Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 169

Wybiera kotwic!

Walenty Z. Milenuszkin

Spis treci
Od autora ................................................................................................................................................ 2 Na skrzydach Biaej Fregaty .................................................................................................................... 3 Wojna .................................................................................................................................................... 25 Dwie torpedy ......................................................................................................................................... 40 Okrt Rzeczpospolitej Polskiej Garland.............................................................................................. 57 Uwaga! Samolot nad nami! ................................................................................................................... 78 Atlantyk ................................................................................................................................................. 91 Szkoa w Southampton ........................................................................................................................ 108 Na afrykaskim brzegu ........................................................................................................................ 120 Sobieski. Well done!-Sobieski. Dobra robota! ................................................................................. 138 Koniec wojny ....................................................................................................................................... 150 Epilog ................................................................................................................................................... 160 Objanienia .......................................................................................................................................... 161

Od autora
onie Ostatni dzie urlopu zakoczy si pakowaniem walizek. Na widocznym miejscu, by nie zapomnie, pooyem paszport i bilet lotniczy. Przed sob miaem perspektyw lotu z Warszawy do Kairu. W Polsce byem na urlopie po trzyletniej pracy na Kanale Sueskim, dokd znw wracaem. Uciekszy przed letnimi upaami Suezu rodzina pozostawaa jeszcze na kilka miesicy w kraju. Nastpnego dnia, siedzc ju w samolocie, gdy z oczu gina Warszawa i nawet kontury zotej kuli wiey Paacu Kultury rozmazyway si w porannej mgiece letniego sonecznego dnia, staraem si walczy z nieprzyjemnym uczuciem, ktre towarzyszy kademu poegnaniu.

Mylami biegem ku przyszoci, prbujc przewidzie, co nas moe znw spotka. Nie lubi poegna. Zawsze dziaaj na mnie przygnbiajco. Chocia egnajc on przed odlotem wiedziaem, e si zobaczymy za dwa lub trzy miesice, nie mogem oprze si uczuciu niepewnoci i alu za wszystkim, co pozostawiaem za sob. W yciu naszym mielimy wiele poegna. Poegnania s zupenie nieodcznie zwizane z zawodem marynarza. Kade wyjcie w morze, w nowy rejs - to jeszcze jedno nowe poegnanie. Kademu z nich towarzyszy nadzieja, e nie na dugo. ycie ludzi liczy si latami. ycie marynarzy mona te liczy i poegnaniami. Samolot unosi mikko na poudnie. Ziemia skrya si pod chmurami. Czuem, e zaczynam ulega zmczeniu. Powieki ciyy mi coraz bardziej, poddawaem si charakterystycznej ni to drzemce, ni to jawie, opanowujcej zawsze pasaerw podczas dugich lotw. Przypominay mi si przesze lata. Dalekie kraje. Koledzy, ktrych czasami spotka mona w portach, gdzie zawijaj nasze statki, i ci, ktrzy nigdy nie wrc do domu. Obraz wspomnie by ju niejasny, powleczony zason czasu. Wiele mil morskich nawizao si na log mojego ycia. Widziaem wiele mrz i kontynentw. Spotkaem wielu ludzi dobrych i zych. Dobrych wspominam... Samolot lekko przechyli si na lewe skrzydo. Soce przeszo z lewych okien do prawych. Zmienialimy kurs na poudniowo-wschodni. Wycignem si wygodniej na mikkim fotelu lotniczym. Lecc ku przyszoci odbywaem podr w przeszo. Jedne wspomnienia wypieray drugie. Toczyy si tumnie, krzyujc ze sob. Niektre z nich opisaem i ju opublikowaem. Inne przewijajc si przed oczyma jak tama filmowa domagay si utrwalenia. Zrodzi si pomys tej ksiki. Pisz o sobie, ale przeycia moje s podobne do przey kolegw, z ktrymi wyszedem na morze. A wic waciwie pisz o nas wszystkich. Mino duo czasu. Oczywicie tu i wdzie mogy wkra si drobne niecisoci. Przepraszam za nie, pozostajc z nadziej, e czytelnikowi, ktry wemie te wspomnienia do rki, czytanie ich sprawi tak sam przyjemno, jak mnie pisanie. W.Z.M.

Na skrzydach Biaej Fregaty1


Radom ley daleko od morza. W starym budynku Pastwowego Gimnazjum im. Jana Kochanowskiego siedziaem, jak zwykle, w ostatniej awce z Czekiem Osupskim. awka bya rwnie stara jak mury szkolne.

aglowiec o trzech masztach z oaglowaniem rejowym (penorejowiec)

St pocity scyzorykiem uwiecznia imiona poprzednikw. Do kolekcji dorobilimy dwie due kotwice z naszymi inicjaami. A za kar wieczorem musielimy napisa wypracowanie na temat szkodliwoci cicia awek szkolnych scyzorykami. Na lekcjach aciny okazywalimy chroniczny brak zainteresowania. Nikt nie sysza marynarzy posugujcych si tym jzykiem. Stale natomiast z rnych czasopism wycinalimy fotografie, plany statkw i okrtw. Na godzinach przyrody gralimy w bitw morsk. wietnie orientowalimy si w sile i skadzie flot wiata. Sztab marynarki wojennej mgby nas zatrudni w charakterze ywych albumw okrtowych. ycie w Radomiu takich jak my marynarzy nie obfitowao w przygody ani sztormy. Przez przedmiecie Zamynie przepywa wprawdzie brudne i cuchnce zlewisko ciekw fabrycznych, zwane szumnie Mleczn rzek, lecz o eglowaniu po niej nie mogo by mowy. Nawigowalimy wic tylko po stole wasnorcznie zrobionymi modelami. Nie zaspokajao to tkwicego w nas burzliwego ducha przygody. W desperacji kupowalimy dziesiciogroszowe czasopismo Wolnomyliciel. Podksztaceni na nim chytrymi pytaniami prbowalimy na lekcjach religii zachwia wiar i wiedz teologiczn naszego prefekta. Ksidz zeskakiwa z katedry. Starajc si chwyci czupryn Czeka krzycza: - Szczeniaki! Mylicie, e nie wiem, co pisz w tym szmatawcu! - Ksidz czyta taaak gazet? O rany! - udawalimy wite oburzenie. Tego rodzaju spory nie zakcay jednak wsplnej sympatii. Prefekt na konferencjach nauczycielskich broni zagroonych uczniw. Twierdzi, e chopcy s nie zrozumiani i stanowi dobry materia na marynarzy. Zblia si koniec roku szkolnego i nauki w gimnazjum. Naleao zabra si do pracy i przygotowa do egzaminw wstpnych w Pastwowej Szkole Morskiej, ktra miaa otworzy nam szerokie wrota na wiat. Za porad prefekta zdecydowalimy si ustatkowa i zabezpieczy przynajmniej odpowiednie zachowanie na kocowym wiadectwie. Postanowienie nie byo wcale atwe do zrealizowania. Ostatnie wystpienie teatralne nadszarpno z lekka nasze dobre imi. Radom przed wojn nie mia staego teatru. Pomimo twierdzenia lokalnych patriotw, e Warszawa ley pod Radomiem, nawet objazdowe zespoy omijay nasz zacny grd. Czasami wic z inicjatywy polonistyczno-dramatycznych kek zorganizowanych przy starszych klasach urzdzalimy wesp z uczennicami zaprzyjanionego gimnazjum eskiego przedstawienia amatorskie. Odbyway si one w sali Resursy Rzemielniczej. Repertuar by, jak zawsze w podobnych wypadkach, elazny. Zemsta, Dom otwarty, Wesele, Dziady. Wanie Dziady zaciyy na naszej ocenie z zachowania. W wieczr premiery teatr wypeniony by przedstawicielami wadz, notablami miasta, rodzicami i uczniami zaproszonych szk. Cika, pena mistyki atmosfera rosa nie tylko na scenie, ale i na widowni.

Dekoracja przypominaa mroczny prawieczny br. Glarze-dziady, imitujc basy, przepowiadali przyszo straszn i ponur. Anio Zej i Karzcej Fortuny wzi wszystkich na ciemnej sali pod swoje skrzyda. Ale nie nas. Widocznie byy za krtkie. Galeria, na ktr nas zaprowadzono z ca klas, znajdowaa si w pobliu sceny. Zbieg okolicznoci chcia, e w tym okresie min ju sza jo-jo i z podziwu godnym zapaem oddawalimy si strzelaniu strzaek zrobionych ze starych stalwek. W przeamany ogonek tak zwanej krzywki wkadao si cztery papierowe lotki. Z gumki nacignitej na wskazujcy i redni palec strzay wychodziy silnie i prosto do celu. Zoliwi bogowie ustawili jednego z glarzy tyem do nas. Niedaleko galerii. Po plecach widzw przebiegay zimne ciarki, gdy ponury wrbita pyta zowieszczo: - Co to bdzie? Co to bdzie?... I byo! Dwie mocno wypuszczone stalwki utkwiy w celu. W samym rodku siedzenia. Mody aktor zapomnia o sztucznym basie. Z rykiem o pi oktaw wyszym skoczy na rodek sceny, bijc olimpijskie rekordy. Wypinajc nieszczsn cz ciaa to w stron widowni, to w stron dziadw, wrzeszcza panikarsko: - Wyjmijcie! Tu, o tu! A dwie! Ostronie, boli... Oj!... Najstarszy z glarzy dokona operacji. Wycign obie strzaki i pokazujc je publicznoci ruchem sztukmistrza wydobywajcego zajca z pustego cylindra owiadczy z zadowolon min: - Weszy a po krzyyki! - Z czego on taki dumny - szepn mi w ucho Czesiek - przecie to nie jego zasuga, e strzay celne... Czar mistyki prys. Widownia podzielia si na dwa obozy. Modsze klasy biy brawo i woay o bis. Niestety, nie zawsze bisowanie przysparza sawy. Starsi wyraali gono oburzenie na chuliganeri i niechybny upadek moralnoci. Nie traccy spokoju dyrektor gimnazjum szuka oczyma znajomych twarzy na galerii i cho Czeka i moje wyraay anielsk niewinno, przyglda nam si dziwnie dugo i ciekawie. Dyrektor wykada histori. Nastpnego dnia w szkole dowiedzielimy si, e przez takich jak my upada Grecja, stary Rzym i Polska. Nam grozi upadek rwnie. Wszystko przemija, wic i ten epizod z historii Kochanowszczakw zapisa si w pamici tylko nielicznych i najbardziej zainteresowanych. Ostatkiem si dopynlimy do koca roku szkolnego i oto Radom pozosta daleko w tyle, a mnie wiz pocig na egzaminy do Szkoy Morskiej w Gdyni. Czesiek Osupski przyby na morze dopiero w nastpnym roku. Od Gdaska tor kolejowy bieg niedaleko brzegu morskiego. Z okien wagonu rozciga si widok ciemnooliwkowego Batyku poyskujcego drobnymi falkami w letnim socu. Czysty piasek play

agodnie wsuwa si do morza. Nad urwiskami Polanki Redowskiej chwiay si wysokie sosny batyckie o pokrzywionych w wiatrach morskich pniach i koronach. Siedziaem w przedziale kolejowym peen mieszanych uczu. Tutaj bardzo dawno temu starzy Pomorzanie sprzedawali jantar obcym kupcom z dalekiego wschodu i sonecznej Romy... W tych sosnach Wiatr od morza piewa eromskiemu sw pie... Obym tylko zda egzamin. Wyjecha za oceany...Na redzie portu gdyskiego ukazaa si smuka sylwetka Biaej Fregaty stojcej na kotwicy. Dar Pomorza czeka na mnie. Rwaem si do wielkiego wiata skrytego za wod. Chciaem zazna przygd, o ktrych czytaem po nocach. Myl o egzaminach cigna mnie z krainy marze na ziemi. Ruch na maym dworcu gdyskim sprawia wraenie, e czas biegnie tu szybciej i nie czeka na nikogo. Ponad dachami z daleka widocznych magazynw portowych wznosiy si dwigi adunkowe i maszty statkw. Szary fronton budynku szkolnego na ulicy Morskiej ozdobiony by du kotwic i literami SM i opatrzony tablic z napisem: Pastwowa Szkoa Morska. Przed wejciem na trawniku leay dwie aglowcowe kotwice - symbol nadziei i marynarskiego zawodu. Lato 1937 roku byo pikne. W soneczne dni nad morzem mkami Tantala byy egzaminy z matematyki, fizyki. Po dziesiciu dniach wywieszono list przyjtych na kandydatk. Z trem szukaem grupy nazwisk zaczynajcych si od litery M. - Jest! Zdaem! Do wiadomoci nowo przyjtych osobne ogoszenie podawao spis rzeczy potrzebnych na statku i w szkole, z prawdziwym noem marynarskim wcznie. Od tej chwili poczuem si wilkiem morskim. Idc po peronie do pocigu zabierajcego nas do domw w gbi kraju kiwalimy si w nogach ruchem charakterystycznym dla marynarzy. Rozstawialimy stopy szeroko, szerzej, ni to si robi na kiwajcym pokadzie. Przygodnym suchaczom w przedziale opowiadalimy ju o nie zaznanych przygodach z dalekich mrz. Tym razem koa wagonw wesoo wystukiway na szynach: Zda-em... zda-em... Jestem ma-ry-narzem... Wystarczyo przymkn oczy, by widzie si na hawajskiej play wrd dziewczt taczcych hula. W uszach brzmiao tskne aloha oe. W domu czas schodzi szybko na zbieraniu ekwipunku i przygotowaniach do odjazdu, ale ja miaem chwilami wraenie, e dni si zatrzymay. Stojc na peronie radomskiego dworca, otoczony rodzin, wysuchiwaem ostatnich rad. Ciocia Jania, jak zwykle ostrona, prosia: - Uwaaj na siebie. Nie chod po masztach. eby nie wpad do wody. Zawsze bye taki zwariowany.

Zdoaem tylko wykrztusi: - Dobrze. Sprbuj, ciociu. Za zakrtem toru zniknli wszyscy stojcy na peronie. Byem sam na nowej drodze ycia. Spokj Radomia pozosta za mn.

Pierwsze dwa tygodnie w szkole na ldzie mao miay w sobie z pirackiego ycia. Dostalimy marynarskie drelichy i spodnie z klap z przodu. Uczono nas musztry. Zupenie ldowej, piechockiej. Goniono po placu wicze. Salutowalimy stojc, chodzc, biegajc. Salutowaem nawet we nie. Uczono spa na komend, je na komend, a czasem i oddycha na komend. Instruktorami byli uczniowie ze starszego rocznika, ktrych naleao tytuowa panie starszy uczniu. W sposb wcale niedwuznaczny, bez uycia agodnych sw, udowadniali, e nigdy z nas nie bd marynarze. Panowie starsi uczniowie czsto przy tych okazjach wygaszali take mao pochlebne opinie o naszych rodzinach. Pominicie przez zapomnienie dodania starszy w rozmowie z panem starszym uczniem stanowio zbrodni, za ktr nie byo dostatecznej kary. Kolegom o rok modszym przysugiwa tylko tytu panie uczniu. Na nas, kandydatw, wszyscy uczniowie patrzyli zgodnie bardzo z gry. Czuem, e nie naleymy w ogle do ludzkiej rodziny. Bylimy brakujcym darwinowskim ogniwem pomidzy mapoludem a jeszcze nie czowiekiem. Uczniowie starszego rocznika odbyli dwie podre na statku szkolnym. Przynaleeli wic do sfer wyszych, do ktrych dostp dla kandydatw by wtpliwy i tylko w pocie czoa. - Poczekajcie! Dopiero na Darze dostaniecie po kulach. Tu, w szkole, to wszystko jeszcze nic... Wieczorem siedzc w palarni uczniowskiej, gdy ze zmczenia nie czuem rk ani ng i w umyle technika salutowania urastaa do rozmiarw teorii naukowej, robiem smtne porwnanie midzy romantycznym yciem kapitana Blooda a kandydack rzeczywistoci. Tymczasem starsi uczniowie palc askawie kandydackie papierosy snuli kolorowe opowieci ze swoich morskich przygd, huraganw i tajfunw. Z tych opowiada wynikao niezbicie, e na morzu nie ma nigdy dobrej pogody. Same sztormy! Przygody tajfunowe przeplatane byy zdobyczami miosnymi. Tak dzielnym eglarzom nie mogy si oprze przedstawicielki pci piknej. Skd w tak chudym ciele opowiadajcego tyle ycia i wigoru?... W miar suchania mijao zmczenie. Zazdrocilimy tych huraganw i zdobyczy miosnych. Jednak imponowali nam. Po ciszy nocnej wiat wraca znw do podziau klasowego na: panw starszych uczniw, panw uczniw i tylko kandydatw.

Po dwch tygodniach umielimy salutowa. Wsadzono nas na samochd szkolny i zawieziono do basenu Prezydenta, gdzie przycumowany do nabrzea sta Dar Pomorza. Grube manilowe2 liny mocno trzymay statek przy kei3. W wietle pogodnego poranka biae burty lniy wie farb. Spoza relingw4 przygldali si niepewnym siebie kandydatom ironicznie umiechnici uczniowie. Pierwszy i trzeci kurs odbyway na statku praktyk letni. Uczniowie trzeciego roku przygotowywali si do ostatnich, przeddyplomowych egzaminw. Wygldali na starych wilkw morskich. Do kandydatw odnosili si z pewn doz pobaliwej tolerancji, czego nie mona byo powiedzie o modszych kolegach, ktrzy niedawno powrcili z podry dookoa przyldka Horn. Przyldek ten mia od wiekw sw straszn saw dla aglowcw. Wielu odwanych i dowiadczonych marynarzy zgino w niegocinnych falach omywajcych brzegi Ziemi Ognistej. Wedug starej tradycji morskiej, wszyscy, ktrzy opynli na aglowcu przyldek Horn, mogli plu pod wiatr. Modzi eglarze korzystali z tego prawa w caej peni. Wedug ich opinii, ludzko miaa naprawd troch inny podzia. Na szczycie drabiny byli wszyscy ci, ktrzy opynli na aglowcu przyldek Horn. Na samym dole - kandydaci do PSM. Trap czcy Dar z ldem by wskim pomostem pomidzy dwoma rnymi wiatami. Nonszalanckie umiechy i grone miny uczniw nie wryy spokojnych dni. Na rufie wrd grona oficerw sta komendant statku, kapitan eglugi wielkiej Konstanty MatyjewiczMaciejewicz, stary marynarz i prawdziwy eglarz, ktrego sawa biega daleko przed nim. redniego wzrostu, szczupy, o twarzy niadej, spalonej socem poudnia i wichrami pnocy, nerwowymi ruchami przypomina troch tygrysa zamknitego w klatce i gotowego w kadej chwili ugry, oczywicie ktrego z nieszczsnych kandydatw. Nie wiedzielimy jeszcze, e pod biaym mundurem bio serce oddane bez reszty modziey idcej na morze. Podzielono nas na wachty5 i stoy. Kadej grupie przydzielono ucznia. Nasz robi wraenie wzgldnie oswojonego. Wyglda troch na pirata, w drelichowych spodniach wpuszczonych w saperki, z duym noem marynarskim na pasku, ze zsunit na ty gowy czapk. Plun przez zby za burt. - Ja was naucz - powiedzia - chodzi po statku! Pierwszy dzie by oszaamiajcy. Jzyk naszych opiekunw daleko odbiega od piknej polszczyzny Konopnickiej. Soczyste przeklestwa, obco brzmice nazwy urzdze statkowych tworzyy now mow. Zaprowadzono nas do midzypokadu. Rozdano hamaki i przydzielono miejsca do spania i jedzenia. ycie byo nowe i inne. O szstej rano, gdy poranne opary zasaniay jeszcze Kamienn Gr, wist bosmaskich gwizdkw budzi zaog do nowego dnia penego niespodzianek i wieych odkry. Wypadalimy z hamakw na
2 3

lina manilowa, produkowana z wkna odyg dzikich bananw nabrzee 4 bariera na nadburciu 5 najczciej czterogodzinny okres czasu, podczas ktrego peni sub jedna zmiana zaogi wraz z oficerami

pokad tukc przy tym kolana, pity lub gowy. Czasem okcie i inne mniej wymienialne czci ciaa. Wprowadzao to pewne urozmaicenie i przyspieszao obudzenie si. Po dziesiciu minutach rozbijalimy sobie czsto z kolei do krwi palce u ng i golenie, biegnc ze zwinitymi hamakami po okutych trapach6 na zbirk. Przez pierwsze miesice wolno nam byo chodzi po statku tylko boso. Na pokadzie drc z zimna - normalne lato na Batyku - kaleczylimy pozostae zdrowe palce u ng, wac na wkrcone w pokad piercienie. Byo ich bardzo wiele. Due, mae i rednie. Znajdoway si zawsze na drodze naszego biegu. W rezultacie w najzimniejszy nawet poranek po kopniciu w taki piercie ustaway natychmiast dreszcze i robio si bardzo gorco, a na jasnym niebie zapalay si wszystkie gwiazdy. W ten sposb uczylimy si dobrze nazwy i przeznaczenia tak serdecznie poznanego przedmiotu. Jednoczenie wprawialimy si w uywaniu morskich przeklestw, mniej rozpowszechnionych i znanych na ldzie. Po zimnym prysznicu spod gumowego wa, cigncego wod zza burty, mylimy pokady. Poranna toaleta osobista trwaa krcej ni statkowa. O smej, po niadaniu, gony gwizdek oficera subowego podrywa stojc w zbirce zaog na baczno. - Baczno! Bander podnie! Dwa krtkie dwiki podaway spocznij. - Rozdzieli do zaj! Zmieniajc kolejno wachtami szlimy na nauk wiosowania, chodzenia po masztach, stawiania i zwijania agli. Wachta subowa pozostawaa na pokadzie dla wykonania biecych prac. Pocztkowo wiosowalimy na szalupach uwizanych linami do statku. Bble na doniach od cikich wiose szybko utworzyy grube naturalne rkawice. Twardniay nam minie i gowa zapeniaa si eglarskimi nazwami takielunku7 i czci kaduba, pomieszcze i pokadw. Groty8, gejtawy9, kipy10 myliy si z szotami11, gordingami12 i brasami13. Puszczone z lin cikie szalupy ruszay si wolno po wodzie, chocia ramiona przyzwyczaiy si ju do ciaru wiose. Dookoa statku krciy si jachty z letnikami na pokadzie. Miy umiech i caus przesany na palcach modej, zgrabnej rki ujmowa troch wagi wiosom. Pier nadymaa si marynarsk dum i szalupa nabieraa wikszej szybkoci.

6 7

schodnia przy wejciu na statek lub midzy pomieszczeniami na rnych poziomach olinowanie aglowca 8 skrcona nazwa grotmasztu, rodkowy maszt fregaty, najwyszy; tak samo nazywa si najniszy agiel na tym maszcie 9 liny suce do podnoszenia dolnych rogw agli przy zwijaniu 10 drewniane lub metalowe piercienie umocowane do pokadu lub nadbudwki, przez ktre przechodz liny agli przednich, suce do obcigania ich ku doowi 11 lina, za pomoc ktrej ustawia si agiel pod odpowiednim ktem do kierunku wiatru; take argonowo ciana kabiny czy pomieszczenia na statku 12 liny suce do podcigania dolnego brzegu agli przy zwijaniu 13 liny zamocowane do rej, suce do nastawiania rej pod danym ktem do wiatru

Chodzenie po masztach i rejach14 naleao do sztuk cyrkowych. Z wysokoci bombramu15 pokad Daru wyglda dziwnie may. Do rej przytrzymywa nas strach przed spadniciem z wysokoci dziesitego pitra i chyba szcztki mapiej zrcznoci odziedziczonej po przodkach z drzew. Goe stopy lepiej wyczuway liny, po ktrych chodzilimy. Kolega Decki twierdzi, e w ten sposb ulegaj one deewolucji w stosunku do teorii Darwina. Rzeczywicie pod wielu wzgldami upodabnialimy si do wspomnianego brakujcego ogniwa. Statkowe ycie, surowa dyscyplina i praca nie mijay bez wpywu. Uszczypliwe docinki starszych uczniw przestay bole. Wstyd byoby si skary. Zreszt nie bardzo byo komu. W nocy lec w hamaku mona byo pomarzy i poukada plany szalonej zemsty nad uczniami, ktrzy szczeglnie nam dokuczali. Moe zepchn drania z rei?... A moe wsadzi mu n marynarski w siedzenie? Niby przypadkiem... Nie! To niedobre sposoby. Zostaj lady. Najlepiej bdzie wla kaustryku16 do zupy. Bdzie pali kiszki i strasznie bole! Niech si mcz... Pomysw nie brakowao. Zmczenie przynosio szybki i twardy sen. Ze snem przychodzio uspokojenie i pocieszenie, e na przyszy rok przyjd nowi kandydaci i my z kolei pokaemy im swoje. Mimo wszystko ycie na statku miao swj urok. Ocieralimy si o prawdziwe niebezpieczestwo. Czulimy si ju mczyznami i wydawao nam si, e jestemy lepsi od naszych rwienikw z ldu. Nie wszyscy kandydaci wytrzymali prb. Wielu zrezygnowao ze szkoy jeszcze przed kocem lata. Zostali wytrzymalsi i mniej wraliwi na ostre brzegi ycia. Nadszed wrzesie. Uczniowie rozjechali si na urlopy. Kandydaci kursu mechanicznego zeszli na ld do szkoy. Na statku zrobio si swobodniej. W rozkazie dziennym ogoszono nas uczniami kursu wstpnego. Przekroczylimy Rubikon. Tok sub morskich i prac na statku sta si dla nas normalnym zjawiskiem. Zawodowi instruktorzy odnosili si do nas grzeczniej. Z redy gdyskiej Dar Pomorza wszed do basenu Prezydenta, by przygotowa si do dugiej podry zimowej. Podano do wiadomoci tras i adresy portw, ktre mielimy odwiedzi w cigu siedmiu miesicy. Casablanca, Praia na wyspach Zielonego Przyldka, Par (Belm) w Brazylii na Amazonce, Port-au-Prince na Haiti, Fort-de-France na Martynice, gdzie mielimy wiczy eglowanie i wiosowanie. Potem Port of Spain na Trinidadzie, Hawana na Kubie i powrt do domu. Nazwy portw i wysp mwiy o brzegach oblanych socem tropikw, kpicych si w ciepym oceanie. O palmach zakrywajcych ksiyc. O dziewcztach tsknie spogldajcych na morze. Upiona przeyciami kandydatki wyobrania odya na nowo. Bylimy gotowi na spotkanie sztormw i Wielkiej Przygody. wieo wymalowany Dar z wyszorowanymi pokadami i byszczcym mosidzem mia odwitny wygld.
14 15

poprzeczne do masztu belki, do ktrych przymocowane s agle bombramreja, pita, liczc od pokadu, reja (patrz: reja) na maszcie 16 w argonie marynarzy: soda kaustyczna

Do Gdyni zjechay rodziny na poegnanie. W dniu odjazdu na pokadzie zaterkota dzwonek alarmowy. Zbirka uczniw i caej zaogi. Oficerowie stanli na rufie. Bosmani17, aglomistrz, magazynier i instruktorzy na prawej burcie. Uczniowie - w dwuszeregu po lewej. Przy trapie czterech trapowych witao wistem bosmaskich gwizdkw wchodzcych na pokad goci. Dyrektora Departamentu eglugi, ktremu w Ministerstwie Przemysu i Handlu podlegaa Marynarka Handlowa, dyrektora Pastwowej Szkoy Morskiej, kapitana eglugi wielkiej Stanisawa Kosko, generaa Mariusza Zaruskiego, dowdc statku szkolnego ZHP Zawisza Czarny. Po oficjalnych przemwieniach stary genera z siwym sarmackim wsem, patrzc z dum na dwuszereg opalonych uczniw w marynarskich mundurach, zasalutowa yczc nam krtko: - Pomylnych wiatrw! Na ldzie orkiestra graa marsza. egnani przez komendanta gocie zeszli na brzeg. - Uczniowie rozej si do midzypokadw! Za pitnacie minut zbirka w drelichach do manewrw! Nigdy tak sprawnie nie bieglimy po trapach. Patrzyy na nas rodziny i koleanki. Na gwizdek wyrwnani w zbirkach stanlimy na stacjach manewrowych. Zrzucono cumy18. Podano hol i statek powoli zacz odsuwa si od kei. Miaem wraenie, e stoimy w miejscu, a ld odchodzi od nas do tyu razem z egnajcymi. - Wachtami do want19! Na wanty! Zaroiy si maszty na caej wysokoci biaymi drelichami. Orkiestra graa hymn narodowy. Oficer subowy na pokadzie wznis okrzyk: - Najjaniejsza Rzeczpospolita Polska niech yje! Wznoszc do gry biae czapki odpowiedzielimy z rej trzykrotnie tradycyjnym: - Niech yje! Cignici przez holownik przeszlimy gwki wyjciowe portu. Rzucono hol. Kursem na Hel ruszylimy w wiat, zostawiajc za sob smug spienionej wody. Port, Gdynia i brzeg rozpyway si w odlegoci.

Od Helu kurs prowadzi na Bornholm. Std przez cieniny duskie do Skagen i na Morze Pnocne. Komendant zastopowa motor. Postawilimy wszystkie agle i z pomylnym wschodnim wiatrem poeglowali na zachd. Od morza nioso zapachem sonej wody.

17

stopie podoficerski w marynarce wojennej, odpowiadajcy sierantowi; w marynarce handlowej bosman jest zwierzchnikiem marynarzy pokadowych 18 lina rolinna lub stalowa, suca do cumowania statkw 19 liny stalowe podtrzymujce maszt

Subowa wachta obsugiwaa maszty, obcigajc brasy. Liny cignlimy teraz mocno. Z caych si. To by prawdziwy wysiek, zamiast udawania na kocu brasw lub faw20 maskowanego gonym postkiwaniem. Po odejciu uczniw ze starszego rocznika i mechanikw stan liczebny wacht zmniejszy si. Szarpalimy liny z krzya nie chcc by gorsi od drugich wacht. Kolejno zmieniay si suby morskie na rufie, przy sterze i w nawigacyjnej. Oko21 sta na baku22. Dni stay si bardzo podobne do siebie. Zmieniay si pozycje geograficzne. Dalej od domu i coraz gbiej w wiat. Dzienne podwachty23 miay wykady. Uczylimy si patrze na niebo okiem marynarza, szukajcym zbliajcej si ciszy lub wiatru. Wielko i kolor fali mwiy nam o pogodzie lub sztormie. Mrugajce gwiazdy na niebie przestay by tylko ozdob. Dostay swoje nazwy i wytyczay drog. Poznawalimy budow statku i nabierali do niego zaufania. Uczylimy si pracowa rzetelnie widzc, e bdy i lekkomylno mog kosztowa drogo. Morze i pogoda potrafi by bezwzgldne. Nogi przyzwyczaiy si do wiecznie ruchomego pokadu. Po drodze mijay nas statki mae, typowe dla europejskiego ruchu. Due i szybkie wiozy adunki zza oceanw. Pkate trawlery24 Holendrw i Anglikw z charakterystycznym trjktnym aglem, trzymajcym je w linii wiatru, cigny wolno i pracowicie dugie woki. Samotnie zakotwiczone latarniowce25 przy mieliznach ostrzegay przechodzce statki o niebezpieczestwie kryjcym si pod wod. Brzeg angielski nie ukaza si w przysowiowej mgle, lecz przy dobrej widzialnoci. Zarysowa si pask lini niskich, zielonych pl przechodzcych w wysokie biae urwiska Dover. Mae domki rozoone nad brzegiem, jak poszczerbione zby, szarpay to nieba. Wysokie maszty radiowe i kominy fabryczne odcinay si ostro szpilkowatymi ksztatami od krajobrazu. Zbliajc si do Cieniny Kaletaskiej widzielimy oba brzegi: Francji i Anglii. Kurs lea bliej angielskiego. Za ruf pozostay mielizny Goodwin, od wiekw zbierajc up z nieostronych marynarzy i statkw. Z wody sterczay poamane maszty i kominy zarte czasem i rdz. Inne, nowsze, byszczay farb, jak nagrobki na cmentarzysku. Wieczorem na brzegu mrugay wiata i neony Brighton, penego hoteli i lokali rozrywkowych. Kompas pokazywa kurs poudniowo-zachodni. Krtka i maa fala staa si dusza i powolniejsza. Ciemnozielona woda przybraa kolor niebieski, prawie granatowy. Po prawej burcie za widnokrgiem skrya si ostatnia latarnia wd europejskich:

20 21

liny suce do podnoszenia lub spuszczania rej czy agli zakoczenie liny lub stalwki ptl; take marynarz penicy sub obserwatora, stojcy zwykle na baku na dziobie statku 22 pokad na dziobie statku lub na nadbudwce dziobowej 23 cz zaogi wolna od wachty 24 typ rybackiego statku owicego wokiem, take niewielki okrt wojenny 25 statek latarniowy, zakotwiczony w morzu

Lands End. Przed nami rozpociera si Atlantyk. Weszlimy na mao dzi uczszczany szlak aglowcw. Dni tygodnia rozpoznawalimy teraz tylko po pewnych zmianach w rozkadzie zaj. Sobot - po generalnym sprztaniu. Myciu piaskiem pokadw, stow i szafek. Na klczkach tarlimy cegiekami i piaskiem i tak zawsze czyste drewniane pokady. Klnc gono i po cichu nadmiern czysto prbowalimy bezskutecznie przekona bosmanw o szkodliwoci zdzierania zdrowego drewna. - Jeszcze troch i na pewno dotrzemy do goego elaza! Argumenty oszczdnociowe nie pomagay. Sobotni ranek by zawsze taki sam. Popoudniowy rozkad dnia przewidywa: czas wolny uczniw. Jego pojcie u dowdztwa statku zupenie nie pokrywao si z naszym. Wedug nas powinien oznacza leenie do gry brzuchem. Wedug dowdztwa: prace koo siebie. Pralimy wic drelichy. Brudne bluzy i spodnie drelichowe moczyo si w rozpuszczonym szarym mydle. Rozcignite na pokadzie szorowao ryowymi szczotkami, po czym przywizane do dugiej liny i wyrzucone za burt pukao si w biecej wodzie. W ten sposb spyway resztki myda i brudu. Czasem - spodnie i bluzy. Naleao bardzo uwaa, by nikt z oficerw nie widzia, gdy niezupenie byo to zgodne z regulaminem. Szare mydo nie zawsze spierao brud, ale zawsze zerao materia. Nie wiadomo te dlaczego po takim mocnym praniu wszystko nabierao po jakim czasie nieokrelonego szarego koloru. Guziki urwane przy praniu przyszywalimy mocno. Na wieki. Nigdy potem nie urway si same, lecz z misem. Dziury w spodniach atalimy sztychem26 bosmaskim, uywanym przy szyciu agli. Cerowanie trudno byo nazwa niewidzialnym, ale wytrzymywao prb czasu i sztormw. W niedziel po niadaniu, ubrani w czyste drelichy i konierze marynarskie, suchalimy w midzypokadzie mszy witej. Bardziej naboni koledzy modlili si, proszc Niebo o zaburzenia odkowe dla komendanta. Krtkie, niezbyt bolesne i trwajce do poudnia. Nie wierzcy w skuteczno modlitw smtnie rozmylali, do czego znw przyczepi si stary dzi w czasie porzdku. Stary Macaj mia jednak zdrowie dobre. W porannej kpieli pod wem gumowym nabiera zdwojonej energii. Nie starty pyek w szafkach osobistych urasta do rozmiarw miejskiej zbiornicy mieci. Ziarnko piasku znalezione na pokadzie przeistaczao si w nie sprztnit ska, z ktrej szczytw spaday godziny karnych robt do wykonania w wolnym czasie. Najmodszy z nas, o dziewczcej urodzie Jdru Przytycki dowiedzia si od komendanta: - Spod zaronitej brody twarzy wam nie wida. Zapisa jedn godzin karnych robt. Jdru dugo i dokadnie przyglda si swojemu odbiciu w lustrze. Znalaz trzy blond wosy niemiao przebijajce si przez naskrek. Odrabiajc karne roboty Przytycki nawet nie kl za bardzo. W duchu cieszy si, e oficjalnie kazano mu si goli.

26

cieg do szycia agli, podobny do tzw. okrtki

Szczliwcy, bez robt karnych na koncie, mogli lec na pokadzie opala si. Powodzenie miay rwnie ksiki: Slocum, Conrad, historie wojen morskich i podry. Wieczorem wschodzcy ksiyc napawa mode dusze romantyzmem chwili. Przy akompaniamencie gitary i akordeonu piewalimy stare piosenki Darowe: Cicho pynie Dar Pomorza... Czerwone agle o zachodzie... I o tym jak zakochany Dar swojej Iskrze27 si kania... Z wiatrem ponad fale leciaa smutna historia modego, piknego dziewczcia w Nowym Jorku, ktre o swym chopcu z Polski ni. Szarpnite mocniej struny gitary zmieniay nastrj. Pierzcha tkliwo i rozrzewnienie nad Darem i dziewczciem w Nowym Jorku. Z szyderstwem w gosie piewalimy o marynarzu, ktry w noc si bawi i w hamaku we dnie pi. Dla nas miejsce jest tylko u starego Joska na ulicy Gnojnej. Sypay si sowa jdrne, nie nadajce si do druku. Mocno brzmiay akordy akompaniamentu. W tym momencie gardzilimy caym wiatem. Szczeglnie szczurami ldowymi, ktre nigdy na aglowcu nie pyway, pywa nie bd i boj si morza. ...Wic pijmy rum, marynarzowie, Niech smutek prynie w rozbitym szkle... Milka gitara i akordeon. Zadowoleni z morza, siebie i piosenki, ktra brzydkimi sowami przeczya wszystkiemu, zasypialimy w hamakach snem sprawiedliwych. Sobota i niedziela jest tylko raz w tygodniu. Od poniedziaku do pitku, na szczcie, zwyke dni robocze, bez czasu wolnego. Mona wic bdzie spokojnie odpocz a do nastpnego przegldu. Wiatr agodnie wydyma agle. Czasem w grze na rei zaskrzypia blok. Statek poddawa si delikatnym przechyom. Jabko masztu rysowao na rozgwiedonym niebie dziwne desenie. Godziny bite na dzwonie28 statkowym przeryway cisz nocn. Od baku lecia na ruf meldunek oka. - wiata si paal! - Dobra! - odpowiada oficer wachtowy. I znw spokj pieskiej29 wachty zapanowywa nad statkiem i jego zdrowo pic zaog. Pynlimy coraz dalej na poudnie. Pogoda bya dobra. Wiatr nie zmienia za czsto kierunkw. Nocne wachty bez brasowania30 byy przyjemne i daway dodatkowy wypoczynek. Za ruf log31 pracowicie krci si dodajc co cztery godziny po dwadziecia mil morskich.

27 28

szkolny aglowiec marynarki wojennej dzwon, na ktrym wybija si sygnay czasu (szklanki) i inne, np. mgowe 29 wachta w nocy od godz. 00.00 do 04.00 30 nastawianie rej pod danym ktem do wiatru za pomoc brasw 31 przyrzd do mierzenia szybkoci i przebytej drogi okrtu

Brzeg afrykaski wyjrza z wody w gorcym socu matowym kolorem piaskw, na ktrych bieliy si mury domw Casablanki. Pilot Francuz wprowadzi nas do portu. Przycumowalimy ruf do zewntrznego nabrzea. Po oficjalnych przywitaniach wachty wolne od suby ruszyy na miasto. W portowym krzyku jzyk francuski miesza si z gardowymi dwikami arabskiego. Za bram portu obskoczyli nas miejscowi handlarze, proponujc kupno skrzanych apek na muchy lub dziesicioletniej siostry. Niestety, nie mielimy zbyt wiele pienidzy na zakupy. Z ciekawoci przygldalimy si haaliwemu tumowi wypeniajcemu dug i adn Rue de France. Egzotyczne burnusy Marokaczykw kontrastoway z europejskoci ubra Francuzw. May osioek cign wzek wysoko zaadowany skrzynkami jarzyn i owocw. Z rezygnacj w lepiach smutnie kiwa bem, gdy mijay go adne limuzyny. Zmczeni ogldaniem wystaw siedlimy przy stolikach maej kafejki i wolno popijali tanie wino sidilarbi z lodem. Nasze biae mundury z naramiennikami szkoy morskiej rzucay si w oczy rnym miejscowym wyznawcom atwych zarobkw, oferujcym nam swe usugi. Tote nie zdziwi nas zupenie widok Staszka Tusiskiego, starajcego si opdzi natrtnemu Arabowi. Arab chwyta go za rce i bluz. Wrzeszcza podniesionym gosem we francusko-arabskiej gwarze, wskazywa doni na dwunastoletni dziewczynk stojc za nimi. Znudzony wyraz twarzy maej nie wyraa zainteresowania podnieceniem jej ojca. - Kopot, wytumacz - zwrci si Tusiski do Kopotowskiego popijajcego z nami wino - co ten stary chce ode mnie. Daem mu troch forsy dla dziecka, bo si czepia i czepia. Nie mogem si opdzi. Marokaczyk nie przestawa energicznie wymachiwa rkoma, krzyczc jeszcze bardziej. Lutek szepn mi do ucha: - Pewnie j zgwaci. Kopotowski, bez popiechu dobierajc sw francuskich, pyta Araba. Ten mwi duo i pewnie zawile, pokazywa przy tym na Tusiskiego i dziewczynk powtarzajc w kko femme i oui, oui. W oczach Kopotowskiego, przezwanego Ciotk, oprcz staej powagi zarysowao si zdziwienie. - Tu, on mwi, e ty kupie jego crk na on. I e nie tylko nie dopacie forsy, ale jeszcze nie chcesz jej teraz ze sob zabra. - Cooo? - utkwio zdziwionemu Tusiskiemu w gardle. Zamilklimy. Przed oczyma stana nam wizja Macaja rozszarpujcego powracajcych z ldu Tusia i jego on. Tylko Lutek Krupa szepn z zachwytem: - Ten ma gwk do interesw! Tusiski, jeszcze bardziej spocony, znalaz si jednym skokiem za naszymi krzesami.

- Ciotka - nerwowo jka - powiedz mu, e zwariowa! Daem mu troch pienidzy, eby si odczepi. Jak ja mogem kupi sobie on? Przecie nie znam francuskiego ani arabskiego... Przetumaczona odpowied podniecia Araba do piskliwego krzyku. Popchn ze zoci znudzon crk w stron naszego stolika. Na wszelki wypadek odsunlimy si na bok. Nie wiadomo, moe dotknicie dziewczyny oznaczaoby w Casablance formalny lub? Gone zamieszanie w kawiarence zmusio gospodarza do wyjrzenia zza baru. - Quest-ce que cest? Co si tu dzieje? Podskakujcy Arab i niepewno naszej stoczonej grupki z przeraonym Tusiskim za plecami dostatecznie wyjaniay sytuacj. - Allez! Allez! Imszi! Uciekaj! Zmykaj! Stroskany ojciec prbowa oponowa i rzuca przeklestwa pokazujc palcem biednego Tusia. cierka w rku Francuza w niedwuznacznym gecie przekonaa o bezskutecznoci dalszych argumentw. Tego wieczora Staszek siedzc z nami w kinie myla, co to bdzie, gdy stary przez zemst podrzuci mu do motorwki crk. Wrcilimy jednak na burt sami, bez ony Tusia. Staszek straci ochot do samotnego zwiedzania miasta, a my bylimy ostroniejsi przy robieniu pamitkowych zakupw. W czasie postoju urzdzono dla zaogi wycieczk w gb kraju. Autokary szybko niosy nas po dobrej asfaltowej szosie lecej na piaskach Sahary. Bram rezydencji krlewskiej w Rabat strzegy warty o twarzach czarnych jak kolor spalonej kawy. Na mundury koloru khaki narzucone mieli niebieskie peleryny o czerwonym podbiciu. Za wysokim murem domylalimy si piknego ogrodu opasujcego harem, gdzie ony sutana leniwie jady bakalie. Krupa aowa, e nie moemy sprawdzi domysw. Trasa prowadzia przez Meknes, Marrakesz i Fez. Widzielimy miasta arabskie, otoczone wysokimi murami obronnymi, o wskich i ciasnych uliczkach. Zapach kadzida miesza si z ostr woni brudu. W ciemnych, maych warsztatach pracowici rzemielnicy kuli delikatne wzory na mosinych tacach. Obok robiono dugie arabskie strzelby, sprzedawane potem turystom jako antyki z czasw wojen krzyowych. Migdaowe oczy kobiet ciekawie zerkay zza kryjcego twarz woalu na modych hawagaobcokrajowcw w biaych marynarskich mundurach. Pod murami miasta na duym bazarze zaklinacze wy dmuchajc w piszczaki wydobywali monotonne dwiki. Sprzedawcy wody, owocw i baraniny z rona krzykiem zachwalali swj towar. Wrd rozgorczkowanego tumu popychajcych si ludzi klczce na ziemi wielbdy zachowyway doskonay spokj. uy powoli brzowe daktyle. Na ich wycignitych mordach malowa si wyraz pogardliwego pobaania dla dziwnych dwunogich istot robicych tyle haasu i stale wymachujcych grnymi koczynami.

Pno w noc wracalimy na statek peni wrae z zupenie innego wiata. W uszach syszaem jeszcze wysoki gos muezina wzywajcego z minaretu wiernych na modlitw. - Alla akbar! Alla il alla! Bg jest wielki! Bg jest jeden! Na statku czekaa nas praca. Zmienialimy agle, z mocnych, dla mrz pnocnych, na lekkie, pasatowe. Po wyjciu z portu w agodnych wiatrach dopynlimy do wysp Zielonego Przyldka. Zakotwiczylimy na redzie portu Praia. Ziele trawy i palm bya soczysta. Inna ni na afrykaskim brzegu. Od ldu nie wiao suchym gorcem, w powietrzu czuo si wilgo. Porto da Praia przypomina ilustracje do Chaty wuja Toma. ycie wloko si tu zwolnionym tempem. Na biaym paacu gubernatora powiewaa zielono-czerwona flaga Portugalii. Na placu targowym Murzynki sprzedaway owoce i jarzyny. Za grosze mona byo kupi duy kosz ananasw, orzechw kokosowych, bananw i pomaracz w zielonych skrkach. May Murzynek ypic biakami oczu i bez przerwy opowiadajc co po portugalsku nis kosz do przystani motorwek. wiee owoce urozmaicay diet okrtow, ktra chocia dobra i smaczna, zaczynaa dokucza swoj jednostajnoci. W niewielkiej chodni nie mieci si cay prowiant. W mce pojawiy si te robaki, ktre znajdowalimy na talerzu przylepione do klusek. Nie psuy nam jednak apetytu. Okrtowe warunki ycia uodporniy nas na takie drobne niewygody. Zauwaone odkadalimy na bok talerza. Nie zauwaone zjadalimy bez wstrtu i zastanawiania si. Po krtkim postoju na redzie podnielimy kotwic i postawili wszystkie agle pasatowe. Kursem na poudnie, do rwnika, ruszylimy do brzegw Brazylii. Droga bya daleka. Wiatry przyjy kierunek stay. Nocne wachty mijay bez brasowania. W dzie pracowalimy i uczylimy si. Urozmaiceniem byy rzadko przypadajce dyury w kuchni, rozcigajce si niestety take na umywalnie i ustpy. Czycilimy sedesy, pocieszajc si, e sawni kapitanowie-odkrywcy nowych ldw i wysp te tak zaczynali kariery. W kuchni panowa stary Mistrzunio. Kiedy za dobrych, panie, czasw by kucharzem na jachcie carskim i przepyn rwnik siedem razy. - Mistrzuniu - pytalimy - co si stao z smym, powrotnym rejsem? - A ot tak -- wyjani - miociwy pan kaza wrci okrn drog. Mistrzunio mia dobre serce i zna uczniowskie apetyty, dyurny wic po pracy w ustpach i umywalniach zawsze dostawa lepsze i podwjne ksy. Tusio, ktry mia gwk nie tylko do interesw i eniaczki, ale i naukowych pomysw, odkry nowy i skuteczny sposb chowania si przed instruktorami w czasie dyuru w midzypokadzie. Worki marynarskie z reszt osobistego dobytku nie mieszczcego si w szafkach leay na specjalnych pkach w uczniowskich magazynach mundurowych. Staszek Tusiski wchodzi na najwysz pk. Naciga jeden worek na nogi i doln cz tuowia. Drugi - na gow. - I tak, prosz panw - mwi - lec w charakterze dwch workw mona odespa braki senne.

Ale najlepszym odpoczynkiem duchowym i fizycznym by dyur w izbie chorych, wiecznie bez pacjentw. Lec na prawdziwym ku suchao si opowieci o zdobyczach miosnych pana Stasia, sanitariusza, byego gdyskiego fryzjera. Czarna linia kursu na mapie zbliaa si do rwnika. W wieczr poprzedzajcy dojcie po trapie weszli na pokad oceaniczni gocie. Zgodnie z tradycj przejcie rwnika uwicone miao by chrztem morskim, do ktrego przygotowywalimy si w wolnych chwilach. Prowadzi pirat z czarn chust na gowie i z jednym okiem przewizanym czerwon szmat. N stercza mu gronie za pasem. Za nim kroczya chuda rusaka z blond wosami zrobionymi z manilowej liny. Dwie menaki zamiast napiernika przykryway opalone kociste piersi Chabrowskiego. Gruby brzuch Trytona-praktykanta Piotrowskiego niedyskretnie wychyla si spod tekturowej zbroi rzymskiego centuriona. Wrd okrzykw poszli na ruf, gdzie w gronie oficerw w wyjciowych mundurach oczekiwa ich komendant. Tryton odwin z drewnianej rolki edykt krla Mrz. - ...Witam na swych wociach korab pod polsk banderyj pywajcy i zapraszam si kwam wraz z wiern i niektliw maonk Prozerpin i dworem caym dla dokonania krztu morskiego... - Prosz grzecznie ich krlewskim mociom owiadczy - odpowiedzia komendant - e z przyjemnoci ich oczekuj i statek wraz z zaog do dyspozycji oddaj. A teraz emisariuszy Neptuna i panw oficerw prosz na lampk starego polskiego miodu. Na statku zapanowa odwitny nastrj. Nawet bosman Waju poprosi kilku swoich uczniw, ktrych czciej ni innych bi ylastymi rkami po karku, na szklank prawdziwego rumu. - Chopku, od jutra - rzek z kaszubska - bandzes prawdzywym zejmanem32. Dobrych wiatrw i stopy pod kilem33. - Kot - zwrci si do mnie - a tobie wszystkie koscy poamie, jak ty mnie jeszcze raz marszpikiel34 z masztu upucisz. Tej nocy duej, ni pozwalay godziny ciszy, rozchodziy si po oceanie piosenki. Nastpnego dnia o dziewitej zawya syrena powietrzna statku. Wjechalimy na rwnik! Przez krtki moment bylimy dziobem na jednej, a ruf na drugiej pkuli wiata. Przy akompaniamencie nieludzkiego wrzasku i zaimprowizowanego marsza generalskiego zjawi si krl i wadca Mrz i Oceanw Neptun z Prozerpin i dworem, Tryton z syrenami, diabami i piratami.

32 33

dowiadczony, prawdziwy marynarz stpka, wzduna belka stalowa (moe by i drewniana) w dnie statku, idca od dziobu do rufy, jakby krgosup statku 34 ostro zakoczone stalowe narzdzie (podobne do punktownika) suce do przetykania przez pokrtki lin i stalwek przy wykonywaniu splotw

W potnych rozmiarach Neptuna rozpoznalimy instruktora Biela. Obok niego dreptaa Prozerpin, bliej nam znana jako instruktor Trojski, o delikatnych kobiecych rysach. Piraci zachowywali si spokojnie i powanie. Diaby wysmarowane smo pokadow korzystay ze witecznej okazji i wcale nie na arty zaatwiay osobiste porachunki, bijc dookoa ogonami z trzycalowej manili. Kademu uderzeniu towarzyszyy szataskie miny i szataski miech, ktry nam wydawa si gupi, a im bardzo dowcipny. Po chwili miaem na plecach dwie czerwone prgi i skr przecit na lewej ydce. Poprzysigem zemst przy najbliszej okazji. Miaa nadarzy si jeszcze tego samego dnia. Diaby otworzyy sobie konto biece u wszystkich. Komendant w otoczeniu oficerw przyglda si z rufy ceremonii skadania hodu Neptunowi przez modych eglarzy. Prby przedchrztowe mogy konkurowa z torturami chiskimi u szczytu ich wyrafinowania. Przejcie przez dugi i ciasny nawiewnik35 zaliczao si do mniej bolesnych, cho z jednej strony diaby biy ogonami, a z drugiej wpuszczay strumie wody pod cinieniem kilku atmosfer. Podciganie na lince idcej przez blok pod grotrej36 i gwatowne spuszczanie do basenu urzdzonego w luku37 midzypokadowym nie naleao take do przyjemnoci. Zmoczeni, zbici, wrzcy chci zemsty stawalimy przed obliczem krlewskim. Prozerpin czstowaa kadego atlantyckim tortem, kawakiem chleba posmarowanego grubo towotem38 z mielonym grafitem. Na wierzchu tej masy, dobrej do smarowania blokw, bya jeszcze warstwa szarego myda. Uderzenia ogonw diabelskich pomagay wybitnie do przeknicia ciastka. Neptun z przymilnym umiechem podawa do popicia kubek oryginalnej oceanicznej wody. - Zdrowsze ni wino i wdka! Klknij, sercu memu bliski adepcie nauk morskich! Walc mocno drewnianym trjzbem w ramiona ogasza ochrypym gosem: - Ja, Neptun, krl i wadca Mrz i Oceanw, chrzcz ci imieniem Szplajs. Burzyy si w nas nie tylko odki, ale i krew. - Poczekaj, ty krlu!... Utartym zwyczajem rol Neptuna i Prozerpiny grali ci, ktrzy przeszli rwnik i chrzest. Reszta dworu bya jeszcze nie chrzczona. Nastpowa bunt i wierni poddani nawracali niewiern wit. Gdy ostatni z wywiconych eglarzy otrzyma imi, niebem i oceanem targn wrzask: - Rewolucja! Chrzci diabw! - Rewolucja! O zemsto cudowna!

3535 36

konstrukcja podobna do trby, suca do wentylacji pomieszcze okrtowych najnisza reja na grotmaszcie 37 otwr w pokadzie statku zamykany pokryw, argonowo: adownia 38 specjalny gatunek smaru

Dziesitki rk wycigny si za diablimi ogonami. Wyszarpane suyy w doniach zbuntowanego tumu za rzg sprawiedliwoci. W mgnieniu oka rdokrcie39 zamienio si w pole bitwy. Tryton, trafiony trjzbem Neptuna w gow, straci wspaniay szyszak rzymski. Cios by niespodziewany, jak grom z jasnego nieba. Pod wpywem kilku dobrze wymierzonych kopniakw za zbyt silne przykadanie bera do uczniowskich ramion Neptun straci sw koron. Prozerpina nie czekaa na upadek z tronu. Prbowaa schowa si w grotsztakslu40 sklarowanym41 na kuchni. Lecz i tu dosigo j karzce rami w osobie Noyckiego. Uzbrojony w najwiksz chochl kuchenn rbn dostojn Maonk prosto w plecy. Biedna krlowa! Z zezem w oczach i bogim umiechem na ustach zwalia si na rusak przebiegajc obok kuchni. Zemsta jest rozkosz bogw! A zbuntowany tum nigdy nie daje lekkiego wymiaru kary. Gwizdki oficerskie nie mogy powstrzyma rozjuszonych temperamentw. Dugi ryk syreny okrtowej z trudem zaguszy haas i przeklestwa. Poprzez pot zalewajcy oczy ze zdziwieniem spojrzelimy na siebie. Sapic, staralimy si zapa oddech. Rzeczywicie! Wystarczy! Zaatwione! Zniky urazy i ale. Z koleesk pomoc przylepialimy sobie nawzajem plastry do popkanej skry. awki dookoa prawdziwie witecznego stou byy bardziej twarde ni zawsze. Siada naleao delikatnie i powoli. Soczysta cholera nie umniejszaa blu. Na stoach zjawia si butelka wina. Pilimy zdrowie marynarskiego zawodu i wszystkich na morzu. Nastpnego dnia zrobilimy zwrot na zachd w kierunku ujcia Amazonki. Daleko od ldu, na penym Atlantyku, woda zupenie nagle zmienia sw barw. Z czystej granatowej na brudn szarozielonkaw. Od muu, ktry niosa rzeka het z dungli. Spucilimy agle i idc pod motorem posuwali si w gr rzeki. Szerokie ujcie Amazonki w ocean zwao si coraz bardziej. Gsta ciana dungli sigaa zieleni samej wody. Wiatr ucich i zamar w kompletnym sztilu42. ar soca la si strumieniami promieni. Drewniany pokad parzy stopy. W powietrzu unosia si wilgo i zapach zgnilizny, cigncy od brzegw, a do naszego kotwicowiska naprzeciw Par (Belm). Postj mia trwa kilka dni. Dla wykonania koniecznych prac wstawalimy o czwartej rano. Od jedenastej do trzeciej po poudniu bya sjesta. Lec w cieniu tentw43 wdychalimy gorce powietrze. Po drugiej stronie rzeki dungla milczaa dziwn cisz, ktra w tym gorcu wydawaa si zowieszcza.

