Download as doc, pdf, or txt
Download as doc, pdf, or txt
You are on page 1of 97

HISTORIA O PAULINE REAGE

Pewnego dnia kochanek zabiera O na przechadzk do dzielnicy, gdzie nigdy dotd razem nie byli - do parku Montsouris, a moe Morceau. zaktku parku, tu przy naroniku ale!ki, gdzie nie spotyka si nigdy taks"wek, gdy zmczeni spacerem przysiedli na #awce opodal trawnika, dostrzega! samoch"d z licznikiem, wyglda!cy na taks"wk. - sid$ - - m"wi kochanek. O wsiada. Pora !est przedwieczorna, a rzecz dzie!e si !esieni. %brana !est !ak zwykle& panto'le na wysokich obcasach, kostium z plisowan sp"dnic, !edwabna bluzka, nie ma kapelusza. Ma za to d#ugie rkawiczki zachodzce na rkawy kostiumu, a take sk"rzan torebk, w kt"re! nosi puder i r". (aks"wka rusza wolno, cho) nikt nie powiedzia# s#owa kierowcy. *ochanek natomiast opuszcza rolety w oknach i na tylne! szybie. O zde!mu!e rkawiczki przekonana, e chce ! ob!) i poca#owa) lub moe oczeku!e tego od nie!. +#yszy !ednak !ego s#owa& - (orebka ci przeszkadza, da! mi !. Odda!e, on za, odstawia ! gdzie, i m"wi dale!& - Masz na sobie zbyt wiele rzeczy. Odepni! po-czochy i spu,) !e prawie do kolan& tu masz podwizki. .ie !est to dla nie! #atwe, gdy taks"wka !edzie zbyt szybko, poza tym boi si, eby kierowca si nie odwr"ci#. ko-cu uda!e si !e! opu,ci) po-czochy, czu!e si troch dziwnie dotyka!c go#ymi nogami !edwabiu sp"dnicy. /u$ne zapinki od po-czoch ,lizga! si na udach. - Odepni! pas i zde!mi! ma!tki. (o !est na szcz,cie #atwe, wystarczy tylko nieco si pochyli) i zrobi) niewielki ruch rkoma ponie! plec"w. On odbiera od nie! pas i ma!tki i chowa !e do !e! torebki, potem za, m"wi& - .ie powinna, siedzie) na sp"dnicy, unie, ! i usid$ wprost na siedzeniu. +iedzenia auta obite s moleskinem, kt"ry !est g#adki i zimny, a przy tym klei si do cia#a. - 0 teraz w#" z powrotem rkawiczki - s#yszy. (aks"wka mknie bez przerwy, ona za, nie ma ,mia#o,ci zapyta), dlaczego 1en nie rusza si i nic nie m"wi, ani !akie moe mie) to dla niego znaczenie, eby siedzia#a tak bez ruchu i w milczeniu, p"#rozebrana i gotowa, za to w starannie wcignitych rkawiczkach, w tym ciemnym samochodzie mkncym nie wiadomo dokd. .ie da# tego od nie! ani nie zabroni#, nie ,mia#a !ednak r"wnie skrzyowa) n"g, ani nawet z#czy) kolan. +iedzia#a, opiera!c si z dw"ch stron rkoma o 'otel auta. -2este,my na mie!scu - m"wi naraz 1en. (aks"wka zatrzymu!e si oto w pikne! alei, pod drzewem - rosn tam platany - przed we!,ciem do niewielkiego pa#acyku, za kt"rym zna!du!e si pewnie dziedziniec i ogr"d - takie domy spotyka si na starych przedmie,ciach +aint-3ermain. /atarnie s do,) daleko, w dodatku w samochodzie panu!e ciemno,), a na zewntrz pada. - .ie rusza! si - m"wi 1en. - .ie rusza! si zupe#nie. yciga rk w stron ko#nierzyka !e! bluzki, rozwizu!e kokard u szyi, a potem rozpina guzik po guziku. O pochyla si odrobin, sdzi, e 1en chce pie,ci) !e! piersi. 4yna!mnie!.

1en wk#ada rk pod bluzk tylko po to, by odszuka) ramiczka !e! biustonosza, kt"re przecina noykiem, potem za, zde!mu!e biustonosz i chowa. (eraz !e! piersi pod bluzk, kt"r na powr"t zapi#, s swobodne i obnaone, tak samo swobodne i obnaone !ak !e! po,ladki i brzuch - !est naga od pasa do kolan. - Pos#ucha! - m"wi. - (eraz !u !este, gotowa. 5ostawiam ci sam. e!dziesz teraz po tych schodkach i zadzwonisz do drzwi. P"!dziesz za osob, kt"ra ci !e otworzy i zrobisz wszystko, co rozkae. 2e,li nie we!dziesz od razu, zostaniesz tam zaprowadzona si#. (wo!a torebka6 .ie, nie, torebka nie bdzie ci !u potrzebna. 2a !edynie dostarczam dziewczyn. (ak, tak, !a te tam bd. 7d$ !u. ed#ug inne! wers!i, tene sam pocztek mia# znacznie brutalnie!szy i prostszy przebieg& m#oda kobieta w podobnym do opisanego stro!u zosta#a uprowadzona samochodem przez swego kochanka i !ego przy!aciela, kt"rego wcze,nie! nie zna#a. .iezna!omy prowadzi#, a kochanek usiad# obok owe! kobiety i to w#a,nie !ego przy!aciel, "w niezna!omy, wy!a,ni# kobiecie, e !e! kochanek ma za zadanie odpowiednio ! przygotowa), i e zaraz zwie !e! rce na plecach, w mie!scu gdzie ko-cz si rkawiczki, nastpnie ,cignie !e! pas od po-czoch, ma!tki i biustonosz, i zawie oczy. Potem odstawiona zostanie do pa#acu, gdzie dowie si co ma robi). Po prawie p"#godzinne! !e$dzie, zwizan i rozebran wyprowadzono z samochodu, kazano we!,) po schodkach, nastpnie prze!,) przez !edne, drugie drzwi - ca#y czas w przepasce na oczach -a wreszcie zostawili ! sam, !u bez przepaski, w !akim, ciemnym poko!u, gdzie musia#a czeka) p"# godziny, a moe nawet godzin lub dwie, tak, czy tak, trwa#o to wieki. P"$nie!, gdy otworzy#y si drzwi, okaza#o si, e by# to ca#kiem zwyk#y, !akkolwiek kom'ortowy pok"!, kt"rego osobliwo,ci by# brak !akichkolwiek mebli, !e,li nie liczy) ,ciennych sza' doko#a. Pod#og wy,ciela# gruby, mikki dywan. 8rzwi otworzy#y dwie kobiety& dwie m#ode i ,liczne kobiety wyglda!ce !ak urocze poko!"weczki z dziewitnastego stulecia& w d#ugich do kostek lekkich i marszczonych sp"dnicach, obcis#ych gorsetach uwydatnia!cych piersi, zapinanych na ha'tki i sznurowanych na przodzie, ozdobionych przy szyi koronk, z rkawami do #okci. Oczy i usta mia#y mocno umalowane. .a szyi nosi#y ciasne obroe, a na nadgarstkach co,, co przypomina#o bransolety. .o wic wiem !eszcze, e rozwiza#y rce O, kt"re do te! pory mia#a ca#y czas zwizane z ty#u na plecach i powiedzia#y !e!, e musi si rozebra), gdy za chwil ! wykpi i zrobi maki!a. *iedy !u by#a naga, schowa#y !e! ubranie do !edne! ze ,ciennych sza'. .ie pozwoli#y, eby wykpa#a si sama, a potem za!#y si !e! w#osami niczym w prawdziwym salonie 'ryz!erskim, usadziwszy ! uprzednio w pochylonym 'otelu, kt"ry opuszcza si do mycia g#owy i podnosi przy uk#adaniu i suszeniu w#os"w. (rwa to zwykle co na!mnie! godzin. (uta! trwa#o to !eszcze d#ue!, O za, siedzia#a na 'otelu zupe#nie naga i nie wolno !e! by#o skrzyowa) ani nawet z#czy) n"g. Poniewa naprzeciw nie! zna!dowa#o si wielkie na ca# ,cian lustro, kt"rego nie przes#ania# aden stolik, O widzia#a siebie rozwart w ten spos"b, ilekro) !e! wzrok natra'ia# na ta'l zwierciad#a. *iedy wreszcie sko-czy#y, oczy mia#a lekko podcienione, usta !askrawoczerwone, koniuszki i otoczki piersi r"owe, wargi #onowe pocignite czerwon szmink, ob'icie wyper'umowane 'uterko pod pachami i na podbrzuszu, !ak r"wnie wntrze ud, do#ek pomidzy piersiami i wntrze obu d#oni - wtedy kazano !e! prze!,) do innego pomieszczenia, gdzie naprzeciwko siebie zna!dowa#y si dwa lustra - !edno przymocowane by#o do ,ciany, drugie, potr"!nie #amane sta#o na wprost pierwszego, dziki czemu kto, sto!cy pomidzy nimi m"g# oglda) si z kade! moliwe! strony. %sadzono ! na pu'ie pomidzy lustrami i kazano czeka). Pu' pokryty by# czarnym 'iltrem, kt"re 9 troch ! k#u#o, czarny by# te dywan, ,ciany za, czerwone. .a nogach mia#a czerwone panto'elki. !edne! ze ,cian tego niewielkiego buduaru zna!dowa#o si due okno wychodzce na wspania#y cienisty park. Przesta#o !u pada), wiatr porusza# drzewami, wysoko, pomidzy chmurami, mkn# ksiyc. .ie wiem !ak d#ugo siedzia#a sama w tym czerwonym buduarze, ani czy by#a naprawd sama, tak !ak sdzi#a, czy te moe kto,

obserwowa# ! przez otw"r ukryty w ,cianie. iem natomiast, e kiedy powr"ci#y dwie kobiety, !edna z nich nios#a centymetr krawiecki, a druga koszyk. (owarzyszy# im mczyzna ubrany w d#ug, 'ioletow szat z szerokimi rkawami zwa!cymi si ku nadgarstkom, kt"ra rozchyla#a si ponie! pasa przy kadym !ego kroku. Mona by#o w"wczas dostrzec, e pod spodem nosi on co, w rodza!u obcis#ych pludr"w zakrywa!cych wprawdzie nogi i po,ladki, wycitych za to w mie!scu, gdzie zna!du!e si msko,). (o by#a pierwsza rzecz, kt"r spostrzeg#a O, kiedy mczyzna wszed#, drug by# rzemienny bicz zatknity za pasem, potem za, zobaczy#a, e twarz mczyzny ukryta !est pod czarnym kapturem, z otworem na oczy zas#onitym czarnym tiulem, wreszcie na koniec to, e na rkach ma rkawiczki r"wnie z czarnego szewra. 5wraca!c si do nie! przez :ty:, powiedzia#, eby si nie rusza#a, kobietom za, kaza# si pospieszy). (a, kt"ra mia#a ze sob centymetr zmierzy#a na!pierw szy!, a potem nadgarstki O. 1ozmiary te, !akkolwiek ma#e, nie odbiega#y od normy. .ietrudno by#o odszuka) w koszyku przyniesionym przez drug z kobiet odpowiednie! obroy i bransolet. ykonane by#y z wielu warstw sk"ry ;kada warstwa by#a do,) cienka, lecz razem osiga#y grubo,) palca<, zamyka#y si na zamki zatrzaskowe, i, tak !ak niekt"re k#"dki, dawa#y si otworzy) !edynie za pomoc kluczyka. Po przeciwne! ni zamek stronie, pomidzy warstwami sk"ry przymocowane by#o metalowe k"#ko, do kt"rego mona by#o przypina) bransolety, przy czym zar"wno obroa !ak bransolety przylega#y bardzo ,ci,le, na tyle, e chocia nie rani#y zupe#nie sk"ry, nie spos"b by#oby przecign) pod nimi cienkiego sznurka. *iedy za#oono !e! !u obro i bransolety, mczyzna kaza# !e! wsta). +am za!# mie!sce na pu'ie, gdzie siedzia#a wcze,nie!, rozkaza# !e! przybliy) si do swych kolan, d#oni ubran w rkawiczk prze,lizgn# si pomidzy !e! udami, obmaca# !e! piersi, a nastpnie powiedzia#, e !eszcze tego wieczoru zostanie przedstawiona, stanie si to !ednak dopiero po obiedzie, kt"ry zreszt z!e w samotno,ci. 7 rzeczywi,cie !ad#a go samotnie, naga, w male-kie! celce, do kt"re! czy!a, niewidoczna rka wstawi#a talerze przez otw"r w ,cianie. *iedy sko-czy#a, ponownie z!awi#y si po ni dwie kobiety. buduarze, dokd wr"ci#y, zn"w zapi#y k"#ka bransolet, wysoko na #opatkach krpu!c rce O. 8o obroy przypi#y czerwony p#aszcz otula!cy ! wprawdzie ca#kowicie, lecz !ednocze,nie rozchyla!cy si od do#u przy kadym kroku, na co nic nie mog#a poradzi), ma!c rce skrpowane na plecach. 2edna z poko!"wek sz#a przodem otwiera!c przed ni drzwi, druga postpowa#a z ty#u i zamyka#a !e za nimi. Minwszy westybul i dwa kole!ne salony wesz#y do biblioteki, gdzie czterech mczyzn pi#o w#a,nie kaw. szyscy przyodziani byli w takie same szaty !ak "w pierwszy, twarze ich !ednak nie by#y zamaskowane. O nie zdy#a !ednake ich rozpozna) i nie umia#a stwierdzi) czy zna!du!e si po,r"d nich !e! kochanek, gdy !eden z czw"rki skierowa# w !e! stron siln !ak re'lektor lamp, kt"ra zupe#nie ! o,lepi#a. szyscy stali nieruchomo& kobiety po obu !e! bokach i mczy$ni naprzeciw nie!. Potem ,wiat#o zgas#o, kobiety znikn#y gdzie,. 5a to oczy zawizano !e! przepask. 1ozkazano !e! si zbliy), co zrobi#a nieco niepewnym krokiem i poczu#a, e stoi przed rozpalonym kominkiem, gdzie zasiad#o czterech mczyzn& czu#a ar i s#ysza#a syk p#oncych polan. +ta#a naprzeciw ognia. =zy!e, rce podnios#y !e! okrycie, dwie inne przesun#y si w d"#, wzd#u !e! ld$wi, sprawdziwszy uprzednio czy bransolety trzyma! si mocno& te d#onie nie by#y odziane w rkawiczki, a !edna z nich zag#bi#a si naraz w obydwa !e! otwory tak gwa#townie, e krzykn#a. *to, za,mia# si. *to, inny powiedzia#& - Odwr")cie !, eby mona by#o zobaczy) piersi i brzuch. Odwr"cono ! i teraz ar kominka ogrzewa# !e! po,ladki. 2aka, rka u!#a !edn !e! pier,, czy!e, usta chwyci#y koniuszek drugie!. 7 wtedy nagle straci#a r"wnowag, przechyli#a si niebezpiecznie do ty#u, prosto w czy!e, ramiona, podczas gdy kto, inny rozwar# !e! nogi i rozchyli# delikatne wargi otoczone wianuszkiem w#os"w. %s#ysza#a, e trzeba ! sprowadzi) na klczki. 5araz te to zrobiono. .a kolanach by#o !e! bardzo niewygodnie, tym bardzie!, e zabroniono !e! z#czy) nogi, a z powodu skrpowanych na plecach rk !e! cia#o pochyla#o si

mocno do przodu. Pozwolono !e! odchyli) si nieco w ty#, tak, e zna!dowa#a si w p"#przysiadzie, opiera!c si na w#asnych obcasach, niczym niekt"rzy modlcy si. - .igdy !e! pan nie wiza#6 - .ie, nigdy !eszcze. - 0ni nie ch#osta#6. - .ie, r"wnie nie, lecz w#a,nie... (ym, kt"ry odpowiada#, by# !e! kochanek. - #a,nie - odezwa# si kole!ny g#os. - .iech ! pan par razy zwie, troch wych#oszcze, a ona niech czerpie z tego przy!emno,). .ie, nie. .aley w#a,nie przekroczy) ten moment, kiedy zacznie odczuwa) przy!emno,) i wycisn) z nie! #zy. "wczas podniesiono O z klczek i zaczto prowadzi) zapewne po to, by ! przywiza) do !akiego, s#upa czy te do ,ciany, gdy !eden z mczyzn sprzeciwi# si, m"wic, e na!pierw chcia#by ! wzi) i zaraz te sprowadzono ! na powr"t na kolana, lecz tym razem biust mia#a oparty o pu', rce w dalszym cigu zwizane, a !e! po,ladki zna!dowa#y si teraz wye! ni reszta cia#a, natomiast kt"ry, z nich przytrzyma# ! oburcz za biodra i wszed# w ni. 5a chwil ustpi# mie!sca innemu. (rzeci postanowi# skorzysta) z inne!, cia,nie!sze! drogi, a wdar#wszy si tam gwa#townie sprawi#, e O krzykn#a. *iedy ! zostawi#, !czc i mokr od #ez pod przepask na oczach, osun#a si na ziemi po to, by poczu) przy swo!e! twarzy czy!e, nogi i eby r"wnie !e! usta nie zosta#y oszczdzone. .a koniec zostawiono ! zwizan, lec na wznak na sponiewieranym czerwonym p#aszczu niedaleko kominka. +#ysza#a !ak nape#nia! kieliszki, pi!, przesuwa! !akie, siedzenia. *to, dorzuci# drzewa do ognia. .agle zd!to !e! przepask. 8uy pok"! ze ,cianami pe#nymi ksiek o,wietlony by# s#abym ,wiat#em lampy sto!ce! na konsoli i blaskiem kominka, kt"ry teraz oywi# si troch. 8w"ch mczyzn sta#o i pali#o papierosy. 7nny siedzia# trzyma!c szpicrut na kolanach, tym za,, kt"ry pochyla# si w#a,nie nad ni i pie,ci# !e! pier,, by# !e! kochanek. Posiedli ! !ednak wszyscy cztere!, ona za, nie zdo#a#a go odr"ni) od pozosta#ych. y!a,niono !e!, e !ak d#ugo pozostawa) bdzie w tym pa#acyku, bdzie mog#a oglda) twarze tych, kt"rzy bd ! gwa#ci) lub zadawa) b"l, lecz nigdy noc nie bdzie wiedzie), kto !est odpowiedzialny za na!gorsze. Podobnie, gdy bd ! ch#osta), z wy!tkiem sytuac!i, gdy bd chcieli, eby mog#a si oglda) podczas ch#osty. Powiedzieli !e! !eszcze, e za pierwszym razem nie bdzie mia#a przepaski na oczach, lecz oni za#o maski, tak wic nie zdo#a ich odr"ni). *ochanek uni"s# ! i usadzi#, ubran w czerwony p#aszcz, na porczy 'otela opodal naronika kominka, eby pos#ucha#a tego, co !e! powiedz i obe!rza#a to, co ma! !e! do pokazania. =a#y czas rce mia#a zwizane na plecach. Pokazano !e! szpicrut, kt"ra by#a czarna, d#uga i cienka, z cienkiego bambusu obcignitego sk"r, tak, !ak mona zobaczy) na wystawie eleganckiego sklepu siodlarskiego. +k"rzany bicz, !aki pierwszy z u!rzanych przez ni mczyzn nosi# zatknity za pasem, by# r"wnie d#ugi i sk#ada# si z sze,ciu rzemieni zako-czonych sup#ami. 4y# !eszcze trzeci przyrzd z do,) cienkich sznurk"w z licznymi supe#kami, kt"re okaza#y si ca#kiem twarde, gdy spec!alnie moczono !e w wodzie, o czym mog#a si sama przekona), bowiem pocierali nim o !e! #ono, a nastpnie rozwarli !e! uda, eby na wraliwe! sk"rze ich wntrza mog#a lepie! poczu) !ak s mokre i zimne. Pozosta#y !eszcze klucze i #a-cuchy lece na konsoli. zd#u !edne! ze ,cian biblioteki, mnie! wice! w po#owie wysoko,ci, bieg#a galery!ka podtrzymywana przez dwa s#upy. !ednym z nich tkwi# hak, tak wysoko, e mczyzna zdo#a# go dosign) dopiero wspiwszy si na palce. *iedy kochanek wzi# ! na rce, w ten spos"b, e !edn u!# ! ponie! ramion, drug za, wsun# pomidzy !e! uda, co sprawi#o, e omal nie zemdla#a z b"lu, powiedziano !e!, e za chwil rozwi !e! rce, lecz po to tylko, eby przypi) !, za te same bransolety i z pomoc stalowego #a-cuszka do wspomnianego s#upa. 4owiem z wy!tkiem rk, kt"re bdzie mia#a unieruchomione ponad g#ow, bdzie mog#a si rusza) i patrze), skd pada! razy. Przede wszystkim ch#osta) bd

po,ladki i uda, kr"tko m"wic od pasa do kolan, tak !ak zosta#a wcze,nie! przygotowana w samochodzie, kt"rym tu przy!echa#a, kiedy to kazano !e! zasi,) obnaone! na siedzeniu. 2ednake !eden z mczyzn bdzie zapewne chcia# naznaczy) !e! uda za pomoc szpicruty, kt"ra pozostawia niezr"wnane, pod#une i g#bokie prgi, kt"re d#ugo nie znika!. szystko to odbdzie si stopniowo, bdzie mia#a czas by krzycze), szamota) si i p#aka). Pozwol !e! troch odetchn), ale kiedy tylko troch odsapnie, zaczn na nowo, ocenia!c rezultat nie na podstawie krzyk"w i #ez, lecz odpowiednio wyrazistych i trwa#ych ,lad"w bicza na !e! sk"rze. 4dzie si mog#a przekona), e taka ocena skuteczno,ci ch#osty nie tylko !est na!s#usznie!sza i udaremnia wszelkie usi#owania o'iary, kt"ra krzyczc przesadnie pragnie wzbudzi) lito,), lecz ponadto pozwala wymierza) ! poza murami tego pa#acu, w parku, gdzie czsto zaglda!, lub w !akimkolwiek mieszkaniu lub nawet w poko!u hotelowym, pod warunkiem pos#uenia si solidnym kneblem ;zaraz te !e! go pokazali<, kt"ry nie przepuszcza nic opr"cz #ez, t#umi wszelki krzyk i pozwala !edynie na ciche stkanie. 8zisie!szego wieczoru nie ma potrzeby go uy), wrcz przeciwnie. szyscy pragn us#ysze) O krzyczc i to !ak na!prdze!. Pycha kaca !e! zacisn) zby i milcze) szybko minie& us#ysz za chwil b#agania by ! odwizali, by przestali cho) na chwil, na chwileczk. i#a si w takim szale-stwie, by unikn) uksze- rzemienia, e krci#a si niemal wok"# w#asne! osi, gdy #a-cuch, kt"rym przymocowana by#a do s#upa by# do,) d#ugi i lu$ny, !akkolwiek bardzo mocny. +kutkiem tego brzuch, przednia cz,) ud i boki ucierpia#y tyle co po,ladki. Postanowiono zatem, kiedy przysz#a wreszcie chwila przerwy, eby zacz) na nowo dopiero po przywizaniu !e! sznurem do s#upa. Poniewa sznur ,ciska# ! mocno w pasie, eby lepie! przylega) do s#upa, tu#"w musia# przechyli) si nieco na !edn stron, co sprawi#o, e z drugie! strony wystawa#a !e! pupa. Od te! chwili razy !u nie chybia#y, !e,li oczywi,cie kto, nie robi# tego rozmy,lnie. 5muszona znosi) taki spos"b ch#osty !aki narzuci# !e! kochanek, O pomy,la#a, e b#aganie go o lito,) by#oby na!lepszym ,rodkiem, eby zdwoi) !eszcze !ego okrucie-stwo, tak wielk rozkosz sprawia#o mu wymuszanie na nie! tych niezaprzeczalnych ,wiadectw !ego si#y i w#adzy. 7 w ko-cu to on pierwszy zauway#, e sk"rzany bicz, pod kt"rego razami !cza#a na pocztku, zostawia zbyt s#abe ,lady ;zmieni#o si to troch gdy uyto bicza maczanego w wodzie, a !u ca#kiem zdecydowanie od pierwszego razu zadanego pe!czem<, co by#o dla niego pretekstem by przed#uy) czas tortury i zaczyna) niemal natychmiast po kade! przerwie. .a dodatek zada#, eby odtd uywa) wy#cznie ostatniego przyrzdu. midzyczasie !eden z czw"rki, ten kt"ry lubi# w kobietach !edynie to, co ma! wsp"lnego z mczyznami, zwabiony !e! wystawionym ty#kiem ;kt"ry ilekro) chcia#a im umkn) wypina# si !eszcze mocnie!, wymyka!c si spod ,ciska!cego ! powrozu< zada# przerwy, by m"c z niego skorzysta), po czym rozchyliwszy dwie !ego po#"wki, piekce niemi#osiernie pod dotykiem brutalnych rk, zag#bi# si w nim, powtarza!c przy tym kilkakrotnie, e trzeba uczyni) to we!,cie bardzie! wygodnym. Pozostali zgodzili si z nim i przyrzekli przedsiwzi) odpowiednie ku temu ,rodki. *iedy ! wreszcie odwizali, s#ania!c si i niemal bez czucia, okryt czerwonym p#aszczem, posadzili w 'otelu przy kominku, gdzie mia#a wys#ucha) szczeg"#owego regulaminu, !aki bdzie ! obowizywa# podczas pobytu w pa#acu, !ak r"wnie potem, w normalnym yciu, kiedy opu,ci !u !ego progi ;nie odzysku!c !ednak tym samym prawdziwe! wolno,ci<. *iedy !u siedzia#a, zadzwoniono. 8wie m#ode kobiety, kt"re przy!mowa#y ! na wstpie, przynios#y !e! ubranie. 8o ich zada- nalea#o r"wnie zapoznanie !e! z mieszka-cami pa#acu, zar"wno tymi, kt"rzy byli tu przed !e! przybyciem, !ak i nowymi, kt"rzy przybd kiedy sama bdzie !u !ego cz,ci. *ostium !aki przynios#y, przypomina# ich w#asne& gorset na 'iszbinach, mocno ,cignity w talii, halka z krochmalonego, lnianego batystu, na to suknia, lu$na i szeroka do#em, ze stanikiem nie zakrywa!cym w og"le piersi, kt"re uniesione wysoko przez gorset by#yby zupe#nie na wierzchu, gdyby nie okrywa#a ich cienka koronka. >alka by#a bia#a, podobnie !ak koronka, gorset za, i suknia w kolorze toni. 3dy O ubrana zasiad#a ponownie w 'otelu, !eszcze bledsza w !asnozielone! sukni, dwie kobiety nie m"wic s#owa oddali#y si. 2eden z mczyzn schwyci# po drodze pierwsz z nich, drugie! da# znak by zaczeka#a, po czym zbliywszy si

do O z t, kt"r zatrzyma#, obr"ci# ! # !edn rk u!# ! w pasie, drug za, zadar# do g"ry sukni i halk, eby zademonstrowa) O !ak praktycznie zosta# pomy,lany "w str"!. Powiedzia# !eszcze, e sp"dnice mona przytrzyma) na sta#e za pomoc zwyk#ego paska, co pozwala swobodnie korzysta) z tego, co zosta#o ods#onite. =zsto zreszt kae si tu chodzi) po pa#acu lub po parku kobietom podkasanym w ten spos"b, bd$ te od przodu, w kadym razie do pasa. Potem kobieta musia#a pokaza) O !ak naley przytrzyma) sukni& zwi!a#o si ! wielokrotnie niczym w#osy na lok"wce i zatyka#o za pasek na brzuchu, !e,li chcia#o si ods#oni) #ono, lub na plecach, !e,li ods#onite mia#y by) po,ladki. obu przypadkach sp"dnica opada#a w d"# kaskad uko,nych 'a#d. (ak samo !ak O, kobieta mia#a z ty#u na ciele ,wiee ,lady pe!cza. reszcie i ona odesz#a. 0 oto czego !eszcze musia#a wys#ucha) O. - 2est tu pani po to, by s#uy) swym panom i mistrzom. cigu dnia bdzie pani wykonywa) r"ne powierzone !e! prace domowe, !ak sprztanie, porzdkowanie ksiek, uk#adanie kwiat"w albo us#ugiwanie do sto#u. ?adnych ciszych prac. /ecz na !edno s#owo, !eden znak tego, kto pani zawo#a, musi pani rzuci) kad prac po to, by wype#ni) sw"! rzeczywisty obowizek, kt"rym !est oddawanie si. Pani rce nie nale do pani, ani te pani piersi, a w szczeg"lno,ci aden z otwor"w pani cia#a, kt"ry moemy penetrowa) i zg#bia), gdzie moemy wchodzi) bez adnych przeszk"d. .a znak, e !est pani w sta#e! gotowo,ci, baczna i czu!na !ak to tylko moliwe, e straci#a pani prawo odmowy, nie wolno pani w nasze! obecno,ci trzyma) ust zamknitych, krzyowa) n"g, a nawet trzyma) przy sobie kolan ;pozna#a to !u pani na samym wstpie<, co zar"wno dla pani !ak dla nas ma oznacza), e !e! usta, #ono i ty#ek s dla nas wiecznie otwarte. Przy nas r"wnie ma pani nigdy nie dotyka) piersi& s spec!alnie uwydatnione gorsetem, do nasze! dyspozyc!i. 5atem w cigu dnia bdzie pani chodzi) w swoim stro!u i na kade danie unosi) sukni, by kady kto tego zechce, m"g# si pani pos#uy), nie zas#ania!c przy tym twarzy, na taki spos"b na !aki mu przy!dzie ochota, z wy!tkiem ch#osty. (a wymierzana bdzie !edynie w porze od po#oenia si spa) do wschodu s#o-ca. Opr"cz tego moe pani zosta) ukarana biciem wieczorem, a to za uchybienia wobec regulaminu, !akich dopu,ci si pani w cigu dnia, to !est za brak natychmiastowe! gotowo,ci, za podniesienie wzroku na !ednego z nas, kiedy bdzie si do pani zwraca#, bd$ korzysta# akurat z !e! cia#a - to r"wnie !est zabronione. tym stro!u, kt"ry zawsze przywdziewamy w nocy i w kt"rym sto! teraz przed pani, przyrodzenie odkryte !est nie tylko dla wygody, cho) i ta !est nie bez znaczenia, lecz po to, by przykuwa) pani wzrok, eby patrzy#a pani tu i nigdzie indzie!, pamita!c ca#y czas, e to !est !e! rzeczywisty pan i w#adca, kt"remu s#uy) ma! !e! wargi. dzie- ubieramy si zwycza!nie, pani za, tak !ak w te! chwili, !edynym pani zmartwieniem !est to, by na pierwszy dany znak zadrze) sukni i opu,ci) !, kiedy bdzie po wszystkim. nocy bdzie nam pani mog#a s#uy) !edynie wargami i rozchyla!c uda, gdy rce bdzie pani mia#a zwizane na plecach, poza tym bdc ca#kowicie naga, tak !ak !u zreszt wkr"tce. Oczy bdziemy pani zawizywa) tylko podczas ch#osty, gdy widzia#a !u pani !ak to przebiega oraz zada!c !e! inne udrki. .aley tu wy!a,ni), e to, i powinna pani przywykn) do bicza, a bdzie on w uyciu codziennie, ma na celu nie tyle nasz rozkosz, co pani nauk. (o !est na!wanie!sze i kiedy aden z nas nie bdzie mia# akurat na pani ochoty, moe pani oczekiwa), e loka! spec!alnie przeznaczony do te! roboty odwiedzi pani cel, eby wymierzy) to, czego my zaniedbamy. Ostatecznie bowiem ,rodek ten, !ak r"wnie zaczepiony przy obroy na szyi #a-cuch, kt"rym bdzie pani przykuta do #"ka, s#uy) ma w duo mnie!szym stopniu pani cierpieniom, krzykom i p#aczom - chodzi o to, aby poprzez te cierpienia odczu#a pani, e !est zniewolona, ca#kowicie po,wicona czemu,, co zna!du!e si poza ni sam. *iedy std pani wy!dzie, nosi) pani bdzie na palcu elazny pier,cie-, znak rozpoznawczy& odtd bdzie pani winna pos#usze-stwo tym, kt"rzy nosi) bd ten sam znak - widzc go u pani bd wiedzie), e pod zwycza!nym ubraniem !est pani zawsze obnaona, !e,li kto, stwierdzi pani niepos#usze-stwo, przyprowadzi ! tu z powrotem. (eraz zostanie pani odprowadzona do swo!e! celi. Podczas te! przemowy, dwie kobiety, kt"re przynios#y O ubranie, +ta#y po obu stronach s#upa, gdzie !

wcze,nie! ch#ostano, nie dotyka!c !e! !ednak, tak !akby si go ba#y, albo !akby to by#o zabronione ;i to by#o bardzie! prawdopodobne<@ kiedy mczyzna sko-czy# m"wi) podesz#y w stron O, ona za, zrozumia#a, e ma wsta) i p"!,) za nimi. Podnios#a si zatem, unoszc oburcz do g"ry sp"dnic, eby si nie potkn), nie by#a bowiem przyzwycza!ona do chodzenia w d#ugich sukniach, a poza tym trudno !e! by#o utrzyma) r"wnowag w panto'lach z grub podeszw i bardzo wysokimi obcasami, kt"re trzyma#y si n"g !edynie za pomoc at#asowe! tasiemki, tak samo zielone! !ak !e! suknia, pochyli#a si nieco i odwr"ci#a g#ow. *obiety czeka#y, mczy$ni nie zwracali na ni uwagi. 2e! kochanek, siedzc na ziemi, oparty plecami O pu', na kt"r przewr"cono ! na pocztku, z #okciami na kolanach, zabawia# si sk"rzanym biczem. Przy pierwszym kroku !aki zrobi#a chcc dogoni) kobiety, !e! suknia musn#a go lekko. %ni"s# g#ow i u,miechn# si do nie!, po czym wypowiedzia# !e! imi i wsta# z ziemi. 8elikatnie dotkn# !e! w#os"w, koniuszkiem palca pog#adzi# brwi, czule uca#owa# ! w usta. 3#o,no, !ak gdyby nigdy nic, powiedzia#, e ! kocha. O, trzsc si ca#a, spostrzeg#a ze zgroz, e odpowiada mu tym samym& :kocham ci: i e !est to prawda. Przycisn# ! do siebie, powiedzia#& :mo!a ukochana, na!drosza:, ob!# i przytuli# !e! szy! i policzek, ona za, opar#a g#ow na !ego ramieniu okrytym 'ioletow szat. =a#kiem cicho powt"rzy#, e ! kocha a potem, r"wnie cicho, doda#& - (eraz uklkniesz i bdziesz mnie pie,ci) - i odepchn# ! od siebie, da!c znak kobietom, eby si odsun#y, i eby m"g# oprze) si o konsol. 4y# wysoki, konsola za, dosy) niska, przez co nogi mia# ugite. 1ozchylona szata zwisa#a niczym draperia, a blat konsoli uni"s# odrobin !ego cik msko,) okolon !asnym runem. (rze! mczy$ni podeszli blie!. O uklk#a na dywanie, a suknia roz#oy#a si wok"# nie! na kszta#t kwiatu. *oniuszki odkrytych piersi wytryska!cych z ciasnego gorsetu mia#a na wysoko,ci kolan swego kochanka. - (roch wice! ,wiat#a - powiedzia# !eden z mczyzn. *iedy skierowano lamp tak, by !e! ,wiat#o pada#o wprost na !ego msko,) i na twarz !ego kochanki zna!du!ce! si tu obok, oraz !e! rce pieszczce go !ednocze,nie ponie!, 1en rozkaza# nagle& - Powt"rz& kocham pana. O powt"rzy#a& :kocham pana: z tak rozkosz, e zaledwie o,mieli#a si musn) koniuszek !ego cz#onka, kt"ry na razie os#ania# d#oni odzian w rkawiczk z delikatne! sk"rki. (rze! mczy$ni palc papierosy, komentowali kady !e! gest, poruszenia !e! ust zaci,nitych teraz na !ego cz#onku, wzd#u kt"rego ,lizga#y si w t i na powr"t, !e! blad twarz zalewa!c si #zami ilekro) nabrzmia#y cz#onek wbi!a# si do samego dna !e! gard#a, wpycha!c w g#b !zyk i omal nie powodu!c wymiot"w. %stami na wp"# zakneblowanymi !ego zesztywnia# msko,ci usi#owa#a !eszcze powtarza)& :kocham pana:. 8wie kobiety sta#y po obu !ego bokach, on za, wspiera# si oburcz na ich ramionach. O s#ysza#a uwagi przyglda!cych si mczyzn, lecz nie zwaa#a na nie, czu!na na westchnienia i !ki swego kochanka, pie,ci#a go z niesko-czonym oddaniem, uwanie i powoli, wiedzc, e sprawia mu tym rozkosz. O czu#a, e !e! usta s pikne, gdy !e! kochanek raczy# si w nich pogry), gdy raczy# pokaza) te pieszczoty widzom, gdy raczy# na koniec wytrysn) w nich. Przy!#a to od niego tak, !ak mog#a przy!) !edynie od boga, s#ysza#a !ego krzyk, ,miech innych, a kiedy odebra#a !u wszystko, run#a na ziemi. 8wie kobiety podnios#y ! i tym razem wyprowadzi#y z biblioteki.

Panto'elki stuka#y o czerwon posadzk korytarza, z rzdem drzwi, !ednakowych i dyskretnych, zamykanych na male-kie zameczki i wyglda!cych !ak drzwi pokoi hotelowych. O nie ,mia#a zapyta) czy w kadym z tych pokoi kto, mieszka, ani kto, kiedy naraz !edna z towarzyszcych !e! kobiet, kt"re! g#osu !eszcze dotd nie s#ysza#a, powiedzia#a do nie!& - Mieszka pani w czerwonym skrzydle, a pani loka! ma na imi Pierre. -2aki loka!6 - zapyta#a O u!ta s#odycz g#osu. -0 pani !ak ma na imi6. - .azywam si 0ndrAe. - 0 !a 2eanne - odpowiedzia#a druga. Pierwsza odezwa#a si zn"w& -(o loka!, kt"ry ma klucze i bdzie pani przypina# i odpina# z #a-cucha, ch#osta# pani za kar albo wtedy, kiedy inni nie bd mieli na to czasu . - Mieszka#am w czerwonym skrzydle w ubieg#ym roku - powiedzia#a 2eanne. - Pierre !u tam by#. Przychodzi# czsto w nocy@ loka!e ma! klucze i w poko!ach nalecych do ich rewiru ma! prawo pos#ugiwa) si nami. O mia#a !u zapyta) !aki !est "w Pierre, lecz nie zdy#a. .a zakrcie korytarza kazano si !e! zatrzyma) przed !ednymi z drzwi, niczym nie r"nicymi si od pozosta#ych& na #aweczce pomidzy tymi a nastpnymi drzwiami u!rza#a indywiduum o twarzy rumianego wie,niaka, przysadzistego, z g#ow wygolon niemal na zero, ma#ymi, g#boko osadzonymi, parnymi oczkami i ze zwa#ami 'a#d na karku. Bw kto, ubrany by# niczym loka! z operetki& koszula z koronkowym abotem wystawa#a spod czarne! kamizelki, kt"r okrywa# czerwony ka'tan. .a nogach mia# czarne spodnie do kolan, bia#e po-czochy i lakierki. On r"wnie mia# zatknity za pasem sk"rzany bicz. 1ce obro,nite mia# rudymi w#osami. y!# klucz z kieszeni kamizelki, otworzy# nim drzwi i wpu,ci# wszystkie trzy, m"wic& - 5amykam, zadzwo-cie kiedy sko-czycie. =ela by#a male-ka, w rzeczywisto,ci sk#ada#a si z dwu cz,ci. 5a drzwiami we!,ciowymi zna!dowa# si przedpok"!, z kt"rego wchodzi#o si do w#a,ciwe! celi. ,cianie poko!u by#y inne drzwi, do #azienki. .aprzeciw drzwi zna!dowa#o si okno. Przy ,cianie po lewe! stronie, pomidzy drzwiami a oknem, sta#o oparte wezg#owiem, due kwadratowe #oe, niskie i pokryte czarnym 'utrem. .ie by#o adnych innych mebli, ani nawet lustra. Cciany by#y !askrawoczerwone, dywan czarny. 0ndrAe zwr"ci#a uwag O, e #oe to !est nie tyle #"kiem, co racze! rodza!em materaca, powleczonego czarn tkanin o d#ugim w#osiu, imitu!c 'utro. P#aska i twarda poduszeczka pod g#ow by#a z tego samego materia#u, podobnie !ak przykrycie po obu stronach. 2edyn rzecz na ,cianie by#o, zna!du!ce si mnie! wice! na te! same! wysoko,ci nad ziemi co hak wbity w s#up w bibliotece, b#yszczce, stalowe k"#ko, przez kt"re przewleczony by# d#ugi, stalowy #a-cuch, kt"ry opada# na #"ko. +pitrzone ogniwa tworzy#y niewielki stos, przeciwny za, koniec przymocowany by# do haka zako-czonego karabinkiem - spos"b, w !aki si uk#ada#, przypomina# upit draperi. - Mamy obowizek za!) si pani kpiel. (eraz zde!m pani sukni. 2edynymi osobliwo,ciami w #azience by#y niski turecki sedes w rogu przy drzwiach oraz 'akt, e ,ciany w ca#o,ci pokryte by#y lustrami. 0ndree i 2eanne pozwoli#y si !e! roze!rze) gdy by#a !u ca#kiem naga. +chowa#y !e! sukni do ,cienne! sza'ki przy umywalce, gdzie wcze,nie! w#oy#y !u panto'elki i p#aszcz, i zosta#y z ni r"wnie wtedy, kiedy zmuszona potrzeb przykucn#a na porcelanowym sedesie, otoczona dziesitkami odbi) swo!e! postaci, r"wnie bezbronna i wystawiona na widok publiczny !ak w"wczas w bibliotece, gdy szarpa#y ! czy!e, nieznane rce.

- .iech no pani poczeka !ak bdzie tu Pierre - powiedzia#a 2eanne - a wtedy pani zobaczy. - 8laczego Pierre6. - *iedy przy!dzie sku) pani #a-cuchem moe r"wnie kaza) pani przykucn). O poczu#a, e blednie. - 0le dlaczego6 - spyta#a. - .o c", bdzie pani zmuszona - odpar#a 2eanne. - 0le ma pani szcz,cie. -2a mam szcz,cie, dlaczego6 - (o pani kochanek przyprowadzi# tu pani6 - (ak - odrzek#a O. - 4d tu si z pani obchodzi) brutalnie!. - .ie rozumiem... - Prdko pani zrozumie. 8zwoni na PierreDa. Przy!dziemy po pani !utro rano. 0ndrAe u,miechn#a si wychodzc, a 2eanne, zanim posz#a za ni, dotkn#a pieszczotliwie koniuszka piersi O, kt"ra sta#a w nogach #"ka kompletnie zbita z tropu. Poza obro i bransoletami ze sk"ry, kt"re pod wp#ywem kpieli sta#y si twarde i !eszcze mocnie! ! uciska#y, by#a ca#kiem naga. - (o mi pikna dama - powiedzia# Pierre wchodzc do !e! celi. 5araz potem chwyci# obie !e! rce. Prze#oy# !edno przez drugie k"#ka przymocowane do bransolet, przez co mia#a z#czone oba nadgarstki, potem za, przewlek# obydwa k"#ka przez ogniwo przy obroy. ten spos"b d#onie znalaz#y si wysoko przy szyi, !ak gdyby si modli#a. ystarczy#o !u tylko przyku) ! do ,ciany #a-cuchem spoczywa!cym na #"ku i przewleczonym przez stalowe k"#ko na ,cianie. Odpi# !eden koniec z haka zako-czonego karabinkiem i pocign#, aby go skr"ci). O musia#a si teraz przesun) w stron wezg#owia, gdzie Pierre kaza# si !e! po#oy). Ea-cuch podzwania# o stalowe k"#ko i by# na tyle kr"tki, e O mog#a porusza) si !edynie na szeroko,) #"ka, chcc za, znale$) si w drugim !ego ko-cu musia#aby stan). Poniewa #a-cuch ,ciga# ! za szy! do ty#u, rce natomiast naturalnie cign#y ku przodowi, u#oy#a si tak, i obie rce mia#a na lewym ramieniu, w kt"r to stron odchyli#a r"wnie g#ow. /oka! nakry# O czarn ko#dr, zanim to !ednak zrobi#, podcign# !e! na chwil nogi na wysoko,) piersi, eby przy!rze) si szparce pomidzy !e! udami. ice! !e! !u nie dotkn#, bez s#owa zgasi# ,wiat#o wy#cznikiem zna!du!cym si pomidzy drzwiami i wyszed#. FF/ec na lewym boku, sama w ciemno,ci i ciszy, rozgrzana pomidzy dwiema warstwami 'utrzane! materii i si# unieruchomiona, rozmy,la#a nad tym, dlaczego tyle s#odyczy miesza si w nie! z uczuciem strachu, te moe, dlaczego strach !est dla nie! taki s#odki. 5auway#a, e !edn z na!bardzie! dotkliwych rzeczy !est to, e odebrano !e! mono,) pos#ugiwania si rkami. (o nie dlatego, e mog#yby ! moe obroni) ;czy zreszt pragn#a si broni)G<, lecz wolne mog#yby uczyni) !aki, gest, mog#yby usi#owa) odepchn) inne rce, kt"re ! tarmosi#y, inne cia#o wpycha!ce si w g#b !e! w#asnego, mog#yby os#oni) !e! ld$wie przed razami bicza. Pozbawiono ! !e! w#asnych rk@ !e! cia#o pod 'utrzastym okryciem by#o niedostpne !e! same!, !ake dziwne by#o nie m"c dotkn) w#asnych kolan, ani w#asnego #ona. (e wargi pomidzy nogami, kt"re piek#y ! teraz, by#y !e! zakazane, piek#y za, moe dlatego, i wiedzia#a, e sto! otworem dla tego, kto chce, dla loka!a PierreDa, !e,li bdzie mia# ochot we!,). 5dziwi#a si, e wspomnienie ch#osty nie w nie! spoko!u, podczas gdy my,l o tym, e nigdy nie dowie si z czterech mczyzn dwukrotnie s'orsowa# ! od ty#u, czy by# to sam mczyzna, i czy nie by# to !e! kochanek, przeraa#a !. Przekrci#a odrobin na brzuch, rozmy,la!c o tym, e !e! kochanek lubi rowek midzy !e! po,ladkami i e do dzisie!szego wieczoru ;!e,li to by# on< H2y tam nie wchodzi#. =hcia#a, eby to by# on. =zy go o to spyta6 0ch e, nigdyG Przypomnia#a sobie rk, kt"ra w samochodzie wzi#a od e! pas i ma!tki, ,cign#a podwizki, eby mog#a zwin) po-czochy IJ wysoko,ci kolan. Obraz ten by# tak ywy, e zapomnia#a na moment o zwizanych rkach, a zazgrzyta# #a-cuch. 7 dlaczego, skoro wspomnienie ch#osty by#o dla nie! takie lekkie, sama nazwa, samo s#owo,

sam trzask bicza sprawi#y, e serce wali#o !e! w piersi, a oczy zamyka#y si z lenia6 .ie poprzesta#a na rozwaaniach czy to !edynie strach, ogarn#a ! panika& podcign #a-cuch, eby stan#a na #"ku i bd ! ch#osta), z brzuchem przykle!onym do ,ciany, bd ch#osta) i ch#osta), to s#owo t#uk#o si bez przerwy po !e! g#owie. 2eanne powiedzia#a, e Pierre bdzie ! ch#osta#. 0le ma pani szcz,cie, m"wi#a 2eanne, bd si tu z pani obchodzi) brutalnie!, co te chcia#a przez to powiedzie)6 =zu#a !u tylko obro na szyi, bransolety i #a-cuch, swo!e skrcone na bok cia#o i zaczyna#a rozumie). 5asypia#a. Pod koniec nocy, w porze gdy !est ona na!ciemnie!sza i na!ch#odnie!sza, tu przed ,witem, Pierre z!awi# si ponownie. 5a,wieci# ,wiat#o w #azience, zostawia!c uchylone drzwi, tak e utworzy#o ono !a,nie!szy kwadrat po,rodku #"ka, tam gdzie drobne i skurczone cia#o O rysowa#o si nieznacznie pod przykryciem, kt"re po cichu odrzuci#. Poniewa O spa#a na lewym boku, z twarz w stron okna, nogi za, mia#a podkurczone, !ego oczom ukaza#a si !e! pupa, ol,niewa!co bia#a na tle czarne! po,cieli. y!# !e! spod g#owy poduszk i rzek# uprze!mie& - 5echce pani wsta) - a kiedy czepia!c si #a-cucha zdo#a#a podnie,) si na klczki, pom"g# !e! chwyta!c pod #okcie, tak by mog#a si wyprostowa) i stan) twarz do ,ciany. 1e'leks ,wiat#a na #"ku, s#aby, gdy #"ko by#o czarne, o,wietla# !e! cia#o, czyni# za, niewidocznymi !ego ruchy. 8omy,la#a si, cho) tego nie widzia#a, e odpi# #a-cuch z karabinka, eby zaczepi) go o inne ogniwo, i aby !e! cia#o by#o mocnie! naprone i rzeczywi,cie - poczu#a !ak #a-cuch si napina. +ta#a teraz na tyle wygodnie, e bose stopy p#asko opiera#y si na #"ku. .ie widzia#a r"wnie tego, e Pierre ma za pasem nie zwycza!ny bicz, lecz czarny pe!cz podobny do tego, !akim bito ! zaledwie dwukrotnie i to do,) lekko, w"wczas w bibliotece. /ewa rka loka!a spocz#a powye! !e! biodra, materac rozchybota# si troch, gdy dla r"wnowagi Pierre wspar# si na nim praw nog. te! same! chwili kiedy us#ysza#a ,wist w mroku, O poczu#a straszliwe, pa#ace smagnicie przez po,ladki i krzykn#a z b"lu. Pierre nie a#owa# pe!cza. .ie czeka# a przestanie krzycze) tylko zaczyna# od nowa, cztery razy, baczc przy tym, by tra'i) to nie!, to zn"w wye! ni poprzednim razem, tak eby ch#osta pozostawi#a r"wne i wyra$ne ,lady. Przerwa# kiedy !eszcze krzycza#a, a #zy sp#ywa#y do !e! otwartych szeroko ust. - 5echce si pani teraz grzecznie odwr"ci) - powiedzia#, a kiedy nieprzytomna z b"lu nie us#ucha#a go, sam ! odwr"ci#, chwyta!c za biodra, nie wypuszcza!c przy tym z rki pe!cza, kt"rego trzonek musn# !e! plecy. *iedy sta#a !u twarz w !ego stron, co'n# si odrobin dla lepszego zamachu, a potem z ca#e! si#y wysmaga# z wierzchu !e! uda. szystko to trwa#o oko#o piciu minut. *iedy wyszed#, zgasiwszy na!pierw ,wiat#o i zamknwszy drzwi od #azienki, O !czc i drc z b"lu ko#ysa#a si na swym #a-cuchu w zupe#ne! ciemno,ci. 8opiero przed ,witem zacz#a pchn) i nieruchomie) przy ,cianie, kt"re! l,nicy perkal ch#odzi# !e! Kzszarpan sk"r. ielkie okno, w stron kt"rego by#a zwr"cona, gdy opiera#a si bokiem, wychodzi#o na wsch"d. +iga#o od su'itu do pod#ogi niczym nie by#o przes#onite, !e,li nie liczy) dw"ch kawa#k"w te! same! na ,cianach czerwone! tkaniny, udrapowane! i upite! po obu !ego stronach. O patrzy#a na podnoszc si blad zorz, wlokc za sob mg# przez kpy astr"w w dole za oknem, z kt"re! na koniec wynurzy#a topola. Po"#k#e li,cie spada#y od czasu do czasu wiru!c, cho) nie J wiatru. 5a masywem astr"w i malw by# trawnik, za nim za, ale!a, !u ca#kiem widno, a O od dawna !u si nie porusza#a. alei ukaza# si ogrodnik pcha!cy taczk. +#ycha) by#o skrzypice na wirze d. Okno by#o tak due, cela za, ma#a i widna, e gdyby podszed# blie!, eby sprztn) li,cie, kt"re spad#y w pobliu astr"w, z pewno,ci zobaczy#by O, zwisa!c nago na #a-cuchu i m"g#by nawet do!rze) bez trudu ,lady pe!cza na !e! udach. 1any opuch#y, tworzc cienkie wa#eczki Fbarwie g#bsze! od czerwieni ,cian. 3dzie teraz spa# !e! kochanek,

kt"ry tak smacznie zawsze sypia o cichym ,wicie6 !akim poko!u, !akim #"ku6 =zy wie !ak ! skatowano6 =zy to on kaza# ! wych#osta)6 O pomy,la#a sobie o wi$niach, takich !akich przedstawia! na rycinach i na sztychach historycznych& byli r"wnie skuci #a-cuchami i bici, przed ilu, tam laty, przed wiekami, dawno !u pomarli. .ie chcia#a umiera), !e,li ch#osta mia#a by) cen za !ego mi#o,) do nie!, pragn#a !edynie p, eby by# z nie! zadowolony, e znios#a to dla niego i czeka teraz spoko!na i cicha, a ! do niego zaprowadz. ?adna z kobiet nie mia#a klucza ani od drzwi, ani adnych innych, natomiast kady z mczyzn +i# przypite na k"#ku a trzy ich rodza!e - m"g# nimi otwiera) zar"wno drzwi, !ak k#"dki i zameczki przy obroy. Mieli !e r"wnie loka!e, take rano loka!e pe#nicy s#ub w nocy, spali. (ym, kt"ry przyszed# otworzy) zamki by# albo !eden z mistrz"w, albo !aki, inny loka!. .ie zdo#a#a go rozpozna). %brany by# w sk"rzan bluz, spodnie i buty do e! !azdy. .a!pierw odpi# #a-cuch od ,ciany i O mog#a si wreszcie po#oy) na #"ku. 5anim uwolni# !e! rce, przesun# d#opomidzy !e! udami, tak !ak to zrobi# "w mczyzna w masce i rkawiczkach, kt"rego u!rza#a na samym pocztku w czerwonym saloniku. 4y) moe by# to on. (warz mia# ko,cist i pocig#, harde spo!rzenie, !akie mona zobaczy) na portretach dawnych hugenot"w, w#osy za, siwe. O wytrzyma#a to spo!rzenie !aki, czas, kt"ry zdawa# si !e! wieczno,ci, gdy naraz przypomnia#a sobie ze zgroz, e nie wolno !e! spoglda) na pan"w powye! pasa. 5amkn#a oczy, lecz by#o !u za p"$no K- us#ysza#a !ego ,miech a potem s#owa& - 5apiszcie !e! kar po obiedzie. 4y#o to skierowane do 0ndrAe i 2eanne, kt"re wesz#y za nim i sta#y teraz po obu stronach #"ka. Powiedziawszy to wyszed#. 0ndrAe podnios#a K ziemi poduszk i ko#dr, kt"r Pierre odrzuci# by# w nocy, gdy przyszed# ! wych#osta). 2eanne przysun#a do wezg#owia stolik na k"#kach, przypchnity wcze,nie! z korytarza. +ta#a na nim kawa, mleko, cukier, chleb, mas#o i rogaliki. - Prosz !e,) prdko - powiedzia#a 0ndree. -2est dziewita - bdzie pani mog#a spa) do po#udnia, a kiedy us#yszy pani dzwonek, bdzie to znak, e trzeba si przygotowa) do ,niadania. ykpie si pani i uczesze, !a za, przy!d zasznurowa) pani gorset. - Pani dyur przypada dopiero po po#udniu, w bibliotece -odezwa#a si 2eanne. - (rzeba bdzie podawa) kaw, likiery i za!mowa) si kominkiem. - 0 panie6 - spyta#a O. - .o c", my mamy obowizek za!) si pani tylko przez pierwsz dob, potem zostanie pani sama i bdzie mia#a do czynienia wy#cznie z mczyznami. .ie bdziemy mog#y z pani rozmawia), a tym bardzie! pani z nami. - 5osta-cie !eszcze troch - poprosi#a O. - Powiedzcie mi tylko... - lecz nie zdy#a doko-czy), bo drzwi otworzy#y si& sta# w nich !e! kochanek. .ie by# sam. %brany by# tak, !akby dopiero wsta# z #"ka i pali# pierwszego w tym dniu papierosa& pasiasta piama i szla'rok z b#kitne! we#ny z mikkimi wy#ogami obszytymi !edwabiem, kt"re razem wybierali w zesz#ym roku. Panto'le troch si !u zdar#y i nalea#oby kupi) nowe. 8wie kobiety znikn#y bezszelestnie, !e,li nie liczy) szmeru !edwabiu ;sp"dnice ociera#y si odrobin o pod#og<, gdy mikki dywan wycisza# ich kroki. O trzyma!c w lewe! rce 'iliank z kaw, w drugie! za, rogalik, siedzia#a na brzegu #"ka podkurczywszy pod siebie !edn nog i nie by#a w stanie si poruszy). Lilianka zadra#a !e! w rce, a rogalik upad# na ziemi.

- Podnie, go - powiedzia# 1en. (o by#y !ego pierwsze s#owa. Odstawi#a tac na stolik, podnios#a napoczty rogalik i po#oy#a go z boku na tacy. +pory kawa#ek rogalika lea# nadal na dywanie tu obok !e! bose! stopy. (eraz 1en schyli# si aby go podnie,). Potem usiad# naprzeciw O, odwr"ci# ! w swo! stron i ob!#. +pyta#a go czy ! kocha. - O tak, kocham ci - odrzek#, a nastpnie wsta# i pom"g# si !e! podnie,), podtrzymu!c ! delikatnie za ch#odne d#onie. Potem dotkn# brzeg"w !e! ran. O nie wiedzia#a czy wolno !e! patrze) na mczyzn, kt"ry wszed# tu razem z 1en, a na razie sta# przy drzwiach odwr"cony plecami i pali# papierosa. .ie wybawi#o !e! to byna!mnie! z k#opotu. - =hod$, popatrzymy na ciebie - powiedzia# !e! kochanek i pocignwszy ! w nogi #"ka zwr"ci# si do swego towarzysza. Przyzna#, e mia# on rac!, podzikowa# mu i doda# !eszcze, e dobrze by by#o, gdyby pierwszy za!# si O, !e,li ma na to ochot. tedy niezna!omy, na kt"rego wci nie ,mia#a spo!rze), kaza# !e! rozchyli) nogi, wcze,nie! !ednak obmaca# !e! piersi i ty#ek. 4d$ pos#uszna - powiedzia# do nie! 1en, przytrzymu!c ! na sto!co. Opiera#a si o niego plecami. Praw rk pie,ci# !edn z piersi, drug trzyma# ! za rami. .iezna!omy usiad# na brzegu #"ka, schwyci# i powoli rozchyli#, pociga!c za rosnce tam w#osy, wargi os#ania!ce otw"r pomidzy nogami. 1en popchn# ! w prz"d, aby u#atwi) mu dostp do tego mie!sca, zrozumia# bowiem czego !ego towarzysz u nie! poda. Prawym ramieniem ob!# ! w pasie, eby m"c ! lepie! przytrzyma). Pieszczota, przed kt"r si zawsze broni#a i kt"ra przepe#nia#a ! wstydem, przed kt"r ucieka#a !ak tylko mog#a, e zaledwie si o ni otar#a, kt"ra wydawa#a si !e! ,witokradcza, gdy ,witokradztwem by#o to, e !e! kochanek klka# przed ni, podczas gdy to ona winna klcze) przed nim - ta pieszczota nadchodzi#a teraz nieuchronnie. 5rozumia#a, e tym razem nie zdo#a !e! umkn) i e !u !e! uleg#a. 2kn#a, gdy obce wargi wpi#y si w t ma# wypuk#o,), skd bierze pocztek kielich prowadzcy do wntrza, rozpala!c ! do ywego, potem wyco'a#y si, by ustpi) pola !zykowi. kt"rego gorce ostrze pali#o !eszcze mocnie!. 2kn#a g#o,nie!, gdy wargi przywar#y tam na powr"t& poczu#a !ak ukryty w tym mie!scu wierzcho#ek powiksza si i twardnie!e pod wp#ywem d#ugiego ukszenia, wsysa!cego go pomidzy zby, d#ugiego, rozkosznego ukszenia, od kt"rego zabrak#o !e! tchu. .araz straci#a r"wnowag i upad#a na wznak, gdzie dopad#y ! usta !e! kochanka, kt"re przywar# do !e! ust, silnymi rkoma przygwo$dzi# !e! rce do #"ka, podczas gdy dwo!e innych rk chwyci#o !e! nogi tu pod kolanami, unios#o !e i rozchyli#o szeroko. O !e! w#asne rce, kt"re trzyma#a teraz ponie! plec"w ;gdy w chwili, kiedy 1en pchn# ! w stron niezna!omego, skrpowa# !e, spina!c ze sob bransolety< ociera#a si teraz msko,) niezna!omego, masturbu!cego si pomidzy !e! po,ladkami. Podnosi#a si i ros#a, by za chwil uderzy) o dno !e! pochwy. Przy pierwszym pchniciu krzykn#a, !ak smagnita biczem, a potem krzycza#a !u za kadym nowym !ego skokiem, kochanek za, gryz# w tym czasie !e! usta. .araz mczyzna wyrwa# si z nie! gwa#townie, odpad# i run# na pod#og, !ak raony gromem. *rzycza#. 1en uwolni# !e! rce, podni"s# i u#oy# na pos#aniu. Mczyzna wsta# r"wnie i poszed# wraz z nim do wy!,cia. !ednym, kr"tkim przeb#ysku O u!rza#a si !ednocze,nie wyzwolona, z#aman i przeklta. 2cza#a pod naporem obcych warg, !ak nigdy !eszcze gdy by#a ze swym kochankiem, krzycza#a pod ciosami !ego cz#onka, !ak nigdy wcze,nie!, gdy kocha#a si z 1en. 4y#a zbeszczeszczon, okryta ha-b. 2e,li ! teraz opu,ci, bdzie mia# do tego prawo.

