Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 308

O babie, ktra zawsze si sprzeciwiaa

Pewien wieniak oeni si kiedy, ale szybko okazao si, e kobieta bez przerwy mu si sprzeciwia; robi wszystko, czego si jej zabrania, nie robi za niczego co jej si kae. Zbliay si wita i wieniak, kt ry by z natury agodny i nienawidzi k tni, c!cia c!ocia gwiazdk spdzi" w spokoju, jak to na wita przystao. #yla wic nad sposobem, jak by tu zarz$dzi" godne wita, tak od strony jada, jak i napitku. %pad w ko&cu na pewien pomys i tak rzek do ony' ( )adc!odzi *oe )arodzenie, ale nie piecz plack w, bo to dla nas biedak w za drogo. +edwo to usyszaa gospodyni, a ju wrzeszczy' ( , wanie, e zrobi, i to jeszcze ile- , m$ dalej udaje' ( )o, skoro ju plack w napieczesz. to nie r b przynajmniej pierog w. .ona natyc!miast si sprzeciwia' ( , wanie, e zrobi, i to jeszcze ile( /eli ju i pierogi zrobisz ( stwierdzi mczyzna ( to w dki sobie na pewno ju nie kupimy. ( , wanie, e kupimy- ( burkna gospodyni. ( )o tak ( ci$gn$ mczyzna nie zbity z tropu ( jeli i w dk kupimy, to na kaw ani grosza ju nam nie zostanie. ( , wanie, e zostanie- ( wykrzykna k tliwa baba. ( 0koro ju i troc! kawy kupisz, to w kadym razie nie moemy zaprosi" goci ( ci$gn$ m$. ( , wanie, e zaprosz, i to jeszcze ilu-( oburzya si gospodyni.

( 1a, jeeli i goci zaprosisz, i do stou usi$d$, to nie sadzaj mnie na !onorowym miejscu. ( , wanie, e posadz( /eeli ju tak zrobisz, to przynajmniej nie dawaj mi butelki z w dk$ do rki ( niby to prosi mczyzna. ( , wanie, e dam- ( wrzasna baba. ( /eli i to zrobisz, to nie ka mi c!ocia pi" ( poprosi na koniec gospodarz. ( , wanie, e bd ci kazaa ( odpara baba, tak jak i poprzednio. % taki oto spos b udao si mczy2nie spdzi" mie wita. )a przyjciu byy placki, pierogi, bya w dka i kawa tak dugo, jak trway wita, a i goci zjec!ao wielu. ,le wi$teczna rado" trwa3

a kr tko. Zaraz po gwiazdce ona staa si jeszcze k tliwsza i jeszcze bardziej zoliwa. % ko&cu m$, kt ry ju nawet c!wili spokoju nie m g zazna", pomyla' 45o" ju tego, musz si pozby" tej gupiej baby-6 7iedy nadeszo lato i pora sianokos w, poszed gospodarz na $k, przez kt r$ przepywaa bystra rzeka, a nad ni$ leaa drewniana kadka. )aci$ mostek siekier$ tak, e ledwo m g utrzyma" dorosego mczyzn. %r ci do domu i rzek do ony' ( #amy wspania$ pogod, p jdziemy na $k kosi". 8uszyli, a kiedy dotarli do rzeki, mczyzna pierwszy wszed na kadk i ostronie przeszed na drug$ stron. +ecz z drugiego brzegu ostrzeg on' ( Przec!od2 ostronie i powoli, nie skacz, bo wydaje mi si, e kadka jest ju saba i mocno nadgnia. ( , wanie, e bd skaka"- ( krzykna baba i z caej siy tupna nog$. % tej samej c!wili kadka zamaa si, a k tliwa baba wpada do rzeki, kt ra uniosa j$ ze sob$. 8zuci si zaraz mczyzna w pogo& wzdu brzegu, ale pod pr$d rzeki, eby to niby szuka" ony. Zauwayli go wtedy inni kosiarze, kt rzy akurat pracowali na $ce i zapytali' ( 9zego szukasz: ( 0wojej ony jedynej, mojej koc!anej ( odpar mczyzna. ( 7adka si pod ni$ zarwaa i onka wpada do rzeki ( doda jeszcze. ( 9zego wic, guptasie, tutaj szukasz: ( zapytali kosiarze. ( /eeli wpada do rzeki, to przecie z pr$dem pynie( ;ak wam si tylko wydaje ( odpar mczyzna. ( #oja ona cae ycie si sprzeciwiaa, to i pewnie po mierci pod pr$d pynie. 0ysz$c to, kosiarze pokiwali tylko gowami i pomyleli' ,,Pewnie i lepiej bdzie dla ciebie, c!opie, jeli ju swojej baby nie znajdziesz6.

Krl i garncarz
Zwoa pewien kr l wszystkic! mdrc w kr 3 lestwa i da im do rozwi$zania zagadk' co jest najgorsze na wiecie: 5ugo dumali mdrcy, kiwali gowami, ale na pytanie od3 powiedzie" nie potra<ili. Zdenerwowa si wtedy kr l, kaza ic! wygna", sam za ruszy do miasta, aby poszuka" czowieka, kt ry potra<i odpowiedzie" na to pytanie. 0potka na rynku garncarza sprzedaj$cego swoje garnki. ( 5zie& dobry, garncarzu ( powita go kr l. =arncarz odpowiedzia na powitanie, kaniaj$c si nisko. ( 5ugo ju wykonujesz sw j zaw d: ( zapyta kr l. ( >d dzieci&stwa, miociwy panie ( odpar garncarz. ( )ie siej, nie orz, a mimo to nie2le utrzymuj swoj$ rodzin. ( 5obrze jest y" na wiecie, ale zdarzaj$ si te czasem nie3 przyjemnoci. Powiedz no mi, czowieku, co jest najgorsze na wiecie: ( ;rzy rzeczy s$ najgorsze, miociwy kr lu( odpar garncarz. ( Pierwsze zo to zoliwa ona, drugie to zawistny s$siad, a trzecie to kiepski rozum. ( , co z tyc! trzec! jest najgorsze: ( zapyta kr l. ( )ajgorsz$ rzecz$ jest kiepski rozum. >d zoliwej ony i za3 wistnego s$siada zawsze mona si uwolni", ale kiepski rozum ci$gle towarzyszy czowiekowi, c!o"by nie wiadomo dok$d ucieka. ( 5obrze odpowiedziae, czowieku. %ygl$dasz na m$drego. Popro mnie teraz o co w nagrod. ( 5aj mnie jedynemu, miociwy kr lu, prawo lepienia i sprze3 dawania garnk w w promieniu3stu kilometr w, a bd ci bardzo wdziczny. 7r l przysta na prob, a eby jeszcze bardziej pom c garnca3

rzowi, rozkaza kademu dworzaninowi, kt ry przyjdzie na zamek, przynie" z sob$ jeden garnek. % mgnieniu oka sprzeda garncarz wszystko, co mia, zosta mu tylko jeszcze jeden, ostatni garnek. Postanowi poczeka" na kupca, kt ry kupi i ten. Pod wiecz r przyszed na zakupy stary, bogaty dworzanin. ( ?le c!cesz za garnek: ( zapyta. ( )o, od ciebie, dworzanina, nie wezm wiele. ;ylko pi"dziesi$t marek ( odpar garncarz. Zdenerwowa si stary dworzanin i krzykn$' ( =upi jeste, taki garnek nie kosztuje wicej ni jedn$ mark. ( )ie sprzedam go taniej ( upiera si garncarz. 5worzanin o mao nie pk ze zoci. %yzywa sprzedawc i zac!owywa si tak nieprzyzwoicie, e zdenerwowa si w ko&cu garncarz i rzek' ( ;eraz nie sprzedam ci go za adn$ cen. Przestraszy si wtedy dworzanin. %kr tce powinien by" na

zamku, ale bez garnka nie mia po co i". 8ozkaz w kr lewskic! musia przecie suc!a". ?nnyc! za garncarzy w promieniu stu kilometr w nie byo. *aga, proponowa ju pi"set marek, ale garncarz by nieugity. >biecywa ju nie wiadomo co, ale wszystko na pr no. Powiedzia w ko&cu garncarz' ( Zgodz si pod jednym warunkiem' jeeli poci$gniesz mnie w moim w zku na kr lewski dw r, to dostaniesz garnek. )ie mia dworzanin innego wyjcia, jak tylko przysta" na ten warunek. #usia mie" garnek bez wzgldu na cen. Zdarzyo si akurat, e kr l wraz z dworem by na zamkowym dziedzi&cu. %ielce si zdziwi na widok przedziwnego zaprzgu i zapyta' ( 1ej, garncarzu, a kogo to naj$e do ci$gnicia: ( 7iepski rozum, miociwy panie ( odpar garncarz. 0tary dworzanin okrutnie si rozzoci. >powiedzia kr lowi o swoic! zakupac! i za$da ukarania garncarza. ( %szytko to twoja wina ( powiedzia kr l. ( Po co kupowae garnek tak p 2no i jeszcze dae si przy tym okpi". %ydaje mi si, e garncarz lepiej wypeni twoje miejsce na dworze. ;y za moesz wyuczy" si jego zawodu. , ty, garncarzu, c!od2 do mnie na sub.

Duch gr i kruk
% maej c!atce, w samym rodku lasu y sobie staruszek z trzema c rkami. Pewnego wieczoru najstarsza z c rek usyszaa gos doc!odz$cy z lasu, woaj$cy jej imi. %ysza z c!aty i pobiega w jego stron. %oa j$ Peikko ( zy duc! g r. 7iedy si do niego zbliya, porwa j$ w ramiona i zani s do swej jaskini w gbi wielkiej g ry. )astpnego wieczoru duc! znowu przyszed pod c!at. ;ym razem woa redni$ c rk. Zmieni gos tak, eby dziewczyna mylaa, e to woa jej siostra, kt ra zagina poprzedniego dnia. 7iedy wysza z c!aty, zapa j$ pod pac! i zani s w g ry do swej jaskini. ;rzeciego wieczoru duc! g r bagalnym gosem woa najmodsz$ siostr. ? ta pomylaa, e to zaginiona siostra woa j$ na pomoc. %ysza z c!aty i wpada prosto w szpony Peikko. >jciec po kryjomu obserwowa c rki i widzia, co im si przytra<io. Pr bowa zatrzyma" duc!a, ale mu si nie udao. Pobieg wic za nim a w g ry i zobaczy, jak zodziej jego c rek znika w g rskiej jaskini. @siad zmartwiony na zboczu g ry, nie wiedz$c, co pocz$". ,kurat przelatywa obok kruk. Zatrzyma si i zapyta o przyczyn jego smutku, a staruszek opowiedzia mu, co si stao z jego c rkami. 7ruk by m$drym ptakiem i obieca znale2" spos b na uratowanie dziewcz$t. %ysa ojca do c!atki, a sam poprosi duc!a g r na rozmow. 5uc!, ciekaw, jak$ to te spraw ma do niego kruk, wyszed. %yjani mu tedy kruk, e ptaki lene postanowiy urz$dzi" koncert na cze" wadcy g r, na kt rym i sam Peikko ma zapiewa". 5uc! ucieszy si z zaproszenia i obieca przyj". > wicie przyby w um wione miejsce. 5rzewa pene byy ptak w najr niejszyc! gatunk w, ale wszystkie poc!oway gowy

pod skrzyda i wygl$day jak bezgowe. Zdziwi si na ten widok go" i zapyta' ( /ak macie zamiar piewa" bez g w: ( Zaraz usyszysz ( odpar m$dry kruk. ( )ie moemy jednak zacz$", dop ki i ty nie odr$biesz swojej. % tym koncercie mog$ wzi$" udzia tylko tacy, kt rzy nie maj$ g w. 4/eli ptaki potra<i$ piewa" bez g w, to ja te mog6, pomyla duc!, nie c!c$c opuci" koncertu. 0zybko pobieg do jaskini, wzi$ du$ siekier i kaza trzem siostrom odr$ba" swoj$ gow. 5ziewczyny zrobiy tak, jak kaza i w tej samej c!wili byy ju wolne.

Palacz diabelskiego kota


.y sobie kiedy kowal, kt ry mia bardzo zy c!arakter i zawsze znca si nad swoimi uczniami. Zazwyczaj te nikt nigdy nie wytrzymywa u niego wystarczaj$co dugo, eby wyuczy" si na czeladnika. #imo to znalaz si jeden tak uparty c!opak, e w ko&cu zosta czeladnikiem. Postanowi jednak czym prdzej wynie" si od zego kowala i poszuka" lepszego miejsca. Po dugic! poszuki3 wanic! znalaz prac. #ia przez trzy lata pali" w palenisku, na kt rym sta przykryty kocio, lecz pod jednym warunkiem' ani razu nie wolno mu zajrze" do kota. % palenisku miay za zawsze pon$" dwa polana, ani mniej, ani wicej. Pali wic c!opak przez dwa lata pod kotem, ani razu we& nie zajrza, a w palenisku mia zawsze tylko dwa polana. >kazao si bowiem, e to sam diabe, naj$ go do tego zajcia i tak zagrozi' ( /eli tylko zajrzysz do kota, albo wsadzisz do paleniska wicej drwa, ni kazaem, to ci zabij. Zacz$ si trzeci rok suby. 7iedy diabe wyszed na c!wil, a wtedy c!opak nie wytrzyma' podni s pokryw kota i zobaczy, e gotuje si w nim gowa zego kowala, u kt rego pobiera nauk. 5orzuci wtedy do ognia trzecie polano. %r ci diabe i pyta' ( 9o ty narobi- 5laczego dorzucie trzecie polano: , na to c!opak' ( Zajrzaem do kota i zobaczyem w nim gow swego byego majstra. *y taki zy, e zasuguje na wikszy ogie&. Przysta na to diabe i c!opak gotowa jeszcze przez rok gow zego kowala na ogniu z trzec! polan. 5iabe obieca mu, e jeli

sumiennie wykona zadanie, to otrzyma sowit$ zapat. ? rzeczywicie, modzieniec dosta cay w r pienidzy. 8usza c!opak drog$ do miasta, a z naprzeciwka nadc!odzi stary czowiek wygl$daj$cy na wielce zmartwionego. Pyta wic palacz' ( 9 ci tak zasmucio: , tamten na to' ( 9o to pomoe, e ci powiem, i tak nie potra<isz mi pom c. ( #asz c rki: ( zapyta c!opak. ( ;ak, mam trzy ( odpar nieznajomy. 5ugo wypytywa parobek staruszka, a wreszcie dowiedzia si, e nieznajomy ma dugi i wkr tce musi zapaci" procenty, a nie ma ani grosza.

8zek na to c!opak' ( Zapac twoje dugi, jeeli dasz mi jedn$ ze swyc! c rek za on. ( 5obrze, zgadzam si ( odpar mczyzna. 8uszyli nastpnie do domu, eby wybra" c rk. )ajstarsza nie c!ciaa palacza, bo by w brudnym ubraniu, tak samo i druga. 5opiero najmodsza zgodzia si wyj" za c!opaka. 9zeladnik rozdar na p sw j sk rzany kowalski <artuc!, da jedn$ po wk dziewczynie jako zarczynowy prezent i wyszed. Poszed do miasta, umy si, kupi pikny str j i pikne konie z karet$. Zajec!a jak wielki pan pod dom dziewczyny i powiedzia, e przyjec!a po swoj$ narzeczon$. 5wie starsze odpary, e z nikim si nie zarczay, ale najmodsza przyznaa si, e zarczya si po wk$ sk rzanego <artuc!a kowalskiego. )ikt w domu nie rozpozna przybysza. 9!opak powiedzia wtedy' ( ;y wanie jeste t$, kt rej szukam. %yci$gn$ drug$ po wk <artuc!a i przyoy do tej, kt r$ miaa dziewczyna. Pasoway do siebie jak ula. >eni si palacz diabelskiego kota z najmodsz$ c rk$ i zapaci wszystkie dugi jej ojca. 0tarsze siostry wpady wtedy w straszny gniew, aoway srodze, e nie wyszy za brudnego czeladnika. Poszy na stryc! i ze zgryzoty powiesiy si. )iedugo potem diabe odwiedzi c!opaka, zamia si i powiedzia' ( 1a, !a, !a, ty dostae jedn$, a ja dwie-

Wojownik szuka przeciwnika


.y kiedy w Ainlandii pewien czowiek, kt ry by tak wietnym wojownikiem, e nikt nie c!cia z nim wszczyna" walki. Zrobi si ju taki zarozumiay, e kogo tylko spotka, od razu namawia go do bitki, ale na pr no; nikt nie c!cia si zgodzi". Pewnego razu spotka wojownik na drodze staruszka i zapyta go' ( )ie wiesz, dziadku, kto zec!ciaby si ze mn$ bi": >dpar na to staruszek' ( ;utaj w pobliu nikt, ale tam, w 7rainie %sc!odz$cego 0o&ca, s$ mczy2ni, kt rzy stawi$ ci czoo. @cieszy si na te sowa wojownik, zaraz obieca tam p j" i tak te zrobi. 5roga bya bardzo daleka i szed wiele dni, zanim dotar do 7rainy %sc!odz$cego 0o&ca. % ko&cu kiedy znalaz si ju na miejscu, zaszed do pewnej c!aty, poprosi o nocleg i posiek. % c!acie bya tylko staruszka pilnuj$ca dobytku. 5owiedzia si od niej, e ma ona dw c! syn w, kt rzy teraz s$ poza domem, ale na noc wr c$ do domu. Zapyta zaraz przybysz' ( , dobrzy s$ w walce: 0taruszka odpara' ( ,no, tacy zwyczajni, jak wszyscy. Potem przygotowaa gociowi wieczerz' skrzynk ziemniak w, beczk ledzi, beczk soli, kosz c!leba i beczk piwa do popicia. Zacz$ si wojownik posila", ale nie da rady zje" wicej jak p c!leba, tuzin ziemniak w, trzy ledzie i wypi ku<el piwa. Zdziwia si na ten widok staruszka i rzeka' ( 1o, !o, a co wy tak mao jecie, gociu- #oi c!opcy zjadaj$ kosz c!leba, skrzynk ziemniak w, beczk ledzi i drug$ soli, a na

koniec popijaj$ to wszystko beczk$ piwa i dopiero wtedy s$ najedzeni. )ie m g w to uwierzy" wojownik, ale te nie pos$dza staruszki o kamstwo. Pooy si szybko na awie i udawa, e pi. % nocy wr cili synowie gospodyni i zapytali' ( , kto to u nas goci: #atka odpara' ( Przyby jaki Ain, eby si z wami bi". Zasiedli c!opcy do stou i obiecali da" mu spok j do rana, eby m g by" lepszy w walce. Przybysz widzia i sysza wszystko, ale nie mia odwagi odezwa" si nawet s wkiem. Patrzy, jak si posilaj$. Zjedli razem kosz c!leba, beczk ledzi, beczk soli. skrzynk ziemniak w i popili to wszystko beczk$ piwa. )astpnie pooyli si aa awie po obu stronac! Aina. Zaraz te zasnli i zaczli oddyc!a" tak mocno, e ic! oddec! rzuca gociem od ciany do ciany. Ain, widz$c, e sam oddec! przeciwnik w rzuca nim o ciany izby, przestraszy si tak bardzo, e nic nie wspomnia o walce, przedosta si tylko do drzwi, i w nogi. 9!opcy z 7rainy %sc!odz$cego 0o&ca obudzili si jednak i ruszyli za nim w pogo&. Ain pobieg w stron morza i na swoje szczcie dostrzeg tam mczyzn z 7aleBy, kt ry owi ryby. 8ozpdzi si uciekinier i skoczy do kieszeni jego kurtki. Podbiegli w wczas cigaj$cy do rybaka i daleje domaga" si Aina. )ie wiedzia czowiek z 7aleBy, e ma uciekiniera w kieszeni. 8ozsierdzi si strasznie na przybysz w z 7rainy %sc!odz$cego 0o&ca i zacza si walka, a bya to walka, o jakiej nikt jeszcze nie sysza ani jakiej nikt jeszcze nie widzia. 9!o" czowiek z 7aleBy walczy sam, zawsze by g r$. % ko&cu zapa obydwu przybysz w za gowy, cisn$ nimi z caej siy o ziemi i tak sko&czy si b j. Znowu zacz$ syn 7aleBy owi" ryby. 0ign$ jednak do kieszeni i znalaz co na dnie. %yci$gn$ to, mimo e przypominao mokr$ plam, pooy na doni i dopiero wtedy zauway, e jest to czowiek. >braca go wic syn 7aleBy w rce jak ptaka i c!uc!a na&. 9zowiek zacz$ w wczas powoli rosn$", a w ko&cu osi$gn$ rozmiary dorosego mczyzny. 8ybak pozwoli wr ci" nieszcznikowi do domu, ale zabroni mu kiedykolwiek wskakiwa" do cudzej

kieszeni. >powiedzia wtedy wojownik o swej pasji do walki i o tym, jak kiepsko na tym wyszed. Zaduma si syn 7aleBy nad gupot$ Aina, kt ry taki szmat drogi przeby, aby poszuka" przeciwnika, przy kt rym wygl$da w dodatku tak jak 2d2bo trawy przy stuletnim dbie. Zapyta jeszcze' ( , nie c!ciaby czasem i ze mn$ si zmierzy": Ain odpar na to' ( /u nigdy nie bd z nikim walczy. Poradzi mu wtedy rybak, eby zapamita sobie 7rain %sc!o3 dz$cego 0o&ca, jej mieszka&c w i to, jak sko&czyli w walce. Przestrzeg jeszcze, e bez powodu nigdy nie zaczyna si wojny. Zapewni wtedy Ain, e bdzie ju ostrony, albowiem nie jest tak gupi, eby pc!a" si do b jki. )a koniec syn 7aleBy powiedzia' ( 5aa zimna sauna psu nauczk. ? jak przyjaciel rozsta si z Ainem. 8ok wraca wojownik do rodzinnego domu i kraju. #yla so3

bie, jaki by gupi, gdy wybra si do 7rainy %sc!odz$cego 0o&ca, eby szuka" zwady. )ic nie m wi o tym, jak$ nauczk dosta w odlegej krainie i nikogo ju do b jki nie namawia. Powtarza tylko' 4)ikt nie jest taki silny, eby nie tra<i na silniejszego6. ? tak z naszego wojownika wyr s prawdziwy czowiek.

U owa prz!jaci .yo sobie kiedy dw c! przyjaci , syn w s$siad w. Pewnego razu zawarli midzy sob$ tak$ umow, e jeeli kt ry z nic! bdzie mia wesele, to drugi musi na nim by", c!o"by nawet po mierci. Zdarzyo si tak. e jeden z nic! umar na kr tko przed weselem swego przyjaciela. % dzie& lubu pan miody przypomnia sobie o umowie, poszed na gr b przyjaciela i powiedzia' ( 5zisiaj si eni, wsta& bracie i b$d2 moim gociem- Podni s si wtedy z mogiy duc! przyjaciela, skorzysta z zaproszenia i pod$y za panem modym do weselnego domu, gdzie czeka na niego specjalny pok j i najlepsze weselne przysmaki. =o" jednak nie tkn$ niczego. Pykn$ sobie tylko par razy z gli3

nianej <ajki i rzek' ( 9zas na mnie. byem ju tutaj wystarczaj$co dugo. Pan mody odprowadzi go. 7iedy dotarli na cmentarz, ta&czya tam caa grupa duc! w, a z gbi doc!odziy d2wiki wesoej. skocznej, weselnej muzyki. )a ten widok pan mody powiedzia' ( , gdybym i ja tak do$czy do tego weselnego korowodu: Przyjaciel ostrzega go jednak' ( /eeli ju c!cesz zata&czy", to pamitaj' moesz okrci" si tylko raz, nie wicej. Pan mody przy$czy si do ta&cz$cyc!, obr ci si raz, a nastpnie podszed do przyjaciela, eby si poegna" i wr ci" do domu na swoje wesele. %tedy usysza' ( )a darmo tam idziesz, ju nikt ci tam nie zna. >d czasu gdy

wyszede, upyno trzysta lat. /eli ju jednak zdecydujesz si na powr t, to zgo si u ksidza.

Pan mody wr ci do domu, ale nikt go tam ani nie zna, ani te nie sysza o adnym weselu. 8uszy wtedy nieszczsny do kocioa, a e bya niedziela, zasta ksidza. >powiedzia mu ca$ !istori i o tym, co poradzi mu przyjaciel. 7si$dz te go nie zna, dopiero kiedy zajrza do ksi$g kocielnyc! sprzed trzystu lat, znalaz jego nazwisko, a obok zapis' zagin$ w wiecz r lubu. >dgad wtedy ksi$dz, e pan mody odszed do wiata umaryc! bez sakramentu. Zaraz te go pobogosawi i w tej samej c!wili pan mody sprzed trzystu lat rozpad si w proc!.

"rzech doktorw *yo kiedy trzec! mczyzn, kt rzy uczszczali do ,kademii i wyuczyli si na medyk w. 0potkawszy si pewnego razu, postanowili wypr bowa" na swoic! wasnyc! ciaac!, jak wielkie umiejtnoci posiadaj$. % tym celu kady z nic! zgodzi si wyci$" sobie jak$ cz" ciaa, kt r$ mia nastpnie wstawi" na miejsce. Pierwszy z nic! obci$ sobie rk, drugi wyupa sobie oko. a trzeci wyci$ sobie o$dek. Potem wsadzili wszystkie te czci do szklanego naczynia i zalali zimn$ wod$. eby nie zgniy. )ajli te czowieka, eby pilnowa wszystkiego przed kradzie$. >biecali mu sowit$ zapat pod warunkiem, e uczciwie wypeni sw j obowi$zek. /eeli jednak temu nie podoa, to zapaci za

to gow$. Potem rozeszli si, aby zgodnie z umow$ spotka" si po trzec! dniac! w tym samym miejscu. +edwo odeszli, a ju stranik pobieg do swej narzeczonej. 7iedy wr ci, o *oe' winie zjady doktorsk$ rk, oko i o$dek. Zmartwi si wielce, bo wiedzia, e zapaci za to gow$. 7iedy duma, jak wybrn$" z biedy, kt rej sobie napyta, podszed do niego czowiek znany powszec!nie ze swej m$droci. Zapyta stranika, czemu si tak smuci, a ten na to' ( >j, oj. mam powody, eby si martwi". Polecono mi, ebym pilnowa rki, oka i o$dka trzec! doktor w. Powiedziano, e jeli wypeni sw j obowi$zek sumiennie, to otrzymam wielk$ sum pienidzy, jeeli jednak z powierzonymi mi rzeczami stanie si co zego, przypac to yciem. ;eraz, kiedy winia poara wszystko, zabij$ mnie. 8zek na to m$dry czowiek'

Ce. za szybko si smucisz, nie masz powodu. Posuc!aj tylko

mojej rady, a wybrniesz z kopot w. % stodole powieszono jakiego zodzieja, id2 i obetnij mu rk. Potem zabij jedn$ ze swyc! wi& i wytnij jej o$dek. )a koniec zabij swego kota, a zdobdziesz oko. @radowa si na te sowa nieszczsny stranik i serdecznie po3 dzikowa m$dremu czowiekowi za rad. )astpnie post$pi tak, jak kaza mu mdrzec, wsadzi wszystkie zdobyte czci do soja i strzeg ic! jak oka w gowie a do powrotu doktor w, kt rzy niczego si nie domylaj$c, sowicie go wynagrodzili. #edycy powkadali brakuj$ce czci na miejsca i uzdrowili siebie. 7iedy si ju dobrze poczuli, zapytali si nawzajem, czy wszystkie uzdrowione czci s$ teraz te tak samo dobre jak i przedtem. ;en, kt ry dosta rk zodzieja, powiedzia' ( 8ka jest. owszem, tak samo dobra jak przedtem, tyle e bez

przerwy c!ce co kra", zabiera" co.cudzego, tak jakby bya rk$ zodziejaszka. +edwo si odwr c, a ona ju co ci$ga. ;en, kt ry dosta o$dek wini, stwierdzi' ( >wszem, m j o$dek jest tak samo dobry, jak i przedtem, tytko e bez przerwy ma apetyt na nieprzyzwoite rzeczy' korzenie, boto, a nawet naw z. Ponadto c!ciaby je" wszystko na surowo, jak winia, jest dokadnie taki jak o$dek wini. ;en natomiast, kt ry dosta oko kota, by ze wszystkic! najbardziej zadowolony i rzek' ( #oje oko jest tak samo dobre jak przedtem. %idz o kadej porze' w dzie& i w nocy. % ciemnociac! widz nawet lepiej ni dawniej i dziki temu mam lepszy wzrok, ni miaem. >d tego czasu doktorzy stali si bardzo sawni i wedug wasnego mniemania potra<ili uzdrowi" kogo tylko c!cieli. 5obrze wypeniali swoje obowi$zki, a moe i robi$ to do dzi.

#$dra %ona
.y kiedy bardzo bogaty czowiek, kt ry mia tak pikn$ on, e pikniejszej ni ona nie znalazby ani na ziemi, ani na morzu. *ya tak niezwykej urody, e gwiazdy migotay na jej ramionac!, a wiato ksiyca lnio na jej czole. *ogaty czowiek by bardzo szczliwy. Powie3 dziaa mu jednak kiedy ona' ( Zac!owaj w tajemnicy, e masz tak$ pikn$ on, nie pokazuj mnie nikomu ani te nie c!wal si mn$. #$ obieca speni" jej prob. Pewnego razu wybra si do miasta, gdzie mieszka kr l. Poproszono go do paacu na przyjcie. %szystko byo tam wspaniae i byszcz$ce' podogi ze srebra, kolumny ze zota, a su<it z drogocennyc! kamieni. 0iedzia go" w towarzystwie za srebrnym stoem, jad i pi, a si upi nieco. Przy ko&cu stou siedziaa kr lewska c rka, pikna dziewczyna. )a gowie miaa zot$ koron, a wosy jak pynne, najczystsze zoto. 7r l zacz$ c!wali" jej urod' ( #oja c rka jest najcudowniejsz$ kobiet$ na wiecie. )ie ma drugiej tak piknej jak ona. %zniemy toast na jej cze"8ozgniewa si bogaty czowiek na kr lewskie sowa nazywaj$ce c rk najpikniejsz$ kobiet$ na wiecie. Pomyla, e trzeba i wasn$ on troc! poc!wali", bo bya przecie sto razy pikniejsza od kr lewny. 8zek tedy do kr la' ( >czywicie, mog wypi" kielic! za c rk miociwego pana, ale z tym, e jest ona najpikniejsza na wiecie, nie zgadzam si. 0ysz$c te sowa, towarzystwo przy stole zamaro, a rozgniewany kr l krzykn$'

( .$dam wyjanie&- 9zy moja c rka nie jest najpikniejsz$ kobiet$ na wiecie:*ogaty czowiek musia teraz odpowiedzie" wprost' ( >czywicie, miociwy kr lu, pikna jest twoja c rka, ale moja ona jest stokro" pikniejsza. /est tak pikna, e gwiazdy migoc$ na jej ramionac!, a wiato ksiyca lni na jej czole. 9zeka teraz na mnie w domu. 7r l rozzoci si jeszcze bardziej i rozkaza wrzuci" swego bogatego gocia do wiziennej celi. )a koniec powiedzia' ( )iec! sobie teraz ona czeka. Przyszed tu ublia" kr lewskiej c rce0iedzia bogaty czowiek w ciemnej celi na wiey, do kt rej tylko pod wiecz r wpadao kilka promieni so&ca i kt ra pena bya wygodzonyc! myszy. 7iedy ona dowiedziaa si, e k tnia wybuc!a midzy jej mem a kr lem i e ma wtr$cono do loc!u, gorzko zapakaa. , gdy si ju wypakaa, zacza myle", jak wydosta" go z wizienia, a znalaza spos b. 7azaa uszy" pikne mskie szaty, takie jak dla ksicia, obcia kr tko wosy i przebraa si. 1a, stoi teraz pikny ksi$ w kapeluszu z pi rem i mieczem u boku- , bya nim ona bogatego czowieka. 7upia potem szklan$ karet zaprzon$ w cztery wspaniae konie. )aja wo2nic i kazaa mu jec!a" do kr lewskiego zamku. Po przybyciu na zamek przedstawia si jako ksi$ z s$siedniego kraju, kt ry przyjec!a prosi" o rk c rki kr la. @cieszy si kr l, przyjec!a przecie konkurent, pikny modzian. /eszcze bardziej ucieszya si kr lewska c rka. %spaniay by bowiem narzeczony, ksiyc byska mu na czole, a gwiazdy migotay na jego ramionac!. %yszed kr l w ukonac! na podw rze, eby przywita" gocia. %prowadzi go do komnat, poi, karmi i przyobieca odda" mu swoj$ c rk. @cieszya si z tego kr lewna. ;ra<i si jej pikny m$, we dwoje bd$ stanowi" najpikniejsz$ par na wiecie. /ednake w matce kr la obudzia si nieu<no" i szepna synowi do uc!a' ( )ie dawaj c rki temu przybyszowi. ;o wcale nie jest mczyzna, to kobieta.

( )ie artuj sobie- ( krzykn$ kr l. ( ;o jest mczyzna i to w dodatku najpikniejszy na wiecie. 0tara kr lowa nie poddawaa si jednak i powiedziaa' ( 8ozka nagrza" w saunie i wylij stranika do pilnowania, wtedy si dowiemy, czy to jest kobieta. Zgodzi si w ko&cu kr l i rzek do ksicia' ( Zanim wydamy bal, umyj si, m j koc!any. 7azaem ju napali" w saunie. .ona bogatego czowieka zaraz domylia si, e na dworze zaczynaj$ co podejrzewa" 3i zacza si zastanawia", jak te wybrn$" z trudnej sytuacji. 0pacerowaa po parku, w kt rym yy r ne lene zwierzta' zaj$ce, wiewi rki, kuny, gronostaje i wiele, wiele innyc!. % ko&cu wsadzia wiewi rk do jednej kieszeni, a gronostaja do drugiej. %raca ksi$ do paacu i rusza do sauny. 9zerwonym suknem wyoono dziedziniec a po jej drzwi. Zote byy w saunie awy, piec z drogic! kamieni, a zamiast wody lano na kamienie mi d. 7iedy ksi$ zacz$ rozbiera" si do k$pieli, wyci$gn$ z kieszeni wiewi rk. ;a zacza biega" po cianac!, a stranicy wlepili w ni$ wzrok, tak e niczego nie widzieli. 0pyta ic! kr l' ( 9zy by to mczyzna, czy te bya to kobieta: ( #czyzna- ( odkrzyknli c! rem stranicy, kt rzy i tak przygl$dali si tylko wiewi rce. Poszed kr l do matki i m wi' ( 9o te, matko, naopowiadaa- )asz go" to przecie mczyzna,le matka tylko sykna, nadal upieraa si, e to kobieta i kazaa posa" nowyc! stranik w, eby podgl$dali. Posa tedy kr l ksicia drugi raz do sauny, tym razem z lepszymi stranikami. ;eraz ksi$, rozbieraj$c si, wypuci z kieszeni gronostaja, kt ry skaka tak wesoo, tak ywo, e stranicy oczu od niego oderwa" nie mogli i zupenie zapomnieli, kogo maj$ pilnowa". Znowu spyta kr l stranik w' ( 9zy ksi$ jest kobiet$: , strunicy odpar i'

( , sk$de- Przecie to mczyzna0tara kr lowa upieraa si jednak jeszcze bardziej. ( 0ama bd stranikiem ( powiedziaa do kr la. ( ;e co- ( odpar na to kr l. ( )ie uwierzybym w twe sowa, gdyby ty bya stranikiem. /este ju stara i sabo widzisz. ;eraz urz$dz dla mojej c rki i ksicia z s$siedniego kr lestwa wspaniae poegnanie. )ic na to nie moga ju poradzi" matka kr la, wic rozpoczo si przyjcie. ;o dopiero bya uczta- Przez pi" tygodni podejmowano cay lud w kr lewskim parku, gdzie na brzozac! rosy jabka, na wierkac! rodzynki, a na modrzewiac! ziarnka kawy. Przez pi" tygodni witowano, a najpikniejszym wr d goci by narzeczony. % ostatni dzie& uczty rzek ksi$ do kr la' ( 8az tylko w yciu ma czowiek prawdziwe wesele. ;rzeba i gorszym da" troc! uciec!y. %ypu" teraz wszystkic! wi2ni w, eby sobie c!ocia popatrzyli na nasze wesele. 7r l przysta na propozycj i rozkaza wypuci" wszystkic! wi2ni w, a by wr d nic! take w bogaty czowiek. 8uszy w ko&cu wielki poc! d poegnalny z zamku' stu grajk w z przodu i stu z tyu. )arzeczona jec!aa w zotej karecie, a przebrany ksi$ na czarownym rumaku. Po obu stronac! drogi stay kaniaj$ce si w pas tumy. 8ozgl$da si uwanie narzeczony po twarzac! gapi w, eby znale2" swego ma. , ten sta, sta w tumie, z czapk$ w garci, w wiziennej sukmanie, sta bogaty czowiek midzy dwoma zb jami. ,,Dj, zupenie podobny ten ksi$ do mojej ony6, pomyla sobie. ,,,le mojej ony ju nigdy nie zobacz6, westc!n$ i zapaka. Podjec!a wtedy do niego ksi$ i m wi' ( /estem twoj$ on$ i przyjec!aam, eby ci uratowa"- %skakuj na siodo i uciekajmy- ;o najlepszy ko& kr la, sama go wybieraam. @cieszy si bogaty czowiek, skoczy zaraz na ognistego rumaka i daj$ ostrog. 8uszy ko& z kopyta jak strzaa, tak e gapie zbili si w gromad gst$ jak gradowa c!mura. % tumie zrobio si zamieszanie' krzyk, zgiek i popiec!. 0tu rycerzy ruszyo w pocig, ale na pr no; uciekinierzy zniknli ju w lesie. Podesza zapakana kr lewna do ojca i pyta'

( 5laczego, ojcze, oddae mnie mczy2nie, kt ry uciek i zabra z sob$ wi2nia: %tedy matka kr la odezwaa si' ( ;o nie by mczyzna, to bya kobieta. 9ay czas tak m wiam. +ud za orzek' ( ;o bya kobieta, ale najpikniejsza na wiecie' so&ce byszczao na jej czole, a gwiazdy migotay na jej ramionac!. ( ;o bya ona tego bogatego czowieka, kt rego kazaem uwizi" ( powiedzia kr l. ( ;ak, tak ( rzeka matka kr la. ( , m wi$ ,,dugie wosy, kr tki rozum6, nieprawda: ( dodaa zoliwie. ( ,le ta obcia wosy na kr tko- ( odci$ si kr l. Zamieszka potem bogaty czowiek z on$ w maym, ukrytym paacyku i ju nigdy nie poszed na kr lewski zamek.

Dziewcz!na i wilk .ya kiedy w lesie czarownica. )ie miaa zwyczaju zagl$da" do siedzib ludzkic!, ale za to czsto w czya si po lesie. 7iedy pewnego razu sza przez las, spostrzega dziewczynk zbieraj$c$ jagody. Zabraa j$ z sob$ do domu, ale poniewa dziewczyna bardzo jej si nie podobaa, cay czas zastanawiaa si, jak j$ zabi". Pewnego wic razu kazaa jej i" nad rzek i tak wypra" czarne p tna, eby zrobiy si biae. ( /eeli wr cisz znad rzeki, a p tno nie bdzie biae, to ci zabij ( zagrozia. 8uszya dziewczyna z paczem nad rzek, ale i tak wiedziaa, e p tno nigdy nie zbieleje. 7iedy jednak sza ciek$, z naprzeciwka wyszed wilk i

zapyta' ( 5laczego paczesz: >dpara na to' ( 7azano mi tak wypra" te p tna, eby zrobiy si biae. %ilk da jej wtedy lask i powiedzia' ( %e2 t lask i zbij ni$ p tna, to zrobi$ si biae. 5ziewczyna zrobia tak. jak jej poradzi wilk i p tno rzeczywicie zrobio si biae jak nieg. Zabraa je i posza do czarownicy. %idz$c p tna, czarownica wpada w straszny gniew, rozzocia si. e nie moe zabi" dziewczyny i w ko&cu powiedziaa' ( /eeli teraz szybko nie wypierzesz p tna tak. eby zrobio si czarne, to ci zabij. Posza nieszczsna dziewczyna nad rzek, ale tym razem ju nie pakaa. 0podziewaa si bowiem, e i teraz jej si uda. ? rzeczywicie. na ciece znowu spotkaa wilka, kt ry da jej lask i poradzi'

( Zbij t$ lask$ p tna, a zrobi$ si czarne.

Zrobia tak, jak kaza i p tno zaraz stao si czarne. =dy czarownica zobaczya, e i tym razem nie uda jej si zabi" dziewczyny, wpada na nowy pomys. % pobliu jej c!aty byo mae jeziorko, ponad kt rym wznosi si bardzo saby most. Po drugiej stronie jeziora mieszkaa inna czarownica imieniem ;iina. Zawzita jdza wysaa swoj$ wyc!owanic z listem do ;iiny, s$dz$c, e most nie wytrzyma, dziewczyna wpadnie do wody i utopi si. 5la pewnoci napisaa jednak w licie' ../eeli dziewczyna przedostanie si do ciebie, to zabij j$6. 8uszya nieszczsna w drog, ale tu przed mostem wyszed jej naprzeciw wilk i powiedzia' ( %e2 t lask, a przec!odz$c przez most, mieszaj ni$ wod tak czsto, jak tylko moesz i powtarzaj' ..#ocie przede mn$, wodo za mn$6, wtedy szczliwie przedostaniesz si na drugi brzeg. 7iedy bdziesz ju u ;iiny. to pamitaj, nie jedz niczego, bo bdzie c!ciaa ci otru".

5ziewczyna ruszya w drog i tak jak jej radzi wilk, czsto mieszaa wod. m wi$c' 4#ocie praede mn$. wodo za mn$6. % ten spos b udao jej si przedosta" na drugi brzeg. 0potkaa tam konia. %yci$gna z kieszeni kawaek c!leba i daa mu. 8uszya dalej i po pewnym czasie zobaczya wygasaj$cy ogie&. Podsycia go, dorzucaj$c do niego troc! drewna. Posza dalej, a w ko&cu dotara do c!aty czarownicy. 7iedy wesza do izby. nagle z pieca spad pogrzebacz i uoy si na progu. 5ziewczyna podniosa go i postawia w k$cie. )astpnie podesza do czarownicy i oddaa jej list. Po przeczytaniu go ;iina poczstowaa dziewczyn kiebas$, ale ta. pomna ostrzeenia wilka, wsadzia j$ do paleniska, zaraz gdy tylko czarownica wysza. Po powrocie ;iina zapytaa' ( 7iebaso, gdzie jeste: , kiebasa na to' ( ;utaj jestem, w palenisku. 9zarownica znowu daa dziewczynie kiebas i rozkazaa'

( #usisz j$ zje"7iedy jednak ;iina wysza na c!wil, dziewczyna wsadzia kiebas pod aw. %r cia czarownica i pyta'

( 7iebaso, gdzie jeste: , kiebasa na to' ( ;utaj jestem, pod aw$. %ied2ma wyci$gna j$ spod awki, podaa dziewczynie i powiedziaa wyc!odz$c' ( #usisz j$ zje";ym razem dziewczyna wsadzia kiebas pod koszul i nadal nie miaa zamiaru wypeni" rozkazu czarownicy. %r cia ;iina i zapytaa' ( 7iebaso, kiebaso, gdzie jeste: , na to kiebasa' ( ;utaj jestem, midzy koszul$ a sk r$. ;iina bya jednak nieco przyguc!awa, nie dosyszaa, co powiedziaa kiebasa i zrozumiaa' ,,;utaj jestem, midzy sk r$ a o$dkiem6. @cieszya si wic, myl$c, e tym razem dziewczyna ju na pewno umrze. 8uszya biedaczka z powrotem, ale kiedy ;iina spostrzega, e dziewczyna jeszcze yje, pobiega za ni$ i krzykna' ( Pogrzebaczu, zabij j$- ,le pogrzebacz odpar' ( )ie zabij jej, zrobia dla mnie wiele dobrego. Postawia mnie na miejsce, kiedy leaem w progu. ;iina pobiega dalej i znowu krzykna' ( >gniu, ogniu, spal j$- ,le ogie& odpar' ( )ie spal jej, zrobia dla mnie wiele dobrego. 5ooya mi gazi, kiedy ju przygasaem. ;iina pobiega jeszcze dalej za dziewczyn$ i krzykna' ( 7oniu, koniu, kopnij j$- ,le ko& odpar' ( )ie kopn jej, zrobia dla mnie wiele dobrego. 5aa mi c!leba. 9zarownica jednak jeszcze nie zrezygnowaa i dalej cigaa dziewczyn. Po c!wili krzykna' ( 7iebaso, kiebaso, utop j$,le dziewczyna, sysz$c to, zaraz wyci$gna kiebas zza ko3

@cieszya si dziewczyna, e wilk odzyska sw$ dawn$ posta". %ysza za niego za m$ i razem stanowili szczliw$ par, bo bardzo si koc!ali. %ybudowali sobie wspaniay pal$c. Potem odbyo si wesele. ? ja tam byem i dostaem wielki kosz z jedzeniem, ale otworzyem go dopiero w domu. , byy w nim ledzie i kromki c!leba. ? to wszystkol

O rozrzutn!

krlu

*y sobie kiedy rozrzutny kr l, kt ry przez swoje umiowanie przepyc!u i !ulaszczy tryb ycia roztrwoni cae kr lestwo, c!o" m g nim jeszcze rz$dzi" przez dugie lata. Ze wstydem opuci sw$ ojczyzn i uda si w dalekie kraje. )ie mia przy sobie nic opr cz trzec! marek i starej kobyy. Po dugiej podr y przyby do pewnego miasta, w kt rym panowa taki zwyczaj, e gdy umar biedak i nie zostawi po sobie adnego spadku, musia lee" na ulicy, pod nogami przec!odni w. Zuboay kr l widzia wielu nie poc!owanyc! nieboszczyk w, a e mia dobre serce, pogrzeba jednego z nic! za trzy marki. =dy straci ostatnie pieni$dze, smutny wsiad na koby i ruszy przed siebie. %yszed mu na spotkanie c!opak odziany w biedne ac!many i zapyta' ( 7im jeste i sk$d poc!odzisz: ( /estem kr lem i przybywam z dalekiego kraju ( odrzek je2dziec. ( /ak to, kr l, i nie ma wity: ( zdziwi si przec!odzie&. ( /estem tak biedny, e nie sta" mnie na sub ( odpar zapytany. ( 7r lowi nie przystoi podr owa" samotnie, we2 mnie, panie, na swego sug, c!tnie bd ci towarzyszy ( zaproponowa c!opak. ( Przecie potrzeba ci jedzenia i zapaty, a ja nie mam nic ( odrzek kr l. ( /edzenia nam nie zabraknie i na pewno dogadamy si co do zapaty ( zapewnia go tajemniczy nieznajomy.

( )o to c!od2, jeli si tak upierasz ( zadecydowa kr l ( lecz i tak wiem, e gdy przyjdzie g d, na pewno mnie opucisz. Podr owali przez cay dzie&, a gdy zbliy si wiecz r, kr l powiedzia' ( )adc!odzi wiecz r. =dzie bdziemy nocowa": ( )ie martw si, panie ( odrzek c!opak ( znam na to spos b, niedaleko st$d jest wie, ja wyrusz wczeniej, eby przygotowa" nocleg i posiek. ;ak m wi$c, opuci suga swego pana. 5oszed do wsi, napotka c!at i wc!odz$c, rzek' ( 5obry wiecz r, gospodarzu, czy znajdzie si tutaj miejsce na nocleg: # j pan jedzie za mn$. ( 7t to taki: ( zapyta gospodarz. ( ;o kr l z bardzo dalekiego kraju ( odpar pewnie c!opak. ( >j, oj ( zakopota si mczyzna ( jake przyjmiemy tak godnego gocia: % naszyc! izbac! nie jest ani czysto, ani ciepo. ( /eli tylko obiecacie nocleg, ja wszystko przygotuj ( pocieszy go przybysz. =dy ju napali w piecu, zami t pok j i przyni s ga$zki jody na podog, wybieg na spotkanie swego pana, zawi d go do c!aty, rozsioda konia i o wszystko zadba. =ospodarz, kt ry po raz pierwszy goci kr la, szepn$ sudze do uc!a' ( 5obry gociu, mamy wprawdzie duo jedzenia, lecz nie umiemy go przygotowa" tak, jak to kr lowie zwykli jada". ( Zaprowad2 mnie do kuc!ni ( odrzek c!opak ( a ja przygotuj posiek, nie martw si. Zgodnie z obietnic$ poda swemu panu wspania$ wieczerz i pocieli ko tak wytwornie, jakby to by paac, a nie wiejska c!ata. )astpnego dnia przygotowa niadanie i odprowadzi kr la na drog, sam za powr ci do c!aty. 0potkawszy gospodarza, zapyta' ( ?le kosztuje nocleg: ( =ociu drogi ( odpar mczyzna ( jeli tylko jako tako poradzilicie sobie w moim skromnym domu, to nie trzeba mi adnej zapaty.

( %spaniale sobie dalimy rad ( odrzek suga. ( 0koro tak byo, jak m wisz, to ja musz ci zapaci", poniewa wyrczye mnie w przyjciu tak dostojnego gocia. /eli ci si nie odwdzicz, na m j dom spadnie jakie nieszczcie. 5am z c!ci$ wszystko, co tylko zec!cesz ( powiedzia gospodarz. ( 9!od2my wic do szopy ( zaproponowa c!opak. ;ak te zrobili. #czyzna kaza mu wybra", co c!ce spor d wszystkic! rzeczy, kt re si tam znajdoway. *yy tam r noci, c!opak jednak zwr ci uwag na wisz$cy pomidzy innymi, nowymi, stary, pilniowy kapelusz. ( ;o bym wzi$ ( zdecydowa suga. ( 9o te m wisz: ( oburzy si gospodarz. ( 0$ tu przecie nowe, dam ci je. +ecz c!opak, nie zwaaj$c na sprzeciwy mczyzny, woy stary kapelusz na gow i poegna si sowami' ( *ardzo dzikuj, niec! wam si dobrze wiedzie. %yszed na drog, spotka swego pana i powiedzia wesoo' ( )o, dogadaem si w sprawie zapaty. ( ;o dobrze, ale jak to zrobie: ( zdziwi si kr l. ( ;ak jak umiaem. 5ostaem nawet taki kapelusz na gow. 7r l obejrza podarunek i zauway' ( )ie jest zbyt adny. /eli ci ju co obiecali, to mogli da" lepszy. 9!opak jednak by zadowolony z prezentu i rzek' ( Znam takie miejsce, gdzie bdzie sto razy cenniejszy, nie martw si, paniePodr owali razem nastpnego dnia, a wieczorem kr l znowu zacz$ si martwi" o nocleg. ( )ie kopocz si, panie, p jd przed tob$ i znajd jakie miejsce ( rzek suga. Poszed do wsi, poszuka najwikszej c!aty i zapyta gospodarza' ( 9zy znalazby si tu jaki pok j dla pana i jego sugi: ( , kim jest tw j pan: ( zapyta mczyzna. ( 7r lem ( odpowiedzia pewnie c!opak.

( )ie moemy przyj$" takiego gocia, w domu jest straszny baagan ( zmartwi si gospodarz. ( ;o nic ( odpar c!opak ( ja posprz$tam pokoje i przygotuj jedzenie. ( )o, jeli jeste tak dobry, dam ci klucze. %e2 wszystko, czego wam trzeba, eby tak dostojny go" czu si tu dobrze (3 odrzek gospodarz. @cieszyy c!opaka sowa mczyzny. )agrza, zami t i posprz$ta pokoje, wybieg na drog po swego pana i przywi d go do c!aty. ;am da mu dobr$ kolacj, jako e mia dostp do wszystkiego. Z powodu wizyty tak znacznego gocia domownicy przenieli si na noc do innej c!aty, kr l m g wic spdzi" noc spokojnie i w ciszy. 8ankiem osioda c!opak konia swego pana i odprawi go na drog. 0am zosta, eby poczeka" na gospodarza i dogada" si w sprawie zapaty. %r ci waciciel ze wsi i suga podszed do niego, m wi$c' ( #ojemu panu spieszno byo w drog i ju wyrusEy przede mn$. ?le jestemy winni za nocleg i jedzenie: ( )ic nie jestecie winni ( odrzek gospodarz uprzejmie. ( /eli tylko jako tako dalicie sobie rad w mojej skromnej c!acie, to ja mam u was dug. Pierwszy raz pan z tak wysokiego rodu goci u mnie. ( 5obrze, c!od2my wic do szopy, jeli taka jest twoja wola ( powiedzia c!opak ( moe znajdzie si tam co niepotrzebnego. ;ak te zrobili. %eszli do rodka i wr d mn stwa r nyc! rzeczy suga wypatrzy szable, z kt ryc! jedna bya bardzo zardzewiaa i wyszczerbiona. %skazuj$c j$, powiedzia' ( ;aka bro& przydaaby mi si. ( 9 za pomys- ( krzykn$ gospodarz. ( %e2 sobie lepsz$, adniejsz$. ( ;a bdzie dla mnie zupenie odpowiednia ( zapewni c!opak, wzi$ star$ szabl, zostawiaj$c gospodarzowi nowe, i wyszed na poszukiwanie swego pana.

)ie szed dugo, kr l czeka na drodze. %idz$c go, zawoa suga z radoci$' ( ? tym razem wszystko jest zapacone, a jeszcze w dodatku dostaem od gospodarza tak$ szabl( >j, biedny c!opcze ( pokiwa gow$ pan. patrz$c na prezent. ( 9o z tym zrobisz: 9zy nie moge wzi$" czego lepszego: 9!opak nie przej$ si wym wkami i rzek' ( Znam takie miejsce, gdzie bdzie ona sto razy cenniejsza. @radowany wsadzi szabl za pas, a wygl$da teraz mnie, tak jak przystao na kr lewskiego sug. 0zli tak razem trzeci dzie&, a gdy zblia si wiecz r, kr l jak zwykle zacz$ si martwi" o nocleg' ( , gdzie spdzimy t noc: ( )ie martw si, panie, moe i tym razem znajdziemy dobre miejsce na spanie ( pocieszy go c!opak. ( =dy ty, panie, bdziesz tu odpoczywa, ja p jd do wsi i rozpylam si. ;o powiedziawszy, ruszy przed siebie. Zaszed do pewnej c!aty i tak rzecze do gospodarza' ( Pewien wysoko urodzony pan prosi o nocleg, czy znajdzie si dla niego jaki k$t: ( , kt to taki: ( spyta mczyzna. ( ;o przybywaj$cy z daleka ksi$ =ustaw ( odrzek c!opak. ( #usicie i" gdzie indziej ( odpar sysz$c to gospodarz. ( )ic moemy przyj$" tak znamienitego gocia. ( 5laczego: ( zapyta przybysz. ( % izbac! jest zimno, a i jedzenie nie jest przygotowane. ( 5ajcie mi tylko klucze, a ja przygotuj i straw, i posanie. 5obry gospodarz da klucze, a sam wraz z rodzin$ przeni s si do wsi, ustpuj$c miejsca tak wielkiemu i znacznemu gociowi. 9!opiec posprz$ta pokoje, przygotowa miejsce do spania i zadba o wszystko tak, e kr l m g spdzi" noc spokojnie i z wygodami. 8ankiem, suga zn w wyprawi swego pana w drog, a sam pozosta w domu, czekaj$c na gospodarza. =dy ten wraca ze wsi, c!opak podszed do& i zapyta'

( #iy gospodarzu, ile kosztuje nocleg: ( )ic, gociu drogi, nic nie kosztuje ( odpar gospodarz ( to ja mam dug u ciebie, co c!cesz w zapat: 9!od2 ze mn$ do szopy, moe znajdzie si tam co dla ciebie: Poszed kr lewski suga za gospodarzem i gdy weszli do rodka, rozgl$dn$ si uwanie. *yy tam r noci, a wr d nic! trzy jedwabne mieszki' jeden stary, a pozostae nowiusie&kie. 9!opiec wskaza ten stary, m wi$c' ( ;o bym c!cia. ( Przecie s$ tu te nowe, we2 je ( zaproponowa gospodarz. +ecz przybysz wzi$ ten stary, podzikowa i ruszy w drog. ;rzymaj$c mieszek w rce, pobieg do swego pana i krzykn$ radonie' ( >, jaki prezent dostaem od gospodarza( >j, biedny c!opcze, moge przecie lepszy dosta" ( skrzywi si kr l, lecz zadowolony suga zapewni' ( Znam takie miejsce, w kt rym bdzie on sto razy cenniejszy, przekonasz si, panie. Podr uj$c czwarty dzie&, dotarli do stolicy s$siedniego kr lestwa. =r d by tu pikny i kolorowy, lecz paac wadcy pokrywao czarne sukno. Zdziwili si na ten widok przybysze. Zbliaa si noc, wic ruszyli za miasto, eby poszuka" miejsca na nocleg. 8ankiem, gdy odpoczli po podr y, poszed suga do paacu, aby zasign$" jzyka. ;am usysza, e okrutny, owosiony i wielorogi potw r, kt ry pokazywa si tylko w nocy, zagrozi, e zniszczy cay paac, jeli kr l nie da mu swojej c rki za on. 7r lewna za musiaa codziennie, po zapadniciu zmroku, odwiedza" besti i baga" j$, eby nie wypeniaa jeszcze swojej gro2by. 0ysz$c to, popieszy c!opak do nieszczliwego wadcy i tak rzek' ( /estem sug$ kr la z dalekiego kraju. Przybywam tu z posaniem' m j pan pragnie poj$" wasz$ c rk za on. 7roi rozkaza c!opcu, eby zaprosi swego pana na obiad. Zaproszenie zostao przekazane i rozrzutny kr l wyruszy po poudniu do paacu. Zosta wspaniale ugoszczony, a po uczcie poprosi o rk kr lewny. 8odzice zgodzili si, lecz wtedy narzeczona upucia na podog sw j piercionek i tak rzeka'

( /eli przyniesiesz mi jutro w to samo miejsce moj$ zgub, wtedy zostan twoj$ on$. )ie mia jednak kandydat na ma podnie" piercionka spod stou. %r ci na noc do c!aty za miastem. 0pyta go suga' ( 9o syc!a" w kr lewskim paacu: ( 0yc!a" dobre i ze ( odrzek rozrzutny kr l. ( Prawie e dogadabym si w sprawie oenku, lecz kr lewna upucia sw j piercionek i postawia warunek, e musz go odnale2" i przynie" jutro w to samo miejsce. )azajutrz nie c!cia kr l i" na niadanie do paacu, ale wierny suga zac!ci go' ( ?d2 odwanie, a jeli zapytaj$ ci o piercionek, poszukaj, panie, w kieszeni8ozrzutny kr l wyruszy do zamku. 9zekao ju na niego wspaniae niadanie. =dy uczta dobiegaa ko&ca, wsadzi rk do kieszeni, znalaz tam piercionek i pooy go na stole, tak eby wszyscy widzieli. 7r lewna wzia klejnot i rzeka' ( , teraz drugi warunek. *dziesz moim mem, jeli jutro podczas niadania powiesz mi, kogo ostatniego pocaowaam dzisiaj wieczorem. Zmartwiony poszed narzeczony do swego sugi, a ten zapyta go tak jak poprzednio' ( 9o syc!a" w paacu kr la: ( 0yc!a" dobre i ze ( odpowiedzia rozrzutny kr l. ( %prawdzie znalazem piercionek w kieszeni, lecz teraz kr lewna postawia mi drugi warunek' musz do jutra odgadn$", kogo ostatniego dzisiaj wieczorem pocauje. ( )ic w tym trudnego ( rzek suga. ( 7og mogaby caowa", na pewno rodzic w, ale mog si jeszcze upewni". ;en stary, <ilcowy kapelusz, kt ry dostaem w prezencie od jednego gospodarza, jest taki, e gdy go kto woy na gow, staje si niewidoczny. P jd rozezna" spraw. ;ak m wi$c, woy kapelusz i w tym samym momencie jakby rozpyn$ si przed kr lem.

%yruszy do kr lewskiego paacu. *y tam cay dzie& i ledzi kr lewn. /ak cie& posuwa si za ni$, widz$c wszystko, co robi, lecz niczego nadzwyczajnego nie zauway. % ko&cu, p 2nym wieczorem, kr lewska c rka opucia domownik w i wysza z zamku. 9!opak pod$y za ni$, dziwi$c si, e o tak p 2nej porze opuszcza rodzic w. 5ziewczyna za wysza do okalaj$cego paac ogrodu. Przystana na c!wil i w tym samym momencie ziemia zacza si rozstpowa", a z jej wntrza wyonia si okropna bestia. #iaa obrzydliwe, wielkie uszy i rogi na gowie. Zbliya si do kr lewny, obja j$, tulia i caowaa. 9!opak, kt ry zdoby w podr y szabl i stary jedwabny mieszek, podszed niewidoczny do bestii, odci$ jej gow i woy j$ do worka. Zabra wszystko do domu i sc!owa. 8ano da mieszek swemu panu i powiedzia' ( =dy przyjdziesz do paacu i zapytaj$, kogo ostatniego caowaa kr lewna wczoraj wieczorem, opr nij, panie, worek i powiedz kr lowi' oto gowa tego potwora, kt rego wasza c rka caowaa. 8ozrzutny kr l zrobi tak, jak mu suga poradzi. 8uszy do zamku i po niadaniu wyrzuci gow bestii z worka na st . @ra3

dowal si wtedy cay dw r. >kazao si bowiem, e kr lewna musiaa caowa" besti wbrew swojej woli. % przeciwnym razie rozzoszczony potw r zburzyby cae miasto. ;eraz, gdy ujrzaa jego gow le$c$ na stole, opuci j$ strac!. 7r l natyc!miast posa swe sugi, eby zdjli czarne sukno, a w to miejsce dali nowe, czerwone. %esele rozrzutnego kr la i ocalonej kr lewny byo wspaniae i trwao wiele tygodni. 9!opak suy modemu kr lowi i jego piknej onie a do czasu, gdy ic! dziecko zaczo c!odzi". %tedy przyszed do swego pana i powiedzia' ( )adszed ju czas, ebym was opuci. , kr l na to' ( )ie mog ci tego zabroni", c!ocia c!tnie bym ci zatrzyma, przecie tyle ci zawdziczam. 0koro jednak c!cesz mnie opuci", porozmawiajmy o zapacie. ( 9zy dostan tak$ zapat, jakiej zec!c: ( zapyta c!opak. ( 5am ci wszystko, czego tylko zapragniesz ( odpar kr l. ( 5obrze, wic zamiast zapaty odetn twojemu synowi gow ( powiedzia suga. ( %iele c!cesz, ale te duo zarobie ( odpar zmartwiony kr l. %tedy suga z zimn$ krwi$ odci$ dziecku gow i rzek' ( )iec! ci si dobrze wiedzie. % tej samej c!wili zdarzy si cud. 5ziecko odzyskao ycie i byo cae i zdrowe. ;ak wiernego sug dosta kr l w nagrod za to, e za ostatnie grosze poc!owa wzgardzonego przez wszystkic! nieboszczyka. 7iedy za przy jego pomocy dopeni miary swego szczcia, suga m g oddali" si do krainy, z kt rej poc!odzi ( w zawiaty.

&ied'wied' sdzi$
Pewnego razu miedzy lisem, kotem, wilkiem i zaj$cem wybuc!a k tnia, kt rej za nic zwierzta nie mogy rozstrzygn$". >dszukay wic nied2wiedzia, aby ten w ko&cu orzek, kt re z nic! jest najlepsze. ( > co si k cicie: ( spyta nied2wied2. ( 0pieramy si o to, ile kade z nas ma sposob w, eby wyj" cao ze miertelnego niebezpiecze&stwa ( odpary zwierzta. ( )o, ile ty masz sposob w: ( zapyta nied2wied2 wilka. ( 0to ( odpar wilk. ( , ty: ( spyta lisa. ( ;ysi$c. ( , ty, zaj$cu: ( pyta dalej nied2wied2. ( #am tylko jeden, swoje dugie nogi. ( )o, a ty ile masz: ( spyta w ko&cu nied2wied2 kota. ( ;ylko jeden ( odpar kot. ;eraz nied2wied2 postanowi spr bowa", jak te sk cone zwierzta poradz$ sobie przy pomocy swoic! sposob w w prawdziwym niebezpiecze&stwie. Zapa wic wilka i potrz$sn$ nim tak mocno, e ten prawie duc!a wyzion$. %idz$c to, lis zrobi w ty zwrot i pr bowa czmyc!n$", ale nied2wied2 zapa go zbami za ogon i od tego czasu, a po dzie& dzisiejszy, lisy maj$ na nogac! biae plamy po nied2wiedzic! zbac!. Zaj$c, kt ry mia dugie nogi, rzuci si do ucieczki i uszed cao. 7ot za wdrapa si na drzewo i zamiaucza' ( 0to sposob w dostao lanie, tysi$c sposob w oszpecono, dugie nogi day nog, jeden spos b wlaz na drzewo i tam sobie siedzi. ? tak sko&czya si k tnia.

(adatliwa baba
.yli kiedy dziad i baba. >j, baba niezwykle ga3 datliwa; czego si w domu dowie, to zaraz po caej wsi rozniesie. 5ziad za by dobrym myliwym i rybakiem. Znalaz pewnego dnia podczas polowania w lesie skarb i myli, jak by tu po cic!u zanie" go do domu ( baba przecie pleciuc!a, jak si dowie, to zaraz po wsi rozniesie. ;rudno, co trzeba jednak wymyli". % ten sam dzie& zapa w sieci szczupaka, a w sida wpad mu guszec. Zamieni zdobycz' ryb wsadzi w sida, a ptaka do sieci. %r ci potem do domu i rzek do ony' ( Znalazem w lesie skarb i jutro p jdziemy zabra" pieni$dze. ( , to ci dopiero, skarb znalaze- ( wykrzykna baba i ju miaa oc!ot lata" po caej wsi z radosn$ nowin$. )a to jednak m$ jej nie pozwoli. 7aza jej zaraz i" spa", eby ju nigdzie nie moga wyj". #ina noc, a wczesnym rankiem rozpoczy si przygotowania. )astpnie oboje ruszyli do lasu po skarb. 7iedy przec!odzili obok stawu, rzek dziad' ( Zobaczmy, moe jest tu jaka zdobycz. Patrz$, a w sieci miota si guszec- Przeszli kawaek drogi, dotarli do polany, na kt rej dziad zastawi sida na ptaki, patrz$, a w sidac! ley szczupak- Zabrali zdobycz i doszli do miejsca, w kt rym znajdowa si skarb. Zaadowali pieni$dze do sakwy i ruszyli w drog powrotn$. 5otarli do wsi, mijaj$ podw rko s$siad w, a baba ju wytrzyma" nie moe. 9!ciaaby zaj" do c!aupy i nowin rozpowiedzie", ale i tym razem m$ jej nie pozwoli. )a nic to si jednak zdao, bo i tak baba zboczya w kierunku obejcia. )a szczcie na podw rku gryzy si psy ( warczay i gro2nie szczekay.

7rzyczy wic m$' ( )ie wc!od2 tam, koc!aniutka- )ie syszysz, e w tej c!acie baba swego ma bije, e a drzazgi lec$:%ystraszya si ona, do c!aty nie zasza i w ten spos b udao si mowi donie" skarb do domu bez niczyjej wiedzy. Przespali spokojnie ca$ noc, ale ledwo zawiecio so&ce, baba ju duej na miejscu usiedzie" nie moga. > brzasku pobiega do wsi. %pada do c!aty, obok kt rej wczoraj przec!odzia i opowiada z przejciem domownikom' ( Znale2limy skarb w lesie. # j m$ ju przedwczoraj go tam znalaz, a kiedy wr ci do domu, to mi o tym powiedzia, ale byo ju ciemno i nie moglimy i" po pieni$dze. 5opiero wczoraj

poszlimy w pewne miejsce i stamt$d przynielimy dwie sakwy pienidzy, oj, jakie wielkie-... ( 1a, a gdzie wy znale2licie ten skarb: ( zapyta gospodarz. ( ;am, no tam w lesie ( wyjaniaa popiesznie baba. ( /a i #atti szlimy przez uroczysko. )ajpierw sprawdzilimy, czy jest jaka zdobycz. % sieci by guszec, a w sidac! szczupak. Potem poszlimy dalej... ( 7amiesz- ( przerwa jej gospodarz. ( 7amiesz jak najta. % sieci guszec, a w sidac! szczupak- % to nawet gupi nie uwierzy( , nie wierz sobie- ( k cia si dalej baba. ( Znale2limy skarb, dwa worki pienidzy przynielimy wczoraj z lasu, a kiedy przec!odzilimy koo twojej c!aty, to wanie bia ci ona. ( Przesta& ju wreszcie kama"- ( wrzasn$ rozgniewany gospodarz i trzepn$ bab w uc!o. ( =dzie i kiedy mnie ona bia:- 7amiesz i ani 2d2ba prawdy nie ma w twoic! sowac!- @ciekaj, bo... )ie pozostao babie nic innego, jak tylko wzi$" nogi za pas i zmyka" do domu. >d tego czasu przestaa po wsi roznosi", co m$ opowiada i co si w domu dzieje. 0taa si posuszna i uwaaa, co m wi.

)ezus i *wit! Piotr w stodole


5awno, dawno temu c!odzi /ezus i wity Piotr po wiecie. 7rcili si tu i tam, eby popatrze", jak yj$ ludzie. % czasie w3 dr wki zaszli wieczorem do pewnego domu, aby poprosi" o nocleg. )ie wzbrania si przed tym gospodarz, a co wicej, ugoci przybyyc! i przygotowa im posanie, tak jak to zreszt$ zawsze czyni. Zdarzyo si akurat, e ju od wczesnego ranka gospodarz musia zabra" si do m cenia, a e pomocnik w mia niewielu, zboa za w stodole co niemiara, postanowi wic i swoic! goci poprosi" o pomoc. %ysa parobka z odpowiednim poleceniem, ale gocie, jeszcze zmczeni wczorajszym marszem, wcale nie mieli oc!oty zabra" si do pracy. Poprzeci$gali si tylko, przewr cili na drugi bok i nie zamierzali posuc!a" proby swego gospodarza. %ysa wic wasn$ c rk, ponawiaj$c polecenie, ale i tym razem gocie nie wykazali najmniejszej oc!oty do pracy. Zdenerwowa si w ko&cu gospodarz i sam ruszy po pomocnik w do m cki, zabieraj$c po drodze skaty kij, eby w razie potrzeby nada" swoim sowom odpowiedni$ moc. %szed do izby, stan$ przy ku, zbudzi pi$cyc! i zagrozi im tgim laniem, jeli zaraz nie stawi$ si w stodole. Podnieli si wic strudzeni wdrowcy i obiecali, e za c!wil bd$ na miejscu, skoro taka jest wola ic! dobroczy&cy. @brali si pokornie w stare, wytarte szaty i posusznie ruszyli za gospodarzem. Po wejciu do stodoy polecili, aby wszyscy obecni poszli sobie pospa", zosta" za ma tylko gospodarz, stan$" w progu i pilnowa" ic! pracy. Potem nazbierali, sk$d tylko si dao, wi r w i szczap, a nastpnie rozpalili na rodku klepiska niewielki ogie&. >dpalili od ognia szczapy i przyoyli ogie& do belek stodoy, jeden z jednej, drugi z drugiej strony. %tedy stao si co niezwykego.

