Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 370

Raymond E.

Feist
SREBRZYSTY CIER
(Tumaczy: Mariusz Tera!"
Ethanowi Aaronowi Feistowi,
Alicii Jeanne Lareau,
wszystkim maym magom
#$%ZI&'$()*I)
Ponownie zacignem dug wdzicznoci wobec wielu osb, ktrym ksika ta
zawdzicza swoje istnienie. Cciabym gorco !odzikowa"#
Pitkowym $ocnym %arkom, wrd ktryc s# &!ril i 'te!en &brams, 'te(e
)arret, &nita i *on +(erson, ,a(e -uinasso, Conan .a%otte, /im .a'elle, +tan %unson,
)ob Potter, 0ic '!al, &lan '!ringer oraz .ori i *e11 2elten, z !owodw, ktryc byo zbyt
wiele, aby mona byo je tu wyliczy".
3dziczny jestem 'usan &(ery, ,a(idowi )rinowi, 4arnie )u1ord oraz *anny 3urst
za to, e zeccieli dzieli" si swoimi !rzemyleniami !odczas !owstawania ksiki.
Podzikowania nale si rwnie mym !rzyjacioom w ,oubleday. Ciesz si, e ic
lista wyduya si o nazwiska Pat .o)rutto i Petera 'cneidera.
&l 'arantonio dzikuj za wrzucanie grosikw do grajcej sza1y w Cicago.
*eszcze raz !odzikowanie dla mego agenta, 5arolda %atsona.
6, jak zawsze, )arbarze &. 7eist, mojej matce.
0aymond +. 7eist
'an ,iego, 4ali1ornia
kwiecie8, 9:;<
*)SZ) $#$(IE+, %$ TE- #$RY...
Pug i /omas, dwaj co!cy !racujcy w kucni zamku Crydee w!adaj w wir
wydarze8 towarzyszcyc inwazji na ic rodzinn ziemi, 4rlestwo 3ys! w wiecie
zwanym %idkemi. Pug, !ocwycony !rzez onierzy 6m!erium /suranuanni, dostaje si do
niewoli. %ijaj cztery lata niewolniczej !racy w obozie na bagnac w wiecie /suranic,
4elewanie. Pug !racuje razem z !rzybyym !=niej towarzyszem niedoli, .aurie z /yr>'og,
trubadurem. Po kon1likcie z nadzorc obozowym obaj modzie8cy zostaj zabrani !rzez
5okanu, najmodszego syna 'inzawai, do majtku ojca. ,ostaj tam !olecenie za!oznania
4asumiego, drugiego syna gos!odarza, ze wszystkimi as!ektami kultury 4rlestwa, oraz
nauczenia go jzyka. Pug s!otyka tam rwnie niewolnic o imieniu 4alaa i zakocuje si w
niej. )rat !ana 'inzawai, 4amatsu, by jednym z 3ielkic, magw o !otnej mocy, ktrzy
byli !rawem sami dla siebie. Pewnego wieczoru mag 7umita odkrywa, e Pug terminowa
jako mag na %idkemii. 7umita w imieniu ?gromadzenia, bractwa wszystkic magw
4elewanu, da wydania Puga, !o czym obaj znikaj z majtku 'inzawai.
3 tym czasie na %idkemii /omas wyrasta na !osta" o zadziwiajcej mocy. Czer!ie j
ze starodawnej zbroi noszonej niegdy !rzez 3adc 'mokw, jednego z rasy 2aleru,
legendarnego ludu, ktry !ojawi si !ierwszy na %idkemii i wada jej wszystkimi
mieszka8cami. @ 2aleru nie wiedziano wiele, tylko tyle, e byli bardzo !otni i okrutni
oraz e +l1y i moredele byy ic niewolnikami. &glaranna, jej syn Calin oraz /amar, wyszy
doradca krlowej +l1w, obawiali si, e /omasem zawadna moc &sen>'ugara,
staroytnego 3adcy 'mokw, ktrego zbroj /omas teraz nosi. @bawiali si, e 2aleru
usiuje odzyska" utracon kiedy nie!odzieln wadz. &glaranna bya szar!ana !odwjnym
nie!okojem i rozterk, bo cocia z jednej strony obawiaa si /omasa, to jednak zakocaa
si w nim. /surani dokonuj inwazji na +l(andar. ?ostaj od!arci !rzez !oczone siy
/omasa i ,olgana !rzy !omocy tajemniczego Czarnego %acrosa. Po bitwie &glaranna
wyznaje /omasowi swoj mio", zostaje jego kocank, tracc !rzez to moliwo" w!ywu
na niego.
Pami" Puga zostaje uwolniona od !rzeszoci !rzez nauczycieli ze ?gromadzenia. Po
czterec latac studiw Pug zostaje magiem. ,owiaduje si, e jest obdarzony wielk moc i
talentem, wyznawc 3yszej ,rogi, magii nie istniejcej na %idkemii. 4ulgan by
!rzedstawicielem ,rogi $iszej, nie mg zatem od!owiednio wyksztaci" Puga. ?ostajc
magiem, Pug otrzyma nowe imi %ilamber. 'imone, jego nauczyciel, obserwowa
%ilambera, kiedy ten zdawa ostami egzamin, stojc na szczycie strzelistej wieycy w samym
oku !rzeraajcej burzy. 3 czasie !rby zostaje mu objawiona caa istoria 6m!erium. /am
te zostaje mu w!ojony !ierwszy i !odstawowy obowizek 3ielkiego A suba 6m!erium. 3
?gromadzeniu Pug !oznaje nowego !rzyjaciela, 5oco!e!, !rzebiegego i dowiadczonego
maga, ktry zaznajamia Puga z !ua!kami !olityki /suranic.
3 dziewitym roku walk &ruta zacz si obawia", e !owoli !rzegrywaj wojn.
@d scwytanego je8ca dowiedzia si, e z 4elewanu na!ywaj nowe oddziay !rzeciwnika.
0azem z %artinem ,ugim Bukiem, 3ielkim Bowczym swego ojca, oraz &mosem /raskiem
wyrusza w !odr do 4rondoru, aby uzyska" dodatkow !omoc od ksicia +rlanda. 3 czasie
wy!rawy &mos odkrywa tajemnic %artina. @kazuje si, e jest on nielubnym synem
ksicia )orrica. %artin da od &mosa zoenia !rzysigi, e ten nigdy nie wyjawi sekretu
bez zgody %artina. 3 4rondorze &ruta odkrywa, e miasto jest !od kontrol -uya, ksicia
)as>/yry, za!rzysigego wroga ksicia )orrica. &ruta !o!ada w kon1likt z C%a!D
0adburnem, sugusem -uya i jednoczenie sze1em tajnej !olicji. 0adburn ciga &rut,
%artina i &mosa, lecz ci w!adaj w rce Przemiewcw, zodziei z 4rondoru. '!otykaj u
nic *immyEego 0czk A modocianego zodziejaszka, /re(ora 5ulla A byego !irata, ktry
zosta !rzemytnikiem, oraz jego !ierwszego o1icera &arona 4ucarza. Przemiewcy ukrywaj
u siebie ksiniczk &nit, ktrej udao si uciec z !aacu. C%a!aD 0adburn szaleje !o caym
miecie, starajc si za wszelk cen scwyta" &nit, zanim -uy )as>/yra !owrci do
4rondoru z !rzygranicznej !otyczki z ssiadujcym z 4rlestwem 3ielkim 4esem. Przy
!omocy Przemiewcw &ruta, jego towarzysze i &nita uciekaj z miasta. 3 czasie
morskiego !ocigu &mosowi udaje si zwabi" okrt 0adburna na !odwodne skay i sze1
tajnej !olicji idzie na dno. Po !owrocie do Crydee dowiaduj si, e mody !anicz 0oland
!oleg w !otyczce z wrogiem. 3 tym czasie &ruta zakoca si ju w &nicie, cocia sam
!rzed sob nie !rzyznaje si do tego uwaajc, e dziewczyna jest zbyt moda dla niego.
Pug, znany teraz jako %ilamber, wraca do majtku 'inzawai, by odzyska" 4atal.
,owiaduje si, e zosta ojcem. 'yn, 3illiam, urodzi si w czasie jego nieobecnoci.
,owiaduje si rwnie, e rd 'inzawai zaangaowany jest w s!isek i razem z Cesarzem
d do tego, aby wymusi" na 3ysokiej 0adzie, zdominowanej !rzez 3odza 3ojny,
zawarcie !okoju. 4asumi o!anowa ju jzyk i zwyczaje 4rlestwa. Pug i .aurie mieli mu
suy" za !rzewodnikw w wy!rawie do krla z !osaniem !okoju od Cesarza. Pug yczy im
!owodzenia, zabiera 4atal z dzieckiem i wracaj razem do domu.
/omas uleg wielkiej !rzemianie, do!rowadzajc w sobie moce 2aleru i ludzk
natur modzie8ca do stanu rwnowagi. $ie !rzycodzi to jednak atwo, %artin ,ugi Buk
nieomal traci !rzy tym ycie. 3 czasie gigantycznyc wewntrznyc zmaga8 co!iec zostaje
!rawie !okonany. Fdaje mu si jednak w ko8cu za!anowa" nad dawicym go szale8stwem,
ktre egzystowao niegdy !od !ostaci 3adcy 'mokw, i odnajduje wewntrzny !okj i
armoni.
4asumi i .aurie !rzecodz !rzez !rzejcie midzy dwoma wiatami i docieraj do
0illanonu, gdzie dowiaduj si, e krl 0odne oszala. @skara ic o sz!iegostwo. Przy
!omocy ksicia Caldrica udaje im si zbiec. 4si !oradzi im, by skontaktowali si z
ksiciem )orrikiem, !oniewa wszystko wskazywao na to, e wkrtce wybucnie wojna
domowa. Po dotarciu do obozu )orrica dowiaduj si od .yama, e stary 4si w wyniku
odniesionej rany jest bliski mierci.
%ilamber>Pug !rzyglda si Cesarskim 6grzyskom zorganizowanym !rzez 3odza
3ojny dla uczczenia oszaamiajcego zwycistwa nad wojskami )orrica. %ilamber,
obserwujc bezmylne okrucie8stwo, a szczeglnie traktowanie je8cw z %idkemii, w!ada
we wcieko". 3 na!adzie szau obraca w gruzy ca aren, okrywajc a8b 3odza 3ojny,
co w!rowadza kom!letny caos w !olityce 6m!erium. %ilamber musi ucieka" z 4atal i
3illiamem na %idkemi. *u nie jest 3ielkim /suranic, a znowu Pugiem z Crydee.
Pug !owrci akurat na czas, by stan" !rzy ou mierci ksicia )orrica. @statnim
czynem )orrica byo !ubliczne uznanie %artina jako swego syna. 4rl 0odric rozgniewany
tym, e jego dowdcy nie !otra1i zako8czy" dugotrwaej wojny, !rzybywa do obozu. $a
czele szale8czej szary rusza na /suranic i wbrew wszelkim oczekiwaniom i !rzewadze
wroga !rzeamuje ic lini 1rontu, s!ycajc z !owrotem do doliny, gdzie znajduje si
macina !odtrzymujca !rzejcie !omidzy dwoma wiatami. 4rl zostaje jednak miertelnie
ranny. /u !rzed mierci odzyskuje wiadomo" oraz !eni wadz umysowyc i wyznacza
.yama na nast!c tronu.
.yam wysya do /suranic wiadomo", e cce !rzyj" o1ert zawarcia !okoju, ktr
0odric odrzuci. ?ostaje wyznaczony termin roz!oczcia rokowa8. %acros odwiedza wtedy
+l(andar, ostrzegajc /omasa, e w czasie trwania rozmw !okojowyc mona si
s!odziewa" zdrady. /omas, !odobnie jak i 4rasnoludy, zgadza si s!rowadzi" swoic
wojownikw.
3 czasie trwania rokowa8 %acros stwarza wobec obu stron magiczn iluzj, w
rezultacie ktrej na miejscu rokowa8 !okojowyc wybuca caos i krwawa bitwa. @becno"
%acrosa jest niezbdna i czarnoksinik !rzybywa. Pug i %acros ws!lnymi siami zamykaj
!rzejcie midzy dwoma wiatami, odcinajc drog odwrotu z %idkemii czterem tysicom
onierzy /suranic !od dowdztwem 4asumiego. Pug !oddaje ic !rzed .yamem, ktry
obiecuje obdarzy" ic wolnoci !od warunkiem zoenia !rzysigi na wierno" 4rlestwu.
3szyscy wracaj do 0illanonu na koronacj .yama. &ruta za z Pugiem, 4ulganem
i %artinem udaj si na wys! %acrosa. '!otykaj tam -atisa, !odobnego do goblina sug
czarnoksinika. Przekazuje im on !osanie od %acrosa. 3szystko wskazuje na to, e sam
%acros zgin w czasie niszczenia !rzejcia. 'woj ogromn bibliotek zostawi Pugowi i
4ulganowi. @baj !ostanawiaj stworzy" akademi dla magw. %acros wyjania rwnie
!rzyczyny swej zdrady, !rzekazujc im, e byt znany jedynie jako Przeciwnik lub
$ie!rzyjaciel, !rzeogromna i !rzeraajca moc znana /suranim w zamierzcyc czasac,
mg odnale=" %idkemi, !osugujc si otwartym !rzejciem midzy oboma wiatami.
,latego wanie s!rowokowa sytuacj, w ktrej !rzejcie musiao by" zniszczone.
$ast!nie wszyscy !owracaj do 0illanonu, gdzie &ruta odkrywa tajemnic %artina.
Prawda o !ocodzeniu %artina i uznanie go za najstarszego s!ord trzec braci stawiaj !od
znakiem za!ytania !rawo .yama do dziedziczenia tronu. *ednak byy 3ielki Bowczy zrzeka
si wszelkic !raw do korony i .yam zostaje krlem. Poniewa ojciec &nity zmar, ksiciem
4rondoru zostaje &ruta. -uy du )as>/yra ukrywa si. 3 czasie uroczystoci koronacyjnyc
zostaje skazany na banicj za swoj zdrad. .aurie !oznaje ksiniczk Carline, ktra wydaje
si odwzajemnia" jego zainteresowanie.
.yam, %artin, ktry zosta ksiciem Crydee, oraz &ruta ruszaj w objazd
3scodnic Prowincji 4rlestwa. Pug wraz z rodzin i 4ulganem udaj si na wys!
'tardock, by roz!ocz" wznoszenie &kademii. Przez rok w 4rlestwie !anowa !okj...
)R.T/) I -IMMY
Z takim si rada caa ruszya oskotem,
Jakim piorun daleki zwyk przeraa grzmotem.
*on %ilton, !a" utracony. 4siga 66, wiersz <;G
Htum. 7ranciszek 4sawery ,mocowskiI
BRZ)S'
'o8ce scowao si za grami.
@statnie cie!e !romienie musny ziemi i !o cwili tylko rowa !owiata na niebie
wiadczya, e jeszcze niedawno by tu dzie8. @d wscodu nadciga szybko
1ioletowogranatowy zmrok. @stre jak brzytwa !odmucy lodowatego wiatru buszoway
!ord wzgrz, jakby wiosna bya tylko ws!omnieniem z zamierzcej !rzeszoci. 3
zacienionyc roz!adlinac leay kurczowo wcze!ione s!accie zimowego lodu, ktry teraz
trzeszcza gono !od obcasami cikic butw. ? ciemnoci wyoniy si trzy !ostacie i !o
cwili znalazy si w krgu wiata rzucanego !rzez !once ognisko.
'tara wied=ma !odniosa gow, a jej ciemne oczy rozszerzyy si lekko na widok
trjki !rzybyszw. ?naa !osta" !o lewej A rosy wojownik>niemowa, z ogolon do goej
skry gow, z ktrej wisia tylko !ojedynczy kosmyk skal!owy. Przyszed do niej kiedy,
!oszukujc magicznyc znakw dla dziwnyc i nie znanyc jej obrzdw. %imo e by
!otnym watak, odesaa go z niczym, !oniewa jego natura bya !rze!ojona zem, zem w
najczystszej !ostaci, i cocia zagadnienia dobra czy za rzadko miay dla czarownicy
jakiekolwiek znaczenie, nawet dla niej istniay granice, ktryc nie cciaa !rzekracza". Poza
tym nie darzya moredeli s!ecjaln mioci, a szczeglnie tego, ktry na znak cakowitego
oddania mrocznym mocom odci sobie jzyk.
3ojownik>niemowa s!oglda na ni niezwykymi dla swojej rasy, niebieskimi
oczami. $awet jak na !rzedstawiciela grskic klanw, ktryc ludno" bya !rzewanie
bardziej rosa i silniejsza ni ic !obratymcy zamieszkujcy lasy, by wyjtkowo barczysty i
!otny. 3 duyc, s!iczastyc uszac lniy zote !iercienie. F moredeli, ktre nie miay
!atkw usznyc, ic zaoenie byo szczeglnie bolesne. $a obu !oliczkac wida" byo trzy
blizny, mistyczne symbole, ktryc znaczenie nie umkno uwadze wied=my.
$iemy wojownik da znak swym towarzyszom. Czarownicy wydao si, e ten z
!rawej strony skin lekko gow. $ie bya jednak do ko8ca !ewna, !oniewa obcy mia na
sobie skrywajc szczegy sylwetki obszern szat, a na gowie ogromny, nasunity na twarz
ka!tur. @bie, zoone razem donie trzyma w gbokic 1adac dugic rkaww. ? czeluci
ka!tura dobieg, jakby docodzcy z ogromnej odlegoci, gos.
A Ccemy odczyta" znaki A !owiedzia obcy lekko se!lenicym, !rawie syczcym
gosem. 3 jego mowie da si sysze" obcy akcent. $ies!odziewanie s!ord 1ad wysuna
si do8. Czarownica co1na si gwatownie, !oniewa do8 bya znieksztacona i !okryta
uskami, jakby jej waciciel zamiast !alcw mia sz!ony !okryte u !odstawy wow skr.
$atycmiast roz!oznaa stwora# miaa !rzed sob ka!ana Pantatian, ludzi>wy. 3
!orwnaniu z nimi nawet moredele cieszyli si jej wysok estym.
'kierowaa wzrok na !osta" stojc !orodku. @bcy by wyszy o gow od
wysokiego moredela i bardziej ni on !otny. %czyzna zsun !owoli z ramion 1utro
nied=wiedzia, zdj z gowy jego czaszk suc mu za em i cisn na ziemi. 'tara
wied=ma krzykna zduszonym gosem. 3 swoim dugim yciu jeszcze nie widziaa
moredela o rwnie uderzajcym wygldzie. @bcy mia na sobie grube s!odnie, kamizelk i
buty sigajce kolan, noszone !rzez grskie klany. Pod rozcylon kamizelk wida" byo
nag !ier. Potnie uminiony tors zalni w blasku ognia, kiedy moredel nacyli si ku
czarownicy i zacz si jej uwanie !rzyglda". *ego nieskazitelnie !ikna twarz budzia
groz. /ym jednak, co s!rawio, e wied=ma krzykna zduszonym gosem, nie by budzcy
lk wygld, lecz znak, jaki ujrzaa na jego !iersi.
A Czy mnie znaszJ A s!yta czarownicy. 'kina gow.
A 3iem, kim jeste.
Pocyli si jeszcze bardziej do !rzodu, a twarz owietli mu od dou !oncy midzy
nimi ogie8, ukazujc jednoczenie niewidoczne do tej !ory zakamarki jego !rzeraajcej
istoty.
A /ak, jestem tym, kim jestem A sze!n z umiecem na ustac. Poczua strac. ?za
!rzystojnyc rysw, s!oza maski dobrotliwego umiecu wyjrzao nagle oblicze za, za w
najczystszej 1ormie, za tak wielkiego, e nikt nie by w stanie s!ojrze" mu !rosto w oczy.
A Ccemy odczyta" znaki A !owtrzy, a w jego gosie zabrzmiao szale8stwo tak
czyste, jak brya !rzezroczystego lodu.
A C toJ A ?acicotaa !od nosem. A $awet kto tak !otny jak ty !odlega
ograniczeniomJ
? twarzy !rzystojnego moredela znik !owoli umiec.
A $ie mona !rze!owiada" swej wasnej !rzyszoci. 'taruca nie cciaa !rzeciga"
struny.
A Potrzebne jest srebro.
%oredel kiwn gow. $iemy wojownik sign do sakiewki !rzy !asie, wysu!a
monet i cisn na ziemi !rzed czarownic. $ie dotykajc jej, wied=ma zmieszaa w
kamiennej miseczce kilka skadnikw i kiedy mikstura bya gotowa, wylaa j na srebrn
monet. 0ozleg si !odwjny syk# z monety i od strony czowieka>wa. Pokryta
zielonkawymi uskami sz!oniasta rka zacza kreli" w !owietrzu znaki. 3ied=ma
zareagowaa ostro.
A /ylko bez tyc twoic bzdur, wu. /e czary z gorcej ziemi mog jedynie zakci"
moje odczytanie znakw.
,elikatne dotknicie i cicy miec !ostaci stojcej w rodku !owstrzymao ka!ana>
wa. %oredel skin gow w jej stron.
-ardo wysco jej z !rzeraenia na wir.
A @d!owiedz wic szczerze# Co ccesz wiedzie"J A wykrztusia ocry!ym gosem,
nie odrywajc wzroku od syczcej monety, !okrytej teraz bulgoczc, olizg zielonkaw
ciecz.
A Czy ju czasJ Czy teraz mam wykona" to, co jest mi !isaneJ
? monety trysn jasny, zielony !omie8 i zata8czy nad srebrnym krkiem.
Czarownica ledzia uwanie jego ruc, a jej oczy widziay we wntrzu ognia co, co jedynie
ona bya w stanie dostrzec i zrozumie". Po cwili usyszeli skrzekliwy gos starucy.
A 4rwawe 4amienie z 4rzya @gnia. *este tym, kim jeste. /o, ku czemu zostae
zrodzony, uczy8... uczy8 terazK A @statnie sowa wykrzykna zduszonym gosem.
$a jej twarzy !ojawi si nies!odziewanie jaki nieoczekiwany grymas.
A Co jeszcze, starucoK A !rzynagli moredel.
A %asz jednak !rzeciwnika, jest tam bowiem ten, ktry stanie ci na drodze. $ie jeste
sam, !oniewa za tob... nie rozumiem... A *ej gosy by saby i coraz cicszy.
A CoJ A /ym razem na twarzy moredela nie byo nawet cienia umiecu.
A Co... co !rzeogromnego... odlegego... jakie zo. %oredel rozwaa co w ciszy,
!o czym odwrci si do czowieka>wa.
A 6d= zatem, Catos A !owiedzia cicym, lecz rozkazujcym gosem. A ?a!rzgnij do
!racy tw wielk sztuk i odkryj dla mnie, gdzie ley ta siedziba saboci. $adaj naszemu
wrogowi imi. ?najd= go.
Czowiek>w skoni si niezdarnie i !owczc nogami, wyco1a si mikkim
rucem z jaskini. %oredel zwrci si teraz do swego niemego towarzysza.
A 3znie sztandary, mj generale. ?bierz lojalne wobec nas klany na rwninac
6sbandia, !od wieami 'ar>'argot. $iec ten sztandar, ktry wybraem jako wasny,
zao!oce najwyej. $iec wszyscy si dowiedz, e roz!oczynamy to, co byo nam !isane.
%urad, ty bdziesz mym najwyszym dowdc i wszyscy si dowiedz, e !ord myc sug
stoisz najwyej. Czeka nas teraz cwaa i wielko". & !otem, kiedy ten szalony w odkryje
nasz o1iar, !o!rowadzisz Czarnyc ?abjcw. $iec ci, ktryc dusze nale do mnie,
su nam, szukajc naszego ws!lnego wroga. ?najd= goK ?niszczK 6d=K
$iemowa skin gow i o!uci jaskini. %oredel ze znakiem na !iersi zwrci si w
stron czarownicy.
A ?atem, ludzki mieciu, czy wiesz ju, jakie to ciemne moce drgny w !osadacJ
A @ tak, !osa8cu mierci i zniszczenia, wiem. @c, kln si na Ciemn Pani, e
wiem.
Parskn zimnym, !ozbawionym wesooci miecem.
A $osz znak A !owiedzia, wskazujc na !ur!urowe znami na !iersi, ktre w blasku
ognia zdawao si !on" szalonym wiatem. @czywiste, e nie bya to zwyka skaza, z ktr
!rzyszed na wiat, lecz jaki magiczny talizman, !oniewa jego zarys ukada si w idealn
sylwetk smoka w locie. 3znis !alec i wskaza ku grze.
A %oc jest we mnie. A ?akreli !alcem krg w !owietrzu. A /o ja zostaem
wyznaczony. *estem !rzeznaczeniem.
3ied=ma skina gow, zdajc sobie s!raw, e mier" !dzi ju ku niej, by wzi" j
w objcia. $ies!odziewanie wyrzucia z siebie !o!iesznie skom!likowane zaklcie,
macajc !rzy tym gwatownie rkami. 3 jaskini dao si wyczu" narastajc z kad cwil
moc, a nocne !owietrze wy!eni dziwny, zawodzcy d=wik. 'tojcy !rzed ni wojownik
!okrci !o !rostu gow. 0zucia w jego kierunku zaklcie tak !otne, e w okamgnieniu
!owinno go obrci" w !roc, on za sta nadal, tam gdzie sta, nietknity i umieca si
!onuro.
A C to, ccesz mnie wy!rbowa" za !omoc swyc ndznyc sztuczek,
jasnowidzuJ
3idzc, e jej dziaania nie !rzynosz najmniejszego rezultatu, wied=ma zamkna
oczy i siedziaa wy!rostowana, czekajc na swe !rzeznaczenie. %oredel wycign w jej
stron wskazujcy !alec. ? jego ko8ca wystrzeli srebrzysty !romie8 wiata i uderzy w
czarownic. 3rzasna !rzera=liwie w agonii, !o czym za!ona rozjarzonym do biaoci
ogniem. Przez kilka sekund jej ciemna sylwetka zwijaa si w morzu ognia, a !otem
!omienie znikny rwnie nagle, jak si !ojawiy.
%oredel obrzuci szybkim s!ojrzeniem s!o!ielay stos w ksztacie ciaa. 0ykn
dononym, gbokim miecem, !odnis z ziemi 1utro i wyszed z jaskini.
*ego towarzysze czekali na zewntrz, !rzytrzymujc konia. Po!atrzy w d, gdzie w
oddali wida" byo obz jego oddziau, jeszcze niewielki i nieliczny, ktrego !rzeznaczeniem
jednak A jak wiedzia A by wzrost i sia. ,osiad konia.
A ,o 'ar>'argotK
Lcign wodze, obrci konia i ruszy w d stoku, !rowadzc za sob wojownika>
niemow i ka!ana>wa.
Z*$(. R)ZEM
'tatek !dzi w stron domu.
3iatr zmieni kierunek i nad !okadem rozleg si donony gos ka!itana. 3 grze, na
rejac i w olinowaniu, zaoga !o!iesznie wykonywaa komendy, by jak najle!iej s!rosta"
ostrym !odmucom bryzy i daniom ka!itana, ktry za wszelk cen !ragn bez!iecznie
do!rowadzi" statek do !ortu. 4a!itan by dowiadczonym eglarzem. Prawie trzydzieci lat
!ywa w marynarce krlewskiej, a od siedemnastu dowodzi swym wasnym okrtem. 6
cocia 4rlewski @rze by niewt!liwie najle!szym statkiem we 1locie krla, jego ka!itan
cigle marzy o odrobin mocniejszym wietrze i troc wikszej szybkoci, !oniewa
wiedzia, e nie s!ocznie ani na cwil, do!ki !asaerowie nie znajd si bez!iecznie na
brzegu.
$a !rzednim !okadzie znajdowao si trzec wysokic mczyzn, ktrzy s!dzali
ka!itanowi sen z !owiek. ,waj z nic, blondyn i ciemnowosy, stali !rzy relingu. @!owiadali
sobie kaway i co cwila wybucali miecem. @baj mieli !onad metr dziewi"dziesit
wzrostu, obaj te codzili !ewnym, mocnym krokiem wojownika i myliwego. .yam, wadca
4rlestwa 3ys!, i %artin, jego starszy brat, oraz ksi Crydee rozmawiali o wielu rzeczac,
o !olowaniac i ucztac, !odrac i !olityce, o wojnie i niezgodzie, a czasem te o ic ojcu,
ksiciu )orricu.
/rzeci mczyzna, nie tak wysoki i barczysty jak tamci dwaj, sta niedaleko o!arty o
reling, !ogrony w mylac. &ruta, ksi 4rondoru, najmodszy z trzec braci, rwnie
bdzi mylami w !rzeszoci, lecz nie !rzy!omina sobie ojca zabitego w czasie wojny z
/suranimi, wojny, ktr !oczto nazywa" 3ojn Lwiatw. ?amiast tego za!atrzy si w
!itrzc si !rzed dziobem statku 1al i w zieleni morskic wd dostrzega dwoje
byszczcyc, zielonyc oczu.
4a!itan s!ojrza w gr i rozkaza zre1owa" agiel. Po cwili znowu zerkn w stron
trzec mczyzn stojcyc na !rzednim !okadzie i wznis cic modlitw do 4ilian, )ogini
Meglarzy, marzc w ducu, aby na oryzoncie ukazay si wreszcie strzeliste wiee 0illanonu.
/rzej mczy=ni, ktryc co cwila obrzuca nies!okojnym wzrokiem, stanowili trzy
naj!otniejsze i najwaniejsze 1ilary 4rlestwa. 4a!itan nawet nie do!uszcza do siebie
myli o tym, jaki caos za!anowaby w 4rlestwie, gdyby co zego si !rzytra1io statkowi.
4omendy ka!itana oraz okrzyki zaogi i o1icerw docieray do &ruty jak !rzez mg.
)y bardzo znuony wydarzeniami ostatniego roku i nie zwraca szczeglnej uwagi na to, co
si dziao dookoa. $ie mg si skoncentrowa" na niczym innym !oza jednym# wraca oto do
0illanonu i do &nity.
Fmiecn si do wasnyc myli. Przez !ierwszyc osiemnacie lat jego ycie
wydawao si jakby !ozbawione wyrazu i gbszego sensu. Potem nast!ia inwazja
/suranic i wiat odmieni si na zawsze. Fwaano go !owszecnie za jednego z
najzdolniejszyc dowdcw armii 4rlestwa, w osobie %artina odkry nagle i
nieoczekiwanie swego najstarszego brata, na wasne oczy widzia tysice !otwornoci i
cudw. $ajcudowniejsz rzecz, jka si mu !rzytra1ia, bya jednak &nita.
Po koronacji .yama zostali rozdzieleni. .yam !rawie !rzez rok !odrowa !od
krlewskim sztandarem, wizytujc zarwno !anw na wscodzie, jak i wadcw ssiednic
krlestw. /eraz wracali wreszcie do domu.
? rozmarzenia wyrwa go gos .yama.
A 6 co tam widzisz w tyc roziskrzonyc 1alac, braciszkuJ
&ruta !odnis ra!townie gow i %artin, byy 3ielki Bowczy Crydee, zwany
niegdy %artinem ,ugi Buk, umiecn si i skin gow w stron najmodszego brata.
A ?ao si o caoroczne !odatki, e widzi tam !ar zielonyc oczu i zucway
umieszek skaczcy !o 1alac.
A $ie ma mowy, nie zakadam si, %artin. @d cwili o!uszczenia 0illanonu miaem
od &nity ze trzy wiadomoci dotyczce s!raw !a8stwowyc, ktre zmuszaj j do
!ozostawania cay czas w 0illanonie, !odczas gdy jej matka ju w miesic !o koronacji
!owrcia do ic majtku. 3edug bardzo !obienyc szacunkw !rzez cay czas !odry
&ruta dostaje rednio !onad dwa listy tygodniowo. %ona by z tego wycign" jeden czy
dwa wnioski.
A 6 ja bym bardziej !ali si do !owrotu, gdyby czeka na mnie kto o jej
tem!eramencie A zgodzi si %artin.
&ruta by z natury samotnikiem i gdy !rzycodzio do wyjawiania gbokic uczu",
czu si nieswojo i =le, a na wszelkie !ytania dotyczce &nity reagowa ze szczegln
wraliwoci. )y zakocany !o uszy w wysmukej, modej kobiecie, oczarowany bez reszty
s!osobem, w jaki !oruszaa si, mwia i !atrzya na niego. Cocia jego bracia byli
!rawdo!odobnie jedynymi lud=mi na caej %idkemii, z ktrymi czu si na tyle blisko
zwizany, e mg si !odzieli" swymi uczuciami, nigdy jednak, nawet jako co!iec, nie
!otra1i zacowa" zimnej krwi i s!okoju, kiedy czu, e jest obiektem artw.
/warz &ruty s!ocmurniaa.
A Przesta8 si dsa", cmurko burzowa A !owiedzia .yam. A $ie za!ominaj, e nie
tylko jestem twoim krlem, lecz take starszym bratem. 6 jeli zajdzie !otrzeba, mog ci
wytarga" za uszy.
Fycie !ieszczotliwego imienia, ktre nadaa mu matka, i nie!rawdo!odobna wizja
4rla targajcego za uszy ksicia 4rondoru s!rawiy, e &ruta umiecn si lekko.
A @bawiam si, e cyba =le j zrozumiaem. *ej listy, cocia !ene cie!a, s raczej
o1icjalne, a czasem wyczuwam jaki dystans. $o i !o twoim !aacu krci si !eno
!rzystojnyc, modyc dworzan.
A &ruta A odezwa si %artin. A @d momentu ucieczki z 4rondoru twj los by
!rzy!iecztowany. @d !ierwszej cwili, jak myliwy skadajcy si do wy!uszczenia strzay
w stron jelenia, dziewczyna wymierzya swj uk w twoj stron. ?anim dotarlimy do
Crydee, kiedy ukrywalimy si jeszcze, ju wtedy !atrzya na ciebie w ten carakterystyczny
s!osb. $ie obawiaj si, czeka tylko na ciebie, moesz by" !ewien.
A & !oza tym A doda .yam A !rzecie wyjawie jej, co do niej czujesz, !rawdaJ
A $o tak. Cocia moe nie w takic sowac... ale za!ewniem j o mym
najgbszym !rzywizaniu i... .yam i %artin wymienili s!ojrzenia.
A &ruta, !iszesz z takim uczuciem i za!aem jak skryba !odliczajcy !odatki na
koniec roku.
3szyscy trzej wybucnli miecem. ,ugie miesice ws!lnej !odry !ozwoliy
braciom zbliy" si do siebie i na nowo okreli" wzajemne stosunki. 3 !rzeszoci %artin by
dla !ozostayc dwc nauczycielem i !rzyjacielem. 3!rowadza ic w arkana owiectwa,
uczy znajomoci lasu. ? drugiej za strony by !rzecie niskiego urodzenia, cocia jako
3ielki Bowczy mia wysok !ozycj na dworze ksicia )orrica. -dy !rawda o tym, e by
nielubnym synem ic ojca i starszym !rzyrodnim bratem, wysza na jaw, wszyscy trzej
!rzystosowywali si !rzez jaki czas do nowej sytuacji. @d tego czasu musieli nie raz i nie
dwa znosi" towarzystwo 1aszywyc kum!li szukajcyc osobistyc korzyciN wysuciwa"
!ustyc obietnic !rzyja=ni i dozgonnej lojalnoci. 3 tym okresie odkryli co jeszcze# kady z
nic w !ozostaej dwjce odnalaz osoby, ktrym mg bezgranicznie u1a"N !rzed ktrymi
mg ujawni" to, co mu leao na sercuN ktre rozumiay, co oznacza nage i nies!odziewane
wyniesienie w ierarcii s!oecznejN
i ktre, !odobnie jak i on sam, odczuway dotkliwie !resj s!oczywajcej na ic
barkac nowej od!owiedzialnoci. 4rtko mwic, w !ozostaej dwjce kady z nic
odnalaz !rawdziwyc !rzyjaci.
&ruta !okrci gow, miejc si sam do siebie.
A $o c, !rawd mwic, ja cyba te wiedziaem od samego !ocztku, cocia
miaem wt!liwoci. &nita jest jeszcze taka moda...
A %niej wicej w wieku naszej mamy, kiedy !olubia ojca, cciae !owiedzie"J A
!od!owiedzia .yam. &ruta obrzuci brata sce!tycznym s!ojrzeniem.
A Czy ty zawsze masz od!owied= na wszystkoJ %artin kle!n .yama w !lecy.
A @czywicie. A Po cwili doda !o cicu# A 6 dlatego jest krlem. A .yam s!ojrza na
niego z udawanym oburzeniem, a najstarszy brat cign dalej# A ?atem gdy ju wrcimy,
!o!ro j o rk, drogi bracie. & !otem bdziemy mogli zbudzi" drzemicego !rzy kominku
ojca /ullyEego i ruszy" razem do 4rondoru na ws!aniae wesele. *a za bd mg w ko8cu
!rzerwa" t colern !odr i wrci" do Crydee.
$ad gowami rozleg si donony okrzyk.
A ?iemiaK
A 4ierunekJ A zawoa ka!itan.
A Przed dziobem.
3szyscy w!atrzyli si w oryzont. ,owiadczone oko myliwego !ierwsze dostrzego
w oddali ledwo widoczny zarys wybrzea. $ie mwic ani sowa, !ooy rce na ramionac
braci. Po !ewnym czasie ju caa trjka s!ostrzega strzeliste wieyce na tle lazurowego
nieba.
A 0illanon A sze!n &ruta.
/u!ot lekkic krokw i szelest obszernej sukni !odtrzymywanej wysoko !onad
migajcymi sto!ami towarzyszyy wysmukej !ostaci maszerujcej energicznie i z
determinacj dugim korytarzem. Pikne zazwyczaj rysy damy, ktr susznie okrzyknito
krlow !iknoci caego dworu, miay teraz raczej nie!rzyjemny wyraz. 3artownicy na
korytarzu !ryli si na baczno". Maden z nic nawet nie drgn, kiedy !rzecodzia obok,
lecz oczy wszystkic ledziy j uwanie. 3ielu z nic domylao si, kto mg by" obiektem
dobrze znanyc na dworze wybucw zego umoru, i umiecao si w ducu. Pieniarza
czekao raczej brutalne !rzebudzenie, i to w najbardziej dosownym sensie tego sowa.
4siniczka Carline, w s!osb zu!enie nie !rzystajcy damie a do tego siostrze
4rla, !rzeleciaa !dem obok zdumionego sugi, ktry jednoczenie !rbowa uskoczy" w
bok i zoy" naleny jej ukon. -odny !ocway zamiar sko8czy si tym, e !a= grzmotn
siedzeniem w !osadzk !atrzc, jak Carline znika w !aacowym skrzydle z !okojami
gocinnymi.
'tana !rzed drzwiami i zatrzymaa si na moment. Przygadzia !o!iesznymi
rucami rozwicrzone wosy i !odniosa rk, by za!uka". Powstrzymaa si w ostatniej
cwili. $iebieskie oczy zwziy si w wskie sz!arki, kiedy z irytacj !omylaa o
!ers!ektywie czekania !rzed drzwiami, a jej otworz. ?amiast !uka", nacisna klamk,
!cna energicznie drzwi i wkroczya nie za!owiedziana do !okoju.
3ewntrz !anowa mrok, !oniewa nikt nie odsoni jeszcze cikic, grubyc zason.
$a rodku ogromnego oa s!oczywa bezadny stos !rzykryty kocami. 4iedy trzasna
drzwiami, zamykajc je za sob, s!od tej sterty wydoby si !onury jk. Carline !rzebrna
!rzez !orozrzucane na !ododze ubranie i energicznie szar!na zasony, w!uszczajc do
rodka ostre wiato wczesnego !rzed!oudnia. '!od stosu na ku doby si nast!ny
bolesny jk, a !o cwili wysuna si rozczocrana gowa. Para !rzekrwionyc oczu s!ojrzaa
na dziewczyn.
A Carline A zaskrzecza ocry!y gos. A Ccesz, ebym umar ze stracuJ
4siniczka !odesza szybkim krokiem do ka.
A -dyby nie ula !rzez ca noc i !ojawi si na niadaniu, jak !rzystao, to moe
by si dowiedzia, e dostrzeono okrt mego brata. ?a dwie godziny wejd do !ortu A
!owiedziaa ostrym tonem.
.aurie z /yr>'og, trubadur, !odrnik, byy boater 3ojny Lwiatw, a ostatnio
minstrel na dworze krlewskim i stay towarzysz 4siniczki usiad ciko, !rzecierajc
zmczone oczy.
A 3cale nie ulaem. 4si ,olt nalega, e cce wysuca" wszystkic !ieni z
mego re!ertuaru. L!iewaem !rawie do witu. A ?amruga oczami i umiecn si do
dziewczyny. Podra!a si w kunsztownie !rzycit, jasn brod. A /en 1acet ma
niewyczer!an wytrzymao", lecz rwnie doskonay gust, jeli codzi o muzyk.
Carline usiada na brzegu ka, !ocylia si i zoya szybki !ocaunek. ?grabnym
rucem wy!ltaa si z !rbujcyc j obj" ramion i !ooya mu do8 na !iersi,
!owstrzymujc za!dy modzie8ca.
A Posucaj uwanie, ty mj kocliwy sowiku, .yam, %artin i &ruta wkrtce tu
bd. -dy tylko .yam !rzebrnie !rzez wszystkie 1ormalnoci i zacznie urzdowa",
natycmiast !orozmawiam z nim o naszym mae8stwie.
.aurie rozejrza si dookoa, jakby szuka ciemnego kta, w ktry mgby si wcisn",
by znikn" z !ola widzenia. 3 cigu ostatniego roku ic zwizek bardzo si rozwin. )y
teraz o wiele gbszy i bardziej namitny. .aurie jednak mia instynktown wrcz niec" do
mae8stwa, ktrego unika jak ognia.
A &le, Carline... A zacz.
A C&le, CarlineD, te mi coK A !rzerwaa mu w ! sowa, bolenie d=gajc !alcem w
obnaon !ier. A /y bu1onieK %iaam dziesitki ksit ze wscodu, !oow synw
ksicyc 4rlestwa i nie wiadomo ilu innyc ebrzcyc w!rost o moliwo" starania si o
moj rk. $igdy nie zwracaam na nic najmniejszej uwagi. 6 !o co mi to byoJ ?by jaki
!ozbawiony mzgu grajek mg igra" z moimi uczuciamiJ 4oniec z tymK $adszed czas
wyrwnania racunkw.
.aurie umiecn si od uca do uca. @dgarn w ty !otargane, jasne wosy. Fsiad
!rosto i zanim zdya zareagowa", caowa j dugo i namitnie. @dsun si !o cwili.
A Carline, mioci mego ycia, !rosz... ju o tym mwilimy.
*ej oczy, !!rzymknite w czasie !ocaunku, otworzyy si gwatownie.
A @cK CzybyJ C*u o tym mwilimyDJ A mwia rozwcieczonym gosem. A
@enisz si ze mn. Postanowione i kro!kaK A 3staa szybko, by umkn" !rzed jego
ramionami. A /o !rzerodzio si ju w skandal dworski A ksiniczka i jej kocanek A
trubadur. $awet nie jest oryginalne. Lmiej si ju ze mnie za !lecami. .aurieK ,o jasnej
coleryK %am ju !rawie dwadziecia sze" latK 3ikszo" kobiet w tym wieku jest ju osiem
czy dziewi" lat !o lubie. Ccesz, bym umara jako stara !annaJ
A Co to, to nieK $igdyK $iec bogowie nas !rzed tym strzeg A krzykn cigle
rozbawiony. Poza bezdyskusyjnym 1aktem jej urody i niewielk szans, aby ktokolwiek
omieli si nazwa" j kiedy star !ann, bya od niego dziesi" lat modsza i .aurie uwaa
j za dzieciaka. Powtarzajce si raz !o raz dziecinne wybucy zego umoru jedynie
utwierdzay go w tym !rzekonaniu. '!owania w ko8cu, usiad !rosto i rozoy bezradnie
rce.
A 4ocana, jestem tym, kim jestem. &ni mniej, ani wicej. Przebywam tu duej ni w
jakimkolwiek innym miejscu, kiedy byem wolnym czowiekiem. Cocia musz !rzyzna",
e obecna niewola jest o wiele !rzyjemniejsza ni ostatnia A !owiedzia, ws!ominajc lata
niewolnictwa na 4elewanie, w wiecie /suranic. A Carline, ani ja, ani ty nie moemy
!rzewidzie", kiedy znowu najdzie mnie ctka, by ruszy" na wczg. A 3 miar jak mwi,
widzia, jak coraz bardziej narasta w niej zo", i w ducu musia !rzyzna" sam !rzed sob, e
czsto to on wanie wyzwala w niej najgorsze cecy jej carakteru. 0a!townie zmieni
taktyk. A & !oza tym nie wiem, czy jestem dobrym materiaem na, no jak tam... jakkolwiek
nazywa si m siostry krla.
A $ajwyszy czas, aby si zacz do tego !rzyzwyczaja". & teraz wstawaj i ubieraj
si. *azda z wyraK
.aurie cwyci cinite !rzez Carline s!odnie i szybko zaoy. 4iedy sko8czy si
ubiera", stan !rzed ni i obj ramionami kibi" dziewczyny.
A Carline, od cwili !ierwszego s!otkania masz we mnie uwielbiajcego ci
!oddanego. $igdy nie kocaem... nigdy nie bd koca nikogo rwnie mocno, jak kocam
ciebie, lecz...
A 3iem, wiem. ?nam to na !ami". @d miesicy sysz te same wymwki. A
Ponownie d=gna go !alcem w !ier.
A ?awsze bye wdrowcem A mwia, !rzedrze=niajc go.
A ?awsze bye wolnym czowiekiem, nie wiesz, czy wytrzymasz, bdc
!rzywizanym do jednego miejsca, cocia zauwayam, e jako znosisz trudy mieszkania w
krlewskim !aacu. .aurie wznis oczy ku niebu.
A $o c, musz !rzyzna", e to !rawda.
A %j kocasiu, te wykrty mogyby !odziaa" w !rzy!adku jakiej biednej crki
karczmarza, ale w moim wy!adku na nic si nie !rzydadz. ?obaczymy, jakie bdzie zdanie
.yama na ten temat. *estem !ewna, e w staryc ksigac musi by" jakie starodawne !rawo
czy co w tym rodzaju, ktre mwi o zwizkac !os!lstwa ze szlacetnie urodzonymi.
A 0zeczywicie jest. A .aurie zacicota. A %j ojciec za to, e zostaem !rzez ciebie
wykorzystany, ma !rawo do zotego talara, !ary muw i ziemi ornej wraz z zabudowaniami.
Carline !rzez moment usiowaa si !owstrzyma", lecz !o cwili wybucna
gonym miecem.
A /y !otworze. A @bja go mocno, o!ara gow na jego ramieniu i westcna. A
$igdy nie !otra1i dugo gniewa" si na ciebie.
Przytuli j delikatnie.
A Cocia daj ci czasem !owd A !owiedzia mikko.
A /ak, to !rawda.
A &le z drugiej strony... nie tak znowu czsto.
A ,obrze, dobrze... %y tu sobie ucinamy !ogaduszki, !rzekomarzamy si, a bracia s
coraz bliej !ortu. ?e mn moesz sobie !ozwala" na wiele, lecz za!atrywania krla na nasz
sytuacj mog nie by" takie radosne.
A /ego si wanie obawiam A !owiedzia .aurie, a w jego gosie syca" byo
!rawdziw trosk.
Carline zagodniaa nagle. '!ojrzaa mu !rosto w oczy, starajc si doda" otucy.
A .yam zrobi wszystko, o co !o!rosz. @dkd !amitam, kiedy jeszcze byam
male8ka nigdy nie !otra1i !owiedzie" CnieD, jeli tylko czego bardzo !ragnam. /o nie
Crydee. ,obrze wie, e tutaj s!rawy wygldaj inaczej i e ja nie jestem ju dzieckiem.
A 5m... zauwayem.
A Bobuz. .aurie, !osucaj. $ie jeste !rzecie !rostym co!em czy kamieniarzem.
@!anowae o wiele wicej jzykw ni jakikolwiek CwyksztaconyD !anicz, ktrego znam.
Podrowae wiele. )ye nawet w wiecie /suranic. %asz inteligencj i wielki talent.
*este !redestynowany do tego, aby rzdzi", bardziej ni wielu innyc, ktrzy si do tego
narodzili. & !oza tym, jeli mog mie" starszego brata, ktry zanim zosta 4siciem, by
myliwym, dlaczego nie mog mie" ma !ieniarzaJ
A /wojej logice nic nie mona zarzuci". Po !rostu brak mi sw. Carline, kocam ci
caym sercem, wiem to, ale ta reszta...
A /wj !roblem !olega na tym, e !otra1iby rzdzi", lecz nie ccesz !onosi" adnej
od!owiedzialnoci. *este leniwy.
0ozemia si.
A /o dlatego ojciec wyrzuci mnie z domu, kiedy miaem trzynacie lat. Powiedzia, e
nigdy nie bd !orzdnym rolnikiem.
@dsuna si delikatnie. -os jej s!owania.
A 3szystko si zmienia, .aurie. ?astanawiaam si nad tym ostatnio bardzo !owanie.
,wa razy w !rzeszoci wydawao mi si, e byam !rawdziwie zakocana, lecz ty jeste
jedynym mczyzn, ktry jest w stanie s!rawi", e za!ominam, kim jestem, e mog si
za!omnie" i nie wstydz si tego. 4iedy jestem z tob, wszystko inne traci sens, ale to dobrze,
!oniewa nawet !rzez cwil nie zastanawiam si, nie dbam, czy to, co czuj, ma jaki sens,
czy go nie ma. /eraz jednak musz o to zadba". .aurie, musisz dokona" wyboru, i to wkrtce.
?ao si o wszystkie swoje klejnoty, e nie minie nawet dzie8 od !owrotu braci, a &ruta i
&nita ogosz swoje zarczyny. /o za oznacza, e wszyscy wyruszymy do 4rondoru na ic
lub. Po lubie wrc tutaj z .yamem. /ylko od ciebie bdzie zaleao, czy wrcisz razem z
nami. A '!ojrzaa mu !rosto w oczy. A )yo mi z tob bardzo dobrze. @dkryam w sobie
uczucia, o ktryc nie wiedziaam, e s w ogle moliwe, kiedy snuam dziewczce
marzenia o Pugu, a !otem 0olandzie. %usisz dokona" wyboru. *este mym !ierwszym
kocankiem i zawsze bdziesz najwiksz mioci, lecz kiedy tu wrc, albo zostaniesz
moim mem, albo tylko ws!omnieniem.
?anim zdy cokolwiek od!owiedzie", bya ju !rzy drzwiac.
A 4ocam ci, obuzie, najmocniej jak tylko mona koca". %amy jednak mao czasu.
A ?amilka na cwil. A & teraz cod= i !om mi !owita" krla.
Podszed do niej i otworzy drzwi. Po!iesznym krokiem udali si na dziedziniec,
gdzie czekay !owozy, ktre miay zabra" witajcyc do !ortu. .aurie z /yr>'og, trubadur,
!odrnik i boater 3ojny Lwiatw, mia bolesn wiadomo" obecnoci tej kobiety !rzy
swoim boku i !rzez cay czas zastanawia si, co by czu, gdyby !ozbawiono go tego na
zawsze. %ylc o takiej !ers!ektywie, czu si zdecydowanie nieszczliwy.
0illanon, stolica 4rlestwa 3ys!, czekaa, by !owita" swego 4rla. ,omy !rzybray
odwitny wygld, !ysznic si !kami cie!larnianyc kwiatw. $a szczytac dacw
!owieway ogromne sztandary, a !onad ulicami, ktrymi mia !rzejeda" monarca,
roz!ito wstgi we wszystkic kolorac tczy. 0illanon, nazywane 4lejnotem 4rlestwa,
byo !ooone na agodnyc stokac licznyc !agrkw. Cudowne miasto !enyc wdziku
strzelistyc wie, wietlistyc ukw i delikatnyc, armonijnyc w ksztacie mostw.
?mary 4rl roz!ocz dzieo odbudowy miasta od !okrycia wikszoci ssiadujcyc z
!aacem domw !ytami z marmuru i kwarcu. 3 !o!oudniowym wietle ulice skrzyy si jak
w miecie z bajki.
4rlewski @rze zblia si do krlewskiego nabrzea, gdzie czeka komitet
!owitalny. 3 oddali, na dacac domw i stromyc, scodzcyc do !ortu ulicac, skd
wida" byo nabrzee, zgromadziy si nie!rzeliczone tumy mieszka8cw wiwatujcyc na
cze" modego wadcy. 0illanon !rzez wiele dugic lat yo !od ciarem czarnej cmury
szale8stwa krla 0odrica. ,la wikszoci jego mieszka8cw .yam by cigle obcy. Poniewa
jednak by mody i !rzystojny, jego boaterstwo w czasie niedawno zako8czonej wojny
!owszecnie znane, a szczodro", z jak sy!n groszem, obniajc !odatki, wielka A
uwielbiali go wszyscy.
Pilot !ortowy z mistrzostwem w!rowadzi statek 4rla na waciwe miejsce !rzy
nabrzeu. 'zybko rzucono cumy, a !o cwili s!uszczono tra!.
&ruta !atrzy, jak .yam !ierwszy scodzi na ld. *ak kazaa tradycja, !ad na kolana
i ucaowa rodzinn ziemi. 3zrok &ruty wdrowa !o zgromadzonyc, szukajc &nity, lecz
w tumie !anw na!ierajcyc, by !owita" 4rla, nie dostrzeg jej. Przez cwil !oczu, jak
!rzeszywa go lodowaty sztylet zwt!ienia.
%artin !o!cn lekko &rut, ktry zgodnie z !rotokoem !owinien zej" ze statku
jako drugi. &ruta !o!iesznym krokiem zszed na nabrzee, a %artin !ody o kilka
krokw za nim. Fwag modszego brata zwrci nagle widok siostry, ktra oderwaa si od
boku !ieniarza .auriego i !odbiega do .yama. @bja go z caej siy. Cocia inni witajcy
monarc nie traktowali rytuau tak lekko jak Carline, jednak i z szeregw stray i dworzan
wzniosy si radosne, s!ontaniczne okrzyki. Po cwili ramiona Carline owiny si wok
szyi &ruty. Pocaowaa go gorco i obja czule.
A @c, tak bardzo tskniam za tw skwaszon min A !owiedziaa szczliwym
gosem.
&ruta A jak zwykle, kiedy by !ogrony w mylac A mia !onury wyraz twarzy.
A *ak skwaszon minJ
Carline s!ojrzaa bratu !rosto w oczy.
A 3ygldasz, jakby co !okn i to co !oruszyo si !rzed cwil w odku A
!owiedziaa z umiecem.
%artin rykn miecem i !o cwili znalaz si w objciac Carline. 3 !ierwszej
cwili zesztywnia. 3 obecnoci siostry nie czu si jeszcze tak swobodnie jak z bra"mi. Po
cwili od!ry si i odwzajemni ucisk.
A $udziam si bez waszej trjki. %artin zerkn w bok, gdzie w oddali sta .aurie, i
!okrci z !owt!iewaniem gow.
A Cyba jednak nie za bardzo, jak mi si wydaje.
A $ie ma adnego !rawa, ktre by mwio, e tylko mczy=ni mog sobie 1olgowa"
A zaartowaa. A & !oza tym to najws!anialszy mczyzna, jakiego s!otkaam w yciu...
ktry nie jest moim bratem.
%artin mg si jedynie umiecn", a &ruta nadal wy!atrywa w tumie &nity.
.ord Caldric, ksi 0illanonu i Pierwszy ,oradca 4rla, a take stryjeczny dziadek
.yama, roz!romieni si, kiedy ogromna do8 4rla uja jego wasn i zacza ni
energicznie !otrzsa". &by !rzebi" si !rzez radosny tumult i wiwaty na swoj cze", .yam
musia !rawie krzycze".
A 'tryju, co syca" w naszym 4rlestwieJ
A /eraz, kiedy !owrcie. 3asza 3ysoko", wszystko dobrze.
&ruta by coraz bardziej zatroskany.
A &ruta, wygldasz, jakby si mia za cwil roz!aka". Przesta8 si zamartwia",
ona jest we wscodnim ogrodzie, czeka na ciebie A !owiedziaa Carline sze!tem.
&ruta cmokn j w !oliczek i natycmiast o!uci towarzystwo siostry i miejcego
si na gos %artina.
A ?a !ozwoleniem 3aszej 3ysokoci... A krzykn, !rzebiegajc obok .yama.
$a twarzy 4rla !ojawio si naj!ierw wielkie zdumienie, ktre !o sekundzie
!rzerodzio si w radosny umiec. Caldric i reszta dworzan !atrzyli na zacowanie ksicia
4rondoru z szeroko otwartymi ze zdumienia ustami. .yam nacyli si do uca Caldrica.
A &nita.
'tara i !omarszczona twarz Caldrica roz!romienia si sonecznym miecem.
?acicota radonie.
A ?atem wkrtce znowu wyruszysz w !odr, coJ /ym razem do 4rondoru na lub
brataJ
A Przyznam, e wolelibymy, aby lub odby si tutaj, ale tradycja kae 4siciu eni"
si w swoim wasnym miecie, a !rzed tradycj naley cyli" gow. $ie nast!i to jednak tak
szybko, najwczeniej za kilka tygodni. /e s!rawy zajmuj s!oro czasu, a jest jeszcze
krlestwo, ktrym musimy si zaj", cocia wszystko wskazuje na to, e w czasie mojej
nieobecnoci doskonale dawae sobie rad.
A )y" moe. 3asza 3ysoko", lecz teraz, gdy 4rl jest znowu w 0illanonie, wiele
s!raw znajdujcyc si w zawieszeniu od zeszego roku !ojawi si !rzed twoim majestatem,
by je, !anie, rozway osobicie. Petycje i inne dokumenty, ktre byy ci !rzekazane w
czasie !odry, to nawet nie dziesita cz" tego, co ci czeka tutaj.
.yam wyda teatralny jk roz!aczy.
A 3ydaje nam si, e kaemy, aby ka!itan natycmiast wyrusza z !owrotem w
morze.
A Cod=, 3asza 3ysoko". A Caldric umiecn si. A /woje miasto !ragnie ujrze"
swego 4rla.
3e wscodnim ogrodzie !oza samotn, kobiec sylwetk nie byo nikogo. %oda
kobieta !oruszya si cicutko midzy ws!aniale utrzymanymi klombami kwiatw, ktre nie
s!ieszyy si s!ecjalnie, by rozwin" stulone ciasno !ki. 4ilka bardziej odwanyc
gatunkw zielenio si jaskraw, wiosenn barwN okalajce ogrd wiecznie zielone
ywo!oty !rzycodziy im z !omoc, lecz i tak ogrd bardziej !rzy!omina !ozbawiony
ycia symbol zimy ni wie obietnic nadcigajcej wiosny, ktra miaa wybucn" z ca
moc do!iero za kilka tygodni.
&nita za!atrzya si na rozcigajc si u jej st! !anoram 0illanonu. Paac rozsiad
si na samym szczycie wzgrza, w miejscu starodawnej warowni, ktra nadal stanowia jego
trzon. 'iedem wysokic, ukowato wy!itrzonyc mostw s!inao brzegi rzeki, wijcej si
dookoa !aacu wielkimi zakolami. Przedwieczorny wiatr !rzeszywa codem i &nita
owina si cianiej szalem z delikatnego jedwabiu.
Fmiecna si do ws!omnie8. @czy zaszkliy si zami, kiedy !rzy!omniaa sobie
zmarego ojca, ksicia +rlanda, i to wszystko, co !rzydarzyo si w cigu ostatniego roku i
wczeniej# jak -uy du )as>/yra !rzyby do 4rondoru i usiowa zmusi" j do lubu w imi
racji stanu, i jak to &ruta !rzyjeca do miasta incognito. Przez !onad miesic, a do
momentu ucieczki do Crydee, ukrywali si razem !od o!iek Przemiewcw, cecu zodziei z
4rondoru. Pod koniec wojny !ojecaa do 0illanonu na koronacj .yama. 3 cigu tyc kilku
miesicy zakocaa si bez !amici w modszym bracie krla. & teraz &ruta wraca do
0illanonu.
Fsyszaa za sob odgos krokw na kamiennyc !ytac cieki ogrodu. @dwrcia
si sdzc, e zobaczy suc albo gwardzist z in1ormacj, e krl w!yn ju do !ortu.
?amiast tego jej oczom ukaza si idcy w jej stron zmczony mczyzna w drogim, lecz
wygniecionym stroju !odrnym. Potargane wiatrem ciemnokasztanowe wosy, !odkrone
!iwne oczy. &scetyczna twarz cignita w carakterystycznym, surowym grymasie tak
ty!owym dla niego, kiedy rozwaa co !owanego, i tak jej drogim. Patrzya, jak si zblia,
i nie moga wyj" z !odziwu nad s!osobem, w jaki si !orusza#
kroczy lekko, stawiajc kroki z koci zwinnoci, nie czynic najmniejszego
nie!otrzebnego rucu. ?bliy si i umiecn troc nie!ewnie, nawet niemiao. ?anim
zdya !rzywoa" na !omoc "wiczon latami na dworze stosown !oz i s!okj, ju zy
na!yny jej do oczu. $ies!odziewanie znalaza si w jego ramionac, !rzywierajc do
ukocanego.
A &ruta... A /ylko tyle bya w stanie wykrztusi".
Przez duszy czas stali w milczeniu objci mocno. Potem odcyli delikatnie jej
gow i !ocaowa. )ez sw o!owiada o swoim !rzywizaniu, mioci i tsknocie, a ona
od!owiadaa w taki sam s!osb. 3!atrywa si w zielone jak morska to8 oczy i nosek
cudownie usiany malutkimi !iegami A rozbrajajca niedoskonao" na gadkiej, jasnej cerze.
$a twarzy &ruty !ojawi si zmczony umiec.
A 3rciem.
Po cwili zacz si gono mia" z oczywistoci swyc sw. &nita zawtrowaa.
/rzymajc w objciac szczu! kibi", wdycajc delikatny za!ac ciemnokasztanowyc
wosw uoonyc w jak niemoliwie skom!likowan, modn w tym sezonie na dworze
1ryzur, !oczu, jak krci mu si w gowie. $ie mg si w!rost nacieszy", e znowu s
razem.
@dsuna si troc, lecz ani na sekund nie wy!ucia jego doni z mocnego ucisku.
A /ak wiele czasu mino A sze!na. A ? !ocztku mia to by" tylko miesic, !otem
nast!ny... i jeszcze jeden. $ie byo ci !rzez !onad ! roku. $ie mogam si zmusi", aby
!j" dzi do !ortu. 3iedziaam, e na twj widok si roz!acz. A *ej !oliczki byy mokre od
ez. Fmiecna si i otara je wierzcem doni.
&ruta ucisn jej do8.
A .yam bez !rzerwy !rzy!omina sobie o coraz to innyc !anac, ktryc koniecznie
trzeba byo odwiedzi". '!rawy 4rlestwa... A !owiedzia z !ogardliwym grymasem na
ustac. @d dnia, kiedy j !ozna, nie !otra1i wyrazi" swojej mioci do dziewczyny. Cocia
od !ierwszej cwili czu si z ni gboko zwizany, !o ucieczce z 4rondoru zmaga si bez
!rzerwy ze swoimi uczuciami. ? jednej strony dziaaa na niego nieod!arcie jak !otny
magnes, z drugiej jednak, odnosi si do niej jak do dziecka, ktre do!iero za jaki czas
bdzie mona traktowa" !owanie. $ie mia jednak wt!liwoci, e miaa na niego kojcy
w!yw i jak nikt inny !otra1ia odczyta" jego nastroje. 3yczuwaa zawsze, jak go uwolni" od
nie!okoju, jak ugasi" gniew i zawrci" z ucieczek w !onure, mroczne wntrze. & on
sto!niowo !okoca jej wyczucie i delikatno".
&ruta milcza a do wieczora !o!rzedzajcego jego wyjazd z .yamem. 0ozmawiali i
s!acerowali !o tym samym ogrodzie do !=nyc godzin wieczornyc i cocia nie !ady
jakie decydujce sowa, &ruta wyjeca, czujc w sercu, e osignli !orozumienie. .ekki,
a czasem troc oscy, o1icjalny ton jej listw nie!okoi go i budzi obawy, e by" moe
tamtego wieczora =le odczyta jej intencje. /eraz jednak, !atrzc gboko w oczy &nity,
wiedzia, e si nie !omyli.
A @d wyjazdu nie robiem nic innego, tylko mylaem wci o tobie A !owiedzia
nies!odziewanie bez zbdnyc wst!w.
'!ostrzeg, e jej oczy znowu na!eniaj si zami.
A & ja o tobie...
A &nita, kocam ci. Cciabym zawsze mie" ci !rzy sobie. Czy zgodzisz si wyj"
za mnieJ
A /ak. A Fcisna mocno jego do8. @bja go z caej siy. &nicie na skutek nagego
!rzy!ywu szczcia a zakrcio si w gowie.
A *este radoci mego ycia... sercem mego serca A sze!ta jej do uca, trzymajc
mocno w objciac.
,ugo trwali bez rucu. @n, wysoki i szczu!y. @na, z gow ledwie sigajc jego
brody, delikatna, wiotka. 0ozmawiali sze!tem i nic !oza bliskoci drugiego nie byo dla nic
wane. $iemiae crzknicie wyrwao ic z rozmarzenia. @dwrcili si. F wejcia do
ogrodu sta !aacowy stranik.
A 4si, zblia si *ego 3ysoko". ?a kilka minut !rzybdzie do wielkiej sali.
A *u idziemy. A 3zi &nit za rk i !o!rowadzi za sob. Monierz ruszy za nimi.
-dyby &ruta lub &nita obejrzeli si za siebie, s!ostrzegliby dowiadczonego w wielu
bitwac starego wiarusa, ktry caym wysikiem woli !owstrzymywa cisncy si na usta
szeroki umiec.
&ruta !o raz ostatni ucisn do8 &nity, !o czym stan !rzy drzwiac. .yam
wcodzi wanie do wielkiej sali tronowej !aacu. 4iedy monarca kroczy w kierunku
!odwyszenia, na ktrym sta tron, dworzanie kaniali si nisko. ,worski mistrz ceremonii
uderzy w !odog okutym ko8cem dugiej laski. 0ozleg si okrzyk erolda.
A 'ucajcie mnie wszyscyK 'ucajcieK $iec wszystkim stanie si wiadome, e
.yam, !ierwszy tego imienia i zrzdzeniem bogw !rawowity wadca, !owrci do nas i
znowu zasiada na swoim tronie. $iec yje 4rlK
A $iec yje 4rlK A odkrzykny zgromadzone tumy. .yam odziany w !ur!urow
szat, z czoem zwie8czonym symbolem swej wadzy A !rostym, zotym diademem A zasiad
na tronie.
A Cieszymy si, e jestemy ju w domu. %istrz ceremonii !onownie uderzy lask w
!odog. 5erold wykrzykn imi &ruty. %ody 4si wszed do sali. /u za nim, jak
dyktowa !rotok dworski, szy Carline i &nita, a za nimi %artin. 3ejcie kadego z nic
byo oznajmiane !rzez erolda. -dy wszyscy ju znale=li si na swoic miejscac u boku
.yama, 4rl da znak &nicie. %odszy brat !odszed bliej i nacyli si.
A Po!rosie jJ
A Po!rosiemJ @ coJ A od!owiedzia &ruta z krzywym umieszkiem.
.yam wyszczerzy zby.
A &by wysza za ciebie, bezczelny gwniarzu. @czywicie, e !o!rosie... a sdzc !o
tym idiotycznym umieszku, zgodzia si A sze!n. A ?mykaj na swoje miejsce. ?a cwil to
o1icjalnie ogosz. A &ruta stan u boku &nity, a .yam skin na ksicia Caldrica, aby
!odszed bliej.
A *estemy zmczeni, lordzie kanclerzu. Cieszylibymy si, gdyby dzisiejsze s!rawy
mona byo skrci" do minimum.
A ' dwie s!rawy, ktrymi jak sdz, 3asza 3ysoko" !owinien si zaj" osobicie i
od rki. 0eszta moe !oczeka". .yam da znak, by Caldric mwi dalej.
A Po !ierwsze, od baronw Pogranicza i ksicia 2androsa z Oabon nadeszy ra!orty o
wyjtkowym oywieniu !ord goblinw na zacodnic terytoriac.
'owa te !rzykuy uwag &ruty. @dwrci twarz od &nity i s!ojrza w ic stron.
?iemie ?acodu to jego domena. .yam !o!atrzy na niego, a !otem na %artina, dajc znak,
by !odeszli.
A Co z CrydeeJ A s!yta %artin.
A ? ,alekiego 3ybrzea nie mamy na razie adnyc wieci, 3asza 3ysoko". ,o tej
!ory na!yny jedynie ra!orty z obszaru !omidzy 3ysokim ?amkiem na wscodzie a
$iebia8skim *eziorem na zacodzie. 3szystkie donosz o tym samym# zwiadowcy
nieustannie na!otykaj bandy goblinw kierujce si na !noc. 3 czasie marszu co jaki
czas na!adaj na mijane osady i wioski.
A $a !nocJ A %artin zerkn na &rut.
A 3asza 3ysoko" !ozwoliJ A s!yta &ruta. .yam kiwn gow.
A %artin, jak sdzisz, czy to oznacza, e gobliny ruszyy, by !oczy" si )ractwem
%rocznego 'zlakuJ %artin zastanawia si !rzez cwil.
A $ie odrzucabym takiej moliwoci. -obliny od dawna suyy moredelom.
Cocia z drugiej strony... s!odziewabym si raczej, e to %roczni )racia rusz na !oudnie,
!owracajc do swyc domw w -rac 'zaryc 3ie.
Ciemni kuzyni +l1w zostali wy!cnici na !noc z 'zaryc 3ie !rzez
nacierajcyc /suranic w czasie 3ojny , Lwiatw. %artin zwrci si do Caldrica.
A Panie, czy otrzymae jakie ra!orty o !ojawieniu si %rocznego )ractwaJ
Caldric !okrci gow.
A Madnyc nadzwyczajnyc doniesie8, jedynie ty!owe, s!oradyczne s!otkania wzdu
!odna ?bw Lwiata, 4si. Panowie 3arty Pnocy, Melaznej Przeczy i 3ysokiego
?amku !rzesyaj na temat %rocznego )ractwa zwyke ra!orty, nic wicej.
.yam wczy si do rozmowy.
A &ruta, tobie i %artinowi !owierzamy t s!raw. Przejrzyjcie ra!orty. %usicie
stwierdzi", czy i jakie kroki naleaoby !rzedsiwzi" na zacodzie. A ?wrci si do
Caldrica. A Co jeszcze. 4siJ
A Posanie od Cesarzowej 3ielkiego 4esu, 3asza 3ysoko".
A 6 c to 4es ma do !rzekazania 3ys!omJ
A Cesarzowa !olecia swemu ambasadorowi, niejakiemu &bdurowi 0acman %emo
5azara>4anowi, by uda si na 3ys!y w celu !rzedyskutowania moliwoci zako8czenia
wszelkic s!orw rnicyc jeszcze 4es i 3ys!y.
A /a wiadomo" s!rawia nam wiele radoci, 4si. Problem ,oliny 'nw
stanowczo za dugo uniemoliwia uczciwe ukady !omidzy 4rlestwem a 3ielkim 4esem
w innyc s!rawac. @ba nasze narody odniosyby !odwjn korzy", gdybymy mogli
zaatwi" t s!raw raz i na zawsze. A .yam !owsta. A Powiadom *ego +kscelencj, e bdzie
si musia !o1atygowa" z nami do 4rondoru, !oniewa czeka nas tam wesele. Panowie i
!anie, z najwysz radoci ogaszamy, i w najbliszym czasie odbdzie si lub mego brata
&ruty z ksiniczk &nit.
4rl !odszed do obojga, wzi za rce i !od!rowadzi na skraj !odwyszenia,
!rzedstawiajc o1icjalnie dworowi. 0ozlegy si gromkie brawa.
Carline, stojca u boku braci, rzucia .auriemu !onure s!ojrzenie. Podbiega do &nity
i !ocaowaa jaw !oliczek. 3 sali uczao od wiwatw i oklaskw.
A ?ako8czylimy na dzisiaj urzdowanie.
'R$*%$R
%iasto za!ado w letarg.
?nad wd %orza -orzkiego nadcign caun mgy, s!owijajc je gst biel. 'tolica
?acodnic ?iem 4rlestwa nigdy nie udawaa si na s!oczynek, lecz dzi zwyke odgosy
nocy wyguszone byy !rzez nie!rzenikniony woal o!atulajcy szczelnym !aszczem kroki
s!=nionyc !rzecodniw. 3szystko wydawao si wyciszone, agodniejsze, jakby miastu
udao si w ko8cu odnale=" u!ragniony wewntrzny s!okj.
,la jednego z jego mieszka8cw warunki dzisiejszej nocy byy w!rost wymarzone.
%ga zamienia wszystkie ulice w wziutkie, ciemne !rzejcia, a budynki w oderwane od
reszty zabudowy wys!y. $ie ko8czcy si le!ki mrok ust!owa niectnie !rzed wiatem
ustawionyc na rogac ulic latar8, tworzc male8kie !rzystanie cie!a i jasnoci dla
!rzecodniw, zanim !onownie zanurzali si w odmty wilgotnej, mrocznej nocy. *ednak
!omidzy tymi miniaturowymi oazami wiata ten, ktrego natur i !rzeznaczeniem bya
!raca w ciemnoci, otrzymywa w darze dodatkow oson, gdy kady, nawet
najdrobniejszy, !rzy!adkowo s!owodowany aas by skutecznie tumiony, a szybkie rucy
zasonite !rzed !rzy!adkowym wykryciem. *immy 0czka zajmowa si swoimi s!rawami.
Pitnastoletni co!ak mimo modego wieku zaliczany by do grona najbardziej
utalentowanyc czonkw Przemiewcw, Cecu ?odziei. Przez !rawie cae krtkie ycie
*immy by zodziejem, wycowanym !rzez ulic co!akiem, ktry szybko awansowa# od
kradziey owocw z ulicznyc straganw a do !enego czonkostwa w gronie
Przemiewcw. *immy nie zna swego ojca, a jego matka s!rzedawaa si za !ienidze w
,zielnicy Fbogic, a !ewnego dnia s!otkaa j mier" z rk !ijanego marynarza. @d tej
cwili co!ak zosta zaliczony w !oczet Przemiewcw. 3tedy take roz!ocza si jego
byskawiczna ws!inaczka !o szczeblac zodziejskiej ierarcii. $ajbardziej zdumiewajcy w
awansie *immyEego nie by jego mody wiek. Przemiewcy bowiem wyznawali zasad, e gdy
tylko co!ak jest ducowo gotw !o!rbowa" kradziey, !owinno mu si da" woln rk.
Poraki te miay swoje dobre strony. 4ie!ski zodziej bardzo szybko stawa si martwym
zodziejem. 3edug ic 1ilozo1ii mier" zodzieja o kie!skic talentac nie bya wielk strat,
jeli tylko nie stanowia bez!oredniego zagroenia dla innego Przemiewcy. $ie, najbardziej
zdumiewajce w byskawicznym awansie *immyEego zdawao si to, e by rzeczywicie
!rawie tak dobry, jak sam o sobie myla.
? nad!rzyrodzon nieledwie zwinnoci !orusza si bezszelestnie !o !okoju. Cisz
nocn mcio jedynie gone cra!anie niczego nie !odejrzewajcego gos!odarza i jego
maonki.
*edynym owietleniem by mdy !oblask ulicznej latami w!adajcy !rzez ucylone
okno. *immy rozglda si dookoa, !osugujc si wszystkimi zmysami. $aga zmiana
odgosu desek !odogi !od lekkimi jak !irko sto!ami i zodziej znalaz to, czego szuka.
?amia si w duszy nad brakiem oryginalnoci ku!ca cowajcego swoje dobra. 4ilka
s!rawnyc, oszczdnyc rucw i oto zodziejaszek jedn rk trzyma 1aszyw desk
!odogow, a drug zanurza w kryjwce /riga 7olusznika.
/rig !arskn !rzez nos i !rzewrci si ciko na drugi bok, !owodujc u grubej ony
identyczn reakcj. *immy zamar w bezrucu. 'ta !rzez kilka minut, wstrzymujc oddec,
a !ierzyna okrywajca !ice !ostacie zacza si znowu !orusza" rytmicznie i s!okojnie.
'cyli si, wydoby ze skrytki cik sakiewk i delikatnym rucem wsun j za bluz
zabez!ieczon w talii szerokim !asem. ?aoy wyjt desk na miejsce i wrci do okna.
*eli bdzie mia szczcie, moe min" wiele dni, zanim kradzie zostanie odkryta.
3yszed !rzez okno, odwrci si i sign w gr, cwytajc oka!. 'zybkim rucem
ramion !odcign si i !o cwili siedzia ju na dacu. 3ycyli si !oza jego krawd= i
delikatnym !cniciem zamkn okiennice, a nast!nie umiejtnie manewrujc aczykiem na
lince, zamkn zasuwk znajdujc si od strony mieszkania. 'zybko wcign link, miejc
si w ducu z 1olusznika, ktry bdzie zacodzi w gow, w jaki s!osb zoto znikno.
*immy lea !rzez cwil bez rucu nasucujc, czy ze rodka nie dojd go odgosy
!rzebudzenia si gos!odarzy. Po minucie czy dwc us!okoi si. 3szdzie !anowaa
niczym nie zmcona cisza.
Powsta i ruszy w drog -oci8cem ?odziei, jak !otocznie nazywano w miecie
szczyty dacw. Przeskoczy z dacu domu /riga na ssiedni, !o czym usiad na
dacwkac, aby obejrze" u!. 'akiewka bya dowodem, e 1olusznik by oszczdnym i
za!obiegliwym czowiekiem, odkadajcym na bok znaczn cz" swoic stayc docodw.
?awarto" woreczka !owinna za!ewni" dugie miesice kom1ortowego ycia, jeli
oczywicie nie !rze!uci !ienidzy na azard.
,elikatny d=wik za !lecamiK *immy !ad na dacwki, !rzywierajc bezszelestnie do
!owierzcni dacu. Po cwili usysza kolejny aas, jakby szelest krokw. ,=wik docodzi
gdzie z !oowy dugoci drugiej strony s!adzistego dacu. Co!ak !rzekl w ducu
!ecowy los i !rzygadzi nerwowym rucem wilgotne od mgy krcone wosy. )liska
obecno" na dacu kogo innego moga oznacza" jedynie !owane ko!oty. *immy !racowa
tym razem na wasn rk, bez wiedzy i !rzyzwolenia %istrza $ocy Przemiewcw,
!rzyzwyczajenie, ktre w !rzeszoci, kiedy by !rzya!ywany na gorcym uczynku, nie raz,
nie dwa s!rowadzio na jego gow ostr re!rymend i baty. /eraz jednak s!rawa wygldaa
zu!enie inaczej. *eli swoj obecnoci narazi na niebez!iecze8stwo nocne zajcia innego
Przemiewcy, czekao go co wicej ni ostre sowa lub !ar szturca8cw. *immy swoimi
zdolnociami i s!rytem z trudem wy!racowa wysok !ozycj w cecu i by traktowany !rzez
innyc jego czonkw jak dorosy. 3 zamian oczekiwano od niego, i bdzie od!owiedzialny
za swoje czyny, a jego 1aktyczny wiek nie mia tu adnego znaczenia. $araajc ycie
drugiego Przemiewcy, wystawia na niebez!iecze8stwo swoje wasne.
6nna alternatywa bya rwnie 1atalna. *eli jaki zodziej A wolny strzelec A !racowa
w miecie bez zezwolenia Przemiewcw, obowizkiem *immyEego byo zidenty1ikowanie go
i natycmiastowe !owiadomienie sze1w cecu. Powinno to w !ewnym sto!niu zagodzi"
skutki tego, e sam zama zodziejskie !rawo Przemiewcw, szczeglnie jeli oddaby im
zwyk dziak, czyli dwie trzecie zota 1olusznika.
*immy !rzeczoga si na drug stron dacu, by znale=" si na!rzeciwko =rda
aasu. 3ystarczyo tylko obejrze" niezalenego zodzieja i !owiadomi" Przemiewcw.
%istrz $ocy rozele jego ryso!is i wczeniej czy !=niej kilku tgic co!akw z cecu
zoy mu wizyt, by nauczy" szacunku nalenego Przemiewcom ze strony wizytujcyc
miasto zodziei. Powolutku jak limak, *immy ws!i si ku grze i wyjrza na drug stron
szczytu dacu. $ic nie zauway. 0ozglda si uwanie. $agle ktem oka s!ostrzeg jakby
cie8 rucu. ?wrci wzrok w tamt stron. $adal nic nie widzia. Foy si wygodniej i
!ostanowi !oczeka". ?nalaz si bowiem twarz w twarz z czym, co dranio jego
wyczulon na wszystko ciekawo".
*edynymi sabociami *immyEego, jeli codzi o wykonywan !rzez niego !rac, byy
nie dajca si niczym !owstrzyma" ciekawo" wiata oraz budzca si co jaki czas
wewntrzna irytacja z !owodu koniecznoci dzielenia si u!em z cecem, ktry mia ju
!odejrzenia co do tej jego niecci. 3ycowanie !rzez Przemiewcw wyksztacio w
co!aku s!ecy1iczne, wykraczajce zdecydowanie !oza jego wiek !odejcie do ycia A
sce!tycyzm graniczcy z cynizmem. $ie mia wyksztacenia, lecz !osiad mdro" yciow.
*edno wiedzia na !ewno# d=wiki nie bior si z !owietrza, jeeli oczywicie nie bdzie si
brao !od uwag magii.
*immy lea roz!aszczony na dacwkac, !rbujc uzmysowi" sobie, co si dzieje.
&lbo jaki niewidzialny duc wierci si nies!okojnie na dacu, co cocia moliwe, byo
jednak bardzo mao !rawdo!odobne, lub te co bardziej cielesnego skrywao si gboko w
cieniu s!adzistego dacu !o drugiej stronie. *immy !od!ez wyej i troc w bok. 3ystawi
gow na drug stron i zacz u!orczywie w!atrywa" si w ciemno". 4iedy doszed go
kolejny cicutki szelest, jego cier!liwo" zostaa nagrodzona. ?auway ruc. 3 zaamaniu
dacu, w gbokim, gstym cieniu !rzyczai si kto w ciemnym ubraniu. Co!ak mg go
dostrzec tylko wtedy, gdy tamten si !oruszy. Centymetr !o centymetrze *immy !rzesun
si w bok, a znalaz si dokadnie na!rzeciwko nieznanej !ostaci. ?nowu wyjrza !onad
szczyt dacu. @bcy znowu si !oruszy, !o!rawiajc okrycie na ramionac. 3osy na karku
*immyEego zjeyy si z !rzeraenia. Posta" !od nim bya od st! do gw ubrana w czer8 i
trzymaa w rku cik kusz. /o nie by zodziej, lecz $ocny *astrzbK
*immy zamar w bezrucu. $atknicie si na czonka Cecu Lmierci !rzy !racy nie
zwikszao s!ecjalnie szans na doczekanie !=nej staroci. Przemiewcw obowizywao
jednake stae, nieodwoalne !olecenie wydane !rzez samego '!rawiedliwego, najwysz
wadz i autorytet cecu# wszelkie wiadomoci o bractwie zabjcw miay by" natycmiast
!rzekazywane !rzeoonym. *immy, u1ajc w swoje zdolnoci i s!ryt, !ostanowi !oczeka".
%oe i nie !osiada nieledwie legendarnyc cec !rzy!isywanyc $ocnym *astrzbiom, lecz
za to mia niczym nie zacwian !ewno" siebie !itnastoletniego co!aka, ktry zosta
najmodszym w istorii Przemiewcw %istrzem ?odziejstwa. $awet jeli jego obecno"
zostanie odkryta, nie bdzie to jego !ierwsza ucieczka !o -oci8cu ?odziei.
Czas mija, a *immy z niebywa jak na jego wiek cier!liwoci i dyscy!lin, czeka
s!okojnie. ?odziej, ktry nie !otra1i w razie !otrzeby wytrwa" w bezrucu !rzez kilka
godzin, nie zostaje dugo ywym zodziejem. Co jaki czas od strony ukrywajcego si
zabjcy docodzi niky d=wik. Co jaki czas *immy dostrzega te jego minimalne rucy.
Podziw *immyEego dla legendarnyc $ocnyc *astrzbi mala z kad cwil, ten !rzed nim
nie !otra1i bowiem wykaza" si umiejtnoci !ozostawania w absolutnym bezrucu. *immy
ju dawno temu odkry i o!anowa do mistrzostwa niewielki trik !olegajcy na bezgonym
na!inaniu i rozlu=nianiu mini, co za!obiegao ic skurczom i sztywnoci ciaa. &le !rzecie
A zastanawia si w ducu co!ak A wikszo" legend jest tworzona na wyrost w stosunku do
rzeczywistoci. $ocnym *astrzbiom za, ze wzgldu na rodzaj !racy, ktr si zajmowali,
s!rzyjao budzenie grozy wrd ludzi.
?abjca !oruszy si nagle. @krywajca ramiona kurta s!ada na dac. @bcy !odnis
kusz. ,o uszu *immyEego doszed odgos ko8skic ko!yt na bruku. *e=d=cy !rzejecali !od
domem, a zabjca o!uci !owoli bro8. $ajwidoczniej !ord tyc na ulicy nie byo jego
!rzyszej o1iary.
*immy !odcign si na okciac troc wyej, aby teraz, kiedy obcego nie okrywaa
obszerna kurta, le!iej mu si !rzyjrze". ?abjca obrci si lekko, sigajc !o okrycie, i !rzez
cwil *immy widzia jego twarz. Co!ak !odcign nogi !od siebie, by w razie !otrzeby
odskoczy" i uciec, i !rzyglda si obcemu. 3 mroku nie mg dostrzec wiele, tylko tyle, e
zabjca mia ciemne wosy i jasn skr. 3 !ewnej cwili *immyEemu wydao si, e obcy
!atrzy w!rost na niego.
?odziej usysza gwatowny omot wasnego serca i nie mg si nadziwi", e zabjca
!ozosta gucy na ten aas. @bcy odwrci si jednak s!okojnie i !onownie zacz swoje
u!iorne czuwanie. *immy osun si bezszelestnie w d !oza krawd= dacu. @ddyca
gboko i !owoli, duszc w sobie !rzemon c", aby zacicota" radonie. Fs!okoi si !o
cwili i zaryzykowa !onownie, wygldajc !oza szczyt dacu.
?abjca czeka. *immy uoy si wygodniej. %yla o broni $ocnego *astrzbia.
Cika kusza to kie!ski wybr jak na wyborowego strzelca, !oniewa bya mniej celna ni
dobry uk. 4usza to dosy" dobra bro8 dla kogo z niewielkim !rzygotowaniem. 3ystrzelony
z niej !ocisk uderza z !otworn si. 0ana zadana strza wyrzucon z uku bywaa
zazwyczaj stosunkowo niegro=na, lecz od betu kuszy bya !rzewanie miertelna ze wzgldu
na dodatkowy szok strasznego uderzenia. *immy widzia kiedy w karczmie wiszcy na
cianie stalowy !ancerz. 3 na!ierniku czerniaa ogromna dziura o rednicy !ici co!aka.
0ycerz noszcy !ancerz zosta wanie !ostrzelony z cikiej kuszy. ?broja zostaa
wywieszona na widok !ubliczny nie ze wzgldu na ogromne rozmiary dziury, ktra bya
zu!enie ty!owa dla tego rodzaju broni, lecz dlatego, e rycerz jakim cudem !rzey. 4usza
jednak miaa rwnie swoje ze strony. ?asig jej raenia by stosunkowo niewielki, a zasig
celnyc strzaw jeszcze mniejszy i ogranicza si w !raktyce do kilkunastu metrw.
*immy wyciga szyj, nie s!uszczajc wzroku z $ocnego *astrzbia. 3 !ewnej
cwili w !rawym ramieniu !oczu lekkie mrowienie. 3s!ar si mocniej na lewym okciu.
$agle dacwka, na ktrej si o!iera, nie wytrzymaa dodatkowego na!oru i !ka z
gonym trzaskiem. Po cwili stoczya si z oskotem !o stromi=nie dacu i roztrzaskaa si
na bruku ulicy. ,la *immyEego by to grom zwiastujcy zgub.
Poruszajc si z nadludzk szybkoci, zabjca odwrci si i strzeli. 4iedy
dacwka ust!ia !od jego ciarem, *immy osun si i to ocalio mu ycie. 'am nigdy nie
byby w stanie ucyli" si dostatecznie szybko, by unikn" !ocisku z kuszy, sia cikoci
za!ewnia dodatkowe !rzys!ieszenie. Fderzy gow w dac i w tej samej cwili usysza tu
nad sob wist !ocisku. Przez moment wyobraa sobie, jak jego wasna gowa eks!loduje jak
dojrzaa dynia, i !odzikowa w ducu )anat, bogu zodziei.
Cwil !=niej ocali go wy"wiczony re1leks. ?amiast zerwa" si na nogi, !rzeturla
si w !rawo. 3 miejsce, na ktrym lea !rzed cwileczk, z trzaskiem uderzy miecz. ?dajc
sobie s!raw, e na razie nie moe zyska" wystarczajcej !rzewagi, by uciec !rzed zabjc,
zerwa si na !rzykurczone nogi, jednoczenie wycigajc jednym !ynnym rucem sztylet
zza colewy !rawego buta. $ie !rze!ada co !rawda za walk, jednak ju we wczesnej
modoci zda sobie s!raw, e jego ycie moe zalee" od s!rawnego !osugiwania si
kling. Pwiczy wic !ilnie, gdy tylko mia !o temu okazj. /eraz aowa, e nocna eska!ada
!o dacac nie !ozwolia mu zabra" ra!iera.
?abjca okrci si na !icie i stan twarz w twarz z co!cem. 3 tym momencie
*immy zauway, e $ocny *astrzb zacwia si !rzez uamek sekundy. )y" moe czarny
zabjca dys!onowa w!rost nieziemskim re1leksem, ale z !ewnoci nie by !rzyzwyczajony
do nie!ewnej i niebez!iecznej !owierzcni dacu. *immy umiecn si od uca do uca nie
tylko, aby ukry" strac, lecz take z !rawdziwego rozbawienia nie!okojem i nie!ewnoci
zabjcy.
A Co!cze, nie wiem, jacy bogowie ci tu s!rowadzili, ale ju teraz zacznij si do
nic modli" A sykn !rzez zby obcy.
'owa te wyday si *immyEemu dziwne, roz!raszay bowiem jedynie uwag i
sku!ienie mwicego. ?abjca zamacn si, rozcinajc ze wistem !owietrze w miejscu, w
ktrym !rzed cwil znajdowa si *immy. Co!ak rzuci si do ucieczki.
Przemkn !o dacu i !rzeskoczy z !owrotem na dom /riga 7olusznika. Po
sekundzie usysza, e na dacu za nim lduje zabjca. *immy bieg zwinnie, !ki nie
zagrodzia mu drogi szeroka !rze!a" midzy domami. ?a!omnia w !o!iecu, e od tej
strony budynek ssiadowa z szerok alej, a ssiedni dom by w odlegoci nie dajcej si
!okona" skokiem. @dwrci si na !icie.
?abjca zblia si !owolutku, mierzc ko8cem miecza w !ier co!ca. *immyEemu
!rzyszed nagle do gowy !omys. ?acz szale8czo !odskakiwa" i tu!a" !o dacu. $a e1ekt
nie trzeba byo dugo czeka". ? dou rozleg si wcieky krzyk.
A ?odziejeK *estem zgubionyK
*immy wyobrazi sobie, jak /rig 7olusznik wycyla si !rzez okna krzyczc, by
zaalarmowa" nocn stra miejsk. %ia nadziej, e w umyle zabjcy !ojawi si taki sam
obraz. 5armider wywoany !rzez gos!odarza !owinien do!rowadzi" wkrtce do otoczenia
budynku !rzez onierzy. %odli si w ducu o to, eby zabjca raczej wzi nogi za !as, ni
ccia ukara" s!rawc swego nie!owodzenia.
$ocny *astrzb zignorowa zu!enie krzyki 1olusznika i zblia si nieubaganie do
*immyEego. Ci mieczem. Co!ak zrobi unik i zabjca znalaz si w zasigu jego rki.
Pcn sztyletem i !oczu, jak jego ostrze zagbia si w !rawym rku $ocnego *astrzbia.
%iecz wy!ad mu z doni, !otoczy si z brzkiem !o dacu i s!ad na ulic. *k blu
!rzeszy nocne !owietrze. 4rzyk 1olusznika zamar jak noem uci. 0ozleg si trzask
zamykanyc z rozmacem okiennic. *immy zastanawia si !rzez moment, co te /rig
myla, gdy tu nad swoj gow usysza !rzera=liwy skowyt.
?abjca, unikajc nast!nego !cnicia *immyEego, uskoczy w bok i zza !asa
wycign swj sztylet. ?nowu zblia si w milczeniu, trzymajc bro8 w lewej doni. $a
ulicy rozlegy si krzyki i *immy z trudem zdusi w sobie c" zawoania o !omoc. $ie mia
s!ecjalnyc zudze8 co do swoic moliwoci !okonania $ocnego *astrzbia, nawet jeli ten
walczy tylko lew rk. ? drugiej jednak strony niectnie myla o koniecznoci
wytumaczenia si ze swojej obecnoci na dacu 1olusznika. & !oza tym, nawet jeliby
zawoa o !omoc, to zanim stra si !ojawi, zanim dostanie si do domu i dotrze na dac, i
tak ju bdzie !o wszystkim.
*immy co1a si ku krawdzi dacu, a jego !ity zawisy nad !rze!aci. ?abjca
!odszed tu>tu.
A *u nie masz gdzie ucieka", co!cze. *immy czeka, szykujc si do ryzykownego
zagrania. 0ysy zabjcy stay, by to znak, ktrego *immy wy!atrywa. *ednoczenie
!rzykucn i co1n si o krok, !ozorujc u!adek w !rze!a" ulicy. ?abjca rzuci si w
!rzd, a kiedy jego ostrze nie na!otkao s!odziewanego o!oru ciaa co!ca, nie mg ju
utrzyma" rwnowagi i !olecia dalej. '!adajc *immy cwyci si kurczowo krawdzi dacu,
a im!et u!adku niemal wyrwa mu ramiona ze staww. 3yczu raczej, ni zobaczy zabjc
!rzelatujcego !onad nim. 3 absolutnej ciszy s!ada w mroku nocy ku czekajcej na bruku
ulicy mierci.
*immy wisia !rzez moment. ,onie, ramiona i barki !rzeszywa !alcy jak ogie8 bl.
*ake atwo i !rosto byoby !uci" si i o!a" w mikk ciemno". )y miertelnie
wyczer!any i wszystko go bolao. Przemg si i !rzymusi !rotestujce minie, by
wcigny go z !owrotem na dac. .ea !rzez kilka cwil, dyszc ciko, !o czym obrci
si na brzuc i s!ojrza w d.
?abjca lea bez rucu na bruku, a wykrzywiony !od dziwacznym ktem kark nie
!ozostawia najmniejszyc wt!liwoci, e nie yje. *immy wzi gboki oddec,
do!uszczajc w ko8cu do wiadomoci lodowate igy stracu. @!anowa dreszcze i scowa
ra!townie gow, kiedy !oniej na ulicy !ojawio si nagle dwc mczyzn. Cwycili ciao,
obrcili na drug stron, d=wignli i szybko zniknli w mroku ze swoim ciarem. *immy
zacz rozwaa" sytuacj. 7akt obecnoci towarzyszy zabjcy wiadczy dobitnie, i byo to
!rzedsiwzicie Cecu Lmierci. 4ogo oczekiwano na ulicy o takiej !=nej !orzeJ Przez
cwil way ryzyko !ozostania na miejscu jeszcze !rzez jaki czas, by zas!okoi" ciekawo",
gdy na drugiej szali byo nieuniknione !rzybycie stray miejskiej. ?wyciya ciekawo".
3e mgle rozleg si stumiony odgos ko!yt i !o cwili dwc je=d=cw wjecao w
krg wiata rzucanego !rzez latarni !rzed domem /riga. 3 tym wanie momencie
1olusznik zdecydowa si, by !onownie otworzy" okiennice i !odnie" wrzask. @czy
*immyEego rozszerzyy si gwatownie, kiedy obaj je=d=cy unieli gowy w stron okna
1olusznika. *immy nie widzia jednego z nic od !onad roku, ale dobrze go zna. Pokiwa
gow, rozwaajc w ducu wszystkie im!likacje tego, co ujrza, i !o cwili zdecydowa, e
ju najwyszy czas, by o!uci" scen. 3iedzia jednak, e ze wzgldu na to, kogo ujrza na
dole, dla niego ta noc nie sko8czya si jeszcze. @dwrotnie, wiele wskazywao na to, e
zanosi si na bardzo dug noc. 3sta i ruszy -oci8cem ?odziei w !owrotn drog do
%eliny Przemiewcw.
&ruta cign wodze i !o!atrzy w gr, na okno, z ktrego krzycza ubrany w
nocn koszul mczyzna.
A .aurie, co si dziejeJ
A *eli dobrze rozumiem te wrzaski i aosne zawodzenia, domylam si, e
mieszczanin ten !ad niedawno o1iar jakiego !rzest!stwa.
&ruta rozemia si.
A /yle to sam odgadem. A $ie znal dobrze .auriego, ale !olubi s!ryt i !oczucie
umoru !ieniarza. 3iedzia, e midzy nim a Carline zrodziy si jakie !roblemy i dlatego
wanie .aurie !o!rosi &rut, by mg mu towarzyszy" w !odry do 4rondoru. Carline
miaa tam !rzyby" wraz z &nit i .yamem za tydzie8. ? drugiej strony &ruta ju dawno si
nauczy, e to, czego Carline nie wyjawia mu osobicie, na !ewno nie byo jego s!raw.
Ponadto &ruta szczerze ws!czu cikiemu !ooeniu .auriego, jeli !o!ad u siostry w
nieask. Carline bya !o &nicie ostatni osob, z ktr &ruta cciaby wej" w kon1likt.
&ruta rozglda si !o okolicy. ? okien kilku ssiednic budynkw wycyliy si
zas!ane twarze. Posy!ay si okrzyki i !ytania.
A $o c, wyglda na to, e wkrtce kto si tym zajmie. .e!iej ruszajmy w drog.
*ego sowa okazay si !rorocze. &ruta i .aurie a !odskoczyli w siodac, kiedy tu
obok, we mgle rozleg si donony okrzyk.
A /utajK
? mglistego mroku wyoniy si trzy !ostacie w szaryc, 1ilcowyc cza!kac i tyc
ka1tanac stray miejskiej. 'tranik, stojcy z lewej strony, !otny i z krzaczastymi brwiami,
w jednym rku trzyma latarni, a w drugim cik, dbow lag. %czyzna w rodku by
ju w !odeszyc latac i sdzc !o wygldzie, zblia si do wieku emerytalnego. /rzeci z
kolei by modym co!akiem. Po obu wida" byo jednak dowiadczenie i obycie z yciem
ulicy, czego dowodem midzy innymi by s!osb, w jaki ws!ierali donie o szerokie skrzane
!asy, zza ktryc sterczay rkojeci dugic noy. 'tali niby od nieccenia i na luzie, lecz
wida" byo, e w kadej cwili s gotowi do dziaania.
A Co tu si dziejeJ A s!yta starszy stranik, a w jego gosie !obrzmiewa zarwno
!obaliwy umor, jak i rozkazujcy ton.
A *akie zamieszanie w tym domu, straniku. A &ruta wskaza rk na budynek
1olusznika. A %y tylko !rzejedalimy obok.
A Czyby, !anieJ $o c, mam nadziej, e nie bdziecie mieli nic !rzeciwko temu,
aby zosta" jeszcze cwil, !ki wszystko si nie wyjaniJ A ,a znak modemu stranikowi,
aby si rozejrza.
&ruta kiwn tylko gow, nic nie mwic. 3 tym momencie z domu wybieg
czerwony jak !iwonia waciciel i dyszc ciko, krzycza na cae gardo#
A ?odziejeK ?akradli si do !okoju, do m o j e g o !okoju i zabrali skarbK C mamy
!ocz", kiedy !rzestrzegajcy !rawa obywatel nie moe si czu" bez!ieczny nawet we
wasnym ku, coJ $o, !ytam was, coJ A '!ostrzeg obecno" &ruty i .auriego. A /o ci
zodziejeJ Ci rabusie, bandyci, mordercy...J A 'tojc w obszernej koszuli nocnej na rodku
ulicy, zebra w sobie ca godno", na jak go byo sta". A Cocie uczynili z moim zotemJ
%oim kocanym, bezcennym zotemJ
Potny stranik szar!n 1olusznika ostro za rami, okrcajc go !rawie dookoa osi.
A 5ej, tyK Fwaaj, co wygadujesz, !rostakuK
A ProstakuK A wrzasn za!erzony /rig. A & co ci daje !rawo nazywania obywatela,
miujcego !rawo obywatela !ro... A !rzerwa w ! sowa, a na jego twarzy !ojawi si
wyraz niedowierzania. ? o!arw mgy wyoni si oddzia konnyc. $a jego czele jeca
wysoki, czarnoskry mczyzna w ka1tanie ka!itana 4rlewskiej -wardii 4sicia. 3idzc
zgromadzenie na ulicy, !odnis rk, zatrzymujc oddzia. &ruta !okiwa gow z
rezygnacj i nacyli si ku .auriemu.
A $o i koniec marze8 o cicym !owrocie do 4rondoru. 4a!itan !odjeca do
stranikw.
A 5ej, stru !rawa, co to za zamieszanieJ 'tranik zasalutowa.
A /o wanie usiuj wyjani", ka!itanie. ?atrzymalimy tyc dwc... A 3skaza
!alcem na &rut i .auriego.
4a!itan !odjeca jeszcze bliej i rozemia si na cay gos. 'tranik zerkn na
ka!itana !odejrzliwie, nie wiedzc co !owiedzie". -ardan, byy sierant garnizonu w Crydee,
zatrzyma si !rzed &ruta i zasalutowa.
A 3itamy w twym miecie, 3asza 3ysoko". 'yszc te sowa, !ozostali gwardzici
byskawicznie wy!rostowali si w siodac i zasalutowali swemu 4siciu. &ruta odda
!ozdrowienie wojskowe, !o czym !oda rk -ardanowi. 'tranikom miejskim i
1olusznikowi jakby odjo nagle mow.
A 5a, !ieniarzu, mio ci znowu widzie". A -ardan skoni si w stron .auriego. 3
od!owiedzi trubadur umiecn si i !omaca rk. Co !rawda, zna -ardana bardzo
krtko, zanim &ruta wysa go do 4rondoru, aby obj dowdztwo nad stra miejsk i
!aacow, lecz zdy bardzo !olubi" siwowosego wiarusa.
&ruta zwrci si do stranikw i 1olusznika. 'tranicy momentalnie cignli cza!ki
z gw. $ajstarszy z nic wyst!i o krok do !rzodu.
A F!rzejmie !rosz o wybaczenie, 3asza 3ysoko". 'tary )ert nie wiedzia. /o nie
!rzez brak szacunku, !anie.
&ruta !okrci gow. %imo !=nej godziny i dojmujcego zimna by rozbawiony
ca sytuacj.
A $ie ma s!rawy, straniku )ercie. '!enialicie tylko swoje obowizki, i tak trzeba. A
@dwrci si do -ardana. A *ak, na bogw, udao ci si mnie znale="J
A 4si Caldric razem z wiadomoci o twoim, !anie, !owrocie z 0illanonu !rzesa
take szczegowy !lan marszruty. %ielimy si ciebie s!odziewa" do!iero jutro, ale
!owiedziaem ksiciu 2olneyowi, e naj!rawdo!odobniej s!rbujesz !rzelizgn" si jeszcze
dzi w nocy. & !oniewa wiedziaem, e bdziesz jeca z 'aladoru... jest tylko jedna brama,
!rzez ktr moge wjeca" do miasta... A 3skaza w kierunku wscodniej bramy,
niewidocznej w mroku i mgle.
A $o i jestemy. 3asza 3ysoko" !rzyby nawet wczeniej, ni sdziem. -dzie
reszta gru!yJ
A Poowa gwardzistw eskortuje ksiniczk &nit do majtku jej matki. 0eszta
obozuje jakie sze" godzin jazdy od miasta. $ie mgbym s!dzi" jeszcze jednej nocy na
drodze. & !oza tym jest tak wiele do zrobienia. A -ardan zerkn na 4sicia z 1iglarnym
byskiem w oku, ale &ruta !owiedzia tylko# A Powiem wicej, kiedy zobacz si z
2olneyem. & teraz... A @dwrci si i s!ojrza na /riga. A 4im jest ten gony jegomo"J
A /o /rig 7olusznik, 3asza 3ysoko" A od!owiedzia najstarszy stranik. A
/wierdzi, e kto wama si do jego !okoju i obrabowa go. @budziy go odgosy walki na
dacu.
/rig wszed mu w sowo.
A )ili si nad gow, nad sam moj gow... A 3 miar jak mwi i zdawa sobie
s!raw, !rzed kim stoi, gos mu !owoli zamiera. A 3asza 3ysoko" A doko8czy nagle
zawstydzony.
'tranik o krzaczastyc brwiac rzuci mu ostre s!ojrzenie.
A %wi, e usysza jaki krzyk, a !otem, jak w, scowa si do rodka !okoju.
/rig gwatownie !okiwa gow.
A *akby kto kogo mordowa... zarzyna z zimn krwi... 3asza 3ysoko". /o byo
straszne.
