Download as doc, pdf, or txt
Download as doc, pdf, or txt
You are on page 1of 4

Ten mnich, co w kcie zajazdu przysiad i udaje, e nad polewk duma, to Albertem

si zwie. Znaczy si, bratem Albertem, cho nie zawsze tak mia na imi i nie zawsze by
zakonnikiem. !iewysoki jest, dobry panie, troszk ponad pi st"p wzrostu, lubi m"wi, e
prawie sze#. $r"tko przystrzyony, jak przystoi mnichowi. %hocia w tym jednym aspekcie
stosuje si do zasad swoje&o zakonu...
Z kt"re&o to on wa#ciwie jest' (ractwem )drownych $aznodziej"w ich zw. !ie
za duo ich jest, na szcz#cie, bo kto by chcia sucha ci&le ich zawodzenia po szlakach i na
zajazdach i patrze, jak ci&le wtykaj nosy w sprawy innych. !ie zrozum mnie *le, jestem
dobrym Ammmanit, re&ularnie skadam o+iary ,anu !aszemu, ale wiara tych drapichrust"w
pole&a na zawracaniu uczciwym ludziom &owy od wsi do wsi i wy&aszaniu publicznych
tyrad na temat ich -upadajcej w otcha. Zacha&ana/ moralno#ci. Te mi #witoszki, brat
Albert przykadem0 T+u0
!ie jest std w dodatku, zakichany poddany 1ammersteinu. )ida, co nie' 2ro&ie
spojrzenie, po&ardliwa postawa 3 z takim obliczem on si raczej do rachowania eber kijem
na chopskich &rzbietach nadaje.
$iedy# zwa si pono 2ie&+ried 1och. 4 je&o przodkach m"wi, e yli w
Am5neber& i byli z dziada pradziada cukiernikami. ,ono cakiem dobrymi. 6o#, by nalee
do cechu i nie partaczy pczk"w. !ie do#, by ojciec przysze&o brata Alberta, Amms+ried,
zdoa wykarmi sam swoj prac o#mioro dzieci z dw"ch kolejnych mae.stw. 4statnia z
je&o on zmara niedu&o po ostatnim porodzie.
) tym czarcim stadle 2ie&+ried by si"dmym dzieckiem z kolei, niewiele modszym
od poprzednich, za to starszym o jakie# 78 lat od swoje&o modsze&o brata, 9erhardta. (ardzo
&o te kocha 3 zwyczajnie, po msku, jak kady starszy brat winien kocha modsze&o.
%zemu to m"wi' Ano zaraz si przekonasz.
Z &rubsza nie wiem, na czym pole&aa rodzinna tra&edia 1och"w. )iadomo,
nieszcz#cie i bieda zmuszaj do r"nych rzeczy. !iekt"rzy dzieci swoje, pci oboj&a, do
bordelu sprzedaj. :nni w lesie je zostawiaj, eby wilki miay na czym si pa#. A ju ci w
naj&orszym stanie zjadaj si nawzajem, nie majc pienidzy na zdrowe, ludzkie arcie.
Amms+ried, cho nie by do ko.ca zym czowiekiem, nie potra+i odm"wi, &dy zobaczy
woreczek srebra zdolny uratowa je&o rodzin od biedy. : tak ; < letni 9erhardt zosta
sprzedany, jak bydl, albo rze*na #winia, wypacykowanemu szlachetce, kt"remu zawr"cia w
&owie je&o uroda anioka 3 zote loki, bkitne oczy < cze&o jeszcze trzeba znudzonemu
arystokracie o wyszukanych upodobaniach'
=edno jest pewne < te&o dnia 2ie&+ried znienawidzi ojca. !ie potra+i i nie chcia
zrozumie je&o kroku. 4wszem, rodzina 1och"w od tej pory miaa ju co postawi na stole,
nawet czasem &o#ci mo&li sprasza. 9erhardtowi zapewniono pono wyksztacenie i miejsce
na dworze szlacheckim, wic nie m"& narzeka. A 2ie&+rieda palia mimo to dza zemsty.