*iay pomie& ze szczap rozszed si wr d snopk w, wym ci ziarno, kt re posypao si na klepisko, a soma suc!a i wy m cona uoya si pod dac!em. %idz$c to, pomyla gospodarz' ,,, to ci dopiero wspaniay spos b m cenia. #usz go sam wypr bowa", jak tylko stodoa bdzie znowu pena6. %yszed potem z go"mi, zarz$dzi dla nic! suty posiek, a kiedy ruszyli w drog, piknie im podzikowa i poc!wali za szybko" i zrczno" w pracy. Poszli dziwni gocie, ale nowy spos b m cenia nie dawa gos3 podarzowi spokoju i spdza mu sen z powiek. )ie zazna odpoczynku, dop ki sam go nie wypr buje. Przez nastpne trzy dni zwieziono do stodoy wystarczaj$co duo <ur zboa. 8uszy wic niecierpliwy gospodarz wczesnym rankiem do stodoy, eby spr bowa", czy i jemu si uda. 8ozpali z wi r w may ogie&, odpali ode& szczapy i tak jak jego gocie j$ podpala" belki. )iewiele byo jednak poytku z tej pracy, bo prawie natyc!miast pomie& skoczy na zboe, kt re w mig si zajo. Poj$ gospodarz, e gupio zrobi. %yskoczy szybko ze stodoy, trzaskaj$c wrotami w nadziei, e od podmuc!u ogie& zganie. )a nic zdaa si jednak ta sztuczka, bo pomienie buc!ay ju z dac!u, a od maego ogniska na klepisku zajy si ciany i wkr tce caa stodoa staa w ogniu. )ie pozostao gospodarzowi nic innego, jak tylko odsun$" si od buc!aj$cego aru i na wasne oczy ogl$da", jak ponie podpalona przez niego stodoa. ;eraz dopiero zacz$ lamentowa", gorzko auj$c swej dumy i natrctwa wobec strudzonyc! wdrowc w.

+is i zaj$c
Pewnego razu spotka lis zaj$ca i tak do& po3 wiedzia' ( 9iebie na pewno nikt si nie boi. ( , kt boi si ciebie: ( odpar na to zaj$c. ( %szyscy ( stwierdzi c!epliwie lis. ( #am dugi ogon, wic gdy mnie kto zobaczy, to myli, e jestem wilkiem. %anie dlatego wszdzie si mnie boj$. 9iebie za to nie boi si nikt. ( Za my si w takim razie ( zaproponowa zaj$c. ( @dowodni ci, e i mnie si boj$. Zrobili tak, jak powiedzia zaj$c i ruszyli razem drog$. % pewnym momencie zaj$c dostrzeg stado owiec pi$ce na obrzeu pastwiska. @radowa si na ten widok i skoczy w rodek stada. >wce wystraszyy si i rozoiegy na wszystkie strony. Z radoci, e udao mu si wygra", zaj$c zacz$ si mia" i to tak mocno, e a pka mu warga. >d tego czasu wszystkie zaj$ce maj$ zajcz$ warg.

)ak szewc zosta lekarze


.y sobie kiedy pewien szewc, kt remu znudzia si cika i mozolna praca. 5uma nad tym, jak by tu poszuka" lepszego zajcia. @sysza przypadkiem, e pewien bogaty szlac!cic da w nagrod lekarzowi, kt ry go uzdrowi, tak wielk$ sum pienidzy, e trudno byo je policzy". ,,#usz spr bowa" zosta" medykiem6, pomyla i na dobre postanowi sko&czy" ze swoim poprzednim zajciem. %yprzeda wic wszystkie swe szewskie przybory, a w zamian kupi lekarstwa, papier i pikny st z krzesem. Potem kaza napisa" na bramie wielkimi literami' ,,%szystkowiedz$cy lekarz6. #ino nieco czasu. % miasteczku nadszed akurat czas jarmarku, podczas kt rego jednemu z c!op w skradziono konia. %aciciel, kt remu przytra<io si to nieszczcie, zaszed w poszukiwaniu zguby pod bram, na kt rej widnia znany nam napis. Przeczytawszy tablic, wszed do rodka i rzek' ( )a bramie zobaczyem taki m$dry napis, czy to tutaj urzduje ten %szystkowiedz$cy lekarz: ( ;ak, to ja nim jestem ( owiadczy szewc bardzo dumnie i wielkopa&sko. ( , czy nie wiecie, panie, gdzie odnajd mojego konia, kt rego ukradziono mi zeszej nocy: )ic nie m wi$c, usiad medyk za stoem, napisa co na kartce, da j$ c!opu i kaza i" do apteki. 9!op wzi$ posusznie kartk, zapaci par groszy i poszed do apteki, tak jak mu poradzono. ,ptekarze za, kiedy popatrzyli na wistek, zaczli si mia" i na3igrawa". >kazao si bowiem, e nie byo na nim ani jednej prawidowo napisanej litery i nie mona byo odgadn$" treci. )ic

w tym dziwnego, bo szewc wcale nie umia pisa". 5la artu dali jednak c!opu dziwn$ mikstur do zaywania. #czyzna, ledwo tylko wyszed z apteki na ulic, zaraz spr bowa lekarstwa, kt re zaczo go okropnie pali" w gardle. Pobieg do najbliej stoj$cej c!aty, eby zdoby" troc! wody lub cokolwiek do picia, a kiedy znalaz si na podw rzu, stan$ jak wryty. 0ta tam zodziej i sprzedawa sobie w najlepsze skradzionego konia. =dy zwierz poznao swego prawowitego waciciela, ucieko oszustowi, szczliwe, e wyrwao si z obcyc! r$k. ,,, jednak ten lekarz nie kama6, pomyla c!op, kt ry w ko&cu znalaz swego konia. %r ci wic do %szystkowiedz$cego, eby mu podzikowa" i jeszcze dopaci" za tak dobr$ rad. Potem w dobrym !umorze ruszy do domu. ,,, wic rzeczywicie, wiem wszystko, c!ocia do dzi nie miaem o tym pojcia6, pomyla szewc. #ino troc! czasu i zdarzyo si, e koo domu medyka przejeda kr l. Zdziwiony napisem na bramie, wysa swego sug z poleceniem, aby wezwa %szystkowiedz$cego na rozmow. Zgodnie z rozkazem przyszed szewc do kr la, a wtedy ten zapyta' ( 9zy to ty jeste tym %szystkowiedz$cym lekarzem: ( ;ak, jestem nim ( odpar zapytany, kaniaj$c si przed swym wadc$. ( Przyjd2 wic jutro do mego paacu, bo bdziesz potrzebny ( rzek kr l i ruszy naprz d. )astpnego dnia wybra si przestraszony medyk do zamku. *a si, bo nigdy przedtem nie goci w kr lewskic! komnatac! i nie zna dworskic! obyczaj w. )ie mia jednak odwagi sprzeciwi" si kr lewskiemu rozkazowi. =dy przyby na miejsce, zaprowadzili go sudzy do wielkiej komnaty przed oblicze kr la, gdzie czeka ju na& cay dw r. 7r l za przem wi ze swego tronu' ( Poniewa tak dumny napis umiecie na swojej bramie, musisz do jutra dowiedzie" si, gdzie jest m j zoty piercie&, kt ry zgin$ mi p roku temu, a jeli ci si to nie uda, to zostaniesz, kamco, powieszony. 0ysz$c t gro2b, zmartwi si szewc, nie widz$c dla siebie

adnego ratunku. 9zekaa go niec!ybna mier", nie wiedzia bowiem, jak znale2" zaginiony piercie&. Zrozpaczony wyszed na dziedziniec. Zbliaa si pora obiadu i sudzy nosili jedzenie na kr lewskie stoy. 0zewc, widz$c wspaniae i smakowite dania, zacz$ liczy" p miski, c!c$c w ten spos b rozproszy" smutne myli. ?dzie najpierw jeden suga i niesie tac z jedzeniem, a szewc m wi do siebie do" gono' ( >to pierwszy. %kr tce pod$a nastpny, d2wigaj$c p misek z pieczenia. ( >to drugi ( rzecze, a gdy po c!wili inny suga pojawi si w bramie, szewc, przec!odz$c obok nFego, powiedzia' ( , oto i trzeci. 0udzy, kt rzy syszeli, co stoj$cy w bramie go" m wi, zaczli docieka" znaczenia jego s w. 5oszli do wniosku, e czowiek, kt ry c!wali si, i jest %szystkowiedz$cym lekarzem, wie, kto ukrad piercie&. , to wanie oni byli zodziejami. %ysali jednego spor d siebie, aby poszed do lekarza i go wypyta' ( 9!yba wiesz, e to my ukradlimy piercie&: ( >czywicie, e wiem ( odpar medyk. ( /eli powiesz nam, jak si wykrci" od kary, to nie2le ci zapacimy ( zaproponowa suga. ( 9zemu nie, pomog wam w waszym kopocie ( zgodzi si szewc. ( % cie klejnot do tego pieczonego koguta, kt ry ma znale2" si przed kr lem, i nie martwcie si. 0udzy zrobili tak, jak im poradzi szewc. =dy biesiadnicy zasiedli do stou, zapyta kr l tak, eby wszyscy gocie syszeli' ( )o, %szystkowiedz$cy lekarzu, czy dowiedziae si czego o piercieniu: ( ;ak ( odpar medyk ( okoo p roku temu ten kogut, kt ry ley upieczony na p misku przed wami, %asza %ysoko", pokn$ wasz piercie&, kt ry zgubilicie, panie, na dziedzi&cu. ;eraz za klejnot jest w jego wntrznociac!. )ie wierzy sowom medyka nikt ze suc!aj$cyc!. %szyscy po3 dejrzewali go o gupi art. 7r l jednak rozkaza po"wiartowa" pieczyste i rzeczywicie, znaleziono w nim piercie&.

%idz$c to, rzek zdziwiony wadca' ( 9!yba jednak i ja bd musia uwierzy" w to, e wiesz wszystko. /eli jeszcze odgadniesz, co jest w tej zotej szkatuce, kt r$ moja ona trzyma w rce, w wczas rozwiejesz reszt moic! w$tpliwoci. % owyc! czasac! kr lowie i szlac!ta mieli w zwyczaju trzyma" w drogic! szkatuac! lub pudekac! jakie mae, mie lub dziwne zwierz$tka. )ie wiedzia o tym nasz szewc, ale na staro" mia taki nawyk, e ilekro" mia jakie zmartwienie, zawsze przypomina sobie powiedzonko, kt re jego zdaniem odpowiadao sytuacji. 5umaj$c nad zagadk$, wymamrota' ( +epiej maemu wierszczowi w ciasnej klatce, ni2li czekowi w celi. ( ,le tak- ( przyklasna kr lowa z zac!wytem. ( , jednak %szystkowiedz$cy lekarz i to odgad, oto prawdziwy mczyzna, kt remu nie brakuje rozumu( 5laczeg nie miabym tego odgadn$" ( rzek szewc, udaj$c zdziwienie ( przecie w jeszcze cianiejszej klatce ni wasza zota szkatua wierszcz sobie dugo poyje, czek za nie. 7r l przyzna racj szewcowi i nie c!cia ju wicej wystawia" go na pr b. 5a mu tyle pienidzy, e medyk m g przez cae ycie mie" co tylko dusza zapragnie, a zaw d szewca, kt ry uwaa za tak mcz$cy i nudny, m g pozostawi" innym.

O brudn!

czowieku

.y sobie kiedy mody czowiek, kt ry bardzo nie lubi pracowa". 9aymi dniami nie robi nic innego, tylko wylegiwa si na awie. Pewnego razu, gdy szed drog$, z naprzeciwka nadjec!aa kareta, zatrzymaa si przed nim, a jej waciciel zapyta' ( 7im jeste, c!opcze: ( 0zukam posady parobka, ale nie mam zamiaru wykonywa" adnej cikiej pracy ( odpar na to leniuc!. ( % takim razie c!od2 do mnie na sub, nie jest cika ( zaproponowa przejezdny. ( 5obrze, zgadzam si ( odpar na to c!opak. ( ?le c!cesz zapaty: ( zapyta waciciel karety. ( ?le dacie, tyle bdzie ( odpar leniwy parobek. ( Praca u mnie nie jest cika, ale za to bardzo brudna ( ostrzeg jeszcze pan. ( Ce, to mi nie przeszkadza ( zapewni c!opak, wskakuj$c do karety. 8uszyli drog$ i wkr tce dotarli do zamku. ;am zaprowadzi go waciciel karety do obszernej komnaty, kaza usi$" za stoem i rzek' ( )igdy nie wolno ci wyciera" nosa, jak ju ci sople polec$, to niec! lec$. )ie wolno ci te wyc!odzi" za potrzeb$. ;u jest st , na kt rym masz wystarczaj$co jedzenia. 0pdzisz tutaj trzy lata. ( , co mam robi": ( zapyta wtedy c!opak. Pan da mu do rki srebrnego rubla i powiedzia' ( ?lekro" uderzysz monet$ w st , to obok pojawi si druga. Podnie j$ i uderz znowu, a pojawi si nastpna. ? tak bdzie za kadym razem, gdy tylko bdziesz mia oc!ot to zrobi". ;aka wa3

nie bdzie twoja praca. Przyjd do ciebie, gdy upyn$ trzy lata. +eniwy c!opak, a na imi mia 8isto, zosta w komnacie, a jego pracodawca wsiad do karety i odjec!a. 0iedzi wic 8isto sam w zamku i pracuje. Zrobi ju tak$ g r pienidzy, e ledwo go zza niej wida". )iedaleko zamku sta bardzo zaduony dw r, a jego waciciel mia trzy c rki. Pewnego razu zapyta je' ( 7t ra z was p jdzie do 8isto zwanego >smarkanym poyczy" pienidzy: 0yszaem, e ma ic! w br d. ( 5obrze, ja p jd ( odpara najstarsza. Zaprzga konie, wzia sakw na pieni$dze i ruszya. 7iedy przybya na zamek, zapyta 8isto' ( /ak$ spraw masz do mnie: ( Przyszam, eby poprosi" ci o pieni$dze ( powiedziaa.

( )ajpierw musisz mi da" causa ( odpar na to >smarkany 8isto. ( )ie, nigdy- ( sprzeciwia si dziewczyna. ( % takim razie nie dostaniesz pienidzy ( rzek c!opak. %r cia wic dziewczyna do domu, a ojciec pyta' ( 9zy nie da ci >smarkany 8isto pienidzy: ( 5aby, ale najpierw c!cia si ze mn$ caowa", a strasznie mierdzi, w pokoju te ( wyjania najstarsza c rka. Zmartwi si waciciel dworu' ( % przyszym tygodniu przyjdzie nasz wierzyciel, a wtedy p jdziemy na ebry. ( >jcze, moe ja teraz spr buj ( odezwaa si modsza c rka. %zia ciep$ wod i ruszya do 8isto. )ie powiodo si jej jednak i tak jak starsza siostra, wr cia do domu z niczym. 8ozpakaa si wtedy najmodsza z c rek i powiedziaa' ( >j, dziwne jestecie, siostry. ;eraz kolej na mnie. %zia ciep$ wod i mydo i ruszya na zamek. ( 9zego c!cesz: ( zapyta >smarkany 8isto, gdy wesza do komnaty. ( 9!c, eby poyczy mi pienidzy ( powiedziaa. ( 5obrze, ale najpierw musisz mi da" causa ( rzek 8isto. 5ziewczyna zatkaa sobie usta c!usteczk$ i zbliya si do c!opaka. ( )o, nie b j si ( zac!ci j$ 8isto. Zdenerwowaa si, zapaa go za szyj i szybko pocaowaa. Potem wybiega na podw rze, zwymiotowaa, umya sobie twarz, a nastpnie wzia z wozu sakw i wr cia do zamku. >smarkany 8isto powiedzia' ( %e2 tyle pienidzy, ile tylko c!cesz. % przyszym tygodniu przyjd do ciebie owiadczy" si, ale wtedy bd ju czysty i porz$dnie odziany. 5ziewczyna zaadowaa sakw monetami, rzucia j$ na w z i wr cia do ojca. ( )o, teraz mamy dosy" pienidzy, eby spaci" dug, i jeszcze zostanie ( powiedziaa.

%aciciel zaraz zapaci wierzycielowi. )a pocz$tku nastpnego tygodnia upyny trzy lata pracy 8is3to. Przyszed wtedy waciciel zamku i powiedzia' ( *ye bardzo sumiennym parobkiem. ?d2 teraz nad rzek i umyj si troc!. Potem przyjd2 do mnie, to wyszoruj ci mydem. Poszed >smarkany 8isto posusznie nad rzek, obmy si nieco i wr ci. =ospodarz zamku uszykowa tymczasem na dziedzi&cu bali wody i p beczki myda. @my c!opaka dokadnie, a nastpnie zawi d go do swej garderoby, ubra w najwspanialsz$ szat, jedwabny kapelusz, pikne buty, a na koniec dooy jeszcze zoty zegarek. 8isto wypiknia, e a dziw. Potem gospodarz zamku wprowadzi go na dziedziniec i da mu pozacan$ i posrebrzan$ karet zaprzon$ we wspaniaego czarnego rumaka. )a ko&cu powiedzia' ( 0yszaem, e c!cesz si eni". Przyjd2 w przyszym tygodniu po swoje pieni$dze i posprz$taj tutaj dokadnie wszystkie komnaty. Pamitaj jeszcze, e w czasie twojego wesela na podw rku domu weselnego ma sta" beczka rumu i beczka w dki, eby i nieproszeni gocie mogli si napi". Zapro i mnie na wesele jciko swego ojca. /eeli w nagrod dostan c!o" jedn$ dusz, bdziesz m g si oeni". >smarkany 8isto ruszy w drog, a kiedy zajec!a przed dw r, wysza najstarsza c rka, eby si przywita". 8zek do niej 8isto' ( >dejd2, mierdziszZawstydzia si wtedy dziewczyna, pobiega do matki i pyta' ( #amo, czy ja naprawd mierdz: %yc!odzi druga siostra, eby si przywita", a 8isto znowu m wi' ( >dejd2, mierdzisz% ko&cu wysza z domu najmodsza, a wtedy 8isto powiedzia' ( ;eraz mog wyj" z karety i poda" ci rk, ty bowiem nie mierdzisz. %prowadzia najmodsza c rka gocia do komnaty, gdzie podano mu posiek. Przy stole powiedziaa do ojca' ( >to wanie ten >smarkany 8isto, kt ry da nam pieni$dze.

( ,!a ( rzek ojciec ( jemu zatem oddam dw r, bo przecie za jego pieni$dze spaciem dugi. Zaczy si przygotowania do wesela. )ajpierw jednak 8isto naj$ trzy baby, zabra z dworu trzy wozy i wr ci na zamek. ;am przesypa pieni$dze do work w i zaadowa je na wozy. 7obiety wymyy w tym czasie do czysta komnaty, a c!opak zapaci kadej z nic! po srebrnym rublu. Przywi z na dw r trzy wozy pene pienidzy, a potem zaczo si wesele. )ajpierw 8isto z narzeczon$ udali si do kocioa, potem podano posiek, a kiedy zaczy si ta&ce, przyby w piknej karecie ojciec 8isto wraz z sub$. )ie wszed jednak d9 rodka, zatrzyma si na werandzie i kaza pi" nieproszonym gociom w dk i rum z przygotowanyc! beczek, ile tylko w brzuc!ac! zmieszcz$. > p nocy stan$ w progu izby weselnej i powiedzia gono' ( ;eraz ju odc!odz. .egnaj, c!opcze. 5zikuj ci, c!ciaem jednej, a dostaem dwie. )ieco p 2niej zaczto szuka" dw c! starszyc! c rek gospodarza dworu, kt ryc! nigdzie nie byo wida". 5opiero rano znaleziono obydwie na poddaszu ( powiesiy si, jedna na jednej belce, druga na drugiej. ,le wesela nie przerwano. 5w r sta si potem bardzo bogaty, pienidzy byo tyle, e jeszcze dla innyc! starczyo.

O dziewcz!nie, ktr$ w!chowano w beczce


Pewna matka wyc!owywaa c rk w beczce, a przez otw r na szpunt dawaa jej je". 7iedy matka umara, ojciec wypuci c rk z beczki i postanowi wysa" j$ w wiat. ( ?d2, koc!ana c reczko ( powiedzia ( id2 do s$siada poyczy" ziarna. 9 rka posza do s$siada, kt ry c!odzi wanie po wieo zaoranej ziemi, sia i sia garci$ zote ziarna. ( >jciec przysa mnie, ebym poyczya ziarna ( zwr cia si dziewczyna do siewcy. ( >wszem, poycz wam, ale najpierw musisz pobogosawi" m j siew ( odpar s$siad. 5ziewczyna zgodzia si na to i powiedziaa' ( )iec! ziarno z ziarna wyronie. Zdenerwowa si wtedy siewca i krzykn$ na ni$' ( 0koro obraasz moje pole, to nie poycz wam ziarna- Posza dziewczyna zmartwiona do domu i m wi do ojca' ( 0$siad nie poyczy nam ziarna, c!ocia pobogosawiam jego siew. ( 9o powiedziaa: ( spyta ojciec. ( )iec! ziarno z ziarna wyronie ( powt rzya c rka. ( >j, oj, nieszczsna ( westc!n$ ojciec. ( ;rzeba byo po3 wiedzie"' ,,5aj *oe stokrotnie-6 9 rka c!wil pomylaa i rzeka' ( ;eraz ju bd pamitaa, co powiedzie". Pali si kiedy we wsi dw r i wielu jej mieszka&c w przybyo na miejsce poaru, eby gasi" ogie&. 5ziewczyna wyc!owana

w beczce te tam pobiega, a kiedy ju dotara pod pon$cy budynek, krzykna' ( 5aj *oe stokrotnie- Zaczli j$ wtedy wszyscy gani"' ( ,!a, modlisz si, eby dom spali si sto razy. #arsz zaraz do domuPosza zmartwiona do ojca i m wi' ( %yrzucono mnie spod pon$cego domu, kiedy powiedziaam 45aj *oe stokrotnie-6 ( >j, c rko moja ( westc!n$ ojciec. ( #iaa nabra" wody i la" j$ na ogie&. ( ;eraz ju bd wiedziaa, co zrobi" (3 przyrzeka dziewczyna. Posza potem kiedy dziewczyna na wito w odwiedziny. %esza do c!aty, w kt rej dwie staruszki czytay grub$ ksig. Zaczerpna wtedy nabierk$ wody z beczki i wylaa j$ na gowy czytaj$cyc!. 0taruszki poderway si na r wne nogi, zapay dziewczyn i wyrzuciy z c!aty. %r cia zapakana do domu i ali si ojcu' ( Poszam w goci. %eszam do c!aty, gdzie dwie staruszki czytay grub$ ksig, zaczerpnam nabierk$ wody z beczki i wylaam im na gowy. %tedy zapay mnie za wosy i wyrzuciy z domu. ( >j, koc!ana c reczko ( odpar na to ojciec ( trzeba byo grzecznie usi$" obok nic! i suc!a". ( )o, teraz to ju na pewno bd wiedziaa, co trzeba zrobi", przyrzeka dziewczyna.
*

0za kiedy wiejskim traktem. )a rozdrou gryzo si cae stado ps w. 5ziewczyna wesza midzy nie i usiada w rodku walcz$cej s<ory, a psy bolenie j$ pogryzy. %r cia pokaleczona do ojca i m wi' ( Psy gryzy si na rozdrou. @siadam obok nic! i grzecznie suc!aam, ale mnie pogryzy.

( >j, znowu nie tak, biedna dziewczyno ( zmartwi si ojciec. ( ;rzeba byo wzi$" grub$ pak i zbi" je. ( )astpnym razem zbij ( zapewniaa ojca pokornie dziewczyna. Pewnego razu szed zakurzon$ drog$ w stron cmentarza orszak pogrzebowy. 5ziewczyna wzia z podw rza grub$ pak i nue okada" ni$ pogrzebnik w. Zaraz jednak dostaa pak$, kt r$ bia innyc!, zdrowo po grzbiecie. Powloka si biedna do domu i pacze przed ojcem' ( 5o niczego si nie nadaj. 5rog$ szed orszak pogrzebowy, wziam grub$ pak i zaczam ic! okada", ale oni mi j$ odebrali i mao mi ni$ koci nie poamali. ( 9zemu w ko&cu nie zm$drzejesz:- ( krzykn$ ojciec. ( ;rzeba byo powiedzie"' ,,)iec! niebo zabierze dusz6. ( ;eraz ju wiem, co trzeba powiedzie" ( przyrzeka c rka. Posza do lasu, a tam jaki czowiek wiesza wciekego psa. )a ten widok dziewczyna wykrzykna' ( )iec! niebo zabierze dusz( 9o za gupstwa wygadujesz:- ( zawoa nieznajomy. ( Pies nie ma duszy- ( ? zbi dziewczyn. %r cia do domu z paczem i narzeka' ( % lesie jaki czowiek wiesza psa. 7iedy powiedziaam' 4)iec! niebo zabierze dusz6, zbi mnie. ( )ie r b ju nigdy takiego gupstwa- ( powiedzia gro2nie ojciec. ( ;rzeba byo powiedzie"' ,,9iao w ogie&, nogi do rzeki6. ( ;eraz ju na pewno zapamitam ( zapewnia c rka.
*

>dbywao si wesele u pewnego szlac!cica i gocie weselni wyszli z kocioa. 5ziewczyna wybiega przed par mod$, ukonia si i rzeka' ( 9iao w ogie&, nogi do rzeki-

Zdenerwowa si na te sowa szlac!cic i powiedzia' ( /ake omielasz si opowiada" takie rzeczy- 9!cesz, eby mnie spalono:- Zaku" j$ w dyby, eby nauczya si m$drzej m wi"- Zakuto dziewczyn wyc!owan$ w beczce w dyby w przedsionku kocioa. 0taa tam smutna jak tra<iona w skrzyda kaczka i pakaa, gdy gocie szli do domu weselnego.

,iaa % ija
razu syn parobka dosta w spadku po babce trzydzieci penni i tak duma' 4;eraz, gdy dostaem taki spadek, nie bd ju duej parobkiem. %yrusz w wiat6. ?dzie, idzie drog$, a spotyka mczyzn z kotem na rce. 9!opiec pyta go' ( 5ok$d niesiesz kota: #czyzna na to' ( )ios go do rzeki. ;o niebezpieczny kot. )arobi szkody na dziesi" penni, wic trzeba go zabi". ( )ie zano go do rzeki- ( poprosi c!opiec. ( 5am ci za niego pitnacie penni? da mczy2nie pieni$dze, a ten odda mu kota. 8uszy dalej z kotem na rce i ujrza na drodze czowieka c!o3szcz$cego psa. *y to taki bezpa&ski pies. 9!opiec natyc!miast skoczy mu na pomoc, wyrwa batog z r$k mczyzny i zawoa' ( 9zy jeste przy zdrowyc! zmysac!:- 5laczego c!oszczesz tego psa: %tedy mczyzna wyjani' ( ;en pies jest niebezpieczny, narobi szkody na dziesi" penni i trzeba go zabi", a poniewa nie daje si powiesi", musz go zac!o3sta"( )ie bij go ( zaproponowa c!opiec. ( 5am ci za niego pitnacie penni? woy w rce nieznajomego pieni$dze, a ten odda mu zwierz. 8uszy c!opiec dalej drog$ z kotem na rce i psem z tyu. )agle usysza dobiegaj$cy z lasu aosny gos woaj$cy pomocy. Pod$y wic w tym kierunku, a gdy podszed do wielkiego, roz3

szczepionego na dwie czci drzewa, zauway, e dua, biaa mija wpada do szpary. =azie c!wiay si na wietrze, naciskay na biedne stworzenie, kt re w aden spos b nie mogo si wydosta" i krzyczao rozpaczliwie. ..)ie mog patrze", jak jakie stworzenie si mczy6, pomyla c!opiec. Zostawi kota pod drzewem, wspi$ si na nie, rozszerzy szpar i wyci$gn$ mij, kt ra wtedy przem wia tymi sowy' ( 9!tnie suyabym ci tak jak ten pies i kot, ale czowiek i mija nigdy nie byli przyjaci mi, wic nie mog by" z tob$. /eli jednak udasz si ze mn$, to wynagrodz ci za tw j szlac!etny uczynek. 9!opiec ruszy z psem i kotem za mij$. 0zed drog$, a mija pezaa z przodu. 5oszli w ko&cu do rozwidlenia trzec! dr g. .mija nie pozwolia c!opcu i" dwoma z nic! i poprowadzia ic! trzeci$. ;$ doszli do starego, zniszczonego w czasie wojny zamku, kt rego dac! poronity by ju mc!em. 5o zamku prowadzia zardzewiaa brama. .mija przelizna si pod ni$, a wtedy wrota rozwary si. 9!opiec, a za nim kot i pies weszli do rodka. @jrzeli wysok$, byszcz$c$ werand. .mija wpeza po sc!odac!, a c!opiec poszed za ni$. 0tanli przed wielkimi drzwiami' mija przelizna si pod nimi i drzwi zaraz si otworzyy. % ko&cu dotarli do przestronnej izby. %tedy mija znikna tak byskawicznie, e c!opiec na3 wet tego nie zauway. 8ozejrza si dokoa. *y bardzo zmczony, bo tego dnia sporo si nac!odzi i napracowa. Zapragn$ usi$", eby nieco odpocz$", ale w caej izbie nie byo adnego krzesa. +edwo o tym pomyla, a w jednej ze cian otworzyy si drzwi. Zobaczy przez nie jeszcze wikszy pok j, a w nim zote, wygodne krzeso. %szed do rodka, usiad na zotym krzele i myli' ,,=dybym tak teraz dosta co do zjedzenia-6 +edwo o tym pomyla, a ju w cianie rozwary si nastpne drzwi i jego oczom ukaza si zoty st zastawiony najlepszymi przysmakami. /e c!opiec do syta, karmi te psa i kota, a kiedy ju si najad, tak pomyla' ,,Dj, jak mi si c!ce spa"- =dyby tu bya jaka kupka lici albo wi$zka somy, na kt rej m gbym si pooy"-6 +edwo o tym pomyla, a ju w cianie otwieraj$ si drzwi prowadz$ce do jeszcze wikszej komnaty. %c!odzi do niej

i widzi pikne, zote ko, a w nim pierzyny. 8zuci si na nie i spa twardo przez wiele godzin. 7iedy si obudzi, zn w ujrza otwieraj$ce si w cianie drzwi, a za nimi wielk$ sal, kt ra wiecia jak so&ce i mienia si jak zoto i srebro. Peno w niej byo duyc! mij, kt re pezay po cianac!, kolumnac! i stropie, a ic! uski byszczay jak u zotej rybki. Przy ko&cu sali, na piknym kobiercu leaa bici la mija. ;eraz miaa na gowie czerwony grzebie&, jak u kogutu. l tak przem wia do c!opca' ( )ie b j si, wejd2 do rodka- >calie mi ycie, a ja ci teraz wypac nagrod. 9!opiec wszed z psem i kotem do sali, a mije z obu stron kaniay mu si i pieway jak sowiki. *iaa mija zapytaa' ( 9o c!ciaby w nagrod: #oesz wybra" mnie albo zoty piercie&. /eeli przeze& spojrzysz i pomylisz o czym, to zaraz speni$ si twoje marzenia. =dy tylko to powiedziaa, wyrosy jej rce i nogi. @sta zrobiy si pikne, oczy niebieskie i byszcz$ce, a jej twarz otaczay liczne wosy. Zmienia si w tak pikn$ dziewczyn, e c!opiec wprost oczu nie m g od niej oderwa". ( /estem zaczarowan$ mij$ i tylko raz w tygodniu mog przybra" ludzk$ posta" ( powiedziaa. ( 9o c!cesz teraz w nagrod' mnie czy zoty piercie&: 9!opiec c!ciaby mie" dziewczyn, c!ocia przerazio go, e tylko raz w tygodniu bya czowiekiem. 9!ciaby te mie" zoty piercie&. % ko&cu odpar' ( )ie m gbym utrzyma" takiej wielkiej pani, nie mam pienidzy, ani nawet niczego dla siebie pr cz tego psa i kota. %ezm zoty piercie&. 5ziewczyna zmartwia si, zdja z serdecznego palca lewej rki byszcz$cy piercie& i daa go swemu wybawcy. Z radoci$ zszed c!opiec z psem i kotem ze sc!od w na d , podszed do elaznej bramy, a ta sama si przed nim otworzya.

? tak wyszed na wiejsk$ drog pen$ so&ca. 0zed i szed, a blisko poudnia przysiad zmczony na rowie obok drogi. Zdj$ piercie& z palca, popatrzy przez niego na so&ce i pomyla o wspaniaym posiku' 4)iec! stan$ tutaj najsmaczniejsze potrawy-6 % tej samej c!wili zaczy przed nim spada" jak owoce z drzewa pierogi, jajka z masem, kasza na melasie i wiee mleko w dzbanku z dwoma uc!ami. ;o jest dopiero ycie- /e i pije c!opak do syta, a pies z kotem patrz$ na niego akomie. 4,c!, trzeba i wam co da"6, pomyla. Znowu popatrzy na piercie&' ( Peen garnek tustej mietany i du$ nog barani$- ( powiedzia, i w tym samym momencie pojawiy si $dane przysmaki. 7ot c!epta ze swej miski mietan, a pies obgryza misn$ ko" barani$. )a noc poszed c!opak nocowa" do karczmy, a pies i kot razem z nim. /ad teraz tak dobrze, e nie c!cia ywi" si w zajazdac!, tylko pi i jad wasne przysmaki i karmi nimi swoic! dw c! przyjaci . )ie c!cia te spa" w najlepszym nawet w caej karczmie ku, tylko kad si w swoim, zotym. Pewnego razu zb jcy podgl$dnli przez okno wszystkie te przysmaki i zoto. % nocy, kiedy zasn$, zakradli si do jego pokoju. 9!cieli go zabi" i obrabowa". 9!opiec przebudzi si, sysz$c !aas, ale ni" z tego nie rozumia. % por przypomnia sobie jednak o piercieniu, spojrza przez niego w ciemnoci i krzykn$' ( 0iedmiu mczyzn na pomoc% tym momencie w pokoju pojaniao i pojawio si siedmiu czarno odzianyc! mczyzn z mocnymi pakami w rkac! i tak zaczo okada" zb jc w, e ci szybko uciekli. 9!opiec spa spokojnie przez ca$ noc, spa do p 2na, a kiedy si obudzi, pomyla o wyruszeniu w dalsz$ drog. 4,le po co miabym mczy" swoje nogi6, pomyla. 4Przydaaby si para siwyc! koni, zote wozy i stangret w zotym i srebrnym ubraniu6. Podnosi piercie& do oczu, patrzy przeze& i zaraz pojawia si przed nim byszcz$cy pow z, konie i wo2nica, kt ry w godnej postawie siedzi na ko2le. 9!opiec wawo skoczy do powozu, a wo2nica pyta' ( 5ok$d jedziemy, panie:

9!opiec waciwie nie wiedzia, dok$d si uda" i odpowiedzia bezmylnie' ( /ed2my c!o"by do paacu cesarza/ad$ tak, e a si na drodze kurzy i wkr tce wida" ju pozacane wiee cesarskiego paacu. % tej samej c!wili staj$ u bram. ,, ;eraz naleaoby zosta" panem modym i dosta" c rk cesarza za on-6, pomyla c!opak. 0tarao si o ni$ wielu dostojnyc! ksi$$t, ale aden z nic! nie odpowiada cesarzowi, bo mimo e byli wysokiego urodzenia, cesarz uwaa ic! za zbyt biednyc!. %szystkic! kaza wtr$ci" do wiey wynurzaj$cej si z morskiej otc!ani. 9!opiec rozkaza znikn$" koniom, powozowi i wo2nicy, a sam poszed na zamek w ubraniu parobka. 9!cia porozmawia" z cesarzem i poprosi" o rk jego c rki. ( , jake ja m gbym ci da" sw$ c rk:- Przecie jeste ebrakiem i z niskiego rodu poc!odzisz ( powiedzia cesarz. ( =dyby c!ocia mia taki sam paac i su$cyc! jak ja( Prosz poczeka" do jutra ( odpar c!opiec i wyszed. Paac cesarza sta nad morzem. )astpnego ranka, ledwo si cesarz obudzi, podszed do okna, patrzy, a za morzem lni ogromny zamek ze zota i srebra i ze wszystkiego, co tylko sobie mona wyobrazi". Popieszy go obejrze", a w zamku ujrza wczorajszego gocia w ndznym ubraniu, kt remu usugiwali lokaje w zotyc! i srebrnyc! liberiac!. ( 9zy teraz dostan twoj$ c rk: ( zapyta c!opak. ( >c!, cudowny paac zbudowae, ale nie mog ci odda" swojej c rki. =dyby zrobi w jedn$ noc most ze szka pomidzy paacami, tak prosty, eby nie byo na nim zakrtu ani na cal, a po obu jego stronac! dwiecie pomnik w ze zota, kt rym daby ludzk$ posta" i kt re m wiyby w obcyc! jzykac!, to w wczas oddabym ci moj$ c rk. ( Zaczekaj, prosz, do jutra ( odpowiedzia c!opiec. )azajutrz, gdy cesarz si obudzi, usysza jazgot obcej mowy. 7iedy podszed do okna, zobaczy przeci$gnity od jego paacu ponad morzem szklany most. *y tak prosty, e nie byo na nim zakrtu ani na ko&ski wos. Po obu jego stronac! stao dwiecie

zotyc! pomnik w o ludzkic! twarzac! z brylant w, a pomniki te przekrzykiway si nawzajem we wszystkic! jzykac! wiata. 9esarz wsiad do karety i ruszy na most, eby mu si lepiej przyjrze", ale ju za pierwszym krokiem kopyta rumak w polizny si i cesarz nie m g posun$" si ani o cal. %yszed wic z karety i zacz$ czoga" si na brzuc!u, ale byo tak lisko, e rce i nogi miast posuwa" si naprz d, co<ay si, i nie m g nawet wej" na most. %tedy c!opak przyjec!a do niego ko&mi, kt re byy szybkie jak wiatr i podkute brylantowymi podkowami. *rylantowe gwo2dzie wykrzesyway iskry ze szklanego mostu, konie ray, a pomniki przekrzykiway si jeszcze goniej. 9!opak wzi$ cesarza do karety i popdzili do zotego zamku. ( 9zy teraz dasz mi swoj$ c rk za on: ( zapyta. ( >c!- ( krzykn$ cesarz. ( 5am ci, pod warunkiem, e w jedn$ noc zbudujesz na obu ko&cac! szklanego mostu dwa szklane kocioy. ?c! dzwonnice maj$ by" ze szka, wszystkie dzwony dzwoni", kocioy maj$ by" pene ludzi, a kocielni piewa". ( Zaczekaj do jutra ( odpar c!opak. =dy nastpnego ranka cesarz obudzi si, grzmiay ju i d2wi3czay dzwony. Podszed do okna i co ujrza' wiee zotego koloru lniy jak s: G&ce, a osiem kocio w stao na mocie; po cztery z obu jego stron. )a drodze i na mocie rozoone byo czerwone sukno, a po nim kroczyy wytworne damy z parasolkami i przec!adzali si eleganccy panowie z laskami. *yo ic! tak duo, e cesarz jeszcze nigdy nie widzia tyle szlac!ty. ,,)o, c , stao si, jak si stao. ,le czy naprawd musz da" swoj$ c rk temu parobkowi, kt ry jest tak niskiego poc!odzenia:6, zastanawia si cesarz. Zamkn$ w ko&cu c rk w izbie o omiu zamkac! i rozkaza onierzom, eby odebrali c!opakowi kocioy, most, zamek i uwizili go. 9!opak popatrzy jednak tylko przez sw j czarodziejski piercie& i pomyla' ,,)iec! z pomnik w skoczy dwanacie tysicy mczyzn i walczy z onierzami cesarza-6 %tedy z coko w skoczyo dwanacie tysicy wojownik w i zrzucio cesarskic! onierzy z mostu do morza. )astpnie c!opak pojec!a karet$ ze szka po szklanym mocie, zdj$ piercie& z palca i po3

myla' ,,)iec! teraz c rka cesarza wyjdzie z zamknicia i przyjdzie do mnie do karety6. % tej samej c!wili, jakby z powietrza, zjawia si w jego karecie cesarska c rka. 9esarzowi nie pozostao nic innego, jak tylko odda" mu j$ za on. =ocie nieli narzeczonego przez szklany most, trzy tysi$ce grajk w grao na zotyc! tr$bkac!, ludzie szli do szklanyc! kocio w, a kocielni piewali. 9esarz jednak nienawidzi c!opca i zazdroci mu, e mimo tak niskiego poc!odzenia jest taki bogaty. )ie wiedzia jednak, jakim sposobem c!opak potra<i czyni" takie cuda. Pewnego razu tak rzek do c rki' ( %ypytaj narzeczonego, w jaki spos b dosta zamek, most, kocioy i ciebie, a potem opowiedz to wszystko mnie. 9 rka, posuszna woli ojca, zapytaa swego narzeczonego' ( % jaki spos b dostae paac, most, kocioy i mnie, mimo e jeste tak niskiego poc!odzenia: ( #am taki piercie&, e jeli przeze& popatrzysz i pomylisz o czym, to zaraz speni si twoje yczenie ( odpar jej na to c!opak. %raca cesarz wna do ojca i m wi' ( >n ma taki piercie&, e jeeli przez niego popatrzysz i pomylisz o czym, to si speni. Cesarz, cncia ukra" czarodziejski piercie& i kiedy c!opak spa, zakrad si do jego paacu, eby zdj$" mu go z palca. 9!opak jednak przebudzi si, spojrza przez piercie& i krzykn$' ( 0zybko siedmiu mczyzn na pomoc)atyc!miast zjawio si siedmiu czarno odzianyc! mczyzn, wepc!nli cesarza do worka od m$ki i kiedy ju mieli wyrzuci" go przez okno w morze, cesarz zacz$ baga" o ask i wybaczenie. Zlitowa si dobroduszny c!opak i kaza go puci". Po kilku dniac! cesarz tak rzek do c rki' ( )am w narzeczonego, eby da ci piercie&. /est niskiego stanu i nie moe by" twoim mem. 9esarz wna namawiaa nieszczsnego c!opaka, eby odda jej piercie&, ale na pr no, nie da si przekona". *y taki ostrony, e gdy szed spa", zdejmowa piercie& z palca i c!owa go w ustac!.

Przebiega cesarz wna pocaowaa kiedy noc$ pi$cego c!opaka i piercie& wypad z jego ust. >d razu pobiega do ojca i daa mu piercie&. 9esarz podni s go do oczu popatrzy przeze& na sosny i powiedzia' ( 9!opca wrzuci" do wiey na rodku morza, tam gdzie s$ inni narzeczeni, i przywi$za" elaznymi a&cuc!ami do ciany. 0iedzi uwiziony c!opiec w kamiennej cei na rodku morza. 0iedzi w ciemnociac!, bo przez mae okienko w su<icie nie wida" ani skrawka nieba i nie wpada przez nie ani jeden promyczek so&ca. )a pododze le$ ciaa poprzednic! narzeczonyc!, kt ryc! cesarz uwaa za zbyt biednyc! i kt rzy umarli tutaj z godu. ;aki sam los czeka te naszego c!opca. @pyn$ rok, a biedak siedzia w wiey, nie mog$c w aden spos b si z niej wydosta". Pewnego dnia usysza doc!odz$cy z g ry gos psa i kota. Pies szczeka' ( /ak tam moesz siedzie" na dole, gospodarzu koc!any: 9!c$ ci zabi", ale my spr bujemy ocali" twoje ycie, bo i ty nas uratowae. 7ot skoczy mi na plecy i powiedzia, e musimy dosta" si do naszego pana. 0koczyem wic do wody i przypyn$em z kotem tutaj. 9o mamy teraz czyni", panie: ( )ie wiem ( odrzek c!opak. ( =dybycie jednak mogli wydosta" od cesarza i jego c rki m j zoty piercie&, byoby wspaniale7ot skoczy popiesznie na grzbiet psa, a pies do wody. 7ot trzyma si mocno pazurkami psa, a ten pyn$ tak szybko do paacu cesarza, e a piana szumiaa mu pod pyskiem. %ieczorem dotarli na miejsce, a kiedy w paacu wszyscy kadli si spa", kot po kryjomu przedosta si przez uc!ylone drzwi do sypialni, a pies czuwa na zewn$trz. 0zuka kot na stoac!, komodac!, w sza<kac!, ale nie znalaz piercienia. )agle, w rodku nocy, w k$cie zaczy c!robota" szczury. ,,,!a6, pomyla kot i zaczai si na nie. Zapa ostatniego, najwikszego szczura w pazurki i grozi' ( Zabij ci+amentuje i pacze biedny szczur'

( )ie zabijaj mnie, nie zabijaj- , kot na to' ( /eli mi szybko nie znajdziesz zotego piercienia mojego pana, to zabij ciebie i wszystkie szczury w caym kraju( ,le tak, znajd piercie&, tylko daruj mi ycie. 7ot wypuci szczura, a ten przekrad si pod most i gwizdn$ na wszystkic! swoic! braci i siostry, eby przybyli na pomoc. %szystkie szczury weszy do pokoju i zaczy przegryza" szu<lady w sza<ac! i komodac!. )iestety, piercienia nigdzie nie byo. Zapay wic szczury wszystkie myszy i zmusiy je do szukania piercienia. )iestety, i one niczego nie znalazy. Przestraszyy si szczury i myszy, patrz$c na byszcz$ce w k$cie oczy kota. %tedy odezwa si wierszcz siedz$cy w szparze u drzwi' ( )ie ma piercienia w sza<ac! ani szu<ladac!. /est w ustac! c rki cesarza. Zaraz pobiega najmniejsza myszka na okno w sypialni cesarza, na kt rym leaa tabakierka. %zia szczypt tabaki w apk i podreptaa do pokoju cesarz wny. %drapaa si na jej ko i wepc!na troc! tabaki w obie dziurki nosa pi$cej. ,,, psik-6, kic!na dziewczyna tak, e otworzya usta, ale piercienia tam nie byo. ( % takim razie jest w ustac! cesarza ( powiedzia wierszcz. Pobieg najwikszy szczur na okno, wzi$ w obie apki tabaki, podkrad si do ka cesarza i nakad mu w obie dziurki tabaki. ,,, psik-6, kic!n$ cesarz, otwieraj$c szeroko usta, z kt ryc! wypad mu zoty piercie&. @radoway si na ten widok szczury i myszy. )ajwikszy szczur odda piercie& kotu, a kot poklepa go po grzbiecie i powiedzia' ( ;eraz powiniene zosta" kr lem wszystkic! myszy i szczur w)iestety, c!o" kot nie zjad szczura, to jednak poklepa go zbyt mocno i niedoszy kr l zdec!. 8ankiem zacz$ si w paacu ruc!. 7ot, nie c!c$c wypuci" z mordki piercienia, ba si miaucze". 9zeka wic cierpliwie przy drzwiac!, a kto bdzie wyc!odzi, eby przy okazji i on m g si wymkn$" na podw rze. ,,5ziwny ten kot. ;ak nauczony, e nawet

nie miauczy w komnacie6, zdziwi si cesarz i otworzy mu drzwi. )a dziedzi&cu czeka ju na kota pies. 7ot da ap$ znak, e trzeba ucieka", pies skoczy do wody, kot na jego grzbiet i zacza si podr na wysp. Pynie, pynie, pieszy si pies tak, e a piana szumi mu pod pyskiem. 5opiero na penym morzu zapyta kota' ( #asz piercie&: ( #am ( zamiaucza kot, a wtedy piercie& wypad mu z mordki i wpad do wody. ( >c!, ty paplo- ;eraz sam popyniesz- ( zezoci si pies i zrzuci go z grzbietu do morza. ( 5laczego nie spytae na brzegu: ( miaukn$ kot. +ey teraz piercie& gboko pod wod$, a godny c!opak czeka w wizieniu. 7to wydostanie piercie& z gbin: 7ot i pies, 2li na siebie, wdrapali si na ska wystaj$c$ z wody. 9!odz$, c!odz$, szukaj$ czego do jedzenia, a tu nagle kot zobaczy na brzegu duego szczupaka. 9!wyci go szybko pazurkami za grzbiet i m wi' ( Zabij ci- Zjem ci( )ie r b tego ( prosi szczupak. ( Zrobi wszystko, czego za$dasz. Podszed do nic! pies i zaczyna gry2" ryb. ( 5laczego mnie mczycie: 9zego c!cecie: ( lamentuje szczupak. )a to pies' ( %anie wpad nam do morza zoty piercie&, skacz i poszukaj go, bo jak nie, to... 0zczupak obieca poszuka" piercienia i wskoczy do wody. Poszy leszcze, okonie, jazgarze i pyta' ( 9zy nie widzielicie gdzie zotego piercienia: ( )ie widziaymy ( odpowiadaj$ ryby. ;ylko jeden may jazgarz nic nie m wi. Patrzy przebiegle i pr buje uciec. Zauway to szczupak' ( ,!a, ty may urwisie, stroszysz petwy- 9zy widziae zoty piercie&: ( spyta i cisn$ mu tak niemiosiernie grzbiet, e malec zawoa'

( ;ak, tak, widziaem taki- %ygl$da jak maa obrcz. ( , wic widziae- ;o ty go pokn$e- %ypluj go szybko- 3 krzykn$ szczupak. 9 mia zrobi" jazgarz, wyplu piercie&, a szczupak odda go psu i kotu. @cieszyli si obaj, ale wkr tce wybuc!a midzy nimi k tnia o to, kto zaniesie go panu. Pies m wi' ( 5aj go mnie, ty masz rzadkie zby i zn w go upucisz. =dy to nie poskutkowao, pies zacz$ gry2" kota, kot za pryc!a" i drapa"; w ko&cu jednak zwyciy pies. 8uszyli w stron wiey. Pies zadowolony, a kot obraony na jego grzbiecie. Pyn$, pyn$, soneczko wieci, a woda odbija jego promienie. )agle tu przed psem bysny na powierzc!ni wody mae rybki. Pies dostrzeg je i pomyla' ,,9!yba piercie& wypad

mi z mordy i tak byszczy w wodzie-6 0pr bowa go c!wyci" i wtedy rzeczywicie piercie& wpad do morza. ( , nie m wiem, ty niezdaro- ( miaukn$ kot. ? co teraz: ;rzeba byo wraca" na ska, a biedny pan3czeka godny w wizieniu. %r cili na ska i na szczcie spotkali szczupaka. Ponownie go wystraszyli i rad nierad musia jeszcze raz odnale2" ic! zgub. Pynie pies z kotem do swojego pana. 7ot siedzi na grzbiecie psa, a pies pynie tak szybko, e a piana szumi mu pod mord$. ( Py&, leniu, szybciej, nasz pan si martwi, oj, martwi- ( przynagla kot. Pies c!ciaby mu co odszczekn$", ale nie omiela si, w pysku ma przecie drogocenny piercie&. % ko&cu dopynli na rodek morza, do wiey, w kt rej uwiziony by c!opiec. 7ot wyj$ piercie& z mordy psa, wdrapa si na szczyt wiey i przez okno krzyczy do c!opca' ( 8zucam piercie&, ap go9!opiec c!wyta go w donie, popiesznie przeze& patrzy i szepce' ( Ha&cuc!y, rozerwijcie si- *awmy si- )iec! gra muzyka- %al$ si mury, rozrywaj$ a&cuc!y, a tum graj$cyc! na skrzypcac! i <ujarkac! siedzi na gruzac!. ( Przywr "my ycie tym umarym- ( krzyczy c!opiec, patrz$c przez piercie&. % tej samej c!wili zmarli z godu zalotnicy zrywaj$ si peni ycia. Zacz$ si taniec radoci. 9!opiec unikn$ mierci i wydosta si na wolno";a&cz$, ta&cz$, c!opiec, zalotnicy, pies i kot, wreszcie oswobodzony wizie& zmczy si, przysiad na kamieniu, eby co zje" i odpocz$". )astpnie zdj$ z palca piercie&, podni s go przed oczy i zayczy sobie' ( Przyb$d2 tutaj, biaa mijo% tej samej c!wili stana przed nim biaa mija z czerwonym grzbietem. ( 9zego c!cesz: ( pyta. ( 9!ciabym, eby wzia z powrotem ten piercie&- ( odpowiada c!opiec. ( %ol wzi$" ciebie, c!ocia przez sze" dni jeste

mij$, anieli ten piercie&, bo wicej z niego szkody ni poytku. +edwo to powiedzia, biaa mija zamienia si zn w w pikn$ dziewczyn, tak pikn$, e c!opcu a zakrcio si w gowie. ( #iaam by" mij$ tak dugo ( rzeka dziewczyna ( a nie zjawi si mczyzna, kt ry bdzie wola mnie, a nie ten piercie&. ;eraz ju nigdy nie bd mij$. /estem teraz twoja% tej samej c!wili podpyn$ do nic! wielki okrt z aglami w zote i srebrne paski. 5ziewczyna i c!opak wraz z psem i kotem weszli na pokad i popynli do piknego zamku zaczarowanej mii.

)ak #atti b! su%$c! u diaba 5awno, dawno temu yo sobie trzec! braci. *yli bardzo biedni, wic eby zarobi" na ycie, musieli i" na sub. )ajstarszy brat wyruszy pierwszy. ?d$c drog$, spotka diaba. 5ok$d tak maszerujesz, czowieku: ( zapyta bies. 0zukam pracy ( odpar c!opak. 9!od2 do mnie ( zaproponowa diabe ( potrzebuj su$cego. ( 5laczego by nie ( odpowiedzia odwanie id$cy. ( #oesz u mnie pracowa", ale pod jednym warunkiem' eby zapobiec wszelkim k tniom i sprzeczkom, dogadajmy si tak. e temu, kt ry pierwszy

si rozzoci, drugi zedrze sk r z plec w i zrobi z niej podeszwy ( uprzedzi diabe. 9!opak przysta na to i ruszyli do diabelskiego domu. 8ankiem zapyta c!opak gospodarza' ( 9o mam robi": ?d2 do drewutni i nar$b drew na opa ( rozkaza zy. 0uga c!cia wypeni" polecenie, lecz za nic nie m g wbi" siekiery w polano. ;ak go to zdenerwowao, e porzuci prac i zacz$ ucieka" na eb na szyj. 5aleko jednak nie pobieg, diabe go dogoni i zgodnie z umow$ zdj$ mu sk r z plec w, a nastpnie zrobi z niej podeszwy. %tedy opuci dom najmodszy z braci, i tak jak starszy, spotka na drodze diaba. ;en wzi$ go na sub na takic! samyc! warunkac! jak i poprzednika. =dy dotarli do diabelskiej siedziby. bies kaza mu nar$ba" drew. 9!opak poszed do drewutni, zabra si do pracy, lecz i tym razem siekiera odm wia

posusze&stwa.

0uga rozzoci si i popieszy do domu. Zy dopad go na drodze i zdar mu sk r z plec w. 8uszy w ko&cu szuka" pracy redni brat, #atti, i tak jak poprzednio tamtym, tak i jemu wyszed na spotkanie diabe. Po kr tkiej rozmowie zaproponowa #attiemu miejsce su$cego. 9!opak zgodzi si, i zn w zawarli tak$ umow, e jeli si kt ry z nic! rozzoci, to drugi zedrze mu sk r z plec w i zrobi z niej podeszwy. % drodze do domu bies posa sug, eby nar$bal drew. 9!opak wzi$ polano i z cayc! si wbija we& siekier, ale ostrze bez przerwy odskakiwao. Pomyla c!wil i postanowi przewr ci" stert drewna. Znalaz pod ni$ d , a w nim szarego kota. >dr$ba kotu gow i wyrzuci j$; ponownie wbi siekier w polano i tym razem udao mu si. =dy wr ci po pracy do c!aty, zapyta go diabe' ( 9zy nar$bae drew: ( 9!od2 ze mn$, to zobaczysz- ( odpar #atti. 5iabe poszed sprawdzi", a gdy wr cili do domu, zapyta sug' ( 9zy znalaze co pod stert$ drewna: ( ;ak, znalazem szarego kota i wyrzuciem go ( rzek c!opak. 5iabe na to' ( )ie trzeba byo, bracie drogi, tak robi". ( )o, gospodarzu miy, c!yba si z tego powodu nie rozzocisz: ( zapyta c!ytrze #atti. ( )ie, nie rozzoszcz si ( odpar bies przyja2nie. )astpnego dnia wysa diabe swego sug z wozem zaprzonym w dwa woy do lasu po drzewo. 5a mu te swego czarnego psa i powiedzia' ( =dy bdziesz wraca, musisz jec!a" t$ drog$, kt r$ wskae ci pies. Pojec!a #atti do lasu, zaadowa w z drzewem, a gdy wraca do domu, biegn$cy przed nim pies skoczy przez szpar w cianie stodoy na podw rze. Pamitaj$c sowa gospodarza, e musi wybra" t sam$ drog, kt r$ biegnie pies, przerzuci wszystkie polana przez otw r na podw rze, potem rozebra w z na czci i rzuci je t$ sam$ drog$, w ko&cu zabi woy i po"wiartowa je tak, eby

zmieciy si w szparze. =dy ju wszystko znalazo si przed c!at$. przecisn$ si w ten sam spos b co pies i wszed do domu. Zapyta go diabe' ( 9zy w z jest na podw rzu: ( ?d2, zobacz- ( odrzek #atti. 5iabe wybieg przed c!at, wr ci i spyta srogo' ( /ak to zrobie: - .h!ba si nie rozzo*cie*/ ( zapyta suga0 ( Zrobiem tak, jak i kazae*0 *ies nie c!cia pokaza" zoci i odpar' ( )ie, wcale si nie gniewam. )ie wspomina ju c!opcu o tym zdarzeniu, ale swojej onie rzek w tajemnicy' ( Zabijemy tego #attiego i wrzucimy go noc$ do jeziora. Zaczyna nikczemnie knu" i dziaa mi na nerwy.

Zdarzyo si jednak, e #atti podsuc!a ic! rozmow, i noc$. gdy diabe i diablica twardo spali, przeni s bab na swoj$ aw. a sam pooy si koo gospodarza. Po c!wili obudzi go i powiedzia' ( %sta&my i zabijmy c!opaka. ;eraz na pewno mocno pi- 5iabe przebudzi si, zdj$ ze ciany top r, i poszli tam. gdzie stao ko #attiego. Zy zamac!n$ si wielkim toporem tak mocno, e gdy uderzy, bryzna krew, a le$cy raz westc!n$ i umar. *ies wzi$ trupa z jednej strony, c!opak z drugiej i zanieli ciao do jeziora. %r cili do c!aty, pooyli si i zasnli twardo. 8ankiem diabe zaniepokojony nieobecnoci$ ony zacz$ jej szuka". % ko&cu zdziwiony, e #atti yje, spyta go o diablic. ( Przecie to ty zaniose j$ w nocy do jeziora, a ja ci tylko pomagaem. 9zemu mnie o to pytasz: ( zdziwi si c!opak. =dy zy zrozumia, co zrobi, podszed smutny do ka, ypi$c zym

okiem, ale nie powiedzia nic wicej, tylko' ( )ie trzeba byo, drogi bracie, tak robi". )a to #atti' ( 9!yba si nie zocisz, dobry gospodarzu: 5iabe odrzek' ( )ie. nie gniewam si, drogi bracie. ( ? tak, jakby zapomnia o caym wydarzeniu.

#ino par dni. 5iabe wyruszy na poszukiwanie drugiej ony, bo pierwsza tak nieszczliwie sko&czya sw j ywot. =dy opuszcza c!at, kaza #attiemu zrobi" tak, eby do jego powrotu cay dom by ognistoczerwony. =dy c!opak usysza, e gospodarz wraca, podpali c!at i wyszed na drog. 5iabe zapyta' ( 9zy zrobie tak, jak ci kazaem: ( ;ak ( odpar #atti. Przyszli razem na podw rze, a dom zego stoi w ogniu. ( 8zeczywicie, dom jest ognistoczerwony- ( przyzna bies. ( ;ak jak widzisz, i bdzie jeszcze czerwie&szy ( doda suga. ( )ie trzeba byo tak robi", drogi bracie ( odrzek gospodarz ze zami w oczac!. ( 9!yba si nie rozzocie: ( spyta odwanie #atti. 5iabe, pamitaj$c o umowie, zacz$ si mia" i odrzek' ( )ie, nie jestem zy, drogi bracie. Za par dni diabe zn w wyruszy do narzeczonej i kaza #attiemu pod swoj$ nieobecno" zbudowa" trzy mosty przez zatok. Postawi jednak warunek' nie mogy by" zrobione ani z drewna, ani z kamienia, ani z elaza, ani z bota. 9!opak nie przestraszy si trudnego zadania. 5ugo nie myl$c, pozabija wszystkie woy, jakie tylko znalaz w gospodarstwie, i zbudowa jeden most z g w zwierz$t, drugi z n g, a trzeci z grzbiet w. Po powrocie obejrza zy budowle #attiego i pyta' ( /ak to, drogi bracie, zrobie: ( ,le nie rozzocisz si: ( zapyta suga. ( Zrobiem tak, jak mi kazae, i z tego, co miaem. ( )o tak, drogi bracie ( odpar diabe ( nie jestem zy. ;ym razem gospodarz wyjeda na sw j lub i tak rzek do c!opca' ( Zapraszam ci na moje wesele, lecz pod warunkiem, e wy3upiesz oczy i wyrzucisz je. #atti, posuszny rozkazowi, zabi byka w oborze, wzi$ z sob$ jego zakrwawione oczy i poszed na uczt. =dy przyby do domu weselnego, zasta diaba wraz z jego no3

wo polubion$ on$ przy stole. 0tan$ w drzwiac! i rzuci zakrwawione oko byka tak, e tra<io w policzek biesa. ;en, gdy zauway #attiego, odgad, e to jego sprawka. Podszed do sugi i spyta uprzejmie' ( 5laczego to zrobie: ( 0am kazae mi wyupi" oczy i wyrzuci" je. % tej samej c!wili cisn$ drugim okiem w twarz gospodarza. 5iabe ju, ju mia si rozzoci", ale zapyta' ( /ak to zrobie: ( #am na to spos b. )ie zo" si, c!yba si cieszysz, e ocaliem swoje oczy ( odpar #atti. ( )o, niec! i tak bdzie ( zgodzi si bies. =dy ju zamieszkaa z nimi moda diablica, kombinowa zy, jak tu si pozby" sugi. Zasign$ w tajemnicy rady ony, ale sprytny c!opak podsuc!a ic! rozmow i dowiedzia si, e maj$ go zabi" w czasie snu. #usia wic by" tej nocy bardzo ostrony. )ie pooy si do ka, lecz uoy w nim malnic i kamie& jako gow, przykry wszystko sk r$, tak eby wydawao si, e to on tam pi, a sam pooy si za piecem. % rodku nocy, gdy diabe myla, e #atti ju pi, wszed do izby z toporem w rce i zamac!n$ si nim, c!c$c odci$" c!opcu gow, lecz top r odskoczy od kamienia na sk r, tak e ta a si zatrzsa. ( #a ten obrzydy tward$ szyj ( powiedzia zy, patrz$c na swoje narzdzie. ( Prawdziwe elazo stpio si na jego kociac!, a jeszcze yje. ;eraz uderz jeszcze mocniej, musi umrze". Podni s top r drugi raz, by z cayc! si r$bn$" #attiego w gow. ? tym razem uderzenie byo za sabe, top r tra<i w kamie&, a diabe przestraszy si tak, e pobieg do drzwi. Pomyla jednak c!wil, wr ci i spr bowa raz jeszcze. Po tym ciosie rozpada si malnica, a obrcze rozleciay si po cianac!. ( )o, w ko&cu go zabiem, syc!a", jak si jego ebra od cian odbijaj$ ( powiedzia do siebie zadowolony, poszed do ony i rzek' ( )ie uwierzysz, jakie mocne koci mia ten c!opak- =dy uderzyem pierwszy raz, top r wcale si w niego nie wbi. r$bn$em wic go w czoo, lecz koci tylko zad2wiczay, poprawiem potem

trzeci raz, a wtedy syc!a" byo gruc!ot eber. )a pewno ju umar. 8ankiem, gdy diabe si obudzi, by w wyj$tkowo dobrym !umorze, myl$c, e na wieki pozby si swego mcz$cego sugi. +ecz #atti zn w sprawi mu niespodziank. Przespa spokojnie noc za piecem, wsta na niadanie i udawa, e nic nie wie o nocy. Zy spyta go zdziwiony' ( /ak ci si, drogi bracie, spao:

( *ardzo dobrze ( odpar c!opak ( tylko jaka pc!a mi przeszkadzaa, zdaje si, e ugryza mnie par razy. ? zn w bies i jego ona zaczli radzi", jak tu si pozby" natrta, kt ry porz$dnie im zalaz za sk r. 8zeka w ko&cu diablica do swego ma' ( ;rudno jest znale2" na niego spos b, ale spr bujemy raz jeszcze. Po my c!opaka spa" do stodoy, a w nocy j$ podpalimy. ;ym razem na pewno si od niego uwolnimy. 8ada ta bya po myli diaba, wic tak i zrobili. ,le c!opak zn w podsysza, jakim to sposobem c!c$ si go pozby", uciek ze stodoy, i nie byo go tam, gdy diabe j$ podpali. %r ci dopiero wtedy, gdy stodoa spalia si doszcztnie, pooy si tam, gdzie mu wieczorem posano, i rankiem, gdy przyszed diabe, lea na tym miejscu. ( )o i jak si, braciszku, spao: ( zapyta zaskoczony widokiem sugi bies. ( )adzwyczaj dobrze ( odpar #atti ( byo mi tylko troc! zimno. )ie wiedziay ju diaby, co zrobi" z c!opakiem, postanowiy wic przepyn$" w nocy na diabelsk$ wysp, a sug zostawi" w starej c!acie. #atti i tym razem zwszy, co si szykuje i wieczorem przebra si w stare ubranie gospodarza. Popyny noc$ biesy na wysp. 8ankiem rzek zy do swej ony' ( )ie bdzie ju nas #atti wicej drczy. ( ;ak atwo si ode mnie nie uwolnicie- ( krzykn$ na to c!opak ukryty w odzi i ruszy w ic! stron. Zgnbiony bies zacz$ lamentowa"' ( %yczerpaem ju wszystkie swoje sposoby, a na pewno po dobroci nas nie opuci. ( 9 nam pozostao ( odpara diablica ( spr bujemy jeszcze raz obci$" mu gow, gdy bdzie spa. 9!opak oczywicie zn w usysza rozmow i gdy diabelska para smacznie spaa, przeni s bab na wasne ko, a sam pooy si koo gospodarza. Po c!wili obudzi go i powiedzia' ( 9!od2my zabi" #attiego, teraz twardo pi.

Zy zdj$ ze ciany wielki top r i obci$ gow wasnej onie, myl$c, e to suga. 8ankiem zacz$ diabe szuka" poowicy i nie znalaz. )iczego nie pojmuj$c, zapyta o ni$ #attiego, kt ry ku jego zdziwieniu y. 9!opak odpar' ( Przecie to ty zabie swoj$ bab, dlaczego mnie o to pytasz: 5iabe nie m g cierpie", e przez swego sug straci drug$ on, rozzoci si okrutnie i zacz$ aja" c!opaka. ,le #atti wcale si tym nie przej$, zgodnie z umow$ zapa biesa, zdar mu sk r z plec w, zrobi z niej podeszwy i zdziera je do dzi.

Ptaki czarownic!
.yo kiedy mae&stwo, kt re miao dwoje dzieci' syna i c rk. Pewnego dnia rodzice wybrali si do miasta i przykazali dziewczynce, aby opiekowaa si swoim braciszkiem, kt ry by jeszcze bardzo may. 5ziewczynka wysza na dw r, posadzia c!opca pod oknem c!aty, a sama pobiega do wsi, eby pobawi" si z dzie"mi. *awia si, zapomniaa o bracie, i stao si nieszczcie. )agle bowiem nadlecieli sudzy czarownicy ( wielkie czarne ptaki. Przelatyway nad okolic$ i wypatrzyy maego c!opca bawi$cego si trawie. 0<runy na ziemi, zapay go w swoje szpony i wzbiy si w powietrze. Przypomniaa sobie w ko&cu dziewczynka o bracie, pobiega do c!aty, ale c!opca nie byo ju na trawniku. %ystraszya si, biegaa tu i tam, krzyczaa, nawoywaa, lecz wszystko na pr no. Pobiega w ko&cu na pole i tam w oddali dostrzega stado ptak w znikaj$ce za lasem. ,,)a pewno ptaki porway mego brata6, pomylaa i biegiem rzucia si w pogo&. *iega co si w nogac!, dotara na skraj lasu i zauwaya piec stoj$cy przy lenej drodze. Zapytaa go' ( Powiedz mi, piecu koc!any, dok$d poleciay ptaki: ( /eli zjesz m j ytni placek, to ci powiem ( odpar piec. ( Za nic w wiecie- ( krzykna dziewczynka. ( @ mnie w domu plack w nawet z pszenicy si nie jada ( dodaa i ruszya dalej. Przebiega kawaek i dostrzega przy drodze ma$ jabonk pen$ owoc w. Zapytaa j$' ( 5rzewko koc!ane, powiedz mi, dok$d poleciay ptaki:

( Zjedz najpierw jedno z moic! jabek, potem ci powiem ( odparo drzewo. ( 1a, kwane dzikie jabka- % domu nie jemy nawet sodkic!, wy!odowanyc! w naszym sadzie- ( krzykna dziewczynka i ruszya dalej, a dotara do rzeki ( do bardzo dziwnej rzeki. Zamiast wody pyno w niej mleko, a brzegi byy z kaszki z jagodami. ( Powiedz mi, rzeko, dok$d poleciay ptaki: ( zapytaa. ( /eli zjesz mojej kaszki z mlekiem, to ci powiem ( odpara rzeka. ( ;e co- ( krzykna dziewczynka. ( @ nas w domu kaszk je si tylko ze mietan$ ( dodaa i odwr cia si na picie. 5ugo biegaaby na pr no po lesie, gdyby nie maa myszka, kt r$ spotkaa, i kt ra wskazaa jej waciw$ drog. Pobiega wic we wskazanym kierunku i dotara do c!aty, kt ra staa na kurzyc! apac! i krcia si to w jedn$, to w drug$ stron. % c!acie za na piecu spaa brzydka czarownica, a na awie pod oknem bawi si srebrn$ pik$ porwany braciszek. 5ziewczynka podkrada si cic!utko do okna, zapaa brata w ramiona i co si w nogac! ruszya do domu. 7iedy biega, posyszaa nagle gdzie nad gow$ szum skrzyde. ;o nadlatyway czarne ptaki zej wied2my. 9zarownica widocznie

przebudzia si, zauwaya brak c!opca i wysaa pocig. 0trac! ogarn$ dziewczynk, bo dostrzegli j$ ptasi sudzy, zaskrzeczeli przera2liwie i zaczli znia" lot. 5ziewczynka przypieszya kroku, ju jej zapierao dec! i w ostatniej c!wili dotara do rzeki, kt rej brzegi byy z kaszki z jagodami, a zamiast wody pyno mleko. ( 8zeko koc!ana, ukryj mnie ( poprosia bagalnie. ( Zjedz najpierw mojej kaszki z mlekiem, potem ci sc!owam ( odpara rzeka. 9 miaa zrobi" dziewczynka: Popiesznie zjada kaszki pola3nej mlekiem, a wtedy rzeka ukrya j$ w swojej toni i ptaki przeleciay obok. Posiedziaa troc! w rzecznej kryj wce, a potem pomylaa, e su$cy czarownicy z pewnoci$ zd$yli ju daleko odlecie". Pucia si wic biegiem w dalsz$ drog. )ie ubiega zbyt daleko, kiedy znowu usyszaa opot skrzyde. ;o ponownie ptaki kr$yy wysoko w powietrzu nad jej gow$. 5ziewczynka przypieszya kroku i zd$ya dobiec do jaboni w c!wili, gdy jeden z ptak w ju siga jej dziobem. ( 5rzewko koc!ane, ukryj mnie ( poprosia. ( Zjedz najpierw jedno z moic! jabek ( odparo drzewo. 5ziewczynka szybko zerwaa najbliej wisz$cy owoc i zjada go. %tedy jabo& ukrya j$ w gstwinie lici swej korony i ptaki znowu przeleciay obok. Posiedziaa c!wileczk w ukryciu, a potem ruszya biegiem przed siebie. *iegnie, biegnie, ale ptaki z wysoka znowu wypatrzyy jej posta" i zaczy znia" sw j lot. %ytya biedna resztki si i dobiega do pieca. ( Piecu koc!any, ukryj mnie ( powiedziaa bagalnie. ( Zjedz najpierw m j zwyky, ytni placek ( odpar piec. 5ziewczynka szybko przekna ytni placek, wtedy piec ukry j$ w swoim wntrzu, a ptaki jeszcze raz przeleciay obok niej. Po c!wili wygrzebaa si z pieca i ruszya w drog. % ko&cu dotara do pag rka, z kt rego ju wida" byo dac! rodzinnego domu. >detc!na wtedy z ulg$ i przysiada na kamieniu, eby c!o" c!wileczk odpocz$", ale w tym samym momencie na !oryzoncie, midzy gstymi koronami drzew znowu ukazay si zowieszcze ptaki. Zerwaa si wic biedaczka i jak strzaa popdzia w d pag rka, a pta3

ki za ni$. Powoli doganiay j$ czarne ptaszyska i ju, ju miay jej wyrwa" spod pac!y maego braciszka, ale ostatnim wysikiem dziewczynka dobiega do c!aty. 5rzwi na szczcie byy uc!ylone, wic wpada do izby. Zatrzasna za sob$ drzwi, zaci$gna a&cuc!, a potem pozamykaa okiennice. Ptaki jeszcze przez pewien czas krakay ze zoci nad c!at$, ale kiedy zauwayy, e c!opiec jest ju bezpieczny, odleciay ponad lasem do swojej czarownicy.