39 40

midship - rdokrcie, pokad midzy dziobem a ruf najniszy trjktny agiel rozpity midzy fokmasztem a grotmasztem 41 porzdnie zwinity (agiel, lina), uporzdkowany; klar - porzdek morski 42 cisza na morzu, pogoda bezwietrzna 43 prowizoryczny dach z ptna aglowego lub brezentu rozpity nad pokadem

miercionone tarantule, drapiene zwierzta i ptaki, trujce gady i owady spay zmczone socem. Muliste wody Amazonki kryy w sobie misoerne piranie. Pynca po rzece koda nagle oywaa, okazujc si aligatorem polujcym na er. Gdy ostatnie promienie soca giny za nieprzebit cian zieleni i na niebie zapalay si miliony gwiazd, dungla oywaa. Wieczorna bryza44 przynosia z gszczu dzikie krzyki, gwizdy i chichoty. Naraz wysoki pisk urywa si. Przechodzi w rzenie. Coraz sabsze... Drapieca dobi ofiar. I wczorajszy myliwy sta si dzi upem innego, silniejszego. W zielonym piekle mier urzdzaa gody. Na ldzie w Belm ycie miao swoisty poudniowoamerykaski czar. W miecie bya lokalna rewolucja. Wybierano nowego burmistrza. Nic jednak nie mogo zakci sjesty. Od jedenastej rano do pitej po poudniu pustoszay ulice. Wieczorem haaliwy tum wypenia wesoo place i lokale. Z restauracji i kawiar rozbrzmieway dwiki gitar i akordeonw w rytmie melodyjnych rumb i samb. W takt szarpanego na strunach tanga toczone ramiona seniorit przyciskay si do biaych mundurw. Oczy obiecyway wiele przyjemnoci, gdybymy znali jzyk portugalski i wyjcie mieli dusze ni do dziesitej wieczr. Wracalimy spoceni ciepem wieczoru i wraeniami wanie wtedy, gdy miasto zaczynao si dobrze bawi. Nad ranem milky ostatnie sowa miosnej piosenki i jedni wracali do rewolucji, inni do pracy, a wszyscy razem myleli o poobiedniej sjecie i wieczornej fiecie. Z ulg ujrzelimy nad wod wycignit kotwic i usyszeli terkot motoru. Dar posuszny sterowi pooonemu na burt zakreli bukszprytem45 uk po widnokrgu, ustawiajc si na wschodnim kursie, w kierunku dali, gdzie niebo zlewao si z oceanem. Przeloty morskie byy teraz krtkie. eglowalimy od wyspy do wyspy. W Port-au-Prince na Haiti spotkalimy Murzynw z nazwiskami Nowak, Kosa i Kowalski. ywe wiadectwo, e onierze Dbrowskiego nie tylko bili si dzielnie. Trudno znale przyjemniejsze morze do eglowania ni ten zaktek oceanu. Malownicze wyspy antylskie. agodny klimat, prawie pozbawiony zych pogd i gwatownych wiatrw. Staszek Tusiski patrzc na skryty wrd palm Fort de-France powiedzia: - Starzy piraci i korsarze, ktrych tu byo peno, umieli poczy interes z przyjemnoci. Nawet Kopot lec na martynickiej play, zmczony wiosowaniem i upaniem orzechw kokosowych, gono marzy: - Tutaj to i ja zostabym piratem. Po chwili zastanowienia doda: - A potem oenibym si z crk gubernatora i przesta pracowa.

44

agodny wiatr, w dzie z morza w kierunku ldu (bryza morska, dzienna), w nocy - z ldu na morze (bryza ldowa, nocna) 45 belka wystajca ukonie przed dzib aglowca, na ktrej rozpina si agle i liny

W powietrzu musia si unosi jaki bakcyl tropikalnej mioci. Nie dziw wic, e mocniej zabio serce modej Francuzki na widok naszego drugiego oficera, blondyna z mazowieckich pl. Przed odjazdem piewalimy modej parze Sto lat. Dni postoju na redzie Fort-de-France wypenialimy nauk eglowania i wiosowania na szalupach okrtowych. Koczylimy szycie i reperowanie agli sztormowych, przygotowujc si do drogi powrotnej. Niedziele spdzalimy na dzikich plaach, gdzie Kopotowski dalej snu plany piracko-matrymonialne. Tusiski, wrg oenku od czasw Casablanki, doszukiwa si przyczyn niebezpiecznego nastroju kolegi. - Kopot! Przesta re kokosy. le dziaaj ci na gow. - Nie rozumiesz mnie - odpowiedzia rozmarzony Kopotowski - ty masz dusz sklepikarza. Wszystko kupi-sprzeda. A ja naprawd jestem inny. Ja mam w sobie dusz filozofa-romantyka. Ty wstpi do marynarki, bo ci chcieli po prostu ordynarnie wyla z gimnazjum, Krupa, bo si zawid w mioci. A ja - bo szukaem takiego miejsca na wiecie. Znalazem. Palmy, romantyka, owoce same spadaj prosto do ust, i eby nie ta robota na statku, na pewno wykombinowabym now filozofi. Wkrtce po naszym przybyciu obok Daru Pomorza rzuci kotwic duski statek szkolny Danmark. Postj zosta urozmaicony regatami wiosowymi i aglowymi. Duch wspzawodnictwa, ktra zaoga lepsza i czyj statek adniejszy, nie koczy si tylko na redzie. Spotykalimy si na ldzie. Przy butelkach martynickiego szampana wychwalali wasne i komendantw umiejtnoci eglarskie. Z szumem wina w gowie wracalimy do przystani na chwiejnych nogach przyjacielsko podpierajc si nawzajem. Mae molo dla motorwek tono w ciemnociach. Przed odbiciem sternicy patrzc po twarzach i odznakach mundurowych wymieniali midzy sob kolegw, ktrym szampan pomyli kierunki. Przejedajce statki pasaerskie mijay nas blisko. Trzaskay migawki aparatw fotograficznych na niecodzienny widok dwch aglowcw zakotwiczonych na redzie portu. Schorowany francuski gubernator wyspy nie spodziewa si zapewne przed mierci, e w kondukcie pogrzebowym bdzie mia oddzia uczniw Pastwowej Szkoy Morskiej z Gdyni. Tum miejscowej ludnoci bijc gorce brawa przechodzcym grupom szczelnie zapenia wolne miejsca po obu stronach drogi. Najbardziej; rzsiste oklaski zebraa orkiestra francuskiej marynarki wojennej i my. Pocztkowo gorcy entuzjazm ludnoci nieco nas enowa. Nie wiedzielimy, co bardziej wypada. Dalej udawa smutnie powanych czy przyczy si do oglnie wesoego nastroju ulicy? Czas nie czeka na nikogo. Gdy dugi postj dobieg koca, wszystkim si wydawao, e by za krtki. Zmylimy z kotwicy piasek gocinnej wyspy i poeglowalimy na odkrycie Trinidadu. Galicki temperament Francuzw i tubylcw w ojczynie Jzefiny ustpi miejsca angielskiemu spokojowi w Port of Spain. Czarny policjant w biaym kasku korkowym ze znakiem Jerzego V, krla Wielkiej Brytanii, cesarza Indii i pana posiadoci zamorskich, z tym samym opanowaniem kierowa ruchem na ulicach stolicy Trinidadu, co jego biay kolega w Londynie. Przeliczylimy z Mietkiem wspln kas.

- Mwiem ci - narzeka Kopot - eby si trzyma Tusiskiego. Jemu jeszcze starczy forsy. Pi mi si chce, a my nie mamy na lody. - Uciek mi. Chyba przeszmuglowa si poprzedni motorwk. Wemy od niego pienidze na przechowanie, a bdzie musia si nas trzyma. - Nie da. Na zielonym skwerku Anglicy grali w cricketa. Przystanlimy. Mona byo patrze bez biletw. - Co to jest? - Widzisz przecie. Zwyky palant. Tylko bez biegania i z flegm. W arystokratycznym wydaniu. Dla dystyngowanych panw w dugich biaych spodniach. Obok Murzynka sprzedawaa pomaracze. Sta nas na nie! Na miejscu obrane ze skrki, przekrajane i obficie posypane sol wietnie gasiy pragnienie. Na promenadzie wrd spacerujcych nikt si nie rozpycha. Nikt nie krzycza. ycie trzymao si Kings Regulations - Krlewskich Przepisw. W gbi wyspy zwiedzilimy jedyne na wiecie jezioro asfaltowe, stale narastajce od dna. Asfalt eksportowany statkami kry potem drogi i szosy Anglii. W dzielnicy portowej po zachodzie soca sycha byo melodie calypso, grane na pustych beczkach od asfaltu. Przebijaa w nich nuta tam-tamw, muzyki przodkw z Czarnego Ldu. Krtki przejazd z Trinidadu do Hawany na Kubie nie da si nawet zauway. By to ostatni nasz port przed powrotem do Europy. Na wysokim cyplu wejciowym staa forteca Castillo del Morro - Zamek mierci, skd Hiszpanie bronili dostpu do miasta przed korsarzami. Wski kana wjazdowy przeszlimy pod penymi aglami, budzc oglne zaciekawienie przechodniw na nabrzenym bulwarze. Stary bosman zrzdzi gonic nas na reje do wymiany pasatowych agli na zimowe. - Wam, chopki, do roboty dwie lewe rce urosy. Tylko dziewczynki po gowie lataj. - Ooj! - jkn rozmarzonym gosem Tusiski - oj, eby tak po mojej gowie chciay polata... - Dziewczynki? - zapytaem z gupia frant - co to s dziewczynki, panie bosmanie? - Kot... - Waju zatkao - zaraz ci w ten gupi kark naleje... - Eee, bo pan bosman to myli, e my wszyscy tacy sami jak Tusiski. Wcale nie, Kopotowskiemu i mnie tylko agle po gowie lataj. I nic wicej. - I to tylko same sztormowe - dorzuci Kopot. Zdylimy przed ylastym ramieniem bosmana wskoczy na wanty. Wyjcia na ld mielimy teraz codziennie i trway ju duej.

Na ulicach odbywa si karnawa. Przecigay korowody wozw udekorowanych kwiatami i pikniejszymi ni kwiaty dziewcztami. - Patrz na Staszka - szepn Mietek - jak mu wiec si oczy do tej morskiej dekoracji. Powinien pj na nurka. Przed nami przesuwa si wz przedstawiajcy dno morskie, obsadzone syrenami. Na kocach palcw say causy w rozbawiony tum. Ubrane byy tylko w rybie ogony zocistego koloru. - Tu! Ostronie - chwyciem go za okie - bo wleziesz pod koa. Ludzie pomyl, e nigdy w yciu nie widziae prawdziwych syren. - Pamitaj - wtrci Kopot - e masz ju jedn on w Casablance. - Nie czepiajcie si, bo was nie wezm na kaw. Jeli mnie pami nie myli, to nie mnie skoczya si forsa. Mam jeszcze na dwa wyjcia. - Widzisz go! Kolega z szantaem! Jak tak, to dzi i jutro jeszcze z tob wyjdziemy. Ale po wyjedzie z Hawany moesz w ogle do nas si nie odzywa. Swoimi mundurami i nieczsto syszanym jzykiem budzilimy wszdzie zainteresowanie. Licznie zaczepiajcym nas turystom Kopotowski ze spokojem filozofa cierpliwie i grzecznie tumaczy geograficzne pooenie Polski, prostujc ich bdne pojcia na ten temat. - Nie, madam, Polska nie ley na Syberii. Bardziej na zachd. Po tygodniu postawilimy agle i jak na prawdziwych marynarzy przystao, ruszyli w morze bez pomocy motorw. Kurs prowadzi na pnocny wschd. Temperatura powietrza codziennie opadaa. Wiatry coraz zimniejsze przybieray na sile. Na niebie pojawiy si cumulusy rosnce w rozmiarach. Na pnoc biae oboki przechodziy w szary kolor burzowych nimbusw. Po miniciu Azorw niebo pokryo si gstymi chmurami o barwie oowiu. W takielunku statku cichy wiatr atlantycki przeszed w grony ryk sztormu. Dar przechylony szkwaami46 pooy si na praw burt. Fale wchodziy na pokad. Dla zabezpieczenia przed zmyciem rozcignlimy liny sztormowe dookoa rdokrcia. Ocean wyglda gniewnie i niegocinnie. Due, wysokie fale z biaymi grzywami syczay pian w porywach wichru. Bryzgi kuy rce i twarz. Na rejach agle wydte wiatrem pchay nas bliej europejskich wd. Podr dobiegaa koca. wiat by wielki i ciekawy. Uczylimy si wiata, a wiat nas. Ale czas byo wrci do swoich. Chcielimy pochwali si nowym, mskim wygldem. Opalon socem i wiatrami twarz. Opowiedzie kolegom na ldzie o morskich przygodach. Siedem miesicy rejsu mino szybko. Pokochalimy morze, soce i agle. Sone bryzgi na wargach miay dla nas dobry smak. Uczylimy si morza w jego zmiennych nastrojach. picego w dni ciszy i niszczcego w sztormach. Kto raz usysza wycie wiatru w stalowych linach, ten go nigdy nie zapomni.
46

nagy silny powiew wiatru

Po trzydziestu kilku dniach w morzu ujrzelimy pierwsz latarni na angielskim brzegu. Na kanale La Manche i Morzu Pnocnym panowaa wiosna z mgami i deszczami. Ryk rogu mgowego rozchodzi si nisko nad wod ostrzegajc statki o naszej obecnoci. Mokre agle z zaciekami mawki zwisay bezsilnie, czekajc wiatru, ktry by nas zanis dookoa Skagen na rodzinny Batyk. Dugi proporzec podniesiony przed Gdyni na stermaszcie47, uszyty ze starych bander, symbolizowa przebyt drog w czasie podry. Kady milimetr oznacza jedn mil morsk. Z dala ukazay si znajome dwigi portu. I znw stanlimy przy domowym nabrzeu. Oprcz wadz, orkiestry Marynarki Wojennej zjawiy si rodziny i znajomi. Gdy na ld posza pierwsza cuma, usyszelimy Mazurek Dbrowskiego. Potem grano marsze, oberki i kujawiaki. Bylimy w domu!

Wojna
Zima na przeomie 1938 i 1939 roku upyna spokojnie w salach i wygodzie szkoy morskiej. Czasem, gdy cyfry logarytmw zaczynay skaka przed oczyma i cosinusy mieszay si z wzorami chemicznymi, przyjemnie byo zamkn oczy i znw poczu si na pokadzie Daru. Na kalendarzu zakrelalimy dni dzielce nas od praktyki letniej. ycie ucznia w szkole byo podzielone na minuty i toczyo si midzy sal wykadow, boiskiem a sypialni. Krtkie wyjcia do miasta koczyy si kinem. Zaokrtowujc w czerwcu na statek wracalimy do swego ywiou. Spanie w kiwajcym si hamaku dawao lepszy i przyjemniejszy odpoczynek ni w ku w internacie. W lecie przyszli kandydaci. Nareszcie! Zwracano si do nas per panie uczniu. Z kolei my uczylimy chodzenia po pokadzie! Wychodzenie w morze na wiczenia w stawianiu i spuszczaniu agli stanowio podane urozmaicenie.

W pogodny i soneczny letni dzie Dar eglowa po Batyku. agle poddajc si wiatrowi posusznie pchay statek w kierunku Zatoki Gdaskiej. Dobrze nasmarowane bloki na rejach koysay si bezszelestnie w agodnych przechyach statku. Zluzowana lina gordingu klapaa o napity fok48.

47 48

ostatni (na rufie) maszt fregaty skrcona nazwa fokmasztu, przedni maszt fregaty; rwnie najniszy agiel na tym maszcie

W czasie wolnej podwachty lec z Kopotem na nasonecznionym pokadzie ukadalimy plany naszego urlopu. Zapowiada si ciekawie. - eby tylko ta cholera Hitler nie zacz wojny przed urlopem. Stale teraz krzyczy. Wojna, powtarzajca si coraz czciej w rozmowach, wygldaa prosto i atwo. - Niech Niemcy nie podskakuj! - Podskocz, nakopiemy w cztery litery. I nie w dwa, ale w tydzie nasi bd w Berlinie. Nasze chopaki maj par! - A my, prosz panw, przyprowadzimy ich statki do Gdyni i Gdaska. - Tylko przedtem trzeba t hoot wyrzuci z Gdaska. I tak za dugo tam siedzieli! - Prawdopodobnie dadz nam szybciej dyplomy oficerskie - doda Tusiski - moe nawet bez egzaminw. Na tyle statkw potrzeba bdzie zupenie nagle bardzo wielu oficerw. - Ja te mam dosy siedzenia w szkole. Wol pywa - mrukn pico Chabrowski - i uczy si praktycznie. W mylach widzielimy si ju w mundurach ze zotymi paskami na rkawach. Jeden, dwa, trzy i cztery - kapitaskie. Na rufie czterech kandydatw powoli przekadao szprychy wielkiego koa sterowego. Ucze stojcy obok pilnowa trzymania statku na kursie. Kapitan Kowalski, nowy komendant Daru, ktry obj dowdztwo po odchodzcym na ld kapitanie Maciejewiczu, wybieg z radiostacji z telegramem w rku. - Wszyscy na pokad! Wszystkie agle na d! Przygotowa motor! Podszed do drugiego oficera. - Panie drugi, prosz wykreli kurs do najbliszego portu neutralnego w Szwecji. Terkoczcy dzwonek alarmowy przerwa spokj na pokadach. W midzypokadzie zatupay bose nogi po trapach. - Co si stao? - Moe jaki kandydat wylecia za burt. Przecie to rusza si nie potrafi po statku! - Nieee! Jedziemy do neutralnego portu. - Dokd? Do jakiego portu? - Do neutralnego portu w Szwecji. Z rufy przybieg ucze nawigacyjny. By wyranie podniecony. - Panowie! Wojna! Idziemy do Oxelsund. - Zacza si? - Jeszcze nie. Ale moe by kadej chwili. Musimy si schowa, eby nas nie storpedowali. - Pleciesz bzdury.

- No to zobaczycie! Za burt morze wygldao spokojnie. Na rufie komendant przynagla oficerw: - Panowie! Szybciej agle na d! Nerwowo szarpnita rczka telegrafu49 maszynowego50 przeskoczya na przygotowa motor. Silnie cignlimy liny. Raksy51 rej zsuway si po stendze52 masztu. Podcignite gejtawy i gordingi zwiny agle. Na krtki moment statek stan bez ruchu. Wytraci szybko, poddajc si agodnej fali. Oczekujc dalszych rozkazw komentowalimy skpe wiadomoci, ktre podawa nam stale przybiegajcy na rdokrcie ucze nawigacyjny. Czu wano swojej osoby. Czego nie dosysza, dorobi w ferworze opowiadania. Niejedna para oczu zerkna ukradkiem na lnic zotem soca powierzchni wody, spodziewajc si zobaczenia biegncej torpedy lub peryskopu53 szukajcego celu. - Nareszcie wiadomo, o co chodzi. Nigdy nie byo takiej wojny w historii, eby Niemcy z nami wygrali. Ostatnio spoeczestwo nakupowao tyle karabinw maszynowych, e chyba po dwa wypadnie na kadego onierza. Uniesienie bojowe roso. - Pamitacie, jak nasi wygldali na wito Morza! Jak laleczki. A jak marynarka robia chwyty broni! Jeden trzask! Zadzwoni telegraf maszynowy. - Caa naprzd! Nad kominem pokaza si piercie z dymu. Za nim drugi, trzeci... dziesity... Wybuchy w cylindrach wiadczyy, e stary diesel zaskoczy za pierwszym razem. Dar zatoczy due koo i pooy si na kursie do Oxelsund. Kotwic rzucilimy w zatoce otoczonej skaami, w ktre wgryzay si skarowaciae sosny. Na statku zapanowa dziwny nastrj. Niepewno mieszaa si ze sawn walecznoci i zniecierpliwieniem. Dzienne prace wykonywalimy bez serca i przekonania. Robio si, bo nas do tego poganiano. Wolelibymy sucha radia. W rozmowach wakowa po setki razy wiadomoci i plotki rodzce si w tajemniczy i nieuchwytny sposb. Podniecenie i zdenerwowanie roso z kadym dniem przeduajcego si postoju.

49 50

urzdzenie do przekazywania komend z mostku do maszynowni argonowo: maszynownia 51 okucia w ksztacie podkowy, przymocowane do agli i lizgajce si po sztagach (lina stalowa mocujca maszt od dziobu; na sztagach podnosi si agle zwane sztakslami) 52 przeduenie dolnej czci, czyli kolumny masztu, druga cz masztu od pokadu 53 przyrzd optyczny w ksztacie rury zakoczonej w grze obiektywem, w dole okularem, sucy do obserwacji powierzchni morza z zanurzonego okrtu podwodnego

Wieczorami skradalimy si nad wietlik54 nad salonem na rufie i podsuchiwali rozmowy oficerw. Usyszane jedno lub dwa sowa odpowiednio przerobione i upikszone przychodziy do midzypokadu. W hamakowych konferencjach wpadalimy w zapa walki. Kllimy ostrym sowem tracenie czasu w Oxelsund, zamiast powrotu do domu i pjcia na okrty wojenne. Dugo po nocnej ciszy sycha byo szepty w pomieszczeniach. - Kopot, o czym mylisz? - Co bdzie z nami. - Bdziemy si bili. Wojna dugo nie potrwa. Wszyscy mwili, i przez radio, i w prasie, e Niemcy dugo nie pocign. Nasze lotnictwo wykoczy im piorunem fabryki i dostawy. Armia szybko pjdzie naprzd. Syszae, e angielskie okrty podwodne s ju na Helu? - Syszaem. To wszystko bardzo piknie, ale na wojnie mona zgin. Chociaby trwaa tylko jeden dzie. A mnie wcale to nie odpowiada. - Boisz si? - Czasem chyba tak. Naprawd nie wiem. A ty? - Ja te nie wiem. Wydaje mi si, e te. Czasami i tylko na krtko. Zasypialimy z uczuciem niepewnoci, co bdzie jutro. Pewnie znw czekanie na decyzj gdzie z gry i beznadziejnie nudne wiosowanie dokoa statku... W kubryku55 zaogowym rozmowy cigny si zwykle pno w noc. W dzie bosmani robili wraenie zmczonych. Stracili duo ze swej normalnej werwy i nie gonili nas do pracy tak jak zawsze. Pierwszego wrzenia syszelimy przez radio powane sowa prezydenta Mocickiego: ...wiadcz si przed Bogiem i histori, e nasz odwieczny wrg... W guchej ciszy wpatrywalimy si w gonik zawieszony w maej sali wykadowej. Sycha byo przytumione oddechy. Nawet najbardziej bojowi zamilkli. A wic naprawd zaczo si? Przez gonik popyny dwiki polskiego marsza wojskowego. Brzmiay odwanie i wesoo. Przez wszystkich przelecia dreszcz. Pka struna naprenia. - Panowie! Wojna! - Syszycie marsza! To nasi maszeruj do Berlina! Ale Niemcom sprawimy lanie! Znw trzeba Krzyakom Grunwald urzdzi! Tej nocy na rdokrciu nie byo ciszy. Gono ukadalimy plany strategiczne. Do pnocy wojna bya wygrana. Rankiem rzadka mgieka cigna do zatoki od strony otwartego Batyku. Kapitan Kowalski patrzy w zamyleniu na niczym nie chronione wejcie z morza. - Nie podoba mi si to - machn rk, zwracajc si do drugiego oficera. - Mog nas zupenie atwo storpedowa.
54 55

skajlajt, okno w suficie nadbudwki lub w pokadzie statku pomieszczenie mieszkalne zaogi na statku

- Jestemy w neutralnym porcie, panie komendancie. Na szwedzkich wodach terytorialnych. - Pan jest za miody i nie pamita pierwszej wojny, a ja pamitam. Nie bardzo ufam ochronie neutralnoci. Mona storpedowa, a potem wysa not dyplomatyczn z przeprosinami. Omyka! To jest bardzo stara niemiecka metoda. Po kilku dniach podnielimy kotwic i pod motorem ruszyli szkierami56 do Sztokholmu lecego w gbi ldu. Suby morskie szy normalnie. Na pokadzie natomiast w popiechu koczylimy tylko najpotrzebniejsze prace, by mc siedzie przy goniku i nasuchiwa wiadomoci. - Uwaga! Uwaga, nadchodzi!... Pozdrawiajcym nas po drodze Szwedom odpowiadalimy z minami dumnymi. Jestemy w wojnie, a oni - neutralni! Okrelenie neutralni nabierao w naszych ustach pogardliwego posmaku. Cumowanie w Sztokholmie trwao kilka godzin. Podawalimy wiele lin, przygotowujc statek na bardzo dugi postj. Warszawa nadawaa mniej marszw, a czciej: Uwaga! Uwaga, nadchodzi! Komendant codziennie jedzi na ld do poselstwa, skd wraca zamylony i milczcy. Nie odpowiada na nasze pytajce spojrzenia. Szed do siebie na ruf. Na wystawach sklepowych w rdmieciu wystawiono fotografie Niemcw na czogach, obok czogw, spalone nasze domy i wsie i naszych jecw w le dopasowanych mundurach. Nie rozumielimy, jak to si stao... Na duej mapie, wieczorem iluminowanej, czerwona kreska pokazujca lini polskich wojsk kurczya si i rwaa z godziny na godzin. Czarne strzaki niemieckiego natarcia pczniay i wyduay si w kierunku wschodnim. - Wszyscy Szwedzi - mwi Staszek Tusiski - patrz na nas z politowaniem. - Co oni tam wiedz! - achn si Krupa - od czterystu lat nie wojowali. Nasi konno ich przez morze gonili. - Podobno deszczu nie ma w Polsce nawet na lekarstwo - wtrciem bez przekonania. - Szkoda, bo czogi pogrzzyby w bocie. Nic zupenie te nie rozumiem z tego, co si dzieje. A moe to tylko niemiecka propaganda? Wstyd nam byo i al samych siebie. Siedzielimy na awce w bocznej ciece parku przypominajcego nasze lasy. Starszy wiekiem siwy Szwed przywita si grzecznie z nami. - Dzie dobry, palicie, panowie? - Poda papierosy. - Dzikujemy.

56

niedue skaliste wyspy gsto rozrzucone u wybrzey Szwecji i Finlandii

- Strasznie wam wspczuj - pokiwa gow - ale wasz kraj nie ma adnych szans zwycistwa. Szkoda ludzi. Bardzo dzielni. Niemcy pobij was jednak w dwa tygodnie. Zreszt Francj i Angli rwnie pobij. Niemcy to bardzo kulturalny, mdry i dobrze zorganizowany nard. Kopotowski sili si na najlepsz francuszczyzn, Tusiski po niemiecku, a Krupa i ja prbowalimy po polsku przekrzycze tamtych. - Nie pobij nas! Nigdy nas nie pobili! Mamy dobrze uzbrojon armi! Silne lotnictwo! A marynark niemieck zajmie si angielska! Siwy pan kiwa gow. - Moi drodzy. Jestecie bardzo modzi i wielu rzeczy nie wiecie i dlatego trudno wam zrozumie, co si dzieje i co bdzie. Niemcy pobij was, Francj i Angli. Oni maj wszystko, a wy nic. Znam Niemcw. Wyda nam si nagle specjalnie nasanym pitokolumnist57. Niewiele brakowao, a pobilibymy przygodnego rozmwc, ktry niefortunnie dotkn bolesnej struny. Na statek wrcilimy nie zamieniajc midzy sob sowa. - Nie id wicej na ld. Do cholery to wszystko! - klem. - Nie znosz, gdy kto patrzy na mnie ze sodkim politowaniem. Lec w hamaku nie przecigalimy ju dugo w noc dyskusji strategicznych. Teoria planowego cofania si dla wcignicia Niemcw w zasadzk bya ju nawet dla nas zbyt naiwna. Z kubryku bosmaskiego dochodziy w nocy przytumione zamknitymi drzwiami krzykliwe rozmowy. Kto paka. Kogo uspokajano. Upada Warszawa i Hel. Wiadomoci przyjlimy w milczeniu. Wypadki w Polsce rozwijay si za szybko, by mona byo za nimi nady. Z baku patrzyem na normalnie idce ycie sztokholmskiej ulicy. Ludzie spokojnie dogldali swych spraw. - Me chce mi si wierzy - zwrciem si do Staszka - e jestemy w tym samym miecie, z tymi tam ludmi, a yjemy w dwch rnych wiatach. Wiesz, Tu, nie mog uwierzy, e przegralimy wojn. Ty moesz? - I nikt nam nie pomg. Tekturowych czogw te Szwaby nie miay. Nie umiem odpowiedzie sobie na pytanie, dlaczego nas tak nabierano. Gdyby ludzie w Polsce zawczasu wiedzieli prawd, to chyba co by mona byo zrobi. Kopotowski przyszed na rdokrcie. - Syszelicie, e podobno Szwedzi maj ochot nas internowa. Niemcy mocno ich do tego przyciskaj. - Skd wiesz? - Fryzjer podsucha w salonie.

57

zamaskowana agentura wroga; tu take wszelka suba szpiegowska

- To po kiego nas tu przywieli? - Tusiski machn rk ze zoci. - Zamknici w tym kcie nie wydostaniemy si nigdzie. Nie bdziemy mogli si nawet bi. - Co z nami bdzie? - zapytaem po chwili milczenia. - Prowiant si koczy. Forsy nie ma. Ciekawe, czy ten nowy rzd we Francji co wie o nas? - A co robi komendant? - znw ze zoci w gosie odezwa si Tusiski. - Wszyscy si zamykaj po kabinach, a my tu do koca wojny bdziemy gnili. eby tylko jako dosta si do Anglii! Tam przecie s nasze statki i okrty. Pjdziemy na nie pywa. - Jeli przez nastpny tydzie nic nie bdzie si dziao - dorzuci Krupa - proponuj zebra si w kilku i prysn. - Ma racj. Do beznadziejnego wyczekiwania na cuda. Gowy schyliy si ku sobie. Rozmowa przesza w szept. Pomys zorganizowanej ucieczki chwyci. Zaprzestalimy zadawania sobie po setki razy tych samych pyta, na ktre i tak nikt nie mg znale odpowiedzi. Bezczynno rodzia plotki. A z powodu nich dochodzio do ktni. Nie sprztnity po niadaniu st stawa si problemem nie do rozwizania bez uycia pici. Niewinnie rozpoczte dyskusje koczyy si awantur. - Wanie przez takich jak ty przegralimy wojn! I teraz siedzimy bezczynnie w tym pudle! - Cooo?! Powtrz to jeszcze raz! - Powtrz. Wanie przez... Gony wrzask w pomieszczeniu przerywa gorc sprzeczk. Odzywa si gos rozsdku. - Przestacie, do jasnej cholery, bo wam obu mordy obijemy. Chcecie si kci i bi, to jazda do magazynu midzy worki, a nie tu. Codziennie wyczekiwalimy przy trapie powrotu komendanta z miasta, starajc si z kroku i twarzy wyczyta nowiny. - Czy jest co nowego, panie komendancie? - Nie. Szed na ruf, a my do midzypokadu. Ktrego dnia wrci energiczniejszym krokiem. Na zwyke pytanie odpowiedzia tajemniczo: - Dowiecie si wieczorem. Po kolacji caa zaoga zebraa si w drugim pomieszczeniu. - Wiecie, e we Francji mamy nowy rzd polski - mwi kapitan Kowalski. - Pod wodz generaa Sikorskiego tworzy si armia i lotnictwo. Marynarka handlowa i wojenna jest w Anglii i ani na chwil od pocztku wojny nie przerwaa walki. Obie marynarki opuszczajc Batyk dziaay zgodnie z instrukcj rzdu w Warszawie. W kraju pozostay tylko te okrty i statki, ktre byy potrzebne do obrony wybrzea. Z przejciem suchalimy komendanta.

- W chwili obecnej - cign dalej - w Gteborgu znajduje si pi naszych statkw, na ktrych nie ma penych zag. Zgodnie z poleceniem nowego rzdu musimy doprowadzi je do Anglii. Zastpimy brakujcych ludzi. Wcale nie jest wykluczone, e Niemcy poprzez swoj ambasad bd naciska Szwedw, aby nas internowali. Dlatego gdy bdziecie na ldzie, pamitajcie nikomu nic nie mwi o naszych planach ani o tym, co robimy. Nigdy nie wiadomo, z kim rozmawiacie i im mniej ambasada niemiecka bdzie wiedzie, tym lepiej dla nas i tym mniej bd mieli czasu na reakcj. Jutro zabierajcie si do pakowania tylko najpotrzebniejszych rzeczy. Pojutrze wyjedziemy pocigiem do Gteborga. Na statku pozostan: radiooficer z bosmanami. Bd pilnowa Daru i konserwowa go, abymy mieli na czym po wojnie pywa. Gone klepanie si z radoci po plecach przerwao sowa kapitana. - Nareszcie! Nareszcie co bdziemy robi! - Niech yje! Bdziemy si bi! A mwiem, e wojna nie przegrana. To dopiero pocztek. Gwar rs. - Widzicie! Tak dugo jak jest marynarka, Polska nie zgina. - Bdziemy la Niemcw i topi na caego!... Komendant podnis rk proszc o spokj. - Jest to nasze ostatnie spotkanie w tym gronie - mwi wolno, przerywajc, jak gdyby szuka sw znalimy si i dobrze nam byo ze sob. Jestecie dobrzy chopcy. Tak... ju nigdy si nie spotkamy. Moe wielu z nas nie wrci. Pamitajcie, e na statku uczylimy was nie tylko wiedzy eglarskiej, ale take jak by ludmi, ktrzy rozumiej, co to jest Polska i polskie morze. Niech was wszystkich Bg ma w swojej opiece! - Niech yje Polska! Twardo brzmiay sowa piewanego hymnu. Znw patrzylimy po sobie ze star koleesk przyjani. W magazynie mundurowym panowa tok. Zabieralimy worki do pomieszcze, pgosem komentujc ostatnie wydarzenia. - Co tak czuem - odezwa si Jdrek Przytycki z wszystko wiedzc min - e ta bezczynno to tylko przygrywka do dobrze przygotowanej roboty. Wiecie, jak to jest! - Jasne! Nasi dogadali si z Anglikami. Sami rozumiecie: wojna, cicha robota, jakie wywiady. Musiaa by dobrze zagrana tajemnica. - Pewnie. A co? Niemcy mogliby z rwnym powodzeniem wsadzi bomb do wagonu, w ktrym bdziemy jecha. Pitej kolumny nie brak i tutaj. - Jdrek ma racj - powiedzia Krupa i przerwa upychanie brudnej bielizny w marynarskim worku. Patrzcie! Widzicie tego faceta na nabrzeu? Co za dugo patrzy na nasz statek... - Gdzie? Aha, rzeczywicie! - Ma tak hitlerowsk gb. Czego on moe chcie? - Nie bjcie si - przyciszonym gosem rzek Kopot - przyjrzyjcie si temu z gazet na awce.

- No? - Zauwayem, e pali fajk i co za dugo czyta jedn stron. W ogle gazety nie obrci. Spojrzelimy na Miecia. - On mi troch wyglda na Anglika. Widzicie! Obserwuje tego Niemca. Anglicy maj wpraw w takich sprawach. Moemy bez strachu jecha. Po cichu bd pilnowa, eby nic si nam nie stao. - Mnie si te wydaje, e on ma dziurki w literach - szepn Przytycki. - Wszystko przez nie widzi. - Patrzcie! Patrzcie! Na pewno ma dziurki w gazecie! Obrci ca na drug stron. Bez rozkadania. Cwany! Znw tak samo patrzy. W dniu odjazdu stary Waju sta przy trapie. Bez sowa podawa rk. Ucisk twardej zwykle doni bosmana by ju sabszy. Wsy nie sterczay zawadiacko do gry. Patrzy prosto w oczy, przeczuwajc chyba, e dla niego jest to ostatnie poegnanie z nami. Niewiele kolei na wiecie moe konkurowa z wygod szwedzkich. Wychodzc na peron gteborskiego dworca aowalimy, e podr odbya si spokojnie i bez bomb. - Niemcy stchrzyli! Przycumowane do beczek stay w porcie: Chorzw, Kroma, Narocz, Wilno i Robur IV. Rozdzieleni na grupy znalelimy si na motorwce wiozcej nas na Chorzw. Stary i zakurzony midzypokad na rdokrciu nie wyglda zapraszajco. Starszy oficer Chorzowa domyli si niemego pytania. - Dam panom szare mydo i sodk wod do wymycia pomieszczenia. Lepiej i bezpieczniej tutaj ni w adowniach na dole. W wypadku jakiego nieszczcia, storpedowania, zderzenia atwiej wyj na pokad. - Jako damy rad, panie kapitanie. - Nie dostaniecie niestety siennikw, tylko som. Agenci nie chc dawa zaliczki. Wszystko si pokrcio. Mwi, e Polski nie ma i nie wiedz, kto im potem zwrci. - Wszystko dranie nie z tej ziemi. Nie szkodzi. Mamy koce z Daru. Bye dojecha do Anglii! - O to tylko chodzi. Wzilimy si do roboty. - Ci na Kromaniu i Naroczy maj gorzej od nas. - Tak. Mieszkaj w adowni. Waciwie jedyne wyjcie maj tylko po lukowej i drugiej zwykej drewnianej drabinie. Gdy co si stanie, to bardzo krucho. - Sprztajcie i nie kraczcie. Dlaczego mamy by storpedowani ju teraz? Od razu? Wrd staej zaogi Chorzowa nastroje byy podobne jak na Darze w Sztokholmie. Wszyscy byli podnieceni i zdenerwowani. Przeklestwa nie schodziy z ust. I tu bezczynno i niepewno jutra, losu rodzin zostawionych w Gdyni byy pierwszymi haraczami paconymi za przegran wojn.

Wieczorne rozmowy stale wracay do szybkiej klski. Nikt nie umia znale wytumaczenia, dlaczego tak si stao. Szydzono pod wpywem uczucia doznanej krzywdy z siy, zwartoci i gotowoci. Szukano winnych. A e na statku, na ktrym ycie nie idzie normalnie, wszyscy dopatruj si przyczyn za w skpstwie dyrekcji przedsibiorstwa , klto wic dyrektorw eglugi Polskiej i GAL-u58. Na nich zwalano win upadku Polski. Obiecywano im wyrzucenie za burt. Nie zapomniano o pukownikach jadcych do Rumunii i Sawoju, ktry poty po wsiach malowa na biao, zamiast liczy dziaa. Wypominano Rydzowi lance uaskie z duraluminium i bambusu. - Dlaczego nie kupowali czogw i okrtw? - Nasi z kosami szli na pancerne wojska w Gdyni! Znalaza si ostatnia litrwka wyborowej. Alkohol robi swoje. Wszyscy przeklinali wszystko i wszystkich. Kto przypomnia sobie jak pretensj do ksidza z Grabwka, przedmiecia Gdyni. Inny nie wytrzyma nerwowo wrzasku i obdzierania z szat dotychczasowych witoci. Patrzy ponuro w pusty kieliszek. Zrywa si nagle i pdzi do kabiny. Chwyta z szotu fotografi ony. Caowa j. Paka jak dziecko. Wali gow o zimne elazo kabinowej ciany i ze szlochem krzycza, e zabije kadego szwabskiego odaka, ktry jej dotknie. Znw wybuch histerii przerywa ktliw dyskusj o sanacji. Koledzy o silniejszych gowach uspokajali nieszcznika i paczc nad biedn Polsk szli do swoich kabin. Rano spotykano si w mesie59 przy stole, gdzie wczorajszy nastrj haasu i podniecenia ustpowa miejsca cichemu przygnbieniu i zmczeniu. Niejedne oczy byy przekrwione od dymu papierosowego, wdki i ez wylanych w poduszk. Kady nastpny dzie, wieczr i noc byy gorsze od poprzednich. - Wiesz - mwi Kopotowski - wydaje mi si, e powinnimy std jak najszybciej wyjecha. Najgorsze takie stanie i nic nierobienie. Mymy krtko si przejechali i ju inaczej patrzymy na wiat. - Masz racj, al mi zaogi. Oni naprawd maj problemy wiksze od naszych. Zostawili ony i dzieci. Kady ju co mia i czego si dorobi. W takich okolicznociach nam jest duo atwiej. Nie mamy tak wielkiej rozterki. Na to wszystko jedynym lekarstwem jest wyjazd. Wizyty kapitanw na ldzie zostay uwieczone podanym skutkiem. Zapowiedziano nocne wyjcie w morze. - Szczliwie zaatwione. Z Gteborga pojedziemy dniem po terytorialnych wodach szwedzkich. Szkierami, bez wychodzenia na pene morze. W nocy bdziemy kotwiczy w zamknitych zatokach. A do norweskich fiordw i podobnie dalej rwnie brzegiem a do Bergen. Tam zaczekamy na dalsze dyspozycje z Londynu. W Londynie mamy ju otwarte biura eglugi i GAL-u. Starszy oficer podzieli zaog i uczniw szkoy morskiej na wachty. Razem z Kopotowskim i Tusiskim dostaem pieska. Wacht od zero do czwartej i dwunastej do szesnastej. Nie kadlimy si spa czekajc na sub.

58 59

Gdynia - Ameryka Linie eglugowe, przedwojenny polski armator jadalnia zaogi

W mesach byo pusto. Zaoga przygotowywaa statek do wyjcia w morze. Ubralimy si ciepo. Woyli swetry i wyszli na pokad. Po obu stronach wody jarzyy si wiata nabrzey i ulic. Nad pokadami frachtowcw60 stojcych na beczkach byszczay due reflektory. Trzeszczay bloki na bomach61, ktrymi wycigano adunek z gbi lukw. Tylko u nas i na ssiednich statkach polskich gasy lampy pokadowe. Znikay odbicia wietlne na wodzie dookoa burt. Chcielimy wyj z portu bez zwracania na siebie uwagi. Z komina Chorzowa wydobywa si czarny dym, walc gstymi kbami prosto do gry. Na dobr pogod. Przed pnoc dobi may holownik, prychajc gono maszyn parow. Na pokad wszed pilot. Z mostku odezwa si telegraf maszynowy. Zrzucone z beczek cumy wpady z pluskiem do wody. Podalimy stalwk i cignici przez holownik obracalimy si w stron wyjcia z portu. Wolno, wolno, potem coraz szybciej. Chorzw, Kroma, Narocz i Robur IV. Jeden za drugim. Oddano hol. - P naprzd! - Caa naprzd! Rozcinana dziobem woda rosa w fal. Pokrywaa si pian uciekajc do tyu. Pooylimy si na kurs, gdzie noc bya najciemniejsza i wiata ldowe giny cakowicie. Kolorowe byski boj62 wytyczay drog midzy szkierami. Kontury kamieni wyrastay matow czerni z wody. Mae domki przyczepione do ska spay spokojnie. O czwartej rano schodzilimy z wachty w lepszych humorach. - No, nareszcie jedziemy na wojn. Chwaa Bogu. Co robimy. Stanie w miejscu doprowadzioby wszystkich do wariacji. - Staszek, mylae, e dla niektrych z nas moe to by pocztek rejsu bez powrotu? - Hmm... moe, ale nie musi... - pijcie, do jasnej! - sykn zy gos z ciemnego kta midzypokadu - romantycy si znaleli! - Dobra, dobra. Dobranoc. Sen nie przychodzi jednak od razu. Rzeczywicie moe to by ostatni rejs bez powrotu. Mog zgin. Na pewno wielu zginie. Ale ja nie musz... Musz wierzy, e nie zgin... Wyjd cao. Wrc do domu. Nie zgin... Nastpny dzie zoci si jesiennym socem. Wstaem dobrze wyspany. Byem pewny, e na wojnie nie zgin.

60 61

statek towarowy na aglowcach poziome ruchome drzewce, do ktrego przymocowany jest dolny brzeg agla; urzdzenie przeadunkowe na statku w ksztacie belki umocowanej obrotowo do podstawy masztu 62 pawa, pywajcy zakotwiczony znak nawigacyjny

Krajobraz brzegu zmienia si stopniowo. Z adnych szwedzkich szkierw, penych drzew i malowniczych polanek, w bardziej dzikie, puste fiordy Norwegii. Pynlimy tylko w dzie. O zachodzie soca kotwiczylimy w przydronych zatokach i maych portach rybackich. Na kotwicowisku Bergen stao wiele statkw. Pilot Norweg prowadzc Chorzw na miejsce postoju artowa na mostku. - Postawimy was z daleka od Niemcw. Zaczniecie jeszcze strzela do siebie i my z nasz neutralnoci bdziemy w kopocie. Kapitan z boku spojrza na niego. - A jak dugo zamierzacie by neutralni? - Ca wasz wojn. My jestemy z nimi w dobrych stosunkach. Rozumiemy si. Mamy duo wsplnych cech. - Zobaczymy - krtko odpowiedzia dowdca Chorzowa. - Pilot, rzu tylko kotwic w dobrym miejscu, eby trzymaa. Oparci o reling przygldalimy si niemieckim statkom. Wydawao si, e zamane ramiona krzya hitlerowskiej swastyki gro nam z bander na wietrze. - eby tak... im... co... zrobi... - gono mylaem. Po kolacji lec w pomieszczeniu zastanawialimy si, skd tu wykombinowa tyto. Skoczyy si papierosy i bibuki. O pienidzach zdylimy dawno zapomnie. Jdru Przytycki, ktry milcza przez cay czas narady, siad nagle na kocu. - Panowie! Mam! - Co masz? Tyto? - Nieee - powiedzia przyciszonym gosem - nie, skd? Ale posuchajcie, w nocy moemy podjecha bczkiem63 pod tego niemieckiego pasaera i wkrci mu w ruby stalwki. - A moe by przyczepi im do dna materia wybuchowy z zapalnikiem. Na przykad do rub. Umiem dobrze nurkowa i pywa pod wod. Rusz propelerem64 - wybuch i rubka do niczego. A stateczek idzie na jaki czas do doku65. Lepsze to ni stalwki. - Pomys fest. Tylko skd wzi materia wybuchowy? - zapyta rzeczowo Tu. - Moe kapitan mgby dosta po cichu z francuskiego lub angielskiego konsulatu. Nikt by nie wiedzia. Neutralno w porzdku, a Niemcy w wodzie dla rybek. - Moe agent sprzedaby na lewo?

63 64

szeroka maa d z dwoma wiosami, uywana do rnych prac ruba okrtowa 65 urzdzenie umoliwiajce podniesienie statku nad wod dla remontu i przegldu podwodnej czci statku

- Zwariowae! - burkn Kopot - nie syszae, e agenci nie chc da zaliczki na bunkier66 i wod do dalszej jazdy? A ty chcesz po cichu bomby kupowa! Na razie nic im nie zrobimy. Siedmy cicho, bo nas jeszcze zamkn i do Anglii nie dojedziemy. - Kopotowski ma racj. - Zrozumiae, e mam. W tej chwili co innego jest wane. Powinnimy co innego zrobi. - Co? - My kombinujemy, co zrobi Niemcom, a oni na pewno myl to samo o nas. Z t rnic, e im nietrudno bdzie dosta bomby, o ile ju ich nie maj. Musimy zaproponowa kapitanowi trzymanie specjalnych sub na pokadzie. Do nas moe te kto podpyn. - Susznie. Zupenie moliwe. Noc doszo kilka statkw francuskich, angielskich i norweskich. Nowa suba na pokadzie zwracaa baczn uwag na wszystkie mae szalupy podchodzce pod nasze statki. Wypatrywalimy pojedynczych pywakw. Nie wiadomo jak rozesza si wie, e dyrektorzy towarzystw chc sprzeda statki. W oglnym nastroju antydyrektorskim, antypukownikowskim i antyrzdowym plotka chwycia byskawicznie. Znw wieczorami krzyczano w kubryku: - Teraz my jestemy jedynymi skrawkami wolnej Polski. Nie damy obuzom statkw! Sami do Anglii dojedziemy!... - Chociaby na aglach i wiosach! Dyrektorskie ich macie! - Do kota z nimi!... aden z dyrektorw nie chcia si uprzejmie zjawi i by wyrzucony za burt lub do kota. Nastpnego rana szlimy do stukania rdzy, klnc dugie czekanie i bergeski deszcz. Dostalimy jednak bunkier i wod. Koty stany pod par. Z ostatniego wyjcia na ld kapitan wrci z pilotem. Poszy acuchy kotwiczne do gry. W tej samej kolejnoci ruszylimy w stron wyjcia. Razem z nami pyny angielskie frachtowce i francuski zbiornikowiec Limousine. U wylotu fiordu sta angielski statek z urwanym dziobem. Torpeda trafia w pierwsz adowni. Peen adunek drewna, ktry wiz, pomaga mu utrzyma si na powierzchni. - Mieli szczcie, e nie dostali w rdokrcie i kotowni. - Wylecieliby w powietrze. Z ciekawoci ogldalimy wielk dziur i poszarpane blachy kaduba. Patrzylimy na spokojnie pracujcych marynarzy. - Nas te to czeka. - A czeka - potwierdzi Krupa.

66

paliwo okrtowe (wgiel, ropa, olej silnikowy itp.)

Na granicy wd terytorialnych spotkay nas cztery angielskie niszczyciele pod dowdztwem okrtu jego krlewskiej moci - His Majestys Ship Mohawk. Podchodzc bliej opucilimy bandery witajc nowych kolegw broni. Z pokadw machalimy ku sobie rkami i czapkami. Tak zawsze pozdrawiaj si marynarze spotykajc si na morzu. Biaa bandera przekrelona czerwonym krzyem witego Jerzego wygldaa przyjanie i wesoo. Widok dzia i torped gotowych do strzau dodawa otuchy. Statki handlowe ustawiy si w dwch kolumnach. Okrty wojenne zajy miejsca w eskorcie konwoju. Trzy - w duym wachlarzu na czole i czwarty pilnujcy tyw. Dowdca eskorty podnis sygna flagowy podajc kurs i szybko. Do maszyny zadzwoniono caa naprzd, ruby szybko uderzyy o wod. Biaa piana plusna do gry. Opuszczalimy neutralne brzegi Norwegii. Pierwszy konwj aliancki drugiej wojny wiatowej wyszed na morze. Na mostku kapitan zwikszy sub obserwacyjn. Wpatrywalimy si przez lornetk w kad fal, kade zaamanie wody, szukajc wystajcego peryskopu. - Wal, czy wiesz, jak wyglda peryskop wystajcy z wody? - Wyobraam sobie. Kiedy widziaem na morskim filmie wojennym. Chyba na morzu tak samo. - Czy poznamy na czas? - Jako tam poznamy. Przez pierwsze p godziny kady baranek, kady grzywacz na fali wydawa si ladem peryskopu. Patrzylimy na niebo i okrge oboki nad nami. Po godzinie bolay nas oczy od wytonego patrzenia. Rce - od ciskania lornetki. W gowie szumiao od cigego napicia. Peryskop!... Jest... nie, rozpyna si... O, tu na pewno tym razem peryskop... tak, moe lepiej zameldowa?... Znw nie! A moe skry si?... Z ulg oddaem lornetk Krupie. Niech on si teraz martwi!... Trzeciego dnia na poudniowym zachodzie ukaza si brzeg zatoki Firth of Forth i szary falochron portu Methil. Dowdca eskorty wymieni flagami ostatnie rozkazy. yczy szczliwego pywania. Kapitan Chorzowa poda Kopotowskiemu grub ksig. Midzynarodowy kod sygnaowy. - Niech pan znajdzie sygna dzikujemy za eskort i prosz wywiesi. - Tak jest, panie kapitanie. Maszyna zwolnia obroty do poowy. Poprzez nawiewnik dochodzio na mostek67 sapanie parowych tokw. - Panie kapitanie, dwa okrty eskorty z lewej burty skrciy w lewo. - Kopotowski, niech pan szybciej szuka tego sygnau! Niech kto skoczy na ruf zasalutowa okrtom.

67

pomost, nadbudwka z dobr widocznoci, gdzie znajduje si kabina nawigacyjna, sterwka itp. pomieszczenia, z ktrych kieruje si statkiem

- Ju! Ju znalazem. HMS Mohawk zwolni szybko. Odpowiada bander na saluty egnajcych go statkw. Wchodzc w kilwater68 francuskiego tankowca69 skrcilimy w prawo ku statkowi pilota portowego Methil. Na lewym skrzydle70 mostku Staszek Tusiski z mocnym zainteresowaniem oglda du chmur nad nami. Zerka na otwart stron kodu ze znakami lotniczymi. W rubryce Niemcy tusty czarny druk informowa: Deutschland - hat keine militre Flugzeuge. Niemcy - nie maj samolotw wojskowych. - Wyjtkowa skromno - szepn pod nosem Tu - jak na niemieckie wydanie ksiki. - Co tam szepczesz? - zapytaem. - Patrzcie! Widzicie! Lotnictwo wiczy. Bombowce z myliwcami. Tylko e przez minut co mi si przywidziao. Nie! Niemoliwe! Pod penymi kbami chmur sun szybko dugi owkowaty kadub bombowca. Dwa zwinne myliwce podlatyway do niego zataczajc uki. Pryska iskierkami pociskw wietlnych. Przechylay si na bok biao-czarne skrzyda. Odlatyway rysujc koo na tle nieba. Tu wpatrzony w bombowiec podnis si na palcach obserwujc znaki na ciemnozielonym kadubie samolotu. - Jezu! Panowie! On ma elazne krzye na kadubie!... - Staszek, nie wrzeszcz! Bzdury pleciesz! Ju jestemy w Anglii! - Swastyka na ogonie!... Sowo honoru, swastyka! Mruc oczy staralimy si dojrze elazne krzye i swastyki na oddalajcym si w kierunku wschodnim samolocie. - Ale wstawi blach, Tu! Strach ma wielkie oczy... Przez gwar docinkw i miechw przedar si jaki nowy, nieznany wist. Zmieni si w huk motorw. Mylaem, e olbrzymi ciar oderwa si od chmur i wali si prosto nam na gowy. Uniosem twarz. Czuem, e nogom przybywaj tony wagi i e nie mog nimi ruszy. Na mostku wszyscy zamilkli. Z rykiem motorw bombowiec lecia w d. elazne krzye i swastyka byy dobrze wyrane. Wprost na leadera eskorty. HMS Mohawk znajdowa si w odlegoci okoo p mili od Chorzowa, cztery rumby z lewej burty. Pchnity potn si turbin skoczy do przodu. Skrcajc gwatownie w lewo okrt przechyli si na praw burt. widrujcy gwizd powietrza citego skrzydami samolotu bi ostro w uszy. Suche trzaski z karabinw maszynowych brzmiay jak chlastanie z bicza. Pociski szarpay wod przed dziobem Chorzowa
68 69

lad wodny (torowy) za idcym statkiem zbiornikowiec 70 boczna cz pomostu nawigacyjnego

ukadajc si w dziwny dese. Biegy po wodzie do anglika. Uderzyy w burt. Pokad. Marynarzy. Odpryskami blach przeszy przez pomost bojowy. Na drug stron okrtu. Dwie bomby gwizdny wysok nut. Bysk! Huk! Gos motorw zmieni ton. Sta si wiszczcy, dugi. Szarpnwszy gwatownie do gry nos samolot cign ku chmurom, kryjc si przed myliwcami. Szczk sprzonych karabinw przeciwlotniczych na okrcie urwa si nagle... Na pokadzie niszczyciela leeli marynarze... Stojcy obok mnie kapitan krzykn: - Caa naprzd! Prawo na burt! Sternik nieswoim gosem powtrzy rozkaz. Podwiadomie krci koem. Rk jak z oowiu przestawiem telegraf maszynowy. W niespodziewanej ciszy sycha byo syk pary uchodzcej ze statkowego gwizdka i nasze cikie oddechy. Nogom ubywao ciaru, ale czuem jeszcze sabo w kolanach. Tak wyglda walka... nalot... Nie mogem oderwa wzroku od oddalajcego si HMS Mohawk. Ci marynarze lecy na pokadzie zabici?... Jak dugo to trwao? Chyba minuty... Kapitan zatrzyma statek na kursie do pilota. Spogldalimy po sobie. Troch ze wstydem. Troch z ciekawoci. Zaskoczyli nas. Czy bylimy przeraeni? A moe tak wyglda odwaga? Stojc zacumowani do nabrzea syszelimy przez radio, e na Mohawku byo wielu rannych i zabitych razem z dowdc. Pierwszy niemiecki nalot na Angli. Po raz ostatni lec na somianym barogu nie mogem zasn. Mylaem, e by odwanym na wojnie to nie jest atwa sprawa. Nastpnego dnia spakowalimy skromny baga i ruszyli kolej do Dartmouth, gdzie sta stary Kociuszko. Z tymczasowej na nim bazy rozsyano nas na statki, uzupeniajc braki w zaogach. Kilku odjechao do wojska we Francji. W typowy angielski dzie deszczowy egnalimy ze Staszkiem Tusiskim Kociuszk. W kieszeni mielimy bilety kolejowe do Newcastle i listy przydziau na m.s. Pisudski, ktry na stoczni przygotowywa si do przewozu wojsk.

Dwie torpedy

Postj nasz w Newcastle przeciga si. Stalimy ju czwarty tydzie w doku. Dni mijay na pracy. Czarno-biay statek z nowojorskiej trasy, z czciami pomalowanymi ywymi kolorami zmienia sw szat. Wielka plama szarej farby rosa codziennie przykrywajc czarny podkad burt, zielony pas, kremowy kolor kominw. Znik trjzb Neptuna - znak linii okrtowej. Wygodne kabiny, ktre woziy pasaerw szukajcych jasnego soca, szerokiego oddechu, przybieray skromniejszy i spartaski charakter. Zapanowa nowy, inny porzdek. Pokad zarzucony karabinami maszynowymi, parkami amunicyjnymi, peen blach, jakich rur, przypomina duy okrt wojenny. Obok przesuway si statki i okrty. Wchodziy mae trawlery, zwinne niszczyciele, dugie jednostki podwodne. Po kilku dniach znw cicho suny w morze. Czasem przechodzi gruby i przysadzisty statek handlowy, gronie wycigajc ku niebu luf wieo wmontowanego dziaa. Szed na rzek, salutujc grzecznie braci marynarskiej, by po chwili rozpyn si w siwej mgle nad morzem. O pitej po poudniu, gdy ju troch ciemniao, przeraliwy wist gwizdka stoczniowego odrywa wszystkich od pracy. Szybko niesiono pdzle i puszki z farb do magazynu. Potem na kolacj. Prdko goli si i szykowa do wyjcia na ld. Po pracy nikt nie chcia siedzie na statku. Zostaway dugie godziny wieczorne, wypenione kartami i plotkami. Lec bezczynnie na koi trudno byo oprze si wspomnieniom, a one atwo rodziy nostalgi. Tote wolelimy i na ld. Pada deszcz. Zimny wiatr jesienny przenika do szpiku koci. Zmoknici i zzibnici zaszlimy ze Staszkiem do kina. Przez trzy godziny ylimy sodkimi kopotami zakochanej pary. Poudniowe soce skryo si wrd palm, ostatni bardzo dugi pocaunek i skoczy si film, zabysy wiata lamp. I znw trzeba byo wyj na mokr od deszczu ulic. Wrci do wojny, wiadomoci o topionych statkach, do codziennej pracy. Krok za krokiem, wolno, poprzez jasno owietlony hol, wysunlimy si na ulic. Zimny prd powietrza dmuchn w twarz. Postawiem konierz. Noc bya ciemna. Niebo zakryte chmurami. Ostry deszcz ci drobnymi kropelkami po rkach i policzkach. Stanlimy na krawdzi chodnika, by przyzwyczai oczy do mroku. - Cholera z tak pogod! Wyobraasz sobie, jak jest teraz na morzu? Wszdzie woda, z dou, z boku i z gry. - Aha. No i mona oberwa co po drodze. Obawa tego tkwia gdzie gboko na dnie naszej wiadomoci. Dziennik radiowy podawa wieczorami straty. Suchalimy dugich, dugich list topionych statkw. Czasem zadwiczaa znajoma nazwa. Przypomnia si kto z zaogi przypadkiem spotkany w barze. Wspomnienia mile spdzonego czasu, wsplnej zabawy. Rosa lista storpedowanych statkw. Szczliwie dla nas nie byo na razie polskich nazw i nazwisk wrd zaginionych. - Wyranie torpedy omijaj nas.