/ecz c" to, drzwi ponownie si otworzy#y, wr"ci#, zosta#, po#oy# si przy nie!, przykry# i wsun# rk pomidzy !e! wilgotne i rozpalone uda, i przytula!c do siebie powiedzia#& -*ocham ci. *iedy !u oddam ci r"wnie loka!om, przy!d kt"re!, nocy, eby ci wych#osta) do krwi. +#o-ce przedar#o si wreszcie przez mg# i zala#o pok"!. /ecz obudzi# ich dopiero dzwonek ozna!mia!cy po#udnie. O nie wiedzia#a co robi). 2e! kochanek by# tu z ni, r"wnie bliski, tak samo niewinnie !ak w #"ku w poko!u z niskim su'item, gdzie przychodzi# do nie! co noc, odkd zamieszkali razem. 4y#o to wielkie #"ko w stylu angielskim, mahoniowe, z kolumienkami lecz bez baldachimu. *olumienki u wezg#owia by#y wysze od tych w nogach. +pa# zawsze na lew@ boku, a kiedy si tylko przebudzi#, nawet !e,li by#o to w ,rodku n zawsze wyciga# rk w stron !e! n"g. 8latego spa#a zawsze w nocne! koszuli, a !e,li zak#ada#a piam, to tylko g"r, bez spodni. (eraz r"wnie zrobi# tak samo. %!#a !ego rk i uca#owa#a, nie ,mia) o nic pyta). 2ednake on sam zacz# m"wi). (rzyma!c ! za obro, z dwoma palcami wci,nitymi pomidzy rzemienie a sk"r !e! szyi, m"wi# do nie!, e chce aby odtd by#a wsp"ln w#asno,ci !ego i tych, kt"rych wskae, r"wnie tych wszystkich, kt"rzy nale do towarzystwa tego pa#acu, tak !ak by#a ni wczora!szego wieczoru. ?e zalena !est od niego i tylko od niego, nawet !e,li kto inny wyda!e !e! rozkazy, obo!tnie czy !est on przy tym obecny, czy te nie, gdy z same! zasady bierze on udzia# we wszystkim co ! tu spotyka, od niego zaley kady rozkaz czy kara. Pozosta!e !e! panem i kochankiem za po,rednictwem tych, w kt"rych rce ! odda!e, przez sam 'akt, e to on ! im odda#. Powiedzia#, e ma by) wobec nich uleg#a i traktowa) z takim szacunkiem, !ak traktowa#aby !ego. Ma! by) oni dla nie! pomnoonym obrazem !ego samego. 8ziki temu bdzie ! m"g# posiada) w taki spos"b, !ak b"g swo!e stworzenia, z kt"rymi zespala si pod postaci dzikie! bestii, niewidzialnego ducha lub poprzez ekstatyczn wiz!. .ie znaczy to, e chce si z ni rozdzieli). .aley do niego tym mocnie!, im rozrzutnie! ! odda!e innym. (o, e ! odda# !est na!lepszym dowodem, e naley do niego& nie spos"b odda) tego, czego si nie posiada. Odda!e ! po to, by wzi) ! z powrotem, i to wzi) !u lepsz i cennie!sz, tak samo !ak zwyk#y przedmiot, kt"ry uyty w boskich celach, sta# si przez to przedmiotem ,witym. =M dawna !u pragn# ! sprostytuowa) i czu!e teraz prawdziw rado,), e rozkosz !akie! w zwizku z tym dozna#, przeros#a !ego oczekiwania, i przywiza#a go do nie! !eszcze mocnie!. Ona r"wnie poczu!e si bardzie! z nim zwizana, im wice! cierpie- i upokorze- przy tym zazna. Poniewa& kocha go, wszystko co pochodzi od niego musi kocha) r"wnie. O s#ucha#a go drc ze szcz,cia, gdy kocha#a go. 8ra#a i zgadza#a si ze wszystkim co m"wi#. 8omy,li# si tego, skoro rzek# !eszcze& - iem, Fe zgadzasz si z tym bez trudu i dlatego chc od ciebie rzeczy, na kt"re nie zdo#asz si zgodzi), nawet gdyby, teraz zaakceptowa#a !e z g"ry, bo zdawa#oby ci si, e !este, zdolna wytrzyma) wszystko. 4dziesz musia#a si sprzeciwi). 5ostaniesz doprowadzona do uleg#o,ci wbrew tobie same! - nie dlatego tylko, e !a i inni czerpiemy z tego niezr"wnan rozkosz, lecz po to, by, to przey#a. O mia#a !u odpowiedzie), e !est !ego niewolnic i z rado,ci d$wiga swo!e pta. Powstrzyma# ! !ednak& - M"wiono ci wczora!, e tu w pa#acu nie wolno ci patrze) na twarze mczyzn ani odzywa) si. (ym bardzie! nie wolno ci m"wi) do mnie. Masz s#ucha) i milcze). *ocham ci. 0 teraz podnie, si. Od te! chwili nie otworzysz wice! ust w obecno,ci mczyzny, chyba e po to, aby nimi krzycze) lub pie,ci).

O wsta#a. 1enA lea# dale! na #"ku. ykpa#a si i u#oy#a w#osy. =iep#a woda sprawi#a, e wzdrygn#a si zanurza!c w nie! swo!e zmaltretowane po,ladki. Osuszy#a cia#o rcznikiem, nie wyciera!c si, by unikn) piekcego b"lu. %malowa#a usta ;oczu nie rusza#a<, na#oy#a puder na policzki i naga, ze spuszczonym wzrokiem powr"ci#a do celi. 1en przyglda# si sto!ce! u wezg#owia 2eanne, kt"ra r"wnie patrzy#a w d"# i milcza#a. *aza# !e! za!) si O. 2eanne przynios#a gorset z zielonego at#asu, bia# halk, sukni i zielone panto'elki. 5apiawszy na!pierw gorset od przodu, zabra#a si do ,cigania sznur"wki na plecach. 3orset by# ciki, wypchany 'iszbinami, d#ugi i sztywny, !ak w czasach, gdy modne by#o wcicie osy i posiada# spec!alne wy#ogi, na kt"rych opiera#y si piersi. miar ,ciskania piersi unosi#y si, a ich koniuszki wypina#y si naprz"d. 2ednocze,nie talia stawa#a si coraz cie-sza, przez co uwydatnia# si brzuch, a krzy wygina# si g#boko. .a!dziwnie!sze by#o to, e ca#a ta konstrukc!a okaza#a si nadzwycza! wygodna i do pewnego stopnia odpra!ca. 4y#o si wprawdzie nadmiernie wyprostowanym, lecz !ednocze,nie, nie wiedzie) dlaczego - moe po prostu na zasadzie kontrastu - dawa#a ona poczucie swobody czy racze! moe gotowo,ci tym cz,ciom cia#a, kt"re nie by#y ,ci,nite. +zeroka do#em suknia z g"r wycit trapezowato od szyi a do koniuszk"w piersi, na ca# ich szeroko,), wyda#a si !e! nie tyle okryciem, co ,rodkiem prowokac!i i podkre,lenia nago,ci. *iedy 2eanne zawiza#a !u sznur"wk na podw"!ny wze#, O wzi#a z #"ka !ednocz,ciow sukni, halk, kt"r nosi#o si pod spodem !ako lu$n !e! podszewk i stanik wycity z przodu, i wizany z ty#u, kt"ry - zalenie od tego !ak mocno ,ci,nity by# gorset - mnie! lub bardzie! podkre,la# zarys piersi. 2eanne ,cign#a go bardzo mocno. Przez otwarte drzwi #azienki O mog#a u!rze) w lustrze swo! szczup# posta) tonc w zielonym aksamicie, uk#ada!cym si na biodrach w sute 'a#dy przypomina!ce paniery. *obiety sta#y blisko siebie. *iedy 2eanne pochyli#a si, by poprawi) zagniecenie na rkawie zielone! sukni, !e! piersi o wyd#uonych, brzowych sutkach zatrzs#y si pod koronkow opraw stanika. 2e! suknia uszyta by#a z "#tego kwe'u. 1enA, kt"ry podszed# blie! powiedzia# do O& - +p"!rz tylko. Potem za, do 2eanne& - Podnie, sukni. Oburcz unios#a szeleszczcy !edwab i batyst zna!du!cy si pod spodem, skrywa!cy z#ocisty brzuch, g#adkie uda, i zwie-cza!cy !e czarny tr"!kt. 1en zbliy# tam swo! rk, a potem zanurzy# ! tam powoli, drug wydoby# koniuszek !edne! z !e! piersi. - Przyglda! si - po to to robi - powiedzia# do O. O patrzy#a. Patrzy#a na !ego twarz - ironiczn, lecz skupion - usta niecierpliwie oczeku!ce ust 2eanne, !e! wygite! szyi ,ci,nite! sk"rzan obro. =zy ona sama mog#aby dostarczy) mu !akie!, inne! rozkoszy, kt"re! nie !est w stanie da) 2eanne czy inna kobieta6 - .ie spodziewa#a, si tego6 - spyta#. .ie, nie spodziewa#a si. Opad#a na ,cian pomidzy dwoma drzwiami, zrezygnowana, z opuszczonymi rkoma. .ie bdzie musia# !u wice! kaza) !e! milcze). 2ake mog#aby cokolwiek m"wi)6 4y) moe !e! rozpacz poruszy#a go !ednak. 5ostawi# 2eanne, eby ! ob!). .azwa# ! sw mi#o,ci i swoim yciem, powt"rzy#, e ! kocha. 1ka, kt"r dotyka# !e! piersi i szyi by#a wilgotna od zapachu 2eanne. 0 dale!6 1ozpacz, w kt"re! przed chwil ton#a, ustpi#a& on ! kocha#, o tak, kocha# !G M"g# si rozkoszowa) 2eanne czy inn - wszystko !edno - on ! kocha#. - *ocham ci - szepta#a mu do ucha - kocham ci - tak cicho, e ledwie ! s#ysza#. - *ocham ci. yszed# dopiero wtedy, gdy zobaczy# s#odycz na !e! twarzy i !e! !asne, szcz,liwe oczy.

2eanne u!#a O za rk i wyprowadzi#a na korytarz. 7 zn"w ich panto'elki stuka#y o posadzk, znowu te na #aweczce pomidzy drzwiami spotka#y loka!a. %brany by# tak samo !ak Pierre, lecz to nie by# on. (en by# wysoki, chudy i czarnow#osy. sta# i ruszy# przed nimi. prowadzi# !e do przedpoko!u, gdzie przed kutymi z elaza drzwiami, odcina!cymi si od wielkich, zielonych kotar czekali dwa! inni loka!e 5 bia#ymi, nakrapianymi rudo psami u st"p. - (o klauzura - szepn#a 2eanne, lecz idcy przed nimi loka! zdo#a# to us#ysze) i odwr"ci# si. O patrzy#a przeraona !ak 2eanne blednie, wypuszcza !e! rk i rbek sukni, kt"ry dotd trzyma#a w drugie!, nastpnie pada na kolana na czarne posadzk, albowiem przedpok"! wy#oony by# czarnym marmurem. 8wa! loka!e sto!cy opodal elazne! kraty roze,mieli si. 2eden z nich podszed# do O i poprosi# by sz#a za nim. Otworzy# kole!ne drzwi i przepu,ci# !e przodem. %s#ysza#a ,miech, potem kroki i zamyka!ce si za ni drzwi. .igdy, przenigdy nie dowiedzia#a si co sta#o si w"wczas z 2eanne& czy i w !aki spos"b zosta#a ukarana za to, e si odezwa#a. =zy sko-czy#o si na zaspoko!eniu kaprys"w kt"rego, z loka!"w6 =zy pada!c na kolana postpi#a zgodnie z regulaminem i czy w ten spos"b uda#o si !e! przeb#aga) ich gniew6 Podczas swego pierwszego pobytu w pa#acu, kt"ry trwa# dwa tygodnie zauway#a !edynie, e !akkolwiek nakaz milczenia by# ca#kowicie ,cis#y, to rzadko zdarza#o si aby podczas prowadzenia ich w t i z powrotem, !ak r"wnie podczas posi#k"w, kt"ra, z dziewczt nie usi#owa#a go z#ama) - szczeg"lnie w dzie-, w obecno,ci samych loka!"w, tak !ak gdyby ubranie przywraca#o im bezpiecze-stwo, kt"rego pozbawia#a ich nago,), #a-cuchy noc i obecno,) pan"w. 5auway#a te, e podczas, gdy nie do pomy,lenia wobec tych ostatnich by#by na!mnie!szy gest. mogcy wyglda) na zacht czy ob!aw sympatii, z loka!ami sprawa mika si inacze!. Oni nigdy nie rozkazywali, chocia uprze!mo,) ich pr",b 4y#a tak samo nieub#agana !ak rozkazu. 2ak si wyda!e, mieli przykazane kara) natychmiast za kade pope#nione przy nich wykroczenie wobec regulaminu. O zdarzy#o si widzie) trzykrotnie - raz w korytarzu prowadzcym do czerwonego skrzyd#a, a dwa razy re'ektarzu -!ak dziewczta przy#apane na rozmowie zosta#y natychmiast rzucone na ziemi i wych#ostane. (ak wic mona by#o zosta) wych#ostan r"wnie w dzie-, wbrew temu co powiedziano !e! pierwszego wieczoru, tak !akby to, co robili loka!e nie liczy#o si i trzeba by#o zda) si na ich dyskrec!. ,wietle dziennym stro!e loka!"w nabiera#y dziwnie gro$nego wygldu. .iekt"rzy nosili czarne po-czochy, a w mie!sce czerwone! kamizelki i bia#ego abotu, koszule z mikkiego !edwabiu, marszczone przy szyi, z szerokimi rkawami zako-czonymi mankietem. (o w#a,nie !eden z nich, w po#udnie "smego dnia, z gotowym !u biczem w rku, rozkaza# wsta) z taboretu pikne! !asnow#ose! Madeleine o r"anomlecznych piersiach, za to, e u,miechn#a si do O i powiedzia#a do nie! kilka s#"w - zbyt szybko, by zdo#a#a ! zrozumie). .im zdy# si na ni zamachn), Madeleine by#a !u na kolanach bia#ymi d#o-mi wydoby#a !ego msko,) spod czarnego !edwabiu i zbliy#a ! do otwartych ust. (ym razem unikn#a poniewa loka! "w by# !edynym nadzorc pilnu!cym dziewczt w re'ektarzu, kiedy tylko zamkn# oczy podda!c si pieszczotom, pozosta#e dziewczta zacz#y ze sob rozmawia). (ak wic loka!"w udawa#o niekiedy z!edna). /ecz po co6 2e,li by#o co,, do czego trudno si !e! dostosowa) i do czego w rezultacie nie stosowa#a si w ca#o,ci, to patrzenia na twarze mczyzn. Poniewa zakaz ten obowizywa# ! r"wnie w stosunku do loka!"w, O by#a cigle w niebezpiecze-stwie - ciekawo,) twarzy zera#a ! i w e'ekcie ten i "w wych#osta# ! nieraz, lecz tak naprawd nie za kadym razem, gdy zosta#o to dostrzeone ;traktowali wida) do,) swobodnie powierzone im obowizki, a by) moe wystarcza#a im 'ascynac!a, !akie! do,wiadczali ze strony dziewczt, eby z powodu nadmierne! gorliwo,ci w stosowaniu owego bezwzgldnego rygoru wyrzeka) si ich spo!rze-, kt"re prze,lizgnwszy si niekiedy przez ich oczy albo usta, natychmiast kierowa#y si w d"#, gdzie zna!dowa#a si ich msko,), bicz trzymany w rku, by po pewnym czasie pr"bowa) od nowa<, niemnie! !ednak, zawsze, ilekro) przysz#a im ochota ! upokorzy). 7 chocia zdarza#o si, e obchodzili si z ni okrutnie, nie mia#a przecie te! odwagi, a moe w#a,nie nie by#a do,) tch"rzliwa, by

sama z siebie pa,) przed nimi na klczki. 5nosi#a kary nie proszc o lask. =o do obowizku milczenia, to za wy!tkiem, gdy by# z ni !e! kochanek, nie ciy# !e! wcale i nigdy te mu nie uchybi#a, odpowiada!c za pomoc znak"w dziewcztom, kt"re wykorzystywa#y chwil nieuwagi stranik"w, by si do nie! odezwa). 5azwycza! zdarza#o si to podczas posi#k"w, zaraz po we!,ciu do sali, kiedy towarzyszcy im loka! odwraca# M w stron 2eanne. Cciany !adalni by#y czarne, podobnie !ak posadzka i okrg#y st"# z grubego szk#a, a kada z dziewczt siada#a na okrg#ym taborecie obitym czarn sk"r. +iada!c trzeba by#o podnie,) sp"dnic, O za, czu!c ,lisk i ch#odn sk"r w zetkniciu z nagimi udami przypomina#a sobie ow chwil, kiedy kochanek kaza# !e! zd!) po-czochy i ma!tki, i usi,) bezpo,rednio na sk"rzanym siedzeniu samochodu. 7 odwrotnie, gdy opu,ci#a !u pa#ac i ubrana zwycza!nie, !ak wszyscy, lecz obnaonymi pod kostiumem czy sukni po,ladkami, musia#a podnie,) sp"dnic by usi,) obok swego kochanka albo innego mczyzny, czy w samochodzie, czy w kawiarni, zawsze przypomina# si !e! pa#ac, ods#onite piersi w !edwabnym staniku, rce i usta, kt"rym wszystko olno, i straszliwa cisza. 2ednake nic nie pomaga#o !e! tak !ak cisza, moe !eszcze #a-cuchy. Ea-cuchy i cisza, kt"re powinny by#y skrpowa) ! ca#kowicie, do same! g#bi, zdusi) i spta), ca#kiem przeciwnie -wyzwala#y ! od nie! same!. =" by si z ni sta#o, gdyby pozwolono si !e! odzywa), pozostawiono !e! mono,) wyboru, pytano o zgod, skoro !e! w#asny kochanek strczy# ! innym6 (o prawda, e odzywa#a si podczas ch#osty, lecz czy mona nazwa) mianem s#"w to, co !est !edynie skarg i krzykiem6 0 i te uciszano czsto kneblu!c !e! usta. ydana na pastw spo!rze-, rk, cz#onk"w ha-bicych !e! cia#o, raz"w bicza, kt"ry !e rozrywa#, zapada#a w stan deliryczne! nieobecno,ci, wyzwolenia si z siebie same!, kt"ry oddawa# ! mi#o,ci, a by) moe przyblia# do ,mierci. 4y#a obo!tnie kt"r z dziewczt, rozcignitych i gwa#conych !ak ona, albowiem przyglda#a si nieraz tym innym, rozcignitym i gwa#conym, i tak samo nie mog#a im pom"c. 8rugiego dnia pobytu, !eszcze przed up#ywem doby od swego przybycia, zaprowadzono ! do biblioteki, gdzie mia#a us#ugiwa) poda!c kaw i za!mowa) si podtrzymaniem ognia. (owarzyszy#a !e! 2eanne, kt"r przyprowadzi# loka! o czarnych w#osach i dziewczyna imieniem MoniNue. /oka! pozosta# w bibliotece sto!c obok s#upa, przy kt"rym by#a przywizana poprzedniego wieczoru. .a razie biblioteka by#a pusta. 8rzwi balkonowe wychodzi#y na zach"d i !esienne s#o-ce wdru!ce powoli po niemal bezchmurnym niebie pada#o na ogromny bukiet !asno"#tych chryzantem sto!cych na komodzie, pachncych ziemi i usch#ymi li,)mi. - =zy Pierre wych#osta# pani w nocy - zapyta# loka!. O skin#a twierdzco. - Musi pani pokaza) ,lady - powiedzia#. - 5echce pani podnie,) do g"ry sukni. 5aczeka# a zawinie sukni z ty#u, tak !ak to zrobi#a 2eanne wczora!szego wieczoru, i a 2eanne pomoe ! przymocowa). Potem kaza# !e! zapali) w kominku. /d$wie O, a do wysoko,ci pasa, !e! uda i zgrabne nogi odcina#y si od 'a#d zielonego at#asu i bia#ego batystu. Pi) prg by#o ca#kiem czarnych. Palenisko okaza#o si przygotowane - wystarczy#o e O przytkn#a zapa#k do wizki siana ob#oone! drobnymi ga#zkami i zap#on# ogie-. 3a#zki !ab#oni za!#y si szybko, a po nich dbowe polana palce si wysokim p#omieniem, tak !asnym, e niemal niewidocznym w ,wietle dnia, niemnie! roztacza!c silny zapach. szed# inny loka! i na konsoli, z kt"re! zd!# lamp, postawi# tac z 'iliankami do kawy, po czym wyszed#. O stan#a przy konsoli, a MoniNue i 2eanne po obu stronach kominka. te! w#a,nie chwili wesz#o dw"ch mczyzn, za, loka!, kt"ry !e przyprowadzi#. O wydawa#o si, e pozna!e !ednego z tych, kt"rzy zncali si nad ni wczora! - tego, kt"ry by uczyni) bardzie! wygodnym !e! ty#ek. Przypatrywa#a mu si ukradkiem nalewa!c kaw do ma#ych, czarnoz#otych 'ilianek, kt"re podawa#a !e! MoniNue. 4y# to szczup#y m#odzieniec o !asnych w#osach, wyglda!cy na 0nglika. M"wi# co, nadal i O pozby#a si !u wtpliwo,ci. 8rugi mczyzna by# r"wnie blondynem, przysadzistym, o zaokrglone! 'igurze. Oba! zasiedli w sk"rzanych 'otelach, z nogami w stron kominka i nie spieszc si palili papierosy, i czytali gazety, nie zwraca!c wice! uwagi na kobiety, tak !akby tu ich w og"le nie by#o. Od czasu do

czasu da#o si s#ysze) szelest papieru, szmer osypu!cego si aru. Od czasu eto czasu te O dok#ada#a polano do ognia. +iedzia#a na poduszce na pod#odze, obok kosza z drewnem. MoniNue i 2eanne siedzia#y naprzeciw lite!. 7ch rozpostarte suknie zmiesza#y si ze sob. (a, kt"r mia#a na sobie MoniNue by#a koloru ciemne! czerwieni. .agle, po up#ywie ca#e! godziny milczenia, !asnow#osy m#odzieniec przywo#a# 2eanne i MoniNue. *aza# im przynie,) pu' ;by# to ten sam mebel, na kt"ry poprzedniego wieczoru zosta#a powalona O<. MoniNue nie czeka#a na dalsze rozkazy, tylko uklk#a, pochyli#a si i przywar#a piersi do 'utra, obe!mu!c oburcz pu'. *iedy m#odzieniec rozkaza# 2eanne zadrze) do g"ry czerwon sukni, nie poruszy#a si. 8latego te musia#a ;a rozkaz wydany by# w !ak na!ostrze!sze! 'ormie< rozebra) go i u!) w rce !ego miecz, kt"rym swego czasu przeszy# by# tak bole,nie O. zaci,nitych d#oniach pocz# pcznie) i sztywnie), potem za, O mog#a zobaczy) !ak te same rce, drobne rce 2eanne, rozsuwa! uda MoniNue, pomidzy kt"re, kilkoma pchniciami, pod wp#ywem kt"rych MoniNue !kn#a, m#odzieniec si zag#bi#. 8rugi z mczyzn przypatru!cy si wszystkiemu bez s#owa, da# znak O by si zbliy#a i nie odwraca!c oczu od tamte! sceny popchn# 2 na porcz 'otela, zadar# !e! sukni i ca# gar,ci chwyci# !e! podbrzusze. w#a,nie zasta# ich 1en, kiedy minut p"$nie! wszed# do biblioteki. - .ie rusza!cie si, prosz powiedzia# zasiada!c na te! same! poduszce przy kominku, gdzie wcze,nie! siedzia#a O. Przyglda# si pilnie z u,miechem !ak rka tamtego zag#bia si, to zn"w wyco'u!e si na, by zaraz potem gwa#townie wedrze) si pomidzy uda i po,ladki, pochyla!ce si coraz mocnie!, tak e O nie zdo#a#a powstrzyma) !ku. MoniNue dawno !u si podnios#a, 2eanne zastpi#a O przy kominku i poda#a kieliszek whisky 1en, on za, uca#owa# !e! d#o- i pi# nie spuszcza!c oczu z O. Mczyzna, kt"ry ! schwyci#, odezwa# si wreszcie& - =zy ona ma by) dla pana6 - Owszem - odpowiedzia# 1en. - 2acNues ma rac! - doda# m#odzieniec. - Ona !est za ciasna i trzeba ! poszerzy). - 4yle nie za bardzo - odpowiedzia# 2acNues. -2ak pan sobie yczy - rzek# 1en wsta!c. -2est pan lepszym znawc ni !a. 7 sign# po dzwonek. Od te! chwili przez osiem dni, od zachodu s#o-ca, kiedy ko-czy#a s#ub w bibliotece, do czasu kiedy !e! tam z powrotem nie wzywano, zazwycza! przez !akie, osiem, dziesi) godzinna dob, kiedy ! gdzie, prowadzono, skut #a-cuchami, w czerwonym p#aszczu narzuconym na go#e cia#o, O mia#a w sobie, wbity pomidzy po,ladki i przytwierdzony trzema #a-cuszkami przypitymi do pasa na biodrach - tak by si nie wy,lizn# pod wp#ywem skurcz"w odbytu -ebonitowy trzonek w kszta#cie 'allusa. 2eden #a-cuszek przechodzi# z ty#u pomidzy po,ladkami, dwa pozosta#e przez krocze, tak by w razie potrzeby mona by#o z niego skorzysta). "wczas, kiedy 1en zadzwoni#, przyniesiono mu ku'erek z dwiema przegr"dkami. !edne! zna!dowa# si zestaw #a-cuszk"w i pas"w, w drugie! natomiast wspomniane trzonki - od grubego do ca#kiem cienkiego. 4y#y szersze u podstawy, by nie wypa,) wskutek naturalne! pracy mi,ni, kt"re mia#y za zadanie rozcign). =odziennie 2acNues kaza# !e! przyklka), a 2eanne lub MoniNue przymocowywa#a ca#e to urzdzenie, z kadym dniem coraz grubsze. =odziennie te dawa#o si stwierdzi), e O robi si w tym mie!scu szersza i #atwie! dostpna. *iedy wykpane i umalowane dziewczta zasiada#y do kolac!i w re'ektarzu, mona by#o zauway), e O nosi wci "w aparat wystarczy#o spo!rze) na #a-cuszki i sk"rzany pas. +ama nie mog#a si od niego uwolni) robi# to Pierre, gdy przychodzi# przyku) ! do ,ciany bd$ zaprowadzi) do biblioteki. 1zadkie by#y dnie, kiedy kto, nie korzysta# z te! drogi, kt"ra stawa#a si stopniowo coraz wygodnie!sza. Po o,miu dniach aparat by# niepotrzebny, a 1enA stwierdzi#, i !e! cia#o !est odtd podw"!nie otwarte, ona za, postara si, aby stan ten si nie zmieni#. Przy okaz!i powiedzia# !e!, e opuszcza pa#ac na ca#y tydzie-, a kiedy powr"ci, zabierze ! z sob do Parya.

- .ie zapomina!, e ci kocham i pamita! o mnie - doda#. 0ch, !ake mog#aby o nim zapomnie). 1ka zawizu!ca !e! oczy by#a dla nie! !ego rk, nim by# bicz loka!a, #a-cuch nad #"kiem, niezna!omy tarmoszcy !e! #ono, a kady g#os wyda!cy !e! rozkaz, by# !ego g#osem. =zyby si podda#a6 .ie. ydawa#oby si, e bdc nieustannie lona, powinna przywykn) do zniewag, ustawicznie obmacywana, przyzwyczai) si do roli przedmiotu, a !u z pewno,ci do bicza, kt"rym ! wci ch#ostano. +traszliwy przesyt b"lu i rozkoszy !akiego do,wiadcza#a, winien stopniowo spycha) ! ku brzegom niewraliwo,ci bliskie! somnambulizmowi. (ymczasem by#o odwrotnie. 3orset, kt"ry usztywnia# !e! cia#o, #a-cuchy trzyma!ce ! w pos#usze-stwie, milczenie bdce !e! ucieczk - to wszystko mia#o !aki, cel. Podobnie cig#y widok dziewczt odda!cych si, tak samo !ak ona, mczyznom, ich cia#a w kade! chwili dostpne. 1"wnie widok i ,wiadomo,) w#asnego cia#a. *adego dnia nie!ako rytualnie brukana ,lin, sperm i cudzym potem miesza!cym si z !e! w#asnym, czu#a si owym naczyniem nieczystym, o kt"rym m"wi Pismo. 0 !ednak te cz,ci cia#a na!cz,cie! wykorzystywane i ha-bione, sta#y si bardzie! wraliwe i wydawa#y si !e! !akby szlachetnie!sze i piknie!sze, !e! usta obe!mu!ce czy!, msko,), piersi stale tarmoszone i ksane, krocze rozrywane z obu stron... (o dziwne, ale ha-biona i lona na sto sposob"w, zyska#a !ednak !ak, wewntrzn dosto!no,) i dum. Omanowa#a ona na zewntrz - dawa#o si ! dostrzec w spoko!nym ch#odzie, pogodne! twarzy roz,wietlone! !akim, nieuchwytnym wewntrznym u,miechem, w#a,ciwym ,witym i pustelnikom. *iedy 1en m"wi# o swoim wy!e$dzie, by#a noc. O czeka#a naga w celi a przy!d zaprowadzi) ! do re'ektarza. 2e! kochanek ubrany by# zwycza!nie, tak !ak na co dzie- w Paryu. *iedy ! przytuli#, tweed !ego marynarki zadrasn# koniuszek !e! piersi. %!# ! w ramiona, u#oy# na #"ku i wzi# ! czule, delikatnie, powoli, odwiedza!c obydwa dostpne !u otwory, by na koniec rozla) si w !e! usta. Potem przytuli# ! ponownie. - 5anim wy!ad chcia#bym ci wych#osta), lecz tym razem pytam ci o to. =zy si zgadzasz6 5godzi#a si. - *ocham ci - powt"rzy#. - 5adzwo- na PierreDa. 5adzwoni#a. Pierre sku# !e! rce nad g#ow #a-cuchem przy #"ku. 3dy by#a !u przykuta, 1en przytuli# ! raz !eszcze stanwszy obok nie! na #"ku i !eszcze raz zapewni#, e ! kocha, po czym zszed# z #"ka i skin# na PierreDa. Patrzy# na ni szamoczc si bezskutecznie, s#ucha# !e! !k"w, kt"re stopniowo przesz#y w krzyk. Odes#a# PierreDa kiedy ca#a by#a mokra od #ez. 5nalaz#a !eszcze si#, eby powiedzie), e go kocha. Przytuli# !e! zap#akan twarz, zdyszane usta, a potem odpi# ! z #a-cucha, u#oy# na #"ku i wyszed#. Powiedzie), e od chwili kiedy 1en wyszed# O zacz#a na niego czeka), to tak !akby nic nie powiedzie)& ca#a by#a czekaniem i noc. e dnie wyglda#a !ak posta) z !akiego, obrazu& o delikatne! sk"rze, #agodnych ustach, stale spuszczonych w d"# oczach ;by# to bowiem !edyny okres kiedy ,ci,le przestrzega#a regulaminu<. 5a!mowa#a si kominkiem, rozdawa#a kaw i alkohole, podawa#a ogie-, uk#ada#a kwiaty, porzdkowa#a gazety niczym ma#a dziewczynka w salonie rodzic"w - tak ,wietlista ze swymi ods#onitymi piersiami, sk"rzan obro na szyi, w sztywnym gorsecie i okowach niewolnicy, e wystarczy#o aby w czasie pos#ugiwania znalaz#a si w pobliu kt"rego, z mczyzn za!tego inn, a natychmiast przychodzi#a mu ochota r"wnie na ni. 7 z pewno,ci r"wnie dlatego mczy$ni byli dla nie! bardzie! bezwzgldni ni dla innych. =zy pope#ni#a !aki, b#d6 Moe kochanek zostawi# ! po to, by mogli z nie! nareszcie korzysta) do woli6 kadym razie naza!utrz po !ego wy!e$dzie, kiedy zd!wszy wieczorem w #azience swo!e szaty przeglda#a si w lustrze, oglda!c ledwie !u teraz widoczne ,lady pe!cza na udach, nieoczekiwanie wszed# Pierre. 8o obiadu by#o !eszcze oko#o dw"ch godzin. Powiedzia#, e dzi, nie bdzie !e,) wraz z innymi i eby zacz#a si przygotowywa), wskazu!c przy tym na niski sedes w rogu, gdzie mia#a przykucn) i

za#atwi) si w !ego obecno,ci, !ak uprzedza#a ! 2eanne. idzia#a w lustrze !ak przyglda si !e! uwanie, kiedy przykucnita na sedesie bezskutecznie usi#owa#a powstrzyma) ciecz wyp#ywa!c z wntrza !e! cia#a. Poczeka# a we$mie kpiel i zrobi toalet. Mia#a w#a,nie wzi) panto'elki i p#aszcz, kiedy powstrzyma# ! ruchem rki. ic !e! rce na plecach powiedzia# !eszcze, e nie chodzi tu o kar i e ma na niego chwil zaczeka). %siad#a w rogu #"ka. .a dworze szala# zimny wiatr i ulewa, a topole za oknem zgina#y si pod gwa#townymi podmuchami. Od czasu do czasu blade, mokre listki przywiera#y na chwil do szyb. 4y#o ciemno, !akby to by# sam ,rodek nocy, chocia nie oddzwoniono !eszcze si"dme!, lecz by#a p"$na !esie- i dnie sta#y si kr"tkie. *iedy powr"ci# Pierre, trzyma# w rku opask - t sam, kt"r zawizano !e! oczy pierwszego wieczoru. Mia# r"wnie z sob podzwania!cy gro$nie #a-cuch, podobny do tego nad #"kiem. 5dawa#o si !e!, e Pierre nie moe si zdecydowa) czy na!pierw ! sku), czy zawiza) oczy. Patrzy#a na deszcz za oknem, obo!tna na to, co si stanie, pamita!c !edynie, e 1en przyrzek# powr"ci) i e zosta#o !u tylko pi) dni i nocy. .ie wiedzia#a gdzie teraz !est, czy !est sam, a !e,li nie, to z kim. /ecz przecie wr"ci. Pierre po#oy# #a-cuch na #"ku i nie przerywa!c marze- O, zawiza# !e! na oczach opask z czarnego aksamitu. Przylega#a ,ci,le, ciska!c mocno policzki, tak e nie tylko nie mona by#o w nie! nic zobaczy), ale nawet otworzy) pod ni oczu. 5apad#a b#ogos#awiona, czarna, podobna do te! prawdziwe! noc, kt"r O powita#a z wiksz ni kiedykolwiek rado,ci. 4#ogos#awione #a-cuchy, kt"re wyzwala#y ! od nie! same!. Pierre przypi# #a-cuch do obroy i kaza# !e! i,) za sob. sta#a czu!c szarpnicie i ruszy#a za loka!em. 4ose stopy ,lizga#y si na posadzce - odgad#a, e idzie korytarzem czerwonego skrzyd#a. P"$nie! pod#oga, tak samo zimna, sta#a si r"wnie bardzie! chropowata, !akby by#a z piaskowca albo z granitu. 8wukrotnie loka! kaza# si !e! zatrzymywa) - s#ysza#a szczk klucza w zamku i odg#os otwieranych, a potem zamykanych drzwi. - .iech pani uwaa na schody - powiedzia# Pierre. O zacz#a schodzi) i naraz potkn#a si. Pierre chwyci# ! w p"#. 8otychczas nigdy !e! nie dotyka#, !e,li nie liczy) ch#osty i skuwania #a-cuchem, teraz za, u#oy# ! na lodowatych schodach, kt"rych z trudem trzyma#a si zwizanymi z ty#u rkoma, by nie ze,lizn) si w d"# i zabra# si do !e! piersi. 2ego usta wdrowa#y od !edne! do drugie!, !ednocze,nie przywar# do nie! ca#ym cia#em i wkr"tce poczu#a !ak powoli sztywnie!e. .ie wsta# z nie! zanim nie zaspokoi# si ca#kowicie. Mokra i drca z zimna zdo#a#a w ko-cu dotrze) do ko-ca schod"w, gdzie zn"w us#ysza#a otwieranie drzwi, a kiedy przestpi#a ich pr"g, poczu#a pod stopami gruby, mikki dywan. 5 pocztku #a-cuch by# !eszcze nieco naprony, potem rce PierreDa uwolni#y !e! rce i zd!#y !e! opask z oczu, zna!dowa#a si w okrg#ym, sklepionym pomieszczeniu, ma#ym i niskim. Cciany i sklepienie by#y z surowego kamienia, wida) by#o spa!a!c go zapraw. Ea-cuch prowadzcy od obroy przypity by# do haka w ,cianie, zna!du!cego si na wprost drzwi, mnie! wice! metr nad ziemi i nie pozwala# na zrobienie wice! ni dw"ch krok"w naprz"d. .ie by#o tu #"ka ani niczego co by !e przypomina#o, adnego te okrycia, a tylko trzy czy cztery poduszeczki maroka-skie - te !ednak zna!dowa#y si za drzwiami i na!widocznie! nie by#y dla nie!. 5a to w zasigu rki, w niszy, skd przenika#o do pomieszczenia odrobin ,wiat#a sta#a drewniana taca, a w nie! woda, owoce i chleb. =iep#o od kalory'er"w, kt"re rozmieszczone by#y nisko wewntrz ,cian, tworzc !akby rozgrzany pier,cie-, nie zdo#a#o do ko-ca wygna) std przykrego zapachu szlamu pomieszanego z ziemi, tak charakterystycznego dla starych wizie- i samotnych, pustelniczych wie w starych zamkach. gorcym p"#mroku, do kt"rego nie przenika# aden odg#os z zewntrz O prdko straci#a poczucie czasu. .ie by#o tu dnia ani nocy, nigdy nie zapalano tu ,wiat#a. Pierre albo !aki, inny loka! zmienia# wod, owoce i chleb na tacy, i prowadza# do kpieli do ssiedniego pomieszczenia. .igdy nie widzia#a mczyzn, kt"rzy tu przychodzili, gdy zawsze kt"ry, z lokai zawizywa# !e! wcze,nie! oczy i odwizywa# !e dopiero gdy wyszli. O straci#a rachub ilu ich by#o, a !e! s#odkie wargi i rce rozdziela!ce po

omacku pieszczoty, nie umia#y nigdy pozna) kogo dotyka!. .iekiedy przychodzili w kilku, lecz na!cz,cie! po!edynczo. 5awsze !ednak zaczynali od tego, e musia#a klkn) twarz do ,ciany, oni za, przypinali ! za obro do haka, do kt"rego wcze,nie! przypita by#a #a-cuchem i ch#ostali. spiera#a si d#o-mi o ,cian, twarz przyciska!c do ramienia by nie porani) !e! o kamienie, o kt"re star#a sobie bole,nie kolana i piersi. .ie liczy#a !u swoich cierpie- i krzyk"w t#umionych przez sklepienie. =zeka#a. 7 oto naraz czas ruszy# z mie!sca. swo!e! nocy z czarnego aksamitu poczu#a nagle, e kto, odpina ! z #a-cucha. Min#y moe trzy miesice, a moe trzy dni !e! oczekiwania - by) moe zreszt by#o to dziesi) dni albo dziesi) lat. *to, okry# ! grubym materia#em, wzi# na rce i wyni"s#. 5nalaz#a si zn"w w swo!e! celi, przykryta po,ciel z czarnego 'utra. 4y#o wczesne popo#udnie. Mia#a otwarte oczy, rce !e! by#y wolne, a obok nie! siedzia# 1en i g#adzi# ! delikatnie po w#osach. - Musisz si teraz ubra) - powiedzia#. y!edamy.

Po raz ostatni wzi#a kpiel, 1en wyszczotkowa# !e! w#osy, poda# puder i szmink. *iedy wr"ci#a do celi, !e! zwyk#e ubranie& bluzka, kostium, po-czochy i buty, spoczywa#y na #"ku. Obok nich !e! torebka i rkawiczki. 4y# tam r"wnie !e! p#aszcz, kt"ry nosi#a gdy zaczyna#y si ch#ody oraz !edwabna chustka na szy!, brak by#o natomiast pasa do po-czoch i ma!tek. %bra#a si powoli. Po-czochy zwin#a nad kolanami. .ie w#oy#a g"ry kostiumu, gdy w celi by#o bardzo ciep#o. tedy do celi wszed# mczyzna, kt"ry pierwszego wieczoru wy!a,ni# !e! czego bd od nie! wymaga) podczas pobytu w pa#acu. 5d!# !e! obro i bransolet, nie zde!mowane przez dwa tygodnie. =zy poczu#a si wolna6 czy moe racze! mia#a uczucie, e czego, !e! braku!e6 .ie odezwa#a si s#owem, nie,mia#o dotkn#a w#asnych nadgarstk"w, lecz nie mia#a !u odwagi dotkn) szyi. .astpnie mczyzna kaza# !e! wybra) sobie pier,cie- z podsunite! ma#e!, drewniane! skrzynki, gdzie zna!dowa#o si ich wiele - takich samych, tyle e r"ne! wielko,ci. Mia#a go nosi) na serdecznym palcu lewe! rki. 4y#y to osobliwe pier,cienie& elazne, ze z#ot obw"dk wewntrz, du i cik opraw na kamie-, przez co przypomina#y pier,cienie rycerskie. .a wierzchu mia#y z#oty rysunek ko#a z trzema skrconymi spiralnie odga#zieniami, przypomina!cy celtycki symbol s#o-ca. Przymierzy#a !eden, potem drugi, kt"ry okaza# si lee) doskonale. =zu#a na rku !ego ciar - na szare! powierzchni z polerowanego elaza po#yskiwa#o ukradkiem z#oto. 8laczego w#a,nie elazo i z#oto, po co ten znak, kt"rego nie rozumia#a6 .ie mog#a o to spyta) w tym czerwonym poko!u, gdzie #a-cuch wci !eszcze zwisa# na ,cianie, a na pod#odze wala#a si rozrzucona przed chwil czarna po,ciel i gdzie za chwil z!awi si Pierre, absurdalny w swoim operetkowym stro!u w s#abym ,wietle listopadowego dnia. Myli#a si !ednak - Pierre nie przyszed#. 1en pom"g# !e! za#oy) g"r kostiumu i d#ugie, zachodzce na rkawy rkawiczki. 5a#oy#a chustk na szy!, wzi#a torebk i narzuci#a p#aszcz na ramiona. Obcasy !e! bucik"w nie czyni#y tyle ha#asu na wyk#adane! p#ytkami posadzce korytarza, co wcze,nie! !e! wysokie panto'elki. 8rzwi by#y pozamykane, przedpok"! pusty. (owarzyszcy im niezna!omy otworzy# elazne drzwi, za kt"rymi, wed#ug s#"w 2eanne zna!dowa#a si klauzura - teraz nie strzegli ich loka!e z psami. Podni"s# zas#on z zielonego aksamitu i pozwoli# prze!,) obydwo!gu. 5as#ona opad#a z powrotem. 8a# si s#ysze) #oskot zamykane! kraty. 5nale$li si sami w przedpoko!u wychodzcym na park. ystarczy#o !u tylko ze!,) kilka stopni po schodach, przed kt"rymi O dostrzeg#a znany !e! samoch"d. %siad#a obok swego kochanka, kt"ry zasiad# za kierownic i ruszy#. *iedy wy!echali z parku przez szeroko otwart bram, 1en u!echa# !eszcze kilkaset metr"w, po czym zatrzyma# samoch"d i przytuli# ! do siebie. =hwil p"$nie! mi!ali ma#e, spoko!ne miasteczko. .a przydrone! tablicy O mog#a przeczyta) nazw& 1oissy. +71 +(OP>O.

O mieszka#a na wyspie ,witego /udwika, na poddaszu starego domu zwr"conego na po#udnie, ku +ekwanie. Mansardowe poko!e byty przestronne, cho) niskie. (e od 'rontu, a by#o ich dwa, mia#y nawet balkoniki, wygospodarowane w spadzistym dachu. 2eden pok"! nalea# do O, drugi, wype#niony od g"ry do do#u rzdami ksiek okala!cych kominek, s#uy# za salon, biuro albo !eszcze co, innego. .a wprost dw"ch okien sta#a tu ogromna kanapa, natomiast na ,cianie naprzeciwko kominka wisia# stary obraz. 2ada#o si tu r"wnie obiady, kiedy !adalnia od strony podw"rka, ca#a wybita ciemnozielon ser okaza#a si na to za ma#a. *ole!ny pok"!, r"wnie od podw"rka, s#uy# za przebieralni i garderob 1en. O dzieli#a z nim r"wnie #azienk, kt"ra by#a "#ta, podobnie !ak male-ka kuchnia. =odziennie przychodzi#a pos#ugaczka, za!mu!ca si sprztaniem. Pomieszczenia na podw"rku mia#y posadzk z czerwonych, sze,cioktnych p#ytek, !akie mona spotka) powye! pierwszego pitra na schodach i podestach starych paryskich dom"w. *iedy O zobaczy#a !e po powrocie z 1oissy, serce podskoczy#o !e! gwa#townie& by#y to te same p#ytki, co w korytarzu czerwonego skrzyd#a. Pokoik O by# niewielki. 1"owo-czarne, perkalowe zas#onki by#y zasunite, za metalowym parawanem przed kominkiem !a,nia# ogie-, a #"ko czeka#o roz,cielone. - *upi#em ci bluzk z nylonu - powiedzia# 1en. - 2eszcze takie! nie mia#a,. 7 w#a,nie ta nylonowa, bia#a bluzka, marszczona i obcis#a, cieniute-ka !ak ubranie na egipskich statuetkach, lea#a teraz na #"ku, po te! stronie gdzie zawsze sypia#a O. Przewizywa#o si ! w talii elastycznym, stebnowanym paskiem. .ylon by# tak cienki, e przebi!a# spod niego r"owy kolor piersi. 5 wy!tkiem zas#on panneau nad #"kiem, z tego samego co zas#ony perkalu oraz obitych tyme materia#em niskich 'oteli, wszystko by#o tu bia#e& ,ciany, pikowana kapa na #"ku z mahoniowymi kolumienkami i sk"ry nied$wiedzie na pod#odze. O siedzc na pod#odze przy kominku, ubrana w swo! bia#a, nylonow bluzk, s#ucha#a co m"wi do nie! 1en. Powiedzia# !e! przede wszystkim, e nie powinna uwaa) si odtd za osob woln. Od wolno,ci by#by !u tylko krok do tego, by przesta#a go kocha) i odesz#a od niego. 2e,li go kocha, nie moe by) wolna. +#ucha#a w milczeniu, my,lc !ak bardzo !est szcz,liwa - 1en chcia# udowodni) sobie samemu, mnie!sza o to w !aki spos"b, e O nalea#a do niego, w swo!e! naiwno,ci nie zda!c sobie sprawy, e 'akt ten !est bezsporny i nie wymaga adnego dowodu. 4y) moe !ednak wiedzia# o tym, nie chcia# !edynie tego okaza), gdy sprawia#o mu to przy!emno,). +#ucha#a go patrzc w ogie-, obawia!c si podnie,) wzrok, by nie napotka) !ego spo!rzenia. On za, przechadza# si tam i z powrotem. .araz powiedzia# !e!, e przede wszystkim yczy sobie, aby s#ucha!c go roz#oy#a nogi i opu,ci#a rce - siedzia#a bowiem ze z#czonymi kolanami, wok"# kt"rych splot#a rce. %nios#a koszulow bluzk i rozszerzywszy nogi przysiad#a na pitach !ak karmelitka lub 2aponka -czeka#a co dale!. *iedy tylko rozszerzy#a nogi, poczu#a na udach k#u!ce, bia#e 'utro. (o !ednak by#o za ma#o& nie roz#oy#a n"g do,) szeroko. *iedy powiedzia# :rozszerz nogi:, s#owa te mia#y w !ego ustach tak moc, e przy!#a !e z uczuciem na!wyszego szacunku, ,wite! pokory, !akby przemawia# do nie! nie on, a !aki, b"g. +iedzia#a nieruchomo z opuszczonymi rkami, zwisa!cymi po obu stronach !e! kolan, pomidzy kt"rymi opad#a lu$no !e! bia#a bluzka. (o czego chcia# 1en nie by#o skomplikowane& mia#a by) mu pos#uszna nieustannie, w kade! chwili by) do !ego dyspozyc!i. .ie wystarcza#o mu, e wie, i tak !est& nie mog#o by) mowy o na!mnie!sze! przeszkodzie - zar"wno spos"b trzymania si, !ak i ubranie mia#o to ustawicznie symbolizowa). Oznacza to, cign# dale!, dwie rzeczy. Po pierwsze, o czym !u wiedzia#a, gdy uprzedzano ! o tym pierwszego dnia pobytu w pa#acu, nie wolno !e! nigdy zak#ada) nogi na nog ani domyka) ust. +dzi zapewne, e to b#ahostka ;rzeczywi,cie tak my,la#a<, tymczasem przekona si, e przestrzeganie tego zalecenia po,r"d codziennych za!) i w,r"d os"b niewta!emniczonych w sekretny sens tych znak"w, o kt"rych tylko oni obo!e bd wiedzieli, wymaga) bdzie od nie! sta#ego napicia uwagi i pozwoli odczu) kim !est naprawd. Po drugie, musi siga!c doborem odpowiednich ubra-, a w razie potrzeby wymy,li) co, takiego, by nie musia#a by) na wp"# roznegliowana !ak wtedy w

samochodzie wiozcym ! do 1oissy. 2utro ma prze!rze) wszystkie sza'y i szu'lady, i dokona) selekc!i ubra-. Musi odda) wszystkie ma!tki, pasy do po-czoch, biustonosze ;takie !ak ten, kt"ry zdar# z nie! w samochodzie<, wszystkie te cz,ci bielizny, kt"re zakrywa! piersi, bluzki, suknie nie rozpina!ce si z przodu, ciasne sp"dnice, kt"rych nie mona !ednym ruchem zadrze) do g"ry. ?e od te! pory bdzie chodzi) do gorseciarki bez biustonosza6 .o c", bdzie musia#a. razie czego powie, e tak si !e! podoba, albo te moe nic nie m"wi), to wy#cznie !e! sprawa. .a koniec powiedzia#, e da!e !e! na to wszystko kilka dni. szu'ladzie sekretarzyka zna!dzie pienidze. *iedy sko-czy#, szepn#a do niego :kocham ci:, lecz nie poruszy#a si. +am do#oy# drewna do kominka i zapali# lamp przy #"ku, z abaurem z opalizu!cego szk#a. Potem powiedzia#, eby po#oy#a si do #"ka i zaczeka#a na niego. *iedy wr"ci#, O wycign#a rk, eby zgasi) lamp. 4y#a to lewa rka i ostatni rzecz !ak zobaczy#a zanim wszystko skry# mrok, by# ciemny b#ysk !e! elaznego pier,cienia. 5anim opad#a na #"ko, !e! kochanek przywo#a# ! po imieniu i schwyciwszy ! rk za podbrzusze, przycign# do siebie. .aza!utrz, kiedy O ko-czy#a w#a,nie ,niadanie, sama, w szla'roku w swo!e! ciemnozielone! !adalni - 1en wyszed# wczesnym rankiem i mia# powr"ci) dopiero wieczorem - zadzwoni# tele'on. 0parat zna!dowa# si w sypialni obok #"ka, w pobliu lampy. O usiad#a na pod#odze i podnios#a s#uchawk. 8zwoni# 1en, eby spyta), czy pos#ugaczka !u wysz#a. (ak, zabra#a si !ak tylko poda#a ,niadanie i wr"ci dopiero naza!utrz. - 5acz#a, !u wybiera) ubrania6 - spyta# 1en. - 5araz zaczn - odpowiedzia#a - ale za p"$no wsta#am, potem wzi#am kpiel i sko-czy#am dopiero w po#udnie. -2este, ubrana6 - .ie, mam na sobie nocn koszul i szla'rok. - Odstaw tele'on, zde!mi! szla'rok i koszul. O zrobi#a to pos#usznie, tak prze!ta, e tele'on zsun# si z #"ka na dywan. Przestraszy#a si, e zosta#a roz#czona. /ecz nie, po#czenie nie by#o przerwane. -2este, !u naga6 - zapyta# 1en. - (ak, skd dzwonisz6 .ie odpowiedzia# na to pytanie, tylko dorzuci#& - Masz pier,cionek6 (ak, mia#a go na rce. Mia#a tak pozosta) do !ego przy!,cia i za!) si selekc! ubra-. Min#a !u pierwsza, by#a pikna pogoda. Promienie s#o-ca pada#y na !e! koszul i prkowany, aksamitny szla'rok w kolorze zielonych migda#"w, spoczywa!ce teraz na dywanie, tak !ak !e rzuci#a. 5ebra#a !e i posz#a schowa) do szu'lady w #azience. prze!,ciu, lustro na drzwiach, tworzce wraz z tremem na ,cianie i drugimi, r"wnie oszklonymi drzwiami, co, w rodza!u wielkiego zwierciad#a o trzech ta'lach, odbi#o !e! posta). Mia#a na sobie !edynie panto'elki z zielone! sk"rki z odkrytymi pitami, w tym samym odcieniu co szla'rok - odrobin tylko g#bszym ni te, kt"re nosi#a w 1oissy - oraz pier,cie-. .ie nosi#a !u obroy ani bransolet i by#a swoim !edynym widzem. .igdy !ednak nie czu#a si tak kategorycznie poddana czy!e!,, nie w#asne! woli, tak absolutnie ubezw#asnowolniona i uleg#a, nigdy te nie czu#a si z tego powodu tak bardzo szcz,liwa. *iedy schyli#a si wysuwa!c szu'lad, spostrzeg#a !ak !e! piersi zako#ysa#y si leciutko. Prawie dwie godziny za!#o !e! przebranie ubra-, kt"re odk#ada#a na #"ko, a potem chowa#a do walizki. =o do ma!tek sprawa by#a prosta, zebra#a !e wszystkie w kupk obok !edne! z mahoniowych kolumienek. Podobnie by#o z biustonoszami nie zostawi#a adnego. szystkie krzyowa#y si z ty#u, na plecach i zapina#y si z boku. ymy,li#a !ak mona by !e przerobi) - zapicie trzeba by#oby zrobi) z przodu, midzy piersiami. Pasy do po-czoch r"wnie nie nastrcza#y wikszego k#opotu, chocia zawaha#a si przy !ednym& by# sznurowany z ty#u i przypomina# troch gorset !aki nosi#a w 1oissy.

Od#oy#a go osobno na komod - 1en zadecydu!e. 1ozstrzygnie te co zrobi) z koszulkami i bluzkami wk#adanymi przez g#ow, kt"re przylega#y do szyi, a zatem nie dawa#y si rozpi). 0le za to mona !e by#o bez trudu unie,) i ods#oni) piersi. .ie mia#a natomiast wtpliwo,ci co do d#usze! bielizny - wszystkie kombinac!e spocz#y na #"ku. szu'ladzie zosta#a halka z czarnego, gstego !edwabiu wyko-czona 'albank i brukselsk koronk. *#ad#o si ! pod sole!k z czarne! we#ny, tak cienkie!, e niemal przezroczyste!. Potrzebowa#a !eszcze innych kr"tkich halek - !a,nie!szych. 5auway#a te, e albo bdzie musia#a zrezygnowa) z !ednocz,ciowych sukien, albo sprawi sobie nowe, zapinane od g"ry do do#u, bardzie! stosowne. Powinna r"wnie zam"wi) bielizn da!c si rozpi) wraz z sukienk. przypadku halek i sukien wszystko by#o proste, ale co powie modystka na !e! bielizn6 yt#umaczy !e!, e potrzebu!e wice! dolnych halek, bo #atwo marznie. 1zeczywi,cie by#a zmarzlakiem - !ak w takim razie wytrzyma zim6 *iedy wreszcie sko-czy#a, zostawiwszy sobie !edynie zapinane z przodu szmiz!erki, czarn, marszczon halk, no i, rzecz !asna, p#aszcze oraz kostium, w kt"rym wraca#a z 1oissy, posz#a zrobi) sobie herbaty. kuchni nastawi#a termostat na silnie!sze grzanie. Pos#ugaczka nie na#oy#a drewna do kosza, O za, wiedzia#a, e !e! kochanek lubi po powrocie widzie) ! siedzc przy kominku. .a#oy#a drew i zanios#a kosz do salonu. .apali#a w kominku. 5win#a si w k#bek na 'otelu i przysunwszy do siebie tac z herbat, czeka#a !ego powrotu, lecz tym razem - zgodnie z !ego poleceniem -czeka#a naga. .a pierwsze k#opoty natra'i#a O w pracy. *#opoty to zreszt za wiele powiedziane - w#a,ciwszym s#owem by#oby zdziwienie. O pracowa#a w dziale mody pewne! agenc!i 'otogra'iczne!. Oznacza#o to, e przez !akie, dwie godziny dziennie robi#a zd!cia na!przer"nie!szym piknym i niezwyk#ym dziewcztom, wybranym przez pro!ektant"w do prezentowania ich na!nowszych kreac!i. 5dziwienie wywo#a#o to, e w okresie na!wikszego oywienia, kiedy we!,) mia#y w#a,nie nowe modele, O przed#uy#a sobie wakac!e. (o !ednak by#o !eszcze niczym. .a!bardzie! dziwi#o to, !akie! uleg#a metamor'ozie. .a pierwszy rzut oka trudno by#o stwierdzi) na czym to polega, niemnie! dawa#o si wyczu), e co, si zmieni#o, a po d#usze! obserwac!i przekona) si na czym polega#o. (rzyma#a si teraz prosto ;o wiele bardzie! ni przedtem<, mia#a !asne spo!rzenie, na!bardzie! !ednak uderza!ca by#a doskona#o,) !e! bezruchu i pow,cigliwo,) w ruchach. .osi#a na co dzie- ciemne ubrania, tak !ak wszystkie kobiety wykonu!ce zaw"d zbliony do mskiego, lecz dziewczta bdce przedmiotem !e! pracy, zawodu oraz powo#ania za!mu!ce si stro!ami, szybko odkry#y na czym polega to, co tak sprytnie ukrywa#a. (o co dla innych niewidoczne, by#o dla nich oczywiste. (rykotowe bluzki noszone na go#e cia#o, pod kt"rymi delikatnie zaznacza#y si piersi ;1en ostatecznie pozwoli# na trykoty<, wiru!ce swobodnie, plisowane sp"dnice wyglda#y na swoisty, dyskretny uni'orm, O nosi#a !e bowiem stale. - 8ziewczynko - zwr"ci#a si do nie! pewnego dnia z ironiczn min !asnow#osa modelka o zielonych oczach, kt"re! ko,ci policzkowe i smag#a sk"ra wskazywa#y na s#owia-skie pochodzenie. - Ple robisz noszc podwizki - powiedzia#a. - 5epsu!esz sobie uda. szystko przez to, e O nieuwanie i zbyt gwa#townie przysiad#a w !e! obecno,ci na porczy sk"rzanego 'otela - sp"dnica pod'run#a !e! do g"ry. 8ziewczyna zauway#a wtedy kawa#ek nagiego uda powye! po-czoch, kt"re O zwi!a#a tu nad kolanami. 8ostrzeg#a przy tym na !e! twarzy tak zagadkowy u,miech, e przemkn#o !e! przez g#ow, i tamta domy,la si wszystkiego, a moe nawet wie o wszystkim. Poprawi#a !edn, potem drug po-czoch, napina!c !e mocnie! ;co by#o o wiele bardzie! k#opotliwe ni gdyby nosi#a pas<, po czym powiedzia#a na usprawiedliwienie& - (o !est praktycznie!sze. - Praktycznie!sze przy czym6 - spyta#a 2acNueline. - .ie lubi nosi) pasa - odpowiedzia#a O.