Kostuch i jego parobek


.y kiedy stary czowiek, zwany powszec!nie 7ostuc!om, kt ry mia parobka ( modego c!opaka. Parobek wypenia wszystkie pole3 cenia swego pana i czyni to w dodatku bardzo sumiennie. 7ostuc! c!cia jednak dokuczy" swemu su$cemu i wydal mu nastpuj$ce polecenie' ( #usisz si dowiedzie", kto jest najbogatszy na wiecie, kto najm$drzejszy i kto ma miecz kr la 0alomona. 8uszy tedy parobek, eby dowiedzie" si tego, o co prosi jego pan, i dotar do pewnego miasta, w kt rym mimo e bez przerwy kopano studnie, za nic nie mona byo wydosta" wody. 0pytali zmartwieni mieszka&cy miasta parobka'. ( 5ok$d zmierzasz: ( %druj, eby si dowiedzie", kto jest najbogatszy, kto naj3 m$drzejszy na wiecie i kto ma miecz kr la 0alomona ( odpar parobek. Poprosili wtedy mieszczanie' ( Zajmij si, koc!any, i nasz$ spraw$. 5owiedz si, dlaczego w naszyc! studniac! nie ma wody. ( 5obrze, spr buj wyjani" i to ( obieca parobek. 8uszy potem w drog i dotar do nastpnego miasta, a tam z kolei zapytano go' ( 5ok$d zmierzasz, c!opcze: Powt rzy wic parobek tak jak i poprzednio' ( %druj, bo musz si dowiedzie", kto jest najbogatszy, kto najm$drzejszy na wiecie i kto ma miecz kr la 0alomona. )a miasto to spado wielkie nieszczcie, albowiem c rka kr la zaniemoga na oczy i nie pomagao jej adne lekarstwo. Poprosi wic kr l wdrowca'

( 5owiedz si, modzie&cze, dlaczego nie mona wyleczy" oczu mojej c rki. ( 5obrze, dowiem si i tego ( obieca parobek. 8uszy dalej i dotar do przedziwnego miejsca, w kt rym spieniona woda rzeki zagradzaa drog. *ya tak czarna i tak straszna, e na jej widok a ciarki przec!odziy. Przy brzegu, w maej deczce, siedzia stary przewo2nik. Parobek podszed do niego, a wtedy starzec spyta' ( 5ok$d idziesz: ( %druj, eby dowiedzie" si, kto jest najbogatszy, kto naj3 m$drzejszy na wiecie i kto ma miecz kr la 0alomona ( odpar na to c!opak. ( Zapytaj wic, dlaczego nie mog wydosta" si z tego strumienia ( poprosi przewo2nik. )ie m g on bowiem pozby" si swojej posady. %ykonywa swoje zajcie przez cae ycie i na staro" czu si ju mocno zmczony. Parobek obieca i tego si dowiedzie", o ile przewo2nik zawiezie go na drug$ stron. 0tao si tak, jak sobie yczy, i deczk$ tak ma$, e ledwo moga pomieci" dwie osoby, przedosta si na drugi brzeg. 8uszy potem ra2no w dalsz$ drog i dotar do siedziby diaba. 9zarta, starego ju zreszt$, nie byo w domu. 0pytaa czarcia ona' ( 5ok$d to zmierzasz, czowieku: ( 9!odz po wiecie, eby dowiedzie" si, kto jest najbogatszy, kto najm$drzejszy na wiecie i kto ma miecz kr la 0alomona ( odpar jej na to parobek. ( , owszem, tutaj si tego dowiesz ( rzeka baba ( ale musisz wle2" pod aw i dobrze si sc!owa", bo m j m$ jest piekielnie zy, szczeg lnie dla obcyc!, a jeli jeszcze bdzie do tego godny, to ci zje. Zrobi wic parobek, jak poradzia mu diablica i dobrze si sc!owa. %ieczorem wr ci czart godny jak wilk. >d razu wic podaa mu baba kwart kaszy. Zjad diabe wieczerz i leg obok baby na

awie. Po c!wili baba udaje, e zasypia i e co jej si ni. 7rzyczy wic' ( >c!, oc!, miaam sen- 7to mnie pyta, dlaczego w tym a w tym miecie nie ma wody w studni. >dpar na to diabe' ( )awet tego nie wiesz- ;rzeba przejec!a" na biaej kobyle przez miasto, a kiedy kobya si spieni, to w miejscu, w kt rym upadnie pierwszy pat piany, naley wywierci" studni. 7opna wtedy baba nog$ w podog i niby to do siebie rzeka' ( 0ysza kto co takiego:Potem pooya si i dalej udawaa, e pi. %iedziaa bowiem, e jej zoliwy m$ zbyt wiele od razu i tak nie powie. Po c!wili znowu si zbudzia i wykrzykna' ( >jej, ojej, znowu miaam sen- Zbudzi si czart i krzykn$ ze zoci$' ( /akie znowu sny miaa- 0pa" nie mog, bo bez przerwy si drzesz>dpara na to m$dra diablica' ( , bo znowu kto mnie pyta przez sen, co zrobi", eby w takim a takim miecie wzrok kr lewnie przywr ci". >dburkn$ na to diabe' ( ;o nawet takiej prostej rzeczy nie wiesz- 7iedy czesano kr lewnie wosy, to woono ic! pk midzy ramy okna, i od tego zacz$ si b l gowy i c!oroba oczu. %ystarczy wyj$" stamt$d wosy i spali" je, a c!oroba minie. @syszawszy to, baba znowu tupna w podog i powiedziaa niby do siebie' ( 0ysza kto co takiego... Potem znowu si pooya i przez c!wil udawaa, e pi, bo przecie ju dwie zagadkowe sprawy udao si jej wyjani". Po c!wili udaa znowu, e co jej si ni, obudzia si i krzykna' ( >jej, ojej, miaam senZerwa si czart na r wne nogi, bo prawie e oka nie zd$y jeszcze zmruy", i wrzasn$' ( 0k$d, u lic!a, ci$gle ci si co ni:- 0pa" przez ciebie nie mog-

8zeka wtedy baba' ( , bo znowu kto mnie we nie zapyta, dlaczego przewo2nik z 9zarnego 0trumienia nie moe pozby" si swojej posady. >dpar na to diabe' ( ,j, nawet tego nie wiesz:- 7iedy nadejdzie c!tny do przedostania si na drugi brzeg, trzeba wysi$" z dki, stan$" na l$dzie i powiedzie"' ,,, sied2 ty, diable, na mojej posadzie tak dugo, jak ja tu siedziaem-6 % ten spos b przewo2nik moe pozby" si swojego zajcia. ? tak jak poprzednio, baba tupna nog$, m wi$c' ( 0ysza kto co takiegoPooya si potem spokojnie na awie udaj$c, e pi, ale ju po c!wili zerwaa si z krzykiem' ( >jej, ojej, znowu miaam sen- %rzasn$ wtedy diabe' ( /akie znowu sny:- /ak teraz wstan, to ju na amen si zamkniesz, przez ca$ noc ani c!wili spokoju nie miaem- 8zeka wtedy baba' ( 7iedy znowu miaam sen. 7to mnie pyta, kto jest najbogatszy, kto najm$drzejszy na wiecie i kto ma miecz kr la 0alomona: %estc!n$ na to diabe' ( Zby czego takiego nie wiedzie"- 7ostuc! jest najbogatszy, ja jestem najm$drzejszy, a miecz kr la 0alomona wisi tam na gwo2dziu. Ponownie kopna baba w podog, m wi$c' ( 0ysza kto co takiegoPooya si teraz baba spokojnie, nie miaa ju adnyc! sn w i daa strudzonemu diabu pospa" do samego rana. )asta dzie&, ruszy czart swoimi ciekami, a przybysz wyszed ze swojej kryj wki. 9zarcica daa mu miecz i zadowolony parobek ruszy z nowinami do domu. 5otar do przewo2nika, a ten zapyta' ( 5owiedziae si czego w mojej sprawie: ( ? doda' ( %iesz ju, dlaczego nie mog uwolni" si od tego przekltego zawodu:

( , tak, wiem, ale zanim ci powiem, musisz mnie najpierw przewie2" na drugi brzeg. Przewo2nik zrobi to, co mu kazano, a wtedy parobek rzek' ( 7iedy pojawi si pierwszy c!tny do podr y, to nie pozw l mu zej" na brzeg. Zejd2 ty, pc!nij dk na wod i powiedz' 4, sied2 ty, diable, na mojej posadzie tak dugo, jak i ja siedziaem-6 % ten spos b pozbdziesz si swego zajcia. %ielce uradowa si stary przewo2nik z rady i da parobkowi w nagrod trzy statki wraz z adunkiem za to, e kto go wreszcie wybawi z doywotniego przewoenia. 8uszy c!opak swoj$ drog$ i dotar do miasta, w kt rym kr lewska c rka zaniemoga na oczy. ( 9zy udao ci si dowiedzie" czego o mojej sprawie: ( spyta kr l. ( , tak, wiem wszystko. 7iedy czesano c rk %aszej %ysokoci, wsadzono pk jej wos w midzy ramy okna i od tego zacza si c!oroba. %ystarczy je tylko stamt$d wyci$gn$" i spali", a w wczas oczy przestan$ bole". 0ysz$c to, uradowany nowin$ kr l rozkaza obdarowa" c!opaka szecioma zaadowanymi statkami. 8uszy parobek z kr lewskiego dworu i dotar do miasta, w kt rym nie mona byo wykopa" wydajnej studni. +edwo znalaz si za murami, a ju spytali go mieszka&cy' ( 9zy dowiedziae si czego w sprawie naszego nieszczcia: 5laczego nie moemy wykopa" studni, w kt rej bdzie woda: ( , tak, wiem ju, co naley uczyni". ;rzeba na biaej kobyle je2dzi" po ulicac! miasta, kiedy za ko& bdzie ju spieniony, to w miejscu, w kt rym upadnie pierwszy pat piany, naley wywierci" studni. @radowani wieci$ mieszczanie wynagrodzili c!opaka za rad dziewicioma statkami wraz z adunkiem, dziki czemu sta si niezwykle bogaty. 8uszy potem c!opak w drog i w ko&cu dotar do swego pana, 7ostuc!a. 0pyta go gospodarz' ( Znasz ju odpowied2 na moje pytanie: ( ;ak, wiem ju wszystko' ty jeste najbogatszy, diabe naj3

m$drzejszy na wiecie, a miecz kr la 0alomona mam ja ( odpar parobek. 7iedy 7ostuc! zobaczy, jak bogaty sta si teraz jego parobek, ruszy t$ sam$ drog$ co i on, eby pomnoy" jeszcze sw j maj$tek. 5otar do rzeki, gdzie pracowa stary przewo2nik. %sadzi starzec 7ostuc!a do odzi, przewi z na przeciwny brzeg, ale z dki nie wypuci. 0am skoczy na l$d, pc!n$ dk na wod i krzykn$' ( , sied2 ty, diable, na mojej posadzie tak dugo, jak i ja siedziaemZosta wic 7ostuc! na miejscu starego przewo2nika i siedzi tam pewnie i do dzisiaj, do ko&ca wiata si stamt$d nie wydostanie, a moe i nigdy. ? to ju wszystko.

1alot! kowala 2l arinena


% sieczny kowal, ?lmarinen, pracowa w swej ku2ni, wsun$ elazo w ogie& i rozarzy do czerwonoci. %tem na progu ku2ni stana kobieta, maa, maciupe&ka, wielka, wielgac!na i rzeka do kowala' ( 7owalu ?lmarinenie, gdyby wiedzia, jak$ ci przynosz wiadomo", nie kadby elaza do paleniska. >dpar na to kowal' ( #aa kobieto, maciupe&ka, wielka kobieto, wielgac!na, jeli przynosisz mi dobre wieci, o<iaruj ci pikny podarek. /eli za przynosisz ze wieci, wsadz ci rozarzone elazo do garda. ( >to moja wie" ( rzeka kobieta. ( 5o c rki kr la krainy 1ii!toin, olniewaj$co piknej 7atriny, pod$a dw c! zalotnik w na odziac!. @syszawszy te sowa, kowal ?lmarinen wyj$ natyc!miast elazo z ognia i rozwaaj$c spraw w mylac!, ruszy z ku2ni do domu. Poszed porozmawia" z matk$' ( >, matko rodzona ( rzek ( zagrzej miedzian$ a2ni, rozpal w niej tak, aby bya gortsza ni rozarzone elazo, gortsza ni rozarzony kamie&. #atka nagrzaa w a2ni i przygotowaa k$piel. %tedy kowal ?lmarinen rzek znowu' ( 5aj mi, matko rodzona, moj$ lnian$ koszul i obcise spodnie. #atka przyniosa synowi koszul i spodnie, a kowal wszed do a2ni. 7iedy ju si wyk$pa, wyszed z sauny i pobieg prdko do domu. )ie przepasa si nawet i nie woy na nogi but w. 8zek do swego sugi' ( # j stary, wiemy sugo, zaprzgnij wspaniaego ognistego

trzyletniego 2rebca do kolorowyc! sa&, z elazn$ uzd$, miedzianymi szorami, stalowymi cuglami i cynowym podpiersiem. 0tary wierny suga przyprowadzi wspaniaego ognistego trzyletniego 2rebca i zabiera si do zaprzgania, ale nie moe dopi$" podpiersia. 0am wic kowal ?lmarinen, nie przepasany, bosy, przyc!odzi pom c sudze, zaci$ga mocno podpiersie i wprowadza 2rebca midzy dyszle. Potem wc!odzi zn w do izby, przyodziewa si prdko i rzuca matce sowa poegnania' ( >, matko rodzona, pobogosaw mnie na drog. /ad teraz si owiadczy". >trzymawszy bogosawie&stwo matki, kowal ?lmarinen wsiada do kolorowyc! sa& zaprzgnityc! w trzyletniego ognistego 2rebca z elazn$ uzd$, miedzianymi szorami, stalowymi cuglami i mknie ku otwartemu morzu. )ie zamoczyy si kopyta ko&skie, nie zosta lad po pozac! sa&. Powozi kowal i zastanawia si, kiedy dotrze na miejsce, gdy wtem spotyka dw c! wiolarzy, o kt ryc! m wia mu kobieta, i udaje si wraz z nimi w dalsz$ drog. Patrzy zza morza c rka kr la 1ii!to, olniewaj$ca biaolica, pikna 7atrina z trzeciego pitra zamku. Patrzy na morsk$ kipiel i dostrzega tam podr nyc!. Zwraca si wic do ojca' ( >, m j ojczulku, przybywa do mnie trzec! zalotnik w, dw c! wiosuje na odziac!, a trzeci jedzie saniami. )ie upyno wiele czasu, a ju podr ni dobijaj$ do celu, docieraj$ do zamku 1ii!to, w kt rym kr l przyjmuje ic! uprzejmie i czstuje najlepszymi potrawami i napojami. )ajadszy si do syta, mczy2ni przystpuj$ do rzeczy, kaniaj$ si nisko i m wi$' ( Przybylimy do ciebie, nasz kr lu, ubiega" si o rk piknej 7atriny. ( )ajpierw musicie sobie na to zasuy" ( odpar kr l i zapyta zaraz' ( 7t ry z was potra<i bez but w, bez onuc, z bosymi stopami zaora" moje pole, na kt rym a roi si od wy: ( >c!, zaorz twoje pole ( odpar miao kowal ?lmarinen. 5waj pozostali zalotnicy nie mieli odwagi zabra" si do takiej pracy, tote pokonili si kr lowi i ruszyli w swoj$ drog. Po ic! odejciu kowal ?lmarinen zaprz$g zaraz swego wspaniaego ognistego 2rebca do puga i zacz$ ora" pole. %e wzbijay

si na wysoko" dw c! okci, nad polem kipiao i syczao, to podryway si spod puga, to leciay nad kowalem, ani jeden wszake go nie dotkn$. 7owal wykona sw$ robot jak naley, stan$ miao przed obliczem kr la i rzeki' ( Zaoraem, m j kr lu, twoje pole pene wy. ( 5obrze ( odpar kr l. ( /eli jednak zdoae wykona" tak$ prac, m gby wobec tego wyczarowa" na moim dziedzi&cu sadzawk, w kt rej pywayby due ryby, a mae si pluskay. ( >wszem, uczyni i to ( powiedzia kowal ?lmarinen i nie oci$gaj$c si, wyszed na dziedziniec. +edwie tam zapiewa swoj$ czarodziejsk$ pie&, a na dziedzi&cu pojawia si natyc!miast sadzawka, w kt rej wielkie ryby pyway, a mae si pluskay. 7iedy tego dokona, stan$ zn w przed obliczem kr la i pokoniwszy si, rzek' ( %ykonaem prac, jak$ mi wyznaczye. ( ? t robot dobrze wykonae ( odpar kr l. ( , teraz id2 i przynie swej narzeczonej, piknej 7atrinie, rodzinn$ szkatuk, kt ra od niepamitnyc! czas w ley w ukryciu gdzie nad brzegiem morza. 9 byo na to poradzi": 7owal wyruszy na poszukiwanie rodzinnej szkatuki. 0kierowa si nad brzeg morza. ;am za zobaczy trzy mode panny siedz$ce na zboczu wydmy. Zagadn$ je i spyta' ( 1ej, moje panny, czy nie wiecie, kto ma szkatuk, kt r$ mam przynie" jutro piknej 7atrinie jako zarczynowy prezent: ( /est ona w rkac! starca @ntamoinena ( rzeky panny. ( >, tam wida" jego c!aup. ?d2 i zapytaj, czy zgodzi ci si j$ odda", ale wiedz, e grozi ci wielkie niebezpiecze&stwo. %ielu poszo przed tob$, niewielu wr cio. 7owal zgodnie z rad$ uda si do c!aupy @ntamoinena i zajrza przez okno do rodka. +ea tam na pododze starzec @nta3moinen, zwinity w kbek, z gow$ i nogami koo drzwi. 7owal, skradaj$c si, podszed do drzwi, przeskoczy jednym susem przez starca wprost na rodek izby i zawoa gono' ( 5aj mi, starcze @ntamoinenie, szkatuk, kt r$ mam o<iarowa" piknej 7atrinie jako zarczynowy prezent.

( /eli potra<isz wle2" na m j jzyk ( odpar starzec @nta3moinen ( skaka" na nim i ta&czy", dam ci szkatuk. 7owal nie zastanawia si dugo, skoczy zwinnie na jzyk @n3 tamoinena i zacz$ na nim skaka"; w tej samej c!wili starzec rozwar na p tora okcia szczki, bysn$ dugimi na okie" zbami i bez zac!ynicia pokn$ ?lmarinena, kt ry w mig znalaz si w jego o$dku. ? to go jednak nie przerazio. Zrzuci tylko z siebie ubranie, z koszuli zrobi ku2ni, ze spodni miec!y, lewego kolana uy jako kowada, lewej rki jako imada, prawej jako mota kowalskiego i zacz$ w brzuc!u @ntamoinena ku" i wali". Ze swej koszuli wyj$ miedzian$ klamr, wyku z niej ptaka, kt remu dorobi elazne szpony i stalowy dzi b. 7iedy sko&czy ptaka, zapiewa swoj$ czarodziejsk$ pie& i tc!n$ w niego duc!a, ka$c mu wzbi" si do lotu w brzuc!u @ntamoinena. 7iedy ptak zacz$ lata", porozrywa swymi elaznymi szponami wntrznoci @ntamoinena, a swym stalowym dziobem wywierci w jego boku du$ dziur. 0tarzec @ntamoinen poczu straszny b l i w popiec!u zacz$ baga"' ( 7owalu ?lmarinenie, jeeli przestaniesz rozrywa" mi ciao, dostaniesz szkatuk, kt ra ma by" zarczynowym prezentem dla piknej 7atriny. ?d2 na brzeg morza. @jrzysz tam trzy panny siedz$ce na brzegu. ;am te midzy nimi zagrzebana jest w piasku szkatuka. @syszawszy to, kowal ?lmarinen wygramoli si z brzuc!a @n3 tamoinena dziur$ wywiercon$ przez ptaka, wyskoczy przez drzwi na podw rze i pod$y na brzeg morza. ;am ujrza te same trzy panny co poprzednio i rzek' ( >, moje dobre panny, dajcie mi szkatuk, prezent dla piknej 7atriny. 0tarzec @ntamoinen ju mi j$ obieca. ( %e2 wic- 0zkatuka jest tutaj w piasku, wydob$d2 j$ i zabierz ( rzeky panny i pokazay kowalowi, gdzie jest ukryta. 7owal wygrzeba wtedy szkatuk z piasku, zani s j$ kr lowi i rzek' ( >to prezent dla piknej 7atriny, kt rego kazae mi szuka". >dzyskana przez kowala szkatuka i jego poprzednie czyny bar3

dzo ucieszyy kr la. >dda mu wic za on sw$ c rk, olniewaj$co bialolic$, pikn$ 7atrin i pobogosawi ic! na drog. %tedy kowal ?lmarinen wsiad wraz ze sw$ maonk$ do kolorowyc! sani zaprzgnityc! we wspaniaego ognistego trzyletniego 2rebca, z elazn$ uzd$, miedzianymi szorami, stalowymi cuglami, cynowym podpiersiem, i pomkn$ na otwarte morze; kopyta ko&skie nie zamoky, sanie nie zostawiy lad w. /ec!a, jec!a, a nad morzem zapada noc. %tedy kowal zapiewa sw$ czarodziejsk$ pie& i w tej samej c!wili z morza wyonia si wyspa, na kt r$ uda si wraz z maonk$ na spoczynek. %ypoczywali tam ca$ noc a do rana. 7iedy kowal ?lmarinen zbudzi si ze snu. zauway, e u jego boku nie ma 7atriny. %tedy wsta ze swego posania, poszed na brzeg morza i policzy kaczki dookoa wyspy. Prawie natyc!miast stwierdzi, e jest o jedn$ kaczk za duo. 7iedy to spostrzeg, zapiewa natyc!miast sw$ czarodziejsk$ pie& i zawoa' ( )ie kryj si, 7atrino- /este tutaj? w tej samej c!wili kaczka przybraa posta" niewiasty. Znowu pomknli przez otwarte morze. /ec!ali i mknli tak dugo, a noc zaskoczya ic! w drodze. %tedy kowal ?lmarinen zapiewa sw$ czarodziejsk$ pie& i wyonia si wyspa, na kt r$ udali si, aby wypocz$". #ina noc, nasta ranek, kowal zbudzi si ze snu i rozejrza dookoa, ale niewiasty ju nie byo. %sta tedy popiesznie z posania i policzy wszystkie drzewa na wyspie. 0twierdzi, e jest o jedno drzewo za duo. Zapiewa wic sw$ czarodziejsk$ pie& i zawoa' ( )ie ukrywaj si, pikna 7atrino- ;u jeste- ? natyc!miast niewiasta przybraa sw$ posta". 7owal ?lmarinen wsiad wraz z ni$ znowu do kolorowyc! sani zaprzonyc! we wspaniaego ognistego trzyletniego 2rebca i ruszy w drog po otwartym morzu. #knli cay dzie&, a zapada noc, a wtedy kowal ?lmarinen zapiewa, podobnie jak przedtem, sw$ czarodziejsk$ pie& i z morza wyonia si wyspa, na kt rej kowal spocz$ obok swej ony. )oc mina, nasta wit i kowal ockn$ si ze snu. 0pojrza

przez rami, ale nie byo tam niewiasty. %tedy rozgniewa si na sw$ maonk, zerwa si z posania i zacz$ kr$y" wzdu brzeg w wyspy. 7iedy szed, liczy kamienie na wyspie i zn w stwierdzi, e jest o jeden za duo. ( )ie kryj si, 7atrino, tu jeste ( rzek prdko, a gdy tylko zapiewa swoj$ pie&, niewiasta przybraa dawn$ posta". 8zek wtedy, zagniewany' ( 5la ciebie, pikna 7atrino, wykonaem r ne prace i utrudziem si, jak przystao na mczyzn, a ty ci$gle mnie oszukujesz. ?d2 wic na morze i mieszkaj tam po wiek wiek w. 8zekszy to, kowal zapiewa raz jeszcze sw$ pie& i zakl$ sw$ maonk, olniewaj$co biaplic$, pikn$ 7atrin w mew, aby po wieki wiek w lataa pod wiatr. /ednake ycie bez niewiasty stao si smutne, tote kowal zacz$ wykuwa" sobie on z miedzi. Zapiewa sw$ czarodziejsk$ pie& i narodzi si czowiek; zapiewa drug$ i duc! wst$pi w serce niewiasty. Z wykut$ przez siebie kobiet$ zacz$ dzieli" oe, jedn$ rk kad na jej onie, drug$ za na wasnym. 7iedy budzi si rano

i sprawdza swe donie, okazywao si, e rka, kt r$ trzyma na wasnym onie, bya ciepa, natomiast rka, kt ra spoczywaa na onie niewiasty, bya zawsze lodowato zimna. 8zek wtedy do siebie ?lmarinen, wieczny kowal' ( )iec!aj nikt nie tworzy sobie sam niewiasty, niec!aj bierze ju stworzon$Zapiewa potem sw$ czarodziejsk$ pie& i mewa przeobrazia si znowu w jego maonk, w olniewaj$co biaolic$, pikn$ 7atrin. %tedy kowal wsiad z ni$ do sani zaprzonyc! we wspaniaego ognistego 2rebca i pomkn$ do swego domu, gdzie matka przyja synow$ z otwartymi ramionami.

#ikko #iehelainen
5awno temu pewien myliwy polowa cay dzie& w lesie, a wieczorem, kiedy wraca przez g$szcz do domu, wysza mu nagle na spotkania ;apiotar, c rka ;apio ( duc!a lasu, i rzeka' ( /eli p jdziesz ze mn$, nie zabij ci. /eli jednak nie pod$ysz za mn$ po dobroci, to zabij ci na miejscu. #czyzna zadra na sowa ;apiotar i nie odway si jej przeciwstawi", lecz pokornie ruszy razem z ni$ w drog. %drowali dugo przez mroczny, gsty b r, a dotarli wreszcie do siedziby duc!a lasu ( do ;apioli, gdzie ;apiotar wprowadzia mczyzn do swego domu i rzeka' ( #oesz gospodarzy" si tutaj, jak ci si tylko spodoba, jeli bdziesz mi wierny. /eeli jednak sprzeniewierzysz si i spr bujesz uciec ode mnie. to natyc!miast ci zabij. #czyzna, nie widz$c innego wyjcia, przysta na $danie ;apiotar i poj$ j$ za on. .yli z sob$ przez pewien czas, a ;apiotar staa si brzemienna i urodzia syna, kt remu nadano imi #ikko #ie!elainen. 9!opak szybko wyr s na tak silnego i barczystego mczyzn, e nie mona by tego wyrazi" ani w psalmie, ani te wypowiedzie" w kazaniu. Pewnego razu sko&czyy im si zapasy. ;apiotar ruszya wic, aby zdoby" co do jedzenia. )a odc!odnym za rzeka' ( 7iedy mnie tu nie bdzie, nie macie wyc!odzi" z c!aupy, pamitajcie#ikko i ojciec obiecali, e bd$ siedzie" w domu. +edwie jednak ;apiotar zd$ya wyj" za pr g, a ju c!opak podszed do ojca i rzek' ( >jczulku, ogarnia mnie tsknota, eby zobaczy" twoje rodzinne strony. 8uszajmy wic, aby popatrze" na nie.

( >, m j synku ( westc!n$ ojciec ( i mnie bierze wielka oc!ota, eby zobaczy" m j dawny dom. Pamitaj wszake, co powiedziaa matka. Zabronia nam przecie rusza" si dok$dkolwiek z domu#ikko nic sobie z tego nie robi, lecz nalega w dalszym ci$gu na ojca, kt ry wreszcie uleg namowom syna. 8zucili si do ucieczki, ale nie zawdrowali daleko. %kr tce bowiem wr cia do domu ;apiotar z tustym bobrem na piecze&, a gdy w izbie nie zastaa nikogo, domylia si zaraz wszystkiego i ruszya w pogo& za zbiegami. )iebawem dopdzia ma i syna. 5oskoczya do nic!, stana przed nimi i spytaa gniewnie' ( 5laczego ucieklicie: 9zy wam nie zabroniam: >jciec przel$k si tak okropnie, e nie m g wym wi" ani sowa, ale #ikko stawi ;apiotar odwanie czoa i krzykn$ na ni$' ( Z drogi;apiotar rozzocia si i obiema rkami sc!wycia syna. )ie wytrzyma tego #ikko; zapa obur$cz ;apiotar i cisn$ ni$ z caej siy o przydrony pot, gruc!ocz$c jej koci. Potem razem z ojcem ruszy dalej w drog. % ko&cu dotarli w rodzinne strony i ojciec zamieszka z synem we wasnym domu, jak ongi. #ikko z kadym rokiem mnia coraz bardziej i stawa si coraz silniejszy, tak e w ko&cu mia w sobie siy ponad miar. Pewnego dnia wyruszy pow czy" si troc! po okolicy i przy$czy si do innyc! c!opc w i dziewcz$t, kt rzy zabawiali si w r ne gry. % ko&cu zaczli si bawi" w rzucanie piki. 7iedy przysza kolej na #ikko, rzuci pik z tak$ si$, e jednej z dziewcz$t zama
rk0

+udzie przybiegli ze skarg$ do ojca #ikko' ( %ygnaj swego syna- >n pozabija nam wszystkie nasze dzieci>jciec skarci syna i rzek' ( 5laczego zrobie to, m j synku: @waaj, co robisz( 0$dziem, e rzuciem pik najzwyczajniej w wiecie ( odpar #ikko. ( #usiaem pewnie niec!c$cy rzuci" j$ zbyt silnie. >jciec zacz$ w wczas rozwaa"' ,,#usz zapdzi" c!opaka do roboty, eby nie zrobi czego zego6.

Po czym rzek do #ikko' ( ?d2, synu, i przynie drewna z lasu, ebymy mieli czym grza" a2ni( Zaraz to zrobi ( odpar #ikko. ( ,le czy masz gdzie sanie i uprz$: ( #am ( odrzek ojciec i da synowi sanie i uprz$. #ikko ruszy po drewno i tra<i do najlepszego lasu sosnowego. ;am zwszyy go lene potwory i rzuciy si na niego. ,le #ikko nie przestraszy si ani troc!, walczy dzielnie i zabi wielu przeciwnik w. %tedy potwory przestraszyy si i zacz$y baga" #ikko' ( )ie morduj nas, odwdziczymy ci si za to. ( )o, dobrze, moecie sobie y" dalej, jeli tylko zawieziecie mi drewno do domu ( powiedzia #ikko. %ybra spor d lenyc! stwor w najsilniejszego i zaprz$g do swyc! sani. )astpnie ci$ w lesie wielk$ sosn, pooy j$ wraz z ga2mi na saniac! i pojec!a swym zaprzgiem do domu, gdzie zeskoczy prdko z sani i zawoa do ojca' ( ;u, ojczulku, masz drewno, a tu jest ko& dla ciebie( ;y go zdobye i moesz go zatrzyma" dla siebie. /a nie mog go wzi$" ( odpar ojciec. Po pewnym czasie #ikko wyruszy znowu na zabaw. %sp lnie z innymi c!opcami i dziewcztami zacz$ rzuca" pik. ? co si stao: =dy rzuci pik, tra<i ni$ w jedn$ z dziewcz$t i zama jej nog. 8odzice przybiegli zn w na skarg do ojca i rzekli' ( %ypd2 swego syna- >n nas wszystkic! wymorduje przez ten nadmiar si. >jciec rozgniewa si na syna, e zn w 2le post$pi, ale poniewa nie m g wymyli" nic innego, znalaz now$ prac dla c!opaka i rzek' ( ?d2, #ikko, i naap mi ryb ze stawu, abym m g raz jeszcze naje" si zupy rybnej do syta( )o to daj mi, ojczulku, star$ szkap ze swej stajni, kt r$ przywioz ryby do domu. %kr tce bdziemy mieli posiek ( odpar #ikko. >jciec da synowi konia. 7iedy #ikko przyjec!a na brzeg sta3

wu, zama sosn, zrobi z niej sobie wdzisko, usiad na brzegu i zacz$ owi" ryby. Howi i owi, a tu raptem na !aczyku wdki zawis duc! stawu. #ikko wyci$gn$ go na l$d, i nue okada" wdziskiem, ale wtedy duc! zacz$ baga"' ( )ie zabijaj mnie, dobry czowieku. >dwdzicz ci si za to( )o, jeli mi zowisz ze stawu <ur ryb, ebym m g nagoto3wa" dla mego ojca zupy rybnej, to zostawi ci przy yciu ( odpar #ikko i wrzuci duc!a z !aczykiem w ustac! z powrotem do stawu. Po c!wili nieszcznik przyni s ze stawu cay w r ryb, a #ikko podni s worek w g r i rzek' ( Przynie jeszcze jeden. ;o zbyt mao dla mczyzny. 5uc! zanurzy si ponownie w stawie i przyni s drugi w r peen ryb. ( )o, teraz bdzie do"- ( powiedzia #ikko. ( 9!od2 razem ze mn$, poniesiesz ryby do domu. 5uc! musia nie" worki z rybami i obaj przybyli do domu #ikko. =dy tylko zbliyli si do ojca na tyle, e ten m g ic! usysze", #ikko zawoa' ( >to tutaj, ojczulku, s$ ryby, a tutaj gospodarz, kt ry bdzie nam gotowa"7iedy wszake ojciec zobaczy zdobycz syna, rzek do niego' ( ;o, co zdobye, synku, moesz zatrzyma" dla siebie. /a nie potrzebuj takiego gospodarzenia. /aki czas yli spokojnie, ale #ikko znowu wyruszy si bawi", i z innymi c!opcami i dziewcztami "wiczy rzucanie piki. ,le c to si zn w stao: 7iedy rzuci pik do jednej z dziewcz$t, tra<i je w bok tak, e zama jej ebro. +udzie przybiegli znowu ze skarg$ do ojca i zawoali' ( ;eraz musisz ju wypdzi" syna- Przez swoj$ nieludzk$ si pozabija nas wszystkic!>jciec by wielce zatroskany i zastanawia si, jak zapobiec temu, eby jego syn nie zrobi ju nic zego. 8ozwaa to dugo, wreszcie postanowi wysa" go z domu w dalek$ podr . 8zek wic' ( >d trzec! lat kr l %areg w jest mi winien dwie beczki zota. ?d2 do niego, synku, i upomnij si o te pieni$dze.

#ikko got w by to zrobi" i szykowa si do podr y. Zaprz$g dzikie zwierz lene do sani, usiad w nic!, a lejce odda duc!owi stawu. % ten spos b jec!ali wiele, wiele dni, a wreszcie przybyli do kraju %areg w i zbliyli si do kr lewskiego zamku; tam wjec!ali na dziedziniec z takim impetem, e paac zacz$ si trz$". Przerazio to kr la %areg w, kt ry obawiaj$c si, e jego paac runie, rzek do swyc! su$cyc!' ( ?d2cie i spytajcie podr nego, czego sobie yczy i dajcie mu wszystko, czego za$da, byle tylko pojec!a dalej. 0u$cy popieszyli rozm wi" si z #ikko. 7iedy zobaczyli, jakiego ma konia i jakiego wo2nic, przerazili si jeszcze bardziej i dygoc$c ze strac!u, spytali' ( 9zego $dasz, gociu: ( %asz kr l winien mi jest dwie beczki pene zota ( odpar miao #ikko. 0udzy, pomni rozkazu kr la, przynieli bez wa!ania beczki zota. #ikko #ie!elainen uoy je na swyc! saniac! i ruszy galopem do domu. =dy znalaz si na wasnym podw rzu, wyprz$g dzikie zwierz i pogna je do lasu, duc!a natomiast wpuci z powrotem do stawu, a sam stan$ przed ojcem i rzek' ( ;utaj, ojczulku, masz pieni$dze, kt re kazae mi przywie2" z kraju %areg w. *ierz je9o mia na to powiedzie" ojciec: Prawd m wi$c, nie miaby nic przeciwko temu, eby #ikko zosta gdzie w czasie tej podr y. ,le to mn stwo pienidzy zawdzicza przecie jemu. ;ak wic musia podzikowa" synowi, e spisa si dzielnie. #ino duo czasu i ojciec nie mia adnej przykroci z powodu syna. % ko&cu jednak c!opakowi znudzio si to ycie w domu, w pik te nie c!cia ju gra", bo zawsze ko&czyo si to nieszczciem. 0tan$ tedy przed ojcem i rzek' ( @szyj mi, ojczulku, podr ny worek. #am oc!ot obejrze" wiat. *yo to cakiem po myli ojca, uszy wic prdko worek ze sk ry i da go synowi. Z workiem na plecac! ruszy zaraz #ikko na wdr wk. %drowa dugo przez r ne kraje, a pewnego dnia dotar do wysokiego wzg rza, na kt rego szczycie siedzia c!opak

i bezustannie wali jedn$ ska$ o drug$. 7iedy zobaczy zbliaj$cego si wdrowca, pozdrowi go i zawoa do niego' ( %itaj, #ikko #ie!elainen- Przyjm mnie za swego towarzysza. ( 9!od2 wic, wygl$dasz na silnego czowieka, a we dw c! lepiej si wdruje ( zgodzi si #ikko #ie!elainen. %alig ra zszed ze szczytu i ruszy z #ikko w drog. %drowali jaki czas, a zobaczyli c!opaka, kt ry rkami po$czy dwie rzeki, kieruj$c je ku sobie. =dy podr ni zbliyli si do niego, H$czyrzeka przerwa natyc!miast sw$ robot i rzek do #ikko' ( %itaj, #ikko #ie!elainen- 9zy nie zec!cesz wzi$" mnie jako swego towarzysza: ( 9!od2 z nami, jeli masz oc!ot. % drodze przyjemnie jest mie" towarzystwo ( odpar #ikko #ie!elainen i w tr jk ruszyli dalej. Po pewnym czasie weszli w gsty las i w oddali ujrzeli co, co w ic! oczac! wygl$dao na dom, a gdy podeszli bliej, zobaczyli, e jest to ludzka siedziba, c!ocia na zamek za maa, a na c!at za dua. 7iedy weszli na podw rze, ujrzeli w ogrodzeniu stado kr w. ;ote pomyleli, e dom jest zamieszkany i weszli do izby. ,le nie byo tam ywej duszy, cay dom by jak wymary. 9!opcy, kt rzy w czasie wdr wki zmczyli si i wygodnieli, rozoyli si w izbie, aby odpocz$" i naradzali si, sk$d by zdoby" co do jedzenia. %tedy #ikko #ie!elainen powiedzia do pozostayc!' ( 5om jest cakiem opuszczony, ale w ogrodzeniu jest peno kr w. )ie zabraknie nam wic jedzenia, c!o"bymy c!cieli wyprawi" sobie nie wiem jak$ uczt. Zabijmy jedn$ krow z zagrody;a rada bya po myli pozostayc!. @dali si wic wszyscy na3 tyc!miast do zagrody, wybrali sobie najlepsz$ krow i zarnli j$. %alig ra mia przygotowa" miso, a dwaj pozostali poszli do lasu, aby ci$" drzewo na opa. 9!ata naleaa jednak do czarownicy, kt ra w tym czasie bya w lesie. %r cia wanie do domu i zastaa tam %alig r, gotuj$cego miso z krowy. Zasyczaa na kuc!arza' ( ,c!, ty, !ultaju- >mielie si wtargn$" do mojej izby, rozpali" ogie& i gotowa" miso:-

0c!wycia c!opaka, jedn$ rk$ uniosa k " krokwi i wsadzia pod kloc gow %alig ry. Potem posza zobaczy", co si gotuje, pokna miso i ruszya znowu w drog. 9!opak wierci si i wierci i w ko&cu udao mu si uwolni" spod kloca. Zebra resztk koci, kt re zostawia czarownica, i ugotowa na nic! zup. Potem zawoa towarzyszy na posiek i wszyscy zaczli je". Posilaj$c si, towarzysze narzekali, e jedzenie jest niesmaczne. # wili' ( ;o doprawdy dziwne, e ta zupa jest taka c!uda. Zabilimy przecie tust$ krow( ;a c!aupa jest stara ( wyjani %alig ra. ( 7iedy gotowaem, c!wiaa si caa, i zupa wylaa si na ziemi, a kiedy ugotowaem reszt na nowo, nie wyszo ju z tego nic dobrego. ;rzeba wic byo zje" zup tak$, jaka bya, i zadowoli" si ni$ przez cay dzie&. =dy nasta ranek, zabili drug$ krow z zagrody. ;ym razem zosta w domu H$czyrzeka, aby ugotowa" miso, a dwaj pozostali poszli nar$ba" drew, jak wczoraj. ? co si stao: 7iedy c!opak gotowa, do izby wesza wied2ma i krzykna na niego' ( 9o, zn w jeste, !ultaju, w mojej izbie, c!o" zabroniam ci wczoraj: 0c!wycia c!opaka i wsadzia jego gow pod kloc. pokna jedzenie i posza znowu w swoj$ drog. 9!opcu udao si w ko&cu wydosta" spod kloca, zebra resztk koci, kt re zostawia czarownica, i ugotowa na nic! now$ zup. Potem zawoa towarzyszy z lasu i zabrali si do posiku. 9i za, jedz$c, narzekali znowu, e zupa jest taka niesmaczna' ( ;o doprawdy dziwne, e ta zupa jest taka c!uda. Zabilimy przecie tust$ krow. , H$czyrzeka wyjani tak, jak wczoraj %alig ra' ( 7iedy gotowaem zup, c!aupa c!wiaa si tak bardzo, e zupa wylaa si na ziemi, a kiedy ugotowaem reszt na nowo, nie wyszo z tego nic dobrego. 9o mieli robi": 5zie& im jako min$, noc te przesza, ale ledwie

ranek zawita, poczuli straszliwy g d. Przez cae dwie poprzednie doby musieli si przecie zadowoli" sk$pym jedzeniem. Zabili wic trzeci$ krow z zagrody. ;ym razem #ikko #ie!elainen zosta sam, aby ugotowa" obiad, a pozostayc! dw c! posa po drewno. 9zas mu si duy przy gotowaniu i kiedy zupa perkotaa, zrobi sobie kantele, mae skrzypce. % izbie nie byo awy, na kt rej m gby usi$", przyni s wic z podw rza wielkie koryto, postawi je na pododze dnem do g ry, usiad na nim i zacz$ gra" na swoic! kantele. % teje samej c!wili wr cia do c!aty czarownica i natyc!miast rykna na #ikko' ( 1ej, #ikko #ie!elainen, jakim prawem przyszede tutaj !aasowa" w mojej izbie:( )o, spokojnie, spokojnie, moja staruszko- ( powiedzia #ikko #ie!elainen. ( /a tu przygrywam twoim dzieciom. , gdzie s$ twoje dzieci: 9zarownica roze2lia si na to jeszcze bardziej i wrzasna' ( 9o mnie obc!odzi twoja muzyka: 9!od2, !ultaju, zmierzymy si%tedy #ikko #ie!elainen sc!wyci obur$cz staruc! z tak$ si$, e zmiady jej koci, a potem wsadzi pod dbowe koryto, kt re stao na pododze dnem do g ry. 0ko&czy spokojnie gotowa" zup i zawoa koleg w na posiek. )adeszli niebawem z lasu, a kiedy zabrali si do jedzenia, #ikko #ie!elainen spyta ic!' ( )o, czy dobra jest dzisiaj zupa: ( ;ak, bardzo dobra ( zapewniali i c!walili swego towarzysza, e tak j$ smacznie ugotowa. #ikko wsta od jedzenia, podni s koryto i rzek' ( >to ta, kt ra trzsa c!aup$. 5laczego mnie nie ostrzeglicie: ;eraz ju c!aupa nie bdzie si c!wiaa. #y jednak ruszajmy st$d w dalsz$ drog. ;u nie mamy ju nic wicej do roboty. Pozostali zawstydzili si i nie mieli odezwa" si sowem. Pow3 drowali dalej z #ikko. %drowali, wdrowali ci$gle przed siebie, a znale2li w lesie d , kt ry by tak gboki, e nie mona byo nawet zobaczy" dna. ( )aleaoby sprawdzi", co jest w tym dole ( rzek #ikko #ie!elainen. ( ,le jak my si dostaniemy na dno:

/ego towarzysze zastanawiali si przez c!wil, a w ko&cu znale2li spos b i rzekli' ( #amy przecie z sob$ sk ry z trzec! kr w z domu czarownicy. Zrobimy z nic! koysk i spucimy si w niej na d . ;a rada wydaa si dobra take #ikko #ie!elainenowi. 0porz$dzili wic ze sk r koysk, do kt rej przywi$zali tak dugie pasy sk rzane, na jakie tylko starczyo sk r, aby spuci" na nic! koysk na d . =dy urz$dzenie byo gotowe, #ikko spyta pozostayc!' ( 7t ry z nas wsi$dzie do tej koyski: ( %si$d2 ty. #ikko #ie!elainenie ( odparli jego towarzysze. ( #y jestemy sabsi od ciebie, ale wyci$gniemy pasami to, co woysz do koyski. ( )o, niec! tak bdzie ( zgodzi si #ikko #ie!elainen, wsiad do koyski i poleci towarzyszom, eby go spucili na d . ;owarzysze zrobili to i #ikko #ie!elainen dziki pasom opuszcza si coraz gbiej i gbiej, a w ko&cu dosign$- dna. ;am za jego oczom ukazaa si cakiem obca kraina i nigdy nie widziane okolice. Przed nim rozci$ga si nowy wiat, podobny jednak do tego na g rze, bo i tu byo morze, a na brzegu staa c!ata. #ikko #ie!elainen wysiad z koyski i wszed do c!aty, a tam siedziaa przeliczna dziewczyna w biaej sukni, kt ra przda zote ptno przetykane srebrn nici, zote miaa rczki, nki srebrne a po kolana, soce wiecio nad jej ow, powiata ksiyca okalaa czoo, wiazda polarna zdobia plecy, blask wiazd z niej promienia, siedem wiazd lnio na jej karku! =dy dziewczyna spostrzega #ikko, przestraszya si i rzeka' ( >, czowieku z obcej krainy, jak tu, nieszczsny, tra<ie: =dy moja matka wr ci do domu, zabije ci ani c!ybi. ( )ie spotkaem jeszcze mczyzny, kt ry by mi dor wna

i kt rego musiabym si ba". 9zy miaaby mnie teraz pokona" niewiasta: ( odpar #ikko #ie!elainen i opowiedzia dziewczynie, jak z g rnego wiata zjec!a na d w wisz$cej koysce. 5ziewczynie zrobio si al c!opca, gdy spodoba si jej. Zapro3 wadzia #ikko #ie!elainena do alkowy, gdzie ukrya go pomidzy ubraniami, aeby nie znalaza go matka, a potem zamkna za sob$ drzwi. %kr tce jednak przysza do domu staruc!a i krzykna ju z progu do c rki' ( =dzie ukrya c!opaka:- ;ylko co go tu widziaam- Przyprowad2 go szybko, c!c si z nim zmierzy")ie byo ju co zaprzecza", dziewczyna musiaa przywoa" c!opaka i wtedy rozpocza si straszliwa walka midzy nim a matk$. % ko&cu jednak #ikko zwyciy i zabi staruc!. %tedy dziewczyna zostaa on$ #ikko #ie!elainena i oboje szykowali si do drogi do g rnego wiata. %szystkie rzeczy, zapasy i inne dobra w zocie i srebrze, jakie tylko znajdoway si w domu, zabrali z sob$. Zanieli to wszystko do wylotu dou, gdzie wisiaa sk rzana koyska. %oyli do niej cz" przyniesionyc! rzeczy, a towarzysze #ikko wci$gnli koysk pasami w g r, opr nili j$ i znowu spucili, i tak trwao, dop ki nie wydobyto wszystkic! rzeczy. >puszczono potem znowu pust$ koysk, a poniewa nie byo ju niczego, co mona by jeszcze do niej woy", #ikko #ie!elainen powiedzia do swej maonki' ( ;eraz ty wsi$d2 do koyski, moja najdrosza dziewczyno, a gdy wci$gn$ ci na g r, ja z kolei pojad za tob$. 5ziewczyna wsiada do koyski i wyci$gnito j$ z dou. Potem opuszczono jeszcze raz koysk i #ikko #ie!elainen buja si w niej ostatni. ;owarzysze zaczli ci$gn$" pasy, a kiedy koyska bya ju w poowie drogi, jeden z nic! powiedzia do drugiego' ( 7iedy #ikko #ie!elainen wydostanie si z dou, nie da nam z pewnoci$ nic ze zdobytyc! rzeczy, lecz wrzuci nas do dou. Zostawmy go lepiej w dole i zatrzymajmy sobie wszystko5rugi przysta na propozycj towarzysza i zaraz przecili pasy rzemienne, na kt ryc! wisiaa koyska, i #ikko #ie!elainen spad z poowy drogi na samo dno dou.

9 mia teraz pocz$": 7r$y wic zasmucony w podziemnej krainie wzdu brzeg w morza i nage ujrza ptaka, kt ry wzbija si w niebo. Zawoa do niego' ( 9!od2 tu, moja ptaszyno- Ptak s<run$ na d i rzek' ( %itaj, #ikko #ie!elainenie- )ad czym rozmylasz: ( 8ozmylam nad tym, jak bym m g dosta" si do mego rodzinnego kraju ( odpar #ikko. ( Zanie mnie tam, m j koc!any ptaszkuPtak ulitowa si nad c!opcem, wzi$ go prdko na sw j grzbiet i po<runli. +ecia i lecia daleko, a wreszcie zani s c!opca na miejsce, gdzie ten przedtem wraz ze swymi towarzyszami cina drzewa, aby gotowa" krowy. ;u ptak spuci go z grzbietu i spyta' ( 9zy poznajesz okolic, w kt rej si znajdujesz: #ikko rozejrza si dokoa, pozna miejsce i rzek' ( ;eraz wiem ju, gdzie jestem, m j ptaszku. 5zikuj ci serdecznie. e mnie tu przyni s. 8ozstali si, ptak zaraz odlecia, a #ikko ruszy w stron dou, przy kt rym zostawi swyc! towarzyszy. 7iedy zblia si do tego miejsca, usysza odgosy b jki przy dole, a kiedy podszed jeszcze bliej, zobaczy, e %alig ra i H$czyrzeka walcz$ z sob$ zaarcie.

( %e2 skarby- 5aj mi dziewczyn- ( krzycza jeden do drugiego. )ie mogli si pogodzi", jak maj$ si podzieli" rzeczami, kt re wydobyli z dou za pomoc$ koyski. )agle stan$ przed nimi #ikko #ie!elainen i rzek' ( %itajcie, towarzysze- %y tu i ja tu- /edn$ rk$ sc!wyci pierwszego z brzegu, drug$ rk$ drugiego i obu cisn$ do dou, m wi$c' ( ?d2cie, braciszkowie- ;am, gdzie ja wdrowaem, moecie i wy wdrowa"% teje samej c!wili obaj runli gowami naprz d pod ziemi i nikt ic! do tej pory nigdy nie widzia ani te nic o nic! nie sysza. #ikko #ie!elainen natomiast zabra wszystkie skarby ze skraju dou i wraz ze sw$ narzeczon$ poszed do c!aty, w kt rej mieszkaa niegdy czarownica. >zdobili dom wszelkimi bogactwami, jakie mieli,- yli tam razem, w peni zadowoleni i szczliwi. p ki nie przysza po nic! mier". ;aka duga jest ta !istoria-

Wdziczno*3 nieboszcz!ka
pewnego letniego poranka Pereka, kr lewska c rka, wybraa si do parku, eby posuc!a" piewu ptak w podczas wsc!odu so&ca. Przysiada na aweczce w parkowej alei. 0ie3 dzi, przygl$da si ptasim <iglom i wspaniaym pi rkom, z zac!wytem przysuc!uje si porannym trelom. % pewnej jednak c!wili podbiego do niej dw c! mczyzn, kt rzy j$ zwi$zali, zakneblowali jej usta, eby nie moga krzycze" i uprowadzili przez parkowy mur. %idzia to co prawda kuc!enny posugacz, kiedy otwiera okno, ale wcale si tym nie przej$ i nie podni s alarmu. Znikna wic kr lewna gdzie w szerokim wiecie i nikt nie m g si dowiedzie" niczego o jej losie, mimo e kr l rozesa dziesi" tysicy or w po caym kr lestwie, eby powiadomi" podwadnyc! o nieszczciu. % nagrod za temu, kto odnajdzie kr lewn i przyprowadzi j$ na zamek, obieca c rk i poow kr lestwa. +atay ory po caym kr lestwie, odwiedzay kade miejsce, w kt rym tli si ogie& w ludzkic! sadybac!, wszdzie opowiaday o znikniciu Pereki i kr lewskiej nagrodzie za jej odnalezienie. @ podn a pewnej g ry siedzia ,ntti37oszula. 0iedzi przy ognisku i piecze ziemniaki w gor$cym popiele. /est bogaty, ale tak leniwy, e nie c!ce mu si robi" nic innego, tylko pasa" owce, a do tego nie nosi na sobie nic innego, jak tylko zgrzebn$ koszul, i dlatego te zw$ go wszdzie ,nttim37oszul$. 0iedzi wic ,ntti przy ognisku, przysuc!uje si trzaskowi pieczonyc! ziemniak w i beczeniu owiec zajadaj$cyc! traw, a tu nagle z opotem zjawia si przed nim wspaniay orze; opowiada o zaginionej kr lewnie i nagrodzie dla tego, kt ry j$ odszuka. Zamyli si potem ,ntti, myli i myli, a w ko&cu podj$ decyzj. ;ego samego dnia sprzeda

swoje stado wraz z zagrod$ i ra2no ruszy przed siebie. 0zed wiejskim traktem i wieczorem dotar do kocielnej wsi. *yo ju jednak na tyle p 2no, e nie wypadao mu w adnej c!acie prosi" o nocleg. Poszed wic do kocielnego. >wszem, otwarto mu tam drzwi, ale na widok ,nttiego, odzianego tylko w zgrzebn$ koszul, przestraszony kocielny zatrzasn$ mu drzwi przed nosem i nie wpuci do rodka. )oc bya ciepa, ruszy przeto ,ntti pospacerowa" sobie i dotar do cmentarza. 9!odzi po cmentarzu, ogl$da nagrobki, a w ko&cu zmczony pooy si pod rozoystym dbem, eby pospa". +edwo zasn$, a ju po c!wili rozleg si na cmentarzu straszliwy rumor. 8ozgl$da si ,ntti, rozgl$da i wreszcie dostrzeg dw c! bij$cyc! si ze sob$ nieboszczyk w. >kadali si zaciekle. Zapa jeden drugiego za pas, uni s w powietrze i trzasn$ o ziemi, ale tamten podni s si i da swemu przeciwnikowi takiego tgiego kopniaka, e zama mu udo, i kociotrup rozoy si jak dugi. %sta wic ,ntti37oszula z ziemi, podszed do walcz$cyc! i zapyta, dlaczego s$ tak z sob$ sk ceni. ( ;en obuz nie zapaci mi za ycia trzynastu groszy, kt re by mi winien ( odpar ten, kt remu zamano udo i kt ry siedzia teraz pokonany na ziemi. ( 5obrze, ja za niego zapac ( rzek na to ,ntti. (3 5la mnie to wszystko jedno, kto zapaci, byleby tylko dug zosta uregulowany ( ucieszy si poamany. ( , ja nareszcie tra<i do prawdziwego grobu ( uradowa si drugi kociotrup. ( #am ju setnie do" tego siedzenia tutaj, w p nocnym k$cie cmentarza, pogardzany przez ludzi i obgryzany przez szczury. Paskudne szczury, nie cierpi ic!- %czoraj szary szczur zjad mi lewe oko. #usicie jednak powiadomi" grabarza, e dug zosta zapacony, w wczas uszykuje mi gr b na spokojnej ziemi. %dziczny ci jestem za ten szlac!etny czyn i bd o tobie zawsze pamita w czasie swoic! podr y. %yci$gn$ ,ntti mieszek z gronostajowej sk ry, da poamanemu trzynacie groszy, a ten cisn$ o<iarowan$ sum w kocianej doni. Potem kociotrupy grzecznie si pokoniy i rozeszy w swoje strony' poamany z pienidzmi w garci wskoczy do swojego gro3

bu, a drugi, pogwizduj$c wesoo, usiad na swoim miejscu w p nocnym kacie cmentarza. ,ntti pooy si znowu spa", a rano po przebudzeniu odszuka grabarza. 8azem wykopali gr b w mniej mrocznej czci cmentarza i zoyli tam kociotrupa, kt ry do tej pory nie mia swego miejsca. 8uszy potem ,ntti w dalsz$ drog. %druje jeden dzie&, wdruje drugi, a trzeciego dnia dotar nad brzeg morza. Patrzy, a tu do brzegu podpywa cz no w ksztacie trumny. )ie mia biedak

innego sposobu, eby kontynuowa" podr , jak tylko t dziwn$ dk$. %siad wic do niej, napiy si agle i ruszy ,ntti po <alac! przed siebie. .egluje, egluje, a po wielu dniac! nareszcie ujrza znowu brzeg, tam za jak$ posta", kt ra oraa i nie miaa na sobie adnego przyodziewku. Podpyn$ do brzegu, zszed na l$d i podszed do wieniaczki, aby zapyta", dlaczego pracuje nago. ( /estem kr lewsk$ c rk$, Perek$. Porwano mnie i zostaam tu niewolnic$ ( usysza w odpowiedzi. 9o si w nogac! pobieg ,ntti37oszula do dworu i ledwo otworzy drzwi, spyta gospodarza' ( ?le c!cesz za swoj$ niewolnic, kt ra teraz pracuje w polu: ( ;rzy tysi$ce groszy ( odpar gospodarz. %yoy ,ntti bez zmruenia oka $dan$ sum na st i zabra Perek z pola. 5ziewczyna znowu moga przywdzia" na siebie kr lewskie szaty i ozdoby. 8uszyli potem razem cz nem w drog powrotn$. .eglowali, eglowali caymi dniami, a na noc przybijali do brzegu, eby w g$szczu drzew zazna" snu i odpocz$". Perece bardzo spodoba si jej wybawca i wcale nie tsknia do domu. 7iedy dotarli do staego l$du, kupili sobie may domek na wsi i zamieszkali w nim. Pereka robia wspaniae ozdoby, a kad$ z nic! podpisywaa imieniem swoim i swego ojca. ,ntti za sprzedawa je, podr owa po l$dac! i morzac!, wzbudzaj$c wszdzie zac!wyt swoim towarem. Poow jednak wszystkic! ozd b, piercionk w, kolczyk w i szlac!etnyc! kamieni Pereka c!owaa do ku<ra na bielizn, a potem po kryjomu wszywaa je na lewej stronie koszuli ,nttiego. Pewnego razu dotar ,ntti do portowego miasta. 0potka tam wspaniale odzianego generaa, kt ry spyta go' ( =dzie mieszka czowiek, kt ry wyrabia takie cuda: ( ;o moja ona ( odpar ,ntti37oszula i opowiedzia ca$ !istori. =enera w wczas zmusi ,nttiego, eby zosta jego przewodnikiem i zawi d go do wsi, w kt rej ya i pracowaa Pereka. Przygotowano wspaniay statek i genera wraz z ,nttim ruszyli w morze. .eglowali wiele, wiele dni, a kiedy wreszcie przybili do l$du,

powdrowali do zagrody ,nttiego i Pereki. ;am za genera nam wi kr lewn, eby wr cia na zamek swego ojca. Pereka przystaa na to pod warunkiem jednak, e i ,ntti bdzie m g popyn$". 8uszyli wic znowu w drog, pyn$, pyn$ po morskic! <alac!, a generaa zaczynaj$ mczy" niecne myli. *oi si bowiem, e po powrocie wieniak ,ntti37oszula pojmie za on Perek i dostanie p kr lestwa. % ko&cu w nocy, kiedy kr lewna pi, kade pojma" ,nttiego, zakneblowa" mu usta, przywi$za" do drewnianego pala i wyrzuci" za burt. ;ak te si stao, a statek popyn$ dalej. Pal by jednak na tyle duy, e nie zaton$, lecz dry<owa po <alac!. Pyn$ tak ,ntti przez wiele dni i nocy. Pod sob$ mia tylko morskie <ale, nad sob$ bkitne niebo. % ko&cu zmczony zapad w gboki sen. 7iedy si zbudzi, poczu, e koda, na kt rej pyn$, obija si o kamienie i usysza szum lici na koronac! drzew. )areszcie przybi do brzegu- % tej samej c!wili podszed do niego wysoki, blady mczyzna, kt ry rozci$ wizy krpuj$ce ,nttiego. Podni s si ,ntti, namaca stopami traw i niemal w tej samej c!wili poczu straszliwy g d i pragnienie. %yczu to blady nieznajomy. Pobieg szybko do lasu i po c!wili przyni s stamt$d ogromne iloci jada i napitku. Posili si ,ntti, a potem przez wiele dni odpoczywa i przygl$da si sobie, za blady czowiek, kt ry go uratowa, krci si samotnie po brzegu i tylko od czasu do czasu podc!odzi do ,nttiego, eby zamieni" z nim kilka s w. 7iedy ,ntti nabra si i wypocz$ po podr y, postanowi ruszy" na poszukiwanie Pereki. *lady mczyzna poradzi mu wtedy, aby wsiad do cz na, kt re zaraz nadpynie. Patrzy ,ntti na brzeg, a tam nadpywa i stuka o kamienie dka podobna do poprzedniej ( w ksztacie trumny. %siad wic do niej ,ntti, rozwiny si agle i d2 zacza si lekko lizga" po grzbietac! <al. Po nadejciu zmroku strudzony ,ntti zasn$, a kiedy obudzi si rankiem, jego dka obiiaa si o burty jakiego wielkiego okrtu. @radowa si ,ntti i wdrapa na pokad. ;am jednak nie znalaz adnego czowieka, mimo e okrt sta pod penymi aglami. Pomyla wic, e wszyscy zeszli do mesy na posiek. Zszed wic pod pokad, ale i tam nikogo nie zasta. 0t jednak by suto zasta3

wiony, a ,ntti bardzo godny. Zasiad wobec tego do posiku. +edwo zd$y otrze" usta, gdy rozleg si krzykliwy gos' ,,)a pokad-6 %yc!odzi ,ntti na pokad, ale nie widzi nikogo. 5opiero po dugic! poszukiwaniac! znalaz na dziobie statku, pod kawakiem starego agla, le$cego na plecac! marynarza i tak rzek do niego' ( 1ej, ty, wstawaj i c!od2 je"( )ie potrzebuj jedzenia ( odpar marynarz. ( /estem tym nieboszczykiem, za kt rego zapacie na cmentarzu dug. /u raz uratowaem ci z r$k morza, a teraz pomog ci zdoby" kr lewsk$ c rk i p kr lestwa. 5am ci ten statek, a on zawiezie ci do tego miasta, w kt rym mieszka Pereka. =enera c!ce si z ni$ oeni", ale tym statkiem dotrzesz tam, zanim zd$y to uczyni". +edwo jednak wpyniesz do portu, rzu" kotwic, ci$gnij agle, a potem rozka, aby zagrzmiay wszystkie dziaa. %ypal$ wtedy wszystkie armaty i zaczn$ ostrzeliwa" kr lewski zamek. 7iedy za ju gr d poprosi ci o ask, powiedz ,,0top armaty-6, a kanonada si sko&czy. 5ostaniesz si potem na zamek. ;am za poszukuj$ rze2biarza, zgosisz si wic jako c!tny do objcia posady kr lewskiego artysty. ( ,le przecie ja nie potra<i rze2bi"- ( wykrzykn$ ,ntti337oszula. ( )iczego innego nie robiem w yciu, tylko pasaem owce i je2dziem po jarmarkac!. ( )ie martw si tym ( pocieszy go marynarz. ( %e2 tylko do rki duto i pracuj nim, a rze2ba sama bdzie powstawa", i to jeszcze jaka. @czyni wic ,ntti, jak poradzi mu majtek. Przyby do portu i zacz$ ostrzeliwa" kr lewsk$ siedzib z tak$ moc$, e ju po c!wili mury zaczy si kruszy", a wiee wali". 9!wil p 2niej na dac!u zamku zaopotaa biaa <laga, a na statek przybyli posowie, eby zaprowadzi" dow dc okrtu na rokowania do kr la. Po drodze posowie opowiedzieli ,nttiemu, e na zamku odbyway si wanie przygotowania do lubu generaa i Pereki, ale ze wzgldu na bombardowanie uroczystoci postanowiono przeoy" o miesi$c. 7iedy ,ntti dotar przed kr lewskie oblicze, wadca zapyta go, kim jest i sk$d przybywa.

( Z zawodu jestem rze2biarzem ( odpar ,ntti ( i poc!odz z kraju, w kt rym ziemia jest zielona, a niebo niebieskie. 9!ciabym zosta" rze2biarzem %aszej %ysokoci, bo syszaem, e wanie takowy jest potrzebny. ( %spaniay by tw j przyjazd, panie rze2biarzu ( rzek kr l i kaza ,nttiemu rozpocz$" prac, bo na lub Pereki cay zamek mia by" ustrojony rze2bami. %zi$ si wic ,ntti do dziea i sam sobie si dziwi, e tak wietnie mu si wszystko udaje, mimo e nic innego w yciu nie robi, tylko pasa owce i !andlowa nimi. Przystraja wic ,ntti337oszula wszystkie zamkowe komnaty rze2bami, i to tak piknymi, e pikniejszyc! nikt jeszcze nie widzia. Pewnego razu przysza do pracowni Pereka, eby zobaczy" prac sawnego artysty. Patrzy, a to przecie nikt inny, tylko ,ntti. @radowaa si, rzucia mu si w ramiona i wykrzykna' ( ,ntti, koc!any, wiele z pewnoci$ wycierpiae, ale w ko&cu do mnie dotare. Pobiegn zaraz zawiadomi" ojca i matk, e przyby m j prawdziwy wybawca. ( )ie, Pereko ( rzek na to ,ntti. ( /eszcze nie, ogosimy to dopiero w dzie& twego lubu. )a ten dzie& kr l zam wi u mnie podobizny rodziny kr lewskiej. 7iedy bd$ ju gotowe, ujawni, kim naprawd jestem. %yrze2bi ,ntti podobizny kr la, kr lowej, podobizn Pereki za wy rze2bi nie patrz$c zupenie na model. 0ko&czy prac dokadnie w dzie& lubu Pereki i generaa. 7iedy dw r i zaproszeni gocie podziwiali pikno przedstawionyc! <igur, spyta kr l rze2biarza' ( /ak to moliwe, e Pereka wygl$da na pos$gu jak ywa, a przecie w czasie pracy nawet na ni$ nie spojrzae: ( %anie, e j$ widziaem, i to wtedy, gdy jako niewolnica oraa pole ( odpar ,ntti. Zdziwi si kr l i kr lowa, zdziwili si na te sowa wszyscy obecni, a ,ntti opowiedzia im o swojej podr y i przygodac!. Pereka za rzucia mu si na szyj i pokazaa ozdoby, kt re wszya na lewej stronie koszuli ,nttiego. %szyscy ruszyli, eby yczy" szczcia Perece i jej prawdziwemu narzeczonemu. >dbyo si po3

tem !uczne wesele, na kt rym ,nttiego ogoszono mem Pereki i wadc$ poowy kr lestwa. Po weselnej uczcie kr l zapyta ,nttiego, w jaki spos b c!ce odpaci" podemu generaowi. ( Przywi$cie go tak samo jak on mnie do pala i rzu"cie w <ale na rodku morza ( odpar. ? tak te si stao. .y ,ntti szczliwy i zadowolony z Pereka, m$drze rz$dzili swoim kr lestwem, a nagle w pitnaste urodziny ic! c rki zjawi si na zamku blady czowiek. %zi$ dziewczynk na rce, a wtedy ona zmara. % tej samej c!wili zgasy wszystkie wiece i uczywa, smutek i b l ogarn$ cay lud. zapakaa Pereka, zapaka ,ntti i cay dw r ( umara przecie kr lewska c rka. Zapyta wtedy przybysz' ( 9zy jestecie smutni: ( )ieopisany jest b l i smutek matki ( odpara na to Pereka. 5worzanie przytaknli. % tej samej c!wili rozbysny wiece i zapaliy si uczywa. *lady czowiek postawi na pododze dziewczynk, kt ra natyc!miast oya i rzucia si matce na szyj, tak jakby nic si nie wydarzyo. ( 9zy jestecie teraz szczliwi: ( zapyta blady przybysz. %szyscy przytaknli z radoci$, a mczyzna rzek' ( ;ak samo ja byem nieszczliwy, kiedy musiaem lee" w p nocnym k$cie cmentarza wymiewany przez ludzi i obgryzany przez szczury. ? tak samo zostaem uszczliwiony, gdy ,ntti zapaci m j dug. 8zekszy to, wdziczny nieboszczyk znikn$ na wieki.

