Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 15

Bohater Cartao

Tytu oryginau: STAR WARS: Hero of Cartao 1: Heros Call. Autor: Timothy Zahn. Przekad: Wojciech Quother Bogucki. Korekta: Mateusz Freedon Nadd Smolski. Bastion Polskich Fanw Star Wars, Stopklatka i tumacze nie czerpi adnych dochodw z opublikowanie poniszych treci. Tumaczenie jest wykonane dla fanw, przez fanw.

Cz I: Wezwanie dla bohatera


ROK PO BITWIE NA GEONOSIS - Mistrzu Doriana? - odezwa si gboki gos Emila Kerseage'a. - Jestemy na miejscu. Kinman Doriana obudzi si natychmiast, mruc oczy w blasku soca, wpadajcym przez okna do wntrza promu. Przez chwil przyglda si przesuwajcemu si w dole krajobrazowi, prbujc sobie przypomnie, gdzie tak waciwie si znajdowa. Tyle byo systemw Dezorientacja mina. By na Cartao, gwnym orodku handlowym sektora Prackla, prbujcym nie opowiada si po adnej ze stron w toczcej si wojnie pomidzy Republik i Separatystami. By to take orodek - To tam - wskaza Kerseage. Lekko pocign drkiem, kadc prom na lewe skrzydo, by da Dorianie lepszy widok. Spaarti Creations. Doriana wyjrza przez okno, bdc, wbrew sobie, pod wraeniem tego, co zobaczy. Pooona wrd zalesionych wzgrz na pnoc od niewielkiego miasta Foulahn, jakie trzy kilometry na pnocny zachd od rwnie niewielkiego Portu Kosmicznego Triv, znajdowaa si tam jedyna w swoim rodzaju fabryka, znana jako Spaarti Creations. Szeroka na ponad kilometr w najszerszym miejscu, wygldaa niczym mozaika, do ktrej w cigu ostatnich dekad dokadano wci nowe klocki. Linia dachw budowli odzwierciedlaa zastygy chaos, z wieami, wymiennikami ciepa, antenami i wietlikami, usianymi w najwyraniej przypadkowych odstpach, wzdu caej, znajdujcej si na wysokoci drugiego pitra powierzchni. Nie dostrzega adnych okien, wic wymian powietrza zapewnia najprawdopodobniej szereg niewielkich szczelin wentylacyjnych, pokrywajcych zewntrzne ciany, mniej wicej w poowie wysokoci budynku. - Imponujce - stwierdzi. - Tak pan myli? - Kerseage wzruszy ramionami. - Osobicie, zawsze uwaaem ten widok za architektoniczn wersj zagonu chwastw. Zero organizacji. - By pan kiedy wewntrz? - Jedynie pracownicy mog tam wchodzi - odpowiedzia pilot, wykrzywiajc usta ze wstrtem. Oni, i wielcy tego wiata. - Tak jak ja? - spyta Doriana. Kerseage spojrza na niego, jak gdyby nagle sobie przypomnia, kim by jego pasaer. - Nie, nie, mylaem o kompanach Lorda Binaliego - wycofa si pospiesznie. - Miaem na myli Rad Handlow sektora Prackla, i im podobnych. - Nie ma pan o nich najlepszego zdania? Kerseage ponownie wzruszy ramionami, tym razem z zaenowaniem. - To nie moja sprawa - mrukn. - Ja tu tylko latam promem. To wszystko. - Rozumiem - Doriana znw popatrzy na fabryk, ktra tym razem znajdowaa si tu pod nimi. Najwyraniej Kerseage nie chcia ju nic mwi. Ale nie musia. Jak zawsze, gdy co robi, Doriana przeprowadzi wczeniej szczegow analiz sytuacji na Cartao i wybra wanie tego czowieka, by przewiz go przez sabo zaludnion planet do Spaarti Creations. Firma transportowa, ktrej wacicielem by swego czasu Kerseage, zostaa przypadkiem wyeliminowana z rynku rok wczeniej, dziki niestarannie sformuowanemu przepisowi, wydanemu przez Rad Handlow po Bitwie na Geonosis. Apelacja Kerseage'a nadal krya po sdach, ale kwestia bya ju czysto akademicka. Jego firma nie istniaa, a on sam wini o to Lorda Binaliego. - A co z infrastruktur pomocnicz? - spyta przygldajc si zalesionym terenom na pnoc i zachd od gwnego kompleksu. - Myl, o budynkach. Gdzie skadowane s surowce i wytworzone

produkty? - Ma pan na myli te trzy przyczniki? - Zgadza si - powiedzia Doriana. - Gdzie one s? - Nie wiem dokadnie - przyzna Kerseage. - Najbliszy z nich jest chyba jakie trzy kilometry na pnocny wschd, gdzie za tym duym, szarym barakiem dla pracownikw - wskaza rk. - Mmm - mrukn Doriana, patrzc si w tamtym kierunku. Nic tam nie dostrzega. Dobrze zakamuflowane, przypadkiem lub celowo. To mogo si przyda. - Gdzie mieszka Lord Binalie? - Tam - Kerseage wskaza na lewo, zawracajc promem w szerokim uku. - Widzi pan miasto Foulahn, tam na poudnie od tego szerokiego na kilometr pasa trawy? - Widz - powiedzia Doriana. - Chyba nigdy nie widziaem, eby granice miasta uryway si tak gwatownie. No, chyba, e wymusza tak sytuacj jakie jezioro albo urwisko, rzecz jasna. - To rwnie dobrze mogoby by urwisko - mrukn Kerseage. - Ten szczeglny pas trawy wyznacza poudniow granic fabryki i nikt tamtdy ani nie przechodzi, ani si nie buduje. Cranscocy na to nalegaj. No, niewane. Widzi pan t du otwart przestrze na pnocnym skraju miasta, przylegajc do pasa trawy? - Tak - przytakn Doriana. Trawiasty obszar z kilkoma kpami drzew i du poaci przystrzyonego ywopotu wyglda jak park. Wrd zieleni stao kilka niewielkich budynkw i jeden bardzo duy. Nawet z tej odlegoci, dobiega stamtd zapach wadzy i bogactwa. Na jednym z niskich pagrkw wychodzcych na fabryk, mg dostrzec stojce obok siebie dwie sylwetki. Posiado Binalie'go? - W rzeczy samej - odrzek Kerseage. - Napatrzy si pan? Doriana rzuci ostatnie spojrzenie, zapisujc w pamici uksztatowanie terenu. Miasta Foulahn i Navroc pooone byy na poudnie i poudniowy wschd od fabryki, bdc ograniczonymi od poudnia skalistymi Czerwonymi Wzgrzami. Lecy na zachd Port Kosmiczny Triv, otaczay od pnocy niskie i coraz bardziej poronite lasem walcowate wzgrza. Pomidzy obu miastami wia si niewielka rzeka, oddzielajca od siebie take kosmoport i Foulahn. - Tak - oznajmi pilotowi, poprawiajc si na fotelu. - Lemy zobaczy si z Binalie'm. - Znowu zawracaj - oznajmi wpatrujcy si w niebo Corf Binalie, osaniajc oczy rk. - Myl, e lec do nas. - Ci ludzie w promie? - spyta Jafer Tories, ktrego biae wosy ukaday mu si na policzkach, gdy wpatrywa si w ziemi, prbujc znale to szczeglne pncze siviv, ktrego razem z chopcem szukali ju od p godziny. - Wiem. - Wiesz, kim s? - spyta Corf, marszczc brwi. - Czy ojciec mwi ci co o naszych gociach? - Nie, ale nie musia - zapewni go Tories. - Jest to dla mnie oczywiste od niemal minuty. - Jak to? - napar na niego Corf, tonem wystawionej na prb cierpliwoci dwunastolatka. - Skd wiedziae? - Prosta, logiczna dedukcja - oznajmi Tories, tonem pedantycznego nauczyciela, ktry chodzi po wiecie ju siedemdziesity trzeci rok. - Nie mieli powodu, eby lecie bezporednio nad fabryk chyba, e chcieli si jej specjalnie bliej przyjrze. Gdy przekonali si, e niewiele mog dostrzec z zewntrz, naturalnym jest, e bd chcieli j obejrze od wewntrz. A wic musz zobaczy si z twoim ojcem. Zdumiony Corf potrzsn gow. - O rany - odezwa si. - Chciabym by Jedi. - Gdyby nim by, moe pewnego dnia musiaby pj na wojn - ostrzeg Tories. - Ty nie musiae - zauway Corf. - Jeszcze nie - skrzywi si Tories. - Ale mog zosta wezwany w kadej chwili. Rada zdecydowaa si pozostawi na razie kilku Jedi w dotychczasowych miejscach, na wypadek jakich niespodziewanych operacji Separatystw. W razie kopotw, mgbym wkroczy do akcji w sektorze Prackla lub Locris o wiele wczeniej, ni dotarby tam kto wysany z Coruscant lub z obszaru toczcych si wanie walk. Bycie Jedi nigdy nie jest atwe, a bywa wrcz niebezpieczne. - To prawda, ale ty jeste sprytny - powiedzia Corf. Najwidoczniej echa wojny nie peszyy go w najmniejszym stopniu. - Wiesz, jak czy ze sob fakty. - Logiczne mylenie nie jest wyczn domen Jedi - upomnia go Tories. - Kady moe si nauczy kojarzy ze sob fakty w logiczn cao. - By moe - przyzna Corf. - Ale ja nadal sdz, e tylko Jedi tak moe. Tories umiechn si, osaniajc oczy rk, gdy patrzy na zbliajcy si prom. Oczywicie tak naprawd nie wiedzia, e prom leci do rezydencji Binalie'go, ale doszed do wniosku, e istnieje tego due prawdopodobiestwo. Gdyby si okazao, e jaki pilot chcia pokaza swojemu znajomemu kompleks Spaarti Creations, wyszedby na niezbyt przenikliwego Mistrza Jedi. Zreszt nie musiaoby to by wcale takie ze. Tories spdzi ostatnie trzydzieci lat na Cartao uczc, mediujc i majc od czasu do czasu do czynienia z piratami lub zbyt pazernymi przestpczymi kacykami. Cz mieszkacw zacza