=u nie by taki jak kiedy#. !ie&dy# solidny, pracowity i posuszny wyma&ajcemu
ojcu, pokadajcemu w nim due nadzieje, po sprzeday brata stoczy si. Zamiast, jak
zwykle, stroni od towarzystwa, zacz odwiedza tawerny, pi do blade&o #witu z
przy&odnymi kompanami, sp"*nia si do pracy. !iejeden raz wda si w b"jk 3 cud, panie,
e ma wszystkie zby.
4j, dobrze pewnie brat Albert wspomina tamte czasy, wszak niewiele r"ni si od
je&o obecnych zaj... Tak, czy siak, 2ie&+ried robi si coraz starszy. A w dojrzewajcym
modzie.cu dojrzewaj te chucie. Te do dzi# ma po ojcu dzieciorobie, nieprzebrane i
wiecznie palce. 2potka podczas kt"rej# pijatyki pikne dziewcz. %harlotta, bo takie byo
imi sieroty, pracowaa w karczmie przy rozlewaniu piwa. 2ie&+ried ze zdziwieniem odkry,
e przy niczym innym. )szak niejedna murwa, powiedzmy po swojsku, o+erowaa swoje
dupsko klienteli. %harlotta bya inna. %zysta, nieskalana, o wielkich oczach smutne&o
ja&nitka. !ajlepiej takie z pieprzem smakuj i podlane ob+icie #mietan. Tylko ju nie s
wtedy takie nieskalane, he0
4j, poprawi si dla niej 2ie&+ried, stary Amms+ried paka ze szcz#cia. 2ynek znowu
zacz solidnie pracowa, stara si 3 jakie pyszne ro&aliki i pikne ko&utki z ciasta piek dla
swojej wybranki0 $wiaty polne zrywa za miastem i jej do domu przynosi. >"wi, e raz czy
dwa si mu pocaunkiem odwzajemnia i e dobrze jej byo z nim. Ale wicej nic0 6o #lubu,
m"wia 3 wtedy wszystko bdzie 2ie&+riedowi wolno. >odzik nie m"& si doczeka.
%", doczeka si. $olejne&o ciosu od losu. )racajc wieczorem do swojej ukochanej
odda jej z&ubion wstk do wos"w, zobaczy, jak do jej domu wkracza wspaniale ubrany
mieszczanin 3 z &atunku tych dumnych pawi owinitych zoto&owiem. ,o czym, jak &dyby
ni&dy nic, kadzie woreczek srebra na stole w kuchni i udaje si do komnaty %harlotty. ,o
dochodzcych stamtd sapaniach i jkach 2ie&+ried domy#li si dalsze&o ci&u. )cale niezy
spos"b na wykorzystanie cze&o# tak bezwarto#ciowe&o jak cnota, prawda' %iekaw jestem, ile
m"dka wzia za u&oszczenie midzy swoimi udami lokalne&o patrycjusza...
) &orczce, majaczc, 2ie&+ried wr"ci do swoje&o domu. ?odzin zasta sodko
#pic. 2pakowa, co m"&, ze swoich rzeczy do sakwy i wymkn si. ,ierwsze kroki
skierowa do karczmy. Tam zabawa trwaa w najlepsze, a na je&o widok starzy kompani
zrobili mu miejsce przy awie. 2ie&+ried bez sowa ich wymin i podszed do dosiadajcej w
kcie kolejne&o klienta 2ophie 3 a dziwka to bya nad dziwkami, prawdziwa weteranka
swoje&o +achu. ) jej przepastnych &binach niejeden mieszkaniec Am5neber& wydoi si z
msko#ci do ostatka.