Potny stranik, ktremu /rig !rzerwa, szturcn go okciem !od ebra.
? bocznej uliczki wyoni si mody stranik.
A /o leao na ku!ie mieci !o drugiej stronie domu. )ert.
A 3 wycignitej rce trzyma miecz zabjcy. A $a rkojeci s lady krwi, ale klinga
jest czysta. $a bruku w bocznej alejce jest kaua krwi, ale ciaa nie ma nigdzie.
&ruta da znak -ardanowi, by ten odebra miecz. %ody stranik obserwujcy s!od
oka gwardzistw zauway ju, e to oni objli komend, i bez sowa odda bro8, !o czym
zdj cza!k.
4si wzi miecz z rk ka!itana, obejrza uwanie i nie zauwaywszy nic
szczeglnego, odda z !owrotem stranikom.
A -ardan, rozelij swoic ludzi !o okolicy. *u !=no i tak nie !o!i zbyt wiele.
A & co z kradzieJ A krzykn roz!aczliwie 1olusznik, !rzerywajc cisz. A /o byy
moje oszczdnoci... oszczdnoci caego yciaK *estem zrujnowanyK C ja biedny !ocznJ
4si zawrci konia i !odjeca do stranikw. ?wrci si do /riga.
A Przyjmij wyrazy ubolewania i ws!czucia, dobry czowieku. )d= !ewien, e stra
miejska uczyni wszystko, co w jej mocy, aby odzyska" twoje dobra.
A & teraz A wczy si do rozmowy )ert A sugeruj, !anie, aby na resztk nocy
!owrci do domu. 0ankiem bdziesz mg wnie" o1icjaln skarg u dyurnego sieranta.
)dziesz musia !oda" dokadny o!is tego, co ci skradziono.
A Co mi skradzionoJ ?oto, czowieku, zotoK @t, co mi skradziono. 3szystkie moje
oszczdnoci.
A ?otoJ &c... w takim razie A !owiedzia )ert z !rzekonaniem wynikajcym z
dowiadczenia A sugeruj, aby !oszed teraz s!a", a od jutra rana zabra si skrztnie za
odbudowywanie twego skarbu, bo jest rwnie !ewne jak to, e w tej cwili jest mga w
4rondorze, i nie zobaczysz nigdy ani jednej monety. $ie tra! si tym jednak, dobry !anie,
zbyt mocno. *este czowiekiem, ktry ma do swojej dys!ozycji wiele rodkw, a zoto
szybko si gromadzi wok ludzi o twojej !ozycji, !rzedsibiorczyc i s!rytnyc.
&ruta nieomal !arskn miecem, bo mimo osobistej tragedii 1olusznika,
czowieczek stojcy na rodku ulicy w dugiej koszuli nocnej i szla1mycy, ktrej s!iczasty
koniec o!ada mu nieustannie na nos, !rzedstawia wielce komiczny widok.
A %j dobry 1oluszniku, !ostaram si wynagrodzi" ci !o czci !oniesione straty. A
3ycign zza !asa sztylet i !oda )ertowi. A $a tej broni jest znak erbowy mego rodu.
6stniej tylko dwa inne, identyczne, a nosz je moi bracia, 4rl i 4si Crydee. ?wrcisz ten
sztylet jutro do !aacu, a w zamian dostaniesz sakiewk zota. $ie cc mie" nieszczliwyc
1olusznikw w 4rondorze w dniu mojego !owrotu. & teraz ycz wszystkim dobrej nocy. A
&ruta s!i konia ostrogami i ruszy na czele oddziau w kierunku !aacu.
-dy &ruta i jego gwardzici zniknli w mroku, )ert !odszed do /riga.
A @to i szczliwy koniec tej nie!rzyjemnej istorii, !anie A !owiedzia, !odajc
1olusznikowi sztylet 4sicia. A & do tego docodzi mia sercu wiadomo", e jeste !an
jednym z nielicznyc ludzi niskiego urodzenia, ktrzy mog miao stwierdzi", e rozmawiali
z ksiciem 4rondoru... cocia w do" dziwnyc i trudnyc okolicznociac. A @dwrci si
do swoic ludzi. A ,obra, czas wraca" na obcd. *estem !ewien, e takie miasto jak 4rondor
jest w stanie dostarczy" w cigu takiej nocy jak dzisiejsza nieco wicej rozrywki ni to jedno
wydarzenie. A ,a znak i ruszy na czele swojego oddziaku w gb ulicy, by !o cwili
znikn" w mlecznobiaym mroku.
/rig sta samotnie na rodku ulicy. Po cwili oblicze rozjanio mu si jak ksiyc w
!eni. '!ojrza w gr na wygldajc !rzez okno on, a !otem !owid wzrokiem !o
ciekawskic twarzac ssiadw.
A 5aK 0ozmawiaem osobicie z 4siciemK A krzykn.
A *a, /rig 7olusznik, rozmawiaem z 4siciemK A 6z sercem wy!enionym !o brzegi
bogim uczuciem !odre!ta do cie!lutkiego wntrza domu, ciskajc w doni sztylet &ruty.
*immy !rzeciska si !rzez najwszy tunel. Przejcie, w ktrym si obecnie
znajdowa, stanowio czstk !odziemnego labiryntu kanaw ciekowyc i innyc
konstrukcji obecnyc w tej czci miasta i nie byo ani jednego centymetra biecego
!odziemnyc !rzej", ktry nie byby kontrolowany !rzez Przemiewcw. Co!ak !rzeszed
koo mieciarza yjcego z tego, co udao mu si znale=" w kanaac. ?a !omoc dugiego
kija zatrzymywa dry1ujce na !owierzcni wody od!adki, a nast!nie grzeba w nic,
szukajc zagubionej monety czy czego innego, co nadawaoby si do uycia. 3
rzeczywistoci by czujk i wartownikiem. *immy macn do niego rk, !rzemkn
!ocylony !od nisko zwieszajc si belk, za!ewne stro!ow z jakiej zawalonej i
o!uszczonej !iwnicy, i !o cwili znalaz si w s!orej !odziemnej ali, gdzie zbiegao si
kilka tuneli. )y w samym sercu cecu zodziei, w %elinie Przemiewcw.
3yj swj ra!ier ze s!ecjalnej sza1ki na bro8. 0ozejrza si, szukajc s!okojnego
kta, gdzie mgby usi" i zastanowi" si nad rozdzierajcym go wewntrznym kon1liktem.
.ogika !od!owiadaa, e !owinien !rzyzna" si do s!ldrowania mieszkania 1olusznika,
!odzieli" u!em i !rzyj" z !okor kar, jak zdecyduje si wymierzy" mu %istrz $ocy.
$ajdalej jutro !o !oudniu cec i tak si dowie, e 1olusznik zosta obrabowany. 4iedy stanie
si jasne, e nie macza w tym !alcw aden zodziej !racujcy na wasn rk !oza cecem,
!odejrzenie zostanie skierowane na *immyEego i kilku innyc, znanyc z tego, e co jaki
czas wy!uszczali si bez !ozwolenia na nocn eska!ad. 4ara, jak wtedy otrzyma, bdzie
dwakro" bardziej surowa ni ta, ktr otrzymaby, gdyby si teraz !rzyzna. ? drugiej jednak
strony, skoro wiedzia, e celem nocnego zabjcy by nie kto inny tylko sam ksi 4rondoru,
*immy nie mg myle" tylko o wasnyc interesac. 4iedy Przemiewcy ukrywali &rut i
ksiniczk &nit !rzed lud=mi )as>/yry, co!ak s!dzi z modym 4siciem wystarczajco
duo czasu, by go szczerze !olubi". /o !rzecie od &ruty dosta ra!ier, ktry teraz wisia
!rzy jego !asie. $ie, *immy nie mg zignorowa" obecnoci zabjcy, lecz z drugiej strony by
w stanie si zdecydowa", co bdzie dla niego najle!sze w tej sytuacji.
Po dugim medytowaniu w ciszy *immy w ko8cu !odj decyzj. Przede wszystkim
s!rbuje ostrzec 4sicia, a nast!nie s!rawi, by in1ormacja o zabjcy dotara do 'zybkiego
&l(arnyEego, %istrza ,nia. &l(arny by jego !rzyjacielem i !ozwala mu na nieco wicej
swobody ni -as!ar da2ey, %istrz $ocy. &l(arny z !ewnoci nie doniesie '!rawiedliwemu
o ociganiu si co!aka z !rzekazaniem wiadomoci, !od warunkiem e *immy nie bdzie
zwleka zbyt dugo. & to oznaczao, e !owinien jak najszybciej dotrze" do &ruty, a !otem
byskawicznie wrci" i !orozmawia" z %istrzem ,nia A naj!=niej !rzed jutrzejszym
zacodem so8ca. Po !rzekroczeniu tego terminu nawet &l(arny nie bdzie mg udawa", e
!atrzy akurat w inn stron. &l(arny, ktrego ywot zblia si do ko8ca, by bardziej
!obaliwy i skory do !rzebaczenia, lecz nie mona byo za!omina", e to Przemiewca. $ie
!ozwoli nigdy na jawny brak lojalnoci wobec cecu.
A *immyK
Co!ak !oderwa gow. 3 jego kierunku zmierza ?ocisty ,ase. Cocia jeszcze
mody, uwodzicielsko wygldajcy zodziej mia ju nielic w!raw w oddzielaniu
starszyc, bogatyc kobiet od ic bogactw. ,ase bardziej !olega na !iknyc, jasnyc
wosac i czarujcej twarzy ni na s!rycie i !rzebiegoci w dziaaniu. Podszed do
*immyEego i okrci si na !icie, demonstrujc z dum ws!aniae ubranie, ktre mia na
sobie.
A $o i co ty na toJ
*immy !okiwa gow z a!robat.
A ?abrae si do rabowania krawcwJ ?ocisty zamierzy si artobliwie na
*immyEego, ktry ucyli si z atwoci. ,ase usiad koo niego.
A $ie, ty bkarcie !odwrzowego kocura i ulicznej kotki. $ie rabuj krawcw. %j
obecny Cdobroczy8caD to wdowa !o synnym %istrzu Piwowarskim 7allonie. A *immy
sysza o 7allonie. 0ne gatunki jego !iw byy tak wysoko cenione, e nawet dost!iy
zaszczytu obecnoci na stole zmarego ksicia +rlanda. A ? uwagi na wielkie zasugi jej
zmarego ma i jej wasne szerokie !owizania, otrzymaa za!roszenie na !rzyjcie.
A PrzyjcieJ A *immy dobrze wiedzia, e ,ase mia w zanadrzu jak smakowit
!lotk, ktr ccia wyjawi" w kunsztownie wybranej !rzez siebie cwili.
A &c, czybym nie ws!omnia o lubieJ *immy wznis oczy ku grze z rezygnacj i
cign dalej, udajc gu!iego.
A @ jakim lubie, zociutkiJ
A *ak toJ $ie wieszJ @ krlewskim lubie oczywicie, gu!ku. )dziemy co !rawda
siedzieli w !ewnym oddaleniu od 4rla, ale nie bdzie to st gdzie na szarym ko8cu.
*immy wy!rostowa si ra!townie.
A 4rlJ 3 4rondorzeKJ
A @czywicie.
*immy cwyci mocno ,aseEa za rami.
A ?acznij od samego !ocztku. 'zczerzc zby w umiecu, !rzystojny, lecz niezbyt
s!ostrzegawczy oszust zacz swoj o!owie".
A $ie kto inny, a sam gwny zao!atrzeniowiec z !aacu, czowiek, ktrego wdowa
7allon zna od siedemnastu lat, !oin1ormowa j, e za miesic bd !otrzebne zwikszone
dostawy na, i w tym miejscu cytuj# Ckrlewski lubD. %ona cyba bez!iecznie zaoy", e
4rl bdzie obecny na swym wasnym lubie, no nieJ
*immy !okrci !rzeczco gow.
A $ie, ty !rostaku. /o nie lub 4rla, ale &ruty i &nity.
A ,laczego tak sdziszJ
A 4rl eni si w 0illanonie. 4si eni si w 4rondorze. ?ocisty !okiwa !owoli
gow !otwierdzajc, e to, co mwi *immy, ma sens.
A Fkrywaem si !rzecie z &rut i &nit. 6c lub by tylko kwesti czasu. 6 dlatego
wrci, to jasne.
3 umyle *immyEego roz!taa si istna burza. ,o miasta zjedzie na lub nie tylko
.yam, ale rwnie wszyscy co bardziej znaczcy wielmoe z ?acodu, a i niemaa liczba ze
3scodu. & jeli ,ase wiedzia ju o lubie, to wiedziaa o nim take !oowa mieszka8cw
4rondoru, a druga !oowa dowie si o tym !rzed nast!nym zacodem so8ca.
?amylenie *immyEego zostao !rzerwane nadejciem, Lmiejcego si *acka, $ocnego
3artownika, !orucznika wyszej rangi !rzy %istrzu $ocy.
A 3ygldasz, co!cze, jakby ci co leao na sercu, nie myl si, coJ
*immy nie lubi Lmiejcego si *acka. )y to czowiek zimny i surowy. Czsto
nawiedzay go na!ady wciekoci i lubowa si w nie!otrzebnym okrucie8stwie. *edyn
!rzyczyn, dla ktrej zaszed tak wysoko w ierarcii cecu, byo to, e !otra1i utrzyma" w
ryzac rnyc zabijakw i co bardziej krewkic jego czonkw. &wersji *immyEego
dorwnywaa niec" *acka do co!aka, !oniewa to *immy wanie doda !rzydomek
CLmiejcy siD do jego imienia. @d lat, odkd *ack zosta czonkiem cecu, nikt nie !amita,
aby *ack rozemia si cocia raz.
A +ee... nie.
A 'yszaem, e dzi w nocy byo jakie zamieszanie koo wscodniej bramy. $ie
krcie si tam !rzy!adkiemJ
*immy zacowa obojtny wyraz twarzy i s!ojrza na ,aseEa, jakby *ack skierowa
!ytanie do nic obu. ?ocisty !otrzsn !rzeczco gow. *immy zastanawia si, czy *ack
ju wie o $ocnym *astrzbiu. *eli tak i jeli kto zauway !rzy!adkiem *immyEego w tamtej
okolicy, wiedzia, e nie ma co liczy" na lito". &le !rzecie, zastanawia si dalej, jeli *ack
miaby w rku jaki dowd, nie !ytaby, ale otwarcie go oskary. *immy wzruszy
ramionami.
A Co, znowu jaka !ijacka burdaJ $ic o tym nie wiem, s!aem !rzez !rawie ca noc.
A & to dobrze, bo bdziesz wys!any i wieutki. A 4rtkim rucem gowy da znak,
by ,ase zostawi ic samyc.
A %amy robot dzi w nocy.
A ,ziJ A s!yta *immy zastanawiajc si, ktra moe by" godzina.
A '!ecjalne zadanie. @d $iego A !owiedzia *ack, wskazujc !orednio na
'!rawiedliwego. A ,o !aacu zjecaa ju krlewska gru!a. ,zi w nocy !rzywieziono cae
stosy !rezentw lubnyc. $aj!=niej jutro w !oudnie !rzetrans!ortuj je do !aacu, a wic
teraz mamy ostatni szans, aby si tym zaj". 'zans jedn na kilkadziesit lat. A /on gosu
*acka nie !ozostawia najmniejszej wt!liwoci, e nie !rosi *immyEego o !rzybycie, lecz go
da.
A 4iedy i gdzieJ A s!yta z rezygnacj.
A ?a godzin !rzy duym magazynie, o !rzecznic od -os!ody !od 4rabem, blisko
nabrzea.
*immy zna to miejsce. 4iwn gow, wsta i bez sowa zostawi *acka. 0uszy
scodami wiodcymi w gr, na ulic. $ie byo wyjcia, s!rawa zabjcw i s!iskw bdzie
musiaa !oczeka" kilka godzin.
4rondor nadal s!owijay duszce o!ary mgy. *immy !rzemyka ukradkiem !ord
ogromnyc stosw towarw o zbyt niskiej wartoci, by !onosi" dodatkowe koszty
skadowania !od dacem, a !rzez to zu!enie bez!iecznyc !rzed kradzie. )ele baweny,
wysyana w wiat !asza dla zwierzt i stosy drewna tworzyy uniemoliwiajcy orientacj
labirynt, !rzez ktry *immy cykiem !rzebiega. 3y!atrzy kilku strw !ortowyc, lecz
wilgotna noc i sowite a!wki s!rawiy, e nie oddalali si za bardzo od swojej szo!y, gdzie
w eliwnym !iecyku !on jasny, rozwietlajcy !onury mrok ogie8. $ic, moe !oza
gwatownymi zamieszkami w miecie, nie byoby w stanie odcign" ic od cie!a i wiata.
?anim le!i i gusi na wszystko stranicy rusz si z miejsca, !o Przemiewcac nie bdzie
ju nawet ladu.
*immy dotar do umwionego miejsca s!otkania i rozejrza si wok. $ikogo.
Fsadowi si wygodnie, aby !oczeka". *ak to byo w jego zwyczaju, !ojawi si na miejscu
duo wczeniej, !oniewa lubi !rzygotowa" si w ducu i us!okoi" !rzed akcj. ,zisiaj by
jeszcze dodatkowy !owd. 3 !oleceniu Lmiejcego si *acka byo co, co nie dawao mu
s!okoju. Przedsiwzicie tak due i wane jak dzisiejsze bardzo rzadko !ojawiao si w
ostatniej cwili, tak ni std, ni zowd. *eszcze rzadziej '!rawiedliwy decydowa si na krok,
ktry mg s!rowadzi" gniew samego 4sicia, a s!ldrowanie darw na lub w krlewskiej
rodzinie jak amen w !acierzu cignie na ic gowy gniew &ruty. *ednak z drugiej strony
*immy, nie zawdrowa na tyle wysoko w ierarcii cecu, aby orientowa" si, czy wszystko
idzie gadko. %usi !o !rostu czeka" i zacowa" czujno".
.eciutki szmer zbliajcyc si krokw. *immy zebra si w sobie. 4tokolwiek
nadcodzi, !orusza si, jak mona byo oczekiwa", bardzo ostronie i !owoli, jednake
odgosom cicutkic st!ni" towarzyszy jaki dziwny d=wik. ,elikatne, metaliczne
klekotanie i trzeszczenie drewna. 3 tej samej sekundzie, kiedy zrozumia, co byo =rdem
aasu, *immy rzuci si szczu!akiem w bok. -ucy uk i deszcz roz!ryskujcyc si na
wszystkie strony kawakw drewna. )ok skrzyni, !rzy ktrej co!ak sta !rzed cwil,
!rzebi na wylot !ocisk z kuszy.
$ie zdy jeszcze ocon", a ju z szarego mroku mglistej nocy wyoniy si ciemne
zarysy dwc !dzcyc w jego kierunku !ostaci.
Lmiejcy si *ack rzuci si bez sowa na *immyEego z wycignitym mieczem,
!odczas gdy jego towarzysz krci jak szalony korb, na!inajc ciciw i szykujc si do
nast!nego strzau. *immy wycign bro8 i nieomal w ostatniej cwili od!arowa sztyletem
cios z gry, by w nast!nym uamku sekundy samemu zaatakowa" dugim !cniciem
ra!iera. *ack odskoczy w bok i !o cwili obaj !rzeciwnicy odsunli si nieco od siebie.
A $o, nareszcie zobaczymy, czy !otra1isz !osugiwa" si t swoj wykaaczk, ty
zasmarkany gwniarzu A wycedzi *ack !rzez zby. A %oe, kiedy zobacz, jak zalewasz si
krwi, rzeczywicie si rozemiej, kto wieJ
@d!owiedzi *immyEego by zadany znienacka cios ra!ierem i !cnicia, ktre
ze!cny *acka w ty. Co!ak nie mia zudze8, e jest le!szym szermierzem ni *ack.
6 jeden, i drugi czekali na dogodn okazj, by de1initywnie zako8czy" !ojedynek.
*ackowi udao si ci" *immyEego ostrzem miecza, zadajc ran bolesn i osabiajc, lecz nie
mierteln... Przez brzuc !rzecodziy 1ale mdoci s!owodowane blem. *ack
wykorzystywa sabo" co!aka i na!iera cay czas.
$agy okrzyk ostrzegajcy, by *ack odskoczy w bok, !owiedzia *immyEemu, e
drugi na!astnik zaadowa ju kusz do !owtrnego strzau. Co!ak zacz kry"
nieustannie, starajc si mie" *acka !omidzy sob a jego kom!anem. $agle *ack ci
szeroko, odrzucajc go w ty, !o czym jednym, !ynnym rucem skoczy do !rzodu i ci
straszliwie z gry. 'ia uderzenia rzucia *immyEego na kolana.
$ies!odziewanie *ack odskoczy w ty, jakby jaka gigantyczna rka cwycia go za
konierz i szar!na. 0bn !lecami w ogromn skrzyni. *immy s!ostrzeg, e w miejscu,
gdzie bya !rzed cwil !ier *acka, rozlewaa si teraz krwawa miazga A lad !o !rzejciu
kolejnego !ocisku z kuszy. *ack osun si bezgonie, lecz nie o!ad na ziemi. )y
!rzysz!ilony strza do skrzyni. *immy zerwa si na rwne nogi i stan twarz w twarz z nie
znanym mu towarzyszem *acka, ktry wyrwa zza !asa miecz i rzuci si na *immyEego.
?amacn si ra!townie, mierzc w gow co!aka. ?acwia si jednak i w tym momencie
*immy cisn w niego sztyletem, tra1iajc w bok. $a twarzy nieznanego na!astnika zagoci
nagle wyraz nieo!isanego zdumienia, kiedy co!ak !odnis si zwinnie na jedno kolano i
!rzeszy go na wylot ra!ierem.
@bcy zwali si na ziemi. *immy w ostatniej cwili zdoa wyrwa" z ciaa ostrze
ra!iera. $acyli si i wycign tkwicy w boku sztylet, !o czym wytar bro8 z krwi i
scowa na miejsce. @bejrza uwanie swoje rany. 'twierdzi, e krwawi troc, ale !rzeyje.
3alczc z narastajcymi mdociami, !odszed do wiszcego na skrzyni *acka.
Przy!atrujc si uwanie $ocnemu 3artownikowi, usiowa zebra" rozbiegane myli. ?gadza
si, e on i Lmiejcy si *ack nigdy nie !rze!adali za sob, ale !o co ta maskarada i
skom!likowana !ua!kaJ ?astanawia si, czy to wszystko nie jest jako !owizane ze s!raw
zabjcy na dacu i 4sicia. /ak, bdzie musia to gruntownie !rzemyle", kiedy ju
!orozmawia z 4siciem, bo jeli bez!oredni zwizek midzy jednym i drugim wydarzeniem
istnia rzeczywicie, oznaczao to dla Przemiewcw, e nadcigaj czarne cmury.
%oliwo" zdrady kogo tak wysoko stojcego w ierarcii jak Lmiejcy si *ack, wstrznie
!osadami cecu.
*immy, ktry nigdy nie traci gowy, uwolni s!rawnie *acka i jego kom!ana od
zbytecznego dla nic ciaru sakiewek, zajrza do rodka i stwierdzi, e s zadowalajco
!ene. 4iedy ko8czy obszukiwa" tru!a nieznanego na!astnika, odkry nagle, e co wisi na
jego szyi.
'ign i !ocign, wydobywajc na wierzc zoty a8cuszek z !rzycze!ionym do
niego ebanowym jastrzbiem. @glda go uwanie !rzez cwil, !o czym wetkn ostronie
za !azuc. @brzuci s!ojrzeniem najblisz okolic i znalaz to, czego szuka A dobre
miejsce dla ukrycia zwok. @derwa ciao *acka od skrzyni i zacign w ciemny kt
utworzony !rzez stojce blisko siebie skrzynie. /o samo zrobi z drugim na!astnikiem. Cisn
na tru!y kilka cikic workw. Przycign kilka czciowo !oamanyc skrzy8, odwrci
ca stron na zewntrz i zasoni stos. %inie kilka dni, zanim kto odkryje ciaa.
$ie zwaajc na dojmujcy bl w boku i zmczenie, !rzez kilka cwil rozglda si
czujnie dookoa s!rawdzajc, czy nie zosta !rzez kogo zauwaony, !o czym znikn jak
duc w o!arac szaroburej mgy.
S#IS'I
&ruta zaatakowa z 1uri.
.aurie !okrzykiwa gono, mobilizujc -ardana do wikszego wysiku, kiedy ten by
s!ycany bez !rzerwy do tyu w !ojedynku z 4siciem. /rubadur skwa!liwie scedowa na
-ardana onor !ierwszej walki, !oniewa w czasie caej !odry z 'aladoru do 4rondoru by
kadego ranka !ierwszym i jedynym zarazem !artnerem &ruty. Cocia codzienne
"wiczenia szermiercze wyostrzyy jego zaniedbane nieco !aacowym yciem umiejtnoci
1ectunku, to jednak znudzio mu si cige !rzegrywanie w walce z szybkim jak byskawica
4siciem. ,zisiejszego ranka !rzynajmniej bdzie mia z kim !odzieli" swoj !orak.
Cocia trzeba byo !rzyzna", e stary wyjadacz -ardan mia w zanadrzu jedno czy dwa
s!rytne !osunicia, bo oto nies!odziewanie &ruta co1a si wanie !rzed nacierajcym
ka!itanem. .aurie a krzykn z radoci, kiedy dotaro do niego, e -ardan !o !rostu usy!ia
czujno" 4sicia, dajc mu 1aszywe !oczucie !rzewagi. Po !aru cwilac jednak wszystko
wrcio do normy. $ast!ia gwatowna wymiana ciosw i 4si znowu by w o1ensywie, a
cwil !=niej -ardan mia dosy".
A PrzerwaK
4a!itan, cicoczc radonie, co1n si o !ar krokw.
A Przez cae ycie tylko trzec ludzi byo w stanie !okona" mnie w walce na bia
bro8, 3asza 3ysoko". %istrz %iecza 7annon, ojciec 3aszej 3ysokoci, a teraz ty sam,
4si.
A /rjka godna najwyszego szacunku A wtrci .aurie. &ruta ju mia za!rosi"
!iewaka do walki, kiedy co !rzykuo jego uwag.
3 rogu !aacowego !ola "wicze8 roso wysokie drzewo. *ego gazie zwieszay si
!o obu stronac muru oddzielajcego tereny !aacu od miasta. 3zdu ogrodzenia !rowadzia
wska uliczka. 3 konarac drzewa co si !oruszao. &ruta wskaza rk. *eden z
gwardzistw !aacowyc, ktrego uwag zwrcio s!ojrzenie 4sicia, ju szed w tamt
stron.
$ies!odziewanie kto zeskoczy lekko na ziemi s!omidzy gazi. &ruta, .aurie i
-ardan stanli gotowi do walki. Po cwili s!ostrzegli, e by to mody co!ak. -wardzista
cwyci go mocno za rami i zacz !rowadzi" w stron 4sicia.
4iedy si nieco zbliyli, oczy &ruty rozbysy, bo roz!ozna rysy modzie8ca.
A *immyJK
*immy skoni si, krzywic jednoczenie z blu. )yle jak o!atrzona rana, ktr sam
rano zabandaowa, doskwieraa mocno.
A Czy 3asza 3ysoko" zna tego co!akaJ A s!yta -ardan.
&ruta skin gow.
A /ak. *est troc starszy i !odrs nieco, ale tego obuza wszdzie roz!oznam. /o
*immy 0czka, mimo modego wieku czowiek>legenda !ord bandytw i zodziejaszkw w
miecie. /o on wanie !omg mnie i &nicie uciec z 4rondoru. .aurie !rzyglda si z
uwag co!akowi, !o czym rozemia si.
A $ie widziaem go wyra=nie, bo w magazynie, z ktrego Przemiewcy zabrali mnie i
4asumiego, byo ciemno jak w grobie, ale kln si, e to ten sam co!ak. CF %amuki
wielkie !rzyjcieD.
*immy wyszczerzy zby w umiecu.
A C6 wszyscy bd si wietnie bawiliD.
A C toJ 3y te si znacieJ
A Pamitasz, o!owiadaem ci, e gdy z 4asumim !rzywiozem od cesarza /suranic
krlowi 0odricowi !ro!ozycj zawarcia !okoju, by tam taki co!ak, ktry za!rowadzi nas
z magazynu do bramy miasta, a !otem odcign wartownikw, dajc moliwo" ucieczki. /o
ten sam co!ak, cocia nigdy nie !oznaem jego imienia.
&ruta scowa miecz, a reszta !osza za jego !rzykadem.
A $o c, *immy, cocia ciesz si bardzo, e ci znowu widz, !ozostaje jednak
s!rawa !rzeaenia !rzez mur do mego !aacu.
*immy wzruszy ramionami.
A 'dziem, 4si, e by" moe zeccesz si zobaczy" ze starym znajomym, ale
miaem wt!liwoci, czy uda mi si !rzekona" ka!itana gwardii, aby raczy ci !owiadomi".
-ardanowi s!odobaa si miaa od!owied=. Parskn miecem i !oleci gwardzicie,
aby !uci rami *immyEego.
A 6 za!ewne masz racj, *immy @bdartusie. *immy uwiadomi sobie nagle, e dla
ludzi !rzyzwyczajonyc do dobrze ubranyc i wycowanyc mieszka8cw !aacu musia
!rzedstawia" aosny widok. @d byle jak !odcityc i rozczocranyc wosw a !o brudne i
bose sto!y musia wyglda" jak klasyczny ebrak. 3 oczac -ardana s!ostrzeg iskierk
umoru.
A -ardan, nie daj si zwie" jego wygldowi. Potra1i o wiele wicej, ni
wskazywayby na to jego lata. A ?wrci si do *immyEego. A 3ejcie na teren !aacu w ten
s!osb to !oliczek dla wartownikw -ardana. '!odziewam si, e miae bardzo konkretny
!owd, aby si ze mn zobaczy"J
A /ak, 3asza 3ysoko". '!rawa jest bardzo wana i nie cier!ica zwoki.
&ruta skin gow.
A ?atem sucam. C to za wana s!rawaJ
A 4to wyznaczy cen za twoj gow, 4si. -ardan !oderwa gow. Patrzy na
co!aka wybauszonymi oczami.
A *ak to... co...J A wyjka .aurie.
A Co... co ci skonio, aby doj" do tego wnioskuJ A s!yta ostronie &ruta.
A Poniewa kto ju !rbowa zainkasowa" 1ors.
Poza &ruta, .auriem i -ardanem jeszcze dwie osoby !rzysuciway si relacji
co!ca w ksicej komnacie narad. *ednym z nic by ksi 2olney z .andret, ktry
u!rzednio !eni 1unkcj asystenta ksicia ,ulanica, ksicego kanclerza i ksicia 4rondoru,
ktry znikn w czasac, gdy wicekrlem by -uy du )as>/yra. $a !rob -ardana u boku
2olneya siedzia ojciec $atan. 4a!an )iaej 'ung A bogini *ednej ,rogi, ktry kiedy by
jednym z gwnyc doradcw ksicia +rlanda. &ruta co !rawda nie zna ani jednego, ani
drugiego, lecz w cigu kilku miesicy jego nieobecnoci -ardan nauczy si ceni" i u1a" ic
osdom, a jego o!inia znaczya dla &ruty bardzo wiele. 3 zasadzie w czasie nieobecnoci
4sicia -ardan !eni obowizki wojskowego dowdcy 4rondoru, !odobnie jak 2olney
!eni obowizki kanclerskie.
@baj mczy=ni byli wysocy i !otnie zbudowani, cocia bya midzy nimi
zasadnicza rnica. 2olney wyglda na czowieka, ktry nigdy nie !racowa 1izycznie, by
!o !rostu zwalisty i wysoki. $atan odwrotnie A wyglda na za!anika, ktry do!iero
ostatnio zacz !rzybiera" na wadze. Pod s!okojem i o!anowaniem czaia si jeszcze wielka
moc. Maden nie zabra gosu, do!ki *immy nie sko8czy o!owiada" o dwc walkac
stoczonyc minionej nocy.
2olney !ilnie !rzyglda si zodziejaszkowi s!od krzaczastyc, kunsztownie
uczesanyc brwi.
A Czysta 1antazja. $ie, to niemoliwe. /aki s!isek !o !rostu nie moe istnie"K
&ruta o!ar okcie o st, zczy donie na wysokoci twarzy i nerwowo !rzebiera
!alcami.
A $ie bybym !ierwszym ksiciem, 2olney, ktry sta si celem zamacowca. A
'!ojrza na -ardana. A Podwoi" strae. $atycmiast, ale !o cicu i s!okojnie, bez !odawania
!rzyczyny. $ie cc, aby !o !aacu zaczy kry" !lotki. ?a dwa tygodnie w tyc murac
bdziemy gocili wszystkic wielkic naszego kraju, e nie ws!omn ju o mym bracie.
A & moe !owiniene, 4si, ostrzec *ego 3ysoko"J A zasugerowa 2olney.
A $ie A od!owiedzia krtko &ruta. A .yam bdzie !rzecie !odrowa w asycie
caej -wardii 4rlewskiej. 3ylijcie oddzia lansjerw 4rondorskic. $iec czekaj na krla
!rzy 4rzyu %alaka, ale ani !ary z gby, e to co wicej ni 1ormalna kom!ania onorowa.
*eli stu onierzy nie bdzie w stanie go ocroni" w czasie !odry, to ju nikt go nie
ocroni. $ie, nasz !roblem jest tutaj, w 4rondorze. $o tak, nie mamy waciwie innego
wyboru...
A 5m, nie jestem !ewien, czy dobrze zrozumiaem 3asz 3ysoko"... A !owiedzia
nie!ewnie ojciec $atan.
.aurie wznis oczy ku niebu, a *immy wyszczerzy zby w umiecu. &ruta
umiecn si !onuro.
A %yl, e nasi dwaj dobrze zorientowani w s!rawac ulicy towarzysze rozumiej i
wiedz, co trzeba zrobi". A ?wrci si ku .auriemu i *immyEemu. A %usimy scwyta"
$ocnego *astrzbia.
&ruta siedzia w milczeniu, !odczas gdy 2olney s!acerowa !o sali jadalnej. .aurie,
ktry dowiadczy w swoim yciu wystarczajco wiele godu, by wcina", gdy tylko nadarza
si okazja, jad s!okojnie, kiedy zwalisty !an .andret nieustannie !rzemierza sal od ciany
do ciany. 4iedy 2olney mia zacz" kolejn rund, obserwujcy go s!od oka &ruta nie
wytrzyma.
A %j drogi 4si, czy musisz tak kry" w kkoJ A s!yta znuonym gosem.
2olney, !ogrony bez reszty we wasnyc mylac, zatrzyma si ra!townie,
zaskoczony uwag 4sicia. 'koni si lekko !rzed &ruta, lecz na jego twarzy malowao si
wyra=ne rozdranienie.
A Prze!raszam, e zakciem s!okj 3aszej 3ysokoci... A !owiedzia, cocia ton
jego gosu dobitnie wiadczy, e nie jest mu ani za grosz !rzykro. .aurie umiecn si
szelmowsko znad !otnego kawaka woowiny. A ?au1anie temu zodziejowi to jednak
czysty idiotyzm.
@czy &ruty zrobiy si okrge jak s!odki. '!ojrza w kierunku .auriego, w ktrego
wzroku malowao si rwnie wielkie zdumienie.
/rubadur zwrci si do 2olneya.
A %j drogi !anie, nie !owiniene by" a tak ostrony. $ie ma co owija" w bawen.
Powiedz 4siciu jasno, co ci ley na sercu. %w miaoK
2olney zaczerwieni si !o uszy, gdy zda sobie s!raw ze swojej ga1y.
A Prosz o wybaczenie, ja... A 3yglda na !rawdziwie zawstydzonego.
$a twarzy &ruty !ojawi si carakterystyczny, krzywy !umieszek.
A 3ybaczam ci, lecz tylko ze maniery, 2olney. A 4si w milczeniu !rzyglda si
!rzez dusz cwil twarzy 2olneya. A /woja szczero" i otwarto" s jak wiey !owiew
wiatru... wnosz !ewn odmian. %w dalej.
2olney s!ojrza na niego twardym wzrokiem.
A 3asza 3ysoko", mamy wszelkie !odstawy, by !odejrzewa", e ten co!ak ma
udzia w jakic zakulisowyc !oczynaniac. Celem ic jest !orwanie lub zgadzenie ciebie.
@n za twierdzi, e ic autorami s inni, nie znani mu ludzie.
A $o dobrze, co wic wedug ciebie !owinienem zrobi" w tej sytuacjiJ
2olney zatrzyma si i !okrci !owoli gow.
A $ie wiem. 3asza 3ysoko". &le wysyanie samego co!aka na !rzesz!iegi jest...
nie wiem.
A .aurie, wytumacz memu !rzyjacielowi i doradcy, e wszystko jest w !orzdku.
/rubadur !ocign gono !otny yk doskonaego wina.
A 3szystko jest w !orzdku, !anie A !owiedzia. & kiedy &ruta rzuci w jego stron
!onure s!ojrzenie, doda szybko#
A 3ierz mi, !anie, e robimy wszystko, co tylko mona zrobi" w tej sytuacji.
Poznaem ycie miejskie od !odszewki. ?nam si na rnyc jego odcieniac !rawie tak
dobrze, jak ludzie '!rawiedliwego. *immy naley do Przemiewcw. %oe odnale="
waciwy tro! tam, gdzie cae zast!y sz!iegw nic nie wskraj. /ro!, ktry za!rowadzi nas
do $ocnyc *astrzbi.
A $ie za!ominaj A dorzuci &ruta A e na mojej drodze stan kiedy ka!itan tajnej
!olicji -uya, %a!a 0adburn. )y to !rzebiegy i bezwzgldny czowiek, gotw zrobi"
wszystko, by tylko !ocwyci" &nit. 6 kto w ko8cu wygra !artiJ Przemiewcy.
2olney !rzygarbi si nieco, !o czym gestem rki !o!rosi 4sicia o !ozwolenie, by
usi". &ruta wskaza krzeso.
A $o tak, by" moe masz racj, !ieniarzu. %oje rozdranienie wynika !o !rostu z
tego, e nie mam rodkw, by stawi" czoo zagroeniu. 'ama myl o biegajcyc na wolnoci
zamacowcac s!rawia, e ciarki codz mi !o !lecac.
&ruta o!ar okcie na stole.
A & co ja mam !owiedzie"J $ie za!ominaj, 2olney, e naj!rawdo!odobniej to ja
wanie byem celem zabjcy. .aurie !okiwa gow.
A ?gadza si. Przecie wykluczone, aby to na mnie !olowali.
A & moe jaki mionik !rawdziwej sztuki muzycznejJ
A rzuci suco &ruta. 2olney westcn ciko.
A Prosz o wybaczenie. 4si. $ie !otra1i sobie !oradzi" z tym !roblemem. *u nie
raz, nie dwa cciaem rzuci" cae to zarzdzanie ksistwem...
A $onsens, 2olney A !rzerwa mu &ruta. A 3ykonae tu kawa ws!aniaej roboty.
4iedy .yam nalega, bym towarzyszy mu w obje=dzie 3scodu, s!rzeciwiaem si
argumentujc, e ?acodnie ?iemie mog ucier!ie" !od jak inn ni moja rk. 'dziem
tak, !atrzc na o!akane skutki rzdw )as>/yry, a take dlatego, e nie znaem ani ciebie,
ani twoic moliwoci. ? radoci stwierdzam, e obawy byy nieuzasadnione. 3t!i, czy
znalazbym kogo innego, kto !otra1iby rwnie s!rawnie jak ty zarzdza" codziennymi
s!rawami, 4si.
A ,zikuj, 3asza 3ysoko". A 4om!lement nieco us!okoi wzburzonego 2olneya.
A & w ogle to i tak miaem zamiar !rosi" ci, by zosta z nami, Po tajemniczym
znikniciu ,ulanica !ozostaje nie obsadzona 1unkcja ksicia miasta 4rondor. *eszcze !rzez
dwa lata .yam nie moe o1icjalnie ogosi", e na stanowisku tym jest wakat, nie !lamic
jednoczenie w jaki s!osb !amici ,ulanica !rzez !ozbawienie go tytuu. %oemy jednak
!rzyj", e zgin z rki -uya lub 0adburna. $a razie !eniby tylko obowizki kanclerza.
$ie mona !owiedzie", aby 2olney ucieszy si na t wiadomo", w!rost !rzeciwnie,
lecz zacowa si z godnoci.
A ,zikuj 3aszej 3ysokoci za zau1anie A !owiedzia krtko.
,alsz rozmow !rzerwao !ojawienie si -ardana, ojca $atana i *immyEego,
Potny jak u byka kark ka!ana omal nie trysn krwi z wysiku, gdy !l niosc, ! wlokc
!o ziemi, do!rowadzi *immyEego do krzesa. /warz co!aka bya blada jak !tno i lnia od
!otu. $ie zwaajc na etykiet, &ruta wskaza krzeso i ka!an nie zwlekajc !osadzi
*immyEego.
A Co si staoJ
-ardan umiecn si lekko, lecz w jego oczac wida" byo deza!robat.
A /en mody boater gania od zeszej nocy z !askudnym ciciem w boku. 'am
o!atrzy ran, ale byle jak.
A 3dao si zakaenie A doda $atan. A $ie miaem wyboru. %usiaem oczyci"
!orzdnie ran i na nowo zabandaowa". Poniewa co!ak gorczkowa, nalegaem, aby to
zrobi" !rzed !rzyjciem do ciebie, 4si. $ie trzeba magii, aby za!obiec in1ekcji rany, ale
kademu ulicznikowi wydaje si, e jest lekarzem, no i rany si !askudz. A ?erkn na
*immyEego. A 5m... jest troc blady od grzebania w ranie, ale za kilka godzin bdzie zdrw
jak ryba. *eli oczywicie jej nie otworzy A doda i s!ojrza znaczco na *immyEego. Co!ak
zmiesza si.
A Prze!raszam, ojcze, e s!rawiem ko!ot, lecz gdyby nie okolicznoci, na !ewno
sam zajbym si ran. &ruta !rzyjrza mu si uwaniej.
A Co odkryeJ
A $asz !lan !ocwycenia ktrego z zabjcw moe si okaza" o wiele trudniejszy do
zrealizowania, ni nam si z !ocztku wydawao, 3asza 3ysoko". *est co !rawda
moliwo" nawizania kontaktu, ale bardzo okrna i skom!likowana. A &ruta skinieniem
gowy zacci *immyEego, aby mwi dalej. A %usiaem s!oro si naszwenda" !o ulicac,
gadajc z bywalcami zaukw, lecz troc udao mi si dowiedzie". *eli kto cce skorzysta"
z usug Cecu Lmierci, musi si uda" do wityni .ims>4ragmy. A $a wzmiank o )ogini
Lmierci ka!an wykona ocronny znak. A /rzeba wy!owiedzie" stosown modlitw i zoy"
o1iar w s!ecjalnie do tego !rzeznaczonej umie. ?oto musi by" jednak zaszyte w !ergamin,
na ktrym trzeba na!isa" swoje nazwisko. 'kontaktuj si z tob w cigu dwudziestu czterec
godzin, w dogodnym dla siebie czasie i miejscu. /y wymieniasz imi o1iary, a oni cen. *eeli
si zgadzasz, !odaj, gdzie i kiedy naley zoy" o!at w zocie. -dy nie docodzicie do
!orozumienia, nie !acisz, oni znikaj i ju nigdy w yciu nie bdziesz mg z nimi nawiza"
kontaktu.
A Proste A zauway .aurie. A /o oni mwi gdzie ,i kiedy, wic zorganizowanie
!ua!ki nie bdzie atwe.
A 0aczej w ogle niemoliwe, jak mi si wydaje A stwierdzi -ardan.
A $ie ma rzeczy niemoliwyc... A mrukn &ruta gboko !ogrony w mylac.
%ina duga cwila niczym nie zmconej ciszy.
A %amK A krzykn nagle .aurie.
3szyscy s!ojrzeli na niego.
A *immy, !owiedziae, e w cigu jednego dnia skontaktuj si z tym, kto zostawi
zoto w wityni. A *immy kiwn gow. A 3 takim razie wszystko, czego nam trzeba, to
eby ten kto, kto zostawi zoto, !ozostawa !otem !rzez cay czas w %iejscu, ktre bdzie
!od .nasz kontrol.
A Pomys !rosty i dobry... kiedy ju si wymyli, .aurie A !owiedzia &ruta. A /ylko
gdzieJ
A *est kilka miejsc, ktre na jaki czas moemy wzi" !od swoje skrzyda. 3asza
3ysoko". 6c waciciele jednak nie s, niestety, lud=mi, ktrym mona w !eni zau1a".
A ?nam takie miejsce A !owiedzia .aurie. A /ylko nasz !rzyjaciel *immy 0czka
musi osobicie zoy" o1iar w wityni, aby $ocne *astrzbie nie nabray !odejrze8, e to
!ua!ka.
A 'am nie wiem... A od!owiedzia *immy. A 3 4rondorze dziej si dziwne rzeczy.
*eli jestem !odejrzany, moemy ju nie mie" drugiej takiej okazji. A Przy!omnia im o
na!adzie *acka i jego nieznanego towarzysza z kusz. A )y" moe codzio im !o !rostu o
zadawnion urazN znaem 1acetw, ktrzy dostawali wira z !owodw o wiele bardziej
bayc ni !rzezwisko. *eeli jednak codzio o co zu!enie innegoJ *eli *ack by w jaki
s!osb zwizany z zabjcJ
A /o oznacza, e $ocne *astrzbie ska!toway wysoko !ostawion osobisto"
Przemiewcw na swoj stron A doko8czy .aurie.
? *immyEego o!ada nagle bu8czuczna maska boaterstwa i !ewnoci siebie. ?as!i
si i !rzygarbi.
A /a myl !rzeladuje mnie rwnie u!orczywie jak obraz 3aszej 3ysokoci
!rzeszytej !ociskiem z kuszy. $ie dotrzymaem do tej !ory !rzysigi zoonej
Przemiewcom. Powinienem o wszystkim !owiedzie" zeszej nocy, ale teraz musz, nie mog
ju czeka". A ?ebra siy, by wsta".
2olney !ooy cik rk na jego ramieniu.
A /y zarozumiay szczeniakuK Czy ccesz !rzez to !owiedzie", e jaka banda
rzezimieszkw moe cokolwiek znaczy" wobec niebez!iecze8stwa, jakie grozi twemu
4siciu, a by" moe nawet samemu 4rlowiJ
*immy ju mia na ko8cu jzyka cit od!owied=, kiedy do rozmowy wczy si
&ruta.
A 3ydaje mi si, 2olney, e co!ak to wanie !owiedzia. @n zoy !rzysig.
.aurie szybko !odszed do *immiego. @dsun 2olneya na bok i nacyli si tak, e
jego twarz znalaza si na wysokoci twarzy co!aka.
A 3iemy bracie, e masz swoje zobowizania i inne wane s!rawy, ale wszystko
wskazuje na to, e wydarzenia nabray szybszego tem!a. *eli rzeczywicie nast!ia
in1iltracja szeregw Przemiewcw, to zbyt szybkie odkrycie kart umoliwi wtyczkom
zatarcie ladw. -dyby jednak udao si nam do!a" jednego z $ocnyc *astrzbi... A
!rzerwa w ! zdania, a nie doko8czona myl zawisa w !owietrzu, *immy kiwn gow.
A *eli '!rawiedliwy !osuy si twoj logik, !ieniarzu, by" moe mam szans, by
!rzey" to wszystko. 3aciwie min ju czas, kiedy mogem jeszcze zatuszowa" swoje
dziaanie jak adniutk istoryjk. $iedugo nadejdzie !ora, by zda" racunek. Cyba nie
ma wyjcia. ?anios wiadomo" do wityni /ej 4tra Lciga 'ie" Mycia i za!ewniam was,
e wcale nie bd si zgrywa, gdy !okornie !o!rosz, by !rzygotowaa dla mnie miejsce,
jeli to ju mj czas,
A & ja musz !dzi", by !ogada" ze starym !rzyjacielem o wynajciu gos!ody A
!owiedzia .aurie.
A ,obrze. *utro na!niemy s!ryny !ua!ki A !odsumowa rozmow &ruta.
2olney, $atan i -ardan dugo !atrzyli za .auriem i *immym, ktrzy szli !owolnym
krokiem, !oconici bez reszty omawianiem !lanu dziaania. &ruta rwnie !atrzy za
odcodzcymi, a w jego ciemnyc oczac gorza cicy gniew. Po wielu latac wojennej
tuaczki !owrci do 4rondoru, ywic w sercu nadziej na dugie i s!okojne ycie z &nit u
swego boku. & teraz kto omieli si temu zagrozi". 6 ten kto za!aci za to wysok cen.
3 gos!odzie Pod /czow Pa!ug !anowaa guca cisza. ,la osony !rzed
gwatownymi !odmucami wiatru z %orza -orzkiego zamknito okiennice i teraz ogln
sal s!owijaa niebieskawa mgieka dymu snujcego si z kominka i 1ajek kilkunastu goci.
,la !rzygodnego obserwatora wszystko wygldao tak samo jak w kady inny deszczowy
wieczr. 3aciciel gos!ody .ucas i jego dwaj synowie stali za dugim barem. Co jaki czas
jeden z nic znika za drzwiami kucni, by !o cwili !ojawi" si z !osikiem dla ktrego z
goci. 3 kcie sali !rzy kominku, na!rzeciwko scodw !rowadzcyc na !itro, jasnowosy
trubadur !iewa cicutko !ie8 o eglarzu, ktry jest jeszcze daleko od domu.
*ednak gdyby kto zeccia !rzy!atrzy" si uwaniej, z !ewnoci zauwayby, e
aden z siedzcyc za stoami mczyzn !rawie nie tkn swego !iwa. Cocia wygldali na
twardyc, z !ewnoci nie byli ani robotnikami !ortowymi, ani marynarzami, ktrzy do!iero
co !owrcili z rejsu. %ieli dwie ws!lne cecy# arde s!ojrzenie oraz blizny na twarzac i
rkac, ktre !owstay raczej w czasie bitew ni w wyniku karczemnyc burd. 3szyscy byli
czonkami -wardii Paacowej -ardana i jednymi z najbardziej dowiadczonyc weteranw
&rmii ?acodu !odczas ostatniej wojny. 3 kucni !racowao !iciu nowyc kucarzy i
terminatorw. $a grze za, w !okoju !rzy scodac czekali cier!liwie &ruta i -ardan w
towarzystwie kolejnyc !iciu onierzy. 3 sumie &ruta rozstawi w gos!odzie dwudziestu
czterec ludzi. )yli teraz jedynymi go"mi, gdy ostatni miejscowi o!ucili jej !rogi wraz z
nadejciem wicury.
*immy 0czka czeka samotnie !rzy stole w kcie najdalej od drzwi. Przez cay dzie8
co go nie!okoio, co, czego nie mg okreli". *edno wiedzia na !ewno# gdyby to on sam
wszed dzi wieczorem do gos!ody, jego dowiadczenie wskazaoby mu, e co jest nie tak, i
ostrono" zmusiaby go do natycmiastowego odwrotu. Pozostawaa jedynie nadzieja, e
agent $ocnyc *astrzbi nie bdzie tak czujny i s!ostrzegawczy. Co tu jednak byo nie tak...
*immy o!ar si wygodnie o !orcz krzesa i skubic kawaek sera, zastanawia si, co
tak bardzo nie!okoio jego zmysy. 'o8ce zaszo dobr godzin temu, a jednak nie !ojawi
si nikt, kto mgby wyglda" na wysannika $ocnyc *astrzbi. *immy !rzyszed tutaj
!rosto ze wityni, u!ewniajc si !o drodze, e zosta zauwaony !rzez kilku znanyc mu
ebrakw. *eli kto z 4rondoru cciaby si dowiedzie" o miejscu jego !obytu, mg tak
in1ormacj ku!i" atwo i tanio.
@tworzyy si drzwi i do rodka weszo dwc mczyzn, strzsajc wod z
obszernyc !eleryn. @baj wygldali na otrzaskanyc w bojac staryc wyjadaczy, ktrzy
zarobili wanie !rzyjemnie !kat sakiewk srebra za ocron karawany jakiego ku!ca.
@baj te byli !odobnie ubrani# skrzane zbroje, wysokie, sigajce ydek buty, !rzy !asac
szerokie miecze, a na !lecac !od !elerynami tarcze.
3yszy, z siwym !asemkiem na ciemnyc wosac, zamwi !iwo. ,rugi !rzybysz,
cudy blondyn, rozejrza si !o sali. @czy zwziy mu si nagle w wskie sz!arki. *immy
!oczu, jak !o !lecac !rzeszy mu ciarki, bo i on sam zauway w sali jak zmian. Cudy
rozmawia !o cicu ze swoim towarzyszem. %czyzna z siwym !asemkiem skin gow, !o
czym wzi !iwo !odane !rzez barmana. 0zuci na lad kilka miedziakw i obaj ruszyli w
stron jedynego wolnego stou, obok *immyEego.
3yszy nacyli si w stron *immyEego.
A Co!cze, czy w tej gos!odzie zawsze jest tak !onuroJ 3 tym momencie *immy
zda sobie wreszcie s!raw z tego, co go nurtowao !rzez cay dzie8. Czekajcy gwardzici
!rzenieli tu niewiadomie onierskie !rzyzwyczajenia i rozmawiali ciszonymi gosami. 3
sali brakowao ty!owego dla gos!ody armideru i beztroskiej wesooci. *immy !rzyoy
!alec do ust.
A /o ze wzgldu na !ieniarza A sze!n. %czyzna odwrci si w stron trubadura i
suca !rzez kilka cwil. .aurie, mimo dugiego i cikiego dnia zacowa dobry gos i
!iewa ws!aniale. 4iedy sko8czy, *immy zacz wali" ku1lem w blat stou.
A *eszczeK /rubadurze, jeszczeK L!iewaj dalejK A krzycza. 3ycign z mieszka
srebrn monet i cisn na !odium, na ktrym siedzia .aurie. Po cwili jego wybucowi
zaczy wtrowa" !odobne okrzyki i gwizdy z sali. 3ikszo" zorientowaa si nagle, w
czym rzecz, $a deskac !odwyszenia wyldowao z brzkiem kilka nast!nyc monet.
4iedy .aurie uderzy w struny, tym razem wydobywajc z nic weso, ra=n nut, do sali
!owrci zwyky zgiek rozmw.
$owo !rzybyli rozsiedli si wygodnie, !rzygldali si i sucali. Co jaki czas
wymieniali !ar zda8. )yo !o nic wyra=nie wida", e teraz, gdy otoczenie wrcio do
normy, od!ryli si i us!okoili. *immy siedzia s!okojnie i !rzyglda si swoim ssiadom,
Co w tyc dwc mu nie !asowao, co, co nie dawao s!okoju !odobnie jak 1aszywa nuta
w atmos1erze sali kilka cwil temu.
,rzwi znowu si otworzyy i na !rogu stan kolejny mczyzna. 'trzsa kro!le
wody z obszernego ka!tura !eleryny, rozgldajc si bacznie wok. '!ostrzeg *immyEego w
kcie sali. $ie zdejmujc wierzcniego okrycia i ka!tura, ruszy ku niemu. $ie czekajc na
za!roszenie, !rzysun sobie krzeso i usiad !rzy stole.
A %asz jakie imiJ A s!yta !rzyciszonym gosem.
*immy skin gow i nacyli si ku nieznajomemu, jakby ccia co !owiedzie".
4iedy to uczyni, uderzyy go jednoczenie cztery 1akty. %czy=ni !rzy ssiednim stole
!omimo swobodnego zacowania trzymali miecze i tarcze tu !od rk i w mgnieniu oka
mogli !rzej" do dziaania. Po drugie nie !ili jak najemnicy, ktrzy do!iero co !owrcili do
miasta !o dugiej !odry z karawanN w rzeczywistoci ic ku1le byy !rawie nietknite.
%czyzna siedzcy !rzy jego stole od cwili wejcia do gos!ody trzyma rk ukryt !od
!eleryn. *ednak 1aktem najbardziej rzucajcym si w oczy byo to, e caa trjka miaa na
!alcac lewej doni due, czarne !iercienie z wyrytym jastrzbiem, takim samym, jaki
widnia na a8cuszku, ktry zabra towarzyszowi Lmiejcego si *acka. Fmys *immyEego
zacz !racowa" jak oszalay. 3idzia ju takie !iercienie w !rzeszoci i doskonale zdawa
sobie s!raw, do czego suyy.
Co!ak wycign !ergamin zza colewy buta. 6m!rowizujc na!rdce, !ooy go
na stole !o !rawej stronie, !oza zasigiem rki nieznajomego. ?musi go tym samym, aby
sign niezgrabnie !rzed nim, sam za trzyma swoj !raw rk ukryt. 4iedy obcy dotkn
!alcami !ergaminu, *immy wydoby byskawicznie sztylet i uderzy z caej siy, !rzysz!ilajc
do8 do stou. %czyzna zaskoczony nagym atakiem zamar na uamek sekundy, !o czym
jego druga do8 uzbrojona w dugi sztylet migna s!od !eleryny. ?amacn si na
co!aka. *immy co1n si gwatownie na o!arcie krzesa. 3 tym momencie straszny bl z
!rzebitej doni dotar do wiadomoci obcego. ?awy !rzera=liwie. *immy !cn w ty
krzeso, !rzewracajc je na ziemi.
A *astrzbieKKK
3 sali zawrzao. 'ynowie .ucasa, obaj za!rawieni w bojac weterani &rmii ?acodu,
!rzeskoczyli jednym susem !rzez bar, ldujc na karkac !rbujcyc !odnie" si od stou
wojownikw. *immy zacze!i ubraniem o !orcz !rzewrconego krzesa, zawis niezdarnie,
szamoczc si gwatownie i !rbujc si uwolni". Patrzc z ziemi, widzia, jak onierze
zwarli si z mczyzn z siwym !asemkiem wosw. *eden z 1aszywyc najemnikw
trzyma swoj lew rk na wysokoci twarzy. 3argami dotyka wanie !iercienia.
A Piercienie z truciznK %aj !iercienie z truciznK A wrzasn *immy na cae gardo.
4ilku gwardzistw trzymao w stalowym ucisku zaka!turzonego morderc, !odczas
gdy on miota si jak szalony, usiujc cign" !iercie8 z !rzybitej do stou doni. *eszcze
cwila i trzec onierzy zdoao wreszcie unierucomi" go skutecznie.
$ies!odziewanie siwowosy zacz gwatownie ko!a" otaczajcyc go onierzy.
Przewrci si na ziemi, !otoczy w bok, zerwa na nogi i run w stron drzwi, odtrcajc na
boki zdumionyc gwardzistw. Przez kilka cwil, !odczas ktryc !ozostali onierze, klnc
na czym wiat stoi, !rzeciskali si gwatownie ku niemu !rzez rumowisko !owalonyc stow
i krzese, staa !rzed nim otworem wolna cieka wiodca ku drzwiom. $ocny *astrzb
!rzedar si !rawie do drzwi i wolnoci, gdy tu koo niego wyrs jak s!od ziemi szczu!y
wojownik. ?abjca rzuci si dugim susem ku wyjciu. ? nadludzk niemal szybkoci
&ruta skoczy w !rzd i zdzieli siwowosego w gow rkojeci ra!iera. @szoomiony
mczyzna cwia si !rzez cwil na nogac, !o czym !ad nie!rzytomny na !odog.
&ruta sta sztywno wy!rostowany i rozglda si !o sali. *asnowosy zabjca lea na
deskac !odogi i !atrzy !ustym wzrokiem w su1it. ? !ewnoci by ju martwy. ?
siwowosego cignito wanie !eleryn. Poblad z blu jak ciana, gdy wycignito mu z
doni ostrze sztyletu. 6 cocia wyglda na zbyt sabego, by usta" na nogac o wasnyc
siac, trzymao go mocno trzec gwardzistw. 4iedy czwarty onierz, nie bawic si w
delikatne !ost!owanie, cign mu z !alca !iercie8, zabjca krzykn !rzejmujco i
zemdla.
*immy !rzeskoczy szybko obok tru!a na !ododze i !odbieg do &ruty. '!ojrza w
d, gdzie -ardan ciga wanie !iercie8 z !alca oguszonego zabjcy. Podnis wzrok na
4sicia i umiecn si szeroko. 3ycign !rzed siebie rk i odliczy na !alcac do
dwc.
4si, cigle jeszcze zdyszany i !oruszony walk, umiecn si w od!owiedzi i
kiwn gow. 3ygldao na to, e aden z jego ludzi nie by ranny i e za!a dwc
!atnyc zabjcw. ?wrci si do -ardana#
A 'trzec ic jak oka w gowieK ,o!ilnuj, aby nikt, kogo nie znamy osobicie, nie
widzia, jak !rowadzisz ic do !aacu. $ie moemy do!uci", aby !ojawiy si jakie !lotki
czy domysy. 6 tak .ucas i inni mog znale=" si w wielkim niebez!iecze8stwie, jeli w
okolicy krci si kto z Cecu Lmierci. ?ostaw tu wystarczajco duo ludzi, aby stworzy"
!ozory normalnego wieczoru w gos!odzie a do zamknicia, i za!a" !odwjnie .ucasowi za
!oniesione straty, doczajc wyrazy naszej wdzicznoci.
4iedy &ruta jeszcze mwi, onierze ju krztali si dookoa, !rzywracajc sal do
!orzdku, wynoszc na za!lecze !oamany st i !rzesuwajc !ozostae, by nikt nie zauway
!ustego miejsca.
A ?abierz tyc dwc do !omieszcze8, ktre wybraem. Po!iesz si. *eszcze dzi
wieczr roz!oczniemy !rzesucanie.
-wardzici zablokowali !rzejcie wiodce do odlegego skrzyda !aacu. ?najdujce
si tam !okoje byy !rzeznaczone dla mniej wanyc goci i uywano ic tylko s!oradycznie.
'krzydo to !owstao stosunkowo niedawno i mona si byo do niego dosta" z gwnyc
budynkw jedynie !rzez krtki korytarzyk i jedne drzwi. 3ejcie z zewntrz zostao
zamknite od rodka na zasuwy, a na dworze wystawiono dwuosobowy !osterunek z
rozkazami, aby absolutnie nikt, bez wzgldu na to, kim byby, ani nie wszed tamtdy, ani nie
o!uci skrzyda !aacu tymi drzwiami.
3szystkie !okoje w skrzydle z oknami wycodzcymi na zewntrz zostay
zabez!ieczone. &ruta sta na rodku najwikszego !omieszczenia i !rzyglda si milczeniu
dwom je8com !rzywizanym grubymi sznurami do masywnyc, drewnianyc ek. &ruta
wola nie ryzykowa" kolejnyc !rb samobjstwa. @jciec $atan czuwa nad swymi
uczniami, ktrzy o!atrywali rany wi=niw.
*eden z modyc ka!anw odskoczy ra!townie od je8ca z siwym kosmykiem
wosw. '!ojrza na $atana nie!ewnym wzrokiem.
A @jcze, !odejd=, !rosz, i zobacz...
*immy i .aurie !odeszli do ka w lad za ka!anem i &ruta. $atan omin ucznia,
s!ojrza w d i w tym momencie wszyscy usyszeli, jak gwatownie wciga !owietrze.
A @ 'ung, wska nam drogK
Pod rozcit skrzan zbroj siwowosego wida" byo czarn bluz z wya1towan
srebrn nici ryback sieci. $atan rozcyli 1ady ubrania drugiego je8ca. Pod s!odem
rwnie bya czarna jak noc bluza ze srebrzyst sieci na sercu. 0ka wi=nia bya ju
zabandaowana. @dzyskiwa !rzytomno". 3!atrywa si wyzywajco w twarz ka!ana
'ung, a w jego oczac gorzaa nienawi".
$atan skin na 4sicia i razem odeszli na bok.
A .udzie ci, 4si, nosz znak .ims>4ragmy !od !ostaci /ej 4tra Lciga 'ie".
/ej, ktra na ko8cu czasu ciga wszystkic ku sobie. &ruta kiwn gow.
A 3szystko si zgadza. 3iemy !rzecie, e kontakt z $ocnymi *astrzbiami mona
uzyska" !rzez wityni. $awet jeli ierarcia wityni nie ma o wszystkim !ojcia, to
jednak kto z wewntrz musi by" s!rzymierzony z *astrzbiami. Cod=, $atan, musimy go
!rzesuca".
3rcili do ka z !rzytomnym je8cem. &ruta s!ojrza na niego.
A 4to za!aci za moj mier"J $atan zosta nagle wezwany, aby !omc !rzy drugim
scwytanym.
A 4im jesteJ A !yta dalej &ruta twardym tonem. A @d!owiadaj od razu, bo jeli nie,
to bl, ktrego dowiadczye do tej !ory, bdzie niczym w !orwnaniu z tym, co ci czeka.
A Cocia &ruta niectnie odnosi si do tortur, to jednak nie mia zamiaru waa"
si !rzed ic zastosowaniem, byle tylko dowiedzie" si, kto by od!owiedzialny za na!a" na
niego. ?arwno na !ytanie, jak i na gro=b od!owiedziaa cisza. Po cwili $atan !owrci
do boku 4sicia.
A /en drugi nie yje A !owiedzia !o cicu. A %usimy ostronie traktowa" tego tutaj.
Cios w gow, ktry otrzyma od ciebie, 4si, nie !owinien by s!owodowa" mierci, a
jednak... $iewykluczone, e dys!onuj jakimi s!osobami, dziki ktrym mog nakaza"
ciau, by nie walczyo duej z nadcodzc mierci, lecz !owitao j i !rzyjo z radociJ
%wi si, e nawet zu!enie zdrowy mczyzna w !eni si moe zmusi" si do mierci, !od
warunkiem e ma na to wystarczajco duo czasu.
&ruta s!ostrzeg, jak na czole badanego !rzez ka!ana je8ca !ojawiaj si kro!elki
!otu.
A ?acz gorczkowa" i tem!eratura ronie gwatownie A !owiedzia $atan z trosk
w gosie. A Przed roz!oczciem !rzesucania bd musia si nim zaj".
4a!an szybko wydoby buteleczk z jak mikstur. *eden z onierzy si otworzy
usta je8ca i $atan wla mu !yn do garda. Po cwili zacz intonowa" ka!a8skie zaklcia.
Ciaem mczyzny zaczy wstrzsa" konwulsje. ?wija si i rzuca na wszystkie strony,
!rbujc rozerwa" wizy, a na twarzy !ojawi si straszny grymas !enej koncentracji.
Lcigna i minie na rkac nabrzmiay gwatownie, a kark i szyj !okry s!ltany kb
!owrozw y. $agle z gbi garda wydar si !usty, !rzera=liwy miec i jeniec !ad na
ko z zamknitymi oczami. $atan zbada go.
A 'traci !rzytomno", 3asza 3ysoko". '!owolniem narastanie gorczki, ale nie
sdz, aby udao mi si !owstrzyma" go cakowicie. /u cyba dziaa jaka magia. Po !rostu
ginie w oczac. Przeciwstawienie si magii zabierze duo czasu... jeli bdziemy go mieli. A
3 gosie $atana syca" byo zwt!ienie. A 6 jeli moja sztuka s!rosta zadaniu...
&ruta zwrci si do -ardana.
A 4a!itanie, we= dziesiciu najbardziej zau1anyc ludzi i !d= galo!em do wityni
.ims>4ragmy. Powiadom 3ysok 4a!ank, i czekam tu na ni. %a si stawi" natycmiast.
*eeli zajdzie !otrzeba, moesz nawet uy" siy, aby j s!rowadzi", wszystko mi jedno, cc
j tu widzie" za cwil.
-ardan zasalutowa !osusznie, lecz w jego oczac !ojawi si dziwny bysk. .aurie i
*immy zrozumieli, e wojakowi nie bardzo umiecaa si myl, by stawi" czoo lwicy w jej
wasnej jaskini. %imo to wiemy i oddany 4siciu ka!itan wykona w ty zwrot i oddali si
bez adnego komentarza, by wykona" rozkaz swego !ana.
&ruta !owrci do rozcignitego na ou je8ca miotajcego si w gorczce.
A 3asza 3ysoko", gorczka ronie, !owoli, lecz stale A !oin1ormowa $atan.
A *ak dugo bdzie yJ
A *eli nic nie uda si zrobi"... w najle!szym wy!adku do rana, nie duej.
&ruta zdes!erowany sytuacj, bi !ici w otwart lew do8. ,o witu nie zostao
wicej ni sze" godzin. $iecae sze" godzin, by odkry" !rzyczyn ataku na jego osob. &
jeli jeniec !rzedtem umrze, wrc do !unktu wyjcia, a nawet gorzej, !oniewa nieznany
wrg nie w!adnie !o raz drugi w zastawion !ua!k.
A Czy nie moesz zrobi" nic wicejJ A s!yta .aurie. $atan zastanawia si !rzez
cwil.
A Cyba e... A @dsun si od oa umierajcego i gestem rki nakaza swoim
uczniom, aby uczynili to samo. Po!rosi jednego z nic, aby !rzynis mu wielk ksig
ka!a8skic zakl".
Fdzieli !ozostaym kilku wskazwek, ktre zostay szybko i s!rawnie wcielone w
ycie, gdy modzi ka!ani znali rytua i swoje w nim role. $a !ododze zosta narysowany
kred !entagram oraz liczne symbole runiczne w jego obrbie. Bko znalazo si dokadnie
w centrum magicznej 1igury. 4iedy wszystko byo gotowe, obecni w !okoju znale=li si
wewntrz kredowego obrysu. $a wszystkic !iciu naronikac umieszczono !once
wiece. 'zst trzyma w rku $atan studiujcy z uwag wielk ksig. Po cwili zacz
czyta" na gos w jzyku, ktry by znany jedynie !ozostaym ka!anom. Czytajc wykonywa
wiec skom!likowane rucy w !owietrzu. *ego uczniowie stali razem z boku. %ilczeli.
/ylko co jaki czas od!owiadali zgodnym crem na wezwanie rzucajcego zaklcie starego
ka!ana. 4iedy rozbrzmieway jeszcze ostatnie sowa $atana, obecni w !okoju !oczuli nage
us!okojenie si !owietrza. Fmierajcy jkn dugo i bolenie.
$atan zamkn z trzaskiem ksig.
A )ez mego !rzyzwolenia nikt ani nic, co jest sabsze od wysannika samyc bogw,
nie bdzie mogo !rzekroczy" granic !entagramu. @d tej cwili aden duc, demon czy inny
byt na usugac ciemnyc mocy nie bdzie mg nas nie!okoi".
$ast!nie $atan !oleci, aby wszyscy stanli na zewntrz !entagramu, !onownie
otworzy ksig i zacz recytowa" kolejne zaklcie. 'owa szybko wyleway si z ust
!otnie zbudowanego ka!ana. 'ko8czy i zamilk, wskazujc jednoczenie na czowieka na
ku. &ruta szybko s!ojrza w tamt stron, lecz nie zauway nic szczeglnego. *u
odwraca gow, by !owiedzie" co do .auriego, kiedy s!ostrzeg zmian. Patrzc ktem oka,
dostrzeg delikatn !owiat wy!eniajc !rzestrze8 wyznaczon !rzez !entagram. 4iedy
!atrzy !rzed siebie, traci !owiat z oczu. ,elikatne wiato !rzy!ominao mlecznobia
bry kwarcu.
A Co to jestJ
$atan s!ojrza na 4sicia.
A '!owolniem jego wdrwk !o!rzez czas, 3asza 3ysoko". ,la niego godzina to
jak jedna, krtka cwila, ?aklcie bdzie dziaao tylko do witu, lecz dla niego nie u!ynie
wicej ni kwadrans. 3 ten s!osb zyskamy na czasie, *eli do!isze nam szczcie, moe
dotrwa" nawet do !oudnia.
A Czy moemy do niego mwi"J
A $ie, !oniewa dla niego bdzie to jak brzczenie !szcz, *ednak jeli zajdzie
!otrzeba, mog w kadej cwili usun" zaklcie.
&ruta !atrzy na je8ca zwijajcego si !owoli w gorczce. *ego rka s!rawiaa
wraenie, jakby zawisa w !owietrzu tu nad kiem.
A 3 takim razie musimy czeka" na !rzyjemno" zobaczenia si z 3ysok 4a!ank
.ims>4ragmy.
&ni czekanie nie byo dugie, ani te nie byo zbyt wiele !rzyjemnoci zwizanyc z
!rzybyciem 3ysokiej 4a!anki. $a zewntrz dao si sysze" jakie !oruszenie i &ruta
!o!ieszy do drzwi. Czeka za nimi -ardan w towarzystwie kobiety w czarnej szacie. *ej
twarz zakrywa ciki, czarny welon. 4iedy jednak 4si !ojawi si na !rogu, zwrcia si
ku niemu i gwatownym rucem wysuna wskazujcy !alec. *ednoczenie rozleg si jej
miy, gboki gosN
A ,laczego zmuszono mnie do !rzybycia tutaj. 4si 4rlestwaJ
&ruta na razie zignorowa !ytanie. 'zybkim s!ojrzeniem obrzuci najblisze
otoczenie. ?a -ardanem stao kilku gwardzistw trzymajcyc oburcz na wysokoci !iersi
wcznie, ktrymi zagradzali !rzejcie gru!ie gotowyc na wszystko stranikw
witynnyc, ubranyc w srebrzystoczarne ka1tany .ims>4ragmy.
A 4a!itanie, co si dziejeJ
A Pani yczya sobie, by wej" do rodka wraz ze stra, a ja zabroniem...
A Przybyam, jak sobie tego yczye, cocia ducowie8stwo nigdy nie uznaje
wadzy ziemskiej nad sob A !owiedziaa ka!anka z lodowat 1uri w gosie. A $igdy jednak
nie zgodz si, aby ktokolwiek, nawet ty, ksi 4rondoru, traktowa mnie jak wi=nia.
A ,wc stranikw moe wej", lecz maj si trzyma" z daleka od je8ca. Pani,
!rosz nie utrudnia". Prosz do rodka. A /on gosu &ruty nie !ozostawia najmniejszyc
wt!liwoci co do jego nastroju. 3ysoka 4a!anka moga by" !rzywdczyni !otnej sekty,
lecz znajdowaa si !rzed obliczem wadcy absolutnego, nie liczc samego 4rla. Czowieka,
ktry nie bdzie tolerowa wtrcania si ani !rzeszkd w s!rawac najwyszej wagi. 'kina
na dwc, stojcyc na !rzedzie stranikw i caa trjka wesza do rodka. -dy tylko
!rzekroczyli !rg, drzwi zamkny si za nimi, a -ardan od!rowadzi na bok !ozostayc
ludzi ze wityni. $a zewntrz za jego gwardzici obserwowali czujnym wzrokiem innyc
stranikw witynnyc i zakrzywione, gro=nie wygldajce miecze tkwice za ic !asami.
@jciec $atan skoni si sztywno i 1ormalnie !rzed ka!ank. @ba zgromadzenia nie
!aay do siebie zbyt wielk mioci. 4a!anka zignorowaa zu!enie obecno" starego
ka!ana.
A Czy obawiacie si ingerencji z innego wiataJ A odezwaa si, gdy zauwaya
!entagram na !ododze. /on jej gosu sta si nagle wywaony, wrcz !recyzyjny.
@d!owiedzi udzieli $atan.
A Pani, nie jestemy !ewni wielu rzeczy, lecz za wszelk cen !ragniemy unikn"
kom!likacji bez wzgldu na to, z jakiego =rda miayby wy!yn", 1izycznego czy
ducowego.
$ie zareagowaa na jego sowa, lecz !odesza najbliej jak tylko moga do obu
je8cw, jednego martwego, a drugiego rannego. '!ostrzega nagle czarne bluzy. ,rgna
wyra=nie. @brcia si i s!ojrzaa !rosto w oczy 4siciu. %imo czarnej zasony welonu czu
na sobie jej wrogie s!ojrzenie.
A Ci ludzie nale do mego zakonu. *ak si tu znale=liJ
/warz &ruty zmienia si w mask z trudem amowanego gniewu.
A Pani, s!rowadzono ci tu wanie !o to, aby uzyska" od!owied= na to !ytanie. Czy
znasz tyc dwcJ
@dwrcia si i studiowaa !rzez cwil twarze je8cw.
A /ego nie znam A od!owiedziaa w ko8cu, wskazujc na zmarego z siwym
kosmykiem. A /en drugi za to ka!an z mej wityni, o imieniu %organ. Przyby do nas
niedawno z naszej wityni w Oabon. A ?amilka na cwil, rozwaajc co w ciszy. A $osi
znak brata ?akonu 'rebrnej 'ieci. A Ponownie zwrcia si w stron &ruty. A /o zbrojne
rami naszej wiary. Pozostaj !od rozkazami 3ielkiego %istrza w 0illanonie. & on
od!owiada za !raktyki swego zakonu bez!orednio i tylko !rzed sam %atk %atriarc. A
?nowu zamilka na moment. A & i to tylko czasami. A ?anim ktokolwiek zdy skomentowa"
jej sowa, cigna ju dalejN A *ednego nie rozumiem. ,laczego ka!an z mej wityni nosi
ic znakJ Czy jest czonkiem tamtego zgromadzenia i udaje ka!anaJ Czy te jest ka!anem i
jednoczenie cce by" wojownikiemJ Czy wreszcie nie jest ani ka!anem, ani bratem, lecz
oszustem w obu !rzy!adkacJ Madna z tyc trzec moliwoci nie jest do!uszczalna bez
ryzykowania gniewu .ims>4ragmy. ,laczego si tutaj znalazJ
A Pani, jeli to, co mwisz, jest !rawd... A 4a!anka syszc zarzut moliwego 1aszu,
zesztywniaa z oburzenia. A ...oznacza to, e wszystko, co si tutaj dzieje, w rwnym sto!niu
dotyczy twej wityni, jak i mnie osobicie. *immy, o!owiedz wszystko o $ocnyc
*astrzbiac.
*immy, wyra=nie nieswj !od czujnym s!ojrzeniem 3ysokiej 4a!anki )ogini
Lmierci, mwi szybko i tym razem bez zwykyc dla niego ozdobnikw i 1antazjowania.
4iedy sko8czy, ka!anka !odesza do 4sicia.
A 3asza 3ysoko", czyny, o ktryc tu usyszaam, wznosz si oydnym odorem ku
nozdrzom naszej bogini. A *ej gos dra z oburzenia. A 3 dawnyc czasac niektrzy z
naszyc wiernyc !ragnli skadania o1iar, lecz !raktyki te ju dawno zostay zarzucone.
Lmier" jest cier!liw bogini, dla wszystkic nadejdzie kiedy czas, by !ozna" j osobicie.
$ie trzeba nam skrytobjczyc mierci i mordw. Cc !orozmawia" z tym czowiekiem. A
3skazaa rk wi=nia.
&ruta zawaa si. ?auway, e $atan lekko !okrci gow.
A *est bliski mierci... moe uda mu si !rzey" kilka najbliszyc godzin i to !od
warunkiem, e zostawimy go w s!okoju. *eeli go !oddamy ostremu !rzesucaniu, moe
umrze", zanim uda si nam zgbi" te mroczne wody.
A Czy jest to !owd do zmartwienia, ka!anieJ $awet martwy bdzie cigle moim
!oddanym. *a jestem ducowym, e1emerycznym ramieniem .ims>4ragmy. *a, ktra dziaam
w jej domenie, !otra1i odkry" !rawdy, ktryc aden miertelnik odkry" nie zdoa.
@jciec $atan skoni si nisko.
A 0zeczywicie, !ani, w wiecie mierci nikt z tob rwna" si nie moe. A '!ojrza
na &rut. A Czy ja i moi bracia moemy si oddali"J $asz zakon uznaje te !raktyki za zbyt...
odraajce.
4si skin gow. 4a!anka zatrzymaa $atana rucem rki#
A ?anim odejdziesz, zdejmij z niego modlitw s!owolnienia, ktr zosta otoczony.
/obie s!rawi to mniej ko!otu, ni gdybym to ja musiaa zrobi".
$atan szybko wykona !rob i mczyzna na ku zacz si miota" w gorczce.
'tary ka!an i akolici 'ung !o!iesznie wyszli z !okoju. 4iedy drzwi zamkny si za nimi,
3ysoka 4a!anka zabraa gos#
A Pentagram !omoe !owstrzyma" ingerencj zewntrznyc si w to, co nast!i za
cwil. Prosz, aby wszyscy !ozostali !oza obrysem, !oniewa kada osoba wewntrz tworzy
zawirowania materii magii. 'toimy wszyscy w obliczu najwitszego rytu, !oniewa bez
wzgldu na wynik, nasza !ani z !ewnoci u!omni si wkrtce o tego czowieka.
&ruta i !ozostali czekali na zewntrz kredowej 1igury.
A Prosz, aby nikt si nie odzywa ani sowem, cyba e udziel !ozwolenia. %usicie
take do!ilnowa", aby adna ze wiec nie zgasa ani si nie wy!alia. 3 !rzeciwnym bowiem
razie moemy wyzwoli" moce, ktre trudno bdzie odwoa".
4a!anka odgarna do gry czarny welon. &ruta, zaskoczony jej widokiem, a
!oderwa gow. %ia bowiem !rzed sob mod, bardzo mod kobiet, nieledwie
dziewczynk, o nies!otykanej urodzie# wielkie, bkitne oczy i cera w kolorze jutrzenki.
'dzc !o brwiac, jej wosy musiay by" w kolorze jasnego zota. 3zniosa rce !onad
gow i roz!ocza modlitw. *ej gos by mikki, melodyjny, lecz sowa dziwne i
!rzeraajce.
Czowiek na ku zacz si miota" i krci" jak szalony, ona jednak nie !rzerywaa i
nadal recytowaa modlitw. @czy rannego otworzyy si ra!townie. .ea ze wzrokiem
wbitym w su1it. Przez jego na!ierajce na wizy ciao !rzebiegay konwulsje, 1ala za 1al. Po
cwili us!okoi si i zwrci wzrok w stron ka!anki. $a twarzy !ojawi si jaki dziwny,
jakby nieobecny wyraz. 3zrok to koncentrowa si, to bdzi zagubiony w !rzestrzeni. Po
cwili na wargac je8ca zagoci !rzedziwny, zoliwy umieszek i okrucie8stwo. Fsta
rozcyliy si i w !okoju da si sysze" gboki, beznamitny gos#
A Czym mog suy", !aniJ
4a!anka zmarszczya lekko brwi, jakby w jego gosie i zacowaniu dostrzega co
dziwnego. ?acowaa jednak niewzruszon !ostaw i !rzemwia do niego rozkazujcym
tonem#
A $osisz strj ?akonu 'rebrnej 'ieci, a jednoczenie jeste ka!anem !raktykujcym
w wityni. 3yjanij ten 1asz.
%czyzna wybucn wysokim, isterycznym miecem, ktry odbija si !rzez
cwil od cian jak groc, by !o cwili zamrze" gdzie !od su1item.
A *estem tym, ktry suy.
@d!owied= nie s!odobaa si ka!ance. Powstrzymaa go rucem rki.
A @d!owiedz wic, komu suyszJ
4olejny wybuc szale8czego miecu. *ego ciao na!ryo si jak struna, ccc
rozerwa" kr!ujce je wizy. Czoo !okryo si kro!elkami !otu, a minie ramion zwijay
si i !ryy jak grube sznury. Po cwili us!okoi si.
A *estem tym, ktry zosta scwytany.
A 4omu suyszJ
A *estem tym, ktry jest ryb. *estem w sieci. A 6 znowu o!ta8czy recot i
konwulsyjne targanie wizami. Po caej twarzy s!yway strumyczki !otu. *eniec krzycza
rozdzierajco i targa sznurami jak szalony. -dy wydawao si, e sam sobie !oamie koci, z
ust wyrwa mu si !rzecigy wrzask.
A %urmandamusKKK 3s!om swego sugK $ies!odziewanie !rzez !okj !rzelecia
gwatowny !odmuc wiatru, ktry !ojawi si nie wiadomo skd. *edna ze wiec zamigotaa i
zgasa. *eniec konwulsyjnie wygi si w uk, tak e tylko sto!y i gowa dotykay ka.
'kra !od sznurami !ka. /rysna krew. Pad nagle ciko na ko. 4a!anka z !ocztku
co1na si o krok, !otem jednak !odesza bliej i !rzyjrzaa mu si.
A $ie yje A !owiedziaa cico. A ?a!alcie wiec. &ruta skin rk i jeden z
gwardzistw !rzytkn drzazg do !omienia innej wiecy i za!ali zgas. 4a!anka zacza
recytowa" inne zaklcie. 6 jeli !ierwsze byo zaledwie nie!okojce A to obecne nioso ze
sob !oczucie lku, wrcz !rzeraenia, obezwadniajcy zmysy lodowaty cd !rzywiany z
najdalszyc zaktkw jakiej zagubionej i skutej wiecznym lodem ziemi, wiecznej otcani
roz!aczy. 3 jej sowac !obrzmiewao eco okrzykw tyc, dla ktryc nie ma !ocieszenia
czy nadziei. ? drugiej jednak strony !rzebijaa nuta mocy i !rzycigajcego !ikna. F!ajajce
uczucie, e byoby ws!aniale odsun" na bok wszelkie !rzygniatajce nas nie!okoje czy
troski i od!ocz" wreszcie. 'owa zaklcia>modlitwy !yny nie!rzerwanie. Fczucie
nadcigajcego nieszczcia !otgowao si z kad cwil. ?ebrani w !okoju z najwyszym
trudem walczyli z !okus, by odwrci" si i ucieka", gdzie oczy !onios, byle dalej od
monotonnego gosu 3ysokiej 4a!anki.
?aklcie sko8czyo si nagle jak noem uci. 3 !okoju za!anowaa martwa, niczym
nie zmcona cisza. 4a!anka !rzemwia w jzyku 4rlestwa.
A /y, ktry jeste z nami ciaem, lecz !odlegasz ju woli naszej !ani .ims>4ragmy,
sucaj mnie. *ak Pani Lmierci wada i rozkazuje wszystkiemu stworzeniu na ko8cu istnienia,
tak i ja rozkazuj ci w jej imieniu. 3r"K
Posta" na ku drgna lekko, lecz !o cwili us!okoia si i leaa w ciszy.
A 3racajK A krzykna ka!anka na cay glos. Ciao !oruszyo si znowu. $agym
rucem gowa zmarego uniosa si ku grze, a jego oczy otworzyy si szeroko. '!rawia
wraenie, jakby rozglda si !o !okoju, lecz cocia oczy mia otwarte, to jednak wida" byo
tylko ic biaka. %imo to wszyscy odnieli wraenie, e zmary widzi, !oniewa kiedy
s!ojrza w!rost na ka!ank, jego gowa zatrzymaa si w miejscu. Fsta otworzyy si !owoli
i !o cwili wydoby si z nic !usty, jakby docodzcy z wielkiej odlegoci, miec.
3ysoka 4a!anka zrobia krok do !rzodu.
A %ilczK
/ru! umilk, lecz jego usta zaczy si !owoli wykrzywia" w !otwornym, zym
umieszku. %inie twarzy drgay konwulsyjnie, jakby dotkn jej nagy i !rzedziwny !arali.
Ciao i skra wibroway !rzez kilka cwil, !o czym za!ady si w sobie i rozlay jak
!odgrzany wosk. )arwa skry zacza nie!ostrzeenie !rzybiera" inny odcie8, stajc si z
kad sekund coraz janiejsza, a !rzybraa w ko8cu bladobiay kolor. 3osy ciemniay
szybko i stay si kruczoczarne. 3 cigu kilku zaledwie cwil czowiek, ktrego
!rzesuciwali, znikn, a w jego miejsce, na ic oczac, !ojawia si na ku zu!enie
odmienna !osta", ktrej nie mona ju byo nazwa" czowiekiem.
A $a bogwK /o !rzecie )rat %rocznego 'zlakuK A sze!n .aurie.
*immy nie!ewnie !rzest!i z nogi na nog.
A Pani, wyglda na, e twj brat %organ !rzyby z miejsca !ooonego o wiele dalej
na !noc ni miasto Oabon A sze!n. 3 jego gosie nie syca" byo artobliwej nuty, tylko
strac.
6 znowu nie wiadomo skd !owia lodowaty wiatr. 4a!anka zwrcia si do &ruty.
Patrzya na niego oczami szeroko otwartymi z !rzeraenia i wydawaa si co mwi", cocia
nikt nie sysza jej sw.
'twr na ku, jeden ze znienawidzonyc, ciemnyc kuzynw +l1w, wrzasn w
o!ta8czej radoci. Po sekundzie nast!i szokujcy i nies!odziewany !okaz jego !otwornej
siy. %oredel szar!n rk i rozrywajc sznury, uwolni j. 3 nast!nej sekundzie wolne
byo i drugie rami. ?anim osu!iali gwardzici zdoali zareagowa", rozerwa sznury
kr!ujce nogi. 3 okamgnieniu to zmare CcoD zerwao si z ka i skoczyo w stron
3ysokiej 4a!anki.
4obieta miao stawia mu czoo. ? jej !ostaci emanowaa wielka moc. 3ycigna
rk w kierunku stwora.
A 'tjK A %oredel !osusznie wykona !olecenie. A $a moc mej !ani, nakazuj ci,
ktry zostae !rzywoany, !osusze8stwo. 3 jej krlestwie !rzebywasz i masz by"
!oddanym wobec jej !raw i ka!anw. $a jej moc nakazuj ci, by !owrciK
%oredel zawaa si !rzez moment, a nast!nie z zadziwiajc szybkoci sign
!rzed siebie i cwyci ka!ank za gardo. 3 !okoju rozleg si ten !usty, jakby z oddali
docodzcy wrzask.
A $ie s!rawiaj ko!otw memu sudze, !ani. *eli rzeczywicie tak bardzo kocasz
swoj !ani, to ruszaj do niejK
4a!anka cwycia kurczowo nadgarstek stwora i w tej samej cwili jego rami
rozgorzao byskiem niebieskawego wiata. 'twr zaskowycza z blu, !odnis j jedn
rk, jakby nic nie waya, i cisn z caej siy o cian tu koo &ruty, gdzie !owoli osuna
si na !odog.
3szyscy zamarli w bezrucu. $age !rzeobraenie i nies!odziewany atak na ka!ank
jakby zniewoli wszystkic obecnyc w !okoju. 'tranicy witynni stali jak !rzygwodeni
widokiem swej !ani u!okorzonej !rzez jak nieznan, mroczn si nie z tego wiata.
-ardan i jego ludzie byli rwnie oszoomieni i bezwolni.
Lmiejc si gbokim basem, stwr zwrci si ku &nicie.
A $areszcie si s!otykamy. Panie ?acodu. 3ybia twoja godzinaK
%oredel cwia si !rzez moment na nogac, !o czym ruszy w stron 4sicia.
'tranicy ze wityni ocknli si na moment !rzed gwardzistami -ardana. ,wc onierzy
ubranyc w czer8 i srebro ruszyo do !rzodu. *eden z nic stan !omidzy zbliajcym si
moredelem a nie!rzytomn ka!ank. ,rugi zaatakowa stwora. /u za nimi na !omoc
4siciu ruszyli ludzie -ardana. .aurie !o!dzi do drzwi i krzykn na strae znajdujce si
na zewntrz.
'tranik witynny !cn zakrzywionym mieczem, !rzebijajc moredela na wylot.
$iewidzce oczy rozszerzyy si ra!townie, ukazujc czerwone obwdki. $a twarzy wykwitK
grymas wstrtnej, nieziemskiej radoci, @bie rce wystrzeliy do !rzodu z szybkoci
byskawicy i cwyciy onierza za gardo. *edno krtkie szar!nicie i stranik ze skrconym
karkiem !otoczy si martwy !o ziemi. Pierwszy z gwardzistw &ruty do!ad stwora i
uderzy z boku, rozcinajc jego grzbiet krwaw bruzd. *akby od nieccenia moredel
macn rk w bok, zwalajc onierza z ng. Potwr sign w d i wycign sobie miecz
z !iersi. 3yszczerzy zby, warkn i cisn bro8 w kt !okoju. -dy si odwraca, -ardan
zaatakowa z dou od tyu. Potny ka!itan otoczy stwora mocnymi ramionami, unoszc go
!onad ziemi. 'z!oniaste !aznokcie momentalnie rozoray jego !rzedramiona, lecz -ardan
trzyma mocno, uniemoliwiajc stworowi dalsze zblianie si do &ruty. %oredel ko!n z
caej siy w ty, tra1iajc -ardana w nog. @baj zwalili si ciko na !odog. Ciemny +l1
zerwa si z ziemi. -ardan usiowa !onownie cwyci" go od tylu, lecz !otkn si o ciao
stranika ze wityni i !rzewrci.
.aurie szar!n i odrzuci w bok !o!rzeczn sztab zamykajc drzwi, ktre
otworzyy si gwatownie. @bok niego !rzebieg tum gwardzistw i stranikw ze wityni.
'twr zbliy si ju do &ruty na wycignicie miecza, kiedy do!ad go od tyu !ierwszy
gwardzista. ,wc kolejnyc !rzyszo mu w sukurs w sekund !=niej. 'tranicy ze wityni
!rzyczyli si do swego samotnego kolegi, 1ormujc wok nie!rzytomnej ka!anki obronny
!iercie8. $ast!ni gwardzici atakowali moredela. -ardan doszed do siebie !o cwilowym
oszoomieniu i rzuci si, by stan" u boku &ruty,
A $iec 3asza 3ysoko" wyjdzie. %oemy go... to... !owstrzyma" !rzewag
liczebn.
&ruta sta z wycignitym mieczem, gotowy do walki.
A *ak dugo, -ardanJ *ak mona !owstrzyma" co, co ju i tak nie yjeJ
*immy 0czka odsuwa si !owoli od &ruty, zmierzajc w stron drzwi. Patrzy jak
zai!notyzowany !rzed siebie, nie mogc oderwa" wzroku od kbowiska cia. -wardzici
usiowali za!anowa" nad stworem, tnc go mieczami, walc !iciami i rkojeciami broni.
6c twarze i rce byy zlane krwi, !oniewa moredel bez !rzerwy szar!a !azurami na
!rawo i lewo.
.aurie, z mieczem wzniesionym jak sztylet, kry wok ywego wiru, czekajc na
okazj. 4tem oka zauway, jak *immy !dzi ku drzwiom.
A &rutaK A krzykn. A *immy wykaza si zdrowym rozsdkiem. FciekajK A 3
nast!nej cwili !cn z caej siy mieczem. 3 kbowisku cia rozleg si !rzecigy,
!araliujcy stracem jk.
&ruta miotany !rzeciwnymi emocjami sta w miejscu, nie mogc si zdecydowa", co
!ocz". 0ucliwe kbowisko cia zdawao si !rzesuwa" ku niemu centymetr !o
centymetrze, jakby ciar wcze!ionyc w moredela onierzy jedynie s!owalnia jego
!osuwanie si do !rzodu. Ponad szamotanin rozleg si nagle jego donony gos#
A Fciekaj, jeli ccesz, Panie ?acodu, lecz wiedz, e nigdy nie znajdziesz
scronienia !rzed mymi sugami.
3 tym momencie moredel jakby dosta zastrzyk nowej energii. ,=wign si ku
grze na mocarnyc nogac, odrzucajc w bok onierzy, ktrzy niesieni im!etem !olecieli
jak wystrzeleni z !rocy na stranikw otaczajcyc ka!ank. Przez moment moredel mg
si wy!rostowa" i stan" swobodnie. *ego twarz !rzy!ominaa krwaw, !oszar!an ranami
mask. 4awa oddartego ciaa zwisa z !oliczka, !rzydajc twarzy stwora wyraz nie
znikajcego, nieszczsnego umiecu. *eden z gwardzistw zdoa !owsta" i skruszy" ciosem
miecza jego rk. %oredel obrci si byskawicznie na !icie i jednym rucem ramienia
rozora mu gardo. 'ta !rzed nimi z !rawym, bezuytecznym teraz ramieniem, zwieszajcym
si z boku. 0ozcyliy si !oszar!ane, gumowate wargi i rozleg si bulgoczcy gos#
A -u!cyK *a karmi si mierciK Cod=cieK $iec i wasza wzmocni me siyK
,wc onierzy rzucio si na niego od tyu i obalio go !onownie na ziemi tu
!rzed &rut. $ie zwaajc na nic, moredel sign ku niemu zdrow rk z !alcami
zakrzywionymi jak sz!ony. $a jego !lecy skoczyo kilku nast!nyc onierzy. &rut nie
wytrzyma, rzuci si do !rzodu i wbi gboko ostrze miecza w !lecy stwora. 4oszmarne
stworzenie wzdrygno si !rzez moment, !o czym kontynuowao !owolne !osuwanie si w
!rzd.
@gromna masa cia, jak jaki oydny, !lugawy krab, centymetr !o centymetrze
!osuwaa si ku ksiciu. Monierze, starajcy si za wszelk cen ocroni" swego !ana,
zwijali si jak w ukro!ie, rozdzierajc dosownie stwora na strz!y. $iemono" zatrzymania
go zacza sto!niowo !rzewaa" nad niecci &ruty do ucieczki. Co1n si o krok. *eden z
gwardzistw wylecia w !owietrze z gonym okrzykiem i grzmotn o kamienn !odog.
0ozleg si trzask !kajcej czaszki.
A 3asza 3ysoko", to jest coraz silniejszeK A krzykn inny onierz. 3 tym
momencie rozleg si wrzask trzeciego, ktremu rozszalay stwr wydar oko. %oredel
d=wiga si ciko z ziemi jak wzbierajca 1ala. 'trzsn z siebie !ozostayc gwardzistw i
wsta na rwne nogi. Pomidzy nim a &rut nie byo ju nikogo.
.aurie szar!n &rut za rkaw, odcigajc go !owoli w stron drzwi. 'zli bokiem,
ani na moment nie s!uszczajc wzroku z !rzeraajcego !otwora, ktry sta, kiwajc si
!owoli. ?dawao si, e niewidzce oczy wodziy za dwoma mczyznami nienawistnym
s!ojrzeniem, !atrzc z twarzy zmienionej w krwaw miazg i !ozbawionej wszelkic rysw.
*eden ze stranikw 3ysokiej 4a!anki rzuci si na niego od tyu. $ie !atrzc za siebie,
moredel macn w ty rk, miadc mu czaszk jednym uderzeniem.
A Powrcia mu wadza w obu rkacK @n si regenerujeK > krzykn .aurie. *ednym
skokiem stwr znalaz si tu !rzy nic. &rut !oczu nagle, e !ada na !odog. 4to
!cn go z boku. Przed oczami 4sicia !ojawi si rozmazany szybkoci rucu obraz
.auriego ucylajcego si !rzed ciosem, ktry z !ewnoci urwaby 4siciu gow, &rut
!rzeturla si w bok i zerwa na rwne nogi, tu koo *immyEego 0czki, Co!ak ode!cn
go dalej, odsuwajc od niebez!iecze8stwa. /u za *immym &rut zauway sylwetk ojca
$atana.
?walisty ka!an zblia si do !otwora, wycigajc !rzed siebie lew rk, z doni
skierowan w stron moredela. /en wyczu jako jego obecno" i obrci si byskawicznie.
Lrodek doni ka!ana zacz delikatnie wieci", by !o cwili rozjarzy" si ole!iajco
biaym wiatem, *ego !romie8 !ojawi si na !ostaci moredela, ktry sta w miejscu bez
rucu, jak zai!notyzowany. ? !oszar!anyc, zwisajcyc warg wyrwa si jk. 6 wtedy
$atan zacz recytowa" zaklcie.
Przera=liwy, wibrujcy w uszac wrzask wy!eni !okj. %oredel skuli si,
zasaniajc niewidzce oczy !rzed lnieniem magicznego wiata na doni $atana. 'yszeli
niewyra=ne, niskie i carkoczce d=wiki wydobywajce si z ust stwora,
A /o !ali... aaagr... strasznie !ali...K
4a!an !ost!i krok do !rzodu, zmuszajc moredela do niezdarnego co1nicia si.
4oszmarna !osta", krwawica ob1icie z setek ran gst, krze!nc !owoli krwi, ze
zwieszajcymi si wszdzie ogromnymi kawaami oddanego ciaa !osklejanego ze strz!ami
ubrania nie wygldaa na aden miertelny byt. %oredel !rzygi si jeszcze bardziej ku
ziemi.
A PonK
$agle w !okoju !owia lodowaty wiatr. Potwr wrzasn tak strasznie, e nawet stare
wiarusy otrzaskane w setkac bitew wzdrygny si odrucowo. Monierze rozgldali si
gorczkowo, szukajc =rda tej nowej, nie dajcej si nazwa" grozy, ktrej obecno"
wyczuwali dookoa siebie.
%oredel wy!rostowa si nagle, jakby wst!ia w niego nowa moc. Prawa rka
wystrzelia w !rzd, cwytajc za =rdo !alcego wiata A lew do8 $atana. 'z!oniaste
!alce s!loty si z !alcami ka!ana. 0ozleg si skwierczcy, sucy d=wik i rka stwora
zacza si tli" ywym ogniem, dymic ob1icie. %oredel zamacn si lew rk i ju mia
uderzy" ka!ana, gdy ten wykrzykn jedno jedyne sowo. $ikt w !okoju nie roz!ozna go ani
nie zrozumia. %oredel zacwia si i jkn. -os $atana rozlega si coraz dononiej,
!otnia z kad cwil. Pokj ucza tajemnymi d=wikami mistycznej modlitwy i witej
magii. $a uamek sekundy stwr zamar w kom!letnym bezrucu. Potem sta !rzez moment
w miejscu, dygoczc caym ciaem. Pod w!ywem ucisku ka!ana odcyla si coraz bardziej
do tyu. $atan !rzys!ieszy recytowanie sw zaklcia. %oredel zatoczy si i zwin z
blu, jakby otrzyma druzgoczcy cios. *ego ciao zaczo dymi". 'cry!nitym, na!itym do
granic moliwoci gosem $atan !rzyzywa mocy swej bogini, )iaej 'ung, bstwa
czystoci. ? ust !otwora wyrwa si !rzecigy, jakby docodzcy z bardzo daleka, jk. *ego
ciaem zaczy miota" konwulsje. $atan, zwarty z !rzeciwnikiem w mistycznej walce,
wznis ramiona, jakby ccia odsun" od siebie ogromny ciar. %oredel !ad na kolana. ?
kadym nast!nym wy!owiedzianym !rzez ka!ana sowem jego rka coraz bardziej
wyginaa si do tyu. Po czole $atana s!yway kro!elki !otu. Myy i cigna na karku
nabrzmiay. $a !owierzcni !oszar!anego ciaa i odsonityc miniac moredela !ojawiy
si bble czy !cerze. 'twr lamentowa, skowyczc gono i !rzecigle. 0ozlego si
skwierczenie i syk, a !o !okoju rozszed si smrd !rzy!alanego misa. ? ciaa zaczy wali"
cikie, oleiste kby dymu. *eden z gwardzistw odskoczy na bok i zacz wymiotowa".
@czy $atana, zmuszajcego stwora do ulegoci si swej woli, robiy si coraz szersze i
szersze. '!leceni w miertelnym ucisku obaj cwiali si !owoli. Ciao moredela
!oddawane nieustannie mocy magii i ucisku $atana skwierczao i zwglao si, !kajc i
wyginajc coraz bardziej do tyu. $agle na jego czerniejcej !owierzcni zata8czyy
niebieskawe rozbyski energii. $atan zwolni ucisk i moredel zwali si na bok. ? oczu,
uszu i ust trysny jzyki ognia, by !o krtkiej cwili obj" cae ciao i zamieni" je
byskawicznie w ku! !o!iow wy!eniajcyc !okj mierdzcym, duszcym i klejcym
si do wszystkiego odorem.
$atan z trudem odwrci si do 4sicia. &ruta ujrza !rzed sob czowieka
!ostarzaego nagle o kilkanacie lat. 4a!an !atrzy !rzed siebie szeroko rozwartymi oczami,
a !o czole i caej twarzy ciekay mu strumyczki !otu.
A 3asza 3ysoko"... ju !o wszystkim A !owiedzia zduszonym, ocry!ym gosem.
?robi w stron 4sicia jeden !owolny krok, !otem drugi. Fmiecn si sabo, !o czym
run na twarz. &ruta rzuci si !rzed siebie i zdoa go !ocwyci", zanim ten u!ad na
!odog.
(IE0'IE (Y%)RZE*I)
Ptaki wiergotay radonie na !owitanie nowego dnia.
&ruta w towarzystwie .auriego, *immyEego, 2olneya i -ardana siedzia w swojej
!rywatnej sali audiencyjnej, oczekujc wiadomoci o stanie zdrowia $atana i 3ysokiej
4a!anki. 'tranicy witynni zanieli ka!ank do !okoju gocinnego i teraz trzymali wart
!rzed drzwiami, !odczas gdy wezwani ze wityni medycy zajmowali si swoj !ani !rzez
ca noc, tak jak medycy z zakonu $atana starym ka!anem.
Potwornoci mijajcej nocy wyciszyy wszystkic i nikomu nie cciao si na razie
mwi" o ostatnic wydarzeniac. .aurie !ierwszy ockn si z odrtwienia. 3sta z krzesa i
!odszed do okna.
Cocia oczy &ruty ledziy rucy trubadura, to jednak jego umys szamota si z
dziesitkami !yta8, na ktre nie !otra1i znale=" od!owiedzi. 4to czy te co cciao jego
mierciJ 6 dlaczegoJ *ednak o wiele waniejsze ni jego wasne bez!iecze8stwo byo !ytanie,
jakie to wszystko nioso zagroenie dla .yama, Carline oraz innyc, ktrzy mieli wkrtce
!rzyby" do miasta. & !rzede wszystkim czy &nita bya w niebez!iecze8stwieJ 3 cigu kilku
ostatnic godzin &ruta wiele razy rozwaa moliwo" odoenia lubu na !=niej.