2acueline nie pyta#a !u o nic, tylko przyglda#a si !e! elaznemu pier,cieniowi. cigu kilku dni O zuy#a oko#o pi)dziesiciu rolek 'ilmu 'otogra'u!c 2acueline. 5d!cia nie przypomina#y niczego, co robi#a wcze,nie!. Moe nie nadarzy#a si !e! dotd taka modelka. kadym razie nigdy nie zdo#a#a wydoby) z twarzy i cia#a tyle wyrazu. .ie chodzi#o wszake o to, e !edwabie, 'iltra i koronki przy#apane w lusterku aparatu 'otogra'icznego zyskiwa#y na urodzie. 2acueline by#a r"wnie niezwyk#a w na!zwykle!sze! bluzce, !ak i w na!bardzie! szykownym 'utrze. .osi#a w#osy kr"tko ostrzyone. 4y#y grube i !asne, lekko s'alowane. 4ez s#owa pochyla#a g#ow na lewe rami, dotyka!c policzkiem ko#nierza 'utra, !e,li akurat mia#a na sobie 'utro. O uda#o si ! uchwyci) u,miechnit i pe#n czu#o,ci, z w#osami lekko wzburzonymi, !akby pod podmuchem wiatru. +w"! ,liczny, !drny policzek przytuli#a w#a,nie do 'utra z niebieskich norek, szarego i delikatnego !ak ,wiey, drzewny popi"#. Mia#a rozchylone wargi i p"#przymknite oczy. *iedy p#uka#a odbitk, wyglda#a niczym przepe#niona szcz,ciem topielica, tak bardzo, bardzo blada. O kaza#a sporzdzi) odbitki w !ak na!!a,nie!szych szaro,ciach. 5robi#a te inne zd!cie 2acueline, kt"re poruszy#o ! !eszcze bardzie!. +ta#a na nim ty#em do ,wiat#a, z ods#onitymi ramionami. 2e! kszta#tn g#ow spowi!a#a ca#kowicie woalka z duymi oczkami, zas#ania!ca r"wnie twarz i zwie-czona absurdalnymi pi"rami, kt"rych prawie niematerialne niteczki unosi#y si nad ni niczym dym. Mia#a na sobie obszern sp"dnic z grubego, przetykanego z#ot nitk !edwabiu, intensywnie czerwon, !ak suknie na ,redniowiecznych obrazach, sut na biodrach i mocno ,ci,nit w talii, z dobran g"r podkre,la!c rysunek piersi. *rawcy nazywa! tak sukni sukni galow, co oznacza tyle, e nikt !e! nie nosi. +anda#y na wysokich obcasach, wykonane by#y r"wnie z czerwonego !edwabiu. *iedy 2acueline sta#a naprzeciw nie! ubrana w sukni, sanda#y i woalk, bdc !akby przeczuciem maski, O uzupe#nia#a i przekszta#ca#a w my,lach !e! str"!& tak niewiele by trzeba-wystarczy#oby tylko troch bardzie! zwzi) tali i odkry) piersi - a by#aby to ta sama suknia, kt"r nosi#a w 1oissy 2eanne. (en sam gruby i l,nicy !edwab, !edwab kt"ry zagarnia si i podnosi... 7 rzeczywi,cie 2acueline zagarn#a go i unios#a, eby ze!,) z podestu, na kt"rym pozowa#a O od !akiego, kwadransa. (en sam zna!omy szelest, niby suchych li,ci. =zyby naprawd nikt nie nosi# takich sukien6 0le takG 2acueline mia#a r"wnie na szyi ciasn, z#ot obro, na przegubach za, z#ote bransolety. O przy#apa#a si na my,li, e o wiele bardzie! pasowa#yby !e! sk"rzane. (ego dnia ;co nie zdarza#o si wcze,nie!< posz#a za 2acueline do garderoby ssiadu!ce! ze studiem, gdzie modelki przebiera#y si, malowa#y i gdzie zostawia#y ubrania i kosmetyki. +ta#a oparta o 'utryn patrzc w lustro toaletki, przy kt"re! usiad#a 2acueline, nadal w swe! czerwone!, !edwabne! sukni. /ustro by#o na tyle due ;toaletk stanowi# niski czarny stolik przysunity do ,ciany, na kt"re! wisia#o lustro<, e widzia#a w nim zar"wno 2acueline, !ak siebie sam oraz garderobian, zde!mu!c w#a,nie pi"ropusz i woalk. *iedy 2acueline zde!mowa#a z szyi obro, !e! ramiona wyglda#y niczym dwa ucha wazy. Pod starannie wygolonymi pachami ;!aka szkoda, my,la#a O, ma takie pikne w#osy< po#yskiwa#y kropelki potu i O poczu#a delikatn, cierpk, ro,linn wo- i zastanowi#a si !akich te musi uywa) per'um. 0 !akich per'um ka !e! uywa)6 P"$nie! 2acueline zd!#a bransolety, po#oy#a !e na czarnym, szklanym stoliku toaletki, gdzie zadzwoni#y przez moment podobnie !ak #a-cuchy. 2e! w#osy wydawa#y si niezwykle !asne, gdy sk"r mia#a brunatno beow, niczym morski piasek ods#onity ,wieo przez 'ale. .a zd!ciu czerwony !edwab bdzie czarny. momencie gdy to pomy,la#a, grube rzsy 2acueline, kt"re malowa#a !akby od niechcenia, unios#y si i O napotka#a w lustrze !e! spo!rzenie, tak mocne i nieruchomo utkwione, e poczu#a, i si czerwieni. 7 to by#o wszystko. - Przepraszam - powiedzia#a 2acueline - ale musz si rozebra). - Przepraszam - odpowiedzia#a O i zamkn#a drzwi. .aza!utrz wzi#a do domu odbitki wczora!szych zd!), nie ma!c pewno,ci czy chce !e pokaza) swemu kochankowi, z kt"rym mia#a p"!,) na obiad. Malu!c si przed lustrem zerka#a na nie i przerywa#a co chwil, by przesun) palec wzd#u wygite! linii !e! brwi,

zakre,li) rysunek ust. *iedy us#ysza#a szczk klucza w zamku, szybko wsun#a zd!cia do szu'lady. Od dw"ch tygodni O by#a ca#kowicie wyposaona, tak !ak sobie yczy# 1en. .ie zdy#a !eszcze si do tego przyzwyczai), kiedy pewnego wieczoru znalaz#a po przy!,ciu ze studia li,cik, w kt"rym !e! kochanek prosi# !, aby by#a gotowa o "sme! do wy!,cia na obiad, w kt"rym bdzie im towarzyszy# pewien !ego przy!aciel. Przy,l po ni samoch"d - szo'er we!dzie po ni na g"r. post scriptum by#o szczeg"#owo napisane, e ma si ubra) ca#kowicie na czarno ;s#owo :ca#kowicie: by#o podkre,lone< oraz umalowa) i uper'umowa) si tak !ak w 1oissy. 4y#a !u sz"sta. =a#kowicie na czarno, po to by wy!,) na obiad - a by#a !u po#owa grudnia i zacz#y si ch#ody - to oznacza#o czarne nylony, czarne rkawiczki, plisowan sukni w 'ormie wachlarza, gruby trykot wysadzany detami albo ka'tanik z !edwabiu. 4y# on watowany, z pikowaniem, obcis#y i zapinany od g"ry do do#u, dok#adnie taki !aki nosili panowie w siedemnastym wieku. 8oskonale lea# na piersiach, gdy wewntrz wszyty mia# biustonosz. Po obu stronach z gstego !edwabiu, posiada# g#boko wycite baskinki siga!ce do biodra. 2edynym !asnym akcentem !e! stro!u by#y due, z#ocone zapicia w 'ormie k"#ek, przypomina!ce zatrzaski na dziecicych, zimowych botkach. .ic nie wydawa#o si !e! tak dziwne !ak to, kiedy u#oywszy na #"ku ca#e przygotowane ubranie, obok niego za, czarne cz"#enka na wysokich i cienkich obcasach i wykpawszy si samotnie, bez niczy!ego nadzoru, patrzy#a na siebie malu!c si i per'umu!c !ak w 1oissy. *redki i szminki, kt"re mia#a, by#y zupe#nie inne ni tam. szu'ladzie toaletki znalaz#a t#usty r" do policzk"w, kt"rego nigdy dotd nie uywa#a i podkre,li#a nim otoczki brodawek. 4y# to taki r", kt"ry wyda!e si by) blady tu po na#oeniu, potem za, ciemnie!e. .a!pierw zdawa#o si !e!, e uy#a go za duo, zmy#a go wic alkoholem - schodzi# bardzo $le - i rozpocz#a na nowo& na koniuszkach !e! piersi wykwit#a ciemna piwonia. 4ezskutecznie chcia#a umalowa) nim wargi schowane po,r"d runa zdobicego !e! #ono, w og"le si tam nie odznacza#. reszcie po,r"d licznych szminek w szu'ladzie znalaz#a !edn, kt"re! nie lubi#a uywa), bo by#a zbyt sucha i zbyt d#ugo trwa#o malowanie ni ust. (uta! nadawa#a si znakomicie. *iedy 'ryzura i twarz by#y !u gotowe, zabra#a si do per'um. 1en podarowa# !e! per'umy w rozpylaczu, da!cym ob'it i gst mgie#k. .ie zna#a ich nazwy. Mia#y zapach suchego drewna i bagiennych ro,lin - nieco cierpki i dziki. 1ozpylona mgie#ka osiada#a i sp#ywa#a po sk"rze, po w#osach pod pachami i na podbrzusze w 'ormie male-kich, kulistych kropli. O nauczy#a si w 1oissy staranno,ci i cierpliwo,ci& per'umowa#a si trzykrotnie, czeka!c a per'umy wyschn na nie!. 5a#oy#a na!pierw po-czochy i cz"#enka, potem halk noszon pod sp"dnic, wreszcie sam sp"dnic oraz ka'tan. cign#a rkawiczki i wzi#a torebk. Mia#a w nie! pude#eczko z pudrem, szmink, grzebie-, klucz i tysic 'rank"w. 2u w rkawiczkach wy!#a z sza'y 'utro i spo!rza#a na budzik przy #"ku& by#a za kwadrans "sma. Przysiad#a na skra!u #"ka i patrzc na budzik czeka#a w bezruchu na dzwonek. *iedy wreszcie zabrzmia# i wsta#a do wy!,cia, dostrzeg#a w lustrze nad toaletk, na chwil przed zgaszeniem ,wiat#a, swo!e spo!rzenie& !asne, czu#e i uleg#e. *iedy popchn#a drzwi niewielkie! w#oskie! restaurac!i, przed kt"r zatrzyma# si samoch"d, pierwsz osob !ak spostrzeg#a, by# sto!cy przy barze 1en. %,miechn# si do nie! z czu#o,ci, u!# za rk i odwraca!c si w stron atletycznie zbudowanego mczyzny o szpakowatych w#osach przedstawi# go !e! po angielsku. 4y# to +ir +tephen >. 5aproponowa# !e! mie!sce na wysokim sto#ku pomidzy nimi, a kiedy siad#a, 1en przypomnia# !e! p"#g#osem, by nie zagniata#a sukni. Pom"g# !e! rozpostrze) sukni wok"# sto#ka, kt"rego zimn sk"r i metalowy rant poczu#a na udach. Przysiad#a zaledwie na po#owie siedzenia w obawie, e siada!c g#bie! uleg#aby moe pokusie za#oenia nogi na nog. +uknia by#a roz#oona doko#a nie!. 5aczepi#a prawy obcas o !eden z drk"w przy sto#ku, czubkiem lewego buta dotyka#a pod#ogi. 0nglik odwr"cony w !e! stron patrzy# na ni bez s#owa. 5auway#a, e przyglda si !e! kolanom, d#oniom, na koniec ustom, a spo!rzenie to by#o tak spoko!ne, uwane i precyzy!ne, a przy tym tak pewne !e! same!, e czu#a si waona i mierzona !ak przedmiot lub narzdzie, kt"rym wszak by#a. Pod naporem tego spo!rzenia, !akby mimowolnie zd!#a rkawiczki. iedzia#a, e kiedy ods#oni d#onie, on przem"wi - by#y bowiem osobliwe i przypomina#y racze! d#onie ch#opca, a

ponadto na serdecznym palcu lewe! rki mia#a sw"! pier,cie- z potr"!n spiral ze z#ota. On !ednak milcza# nadal. %,miechn# si tylko, dostrzeg#szy pier,cie-. olno dopi!a# swo! whisky. 1en pi# Martini, O za, sok gre!p'rutowy, kt"ry dla nie! zam"wi#, t#umaczc, e !e,li chcia#aby sprawi) im przy!emno,), to wszyscy tro!e ze!d na obiad do salki w podziemiu, gdzie !est zacisznie! ni tu na g"rze. - 0le oczywi,cie - powiedzia#a O zabiera!c z baru torebk i rkawiczki. tedy, chcc pom"c !e! w ze!,ciu ze sto#ka, +ir +tephen wycign# rk, na kt"re! ona po#oy#a swo! i zwraca!c si nareszcie do nie! zauway#, e !e! rce stworzone s do noszenia elaza& elazo bardzo !e! pasu!e. Poniewa by#o to powiedziane po angielsku, mia#o nieco dwuznaczny sens - nie wiadomo by#o czy chodzi !edynie o metal, czy te, a moe przede wszystkim o okowy. salce ponie!, kt"ra okaza#a si zwyk# piwnic, z surowymi murami obrzuconymi tynkiem, lecz za to ch#odn i mi#, sta#y tylko cztery stoliki. 2eden z nich za!ty by# !u przez towarzystwo, ko-czce w#a,nie posi#ek. .a ,cianach namalowane by#y gastronomiczna i turystyczna mapa #och - ciep#e barwy przypomina#y lody waniliowe, malinowe i pistac!owe. Patrzc na ni O postanowi#a zam"wi) sobie na deser lody, na!lepie! z t#uczonymi migda#ami. =zu#a si taka szcz,liwa - 1en dotyka# ! kolanem pod stolikiem, a kiedy m"wi# wiedzia#a, e m"wi do nie!. On r"wnie przyglda# si !e! wargom. Pozwolono !e! na lody, nie zgodzono si natomiast na kaw. +ir +tephen poprosi# O i 1en by zechcieli wypi) kaw u niego w domu. szyscy z!edli lekki posi#ek, O za, zauway#a, e mczy$ni przez ca#y czas dba! o to, by za duo nie pi), tym bardzie! nie pozwalali na to !e!& we tro!e wypili zaledwie p"# kara'ki =hianti. Obiad sko-czy# si szybko& nie by#o !eszcze dziewite!. - Odes#a#em szo'era - powiedzia# +ir +tephen. - 5echce pan poprowadzi), 1en. .a!lepie! !e,li zaraz po!edziemy do mnie. 1en usiad# za kierownic, O przy nim, a obok nie! +ir +tephen. 4y# to ogromny 4uick i na przednie! !ego #awce mie,cili si bez trudu. Po prze!echaniu placu 0lma, =ours-la-1eine wyda# si !asny, gdy z drzew opad#y !u li,cie, a plac 5gody by# migotliwy i po#ysku!cy pod ciemnym niebem, na kt"rym zgromadzi#y si ,niegowe chmury. O us#ysza#a ciche pstryknicie i poczu#a strumie- ciep#ego powietrza owiewa!cy do#em !e! nogi& to +ir +tephen w#czy# ogrzewanie. 1en !echa# lewym brzegiem +ekwany, potem skrci# na Pont-1oyal, eby prze!echa) na prawy brzeg@ pomidzy kamiennymi obrczami mostu woda wyglda#a !akby r"wnie zastyg#a w kamie-. 4y#a czarna. O przypomnia#a sobie hematyty, kt"re te s czarne. *iedy mia#a pitna,cie lat, !e! na!lepsza przy!aci"#ka, dwa razy od nie! starsza, w kt"re! O si kocha#a, nosi#a pier,cionek z hematytem inkrustowanym woko#o male-kimi diamencikami. O pragn#a wtedy mie) koli z hematyt"w, bez diament"w, kt"ra przylega#aby ciasno do szyi !ak obroa. =zy obroe !akie dostawa#a dzisia! - zreszt wcale ich nie dostawa#a - zamieni#aby na t z hematyt"w, tych wymarzonych hematyt"w6 %!rza#a na nowo ubogi pokoik gdzie, na ty#ach (urbigo, gdzie przyprowadzi#a ! Marion, siebie rozplata!c swo!e grube warkocze gimnaz!alistki, kiedy rozebrana przez Marion lea#a w #"ku. Marion by#a pikna, kiedy dawa#a si ca#owa) i pie,ci). (o prawda, e oczy mog by) !ak gwiazdy !e! przypomina#y te b#kitne i migocce. 1en zatrzyma# samoch"d. 4yli przy !edne! z tych ulic, kt"re #cz rue de lD%niQersite z rue de /ilie, O nie zdo#a#a dok#adnie !e! rozpozna). 0partament +ir +tephena mie,ci# si w g#bi dziedzi-ca, w skrzydle zabytkowego domu. Poko!e rozmieszczone by#y w am'iladzie. .a ko-cu zna!dowa# si na!wikszy i na!bardzie! kom'ortowy, z meblami w stylu angielskim - z ciemnego hebanu i z obiciami z "#to-szarego !edwabiu. - .ie dam, aby za!mowa#a si pani ogniem, lecz proponu! t oto kanap. 5echce pani spocz). 1en zrobi nam kawy. Prosz !edynie aby pani s#ucha#a.

*anapa obita !asnym adamaszkiem sta#a prostopadle do kominka, przodem za, do okien wychodzcych na ogr"d. 5a ni, dok#adnie naprzeciw tamtych, by#y okna wychodzce na dziedziniec. O zd!#a 'utro i po#oy#a !e na oparciu so'y. Odwr"ciwszy si spostrzeg#a, e zar"wno !e! kochanek !ak i gospodarz czeka! na sto!co, a przy!mie zaproszenie. Postawi#a torebk obok 'utra i zd!#a rkawiczki. *iedy si wreszcie nauczy i czy w og"le si tego nauczy, eby siada!c podnosi) sukni dyskretnym ruchem, tak eby nikt nie zauway#6 =zy ona sama moe zapomina) o w#asne! nago,ci6 kadym razie nie moe pozwoli) aby 1en i ten obcokra!owiec przygldali si temu bez s#owa, tak !ak teraz. 0le dosy) !u. +ir +tephen rozpali# ogie-, a 1en przeszed# z ty#u za so' i znienacka chwyciwszy ! za szy! odwr"ci# !e! g#ow w stron oparcia, i wycisn# na !e! ustach poca#unek - tak d#ugi i namitny, e zapar#o !e! dech i poczu#a, !ak robi !e! si gorco i mokro midzy udami. Oderwa# na chwil usta, eby powiedzie), e ! kocha i poca#owa# ! ponownie. 1ce O spoczywa#y bezczynnie, !akby zaskoczone, wntrzem d#oni do g"ry, na sukni, kt"ra okala#a ! niczym kielich czarnego kwiatu. +ir +tephen podszed# blie! i kiedy 1en pu,ci# ! wreszcie, !e! spo!rzenie spotka#o si z szarymi i hardymi oczami 0nglika. Oszo#omiona i zach#y,nita swym szcz,ciem dostrzeg#a przecie bez trudu, e to spo!rzenie pe#ne !est zachwytu i podania. *t" m"g#by si oprze) !e! wilgotnym, rozchylonym ustom, nabrzmia#ym teraz wargom, bia#e! szyi odchylone! e'ektownie na tle czarnego ko#nierzyka przy ch#opicym ka'taniku, tym oczom wielkim i !asnym, kt"re wcale nie zamierza#y ucieka). /ecz !edynym gestem na !aki pozwoli# sobie +ir +tephen by#o delikatne mu,nicie !e! brwi i warg. Potem usiad# naprzeciw nie!, po drugie! stronie kominka, a kiedy r"wnie 1en wzi# sobie krzes#o, przem"wi#. - +dz - powiedzia# - e 1en nie m"wi# pani dotd o swo!e! rodzinie. 4y) moe wiadomo pani !ednak, e !ego matka, zanim !eszcze po,lubi#a !ego przysz#ego o!ca, by#a zamna z pewnym 0nglikiem, kt"ry mia# !u syna z poprzedniego ma#e-stwa. (ym synem !estem !a. 4y#em przez ni wychowywany do czasu, gdy opu,ci#a mego o!ca. .ie !estem wic w aden spos"b spokrewniony z 1en, a !ednak w pewnym sensie !este,my bra)mi. (o, e 1en pani kocha, !u wiem. .ie musia#by wcale tego m"wi) - wystarczy zobaczy) !ak na pani patrzy. iem r"wnie, e !est pani !edn z tych, kt"re ma! za sob 1oissy i sdz, e wr"ci tam pani !eszcze. 5asadniczo pier,cie-, kt"ry pani nosi, da!e mi do nie! prawo, podobnie !ak wszystkim rozumie!cym !ego sens. 8otyczy to !ednak wy#cznie przelotnego zaangaowania, my za, oczeku!emy od pani czego, znacznie powanie!szego. M"wi :my:, chocia !ak pani widzi, 1en milczy - pragnie bym m"wi# za niego, a ,ci,le! - za nas obu. +koro !este,my bra)mi, to !a !estem starszym bratem. 7 to o dobre dziesi) lat. 7stnie!e midzy nami tak dawna i absolutna zay#o,), e wszystko co naley do mnie, !est !ego, a to co naley do niego, !est !ednocze,nie mo!e. =zy zechce pani w tym uczestniczy)6 Prosz pani o to, pytam o zgod, gdy wymaga) to bdzie od nie! wice! ni same! tylko uleg#o,ci, o kt"re! !estem przekonany. 5anim pani odpowie, prosz to przemy,le), biorc pod uwag, e !estem tylko inn postaci pani ukochanego& zawsze bdzie pani mia#a tylko !ednego pana i w#adc. (o co pani czeka !est gro$nie!sze ni wszyscy razem wzici mczy$ni z 1oissy, gdy !a bd codziennie, a ponadto zna!du! upodobanie w sta#o,ci obycza!"w i rytua#u. 0nd besides, 7 am 'ond o' habite and rites... +poko!ny i powany g#os +ir +tephena rozbrzmiewa# w absolutne! ciszy. .awet ogie- na kominku p#on# bezg#o,nie. O czu#a si przybita do so'y niczym motyl szpilk, d#ug szpilk ze s#"w i spo!rze-, kt"ra przebi!a#a !e! cia#o przyciska!c !e! gotowe w kade! chwili, nagie po,ladki do ciep#ego !edwabiu. .ie wiedzia#a co si dzie!e z piersiami, karkiem, rkami. =o do tego, e zwycza!e i rytua#, o kt"rych m"wi# musia#y mie) za przedmiot, opr"cz innych cz,ci cia#a, !e! smuk#e, rozchylone uda, nie mia#a adnych wtpliwo,ci. Oba! mczy$ni siedzieli naprzeciwko nie!. 1en pali# papierosa. Obok niego sta#a lampa z kapturkiem, wch#ania!ca dym i powietrze, oczyszczone dodatkowo p#oncym na kominku drewnem, mia#o ,wiey zapach nocy.

=zy chcia#aby pani wiedzie) co, wice!6 - spyta# +ir +tephen. -2e,li si zgadzasz - rzek# 1en - opowiem ci !akie s upodobania +ir +tephena. - ymagania - poprawi# go +ir +tephen. .a!trudnie!sze nie by#o to, eby si zgodzi), my,la#a O - zda#a sobie naraz spraw, e obydwa! nie brali ani przez chwil pod uwag, podobnie zreszt !ak i ona, e mog#aby odm"wi). .a!trudnie!sze by#o po prostu to wypowiedzie). argi pali#y, usta mia#a wyschnite, zabrak#o !e! ,liny, strach i podanie ,ciska#y gard#o i czu#a, e rce ma spocone i zimne. 0ch, eby przyna!mnie! mog#a zamkn) oczy. /ecz nie, nie mog#a. 8wa spo!rzenia usidli#y !e! oczy i nie mog#a ani nie chcia#a przed nimi uciec. =ign#y ! tam, gdzie !ak wierzy#a, d#ugo, a moe nigdy, nie powr"ci - do 1oissy. Od powrotu stamtd 1en kocha# si z ni zawsze bardzo czule, pier,cie- za, - symbol !e! przynaleno,ci do tych, kt"rzy znali !ego sekret - nie pociga# dotd za sob adnych konsekwenc!i. =zy to dlatego, e nie spotka#a nikogo, kto by go rozpozna#, czy te moe ci, kt"rzy go rozpoznali, nie dali tego po sobie pozna)6 2edyn osob, kt"r mog#a o to pode!rzewa) by#a 2acueline, ;!e,li !ednak 2acueline by#a w 1oissy, to dlaczego sama nie nosi#a pier,cienia6 Poza tym czy zna!omo,) sekretu dawa#aby 2acueline !akie, prawo do nie!, skoro !e! same! nie dawa#a adnych praw6<. =zy !e,li si poruszy, uda si !e! wreszcie przem"wi)6 .ie mog#a si !ednak ruszy) z w#asne! woli. 1ozkaz natychmiast postawi#by ! na nogi, ale tym razem nie oczekiwano od nie! samego pos#usze-stwa wobec rozkazu - oba! mczy$ni chcieli eby wysz#a naprzeciw ich daniom, eby uzna#a si za niewolnic i sama siebie odda#a w t niewol. Oto co nazywali !e! zgod. .ie przypomina#a sobie aby kiedykolwiek powiedzia#a swemu ukochanemu co, innego ni :kocham ci: i :!estem two!a.: 8zisia! wyglda#o na to, e oczeku!e si od nie! !asnego i wyra$nego wypowiedzenia tego, na co dotd wyraa#a zgod samym milczeniem. ko-cu wyprostowa#a si, a poniewa s#owa, kt"re mia#a wypowiedzie) dusi#y !, odpi#a g"rne zapicia przy ka'taniku, ods#ania!c tym samym rowek midzy piersiami. sta#a - trzs#y si !e! kolana i rce. - .ale do ciebie - odezwa#a si wreszcie. - 4d taka, !ak zechcesz. - .ie tak - odpar# 1en. - Masz powiedzie) :do was:. Powtarza! za mn& nale do was i bd taka, !ak zechcecie. +zare i twarde oczy +ir +tephena nie odrywa#y si od nie! ani na chwil, podobnie !ak oczy !e! ukochanego, w kt"rych utkwi#a swo!e, powtarza!c wolno to, co !e! dyktowa#, zmienia!c !edynie pierwsz osob, !ak w )wiczeniu gramatycznym. - %zna!esz mo!e i +ir +tephena prawo... - m"wi# 1en, O za, powtarza#a na!wyra$nie! !ak mog#a& - %zna! two!e i +ir +tephena prawo... Prawo do dysponowania !e! cia#em wed#ug ich woli, w !akimkolwiek mie!scu i na taki spos"b, !aki im si tylko spodoba, prawo do zakuwania !e! w #a-cuchy, ch#ostania !ak niewolnic za na!mnie!sze przewinienia lub dla przy!emno,ci, prawo do nieliczenia si z !e! cierpieniami i krzykiem, !e,li ! do tego doprowadz. - yda!e mi si - rzek# 1en - e tego w#a,nie oczekiwa# +ir +tephen zar"wno po mnie !ak i po tobie. (eraz za, yczy sobie, abym zapozna# ci blie! z tym, czego bdzie od ciebie da#. O s#ucha#a swego kochanka, a s#owa, kt"re do nie! kierowa# przywiod#y wspomnienie pierwszego wieczoru w 1oissy& by#y to niemal te same s#owa, kt"re s#ysza#a wtedy z ust

niezna!omego mczyzny. "wczas !ednak by#a z nim, chroniona przez nieprawdopodobie-stwo sytuac!i podobne! do snu, przez uczucie, e zna!du!e si w !akim, innym ,wiecie i e nie uczestniczy w tym wszystkim naprawd. 0tmos'era koszmarnego snu, sceneria wizienia, nierealne suknie, zamaskowane postaci - wszystko to by#o tak dalekie od prawdziwego ycia, e trudno by#o powiedzie) czy rzeczywi,cie istnie!e. =zu#a si tam !ak w ,rodku dobrze znanego snu, kt"ry wci si powtarza, kiedy ma si zar"wno pewno,) !ego istnienia !ak i tego, e wkr"tce si sko-czy i pragnie si gorco, eby dobieg# !u kresu w obawie, e nie zdo#a si go znie,), !ak i po to, by nareszcie pozna) !ego rozwizanie. 7 oto rozwizanie nadesz#o. Przysz#o wtedy, kiedy si go na!mnie! spodziewa#a i w na!mnie! oczekiwane! postaci ;przy!mu!c oczywi,cie, e by#o to rozwizanie ostateczne i e nie kry#o si za nim !eszcze !edno, i !eszcze !edno...<. Oznacza#o ono, e to, co ba#a si wspomina), to co mia#o rac! istnienia !edynie w zamknitym krgu, wydzielonym, osobnym ,wiecie, mia#o teraz wedrze) si do !e! zwyk#ego ycia, przenikn) wszystkie !ego zdarzenia, ca# codzienno,), by) ponad nim i w nim, nie zadowala!c si !u wice! samymi symbolami, takimi !ak obnaone ld$wie, rozpinane z przodu biustonosze, elazny pier,cie-, lecz da!c absolutnie wszystkiego. 1en nie uderzy# !e! ani razu, a !edyna r"nica pomidzy okresem ich zna!omo,ci przed wizyt w 1oissy a czasem, kt"ry up#yn# od !e! powrotu stamtd, polega#a na tym, e korzysta# teraz z !e! po,ladk"w i ust r"wnie dobrze !ak wcze,nie! z !e! #ona. .igdy nie mia#a pewno,ci czy ch#osta, !akie! by#a nieustannie poddawana w 1oissy, poza !ednym przypadkiem, by#a wymierzona !ego rk ;mog#a zadawa) sobie to pytanie, gdy albo ona mia#a zawizane oczy, albo oni zas#onite twarze<, lecz nie wierzy#a w to. 4ez wtpienia rozkosz, !akie! doznawa# na widok !e! skrpowanego nagiego cia#a szamoczcego si bezsilnie, na d$wik !e! b#aga- i krzyk"w by#a tak wielka, e nie m"g# od nie! oderwa) oczu, a tym samym przyk#ada# rk do !e! mczarni. (rzeba przyzna), e sam !e! to wyzna#. (eraz r"wnie m"wi# do nie! delikatnie i z uczuciem, siedzc w 'otelu z nog za#oon na nog, !ak bardzo !est szcz,liwy, e powierza ! +ir +tephenowi, !ak bardzo si cieszy, e odda#a si sama pod !ego rozkazy. *iedy tylko +ir +tephenowi przy!dzie ochota spdzi) z ni noc czy cho)by godzink, albo te zapragn), aby towarzyszy#a mu gdzie, w restaurac!i, bd$ w teatrze, wystarczy, e do nie! zatele'onu!e i wy,le po ni samoch"d, chyba, e przyprowadzi mu ! sam 1en. (eraz za, ma sama powiedzie), czy si zgadza. /ecz O nadal nie mog#a nic powiedzie). ?dali od nie! by wyrazi#a na g#os ch) zapomnienia o sobie same!, gotowo,) powiedzenia :tak: wszystkiemu. 5 pewno,ci chcia#a powiedzie) :tak:, lecz !e! cia#o m"wi#o :nie:, przyna!mnie! !e,li idzie o ch#ost. 0 zreszt czy mog#a by) uczciwa w tym co powie6 5anadto by#a zmieszana spo!rzeniem +ir +tephena, w kt"rym czyta#a !ednoznaczn dz, za bardzo roztrzsiona. #a,nie dlatego, e czu#a !ak si trzsie wiedzia#a !u, e !eszcze bardzie! niecierpliwie ni on czeka chwili, kiedy !ego rka lub !ego wargi dotkn !e! nareszcie. Od nie! same! zalea#o, eby przybliy) ten moment. stpi#a w ni !aka, odwaga, !akie, gwa#towne pragnienie, kiedy nagle - w chwili, gdy mia#a si nareszcie odezwa) -poczu#a, e mdle!e i osun#a si na ziemi, a suknia roz#oy#a si dooko#a nie! !ak kwiat, +ir +tephen za, powiedzia# g#uchym g#osem, e do twarzy !e! ze strachem. .ie by#o to skierowane do nie!, lecz do 1enA. O mia#a wraenie, e powstrzymu!e si, aby si do nie! nie zbliy) i poczu#a al z tego powodu. .ie patrzy#a !ednak na niego. .ie spuszcza#a oczu ze swego kochanka, przeraona, e wyczyta w !e! oczach co,, co m"g#by uzna) za zdrad. 0 przecie nie by#o !e! tam, bo gdyby mia#a wybra) pomidzy podaniem do +ir +tephena, a swym oddaniem wobec ukochanego, nie waha#aby si chwili. istocie da#a si ponie,) temu pragnieniu tylko dlatego, e to 1en zezwoli# !e! na nie, do pewnego stopnia da!c !e! do zrozumienia, e tego chce. 2ednake pozostawi# w nie! wtpliwo,), czy nie poczu!e si dotknity, !e,li O zbyt szybko i chtnie si temu podporzdku!e. .a!mnie!szy znak z !ego strony rozwia#by ! natychmiast. 1en nie zrobi# !ednak adnego gestu, tylko po raz trzeci kaza# !e! m"wi).

- 5gadzam si na wszystko, czego tylko zechcecie - wy!ka#a. +pu,ci#a oczy, spoglda!c teraz na swo!e rce spoczywa!ce bezwiednie, rozrzucone i wyzna#a szeptem& - =hcia#abym wiedzie), czy bd ch#ostana... Przez d#ug chwil, kiedy zdy#a dwadzie,cia razy poa#owa) swego pytania, nikt si nie odezwa#. Potem us#ysza#a spoko!ny g#os +ir +tephena& - =zasami. %s#ysza#a !eszcze trzask zapa#ki i brzk przestawianego szk#a& mczy$ni nalewali sobie whisky. 1en zostawi# ! na pod#odze, bez adne! pomocy. Milcza#. - .awet !e,li si teraz zgadzam - powiedzia#a - nawet !e,li teraz obiecam, to i tak nie zdo#am tego wytrzyma). - ?damy od pani !edynie, aby si temu podda#a i przy!#a z g"ry, e wszystkie !e! krzyki i lamenty bd daremne - odpowiedzia# +ir +tephen. - OchG 4#agam - krzykn#a O - tylko nie teraz - gdy +ir +tephen wsta#. 1en wsta# r"wnie, pochyli# si nad ni i u!# za ramiona. - Odpowiedz w ko-cu - zwr"ci# si do nie!. - =zy si zgadzasz6 Powiedzia#a wreszcie, e si zgadza. Podni"s# ! delikatnie i sam zasiada!c wygodnie na so'ie umie,ci# ! obok siebie na klczkach, z wycignitymi rkoma, g#ow i piersiami na siedzeniu so'y. Oczy mia#a zamknite. Przypomnia# si !e! pewien obrazek, kt"ry kiedy, widzia#a. 4y#a to osobliwa rycina przedstawia!ca kobiet klczc, tak !ak teraz ona, przy 'otelu w poko!u z kamienn posadzk. *obieta mia#a zadart do g"ry sukni, dziecko bawi#o si w kcie z psem, za, nad ni sta# mczyzna z uniesion rk, w kt"re! mia# pk r"zeg. %brani byli w szesnastowieczne stro!e, a rycina nosi#a tytu#, kt"ry wyda# si !e! przewrotny& przyk#adno,) rodzinna. 1en u!# ! !edn rk za nadgarstki, drug za, podni"s# !e! sukni, zadziera!c ! tak mocno, e poczu#a mu,nicie marszczone! tkaniny na policzku. Pie,ci# rk !e! pup, kac zwr"ci) uwag +ir +tephenowi na dwa zdobice ! do#eczki i delikatno,) rowka midzy udami. Potem chwyci# ! mocnie! w pasie, eby uwydatni) bardzie! pup i powiedzia#, eby rozstawi#a szerze! nogi. %wagi 1en na temat !e! cia#a, odpowiedzi +ir +tephena, brutalna terminologia !akie! uywali oba! mczy$ni, nape#ni#y ! straszliwym wstydem, tak gwa#townym i nieoczekiwanym, e przy!#aby teraz ch#ost !ako wybawienie. =ierpienie i b"l przynios#yby oczyszczenie. 1ce +ir +tephena utorowa#y sobie drog do !e! #ona, wdar#y si pomidzy !e! po,ladki, to ustpowa#y, to zabiera#y si do nich na nowo, pie,ci#y doprowadza!c ! do !ku -czu#a si upokorzona tym !kiem, zdobyta. - 5ostawiam ci +ir +tephenowi - powiedzia# wtedy 1en. - 5osta- tak !ak !este, - ode,le ci, kiedy przy!dzie mu na to ochota. 7le razy klcza#a w ten spos"b w 1oissyG tedy !ednak mia#a skrpowane rce - by#a szcz,liw wi$niark, kt"re! zada!e si wprawdzie cierpienie, lecz nie da si niczego. (uta! pozostawa#a nie!ako z w#asne! woli - mog#a wsta) i !ednym ruchem zakry) sw nago,). Obietnica trzyma#a ! r"wnie skutecznie co ka!dany. =zy tylko obietnica6 =zy mimo upokorzenia !akiego doznawa#a, a moe racze! dlatego, e by#a tak upokorzona, nie zna!dowa#a s#odyczy w 'akcie, e !edyne co w nie! ceni, to !e! pokora, uleg#o,) w poddawaniu si czy!e!, woli, pos#usze-stwo z !akim rozk#ada nogi6 1en wyszed#. +ir +tephen odprowadzi# go do drzwi, ona za, czeka#a bez ruchu, czu!c si teraz o wiele bardzie! upodlona i wystawiona na widok publiczny, ni kiedy oba! byli tuta!. =zu#a pod sob g#adki

!edwab so'y, puszysty dywan pod kolanami w nylonowych po-czochach, a na lewym udzie gorco bi!ce od kominka, do kt"rego +ir +tephen dorzuci# niedawno trzy grube polana p#once teraz z ha#asem. +tary ozdobny zegar na komodzie tyka# cichutko -s#ycha) go by#o dopiero, gdy wszystko ucich#o. O ws#uchiwa#a si w to tykanie, my,lc o tym, !ak absurdalna !est !e! obecna poza w tym kulturalnym, urzdzonym z dyskretnym smakiem salonie. Przez opuszczone aluz!e s#ycha) by#o pomruk ,picego Parya, by#o !u po p"#nocy. =zy !utro rano zdo#a rozpozna) na siedzeniu so'y mie!sce, gdzie trzyma#a g#ow6 =zy wr"ci kiedy, w dzie- do tego salonu, eby zrobiono z ni to samo, co teraz6 +ir +tephen zwleka# z powrotem, O za,, kt"ra z tak obo!tno,ci potra'i#a czeka) na wszystkich tych niezna!omych mczyzn w 1oissy zaspoka!a!cych na nie! sw dz, mia#a teraz ,ci,nite gard#o na my,l, e za minut, dziesi) minut po#oy zn"w na nie! swo!e rce. .ie by#o to !ednak zupe#nie to samo uczucie, kt"rego spodziewa#a si wcze,nie!. %s#ysza#a !ak otwiera drzwi i przechodzi przez pok"!. 2aki, czas sta# plecami do kominka, a potem cichym g#osem kaza# !e! wsta) i usi,). 5robi#a to pos#usznie, zaskoczona i prawie zak#opotana. %prze!mie poda# !e! szklaneczk whisky i zaproponowa# papierosa. Odm"wi#a. 8ostrzeg#a teraz, e ma na sobie szla'rok, obcis#y szla'rok z szare! we#ny, w tym samym odcieniu co w#osy. 2ego d#onie by#y smuk#e i chude, paznokcie p#askie, niemal bia#e. (o w#a,nie te rce - niedawno tak brutalne i natarczywe - znca#y si nad !e! cia#em. (o ich obawia#a si i na nie czeka#a. /ecz +ir +tephen nie rusza# si z mie!sca. - =hcia#bym, eby si pani rozebra#a - powiedzia#. - .a!pierw !ednak prosz zd!) tylko ka'tan, nie wsta!c. O odpi#a z#ote zapicia i zsun#a go z ramion, a nastpnie od#oy#a go w drugi koniec so'y, gdzie lea#y !u 'utro, rkawiczki i torebka. - .iech pani pobawi si koniuszkami piersi - rozkaza# +ir +tephen, a potem doda# - powinna pani uywa) ciemnie!sze! szminki, ta !est za !asna. O zdumiona musn#a czubkami palc"w ko-ce brodawek, kt"re natychmiast zacz#y twardnie) i rosn), i co'n#a rce. - Och, nieG - odezwa# si zn"w +ir +tephen. %nios#a zn"w rce ku piersiom i opad#a na oparcie so'y. Piersi !e! by#y cikie !ak na !e! szczup# budow i rozszerza#y si lekko na zewntrz. Opiera#a kark o oparcie, #okcie mia#a na wysoko,ci bioder. 8laczego +ir +tephen nie nachyli# ust, nie zbliy# rki ku !e! brodawkom, skoro chcia# zobaczy) !ak rosn, ona za, trzs#a si ca#a przy na!mnie!szym oddechu. 5bliy# si !ednak do nie!, siad# na porczy so'y i w dalszym cigu !e! nie dotyka#. Pali# papierosa, a drobny ruch rk ;O nie wiedzia#a czy zamierzony, czy te bezwiedny< sprawi#, e pomidzy !e! piersi s'run#a odrobina gorcego !eszcze popio#u. Mia#a uczucie, e chce ! obrazi) swoim lekcewaeniem, milczeniem, nieuwag. 0 przecie !eszcze tak niedawno poda# !e! i nawet teraz !e! poda - dostrzeg#a pod obcis#ym szla'rokiem wyprony kszta#t. .ie zabiera# si do nie! dlatego by ! zrani)G O nienawidzi#a siebie za w#asne podanie i nienawidzi#a +ir +tephena za si# !ego samoopanowania. =hcia#a, eby ! kocha#, oto co czu#a naprawd& by z niecierpliwo,ci dotyka# !e! warg, wszed# w ni, rozsadzi#, poturbowa# !e,li trzeba, lecz eby nie siedzia# tak obok nie!, rozkoszu!c si panowaniem nad w#asn dz. 1oissy by#o !e! ca#kiem obo!tnym co czuli ci, kt"rzy si ni pos#ugiwali& byli tylko narzdziami, przy pomocy kt"rych 1en czerpa# z nie! rozkosz, poprzez kt"re stawa#a si taka !ak pragn#, ciosana i polerowana !ak kamie-. 7ch rce by#y !ego rkoma, ich rozkazy !ego rozkazami. (uta! by#o inacze!. 1en odda# ! +ir +tephenowi nie po to, by odebra) ! doskonalsz, nie dla przy!emno,ci oddawania, lecz by +ir +tephen dzieli# z nim to, co 1en kocha# dzi,

na!bardzie!, tak !ak niegdy, w dzieci-stwie dzielili ze sob wycieczk, stateczek, konika. #a,nie w stosunku do +ir +tephena, nie do nie!, mia#o dzi, sens dzielenie si. *ady z nich bdzie w nie! szuka# !akiego, ,ladu pozostawionego przez drugiego. *iedy niedawno klcza#a na wp"# rozebrana, a +ir +tephen rozchyli# !e! uda, 1en opowiedzia# mu !ak to si sta#o, e we!,cie z ty#u !est takie wygodne i powiedzia#, e bardzo si z tego cieszy, wiedzia# bowiem, e sprawi przy!emno,) +ir +tephenowi tym, e mie!sce to, kt"re tak lubi, bdzie stale do !ego dyspozyc!i. 8oda# !eszcze, e !e,li +ir +tephen sobie yczy, pozostawi mu to mie!sce do wy#cznego uytku. - O, chtnie - odpowiedzia# +ir +tephen, zauwaa!c !ednak, e mimo wszystko obawia si, i rozerwie O. - O !est two!a - skwitowa# to 1enA. Potem rozchyli# !e! uda i przytrzyma# rce. +ama my,l, e 1en moe w taki spos"b pozbywa) si !akie!, cz,ci nie! same! by#a dla O szoku!ca. 5obaczy#a w tym znak, e !e! kochankowi bardzie! zaley na +ir +tephenie ni na nie!. 7 cho) 1en powtarza# tylekro), e kocha w nie! przedmiot, kt"ry sam stworzy#, mono,) absolutnego rozporzdzania ni, wolno,) !akie! przy nie! zaywa, kiedy moe pos#ugiwa) si ni !ak meblem, e tyle samo, a moe nawet wice! przy!emno,ci dostarcza mu oddawanie !e! innym ni trzymanie przy sobie, O zda#a sobie spraw, e tak naprawd nigdy w to nie wierzy#a. 5auway#a !eszcze co,, co mona by nazwa) !edynie ob!awem szacunku do +ir +tephena - oto 1en, kt"ry tak bardzo lubi# patrze) !ak !est gwa#cona albo ch#ostana przez innych, kt"ry z tak niewyczerpan ciekawo,ci i ochot m"g# przyglda) si !e! ustom otwartym od krzyku i !k"w, !e! zaci,nitym, zap#akanym oczom, zostawi# ! i wyszed# po tym !ak przedstawi# !e! zalety otwiera!c ! przy tym tak, !ak otwiera si pysk koniowi na !armarku - i upewniwszy si, e +ir +tephen uzna# ! za do,) urodziw, czy - w ostateczno,ci - wystarcza!co wygodn by ! sobie wzi). (o zachowanie, !akkolwiek obelywe, nie zmieni#o w niczym !e! mi#o,ci do niego. =zu#a si szcz,liwa, znaczc dla niego chocia tyle, e sprawia mu przy!emno,) ponianie !e! - tak !ak wierni wdziczni s 4ogu, za to, e ich upokorzy#. % +ir +tephena domy,la#a si !ednake stalowo niez#omne! woli, kt"ra oprze si kade! dzy i wobec kt"re! !e! podniecenie i uleg#o,) nie znaczy#y absolutnie nic. przeciwnym razie dlaczego tak bardzo by si ba#a6 4icz za pasem loka!"w w 1oissy, #a-cuchy, kt"re niemal bez przerwy nosi#a, wydawa#y si !e! mnie! straszne od spoko!u z !akim +ir +tephen patrzy# na !e! piersi, nie dotyka!c ich wcale. iedzia#a !ak bardzo, przy !e! drobne! budowie ramion, sam ich ciar, g#adki i wezbrany, nada!e im delikatno,ci i wraliwo,ci. .ie mog#a powstrzyma) ich drenia - musia#aby chyba przesta) w og"le oddycha). Pr"no by#oby oczekiwa), e ta ich delikatno,) rozbroi +ir +tephena. O dobrze wiedzia#a, e !est wprost przeciwnie& ich ncca s#odycz prowokowa#a tyle samo pieszczoty co cierpienia, tyle samo delikatne wargi, co ostre paznokcie. Przez moment b#ysn#a nadzie!a& prawa rka +ir +tephena, w kt"re! trzyma# papierosa, musn#a czubkiem ,rodkowego palca ich koniuszka, kt"ry pos#usznie si wyprostowa#. O nie mia#a wtpliwo,ci, e dla +ir +tephena !est to rodza! zabawy, nic wice!, co, !akby sprawdzenie dzia#ania mechanizmu. .ie rusza!c si z porczy 'otela kaza# !e! zd!) sp"dnic. 5apinki ,lizga#y si !e! pod wilgotnymi palcami - uda#o si !e rozpi) dopiero za drugim razem i zd!) wraz z halk, kt"r nosi#a pod spodem. 3dy by#a !u rozebrana, w samych tylko wysokich i l,nicych cz"#enkach oraz w czarnych po-czochach zrolowanych nad kolanami, co podkre,la#o smuk#o,) i dokona#a biel !e! ud, +ir +tephen wsta#, chwyci# ! !edn rk ponie! brzucha i popchn# w stron so'y. *aza# !e! uklkn) plecami do nie! i rozchyli) nieco nogi, by mog#a si o ni oprze) #opatkami. 1ce trzyma#a na kostkach, tak e wntrze !e! ud by#o niczym nie zas#onite, szy! za, odgi#a do ty#u, wystawia!c przez to naprz"d piersi. .ie ,mia#a spo!rze) na twarz +ir +tephena, widzia#a za to !ego rce odwizu!ce pasek przy szla'roku. +tan# okrakiem nad klczc O, chwyci# ! za kark i zag#bi# si w !e! ustach. .ie szuka# byna!mnie! powierzchownych pieszczot !e! warg, lecz

dna !e! gard#a. Penetrowa# !e d#ugo, O za, dusi#a si ma!c w sobie napcznia#y i twardy knebel, kt"rego powolne i rytmiczne wstrzsy wyciska#y !e! #zy z oczu. =hcc dosta) si g#bie! +ir +tephen uklkn# na so'ie i ma!c twarz O pomidzy nogami, uderza# raz po raz po,ladkami o !e! piersi. =zu#a !ak !e! wzgardzone i bezuyteczne teraz #ono rozpala si do bia#o,ci. Mimo i +ir +tephen bawi# w nie! d#ugo, nie doprowadzi# rozkoszy do ko-ca, tylko wyszed# z nie! w pewne! chwili bez s#owa i stan# nad ni w rozpitym szla'roku. -2est pani #atwa, O - powiedzia#. - *ocha pani 1en, lecz !est pani #atwa. 1enA musi sobie zdawa) spraw z tego, e ma pani ochot na kadego kto pani poda, skoro dostarcza alibi pani naturalnym sk#onno,ciom wysy#a!c do 1oissy i odda!c innym6 - *ocham 1enA - odpowiedzia#a O. - *ocha go pani, lecz ma pani ch) na mnie, midzy innymi -odrzek# +ir +tephen. (ak, mia#a na niego ch). =zy 1en wiedzc o tym zmieni#by si6 Mog#a !edynie milcze) i spu,ci) oczy - !edno spo!rzenie w oczy +ir +tephena powiedzia#oby wszystko. tedy +ir +tephen pochyli# si nad ni i z#apawszy ! za ramiona zsun# na dywan. 5nalaz#a si na plecach, a nogi mia#a podkurczone w g"rze. +ir +tephen usiad# na so'ie, w mie!scu gdzie przed chwil opiera#a plecy, chwyci# ! za !edn nog i przycign# blie!. Poniewa lea#a na wprost kominka, blask bi!cy od paleniska o,wietla# rzsi,cie dwie rozchylone bruzdy& pomidzy udami i midzy po,ladkami. .ie puszcza!c !e! nogi +ir +tephen rozkaza# !e! szorstko, eby popie,ci#a si sama, nie ,ciska!c ud. Pos#usznie wycign#a rk do #ona i poczu#a pod palcami sterczc teraz spod os#ania!cego ! zazwycza! 'uterka, mocno !u rozpalon, strom wypuk#o,) na ciele, w mie!scu, gdzie zbiega! si delikatne i wraliwe wargi sromu. /ecz rka zaraz opad#a i O wy!ka#a& - .ie mog. 7 rzeczywi,cie nie mog#a. 5awsze robi#a to !edynie po kry!omu, w ciemno,ci, gdy spa#a sama, stara!c si !edynie szybko przey) rozkosz. P"$nie! ,ni#o si to !e! niekiedy i budzi#a si zawiedziona, e to przeycie by#o zarazem tak mocne i nietrwa#e. +po!rzenie +ir +tephena nalega#o. .ie mog#a wprost go znie,). Powt"rzy#a :nie mog: i zamkn#a oczy. %!rza#a obraz, kt"rego nie mog#a wymaza) z pamici, a kt"ry zawsze przyprawia# ! o g#boki niesmak, tak samo !ak wtedy, gdy by#a tego ,wiadkiem w wieku pitnastu lat& Marion roz#oona w sk"rzanym 'otelu w !akim, poko!u hotelowym, Marion z !edn nog na porczy 'otela, a z g#ow na drugim, kt"ra pie,ci si w !e! obecno,ci stka!c i dyszc. Marion opowiedzia#a !e!, !ak pewnego dnia pie,ci#a si tak samo w biurze - my,la#a, e !est sama, kiedy nieoczekiwanie wszed# !e! sze' i zaskoczy# ! na tym. O przypomnia#o si biuro Marion, ndzny pokoik o pustych ,cianach w !asno-zielonym odcieniu, z brudnymi, zakurzonymi oknami wychodzcymi na p"#noc. 4y# tam tylko !eden 'otel dla interesant"w, sto!cy naprzeciw sto#u. - 5dy#a, si zakry)6 - spyta#a O. - 4yna!mnie! - odpowiedzia#a Marion. - *aza# mi robi) to dale!, tylko e wcze,nie! zamkn# drzwi na klucz. Musia#am zd!) ma!tki i przysun) 'otel blie! okna. O by#a pe#na podziwu dla odwagi Marion, lecz !ednocze,nie wzbudza#o to w nie! obrzydzenie. Odm"wi#a gwa#townie, kiedy Marion chcia#a aby O masturbowa#a si przy nie! i przysig#a sobie, e nigdy nie zrobi tego przy nikim. Marion za,mia#a si i powiedzia#a& - 5obaczysz, e tw"! kochanek sam tego kiedy, zada.

1en nigdy tego od nie! nie wymaga#. 5apewne zgodzi#aby si, lecz ba#aby si zobaczy) to samo obrzydzenie, !akiego do,wiadczy#a patrzc na Marion. 4y#o to niedorzeczne. 2eszcze bardzie! niedorzeczne by#o to wobec +ir +tephena. =zy !ego obrzydzenie by#o w og"le wane6 (ak czy tak, nie mog#a tego zrobi). Po raz trzeci wyszepta#a& - .ie mog. 2akkolwiek powiedzia#a to bardzo cicho, +ir +tephen us#ysza#, pu,ci# !, wsta#, zawiza# szla'rok i kaza# O si podnie,). - 0 wic tak wyglda pani pos#usze-stwo6 - powiedzia#. Potem schwyci# ! lew rk za oba przeguby, drug za, wymierzy# !e! silny policzek. 5atoczy#a si i z pewno,ci by upad#a, gdyby !e! nie przytrzyma#. - 0 teraz wys#ucha pani na klczkach, co mam do powiedzenia. Obawiam si, e 1en marnie pani wy)wiczy#. -2estem mu zawsze pos#uszna - wy!ka#a. -Myli pani ze sob mi#o,) i pos#usze-stwo. Mnie bdzie pani s#ucha) bez mi#o,ci, r"wnie z mo!e! strony. Poczu#a naraz, e narasta w nie! nieznany wcze,nie! sprzeciw wobec tych s#"w, wewntrzny bunt przeciw danym obietnicom pos#usze-stwa i oddania si w niewol, przeciwko w#asne! na to zgodzie, w#asnemu podaniu, przeciwko temu, e stoi teraz naga, spocona, z trzscymi si nogami i podbitym okiem. 4roni#a si zaciska!c z w,ciek#o,ci zby, kiedy rzuci# ! na ziemi, przygi#, tak e znalaz#a si z #okciami na dywanie, upokorzona, z g#ow wci,nit w ramiona, on za, chwyci# ! za biodra, podni"s# i s'orsowa# ! od ty#u, rozszarpu!c ! przy tym, !ak to zapowiedzia# 1en. 5 pocztku uda#o si !e! zachowa) milczenie. *iedy !ednak zabra# si do nie! ostrze!, krzykn#a. 4y# to krzyk tyle protestu co b"lu - co do tego si nie myli#. iedzia#a, e !est zadowolony, i zmusi# ! do krzyku - by#a teraz ca#kowicie pokonana. *iedy sko-czy# i zacz# z nie! powoli wychodzi), okaza#o si, e !est zbroczony krwi z rany, kt"r sam zada#. 5auway#, e co do niego to zrobi# !u swo!e w !e! wntrzu, a rana bdzie si odnawia) tak d#ugo, a !e! odbyt nie dopasu!e si do niego i e nadal bdzie przeciera# ten szlak. 5 pewno,ci nie zrezygnu!e z przywile!u !aki pozostawi# mu 1en - O nie powinna si spodziewa), e zostanie oszczdzona. Przypomnia# !e!, e zgodzi#a si by) ich wsp"ln niewolnic, cho) !ego zdaniem !est ma#o prawdopodobne, aby wiedzia#a do czego to ! w rzeczywisto,ci zobowizu!e. *iedy to zrozumie, bdzie !u za p"$no na odwr"t. +#ucha!c go O pomy,la#a sobie, e !e,li ta tresura potrwa d#ue!, a on nie przestanie si wreszcie za!mowa) wy#cznie swoim dzie#em, bdzie r"wnie za p"$no na to, by ! odrobink pokocha#. 0lbowiem ca#y ten !e! wewntrzny op"r i nie,mia#y sprzeciw, na !aki si zdoby#a, mia# tylko !eden pow"d& pragn#a by) dla +ir +tephena, cho)by w niewielkim stopniu, tym czym by#a dla 1enA i by czu# do nie! co, wice! ni tylko podanie. .ie dlatego, e by#a w nim zakochana, lecz dlatego i widzia#a doskonale, e 1en kocha +ir +tephena gorcym uczuciem ch#opca do kogo, starszego. =zu#a, e got"w by#by ! dla niego po,wici), !e,li +ir +tephen by tego zada#. =zu#a, e 1en zrobi zawsze to, co tamten i !e,li +ir +tephen okae !e! pogard, to 1en, mimo i ! teraz kocha, bdzie ni r"wnie gardzi# i przy!mie postaw, kt"ra dotd by#a mu obca - postaw mczyzn z 1oissy. 3dy w 1oissy to on by# panem i od niego zalea#o, co zrobi ci, kt"rym ! odda#. (uta! za, nie by# !u panem - wrcz przeciwnie. Panem 1en by# +ir +tephen, czego 1en zupe#nie si nie domy,la#. =hcia# go we wszystkim na,ladowa) i rywalizowa) z nim, dlatego te odda# mu O& by#o to o tyle drastyczne, e w tym wypadku odda# mu to, co mia# na!lepszego. 2e,li +ir +tephen przekona

si do nie! i pokocha !, on r"wnie bdzie ! nada# kocha#. 2ak na razie by#o !asne, e +ir +tephen by# teraz !e! panem i cokolwiek sdzi#by na ten temat 1en, panem !edynym, ona za, !ego niewolnic. .ie oczekiwa#a adne! lito,ci, lecz czy nie zdo#a#aby wycisn) z niego !akiego, uczucia6 1ozparty w 'otelu przy kominku, gdzie siedzia# !u wcze,nie! - zanim !eszcze wyszed# 1enA, zostawi# ! nag naprzeciwko siebie i kaza# !e! czeka) na dalsze rozkazy. Potem wsta# i powiedzia#, eby posz#a za nim. .aga, w samych tylko cz"#enkach na wysokich obcasach i czarnych po-czochach wesz#a za nim po schodach biegncych od parteru i znalaz#a si w ma#ym pokoiku, tak ma#ym, e mie,ci#o si w nim zaledwie #"ko sto!ce w kcie, toaletka oraz krzes#o wci,nite pomidzy #"ko a okno. Pokoik ten mia# po#czenie z wikszym, nalecym do +ir +tephena. Mia#y wsp"ln #azienk z osobnymi drzwiami. O umy#a si i wytar#a ;rcznik zabarwi# si odrobin na r"owo<, zd!#a buty i po-czochy i po#oy#a si na ch#odnym prze,cieradle. 5as#ony by#y rozsunite, lecz by#a czarna noc. 5anim wyszed#, +ir +tephen zbliy# si do lece! O i uca#owa# koniuszki !e! palc"w, tak samo !ak w"wczas w barze, kiedy pom"g# !e! ze!,) ze sto#ka i kiedy pochwali# !e! pier,cie-. (ak wic spenetrowa# ! przy pomocy rk, wszed# w ni ca#y, wtargn# pomidzy po,ladki i w usta, a teraz swoimi ustami raczy# zaledwie dotkn) koniuszk"w !e! palc"w. O p#aka#a d#ugo i zasn#a dopiero o ,wicie. .aza!utrz, wczesnym przedpo#udniem, szo'er +ir +tephena odwi"z# O do domu. sta#a o dziesite!. +tara mulatka przynios#a !e! 'iliank kawy, przygotowa#a kpiel i poda#a ubranie, z wy!tkiem 'utra, rkawiczek i torebki, kt"re lea#y nadal na so'ie w salonie. 5abra#a !e gdy sz#a na d"#. +alon by# pusty, aluz!e i zas#ony ods#onite. .aprzeciw so'y wida) by#o teraz pod#uny, zielony ogr"dek, wyglda!cy niczym akwarium poro,nite bluszczem, ostro-krzewem i trzmielin. *iedy zak#ada#a p#aszcz, mulatka powiedzia#a !e!, e +ir +tephen !u wyszed# i poda#a !e! list, gdzie na kopercie wypisany by# !e! inic!a#. 4ia#a kartka zawiera#a tylko dwie lini!ki& :1enA dzwoni#, e przy!dzie po pani o sz"ste! do studia: podpisane :+: oraz post scriptum& :Pe!cz czeka na pani nastpn wizyt.: O roze!rza#a si wok"# siebie& na stole, pomidzy 'otelami, gdzie wczora!szego wieczoru zasiadali +ir +tephen i 1en, lea# obok czary z "#tymi r"ami, d#ugi i cienki, sk"rzany pe!cz. +#uca czeka#a przy drzwiach. O w#oy#a list do torebki i wysz#a. 0 wic 1en dzwoni# do +ir +tephena, do nie! za, nie. r"ci#a do domu, rozebra#a si, z!ad#a ,niadanie, za#oy#a szla'rok, bez po,piechu umalowa#a si i uczesa#a, a potem przebra#a si by wy!,) do studia& tele'on ca#y czas milcza#. 1en nie dzwoni#. 8laczego6 =o powiedzia# mu +ir +tephen6 =o m"wili o nie!6 Przypomnia#a sobie ich s#owa, kiedy zupe#nie nieskrpowani !e! obecno,ci dyskutowali o wygodach !e! cia#a w odniesieniu do ich potrzeb. 4y) moe nie by#a przyzwycza!ona do tego rodza!u zwrot"w w angielszczy$nie, lecz odpowiednie zwroty 'rancuskie nalea#y do absolutnie rynsztokowych. (o prawda, e przesz#a przez tyle rk co !aka, prostytutka z burdelu, dlaczego wic mieliby ! traktowa) inacze!6 - *ocham ci, 1en, kocham ci - powtarza#a. - 5r"b ze mn co chcesz, lecz nie zostawia! mnie, na 4oga, nie zostawia! mnie. *to ulitu!e si nad tymi, kt"rzy czeka!6 Eatwo ich pozna)& po ich tkliwo,ci, po ich niby to czu!nym spo!rzeniu - s bowiem czu!ni i skupieni, lecz nie tym na co patrz - po ich nieobecno,ci. czasie trzech godzin w studiu, gdzie 'otogra'owa#a kapelusze na pewne! modelce, kt"re! wcze,nie! nie zna#a - ma#e!, przysadziste!, o rudych w#osach - O mia#a w oczach t nieobecno,) wyp#ywa!c z !e! wntrza, z po,piechem ucieka!cych minut i ze strachu. .a bluzk i sp"dnico-halk z czerwonego !edwabiu za#oy#a szkock sp"dnic i zamszow marynark. =zerwona bluzka widoczna spod rozpite! marynarki pog#bia#a blado,) !e! twarzy i ma#a modelka powiedzia#a !e!, e wyglda 'atalnie. - Latalnie dla kogo6 - spyta#a O. 8wa lata temu, zanim !eszcze pozna#a i pokocha#a 1en, odpowiedzia#aby sobie bez wahania& :'atalnie dla +ir +tephena: i doda#a zapewne :!eszcze popamita:. /ecz !e! mi#o,) do 1en i mi#o,) 1en do nie! odebra#y !e! wszelk bro- i