.zarodziejski ka ie4
@mar kiedy gospodarz. % jego c!acie pa3 nowa straszny niedostatek, wic gospodyni musiaa j$ sprzeda" i dostaa za ni$ trzysta marek. )a drugi dzie& wysaa syna do miasta, eby sprzeda jedyne dwie owce. 5odaa mu jeszcze sto marek, eby kupi m$ki. Poszed c!opak do miasta i sprzeda owce. 8uszy potem do myna, eby kupi" m$ki, a tu spotyka na drodze czowieka, kt ry wlecze z miasta psa. ( 5ok$d to ci$gniesz tego psa: ( pyta c!opak. ( )a zabicie ( odpar czowiek. ( )ie zabijaj go ( poprosi c!opak ( zapac ci za niego sto marek. @cieszy si obcy, wzi$ pieni$dze i odda w zamian psa. Potem za pieni$dze ze sprzedanyc! owiec c!opak kupi m$ki i wr ci do domu. % progu powiedzia' ( 7upiem psa, kt ry kosztowa sto marek. *iadolia na to matka, a w ko&cu rzeka' ( 8ano znowu p jdziesz do miasta po m$k, ale nie wydawaj ju pienidzy na adnego psa. )a drugi dzie& rano idzie c!opak do miasta, patrzy, a przy drodze jaki czowiek pr buje zabi" kota. ( )ie zabijaj go, czowieku ( poprosi c!opak ( zapac ci za niego sto marek. @cieszy si mczyzna, wzi$ sto marek, odda kota i poszed w swoj$ stron. 9!opak uradowany, e udao mu si kupi" tak pikne zwierz, ju w progu c!aupy poc!wali si swym wspaniaym nabytkiem. #atka od razu domylia si, e znowu przetr$ci pieni$dze i zapytaa'

( ?le za niego zapaci: ( )ie pytaj, ile kosztowa, bo gdyby kosztowa wicej, ni miaem, to przecie nigdy bym go nie kupi ( odpar rozrzutny syn. , na to matka' ( =dyby kosztowa wicej, to nie przetr$ciby pienidzy na takie gupstwa, tylko kupiby jedzenie na wiele dni. 9o bdziemy teraz je": 8ano matka znowu wysaa syna do miasta, eby kupi m$ki i daa mu ostatnie sto marek, ostrzegaj$c' ( )ie stra", synu, naszyc! ostatnic! pienidzy na gupstwa- 8uszy c!opak do miasta, ale na drodze spotka mczyzn, kt ry c!cia poama" kusz. 8zek do niego' ( )ie niszcz, dobry czowieku, tej kuszy, dam ci za ni$ sto marek. 9!tnie przysta na to waciciel kuszy, wzi$ sto marek i odda c!opakowi bro&. %r ci uradowany syn do domu i ju w progu poc!wali si, e za sto marek udao mu si kupi" kusz. Zmartwia si matka i powiedziaa' ( Przetr$cie ju wszystkie pieni$dze. )ie mamy ani jednego worka m$ki. 9o bdziemy teraz je": ( Ce, na pewno wyywi jedn$ staruszk polowaniem- ( odpar na to syn. ( >j, oj, w$tpi w to ( biadolia matka. ( Zobaczysz, matko, e bdzie nam si dobrze powodzi" ( zapewni syn. )astpnego dnia poszed nad jezioro nar$ba" drzewa i tu przy brzegu spostrzeg ogromnego szczupaka. 8ozkaza wtedy psu i kotu' ( %yci$gnijcie go7ot i pies posusznie rzucili si do wody i wkr tce ogromna ryba leaa na brzegu. Podni s c!opak szczupaka i zani s go do domu. @cieszya si na ten widok matka i powiedziaa' ( , to ci nagroda za trzysta marek- )astpnego dnia poszed c!opak na $k, patrzy, a tam ponie sosna. )a drzewie siedzi diabe i woa o pomoc. Prosi modzie&ca,

eby go ci$gn$ z drzewa i obiecuje sowit$ zapat. *aga dalej, tak dugo, a w ko&cu obiecuje wszystko, czego tylko wybawiciel zapragnie. 0ysz$c to, rozkaza c!opak psu i kotu' ( Ici$gnijcie tego czarta z drzewa- 7ot i pies w mig wykonali rozkaz swego pana, a diabe stan$ przed swym wybawc$ i m wi' ( 9!od2 teraz do mniePoszli do siedziby diaba, a gdy gospodarz wyszed na c!wil, jego su$cy poradzi' ( )ie bierz od diaba adnej innej zapaty, jak tylko ten kamie& z siedmioma otworami. %ystarczy, eby tylko o czym pomyla, c!uc!nij wtedy na jeden z jego otwor w, a twoje yczenie si speni. %r ci diabe, nakarmi c!opaka i zapyta' ( 9zego c!cesz za to, e mnie uratowa: ( )ie wezm od ciebie niczego innego, jak tylko ten oto kamie& z siedmioma otworami ( odpar c!opak. 5ugo si diabe targowa, nie c!cia da" kamienia, ale obiecane to obiecane, tak e w ko&cu ust$pi. Zabra wic c!opak kamie& i ruszy do domu. /u w drodze pomyla sobie, eby w c!acie sta st peen najwspanialszyc! przysmak w. 9!uc!n$ na kamie& i rzeczywicie stao si tak, jak sobie zayczy. %esza do izby matka, patrzy na wspaniay posiek i pyta' ( , sk$d u nas takie pysznoci: 0yn opowiedzia, co mu si przytra<io w lesie i doda' ( , widzisz, dziki moim zakupom mamy psa, kota i kusz, kt re dostarczay nam codziennie poywienia. 5ziki nim moemy teraz y" spokojnie przez wiele lat. =dybymy przejedli nasze trzysta marek, to teraz nie mielibymy nic. .yli sobie szczliwie i dostatnio przez kilka lat. Podr s troc! syn i pewnego razu rzek do matki' ( 8uszam, eby oeni" si z c rk$ kr la. #atka pr bowaa go powstrzyma", ale na pr no. @par si. Poprosia go wtedy' ( Zostaw mi tyle jedzenia, ebym c!ocia moga wyy", gdy ciebie nie bdzie.

9!opak c!uc!n$ na kamie& i pomyla' 4)iec! bdzie jedzenia dla wielu os b na trzy lata, niec! bdzie tyle suby, ile tylko matka zec!ce, niec! wyronie pikny dw r i worek peen pienidzy-6 7iedy wszystko stao si tak, jak sobie zayczy, ruszy karet$ zaprzon$ w pikne konie na kr lewski zamek. )a dworze przyjto go jak wielkiego pana, a kiedy przedstawi swoje zamiary, kr l rzek' ( 5obrze, dostaniesz moj$ c rk, jeli postawisz szeciopitro3wy paac ze zota. 9!opak, nie czekaj$c, wyci$gn$ kamie&, c!uc!n$ na niego i pomyla o paacu. +edwo to uczyni, a paac ju sta got w, jeszcze pikniejszy od tego, jaki c!cia kr l. %idok ten rozzoci jednak kr la, kt ry zacz$ duma", jak pozby" si przybysza i odebra" mu kamie&, za pomoc$ kt rego postawi tak$ wspania$ budowl. % ko&cu powiedzia do c rki' ( Za$daj od tego czowieka czarodziejskiego kamienia jako zarczynowego podarunku. %ybuduj zote miasto zamiast tego, w kt rym teraz mieszkamy. 9!cia oszuka" c!opaka, a c rka bya posuszna jego woli. )a drugi dzie& przyc!odzi c!opak na zamek, a kr lewna zaraz prosi, aby da jej w prezencie w czarodziejski kamie&. Podarowa go jej, ale ostrzeg, eby go nikomu nie dawaa ani nie pokazywaa, nawet kr lowi, bo przepadnie. 5ziewczyna posuc!aa rady c!opaka, sc!owaa kamie& i nie pokazywaa go nikomu. 7r l domyli si jednak podstpu i wraz z c rk$ wsiad na statek, eby niby to ruszy" do obcyc! kraj w. % nocy za zakrad si do kajuty c rki, odnalaz kamie& i wzi$ go do rki. %tedy jednak kamie& spad na podog, potoczy si po niej i wpad do morza. 8ozpaka si kr l ze zoci. %r ci na zamek, poniewa kamie& przepad, odprawi konkurenta c rki. %raca syn z pustymi rkami do domu, a matka m wi' ( , widzisz, stao si tak, jak przewidywaam. ( 0tao si jeszcze gorzej, ni przewidywaa, stracilimy bowiem kamie&, kt ry da nam to bogactwo ( odpar syn. 8zeka wtedy matka'

( >j, oj, czego ty jeszcze nie wymylisz9!odzi c!opak zy po lesie przez wiele dni. 7t rego dnia, poluj$c na ptactwo wodne, zaszed nad brzeg jeziora. Patrzy, a tam w trzcinie zapl$ta si wielki szczupak. 8ozkaza wtedy psu i kotu' ( 0kaczcie do wody i przyniecie mi ryb, kt ra si tam rzuca. Pies i kot posusznie skoczyli do wody i po c!wili wynieli z niej ogromnego szczupaka. %r ci zadowolony c!opak do domu i zaczyna patroszy" ryb.

%tem kot wydrapa szczupakowi z paszczy kamie& i zacz$ si nim bawi". ( Zobacz, co kot znalaz- ( zawoa c!opak. #atka popatrzya na kamie& i odpara' ( ;o tylko kamie& i peno w nim dziur. Zapa syn kamie&, popatrzy na niego i krzykn$' ( Przecie to ten kamie&, kt rego tak aowalimy- >d dzisiaj nie bdzie ju wdrowa w brzuc!u szczupakaZnowu nastay dla matki i syna dobre czasy, jakic! ju od wielu dni nie mieli. %szystko za dziki kamieniowi. Poyli sobie jaki czas w spokoju, a kt rego dnia c!opak znowu postanowi spr bowa" szczcia. Przygotowa wszystko na dworze, zaopatrzy matk i ponownie ruszy na kr lewski zamek, aby porozmawia" w sprawie oenku. Pomyla sobie kr l' ,,0koro kamie& przepad, to teraz z atwoci$ pozbd si nieproszonego gocia. #usz tylko wymyli" jakie yczenie, a tym razem c!opak na pewno go nie speni6. Za$da wic, aby przybysz postawi taki wiatrak, kt ry miele m$k, a wcale nie obraca skrzydami. 9!opak c!uc!n$ na czarodziejski kamie&, pomyla o wiatraku, a tu ju stoi myn, kt ry miele m$k w dzie& i w nocy i wcale nie obraca skrzydami. Przec!ytrzy tym razem kr la, kt ry musia mu odda" c rk i wcale c!yba nie aowa, skoro przybysz takie dziwne rzeczy potra<i budowa". Zbudowa" w mgnieniu oka paac ze zota i wiatrak, kt ry miele m$k, nie obracaj$c skrzydami8uszy c!opak szybko do domu, eby wyprawi" wesele i sowicie wynagrodzi wszystkic! wo2nic w w miecie. %esele byo tak wspaniae, e jeszcze nikt o takim na wiecie nie sysza, a przysmaki takie, e nikt jeszcze lepszyc! nie jad. 5o dzi yje c!yba c!opak z on$ w dostatku i spokoju.

Posanie * ierci
5ziao si to wtedy, gdy mier" c!odzia jesz3 cze po wiecie w ludzkiej postaci. Zasza kiedy do domu pewnego czowieka i po3 wiedziaa' ( Przyszam po ciebie. ( ;ak szybko: ( zdziwi si czowiek. ( )ie zawiadomia mnie przecie o swoim przybyciu, nie jestem jeszcze przygotowany. ( )o dobrze, w takim razie przyjd po ciebie p 2niej ( rzeka mier" i wysza z izby. )ie min$ rok, jak nasz biedak poczu si sabo i na domiar zego zaczo go upa" w caym ciele. Po kilku dniac! zjawia si u niego mier" i m wi' ( Znowu przyszam po ciebie. 9zy tym razem jeste gotowy: ( Przecie nie powiadomia mnie o swoim przybyciu ( odpar czowiek. ( >wszem, zawiadomiam ci ( odpara mier". ( 9zy upao ci w kociac! wtedy i wtedy: ( )o, tak ( zgodzi si mczyzna. ( , nie bolao ci w piersiac! wtedy i wtedy: ( )o, tak. ( , widzisz, to wanie byo moje posanie dla ciebie i dlatego powiniene by" zupenie got w, eby uda" si ze mn$ ( powiedziaa mier" i w tej samej c!wili mczyzna umar.

O pastuszku
pewnego razu nad brzegiem rzeki siedzia sobie pastuszek i rze2bi <igurki z drewna. )agle n wypad mu z rki, wpad do wody i uto3 n$. Pastuszek zasmuci si i zacz$ gorzko paka". /ego pacz usysza ,!ti ( b g w d. Podpyn$ do pastuszka i spyta go' ( 5laczego paczesz: Pastuszek odpowiedzia, e pacze, bo wpad mu do rzeki n i nie ma teraz czym rze2bi". ,!ti da nura do wody i przyni s mu n . ) by cay ze zota i piknie byszcza w so&cu. +ecz pastuszek powiedzia' ( ;o nie jest m j n . ( ? ci$gle paka. ,!ti jeszcze raz skoczy do rzeki i przyni s mu srebrny n . ? tym razem pastuszek wykrzykn$' ( ;o nie jest m j n 9 byo robi", ,!ti trzeci raz zanurkowa i przyni s zwyky, stalowy n pastuszka. Pastuszek uradowany wzi$ n i podzikowa. , co zrobi ,!ti: Poc!wali pastuszka za uczciwo" i podarowa mu pozostae noe. 5owiedzieli si o tym zdarzeniu ludzie we wsi. 4#oe i mnie si poszczci6, pomyla drugi pastuszek. Poszed wic nad rzek, wrzuci n do wody i zacz$ paka". ? tym razem przypyn$ ,!ti, przyni s n cay ze zota, pokaza go pastuszkowi i zapyta' ( 9zy dlatego paczesz, e ten n wpad ci do wody: 9!opiec odpowiedzia' ( ;ak, wanie dlatego.

? wyci$gn$ rk, eby wzi$" podarunek. ,le ,!tiemu nie spodobaa si nieuczciwo" pastuszka i odpyn$, zabieraj$c z sob$ zoty n . ? w ten spos b drugi pastuszek zosta zupenie bez noa, bo przecie sam pozby si wasnego.

&arodzin! bekasa
Jawno 5awno temu y biedny czowiek, kt remu urodzio si dziecko. Poszed wic szuka" dla niego c!rzestnyc! rodzic w. )a drodze mczyzn, kt ry spyta go' ( 5ok$d idziesz: ( %yruszyem, aby poszuka" c!rzestnyc! rodzic w dla mego dziecka ( odpar zapytany. ( %e2 mnie za kuma ( rzek obcy. ( , kime ty jeste: )ieznajomy odpar' ( /estem *ogiem. ( )ie wezm *oga za kuma ( odpar mczyzna. ( /est oszustem, jednego czyni biednym, innego bogaczem. )ie jest wic sprawiedliwy. ;o powiedziawszy, ruszy dalej. @szed kawaek drogi i zn w spotka nieznajomego, kt ry zapyta' ( 5ok$d idziesz: ( 0zukam c!rzestnyc! dla mego dziecka. ( %e2 mnie za kum ( zaproponowa wdrowiec. ( 7im jeste: ( spyta poszukuj$cy c!rzestnyc!. >bcy odpar' ( /estem Imierci$. ( )o, ciebie wezm za kuma. /este sprawiedliwa ( rzek szukaj$cy c!rzestnyc!. ( )ie oszczdzasz ani bogatego, ani biednego, ani modego, ani starego. %szystkic! traktujesz jednako. ;eraz wic Imier" posza z mczyzn$ do domu, gdzie odbyy si c!rzciny. ( 9zy c!rzestni zawsze daj$ co c!rzeniakowi: ( spytaa Imier" po ceremonii.

( 9o tam daj$ ( odpar ojciec. ( ;ak wic i ja musz da" ( rzeka Imier" i daa w podarunku aw i sakiewk. Hawa bya tego rodzaju, e jeli kogo poprosio si, eby na niej usiad, to nie m g si z niej podnie" bez zezwolenia waciciela. 0akiewka za bya taka, e nigdy w niej nie zabrako pienidzy. Po trzecie, Imier" nauczya swego kuma uzdrawiania c!oryc!, tak e zna si teraz na wszystkic! dolegliwociac!, ale ostrzega go, m wi$c' ( /eeli wezw$ ci do c!orego, a ja uka ci si u wezgowia, to nie czy& niczego. Powiedz' 4;en c!ory jest skazany na mier"6. /eeli wszake bd staa w nogac! ka, wtedy zg d2 si pom c i powiedz' ,,>wszem, nast$pi poprawa6. ? rzeczywicie c!ory wyzdrowieje. 0koro c!op nauczy si ju takic! czar w, no to leczy swoic! c!oryc!, staj$c si wkr tce tak sawnym uzdrowicielem, e wiadomo" o nim dotara przez lud do kr la. %kr tce te zac!orowaa kr lewna. Posa wic kr l po sawnego uzdrowiciela, eby uleczy i jego c rk, obiecuj$c wiele milion w nagrody. 9zowiek przyby zatem do zamku, aby wyleczy" dziewczyn, ale w komnacie, u wezgowia ka kr lewny, czekaa ju Imier". Zgodnie z jej przestrog$ nie powinien niczego czyni". %zia go jednak oc!ota, eby c!o" spr bowa" zdobycia obiecanej przez kr la zapaty. 0pr bowa wic. 7aza zrobi" pomost, kt ry krci si na osi, i pooy na nim c rk kr lewsk$, po czym zacz$ krci" pomostem tak zwinnie, e Imier" nie moga utrzyma" r wnowagi i spada z niego. %tedy uzdrowiciel natyc!miast skoczy do wezgowia i w teje samej c!wili uzdrowi kr lewsk$ c rk, za co dosta od kr la wielk$ nagrod, kt r$ mu obiecano. Imier" jednak podesza do niego i szepna mu do uc!a' ( Zabij ciebie, skoro nie pozwolie mi zabi" c rki kr lewskiej. #czyzna zadra na te sowa i zacz$ baga"' ( )ie zabijaj mnie jeszcze. Pozw l wr ci" do domu, abym m g poradzi" to i tamto moim dzieciom. Imier" zgodzia si i czowiek opuci zamek kr lewski, piesz$c do swego domu, aby udzieli" ostatnic! rad swym spadkobiercom.

%drowa, wdrowa biedny czowiek w swym smutku drog$, a ciemnoci zastay go w podr y. 0krci wic do stoj$cego przy drodze domu i poprosi tam o nocleg. ( # gby tu przenocowa" ( odpar gospodarz domu. kt ry z zawodu by garbarzem ( ale ja nie mam w tej c!wili innego wolnego pomieszczenia, jak tylko pok j, w kt rym garbuj sk ry. ;am byoby miejsce, ale w nocy nawiedzaj$ warsztat ze duc!y i nie daj$ nikomu spokoju. #czyzna, mimo przestrogi, nie mia oc!oty rusza" w dalsz$ drog w ciemnociac!, by ju bardzo zmczony dotyc!czasow$ wdr wk$. Powiedzia wic' ( 5am sobie rad z tymi zymi duc!ami. Prosz wic, pozw lcie mi pooy" si w waszej pracowni. ? c dalej: #ino ju par godzin nocy, a mczyzna nie sysza niczego osobliwego. > p nocy jednak do pokoju wszed !erszt diab w i rykn$ na le$cego' ( 9o to za czowiek pi w moim pokoju:( /estem podr nym ( odpar mczyzna, budz$c si ze snu. ( ;o nie miejsce dla ciebie- ( rykn$ znowu diabe. ( 8uszaj st$d w swoj$ drog#czyzna jednak nie opuci pracowni, tylko rzek' ( 9zy nie byoby tu do" miejsca dla nas obu: ( )ie zmiecimy si ( odpar diabe. ( ;en pok j ja sam wypeniam dostatecznie sob$. ( )o, poka wic, jak wypeniasz sob$ cay pok j, bo ci nie wierz ( rzek mczyzna. 5iabe by got w pokaza" i zacz$ si nadyma". Zrobi si tak szeroki, e mczyzna ledwie, ledwie zdoa zac!owa" ycie, kryj$c si midzy beczkami. ( 9zy teraz pok j nie jest mn$ wypeniony: # spyta diabe. ( ,le ja mog sta" si r wnie tak may, e nie mona by" ju mniejszym. %tedy mczyzna wyci$gn$ z kieszeni sakiewk otrzyman$ od Imierci, pokaza j$ diabu i rzek' ( , moe zmiecisz si w mojej sakiewce:

( >c!- ( powiedzia diabe. ( Pewnie, e tak( )o, to spr buj ( zac!ca mczyzna. 5iabe zacz$ w wczas pokazywa", jak potra<i si kurczy" i kurczy". #ala coraz bardziej. % ko&cu zrobi si tak may, e wsun$ si do sakiewki, a czowiek w teje samej c!wili zamkn$ j$ i uwizi go. Potem zawiesi sakiewk na gwo2dziu, a sam pooy si z powrotem spa". =dy wsta rano, opowiedzia wszystko gospodarzom domu i poprosi, eby mu poyczyli garbniki do sk ry. =arbowa nimi sakiewk tak dugo, p ki zamknity w niej diabe nie umar. Pozbywszy si diaba, mczyzna poegna mieszka&c w domu, dzikuj$c im serdecznie za nocleg i powdrowa do swego domu. )ie poby w nim dugo, gdy przysza do niego Imier" i powiedziaa' ( 0zykuj si- ;eraz ci zabij. ( @si$d2 na c!wil na tej awie, abym m g poegna" si z dzie"mi ( poprosi mczyzna. Imier" usiada, zapomniawszy o waciwociac!, kt re sama tej awie daa. #usiaa wic siedzie" na niej tak dugo, p ki waciciel jej nie uwolni. 9zowiek nie pieszy si i Imier" siedziaa na awie trzysta lat. 0am za y sobie przez cay czas dostatnio, dziki o<iarowanej mu przez Imier" sakiewce i sztuce uzdrawiania c!oryc!. )iemniej jednak po trzystu latac! czas zacz$ mu si duy" i nie c!ciao mu si ju y" na wiecie. @wolni wic Imier" z awy, a ta, powstawszy z niej, natyc!miast zabia go. 7iedy czowiek umar, jego dusza wyzwolia si z ciaa i posza do nieba. /ednak nie przyjto jej tam, m wi$c' ( )azwae *oga oszustem. )ie nadajesz si do nieba. )o c : 0koro nie zosta przyjty do nieba, musia uda" si do pieka, bo nie byo dla& innego miejsca zamieszkania. ;am zn w prosi, eby go wpuszczono do rodka, ale powiedziano mu we drzwiac!' ( ;emu, kt ry zamordowa naszego przyw dc, nie udzielimy tu gociny-

;ak wic, skoro dusza czowieka nie dostaa si i tam, pozostaa porodku, midzy niebem a piekem, i z niej zrodzi si bekas, kt ry jeszcze i teraz beczy w powietrzu. ? tak ko&czy si ta opowie".

#!sz narzeczon$
Jawno, dawno temu y kr l, kt ry mia trzec! syn w. > dw c! starszyc! ojciec KK dba jak m g najlepiej, najmodszym natomiast pogardza. )azywa go kocmouc!em, guptakiem albo jeszcze inaczej, zalenie od tego, co mu przyszo na jzyk, i kaza mu suy" w wojsku. ;ak mijay lata, c!opcy wyroli na dojrzayc! mczyzn, a wtedy kr l postanowi ic! oeni". %ezwa wszystkic! trzec! do siebie i rzek' ( ;eraz wyruszycie w zaloty. /utro, gdy zegar wybije, godzin dziewi$t$, wszyscy macie mie" narzeczone. @syszawszy ojcowskie polecenie, synowie zaczli szykowa" si do konkur w. 5waj starsi bracia wyruszyli w drog piknymi zaprzgami, kt re da im kr l. )ajmodszy za nie mia nic. )ajstarszy syn pojec!a i zarczy si z c rk$ ministra. Iredni zarczy si z c rk$ senatora, kt ra jego zdaniem bya dla niego odpowiedni$ narzeczon$. )ajmodszy natomiast by w gorszym pooeniu. ,, 0koro ojciec nie da mi nic ( rozwaa w duc!u ( dok$d mog wyruszy" w zaloty: )ikt si mn$ nie zainteresuje6. )iemniej wyszed z domu, bo i tak nic by mu nie pomogo, gdyby pozosta. Poszed w stron lasu i c!odzi tam bez celu, to w jedn$, to w drug$ stron. %drowa, wdrowa, ju nie wiadomo jak dugo, a w ko&cu tra<i na star$ c!aup. %szed tedy do niej, aby troc! odpocz$". =dy wkroczy do izby, nie byo w niej nikogo poza jedn$, jedyn$ mysz$, kt ra siedziaa na stole. 9!opaka nie zaskoczyo to zbytnio.

( , co w tym dziwnego, e nikogo nie ma. Pewnie wszyscy poszli w pole albo do lasu do pracy. Potem, nie zastanawiaj$c si duej, ruszy w stron awy, ale zaledwie zd$y tam usi$", zapytaa go mysz' ( 5ok$d to si, czowieku, wybierasz: =adaj$ca ludzkim gosem mysz zaskoczya c!opaka, ale odpar' ( 0koro nie moesz mi w mojej podr y ani pom c, ani te przeszkodzi", na co ci wiedzie", dok$d id: ( Powiedz jednak, dok$d wdrujesz ( upieraa si mysz. ( #oe mimo wszystko bd moga ci pom c. % kadym razie wiadomo, e prosty lud pomaga sobie wzajemnie. 9!opakowi spodobaa si odpowied2 myszy, wic wyuszczy jej swoj$ spraw i rzek wprost' ( %yruszyem z domu, aby si oeni", ale w$tpi, czy co z tego wyjdzie. ( %e2 wic mnie sobie za narzeczon$ ( odpara mysz i podesza do szczytu stou, przy kt rym siedzia go". *ya to ze strony myszy propozycja tak osobliwa, e c!opak nie m g myle" o niej, nie miej$c si w duc!u. 7iedy jednak przypomnia sobie dom i polecenie ojca, przesta si mia", rozwaa' ,,)o, jeli nazywaj$ mnie kocmouc!em, przyprowadz im te kocmouc!a. ;ak, przyprowadz-6 ;ak rozwaaj$c, wzi$ mysz za swoj$ narzeczon$ i od razu si z ni$ zarczy. 0pdzi potem noc w c!acie swej narzeczonej, ale ju wczenie rano przysza mysz, m wi$c' ( %stawaj i wracaj na czas do domu, jak kaza ojciec, eby nie by gorszy od swyc! braci. 9!opak wyruszy wic, poegna mysz i dotar do zamku przed powrotem braci. ;am jednak poczeka na nic!, aby w tr jk stawi" si przed kr lem. )a zamku zajli swoje siedzenia, kady wedle swej godnoci' najstarszy brat siedzia najwyej, redni obok niego troc! niej, najmodszy, nazywany kocmouc!em, siedzia najniej. =dy usiedli, kr l spyta' ( 9zy macie ju narzeczone: ( ;ak ( odparli wszyscy.

( ;o dobrze ( powiedzia kr l i spyta najstarszego syna' ( Z kim si zarczye: ( Z c rk$ ministra ( odpar tamten. ( )o, a z kim ty, syneczku: ( spyta kr l redniego syna. ( Z c rk$ senatora ( odpar redni. ( 5obrze ( rzek na to kr l. ( 0usznie post$pie, m j syneczku. ( , ty: ( spyta kr l najmodszego syna. ( #oe i ty znalaze narzeczon$ i zarczye si: ( Znalazem ( odpar najmodszy syn. ( ;o ci dopiero- Znalaze, no- =dzie to zdobye narzeczon$: ( spyta ojciec. ( Znalazem w lesie. ( , kog to: ( pyta kr l. ( 9o jest w lesie, to las daje ( odpar syn, nie odpowiadaj$c wprost na pytanie ojca, gdy nie mia odwagi powiedzie" mu, jak$ to zdoby narzeczon$. ( ,c!, ty- ( rzek kr l. ( =uptakiem jeste i gupstwa pleciesz- , teraz ruszaj st$d i nie wa si pokazywa" mi na oczy, p ki nie otrzymasz mego rozkazu. %racaj do wojska9!opak posuc!a ojca, wr ci do swego oddziau i suy tam jak przedtem. ? zn w upyno troc! czasu, suy spokojnie w wojsku, a wreszcie kazano mu stan$" przed kr lem. )atyc!miast wyruszy w drog, a kiedy dotar do zamku, jego bracia byli ju na miejscu i siedzieli na wyznaczonyc! <otelac!. 7r l by w dobrym !umorze i rzek' ( #usicie teraz, moi synaczkowie, ruszy" st$d i uda" si do swyc! narzeczonyc!, a jutro, gdy wybije godzina dziewi$ta, przyniecie mi po butelce piwa, kt re uwarzy narzeczona kadego z was, dowiem si dziki temu, czyja narzeczona jest najlepsz$ gospodyni$. @syszawszy to, synowie opucili ojca i dw c! starszyc! udao si do dom w swycn narzeczonyc!, a najmodszy, kocmouc!, powdrowa do lasu, do myszy, kt rej opowiedzia, co m wi ojciec i jakie wyda polecenie. ( )o, to ba!ostka ( rzeka mysz. ( Przygotuj piwo na rano, a ty, m j narzeczony, po si i pij.

#czyzna, kt remu ta rada bardzo odpowiadaa, uda si na spoczynek. #ysz natomiast, gdy zobaczya, e jej narzeczony ju pi, posza w drugi k$t izby i tam zawoaa' ( %y, posuszne mi sugi, przybywajcie tu na moje wezwanie)atyc!miast zaczy przybiega" myszy, a byo ic! tak wiele, e zajy cae podw rko. =dy przybyy ju wszystkie, spytay' ( >, nasza mia gospodyni, czy wzywaa nas, ebymy ci usuyy, czy te c!cesz nas wyrzuci" ze suby: ( %ezwaam was do usugi ( odpara mysz(gospodyni. ( ?d2cie teraz, moje sugi, do miasta i przyniecie mi m$ki sodowej i c!mielu. Piwo musi by" gotowe na jutro rano. ;eraz dopiero zacz$ si ruc! na dobre. #yszy pomkny jak strzay, e tylko wistay im ogony i nie upyno wiele czasu, gdy byy ju z powrotem, nios$c zam wione rzeczy' jedne s d, inne c!miel, wszystkiego za byo tyle, e napeniy beczk. =dy nadszed ranek, mysz zbudzia kr lewicza i rzeka' ( Podnie si ju ze snu, wracaj do swego domu. ?naczej twoi bracia ubiegn$ ci. #ysz nakarmia i napoia swego narzeczonego, a nastpnie wrczya mu butl piwa uwarzonego w nocy, aeby zani s j$ kr lowi, jak byo przykazane. 9!opak wzi$ piwo, opuci c!at swej narzeczonej i dotar na zamek ojca przed starszymi bra"mi. Zn w zaczeka jaki czas, p ki i tamci nie przyszli ze swymi butelkami. %tedy, podobnie jak i ostatnio, udali si do kr la. =dy ju usiedli, ojciec spyta' ( 9zy macie, moi synaczkowie, piwo od swyc! narzeczonyc!: ( #amy ( odparli synowie i dw c! starszyc! nalao ze swyc! butelek do szklanek po yku piwa ojcu, aby spr bowa, co te potra<i$ uwarzy" ic! narzeczone. ,le co z tego: ;o nie byo nic innego, jak gotowana, zabarwiona czym woda, kt ra wcale nie przypominaa piwa, jakiego yczyby sobie ojciec. Zwr ci si wic kr l do najmodszego syna i spyta' ( , ty, kocmouc!u, dostae piwo od swej narzeczonej: ( 5ostaem ( odpar najmodszy syn i wyci$gn$ zza pazu3

c!y butelk, a poniewa piwo mocno pracowao, nie dao si utrzyma" w butelce, lecz wypywao spienione, tak jak powinno by". 7iedy kr l przyoy szklank z piwem do ust, rzek' ( ;o ju cakiem co innego. ;ak dobrego piwa nie piem jeszcze nigdy w yciu. 0yn napeni ojcu znowu szklank i kr l wypi z niej do dna. , p 2niej podsun$ jeszcze jedn$, kt ra te zostaa opr niona. )a koniec podzikowa synowi, zapyta o jego narzeczon$, kt ra nawarzya tak dobrego piwa, ale syn odpar tak samo wykrtnie jak poprzednio' ( >jczulku, co jest w lesie, to las daje. >puciwszy ojca, c!opak uda si zn w do wojska, jad, pi, wysypia si, ale nie upyno wiele czasu, gdy z zamku nadesza zn w wiadomo", e ma si stawi" przed ojcem. 9 byo robi": 9!opak musia wsta" z ka i uda" si do ojca, zgodnie z rozkazem. 7iedy przyby do zamku, bracia ju siedzieli na wyznaczonyc! miejscac!, a kr l da rk$ znak przybyemu, eby i on usiad. P 2niej przem wi do syn w' ( #usicie, moi synaczkowie, do jutrzejszego ranka, zanim wybije godzina dziewi$ta, otrzyma" od swyc! narzeczonyc! szerokie na do& a&cuc!y, kt re trzy razy opasz$ dokadnie m j zamek. @syszawszy to, synowie opucili czym prdzej zamek; kady c!cia zaatwi" poruczon$ spraw. 0tarsi poszli do dom w swyc! narzeczonyc!, na dwory senatora i ministra. )ajmodszy powdrowa, smutny, do lasu, gdzie znajdowao si mieszkanie myszy. ;a spytaa natyc!miast narzeczonego' ( 9o masz teraz, m j miy narzeczony, do zrobienia: 9!opak wyjani spraw, m wi$c o rozkazie ojca, zgodnie z kt rym ma dostarczy" takie a takie a&cuc!y, ale sk$d i jak je zdoby", tego nie wie. ( ;o nic wielkiego ( odpara mysz. ( )ie ma w tym $daniu nic niezwykego. 8anek jest m$drzejszy od wieczoru. Po si lepiej spa"9!opak, kt remu spodobaa si rada myszy, uoy si, jak poprzednio, do snu, a mysz znowu zwoaa swoje sugi i rzeka do nic!'

( ?d2cie teraz i zmierzcie obw d zamku kr lewskiego, a potem udajcie si do miasta po zoto. +edwie mysz zd$ya wyda" polecenie, a ju jej sugi pomkny zaatwi", co im kazaa. ? oto raz, dwa powr ciy do c!aty, skadaj$c na pododze izby wielki stos zota, z kt rego zaczy odlewa" a&cuc!y. *yli wr d nic! kowale, mistrzowie, kt rzy potra<ili wykona" wszystko, by tam miec! kowalski i dmuc!awy. Zaczo si wic kucie. 5ziki temu, gdy dzie& zawita, a&cuc! by got w i mysz zbudzia swego narzeczonego, ka$c mu i" prdko do zamku, tak jak rozkaza ojciec. 9!opak szykowa si do odejcia i zacz$ podnosi" z podogi a&cuc!, ale nie m g go ud2wign$", taki by dugi i masywny. %tedy mysz rzeka do niego' ( )iec! w takim razie a&cuc! zostanie jeszcze tutaj, a ty id2 sam. 7iedy dotrzesz do zamku, bdzie tam sta koo bramy stary czowiek, trzymaj$cy w rku g$sior i butelk. 7iedy poczstuje ci, wypij jedn$ butelk do dna, a potem jeszcze drug$, wtedy starzec da ci a&cuc!. 9!opak zrobi, jak mu poradzia mysz, ruszy do zamku z pustymi rkami, poegnawszy si najpierw z narzeczon$. =dy znalaz si u wr t miasta, spotka tam czowieka z g$siorem i butelk$ w rku. ;en poczstowa dwukrotnie c!opaka, a nastpnie wrczy mu a&cuc!. ;eraz nie wydawa si on wcale ciki, i c!opak mia wraenie, e ma puste rce. @radowao go to i ruszy w dobrym !umorze do zamku ojca. *raci jeszcze nie byo, ale wkr tce i oni nadeszli, tak e wszyscy trzej stanli razem przed ojcem. )ajstarszy brat da najpierw sw j a&cuc! do obejrzenia i kr l kaza spr bowa", czy opasze si nim trzykrotnie zamek, ale a&cuc! wystarczy tylko na poow tego, co byo wyznaczone. 7r l nie rozzoci si jednak, bo mimo wszystko a&cuc! by dobrze wykonany, c!o" za kr tki. )astpnie zacz$ pr bowa" redni brat. /ego a&cuc! starczy zaledwie na trzeci$ cz" obwodu zamku. % ko&cu zaczto ogl$da" a&cuc! najmodszego brata, rozci$gnito go dookoa zamku i okazao si, e jest dokadnie tak dugi, jak $da ojciec.

Podziwiaj$c to, kr l zapyta zn w najmodszego syna o narzeczon$, co to za bogata i zdolna dziewczyna, ale syn i tym razem wykrci si sowami' ( #oja narzeczona mieszka w lesie. 9o jest w lesie, ojczulku, to las daje. ( =uptak zawsze opowiada gupstwa- ( zdenerwowa si kr l. ( 8uszajcie wic do siebie, a ty, kocmouc!u, wracaj do wojska i nie pokazuj si, p ki ci nie wezw. 0tarsi bracia wr cili z ojcem do swyc! komnat na zaniku, a naj3

modszyJopuci zamek i powdrowa do koszar, gdzie mia wyznaczon$ sub. >dpocz$ tam kilka dni, pdz$c bezczynne ycie, ale oto ponownie nadesza do& wie", eby przyby spiesznie do ojca, kt ry podobno mia co wanego do powiedzenia. )o, nie byo rady- 9!opak posuc!a rozkazu i przyby do zamku, gdzie ju starsi bracia siedzieli. 7r l kaza usi$" i jemu, a potem rzek' ( ;eraz kady z was musi przyprowadzi" swoj$ narzeczon$, abym j$ pozna. =dy jutro zegar wybije godzin dziewi$t$, macie tu by" ju wszyscy. 0tarszym braciom takie polecenie sprawio rado". #ieli przecie narzeczone odpowiadaj$ce ic! poc!odzeniu. ;ote ruszyli natyc!miast do ic! dwor w, aby nazajutrz przedstawi" narzeczone ojcu. ,le najmodszy brat nie by bynajmniej w dobrym nastroju. #ia pokaza" narzeczon$, kt ra bya taka, jaka bya, i wydawao mu si, e nie ma w niej nic do pokazywania. 9 mia jednak zrobi": 8uszy wic zmartwiony do lasu, do swej myszy. =dy wszed do izby, mysz natyc!miast pozdrowia go rozradowana' ( %itaj- 9o ci teraz, m j narzeczony, sprowadza do mnie: Powiedz, o co c!odzi: ( Przyszedem po ciebie, aeby pokaza" ci ojcu ( odpar c!opak. ( )o, skoro przyszede, jestem gotowa ( rzeka mysz. ( Pozosta& tu na noc. /utro ruszymy. 9!opak nic na to nie powiedzia pooy si, aby zasn$" i zapomnie" o caym oenku, bo zaczyna ju powoli aowa", e si na& zdecydowa. >ckn$ si ze snu dopiero rano, kiedy mysz go obudzia. ( %stawaj- ( rzeka. ( 9zas ju, ebymy ruszyli. Zajrz tylko jeszcze do sc!owka pod podog$ i zaraz bd gotowa. ;o powiedziawszy, mysz wlizna si do znajduj$cego si pod podog$ sc!owka i przebywaa tam jaki czas. 7r lewicz natomiast ubra si w izbie. 9zeka na narzeczon$, ale ta nie nadc!odzia. Przysza mu wic w ko&cu do gowy myl' ,,9zyby w ten spos b moja narzeczona odesza ode mnie: )o,

nie byoby wielkiej straty, gdyby si ju nie zjawia. %styd byoby przecie zaprowadzi" mysz do ojca. /eli nie przyjdzie, to i lepiej-6 =dy tak sobie myla, stana przed nim nagle dziewczyna tak pikna i urocza, e nie wiadomo, gdzie mona by znale2" pikniejsz$ i bardziej @rocz$. 0pytaa' ( 9zemu stoicie, gociu, w mojej izbie: ( 9zekam na moj$ narzeczon$ ( odpar c!opak. ( ;o ja jestem wasz$ narzeczon$ ( rzeka na to zmieniona z myszy pikna dziewczyna i podaa c!opcu rk, ale ten by tak oniemielony, e nie odway si dotkn$" jej nawet palcami. 8zek tylko zawstydzony' ( %y, pikna dziewico, nie jestecie moj$. # wicie tak tylko po to, aby ze mnie artowa". #oj$ narzeczon$ jest mysz. ( )o, przecie ja jestem mysz$ ( odpara dziewczyna i jednoczenie zmienia si w mysz, po czym zesza przez otw r w k$cie do podziemnego sc!owka. Przebywaa tam jaki czas, a p 2niej wr cia do izby znowu jako dziewczyna, jeszcze pikniejsza ni przedtem i pozdrowia ponownie c!opaka, zapewniaj$c, e jest jego narzeczon$, ale ten w dalszym ci$gu czu si wobec niej oniemielony, nie m g ruszy" si z miejsca, nie wierz$c wasnym oczom. % wczas dziewczyna zmienia si raz jeszcze w mysz i posza z powrotem do swego podziemnego sc!owka, m wi$c na odc!odnym do c!opaka' ( =dy wr c tu po raz trzeci i ostatni jako dziewczyna, a wy mnie nie zec!cecie, to nie p jd wcale z wami. Pozostan mysz$. ;o m wi$c, znikna pod podog$, a c!opak zosta sam. @pyno bardzo duo czasu. 9!opak czeka, czeka, ale dziewczyny ani widu, ani syc!u. >garno go ju przygnbienie i zacz$ rozwaa" w duc!u' ,,Dj, ja, gupi, nie wzi$em od razu takiej piknej dziewczyny. /eli ukae si jeszcze raz, nie odepc!n ju jej, o nie- )ie puszcz jej ani na dobr$, ani na z$ dol-6 7iedy tak duma, do izby wesza zn w mysz przemieniona w dzie3 wczyn, ale bya jeszcze pikniejsza ni poprzednio, a samo mieszka3

nie, dawna, stara c!aupa, przeobrazia si w teje samej c!wili w kr lewski zamek, a cay las, kt ry r s dookoa, zmieni si w takie miasto, e Petersburg nie by pikniejszy. 9!opak jednak w og le tego nie dostrzeg, bo ca$ swoj$ uwag skupi na dziewczynie, gaska j$, caowa, jak przystao na narzeczonego. 8zek do niej' ( 9!od2 teraz, moja najdrosza, razem ze mn$ do zamku. 5ziewczyna wszake odpara' ( %arn, kr lewskiemu synowi, i mnie, kr lewskiej c rce, nie przystoi i" pieszo. Potem posza w r g pokoju i kazaa sugom, kt rzy bezczynnie krcili si po dziedzi&cu, eby zaprzgli do ojcowskiego odwitnego powozu. 7r lewscy sudzy wybrali dla swej pani takie konie i pow z, e kr lewicz nie widzia czego takiego ani nawet nie sysza o takim zaprzgu. %szystko ju byo gotowe do podr y, nie pozostawao nic innego, jak ruszy", ale dziewczyna siadaj$c do powozu, zerkna na swego narzeczonego, obok kt rego miaa usi$", stana i jednoczenie powiedziaa' ( )ie pojad z wami, bo jestecie w wojskowym mundurze. ;o nie pasuje ani do mnie, ani do was. #usicie si przebra". 7azaa nastpnie sugom przynie" najlepsze ubranie odwitne, buty, czapk, wszystko takie, e sam ojciec kr lewicza nie mia r wnie wspaniaego ubrania. )arzeczony przebra si. =dy woy odwitne ubranie na siebie, usiad w powozie obok swej narzeczonej i ruszyli w drog. % tej samej c!wili rozlego si bicie dzwon w, !uk strzelb i gra przer nyc! instrument w. ;ak$ to radoci$ rozbrzmiewao miasto w czasie przejazdu pary kr lewskiej. Podr przebiega prdko i pomylnie. 5roga bya bowiem pikna i szeroka, c!o" niedawno temu ta sama droga, gdy c!opak c!odzi ni$ do myszy, bya tylko w$sk$ len$ dr k$. 5ziki temu ju wkr tce dotarli do domu narzeczonego. ;am nie poznano go, gdy by przyodziany w pikny, lubny str j. 7iedy jednak wreszcie kr l rozpozna syna, ugoci go z jeszcze wikszymi !onorami ni pozostayc! syn w. Pozwoli mu obsugiwa" si i by" w pobliu, tak jak

przedtem starszym synom, a do jego narzeczonej odnosi si tak mile i z takim szacunkiem, jak wypada odnosi" si do c rki wielkiego magnata. P 2niej wyprawiono wesela wszystkim kr lewiczom jednoczenie. Zamek peen by pan w i c!op w. Podawano jedzenie i napoje najrozmaitsze, jakie tylko go" zec!cia. Pikne i c!dogie byy take narzeczone starszyc! braci, c rka ministra i c rka senatora, adnej nie mona byo nic zarzuci". )ie dor wnay wszake narzeczonej najmodszego brata. ;a bya od nic! znacznie, znacznie urodziwsza i pikniejsza. % drodze na lub kr l siedzia w karocy swego najmodszego syna, a starsi jec!ali ze swymi narzeczonymi oddzielnie. =dy przyjec!ali do kocioa i luby si odbyy, ruszyli z powrotem do kr lewskiego zamku. % drodze kr l spyta swego syna. kt ry jec!a wraz ze sw$ maonk$ w tej samej karocy' ( , gdzie to, m j syneczku, znalaze tak$ narzeczon$: ( Przecie powiedziaem ci ju, ojczulku ( odpar syn. ( 9o jest w lesie, to las daje' z lasu i z myszy jest moja narzeczona. ( ,, ty jak zwykle swoje- ( rzek kr l, ale mimo to nie nazwa ju syna kocmouc!em i nie drczy duej ca$ spraw$, ale zacz$ pyta" narzeczon$, sk$d poc!odzi i z jakiego wywodzi si rodu. ;a opowiedziaa od razu ca$ !istori' ( # j ojciec by dawniej wielkim, sawnym kr lem, c!cia mnie wyda" za mczyzn, kt ry mi si wcale nie podoba. )ie wiedzielimy, e to by czarownik. 7iedy wic nie c!ciaam wyj" za niego, zaczarowa nas wszystkic! i cay nasz nar d w myszy. ? ten okres zaczarowania mia trwa" czterdzieci lat. Poniewa wiedziaam, e pewnego dnia przyjdzie do mnie wasz syn, aby mnie polubi", nie martwiam si, a kiedy w ko&cu zjawi si i zarczy ze mn$, wtedy wszyscy zaczlimy y" znowu yciem ludzi. ;eraz znowu jestem czowiekiem, a w lesie stoi m j zamek, peen moic! podwadnyc!. >powie" synowej zac!wycia kr la, kt ry nie wiedzia nawet, jak wyrazi" swoj$ rado". , kiedy wr cili z kocioa, jedli i pili na kr lewskim zamku, gdzie uroczystoci weselne trway pi" dni, od rana do wieczora,

p ki wreszcie tum goci nie opuci zamku. , najmodszy syn, kt rego przedtem nazywano kocmouc!em, zosta kr lem w pa&stwie swej narzeczonej, gdzie yli z sob$ cay czas szczliwie. ;aka duga jest ta opowie".

Kogut *piewa na krlewski

dworze

pewnego razu traktem wiod$cym na kr lewski dw r szed kogut. 0zed, eby przed kr lew3 skim zamkiem oznajmi", e kr l umrze, a wieniak dostanie myn. %yszed mu naprzeciw wilk i zapyta' ( , dok$d to idziesz, kogucie: ( ?d piewa" pod bram$ kr lewskiego zamku ( odpar kogut. ( , nie wzi$by mnie z sob$: #oe bdziesz mia ze mnie jaki poytek, gdy znajdziesz si w niebezpiecze&stwie ( poprosi wilk. ( 5obrze, wezm ci. Zamie& si tylko w pc! i sc!owaj si w moim ogonie. %ilk zamieni si w pc! i sc!owa si w kogucim ogonie. 7ogut ruszy w drog, a po c!wili spotka nied2wiedzia, kt ry
go spyta:

( 5ok$d idziesz, kogucie: ( ?d piewa" pod bram$ kr lewskiego zamku ( odpar kogut. ( %e2 mnie z sob$, pomog ci, gdy bdziesz w potrzebie ( powiedzia nied2wied2. ( %ezm ci, zamie& si tylko w pc! i sc!owaj w moim ogonie. )ied2wied2 zamieni si w pc! i sc!owa si w ogonie koguta. 8uszyli dalej. 0zli pewno z minut, a tu z lasu wyc!odzi o i pyta' ( , dok$d to, kogucie: ( ?d piewa" pod bram$ kr lewskiego zamku ( odpar kogut, tak jak i poprzednio.

( P jd z tob$. Pomog ci, jeli bdziesz potrzebowa pomocy ( zao<iarowa si o. ( 9!od2, zamie& si tylko w ma$ pc! i sc!owaj w moim ogonie. 7iedy o zamieni si w pc! i sc!owa w ogonie koguta, ruszyli dalej. Po c!wili wyszed im naprzeciw przymrozek i pyta' ( 5ok$d si wybierasz, kogucie: ( ?d piewa" pod bram$ kr lewskiego zamku ( odrzek kogut. ( P jd z tob$, moe ci si na co przydam ( zaproponowa przymrozek. ( )o dobrze, zamie& si tylko w pc! i sc!owaj w moim ogonie. Przymrozek zrobi tak, jak kaza kogut i ruszyli dalej. % ko&cu wyszed im naprzeciw mr z z dw c! zim i zapyta' ( 5ok$d to idziesz, kogucie: ( ?d piewa" pod bram$ kr lewskiego zamku. ( P jd z tob$, jeli mnie we2miesz ( powiedzia mr z. ( 5obrze, c!od2. Zamie& si tylko w pc! i sc!owaj w moim ogonie ( odpar kogut. #r z zrobi tak, jak poradzi kogut i ruszyli w drog. 5otarli wreszcie do zamku. 7ogut skoczy na sc!ody wiod$ce do bramy i odwanie zapiewa' 47r l umrze, a wieniak myn dostanie6. 7iedy kr l usysza, co wypiewuje kogut, strasznie si rozzoci. 7aza koguta zapa" i wrzuci" go midzy barany, eby zadeptay go na mier". 8ozkaz zaraz wykonano, zapano koguta, wrzucono go midzy barany, a su$cy odeszli. 7ogut jednak zaraz wypuci wilka, kt ry rzuci si na stado, rozdar wszystkie barany i ani jednemu nie udao si umkn$". )astpnego dnia kogut znowu zapiewa na sc!odac!' 47r l umrze, a wieniak myn dostanie6. ;ym razem kr l kaza wrzuci" koguta midzy rozjuszone byki, eby rozdary go na kawaki. >d razu te wykonano kr lewskie polecenie i wrzucono go midzy byki. 7ogut wypuci wtedy z ogo3

na nied2wiedzia, kt ry w mig rozprawi si z bykami, a kogut pozosta cay i zdrowy. )astpnego dnia kogut stan$ na sc!odac! i zapiewa' ..7r l umrze, a wieniak dostanie myn6. 7r l rozkaza su$cemu rzuci" koguta midzy swoje ogniste rumaki. 0uba zrobia, jak kaza wadca, ale kogut wypuci z ogona osia, kt ry zabi wszystkie konie. )astpnego dnia, tak jak i poprzednio, kogut wypiewa na sc!odac! swoj$ pie&. 8zek wtedy kr l do swoic! su$cyc!'

( )ie pozbdziemy si tego bezczelnego koguta, zanim go nie upieczemy. )apalcie w piecu i wrzu"cie go do ognia%kr tce piec by gor$cy i wrzucono we& koguta. %ypuci wtedy kogut z ogona przymrozek, kt ry zaraz wystudzi piec, a kogutowi nie przypalio si nawet jedno pi rko. 8ano kogut, zgodnie ze swym zwyczajem, zapiewa na sc!odac!, a wtedy roze2lony strasznie kr l kaza rozgrza" piec do biaoci. 0u$cy posusznie palili w piecu cay dzie&, a wieczorem wrzucili tam koguta. ;ym razem kogut wypuci z ogona mr z z dw c! zim, kt ry by tak zimny, e w jednej c!wili sku wszystko dookoa lodem. , rano kogut cay i zdrowy, zapiewa na sc!odac! przed kr lewsk$ bram$' 47r l umrze, a wieniak dostanie myn6. Za wiele byo ju tego kr lowi. 8ozkaza wic' ( Przyniecie mi tego wstrtnego koguta, pokn go, bo inaczej nigdy nie przestanie piewa" tej swojej zoliwej piosenki. Zgodnie z rozkazem natyc!miast przyniesiono koguta, a kr l go pokn$. )a wszelki wypadek kaza jednemu ze swyc! onierzy sta" obok siebie z mieczem w rce, eby gdy tylko kogut wyc!yli gow, obci$" mu j$ raz na zawsze. 0ta onierz posusznie i patrzy na usta kr la. )agle kr l wyci$gn$ jzyk, c!c$c obliza" wargi. .onierz myl$c, e to kogut wyc!yli gow, zamac!n$ si mieczem i obci$ kr lowi jzyk i brod, a wtedy kr l pad martwy na ziemi.

5pr o zaczarowane przed iot!


.y kiedy wdowiec, kt ry mia jednego syna. Zestarzaa mu si c!ata, wic postawi now$. 7iedy pierwszej nocy ojciec i syn pooyli si w niej spa", starzec rzek' ( /eli komu si co przyni, to musi opowiedzie" sw j sen. 8ano c!opak nie c!cia opowiedzie", co mu si nio, ojciec za powiedzia, co widzia w nocy; nia mu si mija, duga jak belka w cianie. Przyszed potem do starca czarownik i zaproponowa' ( /eli dasz mi poow, to wyjani ci tw j sen. Przysta na to ojciec i opowiedzia, co mu si przynio. 9zarownik wyjani wtedy, e pod podog$ c!aty ley skarb, dugi jest jak belka i skada si z monet. 0karb wykopano, starzec podzieli si sprawiedliwie z czarownikiem po poowie, a syna za to, e nie c!cia opowiedzie" swego snu, wtr$cono do loc!u na kr lewskim zamku. % tym samym czasie z zamku wyruszy syn kr la, eby polubi" c rk wadcy s$siedniego kr lestwa. Powiedzia wtedy uwiziony c!opak do kr la' ( #iaem taki sen, e jeeli kr lewicz nie we2mie mnie z sob$, to nie uda mu si zdoby" kr lewny. 9 mia kr l pocz$": %ypuci c!opaka, da mu jeszcze dw c! towarzyszy i ruszyli w drog. 7r lewicz popyn$ morzem, a c!opak ze swymi kompanami pod$y l$dem. ?d$, id$, a po pewnym czasie c!opak spostrzeg, e na drodze bije si dw c! mczyzn. Powiedzia wtedy do swyc! towarzyszy' ( Zosta&cie tutaj. /a p jd zobaczy", co si tam dzieje. 9i dwaj bili si o stary kouc!.

9!opak podszed do nic! i pyta' ( 5laczego bijecie si o taki stary kouc!: ( /u od trzec! lat si o niego spieramy ( odparli. ( Zostawi nam go w spadku ojciec. 7to go na siebie woy, stanie si niewidzialny. ( %ystrzel z uku ( zaproponowa c!opak. ( 7to pierwszy dogoni strza, ten dostanie <utro. 7iedy tamci dwaj pobiegli w pogoni za strza$, c!opak zabra ic! spadek i wr ci do swyc! towarzyszy. ( > co tamci si bili: ( zapytali. ( ,, o to stare <utro ( odpar. @szli kawaek, a tu znowu kto si bije na drodze. ( , co to znowu: ( zdziwi si c!opak. ( P jd zobaczy", co si tam dzieje. 9i z kolei bili si o star$ czapk. ( 5laczego bijecie si o tak$ star$ czapk: ( zapyta ic! c!opak. ( *ijemy si ju o ni$ trzy lata ( odparli. ( 5ostalimy j$ od ojca w spadku. ;en, kto j$ woy, staje si niewidzialny. ( %ystrzel z uku, ten, kto pierwszy dogoni strza, dostanie czapk ( zaproponowa c!opak i strzeli. 7iedy tamci ruszyli w pogo& za strza$, c!opak zabra czapk i do$czy do towarzyszy. ( > co ci si bili: ( spytali. ( ,, o t star$ czapk ( odpar. Przeszli kawaek, a tu znowu kto si bije na drodze. ;ak jak i poprzednio c!opak powiedzia do swyc! towarzyszy' ( Zosta&cie tutaj, a ja zobacz, co si tam dzieje. 9i z kolei walczyli o star$ sk r. ( 5laczego si o ni$ bijecie: ( zapyta walcz$cyc!. ( *ijemy si ju o ni$ trzy lata. 5a nam j$ w spadku ojciec. 7to na niej stanie i powie' ,,+e", sk ro, do nieba6, ten przeleci c!o"by nad g rami i morzami ( wyjanili. ( %ystrzel z uku, a ten, kt ry pierwszy zapie strza, dostanie sk r ( zaproponowa im i strzeli. 7iedy tamci pobiegli za strza$, c!opak stan$ na sk rze, krzy3

kn$' $%e", sk ro, do nieba6 i poszybowa do swyc! kompan w. Potem wszyscy na niej usiedli, c!opak zawoa' 4+e", sk ro, do nieba6 i polecieli nad dziewicioma morzami na kr lewski zamek, gdzie przyby ju kr lewicz, eby si owiadczy". Postawiono mu tam jednak warunek' nie dostanie kr lewny, jeli nastpnego dnia nie bdzie mia takiej samej szaty jak ona. /eli nie speni tego warunku, to zetn$ mu gow. >dszed zmartwiony kr lewicz z zamku i zaszed do ubogiej c!aty, eby poali" si nad swoim nieszczciem biednemu c!opakowi, kt ry w niej mieszka. Pocieszy c!opak kr lewicza, sc!owa sk r, wdzia na siebie stary kouc! i czapk. % tej samej c!wili sta si niewidzialny i pod$y na zamek. % nocy dworzanie kazali zaprz$c konie i pojec!ali do pewnego krawca, kt ry szy dla dworu. 7rawiec wanie szykowa stroje i gotowe szaty wkada na manekiny. )iewidzialny zdj$ jedn$ z nic!, sc!owa do kieszeni i wyszed. 7rawiec za musia uszy" now$. Potem c!opak poszed do kr lewicza, da mu str j i kaza go odda" po uroczystoci. 8ano przyc!odzi kr lewna i m wi' ( )o, poka teraz sw j str j- , kr lewicz na to' ( )ajpierw ty poka7iedy ju sprawdzono obydwa, okazao si, e s$ dokadnie takie same. , i pewnie, przecie szy je ten sam krawiecPostawiono kr lewiczowi drugi warunek' rano ma mie" takie same buty jak dworzanie, jeli nie, to bdzie o gow kr tszy. Znowu poszed kr lewicz do biednego c!opaka po rad. %dzia wic c!opak kouc! i czapk. 0ta si niewidzialny i pod$y na zamek. % nocy dworzanie kazali zaprz$c konie i pojec!ali do szewca, kt ry szy buty dla dworu. =otowe pary wkada na kopyta. )iewidzialny ci$gn$ jedn$ z nic!, sc!owa do kieszeni i wyszed. 0zewc za musia zrobi" jedn$ par wicej. Zani s c!opak buty kr lewiczowi i kaza je odda" po uroczystoci. 8ano wyc!odzi kr lewna i m wi' ( )o, poka, jakie masz buty( )ajpierw ty poka swoje ( powiedzia kr lewicz. 7iedy sprawdzono buty, okazao si, e s$ takie same. , i nic

w tym dziwnego, skoro szy je ten sam szewcPostawiono kr lewiczowi trzeci warunek' rano ma mie" takie same wosy jak kr lewna. Poszed zmartwiony kr lewicz do biednego c!opaka poprosi" o pomoc. Znowu woy c!opak kouc! i czapk i niewidzialny pod$y na zamek. % nocy kr lewna pobiega nad brzeg morza i z paczem poprosia swego wuja, eby ju po raz ostatni pozwoli jej popatrze" na swoje wosy. Podni s si wic wuj z morza, a by nim sam Lete!inen ( b g w d. 5ziewczyna powiedziaa' ( Pozw l, e po raz ostatni popatrz na twoje wosy. ( , popatrz sobie ( zgodzi si Lete!inen, kt ry mia wosy z miedzi, srebra i zota. ( 5aj mi, wujku, jeden wos ( poprosia. ( %e2 ( zgodzi si. 5ziewczyna wyrwaa jeden wos, a niewidzialny c!opak, kt ry za ni$ pod$y, wyrwa ca$ gar". Zapaka Lete!inen' ( >j, jak zabolao. ( Przecie wyrwaam tylko jeden wos- ( tumaczya kr lewna. ( Pozw l, wujku, e wyrw jeszcze jeden ( poprosia. ( )o dobrze, ale nie r b tego tak gwatownie ( zgodzi si Lete!inen. 5ziewczyna wyrwaa jeden wos, a c!opak ca$ gar". Znowu rozpaka si Lete!inen z b lu, a dziewczyna szybko powiedziaa' ( #am dopiero dwa wosy, pozw l, e wezm jeszcze jeden. Zgodzi si wadca m rz po raz trzeci. 7r lewna i tym razem wyrwaa tylko jeden wos, a niewidzialny ca$ gar". %r ci c!opak do c!aty, sc!owa do sza<y trzy garcie wos w, kr lewiczowi za da po jednym wosie z kadej. 8ano znowu przysza kr lewna i m wi' ( )o, poka teraz, jakie masz wosy. ( )ajpierw poka ty- ( odpar kr lewicz. 7iedy sprawdzono wosy kr lewny i kr lewicza, okazao si, e s$ takie same. ? nic dziwnego, skoro poc!odziy z tej samej gowy7iedy wreszcie rozpocza si weselna uczta, zaproszono do stou take tr jk kompan w kr lewicza. Podejrzewano bowiem, e jeden z nic! jest tym, kt ry dostarczy mu potrzebnyc! przedmio3

t w. Posadzono ic! razem i podano tylko jedn$ yk. ;en, kt ry j$ we2mie pierwszy, jest wybawc$ kr lewicza. /ednak wczeniej m$dry c!opak poradzi kompanom, eby podnieli j$ r wnoczenie, wtedy unikn$ niebezpiecze&stwa. )ie udao si dworzanom w ten spos b znale2" winnego, wic pooyli ca$ tr jk razem spa". ;en, kt ry zajmie najwicej miejsca, jest pomocnikiem kr lewicza. /ednak i tym razem c!opak kaza wszystkim uoy" si r wno i zaj$" dokadnie tyle samo miejsca na awie. 7ompani zrobili tak, jak kaza c!opak i dziki temu wybrnli z tarapat w. % ko&cu pozwolono im ruszy" do domu. 9!opak ze swymi towarzyszami usiad na sk r i po<run$ do kr lewskiego zamku, eby by" tam przed kr lewiczem, kt ry wraca morzem. )a zamku poprosi kr la, eby zamkn$ go w loc!u i wypuci dopiero wtedy, gdy syn wr ci. %raca kr lewicz do domu i m wi do ojca' ( ;rzeba zabi" tego c!opaka z nowej c!aty. ;wierdzi bowiem, e bez jego pomocy nie dostan kr lewny, a przecie si oeniem( /ak to: ( powiedzia c!opak wypuszczony z loc!u. %yci$gn$ z kieszeni szat i pyta' ( @ratowae dziki niej swoj$ gow za pierwszym razem: Zdziwi si kr lewicz, a c!opak wyci$ga buty i pyta' ( @ratowae dziki nim swoj$ gow za drugim razem: )a koniec wyci$gn$ wosy i zapyta' ( 5ostae dziki nim kr lewn za trzecim razem: Zdziwi si kr lewicz jeszcze bardziej, opowiedzia o swyc! przygodac! i dziwnym pomocniku. , potem kr l da c!opakowi z nowej c!aty, kt ry potra<i by" niewidzialny, swoj$ c rk za on i p kr lestwa, gdzie te c!yba do dzisiaj mieszka.

Prz!god! bli'niakw
% maej c!atce mieszkaa staruszka, kt ra miaa dw c! syn w bli2niak w. *ya tak biedna, e nie sta" jej nawet byo na imiona dla dzieci. Pewnego razu c!opcy poszli na brzeg bkitnego morza i jeden z nic! powiedzia' ( 0koro ju jestemy tak biedni, e nie nadano nam nawet imion, to nadajmy je sobie teraz i oc!rzcijmy si morsk$ wod$. Przytakn$ na to drugi i spyta' ( /akie c!cesz imi: ;akim ci oc!rzcz. >dpar na to brat' ( 9!c mie" na imi Pekka. %tedy drugi obla go wod$ i oc!rzci brata, nadaj$c mu imi Pekka. Zapyta Pekka bezimiennego' ( , jakie ty c!cesz imi: *rat odpar' ( 9!ciabym mie" na imi +assi. Pekka oc!rzci wtedy +assiego. 8uszyli Pekka i +assi znad brzegu morza, a kiedy dotarli na rozstaje drogi, +assi powiedzia' ( #usimy si teraz rozsta", niec! kady z nas p jdzie swoj$ drog$ spr bowa" szczcia. /eli za kt ry z nas znajdzie si w nie3 bezpiecze&stwie, to niec! zawoa na pomoc drugiego. /eeli jednak zawoa bez potrzeby, to drugi moe go zabi" za to, e musia <atygowa" si na pr no. Pekka przysta na to i bracia ruszyli, kady w swoj$ stron.

+assi poszed drog$ prowadz$c$ na wsc! d. )agle wysza mu naprzeciw maa staruszka, kt ra miaa tylko jedno oko i niepodobna bya do czowieka. +assi wyduba jej to jedyne oko i wsadzi je do kieszeni. %tedy staruszka zacza baga"' ( >j, oj, c ja teraz poczn, kiedy zabrano mi moje jedyne oko, jestem lepa jak kret- =dybym dostaa swoje oko z powrotem, to daabym w zamian taki okrt, kt ry zmieci si w kieszeni, a mimo to uniesie tysi$c ludzi i egluje w powietrzu. +assi odda oko staruszce i otrzyma obiecany okrt. %sadzi go do kieszeni i ruszy dalej. Po c!wili znowu wysza mu naprzeciw jednooka staruszka. ;ak jak i tej poprzedniej, zabra jej oko, a na to ona' ( >j, oj, co ja teraz poczn, gdy zabrano mi jedyne oko, jestem lepa jak kret- =dybym dostaa je z powrotem, to daabym w zamian tak$ beczk, kt ra zmieci si w kieszeni, a mimo to starczy z niej piwa dla tysi$ca ludzi. +assi odda oko i dosta za nie beczk, ma$ jak kurze jajo. %epc!n$ j$ do kieszeni i ruszy w drog. ?dzie, idzie, a tu nagle wyc!odzi mu naprzeciw trzecia jednooka staruszka. ? tej zabra oko, a ona na to' ( >j, oj, gdybym dostaa swoje oko z powrotem, to daabym za nie takiego psa, kt ry zmieci si w kieszeni i kt ry syszy na pi" mil nadc!odz$cyc! zodziei i zaczyna szczeka". ? tym razem odda +assi oko staruszce, wsadzi psa do kieszeni i poszed dalej. ?d$c pomyla' 4;rzeba by wypr bowa" ten okrt, czy rzeczywicie zmieci si w nim tysi$c ludzi i czy naprawd egluje w powietrzu6. %yci$gn$ go wic z kieszeni, pooy na ziemi i wsadzi we& jeden palec od nogi, okrt ur s do wielkoci buta. %sadzi ca$ nog ( okrt zrobi si jak wiadro. 7iedy wsadzi drug$ nog, okrt by ju jak balia. 9!odzi +assi tam i z powrotem po okrcie, kt ry r s z kadym jego krokiem. ( 1ej- ( krzykn$ +assi, i w tej c!wili po obu stronac! okrtu wyrosy wielkie skrzyda, kt re zaczy trzepota" i raz dwa unio3

sy go w powietrze. /ak pi rko wznosi si w stron c!mur, a kiedy by ju wyej ni najwysza wiea kocielna, popyn$ naprz d. +assi trzyma ster, zastanawiaj$c si, dok$d si teraz uda". %tem dostrzeg pikny zamek. 0kierowa si w jego stron. % oknie zamku siedzia kr l i spostrzegszy okrt zdziwi si' 49o to za srebrna c!mura, co to za ptak3olbrzym, co to za dom ze skrzydami, co to za mac!ina lataj$ca:6 +assi wyl$dowa na murze otaczaj$cym zamek, wyszed, a wtedy statek zmniejszy si do rozmiar w dki z kory. %sadzi j$ do kieszeni, zlaz z muru i poszed do kr lewskiej kuc!ni. *y bowiem tak godny, e c!cia poprosi" kuc!arza o prac w zamian za jedzenie. 7uc!arz powiedzia' ( #oesz nanosi" drzewa z drewutni i napali" w piecu, wtedy bdziesz m g wyliza" garnki. +assi przysta na warunki. , stary kr l dziwi si' 4=dzie to si podzia ten okrt powietrzny, ten lataj$cy dom: /u mylaem, e to gocie do mnie jad$6. )ie znalaz jednak odpowiedzi na to, co stao si z okrtem. #ia kr l dwie c rki bliniaczki, ale porwaa je czarownica i ukrya w morzu, w bkitnym, gbokim morzu. 7r l martwi si strasznie utrat$ c rek i ogosi, e ten, kto wydostanie je od czarownicy, otrzyma t, kt r$ zec!ce i p kr lestwa. Pewnego dnia przyby na zamek rycerz imieniem ;olpp nen i owiadczy, e spr buje wyrwa" kr lewskie c rki z r$k czarownicy. @cieszy si na to kr l, da ;olpp nenowi d2 i tysi$c marynarzy, a rycerz niezwocznie wyruszy na ratunek porwanym. ;ego samego dnia, gdy ;olpp nen ruszy w morze, +assi przyszed do kuc!ni i zapyta kuc!arza' ( 9zy i ja m gbym p j" za nimi, eby popatrze", jak ;olpp nen walczy z czarownic$: 7uc!arz odpar' ( ?d2, ale wr ", zanim obiad bdzie na piecu. Przynie po drodze narcze drewna z szopy-

Poszed +assi nad brzeg morza popatrze", jak rycerz walczy z czarownic$. % kieszeni mia swoj$ d2. 8ycerz ze swoj$ zaog$ wypyn$ w morze, ale ledwo dotar do wyjcia z zatoki, a ju czarownica wynurza z wody sw j zielony dzi b i spienion$ twarz i wzburza morze. Hapie pazurami burt statku i koysze, koysze nim tak mocno, e okrt prawie tonie. ;olpp nen podnosi wrzask' ( ;oniemy, toniemy, na pomoc%idz$c to, +assi wyci$gn$ okrt z kieszeni i wsadzi we& palec od nogi ( statek jak but, wszed obydwoma nogami, a statek ju jak balia. Po c!wili, jak na powietrznym aglowcu ruszy +assi z brzegu w morze. %zbi si nad okrt ;olpp nena, zabra stamt$d rycerza i jego zaog, a potem zacz$ okada" straszn$ czarownic. )ic nie moga na to poradzi", bo okrt +assiego by w powietrzu. *ije, bije +assi czarownic, tak e w ko&cu zacza baga" o ask. Powiedzia wtedy' ( /eeli wpucisz nas do swojego domu na dnie morza i przysigniesz, e ju nigdy nie bdziesz nam dokucza" to przestan.

