Miotła cz3

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 9

Przygody zbyt gonego czowieka

Miota... cz trzecia...

... Janek zakrad si do swojej zagrody. Cichutko podrepta do chlewika. Wszed do rodka, budzc przy tym Wiktora, ktry si podnis i mokrym ryjem zacz obsmarowywa spodnie Janka chrumczc przy tym wesoo. - Cicho Wiktor, bo si Kaka obudzi powiedzia Janek, ktry podnis drzwiczki skrytki, ktr rok temu zbudowa wanie w leu Wiktora. Jedynym miejscu do ktrego Kaka brzydzia si wej w caym ich domostwie.. Woy do rodka pistolet oraz zdobyte pienidze. - Dobrze poszo Wiktor, oj dobrze pogaska wieprza po gowie i poszed do domu...

Dla Janka i Kasi nastay spokojne dni. Janek by dla ony miy i mniej podejrzliwy, bo i ona bya dla niego taka sama. Janek pozostawa jednak czujny na wypadek gdyby obrabowani szlachcice si zorientowali w fortelu i zaczli szale po okolicy szukajc sprawcw, co nie raz si zdarzao w tych stronach. Kasia z kolei cieszya si rosncym w niej yciem, planowaa powoli kolejne miesice. Lato byo ju w peni, by to wic czas zbiorw i podobnie jak caa wie, rwnie oni oboje pracowali tak, e wieczorem mieli siy tylko co zje i kadli si zaraz spa. Cho Kasia nie chodzia ju po nocach na bagna, co Janek przyj ze znaczn ulg, nie zaniechaa swoich kontaktw z wiedmami. Ktrej niedzieli po kociele posza do chaty pooonej na skraju wsi, gdzie czsto przesiadyway wdowy... akurat pi. Te same, ktre

pomogy Kasi zaj w ci. Teraz siedziay sobie na podwrku, na socu, zajte robieniem miote z gazek wierzby. Kasia wesza na podwrko i usiada midzy nimi, mwic Dzie dobry. - Cho, cho, a czy to nie nasza liczna jaweczka rumiana do nas zawitaa? zaskrzeczaa pierwsza. Czego Ci trzeba rybeczko zota? Nie odwiedzasz nas przy kocioku, nie odwiedzasz... Niedobrze, zapomnisz wszystko, a duo jeszcze przed Tob moja stokrotko. - Co tam widz trzyma w rczce... powiedziaa druga, bardziej rzeczowa starucha. Powiedzcie dziewczyny, czy to nie wydaje Wam si na podzik dla nas, by ju nas nie spotyka, h? - Tak, tak, na to wyglda. Chce nas zostawi! zawoay trzy siostrzane wiedmy chrem, jak to miay w zwyczaju, wychyljc przy tym gowy do Kasi. - Wcale nie chc Was zostawi... Ja po prostu chciaam mie creczk albo synka. Bardzo jestem Wam wdziczna za Wasz pomoc, dlatego przyniosam ten podarunek. Chc si dalej uczy, ale nie mam tyle czasu... powiedziaa troch zawstydzona. Prosz, to nie jest duo za Wasz pomoc, ale i nie mao. Druga wiedma wycigna rk i uja sakiewk od dou. Zmarszczya si przy tym nagle jak liwka, mlasna z niesmakiem i spojrzaa bez sowa na pierwsz. Ta wszystko zrozumiaa bez sw i powiedziaa do Kasi: - Posuchaj mnie moja najdrosza sarenko... Nam Twoje pieniki si nie przydadz. Nasi mowie czy tego chcieli czy nie, ale zapewnili nam do. Przydayby si nam by moe w nocy, w kocioku, ale i tu s do niczego... powiedziaa patrzc na Kak i kiwajc przeczco gow. - Do niczego!!! zawtroway trzy stare siostry krcc gowami. - Dlaczego? Podebraam je mowi, ale przcie co w domu to nasze, razem pracujemy, on sprzedaje, odbiera... ale... przecie to nasze wsplne! - Och nie denerwuj si brzzeczko! uspokoia Kasi pierwsza z bab. Wiemy, e masz czyste serduszko. Tylko widzisz, w kocioku cenne byyby pienidze w ktre zostaa