.aurie siedzia na kana!ie obok na w! drzemicego *immyEego.
A *immy, skd wiedziae, e trzeba wezwa" ojca $atana, kiedy nawet sama 3ysoka
4a!anka bya bezradnaJ *immy !rzecign si !owoli i ziewn leniwie.
A ?a!amitaem to z czasw, kiedy byem mody. A 'yszc to, -ardan nie wytrzyma
i wybucn miecem. $a!icie w !okoju zelao. $awet na twarzy &ruty !ojawi si cie8
umiecu.
A $a jaki czas zostaem oddany !od o!iek niejakiego ojca /ymoteusza, ka!ana
&stalon A cign dalej *immy. A Co jaki czas ten czy inny co!ak dostaje na to !ozwolenie,
co jest oznak, e Przemiewcy wiele si !o nim s!odziewaj A !owiedzia z dum. A
Pozostaem tam tylko !rzez czas !otrzebny, by si nauczy" czyta" i liczy", ale zdyem
rwnie !rzyswoi" sobie !ar innyc !oytecznyc rzeczy.
?a!amitaem jeden wykad o naturze bogw. 3ygosi go kiedy ojciec /ymoteusz...
m... cocia, !rawd mwic, niewiele brakowao, a usnbym jak kamie8. ?godnie z o!ini
tego wielce szacownego ma istnieje !odstawowa o!ozycja si, s!rzeczno" si !ozytywnyc
i negatywnyc, zwanyc czasem dobrem i zem. ,obro nie moe uniewani" innego dobra,
jak i zo za. &by unicestwi" !orednika za, !otrzebne jest !orednictwo dobra. 3ysoka
4a!anka uznawana jest !owszecnie za sug mocy ciemnoci i !o !rostu dlatego nie
!otra1ia, nie moga za!anowa" nad tym stworem. %iaem wic nadziej, e ojciec $atan
bdzie !otra1i stawi" mu czoo, !oniewa 'ung i jej sudzy re!rezentuj !ostaw CdobraD. *a
na!rawd nie wiedziaem, czy to byo moliwe, czy nie, lecz !o !rostu nie mogem tak sta" i
!atrzy" s!okojnie, jak to wi8stwo !rzerabia na miazg jednego onierza !o drugim.
A @kazao si, e twoje zaoenie byo suszne A !owiedzia &ruta, a w jego gosie
wyra=nie byo syca", e jest !een uznania dla szybkoci mylenia i re1leksu co!aka.
,o !okoju wszed gwardzista.
A 3asza 3ysoko", ka!an odzyska !rzytomno" i !rosi ci, !anie, aby zeccia si
do niego !o1atygowa".
&ruta zerwa si z 1otela byskawicznie i sadzc dugimi krokami, wy!ad za !rg.
0eszta zebranyc !o!dzia za nim.
@d !onad stu lat utaro si, e kady ksi 4rondoru wydziela w swoim !aacu
miejsce na wityni z osobnymi ka!licami !owiconymi kademu z bogw. /ak wic bez
wzgldu na to, kto akurat goci !od dacem ksicia i ktrego z wikszyc bogw czci, mg
zawsze znale=" w !obliu miejsce ducowego wytcnienia. ?akon o!iekujcy si wityni
zmienia si od czasu do czasu w zalenoci od tego, kto akurat !eni 1unkcj doradcy
4sicia. /eraz, za rzdw &ruty, jak zreszt i za !o!rzednic +rlanda, obowizki te !eni
$atan i jego uczniowie. Pokoje ka!ana znajdoway si za wityni. &ruta wszed do
obszernego, wysoko skle!ionego !rzedsionka. Po !rzeciwnej stronie, za !o!rzeczn naw,
gdzie znajdoway si ka!lice !owicone czterem najwyszym bogom, wida" byo w murze
mae drzwi. &ruta szed rodkiem gwnej nawy. Po jej bokac umieszczono otarze i
ka!lice !owicone !omniejszym bogom. *ego kroki na kamiennej !osadzce rozbrzmieway
gonym ecem. 4iedy !rzybliy si do drzwi, zauway, e byy otwarte. ,ostrzeg
wewntrz jaki ruc.
3szed do rodka. &kolici $atana rozst!ili si na boki. &rut uderzy ascetyczny
wygld !okoju ojca $atana, nieledwie celi klasztornej !ozbawionej wszelkic dekoracji i
!rywatnyc rzeczy waciciela. *edynym !rzedmiotem, ktry nie s!enia cile uytkowyc
1unkcji, bya stojca na maym stoliku !rzy ku ka!ana statuetka 'ung, !rzedstawiajca
mod kobiet o ujmujcym wygldzie, odzian w dug, bia szat.
$atan by wymizerowany i saby, lecz wzrok mia bystry i jasny. .ea ws!arty na
kilku uoonyc wysoko !oduszkac. 3 !obliu oa czuwa ka!an o!iekujcy si corym,
gotowy na kady gest z jego strony. @bok ka czeka rwnie medyk krlewski. 'koni si
!rzed 4siciem.
A @d strony 1izycznej wszystko w najle!szym !orzdku, 3asza 3ysoko",
oczywicie !oza tym, e jest bardzo wyczer!any. Prosz mwi" krtko.
&ruta skin gow. %edyk i modzi ka!ani o!ucili !okj. Przed wyjciem lekarz
da znak, aby -ardan i !ozostali rwnie !oczekali na zewntrz.
&ruta !odszed do oa.
A *ak si czujeszJ
A Przeyj jako, 3asza 3ysoko" A od!owiedzia sabym gosem ka!an.
&ruta rzuci szybkie s!ojrzenie w stron drzwi i dostrzeg wyraz nie!okoju na twarzy
stojcego w !rogu -ardana. Potwierdzio to tylko wraenie 4sicia, e mka, !rzez ktr
$atan !rzeszed, odcisna na nim nieodwracalne !itno.
A $ie tylko !rzeyjesz, ale wszystko wrci do normy. ?obaczysz. 3krtce bdziesz
codzi, jakby nic si nie stao.
A Przeyem koszmar, ktry nie !owinien by" udziaem adnego czowieka, 3asza
3ysoko". &by mg to w !eni zrozumie", musz wyjawi" ci co w tajemnicy. A 'kin w
stron drzwi.
@!iekujcy si nim ka!an zamkn je i !owrci do oa.
A 3asza 3ysoko", jestem zmuszony wyjawi" ci co, co nie jest zazwyczaj znane
!oza murami wityni. Czynic to, bior na siebie ogromn od!owiedzialno", lecz uwaam,
e nie ma innego wyjcia.
&ruta !ocyli si nad lecym, aby le!iej sysze" z trudem wy!owiadane sowa.
A 3szystko znajduje si w !ewnym !orzdku, &ruta, rwnowadze za!rowadzonej
!rzez 6sa!, boga /ego 4try *est Ponad 3szystkim. 3iksi bogowie wadaj !o!rzez
bogw !omniejszyc, ktrym z kolei su rni ka!ani. 4ady zakon ma swoj misj do
wy!enienia. %oe si czasem wydawa", e jeden zakon stoi w o!ozycji do innego, lecz
wiedz, e w rzeczywistoci !rawda jest inna. 4ady z nic ma swoje cile okrelone miejsce
w !orzdku rzeczy. @ istnieniu wyszego !orzdku nie s in1ormowani ka!ani nisi rang. 6
to jest !owodem kon1liktw, ktre od czasu do czasu wybucaj !omidzy !oszczeglnymi
wityniami. $iec", ktr wczoraj okazaem dla rytw 3ysokiej 4a!anki, bya !o trosze
na !okaz, ze wzgldu na moic akolitw, lecz wy!ywaa take z moic rzeczywistyc
odczu". /o, jak wiele konkretna osoba jest w stanie !oj", determinuje, ile !rawdy zostanie
jej wyjawione !rzez wityni. 3ielu ludzi, na codzienny uytek, !otrzebuje jedynie bardzo
!rostyc konce!cji dobra i za czy te A jak kto woli A wiata i mroku. /y do nic nie
naleysz.
*a uczyem si w dziedzinie Podania *edyn ,rog, w !orzdku, do ktrego jestem
najle!iej !rzygotowany swoim us!osobieniem i natur. Podobnie jak wszyscy, ktrzy
osignli mj !oziom i rang, !oznaem dobrze natur i s!osoby objawiania si innyc bogw
i bogi8. /o, co si zdarzyo dzi w nocy, daleko wykraczao !oza wszystko, co kiedykolwiek
!oznaem.
&ruta !atrzy na niego nie!ewnym, zdziwionym wzrokiem.
A $ie rozumiem. ,o czego zmierzaszJ
A 4iedy zmagaem si z moc, ktra staa za moredelem, zdoaem wyczu" !ewne
as!ekty jej natury. /o co zu!enie obcego, mrocznego i !rzeraajcego, co, co nie ma w
sobie cienia miosierdzia czy litoci. %iota si w szale8stwie, !ragnc za wszelk cen
za!anowa" nad czym lub co unicestwi". $awet ci bogowie, o ktryc mwi si, e s
bogami ciemnoci, jak .ims>4ragma czy -uis>wa nie s rzeczywicie i w !eni =li, kiedy
zrozumie si !eni !rawdy. /o CcoD jednak zasania cakowicie wiato nadziei... to
wcielona roz!acz.
4a!an stojcy !rzy ou $atana da znak &nicie, e !ora ju wyj". 4iedy szed w
stron drzwi, stary ka!an zawoa za nim#
A Poczekaj, musisz zrozumie" jeszcze co. /o CcoD odeszo nie dlatego, e zostao
!okonane !rzeze mnie, lecz wycznie dlatego, e !ozbawiem go sugi, w ktrego si wcieli.
$ie miao !o !rostu 1izycznyc rodkw do kontynuowania ataku. Pokonaem jedynie
!orednika. 3 tym wanie momencie CcoD ujawnio drobny od!rysk swojej natury. $ie jest
jeszcze gotowe, by rzuci" otwarte wyzwanie mej Pani *edynej ,rogi, lecz gardzi ni i innymi
bogami. A $a jego twarzy !ojawi si !rzestrac. A &ruta, to CcoD gardzi bogamiK Czy to
rozumieszJ A $atan usiad gwatownie z wycignit rk. &ruta wrci do ka i uj jego
do8.
A 3asza 3ysoko", to moc, ktra uwaa si za najwysz. $ienawidzi, drwi i szydzi,
i bez waania zniszczy kadego, kto stanie na jej drodze. *eli...
A $atan, s!okojnie A !rzerwa mu &ruta. 4a!an skin gow i o!ad na ko.
A &ruta, musisz !oszuka" mdroci wikszej ni moja. )o wyczuem jeszcze jedno...
ten nie!rzyjaciel, ta wszecogarniajca ciemno" ronie w si.
A Postaraj si usn", $atan. $iec to wszystko stanie si tylko jeszcze jednym zym
snem. A 'kin gow towarzyszcemu ka!anowi i wyszed z !okoju.
A Pom mu A !owiedzia, mijajc medyka krlewskiego, i byo to bardziej baganie
ni rozkaz.
%ijay dugie godziny, a &ruta wci czeka na wieci o stanie zdrowia 3ysokiej
4a!anki .ims>4ragmy. 'iedzia samotnie. *immy s!a na stojcej nie o!odal kozetce.
-ardan !oszed, by do!ilnowa" rozmieszczenia swoic onierzy. 2olney za, w czasie kiedy
&ruta zajmowa si rozwikaniem tajemniczyc wydarze8 !o!rzedniej nocy i ic
konsekwencjami, zarzdza ksistwem. 4si zdecydowa, e nie !oin1ormuje .yama, co
zaszo, do!ki 4rl sam nie !rzybdzie do 4rondoru. 3adca !odrowa w towarzystwie
!onad stuosobowego orszaku i nic !oza ma armi nie mogo mu zagrozi".
&ruta !rzerwa na cwil swoje rozmylania, aby !rzyjrze" si uwanie *immyEemu.
/eraz, kiedy tak lea, oddycajc s!okojnie, cigle wyglda jak dzieciak. Lmia si,
lekcewac swoj ran, lecz kiedy w ko8cu wszystko si us!okoio i wrcio do normy,
!rawie natycmiast za!ad w kamienny sen. -ardan !odnis go delikatnie i zanis na
kozetk. &ruta !okrci lekko gow. %odziak by zwykym kryminalist, !asoytem
erujcym na s!oecze8stwie, ktry w swoim krtkim yciu nie !rze!racowa uczciwie ani
jednego dnia. 'ko8czywszy czternacie czy !itnacie lat, by bu1onem, garzem i zodziejem,
a moe i czym wicej, ale by rwnie !rzyjacielem. &ruta westcn ciko, zastanawiajc
si co ma z nim !ocz".
3 drzwiac !ojawi si !a= z !osaniem od 3ysokiej 4a!anki, ktra daa
natycmiastowego !rzybycia 4sicia. &ruta !odnis si !o cicu, by nie obudzi"
*immyEego, i !oszed za !aziem do ka!anki !ozostajcej !od o!iek lekarzy ze wityni.
-wardzici &ruty stali na zewntrz zajmowanyc !rzez ni !omieszcze8, a wewntrz
!ilnowali jej stranicy witynni. 4si zgodzi si na to ust!stwo, kiedy !o!rosi go o to
ka!an z zakonu .ims>4ragmy. 4a!an !rzywita go teraz codno, jakby to on !onosi win
za obraenia jego !ani. Po!rowadzi &rut do sy!ialni, gdzie inna ka!anka usugiwaa
!rzywdczyni ic wityni.
&ruta zaszokowany wygldem ka!anki, zatrzyma si w !rogu. Pleaa ws!arta na
zagwkac i wakac. *asne wosy okalay blad jak !tno twarz, z ktrej ucieka caa krew,
jakby lodowaty bkit zimy !okry jej rysy !ozbawion ycia mask. '!rawiaa wraenie,
jakby w cigu jednego dnia !ostarzaa si o dwadziecia lat. 4iedy jednak skierowaa na
niego wzrok, !oczu, e nadal jest w niej moc i zdecydowanie.
A Pani, czy czujesz si ju le!iejJ A 3 gosie &ruty syca" byo !rawdziw trosk.
$acyli si nad cor.
A %oja !ani, 3asza 3ysoko", ma jeszcze !rac do wykonania. *eszcze !rzez jaki
czas nie !ocz si z ni.
A Cieszy mnie ta wiadomo". Przybyem, jak daa. 4obieta !odcigna si i
usiada wy!rostowana, o!ierajc si o !oduszki. @drucowo odgarna z czoa !rawie biae
wosy. &ruta zauway, e !omimo skrajnego wyczer!ania ka!anka bya nadal kobiet o
nadzwyczajnej urodzie, aczkolwiek bya to !ikno" bez najmniejszego ladu cie!a.
A &ruta con,oin, wielkie niebez!iecze8stwo zagraa 4rlestwu i nie tylko jemu A
!owiedziaa ocry!ym z wyczer!ania gosem. A 3 krlestwie Pani Lmierci tylko jedna
osoba stoi wyej ni ja# nasza %atka %atriarca w 0illanonie. 3 domenie mierci nikt !oza
ni nie ma !rawa rzuca" mi wyzwania. /eraz jednak nadcodzi co, co rzuca wyzwanie samej
bogini i cocia sia ta jest stosunkowo saba i do!iero !oznaje sw moc i moliwoci, to
jednak moe ona za!anowa" nad sugami mej !ani.
Panie, czy dociera do ciebie znaczenie i waga myc swJ /o tak, jakby dziecko
wieo odstawione od !iersi matki !rzybyo do twego !aacu, nie, do !aacu twego brata i
4rla, a nast!nie obrcio !rzeciwko niemu cay dwr, gwardi, a nawet sam lud, czynic go
bezradnym i bezbronnym w samym sercu jego wadzy i siy. @to !rzed czym stoimy, twarz
w twarz. 'ia ta wzrasta. $awet teraz, w tej cwili wanie, gdy rozmawiamy, moc ta ronie w
si, obrasta szale8stwem. & do tego jest to moc stara, bardzo stara... A *ej oczy rozszerzyy
si gwatownie i nagle &ruta dostrzeg w nic !rzez uamek sekundy bysk o!tania. A /o
jest zarwno nowe i stare, odwieczne... nie rozumiem... nie rozumiem...
&ruta skin gow medykowi i odwrci si do ka!ana, ktry rucem gowy
wskaza wyjcie. 4iedy ksi docodzi do drzwi, usysza !rzejmujcy szloc 3ysokiej
4a!anki. &ruta i ka!an !rzeszli do ssiedniego !okoju. A 3asza 3ysoko", nazywam si
*ulian i jestem $ajwyszym 4a!anem 4rgu 3ewntrznego. Przesaem ju wiadomo" o
tym, co tu zaszo, do naszej gwnej wityni w 0illanonie. *a... A /o, co mia !owiedzie",
najwyra=niej kr!owao go. A 3szystko wskazuje na to, e za !ar miesicy to ja bd
3ysokim 4a!anem .ims>4ragmy. )dziemy si ni o!iekowali A dorzuci, obracajc si w
stron drzwi sy!ialni. A @na sama ju nigdy nie bdzie w stanie kierowa" !oczynaniami
zakonu w subie naszej !ani... A ?wrci si ku ksiciu. A 'tranicy witynni o!owiedzieli
mi o tym, co zaszo wczoraj w nocy, a teraz usyszaem jeszcze sowa 3ysokiej 4a!anki.
3asza 3ysoko", jeeli witynia moe si okaza" !omocna w czymkolwiek, moesz na nas
liczy". &ruta zastanawia si !rzez cwil nad jego sowami. Czsto bywao, e ka!an tego
czy innego obrzdku zaliczany by do grona doradcw monowadcw. Przed wadz wieck
zawsze stoi zbyt wiele !roblemw, ktre maj gbsze, mistyczne znaczenie, by moga sobie
z nimi !oradzi" sama, bez kierownictwa ducowego. ? tego wanie !owodu ojciec &ruty
by !ierwszym, ktry wczy maga do krgu swyc doradcw. *ednake aktywna,
rzeczywista ws!!raca !omidzy wityni a wadz wieck, !omidzy najwysz
ierarci obu, bya bardzo rzadka. Po duszym milczeniu &ruta !odnis wzrok na
ka!ana.
A ,zikuj, *ulian. 4iedy dowiemy si, z czym mamy do czynienia, skorzystamy z
waszej mdroci. ,oszedem wanie do wniosku, e moje !ojmowanie wiata jest dosy"
wskie i ograniczone. @czekuj, e bdziecie mogli suy" cenn !omoc.
4a!an skoni si lekko. &ruta zbiera si ju do odejcia, kiedy ka!an zatrzyma go
rucem rki.
A 3asza 3ysoko"...
4si odwrci si. $a twarzy ka!ana malowaa si gboka troska.
A /akJ
A ,owiedz si, !anie, co to jest. ,owiedz si, gdzie !rzebywa i zniszcz, zniszcz na
zawszeK
&ruta mg tylko skin" gow. 3rci do swoic !okojw. 3szed i usiad !o
cicutku, aby nie obudzi" *immyEego, ktry nadal s!a na kozetce. 4si zauway, e na
stole !ojawi si !misek z owocami i serem oraz kara1ka scodzonego wina. Przy!omnia
sobie, e !rzez cay dzie8 nic nie jad. $ala kielic wina i odci solidny kawa sera. Fsiad,
wygodnie kadc nogi na st, i !ozwoli mylom bka" si swobodnie. ?alaa go 1ala
zmczenia !o dwc !rawie nie!rzes!anyc nocac, lecz by zbyt !oconity niezwykymi
wydarzeniami ostatnic godzin, aby !ozwoli" sobie na drzemk. $a jego ziemiac !ojawia
si jaka niczym nie ograniczona, nad!rzyrodzona sia, jaki magiczny byt, ktry s!araliowa
stracem ka!anw dwc naj!otniejszyc wity8 4rlestwa. ?a niecay tydzie8 mia
!rzyby" .yam. $a lub do 4rondoru zjad !rawie wszyscy monowadcy 4rlestwa. )d
tu, w tym miecieK & on nie mia zielonego !ojcia, co mgby zrobi", by za!ewni"
wszystkim bez!iecze8stwo.
&ruta siedzia !rzez godzin, jedzc i !ijc macinalnie, !odczas gdy jego myli
bkay si gdzie daleko std. &ruta nalea do ludzi, ktrzy !ozostawieni sami sobie czsto
za!adaj w !onure rozmylania. 4iedy jednak znajd si w obliczu jakiego konkretnego
!roblemu, ani na moment nie za!rzestaj go rozgryza", atakowa" ze wszystkic moliwyc
stron, !odobnie jak terier, ktry nie daje ani cwili wytcnienia osaczonemu szczurowi.
3ymyla dziesitki rnyc moliwyc s!osobw !odejcia do !roblemu. $ieustannie
s!rawdza na nowo kady, nawet najmniejszy od!rysk in1ormacji, ktre !osiada. 6 na koniec,
!o odrzuceniu kilkunastu wst!nyc moliwoci, !rzewanie wiedzia dokadnie, co musi
uczyni". ?dj nogi ze stou i za!a z !miska wielkie, dojrzae jabko.
A *immyK A krzykn na cay gos. ?odziejaszek !rzebudzi si w okamgnieniu. .ata
ycia w niebez!iecze8stwie wyrobiy w nim nawyk lekkiego snu. &ruta cisn jabkiem w
co!aka. /en zerwa si z zadziwiajc szybkoci i cwyci owoc o !ar centymetrw od
twarzy. &ruta zrozumia wreszcie, dlaczego *immy znany by !owszecnie jako C0czkaD.
A @ co codziJ A rzuci *immy, gryzc jednoczenie jabko.
A *este mi !otrzebny. ?aniesiesz wiadomo" do swego !ana. A *immy zamar w
bezrucu z zbami zato!ionymi w owocu. A Pomoesz zorganizowa" moje s!otkanie ze
'!rawiedliwym. A @czy *immyEego zrobiy si okrge jak s!odki. $ie wierzy w!rost
wasnym uszom.
6 znowu znad %orza -orzkiego nadcign wa gstej mgy, s!owijajc 4rondor
nie!rzeniknionym woalem. ,wie !ostacie !rzemykay szybko obok nielicznyc, otwartyc
jeszcze dla goci gos!od i tawern. &ruta !oda za *immym, ktry !rowadzi go !rzez
miasto. 3yszli z granic ,zielnicy 4u!cw i znale=li si w znacznie gorszej czci miasta, by
!o !ewnym czasie za!uci" si w samo serce ,zielnicy )iedoty. -watowny skrt w boczn
alejk i !o cwili znale=li si w le!ym zauku. *ak za !ocigniciem czarodziejskiej rdki,
z mroku wyonio si trzec mczyzn. 3 okamgnieniu &ruta doby ra!ier i stan gotowy
do walki. *immy jednak zacowa s!okj.
A *estemy !ielgrzymami, ktrzy !rosz o wskazanie drogi.
A *a jestem !rzewodnikiem, !ielgrzymi A !owiedzia obcy stojcy na !rzedzie. A &
teraz !owiedz !rzyjacielowi, aby scowa t swoj wykaaczk, bo w !rzeciwnym razie
dostarczymy go na miejsce !rzeznaczenia w worku.
$awet jeli mczy=ni wiedzieli, kim jest &ruta, nie dawali tego !o sobie !ozna".
4si !owolnym rucem scowa bro8. ,waj !ozostali ludzie !odeszli bliej i !odali im
!rze!aski na oczy.
A Po co toJ A s!yta &ruta.
A 3 ten s!osb odbdziecie !odr A od!owiedzia ic !rzywdca. A *eli odmwicie,
nie zrobicie ani kroku dalej.
&ruta zdusi w sobie narastajce zniecier!liwienie i kiwn gow. @bcy !odeszli i
&ruta zdy jeszcze zobaczy", jak zawizuj oczy *immyEemu, zanim sam zosta brutalnie
!ozbawiony wiata. ? trudem !okona odruc, aby zerwa" o!ask.
A ?ostaniecie std za!rowadzeni w inne miejsce, gdzie s!otkacie nast!nyc, i oni
!o!rowadz was dalej. ?anim dotrzecie do miejsca !rzeznaczenia, !rzejdziecie !rzez wiele
rk. %wi o tym, abycie nie nie!okoili si, jeli w ciemnoci usyszycie nagle koo siebie
nieznane gosy. $ie wiem, gdzie macie w ko8cu doj", i nie cc tego wiedzie". $ie wiem
take, kim jestecie, lecz otrzymalimy rozkazy z bardzo wysoka, e macie by" dostarczeni
jak najszybciej i e nie moe wam s!a" wos z gowy. @strzegam jednak# o!aski moecie
zdj" tylko w !rzy!adku nies!odziewanego, wielkiego niebez!iecze8stwa. Poczwszy od tej
cwili, od tego miejsca nie macie !rawa wiedzie", gdzie si znajdujecie.
&ruta !oczu, e kto obwizuje go w talii sznurem.
A /rzymajcie si mocno liny i stawiajcie !ewnie kroki. )dziemy i" bardzo szybko.
)ez zbdnyc sw &ruta zosta szar!nity za sznur i !o!rowadzony w noc.
Przez !rawie godzin, jak oceni 4si, byli !rowadzeni ulicami 4rondoru. ,wa razy
!otkn si i !otuk bolenie. Przewodnicy nie !rzejmowali si zbytnio swoimi
!odo!iecznymi. Przynajmniej trzykrotnie zmieniali ju !rzewodnikw i &ruta nie mia
!ojcia, kogo ujrzy !rzed sob, kiedy zdejm mu wreszcie o!ask. 3s!ili si w ko8cu na
wysokie scody. ?anim mocne, szorstkie rce zmusiy go, by usiad, &ruta usysza, jak
otwieraj si !rzed nimi i zamykaj liczne drzwi. 3reszcie kto zerwa mu o!ask z oczu.
@le!io go ostre wiato.
$a stole !rzed nim stao kilka latar8 z wy!olerowanymi do lustrzanego !oysku
re1lektorami odbijajcymi !omie8. Lwieciy mu !rosto w twarz, ole!iajc skutecznie, tak e
nie mg dostrzec, kto siedzi !o drugiej stronie stou.
&ruta rozejrza si. Po !rawej stronie na stoku siedzia *immy. %ina duga cwila
absolutnej ciszy.
A Pozdrawiam, ksi 4rondoru. A ?za wiate zagrzmia nagle !otny, niski gos.
&ruta zmruy oczy, w!atrujc si w jasno", ale nie mg dostrzec, kto siedzi !rzed
nim.
A Czy rozmawiam ze '!rawiedliwymJ @d!owied= !o!rzedzia duga cisza.
A $iec ci wystarczy, e zostaem u!owaniony, aby negocjowa" z tob i osign"
!orozumienie we wszystkim, czego sobie zayczysz. %wi jego gosem.
&ruta zastanawia si !rzez cwil.
A $iec bdzie, zgoda. 'zukam s!rzymierze8ca. ?za uny wiate doszed go basowy
cicot.
A & w czyme to ksiciu 4rondoru jest !otrzebna !omoc '!rawiedliwegoJ
A Cc !ozna" sekrety Cecu Lmierci.
Po tyc sowac za!ada duga, !rzejmujca cisza. &ruta nie !otra1i odgadn", czy
jego rozmwca konsultuje od!owied= z kim innym, czy zastanawia si, co !owiedzie".
A Fsu8cie std co!ca i do!ilnujcie, aby !ozosta na zewntrz A rozleg si gos s!oza
latar8.
? ciemnoci za !lecami wyonio si dwc mczyzn. $ie bawic si w ceregiele,
za!ali *immyEego za kark i wy!rowadzili z !okoju. 4iedy znikn za drzwiami, gos znowu
si odezwa.
A $ocne *astrzbie s =rdem wielu trosk '!rawiedliwego, ksi 4rondoru.
4orzystaj bez!rawnie z -oci8ca ?odziei, a ic skrytobjcze morderstwa !owoduj wielkie
zamieszanie wrd mieszka8cw miasta, stawiajc w nie!rzycylnym wietle wiele dziaa8
Przemiewcw. 4rtko mwic, =le w!ywaj na interesy. ? radoci !owitalibymy ic
koniec, lecz wyjaw, 4si, jaki masz !owd, by si ic !ozby", !oza tym, ktry !rzewanie
ley na sercac wadcw# nie lubi oni bowiem, gdy ic !oddani s niewinnie mordowani w
czasie snuJ
A ?agraaj yciu mego brata i mojemu wasnemu. 6 znowu za!ada duga cisza.
A ?atem mierz wysoko, bardzo wysoko. ? drugiej strony jednak, zrodzonym z
krlewskiej krwi !rzydaje si zabijanie, !odobnie jak !os!lstwu.. Czowiek musi zarobi" na
cleb !owszedni, jak tylko !otra1i, nawet jeli oznacza to, e jest !atnym zabjc.
A Powinno by" dla ciebie oczywiste, e mordowanie ksit bdzie miao szczeglnie
zy w!yw na interesy A !owiedzia &ruta oscym tonem. A *estem !rzekonany, e
Przemiewcy bardzo szybko stwierdz, i !rowadzenie interesw w miecie objtym stanem
wyjtkowym jest dosy" trudne.
A /ak, to !rawda. ? czym !rzycodzisz do naszego stou rokowa8J
A $ie !rzyszedem si targowa". Mdam ws!!racy. Potrzeba mi in1ormacji. %usz
si dowiedzie", gdzie znajduje si serce $ocnyc *astrzbi.
A )ezinteresowno" nie !rzynosi wielu korzyci tym, ktrzy le na zimnie w
rynsztokac. 0ka Cecu Lmierci jest duga i siga daleko.
A $ie dusza ni moja A od!arowa &ruta gosem, w ktrym nie byo ani krzty
umoru. A 3idz, e interesy Przemiewcw bardzo ucier!iay. 3iesz rwnie dobrze jak i ja,
co si z wami stanie, jeli ksi 4rondoru wyda wojn cecowi.
A ? kon1liktu midzy cecem a 3asz 3ysokoci nie wynikn due zyski, to !ewne.
,la nikogo.
&ruta nacyli si do !rzodu. *ego ciemne oczy byszczay w jaskrawym wietle.
A *a... nie... szukam... zysku A !owiedzia !owolutku, cedzc !rzez zby sowo !o
sowie.
Po cwili ciszy nast!io gbokie westcnienie.
A $o tak, w tym wy!adku musz ci, 4si, !rzyzna" racj A !owiedzia gos z
namysem. Po cwili rozleg si donony cicot. A /o jedna z korzyci, kiedy si
odziedziczy wysok !ozycj w s!oecze8stwie. )ez wt!ienia, zarzdzanie cecem
!rzymierajcyc godem zodziei mogoby si okaza" ko!otliwe. $iec i tak bdzie. ?goda,
&ruto z 4rondoru, lecz za ryzyko, ktre cec we=mie na siebie, damy rekom!ensaty.
Pokazae ju kij, a jak wyglda marcewkaJ
A 3ymie8 swoj cen. A &ruta wy!rostowa si.
A Cciabym, aby jedno zostao jasno !owiedziane. 4si# '!rawiedliwy ws!czuje
3aszej 3ysokoci z !owodu !roblemw zwizanyc z Cecem Lmierci. $ocnyc *astrzbi
nie mona ju duej tolerowa". %usz by" wyrwani z naszej ziemi z korzeniami, raz na
zawsze. $ie wolno jednak za!omina" o wielkim ryzyku, jakie jest z tym zwizane, oraz o
jeszcze wikszyc a nieuniknionyc w tej sytuacji kosztac. /aaa... to bdzie bardzo
kosztowne !rzedsiwzicie...
A /woja cenaJ A !rzerwa mu suco &ruta.
A ?e wzgldu na ryzyko, jakie wszyscy !odejmujemy, gdyby si nam nie !owiodo,
dziesi" tysicy zotyc talarw.
A /o stworzy s!or dziur w skarbcu krlewskim.
A /ak, to !rawda, ale zastanw si, jaki masz wybr....
A ,obilimy targu.
A P=niej !rzekaemy instrukcj '!rawiedliwego co do s!osobu i terminu !atnoci A
odezwa si gos, w ktrym zabrzmiaa nutka umoru. A & teraz mamy do omwienia jeszcze
jedn s!raw.
A @ co codziJ
A %ody *immy 0czka zama !rzysig dan Przemiewcom. *ego ycie wisi na
wosku. ?a godzin umrze.
&ruta, nie zdajc sobie s!rawy z tego, co robi, zacz !owoli wstawa". 3
okamgnieniu z mroku wyoni si ogromny mczyzna. 'ilne rce zmusiy 4sicia, aby usiad
z !owrotem. %czyzna nie odezwa si ani sowem, !okrci tylko !rzeczco gow.
A *est nie do !omylenia, 4si, aby !owrci do !aacu w gorszym stanie zdrowia,
ni bye w cwili, gdy do nas !rzybye A !owiedzia gos A lecz s!rbuj tylko doby" broni
w tym !okoju, a dostarcz ci do !aacu w skrzyni. 4onsekwencjami zajmiemy si !=niej.
A &le *immy...
A ?ama !rzysigK A !rzerwa mu gos. A ,a sowo onoruK Powinien by
natycmiast zameldowa" o !ojawieniu si $ocnego *astrzbia. /ak samo jak by zobligowany
!rzysig, aby zawiadomi" natycmiast o zdradzie Lmiejcego si *acka. /ak, tak, 3asza
3ysoko", o tym te wiemy. *immy zdradzi cec, by naj!ierw tobie donie" o wszystkim. '
!ewne s!rawy, ktre mona wybaczy" ze wzgldu na wiek, lecz te akurat czyny nie mieszcz
si w tej kategorii.
A $ie bd sta s!okojnie z boku !rzygldajc si, jak morduj *immyEego.
A ?atem wysucaj mnie, ksi 4rondoru, mam ci bowiem do o!owiedzenia tak oto
istori. Pewnego razu '!rawiedliwy zabawi si z ulicznic. 0obi to nieraz z setkami
innyc, z t rnic jednak, e ta urodzia mu syna. $ie ulega najmniejszej wt!liwoci#
*immy 0czka jest synem '!rawiedliwego, cocia sam co!ak nie ma !ojcia, kto jest jego
ojcem. *ak widzisz, obecna sytuacja stawia '!rawiedliwego wobec !ewnego... m...
!roblemu. *eli cce !rzestrzega" !raw, ktre sam !rzecie ustanowi, !owinien !oleci", aby
zabito jego wasnego syna. *eli nie zdecyduje si na ten krok, straci autorytet i zau1anie tyc,
ktrzy mu su. $ie!rzyjemny wybr. )ardzo nie!rzyjemny. *u teraz, !o tym, jak wyszo
na jaw, e *ack by agentem $ocnyc *astrzbi, w Cecu ?odziei a si gotuje. ?au1anie to
zawsze bardzo delikatny i krucy towarN a w tej cwili wisi dosownie na wosku. Czy znasz
jaki inny s!osbJ
&ruta umiecn si, !oniewa zna inny s!osb.
A 3 czasac nie tak znowu odlegyc zdarzay si !rzy!adki ku!ienia sobie
!rzebaczenia. 3ymie8 cen.
A ?a zdradJ $ie mniej ni nast!ne dziesi" tysicy zotyc talarw.
&ruta !okrci gow. 'karbiec zacznie wieci" !ust !odog. ? drugiej jednak
strony *immy musia !rzecie sobie zdawa" s!raw z ryzyka, jakie !odejmuje, zdradzajc
Przemiewcw, aby go ostrzec, a to byo wiele warte.
A ?aatwione A !owiedzia z kwan min.
A 3 takim razie musisz trzyma" co!aka u siebie, ksi 4rondoru, !oniewa ju
nigdy nie bdzie jednym z nas. Maden z Przemiewcw nigdy nie bdzie usiowa go
skrzywdzi"... cyba e znowu wkroczy na nasze terytorium, a wtedy !ost!imy z nim, jak z
kadym wolnym strzelcem. @stro.
&ruta wsta.
A Czy zaatwilimy ju wszystkoJ
A /ak, z wyjtkiem jednej, ostatniej s!rawy.
A /akJ
A 0wnie w czasac nie tak znowu odlegyc zdarzao si nie raz, nie dwa
ku!owanie tytuu szlaceckiego za od!owiedni cen w zocie, oczywicie. *akiej ceny
zadaby, 4si, od ojca, ktry !ragnie, by jego syn otrzyma tytu skromnego szlaccica
na dworze ksicymJ
&ruta wybucn miecem, kiedy zrozumia kierunek odbytyc negocjacji.
A ,wadziecia tysicy zotyc talarw.
A ?aatwioneK Cocia '!rawiedliwy ma wiele nielubnyc dzieci, to jednak *immy
zajmuje w jego sercu szczeglne miejsce. Myczeniem '!rawiedliwego jest, aby *immy o
niczym si nie dowiedzia. %yl, e dziki dzisiejszym negocjacjom !rzed jego synem rysuje
si jasna !rzyszo", s!rawia mu ogromn !rzyjemno".
A Co!ak zostanie umieszczony w mojej osobistej subie i nie dowie si, kto jest
jego ojcem. Czy s!otkamy si jeszcze kiedyJ
A $ie wydaje mi si, ksi 4rondoru. '!rawiedliwy zazdronie strzee swej
tosamoci. $awet zblienie si do tego, ktry !rzemawia jego gosem, ju stanowi dla niego
zagroenie. ? !ewnoci otrzymasz jasne in1ormacje, gdy tylko dowiemy si, gdzie znajduje
si gniazdo $ocnyc *astrzbi. 6 z radoci !owitamy wieci o zmieceniu ic z !owierzcni
ziemi.
*immy czeka nerwowo. @d !rzeszo trzec godzin &ruta by zamknity w sali z
-ardanem, 2olneyem, .auriem oraz najbardziej zau1anymi czonkami jego rady. Co!ak
zosta !o!roszony o !ozostanie w !okoju, ktry !rzeznaczono dla niego. @becno" !rzed
drzwiami dwc wartownikw oraz dwc nast!nyc na zewntrz !od balkonem jego
!okoju wiadczya dobitnie, e z takic czy innyc !owodw by wi=niem. *immy nie mia
najmniejszyc wt!liwoci, e zdoaby uciec nie!ostrzeenie w nocy, gdyby by w dobrej
kondycji, lecz !o wydarzeniac ostatnic kilku dni czu si !odle. Poza tym, gdy !ozwolono
mu odej" wolno z 4siciem do !aacu, nie mg si !oa!a" w swojej sytuacji. Czu si
nieswojo. 3 jego yciu co si zmienio, a on nie by !ewien co i dlaczego.
,rzwi otworzyy si i !ojawia si gowa jednego z gwardzistw. %acn rk na
*immyEego.
A Co!cze, *ego 3ysoko" cce ci widzie" u siebie. *immy ruszy szybko za
onierzem, ktry !o!rowadzi go dugim korytarzem do sali narad.
&ruta siedzia !rzy stole i czyta. Podnis wzrok na wcodzcego co!ca. 3ok
stou zasiadali take -ardan, .aurie i kilka innyc osb, ktryc *immy nie zna. Przy
drzwiac sta ksi 2olney.
A *immy, mam tu co dla ciebie. *immy rozglda si !o zebranyc, nie bardzo
wiedzc, co ma !owiedzie".
A /o krlewski !atent, ktry nadaje ci godno" szlaccica na dworze ksicym A
!owiedzia &ruta.
3 *immyEego jakby !iorun strzeli. @debrao mu mow. 'ta i ga!i si na 4sicia
szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. .aurie nie wytrzyma i !arskn miecem. -ardan
umiecn si. Po cwili *immy doszed do siebie.
A Marty sobie ze mnie robicie, !rawdaJ A &ruta !rzeczco !okrci gow. A *a,
szlaccicemJ
A @calie mi ycie i naley ci si nagroda.
A &le, 3asza 3ysoko", ja dzikuj bardzo, ale wisi mi nad gow ta... !rzysigaem
!rzecie Przemiewcom. &ruta nacyli si ku niemu.
A / s!raw mamy ju za sob, szlacetny !anie. $ie jeste ju czonkiem Cecu
?odziei. '!rawiedliwy wyrazi zgod. '!rawa zaatwiona raz na zawsze.
*immy !oczu si jak w !ua!ce. ?goda, bycie zodziejem nigdy nie s!rawiao mu
wielkiej !rzyjemnoci. )ardzo jednak lubi by" bardzo dobrym zodziejem. Przemawiao do
niego to, e dosownie na kadym kroku mg si s!rawdzi". %g !okaza" wszystkim, e on
A *immy 0czka, jest najle!szym zodziejem w caym cecu... lub zostanie nim !ewnego
dnia. & teraz coJ )dzie !rzykuty do domu 4sicia, no i wraz ze stanowiskiem !rzycodz
zazwyczaj i obowizki. ,o tego jeszcze '!rawiedliwy wyrazi zgod. @znaczao to, e *immy
na zawsze zosta !ozbawiony moliwoci wst!u do s!oecznoci ulicy.
.aurie zauway brak entuzjazmu malujcy si na twarzy co!aka.
A Czy mog. 3asza 3ysoko"J &ruta kiwn gow. /rubadur wsta, !odszed do
*immyEego i !ooy mu rk na ramieniu.
A *immy, *ego 3ysoko" stara si !o !rostu, aby utrzyma gow nad wod,
dosownie. %usia si targowa" o twoje ycie. -dyby tego nie zrobi, w tej cwili wanie
!ywaby ju martwy w wodac !ortu. '!rawiedliwy od dawna wiedzia, e zamae
!rzysig zoon Przemiewcom.
*immy a !rzysiad z wraenia. .aurie cisn go za rami, aby doda" mu otucy.
Co!akowi zawsze si wydawao, e stoi !onad wszelkimi !rawami, wolny od
od!owiedzialnoci kr!ujcej !ost!owanie innyc. $ie wiedzia, dlaczego obdarzano go tyle
razy s!ecjalnymi wzgldami, !odczas gdy inni z nawizk !acili za swoje !rzewinienia.
?rozumia, e tym razem !rzecign strun. &ni !rzez cwil nie wt!i, e .aurie mwi
!rawd. 'iedzia z !ocylon gow, a w sercu A kiedy !omyla, jak niewiele brakowao, by
zosta zamordowany A kbiy si s!rzeczne uczucia.
A Mycie !aacowe nie jest takie ze A !ociesza go .aurie. A )udynek jest dobrze
ogrzany, bdziesz mia zawsze czyste ubranie, a do tego jeszcze tyle arcia, ile tylko dusza
za!ragnie. ?obaczysz, na!otkasz tu wiele rzeczy i s!raw, ktre z !ewnoci ci zainteresuj.
A ?erkn w stron &ruty i doda# A 'zczeglnie teraz.
*immy kiwn gow. .aurie wsta i !o!rowadzi go na drug stron stou. 4azano
*immyEemu uklkn". 4si 2olney szybko odczyta !atent nobilitujcy.
A C,o wszystkic mieszka8cw naszyc ziem# %odzieniec *immy, sierota z miasta
4rondor, wywiadczy wielkie usugi, za!obiegajc zranieniu krlewskiej osoby ksicia
4rondoru. $a zawsze !ozostaniemy jego dunikami. ,latego yczeniem naszym jest, aby
stao si wiadome wszem i wobec na ziemiac naszyc, i modzieniec ten jest naszym
ukocanym, krlewskim sug. Ponadto yczeniem naszym jest rwnie, aby otrzyma on
miejsce na dworze 4rondor i zosta zaliczony w !oczet szlacty z wszelkimi nalenymi tej
!ozycji !rawami i !rzywilejami. Czynimy !onadto wiadomym, e modzieniec ten oraz jego
!otomkowie A !ki jego linia nie wyganie A otrzymuj rzeczywisty tytu wasnoci do
!osiadoci 5a(er1ord nad rzek 3elandel wraz ze sub i caym jego majtkiem rucomym
i nierucomym. /ytu wasnoci do tego majtku !ozostanie w gestii korony a do osignicia
!rzez niego !enoletnoci. '!orzdzono w dniu dzisiejszym, !od!isano moj wasn rk i
o!atrzono !ieczci, &ruta con,oin, ksi 4rondoruN %arszaek 4rlewskic &rmii na
?iemiac ?acoduN 0zeczywisty $ast!ca /ronu 0illanonD.
2olney !rzenis wzrok na *immyEego.
A Czy !rzyjmujesz na siebie t od!owiedzialno"J
A /ak.
2olney zwin !ergamin i !oda co!cu. $ajwyra=niej byo to wszystko, co naleao
uczyni", by zmieni" zodzieja w szlaccica.
*immy nie mia, oczywicie, zielonego !ojcia, gdzie ley !osiado" 5a(er1ord nad
rzek 3elandel, lecz ziemia oznaczaa docd i jego twarz momentalnie si rozjania. 4iedy
wstawa i odcodzi na bok, zerkn na zato!ionego w mylac &rut. *u dwukrotnie le!y
los zetkn go z 4siciem i dwukrotnie te &ruta by jedyn osob, ktra niczego od niego
nie cciaa. $awet !rzyjaciele z krgu Przemiewcw !rzynajmniej raz !rbowali go jako
wykorzysta", !ki nie !rzekona ic, e to do" trudne zadanie. ?najomo" z &ruta bya dla
co!aka zu!en nowoci. Patrzc na ksicia !ogronego w lekturze jakiego dokumentu,
*immy zdecydowa, e jeli los znowu wzi jego ycie w swoje rce, rwnie dobrze, zamiast
!ta" si bez celu !o wiecie, moe zosta" z 4siciem i jego weso band. )dzie te mia
stae =rdo docodw i wygodne ycie tak dugo, jak dugo bdzie y &ruta, cocia to
akurat, !omyla z gorycz, moe si okaza" !roblematyczne.
4iedy *immy studiowa z zaciekawieniem swj !atent szlacecki, by z kolei
obserwowany !rzez &rut. )ez wt!ienia co!ak by dzieckiem ulicy# twardym,
!otra1icym elastycznie reagowa" na kad sytuacj, !enym !omysw i czasem okrutnym.
&ruta umiecn si do siebie. ? takimi cecami !owinien doskonale sobie radzi" na
dworze.
*immy zwin !ergamin w rulon.
A /wj byy !an, *immy, dziaa byskawicznie. A '!ojrza na !ozostayc. A %am tu
!rzed sob wiadomo" od niego, z ktrej wynika, e udao mu si ju odkry" gniazdo
$ocnyc *astrzbi. Pisze, e lada cwila moemy si s!odziewa" nowyc wieci. 3yraa te
al i !rze!rasza, ale bdzie musia si !owstrzyma" od udzielenia bez!oredniej !omocy w
zmieceniu ic z !owierzcni ziemi. *immy, co o tym sdziszJ
A '!rawiedliwy wie, jak rozegra" kad !arti. A *immy umiecn si od uca do
uca. A *eli uda si wam zniszczy" $ocne *astrzbie, wszystko wrci do normy. *eli si nie
!owiedzie, nikt nie bdzie !odejrzewa, e '!rawiedliwy macza w tym !alce. 3 kadym
!rzy!adku nic nie traci.
A ?amilk na cwil, !o czym doda !owanym ju tonem#
A $ie moe te za!omina" o ewentualnoci kolejnej in1iltracji szeregw
Przemiewcw. -dyby do tego doszo, wwczas jakikolwiek bardziej bez!oredni udzia
Przemiewcw mgby narazi" cae !rzedsiwzicie na nie!owodzenie i niebez!iecze8stwo.
A Czy s!rawy zaszy a tak dalekoJ A &ruta dobrze zrozumia sowa co!ca.
A $aj!rawdo!odobniej, 3asza 3ysoko". )ez!oredni dost! do samego
'!rawiedliwego ma najwyej trzec czy czterec ludzi. /ylko im moe on cakowicie u1a".
Podejrzewam, e sze1 musi mie" kilku wasnyc agentw dziaajcyc !oza cecem, ktryc
zna tylko on i wski krg najbardziej zau1anyc, a i tego nie bybym taki !ewien, moe
jednak tylko on samJ 6 to !ewnie ic wanie wykorzystuje teraz, by doko!a" si do gniazda
$ocnyc *astrzbi. *est !onad dwustu Przemiewcw i dwakro" tyle ebrakw i wszelkiej
maci ulicznikw, s!ord ktryc kady moe by" okiem i ucem Cecu Lmierci.
$a ustac &ruty !ojawi si carakterystyczny, krzywy umieszek.
A )ystry jeste, !anie *amesie A !owiedzia 2olney. A )dziesz nieocenionym
skarbem dla *ego 3ysokoci.
*immy wyglda !rzez cwil, jakby skosztowa czego gorzkiego. 'krzywi si,
mruczc !od nosem#
A Panie *amesieJ
&ruta zdawa si nie zauwaa" kwanej miny co!ca.
A 3szystkim !rzyda si troc wy!oczynku. $im otrzymamy wiadomoci od
'!rawiedliwego, s!rbujmy doj" troc do siebie !o trudac ostatnic kilku dni. /o
najle!sze, co moemy uczyni". A 3sta od stou. A Mycz wszystkim dobrej nocy.
&ruta szybkim krokiem o!uci !okj. 2olney zebra !a!iery ze stou i rwnie
!o!ieszy, by zaj" si swoimi s!rawami.
.aurie !odszed do *immyEego.
A $ajle!iej bdzie, jak ci wezm na ol, modzie8cze. 4to !owinien ci nauczy"
!aru !odstawowyc rzeczy o ludziac z wyszyc s1er.
?bliy si -ardan.
A $o to co!ak ma !rzecla!ane, 4si zawsze bdzie wieci za niego oczami.
.aurie westcn ciko.
A %asz !rzed sob ywy dowd, co!cze A cign dalej .aurie zwrcony do
*immyEego A e nawet gdy obdarzy si kogo !ozycj i rang, to jeli zaczyna on jako
s!rztacz w koszarac, !ozostanie nim w duszy do ko8ca ycia.
A '!rztacz koszarKJ A odci si -ardan z udawanym oburzeniem. A /y
niewydarzony grajku, ja !rzynajmniej !ocodz z dugiej linii wielkic boaterw...
*immy westcn z rezygnacj i !oszed za dwoma docinajcymi sobie !rzyjacimi.
)iorc wszystko !od uwag, jeszcze tydzie8 temu ycie byo o wiele !rostsze. Prbowa si
rozcmurzy", ale nie wyszo mu to za bardzo. 3 tym momencie mona o nim byo
!owiedzie", e wyglda jak kot, ktry w!ad do beczki ze mietan i nie moe si
zdecydowa", czy zacz" ce!ta", ile dusza za!ragnie, czy te !yn", ile si w a!ac do
krawdzi, ratujc ycie.
Z)12)%)
&ruta !rzyglda si uwanie staremu zodziejowi. Posaniec od '!rawiedliwego
czeka cier!liwie, !odczas gdy 4si czyta !osanie. /eraz 4si w!atrywa si w niego
!rzenikliwym wzrokiem.
A 3iesz, co tu jest na!isaneJ
A 'zczegw nie znam. /en, kto !rzekaza wiadomo", udzieli mi bardzo
drobiazgowyc instrukcji. A 'tary zodziej, ktrego wiek !ozbawi szybkoci i zwinnoci w
zawodowyc dziaaniac, sta !rzed 4siciem, gaszczc si bezwiednie !o ysej czaszce. A
Powiedzia, e co!ak za!rowadzi ci z atwoci do miejsca wymienionego w !imie,
3asza 3ysoko". Poleci take !rzekaza", e co do samego co!aka to wszystkie waciwe
osoby zostay stosownie !oin1ormowane i Przemiewcy uwaaj s!raw za zamknit. A
'tary rzuci ukradkowe s!ojrzenie w stron stojcego z boku *immyEego i !uci do niego
oko. ,ao si sysze" gbokie westcnienie ulgi. 4amie8 s!ad *immyEemu z serca.
Puszczone do niego oko !owiedziao dodatkowo, e cocia nie bdzie ju nigdy
Przemiewc, to jednak nikt nie zabroni mu wst!u na ulice miasta, i e stary 'zybki &l(arny
nadal jest jego !rzyjacielem.
A Powiedz swemu sze1owi, e bardzo mnie ucieszyo szybkie rozwizanie !roblemu.
Przeka mu take, e jeszcze dzi wieczr do!rowadzimy s!raw do ko8ca. ?rozumie.
&ruta skin na gwardzist, aby od!rowadzi &l(arnyEego, i zwrci si do -ardana#
A 3ybierz natycmiast gru! najbardziej zau1anyc onierzy i tro!icieli, ktrzy
zostali jeszcze w garnizonie. $ie bierzemy adnyc nowyc. 6 adnyc o1icjalnyc rozkazw.
Przeka osobicie i w cztery oczy kademu z nic, e maj si stawi" w !obliu bocznej
bramy o zacodzie so8ca. $iec id na miejsce s!otkania !ojedynczo albo najwyej !arami.
%aj wybiera" rne trasy dojcia i niec bacznie rozgldaj si, czy nikt ic nie ledzi.
$ajle!iej, eby !owczyli si troc !o miecie, jakby byli na !rze!ustce, zjedli kolacj i tak
dalej. Fwaga jednak, adnego ostrego !icia. ,o !nocy cc mie" ic wszystkic w
gos!odzie Pod /czow Pa!ug.
-ardan zasalutowa i wyszed.
A Pewnie mylisz, e !ost!ilimy z tob bardzo ostroJ
A s!yta &ruta *immyEego, kiedy zostali sami. $a twarzy co!aka !ojawio si
zdumienie.
A $ie, 3asza 3ysoko", tylko wydao mi si to wszystko troc dziwne. & !o drugie,
tak czy siak, tobie, !anie, zawdziczam to, e jeszcze yj.
A ?ostae wyrwany z jedynej rodziny, jak znae. )aem si, e ci si to nie s!odoba.
A *immy wzruszy ramionami.
A & co do uratowania ycia... A @dcyli si na o!arcie krzesa i !rzykadajc !alec do
!oliczka, umiecn si. A ...to teraz jestemy kwita, !anie *ames. -dyby tamtej nocy nie
zareagowa tak byskawicznie, bybym teraz krtszy o gow.
A 'koro jestemy kwita, to skd ten tytuJ A za!yta *immy z umiecem.
&ruta !rzy!omnia sobie sowo dane '!rawiedliwemu.
A Fwaaj to za s!osb trzymania ci na oku. %oesz swobodnie !orusza" si
wszdzie, gdzie tylko ccesz, oczywicie !od warunkiem, e bdziesz si wywizywa ze
swoic nowyc obowizkw. Pamitaj jednak, jeli dowiem si, e z kredensu zginy jakie
zote kubki, osobicie zawlok ci za kark do najgbszego locu. A *immy znowu si
rozemia. /warz &ruty !rzybraa !owany wyraz. A *est jeszcze jedna s!rawa. $a !ocztku
tego tygodnia kto wszed w drog i !okrzyowa !lany zabjcy. ,ziao si to na dacu domu
!ewnego 1olusznika. Poza tym nie !owiedziae mi do tej !ory, dlaczego wybrae !rzyjcie
do mnie z wiadomoci o $ocnym *astrzbiu, zamiast natycmiast zameldowa"
Przemiewcom, jak !owiniene.
*immy s!ojrza na &rut wzrokiem o wiele dojrzalszym, ni wskazywaaby na to
jego co!ica twarz. ?a!ada cwila ciszy.
A /ej nocy, !anie, w !orcie, gdy wraz z ksiniczk ucieke z 4rondoru, w!adem w
!otrzask A oddzia konnyc Czarnego -uya zagrodzi mi drog ku wolnoci. 3tedy rzucie
mi swoj bro8, i to zanim uzyskae !ewno", e samemu uda ci si uj" bez!iecznie z
yciem. & kiedy ukrywalimy si w tamtym domu, nauczye mnie szermierki. $o i zawsze
traktowae mnie na rwni ze wszystkimi innymi. A ?amilk na moment. A /raktowae mnie
jak !rzyjaciela. *a miaem bardzo niewielu... !rzyjaci. 3asza 3ysoko".
A *a te, *immy. A &ruta skin gow. A *est bardzo niewiele osb, ktre mog
zaliczy" do grona moic !rawdziwyc !rzyjaci# rodzina, magowie Pug i 4ulgan, ojciec
/ully i -ardan. A Fsta &ruty wykrzywi grymas. A .aurie wydaje si kim wicej ni
zwykym dworzaninem i myl, e zostanie kiedy mym !rzyjacielem. -otw jestem !j"
jeszcze dalej i zaliczy" do grona !rawdziwyc !rzyjaci !irata &mosa /raska. & jeli &mos
moe by" !rzyjacielem ksicia 4rondoru, to dlaczego nie miaby nim by" *immy 0czkaJ
*immy umiecn si, a w kcikac oczu !ojawia si !odejrzana wilgo".
A 0zeczywicie, dlaczego nieJ A Przekn z trudem lin. Po cwili uczucia znikny
!od zwyk mask. A & co si stao z &mosemJ
&ruta usiad wygodniej.
A $o c, kiedy go widziaem !o raz ostatni, krad wanie statek krlewski. A *immy
!arskn rubasznym miecem. A @d tamtego czasu nie miaem o nim ani od niego adnyc
wiadomoci. ,uo bym da, aby dzi w nocy mie" tego zabijak u swego boku. A Fmiec
znikn z twarzy *immyEego.
A & mi si robi niedobrze, gdy o tym !omyl... ale co bdzie, jeli si znowu
nadziejemy na jedn z tyc !rzekltyc istot, ktre nie cc umiera"J
A $atan uwaa to za mao !rawdo!odobne. 'dzi, e stao si to tylko dlatego, e
ka!anka !rzywoaa Ctamto coD z !owrotem na ten wiat. $ie mamy te czasu, by czeka", a
ka!ani racz jako zadziaa". *edynie ka!an mierci, *ulian, zao1iarowa sw !omoc.
A /aak... widzielimy ju, ile mog !omc ci, ktrzy su .ims>4ragmie A
skomentowa cier!ko *immy. A %iejmy nadziej, e ojciec $atan wie, co mwi.
&ruta wsta.
A Cod=, wykorzystajmy t odrobin czasu, ktra nam !ozostaa, by troc wy!ocz".
,zisiejszej nocy bowiem czeka nas ciki i krwawy trud.
Przez cay wieczr !ojedynczy onierze i niewielkie ic gru!ki, !rzebrane za
zwykyc najemnikw, wczyli si !o uliczkac 4rondoru. %ijajc si udawali, e si w
ogle nie znaj. @ trzeciej nad ranem w gos!odzie Pod /czow Pa!ug zebrao si !onad stu
ludzi. 4ilku wycigao ju z duyc workw ka1tany mundurowe, by w czasie akcji wyst!i"
w barwac ksicyc.
*immy wszed w towarzystwie dwc mczyzn ubranyc w !roste stroje leniczyc,
czonkw elitarnego oddziau wojskowyc zwiadowcw &ruty, 4rlewskic /ro!icieli.
'tarszy rang zasalutowa.
A /en modziak, 3asza 3ysoko", ma oczy jak kot. /rzy razy wy!atrzy, e kto
ledzi naszyc ludzi w drodze do gos!ody.
&ruta s!ojrza na nic !ytajcym wzrokiem.
A ,wc z nic to ebracy, ktryc znaem z widzenia A !owiedzia *immy. A Batwo
byo ic wy!atrzy" i !rzegoni", lecz ten trzeci... sam nie wiem... by" moe szed tylko za
nami, eby si !rzekona", co si wiciJ 3 kadym razie, kiedy zablokowalimy mu drog,
subtelnie i delikatnie, !ozwol sobie doda", by us!okoi" ewentualne obawy 3aszej
3ysokoci, on !o !rostu !oszed w innym kierunku. )y" moe to nic gro=nego, tylko zbieg
okolicznoci.
A & moe w!rost !rzeciwnieJ /ak czy inaczej, nie moemy zrobi" nic wicej !onad
to, co ju zrobilimy. $awet jeli $ocne *astrzbie domylaj si, e szykujemy jak akcj,
nie bd wiedzie" ani gdzie, ani kiedy to nast!i. Po!atrz tutaj A !owiedzia do *immyEego,
wskazujc na ma! lec !rzed nim na stole. A @trzymaem j od krlewskiego arcitekta.
%a!a jest co !rawda dosy" stara, lecz wedug niego !owinna w miar dokadnie !okazywa"
sie" kanaw ciekowyc. Co!ak !rzez cwil w milczeniu !rzyglda si ma!ie.
A )y" moe byo tak kilkanacie lat temu. A 3skaza na jeden !unkt, !otem na inny. A
@, tutaj na !rzykad zawalia si ciana kanau i cocia cieki nadal jako !rze!ywaj, to
jednak jest tam zbyt wsko, aby czowiek mg si !rzecisn". 3 tym miejscu z kolei
grabarz, ktry ccia si atwiej !ozby" swoic ciekw, !rzebi nowy tunel. A Co!ak nadal
studiowa ma! z uwag. A *est tu moe !iro i atramentJ &lbo kawaek wgla drzewnegoJ A
Po cwili !odano mu kawaek wgla i *immy zacz nanosi" na ma!ie !o!rawki. A $asz
!rzyjaciel .ucas ma w !iwnicy tajne !rzejcie do systemu kanaw.
'tojcemu za barem staremu wacicielowi gos!ody o!ada szczka, kiedy usysza
sowa *immyEego.
A *ak toJ 'kd wieszJ
*immy wyszczerzy zby w umiecu.
A 'zczyty dacw to nie jedyny -ociniec ?odziei. 'td A wskaza !alcem !unkt na
ma!ie A oddziay mog !rzej" do tyc dwc miejsc. 3yjcia z gniazda $ocnyc *astrzbi
zostay zlokalizowane bardzo s!rytnie. 4ade z nic ma ujcie do tunelu, ktry nie jest
bez!orednio !oczony z innymi. ,rzwi moe dzieli" odlego" zaledwie !aru metrw, ale
jest to !ar metrw solidnej ciany z cegie i kamieni. &by doj" od jednego wyjcia do
drugiego, trzeba !okona" kilometry krtyc tuneli. @dnalezienie drogi midzy jednymi
drzwiami a drugimi zabraoby wam dobr godzin. Powanym !roblemem jest natomiast
trzecie wyjcie, za ktrym znajduje si obszerna wolna !rzestrze8, stamtd za odcodzi
kilkanacie tuneli, ktrymi mog ucieka". *est ic stanowczo zbyt duo. aby wszystkie
zablokowa".
-ardan sta za co!akiem i zaglda mu !rzez rami.
A & to oznacza konieczno" skoordynowanego ataku A !owiedzia. A *immy, czy
stojc !rzy jednyc drzwiac, mona usysze", gdyby kto si wdar si !rzez drugieJ
A Cyba tak. & jeli kto !rzelizgnie si na sam szczyt scodw, to na !ewno.
'zczeglnie o tej !orze. ?dziwiby si, jak wiele cicyc z !ozoru d=wikw docodzi na
d z ulicy w dzie8, a co do!iero w nocy...
&ruta zwrci si do dwc /ro!icieli.
A Czy na !odstawie ma!y bdziecie !otra1ili odnale=" te miejscaJ A @baj kiwnli
gowami. A /o dobrze. Podzielimy si na trzy gru!y. ,wie z nic wy !o!rowadzicie.
Pozostali !jd ze mn i -ardanem. Po!rowadzi nas *immy. 0ozstawicie ludzi na !ozycjac,
ale nie wejdziecie do !odziemi tego budynku, cyba e zostaniecie wczeniej odkryci lub
usyszycie odgosy ataku naszego oddziau. 3tedy ruszajcie natycmiast. -ardan, ci na
ulicac !owinni ju by" na !ozycjac. Czy wszyscy otrzymali rozkazyJ
A /ak. 4ady zosta !oinstruowany co i jak. *ak si tylko zacznie, nikt, absolutnie
nikt, nie moe o!uci" tego domu, jeli nie bdzie mia na sobie munduru i nie bdzie znany z
widzenia. $a dacac otaczajcyc domw rozmieciem trzydziestu ucznikw, by
zniecci" tyc, ktrzy !rbowaliby wymkn" si ciccem. *ak tylko si zacznie, erold
zadmie w rg i z !aacu natycmiast wyrusz dwie kom!anie konnyc. ,otr do nas najdalej
w cigu !iciu minut. @trzymali rozkazy, aby rozjeca" kadego obcego, ktrego s!otkaj na
ulicy.
&ruta szybko woy ka1tan i rzuci !o jednym *immyEemu i .auriemu. 4iedy
wszyscy mieli ju na sobie ksic !ur!ur i czer8, &ruta krzykn# *u czasK
,wc /ro!icieli !o!rowadzio swoje oddziay do !odziemi gos!ody. $adszed czas,
by *immy ruszy na czele gru!y 4sicia. ?a!rowadzi ic do tajnego !rzejcia za !ust
beczk !rzy cianie, a !otem wskimi scodkami w d do kanau ciekowego. 'mrd bijcy
z nieczystoci s!rawi, e kilku onierzy zaczo kaszle" i cico kl" !od nosem. -ardan
zwrci im ostro uwag i momentalnie w szeregac za!anowa !orzdek. ?a!alono kilka
zasonityc latami. *immy da znak, by s1ormowali !ojedyncz kolumn i !o!rowadzi
je=d=cw 4sicia w kierunku ,zielnicy 4u!cw.
Po !rawie !godzinnym marszu kanaami nioscymi !owoli mieci i nieczystoci w
stron !ortu zbliyli si do s!orej wolnej !rzestrzeni, jakby !lacyku. &ruta !oleci, by
cakowicie zasonite latarnie. *immy ruszy samotnie do !rzodu. &ruta !rbowa ledzi" go
wzrokiem, lecz ze zdumieniem zauway, e *immy znikn w ciemnoci jak duc. $a !rno
wyta suc, co!ak !orusza si bezszelestnie. ,la czekajcyc onierzy najdziwniejsza
bya absolutna, martwa cisza, !rzerywana jedynie co jaki czas clu!otaniem leniwie
!yncyc ciekw. @czywicie, z obawy !rzed !rzedwczesnym zaalarmowaniem
ewentualnyc !osterunkw wystawionyc !rzez $ocne *astrzbie, wszyscy zadbali o
od!owiednie zabez!ieczenie swojego ora, by nie wydawa najmniejszego d=wiku.
*immy !owrci !o cwili, !okazujc na migi, e u !odna scodw wiodcyc do
budynku stoi jeden wartownik. $acyli si do uca &ruty.
A Madnemu z twoic ludzi, !anie, nie uda si go !odej" nie!ostrzeenie, zanim
!odniesie alarm. /ylko ja mam jakie szans. 4iedy usyszycie szamotanin, ruszajcie
biegiem.
*immy wycign zza colewy sztylet i znikn bezszelestnie. Po kilku cwilac dao
si sysze" bolesne sieknicie i &ruta ruszy na czele swyc ludzi, nie dbajc duej o
zacowanie ciszy. 4si !ierwszy do!ad do co!aka, ktry zmaga si z !otnym
wartownikiem. *immy !odkrad si do niego od tyu, skoczy i cwyci za gardo, lecz tylko
go rani. *ego sztylet lea na kamieniac obok. 3artownik, duszony ramieniem co!aka,
zsinia i nie mg za!a" tcu, lecz !rbowa zrzuci" z siebie na!astnika, uderzajc nim z caej
siy o cian. *ednym !cniciem &ruta zako8czy walk i wartownik osun si bez sowa
na ziemi. *immy !uci jego szyj i umiecn si sabo. ,osta tgie baty.
A ?osta8 tutaj A sze!n &ruta i da znak swym ludziom, by szli za nim.
6gnorujc obietnic dan 2olneyowi, e !oczeka, a -ardan roz!ocznie atak, &ruta
ruszy !o cicu w gr. ?atrzyma si !rzed drewnianymi drzwiami zamknitymi na
!ojedyncz zasuwk, !rzyoy uco do desek i nasuciwa uwanie. ? drugiej strony
docodziy !rzytumione gosy. Podnis ostrzegawczo rk. -ardan i jego ludzie zwolnili
kroku.
&ruta !owolutku odsun zasuwk i !cn delikatnie drzwi. ?ajrza !rzez sz!ar do
obszernej, jasno owietlonej !iwnicy. 3ok trzec stow siedziao kilkunastu uzbrojonyc
ludzi. 4ilku z nic czycio bro8 i zbroje. @braz, ktry mia !rzed oczami, !rzy!omina raczej
koszary ni !iwnic. *ednak o wiele bardziej zdumiao 4sicia, e !iwnica ta znajdowaa si
bez!orednio !od najbardziej uczszczanym i !o!ularnym domem !ublicznym w miecie.
,omem !od 3ierzbami. @dwiedzaa go wikszo" ku!cw i niemaa gru!ka !omniejszej
szlacty 4rondoru. &ruta zrozumia nareszcie, skd $ocne *astrzbie miay dost! do tak
wielu in1ormacji o !aacu i jego wasnyc !oczynaniac. ?a!ewne niejeden dworzanin
cwali si dziwce takim czy innym, sobie tylko znanym CsekretemD z ycia !aacu, ccc jej
zaim!onowa". ?abjcom wystarczya za!ewne krtka wzmianka kogo z !aacu, e -ardan
zamierza uda" si do wscodniej bramy na s!otkanie z 4siciem, by domyli" si trasy
!rzejazdu &ruty kilka dni wczeniej.
$agle w !olu widzenia 4sicia !ojawia si niesamowita !osta". 4si omal nie
krzykn z wraenia. ,o czowieka oliwicego miecz !odszed wojownik moredel i co
mwi, nacyliwszy si do jego uca. %czyzna kiwn gow, a %roczny )rat mwi dalej.
$agym rucem okrci si na !icie, wycign rk w stron ucylonyc drzwi i otworzy
jednoczenie usta, aby co !owiedzie". &ruta nie waa si ani sekundy.
A /erazK A krzykn, w!adajc do !omieszczenia. 3 !iwnicy zakotowao si. Ci,
ktrzy jeszcze !rzed cwil siedzieli, s!okojnie czyszczc bro8, cwytali za ni i
momentalnie rzucali si do walki. 6nni zrywali si z miejsc i uciekali !rzez drzwi !rowadzce
na gr, do burdelu lub do drugiego wyjcia do kanaw. ? gry rozlegy si nagle gone
okrzyki klientw !rzestraszonyc !ojawieniem si uciekajcyc zabjcw. Ci za, ktrzy
!rbowali ucieczki !rzez !odziemia, wracali rwnie szybko, jak wybiegli, s!ycani !rzez
drugi oddzia &ruty nacierajcy z dou.
&ruta zrobi unik !rzed ciosem moredela i odskoczy w bok. ,o !omieszczenia
wlewaa si 1ala jego onierzy. ? marszu rzucali si w wir walki i !o cwili oddzielili
4sicia od %rocznego )rata. 4ilku zabjcw, nie zwaajc zu!enie na swe wasne
bez!iecze8stwo, stawio zajadle czoo nacierajcym, zmuszajc onierzy, by ic zabili.
*edynym wyjtkiem by moredel, ktry walczy jak oszalay, !rbujc !rzedrze" si w stron
4sicia.
A 3e=cie go ywcemK A krzykn &ruta. Po cwili moredel !ozosta jedynym
ywym *astrzbiem w !iwnicy. Przy!arty do muru nie mg zrobi" ani kroku. &ruta
!odszed bliej. Ciemny +l1 wbi !oncy nienawici wzrok w twarz 4sicia. 4iedy !ozwoli
si wreszcie rozbroi", &ruta scowa swoj bro8. 4si !o raz !ierwszy w yciu znalaz si
tak blisko ywego moredela. Przyjrza mu si uwanie. $ie byo wt!liwoci, e by to
bliski kuzyn +l1w, cocia +l1y miay !rzewanie janiejsze wosy i oczy. 6 jak kiedy
zauway %artin, moredele byy bardzo !ikn ras, cocia o mrocznej duszy. $agle, kiedy
jeden z onierzy nacyli si, by s!rawdzi", czy moredel nie ukrywa w colewie buta broni,
ten uderzy go kolanem w twarz, ode!cn nast!nego i skoczy na &rut, ktry dosownie
w ostatniej cwili zdy si ucyli" i unikn" rk wycignityc w kierunku jego twarzy. 3
momencie, kiedy odskakiwa w bok, zauway, jak moredel zesztywnia nagle, gdy ostrze
miecza .auriego !rzeszyo mu !ier. Ciemny +l1 zwali si na ziemi, lecz w ostatnim,
!rzedmiertnym s!azmie !rbowa jeszcze dosign" rozca!ierzonymi !alcami nogi 4sicia.
.aurie ko!n jego rce, odrzucajc je w bok. ?akrzywione !alce jeszcze dugo zginay si i
!rostoway !owoli.
A '!jrz tylko na !aznokcie. ?auwayem, jak zalniy, kiedy !ozwala si rozbraja" A
!owiedzia trubadur.
&ruta cwyci mocno nadgarstek moredela i !rzyjrza si uwanie jego doni.
A Fwaaj, jak je trzymasz A ostrzeg .aurie. 3 tym momencie 4si dostrzeg
malutkie igy w!uszczone w !aznokcie %rocznego )rata. $a ko8cu kadej z nic byszczaa
ciemna !lamka.
A /o stary numer dziwek, cocia tylko te, ktre maj s!oro zota i za!rzyja=nionego
cirurga, mog sobie na to !ozwoli". *eli klient cce wyj", nie uiciwszy stosownej o!aty,
albo ma inklinacje do bicia swoic !anienek, wystarczy zwyke zadra!anie i 1acet !rzestaje
by" !roblemem na zawsze.
&ruta s!ojrza na !ieniarza.
A *estem twoim dunikiem.
A @ )anat, miej nas w swojej o!ieceK
&ruta i -ardan odwrcili si byskawicznie. *immy !odszed do jednego z zabityc
*astrzbi, jasnowosego, odzianego w kosztowny strj.
A ?ocisty... A sze!n.
A ?nasz goJ A s!yta &ruta.
A $alea do Przemiewcw. $igdy w yciu nie !odejrzewabym, e on te...
A Czy aden nie !rzeyJ A za!yta ostro 4si. )y wcieky, !oniewa wyda
wyra=ne rozkazy, aby jak najwicej *astrzbi scwyta" ywcem.
-ardan !rzyjmowa meldunki od swoic ludzi.
A 3asza 3ysoko", w sumie w !iwnicy i !omieszczeniac na grze byo trzydziestu
!iciu zabjcw. 3szyscy albo walczyli tak zaarcie, e nasi ludzie nie mieli innego wyjcia,
jak tylko ic !ozabija", albo jeden zabija drugiego, !o czym sam rzuca si na wasny miecz.
A -ardan !oda co 4siciu. A 3szyscy nosili to. A $a jego !alcu dynda ebanowy jastrzb
na zotym a8cuszku.
$ies!odziewanie za!anowaa absolutna cisza. $ie dlatego, e wszyscy !rzestali si
nagle rusza", lecz raczej z tego !owodu, e nagle da si sysze" jaki dziwny d=wik.
3szyscy zamarli w miejscu, nasucujc intensywnie. *ednak nie byo adnyc odgosw,
!anowaa guca cisza. Po cwili !rzestrze8 dookoa zmienia si dziwnie, jakby wy!eniajc
wilgoci. 4ady najdrobniejszy szelest brzmia guco jak we mgle. 3szyscy odnieli
wraenie, e w !omieszczeniu !ojawia si jaka !rzygniatajca obecno". Przez kilka cwil
&rut i !ozostaymi owadno !rzedziwne, nieziemskie uczucie. & !otem w !iwnicy
!owiao nagle straszliwym codem. &rut !oczu, jak wosy je mu si na karku, a serce i
dusz wy!enia !ierwotny, !rzedwieczny strac. ,o !odziemi wkroczy obcy byt,
niewidzialne, lecz namacalne wrcz zo. 4iedy &rut zwraca si wanie do -ardana i
!ozostayc, aby co !owiedzie", cisz !rzerwa okrzyk.
A 3asza 3ysoko", ten cyba yje. Poruszy siK A Monierz najwyra=niej ucieszy si,
e moe s!rawi" rado" swemu !anu.
*ego okrzyk jeszcze nie !rzebrzmia, gdy drugi onierz zawoa.
A @, i ten teK
&rut s!ojrza na dwc onierzy !ocylajcyc si nad !adymi w walce
zabjcami.
$agle wszyscy krzyknli z !rzeraenia. *eden z tru!w !oruszy si wyra=nie, !o
czym jego rka wystrzelia w gr jak w i cwycia klczcego !rzy nim onierza za
gardo. /ru! usiad, unoszc onierza w gr. +co odbijajce si od cian !owtrzyo
oydny, !rzeraajcy odgos rozdzieranego garda i kruszonego krgosu!a. ,rugi tru!
skoczy w gr i zato!i zby w szyi drugiego gwardzisty, rozdzierajc j na strz!y. &rut i
inni stali w szoku jak wmurowani w ziemi, nie mogc wyda" adnego d=wiku ze
cinityc garde. Pierwszy nieywy zabjca cisn na bok onierza krzyczcego w agonii
zduszonym gosem i obrci si ku !ozostaym. 3bi mlecznobiae oczy w 4sicia i
umiecn si. ? rozdziawionyc ust wydoby si gucy, jakby docodzcy z wielkiej
odlegoci, gos.
A ?nowu si s!otykamy, Panie ?acodu. /ym razem, gdy nie ma z tob tego
u!rzykrzonego ka!ana, moi sudzy ci do!adn. @, wsta8cieK 3stawajcie moje dzieciK
3stawajcie i zabijajcieK
3szystkie tru!y zaczy drga" i !orusza" si. Przeraeni onierze zaczli wznosi"
gone modlitwy do swego boga /it. *eden z nic, bystrzejszy i bardziej !rzytomny ni
!ozostali, jednym uderzeniem odci gow !owstajcego tru!a. )ezgowe zwoki zadygotay
i !ady na ziemi. Po cwili jednak znowu zaczy d=wiga" si na nogi, !odczas gdy toczca
si !o !ododze gowa wyrzucaa z ust bezgone !rzekle8stwa. *ak jakie groteskowe
marionetki w!rawione w ruc rk zidiociaego lalkarza, ciaa wstaway !owoli, dygoczc i
kiwajc si s!azmatycznie na wszystkie strony.
A Cyba jednak !owinnimy byli !oczeka", a witynie racz wczy" si do
dziaania A !owiedzia *immy trzscym si gosem.
A )roni" 4siciaK A krzykn -ardan i gwardzici rzucili si na oywione tru!y. *ak
jacy rze=nicy, ktrzy w na!adzie szau dostali si do zagrody z bydem, gwardzici zaczli
wali" i ci" dookoa jak o!tani. Po !aru cwilac wszystkie ciany, su1it i ludzie ociekali
krwi. /ru!y jednak nie !rzestaway d=wiga" si z !odogi.
Fwijajcy si jak w ukro!ie onierze lizgali si we krwi i !adali na ziemi, gdzie
natycmiast cwytay ic w u!iorny ucisk zimne, olizge rce. $iektrym udawao si
jeszcze wydoby" z ust !rzedmiertny, zdawiony krzyk, gdy martwe !alce owijay im si
wok szyi, a zby wbijay wciekle w odkryte ciao.
Monierze ksicia 4rondoru cili i rbali jak nawiedzeni, a w !owietrzu zaczy
1ruwa" rce i nogi, ktre !o o!adniciu na !osadzk trze!otay wciekle, jak krwawice ryby
wyrzucone z wody. &ruta !oczu szar!nicie za nog. '!ojrza w d. @dcita do8
usiowaa cwyci" go za kostk. $a!eniony stracem i obrzydzeniem macn gwatownie
nog, odrzucajc rk na drugi koniec !okoju, gdzie uderzya z gonym !laniciem w
cian.
A 3ynosimy si stdK ?abarykadowa" drzwiK A krzykn &ruta. Monierze, ko!ic i
siekc mieczami na wszystkie strony, !rzedzierali si !rzez krew i !orozde!tywane oca!y
misa. ? obrzydzenia krzyczeli gono !rzeklinajc, na czym wiat stoi. 3ielu z nic,
wy!rbowanyc w bojac weteranw, znalazo si na granicy !aniki. $ic, czego dotycczas
dowiadczyli w yciu, nie !rzygotowao ic na orror, z ktrym s!otkali si w tej !iwnicy. ?a
kadym razem, gdy zwalono na ziemi ktre ciao, natycmiast !rbowao si ono znowu
d=wign" na nogi. 6lekro" za !ad ktry z towarzyszy, ju si nie !odnosi.
&ruta !ar do !rzodu w kierunku najbliszego wyjcia A drzwi !rowadzcyc na
gr. /u za nim szli *immy i .aurie. &ruta zatrzyma si na moment, by ci" !odnoszcego
si z !odogi tru!a. *immy !rzemkn koo ksicia i !ierwszy do!ad drzwi. '!ojrza w gr i
zakl sz!etnie. Po scodac scodzi tru! !iknej kobiety w rozdartej, !!rze=roczystej
sukni. $a wysokoci talii czerwienia si ogromna !lama krwi. 4iedy znalaza si na dole,
kobieta s!ojrzaa na &rut nie widzcymi, !ozbawionymi =renic oczyma. 3rzasna
uszczliwiona. *immy ucyli si !rzed niezdarnym ciosem i rbn barkiem w zakrwawiony
brzuc.
A Fwaga na scodyK A krzykn i oboje !otoczyli si w d. Co!ak !ierwszy zerwa
si na nogi i !rzemkn z !owrotem obok tru!a ladacznicy.
&ruta obejrza si za siebie. *ego ludzie byli cigani w d. -ardanowi i garstce
innyc udao si !rzedrze" do drugic drzwi i teraz usiowali je zamkn". Ci, ktrzy zostali
nieco w tyle, siekli wok szale8czo, !rbujc !rzedrze" si do wyjcia za wszelk cen, lecz
byli !owstrzymywani !rzez wstajce bez !rzerwy zwoki. 4ilku dzielnyc gwardzistw
zamykao drzwi od rodka, nie zwaajc na to, e wydaj tym samym wyrok mierci na
siebie. Podog zalao liskie i zdradliwe morze krwi. 3ielu onierzy !olizgno si i
u!ado, aby ju wicej nie wsta". Poobcinane czonki cia czyy si !onownie w jedn
cao" i tru!y d=wigay si na nogi. &ruta !rzy!omnia sobie, jak stwr w !aacu zyskiwa
wraz z u!ywem czasu na sile i witalnoci.
A ?abarykadowa" drzwiK A krzykn na cae gardo.
.aurie skoczy ku scodom. ?ast!i mu drog tru! dziwki szczerzcy zby w
umiecu. /rubadur ci mieczem i jasnowosa gowa !otoczya si ze stukotem !o scodac,
tu koo biegncyc w gr &ruty i *immyEego.
,otarli wreszcie na !arter ,omu !od 3ierzbami, gdzie ujrzeli gwardzistw
walczcyc z oywionymi tru!ami. Przygalo!oway dwie kom!anie konnicy, ktre oczyciy
!o drodze !rzylegajce do budynku ulice, ale i one, !odobnie jak ic koledzy na dole, nie
byy !rzygotowane na walk z martwymi !rzeciwnikami. Przed gwnym wejciem kilka
nasz!ikowanyc strzaami cia !rbowao d=wiga" si z ziemi, lecz kiedy tylko staway
cwiejnie na nogi, z dacw s!adaa kolejna cmura !ociskw i kada je tru!em.
*immy rozejrza si byskawicznie !o !omieszczeniu, !o czym wskoczy na st, odbi
si mocno, jak akrobata w cyrku !rzeskoczy !onad $ocnym *astrzbiem duszcym
gwardzist i wyldowa na cianie. 3cze!i si kurczowo !alcami w zawieszon na niej
tkanin. %ateria wytrzyma !rzez cwil jego ciar, !o czym rozleg si gony trzask,
mocowania !od su1item !ky i ogromna !acta delikatnego materiau s!yna na ziemi,
s!owijajc *immyEego swymi zwojami. Co!ak byskawicznie wy!lta si ze rodka,
cwyci w rce tyle materii, ile tylko zdoa ud=wign", i !owlk za sob do ogromnego
kominka. Cisn we8 zwinity kb tkaniny, a !otem zacz wrzuca" wszystko, co tylko
mogo zaj" si ogniem. Po !aru cwilac !okj zalao morze !omieni.
&ruta ode!cn tru!a, zerwa ze ciany kolejny kawa tkaniny i rzuci go .auriemu.
/rubadur scyli si i odskoczy w bok, unikajc ataku nieywego zabjcy, !o czym
byskawicznie zarzuci materia na ciao i szybko owin je tkanin. 3 ko8cu ko!n z caej
siy. ?ataczajc si, tru! !olecia w kierunku *immyEego, ktry uskoczy w bok i !odstawi
mu nog. ?awinite jak mumia ciao w!ado w rozszerzajcy si gwatownie ogie8. 'al
wy!eni wcieky ryk !otwora.
-orco i duszcy dym stay si nie do wytrzymania. .aurie rzuci si do drzwi i
zatrzyma tu !rzed !rogiem.
A 4siK A krzykn do ucznikw na ssiednic dacac. A 4si wycodziK
A Po!ieszcie siK A nadbiega od!owied=, a w lad za ni strzaa, ktra !owalia tru!a
!odnoszcego si wanie u st! .auriego.
&ruta i *immy wybiegli z rozwietlonyc !omieniami drzwi. /u za nimi biego
kilku kaszlcyc onierzy.
A ,o mnieK A krzykn &ruta.
3 jednej cwili !rzy stajennyc !ilnujcyc wierzcowcw !ojawio si kilkunastu
gwardzistw. *ednym skokiem !rzedostali si na drug stron ulicy. 'mrd !alonyc cia i
krwi oraz gorco bucajce od !oncego budynku !oszyy konie, ktre zaczy szar!a" jak
szalone, i stajenni musieli od!rowadzi" je dalej.
Monierze dobiegli do 4sicia i zaczli wrzuca" w !omienie nasz!ikowane strzaami
ciaa. Przera=liwy wrzask !oncyc tru!w wy!eni cisz nocy.
? drzwi wy!ad, !otykajc si, martwy $ocny *astrzb. Caa lewa strona ciaa bucaa
ywym ogniem. 4roczy w stron 4sicia z szeroko roz!ostartymi ramionami, jakby ccia
go wzi" w objcia. ,wc gwardzistw, nie zwaajc na o!arzenia, cwycio go z boku i
cisno w !omienie. 4ilku innyc !odeszo !od drzwi, by uniemoliwi" ucieczk z !oogi.
&ruta odsun si na bok i !rzeszed na drug stron ulicy. $ajbardziej ekskluzywny burdel
w miecie !on jak !ocodnia.
4si skin na najbliszego onierza.
A ?awiadom tyc na dole, w kanaac, by w adnym razie nie wy!uszczali nikogo z
!iwnicy. A -wardzista zasalutowa i oddali si szybko.
Po kilkunastu minutac w miejscu domu sta jeden wielki su! ognia. ?robio si jasno
jak w dzie8. $a ulice wylegli mieszka8cy ssiednic domw, !oniewa obawiali si, e
!omienie i tam si !rzenios. &ruta rozkaza, by onierze s1ormowali kolumn i !odajc
sobie wiadra wody, !olewali ciany budynkw ssiadujcyc bez!orednio z ,omem !od
3ierzbami.
3 niecae ! godziny od roz!oczcia !oaru rozleg si !otny trzask, !o czym
strzelia w gr ogromna cmura dymu A !uciy belki stro!owe !arteru i cay budynek
za!ad si w !odziemia.
A $o, to tyle, jeli codzi o te stwory na dole A skomentowa .aurie.
&ruta w!atrywa si w !omienie. /warz mia zacit i !onur.
A $ie za!ominaj, e zostao tam rwnie wielu dobryc onierzy.
*immy !atrzy jak urzeczony na !omienne !rzedstawienie. /warz mia umorusan
sadz i krwi. &ruta !ooy mu rk na ramieniu.
A 6 znowu s!isae si ws!aniale.
*immy mg jedynie skin" bez sowa gow.
A %usz si na!i" czego mocniejszego A !owiedzia .aurie. A $a bogw, cyba
nigdy nie !ozbd si tego smrodu z nosa.
A 3racajmy do !aacu A !owiedzia &ruta. A 4oniec !racy na dzisiejsz noc.
#RZY-)Z%Y
*immy szar!a za konierzyk.
%istrz Ceremonii )rian de.acy uderzy w !odog sali audiencyjnej dug lask i
co!ak momentalnie unis gow, s!ogldajc !rzed siebie. 3szyscy modzi szlaccice
!ozostajcy !rzy dworze ksicym, w wieku od czternastu do osiemnastu lat, byli wanie
instruowani co do obowizkw czekajcyc ic w zwizku ze zbliajcym si lubem &nity i
&ruty. 'tary %istrz, nienagannie ubrany, mwi !owoli i wyra=nie zwraca si do niego.
A Panie *amesie, jeli nie moe !an usta" s!okojnie na miejscu, bdziemy musieli
znale=" dla !ana jakie bardziej aktywne zajcie. Co by !an, na !rzykad, !owiedzia na
noszenie wiadomoci !omidzy !aacem a dalszymi kwateramiJ A 3 tym momencie da si
sysze" cicutki jk. 3izytujcy miasto moni tego wiata byli !owszecnie znani z tego, e
bez !rzerwy wysyali dziesitki nie majcyc adnego znaczenia wiadomoci. ,alsze
kwatery, gdzie wielu z nic miao !rzebywa" w czasie wizyty, znajdoway si w odlegoci
dobrego kilometra od !aacu. /akie obowizki nie oznaczay w !raktyce nic innego, jak
bieganie tam i z !owrotem !rzez dziesi" godzin dziennie. %istrz Ceremonii zwrci si do
osoby, ktra wydaa jk.
A Panie Paul, moe i !an zecciaby !rzyczy" si do !ana *amesaJ
4iedy nie otrzyma adnej od!owiedzi, mwi dalej.
A )ardzo dobrze. Ci z was, ktrzy oczekuj !rzybycia krewnyc, !owinni wiedzie", e
wszyscy !o kolei bd musieli wy!eni" ten obowizek. A Po tyc sowac !ord co!cw
rozlegy si gone narzekania i !rzekle8stwa. $ast!io oglne !oruszenie. ,rewniana laska
!onownie stukna gono o !odog. A $ie jestecie jeszcze ani ksitami, ani baronamiK
$ie umrzecie zaraz, jeli !rzez dzie8 czy dwa !o!racujecie. Po !rostu w !aacu bdzie zbyt
wielu goci jednoczenie, by sucy, !aziowie czy !osa8cy zdoali !odoa" wszystkim
obowizkom.
*eden z nowyc co!akw, !anicz .ocklear, najmodszy syn barona 4o8ca ?iemi,
wyst!i !rzed innyc.
A Panie, ktrzy z nas bd !rzy lubieJ
A 3szystko w swoim czasie, co!cze. 4ady z was bdzie mia okazj od!rowadzi"
goci na wyznaczone dla nic miejsca w wielkiej sali i sali bankietowej. 3 czasie samej
ceremonii zalubin wasze miejsca bd z tyu, w !enej szacunku odlegoci, tak e bdziecie
mogli swobodnie obserwowa" !rzebieg uroczystoci.
,o sali wbieg !a= i !oda kartk %istrzowi, !o czym nie czekajc na od!owied=,
wybieg !o!iesznie. %istrz de.acy !rzeczyta wiadomo".
A $a mnie czas. %usz si !rzygotowa" na !rzyjcie 4rla. 4ady z was wie, gdzie
ma dzisiaj by", !rawdaJ '!otykamy si tu !o !oudniu, gdy 4rl i *ego 4sica 3ysoko"
udadz si na narad. Pamitajcie, kady, kto si s!=ni, bdzie za kar biega z !osykami do
dalekic kwater o jeden dzie8 wicej. /eraz to ju wszystko. A 4iedy odcodzi, co!cy
stojcy bliej syszeli, jak mrucza !od nosem# A /ak wiele do zrobienia, a tak mao czasu...
Co!cy zaczynali si !owoli rozcodzi". *immy, ruszajc w stron wyjcia, usysza
okrzyk za !lecami.
A 5ej, ty, nowyK
@dwrci si, !odobnie jak kilku innyc co!cw. 3oajcy wyra=nie !atrzy na
niego. *immy czeka s!okojnie, zdajc sobie doskonale s!raw z tego, co za cwil nast!i.
@to za cwil zostanie okrelona jego !ozycja w s!oecznoci modyc !anw.
4iedy *immy nie ruszy si z miejsca, .ocklear, ktry rwnie si zatrzyma, wskaza
na siebie !alcem i nie!ewnie !ost!i kilka krokw w stron woajcego.
A $ie, nie ty, co!cze A warkn wysoki, kocisty szesnaste> czy siedemnastoletni
dryblas. A Codzi mi o tego tam. A 3skaza na *immyEego.
Co!ak mia na sobie taki sam brzowozielony strj, jak !ozostali modzi szlaccice
nalecy do dworu ksicego. *ego ubranie byo jednak o wiele le!iej skrojone ni
wikszoci !ozostayc, musia wic dys!onowa" osobistymi 1unduszami na krawca. ?za
!asa wystawaa wysadzana drogimi kamieniami rkoje" sztyletu, a buty lniy jak
wy!olerowana stal. 3osy mia jasne, koloru somy i elegancko !rzycite. *immy domyli
si, e co!ak musi by" lokalnym tyranem. 3znis w gr oczy i zrezygnowany westcn
gboko. @n sam mia na sobie =le do!asowany uni1orm, zbyt ciasne buty, a !owoli gojcy si
bok !iek go bez !rzerwy nieznonie. 4rtko mwic i tak by ju w wystarczajco !odym
nastroju. Pomyla, e najle!iej bdzie zaatwi" to szybko i mie" z gowy.
0uszy !owoli w stron wyszego co!ca, ktry mia na imi *erome. 3iedzia, e
jego ojciec by dziedzicem .udland, miasta na wybrzeu niedaleko 4rondoru. $ie by to co
!rawda znaczcy tytu, lecz !rzynosi jego !osiadaczom s!ore korzyci majtkowe.
A /akJ A s!yta *immy, stajc tu !rzed nim.
A $ie !odobasz mi si A od!owiedzia *erome, umiecajc si wyzywajco.
$a ustac *immyEego !owoli zacz !ojawia" si szeroki umiec. $agym rucem
rbn z caej siy !ici w odek *eromeEa, a ten zwin si w kbek i !otoczy na
!odog. /rze!a !rzez cwil rkami, nie mogc za!a" tcu, !o czym zacz si d=wiga",
bolenie stkajc.
A Co... dlaczego... A zacz, lecz !rzerwa w ! sowa, kiedy !odnis wzrok i ujrza
!rzed sob *immyEego ze sztyletem w doni. 'ign byskawicznie do !asa, szukajc
rkojeci swojej broni, ale jej nie znalaz. '!ojrza w d, !o czym zacz rozglda" si
gorczkowo dookoa.
A Cyba tego szukasz, !rawdaJ A za!yta *immy, szczerzc zby w umiecu i
!okazujc z daleka zdobn rkoje". @czy co!aka zrobiy si okrge jak s!odki. *ednym
rucem doni *immy cisn sztyletem. @strze wbio si gboko w !odog !omidzy butami
*eromeEa, drgajc s!rycie. A 6 nie nazywam si Cten tamD, tylko !an *ames, szlaccic w
subie ksicia &ruty.
*immy szybkim krokiem wyszed z sali. Po cwili dogoni go co!ak imieniem
.ocklear. ?acz i" u jego boku.
A &le mu dooye... !anie *ames. *erome wyywa si na wszystkic nowyc
co!akac.
*immy zatrzyma si w ! kroku. $ie mia nastroju na takie !ogaduszki.
A 3szystko dlatego, e mu na to !ozwalacie, co!cze. A .ocklear co1n si i jkajc
si zacz !rze!rasza". *immy unis rk. A &le, ale... !oczekaj no cwil. $ie jestem zy na
ciebie. Po !rostu mam na gowie ca mas s!raw. Posucaj no, .ocklear, bo tak si
nazywasz, !rawdaJ
A Przyjaciele mwi mi .ocky.
*immy !rzyjrza mu si uwanie. Co!ak by may i bardziej wyglda na dzieciaka
ni na mczyzn, ktry z niego kiedy wyronie. %ia due, niebieskie oczy i buzi o!alon
na ciemny brz. 3 kasztanowyc wosac tu i tam !oyskiwao janiejsze, s!alone so8cem
!asemko. ?a!ewne jeszcze !ar tygodni temu co!iec bawi si z rwienikami z ludu na
!lay, w !obliu niewielkiego zameczku swego ojca.
A .ocky, gdy ten kretyn zacznie ci si dobiera" do skry, !rzyko! mu z caej siy. /o
!owinno go ustawi" raz na zawsze. 3iesz, nie mog teraz duej rozmawia". ?a cwil mam
s!otkanie z 4rlem. A *immy oddali si szybkim krokiem, zostawiajc zdumionego co!ca
na rodku dugiego korytarza.
*immy wierci si nies!okojnie, nie mogc si !rzyzwyczai" do wciekle ciasnego
konierzyka nowej bluzy. *erome !rzyda si cocia do jednej rzeczy A !okaza mu, e nie
musi znosi" kie!sko uszytego ubrania. -dy tylko bdzie mg, wymknie si na kilka godzin z
!aacu, by odwiedzi" trzy skrzyneczki !oukrywane w zakamarkac miasta. ?acomikowa
tam wystarczajco duo zota, by ku!i" sobie tuzin kom!letw nowyc ubra8. *ak si
okazao, bycie szlaccicem miao jednak wiele wad, o ktryc nie mia !ojcia.
A Co si z tob dzieje, co!czeJ
*immy !odnis wzrok. 3ysoki, starszy mczyzna z grzyw ciemnosiwyc wosw
!rzy!atrywa mu si uwanie i 1acowo zmruonymi oczami. 0oz!ozna mistrza miecza
7annona, jednego ze staryc towarzyszy &ruty z Crydee. *ego statek zawin do !ortu
wczoraj na 1ali wieczornego !rzy!ywu.
A /o !rzez ten !rzeklty konierzyk. %istrzu %iecza. & do tego jeszcze nowe buty,
uwieraj okro!nie. 7annon !okiwa gow ze zrozumieniem.
A $o c, trzeba trzyma" 1ason, bez wzgldu na to, czy ci wygodnie, czy nie. Fwaga,
nadcodzi 4si.
&ruta wyszed !rzez wielkie, gwne wejcie do !aacu i stan na rodku dziedzi8ca
wy!enionego tumem czekajcyc, by !owita" 4rla. 'zerokie scody !rowadziy w d, na
!lac !arad. Poza nim, za ogromn elazn bram, rozcigaa si wielka !oa" miasta.
@czyszczono j ze straganw, budek i !rzeku!niw. 3zdu caej trasy !rzejazdu 4rla do
!aacu onierze z garnizonu krondorskiego u1ormowali dugi, !odwjny szereg. Poza nimi
kbiy si tumy ciekawskic !ragncyc co" raz rzuci" okiem na swego wadc. ,o!iero
nieca godzin temu doniesiono o !ojawieniu si orszaku .yama, lecz obywatele zaczli si
gromadzi" ju !rzed witem.
$arastajca 1ala gonyc okrzykw zwiastowaa zblianie si monarcy. .yam,
jadcy na wielkim, bojowym kasztanie, !ierwszy !ojawi si w !olu widzenia. F jego boku
jeca -ardan, dowdca garnizonu miejskiego. ?a nimi wida" byo %artina i towarzyszcyc
wadcy !anw ?iem 3scodu, oddzia 4rlewskiej -wardii Paacowej i dwie bogato
zdobione karety. Pocd zamykali lansjerzy &ruty oraz tabory.
-dy .yam zatrzyma wierzcowca u !odna scodw, rozlegy si 1an1ary. 'tajenni
rzucili si, by zaj" si koniem 4rla. &ruta scodzi !o scodac, by !owita" brata.
?godnie z nie!isan tradycj ksi 4rondoru sta w ierarcii !anw krlestwa zaraz !o
wadcy i mg sobie !ozwoli" na swobodniejsze zacowanie w jego obecnoci. 4iedy jednak
s!otkali si dwaj rodzeni bracia, za!omniano o wszelkic 1ormalnociac i o1icjalnym
!rotokole. @baj natycmiast !adli sobie w objcia. %artin zsiad z konia cwil !=niej i
wkrtce caa trjka obejmowaa si, witajc serdecznie.
*immy obserwowa, jak .yam !rzedstawia swoic towarzyszy !odry. Pod scody
!odjecay dwie karety. @tworzyy si drzwiczki !ierwszej z nic i co!ak wycign szyj
jak uraw, by le!iej widzie". Po cwili !ojawia si zdumiewajco !ikna, moda kobieta.
*immy z uznaniem !okiwa gow. 'dzc z tego, jak !rzywitaa si z &ruta, *immy doszed
do wniosku, e bya to ksiniczka Carline. 0zuci okiem w kierunku .auriego. /rubadur sta
jak wmurowany z wyrazem boskiego uwielbienia na twarzy. *immy !onownie !okiwa
gow# tak, to z !ewnoci jest Carline. ?a ni !ojawi si duo starszy mczyzna. & to
!ewnie Caldric, ksi 0illanonu, !omyla.
@tworzyy si drzwiczki drugiej karety i wysiada starsza kobieta. /u za ni
wyskoczya znajoma !osta" i *immy umiecn si radonie. 3idok ksiniczki &nity
!rzy!rawi go o rumie8ce A swego czasu by w niej zakocany bez !amici. 'tarsza !ani to
!ewnie ksina &licja, jej matka. -dy !anie witay si z &ruta, myli co!aka !owdroway
w !rzeszo", kiedy to &nita, &ruta i on ukrywali si razem !rzed !rzeladowcami.
Fmiecn si od uca do uca.
A Panie *ames, co ci o!taoJ *immy s!ojrza na mistrza 7annona.
A ?nowu te buty, !anie A od!owiedzia, skrywajc wzruszenie.
A 0ozumiem ci, co!cze, ale musisz si nauczy" znosi" drobne niewygody. 5m...
nie cciabym =le si wyraa" o twyc nauczycielac, ale jak na modego szlaccica, nie
jeste zbyt dobrze wycowany.
A *estem nowy w tym interesie. A *immy kiwn gow, nie odrywajc oczu od &nity.
A 3 zeszym miesicu byem jeszcze zodziejem.
7annon sta z otwartymi ustami, jak raony !iorunem. Po cwili *immy nie wytrzyma
i nie mogc si o!rze" wesoej !okusie, da sjk w bok staremu mistrzowi. A 4rl si zblia
A sze!n kon1idencjonalnym sze!tem.
.ata wojskowego wycowania !ozwoliy mistrzowi o!anowa" si byskawicznie.
'tary onierz wy!rostowa si i zwrci twarz w kierunku wadcy. .yam nadcodzi, majc u
swego boku &rut. ?a nimi kroczyli %artin, Carline i !ozostali w kolejnoci !rze!isanej
osobist !ozycj. )rian de.acy !rzedstawia 4rlowi czonkw dworu ksicego.
Parokrotnie .yam zama zasady !rotokou, ciskajc mocno !rawice na !owitanie. ?
kilkoma osobami !rzywita si, obejmujc je serdecznie. 3ielu !anw ?acodu w czasie
wojny z /suranimi suyo wraz z .yamem !od dowdztwem jego ojca. $ie widzieli si od
czasw koronacji modego 4rla. ?ako!otany ksi 2olney s!uci wzrok, gdy .yam
!ooy mu rk na ramieniu.
A ,obra robota, 2olney. Przez cay rok utrzymywae ?acodnie 4rlestwo we
wzorowym !orzdku.
$iektrym !anom takie s!ou1alanie si monarcy !rzeszkadzao, lecz tumy to
uwielbiay i za kadym razem, gdy .yam wita si z kim nie jak 4rl, ale jak ze starym
!rzyjacielem, nie!rzeliczone rzesze wznosiy radosny okrzyk.
4iedy .yam doszed do 7annona, ten scyli si w niskim ukonie. 4rl !owstrzyma
go, cwytajc za ramiona.
A $ie A sze!n tak cico, e tylko sam 7annon, &ruta i *immy mogli go usysze". A
$ie cc tego, stary nauczycielu, nie od ciebie. A .yam cwyci starego mistrza w ramiona,
obejmujc mocno. 0ozemia si radonie. A $o i co tam syca" w domu, mistrzu 7annonieJ
Co w CrydeeJ
A 3szystko w !orzdku. 3asza 3ysoko". A *immy s!ostrzeg, e oczy starego
zwilgotniay. 3 tej samej cwili usysza sowa &ruty#
A & ten obuziak zosta ostatnio czonkiem mego dworu, 3asza 3ysoko". Czy
!ozwolisz, !anie, e !rzedstawi ci !ana *amesa z 4rondoruJ A %istrz ceremonii de.acy
wznis oczy ku niebu w niemym oburzeniu, !oniewa &ruta, nie !rzejmujc si
uwiconym !rotokoem, !rzej jego obowizki.
*immy skoni si nisko, jak go nauczono. .yam obdarzy co!aka szerokim
umiecem.
A 3iele o tobie syszaem, *immy 0czka A !owiedzia, co1ajc si troc. ?amar
nagle w bezrucu. A & niec toK %usz natycmiast s!rawdzi", czy niczego mi nie brakujeK A
$erwowym rucem zacz kle!a" si !o kieszeniac. *immy !oczerwienia jak !iwonia.
4iedy myla, e nie wytrzyma tego duej, .yam zerkn na niego i !uci oko. Co!ak
rykn miecem razem z innymi.
@dwrci gow i stwierdzi nagle, e oto !atrzy w najbardziej bkitne oczy na
wiecie. Fsysza mikki, kobiecy gos.
A *immy, nie !ozwl, aby .yam w!rowadza ci w zako!otanie. ?awsze lubi si
drani" i !rowokowa" innyc.