darzy go szacunkiem, cz nienawici, ale wikszo bya ledwo wiadoma faktu, e sektor Prackla posiada odkomenderowanego na stae Jedi. Ale w cigu tych trzydziestu lat, nigdy nie spotka si z takim uwielbieniem, jak w przypadku Corfa Binalie'go. Gdyby by modszy, tak wielki szacunek sprawiaby mu satysfakcj, a nawet pochlebia. Ale z perspektywy upywu czasu, dostrzega niebezpieczestwo, czajce si w nieprzemylanym uleganiu pochlebstwom. Nawet w wieku dwunastu lat, Corf powinien umie rozpozna w innych zarwno ich mocne strony, jak i saboci; powinien si uczy jak zaakceptowa innych takimi, jakimi s, bez tworzenia jakiej perspektywy doskonaoci, by przez ni spoglda. Zamiast tego, chopak traktowa go, niczym Jedi Bez-Skazy: wysokiego i silnego, mdrego i uprzejmego, a przede wszystkim nieomylnego. Ewentualny incydent z promem, nie wpynby w znaczcym stopniu na jego sposb postrzegania. Tymczasem pojazd przelecia nisko nad ich gowami, nie pozostawiajc wtpliwoci, e zmierza w kierunku prywatnego ldowiska obok rezydencji Lorda Binalie'go. Tories dostrzeg napis z nazw firmy na burcie promu. - Chodmy - powiedzia, biorc Corfa pod rami i zawracajc go w kierunku domu. - Wracamy? spyta Corf marszczc brwi. - Mylaem, e pomoesz mi wytropi miejsce, z ktrego wyrasta pncze siviv? - Moemy zaj si tym pniej - zdecydowa Tories. - A teraz, wydaje mi si, e powinnimy dowiedzie si, czego ci ludzie mog chcie od twojego ojca. - W porzdku - Corf nie rozumia decyzji Toriesa, ale by skonny j zaakceptowa. - Ty tu rzdzisz. - Nie rzdz - przypomnia mu Tories, gdy schodzili ze wzgrza w kierunku odlegej rezydencji, obok ktrej wanie ldowa prom. - Jestem tylko Jedi. - Taa - wypali bezceremonialnie Corf. - Na jedno wychodzi. Tories westchn do siebie. Przy odrobinie szczcia, chopak z tego wyronie. ***

Jedn z aktualnych rozrywek Doriany byo obliczanie czasu pomidzy chwil, w ktrej droid lub sucy, wyposaony w jego listy uwierzytelniajce, znika w osobistym gabinecie swojego pana, a momentem, w ktrym by zapraszany do rodka. W przypadku Lorda Pilestera Binalie'go przerwa nie trwaa duej ni minut. Albo Binalie by wyjtkowo peen szacunku dla wadz Coruscant, albo zbyt si obawia niespodziewanego gocia, eby trzyma go pod drzwiami. - Mistrz Doriana - Binalie podnis si z obszernego fotela, stojcego za jeszcze bardziej obszernym biurkiem, gdy droid protokolarny wprowadzi Dorian do gabinetu. - To wielki zaszczyt podejmowa osobistego wysannika Najwyszego Kanclerza Palpatine'a. - Ja rwnie si ciesz, widzc pana, Lordzie Binalie - odpar z kolei Doriana, podchodzc do biurka. - Doceniam, e powici mi pan swj czas. - Do usug - stwierdzi Binalie, zapraszajc ruchem rki Dorian, by usiad w fotelu na przeciwko i samemu rwnie siadajc. - Szkoda, e nie powiadomi mnie pan o swojej wizycie. Wysabym na spotkanie prom lub skierowa pana do Portu Kosmicznego Triv, skd mgby si pan tu dosta migaczem. - Miaem powody, by przyby na Cartao - owiadczy Doriana, przygldajc si badawczo Binaliemu. - Te same powody kazay mi wybra wanie taki rodek transportu. Misie na policzku Binalie'go drgn. A wic on take dostrzeg napis na promie Kerseage'a. - Tak, Emil Kerseage - powiedzia. - Znam jego spraw, Mistrzu Doriana, i zapewniam pana, e Rada Handlowa pracuje nad jej pomylnym zakoczeniem - machn rk z zaenowaniem. - Ale to chyba nie jest przedmiotem zainteresowania Palpatine'a. - Najwyszy Kanclerz Palpatine interesuje si losem zwykych obywateli - przypomnia mu Doriana. - Naturalnie - zapewni go popiesznie Binalie, a pierwsze krople potu zaczy poyskiwa mu na twarzy. - Chodzio mi o - nagle przerwa. - Tak? - zachci go Doriana. Misie na policzku Binalie'go drgn ponownie. - Bd z panem szczery - zacz Binalie. - Cartao stara si trzyma w cieniu konfliktu z Separatystami. Nie mamy wystarczajcej siy militarnej, by wysya onierzy lub okrty w misje ekspedycyjne na drug stron galaktyki. Jak dotd udawao si nam unika uwagi czynnikw oficjalnych, ale jeli Kanclerz Palpatine zaczyna si interesowa drugorzdnymi, biurokratycznymi sporami, to t uwag prawdopodobnie na siebie zwrcimy - uderzy par razy palcem wskazujcym w st. - I to nie bdzie jedynie uwaga czynnikw oficjalnych z Coruscant - doda znaczco. Separatyci te nas dotychczas ignorowali. - Rozumiem paskie obiekcje - zapewni Doriana. - Ale pan musi z kolei zrozumie, e nikt nie posiada luksusu decydowania o stopniu, w jakim zostanie dotknity przez wojn. Podobnie jak

nikomu nie wolno wybiera, w jaki sposb moe si najlepiej przysuy w tym konflikcie. Spojrzenie Binalie'go utkwione byo nieruchomo w Dorian. - Nie przyby pan tu wcale w sprawie Kerseage'a - powiedzia cicho. Ten potrzsn gow. - To by, i nadal jest, wdziczny kamufla. Ale istotnie, Najwyszy Kanclerz Palpatine przysa mnie tu w o wiele waniejszej sprawie. Kamienna twarz Binalie'go skamieniaa jeszcze bardziej. - Spaarti Creations. - W rzeczy samej - przyzna Doriana. - Najwyszy Kanclerz jest zaintrygowany raportami, mwicymi o tym, e linie produkcyjne tej fabryki mog zosta praktycznie w cigu jednej nocy przestawione na inn produkcj. Gdyby mona byo powieli t technologi, wniosoby to wielki wkad na rzecz Republiki w toczcej si wojnie. - To niewykonalne - stwierdzi kategorycznie Binalie. - Przestawienie jest moliwe jedynie dziki Cranscocom i ich fluidowemu systemowi toczenia. A z tego co wiem, kolonia na Cartao jest jedynym miejscem, w ktrym oni yj. - Przypuszczam, e s ich tysice? Binalie zawaha si jedynie na uamek sekundy, jak gdyby si zastanawia, czy zdoa wykpi si kamstwem. - Tak, pidziesit tysicy - przyzna, nie ryzykujc powiedzenia nieprawdy. - Ale rozmnaaj si bardzo powoli i jedynie uamek z kadego pokolenia posiada odpowiedni talent, by pracowa w charakterze twillera. Tak nazywamy tych, ktrzy obsuguj fluidowy system toczenia. - Rozumiem - powiedzia si Doriana, jak gdyby ju dokadnie poj istot caego procesu. - A jednak Najwyszy Kanclerz chciaby, ebym si cakowicie upewni. Czy byoby moliwe, ebym osobicie dokona inspekcji obiektu? Dyskretnie i prywatnie, oczywicie. Binalie wiedzia, e wanie tak brzmi uprzejmie zawoalowany rozkaz. - Oczywicie - odpar, podnoszc si z fotela. - Mam prywatn drog, wiodc do fabryki. *** Znajdowali si ju w poowie korytarza, prowadzcego w stron ldowiska, kiedy chopicy gos przerwa panujc w posiadoci wytworn cisz. - Hej! Tato! Mczyni zatrzymali si i odwrcili. Spieszy ku nim mody chopak, wygldajcy na dwanacie lat. Syn Lorda Binalie'go, Corf, zidentyfikowa go wstpnie Doriana. Za chopakiem, stawiajc dusze kroki i zachowujc bardziej miarowe tempo, szed ostatni uczestnik nadchodzcego dramatu: Mistrz Jedi, Jafer Tories. - Corf - Binalie wyglda na nieco zaskoczonego i skrpowanego. - Mylaem, e tego ranka zajmujesz si botanik. - Zauwaylimy prom - wyjani Corf, podbiegajc do ojca i rzucajc okiem na Dorian. - Idziesz do fabryki? - Na par minut - odpar Binalie. - Mog i z tob? Binalie potrzsn gow. - Nie tym razem. Chopak zamruga. Najwidoczniej nie takiej odpowiedzi si spodziewa. - Dlaczego nie? - Interesy - powiedzia stanowczo Binalie. - Tylko mistrz Doriana i ja idziemy. - Ale - I bez dyskusji - zakoczy surowo Binalie, przenoszc uwag z Corfa na podchodzcego do nich Jedi. - Chciabym panu przedstawi Jafera Toriesa, Jedi naszego sektora. A to jest Kinman Doriana, specjalny doradca Najwyszego Kanclerza Palpatine'a. Na wzmiank o Palpatinie, skra w kcikach oczu starego Mistrza lekko si zmarszczya. Nie byo w tym nic dziwnego. Najwyszy Kanclerz i Rada Jedi coraz bardziej spierali si ze sob w cigu ostatnich kilku miesicy. - Mistrzu Tories - ukoni si Doriana. - Ciesz si, e tu jeste. Jak zauway Lord Binalie, udajemy si wanie do fabryki. Czy zechciaby nam towarzyszy? Zaskoczony Corf spojrza na ojca. - Ale mwie, e - Bd cicho, Corf - uci Binalie, patrzc na Dorian z nie mniejszym zaskoczeniem. - Mylaem, e to bya prywatna sprawa. - Istotnie, ale wtedy jeszcze nie wiedziaem, e Mistrz Tories jest w pobliu - odpar Doriana, patrzc na Binalie'go. Nagle zdecydowa, e warto zaryzykowa, eby stwierdzi, jak wielki nacisk moe na niego wywrze. - Z tego powodu - doda - nie widz rwnie przeszkd, dla ktrych nie miaby z nami i rwnie paski syn. Za par lat zacznie go pan z pewnoci wprowadza w