- Kto tam otworzy i nasz list. Ale kto? - Chyba nie my. - Dlaczego nie my? - Bo nasz statek - tumaczy bosman - jest duy, silny, dobrze uzbrojony i bdzie wozi najdroszy adunek - ludzi. Wstydliwa myl strachu uciekaa po takim zapewnieniu. Przyjemniej jest marzy o sodkich pocaunkach kradzionych na dansingu lub nierozsdnie poroi, e zanim wyjdziemy ze stoczni, flota zdy wytopi wszystkie U-booty71. Ulicami szli ludzie, gonic za ciepem kominka i wygod mikkiego fotela po dniu cikiej pracy. Min nas zielony mundur onierski. Tukc twardymi butami o zalany bruk bieg w pogoni za resztkami ycia. Moe myla o okopach, tak jak my o Morzu Pnocnym i Atlantyku. A moe o kim, kogo tu zostawia. Tymczasem deszcz zacina coraz ostrzej. Zimny, przejmujcy wstrzsa caym ciaem. Przesika przez paszcz, zacieka w rkawy i z a konierz. - Chod, wracajmy na statek. Mokry chodnik byszcza kauami deszczu w krgu przymionych latar. Godzina bya pna, pogoda za. Kto spieszcy do domu potrci mnie okciem, chlupn w wod, rzuci przepraszam i pobieg dalej. Weszlimy w ciemn alej domw. Przez szczelnie pozakrywane okna najmniejszy nawet promyk wiata nie pada na ulic. Tylko czasem ciemnoci blackoutu72 rozjania may czerwony lub niebieski napis elektryczny: Public Bar, Saloon, Private. Przytumiony gos wrzawy mwi, e tu nad kuflami piwa roztrzsano wypadki dnia i powtarzano ostatnie wiadomoci z frontu. alono si na kopoty domowe i suchano 9 oclock news. Deszcz bez przerwy pada, przynoszc w swym szelecie niewesoe myli. Czerwony napis mrugajcy przerywanym wiatem kuszco zaprasza do rodka. - Napijesz si jednego? - Whisky? - Tak. - Chodmy tu. Na drzwiach bysn Jamaica Inn. Przedsionek. Odsunlimy cik kotar. agodne, nie race owietlenie, przymione jeszcze dymem papierosw i fajek rozlewao si po lokalu. Minlimy pozajmowane stoliki i stanli przy dugim barze. Na cianach wisiay fotografie okrtw wojennych o starych, dzi nie spotykanych ksztatach. Proste, wysokie cztery kominy i miesznie sterczce dziaa. Na biaym tle wyblake od soca nazwiska ofiarodawcw. Nad bufetem w zakurzonych ramach malowany pirat szczerzy zby w szerokim umiechu, pijc jamaica rum.
71 72

Unterseeboot, niemiecki okrt podwodny wojenne zaciemnienie przeciwlotnicze (ang.)

Za bufetem sta dobroduszny i przyjemny grubas w koszuli z podwinitymi rkawami. - Co pijecie, chopcy? Mokry dzi wieczr. - Dwie podwjne szkockie bez wody. - Prosz... Nie z tych stron jestecie? Obcy? - Tak. Polacy. Marynarze. - Polacy. Nie znam za bardzo waszego kraju, ale syszaem. Dzielnie si bijecie. Sam te kiedy byem marynarzem. Braem udzia w bitwie pod Dogger Bank. W ostatniej wojnie. Duo macie statkw? - Waciwie nieduo. Okoo trzydziestu omiu. Tylko tyle, eby nie da wiatu zapomnie, e yjemy. - Pewnie wkrtce pjdziecie w morze. Zazdroszcz wam. Chciaem i na ochotnika. Znw posmakowa sonej wody. Zajrze w zby Old Jerry73. Ale c? Stara powiedziaa, e jeli naprawd chc, bymy wygrali wojn, to powinienem siedzie w domu. Takie s kobiety. Wasna ona. Przeyem z ni dwadziecia osiem lat. No co? Napijecie si ze mn? - Dzikujemy. Dobra, to samo. - Za wszystkich marynarzy! - Za marynarzy na morzu! Ciepo alkoholu rozchodzio si przyjemnie po caym ciele. Szo od gowy w d do ng. Po wszystkich miniach i yach. Zapominao si o grocym niebezpieczestwie. Miaem ochot na jeszcze jednego. - Z Francji ze wiadomoci. Francuzi nic si nie ruszaj. - To nic. Na wiosn zrobimy ofensyw i koniec wojny. Zobaczysz, jak to szybko pjdzie! Lato w Berlinie. Jeszcze tylko zim przeczekamy. - Modzi jestecie i dlatego wydaje wam si atwe. W ostatniej wojnie te tak si spieszyem. A przez cztery lata nabawiem si takiego reumatyzmu, e do dzi nie mog si wyleczy. Tu... za wasz modo i szybki koniec! - Za koniec. - Na pewno szybko skoczymy. Ostatnia wojna bya zupenie inna. Okopy. Boto. A dzi? Samoloty. Blitz74! Whisky grzao coraz mocniej. Dwa kieliszki wicej i nie byoby potrzeby czekania z ofensyw do wiosny. Bylimy gotowi do natychmiastowej akcji. Zegar wydzwoni dziesit trzydzieci. Czas prdko ucieka. Naleao wraca na statek. Do stoczni pozosta jeszcze szmat drogi. - Dobranoc! - Dobranoc. Powodzenia, chopcy!

73 74

Niemcy, onierze niemieccy, okrelenie z czasw I wojny wiatowej (ang.) byskawiczne uderzenie (niem.)

- Dzikujemy. Noc na ulicy wydaa si ciemniejsza ni poprzednio. Deszcz przesta pada, ale w powietrzu unosia si drobna mokra mgieka. Skrcilimy w stron portu. Uliczki staway si coraz wsze, ciemniejsze i puste. Z daleka czu byo wilgo od rzeki, niosc wo ryb i zapach ropy. Czasem z cienia bramy wynurzya si posta policjanta w wysokim hemie. Spojrza ciekawie i zobaczywszy marynarzy yczy dobrej nocy. Przysucha si oddalajcym krokom i znw gin w przepaciach bramy. Przeszlimy placyk, minli podejrzany hotelik portowy, gdy w ciemnociach wyrs czarny kontur muru stoczniowego. Nad wejciem koysana wiatrem saba lampa rzucaa migotliwe promienie na mosin tabliczk z duymi literami: Wallsend Shipyards. Wstp by na pozr nie pilnowany. May krg wiata i znw znalelimy si w czerni jesiennej nocy. Nagle z ciemnego kta odezwa si gos niewidocznego stranika. - Uwaajcie, droga liska. atwo mona wpa do doku. Kaue wody tkwiy w dziurach drogi. Dua plama oliwy odbijaa od asfaltu fioletowym, prawie czarnym, byszczcym kolorem. rodkiem cieku sczyy si resztki deszczu z nierwnoci nawierzchni. Bezadnie lece elastwo walao si po obu stronach jezdni. Na dnie suchego doku sta stary niszczyciel, wedug wczesnej terminologii - kontrtorpedowiec. Niemodna dzi sylwetka odcinaa si niezgrabnymi ksztatami kaduba i kominw od ta nowoczesnych okrtw. Stary i zmczony okrt sta skromnie w gbi doku, jak gdyby wstydzc si swojej miaoci zajcia miejsca wrd duych, szybkich jednostek. Podniesione w stron chmurnego nieba lufy stalowych dzia milczco groziy wiatu jak za dni modoci. Gotowe i w zawody z nowymi. Wszdzie dokoa leay blachy pocite w dziwne ksztaty i figury. Zwoje rur i kabli dopeniay obrazu oglnego chaosu, z ktrego po dniach pracy wychodzi okrt. wiey. Czysty. Gotowy do wyjcia w morze. Obok parkw amunicyjnych ustawiono nowe dziaa, nowe uchwyty na pociski. Gdzie w odlegym kocu stoczni sycha byo stuk motkw pneumatycznych, bijcych w nity. Nawet noc nie przerywaa pracy. Minlimy grup robotnikw idcych na zmian szychty. W brudnych, zaoliwionych woreczkach nieli swoje narzdzia. Z tyu odezwa si gos klaksonu. Dua ciarwka pena skrzy z prowiantem i papierosami przejechaa obok, chlapic botem na wszystkie strony. Szlimy wrd dokw i pochylni przez mosty w kierunku Stoczni Nr 2. Odgosy nieprzerwanej pracy byy coraz ywsze. Midzy smukymi wieami kominw i wysokich dwigw bysno wicej wiate. W mdym krgu poruszanych wiatrem lamp szarza niewyranie ogromny ksztat naszego statku. Widzc dookoa gorczkowy ruch domylilimy si szybkiego zakoczenia postoju. Podjeday due lory75 ciarowe. Po chwili oprnione ze swego adunku ruszay po nowe zapasy. Piszczay w blokach stalwki dwigw cigncych do gry siatki napenione skrzyniami owocw, puszek z konserwami i duych wiartek misa. Szy unosy jeden za drugim wysoko w gr ponad burt, potem z trzaskiem stalwki biegncej po krkach wpaday w gbi lukw. Przy trapie sta subowy stranik.

75

ciarwka

- C to dzi taki ruch? Ruszamy? - Nie wiem. Co tam bkaj, e jutro po poudniu. - A nie wiesz dokd? - Nie. Zeszlimy do mesy na filiank gorcej herbaty i ostatnie plotki. W mesie mona zawsze czego si dowiedzie. Przy stole siedziao ju grono wracajcych z ldu, pijc niezliczone kawy i herbaty. Dyskusja, sdzc po dymie i niedopakach papierosw, musiaa by ywsza ni zazwyczaj. Ogniskiem oglnego zainteresowania by steward, ktry przynis najwiesze wiadomoci. - Skd wiesz? Na pewno bujda! - Sowo daj. Syszaem, jak stary rozmawia z cznikowym76. Jutro o szstej ruszamy. Po drodze zapiemy konwj. Tylko nie wiem dokd. Chyba do Kanady po wojsko. A moe do Australii? - To zupenie moliwe. Waciwie wszystko gotowe do wyjcia w morze. Dzi w maszynie kocz na gwat reszt. Jutro dadz nam dodatkowy komplet odzi ratunkowych. Podobno mamy wozi po dwa i p tysica onierzy z Kanady do Francji. - Mwisz tak, jakby wiedzia. To nie byoby tak le. Z Kanady do Francji. - Tak! Cakiem w porzdku. - Skoczy si stanie. Dostaniemy dodatek wojenny. We Francji i w Kanadzie jest troch wicej ycia w niedziele. I uciekniemy od tych nigdy nie koczcych si deszczy. Nage podniecenie podr wstpio we wszystkich. Jak bdzie wyglda ta podr? Ju jutro?... Czy to tylko prawda? Kto wie, moe jeszcze mile bdziemy wspomina i aowa mokrych dni postoju... Jeli ju mamy rusza, to ruszajmy prdzej... - Wal, cieszysz si? - Tak. Nareszcie zaczniemy co robi. Mam dosy tych wszystkich naszych postojw. Sztokholm, Bergen, Dartmouth i teraz tutaj. Wiesz, mielimy rozpd do wojowania. A tu nic. Taka wojna - to nie wojna. W kinie nawet ciekawiej wyglda. Zreszt chodmy spa. Jutro bdziemy si martwi o jutro. I tak trzeba rano wsta. Mimo wszystko dugo w noc myli kryy dookoa wyjazdu. Ostatnia spokojna noc przy nabrzeu. Co nas tam czeka? Morze. Dni i noce przerywane wachtami. ycie podzielone na cztery godziny. Wypatrywanie nieprzyjaciela, torped. Naprawd zaczniemy swoj wojn. I kto wie, moe tam gdzie na Atlantyku bdzie koniec naszych rejsw? Jakie to uczucie naprawd ton?... Czy bardzo bym si ba?... Czuem, e ogarnia mnie zmczenie. Przypomnia mi si dom. Szkoa. Koledzy. Pierwsza podr do Brazylii. Zachwyt nad nowym, wielkim wiatem. eglowanie w tropikach. Praktyka letnia w Gdyni, na Batyku. I wojna. Wiadomoci o topionych statkach. Wszystko to razem zlewao si w jedno - jutro ruszamy!

76

oficer angielski, przydzielony do obcych jednostek w celu uatwienia porozumienia si

Ranek wsta jak zwykle, tylko o tyle inny, e oywiony kocowymi przygotowaniami. Ostatnie adunki. Zamykanie lukw. Kadzenie bomw na swoje miejsce. Mocowanie czci ruchomych do wyjcia w morze. Powoli znika tum robotnikw stoczniowych. Zabierali narzdzia i yczc szczliwej podry szli na inny statek, szykowa go do tej samej co nas drogi. Pustoszay korytarze, zamilk oskot motkw. Zostalimy sami. Skoczya si brudna praca na stoczni. Znw mona byo ubra si w czyste drelichy. Na tablicy ogosze obwieszczono nowy podzia na wachty morskie i rozkady alarmowe: poarowy, czowiek za burt, opuszczanie statku i szalupowy. Sprawdzono pasy ratunkowe. Zapanowa zupenie nowy nastrj. Nareszcie ruszamy! Dzie nasta pochmurny i bez deszczu. Tylko wiatr silniej dmucha. Sprawdzilimy hamulce do spuszczania szalup. Wasny komplet odzi zamocowalimy na pokadzie, zostawiajc za burt nowy, wieo otrzymany ze stoczni. Zakadalimy curingi77 przy nowych szalupach. Wiosa i sprzt ratunkowy zostay na razie na pokadzie. - W wolnej chwili po wyjciu w morze - powiedzia bosman - uoymy wszystko na miejscu. Wrcimy do prawdziwego morskiego porzdku. Czas uchodzi szybko. Min obiad. Popoudniowa praca. Kolacja. Po kolacji zeszlimy do kabin zapali papierosa. Ubra si w ciep bielizn i swetry. Wreszcie odezwa si dzwonek alarmowy. Dawno nie syszany dwik zakci cisz pomieszcze. Spojrzenia skieroway si na ma kulk bijc w mosiny talerz. - No to ju! Chodmy! - Komu w drog, temu czas! Wziem rkawice. Rzut oka po kabinie. Tak. Mam wszystko. Niczego nie zapomniaem. Zreszt prawdopodobnie zd przed wacht wrci do kabiny. Manewry nie powinny trwa duej ni godzin. Wacht zaczynam dopiero o smej. Korytarz na krtko zapeni si ludmi i znw opustosza. Zastukay schody pod butami. Wskim przejciem wrd kabin i dugim subowym korytarzem, popularnie zwanym ulic Portow, poszlimy wzdu caego statku, od dziobu na ruf, na pokad manewrowy. Bosman i kilku starszych marynarzy zdejmowao ju buchty78 stalwek i cum z polerw79. Holowniki krciy si przy dziobie i rufie statku. - Przygotowa cumy do zrzucenia z rufy! Zdjlimy dwie cumy. Zosta szpring80 i gruba stalwka rufowa. Na krtk chwil pokad zadra pod nogami. Zrzucilimy pozostae liny. Ruszyy motory. Wielki kadub statku przesun si wolniutko wzdu mola.

77 78

stalowa lina opasujca szalup i przymocowujca j nieruchomo do statku rwny, dugi zwj liny manilowej itp. lub stalwki 79 pachoek, na pokadzie lub nabrzeu due, silne, metalowe lub kamienne konstrukcje ksztatem przypominajce pieki zakoczone gow, suce do zakadania cum 80 jedna z lin cumowniczych, zwykle stalowa, skierowana z dziobu lub rufy ku rdokrciu

Grupki robotnikw, ktrzy zeszli ostatni, stay na nabrzeu, aby raz jeszcze popatrze na wychodzcy statek. Wolno odchodzilimy od brzegu, kierujc dzib w stron wyjcia z rzeki. Rosa przestrze midzy nami a molem. Dwigi, doki, magazyny uciekay do tyu. W przyjacielskim gecie machano czapkami, yczc szczliwej podry. Oddano holowniki. Wyszlimy na rzek idc na miejsce kotwiczne. Angielski oficer cznikowy pojecha na ld po ostatnie instrukcje i rozkazy. Na brzegu warsztaty stoczniowe ustpiy miejsca robotniczym przedmieciom. Wieczorem ulice tony w ciemnociach blackoutu. W wietle przymionych lamp zwinlimy na pokadzie liny, mocujc je do drogi. Docignlimy curingi dodatkowych szalup wiszcych za burt. Pnym popoudniem nastpnego dnia zawarcza motor windy kotwicznej. Ogniwa stukajc o kluz81 wchodziy do komory. Nad wod pokazay si apy duej kotwicy. ywiej zahucza stumiony odgos motorw we wntrzu statku. Stanlimy na grnym pokadzie, by popatrze na mijane domki. Za ruf rs warkocz spienionej, brudnej wody, znaczc lad drogi. Mijalimy wchodzce statki, patrzc ciekawie, czy nie wida na nich ladw wojny na morzu. Wolno spyway bandery do poowy masztu w morskim pozdrowieniu. Szlimy tam, skd oni wracali zmczeni, mylc o krtkim wypoczynku i nowej drodze w morze. Z tyu, za ruf, gino w wieczornych oparach miasto. Niky maszty statkw, wysokie dwigi stoczniowe, rozmazujc si w szarzynie nadchodzcego zmroku. Pustosza brzeg rzeki. Koczyy si zabudowania wsi. Gdzie przed dziobem niski ld wpada w zimne morze. Zszedem na d do kabiny. Do wachty pozostao jeszcze troch wolnego czasu. Zmczenie prac rozchodzio si po caym ciele. Lec na koi przerzucaem stronice amerykaskiego tygodnika ze zdjciami z ostatnich dni wojny w Polsce. Pen kolumn powicono toncemu frachtowcowi u brzegw Francji. Co dla nas! Zacz mnie morzy sen. Przed nami nowa suba wojenna... Zbudzio mnie szarpanie za rami. - Wstawaj! Wachta za dwadziecia minut. - Dobra. A jak tam? - Zimny wiatr. Ubierz si ciepo. Siadem na koi. Czu byo lekkie koysanie. I kadub dra mocniej. Bylimy ju na penym morzu. - No to ju! Woyem czyst bielizn. Pachniaa jeszcze pralni. Wspaniaa rozkosz mc ubra si czysto bez obawy o szybkie zabrudzenie si. Zupenie co innego ni na stoczni. Do kieszeni woyem paczk papierosw i zapaki. Za koszul w nieprzemakalnym woreczku - najwaniejsze papiery osobiste. yczc dobrej nocy Stakowi wyszedem na korytarz.

81

wzmocniony otwr w burcie lub nadburciu statku

Modszy marynarz ze schodzcej wachty woa now na gr. Skracajc drog, wprost schodami, znalazem si na pokadzie dziobowym. Noc bya bardzo zimna. Wiatr gwizda w stalwkach i wantach przytrzymujcych maszt. Musiaem przyzwyczai oczy do ciemnoci. Pusto wszdzie. Morze bez wiate. Gdzie niedaleko po prawej burcie jest ld. Te bez wiate. Spowity w czarny paszcz nocy schowa swe brzegi przed ludzkim okiem. Wiatr tymczasem piewa jak dziwn pie. Wdziera si za ubranie. Zimnem przenika do koci. Przebiegem przez pokad i po trapie na nadbudwce wszedem na mostek. Na prawej burcie sta oficer wachtowy. Na skrzydle, daleko wysunitym w bok, sta Wicek Radkowski, ktrego zmieniaem. W sterwce82 czernia si sylwetka sternika. Mde wiato przyciemnionej latarki owiecajcej r wiatrw rzucao na twarz cienie. Spokojnie przerzuca szprychy koa sterowego. I duy kadub statku posusznie wraca na swoj drog. Nafosforyzowane strzaki wskanika wskazyway liczb obrotw rub. Na janiejszym tle wejcia do sterwki, po lewej burcie, rysowaa si posta kapitana rozmawiajcego z angielskim oficerem cznikowym. Sternicy i oficerowie zmienili wacht. Podszedem do Wicka. - Co nowego? - Nic. Jak widzisz nic nie wida. Masz obserwowa widnokrg od dziobu do rufy. Wiatr wieje jak cholera. Pali nie wolno. Gdyby co zobaczy, melduj zaraz wachtowemu. No i stj sobie teraz sam. - Dobra. Moesz ju i. Zostaem sam w ciemnoci. Na skrzydle wiatr wia silniej ni gdzie indziej. Na dole szumiay fale przecinane ostrym dziobem statku. Z sykiem biaej piany odbiegay od burty i giny w czarnej nocy. Chwilami silniejszy podmuch wiatru zrywa czuby bryzgw i rzuca o blachy kaduba. Za ruf bieli si lad toru wodnego. Oczy patrzce w ciemno przed dziobem zachodziy zami. Powoli obejrzaem cay widnokrg. Nic nie wida. Ciemno. Niebo zakryte cikimi chmurami tono w morzu. Znw patrzyem przed dzib. Potem powoli, wzdu caej prawej burty, a do rufy. Nic. Tylko ciemno rozlewaa si nad widnokrgiem. I w drug stron. Powoli od rufy do dziobu. Coraz bardziej pieky oczy, na prno starajce si przejrze ciemnoci. Byle nic nie uszo przed wzrokiem! Od tego zaley nasze ycie... Jeszcze nigdy nie widziaem na powierzchni w nocy okrtu podwodnego... Nie wiem, czy potrafi rozpozna sylwetk. Tak atwo nie zauway!... Wiatr coraz mocniej wdziera si midzy swetry. Zimnym oddechem dotyka ciaa i lecia dreszczem od gowy do stp. Rosa fala, podnoszc ciki kadub do gry i zmczona tym wysikiem kada go na d. Wolno i spokojnie chyli si statek na burty. Dookoa szumiaa spieniona woda. Szkliy si grzbiety pryskw. Niesione podmuchami wiatru chlapay na pokad. - Wal, chcesz zej na papierosa? Zastpi ci.

82

drewniana nadbudwka na mostku z urzdzeniami do kierowania statkiem: koem sterowym, kompasem, telegrafem maszynowym itp.

- Dobrze. Zszedem na d do korytarza. Zgrabiaymi palcami wycignem papierosa. Zacignem si gboko. Gorcy dym zapiek w pucach. Z przyjemnoci prostowaem zesztywniae od stania minie. Przysiadem na schodach. Zapach dymu z dobrego tytoniu mile uderza w nozdrza. Ale myli znw biegy do ciemnoci. Daleko naprzd. Czy on niczego nie przegapi?... Z biegiem czasu przyzwyczaimy si z pewnoci do wojennych wacht. Do wypatrywania peryskopw, samolotw. Na razie jest to jeszcze nowo. Psiakrew! Papieros wypali si do koca. Trzeba i z powrotem na mostek. Zimne powietrze owiao twarz. Wszedem w ciemno i wiatr. Czas lecia teraz znacznie szybciej. Przysza zmiana. Nic ciekawego nie miaem do zdania. Zeszlimy najpierw do mesy na gorc herbat. I szybko na d do kabiny. Czulimy si zmczeni odjazdem, pierwsz wacht, wraeniami. W kabinie palio si mae czerwone wiateko. Temperatura bya wysoka. Bulaje83 szczelnie pozamykane blindami84, by najmniejszy promie nie wydosta si na zewntrz. Staszek spa na swojej koi wzdu burty. Wicek Radkowski gono chrapa nade mn. Wicek by dobrze fizycznie zbudowanym chopem. Zdoaem go przekona, by wzmocni umocnienia swojego oa nad moim. Na wszelki wypadek. Gdyby co si stao, bdzie wiksza pewno, e nie spadnie mi na gow. Kabina nasza nie bya dua. Trzy koj. Jedna wzdu burty, a dwie w poprzek statku. Umywalka, st, dwa krzesa. W jednym rogu staa szafa na ubrania, na ktrej leay trzy pasy ratunkowe. Rozbieraem si siedzc na koi. Zrzuciem swetry, ciep bielizn. Latark pooyem na krzeseku obok. Powietrze byo tak ciepe, e woyem cienk letni piam. Wycignem zmczone nogi. Sodkie lenistwo opanowao wszystkie minie. Ulegaem nastrojowi powolnych kiwni statku. Koysany fal bdziem daleko mylami i w marzeniach roiem, jak to bdzie po skoczonej wojnie... Statek, wibracja, czerwone wiato kabiny coraz dalej odlatyway ze wiadomoci. Huk! Wybuch! Gwatowny wstrzs! Wyleciaem z koi. W ciemnoci uderzyem nogami o sufit. Potem o pokad. Czuj szalony bl w plecach i nogach. Boe! Co jest? Co si stao?... Ciemno. wiato zgaso. Mam mocny szum w gowie. Gdzie jestem?... Na statku... W morzu... Wojna... Koniec wojny!... Nieee! Torpedy! Trafili nas! I ten szum w gowie... Musiaem stukn gow o elazny pokad. Mam wraenie, e krew idzie mi z karku. Ratun... Huk! Wybuch! Znw wstrzs!

83 84

iluminator, okrge okno na statku klapa (zwykle metalowa) zabezpieczajca iluminatory (patrz: bulaj) lub jakiekolwiek inne otwory nie majce innego mocnego zabezpieczenia

Okropna wo spalonych materiaw wybuchowych. Znw co podrzucio mnie do gry. Upadem twarz na pokad. Po policzku i szyi cieknie ciepa krew. Ucieka! Toniemy!... Sycha bulgot wody wpadajcej do wntrza. Jezu! Ucieka! Toniemy!... Powoli pokad kadzie si na lew burt. Byle jak najprdzej wydosta si z wntrza statku... - Staszek! Wicek! - Wal, dawaj latark! Gdzie j masz? - Nie mam. Nie mog znale! - O Jezuuu! - Czego wrzeszczysz? Ubieraj si i uciekajmy! - Szafa mi na eb zleciaa! Nie mog znale ubrania. Kabina jest rozwalona. St wyrwany. Szafa ley na umywalce. Nerwowo szukam ubrania. Nie mog nic znale. Jest strasznie ciemno. I pokad coraz bardziej chyli si na burt. - Nie mog znale ubrania! Pomcie mi! - Nie ma czasu! Ju woda wazi! Nie czuj zimna. Byle szybciej wydosta si na gr. Potuczone szko tucze i tnie stopy. Drzwi s wyrwane i le na korytarzu. Sycha kltwy, krzyk. - Tylko bez paniki! Spokojnie! Dotykajc obu rkami cian korytarza wyszlimy szukajc drogi do schodw. Gdzie z bocznej kabiny odezway si jki i krzyki. - Ratunku! Nie zostawcie mnie! Przywalio mnie! Nie zostawcie!... - Gdzie jeste? Nic nie wida! - W poczwrnej kabinie! - Dobra! Wicek, masz zapaki? Zapal! - Spokojnie zapalaj. Nie poam wszystkich zapaek. W migotliwym wietle ognia dojrzelimy korytarz. Powywalane drzwi. Kawaki rur. Ganice lece na pokadzie. Oszoomione postacie, przeraone twarze, wszyscy na wp ubrani, szukajcy wyjcia. Do schodw... - Zgacie wiato, ...ssyny! Zobacz nas i bd strzela z karabinw maszynowych! Zgacie! - Stul mord! Wychrzaniaj na gr! Kto ci tu zobaczy w grobie rodzinnym! Zapaka zgasa. W ciemnoci macaem pokad rk. Kto gwatownie chwyci moj do.

- Nie bj si... Wycigniemy ci. Wicek, chod tu. Odrzucimy koj. Przywalio go. Koj jest bardzo trudno ruszy. Co musi na niej lee. Czuj wod na stopach. Zimna. Jest. Nareszcie poszo... - Moesz i? Staszek z Wickiem ci pomog. Ja jeszcze musz znale co ciepego. Idcie ju, pjd za wami. Koniecznie musz znale jaki drelich lub sweter. Wszystko jest poprzewracane. Naraz znw statek si zatrzs. Wcieky strach chwyci mnie za gardo. Prdzej na gr! Nie mam ju czasu na szukanie. Przebiegem trzy kroki. Potknem si o co elaznego. Wywrciem. Wiem, e stukem rk i lewe kolano. Nie czuj blu. Chc tylko wyj. Zaraz... nie czuj ciany pod rk. Musiao j wybuchem wywali. Ale jest jeszcze z prawej strony. W prawo... tu gdzie powinny by schody... Nie ma... Nie zauwayem, e wszyscy ju wyszli. Tylko spokojnie. Spokojnie. Musz znale schody. Krok za krokiem. Naprzd... Suchy trzask pokadu nad gow zatrzyma mnie. Nic nie widz, ale wiem, e zaraz runie na d. W ty zwrot! Gwatownie skoczyem kilka krokw w ciemno. Za mn co spado. Co si zawalio. Nie widzc gdzie biegn, wpadem do jakiej kabiny. Nie wiem. Moe ja zamknem drzwi, a moe same zatrzasny si za mn. Spitrzone elaziwo przycisno mi rami. - Ratunkuuu!... elazo klamki wgryza si w moje palce. Nie mog otworzy drzwi. Drzwi! Ja chc y!... - Ratunkuuu! Drzwi!... - Kto tu siedzi? Poznaem gos Wieka, starszego kolegi ze szkoy morskiej. Te by na statku jako marynarz. - Wiesiek, tu... pchaj mocno drzwi... - Dobra. A ty cignij. Wiesiek wpar si plecami w twarde, nieustpliwe drewno. Ja cignem do siebie. Kady misie bola, piek. W tym momencie wiat przesta dla mnie istnie. Czas zatrzyma si w biegu. Byy tylko drzwi i strach! I niewypowiedziane pytanie, czy to ju koniec? Czy te drzwi nigdy si nie otworz? Czuem z wysiku zmczenie. Brakowao mi ju si. Jaki wewntrzny gos mwi, e to ju koniec. Zmczony jeste... Nic nie poradzi... Nie, to nie moe by koniec! Jeszcze nie teraz! Nie tu! Zamknity sam jeden w kabinie. Wyobraam sobie, jak statek wywraca si. Najpierw wchodzi woda. Bulgocze. Potem wpada. Dzib idzie do gry i cay statek wsuwa si do wody ruf... Po co mnie tu przysano?... Tylu innych doczeka si koca wojny. A ja...

- Wiesiek! Wiesiek, pchaj!... - Aaaaa!. Puciy. Ustpiy pod naporem plecw Wieka. Jestem obok niego. Z trudem api oddech. - Dzikuj... - Niewane. Uciekajmy, pki czas. Doszlimy do schodw. W grze otwarte drzwi na pokad janiay plam nieba. Za nami pomieszczenia ziay zniszczon pustk, tam gdzie przed chwil peno byo ycia. Zimny wiatr zatrzs caym ciaem. Dziwnie ponuro wy w stalwkach masztw, jak gdyby naigrawajc si z duego kolosa, ktry bezsilny, przechylony na jedn burt ton w bezruchu. Wbieglimy na pokad po prawej burcie. Pusto. Szalupy bezwadnie lece na szlupbelkach85 nie chciay zsun si do wody. - Rany! Czyby odjechali i nas zostawili?... - Chodmy prdzej na lew burt. Tam jest przechy i z tamtej wsiadaj... Rzeczywicie! Na lewej burcie wsiadano do szalup. Krzyk rozkazw miesza si z przeklestwami rzucanymi na cay wiat. Za burt rozlewa si bezkres ciemnej nocy i zimnej, wzburzonej wody. - Puszcza tali86! Zdyem wskoczy do motorwki. Odkrcono hamulce. I... szalupa siada w curingach. - Toporki! Dajcie toporki! Odrba curingi! Zaskrzypiao stalowe ostrze o pokad. Motorwka odskoczya od burty. Rozleg si przeraliwy krzyk. Kto skaka z pokadu do szalupy. Nie trafi. Plusk. Krzyk zamar w gonym chlupniciu wody. Z piskiem puszczonych hamulcw szalupa spada w d. Nad nami stercza masyw przechylonego statku. Wyhaczano talie. Puszczony motor odepchn d od burty. Byle jak najszybciej! Byle jak najdalej! Fala rosa coraz wyej. Wiatr wzmaga si. Powoli motorwka wspinaa si na grzbiety. Motor charcza. Pryska. Odjechalimy okoo stu metrw. Nie wiem, ilu nas tu siedzi. Jest mi zimno. Na sobie mam tylko piam. Czuj kady podmuch wiatru, kad kropl wody na skrze. Jestem zmczony. Szybkimi wydarzeniami, strachem, zimnem. Podrzucona du fal motorwka wyskakuje do gry i znw gwatownie spada w dolin wodn. Zimny oddech wiatru przeszywa na wskro. Zrywa z grzbietw fal czuby wodne. Rozpryskuje w drobne, drobniutkie kropelki i miota nimi w piersi, twarz, w oczy. Kluje bolenie prawie do krwi.

85

urawiki odziowe, specjalnie skonstruowane belki stalowe, suce do spuszczania lub podnoszenia odzi okrtowych 86 wielokrek, urzdzenie suce do podnoszenia ciarw, zoone z dwch blokw poczonych lin

Mody motorzysta ley na awie przy burcie. Ma zgniecion praw stop. Blady jak mier. Zamkn oczy. Chwilami przez cae jego ciao przebiega gwatowny skurcz. Bl wykrzywia mu usta. W jakim spazmie chce rzygn. Nie moe. Jedni ubrani, inni tak jak zapay ich torpedy. Bez koszul, bez spodni. Niektrzy kurczowo ciskaj mae nieprzemakalne woreczki z dokumentami. Mokre piersi. Zbryzgane twarze. Szeroko rozwarte oczy z wciekoci i przeraeniem patrzce w gry rosncych dookoa fal. Coraz wyej, wyej. Z szumem wpadaj do szalupy i znw lec dalej. Motor, zalany wod, zastopowa. Nie mamy wiose. Dryfuje nas w stron statku. Pod kadub. Jeli fala nie wyrzuci nas w innym kierunku, zginiemy wgnieceni wywracajcym si kolosem. Tam nie ma ratunku. Czarna przechylona sylwetka odcinaa si na tle nieba. Nie mam siy si ruszy. Jest mi zimno i wszystko j dno. Mam pustk w mylach. Chciabym zasn i nic nie widzie. Najgorzej jest, gdy przeleci fala, zaleje, a potem znw jest si wystawionym na wiatr. Chwytaj dreszcze. Szalupa idzie do gry, do gry... Gwatownie w d. Pod wielk fal. Nie mona utrzyma oddechu. Woda morska jest gorzka. yknem. Wstrtny smak wyrywa mi kiszki. Podnosi wntrznoci. Nie mog wytrzyma blu. Chc wymiotowa. Nie wiem, co robi. Prbuj naciera brzuch.... Niechby si to ju skoczyo... Modli si... Zdrowa Mario... po co to wszystko... dlaczego... Zdrowa... eby tylko rzygn... Jak daleko jest od ldu? Ale i tak nic nie pomoe... Wydryfowao nas poza statek. - Patrzcie, statek... tonie... W szarym wietle witu ton statek. Dzib ju w wodzie. Rufa troch wyej. Nagle szybciej zacz chowa si pod wod. Mostek. Kominy... Zasyczaa skotowana woda zamykajc si po raz ostatni nad biaym pokadem. Dookoa nas zostao tylko morze i rwce zway fal. Wiatr wy, jazgota, pdzi w grze chmury, a na wodzie czuby piany. Plu bryzgami. Wdusza son wod w garda. Pryska rzygowinami w twarze. Roznosi szalupy po morzu. To znw dmuchn w wod. W wodozwa wysoki, ciki, szary. Pchn go na szalup. Zakrci motorwk. Przechyli. Polecia dalej. Robio si coraz janiej. Wstawa szary dzie 26 listopada 1939 roku. Zegarek stan o godzinie 5 minut 40. Za szkiekiem przelewaa si dua kropla mtnej wody. Siedziaem na dnie zalanej szalupy. Po szyj w wodzie. Byo mi troch cieplej. Nie mogem si modli. Pod czaszk czuem kawaek lodu. Wielki chaos. Wszystko si mieszao... Dom... koledzy... szkoa... jakie marzenia... statek... Dopiero teraz uczuem piekcy bl w stopach. Sl morska wgryzaa si w pocit skr. Zgrabiae palce u rk nie chciay si zamkn. Wewntrz odka dua zimna pustka. Nagy bl chwyta kiszki, wpycha do garda, zbiera niesmaczn, gorzk lin. Zimne kolumny wody wpadajcej do szalupy parzyy swoj lodowatoci. Mimo to nagle robio mi si gorco. Czuem krople potu na czole. Bardziej si skuliem. Prbowaem si nie rusza. Rzucany falami widziaem szare, oowiane niebo, po ktrym goniy cikie kby chmur, a czasem brudn, popielat, spienion wod, gdy szalupa rya nosem.

Przygldam si otoczeniu. Nie jestem sam. Czwarty oficer. Dwch asystentw. Radio. Kilku stewardw. Motorzystw. I chopak okrtowy Zdzisio. Ma jedenacie lat. Wyglda blady, przeraony... - Z lewej statek! - kto krzykn. - Idzie na nas. Rbcie co, niech nas zobaczy!... Heeej! Podniosy si wszystkie gowy. Asystent wlaz na awk i stojc jak na hutawce wpatrywa si w poszarpany falami widnokrg. Zrobi si nagy ruch w szalupie. Jak gdyby kto dmuchn w nas nowe ycie. Skurczone, zmarznite postacie wyprostoway si, chcc przejrze poprzez kby wody z lewej strony, co jest dalej. - Czy to prawda? Moe mu si przywidziao? Rzucio nami na grzbiet fali. Lepiej wida. Jest! Jeeest! Naprawd wida. Krzy. Maszt i rejka. Jest... - Jest! TuuuuuL. Ahoooooj!... Tuuu! - Zamknij si! I tak choler ci usyszy! Dajcie rakiety ze zbiornika. - S. Masz, tylko ostronie. Czwarty potar rakiet o trzask. Biay may dymek, potem rowy pomie. I z podniesionej do gry rki wystrzelia w niebo czerwona gwiazda, cignc za sob dugi ogon. agodnym ukiem spada do wody. - Dajcie drug. Moe tej nie zauwayli. Nagle... - Uwaaj! Zakryj pudeko, bo.... Wcieky, wysoki wa wody bijc palcami piany wpad do motorwki. Rzuci stojcymi o dno. Przechyli szalup. Przytrzyma w wodzie. Spyn. Podnis agodniej, wznoszc na grzbiet siostrzycy wodnej. - Co z rakietami? - Zalane! Zupenie zalane... mokre. - Ooo!... Cholera, czemu nie zakry? Tyyy, sssynu! Przez ciebie teraz utoniemy. Wszyscy. Rozumiesz? - Nie przeze mnie... Rbnity pici w twarz zlecia pod awk. Czwarty wsta od steru. Chwyci bijcego za szyj. Wycedzi przez zby: - Siadaj! Za burt z dziur we bie wyrzuc. Obu. Ja tu rzdz. - Pu, bo... - Bo co? Wrzask podnis si w caej szalupie: - Przestacie!

- Ratujcie! Nie bijcie si! - Bij si teraz! Tu!... Ciko dyszc siedli z powrotem do wody. Porucznik popatrzy w stron maego krzya, ktry to gin za widnokrgiem, to znw wychodzi w gr. Kad si na boki w rytmie fal. Rs, zwiksza si. Podchodzi wyej. Pokaza si pomost. Dziaa. By coraz bliej. Moe nas zauwa?...Zapomniaem o blu, o nogach i zimnie. Jest ratunek. Okrt wojenny. Na pewno zobacz. Przecie oni musz zobaczy! Idzie... Idzie prosto na nas! Ostra sylwetka niszczyciela. Szary kadub. Wyskakuje z wody. Jest coraz bliej. Coraz wiksza. Wida ludzi na pomocie. S! I patrz w nasz stron. Na dziobie wymalowany czarny numer okrtu. Na pokadzie ruch. Na burt rzucaj siatki do wchodzenia. Zostawili nas z podwietrznej. S bardzo blisko i wiatr spycha ich prosto na nas. Szalupa leci w d, w gr. A do wysokoci pokadu. Robi mi si sabo. Byle starczyo si na waenie... Jest siatka! Pierwszy wskoczy na pokad. Szybko zabrali go do pomieszcze. Jeden za drugim. Ze skaczcej fali na elazny pokad. Do gry. Dziesitki pomocnych rk chwytaj i wcigaj na okrt. Odnosz do lekarza. Wstaem. Oooj! Wcieky, kujcy bl w stopach. Dowlokem si do burty. - Pomc ci? - Nie. Sam wejd. - Uwaaj, kiedy szalupa bdzie na grze. Teraz! ap! W rku uczuem szorstk link siatki. Boe! Jeszcze tylko wej na kilka stopni. Donie mam tak zmarznite... - Uciekaj z nogami, bo ci poamie!... Spojrzaem do tyu. Fala rzucia szalup. - Moje nogi!... Nie podnios! Naprawd nie mog... Zrobio mi si dziwnie sodko. Najpierw szaro przed oczyma. Potem czarno. Nie mog zamkn palcw w chwycie... - Catchim... Chwy go... - Right! W porzdku! - Puli up! Cignij! W ciemnym pomieszczeniu marynarzy duo hamakw. Sam le te w hamaku. Przede mn na grodzi87 zegar. Jest za dziesi jedenasta. Obok mnie stoi starszy podoficer marynarki wojennej. Na

87

przegroda stalowa, dzielca wntrze kaduba statku na komory wodoszczelne

lewym ramieniu skrzyowane dwa zote dziaa. Artylerzysta. Obok porucznik. Zote paski na karminie. Doktor. - Wypij to. - Co to jest? - Rum. Rum jest cierpkosodki. Mocny. Pali przeyk. Jest mi coraz cieplej. Chciabym krzycze i paka. - Wcignlimy ci za wosy. Leciae do tyu. Rce z zimna nie chciay chwyci za link. Ale wszystko bdzie dobrze. - Thank you, doctor. Dzikuj, doktorze. Kubek rumu jest duy, bardzo duy. Wypiem poow. Ogie rozla mi si po wntrznociach. I na duszy coraz lej. - Wypiem poow. Nie mog wicej. - Pij do koca. Dobrze ci zrobi. Rzeczywicie. Rum mi dobrze zrobi. Przezwyciyem wstrt. A teraz chc spa. Spa. Spa bez koca... Gdy si obudziem, stalimy ju w porcie. West Hartlepool. Poprzez mae iluminatory przeciekay jasne, wesoe promyki soca. Na zewntrz adna pogoda. amliwe smugi soneczne skakay po pomieszczeniu penym dwujzycznego gwaru. Wszyscy rozmawiali goniej ni zwykle. Moe dlatego, by si upewni, e jeszcze yj? Pikne jest ycie... Znacznie przyjemniej jest y, ni lee teraz na dnie morza... Cholera. Tak atwo jest uton... - Suchajcie, panowie! Ilu zgino? - Tylko dwch. Kapitan i czwarty mechanik. - Czy to on moe skaka do naszej szalupy? I wpad do wody? - Tak. Prawdopodobnie wcigno go przez dziur z powrotem do statku. Kapitan zszed ostatni, by na tratwie, ale serce nie wytrzymao rzucania. Zreszt przywielimy go. Ju zabrali go na ld. A nas wszystkich odwioz do szpitala. - Wszystkich? - No pewnie. Doktor mwi, e przyzwoici ludzie nie wytrzymuj takich zimnych kpieli. I naley si troch poleczy z szoku. - Jak to czasami dobrze nie by przyzwoitym czowiekiem. Wszed podoficer subowy. - Hallo, boys! Kto moe, niech sam idzie na piechot do samochodw. Reszt zaniesiemy. Ruszy dziwny pochd. Kulawych, nie ogolonych, dziwacznie poubieranych. Spodnie za dugie. Spodnie za ciasne lub za due. Niektrzy w teniswkach. Inni tylko kocem przykryci i boso. W tym co nam dali marynarze. Do czyciutkiego, biaego ambulansu i szybko do szpitala.

Za miastem w duym ogrodzie stay budynki szpitalne. Przy wejciu adne, umiechnite twarze pielgniarek. Mae rczki sprawnie chwytaj pod ramiona. Na krzeso i dugim korytarzem do jasnej, ciepej sali. Do ka. Pachnce czystoci, chodne przecierado. I czyje rozemiane, adne, dziewczce oczy. - Teraz umyj ci twarz. Masz duo szka w stopach. Jutro ci wyjmiemy. - Dobrze. Ale tylko ty. Masz bardzo adne oczy. - Le. Jeszcze nie wyzdrowiae. Spij teraz spokojnie. Przyjemnych marze. Dni w szpitalu byy na swj sposb znone. Ktrego dnia, drugiego lub trzeciego, przyszed drugi oficer. - Dzi pogrzeb kapitana. Kto z panw moe pj? - Pjdziemy. Kociek by nieduy. Z szarego kamienia. Na rodku mrocznej nawy sta katafalk i trumna przykryta biaoczerwon bander z biaym orem. Na banderze leaa czapka kapitaska ze zotymi limi na daszku. Wrd ciszy dostojnie paday sowa aciskiej modlitwy. Unosiy si gdzie, czc z dymami kadzide. Mieszay z dwikami organw. Wiy si w migotliwym wietle wiec, wdzierajc gboko w serca suchajcych. ...e ten tu odchodzi na wieczn wacht, e nie wrci... e nie odprowadzi statku do portu ojczystego... I tylko wiatr, ktry po morzu hula, przyniesie mu wieci z Domu Wolnego, z dalekich piaskw helskich, zotym socem oblanych. W porywach wichru niech szum sosen usyszy znad naszego Batyku... Wzito trumn na ramiona. W organach co zakao. Urwaa si modlitwa i zabrzmiaa pie, popyna pod niebo, o Tej, co nie zgina i nigdy nie zginie.

Okrt Rzeczpospolitej Polskiej Garland


Pocig zatrzyma si na zaciemnionej stacji w Newcastle. Zwyky haas duego dworca kolejowego wypenia hal peronw. Szklany dach nad torami zamalowany by na niebiesko. Syk pary uchodzcej z lokomotyw miesza si z gwarem ludzi krccych si pico midzy pocigami. Tusiski wyskoczy z wagonu pierwszy. Za nim Radkowski. Podaem im niewielkie walizeczki. Wtopilimy si w dugi w ludzki przeciskajcy si do wyjcia. - I znw jestemy z powrotem w Newcastle. Tu zacza si i koczy podr. A nie w Australii. - Pisudski na dnie, o mao co nie z nami. Szybko wojujemy i jeszcze szybciej podrujemy. - Tu, prowad do hotelu Armii Zbawienia.

- Moe nie bdzie tam najlepiej, ale agent mwi, e jest tanio i czysto. Zanim znajdziemy jakie przyzwoitsze lokum, mona tam troch pomieszka. Skrcilimy w ulic nad brzeg rzeki. Wysoki i ponury budynek ledwie widocznie rysowa si na tle zachmurzonego nieba. Na pitrach due sale poprzedzielane niskimi drewnianymi przepierzeniami (mieciy setki starcw, biedakw i przygodnych, jak my, goci. Mae klitki szumnie zway si pokojami. Pociel na kach bya czysta, ale kaszel i charkania wsplokatorw nie pozwalay spa po nocach. W niedzielne popoudnie starzy mieszkacy piewali hymny w wielkim hallu na parterze przy akompaniamencie orkiestry dtej Armii Zbawienia. Atmosfera nabonoci pomieszanej z bied nie odpowiadaa nam zbytnio. Modo ma swoje prawa. Dziki odszkodowaniu za rzeczy stracone w czasie storpedowania moglimy pomyle o zmianie miejsca zamieszkania. Przenielimy si z Wickiem do rodziny na przedmiecie. Sobotnie wieczory spdzalimy w teatrze rewiowym, gdzie wsplnie z publicznoci i aktorami wypiewywalimy najpopularniejszy przebj dnia: Were going to hang out washing on the Siegfried Line, If the Siegfried Lines still there... Idziemy suszy pranie na linii Zygfryda, Jeli linia Zygfryda jeszcze tam jest... Deszcze paday bez przerwy, nie tylko na kontynencie, ale i u nas. Na dansingu spotkalimy Tusia. - Fajnie, leje bez przerwy! - Zwariowae? - Nie. Ale z takimi deszczami utonie nie tylko linia Zygfryda. Cae Niemcy te. W ten sposb wygramy wojn bez blu. Gospodarze nasi, pastwo Walton, byli mili i serdeczni. Anglicy na co dzie okazali si dalecy od przysowiowej rezerwy. Przyjto nas do rodzinnego grona przy kominku i wieczornych cup of tea filiankach herbaty. Z udanym naboestwem suchalimy tradycyjnych 9 oclock news - wieczornych wiadomoci radiowych, rozumiejc tylko poow, bardzo dziwnej dla nas angielszczyzny spikera. Pastwo Walton chwalili si przed znajomymi swoimi very nice boys from Poland - bardzo miymi chopcami z Polski, ktrzy u nich si zatrzymali. Na czste proby mamy Walton opowiadalimy jej koleankom po raz setny, zawsze bardzo chtnie, o dzielnym storpedowaniu na Pisudskim. Braki w sownictwie angielskim uzupenialimy gestami i dwikami ilustrujcymi wybuchy torped i tonicie statku. Po czym wszyscy prbowali wymwi Pisudski oraz po kolei nasze nazwiska. Po pgodzinnym wykrcaniu jzyka, zmczeni wysikiem, zaenowani, przepraszali, e przekrcaj strange names - obce nazwiska. Z zadowolonymi minami tumaczyli nam, e my Anglicy nie mamy w ogle zdolnoci do jzykw. To

bynajmniej nie samokrytyczne stwierdzenie zapijalimy ponownie filiankami wietnie parzonej herbaty. W domowym cieple nerwowy szok doznany na okrcie szybko ustpowa chci wzicia udziau w nowej akcji. Kadc si do ka rozmylaem, co zrobi. - Wicek, zdecydowaem si wstpi do marynarki wojennej. - Czowieku, te mylaem o tym, ale nie lubi toku, salutowania i strzelania. Zostaj na statkach handlowych. Id na Sobieskiego, gdy przyjedzie do Anglii. Miaem zaproponowa ci to samo. Mwiono mi w biurze, e potrzebuj tam ludzi na pokad. - Od strzelania, przypuszczam, nie uciekniesz i na statku. Postanowiem i na okrty. Wol topi, ni by topionym. Kupilimy butelk dinu, ciastek i urzdzilimy wieczorek poegnalny. Wyjedaem pierwszy. Do Londynu. Na dworcu kolejowym mama ucaowaa mnie serdecznie w oba policzki. Stary Walton ciskajc dziwnie chrzka. - Pamitaj, drogi synu, tu jest twj dom. Pisz do nas. Stali na peronie z Wickiem i Staszkiem dugo machajc chusteczkami. Na zakrcie toru zginy zadymione perony. W Londynie rekrutacja odbywaa si w konsulacie polskim. W poczekalni spotkaem czterech studentw z Politechniki Gdaskiej. Do Anglii dostali si przez Litw i Szwecj. Zaaferowany wony zapyta: - Panowie do pana konsula? Prawie zgodnym chrem odpowiedzielimy: - Nie. My do marynarki wojennej. - To zaczeka. Zmierzy nas od stp do gw przymruonym okiem, sabo widocznie kwalifikujc nasz przydatno do suby na okrtach. - Zdaje mi si, e podpadlimy mu negatywnie - odezwa si jeden ze studentw. Wypisalimy wyjtkowo krtkie formularze. Czekanie na komisj lekarsk nie byo dugie. Nie tracc czasu zawarlimy znajomo jako przyszli wsptowarzysze tej samej broni. Po niepenej godzinie zjawia si jednoosobowa komisja lekarska. Doktorowi bardzo si spieszyo. Spojrza na nas z daleka. - Panowie do marynarki czy wojska? - Marynarka wojenna. Wzrok lekarza by bardziej przyjacielski i mniej krytyczny ni wonego.

- Dobrze, panowie, wygldacie. Zdrowo. Nic wam nie brakuje. To widz. Czy panowie ju walczyli? - Jeszcze nie, ale byem ju storpedowany. Kiwn na mnie palcem. - Niech si pan zbliy. Polecenie posusznie wykonaem. Doktor przyoy swoje ucho do mojej marynarki; paszcz miaem rozpity. Chwil tam przytrzyma. Spojrza mi prosto w oczy. - Zupenie nic panu nie brakuje. Energicznie siad za stolikiem i wypisa wszystkim piciu wiadectwo zdolnoci do suby liniowej kategorii A. Troch nas oszoomi tempem badania. Przy wyjciu co sobie przypomnia. - Panowie wszyscy dobrze widzicie? Oczy w porzdku? I nie czekajc na odpowied znik za drzwiami. W innym pokoju dano nam pienidze na przejazd i adres bazy w Plymouth. Konsul poda rk. yczy nam dobrego wojowania i nim zdylimy si zorientowa, drobny deszczyk londyski sipi ju nam na gowy. - Przepraszam, nie zauwayem, czy wyszlimy sami, czy nas wypchnito na ulic? - Proponuj tak szybk i sprawn komisj lekarsk i wojskow uczci wypiciem whiskacza. - Pomys dobry. Tym bardziej e losy wojny zostay w tym dniu przesdzone. Przy naszej czynnej pomocy i tak sprawnej organizacji tylko zwycistwo moe by naszym udziaem. Przy trzecim kieliszku wymienilimy swoje imiona. W pocigu wiozcym nas do Plymouth torpedowalimy i zatapiali we nie niemieckie krowniki i okrty podwodne. Ju na maym dworcu i przylegych ulicach wida byo, e Plymouth jest baz marynarki wojennej. Zdradzay to choby bkitne mundury i szerokie u dou spodnie, jako najczciej spotykany strj mczyzn. Subowy podoficer na peronie obejrza nasze papiery. - Polish Navy. All right, this bus. Marynarka polska. W porzdku, ten autobus. Wskimi ulicami wrd niskich domkw dojechalimy do portu wojennego w Devonport. Z daleka widoczne maszty pancernikw sterczay ponad dachy warsztatw stoczniowych. W gbi zatoki przycumowany do beczek sta stary Kociuszko. Statek zmieni sw nazw i kolorow szat pasaera. Szary, bojowy wygld burt i kominw wietnie pasowa do zachmurzonego ta pogody. Z rufy ORP Gdynia, bazy Polskiej Marynarki Wojennej, powiewaa wycita bandera. Raz jeszcze spisano nasze personalia. Wyfasowano cay dobytek marynarski. Worek z zawartoci bielizny, hamak i mask gazow. Na szyj kazano zaoy aluminiowy medalion zawieszony na sznurku. Medalion przedzielony by na dwie poowy. Na kadej z nich wybito nazwisko, imi i numer.

Bosman Wesoowski wyjani: - Gdy was zabij w akcji, medalion przeamiemy na dwie poowy. Jedn zawieszon na szyi wyrzucimy za burt razem z wami. - Przepraszam, panie bosmanie, a po co? - eby ryby wiedziay, kogo jedz. - A co z drug poow? - Odelemy poczt polecon do biura personalnego KMW, Kierownictwa Marynarki Wojennej. Zadowolony z wasnego dowcipu mia si do rozpuku. Wtrowalimy subowym umiechem przypominajcym jedzenie cytryn. Za drzwiami magazynu Rysiek Miechocki mrucza pod nosem: - Nie tylko Wesoowski, ale i wesoek. Przejciow zaog ORP Gdynia stanowili ochotnicy - Polacy z Francji i rezerwici marynarki wojennej, zdjci ze statkw handlowych. Przygotowywano zaog na objcie nowego okrtu. Rekruci w chwilach wolnych od wicze z karabinem obierali ziemniaki dla caej bazy. Dozr nad ekip kartoflan przypad starszemu marynarzowi Lolkowi Rychockiemu. Z zawodu dzkiemu wkniarzowi, cwaniakowi nie lada. - Panie starszy marynarz, spoza tej kupy kartofli koca wojny nie wida! - Nie martwcie si, rekruci. Gdy tylko skoczy si wojna, zaraz was zawiadomi. Wojn zostawcie mnie. Wy mylcie o kartoflach. Po takim zapewnieniu nic nie pozostawao do zrobienia, jak oddajc dziaania bojowe w dowiadczone rce starszego marynarza Rychockiego, zaj si ziemniakami potrzebnymi na kolacj. Rano pitego dnia pobytu na Gdyni zjawi si w naszej kabinie Rychocki. - Koniec wojny czy kartofle? - Ani jedno, ani drugie. Za godzin macie si zameldowa u DO88 bazy w mundurach wyjciowych. Zoycie przysig, koniec waszej rekrutki. Wcale to nie znaczy, e z wojn jest a tak le. Obieranie kartofli jest rzecz bardzo odpowiedzialn i dlatego lepiej, ebycie obierali kartofle jako przysigli marynarze. Nowo awansowanych marynarzy przydzielono do szkoy artyleryjskiej. Codziennie wyjedalimy na ld wiczy przy dziaach okrtowych, ustawionych w specjalnych szopach. Platformy z dziaami kiway si, poruszane motorem elektrycznym, pozorujc fal ma, redni i sztormow.