9zarownica przysiga i obiecaa wpuci" ic! do swej siedziby. +assi przesta j$ okada" i rzek do ; pp nena' ( ;eraz czarownica zanurzy si w wodzie. ?d2 za ni$, zabierz c rki, a ja poczekam w odzi. %yci$gnito kotwiczny a&cuc! i jednym jego ko&cem owinito w pasie rycerza. Potem spuszczono go z okrtu, a na szarpnicie a&cuc!a miano go wyci$gn$". Zanurza si ; pp nen, woda siga mu ju do ramion, niknie gowa i w ko&cu rycerz siga dna. ;am midzy wodorostami stoi niebieska skaa, a w niej znajduj$ si byszcz$ce drzwi. 8ycerz otwiera wrota i wc!odzi do domu czarownicy. % jednej z komnat, na awkac!, siedz$ obydwie kr lewskie c rki. Pilnuje ic! jednak tysi$c omiornic z oczami na gowie i setk$ zb w w pysku jak szczupak. >miornice nie c!c$ odda" ;olpp ne3nowi c rek i gro$, e go zjedz$. %ystraszy si wtedy rycerz i szarpn$ za a&cuc!. 7iedy ju go wyci$gnito na pokad lataj$cego okrtu i zapytano, co si stao, powiedzia' ( *yem w strasznym niebezpiecze&stwie. % komnacie czarownicy tysi$c omiornic pilnuje kr lewskic! c rek, na gowie maj$ straszne oczy, a w pyskac! sto zb w jak szczupak. )ie c!ciay mi odda" c rek i groziy, e mnie zjedz$. Zawr ci wtedy +assi na brzeg, wysadzi rycerza i jego zaog, sc!owa okrt do kieszeni, a potem sam popyn$ ma$ dk$ w morze. 0koczy do wody w miejscu, gdzie bya kotwica i zanurkowa. ?dzie, idzie po dnie, a dotar do niebieskiej skay, otworzy byszcz$ce drzwi i wszed do komnaty czarownicy. ;am, na niebieskic! awac!, odpoczyway kr lewskie c rki. Pilnuje ic! tysi$c omiornic ( na gowac! maj$ wielkie oczy, a w paszczac! sto zb w jak szczupak. # wi$ do +assiego' ( ,!a, znowu kto przyszed po c rki- )ie damy ci ic!, tylko ci zjemy. , na to +assi' ( )ie przyszedem tu, eby da" si zje", tylko pokaza" wam cuda%yci$gn$ z kieszeni beczk wielkoci kurzego jaja, a stamt$d jak nie zacznie si la" piwo, to jakby rzeka popyna- Pij$ omiornice, pij$ i pij$, a w ko&cu si upiy. 7iedy potem wszystkie tysi$c

omiornic zasno, +assi zdj$ ze ciany miecz, odci$ im gowy, a jzyki sc!owa do worka. )astpnie zabra kr lewskie c rki i wspinaj$c si po a&cuc!u, wci$gn$ je za sob$. 9isn$ do odzi w r z jzykami omiornic i popyn$ do brzegu. 7iedy ju przybili do brzegu, +assi zapomnia zupenie o jzykac!. 7r lewskie c rki poradziy mu' ( Popij troc! w naszyc! ramionac! po tak cikiej pracy. +assi usn$ w ramionac! jednej z si str, a wtedy one pozdejmoway z palc w piercionki, przywi$zay je do wos w +assiego i ukryy w jego czuprynie. 7iedy wybawiciel zbudzi si, poszli we troje do zamku ( c rki do swyc! komnat, a +assi do drewutni. %zi$ drewna i zani s je do kuc!ni. ;ymczasem brzegiem morza przec!adza si rycerz ;olpp nen, znalaz d2, a w niej tysi$c jzyk w omiornic. Zabra je zaraz, szybko pobieg do kr la i oznajmi' ( ;o ja uratowaem twoje c rki. Pilnowao ic! tysi$c omiornic, miay wielkie lepia na gowac!, a w paszczac! po sto zb w jak szczupak. ,le ja obci$em im gowy ( oto ic! jzyki. @cieszy si wielce kr l i kaza szykowa" wesele rycerza z jedn$ z c rek. ;rwa wesele, wszyscy ta&cz$, ciesz$ si, czas ju i" przed otarz, a tu nagle wc!odzi +assi, staje obok narzeczonej i m wi' ( ;o moja narzeczona%tedy ;olpp nen doby miecza, c!c$c pc!n$" nim +assiego, ale kr lewna krzykna' ( )ie zabijaj mojego ukoc!anego- ;o on nas uratowa, a nie ty%tedy zbadano spraw i znaleziono we wosac! +assiego piercionki, a dziewczyny opowiedziay, jak to +assi upi omiornice, zabi je i zapomnia tylko wzi$" jzyki. ;eraz od razu dano mu rk tej, kt r$ sobie wybra, i p kr lestwa. ;olpp nena za powieszono za kamstwo i kradzie. , oto przy ody &ekki' 7iedy Pekka opuci +assiego, ruszy drog$ prowadz$c$ na zac! d. 0zed, szed, a tu nagle z naprzeciwka wybieg wilk z dzieckiem

w paszczy. )ie myl$c wiele, Pekka wyrwa mu dziecko, wzi$ je w ramiona i poszed dalej. Po c!wili wybiega mu naprzeciw jednooka staruszka i biadoli' ( >j, oj, stary wilk ukrad mi dziecko, a ja nie mog go dogoni". Pekka na to' ( )ie pacz, nie martw si, oto twoje dziecko. %yrwaem je wilkowi z paszczy. @cieszya si staruszka i m wi' ( 9 c!cesz w nagrod za to, e uratowae moje dziecko: ( > nic nie prosz, to nie bya cika praca ( odpar Pekka. ,le staruszka upiera si' ( %szystko wymaga pracy. 9o c!cesz w nagrod: )iczego nie c!cia Pekka, wic kobieta powiedziaa' ( 5am ci arna, kt re s$ mae jak kamyki na dnie wodospadu, ale bdziesz mia z nic! tyle m$ki, ile zec!cesz. %ystarczy je tylko obr ci" rk$. Pekka wzi$ arna, wsadzi do kieszeni i ruszy dalej. Znalaz may domek i postanowi zatrzyma" si w nim na noc. =ospodyni powiedziaa' ( >wszem, moesz tu przenocowa", na piecu jest ciepo, ale jedzenia niestety nie mam. >drzek wtedy Pekka' ( )astaw wody, bdzie kolacja=ospodyni zagotowaa wod, a kiedy wszystko byo ju gotowe, Pekka wyci$gn$ arna i zacz$ je obraca" w doni. %yprysn3o spomidzy nic! tyle m$ki, e starczyo na smaczn$ polewk i najedli si do syta. 7iedy Pekka spa na piecu, gospodyni wyci$gna mu z kieszeni arna i wsadzia na ic! miejsce zwyke kamienie z wodospadu. 8ano Pekka obudzi si i ruszy w dalsz$ drog, nie zauwayw3wszy, e skradziono mu czarodziejskie arna. %ieczorem zaszed do nastpnej c!aty i zacz$ obraca" arna, lecz m$ki jak nie ma, tak nie ma. Zmartwi si wtedy Pekka i pomyla' ,,@kradziono mi wczoraj w nocy czarodziejskie arna, a na ic! miejsce dostaem zwyke kamienie z wodospadu6.

Przewraca si ca$ noc na piecu, a rano rusza z powrotem do c!aty, gdzie go okradzione. ?dzie, eby je odebra". ?dzie, idzie smutny, a nagle staje przed nim jednooka staruszka i pyta' ( 9zym si martwisz, biedny c!opcze: Pekka na to' ( #artwi si, bo ukradziono mi czarodziejskie arna, kiedy nocowaem w pewnej c!acie, i dano w zamian zwyke kamienie z wodospadu. 0taruszka pocieszya go' ( 5am ci taki worek, e kiedy nim potrz$niesz i powiesz' ,,%yc!od2cie c!opcy z wora, st do stou6, wtedy wyskoczy dziesiciu mczyzn i nakryj$ st . *dziesz m g je" i pi", ile tylko zec!cesz, ale pamitaj, eby powiedzie"; ,,st do stou6. /eli tego nie powiesz, wtedy skocz$ na tego, co trzyma worek i nie2le go zbij$. /eli za bdziesz c!cia, eby wr cili do worka, musisz powiedzie" ,,Z powrotem do worka6, a wtedy tam wskocz$. Zapamitaj to sobiePekka obieca zapamita", wzi$ worek i poszed do c!aty, w kt rej skradziono mu arna, i poprosi o nocleg. ( Prosz, na piecu jest ciepo, ale jedzenia nie ma ( powiedziaa gospodyni. ( Znajdzie si jedzenie ( odpar Pekka. Potrz$sn$ workiem i krzykn$' ( 9!opcy, wyc!od2cie z. worka, st do stou- Z worka wyskoczyo dziesiciu mczyzn, kt rzy naznosili mn stwo wspaniayc! przysmak w. Potem Pekka po cic!u, tak eby gospodyni nie syszaa, wyszepta' ( Z powrotem do worka. 0u$cy wr cili posusznie. Pekka z gospodyni$ najedli si do syta, a po posiku modzieniec poszed spa" na piec i wsadzi worek pod gow. % nocy gospodyni wdrapaa si na piec, ci$gnie i wyrywa worek spod jego gowy, lecz ledwo go zapaa w swoje rce, c!opiec obudzi si i krzykn$' ( 9!opcy, wyc!od2cie z worka- ( )ie powiedzia jednak ,,st do stou6. Poniewa tego nie zrobi, z worka wyskoczyo dzie3

siciu mczyzn i nue bi" c!ytr$ gospodyni- Przestraszya si bardzo i zacza baga"' ( )ie bijcie mnie, dostaniesz swoje arna z powrotem i co jeszcze. 5am ci tak$ kusz, z kt rej nawet muc! moesz tra<i" z odlegoci piciu mil, jeli tylko wycelujesz w tym kierunku i pomylisz, w co c!cesz tra<i". ( Z powrotem do worka ( rozkaza Pekka. 0u$cy posusznie wr cili do worka, kt ry Pekka zaraz sc!owa. =ospodyni oddaa mu czarodziejskie arna, dodaa czarodziejsk$ kusz i Pekka zaraz ruszy w drog. ?dzie, idzie, a tu nagle, a by to wiecz r, widzi na wysokiej g rze peno olbrzym w zgromadzonyc! dookoa ogniska. % ogniu pa$ wielkie sosny i piek$ nad nim cae osie. %tem jeden z nic! bierze osia w rce, a kiedy ju, ju mia go ugry2" przez gow Pekki przemkna myl' ,,, gdybym tak wypr bowa kusz6. >lbrzym trzyma zwierz za tyln$ nog i wtedy Pekka wycelowa z odlegoci piciu mil, myl$c o tym, strzeli i natyc!miast o wypad z apy olbrzyma. ,,, co to znowu, e pieczeni nie mog w rce utrzyma"6, pomyla olbrzym. Zapa za drug$ nog i podni s do ust. Pekka zn w strzeli i o upad. % ten spos b Pekka ustrzeli cztery razy osia z r$k olbrzyma. % ko&cu biesiadnicy pomyleli' 47to sobie z nas kpi. Poszukajmy go-6 0zukaj$, szukaj$, potykaj$ si o gazie, a w ko&cu w odlegoci piciu mil zapali Pekk. ( ,!a, to ty masz kusz- ;o ty ustrzelie piecze& z r$k naszego przyw dcy- ;eraz ci zabijemy- ( zawoali. ( )ie przejmujcie si. /a tylko tak dla art w c!ciaem wypr bowa" kusz, przecie do was nie strzelaem. Pozw lcie mi usi$" razem z wami przy ognisku. %yci$gn wasne jedzenie i na pewno bdziecie mie" ze mnie duo poytku. >lbrzymi przystali na propozycj i nawet dali mu kawaek pieczeni.

% ko&cu Pekka powiedzia' ( )astawcie wod, a ja wam zmiel m$k. Zjecie sobie polewk. >lbrzymi postawili ogromny kocio na ogniu, Pekka wyj$ z kieszeni czarodziejskie arna i miele, miele do garnka, a uzbierao si wiele work w. 7iedy ju wszyscy zjedli polewk, Pekka powiedzia' ( )o, a teraz kolej na przysmaki. Potrz$sn$ workiem i krzykn$' ( 9!opcy, wyc!od2cie z worka, st do stou- Z worka wyskoczyo dziesiciu su$cyc! i zastawio st samymi przysmakami. Potem Pekka rozkaza' ( Z powrotem do worka- ? su$cy posusznie do niego wr cili. 7iedy wszyscy si ju najedli, olbrzymi zwr cili si do c!opaka' ( /este bardzo m$drym czowiekiem. 9zy nie oddaby nam przysugi: ( , co miabym zrobi": ( zapyta Pekka. ( )o, c!odzi o to, e ju od duszego czasu c!cemy okra" pewien pikny zamek, ale pilnuje go may pies, kt ry ma taki dobry suc!, e ju na pi" mil czuje zodziei i zaczyna szczeka". 7iedy jestemy pi" mil od zamku, pies podnosi taki !aas, e cay zamek si budzi. ;o zwierz trzeba zabi", a wtedy dostaniemy si do rodka. Pekka uda, e przysta na to, i wszyscy ruszyli w kierunku zamku. 7iedy zbliyli si do niego na pi" mil, Pekka zn w wypr bowa swoj$ kusz. 0trzeli, myl$c o maym piesku przed bram$. Pies pad, nie wydawszy adnego gosu. 5otarli potem na zamek. >lbrzymi zrobili w murze otw r, eby dosta" si do rodka. Pekka przeazi pierwszy, a za nim ruszy jeden z olbrzym w. 7iedy ju wyci$ga gow, Pekka uderzy go ram$ kuszy i zabi. Potem wci$gn$ trupa na dziedziniec i zawoa' ( )iec! wejdzie drugi7iedy nastpny wsadzi gow w otw r, Pekka uczyni z nim to

samo co z pierwszym. % taki spos b zabi wszystkic! olbrzym w i poukada ic! na zanikowym dziedzi&cu. Zmczy si tym zajciem i przysn$ sobie obok otworu w murze. Pikny zamek by tym samym, w kt rym kr lowa jego brat. 7iedy rano +assi podszed do okna i zobaczy podw rko pene olbrzym w, pomyla, e pi$, c!o" przecie ju nie yli, )a ten widok ogarna go straszna trwoga. Przypomnia sobie umow z bratem i zacz$ krzycze"' ( Pekka, Pekka, pom mi, jestem w niebezpiecze&stwie- 7rzykn$ tak dwa razy, lecz zmczony Pekka nadal spa. 7rzykn$ wic +assi trzeci raz, wtedy Pekka obudzi si i zdumia' ..9zy to +assi w oknie: 7r l:6 Podbieg wic do okna i powiedzia' 5laczego wzywasz pomocy: Przecie nie jeste w niebezpiecze&stwie. Zabiem wszystkic! olbrzym w. Pamitasz nasz$ umow, e jeeli kt ry z nas zawoa o pomoc bez potrzeby, to drugi moe go za to zbi": @cieszy si +assi, e brat znalaz si w zamku, i odrzek' ( )o dobrze, zbij mnie, skoro prosiem o pomoc bez potrzeby. , na to Pekka' ( Ce, nie bd si zajmowa kr lem, bo i tak ju zabiem twojego psa. ( /ak to, zabie mojego psa: ( zdziwi si +assi. %tedy Pekka wyjani' ( #am tak$ kusz, z kt rej z piciu mil mona zabi" nawet muc!, jeli si tylko pomyli o tym i strzeli. , +assi na to' ( ;o ci dopiero dziw, ale ja mam taki okrt, kt ry egluje w po3 wietrzu i tak$ beczk, z kt rej mona wytoczy" tyle piwa, ile si tylko zec!ce. Pekka za doda' ( , ja mam takie arna, z kt ryc! leci tyle m$ki, ile si tylko zec!ce, i worek, z kt rego mona dosta" tyle przysmak w, ile dusza zapragnie( , ja mam za to kr lewsk$ c rk i p kr lestwa ( poc!wali si +assi.

%tedy Pekka pobieg do kr la, oeni si z drug$ c rk$ i otrzyma drug$ poow kr lestwa. ;eraz ju bracia byli jednakowo bogaci i poeglow$li lataj$cym okrtem po matk, eby przywie2" j$ do zamku. , to si dopiero staruszka ucieszya, e z syn w wyroli tacy bo!aterowie i w dodatku zostali jeszcze kr lami.

Przepowiednia
.y kiedy niezwykle okrutny i nikczemny czo3 wiek. Znca si nad zwierztami, zabija konie, krowy, cielta. Zabi te czowieka, i to niejednego; zamordowa a dziewiciu ludzi. *y wielkim grzesznikiem, opamita si jednak w ko&cu i tak pomyla' 4/estem ndznym zbrodniarzem, nigdy nie zaznam innego ycia i radoci ogl$dania *oga. P jd wszake do klasztoru wyzna" grzec!y, moe mnie tam wysuc!aj$6. 8uszy wic do klasztoru, stan$ przed mnic!em i poprosi, eby ten wysuc!a jego grzec! w. ( )ie przyjm ci, id2 do innego ( rzek mnic! i nie c!cia go suc!a". ? co wtedy: >krutny czowiek poszed do drugiego mnic!a, tak jak mu poradzono, ale ten z kolei powiedzia' ( /a r wnie nie mog wysuc!a" twej spowiedzi. ?d2 do najstarszego z nas, przeora, moe on ci wysuc!a. 9zowiek poszed i upad na kolana przed przeorem, wyznaj$c mu wszystkie swoje grzec!y i niecne czyny. Poradzi mu wtedy stary mnic!' ( /este wielkim grzesznikiem, id2 wic na pobocze drogi. Znajduje si tam mielerzysko ( miejsce, gdzie kiedy wypalano wgiel drzewny ( a obok ley smolisty pniak. /eli zdoasz przenie" sitem tyle wody, aby d wypeni si po brzegi, a smolisty pniak pokry si listowiem, odpuszcz ci twoje grzec!y. ;o rzekszy, przeor klasztoru wrczy czowiekowi sito, przykazuj$c mu, eby post$pi zgodnie z jego poleceniem. >krutny czowiek ruszy natyc!miast na wskazane mu miejsce, i zabra si do pracy. /ednego dnia nosi wod do mielerzyska, a dru3

giego podlewa smolisty pniak, eby zacz$ rosn$". 9zyni tak przez blisko trzydzieci lat, ale pr ne byy jego wysiki. % trzydziestym roku swej pokuty ujrza pewnego dnia mczyzn, kt ry rankiem kroczy w stron miasta, mrucz$c gono. *y wyra2nie w zym nastroju. 7iedy jednak wraca wieczorem, ta&czy i wesoo podpiewywa. Powtarzao si to codziennie, a modl$cy si koo smolistego pniaka grzesznik rozwaa zawsze w duc!u' ,,9o to moe by" za nicpo&, skoro zac!owuje si w taki spos b. )a pewno nie jest to dobry czowiek. Zamordowaem przedtem dziewiciu, zabij jeszcze dziesi$tego. )iec! si stanie, co c!ce-6 /ak pomyla, tak uczyni, i zamordowa nieznajomego wdruj$cego codziennie do miasta. P 2niej wr ci, jak poprzednio, do swojej pokuty, daej nosi wod do mielerzyska, ale teraz d wypeni

si wod$ po brzegi. , to dopiero cud- Poszed potem pomodli" si koo smolistego pniaka i przeegna si' pniak rozr s si i zazieleni listowiem. ( >c!, Panie *oe, jeste wielki ( rzeki do siebie mczyzna. ( #odliem si tu trzydzieci lat i nigdzie nie odc!odziem. , teraz sprawie, e peno wody jest w mielerzysku, a smolisty pniak okry si li"mi. 9o dobrego uczyniem, e sprawie ten cud: .eby wyjani" spraw, uda si do klasztoru, do starca, kt ry wyznaczy mu pokut, i opowiedzia, co si zdarzyo' ( ;eraz mielerzysko jest pene wody, a na smolistym pniaku zieleni si peno lici. ( )ie wierz, wcale ci nie wierz. 7amiesz ( odpar przeor. 8uszy jednak na pobocze drogi, aby samemu zobaczy", co si stao. )ie wierz$c wasnym oczom, rzek do czowieka' ( )o, tak jest, tak- 9 e uczyni w tym czasie dobrego, e * g sprawi ten cud: ( *yo to tak ( odpar mczyzna ( tu obok c!odzi zawsze drog$ czowiek w stron miasta. =dy szed rano, kroczy w zym !umorze i mrucza pod nosem, ale gdy wraca wieczorem, skaka radonie z nogi na nog, by wyra2nie zadowolony i rozbawiony. Pomylaem sobie' ,,0koro zamordowaem ju dziewiciu ludzi, zabij i dziesi$tego6. ;ak te uczyniem i zgrzeszyem. ;eraz przeor domyli si. na czym polegaa caa sprawa i rzek' ( *y to najwikszy nikczemnik w caej okolicy. /ego mierci pragnli wszyscy, ty za pozbawie go ycia. Hotr ten sprawowa urz$d sdziego. Ze spraw zawiyc! czyni proste, z prostyc! natomiast zawie. %szystko zaleao od tego. czy obwiniony dal mu wystarczaj$c$ sum pienidzy. 5obrze uczyni, zabijaj$c go. * g odpuci ci za to twoje dawne grzec!y. 0owa te ucieszyy dawnego grzesznika. Przez reszt swego ywota prowadzi si ju uczciwie i przykadnie. Po mierci za sta si wasnoci$ *oga i stan$ przed jego obliczem.

O instru entach o6iarowan!ch przez diaba


% pewnym lesie sta dom osadnik w. #ieszka w nim stary mczyzna, kt ry mia jednego syna. 9!at otacza brzozowy lasek, w kt rym gnie2dziy si stada cietrzewi. 9!opak prosi ojca, eby pozwoli mu do nic! strzela", ale ojciec zawsze surowo zabrania, m wi$c' ( )ie wolno zastrzeli" ani jednego, c!o"by nie wiadomo co si dziao' % ko&cu jednak c!opak nie wytrzyma duej, nie posuc!a zakazu ojca, zabra bez jego wiedzy uk i w brzezinie strzeli do jednego z ptak w. )ie zabi go jednak na miejscu, lecz postrzeli tylko, tak e cietrzew zdoa jeszcze poderwa" si i dopiero prze3<run$wszy kawaek, upad na ziemi. 9!opak puci si na jego poszukiwanie. 9!cia sc!wyta" ptaka. ?lekro" jednak podc!odzi bliej, cietrzew zawsze lecia dalej i c!opak musia ci$gle biec za nim, a oddali si od domu na wiele wiorst. ? tak, tropi$c cietrzewia, dotar w ko&cu w g$b guszy lenej. Zaczo ju zmierzc!a", wic rad nierad musia zostawi" w spokoju ptaka, tym bardziej e i tak przepad on nagle gdzie w lesie. 9!opak zamierza uda" si do domu, ale zgubi do niego drog.3 7luczy w t i w tamt$ stron, byle i" przed siebie, nigdzie niestety nie znalaz ludzkiej siedziby. Zapada ju noc i c!opak c!cia uoy" si do snu w lesie, ale w teje samej c!wili ujrza diaba, kt ry bieg obok, uciekaj$c przed wilkami depcz$cymi mu po pitac!. Zapa wic uk i wycelowa w stado wilk w. /eden z nic! pad, a pozostae przestraszyy si i rzuciy do ucieczki. %prawio to diaba w dobry !umor, bo wydosta si z tarapat w. Zbliy si do c!opca i podzikowa mu za urato3

wanie ycia. >bieca da" mu jeszcze sut$ zapat, jeli tylko c!opak uda si z nim do jego siedziby. ( >wszem dobrze byoby, gdybym znalaz w waszym domu nocleg. *$kaem si dzi cay dzie&, zab$dziwszy w lesie i nie mog$c dotrze" do wasnego domu ( odpar c!opak i przysta na zaproszenie. ( )o, to c!od2 ze mn$ ( rzek diabe i zaprowadzi c!opca do swej siedziby. %szedszy tam, c!opak uoy si natyc!miast do snu, bo po tej dugiej bieganinie czu si bardzo zmczony. =ospodarz natomiast ruszy do lasu, eby przynie" co do jedzenia i nakarmi" swego wybawc. % tym czasie kuc!arka usiowaa obudzi" c!opaka i wypdzi" go na dw r. >strzegaa go, e jest w niebezpiecze&stwie i radzia ucieka" czym prdzej. 5o c!opaka jednak nic nie docierao. Parokrotnie otworzy tylko z lekka oczy, a p 2niej ponownie mocno zasypia. %r ci z lasu diabe i kaza kuc!arce przygotowa" prdko posiek. )iebawem jedzenie byo gotowe, przywoywano c!opaka do stou, ale nie zdoano go obudzi". #usieli zje" posiek sami, po czym stary poszed znowu do lasu i przyni s stamt$d now$ porcj jedzenia. 9!opak i tym razem nie podni s si. ;ak wic diabe poszed do lasu po raz trzeci. % tym czasie c!opak ockn$ si wreszcie ze snu i zacz$ rozmawia" z kuc!ark$. 7iedy za ta dowiedziaa si, e c!opak odda gospodarzowi wielk$ przysug, za co mia dosta" sowit$ zapat, kazaa c!opakowi, eby si podni s i oboje zaczli zastanawia" si, o co ma poprosi" czarta. %reszcie powiedziaa c!opcu' ( Popro diaba o konia, kt ry stoi przy jego stajni w trzeciej przegrodzie, po prawej stronie. )adszed gospodarz z lasu, zobaczy, e c!opak si obudzi, nakarmi go i napoi do syta, a potem spyta go' ( 9o c!ciaby, m j c!opaczku, jako zapat: ( )ie c!c niczego innego ( odpar c!opak ( jak tylko tego konia, kt ry w twojej stajni stoi w trzeciej przegrodzie, po prawej stronie. 9zeka mnie daleka droga do domu i nie dabym rady doj" tam pieszo. ( ,c!, m j c!opcze- ( rzek diabe. ( 5omagasz si sutej

zapaty, gdy jest to najlepsza z moic! klaczy. %e2 sobie co innego, co c!cesz. ;ego da" ci nie mog. 9!opak jednak upar si przy klaczy i w ko&cu diabe musia mu j$ da", a na dodatek wrczy mu jeszcze kantele, skrzypce i <ujark, m wi$c' ( /ei kiedy znajdziesz si gdzie w biedzie, zagraj na kantele. /eli nie nadejdzie pomoc, zagraj na skrzypcac!. , jeli i wtedy nie nadejdzie pomoc, we2 <ujark i dmuc!nij, a pomoc na pewno si zjawi. 9!opak podzikowa gospodarzowi za jego podarki. Zabra z sob$ instrumenty i pokusowa na swej klaczy. @jec!a kawaek drogi, a wtedy klacz przem wia do niego' ( )ie powiniene teraz jec!a" do swego domu, tam tw j ojciec sprawi ci tgie lanie. /ed2my do pewnego miasta, tam przyjm$ nas serdecznie. 9!opak rozway spraw, uzna, e rada klaczy jest dobra i ruszyli w stron miasta. =dy przybyli na miejsce, c!opak spostrzeg, e wszyscy zwracaj$ na niego uwag ze wzgldu na jego klacz. >powiedziano o niej kr lowi, kt ry przyszed sam j$ zobaczy" i zac!wycony zacz$ prosi" c!opca, eby mu sprzeda konia. >bieca, e zapaci kad$ $dan$ cen. 7lacz wszake przeszkodzia sprzeday i rzeka do c!opca' ( )ie sprzedawaj mnie, tylko popro kr la, eby wzi$ ci na stajFennego, a mnie dawa obroku. %tedy wszystkie jego konie zrobi$ si tak pikne jak ja. 9!opak zaproponowa to kr lowi, kt ry wzi$ go na stajennego, za jego klacz kaza wprowadzi" do stajni. 0tarego stajennego usunito z pracy. )iebawem po przyjciu c!opca wszystkie konie kr la przytyy i wypikniay, ale poprzedni stajenny, zy na c!opca, szuka wszelkic! sposob w, aby si go pozby". )ac!odzi i nac!odzi kr la ze wszelkiego rodzaju skargami, ale kr l wcale si nimi nie przejmowa i nawet ic! nie suc!a. %reszcie dawny stajenny skama, e c!opak c!wali si, i potra<i odnale2" sawnego rumaka bojowego, kt ry przed wieloma laty zagin$ w lesie. ;eraz kr la zacza nka" myl o odzyskaniu wspaniaego ko3

ni$. %ezwa do siebie c!opca i surowo mu zapowiedzia, e jeeli nie przyprowadzi tego konia w ci$gu trzec! dni, to 2le z nim bdzie. ? oto przysza na c!opaka bieda. Poszed zaraz do swej klaczy i spyta j$ o rad. ( )ie martw si ( odpara klacz. ( ?d2 do kr la, popro go o sto byk w i ka poci$" je na kawaki. Zabierzemy je z sob$ w drog. 7iedy dotrzemy do pewnego 2r da, wynurzy si z niego ko&, ale nie bierz go. 7iedy wynurzy si drugi, nie troszcz si take o niego. 5opiero gdy wynurzy si trzeci, sc!wytaj go i za mu na eb moj$ uzd. 9!opak zrobi, jak radzia klacz, i pojec!a do 2r da. ;am kolejno wyc!odziy z niego trzy konie. 9!opak sc!wyta trzeciego z nic! i zaoy mu uzd klaczy na eb. %tedy ta rzeka znowu do niego' ( ;eraz, kiedy st$d odjedziemy, kruki diaba bd$ c!ciay nas pore", ale ty rzucaj na drog kawaki misa. 8zucaj tak wiele, ile tylko zd$ysz i pd2my szybko. 9!opak posuc!a i tej rady. % ten spos b udao mu si dostarczy" rumaka kr lowi. Poprzedni stajenny nie przesta jednak oskara" c!opca przed kr lem. ;eraz z kolei doni s, e c!opak c!wali si, i moe przyprowadzi" kr lowi z powrotem jego on, kt ra ju dawno temu gdzie przepada. %tedy kr l kaza c!opcu odnale2" kr low$, skoro c!wali si swoj$ moc$. /eeli nie zrobi tego, grozi mu mier". ;eraz na c!opca spada nowa bieda. Poszed do stajni do klaczy i zacz$ si uala" nad swoim nieszczciem' ( #usz pono" odnale2" maonk kr lewsk$, ale jak to zrobi", jeli ju dawno temu przepada i to nie wiadomo gdzie. ( >wszem, odnajdziesz j$ ( odpara klacz. ( )ie martw si, dosi$d2 mnie i jed2my do tego samego 2r da, z kt rego zdobylimy konia. %rzu" mnie do niego, a wtedy ja zmieni si w czowieka, gdy to ja wanie jestem maonk$ kr lewsk$, kt rej teraz szukaj$, c!ocia tam u diaba musiaam by" koniem. 0ysz$c tak$ wiadomo", c!opak przesta si martwi".

Pocwaowali natyc!miast do 2r da, a tam c!opak wprowadzi do niego klacz. %tedy zmienia si ona w czowieka, staa si pikna, tak pikna, jak bya kiedy, i wraz z c!opcem powdrowaa do zamku kr la. 8ozradowao wielce wadc, e odzyska sw$ pikn$ maonk, podzikowa c!opcu w obecnoci wszystkic! mieszka&c w zamku i w nagrod da mu !ojne dary. 9!opak nie zazna jednak jeszcze spokoju. 0tary stajenny powiedzia zn w kr lowi, e c!opak odgraa si, e zgadzi kr la, a sam zacznie rz$dzi". 7r l rozgniewa si ogromnie na c!opca i kaza go natyc!miast powiesi". Zabrano si wic do wieszania c!opca, zgodnie z kr lewskim rozkazem, ale skazaniec poprosi kr la o zgod na to, aby m g przed mierci$ pogra" jeszcze na swym kantele. 7r l przysta na prob, a wtedy c!opak zacz$ gra", ile tylko si w palcac!. % c!wili, gdy z kantele popyny d2wiki, wszyscy, w tym take kaci, rozpoczli taniec. 9!opak gra przez cay dzie&. ;a&czyli oprawcy, ta&czy zgromadzony tum. 7aci tak si zmordowali tym bezustannym ta&czeniem, e nie byli zdolni do niczego. ? tak powieszenie c!opca odoono do nastpnego dnia. )azajutrz zebraa si znowu ciba na miejscu, gdzie miano wiesza" c!opca, a ten tym razem poprosi kr la, eby pozwoli mu zagra" na skrzypcac!, zanim rozstanie si z tym wiatem, i kr l wyrazi na to zgod. 9!opak zacz$ wic ci$gn$" smyczkiem po strunac!, a wtedy kr l i caa ciba pucili si znowu w tany. % ten spos b udao mu si zaj$" wszystkic! zgromadzonyc! i ponownie przeoy" egzekucj na nastpny dzie&. ;rzeciego dnia znowu zabrano si do wieszania c!opca, ale ten poprosi, eby pozwolono mu zagra" na <ujarce. 7r l jednak sprzeciwi si i rzek' ( Przez dwa dni grae i kazae mi ta&cowa", jeeli i tym razem ci pozwol, to ja sam zata&cz si na mier". )ie, nie zezwalam. ;eraz nie ma czasu na granie. Przepadnij ze sznurem na szyi9!opak poprosi jeszcze pokorniej, a wtedy dworzanie zwr cili si do kr la'

( Pozw lcie, panie, biednemu c!opcu pogra" troc!, i tak musi modo umrze"%obec nalega& kr l ust$pi, podobnie jak i poprzednio. Przywi$za si jednak mocno do wielkiego wierka, obawiaj$c si, e w przeciwnym razie musiaby znowu ta&czy". 7iedy przywi$zano kr la, c!opak zacz$ gra" na <ujarce, ile si w pucac!, i wtedy natyc!miast wszyscy pucili si w pl$sy. /eden tylko kr l, przywi$zany do drzewa, podrygiwa to w g r, to w d , tak e szaty podary si na nim, a na plecac! otara mu si sk ra. %tedy sam stary diabe przyszed c!opcu z pomoc$ i spyta' ( 9o za bieda przysza na ciebie, e wyprawiasz tu takie arty: ( 9!c$ mnie tu powiesi" ( odpar c!opiec. ( , tam jest ta szubienica, na kt rej mnie powiesz$. ( 9o takiego- , to sobie wymylili- ( rzek diabe i w tej samej c!wili wyrwa wraz z korzeniami wielki pie& sosny, kt ra suya za szubienic,- cisn$ j$ w powietrze tak wysoko, e w og le nie byo jej wida". P 2niej spyta jeszcze c!opca' ( 7t to c!ce ciebie powiesi":

9!opak wskaza na kr la przywi$zanego do wierka, i wtedy diabe sc!wyci w rk wierk i cisn$ nim tak mocno, e wierk wzlecia razem z czowiekiem, kt ry by do& przywi$zany, w g r, znikn$ ludziom z oczu i przepad c!yba gdzie w c!murac!. % ten spos b c!opak uwolni si z r$k oprawc w, a lud wybra go na kr la na miejsce poprzedniego wadcy. ? na tym te sko&czya si caa opowie".

)agodowa dziewcz!nka i duch le*n!

pewnego piknego, letniego popoudnia maa dziewczynka posza do lasu na jagody. 7iedy uzbieraa ju peen koszyk i c!ciaa wraca" do domu, spostrzega, e zasza za daleko i e si zgubia. 9!odzia po lesie a do zmroku, ale nie znalaza adnej cieki. % ko&cu stracia nadziej na wydostanie si z lasu, pooya si w trawie i zacza paka", c!o" pacz niewiele m g jej pom c. )agle usyszaa gdzie obok !aas. 7iedy si odwr cia, ujrzaa midzy drzewami posta" niezdarnego, brzydkiego starca. )a gowie mia zot$ koron, a plecy okryte wyszywanym paszczem. 5ziewczynka krzykna ze strac!u i zerwaa si do ucieczki, ale nie moga ruszy" si z miejsca, nogi miaa jakby przywi$zane do ziemi. 0taruc! zbliy si do niej, wyszczerzy zby i powiedzia' ( #yl, panienko, e zab$dzia. %idzisz c!yba, e noc si zblia. )iebezpiecznie tak samej w lesie, i to jeszcze w nocy. 9!od2, zaprowadz ci do mojego zamku. 5ziewczynka baa si jednak staruc!a i wcale nie miaa zamiaru z nim i". Powiedziaa wic, e najc!tniej pozostanie na noc w lesie pod opiek$ sosny. %tedy staruc! nastraszy j$, e w nocy budz$ si krwioercze zwierzta i jeli pozostanie w lesie, to j$ zjedz$. #usiaa wic biedna posuc!a" rady staruc!a. 9!wyci j$ wtedy za rk i poci$gn$ za sob$. Pr bowaa si opiera", ale na pr no, stary by silny jak nied2wied2. *rzydki staruc!, a by nim zy duc! leny, zaci$gn$ j$ do swego zamku. Zamek by niezwykle pikny, ale nie spostrzega tego ledwo ywa ze strac!u dziewczynka. 5uc! leny %tr$ci j$ do wiey i zamkn$ na klucz. )astpnego dnia, wczenie rano, przyszed do niej ze szkatuk$

pen$ wspaniayc! kosztownoci. Pokaza je dziewczynce i rzek' ( %szystko to bdzie twoje, jeli zostaniesz ze mn$. *dziesz moj$ oneczk$. @czyni ci bogat$ pani$, bogatsz$ ni jakakolwiek kr lowa na wiecie. 9zy to nie jest wspaniae: Pomyl tylko, z biednej wiejskiej dziewczynki wyroniesz na najpotniejsz$ kobiet wiata. )o, umiec!nij si, rozc!murz liczko5ziewczynka jednak nie umiec!na si, nie spojrzaa nawet na bogactwa. Zdenerwowa si na to staruc!' ( leszcze si zamiesz ( wymamrota wyc!odz$c z izby i zamykaj$c drzwi na klucz. )astpnego dnia duc! znowu przyszed do dziewczynki, ale i tym razem nie daa si skusi". Znowu musiaa biedna zosta" sama w zamknitej izbie. ;eraz duc! postanowi zamorzy" j$ godem, ale kiedy bya ju bliska mierci, wpada na wietny spos b, eby oszuka" natrtnego starca. 7iedy zjawi si nastpnego ranka, przywitaa go umiec!em i powiedziaa, e czas zaczyna jej si duy", bo nie nawyka y" bez pracy. Poprosia go wic o m$k, eby upiec ciastka. @cieszy si na to duc!, s$dz$c, e dziewczynka zaczyna si poddawa". 0zybko wic zaprowadzi j$ do kuc!ni, przyni s m$k i inne potrzebne skadniki. 5ziewczynka cay czas podpiewywaa sobie i wygl$daa na szczliw$. 9ieszy si te duc!. >d czasu do czasu przyc!odzi, eby sprawdzi", jak idzie praca. @pyn$ dzie&, a dziewczynka upieka tyle ciastek, e ledwo mieciy si na dugic! kuc!ennyc! awac!. ( Posuc!aj, wujku ( zwr cia si dziewczynka do duc!a ( zanie te ciepe jeszcze ciasteczka do moic! rodzic w. @pewni$ si, e yj i nie bd$ si na pr no smuci" ani o mnie martwi". 5uc! nie odway si sprzeciwi" probie dziewczynki, przygotowa si wic do podr y i przyni s kosz na ciasteczka. ( ,le do tego si nie zmieszcz$ ( powiedziaa dziewczynka. ( %e2 wikszy5uc! upiera si, e ten jest wystarczaj$co duy, bo nie mia oc!oty zbyt wiele d2wiga". ( %e2 ten wikszy- ( obstawaa przy swoim dziewczynka. ( 8odzice bardzo duo jedz$ i musisz im zanie" jak najwicej-

@st$pi w ko&cu duc! leny i przyni s wikszy koszyk. ( Pamitaj jednak, e nie moesz w drodze otwiera" koszyka, ani te nie wolno ci zje" ani jednego ciastka. >d razu zauwa, e jesz ( ostrzegaa go dziewczynka. 7iedy duc! wyszed na c!wil, wskoczya do koszyka i pooya na wierzc! nieco ciastek, eby nie byo jej wida". )adc!odzi wiecz r i zaczo si ciemnia". ;o wanie bya waciwa dla duc!a pora, eby uda" si w drog. Pod oson$ nocy spokojnie dotrze do wsi, nie mia bowiem odwagi pokazywa" si ludziom. Zarzuci kosz na plecy i ruszy. 5roga bya duga, a kosz wydawa mu si bardzo ciki.

( 8zeczywicie, nakada peen kosz ( narzeka duc!. ( , co by si stao, gdybym tak zjad jedno ciastko i troc! odpocz$: Przysiad wic na kamieniu, a wtedy dziewczynka krzykna z kosza' ( %idz ci, widz- )ie sied2, ciastka stygn$- ,,8zeczywicie, ma dobry wzrok, skoro a tutaj widzi6, pomyla duc!, wstaj$c popiesznie. 8uszy posusznie w dalsz$ drog. )oc bya ciepa, wic zrobio mu si gor$co. Pot spywa mu po caym ciele i czu w nogac! coraz wiksze zmczenie. ( 9!yba jednak usi$d ( westc!n$. ( ;utaj ju na pewno mnie nie dojrzy. ( , wanie, e widz- ( krzykna dziewczynka z kosza. ( %idz i sysz wszystko8ad nierad ruszy dalej. % ko&cu las sta si rzadszy i wida" ju byo wie. Zupenie na jej skraju, tu przy lesie sta dom dziewczynki. 0tkaj$c dotar duc! do drzwi c!aty. Zrzuci kosz z plec w na ziemi i zapuka w okno. )ie czekaj$c na odpowied2, szybko uciek i skry si w bezpiecznym miejscu midzy drzewami. Z c!aty wysza kobieta, eby sprawdzi", kto puka. Zauwaya kosz, podniosa pokryw i spostrzega ciasteczka. 7rzykna do ma, eby jej pom g i razem wnieli kosz do c!aty. %ielka bya ic! rado", gdy z kosza wyskoczya ic! c rka- 5ugo, dugo opowiadaa o pobycie we wspaniaym zamku duc!a lenego. , duc! maszerowa zadowolony do swego zamku i myla o maej licznej dziewczynce, z kt r$ jutro mia si oeni".

O spaniu w *rodku
pewnego razu dua grupa wieniak w z 1a3me, zwanyc! wskutek braku rozumu =up3 taczkami, kosia traw. 0ko&czy si dzie&, nadszed wiecz r i czas spoczynku. Zaczli wic kosiarze ka" si spa", lecz nie mogli si dogada" co do miejsc, c!ocia caa $ka suya im za posanie. 7ady z nic! rozoy si na trawie jak dugi, tak e przypominali zbit$ mas. 7ady z nic! c!cia jednak spa" w rodku i dlatego ci z zewn$trz przec!odzili nad innymi, aby tam si dosta". )ie zd$yli jednak doj" do rodka, bo ci, kt rzy dziki temu znale2li si na brzegu, zaczynali robi" tak samo i przeaeniu nie byo ko&ca. Przec!odzi obok $ki nieznany wdrowiec i zbliy si do kosiarzy, aby przyjrze" si lepiej tej przedziwnej zamianie miejsc. >powiedzieli mu strapieni =uptaczkowie, e c!c$ pooy" si spa", ale w aden spos b nie mog$ si wszyscy pooy" w rodku, c!ocia nie wiadomo jak pr buj$. ( )o c , pomog wam, skoro bez tego nie moecie zazna" spokoju ( powiedzia nieznajomy i wbi w ziemi sw$ lask. )astpnie kaza wieniakom przysun$" si do niej i pooy" dookoa w taki spos b, e kady z nic! bdzie j$ mia midzy stopami. Zrobili wszyscy tak, jak im poradzi, a potem powiedzieli' ( )o, wreszcie kady z nas moe spa" w rodku. )ieznajomy, miej$c si w duc!u z tego, e mczy2ni byli tak zadowoleni, bo znale2li si w rodku, ruszy swoj$ drog$. %r ci jednak wczesnym rankiem, aby zapyta" =uptaczk w, jak te im si spao. ( >j, wspaniale ( odparli c! rem. ( %szyscy spalimy w rodku, tak jak c!cielimy, ale teraz mamy kopot, bo nie bardzo

wiemy, co zrobi" z nogami. %szystkie tu na kupie le$ i nie wiadomo, kt ra jest czyja( )ie przejmujcie si, pomog wam ( pocieszy ic! nieznajomy i ruszy do pobliskiego lasu. )azbiera tam gazi jarzbiny, rozpali ognisko, wr ci do nieszcznik w i zapyta' ( 9zy ju dalicie sobie rad z nogami: ( )ie- ( odparli. ( /ak tu sobie z nimi poradzi": %szystkie nam si popl$tay. 0ysz$c to, nieznajomy mczyzna zacz$ askota" le$cyc! pon$cymi gaziami jarzbiny w stopy tak, e dr$c si wniebogosy zerwali si ze swoic! posa&. *olenie pieky ic! przypalone stopy, ale i tak byli szczliwi, bo przecie kady z nic! znalaz swoje nogi. Z radoci$ pobiegli przed siebie, nie zatrzymuj$c si nigdzie. *iegli tak szybko, e do dzi c!yba jeszcze nikt o nic! nie sysza.

O gupiej babie i ludzkiej naiwno*ci


*y sobie kiedy c!op, kt ry obieca pewnemu mieszczaninowi sprzeda" krow. Przy3

gotowywa si wanie do drogi, ale ona, uwaaj$ca si za wyj$tkowo m$dr$, rozzocia si i powiedziaa' ( +epiej sama pojad sprzeda" krow, bo ty jak zwykle przetr$cisz wszystkie pieni$dze. ( )o, jeli masz oc!ot, to jed2- ( odpar m$ bez zoci, byo mu wszystko jedno. 7obieta nigdy przedtem w miecie nie bya, ale bya przekonana, e da sobie wietnie rad. =dy dotara na miejsce, znalaza dom kupca i wesza do rodka. ( ,j, to gospodyni we wasnej osobie tym razem do miasta przyjec!aa: ( zdziwi si, widz$c j$, mczyzna. ( , tak, to ja ( odpara. ( )ie pozwoliam mowi sprzeda" mojej krowy, bo gdy jest w miecie, zawsze traci tyle pienidzy, e nigdy nie wraca do domu z pen$ sakiewk$. #ieszczanin, kt ry dobrze wiedzia, e gospodarz by bardzo sumiennym czowiekiem i nigdy w podr y za duo nie wydawa, postanowi spata" gociowi maego <igla. Zocio go to, e baba c!walia si swoj$ m$droci$ i nie wierzya swemu mowi. ;ak myl$c, ugoci j$ smakowit$ kolacj$ i poda do picia najr niejsze wina i w dki. =ospodyni rzucia si na jedzenie, jada z wielkim apetytem i apczywie popijaa, a w ko&cu upia si i zasna na awie przy stole. 7upiec zdj$ z niej c!opskie ubranie i odzia j$ w pikne, szlac!eckie stroje, po czym wyszed z pokoju. =dy gospodyni obudzia si, popatrzya na siebie ze zdziwieniem i pomylaa, e c!yba popl$tao jej si w oczac!. )ie moga uwierzy" w tak nag$ zmian, posza wic do mieszczanina i spytaa'

( 9zy znacie mnie, panie, czy wiecie, kim jestem: *yam inn$ kobiet$, a teraz nie jestem sob$( )ie znam was, nie wiem ( odpowiedzia. ( )ie powinnam mie" na sobie tak piknyc! szat ( ci$gna gospodyni ( mieszkam przecie na wsi i tylko przywiozam do miasta swoj$ krow na sprzeda, a teraz nawet nie wiem, gdzie ona jest- )ie widzielicie jej, panie: ( )ie, nie widziaem waszej krowy ( odpar kupiec. =ospodyni uderzya w pacz i c!lipi$c m wia' ( )a pewno nie jestem t$ sam$ osob$ co przedtem, mam na sobie takie dziwne ubranie, miaam te czarnego konia, lecz gdzie znik. 9zy nie ma takiego w waszej stajni: ( /est tam wiele koni, wszystkic! nie znam ( odpowiedzia mieszczanin. ( /u wiem, jeli jestem t$, kt r$ byam ( pomylaa gono kobieta ( to na pewno m j ko& mnie pozna, a skoro przemieniam si w kogo innego, nie da si nawet pogaska". Posza do stajni, lecz musiaa poczeka", a wszyscy podr ni zabior$ swoje konie. =dy zosta tylko jeden, podesza do niego, lecz zwierz nie poznao jej w tym przebraniu i stano dba. =ospodyni zn w zacza lamentowa"' ( )aprawd nie wiem, czy jestem t$ sam$ osob$, kt r$ byam, gdy przyszam do miasta, musz sprawdzi" to jeszcze raz. #am w domu psa. kt ry szczeka na obcyc!, lecz nigdy na mnie. %r c do swoic!, a jeli pies, widz$c mnie, zamac!a ogonem, rozpozna swoj$ gospodyni. , co zrobi, gdy si na mnie rzuci: ;o nic, mam przecie duo dzieci, a one wstydz$ si obcyc!. =dy przyc!odz$ gocie, c!owaj$ si w sza<ie na garnki, w k$cie za kiem i wszdzie, gdzie tylko mog$ si wcisn$". #nie zawsze witaj$ z radoci$. , jeli i tak si niczego o sobie nie dowiem: )o przecie mam w ko&cu dobrego i koc!aj$cego ma. =dy wracam ze wsi do domu, zaraz obapuje mnie za kolana, a z obcymi wcale nie c!ce gada". ;ak sobie umyliwszy, wyruszya gospodyni w drog. =dy tylko wesza na swoje podw rko, pies podni s straszny !aas. Z trudem dobrna do c!aty, a dzieci, widz$c j$, od razu ucieky do sza<ki z garnkami i w k$t za kiem, eby si przed ni$ sc!owa".

%szed do izby gospodarz, usiad w ulubionym k$cie na awie i nie powiedzia ni sowa do ony. , kobieta w pacz' ( )a pewno nie jestem t$ osob$, kt r$ powinnam by", dobry *oe, co mnie tak odmienio:=ospodarz oczywicie pozna swoj$ on. )ie przeszkadzao mu to, e jest tak dziwnie ubrana, lecz zocia go jej gupota, wic nie odezwa si ani sowem. % ko&cu jednak zrobio si gospodarzowi al kobiety, uzna, e odcierpiaa ju dosy", obapa j$ za kolana i rzek' ( /este moj$ on$ i tu jest tw j dom. )ie uwierzya mu kobieta, bo nawet jej wasne dzieci nie c!ciay przywita" si z matk$, ale m$ wyjani' ( /ak dzieci mogy ci pozna", jeste przecie dziwnie ubrana. 0k$d wzia te suknie: ( ;ego wanie nie wiem- ( odpowiedziaa ona. ( =dy byam w miecie, zasnam w domu kupca. 7iedy si obudziam miaam ju na sobie to ubranie i teraz boj si, e nie jestem t$ sam$ osob$, kt ra posza sprzeda" krow. ( )ie m w nic wicej, na pewno jeste moj$ on$, ale zdrad2 mi, co zrobia z koniem: ( )ie mam pojcia, gdzie przepad. /ak mogam o nim pamita", jeli nawet sama siebie nie poznaj: ( %idz, e jeste jednak bardzo gupia ( rzek m$ ( i na pewno jeszcze bardziej zgupiejesz,,Z tak$ on$ si nie dogadasz, trzeba opuci" ziemi i wybra" si w drog. /eli gdziekolwiek znajd kogo gupszego od mojej baby, wtedy wr c, a jeli nie, to bd podr owa do ko&ca swego ycia6, pomyla gospodarz. ;ak i zrobi' wyruszy z domu i po paru dniac! dotar do pewnej c!aty. =ospodyni, kt ra bya wdow$, lecz wysza za m$ drugi raz, zapytaa go' ( 0k$d przybywasz: ( Z )iebiekowa ( odpar c!op. 7obieta bya troc! przyguc!awa i nie bardzo zrozumiaa odpowied2 gocia, wic rzeka' ( >j, z nieba- , czy widziae tam mojego ma nieboszczyka:

( >czywicie, widziaem go i jestem jego dobrym znajomym. ( , czy niczego mu tam nie brakuje: ( dopytywaa si. ( )o, przydaoby mu si par rzeczy ( odpowiedzia go". ( 9zy byby tak dobry i zawi z mu w podarku to, co mog ci da": ( ;ak, zawioz ( odpar. ;o sysz$c, daa mu gospodyni tak duo jedzenia, e ten ledwo m g je unie" i zaproponowaa' ( %ysaabym te nieboszczykowi mowi pieni$dze, gdyby by tak dobry i wzi$. ( >czywicie, zawioz, jeli sobie tego yczycie ( odrzek c!op, a baba wrczya mu wszystkie oszczdnoci, jakie tylko byy w domu. =o" piknie si poegna i z caym maj$tkiem gospodyni wyruszy w drog.. =dy gospodarz wr ci do domu, jego ona szybko opowiedziaa o wizycie' ( *y tu taki jeden czowiek i m wi, e przybywa z nieba. 5aam mu jedzenia i wszystkie pieni$dze, jakie byy w domu, a on obieca, e zawiezie to mojemu nieboszczykowi mowi. ( >c!, ty gupia- 7t taki m gby przyby" z nieba: ( zdenerwowa si mczyzna, wzi$ najlepszego konia i pojec!a za gociem. =dy ten zauway zbliaj$cego si gospodarza, wyrzuci worek do lasu i stan$ porodku drogi, czekaj$c na je2d2ca. =oni$cy zbliy si i spyta' ( 9zy jec!a przed tob$ jaki mczyzna wioz$cy r ne pakunki: ( ;ak, jec!a, ale gdy usysza za sob$ zgrzyt mojego wozu, uciek tam, do lasu ( wyjani zapytany i pokaza mu kierunek odwrotny do tego, w kt rym wyrzuci worek. ( Potrzymaj mi, dobry bracie, mojego konia, a ja zapi oszusta ( poprosi zmartwiony gospodarz i pobieg do lasu. Pozostawiony na drodze mczyzna wzi$ ukryty worek i wyruszy w drog. =ospodarz za, po dugim i pr nym bieganiu po lesie, wr ci na to miejsce, lecz nie zobaczywszy tam ani konia, ani jego opiekuna, pobieg, eby odebra" swoje zwierz. 0i mu jednak nie starczyo i nie dogoni zodzieja. ;rzeba byo porzuci" poszukiwania i i" do domu. Zy, wstydz$c si swojej gupoty, wr ci do c!aupy.

( =dzie masz swojego konia: ( spytaa ona. ( /eli dobrze zrozumiaem, by tu go" z nieba, daem mu wic jeszcze konia, eby zawi z go twemu nieboszczykowi mowi ( odpowiedzia gospodarz powanie. %tedy kobieta obja go za szyj i rzeka' ( ;eraz dopiero naprawd ci koc!am, bo jeszcze pamitasz i dbasz o mojego pierwszego ma Pekk. 9!op, kt ry opuci sw$ on i ukrad konia, nadal podr owa. % ko&cu przyby do gospodarstwa, w kt rym znajdowaa si wieo wybudowana c!ata. *ya dziwna, bo nie miaa wcale okien, a w rodku byo ciemno. .eby co na to poradzi", gospodyni uszya sk rzany worek. *iegaa, jak moga najszybciej, z c!aupy na podw rze i nabieraa tak duo wiata, ile tylko si we& zmiecio. )astpnie zamykaa dokadnie worek i wnosia go do c!aty. ( , c to gospodyni tu robi: ( zapyta przybysz. ( %nosz do naszej nowej c!aty wiato, ale nie wiem, dlaczego mi si to nie udaje. Przecie gdy wyc!odz na podw rze, api wiato do worka, ale gdy wc!odz do rodka, niczego w nim nie ma. % starej c!acie, w kt rej mieszkalimy przedtem, wiata byo dosy", c!ocia wcale nie musiaam przynosi" z podw rka. =dyby znalaz si jaki m$dry i poradzi co na to, eby w c!aupie byo jasno, tobym i setk daa. ,,? tej kobiecie brakuje rozumu, jest gupia6, pomyla c!op. %zi$ pieni$dze i poszed dalej. ?d$c, napotka na drodze bogaty paac, taki wielki, janiepa&ski. Zatrzyma si, eby popatrze". 4)ie mam nic do stracenia, p jd sprawdzi", czy i tam mieszkaj$ ludzie tak gupi jak moja ona6, pomyla i poszed do zamku. )a podw rku ujrza wini. Pad przed ni$ na kolana i zacz$ si do niej przymila"' ( 9iotuniu moja ukoc!ana, ciociu moja jedyna, przyjd2 do mnie na uczt. 8ozmawia tak ze wini$, sysz$c w odpowiedzi jej c!rz$kanie, a na podw rze wyszy su$ce. Popatrzyy na& jak na gupiego i zaczy si mia"' ( 9o z ciebie za mczyzna, skoro tak pokornie ze wini$ rozmawiasz i prawie e si do niej modlisz: ( zapytay. #$ gupiej ony nic na to nie odpowiedzia, wic kobiety po3

szy naplotkowa" o caym wydarzeniu janie pani, bo pana nie byo w domu. %yc!odzi pani na podw rze, patrzy surowo na mczyzn, suc!a uwanie i pyta' ( 7im jeste, czowieku: , przybysz zn w nie odpowiada, cay czas zajty jest rozmow$ ze wini$. %idz$c to, pani m wi wskazuj$c zwierz' ( /eli to jest twoja ciotka, we2 j$ do domu na uczt. Powiedziaa tak, ciekawa, co te zrobi mczyzna, gdy dostanie wini, a on c!wyci zdobycz i ruszy tak szybko, jak tylko m g. Przejec!a kawaek drogi, zboczy do lasu, przebra si, a mia z sob$ dobre i gorsze ubranie, zostawi tam konia i wyszed na trakt. ?dzie zamylony i nagle zauway pezaj$cego uka. Zerwa kapelusz z gowy, wsadzi do& uka i postanowi go popilnowa". ;ymczasem do domu wr ci janie pan, a ona zaraz mu powiedziaa' ( =dy ciebie tu nie byo, przyszed gupiec i zabra nam wini. ( >j, wy, czemucie mu j$ oddali: ( rozzoci si i ruszy w pogo& za zodziejem. /u myla, e go znalaz, ale ten, kt rego zauway na drodze, nie ucieka, tylko sta bardzo spokojnie. ( 9zemu tak stoisz: ( spyta pan przystaj$c. ( Zotopi ry ptak przelatywa tdy, wic go zapaem, sc!owaem pod kapeluszem, a teraz go pilnuj ( odrzek z powag$ mczyzna. ( 9zy przec!odzi kto tdy: ( zapyta janie pan. ( ;ak, szed taki 2le ubrany c!op i wi z na w zku wini ( odpar zapytany. Pan zapomnia jednak o wini i zacz$ si targowa" o zotopi rego ptaka, mia przecie wiksz$ warto". ( )o dobrze, ale jak wydostaniesz ptaka spod kapelusza, eby ci nie uciek: ( zapyta sprzedaj$cego. ( =dybym mia sie", rozci$gn$bym j$ dookoa kapelusza, a wtedy ptak na pewno nie wydostaby si z niewoli ( odpowiedzia mczyzna.

( %ic id2 do mego paacu i przynie sie", a ja w tym czasie popilnuj skarbu. ;ak jak mu pan kaza, poszed mczyzna na dw r i rzek' ( >j, biedna pani, stao si nieszczcie. Zb jcy porwali pana, jest teraz w ic! rkac!. )a szczcie przec!odziem tamtdy, a on zauway mnie i przysa tutaj po pieni$dze, kt re ocal$ mu gow i ycie. ( /este oszustem, takim samym jak ten, kt ry przed c!wil$ ukrad nam wini ( powiedziaa do& pani. ( )ie jestem oszustem ( sprzeciwi si mczyzna ( przecie mam konia janie pana. @wierzya mu wic pani i pobiega po pieni$dze. %zia wszystkie, jakie tylko byy w domu, poyczya jeszcze od parobk w, su$cyc! i sk$d tylko moga, a wszystko, co zebraa, daa mczy2nie wysanemu przez swego ma. ;en odjec!a, szybko zboczy w las, zostawi swoje rzeczy, zaprz$g konie do wozu i popieszy do domu. % tym czasie sta janie pan przy kapeluszu i pilnowa skarbu, c!ocia wysanego po sie" ani syc!u, ani widu, a jemu zrobio si zimno i smutno. % ko&cu, wiele nie myl$c, podni s kapelusz. >jej, znalaz pod nim zwyczajnego uka. a w dodatku w nos uderzy go nieprzyjemny zapac!. 7iedy spostrzeg, e zosta oszukany, spuci gow, wstydz$c si wasnej gupoty i pomyla, e m$drzej byoby popieszy" do domu. )a spotkanie wysza mu uradowana ona i zawoaa' ( /ak to dobrze, e wydostae si z r$k zb jc w, m j koc!any. ( > jakic! zb jcac! m wisz: ( zapyta zdziwiony pan. ( Przyjec!a tu przecie jaki czowiek na twoim koniu i opowiedzia, e dostae si w rce rozb jnik w, wic daam mu pieni$dze na twoje wybawienie. ( )o tak, rzeczywicie, zdarzyo si tak nieszczliwie ( przyzna ze wstydem oszukany. 9!op, kt ry opuci on, przyby spokojnie do domu i rzek przekraczaj$c pr g' ( ;u od dzisiaj bd y, z wasn$ bab$. /est wprawdzie troc! gupia, ale innym te brak rozumu, a zdarzaj$ si nawet gupsze od niej. ? odt$d nie byo ju k tni midzy gospodarzem i gospodyni$. .yli jeszcze dugie lata w szczciu i mioci. ? tak to byo.

)ak wie*niak odwiedzi krla


.y dawno temu pewien wieniak. *y zamony i w pracy przykadny, ale c!o" bogaty i ciesz$cy si powszec!nym szacunkiem, to jednak nigdzie nie wyjeda, u nikogo nie bywa i samotny siedzia w c!acie. 0ysza jednak wiele o kr lu, tak wiele, e w ko&cu postanowi c!ocia raz zobaczy" swego wadc. 7aza wic napi" pene sanie plack w, eby zrobi" mu jaki prezent i ruszy do miasta, w kt rym y i miesz3 ka kr l. 5otar do celu, jedzie powoli ulic$, a naprzeciw wyc!odzi mu kr lewski o<icer i pyta' ( 9o masz na sprzeda, c!opie: ( )ic ( odpar c!op. ( ;o co w takim razie wieziesz na saniac!: ( dopytywa si o<icer. ( Placki. >ddabym je i jeszcze konia dooy temu, kto pokae mi *oga tego wiata, bo tak wiele o nim syszaem. ><icer, kt ry najpierw myla, e tra<i na gupka, potem za, e na szczwanego lisa, przesta wdawa" si w targi i bez sowa ruszy swoj$ drog$. Pod$y wic c!op dalej, a po c!wili spotka generaa, kt ry tak jak o<icer zapyta' ( 9o masz na sprzeda, c!opie: ( )ic nie mam do sprzedania ( odpar c!op. ( #am tylko placki i dodam jeszcze konia z saniami temu, kto pozwoli mi popatrze" na *oga tego wiata. ( 5obrze, bdziesz m g go zobaczy" ju dzisiaj ( odpar genera i zabra przybysza do swego domu. ;am za placki sc!owano w spiarni, konia i sanie natomiast w stajni.

7oo poudnia genera zabra c!opa z sob$ i zawi d pod bram zamku. >czekiwano bowiem, e kr l uda si dzisiaj do kocioa. 7iedy byli ju na miejscu, genera krzykn$' ( ;am, tam jest kr l- Patrz uwanie- %yci$gn$ c!op szyj, ale ledwo zd$y zerkn$" we wskazanym kierunku, kr l by ju daleko. 8zek tedy zmartwiony do generaa' ( Prawie nic nie widziaem i nie jestem zadowolony. 9!ciabym go widzie" tak, jak teraz tobie w oczy patrz. ( )o c , skoro nie jeste kontent z tego, co widziae, to p jdziemy przyjrze" si mu dokadniej ( rzek genera i pod$y z c!opem do kocioa, do kt rego uda si kr l. 9!op, kt ry potra<i ju odr ni" kr la od innyc! dworzan, patrzy na niego przez ca$ msz. 0am pacierzy ani po <i&sku, ani po rosyjsku nie odmawia, ci$gle tylko wpatrywa si w kr lewsk$ posta". Zauway to kr l. )ie da jednak po sobie nic pozna" w czasie naboe&stwa, ale zaraz po jego zako&czeniu podszed do wieniaka i zapyta' ( 5laczego *ogu nie suysz, ani po <i&sku, ani po rosyjsku, tylko we mnie si cay czas wpatrujesz: *ez adnej obawy odpar na to c!op' ( *ogu tego wiata zawsze suyem i dalej bd mu suy, ale dzisiaj zobaczyem go po raz pierwszy i jemu musiaem si przyjrze". ( , jak mnie rozpoznae: ( spyta kr l. ( Pewien genera wskaza mi %asz$ %ysoko". ( %zi$ co za to: ( dopytywa si kr l. ( Ce, gdzie tam, placki tylko, a na dokadk konia i sanie ( odpar c!op. 7r l, kt remu odpowiedzi przybysza bardzo przypady do gustu, a co wicej, byy dla& bardzo poc!lebne, zabra c!opa na zamek, eby lepiej zbada" jego rozum. Zada mu trzy pytania. Pierwsze' ( /ak wysoko jest niebo: ( )ie jest zbyt wysoko ( odpar c!op. ( %ystarczy tylko wezwa" )ajwyszego, c!o"by po cic!utku.

5rugie' ( /aka gboka jest ziemia: ( >j, gboka musi by", gboka. #ojego syna ju dwanacie lat temu poc!owali, a do dzi adnej wieci od niego nie mam ( odrzek zapytany. Za trzecim razem zapyta kr l' ( /aka szeroka jest ziemia: >br ci si na to c!op przed kr lem dookoa i odpar' ( )ic m$drzejszego ju nie wymyl. 7iedy sko&czy si egzamin, kr l zebra wszystkic! swoic! genera w i owiadczy im, e jeeli kt ry z nic! nie odpowie na te same pytania tak jak c!op, to zapaci mu pi"dziesi$t rubli za to, e biedak straci w miecie placki, konia i sanie. =eneraowie, owszem, wszyscy zgodzili si odgadywa"; myleli,

dumali, co te kr l ma na myli, ale im duej si zastanawiali, tym mniej z tego wyc!odzio. % ko&cu kady z nic! musia zapaci" c!opu wyznaczon$ sum, zgodnie z rozkazem /ego %ysokoci. 7iedy zebrano ju wszystkie pieni$dze, zapyta kr l' ( 7t ry z genera w wskaza ci mnie: 9!op podszed bez namysu do generaa, kt ry pokaza mu kr la,- rzek' ( ;o ten, to ten pan wskaza mi %asz$ %ysoko". +edwo zd$y to powiedzie", a ju generalskie epolety po<runy w powietrze. Zapa je kr l i owin$ wok c!opskiej szyi, m wi$c' ( *oga tego wiata naley pokazywa" kademu nie za placki i konia, nie wolno za to bra" zapaty, tak jak to uczynia ta aosna generalska kuka. ? tak sko&czya si przygoda wieniaka, kt ry c!cia zobaczy" swego kr la.

O okrcie, ktr! kr$%! po l$dzie i orzu


.yo kiedy trzec! braci' dwaj byli kupcami, a trzeci to po prostu 7opciuc! z Przypiecka. 7r l kraju, w kt rym mieszkali bracia, nie mia innego potomstwa poza jedn$ c rk$. =dy c rka osi$gna wiek dojrzay i nadesza pora, eby wyj" za m$, kr l postanowi przeszkodzi" temu, gdy trudno byoby mu rozsta" si z jedynym dzieckiem. 7aza wic rozgosi" w caym swym kr lestwie, e nie odda c rki nikomu innemu, jak tylko temu, kto bdzie mia okrt kr$$cy po l$dzie i morzu. Zaczto wic budowa" takie okrty w caym kr lestwie, ale nikomu nie udao si zbudowa" takiego, kt ry speniaby postawione warunki. Zabrali si do budowy r wnie bracia 7opciuc!a z Przypiecka. )ajstarszy brat naj$ wielu robotnik w i razem z nimi ruszy do lasu, aby zdoby" tam materia potrzebny do budowy. ?d$c do lasu, natkn$ si na drodze na star$ kobiet, kt ra jak duga leaa w bocie. 0taruszka jeszcze ya, ale nie miaa ju si, aby si podnie" z bota. Zacza tedy prosi" modzie&ca, eby jej pom g' ( Pom mi, dobry czowieku, d2wign$" si st$d- #ona byo pom c kobiecie, ale najstarszy brat nie c!cia zatrzymywa" si w drodze i min$ j$, m wi$c' ( )ie mog ci, biedna staruszko, teraz pom c. #am wielu najemnyc! robotnik w, kt ryc! musz przypilnowa". 8uszy dalej, ale nie uszed jeszcze daleko, gdy z przeciwka nadszed starzec i zapyta' ( 5ok$d idziesz, czowieku: ( ?d budowa" okrt ( odpar najstarszy brat. ( >krt, kt ry bdzie pywa po l$dac! i morzac!.