kwestie zarzdzania fabryk, nieprawda? Gardo Binalie'go cisno si, a jego oczy niebezpiecznie zwziy. Lord Pilester Binalie, najwiksza szycha w lokalnym establishmencie, nie by przyzwyczajony, eby beztrosko usuwano mu grunt spod ng. Ale Doriana take rozumia wadz. Bez zoci i szyderstwa wytrzyma spojrzenie Binalie'go, zastanawiajc si, czy irytacja Lorda pozwolia mu zapomnie, z kim ma do czynienia. Najwidoczniej nie pozwolia. - Jak sobie yczysz, mistrzu - oznajmi sztywno Binalie. - Prosz za mn. ***

Tories par razy mia okazj lecie do fabryki prywatnym tunelem Binaliego i zawsze wzbudzao to w nim uczucie zachwytu. Korytarz zosta wykopany na polecenie Lorda przez Cranscocw, ktrzy nie uyli w tym celu adnych maszyn. W rezultacie powsta surowy tunel, w ktrym wiecznie unosi si ostry zapach dopiero co poruszonej ziemi. Ale mimo rzekiego powietrza, wiedzia, e podczas procesu drenia, ziemne ciany zostay w jaki sposb przeksztacone w materia rwnie twardy, jak permabeton. Pozorna chropowato powierzchni ukrywaa bardziej subtelne i delikatne wzory, ktre kopacze Cranscocw na niej wyrzebili. Funkcjonalny, peen artyzmu i wedug wszelkich powszechnie akceptowanych norm, niemoliwy do wykonania korytarz. Wedug Toriesa, ten opis odnosi si take do Spaarti Creations. - Cranscocy nie chc, eby ktokolwiek, rwnie pojazdy, porusza si po pasie trawy pomidzy fabryk a Foulahn - wyjani Dorianie Binalie, podczas gdy migacz cicho przelizgiwa si przez tunel. - Mwi, e to wyprowadza z rwnowagi, cho nie wiemy jak i dlaczego. I std ten tunel. - Co z pozostaymi pracownikami? - spyta Doriana. - Nie-Cranscocami. W jaki sposb dostaj si do fabryki? - Wikszo z nich mieszka na miejscu - poinformowa go Binalie. - Kwatery mieszkalne dla nie posiadajcych rodzin znajduj si wzdu poudniowego skraju fabryki, pomidzy gwnym budynkiem a Przycznikiem Jeden. Cranscocy maj mieszkania na pnocy fabryki, pomidzy Przycznikami Jeden i Dwa, za posiadajcy rodziny nie-Cranscocy mieszkaj w kwaterach na pnocnym zachodzie, pomidzy Przycznikami Dwa i Trzy. - A w jaki sposb dostaj si do fabryki? - upiera si Doriana. - Innymi tunelami? - Istniej tunele pomidzy fabryk i Przycznikami - powiedzia Binalie. - Ale s one wykorzystywane gwnie do transportu adunkw i wyposaenia. Pracownicy zwykle chodz do pracy trawnikami. Umiechn si nieznacznie, widzc zdziwione spojrzenie Doriany. - Wiem. Ale najwyraniej wspomniany pas trawy jest jedynym, ktry Cranscocowie chc, eby pozosta cakowicie nietknity. I nikt nie wie dlaczego. Podoga korytarza zacza si nachyla pod gr, a Tories przyapa si na ukradkowym przygldaniu si Dorianie. Kiedy po raz pierwszy szed korytarzem, spodziewa si, e zaprowadzi on go do jakiego rodzaju przedsionka i nadal pamita swoje zaskoczenie, gdy okazao si, e znalaz si nagle w samym rodku jednej z hal produkcyjnych. To mogo by pouczajce zobaczy, czy Doriana take dozna zaskoczenia. Dozna. Cho jego wyraz twarzy pozosta beznamitny, gdy cz sufitu uniosa si nad nimi niczym zwodzony most i migacz ruszy w gr po rampie prowadzcej w sam rodek ttnicej yciem fabryki, Tories mg wyczu iskierk zdumienia w pozbawionych wyrazu oczach. - Interesujcy koniec podry - to byo wszystko, co powiedzia, gdy Binalie zatrzyma pojazd. - Cranscocy lubi wiedzie co si wok nich dzieje stwierdzi Binalie, wysiadajc z pojazdu i zamykajc wejcie. - A my znajdujemy si w Hali Produkcyjnej Numer Cztery, gdzie obecnie produkuje si wyspecjalizowane maszyny przeznaczone do niw na moczarach Caamas. Tamtejsze tereny zbyt obfituj w winokorzenie, eby zwyky sprzt mg tam pracowa bez usterek duej ni kilka standardowych dni. - A wic stara si pan zaopatrywa rynki niszowe? - spyta Doriana. - Zasadniczo, tak - odpar Binalie, kiwajc gow. - Na obszarze Republiki nie ma wystarczajco wielu nadajcych si do uprawy moczarw, eby usprawiedliwiao to wybudowanie staej linii montaowej, wytwarzajcej wyposaenie suce do ich kultywacji. Ale majc do dyspozycji stworzony przez Cranscocw system, moemy powici par dni lub tygodni, produkujc wszystko, czego Caamasjanie bd mogli potrzebowa przez najbliszy rok lub dwa, a nastpnie zreorganizowa linie produkcyjne i zaj si innymi projektami. - A gdzie ta caa, magiczna reorganizacja ma miejsce? - spyta Doriana. - Zaczyna si w gwnej stacji kontrolnej - Binalie wskaza na okrg platform unoszc si dwa metry nad podog, pomidzy dwoma liniami montaowymi. - To jest stacja, ktra obsuguje t