88

skrt: dowdca okrtu

Byo to ciekawe i bardzo podobne do prawdziwej walki. Po dwch miesicach podano w rozkazie dziennym nazwiska oficera artyleryjskiego, szefa artylerzystw i podoficerw. Porucznik Raski zawoa mnie do siebie. - Za dwa dni wyjedziecie z grup odbiorcz ORP Garland na Malt. Stoi tam jeszcze na stoczni. Bdziecie pomaga w przygotowaniu okrtu na przyjcie zaogi. - Tak jest, panie poruczniku. - Bardzo si ucieszyem. W kabinie Miechocki pi piwo z Lolkiem, ktry od momentu przysigi uwaa nas za rwnych sobie. - Czego on chcia? - Jad na Malt na ORP Garland. - Nowy KT89? - Tak. Dostajemy od Anglikw. Jad z pierwsz grup odbiorcz. Wy macie przyjecha potem. W Dover egnalimy brzeg angielski i noc przeskoczyli Kana ldujc w Hawrze. Jechao nas omiu. Kapitan - zastpca dowdcy nowej jednostki, oficer komisarz, zajmujcy si sprawami gospodarczymi i administracyjnymi okrtu, starsi bosmani - szefowie dziaw pokadowego, maszynowego, artyleryjskiego. Dwch matw90 z pokadu i marynarz Milenuszkin artylerzysta, zna angielski w pimie i mowie (tumacz). Na lewym rkawie mojego munduru czerwienia si nowa oznaka specjalnoci: dwa dziaa skrzyowane na kotwicy. Grup polskich marynarzy doczono do transportu angielskiego puku jadcego do Egiptu. Pocig szed wolno, stale odstawiany na boczne tory dla przepuszczenia normalnych, rozkadowych. Z okien wagonw przygldalimy si Francji, Francuzom i Francuzkom. Wszystko to byo rne i inne od tego, co widzielimy w Anglii. Zima wstydliwie ustpowaa wionie 1940 roku. nieg wtapia si w czarn ziemi szukajc chodnego jeszcze soca. W ciasnym przedziale wagonu z trudem mona byo wyprostowa nogi. Mat Skowron z zaciekawieniem spoglda na polne bocko i klnc mwi, e linia Zygfryda musiaa si rozpyn, e koniec wojny zatem bliski, a jemu do admiralskiego stopnia wci daleko. Przypadkowy postj na maej stacyjce przedua si w oczekiwaniu na ekspres do Parya. Bosman Rowicki przeliczy posiadane franki. - Walenty - zwrci si do mnie - jeste najmodszy stopniem i gadasz po angielsku, skocz no do bufetu i przynie dla wszystkich dwie butelki wina. - Ju si skacze, panie bosmanie.

89 90

skrt: kontrtorpedowiec, stara nazwa niszczyciela stopie podoficerski w marynarce wojennej, odpowiednik kaprala

I rzeczywicie, przeskakujc kaue na peronie wpadem do stacyjnego bufetu, gdzie czerwony na twarzy restaurator wymyla angielskim onierzom. - Co z nim? - zapytaem artylerzysty. - Ma le pod parasolem - wzruszy ramionami - nie chce nam sprzeda wina, bo ta caa gupia wojna, mwi, jest przez Angli i Dantzig. Pulchna ona barmana wyranie sympatyzowaa z nami. Podajc onierzom butelki z winem krzyczaa na ma. Umiechnem si do niej grzecznie. - Madam... - Aussi? - Rwnie, madam. Poprosz dwie butelki. Ile pac? - Dwiecie. Dla was! Mj m... aaach! Stukniciem si palcem w czoo okrelia szczeglny stan umysowy swego maonka. - Madam, na butelce pisze pidziesit frankw. - To przedwojenna cena. Teraz jest wojna. Przecisnem si do drzwi. W przedziale bosman przeliczy reszt. - Nabrali ci. - Barmanka powiedziaa, e z powodu wojny o Gdask ceny podskoczyy. - Niech j!... Wino smakowao wszystkim. Po trzech dniach toczenia si w wagonie mielimy dosy ogldania francuskiego krajobrazu. Z westchnieniem ulgi zobaczylimy port marsylski i duy transportowiec wojskowy Devonshire. W sonecznej pogodzie rdziemnomorskiej pynlimy ku Malcie. Nocami statek by zaciemniony i nie pali wiate nawigacyjnych. W powiacie ksiyca dziobem rozcina wod odrzucajc warkocze biaej piany szeroko na boki. Niebo skrzyo si gwiazdami. Spokj morza udziela si siedzcym na pokadzie onierzom. Rozmawiano pszeptem, nie chcc zakca ciszy nocnej, urzekajcej swym piknem. Tu nie ma wojny - mylaem - wojna... - przypomnia mi si wybuch torpedy na Pisudskim. Zatrzanite drzwi kabiny. Oddalajce si gosy opuszczajcych pomieszczenie... Zrobio mi si gorco. Na czoo wystpi pot. Dobrze, e jest ciemno i lecy obok na leaku bosman nie moe widzie mojej twarzy... - Spa, Walenty! - Zaraz id, panie bosmanie. W kabinie duszno. Tu wicej powietrza. W tym momencie wolaem nie i do kabiny pooonej wewntrz statku.

Piaskowcowe mury morskiej fortecy w Valletcie byszczay czystoci. Nad wysp unosio si przegrzane powietrze o charakterystycznym zapachu ulic miasta, gdzie jedz duo sosw z czosnkiem, pomidorami i makaronem, Devonshire rzuci kotwic. Holownik przewiz nas do przystani koszar marynarki wojennej HMS St. Angelo91. Nastpnego dnia ujrzelimy po raz pierwszy naszego Garlanda. Wysmuka sylwetka kaduba wiadczya, e okrt przystosowany jest do rozwijania duej szybkoci. Dzib przypomina ostrze tasaka. Pokad by dugi i wski. Przed pomostem dwa dziaa. Umieszczone jedno nad drugim, wycigay swe puste lufy ku bezchmurnemu niebu. Na pomocie dalmierz92 i dalocelownik93. Pomieszczenia na rdokrciu wystaway niewysoko ponad gwny pokad. Przed pierwszym kominem sta maszt przekrelony rejkami z antenami radiowymi, flaglinkami94 i rnokolorowymi lampami do sygnalizacji. Pomidzy drugim kominem a nadbudwkami rufy, gdzie mieciy si dziaa nr 3 i 4, ustawione byy dwa aparaty torpedowe, rozdzielone ma nadbudow reflektora z wazem do maszynowni. - Nasz okrt! - powiedzia ZDO95. Pokad zarzucony by wami gumowymi od butli tlenowych i acetylenu. Motki, ruby, klucze, kawaki pocitych rur i blach tworzyy baagan, ktrego, zdawao si, adna sia ludzka nie potrafi uporzdkowa. lady oliwy, plamy brudu na szotach, pokadzie i tum maltaskich robotnikw, krccych si z miejsca na miejsce, dopenia obrazu. Mimo wszystko okrt wyglda zgrabnie, cho moe w tej chwili niebojowo. Szef maszyny skry si we wazie prowadzcym do kotowni. Bosmani take ogldali swe nowe gospodarstwo. Szef artylerii, okiem znawcy, obejrza dziaa i central artyleryjsk. Obok stojcego ju konugatora96 do strzela morskich wmontowano nowy, do strzela przeciwlotniczych. Na szotach centrali przewody elektryczne do stow artyleryjskich i przekanikw tworzyy istn pltanin. W okrcie wojennym kadub jest tylko po to, by rury i przewody elektryczne miay si czego trzyma. W rury za i kable wetknito dziaa i torpedy. - Panie bosmanie... - Czego? - Wydaje mi si, e konstruktorzy okrtu zapomnieli o jednym drobnym szczegle. - Nic nie zapomnieli. Wszystko jest. Dziaa morskie, przeciwlotnicze, bro maszynowa, parki amunicyjne. Czego jeszcze chcesz?

91

wszystkie bazy i koszary nalece do angielskiej marynarki wojennej maj zgodnie z tradycj i przepisami dodawane do nazw: HMS - okrt jego krlewskiej moci 92 przyrzd do mierzenia odlegoci przy ostrzeliwaniu artyleryjskim 93 przyrzd do zdalnego kierowania ogniem artylerii okrtowej 94 linka biegnca od rei na maszcie sygnaowym ku doowi, na ktrej podnosi si flagi sygnaowe kodu 95 skrt: zastpca dowdcy okrtu 96 elektryczny st artyleryjski w centrali artyleryjskiej, wypracowujcy elementy strzelania, tzn. przeliczajcy automatycznie zaobserwowane dane (kt biegu wrogiego okrtu, odlego, szybko itp. z uwzgldnieniem sytuacji meteorologicznej) na dane potrzebne do strzelania, np. celownik, odchylenie itp.

- Ja chciabym tylko wiedzie, jak w te rury i przewody elektryczne wejdzie i wyjdzie cao stu kilkudziesiciu marynarzy? - Co? Miejsca mao? Mona by jeszcze dostawi ze dwa dziaa. W pomieszczeniach tyle luzu, e bal na piset osb mona wyprawi. - Chyba dla krasnoludkw. - Ale! Co ty sobie mylisz? - Nic nie myl, panie bosmanie. Od niedawna stwierdziem, e mylenie bardzo mi przeszkadza w yciu. - Pisz dalej list brakujcych rzeczy i nie filozofuj. W marynarce nie ma specjalnoci filozofa. Dzie za dniem w mudnej pracy przywracalimy na okrcie ustalony porzdek. Wszystko wracao na swoje miejsca. Kable ukaday si w dugie linie czce przekaniki. Wdrowalimy wazami z jednych przedziaw do drugich, uczc si przewodw, rurocigw, przej i kontaktw. Zaoga z Anglii bya ju w drodze na Malt. Okrt mia by przygotowany na jej przybycie. - Walenty, kad brudne drelichy. Dzi przejdziemy si przez podwjne dno. Zwaszcza pod komorami amunicyjnymi. - Tak jest, panie bosmanie. - Potem pokaesz reszcie zaogi, gdy tylko przyjedzie. Sukces bitwy i ycie zawsze zale wicej od dobrej znajomoci okrtu i sprztu ni lepej odwagi. Garlandowi koczono dorabianie nowej rufy. Star straci wskutek zbyt bliskiego wybuchu wasnej bomby gbinowej. Z pokadu zniky setki metrw wy gumowych, czcych okrt z brzegiem. Skrzynki z narzdziami zniesiono na ld. Zeszli robotnicy stoczniowi. Pozostali nieliczni technicy zajci przy montau nowych modeli przekanikw. Szary transportowiec przywiz dowdc i zaog Garlanda. Pomieszczenia rozbrzmieway teraz gwarem nowego, innego ni stoczniowe ycia. Ze wieo pomalowanymi burtami, dziaami, nadbudwkami i aparatami torpedowymi stanlimy przy magazynach amunicyjnych. Przez dob adowalimy swj miercionony adunek. W dzie wiczylimy dziaoczyny, strzelanie torped i przeprowadzanie rnych alarmw. Rce nam puchy i ramiona opaday od wpychania piaskowych pociskw i wiczebnych usek w zamki dzia. Garda chrypy od krzyczenia i powtarzania artyleryjskich komend. Dwik dzwonkw alarmowych i klaksonw miesza si z rozkazami podawanymi przez goniki rozgoni wewntrzokrtowej. - Alarm bojowy! - Odbj! - Alarm przeciwlotniczy!

- Czowiek za burt! Najchtniej wiczylimy opuszczanie okrtu. Naleao jak najszybciej wyskoczy za burt w pasie ratunkowym. Za burt woda bya ciepa i przyjemna. Skakalimy w pasach i bez pasw. Byle szybciej do wody. Wykonanie alarmu trwao sekundy. Odwoanie rzadko krcej ni p godziny. Dziaonowy mat Czarny prbowa silnym crawlem przepyn basen na drug stron, gdzie staa stoczniowa kantyna. - Mat Czarny! Dokd? Po co tak daleko? Wracajcie natychmiast! - Toncy okrt zawsze wybucha, panie poruczniku! Koty mog wylecie w powietrze. - Wracajcie, bo wam raport karny wybuchnie, a nie koty! - Pierona! Jeszcze sanacyjne porzdki! - klnc ze lska pod nosem wraca wolniejsz abk. Po tygodniu wicze wykonanie alarmw trwao krtkie minuty. Poznalimy si bliej. Zaprzyjanili. Przeskakujc wazy nie wpadalimy ju jeden na drugiego. Ten sam wyskok z hamaka. Te same dwanacie krokw przebiegnite do centrali artyleryjskiej. W dzie i w nocy. Przy wietle i bez wiata. Okrt czulimy w nogach i caymi sob. Stalimy si dobrze zgran jednostk. Okrt otrzyma sw dusz. Zastanawialimy si, co ze sob zrobi po skoczonej pracy przy przekanikach w centrali. Elektryk mat Grochowczyk rzuci dugi rubokrt w stron starszego marynarza Heka Buy. - Odnie do magazynu. A potem zapraszam was na ld. Na spacer. - Na spacer? - Ubierajcie si bez gadania. Minlimy plac gubernatorski w Valetcie i domy pamitajce rycerzy krzyowych. Przed zapuszczeniem si w ulic z kabaretami zbadalimy zawarto portfeli. - Faktycznie, moemy dalej tylko spacerowa, panie mat. Nic pan nie ma? Nawet w tylnej kieszeni? Przecie pan nas zaprosi... - Zaprosiem. Daem wam towarzystwo szary, a wycie powinni postawi wino. Wczoraj miaem troszk wiksze wydatki na reprezentacj. Mylaem, e wy co macie. - Te!... - No to przynajmniej spacerujmy midzy kabaretami. Moe trafimy na kogo, kto dzi ma reprezentacj. Szlimy wolno. Ulic owietlay otwarte wystawy lokali, skd dochodziy przytumione dwiki ostatnich przeboi tanecznych i gosy bawicych si goci. Dyskretnie zagldajc do rodka szukalimy garlandowca z dobrym sercem, pod humorem i z kilku zbdnymi funtami.

Poprzez szeroko otwarte drzwi Blue Bird usyszelimy nagle wrzask zmieszanych przeklestw: - You go! Bo ci mord skwasz! - Cochon! Allez! Piskliwie krzyczce tancerki prboway uspokoi podnieconego Lolka Rychockiego, ktry wymachiwa gronie pici pod nosem francuskiego marynarza. Obiekt sporu stojcy midzy nimi w postaci czarnowosej i niebrzydkiej Maltanki stara si przekrzycze obu. - Gentlemen, please!... Panowie, prosz!... Policja morska was zamknie. I mnie te. Mat Grochowczyk zdecydowa. - Nie moemy duej bezczynnie obserwowa. Honor Polakw nam nie pozwala... Panowie, to nasza okazja! A tak Rychockiego zamkn z funtami. Waek, skocz z Hekiem i wycignij go, bo bdzie draka. Przy stoliku sta ju waciciel lokalu woajc o spokj i policj. - Lolek, zostaw go! Chod z nami. - Nie pjd. Pita kolumna! Co si czepia mojej panny. - Rychocczak, chod! To Francuz, a nie pita kolumna. - Im nic ufa nie mona. Patrz, jak nas z sojuszem wykiwali. abojady! - nieki97!... Okrzyk Grochowczyka podziaa szybciej ni najbardziej rzeczowe argumenty. Francuz rwnie zrozumia jego znaczenie. Jednym skokiem bylimy w drzwiach. Biegnc za matem wpadlimy w boczn uliczk. Przeciwnik Lolka na wszelki wypadek pobieg dalej. Za nami goni tylko krzyk kelnera: - Rachunek!... Sapic ze zmczenia wyjrzaem ostronie za rg domu. - Panie mat, gdzie oni? Nie widz adnych andarmw. - Jeszcze ich nie byo. Ale gdybym nie krzykn, to skoczyoby si biciem. Nie wycignlibycie go. Teraz ja prowadz. Rychocki, pacisz. Uratowalimy ci z opresji. - Ale ja nie mam... - Nie gadaj! Tam rachunku nie zapacie, bo kelner jeszcze krzyczy. - Niech ju bdzie. Ale mam dzi pecha... - mrucza pod nosem Lolek. Nastpne dni byy bardzo pracowite. Okrt musia by przygotowany do podniesienia bandery w skrconym czasie.
97

andarmeria wojskowa, przezwana tak od biaych hemw i biaych getrw

Dnia 3 maja 1940 roku, prezentujc bro w wyjciowych mundurach, podnielimy polsk bander na ORP Garland. Przed obiadem wypilimy rum. - Za dobr saw bojow okrtu i za powrt do Gdaska! ORP Garland rozpocz nowe ycie. Nastpnego dnia wyszlimy w morze. Chodzc u wejcia do portu sprawdzano dziaanie mechanizmw i urzdze. Po raz pierwszy rzucalimy piaskowe pociski do korytek kiwajcych si na morzu zmarszczonym redni fal. Turbiny okrtowe huczay gbokim pomrukiem przechodzcym w gwizd. Zmienialimy szybko. Po tygodniu dostalimy towarzysza. Angielski niszczyciel, ktry rwnie dociera zaog i mechanizmy. Idc za ruf anglika wrcilimy do bazy po caodziennych wiczeniach przy brzegach Gozo i przycumowali stalwk dziobow do wasnej beczki. Niespodziewanie wstrzymano wyjcie na ld. Ogoszono przygotowanie okrtu do wyjcia w morze. Na pomocie reflektor sygnalizacyjny klapa aluzjami, kwitujc odbir sygnau nadawanego przez dowdztwo. ZDO przerwa domysy. Odezwaa si rozgonia: - Uwaga, zaoga! Tu mwi ZDO. Dzi o godzinie 23.00 wychodzimy w morze do Aleksandrii. Od godziny 22.00 wachty portowe skoczone. Zaczynamy patrolowe. Szefowie sprawdz gotowo swoich dziaw. Punkt o 23.00 cuma z beczki wpada do wody. Dzib okrtu wolno skierowa si w stron ciemnego wyjcia z portu. Weszlimy w lad torowy dowdcy flotylli, ktry mija wiee fortu St. Angelo. Za nami angielskie okrty ustawiay si na tym samym kursie. Z pogaszonymi wiatami nawigacyjnymi przecilimy bezszelestnie odbicie wiate Valetty na spokojnej wodzie portu. Ciemno nocy i morza skrya nas przed ciekawymi oczyma patrzcych z nabrzenej promenady. Na sygna leadera zwikszono obroty rub. Z wentylatorw maszynowni dobieg szum turbin pracujcych pen moc. Rufa okrtu wrya si gbiej w wod. Warkocz spienionego kilwateru podskoczy do gry, szybko si wyduajc. Byszczce wiata na ldzie giny w czerni nocnego widnokrgu. Nikt nie mg przewidzie, e po raz ostatni widzielimy Malt owietlon normalnie i e nastpne wejcie do portu bdzie przy wietle poarw, wybuchach bomb i byskach salw artylerii przeciwlotniczej. Czas wachty skracalimy domysami na temat przeniesienia do Aleksandrii. Wyczerpawszy wasne zapytaem bosmana Rowickiego: - Panie szefie, dlaczego nie koczymy szkolenia na Malcie? - Bo skoczy si wam kredyt w kabaretach. Rozmowny zazwyczaj szef milcza, nie uchylajc rbka tajemnicy. Krtki przelot w morzu nie mg nam si znudzi.

- To jakie chorobliwe objawy - rzek Rychocki - u naszego ZDO. Stale chciaby nas widzie przy zabawie z piaskowymi pociskami i drewnianymi uskami. wiey wiatr od morza chodzi spocone dziaoczynami ciaa. Na wewntrznej redzie Aleksandrii dostalimy wasn beczk do przycumowania. Znalelimy si w towarzystwie bojowo wygldajcych krownikw i cikich, gboko siedzcych w wodzie pancernikw. Codziennie rano may holownik wyciga przed port tarcz do strzela wiczebnych. Szkolenie artyleryjskie przybrao na tempie. Po poudniu na spokojnym niebie zjawia si samolot holujcy worek. Z pokadu terkotay karabiny maszynowe, strzelajce pociskami rysujcymi czarnym dymkiem swj lot w kierunku worka. Przed zachodem soca wracalimy do domu. To znaczy do beczki. Porucznik Raski zawoa szefa. - Panie bosmanie, jutro z naszym anglikiem idziemy na strzelanie odchyleniowe. - Tak jest, panie poruczniku. W pomieszczeniu szef zebra obsugi dzia. - Chopcy, jutro strzelanie odchyleniowe do angielskiego okrtu. Ze szkoy wiecie, co to jest. Teraz zobaczymy w praktyce. Na wszelki wypadek przypomn wam. Dwa okrty markuj normaln bitw. Robi zwroty i zmiany szybkoci. Przy dziaach bdziecie celowa przez teleskopy jak do prawdziwego celu. Teleskopy s odchylone, tak e salwy powinny pada za nimi. Dziaonowi dobrze sprawdz odchylenie. - W porzdku, panie szefie. Zrobi si. Pokaemy Anglikom, jak strzelaj Polacy. Nastpnego dnia soce nie zdyo jeszcze pokaza spoza widnokrgu swej pomaraczowej tarczy, gdy dwa niszczyciele wychodziy w morze. Poranna mgieka wisiaa nad wod. Okrt angielski podnis obroty. Biaa broda wody przed dziobem rozlaa si szerzej. Rczki telegrafw na pomocie Garlanda poszy na d. Zwikszylimy szybko, odchodzc agodnym zwrotem w bok. Z szyku torowego ustawilimy si w czoowym. Anglik poda sygna: Rozpocz strzelanie. Dzwonek alarmowy i klaksony zguszyy gwar pomieszcze. - Alarm bojowy! wiczebny alarm bojowy! Krzyk komend dziaonowych bieg nad wod straszc towarzyszce nam mewy. - aduj!

W centrali artyleryjskiej nastawilimy na konugat orze szybko wiatru, barometr, temperatury komr amunicyjnych i powietrza. Sylwetki okrtw na repetytorach98 yra99 skrcay ku sobie, powtarzajc manewry niszczycieli idcych na zblienie. Cyferki odlegoci z dalmierza szybko przeskakiway zmniejszajc swe wartoci. Oficer artylerii z dalocelownika poda do telefonu: - Ognia! - Pal! Huk salwy z czterech dzia lekko wstrzsn kadubem Garlanda. - Salwa w dal! Wicej 400! Ognia! - Pal! Wstrzs. Huk. Pociski z gwizdem ciy powietrze lecc w kierunku angielskiego niszczyciela. - Salwa w dal! Mniej 200! Ogie cigy! Ognia! - Stj! Przesta strzela! - Stj! Przesta strzela! Podniecony krzyk rozkazw w telefonach z pomostu do dzia krzyowa si z meldunkami dziaonowych. - Panie szefie, co si stao? - Milcz! Szef przycisn suchawki do uszu. Na twarzy wyraz zdziwienia ustpi miejsca przeraeniu. Potem wciekoci. - SssynyL. oby!... Durnie!... Cisn suchawki na st. Ju w drzwiach centrali spojrza w nasz stron. - Sssyny! Zapomnieli odchyli teleskopy. Obie salwy nakryy anglika... W swoim telefonie usyszaem od drugiego dziaa gos Lolka Rychockiego. Prbowa mwi szeptem. - Szkoda, e nie macie szyb w centrali. Alemy, bracie, pokazali aliantom strzelanie! Wszystkie osiem dookoa nich. Teraz uciekaj caa naprzd, a kurz wodny idzie za nimi. Tylko flagi sygnaowe im si na wietrze wiewaj. Co Polusy, to Polusy! artw z nami nie ma! - Rychocki, bo do raportu postawi. - Tak jest, panie poruczniku. Na pomocie opanowany dowdca odwrci si spokojnie w stron dalocelownika. W otwartym wazie wida byo lekko przyblad twarz oficera artyleryjskiego.

98

powtarzacz yrokompasu, przekanik elektryczny, przenoszcy wskazania yrokompasu na pomost okrtu i gdzie indziej 99 kompas bkowy, wskazujcy rzeczywisty kierunek pnocny

- Panie poruczniku, po zakotwiczeniu w Aleksandrii zamelduje si pan u mnie. Szef artylerii i dziaonowi jutro do mnie do raportu karnego. - Tak jest, panie komandorze. - Bosman sygnalista, co nadaje angielski okrt? Na angielskim pomocie reflektor sygnaowy szybko mruga wiatem. - Melduj, panie komandorze, e wanie odbieramy: Gratulujemy celnego strzelania stop poniewa walczymy po tej samej stronie, odchylcie wasze teleskopy - koniec sygnau. - Bosman, sygna dajcie panu porucznikowi, a okrtowi odpowiedzie: Dzikujemy za gratulacje stop wieczorem zapraszam pana i oficerw na fajk pokoju i whisky. Okrtowa motorwka przywioza zaproszonych goci. Marynarzy z angielskiego okrtu spotkalimy na ldzie. W barze za bram portu nr 6 popijalimy wino i piwo z towarzyszami rannych wicze. Po trzech butelkach wina doszlimy do wsplnego wniosku. - Wystarczy nam szkolenia. Ju umiemy. Powinni nas da do akcji. I wojn z Niemcami skoczymy jeszcze w tym roku. Na okrt wrcilimy o pnocy. Gocie dowdcy i oficerw przed zejciem do motorwki prbowali pod nasz batut odpiewa Gralu, czy ci nie al. Wchodzc na trap zasalutowalimy bardziej sztywno i subowo ni zawsze. - Wiesz, Lolek, oni nawet adnie piewaj nasze piosenki ludowe. Moe tylko akcent maj troch za londyski. - Nie szkodzi. Anglicy to porzdni alianci. Gwnie lubi piwo, whisky i herbat. Nie ma z nimi takich kopotw jak z Francuzami. Program szkolenia dobiega koca. Wyjcia na ld spdzalimy czsto w kinach. Bilety dla wojska miay specjaln znik. Sale dobrze chodzone daway odpoczynek po gonej i rozgrzanej ulicy. Wygodnie rozparci w mikkich fotelach Metro obserwowalimy filmowe perypetie Boba Hopea i Binga Crosby wrd piratw, gdy na to obrazu wsadzono biay napis: Wszyscy czonkowie krlewskich i alianckich si zbrojnych zgosz si natychmiast na swoje okrty lub do -swoich jednostek ldowych. Przed kinem dwch angielskich andarmw powtarzao rozkaz. - All right, boys! Z powrotem na okrt! Ruch motorwek z marynarzami powracajcymi na jednostki nie nalea do codziennych. Na pokadzie oczekiwa nas szef artylerii. - Jazda, chopcy! Przebra si piorunem i bra do roboty. Wymieniamy pociski piaskowe na ppancerne i przeciwlotnicze we wszystkich parkach amunicyjnych. - Co si stao?

- Na razie nic. Podobno Mussolini chce by przez nas pobity. Z Admiralicji przyszed sygna, e lada chwila naley si spodziewa wypowiedzenia wojny przez Itali. Mog wic zaatakowa Aleksandri. Zaciera rce z radoci. Umiechnity popycha nas w stron pomieszcze. - Prdzej, prdzej! Koniec z piaskowymi pociskami. Nareszcie, nareszcie zobaczymy, jak bdziecie strzela do prawdziwego celu. Rusza si, chopcy! Rusza! W torpedach wymieniano gowice wiczebne na bojowe. Wentylatory cignce powietrze do maszyn huczay goniej. Podpalono wszystkie koty dla postawienia okrtu w pitnastominutowej gotowoci. Wycigalimy pociski z magazynw amunicyjnych. Ukadalimy je na stanowiskach artyleryjskich i w parkach na pokadzie. Dwigajc uski robilimy strategiczne plany pobicia Italii, wybierali porty do pierwszego bombardowania. Mat Perzanowski, rezerwista, marynarz ze statkw handlowych, burcza pod nosem: - Szkoda Wochw! Woszki takie adne i przyjemne. - Panie mat, nie ma zmartwienia. Kady po wojnie wyfasuje sobie po jednej Woszce na pamitk do domu. Wieczorem DO otrzyma sygna: Italy declared war. Wochy wypowiedziay wojn. Po zachodzie soca ogoszono zaciemnianie okrtw i nabrzey. Port aleksandryjski ogarna ciemno kontrastujca z owietlonym miastem. Tylko port wypeniony alianckimi okrtami by obszarem objtym wojn. Miasto i Egipt zachoway sw neutralno. We woskiej dzielnicy miasta wywieszono na balkonach portrety Mussoliniego. Na murach due litery krzyczay czarn farb: Eviva il Duce! Rychocki zdecydowa wykorzysta gocinn neutralno Egipcjan dla celw propagandy alianckiej. - Jak neutralni, to neutralni i rwno dla wszystkich. Wobec tego na tym murze namalujemy czarn past do butw: Niech yje genera Sikorski! - Zwariowae czy zalany jeste? - Ani jedno, ani drugie. - nieki od razu nas znajd i przymkn. - To dla niepoznaki moemy napisa: Niech yje genera Sikorski i krl angielski! Wszyscy pomyl, e to angielscy marynarze napisali. - Tak, zwaszcza gdy bdzie po polsku. Lolek, schowaj t szczotk i past i idziemy na okrt. - Panie mat, powiedz mu pan co, eby przesta. Przecie nie bdziemy si z nim bi. Mat Grochowczyk wraca na okrt z reprezentacji. Spojrza przymruajc oczy na due, wieo wymalowane litery: Niech y... - Starszy marynarz Rychocki, rozkazuj wam przesta malowa polityczne przemowy! - Ale, panie mat...

- Nie ma adne ale panie mat. Rozkaz jest rozkaz. Za mn ze piewem na okrt marsz! - Cholera! Zawsze musimy by skromni - Lolek pooy szczotk i past pod murem. Stanlimy w wyrwnanej czwrce i z Wizj szyldwacha na ustach energicznie ruszyli w stron bramy nr 6. Amaranty zapite pod szyj... ORP Garland przydzielony zosta do flotylli niszczycieli. Rozpoczlimy sub wojenn. W towarzystwie dwch angielskich niszczycieli ruszylimy na pierwszy, daleki patrol bojowy. Po wyjciu z portu skrcilimy w kierunku wysp greckich. Przez rozgoni mwi dowdca: - Uwaga, zaoga! Szkolenie jest skoczone. Jestemy w akcji. Nic nie moe uj waszemu wzrokowi. Na morzu bitw wygrywa ten, kto pierwszy zauway nieprzyjaciela i pierwszy odda strza. Od naszej sprawnoci zaley ycie i sukcesy walki. Celujcie spokojnie. Strzelajcie szybko. Uwaajcie szczeglnie na chmurki. Kada moe kry samolot nieprzyjacielski. Nie mylcie o strachu. Zawsze zachowajcie spokj. - W dzie obserwowa - doda zastpca - sektor od strony soca. Naoy specjalne okulary, ktre wam daem. W dzie z tej strony najatwiejszy jest atak. Okrty rozstawiy si szerokim wachlarzem w szyku czoowym i z szybkoci czternastu wzw popyny na pnocny zachd. Siedzc przy stole artyleryjskim w centrali zazdrociem marynarzom przydziau do uzbrojenia na pokadzie. Mogli widzie ca akcj. Nie tak jak my w centrali. Zamknici wewntrz okrtu. Czas wachty skracalimy wyliczaniem siy flot woskiej i alianckich. - Panie szefie, troch to sabo wyglda. Gdyby tak na przykad Wosi zdecydowali si wyj nam na spotkanie, to nas nalej. I Herkules..., gdy przyjaci kupa. - Nie z takimi bilimy si! - Francuzi stoj w porcie. Marynarze na wp ubrani siedz przewanie po barach na ldzie i politykuj. Anglikw i nas troch za mao. - Jedno nas ratuje, e Wosi nie za bardzo lubi pywa po wojennym morzu. - Szkoda, e nie mamy ich okrtw. Pokazalibymy, co potrafimy. - Ale posypayby si awanse. Na razie jasno nieba ostro kujca oczy nie krya w sobie niebezpieczestwa. Tafla morza byszczaa srebrem wody. Przed zachodem soca ogoszono alarm. - wiczebny alarm przeciwlotniczy! - wiczebny alarm przeciwlotniczy! Dobrze obserwowa widnokrg. Zachd i wschd soca s dobrymi momentami dla atakw lotniczych. W szarym wietle brzasku i witu trudno jest zauway samoloty. Obserwujcie szczeglnie widnokrg dwa palce nad wod. Meldowa nawet mewy!

W nocy zrobilimy zwrot. W szyku torowym wracalimy do Aleksandrii. Przed wejciem w Great Pass wymienilimy sygnay rozpoznawcze z dozorujcym na zewntrz trawlerem. Gdy uniosa si poranna mgieka, baterie artylerii przeciwlotniczej przy latarni Ras el Tin otworzyy ogie do worka cignitego przez may szkolny dwupat. Huk salw toczy si ponad wod redy. ZDO ogosi koniec alarmu manewrowego. - Okrt pozostaje w pitnastominutowym pogotowiu! Wyszlimy z centrali na pokad. Spojrze na soce. Wydmucha dym papierosowy. Zaczerpn wieego powietrza. Do burty Garlanda dobia motorwka dowdztwa. Angielski porucznik poszed w stron kabiny DO. - Moe pojedziemy nareszcie postrzela do Wochw. Te dalekie patrole s tak samo nudne jak krtkie. Wosi zupenie nawalaj. Dobralimy bunkier i wod. Po poudniu wchodzilimy w lad torowy leadera idcego na pnoc. Za nami sun nieodczny kolega ze strzela szkolnych. Log w centrali pokazywa szybko osiemnastu wzw. Bosman Rowicki przyszed do pomieszczenia artylerzystw. - Chopcy! Od smej wachty patrolowe. Idziemy midzy wyspy greckie. Tam spotkamy konwj angielskich statkw, ktre wydostay si z Morza Czarnego. Mamy odeskortowa je do Aleksandrii. Nastpna doba mina spokojnie. Greckie wyspy wyrastay z wody wysokimi brzegami. Spalona socem rolinno odbijaa brzowymi plamami od szaroczarnych ska. Z rzadka rozrzucone domki nie potrafiy biel cian rozproszy wraenia snu grujcego nad yciem wyspiarskich pasterzy. Prosto w niebo bijce nitki dymw pokazyway nam pozycj statkw, ktrym szlimy na spotkanie. Podeszlimy bliej. Dowdca eskorty podnis sygnay flagowe. Poda statkom szyk, kurs i szybko. Z szybkoci dwudziestu wzw opynlimy grup z prawej burty. Przeszlimy za ruf i rysujc kilwaterem rwny uk ustawili na lewym skrzydle konwoju. Dochodzc do pozycji eskortowej Garland zmniejszy szybko do omiu wzw, ktr wloky si stare statki towarowe. Nie ruszone farb burty obrosy rdz. Sadza na kominie zakrywaa swym brudem kolory kompanii. - To dobrze, panie komandorze - mwi oficer artyleryjski - e statki s takie brudne. Nowa, byszczca farba byaby za bardzo widoczna z powietrza. Noc konwj posuwa si bez wiate nawigacyjnych. Ledwie dostrzegalne w ciemnoci sylwetki opasych statkw niebezpiecznie zbliay si ku sobie. To znw gwatownie zwalniajc wpaday pod dzib statku idcego za ruf.

Przy dziaach robiono zakady, kto z kim si zderzy. Wschd soca powitalimy regulaminowym alarmem przeciwlotniczym. Zniky poranne opary. Wyszlimy na szersze wody. Statki, ktrym nocna nawigacja pomieszaa szyki, wrciy na swoje miejsca. Po odboju objlimy wachty patrolowe. Miaem wolne. - Lolek, chod, idziemy opala si na reflektor. - Dobra. Zatrzymaj miejsce. Musz najpierw sprztn st po niadaniu. Po chwili leelimy na nadbudwce reflektora. Promienie soca agodnie dotykay piersi. Duga noc w centrali dawaa si odczu w zesztywniaych miniach ng. Rychocki przecign zmczone ramiona. - Soneczko fajnie przygrzewa. Jazda zupenie jak na majwce. - Wosi si boj. Zobaczysz, e znw nic nie bdzie. Nie przylec i nie zaatakuj. Nie ma strachu. - Troch to nawet nudne. - Dobrze by byo, gdyby zostawili nas tutaj przez zim. Nawet jeliby przez pomyk storpedowali i utopili, to woda tu ciepa. Na Pnocne i Atlantyk moglibymy wrci na lato. - Ja osobicie wole take wojowa z makaroniarzami ni ze szkopami. Mam do Wosiakw wicej sentymentu. Obrciem plecy do soca. P picymi oczyma spojrzaem na konwj. Statki. Z drugiej strony konwoju nasz angielski przyjaciel. Do konwoju podlatywa duy samolot bombowy. Samolot! Usiadem. - Lolek! Patrz! Spod kaduba samolotu oderwa si czarny gruszkowaty ksztat. Upad w wod obok pustego statku. Huk targn powietrzem. Sup wody zmieszany z dymem wybuchu wpad na mostek kapitaski. - Lolek! Patrz! Nalot! Samolot rs szybko w oczach. Widziaem na burtach emblematy z rzgami liktorskimi. Takie same, jakie noszono w staroytnym Rzymie przed najwyszymi urzdnikami. Od duych szyb dziobowych oderway si czerwone ogniki. Leciay ku nam ze strukami cienkiego dymu. Wpaday w wod obok burty szarpic szklist powierzchni morza. - Co si stao? Przecie nie ma alarmu!... Moe to nie nalot?... Druga bomba wybucha z suchym trzaskiem midzy nami a statkiem. Okrt pchnity turbinami skoczy do przodu. Szczekot naszych karabinw maszynowych wplt si w wycie motorw. Lolek przeskoczy nade mn. Wpad na trap. - Wal do centrali! Atak!...

Nerwowy stukot dzwonkw i klaksony poderway odpoczywajcy okrt do boju. Zjechaem po trapie. Biegiem do centrali. Szef ze suchawkami telefonicznymi na uszach prbowa obsuy trzy stanowiska jednoczenie. - Prdzej! Zgrywaj prdzej! Naoyem telefon. widrujcy gos oficera artyleryjskiego zaguszy wist pobliskiej bomby. - Zapora krtka! Paaal! Huk! Okrtem zatrzso. Pierwsza salwa. Staraem si nic nie sysze. Spokojnie zgrywa may czerwony samolocik na strzace z czarnym na tarczy przekanika. Spokojnie! Spokj to bardzo wana rzecz... za tym czarnym samolocikiem... Mocny wstrzs szarpn central. Druga salwa! - Stj! Przesta strzela! W pomieszczeniach, na pokadzie i w telefonach zrobia si cisza. Z daleka poprzez nawiewnik dochodzi szum turbin zmniejszajcych obroty. Wracalimy na swoj pozycj eskortow. Dwa dugie dzwonki. - Odbj! Na pokadzie soce grzao. Tak samo jak przed dziesiciu minutami. Morze lnio gadziutk tafl lustra. Nie byo ladu po bombach, pociskach. Puste, bkitne niebo roztaczao si nad nami i picymi wyspami. Na pomocie DO wzywa oficera artyleryjskiego. - Obserwatorw do raportu. Widzia pan, co si dzieje? Dwie bomby wybuchy, zanim zameldowali atak. adnie ich pan wyszkoli. - Tak jest, panie komandorze... ale u Anglikw te lepiej nie byo. Zaczli strzela po nas. Na pokadzie podniecenie zaogi udzielio si nawet kucharzowi, ktry w drzwiach kuchni najgoniej opowiada o bombach. - Pierwszy widziaem! Przed t wasz artyleri! Tylko e u nas w kuchni nie ma czym nadawa dzwonkw alarmowych... Szumiao mi troch w gowie. Wszyscy rozmawiaj tak gono. A mnie nie chce si nawet otworzy ust. Mat Grochowczyk kiwn rk. - Chod do kantyny na puszkowy kompot. Pod ten pierwszy nalot.

Heniek Bua czstowa nas portugalskimi sardynkami. - Cholera! Musimy Lolkowi nawymyla. Co oni robili przy dziaach? Taka olbrzymia krowa leciaa w powietrzu i nie trafili. Woska breda100! Jeli w to nie trafili, to co oni zestrzel? - Heniek, nie gadaj. Jedz. To nie twoje wtyczki. I breda w powietrzu nie stoi i skrzydami nie macha. To nie takie proste. - Ale mielibymy ju jednego na rozkadzie. I moe jakie krzye. - Jeszcze bdziemy mieli. Wojna jutro si nie skoczy. To jest jedyna rzecz, o ktr nie musimy si martwi. W porcie aleksandryjskim aden okrt nie sta na swym miejscu. Anglicy cumowali na beczkach midzy Francuzami. Wolno obeszlimy stojce jednostki i dziobem zwrcili si w stron wyjcia z portu. Podeszlimy blisko wschodniej gwki falochronu. Prawa kotwica do wody. Po chwili lewa. Luzujc acuchy i pracujc maszyn wstecz zbliylimy si do nabrzea zachodniej gwki. Cztery mocne stalwki na krzy podane do polerw i dwa naprone acuchy kotwiczne trzymay nas w poprzek wejcia. Po manewrach szef poszed na ruf. Czekalimy przy kominie. - Co nowego? Dlaczego blokujemy wejcie, panie szefie? - Najpierw zmienimy pociski przy dziaach z przeciwlotniczych na ppancerne. - Szefuniu, co jest? - Powiem wam. I tak wyjcia na ld nie ma. Nic nie wygadacie. Darlan rozkaza francuskiej flocie przesta si bi. Nowy ich rzd w Vichy poszed z Niemcami na robot i jeli flota ich rwnie pjdzie na tamt stron, to z nami krucho. Dlatego dzi w nocy bd musieli zdecydowa, z kim chc wojowa. Podobno nasi maj im odebra amunicj od gwnego uzbrojenia i zamki do dzia. No i rop te musz odda, eby przypadkiem nie zechcieli wyjecha. Zdaje si, e bd mogli zatrzyma bro przeciwlotnicz. - A co bdzie, jeli si pomyl i powiedz: nie? - Zatopimy ich. - A jeli sprbuj si przebi i wyj w morze? - Wanie dlatego stoimy w poprzek wejcia. Najpierw bd musieli nas zatopi, a potem przez wrak te nie przejd. - Czyj to pomys? - zapytaem bez zachwytu. - Mj - odpowiedzia szef ze zoci. Patrzylimy na due dziaa francuskich pancernikw stojcych blisko. Nasze wyglday jak zapaki. - Chyba prosto w lufy bdziemy im strzela - odezwa si Lolek.

100

samolot wojskowy woskiej firmy Breda

Nasun czapk na oczy. Palcem liczy francuskie okrty. - Lolek - wtrci Heniek - w t latajc krow nie trafie, ale w ten pancernik chyba trafisz? Z tej odlegoci? Ciut-ciut wikszy od samolotu. Stoi w miejscu i nie rusza si. - Id, bo ci kopn! Pilnuj swoich drutw! Ciemno wieczoru obja port. Na tle uny miejskich wiate rysoway si sylwetki okrtw liniowych. Ogoszono -alarm bojowy. Szef pozwoli obsudze centrali by na zmian kolejno na pokadzie. Obsuga aparatw torpedowych wycelowanych na port po raz setny po cichu, bezmylnie liczya sylwetki widocznych okrtw. Z gbi portu dochodzi brzkliwy szum motorwek. Wskazwki zegara skakay wolno, jak gdyby nieustanne odmierzanie czasu przestao by dla nich interesujcym zajciem. Cisza w suchawkach telefonw midzy pomostem bojowym, central i dziaami bolaa w uszach. Nikt nie rozmawia. Mylelimy, e jednak odlego do stojcego obok okrtu francuskiego jest naprawd bardzo maa. O czym oni tak dugo pertraktuj?... Sprawa prosta. Tak albo nie... Chyba Francuzi nie bd tacy gupi, aby odmwi?... Nie czuem twardoci niewygodnego stoka. Od ostatniego spojrzenia na zegar mino tylko dwadziecia minut, a wydawao si dwudziestoma godzinami. W wojnie morskiej najtrudniejsz rzecz jest czekanie na akcj. A my stale czekamy... Brakowao troch do witu, gdy ogoszono odbj alarmu bojowego. Francuzi zgodzili si na dania angielskiego dowdcy. Pooyem si spa na pokadzie centrali z rk pod gow. Zaogi dzia szy zmczonymi krokami do midzypokadu. Przed poudniem wychodzilimy w morze. Towarzyszy nam stay przyjaciel angielski. ORP Garland dowodzi. Szed pierwszy do wyjcia. Przechodzilimy blisko burty anglika czekajcego swojej kolejki. Z pokadw machano ku sobie rkami. Od angielskiego dziaa nr 3 kto krzycza z cockneyowskim101 akcentem: - Watch your shooting now. Only you and we are on the same side now. Uwaajcie teraz na wasze strzelanie. Tylko wy i my jestemy po tej samej stronie!

Uwaga! Samolot nad nami!


Chwilowo nasza suba bojowa ograniczaa si do wschodniej czci Morza rdziemnego. W obszarze na zachd od Aleksandrii lotnictwo atakowao nas po kilka razy dziennie.

101

akcent argonu londyskiego

Eskortowalimy statki handlowe midzy Famagust na Cyprze a Hajf. Prowadzilimy tankowce z paliwem do bazy floty. Konwoje w tej czci morza byy mniej mczce od patroli na wodach bliszych brzegom woskim. Pobielane wapienn farb mury domw Famagusty raziy oczy w poudniowym socu. Ciasne uliczki rozbrzmieway grecko-tureckim gwarem kupcw zmawiajcych si, jak najlepiej nabiera onierzy i marynarzy. W porcie ruch statkw zamar prawie cakowicie. Wojna zatrzymaa dostawy towarw i dopyw turystw chtnie odwiedzajcych pikn wysp i stare domki krzyowcw. ORP Garland cicho wysun si z portu. Morze byszczao tafl wody nie zmarszczonej podmuchem wiatru. Trzymalimy normaln wacht patrolow. P zaogi odpoczywao. Reszta na stanowiskach, gotowa do boju. W razie niespodziewanego ataku dwa dziaa mogy natychmiast odpowiedzie ogniem. Oczy obserwatorw, mimo specjalnych szkie, bolay od blasku rozsonecznionego otoczenia. Wypatrywano nieprzyjacielskich samolotw lub ladu suncego po wodzie peryskopu. Ciepo rozleniwiao. Krew wolniej krya w yach. Powieki same opaday na senne oczy. Przed wyjciem w morze ZDO ogosi nowe zadanie: - Idziemy pod turecki port Iskenderun po aliancki transportowiec z wojskiem. Odprowadzimy go do Hajfy. Do tureckich wd terytorialnych podeszlimy nad ranem. Z odlegoci kilku mil spogldalimy na wiata miasta, ktre nie byo w wojnie. - Patrz - powiedzia Rychocki - tam mog pospa sobie spokojnie. Chciabym tak przynajmniej przez tydzie mc dobrze si wyspa. Dobrze zje i chodzi na adn pla, gdzie nie ma artylerii przeciwlotniczej. - Chtnie bym ci potowarzyszy - odpowiedziaem. Ostatnie patrole obfitoway w naloty. Mielimy ich dosy. Nieostrony, goniejszy stuk w pomieszczeniu budzi wszystkich w hamakach. Niektrzy zaraz wyskakiwali i biegli do dzia. Nie przekraczajc granicy, chodzilimy na zmniejszonych obrotach. Za dalekimi wzgrzami dzie wstawa brzaskiem odcinajcym czarne kontury gr od janiejszego nieba. Czerwona tarcza wschodzcego soca pokazaa sw twarz. Ciekawie wypatrywalimy spodziewanego statku. Przez silne szka dalmierza dobrze wida byo port. Dwa cienkie maszty za falochronem przesuway si w kierunku wyjcia. Ukaza si dzib, szare nadbudwki i kadub. Na redzie statek skrci w nasz stron. Z wysokiego komina bia smuga czarnego dymu. Palacze podrzucili wgla pod koty. - Miejmy nadziej - rzek dowdca - e przestanie dymi w naszym towarzystwie. Gotowi cign nam na gow ca flot wosk. Odlego si zmniejszaa. - Dalmierz! Nie wida bandery? - Jeszcze nie, panie komandorze.

Zarysy sylwetki byy ju wyrane. Statek wyglda staro. Przypomina ppasaery102 z europejskich linii. Szara farba burt i komina krya kolory armatora. Mat Skowron wpatrzony w okulary dalmierza poruszy si niespokojnie na stoku. - Pomost-dalmierz. Panie komandorze, melduj, e widz nazw. Troch sabo. W...A...R...S...Z... Nasz! To nasza Warszawa! Rany gorzkie! Polska bandera! To nasz! Nasz! Skowron wrzeszcza w telefon skaczc z podniecenia. Krzyk z pomostu przelecia piorunem po okrcie. Wszyscy wybiegli na pokad. - Nasz statek? Co tu robi Warszawa? - Nie jestemy sami! Cholera! Co za spotkanie! Lornetki, teleskopy celownicze dzia patrzyy na zbliajcy si statek. Latay komentarze. - Wida na niej sporo ludzi. Wiezie jakie wojsko. - ZDO mwi, e bdziemy eskortowa wojsko. Maszyna zwikszya obroty. Szybciej szlimy na spotkanie bratniego statku. Zastpca rozkaza podnie du i now bander. - Niech nasi na Warszawie zobacz, kto ich bdzie konwojowa. Nowa bandera zaopotaa biel i czerwieni. Bylimy blisko siebie. Na mostku Warszawy zapanowa oywiony ruch. Podniecenie marynarzy udzielio si onierzom na pokadzie. Machano rkami. Poranna bryza niosa ze sob pomieszane okrzyki. Garland z ca zaog na pokadzie podchodzi szybko do statku. Mat Skowron wychylony z dalmierza zapomnia o regulaminowym sposobie meldowania. - Jak Boga kocham, panie komandorze, orzeki maj na czapkach! To nasze wojsko! Bylimy na wysokoci ich burt. Nagle bezadne krzyki na pokadzie przemieniy si w jedno silne z setek mskich gosw Jeszcze Polska nie zgina. Poranny wiatr ponis je po iskenderuskiej zatoce daleko na turecki brzeg. Twarde od pociskw pici rozmazyway pod oczyma niespodziewane zy. Kapitan Warszawy Meissner, machajc czapk wymienia pozdrowienia z naszym dowdc, komandorem Dorokowskim. Na rufie bandera wolno spyna do poowy flagsztoku103. Trzykrotnie zabucza parowy gwizdek statku. Garland bojowo odpowiedzia sw syren. Pobili nas w Polsce. Pobili nas we Francji. Ale wojny nie przegralimy!...

102 103

statek towarowy, przewocy wicej ni 12 pasaerw drzewce rufowe, na ktrym podnosi si na okrcie bander lub proporzec

- Patrzcie! Tu na kocu Morza rdziemnego polski okrt wojenny konwojuje polski statek z polskim wojskiem! Wachty na pomocie i przy dziaach obserwoway niebo i morze. adna mewa nie usza uwagi. Kade zaamanie fali zbadano przez szka. Podsuchowcy twierdzili, e sysz rybie rozmowy. Ale okrtw podwodnych nie byo. - eby cho jeden Woch przelecia - kl Bua - dzi Lolek na pewno by trafi. - Wanie. Moglibymy pokaza naszym, jak wojujemy. - A co by byo, jakby tak przyleciao ze dwadziecia sztuk? - Nie przesadzaj. Zaraz chcesz si chwali. Jeden wystarczy. - Jeden i w dodatku szkolny. Przed dojciem do biaych falochronw Hajfy yczylimy onierzom Brygady Karpackiej zwyciskich bojw. Warszawie - do zobaczenia, a wszystkim - spotkania nad polskim Batykiem. Garlandowi yczono pomylnych oww. Krcc w prawo pooylimy si na poudniowo-zachodni kurs i zmniejszonymi obrotami ruszyli w kierunku aleksandryjskiej bazy. Nie skoczylimy jeszcze cumowania do beczki, gdy do burty dobia motorwka Admiralicji. Na pokad wskoczy porucznik z du kopert w rku. Oficer wachtowy zaprowadzi go do DO. - Widziae kopert? - zapyta Heniek. - Widziaem. Rozmiar nielichy. Pewnie recepta na wygranie wojny za jednym zamachem. - A moe przywiz krzye i ordery za ostatnie konwoje i patrole. Mucha nie usza naszej uwagi. - Przy odrobinie szczcia dostaniesz krzy drewniany, jeli nalot zapie ci na ldzie i bd mogli pozbiera ci do kupki. Na morzu nawet i to ci nie grozi. We wazie do pomieszcze rufowych pokaza si mesowy dowdcy. - Gdzie jest ZDO? Zawoajcie go do dowdcy. - Sam go sobie szukaj. Podsuchae co tam? O czym gadaj? - Stary pokaza mi nawet telegram, ale daem sowo honoru, e dotrzymam tajemnicy. Top secret. cile tajne. - Nie bzdzij! Syszae, gdzie idziemy? - Syszaem, ale nie powiem. Nie dla artylerzystw strategia. Przyjdzie pora, to wam pniej powiemy. - Lolek, kopnij go, bo nie wytrzymam. Pniej wam powiemy... Noga Rychockiego nie dosiga celu. Mesowy zrcznie uskoczy w bok. Pukn si palcem w gow. - Nic tutaj! Puciutko!... Pokaza naprony biceps lewej rki.

- Wszystko tu poszo. Wiadomo - artylerzyci. Do sub administracyjnych nie nadajecie si. Po poudniu wstrzymano wyjcie na ld. Zgrywalimy dziaa. Nastpnego dnia barki dowiozy wiksz ni zwykle ilo amunicji przeciwlotniczej. - Chyba pjdziemy w stron Malty. - Na pewno tam, gdzie szkopy lataj z Wochami. - Szykuje si co lepszego. W czasie obiadu robilimy domysy na temat dalszych moliwoci. - Widzielicie te dwa destrojery104, ktre dzi przyszy z Anglii? - Z nowym pstrokatym kamuflaem? - Tak. Nie maj drugiego aparatu torpedowego. Wstawili im w to miejsce przeciwlotnicz setk. - Szef mwi, e jeli kiedy wrcimy do Anglii, to i nas to czeka. - Rzecz jasna i tutaj nie wida floty. Za to lotnictwo leje nas po kilka razy dziennie na kadym patrolu. A z naszymi dziaami niewiele mona wykombinowa. Za mae podniesienie. - Sprzone karabiny maszynowe te niewiele daj. Mona nimi palce sobie poprzycina i nic wicej. - A moe pjdziemy bombardowa brzeg woski? - Zobaczymy. Admira na pewno ju si namyli. Gwizdek w rozgoni przerwa rozmow. - Uwaga, torpedyci! Koczy jedzenie. Na pokad do adowania bomb gbinowych! - Widzisz - powiedzia Lolek - dla kadego co wesoego. Bd samoloty. Bd okrty podwodne. Bdzie flota. Jednym sowem, koniec wojny. Idziemy utopi flot wosk. Koniec zabawy w ciuciubabk. Bomby przeadowywano do zachodu soca. Pno w nocy podesza barka z dobrze opiecztowan poczt oficjaln. OHMS - On His Majestys Service - w subie jego krlewskiej moci. - Teraz ju nic nie rozumiem. Pociski. Bomby. I listy. Przerzucalimy worki przez waz do kabiny komisarza. - Popatrz, czy na worku nie ma przypadkiem adresu lub miejscowoci. - Nie. Wszystko dla krla. Przed cisz nocn w pomieszczeniach zacharcza gonik. Gwizd bosmaskiej wistawki zawidrowa w uszach. - Uwaga, zaoga! Tu mwi dowdca. Jutro o godzinie 04.00 wyjdziemy w morze, w drodze do Plymouth. Idziemy w towarzystwie trzech angielskich KT. Na pokadzie mamy oficjaln poczt

104

niszczyciel (ang.: destroyer)

wojskow z Aleksandrii do Anglii. Przejcie nie bdzie atwe, ale jedziemy bliej swoich. Wiem, e nie damy si pogry po drodze. ycz wam i sobie celnego strzelania. Wszyscy naraz krzyczeli. - Wanie tak mylaem. Wiedziaem, e co takiego bdzie. Przed spaniem przyszed szef. - Chopaki, dotd to wszystko bya przygrywka. Teraz bdzie prawdziwa robota. I od nas zaley... - Panie szefie, jak pjdziemy? Ktrdy? - Najpierw Malta. Rozmawiaem z oficerem art.105 Najgorszy kawaek bdzie midzy Malt, Sycyli a Pantelleri. Tam ley pole minowe, i angielskie, i woskie. - Ja jechabym bliej Pantellerii, tam gdzie ich statki chodz przy brzegu - zaproponowa Bua. - Co ty, gupi - oburzy si Lolek - tam nas zrobi na makaron. Maj bardzo siln artyleri przybrzen. - pijcie, do cholery! Admiraowie od pociskw! Nie przyszedem prosi o rady, tylko wam powiedzie, ebycie mi wstydu nie przynieli i nareszcie co zestrzelili. - Ale pan postawi potem, szefie? - Postawi. Wszystkich do raportu, gdy robota nie bdzie czysta. Dobranoc. - Dobranoc, szefuniu. My do pana z sercem, a pan do nas z pociglem, jak majster szewski. O czwartej rano zaterkotay dzwonki na alarm manewrowy. Zrzucilimy stalwk dziobow i weszli w tor angielskich okrtw idcych do wyjcia. Na rdokrciu naszych towarzyszy stay pojedyncze due dziaa przeciwlotnicze, zamiast dawnych aparatw torpedowych. - Wszystkie trzy z Anglii. Tylko my z floty rdziemnomorskiej. Po miniciu pycizn Garland odpad do tyu. Anglicy zajli pozycje z przodu w szyku czoowym. Do maszyn podano obroty. Strzaka wskanika na logu zatrzymaa si na szesnastu wzach i szybkoci patrolow ruszylimy w kierunku obleganej Malty. Bkitne niebo byo puste. Podsuch milcza w telefonach. Poranek zapowiada si przyjemnie. Obserwator na pomocie pomyli daleko lecc mew z samolotem. Ogoszono alarm. W niespena minut okrt by gotw do boju. Sygna flagowy spowodowa action stations - alarm bojowy na pokadach angielskich. Przy bliszym rozpoznaniu nieprzyjaciel okaza si niewinnie szybujcym ptakiem. Alarm odwoano. Odlego od Aleksandrii rosa. W nocy poprzedzajcej dojcie do Valletty widzielimy na zachodzie un poarw i byski rozrywajcych si pociskw przeciwlotniczych.