9dy 2ophie, nawet si nie umywszy, sko.czya z nim, modzieniec wybie& z karczmy
i zdy wyj# za mury tu przed zamkniciem bram miasta. ,ierwsz noc spdzi w
przydronych krzakach. $ilka nastpnych te. ,o dw"ch ty&odniach wypenionych na
przemian ebraniem i unikaniem zar"wno stranik"w dr"&, jak i rozb"jnik"w, dotar do
niewielkie&o miasteczka @schwe&e.
>ia szcz#cie. Tra+i na rynek akurat wtedy, &dy kapitan wojsk ,re+ekta Ariedricha
zaczyna swoj przemow. =ak si okazao, duchowny potrzebowa ludzi. $onkretnie
onierzy. $onkretnie, wiernych Ammanit"w mo&cych zada decydujcy cios nikczemnemu
$asparowi, baronowi na ?unkel 3 4lchin&, kt"ry ostatnio zaszokowa okolic przej#ciem na
si&nurytyzm. 2kdind 3 &upi jaki# czy co'
. ,ozbawionemu perspektyw modzie.cowi wizja stabilnej, dobrze patnej pracy, w
kt"rej m"&by najwyej straci swoje mizerne ycie wydaa si pontna. =ako jeden z
pierwszych z&osi si do kwatermistrza, pod imieniem 1a&en (litz 3 tak zwa si jeden z
je&o przyjaci" od kieliszka, zad*&any kt"rej# nocy w zauku obok karczmy.
2kracajc znacznie dusz histori 3 2ie&+ried, jako 1a&en, dorobi si stanowiska
sieranta, pewnej reputacji jako kompetentny, acz bezwz&ldny dow"dca, nie wahajcy si
zaszarowa wprost na najeone w"czniami linie wro&a i nawet nauczy si czyta i pisa 3
co prawda, &"wnie, by odczytywa mapy sztabowe i rozkazy od kapitana, ale jednak.
)brew najlepszym chciom, przey kad potyczk, w jakiej uczestniczy.
)ikszo# wy&ra. : to dlate&o, &dy po trzech latach dyplomatycznych zma&a. z heretyckim
baronem w ko.cu wybucha prosta, uczciwa wojna, zosta wybrany, by dowodzi oddziaem
awan&ardy wojsk ,re+ekta.
Tacy to maj klawe ycie. !apadaj na wro&a, &dy jeszcze #pi i nicze&o si nie
spodziewa, pierwsi upi je&o miasta i &wac je&o kobiety 3 przynajmniej maj pewno#, e
nikt ich nie uprzedzi. A pewno#ci tej chyba sierant 1a&en bardzo potrzebowa, bo nie
popu#ci adnej dziewce, na kt"r pado je&o m#ciwe spojrzenie. >atki czy c"rki, zamne,
czy dziewice, wszystkie poczuy na swoich ciaach je&o &niew.
Z wyjtkiem %harlotty. Znowu, to co si stao, w jaki# spos"b rozpywa si w
niewiadomym. !ie wiadomo nawet, jak dziewczyna tra+ia na ziemie barona, sto mil od
rodzinne&o Am5neber&u. ,owiadaj wszak, e 1a&en zaci&n j z palone&o wa#nie myna
do swoje&o taboru i tam zostawi pod stra. %o z ni chcia zrobi, pozostaje si domy#la.
!ie dopi swe&o. Te&o same&o dnia %harlott za&arn inny o+icer, 9unther )e&.
=ak zawsze w sprawie kobiet, nie&dy# 2ie&+ried 3 teraz 1a&en 3 niedu&o brat Albert
podj byskawiczn decyzj. !astpnej nocy zwdzi z obozu konia, zapakowa na nie&o
wykradzion po cichu dziewczyn i ruszy &alopem w &b ziem barona, porzuciwszy po raz
dru&i swoje dotychczasowe ycie.