Co!ak zaskoczony !o arcie 4rla, zacz co mamrota" !od nosem. ?rezygnowa
w ko8cu i skoni si niezdarnie.
A Ciesz si, e ci znowu widz A odezwa si %artin, ciskajc jego do8. A Czsto
ws!ominalimy ci i zastanawialimy si, jak ci si wiedzie.
Przedstawi co!ca siostrze. 4siniczka Carline skina mu gow.
A )racia i ksiniczka &nita mwili o tobie same dobre rzeczy. Ciesz si bardzo, e
mog ci w ko8cu !ozna" osobicie. A 0uszyli dalej.
*immy !atrzy na krlewsk rodzin szeroko otwartymi oczami. )y kom!letnie
zaskoczony. 'yszc tyle !oclebstw naraz, nie dowierza w!rost wasnym uszom.
A Przez rok tak samo reagowaem na jej widok. A Fsysza gos za sob. @dwrci si.
.aurie !rzeciska si !o!iesznie !omidzy zebranymi, by znale=" si !rzed krlewskim
orszakiem zmierzajcym w stron wejcia do !aacu. /rubadur, ktry wzi zdziwienie
*immyEego nad skierowanymi !od swoim adresem uwagami ksiniczki Carline i %artina za
oczarowanie jej urod, zasalutowa, !rzykadajc do8 do czoa, i !ogna dalej.
Co!ak !onownie zwrci si w kierunku orszaku krlewskiego !rzesuwajcego si
!rzed nim. /warz rozjani mu nagy umiec.
A *ak si masz, *immy A !owitaa go &nita, zatrzymawszy si !rzed nim.
A *ak si masz, 4siniczko. A 'koni si nisko. &nita od!owiedziaa sodkim
umiecem.
A %amo, ksi Caldric, cciaabym wam !rzedstawi" starego !rzyjaciela, *immyEego.
A '!ostrzega jego strj. A /eraz, jak widz, szlaccica.
*immy skoni si !onownie !rzed ksin &licj i ksiciem 0illanonu. %atka &nity
!odaa mu do8, a on uj j niezgrabnie.
A Pragn ci gorco !odzikowa", mody czowieku. 'yszaam, jak bardzo !omoge
mej crce.
*immy !oczu na sobie wzrok licznyc osb i zaczerwieni si !o uszy. $ie mg w
sobie odnale=" ani ladu 1an1aronady, ktra do tej !ory w jego krtkim yciu dawaa mu
zawsze bez!ieczne scronienie. $ie !otra1i zareagowa" !o swojemu. $ie !rzycodzia mu
do gowy adna sensowna myl. 'ta tylko niezgrabnie ze wzrokiem wbitym w ziemi.
A ?obaczymy si !=niej A !owiedziaa &nita, !rzecodzc dalej wraz matk i
ksiciem Caldricem. *immy sta w milczeniu zacwycony i zmieszany.
$ie dokonywano ju dalszyc !rezentacji i !anowie 4rlestwa !odali dostojnie ku
wielkiej sali, skd !o krtkiej ceremonii .yam mia si uda" do !rywatnyc !omieszcze8.
$a !lacu rozleg si nagle donony d=wik bbnw i okrzyki. .udzie wskazywali
!alcami na jedn z gwnyc ulic miasta wiodc do !aacu. 4rlewski orszak zatrzyma si
u wejcia. Po cwili .yam i &ruta ruszyli z !owrotem ku szczytowi scodw. Porzdek
orszaku zaama si gwatownie. Panowie !rzemykali !o!iesznie bokami, by !owrci" na
swoje miejsca za !lecami obu braci. 4rl i 4si stanli nie o!odal miejsca zajmowanego
!rzez 7annona i *immyEego. Przed ic oczami !ojawi si kilkunastoosobowy oddzia
konnyc, odzianyc w zarzucone na gowy i ramiona lam!arcie 1utra. Czarna skra lnia
kro!elkami !otu, gdy dziko wygldajcy wojownicy walili bez wytcnienia w bbny
zawieszone !o obu stronac siode. ?a nimi zblia si nast!ny, rwnie liczny oddzia
je=d=cw w ctkowanyc skrac. Ci dli w ogromne, mosine trby wygite !onad
ramionami. ?arwno dobosze, jak i trbacze !osuwali si w dwc idealnie !rostyc
kolumnac, robic !rzejcie maszerujcej za nimi !iecocie. 4ady onierz mia na gowie
s!iczasto zako8czony em. ? tyu zwieszaa si metalowa siatka, cronica kark, oraz
stalowy !ancerz. $ogawki szerokic, lu=nyc s!odni scowane byy w colewy czarnyc
butw sigajcyc kolan. Monierze byli uzbrojeni w dugie, zakrzywione miecze, zatknite za
o!asujce biodra jedwabne szar1y, i niewielkie, okrge tarcze z metalowym umbo !orodku.
A Psia !iecota A !owiedzia kto za !lecami *immyQego.
A ,laczego ic tak nazywaj, !anieJ A s!yta mistrza 7annona.
A Poniewa w zamierzcyc czasac byli traktowani w 4esu jak !sy, skutecznie
odizolowani od reszty s!oecze8stwa, a nadszed czas, by ic !oszczu" na kogo. $azwa si
utrzymaa, !oniewa jeli im si tylko na to !ozwoli, o!adaj ci jak s1ora !sw, nie dajc
adnej szansy. /o twarde sztuki, co!cze, ale ju kilka razy zrobilimy ic na szaro.
4olumna !iecoty wmaszerowaa na !lac i rozdzielia si na boki, robic !rzejcie
nast!nym. 4iedy !ojawia si !ierwsza !osta", onierze wycignli miecze, oddajc onory
wojskowe. )y to samotnie idcy mczyzna ogromnego wzrostu, wyszy nawet ni 4rl, o
szerokic i !otnyc barac. Czarna jak eban skra lnia w so8cu, jego tors okrywaa
bowiem tylko nabijana metalowymi guzami kamizelka. Podobnie jak !ozostali onierze mia
dziwaczne, szerokie s!odnie i buty, lecz za !asem tkwi, krtki, lekki miecz o zakrzywionym
i rozszerzajcym si ku ko8cowi ostrzu. 'zed z odkryt gow, a zamiast tarczy mia bogato
zdobion dug lask, symbol urzdu, ktry !iastowa. /u za nim, na niskic, szybkic jak
byskawica konikac szcze!w !ustyni *al>Pur, jecao czterec je=d=cw. %ieli na sobie
stroje ludzi !ustyni. ?nane, co" rzadko widywane w 4rondorze, zwiewne, dugie do kolan
szaty z jedwabiu w kolorze indygo, rozcylone na !iersiac. Pod s!odem wida" byo biae
bluzy i s!odnie. $a sto!ac mieli sigajce ydek buty do konnej jazdy, gowy za okrywaa
bkitna tkanina zwinita w taki s!osb, e widoczne byy tylko oczy. Caa czwrka miaa
zatknite za szar1y u !asa dugie, ceremonialne sztylety, ktryc rkojeci i !ocwy
wykonano z misternie rze=bionej koci soniowej. Czarny olbrzym na !rzedzie wcodzi !o
scodac. 4iedy mija *immyEego, co!ak usysza jego gboki bas.
A ...!rzed nim i gry cwiej si w !osadac. 'ame gwiazdy !owstrzymuj bieg swj,
a so8ce wznosi ku niemu bagania, by wznie" si !onad oryzont. *est moc 6m!erium, a w
jego nozdrzac wiej wiatry czterec stron wiata. 'mok ,oliny 'o8ca, @rze 'zczytw
'!okoju, .ew *al>Pur... A %wicy te sowa zbliy si do miejsca, gdzie sta 4rl, !o czym
!rzesun si lekko w bok, stajc w !obliu *immyEego. Czterec je=d=cw zsiado z koni i
ruszyo w gr, w lad za nim. *eden z nic, idcy samotnie na !rzedzie, by
naj!rawdo!odobniej obiektem tyrady czarnego olbrzyma. *immy s!ojrza na 7annona
!ytajcym wzrokiem.
A +tykieta dworska 4esu.
.yam, ktry usysza od!owied= 7annona, dosta nies!odziewanie ataku kaszlu, a
musia zasoni" usta rk. @!anowa si jednak momentalnie i !atrzy s!okojnie !rzed siebie,
!odczas gdy mistrz ceremonii 4esu ko8czy swoj !rezentacj.
A ...i oaz dla swego ludu. A ?wrci si twarz ku 4rlowi i skoni nisko. A 3asza
4rlewska 3ysoko", mam szczeglny onor !rzedstawi" *ego +kscelencj &bdura
0acmana %emo 5azara>4ana, )eja )enni>'erin, !ana *al>Pur, ksicia 6m!erium i
ambasadora 3ielkiego 4esu w 4rlestwie 3ys!.
Czterec dostojnikw skonio si na mod 4esu, !rzy czym trjka z tyu !ada na
kolana, dotykajc na cwil czoem ziemi. 'am ambasador !rzyoy !raw rk do serca i
skoni si nisko, wycigajc lew rk sztywno do tyu. $ast!nie wszyscy wy!rostowali si
jak wiece, !rzykadajc na krciutko wskazujcy !alec do serca, warg i czoa. %iao to
oznacza" ojne serce, !rawdomwny jzyk i umys nie kryjcy w sobie zdrady i 1aszu.
A 3itamy !ana *al>Pur na naszym dworze A zwrci si do gocia .yam.
&mbasador zdj zason, ukazujc ascetyczn, !odstarza twarz okolon siwiejc
brod. $a ustac zagoci !umieszek.
A 3asza 4rlewska %o", *ej Cesarska $ajjaniejsza 3ysoko", niec bdzie
bogosawione jej imi, !rzesya !ozdrowienia swemu bratu, 4rlestwu 3ys!. A ?niy gos
do sze!tu i doda# A -dyby to ode mnie zaleao, nie !rzyjecabym z tak !om!, lecz on... A
3zruszy ramionami i wskaza rucem gowy na swego mistrza ceremonii, dajc znak, e on
sam nie ma adnej kontroli nad tymi s!rawami. A ...to istny tyran.
A %y rwnie serdecznie !ozdrawiamy 3ielki 4es. A .yam umiecn si. A $iec
rozkwita, ronie w si i o!ywa w dostatki.
&mbasador skoni si w !odzikowaniu.
A Czy !ozwoli 3asza 3ysoko", e !rzedstawi towarzyszce mi osobyJ A .yam
skin lekko gow i go" wskaza na mczyzn !o lewej. A /en !een cnt czowiek jest
mym starszym !omocnikiem i doradc, to !an 4amal %iswa ,aoud>4an, szery1 )enni>
/ular. ,waj !ozostali to moi synowie 'andon oraz *eansuz, szery1owie )enni>'erin, jak
rwnie moja stra !rzyboczna.
A Cieszymy si, e moglicie !anowie nas odwiedzi" A !owita !ozostayc .yam.
4iedy mistrz de.acy usiowa !rzywrci" jaki taki !orzdek !ord krccyc si
dookoa monyc, na innej ulicy wiodcej ku !lacowi dao si zauway" jakie !oruszenie.
4iedy 4rl i 4si odwrcili wzrok od mistrza ceremonii, ten !odnis rk.
A & co tym razemJ A niemal krzykn, !o czym natycmiast ucic i jakby skurczy si
w sobie, wracajc do !o!rzedniej !ostawy.
0ozleg si o!ta8czy uk bbnw, o wiele goniejszy ni ten, z ktrym !ojawili si
gocie z 4esu. 3 !ers!ektywie ulicy ukazay si jaskrawo odziane !ostacie. /a8czce jak w
cyrku konie !o!rzedzay kolumn onierzy w zielonyc uni1ormac. 3szyscy jednak
d=wigali na ramionac tarcze o bijcyc w oczy kolorac, na ktryc wida" byo !rzedziwne
esy>1loresy i rysunki. Ponad kolumn nis si gony, !oli1oniczny d=wik !iszczaek, obcy
w brzmieniu, lecz o zara=liwym, w!adajcym w uco rytmie. $ie mino wiele czasu, a tu i
tam mona byo dostrzec mae gru!ki ga!iw. 4laskali gono albo ruszali w
zaim!rowizowane na !oczekaniu ta8ce.
Pierwszy je=dziec !odjeca !od same scody. 3ielki, kolorowy sztandar o!ota na
wietrze. &ruta zamia si i kle!n .yama w !lecy.
A /o 2andros z Oabonu i /surani 4asumiego z garnizonu w .a%ut.
3 oddali !ojawia si gono !iewajca !iecota. -arnizon .a%ut stan na!rzeciw
wojakw z 4esu.
A /ylko s!jrzcie na nic A zauway %artin. A %ierz si wzrokiem jak kocury !rzed
walk. -ow daj, e zarwno jedni, jak i drudzy skorzystaliby z radoci z !ierwszego
nadarzajcego si !retekstu, by s!rawdzi" drug stron.
A $ie w moim miecie A uci krtko &ruta, ktremu ta wizja nie wydaa si wcale
zabawna.
A )yoby nieze widowisko. A .yam !arskn miecem. A 5ej, witaj, 2androsK
4si Oabonu !odjeca bliej i zsiad z konia. 3bieg !o scodac i skoni si
!rzed 4rlem.
A F!raszam o !rzebaczenie, 3asza 3ysoko", za o!ieszao" w !rzybyciu do miasta,
lecz nie!okojono nas !o drodze. $atknlimy si na band goblinw na !oudnie od ?un.
A .iczny oddziaJ A s!yta .yam.
A $ie wicej ni dwie setki.
A 6 on mwi, e ic Cnie!okojonoD. 2andros, zbyt dugo !rzebywae !ord
/suranic A zamia si &ruta. .yam zawtrowa bratu.
A & gdzie ksi 4asumiJ
A 3anie nadjeda, 3asza 3ysoko". A $a !lac wjeday !owozy i karety.
&ruta wzi na stron ksicia Oabonu.
A 0ozka swoim ludziom, by zakwaterowali si razem z onierzami z garnizonu
miejskiego, 2andros. Cc ic mie" !od rk. *ak ju ic !ooysz do eczek, !rzyjd= do
mnie razem z )rucalem i 4asumim.
2andros wyczu !owany ton w sowac 4sicia.
A /ak jest. 3asza 3ysoko", jak tylko zakwateruj swoic onierzy.
Powozy z Oabonu zatrzymay si u !odna scodw i wysiedli z nic ksi )rucal,
ksina 7elina, rabina %egan oraz ic damy do towarzystwa. 4si 4asumi, byy
dowdca w armii /suranic w czasie ostatniej wojny, zeskoczy z konia i wszed szybkim
krokiem na gr. 'koni si !rzed &ruta i .yamem. 2andros szybko !rzedstawi
towarzyszy !odry.
A $o, czas, by wreszcie wy!ocz"... cyba e za cwil nadcignie ten !irat, krl
Rueg, w galerze wojennej cignitej !rzez tysic konikw morskic. A Lmiejc si gono,
!rzemkn zwinnie koo zaamanego zu!enie mistrza ceremonii de.acy, ktry na !rno
usiowa za!rowadzi" jaki taki !orzdek w orszaku krlewskim.
*immy !ozosta z tyu. Cocia widzia kilka razy ku!cw z 4esu, to jednak nigdy
nie mia okazji s!otka" onierzy !siej !iecoty czy /suranic. %imo !ozorw wiatowca,
ktry wie ju wszystko o yciu miasta i wszystkiego dowiadczy, w gbi serca by cigle
!itnastoletnim co!cem.
?ast!ca 4asumiego wydawa rozkazy dotyczce zakwaterowania oddziaa, !odobnie
jak czyni to ka!itan z 4esu. *immy siedzia s!okojnie na scodac, !rzebierajc !alcami w
butac, by je cocia troc rozcign". Przez kilka minut ga!i si na bajecznie kolorowe
wojsko z 4esu, !o czym !rzenis wzrok na /suranic. ?bierali si wanie do
wymaszerowania z !lacu. %usia !rzyzna", e jedni i drudzy wygldali bardzo egzotycznie i
na tyle, na ile !otra1i oceni" ic walory wojskowe, i jedni, i drudzy wygldali jednakowo
zadzierzycie i bojowo.
*u mia wsta" i o!uci" !lac, gdy nagle co dziwnego za !lecami oddziau z 4esu
!rzykuo jego uwag. $a !rno !rbowa odtworzy", co to byo. $ie dawao mu to jednak
s!okoju. ?szed !owoli !o scodac i ruszy !rzed siebie, a znalaz si tu koo stojcyc
Cna s!ocznijD kolorowyc oddziaw. 6 nagle dostrzegK 3 tum stojcy za wojskiem wta!ia
si wanie czowiek, o ktrym sdzi, e od dawna nie yje. Co!ak zatrzyma si jak wryty.
$ie by w stanie zrobi" ani kroku. )y wstrznity do gbi, !oniewa dostrzeg znikajcego
w tumie Lmiejcego si *ackaK
&ruta s!acerowa nerwowo. ?a stoem w jego sali narad zasiedli .aurie, )rucal,
2andros i 4asumi. 4si ko8czy o!owie" o ataku na $ocne *astrzbie. Podnis zwj
!ergaminu.
A /o od barona 5igcastleEa w od!owiedzi na moje !ytania. )aron !isze, e w jego
rejonie daje si zaobserwowa" niezwykle oywiony ruc ku !nocy. A Pooy zwj na stole.
A Podaje rwnie obszerne zestawienie liczebnoci na!otkanyc gru!, miejsc i dat s!otka8, i
tak dalej.
A 3asza 3ysoko" A odezwa si 2andros A w naszym regionie byy jakie rucy,
lecz na niewielk skal. *eli codzi o Oabon, to s!rytne gobliny czy %roczne )ractwo mog
unika" garnizonw, gdy zaraz !o wyjciu !oza !nocn granic !uszczy +l1w skrc ostro
na zacd. Przemykajc si bokiem na zacd od *eziora $iebia8skiego, mog w ogle
unikn" s!otkania z naszymi !atrolami. ,o tego sektora wysyamy tylko nieliczne oddziay,
!oniewa +l1y i 4rasnoludy z 4amiennej -ry utrzymuj ten teren w naleytym s!okoju.
A &lbo tak nam si cce wydawa" A !arskn niecier!liwie )rucal. 'tary ksi, byy
!an na Oabonie, zrzek si swego stanowiska na rzecz 2androsa, gdy ten !olubi jego crk.
'tary wojak walczy jednak !rzez cae ycie z moredelami i jego analityczny, wojskowy
umys !racowa bardzo s!rawnie. A $ie, to nie!rawda. *eli !rzemieszczaj si maymi
oddziaami, mog wykorzystywa" mniejsze !rzecze, !rzecodzc tamtdy, jak i kiedy im
si tylko !odoba. 6 tak ledwo nam wystarcza ludzi, by !ilnowa" szlakw andlowyc, a
!rzecie to tylko kro!la w morzu. Poza tym mamy !od swoj o!iek ogromny obszar. *edyne,
czego musz !rzestrzega", to eby !orusza" si nocami, unika" grskic wiosek klanw
5adati i gwnyc drg. 6 nie ud=my si, !anowie, e jest inaczej.
A @to dlaczego cciaem ci mie" !rzy sobie, )rucal A umiecn si &ruta.
A 3asza 3ysoko" A !rzemwi 4asumi. A )y" moe jest dokadnie tak, jak mwi
ksi )rucal. 3 ostatnic czasac nie mielimy z nimi zbyt wielu kontaktw. Pewnie nasza
stal daa im si we znaki i teraz !rzemieszczaj si skrycie w mayc gru!kac.
.aurie wzruszy ramionami. Frodzony i wycowany w Oabonie, minstrel z /yr>'og
wiedzia o moredelac tyle samo, co reszta zebranyc.
A $iewt!liwie trzeba si zastanowi" nad jednym# te wszystkie dziwne doniesienia i
ra!orty o rucac ku !nocy dotary do nas dokadnie w tym samym czasie, gdy
stwierdzilimy, e moredele uczestniczyli w !rbac zabjstwa &ruty.
A %niej bym si martwi, gdybym mia !ewno", e ic zdawienie tu, w 4rondorze,
byo skuteczne. ,o!ki nie odkryjemy, kto za tym wszystkim stoi, nie sko8czymy tak
na!rawd z $ocnymi *astrzbiami. Przegru!owanie si i stworzenie !onownie realnego
zagroenia moe im zabra" kilka miesicy, lecz sdz, e znowu wrc. /ak, .aurie ma racj.
-dy rozwaam wszystkie znane 1akty, jestem !rzekonany, e istnieje jaki zwizek !omidzy
$ocnymi *astrzbiami a tym, co si dzieje na !nocy.
Pukanie do drzwi !o!rzedzio !ojawienie si -ardana.
A Przeszukalimy wszystkie zakamarki, 3asza 3ysoko". Po !aniczu *amesie nie ma
ani ladu, !rze!ad jak kamie8 w wod.
A Po raz ostatni widziaem go, jak sta na scodac obok mistrza 7annona, kiedy na
!lac wkraczali /surani A zauway .aurie.
A 4iedy roz!uciem oddziay, siedzia tam jeszcze A doda -ardan.
A & teraz siedzi nad waszymi gowami A dobieg ic gos z wysoka, od strony okna.
3szystkie oczy !owdroway ku grze. *immy siedzia we wnce wysoko
skle!ionego okna. ?anim ktokolwiek zdy otworzy" usta, co!ak zeskoczy zwinnie jak
kot.
$a twarzy &ruty malowaa si mieszanina niedowierzania i rozbawienia.
A 4iedy !o!rosie o !ozwolenie zbadania dacw, sdziem, e bdziesz !otrzebowa
drabin i... !omocy... *immy by bardzo !owany.
A Czekanie nie miao sensu, 3asza 3ysoko". & !oza tym, co to za zodziej, ktremu
!otrzeba drabiny, by ws!i" si na murJ A ?bliy si do 4sicia. A /en !aac to istna
krlikarnia. Peno tu ciemnyc ktw, nisz i zakamarkw, w ktryc mona si scowa".
A $aj!ierw jednak musiaby si tu dosta" A zao!onowa -ardan. *immy s!ojrza na
niego z !owt!iewaniem, gdy wedug niego nie !rzedstawiao to najmniejszego ko!otu.
4a!itan gwardii zamilk.
.aurie !odj !rzerwany wtek.
A Cocia nie wiemy, kto stoi za $ocnymi *astrzbiami, wiemy !rzynajmniej tyle, e
tutaj, w 4rondorze, zostali skutecznie zniszczeni...
A *a te tak mylaem A !rzerwa mu *immy, s!ogldajc na zebranyc. A *ednak
dzisiaj !o !oudniu, gdy tumy zaczy si rozcodzi", ujrzaem na !lacu starego !rzyjaciela,
Lmiejcego si *acka.
&ruta s!ojrza na niego ostro.
A ? tego, co mwie, wynikao, e zostawie tego zdrajc Przemiewcw martwego
w !orcie.
A ?gadza si. /ak martwego, jak kady inny, kto ugodzony !ociskiem z kuszy, leaby
z dziur wielkoci !ici w klatce !iersiowej. ,osy" trudno wsta" i szwenda" si !o ulicac,
jakby nic si nie stao, gdy brakuje ci !oowy !uc. Po tym jednak, co widzielimy w tym
burdelu, nie zdziwibym si nawet, gdyby nagle !ojawia si moja dawno zmara matka, by
mnie !rzykry" koderk i utuli" do snu. A *immy mwi caotycznie, s!acerujc nerwowo !o
!okoju. Podszed nagle do jednej ze cian i zatrzyma si.
A &aK A krzykn teatralnym sze!tem, !o czym wsun rk za wiszc na cianie
tarcz i nacisn co. 0ozleg si zgrzyt i cz" ciany o wymiarac ! metra na metr co1na
si w gb, ukazujc czarn dziur. &ruta !odszed do otworu i zajrza do rodka.
A Co to jestJ A s!yta *immyEego.
A *edno z tajemnyc !aacowyc !rzej". Pamitam, 3asza 3ysoko", jak kiedy
ukrywalimy si razem, ksiniczka &nita o!owiadaa o swojej ucieczce z !aacu, w ktrej
!omagaa jej suca. 3s!omniaa raz, e !rzecodziy jakim C!rzejciemD. $ie !amitaem
o tym a do dzisiaj. )rucal rozejrza si !o !okoju.
A /o !omieszczenie mogo kiedy stanowi" cz" !ierwotnego zamku lub jedn z
!ierwszyc !rzybudwek. F nas mamy takie jedno sekretne !rzejcie, ktre !rowadzi !od
ziemi na zewntrz a do lasu. $ie syszaem o adnym starym zamku, ktry by nie mia
takiego tajnego tunelu. A ?amyli si na cwil. A %oe by" wicej !odobnyc !rzej".
A ,wanacie albo i wicej. A *immy umiecn si szeroko. A 3ystarczy !rzej" si
troc !o dacu, by odkry" wiele nie!ro!orcjonalnie grubyc murw czy te !rzedziwnyc
ktw, !od jakimi skrcaj niektre korytarze czy !rzejcia.
A -ardan, cc, aby natycmiast zrobiono dokadne !lany wszystkic korytarzy i
!rzej" w !aacu A !owiedzia &ruta. A 3e= kilkunastu ludzi i s!rawd=, dokd !rowadzi to
tutaj i czy nie ma innyc jeszcze wylotw, a jeli tak, to gdzie. Pogadaj rwnie z krlewskim
arcitektem. %oe bdzie wiedzia, czy ktre z tyc !rzej" nie widnieje na staryc !lanac.
-ardan zasalutowa i wyszed. 2andros, gboko zanie!okojony, siedzia ze
zmarszczonym czoem.
A &ruta, miaem bardzo mao czasu, by !rzyzwyczai" si do myli o zabjcac i
%rocznym )ractwie ws!!racujcyc w tajemnicy ze sob.
A ,latego wanie cciaem odby" t rozmow, zanim roz!oczn si uroczystoci. A
4si usiad. A 3 !aacu a roi si od obcyc. 3 orszaku kadego za!roszonego na lub
bdzie wiele osb. 4asumi, cc, aby twoi ludzie obsadzili wszystkie kluczowe !ozycje. 6c
oddziaw nikt nie bdzie w stanie zin1iltrowa", a oni sami s !oza wszelkim !odejrzeniem.
'koordynujcie swoje dziaania z -ardanem. *eli bdzie trzeba, w gwnym !aacu
zostawimy tylko /suranic, ludzi, ktryc osobicie znam z Crydee, i moj stra !rzyboczn.
A '!ojrza na *immyEego. A 3edug !rawa !owinienem ukara" ci za t eska!ad i kaza" ci
zoi" skr. A *immy zesztywnia, lecz od!ry si natycmiast, gdy s!ostrzeg umiec
&ruty. A &le daj gow, e kto, kto by s!rbowa co takiego zrobi", sko8czyby ze
sztyletem wbitym !od ebro. ,oszy mnie wanie sucy o twej kon1rontacji z !aniczem
*eromeEem.
A /emu smarkaczowi wydaje si, e jest krlem caego !odwrka.
A 5m... jego ojciec bardzo si zdenerwowa i cocia nie jest najwaniejszym moim
wasalem, to z !ewnoci jest bardzo aaliwy. Posucaj *immy, zostaw *eromeEa w s!okoju,
niec zgrywa koguta do woli. @d teraz bdziesz trzyma si blisko mnie. Powiem mistrzowi
de.acy, e a do odwoania zostae zwolniony z !enienia innyc obowizkw. $ie wcz
si jednak i jak ci !rzyjdzie ocota znowu !owdrowa" na dac, u!rzed= -ardana albo mnie.
4try z moic co bardziej nerwowyc gwardzistw, zanim ci roz!ozna, moe ci
!oczstowa" strza. $a wy!adek gdyby jeszcze tego nie zauway, cciaem ci
!oin1ormowa", e ostatnimi czasy sytuacja zrobia si jakby troc na!ita.
*immy zignorowa sarkastyczny komentarz.
A $aj!ierw musiaby mnie zauway". 3asza 3ysoko". )rucal uderzy doni w st.
A &le ma city jzyk. A 'tary !arskn rubasznym miecem, kiwajc z uznaniem
gow.
&ruta rwnie si umiecn. *u dawno stwierdzi, e nie !otra1i dugo si gniewa"
na tego obuziaka.
A ,osy" tego. Przez cay nast!ny tydzie8 czekaj nas bankiety, uczty, zabawy i tak
dalej. )y" moe martwimy si nie!otrzebnie i $ocnyc *astrzbi ju dawno nie ma.
A %iejmy nadziej A sze!n .aurie. )ez dalszyc zbdnyc sw &ruta i jego gocie
rozeszli si do swoic !okoi.
A *immyK
@bejrza si. 4siniczka &nita wraz z dwoma gwardzistami -ardana i damami do
towarzystwa nadcodzia korytarzem w jego stron. -dy !odesza bliej, skoni si nisko.
Podaa mu rk na !owitanie, a on ucaowa j delikatnie, tak jak !okazywa mu .aurie.
A C z ciebie za elegancki dworzanin teraz A !ocwalia go i dalej !oszli razem.
A @dnosz wraenie, 4siniczko, e los zainteresowa si moj osob. $igdy nie
miaem wielkic ambicji. *edyne, czego cciaem od ycia, to awansowa" w ierarcii
Przemiewcw... by" moe zosta" nast!nym '!rawiedliwym. /eraz jednak odkryem, e dla
mego ycia oryzonty znacznie si !oszerzyy.
Fmiecna si cie!o. ,amy do towarzystwa sze!tay co za ic !lecami. *immy nie
widzia ksiniczki od jej !rzyjazdu i teraz znowu !oczu, jak na jej widok co go ciska w
doku, tak samo jak rok wczeniej. 3yrs co !rawda z co!icego zauroczenia dziewczyn,
lecz nadal bardzo, bardzo j lubi.
A Czy rozwine wic jakie nowe ambicje, *immy 0czkaJ
A Pan *ames z 4rondoru, 3asza 3ysoko" A !o!rawi j, udajc oburzenie.
3ybucnli miecem. A $iec 3asza 3ysoko" tylko s!ojrzy, w 4rlestwie nadszed czas
zmian. ,ugotrwaa wojna z /suranimi !ozbawia nas wielu ludzi z tytuami. 4si 2olney
!eni obowizki kanclerza, a w 'aladorze czy )as>/yrze cigle nie ma ksit. /rzy ksistwa
bez !anwK 3 takim rodowisku dla kogo s!rytnego i z talentem niewt!liwie rysuj si
!ewne moliwoci, nie!rawdaJ
A %asz jaki konkretny !lanJ A 3 jasnozielonyc oczac i w umiecu malowa si
zacwyt nad jego o!tymizmem i !ewnoci siebie.
A %oe jeszcze nie dzi, jeszcze nie w !eni, lecz wyra=nie widz moliwo"
wzniesienia si !onad skromny tytu, ktry mam teraz. $o c, moe nawet... ksi miasta
4rondorJ
A Pierwszy ,oradca ksicia 4rondoruJ A s!ytaa, udajc zdumienie i zaszokowanie.
*immy !uci do niej oko.
A %am tu nieze ukady. *estem bliskim i osobistym !rzyjacielem jego narzeczonej. A
0ozemieli si oboje.
&nita !ooya mu rk na ramieniu.
A )ardzo bym cciaa, by by z nami. /ak si cieszyam, e &ruta odnalaz ci
szybko. @bawia si, e nie bdzie atwo dowiedzie" si, gdzie !rzebywasz.
*immy zmyli krok. $ie !rzyszo mu !o !rostu do gowy, e &ruta nie !owie nic
&nicie o zabjcac, lecz teraz !rzekona si, e dziewczyna jest zu!enie niewiadoma
ostatnic wydarze8. Przecie to oczywiste, !omyla. 4si nie ccia nie!otrzebnie
!rzysania" zbliajcego si lubu kirem nie!okoju. 'zybko doszed do siebie.
A @c... znalaz mnie !rawie !rzez !rzy!adek. *ego 3ysoko" nigdy nie ws!omnia,
e mnie !oszukiwa.
A $awet si nie domylasz, jak &ruta i ja !rzez cay czas nie!okoilimy si o ciebie
!o o!uszczeniu 4rondoru. 4iedy widzielimy ci !o raz ostatni w !orcie, uciekae !rzed
lud=mi -uya. $ie mielimy o tobie adnyc wieci. 4iedy za !rzejedalimy !rzez
4rondor, udajc si na koronacj, byo tak mao czasu, e nie zdylimy si o ciebie
roz!yla". .yam uaskawi /re(ora 5ulla i jego ludzi oraz sowicie ic wynagrodzi za !omoc
nam okazan, lecz nikt nie mia !ojcia, co si stao z *immym 0czk. @d samego !ocztku
mia wobec ciebie !lany, ale nie sdziam, e tak szybko obdarzy ci tytuem szlaceckim.
*immy wzruszy si do gbi. /a in1ormacja !rzydawaa dodatkowego znaczenia
!o!rzedniej uwadze &ruty, kiedy mwi, e uwaa *immyEego za !rzyjaciela ju wczeniej.
&nita zatrzymaa si, wskazujc na !obliskie drzwi.
A 6d do !rzymiarki. ,zi rano nadesza z 0illanonu moja suknia lubna. A Pocylia
si i lekko !ocaowaa go w !oliczek. A %usz ju lecie".
*immy z trudem zdusi narastajce w nim, !rzedziwne i zatrwaajco silne uczucie.
A 3asza 3ysoko"... tak si ciesz, e tu jestem. )dziemy si ws!aniale bawi".
0ozemiaa si i wesza do !okoju razem ze swoimi damami. -wardzici stanli na
warcie !rzed drzwiami. *immy !oczeka, a drzwi si zamkn, a !otem odszed, !ogwizdujc
wesoo. Przebieg myl kilka ostatnic tygodni swego ycia i stwierdzi z radoci, e jest
szczliwy bez wzgldu na zabjcw i ciasne buty.
'krci w korytarz !rowadzcy ku mniej uczszczanej czci !aacu i stan jak wryty.
/u !rzed nim jarzyo si w !mroku dwoje oczu. )yskawicznie wycign sztylet zza !asa.
Posa!ujc gono, waciciel !oncyc, czerwonyc oczu !ocza!a !rzed siebie. )y to
stwr wielkoci maego !sa. *ego ciao !okryway zielone uski. Beb do zudzenia
!rzy!omina gow aligatora, ale !ysk mia bardziej zaokrglony. '!ore skrzyda leay
zoone na grzbiecie. ,uga, krta szyja !ozwalaa mu si oglda" za siebie, gdzie !o ziemi
wlk si rwnie dugi ogon.
A 7antusK A krzykn dziecinny gosik za nim. %ay, najwyej szecioletni co!czyk
!odbieg do stwora i zarzuci mu rce na szyj. '!ojrza na *immyEego !owanymi, ciemnymi
oczami.
A @n nie zrobi !anu krzywdy.
*immy !oczu si nagle gu!io, stojc z wycignitym sztyletem. 'zybko scowa
bro8. 'twr by najwyra=niej domowym zwierzciem, cocia do" dziwacznym.
A *ak go nazwaeJ
A *egoJ 7antus. /o mj !rzyjaciel i jest bardzo mdry. )ardzo duo wie.
A /ak... ee... cyba tak A zgodzi si *immy, czujc si nieswojo !od dziwnym
s!ojrzeniem zwierzaka. A Co... co to jestJ
Co!czyk s!ojrza na niego, jakby by codzcym ucielenieniem ignorancji.
A /o !rzecie smok ognisty A !oin1ormowa jednak !o cwili. A 3anie
!rzyjecalimy do !aacu. & on !rzylecia za nami. @n !otra1i lata", wieszJ A *immy skin
tylko gow. A %usimy wraca". %amusia bdzie si gniewa", jak zobaczy, e nas nie ma w
!okoju. A ?awrci stwora i odszed bez sowa, cignc go za sob.
Przez dobr cwil *immy tkwi w miejscu jak !osg, nie mogc si ruszy". 0ozejrza
si wok, jakby szuka kogo, kto mgby !otwierdzi" wizj, ktrej by wiadkiem. Po cwili
skwitowa swoje zdumienie wzruszeniem ramion i ruszy dalej. Po !aru krokac usysza
!rzed sob d=wik lutni.
'krci i o!uci korytarz, wcodzc do duego ogrodu. .aurie siedzia na brzegu
klombu ze skrzyowanymi nogami i stroi swj instrument.
A %usz !rzyzna", e jak na minstrela, !rzedstawiasz do" aosny widok.
A )o te i nale do !odgatunku minstreli aosnyc. A .aurie rzeczywicie wyglda
!onuro i smutno. Przebiera !alcami !o strunac jeszcze !rzez cwil, !o czym zacz gra"
!en !owagi, rzewn melodi.
*immy suca !rzez kilka minut.
A ,obra, dobra. 3ystarczy tego zawodzenia. Przecie nasta czas radoci i wesela. Co
ci gryzie, !ieniarzuJ
A *este zbyt mody, by to !oj"... A .aurie westcn gboko i !rzecyli gow.
A 5aK '!rbuj zrozumie". -adaj A !rzerwa *immy.
A Codzi o ksiniczk Carline. A .aurie odoy lutni.
A Cigle cce za ciebie wyj", coJ .aurie rozdziawi usta.
A & skd ty u...J
A 3ida" !rzebywae za dugo z monymi tego wiata, !ieniarzu. A *immy !arskn
miecem. A *a tu jestem nowy i nie za!omniaem, jak si rozmawia ze sub, a co jeszcze
waniejsze, wiem, jak suca". /e wszystkie !okojwki i suce z 0illanonu omal nie !ky
z niecier!liwoci, tak si rway, by o!owiedzie" wszystko o tobie i ksiniczce Carline
miejscowym dziewczynom. 'tanowicie niezy temat do !lotek.
A 'yszae, jak sdz, ca o!owie"J A 3esoo" *immyQego nie rozbawia wcale
.auriego. *immy !rzybra obojtny wyraz twarzy.
A 4siniczka jest na!rawd cudowna, lecz ja wycowaem si w burdelu, wic sam
rozumiesz, e moje wyobraenia i !ogldy na temat kobiet s nieco mniej... wyidealizowane.
A 3 tym momencie !omyla o &nicie i zmieni nieco ton.
A $o tak, ale musz !rzyzna", e ksiniczki wydaj si zu!enie inne ni reszta.
A %io, e to zauwaye A skomentowa oscle .aurie.
A $o c... !owiem tyle# twoja ksiniczka to najws!anialsza i naj!ikniejsza kobieta,
jak widziaem w yciu, a wierz mi, e widziaem ic s!oro, wczajc w to twoje drosze
kurtyzany, ktre s klas dla siebie. 3ikszo" mczyzn, ktryc znam, byaby gotowa
s!rzeda" swoj wasn matk, by tylko zwrci" uwag Carline na siebie. ?atem o co tu
codzi, .aurieJ $a czym !olega !roblemJ
.aurie !rzez dusz cwil !rzyglda si co!cu.
A $a czym !olega !roblemJ @t na tym, e jestem szlaccicem.
*immy rykn miecem szczerze rozbawiony.
A 6 gdzie tu !roblemJ *edyne, co masz do roboty, to tylko rozkazywa" wszystkim
dookoa, a win zwala" na innyc. .aurie zamia si,
A 3t!i, czy .yam i &ruta !odzieliliby ten !ogld.
A $o tak... krlowie i ksita to troc co innego, lecz wikszo" monyc, ktryc
widziaem do tej !ory, niczym si nie wyrnio. 'tary 2olney jest niezy... s!rytny i w ogle,
lecz nie zaley mu wcale, by tu zosta". & resztaJ Pozostali tylko cc by" wani. ,o diaba z
tymK Pieniarzu, oe8 si z ni i juK ,odasz troc wieej krwi i ule!szysz nieco ten
osobliwy gatunek.
.aurie !arskn miecem i zamacn si artobliwie, a zucway modzik ucyli
si, recoczc radonie. $agle usyszeli trzeci wybuc miecu i odwrcili si gwatownie.
'ta !rzed nimi niski, szczu!y, ciemnowosy mczyzna w !rostym stroju z
doskonaego materiau. ? jego !ozy domylili si, e !rzysuciwa si im ju od duszego
czasu.
A PugK A krzykn uszczliwiony .aurie i zerwa si na rwne nogi, by go uciska". A
4iedy !rzyjecaeJ
A *akie dwie godziny temu. %iaem krtkie s!otkanie z 4rlem i &ruta. Poszli teraz
z 2olneyem, by uzgodni" szczegy bankietu !owitalnego. &ruta ws!omnia, e dziej si tu
jakie dziwne rzeczy i zasugerowa, bym ciebie !oszuka.
.aurie !o!rosi Puga, aby s!ocz. 'am za, siadajc obok *immyEego, !rzedstawi ic
sobie.
A %am duo do !owiedzenia, ale !o !ierwsze !owiedz, jak 4atala i co!akJ
A 3s!aniale. *est teraz w naszym a!artamencie i !lotkuje z Carline. A $a wzmiank o
ksiniczce .aurie zacmurzy si znowu. A & 3illiam !ogna gdzie za 7antusem.
A ?atem to CcoD naley do ciebieJ A wykrzykn *immy.
A 7antusJ A Pug rozemia si. A & wic ju go widziae. $ie, nie naley do nikogo.
Przycodzi i odcodzi, kiedy cce, dlatego zreszt znalaz si i tutaj, bez niczyjej zgody.
A 3t!i, aby znajdowa si na o1icjalnej licie goci de.acy A skomentowa .aurie. A
&le, ale, bdzie cyba le!iej, jeli w!rowadz ci w rzeczywicie wane s!rawy. A Pug
zerkn w stron *immyEego. A '!okojnie, to nigdy nie wysycajce =rdo ko!otw byo w
sercu wydarze8 od samego !ocztku. $ie usyszy z moic ust niczego, o czym sam by dobrze
nie wiedzia.
@!owiedzia o wszystkim, co zaszo, a *immy dorzuci kilka szczegw, ktre
!omin. Po !aru minutac ic ws!lna o!owie" dobiega ko8ca.
A /ak, nekromancja to straszna rzecz. ?o w najczystszej !ostaci. *eli nawet reszta
ws!omnianyc !rzez was 1aktw nie wiadczya o dziaaniu mrocznyc mocy, to jedno
wystarcza. $ie ma najmniejszyc wt!liwoci. /en obszar ley bardziej w gestii ka!anw
ni magw, ale oczywicie 4ulgan i ja zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by !omc.
A /o i 4ulgan !rzyby ze 'tardockJ
A Madna ludzka sia by go nie !owstrzymaa. PamitaszJ &ruta by !rzecie jego
uczniem. & !oza tym, cocia sam si do tego nigdy nie !rzyzna, brakuje mu bardzo
s!rzeczek i s!orw z ojcem /ullym. & !rzecie nie mogo by" wt!liwoci, e to wanie
/ully bdzie !rzewodniczy uroczystoci zalubin &ruty. ?ao si, e w tej cwili 4ulgan
jest wanie tam i kci si z /ullym.
A Co !rawda nie widziaem go jeszcze, ale wiem, e mia !rzyby" dzi rano,
!odrujc z 0illanonu wraz z tymi, ktrzy !re1eruj nieco wolniejsze tem!o ni orszak
krlewski. $o c, w jego wieku woli si, gdy wszystko odbywa si s!okojniej.
A 'taruszek musi ju by" !o osiemdziesitceJ
A %yl, e nawet bliej dziewi"dziesitki, lecz trzyma si dzielnie. 'zkoda, e go
nie syszae w !aacu w 0illanonie. *ak tylko ktry z modyc !aniczw czy !aziw
!rzeskrobie co albo nawali w nauce, to !otra1i tak !rzygada", e bble same wyskakuj na
!lecac co!akw.
Pug !arskn miecem, !o czym s!owania i zamyli si na cwil.
A .aurie, a jak si ukada midzy tob a CarlineJ /rubadur jkn guco, a *immy
stumi szata8ski cicot.
A 3anie o tym rozmawialimy, kiedy si !ojawie. ,obrze.,. =le... sam ju nie
wiem.
3 ciemnyc oczac Puga !ojawio si gbokie ws!czucie.
A ?nam to uczucie. *eszcze jako dzieci, w Crydee... $ie za!ominaj tylko, e nie kto
inny jak ty sam wymusie na mnie obietnic, e was !oznam, jeli tylko uda si nam wrci"
kiedykolwiek z 4elewanu na %idkemi. Co, za!omniae juJ
A Pokrci gow i doda ze miecem# A *ak to dobrze wiedzie", e niektre rzeczy
nigdy si nie zmieniaj. *immy zerwa si na rwne nogi.
A $o, na mnie ju czas. %agu, bardzo mio byo ci !ozna". Pieniarzu, rozcmurz
si, gowa do gry. /o !roste, albo !olubisz ksiniczk, albo nie, innej moliwoci nie ma A
!owiedzia i !obieg !rzed siebie, zostawiajc .auriego sam na sam z mozoem rozgryzienia
logiki tego stwierdzenia. Pug nie wytrzyma i rykn miecem.
+0.B
*immy krci si bez celu !o wielkiej sali tronowej, w ktrej trway ostatnie
!rzygotowania do uroczystoci. %odzi !anowie nadzorowali uwijajcyc si jak w ukro!ie
!aziw i !osa8cw. Ceremonia miaa si roz!ocz" za nieca godzin i wszyscy zajmowali
si wycznie !rac. *immy stwierdzi, e cen, jak !rzyszo mu za!aci" za zwolnienie go z
!enienia innyc obowizkw, byo to, e w ko8cu nie mia nic do roboty. & !oniewa
&ruta z !ewnoci nie ccia, aby mu si teraz !lta !od nogami, musia wic sam znale="
sobie jakie zajcie.
$ie mg o!rze" si wraeniu, e w zabieganiu i gorczce !rzygotowa8 niewielu
!amitao o nie tak dawnyc zagroeniac czyajcyc na 4sicia. %roce krew w yac
!otwornoci kryjce si w ,omu !od 3ierzbami znikny !rzysonite mas lubnyc
kwiatw i dekoracji.
*immy zauway ktem oka !onure s!ojrzenie rzucone w jego stron !rzez *eromeEa.
0ozzocio go to. ?robi ku niemu gwatowny krok z gro=nym marsem na czole. *erome
stwierdzi nagle, e !owinien by" wanie w innym miejscu oddali si szybkim krokiem,
ogldajc si za siebie.
*immy usysza wybuc miecu. @bejrza si i zobaczy rozemian od uca do uca
twarz .ocleara, d=wigajcego ogromny bukiet lubny, s!rawdzany wanie skru!ulatnie !rzez
jednego z /suranic. '!ord wszystkic modyc !aniczw !rzy dworze ksicym jedynie
.ocky okazywa mu cie8 !rzyjaznyc uczu". Pozostali byli albo zu!enie obojtni, albo
otwarcie wrogo nastawieni. *immy !olubi modszego co!ca, cocia mia on skonnoci do
nieustannego mielenia jzorem o rzeczac zu!enie nieistotnyc. Pewnie jest najmodszym
dzieckiem, oczkiem w gowie mamusi i tatusia, !omyla. $a ulicac miasta nie !rzetrwaby
nawet !iciu minut. %imo to odrnia si !ozytywnie od nudnej i !ozbawionej wszelkiego
wyrazu reszty. *edyn rozrywk, jakiej dostarczali *immyEemu, byo ic aosne silenie si na
mdro" i wiedz o caym wiecie. $ie, &ruta i jego !rzyjaciele byli o wiele bardziej
interesujcy ni ci !aniczykowie o!owiadajcy s!rone kaway, bez ko8ca s!ekulujcy
lubienie na temat tej czy innej sucej i zajmujcy si cigle intrygami i gierkami
dworskimi. *immy !omaca maemu rk i ruszy w stron bocznego wyjcia.
?atrzyma si na !rogu, by !rze!uci" !osa8ca wnoszcego narcze kwiatw. *eden z
bukietw wysun si i u!ad na !odog. *immy scyli si i !odnis kwiaty. 4iedy je
oddawa sucemu, zda sobie nagle s!raw z czego dziwnego. '!ojrza uwaniej. 4wiaty,
biae cryzantemy, jarzyy si delikatnym, bursztynowym wiatem.
*immy s!ojrza za siebie i do gry. @ cae cztery kondygnacje wyej wysoko
skle!iony stro! sali tronowej rozwietlay ogromne witraowe okna. 4olory byy ledwo
widoczne, cyba e so8ce wiecio akurat !rosto w kratk witray. *immy !rzyglda si im
uwanie. Czu, jak narasta w nim znajome uczucie, e Cco nie jest w !orzdkuD. Po cwili
zrozumia. 3szystkie okna znajdoway si we wnkac, gbokic na nie mniej ni !tora
czy dwa metry. /o wystarczy, by ukry" !rzyczajonego zamacowca. Czy mona si tam
dosta"J & jeli tak, to ktrdyJ 4onstrukcja sali uniemoliwiaa czyszczenie okien bez uycia
wysokiej drabiny, a !rzecie !rzez kilka ostatnic dni !rawie !rzez ca dob krcili si tu
ludzie.
*immy wyszed szybko, skrci w boczny korytarz i !o cwili znalaz si na tarasac
ogrodowyc cigncyc si wzdu bocznej ciany sali tronowej.
?bliao si dwc wartownikw !atrolujcyc teren !omidzy murem a gwnym
!aacem. *immy zatrzyma ic rucem rki.
A Przekacie dalej, e cc si troc rozejrze" na dacu sali tronowej.
'!ojrzeli !o sobie, ale rozkazy ka!itana -ardana byy wyra=ne# gdyby zauwayli
dziwnego !anicza acego !o dacac, mieli go zostawi" w s!okoju. *eden z nic
zasalutowa.
A /ak jest, !anie. ?araz zawiadomi innyc, aby ucznicy na murac nie wy!rbowali
na !anu celnoci swojej broni.
*immy ruszy !owoli wzdu ciany sali. -dyby kto !otra1i !rzenikn" wzrokiem
mury, myla, to wcodzc !rzez gwne wejcie, widziaby ogrd !o lewej stronie. 5m...
gdybym to ja by zabjc, ktrdy starabym si dosta" na grJ 0ozejrza si szybko
dookoa. ,ostrzeg drewnian kratownic !nc si !o murze sali !rzylegajcej bez!orednio
do sali tronowej. $o tak... bez !roblemu... z kraty na dac drugiej sali, a !otem...
*immy !rzesta myle" i zacz dziaa". ?rzucajc znienawidzone CwyjcioweD buty,
!rzyglda si uwanie ukadowi murw. 3dra!a si byskawicznie !o kracie i !obieg
krawdzi dacu mniejszej sali. 0oz!dzi si i wskoczy zwinnie na niski gzyms biegncy
wzdu muru wielkiej sali tronowej. ? twarz !rzycinit do kamieni !ez z zadziwiajc
szybkoci, kierujc si w !rzeciwny koniec muru. 4iedy !okona !oow odlegoci do
naronika, !odnis gow. Pitro wyej, tu nad nim, cigna si dolna krawd= okna. )ya
!rowokujco, a zarazem zwodniczo blisko. *immy nie da si jednak zwie" !ozorom.
3iedzia dobrze, e aby si ws!i", musi znale=" dogodniejsze miejsce. Posuwa si dalej, a
!okona dwie trzecie dugoci ciany. 3 miejscu, gdzie w sali znajdowao si !odwyszenie z
tronem 4sicia, mur wybrzusza si !od ktem !rostym na jakie ! metra. %g teraz
s!rbowa" ws!inaczki !od ktem do obu cian. ?acz obmacywa" !alcami mur, a natra1i
na sz!ar midzy kamieniami. 3ykorzystujc wieloletnie dowiadczenie, !rzerzuci ciar
ciaa na jedn stron. Palce ng !rzesuway si !o murze w !oszukiwaniu !unktu zacze!ienia.
Centymetr !o centymetrze !osuwa si naronikiem ku grze, jakby za!rzeczajc !rawu
cienia. ?adanie byo bardzo trudne i wymagao absolutnej koncentracji uwagi i woli. Po
czasie, ktry wydawa mu si wiecznoci, sign w gr i za!a ko8cami !alcw !ara!et
biegncy !oniej okien. Cocia nie mia on wicej ni trzydzieci centymetrw szerokoci,
mg jednak stanowi" mierteln !rzeszkod. $ajmniejsze omsknicie si st! czy rk
!osaoby go cztery !itra w d na !ewn mier". Cwyci mocno za krawd= !ara!etu,
zwalniajc drug rk. Przez uamek sekundy wisia na jednej rce, !o czym wycign w
gr drug, cwytajc si mocno. $ast!nie jednym, !ynnym rucem zacze!i nog o
!ara!et i wdra!a si na gr.
'tan na wskim gzymsie i !owdrowa dalej. @bszed naronik na tyac
!odwyszenia w sali, zbliy si do okna i zajrza do rodka. 3ytar kurz z szyby i na moment
ole!io go so8ce w!adajce !rzez okno w !rzeciwlegej cianie. ?asoni oczy doni i
odczeka, a !rzyzwyczaj si na !owrt do ciemnego wntrza. /o bdzie dosy" trudne,
!omyla, do!ki !romienie so8ca nie zaczn !ada" !od innym ktem. 3 tej samej cwili
!oczu, jak szyba ust!uje !od !alcami, a wok ust i szyi zaciskaj si silne donie.
?aszokowany nagym atakiem zamar na cwil bez rucu. 4iedy zacz walczy" i
szamota" si, ucisk na!astnika by ju zbyt silny. Poczu !otne uderzenie w skro8 i wiat
zawirowa jak szalony. 'traci !rzytomno".
4iedy ockn si, zobaczy tu nad sob wyszczerzone w okrutnym umiecu zby
Lmiejcego si *acka. 7aszywy Przemiewca nie tylko y, ale by wewntrz !aacu, a wyraz
jego twarzy i leca nie o!odal kusza wiadczyy dobitnie, e by gotowy znowu zabija".
A 6 co, ty may sukinsynu A sze!n, w!ycajc gbiej knebel w usta co!ca. A
3laze tam, gdzie ci nikt nie !rosi, o jeden raz za duo. 3y!rubym ci 1laki ju teraz, ale
nie mog ryzykowa", e kto zauway krew ka!ic z gry. A Przesun si zwinnie na
male8kim obszarze !omidzy oknem a otwart !rzestrzeni sali tronowej. A 4iedy jednak ju
dokonam dziea, to... !a, !a i !o1ruwasz sobie, co!czyku. A 3skaza na !odog sali.
@bwiza mocno rce i nogi *immyEego, tak e sznur wrzyna mu si w ciao. Co!ak
!rbowa wyda" jaki d=wik, ale zagubi si on w szumie docodzcyc z dou rozmw.
*ack znowu zdzieli go w gow i *immy straci !rzytomno". ?anim za!ada zasona
ciemnoci, ujrza jeszcze, jak *ack odwraca si i sku!ia ca uwag na sali.
*immy lea bez zmysw !rzez bliej nie okrelony czas, a kiedy wreszcie odzyska
!rzytomno", usysza docodzcy z dou monotonny !iew ka!anw wcodzcyc do sali
tronowej. Pamita, e gdy tylko ojciec /ully i ka!ani zajm swoje miejsca, w drzwiac
!ojawi si 4rl, &ruta i inni czonkowie dworu.
Poczu, jak narasta w nim !anika. Poniewa by zwolniony z wszelkic obowizkw,
nikt w tej !enej emocji cwili nie zauway jego nieobecnoci. ?acz wierci" si i na!ra"
muskuy, ale *ack, jako byy Przemiewca, dobrze wiedzia, jak wiza" sznur, by si nie
rozwiza. -dyby mia tylko od!owiednio duo czasu i gotw by !owici" troc wasnej
skry i krwi, z czasem !ozbyby si wizw, lecz wanie czas by w tej cwili
najcenniejszym towarem. 'zamotanin zmieni tylko troc swoj !ozycj i widzia teraz
okno. ?auway lady jakiego ostrego narzdzia, ktrym !odwaono ram jednego !anelu,
by nast!nie go wyj". 4to !rzygotowa sobie to okno ju kilka dni wczeniej.
-dy usysza kolejn !ie8, zrozumia, e &ruta i jego najblisze otoczenie zajli ju
swoje miejsca, a ksiniczka &nita kroczy wanie rodkiem sali, zbliajc si do
!odwyszenia. 0ozglda si gorczkowo dookoa, szukajc jakiego s!osobu, ktry
!ozwoliby mu wyswobodzi" si z wizw albo narobi" tyle aasu, by zaalarmowa"
zebranyc na dole. Potny !iew cru wy!eni sal !o brzegi. *immy zda sobie s!raw, e
nawet brzk tuczonej szyby nie wywoa adnego e1ektu !oza tym, e *ack znowu rbnie go
w gow. -dy !iew !rzycic na cwil, usysza blisko jaki d=wik. ,omyli si, e *ack
zakada strza na kusz.
L!iew ucic nagle i z dou da si sysze" gos ojca /ullyEego zwracajcego si do
nowoe8cw. 4tem oka dostrzeg, e *ack !rzykada kusz do twarzy i celuje w kierunku
!odium. *immy, wcinity !rzez klczcego zabjc w kt mikrosko!ijnej !rzestrzeni, by
niemal zwinity w kbek i nie mg nawet ko!n" go zwizanymi nogami. 4iedy zacz si
rusza", *ack rzuci w jego stron !onure s!ojrzenie, nie mogc si zdecydowa", co zrobi"
naj!ierw# strzeli" czy uciszy" co!aka. %imo wielkiej !om!y uroczysto" miaa by" bardzo
krtka i zamacowiec !ostanowi zaryzykowa" zakadajc, e !rzez kilka najbliszyc cwil
co!ak nie s!rawi mu !owanego ko!otu.
*immy by mody, w doskonaej kondycji, a !o latac aenia !o dacac 4rondoru
ucodzi niemal za akrobat. $ie zastanawiajc si ani sekundy duej, wy!ry gwatownie
cae ciao ku grze, ws!ierajc si sto!ami i gow o ciany wnki okiennej. 'zar!n si,
skrcajc jednoczenie tuw, i nagle usiad !rosto, o!ierajc si !lecami o szyb. *ack
obrci si momentalnie i zakl !od nosem. $ie mg sobie !ozwoli" na zmarnowanie tego
jednego, jedynego strzau. )yskawiczny rzut oka w d u!ewni go, e co!ak nikogo nie
zaalarmowa. Podnis znowu kusz i wymierzy.
*immy mia wraenie, jakby !ole jego widzenia zawzio si nagle do jednego
jedynego !unktu na caym wiecie# do !alca *acka na s!ucie kuszy. -dy !atrzy na zginajcy
si !owolutku !alec, widzia wszystko jakby w zwolnionym tem!ie. ? caej siy wyrzuci
!rzed siebie zwizane nogi. )ose sto!y uderzyy zabjc i kusza wystrzelia. *ack, kom!letnie
zaskoczony, odwrci si gwatownie. *immy zebra si w sobie i ko!n obun jeszcze raz.
Przez moment odnis wraenie, jakby *ack siedzia sobie s!okojnie na krawdzi wnki, w
nast!nej jednak sekundzie zacz s!ada" w d. %acajc dziko rkami, !rbowa cwyci"
si !ara!etu.
@bie jego donie wcze!iy si w gadkie ciany wnki, !owstrzymujc u!adek. Przez
moment wisia bez rucu, zawieszony w !owietrzu, !o czym jego donie zaczy zelizgiwa"
si !o kamieniac. 3 tej cwili do *immyEego dotaro jeszcze co... co dziwnego. ,o!iero
!o cwili zda sobie s!raw, e !iew, obecny !rzez cay czas w tle ceremonii, ucic nagle
jak noem uci. -dy *ack zacz si zelizgiwa", z dou da si sysze" krzyk i !isk
!rzeraonyc kobiet.
$iemal w tym samym momencie dozna szoku. -owa uderzya o kamienie. %ia
wraenie, jakby wyrywano mu nogi ze staww. *ack cwyci za jedyn rzecz, ktr mia w
zasigu rki A jego nogi. *immy zacz si zsuwa". Ciar *acka ciga ic obu w objcia
mierci.
*immy zwija si jak szalony. 3ygina ciao w ty, !ry i !rzyciska z caej siy do
kamieni, by o!=ni" zsuwanie si. $a !rno. 0wnie dobrze mgby sobie darowa" wysiki.
4oci i muskuy niemal wyy z blu, !rotestujc !rzeciw mierci, ale nie mg si !ozby"
*acka. $ogi, biodra i !lecy osonite materiaem ubrania lizgay si !o kamieniac. Powoli,
lecz nieubaganie by coraz bliej krawdzi. 6 nagle usiad !rosto. Ciar *acka !rzeway,
unoszc ciao *immyEego. Przez cwil trwali nierucomo, zawieszeni cwiejnie na samej
krawdzi !ara!etu.
& !otem runli w d. *ack !uci nogi co!ca, lecz *immy nawet tego nie zauway.
4amienie !osadzki !dziy im na s!otkanie, by zdusi" w twardym, miertelnym ucisku.
Przez gow *immyEego !rzemkna myl, e w ostatniej cwili musia !ostrada" zmysy,
!oniewa wydao mu si, e !osadzka zwolnia bieg ku niemu, jakby jaka moc !olecia, by
!rzeduy" ostatnie cwile co!ca. Po cwili zda sobie s!raw, e rzeczywicie za!anowaa
nad nim jaka sia, ktra zmniejszya tem!o u!adku. ? lekka oszoomiony, lecz zdecydowanie
ywy, wyldowa z rozmacem na kamiennej !osadzce. 'zybko zosta otoczony !rzez
onierzy i ka!anw, ktrzy !omogli mu d=wign" si na nogi. 4rci gow, nie mogc
w!rost uwierzy" w cud ocalenia, i wtedy dostrzeg ktem oka, jak mag Pug wykonuje rkami
dziwne rucy. $iezwyke s!owolnienie, ktre czu wok siebie, wy!arowao jak kam1ora.
-wardzici rozcili wizy. *immy a zwin si z blu, gdy !owracajca do krwiobiegu krew
roz!alia mu ko8czyny ywym ogniem. $ieomal straci !rzytomno". ,wc onierzy
cwycio go !od ramiona i !odtrzymao, by nie u!ad. -dy !owrcia mu ostro" widzenia,
dostrzeg, e kilku onierzy trzymao *acka, !odczas gdy inni rewidowali go w !oszukiwaniu
czarnego !iercienia z trucizn czy innyc !rzedmiotw, za !omoc ktryc mgby !o!eni"
samobjstwo.
*immy !owoli docodzi do siebie. 0ozejrza si. /um stojcy wok zamar w
!rzeraeniu i !rzy!omina zbiorowy !ortret. @jciec /ully sta u boku &ruty. Monierze
/suranic otoczyli 4rla ciasnym krgiem, a ic oczy !enetroway kady zaktek ogromnej
sali. 0eszta zebranyc !atrzya na &nit, ktra leaa w objciac klczcego &ruty.
'!owita w o!adajcy na !odog welon i sukni zdawaa si s!a" s!okojnie w ramionac
4sicia. $ieskazitelna biel w agodnyc !romieniac !o!oudniowego so8ca, z jedn rnic
A na !lecac rozszerzaa si coraz gwatowniej szkaratna !lama.
&ruta siedzia w !rzedsionku !ogrony w szoku. @!ar okcie na kolanac i
!ocyli si. Patrzy w !rzestrze8 nie widzcymi oczami, nie zwracajc uwagi na
otaczajcyc go ludzi. Przed oczyma duszy !rzesuwa si nieustannie !owracajcy obraz#
ostatnie minuty ceremonii lubnej.
&nita wy!owiedziaa wanie ostatnie sowa !rzysigi i &ruta !rzysuciwa si
ko8czcemu lub bogosawie8stwu ojca /ullyEego. $agle na jej twarzy !ojawi si
!rzedziwny wyraz. *ednoczenie !otkna si i !ocylia gwatownie, jakby !o!cnita
mocno. Cwyci j w ramiona, zdziwiony u!adkiem, !oniewa zawsze !oruszaa si !ewnie i
z wielk gracj. Ccia szybko wymyli" co miesznego, jaki dowci!, ktry rozadowaby
na!icie. 3iedzia dobrze, e bdzie bardzo s!eszona tym, co si stao. &nita !atrzya na
niego szeroko otwartymi oczami z jak niesamowit !owag. 0ozcylia usta, jakby cciaa
zada" bardzo wane !ytanie. 4iedy usysza !ierwszy krzyk, s!ojrza w gr i zobaczy
czowieka wiszcego !od okienn wnk, wysoko nad !odwyszeniem. 3 jednej sekundzie
wszystko zaczo si dzia" jednoczenie. .udzie krzyczeli, caotycznie wskazujc w gr.
Pug !dzi !rzed siebie, recytujc gono jakie zaklcie. &nita nie moga utrzyma" si na
nogac, mimo e ze wszystkic si !rbowa jej !omc. 6 wtedy zobaczy krew.
?akry twarz do8mi i za!aka gorzko. Po raz !ierwszy w yciu nie !otra1i
za!anowa" nad emocjami. Carline !rzytulia si, obejmujc go mocno, bardzo mocno, a jej
zy czyy si z jego zami. $ie odst!owaa go na krok od cwili, gdy .yam !rzy !omocy
trzec onierzy odciga go od &nity, umoliwiajc ka!anom i medykom zajcie si ni.
4sina &licja odcodzia w!rost od zmysw w swojej komnacie. -ardan, %artin, 4asumi i
2andros rozbiegli si na czele kilku oddziaw gwardzistw i !rzeszukiwali tereny !aacowe
s!rawdzajc, czy nie znajd innyc zamacowcw. ? rozkazu .yama w cigu zaledwie kilku
minut od !rby zamacu na 4sicia cay !aac zosta odcity od wiata szczelnym kordonem
onierzy. 4rl milczc s!acerowa niezmordowanie !o !okoju. 3 kcie 2olney rozmawia
!o cicu z .auriem, )rucalem i 7annonem. 3szyscy czekali na wieci.
@tworzyy si drzwi !rowadzce do zewntrznyc sal i wartownik /suranic w!uci
do rodka *immyEego. Co!ak szed !owolutku, !oniewa nadwerone cigna i minie
oraz !odra!ane nogi strasznie go bolay. .yam i !ozostali odwrcili si w jego stron i
!atrzyli, jak zblia si do &ruty i staje !rzed nim.
Prbowa co !owiedzie", lecz sowa nie cciay mu !rzej" !rzez cinite gardo. 3
czasie gdy mody ka!an z zakonu $atana o!atrywa i bandaowa mu nogi, *immy
!odobnie jak &ruta cigle na nowo !rzeywa w mylac kad sekund ostatnic
wydarze8. Pami" bez !rzerwy !ataa mu 1igle. @to !rzy!omnia sobie wyraz twarzy &ruty
w momencie, kiedy ten wyjawia mu swoj !rzyja=8. 3 cwil !=niej za !rzed jego
oczyma !ojawia si twarz 4sicia w momencie, gdy klcza, trzymajc w ramionac &nit i
!atrzc na ni z wyrazem absolutnego niedowierzania. Potem !ojawia si obraz &nity
stojcej w korytarzu, tu !rzed wejciem do !okoju krawieckiego, gdzie miaa si odby"
!rzymiarka sukni lubnej. Potem wizja ta roz!ywaa si !owoli, a w jej miejsce !ojawia si
obraz 4sicia kadcego delikatnie &nit na !ododze oraz ka!anw rzucajcyc si na
ratunek.
*immy znowu !rbowa co !owiedzie". &ruta s!ojrza na co!ca.
A ,laczego... *immy, nie... nie widziaem ci tam... *immy ujrza w ciemnyc oczac
straszny, nieutulony smutek i !oczu, e co si w nim zaamao, !ko. Bzy same na!yny
do oczu.
A Prbowaem... A wykrztusi cicutko. Przekn z trudem lin, co dusio go za
gardo, oddyca ciko. Fsta !oruszay si, lecz nie wydobywa si z nic aden d=wik.
A Prze!raszam... A wykrztusi wreszcie ledwo syszalnym sze!tem. A Pad nagle !rzed
4siciem na kolana. A Prze!raszam, !rze!raszam...
&ruta !rzyglda mu si !rzez cwil nic nie rozumiejcym wzrokiem. 3 ko8cu
!okrci !rzeczco gow i !ooy rk na ramieniu co!ca.
A /o nic, *immy. 3 !orzdku, to !rzecie nie twoja wina. Co!ak klcza !rzed
4siciem z twarz ukryt na jego kolanac i ka gono. &ruta niezgrabnie !rbowa go
!ociesza". .aurie uklk !rzy *immym.
A $ie moge zrobi" nic wicej.
*immy !odnis gow i s!ojrza na ksicia.
A &le !rzecie !owinienem by... Carline !ocylia si i delikatnie otara mu rk zy z
!oliczka.
A /y !rzynajmniej !oszede s!rawdzi", *immy. $ikt inny tego nie zrobi. 4to wie, co
by si stao, gdyby tego nie uczyniJ A Przerwaa, nie wy!owiadajc gono myli, e to
wanie &ruta mgby teraz lee" martwy, gdyby *immy nie ko!n *acka w cwili, kiedy
tamten strzela.
*immy by jednak nie!ocieszony.
A Powinienem by zrobi" wicej... duo wicej. .yam !odszed do .auriego, Carline i
&ruty otaczajcyc *immyEego ciasnym krgiem. .aurie !rzesun si w bok i 4rl uklk
koo nic.
A 'ynu, wierz mi, e widziaem wielkic wojownikw, ktrzy bez zmruenia oka
ruszali do walki z goblinami, a niejeden z nic !obladby ze stracu na sam myl, e miaby
si ws!i" tam, gdzie ty wszede A !owiedzia mikko. A -dy !rzydarza si co strasznego,
kady myli, e !owinien by uczyni" wicej, by temu za!obiec. A Pooy rk na doni
&ruty, ktra nadal s!oczywaa na ramieniu co!ca. A 3anie musiaem wyda" stanowczy
rozkaz, by /surani od!owiedzialni za s!rawdzenie sali tronowej nie zabijali si. /y
!rzynajmniej nie masz tego zwariowanego !oczucia onoru.
*immy s!ojrza na niego z wielk !owag.
A -dyby to mogo !rzywrci" ycie 4siniczce, zrobibym to natycmiast.
A 3iem o tym, synu, wiem A !otwierdzi .yam uroczycie.
&ruta !o!atrzy na nic, jakby !owrci z jakiej odlegej krainy.
A *immy... cc, eby wiedzia, e s!isae si doskonale. ,zikuj... A Prbowa si
sabo umiecn".
*immy, ktremu zy cigle s!yway !o !oliczkac, ucisn mocno kolana &ruty, !o
czym wy!rostowa si, otar twarz wierzcem doni i odwzajemni umiec 4sicia.
A $ie !akaem od tamtej nocy, kiedy widziaem, jak mordowano moj mam. A
Carline !oblada jak !tno i zasonia usta rk.
@tworzyy si wewntrzne drzwi i wszed $atan. %ia na sobie tylko bia, sigajc
kolan s!odni szat, !oniewa zrzuci strj ceremonialny, by czym !rdzej zaj" si
ratowaniem 4siniczki. 3yciera rce w rcznik. )y bardzo zmczony i zatroskany. &ruta
unis si !owoli z krzesa, a .yam trzyma go za rk.
A Myje A !owiedzia ka!an !rzygnbionym gosem. A 0ana jest jednak bardzo
!owana. Pocisk uderzy !od ktem i to ocalio krgosu!. -dyby strzaa tra1ia w!rost,
mier" nast!iaby natycmiast. 4siniczka jest moda i silna, ale...
A &le coJ A do!ytywa si .yam.
A Pocisk by zatruty, 3asza 3ysoko". & do tego trucizna, ktr si !osuono,
zostaa wykonana !rzy uyciu mrocznyc mocy... zakl" si za, sam nie wiem czego. $ie
bylimy w stanie !owstrzyma" jej dziaania. $ie !omaga ani alcemia, ani magia, nic.
&ruta zamruga oczami. 3ydawao si, e nie !ojmuje znaczenia sw ka!ana.
$atan s!ojrza na niego z gbokim ws!czuciem.
A 3asza 3ysoko", tak mi !rzykro... &nita umiera.
.oc znajdowa si !oniej !oziomu morza. )y wilgotny i ciemny. ?atce
!owietrze cucno kwanym odorem rozkadajcyc si wodorostw i !leni. 3artownik
odsun si, by drugi mg otworzy" skrzy!ice drzwi. .yam i &ruta weszli do rodka,
scylajc si w niskim !rzejciu. %artin sta w kcie izby tortur, rozmawiajc !gosem z
2androsem i 4asumim. Pomieszcze8 tyc nie uywano od czasw !o!rzedzajcyc
!anowanie ksicia +rlanda, z wyjtkiem krtkiego okresu, gdy tajna !olicja %a!y 0adburna
uywaa ic do !rzesuciwania wi=niw w czasie rzdw )as>/yry.
Fsunito wszystkie narzdzia tortur, zostawiajc jedynie eliwny kosz z !alcymi si
wglami i wetknitymi w ar elaznymi !rtami. *eden z onierzy -ardana !ilnowa ognia.
Lmiejcy si *ack sta !rzykuty a8cucami do kamiennego su!a, z rkami !onad gow.
'zeciu /suranic otaczao go ciasnym krgiem. 'tali tak blisko, e gdy tylko wizie8
!oruszy si, dotyka ktrego z nic. Monierze stali z twarzami zwrconymi na zewntrz i
!atrzyli dookoa z czujnoci, ktrej nie mogli dorwna" nawet najbardziej zau1ani i oddani
czonkowie osobistej -wardii 4sicej.
@jciec /ully o!uci towarzystwo kilku innyc ka!anw, z ktrymi sta w
!rzeciwnym rogu sali. ?bliy si do .yama.
A @toczylimy cae !omieszczenie barier najsilniejszyc czarw ocronnyc, jakie
istniej. A 3skaza na *acka. A %imo to co !rzez cay czas usiuje !rzedosta" si do niego.
*ak si czuje &nitaJ
.yam !owoli !okrci gow.
A Pocisk z kuszy zosta zatruty w bardzo !rzemylny s!osb. $atan twierdzi, e nie
!ozostao jej wiele czasu.
A 3 takim razie musimy natycmiast !rzyst!i" do !rzesuciwania wi=nia. $ie
mamy !ojcia, z czym czy z kim walczymy.
*ack jkn guco. 3cieko" &ruty sigaa zenitu, dawia za gardo. .yam
!rzecisn si obok brata i da znak wartownikowi, by odsun si na bok. '!ojrza
zodziejowi !rosto w oczy i na!otka jego !rzeraony wzrok. Ciao lnio w wietle !ocodni,
z zakrzywionego nosa ka!ay kro!elki !otu. Przy najmniejszym rucu jcza !rzera=liwie.
/surani najwyra=niej nie !rzejmowali si nim s!ecjalnie w czasie rewizji. 3izie8 !rbowa
co !owiedzie". ?wily wargi ko8cem jzyka.
A Prosz... A wycarcza z trudem. A $ie !ozwlcie, aby mnie zabra...
.yam !odszed jeszcze bliej i uj twarz wi=nia w stalowy ucisk. Potrzsn
gwatownie gow *acka.
A *akiej uye truciznyJ
)yy zodziej by na krawdzi !aczu.
A $ie wiem. PrzysigamK $ie wiem...
A Czowieku, i tak wycigniemy z ciebie !rawd. Powiedz sam, bo zanim umrzesz,
!rzejdziesz !rzez !ieko na ziemi. A 0ucem gowy wskaza na rozarzone do czerwonoci
!rty.
*ack s!rbowa si zamia", lecz z garda wydoby si tylko oydny bulgot.
A PiekoKJ /utajJ %ylisz, e boj si gu!iego elazaJ Posucaj, ty... wadco
!rzekltego krlestwaK ? radoci zgodz si, by wy!ali mi ywcem wtrob, bye tylko
obieca, e nie !ozwolisz, aby on mnie zabra. A 3 ostatnic sowac zabrzmiaa nutka
isterii.
.yam byskawicznie rozejrza si !o sali.
A 4omu mam nie !ozwoli"J
A *u od godziny wydziera si, aby nie !ozwoli", by ConD go zabra A !owiedzia
/ully. $a twarzy ka!ana zaczo nagle wita" zrozumienie. A /ak... on musia zawrze" !akt z
ciemnymi mocami, a teraz boi si !aci"K A doko8czy !ewnym gosem.
*ack kiwa gow jak szalony, w!atrujc si w ka!ana wybauszonymi ze stracu
oczami.
A & tak, kleco, tak. /y te by zawar !akt, gdyby ci dotkny moce ciemnoci i za
A wysze!ta ni to kajc, ni miejc si.
.yam cwyci *acka za wosy i szar!n.
A @ czym mwiszJ -adaj zarazK
@czy wi=nia nieomal wyskoczyy z orbit.
A %urmandamus... A sze!n. 3 sali dao si nagle wyczu" !owiew lodowatego
!owietrza. Pocodnie i wgle w koszu zaczy migota" i !omienie !rzygasy.
A @n tu jestK A wrzasn !rzera=liwie *ack, nie !anujc ju nad sob. *eden z ka!anw
natycmiast zacz wy!owiada" zaklcie i !o cwili !omienie bucny ywiej. /ully
s!ojrza na .yama.
A /o byo... !rzeraajce. A /warz mia cignit, a oczy rozszerzone lkiem. A /o
co musi mie" niesamowit, w!rost obezwadniajc moc. Po!iesz si. 3asza 3ysoko",
lecz !ilnuj si, by nie wy!owiedzie" gono tego imienia. /o jedynie ciga go w !oblie jego
sugi.
A Co to bya za truciznaJ A !onowi !ytanie .yam.
A $ie wiem. A *ack ka gono. A Fwierzcie mi. $ie mam !ojcia. /o byo co, co da
mi ten !ociotek goblinw, %roczny )rat. Przysigam.
@tworzyy si drzwi i wszed Pug w towarzystwie okazaej !ostaci drugiego maga z
krzaczast, siw brod. Powany i !onury wyraz twarzy Puga !otwierdziy jego sowa
wy!owiedziane takim samym tonem.
A 0azem z 4ulganem wznielimy za!ory wok tej czci !aacu, ale co cay czas
wdziera w nie, usiujc dosta" si do rodka. $awet teraz, w tej cwili, kiedy mwi te sowa.
$a twarzy 4ulgana wida" byo ogromne wyczer!anie, jakby !rzed cwil sko8czy
cik !rac 1izyczn.
A Cokolwiek !ragnie wedrze" si tutaj, jest zdeterminowane. -dybymy mieli troc
wicej czasu, moglibymy odkry" niektre cecy jego natury, lecz...
A ...DtoD !rzedostanie si do rodka, zanim zdoamy cokolwiek uczyni" A doko8czy za
niego /ully. A Czas jest wic tym, czego nam w tej cwili najbardziej brakuje. Po!iesz si A
!onagli znowu .yama.
A Czymkolwiek lub kimkolwiek jest to co, czemu suysz, o!owiedz nam wszystko,
co wiesz. ,laczego !ragnie mierci mego brataJ
A ?awrzyjmy !aktK A wrzasn *ack. A Powiem wam wszystko, co wiem, a wy nie
!ozwolicie, by on mnie zabra. .yam energicznie skin gow.
A $ie do!ucimy go do ciebie.
A $ic nie wiecie... nic nie rozumiecie... A krzykn wizie8. -os mu si zaama.
?acz ka" s!azmatycznie. A *u nie yem. 0ozumiecieJ *u byem martwy. /en sukinsyn,
wtedy w !orcie, zamiast *immyEego zastrzeli mnie. A '!ojrza !o otaczajcyc go twarzac.
A Maden z was nie moe mie" !ojcia. Czuem, jak ycie ze mnie umyka, a !otem zjawi si
on. 0ozumiecieJ 4iedy ju byem !rawie martwy, zabra mnie . do tego lodowatego,
ciemnego miejsca i znca si nade mn. Pokazywa mi rne rzeczy. %wi, e albo mog
y" i suy" mu, a zwrci mi ycie... albo !ozwoli, bym umar, zostawiajc w tamtym
miejscu. 3tedy nie mg mnie ocali", !oniewa jeszcze nie naleaem do niego. /eraz jednak
nale. @n... on jest samym zem.
*ulian, ka!an .ims>4ragmy stan za 4rlem.
A @kama ci, czowieku. %iejsce, gdzie ci zabra, sam stworzy. %io" naszej !ani
!rzynosi ukojenie i rado" tym wszystkim, ktrzy w ostatniej cwili swego ycia bior j w
ramiona. @n !okaza ci nie!rawd, 1asz.
A @c, wiemK /o !rzodek wszystkic kamcwK /eraz jednak nale do niego. A *ack
ka jak dziecko. A Powiedzia, e musz !j" do !aacu i zabi" 4sicia. %wi te, e jestem
ostatnim, ktrego ma tu, na miejscu. 4iedy !rzybd inni, bdzie ju za !=no. ?anim tu
dotr, minie jeszcze wiele, wiele dni. /o musiaem by" ja. ?godziem si, ale... zawaliem
s!raw i teraz on cce mojej duszyK
@statnie sowa !rzeszy w straszliwy jk i zawodzenie, aosne baganie o
miosierdzie i ask, ktrej okazanie leao !oza moliwociami 4rla.
.yam s!ojrza na *uliana.
A Czy moemy co zrobi"J
A *est taki ryt, lecz... A ?wrci si do *acka# A ?dajesz sobie s!raw, e umrzesz,
!rawdaJ ?reszt ju umare, a tutaj znalaze si wskutek witokradczego !aktu. Co bdzie,
to bdzie. 3 cigu godziny skonasz. 0ozumiesz toJ
A /aak... A wybekota, dawic si lin i zami.
A ?godzisz si wic od!owiedzie" na wszystkie nasze !ytania i ujawni" wszystko, co
wiesz, a !otem nie broni" si !rzed mierci i umrze", by uwolni" i ocali" duszJ A *ack
zacisn mocno !owieki i zakwili jak !rzeraone dziecko, lecz skin gow.
A %w teraz, co wiesz o $ocnyc *astrzbiac i o s!isku na ycie mego brata A
zada .yam.
*ack !ociga nosem, oddycajc z trudem.
A *akie sze", siedem miesicy temu w!ad do mnie ?ocisty z wiadomoci, e
natkn si na zot y. ?a!ewnia, e bardzo si wzbogacimy. A *ack, w miar jak mwi,
us!okaja si. A '!ytaem, czy donis o tym %istrzowi $ocy, ale !owiedzia, e to nie interes
Przemiewcw. ? !ocztku nie !odobao mi si takie igranie z cecem, ale z drugiej strony,
kto nie cciaby tra1i" !aru dukatw na boku, no nieJ %wi wic, e w !orzdku, dlaczego
nieJ $o i !oszedem z nim. '!otkalimy si 5a(ramem, 1acetem, z ktrym ju kiedy
!racowalimy. ?adawa dziesitki !yta8, ale nie kwa!i si z od!owiedziami na nasze. )yem
ju zdecydowany rzuci" ten cay interes w diaby, nie czekajc na cig dalszy, ale wtedy on
wywali na st worek zota mwic, e moemy dosta" duo, duo wicej. A ?amkn oczy, a
z jego garda wyrwao si s!azmatyczne kanie. A Poszlimy !otem. ?oty, 5a(ram i ja,
kanaami !od 3ierzby. Colera, omal nie narobiem w !ortki, gdy w !iwnicy zobaczyem
tyc dwc goblinwK %ieli jednak zoto, a ja dla zota jestem gotw znie" wiele, bardzo
wiele. Powiedzieli, e mam robi" to i to i dobrze nadstawia" uca, co mwi '!rawiedliwy
oraz %istrzowie $ocy i ,nia, i e mam im o wszystkim donosi". $o to ja im mwi, e to
!ewny wyrok mierci na mnie, a oni na to wycigaj miecze i mwi, e wyrok mierci
bdzie do!iero wtedy, jeeli si nie zgodz. $o to !omylaem sobie, e na razie si zgodz, a
!otem na!uszcz na nic moic zbirw, ale oni zabrali mnie do innego !okoju, gdzie siedzia
ten trzeci 1acet w takic dugic szatac. $ie widziaem jego twarzy, bo eb mia scowany w
ka!turze, dziwacznie jako gada i cucn jak zaraza. Pamitam, e jak byem jeszcze
dzieciakiem, !oczuem kiedy ten smrd. $igdy go nie za!omn.
A *aki smrdJ A s!yta .yam.
A 3 jaskini. 3lazem do jaskini, gdzie cucno wami. /ully krzykn zduszonym
gosem. .yam obejrza si zdziwiony.
A Pantian... ka!an>wK
6nni ka!ani s!ojrzeli na siebie w osu!ieniu i zaczli co sze!ta".
A %w dalej. Czas ucieka A !rzynagli wi=nia /ully.
A & !otem zaczli robi" rzeczy, jakic jeszcze w yciu nie widziaem. /rudno mnie
raczej !orwna" z dziewic o rozmarzonyc oczac, ktrej wydaje si, e wiat jest czysty i
ws!aniay, lecz ci 1aceci... to !o !rostu nie mieci si w gowie. '!rowadzili dzieciakaK %a
dziewczynk. $ie miaa wicej ni osiem, dziewi" lat. %ylaem, e ju nic w yciu mnie
nie zdziwi, e wszystko widziaem. /en w dugiej szacie wycign sztylet i... A *ack
!rzekn z trudem lin, walczc z narastajcymi mdociami. A 0ysowali jej krwi jakie
diagramy, a !otem zoyli co w rodzaju !rzysigi. $ie jestem bardzo religijny, ale w wielkie
wita zawsze rzuciem jeden czy dwa !ieniki 0utii i )anat. /eraz jednak modl si do
)anat, jakbym mia obrabowa" skarbiec miejski w rodku dnia. $ie wiem, czy to miao jaki
zwizek, ale nie zmuszali mnie wcale, bym !rzysiga... A -os mu si zaama. ?aszloca
isterycznie. A .udzie, oni !ili jej krewK A 3zi gboki oddec. A ?godziem si !racowa" z
nimi. 6 wszystko szo jak !o male a do cwili, kiedy kazali mi wcign" w !ua!k
*immyEego.
A 4im s ci ludzie i czego ccJ A za!yta .yam stanowczo.
A Pewnej nocy ten czarci !omiot o!owiedzia mi, e jest jaka !rze!owiednia czy co
w tym rodzaju, o Panu ?acodu. Pan ?acodu musi umrze" i wtedy co si ma wydarzy".
.yam zerkn z ukosa na &rut.
A 3s!ominae, e ciebie wanie nazwali Panem ?acodu. &ruta zdoa si troc
o!anowa".
A /ak, i to dwa razy. .yam wznowi !rzesucanie.
A Co jeszczeJ
A $ie wiem A od!owiedzia *ack sabym z wyczer!ania gosem. A Przewanie
rozmawiali tylko midzy sob. /ak na!rawd nie byem do ko8ca jednym z nic. A 'ala tortur
znowu drgna w !osadac. Pomie8 na wglac i !ocodniac zamigota i !rzygas. A @n tu
jestK A wrzasn nieludzkim gosem *ack.
&ruta stan u boku .yama.
A & co z truciznJ 'zybkoK A !rzynagli.
A $ie wiem... A zatka wizie8. A ,ostaem to od tego !ociota goblinw. *eden z nic
mwi na to C'rebrzysty Cier8D.
&ruta byskawicznym s!ojrzeniem omit wszystkic zebranyc, lecz nazwa
najwyra=niej nic im nie mwia.
A @n !owrci A odezwa si nagle jeden z ka!anw. Pozostali natycmiast wznowili
modlitwy, !o czym nagle je !rzerwali.
A Przedosta si ju !rzez nasze za!ory.
A Czy co nam groziJ A s!yta .yam /ullyEego.
A Ciemne moce mog bez!orednio kontrolowa" jedynie tyc, ktrzy dobrowolnie
oddali im si we wadanie. /utaj jestemy bez!ieczni !rzed jego bez!orednim atakiem.
Pocodnie zaczy migota" jak szalone. Pogbione nagle, smoliste cienie ta8czyy
o!ta8czo !o cianac i su1icie. Powiao strasznym, mrocym krew w yac codem.
A $ie !ozwlcie, by mnie zabraK Przecie obiecalicieK /ully s!ojrza na .yama,
ktry skin gow i da znak, e czas na dziaanie ojca *uliana.
4rl !oleci /suranim, by odsunli si na bok i zrobili miejsce ka!anowi .ims>
4ragmy. *ulian stan tu !rzed Lmiejcym si *ackiem.
A Czy znajdujesz w swoim sercu gorc i szczer c", by !rzyj" miosierdzie naszej
!aniJ
Przeraony *ack nie mg wydoby" z siebie ani sowa. @czy nagle na!eniy si zami.
4iwn gow. *ulian zacz recytowa" cico modlitw. Pozostali ka!ani wykonali rkami
szybkie gesty. /ully stan u boku &ruty.
A ?acowaj s!okj. Lmier" jest !omidzy nami. 3 okamgnieniu byo !o wszystkim.
3 jednej cwili *ack szloca rozdzierajco, by w nast!nej o!a" bezwadnie w kr!ujcyc
go a8cucac i znierucomie" na zawsze. *ulian zwrci si do !ozostayc.
A *est ju bez!ieczny w objciac Pani Lmierci. /eraz nikt ani nic nie moe go
skrzywdzi".
Lciany sali zadygotay nagle w !osadac. Cae !omieszczenie wy!enia bez reszty
czarna, dawica obecno". Fszy zebranyc rozdar !rzera=liwy lament, straszny, bolesny
wrzask. $ieludzki byt, obrabowany nagle ze swego sugi, krzycza o!tany wciekoci.
3szyscy ka!ani wraz z Pugiem i 4ulganem jak jeden m wznieli !rzed szarujcym
ducem obronny mur czarw i modw. 3tem, w jednej sekundzie za!ada martwa, niczym
nie zmcona cisza i s!okj.
A Fciek... A sze!n /ully roztrzsionym gosem.
&ruta klcza u wezgowia ka. *ego twarz !rzy!ominaa kamienn mask.
0ozrzucone na nienobiaej !oduszce wosy &nity tworzyy ciemnoczerwon koron.
A *est taka drobna i delikatna A sze!n. '!ojrza na zebranyc w !okoju. Carline
!rzywara ciasno do boku .auriego. %artin wraz z Pugiem i 4ulganem sta !rzy oknie.
3zrok &ruty baga ic milczco o !omoc. 3szyscy, z wyjtkiem 4ulgana, za!atrzonego w
!rzestrze8 i zato!ionego we wasnyc mylac, s!ogldali na 4siniczk. Czuwali !rzy
umierajcej, $atan !owiedzia bowiem, e &nita nie !rzeyje najbliszej godziny. 3
ssiednim !okoju .yam stara si !ocieszy" zroz!aczon matk dziewczyny.
$ies!odziewanie 4ulgan drgn, otrzsn si z zamylenia i !odszed szybko do
ka.
A /ully, gdyby mia jakie !ytanie, ktre moesz zada" tylko jeden raz, gdzie by si
udaJ A s!yta gosem, ktry zabrzmia !otnie !ord !rzyciszonyc gosw innyc.
?askoczony ka!an zamruga oczami, nie rozumiejc.
A Co toJ ?agadkiJ A s!yta nie!ewnie, lecz cignite nad wydatnym nosem
krzaczaste brwi i !owane, sku!ione s!ojrzenie wskazyway, e magowi nie wymkn si
niestosowny w tej sytuacji art. A 5m... !rze!raszam. $iec !omyl... A Poorana
zmarszczkami twarz /ullyEego cigna si w zamyleniu. Podnis gwatownie gow,
odkrywajc nagle oczywist !rawd. A 'artK
4ulgan uderzy grubym !alucem w !ier ka!ana.
A ?gadza si. 'art.
&ruta s!oglda na nic, ledzc wymian zda8.
A ,laczego 'artJ Przecie to tylko jeden z !omniejszyc
!ortw w ksistwie.
A Poniewa A od!ar /ully A w !obliu 'art znajduje si o!actwo 6sa!, o ktrym
mwi si, e zawiera w sobie wicej wiedzy ni jakiekolwiek inne miejsce w caym
4rlestwie.
A & do tego A dorzuci 4ulgan A jeli w naszym !a8stwie jest w ogle jakie miejsce,
gdzie moglibymy ucyli" rbka tajemnicy o naturze 'rebrzystego Ciernia, to wanie tam.
&ruta skierowa znkany i !ozbawiony nadziei wzrok na &nit.
A &le 'art... aden, nawet najle!szy je=dziec nie byby w stanie dotrze" tam i z
!owrotem w czasie krtszym ni tydzie8.
Pug oderwa si od okna i !odszed bliej.
A Cyba bd mg troc !omc. A 3y!rostowa si nagle. A Prosz wyj" z !okoju
A rzuci tonem nie znoszcym s!rzeciwu. A 3szyscy, z wyjtkiem $atana, /ullyEego i
*uliana. A ?wrci si do .auriego. A )iegnij na jednej nodze do mego !okoju. 4atala da ci
du, o!rawion w czerwon skr ksig. 3racaj z ni natycmiast.
$ie zadajc zbdnyc !yta8, .aurie wy!ad za drzwi, !odczas gdy reszta zacza
o!uszcza" komnat !owolnym krokiem. Pug rozmawia !o cicu z ka!anami. A Czy
!otra1icie s!owolni" jej !rzemieszczanie si w czasie, nie czynic krzywdyJ
$atan !odnis rk.
A /ak, mog s!rawi", by takie zaklcie !rzynioso !otrzebny skutek. Fczyniem to
samo z rannym %rocznym )ratem, zanim umar. ?yskamy jednak !rzez to najwyej kilka
godzin. A '!ojrza na twarz &nity, na ktr !ada ju niebieskawy cie8 zbliajcej si mierci.
4a!an dotkn jej czoa. A 'kra zimna i wilgotna. 'zybko odcodzi. %usimy si !ieszy".
/rzej ka!ani !o!iesznie narysowali !entagram i za!alili wiece. $ie mino kilka
minut i wszystko byo gotowe, a wkrtce !o tym wygoszono od!owiednie zaklcia.
3ydawao si, e 4siniczka !i s!okojnie, lecz kiedy s!ojrzao si na ko ktem oka,
wida" byo jej !osta" sk!an w rowej !owiacie. Pug wy!rowadzi ka!anw z komnaty.
Po!rosi o !rzyniesienie wosku do !ieczci. %artin rzuci kilka sw !aziowi, ktry
natycmiast !ogna korytarzem. Pug wzi w rce ksig !rzyniesion !rzez .auriego. 3rci
do !okoju 4siniczki i s!acerujc wok, czyta o!ase tomisko. 4iedy sko8czy, wyszed na
zewntrz i roz!ocz recytowanie dugiego a8cuca zakl". Po kilku minutac umieci na
cianie w !obliu drzwi woskow !iecz" i zamkn ksig.
A -otowe.
/ully zrobi krok w kierunku drzwi, lecz Pug !owstrzyma go, kadc rk na
ramieniu.
A $ie !rzekraczaj tego !rogu. A 'tary ka!an s!ojrza na niego !ytajco.
4ulgan !okiwa z uznaniem gow.
A Czy nie widzisz, /ully, co uczyni mj co!akJ A Pug nie wytrzyma i umiecn
si. Pomyla sobie, e nawet kiedy siwizna !rzy!rszy mu skronie, to dla 4ulgana cigle
bdzie co!cem. A '!jrz na wieceK
3szyscy zajrzeli do rodka i !o cwili dostrzegli to, o czym mwi zwalisty mag.
Lwiece w naronikac !entagramu !aliy si, cocia !omie8 by ledwie widoczny w !enym
wietle dnia. 4iedy jednak !rzyjrzeli si im bliej, zauwayli, e !omyczki w ogle nie
migocz, tkwic w !owietrzu jak namalowane.
Pug odwrci si do nic.
A 3 tej komnacie czas !ynie tak wolno, e nie s!osb zauway" jego u!ywu.
?a!ewniam was, e mury tego !aacu obrc si dawno w !roc, a wiece nie wy!al si
nawet w dziesitej czci swej wysokoci. *eli kto !rzekroczy !rg, znajdzie si w !ua!ce
jak muca w bryce bursztynu. & to oznaczaoby mier". 4siniczce nic nie grozi. ?aklcie
ojca $atana s!rawio, e szale8stwo czasu w obrbie !entagramu jest o wiele subtelniejsze.
4ulgan nie ukrywa zacwytu nad zdolnociami swego byego ucznia.
A *ak dugo to moe !otrwa"J
A & do cwili zamania !ieczci.
$a twarzy &ruty !ojawia si !ierwsza iskierka nadziei.
A )dzie yaJ
A /eraz yje Aod!ar Pug. A &ruta, &nita yje zawieszona miedzy dwoma krtkimi
cwilami ycia. 6 tak ju zostanie, na zawsze moda, a do cwili, gdy zaklcie zostanie
co1nite. 3tedy jednak czas znowu zacznie dla niej !yn" i bdzie !otrzebowaa !omocy i
lekarstwa, jeli takie istnieje.
4ulgan westcn z ulg.
A ?atem zyskalimy to, czego byo nam najbardziej !otrzeba. Czas.
A /ak, ale jak wieleJ A za!yta /ully.
A 3ystarczajco duo A odezwa si nagle !ewnym gosem &ruta. A ?najd ratunek.
A Co zamierzaszJ A s!yta %artin. &ruta s!ojrza na brata. Po raz !ierwszy tego dnia
wolny od szale8stwa roz!aczy i obezwadniajcego alu.
A *ad do 'art A od!owiedzia zimnym tonem.
#RZYSI&1)
.yam siedzia bez rucu.
Przyglda si &nicie !rzez duszy czas i !okrci !rzeczco gow.
A $ie. ?abraniam ci.
&ruta s!ojrza na niego wzrokiem bez wyrazu.
A ,laczegoJ .yam westcn.
A Poniewa to zbyt niebez!ieczne. & !oza tym masz tu inne obowizki. A .yam wsta
zza stou, !odszed bliej i delikatnie !ooy rk na jego ramieniu. A 3iem, jaki jeste,
&ruta. ?nam twoj natur. $ienawidzisz siedzie" bezczynnie, gdy s!rawy zmierzaj do
rozwizania same. bez twojego udziau. $ie !otra1isz !ogodzi" si z tym, e los &nity
s!oczywa" ma w innyc ni twoje rkac. *eli jednak cc by" w zgodzie ze swoim
wasnym sumieniem, nie mog zezwoli" na twoj !odr do 'art.
@d wczoraj, od momentu, kiedy dokonano !rby zamacu na jego ycie, &ruta by
!ocmurny. *ednak wraz ze mierci *acka wy!arowaa z niego wcieko". 4si zamkn
si w sobie, !odcodzc do otoczenia z lodowat obojtnoci, oderwany od biecyc
s!raw. 0ewelacje /ullyEego i 4ulgana na temat moliwoci istnienia w 'art =rda
in1ormacji oczyciy jego umys z !ocztkowego szale8stwa. @to teraz mia !rzed sob cel,
mg co robi", co, co wymagao jasnoci osdu, zdolnoci racjonalnego mylenia. ?imnej i
trze=wej kalkulacji. ?mierzy brata badawczym s!ojrzeniem.
A Przez dugie miesice !odrowaem z tob, objedajc dalekie strony, uwaam
wic, e ?acodnie ?iemie wytrzymaj beze mnie jeszcze kilka tygodni. & co do mojego
bez!iecze8stwa... A dorzuci, !odnoszc nieco gos A ...wszyscy mielimy okazj !rzekona"
si, jak jestem bez!ieczny w moim wasnym !aacuK A Fmilk na cwil. A .yam, ja !ojad
do 'art.
%artin siedzia cico w kcie, !ilnie !rzysucujc si debacie !rzyrodnic braci.
Pocyli si i o!ar okcie na kolanac.
A &ruta, znam ci od dziecka i znam twe nastroje rwnie dobrze jak swoje wasne.
?awsze uwaae !ozostawienie wanyc s!raw w rkac innyc za niemoliwe. 3 twojej
naturze, braciszku, istniej, e tak si wyra, !ewne elementy arogancji. *est to rys
carakteru, jego wada, ws!lna dla caej naszej trjki.
.yam !oderwa si i zamruga oczami, jakby zdziwiony zaliczeniem go do grona
oskaronyc.
A CaejJ
4cik ust &ruty !owdrowa nieznacznie ku grze w !umieszku. 3estcn
gboko.
A Caej, .yam, caej A cign %artin. A 3szyscy jestemy synami )orrica. $asz
ojciec by !rawy i mia ws!aniay carakter, ale rwnie !otra1i by" arogancki. &ruta, my
obaj mamy identyczne us!osobienia. *a !o !rostu le!iej !otra1i si maskowa". $ic nie
irytuje mnie bardziej ni siedzenie bezczynnie na tyku, kiedy inni robi co, o czym jestem
!rzekonany, e zrobibym to le!iej. /eraz nie ma jednak adnego konkretnego !owodu, dla
ktrego musiaby tam jeca" osobicie. ' inni, le!iej !rzygotowani do wykonania tego
zadania. /ully, 4ulgan i Pug mog ws!lnie cwyci" za !iro i s1ormuowa" wszystkie
niezbdne !ytania do o!ata z 'art. Poza tym s inni, le!si od ciebie, ktrzy szybciej,
s!rawniej i !rzede wszystkim nie!ostrzeenie mog zanie" t wiadomo" !rzez lasy
!omidzy 4rondorem a 'art.
&ruta s!ojrza na niego s!ode ba.
A $a !rzykad !ewien ksi z ?acodu, jak si domylam. $a ustac %artina !ojawi
si krzywy umieszek, jakby lustrzane odbicie wyrazu twarzy &ruty.
A $awet /ro!iciele &ruty nie dorwnuj w !oruszaniu si w lesie komu, kogo
nauczyy tego same +l1y. *eli %urmandamus rozmieci wzdu lenyc szlakw swoic
agentw, to na !oudnie od granic +l(andaru nie ma nikogo, kto miaby wiksze szans
!rzelizgnicia si !rzez czujki ni ja sam.
.yam wznis oczy ku niebu, krzywic si z niesmakiem.
A $ie jeste le!szy ni on. A Podszed do drzwi i otworzy je. &ruta i %artin udali si
za nim. $a zewntrz czeka -ardan ze swoim oddziaem. 4iedy monarca !ojawi si w
!rogu, onierze stanli na baczno", salutujc s!rycie.
A -ardan, jeli ktry z moic braci !gwkw bdzie !rbowa o!uci" !aac, masz
go aresztowa" i zamkn" !od kluczem. /aka jest nasza krlewska wola. ?rozumianoJ -ardan
zasalutowa. A /ak jest, 3asza 3ysoko". ?atroskany .yam w sku!ieniu oddali si w
kierunku swoic komnat. ?a jego !lecami ludzie -ardana wymienili zdziwione s!ojrzenia, a
!otem !atrzyli dugo, jak &ruta i %artin !odaj w !rzeciwnym kierunku. /warz &ruty
bya czerwona z oburzenia. ? ledwoci !anowa nad gotujcym si w nim gniewem. %artin
zacowa kamienny s!okj i nic nie zdradzao jego uczu". -dy obaj zniknli za zakrtem
korytarza, gwardzici, ktrzy syszeli kade sowo wy!owiedziane !rzez 4rla i jego braci,
otwarcie wyrazili swoje zdumienie, s!ogldajc jeden na drugiego. -ardan !rzerwa im,
mwic cicym, lecz rozkazujcym tonem.
A '!okj. *estecie na subie.
A &rutaK
%artin i &ruta, ktrzy szli i rozmawiali !rzyciszonym gosem, zatrzymali si i
obejrzeli za siebie. 3 ic stron zmierza !o!iesznie ambasador 4esu, a tu za nim
nadciga jego orszak. Podszed i skoni si lekko.
A 3asze 3ysokoci.
A ,zie8 dobry, ekscelencjo A od!owiedzia nieco oscle &ruta. @becno" !ana
5azara>4an !rzy!omniaa mu o istnieniu zaniedbanyc obowizkw. ?dawa sobie s!raw,
e !rdzej czy !=niej bdzie si musia zaj" bardziej !rzyziemnymi as!ektami rzdw. /a
myl na!enia go gorycz.
A ?ostaem !oin1ormowany. 3asza 3ysoko" A zwrci si do niego ambasador A e
ja i towarzyszce mi osoby bdziemy musieli uzyska" zgod na o!uszczenie !aacu. Czy to
!rawdaJ
6rytacja &ruty wzrosa, cocia teraz skierowa j !rzeciwko sobie samemu. 3
!ierwszym, oczywistym odrucu odci !aac od kontaktw ze wiatem zewntrznym.
Czynic to, nie zastanawia si nad draliw czsto kwesti immunitetu dy!lomatycznego, tej
niezbdnej kro!li oliwy w rozklekotanej i skrzy!icej zazwyczaj macinie stosunkw
midzynarodowyc.
A Panie 5azara>4an, tak mi !rzykro A !owiedzia !rze!raszajcym tonem. A 3
nawale wydarze8...
A Cakowicie rozumiem. 3asza 3ysoko". A &mbasador szybko rozejrza si wok.
A Czy mog na swkoJ %oemy !orozmawia" idc.
&ruta skin gow i %artin wyco1a si do tyu razem z synami, a zarazem osobist
gwardi ambasadora.
A 3iem, e to nie najle!szy czas, by na!rzykrza" si 4rlowi z traktatami. %yl, e
nadszed doskonay moment, aby zoy" wizyt moim ludziom w *al>Pur. ?abawi tam !rzez
jaki czas. Powrc do twego miasta, !anie, lub do 0illanonu, to jeszcze ustalimy, by
!rzedyskutowa" kwesti wzajemnyc ukadw, kiedy... uo si inne s!rawy.