zamiast dawa) !e! coraz to nowsze dowody swe! mocy, pozbawia#y ! resztek te!, kt"r !eszcze zdo#a#a zachowa). 8awnie! by#a obo!tna, nieczu#a i rozbawiona. 4awi#o ! zwodzenie zakochanych w nie! ch#opc"w !akim, s#"wkiem lub gestem, bez adnych zobowiza-, a potem oddawanie si im, ot tak - dla kaprysu. 1az tylko, !edyny raz, w nagrod, lecz take po to, by !eszcze bardzie! rozpali) i uczyni) przez to bardzie! okrutnym podanie, kt"rego sama nie odczuwa#a. Mia#a pewno,), e ! kocha!. 2eden z nich pr"bowa# odebra) sobie ycie. *iedy !u wyszed# ze szpitala, posz#a do niego do domu, rozebra#a si ca#kowicie i zabroniwszy mu si dotyka) po#oy#a si na kanapie. 4lady z podania i b"lu przyglda# si !e! przez dwie godziny w milczeniu, zwizany danym s#owem. .ie chcia#a go !u wice! widywa). .ie dlatego, eby lekceway#a uczucia, !akie wzbudza#a. 1ozumia#a !e, lub przyna!mnie! wydawa#o si !e!, e rozumie lepie!, gdy ona sama do,wiadcza#a podobnego ;tak sdzi#a< podania wobec swych przy!aci"#ek i innych m#odych dziewczt. .iekt"re pozwoli#y si !e! zacign) do kt"rego, z tych nazbyt dyskretnych hotelik"w, z ciasnym korytarzem i przepierzeniami przepuszcza!cymi kady szmer, inne odpycha#y ! ze wstrtem. /ecz to, co wydawa#o si !e! podaniem, nie by#o wszak niczym wice! !ak tylko zami#owaniem do podbo!u i zar"wno !e! maniery niegrzecznego ch#opaka ;'akt, e mia#a kilku kochank"w - !e,li mona ich tak nazwa)<, !e! szorstko,), nawet odwaga okaza#y si zupe#nie nieprzydatne kiedy pozna#a 1en. cigu o,miu dni pozna#a co to strach, ale r"wnie pewno,), przeraenie, ale i szcz,cie. 1en rzuci# si na ni !ak pirat na po!man brank, ona za, sta#a si t brank z rozkosz, czu!c na przegubach i kostkach, ale i wszystkich innych, na!bardzie! sekretnych cz,ciach cia#a niewidzialne wizy cie-sze od w#osa, mocnie!sze od lin, kt"rymi /ilipuci zwizali 3uliwera, a kt"re !e! kochanek zaciska# i rozlu$nia# !ednym spo!rzeniem. =zy przesta#a by) wolna6 0ch, dziki 4ogu nie by#a !u wolnaG 4y#a lekka !ak bogini w ob#okach, !ak ryba w wodzie zanurzona w szcz,ciu. (ak w#a,nie - zanurzona, gdy owe niewidzialne w#osy, te liny, kt"re 1en trzyma# w rku oplata#y ! gst sieci poprzez kt"r bieg# odtd ycioda!ny prd. 7 by#o to tak rzeczywiste, e kiedy 1en rozlu$nia# uchwyt - !ak to sobie wyobraa#a - kiedy wydawa# si !e! nieobecny, kiedy oddala# si od nie! i zdawa# si !e! roztargniony, obo!tny, kiedy na ni nie patrzy#, nie odpowiada# na listy, kiedy sdzi#a, e nie chce !e! widzie), e mnie! ! kocha, wtedy dos#ownie czu#a e si dusi. (rawa stawa#a si czarna, dzie- nie by# dniem a noc noc, tylko piekieln maszyn do przemieniania ,wiat#a w ciemno,) zadawania mk. =zysta woda wywo#ywa#a w nie! md#o,ci. =zu#a si !ak s#up zastyg#e! lawy, odpycha!ca, niepotrzebna i potpiona !ak owi mieszka-cy 3omory, zaklci w s#upy soli. 3dy by#a winna. =i, kt"rzy wielbi 4oga i kt"rych 4"g opuszcza w ,rodku ciemne! nocy s winni, gdy s opuszczeni. +zuka#a swo!e! winy w pamici. .ie zna!dowa#a nic poza ma#o znaczcymi drobiazgami, wyraa!cymi si racze! w my,lach ni w czynach, takich !ak to, e lubi#a rozbudza) podanie u innych mczyzn, co zreszt przesta#o ! za!mowa) w miar !ak ros#o szcz,cie, kt"rego przyczyn by# 1en, !ego mi#o,), pewno,), e naley do niego. Przy nim nic nie by#o w stanie !e! zrani), by#a ca#kowicie niedostpna, nieodpowiedzialna, !e! czyny by#y bez znaczenia - a zreszt, !akie czyny, gdy mog#a zarzuci) sobie !edynie !akie, my,li, przelotne zachcianki. 0 !ednak by#a niewtpliwie winna, a 1en ukara# ! mimo woli za grzech, o kt"rym nie wiedzia# ;gdy pope#ni#a go tylko w duszy<, a kt"ry odkry# natychmiast +ir +tephen& !e! #atwo,). O czu#a si szcz,liwa, e 1en nakaza# ! ch#osta) i odda# innym mczyznom, gdy swym arliwym pos#usze-stwem dawa#a dow"d, e naley do niego, dlatego r"wnie, e ta bolesna i ha-bica ch#osta !ak i ponienie !akiego doznawa#a od tych mczyzn przymusza!cych ! do rozkoszy, nie dba!c o !e! doznania, wydawa#y si !e! pokut za ten grzech. (e wstrtne, plugawe u,ciski, te rce na !e! piersiach !ak niewybaczalna obelga, usta wsysa!ce !e! wargi i !zyk niczym o,liz#e, ohydne pi!awki, te ich !zyki i genitalia, lepkie bestie, pociera!ce si o !e! zamknite usta, #ono, po,ladki zaci,nite z ca#ych si# i sztywne tak d#ugo, a bat nie z#ama# ich oporu, tak e otwiera#a !e w ko-cu ze wstrtem i niewolnicz uleg#o,ci. =zy mimo to +ir +tephen mia# rac!6 =zy zna!dowa#a rozkosz w swoim upodleniu6 7m by#o ono wiksze, tym #askawie! 1en godzi# si na to, by robi) sobie z

nie! narzdzie rozkoszy. *iedy, w dzieci-stwie, przeczyta#a pewien napis, wypisany czerwonymi literami na bia#e! ,cianie w poko!u, w kt"rym mieszka#a w czasie dwumiesicznych wakac!i w 3alii. 4y# to werset z 4iblii, kt"ry protestanci wypisu! w swoich domach& :+traszne !est wpa,) w rce 4oga ywego.: .ie, my,la#a teraz, to nieprawda. (o co !est naprawd straszne, to zosta) odrzuconym przez 4oga ywego. 7lekro) 1enA odwleka# chwil spotkania, tak !ak w#a,nie tego dnia -gdy min#a sz"sta, potem w p"# do si"dme! - O wpad#a w szale-stwo i rozpacz. +zale-stwo okaza#o si niepotrzebne, zbyteczna okaza#a si rozpacz, wszystko to straci#o naraz znaczenie. 1en przyszed#, taki sam, nie zmieniony, kocha!cy - to tylko !aka, narada czy nieprzewidziana praca zatrzyma#y go troch d#ue!, nie mia# czasu !e! zawiadomi). O natychmiast wynurzy#a si ze swego dusznego poko!u, a !ednak strach ko#ata# si w nie! !ak g#uche przeczucie nieszcz,cia& r"wnie dobrze mog#a zatrzyma) go partia gol'a czy bryda albo czy!a, twarz, bo cho) kocha# O, by# przecie wolny, pewny !e! mi#o,ci i tak bardzo, bardzo swobodny. =zy nie moe si zdarzy), e nade!dzie kiedy, ten dzie- ,mierci i popio#"w, taki dzie- po,r"d innych, kiedy okae si, e !e! szale-stwo !est uzasadnione, kiedy ten pok"! - komora gazowa nie otworzy si wice!6 0ch, niech trwa ten cud, niech nie opuszcza !e! ta niezwyk#a #aska, nie opuszcza! mnie 1enG O nie chcia#a wybiega) my,l dale! ni poza dzie- !utrze!szy i ani dnia dale!. *ada noc z 1en by#a dla nie! noc na zawsze. 1enA przyszed# ostatecznie o si"dme!. 4y# tak ucieszony widzc !, e przytuli# ! i uca#owa# w obecno,ci elektryka naprawia!cego re'lektor, ma#e!, rude! modelki, kt"ra wychyli#a si ze swego pokoiku do maki!au i 2acueline, kt"ra wtargn#a gwa#townie na swoich wysokich obcasach. - (o zachwyca!ce - powiedzia#a 2acueline - przechodzi#am i mia#am w#a,nie spyta) pani o mo!e ostateczne zd!cia, ale zda!e si, e to nieodpowiednia chwila. .o to id. - 4#agam, niech pani zostanie - krzykn# 1en, nie wypuszcza!c O, kt"r obe!mowa# w pasie. - .iech pani nie odchodzi. O przedstawi#a ich sobie. 1uda modelka, rozalona, skry#a si na powr"t w swoim pokoiku, elektryk zdawa# si nie zwraca) na nich uwagi, za!ty re'lektorem. O patrzy#a na 2acueline i czu#a, e 1en poda za !e! spo!rzeniem. 2acueline by#a ubrana w narciarski str"!, taki !aki nosz gwiazdy 'ilmowe, kt"re wcale nie !ed na nartach. szystko mia#o !aki, zwizek ze ,niegiem& b#kitny odcie- kurtki z 'oki, to ,nieg w cieniu, !asny, w kolorze szronu, po#ysk w#os"w - ,nieg w s#o-cu. %sta mia#a pomalowane na ciemnoz#ote, a kiedy si u,miecha#a i podnosi#a wzrok na O, ta pomy,la#a sobie, e nikt chyba nie opar#by si pokusie, by napi) si te! zielone! wody, pulsu!ce! pod rzsami w barwie szronu i zerwa) bluzk, aby m"c u!) w d#o- te drobne piersi. .o w#a,nie& 1en nie domy,la# si racze!, e tu w !ego obecno,ci za!mowa#a si rozwaaniami na temat czyich, upodoba-, kt"re zreszt dzieli#a ze wszystkimi. yszli wszyscy tro!e. .a rue 1oyal, gdzie ,nieg pada# gstymi p#atami przez dwie godziny, wirowa# teraz zaledwie drobnymi bia#ymi muszkami, k#u!cymi delikatnie w twarz. +"l na chodnikach skrzypia#a pod butami i rozpuszcza#a ,nieg. O poczu#a lodowaty ch#"d cigncy od do#u, wspina!cy si po !e! nogach i obe!mu!cy uda. +tawa#o si dla nie! !asne, czego szuka#a u m#odych dziewczt, za kt"rymi si ugania#a. .ie sz#o !e! o stwarzanie pozor"w rywalizac!i z mczyznami ani te o zrekompensowanie sobie - przez przy!cie roli mczyzny -kobiecego poczucia niszo,ci, gdy wcale go nie odczuwa#a. prawdzie, kiedy w wieku dwudziestu lat umizgiwa#a si do !edne! z koleanek -na!#adnie!sze! ze wszystkich przy#apa#a si na tym, e zde!mu!e beret przy powitaniu, ustpu!e !e! prze!,cia i poda!e rk przy wysiadaniu z taks"wki. .ie mog#a si r"wnie zgodzi) by tamta dok#ada#a si do rachunku, kiedy zasz#y czasem na herbat do cukierni. =a#owa#a ! w rk, niekiedy w usta, na!lepie! na ,rodku ulicy. 4y#o to !ednak obliczone na prowokac! i bra#o si racze! z dziecice! zabawy ni z 'aktycznych przekona-. przeciwie-stwie do tego namitny pocig do cudownie s#odkich, umalowanych ust, podda!cych si !e! ustom, do l,nicych tczowo albo per#owo oczu przymknitych w p"#mroku na tapczanie, o pite! po po#udniu, przy

zacignitych storach i zapalone! lampce na kominku, do g#osu szepczcego& !eszcze, !eszcze, prosz ci, !eszcze, do lepkiego, morskiego zapachu pozosta!cego na palcach, by# !ak na!bardzie! rzeczywisty i g#boki. Prawdziwa by#a te rado,) !ak dawa#o !e! usidlanie o'iary. Moliwe, e nie z powodu podchod"w samych w sobie, mimo i by#y dla nie! pas!onu!ce, ile dla uczucia wolno,ci, kt"re !e! dawa#y. (uta! to ona i tylko ona prowadzi#a ca# rozgrywk ;podczas gdy przy mczyznach ca#a !e! gra polega#a !edynie na r"nego rodza!u wykrtach<. (o do nie! nalea#a inic!atywa co do poca#unk"w, s#"w, randek - do tego stopnia, e nie lubi#a aby ! pierwsz ca#owano. 8op"ki nie zdarzy#o si !e! mie) kochank"w, nie mog#a niemal znie,) aby dziewczyna, kt"r pie,ci, odwza!emnia#a si !e! tym samym. O ile spieszno !e! by#o u!rze) sw przy!aci"#k nago i m"c ! dotkn), o tyle zupe#nie zbdne wydawa#o si !e!, eby rozbiera#a si sama. =zsto szuka#a !akiego, pretekstu, eby tego unikn) - t#umaczy#a, e !est !e! zimno albo, e ma w#a,nie z#y dzie-. +wo! drog niewiele by#o dziewczt, w kt"rych nie znalaz#aby czego, piknego. Przypomnia#a sobie !ak pod sam koniec liceum chcia#a uwie,) pewn dziewczyn - ma#, brzydk, wiecznie w z#ym humorze - tylko dlatego, e mia#a ona szop blond w#os"w, kt"rych $le przycite kosmyki tworzy#y 'iglarny ,wiat#ocie- na sk"rze, bezbarwne! wprawdzie, lecz za to o drobniutkich, delikatnych porach, idealnie matowe!. Ma#a okaza#a si !ednak szybsza od nie! i kiedy kt"rego, dnia !e! nieprzy!emna twarz roz!a,ni#a si od zachwytu i rozkoszy, O wyco'a#a si - to nie by#o dla nie!, gdy O lubi#a nade wszystko widzie) na twarzach dziewczt t mg#, dziki kt"re! sta! si one g#adkie i m#ode - m#odo,ci ponadczasow, nie ma!c nic wsp"lnego z dziecinno,ci, lecz od kt"re! nabrzmiewa! wargi, oczy robi si wielkie, !akby podkre,lone kredk, tcz"wki za, prze!rzyste i l,nice. 5achwyt odgrywa# dla nie! wiksz rol ni sama mi#o,). (o nie mi#o,) dostarcza#a !e! na!wikszych wzrusze-. 1oissy dozna#a kiedy, podobnego zachwytu na widok zmienione! twarzy !edne! z dziewczt gwa#cone! przez kt"rego, z niezna!omych. .ago,) zawsze ! porusza#a - zdawa#o si !e!, e przy!aci"#ki robi !e! prezent, za kt"ry nie bdzie si w stanie odwdziczy), ilekro) pozwala#y si !e! oglda) nago, gdzie, w zamknitym poko!u. s#o-cu i na play nago,) nie robi#a na nie! wraenia, nie dlatego, e wystawiona na widok publiczny, lecz dlatego, e niekompletna, skryta kostiumem. Pikno innych kobiet, kt"re wspania#omy,lnie sk#onna by#a przedk#ada) ponad w#asn urod, przekonywa#o ! !ednak o nie!, gdy widzia#a tam odbicie same! siebie. idzc !ak w#adz ma! nad ni !e! przy!aci"#ki, domy,la#a si !aki wp#yw na mczyzn ma ona sama. %waa#a za naturalne, e to czego sama oczeku!e od kobiet ;a co odwza!emnia#a !edynie w niewielkim stopniu, albo te wcale< mczy$ni oczeku! od nie!. (ak wic by#a wsp"lniczk !ednych i drugich - zgarnia#a obie pule. O kocha#a si w 2acueline ani mnie!, ani bardzie! ni w innych i nie mia#a wtpliwo,ci, e mi#o,) ta ;to moe za wiele powiedziane< kiedy, si spe#ni. 8laczego !ednak nie okazywa#a !e! teraz6 iosn, kiedy topole na skwerach wypuszcza! m#ode pczki, a coraz d#usze dnie zachca! zakochanych aby po wy!,ciu z biura posiedzie) gdzie, na #aweczce, mia#aby odwag stawi) czo#a 2acueline. 5im wydawa#a si !e! zbyt wynios#a w tych swoich 'utrach, nazbyt wspania#a, nieprzystpna. 7 wiedzia#a o tym. iosn za, wraca#a do lekkich kostium"w, but"w na niskich obcasach, trykotowych bluzek. 5e swymi prosto przycitymi, kr"tkimi w#osami wyglda#a !ak wyzywa!ca licealistka, !edna z tych, kt"re O ma!c szesna,cie lat chwyta#a za nadgarstki i zaciga#a bez s#owa do puste! szatni, a potem popycha#a pomidzy wiszce p#aszcze. P#aszcze spada#y z wieszak"w, O za, wybucha#a szalonym ,miechem. .osi#y mundurki z surowe! bawe#ny z wyha'towanymi czerwon nitk inic!a#ami na piersi. (rzy lata p"$nie!, trzy kilometry dale!, w innym liceum 2acueline musia#a nosi) podobny mundurek. O dowiedzia#a si tego przez przypadek. *t"rego, dnia 2acueline pozu!c !e! do zd!) w nowych sukienkach westchn#a naraz, !aka by#aby szcz,liwa gdyby mia#a r"wnie ,liczne w liceum. ?eby chocia wiedzia#a, e mona nosi) mundurek bez niczego. -2ak to bez niczego6 - spyta#a O. - .o, oczywi,cie bez sukienki - odpowiedzia#a 2acueline.

O zaczerwieni#a si. .ie zdy#a !eszcze przyzwyczai) si do chodzenia bez niczego pod spodem, a dwuznaczne s#owa 2acueline wyda#y si kry) w sobie aluz! do !e! sytuac!i. .a pr"no powtarza#a, e przecie kady !est nagi pod ubraniem. =zu#a si wci !ak owa #oszka z erony, kt"ra aby uratowa) miasto posz#a odda) si wodzowi oblega!cych !e wo!sk& zupe#nie naga pod p#aszczem, kt"ry wystarczy#o tylko rozpi). 2e! r"wnie wydawa#o si, e musi w ten spos"b za co, p#aci), lecz za co6 2acueline natomiast by#a pewna siebie same! i nie musia#a p#aci) za nic. .ie potrzebowa#a adnego dodatkowego potwierdzenia wystarczy#o !e! lustro. O patrzy#a na ni z nie!ak pokor i my,la#a sobie, e nie chcc naraa) si na wstyd, nalea#oby !e! przynosi) wy#cznie magnolie, gdy ich grube, matowe p#atki, widnc nabiera! delikatne! barwy opalenizny, albo te kamelie, kt"rych r"owy po#ysk miesza si niekiedy z woskow blado,ci. miar !ak mi!a#a zima, z#ota opalenizna 2acueline znika#a wraz ze wspomnieniem ,niegu. 2u nied#ugo odpowiednimi dla nie! kwiatami bd kamelie. O ba#a si !ednak robi) sobie z nie! arty przynoszc tak melodramatyczne kwiaty. rczy#a !e! kiedy, wielki bukiet niebieskich hiacynt"w, kt"rych wo- !est r"wnie natarczywa co wo- tuberoz& gsta, intensywna, namitna, zupe#nie taka !ak powinny mie) kamelie, a nie ma!. 2acueline zanurzy#a w bukiecie sw"! wschodni, mongolski nos i usta, kt"re od dw"ch tygodni malowa#a na r"owo zamiast na czerwono. - (o dla mnie6 - spyta#a !ak kto,, komu wszyscy przynosz nieustannie prezenty. Potem podzikowa#a, a potem !eszcze spyta#a czy 1enA przy!dzie po O. - Owszem, przy!dzie - odrzek#a O. Przy!dzie, powtarza#a sobie w duchu, a wtedy 2acueline - pozornie nieruchoma, pozornie milczca podniesie na sekund w !ego stron swo!e oczy !ak ,wiea, ch#odna woda, kt"re nigdy nie patrz wprost. 2e! nikt nie potrzebowa#by uczy) ani milczenia, ani trzymania rk wzd#u cia#a, ani lekkiego odchylania g#owy do ty#u. O umiera#a z pragnienia, by schwyci) za te !e! niezwykle !asne w#osy, z#apa) !e ca# gar,ci, z ty#u, na karku i pocign) do siebie !e! g#ow, lub cho)by przecign) palcem wzd#u linii !e! brwi. /ecz i 1en mia# na to ochot. 8obrze wiedzia#a dlaczego tak niegdy, odwana, sta#a si teraz tak bo!a$liwa, dlaczego nie pozwala#a sobie na !eden gest lub s#owo, kt"re mog#oby ,wiadczy) o tym, e poda 2acueline, chocia czu#a to pragnienie !u od dw"ch miesicy, wmawia!c sobie r"ne nieprawdziwe powody mogce usprawiedliwi) t !e! pow,cigliwo,). 2acueline nie by#a wcale niedotykalna. Przeszkoda tkwi#a nie w 2acueline, lecz w sercu O - po raz pierwszy spotka#a si z czym, podobnym. 1zecz w tym, e 1en da# !e! w tym wzgldzie wolno,), a ona nienawidzi#a te! wolno,ci. 4y#a ona gorsza ni !akikolwiek #a-cuch. Oddziela#a ! od 1en. iele razy mog#a chwyci) 2acueline i przyszpili) ! do ,ciany niczym motyla. 2acueline nie ruszy#aby si nawet, nawet by si nie u,miechn#a. /ecz O przypomina#a teraz dzikie zwierz po!mane przez my,liwego, s#uce mu do wabienia i naganiania zwierzyny i biega!ce na rozkaz. Od czasu do czasu blada i roztrzsiona opiera#a si o ,cian, czu!c si przykuta swym uporczywym milczeniem, zwizana nim, a r"wnocze,nie tak szcz,liwa, e milczy. Potrzebowa#a czego, znacznie lepszego ni przyzwolenie, gdy to !u uzyska#a. =zeka#a na rozkaz. Przyszed# on !ednak nie od !e! kochanka, lecz od +ir +tephena. miar !ak up#ywa#y kole!ne miesice od chwili, gdy 1en odda# ! +ir +tephenowi, O obserwowa#a z przeraeniem !ak wielkiego znaczenia nabiera# w oczach !e! kochanka. 2ednocze,nie zreszt zrozumia#a, e by) moe myli si sdzc, i znaczenie to ro,nie i e !edynie nauczy#a si dopiero w#a,nie rozpoznawa) czyny i uczucia. kadym razie spostrzeg#a to szybko, e 1en spdza z ni noce wy#cznie wtedy, kiedy wcze,nie!, wieczorem zosta#a wezwana przez +ir +tephena ;+ir +tephen zatrzymywa# ! do rana tylko wtedy, gdy 1en by# poza Paryem<. 5auway#a r"wnie, e nawet !e,li bra# udzia# w takich wieczorach, nigdy !e! nie dotyka#, chyba e po to, aby u#atwi) spraw +ir +tephenowi, przytrzyma) !, !e,li si broni#a. 5ostawa# zreszt bardzo rzadko i tylko na wyra$ne danie +ir +tephena. .ie zde!mowa# ubrania, tak

!ak w"wczas pierwszego wieczoru, nie odzywa# si i pali# papierosa za papierosem, dorzuca!c od czasu do czasu do kominka i serwu!c trunki +ir +tephenowi - sam !ednak nie pi#. O czu#a si tak, !akby patrzy# na ni pogromca, kt"ry obserwu!e wytresowane przez siebie zwierz, uwanie odnotowu!cy !e! doskona#e pos#usze-stwo, kt"re przynosi#o zaszczyt !ego kunsztowi, lub !eszcze lepie! przyboczny ksicia, lub zbir przyglda!cy si w obecno,ci herszta bandy prostytutce, kt"r wyszuka# dla niego na ulicy. O tym, e ca#kowicie wszed# w rol pomocnika i s#ugi ,wiadczy# 'akt, i o wiele uwanie! ,ledzi# twarz +ir +tephena ni !e! O nie odczuwa#a adne! rozkoszy, nawet gdy to w nie! zatapia# swo!e spo!rzenie, gdy wyraa#o ono cze,), uwielbienie i wdziczno,) wobec +ir +tephena, rado,), i zechcia# czerpa) rozkosz z czego,, co da# mu 1en. .iewtpliwie wszystko by#oby prostsze, gdyby +ir +tephen lubi# ch#opc"w - w"wczas 1en, kt"ry wprawdzie nie mia# podobnych sk#onno,ci, z pewno,ci zgodzi#by si !ednak zaspokoi) wszelkie !ego zachcianki. 2ednake +ir +tephena za!mowa#y tylko kobiety. O zdawa#a sobie spraw, e pod postaci !e! cia#a, kt"re pomidzy siebie dzielili, dostpowali czego, bardzie! ta!emniczego, a by) moe i bardzie! prze!mu!cego ni mi#osna komunia - czego,, co pomy,lane zosta#o w spos"b dla nie! uciliwy, lecz czemu nie mog#a odm"wi) prawdy i si#y. 2ednake by#o w tym co, niezrozumia#ego dla O. 1oissy nalea#a w te! same! chwili i mie!scu do 1en i innych mczyzn r"wnocze,nie. 8laczego w obecno,ci +ir +tephena, 1en nie tylko si z ni nie kocha#, lecz nawet niczego !e! nie rozkazywa# ;przekazywa# !edynie rozkazy +ir +tephena<6 5ada#a mu to pytanie, z g"ry zna!c odpowied$. - 5 szacunku - powiedzia# 1en. - 0le przecie !a nale do ciebie - odpar#a O. - pierwsze! kole!no,ci naleysz do +ir +tephena. 4y#a to szczera prawda, w tym przyna!mnie! sensie, e 1en odstpi# ! swemu przy!acielowi ca#kowicie, tak e na!mnie!sza zachcianka +ir +tephena dotyczca !e! osoby mia#a pierwsze-stwo przed !ego w#asnymi potrzebami i yczeniami. *iedy, na przyk#ad 1en postanowi#, e z!edz razem obiad, a potem p"!d do teatru, gdy na godzin przed um"wionym spotkaniem zadzwoni# +ir +tephen, eby przyprowadzi) mu O. 1en przyszed# po ni do studia, tak !ak byli um"wieni, lecz po to by odstawi) ! pod drzwi +ir +tephena. (en !eden !edyny raz O spyta#a go czy m"g#by poprosi) +ir +tephena o prze#oenie terminu, tak bardzo chcia#a by spdzili wiecz"r razem. 1en odm"wi#. - Mo!e biedactwo - powiedzia# - nie rozumiesz !eszcze, e to nie zaley od ciebie i e to nie !a !estem twoim panem, kt"ry moe tob rozporzdza). .ie tylko odm"wi#, lecz na dodatek opowiedzia# wszystko +ir +tephenowi i w !e! obecno,ci poprosi# +ir +tephena, eby ! przyk#adnie za to ukara#, tak by nie ,mia#a na przysz#o,) my,le) sobie, e zdo#a si wykpi). - Oczywi,cie - rzek# na to +ir +tephen. 8zia#o si to w owalnym pokoiku ssiadu!cym z salonem, wy#oonym mozaikow posadzk, z inkrustowanym macic per#ow, czarnym stolikiem na !edne! n"ce !ako !edynym umeblowaniem. 1en zosta# nie wice! !ak trzy minuty, akurat tyle ile trzeba by#o aby na ni donie,) i us#ysze) odpowied$ +ir +tephena. Potem pomacha# mu rk na poegnanie, u,miechn# si do O i wyszed#. idzia#a przez okno !ak przemierza dziedziniec - nie odwr"ci# si. %s#ysza#a trza,niecie drzwi samochodu, nastpnie zapuszczany silnik i spostrzeg#a naraz w ma#ym lusterku na ,cianie, sw w#asn twarz& by#a blada z rozpaczy i strachu. chwil potem, kiedy przechodzi#a obok +ir +tephena, kt"ry otworzy# przed ni drzwi, spo!rza#a machinalnie w !ego twarz& by#a r"wnie blada !ak !e! w#asna. Przez moment b#ysn#a i zgas#a

w nie! my,l, e on ! kocha. 7 cho) nie wierzy#a w to, a nawet drwi#a z same! siebie, e mog#a tak pomy,le), poczu#a si silnie!sza i na pierwsze !ego skinienie rozebra#a si pos#usznie. 7 oto po raz pierwszy odkd kaza# !e! do siebie przychodzi), po dwa, trzy razy w tygodniu, kiedy to postpowa# z ni powoli, kac !e! niekiedy czeka) przez godzin, !u nagie!, zanim si ni za!#, wys#uchu!c bez s#owa !e! b#aga- ;gdy ch#osta# ! niekiedy<, powtarza!c wci te same dania w te! same! kole!no,ci, !akby to by# !aki, rytua#, tak e wiedzia#a !u kiedy ma go pie,ci) ustami, kiedy pa,) na kolana, z g#ow wtulon w siedzenie so'y, wystawia!c !edynie po,ladki, pomidzy kt"re wchodzi# !u bez trudu - tak dobrze zosta#a przetarta ta droga - ot", po raz pierwszy, pomimo strachu, a moe w#a,nie dziki niemu, pomimo rozpaczy z powodu zdrady !akie! dopu,ci# si 1en, a moe za spraw te!e rozpaczy - odda#a mu si zupe#nie. Po raz pierwszy r"wnie !e! oczy mia#y w sobie tak s#odki wyraz przyzwolenia, kiedy natra'i#y na !asne, p#once oczy +ir +tephena, kt"ry nagle zwr"ci# si do nie! po 'rancusku, w dodatku rezygnu!c z 'ormy :pani:& - 5akneblu! ci teraz usta, O - chcia#bym ci wych#osta) do krwi. =zy mi pozwolisz6 - .ale do pana - odpowiedzia#a O. +ta#a po,rodku salonu, z podniesionymi i spitymi razem rkoma, kt"re za pomoc takich samych !ak w 1oissy bransolet przypite mia#a do k"#ka w su'icie, gdzie niegdy, wisia# yrandol, a w pozyc!i te! piersi wypina#y si naprz"d. +ir +tephen pie,ci# !e na!pierw, potem zacz# !e ca#owa), wreszcie uca#owa# ! w usta - raz, drugi, dziesity ;nigdy wcze,nie! tego nie robi#<. 0 kiedy !u w#oy# !e! knebel, kt"ry wype#ni# !e! usta smakiem mokre! tkaniny i wepchn# !e! !zyk w g#b gard#a, e nie mog#a ,cisn) zb"w, chwyci# ! delikatnie za w#osy. *o#yszc si na #a-cuchu, ledwie dotyka#a bosymi stopami ziemi. - ybacz mi - wyszepta# ;nigdy nie prosi# !e! o przebaczenie<, po czym pu,ci# ! i zacz# ch#osta). *iedy 1en przyszed# do nie! po p"#nocy, spdziwszy samemu wiecz"r, kt"ry planowali we dwo!e, O lea#a w swo!e! bia#e! po,cieli, nylonowe! koszuli nocne!, ca#a drca. +ir +tephen odprowadzi# ! i po#oy# do #"ka. .a koniec uca#owa# ! raz !eszcze. Powiedzia#a mu o tym. Powiedzia#a r"wnie, e nigdy !u nie chce by) niepos#uszna wobec +ir +tephena, ,wiadoma tego, e 1en wycignie std wniosek, i powinna i lubi by) ch#ostana, co by#o prawd ;lecz nie by# to wniosek !edyny<. 4y#a pewna, e tak samo !est to potrzebne 1en. O ile mia# zawsze opory by ! wych#osta) i trudno mu by#o si na to zdecydowa), o tyle uwielbia# patrze) !ak si szamocze i s#ucha) !e! krzyk"w. 1az !eden +ir +tephen uy# wobec nie! pe!cza w obecno,ci 1en, kt"ry przycisn# ! wtedy do sto#u i przytrzyma#. 3dy opad#a !e! przy tym sp"dnica, podni"s# !. 4y) moe bardzie! ni czego innego potrzebowa# te! ,wiadomo,ci, e podczas gdy on pracu!e lub spaceru!e, O wi!e si z b"lu i trzsie od p#aczu pod batogiem, daremnie b#aga!c #aski i wie przy tym, e wszystkie te cierpienia i upokorzenia zadawane s !e! z woli kochanka, kt"rego kocha i znosi !e dla !ego rozkoszy. 1oissy kaza# ! ch#osta) loka!om. +ir +tephenie odnalaz# srogiego pana i mistrza, kt"rym sam nie potra'i# by). Lakt, e cz#owiek uwielbiany przez niego !ak nikt na ,wiecie zna!du!e upodobanie w ch#ostaniu !e!, sprawia#, e ros#o !ego uczucie do nie!. O wiedzia#a o tym dobrze. szystkie te usta oblepia!ce !e! usta, rce ob#apia!ce !e! piersi i #ono, intymne narzdy wpycha!ce si w g#b !e! cia#a, co by#o na!lepszym dowodem, e zosta#a ostatecznie sprostytuowana, !ednocze,nie w !aki, spos"b ! u,wica#y. szystko to by#o dla niego niczym wobec tego, co dawa# mu w tym wzgldzie +ir +tephen. 5a kadym razem gdy O wraca#a od niego, 1en szuka# na nie! boskiego ,ladu. O wiedzia#a, e doni"s# na ni par godzin temu tylko po to, by sprowokowa) nowe, bardzie! okrutne ,lady. iedzia#a r"wnie, e pow"d te! prowokac!i m"g# !u znikn), tymczasem dzie#o +ir +tephena by#o nieodwracalne. (ym gorze! ;by#o !ednak lepie! ni my,la#a<. 1en, podekscytowany d#ugo oglda# !e! szczup#e cia#o naznaczone grubymi,

sinymi prgami, kt"re niczym sznury oplata#y !e! plecy, po,ladki, brzuch i piersi, krzyu!c si w niekt"rych mie!scach. 3dzieniegdzie wida) by#o kropelki zaschnite! krwi. - *ocham ci - wyszepta#. 8rcymi rkoma zd!# ubranie, zmnie!szy# ,wiat#o i po#oy# si obok nie!. 2cza#a w ciemno,ci ca#y czas, gdy si z ni kocha#. Po up#ywie miesica rany na ciele O zacz#y znika). mie!scach, gdzie sk"ra by#a rozerwana pozosta#y !a,nie!sze smugi, !ak po starych bliznach. =zy mog#oby !ednak znikn) wspomnienie, o kt"rym 1en i +ir +tephen przypominali !e! swym zachowaniem. 1en posiada# rzecz !asna, klucz do mieszkania O. .ie przysz#o mu do g#owy, eby da) r"wnie !eden +ir +tephenowi, prawdopodobnie dlatego, e ten nigdy nie wyrazi# yczenia aby odwiedzi) O. 2ednake 'akt, i doprowadzi# ! do siebie owego wieczoru, da# mu do my,lenia, e by) moe te drzwi, do kt"rych klucz ma tylko on i O, +ir +tephen uzna) moe za !akie, ograniczenie czy przeszkod z !ego strony. (o ,mieszne, eby odda) mu O, odmawia!c r"wnocze,nie wolnego do nie! wstpu o kade! porze. *r"tko m"wic, kaza# dorobi) dodatkowe klucze, kt"re da# nastpnie +ir +tephenowi, O za, powiadomi# o tym dopiero wtedy, gdy tamten zgodzi# si !e przy!). 0ni my,la#a si sprzeciwia), a wkr"tce te zauway#a, e w tym oczekiwaniu na +ir +tephena zna!du!e !aki, trudny do po!cia, wewntrzny spok"!. =zeka#a d#ugo, rozmy,la!c o tym czy zaskoczy ! w ,rodku nocy, czy skorzysta z nieobecno,ci 1en, czy przy!dzie sam i czy w og"le przy!dzie. .ie ,mia#a m"wi) o tym z 1en. Pewnego ranka, kiedy dziwnym tra'em nie przysz#a pos#ugaczka, O za, wsta#a p"$nie! ni zwykle - o dziesite! - i zbiera#a si w#a,nie do wy!,cia, us#ysza#a naraz klucz przekrcany w zamku. 1zuci#a si do drzwi z okrzykiem& - 1enG - gdy 1en odwiedza# ! nieraz o te! porze i pomy,la#a tylko o nim. drzwiach sta# !ednak +ir +tephen, kt"ry u,miechn# si do nie! i powiedzia#& - .o, c", wezwi!my tu 1en. /ecz 1en zatrzymywa#o w pracy !akie, wane spotkanie i m"g# przy!,) na!wcze,nie! za godzin. O z bi!cym gwa#townie sercem ;sama nie wiedzc dlaczego< patrzy#a !ak +ir +tephen odk#ada s#uchawk na wide#ki. Posadzi# ! na #"ku, u!# !e! g#ow w d#onie i rozchyli# !e! usta !ak do poca#unku. 4y#a tak roztrzsiona, e z pewno,ci osun#aby si, gdyby !e! nie przytrzyma#. Pom"g# !e! usi,) prosto. .ie rozumia#a skd ten straszny niepok"!, strach ,ciska!cy za gard#o, bo przecie czego mog#a si spodziewa) ze strony +ir +tephena, czego by !eszcze nie zna#a6 Poprosi# by si rozebra#a i przyglda# si bez s#owa !ak spe#nia t pro,b. =zy nie zdy#a !u przywykn) do tego by rozbiera) si przy nim, tak samo !ak przyzwyczai#a si do milczenia i oczekiwania na !ego rozkazy6 Musia#a przyzna) si przed sam sob, e si oszuku!e i e !e,li czu!e si wytrcona z r"wnowagi przez to mie!sce i czas, przez 'akt, e w tym poko!u rozbiera#a si wy#cznie przy 1en, to prawdziwy pow"d !e! niepoko!u by# ten sam co zawsze& wyw#aszczenie !e! z same! siebie. 2edyna r"nica polega#a na tym, e wyw#aszczenie to odczuwa#a bole,nie!, gdy nie dzia#o si to, !ak przedtem, w mie!scu, gdzie w !aki, spos"b #atwie! by#oby !e! to znie,), !u nie noc, kt"ra upodabnia wszystko do snu, !akie!, pota!emne! egzystenc!i, w przeciwie-stwie do dnia - tak samo !ak ycie w 1oissy, kt"re tak r"ne by#o od !e! zwyk#ego ycia z 1en. Cwiat#o ma!owego dnia wydobywa#o t ta!emnic na wierzch& odtd rzeczywisto,) nocy i rzeczywisto,) dnia stawa#y si !edn rzeczywisto,ci. (ak bdzie od te! chwili - i O pomy,la#a& wreszcie. Oto skd bra#o si dziwne poczucie bezpiecze-stwa, pomieszane z trwog, kt"remu si teraz poddawa#a, a kt"re wcze,nie! przeczu#a. Odtd bowiem nie bdzie !u wice! tego rozziewu, martwego czasu, czasu odpuszczenia. (en oczekiwany !u tu !est, !ako pan i mistrz. +ir +tephen mia# inne wymagania i inn w#adz ni 1en. 7 mimo, i O

kocha#a arliwie 1en, a on !, istnia#a pomidzy nimi pewnego rodza!u r"wno,) ;cho)by tylko r"wno,) wieku<, kt"ra uniewania#a poczucie ca#kowitego pos#usze-stwa, ,wiadomo,) podporzdkowania. (o czego od nie! da#, pragn#a natychmiast sama, w#a,nie dlatego, e to on tego da#. /ecz !ak to !u zosta#o powiedziane, wyzna# przed ni sw"! podziw i szacunek wobec +ir +tephena. 4y#a pos#uszna rozkazom +ir +tephena !ako takim i by#a wdziczna za nie. 5wraca# si do nie! po 'rancusku lub angielsku, m"wic do nie! :ty: albo :pani:, ona za, nazywa#a go zawsze +ir +tephenem, !ak cudzoziemka, albo s#uca. Przysz#o !e! na my,l, e odpowiednie! by#oby zwraca) si do niego& :O, panie:, gdyby przesz#o to przez !e! usta, wobec nie! same! natomiast w#a,ciwsze by#oby s#owo niewolnica. Pomy,la#a r"wnie, e wszystko bdzie dobrze, p"ki 1en kocha w nie! niewolnic +ir +tephena. (eraz wic, po#oywszy ubranie na #"ku i przywdziawszy panto'le na wysokich obcasach, czeka#a ze spuszczonym wzrokiem, sto!c przed +ir +tephenem, kt"ry opar# si o okno. +#o-ce by#o !u wysoko - przenika#o przez zas#ony w kolorze groszku i ogrzewa#o !e! biodra. O nie chcia#a doda) sobie w ten spos"b odwagi, lecz pomy,la#a natychmiast, e powinna mocnie! si uper'umowa), e nie pomalowa#a koniuszk"w piersi i e na szcz,cie ma na sobie panto'elki, bo lakier na paznokciach zacz# !e! w#a,nie schodzi). Potem przysz#o !e! naraz do g#owy, e w istocie czeka tak w te! ciszy i ,wietle na to, a +ir +tephen skinie na ni lub kae upa,) na kolana, rozpi) go i pie,ci). /ecz nie. 5rozumiawszy, e by#a odosobniona w swych my,lach, zaczerwieni#a si raptem, a !ednocze,nie wyda#o si !e! ,mieszne to, e si czerwieni& taka wstydliwo,) u nierzdnicyG tym momencie +ir +tephen poprosi# by usiad#a przy toaletce i pos#ucha#a. (oaletk by# tak naprawd niski stoliczek przy ,cianie, na kt"rym lea#y r"ne szczotki i 'lakoniki, nad nim za, wisia#o wielkie lustro z okresu 1estaurac!i, w kt"rym O siedzc w niskim karle mog#a si swobodnie prze!rze). trakcie swo!e! przemowy +ir +tephen przechadza# si w t i z powrotem i od czasu do czasu !ego odbicie przechodzi#o przez lustro, w tyle za postaci O, wyda!c si bardzie! odleg#e, gdy ta'la lustra by#a nieco zielonkawa i zmcona. O siedzia#a z rozchylonymi udami i ze zwisa!cymi po boku rkoma, mia#a ch) uchwyci) to odbicie i zatrzyma) w mie!scu - #atwie! by#oby !e! w"wczas odpowiada). +ir +tephen bowiem w precyzy!ne! angielszczy$nie zadawa# pytanie za pytaniem. O nie pomy,la#aby nigdy, e m"g#by kiedykolwiek !e zada). 5aledwie zacz#, przerwa# na chwil, eby poprawi) ! na siedzeniu, kac !e! przesun) si w prz"d - musia#a przewiesi) !edn nog przez porcz kar#a, drug za, trzyma#a nieco zgit na pod#odze. ten spos"b ukazywa#a w lustrze swym w#asnym i +ir +tephena oczom swo!e rozchylone we!,cie, wyglda!ce tak !akby opu,ci# !e przed chwil !aki, niewidzialny kochanek. +ir +tephen powr"ci# do swoich pyta-, kt"re stawia# z sdziowsk stanowczo,ci i przebieg#o,ci ,ledczego. .ie widzia#a go kiedy m"wi#, widzia#a za to siebie odpowiada!c. =zy odkd wr"ci#a z 1oissy nalea#a do !akiego, mczyzny poza nim i 1en6 .ie. =zy pozna#a kogo, komu chcia#aby si odda)6 .ie. =zy masturbu!e si w nocy, gdy !est sama6 .ie. =zy mia#a przy!aci"#ki, kt"rym pozwala#a si pie,ci), albo kt"re sama pie,ci#a6 .ie ;to :nie: by#o troch niepewne<. 0 przy!aci"#ki, kt"rych poda#a6 .o tak, 2acueline, chocia przy!aci"#ka to za wiele powiedziane. .alea#oby racze! powiedzie) koleanka, !ak nazywa! si nawza!em dziewczta w pens!onatach. Po te! odpowiedzi +ir +tephen spyta# czy ma 'otogra'i 2acueline, nawet pom"g# !e! wsta), by mog#a ! odszuka). 1enA, zdyszany gdy wbieg# na trzecie pitro, zasta# ! w salonie. O sta#a przy stole, na kt"rym po#yskiwa#y czarno-bia#e niczym ka#ue wody - wszystkie zd!cia 2acueline. +ir +tephen siedzcy obok, na blacie sto#u, bra# !edno po drugim z rk O, a nastpnie odk#ada#. 8rug rk ,ciska# !e! #ono. Od chwili gdy przywita# si z 1en - nie co'a!c byna!mnie! rki, a nawet wpycha!c ! g#bie! nie zwraca# si !u wice! do niego. yda#o si !e! to oczywiste& umowa pomidzy +ir +tephenem a 1en dotyczy#a wprawdzie !e!, lecz pozostawia#a ! z boku - sama by#a tylko !e! przedmiotem i przyczyn. +ko-czy#y si pytania, nie musia#a !u udziela) adnych odpowiedzi -to co mia#a robi), czym mia#a by), decydowa#o si poza ni. 5blia#o si po#udnie. +#o-ce pada!ce na st"# zawin#o brzegi 'otogra'ii. O chcia#a !e zebra) i rozprostowa), eby si nie niszczy#y, lecz !e! ruchy by#y mocno niepewne, tak rka +ir

+tephena zdy#a ! !u rozpali). .ie dosig#a ich nawet, !kn#a i znalaz#a si naraz na plecach, leca na stole, gdzie popchn# ! +ir +tephen, po,r"d 'otogra'ii, z roz#oonymi, zwisa!cymi nogami. .ie dotyka#a stopami pod#ogi, !eden panto'el zsun# si i upad# bezg#o,nie na bia#y dywan. +#o-ce ,wieci#o !e! prosto w twarz& zamkn#a oczy. 8uo p"$nie! przypomnia#a sobie, a w pierwsze! Rchwili wcale !e! to nie zdziwi#o, e kiedy tak lea#a, by#a ,wiadkiem dialogu pomidzy +ir +tephenem a 1en, czu!c si tak, !akby !e! to zupe#nie nie dotyczy#o, a !ednocze,nie !akby przey#a to !u kiedy,. 7 rzeczywi,cie przey#a !u co, takiego, w"wczas gdy 1en zabra# ! po raz pierwszy do +ir +tephena i kiedy rozmawiali o nie! w podobny spos"b. 5a pierwszym !ednak razem by#a dla +ir +tephena niezna!om, a po,r"d nich dw"ch 1en m"wi# wice!. Od tego czasu +ir +tephen zdy# nagi) ! do swoich na!wymy,lnie!szych zachcianek, ukszta#towa) na swo! miar, sprawi), e spe#nia#a pos#usznie, !akby samoistnie, na!bardzie! upokarza!ce dania. .ie mia#a do oddania niczego, czego by !u od nie! nie uzyska#. Przyna!mnie! tak uwaa#a. (eraz m"wi# on, tak zazwycza! ma#om"wny, a !ego s#owa, !ak i s#owa 1en, gdy odzywa# si czasem, wskazywa#y, e nie po raz pierwszy wracali do rozmowy na !e! temat. wiksze! cz,ci chodzi#o o to, co !eszcze mona z nie! wydoby) i !ak wsp"lnie skorzysta) z tego, czego si oba! przy nie! nauczyli. +ir +tephen zgodzi# si, e O !est niepor"wnanie bardzie! pociga!ca, gdy ma na ciele ,lady, !akiekolwiek by one nie by#y, moe dlatego, e dziki nim nie moe niczego udawa), wskazu! one natychmiast komu, kto !e oglda, e wobec nie! wszystko !est dozwolone. 3dy inn spraw !est o tym wiedzie), inn za, mie) nieustannie przed oczami tego dow"d. 1enA mia# rac! chcc by by#a ch#ostana. Postanowili, e bd robi) to w dalszym cigu - niezalenie nawet od przy!emno,ci !akie! dostarcza! im !e! krzyki i #zy - tak czsto !ak to bdzie konieczne, eby stale mia#a na ciele ,lady bicza. O s#ucha#a lec na wznak, rozpalona, cho) nieruchoma i wydawa#o si !e!, e +ir +tephen, przez !ak, substytuc!, zwraca si do nie!. 2ak gdyby by# w !e! ciele, !akby to on do,wiadczy# tego niepoko!u, tego strachu, poha-bienia, lecz r"wnie pota!emne! dumy i rozdziera!ce! rozkoszy, kt"re! doznawa#a zw#aszcza po,r"d t#umu przechodni"w, gdy wsiada#a do autobusu, a take w studiu w,r"d modelek i technik"w - dumy, e !e,li kt"re!, z tych istot przydarzy#by si wypadek, trzeba by#oby ! u#oy) na bruku i wezwa) lekarza, to nawet wtedy, bezsilna i naga strzeg#aby swego wewntrznego sekretu. *ada istota, tylko nie ona& to by#o niezalene od !e! milczenia, gdy !e! sekret nie nalea# do nie!. .awet gdyby chcia#a, nie mog#a sobie pozwoli) na na!mnie!szy kaprys - taki te by# sens !ednego z pyta- +ir +tephena -nie mog#a - ot, tak, na w#asne konto - zagra) w tenisa, albo pop#ywa), nie przyzna!c si do tego natychmiast. =zu#a si spoko!na, e by#o !e! zabronione - ca#kiem materialnie, tak !ak krata klasztorna w spos"b materialny broni mniszkom wy!,cia. 2ake tu liczy), e 2acueline !e! nie odepchnie, nie naraa!c si !ednocze,nie na ryzyko opowiedzenia !e! ca#e! prawdy, czy cho)by !e! cz,ci6 +#o-ce zdy#o si !u obr"ci) i nie ,wieci#o !e! prosto w twarz. 2e! #opatki przyklei#y si do b#yszczcych 'otogra'ii, na kt"rych lea#a, a kolana wyczu#y szorstk tkanin marynarki +ir +tephena, kt"ry si do nie! zbliy#. 1en i on chwycili ! za rce i postawili na nogi. 1en wzi# !e! panto'elki. Mia#a si ubra). 4y#o to podczas ,niadania w +aint-=loud, nad brzegiem +ekwany, kiedy +ir +tephen znalaz#szy si z ni sam na sam przy stoliku, zacz# ! wypytywa). % st"p ywop#otu z ligustru okala!cego taras, na kt"rym rozstawione by#y stoliki nakryte bia#ymi obrusami, przebiega# pas kwitncych, ciemnoczerwonych piwonii. O d#ugo nie mog#a ogrza) nagimi udami metalowego siedzenia krzes#a, na kt"rym spocz#a, pos#usznie unoszc sukni, zanim !eszcze +ir +tephen da# !e! znak. +#ycha) by#o szmer wody uderza!ce! o burty #"dek przycumowanych do drewnianego pomostu zamyka!cego esplanad. +ir +tephen siedzia# naprzeciw O, kt"ra odpowiada#a powoli, zdecydowana nie powiedzie) !ednego s#owa, kt"re nie by#oby prawd. =hcia# wiedzie), dlaczego podoba#a si !e! 2acueline. Przecie to takie nieskomplikowane& by#a zbyt pikna dla O, !ak te wielkie lale wrczane biednym dziewczynkom, tak wielkie !ak one same, kt"rych bo! si dotkn). 2ednocze,nie wiedzia#a te dobrze, e skoro nie szuka#a z ni zblienia, to dlatego, e nie mia#a na to ochoty. tym mie!scu podnios#a oczy, kt"re dotd

wpatrzone by#y w rosnce w dole piwonie i spostrzeg#a, e +ir +tephen nie spuszcza wzroku z !e! ust. +#ucha# !e!, czy te nie - moe zwraca# uwag !edynie na d$wik !e! g#osu, ruchy warg6 5amilk#a gwa#townie, a spo!rzenie +ir +tephena powdrowa#o w g"r i skrzyowa#o si z !e! w#asnym. (o co w nim wyczyta#a by#o dla nie! tak oczywiste, dla niego za, r"wnie oczywiste by#o, e odczyta#a to w#a,ciwie, e obo!e zbledli. +koro ! kocha#, czy wybaczy !e!, e to dostrzeg#a6 .ie by#a w stanie oderwa) od niego oczu, u,miechn) si, lub cho)by powiedzie) cokolwiek. 2e,li ! kocha#, czy mia#oby to !ednak !akie, znaczenie6 3dyby grozi#a !e! ,mier), pozosta#aby r"wnie nieruchoma, niezdolna do na!mnie!szego gestu, do ucieczki nogi nie unios#yby !e!. 4ez wtpienia nie da# od nie! nigdy nic poza pos#usze-stwem, p"ki nie zaspokoi# swo!e! dzy. =zy na pewno !ednak, od czasu gdy 1en przekaza# mu O, wszystko da#oby si wyt#umaczy) dz6 (o, e wzywa# ! do siebie coraz cz,cie!, niekiedy tylko dla same! !e! obecno,ci, nie da!c od nie! niczego6 +iedzia# naprzeciw nie! r"wnie milczcy i nieporuszony !ak ona. Mczy$ni przy ssiednim stoliku, o wygldzie businessman"w, rozmawiali g#o,no popi!a!c kaw, tak czarn i mocn, e !e! zapach dociera# a do nich. 8wie 0merykanki, wynios#e i eleganckie, przerwa#y posi#ek, eby zapali) papierosa@ wir skrzypia# pod nogami kelner"w - !eden z nich podszed#, eby nape#ni) szklank +ir +tephena, w trzech czwartych opr"nion, lecz czy mia#o !aki, sens nalewa) komu,, kto !est zastyg# statu, somnambulikiem6 .ie sprzeciwia# si. O patrzy#a zachwycona !ak !ego oczy - szare i pa#a!ce - odrywa! si od !e! oczu tylko po to, by przewdrowa) przez !e! rce, piersi i zn"w powr"ci). %!rza#a na !ego twarzy !akby cierodzcego si u,miechu, na kt"ry o,mieli#a si odpowiedzie). dalszym cigu !ednak nie mog#a wydusi) s#owa. =ud, e oddycha#a. - O... - odezwa# si +ir +tephen. - (ak - odpowiedzia#a O cicho. - O, to co mam pani do powiedzenia ustalili,my wsp"lnie z 1en. /ecz !a take... - przerwa#. O nie dowiedzia#a si nigdy, czy to dlatego, e zamkn#a oczy z prze!cia, czy te !emu zabrak#o !u tchu. *elner zmieni# nakrycie i poda# !e! menu, eby wybra#a deser. O poda#a !e +ir +tephenowi. - +u'let6 - (ak, su'let. - 4dzie za dwadzie,cia minut. -8obrze, za dwadzie,cia minut. *elner odszed#. - Potrzeba mi wice! ni dwadzie,cia minut - powiedzia# +ir +tephen. M"wi# dale! r"wnym g#osem, a to co m"wi# prdko przekona#o !, e co na!mnie! !edna rzecz !est pewna& to e ! kocha#, e nic si nie zmieni#o, !e,li nie uwaa) za zmian nieoczekiwanego tonu szacunku i uniesienia& - 4y#bym szcz,liwy gdyby zgodzi#a si pani... - zamiast zwyk#e! pro,by. 2ak zawsze chodzi#o wszake o rozkazy, od kt"rych O i tak nie mog#a si uchyli). 5wr"ci#a na to uwag +ir +tephenowi. 5dawa# sobie z tego spraw. - .iemnie! prosz pani o odpowied$ - powiedzia#. - 5robi to czego pan zada - odrzek#a O, a s#owa te powr"ci#y do nie! echem& :5robi wszystko czego zadasz: - tak m"wi#a kiedy, do 1en. yszepta#a& - 1en... +ir +tephen us#ysza# to. - 1en wie czego chc od pani. Prosz pos#ucha).