( ,c!, tak- ( rzek starzec. ( /eli masz zrobi" co takiego, to we2 mnie do pomocy9!opak jednak nie przysta na propozycj i rzek' ( )ie bd sobie zawraca gowy tob$, staruc!u. #am przecie duo lepszyc! cieli. ? powdrowa szybko naprz d. 7iedy uszed kawaek drogi, dotar wraz ze swymi robotnikami do rosn$cego na piaskac! rzadkiego lasu, w kt rym byo pod dostatkie/n piknyc! drzew. Zabrano si wic do budowy okrtu. *udowali, budowali ciele i szkutnicy okrt, jak tylko potra<ili, ale z ic! roboty nic nie wyc!odzio. , przecie byoby dobrze zbudowa" taki statek, kt ry by porusza si po l$dzie i po morzu. 0koro jednak nic nie wyc!odzio z budowy i nie widziano adnej rady, najstarszy brat postanowi rzuci" wszystko i wr ci" do domu. #odsi bracia zaraz po jego powrocie spytali' ( 9zy ju uko&czye budow okrtu, e wr cie do domu: ( *a, pewnie bym i zbudowa okrt, kt ry zacz$em, ale za nic nie c!cia pywa" po l$dzie ( odpar najstarszy brat, kt ry wr ci z lasu. ( 9o te temu kr lowi wpado do gowy, e $da takic! niemoliwyc! rzeczy? co dalej: Iredni brat nie m g wytrzyma" w domu, c!o" usysza o nie3 powodzeniu brata. Postanowi sam spr bowa". )aj$ wic wielu zrcznyc! robotnik w i zabra si do dziea. Przydarzyo mu si jednak to samo co najstarszemu' okrt by got w, ale po l$dzie nie m g pywa". % tym czasie 7opciuc! z Przypiecka siedzia spokojnie na przypiecku, rozmylaj$c w duc!u' ,,)iec! inni najpierw spr buj$-6 7iedy jednak i redni brat wr ci do domu, porzucaj$c nie doko&czon$ robot, 7opciuc! pomyla' ,,;eraz ja musz spr bowa", a nu uda mi si zbudowa" taki okrt6. )ie zwlekaj$c, ruszy w drog. )ie wzi$ z sob$ robotnik w, a na drog jeno nieco misa od koci i par kromek c!leba. %drowa sam, wdrowa, wdrowa traktem, a tra<i na t sam$ staruszk co i jego bracia. 0taruszka leaa w dalszym ci$gu w bocie i bagaa o pomoc'

( Pom mi, dobry czowieku, podnie" si( Pewnie, e pomog ( rzeki 7opciuc! i podni s babule&k. 0taruszka, stan$wszy na nogi, daa 7opciuc!owi w podzice miedzian$ piszczak i rzeka' ( %e2 j$, bdziesz jej jeszcze potrzebowa w drodze. ( 5zikuj za podarunek ( odpar 7opciuc!, wetkn$ piszczak za pazuc! i ruszy lekkim krokiem przed siebie. )a ko&cu drogi spotka starca, kt ry spyta 7opciuc!a podobnie jak i przedtem jego starszyc! braci' ( 5ok$d to idziesz: ( ?d budowa" okrt ( odpar 7opciuc!. ( >krt, kt ry bdzie pywa po l$dac! i morzac!, aby dziki niemu zdoby" c rk kr lewsk$. ( %e2 mnie wic na pomocnika ( zaproponowa starzec. ( 9!od2 ( odpar 7opciuc! i zabra z sob$ starca. 8uszyli we dw jk i po pewnym czasie doszli do rzadkiego lasu, gdzie zamierzali zabra" si do budowy okrtu. )ajpierw jednak 7opciuc! rozpali ogie&, aby postawi" na nim kocioek. 9!cia co ugotowa", bo w czasie marszu obydwaj bardzo zgodnieli. 0tarzec jednak rzek' ( =otuj tutaj groc! wk, a ja p jd do lasu poszuka" drewna na dzi b okrtu. ;o rzekszy, zapuci si zaraz w g$b lasu. 7opciuc! zaj$ si wic gotowaniem groc! wki' patrzy, poprawia ogie&, doprawia. 7iedy jednak zupa bya ju prawie gotowa, zerwa si wiatr i kocioek niemale zsun$ si z ogniska. 8ozgl$da si zdziwiony kuc!arz, patrzy, a tu z lasu wynurza si okrt pod penymi aglami, a za nim jak pasterz za swym stadem kroczy starzec. ( 9zyby okrt by ju got w: ( spyta starca 7opciuc!. ( 0p jrz tylko, ju got w( odpar starzec. ( ;o ci dopiero robota- Prdko posza ( rzek 7opciusz, rad niespodziance. ( 9!od2 teraz, przyjacielu, pojedz groc! wki. )a3 pracowae si i pewnie bardzo godny. Zbliy si starzec do 7opciuc!a i przysiad przy ognisku. Pojedli, zapalili, a kiedy odpoczli nieco, 7opciuc! z Przypiecka poszed obejrze" okrt. 8zek potem do starca'

( 9zy nie ruszymy teraz do kr la po c rk: ( /ed2 sam ( odpar na to starzec ( c ja bym tam mia do roboty. )ie wypada staremu zaleca" si. 0koro starzec nie c!cia jec!a", 7opciuc! z Przypiecka ruszy sam. .eglowa na swym okrcie l$dem i morzem bez adnej przeszkody. ? oto nadszed z naprzeciwka mczyzna i spyta' ( 5ok$d si wybierasz: ( Po c rk kr lewsk$ ( odpar 7opciuc!. ( Zabierz mnie z sob$ ( poprosi podr ny. ( , kim jeste: ( spyta 7opciuc!. ( /estem Zjadaczem #isa i Poeraczem 7oci ( odpar mczyzna. ( %e2 mnie na swego towarzysza. #oe bdziesz mnie potrzebowa w drodze. ( %siadaj wic, skoro masz oc!ot- ( rzek 7opciuc! i zabra mczyzn na sw j okrt, po czym dalej eglowali przed siebie. /ec!ali jaki czas, a oto z przeciwka nadszed mczyzna i spyta' ( 5ok$d to prowadzi was droga:

( Po kr lewsk$ c rk ( odpar 7opciuc!. ( , kim ty jeste: ( /estem Poykaczem % dki i Piwa ( odpar tamten. ( %e2 mnie z sob$( 9!od2 wic, jeli masz oc!ot ( rzek 7opciuc!. ( /est przecie na moim okrcie do" miejsca. Zabrali czowieka na okrt i ruszyli dalej. @jec!ali we trzec! kawaek drogi, a oto zn w nadszed z przeciwka mczyzna i spyta' ( 5ok$d to si, ludzie, wybieracie: ( Po kr lewsk$ c rk ( odpar tak jak i poprzednio 7opciuc!. ( , kime ty jeste, e pytasz mnie o drog: ( /estem 0iewc$ Zimna ( odpar mczyzna. ( %e2 mnie z sob$. #oe ci si przydam. ( 5obra- /eli masz oc!ot, to c!od2 ( rzek 7opciuc! z Przypiecka, zabra na okrt 0iewc Zimna i ruszyli dalej. )ie ujec!ali jednak daleko, gdy z przeciwka nadszed znowu podr ny i spyta, dok$d jad$. ;en z kolei by 5alekobiegaczem i jak poprzednicy poprosi, eby go z sob$ zabrali. )o i c - 7opciuc! z Przypiecka, kt ry by dobrodusznym czo3 wiekiem, nie robi adnyc! trudnoci, podobnie jak nie robi ic! przedtem innym, wzi$ wic 5alekobiegacza na sw j okrt i w piciu poegi owali dalej. )ie spotkali ju nikogo wicej, eglowali spokojnie przed siebie, a wreszcie dotarli do kr lewskiego zamku. ;am 7opciuc! z Przypiecka zatrzyma okrt na dziedzi&cu, uda si na rozmow z kr lem w swym roboczym przyodziewku i rzek' ( ;u, na twoim dziedzi&cu, miociwy kr lu, stoi gotowy okrt, kt ry pywa po l$dac! i morzac!. 9zy oddasz mi teraz swoj$ c rk: ( )ie ma przecie takiego popiec!u ( odpar kr l i wyszed na dziedziniec, aby zobaczy", czy okrt rzeczywicie c!o" troc! przypomina to, czego sobie zayczy. 7u swemu zdumieniu stwierdzi, e jest pod kadym wzgldem dobry i za nic nie mona by zgani" jego budowniczyc!. *olao go jednak serce, e musiaby odda" c rk takiemu oberwa&cowi jak 7opciuc!, dlatego te zacz$ wymyla" przer ne trudnoci.

#ia na swym zamku trzysta zajcy na uczty. Powiedzia wic do 7opciuc!a' ( 5am ci c rk dopiero wtedy, gdy popasiesz moje zaj$ce przez cay dzie&. )o c , 7opciuc! musia zadowoli" si i tym, skoro nie otrzyma obiecanego wynagrodzenia, jakkolwiek nie po jego myli by podobny ukad. )azajutrz rano policzono wszystkie zaj$ce i polecono mu, eby pas je cay dzie&, a wieczorem przyprowadzi z powrotem na zamek, inaczej nic nie bdzie z umowy mae&skiej. 7opciuc! ruszy, aby pa" zaj$ce; zaledwie jednak szaraki wyszy poza obrb dziedzi&ca, rozproszyy si tu i tam po lesie, rozbiegy si we wszystkie strony wiata i niepodobna byoby ic! odszuka"- =dy nie byo ju wida" ani jednej sztuki, 7opciuc! ruszy w lad za nimi i wdrowa beztrosko po lesie. )adszed wiecz r, a wtedy 7opciuc! wyci$gn$ zza pazuc!y dan$ mu przez staruszk miedzian$ piszczak i dmuc!a w ni$, bo i tak nie mia nic innego do roboty. %tedy raptem zaczy dzia" si dziwy. +edwie zd$y dmuc!n$" raz w piszczak, a w teje samej c!wili zaczy si zbiera" zewsz$d zaj$ce. 4% tej piszczace s$ przecie czary-6, pomyla 7opciuc!. )ie przestawa gra" na piszczace, p ki nie przyprowadzi wszystkic! zajcy do zamku. %tedy uda si wprost do kr la i rzek' ( Pasem cay dzie& zaj$ce i prosz was, miociwy kr lu, teraz o c rk. )ie dosta jednak obiecanej narzeczonej. 7r l wynajdywa dalsze przeszkody i rzek' ( 5am ci moj$ c rk wtedy, gdy zjesz wszystko misiwo, jakie jest w moim zamku. /eli nie zdoasz zje" wszystkiego bez reszty, nic nie wyjdzie z twego oenku. ( Zjem misiwo, niec! go bdzie nie wiem jak duo ( rzek na to 7opciuc!. Przypomnia sobie bowiem towarzysza, kt rego zabra w czasie swej podr y, spodziewaj$c si od niego pomocy. Poegna si wic z kr lem i poszed do swyc! kompan w. ;am powiedzia Zjadaczowi #isa i Poeraczowi 7oci, czego $da od niego kr l i poprosi

go, eby zjad misiwo. )ie trzeba byo tego dwa razy powtarza". Zaraz ruszy Poeracz do kr lewskiej spiarni wypenionej po brzegi misem, spdzi tam noc, a kiedy zajrzano rano, poyka ju ostatni$ ko" i skary si, e jest godny. >bwieszczono wic kr lowi, e spiarnia jest cakiem pusta, a 7opciuc! stawi si wkr tce przed kr lem i poprosi o narzeczon$. ( 5ostaniesz moj$ c rk dopiero wtedy ( rzek kr l ( gdy wypijesz wszystk$ w dk i wszystko piwo, jakie znajduj$ si w mojej piwnicy. ( Pewnie, e wypij ( rzek 7opciuc! ( bo po zjedzeniu takiej masy misa czuj ogromne pragnienie. #iso w waszej spiarni byo sone. Potem poszed do swyc! towarzyszy i opowiedzia im swoj$ spraw. Poprosi Poykacza % dki i Piwa, eby ten opr ni kr lewsk$ piwnic. Poykacz przysta z oc!ot$ na tak$ prob i przelewa beczk po beczce do swego brzuc!a. =dy rano kr lewscy su$cy przyszli zobaczy", co si dzieje, opr nia ju ostatni antaek i woa, e dokucza mu pragnienie. Po tym wszystkim kr l mia niemay kopot, jak$ robot wyznaczy" teraz 7opciuc!owi, kt ry, jak si zdawao, potra<i zrobi" wszystko. % dalszym ci$gu byo mu przykro odda" c rk. 8ozmyla, rozwaa spraw i, jak mu si wydawao, znalaz wreszcie spos b. 7iedy wic 7opciuc! przyby zn w prosi" o c rk, rzek' ( ;eraz dam ci c rk, jak obiecaem. ?d2 jednak najpierw ze swymi lud2mi wyk$pa" si w saunie. Potem wyprawimy wesele. 7r l kaza jednak nagrza" tak mocno miedzian$ saun, e sudzy, kt rzy stali od niej oddaleni o dziesi" krok w, o mao si nie spalili. 0$dzi, e teraz 7opciuc! wraz ze swymi lud2mi roztopi si. ,le c si stao: 7iedy mczy2ni ruszyli do sauny, na przedzie szed 0iewca Zimna. 0tan$ najpierw w drzwiac! i ledwo tylko mocno sapn$, ciany sauny zaraz pokryy si szronem. %tedy w lad za nim wszyscy weszli do sauny, wyk$pali si do woli, bo i pary byo pod dostatkiem. Po k$pieli 7opciuc! z Przypiecka stan$ wraz ze swymi towarzyszami przed kr lem i rzek'

( ;eraz, nasz kr lu, wyk$palimy si i mona ju wyprawia" wesele. 7r l nie wierzy tym sowom. 7iedy jednak wszed do sauny, przekona si' kto si w niej k$pa, a wszystkie ciany pokryte byy szronem. *olao serce kr la, bolao, bo nie mia oc!oty odda" c rki takiemu prostakowi jak 7opciuc! po dobroci, powiedzia wic, aby uwolni" si od niego' ( /utro wyprawimy wesele i dlatego musisz przynie" wod ycia. Potra<isz to zrobi", dokonae przecie trudniejszyc! rzeczy. 7opciuc!owi dano do rki butl, w kt rej mia przynie" wody ycia. ,le 7opciuc! zani s j$ swemu towarzyszowi, 5alekobiega3czowi, i poleci mu, eby przyni s w niej wody. 5alekobiegacz natyc!miast popdzi i przyni s butl z wod$ do zamku, nim mina p noc. 9 , obudzono kr la porodku nocy i 7opciuc! z Przypiecka wrczy mu butelk, w kt rej bya woda. 7r l nie m g ju znale2" wicej wybieg w, bo ten c!opak potra<i zrobi" wszystko. 8ozpoczto wic w ko&cu przygotowania do wesela i 7opciuc! z Przypiecka otrzyma kr lewsk$ c rk za on, tak jak to od pocz$tku byo obiecane. ;ak duga jest ta ba&.

"rz! siostr!
.yy kiedy trzy siostry, dwie dobre, trzecia niby troc! gorsza, wszystkie za jednakowo pikne. 7iedy umarli ic! rodzice, c rki musiay i" na sub, aby w ten spos b zarobi" na ycie. 5wie starsze postanowiy powdrowa" na zamek kr lewski, aby tam poszuka" miejsca. Poszaby c!tnie i najmodsza, ale starsze siostry byy bardzo dumne i nie przystay na jej towarzystwo, ruszyy same, zostawiaj$c najmodsz$ siostr w domu. @szedszy kawaek drogi, spotkay wini, kt ra miaa przed sob$ koryto z jedzeniem i tak przem wia do dziewcz$t' ( #oje mie dziewuszki, zabierzcie to koryto, bo objem si tak, e pkn. ( >!o- ( powiedziay dziewczta. ( )ie bdziemy sobie czym takim brudzi" r$k. #iny wini i poszy przed siebie. )ieco dalej spotkay id$c$ naprzeciw krow z wiadrem na rogac!, kt ra bagaa' ( Zabierzcie, dobre dziewczta, wiadro z moic! rog w, bdziecie mogy mnie do niego wydoi". % zapacie napijecie si mleka, reszt wylejecie na moje nogi, po czym woycie wiadro z powrotem na miejsce( )ie mamy czasu. #usimy dotrze" do zamku ( odpary dziewczta i poszy swoj$ drog$. %droway c!wil i oto spotkay kutykaj$cego naprzeciw staruszka, kt ry rzek' ( Poszukajcie, dziewczta, mojej gowy. 5am wam w zapacie moj$ lask. ( >!o, ani nam w gowie zabiera" si do czego takiego, bo

idziemy do kr lewskiego zaniku ( powiedziay dziewczta i ra2no ruszyy przed siebie, a wreszcie dotary do celu i tam dostay si do suby. )ajmodsza siostra tymczasem rozmylaa w domu' ,,)ic mi nie pomoe to siedzenie w domu, ja r wnie musz postara" si o sub, jeli nie inn$, to c!o"by jako winiarka. 8uszya wic take do kr lewskiego zamku. )a drodze i ona spotkaa wini3obartuc!a, kt ra prosia, eby zabraa koryto. >dsuna je wic i ruszya dalej przed siebie. =dy usza kawaek drogi, napotkaa krow z wiadrem na rogac!, kt ra rzeka do niej podobnie jak i do jej si str' ( %yd j mnie, dziewuszko, do tego wiadra. Za zapat napij si sama mleka, reszt wylej mi na nogi, a wiadro w z powrotem na miejsce( Pomog ci, koc!ana krowo, pomog ci ( odpara dziewczyna, wydoia zaraz krow i zrobia tak, jak j$ prosio zwierz. P 2niej, ledwie ruszya dalej, spotkaa starego, podpieraj$cego si lask$ czowieka, kt ry kutyka na drodze. ;en pozdrowi j$ i rzek' ( Poszukaj mi, dziewczyno, mojej gowy. % zapacie dostaniesz moj$ lask. 5ziewczyna nie zgorszya si prob$. )atyc!miast przysiada przy drodze i poszukaa tam gowy biednego staruszka, tak jak j$ o to prosi. 0taruszek podzikowa jej za to, da lask i rzek' ( %e2, koc!ana dziewczynko, t moj$ lask, a gdy przyjdziesz do kr lewskiego zamku, uderz t$ lask$ w ska, kt r$ znajdziesz obok zamku, otrzymasz wtedy stamt$d rzeczy, jakie tylko bd$ mogy sprawi" ci przyjemno" i jakie mog$ ci by" potrzebne. ( 5zikuj za podarunek ( rzeka dziewczyna, wzia od dziadka lask i wraz z ni$ powdrowaa do zamku, gdzie naja si jako winiarka kr lewskiej trzody. >dnalaza tam starsze siostry i pozdrowia je tak, jak zwyko si pozdrawia" rodze&stwo. 0iostry byy jednak niezadowolone, e przysza za nimi, czuy do niej zo" i szydziy z niej, e zacza od tak ndznej pracy. )ajmodsza siostra znosia wszystko cierpliwie i nie odcia si nawet jednym zym sowem.

)adesza niedziela, wic starsze siostry poszy do kocioa, a naj3 modszej kazay ugotowa" przez ten czas posiek. )a zup nie day jej jednak nic pr cz jednego ziarenka groc!u i jednego ziarenka pszenicy. Zmartwio to najmodsz$ siostr, bo nie wiedziaa biedaczka, jak z takic! lic!yc! zapas w mona ugotowa" zup. Posza mimo to pokornie do c!aty, postawia kocioek na ogniu i zapakaa rzewnymi zami. Przyszed w wczas stary dziadek, od kt rego dostaa lask, wszed do c!aty i rzek' ( )ie pacz, dziewuszko, id2 do kocioa, a ja przez ten czas ugotuj posiek. 7iedy dziewczyna zobaczya, e staruszek zabra si do pracy, posza poprosi" o pozwolenie udania si do kocioa i powdrowaa pod ska, o kt rej m wi jej staruszek. =dy uderzya w ni$ lask$, zjawiy si natyc!miast wspaniae konie i w z oraz pikna, jedwabna szata, w kt r$ ubraa si i pojec!aa do kocioa. ;am jej uroda rzucia si od razu innym w oczy i wszyscy obecni zdumiewali si, sk$d zjawia si taka cudowna, cakiem nieznajoma panna. Po naboe&stwie wszyscy zgromadzili si, aby przyjrze" si jej, ale dziewczyna wskoczya zrcznie na w z i pojec!aa w swoj$ drog. Podjec!aa do skay, zdja z siebie wspaniae szaty i woya z powrotem swoje stare, sk rzane ac!y. Potem powdrowaa pieszo do zamku. % izbie staruszek ugotowa ju posiek, tak e nie trzeba byo zrobi" nic innego, jak tylko poda" go na st . 5ziki temu starsze siostry nie miay okazji do sprzeczki. %yc!walay si wszake, e s$ czym lepszym ni siostra3winiarka' ( *yymy w kociele ( m wiy. ( %idziaymy tam pikn$ i cudown$ pann. , co ty widziaa: )ajmodsza nic nie rzeka, wykonywaa tylko sw$ robot i karmia winie, p ki nie min$ i ten tydzie& i nie nadesza ponownie niedziela. 0tarsze siostry zn w wybray si do kocioa, a najmodsza zostaa w domu. 0taruszek i tym razem wzi$ na siebie przygotowanie posiku. ;ak wic dziewczyna udaa si zaraz poprosi" swego gospodarza o pozwolenie, aby m c uda" si do kocioa, po czym

podobnie jak i poprzednio dotara do skay. ;am dostaa znowu pikne, zote szaty, w z i konie. %zia z sob$ pieni$dze i pojec!aa godnie do kocioa. 7oo kocioa czeka ju mody kr l. 0podobaa mu si pikna nieznajoma, a nie widz$c innego sposobu, w jaki m gby zdoby" o niej wiadomoci, kaza swym sugom posmarowa" pr g kocioa smo$, aby pozosta na nim jaki lad dziewczyny, gdy bdzie opuszczaa koci . 5ziewczyna nie wiedziaa o puapce i wyc!odz$c z kocioa, st$pna na pr g, a wtedy trzewik przylepi si do smoy. % tej samej c!wili wyszli ludzie, aby si do niej docisn$", ale dziewczyna siaa dookoa pienidzmi i wszyscy zostali, aby je zbiera". ;ylko mody kr l pod$y za znikaj$cym powozem. )ie zd$ya wic dziewczyna ci$gn$" z siebie zocistej szaty, w popiec!u narzucia tylko na ni$ swoje stare, sk rzane ac!y i ucieka do domu. 7r l, nie dogoniwszy dziewczyny, zabra z kocielnego progu zoty trzewiczek i kiedy p 2niej dookoa zamku zebrali si wszyscy, wszed w tum i rzek' ( )a czyj$ nog ten trzewik bdzie pasowa, t dziewczyn polubi. %szystkie dziewczta pr boway woy" na nog bucik, ale adnej nie pasowa. 0tarsze siostry pr boway r wnie go przymierzy"; ostrugiway, oskrobyway stopy i palce, ale wszystko na pr no' trzewik w aden spos b nie c!cia wej". % ko&cu kr l rzek' ( ?d2cie i przywoajcie tu take winiark. )iec!e ten but wejdzie na czyj$kolwiek nog+udziom wydao si to bez sensu, sprowadzili jednak winiark i kazali jej przymierzy" trzewik na nog. 7iedy dziewczyna wsuna we& stop, okazao si, e pasuje tak wspaniale, jakby by na ni$ zrobiony. 7iedy jednak wkadaa trzewik na nog, spod jej staryc!, sk rzanyc! ac! w bysna zota szata i mody kr l zd$y to zobaczy". Zdjto wtedy z dziewczyny jej stare, sk rzane ac!y i byszcz$ca, zota szata ukazaa si w swej caej wspaniaoci. %szyscy do3

mylili si w wczas, e jest to ta dziewczyna, kt r$ podziwiali w kociele i e to jej trzewik zosta na kocielnym progu. % teje samej c!wili mody kr l poprosi dziewczyn, eby zostaa jego narzeczon$. P 2niej wyprawiono na zamku wesele i radowali si wszyscy ludzie. ;ylko starsze siostry nie mogy na nie przyby", gdy musiay sobie leczy" poranione stopy. ? to ju wszystko.

&ieustraszon! chopak
Pewien czowiek, kt rego powszec!nie zwano )ieustraszonym, zaci$gn$ si kiedy na sub w gospodarstwie na takic! warunkac!, e jeeli gospodarzowi uda si go prze3 straszy", to bdzie pracowa bez zapaty, je3 eli za nie uda mu si ta sztuka, to dostanie caoroczne wynagrodzenie i bdzie m g odej". Pierwszej nocy kazano )ieustraszonemu nakarmi" konie. Poszed wic do stajni, a kiedy wzi$ wi$zk somy, poczu w niej jakie woc!ate zwierz. )ie zl$k si jednak, rzuci som, skoczy na ni$ i zacz$ depta" besti, m wi$c' ( .eby by diabem albo i samym szatanem, to i tak ci pokonam%tem usysza gos doc!odz$cy ze somy' ( Przesta&, na *oga, przesta& juParobek rozpozna gos gospodarza i puci go. =ospodarz c!cia przestraszy" )ieustraszonego, wdziewaj$c na siebie kouc! drug$ stron$ i kad$c si w somie dla koni. ;eraz jednak zgodnie z umow$ musia wypaci" mu roczny zarobek i zwolni" go ze suby. )astpnego dnia poszed )ieustraszony na probostwo i zawar z ksidzem tak$ sam$ umow, jak i z gospodarzem. %ieczorem kaza mu ksi$dz p j" razem z klucznikiem do kocioa po oleje do namaszczenia c!oryc!. +edwo weszli do rodka, a klucznik zatrzasn$ drzwi i zostawi parobka samego w kociele. 8ozgl$da si )ieustraszony i widzi, e na awkac! siedz$ jacy ludzie bez g w i graj$ w karty. Podszed wic do nic! i zapyta, czy moe przy$czy" si do kompanii. Zgodzili si. Pograli troc! i )ieustraszony wygra od jednego z bezgowyc! dziesi" marek, kt ryc! ten nie c!cia mu da". Zdenerwowa si na to c!opak i zatrzyma go w kociele

a do nastpnego dnia, mimo e reszta towarzystwa dawno ju znikna. %c!odzi rano ksi$dz do kocioa, widzi, jak jego parobek tarmosi bezgowego czowieka, i pyta' ( 5laczego mu dokuczasz: ( =ralimy w karty, wygraem od niego dziesi" marek, a on nie c!ce mi ic! odda" ( odpar )ieustraszony. Powiedzia wtedy ksi$dz' ( Pu" go, ja za niego zapac. >trzyma wic parobek roczn$ zapat i ruszy z probostwa. Poszed teraz do kr lewskiego zamku i zawar z kr lem tak$ sam$ umow jak poprzednio z gospodarzem i ksidzem. )a noc kr l kaza go umieci" w pewnym starym zamczysku. Zapali tam sobie )ieustraszony dwie wieczki, postawi je w biaej niszy i czeka. Po pewnym czasie upada mu do st p okrwawiona ludzka gowa. Podni s j$ i rzuci do niszy. 0pada. 8zuci drugi raz, znowu spada. 8ozejrza si wic dookoa, gdzie by te j$ sc!owa". Patrzy, a pod cian$ ley ciao bez gowy. %zi$ wic )ieustraszony gow i zacz$ j$ przymocowywa" do ciaa. 7iedy mu si to udao, przem wi przywr cony do ycia czowiek, ka$c wzi$" parobkowi spod podogi zapat za dobry uczynek. )ieustraszony wzi$ wieczk i zagl$da pod podog, a tam le$ skrzynie pene zota i srebra ( jego zapata. Przyszed rano kr l do parobka i pyta' ( )ie przestraszye si: ( )ie ( odpowiedzia parobek. Zapyta wic kr l' ( 9o c!cesz w takim razie w nagrod: , parobek na to' ( Zadowol si tym starym zamkiem. ( , co te ty z tym starym zamczyskiem zrobisz: ( zdziwi si kr l. ( 5am ci lepszy. Parobek jednak twardo obstawa przy swoim, kr l wic rad nie3rad musia ust$pi". )astpnego dnia )ieustraszony poyczy grube liny i naj$ setk c!op w. Zdziwi si na ten widok kr l'

( , co te c!ce ten c!opak zrobi": #oe c!ce zamek przesun$", bo na co mu tyle lin: )ajci c!opi wyci$gnli spod podogi ukryte tam skrzynie z pie3 nidzmi, a kiedy kr l zobaczy, jak bardzo bogaty jest teraz )ieustraszony, postanowi odda" mu swoj$ c rk. Przysta na to parobek, oeni si z kr lewn$ i sam zosta kr lewiczem. %spaniae byo wesele, zjec!ao wielu goci z bliska i z daleka, tak jak to na kr lewskim weselu by" powinno. )owoe&cy yli potem dugo i szczliwie w starym zamku kr la, a odwany parobek cieszy si przydomkiem )ieustraszonego a do mierci.

Krl i wdrown! grajek


.y kiedy kr l. kt ry mia pikn$, mod$ on. *ardzo j$ koc!a. %ybuc!a jednak wojna i kr l na czele swoic! wojsk musia stawi" czoa wrogowi. >puci wic zamek i zostawi swoj$ on pogr$on$ w smutku. #ijay dni i tygodnie, a adne wieci nie nadc!odziy od m3 a. % ko&cu kt rego dnia, kiedy kr lowa z tsknoty bliska ju bya mierci, nadszed oczekiwany list. )ie byy to jednak wieci wesoe, jako e kr l donosi, e dosta si w rce wroga i jeeli kto szybko nie dostarczy okupu, to zginie. 5ugo mylaa kr lowa, kogo by te wysa" z okupem. )ie miaa jednak nikogo, komu mogaby w peni zau<a". Postanowia wic uda" si w drog sama. )iemoliwoci$ byo jednak, aby kr lowa, i to w dodatku moda i pikna, wybraa si w podr samotnie. 7ady by j$ przecie rozpozna i z pewnoci$ w kraju wroga dostaaby si do niewoli. Przebraa si wic za mczyzn i z gitar$ w rce ruszya z zamku. %szyscy po drodze brali j$ za wdrownego grajka i pozwalali jej i" swoj$ drog$. Przez wiele dni wdrowaa prawie bez strawy i spoczynku. 0za przez miasta i wsie, przedzieraa si przez lasy, przepywaa rzeki i jeziora. % ko&cu po siedmiu tygodniac! podr y ujrzaa przed sob$, na wysokim pag rku, wspaniay zamek. /ego wiee sigay nieba, a zac!odz$ce so&ce odbijao si w jego oknac! zotym blaskiem. Zamek by wasnoci$ wrogiego kr la. 7r lowa wdrapaa si po sc!odac! prowadz$cyc! do zamku. )a dziedzi&cu znalaza mae zakratowane okno. Zajrzaa przez nie. % rodku, w maej ciemnej celi byo wielu wi2ni w, a wr d nic! na somianym posaniu lea take jej m$. /eszcze smutniej zrobio si kr lowej, zacza piknie gra" na gitarze, a jej gos dotar do

wspaniayc! komnat wrogiego kr la, kt ry po spoytym wanie posiku udawa si na spoczynek. Zbudziy go d2wiki muzyki i zacz$ si przysuc!iwa" tej cudownej grze. Podszed do okna i wyjrza. #odzieniec, kt ry gra na dziedzi&cu, mia pikn$ twarz, a zote loki sigay mu do ramion. 7r l zauway jednak, e jego spojrzenie jest tak samo smutne jak jego gra. Posa su$cego na d , eby zaprosi grajka do zamku. ;am przez wiele dni pozwolono mu gra" ku wielkiej radoci kr la. /ednake z dnia na dzie& oblicze grajka stawao si coraz smutniejsze. 9oraz smutniejsza robia si te jego muzyka. ( 5laczego jeste taki smutny: ( zapyta si dmego dnia kr l. ( 9zy nie daem ci jedzenia i piknyc! szat: 9zy nie byem dla ciebie dobry: /eli pragniesz czego, powiedz mi, a postaram si speni" twoje yczenie. ( Pu" mnie do domu ( poprosi grajek. 7r l c!tnie zatrzymaby grajka przy sobie, ale al byo mu modzie&ca. ( #oesz i" ( zgodzi si. ( Zabierz z sob$ tyle zota i srebra, ile tylko c!cesz. ( )ie c!c twoic! skarb w ( odpar c!opak ( ale jeli c!cesz mi co o<iarowa", to daj mi za towarzysza jednego ze swyc! wi2ni w. ( %ybierz sobie ( rzek kr l. 7r lowa pod$ya do celi i zabraa stamt$d swego ma. Potem wraz z nim opucia zamek. 7r l nie rozpozna jednak swojej ony przebranej za grajka i poprosi' ( Pu" mnie na wolno", a uczyni ci bogatym czowiekiem. /estem kr lem s$siedniego kr lestwa. ( ?d2, dok$d zec!cesz ( odpara kr lowa i kr tsz$ drog$ ruszya do zamku. Zaraz po powrocie przebraa si i rozkazaa przygotowa" uczt na cze" kr la. Alagi powieway na zamkowym dac!u, wiata migotay w oknac!, tr$by gray na dziedzi&cu, a drog usano kwiatami. 7r lowa za w aksamitnej sukni z dugim trenem, ustrojona szlac!etnymi kamieniami i perami ruszya na spotkanie ma.

7r l jednak odepc!n$ on. ( )ie jeste moj$ on$ ( powiedzia dumnie. ( )ie zrobia nic, eby mnie uratowa"- =dyby nie pewien modzieniec o zotym sercu, bybym ju dawno temu umar w wizieniu wroga. Precz z moic! oczu, kobieto bez serca7r lowa z paczem opucia zamek. /ednak p 2nym wieczorem znowu przebraa si w str j grajka i z gitar$ w rce posza do ogrodu pod kr lewskie okno. 52wiki muzyki dotary do komnaty, w kt rej siedzia samotnie pogr$ony w smutku kr l. 7iedy usysza muzyk, szybko podbieg do okna, a gdy zobaczy w ogrodzie swego modego przyjaciela, pomac!a mu rk$ i zbieg sc!odami na d . ( %ejd2 do rodka ( powiedzia do grajka. Potem wprowadzi go po sc!odac! do komnaty i posadzi obok siebie. ( Zosta& u mnie i b$d2 moim przyjacielem. ;woja muzyka rozprasza m j smutek i b l. ( 9zy nie poznajesz mnie: ( zapyta grajek, spogl$daj$c kr lowi w oczy. 5opiero wtedy oczy kr la jakby si otwary. 8ozpozna on i porwa j$ w ramiona. Potem yli razem dugo i szczliwie.

"rz! prz$dki
Pewna kobieta miaa bardzo leniw$ c rk. 7iedy nie wytrzymaa i nue aja" dziewczyn za to, e nic nie robi. Przypadkiem obok c!aty przejeda kr 3 lewicz. 0ysz$c krzyki, wszed do rodka i zapyta' ( 5laczego bijesz c rk: #atka odpara' ( *o jest tak pracowita, e dzie& i noc nic innego nie robi, tylko przdzie. 8zek na to kr lewicz' ( 0koro twoja c rka jest taka pracowita, jak m wisz, to daj mi j$ za on. )a to matka' ( 5obrze, c!tnie ci j$ dam, jeli tylko zec!cesz si tak poniy", panie. 8uszy kr lewicz z dziewczyn$ w drog i zaraz po przybyciu na zamek umieci j$ w pokoju dla prz$dek, kaza przenie" ca$ g r weny i rozkaza narzeczonej uprz$" j$ w ci$gu jednego dnia. @siada dziewczyna i pacze' ( /ak ja to uprzd, skoro nigdy w yciu nic nie robiam: %ieczorem przyszed kr lewicz zobaczy", jak idzie praca. Patrzy, a tu wena nie tknita, nic dziewczyna nie zrobia. Powiedzia wtedy' ( 5o jutra musisz to wszystko zrobi", a rano dostaniesz jeszcze wicej. Pacze dziewczyna ca$ noc i modli si o pomoc. 7iedy przebudzia si rano, a so&ce byo wysoko, do komnaty weszy trzy staruszki. )a widok tak wielkiej iloci weny poprosiy j$, eby po3

zwolia im prz$". 5ziewczyna ucieszya si, e ma pomocnice i c!tnie na to przystaa. Prz$dki zabray si do pracy, a byy tak pilne, e jeszcze przed wyznaczonym czasem uprzdy wszystko i wyszy. % wyznaczonym terminie wc!odzi do komnaty kr lewicz, eby sprawdzi", czy wszystko gotowe. )a widok tylu gotowyc! kbk w wielce si ucieszy z pracowitoci narzeczonej i na trzeci dzie& kaza da" jej jeszcze wicej weny i uprz$" j$. %ieczorem, kiedy dziewczyna pooya si, pomylaa sobie, eby i jutro prz$dki zec!ciay jej pom c. 8ano, kiedy si przebudzia, weszy do komnaty te same trzy staruszki, usiady przy koowrotkac! i zabray si do pracy, tak e w komnacie tylko <urczao. 7iedy ju wszystko uprzdy, powiedziay' ( Zapro nas na swoje wesele i nazywaj ciociami. %ieczorem przyszed kr lewicz, eby sprawdzi", czy wszystko gotowe. ? tym razem pok j peen by gotowyc! motk w. )azajutrz kr l zarz$dzi na zamku wesele. 5ziewczyna poprosia kr lewicza, eby zaprosi take jej stare ciotki, na co on c!tnie przysta. Pod koniec pierwszego dnia, kiedy wesele rozkrcio si ju na dobre, do kr lewskic! komnat weszy trzy staruszki. Podszed do nic! kr lewicz, eby si przywita". Patrzy na najstarsz$, a ta ma nog grub$ jak pie& drzewa. Pyta tedy kr lewicz' ( 5laczego masz tak$ grub$ nog: >j, brzydka jeste. , staruszka na to' ( 5epcz koowrotek, depcz tylko koowrotek- Podc!odzi kr lewicz do drugiej ciotki, a po drodze m wi do narzeczonej' ( >j, oj, brzydkie jakie te twoje ciotki. , na to dziewczyna' ( 9 w tym dziwnego: /ak si czowiek starzeje, to i brzydki si robi. Patrzy kr lewicz na drug$ ciotk, a ta ma kciuk gruby jak orli pazur. Pyta j$' ( , od czego to tw j kciuk taki gruby:

, na to ciotka' ( 9i$gnij nitk, ci$gnij tylko ni"Podc!odzi kr lewicz do trzeciej i widzi, e ta ma rozci$gnite usta i wywieszony jzyk. Pyta wic' ( 5laczego masz takie rozci$gnite usta i taki wywieszony jzyk: , staruszka na to' ( +i tylko ni", li ni"@syszawszy to, zwr ci si kr lewicz do dziewczyny' ( /u nigdy nie pozwol ci prz$". )ie c!c, eby bya taka brzydka jak twoje ciotki-

O braciach, ktrz! si wzbogacili


5awno, dawno temu y sobie biedny staru3 szek. @mieraj$c, zostawi trzec! osieroco3 nyc! syn w. 9 byo robi", bracia podzieli3lili midzy siebie to, co przypado im z maj$tku ojca. )ajstarszy syn dosta arna, redni ( stare kantele, a najmodszy koowrotek, koek i okie" sznurka. )ie myl$c wiele, przewiesi najstarszy syn arna przez rami i wyruszy w drog. %drowa, wdrowa, a zaszed do ukrytej w lesie kryj wki zb jc w. %szed do rodka, a e nikogo tam nie byo, wlaz na krokiew i pooy na niej kamienne arna tak, jak gdyby zabiera si do pracy. )agle usysza, e kto wc!odzi do jaskini. 8ozpozna rozb jnik w, a ci, myl$c, e s$ sami, zaczli dzieli" swoje upy. *y w ic! gronie te jeden modszy i nieco sabszy. 7ompani pr bowali go oszuka", a on nie bardzo m g sobie z nimi poradzi", wic zacz$ woa" o pomst do nieba' # /eli nie dacie mi mojej czci, to pomodl si do *oga, a on zrzuci na wasze gowy kamienie, kt re was zabij$9!opak, zobaczywszy i usyszawszy to wszystko, rzuci arna w sam rodek k c$cyc! si. Przeraeni zb jcy uciekli z jaskini, a razem z nimi ten, kt ry prosi *oga o kar. *ali si wr ci" do swojej kryj wki i zostawili na pododze zrabowane pieni$dze i najr niejsze cenne rzeczy. 0prytny c!opak zszed na d , wsadzi upy do swego worka i ruszy do domu. =dy przyby na miejsce, tak rzek do braci' ( 9zy znajdzie si w tym domu kwarta: ( , na co ci: ( spytali bracia. ( Potrzebna do mierzenia pienidzy ( odpar i opowiedzia im swoj$ przygod.

Iredni syn, widz$c i sysz$c, jak jego starszy brat szybko si wzbogaci i nawet kwart$ pieni$dze mierzy, c!o" kiedy ruszy w drog, nie mia nic opr cz staryc! arn, wpad w zy !umor i zacz$ si zastanawia", jak te i swoim spadkiem m gby zarobi" i si wzbogaci". %zi$ stare kantele i wyruszy w drog. %drowa dugo po kraju i wiecie, a w ko&cu doszed do stoj$cej na skraju drogi pustej c!aty. ;u postanowi odpocz$". 5o drzwi przywi$za sznur, tak eby w razie potrzeby atwo byo zamkn$" izb, wzi$ kantele i wdrapa si na krokiew, pod sam su<it. )ie mia nic do roboty, wic piewa, gra i bbni do taktu. Zdarzyo si, e obok c!aty przec!odzio akurat wielkie stado wilk w. 0ysz$c dziwn$ muzyk, pomylay zwierzta, e to gosy prosi$t. Podeszy bliej i ca$ zgraj$ wpady do rodka. 9!opak siedz$cy na krokwi poci$gn$ sznur, drzwi si zamkny i wilki zostay uwizione. % tej samej c!wili, rozzoszczone, zaczy wy" i skowycze", gryz$c si nawzajem, lecz muzykant siedzia i gra na swoim kantele, ani troc! nie boj$c si zyc! bestii. % pobliskiej wsi odbywa si akurat jarmark. Ipieszyli na& drog$, kt ra wioda tu obok c!aty, okoliczni kupcy. @syszeli muzyk i towarzysz$cy jej skowyt, wic podeszli bliej, by dowiedzie" si, kt to w tej pustej c!acie urz$dza taki !aas. >tworzyli drzwi, a wtedy wilki wypady z c!aty na drog i ucieky do lasu. 0prytny c!opak zacz$ lamentowa"' ( >j, oj, wy nieszczni, c narobilicie, wypucilicie st$d oswojone wilki, kt re s$ wasnoci$ pewnego wielkiego pana. @czyy si ta&czy", a ja przygrywaem im na kantele. ;eraz m j pan si rozzoci i wsadzi was do wizienia. ,le al mi was, wic jeli mi dobrze zapacicie, to wezm ca$ wasz$ win na siebie. Przestraszeni kupcy obiecali mu to, czego tylko sobie zayczy. % wczas c!opak odpar' ( )o, wyrzu"cie ze swoic! sakiewek wszystkie pieni$dze, a ja zobacz, ile tego jest. 7upcy uczynili tak, muzykant za pozbiera pieni$dze, a byo

ic! mn stwo, i odprawi goci. Poszli do swyc! dom w, bogosawi$c c!opaka, kt ry ( jak s$dzili ( ocali im ycie. *ogaty dziki swojemu kantele, wr ci redni brat do domu i zapyta' ( =dzie jest ta kwarta, kt r$ mierzy si pieni$dze: %tedy najmodszy syn wpad w zo" i pomyla' ,,9o ja biedny teraz poczn, bracia zdobyli maj$tek i s$ teraz bogaci, a ja nie mam nic opr cz koowrotka i kawaka sznurka6. %zi$ sw j cay dobytek i wyruszy na w czg. %drowa, wdrowa, a zaszed na brzeg jeziora, poronity wysokimi sosnami. %zi$ koek, wbi go w drzewo, przytwierdzi do& koowrotek i przygotowa wszystko do pracy. Zabra si do przdzenia, a robi to tak szybko, jak tylko potra<i. # wi przy tym' ( Przd, przd to jezioro do suc!a. %ynurzy si z wody syn Lete!inena ( boga w d, wylaz na brzeg i zapyta' ( 9o tu robisz, czowieku: ( Przd to jezioro do suc!a, wod w ni" zamieni, a ciebie, Lete!inenie, st$d wyrzuc- ( odpar c!opak. )a to Lete!inen' ( )ie wolno ci tego robi", m j ojciec zabroni- Przybysz uda, e nic nie syszy, dalej pracowa i powtarza' ( Przd, przd to jezioro do suc!a. 0yn Lete!inena popieszy do ojca i powiedzia' ( )a brzegu siedzi jaki czowiek, ma koowrotek i przdzie, na nic nie zwaaj$c. % dodatku powtarza, e wyprzedzi" nasze jezioro do suc!a, wod w ni" zamieni, a nas st$d wyrzuci. =dy usysza to stary Lete!inen, c!wil pomyla, da synowi wielki mot, cay ze zota i powiedzia' ( ?d2 do niego, daj mu mot i niec! go rzuci. Zobaczymy, kt ry z was jest silniejszy. %r ci syn ze zotym motem na brzeg, a c!opak nadal prz$d tak szybko, e a trz$s si koowrotek. =dy ujrza zbliaj$cego si modego Lete!inena, powiedzia' ( Patrz, wody ubywa, a ni" coraz dusza-

( >dpocznij troc!, czowieku, pobawimy si rzucaniem motem ( zaproponowa mody. ( ;en, kt ry rzuci dalej, zwyciy. ( 5obrze, ale ty rzucaj pierwszy ( odpar c!opak. 0yn Lete!inena cisn$ motem tak wysoko, e przez c!wil wida" go byo na niebie, po czym spad i wbi si gboko w ziemi. Przybysz wydoby z wielkim trudem mot z ziemi, lecz nie m g go podnie", tak by ciki. 0ta, wpatruj$c si w niebo. ( > czym mylisz: ( pogoni go syn Lete!inena. ( 8zucaj, teraz twoja kolej( 9zekam, a przypynie ta c!mura, gdy ju bdzie nad nami, rzuc na ni$ mot ( odrzek c!opak spokojnie. Przestraszy si mody Lete!inen i zacz$ baga"' ( )ie r b tego, bracie drogi, nie rzucaj zotego mota mojego ojca na c!mur, byaby to dla nas wielka strata. ( )ie cisn prdzej, c!mura za c!wil si zbliy ( upiera si przybysz. 0yn wyrwa mot z jego r$k i pobieg do swego ojca' ( )ie u<am temu czowiekowi, c!cia rzuci" tw j mot na c!mur, ale na szczcie zd$yem mu go odebra". 0tary Lete!inen wymyli drugi konkurs. #odzi mieli pokaza", kt ry z nic! goniej krzyknie. 0yn Lete!inena wr ci na brzeg i powiedzia' ( *dziemy teraz krzycze" i zobaczymy, kto z nas zdoa krzykn$" goniej. ? zn w c!opak ust$pi pierwsze&stwa. 0yn Lete!inena krzykn$ tak, e zac!wiay si drzewa, a z sosen posypay si szyszki. =dy przysza kolej na przybysza, ten zacz$ skrca" witk i ciosa" gwo2dzie. ( 9o robisz: ( zdziwi si mody Lete!inen. ( #usz ci najpierw obwi$za" witk$ gow, a gwo2dziami zamkn$" usta, bo moe ci czaszka pkn$", a wtedy umrzesz. %sp zawodnik, boj$c si o wasne ycie, popieszy do ojca' ( )ie mogem zmierzy" si z tym czowiekiem, c!cia mi zwi$za" gow witk$ i zamkn$" usta gwo2dziami, eby mi czaszka nie pka, wic uciekem. 9!opak spokojnie powr ci do swego zajcia, prz$d i powtarza'

( Przd, przd to jezioro do suc!a. %raca syn Lete!inena od ojca i proponuje przdz$cemu' ( , teraz zobaczymy, kt ry z nas ma silniejsze i szybsze nogi. *iegnijmyPrzybysz zauway pi$cego w zarolac! zaj$ca. )ie myl$c dugo, rzek' ( /u cztery lata m j najmodszy brat czeka na kogo takiego jak ty, zacznij bieg od tyc! krzak w i zmierz si najpierw z nim, a ja tu poczekam. %anie pi, wic klanij w rce, krzyknij, a wtedy on ruszy. #ody Lete!inen uderzy w donie i krzykn$ gono, a zaj$c w tym samym czasie wyskoczy z kryj wki i zacz$ co tc!u ucieka". )ie mia szans Lete!inen, wr ci i tak rzecze' ( )ie dogoniem twego brata. ( %ic jak mnie dogonisz, jeli z nim nie wygrae, on jest przecie modszy ode mnie. )ie mam co z tob$ walczy"- ( odpar przybysz. 8ad nierad przyzna syn Lete!inena racj c!opakowi i wr ci do ojca' ( /ak mam walczy" z tym czowiekiem: )ie wygraem w biegac! z jego modszym bratem, kt ry mia uszy jak kosy, a oczy jak due jajka, to co dopiero z nim samym: 5osta na to tak$ rad' ( ?d2. synu, na brzeg i zmierz si z nim w zapasac!, zobaczysz, jak mu p jdzie, moe przegra. 0taraj si, bo inaczej wyprzedzi" jezioro do suc!a, a nas st$d wyrzuci. %r ci mody Lete!inen na brzeg do przdz$cego, eby si z nim zmierzy", a ten rzek' ( )ie bd z tob$ walczy, jeste w kiepskiej <ormie. ,le moesz spr bowa" swyc! si z moim dziewi"dziesicioletnim ojczulkiem, mieszka tu w lesie. 5ziadek jest troc! guc!y z powodu swej staroci, ale kopnij go lekko w plecy, albo podrap go po gowie, wtedy usyszy. # wi$c o swym ojcu, myla c!opak o nied2wiedziu. =dy syn Lete!inena poaskota zwierz w sier", nied2wied2 si rozzoci, przewr ci miaka na ziemi i poama mu wszystkie

koci. 9!cia go jeszcze zakopa", ale biedak jako si pozbiera i szczliwie mu umkn$. Pobieg mody, biadaj$c, do swego ojca' ( )ie wygram z tym czowiekiem. 0am nie c!cia si ze mn$ zmierzy", lecz kaza swemu staremu ojcu walczy" ze mn$, a ten, gdy mnie zapa, o mao mnie nie zabi. 9o by byo, gdyby przybysz pokaza swoj$ si, ju bym mu nie uciek>jciec, stary Lete!inen, odpar' ( )o, jeli nie moemy sobie da" z tym czowiekiem rady, um w si z nim i daj mu tyle pienidzy, ile tylko zec!ce, pod warunkiem, e przestanie prz$". Poszed mody do c!opaka i zapyta' ( 9o c!cesz dosta" w zamian za to, e zostawisz nas i nasze jezioro w spokoju: 0pryciarz odrzek' ( )ic od was nie c!c, wyprzd jezioro do suc!a, a wtedy na dnie znajd sto razy wicej, ni c!cecie mi da". 0yn Lete!inena baga go o zgod i obieca da" tyle pienidzy, ile tylko c!opak moe unie". ( )o, niec! tak bdzie ( zgodzi si przybysz ( lecz nie pogniewam si, jeli dostan tylko tyle pienidzy, ile ty sam uniesiesz. /este przecie sabszy ode mnie, a ja przyrzekam ci, e nie wysusz jeziora. Pobieg ucieszony Lete!inen do swego ojca, wzi$ tak duy w z pienidzy, jaki tylko m g unie" i zani s c!opakowi. ;en zaprzesta przdzenia i wr ci z pienidzmi do domu. ;am, tak jak jego bracia, poprosi kwart i pokaza im wielki w z peen pienidzy. ? on nie by ju biedny. % ten oto spos b trzec! biednyc! braci stao si bogatymi, c!ocia spadek ojca nie wydawa si duy.

Diabelski statek
.y dawno temu myliwy. %zi$ kiedy uk na plecy, poszed do lasu i wdrowa tak dugo, a zawdrowa do 5iabelskiej = ry. 5iabom zmarli rodzice i spadkobiercy zebrali si du$ gromad$. )a szczycie g ry leay wielkie skarby, zote naczynia, zote yki, kady czart mia zoty w z, a wszyscy do sp ki zoty statek, kt ry, gdy tylko si na niego wsiado, pyn$ bez niczyjej pomocy przez wiat. =dy diaby zobaczyy zbliaj$cego si myliwego z ukiem na plecac!, natyc!miast zawoay' ( 9!od2, dobry czowieku, i rozdziel midzy nas te rzeczy, a my nie poaujemy ci za to pienidzy i dobryc! s w. #yliwy podszed do nic! i zapyta' ( % jaki spos b puszcza si w ruc! te zote wozy i zoty statek: %ytumaczyli mu wtedy' ( =dy uc!wycisz si g rnej rei, a oprzesz nogi na dolnej, to statek sam rusza. Podobnie jest z wozami. 7iedy myliwy dowiedzia si, na czym sztuka polega, napi$ sw j uk, wystrzeli i rzek' ( 0zukajcie teraz strzay, kt r$ wypuciem z mego uku. 7to znajdzie j$ pierwszy, temu przypadnie w udziale zoty statek i zote wozy. 5iaby rzuciy si natyc!miast na poszukiwanie strzay i pobiegy tak daleko, e nie byo ic! ani wida", ani syc!a". #czyzna wiedzia wprawdzie, e s$ daleko, niemniej jednak pomyla' 47to wie, czy nie wr c$ po swoje rzeczy6. 0zybko wic napeni statek wszelkim dobytkiem a po krawdzie burt, wci$gn$ na& take wszystkie zote wozy i inne skarby, wsko3

czyi na statek, wspi$ si i uc!wyci g rnej rei, a na dolnej opar si obu nogami. %tedy statek ruszy. Pyn$ przez r ne kraje i morza, ci wreszcie dopyn$ do kr lewskiego zamku i tam stan$. Zdarzyo si akurat, e kr lewska c rka siedziaa na sc!odac! prowadz$cyc! do zamku. =dy ujrzaa zbliaj$cy si zoty statek, pokrcia kciukami i pomylaa' ,,)a takim zotym statku musi jec!a" najwikszy cesarz na ziemi-6 Potem rzeka do myliwego' ( 9zy zabierzesz mnie, koc!any cesarzu, na tw j statek: Zostan twoj$ narzeczon$. 0ysz$c to, mczyzna spuci ze statku trap i rzek' ( >, kr lewska ksiniczko, jestem tylko gospodarskim parobkiem, kt ry nie jest godzien nawet tego, eby zdejmowa" ci buty z n g. /est przecie do" kr l w. 9!ocia dziewczyna dowiedziaa si, e ma do czynienia ze zwykym parobkiem, nadal nie przestaa prosi"' ( Zabierz mnie tylko z sob$- 9!tnie zostan twoj$ narzeczon$. ,le mczyzna odpar' ( /ak widz, naigrawacie si tylko ze mnie, pani. #acie przecie kr l w pod dostatkiem. % ko&cu kr lewna przyniosa przybyszowi na statek wszelkiego rodzaju smakoyki i napitki, a ponadto pikne, dworskie ubrania, kapelusze i buty. ,le wszystko leao stosem na pokadzie, gdy mczyzna nie omieli si dotkn$" tego nawet rk$. %zgardzona dziewczyna kr$ya tymczasem smutna dookoa statku. Przez cay tydzie& mczyzna patrzy na ni$ i widzia jej smutek. % ko&cu wic rzek' ( )o, najdrosza ksiniczko, jeli naprawd c!cesz si zwi$za" z gospodarskim parobkiem, to wejd2 na m j statek. 5ziewczyna wesza na statek, a mczyzna ukl$k przed ni$ i spyta' ( 5ok$d teraz popyniemy, najdrosza ksiniczko, na tym piknym statku: ( Popyniemy na szerokie morze ( odpara kr lewna. ( /est tam wyspa duga na dziesi" wiorst, caa poronita jagodami i innymi owocami.

@ruc!omiono wic statek, kt ry wyl$dowa na rodku wyspy. #czyzna poszed zbiera" jagody, ale ledwie ic! spr bowa, zapad w gboki sen, spa jak zabity i nie przyni s jag d na statek. % ko&cu ksiniczka rozgniewaa si i rzeka' ( #oesz tu sobie zemrze" na wyspie, ty ndzny gospodarski parobku. /a zawr c statek i popyn do domu. Zawr cia statek i popyna do domu, a mczyzna pozosta na wyspie, pogr$ony w gbokim nie. =dy wreszcie obudzi si, statku nie byo wida" ani syc!a", a skarby i inne rzeczy zabrane diabom odpyny wraz z kr lewn$. Zostaa mu tylko sakiewka z pienidzmi. #yliwego nka okrutny g d, a nie mia nic do jedzenia. Zbliy si wic do jednego z krzak w z jagodami, napeni lew$ kiesze& owocami, a jedn$ jagod woy do ust i zjad. *yy to jednak diabelskie jagody, gdy zaraz wyrosy mu na gowie ogromne rogi, tak wielkie, e ledwie je m g ud2wign$" na karku. >garn$ go strac!. ,,+epiej byoby wszystko cierpie", c!o"by nawet g d jeszcze bardziej mi dokucza, ebym tylko nie mia tyc! rog w na gowie. /eli przypyn$ tu marynarze, wezm$ mnie za jakie lene lic!o i zastrzel$6. Podszed p 2niej do drugiego krzaka jag d i napeni jagodami praw$ kiesze&. %oy zn w jedn$ jagod do ust, rozgryz j$ i pokn$. ;ym razem tra<i na dobr$, gdy ledwie j$ przekn$, spady mu z gowy rogi i nie byo ju po nic! ani ladu. #czyzna zrobi si przy tym tak pikny, e pikniejszego nie byo w caym kr lestwie. ;eraz czeka na wyspie na ratunek. %reszcie zobaczy, e jaki statek opuszcza agle i zblia si ku wyspie. )atyc!miast zawoa' ( 5obrzy przyjaciele, uratujcie mnie przed mierci$ na tej wyspie, wynagrodz was dobrym sowem i pienidzmi. Zabierzcie mnie z sob$ i pokacie kr lewski zamek, z kt rego wypyn$em na moim statku. Przybysze zawie2li go wic na l$d i pokazali drog do kr lewskiego zamku. #czyzna wszed na dziedziniec zamku. 7r l mia tam studni, pen$ czystej wody do picia, z kranem przy wylocie. #czy3

zna usiad na jej obrzeu i zacz$ pluska" w niej swymi brudnymi nogami, m$c$c przy tym wod. Zoyo si tak, e wanie wtedy kuc!mistrz kr lewski wyszed na sc!ody zamku. =dyby by zym czowiekiem, krzykn$by pewnie natyc!miast' ( 5laczego zabrudzie nasz$ wod do picia: ;eraz jest za nawet dla nas, a co dopiero dla kr la i jego maonki. , gdyby usysza to kr l, to natyc!miast rozkazaby ci$" przybyszowi gow. 7uc!mistrz wszake by dobrodusznym, agodnym czowiekiem. Podszed do mczyzny, skin$ na niego i rzek' ( ,c!, nieszczsny, dlaczego zm$cie nasz$ wod do picia- /est teraz niedobra dla nas, a co dopiero dla kr la i rodziny kr lewskiej- =dyby kr l dowiedzia si o tym, kazaby ci$" ci gow, a i ja mam prawo zrobi" to sam. %tedy mczyzna poprosi' ( 7oc!any panie, nie m wcie nic o tym, ja za w zamian uczyni was takim piknym, jak i ja jestem. ( 5obrze, nic nie powiem ( odpar kuc!mistrz ( jeli tylko dotrzymasz swej obietnicy. #czyzna da mu wtedy jagod do zjedzenia. 7iedy kuc!mistrz rozgryz j$ i pokn$, zrobi si zaraz tak pikny, e w caym kr lestwie nie byo pikniejszego, a sam gospodarski parobek sc!owa si szybko, eby nikt wicej nie m g go zobaczy". Potem kuc!mistrz przygotowa w zamku poudniow$ uczt dla dworu. %szyscy jedli, pili, miali si, a wreszcie uczta dobiega ko&ca. Zaraz po niej ksiniczka podesza do kuc!mistrza i spytaa' ( 9o uczynio ci nagle tak piknym: )adworny kuc!mistrz odpar' ( 0potkaem na dziedzi&cu mczyzn, kt ry zna sztuk zrobienia piknym kadego, kto tylko zec!ce by" pikniejszy. 5ziewczyna, kt ra uprowadzia statek, rzeka' ( /eli uczyni mnie tak pikn$, zostan jego narzeczon$. ( >n ju zapewne oddali si ( stwierdzi kuc!mistrz. ( )ie mia odwagi pokazywa" si, obawia si, e w obcym miecie kto moe go zabi". ,le dziewczyna kazaa powiedzie" mczy2nie'

( )iec! si biedaczek niczego nie obawia, ja si nim zaopiekuj. )iec!aj tu tylko przyjdzie, c!o"by bez zaproszenia, dam mu pod dostatkiem jedzenia i picia. #czyzna przyszed, zaprowadzono go do osobnego pokoju. ;am ksiniczka podaa mu jedzenie, picie i wszelkiego rodzaju smakoyki. 7iedy jad i pi, usiada naprzeciw niego i przem wia do&' ( 5obry czowieku, zr b mnie tak pikn$, jak piknym uczynie naszego nadwornego kuc!mistrza- % zamian za to zostan twoj$ narzeczon$. ,le w sercu mczyzny kipia gniew; ksiniczka zostawia go przecie samego na wyspie. )ajad si jednak i napi do syta, a wtedy powiedzia' ( /a, ndzny parobek gospodarski, nie nadaj si, najmilsza ksiniczko, na twego maonka, nie brak przecie kr l w. ( 0koro mi nie wierzysz ( rzeka dziewczyna, kt ra nie poznaa, e to parobek, kt rego zostawia na morzu ( to w takim razie o<iaruj ci generalski mundur, a ponadto zote pieni$dze i zote naczynia. #am tego wszystkiego pod dostatkiem. 5oo ci jeszcze zoty okrt i zoty w z. 5am ci to, jeli tylko uczynisz mnie pikniejsz$. #czyzna pomyla w duc!u' ,,;o przecie naleao do mnie-6 )ie rzek wszake nic, kr lewna natomiast m wia dalej' ( )ie pozwol ci odej", p ki nie uczynisz mnie pikniejsz$#czyzna zabra si wic do dziea. 0zelma jednak wyj$ jagod z lewej kieszeni i da j$ do zjedzenia kr lewnie, a sam czym prdzej si sc!owa, zostawiaj$c jedzenie i picie. 7iedy dziewczyna rozgryza jagod i pokna, wyrosy jej natyc!miast olbrzymie rogi na gowie. =dy kr l ujrza rogi na gowie c rki, c!cia je spiowa", ale pia zelizgiwaa si z nic!. %ezwano wic dw c! onierzy, nadzwyczaj mocnyc! c!op w, kt rym kazano podtrzymywa" z tyu rogi, aby biedna dziewczyna moga si porusza". ;ak to ju jest, jeli w domu jest jeden kopot, to drugi przyc!odzi z lasu. % ko&cu kr l rozgosi w swym caym pa&stwie edykt, e jeli

jaki kawaler wyleczy jego c rk i zdoa usun$" rogi z jej gowy, polubi ksiniczk i zostanie naczelnym wodzem. /eli natomiast jaki onaty mczyzna albo jaka kobieta zdoa uzdrowi" ksiniczk, to o<iaruje im tyle bogactw, e wystarczy im na cae ycie. 0ala kr lewska zapenia si lekarzami, mczyznami i kobietami. Zbliali si kolejno do dziewczyny, ale nie mogli zdj$" jej

rog w z gowy. % ko&cu z tumu wyszed i nasz znajomy mczyzna, ukl$k przed kr lem i rzek' ( #iociwy kr lu, pozw lcie mi spr bowa", czy nie potra<i uzdrowi" waszej ksiniczki i wyswobodzi" jej z tyc! rog w( # j synu, mylisz wic, e bdziesz mia do" siy: %szyscy, kt ryc! tu widzisz, te pr bowali, ale zayli jedynie tyle przyjemnoci, e najedli si i napili do syta. #czyzna oddali si na c!wil, a potem wr ci i rzek' ( #iociwy kr lu, wr d wszystkic! zebranyc! nie ma nikogo, kto by m g odama" rogi. ;ylko ja jeden potra<i to zrobi". ( 0pr buj wic, synu ( odpar kr l. ( =dy tylko rogi odpadn$ z gowy mojej c rki, mianuj ci moim naczelnym generaem. )a to mczyzna rzek do kr la' ( 7acie tedy usun$" wszystkic! obecnyc! tu uzdrowicieli, a swoim onierzom kacie obwieci" radosn$ nowin, gdy ja uzdrowi wasz$ c rk. %szyscy natyc!miast musieli opuci" sal, a onierze ruszyli, aby obwieci" radosn$ nowin. #czyzna za zosta z dziewczyn$, a do pomocy dano mu sub. 8ozkaza su$cej' ( ?d2, dziewczyno, w c!rustu do pieca i nagrzej saun. 0u$cemu za' ( ?d2, c!opcze, przynie z lasu trzy adne nierozwidlone witki wierzbowe i namocz je w wodzie, aebym m g zdj$" rogi. )amoczono witki, w saunie przygotowano gor$c$ wod i wszystko, co byo potrzebne. #czyzna zaprowadzi wtedy kr lewn do sauny, odesa sub i zamkn$ drzwi. )a dziedzi&cu tymczasem wojsko wiwatowao. #czyzna uni s ksiniczk do g ry, zawiesi j$ za rogi na belce i nue gor$cymi witkami wierzbowymi c!osta" jej ciao, pytaj$c' ( 9zy zn w zec!cesz zostawi" mnie samego porodku morza, ebym tam umar: *dziesz ucieka" z moim dobytkiem: >to ja, tw j narzeczony, z kt rego ju nie bdziesz si naigrawa"7r lewna zacza wtedy prosi" i baga"'

( ,c!, m j dobry czowieku, nie bij mnie- P ki y" bd, nie uczyni ci nic zego%tedy mczyzna da jej jagod z prawej kieszeni, jedn$ z tyc! dobryc! jag d, po czym rogi zaraz odpady i nie zostao po nic! nawet ladu. 5ziewczyna zrobia si w wczas tak pikna, e w caym kr lestwie nie znalazoby si ludzi r wnie urodziwyc!, co oni oboje. ;eraz w zamku zapanowaa rado"' wszyscy jedli, pili i ta&czyli. #czyzn mianowano naczelnym wodzem, a ponadto dosta ksiniczk za on. )a tym sko&czya si ta !istoria.

O ksiciu za ienion!

w psa

0yn pewnego kr la zosta kiedy zamieniony przez czarownic w psa. ;ra<i potem do jakiego miasta, daleko poza granice swego kraju. % tym samym miecie mieszka kapitan, kt ry przez wiele lat pywa na statkac! r nyc! kupc w. >pucio go jednak szczcie i nikt nie c!cia mu ju wicej powierzy" swego statku. % czy si wic biedny po ulicac! miasta, a kt rego dnia wyszed mu naprzeciw ksi$ zamieniony w psa i pyta' ( 5laczego jeste taki smutny, kapitanie: ( >j, mam powody. )ikt nie c!ce mi da" statku i nie mog eglowa" ( odpar kapitan. ( /eli zec!cesz mi pom c, to i ja ze swej strony pomog tobie ( zaproponowa pies. ( 9zemu nie ( zgodzi si kapitan. - ( Zacznij zaraz budowa" taki statek, w kt rym nie bdzie ani jednego ska i codziennie przyc!od2 tutaj do mnie po pieni$dze. 7apitan zacz$ budow statku i codziennie przyc!odzi do psa po pieni$dze. 7iedy statek by ju got w, rzek pies do kapitana' ( ;eraz sam p jd sprawdzi", czy nie ma w nim sk w. ;y za pamitaj, e nie wolno ci do mnie m wi" w obecnoci innyc!. P jd za tob$, tak jak to zwykle pies za swoim panem. Poszli wic obydwaj do portu i dokadnie obejrzeli cay statek. %e wntrzu pies zauway jeden sk' ( ;utaj jest sk, ka go usun$" ( powiedzia do kapitana, a ten, posuszny rozkazom psa, poleci odpiowa" belk i wstawi" na jej miejsce now$. 7iedy i to byo gotowe, rzek pies do kapitana' ( Zbierz teraz zaog, kup dwanacie par wo w, duo innego jada i napitku. 8uszamy w drog.

7apitan wykona rozkazy i wypynli w morze. Po miesi$cu eglugi pies kaza kapitanowi zabi" dwa woy i upi" marynarzy tak, eby nie pamitali, jak dugo s$ na morzu. 7apitan zrobi tak, jak mu przykaza pies. Przy ko&cu kadego miesi$ca sytuacja si powtarzaa' zabijano dwa woy i upijano zaog. 7iedy ju po dwunastu miesi$cac! eglugi zabito ostatni$ par wo w, powiedzia pies do kapitana' ( ?d2 sam do steru lub przyka sternikowi, eby pyn$ prosto na ska, kt ra si przed nami pojawi. 7apitan nie stan$ sam za sterem, lecz wyda odpowiednie polecenie sternikowi. Po c!wili wyrosa przed statkiem ogromna skaa. 0trac! jednak oblecia w ostatniej c!wili sternika, kt ry wykrci w bok. ( 0tatek nie popyn$ wprost na ska i dlatego musimy eglowa" cay nastpny rok ( powiedzia wtedy pies. Zapasy ywnoci mocno si skurczyy, ale byy jeszcze wystarczaj$ce na nastpny rok eglugi. 7iedy upyn$ rok, pies powiedzia' ( ;eraz sam sta& za sterem i py& prosto na ska, kt ra si przed nami wyoni. % tej samej c!wili wyrosa przed statkiem wielka skaa. 7apitan jednak nie zl$k si i twardo trzyma kurs prosto na ni$. )agle skaa rozwara si przed statkiem i oczom zaogi ukazaa si pikna zatoczka, a na jej ko&cu zamek. 8zucili kotwic w pewnej odlegoci od brzegu. ( %e2 teraz dw c! ludzi do wiose ( rozkaza pies kapitanowi ( i py& do zamku. 0$ tam trzy ksiniczki. Zabierz tej, kt ra siedzi po lewej stronie, tamborek i uciekaj co si w nogac!, bo biedny bdziesz, jeli ci zapie. %zi$ wic kapitan dw c! ludzi do wiosowania, a kiedy przybili do brzegu, kaza im czeka" w gotowoci i rusza" zaraz, gdy tylko skoczy z przystani do odzi. 0am za poszed do zamku. Zobaczy tam trzy ksiniczki. ;ej, kt ra siedziaa po lewej stronie, zabra tamborek i rzuci si do ucieczki. 8uszya za nim w pogo& i ju, ju go miaa, ale w ostatniej c!wili kapitan skoczy z pomostu do odzi, a zaoga natyc!miast odbia. )ie zdoaa ksiniczka

dosign$" szalupy, wpada do wody i utona, a marynarze szczliwie dobili do statku i kapitan wrczy psu tamborek. )a drugi dzie& rzek pies do kapitana' ( %e2 dw c! ludzi do wiose, py& na zamek i zabierz tej ksiniczce, kt ra wczoraj siedziaa w rodku, noyce. Potem uciekaj co si w nogac!, bo jeli ci dogoni, to spotka ci wielkie nieszczcie. 7apitan wzi$ do wiose tyc! samyc! ludzi co poprzedniego dnia i tak samo jak wczoraj kaza im czeka" w pogotowiu. Zaraz po wejciu na zamek kapitan podszed do tej ksiniczki, kt ra poprzedniego dnia siedziaa w rodku, zabra jej noyce i rzuci si potem do ucieczki. 7siniczka ruszya za nim w pogo& i ju, ju miaa go zapa", ale w ostatniej c!wili udao mu si skoczy" do odzi, zaoga zaraz uderzya wiosami i odbia od pomostu. 7siniczka natomiast nie zd$ya, wpada do wody i utona. 7apitan dobi do statku i odda noyce psu. )a trzeci dzie& powiedzia pies do kapitana' ( 7a teraz marynarzom opr ni" swoje ku<erki i wszyscy popyniemy na zamek. 7iedy kapitan wykona rozkazy, ruszyli do zamku. Po przybiciu do przystani pies pierwszy skoczy na pomost i w tej samej c!wili zamieni si w przystojnego ksicia. /ak si okazao, trzecia ksiniczka, ta, kt ra zostaa w zamku, bya jego siostr$. Po przybyciu na zamek ksi$ napeni ku<erki marynarzy, ale zrobi to tak, eby nikt nie widzia, co w nic! jest. Zabroni im te otwiera" je tak dugo, a nie dotr$ do ko&ca podr y. )astpnie wszystkie luki statku zaadowano wi rami, ale i tym razem brat ksiniczki zabroni otwiera" je komukolwiek, zanim statek nie dotrze do ojczystego portu. )a koniec za ostrzeg kapitana, aby nigdy nie sprzedawa statku, bo wtedy zatonie on wraz z zaog$. Zabrali wic marynarze swoje ku<erki, poegnali ksicia i odpynli ze swym kapitanem w rodzinne strony. 7si$ wraz z siostr$ pozosta w zamku. Pynli marynarze ze swym kapitanem do domu, lecz w czasie eglugi jeden z nic! nie wytrzyma z ciekawoci i otworzy sw j ku<erek. Zajrza tam i znalaz w nim ko&skie ajno.