105

argonowy skrt: oficer artyleryjski

Malta odpieraa atak bombowy. Zmniejszylimy obroty, by zgubi warkocz kilwateru wieccego fosforyzujc wod. Jesienne drobnoustroje rdziemnomorskie rysoway za ruf jasn drog. Uwany Niemiec lub Woch mg zobaczy j z powietrza. Gdy wchodzilimy do portu, syreny buczay odwoanie nalotu. Nad wysp zapanowaa cika cisza. Chmury dymw poarowych i piaskowego pyu unosiy si w gr. Wiatr nis z ldu ostry zapach spalenizny. Ciekawie przygldalimy si fortecy i miastu. Wrd gruzw trudno byo rozpozna znajome domy i ulice. Brako haaliwego tumu, w ktrym mieszaa si Europa z Bliskim Wschodem. Mieszkacw opustoszaych ulic i domw ewakuowano do Egiptu i Anglii. Wrd bry piaskowca i na jeszcze stojcych dachach umieszczono stanowiska artylerii przeciwlotniczej. Smuke lufy boforsw106 gronie wycigay swe wiecznie godne mierci paszcze ku chwilowo pustemu niebu. onierze i robotnicy nie zdejmowali stalowych hemw. Dobieralimy poczt, gdy przecige i nierwne wycie syren ogosio nowy alarm. Zawtroway mu nasze dzwonki. Z daleka dochodziy krzyki komend i trzaski zamykanych zamkw dziaowych. Lufy boforsw poruszyy si niespokojnie, szukajc celu. Nisko nad murem starej fortecy z gwizdem skrzyde przeleciay dwa myliwce. Siedzc na stanowiskach bojowych czekalimy znajomego wistu bomb. Na okrcie panowaa cisza. Mylaem, e jednak w czasie nalotu lepiej by w morzu. Mona manewrowa okrtem. Przycumowani do nabrzea przedstawiamy nieruchomy cel. Po drugiej stronie wysp hukna salwa. I znw zalega mczca cisza. Po p godzinie odwoano alarm. Pojedynczy intruz robi zdjcia skutkw nocnego ataku. Soce dobrze skryo si za widnokrgiem, gdy opuszczalimy port. Wkrtce ciemno przykrya nas cakowicie. Minlimy Gozo. Zwikszono szybko do bojowej, do dwudziestu szeciu wzw. Za nami zostawa dugi i gruby lad spienionej wody. Na samej granicy pola minowego. - Alarm bojowy! - Dziaa aduj! Pocisk ppancerny! Krzyki komend. Stukny korytka. I znw cisza. Siedziaem w centrali na swoim miejscu. Z telefonem na uszach. Na stole z przekanikami biaa sylwetka okrtu na repetytorze yra drgaa po p stopnia. Raz w lewo. Raz w prawo. Hipnotyzowaa monotoni ruchw. Sternik trzyma okrt dokadnie na kursie. Zamknem oczy. Mylaem. Jak szybko moe by moment wybuchu, ktry zabija?... Podobno jest jak poraenie prdem elektrycznym... Czy jest gorcy?...

106

automatyczne dziako przeciwlotnicze produkcji szwedzkiej

W ustach czuem suchy jzyk. Cisza w centrali a bolaa w uszach. Nikt nie mwi. Lecz wszyscy myleli to samo. Lepiej byoby, gdyby zaczto ju strzela. Akcja jest zawsze atwiejsza od czekania... Bdziemy szli przez pole minowe... Jeli mamy wylecie na minie, to lepiej teraz, zaraz... przecie w takich okolicznociach nie ma rnicy, czy ycie trwa godzin duej, czy krcej... Tym razem to ju nam si nie uda... Musimy zgin!... Pole minowe... artyleria Pantellerii... Nagle zrobio mi si al samego siebie. Dlaczego musz gin?... ycie nie jest takie brzydkie. Jeszcze nie zaczem naprawd y, kocha... A moe to wszystko sen?... Nie by to sen. Suchawki telefonu gnioty mi uszy. Nogi cierpy od siedzenia na twardym stoku. Otworzyem oczy. Wszyscy w bezruchu patrzyli zmczonym wzrokiem na konugator. Spojrzaem na szefa. - Panie bosmanie, czy mog wyj na pokad, wyprostowa nogi? Popatrzy na mnie nie widzc. Po chwili odpowiedzia wolno. Z wysikiem. Moe mylami wraca z dalekiej drogi. W Polsce zostawi on i crk... - Dobrze... wracaj zaraz... Na pokadzie panowaa ta sama cisza, co w suchawkach. Przyzwyczaiem wzrok do ciemnoci. Na czarnym niebie byszczay punkciki gwiazd nie dajc adnego wiata. Daleko z lewej burty rysowa si masyw ska Pantellerii. Tam Wosi chyba te wpatrywali si podobnie w czer nocy szukajc swojej mierci. Przy lufach naszych dzia skierowanych w ich stron widziaem sylwetki kolegw. Z oczyma wlepionymi w gron gr czekali na czerwone byski artylerii strzelajcej do nas. Moe zaraz si zacznie... Biegiem wrciem do centrali. - Co jest? - Nic. Wida Pantelleri. - Gdzie? - Z lewej na rdokrciu. - Cholera! Jeszcze ze dwie godziny. Na szocie sekundowa strzaka zegara skakaa odmierzonymi ruchami. Przy tej szybkoci musimy by niedaleko czystej wody... Jeszcze troch... Po godzinie wkrada si niemiaa myl: Nie zauwayli nas!... Cztery okrty na penej szybkoci... ale udao si...

O pitej godzinie dwa dugie dzwonki ogosiy odbj. Bez popiechu wstalimy ze swoich miejsc. Artylerzyci leniwymi krokami wracali do pomieszczenia. Nie rozwieszano hamakw. Siadano i kadziono si, gdzie kto mg. Kucharze szli do kuchni. Dyurni stow ospale zbierali naczynia. Dzie zasta flotyll w tym samym szyku. Anglicy z przodu. Garland za nimi. Na okrcie leadera zaopotay flagi sygnaowe. Dowdca dawa szyk, kurs i szybko. Brzk rozstawianych kubkw przywraca pomieszczenia zaogi do normalnego ycia. Przyniesione z kuchni sausage przypominay ksztatem i wielkoci, cho niezupenie smakiem, serdelki. Pachniay zapraszajco do jedzenia. W drzwiach stan szef okrtu. - Chopcy! Po niadaniu troch sprztn i potem moecie odpoczywa. - Panie bosmanie, jest wojna, po co to sprztanie? - Wojna wojn, okrt okrtem, a sprztanie sprztaniem. Filozofia bosmana wywoaa burz gonych protestw, z ktrej szef wyszed zwycisko. Dyskusj zamkn rozkazem. Kubek mocnej herbaty z mlekiem, prawdziwej nice cup of tea, przywrci dobry humor. Powtarzano jdrne kaway. Przysmaona na brzowo skrka sausage chrupaa smakowicie midzy zbami. - Te soside nie s wiele gorsze od naszych serdelkw, tylko na mj smak za duo w nich chleba, a za mao misa. - Na bezrybiu i rak ryba. Ugryzem si w warg. Dugie, krtkie, dugie, krtkie dwiki dzwonkw alarmowych poderway nas z miejsc. W sekundy pomieszczenie opustoszao. Pozostali dosyacze amunicji z komr do dzia. Komory znajdoway si pod pomieszczeniami marynarzy. Naoyem telefon na uszy. Na pomost biegy meldunki. - Dziao 1 gotw! - Dalocelownik gotw! - Dziao 3, 2, 4 gotw! Z pomostu obserwatorzy meldowali: - Czerwone 100. Palec nad widnokrgiem. Samolot! Leci na nas! - Dziaa! Pocisk przeciwlotniczy. Nastawienie - zapora duga. aduuuj! W suchawkach telefonw odbi si trzask doprowadzonych korytek z pociskami i zatrzanicie zamkw. - Samolot przelatuje do rufy!

Lekko przechylony na skrzydo lecia wzdu lewej burty. Celowniczowie krcc dziaami prowadzili wyloty luf za heinklem107. Bombowiec trzyma si z dala. Nie wchodzi w zasig dzia. Spokojnie oblatywa grup okrtw. Krcono dziaami. W prawo. Za samolotem. Do oporu. Potem szybko na drug stron, by znw spotka go wylotem lufy po drugiej burcie. I jeszcze raz na praw stron. To samo od pocztku. - Zmieni celowniczych! - rozkaza dziaonowy. - Wie dra, co robi. Wszystkich krceniem wykoczy fizycznie przed atakiem. Kolejno zmieniano si na stanowiskach celowniczych. Wydawao si, e dziaom nagle przybyo wagi i rolki obrotowe hamoway ruch. - Sssyn! Zaraz nam tu cignie na eb reszt towarzystwa!... - Oby tylko podlecia - Rychocki cedzi przez zby, z trudem apic oddech ciut-ciut bliej. Wsadzilibymy oba do wody. Mam go cay czas na krzyu!... - Na pewno poda ju do swoich nasz kurs i szybko. - Lata jak w cyrku! - Uwaga - zameldowa obserwator na pomocie - samolot robi zwrot! Wraca lew stron! - Dowcipni - dorzuci ZDO, nie odwracajc oczu od niemca - raz na lewo, raz na prawo. Zerknem na zegar. Jedenasta dwadziecia trzy. - Uwaga! - krzycza obserwator - samolot leci na nas! Kadzie si na prawe skrzydo! Wyprostowa. Kadzie si na lewe skrzydo... Wyprostowa... Przeszed w wiec. Idzie do gry. Ley na prawym skrzydle... Odlatuje! - To dra! Widzielicie?! - zakl zastpca - zamacha skrzydami na auf wiedersehen. Patrzc w stron pnocnego nieba wzrokiem odprowadza znikajcy bombowiec. - Panie komandorze, czy mona da odbj? - Dobrze. - Odbj alarmu! adnych robt. Wszyscy dobrze odpocz. Jeszcze dugi dzie przed nami. W pomieszczeniu staa zimna herbata i wystyge kiebaski. Mat kucharz obiecywa lepszy, witeczny obiad. - Dzi, chopaczki, niedzielna sztuka misa z wik i chrzanem. Dla podtrzymania ducha bojowego! Nagle... Blisko... Przeraliwy gwizd spadajcej bomby wciska nas w elazny pokad. Ta bomba musi, musi trafi w pomieszczenie... Jezu!... Schowa si! Wszystko jedno gdzie... Pod st, w hamaki... Gwizd potnia. Rs. Stalowymi palcami wbija si w gow. Zrobio mi si sabo. Chc rzygn.

107

typ niemieckiego bombowca z II wojny wiatowej wytwrni o tej nazwie

Trafili nas... Gos klaksonu alarmowego przebi gwizd. Terkot dzwonkw wypeni midzypokad. Dosign! podwiadomoci. Huk! Suchy trzask. Okrtem rzucio. Skoczyem do przodu. Do centrali. Telefon! - Zgra przekaniki wysokoci... W nausznikach syszaem dziao 3. - Pomost - dziao 3! Samoloty nalatuj z rufy! Jeden. Dwa. Trzy. Cztery, pi. Sze... Obserwator na pomocie meldowa. - Uwaga! Pierwszy kadzie si na prawe skrzydo! Nurkuje... Odczepi bomby... Krtki wstrzs. Basowy huk wasnych dzia. - Zapora krtka! Ogie cigy! Pal! Gwizd bomb, wycie skrzyde nurkujcych bombowcw, huk dzia zlay si w jeden ton. Rytm ognia karabinw maszynowych, suchy, rwny odmierza swoje tat... tat... tat... tat... Przez zason potu na oczach, rozszerzajc powieki, patrzyem na strzaki przekanika. Czarna samolot nieprzyjacielski. Czerwona - elementy dla dzia. Czerwon strzak goniem ruchy czarnej. Znw bomby. Huk. Nowy gwizd. Huk. Okrt kad si na lew burt. To - na praw. Zwrotami unikalimy bomb. Min pierwszy szok ataku. Rozsdek uspokaja nerwy. Spokojnie... spokojnie... strzelamy! Bez paniki... moemy trafi... W samolocie te siedzi czowiek... te boi si... Spokj... Log wskazywa dwadziecia dziewi wzw. Tylko strzela!... Trafimy!... - Pomost - karabiny maszynowe zaciy si!... Teraz! Zagryzem wargi zbami. Do krwi. Cholera! Wanie teraz! Huk. Huk. Bliszy ni wszystkie. Garland podskoczy jak na kamiennym bruku. Nowa eskadra zaatakowaa z dziobu. Nikt jej nie zauway. Strzelano do atakujcych z rufy. Rzucili seri przed nami. Uamek sekundy za wczenie. Na pomost i dziaa wpada woda wyrzucona eksplozj do gry. Na pomocie dowdca opanowanym gosem podawa rozkazy: - Prawo na burt!

- Ster zero. Okrt z gbokim przechyem szed w prawo. Salwa bomb w lewo. - Lewo na burt! Okrt w lewo. Bomby w prawo. - Ster zero. Przestalimy strzela. Przy zwrotach przechyy po trzydzieci stopni rzucay nas na szot centrali. Na pokadzie kurczowo trzymano si dzia, parkw amunicyjnych, by nie wypa za burt. Okrt pooy si gbiej. Wyprostowa. Zdziwiony, zauwayem, e nie sycha gwizdu bomb. Nie ma wstrzsw ani przechyw. Cisza. Cisza, w ktrej sycha szum turbin. Dwa bardzo dugie dzwonki. ZDO poda przez goniki: - Odbj alarmu przeciwlotniczego! - Atak trwa przeszo dwie godziny - odezwa si bosman sygnalista. Nie od razu ruszylimy si z miejsc. miaem si gono nie mogc trafi zapak w papieros. Dopiero po chwili gboko wcignity dym zapiek w pucach. Spojrzelimy po sobie. - Co si stao? Milczco patrzylimy na wskazwk logu. Szybko spadaa. Zmieniaa si delikatna wibracja kaduba. - W telefon - rozkaza mi szef - posuchaj, co melduj na pomost. Wentylatory cignce powietrze do kotowni cichy. Stany. Strzaka szybkociowa logu pokazaa zero. Zza burty dochodzi plusk wody rozcinanej ostrym dziobem okrtu. Plusk sab. Okrt stan. Woda delikatnie chlapaa uderzajc o burt. Z korytarza obok centrali dochodziy haasy, bieganina. Otwieranie, zamykanie wazw. Przed otwartymi drzwiami przebiega druyna przeciwogniowa. Przycisnem mocniej suchawki do uszu. - Gadajesz, do jasnej, co tam jest? - Zaraz, panie szefie!... Na jzyku miaem smak gorzkiej soli. - Panie szefie, komory amunicyjne i kotownia zameldoway, e pky spojenia tankw ropnych. Od bliskich wybuchw. Ropa jest ju po kostki w komorach i kotowni. - Niech to!... - Panie szefie... Kotownia melduje, e rurki w kotach przepalone. Wody sodkiej nie ma... - Co si stao?...

Spojrzaem na bosmana Rowickiego. - W kotowni poar. Zapalia si ropa. W telefonie syszaem jeszcze mata Perzanowskiego. Kl. Zdjem suchawki. - Co teraz, szefie? - Nic. Jeli nie ugasz i stary da na czas rozkaz, moe zdymy opuci okrt. Nie, to wylecimy w powietrze. Popatrzyem na stalowy sufit centrali. Pod czaszk czuem zimny kawa lodu. Byem zmczony nerwowo i fizycznie po poprzednim ataku. No to wylecimy w powietrze... Obojtne... Mylaem o dziwnych ksztatach, w jakie ukada si dym papierosowy. Z powrotem usiedlimy na stokach dookoa konugatora. Na pomocie wiatem wymieniano sygnay z leaderem grupy. Towarzyszce jednostki zmniejszyy szybko. Wrciy do Garlanda. Chodzc wkoo zajy pozycje do obrony uszkodzonego kolegi. - Panie komandorze - zameldowa sygnalista - leader pyta, ilu mamy zabitych i rannych. - Podajcie: nikogo. aluzje reflektora klapay telegram. - Nadane, panie komandorze. Jest odpowied: Good show Garland congratulations. Dobra robota Garland, gratulacje. Do burty dobia motorwka dowdcy grupy. Przywieli pomoc zaodze maszynowej. Zeszli na d. Na pomocie zadzwoni telefon z kotowni. Komandor Dorokowski podnis suchawk. - DO. - Panie komandorze - odezwa si komandor mechanik - obaj z Anglikiem stwierdzamy, e naprawy nie da si zrobi bez stoczni. Bd musieli nas holowa do Gibraltaru. - Dzikuj panu komandorowi. Trudno. Dobra. Dowdca odda suchawk sygnalicie. - Nie ma rady - zwrci si do ZDO - idziemy na hol. Ja zredaguj sygna. Niech pan przygotuje wszystko do holowania. - Tak jest. Reflektorem wietlnym podano decyzj. Anglik potwierdzi. Zrobi zwrot. Podchodzi, by poda hol.

Okrt na prawym skrzydle zahucza krtko dla zwrcenia na siebie uwagi. Sygnalici mrugali wiatem: Prosz o pozwolenie podania holu Garlandowi stop polski okrt wycign mnie w Narviku z podobnej sytuacji. Leader odpowiedzia krtko: Pozwolenie udzielone. Szybko podeszli pod dzib. Podalimy hol i cignici z szybkoci omiu wzw ruszyli w stron Gibraltaru. Z niecierpliwoci czekalimy zachodu soca. Przed wieczorem czerwona tarcza schowaa si za widnokrgiem i opiekucza ciemno przykrya nas swym paszczem nocy. Nastpnego dnia z porannych mgie wyonia si skaa Gibraltaru. Bylimy bezpieczni. Po wejciu do portu wstawiono nas do doku. Na pokad weszli specjalici od kaduba, kotw, zbiornikw i uzbrojenia. Na kocu szed kapelan morski z du ksig grzechw spisanych po francusku, angielsku i po polsku. Prosilimy ksidza, by da nam rozgrzeszenie od razu na ca ksik. Szybciej i wyczerpuje wszelkie grzeszne moliwoci oraz wyklucza zapomnienie. Na miecie razem z Anglikami z naszej flotylli pilimy tani i wstrtny koniak hiszpaski znany marynarzom jako SOS brandy i gono mwili, e Niemcy mieli stracha przed nami. - ...bo nas nie trafili...

Atlantyk
Opuszczalimy Gibraltar z rozkazem pjcia do Plymouth. Zgina z oczu wysoka skaa fortecy. Brzeg hiszpaski uton w oceanie poza widnokrgiem. Niebo na pnocy pokryo si chmurami, ktre daleko nad wod przechodziy w kolor stali. Duga atlantycka fala kada okrt na burty w rytmicznych przechyach. Zimne bryzgi urywane ostrym dziobem Garlanda moczyy pokad i obsug dzia nr 2 i 3. Ocean wyglda niegocinnie i wrogo. Obsuga centrali bya obiektem zazdroci kolegw przy dziaach. Zazdroszczono suchego, ciepego pomieszczenia wewntrz okrtu. Na sub szlimy nie kadc swetrw ani cikich butw gumowych. Po zmianie wachty przy dziale Lolek Rychocki wszed do midzypokadu cakowicie zlany fal. Klnc wojn, morze, Garlanda wylewa z butw wod do szpigatu108. Przechodzcy obok mat Kasztelan, nr 5109 z centrali, umiechn si dowcipnie. - Widz, e starszy marynarz Rychocki bra son kpiel. Pewnie doktor przepisa na zdrowie?

108 109

otwr w nadburciu, przez ktry cieka brudna woda marynarz obsugujcy stanowisko oznaczone przy stole artyleryjskim w centrali numerem 5

- Odpieprz si pan, panie mat. - Czy woda nie bya za chodna dla szan-pana? - Lepiej uwaaj pan na swoje teniswki i elegancki sweterek. Kanciki u spodni drelichowych mog si pognie od twardego stoeczka w centrali. - Humorek nie dopisuje? - Moe poduszeczk - doda zoliwie Lolek - przysa? A moe cygarko i whisky na wacht? eby nud zabi. Lodowat wod to my przyniesiemy od dziaa. - Nerwy, nerwy... - Panie mat... prosz, id pan! Bo moe by wojskowe nieszczcie. Lolek siad na awce. Zdj mokre drelichy. Spod wierzchniej pary gaci ukazaa si druga, sucha, koloru pochmurnego nieba przed deszczem. Spojrza smtnie po pomieszczeniu. We wszystkich moliwych miejscach wisiay drelichy, ciepa bielizna i swetry. Nie wietrzone mesy mierdziay wilgoci, przepoconymi ubraniami i mokrymi oilskinami110, parujcymi przy elektrycznych grzejnikach. - Waciwie to troch szkoda Morza rdziemnego - powiedzia Rychocki. - Czowiek nie czu takiej nienawici do Wochw. Oni nam bomby na eb rzucali. Mymy do nich strzelali. Ale tak jako bez zoci. Po wojskowemu. No bo wojna. - I woda bya cieplejsza - dorzuciem. - Gdyby co si stao, do brzegu wszdzie nie tak daleko. Mona na tratwie popywa. A tu? Cholera! - Tu w zimie czowiek nawet kilku minut w wodzie nie wytrzyma. Wiecznie za pogoda. Wiem, jak to wyglda. Ostatnia zima. Mokro. Zimno. Tych skurwysynw peno na niebie, w wodzie. I koniec z wojowaniem. Tylko mordowanie. Takie zwyke mordowanie na chama. Albo my ich, albo oni nas! - Lolek, zmie koszul i gacie. Bdzie ci lepiej. To si dopiero zaczo, a nie koczy. Syszae, co Churchill obieca? Siedem lat wojny. - Nie mam ju nic suchego. - We moje. - Ja tam wol Angli - wtrci Dobry, jeden ze starszych i powaniejszych rezerwistw - zawsze bliej swoich. - Guzik tam bliej... - Eeee... jednak jest bliej - mwi Dobry powoli - naszych wicej. Anglicy inni ludzie. Bardziej swoi. Miaem dosy Aleksandrii, wrzasku, dzielnicy portowej i tego piachu dookoa. Nie to co ta nasza soczysta ziele trawy i drzew. W Anglii jest podobna. Szkoda mi tylko ciepa i soca. Makaroniarze nie wiadomo po jak choler z nami wojuj? Po co si ten Mussolini do Hitlera przyczepi? W pierwszej wojnie byli przecie po naszej stronie.

110

paszcz nieprzemakalny z podgumowanego materiau

- Wszystko jedno. Nawet takiej delikatnej wojny z Wochami nie mona prowadzi przez sto lat. Szwaby u nas morduj. Wszyscy od gry do dou s winni. Wosi te ponosz win, e id razem. Moe nie tyle, co Niemcy, ale te. - Niemcy to wredny nard. Tym wredniejszy, e taki mdry w swych zbrodniach. Przecie dotd jeszcze nigdzie nie wygralimy adnej kampanii ani bitwy. - Nie martw si. Po deszczu jest zawsze pogoda. W Kana wchodzilimy pochmurn noc. Zaciemniony brzeg angielski nie byszcza adnymi wiatami. Obserwatorzy na pokadzie bezskutecznie wpatrywali si w ciemno. Wiatr wyciska zy z oczu. Nerwami podniecona wyobrania rysowaa czarne ksztaty kiosku111 podwodnego okrtu. Sylwetka rosa. Wpadaa na fal i nagle gina w wodnej pianie zerwanej z czuba silniejszym podmuchem. Przetarte rk oczy nie widziay ju kiosku ani fali. Pozostawaa niepewno. Co to byo? Tylko fala z bia grzyw? Czy piana powietrza z okrtu podwodnego, idcego w zanurzenie?... Moe lepiej zameldowa na pomost?... Jeli to by okrt podwodny, to zaraz bdzie i torpeda! Zobacz lad. Zd zameldowa... Cholera! ladu moe nie by, jeli Niemcy strzel torped elektryczn. Nie wida na wodzie... Jednostajny szum wentylatorw maszynowych miesza si z gwizdem wiatru. Bardzo wczesnym ranem wpynlimy do Plymouth. Przycumowane do nabrzey i beczek stay okrty z widocznymi ladami walki. Z oberwanymi dziobami, bez ruf, z poszarpanymi burtami, z rozbitym uzbrojeniem. W dugim doku stoczni remontowej may trawler bez ruby przykucn skromnie za ruf duego krownika. W milczeniu patrzylimy na mao pokrzepiajcy widok jednostek czekajcych swojej kolejki remontowej. - To wszystko po Dunkierce - mrukn szef artylerii. - Tam musiaa by robota!... - Panie szefie, wyglda na to, e tylko nasz Garland jest cay. - Nie, tak le nie jest. Nie widziae tych trzech na kotwicowisku przy Breakwater Fort? - Nie mg ich widzie, panie szefie, bo za mocno by zajty machaniem rkami do wrenek112 na Forcie. - Nadzwyczajnie nie wygldali. Jeden stary angielski KT, jeden francuski, Wolnych Francuzw, z krzyem orleaskim na banderze i jedna poamerykaska puszka od sardynek z czterema kominami z pierwszej wojny wiatowej. Lepsze to ni nic. - Zobaczymy, co z nami zrobi. - Przypuszczam, e docz nas do tej aobnej flotylli trzech destrojerw i razem bdziemy jedzi na patrole. Martwi mnie tylko to, e dziao nr 2 jest ju zupenie rozkalibrowane od strzelania.

111 112

nadbudwka w rodku dugoci okrtu podwodnego, skd dowodzi si okrtem od W.R.N.S., Womens Royal Navy Service - Pomocnicza Morska Suba Kobiet

A oficerowi art. powiedzieli, eby sobie z gowy wybi wymian. Lepsze takie ni rzucanie kamieniami. Na stoczni nie ma miejsca i koszulek te nie ma. Szef mia racj. Przydzielono nas do tej dziwnej flotylli. Po kilku dniach postoju odszed na ld nasz DO, komandor Dorokowski. Po nim dowdztwo obj Namieniowski. Rozkaza zebra zaog w mesie artylerzystw. W starym roboczym mundurze i szarym, morskim swetrze, z zawijanym pod brod konierzem wyglda swojsko i swobodnie. Wchodzc do pomieszczenia zdj czapk. - Cao! Powsta! - poda bosman. - Szef okrtu. Panie komandorze, melduj zaog ORP Garland na zbirce! - Dzikuj. Spocznij. Nowy dowdca spojrza ciekawie po nie ogolonych twarzach marynarzy. - Siada! Gdzie kto moe. Syszaem, chopcy, e jestecie dobra zaoga. Ale podobno trzeba was trzyma za eb. Wic zrobimy tak. Wy miejcie dwoje oczu dobrze otwarte na Szwabw. Strzelajcie szybko i celnie. Topi ich, gdzie si tylko da! Z powietrza, na wodzie i pod wod. Bez litoci, bo to nie ludzie. A ja jedno swoje oko czasem zamkn na ldowe sprawy. Byle nie za duo! Dobra? Podoba nam si. - Dobra, panie komandorze! - To suchajcie - umiechn si komandor Namieniowski na ten krzykliwy aplauz - dzi wieczorem wychodzimy z tamtymi destrojerami pod Cherbourg. S wiadomoci, e Niemcy wyjd z barkami inwazyjnymi na wiczenia. Jeli tak, to my si przyczymy do tych wicze i dodamy troch realizmu. Wszystkim, co mamy, co wybucha i zabija. Za to, co robi w Kraju! A teraz rozej si i odpoczywa. W nocy robota. Czoem, marynarze! - Czoem, panie komandorze! Po wyjciu DO zapalilimy papierosy. Rychocki zacign si dymem senior serviceu. - Mwi nie najgorzej. Dorokowski te by w porzdku. W akcji nie nawala i zawsze nas cao wyprowadzi. Mia swoje hopy, ale ktry z nich nie ma? Zobaczymy, co ten potrafi. - Mam wraenie, e bdzie okej. Wyglda na swojego chopa. Po kolacji oddzwoniono alarm odkotwiczenia. Puszczony w ruch motor elektryczny obraca wind kotwiczn. Jedno za drugim, ogniwa acucha przeskakujc konierz kluzy wsuway si na pokad. Pezy po blachach baku. Okrcay si dookoa kabestanu i giny w komorze kotwicznej. Wyprony do przodu acuch cign dzib okrtu ku kotwicy. Nad wod ukazaa si ostatnia szakla. Winda silniej szarpna. acuch drgn i swobodnie zawis w pionie. - Kotwica pucia! Kadc ster na praw burt weszlimy w lad torowy angielskiego dowdcy flotylli. Za nami sun po wodzie stary czterokominowy niszczyciel.

- Syszaem na ldzie - odezwa si Lolek - e te poamerykaskie puszki ciekn jak dziurawe sita. Podobno caa zaoga ma wyfasowa Virtuti Militari tylko za samo pywanie. - Panie bosmanie - przerwa starszy marynarz Bua, zwracajc si do sygnalisty - dlaczego francuz nie rusza z miejsca? Co za duo flag wywiesi. - Sygnalizuje, e ma engine trouble - defekt maszyny. Nie moe wyj w morze. Rychocki splun za burt. - Ni cholery! Engine trouble! Po prostu nie chce im si wojowa. Wol siedzie w porcie, ni wyj w morze. Kotwica francuskiego niszczyciela znw wpada z pluskiem do wody. Zwikszajc szybko zajlimy miejsce w szyku. Zielone wzgrza Cowsands, cichej wioski nad zatok plymouthsk przybieray w wietle zachodzcego soca kolor oliwkowy. Z lewej burty mijalimy star kamienn fortec strzegc na kocu falochronu wejcia do portu. Breakwater Fort. Pokad samotnej wiey najeony by lufami przeciwlotniczych pompomw113 i broni automatycznej. Wrenki obsugujce radary machay ku nam marynarskimi czapeczkami, yczc szczliwej drogi. Za wejciowym polem minowym rozsunlimy si w szyk czoowy. Zostawiajc co godzina osiemnacie mil za sob pynlimy pod Cherbourg. ZDO ostrzeg wszystkich przez rozgoni: - Uwaga, zaoga! Za chwil podam morski alarm bojowy. Dobrze si przygotowa na ca noc. Zostaniecie na stanowiskach bojowych a do powrotu do Plymouth. Pokadowi ubrali si w swetry i w nieprzemakalne paszcze. Noce byy zimne. A jedynym urozmaiceniem pogody - deszcz lub mga. Ostatnia srebrna nitka wieczornego wiata znika za zachodnim widnokrgiem. Gboka czer nocy przykrya wiat. Z trudem mona byo dojrze sylwetki obok idcych okrtw. Podeszlimy pod brzeg francuski. W silnych szkach dalmierza pokazaa si linia ldu, ledwie zarysowane kontury miasta i dwigw portowych. Na zwolnionych obrotach, by nie zostawia za sob ladu wodnego, patrolowalimy dojcie do Cherbourga. O trzeciej nad ranem wiedzielimy, e Niemcy nie wyjd tej nocy na wiczenia. Minuty mijay bardzo powoli. - A szkoda! - kl bosman Rowicki. - Wzilibymy w nich ywy udzia! Zmczone zimnem i wyczekiwaniem obsugi dzia krciy si niespokojnie na stanowiskach.

113

automatyczne wielolufowe angielskie dziao przeciwlotnicze

- Szkopom plany strategiczne nawaliy - szepn w telefon Rychocki. - W ten sposb to my wojny te nie wygramy. - Nie dzi, to jutro - odpowiedziaem cicho. - Cierpliwoci i prac jeszcze ich przyuwaymy. - A moe wjechalibymy do portu? - zaproponowa Lolek. - Cisza w telefonach! - wczy si oficer artyleryjski. - Zostawcie prowadzenie wojny komu innemu. Dobrze obserwujcie morze, Rychocki. Lepsze gowy od waszych martwi si o plany. - Czy lepsze, to nie wiem... - Rychocki!... - Tak jest, panie poruczniku! Ju si zamknem... O sidmej rano na redzie Plymouth cumowalimy do zbiornikowca dla uzupenienia paliwa. Zaczono we adunkowe. Nad Devonportem, w gbi zatoki, unosiy si w trzech miejscach cikie czarne dymy. W czasie nocnego nalotu Niemcy trafili w zbiorniki ropowe. Po zabunkrowaniu rzucilimy kotwic na poprzedniej pozycji. Do mesy zaogowej wszed szef okrtu. - Po niadaniu, chopcy, sprztn stoy i pokad. Potem spa. adnych robt. Wieczorem znw jedziemy na spacerek. Nastay dla nas pracowite noce patroli u podejcia do portw francuskich, z ktrych miaa wyj niemiecka inwazja na Angli. Spanie w dzie przeryway naloty. Staway si coraz czstsze i dusze. Niemcy latali wysoko. Ponad zapor z balonw. Rzucali bomby, mniej na port i red, wicej na bezbronne miasto. Czulimy zmczenie i brak snu. Noce spdzalimy w alarmach bojowych w kanale La Manche. Dni w alarmach przeciwlotniczych na redzie. Wyjcia na ld nie byo prawie wcale. W czasie posikw wracalimy zawsze do dwch ulubionych tematw. Pierwszy st wielkanocny po powrocie do Polski i soneczne dni na rdziemnym. Tego dnia spokj popoudnia i oczekiwania na nocny patrol przerwa gony gwizdek oficera subowego na pomocie. Jeden dugi i krtki. Baczno na praw burt. Odpowiedzia mu sygna zagrany na trbce. - Oho! - mrukn Dobry - grube ryby jad. Wyjrza przez iluminator. W niewielkiej od nas odlegoci HMS Renown pracowa maszynami wstecz. Olbrzymi kadub i dziaa pancernika pstrzyy si plamami biaej, szarej i czarnej farby uoonej w ochronny dese. Na rozkaz podany przez megafon kotwica wpada do wody. Za nim w grzecznych odstpach kotwiczyy nowe niszczyciele. Maomwni bracia Parnat patrzc razem przez iluminator chrzknli jak na komend.

- Mhmm!... Nie wstajc z hamaka dotknem nog Rychockiego. Gra w karty przy stole. - Lolek, zobacz, co si tam dzieje. Nawet Parnaty zachrzkay po kaszubsku. - Nie przeszkadzaj. Mam dobr rk. Pracuj na wyjcie na ld. Zapytaj ich. - Bracia, powiedzcie, co widzicie? - Mhmmm! - Tyle ju syszelimy przedtem. Nie wysilajcie si na dug przemow. Dwa sowa wystarcz, byle po polsku. Rzeknijcie, co wida? Spokojnie obrcili si ku nam. - Bdzie bitwa - powiedzia starszy. - Gdzie? - Na Kanale - zawtrowa modszy. - Teraz ju wiemy - odezwaem si - krtko, zwile i rzeczowo. I faktycznie po dwa sowa. Podeszlimy z Rychockim do bulaja. - Chyba maj racj. Patrz. Jest admira. Na pewno nie jedzie z nami na patrol. Na topie114 masztu pancernika wiatr rozwija flag admiralsk. Przed odkotwiczeniem usyszelimy w rozgoni DO. - Mwi dowdca. Uwaga, zaoga! Dzi wieczorem zmiana programu. Jedziemy bombardowa port w Hawrze. Renown i destrojery klasy G bd bombardowa brzeg. Nasi towarzysze patrolowi bd osania okrty od strony Kanau przed ewentualnym atakiem cigaczy lub U-bootw. Naszym zadaniem jest ochrona od zachodu i strzelanie pociskw owietlajcych pomidzy ld a bombardujce okrty. Bombardowanie zacznie si zaraz po zakoczeniu nalotu RAF-u115 na port. Pamitajcie dobrze wytrzeszcza oczy na ciemn stron Kanau. Wiem, e to mniej ciekawe ni ta druga strona, ale wanie atak moe z niej przyj. Z Kanau bdzie nas dobrze wida na tle bombardowania. Na brzeg patrzcie na zmian. Zegary pokazyway pnoc, gdy gotowi do strzelania obserwowalimy zakoczenie nalotu na Hawr. uny poarw owietlay kontury dachw, wie kocielnych i dwigw portowych. Odgos wybuchw rozchodzi si po nocy dalekim i powolnym jkniciem. Pomaraczowy bysk rozwietli niebo. Przygas. Po chwili zajania jednostajnym taworowym kolorem duego ognia obejmujcego budynki. Zapniony bombowiec odda swj adunek. Wysoko nad gowami nikn w przestworzach huk motorw lotniczych. Samoloty wracay do bazy.

114 115

wierzchoek Royal Air Force - angielskie lotnictwo wojskowe

W milczeniu przygldalimy si poncym domom na brzegu. Znalimy ten widok z bliska i dobrze. Tak koczya si kada doba na ldzie w Plymouth. Walcymi si domami. Poarami, na tle ktrych ludzie przypominali czarownice odbywajce sabat. al nam byo Francuzw. Wojn przegrali tak jak my. A moe nawet i gorzej... Nie wszyscy kupili ycie za cen zawieszenia broni... Za burt woda mikko uderzaa o blachy kaduba. Na czarnym niebie malay uny. Spokj i cisza nocy wracaa nad Kana i Hawr. Na pomocie Garlanda czerwona strzaka sekund na zegarze rwnymi skokami sza do gry. Godzina zero116 minus trzydzieci sekund... - Dziao 2 i 3! - twardo brzmia rozkaz oficera artyleryjskiego - aduj! - Ognia! Pal! Suchy trzask wybuchu salwy przerwa chwilowy spokj. Z gwizdem rozcinanego powietrza pociski poszyboway w gr. Na nastawionej wysokoci odpady metalowe ochrony, otwierajc may spadochron. Dwie jasne gwiazdy rozwietliy olbrzymi krg wody. Ukryte za wiatem stay okrty. Wolno wzniosy dziaa ku grze. Powietrzem szarpn gboki huk cikich dzia morskich pancernika. Z precyzj dokadnie odmierzonego czasu wyloty luf ziay czerwonym ogniem. Wyrzucay tony materiau kruszcego na port i miasto. Trzy salwy na dwie minuty. Statecznym wystrzaom Renowna wtrowa ogie cigy niszczycieli. Siedem salw na dwie minuty. Pojedyncze odgosy wybuchw zlay si w jeden niski ton. Byski strzaw na niebie rozmazay si w mocno tej unie i poszarpanym odbiciu na ciemnej wodzie. Byskom na Kanale towarzyszyy wybuchy na ldzie. Wysokie jzyki ognia wyrzucay do gry rozbite cegy i kawaki murw. Morze poarw zalewao coraz wiksz poa miasta. Silne reflektory ldowe prboway przebi wiato pociskw garlandowskich i dojrze okrty bombardujce. Zgasy tak nagle, jak je zapalono. Bro maszynowa cigaczy stojcych pod brzegiem krtkimi seriami rozbia stanowiska Niemcw. W dalocelowniku oficer artyleryjski krzycza ochrypym gosem w telefon: - Stj! Przesta strzela! Urwa si huk bombardowania. Nastaa naga cisza, dziwnie dzwonica w uszach. Ostatnie pociski owietlajce wolno opaday na spadochronach, wlokc za sob paszcz jasnoci na wodzie. Dotkny drobnej fali gasnc zupenie. DO odj od oczu lornetk. Spojrza za siebie. Na zastpc.

116

wyznaczony czas rozpoczcia ataku

- Lewo na burt! Obie p naprzd! Okrt posuszny sterowi zawrci w kierunku Plymouth. Przed dziobem rysowaa si czarna plama pancernika otoczonego ochron niszczycieli. Za ruf pozostawialimy poary. Nie gasy, ale rosy. Jesienny wiatr rozdmuchiwa je duym krgiem. Wczesnym porankiem minlimy wejciowy Breakwater Fort i stae miejsce naszego zakotwiczenia na plymouthskiej redzie. Wpynlimy w gb zatoki, bliej dokw, ktre pracujc dzie i noc szybko oddaway do suby wyremontowane jednostki. Przyspawane aty z blach i wiea farba kryy rany otrzymane przy odwrocie spod Dunkierki. Z kolei i my stanlimy na czyszczenie kotw. Po dwch dniach wysano nas na Atlantyk do eskortowania konwoi. Pna jesie niosa ze sob dugie czarne noce i czste sztormy. Okrylimy Lands End. Na otwartym oceanie fala si wyduya. Way wodne pdziy pchane pnocno-zachodnim wiatrem. Ostry dzib Garlanda z atwoci ci fal. Wbija stew117. Nabiera pokadem wod. Zalewa dziaa i obsug. Przy zmianach kursu w dziennym zygzaku, utrudniajcym storpedowanie, okrt kad si niebezpiecznie na burty. Moment nieuwagi, niezrczny krok grozi zmyciem lub wypadniciem za burt. W stalowych linkach przytrzymujcych maszt wiatr wy monotonn melodi sztormu. Walczylimy teraz nie tylko z Niemcami, ale i z oceanem, z pogod. Wewntrz okrtu woda przelewaa si po korytarzach i pomieszczeniach, nie nadajc wyciec maymi szpigatami. Bylimy daleko od brzegw Europy. Strzaka wskaza barometru posza do gry, na pogod. Chmury wiszce nad Atlantykiem uniosy pierzaste strzpy, ustpujc miejsca promieniom soca. Na poudniu za widnokrgiem ukazay si igieki masztw konwoju idcego z Ameryki do Anglii. Dua martwa fala, po sztormie, krya jeszcze statki. Zblialimy si powoli, nasuchujc azdykiem118, czy nie kryje si w wodzie zdradziecki U-boot, godny atwego celu. Niemcy wypucili na ocean duo okrtw podwodnych. Wilcze stada atakoway sabo chronione konwoje. Przyczajone pod wod, czekay nadejcia statkw. Szy gbiej w zanurzenie, by nagle wynurzajc si w rodku midzy kolumnami zaatakowa siejc zamieszanie i utrudniajc obron. Siedzc na awce pod kominem i odpoczywajc po wachcie centrali, mylaem, jak dziwn i rn od znanych bitew na ldzie, w morzu i powietrzu jest bitwa o Atlantyk. Tak nazwano ten czas walki na morzu. Toczya si daleko na caym wielkim oceanie. Bez glorii i dziennikarskich opisw, penych wzruszenia. Bezwzgldna. Zbieraa ofiary w zabitych, rannych i zdrowych, toncych ze swymi statkami. W walce z nieprzyjacielem i ywioem. Wod i socem. Z arem rwnika i mrozem koa podbiegunowego. Z rekinami czujcymi er i cigncymi stadami za konwojem. Pracowita. W codziennym malowaniu burt, konserwowaniu mechanizmw i dbaoci o adunek. Straszna w beznamitnej kalkulacji i znajomoci niebezpieczestwa i opanowaniu, z jakim wychodzono mierci naprzeciw. Skromna. Zamykajca si w oficjalnych statystykach lecych w odpowiednim ministerstwie pod kluczem
117 118

belka dziobowa (dziobnica) lub rufowa (tylnica), stalowa lub drewniana hydrolokator, urzdzenie to wykrywania obecnoci okrtw podwodnych, dziaa na zasadzie echosondy

szuflady z napisem Tajne a zawierajcych matematyczne wyliczenia zatopionego tonau, iloci adunku i liczby zaginionych marynarzy. Taka sama dla nas na okrtach wojennych i dla nich na statkach handlowych. Z ciekawoci przygldalimy si spotkanym towarzyszom. Dwie kolumny szaro pomalowanych statkw handlowych cigny si daleko w ocean. Pkate kaduby siedziay gboko w wodzie. Kiway si majestatycznie, prawie dotykajc pokadami wysokiej i dugiej fali. Z koniecznoci przeadowane, niejednokrotnie stare i wymczone wieloletni sub na morzu, pracowicie wiozy w adowniach ywno i amunicj. Na pokadach - czogi, wozy i samoloty. Wrd nowszych typw byy te statki, ktrych okres ycia dawno si skoczy. Miay ksztaty niezgrabne, wysokie, cienkie kominy i kanciaste zakoczenia kaduba. Jak na zdjciach i rysunkach gazetowych z pocztkw tego stulecia. Na pomocie Garlanda gono stukay aluzje reflektora sygnalizacyjnego. Nasz DO obj dowdztwo nad caoci. Senior dotychczasowej eskorty, zoonej z dwch uzbrojonych rybackich trawlerw, poda, e poprzedniej nocy zaatakowano ich po raz pierwszy. Jeden tankowiec, dwa cargo119 storpedowane. Wyowilimy dwudziestu trzech rozbitkw. Sygna zakoczy grzecznoci: Glad to make your acquaintance here stop the more the merrier przyjemnie mi zapozna si tutaj z wami stop im wicej, tym raniej. Po wymianie pozdrowie trawlery rozjechay si na nowe miejsca po obu stronach kolumn. Rozpoczlimy nasz sweep - zamiatanie przed konwojem. - Widziae - odezwa si Lolek - te dwa ledziarze przerobione na eskort? - lepy nie jestem. - Z tak flot - cign Rychocki - mona tylko Ameryk odkry, ale nie konwoje prowadzi. - Zaraz przesadzasz z tym odkrywaniem. Zygzakujc w dzie dla utrudnienia storpedowania zblialimy si pnocno-wschodnim kursem ku pnocnemu cyplowi Irlandii. Barometr znw opad na sztorm. Rzadkie dziury w chmurach z trudem przepuszczay chodne promienie soca. Niebo pokryo si cikimi nimbusami. Wiatr wy goniej w gwatownych porywach. Rosa fala. Niespodziewany szkwa deszczowy zmywa sony smak bryzgw z warg. Dzib Garlanda wyrzucany fal do gry pokazywa czerwono malowany kil. Potem lecia w rw wodny. Wali z trzaskiem o szar powierzchni oceanu. Dowdca rozkaza wcign oscylator120 azdyku do rodka kaduba. Ba si, by ciar okrtu rzuconego nagle na fal nie odama go cakowicie.

119

z angielskiego: adunek; marynarskie argonowe okrelenie statku przewocego suche ad unki; statek towarowy 120 cz urzdzenia hydrolokacyjnego, wysuwana z dna statku

Przerwalimy nasuch podwodny. Siedzc w centrali pocieszalimy si myl, e sztorm tak samo dokucza Niemcom i nie pozwoli im atakowa. Na wszelki wypadek okrt nie przesta wykonywa zygzakw. Kady grozi wywrceniem. Wiszcy na szocie inklinometr121 wychyla si po dwadziecia siedem, trzydzieci stopni na burt. Obsugi dzia na pokadzie nie mogy obserwowa morza. Uwaay tylko, by nie wylecie za burt. W centrali trzymalimy si kurczowo stow artyleryjskich. Nie mogc usta w rwnowadze p siadem, p pooyem si na pokadzie. Rozsuwajc szeroko nogi oparem plecy o rg pomieszczenia. Mogem swobodniej zastanawia si, co jest dla czowieka bardziej nieprzyjemne: kiwanie wzdune z podrzucaniem czy te poprzeczne na burty. Przysigem sobie w duchu nigdy w yciu nie spdzi adnego urlopu w podry na statku, choby najbardziej obiecujco zareklamowanego. Po wachcie zostaem na miejscu. Tak byo stosunkowo najwygodniej. W drzwiach centrali stan Rychocki. Woda z zydwestki122 i paszcza ciekaa na pokad. Z pogardliwie wykrzywion gb wrzasn: - Czoem, urzdniki! - Czego znowu? - jkn sabym gosem mat Kasztelan. Przed chwil wanie wrci z krtkiego bocznego rejsu do Rygi. Na kolacj jad zimny corned-beef. Koledzy zapomnieli mu powiedzie, e gdy my rce, porcja podczas przechyu wpada do szpigatu wypenionego brudn son wod. - Nie szkodzi - powiedzia mat Grochowczyk, kadc wyowion ze cieku porcj z powrotem na talerzu - moe zje. Rce ma czyste. Kasztelan z obrzydzeniem patrzy na czerstw, czerwon od wiatru twarz Lolka. - Jad na urlop! - owiadczy Rychocki. Spojrzaem troch zdziwiony. Szoku dosta? Zwariowa chop? - Teraz? - zapytaem. - Jak to teraz? Kiwanie na gow ci dziaa? Nie. Gdy mnie dowieziecie z powrotem do Anglii. Z miejsca wal na Ben Nevis, skd morza nie wida i gdzie mnie aden telegram ani kanarek, ani nieka nie znajd. Mam dosy tego chlapania si w wodzie. Teraz te bym pojecha, tylko nie ma dokd. - Owszem - czkawka przerywaa sowa Kasztelana - moesz, Rychocki, przejecha si z dziobu na ruf. Podobno na rufie jest soneczna pogoda. Lolek dojrza blado twarzy mata. - Oooj! Panie mat! Suba w marynarce szkodzi zdrowiu. Zamelduj si pan z prob o przeniesienie do Admiralicji. Biureczko. Nie kiwa si. I wrenki dookoa sub razem trzymaj. I my nareszcie protekcj bdziemy mieli po znajomoci. Nowy gwatowny przechy wyrzuci Rychockiego na korytarz.

121 122

przyrzd sucy do mierzenia przechyw statku na fali nieprzemakalny kaptur

- Kiedy go postawi do karnego raportu sykn Kasztelan walc nosem w przeciwlotniczy konugator. - Cholera! Z pomieszcze zaogi cynowe kubki i talerze z haasem wyleciay na pokad. W swojej psiedzcej pozycji ujrzaem nagle wasne stopy wysoko nad gow. Okrt kad si na praw burt. Gbiej i gbiej. Zatrzyma si w przechyle nie majc siy na powstanie. Zastyg w bezruchu. W gardle czuem odek i strach. Koniec! Ju nie wstanie. Najmniejszy nasz ruch i wywrci si do koca... Jeszcze nie rusza si... Wszyscy przylepieni do miejsc czekali, w ktr stron pjdzie okrt.... W d czy do gry?... Razem z okrtem stan czas. Z trudem, ciko, ostatkiem si, niby ywa istota, Garland drgn, przez kadub przeszed dreszcz ycia, odepchn si od fali. Chybn do gry i polecia do pionu. Nabra szybkoci i kiwn na lew burt. Czuem gorco krwi w twarzy. - Dziaa! - woa przez telefon ZDO. - Meldowa, czy nikt nie wylecia za burt. - Dziao 2. Wszyscy s. - Dziao 3. Wszyscy s. Celowniczy K123 ma palec zamany. Pocisk urwa si z uchwytw parku124 i strzaska mu kciuk. W ciemnociach nocy nie widziano statkw konwoju. Nad ranem cich wiatr i spada fala. Wskazwka barometru ruszya si nieznacznie wzwy. Cienkie pasemko jutrzenki rysowao si na wschodniej stronie. Sztormowa noc ustpowaa nowemu dniowi. - Dalmierz - odezwa si DO - policzcie statki. Widzicie je? - Tak jest, panie komandorze. Po chwili krcenia dalmierzem w poszukiwaniu rozpdzonych pogod statkw mat Skowron zameldowa: - Dalmierz-pomost! Melduj, e jest trzydzieci sze sztuk, panie komandorze. - Policzcie jeszcze raz. Dobrze ju teraz wida. - Tak jest, panie komandorze. Liczylimy trzy razy. Niestety, jest tylko trzydzieci sze. - Cztery utony - powiedzia zastpca - prawdopodobnie wywrcia ich ta sama fala, ktra nas tak pooya. Moe wcisna ich do wody. Niech pan spojrzy! Wszyscy przecie s przeadowani. Pozmniejszali wolne burty. Troch wicej wody na pokad i statek idzie jak kamie na dno. Fala nie zdy ciec przez klapy. Szkoda ludzi! - Ludzie! Przez wielkie L! We nie. Wyobraa pan sobie? Tacy jak my. Czasem, gdy widz w nocnych lokalach typy, dla ktrych wojna jest dobrym interesem i odskoczni do mikkiego ka z adnym
123 124

celowniczy kierunkowy w centrali artyleryjskiej na okrcie metalowe skrzynki z przegrodami na pociski

ciaem, cholera mnie strzela. Prabym ich wszystkich po mordach i wysya tu na Atlantyk. Niechby sobie sami przywieli benzyny do samochodw. Tyle niszczy si ycia, energii, materiaw na nic. Wszystkie racje, karty, kupony to prodki. Nawet gdyby byy najlepsze, to znajd si jeszcze szuje, ktre je obejd. Oni s te odpowiedzialni za mier tych ludzi! Ale co my moemy zrobi? Wie pan, co robi, gdy mnie taka naga chandra chwyci? Zawsze si urn i z katzem wracam na okrt. wiat jest peen zych ludzi. Hipokryzji. Kamstwa. Moe ta krwawa ania, ktr przeywamy, uratuje ludzko przed skutkami moralnoci wielkich i maych pa Dulskich. - Nie wiem, panie komandorze - odpowiedzia ZDO - stary wiat zawali si. Jaki ma by ten nowy? Nie wiem. Nie moe by taki, jak by. Kto go bdzie robi, organizowa? Miejmy nadziej, e nie nasze dziadki lene125. Nas te moe nie by jutro. Dzi w nocy cztery statki po szedziesiciu ludzi... Moe my jutro, nie naley si wic za bardzo martwi. - Wojna trwa ju tyle czasu, a tam na grze jeszcze si nie przebudzili. - DO pici uderzy o burt. Te prodki na ldzie do wciekoci mnie doprowadzaj! - A moe wanie spokojnie, z rozmysem - powoli mwi ZDO - jest lepiej. Z planem. Nie po uasku. Teraz patrzymy tylko przez wasny bulaj, bo o nasze wasne ycie chodzi. Ale w perspektywie caego wiata i ycia to na pewno inaczej wyglda. Waciwie my Polacy wielu rzeczy nie rozumielimy. Troch zaciankowo ylimy. Dopiero teraz pokazujemy si wiatu. Oby tylko ci, co nami po wojnie bd rzdzi, nie zapomnieli granic, ktre flota teraz rysuje. - Oby... - DO patrzy na statki przez lornetk - a teraz: The convoy must go through - konwj musi przej. Krtkotrwaa depresja baryczna wypeniaa si przynoszc agodniejsze wiatry z pnocno-wschodniej wiartki kompasu. Czuby fal zaokrgliy si tracc poszarpane, biae grzbiety plujce ostrymi bryzgami. Statki wrciy na pozycj w kolumnach. Dzib Garlanda nie wyskakiwa ju z wody. Fala cita stew mikko, z sykiem piany wchodzia na pokad przy dziale nr 1. Nie odejmujc lornetki od oczu dowdca da rozkaz: - Wysun oscylator. Rozpocz podsuch. - Rozkaz, panie komandorze. Idc za tokiem wasnych myli komandor Namieniowski doda ciszej, sam do siebie: - Skoczy si sztorm. Zaczn si ataki U-bootw. Zmczony i zmarznity, w przemoczonej kurtce, siad na wysokim stoku. Spojrza na chmury. Std rwnie mg kadej chwili wyskoczy focke-wulf126. Rzuci bomby i skry si, nim zaoga zdy podnie lufy dzia do gry. Godziny dnia mijay bez alarmu. Azdykowcy, prcz swoich pingw127, nie syszeli adnych haasw.

125

okrelenie odnoszce si do wszystkich starszych oficerw, przewanie dygnitarzy hierarchii pastwowej i wojskowej Polski przedwrzeniowej, nie majcych aktualnie w Anglii w latach ostatniej wojny funkcji w wojsku i w pewnym stopniu odseparowanych od wpywania na polityk rzdu londyskiego; tu take w znaczeniu oglniejszym 126 niemiecki bombowiec dalekiego zasigu produkowany przez wytwrni Focke-Wulf 127 dwiki wysyane przez azdyk, brzmice jak: ping-ping-ping...

W pomieszczeniu artylerzystw brako zwykych rozmw. Wiedzielimy, e z nastaniem nocy musz przyj ataki. Sztorm rozpdzi wilcze stado, ktre na pewno zbierze si do wieczora gdzie na naszej drodze. Taki jest program bitwy o Atlantyk. Po kolacji dziaa nr 1, 3 i 4 zaadowano pociskami ppancernymi. Nr 2 - owietleniowym. Ogoszono alarm bojowy. Krtko po zachodzie soca, gdy czer bezksiycowej nocy Atlantyku zasonia widok wasnego dziobu, niebo przeci z tyu konwoju rysunek czerwonej rakiety: Jestem storpedowany! Ton! Za ni poleciaa druga. Dwa statki towarowe! Rakiety na tle czarnego nieba miay kolor krwi. W krtkich sekundach niskie oboki rozbysy jasnozielono-pomaraczowym kolorem. Trafili tankowiec wiozcy benzyn. Zaoga nie miaa czasu na wystrzelenie czerwonej rakiety. Tam pomoc bya niepotrzebna. Wszyscy wylecieli w powietrze. W centrali artyleryjskiej syszelimy dalekie, przytumione wybuchy torped i tankowca. - Zaczo si - mrukn szef. W maszynowni zwikszono obroty turbin. W szybkim zwrocie okrt pooy si lekko na burt. Pynlimy pen moc na miejsce ataku. Schowane w ciemnoci statki szy naprzd nie psujc szyku kolumn. W telefonie zacharczay rozkazy. - Na rufie! Odbezpieczy bomby gbinowe!... - Azdyk! Meldowa, co sycha! - Wyrzutnie! Odbezpieczy bomby gbinowe!... W malekiej kabinie, prawie na samym dnie okrtu, siedzieli podsuchowcy. Suchawki na uszach. Nachylony nad repetytorem yra bosmat128 Lubicki krci gak ze strzakami. Flegmatycznie bada kady sektor wody dookoa. Wsuchiwa si z uwag w kady dwik. Haasy rub konwoju mieszay si z szumem fal. Wrd tych odgosw by jeden obcy, metaliczny, gronie dwiczcy, ktry stale przesuwa si na lewo. W stron konwoju. Bosmat Lubicki spokojnie obramowywa go pingami. Trafia, to znw schodzi. Mierzy odlego. - Mam echo w namiarze: zero sze zero czerwone. Przesuwa si w lewo. Melduj! Starszy marynarz Kubiak wczy telefon. - Podsuch-pomost! Echo w namiarze zero sze zero czerwone. Idzie w lewo. - Dobrze. Meldowa co minut!