M"wi# po angielsku, cichym, st#umionym g#osem, eby nie us#yszano go przy ssiednich stolikach. Milk# ilekro) zblia# si kt"ry, z kelner"w i wraca# do przerwanego zdania dopiero gdy by# daleko. (o co m"wi# mog#o si wydawa) niezwyk#e w tym spoko!nym, pe#nym ludzi mie!scu, a przecie !eszcze bardzie! niezwyk#e by#o z pewno,ci to, i m"g# to m"wi), O za, s#ucha) go, z tak naturalno,ci. .a!pierw przypomnia# !e!, e pierwszego wieczoru, kiedy przysz#a do niego da# !e! rozkaz, kt"rego nie us#ucha#a, za co ! s#usznie uderzy# - nigdy potem nie powt"rzy# !u tego rozkazu. =zy teraz zgodzi#aby si spe#ni) to, czego przedtem odm"wi#a6 O zrozumia#a, e nie wystarczy przytakn) i e on chce us#ysze) od nie! wyra$ne! odpowiedzi, e owszem, bdzie si masturbowa) zawsze ilekro) tego zada. Powiedzia#a to i u!rza#a przed oczami "#to-szary salon, wy!,cie 1enA, sw"! bunt z owego pierwszego wieczoru, ogie- pomidzy roz#oonymi nogami kiedy lea#a naga na dywanie. 0 wic dzi, wiecz"r, w tym samym salonie... /ecz nie, +ir +tephen nie precyzowa# tego, m"wi# dale!. 5wr"ci# !e! uwag, e 1en nie posiad# !e! nigdy w !ego obecno,ci ;zreszt te nikt inny<, podczas gdy on robi# to w obecno,ci 1en ;tak samo !ak liczni mczy$ni w 1oissy<. .ie powinna std wnosi), e tylko 1en chcia#by aby oddawa#a si w ten ponia!cy spos"b ;a by) moe te czerpa#a z tego rozkosz< komu,, kto !e! nie kocha, przy kim, kto ! kocha ;nalega# na to tak d#ugo i tak bezwzgldnie& przed kadym z !ego przy!aci"# otworzy#aby natychmiast uda, po,ladki, usta - e O przysz#o na my,l, i ta bezwzgldno,) dotyka go w tym samym stopniu co i !<. 5 ca#ego zdania zatrzyma#a dla siebie tylko ostatnie s#owa& :kto, kto ! kocha:. =zy potrzebowa#a innego dowodu6 5reszt on sam zawiezie ! ponownie do 1oissy, !eszcze tego lata. =zy nie dziwi#o !e! nigdy, e 1en a potem on trzyma ! w zupe#ne! izolac!i6 idu!e wszak tylko ich dw"ch, razem bd$ z osobna. +ir +tephen nie zaprasza# nigdy O gdy go,ci# towarzystwo w swoim domu przy rue de Poitiers. .igdy nie poproszona zosta#a na ,niadanie ani na obiad. .igdy te 1en nie przedstawi# !e! adnego ze swych przy!aci"#, poza rzecz !asna +ir +tephenem. (ak samo bdzie i teraz odkd on, +ir +tephen, uzyska# przywile! dysponowania !e! osob. .iech nie pomy,li sobie, e nalec do niego bdzie przez to mnie! prywatn w#asno,ci ni dotychczas - wrcz przeciwnie ;co !ednak prze!mowa#o O do g#bi, to 'akt i +ir +tephen stawa# si dla nie! dok#adnie i identycznie tym kim 1en<. Pier,cie- z elaza i z#ota, kt"ry nosi na lewe! rce ;czy pamita, e !est tak ciasny, i z ledwo,ci uda#o si go wcisn) na palec6 (o dlatego, eby nie mog#a go zd!)< oznacza, e !est niewolnic, lecz niewolnic wsp"ln. (ak si z#oy#o, e od !esieni nie spotka#a nikogo ze stowarzyszonych w 1oissy, kto rozpozna#by te elaza, lub przyzna# si do tego, e !e rozpozna#. +#owo elaza, uyte w liczbie mnogie!, kt"re wyda#o si !e! dwuznaczne, kiedy +ir +tephen powiedzia# !e!, e elazo do nie! pasu!e, stanowi#o w gruncie rzeczy 'ormu# rozpoznawcz i nie by#o w nim dwuznaczno,ci. +ir +tephen nie skorzysta# z tego, co wynika z te! 'ormu#y, to znaczy do kogo nale te elaza, kt"re nosi. 3dyby zada# teraz to pytanie O, co by odpowiedzia#a6 O zawaha#a si. - 8o 1en i do pana - odpowiedzia#a. - .ie - rzek# +ir +tephen. - 8o mnie. 1en pragnie aby nalea#a pani przede wszystkim do mnie. O dobrze o tym wiedzia#a, dlaczego udawa#a, e !est inacze!6 2u nied#ugo - w kadym razie zanim powr"ci do 1oissy - przy!dzie !e! zgodzi) si na przy!cie znaku ostatecznego, kt"ry nie zwolni !e! wprawdzie od tego by by#a nadal wsp"ln niewolnic, lecz bdzie ponadto symbolem !e! szczeg"lne! przynaleno,ci do niego, +ir +tephena. por"wnaniu z tym znakiem ,lady bicza czy r"zgi bd doprawdy czym, dyskretnym i b#ahym ;!aki znak, na czym bdzie polega# i dlaczego +ir +tephen nazwa# go ostatecznym6<. O przeraona i za'ascynowana zarazem umiera#a z ciekawo,ci, by dowiedzie) si czego, wice!. 5 pewno,ci !ednak +ir +tephen nie wy!a,ni !e! tego od razu, nie dzisia!. 4y#o prawd, e przy!dzie si !e! na to zgodzi) i to we w#a,ciwym sensie tego s#owa, bo nie narzucano !e! si# niczego, na co by si wcze,nie! nie zgodzi#a - mog#a odm"wi), nic nie zmusza#o !e! by by#a

niewolnic, tylko !e! mi#o,) i to, e by#a niewolnic. *t" by !e! zabroni# ode!,)6 .a razie !ednak, zanim zostanie naznaczona w "w szczeg"lny spos"b i zanim +ir +tephen nie nauczy !e! takiego sposobu biczowania, kt"ry pozostawia na ciele trwa#e ,lady ;!ak to ustalili wsp"lnie z 1en< ma czas - akurat tyle, eby sprowadzi) mu i odda) 2acueline. tym momencie O zdumiona unios#a g#ow i spo!rza#a na +ir +tephena. 8laczego6 8laczego 2acueline6 2e,li nawet 2acueline interesowa#a +ir +tephena, to dlaczego poprzez ni - !aki to mia#o zwizek z O6 - 5 dw"ch powod"w - odrzek# +ir +tephen. - Pierwszy, mnie! wany to ten, e pragn widzie) !ak kocha si pani z inn kobiet. -2ake !ednak wyobraa pan sobie - krzykn#a O - zak#ada!c nawet, e mnie zechce, aby uda#o si nak#oni) ! do robienia tego w pa-skie! obecno,ci6 - (o doprawdy b#ahostka - odpowiedzia# +ir +tephen. - razie potrzeby podstpem. /icz zreszt, e uzyska pani wice!, gdy drugi pow"d dla kt"rego chc aby ! pani uwiod#a !est taki, e ma pani ! sprowadzi) do 1oissy. O trzscymi si rkami odstawi#a 'iliank, tak bardzo zdenerwowana, e wywr"ci#a ! rozlewa!c na bia#y obrus 'usy zmieszane z resztkami cukru. .iczym !aka, wr"ka u!rza#a naraz w rozlewa!ce! si brunatne! plamie prze!mu!ce obrazy& b#yszczce oczy 2acueline sto!ce! przed loka!em PierreDm, !e! ods#onite biodra, kt"rych dotd naprawd nie widzia#a, r"wnie z#ociste !ak !e! piersi, pod zakasan sukni z czerwonego aksamitu, #zy sp#ywa!ce po !e! delikatnych, puszystych policzkach, umalowane usta otwarte od krzyku, proste w#osy nad czo#em niczym sucha s#oma - nie, to niemoliwe, tylko nie ona, tylko nie 2acueline. - (o niemoliwe - powiedzia#a. - Owszem, moliwe - odrzek# +ir +tephen. - 0 !ak pani sdzi, skd bior si dziewczta w 1oissy6 ystarczy, e sprowadzi ! pani do 1oissy i nic wice! nie musi pani obchodzi), a zreszt !e,li bdzie chcia#a ode!,), ode!dzie. Prosz si tym za!). Podni"s# si raptownie, rzuca!c na st"# napiwek. O posz#a za nim do samochodu, wsiad#a. 5aledwie w!echali do lasku, gdy nagle skrci# w !edn z bocznych ale!ek i wzi# ! w ramiona. 0..O-M017O 7 O41S=5*7

O wierzy#a lub moe chcia#a wierzy) na w#asne usprawiedliwienie, e 2acueline si wyp#oszy. kr"tce zosta#a wyprowadzona z b#du. +kromna mina z !ak 2acueline zamyka#a drzwi swo!e! garderoby by#a precyzy!nie obliczona na to by zwabi) O, zachci) ! do s'orsowania tych drzwi, kt"rych nie mog#a !ako, przekroczy) gdy by#y przed ni szeroko otwarte. Poniewa decyz!a O nie pochodzi#a koniec ko-c"w od nie! same!, lecz od wyszego autorytetu, pozbawiona by#a elementarne! strategii, tak e 2acueline absolutnie niczego si nie domy,la#a. 4awi#o to O. =zu#a niezwyk# rozkosz kiedy na przyk#ad pomaga#a 2acueline rozczesa) 'ryzur po tym !ak zd!#a z siebie stro!e, w kt"rych pozowa#a do zd!) i w#oy#a czarn, wcigan przez g#ow bluzk i turkusow koli w kolorze !e! oczu - ot" czu#a t nieoczekiwan rozkosz na my,l o tym, e !eszcze tego samego wieczoru +ir +tephen bdzie wiedzia# o kadym ge,cie 2acueline, e pozwoli#a O dotkn) przez bluzk swoich drobnych, szeroko rozstawionych piersi, e !e! powieki opad#y na policzek rzsami !a,nie!szymi od !e! sk"ry, e !kn#a z rozkoszy. *iedy O obe!mowa#a !, stawa#a si bezw#adna, nieruchoma, !akby wyczeku!ca w !e! ramionach, pozwala#a rozchyli) sobie usta, odcign) g#ow do ty#u

pocigniciem za w#osy. O musia#a zawsze uwaa), eby oprze) ! o 'utryn albo st"# i przytrzyma) za #opatki. przeciwnym razie osun#aby si na ziemi, z zamknitymi oczami, bez !ednego krzyku. 5araz potem gdy O wypuszcza#a ! z ob!), 2acueline stawa#a si na powr"t ch#odna, roze,miana, obca. M"wi#a& - 5osta#a mi pani szminka - i wyciera#a usta. (ak w#a,nie O lubi#a ! demaskowa)@ odnotowu!c skrztnie - eby to potem wiernie powt"rzy) - !e! chronicznie zaczerwienione policzki, zapach sza#wi !akim przesycony by# !e! pot. .ie mona powiedzie), eby 2acueline si broni#a, albo unika#a O. *iedy pozwala#a si ca#owa) ;a !ak na razie pozwala#a O !edynie na poca#unki, kt"rych sama nie odwza!emnia#a<, mona by powiedzie), e w !edne! chwili stawa#a si kim, innym - na dziesi) sekund, na pi) minut. Pozosta# reszt czasu by#a prowoku!ca a !ednocze,nie wymyka!ca si - z niewiarygodn wrcz zrczno,ci w sztuce unik"w, zachowu!c si zawsze i bezb#dnie tak, by nie da) na!mnie!szym s#owem, gestem czy nawet spo!rzeniem punktu zaczepienia czemu,, co pozwoli#oby sko!arzy) t trium'u!c z t podbit, co pozwoli#oby pomy,le), e tak #atwo !est zdoby) !e! usta. 2edyne co mog#oby wskazywa), e by) moe pod powierzchni !e! spo!rzenia kry!e si zwyk#y niepok"!, by# niekiedy !ak gdyby cie- mimowolnego u,miechu, kt"ry na !e! tr"!ktne! twarzy przypomina# u,miech kota, r"wnie ulotny i niezdecydowany, r"wnie niepoko!cy. 2ednake O spostrzeg#a szybko, e wywo#u! go dwie rzeczy, z kt"rych 2acueline nie zdawa#a sobie sprawy. Pierwsza - to kiedy dawano !e! podarunki, druga - to gdy wzbudza#a w kim, widoczne podanie - pod warunkiem !ednake, e dotyczy#o to os"b, kt"re mog#y by) !e! przydatne lub dodawa) !e! splendoru. 0 wic w czym mog#a by) !e! przydatna O6 =zy moe wy!tkowo 2acueline sprawia#o po prostu przy!emno,), e !est przez ni podana, dlatego zarazem, e schlebia# !e! podziw O, a r"wnocze,nie podanie ze strony kobiety wydawa#o si !e! bezpieczne i bez znaczenia6 O by#a w kadym razie przekonana, e !e,li zamiast per#owych klips"w albo na!modnie!sze! chustki od >ermesa, gdzie T*ocham ci: wydrukowane !est we wszystkich !zykach ,wiata od !apo-skiego po irokeski, wrczy !e! dziesi) albo dwadzie,cia tysicy 'rank"w, kt"rych wydawa#o si !e! ustawicznie brakowa), 2acueline przestanie wymawia) si brakiem czasu by wpa,) do nie! na ,niadanie albo podwieczorek, albo te przestanie wystrzega) si wza!emnych pieszczot. 2ednake nigdy si o tym nie przekona#a. 5aledwie zdo#a#a o tym powiedzie) +ir +tephenowi, kt"ry zarzuci# !e! opiesza#o,) w zabiegach, kiedy do sprawy wmiesza# si 1en. Pi) albo sze,) razy gdy 1en przychodzi# po O do pracy i zastawa# tam r"wnie 2acueline, wszyscy tro!e szli razem do ebera, lub do kt"rego, z angielskich bar"w nieopodal Madeleine. 1en przyglda# si 2acueline z t sam mieszanin zainteresowania, pewno,ci i bezczelno,ci z !ak patrzy# w 1oissy na dziewczta bdce do !ego dyspozyc!i. .a wspania#e! i solidne! zbroi 2acueline ta zuchwa#o,) ,lizga#a si nie zadrasnwszy !e! nawet, 2acueline w og"le !e! nie dostrzega#a. Paradoksalnie, to O czu#a si ni dotknita, uwaa!c za obelywe wobec 2acueline to, co uznawa#a za ca#kowicie normalne wobec siebie same!. =zy pragn#a obroni) 2acueline, czy moe chcia#a by nalea#a wy#cznie do nie!6 .ie umia#a sobie na to odpowiedzie), tym bardzie!, e !ak na razie !eszcze !e! nie posiad#a. 2e,li si to w ko-cu stanie, to trzeba przyzna), e dziki 1en. (rzykrotnie zdarzy#o si, e po wy!,ciu z baru, gdzie kaza# pi) 2acueline o wiele za duo whisky - tak e !e! policzki stawa#y si czerwone i l,nice, a wzrok przytpiony - 1en odwozi# ! do domu, zanim uda# si wraz z O do +ir +tephena. 2acueline mieszka#a w !ednym z tych ponurych pens!onat"w rodzinnych przy Passy, gdzie umieszczono kiedy, pierwszych bia#ych emigrant"w rosy!skich, kt"rzy !u si stamtd nie ruszyli. Przedsionek pomalowany by# w imitac! dbu, pod schodami pe#no by#o kurzu, a zielony plusz ,wieci# wielkimi, przetartymi dziurami. 5a kadym razem 1en - kt"remu nigdy nie uda#o si przekroczy) drzwi - chcia# ! odprowadzi), za kadym te razem 2acueline wo#a#a Tnie, dziku! bardzo:, wyskakiwa#a z samochodu i zatrzaskiwa#a za sob drzwi, !akby mia# ! za chwil dopa,) i spali) !zyk niewidzialnego ognia. (o prawda, my,la#a sobie O, e si za

ni pali. 4y#o godne podziwu, e przeczuwa#a to, cho) nikt !e! !eszcze nic nie powiedzia#. iedzia#a przyna!mnie!, e powinna strzec si 1enA, cho) wydawa#a si tak ma#o wraliwa w swo!e! obo!tno,ci wobec innych ;lecz czy naprawd taka by#a6 a co do pozor"w niewraliwo,ci, to obo!e z 1en byli siebie warci<. O zrozumia#a pewnego razu, gdy 2acueline pozwoli#a !e! we!,) do swego domu i wpu,ci#a r"wnie do swego poko!u, dlaczego tak gwa#townie odmawia zawsze wstpu 1enA. =" sta#oby si z !e! prestiem, !e! czarnobia# legend z b#yszczcych stronic eleganckich urnali, !e,li kto, inny ni kobieta taka !ak O zobaczy#by z !ak ohydne! nory wychodzi kadego dnia to pyszne stworzenie. .igdy nie ,cielone #"ko by#o niedbale nakryte narzut, spod kt"re! wyglda# kawa#ek szarego i t#ustego prze,cierad#a, gdy 2acueline smarowa#a zawsze na noc twarz kremem, zasypia#a za, zbyt szybko by my,le) o !ego wytarciu. *cik do toalety musia# by) kiedy, oddzielony zas#onk, po kt"re! zosta#y tylko dwa k"#ka na karniszu i par zwisa!cych nitek. szystko dawno straci#o wszelk barw, dywany, papierowe tapety, na kt"rych r"owo-szare kwiaty pi#y si dziwacznie, !akby zastyg#e w kamie- na bia#e! kracie iluzoryczne! altany. (rzeba by wszystko to zerwa), zeskroba) ,ciany do samego muru, wyrzuci) dywaniki, wyszorowa) pod#og. kadym razie nalea#oby natychmiast zmy) grube krechy brudu, kt"ry niczym warstwy geologiczne pokrywa# emali umywalki, porzdnie przetrze) i poustawia) 'lakoniki do demaki!au, pude#ka z kremem, wytrze) puderniczk i toaletk, wyrzuci) brudne kawa#y waty, no i pootwiera) okna. /ecz prosta, ,wiea i czysta, pachnca melis i dzikim kwieciem, nieskazitelna, doskona#a, 2acueline drwi#a sobie ze swe! nory. .atomiast tym z czego sobie nie drwi#a i co !e! by#o ciarem, to !e! rodzina. (o z powodu !e! ndznego mieszkania O mog#a szczerze przedstawi) !e! propozyc! 1en - propozyc!, kt"ra mog#a zmieni) !e! ycie lecz w#a,nie z powodu rodziny 2acueline ! przy!#a. =hodzi#o o to by 2acueline przeprowadzi#a si do O. 1odzina to za ma#o powiedziane - to by#o plemi czy racze! horda. 4abka, ciotka, matka i !eszcze s#uca, cztery kobiety od pi)dziesitki do siedemdziesitki, umalowane, rozkrzyczane, w g"rach czarnego !edwabiu, obwieszone gagatami, szlocha!ce o czwarte! rano w,r"d papierosowego dymu przy s#abym ,wietle czerwonych lampek pod ikonami, cztery kobiety pobrzku!ce szklankami z herbat i ,wiszczce nieprzy!emnie w swoim !zyku, tak, e 2acueline odda#aby p"# ycia, eby o tym zapomnie)@ dostawa#a sza#u, zmuszona ich s#ucha), na sam d$wik ich g#osu, a nawet na sam ich widok. *iedy widzia#a swo! matk wpycha!c do ust kawa#ek cukru, kt"ry popi!a#a nastpnie herbat, odstawia#a szklank i wybiega#a do swo!e! zakurzone!, nieprzy!emne! nory, zostawia!c !e wszystkie, babk, matk i !e! siostr, wszystkie trzy czarne, z 'arbowanymi w#osami i zro,nitymi brwiami, z wielkimi oczami #ani wyraa!cymi dezaprobat, w poko!u matki pe#nicym rol salonu, gdzie nawet s#uca zdy#a si do nich upodobni). ybiega#a, trzaska#a drzwiami, za ni za, rozlega#o si wo#anie& - +zura, +zura, go#beczko - zupe#nie !ak w powie,ci (o#sto!a, gdy naprawd nie mia#a na imi 2acueline. 2acueline to by#o imi, kt"rego uywa#a !ako modelka, imi, kt"re pozwala#o zapomnie) o tym prawdziwym, a wraz z nim o znienawidzonym i czu#ym domu kobiet, imi, kt"re pozwala#o zaistnie) w rzeczywisto,ci 'rancuskie!, w solidnym ,wiecie, gdzie istnie! mczy$ni, kt"rzy ci po,lubi, a nie zagin w !akie!, ta!emnicze! ekspedyc!i !ak !e! o!ciec, kt"rego nie zna#a, marynarz 'loty ba#tyckie! zaginiony gdzie, w lodach polarnych. (o do niego by#a podobna, powtarza#a sobie z w,ciek#o,ci i rozkosz - po nim mia#a w#osy i policzki, ,niad sk"r i oczy wyd#uone ku skroniom. 2eeli by#a za co, wdziczna matce, to !edynie za to, e da#a !e! za o!ca tego ,wietlistego demona, kt"rego przy!#y ,niegi i lody, tak !ak innych ziemia. =hcia#a natomiast zapomnie) !e! to, e pewnego dnia wyda#a na ,wiat ma# ciemnow#os dziewczynk, !e! przyrodni siostr, kt"re! o!ca nie zna#a, a kt"ra nazywa#a si .atalia i mia#a teraz pitna,cie lat. .atali widywa#o si tylko w wakac!e. 2e! o!ca nigdy. Op#aca# on !ednak pens! .atalii w podparyskim liceum, matce za, .atalii wyp#aca# rent, z

kt"re! y#y - bez zbytku, za to w bezczynno,ci, kt"ra by#a dla nich ra!em - trzy kobiety oraz s#uca i 2acueline, a do dzi,. (o co zarabia#a 2acueline !ako modelka, !e,li nie wydawa#a na bielizn, buty od na!lepszych szewc"w, stro!e od wielkich krawc"w - cho) po cenach znikowych, to i tak zbyt drogie - przepada#o nie wiedzie) gdzie w rodzinne! sakiewce. 5 pewno,ci 2acueline mog#aby zapewni) sobie utrzymanie, nie brakowa#o !e! do tego okaz!i. Mia#a !ednego czy dwu kochank"w, nie dlatego g#"wnie, e si !e! podobali - cho) owszem, podobali si !e! - lecz eby sprawdzi) czy zdolna !est wzbudza) podanie i mi#o,). 2eden z nich by# bogaty i podarowa# !e! pikn, r"ow per#, kt"r nosi#a na lewe! rce, lecz 2acueline nie zgodzi#a si z nim zamieszka), a kiedy on nie chcia# !e! z kolei po,lubi), porzuci#a go bez alu, szcz,liwa, e nie !est w ciy ;my,la#a tak !aki, czas i y#a przez kilka dni w strachu<. .ie, mieszka) z kochankiem to straci) twarz, straci) szans na przysz#o,), to postpi) tak !ak !e! matka z o!cem .atalii - nie, to niemoliwe. /ecz !e,li chodzi o O, wszystko by#o inacze!. Eatwo by#o uwierzy) w grzeczn ba!eczk, e 2acueline przenosi si po prostu do koleanki na wsp"lne mieszkanie. O bdzie mog#a osign) dwa cele na raz& gra) rol kochanka, kt"ry utrzymu!e i pomaga swo!e! dziewczynie i rol zasadniczo sprzeczn z gwaranc!ami moralnymi. Obecno,) 1enA by#a na tyle nieo'ic!alna, e nie grozi#a zawaleniu si te! 'ikc!i. *to !ednak wie, czy w#a,nie ta !ego obecno,) nie by#a w#a,ciw pobudk decyz!i 2acueline6 kadym razie on nalea# do O i tylko do nie!, mona wic by#o ,mia#o czyni) zabiegi u matki 2acueline. .igdy !eszcze nie zdarzy#o si O mie) tak ywego odczucia, e !est zdra!c, szpiegiem, wys#annikiem !akie!, organizac!i przestpcze!, !ak w"wczas gdy znalaz#a si przed t kobiet dziku!c !e! za przy!a$-, !ak obdarzy#a !e! c"rk. tedy r"wnie w g#bi serca sprzeciwia#a si swo!e! mis!i, temu co by#o powodem !e! obecno,ci tuta!. (ak, 2acueline sprowadzi si do nie!, lecz nigdy przenigdy O nie bdzie na tyle pos#uszna +ir +tephenowi, eby 2acueline porwa). 0 !ednak... 5aledwie tylko 2acueline zamieszka#a u nie!, gdzie, !ak si przekona#a, przyznano !e! - na pro,b 1en - pok"!, kt"ry !akoby niekiedy za!mowa# ;!akoby, bo sypia# zawsze w #ou O<, O wbrew wszelkim !e! oczekiwaniom ogarn#o natychmiast gwa#towne pragnienie by posi,) 2acueline za !ak bd$ cen, a to oznacza#o, e bdzie musia#a ! wyda). Poza wszystkim, m"wi#a sobie, uroda 2acueline !est wystarcza!co mocn rekomendac!, ebym musia#a mie) pretens!e co do swo!e! roli, a !e,li nawet powinna zosta) u!arzmiona, tak !ak !a, to co w tym takiego z#ego6 wyznawa#a przed sob nie,mia#o, prze!ta !ednak g#boko na my,l o tym, !ak s#odko bdzie u!rze) przed sob 2acueline nag i bezbronn !ak ona. Przez tydzie-, odkd 2acueline sprowadzi#a si na dobre, uzyskawszy uprzednio wszelkie b#ogos#awie-stwo swo!e! matki, 1enA okaza# si nadzwycza! skwapliwym opiekunem. 8ziew dzie- zaprasza# obydwie dziewczyny na obiad, zabiera# do kina, dziwnym tra'em wybiera!c pomidzy 'ilmami kryminalnymi, historiami o handlarzach narkotyk"w, albo o handlu niewolnikami. +iada# pomidzy nimi dwiema, bra# rk kade! z nich i nie odzywa# si. /ecz O wiedzia#a !ak przy kade! gwa#towne! scenie ,ledzi wyraz emoc!i na twarzy 2acueline. .ie da#o si z nie! odczyta) nic poza odrobin wstrtu, kt"ry odgina# w d"# kciki !e! ust. Potem odwozi# !e odkrytym samochodem z opuszczonymi szybami, a nocny wiatr i prdko,) przyciska#y do !drnych policzk"w, drobnego czo#a i oczu 2acueline !e! !asne, gste w#osy. Potrzsa#a g#ow, by wr"ci#y na mie!sce i przeciga#a po nich rk, !ak to robi ch#opcy. Przy!wszy e zna!du!e si u O, O za, !est kochank 1enA, 2acueline zdawa#a si uwaa) za ca#kiem naturaln rzecz pou'a#o,) 1enA. 5nosi#a bez drgnienia powieki kiedy 1enA wchodzi# do !e! poko!u, pod pretekstem, e zapomnia# !akiego, dokumentu, co nie by#o prawd - O wiedzia#a o tym, gdy sama opr"nia#a szu'lady wielkiego holenderskiego sekretarzyka zdobionego kwiecist markieteri, z podw"!n sk"rzan klap otwart na sta#e, kt"ry zupe#nie nie pasowa# do 1enA. Po co go trzyma#6 Od kogo go mia#6 2ego cika eleganc!a, !asne drewno stanowi#y !edyny zbytek w tym ciemnym nieco poko!u z oknami na p"#noc, na podw"rze i kt"rego szare ,ciany w kolorze stali i woskowana, zimna pod#oga stanowi#y kontrast z !asnymi, weso#ymi poko!ami od strony nabrzea. (o dobrze, 2acueline si tu nie spodoba. (ym chtnie! zgodzi si dzieli) z O dwa poko!e od 'rontu, sypia) z ni, tak

!ak pierwszego dnia zgodzi#a si dzieli) z ni #azienk i kuchni, pomadki, per'umy, posi#ki. =o do tego O si !ednak myli#a. 2acueline by#a namitnie przywizana do wszystkiego co nalea#o do nie! - na przyk#ad do swe! r"owe! per#y -lecz absolutnie obo!tna na wszystko, co do nie! nie nalea#o. 3dyby umieszczono ! w pa#acu nie zainteresowa#aby si tym, dop"ki by !e! kto, nie powiedzia#& ten pa#ac !est pani i nie udowodni# tego aktem notarialnym. =zy szary pok"! by# przy!emny, czy nie, by#o !e! doskonale obo!tne i nie dlatego, eby si z niego wyrwa) przychodzi#a do #"ka O. (ym bardzie! nie po to by okaza) !e! wdziczno,), kt"re! wcale nie odczuwa#a - a kt"r O !e! !ednak przypisywa#a, szcz,liwa r"wnocze,nie, e zdo#a#a ! pode!,), o czym by#a przekonana. 2acueline lubi#a rozkosz i wydawa#o si !e! przy!emne i praktyczne bra) ! od kobiety, w kt"re! rkach niczym nie ryzykowa#a. pi) dni po tym !ak rozpakowa#a swo!e walizki, kt"rych zawarto,) O pomaga#a !e! rozmie,ci), gdy 1en odwi"z# !e po raz pierwszy, oko#o Ddziesite!, po wsp"lnym obiedzie i wyszed# - stan#a, po prostu naga i !eszcze mokra po kpieli, w drzwiach poko!u O i spyta#a& - 2est pani pewna, e on !u nie wr"ci6 - i nie czeka!c nawet na odpowied$ w,lizn#a si do !e! #"ka. Pozwoli#a si ca#owa) i pie,ci), z zamknitymi oczami, nie odpowiada!c !edn cho)by pieszczot, !czc z pocztku cicho, potem g#o,nie!, !eszcze g#o,nie!, wreszcie przechodzc do krzyku. 5asn#a w pe#nym ,wietle r"owe! lampki, w poprzek #"ka, z rozrzuconymi nogami, piersi nieco skrcon na bok i z roz#oonymi rkami. ida) by#o b#yszczcy pot pomidzy dwiema piersiami. O przykry#a ! i zgasi#a ,wiat#o. 8wie godziny p"$nie! kiedy spr"bowa#a ponownie, 2acueline pozwoli#a !e! na to, lecz wyszepta#a w ciemno,ci& - .ie mcz mnie za bardzo, musz wsta) wcze,nie rano. 4y#o to w czasie kiedy 2acueline opr"cz wykonywane! okresowo pracy modelki zaczyna#a si# w pracy nie mnie! nieregularne!, lecz bardzo absorbu!ce!& zaangaowano ! do zagrania ma#ych r"lek w 'ilmie. (rudno by#o pozna) czy !est z siebie dumna, czy te nie, czy widzi w tym pierwszy krok do kariery, czy chce zosta) s#awn gwiazd. 5rywa#a si rano z #"ka, z w,ciek#o,ci racze! ni z zapa#em, bra#a prysznic, malowa#a si w po,piechu, nie godzi#a si na wice! !ak tylko na du 'iliank czarne! kawy, kt"r O ledwie mia#a czas !e! przyrzdzi), po czym pozwala#a uca#owa) sobie czubki palc"w, z machinalnym u,miechem i wzrokiem pe#nym urazy& O by#a taka s#odka i md#a w bia#ym szla'roku z wigoniowe! we#ny, z wyszczotkowanymi w#osami, umyt twarz - wyglda#a !ak kto,, kto za chwil na nowo po#oy si spa). 0 przecie nie by#a to prawda. O !ako, nie o,mieli#a si do te! pory powiedzie) o tym 2acueline. Prawda za, by#a taka, e kadego dnia kiedy 2acueline udawa#a si, o te! porze kiedy dzieci id do szko#y a drobni urzdnicy do biura, do studia w 4oulogne, gdzie by#y krcone zd!cia, O, kt"ra niegdy, zostawa#a w domu niemal ca#e przedpo#udnie, teraz ubiera#a si r"wnie& - ysy#am wam samoch"d - m"wi# +ir +tephen - odwiezie 2acueline do 4oulogne, a potem wr"ci po pani. (ak wic kadego ranka udawa#a si do +ir +tephena, a s#o-ce po drodze pada#o tylko na wschodnie ,ciany dom"w - pozosta#e by#y !eszcze nieogrzane, za to cienie pod drzewami w mi!anych ogrodach stawa#y si coraz kr"tsze. Przy rue de Poitiers !eszcze nie sko-czono sprzta). .ora, mulatka prowadzi#a O do poko!u, gdzie pierwszego wieczoru +ir +tephen zostawi# ! sam, p#aczc na #"ku, czeka#a a O od#oy na to #"ko swo!e rkawiczki, torebk i ubranie, eby !e stamtd zabra) i schowa) do ,cienne! sza'y zna!du!ce! si za ni, do kt"re! mia#a wielki klucz. Potem podawa#a O lakierowane panto'elki na wysokich obcasach, kt"re stuka#y g#o,no przy kadym kroku i sz#a przodem otwiera!c kole!ne drzwi,

a do gabinetu +ir +tephena, gdzie przystawa#a i przepuszcza#a O przez pr"g. O nie zdo#a#a si nigdy przyzwyczai) do tego ceremonia#u i do obnaania si przed t star, cierpliw i biern kobiet, kt"ra nie odzywa#a si do nie! !ednym s#owem i zaledwie na ni patrzy#a, a !ednak O czu#a si tak samo strasznie !ak w 1oissy przed oczami loka!"w. 'ilcowych bamboszach posuwa#a si przed ni cicho, niczym zakonnica. O nie mog#a oderwa) oczu, idc za ni, od dw"ch ko-c"w !e! chustki, a za kadym razem gdy otwiera#a drzwi, od !e! ciemnobrzowe! chude! rki, kt"ra na porcelanowe! klamce wyglda#a !akby wytoczona by#a ze starego drewna. 2ednocze,nie !ednak, w przeciwie-stwie do strachu !aki w nie! wzbudza#a, O odczuwa#a - i nie zna!dowa#a w tym sprzeczno,ci - pewien rodza! dumy, e oto ta stara s#uca +ir +tephena ;kim w#a,ciwie dla niego by#a i dlaczego powierzy# !e! rol ra!'urki, do kt"re! wydawa#a si tak nie pasowa)6< !est ,wiadkiem, e ona - !ak by) moe wiele innych dziewczt, kt"re prowadzi#a w taki sam spos"b - godna !est tego by pos#ugiwa# si ni +ir +tephen. 3dy +ir +tephen kocha# ! by) moe, kocha# na pewno i O czu#a, e bliska !est chwila, kiedy powie !e! to zamiast wy#cznie dawa) !e! to do zrozumienia - w miar !ednak !ak !ego mi#o,) i podanie do nie! zblia#y si do siebie, trzyma# ! u siebie coraz d#ue!, wszystko trwa#o coraz wolnie!, coraz bardzie! drobiazgowe stawa#y si !ego wymagania. 5atrzymywana w ten spos"b ca#e ranki, kiedy to czasem zaledwie ! dotyka#, chcc tylko by go pie,ci#a, O spe#nia#a wszystkie !ego dania z uczuciem nie!akie! wdziczno,ci, tym wiksze!, !e,li dania te przybiera#y 'orm rozkazu. *ade zaniedbanie pociga#o za sob nastpne, O za, sp#aca#a !e dok#adnie, co do grosza. yda!e si dziwne, e sprawia#o !e! to satys'akc!, a !ednak tak w#a,nie by#o. 3abinet +ir +tephena zna!dowa# si nad "#to-szarym salonem, gdzie spdza# wieczory i kt"ry by# od niego wszy i niszy. .ie by#o tu kanapy albo tapczanu, a !edynie 'otele w stylu 1egenc!i, z kwiecistym obiciem. O siada#a w nich niekiedy, lecz generalnie +ir +tephen wola# ! trzyma) przy sobie, w zasigu rki, a kiedy si ni nie za!mowa#, ona siedzia#a na biurku po !ego lewe! stronie. 4iurko sta#o prostopadle do ,ciany, O za, mog#a oprze) si o p"#ki pe#ne s#ownik"w i oprawionych rocznik"w. (ele'on sta# przy !e! lewym udzie - drga#a ilekro) odzywa# si dzwonek. (o ona w#a,nie podnosi#a s#uchawk i pyta#a& - *to m"wi6 - powtarza#a g#o,no nazwisko i albo przekazywa#a s#uchawk +ir +tephenowi, albo na dany przez niego znak przeprasza#a rozm"wc. *iedy trzeba by#o kogo, przy!), .ora anonsowa#a go, +ir +tephen za, dawa# czas .orze na odprowadzenie O do pokoiku, gdzie si co rano rozbiera#a i gdzie nastpnie .ora przychodzi#a po ni, kiedy, po wy!,ciu go,cia, +ir +tephen wzywa# !e dzwonkiem. .ora wchodzi#a i wychodzi#a z gabinetu wiele razy w cigu ranka, !u to by przynie,) +ir +tephenowi kaw lub poczt, !u to ods#oni) bd$ zacign) aluz!e, albo opr"ni) popielniczki@ ona !edna mia#a prawo wstpu do gabinetu, a w dodatku obowizek by wchodzi) bez pukania, !e,li mia#a co, do powiedzenia czeka#a zawsze bez s#owa, p"ki +ir +tephen si do nie! nie odezwie. 5darzy#o si, e pewnego razu O zna!dowa#a si w#a,nie pochylona na biurku, z rkoma wspartymi o blat i wypitymi po,ladkami, kiedy .ora wesz#a. %nios#a g#ow. .igdy wcze,nie! .ora na ni nie patrzy#a i zapewne O nie ruszy#aby si. (ym razem !ednak by#o !asne, e .ora chce napotka) !e! spo!rzenie. =zarne, b#yszczce oczy, z kt"rych nie spos"b by#o niczego wyczyta), w poorane! i nieruchome! twarzy tak bardzo zaniepokoi#y O, e zrobi#a ruch by wyrwa) si +ir +tephenowi. 5rozumia#& chwyci# ! !edn rk w pasie i przycisn# do blatu, eby nie mog#a si ruszy), drug za, rozchyli# !e! uda. O, kt"ra zawsze wype#nia#a co do !oty kad !ego zachciank, wbrew sobie same! nie mog#a si otworzy) i +ir +tephen musia# w ni wtargn) si#. Mimo to czu#a, e mi,nie odbytu zacisn#y si mocno wok"# niego i z trudem uda#o mu si zag#bi) w ni ca#kowicie. .ie wyszed# z nie! tak d#ugo, p"ki nie m"g# porusza) si w nie! bez trudu. chwili, gdy mia# w ni we!,) po raz drugi, zwr"ci# si do .ory m"wic eby zaczeka#a a sko-czy i odprowadzi#a O do przebieralni. 5anim !ednak odes#a# O, uca#owa# ! czule w usta. #a,nie z

powodu tego poca#unku o,mieli#a si w kilka dni p"$nie! wyzna) mu, e .ora budzi w nie! przeraenie. - +podziewam si - odrzek#. - *iedy bdzie !u pani nosi) m"! znak i okowy - co stanie si wkr"tce, !e,li oczywi,cie si pani zgodzi - bdzie wice! powod"w, eby si !e! ba). - 8laczego - spyta#a O - i !aki znak, !akie okowy6 Przecie nosz !u ten pier,cie-... - (o !u bdzie zalea#o od 0nne-Marie, kt"re! obieca#em pani pokaza). %damy si do nie! po ,niadaniu. 5goda6 2est to !edna z moich przy!aci"#ek, a prosz zauway), e !ak dotd nie przedstawi#em pani nikogo z moich przy!aci"#. *iedy prze!dzie pani przez !e! rce, dostarcz prawdziwych powod"w, eby si pani ba#a .ory. O nie ,mia#a si upiera). Owa 0nne-Marie, kt"r ! straszono, intrygowa#a ! teraz o wiele bardzie! ni .ora. (o o nie! m"wi# +ir +tephen podczas ,niadania w +aint-=loud. (ak, to prawda, e nie zna#a przy!aci"# +ir +tephena, nie wiedzia#a nic o !ego stosunkach. sumie y#a w Paryu tak, !akby by#a zamknita w klasztorze. 2edyne osoby ma!ce prawo do !e! sekretu - 1en i +ir +tephen - mia#y !ednocze,nie prawo do !e! cia#a. Pomy,la#a sobie, e s#owa Totworzy) si:, kt"re oznacza! zazwycza! tyle co zau'a) komu,, dla nie! ma! tylko !eden sens, literalny, 'izyczny, a przecie absolutny, gdy otwiera#a w ko-cu kad czstk cia#a !ak tylko mona otworzy). yda!e si, e taka by#a !e! rac!a bytu i e +ir +tephen, tak samo !ak 1en, rozumia# to w ten sam spos"b kiedy m"wi# o swoich przy!aci"#kach, tak !ak wtedy w +aint-=loud - rozumia#o si samo przez si, e ci kt"rych ma pozna) bd mogli bez ogranicze- rozporzdza) !e! cia#em. ?eby !ednak wyobrazi) sobie 0nne-Marie i to czego +ir +tephen oczeku!e od 0nne-Marie wzgldem !e! osoby, na to O nie mia#a adnych wskaz"wek, nie by#y tu nawet pomocne !e! do,wiadczenia z 1oissy. +ir +tephen m"wi# kiedy,, e chcia#by widzie) !ak kocha si z inn kobiet, czyby chodzi#o o to ;sprecyzowa# !ednak, e chodzi tu o 2acueline...<6 .ie, to nie to. T+ama pani zobaczy: powiedzia#. same! rzeczy. /ecz kiedy O opuszcza#a dom 0nne-Marie wcale nie wiedzia#a wice!. 0nne-Marie mieszka#a w pobliu obserwatorium, w mieszkaniu zako-czonym z boku czym, w rodza!u atelier, na g"rze nowego budynku wznoszcego si ponad wierzcho#ki drzew. 4y#a to kobieta w wieku +ir +tephena, z czarnymi w#osami przetykanymi siwizn. 2e! granatowe oczy mia#y tak g#boki odcie-, e wydawa#y si niemal czarne. Poczstowa#a +ir +tephena i O bardzo mocn, czarn kaw w male-kich 'iliankach, gorc i gorzk, kt"ra pokrzepi#a O. *iedy ! wypi#a i wsta#a z 'otela, eby odstawi) pust 'iliank na stolik, 0nne-Marie chwyci#a ! za rk i zwraca!c si w stron +ir +tephena, spyta#a& - Pozwoli pan6 - 0le bardzo prosz - odpowiedzia# +ir +tephen. "wczas 0nne-Marie, kt"ra nawet na dzie- dobry ani gdy +ir +tephen ! przedstawia# nie zaszczyci#a O !ednym cho)by s#"wkiem bd$ u,miechem, odezwa#a si do nie! s#odko, u,miecha!c si przy tym czaru!co, !akby robi#a !e! !aki, prezent& - =hod$, niech obe!rz tw"! brzuszek male-ka i po,ladki. 1ozbierz si ca#kiem, tak bdzie na!lepie!. Podczas gdy O spe#nia#a pos#usznie !e! pro,b, zapali#a papierosa. +ir +tephen nie odrywa# oczu od O. Obydwo!e kazali !e! sta) przed sob przez dobre pi) minut. pomieszczeniu nie by#o lustra, lecz O dostrzeg#a swo!e niewyra$ne odbicie w czarne! lace parawanu.

- 5de!mi! r"wnie po-czochy - powiedzia#a nagle 0nne-Marie. - .o widzisz - m"wi#a dale! nie powinna, nosi) podwizek, bo zde'ormu!esz sobie uda. =zubkiem palca prze!echa#a lekko tu nad !e! kolanem, w mie!scu gdzie O zwi!a#a swo!e po-czochy na szerokie! elastyczne! opasce. Palec pozostawi# tam leciutki ,lad. - *to ci kaza# tak robi)6 5anim O zdy#a odpowiedzie), odezwa# si +ir +tephen& - (o ch#opiec, kt"ry mi ! da#, zna go pani - 1en. - 7 doda#& - 0le oczywi,cie zastosu!e si do pani zdania. - 8obrze - powiedzia#a 0nne-Marie. - *a ci zaraz da) d#ugie, ciemne po-czochy i spec!alny pas do ich podtrzymywania. (o pas usztywniany, wysmukla!cy tali. *iedy 0nne-Marie zadzwoni#a i kiedy m#oda dziewczyna - !asnow#osa i milczca - przynios#a cienkie, czarne po-czochy oraz wysmukla!cy pas z gsto tkanego, czarnego nylonu wzmocniony licznymi, szerokimi listwami, wygitymi do ,rodka brzucha i wywinitymi ponad biodra, O na sto!co, stara!c si utrzyma) r"wnowag raz na !edne!, raz na drugie! nodze, nacign#a po-czochy siga!ce a do ko-ca ud. 2asnow#osa dziewczyna za#oy#a !e! pas, kt"ry z ty#u posiada# spec!aln brykl da!c si przypina) i odpina). 5 ty#u r"wnie mia# on szerokie sznurowanie, tak !ak gorsety w 1oissy, kt"re pozwala#o na dowolne ,ciskanie albo rozlu$nianie pasa. O przypi#a po-czochy na przodzie i bokach czterema zapinkami, po czym dziewczyna zabra#a si do sznurowania pasa, ,ciska!c go tak mocno, !ak to tylko by#o moliwe. O czu#a !ak !e! talia i brzuch kurcz si pod naporem listew, kt"re siga#y w dole niemal !e! wzg"rka #onowego, nie zakrywa#y !ednak bioder. Pas by# kr"tszy z ty#u, tak, e r"wnie po,ladki zna!dowa#y si ca#kowicie na wierzchu. - 4dzie lepie! - powiedzia#a 0nne-Marie do +ir +tephena - !e,li bdzie mocno ,ci,nita w talii. 5obaczy pan zreszt, e !e,li nawet nie bdzie czasu na to, eby si rozebra#a, ten pas w og"le nie bdzie przeszkadza#. 0 teraz zbli si do mnie, O. 8ziewczyna wysz#a, O za, podesz#a do 0nne-Marie siedzce! w niskim 'oteliku-karle, obitym wi,niowym pluszem. 0nne-Marie pog#aska#a delikatnie !e! po,ladki, kaza#a si !e! po#oy) na r"wnie niskim co kar#o pu'ie, po czym unios#a i rozwar#a !e! nogi i m"wic, eby si nie rusza#a, chwyci#a i rozchyli#a !e! wargi sromowe. O przysz#o na my,l, e takim samym ruchem odgina si skrzela rybom na targu, albo zaglda w pysk kupowanemu koniowi. Przypomnia#a sobie r"wnie, e to samo zrobi# loka! Pierre, skuwszy ! uprzednio #a-cuchem, pierwszego wieczoru w 1oissy. 2akby nie by#o, !e! cia#o nie nalea#o do nie!, a !u na pewno !edna po#owa, kt"ra r"wnie dobrze mog#aby s#uy), eby tak powiedzie), poza ni. 8laczego, skoro nie by#o to dla nie! zaskoczeniem, musia#a sobie za kadym razem t#umaczy) to na nowo6 8laczego za kadym te razem odczuwa#a ten sam paraliu!cy niepok"!, kt"ry wiza# ! nie tyle z tymi, w kt"rych rkach si aktualnie zna!dowa#a, ile z tymi, kt"rzy ! w obce rce oddawali, kt"ry w 1oissy wiza# ! z 1en, tu za, z kim6 5 1en czy ze +ir +tephenem6 0ch, tego nie wiedzia#aG (o znaczy, nie chcia#a wiedzie), gdy nalea#a ca#kowicie do +ir +tephena od kiedy... no w#a,nie, od kiedy6 0nne-Marie kaza#a !e! wsta) i ubra) si. - Moe mi ! pan przyprowadzi), kiedy tylko pan zechce - powiedzia#a do +ir +tephena. - 4d w +amois ;+amois... O oczekiwa#a, e powie& w 1oissy, lecz nie, nie chodzi#o o 1oissy - o co zatem chodzi#o6< za dwa dni. - szystko p"!dzie dobrze ;co takiego p"!dzie dobrze6<. - 5a dziesi) dni, !e,li pani pozwoli - odpowiedzia# +ir +tephen. -.a pocztku lipca.

samochodzie wiozcym ! do domu ;+ir +tephen zosta# u 0nne-Marie< O przyszed# na my,l pewien posg, !aki widzia#a w dzieci-stwie w /uksemburgu& kobieta o mocno ,cignite! talii, kt"ra wydawa#a si tak krucha i cienka pomidzy cikimi piersiami a misistymi po,ladkami - sta#a pochylona w prz"d, by m"c prze!rze) si w strumieniu u !e! st"p, starannie oddanym r"wnie w marmurze - e patrzc na ni mia#o si obaw, i marmur za chwil pknie. 2e,li +ir +tephen tak chce... =o si tyczy 2acueline, nietrudno !e! bdzie powiedzie), e to kaprys 1en. tym mie!scu ponownie sp#yn#a na ni troska, od kt"re! usi#owa#a uciec ilekro) do nie! powraca#a, lecz kt"ra, o dziwo, nie by#a !u dla nie! bolesna& dlaczego 1enA, odkd 2acueline zamieszka#a u nie!, stara si nie tyle pozostawia) ! sam z 2acueline, co by#oby zrozumia#e, ile samemu nie zostawa) z O6 5blia# si lipiec, kiedy to 1en wy!edzie, nie przy!dzie odwiedzi) ! do 0nne-Marie, gdzie ma ! wys#a) +ir +tephen. =zy powinna si pogodzi) z tym, e bdzie go widywa) tylko wieczorami, kiedy przy!dzie mu akurat ochota zaprosi) ! i 2acueline, czy te - i sama !u nie wiedzia#a, co by#o trudnie!sze do przewidzenia ;gdy stosunki ich zupe#nie si popsu#y, przez to, e zosta#y tak ograniczone< -liczy) na to, e zobaczy go czasem rano, kiedy bdzie u +ir +tephena, on za, z!awi si zapowiedziany i wprowadzony przez .or6 +ir +tephen zawsze go przy!mowa#, 1en za, obe!mowa# O, pie,ci# koniuszek !e! piersi, po czym omawia# z +ir +tephenem plany na nastpny dzie-, w kt"rych nie wspomina#o si s#owem o nie! i wychodzi#. =zyby tak dalece odda# ! +ir +tephenowi, eby przesta) ! kocha)6 =o si stanie, skoro !u !e! nie kocha6 O wpad#a w taki pop#och, e zamiast zatrzyma) samoch"d, wysiad#a machinalnie przy nabrzeu obok swego domu, po czym natychmiast popdzi#a w poszukiwaniu taks"wki. .a Nuai de 4et-hun by#o ma#o taks"wek. O pobieg#a a na bulwar +ain-3ermain a i tam !eszcze musia#a czeka). 4y#a ca#a spocona i zdyszana, gdy ciasny pas utrudnia# !e! oddychanie, kiedy nareszcie taks"wka zwolni#a na rogu =ardinal-/emoin. 5amacha#a na ni, poda#a adres biura, gdzie pracowa# 1en, nie wiedzc wcale czy 1en tam !est i czy ! przy!mie !e,li nawet !est. .igdy tam nie by#a. .ie zaskoczy# !e! ani wielki budynek przy ulicy przecina!ce! =hamps-Olys)es, ani biura w ameryka-skim stylu, lecz postawa 1en, kt"ry przy!# ! przecie natychmiast, zupe#nie ! zbi#a z tropu. .ie eby by# agresywny albo robi# !e! wyrzuty. ola#aby !u wyrzuty, gdy w ko-cu nie da# !e! prawa, eby przychodzi#a mu przeszkadza), a by) moe przeszkadza#a mu bardzo. Odes#a# sekretark, proszc, eby nie zapowiada#a nikogo i nie #czy#a adnych tele'on"w. Potem zapyta# O o co chodzi. - 4o! si, e mnie !u nie kochasz - powiedzia#a O. 5a,mia# si& - (ak nagle, !ake to6 - (ak, w samochodzie kiedy wraca#am od... - Od kogo6 O milcza#a, 1en m"wi# dale! ze ,miechem& -2este, doprawdy ,mieszna. - Od 0nne-Marie. - 0 za dziesi) dni masz si uda) do +amois. +ir +tephen dzwoni# do mnie przed chwil. 1en siedzia# w wygodnym 'otelu za biurkiem, O za, wtuli#a mu si w ramiona. - 2est mi obo!tne co ze mn zrobi - wyszepta#a - lecz powiedz mi czy mnie !eszcze kochasz. - Mo!e male-stwo, kocham ci - powiedzia# 1en. - =hc !ednak eby, mnie s#ucha#a, a tymczasem ty mnie zupe#nie nie s#uchasz. Powiedzia#a, 2acueline, e naleysz do +ir +tephena, powiedzia#a, !e! o 1oissy6 O potwierdzi#a, e nic !e! nie m"wi#a. 2acueline godzi#a si na !e! pieszczoty, ale w dniu, kiedy dowie si, e O... 1en nie pozwoli# !e! sko-czy), podni"s# !, wsta#, opar# ! o 'otel i podkasa# !e! sp"dnic.

- 0 prosz, pas elastycznyG - powiedzia#. - (o prawda, e bdziesz duo przy!emnie!sza ze ,ci,nit tali. Potem wzi# !, O za, my,la#a o tym, e nie robi# !u tego od tak dawna, i zacz#a wtpi) czy w og"le ma !eszcze na ni ch), teraz za, widzia#a w tym naiwnie dow"d !ego mi#o,ci. - iesz - powiedzia# do nie!. -2este, g#upia, e nie porozmawia#a, z 2acueline. Potrzebu!emy !e! w 1oissy, a by#oby wygodnie! gdyby, to ty ! tam sprowadzi#a. 5reszt kiedy wr"cisz od 0nne-Marie, nie bdziesz mog#a d#ue! ukrywa) swo!e! prawdziwe! kondyc!i. O zapyta#a dlaczego. - +ama zobaczysz - odrzek# 1en. - Masz !eszcze pi) dni i tylko pi), poniewa +ir +tephen ma zamiar na pi) dni przed odes#aniem ci do 0nne-Marie, zacz) ci biczowa) codziennie z pewno,ci bdziesz mie) pe#no prg, !ak si wtedy wyt#umaczysz 2acueline6 O nie odpowiedzia#a. 1en nie wiedzia# przecie, e 2acueline nie interesowa#o w nie! nic poza namitno,ci, kt"r O !e! okazywa#a i e nie patrzy#a na ni nigdy. ?eby ukry) ,lady pe!cza, wystarczy#o tylko uwaa) by nie kpa) si w obecno,ci 2acueline i nosi) nocn koszul. 2acueline nic nie zauway. .ie zauway#a, e O nie nosi ma!tek i w og"le niczego& O !e! nie interesowa#a. - Pos#ucha! - cign# 1enA. -2est !edna rzecz, kt"r w kadym razie musisz !e! powiedzie) i to zaraz& to, e !estem w nie! zakochany. - 0 czy to prawda6 - spyta#a O. - =hc ! mie) - powiedzia# 1en - i !e,li ty nie moesz albo nie chcesz nic zrobi), to !a zrobi to co trzeba. - .ie zgodzi si nigdy na 1oissy - odrzek#a O. - 0ch nie6 8obrze wic - powiedzia# 1enA. - takim razie zmusi si !. (ego samego wieczoru, w#a,ciwie !u ciemn noc, kiedy 2acueline spa#a, O odrzuci#a prze,cierad#o eby popatrze) na ni przy ,wietle lampy, po tym !ak powiedzia#a !e! T1en !est w tobie zakochany:, bo powiedzia#a !e! to przecie i to bezzw#ocznie. O, kt"ra na wyobraenie o !e! kruchym, delikatnym ciele zoranym biczem, !e! rozdartym kroczu, niewinnych ustach zmuszonych do wycia, puszku na policzkach skle!onym #zami, !eszcze miesic temu by#aby prze!ta groz, powtarza#a sobie ostatnie s#owa 1enA i by#a szcz,liwa. 2acueline wy!echa#a, eby powr"ci) nie wcze,nie! !ak na pocztku sierpnia, !e,li sko-cz si zd!cia do 'ilmu, w kt"rym gra#a - nic nie trzyma#o O w Paryu. 5blia# si lipiec, ogrody pe#ne by#y karmazynowego geranium, wszystkie story w oknach w po#udnie by#y opuszczone, 1enA narzeka#, e musi !echa) do +zkoc!i. O mia#a przez chwil nadzie!, e we$mie ! z sob. /ecz poza tym, e nie bra# !e! nigdy do swo!e! rodziny, dobrze wiedzia#a, e odstpi ! +ir +tephenowi, !e,li tego zada. +ir +tephen o,wiadczy#, e w dniu kiedy 1enA odleci do /ondynu, zg#osi si po ni. Mia#a wakac!e. -2edziemy do 0nne-Marie - powiedzia#. - =zeka !u na pani. Prosz nie bra) walizki, nic nie bdzie pani potrzebne. .ie by#o to mieszkanie w okolicy Obserwatorium, gdzie po raz pierwszy O spotka#a si z 0nne-Marie, lecz niski dom w g#bi wielkiego ogrodu, zna!du!cy si na skra!u lasku de Lontainbleau. O nosi#a od tamte! pory sw"! usztywniany pas, kt"ry wydawa# si bardzo przydatny 0nne-Marie& ,ciska#a go co dzie- mocnie!, tak e mona by#o nieomale ob!) ! teraz w pasie dwiema d#o-mi - 0nne-Marie bdzie zadowolona. *iedy przybyli, by#a druga po po#udniu, dom spa# i tylko pies zaszczeka# s#abo na g#os dzwonka& wielki wolarz

'lamandzki o szorstkie! sier,ci, kt"ry obwcha# O pod sukienk. 0nne-Marie siedzia#a pod czerwonym bukiem, w ko-cu trawnika, kt"ry zna!dowa# si w kcie ogrodu, na wprost okien !e! poko!u. .ie wsta#a na powitanie. - Ot" i O - odezwa# si +ir +tephen. 0nne-Marie popatrzy#a na O. ie pani co naley robi). *iedy bdzie gotowa6

- .ie uprzedzi# !e! pan6 0 wic, zaczn natychmiast. .a pocztek trzeba liczy) z pewno,ci dziesi) dni. Przypuszczam, e bdzie pan chcia# sam za#oy) ogniwa i monogram6 .iech pan wr"ci za pitna,cie dni. szystko powinno by) sko-czone za nastpne pitna,cie. O chcia#a si odezwa), zada) pytanie. - =hwileczk, O - powstrzyma#a ! 0nne-Marie. - P"!d$ teraz do poko!u, kt"ry !est od 'rontu, rozbierz si, zostaw !edynie sanda#y i wr") tu do nas. Pok"! by# pusty, duy bia#y pok"! z zas#onami z 'ioletowego p#"tna. O po#oy#a torebk, rkawiczki i ubranie na krzese#ku przy drzwiach ,cienne! sza'y. /ustra nie by#o. ysz#a powoli, o,lepiona s#o-cem, zanim nie znalaz#a si w cieniu buka. +ir +tephen sta# wci przed 0nne-Marie, pies za, lea# u !e! st"p. =zarno-siwe w#osy 0nne-Marie b#yszcza#y !akby by#y wysmarowane pomad, niebieskie oczy wydawa#y si czarne. 4y#a ubrana na bia#o, przewizana lakierowanym paskiem i w lakierowanych sanda#ach za#oonych na bose nogi mona by#o zobaczy) czerwony lakier na !e! paznokciach, taki sam !ak na paznokciach rk. - O - powiedzia#a. - Padni! na kolana przed +ir +tephenem. O uklk#a, z rkoma skrzyowanymi na plecach. *oniuszki !e! piersi dra#y leciutko. Pies mia# min !akby chcia# si na ni rzuci). - (urc, do nogi - zawo#a#a 0nne-Marie. - =zy zgadzasz si, O, nosi) okowy i monogram +ir +tephena, kt"rymi pragnie ci on naznaczy), nie wiedzc w !aki spos"b zostan ci one na#oone6 - (ak - odpowiedzia#a O. - 0 wic teraz odprowadz +ir +tephena, a ty poczeka! tuta!. +ir +tephen pochyli# si i chwyci# piersi O, podczas gdy 0nne-Marie wsta#a z leanki. Poca#owa# ! w usta i wyszepta#& - 2este, mo!a, O, naprawd !este, mo!a6 - po czym pu,ci# !, eby p"!,) za 0nne-Marie. +zczkn#a brama we!,ciowa, 0nne-Marie wraca#a. O zgiwszy nogi przysiad#a na obcasach, rce za, po#oy#a na kolanach -wyglda#a niczym egipska statuetka. domu mieszka#y !eszcze trzy inne dziewczta, kada mia#a sw"! pok"! na pierwszym pitrze. O dosta#a male-ki pokoik na parterze, tu obok 0nne-Marie. 0nne-Marie wo#a#a na nie eby zesz#y do ogrodu. szystkie trzy, tak samo !ak i O, by#y nagie. 2edyne osoby w tym gineceum, starannie ukrytym za wysokim parkanem, z zamknitymi okiennicami odgradza!cymi !e od zakurzone! uliczki, ot" !edyne osoby, kt"re by#y tu ubrane, to 0nne-Marie oraz s#uba& kucharka i dwie poko!owe, starsze od 0nne-Marie, powane i surowe w wielkich sp"dnicach z czarne! alpaki i nakrochmalonych 'artuchach. - Ona nazywa si O - rzek#a 0nne-Marie, kt"ra usiad#a na nowo. -Przyprowad$cie ! tu blie!, ebym ! sobie lepie! obe!rza#a.

8wie dziewczyny podnios#y O, obie brunetki, z w#osami r"wnie czarnymi na g#owie co na #onie, z koniuszkami piersi wyd#uonymi i prawie 'ioletowymi. (rzecia by#a ma#a, krg#a i ruda. .a kredowe! sk"rze !e! piersi odznacza#a si nieco przeraa!ca siatka zielonych y#. 8wie dziewczyny popchn#y O ca#kiem blisko 0nne-Marie, kt"ra przesun#a palcem po trzech czarnych prgach przecina!cych w poprzek !e! uda na przodzie i powtarza#y si r"wnie z ty#u, na po,ladkach. - *to ci biczowa# - zapyta#a. - +ir +tephen6 - (ak - odpowiedzia#a O. - =zym i kiedy6 - (rzy dni temu, szpicrut. - Przez miesic, poczwszy od !utra, nie bdziesz ch#ostana. 5a to zrobimy to dzisia!, na two!e przybycie, !ak tylko sko-cz ci oglda). +ir +tephen nie ch#osta# ci nigdy po wewntrzne! stronie ud, z szeroko rozstawionymi nogami6 .ie6 .o tak, mczy$ni tego nie wiedz. kr"tce zobaczymy !ak to !est. Poka no, !ak wyglda teraz two!a talia. 0chG 2est duo lepie!G 0nne-Marie pocign#a za pas, eby !eszcze bardzie! go ,cie,ni). .astpnie wys#a#a ma# rud dziewczyn, eby przynios#a inny pas i kaza#a go !e! za#oy). 4y# r"wnie z czarnego nylonu, tak mocno usztywniony i ciasny, e czu#a, !akby !e! za#oono bardzo szeroki pas sk"rzany. .ie mia# zapinek do po-czoch. 2edna z brunetek zasznurowa#a go, przy czym 0nne-Marie kaza#a !e! go ,cisn) z ca#e! si#y. - (o potworne - powiedzia#a O. - 7stotnie - odrzek#a 0nne-Marie. - Masz by) dziki temu #adnie!sza, a e !eszcze nie !este,, bdziesz go musia#a nosi) ca#y czas. Powiedz mi teraz w !aki spos"b +ir +tephen na!chtnie! si tob pos#ugu!e. Musz to wiedzie). (rzyma#a ! rk za podbrzusze i O nie mog#a odpowiedzie). 8wie dziewczyny usiad#y na ziemi, trzecia, !edna z brunetek, u st"p leanki 0nne-Marie. - Odwr")cie ! - powiedzia#a 0nne-Marie. - .ieche zobacz po,ladki. O zosta#a odwr"cona i przygita w d"#, a rce obydwu dziewczyn rozchyli#y ! z ty#u. - .o tak - powiedzia#a 0nne-Marie. - .ie potrzebu!esz odpowiada) - sw"! znak powinna, nosi) na po,ladkach. sta-. 5a#oymy ci teraz bransolety. =olette przyniesie zaraz skrzynk i wylosu!emy, kto ci wych#oszcze. =olette, id$ po etonyG Potem prze!dziemy do sali muzyczne!. =olette by#a wysz z dwu brunetek, druga nazywa#a si =laire, a ma#a ruda - UQonne. O nie zauway#a wcze,nie!, e wszystkie one nosz, podobnie !ak w 1oissy, sk"rzane obroe i bransolety na przegubach. =o wice!, takie same sk"rzane bransolety mia#y na kostkach n"g. *iedy UQonne dopasowa#a O w#a,ciwe bransolety, 0nne-Marie poda#a O cztery etony, proszc by wrczy#a kade! z nich po !ednym, nie patrzc !akie posiada! numery. O rozda#a etony. 8ziewczta obe!rza#y kada sw"! i nie m"wi#y nic, czeka!c a odezwie si 0nneMarie. - Mam dw"!k - powiedzia#a 0nne-Marie. - *to ma !edynk6 Mia#a ! =olette. - Odprowad$ O, !est two!a.