&ruta obrzuci ambasadora uwanym s!ojrzeniem. 3ywiad 2olneya donis, e
Cesarzowa wy!rawia na negocjacje z 4rlestwem jeden z najtszyc umysw im!erium.
A +kscelencjo, !rzyjmij sowa szczerej !odziki za wzgldy okazane mym osobistym
uczuciom jak i caej rodzime w trudnym dla nas czasie.
&mbasador !rzyj !odzikowanie.
A ?dobycie !rzewagi nad !ogronymi w alu i smutku nie !rzynosi ani cway, ani
onoru. Pragnieniem moim jest, aby ty, !anie, i brat twj zasiedli do stou rokowa8 z
jasnymi, s!okojnymi gowami. ?agadnienie ,oliny 'nw !rzedyskutujemy, kiedy wasza
tragedia dobiegnie ko8ca. Cciabym wynegocjowa" koncesje z waszej strony, kiedy
bdziecie !eni werwy i si. @signicie !rzewagi teraz byoby zbyt !roste, 3asza 3ysoko".
Potrzebna wam bdzie a!robata 4esu dla zbliajcyc si zalubin 4rla z ksiniczk
%agd z 0oldem. *est ona jedyn crk krla CaroleEa i gdyby co !rzydarzyo si ksiciu
,ra(osowi, jej bratu i nast!cy tronu, ktre z jej dzieci zasidzie niecybnie zarwno na
tronie 3ys!, jak i 0oldem. & skoro 0oldem, jak dobrze wiesz, !anie, od dawna byo
traktowane jako lece w s1erze tradycyjnyc w!yww i zainteresowa8 4esu, to widzisz,
3asza 3ysoko", e troska nasza nie jest !ozbawiona !odstaw.
A ?ecciej !rzyj" sowa najwyszego uznania i !odziwu dla Cesarskiego 4or!usu
3ywiadowczego, +kscelencjo A !owiedzia &ruta z gorzkim uznaniem w gosie. @
matrymonialnyc !lanac 4rla wiedzieli tylko on i %artin.
A 5m, o1icjalnie gru!a taka nie istnieje, cocia rzeczywicie mamy !ewne =rda...
krgi, ktryc !ragnieniem jest utrzymanie obecnego status Suo.
A ,oceniam twoj szczero", +kscelencjo. 3 czasie dyskusji nie moemy rwnie
za!omnie" o troskac, ktre tra!i nasze serca. $iewt!liwie kwestia budowy nowej 1loty
wojennej 4esu, konstruowanej w ,urbinie, !ozostaje w jaskrawej s!rzecznoci z
!ostanowieniami traktatu z 'amata.
5azara>4an z uznaniem !okiwa gow.
A @ tak, &ruta, nie mog si w!rost doczeka" roz!oczcia targw z tob A
!owiedzia z niekaman radoci w gosie.
A 6 ja take. 0ozka gwardzistom, by wy!ucili was bez stawiania !rzeszkd. Prosz
tylko o jedno. +kscelencjo, aby zeccia u!ewni" si, e nikt nie wykorzysta twego orszaku,
by wylizgn" si w !rzebraniu z miasta.
A )d sta !rzy bramie i osobicie wywoywa !o imieniu kadego onierza i sug
do !rzekroczenia bramy. 3asza 3ysoko".
&ruta ani !rzez cwil nie mia wt!liwoci, e ambasador byby w stanie tak
wanie uczyni".
A &bdurze 0acmanie %emo 5azara>4anie, bez wzgldu na to, co nam !rzyniesie
los, nawet jeli !ewnego dnia !rzyjdzie nam stan" twarz w twarz na !rzeciwnyc kra8cac
!ola bitwy, zawsze zalicza" ci bd do grona myc oddanyc, szczeryc i !rawyc
!rzyjaci. A 3ycign rk.
A 3ielki czynisz mi onor, 3asza 3ysoko". A &bdur uj mocno jego do8. A Pki
bd wyst!owa w imieniu 4esu, zawsze bdziemy negocjowa" w dobrej wierze dla
osignicia szczytnyc celw.
&mbasador !o!rosi 4sicia o zgod na odejcie, !o czym da znak swym
towarzyszom i oddalili si. %artin zbliy si do &ruty.
A $o, to mamy o jeden !roblem mniej, !rzynajmniej na razie.
A /ak, na razie. A 4si !okiwa gow. A -ow daj, e ten stary, szczwany lis
wkrtce rezydowaby w !aacu jak w swej ambasadzie, a ja !rzyjmowabym !oddanyc w
jakiej obskurnej noclegowni na obrzeac !ortu.
A ?atem musimy !od!yta" *immyEego o rekomendacje.
A $agle co sobie !rzy!omnia. A &le, ale, gdzie *immyJ $ie widziaem go od cwili
!rzesuciwania Lmiejcego si *acka.
A /u i tam. ,aem mu !ar zlece8. A %artin !okiwa ze zrozumieniem gow i obaj
bracia !oszli dalej.
.aurie okrci si na !icie na d=wik otwieranyc drzwi. Carline wesza do rodka i
zamkna drzwi za sob. Cciaa !odej" do niego, lecz s!ostrzega na ku !odrny
wzeek trubadura i jego lutni. 3anie ko8czy wiza" rzemienie, a by ju ubrany w swj
stary, !odrny strj. @czy dziewczyny zwziy si w wskie sz!arki. Pokiwaa w milczeniu
gow.
A 3ybierasz si gdzieJ A s!ytaa lodowatym tonem.
A Po !rostu !rzyszo ci nagle do gowy, e skoczysz migiem do 'art i zadasz kilka
!yta8, !rawdaJ
A /ylko na krtko, kocana. 3rc bardzo szybko. A .aurie wznis obie rce w
bagalnym gecie. Fsiada na brzegu ka.
A @c, .aurie, jeste takim samym !otworem jak &ruta i %artin. %ona by
!omyle", e gdyby nie wiate rady i instrukcje ktrego z was, to !gwki z !aacu nie
wiedziayby, jak !rawidowo wytrze" nos. Fciekasz wic, by jaki bandzior... lub co innego
urwao ci gowJ Czasem jestem tak za na ciebie, e...
Fsiad obok i obj j, a ona !ooya mu gow na ramieniu.
A @d !rzyjazdu mielimy tak mao czasu tylko dla siebie i to wszystko ostatnio... takie
straszne. A -os Carline zaama si i rozszlocaa si na dobre. A )iedna &nita A sze!na !o
cwili. $a !rzekr saboci otara szybkim rucem zy. A @c, jak ja nienawidz samej siebie,
kiedy !acz. *estem za na ciebie, .aurie. Cciae uciec bez !oegnania. 3iem, wiem, nie
za!rzeczaj. Pamitaj tylko, e jeli !ojedziesz, moesz ju nie wraca"K Przylij wiadomo", co
wam si udao odkry", jeeli w ogle doyjesz tej cwili, ale twoja noga niec wicej nie
!ostanie w tym !aacu. $ie cc ci widzie". $ie cc ci wicej zna"K A ?erwaa si z ka i
!o!dzia w stron drzwi.
.aurie dogoni dziewczyn. Cwyci j mocno za rk i obrci twarz ku sobie.
A 4ocana, !rosz... nie...
@czy dziewczyny znowu zalniy zami.
A -dyby mnie koca, to !o!rosiby .yama o moj rk. %am ju dosy" sodkic
swek i obietnic, .aurie. %am !owyej uszu tej cigej nie!ewnoci. 'ko8czyam z tob.
@wadn nim nagle !aniczny strac. 6gnorowa !o!rzednie ostrzeenia Carline, e z
nim zerwie, albo gro=by, e bdzie jego on, zanim wrci do 0illanonu, czy on tego cce
czy nie.
A Carline, nie cciaem nic mwi", do!ki nie zaatwimy tej s!rawy z &nit, ale
zdecydowaem si. $ie mog do!uci", aby wykrelia mnie za zawsze ze swego ycia.
Carline, cc si z tob oeni".
@czy dziewczyny zrobiy si nagle okrge jak s!odki.
A CoJ
A Powiedziaem, e cc si z tob... ?akrya mu usta doni, a !otem !ocaowaa.
Przez dug cwil, ktr wy!eniaa tylko niezmcona cisza, nie !otrzeba im byo adnyc
stw. @dsuna si, a na jej ustac zaigra niebez!ieczny !umieszek. 4rcia !rzeczco
gow.
A $ie. $ie mw nic wicej A sze!na. A $ie !ozwol, aby mi znowu zawrci w
gowie sodkimi swkami. A Co1na si !owoli ku drzwiom i otworzya je. A 'traeK A
krzykna i w okamgnieniu !ojawio si dwc gwardzistw. 3skazaa wycignit rk w
kierunku zdumionego .auriego.
A $ie wolno mu si rusza"K ,o!ilnujcie tegoK -dyby ccia std wyj", macie na nim
usi"K
Carline wybiega !rzez drzwi i znikna jak duc w gbi korytarza. Monierze zwrcili
rozbawione s!ojrzenia na .auriego. 3estcn cico z rezygnacj i usiad s!okojnie na
brzegu ka.
Po kilku minutac Carline wrcia, cignc za rkaw zirytowanego ojca /ullyEego.
'tary ka!an !o!iesznie do!ina guziki nocnej koszuli, dziewczyna do!ada go bowiem w
cwili, kiedy !rzygotowywa si ju do snu. /u za nimi kroczy .yam. 'dzc z wyrazu
twarzy, by rwnie zdenerwowany jak /ully. .aurie !ad na wznak na ko, a z jego !iersi
wydoby si gucy jk, kiedy Carline wmaszerowaa do !okoju i wskazaa na niego !alcem.
A Powiedzia, e cce si ze mn oeni"K
.aurie usiad !rosto. .yam obrzuci siostr zdumionym wzrokiem.
A 6 coJ %am mu skada" gratulacje czy ccesz, ebym kaza go !owiesi"J ? tonu
twego gosu trudno zgadn"...
.aurie zerwa si z ka jak !knita s!ryna i !odskoczy do 4rla.
A 3asza 3ysoko"...
A $ie !ozwl mu, aby cokolwiek !owiedzia A !rzerwaa Carline, kierujc w stron
.auriego oskarycielsko wycignity !alec. A /o krl wszystkic kamcw wiata i
uwodziciel niewinnyc. *ak amen w !acierzu znowu si wykrci sianemK
.yam krci gow, nie mogc si !oa!a" w sytuacji.
%amrota co !od nosem.
A $iewinnycJ A $agle zmarszczy gro=nie brwi. A FwodzicielJ A 3bi w .auriego
ostre s!ojrzenie.
A 3asza 3ysoko", !rosz... A zacz co!ak. Carline skrzyowaa rce na !iersi i
niecier!liwie tu!aa nog w !odog.
A 6 znowu to samo A gderaa. A ?nowu cce si wyga" z mae8stwa ze mn.
/ully nie wytrzyma i wkroczy midzy Carline a .auriego.
A 3asza 3ysoko", czy mogJ
.yam s!ojrza na niego nieco bdnym wzrokiem.
A @ tak, bd ci bardzo wdziczny.
/ully !o!atrzy naj!ierw na .auriego, a !otem na Carline.
A Czy mam rozumie". 3asza 3ysoko", e zamierzasz !olubi" tego mczyznJ
A /akK
A & ty, !anieJ
Carline cciaa si odezwa", ale .yam !rzerwa jej krtko#
A Cico bd=K Pozwl mu mwi"K
.aurie sta w nagej ciszy, mrugajc oczami. 3zruszy ramionami, jakby ccia im
!owiedzie", e nie rozumie tego caego zamieszania.
A @czywicie, e cc, ojcze.
Cier!liwo" .yama zawisa na cienkim wosku.
A @ co wic u diab... o co codziJ A ?wrci si do /ullyEego. A @jcze, ogo ic lub
w !rzyszym tygodniu. Po ostatnic wydarzeniac wy!adaoby !oczeka" !ar dni. 'am lub i
wesele urzdzimy, kiedy wszystko troc si us!okoi. $ie masz nic !rzeciwko temu, CarlineJ
A Pokrcia gow, a oczy miaa !ene ez. .yam cign dalej# A Pewnego dnia, gdy ju
bdziesz dostojn, starsz !ani z dziesitkami wnukw, bdziesz mi musiaa to wszystko
wyjani". A @dwrci si do .auriego. A 5m, musz !rzyzna", .aurie, e jeste odwaniejszy
ni wielu innyc... A zerkn na siostr A i masz duo wicej szczcia. A Pocaowa j w
!oliczek. A $o a teraz, jeli nic ju do mnie nie macie, !ozwlcie, e udam si na s!oczynek.
Carline obja go z caej siy za szyj i !rzytulia mocno.
A @c, dzikuj ci, dzikuj.
$ie !rzestajc krci" gow, .yam wyszed. /ully !owid !o nic !owanym
wzrokiem.
A %usi by" jaki wany !owd, aby !ilnie zarcza" si o tak !=nej !orze. A
)yskawicznie !odnis obie rce i rwnie szybko doda# A Poczekajmy jednak z
wyjanieniami, moje dzieci, !osucam tego kiedy indziej. $o a teraz, jeli wybaczycie... A
zawiesi gos i nie dajc Carline szansy na wy!owiedzenie ani jednego sowa, wyskoczy z
!okoju jak zajc. -wardzici !oszli w jego lady, zamykajc drzwi za sob. 4iedy znale=li si
sami, Carline umiecna si radonie.
A $o, zaatwione. $areszcieK
.aurie rwnie umiecn si i obj j mocno w !asie.
A /ak, i !rawie bezbolenie.
A )ezbolenieK A krzykna oburzona i rbna go z caej siy w odek. .aurie straci
dec, zgi si w ! i !ad na ko. Carline zbliya si i uklka obok niego. 4iedy
!rbowa si d=wign" i usi", !cna go rk w !ier.
A Co to ja jestemJ *aki stary kaszalot, ktrego musisz znosi" ze wzgldu na ambicje
!olityczneJ A 'zar!na za skrzane wizania jego bluzy. A Powinnam kaza" wrzuci" ci do
locu. )ezbolenieK /y colerny !otworzeK
?ebra w gar" materia jej sukni i !ocign, gwatownie !rzycigajc Carline ku
sobie. 6c twarze znalazy si blisko siebie. 3yszczerzy zby w umiecu.
A 3itaj, moja mia. A Padli sobie w objcia. ,uo !=niej Carline ockna si z
!drzemki.
A 'zczliwyJ .
.aurie !arskn miecem. -owa Carline s!oczywajca na jego !iersi zatrzsa si.
A @czywicie. A -adzi j !o wosac. A @ co codzio z twym bratem i /ullymJ
A Po !rawie rok trwajcyc !rbac zmuszenia ci do mae8stwa nie cciaam
do!uci" do tego, by za!omnia, e mi si owiadczye. 3edug mnie, !o !rostu cciae si
mnie !ozby", aby zwia" do 'art.
A $a bogwK A wrzasn, wyskakujc z ka. A &rutaK
Carline obrcia si na bok i uoya wygodnie na do!iero co o!uszczonej !oduszce.
A & wic to takJ /y i moi brat we dwjk wykradacie si z miastaJ
A /ak... to znaczy nie. @c, do diaba z tym. A .aurie nacign s!odnie i sta,
rozgldajc si gorczkowo !o !okoju. A & niec toK -dzie mj drugi butJ *u i tak
s!=niem si !rzynajmniej o godzin. A 4iedy ubra si wreszcie, usiad !rzy Carline. A
%usz i". &ruty nic nie jest w stanie !owstrzyma". 3iesz o tym dobrze.
Przywara mocno do jego ramienia.
A 3iedziaam, e obaj !jdziecie. *ak ccecie wydosta" si z !aacuJ
A *immy. 'kina gow.
A Pewnie jest jaki tajny tunel, o ktrym !rzez !rzy!adek za!omnia ws!omnie"
krlewskiemu arcitektowi, coJ
A Co w tym rodzaju. Carline, musz i", na!rawd. *eszcze raz !rzytulia go do
siebie.
A %am nadziej, e nie !otraktowae lekko swojej !rzysigiJ
A $ie. $igdy. A 'cyli si, by j !ocaowa". A )ez ciebie, Carline, jestem nikim.
?atkaa cico, a w jej sercu walczyy o le!sze dwa !rzeciwstawne uczucia. ? jednej
strony czua wielk satys1akcj z !ewnoci, i wreszcie odnalaza towarzysza ycia, a z
drugiej strony czua straszn !ustk w duszy bojc si, e go utraci na zawsze. *akby czytajc
w jej mylac, .aurie obj j mocniej.
A 3rc, Carline. $ikt i nic nie !rzeszkodzi mi w !owrocie do ciebie.
A Pamitaj, jeli nie wrcisz, to sama ci !oszukam i do!adn. %unicie warg na
!oliczku i oto ju drzwi zamykay si za nim cicutko. Carline wtulia si mocniej w
!oduszki, conc caym ciaem resztki !ozostawionego !rzez niego cie!a.
.aurie wlizgn si do komnat &ruty, w cwili gdy wartownicy !atrolujcy korytarz
docodzili do jego ko8ca i byli wanie odwrceni !lecami. Fsysza w mroku sze!t
wy!owiadajcy jego imi.
A /ak A !otwierdzi cicutko.
&ruta odsoni wieczko le!ej latami. 3 !okoju zrobio si janiej. Pojedyncze
=rdo wiata s!rawio, e !rzed!okj !rzybra wygld ogromnej, ciemnej jaskini.
A '!=nie si.
*immy i &ruta owietleni od dou tawym wiatem latami !rzy!ominali
nieziemskie zjawy. &ruta mia na sobie ubir !rostego najemnika# wysokie do kolan buty,
grube, weniane s!odnie i cik, skrzan kamizel na niebieskiej bluzie. ?a !asem mia
zatknity ra!ier. /o wszystko !rzykrywaa gruba, szara o!o8cza z obszernym ka!turem
odrzuconym na !lecy. $ie to jednak !rzykuo uwag .auriego. Patrzy zdumiony w oczy
&ruty, ktre wydaway si wieci" wewntrznym wiatem. /u !rzed wyruszeniem w
dalek wy!raw do 'art !on z niecier!liwoci.
A Prowad=.
*immy za!rowadzi ic do niskic, scowanyc w cianie drzwi. 3eszli do rodka.
*immy !orusza si !ewnie starymi tunelami !aacu, scodzc coraz niej i niej, nawet
!oniej !oziomu wilgotnyc locw wiziennyc. &ruta i .aurie nie odzywali si ani
sowem, cocia trubadurowi wyrywao si czasem z ust cice !rzekle8stwo, gdy co, na co
nade!n, rzucao si !iskliwie do ucieczki lub wydawao nie!rzyjemny, wilgotny d=wik. 3
takic cwilac dzikowa w ducu, e w tunelu !anuje gsty !mrok.
$agle znale=li si na wiodcyc w gr kamiennyc, nadgryzionyc zbem czasu
scodac. $a najwyszym !odecie *immy !odnis w gr rce i !cn gadki z !ozoru i
niczym si nie wyrniajcy odcinek su1itu, ktry zacz si ucyla", zgrzytajc !rzecigle.
A Ciasno bdzie A !owiedzia w ko8cu i !rzecisn si z trudem !rzez wsk sz!ar.
Po cwili w otworze !ojawia si jego twarz i rka. Podali mu rzeczy. Podstawa zewntrznej
ciany zostaa !rzemylnie zrwnowaona systemem ciarkw, by odsuwa" si na bok.
'tary i nie uywany mecanizm !racowa z o!orem. &ruta i .aurie ledwo zdoali !rzecisn"
si na drug stron.
A -dzie jestemyJ A s!yta 4si.
A ?a ywo!otem w krlewskim !arku. ,o tylnej bramy !aacu jest jakie sto
!i"dziesit metrw A od!owiedzia *immy, wskazujc !alcem kierunek. A Cod=cie za mn.
A Po!rowadzi ic !rzez gste krzewy do k!y drzew, w ktrej czekay konie.
A $ie !rosiem ci wcale, aby ku!owa trzy wierzcowce A zao!onowa &ruta.
A &le te nie !owiedziae, abym nie ku!owa, 3asza 3ysoko" A od!owiedzia
co!ak z bezczelnym umiecem dobrze widocznym w !owiacie ksiyca.
.aurie zdecydowa, e najle!iej bdzie nie angaowa" si w wymian zda8. ?aj si
mocowaniem !akunkw do sioda najbliszego rumaka.
A @c... nie mam do ciebie cier!liwoci, *immy. ?reszt szkoda czasu. 0uszamy
natycmiast. *immy, ty zostajesz.
Co!ak !odszed s!okojnie do jednego z wierzcowcw i zwinnie wskoczy na
siodo.
A $ie !rzyjmuj rozkazw od bezimiennyc awanturnikw i bezrobotnyc
najemnikw. *estem szlaccicem ksicia 4rondoru.
A Pokle!a wzeek za siodem i wycign ra!ier, ten sam, ktry dosta od &ruty. A
*estem gotowy. Fkradem w yciu wystarczajco duo koni, aby zosta" niezym je=d=cem. &
!oza tym zauwayem, e tam, gdzie ty jeste. 4si, zazwyczaj duo si dzieje. & tutaj, bez
ciebie, moe by" bardzo nudno. &ruta s!ojrza bezradnie na .auriego.
A &ruta, le!iej we=my go ze sob. Przynajmniej bdziemy go mieli na oku. *eli tego
nie zrobimy i tak !ojedzie za nami. A &ruta zacz !rotestowa", lecz .aurie !rzerwa mu w
! sowa. A Przecie i tak nie moemy wezwa" stray, by go aresztowa", no nieJ
&ruta z kwan min wskoczy na konia. $ie mwic ju ani sowa, zawrcili konie i
wyjecali z !arku. Posuwali si ciemnymi uliczkami i wskimi !rzesmykami w
umiarkowanym tem!ie, by nie wzbudza" nie!odanego zainteresowania swoimi osobami.
A *edziemy ku wscodniej bramie A zdziwi si *immy !o !ewnym czasie. A
%ylaem, e wyjedziemy !rzez !nocn.
A $iedugo skrcimy na !noc A us!okoi go &ruta. A *eli kto zauway mnie
!rzy!adkiem, to wol, eby roz!owiada, e !rzejecaem !rzez wscodni bram.
A & kto miaby nas zobaczy"J A skomentowa *immy nie1rasobliwym tonem, zdajc
sobie doskonale s!raw, e kady, kto o tej !orze !rzejeda !rzez bramy miasta, bdzie
!ilnie obserwowany.
,wc wartownikw w budce !rzy wscodniej bramie ledwo ruszyo gowami, gdy
!rzekraczali granice miasta. 3 ko8cu nie byo ani godziny !olicyjnej, ani nikt nie !odnis
alarmu, wic nie !rzejli si trzema je=d=cami.
?nale=li si na terenie zewntrznego miasta, wzniesionego, kiedy staroytne mury
waciwego grodu nie byy ju w stanie !omieci" rosncej liczby ludnoci. Po !ewnym
czasie zjecali z wielkiego, wscodniego goci8ca i kluczc midzy ciemnymi bryami
domw, skierowali si na !noc.
$agle &ruta cign konia i rozkaza *immyEemu i .auriemu uczyni" to samo. ?za
rogu wyjedao czterec je=d=cw ubranyc w cikie, czarne o!o8cze. Poniewa
!rawdo!odobie8stwo s!otkania si w takim miejscu i o takiej !orze dwc !rzy!adkowyc
gru! !odrnikw graniczyo z cudem, *immy byskawicznie wycign ra!ier. .aurie sign
w d, by rwnie doby" miecza.
A @dcie bro8 A rozkaza &ruta. Po cwili obcy je=d=cy zbliyli si. *immy i
.aurie wymienili !ytajce s!ojrzenia,
A 3itam. A Fsyszeli w ciemnoci gos -ardana i !o cwili ka!itan !odjeca do boku
4sicia. A 3szystko gotowe.
A ,obrze. A &ruta !rzyglda si !ostaciom !rzybyym wraz z -ardanem. A /rzecJ
3 mroku rozleg si dobroduszny cicot ka!itana. A Poniewa nie widziaem go od
!ewnego czasu, !omylaem sobie, i !an *immy zdecydowa si, by take wyruszy" w
!odr, z waszym, 4si, !ozwoleniem czy bez niego. ?atem na wszelki wy!adek
zabez!ieczyem si i wziem trzeciego. Cyba si nie !omyliem, !rawdaJ
A $ie, ka!itanie A od!owiedzia &ruta krtko, nie kryjc zoci.
A 5m... w kadym razie, ten tutaj ,a(id to najniszy gwardzista i gdyby kto ic
ciga, z daleka moe uj" za co!aka. A %acn na trzec je=d=cw, ktrzy natycmiast
ruszyli w kierunku wscodniego goci8ca. *immy nie wytrzyma i zacicota, kiedy bowiem
!rzejedali obok, s!ostrzeg, e jeden z gwardzistw by szczu!y i ciemnowosy, a drugi to
brodaty blondyn z lutni !rzewieszon !rzez !lecy.
A 'trae !rzy bramie ledwo na nas s!ojrzay A !owiedzia &ruta.
A $ie obawiaj si. 3asza 3ysoko". Ci dwaj na warcie maj najdusze jzory w
caym garnizonie. *eli rozniesie si, e o!ucie !aac, gwarantuj, e w cigu kilku godzin
cae miasto bdzie wiedziao, e udae si na 3scd. /a trojka, jeeli nie na!otka
!rzeszkd !o drodze, dojedzie a do Czarnego 3rzosowiska. *eeli !ozwolisz 4si, to
sugeruj, abymy natycmiast ruszali.
A %yJ
A /akie rozkazy. 3asza 3ysoko". 4siniczka Carline wydaa wyra=ne instrukcje#
jeeli ktremu z was co si !rzytra1i A wskaza na 4sicia i .auriego A to nie mam !o co
wraca" do 4rondoru.
A & o mnie nic nie !owiedziaaJ A rzuci *immy z udawanym ubolewaniem.
0eszta jednak zignorowaa jego uwag. &ruta !o!atrzy na .auriego i westcn
gboko.
A & niec to, domylia si wszystkiego na wiele godzin !rzed naszym wyjazdem. A
-ardan !otwierdzi kiwniciem gowy. A & !rzy okazji udowodnia, e !otra1i by" !rzezorna,
kiedy sytuacja tego wymaga. Czasami.
A 4siniczka na !ewno nie zdradzi swego brata ani narzeczonego A Fs!okoi ic
-ardan.
A $arzeczonegoJ A s!yta zaskoczony &ruta. A 5m, to rzeczywicie musiaa by" noc
!ena wrae8. $o tak, ale wybr by jasny# albo wygnanie z !aacu, albo mae8stwo.
Cocia z drugiej strony, jeli mam by" szczery, nigdy nie !ojm jej gustu, jeli codzi o
mczyzn. $o, do" gadania. 6 tak nie mam szans, by si !ozby" ktrego z was. 3 drog.
/rzej mczy=ni i co!ak s!ili konie ostrogami i !ognali !rzez ciemne uliczki
zewntrznego miasta i wkrtce znale=li si na goci8cu !rowadzcym na !noc, do 'art.
-dzie koo !oudnia !odrnicy wyjecali za zakrt drogi cigncej si wzdu
wybrzea. Fjrzeli samotn !osta" siedzc na !oboczu 4rlewskiej ,rogi. %iaa na sobie
myliwski strj z 1arbowanej na zielono skry. 'rokaty ko8 !as si s!okojnie nie o!odal, a
mczyzna struga myliwskim noem kawaek gazi. ,ostrzeg gru!k je=d=cw. 3sta,
scowa n do !ocwy i wyrzuci kij, !o czym zacz zbiera" swoje rzeczy. 4iedy &ruta
cign wodze i zatrzyma konia, mczyzna mia ju na sobie !aszcz !odrny, a dugi,
bojowy uk !rzewiesi !rzez !lecy.
A %artin A !rzywita si &ruta. 4si Crydee wskoczy na konia.
A %ylaem, e dotrzesz tu duo wczeniej. *immy !odjeca bliej.
A Powiedzcie mi, czy jest w 4rondorze kto, kto jeszcze nie wie o tym, e 4si
wyjecaJ
A *est troc inaczej, ni sdzisz A od!owiedzia %artin z tajemniczym umiecem.
0uszyli w drog. %artin !odjeca do boku &ruty. A .yam !rosi, aby ci !owiedzie", e
zostawi tyle 1aszywyc ladw, ile tylko si da.
A /o 4rl te wieJ A s!yta .aurie.
A @czywicie. A 4si wskaza na %artina. A ?a!lanowalimy to we trzec od
samego !ocztku. 4iedy .yam o1icjalnie zabrania mi rusza" si z !aacu, to tak si akurat
zoyo, e -ardan ustawi !od jego drzwiami wyjtkowo liczny !osterunek.
A .yam wyznaczy kilku onierzy ze swojej gwardii !rzybocznej, by udawali
kadego z nas. *est tam jeden taki o dugiej ko8skiej gbie i drugi, gburowaty blondyn z
brod, ktrzy udaj &rut i .auriego A dorzuci %artin. $a jego ustac !ojawi si rzadko
goszczcy tam umiec. A & w moic komnatac siedzi sobie teraz zabjczo !rzystojny 1acet.
.yamowi udao si nawet !oyczy" od ambasadora 4esu tego wysokiego, gonego mistrza
ceremonii. %a dzi nie!ostrzeenie wrci" i !rzekra" si z !owrotem do !aacu, gdy orszak z
im!erium o!uci miasto. Po !rzy!rawieniu sztucznej brody bdzie wyglda zu!enie jak nasz
ka!itan. $o tak, !rzynajmniej kolor jest od!owiedni. %a si !okazywa" w !aacu tu i tam. A
-ardan !arskn miecem.
A Czyli wcale si nie starae wyjeca" nie!ostrzeenieK A wykrzykn zacwycony
.aurie.
A ?gadza si. Cciaem, aby mj wyjazd by okryty mg tajemnicy. 3iadomo, e
ktokolwiek stoi za tym wszystkim, wysa do 4rondoru kolejnyc zabjcw. /ak
!rzynajmniej uwaa *ack. ?atem jeli ma w miecie sz!iegw, !rzez kilka dni nie bd w
stanie zorientowa" si, co si rzeczywicie dzieje. 4iedy wyjdzie w ko8cu na jaw, e
o!ucilimy !aac, nie bd !ewni, w ktrym kierunku si udalimy. *edynie tyc kilka osb,
ktre byy z nami, gdy Pug otoczy i zamkn czarami !okj &nity, wie, e musimy uda" si
do 'art.
A /o si nazywa mistrzowskie zmylenie !rzeciwnikaK A *immy zarecota radonie. A
4iedy kto usyszy, e !ojecae, !anie, w tym kierunku, a !o cwili dowie si, e w
zu!enie !rzeciwnym, zgu!ieje i nie bdzie wiedzia, czemu da" wiar.
A .yam bardzo dokadnie do!racowa wszystkie szczegy A doda %artin. A 0azem z
4ulganem, Pugiem i jego rodzin, ktrzy wracaj dzisiaj do 'tardock, wysa kolejn trjk
ubran identycznie jak wy. Ci z kolei maj si zacowywa" na tyle nie!oradnie, by
zauwaono, e staraj si ukry" swoj tosamo". A ?wrci si do &ruty# A &a, Pug
!owiedzia, e !rzeszuka ca bibliotek %acrosa. %oe uda mu si znale=" jakie lekarstwo
dla &nity.
&ruta cign wodze wierzcowca. 6nni rwnie si zatrzymali.
A *estemy o ! dnia drogi od miasta. *eli do zacodu nikt nas nie dogoni, bdziemy
cyba mogli uwaa", e !ocig mamy z gowy, a wtedy !ozostanie tylko troska o to, co !rzed
nami. A ?amilk na moment, jakby to, co mia teraz !owiedzie", s!rawiao mu trudno". A
5m, bez wzgldu na te wszystkie bu8czuczne sowa i umiecy wiemy dobrze, e wybralicie
wielkie niebez!iecze8stwo. A Po!atrzy !o kolei na otaczajce go twarze. A Cciaem wam
tylko !owiedzie", e majc takic !rzyjaci, uwaam si za najwikszego szczciarza !od
so8cem.
*immy by najbardziej zaenowany sowami 4sicia. ? trudem zwalczy c", by
!aln" jakie gu!stwo, ktre rozadowaoby !owany nastrj.
A Pord Przemiewcw mamy... to znaczy mielimy tak !rzysig. *ej sowa zostay
zaczer!nite ze starego !rzysowia#
C$ie moesz by" !ewien, e kot zdec, do!ki go nie obedrzesz ze skryD. *eli kto
musia wy!eni" bardzo trudne i wane zadanie i jednoczenie ccia, eby inni wiedzieli, e
zrobi wszystko, aby do!rowadzi" rzecz do ko8ca, mwi Cdo!ki nie obedr kota ze skryD. A
Co!ak s!ojrza na towarzyszy !odry. A C,o!ki nie obedr kota ze skryD.
A C,o!ki nie obedr kota ze skryD A !owiedzia .aurie, a za nim jak eco
!owtrzyli to samo -ardan i %artin. ?a!ada cisza.
A ,zikuj wam wszystkim A !owiedzia &ruta cico, !o czym s!i konia ostrogami
i !ogalo!owa goci8cem. 0eszta ruszya za nim.
%artin !odjeca do .auriego.
A ,laczego zeszo wam tak dugoJ
A Co mnie !owstrzymao... to do" skom!likowana s!rawa. Pobieramy si.
A 3iem. Czekaem z -ardanem na .yama, kiedy wrci !o wizycie w twoim !okoju.
5m, myl, e moga tra1i" troc le!iej. A /warz .auriego zdradzaa nie!okj. %artin
umiecn si lekko i doda# A Cocia kto wieJ %oe i nie mogaJ A Przecyli si ku
.auriemu i wycign rk. A Mycz wam szczcia. A 3ymienili mocny, mski ucisk doni.
A &le to i tak nie tumaczy s!=nienia.
A 5m... to raczej delikatna s!rawa A od!owiedzia .aurie, majc nadziej, e jego
!rzyszy szwagier nie bdzie dry tematu.
%artin !rzez cwil !rzyglda si uwanie twarzy .auriego, a wreszcie !okiwa
gow ze zrozumieniem.
A /ak, szczere i czue !oegnanie moe zaj" troc czasu.
'*IE-)
P=nym !o!oudniem na oryzoncie !ojawia si gru!ka je=d=cw.
Czarne sylwetki rysoway si ostrym konturem na tle czerwieniejcego ju nieba.
Pierwszy zauway ic %artin. &ruta natycmiast zatrzyma swj oddziaek. @d
o!uszczenia 4rondoru bya to !ierwsza na!otkana gru!a !odrnyc, ktrzy na !ewno nie
byli ku!cami. %artin zmruy oczy i w!atrywa si w dal.
A ' bardzo daleko i niewiele widz, ale cyba s uzbrojeni. %oe to najemnicyJ
A &lbo wyjci s!od !rawaJ A dorzuci -ardan.
A &lbo kto zu!enie inny A skomentowa krtko &ruta. A .aurie, najwicej
!odrowae z nas wszystkic. Czy jest tu jaka inna drogaJ
.aurie rozejrza si !o okolicy, starajc si okreli" miejsce, w ktrym si znajdowali.
3skaza w kierunku lasu !o drugiej stronie wskiego zagonu ziemi u!rawnej.
A $a wscd std, o jak godzin jazdy, jest stary szlak !rowadzcy w -ry
Calastius. 3 dawnyc czasac wykorzystywany by !rzez grnikw, ale teraz jest !rawie nie
uczszczany. Podajc nim, dojedziemy do drogi !rowadzcej w gb ldu.
A $o to nie ma co zwleka" A !owiedzia *immy. A /amci cyba si znudzili
czekaniem na nas.
&ruta s!ojrza w tamt stron. *e=d=cy na oryzoncie ruszyli w ic kierunku.
A .aurie, !rowad=.
?jecali z drogi w kierunku licznyc kamiennyc murkw znaczcyc granice !l.
A PatrzcieK A krzykn *immy.
&ruta i jego towarzysze obejrzeli si. $ieznani je=d=cy widzc, e gru!ka 4sicia
o!uszcza drog, ruszyli galo!em. 3 !omara8czowej !owiacie zbliajcego si zacodu ic
czarne sylwetki byy widoczne na szarozielonym tle zboczy !agrkw.
&ruta i jego towarzysze !rzeskoczyli !ierwszy murek jednym, dugim skokiem,
tylko *immy omal nie wylecia z sioda. 3 ostatniej cwili zdoa si jednak wy!rostowa" i
o!anowa" konia, nadajc za !ozostaymi. $ic nie !owiedzia, ale w ducu modli si
gorco, by trzy kolejne murki oddzielajce go od ciany lasu okazay si zudzeniem. Cudem
zdoa utrzyma" si w siodle i nie zosta" w tyle za reszt. 3jecali do lasu.
Poczekali na *immyEego, ktry !rzygalo!owa !o cwili i zatrzyma konia. .aurie
wskaza w dal.
A $ie mogli nas dogoni", wic !ojecali rwnolegle. Cc nam !ewnie !rzeci" drog
na !noc std. A Parskn miecem. A 'zlak wiedzie na !omocny wscd, a wic nasi
nieznani !rzyjaciele, aby !rzeci" nam drog, bd musieli !rzebrn" !rzez dodatkowe dwa
kilometry lasu o bardzo gstym !oszyciu. ?anim si !rzedostan, ju ic miniemy.
@czywicie, jeeli w ogle odnajd szlak.
A %imo wszystko musimy si !ieszy" A !owiedzia &ruta. A %rok szybko za!ada, a
lasy, nawet w s!okojnyc czasac, nigdy nie s zbyt bez!iecznym miejscem. *ak daleko do
drogi, o ktrej ws!omniaeJ
A 5m, sdz, e !owinnimy tam dotrze" jakie dwie godziny !o zacodzie so8ca.
$o, moe troc wczeniej.
4si da mu znak, by !rowadzi. .aurie zawrci konia i !o cwili zagbili si w
szybko mroczniejc !uszcz.
Po obu stronac ciemniay grube !nie drzew. 3 nikym wietle !romieni rodkowego
i duego ksiyca, !rzedzierajcyc si z trudem !rzez najwysze gazie, otaczajcy las
!rzy!omina do zudzenia czarny, kamienny mur. *ecali w mroku, !osuwajc si wzdu
trasy, ktr .aurie u!ar si nazywa" szlakiem, a ktra w rzeczywistoci bya zaledwie
eterycznym zjawiskiem, ukazujcym si nies!odziewanie o kilka metrw !rzed koniem
.auriego, by rwnie szybko i tajemniczo znikn" za zamykajcym !ocd *immym. ,la
co!aka kady kawaek lasu wyglda identycznie, z t moe rnic, e wijca si trasa
wybierana !rzez .auriego nie bya cyba tak zawalona gaziami i innymi lenymi
mieciami. *immy nieustannie oglda si, wy!atrujc !ocigu. &ruta zarzdzi !ostj.
A &ni ladu !ogoni. %oe ic zgubilimyJ
A 3t!i. A %artin zeskoczy z konia. A *eli maj ze sob dowiadczonego tro!iciela,
z !ewnoci natkn si na odcody naszyc koni. Prawdo!odobnie bd si !oruszali rwnie
!owoli jak my, ale utrzymaj dystans. $ie zgubimy ic.
A @d!ocznijmy cwil A !owiedzia &ruta, zsiadajc z konia. A *immy, daj koniom
owsa, jest w worku za siodem .auriego.
*immy zaj si ko8mi, narzekajc !od nosem. Po !ierwszej, s!dzonej w drodze nocy
!rzekona si, e do jego obowizkw, jako modego szlaccica w subie 4sicia, naleaa
o!ieka nad koniem suzerena... jak rwnie nad wszystkimi !ozostaymi wierzcowcami.
%artin zarzuci uk na rami.
A Co1n si troc !o naszyc ladac, by s!rawdzi", czy w okolicy nikt si nie krci.
3rc za godzin. *eli co si stanie, nie czekajcie na mnie. '!otkamy si jutro wieczorem
w klasztorze 6sa! A !owiedzia i natycmiast wto!i si w mrok.
&ruta siedzia na siodle, a *immy wraz z .auriem krztali si !rzy koniac. -ardan
sta na stray, w!atrujc si uwanie w otaczajc ic ciemno".
Czas mija !owoli. &ruta siedzia zato!iony w mylac. *immy obserwowa go
ktem oka. .aurie mimo ciemnoci zauway to i stan !rzy co!cu wycierajcym wanie
boki wierzcowca -ardana.
A %artwisz si o niegoJ A sze!n. *immy ledwo dostrzegalnie skin gow.
A $ie mam rodziny ani zbyt wielu !rzyjaci, !ieniarzu. 4si jest dla mnie...
wany. /ak, masz racj, nie!okoj si o niego.
'ko8czy o!orzdza" konie i !odszed do za!atrzonego w ciemno" 4sicia.
A 4onie nakarmione i o!orzdzono. &ruta otrzsn si z zamylenia.
A /o dobrze. @d!ocznij teraz. @ !ierwszym brzasku ruszamy dalej. A 0ozejrza si
wok. A -dzie %artinJ *immy s!ojrza w kierunku, z ktrego !rzybyli.
A Cigle jest gdzie tam.
&ruta s!ojrza w tym samym kierunku.
*immy usadowi si wygodnie, o!ar gow na siodle i owin si szczelnie kocem.
?anim zmorzy go sen, dugo w!atrywa si w ciemno".
*immy otworzy oczy. Co go obudzio. ?bliay si dwie !ostacie. *u mia zerwa"
si na nogi, kiedy roz!ozna -ardana i %artina. Przy!omnia sobie, e -ardan zosta na
stray. Po cicutku !odeszli do skromnego obozowiska.
*immy zbudzi !ozostayc. &ruta widzc, e brat !owrci, nie traci czasu.
A @dkrye coJ Lcigaj nasJ
A /ak. A %artin skin gow. A ' kilka kilometrw std. @ddzia ludzi albo
moredeli, nie wiem, kim s, bo ic ognisko ledwo si !alio. Przynajmniej jeden to
moredel. 3szyscy !oza nim mieli na sobie czarne zbroje i dugie, czarne !eleryny oraz
dziwaczne emy zakrywajce ca gow. $ie musiaem s!rawdza", jakie s ic zamiary.
?amarkowaem 1aszywy lad !rowadzcy w !o!rzek naszego. /o !owinno ic troc zmyli"
i o!=ni" !ogo8, ale musimy wyrusza" natycmiast.
A & co z tym !ojedynczym moredelemJ %wisz, e nie by ubrany jak inniJ
A ColeraK /o najwikszy moredel, jakiego widziaem w yciuK *est ogromny. @d
!asa w gr nie ma na sobie nic !oza skrzan kamizel. -ow ma wygolon do goej skry.
?osta tylko dugi kosmyk skal!owy, ktry nosi zwizany jak ko8ski ogon na !lecac.
3idziaem go bardzo wyra=nie, bo siedzia !rzy samym ognisku. %wi wam, nigdy nie
s!otkaem kogo takiego, cocia syszaem nie raz.
A -rski klan z Oabonu A !owiedzia .aurie. &ruta s!ojrza na niego !ytajcym
wzrokiem.
A 4iedy dorastaem w okolicac /yr>'og, !amitam, e docodziy do nas czsto
wieci o na!adac grskic klanw z !nocy. ' zu!enie inni ni szcze!y lene. & kosmyk
skal!owy wskazuje, e jest wodzem, i to wanym.
A @dby dug drog... A zauway -ardan.
A /ak, a to moe oznacza", e od czasu zako8czenia wojny z /suranimi musia
za!anowa" jaki inny !orzdek. 3iemy, e wielu ze!cnityc na !noc !rzez inwazj
/suranic cciao !oczy" si ze swoimi !obratymcami yjcymi na ?iemiac Pomocy. *ak
wida" jednak, niektrzy musieli !owrci" na !oudnie ze swoimi kuzynami.
A .ub !odlegaj ic rozkazom A doda &ruta.
A &by to mogo nast!i"... A zacz %artin.
A Przymierze, !rzymierze moredeli. Co, czego zawsze si obawialimy. 0uszajmy.
Prawie wita. & stojc w miejscu, i tak nie rozgryziemy tego le!iej.
Przygotowali konie i !o !aru minutac byli z !owrotem na .enej ,rodze, jednej z
waniejszyc drg w gbi ldu, czcyc 4rondor z !noc kraju. /ylko nieliczne
karawany korzystay z tego szlaku, bo cocia !ozwala zaoszczdzi" czas, to jednak ze
wzgldu na bez!iecze8stwo wikszo" !odrnyc wolaa drog !rzez 4rondor i dalej
wzdu wybrzea. .aurie twierdzi, e !osuwali si teraz rwnolegle do ?atoki @krtw i byli
oddaleni od o!actwa 6sa! w 'art o dzie8 drogi. @!actwo znajdowao si na wzgrzac na
!nocny wscd od miasta. Planowali wic dotrze" do !rowadzcej do niego drogi
okrajcej 'art. 3edug trubadura, jeli !ogoniliby konie, mogliby dotrze" na miejsce tu
!o zacodzie so8ca.
? lasu nie docieray adne sygnay o zbliajcym si niebez!iecze8stwie, lecz wedug
%artina dowodzony !rzez moredela oddzia mg si zblia". ,owiadczonym ucem
wya!ywa ledwo syszalne, subtelne zmiany w d=wikac docodzcyc z okrytego !orann
mgiek lasu. 'ygnalizoway one, e co w niedalekiej odlegoci zakca naturalny rytm
!rzyrody.
%artin jeca u boku &ruty, za !rowadzcym !ocd .auriem.
A Cyba troc si co1n i s!rawdz, czy nasi !rzyjaciele cigle jad za nami.
*immy odrucowo zerkn !rzez rami i midzy drzewami dostrzeg ubrane w czer8
!ostacie.
A ?a !=noK ?obaczyli nasK
@ddziaek &ruty s!i wierzcowce ostrogami i !o lesie !onis si gucy ttent
koni. Pdzili nisko !ocyleni nad ko8skimi karkami, a *immy co cwila oglda si za siebie.
@dlego" midzy nimi a cigajcymi !owoli si zwikszaa. Co!ak zacz w ducu
odmawia" dzikczynne modlitwy.
Po kilku minutac ostrego galo!u dotarli do gbokiego wwozu, zbyt szerokiego, by
!okona" go jednym skokiem. )rzegi roz!adliny s!ina solidny, drewniany most.
Przegalo!owali na drug stron i &ruta zatrzyma konia.
A /u ic zatrzymamyK
?awrcili konie. ? oddali docodziy ju odgosy !ocigu. &ruta mia wanie wyda"
rozkaz, by !rzygotowali si do ataku, kiedy *immy zeskoczy z konia. ?za sioda wycign
swj wzeek i !obieg na drug stron mostu, gdzie uklk i zacz grzeba" w zawinitku.
A *immy, co ty wy!rawiaszJK A krzykn &ruta.
A /rzymajcie si z dalekaK A odkrzykn co!ak, nie !odnoszc gowy.
/tent nadcigajcyc koni dobiega coraz wyra=niej. %artin zeskoczy z konia i
cign uk z !lecw. -dy !ierwszy z czarnyc je=d=cw wyskoczy s!oza drzew, strzaa
tkwia ju w na!itej ciciwie. )ez namysu zwolni miercionony !ocisk, ktry !oszybowa
ku celowi i uderzy w okryt czarnym !ancerzem !ier z oguszajcym ukiem i si, ktr
!rzy takiej odlegoci by zdolny osign" jedynie dugi uk bojowy. *e=dziec zosta
dosownie zmieciony z sioda. ,rugi, ktry jeca za nim, zdoa omin" !rzeszkod.
/rzeciemu si to nie udao, jego ko8 !otkn si bowiem o ciao.
&ruta ruszy z ko!yta, by !rzecwyci" drugiego na!astnika, szykujcego si do
!rzekroczenia mostu.
A $ieK A krzykn *immy. A Co1n" siK A Co!ak zerwa si byskawicznie i !ogna
ku nim. Czarny je=dziec wjeda wanie na bale mostu. ?blia si do miejsca, na ktrym
*immy !rzed cwil klcza. $agle rozleg si oguszajcy wist i w niebo bucna cmura
dymu. '!oszony ko8 uskoczy w bok, obrci si z trudem na wskim mocie i stan dba.
Potkn si i uderzy zadem o barierk. Czarny wojownik wylecia z sioda jak z !rocy i run
w !rze!a", !odczas gdy jego wierzcowiec bi roz!aczliwie !owietrze ko!ytami. Po cwili
ciao uderzyo guco o skay. 4o8 okrci si na tylnyc nogac i !ogalo!owa z !owrotem.
$a szczcie wierzcowce &ruty i !ozostayc byy na tyle daleko od eks!lozji, aby
si nie s!oszy". .aurie musia jednak szybko !odjeca" do zdenerwowanego rumaka
*immyEego i cwyci" go za uzd, a -ardan !rzytrzymywa konia %artina. )yy 3ielki
Bowczy mierzy nieustannie z uku ku nadcigajcym je=d=com, gdy oni !rbowali
za!anowa" nad rzucajcymi si i ta8czcymi nerwowo wierzcowcami.
*immy !dzi z !owrotem w stron mostu, trzymajc w rku niewielk butelk.
3ycign korek i cisn j w dym. $ies!odziewanie bliszy im koniec mostu bucn
!omieniami. Czarni je=d=cy !o!iesznie cigali wodze rcym i kwiczcym z !rzeraenia
koniom, starajc si nad nimi za!anowa". '!oszone rumaki galo!oway w kko jak oszalae
i nie byo siy, ktra byaby w stanie zmusi" je do !rzejecania !rzez most.
Potykajc si i cwiejc na nogac, *immy co1a si !rzed morzem !omieni. -ardan
zakl na cay gos.
A & niec to szlag tra1iK Patrzcie, zabici wstaj znowuK Przez jzory ognia i kby
dymu wida" byo, jak je=dziec ze strza tkwic w !iersi idzie cwiejnie w kierunku mostu.
6nny, ktrego %artin zwali na ziemi kilka cwil !=niej, z trudem d=wiga si na nogi.
*immy do!ad konia i wskoczy na siodo.
A Co to byoJ A s!yta &ruta.
A )omba dymna, miaem j !rzy sobie z !rzyzwyczajenia. 3ielu Przemiewcw
!osuguje si nimi, aby zmyli" !ogo8 i stworzy" zamieszanie odcigajce od nic uwag.
3ytwarzaj bardzo mao ognia, ale za to mas dymu.
A & co byo w butelceJ A do!ytywa si .aurie.
A 0oztwr na1ty. ?nam !ewnego alcemika w 4rondorze, ktry s!rzedaje go
co!om, !owikszajcym swoje !ola !rzez wyrb i wy!alanie lasw.
A /o colernie niebez!ieczna mikstura, aby j wozi" w kieszeni. ?awsze to masz !rzy
sobieJ A wczy si -ardan.
A $ie. $o ale te i nie !odruj zwykle w miejsca, gdzie mog si naci" na stwory,
ktre mona !owstrzyma" tylko !rzez u!ieczenie. Po tym caym zamieszaniu w burdelu
!omylaem sobie, e 1laszeczka miksturki moe si jeszcze !rzyda". ?ostaa mi jeszcze
jedna... gdyby co.
A /o na co czekaszJ 0zucajK A krzykn .aurie. A %ost si jeszcze nie zaj ogniem.
Co!ak wycign z zawinitka drug buteleczk i zmusi konia, by zbliy si do
mostu. ?amacn si i celujc uwanie, cisn !rosto w ogie8.
Pomienne jzory strzeliy w gr na trzy, cztery metry, obejmujc momentalnie cay
most. Po obu jego stronac konie ray !rzera=liwie, starajc si uciec. Pomienie wci
wznosiy si w gr.
&ruta !rzenis wzrok na drug stron !rze!aci. *e=d=cy stali s!okojnie, czekajc a
!omienie !rzygasn. 3 tej cwili !ojawia si za nimi nowa !osta". ?blia si nie noszcy
zbroi moredel z dugim kosmykiem skal!owym. Patrzy z kamienn twarz na &rut i jego
towarzyszy. &ruta !oczu, jak bkitne oczy dosownie wwiercaj mu si w dusz i
!rzeszywaj j na wylot. @dczu straszliw nienawi". @to tutaj, w tej cwili stan twarz w
twarz ze swoim wrogiem. Fjrza jednego z tyc, ktrzy skrzywdzili &nit. %artin zacz
znowu strzela" z uku w stron czarnyc je=d=cw. %oredel da znak rk i w ciszy
!o!rowadzi ic z !owrotem midzy drzewa.
%artin wskoczy na konia i !odjeca do brata, ktry !atrzy za znikajcymi w
!uszczy je=d=cami.
A @n mnie znaK )ylimy tacy ostroni, !rzebiegli, a on i tak wiedzia !rzez cay czas,
gdzie jestem.
A &le skdJ A s!yta *immy. A Przecie stosowalimy tyle wybiegw i zmyek.
A *aka czarna magia A od!owiedzia cico %artin. A *immy, mamy do czynienia z
wielkimi i tajemnymi mocami...
A Cod=cie A !rzerwa im &ruta. A @ni wrc. $ic ic nie !owstrzyma. *edyne, co
zyskalimy, to troc czasu.
.aurie ruszy !rzodem, !rowadzc ic w kierunku drogi wiodcej na !noc, do 'art.
*ecali, nie ogldajc si za siebie, a ogie8 gono trzaska.
Przez !ozosta cz" dnia jecali !rawie bez od!oczynku. &ni razu nie dostrzegli
swoic !rzeladowcw, lecz &ruta by !ewien, e s tu, tu. Pod wieczr !onownie zbliyli
si do wybrzea, gdzie ?atoka 'tatkw kierowaa drog ku wscodowi. Pojawia si lekka
mgieka. .aurie stwierdzi, e !owinni dotrze" do o!actwa ju niedugo.
%artin !odjeca do -ardana i &ruty, ktry w!atrzony nie widzcym wzrokiem w
dugie, wieczorne cienie, !odwiadomie kierowa wierzcowcem.
A 3s!ominasz !rzeszo"J &ruta s!ojrza na niego zamylony.
A $ie, %artin, czasy, kiedy wszystko byo !rostsze. & !on, eby rozwiza"
wreszcie tajemnic tego 'rebrnego Ciernia... aby wrci" &nit do ycia i do mnie. %artin,
wierz mi, a mnie roznosiK A !rawie krzykn w !rzy!ywie nagego uczucia. ?amilk na
cwil, !o czym westcn ciko i us!okoi si troc. A ?astanawiaem si, co ojciec
zrobiby na moim miejscu.
%artin zerkn na -ardana.
A ,okadnie to samo, co ty teraz robisz, 4si. ?naem ksicia )orrica !rzez cae
ycie, od wczesnyc lat co!icyc. /wierdz z caym !rzekonaniem, e nikt bardziej nie
!rzy!omina go us!osobieniem i carakterem ni ty. 3szyscy jestecie do niego !odobni.
%artin w tym, jak wszystkiemu !rzyglda si z uwag. .yam !rzy!omina mi go z czasw,
kiedy by radoniejszy i !ogodny, zanim utraci na zawsze swoj !ani, Caterine.
A & jaJ A za!yta &ruta.
$a to !ytanie od!owiedzia %artin.
A C, ty mylisz tak samo jak ojciec, braciszku. @ wiele bardziej ni .yam czy ja.
*estem twoim najstarszym bratem. 3ierz mi, nie sucam twoic !olece8 tylko dlatego, e
ksi 4rondoru stoi wyej w ierarcii ni ksi Crydee. 6d za twoim !rzykadem,
!oniewa wanie ty A !o ojcu A !odejmujesz najwaciwsze decyzje.
&ruta w zamyleniu za!atrzy si w dal.
A ,zikuj. /o najwysza ocena...
-dzie z tyu dobieg ic d=wik, na tyle gony, by go usysze", lecz trudny do
zidenty1ikowania. .aurie wycodzi w!rost ze skry, by !rowadzi" jak najszybciej, jednak
gstniejcy mrok i mgliste o!ary utrudniay wyczucie kierunku. 'o8ce wisiao tu nad
oryzontem i !od drzewa !rzenikao niewiele wiata. 3idzia !rzed sob jedynie krtki
odcinek szlaku. *u dwa razy musia !rawie zatrzyma" !ocd, aby rozrni" waciwy szlak
od innyc cieek. &ruta !odjeca do niego.
A '!okojnie, .aurie. Powolutku. .e!iej wlec si jak w ni stawa" w miejscu.
-ardan zwolni i !oczeka na *immyEego. Co!ak rozglda si nieustannie !o lesie
wy!atrujc, czy co nie kryje si za drzewami. *ednak w ostatnic !romykac zacodzcego
so8ca dostrzega tylko siwe, snujce si nisko nad ziemi, strz!y mgy.
$agle w miejscu, gdzie !rzed uamkiem sekundy nic nie byo, rozst!io si gste
!oszycie i z trzaskiem amanyc gazi wy!ad z niego je=dziec. $ieomal zrzuci *immyEego z
sioda. 3ierzcowiec co!aka wykona !eny obrt na tylnyc nogac, gdy wojownik w
czarnej zbroi !rze!cn si tu koo niego. -ardan zamacn si mieczem, lecz s!=ni si o
uamek sekundy i cybi.
A /dyK A krzykn &ruta, !rbujc !rzemkn" koo kolejnego je=d=ca
!rzecinajcego im drog. 'tan nagle, oko w oko z !nagim moredelem. Po raz !ierwszy
dostrzeg trzy gbokie blizny na !oliczkac %rocznego )rata. 3ydawao si, e czas
zatrzyma si w miejscu, kiedy stali bez najmniejszego rucu, mierzc si wzrokiem. &rut
o!anowao dziwne uczucie. ,ozna ulgi, bo mia oto !rzed sob !rzeciwnika, ktry !rzybra
realn, namacaln !osta". $ie walczy ju z niewidzialnymi zabjcami, kierowanymi
mrocznymi i mistycznymi mocami !ozbawionymi ciaa i treci. $areszcie stan !rzed nim
kto, na kim mg wyadowa" swoj wcieko". )ezgonie i bez adnego ostrzeenia
moredel ci ze straszliw si. 4si unikn obcicia gowy jedynie dlatego, e
byskawicznie !rzywar do karku konia. &ruta macn na odlew ra!ierem i !oczu, jak
ostrze zagbia si w ciao. Podnis gow i s!ostrzeg, e tra1i moredela w twarz, tnc
gboko !oznaczony naciciami !oliczek. *ednak ciemny +l1 !rawie nie zareagowa. ? garda
wydoby si jedynie !rzedziwny, udrczony boleci jk, ni to bulgot, ni zduszony krzyk, l
wtedy &ruta uwiadomi sobie nagle, e moredel nie ma jzyka. Przez krtk cwil
moredel !atrzy mu !rosto w oczy.
A Prbujcie si !rzedrze"K A krzykn 4si, obracajc ra!townie konia i dajc mu
ostrog. 0uszy z ko!yta, a !ozostali !ogalo!owali za nim.
Przez moment wydawao si, e dowodzony !rzez moredela oddziaek jest zbyt
zaskoczony nagym manewrem, by zareagowa". $ie trwao to jednak dugo i !o cwili czarni
je=d=cy wznowili !ocig. ?e wszystkic szalonyc galo!w, w jakic &ruta uczestniczy,
ten by najbardziej szale8czy. -nali !rzez las s!owity caunem mgy i czarn o!o8cz
za!adajcej nocy, !rzemykajc midzy drzewami szlakiem niewiele szerszym od zwykej
cieki. .aurie mign koo &ruty, wysuwajc si na czoo.
Pdzili dugo !rzez kniej, cudownym zrzdzeniem losu unikajc zjecania z
waciwej drogi, co niewt!liwie sko8czyoby si dla nic tragicznie. 3 !ewnej cwili .aurie
wycign !rzed siebie rk.
A ,roga do o!actwaK Pdzcy tu za trubadurem &ruta i !ozostali ledwo zdoali
skrci" na szersz drog. $a oryzoncie dostrzegli delikatne wiato. 3scodzi duy ksiyc.
3y!adli z lasu na otwart !rzestrze8. 'zeroka, uczszczana droga !rowadzia teraz
!ord !l u!rawnyc. )oki dyszcyc ciko rumakw !okryway !aty !iany, a oni jeszcze
bardziej !rzynaglali je do eroicznyc wysikw. Co" czarni je=d=cy nie doganiali ic, to
jednak rwnie nie zostawali w tyle.
-alo!owali !rzez mrok, ws!inajc si z trudem !o zboczac agodnyc !agrkw na
szczyt !askowyu, dominujcego !onad usian !olami dolin cignc si wzdu wybrzea.
,roga zwaa si gwatownie. Po cwili musieli ju jeca" gsiego. %artin wstrzyma konia
czekajc, a inni go wymin.
'zlak z kad cwil stawa si coraz bardziej zdradziecki i zmusza ic do
zmniejszenia tem!a. /o samo musieli uczyni" cigajcy. &ruta uderzeniami !it !rzynagla
nieustannie wierzcowca, ale zwierz dao ju z siebie wszystko.
3ieczorne !owietrze byo a cikie od mgy i wyjtkowo zimne jak na t !or roku.
?bocza agodnyc, rozsiadyc !agrkw wznosiy si i o!aday malowniczo. $a szczyt
najwyszego, z nic mona byo si dosta" w nieca godzin. Poniewa teren, !o ktrym
jecali, by kiedy u!rawiany, w caej okolicy nie wida" byo ani jednego drzewa, wszdzie
tylko dzikie, gste trawy i gdzieniegdzie k!y krzakw.
@!actwo 'art usytuowane byo na !askim jak st szczycie s!orej, dominujcej
!onad okolicznymi wzgrzami gry o !oszar!anyc, skalistyc i urwistyc zboczac.
3s!inali si wytrwale wziutk ciek wiodc ostr grani. -ardan wycyli si w
siodle i s!ojrza w d.
A $ie cciabym tdy atakowa". 4ilka babinek wymacujcyc szczotkami byoby w
stanie utrzyma" t drog... !rzez ca wieczno".
*immy obejrza si w ty, lecz w mroku nie mg dostrzec !ogoni.
A $o to !owiedz tym swoim babciom, aby zeszy niej i !owstrzymay tyc czarnyc
za nami A krzykn.
&ruta co cwila oglda si !rzez rami. @czekiwa, e lada moment je=d=cy mog
ic dogoni". %inli zakrt i wy!adli na ostatni odcinek drogi !rowadzcy w!rost do o!actwa.
? ciemnoci wyonia si !rzed nimi !otna brama.
3 wietle ksiyca wida" byo !onad murami wysmuk wie. &ruta zaomota w
bram.
A 5ejK Potrzebujemy !omocyK A krzykn. 3 tej samej cwili usyszeli to, na co
czekali od duszego czasu, ttent ko8skic ko!yt na skalistym !odou cieki. @ddziaek
&ruty doby broni i zwrci si twarz do nadcigajcego wroga. Czarni je=d=cy wyskoczyli
w !dzie zza zakrtu !rzed bram i bitwa rozgorzaa od nowa. &ruta robi nieustanne uniki i
!arowa s!adajce na8 zewszd ciosy. &takujcy nacierali owadnici szaem, jakby
!rzewidujc, e z &ruta i jego lud=mi musz si roz!rawi" natycmiast. %oredel stratowa
nieomal wierzcowca *immyEego, starajc si za wszelk cen !rzedrze" do &ruty. 6 tylko
temu, e w ogle nie zwrci uwagi na co!aka, *immy zawdzicza ocalenie. %roczny )rat
!ar w!rost na &rut. -ardan, .aurie i %artin z najwyszym trudem !owstrzymywali
czarnyc je=d=cw, ale na!astnicy !owoli zyskiwali !rzewag.
$agle strumienie wiata o sile dziesiciokrotnie !rzewyszajcej blask dnia zalay
drog i !lacyk !rzed bram. 3 ciemnoci bucno dosownie morze wiata, ole!iajc un
walczcyc. 4si i wszyscy !ozostali musieli zasoni" oczy !rzed bijcymi w twarz
!romieniami. Po cwili ciszy day si sysze" guce jki czarnyc je=d=cw i odgos
!adajcyc na ziemi cia. &ruta rozcyli lekko !owieki i s!ojrza !o!rzez !alce dookoa.
Czarni sztywnieli nagle w siodac i jeden !o drugim walili si !okotem na ziemi. *edynie
moredel i trzec je=d=cw w zbrojac, zasaniajc oczy !rzed ole!iajcym wiatem,
trzymali si na koniac. 0ucem rki niemy dowdca nakaza odwrt i !o cwili caa
czwrka galo!owaa ciek w d. -dy tylko zniknli za zakrtem, rozarzona do biaoci
jasno" zacza sto!niowo !rzygasa".
&ruta wytar zazawione oczy i rzuci si w !ocig.
A 'tjK A krzykn %artin. A *eli ic dogonisz, zginieszK /utaj mamy
s!rzymierze8cw i !omocK
&ruta wcieky, e !rzeciwnik mu ucieka, !osuca jednak i z ociganiem wrci do
swoic towarzyszy, ocierajcyc !iekce oczy. %artin zeskoczy z konia i uklk !rzy jednym
z czarnyc je=d=cw. Lcign mu em i zerwa si byskawicznie na nogi, odskakujc w ty.
A /o moredel. Cucnie, jakby nie y od duszego czasu. A 3skaza !alcem na !ier
tru!a. A /o ten sam, ktrego zabiem !rzy mocie. 3 !iersi cigle tkwi zamana strzaa.
&ruta s!ojrza na budynek klasztoru.
A Lwiato zgaso. 4tokolwiek jest naszym niewidocznym dobroczy8c, najwyra=niej
doszed do wniosku, e ju go nie !otrzebujemy.
Potne skrzyda bramy rozcyliy si !owolutku. %artin !oda bratu em
moredela, aby ten go obejrza. 5em by bardzo dziwny. *ego czubek zdobi wyryty gboko
w blasze smok, ktrego skrzyda o!aday w d, cronic dodatkowo uszy i boki gowy
wojownika. ,wie wskie sz!ary na wysokoci oczu umoliwiay !atrzenie, a cztery
niewielkie otwory na wysokoci ust A oddycanie. &ruta rzuci em %artinowi.
A /o jakie zowieszcze kowalstwo. 3e= go ze sob. & teraz czas, by zoy" wizyt w
o!actwie.
A /e mi o!actwo A skomentowa -ardan, gdy !rzejedali !rzez !otn bram. A
0aczej !rzy!omina 1ortecK A @kute elaznymi sztabami i nabijane "wiekami !otne bale
skrzyde bramy blokoway wejcie. ? !rawej strony, a do krawdzi urwiska, cign si
kamienny, wysoki na cztery metry mur. ? lewej za strony mur obnia si sto!niowo i
ko8czy wysokim na kilkadziesit metrw urwiskiem o!adajcym !ionowo w d ku wijcej
si ostrymi ser!entynami drodze. ?a murem !rzed nimi wznosia si !ojedyncza,
kilku!itrowa wiea.
A *eli to nie starodawna baszta dawnej warowni, to nie nazywam si -ardan A
!owiedzia czarnoskry ka!itan. A $ie cciabym szturmowa" tego o!actwa. 3asza
3ysoko", o nieK /o cyba najle!sze miejsce do obrony, jakie widziaem w yciu. /ylko
s!jrzcie, midzy !odstaw murw a krawdzi urwiska nie ma wicej ni !tora metraK A
krzykn zacwycony militarnym kunsztem budowniczyc o!actwa.
&ruta da koniowi ostrog, ruszajc w stron otwartej ju na ocie bramy, a nie
widzc adnyc !rzeszkd, wjeca na czele towarzyszy na teren o!actwa 6sa! w 'art.
S)RT/
3ydawao si, e w o!actwie nie ma ywego duca. Podwrzec !otwierdza to, co
widzieli z drogi. 4iedy musiaa to by" 1orteca. Przy starej baszcie warowni dobudowano
jedno!itrowy gmac, a z tyu dwa wolno stojce budynki. *eden z nic wyglda na stajni.
3ok !anowaa jednak martwa cisza i bezruc.
A 3itajcie w o!actwie 6sa! w 'art A usyszeli gboki gos docodzcy s!oza jednej
z mniejszyc bram.
&ruta zdy ju wycign" do !oowy miecz z !ocwy, gdy gos rozleg si znowu.
A $ie musicie si niczego obawia".
%wicy te sowa wyszed na dziedziniec. &ruta scowa bro8. 4iedy jego
towarzysze zsiadali z koni, 4si !rzyglda si z uwag nieznajomemu. )y to !ostawny
mczyzna w rednim wieku, raczej niskiego wzrostu, z modzie8czym umiecem igrajcym
na ustac. %ia krtko obcite, !otargane wosy i gadko wygolon twarz. Fbrany by w
!rost brzow szat zwizan skrzanym rzemieniem. Przy !asie wisia skrzany woreczek i
jaki wity symbol. %czyzna nie mia !rzy sobie broni, jednak &ruta nie mg si o!rze"
wraeniu, e !orusza si jak kto, kto kiedy doskonale zna wojenne rzemioso.
A $azywam si &ruta i jestem ksiciem 4rondoru A !rzedstawi si w ko8cu.
%czyzna wyglda na rozbawionego, cocia nie umiecn si.
A 3itaj wic w o!actwie 6sa! w 'art, 3asza 3ysoko".
A C to, drwisz sobie ze mnieJ
A $ie, 3asza 3ysoko". Czonkowie zakonu 6sa! nie utrzymuj czstyc kontaktw
ze wiatem zewntrznym. %ao kto nas odwiedza, nie mwic ju o czonkac rodziny
krlewskiej. Prosz, jeli onor ci !ozwala, !anie, wybacz obraz, !oniewa nie uczyniem
tego ani wiadomie, ani celowo. &ruta zsiad z konia i zbliy si do zakonnika.
A /o raczej ja !rosz o wybaczenie... A !owiedzia cicym z wyczer!ania gosem.
A )rat ,ominik, ale !rosz bez !rze!rosin. @kolicznoci, w jakic !ojawilicie si w
naszyc !rogac, wskazuj, e !rzeszlicie cikie cwile.
%artin !odszed do nic.
A Czy tobie mamy dzikowa" za to mistyczne wiatoJ ?akonnik skin gow.
A %amy wiele rzeczy do omwienia, bracie ,ominiku A !owiedzia &ruta.
A /ak, istotnie, wiele jest !yta8, lecz z uzyskaniem od!owiedzi na wikszo" z nic
bdziecie si musieli wstrzyma", a ojciec o!at zecce si z wami zobaczy", 3asza
3ysoko". Cod=cie, za!rowadz was do stajni.
$arastajca w &nicie niecier!liwo" nie !ozwolia mu czeka" ani sekundy duej.
A Przybyem w zwizku ze s!raw najwyszej wagi i niesycanie !iln. %usz
rozmawia" z waszym o!atem. $atycmiastK
?akonnik bezradnie rozoy rce. $ie mia !rawa !odejmowa" tego rodzaju decyzji.
A @jciec o!at bdzie nieosigalny jeszcze !rzez dwie godziny. %edytuje wanie i
modli si wraz z innymi w naszej ka!licy. ,latego sam was witam. Prosz, cod=cie ze mn.
&ruta ccia gwatownie za!rotestowa", lecz %artin !ooy mu rk na ramieniu i
!o cwili modszy brat us!okoi si.
A *eszcze raz !rze!raszam, bracie ,ominiku. ?a!ominam, e jestemy tutaj go"mi.
3yraz twarzy zakonnika wiadczy, e carakter &ruty i jego nastroje nie maj tu
istotnego znaczenia. ?a!rowadzi ic do mniejszego z dwc budynkw stojcyc za wie
starej warowni. 0zeczywicie bya to stajnia. ?amieszkiwali w niej teraz tylko ko8 i may,
dostojnie wygldajcy osio, ktry obrzuci nowo !rzybyyc obojtnym s!ojrzeniem. 4iedy
o!orzdzali swoje wierzcowce, &ruta o!owiedzia o !rzejciac ostatnic tygodni. -dy
sko8czy, zwrci si do zakonnika#
A *a tu gadam, a nie za!ytaem wcale, jak ci si udao !owstrzyma" czarnyc
je=d=cwJ
A *estem 1urtianem, 3asza 3ysoko". 4adego mog w!uci" na teren klasztoru,
jednak nikt, w czyim sercu goszcz ze intencje, nie !rzekroczy tego !rogu bez mego
zezwolenia. Ci, ktrzy czyali na twoje ycie, znale=li si na terenie o!actwa i dostali si !od
wadanie mej mocy. &takujc ci, !anie, tak blisko klasztoru, zdecydowali si !odj" wielkie
ryzyko. 0yzyko, ktre !rzynioso im mier". ,alsza rozmowa na ten i inne tematy musi
jednak !oczeka" na o!ata.
%artin !odszed do nic.
A *eeli !ozostali s w ka!licy, !otrzebna ci bdzie !omoc, aby !ozby" si tru!w.
%aj one irytujcy zwyczaj !owracania do ycia.
A ,zikuj za o1iarowan !omoc, ale !oradz sobie sam. & oni... oni !ozostan ju
martwi na zawsze. %agia, ktr si !osuyem, aby ic !okona", oczycia jednoczenie ic
dusze ze za, !od ktrego kontrol !ozostawali. & teraz musicie od!ocz" troc.
@!ucili stajni i zakonnik za!rowadzi ic do budynku !rzy!ominajcego koszary.
A 5m, to ma bardzo... wojskowy wygld, bracie A zauway -ardan.
3eszli do dugiej sali z rzdem !rycz !od cian.
A 3 dawnyc czasac 1orteca bya domem !ewnego barona A rozbjnika. ?arwno
4rlestwo, jak i 4es leay tak daleko std, e baron stanowi !rawo sam dla siebie.
-rasowa !o okolicy rabujc, gwacc i !ldrujc, bez obawy e s!otka go kara. 3 ko8cu
ludno" ssiadujcyc z warowni miast, do!rowadzona jego tyrani do granic
wytrzymaoci, !ozbya si go. ?iemie !oniej skay zaczto u!rawia", lecz nienawi" do
barona bya tak silnie zakorzeniona w ludziac, e sama warownia staa !usta. 4iedy
ebrzcy braciszek z naszego zakonu wdrownego natkn si na 1ortec, zawiadomi
wityni w 4esu. ?wrcilimy si o !rawo uytkowania jej jako klasztoruN !otomkowie
tyc, ktrzy sko8czyli z baronem, nie mieli adnyc obiekcji. & dzisiaj... a dzisiaj tylko my,
ktrzy tu suymy, !rzecowujemy w !amici istori tego miejsca. ,la mieszka8cw wiosek
i miasteczek wzdu wybrzea ?atoki 'tatkw to zawsze byo o!actwo 6sa! w 'art.
A & to !ewnie byy koszaryJ A s!yta &ruta.
A /ak, 3asza 3ysoko". 3ykorzystujemy te !omieszczenia jako in1irmeri, a
czasem, jak dzisiaj, jako !okoje gocinne. Prosz si rozgoci", ja musz wrci" do swoic
obowizkw. @!at zobaczy si z wami wkrtce.
,ominik wyszed i *immy natycmiast zwali si na !rycz z gonym westcnieniem
ulgi. %artin zauway niewielki !iecyk !rzy ko8cu sali i stwierdzi z radoci, e !onie w
nim ogie8. @bok, na stoliku, !rzygotowano wszystko, co byo !otrzebne do zrobienia erbaty.
$atycmiast !ostawi czajnik na blasze. $a tacy !rzykrytej lnian ciereczk znalaz cleb,
ser i owoce. $ie zwlekajc rozdzieli je midzy swoic towarzyszy. .aurie siedzia na !ryczy,
strojc lutni i s!rawdzajc uwanie, czy nie zostaa uszkodzona w czasie szale8czej jazdy.
-ardan siedzia na!rzeciwko 4sicia.
&ruta westcn gboko i ciko.
A *u nie wytrzymuj nerwowo. )oj si, e zakonnicy nic nie bd wiedzieli o
'rebrzystym Cierniu. A Przez cwil w jego oczac !ojawi si ogrom wewntrznego
cier!ienia, jednak 4si o!anowa si i s!ojrza s!okojniej.
%artin !rzecyli gow, mylc na gos.
A /ully jest zdania, e wiedz bardzo duo. .aurie odoy lutni.
A ?awsze, ile razy znalazem si w !obliu magii ka!a8skiej czy jakiejkolwiek innej,
!akowaem si w ko!oty.
A /en Pug, jak na maga, wydawa si cakiem w !orzdku A zauway *immy. A
Cciaem !ozna" si z nim bliej, !ogada" i tak dalej, ale... A ?awiesi gos i nie ws!omnia o
wydarzeniac, ktre to uniemoliwiy. A 7acet wydaje si taki zwyky i normalny. $ie ma w
nim nic nadzwyczajnego, lecz /surani boj si go i tego, co si o nim mwi w dworskic
!lotkac.
A 5aK & si !rosi, by uoy" i za!iewa" jak zgrabn balladk. A @!owiedzia
co!akowi istori o uwizieniu Puga, obozie i jego awansowaniu w s!oecze8stwie
/suranic. A $a 4elewanie ci, ktrzy !raktykuj sztuki magiczne, sami stanowi !rawo i
wszystko, czego zadaj, jest bez waania wykonywane. $a tamtym wiecie nie ma im
rwnyc. ,latego wanie /surani w .a%ut trzs !rzed nim !ortkami. 'tare
!rzyzwyczajenia umieraj !owoli.
A ?atem zrezygnowa z wielu rzeczy, aby tu !owrci", !rawdaJ
.aurie !arskn miecem.
A /rudno !owiedzie", aby byo to kwesti wolnego wyboru.
A *ak jest na 4elewanieJ
.aurie !uci wodze 1antazji, snujc ws!ania o!owie" o swoic !rzygodac w
obcym wiecie i nie za!ominajc o barwnyc szczegac. @ne to, na rwni z dobrym gosem
i talentem muzycznym, stanowiy tre" i !odstaw jego sztuki. /owarzysze zasucani w
sowa trubadura, rozsiedli si wygodnie dookoa, od!oczywajc i !o!ijajc erbat. Cocia
znali na !ami" dzieje .auriego i Puga oraz ic udzia w 3ojnie ,wc Lwiatw, za kadym
razem, gdy .aurie o!owiada j na nowo, sucali jak zai!notyzowani i byli oczarowani
ws!aniaymi !rzygodami, !rzetykanymi mniej czy bardziej !rawdo!odobnymi istoryjkami.
4iedy .aurie sko8czy, *immy westcn gboko.
A 5m... gdyby tak !ojeca" na 4elewan. &le !rzygodaK
A Cae szczcie, e nie jest to moliwe A skomentowa krtko -ardan.
A *eli dokonano tego raz, nic nie stoi na !rzeszkodzie, aby to !owtrzy".
A &ruta A !owiedzia %artin A bye z Pugiem, kiedy 4ulgan czyta list od %acrosa
wyjaniajcy, dlaczego zamkn !rzejcie midzy dwoma wiatami.
A /akie !oczenia to bardzo ka!ryne i ywioowe zjawiska. '!inaj jak !rzso
mostu krawdzie CdziuryD, nie dajcej si o!isa" !rzestrzeni !omidzy dwoma wiatami. $ie
mona rwnie wykluczy", e dotyczy to take !ocze8 w czasie. 3 zjawisku tym kryje si
co, co uniemoliwia okrelenie miejsca ic !ojawienia. Po ustanowieniu jednego takiego
!oczenia inne jakby Cid w ladD za nim, !ojawiajc si nies!odziewanie w bliszej czy
dalszej okolicy. *ednak tego !ierwszego wanie nie jestemy w stanie kontrolowa". /yle
mniej wicej zrozumiaem. *eeli interesuj was szczegy, musicie za!yta" 4ulgana albo
Puga.
A ?a!ytajcie raczej Puga A !od!owiedzia -ardan. A *eli !jdziecie z tym do
4ulgana, bdziecie musieli wysuca" caego wykadu.
A ?atem Pug i %acros zamknli !ierwsze !rzejcie, aby zako8czy" wojnJ A s!yta
*immy.
A $ie tylko A od!owiedzia &ruta. *immy s!ojrza na towarzyszy czujc, e wiedz o
czym, o czym on nie wie.
A Pug o!owiada, e w staroytnyc czasac istniaa !otna, za moc, ktra /suranim
bya znana jako $ie!rzyjaciel albo Przeciwnik. %acros twierdzi, e jeli !rzejcie
!ozostaoby otwarte, w straszliwy byt odnalazby drog do naszyc wiatw, !rzycigany
!rzez niego jak stal !rzez magnes. ,ys!onowa ogromn, nie dajc si ogarn" rozumem
moc, ktra zmiataa z !owierzcni ziemi cae armie i u!okarzaa !otnyc magw. /ak
!rzynajmniej tumaczy to Pug.
A /o z tego Puga taki wany i wielki magJ A *immy !rzecyli gow.
.aurie znowu !arskn miecem.
A -dyby wierzy" sowom 4ulgana, to Pug !o mierci %acrosa jest naj!otniejszym
!raktykujcym magiem na wiecie. *akby tego byo jeszcze mao, jest take kuzynem obu
4sit i samego 4rla.
@czy *immyEego zrobiy si okrge jak s!odki.
A /ak, to !rawda A !otwierdzi %artin. A $asz ojciec zaado!towa Puga, wczajc go
do naszej rodziny. *immy, tak mwisz o magac, jakby nigdy nie mia z nimi do czynieniaJ
A +ee, nie jest tak =le. *est w 4rondorze kilku szarlatanw, czarownikw czy jak im
tam. &le to mocno !odejrzane ty!ki. Pamitam, by kiedy !ord Przemiewcw zodziej
nazywany !rzez nas 'zarym 4otem, !oniewa jak nikt !otra1i si bezszelestnie skrada".
'!ecjalizowa si w ostryc, !rzynoszcyc due zyski skokac. Pewnego razu !odwdzi
jakie wiecideko magikowi, ktry nie mia !oczucia umoru i odnis si do caej s!rawy
do" !owanie, czyli negatywnie.
A 6 co si z nim staoJ A s!yta .aurie.
A &no nic, !lcze si teraz !o ulicac jako szary kocur.
$a moment za!ada cisza. Czterec sucaczy *immyEego siedziao bez rucu,
obserwujc si wzajemnie. ,o!iero !o cwili zrozumieli art i ryknli miecem. $awet
&ruta umiecn si sabo, krcc gow nad !sikusem *immyEego.
Po raz !ierwszy od cwili o!uszczenia 4rondoru !odrnicy byli zrelaksowani i czuli
si bez!iecznie. 0ozmowa toczya si s!okojnie, bez !o!iecu i na!icia.
@d strony gwnego budynku rozlego si bicie dzwonw. 3 drzwiac !ojawi si
zakonnik. $ie odzywajc si da im znak, by udali si za nim.
A %amy i" z tobJ A s!yta &ruta. ?akonnik skin gow. A ?by zobaczy" si z
o!atemJ A Ponownie !rzytakn.
&ruta zerwa si z !ryczy, momentalnie za!ominajc o zmczeniu. 3 kilku skokac
do!ad do drzwi i znikn na zewntrz tu za zakonnikiem.
'!osb urzdzenia komnaty zajmowanej !rzez o!ata wskazywa na u!odobania jej
waciciela, !owicajcego ycie ducowej kontem!lacji. 3 kadym szczegle wystroju i
wy!osaenia bya surowa i skromna. ?dumiewaa jedynie liczba !ek i nie!rzebrane
bogactwo ksig i zwojw. @!at, ojciec *an, miy, !rzyst!ny zakonnik, mocno ju !osunity
w latac, by szczu!y i mia ascetyczny wygld. 'iwe wosy i broda jaskrawo kontrastoway
z ciemn twarz, tak !ooran gbokimi zmarszczkami, e !rzywodzia na myl kunsztownie
rze=bion statuetk z maoniu. ?a o!atem stao dwc zakonnikw. )rat ,ominik i niejaki
brat &ntoni, !rzygarbiony mczyzna w nieokrelonym wieku, ktry nieustannie zezowa w
stron ksicia &ruty.
@!at umiecn si cie!o. 3 kcikac ust i oczu !ojawia si siateczka drobnyc
zmarszczek. &ruta momentalnie !rzy!omnia sobie liczne obrazy 'tarego @jca ?imy,
mitycznej !ostaci rozdajcej dzieciom sodycze w czasie wit rdzimowyc.
A 3itaj w o!actwie 6sa!, 3asza 3ysoko". 3 czym moemy suy" !omocJ A
!owita ic gbokim, modzie8czo brzmicym gosem.
&ruta szybko o!owiedzia o wydarzeniac ostatnic kilku tygodni.
3 miar, jak rozwijaa si o!owie" 4sicia, umiec znika sto!niowo z twarzy
o!ata. Po cwili &ruta sko8czy.
A 3asza 3ysoko", ws!omniane !rzy!adki nekromancji w !aacu bardzo nas
zanie!okoiy, w tej cwili jednak co innego jest waniejsze. Powiedz, !anie, co moemy
zrobi" w zwizku z tragedi, ktra s!otkaa 4siniczkJ
-boko ukryta, !odwiadoma obawa, e nie ma dla &nity ratunku, daa zna" o sobie.
&ruta nie mg wyrzec ani jednego sowa !rzez zacinite gardo. %artin zauway
cier!ienie brata i !rzyszed mu z !omoc.
A *eden z kons!iratorw biorcyc udzia w !rbie zamacu na ycie 4sicia
twierdzi, e trucizn ktrej uy, dosta od moredela. ?ostaa ona !rzyrzdzona za !omoc
jakic magicznyc sztuk. $azwa j 'rebrzystym Cierniem.
@!at usiad wygodniej i zamyli si. $a jego twarzy malowao si gbokie
ws!czucie dla &ruty.
A 'rebrzysty Cier8, mwicieJ A s!yta drobny zakonnik. A @jcze, jeli !ozwolisz,
natycmiast zaczn szuka" w arciwac A !owiedzia i !owczc nogami, szybko o!uci
komnat o!ata.
&ruta i jego towarzysze !atrzyli w lad za !rzygit ku ziemi !ostaci brata
&ntoniego, znikajc za drzwiami.
A *ak dugo moe to !otrwa"J A s!yta &ruta.
A /o zaley. )rat &ntoni ma niezwyk zdolno" kojarzenia 1aktw, ktre, jak si
czasem wydaje, bierze z !owietrza. Pamita doskonale rzeczy, ktre !rzejrza !rzelotnie
nawet dziesi" lat temu. ,latego wanie zosta gwnym arciwist, stranikiem wiedzy.
%usicie si jednak uzbroi" w cier!liwo". Poszukiwania mog zaj" kilka dni.
? wyrazu twarzy &ruty wida" byo wyra=nie, e nie bardzo !oj, o czym mwi
o!at.
A )racie ,ominiku, moe za!oznaby troc 4sicia i jego towarzyszy z tym, co
tutaj, w 'art robimyJ A @!at !owsta i skoni si lekko !rzed 4siciem. )rat ,ominik
ruszy w kierunku drzwi. A & !otem !rzyjd= z nim do wiey. A ?wrci si do &ruty. A
3krtce zobaczymy si !onownie, 3asza 3ysoko".
3yszli za ka!anem na gwny korytarz o!actwa.
A /dy, !rosz.
?akonnik !oszed !rzodem, !rowadzc ic do kolejnyc drzwi. ?eszli !o scodac i
!o cwili znale=li si na !odecie, z ktrego rozcodziy si cztery korytarze. Po!rowadzi ic
wzdu szeregu jednakowyc drzwi.
A /o wzgrze, jak za!ewne zauwaylicie, jadc do nas, rni si znacznie od
okolicznyc !agrkw. /o !rzewanie lita skaa. 4iedy do 'art !rzybyli !ierwsi zakonnicy,
odkryli wkrtce !od warowni cay system tuneli i !odziemnyc !omieszcze8.
A ,o czego one suJ A s!yta *immy. ?atrzymali si !rzed drzwiami. ,ominik
wycign z kieszeni abitu ogromny !k kluczy, wybra jeden z nic i otworzy masywny
zamek. ,rzwi ucyliy si z trudem. Po wejciu do rodka zakonnik zamkn je za sob.
A )aron>rozbjnik uywa tyc !omieszcze8 do !rzecowywania u!w i za!asw
ywnoci na wy!adek oblenia. Cyba musia zaniedba" swoj obron, skoro bunt i
oblenie wieniakw sko8czyy si sukcesem. Pod ziemi jest wystarczajco duo miejsca,
by !omieci" za!asy na kilka lat. Po objciu warowni wydrylimy kolejne tunele i
!omieszczenia, tak e w tej cwili cae wzgrze !rzy!omina w rodku !laster miodu.
A Po coJ A s!yta &ruta.
,ominik da znak, aby udali si za nim. Przeszli !rzez nast!ne nie zamknite na
klucz drzwi. ?nale=li si w wysoko skle!ionej sali. Pod cianami i na rodku stay liczne
!ki !rzecione ksigami. ,ominik !odszed do jednej z !ek, wyj ksik i !oda
&nicie.
4si !rzyjrza si z uwag staremu tomisku. 3y!alone na grzbiecie i okadce litery
byszczay lekko wy!owiaym zotem. 4siga otworzya si z wyczuwalnym o!orem, jakby
od wielu lat nikt do niej nie zaglda. $a !ierwszej stronie zobaczy tekst na!isany w
nieznanym jzyku. .itery, rwnie mu nie znane byy wykaligra1owane bardzo starannie,
cocia w nieco surowym stylu. ?bliy ksig do twarzy i !owca. 3yczu lekko gryzcy
za!ac. @dda tom ,ominikowi.
A Lrodki konserwujce. 3szystkie ksiki s nasycane s!ecjalnym roztworem, ktry
za!obiega ic niszczeniu. A ?akonnik !oda tom .auriemu.
/rubadur, ktry !odrowa wiele !o wiecie, uwanie obejrza ksik.
A $ie... nie znam tego jzyka, ale to cyba jakie narzecze z 4esu, cocia z drugiej
strony, litery s zu!enie inne ni wszystkie al1abety, ktre widziaem w 6m!erium.
,ominik umiecn si.
A Cie!o, cie!o. 4siga !ocodzi z !oudnia 3ielkiego 4esu, z okolic lecyc w
!obliu granic 4on1ederacji 4es. /o dziennik lekko stuknitego, !rawie nieznanego i nic nie
znaczcego szlaccica z !omniejszej dynastii. *est na!isany w dialekcie zwanym
dolnodelkia8skim. ? tego, co wiemy, grnodelkia8ski ,elkian bya tajnym narzeczem
zarezerwowanym do wycznego uytku !rzez ka!anw mao znanego i !rawie
za!omnianego zakonu.
A Co to za miejsceJ A s!yta *immy.
A %y, ktrzy suymy 6sa!, gromadzimy w 'art ksigi, manuskry!ty, !ergaminy,
staroytne zwoje, a nawet niewielkie ic 1ragmenty. 3 naszym zakonie zwyko si mwi"#
CCi w 'art su bogu 3iedzyD, i nie jest to dalekie od !rawdy. 6lekro" bowiem ktry z nas
natknie si na jaki za!isany kawaek !a!ieru, to on sam lub jego ko!ia wczeniej czy !=niej
tra1i tutaj. 3 !omieszczeniu, w ktrym teraz jestemy, jak zreszt we wszystkic innyc !od
caym wzgrzem, znajduj si identyczne !ki, jak ta wanie. 3szystkie, !owtarzam,
wszystkie za!cane s ksigami od !odogi !o su1it, a do tego cigle dry si !od o!actwem
nowe sale. @d szczytu gry a do jej !odna jest ic !onad tysic. 3 kadej znajduje si
kilkaset albo i wicej ksig. 3 kilku wikszyc salac nawet kilka tysicy. Prze!rowadzony
ostatnio s!is wykaza blisko ! miliona !ozycji.
&ruta rozglda si zdumiony. *ego wasna biblioteka, ktr odziedziczy wraz z
tronem w 4rondorze, liczya niecay tysic woluminw.
A @d jak dawna gromadzi si ksigiJ
A @d !onad trzec wiekw. 3ielu z nas nie robi nic innego, tylko !odruje
nieustannie, ku!ujc kady znaleziony kawaek !a!ieru. $iejednokrotnie zamawiamy ic
ko!iowanie do naszyc zbiorw. $iektre !ozycje !ocodz z zamierzcyc czasw. 6nne
na!isane zostay w nieznanyc jzykac, a trzy !ocodz w ogle z innego wiata A to te,
ktre ku!ilimy od /suranic z .a%ut. %amy w swoim !osiadaniu ksigi wiedzy tajemnej,
!rze!owiednie i wrby oraz ksigi !ozwalajce uzyska" dost! do mocy tak wielkiej, e
musz !ozostawa" w cisym ukryciu. *edynie nieliczni, najwysi w ierarcii czonkowie
naszego zgromadzenia, maj do nic dost!. A 0ozejrza si !o sali. A %imo e mamy do
dys!ozycji tak !otny ksigozbir, cigle jeszcze jest wiele s!raw, o ktrym nic nie wiemy i
ktryc nie rozumiemy.
A & jak !anujecie nad tak ogromnymi zbioramiJ *ak znajdujecie waciw !ozycjJ A
s!yta -ardan.
A %amy kilku braci, !racujcyc !od kierownictwem brata &ntoniego, ktryc
jedynym zadaniem jest katalogowanie dzie. )ez !rzerwy !rzygotowuj nowe edycje
katalogw. 3 dwc !omieszczeniac, w sali w budynku nad nami oraz w sali gboko !od
ziemi, nie ma nic !oza katalogami wanie. *eli kto !oszukuje o!racowania na konkretny
temat, znajdzie je w katalogu. 4atalogi !odaj !oszczeglne !ozycje wedug numerw sal A
teraz znajdujemy si w sali numer siedemnacie A numerw !ek i wreszcie numerw
sektorw na !kac. 'taramy si oczywicie w miar moliwoci, aby kad !ozycj mona
byo odnale=" w katalogu tematycznym, albo wedug tytuu bd= nazwiska autora.
?amierzenie jest tak ogromne, a !race !osuwaj si na tyle wolno, e ic zako8czenia
moemy si s!odziewa" do!iero !od koniec !rzyszego wieku.
&ruta nie mg wyj" z !odziwu nad ogromem !rzedsiwzicia.
A &le... ale w jakim celu gromadzicie te wszystkie dzieaJ
A Po !ierwsze, dla samej wiedzy jako takiej. *est i druga !rzyczyna, ale jej wyjawienie
zostawi o!atowi. Cod=my, czas na s!otkanie z nim.
*immy wycodzi jako ostatni. $a !rogu obejrza si jeszcze raz, obrzucajc
wzrokiem setki ksig. Mal mu si nagle zrobio, e nigdy nie zdoa ogarn" rozumem
wikszoci wiedzy ukrytej !od o!actwem, i !oczu si !rzez to may, strasznie may i nic nie
znaczcy. Po raz !ierwszy w yciu *immy zda sobie s!raw z mikrosko!ijnyc rozmiarw
swego wasnego wiata i ogromu tego, ktry czeka na odkrycie.
&ruta wraz z towarzyszami czeka na o!ata w wielkiej sali. 4ilka zatknityc w
cianac !ocodni rzucao na otoczenie migotliwe byski. @tworzyy si boczne drzwi i o!at
w towarzystwie dwc zakonnikw wszed do sali. Pierwszym z nic by brat ,ominik,
drugiego nie znali. )y ju zdecydowanie starszy, ale !otnie zbudowany i wysoki. /rzyma
si !rosto jak wieca i !omimo dugic, !owczystyc szat bardziej !rzy!omina onierza
ni zakonnika, zwaszcza e u !asa mia zawieszony mot bojowy. ,ugie, czarne wosy
mocno !rzy!rszone siwizn o!aday mu na ramiona. Podobnie jak broda, byy !orzdnie
utrzymane i !rzystrzyone.
A $o c, nadszed czas na szczer i otwart rozmow A zacz o!at.
A )dziemy niezwykle zobowizani A od!owiedzia &ruta z lekkim !rzeksem.
/warz nieznajomego zakonnika rozjania si szerokim umiecem.
A @c, &ruta, odziedziczye !o ojcu dar wyraania si bez ogrdek.
&ruta, zdziwiony gosem zakonnika, !rzyjrza mu si uwanie. Po cwili s!ado na
niego olnienie i !ozna go. $ie widzia go od !onad dziesiciu lat.
A ,ulanicK
A *u nie, &ruta. $ie ,ulanic. /eraz jestem !o !rostu bratem %ica, @bro8c
3iary... co oznacza, e teraz rozwalam by za 6sa! i dla niej, jak kiedy dla twego kuzyna
+rlanda. A Pokle!a z luboci mot !rzy !asie.
A %ylelimy, e nie yjesz. A 4si ,ulanic, ksi miasta 4rondor i jego byy
marszaek, znikn nagle, gdy -uy du )as>/yra zosta wicekrlem i roz!ocz rzdy nad
miastem w czasie wojny z /suranimi.
%ica !owid !o nic zdumionym wzrokiem.
A &le... mylaem, e wszyscy wiedz. %ajc na gowie -uya siedzcego na tronie
4rondoru i +rlanda dogorywajcego w locac, obawiaem si wojny domowej. 'tanem
!rzed wyborem midzy dwoma o!cjami, z ktryc adna nie bya dla mnie do !rzyjcia.
%ogem wyst!i" na !olu bitwy !rzeciwko twemu ojcu albo zdradzi" 4rlaN wyco1aem si,
zrzekajc si stanowiska. $igdy jednak nie czyniem z tego adnej tajemnicy.
A Po mierci )arryEego wszyscy myleli, e !ade z rki -uya. $ikt nie wiedzia, co
si z tob stao.
A ,ziwne. )arry umar na zawa serca, a ja !oin1ormowaem o1icjalnie du )as>/yr o
zamiarze !rzyjcia wice8. Lwiadkiem rozmowy i mojej rezygnacji by jego czowiek,
0adburn czy jak mu tam.
A /o wszystko wyjania A !owiedzia %artin. A Po tym, jak 0adburn uton u
wybrzey 4esu, a -uy zosta skazany na banicj z 4rlestwa, kto miaby zna" !rawdJ
A )rat %ica, kierowany nieznanymi wyrokami 6sa!, !rzyby do o!actwa, by suy"
z nami, lecz !rzyby jako czowiek znkany troskami i rozdarty wewntrznie. ?osta !oddany
!rbie. 3ykazaa, i jest to czowiek wartociowy i dobry. /ak wic jego !o!rzednie ycie, w
ktrym by wielkim !anem 4rlestwa, naley cakowicie do !rzeszoci. 3 obecnej cwili
!o!rosiem go jednak, aby nam towarzyszy, !oniewa jest nieocenionym doradc. %a te
ogromne dowiadczenie wojskowe, co moe nam !omc w le!szym zrozumieniu, jakie to siy
dziaaj dzi w wiecie.
A 3 !orzdku. &le co, !oza znalezieniem ratunku i lekarstwa dla &nity, mielibymy
jeszcze omawia"J
A $a !ocztek wy!adaoby !rzeanalizowa" i zrozumie", co stao si !rzyczyn jej losu
i cier!ienia. Co czy kto cce skrci" dni twego ywota, 4siJ A od!owiedzia %ica.
&ruta !atrzy na nic zbity z tro!u.
A @czywicie... wybaczcie, !rosz, mj egoizm i zale!ienie. ? radoci !rzyjm
wszystko, co !ozwoli mi zrozumie" szale8stwo, ktre w cigu miesica zmienio moje ycie
w koszmar.
A )rat ,ominik !okaza wam troc naszyc zbiorw. 3s!omnia te, by" moe, e
mamy !ord nic liczne !rze!owiednie i wrby za!isane !rzez wielkic !rorokw. $a
niektryc z nic mona si o!rze" rwnie dobrze jak na umorac dziecka, czyli w ogle.
$iektre !race jednak, a jest ic zaledwie kilka, to !rawdziwe dziea na!isane !rzez tyc,
ktrym 6sa! udzielia daru widzenia rzeczy !rzyszyc. 4ilka z najbardziej wartociowyc
!rac !owouje si na znak na niebie.
@bawiamy si, i na ten wiat zst!ia teraz nowa, wielka moc. $ie wiemy jeszcze, co
to za !otga. $ie wiemy rwnie, jak mona jej si !rzeciwstawi". *ednego wszake jestemy
!ewni# to dzika, okrutna i miercionona moc, ktra albo w ko8cu zostanie zniszczona, albo
unicestwi nas wszystkic. $ie bdzie innego wyjcia. A 3skaza !alcem ku grze. A 3iea
!onad nami zostaa !rzeksztacona w obserwatorium. /am, za !omoc zmylnyc
instrumentw, wykonanyc !rzez najbardziej utalentowanyc mistrzw z 4esu,
obserwujemy i badamy rucy gwiazd, !lanet i ksiycw. ,ziki nim jestemy w stanie
!rzewidzie" i stworzy" ma!y rucw wszystkic cia niebieskic. *ak !amitacie,
ws!omniaem o znaku. /eraz bdziecie go mogli ujrze" na wasne oczy. Cod=cie za mn.
Po!rowadzi ic dugimi, krtymi scodami na szczyt wiey. 3yszli na dac i znale=li
si w gmatwaninie !rzedziwnyc instrumentw o trudnym do okrelenia !rzeznaczeniu.
&ruta rozglda si wok.
A Cae szczcie, ojcze, e si na tym wszystkim wyznajesz, bo ja nic nie rozumiem.
A -wiazdy i !lanety, !odobnie jak ja, maj zarwno waciwoci 1izyczne, jak i
ducowe. 3iemy, e cae wielkie wiaty kr nieustannie !o orbitac wok swoic gwiazd.
3iemy o tym na !ewno, !oniewa A wskaza na .auriego A ten, ktry !rzez czas !ewien
mieszka w obcym wiecie, znajduje si teraz !ord nas. A @!at zauway zdziwione
s!ojrzenie .auriego. A *ak widzisz, .aurie z /yr>'og, nie jestemy a tak odcici od wiata,
by wydarzenia tej miary co wasze !rzygody na 4elewanie umkny naszej uwadze. A 3rci
do !rzerwanego wtku. A /o oczywicie 1izyczny as!ekt gwiazd. /rzeba jednak !amita", e
tym, ktrzy !ilnie obserwuj ic wzajemny ukad na niebie, rozmieszczenie i rucy,
wyjawiaj one swoje sekrety. $ie wnikajc w =rdo i !rzyczyny tego zjawiska, jedno wiemy
na !ewno# co jaki czas z nocnego nieba !rzycodzi do nas wyra=ny sygna, !osanie. %y,
ktrzy dymy do zdobywania wiedzy, nie moemy zlekceway", zignorowa" takiej
wiadomoci. *estemy i zawsze !ozostaniemy otwarci na kade =rdo wiedzy, wczajc w
to nawet te, ktre zazwyczaj nie ciesz si dobr o!ini.
'ekrety tyc instrumentw czy te czytanie i rozumienie rucu gwiazd !ozostaj w
bez!oredniej relacji do czasu, ktry moemy !owici" na zgbienie ic tajemnic. 4ady
czowiek o !rzecitnyc zdolnociac moe si tego nauczy". Fycie i zastosowanie tyc
instrumentw A zatoczy rk szeroki uk A staje si !roste i jasne !o zademonstrowaniu. &
teraz, jeli zecciaby. 4si, s!ojrze" !rzez to urzdzenie... A &ruta s!ojrza !rzez dziwn
kul uksztatowan !rzez gmatwanin metalowyc elementw. A 3ykorzystujemy ten
!rzyrzd do okrelania i nanoszenia na ma! wzgldnyc rucw gwiazd i widocznyc
!lanet...
A /o znaczy, e s i niewidoczneJ A s!yta odrucowo *immy.
A ?gadza si A od!owiedzia o!at, nie zwracajc uwagi, e mu !rzerwano. A &
!rzynajmniej s takie, ktryc nie jestemy w stanie dostrzec, cocia gdybymy si znale=li
od!owiednio blisko, i one stayby si widzialne.
6ntegraln czci sztuki !rze!owiadania !rzyszoci jest wiedza, kiedy !rze!owiednie
zaczynaj wcodzi" w 1az realizacji i s!enienia, co w najle!szym wy!adku jest bardzo
!rzy!adkowym zjawiskiem. 6stnieje synne !roroctwo szalonego zakonnika 7erdynanda de la
0odez. 3edug !owszecnyc o!inii, s!enio si ono ju trzykrotnie i odnosio si do trzec
rnyc, nie zwizanyc ze sob wydarze8. 6 jako nikt nie moe si dogada", ktre z nic
byo tym !rzewidzianym !rzez mnica.
&ruta suca o!ata jednym ucem i nie odrywa wzroku od instrumentu. Patrzc
!rzez okular, widzia rozjarzone milionami gwiazd niebo, na ktre nakadaa si delikatna
siateczka linii i na!isw. *ak si domyla, naniesione zostay w jaki !rzemylny s!osb na
wewntrznej stronie kuli. 3 samym centrum znajdowaa si kon1iguracja !iciu
czerwonawyc gwiazd. *edna z nic bya usytuowana w rodku ukadu. 3szystkie zostay
!oczone liniami tworzcymi w kuli jasnoczerwon liter CTD.
A Co teraz widzJ A s!yta i ust!i miejsca %artinowi, ktry s!ojrza !rzez okular.
A /e !i" gwiazd nosi nazw 4rwawyc 4amieni.
A &le wiem o tym... cocia nigdy nie widziaem ic w !odobnym uoeniu A
!owiedzia %artin.
A &ni te nie zobaczysz !rzez najblisze jedenacie tysicy lat. *est to raczej
zgadywanie ni !ewno" i aby si !rzekona", !rzyjdzie nam !oczeka", a to nast!i w
rzeczywistoci.