128

skrt od bosmanmat, stopie podoficerski w marynarce wojennej, odpowiednik plutonowego

- Podsuch-pomost. Echo zero pi zero czerwone. Zblia si! W kabinie podsuchu penej pltaniny lamp i przewodw, odcitej wazem od reszty pomieszcze, Lubicki i Kubiak syszeli kady szmer. Wyobrania rysowaa im przed oczyma dugi szary ksztat podwodnego pirata. Niewidoczny przysuwa si do konwoju. Odgosy wybuchw torped i bomb gbinowych rzucanych przez trawlery dochodziy osabione wod i blachami burt. Na bladej twarzy Kubiaka wystpi zimny pot. Zesztywniaymi wargami wyszepta: - To ju sma torpeda trafia... Ale Lubicki sysza tylko dwiki w wodzie. Wykry nieprzyjacielski okrt podwodny!... Podsuchowiec z zamiowania, zakochany w swoich lampach, oscylatorze i przekanikach, czu obecn walk jako osobisty pojedynek z wrogiem. Lepszy wyjdzie z yciem!... Mia U-boot! Trzyma go bez przerwy w pingach. Sysza kady ruch niemca. Bosmat mocno ciska gak oscylatora. Palce zsiniay mu z wysiku. Lew rk dociska suchawk do ucha, nie chcc uroni najsabszego szmeru. Przez krtki moment wydao si Lubickiemu, e nic nie syszy. Zgubi okrt podwodny! Chwyci go nagy strach. Niemiec na pewno wie o tym. Wykorzysta chwil i wsadzi torped Garlandowi!... Zerkn na Kubiaka, szukajc w jego oczach zapewnienia, e i tym razem wyjd cao. Potem wzrok ich przesun si sam instynktownie na mocno klamrami zamknite drzwi. Maa kabinka. Dwa metry na cztery. Na samym dnie, pomidzy zbiornikami ropy a kotowni... W razie wypadku nie zdyliby otworzy drzwi... Ucieka!... Ju teraz na gr!... Do ludzi... e te go musia zgubi!... Lubicki czu sucho w gardle. Krople potu ciekay mu na oczy. Star je doni i mocniej przycisn suchawki. Nie wolno ba si... Jest! Jest echo! Idzie wyranie w lewo. Jest wyrane... - Echo zero dwa zero! Zblia si do nas! - Echo zero jeden zero! W telefonie szczkn przecznik. Podsuchowcy usyszeli ochrypy gos: - Pomost-podsuch! Uwaga! Rzucamy bomby! Kadub Garlanda dra si tysicy koni mechanicznych w turbinach walcych do ataku na niemiecki okrt podwodny. - Pal! Bomby z pluskiem wpady do wody.

Lubicki i Kubiak zdjli suchawki z uszu. Wstali ze stokw. Modszy obrci si w stron zaryglowanych drzwi. Bosmat nie patrzc na towarzysza szepn przez zacinite zby: - Siadaj! Usiedli z powrotem. Lubicki z przyzwyczajenia pooy rk na gace oscylatora. Obaj patrzyli na wiateko lampy bomby odpalone. Kubiak gryz w ustach nie zapalonego papierosa. Jedna sekunda, dwie, trzy... Okrt podskoczy gwatownie do gry. Wybuchy uderzay motem wodnym o burt. Blachy i wrgi trzeszczay w nitach i spojeniach. Wydawao si, e Garland pen szybkoci wpad midzy kamienie. Wstrzs. Wybuch. Przy kadym z nich lampy gasy na uamek sekundy. Pgosem liczyli. Po dwunastej bombie bosmat Lubicki naoy suchawki. - Pomost-podsuch! Meldowa echo! Wskanik oscylatora na kompasie odchyli si w lewo, w prawo, w lewo. Szybko, nerwowo, potem wolniej, spokojniej, rwno. Silnie chwycona gaka poruszaa oscylatorem po dziesi stopni w poszukiwaniu echa. Wolno. Od dziobu do rufy i od rufy do dziobu. Z prawej burty - cisza. Z lewej - tylko haasy rub konwoju. Bosmat raz jeszcze przeszuka praw burt. Cisza. - Kubiak, we drug par suchawek. Nic nie sysz. Razem wsuchiwali si w cisz wodn, przerywan rytmicznym pluskiem rub. - Nic nie ma, bos. - Zamelduj na pomost. - Podsuch-pomost! Podsuch melduje: nie ma echa! Zegar okrtowy tyka na szocie odliczajc sekundy. Zapalili papierosy. Gryzcy dym wchodzi gboko w puca, parzc swym ostrym ciepem. Z pomostu i dzia obserwowano ocean. Szukano ladw okrtu podwodnego. wit rozjani szarym kolorem gadk powierzchni fal. - Nie wiadomo. Moe nam uciek - zakl dowdca. Obserwatorzy liczyli statki. Pozostao trzydzieci. Oczy wszystkich obrciy si na konwj. Tak. Trzydzieci. Reszta posza na dno. Dwa dugie dzwonki poday odbj.

Bylimy zmczeni. W pomieszczeniu pilimy gorc herbat z rumem. W milczeniu. Mylelimy o sobie i o marynarzach, dla ktrych ta noc bya ostatnia. Nowy dzie min spokojnie. Pod wieczr na niebie zjawiy si angielskie spitfirey129. Konwj dochodzi do celu. Statki wejd do portw. Wyaduj sprzt wojenny, zapasy. My dobierzemy amunicji, bomb gbinowych, bunkru i znw spotkamy si na wyznaczonym rendez-vous. Tym razem idc w odwrotnym kierunku. Na ldzie ze cian stacji kolejowych, w Londynie z murw zbombardowanych domw patrze na nas bd due afisze z kolorowymi literami: The convoy must go through! Pod koniec listopada ZDO wezwa mnie do siebie. - Ministerstwo Przemysu i Handlu zorganizowao dalszy cig naszej szkoy morskiej w Southampton. Mam was wyokrtowa i odesa tam dla dokoczenia nauki. No co? ycz wam paska na rkawie. Miejmy nadziej, e jeszcze si spotkamy. Pamitajcie o naszym okrcie. Chyba dobrze nam byo ze sob? - Dzikuj, panie poruczniku. Na pewno bd pamita nasz okrt. W pomieszczeniu Rychocki pomaga mi pakowa worek marynarski. Da swj specjalnie na wita uszyty jedwabny konierz marynarski. - Musisz przecie prezentowa Garlanda porzdnie! Koledzy klepali mnie po plecach. - Walek! Teraz w oficery popadniesz! Cieszyem si, e popadn w oficery. Przez kilka miesicy posiedz na ldzie, gdzie nie ma dzwonkw alarmowych i gdzie nie mona zosta storpedowanym. Ale al mi byo dobrych kolegw. Tych samych kawaw i dowcipw powtarzanych po sto razy. Kolegw, z ktrymi wymieniaem czyste konierze i koszulki przed wyjciem na miasto, gdy oni musieli trzyma sub. Wsplnie przeywalimy strach i rado wyjcia z yciem po kadej walce. al mi byo zostawia szefa, ktry nas wiecznie i niegronie goni do czyszczenia dzia, eby lepiej strzelay. Lubiem go. al mi byo okrtu, ktry by dobry i przez nas uwaany za najbardziej bojowy w polskiej flocie. Koledzy nie dali mi nie worka ani hamaka. Kto trzeci nis mask gazow. Przy bramie portu angielski policjant patrzy troch zdziwiony, gdy przy poegnaniu ciskalimy si caujc po polsku w oba policzki.

129

typ angielskiego myliwca z II wojny wiatowej firmy Supermarine, uywany take przez polskie dywizjony myliwskie w Anglii

Szkoa w Southampton
Dworce kolejowe w Anglii s podobne do siebie. Ten sam rozkad poczekalni, restauracji i salonw fryzjerskich. Wszystkie szare i zadymione wiecznie wilgotn sadz przylepion do starych wiktoriaskich budynkw. Southamptoski dworzec rni si jednak bardziej nowoczesnym wygldem. Czyciejsze mury i janiejsze nad nimi niebo sprawiao wraenie niedzielnej, pogodnej atmosfery. Przy wyjciu przyjacielsko gawdzcy kontroler biletw wskaza mi drog do najbliszego przystanku tramwajowego. Przyjrza si orzekowi na czapce i czarnej wstce ze zotym napisem: Marynarka Wojenna. - Polish? Polish Navy? - Thats right. Zgadza si. - Znam wasz okrt Bottlewhisky. Ooo! Czytaem o waszej eskadrze 303! Bardzo dzielni chopcy, fajn robot odstawiaj. Witaj w Southampton. - Dzikuj. To nie Bottlewhisky, ale Byskawica. - Whiskywhiska - poprawi si. - Id do szkoy nawigacyjnej. - Good luck. Powodzenia. Tramwaj bieg ruchliwymi ulicami przedmiecia. Duga zadrzewiona aleja prowadzia na przedmiecie Swaythling, gdzie w niewielkim parku sta South Stoneham House - budynek szkoy. Na dziedzicu zobaczyem grup kolegw z Daru w nowych mundurach. Andrzej Przyborowski, Jurek Piasecki, Mocicki, Jdru Przytycki, Decki, Kleja, Drewniak. Zrzuciem z ramienia worek marynarski. - Hej! Chopaki! - Walenty! Modsi wiekiem kadeci angielscy, nie znajcy sowiaskiej wylewnoci, przygldali si niecodziennemu przywitaniu. ciskalimy si, caujc mocno, z dubeltwki, klepic po ramionach i plecach. - Znw jestemy razem! W starej paczce. Jak za dawnych dobrych czasw! - Chod, stary, na gr do naszych pokoi. Zaprowadzimy ci najpierw do kapitana Zieliskiego. Troch nudziarz i pedant, ale swj chop. - Gadaj, co si z tob dziao? Gdzie si obracae? - Na Garlandzie. Cay czas. Nic ciekawego. Zwyczajnie. Konwoje, patrole. Mamy czas, jeszcze si nagadamy. Jak tu jest w szkole? - W porzdku. Nie ma za duo wojska. Dla takich wojakw jak my to nic.

Z zaciekawieniem przygldaem si kolegom. Rzeczywicie, stare wojaki. Kleja i Drewniak przyjechali z Armii Polskiej. Brali udzia w kampanii francuskiej. Po Dunkierce udao im si przedosta do Anglii. Kilku z okrtw wojennych. Garuszewski ton na Gromie w Narviku. Krupa pywa na okrcie podwodnym Wilk. Jdru Przytycki, Decki, Andrzej Przyborowski zeszli ze statkw handlowych, chodzcych wzdu wschodniego wybrzea i po Atlantyku. - Panowie, widz, e tu prawdziwa szkoa weteranw. A jak Anglicy? - Anglicy? Wszystkie mode chopaczki. Prosto z domu. Jeszcze adnego prochu nie wchali. Dyrektor, kapitan Wakeford, lubi porzdek i dyscyplin. Prawdziwy Anglik-marynarz. Nie znosi dyskusji. Ale na og ujdzie. - Poza tym, bracie - wtrci Gienek Drewniak - szkoa stanowi osobny oddzia Home Guardu130. Wakeford jest dowdc, a nasz Zieliski zastpc. Raz na tydzie wiczymy z karabinami i mamy broni szkoy i Southampton w razie niemieckiej inwazji. - Z karabinami? Skd karabiny? Przecie Home Guard dosta jakie dzidy do walki i prywatne strzelby myliwskie. - No to widzisz, nie znasz Wakeforda! Wytargowa prawdziw bro i amunicj, bo wszystkim dookoa chwali si, e ma oddzia Polish Cadets. Opowiedzia miejskiej i wojskowej grze, e moi kadeci maj za sob dwie kampanie: polsk i francusk i w ogle s to starzy frontowi onierze z ldu i morza. - Nasze akcje stoj niele. - Zupenie w porzdku. Wykadowcy traktuj nas powaniej ni modych angielskich kadeciakw. - Wakeford, zdaje mi si - dorzuci Piasecki - po cichu marzy, e gwne uderzenie Wehrmachtu bdzie na szko i on w charakterze Nelsona razem z nami odeprze inwazj bez pomocy armii. Kapitan eglugi wielkiej Antoni Zieliski przyj mnie serdecznie i po przyjacielsku. Mieszka razem z on w maym pokoiku internatu. Szybko wcignem si w tryby szkolnego rozkadu zaj. Na dno worka poszed mundur starszego marynarza artylerzysty. Woyem nowy. Oficerski, z biaym sztywnym konierzykiem, czarnym krawatem i oznakami kadeta marynarki handlowej. Na mankiecie byszczay trzy guziki z kotwic. Podobno za czasw Nelsona utrudniay one podchorym wycieranie nosa w rkawy. Na ramionach nosilimy wyszyte zot nitk Poland. Podobnie jak Anglicy podzieleni bylimy na sekcje, ktrymi dowodzili Captain131-Cadets podlegajcy z kolei swojemu szefowi, Chief Captain-Cadet. Dzie rozpoczyna si podniesieniem bander. Wszyscy uczniowie z broni w rku maszerowali czwrkami na plac szkolny. Kapitanowie-kadeci skadali raport swoim szefom. Szefowie - dyrektorowi szkoy, kapitanowi Wakefordowi lub naszemu kapitanowi Zieliskiemu, ktry na przemian z nim peni sub. - Prezentuj bro!

130 131

Gwardia Krajowa, rodzaj pospolitego ruszenia z II wojny wiatowej w Anglii w angielskiej marynarce wojennej rwnowanik naszego komandora

Angielski kadet gra na sygnawce baczno. Dwie bandery, polskiej i angielskiej marynarki handlowej, zgodnie szy do gry. Podcignite do nokw tej samej rejki trzepotay w chodnym wietrze. Sze godzin wykadowych mijao niepostrzeenie. Wiedz okrtow, stateczno, budow i teori okrtu wykada kapitan Zieliski. Astronomi, nawigacj, locj, matematyk mielimy wraz z pozostaymi przedmiotami w jzyku angielskim. Wieczr zastawa nas przy nauce w mieszkalnej czci szkoy. Przedmioty, ktre kiedy wydaway si suche i nudne, stay si ciekawe i przyjemne. Widocznie czas zrobi swoje z nami. Trjkty paskie i sferyczne rozebrane na drobny mak - jak mwi Piasecki kryy w sobie dziewczcy czar. Wzory logarytmiczne przestay by bezdusznymi formuami. Wyliczay drog na Atlantyku, ktry zacz by naszym domem. Wiedza okrtowa znana z surowej praktyki i walki na morzu zaciekawia swoj teori. Na pewno bylimy inni ni ci egnajcy si na Darze Pomorza we wrzeniu 39 roku. Niespokojny duch tkwicy w kadym czowieku, nasycony przeyciami, szuka odprenia i spokoju w ksice i zeszycie. Cisza internatu, bez dzwonkw alarmowych, torped i bombardowa, usposabiaa do nauki. Pracowalimy dobrze, pomagajc sobie w lekcjach i nie zazdroszczc jeden drugiemu lepszych wynikw. - Musimy, panowie, pokaza si Anglikom jako cao, jako Polacy! Wieczorami, po nauce, lec ju w kach wspominalimy swoje dziwne koleje losu na ldzie i morzu. Zawsze na wesoo. Ucieczk z Francji Klei i Drewniaka, ktrzy uparli si jeszcze przed Niemcami zobaczy Pary. Potem spniony powrt do jednostki wojskowej w Szkocji po zalegy od, gdy dawno wykrelono ich z ewidencji, jako zaginionych. Przypadki Krupy pod wod, rozjechanie Wilkiem niemieckiego U-boota w zanurzeniu i bitw na dansingu w Dundee z Norwegami o szkockie partnerki. Historie konwojowe na wschodnim wybrzeu, gdzie w nocy boje drogowe okazyway si niemieckimi cigaczami, a cigacze topione ogniem wszystkiego, co strzelao, bojami. Dyskutowalimy te nad przebiegiem wojny. Przyborowski-Profesor tumaczy przegrane bitwy aliantw taktycznymi pocigniciami sztabu. - Skracaj lini frontu. Zobaczycie, potem nastpi silne uderzenie w najsabszym miejscu, przerwanie i ofensywa na caego. - Bieda polega na tym - sprzecza si Jurek Piasecki, majcy ojca w Rubensie132 - e najsabsze miejsce frontu jest u nas w Anglii. I dotd tylko u nas si wszystko przerywa, a tym cholerom nic nie chce si rwa.

132

nazwa hotelu w Londynie, w ktrym znajdowaa si siedziba naczelnego wodza i sztabu generalnego polskich si zbrojnych w czasie II wojny wiatowej

- Troch zalewasz z t strategi, Profesor - dorzuciem - ju tak skrcilimy si, e nas na kontynencie w ogle nie ma. - Zobaczycie - upiera si Andrzej - Niemcy tak si rozcign, e jeden drugiego nie bdzie mg znale. Nie dadz sobie rady. Nie na darmo wozimy bro i amunicj. - Wojn, panowie - odezwa si Tadek Kleja - wygramy na pewno. Do wiosny wszystko si wyjani. adna ofensywa nie zaczyna si na zim. Dlatego na razie proponuj maego pokerka. - Masz racje. Siadajmy. Jako tam wojn wygramy. Troch mnie tylko Churchill zmartwi obiecujc pi lat. - To i lepiej - powiedzia Andrzej - w Polsce obiecali nam Berlin w dwa tygodnie i patrz, gdzie jestemy. W Southampton. Wojna wymaga planu. Liczenia pienidzy. - Profesor, masz karty. Nie rb teraz wykadw. Nikt nie wtpi w zwycistwo. Uczone spory toczyy si na temat sposobu i czasu. Koledzy z armii ldowej uwaali si za biegych w sprawach strategii i taktyki. My, z marynarki, klucz do wygrania widzielimy w opanowaniu morza. - A po wojnie zabierzemy Szwabom statki - wszyscy byli jednego zdania - nasza marynarka musi by dua i silna. Musimy jedzi od Japonii po Ziemi Ognist. Koniec z tym, e Polak tylko orze i nie wie, co to morze! Uspokojeni sown wygran amatorzy hazardu siadali do stou. Dopuszczano kibicw, ale pod warunkiem dentelmeskiego zachowania si. Niedawania znakw i nierobienia gonych komentarzy. Drobne stawki jedno i szeciopennowe dodaway zainteresowania i podniety, nie uszczuplajc zbytnio miesicznej pensji. Skrzypice deski na korytarzu zawczasu ostrzegay przed moliwym najciem kapitana Zieliskiego. Pilnie przestrzegane zaciemnienie nie pozwolio na otwarcie okien. Dym papierosowy unosi si gst chmur. W momencie najbardziej denerwujcego filowania w drzwiach pokoju stan nie zauwaony i nie dosyszany Tosio. - Panowie! Czy tu nie za duo dymu? Co to?... Karty i pienidze? Wiecie, e na pienidze gra panom nie wolno? - Jakie pienidze, panie kapitanie? - Jak to, jakie pienidze, panie Przyborowski? Te, ktre le na stole. - Ach! Te!... To nie pienidze. - Przepraszam, a co to jest? - Uywamy ich zamiast etonw, ktrych nigdzie teraz nie mona dosta. Sixpenny - mniejsze, a penny - wiksze. - W przyszoci dla uniknicia nieporozumie, umwmy si, prosz panw, e bd konfiskowa etony na Polski Czerwony Krzy. - Postaramy si, by pan kapitan nic nam nie skonfiskowa - powiedzia Jurek Piasecki.

- Mmm! - mrukn Zieliski - przyszedem tu z czym innym. Z sugesti. Moe by panowie sprbowali zorganizowa co na przyszy guest night. Kapitan Wakeford zamierza zaprosi tutejsze panie z crkami na wsplny obiad. Po obiedzie urzdzi wieczr artystyczny. Potem tace. Pomylcie. - Zastanowimy si i zameldujemy panu kapitanowi. - Prosz bardzo. Pamitajcie o etonach. Dobranoc. - Dobranoc. Kapitan Zieliski zamkn za sob drzwi. Stare deski korytarza skrzypiay pod spokojnym krokiem oddalajcego si Tosia. - Syszysz. Teraz skrzypi, ale gdy szed w t stron, to nic. Ani mru-mru. - Widzisz, to jest inteligentna kontrola. Po angielsku. W biaych rkawiczkach. Nie wida, nie sycha, ale jest. - U Anglikw Nichols da tematy egzaminacyjne i wyszed z klasy. Powiedzia tylko, eby sobie nie pomagali. Ani jeden nie ciga. - Brak sowiaskiego polotu. - Bajdurzysz. Angielskie zdyscyplinowanie, ktre i nam te by si przydao. - Wcale nie jestemy gorsi, jeli chodzi o dyscyplin. Dadz nam papiery egzaminacyjne, podobnie jak Anglikom, te nie bdziemy cigali. Kady z nas wie dobrze, e na mostku nikt nie da cigawy. Kady z nas ma ju za sob szko morskiej dyscypliny. Indywidualno troch przytara si w zespoowym yciu. Nie naley przesadza z wrodzonymi wadami ani zaletami. - Panowie, macie racj - przerwa Piasecki - przynajmniej na dzi schowajmy pienidze. Zgacie wiato i otwrzcie okna. Faktycznie dymu tyle, e siekiera moe zawisn w powietrzu. - Ale musicie przyzna - wtrci Drewniak - Profesor zgrabnie etonami ocali gotwk. Wykady astronomii nastpnego dnia przerwao wycie syren przeciwlotniczych. Na rozkad lotw jesiennych Luftwaffe wszed Southampton. Kilka odlegych salw artylerii nie zakcio wykadu. Nastpnego dnia powtrzyo si to samo. W cigu tygodnia Niemcy robili zdjcia miasta. Naloty trway duej ni pierwszy, ale odbyway si bez adnych szkd. W sobot, na week-end, suba wartownicza przy szkole wypada polskiemu oddziaowi. Wietrzne niebo skryo gwiazdy poszarpanymi chmurami. Z drugiej strony miasta odezwaa si pierwsza syrena. Jk wycia podchwyciy inne, idc potniejc fal gosu w stron naszego South Stoneham House. Na ssiedniej ulicy puszczona w ruch elektryczna syrena z gwizdem wcigaa powietrze. Przesza gam grnych dwikw, wpada w niskie basowe wycie, doczajc si do uwertury wojennej nocy. Alarm na lotnisku za szkolnym parkiem wtrowa miastu. Przy wejciowej bramie stalimy we trjk. Przyborowski, Piasecki i ja. - Walek, przynie hemy - powiedzia Andrzej patrzc w gr.

- Id. W piwnicy pod budynkiem internatu, przystosowanym na schron, subowi kadeci rozlewali gorc herbat. Pani Zieliska i ona Wakeforda, nie przerywajc rozmowy, szybko przebieray drutami robic grube morskie swetry. Sekretarka szkolna, Miss Amy, obiekt westchnie miosnych uczniw obu narodowoci, przysiada dekoracyjnie na maym stoeczku. - Cadet Milenuszkin - usyszaem gos dyrektora - zameldowa natychmiast, gdy zbliy si niebezpieczestwo! Sprawdzi bro! Twarz Wakeforda promieniowaa zadowoleniem. Nareszcie pokae, co moe zrobi dzielny dyrektor z odwanymi kadetami!... - Ay, ay, sir! Z czego on tak si cieszy? - pomylaem - te ma gust... Biegiem wrciem do bramy. - Macie - podaem hemy. - Robi herbat? - Robi. Miss Amy ubrana w spodnie i hem. - W hemie? W schronie? - Wie, e jej w nim twarzowo. Wyglda, jak afisz reklamowy wojska. - Moe wam herbaty przynie - zaproponowa Piasecki. - Jaki uprzejmy - zdziwi si Andrzej - masz ochot popatrzy na ni, to sobie ulyj nawet bez przynoszenia herbaty. Alarm ucich. Zamar cakowicie. W uszach pozosta szum, brzczcy jak skrzyda natrtnego trzmiela w locie. Zamilklimy. Bzyczenie nie ustawao. Nierwne w tonie przybierao na sile. Charakterystyczny dwik niemieckich motorw. - Lec! Bezskutecznie wpatrywalimy si w niebo. - Jest! Jest! Patrzcie! - wrzasn Jurek. Na tle nocnych chmur zabysa dua kula wiata lotniczej flary. Mocnym tawym kolorem zalaa dachy domw, opustoszae ulice i skwery. Obok niej druga, trzecia i czwarta. Narysoway wielki kwadrat nad centrum miasta. Dalekie brzczenie trzmiela przeszo w nierwny, niski huk motorw niemieckich bombowcw. Na niebie odbijay si rozbyski ognistych jzykw bomb rzucanych na bezbronne miasto. uny zapalay chmury pomaraczowoczerwonym ogniem poarw. Rozprzestrzeniay zowrog obrcz jasnoci do granic zamknitego budynkami widnokrgu.

Ziemia dudnia wybuchami. - Nie wiem, czy mi si wydaje - szepn Jurek - ale czuj, jak wszystko dry dookoa. Czujesz? Dreszcz idzie przez asfalt. - Ja sam mam troch stracha - wtrciem - a wyobraam sobie, jak mog si czu ludzie w tych sabych domkach z shelterami133 pod stoem. Najwicej mi szkoda dzieci... - Zamknijcie si - achn si Piasecki - przestacie tak gono gada. - Nie bj si - odpowiedziaem - nie usysz nas. Za wysoko lataj. - Nie Szwaby, tylko Wakeford albo Zieliski. Rozedrgane powietrze przynosio huk silnikw lotniczych, zmieszanych z wybuchami bomb. Rzadkie salwy artylerii przeciwlotniczej brzmiay sabo i skromnie. - Ze strachu tak gono gadacie - wtrci Andrzej - czy co? Lepiej uwaajmy, moe spadnie jaki spadochroniarz lub zestrzelony lotnik. - Zestrzelony? Czym? Tymi pukawkami, ktrych prawie nie sycha? Wszystko przecie zostao we Francji. Chyba Niemcy przez uprzejmo zaczn skaka, ebymy mogli troch w nich postrzela. Ulic przejechay trzy wozy straackie z podmiejskich remiz, pdzc na pomoc poncemu miastu. Nad ciemnymi dachami centrum unosiy si dugie syczce jzyki ognia. Nisko lece chmury mieniy si kolorami krwistej czerwieni. Luftwaffe skrztnie omijaa obiekty wojskowe. Atak skoncentrowano na dzielnicy handlowej i mieszkaniowej. Zegar wskazywa trzeci nad ranem, gdy sabncy szum samolotw wtopi si w cisz przerywan jedynie haasem gonicych ulicami karetek pogotowia. W pnocnej stronie, za dwoma rzdami domw oddzielonych od szkoy ulic, ogie poaru doszed do zoonej amunicji. Moe pillboxu134 przygotowanego na inwazj. Z suchym trzaskiem wylatyway w powietrze pociski cignc za sob czerwone ogony. Gwatowny wybuch wyrzuci snop iskier wysoko w gr. Widocznie ogie obj skrzynki z granatami. O czwartej rwny gos syren ogosi odwoanie alarmu. Przytycki, Kleja i Decki zmienili nas na warcie. Na schodach spotkalimy niewyspanych kolegw. Wracali z piwnicy do pokoi sypialnych. Zostao dwie i p godziny snu. Za trzy i p - wykady. Astronomia eglarska, nawigacja i dwie godziny prawa midzynarodowego. Przed niadaniem kapitan Zieliski przyszed do palarni. - Prosz panw, wykadw przed poudniem nie bdzie. Lord Mayor Southampton prosi o pomoc w wygrzebywaniu ludzi spod zawalonych domw. Jutro zrobimy podwjn liczb godzin. rdmiecie leao w gruzach. Przed dwudziestu czteroma godzinami pene jeszcze byo spokojnego angielskiego ycia. Zgliszcza tliy nie dogaszonym ogniem. Na gwnej ulicy pomienie lizay gruzy
133 134

schron (ang.) forcik na rogu ulicy (ang.)

wiktoriaskiego hotelu. Trzeszczay ponce belki. Na rozwalonej pododze sta stary, wygodny fotel klubowy, pamitajcy lepsze i spokojniejsze czasy. Obok wala si wywrcony koszyk z wczk, drutami i nie dokoczonym swetrem koloru lotniczego. Na jezdni rozcigay si kilometry wy przeciwpoarowych. Zmczeni, osmaleni straacy zmagali si dalej z poog. Wybierajc cegy z dojcia do przysypanych piwnic zbombardowanego domu, mylaem, e w tak noc lepiej by na okrcie. Mona przynajmniej si broni. Kto wie, czy w dzisiejszej wojnie nie jest trudniej by cywilem, ni i do wojska? Na pewno mniej odwagi to nie wymaga... Wieczorem Niemcy znw przylecieli. Nalot rozpocz si o tej samej godzinie. Bombardowano tylko dzielnic maych domkw mieszkalnych. Z teutosk precyzj nalot zakoczono o tym samym czasie co poprzedniej nocy. Po dwch atakach Southampton, wprawdzie jeszcze nie tak jak Coventry, ale rwnie przestao by wielkim miastem. Swaythling nie ruszony czeka swojej kolejki. Nastpnych nocy robiono naloty nkajce. W godzin po zachodzie soca syreny przeciwlotnicze ryczay ogaszajc alarm. Wanie odrabialimy w swoich pokojach zadane lekcje, czekajc na wist pierwszych bomb. W grze jczco brzczay motory bombowca, ale spodziewana bomba nie spadaa. - Dzisiaj nie idziemy do piwnicy. Poczekamy. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. - Masz racj - potwierdzi Kleja - cholery tam mona dosta. Spa niewygodnie. Guzik taki schron wart. Samolot kry nad miastem. Trzyma wszystkich w napiciu. Z trudem skupialimy uwag nad ksikami. Chwilami wydawao si, e wanie teraz powinien rzuci swj adunek, i to wprost na nas. Ale nie... Szum oddala si na drugi koniec miasta. Wracalimy mylami do ksiki, by zacz, ju po raz dziesity, od pierwszego zdania. - Nie mog si skupi - zakl Drewniak - ten lata i lata! - Specjalnie tak lata - wtrciem - wszystkich wymczy, ale bomb nie bdzie dzi rzuca. Nie ma co si wsuchiwa. Lepiej wzi si naprawd do roboty. - Moe i masz racj. Ale atwiej to powiedzie, ni zrobi. Staraem si nie sysze niemca. Przebrnem przez dwie strony teorii okrtu. Przeksztacajc wzr trygonometryczny zapomniaem o nalocie. Przyguszony odlegoci warkot samolotu zla si z cisz i nie zakca spokojnego mylenia. Odoyem owek i zapaliem papierosa. Szkoda czasu - mylaem - stracilimy kilka godzin wsuchujc si w tego szwaba. Na pewno nie bd rzuca. Po co? Maj dosy. Centrum miasta zniszczone w poprzednich nalotach... Huk motorw znw zblia si ku naszemu przedmieciu.

Nowe okrenie. e mu si to nie znudzi... Pocztkowo saby gwizd przeszed w gony, przecigy... Huk wybuchu wstrzsn szybami okien. - Psiakrew! Skur... Widziae! Rzuci. Nie dadz nam spokoju. - Tym razem odlego bya jeszcze moliwa. - Tak. Ale nastpnym moe by bliej. - Lub w celu. To znaczy w nas. - Ja kad si do ka - odezwa si Piasecki - i tak nic do gowy nie wchodzi. Zmczy si lata, przyleci nastpny i tak mona ca noc si bawi. Jedna bombka na dwie godziny wystarczy, eby nikt nie spa. Tanio i skutecznie. O szstej rano odwoano alarm. Niemcy rzucili trzy bomby przez ca noc. O godzinie sidmej z trudem wstawalimy na pobudk. W klasie na wykadach p wysiku zuyem na trzymanie oczu otwartych. Pitej podobnej nocy zmczenie wzio gr nad chci uczenia si i wsuchiwania w pojedynczo latajce samoloty. Spaem nie liczc wybuchw. - Koniec, panowie, z naszymi spokojnymi nocami. - Kiedy musi si to skoczy. - Na wiosn - rzek Przyborowski. - Noce bd krtsze. Przyjd mgy i deszcze. Za pogoda. - Troch wicej fightersw135 przydaoby si - dorzuciem. - Zaczliby dopiero nasi goni rasowych blondynw po niebie. Dywizjon 303 ju pokaza, co potrafi. - Cierpliwoci. Zbliay si proczne egzaminy. - Nie moemy si gorzej pokaza przed Anglikami. Gotowi pomyle, e ze strachu nie moglimy si uczy. - Nie ma cudw. Widzielimy ju niejeden samolot z bombami. Nie dali nam rady. Tym razem te pokaemy, co Polusy potrafi. - Jasne! - Niezalenie od wynikw w egzaminach musimy pokaza si te odpowiednio i na guest-night. Pracowalimy szczerze i solidnie. - Poczekajcie, Szwaby - burcza w czasie kolejnego nalotu Piasecki - gdy tylko wrc na morze i dorw si do dziaa, ju ja sobie przyuwa ktrego z supermenszw i poprosz z gry na d. W wieczr goci zasiedlimy z zaproszonymi girl-friends136 i ich matkami dookoa skromnie zastawionego stou. Racje ywnociowe nie pozwalay na rozrzutno.

135 136

angielski myliwiec sprzed II wojny wiatowej firmy Bristol przyjaciki, tu: koleanki (ang.)

Dyrektor Wakeford, ubrany w mundur komandora rezerwy, zwrci si do kapitana Zieliskiego i zebranych goci: - Ladies and gentlemen! Wyniki ostatnich egzaminw pokazay, e nawet sia Luftwaffe nie jest zdolna zachwia ducha naszych kadetw. Podobno perspektywa przykrej rozmowy ze mn i kapitanem Zieliskim jest przez wikszo panw uwaana za stanowczo bardziej nerwowe przeycie ni naloty. Pozwol sobie zrobi ma dygresj. Specjalnie dla naszych polskich przyjaci, aby rozwia jakiekolwiek wtpliwoci, ktre mogy powsta w zwizku z ostatnimi nalotami. Prosz panw! To e nas pobito we Francji, w Norwegii, w Afryce i bij nas tutaj, oznacza, e jako Anglicy jestemy bardzo przywizani do historii. Naszym tradycyjnym sposobem prowadzenia wojny jest przegrywanie wszystkich bitew. Z wyjtkiem ostatniej. To wprowadza wroga w bd. I nas czasem rwnie. Sposb ten jest wyprbowany. Gdybymy w tej wojnie wygrali jak bitw przed ostatni, to chyba tylko przez pomyk, zbytnio zapatrzeni w sowiaski temperament panw. - Trudno mi powiedzie - umiechn si kapitan Zieliski - na podstawie ostatnich lat, by polski sposb prowadzenia wojny bardzo si rni od angielskiego. - W takim razie proponuj, bymy razem wznieli toast za ostatni bitw! - Panowie! Ostatnia bitwa! - Ostatnia bitwa! Po obiedzie chr rewelersw przy akompaniamencie pianina oprowadzi goci Piosenk po Polsce. Szlak ilustrowalimy du map wymalowan przez Piaseckiego i Jdrka Przytyckiego. Piosenki przeplatalimy tumaczeniami wierszy Sonimskiego, Baliskiego, Tuwima i Hemara. W oczach sympatycznych partnerek taca zamienilimy si w bohaterskich bdnych rycerzy. Bardzo dzielnych i bardzo poetycznych. Na zapytanie, czyje s te pikne wiersze o Warszawie, kwiatach polskich i Barbakanie, odpowiedziaem skromnie, nie wdajc si w szczegy: - Nasze wsplne. Przy poegnaniu zostaem na dobranoc ukradkiem munity wonnymi usteczkami. - Za najcudniejszy wiersz o Warszawie!... Nie wiedziaem, czy caus zawdziczam Sonimskiemu, czy Baliskiemu. Od tej chwili nabraem szacunku do poetw i poezji. Na Boe Narodzenie i Nowy Rok mielimy krtki urlop. Po nim wykady, naloty i warty weszy znw w normalny rozkad dnia. Sobotnie wieczory najczciej spdzalimy w jednym z niewielu ocalaych w Southampton kin niedaleko szkoy. Na balkonie dwie niebrzydkie bileterki patrzyy przychylnym wzrokiem na polskich kadetw. Na ekranie szed dobry film wojenny. Duo akcji, dobra historia, realistyczne walki powietrzne. Wybralimy si w trjk. Piasecki, Decki i ja. W czasie kroniki filmowej zapalono wiata. Zgodnie z przyjtym zwyczajem zawiadomiono publiczno:

- Ogoszono nalot. Ci, ktrzy chc opuci sal, mog to uczyni teraz. Dla tych, ktrzy pozostan, film bdzie wywietlany w dalszym cigu. - Znw pojedynczy wariat - mrukn Decki - bdzie lata. Szkoda biletw. Zostajemy, panowie. Zostalimy. Na ekranie eskadra bombowcw przedzierajc si przez gst zapor ognia przeciwlotniczego nadleciaa na nieprzyjacielski fort. Spokojny i nonszalancko trzymajcy w zbach fajk Errol Flynn rzuci bomb. wist, niby prawdziwy, wypeni sal. Trafili! W sam cel! Bomba wybucha. Zadowolony Errol Flynn podniesionym kciukiem pochwali dzieln zaog samolotu: Okay, boys! And now home to have some excitement. W porzdku, chopcy! A teraz do domu, na troch podniety. Ale gwizd bomby na sali nie urwa si. Przeciwnie. By coraz przeraliwszy i bliski. Wszyscy spojrzeli ukradkiem na sufit. Prawdziwa bomba leci na kino!... Nie zdono zapali wiate. Publiczno rzucia si do drzwi wyjciowych. Wybuch zatrzs budynkiem. Z sufitu posypa si tynk i szko z drobno rozbitych arwek. Niesieni przez tum wpadlimy w jasno owietlony hall. Z t sam szybkoci wypchano nas przez kotary na ciemn ulic. Prbowaem zapa swobodniejszy oddech. Olepiony wiatami hallu widziaem tylko czer nocy. Nie mogem nawet odrni janiejszej plamy nieba. Nad nami huczay motory heinkli. Gwizd powietrza citego ostrym skrzydem nurkujcego samolotu potnia i zblia si. - Jurek! W nogi! Bdzie strzela z karabinw maszynowych! Bieglimy w stron szkoy. Wzrok przyzwyczai si do ciemnoci. Widziaem wyranie ulic i domy. Obok sapa Piasecki. Stanlimy na wiadukcie kolejowym przed szko. - Jurek, gdzie Decki? - Nie wiem... moe go... bomba... - Musimy wrci - z trudem apaem oddech - i zobaczy... - Dobra... Za kinem pali si dom, rzucajc migotliwy blask na pust ulic. Przed wejciem do Metro pod duym betonowym supem latarni lea bez ruchu Decki. - Cay - szepn Piasecki - nie rozerwao go. Moe tylko kula z karabinu maszynowego... Nachyleni nad koleg szukalimy w twarzy oznak mierci. Oprcz posiniaczonego silnym uderzeniem nosa i zdrapanej skry nie znalelimy innych ladw. Jurek przybliy sw twarz do gowy Deckiego.

- Decu, nie yjesz?... Decki z trudem otworzy jedno oko. - Nie... Zginem. Gdy wrcicie do Polski, powiedzcie rodzinie, e zabili mnie w czasie nalotu na Southampton. - Dobrze, Decuniu! Nie martw si. Zaatwimy ci to. Daj nam adres. Samotny samolot nad nami spuci seri zapalajcych bomb. Szum bombowych lotek poderwa oyego Decki ego na nogi. Zatrzymalimy si dopiero za bram szkoy. - yjesz... - Jeszcze... - Co si stao? - spytaem. - Gdy mnie wypchali z kina - sapic opowiada Decki - widocznie stanem vis-a-vis supa. Zreszt nic nie widziaem. Byem olepiony. Walek wrzasn Strzelaj!, wic z rozpdem walnem w t choler. A mnie odrzucio do tyu. Mylaem, e mnie bomba trafia. Potem wycie przyszli. Nos chyba zamany. Nastpnego dnia wykadowca angielskiego kilkakrotnie spoglda z dyskrecj na Deckiego. Przed kocem lekcji spyta: - Excuse me, Mr. Decki... - przepraszam, panie Decki, jeli to jest zbyt osobiste pytanie, ale wydaje mi si, e miae wczoraj jakie kopoty z nosem. - Yes, sir! - chtnie objani Decki enemy action - dziaania nieprzyjacielskie. - Odamki bomb? - No, sir. Sup, latarnia, ta przed kinem Metro, zostaa ustawiona w zupenie zym miejscu. - Ahaa! - wykadowca zastanowi si chwileczk - Rozumiem. Mam nadziej, e to jednak nic powanego i zagoi si szybko. Rzeczywicie, naloty s czasami przykre. - Thank you, sir. Pocigi przychodzce z portw zachodniego wybrzea dowoziy nowy sprzt przeciwlotniczy. Nkajce naloty przestay by bezkarne. Rajdera137 witano huraganowym ogniem. Wkrtce ustay. Przed wakacjami odbyy si egzaminy. Pastwowa komisja zoona z polskich i angielskich kapitanw eglugi wielkiej z zadowoleniem wrczaa nam dyplomy oficerskie. Potem ostatnia defilada przed naszym ministrem i wadzami Southampton. Na czele oddziau szed poczet ze sztandarem Pastwowej Szkoy Morskiej w Gdyni, ktry rnymi kolejami wojny dosta si do Anglii. Po oficjalnych przemowach i kieliszku sherry poszlimy do naszego baru. Niewielki, sta przy skrzyowaniu drg za miastem. Uczszczany przez okolicznych farmerw, dzi sal mia wypenion

137

wrogi samotny okrt

modymi oficerami marynarki, ktrzy po kilku whisky niezym chrem piewali melodyjne, obce pieni. Wznoszc ostatni toast pilimy za spotkanie wszystkich w starym polskim Gdasku! Przyszo miaa jednak dla nas inne plany. Nikt nie wiedzia, e Jdru Przytycki zginie storpedowany u brzegw Ameryki Poudniowej... e Czarny, spokojny i dobry kolega, utonie ze statkiem w zimnych wodach Pnocnego Atlantyku. W czasie huraganu fala wcisna przeadowany sprztem wojennym statek do wody... e Jurek Piasecki zostanie zabity w porcie Bari. Wyadowywano amunicj i sprzt dla ldujcych wojsk alianckich we Woszech. Statek trafia niemiecka bomba lotnicza... Rano egnaem kapitana Zieliskiego. - Wiem, Walenty, e idzie pan na Batorego. Dobra i ciekawa suba. wietna praktyka nawigacyjna. Powodzenia i do zobaczenia! - Dzikuj, panie kapitanie, przede wszystkim za dobr i mi opiek. Do zobaczenia, chyba ju w kraju.

Na afrykaskim brzegu
Bojowo pomalowany Batory powrci na swoje kotwicowisko w szkockim Gourock. Zatoka wypeniona bya duymi i szybkimi statkami pasaerskimi, przewocymi teraz wojsko. Opalone twarze zaogi naszego flagowca mwiy o duszym pobycie statku gdzie u brzegw Afryki Zachodniej, na ciepych wodach tropikalnych. Na statku wymieniaem koleg schodzcego na urlop. Zdyem rozpakowa walizk z bielizn i mundurem z nowymi paskami na rkawach, gdy do burty podeszy miejscowe holowniki i promy. Przyjmowalimy dwa i p tysica lotnikw jadcych na szkolenie do Kanady. Przed zachodem soca Batory podnis kotwic. W towarzystwie podobnego transportowca Letitia min wejciowe sieci zagrodowe, kierujc swj kurs ku morzu. W pierwszym dniu zaokrtowania zapoznaem si z rozkadem statku. Obchodzc sekcje kabin pasaerskich i korytarzy szukaem miejsc z zapasowymi wiatami, ganicami i wymalowanymi strzakami, prowadzcymi najkrtsz drog na pokad do szalup ratunkowych. Ostatnia, grna sekcja kabin na rufie miecia pomieszczenia dla stu czternastu artylerzystw Royal Navy, ktrzy obsugiwali uzbrojenie. Na pokadzie manewrowym leay dwie bomby gbinowe, gotowe do rzucenia. Na spacerowym due szeciocalowe dziao bronio rufy. Nad nim mniejsza czternastofuntwka patrzya ku niebu. Po obu burtach - dwa boforsy. Cztery wyrzutnie maych rakiet przeciwlotniczych. Rwno rozstawione w czternastu nadbudowanych stanowiskach oerlikony138 miay due pole obstrzau z pokadu

138

automatyczna bro przeciwlotnicza szwajcarskiej produkcji

szalupowego. W wolnych miejscach umieszczono dodatkowe hotchkissy139 i lewisy140 - maokalibrow bro maszynow. Bylimy dobrze uzbrojon jednostk. Pierwszy mj konwj z wojskiem do Kanady nie rni si wiele od nastpnych. Zaczyna si w Gourock w Szkocji. Koczy w Halifax w Nowej Szkocji w Kanadzie. Mielimy dobr eskort. Batory i jego towarzysze odznaczali si du szybkoci. Minimum szesnastu wzw. Silne uzbrojenie i szybko pozwalay czasem robi miae przeskoki bez asysty okrtw wojennych. W dowdztwie Western Approaches - Zachodniego Podejcia starano si wytyczy trasy konwojw z ominiciem wilczych stad U-botw. Wcignem si ponownie w tryb suby morskiej. ycie na Batorym byo wygodne. Miaem dua kabin. Jedzenie smaczne. Rejsy urozmaicone i ciekawe. Jeli nie tras, to ludmi, ktrych przewozilimy. Zdarzay si rwnie rejsy nie na kanadyjskim szlaku. Pod koniec lata zaadowano nam angielskie oddziay idce na sub w gb Sierra Leone na zachodnim wybrzeu Afryki. Na onierskich workach sterczay wysokie hemy korkowe, udekorowane znakiem puku. We Freetown Anglicy zeszli na ld. Nastpnego dnia przyjlimy wojska kolonialne do wysadzenia w Takoradi na Zotym Wybrzeu i w Lagos w Nigerii. W czasie drogi czarni onierze jedli swj kuskus141, a wieczorami na odwrconych dnem do gry menakach bbnili monotonnie palcami. Potem samotny i pusty przeskok do Nowego Jorku. Std po krtkim postoju, olepieni wiatami nie zaciemnionego miasta, ruszylimy z pukiem piechoty amerykaskiej na Islandi. W jednym i tym samym rejsie, idc nakazanymi rutami142, dotykalimy rwnika, a po niecaych dwudziestu dniach przekraczalimy koo podbiegunowe, schodzc z drogi U-bootom. Szaro pomalowany kadub Batorego znany by wrd flot alianckich. Jego dwukominow sylwetk widziano w kadej morsko-ldowej operacji. Wszdzie wiedziano, e w czasie alarmw polscy, marynarze strzelaj duo i celnie. Przelatywanie nad polskimi statkami byo niebezpieczne dla wroga, a nawet dla przyjaci. S.s Kroma mia na swoim koncie duy angielski sunderland143. Szczciem zaog wodnopatu uratowano. Nikogo nie dziwio, gdy komodorzy144 podnosili flagi na naszych statkach.

139 140

dziako szybkostrzelne amerykaskiej produkcji maokalibrowa bro maszynowa produkcji angielskiej 141 potrawa murzyska z manioku 142 wytyczona trasa na morzu (ang.: route) 143 typ czterosilnikowego samolotu angielskiego firmy Short, tzw. latajca d; latay nad Atlantykiem w II wojnie wiatowej 144 stopie wojskowy w angielskiej marynarce lub dowdca konwoju

Wrcilimy z kolejnego konwoju do Halifaxu. Po przyjedzie wziem czterdziestoomiogodzinn przepustk do Londynu. Spotkaem kilku kolegw z innych statkw. Pywali na wodach wschodniego wybrzea. Przyciszonym gosem szeptano nad kieliszkami whisky. - Co si szykuje. Po prostu czu w powietrzu... - Nowy wiatr wieje! Mamy si nareszcie ruszy. U nas na coastcie145 mona to wyczu. Inaczej i czym innym statki aduj. Cichcem id podobno do portw zbirki... - Wszystko dobrze otoczone tajemnic i nieatwo si domyli co, gdzie, jak i dlaczego... Robiono moc domysw i planw strategicznych. Wszystkie byy bardzo dobre i logiczne. I jak zwykle w przypadkach strategii kawiarniano-barowej, aden si nie sprawdzi w praktyce. - Suchajcie - mwiem do przyjaci - wy bylicie w Londynie wczeniej, to wam atwiej zajmowa si wojn. Ja mam umwione spotkanie w celu pogbienia przyjani midzy narodami alianckimi, dlatego sprawy wiatowe zostawiam w waszych godnych rkach. - Kiedy spotkae ten nard godzien zainteresowa? - spyta Piasecki. - W czasie - odpowiedziaem, egnajc si - ostatniego postoju w Glasgow. Nard przeniesiono teraz subowo do Londynu. Nic wicej ci nie powiem, bo to wcale nie ma by Liga Narodw. Poza tym we trjk byby straszny tok. Czterdzieci osiem godzin mija niezauwaenie. Do Glasgow wracaem pocigiem. Podr kolej z Londynu do Szkocji w warunkach wojennych nie naleaa do przyjemnoci. Pocig mia opnienie. Prawdopodobnie gdzie na linii w czasie nalotu uszkodzono tory. W zmniejszonym skadzie wagonw pasaerskich wzrosa liczba podrujcych. Wagony przepenione byy wojskowymi jadcymi na urlopy lub wracajcymi do jednostek. Stojc w zatoczonym korytarzu drzemaem. Myli kryy tu i tam, nigdzie nie zatrzymujc si duej. Stuk k wagonw na zczach szyn by czsty i jednostajny. Na skrzyowaniach drg przeskakiwalimy z turkotem z jednego toru na drugi. Semafory, znaki drogowe, domki kolejowe, brudne od dymu, uciekay do tyu za oknami przedziau. Pocig wpad na przedmiecia Glasgow. Jak zawsze, ukazay si poprzez zason szarobiaej mgy. Przy tej pogodzie miao si wraenie, e nieustannie pada deszcz, drobny, niewidoczny, ale przenikajcy zimnem i wilgoci przez paszcz i mundur. Z podogi korytarza i przedziaw, z pek na bagae, z kadego wolnego miejsca, gdzie mona byo usi lub pooy si, wstawali onierze, lotnicy, marynarze. Twarze skrzywione nie przespan i mczc noc. Rzadko widoczne w tumie ubrania cywilne rzucay si w oczy bezbarwnoci szarych kolorw. W ustach miaem niesmak. Jzyk przypomina koek osmalony nikotyn. Wysoki Walijczyk z puku gwardii gono tumaczy koledze:

145

wybrzee (ang.)

- Widzisz, mwiem ci wczoraj. W Szkocji zawsze jest mga i deszcz. Soce maj tylko na dodatkach filmowych od nas. Dlatego chytrzy Szkoci wykombinowali potwora z Loch Ness i na niego nabieraj turystw. Inaczej nikt by tutaj nie przyjecha. Tory przed stacj zajte byy dugimi pocigami towarowymi. Na platformach nowy sprzt wojskowy byszcza wie jasnot farb w due brzowe plamy. Na peronach kolorowe berety onierzy z rnych formacji przypominay kwiaty na polu khaki. Stacja wrzaa haasem tysicy ludzi przeciskajcych si przez wejcia, napeniaa si co chwila sykiem uchodzcej z lokomotyw pary i gonym trzaskaniem drzwi wagonowych. Spokj starego kontrolera biletw przy wskiej bramie wyjciowej dziwnie kontrastowa z ogln atmosfer popiechu. Spoza nisko osadzonych na nosie okularw oglda dokadnie kady bilet. Czyta sowo po sowie. Nie pomagay docinki. - Dziadziu, prdzej - prosi cinity w tumie lotnik, trzymajcy worek mundurowy na gowie - wojna si skoczy, zanim wyjdziemy przez t bram. Pozostao zaledwie kilka minut do odejcia lokalnego pocigu do Gourock. Sta na bocznicy. Wikszo pasaerw stanowili marynarze. W przedziale pachniao wilgoci i kurzem. Siadem na wolnym miejscu. Tu waciwie zaczyna si - mylaem wygldajc przez okno - wielka podr. Moe i ostatnia... Byem zbyt zmczony, by rozczula si nad wasnym niepewnym losem. W przeciwnym rogu powany wiekiem marynarz chwali si ssiadowi, e jego missus, stara, sprawia sobie w ostatnim miesicu nowe zby. - A proper smasher she is, I tell ye - prawdziwa krlowa piknoci z niej, mwi ci. I sama moe teraz gry wszystko, co dasz. - Ay, mate - zgadza si, chopie - potwierdzi ssiad, lecz brzmiao to bez przekonania. Dyskusja na temat footballowego totolotka zaciekawia pozostaych wsptowarzyszy. Miarowy stukot k dziaa na mnie usypiajco. W sennych widziadach widziaem Jannette i due nowe sztuczne zby. Pocig bieg wzdu rzeki Clyde, zatrzymujc si co kilkanacie minut na maych stacyjkach. Mokre od deszczu dwigi stoczni i tykowate kominy fabryk oywiay, ale i szpeciy krajobraz. Za budynkami kolejowymi rozoyy si nowe hangary i urzdzenia lotniska. Na betonowych rozbiegach stay krtkie spitfirey obok biao pomalowanych wellingtonw146. Latajce odzie, czteromotorowe sunderlandy, nalece do Coastal Command - Dowdztwa Wybrzea - spoczyway na specjalnych wzkach. Due, powolne, ale dobrze uzbrojone, w pieszczotliwym jzyku marynarzy przezwane latajcymi krowami dodaway otuchy zaogom w konwoju swoim spokojnym i majestatycznym lotem.

146

typ bombowca angielskiego z II wojny wiatowej produkcji Vickers-Armstrong; na tych samolotach latay take polskie dywizjony bombowe

Po miniciu Dumbartonu i Helensborough ukazay si szare wody Gare Loch. Motorwki zakotwiczonych tam transportowcw dobijay do niewielkiej przystani. wiea, chodna bryza niosa zapach wody morskiej. Terkot motorwek chodzcych midzy brzegiem a statkami rozchodzi si echem po lochu147. Wdziera si niegrzecznie w cisz gr, lecych po obu stronach wody, i nieruchomych szarych kolosw picych na kotwicach. Jasny promie soca z trudem przebi chmury. Pad zotem wiata na stalow to wody i ochronnie pomalowane burty okrtw. Przeskoczy na brzeg i zgin wrd grskich mchw skpanych w nieustannym deszczu. Szkocja czarowaa swym pdzikim piknem. Niesforny promie soneczny schowa si za chmur. Drobny deszcz znw zacz sipi. I czar pikna prys. Patrzyem na stojce statki. Wrd znajomych sylwetek szukaem dwch krtkich kominw Batorego. Empress of Russia, Andes, Dornorovan Castle, Sobieski... Jest i Batory. Z pozostaych przy yciu pasaerw nie brako adnego. Jak zwykle nie byo tylko Queen Mary i Queen Elizabeth. Obie dostojne panie chodziy wasnymi drogami. Niskie statki towarowe z pokadami zastawionymi czogami i dziaami wyrniay si pokrytymi szar farb burtami brudnymi od rdzy. Wrd zebranych okrtw wojennych zwracay uwag wysokie, paskie pokady lotniskowcw i nisze - eskortowych. Przysadziste i cikie pancerniki siedziay gboko w wodzie obok smukych i zgrabnych niszczycieli. Spokj szkockiego lochu by pozorny. Byski reflektorw sygnalizacyjnych wiadczyy o ttnicym yciu na wszystkich jednostkach. Sternik motorwki Marciniak przyglda si badawczo wsiadajcym. - Widz - powiedzia - e Londyn panu nie suy. Oczu to panu wcale nie wida. - Niewyspany jestem. - Jasne. Do Londynu nikt przyzwoity nie jedzi spa. Dosy tam rnych rzdw i picych ministrw. Normalny czowiek jedzi tam tylko na podskok. Uda si? - Co? - No, ten podskok! - Nie zawracaj pan gowy. Lepiej opowiedz pan wasnymi sowami, co tu si dziao i dzieje. - Na to bdziemy mieli czas w morzu - odpowiedzia sternik. - Zawsze londyskie przygody ciekawsze. Podobno mamy i w morze. ajb troch nawalio si. Nawet wojenniaki przyjechay. Zupenie jak na

147

charakterystyczna zatoka-fiord w Szkocji, take jezioro (szkoc.)

prawdziwej wojnie w kinie. Kucharze i stewardzi szepcz, e maj by jakie lepsze manewry z krlem i krlow. Niektrzy mwi, e bdziemy manewrowa ze szkopami. Tylko wtedy to ju bez krlowej. Na statku te nic pewnego nie wiedziano. Robiono przypuszczenia, e najpierw odbd si wielkie wiczenia inwazyjne, po ktrych nastpi akcja. Domysy przypominay wyrocznie delfickie. Kiedy musiay si sprawdzi. Wszystkie transportowce, oprcz zwykle noszonych tratw i odzi ratunkowych, dostay zestaw desantwek dla piechoty. Na pokadzie zaadowano wiksze barki inwazyjne do przewoenia na brzeg czogw i pojazdw mechanicznych. Statki towarowe przystosowano do szybkiego wyadunku cikich czogw i dzia. Niedaleko nas zakotwiczyy nowe jednostki pywajce. Sylwetk podobne do frachtowca skrzyowanego z du bark inwazyjn. Nadbudwki i motor na rufie. Mae zanurzenie. Due, otwierane wrota na dziobie dla wysadzania wojsk pancernych i zmotoryzowanych wprost na brzeg. Koledzy na statku ciekawi byli wiadomoci z Londynu. - Nalotw godnych uwagi - odpowiadaem - nie byo. Amerykanw coraz wicej. Rzucaj pienidzmi. Wszyscy alianci przy nich bledn. A najbardziej to sami gospodarze. - A co u naszych w Strattonie148 i Rubensie? - Zwariowalicie. Te pytanie! - zdziwiem si - co ja bym tam robi? Ktry z was jedzi do Londynu interesowa si polityk? Znam przyjemniejszy sposb tracenia pienidzy. - W Biaym Orle bye? - Raz. Na obiedzie. Nic nowego. W barze kady biurowy uan od Rubensa ma lepszy i szybszy sposb wygrania wojny, tylko Anglicy nie chc go sucha. - No to wszystko po staremu. Batory otrzyma dodatkowe uzbrojenie i kilka nowych radiostacji. Zaokrtowano nowych artylerzystw i radiooperatorw z angielskiej Navy. Na tylnym maszcie zamontowano uchwyty na balon zaporowy. Wypuszczony nad statkiem mia nas broni przed atakami nurkowcw. Po kilku dniach przerwano komunikacj z ldem. Nie kazano nam poprawia ani przygotowywa adnych map. Obiecano da nowe. Z ldu przywieziono due skrzynie z ksikami kodowymi i instrukcjami. Artylerzyci wiczyli dziaoczyny. Zaoga statkowa wymieniaa talie na szlupbelkach. Wewntrz pomieszcze zakadano nowe dzwonki alarmowe. Zdwojono liczb wiate awaryjnych w przejciach. W wypadku storpedowania, gdy gasn wiata okrtowe, ciemny i nie owietlony labirynt korytarzy staby si puapk i grobem dla setek onierzy i marynarzy nie mogcych znale drogi na pokad. Drobne remonty w maszynie i kabinach dobiegay koca. W deszczowy poniedziaek miejscowy holownik dobi do burty Batorego. Na trap wszed angielski pukownik ze swoim sztabem oficerw, sierantw i modszych podoficerw. Przedstawi si kapitanowi jako nowy O. C. Troops149 - dowdca wojsk, ktre mielimy przewozi. Na statku mia
148 149

siedziba rzdu londyskiego Officer Commanding Troops - oficer dowodzcy wojskiem przewoonym na statku

spenia rol gospodarza w stosunku do zaokrtowanego puku. Uzgadnia administracyjne zarzdzenia z dowdztwem statku i oficerem cznikowym marynarki wojennej. Nowi gocie energicznie zabrali si do rozplanowania i rozdziau kabin i pomieszcze pomidzy spodziewane oddziay i biura pukowe. Intendent statkowy na polecenie kapitana przerwa przyjemne nierbstwo i strategiczne dyskusje kucharzy i stewardw. - Jutro prosz przygotowa niadanie na dwa tysice onierzy. Nastpne posiki w tej samej liczbie. Szef kuchni, gwny strateg dziau hotelowego, zapyta z umiechem: - Piechota, panie intendencie, czy te moe wojska zmechanizowane? - Nie wiem. Dlaczego pan pyta? - Chciabym wiedzie, jak gotowa. - Jak to? - Dla piechoty - bardziej pikantnie. Lekkie potrawy. Ostrzej pjd do ataku. Dla wojsk pancernych i zmotoryzowanych -i na oliwie. Troch ciej i spokojniej. - Nie wiem. I tak to nam nie pomoe, panie szefie. Nawet jeli bdziemy wiedzieli, kto jedzie, to nie znaczy, e powiedz nam tu dokd. Pamita pan ostatni konwj, ktry w zeszym roku wyszed przed nami? Rozdawano im hemy korkowe na tropik i pojechali do Murmaska. A tych, ktrym dawano futrzane rkawice, wysano na Malt. Wszystko dla zmylenia. Przez ca noc do wczesnych godzin rana przyjmowalimy onierzy. Wchodzili na burt gsiego jeden za drugim, niosc mundurowe worki, tornistry i rczne uzbrojenie. Ciepych rkawic ani hemw tropikalnych nie byo wida. - Teraz jasne - twierdzia kuchnia - tylko wiczenia na pnocy Szkocji... W hallu bosman wrcza kademu karteczk z numerem pomieszczenia, pryczy, stou, szalupy lub tratwy ratunkowej. Stewardzi odprowadzali na miejsca. Pokazywali kabiny, najkrtsz drog na pokad do stacji ratunkowej i zapasowe wyjcie na wypadek tonicia. Dostalimy jedn kompani angielskich komandosw150 i puk amerykaskiej piechoty. O.C. Troops przyprowadzi na mostek nowych podopiecznych. - Pukownik Robinett, Anmia Stanw Zjednoczonych. Zastpca, podpukownik Johnson. Adiutant pukowy - kapitan Laskovski. Bardzo dobrze mwi po polsku. - Mam nadziej - powiedzia kapitan Deyczakowski - e bd mieli panowie przyjemn i poyteczn podr z nami. Nasz zasad jest dowoenie pasaerw cao na miejsce przeznaczenia, bez wzgldu na to, gdzie ono ley. A kucharze nasi maj ju do ustalon renom. - Na waszym szypie to jest ryby fajn - odezwa si swoist polszczyzn adiutant pukowy. - Moja matka toby pakaa. Ona jest od Makowa. Ty znasz to miejsce?