hal. Prowadzeni przez Binalie'go, podeszli do platformy, mijajc labirynt przekanikw, wzkw transportowych oraz ludzkich i nie-ludzkich pracownikw. Wspinajc si po schodach, znaleli si obok dugiej konsoli, ktra zawsze przypominaa Toriesowi krzy, znajdujcy si pomidzy wyduonym wulkanem, a botnistym zboczem wzgrza, z wodospadami blado zielonej substancji, spywajcej ociale i nieustannie po rnych czciach zbocza. Na przeciwko zbierajcej substancj niecki stao piciu Cranscocw, ktrych chitynowe, zewntrzne pancerze lniy w promieniach soca, przechodzcych przez znajdujcy si trzy pitra nad nimi wietlik. Ich dugie, wieloprzegubowe nogi wystukiway synkopowe rytmy na grubej warstwie trawy, cakowicie pokrywajcej gr platformy. Wszystko to w rytm muzyki, ktr najwidoczniej jedynie oni byli w stanie usysze. - Oto piciu z Cranscocaskich twillerw - powiedzia Binalie, zniajc gos. - Bez wzgldu na to, co wanie wyczyniaj z t pynn mas, ma to wpyw na linie produkcyjne, ktre widzielimy. - Czy z tego miejsca mog przeprowadzi ca reorganizacj? - spyta Doriana. - Nie, kada maszyna wymaga odrbnych modyfikacji - wyjani Binalie. - Na t okazj, kady twiller jest przypisany do okrelonych miejsc. W zalenoci od zoonoci przeksztace, dana hala produkcyjna moe by zreorganizowana w przecigu dwch do omiu godzin. - A wic przebudowa w cigu nocy - zauway Doriana, kiwajc gow. - I to dosownie w cigu nocy - zgodzi si Binalie. - Cranscocy dokonuj niewielkich modyfikacji w cigu dnia i std obecno tej grupy, na wypadek, gdyby z powodu jakich kopotw, ktra z maszyn musiaa zosta ponownie skalibrowana. Natomiast gwna reorganizacja ma miejsce dopiero, kiedy na zewntrz panuje cakowita ciemno. - A pan nie wie, jaka jest tego przyczyna? - Szczerze mwic, o Cranscocach nie wiemy niemal nic - przyzna Binalie. - Oddychaj tlenem, ich poywienie skada si gwnie z lokalnych warzyw i ziaren, z zastrzeeniem, e musz by one wzbogacone w magnez i kobalt, oraz lubi uprawia ziemi, kopa i tworzy artystyczne obiekty. - Na szczcie, sprzt do uprawy moczarw podpada pod t ostatni kategori? - Sprzt do uprawy i wszystko inne - przyzna Binalie. - Wydaj si uwielbia wykorzystywanie fabryki do tworzenia rnych rzeczy - sprowadzi ich z powrotem na d. - Powiedzia pan, e to Hala Produkcyjna Numer Cztery - rzek Doriana. - Ile jest pozostaych hal? - W tej chwili pracuje dwadziecia siedem takich - odpar Binalie. - Osiem z nich jest wikszych i o wiele bardziej zoonych ni ta, podczas gdy reszta jest porwnywalna lub niewiele mniejsza. - Chciabym rzuci okiem na jedn z wikszych. Wargi Binalie'go zacisny si, ale po prostu skin gow. - Oczywicie. Prosz tdy. Zwiedzili jeszcze dwie due hale, zanim Doriana stwierdzi, e zobaczy ju to, co chcia. - Wystarczy - powiedzia, gdy Binalie zacz ich prowadzi w stron nastpnego pomieszczenia. Czy moglibymy porozmawia gdzie na osobnoci? Binalie spojrza na niego z ukosa. - A o czym mielibymy rozmawia? - spyta podejrzliwie. - Z pewnoci ju si pan przekona, e ta technologia nie moe by powielona w innym miejscu. - Moe w pana prywatnym gabinecie, jeli aska? - zaproponowa Doriana. Binalie nabra powietrza. - I byoby najlepiej, gdybymy teraz pozwolili chopcu nas opuci - doda Doriana. Oczy Binalie'go stwardniay. Wygldao na to, e mia ju do wodzenia si za nos. - Nie mam przed synem adnych tajemnic - odparowa. - Jeli ma mi pan co do powiedzenia, moe pan to zrobi w jego obecnoci. Doriana pozwoli, by opada mu warga, jak gdyby nie przewidzia wczeniej, e tak si to skoczy. - Skoro pan nalega - odrzek. Binalie krtko skin gow. - Prosz za mn. *** Wprowadzi ich do pomieszczenia opatrzonego napisem Sala Projektowa, wyprosi stamtd pracujcych na stoach krelarskich czowieka i Durosa, i zamkn drzwi na klucz. Podsuwajc jedno ze znajdujcych si tam krzese gociowi, sam opar si o jeden ze stow. - Suchamy - powiedzia szorstko. - Sprawa jest do prosta - zacz Doriana, siadajc i spogldajc na grujcego nad nim mczyzn. - Jak pan powiedzia, Spaarti jest jedyna w swoim rodzaju. Poniewa nie da si jej skopiowa, bdziemy musieli j wykorzysta tak jak stoi. Wyraz twarzy Binalie'go nawet nie drgn. Najwyraniej odgad ju wczeniej cel wizyty. - To wbrew prawu - odezwa si. - To jest jedyna moliwa dziaalno, ktra moe by prowadzona przez bdc w mniejszoci ras, Cranscocw, i jako taka, podlega dziaaniu czterysta dwudziestej

drugiej Dyrektywy Senatu. Jakakolwiek rzdowa w ni ingerencja jest surowo i kategorycznie zabroniona. - Desperackie czasy wymagaj desperackich posuni - odpar Doriana, wycigajc z wewntrznej kieszeni datakart. Dyrektywa Senatu numer 3591, upowania Najwyszego Kanclerza Palpatine'a do nieograniczonego wykorzystania wszelkich moliwych rodkw, ktre uzna za konieczne, w celu jak najszybszego zakoczenia dziaa wojennych - poda datakart Binalie'mu. - Poczynajc od dzisiejszego popoudnia, Spaarti Creations udostpni wszystkie swoje zasoby w celu produkcji nowego rodzaju komr klonujcych. Binalie wzi powoli datakart i wsun j do swojego notesu elektronicznego. Przez dusz chwil, w czasie ktrej raz po raz zapoznawa si z dyrektyw Senatu, jedynym dwikiem w pokoju by wyciszony haas linii montaowej, widocznej przez przezroczyst cian pomieszczenia. - Nie moe pan tego zrobi - stwierdzi, gdy w kocu oderwa wzrok od tekstu. - Czy nie sucha pan tego, co mwiem wczeniej w biurze? Jeli przejmiecie fabryk, pozostanie tylko kwesti czasu, zanim pojawi si tutaj Separatyci. - Po pierwsze: nie ma pan w tej kwestii wyboru - oznajmi twardszym gosem Doriana. - Dyrektywa Senatu jest jasna, a Najwyszy Kanclerz podj ju decyzj. Po drugie: Separatyci nie musz o tym wiedzie. Jeli waciwie si do tego zabierzemy, nikt si nie zorientuje, e skrzynie z wyposaeniem dla farmerw czy maszynami drcymi zawieraj w rzeczywistoci klonujce cylindry. A jeli chodzi o moj tutaj obecno, przygotowaem ju zason dymn, sprawiajc wraenie, e wystpuj w imieniu Emila Kerseage'a. - A co z moimi pracownikami? - rzuci Binalie. - Nie liczc twillerw, zatrudniamy tutaj niemal trzynacie tysicy ludzi i nie-ludzi. Jak zagwarantuje pan ich milczenie? - Nie bd mwili o tym, czego nie wiedz - odpar Doriana. - A za jakie cztery standardowe godziny wyle pan ich wszystkich do domw. - Och, z pewnoci - powiedzia sarkastycznie Binalie. - A jak niby pan myli, e to uzasadni? - Nie bdzie co uzasadnia - odpowiedzia bez mrugnicia okiem Doriana. - Okres kwarantanny jest wymagany przez prawo w przypadku epidemii gorczki plyridian. Szczka Binalie'go opada o centymetr. - Gorczka ply...? - Wyjrza na hal przez przezroczyst cian. - Co pan zrobi? - Prosz si uspokoi Lordzie Binalie - odezwa si agodnie Doriana. - Potraktowaem ni trzech ludzi i dwch nie-ludzi, gdy przechodzilimy... - Co takiego! - warkn Binalie. - Zakazi ich pan celowo? - Powiedziaem, eby si pan uspokoi - powtrzy troch ostrzej Doriana. - To oczywiste, e nikogo nie zakaziem. Okres inkubacji gorczki plyridian wynosi cztery tygodnie. Zadaem im jedynie co, co imituje chorob, powodujc pojawienie si jej przekonujcych symptomw. Ani oni, ani nikt inny nie s zagroeni. Ale nikt o tym nie bdzie wiedzia przez przynajmniej cztery tygodnie. Wyraz twarzy Binalie'go przypomina kogo, ujcego kwan mifk. - A kiedy bd poddani kwarantannie, zaoferuje mi pan pewnie tymczasowe zastpstwo? - mrukn. - To, albo cakowite zamknicie fabryki - zaznaczy Doriana. - Cranscocy, jako zimnokrwici, s uodpornieni na gorczk plyridian, wic bd mogli kontynuowa prac. - To cakowita przesada - odezwa si z rogu pokoju Tories. Doriana zastanawia si, kiedy mistrz Jedi w kocu zabierze gos. Zastanawia si nawet szyderczo, czy staruszek czasem si nie zdrzemn, przesypiajc cz rozmowy. - Sucham? - spyta, odwracajc si do Jedi. - To jest race naruszenie jakichkolwiek akceptowalnych norm postpowania - powtrzy Tories. Nie mog i nie bd bra w tym udziau. - To jest wojna Mistrzu Tories - przypomnia mu Doriana. - I to wojna o przetrwanie. Jeli przegramy, Republika jest skoczona. - Nie obchodzi mnie to - stwierdzi kategorycznie Tories. - Mog pana zapewni, e Rada Jedi nie bdzie si temu przyglda z daleka i pozwala panu straszy mieszkacw Cartao jak nieistniejc zaraz. - Wic prawdopodobnie Rada Jedi postrzega rzeczy inaczej ni ty, Mistrzu - owiadczy Doriana, wycigajc z kieszeni drug datakart. - Oto instrukcje, nakazujce ci wspprac ze mn i moimi ludmi. Unis brwi. - Wszak nadal uznajesz zwierzchnictwo Rady, nieprawda? W kompletnej ciszy, z tym samym brakiem entuzjazmu, z ktrym zrobi to Binalie, Tories wzi datakart. - Doskonale - powiedzia Doriana, podnoszc si dziarsko z fotela. - A wic jedyne, co panu pozostao, to wrci do domu i przygotowa si na chwil, w ktrej piciu paskich pracownikw osunie si na ziemi z gorczk i zawrotami gowy. - A pan, jak przypuszczam, zajmie si reszt? - stwierdzi gorzko Binalie. - Zgadza si - przyzna Doriana. - Po to tutaj jestem.