woona praca, za ktre kto przela pot i trud. Pieniki, ktre nam przyniosa, nie s nic warte, bo nikt na nie nie zapracowa... czy rozumiesz mnie ryczko czerwona? - Zostay skradzione wyjania druga, patrzc powanie na Kak. - Ja nie jestem zodziejk! prdko powiedziaa Kasia. Po czym dodaa jeszcze szybciej: Ani mj m! Ostatnie trzy czarownice rechotay na te sowa jak aby, a moda dziewczyna zrobia si wrcz caa czerwona ze zoci, zdziwienia, zaenowania i zdemaskowania. Skd moga wiedzie. Moga im nie uwierzy, ale one jeszcze nigdy jej nie okamay. - Spokojnie, spokojnie moja najmilsza... powiedzia pierwsza z wiedm. Nie dsaj si, ani nie kopocz. Twj m ma przed Tob sekrety, Ty masz przed nim. Tak byo na wiecie, jest i bdzie. Nic si tym nie przejmuj. Co z tego, e tym razem nie wiedziaa, jeszcze si uczysz... Mczyzna jest tak naprawd prosty. On chce je, pi, mie potomstwo i jeli Ci kocha zapewni Ci dom. Nic wicej. A Ty musisz nim kierowa jak koniem, rozumiesz? - Jak wozem! powiedziay trzy siostrzane wiedmy i zamiay si. Druga siedziaa i patrzya na Kak z chytrym umiechem. - Jeli chcesz wiedzie, jeli musisz wiedzie, to go zapytaj. Jeli nie musisz, nie rb tego, nie osaczaj go. Jeli go szpiegujesz, nie daj si zapa. Jeli nim kierujesz, rb to tak, eby nie wiedzia powiedziaa. A jeli chcesz pozna wiat, wiedzie jak przewidzie pogod, odgadywa los, nakania go do swojej woli... nie zostawiaj nas. My, kobiety, moemy Ci wiele nauczy dziewczyno. Masz! powiedzia i rzucia Kasi zrobion przez siebie miot. - Oooooo! wyday zdziwiony okrzyk chrem trzy staruchy. - We, bdziesz miaa now. Tylko ostronie z zamiataniem. Nie zniszcz jej. Za tydzie bdziemy w nocy way, przyjd do nas, bdziemy uczy Ci dalej... skoczya a w jej oczach bysn ogie. Odrzucia Kasi sakiewk. A Kasia wstaa, kiwna piciu kobietom gow i uzbrojona w miotl posza do domu...

Janek wrci do chaty zmczony jak pies po caym dniu cikiej pracy przy niwach. Kasia tego dnia zesza z pola wczeniej tumaczc si zym samopoczuciem. Gdy wszed do rodka zobaczy on odpoczywajc na ku. Podszed i usiad na skraju: - Jak si czujesz zapyta z trosk. Kasia umiechna si do niego i mimo wyranego zmczenia odpowiedziaa: - Dobrze kochanie, dobrze, nic mi nie jest po czym ukrywajc umiech pod zacinitymi wargami wymownie spojrzaa na swj lekko zaokrglony brzuszek. Janek widzia, e jest wyczerpana, a mimo to zadowolona. Zupenie go to zbio z tropu. Chcia co powiedzie, ale wtedy skierowa wzrok na brzuch ony i... oczy ze zdumienia otworzyy mu si na ca moliw szeroko. Gb najpierw rozdziawi jakby zobaczy nieboszczka ojca, potem wyda z siebie przecige wycie niczym wilk, a nastpnie wsta i porwa Kak z ka jak lalk, jak pirko, ktre nic nie way i zacz ni krci po izbie miejc si jak optany. - Pu durniu woaa miejc si Kasia. Bo znw si porzygam! - Achacha cha!!! rycza Janek. Odoy on na ko delikatnie, jedn rk podtrzymajc jej nogi, a drug plecy. - Boe! Jak tur! A narzekae, e nie masz siy przez moje gotowanie! miaa si Kaka. - To cud. To cud szepta Janek trzymajc gow na brzuchu ony. Nie do wiary. Jak wspaniale. Moje mody zostay wysuchane. Byem dobrym czowiekiem i Bg nas wynagrodzi. Kasia umiechaa si szyderczo nad gow Janka. - Dalej bd dobry, bo to dopiero pocztek. - Bd, bd, obiecuj! Ty teraz nie moesz pracowa. Musisz odpoczywa powiedzia patrzc z pasj na on.