150

specjalnie szkolony onierz angielskiej piechoty morskiej, majcy za zadanie w II wojnie wiatowej prowadzenie rozpoznania i dywersji w wanych rejonach nieprzyjacielskich na wybrzeu morskim

Nie znaem, ale grzeczno nigdy nie zaszkodzi. Odpowiedziaem z duym przekonaniem: - Bardzo adna miejscowo. Zawsze chciaem tam spdza wakacje. Lasy, lasy dookoa. - I taki duy lejk, tam jest ten fisz. - Ten fisz - wtrci Konopka, trzeci oficer - to na pewno szczupak w galarecie. - Matka bardzo si ucieszy - zadowolony mwi kapitan Laskovski - jak napisz, e spotkaem jeden oficera z jej stary kraj. - Na pewno. Kapitan zaprosi wojskowych na whisky. - Skd ty wiesz - zapyta Konopka - e w Makowie s lasy? - Nie wiem, ale on te nie wie. Poza tym chyba nie ma w Polsce takiego miejsca, gdzie by nie byo dookoa lasw. Tylko w jednych jest do nich troch bliej, w innych dalej. Gdy si ma samochd, odlego nie gra roli. Na licie okrtowej znajdowao si teraz okoo trzy tysice osb. Rozgonia midzypokadowa rozbrzmiewaa rozkazami, instrukcjami, zakazami, ostrzeeniami, rozkadami. Uwaga! Cakowite zaciemnienie okrtu przed zachodem soca. Uwaga! Zabrania si w morzu po zaciemnieniu pali na pokadach: papierosw, fajek, zapaek, latarek. Ogie zapalonej na pokadzie zapaki w ciemn noc o przejrzystym powietrzu widoczny jest do trzech mil lub wicej. Pamitaj! Wystarcza to, by uatwi storpedowanie statku, na ktrym pyniesz, i by straci ycie. Zabrania si w dzie wysypywania mieci za burt. W ten sposb zostawiasz lad pokazujcy Ubootom drog konwoju. Uatwisz Niemcom storpedowanie statku i spowodujesz swoj mier. Zabrania si picia alkoholu. W stanie nietrzewym utrudnisz sobie i innym ratunek w wypadku storpedowania lub zbombardowania. Lista wszystkich zabrania si bya bardzo duga. - Biedne sodaty - mrukn Konopka - tylko zabrania si. Nic im nie wolno. - Wolno jest im zgin. - Ale i to jedynie w miejscu zaplanowanym przez sztab. Przejawy indywidualnej inicjatywy dorzuciem - nawet w tym wypadku nie byyby tolerowane. Wyobraasz sobie, kady ginie, gdzie mu si ywnie podoba! Oglny baagan. A tak jest porzdek. Widziae cmentarze po pierwszej wojnie wiatowej? Rwne krzye, rwne groby, proste cieki. I na fotografii dobrze wyglda. - Pleciesz. - Wydaje ci si. wiczylimy z onierzami wsiadanie do desantwek, opuszczanie na wod i przewoenie na brzeg. Dni upyway teraz szybko.

Na starych i powolnych statkach towarowych podniesiono sygnay cyfrowe oznaczone liter S. Przed wieczorem statki wybray kotwic i poprzedzane niszczycielami opuciy kotwicowisko. Po paru dniach nowe frachtowce o szybkociach dziesi do dwunastu wzw wywiesiy flagi cyfrowe z liter M - medium - redni. Poszy w gr kotwice i szare, przeadowane statki ruszyy w lad za S - slow - wolnym konwojem. Na kotwicowisku pozostay tylko due i szybkie transportowce. Wieczorem, jak zwykle, siedzielimy w nawigacyjnej pijc herbat i jedzc nocne porcje, gdy zadzwoni telefon. - Kapitan. Prosz na jutro na godzin sm rano przygotowa motorwk. Oficer cznikowy i radio pojad ze mn na konferencj konwojow. - Tak jest, panie kapitanie. - Odoyem suchawk. Uprzedzajc pytania powiedziaem: - Stary jedzie jutro na konferencj konwojow. Co si zaczyna rusza, panowie. Nastpnego dnia, jeszcze przed poudniem, kapitan z towarzyszami powrci z konferencji na statek. Natychmiast znikn za drzwiami palarni oficerskiej, przerobionej na pokj sztabowo-operacyjny. Czekali go angielski O.C. Troops, Robinett ze wit i oficerowie marynarki wojennej. Szef radzikw151 zamkn si na klucz w swojej kabinie. Prbowalimy bezskutecznie zasign jzyka. - Otwrz! Boisz si, ebymy tajemnicy z garda ci nie wydusili? Milczenie byo odpowiedzi. - Kolegom nie ufasz? - Nie. Nie pomagao gone stukanie w drzwi. Trzeci oficer zrobi zdziwion min. - Panowie - powiedzia, unoszc brwi - rdo naszych tajnych wiadomoci nawala. Chyba naprawd co powanego. Radio, przez pami na star przyja i wsplnie przelewan krew, powiedz nam cho swko! - Pocaujcie mnie! Dwa sowa. - Rany gorzkie, Kaziu! - wrzasn Konopka - my nie przyszlimy do ciebie na pieszczotki. Chcemy si czego dowiedzie o wojnie na morzu. - Ode mnie nic si nie dowiecie. - A zejdziesz do mesy na obiad? - Nie. Wrcilimy na mostek. Zagadka rozwie si wkrtce sama. Po godzinie zadzwoni telefon. Podniosem suchawk. - Mostek. - Tu mwi kapitan. Niech pan zejdzie do mnie po instrukcje odjazdu.

151

argonowo: radiotelegrafista

- Tak jest, panie kapitanie! - W dwch skokach byem na dole. Miaem wraenie, e miny obecnych w palarni byy odwitnie powane. Na stole leaa mapa. Sprbowaem zerkn, by dojrze chocia z jedn jak miejscowo... O.C. Troops spostrzeg mj ciekawski ruch. Umiechn si pod wsem i stajc przed stoem zakry sob prawie ca map. Kapitan Deyczakowski chrzkn podajc dug subow kopert. - Prosz wszystkich panw o bardzo dokadne zapoznanie si z instrukcj odjazdu. W Gibraltarze dowiecie si, panowie, reszty. - W Gibr... Tak jest, panie kapitanie! Na mostek wystarczyy trzy skoki. - Panowie! Gibraltar! - Poka! Dawaj kopert! Z otwartej koperty drugi oficer wyj rozkad i rut do Gibraltaru, rozstawienie kolumn i szyk statkw, punkty rendez-vous na wypadek rozbicia konwoju. Na osobnej kartce byo podane: Po dojciu do Gibraltaru rozerwa pieczcie koperty 2 i bardzo, powtarza si, bardzo dokadnie zapozna si z jej treci. Koperta 2 znajdowaa si u kapitana. Domysami obejmowalimy teraz wszystkie brzegi Morza rdziemnego. Poudniowa Francja, Wochy, Malta wydaway si najbardziej prawdopodobnymi celami podry. Tego samego dnia Captain Allen Royal Navy zaokrtowa na statek ze swoim sztabem. Nikogo ju nie brakowao do kompletu. Pierwszy przegld wojska odby si z towarzyszeniem wykrzykiwanych, niby warknicia, komend i trzaskaniem obcasw o pokad. Oddziay stay na baczno. Przegldu dokonywa nasz kapitan. Za nim szli Allen, angielscy i amerykascy pukownicy, oficerowie funkcyjni i sieranci z notesami gotowymi do wpisania uwag i kar za nie dopite pasy ratunkowe, nie czyszczone guziki i buty i nie golone brody. Kapitan Deyczakowski i starszy oficer zwracali szczegln uwag na waciwe zaoenie pasw korkowych. Ze skrzyda mostku przygldalimy si zwartym szeregom onierzy. Byli modzi, silni, peni ycia i zdrowia. W zgrabnych mundurach, mod filmow nasunitych na oczy hemach, z kowbojskimi rewolwerami u pasa - Amerykanie przynieli ze sob hollywoodzk atmosfer. Sprawiali wraenie wesoe i mie. - Patrzcie - powiedzia drugi - zupenie jak na filmie. Wszystko na pasku. Rewolwery, obcki, manierki, noe. Nic im nie brakuje. - Owszem. Artystek. - Ilu z nich wrci? - cign drugi. - Zwariowae! - achn si Konopka - na stare lata mzg przestaje ci dziaa. Nas te ryby mog zje, ale to nie powd, eby przed wyjciem w morze o tym rozmawia.

- Nie ma zmartwienia. Ryby nas nie zjedz. Batory ma przeznaczenie wrci do kraju z naszym wojskiem. Czuj to w kociach - dorzuciem z przewiadczeniem. - Widziaem - doda radio - przez bulaj, jak dwa szczury weszy na statek z prowiantem. Starzy marynarze mwi, e to lepsze ni ubezpieczenie. Od chwili przegldu onierze nie rozstawali si z pasami ratunkowymi. Kapitan wrci na mostek. - O pitej odkotwiczenie. - Tak jest. Drugi przerwa swoje wywody na temat gupoty wojen w ogle i poszed do nawigacyjnej przygotowa wyjciowe mapy, cyrkle, owki i ekierki. Przed pit na kotwicowisku rozpocz si ruch. Pierwsze poszy elki, niszczyciele klasy L. Z pokadw krownikw dochodziy sygnay grane na trbkach. Cikie okrty ruszay si wolniej, z caym splendorem starszestwa i poczuciem wasnej siy. Z rejek masztw miotay si na wietrze kolorowe flagi sygnaowe lc rozkazy. Na maszcie pierwszego pancernika trzepotaa flaga admiraa. Na okrtach, ktre mija, ostre i krtkie gwizdki podryway zaogi na baczno. Przysadziste statki towarowe i due pasaerskie z wojskiem wykrcay si dziobami w kierunku wylotu z Gare Loch. Kapitan Deyczakowski z lornetk na piersiach poda przez rozgoni gon komend: - Wybiera kotwic! Na dziobie starszy oficer podnis rk do gry. - Zrozumiaem. Potem w stron cieli okrtowego zatoczy doni koa, pokazujc mu, by zacz wybiera acuch. Ciela wczy rozrusznik. Zgrzytny zbami koa windy kotwicznej. Zadra pokad. limaczym ruchem pezy ogniwa grubego acucha po blachach baku. W dzienniku okrtowym odnotowano: Godz. 17.05 zaczto wybiera acuch kotwiczny. Ogniwa wchodziy wolno przez kluz. Wtaczay si w due wcicia na kole windy, okrcay na braszpilu152 i giny w ciemnociach otworu komory na pokadzie. Z wody wysza szekla153, trzon i apy kotwicy. - Obie bardzo wolno naprzd! Asystent pokadowy postawi rczki telegrafu na podan komend.

152 153

winda kotwiczna, urzdzenie mechaniczne do podnoszenia acucha kotwicznego stalowa klamra w ksztacie podkowy, suca do czenia lin i acuchw ze sob i innymi czciami osprztu

Tysice koni mechanicznych w cylindrach silnikw skoczyo w ruch. Kadubem statku przelecia wstrzs. Za ruf biaa plamka spienionej rubami wody szybko wyduaa si ukadajc w warkocz kilwateru. Dzib statku agodnie wcina si w wod rozrzucajc szklist fal na obie burty. Na pokadach transportowcw dziesitki tysicy onierzy przyglday si sprawnym manewrom floty. Gdzie daleko z pokadu transportowca rozleg si piskliwy dwik kobz. To Szkoci egnali ojczyste lochy i gry. Na ssiednim statku widok biaych czepeczkw sistr szpitalnych wywoa wrzask zachwytu z setek onierskich gardzieli. artowano z duych kapeluszy Australijczykw i szkockich spdniczek. Amerykanie piewali Deep in the heart of Texas... W samym sercu Texasu... Mijajc statki stranicze podnielimy nasz numer. F 31. F - fast - szybki, 3 - trzecia kolumna, 1 pierwszy statek w kolumnie. Energicznie pchnita rczka telegrafu maszynowego przeskoczya na pena naprzd. Batory skrci na kurs prowadzcy na waciwe miejsce w konwoju: 3 - 1. Zatoka rozszerzaa si. Znajome brzegi uciekay coraz dalej na boki. Na statku po raz ostatni koczono sprawdzanie systemw alarmowych, wiate i rozgoni. Artylerzyci objli sub przy dziaach i broni automatycznej. Przed nami rysowa si widnokrg dalekiego oceanu. Poprzez mocne szka lornetek setki par oczu obserwoway dokadnie kad pid wody, kad falk, kady kawaeczek nieba i kad chmurk. Dalekosine sunderlandy wracay do bazy po dugim patrolu nad tras konwoju. Wody przybrzene Irlandii i droga bya czysta od U-bootw. Zwinne spitfirey, myliwce, kryy nad wielk armad. Do nocy miay kry konwj przed moliwymi atakami niemieckich bombowcw. W oceanie grozi mogy tylko focke-wulfy, ale na nich czekay samoloty towarzyszcych lotniskowcw. onierze zmczeni wraeniami ostatniego dnia kadli si spa. Pustoszay korytarze i pokady. Pozostay wachty morskie, artylerzyci i obserwatorzy. Na statku ucichy rozmowy i gwar odjazdu. W gincym wietle dnia na widnokrgu czerniy si sylwetki eskorty. Suba silniej wytaa wzrok. W sterwce mde wiateka nafosforyzowanych wskazwek i strzaek przekanikw mrugay bladozielonym kolorem. Iskrzyy nie mogc usadowi si spokojnie. Mina noc. ycie na statkach w konwoju popyno wojennym rozkadem sub i zaj- Na ciennym kalendarzu przekrelalimy daty, idc na poudniowy zachd. W dzie zygzakowalimy. Od zachodu do wschodu soca prulimy penymi szybkociami trzymajc si prostego kursu. Codziennie wiczylimy alarmy i obron przed atakami. Raz na niebie ukaza si niemiecki condor154. Myliwce lotnictwa marynarki krtk miay z nim prac. Tego dnia zmienilimy kurs na pnocno-zachodni. Po dwudziestu czterech godzinach skrcilimy na poudnie.

154

typ czterosilnikowego bombowca niemieckiego dalekiego zasigu z II wojny wiatowej, produkcji firmy Focke-Wulf

Drugi oficer narzeka, e przy tak czstych zmianach kursw prowadzenie nawigacji staje si utrudnione i e nie tylko Oberkommando zostao wprowadzone w bd, ale i jemu ju zakrcio si w gowie. Trzeci twierdzi, e admira ze staroci zapomnia, dokd mamy pyn. - Zawsze mwiem, e z lenymi dziadkami wojny nie wygramy. W kabinowych rozmowach asystenci pokadowi, znudzeni wypisywaniem zygzakw na stale nowych kursach, przekonywali suchaczy, e admira zgubi kopert lub klucze od kasy ogniotrwaej, w ktrej jest schowana. - Wstyd mu si przyzna. - Do koca ycia tak bdziemy po Atlantyku jedzili. - Prosz panw - powiedzia trzeci na wachcie - ju wiem. - Co? - Historia drugiej wojny wiatowej zatytuuje rozdzia o naszej wyprawie: Zagubiona flota. Jeli nic si nie zmieni w najbliszym czasie, to wszyscy zamienimy si w Latajcych Holendrw155 i jeszcze ze sto lat od dzi bdziemy straszy biednych marynarzy. Ale ani koperta, ani klucze nie zginy. Pozycje ze soca wypady na wysokoci Gibraltaru. Po zachodzie soca admiralski okrt poda rozkaz byskiem czerwonego wiata. Wszystkie statki konwoju stopniowo zmieniay kursy ustawiajc si na wschd. - Nareszcie - ucieszy si drugi - admira poyczy sobie instrukcj ruty od ktrego z handlowych kapitanw. U nas nigdy nic nie ginie. Szybko szesnastu wzw poeraa prdko odlego midzy nami a Gibraltarem. Przed wieczorem ukaza si po prawej burcie wysoki Cabo de Espichel. Brzeg afrykaski wyania si z rzadkich oparw. Zmienilimy szyk. W dwie bardzo dugie kolumny. Z lewej strony wyrosa przed oczyma hiszpaska latarnia Tarifa. Wchodzilimy w Cienin Gibraltarsk. Przed nami Morze rdziemne. Stare, zardzewiae kutry hiszpaskie cigny sieci. Krciy si leniwie midzy obu brzegami. Waziy midzy kolumny statkw. - Blasted! - zakl gono Allen. - I am sure, that there must be some bloody Germans. Jestem przekonany, e tam s cholerni Niemcy! Spojrzelimy pytajco na zawsze opanowanego Anglika. - Look, sir! - wykrzykn podniecony sygnalista. - Over there! Patrzcie! Tam! Brudniejszy od innych trawler zdecydowanie szed na przecicie kursu transportowca idcego przed nami. - Look! Sir! Green twenty! Patrzcie! Zielone dwadziecia!...
155

okrt opuszczony przez zaog, straszcy inne okrty, gdy wedug przesdu napotkanie go na morzu ma zwiastowa nieszczcie

Brytyjska elka ostrym ukiem podesza do trawlera. Uzbrojona grupa abordaowa156 przeskoczya na rybaka. Popychani rewolwerami Hiszpanie bez wielkiego oporu przesiedli si na angielski okrt. Anglik silnie zakrci rubami wstecz i penym chodem odszed od burty. Powietrzem targn wybuch. Trawler miesznie podskoczy w wodzie. Dzib oderwa si od rdokrcia. Obie czci wpady na siebie i ciko chlupny o wod. Fale zapieniy si i po chwili ocean zamkn sw tafl nad wrakiem. - Good! - zatar rce kapitan Allen. - Musieli przychwyci radiowy meldunek z trawlera na niemieckich falach. Mwiem! O godzinie 20.00 w dzienniku okrtowym zanotowano: Trawers Europa Point. Przyldek Europa. Minlimy cienin. W kabinie nawigacyjnej kapitan otworzy kopert 2. W milczeniu suchalimy krtkich zda instrukcji. Cel i zadania operacji. Nowe szyki, kursy, pozycje. W tym samym czasie pukownik Robinett mwi przez rozgoni statkow do amerykaskich onierzy: - ...Pyniemy na polskim statku z polsk zaog odbija wrogowi francuskie posesje. Na brzeg przewiezie nas angielska marynarka wojenna. Od nas zaley, czy pierwsza wsplna aliancka ofensywa bdzie zwyciska. Pamitajcie, bdziemy si bili za miliony ludzi cierpicych pod hitlerowsk okupacj. Bijemy si za ycie takie, jakie chcemy mie. Im szybciej i lepiej zrobimy nasz robot, tym szybciej wrcimy do domu. O godzinie zero, to jest o 01.00, bdziemy ldowa na zachd od Oranu pod Les Andalouses. Niech nas Bg prowadzi. Good luck and good hunting everybody - powodzenia i wszystkim dobrego polowania. - Drugi, dawaj map z tym Les Andalouses - Konopka wskoczy do nawigacyjnej. - Gdzie to jest? Niewytrcony z rwnowagi ducha drugi oficer spokojnie wyciga szuflad z foliami map pnocnoafrykaskiego brzegu. Denerwujco wolnymi ruchami rozoy na stole du now map. Maa pokrga zatoka. Po obu stronach skaliste wzgrza i brzegi. W rodku zatoki niewielkie miasteczko Les Andalouses. Od miasta plaa schodzi agodnie w morze. Za miastem wzgrza, przez ktre idzie droga prowadzca do duego sonego jeziora, w sezonie suchego i przypominajcego paskie okrge lotnisko... - Prosz panw - odezwa si kapitan Deyczakowski, stojcy obok Allena - krtko mwic, historia wyglda tak. Plaa stanowi idealne miejsce dla ldowania czogw i piechoty. Std wojsko musi piorunem zdoby lotnisko nad sonym jeziorem lub samo jezioro, ktre rwnie mona wykorzysta dla samolotw. Wtedy dol nam myliwce z Gibraltaru. A jak konieczna jest pomoc lotnicza, to my wszyscy dobrze wiemy z wasnego dowiadczenia. - Nic nie zrozumiaem - powiedzia Allen - z tego, co mwi kapitan Deyczakowski, oprcz psz, sz, cz, ale to brzmiao dobrze i na pewno mia racj. Dzi wieczorem wemiecie udzia w odprawie przed inwazj i dowiecie si szczegw. Dowielicie nas na miejsce cao. Zreszt znamy polsk marynark i inaczej nie mogo by. Zobaczymy, co zrobi teraz armia. Bdziemy im yczy powodzenia. Potem moe nie by czasu. Zawsze przy inwazji jest duy ruch, teraz wic dzikuj wam, kapitanie i panowie,

156

w znaczeniu dzisiejszym: opanowywanie zatrzymanych okrtw nieprzyjacielskich

oraz caej zaodze za dobr prac i gocinno. Mam nadziej, e to nie ostatnia moja inwazja na waszym statku. Poda rk Deyczakowskiemu. - Thank you, sir. Przed zachodem pooylimy si na kurs 180. Linia kursowa na mapie prowadzia prosto na pla inwazyjn. Obok szed Dornorovan Gastle i pozostae okrty i transportowce. W palarni oficerskiej odbywaa si ostatnia narada dowdztwa ldowania. O smej wieczorem w dawnym barze klasy turystycznej gwar by mniejszy ni zawsze. Zebrani oficerowie - wielu bardzo modych i idcych po raz pierwszy do akcji - jak gdyby stracili troch ze swej codziennej beztroskiej werwy. Rozpoczte rozmowy uryway si szybko. Kady robi wraenie zamknitego we wasnych mylach, dziwnie powanego. Komandor Welsh, szef sztabu ldowania, zawiesi na cianie dokadn map zatoki i play. - Panowie, jutro, to jest 8 listopada 1941 roku o godzinie 01.00 naznaczona jest godzina zero dla operacji pod kryptonimem Torch - Znicz. Atak zostanie przeprowadzony jednoczenie w trzech miejscach: w Algierze, Oranie i Casablance. Jak nam dotd wiadomo, nic nie wskazuje, by Niemcy spodziewali si uderzenia na Afryk Pnocn. Radio nieprzyjacielskie nie wykazuje adnej wzmoonej aktywnoci. Operacja skierowana jest przeciw Rommlowi. Zadanie naszej grupy: zdoby natychmiast lotnisko za Andalouses i sone jezioro, ktre nam rwnie posuy za tymczasowe lotnisko. Z Gibraltaru przylec myliwce, ktre dadz std pokrycie ldowaniom w Algierze. Gibraltar dla myliwcw jest za daleko od Algieru, a samoloty z lotniskowcw wystarcz tylko na wsparcie ldowa i pierwsze starcie. Sami widzicie, ile od nas zaley. - W pierwszym rzucie - cign dalej Welsh - pjd angielscy komandosi. Zlikwiduj obron play. Za nimi piechota amerykaska z czogami. Od strony morza chroni nas Royal Navy, na wypadek gdyby zaatakowaa nas flota francuska pod rozkazami Vichy. Nieprzychylne nastawienie admiraa Darlana jest dobrze znane, zamierzenia za floty francuskiej - nie. Ale musimy by przygotowani na wszelkie ewentualnoci. Komandosom pokazano na modelu pla, stanowiska obronne, domy sympatykw Vichy i sprzyjajcych nam patriotw francuskich. - Jeszcze jedno - przypomnia sobie komandor Welsh - artyleria okrtowa i sygnalici uywa bd czarnych reflektorw. Jest to nowy wynalazek. wiata tych reflektorw mona widzie tylko przez specjalne okulary. Celowniczowie bd dobrze widzieli cele, wy wic moecie miao i naprzd. - Czego mona si spodziewa od ludnoci francuskiej - spyta mody porucznik w zielonym berecie komandosa - i wojska francuskiego? - Nie jest wykluczone, e patrioci francuscy bd nam pomagali i przejd z miejsca na nasz stron. Z wojskiem trudniejsza sprawa. Jeli jednak stawi opr - wypadnie zabija. Przepraszam, ale nie ma innej rady. Pytano jeszcze o stanowiska obronne na play i lotnisku. - Panowie - .zakoczy Welsh - planujc operacj staralimy si wam zapewni maksimum moliwego bezpieczestwa. Pamitajcie o jednym: musimy uderzy silnie i da pocztek kocowi. A gdy bdziecie strzela, musicie za wszelk cen strzela celnie. Z Bogiem!

W milczeniu wrcilimy na mostek. W szczelnie zamknitej i zaciemnionej kabinie nawigacyjnej dym tytoniowy drapa w gardo i wciska si gboko w nozdrza. Trzeci oficer odpala jednego papierosa od drugiego. - Panie trzeci - zaproponowaem grzecznie - sprbuj pan troch yka ten dym, a mniej wypuszcza nosem. Widzialno w kabinie - zero. Do rana tutaj nie wytrzymamy. Pozycji na mapie nie wida. I zamiast zatrzyma si przed pla, gotowi jestemy wjecha do miasta. A tam bd strzela... - Zapal te sam i nie udawaj zimnego bohatera. - Bohatera nie udaj. Dla mnie to nic nowego. U nas w Radomiu przed wojn lepsze podchody robilimy. Siadem na morskiej koi kapitana. Do czasu zero pozostao jeszcze trzy godziny. Czuem w odku delikatne askotanie. Zapaliem papierosa. Mona by si zdrzemn, ale sen nie przychodzi. Zegar logu jednostajnie cyka przejechane mile. Odlego od play zmniejszaa si z kadym mrugniciem kontrolnego wiateka. Zadzwoni telegraf. Przez kadub statku przeszo drenie. Zwolnilimy szybko. Motory stany. Zza burty dochodzi plusk rozcinanej dziobem wody. Jeszcze nie plaa. Co si musiao sta... kilka mil do play... Zgasiem papierosa. - Trzeci, id zobaczy na mostek. W ciemnociach nocy ledwie poruszajce si sylwetki idcych obok okrtw przypominay olbrzymie potwory morskie szykujce si do skoku na up. Cicho, bezszelestnie... - Patrz tam - szepn Staszek Tusiski - widzisz?... Na tle czarnego brzegu rysoway si dwa cienie. Francuski statek pasaerski i may niszczyciel. Szy w kierunku Oranu. - Jeli nas zauwa - szepta Tu - wszystko si wyda przedwczenie. Jest dopiero 00.30. Jeszcze p godziny... - Moe nas nie dojrz - odpowiedziaem. - Ciiicho!... Nie gadaj tak gono - sykn Tusiski. - Przecie stamtd nie mog nas usysze... - Przesta! Do cholery! Obie jednostki poruszay si z t sam szybkoci. Przeszy z prawej na lew burt i wtopiy si w czer brzegu. Nie zauwayli nas! Nie widzieli! Ruszylimy naprzd. Wolno... cicho... bez szmeru... Podeszlimy pod brzeg. Statek dziobem prawie dotyka dna.

W oknach domw miasteczka paliy si wiata. Spokj roztacza si nad okolic. Podpynlimy bliej. - Chyba tam nikt nie obserwuje - szepnem do Staszka - nie wida adnego ruchu... - A dla kogo maj si mczy i wysila? Dla Szwabw i Vichy... ruby okrtowe popchny nas znw kilka jardw157 bliej... jeden... dwa... i... Z gonikw na skrzydach mostku Batorego rozeszy si na zatok rozkazy. - Let go anchors! Lower away!... - Rzuci kotwice! Opuci desantwki! Gos brzmia gromem. Odbija si od brzegu i wraca echem nad wod. acuchy kotwiczne biy ogniwami o konierze kluz. wist luzowanych talii szalupowych miesza si z krzykiem komend i terkotem odbijajcych motorwek. Pierwsze desantwki dobijay do play. Na tle janiejszego piasku wida byo skulone postacie komandosw biegncych w stron ulic miasteczka. W domach zrobi si ruch. W niektrych oknach wiata nagle gasy, w innych si zapalay. Gwatownie otwierano i zamykano drzwi. Odezwaa si pojedyncza seria z broni automatycznej. Pociski wietlne leciay z ldu w morze. Trafiy w zbiornik desantwki wiozcej amunicj na ld. Szalupa stana w ogniu. Krtki wybuch granatu na ldzie przerwa strzay karabinu maszynowego. Rzut by celny. Na poncej desantowce amunicja rozrywaa si suchymi trzaskami. W lewo, w prawo, do wody, w gr... Czerwie promieni rozjarzya wod i burty zakotwiczonych statkw. Patrzylimy na ponc szalup. Na tle ognia czterech marynarzy zaogi desantwki robio dziwne skoki, uniki wrd rozpryskujcych si i gwidcych pociskw, ktre z trzmielowatym bzyczeniem przelatyway nad mostkiem Batorego. Uderzay o burt, drapic farb. - Rany gorzkie! Czemu ich nie zdejm?... Komandor Welsh pobieg na niszy pokad. Przechylony przez reling krzykn do motorwki stojcej przy burcie: - Go and getem - jazda i zabra ich. Na penych obrotach odbili w stron ognia. Nie zatrzymujc motorw stuknli o burt palcej si desantwki. Wystarczyo na przeskok zaogi. Zataczajc due koo wrcili pod trap Batorego. Na rufie Welsh dawa artylerzystom rozkazy zatopienia niebezpiecznej szalupy. - Chief gunner! Szefie, utopi t pochodni! Za duo daje wiata.

157

angielska miara dugoci = 0,914 m

Szeciocalowe dziao na pokadzie spacerowym hukno potnym basem. Bysk. Fontanna ognia rzucia si do nieba. Rozsypaa si po wodzie iskrami poncej amunicji, roztaczajc due koa. Nagle zgasa. Zgin lad po ogniu, szalupie i amunicji. wit ukaza cieki grskie pene ludzi pieszych, na osiokach, szukajcych schronienia w odlegoci od brzegu. Midzy wzgrzami leaa maa wioska arabska El Ancor, od ktrej te cign si w gry dug nitk korowd ludzi. Za wzgrzami rozchodzi si grzmot strzaw artylerii. Les Andalouses zdobyto bez wielkiego oporu. Za miastem przy lotnisku rozgorzaa strzelanina. dano wsparcia. Na redzie wyadowywano wojska pancerne. Od frachtowca odbija ponton z dwoma czogami. Dookoa na gumowych zbiornikach stali onierze w rynsztunku bojowym. Usyszelimy syk uchodzcego powietrza. Ponton nie wytrzyma ciaru. Przechyli si na bok. Czogi straciy rwnowag. Wpady z pluskiem do wody. Nikt nie zdy nawet krzykn. Wszyscy poszli na dno. onierzy pocigna bro i ciki ekwipunek. Drugi oficer podbieg do Allena. - Kapitanie, motorwka stoi pod trapem! Polij im pomoc! Stary kapitan Allen spojrza z opanowaniem na podnieconego drugiego. - No, sir! - odpowiedzia twardo - motorwka idzie z amunicj na ld. Tamci yj i bij si. Tym tutaj nic nie pomoe. Z czogw nikt nie wyjdzie. Gentlemen! Thats the war. Panowie! To jest wojna! Patrzyem na wod w miejscu, w ktrym zatony czogi i stojcy obok onierze. Niezmarszczona ju tafla wody byszczaa w rannym socu. Starszy oficer zawoa mnie do swojej kabiny. Nala dwie pene szklanki dinu. - Wypijmy. Dobrze nam zrobi - stuknlimy si szklankami. - Allen to stary korsarz. Ma racj. Anglicy umiej myle spokojnie i na zimno. Panowie! To jest wojna! Wypiem trzy due yki. Ciepo alkoholu rozchodzio si po wszystkich yach. Zrobio mi si smutno. - Wojna si skoczy. Min lata, a na dnie zatoki Les Andalouses bd jeszcze leay czogi z zaogami z Kalifornii... - Co panu? - zdziwi si pierwszy. - Wydaje mi si, e mam ju dosy. - Czego? Dinu czy wojny? - Raczej wojny. Do kabiny nie wszed, lecz wpad wesoy szef radiostacji.- Prosz panw! Teraz mog wam powiedzie, co byo na konferencji konwojowej w Glasgow. Jestem zwolniony z tajemnicy. Sam syszaem przez BBC, e wyldowalimy w Afryce. Wic ten brzeg, ktry widzicie, to wanie Afryka!

- Nareszcie! Radio, dzikujemy za informacje. Walenty zastanawia si, czy to nie biegun, bo stroje ludnoci uciekajcej w krzaki bardzo podobne do eskimoskich. - Mylaem, e dostalicie mapy bez nazw miejscowoci. - Nic nie szkodzi. Masz, radio, szklank - czstowa starszy oficer. - No to za to pierwsze nasze zwycistwo! - Oby szy teraz jedno za drugim! W 9 oclock news podano komunikat o sukcesie alianckiej inwazji na Afryk. Algier, Oran, Casablanca. Wiadomo obiega wiat. Dla nas by to krok w stron domu.

Sobieski. Well done!-Sobieski. Dobra robota!


Do Anglii wracalimy maym konwojem. W Gibraltarze doczy si do nas Sobieski, ktry bra udzia w inwazji na Algier. Obok szed may pasaer Bulolo. Sylwetk, liniami pokadw przypomina kopi Sobieskiego w zmniejszeniu. Pogoda na pnocy psua si. Pnocno-zachodnie wiatry niosy ze sob zimno. Fale rosy i pokryway si spienionymi czubami. Silniejsze podmuchy wiatrw podryway drobne krople sonej wody, rozpryskujc je po wysokim mostku Batorego. Dzib statku coraz czciej unosi si do gry. Wali z hukiem w podchodzc fal, lc bryzgi na wszystkie strony. Dowdca eskorty podnis sygna flagowy: Przesta zygzakowa. Barometr opada. Naleao spodziewa si sztormu. Sternicy z trudem utrzymywali statek na kursie. W ciasnym szyku kolumn musielimy uwaa, by nie wpa jeden na drugiego. Niebezpieczestwo zderzenia byo wiksze ni moliwoci storpedowania. Na takiej fali torpeda wyskakujc z wody nie mogaby biec prosto do celu. - e te nie ma na tym wiecie spokoju - zrzdzi trzeci - jak nie bl zba, to ciasne buty, jak nie torpedy, to bomby, jak nie bomby, to sztorm. - Ja tam osobicie - odpowiedziaem, chowajc si za reling przed bryzgami - wol mimo wszystko sztorm ni torpedy. Kiwanie nie odbiera mi apetytu. A przy bombach i torpedach zawsze trac ochot do jedzenia. - Komodor mgby troch zmieni kurs - wtrci drugi, ktremu wydatny brzuszek utrudnia utrzymanie rwnowagi na ruszajcym si pokadzie. - Chyba nie bardzo moe sobie pozwoli na sztormowanie - rzek trzeci. - Niemcy na pewno ju zwoali swoje U-booty na wszystkie moliwe trasy z Afryki do Anglii. - Wanie dlatego - powiedziaem - chciabym, by wiatr trzyma do samego Glasgow.

Z gonym uderzeniem dzib waln o du fal. Po pustym statku roznioso si echem. W korytarzach pasaerskich zagrzmiao jak wybuch torpedy. Stewardzi sprztajcy kabiny zastygli w bezruchu. Spojrzeli po sobie. Fala czy torpeda?... Dzwonki alarmowe milczay. Fala... Na niszych pokadach kade uderzenie kaduba o wod wprawiao cay statek w drenie. Po skoczonej wachcie poszedem do kabiny. Pooyem si na koi. Przechyy na burty byy coraz wiksze. Skulonymi nogami prbowaem oprze si o szot kabiny i boki oa. Leenie w tej pozycji nie pozwalao zasn. Przeniosem si na kanapk ustawion w poprzek statku. Z gow na mikkim pasie ratunkowym z kapoku158 drzemaem zmczony wsuchiwaniem si w uderzenia fal. W nocy sztorm rozhula si na dobre. Statki bez rozkazu rozsuny swoje pozycje w obawie zderzenia. Wpatrywalimy si w ledwie widoczne sylwetki towarzyszy konwojowych, starajc si odgadn odlego. Oczy zachodziy zami. Odpryski fal kuy twarz. Wiatr wy w linkach sygnaowych. Za burt woda syczaa pian. W takim stanie pogody torpedy nam nie groziy. Majc pecha moglimy tylko wpa na dryfujce miny, ktrych nigdzie nie brakowao. Po dwch dniach zobaczylimy wysokie brzegi Szkocji. Konwj rozdzieli si na dwie czci. Jedna sza do Glasgow, druga skierowaa si do Liverpoolu. Batory pooy si na kurs do Liverpoolu. Wiatr nie ustawa, ale fala na rzece Mersey spada. Wjedajc w ujcie minlimy dugi rzd statkw zastawionych czogami i samochodami. Wychodzili w morze na miejsce spotkania konwoju. Nie skoczylimy cumowa, gdy na burt wchodzili ju oficerowie transportowi. Starszy oficer przyszed na mostek. - Prosz panw nie liczy na dugi postj. Jutro od rana przychodzi wojsko i za dwa dni wychodzimy z portu. Jedziemy z powrotem do Afryki. Trudno zreszt si tego nie domyli. Kady wic z panw niech sprawdzi swj dzia. Trzeci, niech pan szczeglnie dobrze obejrzy tratwy i szalupy. Niemcom te nietrudno bdzie si domyli, dokd teraz pjd konwoje. Szczcie nam dotd dopisuje, ale na samo szczcie nie naley liczy. Po drodze mog by rne nieprzyjemne niespodzianki. Uwaajcie w ogle wszyscy na sprzt ratunkowy. - Oran, panie kapitanie? - Naprawd nie wiem. Przypuszczam: Algier. W radio podaj, e Montgomerry i Alexander zupenie dobrze lej Rommla. Tylko, panowie... prosz na ldzie nic nie mwi. Wszystko to s moje domysy. - Spokojna gowa, panie pierwszy. Przecie nasze skry s w tej historii zaangaowane.
158

wkno otrzymywane z woskw pokrywajcych nasiona drzewa puchowca; z powodu odpornoci na wod suy do napychania pasw ratunkowych

Wieczorem wyszlimy na ld. Skutki celnego bombardowania rzucay si w oczy na terenie portu i dokw. - Co tu si stao? - zapytaem idcego robotnika portowego. Zniszczenie basenu i magazynw byo w tym miejscu wiksze ni gdzie indziej. Doszcztne. - Bomba niemiecka trafia w statek zaadowany amunicj - usyszaem spokojn odpowied. - Siedem tysicy ton. Wanie skoczyli adowanie i holowniki miay wycign go na rzek. Gdy rbno w niego, to nawet wod wydmuchao z basenu. - ladu nie zostao po nich? - Nic. Ani ze statku, ani z holownikw. Tylko kotwic statkow przerzucio za port. Po drugiej stronie ulicy wpada do baru. Nazywa si West Indies Inn. Obera Zachodnich Indii. - Widzisz, nawet pi w barze teraz nie mona bezpiecznie - wtrci trzeci. Zdecydowalimy wstpi do kina i potem piechot, dugim spacerem, wrci na statek. - Troch gimnastyki dobrze nam zrobi. Na statku czowiek ma bardzo mao ruchu. Wieczorem w blackoucie ruch na ulicach miasta odbywa si z t sam szybkoci co w jasny dzie. Cigny dugimi sznurami samochody i piesi. Ludzie przyzwyczaili si do sabo owietlonych ulic, ktre dla nas po zupenie ciemnych nocach na morzu wydaway si orgi iluminacji. Przed kinami i na przystankach autobusowych stay kolejki czekajcych. Kady cierpliwie pilnowa swojego miejsca, nie prbujc skorzysta z ciemnoci. Szlimy wolno. Im dalej od rdmiecia, tym ruch stawa si mniejszy, a na przedmieciach prawie zupenie zamiera. Przytumiony gwar dochodzi z baru, gdzie pito tradycyjnego pinta159 i grano w strzaki. - Ciekawe, jak ludzie nauczyli si chodzi i y w ciemnociach - odezwaem si. - Ruch na ulicach w rdmieciu jest duy, a jednak wypadkw stosunkowo niewiele. Wszyscy widocznie wyrobili w sobie jaki dodatkowy zmys poruszania si w blackoucie. - Nie tylko. Ludzie stali si ostroniejsi - rzek trzeci - i tak jest dosy umierania. Stae niebezpieczestwo bardziej podkrelio warto ycia. Nawet sposb zginicia ma swoj cen. Rozumiem - w akcji, ale przez nieuwag, to byoby gupio.- Pamitasz, gdy w Nowym Jorku wyszlimy na Broadway peen wiate i samochodw, musz si przyzna, e miaem stracha przej na drug stron. Stojcy obok Amerykanie mieli si z nas. Europejczycy! Wikszo z nich nie ma adnego, najbardziej nawet zielonego pojcia, co to znaczy wojna. Policjant w bramie portu grzecznie nas pozdrowi i syszc rozmow zapyta: - Polski statek? Batory? - Tak. - Uwaajcie na zbombardowane nabrzea. - Dzikujemy. W porzdku.

159

okoo litra, tu: piwa (ang.)

Na statkowych korytarzach krcili si ju podoficerowie rozdzielajcy kabiny dla puku. Na ramionach mundurw widnia nowy znak I Armii. Na biaej tarczy czerwony krzy witego Jerzego - godo redniowiecznych krzyowcw angielskich. Subowy oficer na mostku mia min mocno przegran. - Co dobrego widzielicie w kinie? - Na dodatkach naszego Batorego w czasie inwazji. Na mostku wida ciebie i mnie. Jednym sowem, mamy corpus delicti, e bralimy udzia. Wszystkie opowiadania bdziemy mogli poprze dowodami filmowymi. -- Chyba nie wyjd na ld - narzeka subowy. - Tak powinno by. Masz si eni w Glasgow, to przynajmniej w Liverpoolu sied na statku. Masz mniejsze szanse zejcia na manowce moralnoci. - Nikt was nie prosi o pilnowanie mojej moralnoci. - Jeli chodzi o ciso, to jeste w powanym bdzie. Gladys nas prosia i zdecydowalimy z ni, e bdziesz trzyma suby we wszystkich portach, z wyjtkiem Glasgow. Sam rozumiesz, jestemy dentelmenami! W twoim imieniu dalimy sowo, e bdziesz siedzia na statku. - Nie tylko honor Polakw nam powierzono, ale i twj te - dorzuci trzeci. - Nie. Nie dzikuj nam. Widz, e sowa przychodz ci z trudem, ale to naprawd nie takie wielkie z naszej strony powicenie. Tyle od kolegw moesz si zawsze spodziewa... Ranne wiadomoci radiowe informoway o dalszych postpach aliantw w Afryce Pnocnej. Ofensywa posuwaa si planowo naprzd. Szybko zakoczylimy adowanie wojska i sprztu. Wydawao nam si, e onierze wsiadajcy na statek wygldali jako pewniej siebie. Weselej. Po raz pierwszy od pocztku wojny jechali nie broni, lecz atakowa. Na rzece stay ju cztery inne transportowce i kilka szybkich statkw handlowych. W cigu dnia wyszlimy w kierunku ujcia, gdzie czekaa eskorta. Okrty wojenne pobieray jeszcze amunicj z barek. Sdzc z rdzy na lufach musiay bardzo niedawno przyj z morza. Prawdopodobnie przyprowadziy konwj. Nie wchodzc do portu pobior rop, ywno, amunicj, i znw pjd z nami. Kapitan wezwa mnie do siebie. - Na Sobieskim czwarty oficer zszed teraz do szpitala na lep kiszk. Nie ma czasu na otrzymanie z ldu nowego oficera. Kapitan prosi wic o jednego z naszych. Zgodzi si pan? - Tak jest, panie kapitanie. - Ile czasu potrzebuje pan na spakowanie? P godziny starczy? Nie moe by wicej, poniewa za p godziny podnosimy kotwic i wychodzimy w morze. - Wystarczy. Po godzinie byem na nowym miejscu. W swojej nowej kabinie. Nastpnego dnia objem pierwsz morsk wacht ju daleko od ldu.

Konwj ustawiony w rzdach i kolumnach rwno i sprawnie zmienia kursy na zygzakach przeciw okrtom podwodnym. Po wachcie zapoznawaem si z rozkadem sekcji kabinowych, korytarzy i pomieszcze. W razie wypadku musiaem nie tylko sam dla siebie znale drog na pokad szalupowy, ale rwnie pokaza j pasaerom. Sobieski by mniejszy od Batorego, ale podobnie wygodny. Mao nowych twarzy. Wikszo kolegw dawno znajoma od lat. Bieg sub i wacht taki sam. Nie miaem trudnoci z przyzwyczajeniem si do nowego miejsca. Droga konwoju w porwnaniu do ostatniej bya zmieniona. Trasa nie zachodzia tak gboko w Atlantyk. Zyskiwalimy na czasie. Domysy starszego oficera z Batorego okazay si suszne. Szlimy do Algieru. Gibraltar mijalimy, jak poprzednio, w dwch kolumnach. Ciemno nocy rozdzieray byski latarni na przyldku Europa. Patrzylimy na ni, zdziwieni niespodziewanym widokiem. Od pocztku wojny brzegi kontynentu tony w ciemnociach. Zgasy wszystkie latarnie morskie nie chcc pokazywa drogi wrogom ani przyjacioom. Teraz dugie warkocze byskw wietlnych zamiatay czarn powierzchni wody. Na dolnych pokadach tum onierzy przyglda si latarni i zarysom skay fortecznej. - Panowie, zrobi prawdziw pozycj z namiarw wiata, jak za czasw pokoju. - Wiecie - odezwa si Wicek Radkowski - ta latarnia to dobry znak. Jak wiato nadziei w ciemn noc. Moe jestemy bliej koca wojny, ni nam si wydaje. Zapal si latarnie i nareszcie bdziemy mogli prowadzi normaln, spokojn nawigacj. - Znam te nawigatorw - powiedzia drugi oficer, patrzc na swojego asystenta - ktrzy pogubi si na oceanie bez konwojw. Wziby si pan za robot, zamiast zbiera fotografie dziewczynek. - Pan ma swoje gwiazdy na niebie, a ja na ziemi - odpowiedzia zaczepiony. - Astronomia zawsze bya moj dziedzin. Wykrelalimy namiary latarni, robic pozycje czciej, anieli wymagao tego bezpieczestwo nawigacji. wiato latarni nastroio nas optymistycznie. Po wachcie rozmawialimy o planach na po wojnie. O statkach i liniach, na ktrych chcielibymy pywa. Na wysokoci Algieru zmienilimy szyk konwoju. W dwch rzdach skrcilimy na poudnie. Reda algierska w zatoce wyaniaa si z rzadkich oparw trzymajcych si nad wod i brzegiem. Miasto wygldao z daleka czysto i biao. Swoimi adnie zabudowanymi ulicami roso do gry na stokach zachodniego brzegu. Przed portem stay statki zakotwiczone z poprzedniego konwoju. Sobieski rzuci kotwic na wyznaczonym miejscu. Wojsko miao wysi na ld dopiero nastpnego dnia w porcie. Musielimy czeka swojej kolejki i na wolne miejsce przy nabrzeu. Wprowadzajcy nas na red pilot z marynarki wojennej ostrzega wszystkich na mostku przed moliwociami ataku lotniczego. - Kapitanie - zwrci si do naszego dowdcy - niedawno Wosi zrobili nalot. Mona zawsze spodziewa si nowego. Tym bardziej e port i reda s pene statkw z dwch konwoi. Prosz trzyma suby i artyleri przeciwlotnicz w gotowoci. W razie ataku przylec nad red spitfirey

z lotniska, stamtd - wskaza palcem kierunek. - Prosz do nich nie strzela. Dobrze uwaajcie na swoich. - All right - umiechn si kapitan - postaramy si nie zestrzeliwa wasnych. Dzie soneczny zapowiada si przyjemnie. Troch ciepa rdziemnomorskiego byo podan zmian po stale mokrym i zimnym klimacie Anglii. Wolni od suby oficerowie zebrali si na mostku, wystawiajc nieopalone ramiona na dziaanie promieni sonecznych. Rozmawialimy o wyjtkowo spokojnym przejciu naszego konwoju, wypadkach na froncie i przewidywaniach dalszego rozwoju zdarze. Optymici w zapaleniu pojedynczej latarni na gibraltarskim cyplu widzieli niechybnie zaamanie si Niemiec i koniec wojny. Dyskusja stawaa si coraz bardziej oywiona i przeniesiono j do mesy na podwieczorek. Widok szarlotki odebra niektrym ochot do dalszego strategicznego wygrywania wojny. Zajli si problemem bliszym. Jedzeniem ciastek. Na placu dyskusji pozosta tylko pierwszy mechanik i drugi oficer. Z lekko zaczerwienionymi policzkami wytykali sobie i alianckim generaom bdy w znajomoci taktyki. Jeden chcia natychmiast atakowa przez Grecj. - Na Bakanach zawsze wre! Tylko tdy. Wszystko ruszy! Drugi uwaa, e naley uderzy na Francj przez Hiszpani. - Tylko przez Hiszpani! Saba i neutralna. Mae straty dla nas bd. - O to chodzi, panie, neutralna! - Niewane! W takiej wojnie nie ma neutralnoci. Zgwaci! - Kogo? O kim mowa? - zapyta z uszczliwion min Staszek Tusiski. W tym momencie wszed do mesy na podwieczorek. - Kogo zgwaci? Drugi i starszy mechanik spojrzeli gronie na intruza. - Nie kogo, tylko co! Hiszpani! - Hiszpani? Ze trzydzieci milionw ludnoci!... Z tego poowa - okoo pitnacie... Nie da rady! zdecydowa Tu. - Ale sprbowa mona - zaproponowaem. Mesowi stratedzy patrzyli na nas zdziwieni. - O czym oni mwi?... Do ust kadem nowy kawaek ciastka. Gwatowny wybuch zatrzs statkiem. Na st posypay si drobne okruchy szklanych kloszy od lamp. Czuem, jak statek unioso w gr. Nie ugryziona szarlotka wpada mi w gardo. W oczach zrobio mi si ciemno. Dusiem si, nie mogc przekn ani wyplu duego kawaka. Gorce zy przesoniy mi oczy. Syszaem, jak przez sen, e pierwszy mechanik i drugi oficer zgodnie krzyknli: - Trafili nas!... Silne uderzenie pici w kark wyrzucio ciastko z moich ust. Chwyciem gboki oddech.

Dzwonki alarmowe wyrway wszystkich z chwilowego odrtwienia. Pdem rzucono si do drzwi. Na korytarz i na stanowiska alarmowe. Wicek Radkowski przeskakujc przez fotele wrzasn: - Na mostek! Co si stao!... Szczekot boforsw na pokadzie i broni maszynowej nie zaguszy wycia motorw przelatujcych myliwcw. Regularne salwy artylerii okrtw wojennych odbijay gbokim basem od wysokiego tonu strzaw broni mniejszych kalibrw. Sobieski lekko kiwa si na burty. Otwartymi ustami z trudem apaem oddech. Strzelanina przeniosa si bardziej na wschd. Przesza z redy na brzeg. Strzelay baterie ldowe. Trzeci oficer, ktry by na wachcie, objania kapitana Knoetgena: - Tam zza tego cypla - wskaza rk wschodni stron zatoki - przyleciay dwa woskie samoloty torpedowe. Leciay nad sam wod. Widocznie nikt ich w tamtym rogu nie zauway. Pierwszy rzuci torped na Batorego. Std tak wygldao. Ale nie trafi. Drugi przylecia tutaj i trafi w statek stojcy przed nami. Gdy hukno, mylaem, e nas wyrwie z wody. - Rozbitkw adnych? - Nic, panie kapitanie. Sup ognia. Widziaem, gdy unioso go z wody. Dosownie przez uamek sekundy - dziura w wodzie. Potem nawet deseczki nie pozostao. - No tak! Na pewno mia jakie siedem tysicy ton amunicji. Niech pan, chiefie - zwrci si kapitan do starszego oficera - zapyta starszego mechanika, czy w maszynie wszystko w porzdku. - Nasi artylerzyci sami otworzyli ogie. Potem przyleciay spitfirey i przegoniy Wochw nad ld. Zdaje si, e zapali jednego, bo wida byo wybuch na ldzie i czarny dym poszed do gry. - To w porzdku! Co sobie obuzy myl! - Myliwce nasze leciay odwanie. Prosto przez ogie wszystkich statkw. A przecie flota tutaj stoi nielicha. Nic!... Mwi wam, pruli do tych Wochw przez wszystkie pociski. Ogie artylerii ucich cakowicie. Z adu doszy gosy syren przeciwlotniczych, odwoujcych alarm. Obok mnie sta Wicek Radkowski. Patrzy przez lornetk na puste miejsce, gdzie przed jeszcze kilku minutami sta statek. Siedem tysicy ton amunicji. Szedziesiciu ludzi zaogi. - Dzikuj ci, Wicek, e mnie trzepn w kark. Udusibym si. Szarlotka wpada mi w gardo. - Nie myl o tym dwa razy. Caa przyjemno bya po mojej stronie. Miae twarz tak czerwon, jakby sam chcia wybuchn. - Czego tak si przygldasz? - Zastanawiam si - odpowiedzia Wicek - czy te po takiej mierci napisaliby ci: Zgin na polu chway? A moe pod spodem w nawiasie dodaliby drobnym drukiem: uduszony szarlotk w czasie nieprzyjacielskiej akcji. To ciekawe! - Dla mnie nie. Po pnocy obudzi mnie asystent z wachty.