7iedy statek przybi ju do portu, otwarto luki i znaleziono w nic! peno zota. >twieraj$ marynarze swoje ku<erki, a i tam peno zota, z wyj$tkiem tego jednego, kt rego waciciel nie wytrzyma i znalaz w nim ko&skie ajno. 7apitan i jego zaoga stali si bogaci, a kiedy wszyscy poznali ju !istori ic! rejsu, kady prawie kupiec w miecie c!cia naby" statek, o<eruj$c w zamian ogromne sumy pienidzy. ;umaczy im kapitan, e to statek nieszczliwy i zaraz, jak tylko zmieni waciciela, zatonie. 7upcy jednak nalegali, tak e kapitan w ko&cu zmik i da im statek. )ie wzi$ jednak za niego pienidzy. 7upcy za zaadowali statek, wypynli w morze, ale ledwo si tam znale2li, okrt zaton$, a wraz z nim caa zaoga.

O dziewcz!nie, ktra szukaa braci


% pewnej c!acie mieszka m$ i ona. @rodzio im si ju dziewiciu

syn w, lecz ani jedna c rka. 9!opcy pogniewali si na rodzic w, e ci nie o<iarowali im siostry, i kiedy matka zn w staa si brzemienna, synowie opucili dom, obawiaj$c si, e i tym razem urodzi si c!opak. @ciekli daleko w g$b lasu, gdzie zbudowali sobie dom. *yo im jednak ciko bez gospodyni, matka za bya brzemienna. Po pewnym wic czasie jeden z braci wybra si do ic! dawnego domu, eby dowiedzie" si, co si urodzio' c rka czy zn w syn. #atka jednak jeszcze nie urodzia. 0yn wic postanowi wr ci" do lasu, ale na odc!odnym rzek do matki' ( =dy tylko urodzisz dziecko, zr b znak na drzwiac! domu. /eeli bdzie to dziewczynka, wystaw wrzeciono, jeeli c!opak, to zawie tam trzonek siekiery. 7iedy przyjd i zobacz trzonek siekiery, nie wejd wcale do izby. /eeli wszake zobacz wrzeciono, wtedy wejd do c!aty i zabior was wszystkic!' ciebie, ojca i siostr. ;eje samej nocy kobieta urodzia c rk i na znak tego3zawiesia na klamce, tak jak byo um wione, wrzeciono. % nocy jednak zakrada si pod c!at czarownica i na miejsce wrzeciona zawiesia trzonek siekiery. ;ymczasem bracia odbyli narad i wysali jednego spor d siebie, aeby sprawdzi um wiony znak. =dy przyszed na podw rze i zobaczy trzonek siekiery zawieszony na klamce drzwi, rozzoci si i nie zaszed nawet porozmawia" z rodzicami, lecz wr ci do swyc! braci i powiedzia im, jak rzeczy stoj$. >d tej pory nie byo nic syc!a" o c!opcac!, yli sami w puszczy na odludziu, a rodzice ze sw$ c reczk$ mieszkali, jak poprzednio, w starym domu.

7iedy c rka wyrosa na doros$ pann, matka opowiedziaa jej, jak to jej dziewiciu braci na skutek oszustwa czarownicy na zawsze odeszo z domu i zamieszkao gdzie w guszy. >powie" gboko poruszya c rk. *iedna dziewczyna zapakaa nad niedol$ swyc! braci, pakaa ranki i wieczory. #atka usiowaa pocieszy" j$, ale przygnbienie nie opuszczao serca dziewczyny, przepenionego smutkiem i tsknot$. % ko&cu, gdy ju nic nie mogo pom c, matka zebraa pyn$ce zy dziewczyny w naczynie, dodaa m$ki i zrobia z tego boc!enek c!leba. Potem rzeka do c rki' ( )ie pacz ju, c reczko- =dyby tylko znalaza wiernego to3 warzysza, mogaby wyruszy" na poszukiwanie braci. 5ziewczyna miaa psa, kt ry wabi si Pilkka. *y jej bardzo wierny i wszdzie jej towarzyszy. Poprosia wic matk' ( Pozw l mi, matko, ruszy" na poszukiwanie. # j pies Pilkka jest przecie wiernym towarzyszem. #atka nie widziaa innej rady, pobogosawia wic c rk na drog, daa jej c!leb zrobiony z ez i kazaa toczy" go przed sob$, aby pokazywa jej drog. 5ziewczyna ruszya ze swym psem w drog. 5any jej przez matk boc!enek c!leba toczya przed sob$ i m wia' (ocz si, tocz, mj boc)enku, do dziewiciu moic) braci, do dziewiciu braci zrodzonyc) z ona tej samej matki* %drowaa za c!lebem, nie zasza jeszcze daleko, gdy spotkaa na drodze czarownic, kt ra przy$czya si do niej. +edwie uszy kawaek drogi, a ju zacz$ im dokucza" skwar, bya bowiem najgortsza pora lata. @jrzay nie opodal staw i czarownica rzeka do dziewczyny' ( P jd2my, dziewuszko, oc!odzi" nasze ciaa. .ar leje si z nieba. 5ziewczyna byaby posza, ale Pilkka ostrzeg j$' ( )ie id2. 9zarownica oszukuje ci@syszawszy ostrzeenie psa, dziewczyna nie zboczya z drogi

i z k$pieli nic nie wyszo. 8oze2lio to jednak czarownic, kt ra kopna psa tak mocno, e zamaa biedakowi nog. 5ziewczynie byo ogromnie al starego przyjaciela, ale baa si czarownicy i nie miaa powiedzie" czegokolwiek. Potoczya wic tylko dalej sw j boc!enek i m wia' (ocz si, tocz, mj boc)enku, do dziewiciu moic) braci, do dziewiciu braci zrodzonyc) z ona tej samej matki* 9!leb toczy si i dziewczyna wdrowaa za nim wraz z czarownic$. Pilkka nie opuci swojej pani i kutyka z tyu na trzec! apac!. Po pewnym czasie znalazy si zn w nad brzegiem stawu i czarownica znowu zacza kusi" dziewczyn' ( %yk$pmy si, oc!odzimy nasze ciaa, atwiej nam bdzie p 2niej wdrowa". 5ziewczyna zamierzaa ju i", ale Pilkka ostrzeg j$' ( )ie id2, moja dziewuszko, pywa". 9zarownica oszukuje ci. 5ziewczyna posuc!aa rady i nie posza pywa". %tedy i czarownica zrezygnowaa z k$pieli, ale znowu rozgniewaa si okropnie, a poniewa nie moga zrobi" nic innego, kopna z caej siy psa i zamaa mu drug$ nog. 5ziewczynie cisno si serce, ale i teraz nie miaa odwagi po3 wiedzie" czegokolwiek czarownicy, toczya wic tylko dalej sw j boc!enek i m wia' (ocz si, tocz, mj boc)enku, do dziewiciu moic) braci, do dziewiciu braci zrodzonyc) z ona tej samej matki* %szyscy szli za tocz$cym si c!lebem. 9zarownica cieszya si ju, e uwolnia si wreszcie od Pilkki, ale wierny pies bieg na dw c! apac! za swoj$ pani$, a biegn$c tak, rzek jej' ( /eli przyjdzie na mnie czas i umr, prosz ci, koc!ana

dziewuszko, nie wc!od2 z czarownic$ do k$pieli, bo ona c!ce ci zgadzi". )ie upyno wiele czasu, gdy przed nimi ukaza si znowu staw i czarownica zacza zaraz namawia" dziewczyn' ( %yk$pmy si, oc!odzimy si w ten upa. 5ziewczyna jednak, pomna ostrzeenia psa, nie c!ciaa wej" do wody, wic i czarownica nie moga popywa". >garna j$ z tego powodu taka wcieko", e zamaa Pilkce trzeci$ nog, aeby usun$" go z drogi, ale ten skaka na jednej nodze za swoj$ pani$ i gdy dotarli do czwartego stawu, przeszkodzi raz jeszcze w k$pieli. %tedy czarownica wpada w <uri, sc!wycia dr$g i uderzya nim Pilkk w gow. Pad martwy. 5ziewczyna nie moga pom c biednemu psu, sama baa si czarownicy. 0mutna, toczya dalej c!leb zrobiony z jej ez, i obie z czarownic$ powdroway dalej. =dy uszy kawaek drogi, dotary na brzeg maego stawu. ;am czarownica znowu zacza namawia" sodkimi s wkami dziewczynk, eby popywaa, skar$c si, e sama jest caa zlana potem. 5ziewczynie r wnie upa zacz$ bardzo dokucza", a poniewa nie byo ju Pilkki, kt ry m gby j$ ostrzec, sama za zapomniaa, e ma by" ostrona, ci$gna z siebie na brzegu ubranie i wesza z czarownic$ do stawu. Podczas k$pieli czarownica powiedziaa do dziewczyny' ( Prynij mi wod$ w oczy, a ja prysn tobie. 5ziewczynie wcale si to nie podobao, ale czarownica wabia j$ i nie dawaa spokoju, p ki ta nie posuc!aa jej i nie prysna jej wod$ w oczy. % tym momencie czarownica prysna wod$ w oczy dziewczyny i rzeka' ( ;w j wygl$d dla mnie, m j wygl$d dla ciebie. 5ziewczyna bya bowiem delikatna i pikna, czarownica za brzydka i odraaj$ca. Po wypowiedzeniu zaklcia dziewczyna staa si brzydka, podobna do czarownicy, wied2ma natomiast przybraa jej posta". Ponadto odebraa dziewczynie rozum i mow, aby nie moga zdradzi" oszustwa. Po k$pieli czarownica wdrowaa dalej z dziewczyn$, toczya przed sob$ c!leb zrobiony z jej ez i powtarzaa wypowiadane przez ni$ wczeniej sowa'

(ocz si, tocz, mj boc)enku, do dziewiciu moic) braci, do dziewiciu braci zrodzonyc) z ona tej samej matki* *oc!enek toczy si, toczy, a wreszcie dotar do domu braci, gdzie zatrzyma si na podw rzu. 9zarownica podniosa go, sc!owaa i wesza z dziewczyn$ do izby. 0tay tam przez c!wil, po czym bracia spytali' ( Z jak daleka przybywacie, gocie: 5ziewczyna c!tnie wyjaniaby im wszystko, ale biedactwo nie mogo tego uczyni", stracio przecie mow i rozum. #usiaa wic siedzie" milcz$c, a czarownica, pod postaci$ dziewczyny, odpara na pytanie braci' ( Pozdrawiam was, moi braciszkowie- /estem przecie wasz$ siostr$, dziesi$tym dzieckiem waszej matki, kt rego wy jeszcze nie znacie. Zdziwili si na to bracia i zapytali' ( 5laczego wic na klamce wisia trzonek siekiery, skoro matka urodzia c rk: ( Zamieniono znak ( wyjania czarownica ( nie wiadomo co za !ultaj- #atka zawiesia zgodnie z umow$ wrzeciono, ale w nocy kto zamieni je na trzonek siekiery. P 2niej, gdy dorosam i dowiedziaam si od matki, e oszustwo wypdzio was na zawsze z domu, roso we mnie coraz silniejsze pragnienie, eby was, braciszkowie, zobaczy". *agaam tak dugo matk, a wreszcie pozwolia mi poszuka" was. Hzy, kt re wypakiwaam z tsknoty za wami, matka zebraa w naczynie, zmieszaa z m$k$ i upieka c!leb, kt ry kazaa mi toczy" przed sob$, aby pokazywa mi drog. Zrobiam, jak mi kazaa, i w ten spos b przybyam tu. ;o za jest c!leb, kt ry nasza matka upieka dla was. %e2cie go, moi braciszkowie;ak kamaa czarownica, a bracia uwierzyli jej i zaczli traktowa" j$ tak jak rodzon$ siostr. 0pytali wszake' ( 5laczego przyprowadzia z sob$ t brzydk$ dziewczyn: ( ,c!, w tak wielkim gospodarstwie moe przecie przyda" si jako pasterka ( rzeka czarownica. ? ju wicej nie m wio si o dziewczynie. *iedaczka bya zgnbio3

na, e nie moe pozdrowi" swyc! braci. ,le co miaa robi", skoro rozum i jzyk odmawiay jej posusze&stwa: #usiaa tylko suc!a", jak czarownica kamie. ;a wkr tce zacza gospodarzy" w domu braci i zac!owywaa si tak, jakby bya tu zawsze. ;ymczasem prawdziwa siostra musiaa caymi dniami pa" w lesie krowy i znosi" wszelkie upokorzenia. 9o dzie& rano czarownica towarzyszya dziewczynie do ko&ca lenej cieki. ;am przywracaa jej rozum i mow. aby moga pa" bydo. > zmierzc!u jednak wyc!odzia jej na spotkanie i ponownie je odbieraa. 5ugo ya tak dziewczyna w domu braci, a czarownica staraa si jej dokucza" na kadym kroku. )awet gdy pieka c!leb, to do boc!enka dla pasterki wsadzaa do rodka kamie& i otaczaa go tylko cienk$ warstw$ ciasta. ? taki wanie boc!enek dawaa dziewczynie do lasu. 5oskonale natomiast wiodo si samej czarownicy. *y$ bowiem pikna i bracia strzegli jej jak 2renicy oka, zaspokajaj$c kade jej yczenie. )atomiast pasterki, kt ra bya taka brzydka, najc!tniej pozbyliby si z domu, gdyby czarownica nie trzymaa jej po to, aby mie" komu dokucza". % nocy, kt r$ dziewczyna spdzaa w domu, brakowao jej rozumu i bya niema, tak e nie moga si nikomu poali". 5opiero o wicie na pastwisku odzyskiwaa przytomno" umysu, kt r$ miaa dawniej. ;am skarya si na swoj$ niedol i piewaa w swym cierpieniu' +druj, soce, za las sosnowy, samo zote, za szcz brzowy* ,oesz zosta" za wierczyn, - ty wracaj do domu, dziewczyno* -c), czarownica jest moj pani, .a kobieta domu ospodyni! +kada kamie do me o c)leba, l ten kamie ry/" mi trzeba! 0tpiam ju n na tym c)lebie, -e braci myc) dotd nie przycisnam do siebie! -c), wy moi braciszkowie mili, Cocie si z tej samej matki ona zrodzili*

*racia czsto, gdy pracowali poza domem, syszeli t pie&, jak rozbrzmiewaa od strony $ki i zdumiewali si, e pasterka piewa zawsze w lesie, a w domu nie odzywa si ani sowem. )ie przyszo im wszake do gowy, eby wyjani" t zagadk, gdy dziewczyna ic! zdaniem bya tak odraaj$co brzydka, e ledwie mogli cierpie" jej widok. Pewnego wieczoru wszake, gdy powietrze byo cic!e i jasne, pie& pasterki wydaa si najmodszemu z braci, kt ry cina drzewa w lesie, tak pikna i urzekaj$ca, e nie m g si oprze" pokusie, eby przekona" si, czy to rzeczywicie ona piewa tak piknym gosem. 8zuci wic robot i powdrowa w stron, sk$d pyn$ gos. )iebawem znalaz w g$szczu lenym piewaj$c$ dziewczyn i spyta' ( Powiedz mi, dziewuszko, dlaczego piewasz zawsze w lesie, a w domu nie odzywasz si nawet sowem: ( ,c!- ;o ja jestem wasz$ prawdziw$ siostr$ ( odpara dziewczyna. ( , ta, kt r$ uwaacie za ni$, jest czarownic$. % podstpny spos b przyja moj$ posta", a oddaa mi swoj$. % dodatku odebraa mi rozum i mow, abym nie moga wyjawi" wam tego oszustwa. =dy wysya mnie do lasu, oddaje mi zawsze rozum i mow, abym moga pa" bydlta, ale wieczorem wyc!odzi mi naprzeciw i robi mnie znowu niem$ i gupi$. =dy brat usysza opowie" dziewczyny, poczu, e to wanie ona jest jego siostr$ i zrozumia podstp czarownicy. >bj$ i ucaowa dziewczyn ( rodzon$ siostr, jakkolwiek biedaczka bya jeszcze bardzo brzydka. Potem pobieg przywoa" innyc! braci. )iebawem zebrali si wszyscy i dziewczyna opowiedziaa ponownie, co przeya, jak czarownica j$ oszukaa i jak potem dokuczaa jej wszelkimi sposobami. *racia pozdrowili uszczliwion$ siostr, wsp czuli jej, e musiaa dla nic! wycierpie" tyle nieszcz" i przykroci i uroczycie przyrzekli, e odpac$ za to czarownicy. Przedtem jednak naradzali si, jak ic! siostra mogaby odzyska" poprzedni$ posta" i w jaki spos b zapobiec, eby czarownica nie odebraa jej przed powrotem do domu rozumu i mowy.

%reszcie znale2li takie wyjcie, e siostra ma wr ci" do domu z pastwiska w dzie&, zakry" porz$dnie oczy i skary" si, e j$ bol$. %tedy bracia przyjd$ jej z pomoc$, aby czarownica sko&czya raz na zawsze ze swymi podstpami. 5ziewczyna zrobia, jak si um wiono, i wr cia tego dnia wczeniej do domu, aby czarownica nie zd$ya wyj" na jej spotkanie. % ten spos b dziewczyna wesza do izby, wadaj$c w peni rozumem i mow$. 9zarownica za spytaa j$ ze zoci$' ( 9zemu wr cia z pastwiska porodku dnia: ( )ie mogam duej wytrzyma" w lesie, bol$ mnie tak strasznie oczy ( odpara dziewczyna, biadol$c aonie.

% teje samej c!wili weszli do izby bracia i udaj$c, e wsp czuj$ pasterce, rzekli do czarownicy' ( Plu&, siostrzyczko, w oczy biednej pasterce, aby wyzdrowiaa i moga wykonywa" swoj$ robot. 9zarownicy nie wypadao pokazywa" swej zoci wobec innyc!, wic pluna w oczy dziewczynie. ;a jednak trzymaa si na bacznoci i natyc!miast powiedziaa' ( ;w j wasny wygl$d dla ciebie, m j wygl$d dla mnie. ? od razu odzyskaa dawn$ posta" i bya tak delikatna i pikna jak przedtem. 9zarownica natomiast staa si z powrotem brzydka i odraaj$ca, tak jak kiedy. ;eraz bracia zaczli si zastanawia", jak ukara" czarownic za jej niecne postpki. )apalili w saunie, a pod pomostem wykopali d , kt ry wypenili rozpalon$ smo$. Przykryli go deskami, kt re miay wytrzyma" tak dugo, p ki ogie& ic! nie przepali. )a drodze do sauny i na pomocie rozpostarto czarny <ilc, aeby podstpu nie mona si byo domyli". =dy to zrobili, dw c! najstarszyc! braci poszo odprowadzi" czarownic do sauny, jak zwyko si robi" z siostr$. 9zarownica wszake wzbraniaa si, m wi$c, e nie ma oc!oty na k$piel. )amawiali j$ jednak tak dugo, a wreszcie zgodzia si. >baj wprowadzili j$ pod rce na <ilcowy c!odnik. =dy doszli do drzwi sauny, czarownica nie c!ciaa wej" na pr g. 8zeka' ( 0kocz st$d obok pieca, a stamt$d na aw. ,le obaj bracia powstrzymali j$ i prosili' ( %ejd2, nasza jedyna siostrzyczko, dostojnie, jak przystoi, na rozpostarty na pomocie czarny c!odnik <ilcowy. ? w ko&cu czarownica ust$pia. =dy wolno wkroczya na pomost, prowadzona przez swyc! towarzyszy, deski nie wytrzymay i czarownica runa w ognisty gr b. /ednoczenie bracia zamknli od zewn$trz drzwi i sauna zaja si ogniem. Por d pomieni czarownica wykrzykna jeszcze' ( Zamiast mnie niec! tu przyjd$' szara&cza z moic! oczu, kruki z moic! uszu, sroki z moic! wos w, wrony z moic! palc w na zagad ludzi i ic! bydl$t;aka duga jest ta ba&.

Kopciuch
.y kiedy staruszek, kt ry mia trzec! syn w' dw c! wawyc! i pracowityc!, trzeci za, najmodszy, by kopciuc!em niezdatnym do niczego. Poniewa w czowiek by stary i saby, odda ju gospodarstwo synom. 0tarsi gospodarowali na nim przykadnie i w c!acie panowa dostatek. Przykadali si pilnie do pracy, !andlowali, ubierali si jak naley i dziki temu lubili ic! i cenili i kr l. i okoliczni s$siedzi. 7opciuc! za nie kwapi si do roboty ani te nigdy nie bra na swe barki adnego trudu, caymi dniami wylegiwa si leniwie na piecu i sc!odzi z niego zakopcony i brudny tylko na posiki. %prawdzie gdy c!cia, potra<i by" zrczny i m$dry we wszystkim, a zwa3 szcza w mowie. ;ote ojciec koc!a go za to i uwaa go za tak samo dobrego jak dwaj pozostali. Z tego te powodu bracia nienawidzili 7opciuc!a i gdy tylko ojca nie byo w pobliu, wymylali mu bezustannie, wypominali, e jest taki brudny i leniwy. 0zydzili z niego, przezywaj$c go kopciuc!em, mierdzielem, gdy si tylko nadarzya sposobno". 7opciuc!a jednak wszystko to mao obc!odzio. Imia si tylko z tyc! zaczepek i kpin braci. Przewraca si na piecu na drugi bok i sam w odpowiedzi rzuca co pewien czas swym braciom jakie dowcipne s wko. ;ak upyno wiele lat. >jciec starza si coraz bardziej, a wreszcie zapad na cik$ c!orob i czu zbliaj$c$ si ju mier". Przywoa wic do siebie syn w. Przyszli. 7opciuc! take zsun$ si z pieca na d . aby poegna" si z ojcem. 0tarzec patrzy jaki czas na syn w, odwr ci si do nic! i rzek ze zami w oczac!' ( #oi koc!ani synowie- %idzicie, e jestem ju na skraju. grobu. )iewiele ju c!wil mam do przeycia, niebawem odejd i zo3

stawi was tutaj. Przed rozstaniem si c!c podzieli" midzy was cay m j maj$tek na trzy r wne czci, po jednej czci dla kadego. %e2cie to i yjcie zawsze w mioci i zgodzie. ,le posuc!ajcie, co wam jeszcze powiem na ostatek' gdy umr, poc!owajcie mnie, jak przystoi, i przyc!od2cie na m j gr b pomodli" si za mnie do *oga, pamitajcie, kady kolejno, przez trzy noce z rzdu. Przyrzeknijcie mi to0ynowie przyrzekli, zy popyny im z oczu. a starzec, wypo3 wiedziawszy te sowa, zapad w miertelny sen. Pogrzeb, zgodnie z wol$ starca, urz$dzono z wszelkimi !onorami. ;eraz synom nie pozostao nic innego, jak przyc!odzi" modli" si na grobie, aby speni" dan$ obietnic. Pierwszy mia modli" si najstarszy syn, ale on si ba, nie mia odwagi spdzi" samotnie nocy na cmentarzu. Powiedzia wic do 7opciuc!a' ( ?d2 zamiast mnie pomodli" si na grobie ojca. ja musz jec!a" na jarmark i przywioz ci stamt$d adne ubranie. 7opciuc! koc!a zawsze gor$co swego ojca i c!tnie poszed zamiast brata na gr b. #odli si tam dwie noce, a trzeciej wykopa trumn ojca z grobu, otworzy j$ i ucaowa jego ciao. 0tarzec podni s si. usiad, otworzy oczy i zobaczywszy 7opciuc!a, spyta' ( 9zy twoi bracia przyc!odzili ju pomodli" si na grobie: ( )ie ( odpar 7opciuc!. ( .aden z nic!: ( spyta ojciec. ( )ie- ( zapewnia 7opciuc!. ( )ajstarszy brat, na kt rego przypadaa teraz kolej, ba si cmentarza i nie mia odwagi przyj". Prosi wic, ebym modli si zamiast niego, to i przyszedem. ( 0yneczku ( zwr ci si wtedy ojciec do 7opciuc!a ( id2 do domu, na podw rzu znajdziesz 2r do, umyj si w nim najpierw, potem id2 za stodo, krzyknij trzy razy gniewnym gosem, obmyj si znowu w 2r dle, a potem przyjd2 do mnie. 7opciuc! tak uczyni i obmy si w sadzawce, a wtedy sta si tak pikny, e na caym wiecie nie znalazoby si pikniejszego. Przegl$da si przez c!wil w 2r dle, podziwiaj$c sw$ urod, p 2niej poszed za stodo i trzykrotnie krzykn$ gniewnym gosem, jak mu kazano. )atyc!miast wyoni si zza stodoy pikny, kary ru3

mak z uprz$ ozdobn$ w mied2 i siodem na grzbiecie. /ego renie i ttent syc!a" byo ju z odlegoci trzec! wiorst, z jego pyska tryska ogie&, a z nozdrzy buc!ay iskry. 7opciuc! popatrzy na konia, poklepa go po zadzie, skoczy na siodo i przez c!wil kusowa dla przyjemnoci, a potem wr ci zn w do 2r da i obmy si po raz wt ry. % teje samej c!wili znikn$ ko&, a on sam wr ci do dawnego wygl$du. )astpnie wr ci na cmentarz, gdzie opowiedzia swemu ojcu, co si zdarzyo. )a jego rozkaz opuci trumn z powrotem do grobu i ruszy do domu. ;am bracia natyc!miast go spytali' ( 9o widziae: 9zy upi r ci si pokaza: 9zy nie c!cia ci zrobi" krzywdy: ( )ie- ( odpar kr tko 7opciuc! i wdrapa si na piec, eby poleniuc!owa". )astpnego wieczora nadesza kolej na drugiego brata. ,le i on si ba, poprosi wic 7opciuc!a, eby poszed za niego i przyrzek mu za to pikne buty. 7opciuc! poszed i teraz. Przez dwie noce modli si zamiast swego redniego brata, a trzeciej wydoby znowu ojca z grobu, popatrzy na niego i ucaowa. 0tarzec uni s si wtedy z trumny, otworzy oczy i spyta' ( ;o i tw j drugi brat nie przyszed: ( ? on si ba. )ie mia odwagi przyj" ( odpar 7opciuc!. ( 0yneczku ( rzek na to starzec ( id2 do domu, na polu znajdziesz 2r do, obmyj si w nim, a potem id2 na skraj pola i krzyknij dziewczcym gosem, obmyj si ponownie w 2r dle i przyjd2 opowiedzie" mi, co ci si tam przytra<io7opciuc! poszed, znalaz 2r do i obmy si w nim. %tedy ogarna go taka wesoo", e adne zmartwienia ani troski nie mogy popsu" mu !umoru. )astpnie poszed na skraj pola, krzykn$ trzy razy dziewczcym gosem, a wtedy nadbieg do niego, r$c, pikny siwy rumak, jak piana na morzu, z uprz$ zdobn$ srebrem i z siodem na grzbiecie. /ego ttent syc!a" byo z odlegoci szeciu wiorst, a z pyska i nozdrzy buc!a mu ogie&. 7opciuc! popatrzy na konia, pogaska po sierci i wspi$ si na jego grzbiet. Pokusowa c!wil, a potem zawr ci do 2r da i ponownie si obmy.

%tedy ko& znikn$, a on poczu si tak samo jak przedtem. Poszed nastpnie na gr b ojca i opowiedzia, co si zdarzyo, zoy starca z powrotem do grobu i ruszy do domu. *racia spytali go natyc!miast, co widzia na cmentarzu i czy go nie oblecia strac!. ( )ie ( odpar kr tko 7opciuc!, wdrapa si na piec i uoy si do snu. )astpnego wieczora przypada kolej na 7opciuc!a, eby uda" si na gr b ojca. /u o zmierzc!u podni s si z pieca i ruszy na cmentarz. 5wie noce z rzdu modli si tam gor$co, a trzeciej wydoby znowu ojca z grobu, otworzy trumn i ucaowa zmarego. 0tarzec podni s si w wczas, usiad, otworzy oczy, popatrzy na 7opciuc!a i rzek' ( 7oc!any syneczku, id2 po raz trzeci do domu. )a $ce znajdziesz 2r do, obmyj si w nim, id2 na skraj $ki i krzyknij trzykrotnie mskim gosem. @daj si nastpnie z powrotem nad 2r do, obmyj si ponownie i przyjd2 tu do mnieJ 7opciuc! zrobi zn w, co mu przykazano. Poszed na $k, gdzie znalaz 2r do, obmy si w nim, a wtedy okry si zotymi szatami. Powdrowa potem na kraniec $ki i krzykn$ tam trzykrotnie mskim gosem. % tej samej c!wili nadbieg do niego z reniem nienobiay ko& w zotej uprzy i ze zotym siodem na grzbiecie. /ego ttent i renie byo syc!a" ju z odlegoci dziewiciu wiorst. >gie& buc!a mu z pyska, iskry tryskay z nozdrzy. 7opciuc! patrzy z podziwem na wszystkie te cuda' na sw j zoty przyodziewek i na piknego, biaego konia. Poklepa go po zadzie, wspi$ si na grzbiet i ruszy, aby pokusowa" na $ce. 7usowa, je2dzi tam i z powrotem, a p 2niej wr ci zn w do 2r da i ponownie si obmy. %tedy ko& znikn$, a on sam by przyodzia3ny jak zawsze. %r ci wtedy na cmentarz i opowiedzia ojcu, co si zdarzyo. % wczas starzec rzek 7opciuc!owi' ( 9zego c!cesz, m j syneczku, za twoje posusze&stwo, mio" i pokor wzgldem swego zmarego ojca: 9zy c!cesz zosta" kupcem, albo moe c!cesz tak ogromnego bogactwa, eby nie potrzebowa ju nigdy trudzi" si adn$ prac$, albo moe c!cesz

wiecznej m$droci: %ybierz to, czego pragniesz, a mnie wsu& z powrotem do grobu. >dt$d ju nigdy si nie zobaczymy. 7opciuc! wybra m$dro", spuci ojca do grobu, przykry trumn ziemi$ i ruszy do domu. *racia zn w go pytali, co widzia i czy si nie ba. ,le i tym razem 7opciuc! odpar kr tko' ( )ie baem si. ? wdrapa si na piec, eby odpocz$". @pyno kilka lat, obaj starsi bracia utrzymywali gospodarstwo w najlepszym porz$dku, a 7opciuc! w dalszym ci$gu wylegiwa si na piecu i nie troszczy si o nic na wiecie. 0tarsi bracia byli wic 2li, e ojciec da 7opciuc!owi tak$ sam$ cz" jak im, a on mimo to nie zabiera si do pracy. 7t rego dnia starsi bracia wybrali si na jarmark, a 7opciu3c!a zostawili w domu, przykazuj$c mu na odc!odnym, eby wypeni wszystkie polecenia kobiet' przynosi im szczapy drewna, wod, i to, co moe by" potrzebne w domu. 7opciuc! przysta na to, a bracia ruszyli w drog. ;ego dnia sko&czya si w domu woda i kobiety zaraz wysay po ni$ 7opciuc!a. Zlaz wic z pieca, wzi$ nosida, zawiesi na obu ic! ko&cac! wiadra, zarzuci nosida na ramiona i ruszy na brzeg. Zaczerpn$ tam w wiadra wody do pena i przysiad na brzegu przerbli, aby odpocz$". 0iedz$c tam, zobaczy wielkiego szczupaka pywaj$cego na powierzc!ni wody. ,,,c!- pomyla uradowany 7opciuc!, dawno ju nie jadem wieej ryby. Zowi tego szczupaka6. Zabra si do roboty. Zrobi ptl, sc!wyta w ni$ eb szczupaka i zacz$ ci$gn$", ile tylko mia si. 9i$gn$, ci$gn$, p ki nie wyci$gn$ ryby na l$d. %tedy szczupak zacz$ baga"' ( )ie, nie wyci$gaj mnie st$d, dobry czowieku, bo zemr. ( 5awno ju nie jadem wieej ryby. Zabij ci i koniec ( rzek 7opciuc!. ( )ie zabijaj mnie- ( prosi w dalszym ci$gu szczupak. ( )ie zabijaj- 5am ci tak$ moc, wieczn$ moc, e zdobdziesz wszystko, czego tylko zapragniesz w yciu.

7opciuc!owi mowa szczupaka wydaa si pontna, ale c!cia si przekona", czy czasem nie kamie. %tedy ryba poradzia mu tak' ( 8zeknij tylko' szczupaka pomysem, moim wasnym zamysem. , wtedy wszystko osi$gniesz. 7opciuc! wypr bowa zaklcie i kaza wiadrom z wod$, eby poszy do domu same bez d2wigania. % teje samej c!wili stao si tak, jak sobie yczy. %ypuci wtedy szczupaka z ptli i nabra jego mocy. @siad na nosidac! i rzek' ( 0zczupaka pomysem, moim zamysem niecie mnie do domu. )osida zaniosy 7opciuc!a do c!aty, gdzie wdrapa si na piec i zasn$. )azajutrz zabrako drewna. 7obiety nie daway 7opciuc!owi spokoju, wysyay go po szczapy. 7opciuc! wyszed wic w ko&cu na podw rze z siekier$ w rku, usiad na tylnym siedzeniu sani i wyrzek sowa, kt ryc! nauczy go szczupak. 0anie na to same ruszyy pdem. =nay, gnay ci$gle naprz d, a dotary do kr lewskiego boru. ,,;u, jak mi si zdaje, s$ pikne pnie, st$d wezm drewno6, pomyla 7opciuc! i kaza siekierze szczupaka pomysem, swym wasnym zamysem cina" drzewa. 0iekiera r$baa, r$baa, e zamek odpowiada ec!em. @sysza to kr l i posa onierzy do lasu, eby zobaczyli, co si tam dzieje. 7iedy tam przyszli, ujrzeli, jak drzewa same padaj$ i same te ukadaj$ si na saniac! 7opciuc!a. bez niczyjej pomocy. .onierze c!cieli sc!wyta" 7opciuc!a, ale ten ruszy ku swoim saniom, wypowiedzia zaklcie i puci si pdem w stron domu. .onierze rzucili si za nim w pocig, ale na pr no. #usieli wr ci" na zamek z pustymi rkoma. =dy kr l usysza od nic! o caej sprawie, rozesa natyc!miast go&c w, aby dowiedzieli si, kt to w jego k estwie potra<i czyni" takie cuda. ,le oni nie uzyskali adnyc! wiadomoci. 7iedy 7opciuc! wr ci spokojnie do domu, drewno na zaklcie szczupaka samo uoyo si w sagi, a nastpnie w miar potrzeby

bez d2wigania samo wdrowao do c!aty, aby j$ ogrza". ,by wszake nie ukradziono go z s$g w, 7opciuc! przykaza szczapom' ( 0zczupaka pomysem, moim zamysem c!wytajcie mocno tego, kto was dotknie. Zdarzyo si akurat tak, e s$siedzi, widz$c przed domem 7op3ciuc!a to pikne drewno, wliznli si noc$, wzili par polan, aby je obejrze", gdy wtem sag ic! sc!wyta. 7iedy zrozumieli, e to sprawka 7opciuc!a, bagali go, eby ic! uwolni, co te 7opciuc! uczyni. 0$siedzi jednak czuli do niego al i donieli kr lowi, e 7opciuc! skrad drzewo z jego boru. 7r l, zadowolony, e znalaz wreszcie tak dugo poszukiwanego czowieka, przywoa 7opciuc!a do siebie, ale 7opciuc! nie ruszy si nigdzie, c!o" sano do niego jeden rozkaz za drugim. % ko&cu przyszed do niego najbardziej zau<any suga kr la i przyni s z sob$ takie wino, kt rego ju par kropel wystarczao, eby czowiek si upi. Poczstowa nim 7opciuc!a, aby pijanego zaprowadzi" przed oblicze kr la. 7opciuc! jednak domyli si podstpu i rzek tylko' ( 0zczupaka pomysem, moim zamysem nie upij si tym winem%ypi duy yk wina i nie da si zabra". >bieca jednak, e za tydzie& z wasnej woli zjawi si na zamku. ? rzeczywicie, stawi si na dziedzi&cu zanikowym, jad$c na swym piecu. 8ozbawiony tym widokiem kr l ruszy na powitanie 7opciuc!a i spyta' ( /ak ty, braciszku, moesz jec!a" na piecu: ( /ad i tyle ( odpar 7opciuc!, wytar troc! sadzy i innego brudu z twarzy i od sowa do sowa odpowiada kr lowi coraz dowcipniej. 0podobao si to wadcy, kt ry wcale nie gniewa si na to, co m wi 7opciuc!. =dy tak sobie rozmawiali, zdarzyo si, e 7opciuc! skierowa wzrok na najwysze pitro zamku i zobaczy siedz$c$ tam w oknie kr lewn, kt ra spogl$daa ku niemu. )iezwyka uroda dziewczyny poruszya natyc!miast serce 7opciuc!a, kt ry po cic!utku rzek' ( 0zczupaka pomysem, moim zamysem niec! dziewczyna zaponie do mnie mioci$-

8ozmowa z kr lem trwaa jeszcze jaki czas, po czym 7opciu3c!a odprawiono. )iedugo potem spado na kr la wielkie zmartwienie. Z dnia na dzie& jego c rka nikna w oczac!, a nikt nie wiedzia, co moe by" tego przyczyn$. % ko&cu ksiniczka przyznaa si ojcu, e jest zakoc!ana, tylko sama nie wie w kim. 7r l postanowi wic wyda" j$ czym prdzej za m$. 8ozesano wieci na cae kr lestwo' w ci$gu trzec! dni musi si znale2" narzeczony. ;en otrzyma kr lewn, kto jednym skokiem dostanie si na koniu na najwysze pitro zamku, gdzie kr lewna, stoj$c w oknie, odcinie sw j piercionek na jego czole, aby mona byo rozpozna" narzeczonego. %szyscy dobrze urodzeni, jak i ludzie poc!odz$cy z gminu zebrali si tumnie wok zamku, aby popatrze" albo te spr bowa" szczcia. %szystko wszake na pr no; aden ko& nie zdoa dosign$" nawet trzeciego pitra zamku. /eden 7opciuc! jeszcze nie pr bowa. 0tarsi bracia, wr ciwszy z zamku, byli bardzo przygnbieni tym, e nie zdoali zdoby" kr lewny. 8zekli do 7opciuc!a' ( 9iebie te zapraszaj$, eby spr bowa, id2. ludzie bd$ mogli si przynajmniej umia"7opciuc! nic nie odpowiedzia, tylko rozmyla w duc!u. Przy3 pomniay mu si w wczas trzy dawne konie. Zszed z pieca, poszed do pierwszego 2r da, tam si obmy, ruszy za stodo i zawoa trzykrotnie gniewnym gosem. Przybieg do niego pikny kary ko&. 7opciuc! wsiad na jego grzbiet i pokusowa do zamku, ale ko& zdoa tylko dosign$" trzeciego pitra zamku. )astpnego dnia te si nikomu nie powiodo, a drugi ko& 7opciuc!a ledwo sign$ sz stego pitra. )a trzeci dzie& wszyscy przygotowali swe najlepsze konie, take bracia 7opciuc!a pokusowali do zaniku. %szyscy kolejno pr bowali szczcia, ale na pr no. 0ko&czyo si tak jak i poprzedniego dnia. %r ciwszy do domu bracia 7opciuc!a, miej$c si, kazali mu, eby pojec!a do zamku. # wili z przekpinami, e go tam specjalnie zapraszaj$, gdy nie stawi si w poprzednic! dniac!. 7opciuc! zeskoczy zrcznie z pieca, obmy si w trzecim 2r dle tak, e sta si bardzo pikny. P 2niej poszed na skraj $ki, gdzie

trzykrotnie krzykn$ gono mskim gosem. % wczas przybieg do niego wspaniay nienobiay rumak, strojny w nabijan$ zotem uprz$. 7opciuc! dosiad go i pokusowa do zamku. Zebrany wok zamku tum podziwia go, dopytywa si, co to za wspaniay i pikny mczyzna w zotym przyodziewku siedzi na tak dorodnym, nienobiaym koniu, z kt rego pyska buc!a ogie&, a z nozdrzy tryskaj$ iskry. ,le nikt nie wiedzia. 7opciuc! kr$y po zamkowym podw rcu tam i z powrotem, klepa po zadzie pryc!aj$cego i r$cego rumaka i czeka na rozkaz, kiedy ma skoczy". 8ozkaz wkr tce nadszed. 7opciuc! uku konia ostrogami, rozpdzi si i skoczy na dziewi$te pitro, gdzie kr lewna siedziaa w oknie. %ycisna mu na czole znak swoim piercionkiem i 7opciuc! zeskoczy na ziemi, po czym odjec!a. >czekuj$cy na zamkowym podw rcu ludzie, zawiedzeni, nie rozc!odzili si. 9zekali, aby dowiedzie" si, kto jest owym szczliwcem, kt ry zdoby kr lewn. 9zekali, czekali na powr t narzeczonego. 9zekali wiele dni, a ten si nie zjawia. % ko&cu zaczto go szuka" po caym kr lestwie. )ikt jednak nie mia na czole odcinitego piercionka. Poniewa nie pozosta ju nikt inny, przywoano 7opciuc!a i kr l ku swemu przeraeniu zobaczy znak na jego czole. 7r lewskie sowo byo jednak wite i kr l nie m g go zama". %yprawi wic wesele, ale nie m g znie" takiego zicia. 7aza wic zrobi" beczk, wsadzi do niej c rk z 7opciuc!em i rozkaza spuci" j$ w morze, na pastw <al. ;eraz oboje znale2li si w mocy morza i wiatru. *eczka unosia si na <alac!, p ki koysz$c si nie dopyna do brzegu. 7opciuc! wyczu to i rzek' ( 0zczupaka pomysem, moim zamysem niec! beczka si roz3upie. *eczka natyc!miast rozupaa si z trzaskiem i 7opciuc! wraz ze sw$ maonk$ znale2li si na l$dzie. *ya to pikna wyspa, na kt rej rosy bujnie winorol, drzewa owocowe, jagody i kwiaty, a w szczeg lnoci r e. )ad ziemi$ unosi si cudowny zapac!, a por d drzew wiergotay ptaki. )apenio to 7opciuc!a radoci$, pocieszy swoj$ pacz$c$ maonk i rzek'

( 0zczupaka pomysem, moim zamysem niec! porodku wyspy wzniesie si zamek? natyc!miast stan$ zamek, wspaniaa, wielopitrowa budowla. #ieszkali tam jaki czas. 7to wie, jak dugo, a w ko&cu w 7op3ciuc!u zrodzia si tsknota za dawnymi znajomymi i przyjaci mi. Zacz$ wic rozmyla", jak przedosta" si z wyspy na l$d. =dy tak rozwaa spraw, przypomniao mu si zaklcie szczupaka i rzek' ( 0zczupaka pomysem, moim zamysem niec!aj stanie most, kt ry po$czy wysp z kr lewskim zamkiem. ? natyc!miast stan$ most. i to zoty, stan$ ponad morzem. 7opciuc! przebieg przeze& najpierw do swego domu, pozdrowi braci, kt rzy s$dzili, e dawno ju umar. >powiedzia im, co mu si przytra<io. P 2niej poszed do kadego ze 2r de, obmy si w kadym z nic!, potem przywoa swoje trzy rumaki, a za pomoc$ zaklcia szczupaka zdoby zoty w z. Zajec!a do swyc! braci, a p 2niej z powrotem na wysp do swej stsknionej maonki. % spokoju i mioci yli na zamku wiele, wiele lat. 7r l, kt ry widzia czsto wspaniay w z i r$cze konie przejedaj$ce nie opodal jego zamku, c!cia si dowiedzie", co to za potny ksi$ zamieszkuje w s$siedztwie, ale nikt tego nie wiedzia. Postanowi wic urz$dzi" wielk$ uczt, na kt r$ zaprosi wszystkic! monyc! ze swego pa&stwa, zaprosi te 7opciuc!a wraz z maonk$. @czta odbywaa si. 7r lowi zdawao si, e rozpoznaje swoj$ c rk, ale s$dzi, e si myli. 9!cia jednak ukara" w jaki spos b tyc!. kt rzy bez jego zezwolenia osiedlili si w jego kr lestwie, ktokolwiek by to by. 7opciuc! domyli si po zac!owaniu kr la, e ten nosi si z czym w duc!u i mia si na bacznoci. /edzono dalej i pito do syta wszelkiego rodzaju napoje, smakoyki i owoce. Przed kadym gociem sta zoty puc!ar, ale nie postawiono go przed 7opciuc!em. =dy kr l zauway, e 7opciuc! nie wypi ani yka wina, rzek do niego' ( Pij, m j przyjacielu, skoro jeste moim gociem-

7opciuc! podzikowa i powiedzia, e nie ma przed sob$ puc!aru, z kt rego m gby pi". ( %szystkim dano puc!ary, zapewne dano wic i tobie ( rzek gniewnie kr l. ( ,le go ukrade. 7opciuc! zaprzeczy stanowczo, zapewniaj$c, e niczego nie ukrad. ( )o, niec! tam- %zi$ zatem kto inny ( upiera si kr l. ( ,le spraw musimy wyjani". 7aza przeszuka" kieszenie wszystkic! goci, poszuka" dokadnie u kadego. ;emu za, u kogo znajdzie si puc!ar, miano ci$" gow. 0zukano, szukano u wszystkic!, ale u nikogo nie znaleziono. % ko&cu rzek 7opciuc!' ( %y sami, dostojny kr lu, zasuylicie na mier". % waszej wasnej kieszeni jest puc!ar. =dy istotnie znaleziono tam puc!ar, kr l zdumia si ogromnie i nie wiedzia, jak si to mogo sta", a wszystko odbyo si za spraw$ 7opciuc!a i szczupaczego zaklcia. ;eraz 7opciuc! da si pozna" wraz ze swoj$ maonk$ i pokaza znak na czole. 7r l pogodzi si z nim i odda mu poow kr lestwa. ;am 7opciuc! yje pewnie jeszcze do dzisiaj. ? to ju wszystko.

O chopcu w!chowan!

w beczce

%yruszy kiedy syn kr la z miasta do wsi, aby popatrzy" na c rki gospodarzy. #ieszkaa tam pewna wdowa, kt ra miaa trzy c rki ( pikne i pracowite. Podkrad si kr lewicz do ciany sauny, w kt rej siedziay dziewczta, i nasuc!iwa, o czym te gawdz$. , dziewczta wanie rozgaday si w najlepsze. #odsze siostry spytay najstarsz$' ( 9o potra<isz zrobi" najlepiej: )ajstarsza odpara' ( )ajlepsz$ robot$, jak$ si mog poc!wali", jest to, e z jednego ziarna jczmienia przyrz$dzam najrozmaitsze potrawy i napoje. 0pytay redni$ siostry' ( , ty co potra<isz: ( #og si poc!wali" tym, e z jednego w kna lnu utkam przer ne p tna i sukna. 0pytay w ko&cu najmodsz$' ( , co ty potra<isz: >dpara na to' ( #og si poc!wali" tym, e trzy razy urodz syn w, za kadym razem, gdy bd brzemienna, urodz trzec! c!opc w' 1siyc bdzie wieci z ic) bokw, soce bdzie wiecio na ic) owac), ic) rce bd zote od nad arstka, a no i srebrne poniej kolan! Pomyla sobie wtedy kr lewicz' ,,;a bdzie moj$ on$, kt ra urodzi mi takic! syn w6.

%r ci potem na zamek i zawiadomi o swym postanowieniu rodzic w. )a kr lewskim zamku mieszkaa take stara babka poona, kt ra pragna, eby to jej c rka zostaa narzeczon$ kr lewicza, ale syn kr lewski nie zwraca na ni$ uwagi, tym bardziej e jego rodzice i tak nie zgodziliby si na synow$ z tak niskiego rodu. >eni si wic z najmodsz$ c rk$ wdowy. ;ak si zoyo, e tu przed pierwszym porodem kr lewicz musia wyruszy" na wojn. 7obieta powia trzec! syn w i wezwaa do umycia c!opc w babk poon$, t sam$, kt ra c!ciaa, eby jej c rka zostaa kr low$. )ic tedy dziwnego, e poona ywia do ony kr lewskiego syna gbok$ uraz. Przyniosa wic z sob$ trzy szczeniaki, kt re podrzucia w miejsce syn w. 5ok$d zabraa c!opc w, i co z nimi zrobia, nie wiadomo. #$ wr ci z wojny, a wtedy jego krewniacy stwierdzili' ( ;woj$ on naley zgadzi", rodzi szczeniaki na !a&b kr 3 lewskiego rodu. 7r lewicz jednak nie przysta na to i pomyla' ,,Poczekajmy, niec! jeszcze raz urodzi6. #ino troc! czasu i kobieta zn w bya brzemienna, kr lewicz za i tym razem ruszy na wojn. ? co si stao: =dy kobieta urodzia trzec! syn w, ponownie wezwano t sam$ babk do mycia. Poona znowu przyniosa z sob$ trzy szczeniaki, zostawia je, a c!opc w zabraa nie wiadomo dok$d. =dy m$ wr ci do domu, krewni rzekli' ( Zgad2 swoj$ on. Przynosi !a&b caej rodzinie. 0yn kr lewski nie zdoby si na zabicie ony. Postanowi j$ jeszcze oszczdzi", p ki nie wyda po raz trzeci na wiat potomstwa i nie odmieni ostatecznie swego losu. #in$ jaki czas i kobieta zn w bya brzemienna, m$ za musia znowu wyruszy" na wojn. % czasie jego nieobecnoci kobieta urodzia trzec! syn w, a i tym. razem wezwano t sam$ babk poon$ do mycia. ;ym razem wszake matka pokazaa tylko dw c! syn w, trzeciego ukrya pod piersiami. ;ak wic staruc!a zamienia tylko dw c! c!opc w, nie wiedz$c nic o trzecim.

7iedy kr lewicz wr ci z wojny, powiedziano mu' ( ;woja ona urodzia tym razem dwa szczeniaki. ;eraz trzeba j$ zgadzi"#$ jednak nie mia serca zabija" swojej maonki. 7aza wsadzi" j$ do pustej beczki i spuci" na morze. *iedna kobieta zabraa z sob$ swego jedynego syna ukrytego pod piersiami i nie pokazaa go nikomu. *eczka pywaa po morzu, dry<owaa przez tydzie& po rozkoysanyc! <alac!, a wreszcie zrobia si za ciasna dla dwojga. 8zek wtedy syn do matki' ( >j, moja mateczko, rozupi beczkl ( )ie rozupuj ( zabronia matka. ( /estemy zdani na ask wody. 0yn usuc!a matki i nie rozupa beczki. Pywali przez nastpny tydzie&. Zrobio im si w niej jeszcze cianiej ( c!opak przecie stale r s. Powiedzia wic podobnie jak i poprzednio' ( 8ozupi dno beczki. ? tym razem nie uzyska na to matczynej zgody. % miar jednak upywu czasu pomieszczenie w beczce stawao si coraz cia3niejsze. 8zek wic po raz trzeci' ( 8ozupi, matko, beczk na dwie czci. #atka czua, e beczka koysze si na dwie strony i e za!acza o co z omotem. 5omylia si wic, e s$ na pyci2nie. 8zeka zatem synowi' ( 8oziip, syneczku, rozup beczk, bo nie ma dla nas innego wyjcia. %tedy c!opak tylko si wyprostowa, a ju dno beczki odpado i oboje wyszli na l$d. %drowali razem brzegiem i syn spyta matk' ( 9zego nam najpierw potrzeba: #atka odpara' ( #iejsca, gdzie moglibymy zamieszka". 9!opak szed wic przed matk$ i pokazywa jej drog. % ko&cu dotarli do rozlegej, piknej $ki. 0yn rozpostar tam sw$ jedwabn$ c!ust, pomac!a ni$, i oto przed nimi ukazaa si budowla, taka jak kr lewski zamek. Zamieszkali w nim. #atka z mleka swyc! piersi zrobia dzie3

wic c!leb w, upieka je jak naley i pooya na stole, aby ostygy. 0postrzega wtedy, e drog$ kroczy w stron ic! domu omiu olbrzym w. #atka i syn wzili ic! za zb jc w i uciekli za piec, aby si tam ukry". =dy mczy2ni weszli do izby i zobaczyli c!leby na stole, zaczli je zajada" ze smakiem, a potem rzekli' ( ;u jest dziewi" boc!enk w, a nas jest tylko omiu. =dzie jest jeszcze ten jeden spor d nas: %tedy syn wyszed zza pieca i rzek' ( >to jestem. @cieszyli si przybysze i spytali' ( , gdzie jest nasza matka: *rat pokaza im wtedy matk ukryt$ za piecem, na co olbrzymi tak si ucieszyli, e nosili j$ na rkac!, ani na c!wil nie spuszczaj$c na ziemi. P 2niej zbliy si do ic! domu wdrowny kaznodzieja, kt ry przemawia w imieniu *oga. 9!opcy zaprosili go natyc!miast do izby, nakarmili i napoili do syta, a na odc!odnym dali mu, jako jamun, sito srebra. %ystarczyo bowiem pomac!a" tylko c!ustk$, a wtedy dostawali wszystko, czego tylko zapragnli. 0tarzec powdrowa dalej i dotar do kr lewskiego zamku. ;am kr l spyta' ( 0tarcze, czy zanim przybye do mnie, gosie gdzie 0owo *oe:

>dpar na to kaznodzieja' ( *yem nawet ju w lepszyc! miejscac! ni to. ( )o, gdzie to: ( 9!o"by tam w guszy wierkowej stoi taki zamek, e jest na co popatrze". 7r l postanowi sam go zobaczy". 0tarca za wzi$ jako przewodnika. 7iedy przybyli pod dom, matka rzeka do swyc! syn w' ( Przybywa wasz ojciec. % wczas wszyscy c!opcy wyskoczyli na spotkanie, podnieli kr la i wnieli na rkac! do izby. ;am wszystko si wyjanio. #$ za poprosi maonk, eby wr cia do jego zamku. )ie c!ciaa na to jednak przysta" wyrzucona matka dop ty, dop ki bdzie tam druga ona kr la ( c rka nikczemnej poonej. ( )ie pomieszka tam dugo ( rzek ojciec dziewiciu syn w. %r ci natyc!miast do domu, sc!wyci c rk starej babki poonej i przywi$za j$ do ogona najlepszego ogiera. =dy pognano konie, ten ruszy galopem i do dzi nie wr ci. 7r l natomiast zabra do siebie swoj$ poprzedni$ on i swyc! syn w, i wszyscy yli szczliwie. ;ak duga jest ta ba&.

O dzieciach obiecan!ch Wodnikowi


% pewnym zamku mieszka kr l ze sw$ maonk$. .ycie ic! pene byo smutku, bo nie mieli dzieci, ani dziedzica, ani radoci na stare lata.

Pewnego razu kr l wyruszy w podr morsk$ i porodku morza jego okrt utkn$ na miejscu. )aradzano si, robiono, co tylko byo moliwe. )ic wszake nie pomagao i nad statkiem zawiso miertelne niebezpiecze&stwo. %tedy z morza wyoni si %odnik i rzek do kr la' ( /eeli dasz mi to, co urodzio si w domu, to pomog ci zepc!n$" okrt. ?naczej nie ruszysz si st$d za dni swego ycia. 7r l rozmyla w duc!u' ,, /eli moja klacz urodzia 2rebaka, to dam go c!tnie. /eli krowa urodzia ciel, albo owca jagni, dam c!tnie wszystko6. ? przyrzek uroczycie %odnikowi da" mu, co si6 urodzio w domu. %tedy okrt ruszy z miejsca i kr l wr ci do domu. ;am wysza mu na spotkanie maonka z c!opcem na jednym rku, a dzieweczk$ na drugim, i pozdrowia, szczliwa, swego ma. 7r l rozradowa si wielce, e jego maonka urodzia mu dzieci. /ego rado" jednak bya kr tkotrwaa, gdy biedny ojciec przypomnia sobie obietnic dan$ %odnikowi. Zmartwi si teraz okrutnie, e musi odda" mu swe dzieci. )ic jednak nie powiedzia o tym maonce, ale poszed sam do lasu i wykopa tam gboki d . =dy d by got w, zbudowa w nim ma$ izdebk, do kt rej przyni s wszelkiego rodzaju jedzenie, i tam, w sercu ziemi, ukry swe dzieci, aeby %odnik nie m g ic! znale2". )ie upyno wiele czasu, a do kr la zgosi si %odnik i spyta' ( 5asz mi ju to, co przyrzeke:

7r l zaproponowa 2rebi, ale %odnik nie wzi$. 7r l o<iarowa jagni, ale i to nie zadowolio %odnika. 5omaga si tego. co urodzia jego ona. 7r l kupi w wczas we wsi c!opca i dziewczynk i da je %odnikowi, wasnyc! nie c!cia odda". %odnik wzi$ dzieci i zani s je do swego domu. % drodze pyta dzieci' ( 0koro jestecie kr lewskimi dzie"mi, powiedzcie, co ze sodyczy jest najsodsze: ( #i d ( odpary dzieci. ( 9o jest najbardziej mikkie ze wszystkic! mikkic! rzeczy: ( )ajbardziej mikka ze wszystkiego jest puc!owa poduszka ( odpary dzieci. ( 9o jest najtwardsze ze wszystkic! twardyc! rzeczy: ( 7amie&. ( 9o jest najgstsze ze wszystkic! gstyc! rzeczy: ( 0moa. ( )ie, wy nie jestecie kr lewskimi dzie"mi ( rzek %odnik, odprowadzi dzieci z powrotem do zamku i zacz$ szuka" kryj wki prawdziwyc! kr lewi$tek. Przeszuka ju cay zamek, ale i tam ic! nie znalaz. Poszed wic na koniec do ku2ni, aby tam popatrze". ? tam ic! nie znalaz, ale przem wi do niego mot kowalski' ( 7r l ku mn$ w dni powszednie i w wita, wic ci pomog. %e2 mnie na rami i wyjd2. ;am gdzie upadn, szukaj zaginionyc!. %odnik wzi$ mot na rami i poszed z nim na skraj lasu, i oto mot spad mu z ramienia, upad tam. gdzie byy ukryte dzieci. %odnik zacz$ kopa" i wkr tce znalaz izdebk, a w niej gboko ukrytego c!opca i dziewczynk. %zi$ je na rce i wraz z nimi ruszy do domu. % drodze syn kr lewski rzek do %odnika' ( /eli nas uprowadzie z domu naszego ojca i naszej matki, to albo nas od razu zabij, albo daj nam co do jedzenia( 9o jest najsodsze ze wszystkic! sodyczy: ( spyta %odnik. ( )ajsodsze jest matczyne mleko. ( 9o jest najbardziej mikkie ze wszystkic! mikkoci:

( #atczyne ono. ( 9o jest najtwardsze ze wszystkic! twardyc! rzeczy: ( 0erce ojca. =dy %odnik usysza te odpowiedzi, zabra dzieci z sob$ do swego domu i zrobi z nic! swoje sugi. .yi wszyscy troje dugo razem. #ijay dni i lata, dzieci rosy i martwiy si, w jaki spos b wr ci" do swego rodzinnego domu. Z czasem wszake dziewczyna przyzwyczaia si do %odnika i yli z sob$ jak m$ i ona. *olao to bardzo c!opca, kt ry stawa si coraz smutniejszy. Pewnego razu wsta o p nocy, wyszed za tylne wrota c!aupy i gorzko zapaka nad swoim nieszczciem. Paka tam biedny c!opak, paka, i aden rozum nie m gby ogarn$" jego smutku, adne sowo nie mogoby go wypowiedzie", tak by ogromny. )adbieg drog$ wilk i spyta c!opca' ( 9zemu paczesz, m j koc!any c!opaczku: /eli c!ciaby st$d odej", to wsi$d2 na m j grzbiet. ( >- @ciekbym st$d w jednej c!wili ( odpar c!opak ( ale mam tu siostr. ( )o, to id2 i przyprowad2 j$ ( rzek do niego wilk. ( >boje was wyzwol. 7iedy c!opak wszed do izby, siostra spaa z %odnikiem. )ie przej$ si jednak tym, ci$gn$ j$ z brzegu ka i zani s na rkac! do <urty, gdzie czeka wilk. 8odze&stwo wsiado na jego grzbiet i wilk popdzi, jak tylko m g najprdzej. Przed ucieczk$ wszake powiedzia c!opcu' ( /eli zobaczysz, e pod$a za nami %odnik, powiedz mi. Pdzili jaki czas na grzbiecie wilka, gdy wtem c!opiec krzykn$' ( /u idzie( ,!a, idzie ju- ( warkn$ wilk. ( %e2cie wic teraz krzemie&, kt ry jest pod moim ogonem, wsad2cie go za sob$ w ziemi i rzeknijcie' ,,)iec! si wzniesie krzemienna g ra, niec!aj dosignie nieba, eby nic, co lata na skrzydac!, porusza si na nogac!, nie mogo nad ni$ przelecie", obej" dookoa ani przej" pod ni$6. 9!opak zrobi tak, jak mu wilk kaza, wsadzi krzemie& za

sob$ w ziemi i natyc!miast wyrosa g ra krzemienna, wyrosa po samo niebo i zatarasowaa przed %odnikiem drog. 7iedy %odnik przekona si, e nie wdrapie si na g r, stan$ u jej st p i rzek gniewnie' ( =dybym mia tu tylko m j oskard i moje wierto, wywiercibym w g rze dziur. %r ci prdko do domu, a potem z oskardem i wiertem popieszy z powrotem do g ry. %ywierci w niej dziur, przez kt r$ m g si przeczoga", a nastpnie pogoni" za uciekinierami. )ie mia jednak odwagi zostawi" swoic! narzdzi na drodze, lecz postanowi ukry" je w ziemi. 7iedy kopa na nie d , na drzewie zacza piewa" sikora' (u, tii, ja, maa sikora, do patrzenia jestem skora! 0tary tu cos ukrywa, ja widziaam i powiem wam! # ,c!, ty ndzne stworzenie, ty pleciugo- ( powiedzia %odnik. ( #usz doprawdy zanie" narzdzia do domu. ?naczej kto je tu znajdzie. 8uszy natyc!miast z narzdziami do domu, zaraz jednak wr ci i pogna za uciekinierami. 5opad ic! w ko&cu i nie pozwoli dalej ucieka". Zabra rodze&stwo z sob$ i zaprowadzi do swego domu, gdzie yli jak dawniej. 5ziewczyna polubia ycie w domu %odnika, ale dla c!opaka byo ono jeszcze bardziej aosne ni przedtem. )ie wiedzia wszake, jakim sposobem m gby si od niego wydosta". Pewnego razu, gdy zn w siedzia w nocy za tyln$ <urt$ i paka aonie nad swym losem, przydrepta do <urty szerokogowy czarny nied2wied2 i spyta' ( 9zy nie c!ciaby ruszy" st$d na moim grzbiecie: ( DM /ake c!tnie bym st$d odszed ( odpar c!opak ( ale musz zabra" z sob$ siostr. ( )o, to biegnij j$ przyprowadzi" ( rzek nied2wied2 ( ale nie sied2 dugo( Poczekaj c!wil ( poprosi c!opak i pobieg do izby %odnika.

;am zn w dziewczyna i %odnik leeli razem na ku, podobnie jak przedtem, ale c!opak ci$gn$ siostr z brzegu posania, poci$gn$ za wosy i zani s na rkac! do <urty, gdzie wsiedli natyc!miast na grzbiet nied2wiedzia. ;eraz nied2wied2 ruszy drobnym krokiem, a siedz$cym na jego grzbiecie przykaza' ( =dy zobaczycie, e nadc!odzi %odnik, zawoajcie mnie- )ie uciekli jeszcze daleko, a ju da si sysze" za nimi tupot. 9!opak obejrza si, ujrza, e nadc!odzi %odnik i przeraony krzykn$ do nied2wiedzia' ( ;@. idzie( )ie trw cie si ( odpar nied2wied2.( %e2cie spod mojego ogona szczotk, rzu"cie j$ za siebie i powiedzcie' 4)iec!aj wyronie grzbiet g rski- )iec!aj si wzniesie a do samego nieba, eby nic, co lata na skrzydac!, porusza si na nogac!, nie mogo nad nim przelecie", obej" go dookoa ani przej" pod nim. 9!opak zrobi, jak mu kazano, i zaraz wyr s za nim grzbiet g rski, tak wysoki, e siga niemal nieba. %odnik by tu, tu za nimi, ale nie m g goni" ic! dalej, bo grzbiet g rski zatarasowa mu drog. 8zek w wczas gniewnie' ( =dybym mia tu tylko m j oskard i moje wierto, wywiercibym dziur. #usz wr ci" do domu, aby je przynie". %r ci prdko do domu. a potem z oskardem i wiertem popieszy z powrotem do g rskiego grzbietu i wydr$y swymi narzdziami otw r, kt rym m g si przedosta". Potem zacz$ kopa" d , aby sc!owa" w nim narzdzia, ale na drzewie zacza zn w piewa" sikora' ;ii, tii, ja, maa sikora, do patrzenia jestem skora! 0tary tu cos ukrywa, ja widziaam i powiem wam! # Pode stworzenie, pleciugal ( sykn$ %odnik. ( #usz odnie" oskard i wierto do domu. ?naczej ta pleciuga powie o nic! komu. Pobieg zn w do domu, jak tylko m g najprdzej, a p 2niej

wr ci, aby ciga" uciekaj$cyc!. % ko&cu dogoni ic!, sc!wyta c!opaka za rk i rzek' ( /eli jeszcze raz uciekniecie, to was zjem. %r cili do domu %odnika i yli podobnie jak przedtem, ale c!opcu byo coraz ciej na sercu, nie wiedzia, jak ma dalej y", co robi", bo ycie byo dla niego udrk$. Pewnej nocy siedzia zn w za tyln$ <urt$ i paka, paka gorzko. ? oto przydrepta truc!cikiem lis i spyta' ( )ie uciekby st$d na moim grzbiecie: ( 9!tnie bym uciek ( odpar c!opak ( ale trzeba by zabra" siostr. Poczekaj tu, a ja p jd po ni$. +is obieca poczeka" i c!opak pobieg po siostr. %szed do izby i zacz$ ci$ga" siostr le$c$, podobnie jak poprzednio, u boku %odnika. ;ym razem jednak dziewczyna obudzia si i nie c!ciaa ucieka", ale brat sc!wyci j$ i si$ zani s za tyln$ <urt, gdzie wsiad z ni$ razem na grzbiet lisa. *iegn$c, lis upomnia siedz$cyc! na jego grzbiecie' ( =dy zobaczycie, e nadbiega %odnik, powiedzcie mi( *iegnij, ile si. ostrzeemy ci, jeli zobaczymy, e kto idzie ( rzek c!opak. ( Zosta&cie tedy na moim grzbiecie ( rzek lis i pobieg, jak tylko m g najprdzej. #imo to ju wkr tce ukaza si gnaj$cy za nimi %odnik. 9!opak przerazi si i zawoa do lisa' ( ;eraz %odnik nas zabije( Pod moim ogonem jest krzesiwo ( poradzi lis. 3( 8zu" je za siebie, a zobaczysz, co si stanie. 9!opak rzuci krzesiwo za siebie, jak mu lis kaza, i natyc!miast powsta tak straszliwym ogniem ziej$cy wodospad, e %odnik w aden spos b nie m g przej". 0tan$ wic na skraju wodospadu i paka, i wy jak wilk, ale nie m g ju nic zrobi" uciekinierom, bo ci byli ju daleko po drugiej strome wodospadu. %idz$c, e nie ma si ju co ba" %odnika, c!opak zszed wraz z siostr$ z grzbietu lisa i wybudowa sobie nie opodal wasny dom, w kt rym razem zamieszkali. Po jakim czasie, gdy dom by ju dobrze zagospodarowany.

przyszed wilk, aby zobaczy" nowe mieszkanie, pozdrowi c!opaka i rzek' ( 1o, !o, dotare a tutaj, c!opcze. 9zy nie c!ciaby mnie przyj$" na towarzysza swyc! zabaw: ( ;ak, uciekem a tutaj ( odpar c!opak wilkowi. ( Zosta&, jeli c!cesz, weselej bdzie si nam yo. )ie upyno wiele czasu, a przyszed r wnie nied2wied2, pozdrowi c!opaka i spyta' ( 9zy we2miesz mnie na towarzysza swyc! zabaw: ( Zosta&- ( odpar c!opak, i nied2wied2 zosta u niego. )a koniec przyszed jeszcze lis yczy" c!opakowi szczcia. >n take c!cia zosta" jego towarzyszem zabaw. ( 9iebie przyjm szczeg lnie c!tnie ( rzek c!opak. ( ;y mnie przecie uratowae od %odnika. ;ote moesz mieszka" u mnie jako m j towarzysz. #ieszkali ju pewien czas wszyscy razem i oto pewnego dnia c!opak przywoa swyc! towarzyszy i ruszy wraz z nimi zabawi" si w lesie. % tym czasie dziewczyna pobiega do wodospadu i zacza rzuca" w niego kamienie. 8zucaa, rzucaa bez przerwy, a woda si uspokoia i %odnik m g si do niej przedosta". Zaprowadzia go do domu brata, w nocy spali jak m$ z on$, ale gdy nasta dzie&, %odnik zmieni si w ig, kt r$ dziewczyna ukrya, wtykaj$c j$ w szpar ciany, aby brat jej nie znalaz. > brzasku brat wr ci z lasu do domu i wprowadzi swyc! towarzyszy do izby, ale ledwie ci znale2li si w rodku, podnieli krzyk, zaczli drapa" ciany i wszdzie czego szukali. 5ziewczyna przerazia si i rzeka do brata' ( @spok j, bracie, swyc! towarzyszy, bo porozrywaj$ nam ciany izby. 9!opak poprosi wic kompan w, eby si uspokoili. Zawstydziy si w wczas zwierzta, spuciy gowy i usiady cic!o w k$cie. )azajutrz c!opak wyruszy znowu ze swymi towarzyszami do lasu i zosta tam na noc. )a ten czas %odnik wr ci do swej dawnej postaci i leg z dziewczyn$ w ou. =dy jednak zawita dzie&, zamieni si znowu w ig i dziewczyna ukrya j$ w pocieli,

aby wracaj$cy do domu nie mogli jej znale2". ? co si stao: 7iedy c!opak wraz ze swymi towarzyszami wr ci z lasu i wszed z nimi do izby, zapac! %odnika uderzy natyc!miast w nozdrza jego towarzyszy, kt rzy zaczli przetrz$sa" pociel i !aasuj$c, przewracali j$ na wszystkie strony. 0yn kr lewski dziwi si, co moe by" tego przyczyn$, ale siostra bagaa brata' ( Zabro& im tak !aasowa"*rat wic przem wi do swyc! towarzyszy, a ci si uspokoili. ? tak zeszo do rana. /u o wicie c!opak ruszy z towarzyszami do lasu i wr ci dopiero nastpnego dnia. 0iostra leaa c!ora i m wia aosnym gosem' ( ,c!, koc!any braciszku, wylij swyc! towarzyszy, eby zza dziewiciu elaznyc! drzwi przynieli mi ma". /a jestem ciko c!ora. 9!opak uwierzy sowom siostry, wysa wic swyc! towarzyszy po ma". 0am zosta przy c!orej, aby by" blisko niej, gdyby czego potrzebowaa. Zaledwie jednak towarzysze wyszli, a na pewno nie dotarli jeszcze do celu, drzwi si za nimi zatrzasny i odciy im drog. %tedy %odnik wyskoczy z ukrycia, sc!wyci c!opaka za rk i zawoa' ( /eeli przez tydzie& bye taki m$dry, e mnie oszukiwae, to teraz nie bdziesz ju m g mnie duej oszukiwa", bo ci zjem. Zaczto przygotowania, eby umierci" biednego c!opaka. 0iostra napalia w elaznym piecu i %odnik zaprowadzi c!opaka do sauny, eby skrusza nieco przed pieczeniem. ;ymczasem towarzysze starali si wydosta" zza dziewiciu elaznyc! drzwi, pr bowali przedosta" si do domu, kopi$c w ziemi przejcie, ale przed nimi byo jeszcze czworo drzwi. %odnik za bra ju c!opca w rce i rzek' ( /este ju do" kruc!y, mona ci ju upiec. )a dac!u sauny usiad wszake kruk i zakraka' ( 7ra, kraa, synu kr lewski, wytrzymaj jeszcze troc!- 9!opak wyrwa si w wczas z r$k %odnika i uciek na aw sauny. %kr tce jednak %odnik ci$gn$ go stamt$d i zamierza
zje.