- Nie szalej, nie szalej, dzi mnie tak zmogo, ale bd pomaga na pewno. Jeszcze nie syszaam, eby nam szlachectwo mieli nada i pozwoli si wylegiwa. - Tyle si staralimy, tyle mczylimy... - Mczylimy? zapytaa Kaka naladujc oburzenie, wci si umiechajc. Kochanie si ze swoj pikn on nazywasz mk? - Nie, nie. Mczylimy... czekajc! Czekajc rybko! - No! A teraz przynie mi wody. Co mleka nie mog. Zagrzej sobie zupy. - Ju lec powiedzia szczerzc si Janek. Pyszna zupka na trawie! Zjadbym nawet aw taki jestem godny! Co za dzie! Cha cha! To za okazan ask! To znak od Boga!

Natpnego dnia w polu Janek powiedzia, a raczej wykrzycza w twarz Makowi zamiast przywitania: - BD MIA SYNA!!!! - Che, che, ciesz si braciszku, ciesz powiedzia umiechnity Maciej kiedy min mu szok wywoany niespodziewanym powitaniem. Tylko skd wiesz, e to bdzie syn? - Bdzie, bdzie, niech Ci gowa o to nie boli - powiedzia pewnym gosem Janek. - Niemoliwe braciszku, niemoliwe. Przykro mi. Wiesz, e u nas w rodzinie jak jeden z braci mia synw, to drugi mia crki. Tak byo z ojcem i wujem, dziadem i jego bratem, tak bdzie i z nami, bo... nagle zapa Janka za eb i wrzasn: - TO JA BD MIA SYNA MATOLE!!! Nagle bracia wrzeszczc z radoci objeli si i zaczeli w koo podskakiwa. Pozostali chopi przygldali im si ze zdzwinieniem, mruczc jeden do drugiego, e to zawsze byli pomylecy i a strach pomyle, co im odbio. Niedugo si dowiedzieli, a e bya sobota, ktra poprzedzaa odpoczywajc niedziel, wiedzieli, e dzi bdzie dugi wieczr, duga noc... pena dobrej wdki... pena misa ze sawnej maciejowej wdzarni... pena kiebas, ogrkw i radoci, a do porzygania!

Na skraju lasku przygldajc si tej scence stay dwie kobiety. Obie trzymay prawe rce na swoich brzuchach, a w lewych dzierc wierzbowe mioty. - Spjrz na tych durni tylko powiedziaa Ewa, ona Maka. Jak dzieci. - Nie wiedziaam, e Janek potrafi tak skocznie taczy zamiaa si Kaka. - Wiesz, e podejrzewaam ju, e mj m niedowidzi? zapytaa umiechajc si kcikiem ust Ewka. Chodz z brzuszkiem wydatnym ju z miesic, a on nic. Przynosz mu kolacj, paraduj, a on nic. A w kocu leymy, ten pastuch si do mnie dobiera, zaapa mnie za brzuch i zapyta, czy nie wyeram mu potajemnie z wdzarni, uwierzysz? - Cha, cha, cha zamiaa si Kasia. A to achudra. - No. A potem jak si zorientowa to lata po izbie jak poparzony. Wariat. - To rodzinne skwitowaa Kasia. Kobiety wygay si tego dnia od roboty sabym samopoczuciem, cho szczerze mwic, czuy si doskonale. Staruchy zdradziy im co i jak je. Jak sucha swojego ciaa i dziki temu ich cia przebiegaa w miar agodnie, cho na pewne rzeczy nawet zielarstwo i magia nie pomagay. Odwrciy si i poszy w las na spotkanie swoich nauczycielek. Pomimo dnia staruchy siedziay na swoim bagnistym, zacienionym dworze przy kocioku. Kasia i Ewa usiady z nimi. - Macie czas jaskeczki? zapytaa pierwsza z bab. - Mamy. Opij si dzi i nawet nie bd si zastanawia czemu nas nie ma powiedziaa Ewka. - To dobrze, bo dzi, za tydzie i w kolejne soboty, kolejne dni i tygodnie, w dzie, wieczorami i w nocy bdziecie si uczyy powiedziaa druga rzeczowa wiedma. - Jestemy gotowe powiedziaa Kasia.