A @!at wydawa si nie wzruszony tak dugim czasem, co wicej, s!rawia wraenie,
e jest gotw !oczeka". A Fkad, na ktry !atrzycie, nazywany jest @gnistym 4rzyem lub
4rzyem @gnia. 6stnieje staroytne !roroctwo z nim zwizane.
A Co to za !rze!owiednia i co ma ws!lnego ze mnJ
A do!ytywa si &ruta.
A *est ona rzeczywicie bardzo stara, by" moe siga nawet czasw 3ojen Caosu.
3edug niej C4iedy 4rzy @gnia rozwietli noc, a Pan ?acodu martwym bdzie, wtedy
!owrci PotgaD. 3 oryginale brzmiao to bardzo !oetycko i skadnie, stracio nieco w
tumaczeniu. $a !odstawie wydarze8 sdzimy, e jaka sia !ragnie twojej mierci, aby
do!rowadzi" do s!enienia si !roroctwa, albo !rzynajmniej stara si !rzekona" innyc, e
!rze!owiednia owa bliska jest s!enienia. 4olejnym elementem, cile zwizanym z tym
1aktem jest to, e !roroctwo jest jedn z nielicznyc ocalayc rzeczy stworzonyc !rzez
Panatian, ludzi>wy. $iewiele wiemy o tyc stworzeniac, cocia jedno jest bardziej ni
!ewne# !ojawiaj si co !rawda rzadko, lecz zawsze zwiastuj jakie nieszczcia i ko!oty.
$ie ulega wt!liwoci, e s !rzedstawicielami si za dcymi ku sobie tylko znanym
celom. 3iemy rwnie, i w !roroctwie, o ktrym ws!omniaem. Pan ?acodu zwany jest
rwnie ?a!or Ciemnoci.
A ? tego wynika, e kto !ragnie mierci &ruty, !oniewa 4si, jeli bdzie y, to
zgodnie z wyrokami losu !okona icJ A s!yta %artin,
A &lbo tak im si wydaje.
A &le kto...co to jestJ A za!yta &ruta. A /o, e kto yczy mi mierci, to adna
nowina. Czy moesz !owiedzie" co wicejJ
A @bawiam si, e niewiele.
A $o, !rzynajmniej w jakim sto!niu wyjania to !owody ataku $ocnyc *astrzbi na
ciebie.
A 0eligijni 1anatycy A mrukn !od nosem *immy, !o czym ugryz si w jzyk.
Poderwa gow i s!ojrza nie!ewnym wzrokiem na o!ata. A Prze!raszam, ojcze.
?akonnik zignorowa uwag.
A $ajwaniejsze jest to, abymy mieli cigle wiadomo", e z !ewnoci s!rbuj
jeszcze raz, a !otem znowu i znowu... a do skutku. $ie !ozbdziesz si ic, !anie, do!ki
nie signiesz do samego korzenia, do tego, kto zleci, aby ci zabito, i nie wyrwiesz go raz na
zawsze.
A 5m... wiemy rwnie, e )ractwo %rocznego 'zlaku te jest w to zamieszane A
doda %artin.
A Pnoc A. !owiedzia nagle brat %ica. &ruta i !ozostali s!ojrzeli na niego
!ytajcym wzrokiem. A @d!owiedzi na wszystkie twoje !ytania, &ruta, znajduj si na
!nocy. A 3 gosie zakonnika zad=wiczaa dawna, rozkazujca nuta. A ?astanwcie si
tylko. $a !omocy le 3ysokie 'zczyty, wszystkie naturalne za!ory !rzeciwko
mieszka8com ?iem Pnocy. $a zacodzie, !onad +l(andarem wznosi si a8cuc 3ielkic
-r PnocnycN na wscodzie Pnocna 'tra, 3ysoka 3arownia i -ry 'nw. & w
rodkowej czci rozciga si najwikszy a8cuc. ?by Lwiata, !onad dwa tysice
kilometrw niedost!nyc skalistyc urwisk. 4to wie, co jest !o drugiej stronieJ Czy jest
kto, !oza wyjtymi s!od !rawa czy !rzemytnikami broni, kto by tam i !owrci, by
o!owiedzie" o ?iemiac PnocyJ
$asi !rzodkowie utworzyli wieki temu !ograniczny !as baronii, by uniemoliwi"
dost! z !nocy !o!rzez !rzecze 3ysokiego ?amku, 3art Pnocy oraz Melazn.
-arnizony ksicia Oabonu blokuj jedyn waniejsz !rzecz wiodc na zacd, !oza
trzema ws!omnianymi, to jest Piekielne 'te!y. & !rzecie wiemy, e jeszcze si nie zdarzyo,
by jaki goblin czy %roczny )rat wkroczyli w ic granice i uszli z yciem. $omadzi
zamieszkujcy Piekielne 'te!y trzymaj tam stra za nas. 4rtko mwic, o ?iemiac
Pnocy nie wiemy !raktycznie nic. &le to !rzecie tam wanie yj moredele i to tam
wanie, a nie gdzie indziej, znajdziesz od!owiedzi na wszystkie drczce ci !ytania.
A &le rwnie dobrze mog nic nie znale=". )y" moe susznie zajmujecie si treci
!roroctwa i zowieszczymi znakami na niebie, ale mnie codzi tylko o jedno# cc rozwika"
zagadk 'rebrzystego Ciernia. ,o!ki &nita nie bdzie bez!ieczna, nie !rzyo !alca do
niczego innego. A $a twarzy o!ata !ojawi si nie!okj. A $ie wt!i, e !roroctwo istnieje
rzeczywicie. 6 nie wt!i, e jaki szaleniec wadajcy magicznymi siami !ragnie mej
mierci. *ednak stwierdzenie, e 4rlestwo stoi w obliczu wielkiego niebez!iecze8stwa, to
wedug mnie wyciganie zbyt daleko idcyc wnioskw. Potrzebuj wicej namacalnyc
dowodw.
@!at otwiera usta, by zabra" gos, gdy *immy !owstrzyma go rucem rki.
A Co to jestJ
@czy wszystkic obecnyc !owdroway za jego s!ojrzeniem. $isko, tu !onad
oryzontem !ojawio si niebieskawe wiato. ? kad cwil stawao si coraz janiejsze i
ostrzejsze, jak gwatownie !owikszajca si gwiazda.
A Przy!omina s!adajc gwiazd A zauway %artin. 'tali !rzez cwil w milczeniu.
? czasem zdali sobie s!raw, e to, na co !atrz, wcale nie jest gwiazd. @biekt zblia si do
nic szybko, a rucowi towarzyszy delikatny d=wik nioscy si z oddali. Lwiato byo coraz
janiejsze. /owarzyszcy mu odgos narasta i coraz agresywniej wdziera si do uszu. Po
niebie !dzia w!rost na nic ognista, rozjarzona niebieskim wiatem kula. 3 nast!nej
sekundzie !rzemkna !onad wie, syczc jak gorce elazo wkadane do wody.
A @ bogowieK 'zybkoK Fcieka" z wieyK $atycmiastK A krzykn brat ,ominik
wielkim gosem.
ST)RCIE
?awaali si !rzez moment.
/u !o ostrzeeniu ,ominika rozleg si krzyk %icaa i wszyscy rzucili si scodami
w d. 3 !oowie wysokoci wiey ,ominik !otkn si nagle i lekko zacwia.
A Co si zblia...
,o!adli do drzwi !rowadzcyc na !odwrzec i ostronie wyjrzeli na zewntrz. Po
niebie, tu nad o!actwem, migay z niewiarygodn szybkoci nast!ne byszczce kule.
$adlatyway z rnyc kierunkw, wy!eniajc noc zowieszczym buczeniem. Przelatyway
coraz szybciej i szybciej, wcieke smugi rozdzieray ciemno" ma=niciami rozjarzonego
bkitu, zieleni, czerwieni i ci.
A Co to jestJ A krzykn *immy.
A /o jacy magiczni zwiadowcy... albo strae !rzednie A od!owiedzia mu o!at. A
4iedy !rzelatuj nad nami, czuj wyra=nie, e badaj teren.
Powoli tor lotu nieznanyc obiektw zmienia si. $ie !rzelatyway !onad gowami
!o liniac !rostyc, zmieniay ra!townie kurs, migajc !od rnymi ktami w stosunku do
!ierwotnej trajektorii lotu, i kryy coraz cianiej wok o!actwa. 'to!niowo te szybko"
ic lotu malaa. Po !ewnym czasie !once kule zaczy systematycznie kry" wielkim
ukiem wok wiey. ?walniay i atwiej byo dostrzec ic struktur i budow. )yy ogromne
i !ulsoway ole!iajcym wewntrznym wiatem. 3 rodku uwidaczniay si ciemne,
dziwnie nie!okojce ksztaty. 4ule latay coraz wolniej i wolniej, skrcay i krzyoway tory
lotu, a utworzyy !onad dziedzi8cem rozwietlony krg. 3 tej samej cwili dwanacie
!oncyc s1er zamaro w bezrucu, zawisajc !onad dziedzi8cem. ?a!ada naga cisza, ktra
trwaa jednak bardzo krtko. 0ozleg si gboki, rozdzierajcy uszy trzask. Powietrze
zaczo skwiercze" i bucze" guco. ?ygzaki energii !rzeszyy !rzestrze8 midzy kad !ar i
sze" drgajcyc wewntrznie linii !oczyo si z kul. Po cwili na obrzeac !ojawia si
nast!na linia energii i teraz kule tworzyy dwunastokt.
A Co to jestJ A zastanawia si na gos -ardan.
A ,wanacioro @czu A od!owiedzia cico !rzeraony o!at. A .egendarny, istniejcy
od nie!amitnyc czasw zy czar. 'uy on jako obiekt, za !omoc ktrego mona !atrze", i
jako or zarazem.
4ule ruszyy znowu !owoli. Przys!ieszajc z kad sekund, wyszyway na tle
czarnego nieba zawiy i misterny wzr. 0ozjarzone wszystkimi kolorami tczy linie
!rze!latay si z oszaamiajc zmysy szybkoci. Coraz szybciej i szybciej... oko nie byo
zdolne ledzi" ic rucu. Po cwili nad dziedzi8cem zawisa ogromna, rozedrgana brya
rozmazanego, biaego wiata. ? dou wystrzelia nagle kolumna energii, uderzajc z ukiem
w niewidzialn barier roz!it !onad dacami budynkw o!actwa.
,ominik krzykn !rzera=liwie z blu, zacwia si i gdyby nie %artin, ktry go
cwyci !od ramiona, u!adby na ziemi. ?akonnik !rzyciska z caej siy donie do skroni.
A @ bogowie, a trudno uwierzy"... taka moc... A mamrota !od nosem. @tworzy
oczy. Po !oliczkac s!yny zy. A )ariery trzymaj A !owiedzia !o cicu, lecz !ewnym
gosem.
A Fmys brata ,ominika jest jak zwornik w mistycznym systemie obronnym o!actwa
A !owiedzia ojciec *an. A ?osta !oddany wielkiej i bolesnej !rbie.
6 znowu od dom bryy wiata wystrzeliy zygzakowate linie rozwcieczonej energii,
by jak !o!rzednio rozbi" si o niewidzialn barier ocronn. Ponad ic gowami utworzy
si rnokolorowy deszcz drobinek energii, ktre o!adajc w d !o krzywi=nie bariery,
tczowym, migotliwym wiatem wydobyway jej ko!ulasty ksztat. 6 tym razem bariera
wytrzymaa. & !otem nast!ia caa seria straszliwyc wyadowa8. )ysk !o bysku, uki i
trzaski zleway si w jeden straszny jazgot. &ruta zauway, e !o kadym ataku bariera,
s!ycana uderzeniami z gry, osiadaa coraz niej. Przy kadym te uderzeniu ,ominik
krzycza !rzera=liwie z blu. $agle z dou rozwietlonej s1ery wystrzelia ogromna kolumna
ole!iajcego, rozgrzanego do biaoci, wiata. Przebia si !rzez ocronn ko!u. 0ozleg
si wcieky syk. Poczuli kwany, gryzcy w nozdrza smrd. $a ziemi rozlaa si czarna
!lama s!alenizny.
Podczas ostatniego ataku ,ominik zesztywnia w ramionac %artina.
A /o... wcodzi... A jkn cico, zanim straci !rzytomno".
%artin !ooy go delikatnie na ziemi.
A %usz i" do zakrystii A !owiedzia o!at. A )racie %ica, sam musisz !owstrzyma"
wroga.
A Cokolwiek tam jest, zdoao !rzeama" system obrony mistycznej, ust!ujcy
jedynie temu, w ktry wy!osaona jest nasza witynia>matka. & teraz ja musz stawi" czoo
zagroeniu. 6sa! jest moj tarcz i orem A wy!owiedzia na ko8cu rytualn 1ormu,
wycigajc zza !asa bojowy mot.
Posadami o!actwa wstrzsn !rzecigy ryk, jakby tysic lww zamani1estowao
jednoczenie gniew i rozdranienie. ,=wik roz!ocz si wysoko jak !rzera=liwy zgrzyt
zbw, aby !o cwili o!a" w d skali. 3ydawao si, e dosownie ciera na !roc
kamienie w murac. ?ygzaki energii tryskay na !ozr caotycznie, na cybi tra1i siejc
zniszczenie. /ra1ione gazy rozsy!yway si w !yN wszystko co !alne natycmiast stawao w
!omieniac, a tam gdzie energia dotkna !owierzcni wody, strzelay w gr oboki !ary.
@niemiali z !rzeraenia !atrzyli, jak %ica wybiega wielkimi krokami na dziedziniec
i staje !od wirujc bry wiata. Przewidujc, co za cwil nast!i, wznis mot wysoko
!onad gow. ? !odstawy wiata trysn !iorun, ole!iajc na moment !atrzcyc zza drzwi.
-dy !oblask !rzygas nieco, ujrzeli wy!rostowanego jak struna %icaa z uniesionym !onad
gow motem. 3ok niego skwierczc s!yway ognie wyadowa8, ktre rozsy!yway si
na coraz to drobniejsze czsteczki i migotay wszystkimi kolorami tczy. ?iemia !od sto!ami
!ona i dymia, lecz on sam nie odnis szkody. $a uamek sekundy byskawice zamary. 3
tym samym momencie %ica zamacn si motem i !osa go w gr z nadludzk
szybkoci. @r mign bkitnobiaym byskiem dorwnujcym jasnoci ole!iajcemu
celowi. 0oz!dzona smuga wzlatywaa coraz wyej i wyej, wznoszc si !onad wysoko"
dost!n rzutom zwykyc miertelnikw, by w nast!nej sekundzie ugodzi" w sam rodek
!oncego dysku. 3ydao si, e wiato !onad gowami drgno i zostao odrzucone lekko w
bok. 0ozjarzony !ocisk !owrci !osusznie do rki %icaa. 0ozwcieczona jasno" rzucia
si ku niemu, siekc byskawicami, lecz i tym razem zakonnik !ozosta bez!ieczny !od
mistyczn !otg mota. -dy tylko rozarzony deszcz czsteczek energii o!ad nieco i
!rzygas, natycmiast !osa mot w gr, nieomylnie tra1iajc w samo serce bryy wiata. 6
znowu !atrzcym z dou wydao si, e wirujca wciekle masa zakolebaa si. %ot
!oszybowa w gr, !o raz trzeci tra1iajc w cel. 3 tej cwili rozleg si rozdzierajcy zgrzyt,
tak straszny, e &ruta i jego towarzysze musieli zasoni" uszy rkami. 3irujce kule
rozsy!ay si, a ze rodka kadej z nic zaczy wylatywa" niewielkie, dziwne ksztaty.
'!aday na kamienie dziedzi8ca z mokrym !laniciem i natycmiast !o zetkniciu z ziemi
zaczynay dymi". Po cwili za bucay ywym ogniem. 'traszny ni to jk, ni zawodzcy
wrzask wy!eni noc. $ikt nie mg wyra=nie rozrni" ksztatw 1orm zwijajcyc si w
!omieniac. &ruta nie mg o!rze" si wraeniu, e najle!iej nie docieka" i nie !rzyglda"
si zbyt dokadnie, !oniewa dostrzeg, e w cwili, kiedy bucay jasnym ogniem, do
zudzenia !rzy!ominay !otwornie zde1ormowane niemowlaki. & !otem za!ada d=wiczca
w uszac cisza. $a dziedziniec o!actwa !owoli zacz o!ada" migoczcy kolorami tczy
rzsisty deszcz drobinek, jak gwiezdny !y. *edna !o drugiej iskierki rozwietlay si
!rzedmiertnym byskiem i gasy. Po !aru minutac stary mnic sta samotnie na rodku
dziedzi8ca, z wycignitym !rzed siebie motem.
-ru!ka, ktra znalaza scronienie za drzwiami wiey, !atrzya !o sobie z
niedowierzaniem. Przez dug cwil nie byli w stanie wy!owiedzie" ani sowa, do!iero !o
!ewnym czasie doszli nieco do siebie.
A /o byo... to byo... nie do wiary A !owiedzia .aurie. A $ie wiem, czy bd !otra1i
znale=" sowa, aby to o!isa".
&ruta mia ju co !owiedzie", jednak ruc, jakim *immy i %artin nagle
!rzekrzywili gowy, nasucujc czego z uwag, !owstrzyma go.
A Co sysz... A !owiedzia *immy. 'tali w ciszy, nasucujc. Po cwili do
wszystkic dotar docodzcy z oddali d=wik, !rzy!ominajcy o!ot skrzyde ogromnego
!taka czy gigantycznego nieto!erza.
?anim ktokolwiek zdoa go !owstrzyma", *immy wyskoczy z budynku. @bracajc
si w biegu jak 1ryga dookoa osi, bada wzrokiem kady skrawek nocnego nieba. ,obieg
!rawie do rodka !odwrca i s!ojrza za siebie, na !nocn !oa" nieba !onad dacami
o!actwa. @czy nieomal wyskoczyy mu z orbit.
A @ )anatK A wrzasn !rzera=liwie i !ogna czym !rdzej ku stojcemu wci
nierucomo zakonnikowi. %ica mia zamknite oczy i s!rawia wraenie, jakby !ogrony
by w jakim transie. *immy cwyci go mocno za rami i !otrzsn.
A PatrzK A wrzasn mu !rosto do uca. %ica otworzy oczy.
'!ojrza we wskazanym kierunku. ,uy ksiyc zosta !rzysonity ogromn
sylwetk jakiego stwora o wielkic, !otnyc skrzydac, leccego ku o!actwu. $ie
zastanawiajc si, zakonnik ode!cn gwatownie co!aka.
A FciekajK
Pcnicie rzucio *immyEego w stron !rzeciwn do o!actwa. 'cyli si, !ogna !rzez
dziedziniec w kierunku wozu z !asz dla koni i zanurkowa !od niego. Przeturla si z
roz!du kilka razy i !rzyczai za koem.
? nieba o!uszczaa si ku nim wstrtna !osta" jakby zrodzona z roz!aczy i beznadziei,
sama !otworno" i zgroza. Potwr, !oruszajc leniwie szerokimi na !rawie dwadziecia
metrw skrzydami, o!ada !owoli ku miejscu, na ktrym sta stary mnic. *ego szecio>
siedmiometrowy kor!us stanowia mieszanina wszystkiego, co obrzydliwe i znienawidzone
!rzez kadego normalnego czowieka. ? groteskowej !arodii !tasic a! wysuway si czarne
sz!ony. Powyej zaczynay si kosmate, ko=le nogi. /am jednak, gdzie !owinien znajdowa"
si zad, nic nie byo wida". ? torsu !rzy!ominajcego ludzki zwieszay si ogromne, w!rost
monstrualne zway tuszczu i na!czniaej skry, ktre drgay i trzsy si !rzy najmniejszym
!oruszeniu. Po caym ciele ciekaa cienkimi, krtymi strumyczkami olizga, gsta ciecz. ?e
rodka klatki !iersiowej ga!iy si na nic wytrzeszczone ze stracu oczy, osadzone w
bkitnosinej, cocia zu!enie normalnej, ludzkiej twarzy. Fsta, !oliczki i czoo, skrcane
konwulsjami drgay nieustannie. '!omidzy warg wydobyway si o!ta8cze wrzaski i
niezrozumiae mamrotanie, straszny kontra!unkt do !orykiwa" i !ostkiwa8 samej bestii. ?
bokw zwieszay si silne i dugie ma!ie ramiona. ?jawa lnia delikatn, ra!townie
zmieniajc barw !owiat, !rzecodzc od czerwieni !o!rzez !omara8czowy, ty i dalej
!rzez cae s!ektrum, by !o cwili !owrci" znw do czerwieni. ? czeluci jej ciaa dobyway
si nieustannie wyziewy okro!nego smrodu i stclizny, jakby kto wysublimowa i nasyci je
1etorami zgnilizny i rozkadu caego wiata.
$ajbardziej !otworna bya sama gowa. 4tokolwiek czy cokolwiek stworzyo
zde1ormowane monstrum, w swoim najwyszym okrucie8stwie zwie8czyo jego tuw
kobiec gow, ktra cocia !ro!orcjonalnie do reszty ciaa wielka, bya jednak zu!enie
normalna. 'zczytem wyracowania i okrutnego, bezwzgldnego !oczucia umoru byo to, e
rysy twarzy do zudzenia !rzy!ominay ksiniczk &nit. Potargane, jakby rozta8czone na
wietrze wosy otaczay twarz !omiennokrwist cmur. 'trasznie byo !atrze" w te tak
dobrze znane rysy i widzie" !odliwe i lubiene s!ojrzenie taniej, roz!ustnej ulicznicy.
4ierujc wzrok ku &nicie, cmokaa, oblizywaa wargi i !rzewracaa oczami. $abrzmiae usta
rozcyliy si !owolutku, ukazujc dwa dugie ky sterczce z grnej szczki.
&ruta o!anowany jedn tylko myl, aby natycmiast unicestwi" obsceniczn zjaw,
obrzuci j nienawistnym, !enym obrzydzenia s!ojrzeniem.
A $ieee...K A krzykn strasznym gosem, wycigajc miecz.
-ardan momentalnie rzuci si na niego, zwali na ziemi i !rzygnit ciarem swego
ciaa.
A $ieK Przecie tego wanie ccK
%artin !rzybieg na !omoc -ardanowi i ws!lnie odcignli &rut od drzwi. 'twr,
bezwiednie !rzebierajc sz!onami, obrzuci leniwym s!ojrzeniem wygldajce ze rodka
wiey twarze. 3yd wargi jak maa dziewczynka, !o czym nagle rzuci w kierunku &ruty
zoliwe i !odliwe zarazem s!ojrzenie i wysun jzyk, !oruszajc nim sugestywnie. 3
nast!nej cwili wy!rostowa si ra!townie, wznis ramiona w gr i rykn ku gwiazdom
gucym, obrzydliwym recotem. ?robi krok w kierunku ukrytego za drzwiami 4sicia.
$ies!odziewanie si !otkn, wrzasn z blu i s!ojrza za siebie.
&ruta i jego towarzysze scylili si i s!ojrzeli w tym samym kierunku, by zobaczy",
jak do rki brata %icaa !owraca !ocisk bkitonobiaej energii. 3 momencie, kiedy uwaga
stwora zostaa odwrcona, mnic !oczstowa besti !ierwszym ciosem. 6 znowu cisn
motem. 0ozmazany bysk ugodzi zjaw !rosto w gigantyczny brzuc, !owodujc ryk blu i
wciekoci. Po cwili zacza s!ywa" struka dymicej czarnej krwi.
A 5o, oK Co my tu mamyK A usyszeli gos za !lecami &ruty.
.aurie zauway brata ,ominika, ktry wycyn wanie z gbokic
!odklasztornyc czeluci i z uwag w!atrywa si w besti.
A Co to jestJ
$a twarzy arciwisty nie maloway si adne emocje !oza czyst ciekawoci.
A 5m, wszystko wskazuje na magiczn !osta", wyczarowan s!ecjalnymi zaklciami
w kadzi jakiego czarnoksinika. %og od rki !owoa" si !rzynajmniej na kilkanacie
rnyc !rac, ktre ucz, jak mona takie CcoD stworzy". $o, oczywicie nie moemy
wykluczy", e ten stwr wyst!i w !rzyrodzie, ale to mao !rawdo!odobne.
%artin !odnis si, zostawiajc &rut !od o!iek -ardana. ?dj z !lecw swj
nieodczny uk, szybko zaoy strza i na!i ciciw. )estia zbliaa si !owoli do brata
%icaa, kiedy %artin wy!uci strza. @czy nieomylnego zazwyczaj strzelca zrobiy si
okrge jak s!odki, strzaa !rzeszya bowiem kark zjawy, nie czynic na niej najmniejszego
wraenia.
A & nie mwiem. A )rat &ntoni !okiwa gow. A /ak, to !osta" wykonana
magicznie. ?auwacie tylko, jak nieczua i od!orna jest na materialn, ziemsk bro8.
)estia zamacna si na %icaa i wy!rowadzia !otny cios zwinit w !i"
doni. 'tary wojak nawet nie drgn. ?asoni si jedynie wycignitym !rzed siebie motem
i s!arowa uderzenie. Cios !otwora zatrzyma si o ! metra nad gowic wzniesionego
mota. ?jawa zacwiaa si i rykna, zwijajc si z blu, jakby rbna w kamie8.
A *ak si co takiego zabijaJ A %artin odwrci si do brata &ntoniego.
A $ie mam !ojcia. 4ade uderzenie %icaa wyscza z czaru energi zuyt dla
wykreowania !ostaci. /o jednak wytwr magii tak wielkiej i skom!likowanej, e ic
zmaganie moe !otrwa" cay dzie8 albo i duej. & jeli %ica zawiedzie czy osabnie...
'tary mnic trzyma si jednak twardo. @dbija z atwoci kady zadany cios i rani
!otwora. /en, cocia rycza bolenie !o otrzymaniu kadego ciosu, nie wydawa si sabszy.
A *ak si tworzy takie... takie coJ A wy!ytywa %artin brata &ntoniego. &ruta
!rzesta si ju szamota", lecz -ardan nadal klcza obok, trzymajc rk na jego ramieniu.
&ntoni zaskoczony !ytaniem %artina, zastanawia si !rzez cwil w milczeniu.
A *ak si tworzy !owiadaszJ 5m, to raczej skom!likowana s!rawa.
Potwr, coraz bardziej rozwcieczony uderzeniami %icaa, wali na odlew. $ie
!rzynosio to adnego skutku. ?mczony nieskuteczn taktyk zmieni nagle s!osb walki.
?amacn si !otnie i rbn znad gowy, jakby wbija motem gigantyczny gw=d=.
@!adajc jednoczenie na kolana, w ostatniej cwili !rzesun rami, uderzajc w ziemi tu
koo %icaa.
3strzs s!owodowa, e mnic zacwia si lekko. 'twr tylko na to czeka.
?amacn si !owtrnie i tym razem zdzieli %icaa w bok, !osyajc go jak kul w drugi
koniec dziedzi8ca. 'tary mnic !ad ciko na ziemi, !rzeturla si bezradnie kilka razy i
oguszony znierucomia. *ego mot !otoczy si dalej, odbijajc si od ziemi jak !ika.
'twr ruszy !onownie w stron &ruty. -ardan zerwa si na nogi, wycign miecz i
rzuci si ku nadcigajcej bestii, by broni" 4sicia. 'tary wiarus miao zast!i drog
stworowi, ktry szczerzy zby w oydnym umiecu. @brzydliwa, !rzy!rawiajca o mdoci
!arodia &nity czynia t kon1rontacj trudn do wytrzymania. *ak kot bawicy si z mysz,
stwr trze!n -ardana z boku.
3 wewntrznyc drzwiac !ojawi si nagle ojciec *an. /rzyma w rku !otny,
metalowy !rt z dziwn, siedmioboczn ko8cwk. ?ast!i drog &nicie, ktry ccia
wanie rzuci" si na !omoc -ardanowi.
A $ieK 6 tak nic nie moesz uczyni"K
/on gosu o!ata !owiedzia 4siciu, e wdanie si w walk z besti do niczego nie
do!rowadzi i nie ma najmniejszego sensu. Co1n si o krok. @!at odwrci si i stan twarz
w twarz z magicznym !otworem.
*immy wyczoga si !owolutku s!od wozu i wsta. ?dawa sobie s!raw z bezsensu
!osuenia si sztyletem. 0ozejrza si i s!ostrzeg rozcignitego na ziemi %icaa. Podbieg
do niego, by s!rawdzi", w jakim jest stanie. Cigle by nie!rzytomny. *immy wcign go
!od wzgldnie bez!ieczn oson wozu. -ardan !rzez cay ten czas ci nieustannie
bawicego si nim !otwora mieczem, oczywicie bez adnego skutku.
*immy rozglda si gorczkowo i w !ewnej cwili jego wzrok !ad na magiczny mot
%icaa. 0zuci si szczu!akiem w tamt stron. Cwyci za trzonek i !rzy!ad do ziemi,
lec !asko na brzucu. ?erkn na stwora. $ic, adnej reakcji. )estia nie zauwaya, e
co!ak odzyska bro8. Podnis mot do gry i zdziwi si bardzo, mot by ze dwa razy
ciszy, ni wyglda. *immy zerwa si na nogi i !odbieg do bestii, zacodzc j od tyu.
/u nad nim wznosi si oydny, !oronity zmierzwionym 1utrem zad. %onstrum scylio
si wanie, by !ocwyci" -ardana.
4a!itan zosta uwiziony w miadcym ucisku gigantycznej a!y i !odniesiony jak
!irko do rozwierajcej si !aszczy. @jciec *an !odnis !rt, a z jego ko8ca wy!yny
zielone i !ur!urowe 1ale energii, rozlewajc si !o ciele bestii. Potwr zawy z blu i
odrucowo cisn sw o1iar jeszcze mocniej. 0ozleg si kolejny wrzask, tym razem
-ardana.
A $ie rb tegoK @n go zmiadyK A krzykn %artin.
@!at momentalnie za!rzesta magicznyc dziaa8, a bestia !rycna gniewnie i
cisna -ardanem w swoic !rzeladowcw. 4a!itan w!ad z rozmacem na %artina, brata
&ntoniego i o!ata, zwalajc ic z ng. &ruta i .aurie odskoczyli w ostatniej cwili,
usuwajc si z drogi kbowisku cia. 4si odwrci si szybko w stron zjawy. @ydna
!arodia twarzy &nity nacylaa si tu nad drzwiami. Cocia rozoyste skrzyda nie
!ozwalay bestii !rzedosta" si do wntrza o!actwa, to jednak dugie, muskularne ramiona
wlizgny si do rodka i macay dookoa w !oszukiwaniu &ruty.
%artin !ierwszy !oderwa si z ziemi i !omg wsta" o!atowi i bratu &ntoniemu.
&rciwista za!a si nagle za gow.
A &le takK @czywicieK /warz na !iersiK /am strzelajK ?abij toK
$ie !rzebrzmiay jeszcze sowa zakonnika, a %artin ju sta gotowy do strzau z
na!it ciciw. *ednak wskutek tego, e bestia !ocylaa si nad nimi, cel by niewidoczny.
,ugie rami signo w stron &ruty. $agle co1no si gwatownie, a bestia siada z
rozmacem na zadzie, wyjc z blu.
$a uamek sekundy twarz na !iersi ukazaa si wyra=nie tu !rzed nimi.
A 4ilian, !rowad= m strza A sze!n %artin i zwolni ciciw. 'trzaa !oszybowaa
jak !o sznurku w!rost w o!ta8czo wykrzywion twarz i uderzya w czoo. @czy ucieky w
ty gowy i zamkny si, a z rany bucna czerwona, ludzka krew. 'twr zamar w
bezrucu, siedzc jak skamieniay.
Patrzyli szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Po cwili !otwr zacz dygota" i
trz" si jak li" osiki. 0ozbyski wiata we wntrzu kor!usu stay si bardziej gwatowne,
rozjaniajc jego barwy. ?jawa stawaa si coraz bardziej !rzezroczysta, coraz mniej
materialna. ?mieniaa si z sekundy na sekund w rozmazany ksztat utworzony !rzez
rozwirowane, rozjarzone wszystkimi kolorami tczy gazy i dymy, ktre ulatujc !owoli do
atmos1ery, skrcay si w o!ta8czym ta8cu w !odmucac nocnego wiatru. 'to!niowo
wiata !rzygasay i matowiay, roz!ywajc si w !owietrzu. Po kilku minutac na
dziedzi8cu za!anowaa absolutna cisza i ciemno".
&ruta i .aurie !odbiegli do lecego, lecz wci !rzytomnego -ardana.
A Co... co si staoJ A s!yta sabym gosem. 3szystkie oczy zwrciy si na %artina.
@n z kolei wskaza na brata &ntoniego.
A /o !rzez !ytanie ksicia %artina, ktry ccia si dowiedzie", jak si tworzy takie...
co. %oce ciemnoci i za uyte do stworzenia !odobnej bestii musz o!rze" si na jakim
zwierzciu czy istocie ludzkiej i tworzy" dalej na tej !odstawie. /a twarz to wszystko, co
!ozostao z biednej, obkanej duszy, ktr !osuono si jako orodkiem, wok ktrego
!owstao monstrum. /o bya jedyna niejako miertelna cz", jedyna !odatna na ziemskie,
materialne zranienie. 4iedy zostaa zabita magia... rozwizaa si, jakby roz!lota i roz!yna
w !owietrzu.
A $igdy nie bybym w stanie odda" tego strzau, gdyby !otwr nie wy!rostowa si
tak nagle A !owiedzia %artin.
A %ielimy wielkie szczcie A skomentowa o!at.
A 'zczcie nie miao z tym wiele ws!lnego A wtrci *immy, szczerzc zby od uca
do uca. Podszed do nic, z dum dzierc !rzed sob or %icaa. A 3sadziem mu ten
motek w tyek A dorzuci i wskaza na nie!rzytomnego mnica. A $ic mu nie bdzie A rzek
na zako8czenie i wrczy mot o!atowi.
&ruta, roztrzsiony widokiem twarzy &nity wie8czcej kor!us monstrum, nadal nie
mg doj" do siebie. .aurie umiecn si sabo.
A @jcze A zwrci si do o!ata A czy nie bdzie to zbyt wielkim ko!otem, jeli
!o!rosilibymy o troc winaJ /o by najwikszy smrd, z jakim s!otkaem si w yciu.
A 5aK /e mi coK A zawoa z oburzeniem *immy. A /rzeba byo s!rbowa" z
drugiego ko8ca, tam gdzie ja byemK
&ruta obserwowa wit nad -rami Calastius. $ad !oszar!anym oryzontem
!ojawia si gniewnie czerwona tarcza soneczna. 3 cigu kilku godzin, ktre miny od
ataku na o!actwo, wszystko !owrcio do jakiego takiego !orzdku, ale on nie mg us!okoi"
szalejcej w sercu burzy. %imo wyra=nyc ostrzee8 ojca $atana i 3ysokiej 4a!anki
.ims>4ragmy do!iero teraz zacz sobie zdawa" s!raw z !rzeraajcej, obezwadniajcej
zmysy mocy, ktra staa za kolejnymi !rbami zgadzenia go. '!ieszc si, by jak naj!rdzej
znale=" lekarstwo dla &nity, sta si nieostrony, ale taka te bya jego natura. Potra1i by"
miay i odwany, wrcz zucway, kiedy zacodzia !otrzeba, i cecy te nie raz, nie dwa
!rzynosiy mu zwycistwo. @statnimi czasy jednak nie by miay i odwany, a tylko
zawzity, u!arty i im!ulsywny. &ruta czu w sobie co obcego, co, czego nie dowiadczy
od lat co!icyc. Czu wt!liwoci, waa si. )y !rzecie tak !ewien !owodzenia swoic
!lanw, ale %urmandamus albo !otra1i !rzewidzie" kady jego ruc, albo te reagowa na
kady jego krok z niewyobraaln szybkoci.
@trzsn si z zamylenia. /u obok sta *immy. Co!ak krci gow.
A %asz najle!szy dowd. 4si, e miaem zawsze racj. Pomimo trosk ton co!aka
rozbawi &rut.
A Co to ma znaczy"J $ie rozumiem.
A )ez wzgldu na to, za jak bardzo !rzebiegego i mdrego si uwaasz, !anie, nagle
moe wyskoczy" co nies!odziewanego i buc, ldujesz na tyku. 6 wtedy do!iero zaczynasz
si zastanawia"# C&a, !rzecie tego wanie nie wziem !od uwagD. @wiecony s!=niony
re1leks, jak to nazywa stary 'zybki &l(arny.
&ruta s!ojrza na niego zdumiony, zastanawiajc si w ducu, czy co!ak !otra1i
czyta" w jego mylac. *immy cign dalej#
A 6sa!ianie siedz tu sobie, mamroczc nieustannie !od nosem jakie modlitwy,
!rzekonani, e s zu!enie bez!ieczni w tej swojej magicznej warowni# Cnic nie moe
!rzeama" magicznyc systemw naszej obronyD A zacytowa, naladujc mnica. A $o a
!otem !ojawiaj si nagle kule wiata i ten 1ruwajcy koszmar i coJ 6 szuuu...K 3szystko
wysiada. C$ie wzilimy !od uwag tego czy tamtegoKD Przez !onad godzin trzaskali
dziobami, co !owinni byli uczyni" wczeniej. $o c, !ewnie wkrtce w!rowadz jaki
silniejszy system. A *immy o!ar si o mur !onad urwiskiem. ,aleko w dole, wraz ze
wznoszcym si so8cem, dolina u st! o!actwa wyaniaa si !owoli z cienia. A 'tary &ntoni
!owiedzia, e o!racowanie i rzucenie czarw !otrzebnyc dla wczorajszego !okazu zajmuje
s!oro czasu. Fwaa wic, e !rzez jaki czas bdziemy mieli tu s!okj z magi. )d wic
siedzieli za murami 1ortecy bez!ieczni i !ewni siebie, a !ewnego !iknego dnia znowu co
nadcignie i ko!niakiem wywali bramy... e tak si wyra.
A %ay 1ilozo1 z ciebie, coJ A &ruta umiecn si lekko, a co!ak wzruszy
ramionami.
A *aki tam 1ilozo1. /crz jestem. @mal si nie zsikaem w !ortki ze stracu, ot i co.
/obie, !anie, odrobina stracu te by nie zaszkodzia. /e niezmare colery w 4rondorze ju i
tak day nam do wiwatu, ale to wczoraj... $o c, nie wiem, !anie, jakie masz odczucia w tym
wzgldzie, ale gdybym ja by na twoim miejscu, ju jutro wy!rowadzibym si do 4esu, a
do tego zmieni nazwisko.
&ruta umiecn si ze smutkiem. *immy ukaza mu to, do czego sam nie ccia si
!rzyzna".
A Prawd mwic, mam takiego samego !ietra jak ty, *immy.
*immy zdziwi si szczerym wyznaniem.
A 'zczerzeJ
A 'zczerze. 'ucaj, !rzecie tylko szaleniec nie obawiaby si tego, z czym !rzyszo
nam si zmierzy", i tego, co moe jeszcze nast!i". /ak na!rawd nie jest wane, czy si
boisz, czy nie, ale jak si zacowujesz. %j ojciec !owiedzia kiedy, e boater to taki kto,
kto by !o !rostu zbyt !rzeraony, aby !osuy" si zdrowym rozsdkiem i zwiewa" gdzie
!ie!rz ronie, a !otem jako udao mu si !rzetrwa" trudn sytuacj.
*immy zanis si radosnym, dziecicym miecem, ktry s!rawi, e !rzez cwil
wyglda znw na swoje lata.
A @j, co !rawda to !rawda. ?awsze wol zrobi" szybko to, co trzeba zrobi", a !otem
zaj" si czym bardziej !rzyjemnym. /o cae cier!ienie dla wielkiej s!rawy i tak dalej to
bujda z legend i ballad.
A & widzisz, jednak kawa 1ilozo1a z ciebie, *immy. A ?mieni temat. A ?eszej nocy
zadziaae szybko i odwanie. -dyby nie odwrci uwagi !otwora, dajc %artinowi szans
na miertelny strza, to kto wie...
A )ylibymy teraz w drodze do 4rondoru z twoimi ko"mi, cyba e i koci ta colera
by zeara A doko8czy *immy, umiecajc si krzywo.
A %gby !rzynajmniej udawa", e si martwisz tak !ers!ektyw.
Fmiec co!aka rozcign si od uca do uca.
A 3cale nie musiabym udawa". $aleysz, !anie, do tyc nielicznyc, ktryc zawsze
warto mie" koo siebie. @glnie rzecz biorc, to dosy" wesoa banda, cocia czasy smutne i
!owane. $ie ma si co oszukiwa", zawsze naleaem do tyc, ktrzy nie stroni od lejszyc
as!ektw ycia.
A 5m, masz dosy" dziwne !oczucie umoru.
A $ie, to nie tak. A *immy !okrci gow. A *eli ju ci !isane, e masz umiera" ze
stracu, to rwnie dobrze moesz to !olubi". $o c, !rzecie na tym w ko8cu !olega
zodziejstwo, no nieJ 3amywanie si do obcego domu w rodku nocy, nie wiedzc czy na
!rzykad domownicy nie !i i nie czekaj z mieczem czy !a, by rozmaza" twj mzg na
!ododze, kiedy tylko wsadzisz gow !rzez okno. &lbo kiedy ci ciga !o ulicac stra
miejska. $iby to nie !rzelewki i nie zabawa, ale z drugiej strony cyba jednak tak. /ak czy
siak, dostarcza duo emocji. & !oza tym, czy jest wielu, ktrzy mog si !ocwali", e
uratowali ycie ksicia 4rondoru, wsadzajc motek w du... to znaczy tyek demonaJ
A $iec mnie kule bijK A &ruta rykn miecem. A '!rawie, e !o raz !ierwszy od
czasu lubu rozemiaem si szczerze. A Pooy rk na ramieniu *immyEego. A $o c, bez
wt!ienia zasuye dzi na nagrod, !anie *ames. Co to ma by"J
*immy zmarszczy brwi, udajc wielki wysiek umysowy.
A & dlaczego nie miaby mnie mianowa" jakim... !omniejszym ksiciem, na
!rzykad ksiciem miasta 4rondorJ
&rut zatkao. Ccia co !owiedzie", ale !owstrzyma si. $adcodzcy wanie z
in1irmerii %artin zauway !rzedziwny wyraz jego twarzy i zatrzyma si.
A Co ci boliJ
&ruta wskaza !alcem na *immyEego.
A @n cce by" Cjakim !omniejszym ksiciem, na !rzykad miasta 4rondorD.
%artin !arskn miecem na cay gos. Po cwili us!okoi si nieco.
A & dlaczego nieJ A s!yta *immy. A Przecie ,ulanic jest tutaj. 3iecie wic, e
rzeczywicie zrezygnowa i odszed na emerytur. 2olney nie cce !rzyj" tego stanowiska, a
wic komu macie zamiar je o1iarowa", coJ *estem s!rytny i !rzysuyem si wam raz czy
dwa, no nieJ
%artin mia si dalej.
A ?a co otrzymae za!at A !owiedzia &ruta, waajc si midzy witym
oburzeniem a rozbawieniem. A Posucaj, ty rozbjniku, mog si zastanowi", czy nie
!o!rosi" .yama, aby da ci we wadanie jak !omniejsz baroni. ?decydowanie
!omniejsz, jeli ju w ogle o tym mwimy, i do!iero kiedy osigniesz !enoletno", czyli
minimum za trzy lata, zgadza siJ /eraz musi ci wystarczy", e do tytuu szlaccic dworu
ksicego dodamy wyraz CstarszyD, w !orzdkuJ %artin !okrci gow z !owt!iewaniem.
A 'am nie wiem... jeszcze zorganizuje modyc !ankw ze dworu w gang uliczny.
A $o c... A zgodzi si z ociganiem *immy. A Przynajmniej bd mia !rzyjemno"
zobaczy" wyraz twarzy tego du!ka, *eromeEa, kiedy !owiadomisz o moim awansie
de.acyEego.
%artin !rzesta si mia".
A &le, ale. %oe zainteresuje was, e Ez -ardanem wszystko w !orzdku. ? bratem
%icaem rwnie. & ,ominik ju dawno wsta i !o staremu zajmuje si swoimi s!rawami.
A & o!at i brat &ntoniJ
A @!at znikn gdzie i robi... nie wiem... i robi to, co zwykle o!aci robi, kiedy ic
o!actwo zostanie zbezczeszczone. )rat &ntoni znowu zato!i si w ksigac, szukajc
in1ormacji o 'rebrzystym Cierniu. Prosi, aby wam !rzekaza", e jeli kto cce z nim
!orozmawia", to jest w sali sze"dziesit siedem.
A 6d go !oszuka" A !owiedzia &ruta. A Cc si dowiedzie", co mu si udao
odkry" do tej !ory. A $a odcodnym odwrci si do *immyEego. A *immy, moe by
wytumaczy memu bratu, dlaczeg to miabym ci wynie" na tron drugiego co do wanoci
4sistwa w 4rlestwieJ
&ruta o!uci ic, udajc si na !oszukiwanie gwnego arciwisty klasztoru. %artin
odwrci si !owoli ku *immyEemu, ktry w od!owiedzi wyszczerzy zby w umiecu.
&ruta !rzekroczy !rg ogromnej komnaty zalatujcej lekko stclizn wiekw i
za!acem rodkw konserwujcyc. )rat &ntoni czyta o!ase, stare tomisko !rzy
migotliwym wietle lam!y.
A /ak jak !rzy!uszczaem A !owiedzia, nie ogldajc si, by zobaczy", kto wszed. A
3iedziaem, e tutaj to znajd. A 3y!rostowa si. A %onstrum !odobne jest do tego, o
ktrego zabiciu mwi si !rzy o!isie na!adu na wityni /it>@nanka w +larial jakie
trzysta lat temu. 3edug =rde nie ulegao najmniejszej wt!liwoci, e za ca s!raw kryli
si Pantatianie, ka!ani>we.
A 4im s waciwie Pantatianie, bracieJ 'yszaem tylko o!owieci, ktrymi
straszono dzieci. 'tary mnic wzruszy ramionami.
A 3 rzeczywistoci niewiele o nic wiemy. *estemy w stanie zrozumie",
!rzynajmniej czciowo, wikszo" inteligentnyc ras zamieszkujcyc %idkemi. $awet
moredele, )ractwo %rocznego 'zlaku !osiada !ewne ws!lne cecy z lud=mi. %aj co
!rawda swj bardzo sztywny kodeks onorowy, ktry wedug naszyc z kolei standardw jest
co najmniej dziwny, ale jednak. /e stwory jednak... A ?amkn ksig. A /rzeba zacz" od
tego, e nikt nie ma !ojcia, gdzie ley Pantatia. $a ko!iac ma! zostawionyc nam !rzez
%acrosa, ktre otrzymalimy od 4ulgana ze 'tardock, nie ma !o niej ladu. 4a!ani ci
wadaj magi zu!enie nie!odobn do wszystkic innyc. /o za!rzysieni wrogowie
ludzkoci, cocia w !rzeszoci zdarzay si wy!adki ws!!racy z niektrymi lud=mi.
*eszcze jeden 1akt !ozostaje oczywisty i !ewny# to byty re!rezentujce czyste, niczym nie
zagodzone zo. $awet jeli inne znane nam 1akty nie !otwierdzayby, e %urmandamus jest
wrogiem wszystkiego co dobre na wiecie, !rzesdzajcym dowodem na to jest 1akt, e
Pantatianie mu su. @znacza to rwnie, i jest to moc, ktrej na !ewno naley si
obawia".
A ?atem w rzeczywistoci wiemy niewiele wicej, ni wynikao z ra!ortu Lmiejcego
si *acka.
A ?gadza si. Pamitajmy jednak, aby nie lekceway" 1aktu, e mwi !rawd.
3iedza, czym rzeczy nie s, jest czsto rwnie wana jak ic znajomo".
A Czy w caym zamieszaniu udao ci si odkry" co na temat 'rebrzystego CierniaJ
A *eli codzi o ciso", to tak. Cciaem !rzesa" ci wiadomo" zaraz !o
zako8czeniu lektury tego 1ragmentu. @bawiam si jednak, e nie bd mg suy" wielk
!omoc. A 'erce zamaro w !iersi &ruty. ,a znak, by zakonnik mwi dalej. A Przede
wszystkim cciabym wytumaczy", dlaczego nie od razu skojarzyem nazw 'rebrzystego
Ciernia. @t wyniko to z tego, e jest to tumaczenie nazwy, z ktr jestem bardziej
obeznany. A @tworzy inn ksig lec nie o!odal. A /o dziennik -eo11reya, syna
Caradoca, mnica w o!actwie 'ilbana na zacd od Oabonu. /ak, tak, tego samego, w
ktrym wycowywa si twj brat %artin, cocia byo to kilka setek lat wczeniej. -eo11rey
by domorosym botanikiem i wszystkie wolne godziny s!dza na katalogowaniu wszelkic
gatunkw miejscowej 1lory. 3 tym miejscu wanie odkryem klucz do zagadki. Przeczytam
ci ten ust!. @t na!isa on w ten s!osb#
C0olina, nazywana !rzez +l1y +ljagod, znana jest ludom zamieszkujcym wzgrza
rwnie !od nazw .nicego Ciernia. Fwaa si, e w !rzy!adku waciwego zastosowania
!osiada ona magiczne waciwoci, cocia dokadny !roces destylacji esencji roliny nie jest
znany !owszecnie. 4onieczny jest do tego magiczny rytua, ktrego oczywicie !rosty ludek
zna" nie moe. 0olina wyst!uje niesycanie rzadko i tylko kilku ws!czesnyc widziao
j na wasne oczy. *a sam osobicie nigdy jej nie widziaem, ale na wiedzy tyc, z ktrymi
rozmawiaem, mona cakowicie !olega". ' oni absolutnie !rzewiadczeni o istnieniu
rolinyD. A ?amkn ksig.
A /o wszystkoJ %iaem nadziej na jaki rodek leczniczy, a !rzynajmniej
wskazwk, jak mona go odnale=".
A Przecie dostalimy wskazwk A !owiedzia zakonnik, !uszczajc do niego oko. A
-eo11rey, ktry by bardziej !lotkarzem ni !rawdziwym botanikiem, !rzy!isa rolinie
nazw +ljagody, uznajc j jednoczenie za nazw w jzyku +l1w. & !rzecie to nic innego
jak tylko !rzekrcona nazwa aelebera, sowo z jzyka +l1w, ktre tumaczy si jako
Csrebrzysty cier8DK Co z kolei oznacza, e jeli w ogle jest kto, kto zna jej waciwoci
magiczne i s!osb !oradzenia sobie z nimi, to wanie Czarodzieje z +l(andaru.
&ruta milcza !rzez cwil.
A ,zikuj, bracie &ntoni. %odliem si co !rawda gorco, abym mg sko8czy"
!oszukiwania tutaj, ale !rzynajmniej nie !ozbawie mnie nadziei.
A ?awsze jest nadzieja. Podejrzewam, e w tym caym zamieszaniu o!atowi nie udao
si w ko8cu !owiedzie" ci, jaki jest gwny !owd, dla ktrego to wszystko gromadzimy. A
'zerokim rucem rki obj setki i tysice ksig. A Powodem, dla ktrego zbieramy we
wntrzu gry te wszystkie dziea, jest wanie nadzieja. 6stnieje wiele !roroctw i
!rze!owiedni, jedna z nic mwi o ko8cu wszystkiego, co jest nam znane. %wi si tam, e
kiedy wszystko inne !od!orzdkowane zostao siom ciemnoci i za, zostanie jedynie Cto,
czym byo 'artD. -dyby !roroctwo okazao si !rawdziwe, mamy nadziej, e uda nam si
zacowa" ziarna wiedzy, aby kiedy znowu moga suy" czowiekowi. Pracujemy bez
wytcnienia, !rzygotowujc si na ten dzie8, modlc si jednoczenie, aby nigdy nie nast!i.
A )ardzo nam !omoge, bracie.
A Czowiek !owinien !omaga", kiedy tylko moe.
A ,zikuj. A &ruta o!uci sal i ruszy scodami w gr, zastanawiajc si nad
tym, co usysza !rzed cwil. 0ozwaa wszelkie dost!ne w tej sytuacji rozwizania. -dy
znalaz si na dziedzi8cu, s!otka .auriego, *immyEego i %artina w towarzystwie brata
,ominika, ktry cocia wci jeszcze blady, wyszed obronn rk z o!resji.
.aurie !owita 4sicia.
A -ardan !owinien wsta" jutro.
A /o dobrze, !oniewa o !ierwszym brzasku wyjedamy z 'art.
A Co ccesz zrobi"J A s!yta %artin.
A Cc wsadzi" -ardana na !ierwszy statek od!ywajcy z 'art do 4rondoru, a my
ruszamy dalej.
A &le dokdJ A s!yta .aurie.
A +l(andar.
%artin umiecn si.
A %io bdzie zoy" wizyt na staryc mieciac. *immy westcn ciko.
A @ co codziJ
A +ee... nic takiego, !omylaem sobie tylko o kucarzac !aacowyc, a !otem o
kocistyc grzbietac ko8skic.
A $ie musisz o nic myle" zbyt dugo. 3racasz do 4rondoru z -ardanem.
A 6 mam straci" ca zabawJ .aurie s!ojrza znaczco na %artina.
A /en modzieniec ma zdecydowanie s!aczone !oczucie umoru i zabawy.
*immy ccia co od!ali", ale !rzerwa mu brat ,ominik.
A 3asza 3ysoko", jeli !ozwolisz, bd towarzyszy twemu ka!itanowi. 6 tak
wybieraem si do 4rondoru.
A &le oczywicie, !rosz bardzo. /ylko co z twoimi obowizkami tutajJ
A ?ast!i mnie inny zakonnik. Przez jaki czas i tak nie !odoabym obowizkom, a
!rzecie nie moemy czeka". $ie ma w tym adnego dysonoru czy wstyduN !o !rostu jest to
konieczne i ju.
A Pewien jestem, e *immy i -ardan z radoci !owitaj twoje towarzystwo...
A Poczekaj... A zacz *immy. &ruta nie zwraca uwagi na co!aka.
A & co ci wiedzie do 4rondoru, bracieJ
A $ic nadzwyczajnego. /yle tylko, e ley na mojej trasie do 'tardock. @jciec *an
uwaa, e za wszelk cen !owinnimy !oin1ormowa" Puga oraz innyc magw o ostatnic
wydarzeniac i naszyc s!ostrzeeniac. Przecie !raktykuj oni wielk magi, ktra nie jest
dla nas dost!na.
A Pozwl, e na twoje rce zo !odzikowanie za wasz !ostaw. Potrzeba nam
wszystkic s!rzymierze8cw, jakic tylko zdoamy zdoby". 'am !owinienem by o tym
!omyle". *eli nie masz nic !rzeciwko temu, bracie, !rzeka za twoim !orednictwem
dodatkowe in1ormacje !ocodzce z wywiadu. Po!rosz te -ardana, aby ci eskortowa do
samego 'tardock.
A /o bardzo u!rzejme z twojej strony, !anie. *immy !rzez cay czas usiowa
za!rotestowa" !rzeciwko odsyaniu go do 4rondoru. 6gnorujc go zu!enie, &ruta zwrci
si do .auriego.
A 3e= tego modzie8ca as!irujcego do tytuu ksicego i znajd=cie w miecie jaki
statek. 0uszymy za wami jutro rano. &a, zdobd=cie wiee wierzcowce, a !rzede
wszystkim nie w!akujcie si w adne ko!oty.
&ruta, w towarzystwie ,ominika i %artina, oddali si w kierunku dawnyc koszar,
zostawiajc *immyEego i .auriego na rodku dziedzi8ca. *immy nieustannie usiowa doj" do
gosu.
A &le...
.aurie kle!n go w !lecy.
A 0usz si, C3asza 3ysoko"D. Fdajemy si w drog. *eli uda si zaatwi" szybko
to, co mamy do zaatwienia, moe !oszukamy jakiej ciekawej gierki w gos!odzie. 5J Co ty
na toJ
3 oczac *immyEego !ojawiy si ze byski.
A -ierkiJ
A $o, wiesz... moe !aszawa albo trzy karty, koci, a moe jaki may !okerek.
5azard.
A @c, bdziesz musia !okaza" mi, jak si w to gra A !owiedzia niewinnie *immy,
kierujc si w stron stajni. 3 tej samej cwili otrzyma !otnego ko!niaka, ktry !osa go
o !ar metrw w !rzd.
A Pokaza", jak si graJ &kuratK Co to ja jestem, !rostak ze wsi czy coJ 'yszaem to
!o raz !ierwszy, kiedy s!ukali mnie do sucej nitki !rzy moim !ierwszym !okerku.
*immy !dzi w !odskokac, zanoszc si od miecu.
A $igdy nie zaszkodzi s!rbowa", no nieJ
&ruta wszed do zaciemnionego !okoju i s!ojrza na !osta" lec na !ryczy.
A Cciae si ze mn widzie"J
%ica d=wign si z trudem i o!ar !lecami o cian.
A /ak. 'yszaem, e za godzin o!uszczacie o!actwo. ,zikuj, e zecciae
!rzyj". A 3skaza rk, by &ruta usiad na ku. A %usz tylko troc odes!a", a za
tydzie8 czy dwa !owrc do normy.
&ruta, ja i twj ojciec bylimy w modoci wielkimi !rzyjacimi. Pamitam, e
do!iero Caldric w!rowadzi zwyczaj cigania modyc szlaccicw na szkolenie na dworze,
co teraz uwaa si za co oczywistego. /worzylimy zgran !aczk. )rucal z Oabon by
naszym 'eniorem i trzyma nas krtko. 3 tamtyc czasac byy z nas nieze gagatki, wierz
mi. /wj ojciec, ja i -uy du )as>/yra. A $a ws!omnienie imienia -uya &ruta zesztywnia,
ale nic nie !owiedzia. A Przyjemnie jest !omyle", e stanowilimy wwczas !rawdziwy
krgosu! 4rlestwa. /eraz !rzysza kolej na ciebie. )orric doskonale was wycowa, ciebie i
.yama. & i %artin nie !rzynosi wstydu. *ak wiesz, su teraz 6sa!, ale !rzecie nie
!rzestaem koca" 4rlestwa, synu. Cciaem tylko, eby wiedzia, e zawsze bd wam
towarzyszyy moje modlitwy.
A ,zikuj, ksi ,ulanicu.
Cory !odcign si wyej na !oduszkac.
A *u nie. /eraz jestem tylko !rostym mnicem. &le, ale. 4to teraz rzdzi w twoim
!aacuJ
A .yam jest w 4rondorze i !ozostanie tam a do mojego !owrotu. 2olney !eni
obowizki 4anclerza.
'yszc to, %ica !arskn miecem i skrzywi si jednoczenie z blu.
A 2olneyK $a 6sa!, ale on musi tego nienawidzi"K
A 0zeczywicie A od!owiedzia &ruta z umiecem.
A Czy ccesz !rosi" .yama, aby mianowa go 4siciemJ
A 'am nie wiem. Cocia !rotestuje mocno, musz !rzyzna", e to cyba najbardziej
s!rawny administrator, jakiego mam. 3 czasie wojny stracilimy wielu modyc,
obiecujcyc ludzi. A $a twarzy 4sicia !ojawi si carakterystyczny, krzywy umieszek. A
*immy sugeruje, abym to jego mianowa ksiciem miasta 4rondor.
A $ie s!isuj co!aka na straty, &ruta. Fcz go i wycowuj, do!ki masz go u swego
boku. @barczaj go coraz wiksz iloci obowizkw, a zacznie si buntowa" i !ka" w
szwac. 3tedy do mu jeszcze wicej. 3ykszta" go dobrze, a !otem zbierz niwo. /aki
jak on to !rawdziwa rzadko", wierz mi.
A Po co to wszystko, %icaJ ,laczego o tym mwiszJ ,laczego troszczysz si o
rzeczy, ktre zostawie !rzecie za sobJ
A Poniewa jestem starym, !rnym czowiekiem, a take, !omimo mej !okuty,
wielkim grzesznikiem. Cigle !rzyznaj si do !ycy, dumy z tego, jak si !owodzi memu
miastu. 6 jeszcze dlatego, e jeste synem swego ojca, &ruta.
4si milcza !rzez dug cwil.
A /y i ojciec bylicie kiedy bardzo blisko ze sob, !rawdaJ
A )ardzo. /ylko -uy by jeszcze bliej z )orrikiem.
A -uyKJ A &ruta nie mg w!rost uwierzy", e najbardziej znienawidzony wrg ojca
by kiedy jego !rzyjacielem. A *ak to moliweJ
%ica !rzyglda si z uwag twarzy &ruty.
A %ylaem, e ojciec !owiedzia wam !rzed mierci.
A ?amilk na cwil. A ? drugiej strony, nie byo to w stylu )orrica. A 3estcn. A
%y, ktrzy bylimy !rzyjacimi zarwno twego ojca, jak i -uya, zoylimy !rzysig.
Przysiglimy na wszystkie witoci, i nigdy nie wyjawimy kom!romitujcyc
okolicznoci, ktre zmusiy ic do zerwania tej najwikszej z !rzyja=ni, a -uya do noszenia
czerni do ko8ca jego dni. /o dlatego nazywany jest !owszecnie Czarny -uy.
A Pamitam, e ojciec ws!omnia raz o tym dziwnym akcie osobistej odwagi, ale nie
!otra1i !owiedzie" o -uyu nic wicej dobrego.
A 6 nie ma si co dziwi". *a te nic nie !owiem, cyba e -uy zwolniby mnie z
danego sowa albo otrzymabym !otwierdzon wiadomo" o jego mierci. @ jednym wszake
mog za!ewni"# !rzed rozstaniem byli dosownie jak dwaj bracia. 4iedy szli na dziewczyny,
brali udzia w bijatyce czy w wojnie, zawsze byli w zasigu gosu, aby !rzyj" drugiemu z
!omoc, gdyby zasza taka !otrzeba. $o, ale zagadalimy si. 3stajesz bardzo wczenie, a
musisz troc wy!ocz". $ie ma ju czasu, aby traci" go na s!rawy, ktre dawno !ogrzeba
kurz !rzeszoci. 0uszaj w drog, aby odnale=" lekarstwo dla &nity...
A @czy starego mnica zaszkliy si zami. &ruta zda sobie nagle s!raw, e
!ogrony we wasnym blu i trosce o dziewczyn zu!enie za!omnia, e %ica !rzez
dugie lata by czonkiem domu +rlanda. ?na &nit od urodzenia i traktowa j jak wnuczk.
%ica oddyca z trudem.
A /e colerne ebraK 3e=miesz tylko gbszy oddec, a ju !aczesz, jakby jad
surow cebul. A 3estcn ciko. A /rzymaem j w ramionac w nieca godzin !o
narodzinac, kiedy udzielali jej bogosawie8stwa ka!ani )iaej 'ung. A ?a!atrzy si w dal,
a !o cwili odwrci do ciany.
A @cal j, &ruta...
A @dnajd lekarstwo, na !ewno.
A ?atem ruszaj w drog. $iec 6sa! ma ci w swojej o!iece A wysze!ta %ica, aby
za!anowa" nad ogarniajcym go wzruszeniem.
&ruta ciska !rzez moment do8 starego mnica, !o czym wsta i wyszed z jego
!okoju. 4iedy !rzecodzi !rzez gwny ol o!actwa, zosta zatrzymany !rzez milczcego
zakonnika, ktry da mu znak, by !oda za nim. ?osta za!rowadzony do komnat o!ata,
gdzie czeka na niego sam o!at w towarzystwie brata &ntoniego.
A /o bardzo dobrze, 4si, i zecciae !owici" swj czas, aby odwiedzi" brata
%icaa A !rzywita go o!at. &ruta nagle zanie!okoi si.
A %ica wyzdrowieje, !rawdaJ
A *eli taka bdzie wola 6sa!. Cud, e to !rzey. Pamitaj, !rzez co !rzeszed i e
jest ju bardzo leciwy.
)rat &ntoni oburzy si na te sowa. Prycn gniewnie, ale !owstrzyma si. @!at, nie
zwracajc na to najmniejszej uwagi, mwi dalej. A Cciabym, aby wiedzia, e
zastanawialimy si gboko nad !roblemem, !rzed ktrym stoimy. A Po!cn w stron
&ruty niewielk szkatuk. 4si nacyli si nad stoem i wzi j w rce.
Pudeko z delikatnie rze=bionego drewna musiao by" zrobione w zamierzcej
!rzeszoci. Czas i uywanie wygadziy jego !owierzcni do lustrzanego !oysku. Fnis
delikatnie !okryw. $a atasowej !oduszeczce s!oczywa niewielki talizman A motek
wykonany z brzu, miniatura tego, ktry nosi %ica. Cienki rzemyk !rzewleczony by !rzez
malutk dziurk w trzonku.
A Co to jestJ
)rat &ntoni crzkn cico.
A ? !ewnoci musiae si zastanawia" nad tym, w jaki s!osb twj wrg !otra1i ci
odnale=", kiedy tylko zecce. $ie moemy wykluczy", e jaka magiczna moc, by" moe ta,
ktr dys!onuje ka!an>w, lokalizuje ci, !anie, za !omoc takiego czy innego zaklcia
!oszukiwania. /alizman ten to s!ucizna dawnyc czasw. ?osta wykonany w najstarszej
siedzibie naszej wiary, w o!actwie 6sa! w .eng. /o najsilniejszy !rzedmiot o dziaaniu
magicznym, jaki znajduje si w naszym !osiadaniu. ?amaskuje twoje rucy !rzed wszelkimi
czarami !oszukiwania. 4ademu, kto by ci ledzi za !omoc magii, znikniesz !o !rostu z
!ola widzenia. $ie mamy oczywicie moliwoci, aby ci croni" !rzed ziemskimi oczami.
*eli zacowasz ostrono" i bdziesz skrywa swj tosamo" !rzed ciekawskimi,
!owiniene dotrze" bez !rzeszkd do +l(andaru. Pamitaj jednak, aby nigdy, nawet na
cwil, nie zdejmowa talizmanu, !oniewa znowu bdzie mona do ciebie dotrze" za
!omoc sztuki magicznej. /alizman uczyni ci rwnie nie!odatnym na ataki !odobne do
tego, jaki !rzeylimy zeszej nocy. Maden stwr czy zjawa nie bdzie w stanie uczyni" ci
krzywdy. @czywicie, !rzeciwnik moe uderza" !o!rzez tyc, ktrzy znajdowa" si bd w
twoim otoczeniu, !oniewa talizman nie obejmuje ic magiczn ocron.
$ie zwlekajc &ruta zaoy talizman na szyj.
A ,zikuj wam.
@!at !odnis si z krzesa.
A $iec 6sa! ma ci zawsze w swojej !ieczy, 3asza 3ysoko". 6 !amitaj, e
zawsze moesz liczy" w 'art na scronienie i o!iek.
&ruta jeszcze raz !odzikowa za gocin i o!uci komnat o!ata. Pakujc rzeczy do
!odrnego worka, rozwaa w sercu to, czego si dowiedzia. @drzuci wt!liwoci i z now
determinacj jeszcze raz !odj !ostanowienie uratowania &nity.
*) #32*$C
'amotny je=dziec !dzi drog.
%artin ostrzeg &rut i 4si obejrza si !rzez rami. .aurie zawrci konia,
dobywajc jednoczenie miecza. 3 tym momencie %artin rozemia si gono.
A *eli to ten, o ktrym myl, obetn mu uszy A mrukn &ruta.
A $o to naostrz n, bracie. '!jrz tylko na te okcie obijajce si !o bokac.
Po kilku cwilac !rzewidywania %artina s!rawdziy si i miejcy si od uca do
uca *immy cign !rzed nimi wodze konia. &ruta nawet nie stara si ukry" swego
niezadowolenia. '!ojrza zym wzrokiem na .auriego.
A *eli dobrze !amitam, !owiedziae, e razem z -ardanem i ,ominikiem zosta
bez!iecznie zaadowany na !okad statku od!ywajcego do 4rondoruJK
.aurie od!owiedzia mu bezradnym s!ojrzeniem.
A Przysigam, e tak byo.
*immy !rzyglda si caej trojce rozbawionym wzrokiem.
A Co toJ $ikt si ze mn nie !rzywitaJ
%artin usiowa zacowa" !owag, lecz nawet jego wyrobione !ord +l1w
o!anowanie i samokontrola byy wystawione na srog !rb. *immy wyglda w tej cwili
jak rozradowany, skory do zabawy szczeniak# sama niewinno" i !rostota. Poza rwnie
1aszywa jak wikszo" innyc, ktre !rzybiera i zmienia, kiedy i jak ccia. &ruta robi
wszystko, aby zacowa" surowy wyraz twarzy. .aurie zasoni usta doni i rozkaszla si
nagle, by ukry" cicot.
&ruta krci gow ze wzrokiem wbitym w ziemi. Podnis w ko8cu gow.
A $o dobra, jak istoryjk o!owiesz nam tym razemJ
A Po !ierwsze, zoyem !rzysig. %oe to znaczy niewiele dla ciebie, !anie, ale to
jednak !rzysiga. Co wicej, wie nas ona na dobre i ze, Ca kota obedr ze skryD. $o i
jeszcze taki drobiazg...
A @ co codziJ
A 4iedy o!uszczae 'art, bye ledzony. &ruta, nie wiadomo, czy bardziej
zdumiony beztroskim tonem co!aka, czy te zaskakujc in1ormacj, wy!rostowa si
gwatownie w siodle.
A *este !ewienJ
A Po !ierwsze, znaem tego 1aceta wczeniej. /o !ewien ku!iec z 3idoku 4westora.
$azywa si 5a(ram. 3 rzeczywistoci jest !rzemytnikiem na usugac Przemiewcw. ?araz
!o tym, jak '!rawiedliwy zosta !oin1ormowany o in1iltracji naszyc szeregw !rzez $ocne
*astrzbie, za!ad si !od ziemi. /o on wanie by w gos!odzie, w ktrej -ardan, ,ominik i
ja czekalimy na statek. 3szedem na !okad razem z naszym zacnym ka!itanem i mnicem,
!o czym tu !rzed !odniesieniem kotwicy zsunem si !o burcie. 7acet by bez
towarzyszcego mu zwykle w andlowyc !oczynaniac orszaku. ?awsze by gony,
wygadany, miy i u!rzejmy. 3szdzie go byo !eno. Fdajc wielkiego ku!ca, lubi si
!okazywa" !ublicznie. 3 'art jednak !rzemyka si !od cianami i ciemnymi zaukami,
owinity w !aszcz z ka!turem i tak dalej. -ow daj, e gdyby nie by zmuszony !rzez
s!ecjalne okolicznoci, nie zrezygnowaby dobrowolnie ze swej zwykej roli, a ju z
!ewnoci nie szwendaby si !o takic zakazanyc ktac. $ie mam najmniejszyc
wt!liwoci, e ledzi ci, !anie, od o!uszczenia gos!ody a do cwili, gdy si u!ewni,
ktr drog !ojecae. $ajwaniejsze w tym wszystkim jest jednak co innego. 5a(ram by
najbliszym kum!lem Lmiejcego si *acka i ?ocistego ,aseEa.
A 5a(ramK A krzykn %artin. A Przecie to ten, o ktrym *ack !owiedzia, e
wcign jego i ?ocistego do $ocnyc *astrzbi.
A /eraz, kiedy nie mog ju !olega" na magii, aby ci odnale=", za!rzgn do
!oszukiwa8 sz!iegw i agentw A doda .aurie. A 3szystko si zgadza. /rzymali !o !rostu w
'art kogo, kto s!okojnie !oczeka, a o!ucisz o!actwo i zjedziesz na d.
A Czy zauway, e o!ucie miastoJ A s!yta 4si. *immy !arskn miecem.
A 'kde. ?a to ja widziaem, jak on je o!uszcza. A '!ojrzeli na niego !ytajcym
wzrokiem. A 5m... troc si nim zajem.
A Co zrobieJ
*immy by bardzo z siebie zadowolony.
A $awet takie mae miasto jak 'art ma swoje !odskrne ycie. /rzeba tylko
wiedzie", gdzie !atrze". 3ykorzystaem swoj re!utacj Przemiewcy z 4rondoru i
!ojawiem si tu i tam, !otwierdzajc stosownie swoj autentyczno". ,aem do zrozumienia
!ewnym ludziom, ktrzy zdecydowanie wol zacowa" !en anonimowo", e dobrze wiem,
kim s w rzeczywistoci. ?asygnalizowaem rwnie, i gotw jestem o tym za!omnie" i nie
!owiedzie" dowdcy tamtejszego garnizonu w zamian za wywiadczenie !ewnej usugi.
Poniewa sdzili, i nadal mam wysok, eby nie !owiedzie" 1aworyzowan !ozycj w
szeregac Przemiewcw, zdecydowali, i umieszczenie mnie na wieczno" w wodac zatoki
nie bdzie rozsdne. /ym bardziej e osodziem nasz ukadzik niewielk sakiewk zota,
ktr miaem !rzy!adkiem !rzy sobie. 3s!omniaem nast!nie, e w caym ?acodnim
4rlestwie nie byo ani jednego czowieka, ktry by nie zauway !ewnego ku!ca
s!dzajcego mie cwile w gos!odzie. ?rozumieli dobrze moj delikatn aluzj. %yl, e
1aszywy ku!iec jest w tej cwili na trasie niewolniczego szlaku !rzez ,urbin do 4esu. ?
!ewnoci mia ju okazj nauczy" si !aru co bardziej delikatnyc regu odnoszcyc si do
wykonywania !rostyc !rac rcznyc.
.aurie !okiwa !onuro gow. $a jego twarzy malowao si rozgoryczenie i niesmak.
A /ak, nie ma wt!liwoci... carakter tego co!aka cecuje okrucie8stwo i
bezwzgldno". &ruta westcn gboko.
A $o c, wyglda na to, e znowu zostaem twoim dunikiem, *immy.
A -odzin drogi za nami !osuwa si niewielka karawana. *ad w gr wybrzea.
*eeli bdziemy jecali !owoli, !owinni nas dogoni" !rzez za!adniciem nocy. *estem !rawie
!ewien, e wynajmiemy si jako dodatkowa ocrona karawany. *ecalibymy w duej gru!ie
razem z wozami i innymi najemnikami, !odczas gdy %urmandamus czy jak mu tam szuka"
bdzie trzec je=d=cw, ktrzy o!ucili 'art.
&ruta zamia si.
A $o i co j a mam z tob zrobi"J A ?anim *immy zdy od!owiedzie". 4si sam
szybko doko8czy# A 6 nie mw mi nic o mianowaniu C!omniejszym ksiciem 4rondoruD. A
?awracajc konia, rzuci jeszcze !rzez rami# A $ie cc sysze", skd wytrzasne tego
konia.
,obry los lub skuteczno" dziaania talizmanu bogini 6sa! s!rzyjay &rucie i jego
trzem towarzyszom. 3 drodze do Olit nie na!otkali na adne ko!oty czy trudnoci.
Przewidywania *immyEego na temat karawany, ktra miaa ic dogoni", s!rawdziy si co do
joty. 4arawana wygldaa raczej aonie# !i" ndznyc wozw !ozostajcyc !od ocron
tylko dwc najemnikw. -dy tylko !odrujcy ku!iec nabra !rzekonania, e to nie
rozbjnicy, !rzyj ic z otwartymi rkami jako towarzyszy !odry. /anim kosztem, bo za
cen kilku !osikw, uzyskiwa dodatkow ocron karawany.
Podrowali !rzez dwa dugie i monotonne tygodnie, !odczas ktryc nie wydarzyo
si nic godnego uwagi. 'zlakiem midzy 'art a 3idokiem 4westora wdrowali w obie
strony drobni domokrcy, andlarze i karawany wszelkiej maci i wielkoci. @d skromnyc
jak ic wasna, a !o ogromne tabory otoczone liczn stra. &ruta !ociesza si, e gdyby
nawet nasany agent !oszukiwa go w tumie ku!cw, suby i najemnikw, to mgby si na
niego natkn" jedynie !rzez czysty !rzy!adek.
Pewnego dnia !od wieczr, tu !rzed zacodem so8ca, dostrzegli w ko8cu w oddali
wiata Olit. &ruta jeca na sz!icy z dwoma stranikami wynajtymi !rzez Oano(a.
3strzyma konia, !ki nie zrwna si z nim !ierwszy wz.
A Oano(, wida" ju Olit.
3z !ojeca dalej z macajcym radonie rkami otyym ku!cem z 4rondoru,
zajmujcym si andlem jedwabiem i drogimi materiaami. &ruta z ulg stwierdzi, e
Oano( by !orywczym i !ewnym siebie czowiekiem, ktry nie zwraca !rawie w ogle
uwagi na to, co inni mieli do !owiedzenia. 3ymylona na!rdce !rzez 4sicia istoryjka
o!ara si kilku zdawkowym !ytaniom ku!ca. 3szystko wskazywao na to, e Oano( nigdy
go nie widzia.
@statni wz !rzejeca koo niego i !o cwili doczy do niego %artin.
A Olit A !owiedzia &ruta ruszajc.
*adcy !o bokac *immy i .aurie zjecali na drog.
A $o, wkrtce !ozbdziemy si tego taboru A westcn %artin. A /rzeba bdzie
!oszuka" nowyc wierzcowcw. /e !otrzebuj wy!oczynku.
A Fc, cae szczcie, e !ozbdziemy si rwnie Oano(a A mrukn .aurie. A 4a!ie
!aszczk jak baba. $ie ma cwili s!okoju.
*immy !okiwa gow z udawanym ws!czuciem.
A $o tak... i !rawie nigdy nie do!uszcza do gosu innyc, aby mogli !rzy obozowym
ognisku snu" swoje o!owieci. .aurie obrzuci co!aka gniewnym s!ojrzeniem.
A ,osy" tego. '!okj A !rzerwa im &ruta. A $adal musimy udawa" zwykyc
wdrowcw. *eli baron /alanSue odkryje, e jestem w miecie, zrobi si z tego o1icjalna
s!rawa. ?aczn si uczty, turnieje, !olowania i !rzyjcia. 3szyscy midzy 3ielkimi
Pnocnymi -rami a 4esem dowiedz si, e !rzebywam w Olit. /alanSue to rwny go".
ale lubi sobie !oula".
A $ie on jeden. A *immy zawy radonie, gwizdn i da koniowi ostrog. &ruta,
.aurie i %artin jecali !rzez cwil w ciszy, !atrzc na niego zdumionym wzrokiem. $agle
dotara do nic wiadomo" bliskoci miasta i ulga z !owodu ko8czcej si wreszcie
monotonnej !odry. 0uszyli z ko!yta za co!akiem.
&ruta !rzecwaowa koo !ierwszego wozu.
A ,obrego andlu, Oano(K A krzykn w !dzie.
4u!iec s!oglda za nimi, jakby !ostradali nagle zmysy. ,obry zwyczaj nakazywa,
aby ic co" symbolicznie wynagrodzi" za ocron karawany.
Po dotarciu w !oblie bram miasta musieli zwolni", !oniewa wjedaa wanie
s!ora karawana, a w kolejce czekao ju kilku nast!nyc. *immy zatrzyma si za co!skim
wozem wy!enionym sianem, zawrci i rozemiany s!ojrza ku nadcigajcym
towarzyszom. $ie mwic ani sowa, doczyli do kolejki i obserwowali s!od oka onierzy
!rze!uszczajcyc wz. /eraz, kiedy czasy byy s!okojne, wjedajcy do miasta !oddawani
byli jedynie bardzo !obienej kontroli.
*immy rozglda si wok zaciekawiony. @d o!uszczenia 4rondoru byo to !ierwsze
wiksze miasto na trasie ic !odry. /tnice yciem gwarne ulice s!rawiy, e !oczu si
jak w domu i odetcn !en !iersi. $agle w cieniu tu !rzy bramie dostrzeg samotn,
!rzygarbion !osta", ktra !ilnie obserwowaa s!od oka wjedajcyc do miasta. 'dzc !o
szerokim szalu w krat i skrzanyc bryczesac, mczyzna musia nalee" do klanu grali
5adati. %ia dugie, o!adajce !oniej ramion wosy. Czubek gowy zdobi gruby wze
wosw, co oznaczao, e jest to wojownik. Czoo otaczaa skrcona szar1a. $a kolanac
trzyma drewniane !ocwy kryjce bro8# dugi, wski miecz o ostrej jak brzytwa klindze i
drugi, znacznie krtszy, czsto uywany !rzez jego lud. $ajbardziej uderzajca w jego
wygldzie bya twarz. 'kr wok oczu, od czoa a do koci !oliczkowyc, mia
!omalowan na biaokocisty kolor. )iaa !lama !okrywaa take brod, tu !od ustami.
Przyjrza si z uwag 4siciu. -dy *immy z %artinem !rzejecali !rzez bram za &ruta i
.auriem, !owoli wsta i !oszed za nimi.
*immy rozemia si nagle, jakby %artin o!owiedzia mu kawa, i rzuci okiem za
siebie. -ral wynurzy si wanie z cienia bramy i szed za nimi !owoli, cowajc oba
miecze za !as.
A 5adatiJ A rzuci !gosem %artin, nie odwracajc gowy. *immy !rzytakn. A
)ystre masz oko. 6dzie za namiJ
A /ak. %amy go zgubi"J %artin !okrci gow.
A *eeli bdziemy musieli, zajmiemy si nim, jak tylko znajdziemy jakie lokum.
Posuwali si z wolna wskimi uliczkami. 3szdzie witay ic oznaki dobrobytu.
*asno owietlone skle!y kusiy ws!aniaymi towarami tyc, ktrzy wybrali si na zaku!y o
wieczornym codzie.
Cocia godzina bya jeszcze wczesna, wok wida" byo liczne gru!ki
rozococonyc mczyzn. $ajemnicy strzegcy karawan ku!ieckic czy marynarze !o kilku
miesicac s!dzonyc na morzu rozgldali si za wszelkimi dost!nymi za zoto
rozrywkami. )anda mocno !odcmielonyc i rozwrzeszczanyc onierzy czy najemnikw
!rze!ycaa si !rzez uliczny tum, recoczc i ryczc na cay gos. *eden z nic w!ad na
konia .auriego.
A 5ej, tyK Fwaaj, jak kierujesz t bestiK A wrzasn, udajc wielkie oburzenie i
gniew. A Co to, mama nie nauczya ci dobryc manierJ *a ci tu zaraz... A Fda, e wyciga
miecz z !ocwy, w!rawiajc w zacwyt swoic towarzyszy. .aurie zawtrowa im
miecem, !odczas gdy %artin, &ruta i *immy obserwowali !ilnie, czy nie zaczynaj si
ko!oty.
A Prze!raszam, !rzyjacielu A !owiedzia !ieniarz. $a twarzy !ijanego najemnika
!ojawi si ni to umiec, ni to grymas wciekoci. ?nowu wykona ruc, jakby ccia
sign" !o miecz.
*eden z jego kom!anw !odskoczy i ode!cn go brutalnie na bok.
A ,o" tegoK '!adaj i na!ij si, to ci dobrze zrobi. A @dwrci si z umiecem do
.auriego. A C to, nadal je=dzisz na koniu rwnie =le, jak !iewasz, .aurieJ
3 okamgnieniu .aurie znalaz si na bruku, obejmujc mczyzn w nied=wiedzim
ucisku.
A 0oaldK /y synu starego roz!ustnikaK Pokle!ujc si !o !lecac, objli si jeszcze raz
i .aurie !rzedstawi go swoim towarzyszom.
A /en obuz to 0oald, !rzyjaciel z lat co!icyc i wielokrotny towarzysz w drodze.
*ego ojciec mia gos!odarstwo obok naszego.
A 6 obaj nasi ojcowie wyrzucili nas z domu na zbity !ysk !rawie tego samego dnia. A
0oald zarecota radonie.
.aurie !rzedstawi %artina i *immyEego. 4iedy !rzysza kolej na &rut, !rzedstawi
go, zgodnie z umow, jako &rtura.
A Ciesz si, e mam okazj !ozna" twoic !rzyjaci, .aurie A !owiedzia najemnik.
&ruta rozejrza si szybko dookoa.
A /amujemy !rzejcie. /rzeba znale=" !okoje na noc. 0oald da znak, aby !ojecali za
nim.
A ?atrzymaem si niedaleko, !rzy nast!nej ulicy. *est zu!enie znona.
*immy ruszy za nim. Cay czas taksowa dowiadczonym okiem !rzyjaciela trubadura
z lat dziecinnyc. %czyzna nosi na sobie niezatarte !itno starego wyjadacza,
dowiadczonego najemnika, ktry zarabia mieczem na ycie wystarczajco dugo, aby by"
uznanym za eks!erta co"by dlatego, e zdoa !rzey" tyle lat. *immy zauway ktem oka,
e %artin oglda si !rzez rami, i zastanawia si, czy 5adati nadal ic ledzi.
-os!oda nazywaa si Pod Pnocnym 3czg i jak na miejsce !ooone tak blisko
!ortu bya zu!enie !rzyzwoita. Co!ak stajenny !odnis si niectnie znad nieszczeglnie
wygldajcego jedzenia, aby zaj" si ko8mi.
A ,obrze si nimi zao!iekuj, may. A Co!ak najwyra=niej zna go dobrze. %artin
cisn mu srebrn monet.
*immy obserwowa z uwag, jak co!ak cwytaj zwinnie w locie. 4iedy oddawa
mu wodze swego wierzcowca, wsun kciuk midzy wskazujcy i rodkowy !alec tak, e
tylko stajenny mg to zauway". $ast!ia szybka wymiana s!ojrze8 i co!ak ledwo
dostrzegalnie skin gow.
3eszli do rodka. 0oald wskaza z daleka st w kcie sali, stojcy !rzy samyc
drzwiac do stajni i oddalony od gwnego tumu goci. ?amwi na migi !iwo dla
wszystkic. Przysun sobie krzeso, cign cikie skrzane rkawice i usiad. %wi
!rzyciszonym gosem, tak e tylko siedzcy !rzy stole mogli go sysze".
A $o i co, .aurieJ 4iedy to widzielimy si !o raz ostatniJ 'ze" lat temuJ Pojecae
wtedy z !atrolem z .a%ut, aby !oszuka" /suranic i na!isa" o nic ballad, !amitaszJ &
teraz... a teraz !odrujesz sobie w najle!sze w towarzystwie A skin w stron *immyEego A
tego maego zodziejaszka.
*immy skrzywi si.
A ?nakJ
A ?gadza si, zauwayem, jak !okazujesz znak. A .aurie s!oglda to na jednego, to
na drugiego nic nie rozumiejcym wzrokiem. A /en twj co!ak, *immy, !okaza
co!akowi ze stajni znak, eby lokalni zodzieje trzymali si z dala od jego rzeczy. ? grubsza
rzecz biorc, znak ten mwi, e !rzyby zodziej z innego miasta, ktry res!ektuje oglnie
!rzyjte zasady !ost!owania i w zamian oczekuje tego samego. ?gadza siJ
A ?gadza si. A *immy skin gow. A ?nak !owiedzia im, e nie bd tu !racowa
bez ic zgody. %usimy si trzyma" cywilizowanyc regu gry, no nieJ Co!ak !rzekae
wiadomo" dalej.
A 'kd o tym wiedziaeJ A s!yta &ruta cico.
A $ie jestem wyjty s!od !rawa, ale te nie jestem wity. Przez te wszystkie lata
bywao si w rnym towarzystwie. 3 zasadzie jestem !rostym wojownikiem do wynajcia.
*eszcze rok temu byem najemnikiem w 3olnej -wardii Oabonu, walczyem za 4rla i
ojczyzn w zamian za utrzymanie i sztuk srebra dziennie. A ?amilk na cwil i za!atrzy si
w dal. A Przez siedem dugic lat bylimy nieustannie na !ierwszej linii, !otem na tyac, i
tak w kko. ? kadyc !iciu co!akw, ktrzy !od!isali kontrakt z ka!itanem w
!ierwszym roku, zosta tylko jeden. 4adej zimy wracalimy do garnizonu w .a%ut, a
ka!itan rusza w teren rekrutowa" nowyc. 6 kadej wiosny wracalimy na lini 1rontu w
coraz szczu!lejszym skadzie. A @!uci wzrok na stojce !rzed nim !iwo. A 3alczyem
!rzeciwko wszelkiej maci bandytom, renegatom i wyjtym s!od !rawa. 'uyem te w
marynarce, na okrcie wojennym tro!icym !iratw. )yem take na Przeczy 4amieniarza,
gdzie nies!ena trzydziestu naszyc ludzi !rzez trzy dni !owstrzymywao !onad dwustu
goblinw. 3ytrwalimy, do!ki nie !rzyby z odsiecz )rian, !an na 3ysokim ?amku.
3ierzcie mi jednak, nigdy nie sdziem, e doyj dnia, kiedy ci !rzeklci /surani wyco1aj
si. $igdy. 6 nie martwi si wcale, e !ilnuj aosnyc karawanek, ktryc nie tknie nawet
najbardziej wygodniay rzezimieszek w caym 4rlestwie. %oim najwikszym !roblemem w
tyc czasac jest, aby nie usn". A Fmiecn si. A ?e wszystkic !rzyjaci, .aurie, ty
bye najle!szy. Powierzybym ci wasne ycie, jeli nie kobiety i !ienidze. $o, !anowie,
wycylmy kolejk za stare, dobre czasy, a !otem znowu zaczniemy o!owiada" kamstwa.
&nicie s!odobaa si otwarto" i szczero" wojaka. 'uca !rzyniosa nast!n
kolejk, za ktr rwnie, mimo !rotestw .auriego, za!aci 0oald.
A ,zisiaj !owrciem z eskortowania jakiej rozklekotanej karawany z 3olnyc %iast
i gb mam zatkan miesiczn !orcj kurzu z drogi. & !oza tym i tak !rdzej czy !=niej
!rzeulam zoto, wic dlaczego nie terazJ
A ?goda, !rzyjacielu. A %artin zamia si dobrodusznie. A Pierwsze dwie. 0eszt my
si zajmiemy. *immy nacyli si ku najemnikowi.
A $ie widziae gdzie grala 5adatiJ 0oald zatoczy szeroki uk rk.
A 4rc si tu i tam. %asz jakiego konkretnego na myliJ
A ?ielonoczarna krata na szalu i na biao !omalowana twarz A od!owiedzia %artin.
A ?ielony i czarny...J /o jaki odlegy klan z !nocnego zacodu. $ie wiem
dokadnie ktry. &le biaa 1arba... A wymienili z .auriem szybkie s!ojrzenia.
A @ co codziJ A !rzynagli go %artin.
A /en gral jest na 'zlaku 4rwi A od!owiedzia za 0oalda trubadur.
A /ak A dorzuci najemnik. A /o bardzo osobista misja. 3 jaki s!osb zwizana z
onorem caego klanu. & wierzcie mi, e s!rawy onoru dla 5adatic to nie !rzelewki. 3
tyc s!rawac s rwnie nie!rzejednani, jak ci !rzeklci /surani w .a%ut. )y" moe cce
!omci" jakie zo im wyrzdzone albo s!aci" dug onorowy w imieniu klanu, wszystko
jedno. Cokolwiek to znaczy, tylko idiota wcodziby w drog gralowi 5adati na 'zlaku
4rwi. /o mistrzowie miecza, bardzo skorzy do uywania go. 0oald do!i !iwo.
A *eeli nie odmwisz, ccielibymy za!rosi" ci na obiad. 3ojak umiecn si od
uca do uca.
A $ie da si ukry", jestem godny jak wilk. 'zybko zamwili !osiek i !o cwili
siedzieli nad dymicymi talerzami. 0oald i .aurie o!owiedzieli swoje dzieje. 0oald suca z
ogromnym zaciekawieniem istorii !rzygd trubadura w czasie wojny z /suranimi, cocia
ten !omin milczeniem swoje kontakty z rodzin krlewsk oraz to, e ma si oeni" z
siostr monarcy. $ajemnik !atrzy na !rzyjaciela z szeroko otwartymi ustami.
A *eszcze nie s!otkaem trubadura, ktry nie zmylaby jak najty. /y, .aurie,
naleae do najgorszyc, twoja o!owie" jest jednak tak nie!rawdo!odobna, tak...
nieziemska, e cyba ci uwierz. Co niesamowitego...
.aurie s!ojrza na niego uraonym wzrokiem.
A *a zmylamJ *aJK
?ajadali w najle!sze, gdy do .auriego !odszed oberysta.
A 3idz, e jeste trubadurem. A 4ierowany !odwiadomym instynktem .aurie zabra
ze sob lutni. A Czy zecciaby zaszczyci" mj dom !iewem, !anieJ
&ruta !oderwa gow, ccc za!rotestowa" gwatownie, lecz .aurie !ooy mu
rk na ramieniu.
A &le oczywicie, gos!odarzu. A $acyli si do 4sicia. A %oemy wyjeca" troc
!=niej, &rturze. 3 Oabon, nawet jeli !ieniarz !aci sam za swj !osiek, to oczekuje si od
niego, e nie odmwi !robie za!iewania jednej czy dwc !iosenek. Poza tym tworz sobie
w ten s!osb !oczet dunikw. *eli zdarzy mi si kiedy w !rzyszoci !rzejeda" tdy,
bd mg za!iewa" i zje" do woli, nie !acc ani grosza. A Podszed do niewielkiego
!odwyszenia w kcie sali, koo gwnego wejcia i usiad na stoku. $astroi lutni,
wsucujc si uwanie w d=wik kadej struny, i zacz !iewa". )ya to stara i znana
ballada, !iewana i sucana z u!odobaniem we wszystkic gos!odac i !iwiarniac jak
4rlestwo dugie i szerokie. %iaa adn, w!adajc w uco melodi, cocia sowa byy
ckliwe. &ruta !okrci gow.
A /o straszne...
Pozostali !arsknli miecem.
A /ak, to !rawda A !owiedzia 0oald. A &le oni to lubi. A 3skaza rk tum w
karczmie.
A .aurie gra to, co !o!ularne i modne, a nie zawsze to, co dobre i ambitne. ,ziki
temu wszdzie je za darmo UA skomentowa krtko *immy.
/rubadur sko8czy !rzy grzmocie oklaskw i natycmiast roz!ocz kolejn !ie8.
,la odmiany bya to wesoa i skoczna szanta, do" bezwstydna, co" bardzo !o!ularna
!ord marynarzy %orza -orzkiego, o!owiadajca o !ijanym eglarzu s!otykajcym syren.
-ru!ka marynarzy, ktra do!iero co zesza z !okadu !o dugim rejsie, klaskaa w donie do
wtru. *eden z nic wycign z kieszeni !rost, drewnian !iszczak i ze znawstwem
!rzygrywa .auriemu. /em!eratura i rozococenie sucaczy roso z minuty na minut.
.aurie !rzeszed !ynnie w inn s!ron szant o!owiadajc dla odmiany o tym, czym te
zajmuje si ona ka!itana, kiedy m znajduje si w dalekim rejsie. $atycmiast !odnis si
radosny wrzask i rozlegy gromkie brawa. -rajcy na !iszczace wyskoczy na rodek sali i
nie !rzerywajc gry, ta8czy jak szalony.
&tmos1era nabraa witecznego carakteru. 3 !ewnym momencie otworzyy si
gwne drzwi i weszo trzec mczyzn. *immy obserwowa ic s!od oka, kiedy !rze!ycali
si !owoli !rzez tum.
A Fuu... nadcigaj ko!oty...
3zrok %artina !owdrowa za s!ojrzeniem co!aka.
A ?nasz icJ
A $ie, ale wiem, co nas czekaN ten duy, na !rzedzie zacznie awantur.
%czyzna, o ktrym mwi, by niewt!liwie !rzywdc caej trjki. 3ysoki
najemnik z dug, rud brod i o !otnej, !rzy!ominajcej beczk klatce !iersiowej, ktry z
lenistwa do!uci do tego, aby jego !otne minie !ors tuszcz. ?a !asem mia zatknite
dwa sztylety. 6nnej broni nie mia. 'krzana kamizela ledwo do!inaa si na ogromnym
brzuszysku. ,waj !ozostali, idcy tu za nim, wygldali na niezyc zabijakw. *eden z nic
uzbrojony by w rozliczne noe i sztylety, od krtkiego i cienkiego jak sz!ila !o drugi,
!rzy!ominajcy bardziej may miecz ni sztylet. ,rugi mia za !asem wielki, myliwski n.
0udobrody !rze!yca si !rzez tum, zmierzajc w!rost do stou &ruty. 3ymyla
na gos, od!ycajc brutalnie na bok tyc, ktrzy niedostatecznie szybko usuwali mu si z
drogi. ? drugiej strony jednak nie mona byo !owiedzie", e by wrogo nastawiony do
caego wiata, !oniewa kilka razy artowa rubasznie z na!otkanymi znajomkami. Po cwili
caa trjka stana !rzed stoem zajmowanym !rzez &rut i jego towarzyszy. Przywdca
!rzyjrza si uwanie siedzcym, a jego usta rozcigay si w coraz szerszym umiecu.
A 'iedzicie !rzy moim stole. A &kcent zdradzi, e !ocodzi z jednego z 3olnyc
%iast na !oudniu.
Pocyli si do !rzodu, ws!ierajc !iciami o blat stou midzy talerzami.
A *estecie tu obcy, wic wam wybaczam. *immy gwatownie otworzy usta i
instynktownie o!ar si o krzeso. @ddec rudobrodego dobitnie wiadczy o tym, e ostatni
dob s!dzi na tgim !iciu, a jego zby od dawna nadaway si jedynie do wyrwania.
A -dybycie byli mieszka8cami Olit, dobrze bycie wiedzieli, e ilekro" .ongly jest
w miecie, kadego wieczora !rzesiaduje Pod Pnocnym 3czg !rzy tym wanie stole.
3sta8cie teraz grzecznie i odejd=cie w s!okoju, a by" moe !rzeyjecie ten wieczr. A ?adar
gow do gry i rykn tubalnym miecem.
*immy !ierwszy zerwa si na rwne nogi.
A Prze!raszamy, !anie. $ie wiedzielimy. A Fmiecn si lekko i s!ojrza na
!ozostayc. &ruta da znak, e cce wsta" i !ragnie unikn" wszelkic ko!otw. *immy
udawa, e jest miertelnie !rzeraony wielkim grubasem. A ?najdziemy sobie inny st...
0udobrody, ktry nazwa si .ongly, cwyci go mocno za lew rk !owyej okcia.
A Badniutki co!aczek, no nieJ & moe to dziewczynka !rzebrana za co!czyka.
/aki liczniutki... mniam, mniam... !aluszki liza"... A ?nowu zarecota na cay gos. '!ojrza
na 0oalda. A /o twj !rzyjaciel czy... maskotkaJ
*immy wznis oczy ku niebu.
A )yoby le!iej, gdyby tego nie !owiedzia... &ruta sign !onad stoem i !ooy
do8 na ramieniu rudobrodego.
A Pu" co!ca.
.ongly zamacn si woln rk i uderzy &rut, ktry !olecia w ty.
0oald i %artin wymienili zrezygnowane s!ojrzenia. *immy byskawicznie unis
!raw nog, aby sign" !o sztylet scowany w colewie wysokiego buta. ?anim ktokolwiek
zdoa si !oruszy", wycign go i !rzystawi ostrze do ebra rudego.
A )dzie cyba le!iej, !rzyjacielu, jeeli znajdziesz sobie inny st.
@gromny mczyzna s!ojrza z niedowierzaniem na zodziejaszka, ktry ledwo siga
mu do brody. 0zuci okiem na jego bro8 i rykn nie!oamowanym miecem.
A 5a, a... malutki, jeste bardzo mieszny. A ? zadziwiajc szybkoci jego wolna
rka wystrzelia w !rzd i cwycia *immyEego za nadgarstek. *ednym rucem, niemal bez
wysiku odsun ostrze sztyletu na bok.
$a twarzy co!aka !ojawiy si kro!elki !otu. 3yta wszystkie siy, aby uwolni"
si z ucwytu, ktry trzyma jego rk jak w imadle. ,aleko, w kcie sali .aurie !iewa
nadal, nie majc !ojcia, co si dzieje !rzy stole !rzyjaci. Przy ssiednic stoac szybko
robio si !usto. -ocie, dobrze obeznani z yciem !ortowyc knaj!, robili miejsce dla
rozkrcajcej si burdy. &ruta siedzia na !ododze oszoomiony ciosem. Potrzsn gow i
!oluzowa ra!ier w !ocwie.
0oald skin ku %artinowi i obaj wstali !owolutku, dajc wyra=nie zna", e nie maj
zamiaru sign" !o bro8.
A Posucaj, !rzyjacielu. $ie ccemy ko!otw. $ie szukamy zwady. -dybymy
wiedzieli, e to wasz st, na !ewno trzymalibymy si od niego z daleka. ?najdziemy sobie
inny. Pu" co!aka.
0udobrody zadar gow do gry i rykn miecem.
A 5aK Cyba go jednak zatrzymam. ?nam !ewnego tuciutkiego ku!ca z Rueg, ktry
za tak licznego co!czyka jak nic od!ali mi ze sto talarw w zocie. A 'krzywi si nagle i
rozejrza wok stou. ?atrzyma wzrok na 0oaldzie. A /y !ryskaj. Co!ak musi !rze!rosi"
.onglyEa za to, e ccia mu zrobi" dziurki !od ebrami. 3tedy kto wie, moe zgodz si go
!uci"J &lbo !jdzie do grubasa z Rueg.
&ruta !odnis si !owoli. /rudno byo stwierdzi", czy .ongly rzeczywicie cce
s!rowokowa" !owan awantur, ale !o otrzymaniu ciosu 4si nie ccia, aby !rzeciwnik
wykorzysta te wt!liwoci. %iejscowi znali z !ewnoci rudobrodego i jeli byo tak, e
ccia on tylko troc rozrusza" bywalcw knaj!y, a &ruta !ierwszy signie !o bro8, moe
cign" na swoj gow ic gniew. ,wc towarzyszy rudego nie s!uszczao z nic
czujnego wzroku.
0oald rzuci szybkie s!ojrzenie ku %artinowi i wznis ku1el, jakby ccia do!i"
!iwo. $agym rucem doni clusn zawartoci ku1la w twarz .onglyEa, !o czym rbn
nim w skro8 drugiego noownika. $ies!odziewany atak 0oalda odwrci uwag trzeciego
mczyzny i nie zauway on !ici %artina, ktra migna nagle w stron jego twarzy.
Piorunujcy cios !osa go !onad ssiednim stoem, za ktrym osun si na !odog. Przy
takim rozwoju wy!adkw co bardziej rozsdni gocie roz!oczli szybki odwrt z gos!ody.
.aurie !rzerwa gr i stan na !odwyszeniu, aby si zorientowa" w czym !roblem.
*eden z barmanw, ktrego nie interesowao zu!enie, !o czyjej stronie leaa wina za
roz!tanie awantury, !rzeskoczy jednym susem kontuar, ldujc na grzbiecie najbliej
stojcego uczestnika walki. @kaza si nim %artin. .ongly ani na cwil nie zwolni
mocnego ucwytu na rce *immyEego. @tar twarz z !iwa. .aurie ostronie odoy lutni na
bok. 0oz!dzi si, odbi od !odwyszenia i blatu najbliszego stou, by !o sekundzie z
rozmacem wyldowa" na !lecac rudobrodego. @win si ramionami dookoa jego szyi i
zacz dusi".
Pod w!ywem nagego uderzenia .ongly zacwia si, natycmiast jednak odzyska
rwnowag i !ewnie stan na nogac. .aurie !rzywar do niego z caej siy. 0udy nie
zwraca na niego najmniejszej uwagi. 3bi oczy w 0oalda, ktry sta !rzed nim, gotujc si
do walki.
A $ie !owiniene clusta" !iwem na .onglyEa. /eraz jestem na!rawd wciekyK
? !owodu blu wywoanego !otwornym uciskiem twarz *immyEego zrobia si biaa
jak !a!ier.
A $iec kto mi !omoeK A krzykn .aurie. A /en 1acet zamiast karku ma !ie8
drzewaK
0oald uderzy rudego w twarz. 3 tym momencie &ruta uskoczy w !rawo.
3ielkolud mruga !rzez cwil oczami, !o czym jednym niedbaym rucem cisn *immym
w 0oalda, odrzucajc go na &rut. Caa trojka runa na !odog w kbowisku ng i rk.
0udobrody sign za siebie drug rk i za!a .auriego za bluz. 'zar!n mocno i
!rzerzuci trubadura !onad gow. Ciao .auriego zatoczyo w !owietrzu agodny uk i
walno z rozmacem o blat najbliszego stou. 0ozleg si trzask amanej drewnianej nogi.
)lat !rzecyli si i !ieniarz !otoczy si na &rut i 0oalda gramolcyc si wanie z
!odogi.
%artin zmaga si z barmanem. ?ako8czy !otyczk, wrzucajc go z !owrotem za
kontuar. @brci si byskawicznie, cwyci rudego za rami i szar!n, zwracajc twarz do
siebie. @czy wielkoluda rozjaniy si A nareszcie na!otka godnego siebie !rzeciwnika.
%ierzcy !onad metr dziewi"dziesit %artin by od niego wyszy, cocia ust!owa mu
mas ciaa. 0ozleg si radosny wrzask rudego, ktry nie zwlekajc cwyci %artina za bary.
Po cwili obaj s!letli si w za!aniczym cwycie# z jedn rk obejmujc od tyu kark
!rzeciwnika, a drug !rzytrzymujc nadgarstek wolnej rki. Przez kilka dugic minut
zataczali si, !rzesuwajc !owoli. *eden i drugi czai si, by uzyska" jak najle!sz !ozycj do
wykonania rzutu.
.aurie usiad !rosto i !otrzsn gow.
A /o nieludzkie... A mamrota !od nosem. ?da sobie s!raw, e siedzi na 0oaldzie i
&nicie i natycmiast s!rbowa wyswobodzi" si z !ltaniny rk i ng.