- Panie czwarty, wstawa! Odkotwiczenie. - Wchodzimy do portu? - Nie, idziemy w morze. Za pitnacie minut. Na mostku dowiedziaem si reszty. - Niemcy za Philippeville stawili silny opr. Nasi nie mog pj naprzd. Potrzebna natychmiastowa pomoc. Sobieski i jeden angielski transportowiec podwioz na miejsce pi tysicy onierzy z lekkim uzbrojeniem. Bdzie to szybciej ni podwoenie samochodami lub jednotorow kolej. Telegraf maszynowy sta na przygotowa. Kotwica pucia. Weszlimy w lad wodny angielskiego niszczyciela stanowicego eskort. W odlegoci trzech mil od brzegu Sobieski z szybkoci siedemnastu wzw pru gadk powierzchni morza. Zatoka Algierska wraz z konwojami na kotwicy szybko znika w ciemnociach. W dzie daleko nad ldem widzielimy eskadry amerykaskich bombowcw leccych na wschd. Po poudniu wiatr opad zupenie. Powierzchnia morza przypominaa gadkie lustro. Bez trudu obserwatorzy i oko zobaczyliby lad peryskopu lub torpedy. Od prosto idcego kursu ld odbiega dalej na poudnie. W kierunku portu Bougie. Spoza falochronw unosi si czarny dym, rozszerzajcy si ku grze w ksztat wielkiego szarego kwiatu. - Co si pali! Przez lornetk widziaem transportowiec wojska na p zatopiony w basenie portowym. Lea jedn burt w wodzie. Na wolnej - wisiay liny i talie po spuszczonych szalupach. Czarne, wypalone pokady zapaday si w ogromn dziur za duym kominem, z ktrej wali dym. Wntrze statku dopalao si pod pokadami. Stojcy na skrzydle mostku oficer cznikowy odgadujc pytanie odpowiedzia: - Przedwczoraj Niemcy trafili w niego, gdy wysiadao wojsko. Podobno zgino bardzo wiele ludzi. Wpychali si do poncej dziury w korytarzach wypenionych dymem. Bomba trafia tu za kominem. - To tak samo jak na naszym Chrobrym pod Narvikiem - powiedzia starszy oficer - korytarze pene dymu. Ludzie nie znajcy i nie mogcy znale drogi na pokad sami wpychali si do ognia. Tego wrzasku ludzkiego zmieszanego z trzaskiem poncego statku nie zapomn chyba do koca ycia. Pieko... Spojrza na dymicy wrak. Caym jego ciaem wstrzsn dreszcz. Odda lornetk asystentowi. Zgarbi si chowajc gow w ramiona. Obrci si na picie i poszed do kabiny. Zmienilimy kurs, kadc si bardziej na zblienie do brzegu. Nasza eskorta trzymaa si na pnoc od naszej trasy. Spodziewany atak, storpedowanie mogy tylko przyj z tej strony. Tym bardziej e szlimy bez zygzaku. Od ldu nic nam nie grozio. Po zachodzie soca niebo ciemniao szybko. Krwisty kolor na zachodzie ustpi wielkiej czerni kryjcej ziemi i morze. - Jeli tylko moliwe - przypomina kapitan - prbujcie, panowie, robi pozycje z namiarw na gry, cyple. Na co si tylko da! Widzielicie ten frachtowiec dzi rano pod brzegiem? Za blisko podszed,

rozluniona nawigacja, odzwyczailicie si, no i wjecha na skay. A przy naszej szybkoci do ska jest tylko kilka minut. - Dobrze, panie kapitanie. O wicie wchodzilimy do zatoki kryjcej may port Philippeville. Po wzgldnie chodnej nocy zaczyna si ciepy dzie. Poranek wstawa w oparach taczcych siwymi pasami nad wod. Niszczyciel pozosta u wejcia do zatoki. Na zachodniej stronie wysokie wzgrza Bougaroun cigny si ku drugiemu kocowi zatoki, urywajc si ostrym cyplem Cap de Fer. Szczyty wzgrz Debel Sidi Ali i Kef el Amra rysoway si swym masywem na tle lazurowego nieba. Opaday agodnie ku wschodowi, by znw wyskoczy w gr Debel Pifila. Na tle tych gr, malowniczo przylepione do stokw, schodzio w d ku morzu Philippeville. Midzy biaymi domami czarne cicia ulic agodnym spadkiem koczyy si w porcie i na nabrzenej promenadzie. Podeszlimy pod port. Dookoa statku przed awanportem morze srebrzyo si awic oguszonych ryb. Unosiy si na powierzchni pokazujc biae podbrzusza. Wicek, patrz, ile tu tego jest! Panie chiefie! Niech pan spojrzy! Starszy oficer przechyli si nad relingiem. - Rzeczywicie! Po chwili zastanowienia doda: - Musieli Niemcy zrobi nalot w nocy i bomby trafiy w basen, gdy, widocznie, wesza tam awica ryb. Na pewno prbowali trafi w nabrzee. Patrzcie, ile tam ley pociskw artyleryjskich - palcem wskaza dobrze widoczn stert duych pociskw lecych pod niewielkim dachem na Darce Grande Jete. - Czy my mamy tam cumowa? - w gosie Radkowskiego zdziwienie zmieszao si ze strachem. - Tak. Ale tylko ruf. Wojsko zejdzie po pontonach, ktre maj dostawi do burty. Dziobem bdziemy stali na kotwicach, zwrceni do wyjcia. W razie czego kotwica do gry i jazda z portu. Do poudnia cae bractwo musi zej. W adnym wypadku nie moemy zosta tu po zachodzie soca, na noc. Jestemy za duym i za atwym celem. - Leymy! - szepn Wicek. - Nie! Dlaczego? - A ten pomruk, panie pierwszy - zapytaem - czy to przypadkiem nie artyleria? Z daleka, ze wschodniej strony, dochodzi jednostajny, przyguszony huk. Z wiatrem przybiera na sile. - Tak, ale to nasza. - Skd pan wie? - spyta Radkowski. - Chief poznaje po melodii - odpowiedziaem za starszego oficera.

- Tylko spokj, panowie! Front jest blisko. To prawda. Sycha bombardowanie. Nasi onierze za kilka godzin pjd do akcji i sprawa bdzie wyjaniona. Saby, klekoczcy acuchami sterowymi holownik cign nasz ruf w stron nabrzea. Rzucona z dziobu i wolno popuszczana kotwica nie uatwiaa pracy starego stateczku portowego. Sapa i dymi mocujc si z cik ruf Sobieskiego. Zaoga zakadaa ostatnie liny na polery, gdy po trapie schodzili ju pierwsi onierze na pontony i ld. Szli krokiem spiesznym, gsiego. Z otwartych lukw wojskowi robotnicy portowi targali unosy po pi, sze ton. Przecione bomy, renery160, stalwki topenant161 dwiczay przy nierwnych skokach wyciganych siatek z ekwipunkiem wojska. Rozpdzone motory elektryczne wyy wysokim piskiem. - Rany gorzkie! Statek rozwalicie!... - Nie przejmuj si, chief - mrukn angielski porucznik kierujcy wyadunkiem - lepiej mie rozwalone bomy ni trafiony statek. Im prdzej z portu wyjdziecie, tym bezpieczniej dla was. Na rufie sta Wicek. Podszedem do niego. Z daleka palcem liczy pociski lece pod dachem. - Zwariowae? - Nie. Licz pociski. Wiesz, lubi fizyk i chemi. W szkole morskiej miaem z was zawsze najlepsze stopnie z tych przedmiotw. - Co ma piernik do wiatraka? - Wylicz, jaka bdzie sia wybuchu, jeli w te kupk trafi bomba. Potem policz, jak daleko wylecimy w powietrze. To s naprawd ciekawe zadania. Spojrzaem na niego. Wyglda normalnie. - Wicek, tylko bagam ci, rachuj ostronie, eby si nie pomyli. I nie zapomnij mi poda wynikw. - Dobrze. Po co? - Gupie pytanie: po co? Nie chciabym lecie niepotrzebnie za wysoko. - W porzdku. Powiem ci. - Z drugiej strony, wolabym by sam raczej sprawdzi swoje zdolnoci matematyczno-fizyczne. Beze mnie. - Boisz si? - Boj si? Skde? mieszne przypuszczenie! Czego? W rogach basenu portowego unosiy si jeszcze oguszone ryby. Obdarci rybacy arabscy wycigali je z wody do dek. Wrciem do mesy. Rozmowa prowadzona bya bardzo gono. Starano si zgadn, czy zdymy wyj z Philippeville przed nalotem.

160

zakoczona hakiem lina stalowa przechodzca przez blok u wolnego koca bomu adowniczego, suca do zawieszania adunkw 161 liny podtrzymujce zakoczenia (noki) rej

Wolaem cisz wasnej kabiny. Pooyem si na kanapce z ksik w rku. Od Zagoby do Wiecha. Ale czytanie szo opornie. Zmczony usnem. Wycie syren przeciwlotniczych na ldzie poderwao mnie na nogi. Dzwonki alarmowe wdary si w cisz pomieszcze nawigatorw. - Cholera! Musieli przylecie!... Z pokadu dochodziy krzyki komend dziaonowych przy boforsach i oerlikonach. Z haasem trzaskano zamkami dzia. Wyskoczyem na mostek. Radkowski z owkiem w rku wpatrywa si w puste niebo. Przy dziaach zaogi obserwoway okoliczne wzgrza i niskie, kbiaste chmury nad portem. Std mog wyskoczy Niemcy... Od ta zielonych gr oderway si cienie szeciu samolotw walcych wprost na port. - Tu! sze!... Lufy broni skrciy w kierunku rosncych w oczach sylwetek. - Co to? Patrzcie! Czyje to samoloty? Maj podwjne ogony!... Porucznik dowodzcy artyleri stara si przekrzycze w megafonie szybko zwikszajcy si ryk motorw lotniczych. - Stj! Nie strzela! To nasze! Amerykanie! Nie strzela! Z gwizdem skrzyde i podwjnych sterw przeleciay nad statkiem, basenem i stert amunicji skrcajc ku samotnemu cyplowi wyaniajcemu si z morza. Dwa ostatnie pooyy si na skrzydo i zatoczyy due koo nad portem i zatok. - Bd nas pilnowa! - Tak. Ju wiem. To nowe amerykaskie lightning162 - byskawice. Widziae, maj biae gwiazdy na kadubie. - To teraz spokojnie mog skoczy liczenie. - Nie skoczye jeszcze? - Nie zdyem. - Wicu, teraz dla mnie jasne, dlaczego Niemcy nie przylecieli. Po prostu tajny wywiad im donis, e nie ukoczye naukowych wylicze i e nie jestemy jeszcze gotowi do wylecenia w powietrze. Przed dwunast odwoano alarm. Od strony morza wracay trzy myliwce. Czwarty cign za sob strug dymu, idc z lewego silnika. Przechyla si raz na prawe, raz na lewe skrzydo, jak gdyby mia trudnoci w utrzymaniu rwnowagi. Za miastem zeszy nad korony drzew. Lotnisko znajdowao si za grami. - Trafiony.

162

byskawica, klasa niszczycieli oraz typ amerykaskich myliwcw firmy Lockheed

- Oby tylko wyldowa cao... Patrzylimy za nikncymi samolotami, spodziewajc si kadej chwili wybuchu zwiastujcego mier myliwca. Wicek zerkn na zegarek. - Wp do pierwszej. Chod na obiad. Na pewno wyldowa cao i jest ju w szpitalu. Godzin przed zachodem soca telegraf maszynowy ustawiono na caa naprzd. Bylimy poza portem Philippeville. Przed zatok czeka nasz niszczyciel. Zamruga wiatem: Sobieski. Well done. Now home. - Sobieski. Dobra robota. Teraz do domu. W Algierze doczylimy si do konwoju pustych statkw idcych do Glasgow po nowych onierzy i nowe zapasy. W dzie po naszej wizycie w Philippeville opr niemiecki na froncie zaama si. onierze z Sobieskiego poszli do przodu. W Gourock i Greenock pada drobny deszcz. Jak zawsze. Stary skipper163 holownika rozwocego poczt statkow i agentw umiechn si z min dobrego przyjaciela, zadowolony, e znw nas widzi. - Ay! - odezwa si szkockim akcentem lovely weather today - pikn pogod dzi mamy. Poda worek z listami i czym prdzej odbi od statku, nie chcc chyba sysze naszego zdania na temat pogody. Dostaem trzy listy w rowych kopertach. Zapach perfum nie zdy z nich jeszcze ulotni si cakowicie. Czwarty by urzdowy. W szarej kopercie. W lewym grnym rogu arkusza przeczytaem nagwek: Kierownictwo Marynarki Wojennej. - Co za wiadomoci? - spyta Radkowski. Pan admira pisze do ciebie? Prosi o rad? - Nie prosi o rad, tylko o pomoc. Z powrotem powouje mnie do suby czynnej. - Poka. Wzi list do rki. Niemoliwe! - powiedzia udajc zdziwienie - mylaem, e ostatnio wojna idzie zupenie niele i e tam na grze daj sobie rad bez ciebie! - Szkoda! Niech to jasny piorun! - klem szczerze- - Nie lubi pakowania si i jedenia kolej z caym majdanem walizkowym. W ogle nie lubi podrowania! Ju zdyem przyzwyczai si do Sobieskiego. Zupenie dobry statek. Nawet mniej rzuca na fali ni Batory.

163

kapitan, szyper (ang.)

Koniec wojny
Pnocno-zachodni wiatr przewala po niebie kby szarostalowych chmur. Chwilami przybiera na sile. Zagwizda goniej w nagym szkwale. Strugi deszczu uderzyy duymi kroplami o fale Morza Pnocnego. Wygadziy biae czuby, z ktrych wiatr unosi wodniste igy rozpryskujc nimi dookoa. Rozzoszczone fale goniy jedna drug. Nakryway si paszczc w plamie wody wyrwnanej szkwaowym deszczem. wiato zimowego dnia z trudem wdzierao si do wody. Zimnej. Niegocinnej. Zwycione gbinow czerni amao si tu pod powierzchni. Gboko, gdzie soce nigdy nie dociera, sun cicho wielki, ciemny kolos. Noem zakoczony dzib, lekko uniesiony ku grze, zdawa si wiadczy, e stalowy potwr niechtnie opuszcza swe krlestwo gbin, kryjce go przed okiem ludzi i radarw. Ruch kolosa by bardzo powolny i ciki, znamionujcy pewno wasnej niszczycielskiej siy, dziki ktrej nie musi porusza si szybko w pogoni za zdobycz, gdy i tak ona w kocu padnie jego upem. Wielki cie podchodzi ku powierzchni. Ju gruby palec peryskopu wysuwa si bezszelestnie w gr. Za chwil niby duy garb ukae si kiosk okrtu. Przeraona mewa na fali z krzykiem ucieka widzc dziwny stwr wychylajcy si z wody. Szklane oko obrcio si dookoa. ORP Sok powraca do bazy. Od duszego czasu stale wiczylimy w sektorze u wejcia do rzeki Tay przepywajcej przez Dundee. W centrali oficer torpedowy wspierajc si na rczkach zakrci peryskopem, raz jeszcze przepatrujc widnokrg. - Czysto dookoa. Nie ma nikogo. Praw rczk zwrci pryzmaty ku niebu. - Jak tam na grze? - zapyta dowdca. - Strasznie mokro. Niebo zakryte niskimi chmurami. Deszczowe szkway. Od ldu wyglda na nadchodzc mg. Peryskop na d! - poda rozkaz podoficerowi stojcemu przy tablicy zaworw. Gruby trzon peryskopu wchodzi do swojej studzienki. Manometry gbokociowe pokazyway trzydzieci cztery stopy zanurzenia. Wewntrz okrtu panowaa zupena cisza, ktrej dla przyzwyczajonych uszu zaogi nawet pomruk pracujcych motorw elektrycznych nie mg zakci. Wolni od wachty siedzieli lub leeli na swoich miejscach. Kady ruch zuywa tlen, ktrego w zanurzeniu nie ma nigdy za wiele. W ciasnej mesie oficerskiej ZDO drzema na stole wsparty na niewygodnie rozoonych ramionach. Siedzc po przeciwnej stronie graem w automatycznego bryda. Mylami byem jednak daleko poza okrtem. Z przeraeniem zauwayem, e w ostatnich czasach coraz wicej myl o swojej wrence z Plymouth. Coraz czciej pisane i otrzymywane listy zakcay rwnowag ducha. Zastpca gono ziewn. Spojrza na zegarek i na mnie. - Ju niedaleko. Przyjrza mi si uwaniej.

- O czym mylisz? Wygldasz troch nienormalnie. - Wygldam normalnie. Tylko e doszedem do punktu zwrotnego w historii swojego ycia. - Jeli ci co dolega, to za trzy, cztery godziny bdziemy w bazie. Wemiesz gorc kpiel i wszystko przejdzie. - Nie przejdzie. - Dlaczego? - Chyba si oeni. - Zwariowae!... To ju raczej wyskocz za burt! Krcej bdziesz si mczy. - Te nie pomoe. Na pewno si nie utopi. A przy moich skonnociach do przezibie dostan wikszego kataru. Nawet nie wyobraasz sobie, jakiej jestem delikatnej konstrukcji. - Nie. Nie wyobraam sobie. W centrali dowdca da rozkaz: - Wynurzenie! Wynurzenie! Zastpca wsta kierujc si do centrali. - Szkoda mi ciebie! Zupenie dobrze si zapowiadae. Ale to nic. Grunt, e teraz wracamy z obokw na ziemi. - Dzikuj. Nie tyle z obokw, co spod wody. Z centrali dochodziy gosy komend i trzask otwieranych zaworw na linii rurocigw wysokiego cinienia. Powietrze z haasem pdzio przewodami do tankw balastowych164. Biaa strzaka manometru gbokociowego165 w mesie sza do gry. Dwadziecia pi stp. Dwadziecia. Pitnacie... zero. - Otworzy waz! Oficer wachtowy wszed po pionowym trapie do kiosku. Za nim dwch marynarzy. Porucznik Celiski wyj zatyczki z klamr przytrzymujcych waz. Pchn go do gry. Po okrcie przelecia wiew wieego powietrza. Otworzyem usta. Gwatowna zmiana cinienia w okrcie bolenie odbijaa si na uszach. Prbowaem yka lin, by pozby si nieprzyjemnego uczucia gniotcego bbenki. Razem ze wieym, mokrym powiewem do centrali wlaa si woda. Z przedziau motorw dochodzi gony klekot diesli. Przez wycicie w zasonie oddzielajcej mes od przejcia pokazaa si gowa subowego marynarza. Z zydwestki woda kapaa na st duymi kroplami. - Dziesi minut, panie poruczniku. - Dobra. Wstaem. Wyszedem do przejcia. Nacignem nieprzemakaln kurt z kapiszonem.
164 165

zbiornik na wod, sucy do obcienia statku idcego bez adunku przyrzd do mierzenia gbokoci

W centrali woda chlupaa pod nogami. Przelewaa si z burty na burt na agodnych przechyach okrtu. - Uwaajcie dobrze na rzece, eby nas nie rozjechali. Widoczno si pogarsza. - Tak jest, panie kapitanie. Na kiosku zimny wiatr uderzy w moj twarz igiekami drobnych kropli deszczu. Czuem, jak przez le dosznurowany konierz cienka struka wody cieka po piersiach zostawiajc mokry lad na bielinie i grubym biaym swetrze podwodniakw. Wcinity midzy burt kiosku a kompas sta torpedowy. - No, staruszku, zejd na d odpocz sobie - odezwaem si - koca wojny nie wida? - Czowieku, dziobu okrtu czasami nie wida, a co dopiero koca wojny. - No wic co wida? - W namiarze czerwone czterdzieci, trzy minuty temu bya latarnia Bell Rock. Kurs 265. Motory oba p naprzd. Uwaaj dobrze. Jakie dziesi minut temu miny nas dwa trawlery dundejskie. Zobaczylimy je zupenie nagle i niespodziewanie. Niedaleko. Ju pdzili do dziaa na rufie. Myleli, e jestemy U-bootem. Ale si zreflektowali po bliszym przyjrzeniu si naszej fladze. I zapay przygasy. - Rzecz najgorsza, e w tym stowarzyszeniu nikt nas nie kocha. Ani swoi, ani obcy. Wszyscy chc do nas strzela. Na wszelki wypadek. To te niemieckie wilcze stada wyrobiy tak atmosfer. All right, objem wacht. Kurs 265. Obie p naprzd. Uciekaj, bo miejsce zajmujesz. Drobny, kliwy deszcz chwilami zacina w twarz. I nagle, tak jak przychodzi, urywa si, ustpujc miejsca obokowi gstej mgy. Biaym puchem zakrywaa wod wokoo, przesaniajc nawet nasz krtki dzib. - Centrala! - krzyknem w tub gosow - zameldowa DO, e mga chwilami zmniejsza widzialno do 200 jardw. - Tak jest. Obserwator z lewej burty zameldowa: - Czerwone dziesi. Czarny obiekt na fali. - Gdzie? - Teraz prawie na kursie. W szkach lornetki dojrzaem sabo zarysowujcy si ksztat boi wjazdowej do rzeki Tay. Unoszona ma fal kiwaa si powoli, jak gruba przysadzista baba. Doszed nas dwik dzwonu. Uderzenia odpowiaday rytmicznym kiwniciom. - Widz. Ster prawo pitnacie! - Ster ley prawo pitnacie. - Ster zero! - Ster zero. - Tak trzyma! Widzicie teraz boj? Zostawi j po lewej burcie.

- Tak jest. Zostawi po lewej burcie. Boj minlimy w odlegoci dwudziestu jardw. Jak na przywitanie kiwna si gbiej, uderzajc mocniej w swj dzwon. - Kurs 278. - Kurs dwa siedem osiem. - Obserwatorzy, dobrze patrze. Jaki trawler nie spodziewajc si zobaczy kogokolwiek na rzece moe i bez dawania sygnaw mgowych. - Tak jest, panie poruczniku. Znowu chmura mgy zakrya zarysy wasnego dziobu i rufy. - Panie poruczniku - z tyu stojcy obserwator dotkn mojego ramienia - zdaje mi si, e sysz z prawej jaki motor... Wychyliem si za burt kiosku nastawiajc ucha we wskazanym kierunku. Szum wody rozrzucanej kadubem przeszkadza mi rozrni inne haasy. - Jest... panie poruczniku - szepn obserwator, rwnie wychylajc si za burt. - Obie bardzo wolno naprzd! Na telegrafie maszynowym przekrcono rozkazy. - Jest! Zielone czterdzieci pi! Trawler idzie na nas!...Z prawej burty ciemniaa w oczach, rysowaa si coraz wyraniej, rosa sylwetka rybackiego statku. Przed dziobem due, biae wsy rozchodziy si na boki. Swym kursem celowa na ty naszego kiosku. - Ster prawo na burt! Obie caa naprzd! - Ley prawo na burt!... Motory huczay penymi wybuchami cylindrw. Byle tylko zdy uskoczy mu spod dziobu!... W milczeniu patrzyem na nasz dzib. Wolno... wolno... skrca w prawo. Na trawlerze zauwaono okrt podwodny. Usyszaem dwa krtkie gwizdki. Nie zmieniajc szybkoci rybak prdko odpada w lewo. Przez szyby mostku wida byo sternika energicznie krccego wielkim koem sterowym. - Ster zero! - Ster zero! - Tak trzyma! Wrci na stary kurs 278. - Kurs dwa siedem osiem. - Co jest?... Na kiosku stan dowdca.

- O mao co nie rozjecha nas - wskazaem cie trawlera, ktry znw rozmazywa si we mgle. Musiaem da prawo na burt. Krcc w lewo podstawibym nasz ruf pod jego dzib. - Dobra. Niech pan da obie wolno naprzd. A do przejanienia. Moe ten skipper myla, e zobaczy boj. Z daleka, zwaszcza we mgle, bardzo atwo pomyli nasz kiosk z boj. Reszty okrtu przecie prawie nie wida. - Bardzo moliwe. Dobrze tylko, panie kapitanie, e chcia zostawi t boj nie za blisko i po swojej prawej burcie. Celowa nam za kiosk. Inaczej nie zdylibymy uskoczy mu do przodu. - Tak. Z lewej strony przejechaby si po nas. Bardzo gupia i nieprzyjemna historia. Potopilibymy si. Z prawej strony ukaza si brzeg rzeki, wzdu ktrego biega droga. Na wolnych obrotach podeszlimy pod wrota basenu otwarte na wysokiej wodzie. Manewrujc obu silnikami stanlimy przycumowani do nabrzea na staym miejscu Sokoa. Na molo czeka samochd. Maa ptoratonwka. Dowdca i zastpca usiedli w szoferce obok kierowcy. Reszta zaogi z tyu na platformie. W bazie rozpocz si zwyky wycig do azienki. Zdyem si ogoli, gdy do kabiny zajrza mechanik grupy. - Wszystko w porzdku, kurcz pieczone? Kurcz pieczone byo staym wyraeniem naszego mechanika, ktrym okrela rne stany ducha i uczu. Smutku i radoci, pytania i potwierdzenia, zdziwienia i dezaprobaty. Obecne byo form grzecznociow. - Wszystko. Kurcz pieczone, nie wiesz, czy mj urlop przyszed? - Nie wiem, ale gdy skoczysz upikszanie si, zamelduj si u dowdcy grupy. Chce ci widzie. - Dobra. Przed kolacj znalazem wszystkich w barze. - Panie komandorze, melduj si na rozkaz. - A to wietnie. Wanie czekamy na now kolejk. Wszyscy pij whisky, a pan stawia. - Tak? - Jasne. Przyszed sygna. Moe pan jecha jutro na urlop. Czternacie dni. Papiery i bilet niech pan sobie odbierze w biurze i po dwch tygodniach zamelduje si na now kolejk. - Tak jest, panie komandorze. W tym wypadku gotw jestem postawi nawet double166. - Londyn? - Londyn jeden, dwa dni, a potem pojad do Plymouth. Wznielimy szklanki. - No to cheers - wiwat, panowie - zaproponowa Celiski - nasze nieustanne kawalerskie!

166

podwjna, tu: wdka (ang.)

- Nie dla wszystkich - mrukn zastpca. - Masz jeszcze czas. Zastanw si spokojnie w pocigu po drodze. Jeszcze zawsze moesz wyskoczy. - Skoki za burt i z pocigw nigdy nie byy moj mocn dyscyplin sportow. Uprawiaem raczej spokojniejsze. Warcaby. Czarnego Piotrusia. Nawet ping-pong zarzuciem. Poliznem si raz na pestce od jabka i wyrnem gow o st. Publiczno w podnieceniu plua na podog. Zmczony biciem si z wasnymi mylami dobrze spaem ca drog z Dundee do Londynu, mimo twardego oa wagonu sypialnego. Londyski dworzec Euston szumia haasem ludzkich gosw zmieszanych z sykiem pary i kolejarskimi gwizdkami. Idc do bramy peronowej dojrzaem znajom sylwetk kolegi. - Kostek! Nie dosysza. Krzyknem jeszcze raz goniej. - Kostek! Poczekaj! Tym razem obejrza si. - Czoem! Wal! Skd tu si wzie? - Czoem! Jad z bazy w Dundee do Plymouth. A ty? - Z krownika przenieli mnie na Kujawiaka. Bd teraz samodzielnym komisarzem. Przedtem wykorzystuj dziesi dni urlopu. Zostaj w Londynie. Troch si zabawi. - Gdzie si zatrzymasz? - W klubie oficerskim na Piccadilly. - Ja bd tu tylko ze dwa dni. I to niecae, potem jad do Plymouth. Zatrzymam si u swoich bliskich przyjaci. Dowiedzie si ostatnich wiadomoci, plotek, historii i cd nowego sycha z wojn i nami. - Polacy? - Tak. Takswk jechalimy w tym samym kierunku. Londyn jest miastem, ktre da si lubi. Ma swj wasny charakter, nie dajcy si porwna z adnym innym. Przelewajcy si w wiecznym ruchu kosmopolityczny tum nie potrafi zamaza jego angielskoci w maych szarych, do siebie podobnych domkach i spokoju, ktrego naloty te nie potrafiy zakci. - Kostek, ty pewny jeste, e wysiedlimy w Londynie, a nie w Nowym Jorku? - Dlaczego? - Spjrz, ilu bezrobotnych Amerykanw azi bezczynnie po ulicach. - Masz wtpliwoci, przyjrzyj si takswce. Taki dylians moe by tylko w Londynie. - Te racja. Ciekaw jestem, czy oni czasem jed na front do Europy? - Podobno tak. Stale nowe filmy wojenne krc. Nie chodzisz do kina?

Kostek Skrzydecki wysiada pierwszy. - To spotykamy si u mnie w klubie. Wyjdziemy razem. Chc kupi kilka drobnych rzeczy, a potem moemy i zje obiad. - Zgoda. Przyjd. W domu moich przyjaci rozmawialimy o zbliajcym si kocu wojny. O twardym stanowisku jednych: Sprzedali nas. Zostajemy na emigracji. Bdziemy wyrzutem na sumieniu wiata... I niepewnoci drugich: Nie wiemy. Poczekamy. Zobaczymy. Zawsze si co wyjani... - Tula, a co my robimy? - zagadnem w kocu przyjaciela. - Mj kochany - odpowiedzia - Polski w Kanadzie budowa nie mona. - Rzeczywicie. To te prawda. Nawet si dobrze skada, bo wolabym nie by wyrzutem sumienia. W hallu klubu Kostek gotw by do wyjcia. - Chod najpierw do Polskiej Ksigarni. Zobaczymy, co maj nowego. Szlimy wolnym spacerkiem, patrzc w okna wystawowe, ktrych gwnym motywem dekoracyjnym byy mundury aliantw, bielizna mundurowa i rne przybory do podry. Torby, tornistry, walizki, walizeczki. Obok cen podane byy iloci kuponw, ktre przy kupnie naleao odda. W Ksigarni Polskiej znalazem tumaczenie na angielski Sienkiewiczowskiego W pustyni i w puszczy. Dobre na prezent dla mojej wrenki. Niech zobaczy, e tradycje maestw polskoangielskich s u nas bardzo stare... Skrzydecki przewraca strony nowo wydanego Ogniem i mieczem. Do pek podszed mczyzna w do dziwnym stroju. Szkaratnego koloru aksamitny mundur przedwojennego polskiego kroju przykrywa angielski przeciwdeszczowy paszcz oficerski. Z kieszeni paszcza wystawaa rkoje szpady. Spod karmazynowego beretu opada na plecy dugi warkocz wosw, spity skrzanym piercieniem. Na berecie byszcza srebrny orze armii ldowej. Nie wyglda na lotnika ani pancerniaka. Moe nowa polska pita kolumna - mylaem - dla nierozpoznania zapucili warkocze. Ciekawe, e facet ma min normalnego czowieka... Nieznajomy zmierzy Kostka wzrokiem od stp do gw. - Jak tam moja marynarka? Skrzydecki przerwa czytanie. Wyraz lekkiego zdziwienia odbi si na jego twarzy. - My nie jestemy z marynarki handlowej, prosz pana - odpowiedzia spokojnie. - To ja wiem doskonale. Czy porucznik nie widzi, kto stoi przed nim? - Widz - pada flegmatyczna odpowied - ale my naprawd nie jestemy z GAL-u. - Kostek - wtrciem pgosem - dyrektorzy GAL-u jeszcze chyba tak nie chodz ubrani... - Panowie porucznicy! Jestem krlem Polski! Wadysawem V.

Teraz wszystko mi si rozjanio. - Wasza krlewska mo, podporucznik rezerwy marynarki wojennej melduje si na rozkaz wypaliem sakramentaln formuk na wszelki wypadek, by nie wzbudza wrd otoczenia wikszego zainteresowania nasz rozmow. - Kostek, melduj si - syknem - ludzie si gapi. Kopnity w nog wyprostowa si na baczno. - Wasza krlewska mo, podporucznik komisarz rezerwy marynarki wojennej Skrzydecki Konstanty melduje si na rozkaz! Krl odsalutowa nam grzecznie i z umiechem. - Zadowolony jestem z moich okrtw i marynarzy. Dobrze walczycie. - Dzikujemy waszej krlewskiej moci. - Prosimy o pozwolenie odmeldowania si - wtrciem, obawiajc si, by rozmowa nie przecigna si zbytnio. - Mamy umwione spotkanie, wasza krlewska mo - doda Kostek wyjaniajco - jestemy na urlopie. - Rozumiem. Zezwalam. Wymienilimy poegnalne ukony, salutujc sprycie i stukajc obcasami. Szybkim krokiem oddalilimy si z ksigarni. - Nie wiedziaem, e mamy krla - odezwa si Kostek. - Ale teraz ju wiesz. - e dwa rzdy mamy, to wiedziaem, ale krla... - nie mg si nadziwi. - Suchaj, nigdy nie wiadomo. Moe to jedyne wyjcie z obecnej naszej sytuacji politycznej. - Chyba wariat. - Nie tak zupenie. Nie syszae o nim? Ojcem jego jest jeden z naszych arystokratw. Nie pamitam, Potocki czy Zamoyski. Matka Australijka. Przez rodzin ojca jest spowinowacony z ktrym z naszych krlw i dlatego ma pretensje do tronu. A poza tym go ma zmys handlowy. Wzorem krla Stasia urzdza czwartkowe obiady i sprzedaje za odpowiedni cen ordery i tytuy. Std zapewne tylu naszych hrabiw w Londynie. - Eee... Chyba nie ma frajerw, ktrzy na to lec. - Dlaczego nie. Tytu jest tytuem, a w boarding-house167 nikt i tak nie moe sprawdzi prawdziwoci hrabiostwa. Gospodyni ma zaszczyt i cieszy si, a ty dostaniesz lepszy kawaeczek bekonu i te si cieszysz.

167

najtaszy hotelik (ang.)

W Restauracji Polskiej na Victoria zamwilimy kotlety wieprzowe. Byo to jedyne miejsce, gdzie jakim cudem dawano je duo, dobrze i bez kuponw, a w dodatku to, czego gdzie indziej nawet z kartkami nie mona byo obejrze. Znw mwilimy o koczcej si wojnie i naszych niejasnych widokach na przyszo. - Nie wiem, co zrobi - mwi Skrzydecki - moe pojad do Afryki Poudniowej. Moe do Kanady. Mam tam krewnych. Do Polski jeszcze nie wrc. Moe kiedy potem. Jak si to wszystko zmieni. Przyjedziesz, to ci wszystko odbior. - To im si w adnym wypadku nie mn nie uda! - Opowiadasz! Naiwno. - Nie opowiadam. Tylko e nic nie mam do odebrania. - artujesz, a ja mwi powanie. - Masz racj. artuj. Ale widzisz, to jest sytuacja, w ktrej trudno wiedzie, czy naley si mia, czy paka. I dlatego ten krl nasz dobrze pasuje. Wojna si koczy. Jest ju prawie skoczona. Przez pi lat bilimy si o Polsk, a potem jedziemy gdzie w inn stron. Nie widz w tym logiki... Ja te sobie wyobraaem powrt inaczej. Na okrtach, z samolotami, ze sztandarami. Z defilad i orkiestr. - Nie wyglda na to. - Nie. Szkoda. Naprawd szkoda, bo taki powrt i spotkanie byoby najlepsz nagrod dla tych, ktrzy si bili i dla tych, ktrzy czekali. A tak guzik z tego. Co mogoby by najpikniejsz chwil ycia, przejdzie ukradkiem. - Dlaczego? - Nie wiem. Nigdy polityk si nie interesowaem, ale jedno jest dla mnie pewne, e stare byo ze. Bo skutki s tragiczne. Musi przyj nowe. I trzeba go sprbowa. Osobicie wszyscy musimy zacz od pocztku. Mona to zrobi i u siebie. Pracy na pewno tam nie zabraknie. Reszt si dorobi. W yciu czasami jest tak jak na morzu. Spieszy ci si do portu, ale zapa ci sztorm. Musisz sztormowa i zwolni szybko. I jedziesz nie tam, gdzie chciae. Ale w kocu do portu zawsze dojedziesz. - Mhmmm... moe... Nocny pocig z Paddington Station do Plymouth wczesnym rankiem jecha nad brzegiem Kanau. Woda wygldaa szaro, matowo i zimno. Nie zazdrociem tym, ktrzy musieli teraz patrolowa La Manche. Stary plymouthski dworzec, jak zawsze, peen by granatowych mundurw marynarskich. Rozpite paszcze i sztywne czapeczki, magicznym i tajemniczym sposobem trzymajce si czubka gowy, hamaki zwizane w ksztat dugiego banana i szare worki dopeniay dekoracji. Na peronie staa moja wrenka z dwiema koleankami. Peggy i Joan. Mundurki wrenek miay w sobie co, co zawsze zwracao na nie uwag. Kostek twierdzi, e to zasuga samych wrenek. A moe dobrze dopasowanej caoci. Trudno to powiedzie. Mikkie czapeczki marynarskie ze wstkami i zotymi literami HMS - Okrt Jego Krlewskiej Moci w sposb figlarny siedziay na subowej fryzurze. Panienki suce w marynarce uwaay si rwnie za Senior Service - starsz bro w stosunku do swoich koleanek z armii ldowej, lotnictwa, nie wspominajc ju o armii rolnej.

Splendor tradycji subowej, nelsonowskiej chway spod Trafalgaru spywa rwnie na nie i by im do twarzy. Mwic Navy - zawsze uyway my. - Halo, aba! Halo, girls! - przywitaem si, wysiadajc z wagonu. - Halo! Nie cieszysz si, e przyszam? - Bardzo. - To dlaczego masz tak min? - Bo zastanawiam si, czy nie moga przyprowadzi ze sob caych koszar. - Ach! On si nie cieszy, e my przyszymy - zapiszczay Peggy i Joan. - Nie przejmuj si. Moecie si pocaowa. Nie krpuj si nami. - Dzikuj za pozwolenie - odpowiedziaem z kwanym umiechem - ale w Polskiej Marynarce Wojennej podporucznicy rezerwy nie cauj si z marynarzami na dworcach kolejowych. - Oj! Co ty opowiadasz? - skrzeczaa Peggy - sama widziaam na jednym przyjciu, jak jeden z waszych porucznikw caowa si ze starszym marynarzem. I to wcale nie wrenk. Tylko zwykym torpedyst. - Nie znasz naszej historii narodowej. Ci dwaj dentelmeni odprawiali bardzo starosowiaski zwyczaj, zwany bratopijstwem. A poza tym porucznik by zawodowym, a starszy marynarz z rezerwy. A u nas wszyscy zawodowi musz si stara i dba o rezerw. Pan admira te na pewno pocaowaby mnie w oba policzki. I jeli tego nie robi, to tylko dlatego, e nigdy nie moemy si spotka. Ja stale w morzu, a on stale w biurze. - Skd tacy wani jestecie? - spytaa Joan ze zoliwym umieszkiem. - Std, e bez nas zawodowi ani rusz nie wygraliby wojny. - Chodcie ju! Chodcie! Cisza - wtrcia aba - poka, e nie tylko jeste podporucznikiem rezerwy, ale i dentelmenem. Pozwalamy ci zaprosi nas na herbat, gdy zostawisz swoje rzeczy. Gdzie si zatrzymasz? - W klubie na Howe. Wsiedlimy do autobusu. Plymouth i poczony z nim Devonport nie rniy si tego roku od wielu innych miast angielskich. lady Luftwaffe widoczne byy wszdzie .Autobus bieg dobrze wyasfaltowan jezdni. Po obu stronach chodnikw sterczay kikuty zbombardowanych i wypalonych domw. Na starych ruinach gdzieniegdzie porastaa ju wiea, soczysta trawa. Konduktor, nie przerywajc liczenia pennw, wykrzykn znudzonym gosem: - Lockyer Hotel! Wysiedlimy. Po herbacie i ciastkach Peggy i Joan z minami moralnych zwyciczy przypomniay sobie, e maj sub i musz wraca:

- Macie szczcie, ecie przypomniay sobie o tej subie. P godziny duej waszego tutaj siedzenia i nie dostaybycie zaproszenia na lub. - Naprawd jeste miy! A nam mwiono, e Polacy to Francuzi pnocy... - Girls! Panienki! Suba i wojna czeka na was. Ja jestem na urlopie. Kto musi na to zwycistwo popracowa. Idcie wojowa... Odprowadzilimy je do przystanku. W kilka dni potem jechalimy ju razem z moj wrenk z Londynu do Kornwalii. Ilfracombe ley nad Kanaem Bristolskim. Mae miasteczko, gdzie jedyn oznak wojny byo zajcie najwikszego hotelu przez korpus patnikw armii brytyjskiej, przycupno na wzgrzach ostro wpadajcych w morze. Majowe soce powoli schodzio ku widnokrgowi i niebo tono w atlantyckim bkicie. Z zachodu fala biega ku brzegowi, ktry wcina si czarnymi kamieniami w morze. Rozbita syczaa pian wsikajc w piasek niewielkiej play. Wieczorna bryza niosa z ldu nad wod zapach wiosennych pl. Nagle gdzie daleko odezwa si dzwon kocielny. Jeden. Drugi. Trzeci... pdzi z wiatrem... dalej, coraz goniej-, a si zlay w jedn melodi... - Co to? Chyba nie inwazja? - Nie. Teraz nie... wiesz, aba, to koniec wojny!... Syszysz, jak brzmi... - Koniec wojny! Koniec wojny!... I wszyscy bd wraca do domw... Zaczniemy nowe ycie!

Epilog
Nad drzwiami do kabiny pilotw zabyso wiato: Prosz przesta pali. Zapi pasy. Przez okienka samolotu wida byo zielony pas doliny Nilu, wijcy si po tej, rozgrzanej pustyni. Olbrzymi Kair nie rni si kolorem od otaczajcych piachw. Z gry domy wyglday jak zabawki, ktrych nie odkurzano przez wieki. Koczya si podr. Przeleciaem kilka tysicy kilometrw w cigu czternastu godzin. Leciaem ku przyszoci, ale mylami znw przepynem dziesitki tysicy mil morskich ze starymi przyjacimi. Wiem, co powiedziaby Lolek Rychocki, ten najprzyjemniejszy z dzkich cwaniakw. Nasunby marynarsk czapk o jeden numer za ma na oczy i skrzywiby si obuzersko: - Widzisz, bracie, w piloty popade. Urzdniki... Lolek zgin przy dziale przeciwlotniczym na krowniku Dragon w czasie inwazji Normandii. Bracia Parnat - w czasie ataku niemieckich nurkowcw na konwj idcy do Murmaska. Zgin Dobry i tylu innych. Skoczya si wojna.

Mwiono nam, e Polska jest i e Polski nie ma. Ale morze wychowuje swoich ludzi. Praca na morzu jest yciem. Dla marynarzy port jest zawsze za widnokrgiem. Kady przyjazd jest nowy, ciekawy, peen pracy i nadziei. W czasie konwoi atlantyckich, na Oceanie Indyjskim, w czasie patroli rdziemnomorskich i na Morzu Pnocnym rozmawialimy o Gdyni, naszym starym Gdasku i Szczecinie. W dalekich portach poudnia i pnocy mwilimy, e po wojnie musimy tu przypyn naszymi statkami. Marynarskie sowo pado. Z Gdaska, Gdyni i Szczecina id dzi polskie statki na morza i oceany z polskimi towarami. Podwozie mikko dotkno betonu ma pasie startowym. Samolot przejecha z jednego koca lotniska na drugi. Podtoczy si do gmachu dworca. Hamulce przytrzymay koa na miejscu. Stany prawe silniki, potem lewe. Steward otworzy hermetyczne drzwi. Gorce powietrze z charakterystycznym zapachem rozgrzanego asfaltu, piasku i wschodnich korzeni wpado do wntrza kabiny. Wyszedem na zewntrz z walizeczk w rku. Przy kontroli paszportw podaem swj. - Dzie dobry. - Dzie dobry - odpowiedzia kapitan suby granicznej. Przeczyta kart rezydencyjn: Bolandin. Murszid el kana - Polak. Pilot kanau. - Urlop by przyjemny? - zwrci paszport z grzecznym umiechem. - Bardzo. - Witaj z powrotem w Egipcie. - Dzikuj. Salaam alejkum. - Alejkum salaam, kaptan. Suez, 1960-1962

Objanienia
aborda - w znaczeniu dzisiejszym: opanowywanie zatrzymanych okrtw nieprzyjacielskich azdyk - hydrolokator, urzdzenie to wykrywania obecnoci okrtw podwodnych, dziaa na zasadzie echosondy bak - pokad na dziobie statku lub na nadbudwce dziobowej bczek - szeroka maa d z dwoma wiosami, uywana do rnych prac blackout - wojenne zaciemnienie przeciwlotnicze (ang.)

blinda - klapa (zwykle metalowa) zabezpieczajca iluminatory (patrz: bulaj) lub jakiekolwiek inne otwory nie majce innego mocnego zabezpieczenia blitz - byskawiczne uderzenie (niem.) boarding-house - najtaszy hotelik (ang.) bofors - automatyczne dziako przeciwlotnicze produkcji szwedzkiej boja - pawa, pywajcy zakotwiczony znak nawigacyjny bom - na aglowcach poziome ruchome drzewce, do ktrego przymocowany jest dolny brzeg agla; urzdzenie przeadunkowe na statku w ksztacie belki umocowanej obrotowo do podstawy masztu bombram - bombramreja, pita, liczc od pokadu, reja (patrz: reja) na maszcie bosman - stopie podoficerski w marynarce wojennej, odpowiadajcy sierantowi; w marynarce handlowej bosman jest zwierzchnikiem marynarzy pokadowych bosmat - skrt od bosmanmat, stopie podoficerski w marynarce wojennej, odpowiednik plutonowego brasowanie - nastawianie rej pod danym ktem do wiatru za pomoc brasw brasy - liny zamocowane do rej, suce do nastawiania rej pod danym ktem do wiatru braszpil - winda kotwiczna, urzdzenie mechaniczne do podnoszenia acucha kotwicznego breda - samolot wojskowy woskiej firmy Breda bryza - agodny wiatr, w dzie z morza w kierunku ldu (bryza morska, dzienna), w nocy - z ldu na morze (bryza ldowa, nocna) buchta - rwny, dugi zwj liny manilowej itp. lub stalwki bukszpryt - belka wystajca ukonie przed dzib aglowca, na ktrej rozpina si agle i liny bulaj - iluminator, okrge okno na statku bunkier - paliwo okrtowe (wgiel, ropa, olej silnikowy itp.) Captain Royal Navy - w angielskiej marynarce wojennej rwnowanik naszego komandora cargo - z angielskiego: adunek; marynarskie argonowe okrelenie statku przewocego suche adunki; statek towarowy coast - wybrzee (ang.) cockneyowski akcent - akcent argonu londyskiego condor - typ czterosilnikowego bombowca niemieckiego dalekiego zasigu z II wojny wiatowej, produkcji firmy Focke-Wulf cuma - lina rolinna lub stalowa, suca do cumowania statkw curing - stalowa lina opasujca szalup i przymocowujca j nieruchomo do statku dalmierz - przyrzd do mierzenia odlegoci przy ostrzeliwaniu artyleryjskim dalocelownik - przyrzd do zdalnego kierowania ogniem artylerii okrtowej

dejman - marynarz pracujcy na pokadzie, ale bez odsugiwania wacht morskich destrojer - niszczyciel (ang.: destroyer) DO - skrt: dowdca okrtu dok - urzdzenie umoliwiajce podniesienie statku nad wod dla remontu i przegldu podwodnej czci statku double - podwjna, tu: wdka (ang.) dziadki lene - okrelenie odnoszce si do wszystkich starszych oficerw, przewanie dygnitarzy hierarchii pastwowej i wojskowej Polski przedwrzeniowej, nie majcych aktualnie w Anglii w latach ostatniej wojny funkcji w wojsku i w pewnym stopniu odseparowanych od wpywania na polityk rzdu londyskiego; tu take w znaczeniu oglniejszym dzwon statkowy - dzwon, na ktrym wybija si sygnay czasu (szklanki) i inne, np. mgowe fay - liny suce do podnoszenia lub spuszczania rej czy agli fighter - angielski myliwiec sprzed II wojny wiatowej firmy Bristol flaglinka - linka biegnca od rei na maszcie sygnaowym ku doowi, na ktrej podnosi si flagi sygnaowe kodu flagsztok - drzewce rufowe, na ktrym podnosi si na okrcie bander lub proporzec focke-wulf - niemiecki bombowiec dalekiego zasigu produkowany przez wytwrni Focke-Wulf fok - skrcona nazwa fokmasztu, przedni maszt fregaty; rwnie najniszy agiel na tym maszcie fracht - w argonie adunek i opata za przewz adunku frachtowiec - statek towarowy fregata - aglowiec o trzech masztach z oaglowaniem rejowym (penorejowiec) GAL - Gdynia - Ameryka Linie eglugowe, przedwojenny polski armator gejtawy - liny suce do podnoszenia dolnych rogw agli przy zwijaniu girl-friends - przyjaciki, tu: koleanki (ang.) godzina zero - wyznaczony czas rozpoczcia ataku gordingi - liny suce do podcigania dolnego brzegu agli przy zwijaniu grot - skrcona nazwa grotmasztu, rodkowy maszt fregaty, najwyszy; tak samo nazywa si najniszy agiel na tym maszcie grotreja - najnisza reja na grotmaszcie grotsztaksel - najniszy trjktny agiel rozpity midzy fokmasztem a grotmasztem grd - przegroda stalowa, dzielca wntrze kaduba statku na komory wodoszczelne Heinkel - typ niemieckiego bombowca z II wojny wiatowej wytwrni o tej nazwie Home Guard - Gwardia Krajowa, rodzaj pospolitego ruszenia z II wojny wiatowej w Anglii

hotchkiss - dziako szybkostrzelne amerykaskiej produkcji Inklinometr - przyrzd sucy do mierzenia przechyw statku na fali Iskra - szkolny aglowiec marynarki wojennej jard - angielska miara dugoci = 0,914 m K - celowniczy kierunkowy w centrali artyleryjskiej na okrcie kapok - wkno otrzymywane z woskw pokrywajcych nasiona drzewa puchowca; z powodu odpornoci na wod suy do napychania pasw ratunkowych kaustryk - w argonie marynarzy: soda kaustyczna keja - nabrzee kil - stpka, wzduna belka stalowa (moe by i drewniana) w dnie statku, idca od dziobu do rufy, jakby krgosup statku kilwater - lad wodny (torowy) za idcym statkiem kiosk - nadbudwka w rodku dugoci okrtu podwodnego, skd dowodzi si okrtem kipy - drewniane lub metalowe piercienie umocowane do pokadu lub nadbudwki, przez ktre przechodz liny agli przednich, suce do obcigania ich ku doowi kluza - wzmocniony otwr w burcie lub nadburciu statku komandos - specjalnie szkolony onierz angielskiej piechoty morskiej, majcy za zadanie w II wojnie wiatowej prowadzenie rozpoznania i dywersji w wanych rejonach nieprzyjacielskich na wybrzeu morskim komodor - stopie wojskowy w angielskiej marynarce lub dowdca konwoju konugator - elektryczny st artyleryjski w centrali artyleryjskiej, wypracowujcy elementy strzelania, tzn. przeliczajcy automatycznie zaobserwowane dane (kt biegu wrogiego okrtu, odlego, szybko itp. z uwzgldnieniem sytuacji meteorologicznej) na dane potrzebne do strzelania, np. celownik, odchylenie itp. koszary marynarki wojennej HMS St. Angelo - wszystkie bazy i koszary nalece do angielskiej marynarki wojennej maj zgodnie z tradycj i przepisami dodawane do nazw: HMS - okrt jego krlewskiej moci kubryk - pomieszczenie mieszkalne zaogi na statku kuskus - potrawa murzyska z manioku KT - skrt: kontrtorpedowiec, stara nazwa niszczyciela Latajcy Holender - okrt opuszczony przez zaog, straszcy inne okrty, gdy wedug przesdu napotkanie go na morzu ma zwiastowa nieszczcie latarniowiec - statek latarniowy, zakotwiczony w morzu lewis - maokalibrowa bro maszynowa produkcji angielskiej lightning - byskawica, klasa niszczycieli oraz typ amerykaskich myliwcw firmy Lockheed

loch - charakterystyczna zatoka-fiord w Szkocji, take jezioro (szkoc.) log - przyrzd do mierzenia szybkoci i przebytej drogi okrtu lora - ciarwka luk - otwr w pokadzie statku zamykany pokryw, argonowo: adownia manila - lina manilowa, produkowana z wkna odyg dzikich bananw manometr gbokociowy - przyrzd do mierzenia gbokoci mars - pierwsza od dou platforma na maszcie marszpikiel - ostro zakoczone stalowe narzdzie (podobne do punktownika) suce do przetykania przez pokrtki lin i stalwek przy wykonywaniu splotw maszyna - argonowo: maszynownia mat - stopie podoficerski w marynarce wojennej, odpowiednik kaprala mesa - jadalnia zaogi midship - rdokrcie, pokad midzy dziobem a ruf mostek - pomost, nadbudwka z dobr widocznoci, gdzie znajduje si kabina nawigacyjna, sterwka itp. pomieszczenia, z ktrych kieruje si statkiem nawiewnik - konstrukcja podobna do trby, suca do wentylacji pomieszcze okrtowych nok - koniec rei nr 5 - marynarz obsugujcy stanowisko oznaczone przy stole artyleryjskim w centrali numerem 5 O.C. Troops - Officer Commanding Trootps - oficer dowodzcy wojskiem przewoonym na statku oerlikon - automatyczna bro przeciwlotnicza szwajcarskiej produkcji oficer art. - argonowy skrt: oficer artyleryjski oficer cznikowy - oficer angielski, przydzielony do obcych jednostek w celu uatwienia porozumienia si oilskin - paszcz nieprzemakalny z podgumowanego materiau oko - zakoczenie liny lub stalwki ptl; take marynarz penicy sub obserwatora, stojcy zwykle na baku na dziobie statku, Old Jerry - Niemcy, onierze niemieccy, okrelenie z czasw I wojny wiatowej (ang.) oscylator - cz urzdzenia hydrolokacyjnego, wysuwana z dna statku park amunicyjny - metalowe skrzynki z przegrodami na pociski peryskop - przyrzd optyczny w ksztacie rury zakoczonej w grze obiektywem, w dole okularem, sucy do obserwacji powierzchni morza z zanurzonego okrtu podwodnego pita kolumna - zamaskowana agentura wroga; tu take wszelka suba szpiegowska pieska, psia wachta - wachta w nocy od godz. 00.00 do 04.00

pillbox - forcik na rogu ulicy (ang.) pingi - dwiki wysyane przez azdyk, brzmice jak: ping-ping-ping... pinta - okoo litra, tu: piwa (ang.) podwachta - cz zaogi wolna od wachty poler - pachoek, na pokadzie lub nabrzeu due, silne, metalowe lub kamienne konstrukcje ksztatem przypominajce pieki zakoczone gow, suce do zakadania cum pompom - automatyczne wielolufowe angielskie dziao przeciwlotnicze ppasaer - statek towarowy, przewocy wicej ni 12 pasaerw propeler - ruba okrtowa radio, radzik - argonowo: radiotelegrafista RAF - Royal Air Force - angielskie lotnictwo wojskowe rajder - wrogi samotny okrt raksy - okucia w ksztacie podkowy, przymocowane do agli i lizgajce si po sztagach (patrz: sztag) reje - poprzeczne do masztu belki, do ktrych przymocowane s agle reling - bariera na nadburciu rener - zakoczona hakiem lina stalowa przechodzca przez blok u wolnego koca bomu adowniczego, suca do zawieszania adunkw repetytor yra - powtarzacz yrokompasu, przekanik elektryczny, przenoszcy wskazania yrokompasu na pomost okrtu i gdzie indziej Rubens - nazwa hotelu w Londynie, w ktrym znajdowaa si siedziba naczelnego wodza i sztabu generalnego polskich si zbrojnych w czasie II wojny wiatowej ruta - wytyczona trasa na morzu (ang.: route) shelter - schron (ang.) skipper - kapitan, szyper (ang.) sklarowany - porzdnie zwinity (agiel, lina), uporzdkowany; klar - porzdek morski spitfire - typ angielskiego myliwca z II wojny wiatowej firmy Supermarine, uywany take przez polskie dywizjony myliwskie w Anglii stenga - przeduenie dolnej czci, czyli kolumny masztu, druga cz masztu od pokadu stermaszt - ostatni (na rufie) maszt fregaty sterwka - drewniana nadbudwka na mostku z urzdzeniami do kierowania statkiem: koem sterowym, kompasem, telegrafem maszynowym itp. stewa - belka dziobowa (dziobnica) lub rufowa (tylnica), stalowa lub drewniana Stratton - siedziba rzdu londyskiego

sunderland - typ czterosilnikowego samolotu angielskiego firmy Short, tzw. latajca d; latay nad Atlantykiem w II wojnie wiatowej szekla - stalowa klamra w ksztacie podkowy, suca do czenia lin i acuchw ze sob i innymi czciami osprztu szkiery - niedue skaliste wyspy gsto rozrzucone u wybrzey Szwecji i Finlandii skrzydo mostku - boczna cz pomostu nawigacyjnego szkwa - nagy silny powiew wiatru szlupbelki - urawiki odziowe, specjalnie skonstruowane belki stalowe, suce do spuszczania lub podnoszenia odzi okrtowych szot - lina, za pomoc ktrej ustawia si agiel pod odpowiednim ktem do kierunku wiatru; take argonowo ciana kabiny czy pomieszczenia na statku szpigat - otwr w nadburciu, przez ktry cieka brudna woda szpring - jedna z lin cumowniczych, zwykle stalowa, skierowana z dziobu lub rufy ku rdokrciu sztag - lina stalowa mocujca maszt od dziobu; na szt agach podnosi si agle zwane sztakslami sztil - cisza na morzu, pogoda bezwietrzna sztych bosmaski - cieg do szycia agli, podobny do tzw. okrt ki nieki - andarmeria wojskowa, przezwana tak od biaych hemw i biaych getrw wietlik - skajlajt, okno w suficie nadbudwki lub w pokadzie statku takielunek - olinowanie aglowca talia - wielokrek, urzdzenie suce do podnoszenia ciarw, zoone z dwch blokw poczonych lin tank balastowy - zbiornik na wod, sucy do obcienia statku idcego bez adunku tankowiec - zbiornikowiec telegraf maszynowy - urzdzenie do przekazywania komend z mostku do maszynowni tent - prowizoryczny dach z ptna aglowego lub brezentu rozpity nad pokadem topenanty - liny podtrzymujce zakoczenia (noki) rej top masztu - wierzchoek towot - specjalny gatunek smaru trap - schodnia przy wejciu na statek lub midzy pomieszczeniami na rnych poziomach trawler - typ rybackiego statku owicego wokiem, take niewielki okrt wojenny U-boot - Unterseeboot, niemiecki okrt podwodny wachta - najczciej czterogodzinny okres czasu, podczas ktrego peni sub jedna zmiana zaogi wraz z oficerami

wanty - liny stalowe podtrzymujce maszt wellington - typ bombowca angielskiego z II wojny wiatowej produkcji Vickers-Armstrong; na tych samolotach latay take polskie dywizjony bombowe wrenki - od W.R.N.S., Womens Royal Navy Service - Pomocnicza Morska Suba Kobiet ZDO - skrt: zastpca dowdcy okrtu zejman - dowiadczony, prawdziwy marynarz zydwestka - nieprzemakalny kaptur yrokompas - kompas bkowy, wskazujcy rzeczywisty kierunek pnocny

WYDAWNICTWO MORSKIE GDYNIA Obwoluta, okadka i strona tytuowa KRYSTYNA ROGACZEWSKA Drzeworyty IRENA KURAN-BOGUCKA Redaktor ALINA WALCZAK Redaktor techniczny KRYSTYNA ROGACZEWSKA WYDAWNICTWO MORSKIE GDYNIA 1964 Wydanie pierwsze. Nakad 10 000 + 250 egz. Ark. wyd. 12,25. Ark. druk. 14,5. Papier druk. mat. kl. V. 70 g. Oddano do skadania 11.XI.63 r. Podpisano do druku i druk ukoczono w marcu 1964 r. Gdaskie Zakady Graficzne Gdask, ul. witojaska 19/23 Zam. nr 2380 - A-2 Cena z 15.-

You might also like