***

Pierwszy z pracownikw zacz narzeka na zawroty gowy dokadnie pi minut po spodziewanym czasie. Dziewi standardowych minut pniej, gdy by badany przez lekarza fabryki, upad, zacz si skrca i jcze. Drugi z pracownikw by bardziej wytrzymay i nadal sta przy swoim stanowisku, kiedy pitnacie minut pniej osun si na podog. Trzy minuty pniej, Lord Binalie zarzdzi ewakuacj fabryki. - Ach, Doriana - pozdrowia go stateczna twarz, unoszca si nad holoprojektorem. - Ma pan co nowego? - Fabryka jest przygotowana, komandorze Roshton - odezwa si Doriana. - Moe pan ldowa w dogodnym dla pana czasie. - wietnie - odrzek Roshton. - I to w mniej ni dzie. Wykonuje pan godn podziwu prac. - Wykonuj rozkazy Najwyszego Kanclerza - w gosie Doriany dao si wyczu ostrzegawczy ton. W czasach niepewnoci i podejrze, zawsze warto byo przypomnie ludziom, komu si jest lojalnym. - Ni mniej, ni wicej. - Oczywicie - zgodzi si spokojnie Roshton. - Jak my wszyscy. - Tak - potwierdzi Doriana, patrzc przez przezroczyst cian biura na ciemniejcy wietlik w rodku hali. - Zblia si zmrok, a wtedy Cranscocy zabieraj si do powanej pracy. Kiedy mog si spodziewa paskich ludzi? - Pierwszy transporter jest ju w drodze, z szefem technikw i schematami operacyjnymi na pokadzie - oznajmi Roshton. - Bd tam za godzin. - W porzdku - powiedzia Doriana. - Upewni si, e Cranscocy bd gotowi. Ju im powiedziano, e tej nocy maj przeprowadzi cakowit reorganizacj. - Czy jest pan pewien, e dwutysiczny kontyngent wystarczy? - spyta Roshton, marszczc czoo. Przeprowadziem na wasn rk badania, z ktrych wynikao, e taka fabryka wymaga zwykle ponad sze razy tyle ludzi. - Mamy by jednostk zastpcz - przypomnia mu Doriana. - Nie wygldaoby to dobrze, gdybymy na nowo zaludnili fabryk. - Ale... - Oprcz tego, wikszo z tych trzynastu tysicy pracownikw jest zaangaowana w utrzymanie, zaopatrzenie i transport surowcw - przerwa mu Doriana. - Gdy Najwyszy Kanclerz zdecyduje, eby rozszerzy nasz operacj, moemy sprowadzi dodatkowy personel, by si tym zaj. Ale teraz skoncentrujmy si na naszej misji: wyprodukowania i przygotowania zapasu cylindrw klonujcych, niezbdnych do stworzenia wikszej iloci onierzy. - Tak jest - mrukn Roshton. - Bdzie mia pan plany w cigu godziny, a kolejne transportowce nadlec w trzydziestominutowych odstpach. - Bd ich oczekiwa, komandorze - zakonkludowa Doriana. - Bez odbioru. Przerwa poczenie, pooy sobie holoprojektor na kolanach i ponownie rozejrza si po pomieszczeniu. Siedzenie w tak wielkim pokoju wywoywao upiorne uczucia. Co jak bycie ostatni yw komrk w martwym ciele. Po drugiej stronie hali, przy platformie kontrolnej, niewielki ruch przyku jego uwag. Dobiega stamtd terkot krokw grupy przechodzcych Cranscocw. Doszed do wniosku, e prawdopodobnie wci wygrywaj swoj cich muzyk, cho czstotliwo wydawanych przez nich dwikw bya niesyszalna dla ludzkiego ucha. Dziwne istoty. Dziwna technologia. Ale poza tym bardzo prosta robota. Unoszc ponownie holoprojektor, wstuka nowy kod. Tym razem uzyskanie poczenia zabrao o wiele wicej czasu. Doriana zmusi si do cierpliwoci, obserwujc szyby odlegego wietlika, ktre zasnuway si mrokiem. I wtedy, z gwatownoci, ktra go zawsze zadziwiaa, pojawi si upiorny wizerunek. - Melduj - zadaa cicho zakapturzona posta. - Fabryka Spaarti Creations" zostaa zabezpieczona, Lordzie Sidious - odezwa si Doriana. Pierwsi republikascy technicy pojawi si tu za godzin. Reszta technikw, pracownikw i onierzy przybdzie w cigu tej nocy. - Ilu onierzy? Doriana zawaha si. - Nie jestem pewny - przyzna, tejc. Darth Sidious nie lubi, gdy jego ludzie nie potrafili odpowiedzie na zadawane przez niego pytania. - Palpatine zleci t faz planowania komandorowi Roshtonowi, ktry by bardzo tajemniczy, jeli chodzi o dokadny skad kontyngentu. Nie moe mie ze sob wicej ni tysic onierzy-klonw, cho prawdopodobnie jest ich okoo piciuset, plus Roshton i kilku oficerw. Ku jego uldze, Sidious tylko skin gow. - Roshton jest ambitny i myli, e wie co robi - sykn wzgardliwie. - To bez znaczenia. Nawet tysic onierzy nie bdzie robio problemu. A co z wacicielem i z Jedi? - Nie s za szczliwi, ale ugili si przed nieuchronnym - odpar Doriana. - Jedyny problem powstanie w chwili, gdy Tories skontaktuje si z Rad Jedi, by potwierdzi rozkazy. Jak wczeniej

mwiem, nie bya ona entuzjastycznie nastawiona do sprawy i jeli uda mu si zapa Yod lub Windu w niedobrym momencie, jeden z nich moe si zdecydowa na jednostronn zmian decyzji. Nawet jeli omieliliby si tak uczyni, wszystko, co Tories mgby potem zrobi, to duo haasu zapewni go nikczemnym tonem Sidious. - Nie, wszystko idzie zgodnie z planem. Dobrze si spisae. - Dzikuj ci, Panie - Doriana poczu ulg i jednoczenie przeszyo go ukucie dumy. - Jakie nowe rozkazy? - Na razie nie - stwierdzi Sidious. - Rb swoje i niech sytuacja rozwija si samodzielnie. umiechn si sardonicznie. - Melduj ponownie, gdy wydarzenia stan si interesujce. - Tak zrobi, mj Panie - zapewni Doriana. Zakapturzona posta skina gow i wizerunek znikn. Wziwszy gboki oddech, Doriana wsta i wsun holoprojektor do schowka w pasie. Koci rzucono, gra bya w toku. Nastpny ruch nalea do Republiki. Zatrzyma si przy wyjciu z pomieszczenia, nasuchujc ciszy i zastanawiajc si, jak zawsze w takich momentach, nad niezwykle cienk lin, po ktrej zdecydowa si kroczy. Palpatine nie mia pojcia, e jego zaufany wsppracownik i doradca by w rzeczywistoci wysannikiem Mrocznego Lorda Sithw, poruszajcemu si w ciemnoci, starajcego si zniszczy wszystko to, co reprezentowa sob Najwyszy Kanclerz. Gdyby Palpatine kiedy to odkry Potrzsn zdecydowanie gow. Nie, do tego nigdy nie dojdzie. Sidious by zbyt potny, a Doriana zbyt sprytny, eby pozwoli na zniszczenie takiej owocnej wsppracy. Jego kroki odbijay si od wysokiego sufitu, gdy kroczy przez pust hal. Binalie bdzie czeka przy gwnym wejciu do fabryki na zbliajce si siy Republiki. Szacowny przedstawiciel Najwyszego Kanclerza Palpatine'a powinien czeka razem z nim. ***