*immy wsta na nogi i zatoczy si jak !ijany. Po cwili !odnis si rwnie &ruta.
.aurie s!ojrza z !odogi na *immyEego.
A Co cciae osign", wycigajc ten swj kozik, coJ %iae zamiar wy!rawi" nas
wszystkic na tamten wiat czy coJ
*immy s!ojrza wciekym wzrokiem na dwc zmagajcyc si nie o!odal
mczyzn.
A $ikt nie bdzie o mnie mwi w ten s!osbK $ie jestem jakim colernym lalusiemK
A 5ola, olaK $ie bierz tak wszystkiego do siebie. A ?acz z trudem wstawa" z
!odogi. A @n !o !rostu lubi si cyba !obawi"... A 4olana odmwiy mu !osusze8stwa i
musia za!a" si *immyEego, aby znowu nie u!a".
0udobrody, zmagajc si z %artinem, wydawa ca seri !omrukw, jkw i
westcnie8. %artin walczy w absolutnej ciszy. 3ykorzystujc !rzewag wzrostu, z caej siy
na!iera na !rzeciwnika, by zrwnoway" jego wiksz wag. Co, co !otencjalnie mogo
do!rowadzi" do krwawej roz!rawy, !rzeksztacio si nie!ostrzeenie w do" !rzyjazny,
cocia brutalny, turniej. .ongly nies!odziewanie co1n si, lecz %artin !o !rostu !oszed za
nim, zwalniajc ucwyt na karku, ale nie !uszczajc rki. *ednym zwinnym rucem
!rzeskoczy za !lecy !rzeciwnika, wykrcajc mu bolenie rk. -rubas skrzywi si. %artin
zwikszy nacisk, zmuszajc rudego do !owolnego o!adnicia na kolana.
.aurie !omaga wsta" 0oaldowi. $ajemnik cwyci si za gow, !otrzsajc ni co
cwila, aby szybciej doj" do siebie. Po cwili wrcia mu ostro" wzroku. 0ozejrza si i
oceni sytuacj.
A /o nie jest zbyt !rzyjemne, jak sdz A !owiedzia do .auriego.
A /ak, masz cyba racj. 6 !ewnie dlatego jego twarz robi si coraz bardziej
!ur!urowa A zgodzi si skwa!liwie *immy.
0oald ccia od!owiedzie" co!akowi, lecz nagle co za !lecami &ruty zwrcio
jego uwag. @dwrci ra!townie gow. *immy i .aurie !odyli za jego s!ojrzeniem. 6c
oczy zrobiy si okrge jak s!odki.
4si s!ostrzeg, e wszyscy trzej !atrz na niego i obrci si byskawicznie.
3ykorzystujc oglne zamieszanie, ubrany na czarno mczyzna zdoa !odkra" si
bezszelestnie do stou, !rzy ktrym sta &ruta. 'ta dziwnie sztywno, wy!rostowany jak
wieca. 3e wzniesionej wysoko doni dziery zacinity sztylet. ?a sekund mia zada"
miertelny cios. Patrzy !ustym wzrokiem !rzed siebie, a jego usta !oruszay si bezgonie.
0ka &ruty wystrzelia jak byskawica, odtrcajc sztylet na bok, lecz oczy
w!atryway si czujnie w inn !osta" za czarnym na!astnikiem. 3ojownik 5adati, ktrego
widzieli !rzy bramie, sta tu za czarnym, szykujc si do zadania nast!nego ciosu. Fderzy
cico i ze miercionon !recyzj, za!obiegajc atakowi na 4sicia. %artwy na!astnik zwali
si na ziemi. 5adati szybko scowa dugi miecz do !ocwy.
A Cod=cieK 'zybkoK *est ic wicej.
*immy byskawicznie scyli si nad zabitym. 'zar!n i zerwa ebanowego
jastrzbia na a8cuszku, !okazujc go wszystkim. &ruta momentalnie !odskoczy do brata.
A %artinK $ocne *astrzbieK 4o8cz toK
%artin skin szybko gow. ?a!ar si mocno o !odog i gwatownym rucem
szar!n wykrcon rk rudego, wyrywajc j niemal ze stawu. .ongly !ad ciko na
kolana. '!ojrza w gr, a kiedy %artin wznis !i" do zadania ostatecznego ciosu,
!rzymkn oczy, rezygnujc z dalszego o!oru. %artin !owstrzyma rk.
A +ee... to nie ma sensu A mrukn i !cn mocno rudego, ktry zwali si ciko
twarz na !odog. ,=wign si jednak !o cwili, masujc obolae rami.
A 5aK A zarecota radonie. A 3r" tu kiedy, !anie lenyK $a bogw, s!rawie
.onglyEowi wielkie lanieK &le ecaK
3ybiegli, !dem kierujc si w stron stajni. Co!ak stajenny omal nie zemdla ze
stracu, gdy ujrza nagle czterec uzbrojonyc mczyzn !dzcyc w!rost na niego.
A -dzie nasze konieJ A rzuci krtko &ruta. A Co!ak wskaza na koniec stajni.
A $ie wytrzymaj dugiego galo!u A zao!onowa %artin. &ruta rozejrza si i
zauway inne wierzcowce, wy!oczte i nakarmione.
A & te do kogo naleJ
A ,o mego !ana. %aj by" s!rzedane na aukcji w !rzyszym tygodniu.
&ruta da znak !ozostaym, by siodali nowe rumaki. @czy co!aka zaszkliy si
zami.
A Panie, darujcie mi ycie...
A Co!cze, nie mamy zamiaru ci zabija". $ie bj si. 'tajenny czmycn do kta,
gdzie skuli si !rzeraony. @siodano konie. 5adati wzi jedno z lecyc obok siode, ktre
niewt!liwie stanowiy wasno" karczmarza, i !rzygotowa szstego konia. &ruta wskoczy
na wierzcowca i rzuci co!akowi sakiewk.
A /rzymaj. Powiedz swemu !anu, aby s!rzeda nasze konie, a rnic wyrwna sobie
z tego, co jest w sakiewce. ?atrzymaj troc dla siebie.
4iedy wszyscy byli gotowi, o!ucili stajni, !rzecili !odwrko i !rzez boczn bram
wyjecali na wsk uliczk. *eli !odniesiono alarm, wkrtce zostan zamknite bramy
miasta. Lmier" w karczemnej burdzie to zawsze ryzykowna i nie!ewna s!rawa. %ogli by"
cigani albo i nie, w zalenoci od tego, ktry o1icer stray miejskiej !eni akurat sub tej
nocy. %ogo by" te !itnacie innyc !rzyczyn decydujcyc o ic losie. &ruta wola nie
ryzykowa" i !ogalo!owali ku zacodniej bramie.
'tranicy miejscy ledwo !odnieli gowy, gdy szeciu je=d=cw !rzegalo!owao obok
nic i znikno w !ers!ektywie goci8ca !rowadzcego do 3olnyc %iast. $ie ogoszono
alarmu.
Pdzili, a wiata Olit zmieniy si w odleg un na tle nocnego nieba. &ruta
zarzdzi !ostj. Podjeca do grala 5adati.
A %usimy !orozmawia".
?siedli z koni i %artin za!rowadzi ic na niewielk !olank oddalon nieco od drogi.
*immy zaj si ko8mi.
A 4im jesteJ
A *estem )aru, zwany take ?abjc 3y A od!owiedzia 5adati.
A /o wielkie i !otne imi A wtrci .aurie. A &by zyska" taki !rzydomek, musia
wasnorcznie zabi" bazyliszka, dwunogiego skrzydlatego smoka.
&ruta s!ojrza na %artina, ktry z szacunkiem skoni gow.
A ?mierzenie si ze smokami wymaga odwagi, mocnej rki i szczcia.
)azyliszki byy bliskimi kuzynami smokw, rnica s!rowadzaa si waciwie tylko
do rozmiarw. 3alka z nimi oznaczaa rzucenie wyzwania nieokieznanej 1urii, sz!onom,
nadludzkiej szybkoci i dugim kom, a wszystko to w !ostaci !otwora czterometrowej
wysokoci.
$a ustac 5adatiego !o raz !ierwszy !ojawi si umiec.
A *este myliwym z krwi i koci, jak susznie !odkrela to ,ugi Buk, ksi %artin.
A @czy 0oalda zrobiy si okrge ze zdumienia. A -wnie !otrzeba szczcia.
0oald ga!i si na %artina.
A 4si %artin... A zwrci wzrok na &rut. A ...a wic ty musisz by"...
A /o ksi &ruta, syn )orrica i brat naszego 4rla. $ie wiedziaeJ
0oald gwatownie !okrci gow. '!ojrza z wyrzutem na .auriego.
A & niec to, .aurieK Po raz !ierwszy w yciu zdarzyo ci si o!owiedzie" tylko cz"
istoriiK
A /o duga o!owie" i jeszcze bardziej nie!rawdo!odobna od tej, ktr ju usyszae.
A ?wrci si do )aru. A 3idz, e !ocodzisz z !nocy, ale nie znam twego klanu.
5adati uj w !alce materia w krat.
A /o oznacza, e nale do rodu @rdwinson z 4lanu Melaznyc 3zgrz. %j lud
zamieszkuje w !obliu miejsca, ktre wy, ludzie z miasta, nazywacie $iebia8skim *eziorem.
A *este na 'zlaku 4rwiJ
3skaza na zrolowan !rze!ask na czole.
A /ak. *estem Poszukiwaczem ,rogi.
A /o co jakby ka!an czy wity czowiek... m. 3asza 3ysoko" A wyjani 0oald.
A 4onsekrowany wojownik A dorzuci .aurie. A Prze!aska zawiera imiona wszystkic
jego !rzodkw. $ie zaznaj s!okoju, do!ki nie doko8czy swojej misji. ?oy !rzysig, e
albo jego 'zlak 4rwi zostanie uwie8czony sukcesem, albo umrze.
A 'kd mnie znaszJ
A 3idziaem ci !od sam koniec wojny, !anie, kiedy !odae na kon1erencj
!okojow z /suranimi. %j klan nigdy nie za!omni tamtyc dni. A ?a!atrzy si w mrok
nocy. A 4iedy otrzymalimy wezwanie od naszego wadcy, ruszylimy w bj z /suranimi i
walczylimy nie!rzerwanie !onad dziewi" lat. /o by wielki i !otny !rzeciwnik, gotw
umrze" za onor, !rzeciwnik, ktry dobrze rozumia i zna swoje miejsce na 4ole. /o bya
ws!aniaa i godna szacunku walka.
$a wiosn, w ostatnim roku wojny, nadcigny nie!rzebrane rzesze /suranic.
)ilimy si !rzez trzy dni i trzy noce, a /surani oku!ywali kad zdobyt !id= ziemi
wielkimi stratami. /rzeciego dnia, my z Melaznyc 3zgrz, znale=limy si w okreniu. 3
walce uczestniczyli wszyscy mczy=ni klanu zdolni do d=wigania miecza. Mycie wszystkic
zawiso na wosku. Padlibymy co do jednego, gdyby nie ksi )orric, ktry dostrzeg
zagroenie i uratowa nas. -dyby nie twj ojciec, !anie, nasze imiona byyby tylko sze!tem
niesionym !odmucami wczorajszego wiatru.
&ruta !rzy!omnia sobie, e .yam w licie, w ktrym donosi o mierci ojca,
ws!omnia klan 5adatic.
A & co mier" mego ojca, ma ws!lnego ze mnJ )aru wzruszy ramionami.
A $ie wiem. 'zukaem na to od!owiedzi !rzy bramie. 3ielu tamtdy !rzecodzi, a ja
zadawaem !ytania, ktre mogyby mnie ws!omc na 'zlaku, l wtedy zauwayem, jak
!rzejedacie obok. Pomylaem sobie, e warto s!rawdzi", dlaczego ksi 4rondoru miaby
wjeda" do jednego ze swoic miast, !rzebrany za zwykego najemnika. )yoby to zajcie,
ktre mogo urozmaici" czas !oszukiwania in1ormacji. $o i wtedy !ojawi si zabjca.
Przecie nie mogem sta" bezczynnie, !atrzc jak ci zabija. /wj ojciec ocali mczyzn
mego ludu, ja ocaliem twoje ycie. )y" moe s!aca to w czci zacignity dugJ 4t wie,
jak na!rawd obraca si 4ooJ
A 3s!omniae w gos!odzie, e byli take inniJ
A /en, ktry !rbowa ci zabi", ledzi ci a do gos!ody. Przez cwil obserwowa
ci, a !otem wyszed na zewntrz. ?a!a jakiego co!aka z ulicy. 'ze!ta mu co do uca,
da !ienidze i co!ak !obieg gdzie. ?auway tyc trzec, z ktrymi !otem si bilicie, i
zatrzyma ic. $ie syszaem sw, ale widziaem, jak wskaza na gos!od, a oni weszli do
rodka.
A ?atem caa bjka bya ukartowana.
*immy sko8czy o!orzdza" konie i !odszed do nic.
A Prawdo!odobnie zna dobrze !orywczy carakter rudego i !o !rostu do!ilnowa,
aby tra1ia do niego wiadomo", e !rzy jego ulubionym stole siedz jacy obcy. $ie ccia
do!uci", aby tamci !oszli sobie gdzie indziej i nie natknli si na nas.
A %oe ccia nas czym zaj" a do !rzybycia !ozostayc. & !otem s!ostrzeg, e
ma szans i nie ccia jej zmarnowa" A !owiedzia .aurie.
A -dyby ci tam nie byo, to rzeczywicie byaby zbyt dobra szansa, aby j
zmarnowa" A skomentowa &ruta. 5adati uzna te sowa za !odzikowanie.
A $ie moe by" mowy o adnym dugu, !anie. *ak ju mwiem, niewykluczone, e to
ja wanie s!acam dug. 0oald wczy si do rozmowy.
A $o c, dobrze, e wszystko si wyjanio. $a mnie ju czas. %usz wraca" do
Olit.
&ruta wymieni s!ojrzenia z .auriem.
A 0oald, stary !rzyjacielu, myl, e !owiniene zmieni" swoje !lany A !owiedzia
trubadur.
A CoJ
A *eeli kto zauway ci w towarzystwie 4sicia, a jest to bardzo !rawdo!odobne
zwaywszy, e w cwili, gdy wybuca awantura, w gos!odzie byo ze trzydziestu albo i
czterdziestu goci, to ci, ktrzy go !oszukuj, mog doj" do wniosku, e najle!iej bdzie
za!yta" ciebie, w ktr stron si kierujemy.
A $iec tylko s!rbujK A krzykn 0oald bu8czucznie, ale niezbyt !ewnym gosem.
A .e!iej nie !rbowa" A !owiedzia %artin. A ' zdeterminowani. *u nieraz miaem
do czynienia z moredelami i z ca od!owiedzialnoci mog stwierdzi", e nie s zbyt
delikatni.
0oald wybauszy na niego oczy.
A )ractwo %rocznego 'zlakuJ %artin !okiwa gow.
A %wie, e jeste cwilowo wolny A dorzuci .aurie.
A 6 cciaem utrzyma" taki stan rzeczy. &ruta wytoczy cisze dziaa.
A @dmwiby swemu 4siciu i !anuJ
A )ez urazy. 3asza 3ysoko", ale jestem wolnym czowiekiem. $ie jestem na
subie u ciebie, !anie, i nie zamaem adnego !rawa. $ie masz nade mn takiej wadzy...
A 0oald, !osucaj A !rzerwa mu .aurie. A *est !rawie !ewne, e zabjcy bd starali
si za wszelk cen znale=" kadego, kto !rzebywa w naszym towarzystwie. 6 cocia
dobrze wiem, e jeste twardy, to jednak widziaem na wasne oczy, co mog zrobi" z
czowiekiem. ?a adne skarby nie cciabym dosta" si w ic a!yK A 0oald wydawa si
trwa" w swoim !ostanowieniu.
A %oglibymy wynagrodzi" ci za sub u nas A dorzuci %artin.
0oald roz!romieni si nagle.
A /aakJ 6leJ
A ?osta8 z nami a do zako8czenia misji, a dostaniesz ode mnie sto talarw w zocie A
od!owiedzia &ruta.
A Fmowa stoiK A !rawie krzykn 0oald, nie waajc si ani sekundy. $awet jak na
dowiadczonego stranika karawan byy to, lekko liczc, czteromiesiczne zarobki. &ruta
zwrci s!ojrzenie na )aru.
A 3s!ominae, e szukasz in1ormacji. Czy moemy ci !omc na 'zlakuJ
A )y" moe. Pragn odnale=" jednego z tyc, ktryc nazywacie )ractwem
%rocznego 'zlaku. %artin unis brwi i zerkn na brata.
A Co masz ws!lnego z moredelamiJ
A Poszukuj ogromnego moredela ze wzgrz Oabon, ktry ma na gowie wze
u!leciony z wosw. A 0ucem rk o!isa wygld ko8skiego ogona. A $a kadym !oliczku
ma trzy blizny. Powiedziano mi, e uda si na !oudnie z jak szata8sk misj. %iaem
nadziej, e dowiem si czego o nim od !odrnikw, !oniewa z !ewnoci rzuca si on w
oczy, szczeglnie na tle moredeli z !oudnia.
A *eli jeszcze nie ma jzyka, to ten sam, ktry zaatakowa nas na drodze do 'art A
!owiedzia &ruta.
A /en sam. %oredel bez jzyka nazywa si %urad. *est wodzem 4lanu 4ruczyc
moredeli, odwiecznyc wrogw mego ludu. $awet jego ziomkowe boj si go jak ognia.
'zramy na !oliczkac mwi, e zawar !akt z ciemnymi mocami. /yle tylko wiadomo. @d
lat nikt go nie widzia. 3aciwie od czasw, kiedy to !rzed wojn maruderzy najecali na
!ogranicze wzgrz Oabon.
/o on wanie jest !rzyczyn, dla ktrej wyruszyem na 'zlak 4rwi. 3idziano go
!onownie jakie dwa miesice temu. Przecodzi koo jednej z naszyc wiosek na czele
bandy wojownikw w czarnyc zbrojac. )ez adnej !rzyczyny zniszczyli wiosk. '!alili
wszystkie domy i zamordowali wszystkic, z wyjtkiem jednego !astuca. @n wanie o!isa
mi wygld ic !rzywdcy. /o bya moja rodzinna wioska. A 3estcn gboko, jakby z
rezygnacj. A *eli znajdowa si w !obliu 'art, to musz si tam uda". /en moredel
stanowczo za dugo yje.
&ruta skin ku .auriemu.
A )aru, wiele wskazuje, e jeli zostaniesz z nami, to naj!rawdo!odobniej twj
!rzeciwnik sam ci odnajdzie. A )aru s!ojrza !ytajco na &rut i 4si !okrtce
o!owiedzia mu o %urmandamusie i jego sugac oraz o !oszukiwaniu ratunku dla &nity.
4iedy sko8czy, na twarzy 5adatiego !ojawi si umiec, nie byo w nim jednak ani
odrobiny radoci.
A 3 takim razie. 3asza 3ysoko", jeli zeccesz mnie !rzyj", !rzystan na sub
do ciebie. .os zetkn nas ze sob. %j wrg !oluje na ciebie. @biecuj, e bd mia jego
gow, zanim zagrozi tobie.
A ?goda. Przyjmiemy ci z radoci, !oniewa kroczymy niebez!iecznym szlakiem.
%artin znierucomia nagle. 3 tej samej sekundzie )aru zerwa si i znikn
bezszelestnie !omidzy drzewami za !lecami %artina, ktry gestem rki nakaza wszystkim
cisz. ?anim ktokolwiek zdoa si ruszy", !oszed w lady grala i roz!yn si w
ciemnoci. 0eszta zacza wstawa", lecz &ruta nakaza im s!okj. 'tali bez rucu w
ciemnoci i !o cwili usyszeli d=wik, ktry zaalarmowa %artina i 5adatiego. $a drodze
!rowadzcej z Olit rozleg si !rzytumiony ttent ko!yt ko8skic.
%ijay dugie minuty, aas !rzesun si na !oudniowy zacd i ucic w oddali. Po
jakim czasie !ojawili si %artin i )aru.
A *e=d=cy. 4ilkunastu A sze!n %artin. A Pdzili, jakby gonio ic stado demonw.
A Czarne zbrojeJ A do!ytywa si &ruta.
A $ie. /o byli ludzie. 3 ciemnoci nie widziaem zbyt wielu szczegw, ale
wygldali na tgic zabijakw.
A $ocne *astrzbie mogy !rzecie, w razie !otrzeby, wynaj" dodatkowyc
bandziorw. Olit to dosy" s!ecy1iczne miasto A !owiedzia .aurie.
*immy zgodzi si.
A )y" moe tylko jeden czy dwc to *astrzbie. &le wynajci noownicy zabijaj
rwnie szybko i skutecznie jak inni.
A 4ierowali si w stron 3olnyc %iast A !owiedzia )aru.
A 3rc A rzuci krtko 0oald. &ruta odwrci si i s!ojrza na ledwo majaczc w
mdym wietle ksiyca twarz najemnika.
A /wj baron /alanSue zaoy niedawno now komor celn, niecae dziesi"
kilometrw std na !oudnie. Przejedaem tamtdy dzi wczesnym wieczorem. 3yglda na
to, e ostatnimi czasy oywi si szmugielek z $atalu. ,owiedz si od onierzy, e dzi w
nocy nikt tamtdy nie !rzejeda i zawrc.
A 3 takim razie musimy natycmiast rusza". Pozostaje otwarte !ytanie# jak dotrzemy
do +l(andaruJ %iaem zamiar !ojeca" drog na !noc do Oabon, a !otem skrci" na
zacd.
A $a !omoc od Olit z !ewnoci natkniesz si na kogo, kto zna ci, !anie, z czasw
wojny. 'zczeglnie w okolicac .a%ut. -dybym mia troc oleju w gowie, na !ewno bym
do tego doszed.
A /o ktrdyJ
A 5m, moemy !ojeca" std !rosto na zacd. Przej" !rzez Poudniow Przecz,
nast!nie !rzez ?ielone 'erce, wzdu zacodnic stokw 'zaryc 3ie. /o niebez!ieczna
droga, ale... A za!ro!onowa %artin.
A -obliny i trolle to !rzynajmniej !rzeciwnik, ktrego dobrze znamy A doko8czy za
niego &ruta. A ?goda, !ojedziemy, jak !owiedziae. 0uszajmy. $ie ma czasu do stracenia.
,osiedli koni i ruszyli w drog za %artinem jadcym na czele. Posuwali si !owoli
!rzez mroczne, u!ione lasy, kierujc si na zacd. &ruta z trudem zdusi w sobie
narastajcy gniew. '!okojna !odr z 'art do Olit u!ia jego czujno" s!rawiajc, e na
cwil za!omnia o czyajcym na nic niebez!iecze8stwie. *ednak zasadzka w gos!odzie, a
!otem cwaujcy noc je=d=cy obudziy i wyostrzyy jego zmysy. )y" moe %urmandamus i
jego agenci rzeczywicie zostali !ozbawieni magicznyc s!osobw odnajdywania go, jednak
nie zwinli sieci i niewiele brakowao, a w!adby w ni na dobre.
*immy zamyka !ocd, oglda si !rzez rami i ywi w sercu nadziej, e nie ujrzy
!ocigu. Po kilkunastu minutac janiejsza wstka drogi znikna mu z oczu. Co!ak sku!i
ca uwag na !lecac 0oalda i .auriego, jedynyc konkretnyc ksztatac, ktre mg
dostrzec !rzed sob.
ST)R%$C'
3iatr s!ieni wody jeziora.
-ardan s!oglda na odlegy brzeg 'tardock aujc, e nie mg dotrze" do akademii
konno, zamiast zawierza" losowi, i ten zecce utrzyma" bark waciw stron do gry. C
byo jednak !ocz", akademia bya usytuowana na wys!ie. Przecier!ia ju niejedn !odr
morsk i co" cae ycie s!dzi w miecie !ortowym, nadal nie cier!ia eglugi. @czywicie
nigdy nie !rzyznaby si do tego otwarcie.
@!ucili 4rondor na !okadzie statku i !ync wzdu wybrzea, dotarli do cienin
!omidzy %orzem -orzkim a %orzem 'nw, ktre byo raczej ogromnym, sonowodnym
jeziorem ni morzem z !rawdziwego zdarzenia. 3 'amacie wynajli konie i !ojecali w
gr rzeki ,awlin, docierajc a do jej =rde, do 3ielkiego -wia=dzistego *eziora. /eraz
czekali, a barka !o!ycana dugimi tyczkami !rzez dwc miejscowyc co!w ubranyc
w !roste bluzy !rzybije do ic brzegu. ?a cwil -ardan, brat ,ominik, 4asumi i szeciu
gwardzistw /suranic miao wej" na !okad, by !okona" ostatni, dwukilometrowy odcinek
!odry.
*ak na t !or roku, byo wyjtkowo zimno. -ardan dygota na caym ciele. 3iosna
ju !rzysza, jednak !=no!o!oudniowy wiatr nie nis zwykyc o tej !orze, cie!yc
!odmucw.
A Prosz sobie tylko !rzy!omnie", e ja jestem wygna8cem z cie!ego klimatu,
ka!itanie A zacicota 4asumi.
A $ie, to nie to A od!owiedzia -ardan bez umoru. A @wszem, jest tu zimno, ale to
nie tylko to. *est co jeszcze... @dkd o!uciem 4sicia, bez !rzerwy towarzyszy mi jakie
mroczne !rzeczucie nieszczcia. A )rat ,ominik nie odezwa si ani sowem, lecz z jego
twarzy mona byo wyczyta", e !odziela to odczucie.
4asumi skin gow. ?osta w 4rondorze, aby strzec 4rla. 4iedy nadesza
wiadomo" od &ruty, .yam !o!rosi go, aby towarzyszy -ardanowi i mnicowi 6sa! w
!odry do 'tardock. Poza tym, e sam bardzo ccia zobaczy" si z Pugiem, w sowac
.yama wyczu co, co kazao mu !rzy!uszcza", e bez!ieczne dotarcie mnica do 'tardock
byo dla 4rla s!raw najwyszej wagi.
)arka wrya si dziobem w brzeg. *eden z !rzewo=nikw wyskoczy.
A &by !rzewie=" was i konie, bdziemy musieli obrci" dwa razy, !anie.
A 3 !orzdku A od!owiedzia 4asumi, ktry by najstarszy rang. 3yznaczy !iciu
swoic ludzi. A Ci !o!yn !ierwsi. %y w drugiej turze.
-ardan nie s!rzeciwia si, e !o!ynie jako drugiN nie mia najmniejszej cci
!rzys!ieszania zbliajcej si CmkiD. Piciu /suranic w!rowadzio wierzcowce na d= i
w milczeniu zajo swoje miejsca. )ez wzgldu na to, co myleli o zbliajcej si !odry na
rozcybotanej barce, zacowywali stoicki s!okj.
@dbili od brzegu. -ardan !atrzy w milczeniu. Poza nikymi oznakami ycia na
odlegej wys!ie, !oudniowy brzeg 3ielkiego -wia=dzistego *eziora by cakowicie
o!ustoszay. ?astanawia si, dlaczego kto miaby wybiera" ycie w takim osamotnieniu i
izolacji od wiataJ *ak gosia stara legenda, kiedy z niebios s!ada gwiazda, a w miejscu,
gdzie uderzya w ziemi, !owstao jezioro. )ez wzgldu na jego !ocodzenie jedno byo
!ewne, na tyc brzegac nie osiedlia si nigdy adna s!oeczno".
@statni onierz /suranic, ktry zosta z nimi na brzegu, !owiedzia co w rodzimym
jzyku do 4asumiego, wskazujc na !nocny wscd. 4asumi s!ojrza w tamtym kierunku.
-ardan i ,ominik rwnie zwrcili gowy w tamt stron. ,aleko, tu !onad
oryzontem, na tle mroczniejcego !rzed zmierzcem nieba wida" byo kilka leccyc ku
nim, uskrzydlonyc sylwetek.
A Co to jestJ A s!yta 4asumi. A *eszcze nie widziaem tak wielkic !takw w waszym
wiecie, !atrzcie tylko, s tak wielkie jak ludzieK
-ardan zmruy oczy, w!atrujc si w dal. 0ozleg si krzyk ,ominika.
A @ 6sa!, miej nad nami lito"K $a brzegK 3racajcie natycmiast na brzegK
Przewo=nicy obejrzeli si zdziwieni. 4iedy jednak s!ostrzegli, e -ardan i !ozostali
dobywaj broni, na!arli z caej siy na tyczki i skierowali szybko bark ku brzegowi.
$adlatujce sylwetki byy ju wyra=nie widoczne. 4ieroway si w!rost na gru!k na brzegu.
*eden z !rzewo=nikw krzykn !rzeraony, bagajc ,ale o ratunek.
)yy to nagie, mskie !ostacie, groteskowo ludzkie w ksztacie, o niebieskiej skrze i
!otnie uminionyc torsac. %inie na !iersiac i barkac !ryy si rytmicznie, gdy
gigantyczne, nieto!erzowate skrzyda biy !owietrze. -owy ic !rzy!ominay do zudzenia
bezwose ma!ie gwki. ?a kadym z nic wi si w !owietrzu dugi, cwytny ogon. -ardan
!oliczy szybko# rwny tuzin. 3rzeszczc i !iszczc !rzera=liwie wysokimi gosami, stwory
nurkoway w!rost na stojcyc na brzegu.
Przestraszony ko8 uskoczy w bok. -ardan !rzecyli si gwatownie, unikajc w
ostatniej cwili rozca!ierzonyc sz!onw stwora. ?a !lecami rozleg si roz!aczliwy krzyk.
4a!itan zerkn !rzez rami. *eden z !rzewo=nikw zosta !ocwycony i uniesiony w
!owietrze. )estia zawisa na cwil w !owietrzu, macajc gwatownie skrzydami i
trzymajc biedaka za kark. 3ydajc oydny, !ogardliwy wrzask, stwr rozerwa jednym
szar!niciem gardo o1iary i !uci j. Ciao w 1ontannie krwi w!ado w wody jeziora.
-ardan ci mieczem innego, ktry ccia go !ocwyci" w !odobny s!osb. @strze
tra1io !rosto w twarz, lecz bestia odskoczya tylko, macajc gwatownie skrzydami. 3
miejscu, gdzie ugodzia klinga, nie !ozosta nawet najmniejszy lad. 'twr wykrzywi si
okro!nie, !otrzsn gow i !onowi gwatowny atak. -ardan co1n si, sku!iajc ca
uwag na wycignityc ku niemu rkac. ?ako8czone sz!oniastymi !aznokciami niemal
ludzkie !alce zazgrzytay !o stali, gdy s!arowa atak. 4a!itan modli si w ducu, aby ko8
zeccia sta" w s!okoju tak dugo, by zdoa wydoby" tarcz.
A Co to jestJ Co to za stworzeniaJ A krzykn 4asumi. )arka !od!yna blisko i
!iciu /suranic mogo wyskoczy" na brzeg.
-dzie za !lecami usyszeli gos ,ominika.
A /o byty elementarne, utworzone za !omoc czarnej magii. $asz broni nic nie
zwojujemy.
/surani zdawali si nie wzruszeni t wiadomoci i atakowali bez waania stwory jak
kadego innego !rzeciwnika. Cocia zadawane ciosy nie raniy, musiay !owodowa" bl,
nagy atak /suranic s!rawi bowiem, e bestie wyco1ay si, na cwil zawisajc w
!owietrzu.
-ardan szybko rozejrza si, aby zorientowa" si w sytuacji. 4asumi i ,ominik byli
tu obok. @baj mieli wycignite tarcze i stali gotowi do walki. 'twory zaatakoway
!onownie. Monierz krzykn i ka!itan zauway, jak jeden z /suranic !ada na ziemi.
-ardan obserwowa !rzez cwil, jak 4asumi, wykorzystujc z !owodzeniem miecz,
tarcz a take szybko" i zwinno" rucw, unikn jednoczesnego ataku dwc bestii.
?dawa sobie jednak dobrze s!raw, e nadzieje na !rzetrwanie s !raktycznie rwne zeru.
Pozostawao tylko kwesti czasu, kiedy zmcz si, ic rucy s!owolniej, a wtedy... Po
stworac nie byo wida" ani ladu zmczenia. '!aday cigle w d, !onawiajc ataki z tak
sam 1uri jak na !ocztku.
,ominik zamacn si tg lask. ? garda jednego ze stworw wyrwa si
zawodzcy, !iskliwy wrzask. *eli nawet ic bro8 nie !otra1ia !rzecina" magicznie
utworzonej skry, to !rzynajmniej moga ama" koci. )estia lataa w kko, trze!oczc
roz!aczliwie skrzydami i starajc si za wszelk cen utrzyma" w !owietrzu. $adaremnie.
Powoli, lecz nieubaganie o!adaa coraz niej i niej ku ziemi. ? niezdarnyc, caotycznyc
rucw jednego ze skrzyde wida" byo, e ,ominik musia zgrucota" jej bark.
-ardan ucyli si !rzed kolejnym atakiem i zwinnie odskoczy w bok. Poza bijcymi
gwatownie !owietrze skrzydami atakujcej go !ary dostrzeg, jak ranny stwr o!ada na
ziemi. 3 momencie, gdy jego sto!y zetkny si z !owierzcni ziemi, rozleg si
widrujcy w uszac wrzask blu. *ego ciao eks!lodowao tysicem wietlistyc zygzakw
energii. 3 wieczornym !mroku nast!i nagy, ole!iajcy bysk i stwr roz!yn si w
!owietrzu. /ylko na ziemi zostaa ciemna, dymica !lama.
A /o elementarne byty !owietrzaK A krzykn ,ominik. A ,otknicie ziemi zabija je
natycmiastK
-ardan zamacn si znad gowy i zdzieli z caej siy najbliszego stwora. 6m!et
uderzenia ze!cn go w d. ,osownie na uamek sekundy jego sto!a zetkna si z ziemi,
lecz to wystarczyo. /ak jak jego !o!rzednik, zmieni si w migotliw cmur rozbyskw i
iskier. Prbujc oderwa" si od czekajcej na dole zagady, sign w !anice w gr i cwyci
za !owiewajcy ogon innej bestii. 3 roziskrzonej energii !omkn w gr !o ogonie, by !o
sekundzie !ocon" i nast!nego stwora.
4asumi szybko oceni sytuacj. /rzec z jego szeciu ludzi leao martwyc na ziemi.
,ziewi" !ozostayc !rzy yciu bestii kbio si nad ic gowami. 3 ic atakac mona
byo teraz zauway" !ewn ostrono". *eden z nic nurkowa w stron ,ominika, ktry
za!ar si mocniej nogami, szykujc si do od!arcia ataku. /ym razem jednak, zamiast
sign" !o mnica sz!onami, stwr wyamowa w ostatniej cwili. %acajc gwatownie
skrzydami do tyu i okadajc nimi zakonnika, stara si zwali" go na ziemi. -ardan rzuci
si ku ,ominikowi, ledwo unikajc wycigajcyc si ku niemu sz!onw. 'tarajc si nie
wy!uci" miecza z doni, wycign ramiona i obj nogi stwora dyndajce !rzed mnicem.
?a!a z caej siy, !rzyciskajc twarz do uda bestii. Poczu w nosie straszny, odraajcy 1etor,
smrd czego, co zdeco i dawno !owinno by" ju zako!ane w ziemi. Modek !odskoczy
mu do garda. $ies!odziewane obcienie cigno stwora w d. 0ozlego si !rzenikliwe
wycie. 'krzyda zaczy roz!aczliwie bi" !owietrze. )yo jednak za !=no. 'twr straci
rwnowag. -ardan szar!n jeszcze raz i cign go na ziemi. +ks!lozja iskier i zygzakw
byskawic i kolejna bestia wy!arowaa.
-ardan u!ad i !rzetoczy si !o ziemi. $a ciele, w miejscac ktrymi dotyka stwora,
gdy ten roz!ada si, ulegajc zagadzie, w ramionac i na !iersi !oczu !rzeszywajcy,
!iekcy bl. ?ignorowa cier!ienie, czujc rosncy !rzy!yw energii i nadziei. -ru!ka na
brzegu liczya teraz siedem osb. 4asumi, ,ominik, trzec onierzy, !rzewo=nik jak
oszalay wymacujcy tyk oraz on sam. .iczba stworw s!ada do omiu sztuk.
Przez kilka cwil elementarne byty zdecydoway si kry" !onad gowami sidemki,
!ozostajc !oza zasigiem ic broni. $agle, gdy utworzyy klucz i wzbiy si w gr, aby
znurkowa" do !onownego ataku, kilka metrw od ludzi !ojawio si dziwne migotanie
!owietrza. -ardan zacz si modli" w ducu do /it, boga onierzy, aby nie by to kolejny
na!astnik. *eszcze jeden wrg z !ewnoci !rzewayby szal zwycistwa na ic niekorzy".
/u obok bysno i na !lay nies!odziewanie !ojawi si mczyzna ubrany w !rost,
czarn bluz i s!odnie. -ardan i 4asumi natycmiast roz!oznali Puga i krzyknli do niego
ostrzegawczo. %ag !owid s!okojnym s!ojrzeniem !o okolicy, oceniajc sytuacj. *eden ze
stworw dostrzeg nie uzbrojonego czowieka. ?awy z o!ta8cz radoci i run na niego z
gry.
Pug sta s!okojnie, nie zmieniajc !ozycji. '!adajcy z gry jak kamie8 stwr by ju
niecae trzy metry nad nim, gdy nagle uderzy w niewidzialn barier jak w kamienny mur.
?win si z blu i o!ad bezwadnie na ziemi, by w nast!nej sekundzie znikn" w
ole!iajcym bysku wiata.
3ysoko w !owietrzu rozlegy si !aniczne wrzaski !rzeraenia. Pozostae bestie
zrozumiay, e oto !ojawi si !rzeciwnik, !ozostajcy cakowicie !oza ic zasigiem. Caa
sidemka wykonaa w !owietrzu karkoomny zwrot i skierowaa si byskawicznie ku
!nocy.
Pug zatoczy wzniesionymi rkami uk w !owietrzu i nagle na jego doniac zata8czy
bkitny !omie8. Cisn nim za uciekajcymi stworami, ktre macajc szale8czo
skrzydami, !omykay tu nad !owierzcni wody. 4ula bkitnego ognia !omkna i
zrwnaa si z nimi, ogarniajc je momentalnie !ulsujc wietlicie energi. 0ozlegy si
zduszone okrzyki blu. +lementarne byty skrcay si w locie i drgajc roz!aczliwie, s!aday
w d. .edwo dotkny wody, bucay szmaragdowym !omieniem, by !o cwili znikn" !od
1alujc !owierzcni jeziora.
-ardan obserwowa Puga, gdy ten zblia si do miertelnie zmczonyc walk
onierzy. 3 wyrazie jego twarzy goci jaki obcy, nie znany do tej !ory, surowy wyraz. 3
s!ojrzeniu za bya wadczo" i wiadomo" siy. Pug od!ry si i jego twarz momentalnie
si zmienia. Pomimo swoic !rawie dwudziestu szeciu lat ycia wyglda bardzo modo,
wrcz co!ico. $a jego ustac !ojawi si umiec.
A Panowie, witam w 'tardock.
@gie8 !oncy w kominku na!enia !okj !rzytulnym, bursztynowym blaskiem i
cie!em. -ardan i ,ominik od!oczywali, usadowieni wygodnie w ogromnyc 1otelac.
4asumi, zgodnie z tradycj /suranic, siedzia na !oduszkac na !ododze.
4ulgan o!atrywa o!arzenia ka!itana, rozczulajc si nad starym wiarusem jak matka
nad !rzygu!im dzieciakiem. @baj znali si od lat, jeszcze z Crydee, wic 4ulgan mg sobie
!ozwoli" na ostry ton.
A *ak moge by" tak gu!i, eby a!a" stwora za nogi. Przecie kady idiota wie, e
1izyczny kontakt z bytem uzalenionym od !odstawowyc elementw, kiedy !owraca on do
!ierwotnej !ostaci, czy si z wyzwoleniem energii, gwnie cie!a i wiata.
-ardan by ju zmczony cigym stro1owaniem.
A $o dobra, nie wiedziaem. 6 co z tegoJ 4asumi, ty wiedziaeJ ,ominikJ
4asumi !arskn miecem.
A 5m, jeli codzi o ciso", to wiedziaem A !owiedzia cico mnic.
A &le mnicu, nic mi nie !omagasz. $ic a nic A mrukn ka!itan. A 4ulgan,
sko8czye juJ ?jadbym co. @d !onad godziny czuj te ws!aniae aromaty. *eszcze cwila
i dostan szau.
Pug, ktry sta o!arty o cian !rzy kominku, zamia si.
A 4a!itanie, nie mino wicej ni dziesi" minut. ?najdowali si na !ierwszym
!itrze ogromnego, cigle jeszcze nie wyko8czonego gmacu.
A *ake si ciesz, e 4rl zezwoli, abym odwiedzi twoj akademi, Pug A
!owiedzia 4asumi. U
A *a rwnie A dorzuci ,ominik. A %y w 'art bardzo sobie cenimy ko!ie !rac,
ktrymi zecciae wzbogaci" nasze zbiory, lecz nadal nie mamy !enej jasnoci co do twoic
!lanw. Ccielibymy wiedzie" co wicej.
A ?awsze z radoci goszcz kadego, kto !rzycodzi tu !owodowany mioci do
wiedzy, bracie ,ominiku. )y" moe ktrego dnia u!omnimy si o odwzajemnienie naszej
skromnej gociny i odwiedzimy wasz synn bibliotek.
'yszc te sowa, 4ulgan odwrci si do nic.
A @j tak. ? !rzyjemnoci osobicie zgosz to roszczenie, !rzyjacielu.
A ?awsze bdziecie mile widziani.
A Fwaaj na tego A wtrci si -ardan, wskazujc rucem gowy na 4ulgana. A
3ystarczy, e na moment stracisz go z oczu w tyc waszyc !odziemnyc salac, a ju nigdy
go nie odnajdziesz. *est tak na!alony na ksiki jak nied=wied= na mid.
,o !okoju wesza !ikna kobieta o ciemnyc wosac i rwnie ciemnyc, wielkic
oczac. 'zo za ni dwc sucyc. $ieli wielkie tace z jedzeniem. 4obieta !ostawia
swoj tac na ko8cu dugiego stou, na!rzeciwko gru!ki mczyzn.
A Prosz bardzo. Czas na kolacj.
A )racie ,ominiku, to moja ona, 4atala A !rzedstawi j Pug.
%nic skoni si z szacunkiem.
A Pani...
A &le nie, !rosz mwi" 4atala. A Fmiecna si. A 'taramy si tu unika"
wszelkic 1ormalnoci.
%nic !onownie skoni si i !odszed do wskazanego mu krzesa. @dwrci si na
d=wik otwieranyc drzwi i !o raz !ierwszy od cwili !oznania mnica ka!itan ujrza, jak
jego o!anowanie i s!okj !ryskaj jak ba8ka mydlana. ,o !okoju wbieg 3illiam, a tu za
nim !ojawia si !okryta zielonymi uskami sylwetka 7antusa.
A $a lito" 6sa!K Czy to smok ognistyJ 3illiam !odbieg do ojca i obj go mocno,
s!ogldajc na goci z !ewn rezerw.
A @to 7antus, !rawdziwy !an tyc woci A !rzedstawi smoka 4ulgan. A Pozostali s
!rzez niego tolerowani. /rzeba !rzyzna", e najmniej mczy go towarzystwo 3illiama. A
3zrok smoka !owdrowa na cwil ku twarzy 4ulgana, jakby !otwierdzajc !rawdziwo"
jego sw. Po cwili jego wielkie, czerwone oczy zwrciy si w kierunku stou i zaczy
kontem!lowa" to, co si na nim znajdowao.
A 3illiam, !rzywitaj si z 4asumim A !owiedzia Pug. Co!czyk skoni lekko gow
i umiecn si. Powiedzia co w jzyku /suranic i 4asumi od!owiedzia, wybucajc
miecem.
,ominik s!ojrza na nic z zainteresowaniem.
A %j syn !osuguje si !ynnie zarwno jzykiem 4rlestwa, jak i mow /suranic.
Mona i ja uczymy go nieustannie jednego i drugiego ze wzgldu na to, e wiele !rac w moic
zbiorac na!isanyc zostao w jzyku /suranic. /o jeden z !roblemw, na jakie si
natknem, ccc w!rowadzi" sztuk 3yszej ,rogi na %idkemi. 3iele z tego, co czyni,
jest rezultatem myc !rzemyle8, a moje mylenie magiczne wyraa si w jzyku /suranic.
3 !rzyszoci 3illiam bdzie mi wielk !omoc w odkrywaniu s!osobw !raktykowania
magii w jzyku 4rlestwa, tak ebym mg naucza" tyc, ktrzy z nami yj.
A Panowie, jedzenie stygnie A !rzynaglia ic 4atala.
A & moja ona nie !ozwala na rozmowy o magii !rzy stole.
4ulgan !rycn gniewnie.
A )o gdybym !ozwolia, tyc dwc nigdy nie !rzeknoby ani ksa.
-ardan !omimo blu ococzo ruszy do stou.
A %nie nie trzeba dwa razy !rzy!omina". A ?asiad za stoem i jeden ze sucyc nie
zwlekajc zacz na!enia" jego talerz.
4olacja u!ywaa w miej atmos1erze, nie !oruszano wanyc tematw. 3raz z
nastaniem nocy caa groza mijajcego dnia ulotnia si bez ladu. &ni -ardan, ani ,ominik
czy 4asumi sowem nie ws!omnieli o !onuryc wydarzeniac, ktre s!rowadziy ic do
'tardock. $ie mwiono nic o wdrwce i !oszukiwaniac &ruty, zagroeniu ze strony
%urmandamusa czy te zowieszczej !rze!owiedni zasyszanej w o!actwie. $a krtki czas
za!anowaa armonia i s!okj. Przez krtk godzin wiat by !rzyjemnym miejscem, w
ktrym s!otkali si starzy !rzyjaciele i nowi gocie, cieszc si swoim towarzystwem.
& !otem 3illiam zacz mwi" wszystkim dobranoc. ,ominika uderzyo wielkie
!odobie8stwo co!ca do matki, cocia kiedy !orusza si czy mwi, do zudzenia
!rzy!omina swego ojca. 7antusa karmiono z talerza 3illiama i teraz smok !ocza!a godnie
za swym maym !anem.
A 3 dalszym cigu !owt!iewam w zdrowie swoic zmysw, kiedy codzi o tego
smoka A !owiedzia ,ominik, gdy nierozczna !ara o!ucia !okj.
A @dkd !amitam, by ulubie8cem 4ulgana A !owiedzia -ardan.
4ulgan nabi i za!ali 1ajk.
A 5aK )yo, mino. @d dnia, kiedy si s!otkali, co!ak i 7antus s jak bli=niaki,
wszdzie razem.
A /ak, midzy nimi istnieje jaki niezwyky zwizek, co, co wykracza !oza normaln
!rzyja=8 midzy czowiekiem i zwierzciem. Czasem wydaje mi si, e si doskonale
rozumiej A !owiedziaa 4atala.
A $o c, !ani... 4atala A odezwa si ,ominik A niewiele jest tutaj zwykyc rzeczy.
*u samo ws!lne !rzebywanie magw, ten ws!aniay gmac... to w!rost niezwyke.
Pug wsta i za!rowadzi wszystkic ku 1otelom ustawionym wok kominka.
A ?rozum jedno, na 4elewanie, kiedy studiowaem w ?gromadzeniu, wszystko to, co
tutaj widzisz w stanie narodzin, tam byo ju ustabilizowane i !rawie odwieczne. )raterstwo
magw byo oglnie uznanym i !rzyjtym 1aktem, !odobnie zreszt jak dzielenie si wiedz.
4ulgan zadowolony !yka z 1ajki.
A Czyli tak, jak !owinno by".
A @ wznoszeniu akademii w 'tardock moemy !odyskutowa" jutro, kiedy za!oznam
was z nasz ma s!oecznoci A !owiedzia Pug. A ,zi wieczorem !rzeczytam !osanie od
&ruty i o!ata. 3iem o wszystkim, co do!rowadzio do o!uszczenia 4rondoru !rzez &rut,
-ardan. Co si wydarzyo w drodze midzy 4rondorem a 'artJ
4a!itan, ktrego !owoli ogarniaa senno", zmobilizowa si i szybko o!owiedzia o
wydarzeniac w drodze do o!actwa. Poniewa nie !omin w relacji adnego istotnego
szczegu, brat ,ominik zacowa milczenie. P=niej nadesza i na niego kolej, aby
o!owiedzie" wszystko, co wiedzia o na!aci na o!actwo. 4iedy sko8czy, Pug i 4ulgan
zadali kilka !yta8, !owstrzymujc si od komentarza.
A 3iadomoci, z ktrymi !rzybylicie, stanowi =rdo najgbszej troski i nie!okoju.
*est ju jednak !=no, a !oza tym na wys!ie jest jeszcze !ar innyc osb, z ktrymi warto
si skonsultowa". Pro!onuj, abymy teraz za!rowadzili utrudzonyc i zmczonyc !anw
do ic !okojw, a !owane rozmowy roz!oczli jutro.
-ardan, ktry !oczu, e wanie zbiera mu si na !otne ziewnicie, !owstrzyma
si w ostatniej cwili i kiwn skwa!liwie gow. 4ulgan, ,ominik, 4asumi i ka!itan yczyli
!ozostaym dobrej nocy i wyszli !od !rzewodnictwem 4ulgana.
Pug !odszed do okna i wyjrza w noc. %ay ksiyc wycyn wanie zza cmur i
odbija si w wodac jeziora. 4atala !odesza do ma i obja go mocno w !asie.
A )ardzo ci zanie!okoiy te wieci. A )yo to !roste stwierdzenie 1aktu, a nie !ytanie.
A *ak zawsze wiesz, o czym myl. A @brci si i obj j cianiej. Poczu sodki
za!ac jej wosw i !ocaowa w !oliczek.
A Mywiem nadziej, e !rzejdziemy !rzez ycie, ko!oczc si jedynie budowaniem
akademii i wycowywaniem dzieci.
Fmiecna si, a jej ogromne, ciemne oczy odzwierciedlay niesko8czon mio",
ktr darzya swego mczyzn.
A Pord /urilw mamy takie !owiedzenie# CMycie to !roblemy. My" to rozwizywa"
!roblemyD. A Fmiecn si w od!owiedzi. A /o cigle !rawda, staa i niezmienna. Co
sdzisz o wiadomociac, ktre !rzynieli 4asumi i resztaJ
A $ie wiem. A Pogadzi j !o wosac. A @statnimi czasy dowiadczaem nie
dajcego mi s!okoju uczucia. %ylaem z !ocztku, e to tylko nerwy zwizane z !ost!em
robt !rzy wznoszeniu akademii, ale teraz to co wicej. @statnie noce s !ene snw.
A 3iem, Pug. 3idziaam, jak w nocy zmagasz si z czym i mczysz. %usisz mi o
nic o!owiedzie". '!ojrza jej w oczy.
A $ie cc ci s!rawia" ko!otw ani ci martwi", kocana. Fwaaem, e to !o !rostu
zmory z zamierzcej !rzeszoci, z trudnyc czasw. /eraz jednak nie jestem !ewien.
'zczeglnie jeden z nic wraca czsto, a ostatnio szczeglnie u!orczywie. *aki gos w
ciemnym miejscu krzyczy do mnie. 'zuka mojej !omocy, baga o ni.
$ie odzywaa si, !oniewa dobrze znaa swego ma i cciaa !oczeka" a sam
bdzie gotowy, aby !odzieli" si z ni swymi odczuciami. @dezwa si !o duszym
milczeniu.
A 4atala, ja znam ten gos. 'yszaem go ju wczeniej, kiedy trudny czas sign
a!ogeum, w najbardziej !rzeraajcej cwili, kiedy wynik wojny wisia dosownie na wosku,
kiedy los dwc wiatw ciy na moic barkac. /o %acros. /o jego gos sysz.
4atala wzdrygna si i !rzytulia mocniej do ma. ,obrze znaa to imi, imi
Czarnego %acrosa. *ego biblioteka stanowia zalek !owstajcej akademii magii. %acros
by tajemniczym czarnoksinikiem, nie nalecym ani do 3yszej ,rogi, jak Pug, ani do
$iszej, jak 4ulgan. )y kim innym. My tak dugo, e wydawa si wieczny i !otra1i
odczytywa" !rzyszo". Przez cay czas bra mniej czy bardziej zakulisowy udzia w 3ojnie
,wc Lwiatw i !osugujc si swobodnie ludzkim yciem, uczestniczy w jakiej
nieogarnionej, kosmicznej grze, ktrej stawk zna tylko on sam. Fwolni %idkemi od
!rzejcia, magicznego !omostu czcego jej rodzinny i nowy wiat. 3tulia si mocniej w
Puga, o!ierajc gow na jego !iersi. 3iedziaa, co nie!okoio Puga najbardziej# %acros nie
y.
-ardan, 4asumi i ,ominik !odziwiali z !arteru !ost!ujce wyej !race. 3ynajci w
'amacie murarze kadli kolejne warstwy kamieni, wznoszc coraz wyej mury akademii. 3
!obliu stali Pug i 4ulgan. '!rawdzali nowe !lany !rzedstawione !rzed cwil !rzez mistrza
nadzorujcego ca budow. 4ulgan za!rosi ic gestem rki, by !odeszli bliej.
A ?ecciejcie nam wybaczy". ,la nas to s!rawa niezwykej wagi A !owiedzia
zwalisty mag. A ?aczlimy !race do!iero kilka miesicy temu i ccemy koniecznie
do!ilnowa", aby dalsze roboty !rzebiegay bez zakce8.
A /o bdzie ogromny gmac A zacwyca si -ardan.
A ,wadziecia !i" !iter !lus kilka wyszyc wie do obserwowania nieboskonu.
A $iewiarygodne A sze!n ,ominik. A /aki gmac moe !omieci" tysice ludzi.
$iebieskie oczy 4ulgana zaiskrzyy si radoci.
A Pug o!owiedzia zaledwie skromn cz" tego, co widzia w %iecie %agw na
4elewanie. /am cae miasto zroso si w jeden, gigantyczny gmac. ?a wiele lat, gdy
sko8czymy nasz budowl, bdziemy mieli zaledwie jedn dwudziest cz" tego co tam,
moe nawet mniej. $o ale to nic, gdyby bya taka !otrzeba, jest miejsce na rozwj. 4trego
dnia, kto wie, akademia moe zaj" ca !owierzcni wys!y.
%istrz budownictwa oddali si do swoic zaj".
A Prze!raszam za t !rzerw, ale musielimy zadecydowa" o !aru rzeczac A
!owiedzia Pug. A Cod=my, kontynuujmy nasz ins!ekcj.
Poszli wzdu muru. 4iedy wyszli za rg, ic oczom ukazaa si gru!a domw do
zudzenia !rzy!ominajcyc niewielk wiosk. %idzy budynkami wida" byo mczyzn i
kobiety ubranyc w naj!rzerniejsze stroje, od dobrze znanyc z 4rlestwa a !o
carakterystyczne ubiory z 4esu. $a centralnym !lacyku wioski bawio si kilkoro dzieci.
*ednym z nic by 3illiam. ,ominik rozejrza si i zobaczy nie o!odal 7antusa
wygrzewajcego si leniwie na so8cu !rzed !rogiem jednego z domostw. ,zieciaki za
wszelk cen usioway wko!a" szmacian, owinit skrzanymi rzemieniami !ik do
!rzewrconej beczki. 3szystko wskazywao na to, e gra bya !ozbawiona wszelkic zasad
czy regu.
,ominik rozemia si na ten widok.
A 5aK *ak byem co!akiem, bawiem si w to samo kadego 'zstego ,nia. Pug
umiecn si.
A *ak i ja. 3iele z naszyc !lanw nie weszo jeszcze w eta! realizacji, wic dzieciaki
nie maj na razie swoic stayc obowizkw, ale cyba nie maj nic !rzeciwko temu.
A Co to za miejsceJ A do!ytywa si ,ominik.
A /ymczasowy dom dla naszej modej s!oecznoci. $a razie gotowe jest jedynie
skrzydo, w ktrym 4ulgan i ja z rodzin mamy swoje !okoje oraz gdzie znajduje si kilka
!racowni dla modego narybku. / cz" gmacu uko8czono najwczeniej, cocia na
wyszyc kondygnacjac nadal trwaj !race. Ci, ktrzy !rzybywaj do 'tardock, by uczy" si
czy suy" akademii, do czasu kiedy w gwnym gmacu zostan oddane nowe
!omieszczenia, mieszkaj w tyc domkac. A ,a znak, aby weszli za nim do wikszego,
dominujcego nad reszt wioski domu. 3illiam odczy si od bawicyc si dzieci i st!a
obok ojca. Pug !ooy mu rk na ramieniu.
A *ak tam twoja nauka dzisiajJ Co!ak skrzywi si.
A $ie za dobrze. ,aem s!okj na dzisiaj. $ic mi nie wycodzio.
Pug s!owania nagle, ale 4ulgan kle!n co!aka w !lecy i !o!cn w stron
!ozostayc dzieci.
A $o, zmykaj do zabawy, co!cze. $ic si nie martw, twj tatu te by od!orny na
wiedz, kiedy by moim studentem. 3szystko !rzyjdzie we waciwym czasie.
Pug umiecn si lekko.
A C@d!orny na wiedzDJ
A %asz racj, CnierozgarnityD, Czakuta !aaD czy CtumanD bardziej by !asoway w
twoim wy!adku.
A 4ulgan bdzie si ze mnie nabija a do dnia mojej mierci A !owiedzia Pug,
wcodzc do rodka.
Po wejciu okazao si, e budynek to !usta w rodku skoru!a. 3ydawao si, e jego
jedynym !rzeznaczeniem byo !omieszczenie w sobie ogromnego, biegncego !rzez ca
dugo", stou. ,rugim i zarazem ostatnim elementem wntrza by kominek. 3ysoki stro!
!odtrzymyway drewniane belki, z ktryc zwieszay si ogromne latarnie rozsiewajce
wok cie!y, wesoy blask.
Pug !rzysun sobie krzeso do stou i za!rosi !ozostayc, by rwnie usiedli.
,ominik ucieszy si !oncym ogniem, bo cocia bya ju !=na wiosna, to jednak
!anowao !rzenikliwe zimno.
A & co to za kobiety i dzieciJ
4ulgan wycign 1ajk i zacz j nabija" tytoniem.
A ,zieciaki to synowie i crki tyc, ktrzy !rzybyli na wys!. Ccemy zorganizowa"
dla nic szko. Pug ma jakie dziwne !omysy na temat !rzyszego ksztacenia wszystkic
mieszka8cw 4rlestwa, cocia ja uwaam, e !owszecna edukacja nie !rzyjmie si nigdy.
& kobiety to albo ony magw albo same s magami, czyli jak si !otocznie zwyko mwi",
czarownicami.
,ominik zanie!okoi si wyra=nie.
A CzarowniceJ
4ulgan za!ali 1ajk !omykiem, ktry wystrzeli z koniuszka !alca, i wy!uci kb
dymu.
A Czy wana jest nazwaJ Praktykuj magi. ? zu!enie dla mnie niezrozumiayc
!owodw !raktykujcy magi mczy=ni s !rzynajmniej w minimalnym sto!niu tolerowani,
!odczas gdy kobiety, u ktryc stwierdzono moc, s wyrzucane !rawie z kadej s!oecznoci.
A Przecie uwaa si, e czarownice zyskuj swoj moc !rzez sub siom ciemnoci
i za.
4ulgan macn niedbale rk, oddalajc argument mnica.
A )zdura. /o !rzesdy, wybacz, e !owiem w!rost. Vrdo ic mocy nie ma wcale
ciemniejszego odcienia ni twojej czy mojej. Co wicej, ic zacowanie jest zazwyczaj o
wiele bardzie delikatne ni co niektryc bardziej entuzjastycznyc, cocia bdzcyc sug
!ewnyc wity8.
A /o !rawda, ale mwisz o !rawowityc czonkac !owszecnie uznanyc wity8.
4ulgan s!ojrza mu !rosto w oczy.
A 3ybacz, !rosz, moj uwag, ale cocia uwaa si, e zakon 6sa! re!rezentuje
bardziej wiatowe !ogldy ni inne zakony, twoje s!ostrzeenia s, m... bardzo
!rowincjonalne. $awet jeli ci biedacy nie udzielaj si w ramac jakiej wityni, co z tegoJ
*eli kobieta suy w wityni, to jest wita, a jeeli osiga swoj wewntrzn moc w lenej
catce, to automatycznie zostaje czarownicJ Czy takJ $awet mj stary !rzyjaciel, ojciec
/ully, nie !rzeknby takic dogmatycznyc bzdur. /y wcale nie mwisz o !odstawowej,
w!isanej w nasz natur kwestii dobra i za, lecz o tym, kto jest czonkiem le!szego cecu.
A ?atem zamierzasz A ,ominik umiecn si A zamierzacie utworzy" le!szy cecJ
4ulgan wy!uci z ust ogromny kb dymu.
A 3 !ewnym sensie tak, cocia to cel drugorzdny. Pierwszy i !odstawowy to
ujednolicenie i skody1ikowanie jak najwikszej iloci wiedzy magicznej.
A 3ybacz moje na!astliwe !ytania, ale jednym z moic zada8 byo ustalenie =rda
waszej motywacji. %acie !otnego s!rzymierze8ca w osobie 4rla. 3 naszej wityni
zastanawiano si nawet, czy za wasz dziaalnoci nie kryje si jaki inny, tajemny cel.
Pomylano, e skoro mam si tu uda"...
A Przy okazji moesz zakwestionowa" czy te wystawi" na !rb to, co robimy, aby
zobaczy" nasze reakcjeJ A doko8czy za niego Pug.
A @dkd znam Puga, zawsze dziaa onorowo A wczy si 4asumi.
A -dyby w moim sercu zagocia cocia jedna wt!liwo", w ogle bym si teraz nie
odezwa A cign dalej mnic. A /o, e cele, ktre wam !rzywiecaj, s najwyszyc lotw,
nie !odlega dyskusji. Po !rostu...
A Co takiegoJ A !owiedzieli jednoczenie Pug i 4ulgan.
A *asne jest, e !rzede wszystkim staracie si stworzy" s!oeczno" magw. *u to
samo w sobie jest godne najwyszyc !ocwa. Przy!ominam jednak, nie bdziecie yli
wiecznie. $ie zawsze tu bdziecie, ktrego dnia akademia moe si sta" !otnym
narzdziem w nie!owoanyc rkac.
A 3ierz mi, e robimy wszystko, zabez!ieczamy si z kadej moliwej strony, aby
tego unikn" A !owiedzia Pug.
A 3ierz.
3yraz twarzy Puga zmieni si nagle. $adstawi uca, jakby co usysza.
A $adcodz.
4ulgan w na!iciu s!oglda w stron drzwi.
A -aminaJ A sze!n.
Pug kiwn gow. 4ulgan westcn z gbok satys1akcj.
A 4ontakt by o wiele le!szy ni dotycczas. ? kadym tygodniem jej moc wzrasta.
A 3czoraj wieczorem !rzeczytaem ra!orty, z ktrymi !rzyjecalicie, i !o!rosiem tu
kogo, kto jak sdz, moe okaza" si !omocny A wyjani Pug. A 0azem z nim nadcodzi
kto jeszcze.
A /en kto !otra1i wysya" i odbiera" myli z nadzwyczajn w!rost wyrazistoci A
dorzuci 4ulgan. A *est obecnie jedyn osob, ktr udao si nam znale=" i ktra !otra1i tego
dokona". Pug ws!omina o istnieniu !odobnyc zdolnoci na 4elewanie. )yy
wykorzystywane w czasie !rocesu ksztacenia, lecz wymagao to od!owiedniego
!rzygotowania osobnika.
A Przy!omina to nieco kontakt mylowy stosowany !rzez niektryc ka!anw, ale
jak si wydaje, w !rzeciwie8stwie do niego nie wymaga 1izycznego kontaktu czy nawet
bliskoci A mwi dalej Pug. A $ie ma te nieodcznie towarzyszcego kontaktowi
niebez!iecze8stwa, e mona zosta" scwytanym w !ua!k umysu osoby, z ktr si
kontaktuje. -amina to bardzo rzadki talent.
,ominik by !od wraeniem.
A @na !o !rostu dotyka umysu, jak gdyby mwia A cign Pug. A %amy nadziej,
e ktrego dnia uda nam si zrozumie" ten dziko wyrosy talent i nauczy" si wyksztaca" go
u innyc.
A 'ysz, e nadcodz A !owiedzia 4ulgan, wstajc z krzesa. A Panowie,
!amitajcie !rosz o jednym, -amina to bardzo delikatna i niemiaa duszyczka, a !oza tym
wiele ju w yciu !rzesza. $ie za!ominajcie o tym.
4ulgan otworzy drzwi i do rodka wesza dziwna !ara. %czyzna by ju bardzo
stary. 4ilka siwyc kosmykw o!adao agodnie jak !asma dymu na jego zgarbione !lecy.
Praw rk ws!iera si na ramieniu dziewczynki. ,uga, czerwona szata skrywaa lekko
zde1ormowane ciao. %lecznobiae, !atrzce w!rost !rzed siebie oczy. )y niewidomy.
$ie on jednak zwrci na siebie ic uwag, a dziewczynka. 3ygldaa na siedem lat,
lecz bya drobniutka i niska. Fbrana w samodziaow sukienk, trzymaa si kurczowo doni
starca. @gromne, niebieskie oczy rozwietlay blad twarzyczk o delikatnyc rysac. *ej
wosy byy niemal rwnie biae jak jej towarzysza, z ledwo zauwaaln, zocist nut.
$ajbardziej jednak uderzyo ,ominika, 4asumiego i -ardana, e byo to z !ewnoci
naj!ikniejsze dziecko, jakie widzieli w swoim yciu. *u teraz w dziecinnyc rysac wida"
byo za!owied= !rzyszego, nie dajcego si o!isa" ludzkimi sowami !ikna.
4ulgan !od!rowadzi staruszka do krzesa ssiadujcego ze swoim i !osadzi.
,ziewczynka nie usiada. 'tana !rzy starcu i nie zdejmujc obu doni z jego ramienia,
!rzebieraa nerwowo !alcami, jakby si baa straci" z nim kontakt. Patrzya na trzec
nieznajomyc wzrokiem za!dzonego w le!y zauek dzikiego zwierztka i nie staraa si
wcale ukry" swej nieu1noci.
A /o 0ogen A !owiedzia Pug.
A ? kim si s!otykamJ A Lle!iec !ocyli si. *ego stara, !oorana zmarszczkami twarz
bya !ena wewntrznego wiata i radoci. Fnis lekko gow do gry, jakby ccia le!iej
sysze". )yo oczywiste, e w !rzeciwie8stwie do dziewczynki cieszy si bardzo z
!ers!ektywy s!otkania z !rzybyszami.
Pug !rzedstawi !o kolei trzec mczyzn siedzcyc na!rzeciwko 4ulgana i
staruszka. /warz niewidomego rozjania si umiecem.
A Ciesz si bardzo ze s!otkania z wami, szlacetni !anowie.
A & to jest -amina. A Pug !rzedstawi dziewczynk. ,ominik i reszta a !odskoczyli,
gdy w swoic umysac usyszeli wyra=ne# CCze"D.
Fsta dziewczynki nawet nie drgny. 'taa bez rucu, w!atrujc si w nic
ogromnymi, niebieskimi oczami.
A Czy ona co !owiedziaaJ A s!yta -ardan.
A 'woim umysem A od!owiedzia 4ulgan. A 6naczej nie !otra1i mwi".
'taruszek !okle!a ma !o doniac.
A -amina !rzysza z tym darem na wiat i niemal do!rowadzia matk do szale8stwa
swoim bezgonym !aczem. A 'tarzec s!owania. A *ej ojciec i matka zostali ukamienowani
!rzez mieszka8cw wioski za to, e s!odzili demona. /o biedny i zabobonny ludek. )ali si
zabi" dziecko z obawy, e !owrci do swojej CnaturalnejD !ostaci i wymorduje wszystkic.
?ostawili j wic !o !rostu w lesie, by umara z godu. $ie miaa wtedy nawet trzec lat.
-amina s!ojrzaa na niego !rzenikliwym wzrokiem. ?wrci ku niej twarz, jakby j
widzia.
A /ak, to wtedy ci znalazem. ?wrci si do !ozostayc.
A %ieszkaem w o!uszczonym domku myliwskim, na ktry natknem si kiedy w
guszy. %nie take wy!dzono z rodzinnej wioski. )yo to znacznie wczeniej. @barczono
mnie win za to, e !rze!owiedziaem mier" mynarza. $a!itnowano mnie jako
czarownika.
A 0ogen jest obdarzony darem wewntrznego widzenia, by" moe dla
zrekom!ensowania braku normalnego wzroku, ktrego by !ozbawiony od urodzenia A
wyjani Pug.
A %y dwoje A 0ogen umiecn si szeroko i !okle!a dziewczynk !o rku A
jestemy do siebie !odobni !od wieloma wzgldami. )ardzo si boj, co z ni bdzie, gdy
umr. A Przerwa na cwil, by !orozmawia" z dziewczynk, ktr bardzo !oruszyy jego
sowa. ,ygotaa na caym ciele, a w oczac zalniy zy. A Cico, s!okojnie... A na!omina j
agodnie.
A *a te umr, wszyscy umieraj. %am nadziej, e nie nast!i to !rdko A doda
cicoczc. Powrci do !rzerwanego wtku. A Przybylimy z wioski w okolicac 'aladoru.
0uszylimy w drog, gdy tylko dotara do nas wiadomo" o tym cudownym miejscu. 'tary
ju jestem i saby. 3drwka zaja nam sze" miesicy. /utaj odnale=limy ludzi takic jak
my sami, ktrzy traktuj nas jako =rdo wiedzy i !oznania, a nie =rdo stracu. Czujemy si
tu jak w domu.
,ominik zdumiony, e tak stary czowiek i maa dziewczynka !rzewdrowali na
!iecot setki kilometrw, krci gow. )y !oruszony do gbi.
A ?aczynam rozumie" inny wymiar tego, co tu czynicie. Czy jest wicej takic jak ta
!araJ
A $ie tylu, ilu bym sobie yczy A od!owiedzia Pug.
A $iektrzy z bardziej uznanyc magw odmawiaj !rzyczenia si do nas. 6nni !o
!rostu si boj i nie cc ujawnia" swoic moliwoci. ,o jeszcze innyc nie dotary wieci o
naszym istnieniu. ' tacy jak 0ogen, ktrzy sami ruszaj w drog, aby nas odnale=". %amy tu
!onad !i"dziesiciu !raktykw magii.
A @c, to bardzo duo A !owiedzia -ardan.
A ?gromadzenie liczyo !onad dwa tysice 3ielkic A !owiedzia 4asumi. Pug
!okiwa gow.
A Ponadto mielimy !rawie drugie tyle idcyc $isz ,rog. /rzeba !amita", e
kady, kto otrzyma czarn szat, znak %aga 3yszej ,rogi, by zaledwie jednym z !iciu,
ktrzy roz!oczynali nauk, i to na warunkac o wiele bardziej surowyc ni te, ktre
moglibymy czy te yczylibymy sobie tu w!rowadzi".
,ominik s!ojrza na Puga.
A & co si stao z tymi, ktrym nie !owiodo si w nauceJ
A ?ostali zabici A od!owiedzia Pug krtko. ,ominik doszed do wniosku, e jest to
temat, ktrego Pug nie cce kontynuowa". $a twarzy dziewczynki !ojawi si strac,
A Cico, cico. $ikt ci tutaj nie skrzywdzi A us!okoi j 0ogen. A Pug mwi o
miejscu, ktre jest bardzo daleko std. Pewnego !iknego dnia zostaniesz wielkim
nauczycielem magii.
,ziewczynka us!okoia si wyra=nie, a w miejsce !rzeraenia na twarzyczce !ojawi
si wyraz dziecinnej dumy. )yo oczywiste, e nie widzi wiata !oza staruszkiem i u1a mu
cakowicie.
Pug zwrci si do starca.
A 0ogen, zaczo si dzia" co, w czego zrozumieniu moe by" bardzo !omocna twa
moc. Pomoesz namJ
A Czy to takie waneJ
A $ie !rosibym, gdyby nie byo to na!rawd bardzo wane. 4siniczka &nita jest na
granicy ycia i mierci, ksiciu &nicie nieustannie zagraa nieznany nie!rzyjaciel.
$a twarzy dziewczynki znowu !ojawi si !rzestrac, tak !rzynajmniej odczytali to
-ardan i ,ominik. 0ogen !rzekrzywi gow, jakby nasuciwa.
A 3iem, e to bardzo niebez!ieczne, ale tyle zawdziczamy Pugowi. @n i 4ulgan to
jedyna nadzieja dla ludzi takic jak my dwoje. A @baj magowie zmieszali si, ale nic nie
!owiedzieli. A & !oza tym &ruta jest bratem samego 4rla i to ic ojciec !odarowa nam
wszystkim t !ikn wys!, abymy mieli gdzie y". Pomyl tylko, -amina, co bd czuli
inni, gdy dowiedz si, e moglimy mu !omc, a nie zrobilimy tegoJ
Pug nacyli si do uca ,ominika.
A ,rugie widzenie 0ogena rni si bardzo od wszystkiego, o czym syszaem do tej
!ory. /wj zakon znany jest z tego, e !osiada !ewn wiedz na !olu !rorokowania. A
,ominik skin gow. A 0ogen widzi... moliwoci, tak cyba najle!iej mog to okreli".
3idzi to, co moe si wydarzy". Proces widzenia !ocania ogromnie duo jego si. *est
w!rawdzie silniejszy, ni wyglda, nie mona jednak za!omina" o jego wieku. Batwiej mu
rozmawia" z jedn osob, a !oniewa ty masz najle!sze rozeznanie w naturze magii, ktrej
dowiadczylicie, najle!iej bdzie, jeli !owiesz mu wszystko, co wiesz.
,ominik zgodzi si natycmiast. Pug zwrci si !ozostayc.
A )ardzo !rosz, aby wszyscy zacowali teraz cisz.
0ogen wycign rce i uj donie mnica. ,ominik zdumia si si drzemic w
tyc wysuszonyc, bladyc !alcac. Cocia sam nie !otra1i !rze!owiada", zna dobrze
!rocedur od braci w o!actwie, ktrzy zostali obdarzeni tym darem. Fwolni umys od
nie!otrzebnyc 1aktw i roz!ocz o!owie" od momentu, gdy *immy s!otka na dacu
$ocnego *astrzbia, a do cwili, gdy &ruta o!uci 'art. Przez cay czas 0ogen nie
odezwa si ani sowem. -amina staa bez rucu u jego boku. 4iedy za mnic ws!omnia o
!roroctwie, w ktrym nazwano &rut C?a!or CiemnociD, stary czowiek zadra, a jego
wargi !oruszyy si bezgonie.
-dy mnic o!owiada, w !okoju narastaa zowieszcza atmos1era. 3ydawao si, e
nawet !omienie na kominku !rzygasy. -ardan stwierdzi ze zdziwieniem, e obejmuje si
mocno rkami.
-dy zakonnik sko8czy, 0ogen nie !ozwoli mu uwolni" doni i nadal mocno je
ciska. Fnis gow i wygi lekko szyj, jakby nasuciwa czego z oddali. Przez cwil
jego wargi !oruszay si bezgonie, !o czym zaczy si z nic wydobywa" !ojedyncze
sowa. ? !ocztku wy!owiada je tak cico, e nic nie mona byo zrozumie". $agle zacz
mwi" wyra=nym, mocnym gosem#
A 6stnieje jaka... obecno", jaki byt. 3idz miasto, !otny bastion wie i murw.
$a murac stoj dumni ludzie. Postanowili broni" miasta do samego ko8ca. & teraz miasto
jest oblegane. Przegrywa, jego wiee !on jak !ocodnie... miasto jest mordowane. ,zikie
ordy zalewaj ulice, gdy !owoli u!ada. Ci, ktrzy jeszcze walcz, naciskani ze wszystkic
stron wyco1uj si do gwnego zamku. Ci, ktrzy gwac i grabi... aden z nic nie jest
czowiekiem. 3idz czonkw )ractwa %rocznego 'zlaku i suce im gobliny. ,zikie
bandy !rzewalaj si ulicami, trzymajc w doniac ociekajce krwi miecze. 'zykuj si do
szturmu na gwny zamek. 3idz, jak wznosz dziwne drabiny i dziwne !omosty z czerni. &
teraz zamek !onie, !onie cay... morze !omieni... *u !o wszystkim.
Przez cwil !anowaa cisza. Po !aru minutac 0ogen !odj swoje widzenie.
A $a rwninie zebray si nie!rzeliczone rzesze. Przedziwne sztandary o!oc na
wietrze. $a koniac siedz w milczeniu !ostacie ubrane w czarne zbroje. $a ic tarczac i
ka1tanac wida" koszmarne, !oskrcane ksztaty. Ponad nimi stoi moredel. A @czy staruszka
zaszkliy si zami. A @n jest !ikny. *est straszny... zo... $osi znak smoka. 'toi na szczycie
!agrka, a !oniej de1iluj nie!rzeliczone armie, !iewajc bitewne !ieni. )iedni
niewolnicy... to ludzie... cign z wysikiem wielkie maciny wojenne.
?nowu za!ada cisza.
A 3idz teraz inne miasto. *ego obraz !rzesuwa si i drga, gdy jego !rzyszo" nie
jest !ewna. 3 murac wida" wielkie wyrwy, ulice s!lamione czerwieni. 'o8ce skrywa
twarz za szarymi cmurami... udrczone miasto krzyczy w boleci konania. $ie ko8czce si
sznury skutyc a8cucami mczyzn i kobiet. ' bici !rzez stwory, ktre drcz ic i urgaj
im. '!dzaj ic na wielki !lac, gdzie staj twarz w twarz ze swoim zwycizc. 3znosz
tron na ko!cu... ko!cu z cia. ?asiada na nim... ten !ikny, zy. @bok niego staje jeszcze kto,
czarna szata zakrywa rysy. ?a nimi jest jeszcze co, nie widz dokadnie, ale to jest
rzeczywiste, istnieje... jest... ciemne, mroczne, bezcielesne, bezosobowe, jakby nic tam nie
byo... ale jest na !ewno. ,otyka tego, ktry zasiad na tronie. A 0ogen z caej siy cisn
donie ,ominika. A Czekaj... A zawaa si. -os mu zadra, a !o cwili krzykn, !isn
raczej, strasznym, znkanym gosem !rzerywanym kaniem. A @ bogowie miosierdziaK /o
mnie widziK Patrzy na mnie...K A -os mu si zaama. ,ygota na caym ciele. -amina z
szeroko otwartymi oczami i twarzyczk cignit !rzeraeniem !rzywara do niego z caej
siy, trzymajc si kurczowo ramienia. '!omidzy warg 0ogena wydar si nagle straszliwy
krzyk blu, czystej agonii i roz!aczy. Po cwili znierucomia.
)ez adnego ostrzeenia w umysac wszystkic siedzcyc !rzy stole eks!lodowaa
nagle ognista kula blu A bezgony, roz!aczliwy krzyk -aminy.
-ardan cwyci si za gow. $iewiele brakowao, a straciby !rzytomno", gdy
!rzeszyo go rozarzone do biaoci, rozdzierajce smagnicie blu. /warz ,ominika
zszarzaa nagle. *ak !o otrzymaniu miadcego ciosu, rzuci si, !cnity krzykiem
dziewczynki, na o!arcie krzesa. 4asumi zacisn z caej siy !owieki i !rbowa !odnie" si
z krzesa. 4ulgan cisn gwatownie skronie, a 1ajka wyleciaa z bezwadnyc warg. Pug
mobilizowa w sobie kady, nawet najmniejszy okruc magicznej mocy, by tylko wznie" w
umyle jak barier !rzeciwko rozdzierajcemu go blowi. ?erwa si cwiejnie na nogi.
@de!cn ciemno", ktra cciaa nim zawadn" bez reszty, i wycign rk, by dotkn"
dziewczynki.
A -amina A wycry!ia.
3ewntrzny krzyk dziewczynki trwa nie!rzerwanie. 'zar!aa starca szale8czo za
ubranie, !rbujc wyrwa" z obj" orroru, w obliczu ktrego si znalaz. *ej ogromne oczy
wycodziy niemal z orbit, a isteryczny, widrujcy w umysac wrzask do!rowadza ic do
szale8stwa. Pug rzuci si do !rzodu i cwyci j za rami. -amina zignorowaa zu!enie
dotknicie i dalej krzyczaa. Fdao mu si zmobilizowa" swe moce. $a krtki moment usun
z umysu dziewczynki !rzeraenie i bl. -ardan i 4asumi o!adli ciko na st, uderzajc
gowami o blat. 4ulgan zerwa si byskawicznie na nogi, by jeszcze szybciej o!a" z
!owrotem na krzeso i omdle". Poza Pugiem i -amina jedynie ,ominikowi udao si
zacowa" !rzytomno". $iezalenie od tego, e za wszelk cen !ragn uciec !rzed blem
zadawanym !rzez dziewczynk, co w jego wntrzu walczyo roz!aczliwie, by sign" ku
niej.
Pierwotne, kosmiczne !rzeraenie maej niemal zwalio Puga na kolana. ?
najwyszym trudem zdoa utrzyma" si na nogac. 0zuci zaklcie i dziewczynka u!ada na
st. )l natycmiast ust!i. Cwyci j w ramiona, lecz wysiek by zbyt duy. Potykajc si
i zataczajc zwali si na krzeso. 'iedzia oszoomiony, trzymajc nie!rzytomn -amin w
ramionac.
,ominikowi zdawao si, e za sekund jego gowa roz!adnie si na tysice
kawakw, lecz stara si utrzyma" w stanie !rzytomnoci. Ciao starca nadal byo sztywne,
wygite i skurczone blem. *ego wargi !oruszay si bezgonie. %nic wygosi
uzdrawiajce zaklcie kojce bl. 0ogen s1lacza, jakby za!ad si w krzeso. ? jego twarzy
jednak nie znikaa !otworna maska !rzeraenia i blu. 'ze!czc cra!liwie, wykrzykiwa
!ojedyncze sowa, ktryc mnic nie rozumia. Po cwili straci !rzytomno".
Pug i ,ominik wymienili zszokowane s!ojrzenia. %nic !oczu, jak ogarnia go
!owoli 1ala mroku. ?anim na dobre straci !rzytomno", zdy si jeszcze zdziwi", dlaczego
na twarzy Puga !ojawi si nagle wyraz !otwornego !rzeraenia.
-ardan !rzecadza si tam i z !owrotem !o !okoju, w ktrym !o!rzedniego
wieczoru jedli kolacj. 4ulgan siedzia tu !rzy kominku.
A *eli nie usidziesz s!okojnie na tyku, to jeszcze cwila i wyobisz bruzd w
!osadzce.
4asumi s!oczywa koo maga ws!arty o !oduszki. -ardan usiad koo /suraniego.
A /o !rzez to !iekielne czekanie.
,ominik i Pug !rzy !omocy kilku uzdrawiaczy z wys!owej s!oecznoci zajmowali
si 0ogenem. @d cwili, gdy zosta wyniesiony z domu s!otka8, balansowa na granicy ycia
i mierci. 3ewntrzny krzyk -aminy !orazi !rawie wszystkic w !romieniu dwc
kilometrw, cocia ci bardziej oddaleni nie ucier!ieli tak mocno. %imo odlegoci kilka
osb stracio !rzytomno". 4iedy krzyk zamilk, bardziej rozgarnici ludzie !o!dzili, by
zorientowa" si, co si stao. ?astali wszystkic uczestnikw s!otkania bez zmysw.
Po kilku minutac na miejscu zdarzenia !ojawia si 4alaa. $atycmiast zarzdzia
!rzeniesienie nie!rzytomnyc tam, gdzie moga s!rawowa" nad nimi o!iek. Po !aru
godzinac wszyscy !oza 0ogenem odzyskali !rzytomno". 3izja nast!ia wczesnym
!rzed!oudniem, a teraz byo ju dobrze !o kolacji.
-ardan uderzy !ici w otwart do8.
A $iec to szlag tra1iK Po jak coler w!akowaem si w takie s!rawyJK *estem
!rostym onierzem. /e wszystkie magiczne !otwory, bezimienne moce... @cK -dyby tak
stan wreszcie !rzede mn !rawdziwy !rzeciwnik z krwi i kociK
A *u ja najle!iej wiem, co !otra1isz zrobi" wrogowi z krwi i koci A skomentowa
4asumi. 4ulgan s!ojrza na niego z zainteresowaniem. A 3 !ierwszyc latac wojny ja i
ka!itan stalimy na!rzeciwko siebie, !o dwc stronac 1rontu. )yo to w czasie oblenia
Crydee. ,o!iero kiedy zaczlimy o!owiada" sobie istorie naszego ycia, odkryem, e w
czasie oblenia gra on drugie skrzy!ce, zaraz !o ksiciu &nicie. @n te wtedy dowiedzia
si !o raz !ierwszy, e to ja !rowadziem natarcie.
,rzwi si otworzyy i do rodka wszed wysoki mczyzna. ?dj obszern ka!ot.
%ia dug brod i czerstwy wygld czowieka !rzebywajcego wiele czasu na wieym
!owietrzu, jak na !rzykad myliwy czy drwal. Fmiecn si lekko.
A Patrzcie tylko, oddali si czowiek na kilka dni... 6 kto to si zabka !od nasz dacJ
Czarna twarz -ardana roz!romienia si w szerokim umiecu. ?erwa si i !odbieg
z wycignit rk.
A %eecamK
Potrzsnli si mocno za rce.
A 3itam, ka!itanie.
4asumi, dla ktrego %eecam by ju starym znajomym, !oszed w lady -ardana.
%eecam by wolnym kmieciem !osiadajcym kawaek ziemi. 'uy u 4ulgana, cocia
!rawd mwic, by bardziej jego !rzyjacielem ni sucym.
A Fdao siJ A s!yta 4ulgan. .eny czowiek bezwiednie !ogadzi si !o bli=nie na
lewym !oliczku.
A $ie. 'ame oszuka8ce.
4ulgan zwrci si do !ozostayc.
A $iedawno doszy nas sucy o wdrownym taborze jasnowidzw, !rze!owiadaczy
!rzyszoci, cyganw i tak dalej. 0ozbili obz o kilka dni drogi std w kierunku .andret.
3ysaem %eecama, by s!rawdzi, czy ktry z nic rzeczywicie ma talent.
A *eden z nic mg by" tym, na kogo wyglda, ale zaraz s!uci z tonu, gdy
dowiedzia si, skd !rzybyem. 4to wie, moe sam si tu kiedy zjawiJ A 0ozejrza si !o
!okoju. A $o dobra, czy kto mi w ko8cu !owie, co si tutaj dziejeJ
4ulgan ko8czy wanie relacjonowa" ostatnie wydarzenia, gdy otwarcie drzwi
!onownie !rzerwao rozmow. 3 !rogu !ojawi si 3illiam trzymajcy za rk -amin.
$ieodczna towarzyszka i o!iekunka staruszka bya jeszcze bledsza ni !o!rzedniego dnia.
'!ojrzaa !o kolei na 4ulgana, 4asumiego i -ardana i jej gos zawita w ic umysac.
CPrze!raszam bardzo, e s!rawiam tyle blu... ale bardzo si !rzestraszyamD.
4ulgan !owoli wycign ku niej rce i dziewczynka !ozwolia, by !osadzi j sobie
na kolanac. Fcisn j delikatnie.
A 3szystko w !orzdku, maa. 0ozumiemy. Pozostali umiecnli si, dodajc jej
otucy. Fs!okoia si i od!rya. ,o !okoju wcza!a 7antus. 3illiam rzuci w jego stron
krtkie s!ojrzenie.
A 7antus jest godny.
A /a bestia, gdy !rzysza na wiat, ju bya godna A mrukn %eecam.
C$ieD, usysza w mylac. C@n !owiedzia, e jest godny. $ikt nie !amita, aby go
dzisiaj nakarmi". 'ama syszaamD.
4ulgan delikatnie odsun dziewczynk od siebie, by jej s!ojrze" w twarz.
A $ie rozumiemJ
C7antus !owiedzia 3illiamowi, e jest godny. Przed cwil. Przecie syszaamD.
4ulgan s!ojrza na 3illiama.
A 3illiam, czy ty syszysz 7antusaJ
Co!czyk obrzuci maga !odejrzliwym s!ojrzeniem.
A @czywicie. /y nieJ
C@ni rozmawiaj ze sob cay czasD.
4ulgan !atrzy !odekscytowany to na jedno, to na drugie.
A /o ws!aniaeK $ie miaem !ojcia. $ic dziwnego, e wy dwaj trzymacie si tak
blisko. 3illiam, od jak dawna !otra1isz rozmawia" z 7antusem w ten s!osbJ Co!ak
wzruszy ramionami.
A @d zawsze. @dkd !amitam. 7antus zawsze do mnie mwi.
A & ty syszysz, jak oni ze sob rozmawiaj J A -amina !rzytakna rucem gowy. A>
& !otra1isz mwi" do 7antusaJ
C$ie. &le sysz, kiedy mwi do 3illiama. @n myli tak miesznie. /o trudneD.
-ardan nie mg si nadziwi". 'ysza od!owiedzi -aminy w swojej gowie, tak jakby
gono mwia. ? !o!rzednic obserwacji, gdy ledzi indywidualne uwagi dziewczynki
kierowane do 0ogena, wycign wniosek, e maa bya w stanie !orozumiewa" si z
kadym, z kim cciaa, w wybirczy s!osb.
3illiam zwrci si do smoka.
A $o Cju, zarazDK A zbeszta zwierzaka. '!ojrza na 4ulgana. A )dzie cyba le!iej,
jak !jd do kucni i !rzynios mu co do arcia. Czy -amina moe tu zosta"J
%ag !rzycisn j delikatnie do siebie, a dziewczynka wtulia si gbiej.
A @czywicie.
3illiam wy!ad z !okoju, a 7antus !o!ieszy za nim. )liska !ers!ektywa jedzenia
s!rawia, e wykaza si niety!ow dla siebie szybkoci. 4iedy zniknli za !rogiem, 4ulgan
s!ojrza na dziewczynk.
A -amina, czy 3illiam !otra1i rozmawia" z innymi stworzeniami !oza 7antusemJ
C$ie wiem. ?a!ytam goD.
Patrzyli za1ascynowani, jak dziewczynka !rzecylia nagle gow, jakby nasucujc.
Po cwili kiwna gow. CPowiedzia, e tylko czasami. 3ikszo" zwierzt nie jest zbyt
interesujca. %yl tylko bez !rzerwy o jedzeniu i innyc zwierztacD.
4ulgan siedzia roz!romieniony, jakby dosta ws!aniay !odarunek.
A /o ws!aniaeK /aki talentK $ikt nie sysza o bez!orednim !orozumiewaniu si
czowieka ze zwierztami. $iektrzy magowie ws!ominali o !odobnyc zdolnociac w
!rzeszoci, ale nigdy o czym takim. )dziemy musieli to gruntownie zbada".
@czy dziewczynki zrobiy si nagle okrge jak s!odki. $a twarzy !ojawi si wyraz
oczekiwania. Fsiada !rosto i zwrcia gow w kierunku drzwi. 3 sekund !otem !ojawili
si w !rogu Pug i ,ominik. @baj byli zmczeni, ale nie byo wida" smutku, ktrego obawia
si 4ulgan i !ozostali.
Pug od!owiedzia, zanim ktokolwiek zdy zada" !ytanie.
A Myje, cocia dozna cikic obrae8. A ?auway -amin na kolanac 4ulgana.
'!rawiaa wraenie, e ten bez!oredni, 1izyczny kontakt z drugim czowiekiem by dla niej
niezwykle istotny. A .e!iej si czujeszJ A s!yta Pug. ?dobya si na delikatny umiec i
skinicie gow.
Pomidzy ni a Pugiem nast!ia jaka wymiana myli.
A /ak, myl, e wydobrzeje. 4alaa bdzie !rzez cay czas u jego boku. 3ielk
!omoc okaza si ,ominik, ktry doskonale o!anowa sztuk uzdrawiania. -amina, musisz
!amita", e 0ogen jest bardzo stary, i gdyby nie wrci do zdrowia, musisz to zrozumie" i
by" silna.
@czy dziewczynki zaszkliy si zami. 4iwna leciutko gow. Pug i ,ominik
!rzysunli sobie krzesa i usiedli. ,o!iero teraz Pug zauway obecno" %eecama.
Przywitali si. 4rtko !rzedstawiono nowo !rzybyego mnicowi.
Pug s!ojrza uwanie na dziewczynk.
A -amina, czy moesz nam !omcJ ?godaJ C*akJD
A *eli si nie myl, do dzisiaj nie byo !odobnego wy!adku. %usz wiedzie", co
s!rawio, e zacza si tak ba" o 0ogenaJ
3 zacowaniu Puga byo wida" wielki nie!okj i trosk. Cocia dobrze si
maskowa, by nie nie!okoi" dziecka, nie wszystko udao mu si ukry".
-amina !rzestraszya si. Pokrcia gow i !orozumiewaa si z Pugiem.
A -amina, cokolwiek to byo, moe mie" ogromne znaczenie dla ycia 0ogena. %amy
do czynienia z czym, czego nie jestemy w stanie zrozumie". Powinnimy wiedzie" jak
najwicej.
,ziewczynka !rzygryza doln warg. -ardana uderzy 1akt, e zwaywszy na
okolicznoci, maa wykazuje si wielk odwag i od!ornoci. Cocia niewiele wiedzia o
jej losie, domyla si, e !rzesza !rzez !rawdziwe !ieko. Mycie w wiecie, w ktrym ludzie
cigle byli !eni !odejrze8 i wrogo do niej nastawieni, a do tego dobrze znaa wszystkie ic
myli, musiao !o!yca" dziecko na krawd= szale8stwa. *u samo zau1anie ludziom na
wys!ie graniczyo z eroicznym wyczynem. %io" i delikatno" 0ogena musiay by"
bezgraniczne, skoro zdoay !rzeway" bl i cier!ienie, ktrego dziewczynka doznaa w
yciu. -ardan !omyla, e jeli by kto, kto zasugiwa na !rzyznawane czasem !rzez
witynie swoim mczennikom i boaterom miano CwitegoD, to z !ewnoci by nim
wanie 0ogen.
Pomidzy Pugiem a -amina trwaa bezgona wymiana sw.
A %w to tak, ebymy wszyscy mogli usysze" A !owiedzia w ko8cu mag. A
3szyscy ci ludzie to twoi !rzyjaciele i dobrze by byo, gdyby usyszeli twoj o!owie", aby
w !rzyszoci mc za!obiec skrzywdzeniu 0ogena i innyc ludzi.
-amina skina gow.
C)yam z 0ogenemD.
A Co to znaczyJ A do!ytywa si Pug.
C4iedy wykorzysta swoje drugie widzenie, !oszam z nimD.
A *ak to moliweJ A s!yta 4ulgan.
CCzasami, gdy kto myli o czym albo sobie co wyobraa, mog to usysze" albo
zobaczy". /o trudne, kiedy nie myl do mnie. $ajle!iej wycodzi mi to z 0ogenem.
3idziaam to, co on ujrza w swojej gowieD.
4ulgan odsun lekko dziewczynk, aby le!iej si jej !rzyjrze".
A Czy ccesz !rzez to !owiedzie", e widzisz wizje 0ogenaJ A %aa kiwna gow. A
& co ze snamiJ CCzasamiD.
A &le z ciebie cudowny dzieciakK A 4ulgan !rzytuli j mocno. A ,wa cudy jednego
dniaK ,zikuj, male8ka, dzikuj bardzoK
-amina umiecna si, !o raz !ierwszy mieli okazj zobaczy" szczcie na jej
twarzy. Pug rzuci 4ulganowi !ytajce s!ojrzenie.
A /wj syn !otra1i rozmawia" ze zwierztami. A Pug otworzy szeroko usta. A &le
teraz to nie jest takie wane. -amina, co 0ogen ujrzaJ ,laczego tak strasznie cier!iaJ
,ziewczynka zacza dygota" i mag !rzytuli j mocniej. C/o byo ze. ?obaczy !alce si
miasto i ludzi, ktryc krzywdziy ze istotyD.
A Czy znasz to miastoJ A s!yta Pug. A Czy to jedno z tyc, ktre widziaa razem z
0ogenemJ
-amina !okrcia gow. Patrzya na niego zdziwionym wzrokiem.
C$ie. Po !rostu miastoD.
A Co jeszczeJ A s!yta agodnie Pug.
%a wstrzsn dreszcz.
C?obaczy co... czowiekaJD
3szyscy odnieli silne wraenie zmieszania i zamtu, jak gdyby maa musiaa si
u!ora" z !ojciami, ktryc nie bya w stanie zrozumie".
C/en czowiekJ zobaczy 0ogena...D
A *ak co obecne w wizji moe wyczu" widzcegoJ A s!yta cico ,ominik. A
Przecie wizja to !rorocze widzenie tego, co moe nast!i"J Co... kto jest w stanie wyczu"
magiczne wiadectwo !o!rzez bariery czasu i !rawdo!odobie8stwaJ
Pug !okiwa gow.
A -amina, co ten CczowiekD zrobi 0ogenowiJ C/oJ @nJ sign w jego stron i
skrzywdzi. @nJ !owiedzia kilka swD.
,o !okoju wesza 4alaa. ,ziewczynka s!ojrzaa na ni wyczekujco.
A ?a!ad w gboki zdrowy sen. %yl, e teraz ju wyjdzie z tego.
Podesza do 4ulgana. 'tana za jego krzesem i sigajc !onad nim, uja -amin
!od brod.
A $o, !ora do ka.
A *eszcze cwil A !owiedzia Pug. 4alaa wyczua, e !rzerwaa co niezwykle
istotnego i kiwna gow. A /u !rzed tym, jak zemdla, 0ogen wy!owiedzia jakie sowo.
/o bardzo wane. %usz wiedzie", gdzie je usysza. 3ydaje mi si, e wy!owiedziao je to
CcoD, ten zy czowiek z wizji. -amina, musz si koniecznie dowiedzie", co zy !owiedzia
do 0ogena. Czy !amitasz to sowo czy sowaJ
Pooya gow na !iersi 4ulgana i leciutko skina gow. )yo wida", e
dziewczynka boi si !rzy!omnie" sobie usyszane sowa.
A $o co, !owiesz namJ A do!ytywa si Pug agodnie. C$ie. &le mog wam !okaza"D.
A *akJ C%og wam !okaza", co 0ogen zobaczy. Po !rostu mogD.
A 3szystkimJ A s!yta 4ulgan. 4iwna gow. Fsiada !rosto na kolanac maga.
3zia gboki oddec, jakby sama cciaa si us!okoi". ?amkna oczy i !owioda
wszystkic do mrocznego miejsca.
...czarne cmury szar!ane wciekym wiatrem !dziy nad gowami. %iastu zagraay
burze. ,rewniane i elazne szcztki !otnyc bram walay si !o ziemi, tdy bowiem
!rzeszy maciny wojenne. ,ookoa szalay !oary, nad ktrymi nikt nie by w stanie
za!anowa". %iasto umierao. $ieludzkie stworzenia !os!ou z lud=mi bezlitonie wycinay w
!ie8 ukrywajcyc si !o !iwnicac i na strycac. 0ynsztokami z szumem !yny !otoki
krwi. $a rodku rynku wzniesiono !rawie dziesiciometrowy ko!iec z cia. $a grze tru!w
leaa !lat1orma z ciemnego drewna, a na niej sta wielki tron. %oredel o niesamowitym
wygldzie siedzia na tronie, s!ogldajc z wysoka na caos i zniszczenie, ktre jego sudzy
s!rowadzili na miasto. /u obok niego staa !osta" s!owita cakowicie w czarne szaty. 3ielki
ka!tur i dugie rkawy okryway szczelnie cae ciao, nie mona byo okreli", kim czy te
czym bya ta istota.
Fwag Puga i !ozostayc !rzycigno jednak co, co znajdowao si !oza t !ar.
*aka mroczna obecno"N co dziwnego i niewidzialnego zarazem, ale wyra=nie
wyczuwalnego. Czajc si z tyu, za !lecami, byo jednoczenie rzeczywistym =rdem ic
mocy. '!owita w czer8 !osta" wskazaa na co i na moment s!od materiau wyonia si
!okryta zielonymi uskami rka. $agle byt znajdujcy si z tyu da zna" o sobie !atrzcym,
wszed z nimi w kontakt. 3iedzia, e jest obserwowany, jego reakcj by gniew i !ogarda.
'ign ku nim tajemn moc i !rzekaza !osanie czarnej roz!aczy i miertelnej trwogi...
@trzsnli si z wizji dziewczynki. 4ulgan, ,ominik, -ardan i %eecam !o!atrzyli
!o sobie zanie!okojeni. -roza !okazana im !rzez dziewczynk zmrozia ic do koci, a
!rzecie by to zaledwie cie8 bez!oredniego doznania.
$atomiast 4asumi, 4alaa i Pug byli wstrznici. 4iedy -amina sko8czya !rojekcj
obrazu, !o twarzy 4atali !yny strumieniem zy. $awet 4asumi straci ty!owe dla
/suranic o!anowanie i zimn krew. 'iedzia !oblady, z !ocylon gow i ze cignit w
surowym grymasie twarz. *ednak najgbiej !rzey to Pug. Fsiad ciko na !ododze,
cowajc twarz w doniac.
4ulgan s!ojrza na nic zanie!okojony. -amina wydawaa si bardziej !rzygnbiona
reakcj dorosyc ni !rzy!omnieniem samej wizji. 4alaa wyczua jej !rzeraenie i wzia j
z kolan maga na rce. Przytulia mocno do siebie.
A @ co codziJ Co si staoJ A do!ytywa si ,ominik. Pug !owoli !odnis gow. 3
jego rysac wida" byo !rzede wszystkim kra8cowe wyczer!anie, jakby ciar dwc
wiatw !onownie s!ocz na jego barkac. 3 ko8cu zacz !owoli mwi".
A -dy wreszcie udao si uwolni" 0ogena z blu, ostatnie sowa, ktre wy!owiedzia
!rzed utrat !rzytomnoci, brzmiay# CCiemno", Ciemno"D. @to, co ujrza za dwoma
!ostaciami na !lat1ormie. Ciemno" wy!owiedziaa te oto sowa# C6ntruzie, kimkolwiek
jeste, gdziekolwiek jeste, wiedz, e nadcodzi czas mojej !otgi i mocy. 'uga mj ju
szykuje drog. ,rzyj, !oniewa nadcodz. *ak byo w !rzeszoci, tak bdzie i w
!rzyszoci, teraz i na wieki. '!rbuj mej mocyD. & !otem signa w jaki s!osb ku
0ogenowi i dotkna go, wzbudzajc mierteln trwog i bl.
A *ak to moliweJ A s!yta 4ulgan.
A $ie wiem, stary !rzyjacielu. A Pug mwi ocry!ym, ledwo syszalnym gosem. A
/eraz jednak tajemnica nastawania na ycie &ruty oraz tego, co ley u !odstaw
!onawianyc atakw czarnej magii kierowanyc !rzeciwko niemu i jego s!rzymierze8com,
nabraa nowego wymiaru.
Fkry na cwil twarz w doniac, !o czym !owid wzrokiem !o zebranyc. -amina
!rzywara mocniej do 4atali. @czy wszystkic byy zwrcone na modego maga.
A *est jednak co jeszcze A !owiedzia nagle ,ominik. ?wrci si ku 4asumiemu i
4atali. A Co to za jzykJ 'yszaem go rwnie dobrze jak wy, tak samo jak wyra=nie
syszaem obce sowa wy!owiedziane !rzez 0ogena, lecz s mi zu!enie obce, nie rozumiem
ic.
A 'owa te s... staroytne A od!owiedzia 4asumi. A /o jzyk, ktrym !osugiwano
si w wityniac. $iewiele zrozumiaem, ale jestem !ewien, e sowa te wy!owiedziano w
jzyku /suranic.
E04)*%)R
.as trwa w ciszy.
@gromne, !amitajce zamierzce czasy konary tworzyy !onad ic gowami gste
skle!ienie, odcinajc wikszo" !romieni sonecznyc. %imo to caa okolica !rzewietlona
bya mikk, zielonkaw, nie dajc cienia !owiat. $a boki rozcodziy si ciemniejsze
tunele krtyc cieek nikncyc w zielonym mroku.
@d !onad dwc godzin, od !=nego ranka, znajdowali si w granicac !uszczy
+l1w i do tej !ory nie widzieli ani ladu jej mieszka8cw. %artin sdzi, e kto ic zatrzyma
wkrtce !o !rzekroczeniu rzeki Crydee.
)aru !rzynagli konia i zrwna si z %artinem i &rut.
A 3ydaje mi si, e jestemy obserwowani A !owiedzia gral !gosem.
A /ak, od kilku minut A od!owiedzia %artin. A do!iero niedawno co migno
midzy drzewami.
A *eli +l1y nas obserwuj, to dlaczego si nie zbliajJ A za!yta *immy.
A $ie mona wykluczy", e to nie +l1y. $ie bdziemy cakowicie bez!ieczni, do!ki
nie znajdziemy si w granicac +l(andaru. %iejcie si na bacznoci.
*ecali !rzez kilka minut. Lwiergot !takw zamilk, wydawao si, e !uszcza
wstrzymaa oddec. %artin i &ruta wciskali swe wierzcowce w cieki tak wskie, e
!ieszy ledwo by si na nic zmieci. %artw cisz !rzerwao nies!odziewanie ocry!e
!oukiwanie i !ojedyncze wrzaski. /u koo uca )aru wisn kamie8. 3 !owietrzu a
za1urczao od gazek, odamkw skalnyc i wikszyc kijw. '!oza drzew i krzakw
wyskakiway dziesitki wocatyc stworzonek, ktre wyjc jak o!tane, obrzucay je=d=cw
gradem !ociskw.