=olette chwyci#a O za rce i wykrciwszy !e do ty#u spi#a razem bransolety. Potem popchn#a O naprz"d. .a progu wielkich, przeszklonych drzwi w skrzydle budynku prostopad#ym do g#"wne! 'asady, UQonne, kt"ra sz#a przed nimi wzi#a od O !e! sanda#y. 8rzwi prowadzi#y do pomieszczenia, kt"re w g#bi posiada#o co, w rodza!u rotundy, nieco wysze! od reszty. +u'it w 'ormie p#ytko sklepione! kopu#y podtrzymywany by# przez dwie cienkie kolumienki wybiega!ce z dw"ch ko-c"w #uku sklepienia i oddalone od siebie o !akie, dwa metry. ysoka na prawie cztery schodki estrada wchodzi#a pomidzy nie zaokrglonym cyplem. Pod#oga rotundy, !ak i ca#ego pomieszczenia pokryta by#a czerwonym 'ilcem. Cciany by#y bia#e, zas#ony w oknach czerwone, kanapy okala!ce rotund z czerwonego 'ilcu, takiego samego !ak na pod#odze. cz,ci prostoktne! sali, kt"ra by#a szersza ni g#bsza, zna!dowa# si kominek, a naprzeciwko kominka sta#o wielkie radio z adapterem i rega#em na p#yty obok. (o dlatego nazywano t sal muzyczn. Przez drzwi ko#o kominka #czy#a si ona z poko!em 0nne-Marie. 8rzwi symetryczne do tamtych, by#y drzwiami ,cienne! sza'y. Poza kanapami i sprztem gra!cym nie by#o tu innych mebli. Podczas gdy =olette kaza#a usi,) O na brzegu estrady, kt"ra po,rodku opada#a stromo ;schody zna!dowa#y si po bokach kolumienek<, dwie pozosta#e dziewczyny zamkn#y przeszklone drzwi, zacignwszy uprzednio aluz!e. O ze zdziwieniem spostrzeg#a, e drzwi s podw"!ne. 0nne-Marie ,mie!c si powiedzia#a do nie!& - (o po to, eby nikt nie us#ysza# !ak krzyczysz. Cciany s wyciszone korkiem, na zewntrz nie s#ycha) co si tuta! dzie!e. *#ad$ si. =hwyci#a ! za ramiona i po#oy#a na czerwonym 'ilcu, potem pocign#a ! odrobin w prz"d. 1ce O uczepi#y si brzegu estrady, gdzie UQonne przymocowa#a !e do stalowego k"#ka, po,ladki O nie mia#y teraz oparcia. 0nne-Marie podcign#a !e! kolana do piersi, potem za, O poczu#a !ak !e! nogi napra! si nagle cignite w tym samym kierunku& dwa pasy przechodzce przez bransolety na kostkach zosta#y przywizane do kolumienek wysoko nad !e! g#ow. znosi#a si teraz ponad estrad w taki spos"b, e wida) by#o tylko !e! szeroko rozcignite krocze i po,ladki. 0nne-Marie pog#aska#a delikatnie wntrze !e! ud. - (o takie mie!sce na ciele, gdzie sk"ra !est na!delikatnie!sza - powiedzia#a. - .ie naley !e! uszkodzi). 1"b to ostronie, =olette. =olette sta#a nad ni, a !e! szeroko rozstawione, opalone nogi tworzy#y most, pod kt"rym O dostrzeg#a sznureczki bicza, kt"ry trzyma#a w rku. Przy pierwszych piekcych-smagniciach wymierzonych w krocze, O !cza#a tylko. =olette przechodzi#a raz na lewo, raz na prawo, przerywa#a, zaczyna#a od nowa. O wyrywa#a si ze wszystkich si#, my,la#a, e pasy ! rozszarpi. .ie chcia#a b#aga), prosi) o lito,). /ecz 0nne-Marie chcia#a doprowadzi) ! do tego. - +zybcie! - m"wi#a do =olette. - 7 mocnie!G O opiera#a si, lecz na pr"no. Minut p"$nie! krzycza#a i p#aka#a, podczas gdy 0nne-Marie tuli#a i pie,ci#a !e! twarz. -2eszcze chwil - m"wi#a - i zaraz bdzie koniec. (ylko pi) minut. Min#o dwadzie,cia pi). =olette, przerwiesz kiedy minie trzydzie,ci, powiem ci. /ecz O wy#a& - .ie, nie, lito,ci - nie mog#a !u d#ue!, nie mog#a wytrzyma) !u ani sekundy. 0 !ednak musia#a znie,) wszystko a do ko-ca, 0nne-Marie za, u,miechn#a si do nie! gdy =olette schodzi#a z estrady. - Podziku! mi - powiedzia#a 0nne-Marie i O podzikowa#a.

5dawa#a sobie doskonale spraw dlaczego 0nne-Marie tak bardzo zalea#o na tym, eby ! wych#osta). .igdy nie wtpi#a, e kobiety s bardzie! okrutne i nieprzeb#agane ni mczy$ni. /ecz O wiedzia#a, e 0nne-Marie nie chodzi tak bardzo o zamani'estowanie swo!e! w#adzy nad ni, ile o to, by ustanowi) pomidzy sob a O pewn wsp"lnot. O nie mog#a tego nigdy po!), musia#a !ednak uzna) !ako 'ala niezaprzeczalny i wany "w sta#y splot sprzecznych odczu) !akich do,wiadcza#a& uwielbia#a w istocie kar cielesn i cho) kiedy by#a !e! poddawana odda#aby wszystko, eby wyrwa) si i uciec, to kiedy si ko-czy#a, by#a szcz,liwa, e ! znios#a, tym bardzie! szcz,liwa im okrutnie!sza i bardzie! d#ugotrwa#a by#a ta kara. 0nne-Marie wiedzia#a dobrze na czym polega zar"wno przyzwolenie !ak sprzeciw O i to, e !e! podzikowanie nie !est tylko czczym s#owem. 4y#a w !e! postpowaniu !eszcze inna rac!a, kt"r !e! teraz przedstawi#a. Pragn#a ot", eby kada dziewczyna wchodzca do !e! domu i zmuszona y) w tym ca#kowicie e-skim ,wiecie, przekona#a si, i !e! kobieco,) nie tylko nic na tym nie straci w por"wnaniu z innymi kobietami, lecz przeciwnie - stanie si bardzie! namacalna i wyostrzona. (o z tego powodu wymaga#a, eby dziewczta by#y ca#y czas nagie. +pos"b w !aki O zosta#a zwizana i wych#ostana te nie mia# niczego innego na celu. 8zisia!, przez reszt popo#udnia, czyli !eszcze przez trzy godziny pozostanie tu na estradzie z uniesionymi i szeroko rozwartymi nogami, twarz do ogrodu, tak by wszystkie mog#y ! widzie). .ie opu,ci !e! pragnienie by zewrze) nogi. 2utro za, bdzie =laire, =olette albo UQonne, kt"rym O bdzie si mog#a przyglda). (akie postpowanie zabiera o wiele za duo czasu i !est zanadto drobiazgowe ;podobnie !ak spos"b biczowania<, eby stosowano !e w 1oissy. O przekona si !ednak !ak bardzo !est skuteczne. *iedy std wy!dzie, opr"cz tego, e bdzie nosi) ogniwa i monogram, powr"ci do +ir +tephena o wiele bardzie! ugruntowana i prawdziwa w swoim niewolnictwie, ni to sobie potra'i wyobrazi). .aza!utrz rano, po ,niadaniu, 0nne-Marie powiedzia#a do O i UQonne, eby posz#y z ni do !e! poko!u. zi#a z sekretarzyka szkatu#k z zielone! sk"ry, kt"r po#oy#a na #"ku i otworzy#a. 8ziewczta usiad#y przy nie! na pod#odze. - UQonne nic ci nie m"wi#a6 - zwr"ci#a si do O. O zaprzeczy#a ruchem g#owy. =" takiego mia#aby powiedzie) UQonne6 - +ir +tephen r"wnie nie, to wiem. .o wic to s te obrczki, kt"re chc ci za#oy). 4y#y to ogniwa z matowego, nierdzewnego elaza, podobnie !ak pier,cie-. ykonane by#y z okrg#ego prta o grubo,ci kredki i mia#y wyd#uony kszta#t& przypomina#y ogniwa grubego #a-cucha. 0nne-Marie pokaza#a O, e kade z nich sk#ada si z dwu cz,ci w kszta#cie %, zachodzcych !edna na drug. - (o tylko model pr"bny - powiedzia#a. - Mona go zde!mowa). (e prawdziwe, !ak si przekonasz, posiada! w ,rodku spryn, kt"r trzeba mocno przygi) i wcisn) w odpowiednie wycicie, gdzie zosta!e zablokowany. *iedy si !e raz za#oy, nie mona !u ich zd!) - trzeba by !e przepi#owywa). *ade ogniwo mia#o d#ugo,) dw"ch cz#on"w ma#ego palca, kt"ry mona by#o wsun) do ,rodka. .a kadym zawieszony by#, niczym kole!ne oczko #a-cucha, lub tak !ak zwisa!ca cz,) kolczyka, stanowica !akby przed#uenie ucha w te! same! p#aszczy$nie, krek z takiego samego metalu o szeroko,ci r"wne! d#ugo,ci ogniwa. Po !edne! !ego stronie zna!dowa#o si niello przedstawia!ce trzy ramiona zagite w 'ormie tr"!kta, po drugie! nie by#o nic. - .a drugie! stronie zna!dzie si two!e imi, godno,), imi i nazwisko +ir +tephena, a pod spodem skrzyowany bicz i szpicruta. UQonne nosi podobny krek przy obroy. (y !ednak bdziesz go nosi) midzy nogami.

- 0le... - pr"bowa#a odezwa) si O. - (ak, tak, wiem - przerwa#a !e! 0nne-Marie. - 8latego w#a,nie przyprowadzi#am UQonne. Poka nam swo!e krocze, UQonne. 1uda dziewczyna podnios#a si z pod#ogi i po#oy#a si na wznak na #"ku. 0nne-Marie rozwar#a !e! uda i pokaza#a O, e !eden p#atek !e! warg sromowych w po#owie swo!e! d#ugo,ci i u same! podstawy !est przebity !akby za pomoc dziurkacza. Przez otw"r przechodzi#o ca#kowicie elazne ogniwo. - Przebi! ci w !edne! chwili, O - powiedzia#a 0nne-Marie. - (o drobnostka. O wiele d#ue! trwa zak#adanie klamerek, eby zszy) razem wierzchni warstw sk"ry z b#on ,luzow na spodzie. (o o wiele mnie! bolesne ni bat. -(o znaczy, e nie stosu!e pani narkozyG6 - krzykn#a O przeraona. - 0le, nigdy w yciu - odpowiedzia#a 0nne-Marie. - 5ostaniesz zwizana odrobin mocnie! ni wczora! i to wystarczy. =hod$. osiem dni p"$nie!, 0nne-Marie zd!#a O klamerki i za#oy#a !e! pr"bn obrczk. Mimo, i okaza#a si le!sza, ni to na oko wyglda#o, gdy by#a wydrona w ,rodku, to !ednak way#a swo!e. +urowy metal przebi!a!cy cia#o wyglda# !ak !akie, narzdzie tortury. =o bdzie !ak do!dzie !eszcze krek, kt"ry !est ciszy6 (o barbarzy-skie urzdzenie rzuca#o si w oczy przy pierwszym spo!rzeniu. - Oczywi,cie - powiedzia#a 0nne-Marie, kiedy O poczyni#a uwag na ten temat. - =zy zrozumia#a, !u teraz o co chodzi#o +ir +tephenowi6 *tokolwiek, czy to w 1oissy, czy te w innym mie!scu, nawet ty sama przed lustrem, ktokolwiek uniesie ci sp"dnic natychmiast dostrzee te k"#ka pomidzy twoimi nogami, a kiedy ci obr"ci - r"wnie monogram na po,ladkach. 4y) moe kt"rego, dnia uda ci si przepi#owa) elazne ogniwo, ale monogramu nie pozbdziesz si !u nigdy. - yda!e mi si - odezwa#a si =olette - e nietrudno !est usun) tatuae ;to w#a,nie ona wytatuowa#a na bia#e! sk"rze UQonne, na samym wzg"rku #onowym, niebieskimi literami, ozdobnymi !ak ha'towane monogramy, inic!a#y w#a,ciciela i pana UQonne<. O nie zostanie wytatuowana - odrzek#a na to 0nne-Marie. O wpatrywa#a si w ni kiedy to m"wi#a. =olette i UQonne milcza#y zbite z tropu. 0nne-Marie waha#a si !aki, czas czy m"wi) dale!. - 8ale!, nieche pani m"wi - powiedzia#a O. - Mo!e ma#e biedactwo, nie ,mia#am ci tego powiedzie)& zostaniesz naznaczona elazem. +ir +tephen poprosi# mnie o to w li,cie, dwa dni temu. - ?elazem6 - zawo#a#a UQonne. - 1ozpalonym elazem. Od pierwszego dnia O dzieli#a ze wszystkimi ycie domu 0nne-Marie. Panowa#a tu ca#kowita i rozmy,lna bezczynno,). 1ozrywki by#y nieurozmaicone. 8ziewcztom wolno by#o spacerowa) po ogrodzie, czyta), rysowa), gra) w karty, stawia) pas!anse. Mog#y wylegiwa) si w swoich poko!ach albo opala) na s#o-cu. =zasami rozmawia#y ze sob-wszystkie razem albo po dwie - ca#ymi godzinami, czasem zn"w siedzia#y po prostu bez s#owa u st"p 0nneMarie. Posi#ki wyglda#y zawsze podobnie& obiad przy ,wiecach, herbatka w ogrodzie. 7 by#o co, absurdalnego w naturalno,ci z !ak dwie s#uce obs#ugiwa#y nagie dziewczta siedzce

za uroczystym sto#em. ieczorem 0nne-Marie wyznacza#a !edn z nich, by spa#a z ni niekiedy kilka razy z rzdu t sam. Pie,ci#a ! i kaza#a siebie pie,ci), budzc si na!cz,cie! tu przed ,witem, a potem zasypia#a ponownie, odes#awszy uprzednio dziewczyn do swego poko!u. sta!cy dzie- zabarwia# na wp"# tylko zacignite, 'ioletowe zas#ony na kolor malwy, a UQonne opowiada#a, e 0nne-Marie !est tyle pikna i wynios#a kiedy podda!e si pieszczotom, ile niestrudzona w swoich wymaganiach. ?adna z dziewczt nie widzia#a !e! nigdy zupe#nie nagie!. %chyla#a tylko i podnosi#a swo! bia# koszul z nylonowe! dzianiny, lecz nie zde!mowa#a !e!. 0ni to !akich mog#a dozna) rozkoszy noc, ani to kogo wybra#a poprzedniego wieczoru nie mia#o wp#ywu na !e! decyz! nastpnego popo#udnia - zawsze odbywa#o si losowanie. O trzecie!, pod czerwonym bukiem, gdzie wok"# sto#u z bia#ego kamienia ustawione by#y ogrodowe 'otele, 0nne-Marie wy!mowa#a kubek z etonami. *ada bra#a !eden. (a, kt"ra wylosowa#a na!niszy numer odprowadzona by#a do sali muzyczne! i zostawa#a przywizana na estradzie, tak !ak niegdy, O. 5ostawa#o !e! !eszcze ;z wy!tkiem O, kt"ra by#a wy#czona ze sprawy do swego wy!azdu< wskaza) praw lub lew rk 0nneMarie, w kt"re! trzyma#a ona kule& czarn i bia#. =zarna oznacza#a, e dziewczyna zostanie wych#ostana, bia#a, e nie. 0nne-Marie nigdy nie oszukiwa#a, nawet !e,li w wyniku losowania ta sama dziewczyna by#a skazywana, bd$ te oszczdzana przez kilka kole!nych dni. =h#osta ma#e! UQonne, kt"ra szlocha#a i wzywa#a swego ukochanego, powtarza#a si w ten spos"b przez cztery dni. 2e! uda z siatk zielonych y#, podobnie !ak piersi, otwiera#y si ukazu!c r"owe cia#o przebite grubym, elaznym k"#kiem, co wyglda#o tym bardzie! prze!mu!co, e UQonne by#a ca#kowicie wydepilowana. - Po co to6 - spyta#a !e! O. - 7 do czego ci to k"#ko, skoro nosisz sw"! krek przy obroy6 - On m"wi, e !estem bardzie! naga, gdy !estem wygolona. *"#ko, !ak sdz, !est po to, eby m"c mnie przywiza). 5ielone oczy UQonne i !e! tr"!ktna twarz przywodzi#y O na my,l 2acueline. =zy 2acueline uda si do 1oissy6 cze,nie! czy p"$nie! 2acueline tra'i tuta! i zostanie rozcignita na te! estradzie. - .ie chc - powtarza#a O - nie chc, nie zrobi nic, eby ! tu sprowadzi). 7 tak powiedzia#am !e! za duo. 2acueline nie !est stworzona do ch#osty i pitnowania elazem. /ecz okowy i razy tak bardzo pasowa#y do UQonne, a !e! pot i !ki by#y tak s#odkie, !ak s#odkim by#o ! do nich przymusza). 3dy 0nne-Marie dwukrotnie !u dawa#a !e! do rki bicz ze sznurk"w, kac !e! wych#osta) UQonne ;!ak na razie by#a to !edyna !e! o'iara<. 5a pierwszym razem, przez chwil, waha#a si i na pierwszy krzyk UQonne co'n#a si nawet, lecz kiedy zacz#a od nowa, UQonne za, na nowo zacz#a krzycze), ogarn#a ! !aka, straszliwa rozkosz, tak wielka, e wbrew sobie same! czu#a !ak ,mie!e si z rado,ci i z trudem zdo#a#a si pow,ciga), eby nie bi) !e! z ca#e! si#y. Potem za, zosta#a z UQonne, gdy lea#a zwizana na estradzie, ca#u!c i przytula!c ! od czasu do czasu. .iewtpliwie w !aki, spos"b przypomina#a ! sam. Przyna!mnie! uczucie 0nne-Marie zdawa#o si tego dowodzi). =zy skusi#y ! milczenie i pokora O6 *iedy tylko rany O zacz#y si zabli$nia), 0nne-Marie powiedzia#a& -2ak a#u!, e nie mog ci wych#osta). *iedy tu powr"cisz... 0ch, w kadym razie bd ci przyna!mnie! codziennie przywizywa). 7 odtd, kadego dnia, kiedy dziewczta w sali muzyczne! schodzi#y z estrady, O za!mowa#a ich mie!sce i pozostawa#a tam, p"ki nie odezwa# si dzwonek na obiad. 7 0nne-Marie mia#a s#uszno,)& rzeczywi,cie nie mog#a przez te dwie godziny my,le) o czym innym, !ak tylko o tym, e !est rozpostarta i odsunita, z ciarem zwisa!cym !e! pomidzy nogami, tym

wikszym odkd dosz#o !eszcze !edno k"#ko. O niczym innym, !ak o swoim niewolnictwie i widomych znakach tego niewolnictwa. *t"rego, wieczoru przysz#y do nie! z ogrodu =laire i =olette. Podesz#y do O i obe!rza#y od drugie! strony krek przyczepiony do ogniwa. .ie by#o !eszcze na nim adnych inskrypc!i. - =zy to 0nne-Marie wprowadzi#a ci wtedy do 1oissy6 - .ie - odrzek#a O. - 0 mnie 0nne-Marie, dwa lata temu. racam tam po!utrze. - .ie naleysz do nikogo6 - spyta#a O. - =laire naley do mnie - odezwa#a si znienacka 0nne-Marie. -(w"! pan przybywa !utro rano, O. 8zisie!sze! nocy bdziesz spa#a ze mn. *r"tka, letnia noc blad#a powoli, a o czwarte! nad ranem wsta!cy dzie- zagasi# ostatnie gwiazdy. O, kt"ra spa#a z zaci,nitymi nogami zosta#a wyrwana ze snu rk 0nne-Marie, kt"ra w,lizn#a si pomidzy !e! uda. /ecz 0nne-Marie chcia#a ! tylko obudzi), eby O ! pie,ci#a. 2e! b#yszczce w p"#mroku oczy, siwe w#osy z czarnymi pasmami, obcite kr"tko i cz,ciowo schowane w poduszce, lekko s'alowane, nadawa#y !e! wygldu kr"la wygna-ca, odwanego libertyna. O musn#a ustami twardy koniuszek !e! piersi, rk wntrze !e! ud. 0nne-Marie ustpi#a natychmiast - lecz nie by#o to przeznaczone dla O. 1ozkosz, od kt"re! otworzy#a szeroko oczy, by#a rozkosz anonimow, bezosobow - O by#a !edynie !e! narzdziem. 4y#o !e! obo!tne, e O patrzy#a z uwielbieniem na !e! g#adk, odm#odnia# twarz, !e! pikne, dyszce usta, ws#uchiwa#a si w !e! rozkoszne !ki, kiedy chwyci#a wargami i zbami nabrzmia#y wierzcho#ek, ukryty: w zag#bieniu pomidzy !e! udami. Po prostu z#apa#a O za w#osy, eby przycisn) ! mocnie! do siebie, a kiedy by#o po wszystkim powiedzia#a tylko& - 5aczni! na nowo. O w podobny spos"b kocha#a 2acueline. 4ezwoln i oddan trzyma#a w swoich ramionach. Mia#a !, a przyna!mnie! tak si !e! zdawa#o. /ecz to podobie-stwo gest"w nic nie znaczy#o. O nie posiad#a 0nne-Marie. 0nne-Marie da#a pieszczot, nie troszczc si co odczuwa kto,, kto ich dostarcza, podda!c si im z !ak, nies#ychan, bezczeln swobod. 0 przecie by#a !ednak czu#a i s#odka dla O, ca#owa#a !e! usta i piersi i zatrzyma#a ! u siebie !eszcze przez godzin, zanim ! odes#a#a. 5d!#a !e! elazne ogniwa. - (o ostatnie godziny - powiedzia#a - kiedy bdziesz mog#a spa) bez nich. (e, kt"re ci wkr"tce za#oymy, nie dadz si zd!). 8#ugo i delikatnie g#aska#a O po po,ladkach, a potem zaprowadzi#a do poko!u gdzie mieszka#a i gdzie zna!dowa#o si !edyne w ca#ym domu lustro - lustro o trzech ta'lach, zawsze zamknite. Otworzy#a !e, eby O mog#a si prze!rze). - Ostatni raz widzisz siebie nietknit - powiedzia#a. - (o tuta!, w tym mie!scu, gdzie !este, tak g#adka i krg#a, wyci,nite zostan inic!a#y +ir +tephena, po !edne! i drugie! stronie. 5aprowadz ci przed to lustro w wigili two!ego wy!azdu - nie poznasz si wtedy. +ir +tephen ma !ednak rac!. 7d$ teraz spa), O. /ecz strach nie pozwoli# O zasn) i kiedy =olette przysz#a po ni o dziesite!, musia#a pom"c si !e! wykpa), uczesa) i umalowa) usta - O dra#a na ca#ym ciele. %s#ysza#a !ak szczkn#a brama we!,ciowa& +ir +tephen by# !u tuta!. - =hod$my !u, O - powiedzia#a UQonne. - On czeka.

+#o-ce by#o !u wysoko, aden podmuch nie porusza# listkami buka& mona by powiedzie), e odlany !est z miedzi. Pies zmczony upa#em lea# pod drzewem, a poniewa s#o-ce nie zdy#o si !eszcze schowa) za gst koron, prze,wieca#o przez ko-ce ga#zi i to one rzuca#y !edyny o te! porze s#aby cie- na sto!cy pod bukiem st"#& kamienny blat usiany by# !asnymi, ciep#ymi plamami. +ir +tephen sta# nieruchomo przy stole, 0nne-Marie siedzia#a obok. - Oto i ona - odezwa#a si 0nne-Marie, kiedy UQonne przyprowadzi#a do nie! O. - Ogniwa mog by) za#oone kiedy tylko pan zechce, !est !u przek#uta. +ir +tephen nic nie odpowiedzia#, tylko przycign# O do siebie, poca#owa# i unoszc ! nagle, po#oy# na blacie sto#u, pochyli# si nad ni i pozosta# tak d#usz chwil. Potem zn"w ! poca#owa#, pog#aska# !e! brwi i w#osy, a wreszcie prostu!c si powiedzia# do 0nne-Marie& - .atychmiast, !e,li pani pozwoli. 0nne-Marie wzi#a sk"rzan szkatu#k, postawi#a ! na 'otelu i poda#a +ir +tephenowi dwa osobne k"#ka, gdzie wypisane by#o imi O i !ego w#asne. - 3otowe - powiedzia# +ir +tephen. UQonne unios#a !e! nogi i O poczu#a ch#odny metal, kt"ry 0nne-Marie wsun#a w !e! cia#o. 5ak#ada!c drug cz,), 0nne-Marie zwr"ci#a uwag na to, eby krek zwr"cony by# rysunkiem w stron uda, inskrypc! za, do wntrza. +pryna okaza#a si !ednak tak sztywna, e ogniwa nie da#o si zatrzasn). (rzeba by#o wys#a) UQonne po m#otek. 1ozcignito wic O na stole, z szeroko rozwartymi i zwisa!cymi za brzeg nogami i dopiero wtedy, opiera!c k"#ko na blacie, kt"ry pos#uy# im za kowad#o, uda#o im si wbi) trzpie- do ,rodka. +ir +tephen przyglda# si temu bez s#owa. *iedy wszystko by#o gotowe, podzikowa# 0nneMarie i pom"g# O si podnie,). 5auway#a wtedy, e nowe okowy s o wiele cisze od tych prowizorycznych, kt"re nosi#a przedtem. /ecz te by#y !u na sta#e. - 0 teraz pa-ski monogram, nieprawda6 - powiedzia#a 0nne-Marie do +ir +tephena. +ir +tephen skin# g#ow i przytrzyma# roztrzsion O, chwyta!c ! w pasie. .ie mia#a na sobie swo!ego czarnego gorsetu, lecz !e! talia by#a !u tak sklepiona i cienka, e wyglda#a !akby si mia#a za chwil z#ama). 4iodra wydawa#y si przez to bardzie! zaokrglone, a piersi cisze. sali muzyczne!, gdzie idc za 0nne-Marie i UQonne, +ir +tephen wni"s# racze! ni wprowadzi# O, siedzia#y u st"p estrady =olette i =laire. Podnios#y si na ich we!,cie. .a estradzie sta# !u duy, okrg#y piecyk z !ednym paleniskiem. 0nne-Marie wy!#a z sza'y pasy i kaza#a przywiza) O mocno przez tali i na wysoko,ci kolan, brzuchem do kolumny. 5wizano !e! r"wnie rce i nogi. Oszala#a ze strachu, poczu#a rk 0nne-Marie na po,ladkach - wskazywa#a, w kt"rym mie!scu naley wycisn) pitno. %s#ysza#a syk ognia i odg#os zamykanego okna w absolutne! ciszy. Mog#aby odwr"ci) g#ow i zobaczy). .ie mia#a !ednak si#y. 7 naraz poczu#a, e przeszywa ! straszliwy ohydny b"l, pod kt"rego wp#ywem wrzasn#a i wypry#a si w swoich wizach... .ie dowiedzia#a si nigdy kto zanurzy# w !e! ciele dwa rozpalone elaza, czy! g#os liczy# powoli do piciu, ani na czy! znak elaza zosta#y wycignite. *iedy ! odwizano, osun#a si w ramiona 0nne-Marie i przez !edn chwil, zanim wszystko wok"# nie! zawirowa#o, pociemnia#o i przesta#a odczuwa) cokolwiek, zobaczy#a pomidzy dwoma 'alami nocy, trupio blad twarz +ir +tephena. +ir +tephen odwi"z# O do Parya na dziesi) dni przed ko-cem lipca. ?elazne k"#ka przyczepione do lewego p#atka !e! sromu, na kt"rych wypisane by#o, na!og"lnie! rzecz biorc, e !est w#asno,ci +ir +tephena, siga#y do !edne! trzecie! uda, a przy kadym kroku ko#ysa#y si

midzy nogami niczym serce w dzwonie, przy czym grawerowany krek by# ciszy ni ogniwo, na kt"rym by# zawieszony. 5naki wypalone elazem, wysokie na trzy palce i szerokie na po#ow swe! wysoko,ci, wyglda#y !ak wyrze$bione d#utem i mia#y blisko centymetr g#boko,ci. +tarczy#o lekko musn) ! w tym mie!scu rk, eby wyczu) !e pod palcami. 5 powodu tych okow"w i pitna O odczuwa#a szalon dum. 3dyby by#a z 2acueline, to zamiast !e ukrywa), tak !ak niegdy, ukrywa#a ,lady pe!cza, kt"re pozostawi# na !e! ciele +ir +tephen, na kilka dni przed !e! wy!azdem, bieg#aby teraz do nie!, eby si nimi pochwali). 2acueline wr"ci#a !ednak dopiero osiem dni p"$nie!. 1en te by# nieobecny. Przez te osiem dni O, na danie +ir +tephena, kaza#a sobie uszy) kilka letnich sukienek na upalne dni i sukien wieczorowych. Pozwoli# !e! tylko na dwa warianty obydwu modeli& !eden z zamkiem b#yskawicznym od g"ry do do#u ;O mia#a !u podobne< i drugi sk#ada!cy si z szerokie!, wachlarzowe! sp"dnicy, da!ce! si !ednym ruchem zadrze) do g"ry, noszony zawsze z gorsetem siga!cym pod same piersi i bolerkiem zapinanym przy szyi. ystarczy#o zd!) bolerko, eby obnay) ramiona i piersi lub tylko !e rozpi), !e,li chcia#o si zobaczy) piersi. .ie by#o kwestii co do kostium"w kpielowych, O nie mog#a ich nosi)& elazne k"#ka wystawa#yby spod niego. +ir +tephen powiedzia# !e!, e tego lata bdzie si kpa) wy#cznie nago. O mog#a si przekona), e lubi, gdy !est przy nim, nawet !e,li nie ma na ni akurat ochoty, nie!ako machinalnie chwyci) ! za #ono, ,cisn) ca# gar,ci !e! 'uterko, wcisn) d#opomidzy !e! uda i szpera) tam d#ugo, powoli. 1ozkosz !ak ona sama odczuwa#a trzyma!c w ten spos"b wilgotn i rozpalon 2acueline zaciska!c uda na !e! d#oni, by#a pr"bk i zarazem gwaranc! rozkoszy +ir +tephena. 1ozumia#a, e nie chce, aby by#o to cho)by odrobin trudnie!sze. sukienkach z prkowanego albo groszkowanego diagonalu, w kolorach szarobia#ym albo b#kitnym i bia#ym, kt"re O wybra#a na letni sp"dniczk i dopasowane, zapinane bolerko, czy te w powanie!szych sukniach, bu'iastych, z czarnego nylonu, skromnie umalowana, bez kapelusza i z rozpuszczonymi w#osami, O wyglda#a na m#od intelektualistk. szdzie gdzie zabiera# ! +ir +tephen, brali ! za !ego c"rk, albo siostrzenic, tym bardzie!, e od !akiego, czasu zwraca# si do nie! przez ty, ona za, w dalszym cigu uywa#a pluralis maiestatis. +ami we dwo!e w Paryu, przechadza!c si po ulicach i oglda!c wystawy butik"w, lub spaceru!c wzd#u bulwar"w, gdzie bruki pokryte by#y kurzem - tak by#o sucho - patrzyli nie bez zdziwienia na przechodni"w, u,miecha!cych si do nich tym u,miechem, !aki posy#a si ludziom szcz,liwym. 5darzy#o si, e +ir +tephen zaciga# ! znienacka do !akie!, bramy, gdzie by#o ciemno i dolatywa# zapach piwnicy, tuli# !, ca#owa# i m"wi# !e!, e ! kocha. O zaczepi#a wysokimi obcasami o pr"g bramy, w mie!scu gdzie wykro!one s mnie!sze, zwyk#e drzwi. +pogldali w g#b podw"rka, gdzie w oknach suszy#a si bielizna. Oparta #okciami o balkon !asnow#osa dziewczyna przyglda#a im si nieruchomo, a kot mrucza# na nich gdzie, pod nogami. +pacerowali tak po 3obelins, +aintMarcel, rue Mou''etard, byli u (emplariuszy i w 4astylii. *t"rego, razu +ir +tephen kaza# !e! nagle we!,) do ubogiego hoteliku na godziny, gdzie recepc!onista chcia# na!pierw, eby wype#nili 'ormularze, potem za, powiedzia#, e to niepotrzebne, !e,li chc zosta) tylko godzink. (apeta w poko!u by#a b#kitna, w wielkie, z#ociste piwonie, a okno wychodzi#o na brudne podw"rko-studni, skd dolatywa# smr"d ,mietnika. s#abym ,wietle ar"wki u wezg#owia mona by#o !ednak zobaczy) na marmurowym kominku przewr"cone pude#ko z pudrem ryowym i ,niegowe szpilki. .a su'icie nad #"kiem zna!dowa#o si due lustro. Pewnego razu +ir +tephen zaprosi# wraz z O na ,niadanie dw"ch swoich rodak"w, bdcych prze!azdem w Paryu. 5amiast wezwa) ! do siebie, przyszed# po ni do !e! mieszkania przy bulwarze de 4ethun, godzin wcze,nie!. O zdy#a !u wzi) kpiel, nie by#a !ednak uczesana, umalowana ani ubrana. 5e zdziwieniem spostrzeg#a, e +ir +tephen ma ze sob torb do gol'a. 5dziwienie !e! szybko !ednak znikn#o& +ir +tephen kaza# !e! otworzy) torb. ,rodku zna!dowa#y si sk"rzane pe!cze, dwa nieco grubsze, z czerwone! sk"ry, dwa cienkie i d#ugie ze sk"ry czarne!, bicz do 'lagellac!i z d#ugimi rzemieniami w kolorze zielonym, zawinitymi na ko-cach, inny ze sznurk"w z licznymi sup#ami, bicz na psa z !ednego, grubego kawa#ka sk"ry i z plecion rko!e,ci, wreszcie sk"rzane bransolety, takie !ak w

1oissy oraz sznury do wizania. O u#oy#a to wszystko, !edno przy drugim, na #"ku. Pomimo ca#ego swego do,wiadczenia i prze!,) !akie ! spotka#y, trzs#a si ca#a. +ir +tephen przytuli# ! do siebie. - =o wybierasz, O6 - zapyta#. Ona !ednak zaledwie mog#a m"wi) i czu#a !u, e pot sp#ywa !e! pod pachami. - =o wybierasz6 - powt"rzy#. - .o, dobrze, skoro milczysz, to na!pierw mi pomoesz 5ada# gwo$dzi, a wymy,liwszy !ak zawiesi) skrzyowane bicze i pe!cze, eby tworzy#y co, w rodza!u dekorac!i, pokaza# O mie!sce pomidzy lustrem a kominkiem, dok#adnie naprzeciw !e! #"ka, gdzie kawa#ek boazerii doskonale si do tego nadawa#. bi# gwo$dzie. 4icze i pe!cze mia#y k"#ka na ko-cu rko!e,ci, kt"re mona by#o zaczepi) na hakach w kszta#cie litery V, co pozwala#o !e bez trudu zde!mowa) i zawiesza). raz z bransoletami i zwinitymi sznurami, O mia#a w ten spos"b, na wprost #"ka kompletn panopli narzdzi kary. 4y#a to urocza panoplia, ,wietnie zharmonizowana, !ak ko#o i obcgi na obrazach przedstawia!cych ,wit *atarzyn mczennic, albo m#ot i gwo$dzie, korona cierniowa, w#"cznia i r"zgi na obrazach Mki Pa-skie!. *iedy wr"ci 2acNueline... lecz przecie chodzi#o tu r"wnie o 2acueline. (rzeba by#o wreszcie odpowiedzie) na pytanie +ir +tephena. O nie mog#a, wic wybra# sam& bicz na psa. % /a PerouseDa, w ma#ym, osobnym gabinecie, gdzie postacie a la atteau, o nieco !u wyblak#ych barwach, przypomina#y na zanurzonych w cieniu ,cianach aktor"w z teatru lalek, O zosta#a posadzona sama na kanapie, ma!c po swe! lewe! i prawe! stronie dw"ch przy!aci"# +ir +tephena siedzcych w 'otelach - sam +ir +tephen za!# mie!sce naprzeciwko nie!. 2ednego z tych mczyzn O widzia#a w 1oissy, nie pamita#a !ednak, czy nalea#a w"wczas do niego. 8rugim by# wysoki, rudy ch#opak o szarych oczach, kt"ry z pewno,ci nie mia# wice! !ak dwadzie,cia pi) lat. +ir +tephen powiedzia# im w dw"ch s#owach dlaczego zaprosi# O i kim ona !est. +#ucha!c go, O zn"w zdziwiona by#a wulgarno,ci !ego !zyka. 5a kogo !ednak, !e,li nie za dziwk, mog#aby uchodzi) dziewczyna, kt"ra w obecno,ci trzech mczyzn, nie liczc wchodzcych i wychodzcych kelner"w, poda!cych kole!ne dania, godzi#a si rozpi) gorset, eby pokaza) piersi, kt"rych koniuszki by#y pomalowane pomadk, a na dodatek przez ich bia# sk"r bieg#y dwie sine prgi, ,wiadczce, e zosta#a zbita pe!czem6 Posi#ek trwa# d#ugo, a dwa! 0nglicy pili duo. Przy kawie, kiedy przyniesiono !u likiery, +ir +tephen przepchn# st"# na przeciwleg# ,cian i zadar#szy na!pierw do g"ry !e! sukni, eby pokaza) swoim przy!acio#om w !aki spos"b O !est naznaczona, odda# im !. Mczyzna, kt"rego spotka#a w 1oissy za#atwi# si z ni szybko nie rusza!c si z 'otela ani nawet nie dotyka!c !e! palcem, kaza# !e! natychmiast uklkn) przed sob, zabra) si za !ego msko,) i pie,ci) ! dop"ki nie wy#adowa# si w !e! ustach. Potem kaza#, eby doprowadzi#a go do porzdku i wyszed#. .atomiast rudy ch#opak, kt"rego poruszy#o do g#bi pos#usze-stwo O, !e! elazne okowy i ,lady sznura, !akie dostrzeg# na !e! ciele, zamiast rzuci) si na ni - !ak si tego spodziewa#a - u!# ! za rk i sprowadzi# po schodach, nie zwaa!c na drwice u,mieszki kelner"w, po czym z#apa# taks"wk i zabra# do siebie do hotelu. ypu,ci# ! dopiero w nocy, przeorawszy z szalon pas! !e! #ono i po,ladki, kt"re srogo porani# - taki okaza# si gruby i twardy - upo!ony nag# wolno,ci, e m"g# oto spenetrowa) kobiet z obu stron, a na dodatek zosta# przez ni potraktowany w ten spos"b, !aki podpatrzy# w#a,nie w restaurac!i, a teraz postanowi# sam wypr"bowa) ;do te! pory nie o,mieli# si zada) tego od nikogo<. .aza!utrz, o drugie!, kiedy O przysz#a do +ir +tephena, kt"ry ! wezwa# do siebie, zasta#a go z twarz smutn i postarza#. - Oric zakocha# si w tobie do szale-stwa, O - powiedzia#. - Przyszed# dzi, rano b#aga) mnie bym ci zwr"ci# wolno,) i ozna!mi), e chce si z tob oeni). Pragnie ci ocali). iesz, !ak postpu! z tob, O, a skoro !este, mo!a, to nie wolno ci odm"wi). iesz !ednak, e zawsze moesz odm"wi) tego, eby nalee) do mnie. M"wi#em mu o tym. Przy!dzie tu o trzecie!.

O zacz#a si ,mia). - =zy to troch nie za p"$no6 - powiedzia#a. - Poszaleli,cie obydwa!. 3dyby Oric nie przyszed# tu dzi, rano, c" robi#by pan ze mn po po#udniu6 Poszliby,my na spacer i to wszystko6 takim razie chod$my na spacer. 0 moe w og"le by mnie pan nie wezwa#6 .o c", w takim razie id... - .ie - przerwa# !e! +ir +tephen. spacer. =hcia#bym... - Prosz m"wi). - =hod$, tak bdzie pro,cie!. ezwa#bym ci i tak, O, ale nie po to, eby,my poszli na

sta# i otworzy# drzwi naprzeciw kominka, symetrycznie wzgldem drzwi we!,ciowych do gabinetu. O my,la#a zawsze, e to drzwi od ,cienne! sza'y. (ymczasem zobaczy#a male-ki buduar, ,wieo wymalowany i obity ciemnopsowym !edwabiem. Po#ow pokoiku za!mowa#a zaokrglona estrada, z dwiema kolumnami po bokach, taka sama !ak ta w sali muzyczne! w +amois. - Cciany i su'it s wybite korkiem, drzwi wy,cie#ane, a w oknach kaza# pan zapewne wstawi) podw"!ne szyby6 +ir +tephen skin# g#ow. - *iedy to pan przygotowa#6 - spyta#a O. - Przed twoim powrotem. - .o wic dlaczego...6 - 8laczego czeka#em z tym a do dzisia!6 4o czeka#em a prze!dziesz przez inne rce ni mo!e. %karz ci teraz. .igdy tego nie robi#em, O. - 0le nale do pana - powiedzia#a O. - Prosz mnie ukara). *iedy przy!dzie Oric... godzin p"$nie!, na widok O, rozcignite! groteskowo pomidzy dwiema kolumnami, ch#opak zblad#, wymamrota# co, i uciek#. O my,la#a, e nigdy go !u nie zobaczy. +potka#a go potem w 1oissy, pod koniec wrze,nia, gdzie za!mowa# si ni przez trzy kole!ne dni, dziko si nad ni znca!c. +O 0

(o, e mog#a si kiedy, waha) z opowiedzeniem 2acueline o swo!e! rzeczywiste! kondyc!i ;!ak to s#usznie nazwa# 1enA< wydawa#o si teraz O zupe#nie niezrozumia#e. 0nneMarie uprzedza#a !, e wr"ci zupe#nie odmieniona. .igdy by !ednak nie sdzi#a, e a do tego stopnia. ydawa#o si !e! zupe#nie naturalne - odkd wr"ci#a 2acueline, bardzie! !eszcze promienna i ,wiea ni zazwycza! - eby nie kry) si przed ni ani w czasie kpieli, ani gdy si przebiera#a. 5achowywa#a si tak !ak zawsze gdy by#a sama. 2acueline nie przywizywa#a !ednak uwagi do wszystkiego co nie by#o ni sam i trzeba by#o dopiero, eby naza!utrz po swoim przy!e$dzie wesz#a przypadkiem do #azienki w chwili, gdy O wychodzc z wody przekracza#a brzeg wanny i zawadzi#a elaznym krkiem o emali - dziwny d$wik zwr"ci# uwag 2acueline. Odwr"ci#a g#ow w !e! stron i zobaczy#a naraz krek zwisa!cy pomidzy nogami O i prgi na !e! piersiach i udach.

- =o ci si sta#o6 - zapyta#a. - (o +ir +tephen - odpowiedzia#a O. 7 doda#a !eszcze !akby od niechcenia& - 1enA odda# mnie !emu. 2estem naznaczona !ego imieniem. Popatrz tylko. 7 nie przesta!c wyciera) si rcznikiem, podesz#a do 2acueline ;kt"ra z wraenia przysiad#a na taborecie< na tyle blisko, eby mog#a wzi) krek do rki i odczyta) napis. Potem zsunwszy z siebie peniuar, odwr"ci#a si i wskazu!c rk litery + i > wypalone g#boko na po,ladkach, powiedzia#a& - (u mam !ego monogram. 1eszta to ,lady pe!cza. =h#oszcze mnie zazwycza! sam, lecz czasami kae to robi) swo!e! czarne! s#uce!. 2acueline patrzy#a na ni nie mogc wydoby) z siebie s#owa. O roze,mia#a si, potem chcia#a ! ob!), 2acueline wystraszona odepchn#a ! i uciek#a do poko!u. O bez po,piechu wytar#a si do sucha, wyper'umowa#a si, wyszczotkowa#a w#osy. 5a#oy#a sw"! pas, po-czochy, panto'elki i kiedy ona z kolei popchn#a drzwi do poko!u, napotka#a w lustrze wzrok 2acueline, kt"ra siedzc przy toaletce czesa#a si bezwiednie, sama nie wiedzc co robi. - 5asznuru! mi pas, tylko mocno. 2este, bardzo zdziwiona. 1enA !est w tobie zakochany, czy nic ci nie m"wi#6 - .ie rozumiem - odrzek#a 2acueline. 7 naraz wyzna#a to, co na!bardzie! ! dziwi#o& - ygldasz, !akby, by#a z tego dumna, nie rozumiem. -*iedy 1enA zawiezie ci do 1oissy, zrozumiesz. +ypiasz !u z nim6 Potny rumieniec obla# twarz 2acueline, kt"ra zaprzeczy#a ruchem g#owy w spos"b tak nieprzekonu!cy, e O znowu zanios#a si ,miechem. - *#amiesz, kochanie - g#upia !este,. Masz prawo z nim sypia). (o nie !est wcale pow"d, eby mnie odpycha). Pozw"l si popie,ci), to opowiem ci o 1oissy. 2acueline spodziewa#a si gwa#towne! sceny zazdro,ci w wykonaniu O i ustpi#a teraz czy to z powodu ulgi !ak odczu#a, czy to z ciekawo,ci, co O ma !e! do opowiedzenia, czy moe po prostu dlatego, e lubi#a te cierpliwe, powolne i namitne pieszczoty, !akimi obdarza#a ! O6 kadym razie ustpi#a. - Opowiada! - odezwa#a si nastpnie do O. - 8obrze - odrzek#a O. - 0le na!pierw uca#u! mo!e piersi. =zas, eby, si czego, nauczy#a, !e,li chcesz si na co, przyda) 1enA. 2acueline zrobi#a to o co ! prosi#a i to tak dobrze, e O !kn#a. - Opowiada! - powt"rzy#a raz !eszcze. Opowie,) O, mimo i wierna i prze!rzysta, wbrew materialnym dowodom !akie mia#a na w#asnym ciele, wyda#a si 2acueline !akim, ma!aczeniem. - racasz tam we wrze,niu6 - spyta#a. - *iedy wr"cimy z wakac!i na Po#udniu - odpowiedzia#a O. - 5abior ci tam, albo 1enA ci zabierze. - 5obacz to chtnie - podchwyci#a 2acueline - ale tylko zobacz. - 5 pewno,ci mona i tak - potwierdzi#a O, przekonana o czym, zgo#a przeciwnym.

iedzia#a !ednak, e skoro uda si !e! przekona) 2acueline, eby przestpi#a kraty 1oissy, +ir +tephen bdzie wystarcza!co zadowolony - tam !u wystarczy lokai, #a-cuch"w i biey, eby nauczy) 2acueline grzeczno,ci. iedzia#a te, e w willi niedaleko =annes, gdzie mia#a spdzi) miesic z 1enA, 2acueline i nim oraz ma# siostrzyczk 2acueline 2acueline poprosi#a o zgod, eby ! ze sob zabra) - nie dlatego, eby to od nie! zalea#o, ale matka 2acueline kaza#a !e! uzyska) zgod O, pok"!, w kt"rym bdzie mieszka) i gdzie 2acueline trudno bdzie odm"wi) spdzenia z ni co na!mnie! poobiednie! s!esty, kiedy nie bdzie 1enA, oddzielony !est od poko!u +ir +tephena ,cian posiada!c zamaskowany otw"r w siatce wyobraone! na iluz!onistycznym malowidle, pozwala!cy, po podniesieniu zas#onki widzie) i s#ysze) wszystko r"wnie dobrze, !akby si sta#o obok #"ka. 2acueline bdzie wystawiona na spo!rzenie +ir +tephena, gdy O bdzie ! pie,ci), a kiedy si o tym dowie, bdzie !u za p"$no by si broni). O my,la#a z rozkosz, e wyda 2acueline podstpem, gdy czu#a si obraona widzc 2acueline wobec !e! stanu - napitnowane! i ch#ostane! niewolnicy - kt"ry dla O by# przedmiotem dumy. O nigdy dotd nie wy!eda#a na Po#udnie. +tale niebieskie niebo, niemal nieruchome morze i nietknite wiatrem sosny pod s#o-cem w zenicie, wszystko to wydawa#o si !e! kamienne i wrogie. - .ie ma tu prawdziwych drzew - powt"rzy#a sobie ze smutkiem w wonnym lesie pe#nym cyst i krzewinek mcznicy, gdzie wszystkie kamienie i nawet mchy by#y ciep#e i obo!tne pod dotykiem rki. -Morza nie czu) morzem - m"wi#a !eszcze. Mia#a mu za z#e, e wyrzuca#o tylko wstrtne algi - rozlaz#e i "#tawe - przypomina!ce #a!no, e !est zbyt b#kitne, e obmywa brzeg zawsze w tym samym mie!scu. /ecz ogr"d wok"# willi, kt"ry by# dawnym 'olwarkiem przerobionym teraz na nowo, by# daleko od morza. ysoki mur z prawe! i z lewe! oddziela# posiad#o,) od ssiad"w. +krzyd#o dla mieszka-c"w zwr"cone by#o !edn stron na dziedziniec w!azdowy, drug za, stron - od ogrodu - gdzie z poko!u O na pierwszymi pitrze wychodzi#o si wprost na taras, zwr"cone by#o na wsch"d. ierzcho#ki wielkich, czarnych wawrzyn"w siga#y dach"wek stanowicych balustrad tarasu. (rzcinowe o#atowanie chroni#o taras przed po#udniowym s#o-cem, czerwone p#ytki, kt"rymi by# wy#oony, by#y takie same !ak na pod#odze w poko!u. 5 wy!tkiem ,ciany oddziela!ce! pok"! O od poko!u +ir +tephena - a by#a to ,ciana wielkie! alkowy zako-czone! #ukiem i odgraniczone! od reszty poko!u czym, w rodza!u balustrady podobne! do balustrady przy schodach, z krconymi, drewnianymi trelkami -pozosta#e ,ciany by#y wybielone wapnem. 3rube, bia#e dywany na posadzkach by#y bawe#niane, zas#ony z "#tego i bia#ego p#"tna. 4y#y tam dwa 'otele pokryte takim samym p#"tnem i sk#adane na tro!e kamboda-skie materace. 1eszt umeblowania stanowi#a wspania#a, pkata komoda z orzecha, w stylu epoki 1egenc!i i d#ugi, wski st"# wie!ski, !asny i wywoskowany !ak lustro. O porozwiesza#a sukienki w sza'ie na ubrania. *omoda pos#uy#a !e! za toaletk. Ma# .atalie umieszczono tu obok O i rano, kiedy wiedzia#a, e O zaywa kpieli s#oneczne! na tarasie, wychodzi#a r"wnie i k#ad#a si obok nie!. 4y#a to ma#a dziewczynka o bardzo !asne! cerze, nieco pulchna lecz delikatna, z oczami wyd#uonymi w stron skroni, tak !ak !e! siostra, ale czarnymi i l,nicymi, co upodabnia#o ! troch do =hinki. =zarne w#osy by#y obcite r"wno tu nad brwiami, tworzc grub grzywk, tak samo prosto mia#a !e obcite ponad karkiem. Mia#a drobne piersi, zwarte i drce, dziecice, ledwie zarysowane biodra. *iedy, przypadkiem, gdy szuka!c swo!e! siostry, wesz#a na taras, zobaczy#a O opala!c si samotnie, lec p#asko na brzuchu, na kamboda-skim materacu. (o, co wywo#a#o sprzeciw w 2acueline, w nie! obudzi#o pragnienie i zazdro,). ypyta#a swo! siostr. Odpowied$ 2acueline, kt"ra sdzi#a, e zniechci ma# opowiada!c !e! histori, kt"r us#ysza#a od O, niczego nie zmieni#a w uczuciach .atalie, wrcz przeciwnie. 5akocha#a si w O. 5do#a#a wytrzyma) ponad tydzie-,

potem za,, w niedzielne popo#udnie zaaranowa#a wszystko tak, eby zosta) z O sama. %pa# by# mnie!szy ni zazwycza!. 1en, kt"ry p#ywa# przez cz,) przedpo#udnia, spa# teraz na kanapie, w ch#odnym poko!u na parterze. 2acueline, uraona tym, e woli spa), przysz#a do alkowy O. Morze i s#o-ce sprawi#y, e by#a !eszcze bardzie! z#ocista& !e! w#osy, brwi, rzsy, runo na podbrzuszu, nawet w#osy pod pachami wydawa#y si by) posypane z#otym proszkiem, a poniewa nie by#a umalowana, !e! usta mia#y ten sam r"owy odcie- co r"owe cia#o pomidzy udami. ?eby +ir +tephen - kt"rego niewidzialn obecno,) czu#a nieustannie na sobie - m"g# lepie! widzie) szczeg"#y, O stara#a si !ak na!cz,cie! rozchyla) nogi 2acueline i trzyma) !e w ,wietle& u wezg#owia zapali#a bowiem lampk. Okiennice by#y zamknite, pok"! prawie ciemny, pomimo promyczka, kt"ry wpad# przez szpar pomidzy nimi. 2acueline !cza#a przesz#o godzin pod pieszczotami O, a wreszcie, z wypronymi piersiami, rkami odrzuconymi w ty#, ,ciska!c z ca#e! si#y drewniane drki przy wezg#owiu, zacz#a krzycze), gdy O, rozchyliwszy szeroko p#atki !e! sromu otoczonego !asnym 'uterkiem, zacz#a powoli ksa) wypuk#o,) na ciele, w mie!scu gdzie si #czy#y pomidzy udami delikatne i spryste wargi. O poczu#a pod !zykiem !ak !est gorca i twarda, robi#a wszystko by 2acueline nie przesta#a krzycze), dop"ki nie wy#adowa#a si !ednym nag#ym wybuchem, pknita spryna, mokra z rozkoszy. Potem odes#a#a ! do siebie, gdzie 2acueline natychmiast zasn#a. 4y#a !u na nogach, kiedy o pite! przyszed# po ni 1en, eby wraz z .atalie wzi) ! nad morze, na ma# agl"wk, tak !ak to robili zwykle. P"$nym popo#udniem zrywa# si lekki wietrzyk. - 3dzie !est .atalie6 - zapyta# 1en. .atalie nie by#o w poko!u ani w ca#ym domu. o#ali ! po ogrodzie. 1en doszed# a pod lasek z dbami korkowymi, kt"ry r"s# na przed#ueniu ogrodu. .ikt nie odpowiada#. - Posz#a !u pewnie nad zatoczk - powiedzia# 1en - albo !est na agl"wce. yszli nie wo#a!c !u wice!. tedy to O rozcignita na materacu na tarasie, spostrzeg#a midzy dach"wkami balustrady .atalie biegnc w stron domu. sta#a, za#oy#a szla'rok by#a zupe#nie naga, tak by#o mimo wszystko upalnie - i zawizywa#a w#a,nie pasek kiedy .atalie wpad#a naraz z 'uri i rzuci#a si na ni. - Posz#a sobie, nareszcie sobie posz#a - krzycza#a. - +#ysza#am !, O, obie was s#ysza#amG Pods#uchiwa#am pod drzwiami. Przytula#a, ! i pie,ci#a,. 8laczego nie pie,cisz mnie, dlaczego mnie nie przytulisz6 8latego, e !estem czarna i nie#adna6 Ona ci nie kocha, O, a !a ci kocham. 5anios#a si p#aczem. TEadne rzeczyG: pomy,la#a sobie O. epchn#a ma# na 'otel, z komody wy!#a chusteczk ;by#a to chusteczka +ir +tephena< i kiedy .atalie uspokoi#a si troch, wytar#a !e! twarz. .atalie ca#u!c ! po rkach, prosi#a teraz, eby O !e! przebaczy#a. - .awet !e,li nie chcesz mnie przytula), O, zatrzyma! mnie przy sobie. 5atrzyma! mnie na zawsze. 3dyby, mia#a psa, pozwoli#aby,, eby by# przy tobie. 2e,li nie chcesz mnie przytula), a mia#aby, ochot mnie zbi), to moesz mnie zbi), tylko nie odsuwa! mnie od siebie. - Przesta-, .atalie, nie wiesz co m"wisz - wyszepta#a O cicho. tedy ma#a, r"wnie cicho, osuwa!c si na kolana O, kt"ra przygarn#a ! do siebie, odpowiedzia#a&

- Och, dobrze wiem co m"wiG *t"rego, dnia pode!rza#am ci na tarasie. to, e masz wielkie sine prgi. 0 2acueline opowiedzia#a mi wszystko. - =o ci powiedzia#a6 - 3dzie by#a,, O, i co z tob robili. M"wi#a ci o 1oissy6 -Powiedzia#a mi te, e zosta#a,, e by#a,... -?e co by#am6 - ?e nosisz elazne k"#ka. - (ak - odpowiedzia#a. O - 7 co !eszcze6 -W !eszcze, e +ir +tephen codziennie ci ch#oszcze.