- To nie fair - narzeka Corf, rzucajc niewielki kamyk w gromadk motyli siedzcych na kpce kwiatw u szczytu wzgrza. - Jak mog tak po prostu przyj i wszystko przej? - Toczy si wojna - przypomnia mu Tories. - Wszyscy musz si powica. - Zao si, e Palpatine wcale si nie powica - Corf pocign nosem i posa drugi kamyk w lad za pierwszym. Tories uy Mocy i kamyk zatrzyma si nagle w poowie drogi. - Rozumiem twoj zo, Corf - napomnia chopca, pozwalajc kamykowi opa na ziemi. - Ale nie ma powodu, eby j wyadowywa na niewinnych motylach. Corf sykn przez zacinite zby. - Wiem - przyzna z ociganie, wpatrujc si w bezchmurne niebo. - Ale oho, nadlatuje jeszcze jeden. Tories spojrza na niebo. W oddali dostrzeg czarny punkcik, opadajcy w ich kierunku. - Myl pozytywnie - zasugerowa. - Moe ten statek przylatuje, eby ich wszystkich std zabra. - Taa. Pewnie - mrukn Corf, schylajc si i podnoszc nastpny kamyk. Tories przypatrywa mu si z uwag, ale chopak zacz tylko si nim bawi. - Tata by co powiedzia, gdyby zamierzali std odlecie. Albo przynajmniej zaczby si znowu umiecha. Poza tym, min dopiero tydzie, a ten Doriana w cudacznych gaciach powiedzia, e bd tu przez cztery. - Mistrz Doriana - sprostowa go automatycznie Tories. - A ty nie powiniene cigle patrze na negatywn stron wydarze. Biorc pod uwag postp, jaki tu poczynili, mog si rwnie dobrze zdecydowa na szybszy odlot. - Dlaczego mieliby to zrobi? - odpar Corf. - Jeli tak dobrze im idzie, to po co to koczy? Tories musia przyzna, e to byo dobre pytanie. Gdyby potrafi na nie dobrze odpowiedzie, mgby wda si z Dorian w dug dyskusj na ten temat. Myl, Jedi, napomnia si. W kocu przez ostatnie trzydzieci lat zajmowa si gwnie mediacj. Z pewnoci by w stanie wystpi z jak propozycj kompromisowego wyjcia z sytuacji. I wydawao mu si, e takie znalaz. Chyba. - Gdzie jest twj ojciec? - spyta. - W fabryce - odpar Corf, marszczc brwi. - A o co chodzi? - By moe o odpowiedni rodek nacisku na Dorian - odrzek Tories, wycigajc komlink. - Mistrza Dorian. - Przyznaj si do bdu - powiedzia sucho Tories, wstukujc czstotliwo Lorda Binalie'go. - Co chcesz zrobi? - spyta Corf. No, powiedz mi. - Co najbardziej martwi Mistrza Dorian? - spyta retorycznie Tories. - Odpowied: e Separatyci dowiedz si o fabryce i bd chcieli nas powstrzyma. - No dobrze - zgodzi si Corf. - I co z tego?

- Wic wszystko co musimy zrobi, to przekona go, e cztery tygodnie oznaczaj kuszenie losu odpar zamylony Tories. Komlink sprawia wraenie, jakby potrzebowa ogromnie dugiego czasu, eby si poczy. - Poniewa gdy si jednak dowiedz, straci Spaarti na zawsze. Separatyci Dooku zablokuj Cartao, i to bdzie koniec. Corf zrobi min. - O, nie. - W rzeczy samej o, nie - zgodzi si Tories. - Jeli, z drugiej strony, Doriana zabierze si do tego maymi kroczkami, przemycajc tu swoich ludzi raz na jaki czas, moe wyduy czas trwania operacji w nieskoczono. - Mwisz, e przejmowaby fabryk raz na miesic, albo co w tym stylu? - spyta powtpiewajco Corf. - Nie. Tata na to nie pjdzie. - Pjdzie, jeli przyjdzie mu wybiera pomidzy rozdranieniem Doriany i blokad Separatystw powiedzia Tories, wyczajc komlink i czujc mrowienie na plecach. Co tu byo bardzo nie tak. Wstrzyma oddech, spojrza w gr i cicho przekl swj brak uwagi. Czarny punkt, ktremu si wczeniej przygldali, by teraz o wiele bliej, opadajc ku nim niczym niecierpliwa asteroida. Z tej odlegoci, Tories mg ju dostrzec szczegy: bardzo wyraziste, zaopatrzone w podwjne skrzyda ksztaty. - Co to takiego? - spyta cinitym gosem Corf. - C-9979, okrt desantowy Federacji Handlowej - wyrzuci z siebie Tories, po raz ostatni prbujc wystuka co na komlinku. - O, nie - wyszepta Corf, poszukujc w pasie swojego wasnego komlinku. - Musimy ostrzec tat! - Nie moemy - odpar Tories, chowajc swj do przegrdki w pasie. - Zaguszaj nas. - A wic musimy si tam dosta - rzuci Corf, odwracajc si w kierunku domu. - Idziemy. - Chwileczk - Tories zapa chopaka za rk, zastanawiajc si intensywnie. Zanim zdoaliby dotrze do rezydencji, a potem do tunelu, inwazja byaby ju powanie posunita do przodu. Teraz musieli w jaki sposb powiadomi o niej ludzi w rodku. - Co? - krzykn Corf. - Idziemy. - Cicho - nakaza Tories. - Daj mi si zastanowi. Nad nimi, C-9979 zaj pozycj, unoszc si bezporednio nad fabryk i jakie dwadziecia niewielkich pojazdw wychyno z jego przednich skrzyde. - To STAP-y - stwierdzi Tories. Zwinne, latajce platformy, przewoce po jednym robocie bojowym kada, oddalay si od ldujcego statku w coraz szerszych krgach, szukajc stanowisk obronnych lub innych zagroe, mogcych zakci wyadunek desantu. Trzy z nich, w tej wanie chwili, przelatyway nad zakazanym pasem zieleni, pomidzy rezydencj Binalie'go i "Spaarti Creations." Odlego bya znaczna i to w kadym sensie tego sowa. Ale tylko to mu pozostao. Wycignwszy miecz wietlny, uaktywni go i zablokowa w tej pozycji, wybierajc STAP, ktry wydawa si znajdowa najbliej miejsca, w ktrym stali wraz z Corfem. Oceniajc najlepiej jak mg, odlego i prdko pojazdw, sign po Moc i rzuci miecz wietlny. Droid, ktrego uwaga skierowana bya na terenach wok fabryki, prawdopodobnie nawet go nie zauway. Obracajca si bro przebia jego pojazd, a jaskrawozielone ostrze przecio ogniwo energetyczne, mieszczce si tu ponad stopami robota. Z nijakim, elektronicznym piskiem zdziwienia, pojazd i robot runy w d i uderzyy w ziemi. Pozostae dwa droidy zareagoway natychmiast. Oba STAP-y, zaczy kry wok swojego zestrzelonego towarzysza, a piloci obracali swoje metalowe gowy na wszystkie strony w poszukiwaniu rda zagroenia. - Uciekaj - rozkaza Tories Corfowi, przywoujc z powrotem swj miecz. - Do domu i do schronu. Uczynilimy wszystko, co w naszej mocy. - Ale co z tat? - spyta zaniepokojony Corf, dajc kilka niechtnych krokw w d wzgrza. - Wezm migacz i polec tunelem zaraz po tym, jak bdziesz bezpieczny - zapewni go Tories. Droidy ju go dostrzegy, a podwjne dziaka STAP-w zaczy namierzanie. - Szybko. Bd zaraz za tob. Para blasterowych strzaw mina ich niebezpiecznie blisko. - Dobrze - Corf w kocu si odwrci i zacz biec. - Ale pjd z tob - krzykn przez rami. migacze nie polec przez tunel, bez kogo nie nalecego do mojej rodziny. Miecz wietlny wrci do rki Toriesa jakie p sekundy przed chwil, w ktrej dziaka namierzyy cel. Ale dla Jedi, p sekundy to wieczno. Bro jawia si w jego doni jak rozmazana plama, wirujc niczym makthier na owach, gdy przechwytywa nadlatujce strzay i odbija je z powrotem. Kilka chwil pniej, trzy pogite STAP-y wraz z pilotami leay rozbite w strefie zakazanej. Zgasiwszy miecz wietlny, Tories odwrci si i zacz biec za chopcem, znajdujcym si ju w poowie drogi do rezydencji. Zrobi wszystko co mg, by ostrzec tych w fabryce. Teraz chcia do nich doczy. Mia jedynie nadziej, e zdy tam przed droidami.