!ie na du&o. 6opado &o ono, &dy nastpne&o poranka obudzi &o po#ci&. A w
zasadzie %harlotta, kt"ra widzc z przydronych zaro#li trzech konnych ,re+ekta, pokazaa im
le&owisko zbie&a. 4t, wdziczno# kobieca. Zdaje si, e tumult zsiadajcych z konia
je*d*c"w zbudzi 1a&ena na tyle wcze#nie, by jedne&o z nich znaleziono p"*niej z betem w
oku. !astpny pad, przebity lanc z krzak"w. Trzeci mia &ardo tak rozszarpane, e,
&dybym wierzy w brednie o wilkoakach, posdzibym przysze&o mnicha o dobranie mu si
do szyi z zbami.
=e#li idzie o %harlott... $iedy ju wyrwano lanc, kt"r w#cieky 1a&en przybi jej
rami do drzewa, niewiele dao si z niej wydoby. $wilia, jak zarzynana #winia, &dy medyk
musia amputowa resztki poszarpanej ko.czyny. !ie wiem, co si dalej z ni dziao i nie
jestem pewien, czy chc.
2am 1a&en przepad jak kamie. w wod. ,rzez kolejne sze# lat nikt o nim nie
sysza, ani &o nie widzia. =edni twierdzili, ze z&in, inni, e zbie& do $sistwa )z&"rza
albo nawet dalekie&o @miratu. $to# przekaza, e by najemnikiem i pospolitym zbirem, inni,
e zosta kupcem.
,ewny jestem tylko jedne&o 3 mnich, znany dzi# jako brat Albert, kt"ry pojawi si
kilka miesicy temu w Antalii, to z ca pewno#ci 2ie&+ried 1och Bel 1a&en (litz.
>ieszczanin i onierz. 9waciciel i morderca. Zbie&y skazaniec i mnich w du&im habicie.
%ze&o tu chce 3 nie wiadomo. : moe lepiej nie wchodzi mu w dro&. ,ewnych rzeczy si
nie zapomina, a widok te&o wypatroszone&o &arda nie by przyjemny...
C++, to ju koniec &"wnej historii. Znajduje w niej uzasadnienie spora cz# charakteru i
osobowo# brata AlbertaD
< ozibe i przedmiotowe traktowanie kobiet
< skonno# do po&ardzania autorytetami
< niech do bo&aczy
< przyzwyczajenie do pole&ania tylko na sobie
< pewne obycie niejakie oczytanie po kilku latach poznawania #wiata z punktu widzenia
najemnikaEkupca
< wbrew pozorom, niech do rozwizywania spraw mieczem 3 ten czowiek tyle si w yciu
nawalczy, e ju zwyczajnie ma do#. !ie zmienia to +aktu, e w razie twardej konieczno#ci
bdzie walczy w swojej obronie. ?aczej nie cudzej. Ale swojej na pewno.
4czywi#cie, m"&bym dopisa jeszcze z kilkana#cie stron r"wnie szcze&"owych,
pokrywajcych je&o ycie od zniknicia a po przybycie do Antalii. Ale nie miaoby to a tak
wielkie&o sensu, bo to, co uksztatowao charakter i przyszo# tej postaci zawarte jest wyej.
>oemy przyj, e by kolejno najemnikiem, potem kupcem, a na ko.cu zmczony swoim
szale.czym yciem wstpi do klasztoru, pr"bujc odnale* spok"j w wierze. !a pewno &o
nie znalaz, bo niedu&o potem wr"ci do hulaszcze&o trybu ycia.
6lacze&o pojawi si na ziemiach =ana herbu $o#cieszy' Decyzj pozostawiam MG. >oe
by wysannikiem swoje&o z&romadzenia, majcym podejrze, co si dzieje na zamku, albo
pr"bowa odnale* swoje&o braciszka. ,ozostawiony jako &racz samemu sobie, bez sztywnej
linii +abularnej, te dabym rad, ju na jednym FA?, 3 ie tak byo i bawiem si nie*le.
2owem 3 jestem ciekaw, co z t postaci zrobicie. DG 4czywi#cie, o ile taka historia przejdzie.

You might also like