idzia#am inic!a#y i

- Owszem - odpowiedzia#a O - a teraz trzeba !u i,). 7d$ !u, .atalie. .atalie, nie rusza!c si z mie!sca, podnios#a g#ow w !e! stron i O zobaczy#a naraz !e! wzrok pe#en uwielbienia. - .aucz mnie wszystkiego, O, b#agam ciG =hc by) taka !ak ty. 5robi wszystko, co mi kaesz. Przyrzekni!, e we$miesz mnie z sob, kiedy bdziesz wraca) tam, gdzie m"wi#a 2acueline. -2este, za ma#a - powiedzia#a O. - .ieprawda, nie !estem za ma#a, mam ponad pitna,cie lat - krzycza#a z w,ciek#o,ci. cale nie !estem za ma#a, spyta! +ir +tephena -powt"rzy#a, gdy w#a,nie wszed#. .atalie uzyska#a przyrzeczenie, e pozostanie przy O i e zostanie wzita do 1oissy. +ir +tephen zabroni# !ednak O uczy) ! !akichkolwiek pieszczot, ca#owa) ! - cho)by tylko w usta - i pozwala), eby .atalie ! ca#owa#a. =hcia#, eby przyby#a do 1oissy nietknita czy!kolwiek rk, czyimikolwiek ustami. 5ada# natomiast - skoro nie chcia#a opuszcza) O - eby odtd by#a z ni w kadym momencie, eby patrzy#a !ak O kocha si z 2acueline, !ak pie,ci !ego samego, !ak mu si odda!e, eby by#a przy nie! r"wnie wtedy, gdy bdzie ! ch#osta#, lub gdy bdzie ! smaga) r"zgami stara .ora. Poca#unki, !akimi O bdzie obdarza) !e! siostr, widok !e! ust na ustach 2acueline, z pewno,ci wzbudz w ma#e! dzik zazdro,) i nienawi,). /ecz .atalie, skulona na dywanie w sypialni O, niczym ma#a 8inar przy #"ku +zeherezady patrzy#a na O, kt"ra na klczkach bra#a pokornie w usta napcznia# i sztywn msko,) +ir +tephena, O schylon i rozchyla!c w#asnorcznie po,ladki, eby u#atwi) mu we!,cie, bez adnego innego uczucia poza uwielbieniem, niecierpliwo,ci i podaniem. =zy O zanadto liczy#a na obo!tno,), a zarazem na zmys#owo,) 2acueline, czy te moe 2acueline uzna#a w swo!e! naiwno,ci, e ze wzgldu na 1en, dalsze uleganie O moe by) dla nie! niebezpieczne, do,) e naraz tego zaprzesta#a. tym samym mnie! wice! czasie zacz#a trzyma) 1en, z kt"rym spdza#a niemal wszystkie noce i wszystkie dnie, !akby na dystans. .igdy wprawdzie nie wyglda#a na osob zakochan. Patrzy#a na niego ch#odno, a kiedy si u,miecha#a, to u,miech ten omi!a# !ego oczy. Przy!mu!c, e by#a przy nim r"wnie swobodna, co przy nie! - co by#o prawdopodobne - O nie mog#a si oprze) przekonaniu, e ta swoboda do niczego 2acueline nie zobowizu!e. (ymczasem 1en usycha# z podania, zagubiony przy nie! i sparaliowany nieznan dotd mi#o,ci, mi#o,ci niepoko!c, kt"ra nie zapewnia#a wza!emno,ci, pe#n obawy, e moe zosta) odrzucona. ?y#, sypia# w tym samym domu co +ir +tephen, w tym samym domu co O, chadza# z nimi na spacery, rozmawia# z nimi& nie widzia# ich !ednak i nie s#ysza#. Patrzy#, s#ucha#, m"wi# gdzie, poza nimi, !akby poprzez nich, bez przerwy usi#u!c dotkn), w niemym, wyczerpu!cym wysi#ku, przypomina!cym wysi#ek !aki zdarza si we ,nie, kiedy chcesz wyskoczy) z !adcego tramwa!u czy schwyci) balustrady walcego si mostu, usi#u!c zatem dociec rac!i bytu, istoty 2acueline, kt"ra powinna kry) si gdzie, wewntrz, pod !e! z#ocist sk"r, tak !ak pod

porcelanow pow#ok ukryty !est mechanizm, dziki kt"remu wyda! g#os lalki. Oto wic, my,la#a O, oto wic nadszed# dzie-, kt"rego tak si ba#am - kiedy sta#am si dla 1en cieniem dawnego ycia. .ie !estem nawet smutna, czu! do niego !edynie lito,) i mog patrze) na niego co dzie-, bez adne! urazy, e !u mnie nie kocha, bez goryczy, bez alu. 0 przecie !eszcze par tygodni temu, bieg#am b#aga) go, eby powiedzia#, e mnie kocha. (o by#a mo!a mi#o,)6 (ak lekka, tak #atwa do oda#owania6 2akiego zreszt oda#owania& !estem szcz,liwa. ystarczy#o wic, e odda# mnie +ir +tephenowi, ebym uwolni#a si od niego i w nowych ramionach tak natychmiast narodzi#a si do nowe! mi#o,ci6 4o i czym by# 1en wobec +ir +tephena6 +znurem skrconym z siana, s#omianym powrozem, kul u nogi zrobion z korka - oto czym okaza#y si naprawd wizy, kt"re !e! narzuci# i kt"re tak #atwo zerwa#. /ecz c" za wytchnienie, !aka s#odycz z powodu elaznych okow"w, przebi!a!cych cia#o i kt"rych ciar czu!e si bez przerwy, pitna, kt"rego nie da si nigdy wymaza), rki waszego pana, kt"ra k#adzie was na kamiennym #ou, mi#o,ci do pana, kt"ry wie !ak, bez lito,ci, wzi) sobie to co chce, a co naley do niego. O pomy,la#a sobie na koniec, e kocha#a 1en tylko po to, eby nauczy) si !ak kocha) i z pokor i rado,ci oddawa) si +ir +tephenowi. 2ednake widok 1en - kocha#a go zawsze za to, e by# przy nie! taki swobodny - kt"ry chodzi# teraz !ak sptany, !ak gdyby brn# przez zaro,nity sitowiem staw, z pozoru spoko!ny, lecz posiada!cy w g#bi ukryty nurt, ot" widok ten wywo#a# w O nienawi,) do 2acueline. 1en domy,li# si tego - czyby O by#a na tyle nieroztropna, eby da) to po sobie pozna)6 (o by# b#d. Obie z 2acueline uda#y si po po#udniu do =annes, do 'ryz!era, potem !ad#y lody na tarasie la 1eserQe. 2acueline w swoich spodniach do kolan i czarnym, lnianym trykocie, przy)miewa#a wszystkich wok"#, tak g#adka, tak z#ocista, tak wynios#a, tak ,wietlista w s#o-cu, tak zuchwa#a i tak niedostpna. Powiedzia#a O, e um"wi#a si z reyserem, z kt"rym krci#a 'ilm w Paryu, w sprawie zd!) plenerowych, prawdopodobnie gdzie, w g"rach, ko#o +aint-Paul-de-Xence. =h#opak okaza# si bezpo,redni i ,mia#y. .ie musia# nic m"wi). 4y#o oczywiste, e kocha si w 2acueline. ystarczy#o na niego spo!rze). =zy by#o w tym co, zaskaku!cego6 2u bardzie! zaskaku!ca by#a 2acueline. 1oz#oona w bu!anym 'otelu s#ucha#a go !ak m"wi# o terminach, spotkaniach, o trudno,ciach z uzyskaniem pienidzy na doko-czenie 'ilmu. 5wraca# si do nie! przez Tty:, 2acueline za, odpowiada#a mu kiwa!c bd$ krcc g#ow i przymyka!c do po#owy oczy. O siedzia#a naprzeciwko nie!, ch#opak pomidzy nimi. 4ez trudu dostrzeg#a, e pod przymknitymi powiekami 2acueline #owi skwapliwie wszelkie ob!awy podania ch#opaka, tak !ak to robi#a zawsze, przekonana, e nikt tego nie zauway. .a!dziwnie!sze by#o !ednak zobaczy) ! zaniepoko!on, z rkoma wzd#u cia#a, bez cienia u,miechu, powan - O nie widzia#a !e! nigdy takie! przy 1en. 2aki, przelotny u,miech z!awi# si na !e! wargach dopiero w chwili, kiedy O pochyli#a si, eby odstawi) szklank z wod z lodem i spo!rzenia ich si skrzyowa#y - O zrozumia#a, e 2acueline zda!e sobie spraw, e zosta#a prze!rzana. .ie speszy#o !e! to byna!mnie! - to O si zaczerwieni#a. - 5a gorco ci6 - spyta#a 2acNueline. - 7dziemy za pi) minut. 0 zreszt do twarzy ci z tym. Potem u,miechn#a si znowu, lecz tym razem z tak nieukrywan czu#o,ci, zwraca!c wzrok na swego rozm"wc, e wydawa#o si pewne, i ch#opak rzuci si zaraz na ni, by ! poca#owa). 0 !ednak nie. 4y# za m#ody, eby pozna) si na te! bezczelno,ci ukryte! za tym pozornym bezruchem i milczeniem. Pozwoli# 2acueline wsta), poda# !e! rk, powiedzia# do widzenia. Mia#a do niego dzwoni). Powiedzia# !eszcze do widzenia cieniowi, !akim by#a dla niego O i sto!c na chodniku patrzy# w ,lad za czarnym 4uickiem toczcym si ale! pomidzy rozgrzanymi s#o-cem domami, a zbyt niebieskim morzem. Palmy wyglda#y !ak

wycite z blachy, przechodnie !ak nie na!lepie! odlane, woskowe manekiny, poruszane !akim, absurdalnym mechanizmem. - =zy to w#a,nie sprawia ci przy!emno,)6 - spyta#a O 2acueline, gdy samoch"d wy!echa# z miasta i zacz# wspina) si na g"rsk drog nad urwiskiem. - Obchodzi ci to6 - odrzek#a 2acueline. - (o obchodzi 1en - odparowa#a O. - (o co r"wnie obchodzi 1en i +ir +tephena, a !ak dobrze zrozumia#am, !eszcze pewn ilo,) innych mczyzn, to 'akt, e bardzo $le siedzisz. Pognieciesz sobie sp"dnic. O nie poruszy#a si. - co, mi si zda!e - powiedzia#a !eszcze 2acNueline - e nie wolno ci nigdy zak#ada) nogi na nog6 /ecz O nie s#ucha#a !e! !u. =" ! obchodzi#y gro$by 2acueline6 =zy 2acueline grozi#a !e!, e doniesie na ni z powodu te! b#ahostki, po to by O nie naskary#a na ni 1en6 O mia#aby nawet na to ochot. /ecz 1en nie zni"s#by tego, gdyby dowiedzia# si, e 2acueline go ok#amu!e i e pragnie by) od niego niezalena i decydowa) o sobie poza !ego osob. 2ak wy!a,ni) 2acueline, e milczy tylko dlatego, bo nie chce widzie) !ak 1en traci twarz, !ak blednie przed ni, a by) moe okae si na tyle s#aby, e nawet !e! nie ukarze6 4a#a si r"wnie !ego w,ciek#o,ci z !ak patrzy#by na ni, zwiastunk z#ych nowin i donosicielk. 2ak da) 2acueline do zrozumienia, e nic nie powie i eby nie wyglda#o to na targ, co, za co,6 2acueline albowiem by#a przekonana, e O strasznie si boi, e zmrozi# ! strach przed tym co si z ni stanie, !e,li 2acueline ! zdradzi. *iedy wysiad#y z samochodu, na dziedzi-cu starego domostwa, nie odzywa#y si do siebie s#owem. 2acueline, nie patrzc na O, zerwa#a #odyg bia#ego geranium, kt"re ros#o ko#o 'asady domu. O sz#a przy nie! na tyle blisko, e czu#a delikatny, mocny zapach kwiatu, kt"ry mi#a w rkach. Moe sdzi#a, e zamasku!e w ten spos"b zapach w#asnego potu, srebrzcego si nadmiernie na !e! ciele i tworzcego ciemnie!sze plamy pod pachami czarnego trykotu6 due! sali z czerwon posadzk i ,cianami wybielonymi wapnem, 1en by# sam. - +p"$ni#y,cie si - zacz#, gdy wesz#y do ,rodka. - +ir +tephen czeka na ciebie obok dorzuci# zwraca!c si do O. -2este, mu potrzebna i nie wyglda na zadowolonego. 2acNueline wybuchn#a ,miechem. O spo!rza#a na ni i zrobi#a si czerwona. - Mog#yby,cie wybra) sobie inny moment - powiedzia# 1en, kt"ry wyt#umaczy# sobie 'a#szywie ,miech 2acueline i niepok"! O. - .ie chodzi o to - powiedzia#a 2acueline. - .ie wiesz !ednak, 1en, e two!a ,liczna, pos#uszna dziewczynka, wcale nie !est taka pos#uszna, kiedy ciebie nie ma. Popatrz tylko na !e! sukienk - !est ca#a wygnieciona. O sta#a po,rodku poko!u, na wprost 1en. *aza# si !e! odwr"ci), ale nie ruszy#a si. - 5ak#ada te nog na nog - doda#a 2acueline - ale tego oczywi,cie nie da si zobaczy). 0ni tego !ak zaczepia ch#opc"w. - (o nieprawda - krzykn#a O. - (o ty tak robiszG - i rzuci#a si na 2acueline. 1en zdy# z#apa) ! w ostatnie! chwili zanim uderzy#a 2acueline, ona za, wyrywa#a si w !ego rkach, pragnc poczu), e !est od niego s#absza i zalena od !ego #aski, kiedy,

podni"s#szy g#ow, zauway#a +ir +tephena sto!cego w drzwiach, kt"ry patrzy# na ni. 2acueline wtuli#a w kanap swo! ma# twarzyczk sta# ze strachu i z#o,ci, O za, czu#a, e 1en, mimo tego, i za!ty przytrzymywaniem !e!, zwraca uwag tylko na 2acueline. Przesta#a si szarpa) i bo!c si, eby +ir +tephen nie pomy,la# sobie, e naprawd zawini#a, powt"rzy#a !eszcze raz, tym razem cicho& - (o nieprawda, przysigam panu, e to nieprawda. 4ez s#owa, nie patrzc na 2acueline, +ir +tephen da# znak 1en, eby ! pu,ci#, O za,, eby sz#a za nim. /ecz po drugie! stronie drzwi, przyparta natychmiast do ,ciany i schwycona za podbrzusze i piersi, z ustami otworzonymi !zykiem +ir +tephena, !cza#a ze szcz,cia i poczucia wolno,ci. *oniuszki !e! piersi stwardnia#y pod palcami +ir +tephena. 8rug rk natomiast tak brutalnie mitosi# !e! #ono, e ma#o nie zemdla#a. .ie o,mieli#aby si nigdy powiedzie) mu, e adna rozkosz, adna rado,), adne wyobraenie nie mog#o si r"wna) ze szcz,ciem !akie czu#a z powodu absolutne! swobody z !ak si ni pos#ugiwa#, e wiedzia#, i nie musi si od niczego powstrzymywa), e nie ma dla niego adnych ogranicze- w czerpaniu rozkoszy z !e! cia#a. Pewno,), e kiedy ! dotyka czy to po to by ! pie,ci), czy te by ! zbi), e gdy da od nie! czego,, robi to wy#cznie z w#asne! ochoty, pewno,), e bierze pod uwag tylko w#asn rozkosz nape#nia#a O tak rado,ci, e czsto na sam my,l o tym czu#a !ak spada na ni !akby ognisty p#aszcz, rozpalona zbro!a obe!mu!ca ! od ramion do kolan. (eraz, kiedy sta#a oparta o ,cian, z zamknitymi oczami, szepczc Tkocham pana: gdy starcza#o !e! tchu, rce +ir +tephena, mimo i zimne niczym $r"d#o przy te! gorce! zbroi, wdru!ce z g"ry na d"# po !e! ciele, rozpala#y ! !eszcze mocnie!. %stpi#y delikatnie, opuszcza!c na powr"t !e! sp"dnic na mokre uda i zapina!c bolerko. - =hod$, O - powiedzia#. -2este, mi potrzebna. tedy, otworzywszy oczy, O u!rza#a naraz, e !est tu !eszcze kto,. 8uy pok"! o pustych, bielonych ,cianach, podobny do sali przez kt"r si wchodzi#o, otwiera# si poprzez wielkie, oszklone drzwi na ogr"d, a na tarasie poprzedza!cym ogr"d, siedzia# w wiklinowym 'otelu, z papierosem w ustach, olbrzym o #yse! czaszce i z ogromnym brzuchem wypycha!cym mu rozpit koszul i p#"cienne spodnie. Patrzy# na ni. Podni"s# si i skierowa# w stron +ir +tephena, kt"ry wypchn# O przed siebie. O zobaczy#a zwisa!cy z kieszonki na zegarek, krek z emblematem 1oissy. 2ednake +ir +tephen przedstawi# O uprze!mie i wskazu!c na olbrzyma, powiedzia# T*omendant:, nie nazywa!c go po imieniu. Po raz pierwszy odkd mia#a do czynienia z kim, z towarzystwa z 1oissy ;nie liczc +ir +tephena<, zosta#a zaskoczona tym, e ca#owano ! w rk. szyscy tro!e weszli na powr"t do poko!u, pozostawia!c otwarte okno. +ir +tephen podszed# do kominka w kcie i zadzwoni#. O zobaczy#a na chi-skim stoliku obok kanapy, butelk whisky, sy'on i szklanki. .ie dzwoni# zatem po co, do picia. 2ednocze,nie dostrzeg#a r"wnie na pod#odze przy kominku wielkie bia#e pud#a z tektury. Mczyzna z 1oissy zasiad# w plecionym 'otelu, +ir +tephen natomiast przysiad# na okrg#ym stoliku, tak e !edna noga zwisa#a mu poza blat. O, kt"re! wskazano mie!sce na kanapie, pos#usznie unios#a sp"dnic i poczu#a na udach delikatne uk#ucie bawe#nianego obicia. esz#a .ora. +ir +tephen kaza# !e! rozebra) O i wzi) !e! ubranie. O pozwoli#a zd!) z siebie bolerko, sukienk, usztywniany pas, kt"rym by#a ,ci,nita i panto'elki. *iedy !u by#a naga, .ora wysz#a, O za,, powr"ciwszy automatycznie do regulaminu z 1oissy, wiedzc, e +ir +tephen oczeku!e od nie! wy#cznie idealnego pos#usze-stwa, zosta#a na ,rodku poko!u ze spuszczonym wzrokiem, tak e racze! domy,li#a si ni zobaczy#a .atalie w,lizgu!c si przez otwarte okno, ubran na czarno, !ak !e! siostra, na boso i w milczeniu. 5 pewno,ci +ir +tephen musia# wcze,nie! m"wi) o .atalie. 5adowoli# si podaniem mczy$nie !e! imienia ;cho) o nic nie pyta#< i poprosi#, eby nape#ni#a szklanki. *iedy poda#a im whisky, wod seltzersk i l"d ;a brzk trcanych

szklanek by# !edynym odg#osem rozdziera!cym absolutn cisz<, *omendant, ze szklank w rce, podni"s# si z 'otela, w kt"rym siedzia# przez ca#y czas gdy O si rozbiera#a, i zbliy# si do nie!. O by#a przekonana, e schwyci ! zaraz za pier,, albo ,ci,nie rk za !e! podbrzusze. On nie tkn# !e! !ednak, zadowala!c si obe!rzeniem !e! sobie z bliska, przyglda!c si rozchylonym ustom, rozstawionym nogom. Obszed# ! naoko#o, przyglda!c si uwanie piersiom, udom, po,ladkom, a to !ego milczce zainteresowanie i blisko,) monstrualnego cia#a tak ! speszy#y i przeraa#y, e O nie wiedzia#a !u sama czy chce ucieka), czy te przeciwnie - pragnie by rozcign# ! na ziemi i zmiady#. 4y#a tak poruszona, e wbrew regule, podnios#a wzrok na +ir +tephena, szuka!c u niego !akiego, ratunku. 5rozumia# to, u,miechn# si, podszed# do nie! i schwyciwszy !e! rce, wykrci# !e do ty#u i przytrzyma# w swoich. Podda#a mu si z zamknitymi oczami i !ak we ,nie czy przyna!mnie! w mrocznym p"#,nie, spowodowanym wyczerpaniem - tak !ak niegdy, w dzieci-stwie, gdy wychodzc z narkozy s#ysza#a lekarzy, kt"rzy przekonani, e wci !eszcze ,pi, rozmawiali o nie!, o !e! w#osach, !asne! sk"rze, p#askim brzuchu, na kt"rym po!awia# si w#a,nie pierwszy puszek teraz s#ysza#a niezna!omego komplementu!cego ! przed +ir +tephenem, szczeg"lnie chwalcego wdzik !e! !akby za duych piersi i cienkie! talii oraz okowy, grubsze i okazalsze ni do te! pory zdarzy#o mu si widzie). 8otar#o r"wnie do nie!, e +ir +tephen musia# mu ! obieca) na przysz#y tydzie-, gdy teraz dzikowa# mu za to. tedy +ir +tephen, u!wszy ! za kark, powiedzia# czule, eby si obudzi#a i posz#a wraz z .atalie na g"r, do swo!ego poko!u, gdzie ma poczeka). szystko przez to, e by#a tak sko#owana, a .atalie, upo!ona rado,ci, e zobaczy O z kim, innym ni +ir +tephenem, ta-czy#a wok"# nie! co, w rodza!u ta-ca czerwonosk"rych i wykrzykiwa#a& 2ak my,lisz, czy w#oy ci r"wnie w usta6 idzia#a, !ak patrzy# na two!e usta6 0ch, !aka !estem szcz,liwa, e on ma na ciebie ch)G .a pewno ci wych#oszcze& trzy razy oglda# two!e blizny, kiedy zauway#, e by#a, biczowana. Przyna!mnie! przez !aki, czas nie bdziesz my,la#a o 2acueline. - 0le !a wcale nie my,l bezustannie o 2acueline - powiedzia#a O. - 3#upia !este,. - O nieG wcale nie !estem g#upia - odrzek#a ma#a. - 8obrze wiem, e ci !e! braku!e. 4y#a to prawda, cho) nie do ko-ca. (ym czego !e! brakowa#o nie by#a, ,ci,le m"wic, 2acueline, lecz dziewczce cia#o, z kt"rym mona robi) co si chce. .atalie nie by#a !e! zakazana, mog#a wzi) .atalie, a !edynym powodem, e nie chcia#a z#ama) zakazu by#a pewno,), e za kilka tygodni dostanie ! w 1oissy i e przedtem w#a,nie przy nie!, i dziki nie! .atalie zostanie rozdziewiczona. O pragn#a !ak na!prdze! zniszczy) t ,cian powietrza, przestrzeni, pustki, !aka istnie!e midzy .atalie a ni, a !ednocze,nie zna!dowa#a upodobanie w czekaniu, do kt"rego zosta#a zmuszona. Powiedzia#a o tym .atalie, kt"ra skin#a g#ow, lecz nie wierzy#a !e!& - 3dyby 2acueline tu by#a i tylko zechcia#a, pie,ci#aby, ! na pewno. - .a pewno - odpowiedzia#a O ze ,miechem. - 0 widzisz... - zako-czy#a dziewczynka. =zy warto by#o w og"le !e! t#umaczy), e nie, O nie !est zakochana ani w 2acNuelinie, ani zreszt w .atalie, czy !akie!, inne!, konkretne! dziewczynie, lecz w dziewcztach !ako takich i e mona by) zakochanym w swoim w#asnym obrazie i odbiciu - uwaa!c inne za piknie!sze od siebie. 1ozkosz !ak sprawia# !e! widok dziewczyny dyszce! pod !e! pieszczotami, te przymknite oczy, te koniuszki piersi twardnie!ce pod !e! wargami i zbami, to e mona zag#bi) rk pomidzy !e! uda i po,ladki, czu) !ak zaciska! si wok"# palc"w i s#yszc !ak !czy, odwr"ci) !e! g#ow do siebie - rozkosz ta by#a dla nie! tak prze!mu!ca dlatego, e stanowi#a nieusta!cy dow"d na to, !akie! rozkoszy dostarcza#a ona sama, kiedy

ona z kolei zaciska#a uda na czy!e!, rce i !cza#a, z t tylko r"nic, e nie dostarcza#a !e! dziewcztom, a tylko mczyznom. %waa#a ponadto, e dziewczta, kt"re pie,ci#a, mia#y prawo do mczyzny, tak !ak i ona, i e by#a z nimi tylko w zastpstwie. 3dyby +ir +tephen wszed# do !e! sypialni, w czasie kiedy !eszcze 2acueline przychodzi#a do nie! w czasie s!esty, mog#aby bez na!mnie!szych skrupu#"w - a wrcz z na!wiksz rozkosz - przytrzyma) rkami !e! rozwarte nogi, !e,li mia#by akurat ochot ! posi,), zamiast patrze) przez zamaskowany otw"r, !ak to zwykle czyni#. Mona by#oby ! uy) do naganiania zwierzyny - by#a !ak tresowany sok"#, kt"ry bezb#dnie spada na o'iar i przynosi ! w dziobie swemu panu. 7 w#a,nie... (eraz, kiedy wspomina#a z bi!cym sercem delikatne, r"owe wargi 2acueline okryte !asnym 'uterkiem, !eszcze bardzie! delikatne i r"owe k"#eczko pomidzy po,ladkami, kt"re o,mieli#a si s'orsowa) tylko trzykrotnie, us#ysza#a +ir +tephena rusza!cego si za ,cian. iedzia#a, e moe ! zobaczy), !ednak nie sprawdza#a tego i po raz kole!ny poczu#a si szcz,liwa z tego powodu, e !est stale wystawiona na !ego spo!rzenia, e zamknita !est !akby w wizieniu !ego spo!rze-. Ma#a .atalie siedzia#a na bia#ym dywanie niczym mucha na mleku, O za, sto!c przy pkate! komodzie s#uce! !e! za toaletk, nad kt"r mog#a si przeglda) do po#owy w starodawnym lustrze, zielonkawym i zmconym !ak powierzchnia stawu, rozmy,la#a o rycinach z ko-ca ubieg#ego wieku, gdzie nagie kobiety przechadza! si w p"#mroku apartament"w, w ,rodku lata. *iedy +ir +tephen popchn# drzwi, odwr"ci#a si tak gwa#townie, przyciska!c si plecami do komody, e k"#ka, kt"re nosi#a midzy nogami, zawadzi#y o !eden z !e! brzowych uchwyt"w i zadzwoni#y. - .atalie - rzek# +ir +tephen. - 7d$ po bia#e pud#o, kt"re ley na dole, w drugie! sali. r"ciwszy, .atalie po#oy#a pud#o na #"ku, otworzy#a !e i wy!#a to co zawiera#o, poda!c kole!ne przedmioty +ir +tephenowi. 4y#y to maski. 5arazem peruki i maski, zrobione tak, eby zakrywa) ca#kowicie g#ow, z otworami na oczy, usta i podbr"dek. *rogulec, sok"#, sowa, lis, lew, byk - same maski zwierzt, w miar ludzkie, wykonane !ednak z 'utra bd$ pi"r prawdziwych zwierzt z rzsami wok"# oczu, !e,li zwierz mia#o rzsy ;tak !ak lew< i opada!ce nisko, a do ramion, na kt"rych si opiera#y. ystarczy#o tylko ,cign) tasiemk schowan pod spodem, w mie!scu gdzie nakrycie opada#o na plecy, eby maska przylega#a ,ci,le tu nad g"rn warg ;w mie!scu gdzie wypada#y dziurki od nosa zna!dowa#y si otwory< i wzd#u policzk"w. ,rodku, pomidzy wewntrzn warstw sk"ry, a zewntrznym pokryciem, zna!dowa#a si wymodelowana i usztywniona, tekturowa armatura, nada!ca !e! odpowiedni 'orm. Przed duym lustrem, w kt"rym mog#a si oglda) od st"p do g#"w, O przymierzy#a kole!no wszystkie maski. .a!bardzie! osobliw, t, kt"ra zarazem na!bardzie! ! zmienia#a a !ednocze,nie wydawa#a si !e! na!bardzie! naturaln, okaza#a si !edna z masek sowy-p"!d$ki ;by#y takie dwie<, z pewno,ci dlatego, e by#a z p#owobeowych pi"r, zlewa!cych si z kolorem !e! opalone! sk"ry. Okrycie z pi"r zakrywa#o !e! niemal ca#kowicie ramiona, opada#o z ty#u do po#owy plec"w, z przodu za, a do mie!sca, gdzie zaczyna! si piersi. +ir +tephen kaza# !e! zetrze) szmink z ust, a potem, kiedy za#oy#a mask na powr"t, powiedzia#& - 0 wic bdziesz sow *omendanta. Przepraszam ci, O, ale bdziesz prowadzana na smyczy. .atalie, poszuka! w pierwsze! szu'ladzie mo!ego sekretarzyka - zna!dziesz tam smycz i obcgi. .atalie przynios#a smycz i obcgi, przy pomocy kt"rych +ir +tephen przypi# !e! koniec do k"#ka, kt"re O mia#a midzy nogami. +mycz, a w#a,ciwie #a-cuszek na !akim prowadza si psa, mia# !akie, p"#tora metra d#ugo,ci i posiada# na ko-cu karabinek. +ir +tephen powiedzia# .atalie, gdy O znowu w#oy#a mask, eby wzi#a smycz i przesz#a si po poko!u, prowadzc O za sob. .atalie trzy razy okry#a pok"!, cignc za sob przypit za krocze, nag i ubran w mask O.

- .o tak - powiedzia# +ir +tephen. - *omendant mia# rac!, trzeba ci bdzie ca#kowicie Qydepilowac. (o !utro, a na razie zatrzyma! smycz. (ego wieczoru, po raz pierwszy w towarzystwie 2acueline, .atalie, 1en i +ir +tephena, O !ad#a obiad nago, z #a-cuszkiem midzy nogami, przechodzcym z ty#u przez po,ladki, kt"rym by#a kilka razy przewizana w pasie. .ora us#ugiwa#a sama, O za, unika#a !e! wzroku& +ir +tephen kaza# ! przywo#a) dwie godziny wcze,nie!. (o w#a,nie ,wiee ,lady bicza, bardzie! !eszcze ni elazne k"#ka i pitno wypalone na po,ladkach, tak bardzo zbulwersowa#y dziewczyn z 7nstytutu Pikno,ci, gdzie naza!utrz O posz#a si depilowa). .a pr"no usi#owa#a !e! wyt#umaczy), e depilac!a na wosk, kt"ry po stwardnieniu odrywa si !ednym ruchem wraz z w#osami, nie !est czym, bardzie! bolesnym od smagnicia pe!cza, na pr"no powtarza#a, e !est szcz,liwa ze swego losu - w aden spos"b nie uda#o si z#agodzi) !e! zgorszenia i strachu. 2edynym skutkiem !e! uspaka!a!cych wywod"w by#o to, e zamiast z lito,ci, !ak to mia#o mie!sce na pocztku, patrzy#a teraz na ni z obrzydzeniem. Mimo grzecznych podzikowa-, kiedy !u by#o po wszystkim i opuszcza#a kabin, gdzie wcze,nie! siedzia#a rozkraczona, !akby mia#a si kocha), mimo spore! sumki !ak !e! zap#aci#a, O czu#a, e dziewczyna chce aby wysz#a !ak na!prdze! i nigdy nie wraca#a. =" ! to obchodzi#o6 8la nie! by#o !asne, e by# !aki, zgrzyt w zestawieniu ow#osionego wzg"rka i maski z pi"r, oczywiste by#o r"wnie, e wygld egipskie! statuetki, !aki nadawa#a !e! maska i kt"ry podkre,la#y !e! szerokie ramiona, wskie biodra i d#ugie nogi, wymaga# tego, eby !e! cia#o by#o ca#kowicie g#adkie. /ecz tylko na wizerunkach b"stw u lud"w prymitywnych mona zobaczy) tak przesadnie zaznaczon szpark, spod kt"re! ukazu!e si grzebyk cie-szych warg sromowych. =zy nie spotyka si r"wnie takich, kt"re s w tym mie!scu przek#ute obrczk6 O przypomnia#a sobie rud, pulchn dziewczyn od 0nne-Marie, kt"ra m"wi#a, e !e! pan pos#ugu!e si k"#kiem midzy nogami po to tylko, eby przypina) ! przy swoim #"ku i e chcia# by by#a wydepilowana, poniewa dopiero wtedy !est zupe#nie naga. O ba#a si, e moe si to nie spodoba) +ir +tephenowi, kt"ry tak lubi# #apa) ! w tym mie!scu za 'uterko, ale myli#a si& uzna# to za bardzie! podnieca!ce i kiedy za#oy#a mask - zar"wno usta !ak i wargi sromowe mia#a nieumalowane i !asne - prawie, e nie,mia#o pie,ci# ! tam, w taki spos"b, w !aki pie,ci si zwierz, kt"re si chce ob#askawi). .ic nie powiedzia# !e! na temat mie!sca gdzie mia# ! zaprowadzi) - nie m"wi# kiedy si tam udadz ani kim bd go,cie *omendanta. 1eszt popo#udnia spdzi# !ednak ,pic u nie!, a wieczorem kaza# przynie,) obiad dla nich dwo!ga do !e! poko!u. y!echali minut przed p"#noc, czarnym 4uickiem, gdzie O siedzia#a nakryta przepastn, brzow peleryn !ak nosi si w g"rach i w drewnianych chodakach na nogach. .atalie, w czarnych spodniach i bluzce, trzyma#a ! na smyczy, kt"re! karabinek przypity by# do bransolety, kt"r mia#a na prawe! rce. +ir +tephen prowadzi#. *siyc, niemal !u w pe#ni, by# wysoko i wielkimi, ,nienobia#ymi smugami o,wietla# im drog. 8rzewa i domy w wioskach, przez kt"re wiod#a droga, by#y czarne, !akby ton#y w chi-skim atramencie, wszdzie tam gdzie nie dochodzi#o !ego ,wiat#o. *ilka grupek sta#o !eszcze przed we!,ciem i da#o si odczu) pewne poruszenie na widok !adcego czarnego samochodu ;+ir +tephen nie otworzy# dachu<. Psy szczeka#y. 5 boku, gdzie pada#o ,wiat#o ksiyca, oliwki wyglda#y !ak z#ote chmury wzbi!a!ce si dwa metry nad ziemi, cyprysy za, !ak czarne pi"ropusze. .ic nie by#o rzeczywiste w tym pe!zau, kt"ry noc zmieni#a w uro!enie, chyba e zapach sza#wi i lawendy. 8roga sz#a ca#y czas w g"r, a !ednak ciep#y podmuch cign# tu od ziemi. O zrzuci#a p#aszcz z ramion. .ikt !e! nie widzia#, bo nikogo wice! tu nie by#o. 8ziesi) minut p"$nie!, kiedy minli lasek m#odych db"w, kt"ry r"s# w g"rze po !edne! stronie drogi, +ir +tephen zwolni# przed bram w!azdow po,rodku d#ugiego muru, kt"ra otworzy#a si, kiedy samoch"d si zblia#. 5aparkowa# na zewntrznym dziedzi-cu, podczas gdy brama zamkn#a si za nim na powr"t, potem wysiad# i kaza# r"wnie wysi,) .atalie i O, kt"ra na !ego polecenie zostawi#a w samochodzie sw"! p#aszcz i chodaki. 5a drzwiami, kt"re popchn#, zna!dowa# si wirydarz z renesansowym sklepieniem #ukowym, posiada!cy tylko trzy boki. =zwarty bok wy#oonego kamiennymi p#ytami

dziedzi-ca stanowi# taras, bdcy !ego przed#ueniem. 2akie, dwana,cie par ta-czy#o na tarasie i na dziedzi-cu, kilka mocno wydekoltowanych kobiet i mczyzn w bia#ych kurtkach siedzia#o przy stoliczkach o,wietlonych ,wiecami, radio z gramo'onem sta#o w lewym kruganku, bu'et za, mie,ci# si w prawym. /ecz ksiyc ,wieci# r"wnie !asno co ,wiece i kiedy pad# prosto na O, kt"r prowadzi#a za sob .atalie, ma#y czarny cie-, ci kt"rzy ! spostrzegli przerwali taniec, a niekt"rzy mczy$ni wstali od stolik"w. =h#opak przy gramo'onie, sdzc, e co, si dzie!e, odwr"ci# si r"wnie i zdumiony, zatrzyma# p#yt. O nie sz#a dale!, a +ir +tephen sta# r"wnie nieruchomo dwa kroki za ni. *omendant rozgarn# tych, kt"rzy otoczyli O i podszed# do nie! z kandelabrem w rku, eby przy!rze) si !e! z bliska. - *to to6 - pytali. - 8o kogo naley6 - 8o was, !e,li chcecie - odpowiedzia# i pocign# .atalie i O w kt tarasu, gdzie oparta o murek sta#a kamienna #awka wy,cie#ana materacem. *iedy O usiad#a, opar#szy si plecami o murek, z rkoma na kolanach, .atalie za, na posadzce u !e! n"g, ze smycz w rku, odszed# z powrotem do go,ci. O szuka#a oczu +ir +tephena i zrazu nie uda#o si !e! ich odnale$). Potem dostrzeg#a go w ko-cu, lecego na szezlongu w innym kcie tarasu. M"g# ! widzie), by#a !u spoko!na. Muzyka zabrzmia#a na nowo i pary zn"w zacz#y ta-czy). 2edna, dwie zblia#y si do nie! - z pocztku !akby przypadkiem - potem !edna !u ca#kiem otwarcie& to kobieta pocign#a swego partnera. O wbi#a w nich spo!rzenie swoich obwiedzionych dodatkowo brzow kredk oczu, szeroko otwartych !ak oczy nocnego ptaka, kt"rego wyobraa#a i tak silna by#a ta iluz!a, e nikt nie pomy,la# nawet, eby ! o co, spyta) -wydawa#o si to naturalne, tak !akby by#a prawdziw sow, g#uch na ludzk mow i niem. Od p"#nocy do ,witu, kt"ry pocz# roz!a,nia) niebo na wschodzie oko#o pite!, w miar !ak ksiyc traci# sw"! blask i znia# si po zachodnie! stronie, podchodzono do nie! wiele razy i dotykano, kilka razy otaczano ! k"#kiem, rozchylano !e! nogi, szarpic !e! smycz i o,wietla!c trzymanymi w rku kandelabrami z prowansalskiego 'a!ansu - czu#a !ak p#omienie ogrzewa! !e! wntrze ud - eby zobaczy) !ak przymocowany !est #a-cuszek. 5darzy# si r"wnie pewien pi!any 0merykanin, kt"ry ,mie!c si z#apa# ! w tym mie!scu rk, lecz kiedy zda# sobie spraw, e trzyma w rku ywe cia#o wraz z przechodzcym przez nie elazem, natychmiast otrze$wia# i O zobaczy#a naraz przeraenie i wstrt malu!ce si na !ego twarzy, takie samo !akie widzia#a !u na twarzy dziewczyny, kt"ra ! depilowa#a. Odszed#. 4y#a !eszcze pewna bardzo m#oda dziewczyna, z odkrytymi ramionami i male-k per#ow koli na szyi, w bia#e! sukni z pierwszego balu, dwoma herbacianymi r"ami przy pasku i w z#ocistych panto'elkach na nogach, kt"re! ch#opak kaza# usi,) blisko O, po !e! prawe! stronie. Potem wzi# ! za rk i zmusi# by popie,ci#a piersi O, kt"re zadra#y pod ch#odn, delikatn d#oni, kaza# dotkn) !e! krocza, elaznego k"#ka i dziurki, przez kt"r by#o przewleczone. Ma#a spe#ni#a to pos#usznie i bez s#owa, a kiedy ch#opak powiedzia#, e zrobi !e! tak samo, nie co'n#a rki. 2ednake mimo i pos#ugiwali si O w ten spos"b, biorc ! za !aki,K eksponat do pokaz"w, nikt ani razu nie zwr"ci# si do nie! s#owem. =zyby by#a z kamienia, albo z wosku, czy te moe stworzeniem z innego ,wiata6 =zy sdzono, e !est to niepotrzebne, czy moe nikt nie o,mieli# si do nie! odezwa)6 kadym razie, gdy wsta# !u dzie-, a wszyscy tancerze poszli, +ir +tephen i *omendant, obudziwszy .atalie, kt"ra spa#a u !e! st"p, kazali O si podnie,), zaprowadzili na ,rodek dziedzi-ca, odpili !e! smycz, zd!li mask i rozcignwszy na stole, posiedli ! po kolei. ostatnim rozdziale, kt"ry zosta# usunity, O wraca do 1oissy, gdzie +ir +tephen ! porzuca.

(uta! nastpu!e kr"tka scenka, kt"r przedstawimy !ak sekwenc! z 'ilmu& w ,rodku nocy, korytarz w wagonie pierwsze! klasy, (rain 4leu. ysoki, zwalisty mczyzna, widzimy go tylko od strony plec"w, przechodzi obok drzwi kole!nych kabin, zatrzymu!e si przy numerze !edena,cie. 8rzwi uchyla! si, ukazu!e si twarz pe#na s#odyczy i w szczelinie rozsuwanych drzwi naga sylwetka kobiety w rozche#stanym szla'roku. *obieta pyta& - %kochany m"!, to pan6 - i zaraz potem, spostrzega!c pomy#k& - O, przepraszam. 0le mczyzna w otwarte! d#oni trzyma medalion& na z#otym tle stalowol,nicy triskelesymbol 1oissy. O spoglda na mczyzn i bez s#owa otwiera drzwi. *o#ysanie pocigu, stukot k"#, gwizd lokomotywy. O i =arl sto! naprzeciwko siebie w ,wietle lampki. =arl m"wi cicho& - (o by#o #adne, prosz powt"rzy). - .ie mam obowizku - odpowiada O. -(ak pani my,li6 O spuszcza wzrok i krci przeczco g#ow. - Prosz zapali) ,wiat#o - m"wi =arl i O wyciga rk do prze#cznika, kt"rym zapala si lamp nad #"kiem. 5as#ona na oknie nie !est opuszczona, wida) ksiyc w pe#ni i czarnobia#y kra!obraz, wiatr pochyla wierzby rosnce nad rzek, ksiyc przebiega midzy chmurami. =arl ma na sobie d#ugi i ciki szla'rok, panto'le z lakierowane! sk"ry. 1ozwizu!e pasek i wida), e O stara si na niego nie patrze). On take to widzi, zsuwa szla'roczek z !e! ramion, obraca ! w prawo, w lewo, oglda z przodu, z pro'ilu, z ty#u, potem popycha na #"ko. ida) !e! piersi, g#ow odchylon do ty#u@ nogi s rozchylone, !edna na kuszetce, druga opiera si o pod#og@ wida) wypuk#e, ca#kowicie g#adkie #ono i pier,cieprzechodzcy przez !edn z warg, !ak kolczyk przebi!a!cy opuszk ucha. =arl pochyla si, !ego lewa rka zblia si do !e! biodra, praw - niewidoczn z te! strony - rozchyla nieco bardzie! sw"! ciki szla'rok. =zy trzeba pokazywa) co, wice!6 (rain 4leu przy!eda do Parya oko#o dziewite!. O "sme! O wsta#a i zdecydowanym krokiem uda#a si na ,niadanie, na nogach mia#a buty na wysokich obcasach. ok"# !e! serca utworzy#a si !akby skorupa, pancerz obo!tno,ci, kt"re! nie potra'i#a zrozumie). Przemierzy#a korytarze dzielce !e! przedzia# od wagonu restauracy!nego, wypi#a zbyt gorzk kaw i z!ad#a !a!ka na bekonie. +ir +tephen siedzia# naprzeciwko nie!. 2a!ka by#y md#e@ zapach papieros"w, ko#ysanie pocigu sprawi#y, e O poczu#a lekki zawr"t g#owy. 2ednak kiedy rzekomy .iemiec usadowi# si obok +ir +tephena, ani !ego spo!rzenie wlepione w usta O, ani wspomnienie uleg#o,ci z !ak odda#a mu si w nocy nie zmiesza#y !e!. .ie wiedzia#a czemu ma zawdzicza) to, e bez skrpowania patrzy na przesuwa!ce si za oknem drzewa i #ki, odczytu!e nazwy stac!i. 8omy, kt"re nie sta#y tu przy torach kry#y si w drzewach i we mgle@ potne s#upy z elaza osadzone w betonowych postumentach przemierza#y rozleg# r"wnin, przekazywa#y sobie ledwo widoczne druty wysokiego napicia, co trzysta metr"w, a po horyzont. *iedy prze!edali przez XillcneuQe +aint-3eorges, +ir +tephen zaproponowa#, eby wr"cili do swoich przedzia#"w. =arl zerwa# si, stukn# obcasami i sk#oni# si w p"#, egna!c O. +zarpnicie pocigu wytrci#o go z r"wnowagi, zachwia# si i usiad#, a O roze,mia#a si. =zy zdziwi#o ! to, e gdy tylko weszli do przedzia#u, +ir +tephen, kt"ry ani przez chwil od czasu wy!azdu nie zwr"ci# na ni uwagi, pochyli# ! na stos walizek nagromadzonych na #aweczce i zadar# !e! plisowan sp"dnic6 4y#a zachwycona i wdziczna. iedzia#a, e gdyby kto, zobaczy# ! tak na klczkach z piersiami rozp#aszczonymi na bagaach, ubran, w czarne po-czochy i podwizki, !e! wypite po,ladki naznaczone !ak walizka, uzna#by to za widok ,mieszny. 5awsze, kiedy umieszczano ! w te! pozyc!i,

przychodzi#y !e! na my,l wszystkie niepoko!e, ale i upokarza!ce, o,miesza!ce sko!arzenia wice si z :podkasaniem: oraz z tym drugim okre,leniem, kt"rego +ir +tephen rak, !ak niegdy, 1enY, uywa# za kadym razem, gdy oddawa# ! do czy!e!, dyspozyc!i. %pokarza!ce s#owa +ir +tephena by#y !e! mi#e, odczuwa#a to za kadym razem. 2ednak to uczucie by#o niczym wobec uszcz,liwienia i dumy, !ak odczuwa#a, mona powiedzie), e czu#a si !akby :w glorii: - za kadym razem, gdy zechcia# ! posi,), gdy cia#o !e! na tyle przypad#o mu do smaku, e wchodzi# w ni i zamieszkiwa# przez !aki, czas. O wydawa#o si, e adne ponienie, adne upokorzenie nie by#o zbyt wyg"rowan cen za to szcz,cie. 2cza#a przez ca#y czas kiedy tkwi# w nie!, kiedy ko#ysanie pocigu rzuca#o ich o siebie. 8opiero kiedy rozlega si d$wik hamulc"w, kiedy wagony po raz ostatni drgn#y zderza!c si ze sob, kiedy do!echali na 8worzec /yo-iski - wysun# si z nie! i kaza# !e! wsta). Przy wy!,ciu, pod schodami, w mie!scu gdzie pod!eda! samochody prywatne, m#odzieniec w mundurze podo'icera wo!sk lotniczych, sto!cy pozy duym, czarnym samochodzie, zasalutowa# na widok +ir +tephena Otworzy# drzwi i zaprosi# O do ,rodka. *iedy usiad#a na tylnym siedzeniu, a bagae zosta#y u#oone z przodu, +ir +tephen pochyli# si na chwil, poca#owa# ! w rk i u,miechn# si do nie! !eszcze raz, po czym zatrzasn# drzwi. .ie powiedzia# nic, ani do widzenia, ani do zobaczenia, ani egna!. O my,la#a, e wsidzie razem z ni. +amoch"d ruszy# tak szybko, e nie zdy#a zawo#a) go i kiedy przycisn#a si do szyby, aby pomacha) mu rk, by#o !u za p"$no& rozmawia# z bagaowym i by# odwr"cony plecami. .agle ca#a !e! obo!tno,), to co chroni#o ! w ta!emniczy spos"b przez ca# podr" znikn#o, by#o tak, !akby brutalnie zerwano !e! opatrunek z rany. my,lach pocz#a powtarza) w k"#ko !edno !edyne zdanie& .ie poegna# si ze mn, nie spo!rza# na mnie. +amoch"d pdzi# na wsch"d, wy!echa# z Parya, O nie widzia#a nic. P#aka#a. 2e! twarz by#a zalana #zami !eszcze p"# godziny p"$nie!, kiedy samoch"d z!echa# do lasu rosncego przy szosie i zatrzyma# si na le,ne! drodze w cieniu wysokich buk"w. Pada# deszcz, zamknite okna samochodu pokryte by#y mgie#k. *ierowca opu,ci# oparcie swo!ego 'otela, przeszed# na ty# samochodu i kaza# po#oy) si O na tylnym siedzeniu. +amoch"d by# tak niski, e stopy O uderzy#y w su'it, kiedy podni"s# !e! nogi, eby w ni we!,). *orzysta# z nie! prawie godzin, a ona ani przez chwil nie pr"bowa#a mu si wyrwa). 4y#a przekonana, e mia# do tego prawo, a !edyn pociech po brutalnym rozstaniu z +ir +tephenem, !edynym uko!eniem !e! lku, by#a absolutna cisza, w kt"re! odbywa#o si to wszystko. M#ody cz#owiek bra# ! par razy, zaledwie pozwoli# sobie na przenikliwy !k w chwili rozkoszy, a do wyczerpania si#. M"g# mie) dwadzie,cia pi) lat, o szczup#e! twarzy, surowe! i wraliwe!, czarne oczy. 8wukrotnie dotkn# palcem mokrego policzka O, ale ani przez chwil nie zbliy# do nie! twarzy. 4y#o oczywiste, e nie o,mieli# si, chocia zupe#nie bez skrpowania wbi!a# w ni a po gard#o swo! msko,) tak d#ug i grub, e przy kadym ruchu, kiedy uderza# tym taranem w dno zdobywanego przybytku, z oczu O od nowa tryska#y #zy. *iedy wreszcie sko-czy#, O opu,ci#a sp"dniczk, zapi#a sweterek i marynark, kt"re rozchyli#a, eby m"g# dotkn) !e! piersi@ zdy#a przyczesa) ,si, upudrowa) i umalowa) usta w czasie kiedy m#ody cz#owiek poszed# w krzaki. Przesta#o pada), pnie buk"w b#yszcza#y w szarym ,wietle. (u obok samochodu, na nasypie z lewe! strony ros#y czerwone naparstnice, tak blisko, e O mog#aby !e zerwa) wyciga!c rk przez otwarte okienko. =h#opak wr"ci#, zamkn# drzwi, kt"re pozostawi# otwarte, uruchomi# samoch"d i powr"ci# na szos. cigu pitnastu minut do!echali i prze!echali przez wie,, kt"re! O nie rozpozna#a, ale kiedy samoch"d zwolni# !adc przez d#uszy czas wzd#u muru d#ugiego parku i zatrzyma# si przed domem ca#ym pokrytym winoro,l, wreszcie zrozumia#a& to by#o tylne we!,cie do 1oissy. ysiad#a@ ch#opak w mundurze wycign# walizki. 4rama z litego drzewa, pomalowana na ciemnozielony kolor i polakierowana, otwar#a si, nim zdy#a zastuka) lub zadzwoni)& widziano ! od wewntrz. Przesz#a przez pr"g@ wy#oona ka'elkami sie- by#a pusta, obiciu na ,cianach by#y z marszczonego perkalu w kolorach czerwonym i bia#ym. 8ok#adnie naprzeciwko nie! zna!dowa#o si ogromne lustro na ca# szeroko,) ,ciany, odbi!a#a si w nim ca#a !e! posta)

;szczup#a i prosta w szarym kostiumie, w p#aszczu na ramionach<, walizki sto!ce przy nie! na pod#odze, zamyka!ce si za ni drzwi. rku trzyma#a ga#zk wrzosu, kt"r machinalnie przy!#a od m#odego cz#owieka kt"ry ! przywi"z#, ,mieszny i dziecinny souQenir, kt"rego nie ,mia#a rzuci) na wypastowane ka'elki pod#ogi, a kt"ry nie wiedzie) czemu przeszkadza# !e!. 0le nie, wiedzia#a dlaczego& kto to !e! m"wi#, e wrzos zrywany w podparyskim lesie przynosi nieszcz,cie6 2u lepie! by#oby zerwa) te naparstnice, kt"rych babcia zabrania#a !e! dotyka), bo s tru!ce. Po#oy#a ga#zk wrzosu we wnce okienka, przez kt"re wpada#o do sieni ,wiat#o z zewntrz. te! same! chwili wesz#a 0nne-Marie, a za ni mczyzna w stro!u ogrodnika. Ogrodnik wzi# walizki O. - .o, wic !ednak !este,-powiedzia#a 0nne-Marie - +ir +tephen dzwoni# prawie dwie godziny temu, mia#a, przy!echa) samochodem prosto tuta!. =o si sta#o6 - *ierowca... - powiedzia#a O - my,la#am, e... 0nne-Marie roze,mia#a si. - 0ch, tak6 - powiedzia#a - 5gwa#ci# ci, a ty pozwoli#a, mu na to6 .ie, =o nie by#o przewidziane, wcale nie mia# do tego prawa. 0le to nic nie szkodzi, po to tu !este, - i doda#a dobrze zaczynasz, opowiem o tym +ir +tephenowi, to mu si spodoba. - =zy on tu przy!edzie6 - spyta#a O. - .ie powiedzia# kiedy, ale chyba tak. /k, kt"ry ,ciska# piersi O ustpi#, popatrzy#a z wdziczno,ci na 0nne-Marie@ !ake piknie i kwitnco wyglda#a w aureoli siwie!cych w#os"w. Mia#a na sobie czarne spodnie i bluzk, marynark z czerwonego p#"tna. yra$cie regu#y obowizu!ce kobiety w 1oissy !e! nie dotyczy#y. - 8zisia! z!esz obiad u mnie - powiedzia#a do O i przygotu!esz si. *iedy gong wybi!e trzeci, zaprowadzN ci tam, gdzie masz p"!,). O posz#a za 0nne-Marie bez s#owa, lekka i radosna& +ir +tephen ma przy!echa). 0partament 0nne-Marie za!mowa# cz,) skrzyd#a o'icyny stanowicego przed#uenie w#a,ciwego zamku w stron szosy. +k#ada# si na salon po#czony z rodza!em ma#ego buduaru, pok"! i #azienka@ drzwi, przez kt"re O wesz#a, zapewnia#y 0nne-Marie ca#kowit swobod poruszania si. !e! domu w +annois okna wychodzi#y na ogr"d, tuta! podobnie, okna salonu i poko!u 0nne-Marie wychodzi#y prosto na park. Park by# zawsze pusty, poro,nity gst ro,linno,ci, wielkie drzewa nietknite !eszcze by#y nadchodzc !esieni, natomiast winoro,l na ,cianach zaczyna#a !u si czerwieni). O, sto!c po,rodku salonu przyglda#a si bia#ym boazeriom, meblom z ciemnego orzecha w wie!skim stylu 8yrektoriatu, wielkie! so'ie obite!, podobnie !ak 'otele, materia#em w "#te i niebieskie prki. Pod#oga by#a pokryta niebiesk wyk#adzin. .a siga!cych do pod#ogi oknach wisia#y zas#ony z b#kitne! ta'ty. - 1ozmarzy#a, si, O - powiedzia#a nagle 0nne-Marie - na co czekasz, rozbiera! siG 5abierzemy two!e rzeczy i dostaniesz wszystko, co ci bdzie potrzebne. kiedy bdziesz naga, chod$ tuta!. (orebka, rkawiczki, marynarka, sweterek, sp"dnica, po-czochy - O po#oy#a to wszystko na krze,le sto!cym przy drzwiach, buciki postawi#a pod krzes#em. .astpnie podesz#a do 0nne-Marie, kt"ra nacisn#a dwukrotnie przycisk dzwonka przy kominku, a potem usiad#a na so'ie.

- Po te! depilac!i wida) ci ma#e wargi - krzykn#a 0nne-Marie dotyka!c ich lekko. - .ie zdawa#am sobie sprawy, e !este, tak wypuk#a, ani e szpara siga tak wysoko. - Przecie - powiedzia#a O - u wszystkich... - .ie, kochanie, nie u wszystkich - powiedzia#a 0nne-Marie. .ie puszcza!c O odwr"ci#a si w stron wysokie! dziewczyny o ciemnych w#osach, kt"ra w#a,nie wesz#a do poko!u. prawdopodobnie wezwana d$wikiem dzwonka& -Popatrz, MoniNue, to !est dziewczyna, kt"r naznaczy#am tego lata dla +ir +tephena, prawda, e uda#o si6 O poczu#a d#o- MoniNue, lekk i ch#odn, !e! dotyk na po,ladku i na bruzdach wy#obionych przez rozpalone elazo. Potem, rka wsun#a si midzy !e! uda i schwyci#a medalion zawieszony u podbrzusza. - 2est te przek#uta6 - spyta#a MoniNue. - 0ch, tak, oczywi,cie kaza# mi te ! sobie zakolczykowa) - odpowiedzia#a 0nne-Marie, a O nagle zacz#a zastanawia) si, czy :oczywi,cie: oznacza, e 0nne-Marie zna!dowa#a oczywistym 'akt dokonania te! operac!i, czy oznacza#o to, e taki !est zwycza! +ir +tephena@ w takim wypadku oznacza#oby to, e kaza# zrobi) to samo innym przed ni. 5adziwiona swo! ,mia#o,ci us#ysza#a w#asny g#os, zada!cy drczce ! pytanie 0nne-Marie. 2eszcze bardzie! zaskoczona by#a tym, e 0nneMarie odpowiedzia#a !e!. - (o nie two!a sprawa, O, ale poniewa !este, tak zakochana i tak zazdrosna, mog ci !ednak powiedzie), e nie. =zsto poszerza#am i ch#osta#am dla niego dziewczyny, ale ty !este, pierwsz, kt"r naznaczy#am. My,l, e tym razem naprawd zakocha# si w tobie. Potem zaprowadzi#a O do #azienki i kaza#a !e! si umy), tymczasem MoniNue posz#a po obro i bransolety dla nie!. O odkrci#a kran, zmy#a maki!a, wyszczotkowa#a w#osy i wesz#a do wanny. namydla#a si powoli. .ie zwraca#a uwagi na to co robi, rozmy,la#a o dziewczynach, kt"re przed ni spodoba#y si +ir +tephenowi, odczuwa#a !ednocze,nie ciekawo,) i uradowanie. =iekawo,)& chcia#aby m"c !e pozna). .ie dziwi#o !e! to, e kaza# !e wszystkie poszerza) i ch#osta), ale odczuwa#a zazdro,) na my,l, e po raz pierwszy zrobiono to z ni nie dla niego. +ta#a pochylona w wannie, plecami do lustra na ,cianie, palcami namydla#a wntrze podbrzusza i po,ladki, sp#uku!c pian rozsun#a !e, eby prze!rze) si w lustrze& chcia#aby to zobaczy) u kt"re!, z tamtych dziewczyn. 2ak d#ugo +ir +tephen !e trzyma#6 (ak wic nie pomyli#a si sdzc, e stara .orah )wiczy#a przed ni inne dziewczyny, r"wnie drce przed ni, r"wnie nagie i uleg#e. (o, e by#a !edyn, kt"ra nosi !ego elaza i !ego inic!a#y, wype#nia#o ! poczuciem szcz,cia. ysz#a z wody i wytar#a si. 0nne-Marie zawo#a#a !. .a #"ku 0nne-Marie pokrytym pikowan narzutk z bia#oczerwonego perkaliku ;z tego samego materia#u by#y podw"!ne zas#ony w oknie< spoczywa# plik sukien, gorsety, panto'le na wysokim obcasie i skrzynka z bransoletami. 0nne-Marie usiad#a na brzegu #"ka, kaza#a O uklkn) przed sob, wycign#a z kieszeni p#aski klucz otwiera!cy zamki obr" i bransolet. *lucz by# przymocowany do !e! paska d#ugim #a-cuszkiem. Przymierzy#a O kilka obroy zanim znalaz#a tak, kt"ra obe!mowa#a !e! szy! dok#adnie w ,rodku, dopasowan tak, e z trudem mona by#o ! obr"ci) wok"# szyi, !eszcze trudnie! by#o wsun) palec pomidzy sk"r a metal. .astpnie na przeguby rk za#oy#a !e! bransolety, ,ci,le przylega!ce tu ponad

stawami. .aszy!niki i bransolety, kt"re O nosi#a i widzia#a u innych w zesz#ym roku by#y zrobione ze sk"ry i o wiele wsze@ te by#y z nierdzewne! stali, z#oone z po#czonych zawiasami segment"w, tak !ak z#ote bransoletki niekt"rych zegark"w. 4y#yZ szerokie na prawic dwa palce i przy kade! z nich umieszczony by# pier,cie- z tego samego metalu. +k"rzana uprz, kt"r nosi#a w zesz#ym roku nigdy nie zrobi#a na O wraenia czego, tak ch#odnego, nie wywo#ywa#a tak silnego uczucia de'initywnego uwizienia. +tal by#a tego samego koloru i o tym samym matowym po#ysku, co elaza wiszce u !e! podbrzusza. 0nneMarie powiedzia#a !e!, w momencie gdy zatrzasn# si ostatni zamek zamyka!cy obro, e nie bdzie ich zde!mowa) ani w dzie-, ani w nocy, nawet do kpieli - dop"ki pozostanie w 1oissy. O wsta#a i Monika poprowadzi#a ! za rk przed wielkie lustro z#oone z trzech ta'li, uszminkowa#a !e! usta !asn czerwieni@ by# to racze! p#yn, kt"ry nak#ada#a pdzelkiem, i kt"ry ciemnia# w miar schnicia. ( sam czerwieni pomalowa#a !e! sutki i czubki piersi oraz ma#e wargi pomidzy udami, podkre,la!c mie!sce w kt"rym spotyka#y si na sklepieniu #ona. O nigdy nie dowiedzia#a si, !aki by# sk#ad tego barwnika, ale by# to racze! rodza! 'arby ni szminka, nie ,ciera#a si przy potarciu i z trudem schodzi#a pod wp#ywem p#ynu do zmywania maki!au, a nawet alkoholu. Pozwolono !e! upudrowa) si, i dobra) panto'le, kiedy !ednak chcia#a wzi) !eden z rozpylaczy do per'um z toaletki 0nne-Mar#e, ta krzykn#a& - =zy, ty oszala#a, O6 2ak my,lisz, po co MoniNue ci umalowa#a6 Przecie wiesz, e odkd za#oono ci te elaza, nie masz prawa si dotyka). zi#a do rki rozpylacz i O zobaczy#a w lustrze !ak na !e! piersiach i pod pachami l,ni malutkie kropelki, tak !akby by#y pokryte potem. .astpnie 0nne-Marie posadzi#a ! na #aweczce przed toaletk, kac !e! unie,) i rozchyli) uda, MoniNue przytrzyma#a ! za kolana w te! pozyc!i. Ob#ok per'um, kt"ry si rozszed# po !e! podbrzuszu i pomidzy po,ladkami zapiek# ! tak bardzo, e !kn#a i szarpn#a si. - Przytrzyma! !, a wyschnie - powiedzia#a 0nneMarie - potem zna!dziesz dla nie! gorset. O ze zdziwieniem stwierdzi#a, e ,ci,nity gorset sprawia !e! przy!emno,). Pos#usznie wciga#a brzuch i wdycha#a powietrze, kiedy 0nne-Marie !e! kaza#a, a MouiNue zawizywa#a sznur"wki. 3orset siga# !e! do piersi, rozchyla# !e nieco, by# tak skonstruowany, e wysuwa#y si one do przodu i wydawa#y si tym bardzie! swobodne i wraliwe. -(wo!e piersi s naprawd stworzone dla szpicruty, O - powiedzia#a 0nne-Marie - zda!esz sobie z tego spraw6 iem - powiedzia#a O - ale b#agam pani... 0nne-Marie roze,mia#a si

- Och, to nie ode mnie zaley - powiedzia#a - ale !e,li klienci bd mieli ochot, to bdziesz mog#a sobie b#aga) do woli. +#owo :klient: wzburzy#o ! bardzie! ni nag#y lk przed batem. 8laczego :klienci:6 .ie mia#a !ednak czasu zastanawia) si nad tym, bo za!#o ! to, co 0nne-Marie nie zda!c sobie z tego sprawy ob!awi#a !e! w chwil p"$nie!. +ta#a przed lustrem w panto'lach na obcasie, z tali ,ci,nit w gorsecie. MoniNue podesz#a do nie!, niosc na rce sp"dnic i kasaczek z "#tego !edwabiu wyszywany w szary wz"r ro,linny. -.ie, nie-krzykn#a 0nne-Marie - na!pierw mundurek.

udami odzianymi w czarne obcis#e spodnie, !ak na szesnastowiecznych obrazach, kt"re mona oglda) w muzeum - i rzemienie bata przypitego do pasa. % st"p Loteli sta#y taborety, O biorc przyk#ad z pozosta#ych trzech dziewczyn usiad#a na !ednym z nich, rozk#ada!c sukni dooko#a. 8ale! patrzy#a na sto!cego nieruchomo mczyzn, teraz nieco z do#u. =isza by#a tak przyt#acza!ca, e O nie ,mia#a nawet poruszy) si& !edwab !e! sukni szele,ci# zbyt g#o,no. .iespodziewany d$wik zaskoczy# ! tak, e a krzykn#a. Przeskaku!c przez parapet do poko!u wszed# ciemnow#osy przysadzisty m#odzieniec w kostiumie do !azdy konne!, ze szpicrut w rku, przy !ego wysokich butach z#oci#y si niewielkie ostrogi. - Pikny obrazek - powiedzia# -!este,cie bardzo grzeczne, nie ma na was amatora6 2u od pitnastu minut przygldam si wam przez okno. 2ednak ,licznotka na "#to - doda#, przesuwa!c koniec szpicruty po piersiach O, kt"ra zadra#a - nie !est taka znowu grzeczna. O wsta#a. tym momencie wesz#a MoniNuc w satynowe! sukni koloru malwy, podkasane! na brzuchu, tr"!kt czarnego runa wskazywa# mie!sce, gdzie zaczyna#y si !e! d#ugie uda ;kt"re O widzia#a przedtem tylko z ty#u<. 5a ni wesz#o dw"ch, mczyzn. O rozpozna#a !ednego z nich& to w#a,nie on rok temu ozna!mi# !e! regu#y panu!ce w 1oissy. On take ! Pozna# i u,miechn# si do nie!. - Pan ! zna6 - spyta# m#odzieniec. - (ak, nazywa si O - odpowiedzia# mczyzna. 2est naznaczona przez +ir +tephena, kt"ry prze!# ! od 1enY 1. +pdzi#a tuta! kilka tygodni w zesz#ym roku, pana wtedy nie by#o. 2eeli pan ! chce, Lranck, to prosz... - +am nie wiem - powiedzia# Lranck. - 0le czy wie pan, co robi#a pa-ska O6 Przygldam !e! si od kwadransa, ona mnie nie widzia#a, tylko ca#y czas przyglda#a si 2osY, ale nie wye! ni do pasa. (rze! mczy$ni roze,miali si. Lranck wzi# O za czubek piersi i pocign# ! ku sobie. - Odpowiedz, kurewko, na co mia#a, ochot6 .a bat 2osY, czy na !ego 'iuta6 O purpurowa ze wstydu palcego !e! policzki, straciwszy wszelkie rozumienie w tym co by#o !e! dozwolone lub zakazane. szarpn#a si do ty#u i wyrwa#a si z rk ch#opaka krzyczc. [5ostawcie mnie, zostawcie mnieG\ 5#apa# ! kiedy wpad#a na 'otel i przyprowadzi# z powrotem. - .iepotrzebnie uciekasz, bat dostaniesz ud 2osY !u zaraz. 0chG nie !cze), nie b#aga), nie ebra) #aski i wybaczeniaG 0le !cza#a i p#aka#a i prosi#a o #ask, wi#a si, by unikn) uderze-, pr"bowa#a ca#owa) po rkach Lrancka, kt"ry trzyma# !, kiedy lokal ! ch#osta#. !edna z !asnow#osych dziewczyn i .oelle podnios#y ! i opu,ci#y !e! sp"dnic. - (eraz wezm ! ze sob ] powiedzia# Lranck ] potem powiem wam co o nie! my,l. 0le kiedy przysz#a za nim do poko!u, po#oy#a si naga na !ego #"ku. patrzy# na ni d#ugo i zanim po#oy# si obok nie! powiedzia#& ybacz mi, O, ale przecie tw"! kochanek take kae ci ch#osta). prawda6

- (ak - powiedzia#a O i zawaha#a si. - Prosz, m"w - powiedzia#. spyta#a O. - 2akiego +yry!czyka - spyta#a .oelle - .o, tego czarnego, z krconymi w#osami, z ogromnym brzuszyskiem, z kt"rym posz#a, na g"r, kiedy przysz#y,my do baru. (ak wic - pomy,la#a O - mona nie pamita)... 0le nie, .oelle odpowiedzia#a !e!& - ^hG gdyby, go widzia#a nago& gruba ,winiaG - .o widzisz - powiedzia#a O. - 0le nie - powiedzia#a .oelle - co to szkodzi6 ylizywa# mnie przez dobre p"l godziny, ale chcia# we!,) mi miedzy po,ladki, oczywi,cie mia#am by) na czworakach. iesz, on dobrze p#aci. O r"wnie zosta#a dobrze op#acona, pienidze spoczywa#y w szu'ladzie !ednego ze stolik"w nocnych. - (roch tak, a poza tym nigdy mnie za mocno nie bi!. O chcia#a powiedzie)& [masz szcz,cie:. ale nagle zda#a sobie spraw, e wcale tak nie uwaa. Mia#a zapyta) !eszcze .oelle dlaczego bito ! !edynie troch, co sadzi#a o #a-cuchach i czy loka!e... - 0le .oelle obr"ci#a si na drug stron na swoim #"ku i westchn#a& - 0ch, !ak mi si chce spa)G .ie zawraca! sobie g#owy O, ,pi!. O zamilk#a. O dziesite! rano przychodzi# loka! i zde!mowa# #a-cuchy. Potem kpiel, toaleta, badanie u 0nne-Marie, o ile nie mia#y s#uby w poko!ach ielkie! *lauzury, w"wczas natychmiast musia#y przywdziewa) swe uni'ormy ;pozostawiano im swobod co do ubierania si lub nie< - a do czasu, gdy te, kt"rych kole! przypada#a na dany dzie- sz#y do restaurac!i lub do baru, pozosta#e za, do re'ektarza (e !ednak, kt"re sz#y do re'ektarza nie ubiera#y si& po co, skoro obowizywa#a tam nago,)6 .a kadym pitrze zna!dowa#o si pomieszczenie, w kt"rym mona by#o z!e,) ,niadanie. 8rzwi od poko!"w pozostawa#y otwarte na korytarz, wolno by#o odwiedza) si w nich wza!emnie. 2edynie O. UQonne i trzecia dziewczyna, r"wnie noszca elaza, 2ulienne. 5osta#y z samego rana wezwane, abyZ odebra) ch#ost. 5osta#a im wymierzono kole!no na plat'ormie schod"w. Pochylano !e i przywizywano do balustrady, bito na tyle #agodnie, by nie pozostawia) ,lad"w, 5awsze !ednak do,) d#ugo, by wydoby) z nich krzyki, b#agania i czasami #zy. Pierwszego ranka, gdy O zosta#a uwolniona, rzuci#a si na #"ko !czc. (ak bardzo piek#y ! po,ladki. .oelle wzi#a ! w ramiona, aby ! pocieszy). 4y#a mila, ale nie bez cienia pogardy. 2ak mona zgodzi) si na za#oenie elaznego pier,cienia6 O bez trudu przysz#o przyzna) si, e, !est z tego powodu szcz,liwa i e !e! kochanek bi!e ! codziennie.