- Zaczynamy! krzykny trzy siostry i z kota buchn zgadzajc si z nimi zielony dym. Uczyy si najpierw rnych mikstur. Potem rnych maci. Na wywoanie aknienia, na wywoanie choroby, na zatrzymanie choroby, na ble pcherza, na ble koci, lecznicze dla zwierzt, lecznicze dla ludzi i tak dalej. czyy zioa, trawy, wszystko co kazay im przynie wiedmy. Te miay si, mwiy, kocio bulgota. Powoli zapada zmierzch. - Teraz czas na powaniejsze sprawy powiedziaa druga z wiedm. Pora ju odpowiednia, a Wy jestecie pojtne. - Taaaaaak, powaniejsze zawtroway trzy chrem. - Napracowaycie si dzierlatki dzi, oj napracowaycie powiedziaa pierwsza starucha. Czas na troch zabawy, moje ptaszyny... - Chi chi chi chi chichotay siostry. - Macie mioteki? - Mamy odpowiedziay adeptki i signy po nie. - To dobrze powiedziaa druga z wiedm. Widzicie, nas nie ma duo. Starannie dobieramy nasze nastpczynie, bo nie kada umie jzyk w gbie trzyma, nie kada jest cierpliwa w nauce i... nie kada odwana. A odwaga jest tu bardzo wana. Wieczorami bowiem nie bdziemy si uczy jak z gwna ma krci na ma chore plecki... O nie umiechna si sardonicznie. Nie, nie. Wieczorami nauczymy Was jak czarowa, jak uywa magii, jak przyzwa, jeli bdzie potrzeba, pomoc. Nie boicie si tego, ch? Duchw, diabw i aniow? Co? Dziewczyny spojrzay po sobie i umiechny si do siebie, a potem do czarownic. - Nie boj si! zakrzykny trzy mae wiedmy. - Nie boj nasze wrbelki urocze z satysfkacj powiedzia pierwsza wiedma. - Bd na Was polowa, bd chcieli Was pojma, bd chcieli Was ujarzmi. A ko nie zawsze ucieknie, nogi nie zawsze ponios. O nie... tajemniczo mwia druga wiedma.

Wy musicie by ponad to. Kiedy przyjd po Was, Wy musicie uciec. adnej z nas nigdy nie bdzie na stosie! wrzasna. - Nie bdzie!!! rozleg si chr. - Nie bdzie ju spokojniej mwia dalej druga. Kiedy po Was przyjd, kiedy bdziecie musiay gdzie szybko si uda... polecicie. Wierzbowa mioteka jest lekka. Wierzbowe drzewo jest kobiece. Sucha nas, naszych cia i naszego ducha. Pierwsza z nas przekazaa jedno z najwaniejszych zakl. Sw nie rozumiemy, ale uwierzcie mi... to dziaa. - Do dziea pczuszki powiedzaa pierwsza. Trzy wiedmy-siostry wstay stkliwie i poszy do swoich miote. Trzymajc je midzy nogami zaczy szepta. - Musicie wierzy sikorki, wiara tu jest najwaniejsza. Wierzy i modli si do naszej nauczycielki powiedziaa pierwsza baba do Ewy i Kasi. Trzy staruchy zaczy odrywa si od ziemi, a oczy dziewczyn rozszerzyy si ze zdumienia. Wzleciay najpierw wysoko do koron drzew, a potem delikatnie opuciy si niej. Rechot czarownic zagrzmia nad lasem, a trzy baby lewitoway nad kotem... ich twarze rozwietla ogie... spoglday na Kasi i Ew, a te szczerzc si nie mogy doczeka si kiedy same to zrobi...

To bya duga noc. Pena pijastwa, obarstwa, miechu i radoci. Chopi cieszyli si szczciem najmodszych z nich, dwch braci, sierot, ktrych ycie za modu nie oszczdzao cierpienia, ale teraz wygldao na to, e wszystko miao si potoczy tak, jak toczy si powinno. Zapasy powanie uszczuplay, wdka si koczya, a Maciej i Janek byli szczliwi jak nigdy. Mieli ony, ktre kochali caym sercem. Mieli mie dzieci i obiecali sobie, e na razie zaprzestan rabowania. Jedynie zdziwienie przyszo jak w pewnym momencie zerwa si podmuch, a wysoko nad ich gowami przeleciay dwie komety, ale nie takie rzeczy czowiek po pijaku myla, e widzia...

Tymczasem przez Polsk, z Litwy, w stron Rzeszowa jechao dziesiciu konnych... Jeden z nich przypomina nieco modego zastrzelonego Jazgua, tylko by ze dwadziecia lat starszy... Jego oprawcy pdzili razem z nim.

koniec czci trzeciej Artur Polejowski

You might also like