*** Chyba zdaje pan sobie z tego spraw, jak niewiarygodnie to wyglda - skomentowa komandor Roshton, oddajc notes elektroniczny technikom. - Przewidywalimy, e zgromadzone przez nas zapasy surowcw wystarcz na pene cztery tygodnie. Okazao si, e przy tej skali produkcji, bdziemy musieli je uzupeni ju po dwch. - Nie jestem zdziwiony - stwierdzi Doriana. - Spaarti Creations" ju wczeniej zdobya sobie saw wykonywania niewykonalnego. - To niesamowite przedsiwzicie, Lordzie Binalie powtrzy Roshton, odwracajc si do Binalie'go. - Musi pan by z niego dumny. Ten nie odpowiedzia. Doriana zauway, e ostatnio Lord coraz czciej milcza, przygldajc si, jak jego ukochana fabryka wypluwa ze swych trzewi coraz to nowe rzdy komr klonujcych. Roshton albo tego nie zauwaa, albo niewiele go to obchodzio. - Nie wiem, czy mistrz Doriana o tym wspomina, ale s to komory bardziej zaawansowane ni modele zaprojektowane na Kamino - kontynuowa komandor, przesuwajc powoli wzrokiem po hali produkcyjnej - Wanie w tym izolowaniu od wiata tkwi wasz problem; nie dotrzymujecie kroku najnowszym osigniciom techniki. Nasze komory powinny umoliwia produkcj klonw dziesi razy szybciej ni te z Kamino. Stworzymy ich jeszcze kilka milionw i Separatyci bd mogli odesa swoje cenne armie droidw do lamusa. Nagle zmarszczy brwi. - Co si z nimi dzieje? - Z kim? - spyta Doriana, patrzc po linii wzroku komandora w stron platformy kontrolnej. Piciu dyurujcych tam Cranscocw drao niczym zestaw zepsutych repulsorw, a pod ich pprzezroczystymi okryciami, skra byskaa gwatownymi zmianami kolorw. - Co jest nie tak - stwierdzi Binalie, ocknwszy si z letargu. Przepchn si obok Roshtona i wbieg na platform, przeskakujc po dwa stopnie naraz. Doriana i Roshton dogonili go w chwili, gdy ze zwonymi oczami nachyla si nad jednym z twillerw, przygldajc si zmieniajcym si kolorom. Doriana spostrzeg, e z bliska s one o wiele bardziej urozmaicone i subtelniejsze ni to sobie wyobraa. - S czym zaniepokojeni - wyszepta Binalie. - Naruszeniem jakiego tabu - Moe pan to zrozumie? - spyta Roshton. - Nie wiedziaem, e mog - Zamknij si - przerwa mu Doriana. Roshton rzuci mu gniewne spojrzenie. - Trawnik - odezwa si nagle Binalie. - Kto lub co jest na poudniowym pasie trawy. - I to wszystko? - Roshton wydawa si zniesmaczony. - Pewnie jaki gupi dzieciak z miasta. - Nie - zaprotestowa Binalie. - Wszyscy w tej czci Cartao o tym wiedz. Albo to pascy ludzie urwa, patrzc surowo na Dorian. - Albo Separatyci - dokoczy za niego Doriana, chwytajc za komlink. - Komandorze: stan najwyszego pogotowia! - To mieszne - powiedzia Roshton. Ale mia ju wycignity komlink i wystukiwa co na jego klawiaturze. - Jak mogliby? - Ja niczego nie insynuuj - owiadczy Doriana, prbujc innego kanau. - Komandorze? - Zablokowano je - stwierdzi Roshton gosem, w ktrym nie zna ju byo sceptycyzmu. - Co robimy? - spyta nerwowo Binalie, rozgldajc si na okoo, jakby si spodziewa armii droidw, wynurzajcej si z przewodw osuszajcych. - Przygotujemy si na przyjcie wroga - powiedzia lodowatym tonem Roshton. Wycignwszy blaster, wycelowa go w sufit i pocign za spust. Charakterystyczny dwik ustawionego na oguszanie blastera z atwoci przebi si przez mozaik dwikw dochodzcych z fabryki. Roshton wystrzeli jeszcze trzy razy, przerwa, a potem jeszcze dwa razy. Doriana nastawi uszy. Z nastpnej hali dobieg go przytumiony odgos sygnau odpowiedzi. - Sygna gotowoci przekazany - oznajmi Roshton, odkadajc komlink ale nadal zaciskajc rce na blasterze. - Chodmy. Moje centrum dowodzenia znajduje si w ssiedniej hali montaowej. Porucznik klonw i gwny mechanik ju na nich czekali, gdy trzej mczyni wkroczyli do centrum dowodzenia. Pierwszy z nich sta sztywno na baczno, a drugi wyglda niemal komicznie, gdy nerwowo przerzuca wag ciaa z jednej nogi na drug. - Raport - rozkaza Roshton, patrzc na schemat rozmieszczenia podlegych mu si. - W tej chwili jeden C-9979 Federacji Handlowej unosi si nad fabryk - zameldowa porucznik. - Okoo dwadziecia STAP-w wspiera go w powietrzu, trzy z nich rozbiy si na poudniu. Nad horyzontem pojawi si rwnie okrt dowodzenia Federacji. Brak innych pojazdw w zasigu. - Jak to wyglda? - wyszepta Binalie. - Do kiepsko - odpar Roshton. - Pojedynczy C-9979 moe pomieci jedenacie transporterw MTT, kady po sto dwadziecia robotw bojowych, plus sto czternacie czogw AAT. W dodatku, ten statek dowodzenia moe mie jeszcze par C-9979 w rezerwie, gdyby na przykad ogarno ich zniecierpliwienie. Binalie zblad.

- Twierdzi pan, e moe tam by ponad trzy tysice droidw bojowych? I jeszcze te czogi? - Waciwie, jeli dodamy zaogi czogw, to mwimy o okoo piciu tysicach robotw - powiedzia Doriana. - A wic pi tysicy droidw - wyrzuci z siebie Binalie. - A wy macie ilu, dziewiciuset ludzi? Roshton umiechn si nieznacznie. - Mam dziewiciuset onierzy-klonw - sprecyzowa. - A to dua rnica. Poruczniku, czy obserwatorzy zajli stanowiska? - Wszystkie wejcia s pod obserwacj - potwierdzi onierz. - Gdy wylduj, bdziemy o tym wiedzie. - Na szczcie, wachlarz opcji jest ograniczony - mrukn Roshton. - Wschodnie i zachodnie wejcia s jedynymi, przed ktrymi znajduje si do miejsca, eby C-9979 mg wyldowa. - Zgadza si - potwierdzi porucznik. - onierze wanie obstawiaj oba z nich. - Co to znaczy obstawiaj? - spyta Binalie. - Formuj sukcesywne szyki obronne przy tych wejciach, w kierunku do wewntrz - owieci go Roshton. - A co z wejciami od pnocy i pnocnego zachodu? Chyba nie zostawiamy ich niestrzeonych? - Chwileczk - przerwa ponownie Binalie. - Linie obrony wewntrz fabryki? Nie moe pan tu walczy. - No c, z pewnoci nie mog walczy na zewntrz - zauway Roshton. - A przynajmniej nie bez wsparcia z powietrza. - To wcale pan nie bdzie walczy - powiedzia dobitnie Binalie. - Instalacje w fabryce s wraliwe i nie do zastpienia. Roshton parskn. - Wolaby pan odda fabryk w rce Separatystw? - Gdybym mia do wyboru tylko dwa wyjcia, tak - odpar lodowato Binalie. - Pan sobie chyba nie zdaje sprawy z tego, jak wiele znaczy ta fabryka dla Cartao i dla caego sektora... - Przepraszam - przerwa mu porucznik, ktrego hem lekko si przekrzywi. - Przestali zakca komlinki. Nadaj wiadomo na wszystkich publicznych kanaach. Roshton trzyma ju w rku wyjty komlink. - ...y zbrojne - dochodzi z gonika typowy, wazeliniarski gos Neimoidianina. - Jestecie otoczeni i mniej liczni. Poddajcie si albo bdziemy zmuszeni was zniszczy. - Znam t gadk - odpar Roshton, pokazujc porucznikowi kilka gestw rk. Ten skin gow i oddali si, cho Doriana mg jeszcze usysze poprzez jego hem saby gos gwatownie wydawanych rozkazw. - I ustpuj. Czego chcecie? - Chcemy Spaarti Creations - zada Neimoidianin. - Wyjdziecie wszyscy na zewntrz zachodnim wyjciem i zoycie bro. Nastpnie... Roshton wyczy komlink. - Zachodnie wyjcie - rzuci porucznikowi. - Potwierdzam - dobiega go odpowied. - C-9979 lduje na pustym terenie, pomidzy lasem i fabryk. Zajmujemy pozycje, eby go powita. Roshton skin gow. - Idziemy. Binalie zapa go powstrzymujco za rami. - Komandorze, nie pozwol panu walczy w mojej fabryce. Jeli okae si to konieczne, sam im otworz drzwi. - Zrb pan to i bdzie pan rozstrzelany za zdrad - warkn Roshton, strcajc jego do. Binalie skierowa pen frustracji twarz na Dorian. - Doriana? - Lord Binalie ma racj, komandorze - powiedzia Doriana. - "Spaarti Creations" jest zbyt cenna, eby naraa j na ryzyko uszkodzenia. Roshton rzuci mu wcieke spojrzenie. - Ale z drugiej strony, Lordzie Binalie, komandor Roshton nie moe pozwoli na to, by podlegli mu cywile wpadli w rce wroga - kontynuowa Doriana. - Przykro mi, ale nie widz prostego rozwizania tej kwestii. Usta Binalie'go zacisny si w cienk, blad lini. - A gdybym przeprowadzi technikw przez tunel do mojego domu? - zasugerowa. - Czy powstrzymaby pan droidy na tyle dugo, by tego dokona? - Moemy sprbowa - odpowiedzia Roshton, przygldajc mu si przez chwil. Potem odwrci si do szefa technikw. - Zbierz swoich ludzi w celu ewakuacji, na Hali Numer Cztery. Poruczniku, za mn. Ruszyli biegiem w kierunku zachodniego wejcia. Doriana odczeka jeszcze chwil i, upewniwszy si, e Binalie i szef technikw ruszyli ju w stron Hali Czwartej, ruszy za onierzami.