%tedy jednak na dac!u sauny po raz drugi zakraka kruk' ( 7raa- 7raa- 7r lewski synu, wytrzymaj jeszcze troc!. ;woi towarzysze s$ ju tylko jedn$ wiorst st$d. 9!opak wic zacz$ znowu wyrywa" si %odnikowi. %yrywa si z jego szpon w i wreszcie zdoa si uwolni". )iebawem jednak znowu znalaz si w zasigu %odnika, kt ry ci$gn$ go za spodnie. ,le patrzcie7iedy zdawao si, e c!opakowi grozi ostateczna zguba, nadbieg@ jego towarzysze, rzucili si wszyscy na %odnika i rozerwali go na strzpy. ;eraz c!opak, wyzwoliwszy si, ywy, ze szpon w %odnika, podpali saun i %odnik spon$ tam na popi . 0woim towarzyszom dzikowa z caego serca i nie wiedzia, jak ma ic! wynagrodzi" za to, e uratowali go z takiego niebezpiecze&stwa. Przygotowa dla nic! uczt i na zotyc! i srebrnyc! naczyniac! poda im najrozmaitsze smakoyki do jedzenia i picia. , potem wszyscy razem ruszyli zabawi" si, jak poprzednio, w lesie. % czasie ic! nieobecnoci dziewczyna wzia w rk sito i przesiewaa popi w saunie, aeby zobaczy", czy nie znajdzie jakic! resztek %odnika. Przeszukaa starannie popi i znalaza w ko&cu resztki koci %odnika. Zabraa je do domu i wsuna pod poduszk brata. ;en wr ci do domu z lasu bardzo zmczony dug$ wdr wk$ i rzuci si na ko, aby spa". 7iedy spa, ko" %odnika, ukryta pod poduszk$, wbia mu si w gow i c!opak umar. % wczas przysza siostra, kt ra czuwaa w pobliu, wzia zwoki brata z ka i zakopaa w ziemi. % ten spos b zemcia si za spalenie %odnika. ;owarzysze zabaw, nie widz$c dugo swego przyjaciela, zaczli za nim tskni" i szukali go wszdzie. % ko&cu ic! nozdrza podrani zapac! id$cy z ziemi i kieruj$c si nim, dotarli na miejsce, gdzie c!opak by pogrzebany. >dkopali ziemi i znale2li jego zwoki. >garna ic! wielka ao". Zaczli si naradza"' ( /ak mamy go obudzi": #usimy go przecie przywr ci" do ycia>bejrzeli starannie zwoki i kiedy w gowie zmarego znale2li ko" %odnika, domylili si natyc!miast, jak$ mierci$ zmar c!opak' zabia go ko" %odnika.

%tedy rzek do towarzyszy nied2wied2' ( >pr moj$ gow na koci. #oe ko" wejdzie do niej. Przyoy swoj$ gow do gowy zmarego i wtedy ko" wyskoczya natyc!miast z gowy zmarego i wbia si w gow nied2wiedzia, kt ry od razu pad martwy. 9!opak natomiast obudzi si i otrz$sn$wszy si, rzek' ( >!o- 0paem c!yba cay tydzie&. (3 ;ak, spae, nasz koc!any panie- ( powiedziay wilk i lis. ( ,le gdyby nas nie byo, spaby wieki. Potem rzek wilk' ( ;eraz ja opr gow na gowie nied2wiedzia. #oe ko" przejdzie do mojej. ? przyoy gow do gowy nied2wiedzia, a wtedy ko" %odnika wyskoczya z gowy nied2wiedzia i wbia si w gow wilka, kt ry zaraz umar. )ied2wied2 tymczasem oy. %tedy lis pomyla w duc!u' ,,% tylu przypadkac! okazaem swoj$ m$dro". 9zy teraz miabym straci" gow:6 Przykl$k i opar swoj$ gow o gow wilka. Zaledwie jednak ko" wydobya si z gowy wilka, lis uskoczy na bok i ko" wbia si w wielki wierk, kt ry natyc!miast obumar. ( )iec! sobie obumiera, w lesie jest duo innyc! ( rzek lis i radowa si, e jemu si to nie przytra<io. ;eraz te i wilk obudzi si do ycia i wszyscy, wraz ze swym panem, poszli do domu, sk$d zabrali siostr i razem ruszyli w drog. 9zas ju bowiem by najwyszy, eby odwiedzi" rodzinne strony. =dy uszli kawaek drogi, dotarli do kocioa, kt ry by tak stary, e dac! si na nim cakiem rozpad. Podr ni weszli do kocioa i obejrzeli wntrze. Znajdowa si w nim ksi$dz, jak to zwykle w kociele, i dwoje ludzi, kt rzy modlili si do *oga. *yli to rodzice c!opaka, ale byli ju tacy starzy, e musieli postawi" tu przed nosami pal$ce si wrzeciono i szyszk sosnow$, aby widzie", co robi$. 0woic! dzieci oboje ju nie poznali. 7r lewicz zaczerpn$ w wczas wody ycia i spryska ni$ starc w, kt rzy natyc!miast pojanieli, zrobili si modzi i pikni jak niegdy, a jednoczenie poznali swe dzieci. Zapanowaa w wczas wielka rado", a potem wszyscy udali si do zamku kr lewskiego,

gdzie c!opak opowiedzia ojcu, co przecierpia, i wreszcie zako&czy sowami' ( 5ziki mojej siostrze byem ju pod ziemi$. =dy ojciec to usysza, rozgniewa si bardzo, kaza wyprowadzi" c rk przed bram, gdzie j$ zastrzelono. )atomiast towarzyszom zabaw syna dano je" i pi" w zotyc! i srebrnyc! naczyniac!. a kr lewicz zacz$ rz$dzi" na zamku swyc! rodzic w. ? kto wie. czy nie rz$dzi tam do dzi. ? to ju wszystko.

.zarodziejska laska
% pewnym miecie mieszka kr l, kt ry mia pikn$ on. 7t rego dnia podczas spaceru w ogrodzie ona nagle znikna, zostawiaj$c trzec! zupenie mayc! synk w. > zaginionej nie zdoano si niestety niczego dowiedzie". >d tego czasu mino kilkanacie lat i c!opcy wyroli na dojrzayc! mczyzn. Pewnego razu zapytali ojca' ( 5laczego my nie mamy matki, a inni ludzie maj$: ( %y take macie matk ( odpar kr l ( ale upyno ju wiele czasu od dnia, gdy znikna, spaceruj$c w ogrodzie. % wczas c!opcy postanowili jednomylnie, e odnajd$ matk, jeli to tylko bdzie moliwe. %yruszy wic w drog najstarszy syn. Zabra z sob$ uk i miecz, dosiad konia i pokusowa traktem. @jec!a kawaek drogi, a oto naprzeciw wyszed mu nieznajomy staruszek i spyta c!opaka' ( 5ok$d jedziesz: ( , na co ci wiedzie", dok$d jad: ( odpar je2dziec. ( /ad, dok$d mi si podoba. ( Powiedz mi jednak- )ie przyniesie ci to przecie ujmy ( nalega staruszek. 9!opak wszake by pyszny i rzek staruszkowi' ( Zamilcz, co si tak natrtnie dopytujesz0taruszek jednak nie da za wygran$, lecz w dalszym ci$gu $da od c!opaka odpowiedzi, dok$d si wybiera. ,by si go pozby", modzieniec rzek w ko&cu' ( /ad szuka" mojej matki. ? co ci do tego, staruszku: ( >j, biedny c!opcze ( odpar staruszek ( c!yba szukasz na pr no, ale jed2 drog$ kawaek w stron tego rzadkiego lasu.

8onie tam wielki d$b. 0pr buj strzeli" do niego. /eli strzaa tra<i w d$b i przebije si przez pie&, bdzie to pewnym znakiem, e znajdziesz matk, gdy ten, kto j$ uprowadzi, zakl$ j$ w imi dbu i odda j$ tylko temu, komu uda si ta sztuka. ? tak si rozstali. 0taruszek poszed swoj$ drog$, c!opak natomiast pojec!a w kierunku, jaki mu wskazano. %kr tce te ujrza d$b i pomyla' ,,9!yba naleaoby strzeli" do tego dbu, skoro starzec si tak przy tym upiera.6 Zdj$ sw j uk i wypuci strza, ale ta nie tra<ia w d$b, lecz przeleciaa obok. ,,9 mog$ znaczy" sowa starca: # wi byle co.6 ;ak pomylawszy, pokusowa przed siebie. #ino wiele dni, a najstarszy syn nie wraca do domu. %yruszy wic w drog drugi syn i jec!a t$ sam$ drog$ co i jego poprzednik. ? zn w naprzeciw niego wyszed ten sam co przedtem starzec i spyta' ( 5ok$d to prowadzi droga: ( )a co ci wiedzie", dok$d jad: )ie udzielisz mi przecie adnej pomocy ( odpar c!opak. 0tarzec wszake domaga si odpowiedzi i wreszcie c!opak oznajmi mu, e szuka matki. ( >j, biedny c!opcze ( rzek w wczas staruszek ( nie znajdziesz matki, jeli nie przestrzelisz dbu, kt ry ronie w tym rzadkim lesie przed tob$. @syszawszy sowa starca, c!opak ruszy przed siebie, dotar do dbu i spr bowa strzeli" do niego z uku, ale strzaa nie dosigna celu. Pojec!a wic przed siebie i nie wr ci do domu w oznaczonym czasie. ;eraz najmodszy syn zacz$ prosi" kr a, eby puci go na poszukiwania, zapewniaj$c, e sprowadzi matk, jeli j$ tylko gdzie znajdzie. 7r l nie mia oc!oty puszcza" swego najmodszego syna, skoro dwaj pierwsi nie wr cili do domu, ale w ko&cu c!opak postawi na swoim i pokusowa t$ sam$ drog$ co i jego bracia. )ie ujec!a jeszcze daleko, gdy ujrza na drodze starca id$cego mu naprzeciw. Pomyla wic' 4, co mi tam, spytam tego staruszka,

czy nie m gby mi poradzi", w jaki spos b mog znale2" matk.6 ;ote gdy tylko znalaz si obok staruszka, natyc!miast zapyta' ( 9zy nie widziae tu dw c! modyc! ludzi, kt rzy szukali matki: 0tarzec odpar, e jec!ali wtedy a wtedy, a potem jeszcze doda' ( *yli jednak troc! zarozumiali i nie c!cieli suc!a" starego czowieka. , dok$d ty, m j c!opcze, si wybierasz: ( %yruszyem na poszukiwanie matki ( odpar je2dziec. ( 9zy ty nie m gby mi w tym pom c: ( 9!yba nie odnajdziesz matki, m j c!opcze ( odpar starzec. ( )ie mog ci nic wicej poradzi", jak tylko to, e jeli uda ci si przestrzeli" d$b, kt ry ronie tam, na skraju rzadkiego lasu, to by"3moe znajdziesz matk. 9!opak podzikowa staruszkowi za rad i pokusowa przed siebie, p ki nie dotar do dbu. %ycelowa w niego, a strzaa przeszya pie& na wylot. 9!opak ruszy teraz peen nadziei. /ec!a przed siebie, a natra<i na wielk$ niebotyczn$ g r, kt ra zatarasowaa mu drog. Znajdoway si w niej wielkie wrota i c!opak c!cia przez nie przejec!a". 0tana przed nim w wczas su$ca domu, kt ra zabronia mu otwiera" bram, ostrzegaj$c, e niebawem wr ci do domu gospodarz. 7azaa przybyszowi, eby jak naj3 prdzej sobie poszed, bo inaczej 2le z nim bdzie. 9!opak posuc!a i zboczy na drog okr$aj$c$ g r. Przed odjazdem jednak spyta dziewczyn' ( 9zy jest tu wiziona jaka kobieta: 5ziewczyna odpara' ( /est, i to kobieta wielkic! zalet. ( ;o moja matka ( powiedzia c!opak, po czym rozsta si z dziewczyn$. =dy znalaz si z boku g ry usysza, e wadca g ry wr ci ju do domu. = ra zagrzmiaa, a ec!o jak grom rozeszo si po okolicy. 9!opak jec!a jaki czas, rozgl$daj$c si dokoa i oto spotka najstarszego brata, kt rego spyta, co si stao, ale ten nie potra<i powiedzie" niczego o zaginionej matce.

( /a take niczego si nie dowiedziaem ( rzek w wczas modszy i ruszyli razem, a po c!wili tra<ili na redniego brata. Zapyta zn w najmodszy, czy i ten nie zdoby jakiej wiadomoci o matce, ale i tym razem odpowied2 bya przecz$ca. 8uszyli wic wszyscy trzej w drog i znale2li si ponownie przed tymi samymi wrotami, przed kt rymi by ju najmodszy brat. %e wrotac! staa, podobnie jak poprzednio, su$ca. Zapytali j$ wic' ( 9zy wadca g ry jest w domu: ( %yjec!a w swoic! sprawac! na trzy dni ( odpara su$ca. )ajmodszy brat poprosi wic o otwarcie bramy, ale dziewczyna rzeka' ( )ie mog otworzy". )ad wrotami wisi wielki dzwon, kt ry wydaje gos, gdy otworzy si wrota, a gdy dzwon za!uczy, to zaraz stary wadca g ry znajdzie si w domu. 9 wic zrobi": *racia pomyleli c!wil, a potem wykopali pod wrotami podkop i weszli nim do rodka. 5ziewczyna powiedziaa im, gdzie jest ic! matka i jak mog$ dosta" si do wntrza g ry. Przeszli przez wiele dziesi$tk w pokoj w, drzwi i sc!od w, a wreszcie zobaczyli matk w komnacie znajduj$cej si na samym szczycie g ry. #iaa na sobie pikne szaty, wspania$, zot$ koron na gowie, przeliczne, zgrabne trzewiki na nogac!. 0iedziaa, wypoczywaj$c, za stoem. =dy zobaczya przybysz w, zacza skomle" jak mae szczeni, inaczej nie potra<ia przem wi". ;ote mczy2ni nie usyszeli od niej ani sowa. %tedy najmodszy syn poszed do su$cej i powiedzia' ( ;o prawdopodobnie jest nasza matka, ale nie moemy z niej wydoby" ani jednego sowa. ( 0pr bujcie j$ przestraszy" ( poradzia dziewczyna ( wtedy opuci j$ za moc i zacznie m wi". 9!opak natyc!miast wr ci do komnaty, w kt rej siedziaa matka i wystrzeli ze swego uku, mierz$c tu obok matki. ;a przerazia si i natyc!miast zacza m wi"' ( 9zego szukacie: ( spytaa.

( 9iebie ( odparli c!opcy. ( /estemy twymi synami. >pu" ten dom razem z nami. 0ysz$c te sowa kobieta zostawia wszystkie swoje kosztownoci i rzucia si3 z synami do ucieczki. =dy stanli przy wrotac!, c!opcy pucili matk przodem, eby przesza pierwsza pod wrotami. )astpnie przeszed najstarszy syn, a za nim redni. =dy ju dwaj starsi bracia wydostali si na zewn$trz, stoczyli wielki kamie& do podkopu, tarasuj$c najmodszemu wyjcie, a potem ru3 szyli w drog. ? co dalej: 9!opak sam nie m g wydoby" kamienia z dou. #usia zosta" w g rze. Zacz$ wic po niej spacerowa" i przygl$da" si najrozmaitszym przedmiotom, kt re si tam znajdoway. % pewnej c!wili wszed do komnaty, w kt rej znalaz bardzo pikn$ lask, zacz$ wic j$ ogl$da" i podziwia". 9!cia przyjrze" si jej lepiej, wic postanowi j$ zdj$". 0ign$ po lask, ale leaa do" wysoko, nie sc!wyci jej dobrze i wypada mu z rki. =dy laska stukna o podog, zjawi si mczyzna i spyta' ( 9zego yczycie sobie, askawy panie: ( )ie c!c niczego innego, jak tylko wydosta" si st$d ( odpar c!opak, i mczyzna natyc!miast otworzy wrota, a dzwon, kt ry wisia nad nimi, nie odezwa si ani jednym d2wikiem. ? tak c!opak wyszed z g ry, wzi$ z sob$ lask, c!o" nie wiedzia jeszcze, e gdy ni$ stuknie, zjawi$ si pomocnicy. 0$dzi, e mczyzna, kt ry otworzy mu wrota3, zjawi si z innego powodu. 8uszy w stron domu lekkim krokiem. =dy tak wdrowa, poczu zmczenie, usiad wic na kamieniu i mimo woli uderzy lask$ w ziemi. % teje samej c!wili zjawi si mczyzna i spyta' ( 9zego yczycie sobie, askawy panie: ( 9!ciabym co zje" ( odpar c!opak, a mczyzna poszed, aby speni" jego yczenie. % wczas c!opak pomyla' ,,,!a, ta laska nie jest bynajmniej nic nie znacz$cym przedmiotem, gdy na jej stuknicie zjawi si ten sam mczyzna. #usz j$ starannie przec!owywa".6 %kr tce na miejscu znalazo si jedzenie, c!opak najad si do syta, a p 2niej mczyzna zabra reszt.

)ajadszy si. c!opak ruszy beztrosko do miasta, ale nie poszed do kr lewskiego zamku, lecz uda si do pewnego szewca i zosta jego uczniem. 0zewc za by nadwornym szewcem kr la. )owy ucze& zacz$ wic szy" buty, ale niezbyt mu to jeszcze wyc!odzio. % tym samym czasie na kr lewskim zamku odbyway si radosne uroczystoci na cze" kr lowej, kt ra po latac! niewoli wr cia na zamek. *yli na nic! r wnie dwaj starsi synowie. 0kamali bowiem kr lowi, e nie widzieli w og le najmodszego brata, lecz znale2li tylko jego konia i domylili si po tym, e to pewnie bestie lene go zjady. Powiedzieli te, e to oni odnale2li matk. 7r l wprawdzie martwi si z powodu utraty najmodszego syna, ale jego smutek nie trwa dugo, bo odzyska przecie maonk. ? co byo dalej: % czasie uroczystoci maonce przypomniao si, jak pikne trzewiki miaa w g rze i rzeka do swego ma' ( 9zy nasz szewc nie potra<iby zrobi" takic! trzewik w: 7a wezwa" go tutaj, aby wzi$ miar, ale s$dz, e nie zrobi takic!, jeli nie zagrozi mu si mierci$. 7r l c!cia sprawi" maonce przyjemno", wezwa wic szewca do zamku i kaza mu zrobi" eleganckie, bogato zdobione trzewiki, o jakic! szewc przedtem nie sysza i jakic! nigdy nie widzia. /eli za trzewiki nie bd$ gotowe w ci$gu dw c! dni, szewc bdzie musia umrze". 0zewca oblecia strac!. %r ci do domu zgnbiony i opowiedzia onie, co si zdarzyo. ;eraz w domu zapanowa smutek, nikt nie mia oc!oty m wi" o caej rzeczy i wszyscy byli bardzo zmartwieni. =dy ucze& to zobaczy, poprosi, eby mu powiedziano, co si stao, ale na to majster rykn$' ( , co ci to obc!odzi:- %szystko jedno, co si stao, bo to i tak nie jest twoja sprawa. 9!opak nie zrazi si, lecz poprosi jeszcze pokorniej, eby mu powiedziano, co jest przyczyn$ ic! zmartwienia. ? w ko&cu majster rzek' ( )a dworze $daj$ wymylnyc! trzewik w dla maonki kr la, ale przecie nikt tutaj nie potra<i zrobi" takic!.

( >!o- ( rzek ucze&. ( )ie martwcie si. >wszem, ja je potra<i zrobi". 5ajcie mi tylko odpowiedni$ sk r i inne potrzebne materiay, a ja wykonam zam wienie. ( #og ci przynie", c!o" w$tpi, czy co z tego wyjdzie ( odpar szewc i poszed do zamku po potrzebne rzeczy. P 2niej c!opak kaza wyj" majstrowi z izby. w kt rej niby to zacz$ szy" trzewiki, a gdy wszyscy poszli spa", wzi$ lask, stukn$ ni$ i zaraz zjawi si mczyzna, kt ry tak jak poprzednio, spyta' ( 9zego yczycie sobie, askawy panie: ( #usisz mi przynie" trzewiki kr lowej, kt re zostay w g rze. ? to szybko ( odpar c!opak. ( Zaraz tu bd$ ( zapewni mczyzna i znik. )ie upyna nawet c!wila i buty znalazy si w rkac! ucznia. 8ano szewc przyszed zobaczy", co te c!opak zrobi przez noc, a ten wanie wyka&cza robot pucuj$c szybko trzewiki. )iebawem odda je majstrowi, kt ry zaraz zani s je do kr lewskiego zamku. 0k r za, dan$ przez majstra, c!opak spali w piecu na popi . 0zewc przyby do zamku i maonka kr lewska przymierzya trzewiki. Pasoway doskonale i byy takie liczne, e nie mogo by" adniejszyc!. 4;e podobaj$ mi si jeszcze bardziej ni tamte, kt re zostay w siedzibie kr la g r ( pomylaa ona kr la. ( ;o doprawdy niezwyke, e ten nasz szewc potra<i zrobi" co tak piknego. , trudno w to uwierzy".6 ;ak wic szewc wr ci do domu suto opacony i radowa si, e bdzie otrzymywa teraz duo zam wie&. ,le maonka kr lewska powiedziaa zn w do swego ma' ( )ie uwierzysz, m j kr lu, jak$ pikn$ sp dnic miaam, gdy byam tam w g rze. 9zy ten nasz szewc nie potra<iby uszy" takiej samej: )iebawem wezwano szewca na rozmow z kr lem, a ten powiedzia mu' ( #asz uszy" tak$ a tak$ sp dnic, a jeli ci si to nie uda, stracisz gow. 0zewc wprawdzie rzek'

( )ie jestem przecie krawcem i nie potra<i robi" takic! rzeczy. )ic wszake nie pomogo, trzeba byo zabra" materia i wraca" do domu. ;am zn w szewc zamartwia si ze sw$ on$, gdy nie potra<i szy" sp dnic i znik$d nie widzia na to rady. Przyszed ucze& i spyta, czemu majster i jego ona s$ tacy zgnbieni. 0zewc opowiedzia mu w ko&cu o kr lewskim rozkazie. ( )ie martwcie si ( rzek na to c!opak. ( *yem przedtem take na nauce u krawca i potra<i uszy" tak$ sp dnic. %yjd2cie znowu z tej izby, abym m g w samotnoci zabra" si do roboty. %szyscy poszli spa" w nocy gdzie indziej, a c!opak zosta sam. 0tukn$ swoj$ lask$, a w teje samej c!wili zjawi si mczyzna i spyta' ( 9zego yczycie sobie, askawy panie: ( Przynie mi sp dnic kr lowej, kt ra zostaa w g rze ( za$da c!opak. ? oto raz, dwa i sp dnica bya w jego rkac!. /u wczesnym rankiem przyszed majster, aby zobaczy", jak posza c!opcu robota i czy c!o" troc! przypomina to, czego yczya sobie kr lowa. @cze& za udawa, e ko&czy ju sp dnic, czyci j$ i prasowa, zapewniaj$c, e zd$y na czas. )iebawem te da majstrowi do r$k gotow$ sp dnic. @radowao go to wielce ( poszed zaraz do swej ony i rzek' ( ;en ucze& musi by" jakim znakomitym czowiekiem, jeli potra<i uszy" tak$ sp dnic. )ikt inny by tego nie potra<i. Zdumiaa si take jego ona, ale szewc nie da jej czasu na podziwianie, pobieg ze sp dnic$ szybko do zamku. 7iedy tam maonka kr lewska przymierzya sp dnic, leaa na niej jak ula. *ya bardzo uradowana nowym strojem zdobnym w zote nici i szlac!etne kamienie. Zanim wszake szewc opuci zamek, maonka kr lewska szepna do swego ma' ( 9zy ten szewc nie potra<iby r wnie zrobi" takiej korony, jak$ miaam tam w g rze: ,,# gby spr bowa"6, pomyla take kr l i da szewcowi model korony, kt r$ ma wykona". 0zewc zn w si przerazi, s$dz$c,

e grozi mu mier". Pociesza si jednak nieco tym, e ma takiego ucznia, kt ry ju i przedtem mu dopom g. )ie pozostao mu wic nic innego, jak wzi$" od kr la zoto, z kt rego mia zrobi" koron, i wraz z nim ruszy do domu. =dy spotka tam swoj$ on, uali si przed ni$ na swoj$ niedol i rzek' ( 5laczego kr l tak si na mnie zawzi$: Zadaje mi zawsze takie osobliwe roboty. ;er3az mam zrobi" na wz r tego modelu zot$ koron dla jego maonki. .ona nie wiedziaa take, co na to poradzi", wic szewc poszed do swego ucznia i powiedzia mu, e musi wykona" now$ robot. ( )o, co to za robota: ( spyta c!opak. ( ;rzeba zrobi" zot$ koron, kt ra byaby taka sama jak ten model i ma by" gotowa prdko ( rzek szewc, wrczaj$c uczniowi dany mu przez kr la model. ( /eli c!odzi tylko o to, to nie ma zmartwienia ( odpar c!opak. ( >wszem potra<i to zrobi". % swoim czasie byem na nauce u zotnika. 5ajcie mi tylko osobn$ izb, abym m g spokojnie pracowa", a korona bdzie gotowa na jutro rano. 0zewc przysta na to c!tnie, dano c!opcu zaraz narzdzia zotnicze, miec! i piec, w kt rym topio si zoto. %ieczorem c!opak zabra si do roboty. Poniewa jednak szewc by obok niego, udawa, e zna si na tym i dmuc!a, dmuc!a tu, dmuc!a tam, obraca kr$ki zota i zwleka tak dugo, a szewc nie opuci izby. %tedy wzi$ lask i stukn$ ni$ w podog, zjawi si ten sam mczyzna co poprzednio, i spyta' ( 9zego sobie yczycie, askawy panie: ( ;ej zotej korony, kt ra jest w zamku wadcy g ry ( odpar c!opak. % teje samej c!wili znalaza si w jego rkac! korona, tak e m g sobie spokojnie odpocz$". %czesnym rankiem majster obudzi si i od razu popieszy zobaczy", co przez ten czas ucze& zd$y zrobi". ;en wanie czyci koron, tar i pucowa j$ z caej siy, a pot spywa mu z czoa i skary si, e musia ciko pracowa" ca$ noc i jest ju zupenie wyczerpany.

#ajster wzi$ od niego koron i zani s j$ natyc!miast do kr lewskiego zamku. ;am j$ ogl$dano, podziwiano jej pikno" i umiejtnoci, jakie musia mie" ten, kt ry j$ zrobi. #aonka kr lewska podziwiaa take koron i rzeka' ( Patrzcie, ona jest dokadnie taka sama jak ta, kt r$ miaam w g rze. 5oprawdy zdumiewaj$ce to i dziwne, e zwyky szewc potra<i robi" takie rzeczy;eraz puszczono szewca do domu z sowit$ zapat$, a kr l ponadto nada mu godno" rycerza. )iemniej jednak zastanawiao go, jak szewc moe wykonywa" takie rzeczy, kt ryc! nawet sam kr l nie potra<i wymyli". ,, /eszcze raz wypr buj szewca, pomyla, sprawdzimy, czy to tylko sztuka ludzka, czy te sprawa jakiej zej mocy6. )atyc!miast wezwa znowu szewca do siebie, a kiedy ten przyszed, rzek mu' ( #usisz wybudowa" na brzegu morza dugie molo, po kt rym mona bdzie wc!odzi" na okrt. ? to ma by" gotowe na jutro. 0zewc, zgnbiony, wr ci do domu i opowiedzia rodzinie, e kr l nie przestaje go drczy". ( )o, czego on teraz c!ce: ( spyta ucze&. ( 9!ce, ebym na brzegu morza zbudowa pomost, kt rym mona by przej" na okrt ( rzek szewc. ( ? ten pomost musi by" got w ju jutro. ( Pozostawcie to mnie ( rzek c!opak. ( /a to zaatwi. % nocy wyszed spacerowa" po ulicy. ;am stukn$ lask$ i oto zjawi si ten sam mczyzna co zawsze i spyta' ( 9zego sobie yczycie, askawy panie: ( )ie c!c niczego innego ( odpar c!opak ( jak tylko tego, eby sprowadzi tutaj wszystkic! mczyzn, kt rzy znajduj$ si w g rze. ( >!o- ( rzek mczyzna. ( ;am jest tak wielu mczyzn, e wszyscy nie zmieciliby si w tym miecie. ( )o, to przyprowad2 w takim razie wystarczaj$co liczn$ gromad( rozkaza c!opak. ? zaraz zjawio si tylu ludzi, e ledwo miecili si na ulicac! miasta. 9!opak powiedzia im'

( #usicie zbudowa" dugie molo na brzegu morza, i to jak najprdziej. #czy2ni zabrali si natyc!miast do roboty, a pracuj$c narobili tyle !aasu co artyleryjskie armaty. )ie upyno jednak wiele czasu, a pomost by got w, i to nie z drewna, lecz z przezroczystego szka, za na jego ko&cu od strony morza sta wspaniay budynek. 8ano kr l podni s si ze spoczynku i zobaczy na brzegu morza t niezwyk$ budowl. Przerazi si niesyc!anie i posa wszystkic! poddanyc!, aby obejrzeli to dziwo. ;am, przy drzwiac! budynku, w kt rym przebywa budowniczy pomostu, stali wartownicy, on sam za mia na sobie kr lewskie szaty i koron, kt re kaza przywie2" z g ry. Zadziwili si wszyscy na ten niezwyky widok. 7r l posa najstarszego syna, eby zobaczy, kto mieszka w tak piknym zamku. 7r lewicz wszed na pomost, ale nie m g si utrzyma" na nogac!, bo pomost by liski jak jesienny l d. 9zoga si wic na kolanac! i tak ostatecznie dobrn$ do celu. *udowniczy pomostu zobaczy zbliaj$cego si brata. 0tukn$ wtedy lask$ i posa su$cego, eby przyni s mu r zgi. 9zogaj$cy si na kolanac! brat dobrn$ na koniec pomostu, wszed do rodka budynku, gdzie powstawszy z kolan, drepta w miejscu i zgina si w pokonac! przed bratem. )ie pozna go bowiem i wzi$ go za kr la jakiego odlegego kraju. ;en jednak nie zwr ci uwagi na pokony, lecz kaza swym wartownikom pojma" go i spuci" mu tgie lanie. %artownicy sc!wytali wic przybysza i speniaj$c rozkaz swego pana, sc!ostali go, ile tylko mieli si. #iaa to by" kara za uwizienie w g rze i pozostawienie na pastw losu. +edwie ywego c!opaka wartownicy wypucili z r$k i odesali do rodzinnego domu. ( ,c!, ty, niedorajdo- ( rzek do niego po powrocie redni brat. ( )ie potra<isz nawet zac!owa" si jak naley wobec kr la obcej krainy. ( Zobaczysz, jak ja si wybior, to z pewnoci$ potra<i zac!owa" si duo m$drzej. ? zaraz ruszy na brzeg. %iele wysiku kosztowao go dotarcie do celu, bo i on nie m g si utrzyma" na nogac!. 7iedy za udao

mu si ju stan$" przed obliczem brata, kt rego take nie pozna. by bardzo pokorny i bez przerwy zgina si w pokonac!. ;amten jednak nic sobie nie robi z jego unionoci, ale kaza sprawi" mu lanie i odesa z niczym. ( ,c!, wy, ciamajdy- ( rzek kr l, kiedy i redni syn przy3wl k si ledwie ywy do domu. ( %idocznie musz wzi$" spraw we wasne rce, bo, jak widz, wy si nie nadajecie do niczego. 8uszy wic w drog, aby porozmawia" z nieznanym kr lem, a budowniczy pomostu, gdy zobaczy, e idzie do niego sam kr l, natyc!miast posa konie i pojazd, aby go przywie2". =dy kr l przyby na koniec pomostu, wprowadzi go do swego domu, przycisn$ do piersi, ucaowa i zac!owywa si jak poddany, bo i tak te naleao postpowa" wobec ojca. P 2niej za rzek' ( /a jestem waszym synem, kt ry wyruszy, aby sprowadzi" matk i to ja j$ odnalazem w g rze. )astpnie spotkaem braci, z kt rymi uwolniem matk, ale oni uwizili mnie podstpnie i zabrali j$ z sob$, kami$c potem tobie, e ja umarem. ;o ja take sprowadziem matce z g ry te trzewiki, sp dnic i koron, kt ryc! przecie szewc nie m gby w aden spos b zrobi". /ednoczenie zrzuci z siebie kr lewskie szaty i wtedy dopiero kr l pozna swego syna. Zaraz te udali si do jego zamku. ;am matka take rozpoznaa swoje dziecko i potwierdzia, e m wi prawd. %tedy kr l przywoa starszyc! syn w i spyta ic!' ( 9zycie zrobili tak i tak i uwizilicie najmodszego brata w g rze: 9zy to wy znale2licie wasz$ matk: )ie mieli nic na to do powiedzenia, bo ojciec przecie zna ca$ prawd, zawstydzili si tylko i nie pr bowali nawet zaprzecza". Potem kr l wzi$ starszyc! syn w w obroty, spuci im lanie, i to takie tgie, e a sk ra na nic! trzeszczaa. Po c!ocie najmodszy brat stukn$ lask$ i zaraz zjawili si ludzie, kt rzy zabrali cay pomost wraz budynkiem. ? na tym sko&czya si caa !istoria.

Dziewcz!na na grochow!

polu

*ardzo dawno temu mieszkali razem brat i siostra. =dy ic! ojciec umiera, powiedzia do syna' ( >piekuj si troskliwie siostr$, nie k "cie si, yjcie w zgodzie. #ieszkali razem jaki czas, yli w zgodzie, ale p 2niej brat poszuka sobie narzeczonej, c rki diablicy, kt r$ potem polubi. *ratowa nie znosia siostry ma, zacza judzi". ( 9o tu robi twoja siostra: ( powtarzaa swemu mowi. # wia' ( ;woja siostra psuje wszystko w domu. P 2niej, gdy urodzia dziecko, rozszarpaa noworodka, rozszarpaa mu uszy, rozszarpaa nos, wyupaa oczy i rzeka do ma' ( Popatrz, co zrobia twoja siostra*rat w ko&cu uwierzy w kamstwa ony i wraz z ni$ zbi siostr, a potem ledwo yw$ wyrzuci z domu. 5ziewczyna ruszya do kr lewskiego zamku. ;am powoli odzyskiwaa siy, radzia sobie, jak umiaa, bo przecie i tak nie miaa dok$d p j". )a wiosn syn kr lewski wyruszy na pole, aby zasia" groc!, i wsadzaj$c ziarna w ziemi, rzek' ( /eli osoba, kt ra pierwsza zje ziarna tego groc!u, bdzie pann$, to zostanie moj$ on$. ;ak rzek, umiec!aj$c si przy tym do innyc!. Zdarzyo si, e dziewczyna staa za potem s$siedniego pola, usyszaa sowa kr lewskiego syna i wzia je sobie do serca. )adeszo lato i groc! dojrza. 5ziewczyna wykopaa pod potem d i posza je" str$ki. Pewnego razu synowi kr lewskiemu przypomniao si groc!owe pole i pomyla' ,,P jd, popatrz, jak groc! ur s.6

Przyszed, popatrzy i spostrzeg, e kto zjad ju porz$dny pk str$k w. Zaczai si wic. 9zatowa, czatowa i oto dziewczyna przec!odzi ukradkiem przez dziur pod potem i zaczyna je" str$ki. Zapa j$ wtedy w lniany worek i zani s do zamku. ;am rozkaza oblec j$ w kr lewskie szaty, tak jak to przystoi ksi$cej narzeczonej, a nastpnie poj$ j$ za on. .yli p 2niej szczliwie, p ki kobieta me spodziewaa si dziecka, a kr lewicz musia ruszy" na wojn. Podczas poegnania tak rzek do ony' ( /eli urodzisz syna, wylij list, przyjad natyc!miast do domu. /eli to bdzie c rka, wylij take @st, ale w wczas przyjad, gdy bd m g. 7obieta urodzia syna i wysaa zaraz list' ,, Przyjedaj, mu, jak najprdzej. @rodzi si nam syn.6 %ysaa umylnego, eby zani s list. ;en wyruszy w drog, a przed noc$ tra<i do c!aty, z kt rej poc!odzia dziewczyna. =dy posiedzia jaki czas w izbie, gospodyni rzeka do&' ( 9zy go" nie zec!ciaby si wyk$pa": ( Pewnie, przyjemna byaby dla podr nego sauna ( odpar posaniec i poszed si wyk$pa", jak mu radzono. % tym czasie jednak c rka zej staruc!y sc!wycia jego torb, wyja list, i napisaa nowy' ,,@rodzia si c rka.6 Posaniec nic o tym nie wiedzia. %yk$pawszy si, ruszy znowu w drog i zani s synowi kr lewskiemu list. =dy ten dowiedzia si, co urodzio si w domu, wrczy temu samemu go&cowi odpowied2' ,,Przyjad, gdy bd m g.6 8uszy posaniec ra2no do zamku. )a nocleg za zaszed zn w do tej samej c!aty, w kt rej nocowa poprzednio. ? tym jednak razem gospodyni zaprowadzia go do sauny, a przez ten czas zajrzaa do jego torby i zamienia list. % swoim napisaa' ,,Poniewa urodzia si dziewczynka, niec!aj matka zrzuci kr lewskie szaty, woy wasne ac!y i niec!aj sobie idzie, dok$d j$ oczy ponios$.6 =dy niewolnik przyni s list, kobieta zrobia tak, jak przykaza jej m$ i opucia zamek. %drowaa z paczem wzdu traktu.

Podczas wdr wki poczua jednak pragnienie. 8uszya wic poszuka" wody w lesie i znalaza w nim w ko&cu 2r do, w kt rym woda bya niezwykle czysta, a obok lea pikny zoty czerpak. Pooya wic dziecko na brzegu, a sama szukaa miejsca, gdzie mogaby zej" troc! niej. 5ziecko zostao samo, poczogao si, aby sign$" zoty czerpak, i wpado gow$ do 2r da. #atka natyc!miast popieszya mu z pomoc$ i wyci$gna dziecko z wody, zanim zd$yo si utopi". Zamoczya sobie przy tym cae rce i opryskaa oczy 2r dlan$ wod$, a wtedy, patrzcie, w jednej c!wili zrobia si bardzo urodziwa i zdrowsza ni przedtem, wyjaniaa jej te sk ra. 5ziecko take wypikniao i teraz na caym wiecie nie byo pikniejszyc!. Potem kobieta ruszya zn w w drog i dotara w ko&cu do rodzinnego domu, w kt rym jej brat y w dalszym ci$gu ze sw$ on$. )ie poznano jej, wic poprosia domownik w o nocleg. =ospodyni odburkna na to' ( ;am pod drzwiami jest miejsce. ( ? tu bdzie mi dobrze, bylebym tylko moga si przespa" ( odpara kobieta, rozkadaj$c si ze swym dzieckiem pod progiem. =ospodarze siedzieli w izbie, wiecz r zapad, i oto nadjec!a kr l ze swymi wojownikami, bo i on zboczy na noc do c!aty. 7iedy kr l spacerowa po izbie tam i z powrotem, kobieta pucia dziecko, aby poczogao si po pododze. 9zogao si, czogao, a doczogao si do kr la, kt ry wzi$ je na rce. popatrzy na nie i spyta matki' ( 0k$d jeste, kobieto: #asz bardzo urodziwe dziecko, a i ty sama jeste pikna. ( ;ak, tak, nikt mnie ju nie poznaje ( odpowiedziaa kr lowi kobieta. ( #ieszkaam kiedy w tej c!acie, jedlimy ten sam c!leb, ale bratowa zacza mnie nienawidzi". ( Zamilcz, ladacznico- ( krzykna bratowa, c!c$c przerwa" opowie", ale kobieta ci$gna dalej' ( *ratowa zacza mnie nienawidzi", buntowaa brata. , p 2niej zbito mnie i wygnano z domu ledwie yw$. %drowaam tedy, dotaram do kr lewskiego zamku, zostaam tam on$ kr lewskiego syna i zostaam brzemienna. #$ wyruszy ze swymi ry3

cerzami na wojn. Posaam do niego list' 40yn si narodzi6, ale on rozzoci si na mnie i przysa stamt$d posanie, w kt rym kaza mi wraz z dzieckiem i", dok$d oczy ponios$. ;rzeba wic byo i" na tuaczk, porzuci" pikny paac. ( Zamilcz- ( wrzasna znowu bratowa, ale kr l rozkaza' ( )ie odzywaj si- /a tu jestem panem wszystkiego. ? kobieta ci$gna dalej, opowiedziaa ca$ !istori. , gdy bratowa jeszcze raz wrzasna' ,,Zamilcz, ladacznico- )ie opowiadaj kamstw-6, kr l wzi$ j$ za wosy, wyrzuci na podw rze i kaza powiesi" na okapie. P 2niej zabra swoj$ maonk i swego syna, zawi z do zamku i tam yli szczliwie. #oe yj$ do dzi, tego nie potra<i powiedzie". ? tak duga jest ta ba&.

Krl i chopak z le*nej chat!


%ybra si kiedy kr l do lasu i po drodze tra<i do pewnej c!aty. #iaa ona tak w$3 sk$ i nisk$ <utryn, e kr lewski rumak m g przekroczy" pr g tylko przednimi nogami, a ciekawski kr l c!c$c nie c!c$c musia poc!yli" gow, eby cokolwiek zobaczy". Zerkn$ do rodka i zapyta' ( 9zy jest tam kto: ( ;ak. jest tu p tora mczyzny i gowa konia ( odpar c!opak, kt ry akurat by w c!acie. ( , gdzie jest tw j ojciec: ( zapyta kr l. ( Prosi niewiele o duo ( odpowiedzia zapytany. ( , matka, gdzie ona jest: ( Piecze zeszoroczny c!leb ( odrzek sprytny c!opak. ( , gdzie si podziewa tw j brat: ( zapyta ponownie go". ( % lesie ( odpar c!opak. ( Hapie zwierzyn, i to, co zapie, wypuszcza do lasu, a to, czego nie zapie, przyniesie do domu. ( , co robi twoja siostra: ( dopytywa si kr l. ( >pakuje sw j zeszoroczny miec!. 7r l nie zrozumia adnej z odpowiedzi, nie da jednak nic po sobie pozna". @da, e jest zadowolony z objanie& c!opca i wyruszy w drog. % domu jednak ci$gle myla o zagadkowyc! odpowiedziac!. % ko&cu postanowi wezwa" c!opca do siebie, eby wyjani" jego sowa. 5o pomocy za zwoa swyc! doradc w. Przywoawszy c!opaka przed siebie, zapyta' ( Powiedz mi. m j drogi, gdzie by tw j ojciec wtedy, gdy prosi niewiele o duo: 9!opiec odrzek'

( *y na polu i sia rzep, a gdy wrzuci si do ziemi par ziarenek, bd$ z tego jesieni$ due zbiory. 7r l zapyta ponownie' ( , gdzie bya twoja matka, gdy pieka zeszoroczny c!leb: 9!opak wyjani' ( % zeszym roku zabrano nam m$k na zapat dugu, a teraz matka piecze z niej c!leb w domu wierzyciela. ( , co ( dopytywa si kr l ( tw j brat robi w lesie, gdy t zwierzyn, kt r$ zapa, zabija i wyrzuca z powrotem, a t, kt rej nie zapa, przyni s do domu: 9!opiec odpar' ( 9zesa wosy, i t wesz, kt r$ zapa, zabija i wyrzuca do lasu, a te, kt ryc! nie zapa, przyni s w czuprynie do domu. 7r l dalej wypytywa' ( , co robia twoja siostra, gdy pakaa nad zeszorocznym miec!em: ( % zeszym roku czsto si miaa i bya wesoa, ale jest brzemienna, wic teraz pacze i ali si, e bdzie miaa dziecko. 7r l tak rzek do c!opca' ( ;woje c!ytre i wykrtne odpowiedzi bardzo mnie rozgnieway. #iaem zamiar ci za to ukara", lecz jeli teraz odpowiesz prawidowo na pytanie, kt re ci zadam, przebacz ci twoj$ bezczelno". Powiedz mi, co jest bielsze, dzie& czy mleko: ( 5zie& jest bielszy ( odpar bez namysu c!opak. ( )ie zgade. =dy widzisz na pododze w c!aupie smug dziennego wiata, a w drugim k$cie jest rozlane mleko, to mleko jest bielsze ( powiedzia kr l i kaza wtr$ci" przybysza na noc do ciemnej celi. )ie dosta biedny niczego opr cz odrobiny mleka w misce. 8ankiem zaszed kr l do ciemnicy, lecz gdy otwiera drzwi, nie dostrzeg w mroku miski z mlekiem stoj$cej w progu. %depn$ w ni$, miska przewr cia si, a mleko oc!lapao kr la. Powiedzia wtedy c!opak' ( 9zy nie widzielicie teraz, panie, e dzie& jest bielszy od mleka: =dyby by dzie&, wielmony kr lu, nie weszlibycie do miski z mlekiem.

)ie m g kr l znie" prawdy w odpowiedzi c!opca i wyrzuci go z paacu, m wi$c' ( ;ym razem twoja bezczelno" zostanie srogo ukarana. #usisz przyby" do mego zamku tak, e nie przyjdziesz ani w dzie&, ani w nocy, ani drog$, ani skrajem drogi, ani na koniu, ani pieszo, ani ubrany, ani nago, ani do rodka, ani na zewn$trz. 0ysz$c rozkaz, opuci c!opak paac. Zacz$ si przygotowywa" do podr y. Ze sk ry kozy zrobi okrycie, takie, e nie by ani ubrany, ani nagi. Poszed do paacu po dnie przydronego rowu, wic ani drog$, ani skrajem, na jednej nodze mia sito, na drugiej szczotk, a gdy zaczo dnie", przyby na dziedziniec. Zbudzi si kr l, wyszed z zamku i znalaz dziwne lady, kt re pozostawiy sito i szczotka. Zdumiony pod$y w kierunku sieni i c ujrza: % drzwiac! sta c!opiec, z jedn$ nog$ w rodku, a drug$ na zewn$trz. ( /ak tu dotare: ( spyta go kr l. ( Przyszedem na czworakac!, po dnie przydronego rowu ( odpowiedzia c!opak. ( %ic ani na koniu, ani pieszo. %tedy, gdy tu wc!odziem, witao, wic nie przybyem noc$ ani dniem, a skoro by i taki warunek, e nie mogem by" ani w rodku, ani na zewn$trz, wic stoj tu pod cian$ z jedn$ nog$ na progu, a drug$ w rodku. % ten spos b unikn$ spryciarz kary, lecz roze2lony kr l rozkaza mu wr ci" nazajutrz. )astpnego ranka wybra si c!opak na zamek. 7r l nie da jednak za wygran$ i kaza spuci" z a&cuc!a swe ze psy, eby przegoniy miaka i day mu nauczk. >strzeg go stranik przy bramie' ( )ie wc!od2 dalej, psy ci zagryz$. +ecz przewiduj$cy c!opak mia pod kurtk$ zaj$ca i odpar' ( #usz wypeni" kr lewski rozkaz. +edwo wszed na dziedziniec, psy z miejsca rzuciy si na niego, gono ujadaj$c. 0zybko wypuci spod kurtki zaj$ca, eby odwr ci" uwag psiej s<ory. Psy natyc!miast zapomniay o intruzie i zaczy ciga" szaraka, kt ry kluczy sprytnie pomidzy nimi. Powsta taki !aas, e a kr l wyszed popatrze". %idz$c, co si dzieje, spyta'

( 9o psy tak goni$: ( ;o, co biegnie przed nimi- ( krzykn$ c!opiec w odpowiedzi. ( , co to jest. co biegnie przed nimi: ( zapyta kr l. ( ;o, za czym biegn$ psy ( odpowiedzia c!opiec z umiec!em. 8a2no opuci kr lewski dziedziniec i ruszy do domu.

.esarski dug
Pewien uczciwy wdowiec mia syna, kt rego w wielkim trudzie i cikiej pracy wyc!owywa przez pitnacie lat. Pewnego dnia tak c!opak rzecze zza pieca do ojca' ( >bydwaj musimy si oeni", nie moemy przecie tak y" bez on. >dpar na to ojciec' ( >j, nie warto, nie mamy przecie pienidzy. , c!opak na to' ( ?d2 i za$daj pienidzy od cesarza, tyle eby starczyo na wesele. Poszed tedy ojciec posusznie do cesarza i m wi' ( 5aj mi, miociwy cesarzu, tyle pienidzy, ebymy my, ja i m j syn, mogli si poeni". Proba wieniaka wielce rozzocia cesarza. 7rzykn$ wic' ( )ie wstyd ci, gupcze, przyc!odzi" do swego wadcy prosi" o pieni$dze:- )ie wiesz o tym, e cesarz nigdy nie daje ic! c!opom:- ;o wanie oni pac$ mnie, cesarzowi, podatki. /eeli jutro nie bdziesz umia odpowiedzie" na dwie zagadki, kt re ci zadam, i jeeli do jutra nie wymylisz takiej, jakiej m j lud jeszcze nie sysza, to ka ci obci$" gow. ;o za kar, e omielie si przyj" do mnie prosi" o pieni$dze%r ci zmartwiony ojciec do domu, a c!opak pyta zza pieca' ( ?le pienidzy da cesarz: ( )ie da ani grosza i kaza przyj" jutro odgadywa" zagadki. /eeli nie bd umia odpowiedzie" na dwie i nie wymyl jednej takiej, jakiej cesarski lud jeszcze nie sysza, to obetn$ mi gow. ,,1a, jedn$ gow winien jestem mierci6, pomyla c!opak, odwr ci si na drugi bok i zasn$.

8ano, kiedy ojciec zbiera si w drog, c!opak powiedzia' ( P jd z tob$. Zlaz z pieca, umy twarz i razem z ojcem ruszy do cesarza. 7iedy ju stanli przed jego obliczem, cesarz zada pierwsz$ zagadk' ( 9o jest najdrosze pod so&cem: %tr$ci si wtedy c!opak' ( 9zy syn moe odpowiedzie" za ojca, skoro ojciec wyc!owywa go w wielkim trudzie i cikiej pracy przez pitnacie lat: 9esarz pomyla c!wil i odpar' ( )o dobrze, odpowiedz. ? odpowiedzia syn za ojca na pierwsz$ zagadk cesarza' ( 9!leb dla godnyc! i sen dla zmczonyc! s$ najcenniejsze pod so&cem. ( 5obrze odgade ( powiedzia cesarz. ( #ylaem, e powiesz' pieni$dze dla biednyc! i ony dla nieonatyc!, bo przecie ty i tw j ojciec jestecie bardzo skorzy do eniaczki. , teraz druga zagadka' 9o tw j c!opak i ja, cesarz, robimy jednoczenie: 9!opak znowu zapyta' ( 9zy syn moe odpowiedzie" za ojca, skoro ojciec wyc!owywa go w wielkim trudzie i cikiej pracy przez pitnacie lat: 9esarz odpar' ( )o dobrze, odpowiedz. ? c!opak odpowiedzia na drug$ zagadk' ( ;y cesarz i ja starzejemy si jednoczenie. ( 5obrze odgade ( powiedzia cesarz. ( #ylaem, e powiesz' ja c!opak i ty, cesarz, wylegujemy si jednoczenie. %ida" bowiem c!opcze, e jeste bardzo leniwy, skoro pozwolie ojcu, eby ci przez pitnacie lat utrzymywa sw$ cik$ prac$. , do starca zwr ci si cesarz w te sowa' ( )o, syn ci prawie uratowa, ale teraz ty z kolei zadaj tak$ zagadk, jakiej m j lud jeszcze nie sysza, a wtedy zobaczymy, co si stanie. Przedtem ju jednak cesarz powiedzia swemu ludowi' ,,)iec! sobie starzec zadaje jak$kolwiek zagadk, wy macie tylko odrzec' tak, juemy j$ syszeli-6

9!opak znowu spyta cesarza' ( 9zy i tym razem syn moe zada" zagadk za ojca, skoro ojciec wyc!owywa go w wielkim trudzie i cikiej pracy przez pitnacie lat: , cesarz odpar' ( )o dobrze, zadaj. )a to c!opak rzek do cesarskiego ludu' ( # j ojciec zbiera w trudzie i cik$ prac$ przez pitnacie lat pieni$dze i uzbiera pi"dziesi$t tysicy zotyc! monet. Potem poyczy je cesarzowi, a on obieca dzisiaj zwr ci" dug ojcu. 9zy syszelicie co takiego: ( ;ak, juemy to syszeli ( odpar lud zgodnym c! rem. ( , wic ( powiedzia c!opak zwracaj$c si w stron cesarza ( oddaj teraz dug ojcu, pi"dziesi$t tysicy zotyc! monet, tak jak obiecae. ;w j lud wiadkiem. 9esarz najpierw strasznie si rozzoci, ale zaraz wybuc!n$ miec!em. 8ozkaza da" ojcu c!opaka wielki w r pienidzy i rzek' ( %e2 te pi"dziesi$t tysicy zotyc! monet, bo zbierae je przez pitnacie lat w wielkim trudzie i cikiej pracy. , teraz pd2 do domu i e& si. 0yn z ojcem wr cili do domu i poenili si.

Posowie
&taki czarownicy s$ antologi$ bani <i&skic! prezentuj$c$ cz$stk ogromnego bogactwa literatury ludowej tego kraju. *ior$c do rki ksi$k, czytelnik zauway zapewne, e banie te nie s$ a tak egzotyczne ani tajemnicze, jak m gby si tego spodziewa", sigaj$c po literatur kraju, kt ry tak mao, mimo swej bliskoci geogra<icznej, znany jest w Polsce. Aakt ten nie powinien jednak nikogo dziwi". *a& bowiem jest ze swej natury gatunkiem 4wdruj$cymN, dla kt rego nie istniej$ granice geogra<iczne. Przekazywana ustnie, wdruje wraz z tymi, kt rzy j$ opowiadaj$, i jak kamie& rzucony w wod zatacza coraz szersze krgi. %druj$c ulega mody<ikacjom w stosunku do swego pierwowzoru, nabiera lokalnego kolorytu, zmieniaj$ si nazwy, rozbudowuj$ si lub skracaj$ w$tki, ale temat, postacie w literaturze ludowej s$siaduj$cyc! z sob$ kraj w pozostaj$ te same' diaby i czarownice, kr lewny i ksi$ta, skrzaty i krasnoludki, lene duc!y, wadcy g r, rzek i m rz, ludzkie marzenia, cierpienie i lk. Ze wzgldu wanie na ustn$ tradycj, dynamik bani i mnogo" powt rek tego samego motywu na r nyc! obszarac! geogra<icznyc! niezwykle trudno ustali", co waciwie w baniac! danego narodu jest rzeczywicie rodzime. Z pewnoci$ to, co dla danego ludu jest najbardziej c!arakterystyczne, a wic nazwy, obyczaje, przywary, zalety, elementy przeszoci i tradycji. Ainowie w ci$gu swej !istorii ob<icie korzystali z kulturowyc! wpyw w najpierw skandynawskic! poprzez 0zwecj, p 2niej za rosyjskic!, co zreszt$ atwo zauway" podczas lektury. %ikszo" jednak ic! bani oparta jest na motywac! rodzimyc!, a i w adaptacjac! bani obcyc! wida" ogromn$ inwencj tw rcz$ narodu <i&skiego. % przypadku Ainlandii, kt ra przez wiele, wiele wiek w nie posiadaa wasnej pa&stwowoci, a literatura pisana w jzyku rodzimym pojawia si dopiero w poowie O?O wieku, ustna literatura ludowa odegraa ogromn$ rol kulturotw rcz$, narodowotw rcz$ i jzykow$. )ic wic dziwnego, e rozwijaa si ona tak wspaniale i e tak bogate s$ zbiory <i&skic! arc!iw w w zapisy pieni, wierszy, bani, zagadek czy opowiastek ludowyc!. /est to skarbiec przeogromny, dorobek dziesi$tk w pokole& <i&skic! wieniak w, rybak w i myliwyc!; jest on 2r dem inspiracji dla wielu gazi dzisiejszej sztuki <i&skiej. ;ake i dawne banie ludowe ci$gle znajduj$ c!tnyc! czytelnik w i tw rc w, kt rzy je literacko przetwarzaj$. Pierwsze banie <i&skie ukazay si drukiem w roku MPQG za spraw$ 9!. =a3nandera, kt ry wr d MRM bani r nyc! lud w umieci take dwie <i&skie

banie ludowe. )a przeomie wiek w OL??? i O?O drukowano sporo bani, ale niestety nie doceniano jeszcze w wczas wasnego bogactwa tego gatunku, st$d te wikszo" z nic! bya tumaczeniami z jzyka szwedzkiego lub ukazywaa si po prostu po szwedzku. Pierwszym zbieraczem <i&skic! bani ludowyc! by =. ,. =ottiund, kt ry w latac! MQMR (MQMP zebra ST bani. 5o najstarszyc! w zbiorac! <i&skic! arc!iw w nale$ ponadto przekazy zapisane przez ,. /. 0j grena i ,. ?. ,rwidssona. Punkt zwrotny w !istorii zbieractwa bani w Ainlandii wi$e si z dziaalnoci$ tw rcy 1ale2ali Cliasa + nnrota, kt ry w latac! trzydziestyc! ubiegego stulecia w czasie swyc! wypraw terenowyc! zwr ci uwag na bogactwo bani ludowyc! oraz potrzeb ic! zapisywania i zbierania. % latac! MQGT(MQUD na amac! czasopisma 4#e!ilainen6 + nnrot wydrukowa MV tekst w z okoo QD zebranyc!. )ajwaniejszy by jednak jego wkad w dzieo propagowania zbieractwa bani, aby nie zginy one bezpowrotnie. ;ake wsp towarzysz wypraw + nnrota, /. A. 9ajan, zaraony jego pasj$ zaj$ si zbieraniem bani, kilkadziesi$t za z nic! przekaza do arc!iwum ;owarzystwa +iteratury Ai&skiej, dziki czemu zrodzia si myl, aby wyda" drukiem to, co do tej pory udao si zgroma3 dzi". 9ajan zacz$ nawet przygotowywa" teksty do druku, jednake za spraw$ + nnrota, kt ry cieszy si ogromnym autorytetem wr d wadz ;owarzystwa, postanowiono jeszcze poczeka", tj. najpierw wzbogaci" zbiory, a dopiero potem pomyle" o ic! opracowaniu i edycji. >koo roku MQUD zbieractwo bani nabrao tempa. )iezmordowany w zbieraniu ludowyc! przekaz w 5. C. 5. Curopaeus zapisa kilkadziesi$t bani na terenie 7arelii. %yda je wraz z baniami nadesanymi mu przez + nnrota w zaoonym przez siebie w roku MQUP czasopimie 40uometar6. % tym samym roku Curopaeus zamieci na amac! tego czasopisma wasny artyku 3 4iskic) baniac), bd$cy pierwszym naukowym programem pracy nad ludowymi baniami <i&skimi, zawieraj$cym ponadto zac!t i wskaz wki dla zbieraczy amator w. )iestrudzenie te zabiega o wydanie zebranyc! bani, co jednak nie spotkao si z aprobat$ ;owarzystwa +iteratury Ai&skiej, kt re przed wydaniem c!ciao zebra" moliwie jak najwicej tekst w. +ata czterdzieste i pi"dziesi$te ubiegego wieku byy bardzo owocne w wyprawy etnogra<iczne, wzbogacaj$ce zbiory ;owarzystwa w banie. 5o najbardziej aktywnyc! na tym polu naleeli w wczas ,. ,!lWBist, Z. 0irelius i A. Polen, a dziki wyprawom terenowym 1. ,. 8ein!olma zbiory arc!iwum ci$gle si powikszay. ;owarzystwo zaczo take przyznawa" specjalne stypendia dla student w i naukowc w na wyprawy powicone wy$cznie zbieraniu bani. >pracowano take szczeg owy plan bada&, spos b zbierania i zapisywania materiau. Pierwsze stypendia tego rodzaju otrzymali Crik 8udbeck oraz ,lbin 8ot!man, kt rzy udali si do rodkowej Ainlandii. %yprawa okazaa si nader owocna, przywieziono kilkadziesi$t bani. ;owarzystwo przyznao kolejne stypendia i podjo ostateczn$ decyzj o wydaniu zebranyc! dotyc!czas ba3

ni, a redakcj dziea powierzono C. 8udbeckowi. Przekazano mu zbiory ;owarzystwa. 0korzysta on przede wszystkim z bani zebranyc! przez + nnrota, ,!lWBista, Curopaeusa i 9ajana. Pierwsza cz" 5iskic) bani i opowieci ludowyc) ukazaa si w roku MQRS, kolejne za w latac! MQRU, MQTG i MQTT. 7si$ka od razu wzbudzia entuzjazm tak w gronie ;owarzystwa +iteratury Ai&skiej, jak i wr d spoecze&stwa. %ydanie przez 0almelainena Xtaki pseudonim przyj$ 8udbeckY bani oywio take dyskusje na temat poc!odzenia tego gatunku, g wnie dziki temu, e utwory wykazyway wiele podobie&stw do bani innyc! narod w. Curopaeus stan$ na gruncie poligenezy bani, 0alme3lainen za by zdania, e powstay one w jednym miejscu, bo wszystkie ludy wywodz$ si ze wsp lnego pnia. ?nny badacz literatury ludowej, 0. =. Clmgren, opowiada si za teori$ wdr wek motyw w. Po ukazaniu si tomu bani 0almelainena nast$pi okres posuc!y tak w badaniac! naukowyc!, jak i zbieractwie. ;owarzystwo +iteratury Ai&skiej jak gdyby stracio zainteresowanie gromadzeniem bani. 5omagao si ci$gle nowyc! i nowyc! motyw w, nie rozumiej$c jeszcze potrzeby zapisywania r nyc! ic! wersji. Zbieraniem bani zajmowali si jedynie przygodni pasjonaci, a badali je jzykoznawcy i dialektolodzy. Prym na tym polu wi d zasuony jzykoznawca <i&ski ,rBid =enetz. 5opiero w roku MQPV etnogra< i badacz literatury ludowej, Cliel ,spelin, zwr ci si do ;owarzystwa, uzasadniaj$c potrzeb wydania nowego zbioru bani <i&skic! i kontynuowania bada&. %ykaza bowiem niedoci$gnicia w dziele 0almelainena, zwr ci te uwag na <akt, e na mapie Ainlandii jest jeszcze wiele region w, z kt ryc! nie ma adnyc! przekaz w ani zapis w. ;owarzystwo przyc!ylio si do uwag i propozycji ,spelina, <unduj$c dwa stypendia. Pierwsze z nic! otrzyma ?. #ustakallio, kt remu w okolicac! 7ainuu i 7arelii udao si zapisa" MUD bani. 5rugie przyznano /. 0jorosowi, kt ry wyruszy do poudniowo3zac!odniej Ainlandii i przywi z stamt$d kilkadziesi$t zapis w. % latac! nastpnyc! u<undowano kolejne stypendia dla ,. +ampinena, A. >. 8apoli i 7. 7ro!na. )ajbardziej owocna bya wyprawa 7ro!na, kt ry zebra blisko trzysta bani i wspaniale je opracowa. ,spelin nie by jednak jeszcze zadowolony z wyniku piciu zorganizowanyc! z jego inicjatywy wypraw. Zaproponowa wic ;owarzystwu zorganizowanie akcji zbieractwa bani przez amator w i nadsyanie ic! do arc!iwum. ;owarzystwo przyjo propozycj i w prasie oraz kalendarzac! zaczto zac!ca" do aktywnoci na tym polu, podaj$c jednoczenie wskaz wki, jak zbiera" i zapisywa" materia. % roku MQQU 7. 7ro!n zainicjowa kolejn$ wypraw, kt rej plonem byo blisko tysi$c zapis w. Po powrocie z niej podkreli konieczno" przypieszenia gromadzenia bani ze wzgldu na <akt wymierania bajarzy. 9elem uatwienia pracy badaczom i zbieraczom 7ro!n podj$ si take sporz$dzenia katalogu bani, w kt rym sklasy<ikowa je na osiem typ w dziel$cyc! si dalej na podty3py. 5ziki kolejnym wyprawom zorganizowanym przez ;owarzystwo i materiaom

nadesanym przez zbieraczy(amator w zbiory arc!iwum powikszyy si o tyle, e 7ro!n uzna za stosowne wydanie kolejnej edycji bani <i&skic!. Pierwsza ic! cz" 5iskie banie ludowe! 6anie zwierzce ukazaa si w roku MQQT i zawieraa UTP bani oraz r ne ic! wersje. 9z" druga tego dziea zostaa wydana w latac! MQVS i MQVG. ;rzecia cz" niestety nie ukazaa si nigdy, bowiem ;owarzystwo stano na stanowisku, e dla nauki wiatowej wydawanie w jzyku <i&skim nie ma w zasadzie adnego znaczenia. >kres lat osiemdziesi$tyc! i dziewi"dziesi$tyc! O?O wieku by okresem najbardziej wytonego wysiku zbieraczy. 5ziki zac!tom i propagandowym artykuom ,spelina i 7ro!na oraz dynamicznej dziaalnoci >ddziau *ani utworzonego przy ;owarzystwie +iteratury Ai&skiej do arc!iwum zaczy ze wszystkic! stron kraju napywa" zapisy bani ( w roku MQPP zbiory liczyy okoo MSDD bani, w ko&cu wieku za liczba ta osi$gna ju SG tysi$ce. % p 2niejszyc! latac! ukazaa si skr cona wersja dziea 0almelainena dla dzieci, a ponadto ;owarzystwo wyrazio zgod na opracowywanie bani dla dzieci na podstawie wasnyc! zbior w. % roku MVMD dziki zaangaowanemu wysikowi tw rczemu 7. 7ro!na, ,. ,arne i >. 1ackmana ukaza si katalog typ w bani oparty na systemie midzynarodowym, a w rok p 2niej nowa klasy<ikacja katalogowa zbior w ;owarzystwa. Po badaniac! i publikacjac! wspomnianyc! badaczy prace naukowe nad baniami <i&skimi byy ju bardzo nieliczne. ; sam$ szko reprezentowa w swyc! pracac! p 2niej jedynie #. 61aaBio. ;ake i w ostatnic! latac! dzieje si na gruncie bada& nad baniami bardzo niewiele. @kazao si jedynie kilka opracowa& dokonanyc! przez P. +. 8ausmaa i 1. Pau3nonena. )ie oznaczao to jednak zupenego zaprzestania prac nad zbieraniem bani. 0zczeg lnie owocne byy pod tym wzgldem lata trzydzieste naszego stulecia. % okresie powojennym, kiedy zbieraczom przyszed z pomoc$ magne3 to<on, take udao si zgromadzi" wiele cennyc! zapis w tego wymarego ju prawie mierci$ naturaln$ gatunku. 5zi oblicza si, e w zbiorac! ;owarzystwa +iteratury Ai&skiej znajduje si ok. RR tysicy zapis w ludowyc! bani. 5okonuj$c wyboru bani niniejszego tomu kierowano si c!ci$ ukazania bani najbardziej znanyc! w Ainlandii, a wic takic!, kt re maj$ dziesi$tki, a nawet setki wersji w wielu regionac! kraju. Z drugiej jednak strony niecelowe byoby publikowanie bani 4uniwersalnyc!6, powszec!nie znanyc! w Curopie, takic! jak Czerwony 1apturek czy (omcio &aluc)! %yb r ten jest wic swego rodzaju kompromisem midzy tym, co najbardziej znane w Ainlandii, a tym, co najbardziej <i&skie. Za jego podstaw posuyo pierwsze, w zamiarze swym naukowe wydanie bani <i&skic! opracowane przez wspomnianego ju wielce zasuonego w tej dziedzinie jednego z tw rc w <i&skiego jzyka pisanego, Cero 0almelainena ( 0uomen kansan satuja ja tarinoita! )iezwyke to dzieo przyr wnywane do 1ale2ali i 1anteletar zawiera ponad sto bani, kt re 0almelainen sam, przewanie na podstawie kilku wersji kadej bani, opracowa literacko, zac!owuj$c jednak maksimum autentyzmu tak

w zakresie opracowywanyc! motyw w, jak i wersji jzykowyc!. 5zieo 0alme3lainena na trwale weszo do !istorii <i&skiej literatury i nauki. 7ontynuacj$ pionierskiej pracy 0almelainena jest drugie wykorzystane 2r do 0uomalaiset kansansadut pod redakcj$ P. +. 8ausmaa, wydane ( tak jak i dzieo poprzednika ( nakadem ;owarzystwa +iteratury Ai&skiej w roku MVPS. Publikacja ta ma c!arakter naukowy i zawiera banie sklasy<ikowane wedug typ w katalogowyc! ze wszystkimi wersjami poszczeg lnyc! motyw w, bez adnyc! poprawek jzykowyc! i merytorycznyc!. Zapisy te s$ najczciej dialektalne. *anie poc!odz$ce z dwu wyej wymienionyc! dzie uzupeniono tekstami wsp czenie wydanyc! literackic! opracowa& <i&skic! bani ludowyc!, z edycji (arulinna opracowanej przez /oela +e!tonena oraz 7udol4 1oi2un 0atukirja # zbioru bani r nyc! narod w, w tym take <i&skic!, opra3 cowanyc! literacko przez 8udol<a 7oiBu. Ze zbioru tego wybrano oczywicie jedynie banie <i&skie. ;om niniejszy nie jest pierwsz$ w Polsce prezentacj$ bani <i&skic!, % roku MVQS ukazay si bowiem *onie 4iskie 8aula 8oine w przekadzie /. @twiniuka. 7si$ka niniejsza jest wic swoistym uzupenieniem tamtej edycji, wzbogacaj$cym nasz$ wiedz o <i&skiej literaturze ludowej. 7omuald +awrzyniak

You might also like