- ic !este, przyzwycza!ona - powiedzia#a .oelle. - .ie narzeka!, przecie brakowa#oby ci tego. - 4y) moe - powiedzia#a O. - .ie narzekam, ale co do przyzwycza!enia si, co to, to nie, nie mog si przyzwyczai)... - kadym razie - powiedzia#a .oelle - bdziesz mia#a szans przyzwyczai) si, bo nie sc#z, by czsto zdarza#o si, e bdziesz bita tylko raz dziennie. Mczy$ni od razu potra'i zorientowa) si, gdy widz dziewczyn tak !ak ty. Poza tym te pier,cienie na podbrzuszu, to pitno... .ie m"wic !u o tym, e bdziesz to mia#a zapisane w two!e! 'iszce. mo!e! 'iszce6 - zapyta#a O - !akie! 'iszce, co to znaczy.

- 2eszcze nie masz 'iszki, ale moesz by) spoko!na, !ak !u bdziesz mia#a, to bdzie to tam napisane. *iedy trzy dni p"$nie! 0nne-Marie zaprosi#a O na obiad, chtnie odpowiedzia#a !e! na wszystkie pytania dotyczce owych 'iszek. - =zekam na two!e zd!cia, na odwrocie karty, kt"r wy,le mi +ir +tephen wypisze si in'ormac!e na tw"! temat, to znaczy nie wymiary, dane personalne, wiek i tak dale!, tylko two!e cechy szczeg"lne i two!e, e tak powiem ernploi... (o zawsze zawiera si w dw"ch lini!kach i wiem, co on tam napisze. Pewnego ranka zrobiono zd!cia O w studiu bardzo podobnym do tego, w kt"rym niegdy, pracowa#a. 5na!dowa#o si ono na poddaszu prawego skrzyd#a. %malowano ! tak, !ak niegdy, ona malowa#a modelki, w czasach, kt"re wydawa#y !e! si bardzie! odleg#e ni wczesne dzieci-stwo. +'otogra'owano ! ubran w mundurek, w galowe!, "#te! sukni, z podkasan sp"dnic, nag - z przodu, z ty#u, z pro'ilu& na sto!co, na leco, opart o st"# z rozchylonymi nogami, pochylon z wypitym siedzeniem, na kolanach i ze zwizanymi rkami. =zy te wszystkie !e! zd!cia zostan w 1oissy6 - (ak - powiedzia#a 0nne-Marie - zna!d si w two!e! kartotece. 5 na!lepszych porobi si odbitki dla klient"w. O by#a skonsternowana, kiedy dwa dni p"$nie! 0nne-Marie pokaza#a !e! zd!cia@ by#y to tym niemnie! dobre zd!cia, nie by#o ani !ednego, kt"re nie mog#oby si znale$) w !ednym z album"w sprzedawanych p"#legalnie w kioskach z gazetami. O mia#a wraenie, e naprawd rozpozna!e siebie tylko na !ednym. +ta#a na nim naga, przodem do aparatu, oparta o st"#, z rkami pod#oonymi pod po,ladki, z rozchylonymi kolanami tak, e wyra$nie wida) by#o elaza pomidzy udami i wargi na podbrzuszu r"wnie wyra$nie rozchylone, !ak !e! p"#otwarte usta. Patrzy#a przed siebie, !e! twarz mia#a wyraz zagubiony i nieobecny. .ie tylko ona rozpozna#a siebie na tym 5d!ciu& - Przede wszystkim bdziemy dawa) to zd!cie powiedzia#a 0nne-Marie. - Moesz zobaczy) z drugie! strony, albo nie, poka ci 'iszk +ir +tephena. - (eraz zobacz na odwrocie zd!cia - powiedzia#a 0nne-Marie. -+ir +tephenowi na!bardzie! podoba si to - powiedzia#a 0nne-Marie- i to. ;O by#a na nim na klczkach z podkasan sp"dnic.<

- 0 wic - krzykn#a O - on !e widzia#6 - (ak, przy!echa# wczora! i wczora! wype#ni# t 'iszk. - 0le kiedy - spyta#a poblad#a O, poczu#a, !ak !e! gard#o zaciska si i #zy podchodz do oczu kiedy, dlaczego si ze mn nie spotka#6 - 0le widzia# ci- powiedzia#a 0nne-Murie - wczora! wesz#am z nim do biblioteki i ty tam by#a,. 4y#a, z *omendantem. 4yli,cie tylko wy dwo!e w poko!u, ale on nie chcia# przeszkadza) *omendantowi. czora!, wczora! po po#udniu w bibliotece, O na klczkach, w zielonob#kitne! sukni zadarte! nad po,ladkami... .ie poruszy#a si, kiedy us#ysza#a otwiera!ce si drzwi& mia#a w ustach cz#onka *omendanta. - 8laczego p#aczesz6 - spyta#a 0nne-Marie. - 4ardzo mu si podoba#a,. .ie p#acz, g#upiutka. 0le O nie mog#a powstrzyma) #ez. -8laczego mnie nie wezwa#6 =zy od razu wy!echa#, co robi#, dlaczego nic mi nie powiedzia#6 - !cza#a. - .o tak, tyko by tego brakowa#o, eby zdawa# przed tob spraw ze swo!ego postpowania. My,la#am, e ci lepie! wytresowa#, musz mu to powiedzie). 5as#ugu!esz... 0nne-Marie przerwa#a& kto, stuka# do drzwi. 4y# to ten, kt"rego zwano Panem na 1oissy. 2ak dotd nie zwr"ci# uwagi na O i nawet !e! nie dotkn#. 0le zapewne w tym momencie wyglda#a szczeg"lnie pociga!co lub moe prowoku!co. 4y#a ca#kiem naga, !e! twarz i usta by#y mokre od #ez, dra#a na ca#ym ciele. *iedy 0nne-Marie odes#a#a ! kac !e! si ubra) dochodzi#a !u trzecia - on sprostowa#& - .ie, niech zaczeka na mnie w korytarzu. Pogrona w rozpaczy O znalaz#a pociech z na!mnie! spodziewane! strony, w wydarzeniu, kt"re na poz"r nie mia#o w sobie nic pociesza!cego, Po!awi# si "w rzekomy .iemiec, do kt"rego nalea#a !u dwukrotnie w obecno,ci +ir +tephena. (rzeba przyzna), e nie by#o w nim nic mi#ego& by# brutalny, o chciwym wyrazie twarzy, pogardliwy, o rkach i sposobie wys#awiania si wo$nicy. 0le powiedzia# O, kt"r kaza# wezwa) do baru, e przys#a# go +ir +tephen i zaprosi# ! na kolac!. 2ednocze,nie poda# !e! kopert. O przypomnia#a sobie - i !e! serce nagle zacz#o bi) szybcie! kopert, kt"r znalaz#a na stoliku w salonie +ir +tephena po pierwsze! nocy spdzone! u niego. Otworzy#a& by# to li,cik od +ir +tephena, w kt"rym poleca# !e! zachowywa) si tak, eby =arl chcia# wr"ci) do nie!, podobnie !ak w czasie podr"y da# od nie!, aby zwabi#a go do swo!ego przedzia#u. 7 dzikowa# !e!. =arl wyra$nie nie zna# zawarto,ci listu. +ir +tephen musia# da) mu do zrozumienia co, innego. *iedy O wsun#a z powrotem kartk do koperty i podnios#a na niego oczy ;siedzia# na sto#ku przy barze a ona sta#a przed nim<, odezwa# si do nie! g#osem chrapliwym i powolnym, brzmia#o to tym powolnie!, e $le m"wi# po 'rancusku, w dodatku z germa-skim akcentem& - 0 wic, bdzie pani pos#uszna6 - (ak - powiedzia#a O. 0ch, takG 4dzie pos#uszna. On bdzie my,la#, e to !emu bdzie pos#uszna. =arl by# !e! kompletnie obo!tny, ale skoro +ir +tephen w !akikolwiek spos"b zechcia# wykorzysta) ! do

swoich cel"w, !akiekolwiek by#yby !ego zamiaryG Popatrzy#a na =arla wzrokiem pe#nym s#odyczy& !e,li uda !e! si dokona) tego, by mia# ochot powr"ci) - dlaczego +ir +tephen chcia# zatrzyma) go w Paryu ;to przyna!mnie! zrozumia#a z !ego listu<, by#o dla nie! nieistotne - !eeli uda !e! si, by) moe +ir +tephen wynagrodzi !, by) moe przy!edzie. 5ebra#a l,nice 'a#dy swo!e! sukni, u,miechn#a si do .iemca i przesz#a przed nim idc do restaurac!i. Moe dokona# tego !e! wdzik, kt"ry, gdy chcia#a tego, by# u!mu!cy, a moe !e! u,miech, ale z zaskoczeniem zobaczy#a, e twarz =arla sta!e si mnie! naburmuszona i lodowata. ysila# si podczas kolac!i, eby zwraca) si do nie! uprze!mie. cigu p"# godziny O dowiedzia#a si o nim wice!, ni +ir +tephen powiedzia# !e! kiedykolwiek& by# on Llamandem i prowadzi# interesy w *ongo 4elgi!skim, podr"owa# do 0'ryki trzy lub cztery razy do roku samolotem, dowiedzia#a si, e kopalnie dostarcza! wysokich dochod"w. - 2akie kopalnie - spyta#a O. 0le on !e! nie odpowiedzia#. ypi# duo, !ego oczy nieustannie wpatrywa#y si w usta O i w !e! piersi porusza!ce si pod koronk@ oczka by#y tak due, e niekiedy wida) by#o umalowane sutki. *iedy O zaprowadzi#a go do recepc!i, eby zam"wi# pok"!, powiedzia#& - Prosz poda) mi do poko!u whisky i r"zg. *iedy posiad# ! tak, !ak tamten +yry!czyk posiad# .oelle, zreszt tak !ak O we w#asne! osobie odda#a mu si wobec +ir +tephena, kiedy kaza# !e! si pie,ci), i kiedy unoszc po raz trzeci szpicrut schwyci# rce O mimo !e! woli pr"bu!ce zatrzyma) !ego rami, O wyczyta#a w !ego oczach rado,) tak gwa#town, e zrozumia#a, i nie moe si spodziewa) od niego na!mnie!sze! oznaki lito,ci ;nie mia#a na to nadziei ani przez chwile<, ale r"wnie, przede wszystkim, e powr"ci. Od czasu do czasu prowadzono O do !ednego z tych pokoi na parterze wychodzcych na park, by) moe do tego, kt"ry kiedy, za!mowa#a. *iedy, pomy,la#a, e bdzie tam mieszka) bardzo d#ugo, szcz,liwa na sw"! spos"b, i powiedzia#a to do same! siebie cichym g#osem. tak !ak przemawia! nocne cienie. - + sny kt"re powraca! bez ko-ca. skd wiadomo. e to s sny6 =zy mo!e ycie nie !est snem na !awie6 Powr"ci#am do tego domu, kt"ry nie !est moim domem i nie !est domem tego, kt"rego kocham. Mimo to on chce, on da, ebym tu mieszka#a. M"! pok"! !est cichy i mroczny, due okno siga!ce do pod#ogi wychodzi na park. ielkie #oe !est tak niskie, e ledwo przypomina #"ko, ledwo odr"nia si od pod#ogi i od muru, do kt"rego przylega szystko, co nie !est tym #"kiem zna!du!e si w ssiednim pomieszczeniu, drzwi od tego pomieszczenia s niewidoczne w tapicerii !est tam wanna. sza'a, toaletka. moim poko!u naprzeciwko #"ka zna!du!e si wielkie lustro. =z,ciowo !est ono przymocowane do drzwi. 2eeli poruszy si, to znaczy, e kto, wchodzi. (o nie by# on. =zy m"wi#am, e by#am wtedy naga. (o by# loka!, kt"ry przyni"s# tac, >erbata dla trzech os"b i kanapki z rzeuch, biskwity i bardzo s#odkie ciasto z owocami prawie czarne tak !ak w /ondynie. %stawi# tac na rogu #oza i wyszed#. ielki owczarek pirene!ski, kt"ry szed# za nim krok w krok, usiad# obok tacy, r"wnie cichy i zak#opotany !ak !a. Patrzy#am na nas, na niego i na mnie, w lustrze odcinali,my si !asnym tonem od ciemne! czerwieni ,cian i zas#on@ w#a,nie w lustrze dostrzeg#am po mo!e! lewe! stronie otwiera!ce si okno od parku. szed# on, u,miechn# si do mnie, ob!# mnie, kiedy wsta#am. %klk#am na dywanie przy #"ku, eby nala) mu herbaty i poda#am mu 'iliank, po#ama#am i posmarowa#am mas#em biskwity, ukroi#am plasterek ciasta. 8la kogo by#a trzecia 'ilianka6 Odgad#, e chc zada) pytanie. - *to, do ciebie za chwil przy!dzie. - *to6

- =zy to wane6 *to,, kogo lubi. - Pan nie zostanie6 - .iezupe#nie. .iezupe#nie - nie od razu zrozumia#am. Potem zorientowa#am si, e wielkie lustro by#o lustrem tylko od mo!e! strony i e drzwi by#y przezroczyste, po drugie! ich stronie zna!dowa#o si drugie pomieszczenie, z kt"rego mona by#o obserwowa), !e,li kto, chcia#, co dzia#o si w moim poko!u. Oczywi,cie by#o wiele pokoi urzdzonych podobnie. 8laczego m"wi o moim poko!u6 Przecie wizie- m"wi mo!a cela, chocia !e! nie wybiera#, natomiast !a sama wybra#am los wi$nia. :2e,li zgodzisz si nalee) do mnie, bd tob rozporzdza#.: (e s#owa wypowiedziane tylko raz, kt"rych nie powt"rzy# nigdy wice!, kry#y bez ko-ca w mo!e! g#owie, !ak p#yta odtwarzana wci na nowo. ysoki, szczup#y ch#opiec przyprowadzony przez loka!a, teraz witany przez +ir +tephena otrzymywa# od niego w#adz nad ni. +ir +tephen odstawi# 'iliank. .ala#am herbaty niezna!omemu, kt"ry powiedzia#& :7snDt she saoeed: :+heDs yours:, powiedzia# +ir +tephen i wyszed#. .ie warto by#o odstawia) tacy z herbat. .a ogromnym #ou by#o do,) mie!sca. *t" potra'i zatrze) sny6 1zadko zdarza#o si, e cz#onkowie *lubu lub go,cie przychodzili do restaurac!i czy do baru w towarzystwie kobiety, ale zdarza#o si to !ednak czasami. .ie by#o zakazu wstpu dla kobiet, mog#y wchodzi) nawet do pokoi - pod warunkiem !ednake, e zna!dowa#y si w towarzystwie mczyzn. prowadza!cy mczyzna nie musia# nic dop#aca), p#aci# tylko za to, co z!ad#y lub wypi#y i nie musia# podawa) ich nazwiska. 2edyna r"nica, !aka istnia#a w tym punkcie midzy 1oissy i zwyk#ym hotelem na godziny to 'akt, e biorc pok"! trzeba by#o !ednocze,nie zam"wi) dziewczyn. wielkie! sali, gdzie panowa# tropikalny upa#, gdzie ros#y ogromne 'ilodendrony i paprocie, zde!mowa#y 'utra, czasem nawet g"r od kostiumu. 7ch pewno,) siebie, kt"ra maskowa#a by) moe brak te! pewno,ci, ich ciekawo,), kt"re! usi#owa#y nada) pozory aroganc!i, ich u,miechy, kt"re mia#y by) pogardliwe i kt"re z pewno,ci niekiedy rzeczywi,cie wyraa#y prawdziw pogard - drani#y dziewczta i dostarcza#y znakomite! zabawy tym z mczyzn, kt"rzy dobrze znali 1oissy, cz#onkom *lubu i klientom. Podczas o,miu dni, kiedy O mia#a s#ub w restaurac!i, przy obiedzie po!awi#y si trzy, kada innego dnia. (rzecia z nich, wysoka, o !asnych w#osach, by#a w towarzystwie m#odego mczyzny, kt"rego O zauway#a !u wcze,nie! przy barze. %siedli przy !ednym ze stolik"w nalecych do !e! rewiru, we wnce okienne!. Prawie natychmiast !eden z cz#onk"w *lubu, nie!aki Michel przysiad# si do nich i skin# na O. Michel by# raz z O. *iedy mczyzna przedstawia# go kobiecie, O us#ysza#a& :Mo!a ona:. .a rce mia#a obrczk z ma#ymi diamencikami i prawie czarnym sza'irem. Michel uk#oni# si, usiad#, a kiedy mattre d_h`tel przy!# zam"wienia, rozkaza# czeka!ce! O& - Przynie, pani album. M#oda kobieta niedbale przewraca#a kartki albumu, z pewno,ci pomin#aby 'otogra'i O, ale m zwr"ci# !e! uwag& J- 5obacz, to chyba ta, !est bardzo podobna. Podnios#a oczy na O, bez u,miechu. - .aprawd6 - powiedzia#a, Prosz przewr"ci) stron - powiedzia# Michel. Przeczyta#a, opis6 - zapyta# !e! m.

M#oda kobieta zamkn#a album nie odpowiada!c. 0le kiedy O posz#a po przystawki i powr"ci#a potem, zobaczy#a, e tamta m"wi co, z oywieniem, a Michel ,mie!e si. .a !e! widok zamilkli wszyscy tro!e, !ednak kiedy przynosi#a kaw, us#ysza#a, !ak m nalega& -.o wic, zdecydu! si. Michel doda# co,, czego O nie zrozumia#a, m#oda kobieta wzruszy#a ramionami. poko!u nie rozebra#a si, musn#a O such rk, a !e! wydawa#o si, e poczu#a na ciele pazury wielkiego, drapienego ptaka. Potem patrzy#a !ak pie,ci !e! ma i !ak odda!e si mu. .ie zbili !e!, nie zncali si nad ni, nie lyli !e!@ odeszli, zostawia!c ! nag. 5wracali si do nie! grzecznie@ nigdy nie czu#a si bardzie! upokorzona. - (e dziwki - powiedzia#a .oelle, kiedy uda#o !e! si wycign) z O, kt"r widzia#a razem z par, i kt"r wypytywa#a, co si w#a,ciwie sta#o i !akie by#y !e! wraenia - te dziwki, to takie same kurwy !ak my, przecie e tak, inacze! by tu nie przy!eda#y, ale za co one si uwaa!G 3dybym mog#a, to spoliczkowa#abym !e. (o uczucie wobec kobiet z zewntrz, przybywa!cych do 1oissy by#o sta#e i wszystkie dziewczyny zgadza#y si co do tego. 5darza#o si, e .oelle, zreszt wszystkie inne dziewczyny, take O, zazdro,ci#y kobietom, przywiezionym do 1oissy przez ich kochank"w, by#o to !ednak z powodu zainteresowania, !akim darzyli !e ich kochankowie, nie by#o w tym !akie!kolwiek urazy czy te prawdziwe! zazdro,ci. Podczas swo!ego pierwszego pobytu O nawet nie domy,la#a si, !ak ciep#e uczucia budzi wok"# siebie, ch) rozmowy z ni, pomoenia !e!, ciekawo,), kim !est, ch) poca#owania, u dziewczyn kt"re po !e! przybyciu rozebra#y !, umy#y, uczesa#y, umalowa#y i zn"w ubra#y w gorset i sukni, nastpnie za!mowa#y si ni codziennie i na pr"no pr"bowa#y z ni porozmawia), kiedy wydawa#o im si, e nikt nie widzi@ tym bardzie! na pr"no, e O nigdy nie pr"bowa#a odpowiedzie). 3dy teraz na ni przysz#a kole!, by obs#ugiwa) poko!e, to znaczy uda) si razem z .oelle do pomieszcze- ielkie! *lauzury i za!mowa) si toalet dziewczyn tam przebywa!cych, O by#a wstrz,nita ilo,ci powt"rze-, wielokrotnym wcieleniem tego, czym sama ongi, by#a, a co teraz oddawano w !e! rce@ nigdy nie mog#a powstrzyma) drenia przekracza!c pr"g !ednego z czerwonych pokoi. 4o wszystkie by#y czerwone. .a!wiksz przykro,) sprawia#o !e! to, e nigdy nie zdo#a#a z ca# pewno,ci stwierdzi), kt"ry z nich sama za!mowa#o w swoim czasie. (rzeci6 5a oknem s#ycha) by#o szum wierzby. 4lade astry, kt"re kwitn przez ca# !esie-, rozwin#y si w#a,nie. 5blia#o si wrze,niowe zr"wnanie dnia z noc. 0le r"wnie za oknem pitego poko!u ros#a wierzba i ros#y astry. 5amieszkiwa#a go smuk#a, drca dziewczyna o !asne! cerze, na !e! udach widnia#y pierwsze 'ioletowe smugi od szpicruty. .azywa#a si =laude. 2e! kochankiem by# chuderlawy mczyzna w wieku lat oko#o trzydziestu, kt"ry trzyma# ! za ramiona i patrzy# na ni z pas! w oczach, kiedy lec na plecach otwiera#a swo!e delikatne, rozpalone podbrzusze mczy$nie, kt"rego nigdy przedtem nie widzia#a, s#ucha#, !ak !cza#a pod !ego ciarem, (ak kiedy, 1enY trzyma# O za ramiona. .oelle my#a dziewczyn, O malowa#a !, zawizywa#a !e! gorset i zak#ada#a suknie. Mia#a delikatne piersi o r"owych sutkach, okrg#e kolana. 4y#a milczca i zagubiona. Ona i dziewczyny takie !ak ona, kt"re nalea#y do wta!emniczonych, i kt"re tylko oni dzielili pomidzy siebie, kt"re oddawa#y si w milczeniu i kt"re opuszcz 1oissy z elaznym pier,cieniem na palcu, kiedy tylko wta!emniczeni uzna! e s !u gotowe i do,) wytresowane, aby pozwoli) poza 1oissy swoim kochankom prostytuowa) !e dla ich rozkoszy, by#y dla dziewczyn prostytuu!cych si w 1oissy dla pienidzy, dla zysk"w i przy!emno,ci cz#onk"w *lubu, a nie dla kocha!cego mczyzny, przedmiotem zaciekawienia i nieko-czcych si domys#"w. =zy powr"c kiedy, do 1oissy6 =zy !e,li powr"c, zn"w zostan zamknite w ielkie! *lauzurze, czy te cho)by na kilka dni zostan uwolnione od

nakazu milczenia i umieszczone we wsp"lnocie6 4y#a pewna dziewczyna, kt"r !e! kochanek pozostawi# na sze,) miesicy w *lauzurze, zabra# potem i nigdy !u nie przywi"z#. .atomiast O spotka#a 2eanne, kt"ra spdzi#a !u rok w 5gromadzeniu, potem wy!echa#a, potem wr"ci#a znowu@ by#a to ta 2eanne, kt"r 1enY pie,ci# na !e! oczach i kt"ra patrzy#a na O z takim podziwem i zazdro,ci. 8ziewczyny ze 5gromadzenia by#y bite i zakuwane w #a-cuchy tak !ak tamte, by#y !ednak wolne. 7ch wolno,) nie polega#a na tym, by mog#y unikn) bicia, kiedy zna!dowa#y si w 1oissy, ale w kade! chwili mog#y stamtd wy!echa), !e,li tylko chcia#y tego. (e, kt"re by#y na!okrutnie! traktowane wy!eda#y na!rzadzie!. .oelle zostawa#a na dwa miesice, potem wy!eda#a na trzy miesice, powraca#a znowu, kiedy nie mia#a !u pienidzy. .atomiast UQonne i 2ulienne, kt"re podobnie !ak O smagano codziennie, podobnie te !ak O, zgodnie z przewidywaniami .oelle, ch#osta by#a im wymierzana czsto par razy dziennie, ot" UQonne, 2ulienne i O by#y z w#asne! woli wi$niarkami, takimi !ak te, kt"re zna!dowa#y si w ielkie! *lauzurze. *iedy min#o sze,) tygodni, podczas kt"rych nie przestawa#a mimo codziennych rozczarowa- oczekiwa) przybycia +ir +tephena, O spostrzeg#a, e wielu cz#onk"w *lubu przebywa#o w 1oissy przez d#uszy czas lub po!awia#o si przez kilka dni pod rzd@ z klientami dzia#o si podobnie. Mona wic by#o dowiedzie) si, !akie s upodobania, lub przyzwycza!enia wielu z nich. Podobnie zreszt by#o te i z loka!ami, do tego stopnia, e czsto w re'ektarzu ten sarn loka! wybiera# sobie t sam dziewczyn& tak by#o te z O, kt"r 2osY sadza# okrakiem na sobie, rkami trzyma!c ! za tali i po,ladki, tak e gdy pochyli#a si nieco, przypomina#a omdlewa!c w ob!ciach 4oga +ziwy kobiet z indy!skich statuetek. O zauway#a, e =arl powraca coraz cz,cie!, nie tyle dlatego, e niekiedy przy!eda# cztery dni pod rzd, zawsze zamawia!c ! na wiecz"r oko#o godziny dziewite!, ale dlatego, e za kadym razem pr"bowa#a wycign) od niego co, o +ir +tephenie. 1zadko zgadza# si na to, przy tym zawsze m"wi# !e! o tym, co on, =arl powiedzia# +ir +tephenowi na temat O, ni o tym, co +ir +tephen odpowiedzia#. 0ni razu nie zostawi# O pienidzy. .ie eby nie zna# tego zwycza!u. Pewnego wieczoru sprowadzi# razem z O inn dziewczyn, okaza#a si ni by) 2eanne. 4ardzo szybko odes#a# ! i zosta# z O, ale odes#a# ! z rkami pe#nymi banknot"w. 8la O nie by#o nic. 8latego nie rozumia#a co si sta#o, kiedy pewnego pa$dziernikowego wieczoru, zamiast i,) sobie, !ak a mia# w zwycza!u, kaza# !e! si ubra), poczeka#, a bdzie gotowa i wrczy# !e! pod#une puzderko z b#kitne! sk"ry. O otworzy#a& w ,rodku zna!dowa# si pier,cionek, naszy!nik i dwie bransolety z diament"w. #oysz !e zamiast tych, kt"re teraz nosisz - powiedzia# - kiedy ci std zabior.

- 5abior6 - powiedzia#a O. - 8okd6 Przecie nie moe mnie pan zabra). - .a!pierw zabior ci do 0'ryki ] odpowiedzia# potem do 0meryki. - 0le pan nie moe tego zrobi) - powt"rzy#a O. =arl machn# rk, !akby chcc ! uciszy)& - 8ogadam si z +ir +tephenem i zabior ci. - 0le !a nie chc - krzykn#a O, nagle zd!ta przeraeniem - nie chc, nie chcG - 5echcesz - powiedzia# =arl O pomy,la#a& [%cieknG .ie znios go, uciekn\. Pude#eczko lea#o otwarte na niepo,cielonym #"ku, kle!noty, kt"rych O nie mog#a w#oy), l,ni#y we wzburzonych 'a#dach

prze,cierad#a, warte by#y ma!tek. :%ciekn z diamentami\ - powiedzia#a do siebie w my,li i u,miechn#a si do niego. .ie wr"ci#. 8ziesi) dni p"$nie!, kiedy czeka#a, ubrana w "#toszar sukni, kt"r mia#a na sobie pierwszego dnia, a s#ucy otworzy !e! ma# krat, by uda) si do biblioteki, us#ysza#a pospieszne kroki z ty#u i odwr"ci#o si. 4y#a to 0nne-Marie, w rku mia#a gazet, kt"r poda#a !e!, by#a blada !ak nigdy - :+p"!rz:, powiedzia#a - +erce podskoczy#o w piersi O& na pierwsze! stronie widnia#a zagubiona twarz, rozchylone usta, oczy patrzce na wprost& !e! twarz (ytu# wydrukowany duymi literami& [5d!cie nagie! kobiety w kieszeni o'iaryDD. 0lpini,ci trenu!cy wspinaczk na ska#kach w lasku Lontainebleau, zwabieni szczekaniem psa. Odkryli w wwozie Lranchard trupa mczyzny zabitego strza#em w kark i ukrytego w krzakach. .iezna!omy !ak in'ormowa#a gazeta - wyglda# na cudzoziemca, 0le nie mia# przy sobie adnych dokument"w. 5naleziono przy nim tylko zd!cie ca#kiem nagie! kobiety wsunite za podszewk marynarki do ukryte! kieszeni. ed#ug pewnych poszlak by#a to na!prawdopodobnie! prostytutka, polic!a poszuku!e !e!. 8ale! nastpowa# opis, kt"ry nie budzi# na!mnie!sze! wtpliwo,ci& by# to =arl. - 8omy,lasz si, kto to moe by)6 - spyta#a 0nneMarie. - Och, tak - powiedzia#a O - nie mona nic m"wi), +ir +tephen... - Musisz odpowiedzie) na pytania, !eeli kto, ci !e zada - powiedzia#a 0nne-Marie - ale nie musisz m"wi), e to +ir +tephen przys#a# go do ciebie. 7stnie!e !ednak obawa, e dowiedz si o tym sami. *iedy polic!a z!awi#a si w 1oissy, =arl zosta# !u zidenty'ikowany przez krawca i obs#ug z hotelu, w kt"rym zamieszkiwa#, na podstawie ubrania i znak"w z pralni. O by#a przes#uchiwana tylko na marginesie ,ledztwa, wypytywano ! w#a,nie o +ir +tephena. iedziano, e mia# !akie, stosunki z =arlem. 2akie6 O nie wiedzia#a tego. Po trzech godzinach przes#uchania O nie powiedzia#a nic, stwierdzi#a tylko, e od dw"ch miesicy nie widzia#a +ir +tephena. - +pyta!cie !ego samegoG - wykrzykn#a wreszcie. - .ie rozumiesz, e to na!prawdopodobnie! tw"! przysto!niaczek za#atwi# 4elga6G #a,nie dlatego znikn#. .atomiast eby to udowodni)... .igdy tego nie udowodniono. Przypuszczano, e =arl, o kt"rym wiadomo by#o, e za!mu!e si kopalniami metali ziem rzadkich w 0'ryce Crodkowe!, prowadzi# negoc!ac!e nie ma!c do tego prawa. 8otyczy#o to wysokich kwot ;ich ,lady odnaleziono w zapiskach dotyczcych stanu !ego kont w banku, ale wszystkie pienidze zosta#y wyco'ane<. =hodzi#o o konces!e lub produkty, owe negoc!ac!e mia#y by) rzekomo, prowadzone z zagranicznymi agentami - by) moe angielskimi, by) moe +ir +tephenem - wiedziano te, e mia# zamiar wy!echa) z Ouropy, przypuszczano, e owi agenci, kiedy zorientowali si, e oszukano ich i pozostali bez obrony prawne!, zem,cili si. .atomiast co do tego, eby schwyta) +ir +tephena. stwierdzi), czy powr"ci kiedykolwiek... - (eraz !este, wolna. O - powiedzia#a 0nne-Marie. - Mona zd!) two!e elaza, obro, bransolety, zatrze) pitno. Masz diamenty, moesz wr"ci) do siebie. O nie p#aka#a, nie skary#a si. .ie odpowiedzia#a 0nne-Marie ani s#owem. - 0le !e,li chcesz - powiedzia#a !eszcze 0nne-Marie - moesz zosta).

*oniec

PO+EO 7O

*iedy, pewna zakochana dziewczyna powiedzia#a mczy$nie, kt"rego kocha#a& !a te mog#abym pisa) takie historie 2akie lubisz... (ak my,lisz6 T zapyta# +potykali si dwa czy trzy razy w tygodniu, ale nigdy w czasie wakac!i, nigdy w soboty i niedziele. *ade z nich wykrada#o spdzany wsp"lnie czas rodzime i obowizkom zawodowym. styczniowe i lutowe popo#udnia, kiedy dni sta! si d#usze, a zachodzce s#o-ce czerwonawo odbi!a si od 'al +ekwany, przechadzali si obo!e po nabrzeach wzd#u Nuai de 3rands-0ugustins i Nuai de la (ournelle, ca#owali si ukryci pod mostami. 2aki, kloszard krzykn# kiedy, do nich& Moe wam za'undowa) hotel6 +zukali schronienia w coraz to innych mie!scach. 8ziewczyna wozi#a ich obo!e zdezelowanym samochodem do 5OO, gdzie przygldali si yra'om@ do 4agatelle, gdzie na wiosn kwitn irysy i powo!niki, a na !esieni astry. 5apisywa#a nazwy sinob#kitnych, 'ioletowych i blador"owych astr"w. Po co, skoro wiedzia#a, e nigdy nie bdzie mia#a ogr"dka, w kt"rym mog#aby !e posia)6 2ednak do Xincennes albo do lasku 4ulo-skiego !est za daleko. Poza tym w /asku spotyka si zna!omych. 1zeczywi,cie pozostawa#y im poko!e na godziny. =zasami ten sam po-k"! par razy pod rzd. =zasem wci inne, zalenie od zrzdzenia przypadku. +#abe ,wiat#o lampki w dworcowym hotelu ma !aki, szczeg"lny urok@ nie bez wdziku s te owe skromne i wygodne ma#e-skie #oa, kt"re wychodzc pozostawia si nieza,cielone. 5 czasem d$wik s#"w i oddech"w ko!arzy si nieod#cznie z szumem ulicy i piskiem opon na zewntrz. Przez kilka lat dzia#o si zwykle tak, e czu#e ulotne chwile, kt"re nadchodz po mi#o,ci, chwile gdy zatrzymu!e si czas i kochankowie le spleceni ze sob w u,cisku wype#nione by#y opowiadaniami, czy moe racze! opowie,ciami, a ich tre,) zaczerpnita by#a z przeczytanych ksiek. Cwiat ksiek by# !edynym mie!scem gdzie byli naprawd wolni, ich wsp"ln o!czyzn i !edynym mie!scem do kt"rego podr"owali razem@ wsp"lnie zamieszkiwali niekt"re z nich tak, !ak inni mieszka! w rodzinne! siedzibie. ksikach spotykali ludzi podobnych do nich, swoich braci& dla nich pisali poeci a niekiedy listy kochank"w z zamierzch#ycb czas"w dociera#y do nich toru!c sobie drog poprzez nieznane, obce !zyki, poprzez odmienne mody i obycza!e. +#owa odczytywane p"#g#osem rozbrzmiewa#y w anonimowym poko!u, w obsk"rne! l cudowne! wiey opiera!ce! si skutecznie przez kilka godzin atakom zgie#ku panu!cego na zewntrz. .igdy nie spdzali razem nocy. O okre,lone! porze trzeba by#o wsta) i wy!,)Tzegarek pozostawia# ca#y czas na przegubie. *ade z nieb musia#o powr"ci) na swo! ulic, do swo!ego domu, poko!u, #"ka. 8o bliskich, z kt"rymi #czy inny rodza! mi#o,ci, do tych, kt"rym odda# nas przypadek, mi#o,) lub kt"rym oddali,my si sami@ nie wolno opu,ci) ich ani skrzywdzi), bo !est si 'ragmentem ich ycia. On nie by# sam iQ swoim poko!u, ona tak.

*t"rego, dnia nastpi# cig dalszy owego T (ak my,lisz6: .ie wiedzc !eszcze, e kiedy, zna!dzie w kadastrze nazwisko 1eage i pozwoli sobie zapoyczy) imi od dw"ch s#ynnych rozpustnic - Pauliny 4orghese i Pauliny 1oland - ta, w imieniu kt"re! dzisia! przemawiam i czu! si w pe#ni do tego uprawniona, !ako e o ile !a nie mam w sobie nic z !e! osoby, to ona ma ze mnie wszystko, a przede wszystkim g#os T ot" pewnego dnia ta dziewczyna, zamiast sign) po ksik przed snem, u#oy#a si zwinita w k#bek na lewym boku, wzi#a do rki dobrze naostrzony o#"wek i zacz#a pisa) obiecan histori. Mi!a#a wiosna. parkach przekwita#y ostatnie !apo-skie wi,nie, magnolie rosnce nad wod, bzy porasta!ce nasyp obwodnicy kole!owe!. 8ni by#y niezno,nie d#ugie, poranne ,wiat#o przenika#o o zgo#a niestosowne! porze nawet przez czarne, zakurzone zas#ony pozosta#e !eszcze z czas"w wo!ny i zaciemnienia. ,wietle niewielkie! lampki ustawione! na stoliku nocnym d#o- trzyma!ca o#"wek przebiega#a kartki papieru nie zwaa!c ani na promienie brzasku, ani na to, kt"ra !est godzina. 8ziewczyna pisa#a tak, !ak przemawia si w ciemno,ci do kogo,, kogo si kocha, kiedy to zbyt d#ugo nie wypowiedziane s#owa mi#o,ci wybrzmiewa! nareszcie. Pierwszy raz w yciu pisa#a bez wahania, bez zastanowienia, bez poprawek, skre,le-, pisa#a tak, !ak si oddycha, tak !ak si ,ni. .ieustanny ha#as za oknem przycicha# zwolna, nie dobiega#o !u trzaskanie drzwiczek samochod"w. Pary pogra# si w milczeniu. Pisa#a !eszcze, kiedy po!awili si zamiatacze ulic i pisa#a a do ,witu. Pierwsza noc ca#kowicie nieprzespana, noc stracona, ale kto wie, moe odzyskana6 Przyszed# ranek. +chowa#a blok papieru na kt"rym zapisane by#y dwa rozpoczcia, kt"re s =i =zytelniku znane skoro czytasz te s#owa. 5ada#e, sobie trud przeczytania ca#e! historii i wiesz teraz !u duo wice! ni ona w tamte! chwili. (eraz trzeba by#o wsta), umy) si, ubra), uczesa) i powr"ci) do codziennego kieratu@ na#oy) na twarz codzienny u,miech, codzienn niem s#odycz. 2utro, moe po!utrze pokae mu ten zeszyt. Poda#a mu go, gdy tylko wsiad# do samochodu w kt"rym czeka#a na niego par metr"w od skrzyowania, w ma#e! uliczce blisko pewne! stac!i metra i pewnego targu ;nie szuka!cie te! ulicy, !est duo podobnych, zreszt to nie ma znaczenia<. .ie ma mowy, eby przeczyta) to od razu. 5reszt spotkanie okaza#o si !ednym z tych, na kt"re przychodzi si, eby powiedzie), e si nie przychodzi T kiedy dowiadu!emy si, e co, nam wypad#o i !est !u zbyt p"$no, eby odwo#a). 7 tak dobrze, e uda#o mu si urwa) na chwil. przeciwnym wypadku czeka#aby godzin i powr"ci#aby nastpnego dnia w to samo mie!sce, o te! same! porze - wed#ug odwiecznych regu# obowizu!cych konspirator"w. Powiedzia# Turwa) si:, bo obo!e uywali swoistego argonu wi$ni"w, kt"rzy nie buntu! si przeciw wizieniu@ by) moe zdawali sobie spraw z tego, e o ile znosili !e $le, to uwolnieni czuliby si nielepie!, ma!c w dodatku poczucie winy. Cwiadomo,) tego, e trzeba wr"ci), nadawa#a szczeg"ln warto,) czasowi, kt"ry< uda#o si wykra,)& czasowi, kt"ry rozciga# si gdzie, poza zwyk#ym up#ywem godzin na kszta#t niezwyk#e! i wieczne! tera$nie!szo,ci. miar !ak mi!a#y kole!ne lata nie zmienia!c nic w ich sytuac!i, powinni moe czu) si osaczeni przez te, kt"re mia#y nade!,)... ale nie. Przeszkody po!awia!ce si codziennie, co tydzie- - okropne niedziele bez list"w, bez tele'on"w, kiedy niemoliwe by#o cho)by !edno s#owo, !edno spo!rzenie, straszliwe wy!azdy wakacy!ne, po stokro) przeklte ;zawsze zna!dowa# si kto,, kto pyta#& O czym my,lisz6< - starcza#o tego, aby wtpi) i bezustannie obawia) si, e to drugie zmieni si. .ie oczekiwali od ycia szcz,cia, ale skoro !u spotkali si, chcieli eby to trwa#o, 4oe, eby to trwa#o... eby nigdy nie by#o tak, e !edno z nich stanie si obce dla drugiego@ eby przetrwa#o nieoczekiwane poczucie braterstwa, rzadsze ni podanie, cennie!sze ni mi#o,) - albo moe to w#a,nie !est mi#o,ci6 szystko kry#o w sobie zalek ryzyka& spotkanie, nowa sukienka, wy!azd, nieznany wiersz. 1yzyko by#o wszdzie, ale czemuby go nie pode!mowa)6 te! chwili na!wikszym by# ten zeszyt. 0

!eeli !e! 'antaz!e wzbudz wstrt ukochanego, albo T co gorsze T nudz go, albo T co !eszcze gorsze T wydadz mu si ,mieszne6 .ie dlatego, e by#y takie a nie inne, ale dlatego w#a,nie, e by#y !e!, rzadko bowiem wybaczamy tym, kt"rych kochamy, to, co wybaczamy wszystkim innym. Obawia#a si nies#usznie& 0ch, pisz dale! -powiedzia#. - =o bdzie dale!6 =zy wiesz !u6 iedzia#a. Odkrywa#a to stopniowo. Przez ca#y koniec lata i ca# !esie-, na rozpalone! play i w ponurym uzdrowisku, a potem w wyp#owia#ym i wypalonym s#o-cem Paryu pisa#a to, co !e! si ob!awi#o. ysy#a#a mu na poste restante po dziesi), pi) stron, czasem rozdzia# albo 'ragment rozdzia#u. 5awsze na kartkach tego samego 'ormatu co pocztek, czasami zapisane o#"wkiem, czasami d#ugopisem albo pi"rem o cienkie! stal"wce. .ie zostawia#a sobie kopii ani brudnopisu, ale poczta okaza#a si godna zau'ania. >istoria nie by#a !eszcze zako-czona, gdy nadesz#a !esie-@ obo!e powr"cili do Parya i zn"w zaczli si spotyka). "wczas on domaga# si, aby ona czyta#a mu na g#os nowopowsta#e 'ragmenty& we wntrzu czarnego samochodu zaparkowanego w !edne! ze smutnych, zat#oczonych ulic trzynaste! dzielnicy, gdzie, w pobliu 4utte-aua-=ailles, gdzie wszystko wyglda !akby ywcem przeniesione z ostatnich lat zesz#ego wieku, albo nad brzegiem kana#u +aint-Martin z niemal chi-skimi mostami. 8ziewczyna czyta#a i przerywa#a niekiedy, bo w ciszy mona wymy,li) nie!edno, wymy,li) i zapisa). 5upe#nie !ednak inacze! brzmi, gdy g#o,no odczytu!e si to, co powsta#o w cigu nieko-czcych si nocy. Pewnego dnia opowie,) urwa#a si !ednak. Przed O by#a !u tylko ,mier), kt"re! w ta!emniczy spos"b poszukiwa#a ze wszystkich si# i kt"ra zosta#a !e! przyznana w dw"ch ostatnich liniach. 2e,li chodzi o to, w !aki spos"b rkopis z !e! histori znalaz# si w rkach 2eana Paulhan, to obieca#am nie zdradza) tego sekretu, podobnie !ak nie wy!awi prawdziwego nazwiska Pauliny 1eage u'a!c, e ci, kt"rym !est znane, oka si dyskretni tak d#ugo, !ak d#ugo bdzie wydawa#o mi si niemoliwe z#amanie te! obietnicy. 5reszt nie ma nic bardzie! zwodniczego i zmiennego ni czy!a, tosamo,). 2e,li mona wierzy), tak !ak wierz w to setki milion"w ludzi, e przeywamy wiele r"nych egzystenc!i, to czy nie mona wierzy) r"wnie w to, e w kade! z nieb spotyka! si w nas rozliczne dibsze6 *ime w ko-cu !estem, powiada Paulina 1eage, !e,li nie ukrywan przez d#ugi czas czstk kogo,, mocn i uta!nion czstk, kt"ra nigdy nie zdradzi#a si czynem, gestem ani nawet s#owem, a ob!awia si w podziemiach wyobra$ni przez marzenia, kt"re s tak stare, !ak ,wiat6 +kd pochodz owe obrazy, uparcie po!awia!ce si przed snem, zawsze te same.., w kt"rych na!czystsze i na!bardzie! nieopanowane uczucie usprawiedliwia#o lub moe nawet wymaga#o na!okrutnie!szego oddania, obrazy, w kt"rych naiwne wiz!e #a-cuch"w i pe!czy uzupe#nia#y zniewolenie o symbole zniewolenia - nie linem. iem tylko, e by#y dla mnie dobroczynne - w przeciwie-stwie do obraz"w rac!onalnych, skupionych na dzienne! stronie ycia, pr"bu!cych zorganizowa) !e i oswoi). .igdy nie umia#am oswoi) mo!ego ycia. Mimo to wszystko od-bywa#o si tak, !ak gdyby te dziwne sny na !awie dopomaga#y mi !ako,, !akby przeywa!c niemoliwe szale--stwa i rozkosze wyobra$nia op#aca#a rodza! okupu& dni, kt"re nastpowa#y by#y w ta!emniczy spos"b le!sze@ rozumne porzdkowanie przysz#o,ci i rozsdne przewidywanie zawsze obracane by#y w niwecz przez rzeczywi-sto,). 4ardzo szybko wic nauczy#am si, e nie naley zabudowywa) pustych godzin nocy idealnymi siedzi-bami - nieistnie!cymi, lecz moliwymi - w kt"rych krewni i przy!aciele y! razem szcz,liwie ;c" za uro!e-nieG<, natomiast bez obaw mona urzdza) wy,nione pa#ace, o ile zaludni sie!e zakochanymi kobietami, sprostytuowanymi z mi#o,ci i tryum'alnymi w swoich ka!danach. 5amki +adeDa, kt"re odkry#am o wiele p"$nie! ni zacz#am w sekrecie konstruowa) mo!e w#asne, nie zaskoczy#y mnie wic szczeg"lnie, podobnie !ak !ego Przy!aciele ystpku& mia#am !u swo!e ta!ne stowarzyszenie, cho) moe niegro$ne i niewielkie. 8ziki niemu !ednak zrozumia#am, e wszyscy !este,my oprawcami i wszyscy !este,my wi$niami w takim sensie, e zawsze !est w nas kto,, kogo wizimy, zakuwany w ka!dany, zmuszamy do milczenia.

Poprzez prawdziwe zrzdzenie losu zdarza si, e to samo wizienie otwiera si. *amienne mury celi, samotno,), ale take noc, znowu samotno,), ciep#a po,ciel, milczenie uwalnia! niezna!omego, kt"remu odmawiamy prawa do dziennego ,wiat#a. %cieka nam, ucieka bezustannie, przedosta!c si przez mury, doros#o,) i zakazy. Po!awia si to tu, to tam, w r"nych epokach i kra!ach, przybiera to czy inne nazwisko. =i, kt"rzy przemawia! w !ego imieniu, s tylko t#umaczami, kt"rym nie wiedzie) czemu ;czemu w#a,nie oni, w#a,nie w tym czasie6< dane by#o uchwyci) niekt"re nitki odwieczne! pa!czyny zakazanych sn"w. 0 wic oto w#a,nie mi!a pitna,cie lat - dlaczeg"by nie !a6 2ego, mczyzn dla kt"rego pisa#am t histori - cignie dale! autorka T 'ascynowa#o to, w !aki spos"b mia#a si ona do mo!ego w#asnego ycia. =zy to moliwe, eby by#a !ego zde'ormowanym -odwr"conym obrazem6 trudnym do rozpoznania cieniem przechodnia skurczonym iQ po#udniowym s#o-cu lub r"wnie trudnym do rozpoznania cieniem diabolicznie wyd#uonym !ak ten, kt"ry k#adzie si przed cz#owiekiem przechadza!cym si po play nad brzegiem 0tlantyku w ostatnich promieniach zachodzcego s#o-ca6 Pomidzy tym, czym wydawa#am si by) a tym, co opowiada#am i wydawa#o mi si, e !est tworem wyobra$ni, dostrzega#am tak wyra$ny dystans i tak g#bokie pokrewie-stwo, e nie by#am w stanie si w tym zorientowa). 4y) moe tylko dlatego pogodzi#am si z moim yciem wykazu!c tak cierpliwo,) ;czy bierno,), czy s#abo,)<, e zawsze kiedy chcia#am, potra'i#am przenie,) si do te! ukryte! s'ery, kt"ra pomaga#a mi y)@ do kt"re! nikt si nie przyzna!e, kt"re! nie dzieli si z nikim. (eraz oto dziki temu, kt"rego kocha#am przyzna#am si i by#am gotowa podzieli) !e z kadym kto zechce, r"wnie sprostytuowana w anonimowo,ci ksiki !ak w ksice ta dziewczyna bez twarzy, bez wieku, bez nazwiska i nawet bez imienia. .igdy nie pyta# o ni. 1ozumia#, e by#a uciele,nieniem my,li, czym, ulotnym, !akim, cierpieniem, zaprzeczeniem !akiego, losu. 0le inni6 1en, 2acueline, +ir +tephen, 0nne-Marie6 0 mie!sca, ulice, parki, domy, Pary, 1oissy6 Okoliczno,ci6 (o racze! wiedzia#am. .a przyk#ad 1en ;imi, do kt"rego mam sentyment< to wspomnienie, nie, ,lad m#odzie-cze! mi#o,ci a racze! nadziei na mi#o,), kt"ra nigdy nie przybra#a inne! 'ormy i 1en nigdy nawet nie pode!rzewa#, e mog#abym go kocha). 0le 2acueline kocha#a go. 0 mnie przed nim. Mimo to z ni w#a,nie wie si wspomnienie mo!ego pierwszego zawodu mi#osnego. Mia#y,my obie po pitna,cie lat i przez ca#y rok szkolny chodzi#a ze mn skarc si na mo! obo!tno,). *iedy tylko wakac!e oddali#y ! ode mnie, obo!tno,) min#a, przebudzi#am si z nie!. Pisa#am listy. /ipiec, sierpie-, wrzesie-, przez trzy miesice na pr"no wypatrywa#am listonosza. 2ednak pisa#am dale!. szystko przepad#o w#a,nie przez te listy. 1odzice 2acueline zabronili !e! spotyka) si ze mn, przenie,li do inne! klasy i to od nie! dowiedzia#am si e T to by# grzech:. =o by#o grzechem6 =o mi zarzucano6 .ie by#o nic czystszego... 1osalind i =eli wymy,li#am - z pocztku - zupe#nie niewinnie. Pozosta!e !eszcze doda), e z 2acueline, te! prawdziwe! 2acueline, znalaz#o si w te! historii tylko imi i !asne w#osy. (a, kt"ra po!awi#a si w ksice, !est racze! pewne aktork o pogardliwym wyrazie malu!cym si na blade! twarzy, z kt"r kiedy, spotka#am si na obiedzie na ulicy dDOpe-ron. +tary cz#owiek, od kt"rego dosta#a swo!e kle!noty, stro!e i samoch"d, bra# mnie na ,wiadka& T =zy ona nie !est pikna6: Owszem, by#a pikna. .igdy wice! !e! nie widzia#am. =zy gdybym by#a mczyzn, to sta#abym si kim, takim !ak 1en6 Oddanym komu, i zdolnym odstpi) wszystko, nawet nie zda!c sobie sprawy z anachroniczno,ci tego 'eudalnego podda-stwa6 4o! si tego... *sikowa 2acueline by#a w pe#ni obca i potrzebowa#am sporo czasu, eby u,wiadomi) sobie, e !ednak kiedy, podobna dziewczyna kt"r rozpaczliwie podziwia#am - odebra#a mi kochanka. 5em,ci#am si na nie! wysy#a!c ! do 1oissy, chocia zawsze my,la#am, e obca mi !est wszelka my,l o zem,cie@ w dodatku nawet nie by#am w stanie u,wiadomi) sobie tego. ymy,lanie historii to przedziwna pu#apka. +ir +tephena widzia#am na w#asne oczy. M"! "wczesny towarzysz, ten sam, o kt"rym by#a mowa przed chwil, pokaza# mi go pewnego popo#udnia w !ednym z bar"w na =hamps

dDOlysees& na wp"# opartego o ta-boret przy mahoniowym kontuarze, milczcego, spoko!nego ksicia o szarych oczach, kt"re tak 'ascynu! m#o-dych mczyzn i kobiety. Pokaza# mi go i powiedzia#& T.ie rozumiem, dlaczego kobiety nie wol mczyzn ta-kich !ak on od trzydziestolatk"w:. .ie powiedzia#am mu, e owszem, wol. 8#ugo przyglda#am si niezna!o-memu, on nie spo!rza# na mnie ani razu. Oko#o pi)dziesitki, na pewno 0nglik. 7 co wice!6 .ic. 2ednak to, co w milczeniu dzia#o si midzy moim towarzyszem a nim, midzy mn a nim, powr"ci#o !ak ob!awienie dzie-si) lat p"$nie! w ,wietle lampki nocne! i rka zapisu!ca s#owa na papierze przywo#a#a to wydarzenie nada!c mu nowe znaczenie, kt"re po!awi#o si zanim zdo#a#am !e zrozumie). 5upe#nie nie wiem, skd wzi#a si 0nne-Marie. 2edna z moich przy!aci"#ek ;kt"r szanu!, a nie#atwo uzyska) m"! szacunek< mog#aby ni by), gdyby nie by#a wcieleniem czysto,ci i uczciwo,ci& chc przez to powiedzie), e 0nne-Marie mog#a mie) po nie! owe zdecydowanie i uporzdkowanie, ow bezpo,rednio,) i rzetelne pode!,cie do wykonywanego zawodu. Prawd m"wic, nie znam zawod"w, o kt"rych !est w ksice mowa ;zaw"d O, zaw"d 0nneMarie, prawd m"wic, to zaw"d kurwy i strczycielki<. =o prawda pewien wielki pisarz z oburzeniem komentowa# mo! opowie,) !ako wspomnienia Pikno,ci - t#umaczc si zarazem, e nie przeczyta# !e!. Myli si podw"!nie, nie s to bowiem pamitniki, a !a nie !estem Pikno,ci ani nocy ani dnia T powiedzmy, eby sprawi) mu przy!emno,), e moe min#am si z powo#aniem. =zy po skr"cone! li,cie postaci naley, tak !ak w teatrze, sprecyzowa) mie!sca akc!i6 + to mie!sca, kt"re s w#asno,ci og"#u& ulica Poitiers i gabinet w /a Perouse, pok"! w hoteliku na godziny blisko 4astylii ;ten z lustrem na su'icie<, ulice dzielnicy +aint-3ermain, os#onecznione nabrzea yspy Cwi-tego /udwika, prowansalska wie, i surowe budowle z bia#ego kamienia, wreszcie owo 1oissy-en-Lrance, kt"re dostrzeg#am podczas wiosenne! wycieczki za miasto, niewiele wice! ni tylko nazwa na mapie, oczywi,cie nic nie !est zmy,lone, nawet astry ;m"wi#am, e do nich !eszcze wr"c<. .ie zmy,li#am te - racze! skrad#am, prosz ! teraz o wy-baczenie, ale to kradzie uzasadniona uwielbieniem - masek /eonor Lint. Podobno skrad#am take salon pew-ne! damy, czynic z niego niegodny uytek& przekszta#ca!c go w salon +ir +tephena, prosz sobie wyobrazi)G +ama mi to powiedzia#a, nie wiedzc z kim rozmawia ;nigdy nie wiadomo z kim si rozmawia<. .igdy nie by#am w tym domu i nigdy nie widzia#am tego salonu. .igdy nie widzia#am ;i nie wiedzia#am, e istnie!e< domu ukrytego w dolinie, w kt"rym dziewczyna, kt"r przypadkiem pozna#am, odgrywa#a przed ukochanym mczyzn widowisko, kt"rego +ir +tephen da# od O& oddawa#a si niezna!omym, wybranym i narzuconym przez niego. Cciana ukrywa#a 'a#szywe lustro i mikro'on umoliwia!c obserwac!. .ie, nie spisa#am !e! historii@ nie, mo!a historia nie by#a dla nie! wzorcem. 2ednak poza 'antaz! i uporczywym powracaniem pewnych motyw"w ;bo nieustanne powtarzanie rozkoszy i okrucie-stwa !est r"wnie niezbdne !ak absurdalne i niemoliwe< wszystko umie!scawia si w marzeniu lub w rzeczywisto,ci, wszystko okazu!e si by) r"wno obdzielone tym samym szale-stwem. 2e,li zdo#amy wy!,) mu na-przeciw, to rzeczy straszne i cudowne, k#amstwa i marzenia - wszystko to sta!e si zaklciem losu i wyzwoleniem.

Pauline 1eage

You might also like