W kocu wypadao poczeka przez moment, eby popatrze, jak ci dzielni ludzie id w swj ostatni bj. *** Zachodnie wejcie bardziej przypominao jaki duy hangar ni zwyk bram. Skadao si z ogromnego przedsionka, ograniczonego par zasuwanych drzwi, wystarczajco duych, by mogo przez nie przej wszystko, czego nowoczesna fabryka mogaby kiedykolwiek potrzebowa. Doriana dobieg tam w chwili, gdy wielkie wrota nieznacznie uchylono, a Roshton z porucznikiem wanie wygldali przez powsta w ten sposb luk. W caym pomieszczeniu, setki odzianych w biae pancerze onierzy posuwao si wzdu jego cian, zajmujc pozycje w pobliu drzwi i za zaparkowanymi wzdu cian, cikimi pojazdami sucymi do transportu kontenerw. Inni ustawiali na pododze, kilkanacie metrw od drzwi, pokrg zoony z umieszczonych na trjnogach dzia laserowych. - Co si dzieje? - spyta, podchodzc do Roshtona. - Wanie wyldowali - odpowiedzia wygldajcy na zewntrz, zdenerwowany Roshton. Doriana zauway, e komandor mia na gowie nadawczo-odbiorczy zestaw suchawkowy onierza-klona, prawdopodobnie po to, by nasuchiwa dochodzcych meldunkw od reszty oficerw. - Skanuj teraz teren, by upewni si, e nie ma tam min. - Jaki mamy plan? - spyta Doriana, zerkajc ostronie przez drzwi. Nawet po wyldowaniu, okrt desantowy jawi si niczym zowieszcza, metalowa chmura burzowa. - Oczywicie powstrzymamy ich - stwierdzi lakonicznie Roshton. - W najgorszym razie sprawimy, eby drogo zapacili za kad pid ziemi. - O czym pan mwi? - zaprotestowa Doriana, marszczc brwi. - Czy nie sucha pan o czym wczeniej rozmawialimy? Nie moe pan tu walczy. Roshton spojrza na niego. - Mylaem, e mwi pan tak tylko po to, eby pozby si std Binalie'go. - Absolutnie nie - zaprzeczy Doriana. - Mylaem dokadnie to, o czym mwiem. Nie moemy pozwoli na to, by technicy dostali si w apy Separatystw, gdy wiedz za duo o stosowanej tu technologii. Ale jednoczenie, nie moemy pozwoli na uszkodzenie fabryki. - Wic innymi sowy, sugeruje mi pan jej opuszczenie? - Roshton postawi spraw jasno. - Mam wyj na zewntrz i patrzy jak moi ludzie s masakrowani tylko po to, eby kupi Binalie'mu czas na ewakuacj technikw? - Przykro mi - odpar cicho i szczerze Doriana. - Wiem, e stawia to pana na straconej pozycji. Ale obawiam si, e nie mamy wyboru. - Oczywicie, e mamy wybr - warkn Roshton. - A jeli mylisz, e - przerwa. - Co? W porzdku. Przecz go. - O co chodzi? - spyta Doriana. - Przyby twj Jedi, z synem Binalie'go - rzuci krtko komandor. - Mistrzu Tories? Tak, tu Roshton przez jakie p minuty sucha ze zmarszczonym od koncentracji czoem. A potem nagle si umiechn. - Zrozumiaem - odpowiedzia. - Sprbujemy. Poruczniku? - Take zrozumiaem - odpar onierz. Roshton odwrci si do Doriany. - Moe jednak mamy wybr - oznajmi. - Linie obronne, przygotowa si do otwarcia cigego ognia, cel na moj komend. I otwrzcie te wrota. Z potnym dudnieniem, cikie drzwi zaczy si powoli rozsuwa. - Czas si ukry, Doriana - skin mu doni Roshton. - Tdy. Par sekund pniej, byli ju przyczajeni za stojcym przy bocznej cianie, wielkim pojazdem transportowym. - Dlaczego w ten sposb? - spyta Doriana, starajc si, eby z gosu nie przebijay ukryte obawy. Wszak nie tak to zaplanowa. - Czy nie wystawi to nas na huraganowy atak? - Moliwe - zgodzi si Roshton. - Ale by moe pomoe nam to zakoczy t zabaw w inny sposb. Brzmiao to zdecydowanie zowieszczo. - I to wanie kaza zrobi Jedi? - sondowa ostronie Doriana. - Nie, ten numer, to by mj pomys - przyzna Roshton. - Mistrz Tories po prostu przypomnia mi o innym celu naszej misji - wycign szyj. - Nadchodz. Doriana wyjrza ostronie zza pojazdu. Na zewntrz, C-9979 otworzy swj ciki, przedni waz i z wntrza zacza opada na ziemi rampa. W panujcym za ni pmroku, dostrzega blasterowe dziaa i pkate nosy zgromadzonych tam, opancerzonych transporterw MTT, sucych do transportu droidw bojowych. - Przygotowa si - rozkaza spokojnie Roshton. - Celem jest laserowy kondensator na prawej burcie. Doriana zmarszczy brwi, ale zanim zada pytanie, pierwszy MTT wyda z umieszczonych przy ziemi

rur systemu chodzenia krtki odgos i ruszy w kierunku rampy. - Ognia - zakomenderowa spokojnie Roshton. Ogromne pomieszczenie wypenio si oguszajcym haasem, gdy onierze otworzyli ogie. Ze skrzywion twarz od przetaczajcej si nad nim fali gorca, Doriana obserwowa spod przymruonych powiek, jak setki blasterw skoncentroway sw moc na grubym pancerzu MTT, obok znajdujcej si po jego lewej stronie wieyczki dziaa blasterowego. Pancerz transportera by wyjtkowo gruby, ale jego projektanci nie przewidzieli sytuacji, w ktrej tak wielka koncentracja ognia bdzie skupiona na tak niewielkiej przestrzeni. Jasna jak soca powiata, otaczajca kondensator mocy stawaa si coraz bardziej widoczna, gdy zahartowany metal topi si, zamieniajc w supergorc plazm. Po niecaych dwch sekundach od pocztku starcia, blastery Republiki przedary si przez pancerz, do kondensatora mocy. Cay lewy bok transportera znikn w gigantycznej kuli ognia, ktra wystrzelia w gr, zasnuwajc kbami dymu czoow krawd bliszego skrzyda okrtu desantowego. Seria mniejszych wybuchw dobiega zza pierwszego MTT, gdy jego pozostae systemy eksplodoway w reakcji acuchowej. Kilka chwil pniej, z oguszajcym oskotem, rozpady si repulsory i zwglony kadub, ktry kiedy by w peni wyposaonym transporterem MTT, uderzy w ramp. Cakowicie blokujc przejcie dla kolejnych czekajcych pojazdw. - I o to chodzio! - grzmia gos Roshtona, ktremu wykrzywia twarz dziki umiech. - Wszystkie jednostki: wycofa si! - zapa za rami Dorian. - Idziemy, Doriana. Nie przestali biec w gb fabryki, dopki nie minli dwch hali montaowych, a haas z zewntrz nie zmieni si w guche wycie. - Sprytne - pochwali Doriana, apic ciko oddech, gdy Roshton zwolni do szybkiego truchtu. Zablokowa pan ramp, spowalniajc ich, zanim nie oczyszcz przejcia. Ale co waciwie pan przez to osign? - Inne moliwoci, oczywicie - odpar Roshton, patrzc przez rami. Take Doriana odwrci gow, patrzc na uporzdkowany odwrt podajcych obok nich onierzy. - Wczeniej nie byoby innego wyjcia, jak przenie walk do fabryki, czego nam pan zabroni zrobi. A wic musielibymy wszyscy zgin. Pokaza blasterem do przodu. - Teraz mamy troch czasu, eby przedosta si przez tunel Binalie'go i wydosta si std. Doriana poczu jak drga mu warga. Dziewiciuset onierzy klonw, czekajcych w gotowoci, by zmierzy si z armi Separatystw. Nie tak to miao przebiega. - To co dokadnie powiedzia panu Tories? Roshton rzuci mu nieznaczny umiech. - Dowie si pan. A teraz prosz oszczdza oddech na bieg. ***

Stali na wzgrzu na skraju posiadoci Binalie'go. Tories, Binalie, Doriana i komandor Roshton, ten ostatni przebrany teraz w cywilne ubranie. - A wic tak to wyglda? - spyta Binalie. - Na obecn chwil, tak - odpowiedzia Tories, patrzc na owietlony rowym i tym wiatem zachodzcego soca trawiasty pas, pomidzy miejscem, w ktrym stali, a Spaarti Creations. Wzdu niego rozcigay si cienie dopalajcych si kadubw kilku czogw AAT. - Gratuluj paskim artylerzystom - doda Jedi. - To nie byo trudne - odpar ponuro Roshton. - Standardowa procedura ataku Federacji Handlowej zawsze obejmuje utworzenie kordonu wok atakowanego celu. Wszystko, co musielimy zrobi to zastawi puapk i upewni si, e znajdzie si ona w miejscu, ktre w jak najwikszym stopniu zdenerwuje Cranscocw. - Taa - mrukn Tories, czujc ukucie winy. To by jego pomys i byo to konieczne. Ale nadal nie podobao mu si, e celowo wywoa cierpienie i dyskomfort wrd obdarzonych wraliwoci istot. Ktre, co wicej, nie miay nic wsplnego z otaczajcym je chaosem. - Mam nadziej, e to zadziaa - powiedzia Doriana. - Zadziaa - zapewni go Tories. - Do momentu, gdy te wraki zostan usunite, twillerzy nie bd nawet w stanie doj do siebie, nie mwic ju o przystosowaniu fabryki do produkcji czegokolwiek, co chcieliby tam wytwarza Separatyci. Roshton chrzkn. - Miejmy tylko nadziej, e tamci si w tym nie poapi, zanim przybd tu nasze posiki stwierdzi. - A wtedy zobaczymy na ile ich sta. - O ile nie zniszczy pan w midzyczasie fabryki - ostrzeg Binalie. - Zrobimy co w naszej mocy - obieca Roshton. - Ale teraz, to zaley od Separatystw.

Tories poczu ucisk na gardle, a ciemniejce niebo oddawao cakowicie jego mroczny nastrj. Poniewa nawet jeli Spaarti Creations przetrwa, to to, czego si obawia, ju si wydarzyo. Wojna dotara na Cartao.

You might also like