&ruta ruszy do !rzodu, starajc si utrzyma" kontrol nad koniem. 6nni !oszli w
jego lady. -alo!ujc manewrowa zwinnie midzy drzewami i scyla si !rzed niej
wiszcymi gaziami. /u !rzed nim wyroso nagle na ciece cztery czy !i" !ostaci wzrostu
dziecka. 3rzeszczc z !rzeraenia, czmycny na wszystkie strony. &ruta wybra jedn z
nic i !ogna za ni. Po cwili maa istotka za!dzia si w le!y zauekN drog dalszej
ucieczki zagrodzia jej !ltanina zwalonyc !ni, gstego !oszycia i wielkic kamieni.
@dwrcia si w stron &ruty.
4si zatrzyma konia i wycign miecz, gotujc si do zadania ciosu. *ednak to co
ujrza, s!rawio, e cay gniew natycmiast z niego wy!arowa. 'tworek nie !rbowa
atakowa", lecz co1n si w gmatwanin gazi i korzeni tak gboko, jak tylko mg. /warz
mia skurczon miertelnym stracem.
*ego rysy !rzy!ominay do zudzenia ludzkie. 3ielkie, jasnobrzowe oczy, krtki nos
!onad szerokimi ustami. Lcignite gro=nie wargi ukazyway im!onujcy zestaw zbw, ale
oczy istotki byy okrge z !rzeraenia. Po wocatyc !oliczkac !yny ciurkiem wielkie
zy. Przy!omina s!or ma!.
3ok &ruty i stworka rozleg si straszny armider. @taczao ic coraz wicej
wocatyc ludziko>stworkw. 3yy szale8czo i tu!ay nogami z dzik 1uri, lecz wida"
byo, e to wszystko na !okazN w ic zacowaniu nie byo !rawdziwego zagroenia. 4ilka co
bardziej odwanyc istotek udao atak, ale gdy &ruta zwrci konia w ic stron, ucieky
natycmiast, !iszczc z !rzeraenia.
?a 4siciem !ojawili si !ozostali je=d=cy. ?a!dzona w le!y zauek istotka !isna
aonie. )aru !odjeca do 4sicia.
A -dy zaatakowae, !ozostae !ognay za tob, !anie. .udzie zauwayli, e z
wocatyc twarzy sto!niowo znika udawana wcieko", a !ojawia si wyraz sku!ienia.
'zwargotay co midzy sob, a wydawane !rzez nie d=wiki !rzy!ominay do zudzenia
!ojedyncze sowa. &ruta scowa bro8.
A $ie ccemy was skrzywdzi". Fs!okoiy si natycmiast, jakby zrozumiay.
Fsidlony w !ua!ce !atrzy na nic z rezerw.
A Co to jestJ A s!yta *immy %artina.
A $ie wiem. Polowaem w tyc lasac od co!icyc lat, ale nie widziaem czego
takiego.
A /o gwali, %artinie ,ugi Buk.
@dwrcili si byskawicznie w siodac. /u za nimi stao !i" +l1w. *eden ze
stworkw !rzemkn bokiem, stan !rzed +l1ami i !okaza !alcem na je=d=cw.
A Calin, ludzi !rzyj"K A mwi amanym jzykiem. A @ni krzywdzi" 0alala. /y
zatrzyma" ic, eby oni nie krzywdzi" jej.
%artin zeskoczy z konia.
A 3itaj, CalinK A Padli sobie w objcia. Potem !rzywita si z !ozostaymi +l1ami.
%artin za!rowadzi ic do swoic towarzyszy. A Calin, !amitasz mego brataJ
A 3itaj, ksi 4rondoru.
A 3itaj, ksi +l1w. A 0zuci okiem na otaczajcyc ic gwali. A Przybye w sam
!or. @calie nas !rzed licznym !rzeciwnikiem.
Calin umiecn si.
A 3t!i. $ie wygldacie na takic, ktrzy daj sobie w kasz dmuca". A Podszed
do &ruty. A %ino s!oro czasu od naszego ostatniego s!otkania. Co ci s!rowadza w nasze
!uszcze, i to w tak dziwnym towarzystwieJ -dzie twoja gwardia i sztandaryJ
A /o duga o!owie", Calin. & !oza tym cciabym, aby usyszeli j rwnie twoja
matka i /omas.
Calin zgodzi si ctnie. Cier!liwo" to wrd +l1w s!osb na ycie.
/eraz, gdy na!icie o!ado, gwali za!dzona !rzez &rut w le!y zauek wy!ltaa
si z gszczu i doczya do swoic !obratymcw. 4ilka istotek zaczo !rzeczesywa"
!alcami jej 1uterko !okle!ujc i gaszczc, by us!okoi" !o cikic !rzejciac. F!ewniwszy
si, e jest caa i zdrowa, uciszyy si i dalej obserwoway +l1w i ludzi.
A Calin, co to za istotyJ A s!yta %artin. 4si +l1w rozemia si, a w kcikac
bladoniebieskic oczu !ojawiy si drobne zmarszczki. )y rwnie wysoki jak &ruta, lecz
jeszcze szczu!lejszy ni wysmuky 4si.
A *ak ju mwiem, nazywaj si gwali. & ten obuz ma na imi &!alla. A Pokle!a !o
gowie tego, ktry zwraca si do niego. A *est ic wodzem albo czym w tym rodzaju,
cocia wt!i, czy w ogle 1unkcjonuj !ord nic tego ty!u !ojcia i ierarcia. )y" moe
jest !o !rostu bardziej wygadany ni !ozostali. A '!ojrza na towarzyszy &ruty. A Co to za
ludzieJ
&ruta !rzedstawi wszystkic.
A 3itajcie w +l(andarze A !owita ic Calin.
A Co to jest gwaliJ A za!yta 0oald.
A /o s gwali A zatoczy uk rk. A 6 to najle!sza od!owied=, jak mog suy".
%ieszkay ju z nami w !rzeszoci. 3 tym !okoleniu to ic !ierwsza wizyta. /o !rosty
ludek bez zdrady w sercu. ' niemiali i raczej unikaj obcyc. 4iedy si czego !rzestrasz,
bior nogi za !as. & kiedy w!adn w !ua!k bez wyjcia, udaj wcieky atak. $ie dajcie si
nabra" na te ws!aniae zbiska. Fywaj ic gwnie do gryzienia twardyc orzecw i
!ancerzy owadw, ktrymi si ywi. A ?wrci si do &!alli. A ,laczego !rbowalicie
wystraszy" tyc ludzi, coJ
-wali zacz gwatownie !odskakiwa".
A Powula robi" may gwali. A 3yszczerzy zby w umiecu. A @na nie rusza" si.
%y ba" si, e ludzie krzywdzi" Powula i may gwali.
A )ardzo dbaj o swoje mae A !owiedzia Calin ze zrozumieniem. A *eli
rzeczywicie ccielibycie skrzywdzi" Powul i jej dziecko, !ewnie by zaryzykowali atak na
was. -dyby nie to, e akurat trwa !ord, nigdy bycie ic nie widzieli. A '!ojrza na &!all.
A 3 !orzdku. Ci ludzie to moi !rzyjaciele. $ie obawiaj si, nie zrobi Powuli i jej dziecku
nic zego.
$a te sowa z dajcej !oczucie bez!iecze8stwa gstwiny wysy!ay si cae rzesze
gwali i zaczy bada" obcyc z nie skrywan ciekawoci. Cigny ic za ubrania, tak rne
od znanyc im dobrze zielonyc bluz i brzowyc s!odni noszonyc zwykle !rzez +l1y.
&ruta zaledwie !rzez cwil zdoa wytrzyma" dosy" nacalne badanie.
A Powinnimy jak najszybciej dosta" si na dwr twej matki, Calin. Czy twoi mali
!rzyjaciele sko8czyli juJ
A Prosz... A jkn *immy !gosem, marszczc wymownie nos i od!ycajc od
siebie gwali, ktry zwiesza si z gazi tu koo jego twarzy. A Czy one nigdy si nie k!iJ
A $iestety, nie A od!owiedzia Calin. ?wrci si do 1utrzanyc istotek. A $o,
wystarczy tego dobrego. %usimy jeca". A -wali !rzyjy to z godnoci i szybko znikny
!omidzy drzewami, z wyjtkiem &!alli, ktry wydawa si bardziej stanowczy i wadczy ni
!ozostae. A *eliby im !ozwoli", robiyby to !rzez cay dzie8, ale s !oczciwe i nie obraaj
si, gdy si je !rzegoni. 3 drog. A @dwrci si do &!alli. A 0uszamy do +l(andaru. ?ajmij
si Powula. %oesz zajrze" do nas, kiedy tylko bdziesz mia ocot.
-wali umiecn si szeroko, !okiwa gwatownie gow i czmycn jak mysz za
!obratymcami. Po cwili w !uszczy nie byo nawet ladu, e takie co jak gwali w ogle
istnieje na wiecie.
Calin !oczeka, a %artin i &ruta dosid wierzcowcw.
A *estemy najwyej o ! dnia drogi od +l(andaru. A 4si +l1w i jego towarzysze
ruszyli !rzez !uszcz miarowym biegiem. /ylko %artin nie by zdumiony tem!em
narzuconym !rzez +l1y. $ie mogo si ono oczywicie rwna" z galo!em konia, lecz
utrzymanie go !rzez czowieka, i to !rzez ! dnia, graniczyo z niemoliwoci.
Po kilku cwilac &ruta zrwna si z Calinem, ktry sadzi !rzez las dugimi,
swobodnymi susami.
A 'kd !ocodz te stworkiJ
A $ikt tego nie wie. /o zabawna gromadka. Przycodz tu z !nocy, moe nawet zza
wielkic gr. Pojawiaj si nagle, zostaj !rzez rok czy dwa i rwnie nies!odziewanie
znikaj. Czasem nazywamy ic duszkami lenymi. $awet nasi tro!iciele nie s w stanie
!oda" ic ladami, gdy odcodz. @d ic ostatniej wizyty mino !rawie !i"dziesit lat, a
niemal dwiecie od !o!rzedniej. A +l1, biegnc miarowo, oddyca swobodnie.
A Co syca" u /omasaJ A za!yta %artin.
A 4si %aonek czuje si bardzo dobrze.
A & dzieckoJ
A ? maym te wszystko w !orzdku. /o bardzo silne i adne dziecko, jest w!rawdzie
troc... inny, ale te i jego !ocodzenie jest wyjtkowe.
A & 4rlowaJ
A %acierzy8stwo ma na ni ws!aniay w!yw A od!owiedzia starszy syn z
umiecem.
?amilkli, !oniewa &rucie z trudnoci !rzycodzio jednoczesne kluczenie !omidzy
drzewami i rozmowa. Calinowi nie s!rawiao to najmniejszego ko!otu. Przemierzali
byskawicznie !uszcz, a kada mijajca minuta !rzybliaa ic do +l(andaru i s!enienia lub
utraty nadziei.
3krtce dotarli na miejsce. 3 jednej cwili !dzili jeszcze !rzez !uszcza8sk
gstwin, by w nast!nej znale=" si na ogromnej !olanie. ,la wszystkic !oza %artinem
byo to !ierwsze s!otkanie z +l(andarem.
Ponad kniej otaczajc !olan wznosiy si niebotyczne drzewa rozjanione rnymi
kolorami. /am, gdzie zociste !romienie !o!oudniowego so8ca !aday na najwysze licie,
wydawao si, e drzewa !on. $awet z daleka wida" byo sylwetki !oruszajce si !o
!odniebnyc ciekac, s!inajcyc !rzestrzenie !omidzy gigantycznymi !niami. 4ilka
drzew rnio si od !ozostayc. 6c licie mieniy si ole!iajco, srebrzycie, zocicie, a
nawet biel lnic jak nieg. 'o8ce !rzesuwao si coraz niej, wyduajc cienie. 3
narastajcym !owoli mroku dao si zauway", e drzewa emanuj sab, wewntrzn
!owiat. 3 +l(andarze nigdy nie za!ada !rawdziwy mrok.
Przecinali !olan. &ruta wsuciwa si w komentarze zacwyconyc widokiem
towarzyszy.
A -dybym wiedzia... musielibycie cyba mnie zwiza", aby !owstrzyma" od
!rzyjecania tutaj A !rzyzna 0oald.
A /ak, warto byo s!dzi" w !uszczy cae tygodnie, aby to ujrze" A zgodzi si .aurie.
A )allady naszyc trubadurw nawet w !oowie nie oddaj caego !ikna A
!owiedzia )aru.
&ruta czeka na komentarz *immyEego, lecz gdy wygadany zazwyczaj co!ak
milcza u!orczywie, &ruta obejrza si za siebie. *immy jeca w absolutnej ciszy. Con
oczami ws!aniaoci miasta +l1w, tak rnego od wszystkiego, co do tej !ory widzia.
?blazowany zazwyczaj modzian znalaz si w ko8cu twarz w twarz z czym, co cakowicie
wykraczao !oza jego dowiadczenia. )y oszoomiony.
?bliali si do granicy miasta drzew. ?e wszystkic stron docodzi ic delikatny
szum !enej ycia s!oecznoci. -ru!ka myliwyc odcodzia na bok z u!olowanym
wielkim jeleniem, aby go s!rawi" na miejscu s!ecjalnie wyznaczonym do !atroszenia ubitej
zwierzyny.
3jecali midzy drzewa i zatrzymali konie. Calin !oleci +l1om, aby zajy si
wierzcowcami. 'am !o!rowadzi goci w gr, !o krtyc scodac wycityc w !niu
najwikszego dbu, jaki widzieli w yciu. $a grnej !lat1ormie minli gru!k +l1w
wyrabiajcyc strzay do ukw. *eden z nic !owita %artina wzniesion rk. %artin
od!owiedzia i za!yta jednoczenie, czy moe odwoa" si do ic ojnoci. +l1 z umiecem
!oda mu gar" 1inezyjnie wykonanyc strza. 4si natycmiast umieci je w swoim
!rawie !ustym koczanie. Podzikowa szybko w jzyku +l1w i ruszy dalej z towarzyszami.
Calin za!rowadzi ic do kolejnyc, stromyc scodw wiodcyc na jeszcze wysz
!lat1orm.
A @d tego miejsca dla niektryc z was ws!inaczka moe si okaza" trudnym
!rzedsiwziciem. 'tarajcie si trzyma" rodka cieek i !lat1orm, a jeli kie!sko to znosicie,
nie !atrzcie w d. $iektrzy ludzie =le reaguj na wielkie wysokoci. A @statnie zdanie
!owiedzia takim tonem, jakby to nie miecio mu si w gowie.
Przeci !lat1orm i ruszy w gr, mijajc !o drodze gru!ki +l1w. 3ikszo" z nic
miaa na sobie !rosty, leny strj, taki jak i on. 4ilku ubranyc byo w dugie, barwne szaty
uszyte z bogatyc materiaw albo w rwnie kolorowe jasne bluzy i s!odnie. 3szystkie
na!otkane do tej !ory kobiety byy bardzo !ikne, cocia ic uroda bya odmienna od
ludzkiej. Prawie wszyscy mczy=ni wygldali bardzo modo, jakby byli w wieku Calina.
%artin jednak nie da si zwie" !ozorom. $iektre z mijanyc +l1w miay rzeczywicie !o
dwadziecia czy trzydzieci lat. 6nne, wygldajce rwnie modo, liczyy sobie kilka wiekw.
'am Calin wygldajcy modziej od %artina, mia ju !onad sto lat. /o on wanie uczy
%artina kunsztu owieckiego, gdy ten by jeszcze maym co!akiem.
%aszerujc szerokim na !onad sze" metrw goci8cem, dotarli do krgu
utworzonego !rzez drzewa. 3zniesiono !omidzy nimi obszern !lat1orm o !onad
dwudziestometrowej rednicy. .aurie s!ojrza w gr. ?astanawia si, czy cocia kro!la
deszczu ma szans !rzedosta" si !rzez nie!rzenikniony gszcz gazi i lici, by s!a" na
krlewskie czoo. ,otarli w ko8cu na dwr 4rlowej.
Przeszli !rzez !lat1orm, kierujc si ku !odwyszeniu, na ktrym ustawiono dwa
trony. *eden, troc wyszy, zajmowaa kobieta +l1. $ieskaziteln urod !odkrela
emanujcy z niej s!okj i !ogoda duca. 3 jej twarzy z wygitymi ukowato, wyrazistymi
brwiami i delikatnie wymodelowanym nosem dominoway ogromne, bladoniebieskie oczy.
*asnokasztanowe, identyczne jak u Calina wosy o zocistym odcieniu s!rawiay wraenie,
jakby nieustannie igra w nic !romyk so8ca. -owy nie zdobia korona, lecz !rosta zota
obrcz, cigajca nieco do tyu wosy. %imo tej !rostoty nikt nie mg mie" wt!liwoci, e
znalaz si !rzed obliczem &glaranny, krlowej +l1w.
Po lewej rce 4rlowej siedzia na tronie mczyzna o wyniosej !ostaci. )y o dobre
!i" centymetrw wyszy ni %artin. 3osy mia w kolorze zocistego !iasku, a jego twarz
bya moda, cocia naznaczona jak nieucwytn, !onadczasow nut. $a widok
nadcodzcyc umiecn si, !rzez co wyda si jeszcze modszy. %imo e z twarzy
!rzy!omina +l1y, byo w nim jednak co odmiennego. @czy mia bezbarwne, !rawie szare, a
brwi nie byy tak wygite. Caa twarz nie bya te tak szczu!a, lecz bardziej kwadratowa, o
mocno zarysowanej szczce. Fszy, odsonite !rzez zot obrcz cigajc wosy do tyu,
byy tylko lekko s!iczaste i nie tak wyduone jak u +l1w. %czyzna mia rwnie o wiele
!otniejsz klatk !iersiow i szersze barki ni jakikolwiek +l1.
Calin skoni si !rzed nimi.
A %atko i 4rlowo, 4si i wodzu, zostalimy zaszczyceni odwiedzinami goci.
@boje wadcy +l(andaru !odnieli si i wyszli na s!otkanie goci. 4rlowa i /omas
!rzywitali si serdecznie z %artinem i !ozostaymi, okazujc szacunek i rado".
A 3itaj, 3asza 3ysoko" A zwrci si /omas do &ruty.
A ,zikuj 3aszym 3ysokociom za cie!e !owitanie. 3ok tronw siedziay inne
+l1y, czonkowie dworu. &ruta zauway starego doradc /atara. Pozna go dawno temu, w
czasie !amitnej wizyty +l1w w Crydee. ,okonano !rezentacji gos!odarzy i goci. 4rlowa
!o!rosia, aby wszyscy wstali i !rzeszli do !omieszczenia obok, gdzie !rzyjmowano goci i
gdzie mona byo usi" w mniej 1ormalnym ukadzie. 3niesiono jedzenie i wino.
A %io nam widzie" staryc !rzyjaci A !owiedziaa &glaranna, skoniwszy gow w
stron %artina i &ruty A i !owita" nowyc. A 'kina ku !ozostaym. A C, wiem jednak,
e ludzie rzadko nas odwiedzaj bez konkretnej !rzyczyny. Co ci s!rowadza, ksi
4rondoruJ
3 czasie !osiku &ruta o!owiedzia im ca istori. @d !ierwszego a do ostatniego
zdania +l1y sucay w milczeniu. -dy &ruta sko8czy, &glaranna zerkna na swego
doradc.
A /atarJ
'tary doradca skin gow.
A 'zlak )eznadziei.
A Czy ccesz !rzez to !owiedzie", e nic nie wiesz o 'rebrzystym CierniuJ
A $ie A od!owiedziaa &glaranna. A 'zlak )eznadziei to jedna z naszyc legend.
?namy dobrze rolin aelebera, jak i jej waciwoci. @ tym wanie o!owiada legenda o
)eznadziejnym 'zlaku. /atar, wyjanij !rosz.
/atar by !ierwszym na!otkanym !rzez *immyEego i reszt wiekowym +l1em, u
ktrego wida" byo wyra=nie oznaki starzenia si. 3ok jego oczu !ojawiy si drobne
zmarszczki, a wosy stay si niemal nienobiae. @dcrzkn i zabra gos.
A 3 dziejac naszego ludu by !ewien ksi +l(andaru, ktry si zarczy. 3 jego
narzeczonej koca si rwnie wojownik>moredel, ale dziewczyna odtrcia go. 3
nie!oamowanym gniewie moredel otru j wywarem z aelebery. ?a!ada w sen
nie!rzes!any, a do mierci. 4si +l(andaru wyruszy na )eznadziejny 'zlak w
!oszukiwaniu rodka, ktry by uleczy jego ukocan. 'zuka aelebery. 'rebrzystego Ciernia.
0olina ta ma w sobie !rzedziwn moc, moe zarwno leczy", jak i zabija". 3yst!uje tylko
w %oraelin, co na twj jzyk tumaczy si Czarne *ezioro. /o miejsce o !otnej mocy,
wite dla moredeli. Maden +l1 nie moe si do8 zbliy". .egenda gosi, e ksi tak dugo
wdrowa wok jeziora, a wyobi sto!ami gboki jar dookoa. $ie moe on bowiem ani
wej" do %oraelin, ani stamtd odej", do!ki nie odnajdzie ziela, ktre ocali jego ukocan.
%wi si, e w dalszym cigu kry wok jeziora.
A &le ja nie jestem +l1em A !owiedzia &ruta. A Pjd do %oraelin, jeli tylko
wskaecie mi drog.
/omas s!ojrza !o czonkac dworu.
A Postawimy twe sto!y na drodze do Czarnego *eziora, lecz nie uczynimy tego,
do!ki nie wy!oczniesz i nie wysucasz naszyc rad. & teraz wskaemy wam
!omieszczenia, gdzie bdziecie mogli si odwiey" !o !odry i zdrzemn" !rzed
wieczornym !osikiem.
@1icjalna cz" !osiedzenia dworu zako8czya si i +l1y rozeszy si. ? gru! &ruty
zostali jedynie Calin, /omas i 4rlowa.
A *ak si miewa wasz synekJ A za!yta %artin. $a ustac /omasa !ojawi si szeroki
umiec. 'kin na goci, aby !oszli za nim. ?a!rowadzi ic tunelem z gstyc gazi do
!omieszczenia w ogromnym wizie, gdzie w koysce s!ao dziecko. ? wygldu co!czyk nie
mia wicej ni sze" miesicy. '!a smacznie i co mu si akurat nio, bo delikatnie
!orusza !aluszkami. %artin !rzyglda mu si dugo z uwag. ?rozumia teraz dobrze, co
Calin mia na myli mwic, e jego !ocodzenie jest wyjtkowe. ,ziecko wygldao na
bardziej ludzkie ni el1ie. *ego uszka byy tylko odrobin s!iczaste i miay !atki, co byo
ludzk, nies!otykan u +l1w cec. @krga twarzyczka !rzy!ominaa raczej !yzat twarz
ludzkiego niemowlcia. %artin s!ostrzeg w jej rysac co nieucwytnego, co !owiedziao
mu, e to bardziej dziecko swego ojca ni matki. &glaranna !ocylia si i delikatnie
!ogaskaa co!czyka.
A *ak mu dalicie na imiJ
A Calis A sze!na 4rlowa. %artin kiwn gow. 3 jzyku +l1w oznaczao to
Cdziecko zieleniD i odnosio si do rozwoju i ycia. )yo to szczliwe, dobrze wrce imi.
?ostawili !ice dziecko i !oszli razem do obszernej sali, gdzie zastali czekajc na
nic k!iel i maty do s!ania. 3krtce wszyscy s!ali w najle!sze, z wyjtkiem &ruty, ktry
nieustannie bdzi mylami od wizerunku u!ionej &nity do srebrnej roliny rosncej na
brzegac czarnego jeziora.
%artin siedzia samotnie, cieszc si !ierwszym od roku wieczorem w +l(andarze.
+l(andar, na rwni z zamkiem Crydee, by mu domem rodzinnym. *ako dziecko bawi si tu
nie raz i nie dwa i by traktowany na rwni z dzie"mi +l1w. Fsysza za sob mikkie kroki
+l1a. @dwrci si.
A -alainK A Fcieszy si na widok modego +l1a, kuzyna Calina. -alain by jego
najstarszym !rzyjacielem. @bjli si na !owitanie. A '!odziewaem si, e zobacz ci
wczeniej.
A ,o!iero wrciem z !atrolu !nocnej granicy !uszczy. ,ziej si tam dziwne
rzeczy, %artin. 'yszaem, e by" moe bdziesz w stanie rzuci" na to troc wiata.
A $iewiele, co najwyej niky !omyczek. *edno jest !ewne, dziej si tam ze rzeczy.
@!owiedzia -alainowi o wszystkim.
A /o straszne, %artin. A 3 gosie modego +l1a syca" byo !rawdziwy bl z !owodu
losu &nity. A & twj bratJ A /o !roste z !ozoru !ytanie zgodnie z tradycj +l1w zabarwione
byo wieloma niuansami intonacji, z ktryc kady odnosi si do innego as!ektu cikic
dowiadcze8 &ruty.
A *ako si trzyma. Czasem stara si o wszystkim za!omnie"N a czasem ciar
cier!ienia dosownie !rzygniata go do ziemi. 'am nie wiem, w jaki s!osb udao mu si
unikn" szale8stwa. /ak bardzo j koca. A %artin !okrci gow.
A $igdy si oenie, %artin. ,laczegoJ %artin wzruszy ramionami.
A *eszcze nie na!otkaem swojej wybranki.
A 'mutny jeste.
A $o c, &ruta czasem jest czowiekiem, z ktrym ciko si dogada", ale to
!rzecie mj brat. Pamitam go jako dzieciaka. $awet wtedy trudno byo zbliy" si do
niego. 'am nie wiem, moe to !rzez mier" jego matki, gdy by jeszcze bardzo mayJ ?awsze
trzyma wszystkic i wszystko na dystans. %imo tej twardej, zewntrznej skoru!y i mocnego
carakteru bardzo atwo go zrani".
A *estecie bardzo !odobni do siebie.
A & no tak... cyba masz racj.
Przez dug cwil stali obok siebie w milczeniu.
A Pomoemy wam. ?robimy wszystko, co w naszej mocy.
A %usimy jeca" do %oraelin.
%odym +l1em wstrzsn dreszcz, co byo bardzo niety!owym uzewntrznieniem
uczu", nawet u kogo tak jeszcze niedowiadczonego.
A %artin, to ze miejsce. $azywane jest Czarnym *eziorem z !owodw, ktre nie maj
nic ws!lnego z kolorem wody. /o studnia, otca8 szale8stwa. %oredele udaj si tam, by
ni" sny o !otdze. *ezioro znajduje si na %rocznym 'zlaku.
A Czy to miejsce zwizane z 2aleruJ -alain !okiwa gow.
A /omasJ A 6 znowu !ytanie nioso w sobie wiele ukrytyc znacze8. -alain w czasie
wojny z /suranimi nie odst!owa /omasa na krok i zy si z nim bardzo.
A $ie, nie !ojedzie z wami. %a maego synka. Calis bdzie malutki tak krtko,
zaledwie kilka lat. @jciec !owinien ten czas s!dza" z dzieckiem. & !oza tym istnieje !ewne
ryzyko.
$ie trzeba byo mwi" nic wicej. %artin dobrze zrozumia. 'am obserwowa tamtej
nocy, jak niewiele brakowao, aby /omas uleg szale8czemu ducowi 2aleru, ktry
o!anowa jego serce i dusz gwatownym, nie dajcym si !owstrzyma" !omieniem. %artin
omal nie straci wtedy ycia. %usi u!yn" jeszcze s!oro czasu, zanim /omas !oczuje si na
tyle !ewnie, by stawi" czoo wasnemu dziedzictwu, by znowu !obudzi" do ycia
!rzeraajcy byt, drzemicy w jego wntrzu. ,o krlestwa !otgi 2aleru odwayby si
!j" jedynie wtedy, gdyby !owaga sytuacji uzasadniaa !onoszone ryzyko.
%artin umiecn si swoim krzywym umieszkiem.
A ?atem !jdziemy tam sami, my, istoty ludzkie o ndznyc talentac i siac.
A %artin A -alain umiecn si A za dobrze ci znam. *este na tyle wszecstronny,
e szczerze wt!i w skromno" twoic talentw. A '!owania nagle. A &le rzeczywicie,
zanim wyruszycie w !odr, !owinnicie koniecznie zasign" rady Czarodziejw. %oraelin
to miejsce !rzesycone czarn moc, a magia z atwoci !okonuje nawet najwiksz odwag i
si, !amitaj o tym.
A Pogadamy z nimi, i to wkrtce... A @dwrci si ku nadcodzcemu wanie +l1owi,
za ktrym dostrzeg &rut i !ozostayc towarzyszy wy!rawy. A ...moe nawet teraz, jak mi
si wydaje. Pjdziesz z namiJ
A $ie ma dla mnie miejsca w krgu starszyc. & !oza tym !rzez cay dzie8 nie
miaem nic w ustac. @d!oczn troc. 3!adnij, gdy bdziesz ccia !ogada".
A ?goda.
%artin !o!ieszy na s!otkanie &ruty. Podyli za +l1em, ktry za!rowadzi ic do
rady. 4iedy wszyscy zajli ju miejsca !rzed &glarann i /omasem, 4rlowa zabraa gos.
A /atar, !rzemw, !rosz, w imieniu Czarodziejw. Przedstaw nasz rad dla ksicia
&ruty. /atar wyst!i na rodek krgu.
A @d kilku obrotw redniego ksiyca dziej si dziwne rzeczy. @czekiwalimy, e
!o tym, jak !odczas wojny /surani ze!cnli moredeli i gobliny na !omoc, !o jej
zako8czeniu nast!i oglna migracja na !oudnie, w rodzinne strony. /ak si jednak nie stao.
3!rost !rzeciwnie, nasi zwiadowcy na !nocy wyledzili liczne bandy goblinw kierujce
si !rzez 3ielkie -ry Pnocne na teren ?iem Pnocy. ?wiadowcy moredeli za
!odcodz nadzwyczaj blisko naszyc granic.
? drugiej strony na nasze ziemie !rzybyy gwali, jak bowiem twierdz, obszary, na
ktryc yy do tej !ory, !rzestay im si !odoba". Czasem trudno si z nimi dogada" i
zrozumie", o czym mwi, ale jedno nie ulega wt!liwoci# !rzybyy do nas z !nocy.
7akty, ktre nam !rzedstawie. 4si, bardzo nas zanie!okoiy. Po !ierwsze dlatego,
e dzielimy twj bl. Po drugie, wszystkie te !rzejawy magii wiadcz o !otnej i
dalekosinej zej mocy, ktrej wielu suy. Poza tym obawiamy si ze wzgldu na to, co
dziao si u nas w zamierzcyc czasac.
$a dugo, dugo !rzed tym, zanim !rze!dzilimy moredeli z naszyc !uszcz, za to
e weszli na %roczny 'zlak Potgi, wszystkie +l1y stanowiy jedno". Ci z nas, ktrzy yli w
gbinac lenyc, byli bardziej oddaleni od naszyc !anw, 2aleru, i !rzez to mniej
naraeni na u!ajajce dziaanie snw o !otdze. Ci z nas jednak, ktrzy mieszkali w
bez!orednim ic ssiedztwie, dali si zwie" marzeniom o mocy i wadzy i stali si
moredelami. A '!ojrza na 4rlow i /omasa. @boje skinli gowami. A Cciabym, abycie
wiedzieli, e !o raz !ierwszy w istorii dane jest ludziom usysze" tyc kilka in1ormacji o
!rzyczynac rozamu midzy bliskimi krewniakami, +l1ami i moredelami.
3 mrocznyc czasac 3ojen Caosu nast!io wiele zmian. +l1y !odzieliy si na
cztery gru!y. A %artin !ocyli si do !rzodu, sucajc !ilnie. Cocia wiedzia o +l1ac
znacznie wicej ni jakikolwiek yjcy czowiek, to jednak wszystko, co teraz sysza byo
dla niego nowoci. & do dzisiaj sdzi, e cay rodzaj +l1w skada si wycznie z
moredeli i +l1w.
A $ajsilniejszy i najbardziej wiaty odam stanowili eldar. ,o nic zaliczali si
najwiksi czarodzieje i uczeni. /o oni objli !iecz nad wszystkim, z czym ic !anowie
wracali z !ldrowania kosmosu# wielkimi ksigami i !rzedmiotami magicznymi, wiedz
mistyczn czy wreszcie nie!rzebranymi bogactwami. @ni te zaczli tworzy" to, co teraz
stanowi +l(andar, wy!osaajc go w magiczne waciwoci. ?niknli w czasie 3ojen
Caosu. Poniewa byli najbliszymi sugami naszyc !anw, zakada si, e wraz z nimi
ulegli zagadzie. @ +l1ac i )ractwie %rocznego 'zlaku, czyli A eledelac i moredelac w
naszym jzyku, wiecie co nieco. Poza nimi istniaa jednak jeszcze jedna ga= kuzynw,
glamredele, co w waszym jzyku oznacza CcaotyczniD albo CszaleniD. 3ojny Caosu
zmieniy ic tak, e stali si narodem 1anatycznyc, dzikic wojownikw. *ak ju mwiem,
!rzez czas jaki +l1y i moredele stanowiy jedno i obie nasze nacje byy obiektem
nieustannyc na!adw ze strony szalonyc. $awet !o wygnaniu z +l(andaru moredele
!ozostali za!rzysionymi wrogami glamredeli. $iewiele mwimy o tamtyc czasac.
Cocia ws!ominamy osobno o eledelac, moredelac i glamredelac, trzeba !amita",
e do dzisiaj wszystkie te narody stanowi z +l1ami jedn ras. 0nica jest waciwie jedna i
!rostaN niektre nasze ludy wybray mroczn drog ycia.
%artin zdumia si. %imo e wiedzia duo o kulturze +l1w, !odobnie jak inni ludzie
uwaa zawsze, e moredele stanowi osobn ras i !omimo istniejcyc wizw s
zu!enie odmienni. ?da sobie wreszcie s!raw, dlaczego +l1y !owcigliwie odnosiy si do
dyskusji o swoic zwizkac z moredelami. /raktoway ic !o !rostu na rwni z sob. Po
cwili !rzyszo nage olnienie# +l1y o!akiway strat swoic braci, ktrzy dali si skusi"
%rocznej ,rodze.
/atar mwi dalej#
A 3 naszej istorii jest rozdzia, !owicony ostatniej, wielkiej bitwie na !nocy,
kiedy to armie moredeli i ic sug goblinw, rozgromiy ostatecznie glamredeli. 0ozszalaa
si okrutna wojna, w ktrej u!ojone zwycistwem moredele wyrny w !ie8 naszyc
szalonyc kuzynw. Przyjo si uwaa", e wymordowano wszystkic. $awet niemowlaki w
koyskac, aby w !rzyszoci glamredele nie !owstay znowu i nie zagroziy su!remacji
moredeli. 3 istorii naszej rasy najczarniejszy to rozdzia, straszliwa a8ba, kiedy to jedna
ga= naszego ludu cakowicie unicestwia drug.
*edna s!rawa jest w tym wszystkim dla nas wana# w samym sercu si moredeli
znajdowa si oddzia zwany Czarnymi ?abjcamiN wyrzekli si oni swej miertelnoci, aby
sta" si !otworami, ktrym !rzywieca jeden, jedyny cel# zabija" dla swoic !anw. Po
mierci Czarni ?abjcy wstaj z martwyc na wezwanie swego !ana. %ona ic
!owstrzyma" tylko za !omoc magii, !rzez cakowite zniszczenie ciaa lub !rzez wycicie
serca. Ci, ktrzy na!adli na ciebie, !anie, na drodze do 'art, to byli wanie Czarni ?abjcy.
?anim doszo do bitwy, w ktrej zmieciono z !owierzcni ziemi naszyc ws!lnyc
kuzynw, moredele za!uciy si daleko w %roczny 'zlak. Potem jednak musiao nast!i"
co jeszcze. Co, co s!rawio, e za!uciy si jeszcze gbiej w mroczn otca8 grozy, na
samo dno, wybierajc ludobjstwo i cakowite za!rzedanie si jako Czarni ?abjcy. 'tay si
bezwolnymi narzdziami w rkac obkanego monstrum, !rzywdcy, ktry za!ragn
rywalizowa" z wymar ras 2aleru i !od!orzdkowa" sobie cay wiat. /o on wanie
zgromadzi moredeli !od swoimi sztandarami i za!ocztkowa groz w !ostaci Czarnyc
?abjcw. 3 ostatniej bitwie zosta miertelnie ranny i wraz z jego odejciem z tego wiata
moredele !rzestay tworzy" jeden nard. 3odzowie zebrali si na narad, aby wybra"
nast!c. 'zybko jednak !ornili si midzy sob i wkrtce u!odobnili si do goblinw A
szcze!y, !lemiona, klany czy rody, ktre nigdy nie byy zdolne zgromadzi" si !od jednym,
ws!lnym sztandarem. @blenie zamku Carse !i"dziesit lat temu to zaledwie drobna, nic
nie znaczca !otyczka w !orwnaniu z !otg, ktr byli !od !rzywdztwem swojego
wielkiego wodza. &le jak ju ws!omniaem, wraz z jego zgonem era moredeli moga dobiec
do de1initywnego ko8ca. 6c wdz by jedyny w swoim rodzaju, mia w sobie jaki
caryzmat. )ya to istota o i!notycznyc, niewytumaczalnyc wrcz zdolnociac i
cecac, ktra bya w stanie sku!i" wszystkic moredeli w jeden nard.
Przywdca moredeli mia na imi %urmandamus.
A Czy jest moliwe, aby zdoa w jaki s!osb !owrci"J A s!yta &ruta.
A $ie ma rzeczy niemoliwyc. 4si. /ak si !rzynajmniej wydaje temu, kto y
tyle lat co ja. )y" moe kto usiuje skrzykn" wszystkic moredeli !od jednym sztandarem
wzywajc czy te !owoujc si na to staroytne, legendarne imi.
*est jeszcze s!rawa ka!anw>wy. Panatianie s !owszecnie znienawidzeni,
nawet moredele wykorzystuj kad s!osobno", by ic mordowa". *ednak to, e niektrzy
z nic wydaj si sugami %urmandamusa, moe wiadczy" o istnieniu jakiego mrocznego
!rzymierza. /o ostrzeenie dla nas. %oemy wkrtce stan" twarz w twarz z siami, ktre
wykraczaj znacznie !oza nasze !rzewidywania. *eeli okae si !rawd, e narody z !nocy
jednocz si, by !owsta" !rzeciwko nam, to znowu staniemy wszyscy w obliczu !rby i
towarzyszcyc jej zagroe8. ?agroe8 i niebez!iecze8stw !odobnyc do tyc, ktre zawisy
nad naszymi gowami, gdy !ojawili si wojownicy z innego wiata.
)aru !owsta, dajc tym zna" zgodnie ze zwyczajem grali 5adati, e !ragnie zabra"
gos.
A %j lud niewiele wie o istorii i s!rawac moredeli !oza tym, e %roczni )racia
to nasi wrogowie na mier" i ycie. *edno wszake mog doda"# %urad uwaany jest za
wielkiego wodza, by" moe najwikszego s!ord ws!czenie yjcyc. Fwaa si. e to
on wanie mgby cign" !od swoj komend wiele setek wojownikw. /o, e kto taki
suy razem z Czarnymi ?abjcami, wiadczy dobitnie o !otdze %urmandamusa. %urad
naley do istot, ktre su jedynie tym, ktryc si boj. & tego, ktrego obawia si sam
%urad, naley si rzeczywicie ba".
A *ak ju ws!omniaem 6sa!ianom, wiele z tego, o czym mwiem, to tylko domysy
i s!ekulacje. %oim gwnym zadaniem !ozostaje teraz odnalezienie 'rebrzystego Ciernia A
!owiedzia &ruta. *ednak sam sobie zda s!raw, e nie mwi !rawdy. ?byt wiele
wskazywao, e zagroenie z !nocy jest jak najbardziej realne, co" to ju nie byy
dokuczliwe, ale niegro=ne incydenty w !ostaci na!adw goblinw na co!stwo mieszkajce
na !nocy. 'tanli wobec moliwoci inwazji !otniejszej ni kam!ania /suranic w
ostatniej wojnie. 3 obliczu takic zagroe8 nieuwzgldnienie wszystkic uwarunkowa8 i
sku!ienie si tylko na znalezieniu lekarstwa dla &nity nie moe by" niczym innym ni jest w
istocie# obsesj.
A /o moe by" 1ragment jednego i tego samego obrazu, 3asza 3ysoko" A
!owiedziaa &glaranna. A $ie mog o!rze" si wraeniu, e oto zagraa nam
nie!owstrzymana dza szale8ca, ktry cce zgromadzi" !od swoimi rozkazami wszystkic
moredeli oraz ic sugi i s!rzymierze8cw. Ccc do tego do!rowadzi", musi s!rawi", aby
!roroctwo zaowocowao 1aktami. %usi usun", zniszczy" na zawsze ?a!or Ciemnoci. & co
udao mu si osign"J ?musi ci, !anie, aby uda si do jedynego miejsca, gdzie z
!ewnoci bdzie !otra1i odnale=" ci bez !rzeszkd.
*immy wy!rostowa si nagle i wytrzeszczy oczy.
A @n tam na ciebie czekaK A krzykn, za!ominajc o !rotokole dworskim. A @n jest
!rzy Czarnym *eziorzeK
0oald i .aurie !ooyli mu rce na ramieniu, by us!okoi" wzburzonego co!aka.
*immy zawstydzi si i wcisn gbiej w siedzenie.
A *ak to wynika ze sw modzie8ca, a !ogld ten !odzielam rwnie ja i caa
starszyzna, tak musi by" w istocie. 4si. @d cwili, gdy otrzymae w o!actwie talizman
6sa!, %urmandamus musia albo odkry" szybko s!osb, aby ci znowu odnale=", albo
!odj" ryzyko, e 1ormowane !rzez niego !rzymierze nie dojdzie do skutku. %oredele s
!odobni do innyc stworze8 yjcyc na tej ziemi# tak samo musz dba" o !lony i wy!asa"
stada. -dyby %urmandamus zwleka zbyt dugo ze zrealizowaniem !rze!owiedni, mogliby
go o!uci". @czywicie nie ci, ktrzy zoyli mroczne luby, jak co"by Czarni ?abjcy. @d
swoic agentw dowiedzia si, e o!ucie 'art. @becnie jego wywiad w 4rondorze ustali
z !ewnoci, e wyruszye na !oszukiwanie rodka, ktry moe uratowa" ycie ksiniczki.
/ak, 4si, on ju wie albo dowie si za cwil, e szukasz 'rebrzystego Ciernia. 6 on sam
lub ktry z jego dowdcw, na !rzykad %urad, bdzie z !ewnoci czeka na ciebie !rzy
%oraelin.
&ruta i %artin wymienili s!ojrzenia. %artin wzruszy ramionami.
A $o c, !rzecie nigdy nie sdzilimy, e bdzie to atwe. &ruta s!ojrza na
4rlow, /omasa i /atara.
A Przyjmijcie !odzikowanie za wasze roztro!ne rady i yczliwo", ale jednak
!ojedziemy do %oraelin.
&ruta !odnis gow ku %artinowi, ktry stan wanie u jego boku.
A 0ozmylaszJ A s!yta starszy brat.
A Po !rostu zastanawiam si nad kilkoma rzeczami. %artin usiad obok niego na
skraju !lat1ormy, niedaleko zajmowanyc !rzez nic !omieszcze8. 3 nocy +l(andar jarzy
si subteln, 1os1oryzujc !owiat, s!owijajc miasto +l1w delikatnym !aszczem magii.
A $ad czymJ
A Me by" moe do!uciem do tego, e zale!iony trosk o &nit, zaniedbaem swoje
obowizki.
A $kaj ci wt!liwociJ $areszcie wylaze z tej swojej skoru!yK *a mam
wt!liwoci od samego !ocztku wy!rawy, bracie. 3iem tylko, e jeli !ozwolisz, aby
za!anoway nad tob rozterki ducowe, w rezultacie nie zrobisz niczego. $ie ma innego
wyjcia, jak tylko stara" si moliwie najle!iej oceni" sytuacj, a !o !odjciu decyzji dziaa".
A & jeli si !omyliemJ
A $o to si !omylie.
&ruta s!uci gow i ws!ar si o drewnian barierk.
A 3aciwie cay !roblem s!rowadza si do stawki. 3 modoci, jeli =le oceniem
sytuacj, !rzegrywaem gr. /eraz mog !rzegra" cae !a8stwo i nard.
A )y" moe, ale nadal nie zmienia to 1aktu, e trzeba moliwie najle!iej oceni"
sytuacj i w!rowadzi" to w ycie, !rawdaJ
A 3szystko wymyka mi si z rk. ?astanawiaem si, czy najle!szym wyjciem nie
byby natycmiastowy !owrt do Oabon i wysanie armii 2androsa w gry.
A $o c, by" moe rozwizaoby to sytuacj. Pamitaj jednak, e s miejsca, gdzie
szeciu !rzejdzie, a wielka armia nigdy. &ruta umiecn si krzywo.
A Prawda, e s, ale nie ma ic a tak wiele. $a twarzy %artina !ojawi si umiec,
niemal lustrzane odbicie umiecu brata.
A 6 to !rawda, ale s jednak A dla nas wane A jedno czy dwa. ? tego, co o %oraelin
!owiedzia -alain, wynika jasno, e w tym wy!adku o wiele waniejsze jest skryte i
!rzebiege dziaanie ni sia. & co bdzie, jeli !o wejciu z ca armi 2androsa okae si, e
Czarne *ezioro ley !o drugiej stronie takiej adnej drki jak ta, ktr wjedalimy do
o!actwa w 'artJ PamitaszJ -ardan !owiedzia, e ! tuzina babinek ze szczotkami
mogoby jej broni" !rzez ca wieczno". -ow daj, e %urmandamus ma tam troc
wicej ludzi ni sze" staruszek. ?amy nawet, e w bitwie !okonaby ordy tego szale8ca,
i co !otemJ Czy mgby rozkaza" cocia jednemu onierzowi, aby zoy swe ycie w
o1ierze, by tylko &nita moga y"J 3iesz dobrze, e nie. /ak na!rawd tylko ty i
%urmandamus rozgrywacie t gr. ?goda, stawka jest wysoka, bardzo wysoka, ale to tylko
gra. /ak dugo jak sdzi, e moe ci zwabi" do %oraelin, mamy szans !rzekra" si tam i
zdoby" 'rebrzysty Cier8.
&ruta s!ojrza na brata.
A %amyJ A s!yta, znajc z gry od!owied=.
A @czywicie. ,o!ki sami nie zatrzaniemy !ua!ki, !ozostanie otwarta. /aka ju
jest natura !ua!ek. Co wicej, jeli nie zorientuj si, e jestemy w rodku, kto wie, moe
nawet uda nam si wydosta" bez szwanku. A ?amilk na cwil i s!ojrza w kierunku
!nocy. A /o tak blisko. /am w grac, najwyej tydzie8 drogi std, nie wicej. /ak blisko...
A Parskn miecem. A Przecie byby to straszny wstyd, by" tak blisko i wyco1a" si.
A *este szalony.
A )y" moe. &le sam tylko !omyl# tak blisko. @d!owied= brata wywoaa umiec
na twarzy &ruty.
A 3 !orzdku. *utro wyruszamy.
'zeciu je=d=cw z bogosawie8stwem krlowej +l1w i /omasa wyruszyo z
samego rana. Calin, -alain i dwa inne +l1y biegli u ic boku. -dy dwr +l1w znikn im z
oczu, !ord gazi drzew !rzy szlaku mign gwali.
A CalinK
4si +l1w zarzdzi !ostj i !o cwili gwali zelizgn si na ziemi !o !niu.
Fmiecn si szeroko.
A -dzie ludzi i" z CalinJ
A ?a!rowadzimy ic do !omocnej drogi, &!alla. & !otem wyrusz do %oraelin.
-wali zdenerwowa si strasznie. Podskakiwa, tu!a i !otrzsa gwatownie kudat
gow.
A $ie, ludzi, nie i" tamK ?e miejsce. %ay @lnoli by" tam !oarty !rzez ze.
A *akie zeJ A s!yta Calin, lecz gwali czmycn w krzaki, wrzeszczc z !rzeraenia.
A $ie ma to jak radosne i mie !oegnanie A skomentowa sarkastycznie *immy.
Calin odwrci si do -alaina.
A 3r" i odszukaj &!all. Postaraj si wycign" z niego co sensownego. %oe ci
si uda.
A ,obrze. Postaram si dowiedzie", o czym mwi, i dogoni was. A Pomaca do
wszystkic i !obieg za gwali. &ruta da znaki i ruszyli w dalsz drog.
Przez trzy dni +l1y !rowadziy ludzi ku granicy swojej !uszczy u !odna 3ielkic
-r Pnocnyc. 3 ko8cu, czwartego dnia dotarli do niewielkiego strumienia. $a drugim
brzegu dostrzegli !ocztek szlaku, ktry !rowadzi !rzez lasy ku wwozowi.
A @to granica naszyc ziem A !owiedzia Calin.
A Co z -alainemJ *ak myliszJ A s!yta %artin.
A %oe nie dowiedzia si niczego istotnego, a moe !o !rostu szukanie &!alli zajo
mu dzie8 czy dwa. -dy gwali !ostanowi si ukry", mog by" trudnoci z odnalezieniem go.
*eli s!otkamy -alaina, !olemy go za wami. ? !ewnoci was dogoni, jeli tylko nie
wejdziecie do serca %oraelin.
A -dzie to jestJ A s!yta &ruta.
A 6d=cie tym szlakiem !rzez dwa dni, a dotrzecie do niewielkiej doliny. Przetnijcie j.
$a !nocnym kra8cu ujrzycie wodos!ad. 'tamtd szlak !rowadzi w gr. $a szczycie
!askowyu znajdziecie si w !obliu wodos!adu. 6d=cie dalej w gr rzeki, a do jej =rde
!rzy jeziorze. @d tego miejsca szlak !onownie ws!ina si w gr i znw !rowadzi na !noc.
/o jedyna droga do %oraelin. )ez trudu odnajdziecie wwz, ktry wije si wok caego
jeziora. *ak mwi legenda, wyobi go zroz!aczony ksi +l1w nieustannie okrajcy
jezioro. ,latego te nosi on nazw 'zlak )eznadziei. ,o samego jeziora %oraelin !rowadzi
jedno, jedyne !rzejcie, !rzez most zbudowany !rzez moredeli. Po !rzejciu mostu nad
'zlakiem )eznadziei znajdziecie si na miejscu, w %oraelin. /am ronie 'rebrzysty Cier8.
/o rolina o jasnyc, srebrzystozielonyc, trjdzielnyc listkac i owocac !odobnyc do
czerwonyc jagd. 0oz!oznacie j bez trudu, !oniewa jej nazwa dobrze oddaje wygld# ma
wyra=ne srebrzyste ciemi. *eli nie uda si wam zabra" caej roliny, zbierzcie gar" jagd.
'rebrzysty Cier8 !owinien rosn" !rzy samej wodzie. $o, id=cie ju i niec bogowie was
strzeg.
Po krtkim !oegnaniu szeciu je=d=cw wyruszyo w drog. %artin i )aru otwierali
!ocd, za nimi jecali &ruta i .aurie, a z tyu 0oald i *immy. 4iedy wjedali za zakrt,
*immy oglda si za siebie !rzez cay czas, a +l1y znikny mu z oczu. @dwrci si i
s!ojrza !rzed siebie. ?ostali sami, zdani wycznie na wasne siy, bez s!rzymierze8cw i
bez!iecznego scronienia. @dmwi cic modlitw do )anat i wzi gboki oddec.
#$(R3T
Pug za!atrzy si w ogie8.
@gie8 !oncy w niewielkim elaznym !iecyku rzuca na ciany i su1it ta8czce !lamy
wiata. Pug zakry twarz do8mi. Poczu okro!ne, !rzenikajce do sz!iku koci zmczenie.
Pracowa bez cwili wytcnienia od momentu wizji 0ogena. *ad i s!a tylko wtedy, gdy
4atali udao si odcign" go na si od !racy. Pieczoowicie zamkn jedn z ksig
odziedziczonyc !o %acrosie. Czyta je bez cwili wy!oczynku od !onad tygodnia. @d kiedy
stan twarz w twarz z trudnymi do ogarnicia wizjami 0ogena, szuka wszdzie nawet
najmniejszyc ladw in1ormacji. /ylko jeden mag z tego wiata wiedzia cokolwiek o
4elewanie, i by to Czarny %acros. 4imkolwiek bya ta mroczna obecno" w wizji le!ca,
!rzemwia w jzyku, ktry na %idkemii mogo roz!ozna" nies!ena !i" tysicy osb# Pug,
4atala, .aurie, 4asumi wraz ze swoim garnizonem w .a%ut i kilkuset byyc je8cw
rozrzuconyc wzdu ,alekiego 3ybrzea. Przy czym jedynie sam Pug by w stanie !oj" w
!eni znaczenie sw wy!owiedzianyc w wizji -aminy, !oniewa zostay one !rzekazane w
!radawnym, dawno wymarym jzyku, !rzodku ws!czesnego jzyka /surani. Pug szuka
bez skutku w zbiorac %acrosa jakiegokolwiek, co"by najmniejszego ladu, ktry mgby
go na!rowadzi" na tosamo" ciemnej mocy.
'!ord setek woluminw odziedziczonyc !o %acrosie !rzez Puga i 4ulgana, tylko
jedna trzecia zostaa do tej !ory skatalogowana. Przez swego dziwnego, !odobnego do
goblina sug -atisa, %acros !rzekaza im list wszystkic tytuw. 3 niektryc
wy!adkac to wystarczyo, !oniewa ju sam tytu wiele mwi o ksice. &le nie zawsze.
Czasem lista bya nie!rzydatna, do!ki nie !rzeczytao si caej ksiki. 'amyc !rac
zatytuowanyc %agia byo siedemdziesit dwie, a !onadto docodzio jeszcze kilkanacie
nast!nyc, ktryc tytuy byy s1ormuowane !odobnie. Pug, szukajc ladw mogcyc
wyjawi" natur tego, !rzed czym stanli, wertowa ksigi w nadziei, e natra1i na jak
!oyteczn in1ormacj. 'iedzia teraz z wielkim tomiskiem rozoonym na kolanac, czujc
w sercu narastajc !ewno" co do swyc dalszyc krokw.
Pooy ostronie ksig na stole i wyszed z !racowni. ?szed na d do korytarza,
ktry czy wszystkie gotowe ju !okoje akademii. Flewny deszcz nad 'tardock !rzerwa
!race na wyszym !oziomie w !obliu wiey, gdzie mieciy si jego !racownie. @stry
!odmuc zimnego !owietrza wdar si !rzez szczelin w murze. @win si cianiej czarn
szat i wszed do obszernej jadalni sucej im jako sala oglna.
4alaa !odniosa gow znad wyszywanego materiau. 'iedziaa w !obliu kominka w
jednym z wygodnyc 1oteli zajmujcyc !oow !owierzcni ws!lnej sali. )rat ,ominik i
4ulgan rozmawiali, a mag !yka nieodczn 1ajk. 4asumi sta w rogu !okoju, obserwujc z
zainteresowaniem, jak 3illiam i -amina graj w szacy. /warze dzieciakw dzielnie
!osugujcyc si w starciu wieo nabytymi umiejtnociami zmieniy si w maksymalnie
skoncentrowane maski. 3illiam nie !rzykada si s!ecjalnie do nauki nowej gry, do!ki
dziewczynka nie okazaa zainteresowania. 'romotna !oraka, jakiej dozna, wyzwolia w nim
duca ws!zawodnictwa. ,o tej !ory ogranicza swoje dziaanie do boiska !ikarskiego. Pug
!omyla, e jak tylko bdzie mia troc wolnego czasu, !owinien gbiej zbada" ic
zdolnoci. *ak tylko bdzie mia troc czasu...
3 !rogu !ojawi si %eecam z kara1k wina. Poda Pugowi na!eniony kieliszek.
Pug !odzikowa, !o czym usiad obok ony.
A 4olacja bdzie najwczeniej za godzin. %ylaam, e jak zwykle bd musiaa si
odrywa" ci od !racy.
A 'ko8czyem to, co cciaem dzi zrobi", i !ostanowiem troc odetcn" !rzed
!osikiem.
A /o dobrze. ?byt ciko !racujesz, Pug. Fczysz innyc, nadzorujesz budow
gigantycznego gmacu, a teraz jeszcze zamykasz si na cae dnie w !racowni. ?a mao czasu
s!dzasz z nami.
Pug umiecn si do niej.
A ?rzdziszJ
A Przywilej ony A od!owiedziaa, odwzajemniajc umiec. 4atala nie bya
sekutnic. *eeli co si jej nie !odobao, mwia o tym otwarcie i s!rawa bya szybko
rozwizywana albo na drodze kom!romisu, albo wzajemnyc ust!stw.
Pug rozejrza si !o sali.
A & gdzie -ardanJ
A 5aK 'am widzisz. -dyby si nie zamyka w tej swojej wiey, !ewnie by !amita,
e dzi wyruszy do 'amaty, aby wysa" wiadomoci do .yama !oczt wojskow. 3rci za
tydzie8.
A 'am !ojecaJ
4ulgan rozsiad si wygodniej w 1otelu.
A @!racowaem !rze!owiedni. )dzie !adao !rzez trzy dni. 3ielu robotnikw,
zamiast siedzie" !rzez ten czas w barakac, udao si z krtk wizyt do domu. -ardan
!ojeca razem z nimi. $ad czym siedziae !rzez kilka ostatnic dniJ Prawie !rzez tydzie8
nikt nie usysza od ciebie ani jednego cywilizowanego sowa.
Pug rozejrza si !o zebranyc. 4atala siedziaa !ocylona nad swoj robtk, ale
dobrze wiedzia, e z uwag czeka na jego od!owied=. ,zieciaki byy zato!ione !o uszy w
grze. 4ulgan i ,ominik !atrzyli na niego z nie skrywanym zainteresowaniem.
A Czytaem dziea zostawione !rzez %acrosa. Cciaem znale=" jaki lad, ktry
mgby nas na!rowadzi" na to, co !owinnimy zrobi". & tyJ
A *a i ,ominik konsultowalimy si z innymi mieszka8cami wioski. Fdao nam si
doj" do !ewnyc wnioskw.
A /o znaczyJ
A /eraz, gdy 0ogen docodzi ju do siebie, by w stanie o!owiedzie" nam ze
szczegami, co ujrza w wizji. Co bardziej utalentowana modzie rzucia si, aby rozgry="
!roblem. A Pug w sowac starego maga wyczu nutk rozbawienia !omieszan z dum. A
Cokolwiek tam jest i cce s!rowadzi" nieszczcie na 4rlestwo czy ca %idkemi, ma
jednak ograniczon moc. ?amy na cwil, e jest to, jak si obawiasz, jaka mroczna
!otga, ktrej w czasie wojny udao si !rzelizgn" z 4elewanu !rzez !rzejcie. %oc ta
jednake ma swoje saboci i obawia si ic ujawnienia w !eni, !rzynajmniej na razie.
A %oesz to wyjani" bliejJ A ?ainteresowanie !rzemogo wielkie zmczenie Puga.
A /rzeba zaoy", e to co wywodzi si z rodzinnego wiata 4asumiego. $ie ma
sensu szukanie innego, bardziej egzotycznego wyjanienia, ktre us!rawiedliwiaoby
!osugiwanie si staroytnym jzykiem /suranic. 3 tym wy!adku jednak istnieje
zasadnicza rnica# w !rzeciwie8stwie do byyc s!rzymierze8cw 4asumiego, owa
tajemnicza moc nie !rzybywa do nas w 1ormie otwartego !odboju, lecz stara si wykorzysta"
innyc jako instrument swego dziaania. Przejcie midzy naszymi wiatami zostao
zamknite rok temu, co oznacza, e jest tutaj !rzynajmniej tak dugo. %oe nawet cae
jedenacie lat, !odczas ktryc zdobywao s!rzymierze8cw, takic jak na !rzykad ka!ani
Pantatianie. $ast!nym krokiem byo wzmocnienie !ozycji !o!rzez !rzecignicie na swoj
stron jako agenta moredela, C!iknegoD, jak go okreli 0ogen. &le to wszystko jakby
!rzykrywka. /ak na!rawd musimy si do!iero obawia" mrocznej CobecnociD widzianej w
tle za !iknym moredelem i innymi. /o jest bowiem !rawdziwy autor i !ra=rdo tej caej
koszmarnej i krwawej s!rawy.
6d=my dalej. *eli wszystko to, o czym ws!omniaem wyej, jest !rawd, to wida", e
!rzeciwnik stara si raczej wykorzystywa" !odst! i s!ryt ni bez!orednie uycie siy.
,laczegoJ ' dwa wytumaczenia# albo jest zbyt saby, aby dziaa" otwarcie i bez!orednio,
albo cce zyska" na czasie, a bdzie gotw wyjawi" sw !rawdziw natur i wtedy wyj" z
ukrycia.
A /o oznacza z kolei, e nadal stoi !rzed nami zadanie odkrycia rzeczywistej
tosamoci i natury tego bytu, !otgi czy jak to nazwiemy.
A ?gadza si. Poczynilimy rwnie !ewne s!ekulacje o!arte na zaoeniu, e CtoD,
!rzed czym stanlimy, nie !ocodzi z 4elewanu.
A $ie tra"my czasu, 4ulgan A !rzerwa mu Pug. A $asze dalsze kroki musz o!iera"
si na zaoeniu, e nasz !rzeciwnik jest z 4elewanu. ,aje to nam !rzynajmniej moliwoci
!oszukiwania dost!nyc nam rozwiza8. *eli %urmandamus to !o !rostu zwyky szaman i
kacyk w jednej osobie, ktry si wybi !onad innyc i !rzy!adkiem !osuguje si dawno
wymarym jzykiem /suranic, to bdziemy w stanie stawi" mu skutecznie czoo. /o nie
byby !roblem, inwazja jakiej mrocznej !otgi z 4elewanu... takie zaoenie wanie
musimy !rzyj".
4ulgan westcn gboko i za!ali dawno wygas 1ajk.
A 'zkoda, e nie mamy wicej czasu... i wicej !omysw, jak dziaa". 3iele bym da,
aby mie" moliwo" zbadania co"by jednej strony tego zjawiska bez naraania si na
ryzyko. $o tak, yczybym sobie ze stu rnyc wiadomoci, ale najbardziej tego, aby
istniao cocia jedno o!racowanie na ten temat o!arte na zeznaniac godnego zau1ania
wiadka.
A *est miejsce, gdzie taka ksiga moe si znajdowa".
A -dzieJ A s!yta ,ominik. A ? cci bym ci tam towarzyszy, tobie czy
komukolwiek, bez wzgldu na ryzyko.
A $ie wydaje mi si, mj miy bracie. A 4ulgan !arskn miecem. A %j byy ucze8
mwi o miejscu, ktre znajduje si w innym wiecie. A '!ojrza na Puga twardym wzrokiem.
A )iblioteka ?gromadzeniaJ
A ?gromadzenieJ A zdziwi si 4asumi.
Pug zauway ktem oka, e 4atala zesztywniaa nagle.
A %ona tam znale=" od!owiedzi na wiele !yta8 zwizanyc z nadcigajc
kon1rontacj.
4atala ani na cwil nie !odniosa wzroku znad swojej robtki.
A *ak to dobrze, e !rzejcie jest zamknite i nie moe by" !onownie otwarte, cyba
e !rzez !rzy!adek A !owiedziaa o!anowanym tonem. A $ie moesz za!omina", e by"
moe skazano ci tam na mier" i e ju !rzed atakiem na Cesarza zosta zakwestionowany
twj status 3ielkiego. Czy mona wt!i", e zostae wyjty s!od !rawaJ @c, jak to dobrze,
e !rzejcia ju nie ma i nie ma s!osobu, aby tam !owrci.
A *est s!osb A !owiedzia Pug s!okojnie.
3 jednej cwili oczy 4alali rozgorzay wewntrznym ogniem.
A $ieK $ie moesz tam wrci"K PugK
A *ak to moliwe... czy rzeczywicie jest s!osb na !owrtJ A do!ytywa si 4ulgan.
A Podczas nauki !rzed otrzymaniem czarnej szaty dostaem ostatnie zadanie A
wyjania Pug. A 'tojc na 3iey Prby, miaem wizj czasw @bcego, wdrujcej gwiazdy,
ktra zagrozia 4elewanowi. /o wanie dziki interwencji %acrosa dosownie w ostatniej
cwili 4elewan ocala. %acros !ojawi si !onownie na 4elewanie, w momencie gdy !rawie
doszcztnie zniszczyem cesarski stadion. /o !rzecie byo oczywiste !rzez cay czas, lecz
do!iero w tym tygodniu uwiadomiem to sobie.
A %acros mg si !rzemieszcza" midzy jednym i drugim wiatem, kiedy tylko
cciaK A krzykn olniony nagle 4ulgan. A %acros dys!onowa rodkami !ozwalajcymi na
stwarzanie kontrolowanyc !rzej"K
A 6 ja je odnalazem. 3 jednej z jego ksiek s bardzo wyra=ne instrukcje.
A Pug, nie moesz tam i"... A sze!na 4atala. $acyli si ku niej i wzi w rce jej
zacinite w !ici donie.
A %usz. A '!ojrza na ,ominika i 4ulgana. A 3iem, jak !owrci" do ?gromadzenia,
i musz to wykorzysta". 3 !rzeciwnym razie, jeli miaoby si okaza", e %urmandamus jest
sug jakiej mrocznej !otgi za z 4elewanu lub tylko 1orm !rzejciow, jakby
odwrceniem uwagi do czasu, a !otga ta wzronie w si, bdziemy zgubieni. *eli mamy
odkry" s!osb !ost!owania z zagroeniem, musimy !rzede wszystkim zidenty1ikowa" je,
odkry" jego !rawdziw natur. Meby tego dokona", musz uda" si na 4elewan. A '!ojrza na
on, a !otem na 4ulgana. A 3rc do /suranuanni.
%eecam !ierwszy zabra gos.
A ?atem kiedy wyruszamyJ
A %yJ %usz i" sam.
. A $ie moesz i" sam A s!rzeciwi si gwatownie wysoki suga 4ulgana, jakby sam
!omys by czystym absurdem. A 4iedy wyruszamyJ
A $ie znasz ic jzyka. & !oza tym jeste stanowczo za wysoki, aby ucodzi" za
/suraniego.
A )d twoim niewolnikiem. 'am czsto ws!ominae, e jest tam duo niewolnikw
z %idkemii. A /on jego gosu wyra=nie wiadczy, e dyskusj uwaa za zako8czon. ?erkn
na 4atal, a !otem na 4ulgana. A & !oza tym, gdyby miao ci si co !rzytra1i", nie bdzie tu
ani cwili s!okoju.
3illiam i -amina !odeszli bliej.
A /atusiu, zabierz %eecama ze sob... !rosz.
CProszD.
Pug !odda si i wznis obie rce w gr.
A ,obrze, ju dobrze. 3ymylimy jak istoryjk. 4ulgan odetcn z ulg.
A $o, troc mi ulyo... !rzy czym nie naley tego stwierdzenia bra" za a!robat,
jedynie za stwierdzenie wzgldne.
A /woje zastrzeenie !rzyjem do wiadomoci. ,ominik crzkn cico.
A 5m... skoro znowu !oruszamy ten temat, ja rwnie cciabym !onowi" !ro!ozycj
towarzyszenia ci w wy!rawie.
A ?a!ro!onowae to, zanim dowiedziae si, dokd wyruszam. Fwaam, e o
jednego %idkemianina !otra1i si zatroszczy", ale dwc to ju zbyt wielki ko!ot.
A %og si !rzyda". ?nam si na sztuce uzdrawiania coryc i jestem biegy w naszej
zakonnej magii. $ie za!ominaj, e mam siln rk i !otra1i nie=le maca" motem.
Pug !rzyjrza mu si z uwag.
A *este co !rawda troc wyszy ni ja, ale niewiele. @d biedy moesz ucodzi" za
/suraniego, !ozostaje jednak !roblem jzyka.
A $asz zakon 6sa! o!anowa magiczne arkana nauki jzykw. 3 czasie, gdy
bdziesz o!racowywa zaklcie otwierajce !rzejcie, jestem w stanie nauczy" si jzyka
/suranic. %og te !omc w nauce %eecamowi, jeli oczywicie 4alaa i 4asumi zecc
nas wes!rze".
A *a te mog si na co !rzyda". Potra1i mwi" w jzyku /suranic A !owiedzia
3illiam.
4atala nie wygldaa na zadowolon, ale zgodzia si !omc.
A %oecie na mnie liczy" A zgodzi si 4asumi, cocia na jego twarzy malowaa si
troska. 4ulgan zerkn w jego stron.
A 'dziem, e s!ord wszystkic tu obecnyc bdziesz najbardziej ctny do
!owrotu, a ty milczysz.
A -dy zamkno si ostatnie !rzejcie, moje ycie na 4oowanie dobiego ko8ca.
/eraz jestem ksiciem .a%ut. %oje urzdy, !rawa i wasnoci w 6m!erium /suranuanni s
jedynie ws!omnieniem. $awet jeli !owrt okazaby si moliwy, i tak nie skorzystam z
tego, !oniewa !rzysigaem wierno" 4rlowi. Czy zeccesz jednak A zwrci si do Puga A
!rzekaza" wiadomo" memu ojcu i bratuJ $ie maj nawet !ojcia, czy yj, czy umarem, nie
mwic ju o tym, e !owodzi mi si tu ws!aniale.
A &le oczywicie. $aley im si jaka wiadomo" od ciebie. A ?wrci si do 4atali#
A 4ocana, czy mogaby uszy" dwie szaty zakonu 5antukamaJ A 'kina gow, a on
zwrci si do reszty zebranyc# A /o zakon misjonarzy i na 4elewanie czsto mona s!otka"
jego wdrujcyc !rzedstawicieli. 3 takim !rzebraniu nie bdziemy zwracali na siebie
uwagi. %eecam moe by" naszym ebrzcym niewolnikiem.
A Pug, mimo wszystko ten !omys nadal mi si nie !odoba A !owiedzia 4ulgan. A
$ie jestem wcale szczliwy... %eecam s!ojrza na 4ulgana.
A &le wanie wtedy, gdy si martwisz, jeste najszczliwszy.
Pug rozemia si. 4atala obja ma i !rzytulia si mocno. @na te nie bya
szczliwa.
4atala !odniosa szat do gry.
A Przymierz.
Pug woy j na siebie i stwierdzi, e ley jak ula. 4atala bardzo skru!ulatnie
dobraa materia, aby jak najbardziej !rzy!omina tkaniny uywane na 4elewanie.
Pug odbywa z czonkami s!oecznoci codzienne s!otkania, w czasie ktryc
!rzekazywa swoje obowizki na okres nieobecnoci, oraz, jak wszyscy dobrze rozumieli,
cocia nikt tej myli nie wy!owiedzia na gos, na ewentualno", e ju nigdy nie !owrci.
,ominik uczy si !ilnie jzyka /suranic od 4asumiego i 3illiama oraz ws!omaga w
nauce %eecama. $atomiast 4ulgan otrzyma do !rzestudiowania !race %acrosa !owicone
!rzejciom, aby !omc Pugowi !rzy ic tworzeniu.
4ulgan wszed do !rywatnyc komnat Puga w cwili, gdy 4atala !rzygldaa si z
uwag swemu dzieu.
A ?amarznie w tym.
A 3 moim rodzinnym wiecie !anuje gorcy klimat, 4ulgan. 3szyscy nosz tam
wanie takie !rzewiewne i cienkie szaty.
A 4obiety teJ A 4iedy kiwna gow, dorzuci# A /o nie!rzyzwoite. A Przysun
sobie krzeso i usiad.
3illiam i -amina wbiegli do !okoju. /eraz, gdy byo !ewne, e 0ogen !owrci do
zdrowia, dziewczynka staa si zu!enie innym dzieckiem. $ie odst!owaa 3illiama ani na
krok, bawic si z nim, ws!zawodniczc czy kcc jak rodzona siostra. $a czas
rekonwalescencji staruszka 4atala wzia dziewczynk do siebie i ulokowaa w
!omieszczeniu obok !okoju co!ca.
A %eecam idzieK A krzykn co!czyk i wybucnwszy !erlistym miecem, biega
w kko z radoci. -amina, naladujc 3illiama, rwnie zaniosa si gonym miecem i
zacza go goni". Pug i 4ulgan s!ojrzeli na siebie, by to !ierwszy d=wik, jaki maa
kiedykolwiek wydaa z siebie. 3 !rogu !ojawi si %eecam i doroli zawtrowali dzieciom
wybucem miecu. '!od krtkiej szaty wystaway owosione nogi i rce !otnego lenika,
ktry !rbowa niezdarnie utrzyma" si na nogac obutyc w kie!sk imitacj sandaw,
jakie nosz /surani. @brzuci ic !onurym s!ojrzeniem.
A $o i co w tym miesznegoJ
A /ak si !rzyzwyczaiem do twego widoku w stroju myliwskim, e nie miaem
!ojcia, i moesz wyglda" inaczej... szczeglnie tak A od!owiedzia 4ulgan miejc si.
A Po !rostu wygldasz troc inaczej, ni si s!odziewaem A doda Pug, duszc w
sobie z trudem kolejny na!ad wesooci.
%eecam !okrci gow z obrzydzeniem.
A 6 co, sko8czylicie juJ %oe wystarczyJ 4iedy ruszamyJ
A *utro rano, zaraz !o wscodzie so8ca A od!owiedzia Pug. 3 !okoju momentalnie
za!ada cisza.
Czekali w ciszy, zgromadziwszy si wok !agrka na !nocnym brzegu 3ys!y
'tardock, na ktrego szczycie roso !otne drzewo. ,eszcz usta na cwil, lecz lodowate
!odmucy wilgotnego wiatru niosy za!owied= kolejnyc o!adw. 3ikszo" s!oecznoci
wys!y !ojawia si !rzy !agrku, aby !oegna" Puga, ,ominika i %eecama !rzed
wyruszeniem w !odr. 4alaa staa u boku 4ulgana, ws!ierajc donie na ramionac
3illiama. -amina, zdenerwowana i troc !rzestraszona, trzymaa si kurczowo jej s!dnicy.
Pug sta samotnie, !rzebiegajc jeszcze raz wzrokiem !ergamin, ktry s!orzdzi.
%eecam i ,ominik, trzsc si z zimna, stali o !ar krokw dalej, sucajc z uwag sw
4asumiego. %wi szybko, starajc si !rzekaza" im w ostatniej cwili jak najwicej
szczegw dotyczcyc ycia i zwyczajw /suranic, ktre mogy im si !rzyda". )ez
!rzerwy !rzy!omina sobie jakie detale, ktre !rzedtem wyleciay mu z !amici. %eecam
trzyma w rku torb !rzygotowan !rzez Puga. )yy w niej wszystkie, ty!owe dla
wdrownego ka!ana !rzedmioty. Pod nimi znajdowao si rwnie kilka rzeczy raczej
niety!owyc dla mnica z 4elewanu# bro8 i metalowe monety, !rawdziwa 1ortuna wedug
standardw 4elewanu.
4ulgan uda si na wskazane !rzez Puga miejsce, dzierc w doni dug lask,
wyrze=bion w drewnie !rzez ciel z wioski. 3bi j mocno w ziemi, nast!nie zrobi to
samo z drug, umieszczajc j niecae !tora metra od !ierwszej. Co1n si, a Pug zacz
gono odczytywa" tre" zwoju.
Pomidzy laskami !ojawiaa si !owoli wietlista !rzestrze8, w ktrej ta8czyy, to
wznoszc si, to o!adajc, tczowe 1ale. *ednoczenie day si sysze" trzaski i syk !owietrza,
ktremu towarzyszy ostry i !rzenikliwy za!ac, !odobny do tego, jaki wyst!uje !o
uderzeniu !ioruna. Lwietlista !lama rozlewaa si coraz szerzej, zmieniajc nieustannie
barw, coraz szybciej i szybciej !rzez cae s!ektrum, a zacza lni" jednorodnym, biaym
blaskiem. )yszczaa coraz janiej i janiej. $ie s!osb byo !atrze". -os Puga brzmia
monotonnie. 3 !ewnej cwili rozlega si donona eks!lozja, jak gdyby !omidzy laskami
nast!io wyadowanie elektryczne. 3szyscy !oczuli, jak o!ywa ic gwatowny !odmuc
wiatru, ktry !omkn ku !lamie wiata i zosta jakby wessany !rzez !rzestrze8 midzy
laskami.
Pug odoy zwj i s!ojrza wraz z innymi na swoje dzieo. ,okadnie !omidzy
wbitymi w ziemi laskami tkwi drgajcy !rostokt szarej CnicociD. ,a znak ,ominikowi.
A Fdam si !ierwszy na drug stron. 'taraem si ukierunkowa" !rzejcie na
niewielk !olank za moj star !osiadoci, ale mogo !ojawi" si zu!enie gdzie indziej.
-dyby si okazao, e wiat !o drugiej stronie nastawiony jest wrogo, bdzie musia
obej" lask, wcodzc w !rzestrze8 midzy nimi z tej samej strony i ukazujc si z
!owrotem na %idkemii, jak gdyby !rzeszed !rzez obrcz. @ ile zdoa.
@dwrci si i umiecn do 4atali i 3illiama. Co!czyk wierci si nerwowo, lecz
dodajcy otucy dotyk rk 4atali us!okoi go. /warz miaa cignit nie!okojem i blem.
'kina tylko gow.
Pug wkroczy w !rzejcie i w uamku sekundy znikn im z oczu. $a ten widok day
si sysze" zduszone okrzyki !atrzcyc A tylko nieliczni s!ord nic wiedzieli, co ma si
sta". Cwile, ktre nast!iy !otem, zdaway si wlec w niesko8czono". 4ilka osb
!odwiadomie wstrzymao oddec.
Pug !ojawi si nagle z !rzeciwnej strony !rzejcia. /ym razem towarzyszyo mu
oglne westcnienie ulgi. ?bliy si do czekajcyc.
A @tworzyo si dokadnie w tym miejscu, gdzie miaem nadziej je umieci".
?aklcie %acrosa dziaa bez zarzutu. A 3zi w rce donie 4atali. A /u obok sadzawki na
ce medytacji.
4atala z trudem !owstrzymywaa cisnce si do oczu zy. *ako !ani wielkiej
!osiadoci, dbaa troskliwie o ws!aniae kwiaty wok sadzawki, !rzy ktrej staa samotna
awka. 'kina tylko gow w milczeniu. Pug obj j mocno i uciska 3illiamaN gdy to
czyni, -amina nies!odziewanie obja go za szyj. C)d= ostronyD.
Przytuli mocno dziewczynk.
A )d, malutka.
Pug da znak ,ominikowi i %eecamowi i wkroczyli w !rzejcie. ?awaali si na
uamek sekundy i weszli za nim w szaro".
Pozostali trwali bez rucu, !atrzc za !rzyjacimi, ktrzy zniknli !o drugiej stronie.
?nw zacz !ada" deszcz, ale nikt nie ccia odej". 3 ko8cu deszcz !rzybra na sile i
!rzeszed w ulew. 4ulgan !owid wzrokiem !o stojcyc.
A $iec zostan tylko wyznaczeni do warty. 0eszta niec wraca do !racyK
0ozcodzili si !owoli, z ociganiem i jako nikt nie mia !retensji do 4ulgana o jego
ostry ton. Podzielali jego trosk o los !rzyjaci.
Oagu, gwny ogrodnik !osiadoci $etoy, !ooonej niedaleko miasta @ntoset,
odwrci si i ujrza nagle !rzed sob trzec nieznajomyc. 'zli ciek wiodc od dolinki
medytacji do gwnego budynku. ,wc z nic byo ka!anami 5antukama, Przynoszcego
)ogosawione ?drowie, cocia jak na ka!anw byli wyjtkowo wysocy. /u za nimi
kroczy ic ebrzcy suga, ogromny barbarzy8ca, scwytany !odczas ostatniej wojny. Oagu
wzdrygn si na jego widok, bo te i niewolnik w ogle wyglda okro!nie, a do tego jeszcze
lewy !oliczek !rzecinaa !rzeraajca blizna. 3 kulturze zdominowanej !rzez wojownikw
Oagu by wyjtkowo s!okojny i agodny. $ad mczyzn mwicyc jedynie o rzemiole
wojennym i onorze !rzedkada zdecydowanie towarzystwo swoic kwiatw i rolin. $o ale
!rzecie mia obowizki wobec !ana domu. Podszed wic do nieznajomyc.
?atrzymali si widzc, e idzie ku nim. *ak nakazywa kanon grzecznoci, zanim
ustalono, kto ma jak rang, Oagu jako ten, ktry mia roz!ocz" rozmow, skoni si
!ierwszy.
A 3itam i serdecznie !ozdrawiam czcigodnyc ka!anw. Oagu, ogrodnik, omiela
si !rzerwa" wasz wdrwk.
Pug i ,ominik skonili si. %eecam, zgodnie z !owszecnie !rzyjtym zwyczajem,
zosta zu!enie zignorowany i czeka s!okojnie z tyu.
A 3itaj, Oagu A !owiedzia Pug. A ,la dwc skromnyc ka!anw 5antukama
obecno" twoja moe by" tylko !rzyjemnoci. Czy dobrze si miewaszJ
A /ak, dzikuj A !owiedzia ogrodnik, do!eniajc oglnie !rzyjtej 1ormuy
!owitania nieznajomyc. 3y!ry si ardo i s!ojrza na nic wyniole.
A Co s!rowadza ka!anw 5antukama do domu mego !anaJ
A 3drujemy z 'eran do %iasta na 0wninac. Przecodzc nie o!odal,
zauwaylimy t !osiado" i zboczylimy z drogi, majc nadziej, e biednym misjonarzom
nie odmwi si !osiku. Czy bdziemy mogli z niego skorzysta"J A Pug dobrze wiedzia, e
Oagu nie ma w tej s!rawie nic do gadania, ale ccia, by cudy jak szcza!a ogrodnik mg
uda" !rzed nimi, e to on decyduje.
Oagu gadzi si !rzez cwil !o brodzie.
A 5m... wolno wam oczywicie ebra", ale nie wiem, czy was nakarmi, czy te
!rzegoni na cztery wiatry. Cod=cie za mn, za!rowadz was do kucni.
4iedy szli, Pug zbliy si do niego.
A Czy wolno mi s!yta", kto zamieszkuje w tak ws!aniaym i cudownym domostwieJ
Oagu roz!romieni si dumny z !osiadoci swego !ana.
A /o dom $etoy, zwanego C/ym, 4try 'zybko 'i 3znosiD.
Pug uda, e nie wie, o kogo codzi, ale ucieszy si w duszy, e jego byy suga nadal
jest wacicielem majtku.
A *ak sdzisz, czcigodny Oagu, czy byoby moliwe, aby dwaj skromni ka!ani zoyli
wyrazy szacunku tak dostojnej osobieJ
@grodnik zmarszczy brwi namylajc si. *ego !an by co !rawda bardzo zajty,
jednak zawsze znajdowa czas dla takic jak ci tutaj.
? !ewnoci nie byby zadowolony, gdyby si dowiedzia, e Oagu !ozwoli sobie na
od!rawienie ic bez u!rzedniego za!ytania o zgod, !omimo e nowo !rzybyli byli
ebrakami i nie naleeli do adnego z !otnyc zakonw, takic jak Cococan czy *uran.
A ?a!ytam. $iewykluczone, e mj !an znajdzie dla was woln cwil. & jeli nie, to
moe cocia dostaniecie !osiek.
@grodnik !od!rowadzi ic do drzwi, ktre jak Pug dobrze wiedzia, wiody do czci
domu, gdzie miecia si kucnia. ?atrzymali si !rzed !rogiem owietleni !romieniami
!o!oudniowego so8ca. Oagu znikn we wntrzu domu. )ya to !rzedziwna struktura
wzajemnie !rzenikajcyc si mniejszyc budynkw, ktre Pug wybudowa !rawie dwa lata
wczeniej. *ego !rojekt za!ocztkowa ma rewolucj w arcitekturze /suranic.
?waywszy na wyjtkowe wyczulenie /suranic na najdrobniejsze nawet zmiany klimatu
!olitycznego, wt!i, czy ten trend si utrzyma.
,rzwi odsuny si i na !rogu !ojawia si kobieta. /u za ni sta Oagu. Pug skoni
si szybko, zanim zdya !rzyjrze" si jego twarzy. )ya to &lmorella, kiedy niewolnica,
obdarzona !rzez Puga wolnoci, a teraz maonka $etoy. 3 dawnyc czasac najle!sza
!rzyjacika 4alali.
A %oja !ani zgodzia si askawie, aby !orozmawia" z ka!anami 5antukama.
A Czy !ani miewa si dobrzeJ A s!yta, nie !odnoszc gowy.
Fsyszawszy jego gos, &lmorella z caej siy cwycia si 1utryny, i z trudem a!aa
oddec. -dy Pug wy!rostowa si, zwalczya cwilow sabo" i odetcna gboko.
A /ak... miewam si doskonale. A *ej oczy zrobiy si okrge jak s!odki, a usta ju
miay wy!owiedzie" jego imi w jzyku /suranic.
Pug nieznacznie !okrci gow.
A %iaem onor s!otka" kiedy twego czcigodnego maonka, !ani. ?astanawiaem
si, czy znalazby cwilk dla starego znajomegoJ
A %j m zawsze ma czas dla... staryc !rzyjaci A od!owiedziaa ledwo
syszalnym gosem.
?a!rosia ic gestem rki do rodka i zamkna drzwi. Oagu, !ozostawiony na
zewntrz, !rzez dusz cwil sta z otwartymi ustami zaszokowany zacowaniem swej !ani.
-dy jednak drzwi zamkny si na dobre, wzruszy ramionami i wrci do swyc ukocanyc
rolinek. 4t zrozumie bogaczyJ
&lmorella bez sowa !rze!rowadzia ic szybkim krokiem !rzez kucni. ? trudem
usiowaa zacowa" s!okj, lecz rce jej si trzsy, gdy !rzemykaa obok trzec zdziwionyc
sucyc. @ni jednak nawet nie zauwayli !odenerwowania swojej !ani. Patrzyli jak
urzeczeni na %eecama, najwikszego barbarzy8c>niewolnika, jakiego widzieli w yciu,
!rawdziwego olbrzyma !ord olbrzymw.
&lmorella wraz z go"mi dotara do byej !racowni Puga i odsuna drzwi na bok.
A Pjd !o ma A sze!na.
3eszli do rodka i usiedli. %eecam niezdarnie ulokowa si na wielkic !oducac
na !ododze. Pug rozejrza si !o !okoju i s!ostrzeg, e niewiele tu si zmienio. @dnis
dziwne wraenie, jakby !rzebywa jednoczenie w dwc miejscac. 3yobraa sobie,
wicej, by !rawie !ewien, e za cwil otworz si drzwi i zobaczy w ogrodzie 4atal i
3illiama. ? drugiej jednak strony mia !rzecie na sobie !omara8czowot szat ka!ana
5antukama, a nie czarn 3ielkiego. Ponadto nad dwoma wiatami, z ktryc losem jego
wasny zdawa si ju na zawsze s!leciony, zawiso ogromne niebez!iecze8stwo. @d
momentu, gdy zacz !oszukiwa" s!osobu, aby !owrci" na 4elewan, nie !rzestao go
o!uszcza" nie!okojce uczucie. *u wczeniej czu wielokrotnie, e jego !odwiadomo"
zaczynaa !racowa" na wysokic obrotac, !odczas gdy zewntrzna uwaga nadal jeszcze bya
zajta czym innym. 3 tym wszystkim, co zdarzyo si na %idkemii, odnajdywa !ewne,
niezbyt wyra=ne jeszcze, lecz znane skdind elementy. ,obrze wiedzia, e wkrtce
nadejdzie cwila, kiedy bdzie mg to okreli" wyra=niej, wskaza" konkretnie.
,rzwi odsuny si w bok i na !rogu !ojawi si mczyzna, a za nim &lmorella.
?amkna drzwi, a mczyzna skoni si nisko.
A Czynisz zaszczyt memu domowi, 3ielki.
A Pozdrawiam twoje domostwo, $etoa. Czy miewasz si dobrzeJ
A @ tak. 3ielki. 3 czym mog !omcJ
A Fsid= i o!owiedz mi, co si teraz dzieje w 6m!erium. A $etoa usiad bez cwili
waania. A Czy 6cindar nadal wada w Lwitym %iecieJ
A /ak, Lwiato" $iebios cigle rzdzi 6m!erium.
A & co z 3odzem 3ojnyJ
A &lmeco, ktrego znae jako 3odza 3ojny, !ost!i zgodnie z nakazami onoru i
!o tym, jak omieszye go w czasie 6grzysk 6m!erialnyc, odebra sobie ycie. /eraz w bieli
i zocie codzi jego bratanek, &Wantucar. Pocodzi on z rodu @aWatucan, ktry zyska bardzo
na mierci innyc... gdy !okj zosta zdradzony. 3szyscy z mocnymi !rawami do stanowiska
zginli, a ci, ktryc roszczenia byy rwnie udokumentowane co jego wasne... zajto si
nimi. 3ysoka 0ada nadal !ozostaje !od cis kontrol Partii 3ojny.
Pug zastanawia si !rzez cwil. *eli Partia 3ojny nadal s!rawuje rzdy nad
narodami Cesarstwa, istniej nike szans, e uda si odnale=" w 0adzie kogo mu
!rzycylnego, cocia oczywicie -ry 0ady bd trway nadal. Przeraajca, nigdy nie
ko8czca si walka o wadz, moe !ozwoli" uzyska" s!rzymierze8ca.
A & ?gromadzenieJ
A 3ysaem te materiay, jak zlecie. 3ielki. 6nne, zgodnie z twoim !oleceniem,
zostay s!alone. @trzymaem jedynie krtkie !odzikowanie od 3ielkiego, od 5oco!e!y.
$ic wicej.
A & co mwi ludzie w miecieJ
A @d wielu miesicy nie syszaem, aby ktokolwiek ws!omnia twoje imi. *ednak tu
!o twym odejciu mwio si, e !rbowae zwabi" Lwiato" $iebios w !ua!k, !rzez co
s!rowadzie na siebie a8b i !ozbawie si onoru. ?gromadzenie ogosio ci banit i
wyjtym s!od !rawa... !ierwszym, ktrego !ozbawiono czarnej szaty. 'owa twe nie s ju
!rawem. 4ady, kto udzieliby ci !omocy, naraa ycie nie tylko swoje, lecz rwnie caego
rodu i klanu.
A $ie zabawimy tu dugo, stary !rzyjacielu. A Pug wsta. A $ie bd naraa twego
ycia ani ycia czonkw twego klanu. $etoa !oszed !rzodem, aby otworzy" drzwi.
A ?nam ci le!iej ni inni. $ie zrobiby tego, o co ci oskaraj, 3ielki.
A *u nie 3ielki. ?godnie z edyktem ?gromadzenia, ju nie 3ielki.
A 3 takim razie szanuj ci jako czowieka, %ilamber A !owiedzia, zwracajc si do
Puga w jzyku /suranic. A 3iele ci zawdziczam. 6mi $etoy z Cicimeca za!isane jest
na zwojac klanu 5unzan. ,ziki twej ojnoci i ws!aniaomylnoci moi synowie bd
wielcy.
A 'ynowieJ
&lmorella !ogadzia si !o brzucu.
A 4a!an>uzdrowiciel uwaa, e bd bli=niaki.
A 4alaa bdzie !odwjnie szczliwa. Po !ierwsze dlatego, e jej !rzyjacika, ktr
koca jak rodzon siostr, ma si dobrze, a !o drugie dlatego, e zostanie matk.
@czy &lmorelli zaszkliy si zami.
A F 4alali wszystko w !orzdkuJ & synekJ
A Mona i syn maj si dobrze i !rzesyaj najserdeczniejsze !ozdrowienia i uciski.
A Prosz, !ozdrw ic jak najserdeczniej i uciskaj od nas, %ilamber. %odl si
gorco, abymy mogli si jeszcze kiedy zobaczy".
A $iewykluczone. *eszcze nie!rdko, ale ktrego dnia... $etoa, czy wzr !ozosta
nienaruszonyJ
A /ak. 3 ogle niewiele si zmienio. /o nadal twj dom. Pug wsta i da znak, aby
wszyscy !oszli za nim.
A $iewykluczone, e wzr bdzie mi !otrzebny, aby byskawicznie !owrci" na
ojczyst ziemi. *eli usyszysz, e gong oznajmiajcy !rzybycie odezwie si dwa razy,
natycmiast zabierz wszystkic domownikw i uciekaj. )y" moe moim ladem !rzyjd inni,
ktrzy mog ccie" was skrzywdzi". %am jednak nadziej, e do tego nie dojdzie.
A /woja wola, %ilamber.
3yszli z !okoju i udali si do !omieszczenia wzoru.
A $a !olance !rzy sadzawce jest moje wyjcie do naszego wiata. Cciabym, aby
zostao !ozostawione w s!okoju, a sam je zamkn.
A /ak si stanie. ?a!owiem dozorcom, aby nikogo nie do!uszczali w !oblie !olanki.
A %ilamber, dokd si teraz udajecieJ A s!ytaa &lmorella od !rogu.
A /ego ci nie !owiem. /o, czego si nie wie, nie moe by" si wycignite. *u !rzez
sam 1akt, e znalazem si !od waszym dacem, naraziem was na niebez!iecze8stwo. $ie
cc go jeszcze !owiksza".
Powiedziawszy to odwrci si, w!rowadzi %eecama i ,ominika do !okoju wzoru i
zamkn za nimi drzwi. ? sakiewki !rzy !asie wyj niewielki zwj !ergaminowy i umieci
go w rodku duego, uoonego z !ytek wzoru !rzedstawiajcego trzy del1iny. ?wj by
za!iecztowany czarn !ieczci z wosku, w ktrym odcinity zosta !iercie8 3ielkiego.
A 3ysyam wiadomo" do !rzyjaciela. /a !iecz" s!rawi, e nikt !oza adresatem nie
omieli si otworzy" !rzesyki. A ?amkn na cwil oczy, !o czym zwj znikn nagle z
!odogi, jakby roz!yn si w !owietrzu.
-estem rki nakaza, aby stanli tu koo niego w centralnym !unkcie wzoru.
A 4ady 3ielki 6m!erium ma w swoim domu wzr, jeden jedyny w swoim rodzaju,
nie!owtarzalny. *eli dokadnie si go za!amita, mag moe !rzetrans!ortowa" tam siebie lub
jak !rzesyk. Czasem jakie bardzo dobrze znane miejsce, na !rzykad kucnia w Crydee,
gdzie !racowaem jako co!ak, moe rwnie !osuy" za wzr. Przybycie !o!rzedza si
zazwyczaj uderzeniem w gong w miejscu !rzeznaczenia... cocia tym razem cyba to sobie
daruj. 0uszamy.
0ozoy ramiona i mocno !rzycisn ic do siebie, !rzymkn oczy i wygosi
zaklcie. Przez cwil zdawao im si e otoczenie rozmazao si, zatracajc kontury, !o
czym !okj wok nic uleg jakby ra!townej !rzemianie.
A Co...J A krzykn zdumiony ,ominik, !o czym zda sobie s!raw, i zostali
!rzeniesieni do innego miejsca. '!ojrza !od sto!y. 'tali na zu!enie odmiennym wzorze w
ksztacie czerwonotego kwiatu.
A /en, ktry tu mieszka, jest bratem jednego z myc dawnyc nauczycieli i to dla
niego wanie umieszczono tu wzr !rzybycia. 3ielki czsto tu bywa. %am nadziej, e i
dzi znajdziemy w tym domu !rzyjaci A !owiedzia Pug.
Podszed do drzwi i odsun je troc. ?erkn w !rawo i w lewo, s!rawdzajc
korytarz. ,ominik ruszy za nim.
A *ak daleko si !rzemiecilimyJ
A @koo tysica trzystu kilometrw, moe troc wicej.
A ?dumiewajce A sze!n ka!an.
Pug za!rowadzi ic !o!iesznie do innego !okoju. Promienie !o!oudniowego so8ca
w!aday !rzez okno, rzucajc na !odog dugi cie8 samotnej osoby. Pug bez !ukania odsun
drzwi i wszed do rodka.
Przy niskim biureczku z !rzyborami do !isania siedzia starszy mczyzna. 3
!rzeszoci musia by" !otnie zbudowany, wiek jednak zrobi swoje i dzi zmieni si w
wysuszonego i !rzygarbionego starca. %ruy oczy i w!atrywa si w !ergamin rozoony na
blacie, !oruszajc bezgonie ustami. %ia na sobie !rost, lecz doskonale skrojon szat z
ciemnobkitnego materiau. Pug stan jak wryty. Pamita, e nie tak dawno jeszcze,
!omimo zaawansowanego wieku, mczyzna growa nad wszystkimi wzrostem i si.
@statnie lata odcisny na nim niezatarte !itno.
'tarzec !odnis wzrok na intruzw. Fjrza Puga i jego oczy rozszerzyy si
gwatownie.
A %ilamberK
Pug da znak towarzyszom, aby weszli do rodka, i zasun drzwi z !owrotem.
A Cze" twemu domowi, !anie 'inzawai. 4amatsu, !an 'inzawai, nie wsta na
!owitanie. Patrzy tylko !rzez cwil na byego niewolnika, ktry osign rang 3ielkiego.
A ?godnie z edyktem zostae ogoszony zdrajc i !ozbawiony czci. ?ostae take
skazany na mier". *eli kto ci znajdzie... A mwi zimnym tonem z wrogim byskiem w
oku.
Pug a si co1n. 4amatsu nalea do najbardziej wytrwayc i godnyc zau1ania
s!rzymierze8cw uczestniczcyc w s!isku, by zako8czy" wieloletni wojn miedz
4elewanem a 4rlestwem. *ego syn, 4asumi, !osowa w imieniu Cesarza z !ro!ozycj
zawarcia !okoju.
A Czy ci czym obraziem, 4amatsuJ
A Pomidzy tymi, ktrzy zaginli, gdy !rbowae zdradliwie wcign" Lwiato"
$iebios w !ua!k, znajdowa si mj syn.
A /wj syn yje, 4amatsu. Przesya swemu ojcu wyrazy szacunku i mioci. A Pug
!oda starcowi list od 4asumiego. 4amatsu w!atrywa si dugo w !ergamin, odczytujc
wielokrotnie kad liter. 4iedy sko8czy, !o !omarszczonyc !oliczkac ciurkiem !yny
zy. $ie wstydzc si saboci, !odnis na nic wzrok.
A Czy jest moliwe, aby to wszystko byo !rawdJ
A /ak. /o !rawda. %j 4rl nie mia nic ws!lnego ze zdrad !rzy stole rokowa8. 6 ja
te nie !rzyoyem do tego rki. 3yjanienie tej tajemnicy wymaga jednak dugiego czasu,
moe wic naj!ierw wysucasz !aru sw o swoim synu. $ie tylko yje, lecz ma si dobrze,
nawet stoi wysoko w ierarcii mego narodu. 4rl nasz nie szuka zemsty na byyc
wrogac. @bdarzy wolnoci wszystkic, ktrzy zdecydowali si mu suy". 4asumi i inni s
wolnymi lud=mi w jego armii.
A 3szyscyJ A s!yta z niedowierzaniem 4amatsu.
A Cztery tysice mczyzn z 4elewanu jest teraz onierzami w krlewskic
wojskac. ?aliczani s do najbardziej lojalnyc !oddanyc naszego !ana, !rzynoszc
zaszczyt swoim rodzinom. 4iedy nad yciem 4rla zawiso niebez!iecze8stwo, zadanie
zagwarantowania mu !enej ocrony zostao !owierzone wanie twemu synowi i jego
onierzom. A 3 oczac 4amatsu rozbysa duma. A /surani mieszkaj w miecie zwanym
.a%ut i mnie walcz z wrogami naszego narodu. /wj syn otrzyma tytu ksicia miasta
.a%ut. Przewysza on rang tutejszy tytu !ana rodu, a nawet bliszy jest !ozycji
komendanta wojennego klanu. @eni si z %egan, crk !otnego ku!ca z 0illanonu i
ktrego dnia zostaniesz dziadkiem.
'taruszkowi jakby !rzybyo nagle si.
A @!owiedz mi o jego yciu A !o!rosi Puga. ?aczli rozmawia" o 4asumim, o tym,
co !orabia !rzez ostatni rok, o jego awansie, s!otkaniu %egan tu !rzed koronacj .yama,
krtkim okresie narzecze8skim, !o ktrym nast!i lub. /rwao to !onad ! godziny, a !ilna
misja, z ktr Pug !rzyby, zostaa na cwil odoona na bok.
A & 5okanuJ A s!yta Pug, gdy sko8czyli. A 4asumi !yta o swego brata.
A %j modszy syn miewa si dobrze. Patroluje !nocne !ogranicze i trzyma w
ryzac /unw.
A ?atem 'inzawai osignli wysokie !ozycje w obu wiatac. '!ord rodw
/suranic jedynie 'inzawai mog si !ocwali" !odobnym osigniciem.
A ,ziwnie to brzmi, gdy si nad tym zastanowi"... A 4amatsu s!owania. A *aki jest
!owd twego !owrotu, %ilamberJ *estem !ewien, e nie codzi tylko o to, aby uly"
cikiemu i smutnemu losowi starego czowieka.
Pug !rzedstawi swoic towarzyszy.
A Przeciwko memu narodowi !owstaje znowu mroczna i !otna moc. ,o tej !ory
odczulimy na sobie jedynie czstk tej !otgi i !ragnieniem naszym jest !oznanie jej natury.
A Co to ma jednak ws!lnego z twoim !owrotem tutajJ ,laczego wrcieJ
A *eden z naszyc widzcyc stan w swojej wizji twarz w twarz z mroczn si,
!rzy czym zwrcono si do niego w starodawnym jzyku witynnym. A @!owiedzia
!okrtce o %urmandamusie i ciemnej !otdze stojcej za moredelem.
A *ak to moliweJ
A /o wanie s!rawio, e !ostanowiem !odj" ryzyko !owrotu na 4elewan. %am
nadziej, e uda mi si znale=" od!owied= w bibliotece ?gromadzenia.
A 3iele ryzykujesz. A 4amatsu !okrci gow. A 3 3ysokiej 0adzie jest na!ita
sytuacja, znacznie bardziej na!ita ni mogoby to wynika" ze zwykej -ry 0ady.
Podejrzewam, e znajdujemy si w !rzededniu jakiego znaczniejszego !rzewrotu. $owy
3dz 3ojny ma jeszcze silniejsz obsesj na !unkcie s!rawowania kontroli nad narodami
6m!erium ni jego stryj.
Pug natycmiast wycwyci subtelno" znaczenia stw 4amatsu, tak ty!ow dla
/suranic.
A Czy rozumiesz !rzez to ostateczn scizm midzy 3odzem 3ojny a CesarzemJ
A @bawiam si wybucu wojny domowej. A 'taruszek westcn ciko i !okiwa
gow. A -dyby tylko 6cindar wykaza si stanowczoci, z jak !ostawi na swoim, gdy !ar
ku zako8czeniu wojny, &Wantucar zostaby zmieciony jak !lewy !rzez !odmuc wiatru.
3ikszo" rodw i klanw nadal uwaa Cesarza za najwysz wadz, a tylko nieliczni u1aj
bez zastrzee8 nowemu 3odzowi 3ojny. $iestety, Cesarz w duej mierze utraci twarz i
autorytet moralny !rzez to, e zmusiwszy !i" wielkic klanw do tego, by zasiady za stoem
rokowa8 !okojowyc, da si !odej" i zdradzi". &Wantucar ma waciwie woln rk,
!oniewa nie ma o!ozycji. Podejrzewam, e 3dz 3ojny zamierza s!rawi", by oba
stanowiska obja jedna osoba. 3szystko zdaje si wskazywa", e obwiedziona zotem biel to
dla niego za mao. %yl, e cce !rzywdzia" zoto Lwiatoci $iebios.
A $o c, C3 -rze 0ady wszystko jest moliweD A zacytowa Pug. A $ie za!ominaj
jednak, e w czasie rokowa8 !okojowyc wszyscy zostali oszukani i zdradzeni.A @!owiedzia
nast!nie o ostatnim !osaniu Czarnego %acrosa oraz !rzy!omnia 4amatsu o staroytnyc
naukac mwicyc o atakac nie!rzyjaciela na nard. 3s!omnia rwnie o obawac
%acrosa, e !rzejcie midzy dwoma Lwiatami moe !rzycign" uwag tej !rzeraajcej
!otgi.
A /a dwulicowo" !okazuje jedynie, e Cesarz nie okaza si wikszym gu!cem ni
caa reszta, lecz oczywicie nadal nie us!rawiedliwia jego !omyki. ? drugiej strony jednak
istoria ta mogaby mu zyska" troc wiksze !o!arcie w 3ysokiej 0adzie... jeli ma to
jeszcze jakiekolwiek znaczenie.
A 'dzisz wic, e 3dz 3ojny gotw ju jest do dziaaniaJ
A /ak, moe to nast!i" w kadej cwili. ,ziaajc !rzez kilku cakowicie mu
!osusznyc magw, zneutralizowa zu!enie ?gromadzenie, ktre zakwestionowao jego
autonomi. 3ielcy siedz teraz i debatuj nad swym losem. /ym razem 5oco!e!a i mj brat
7umita nie odwayli si wzi" udziau w rozgrywkac 3ielkiej -ry. ? !olitycznego !unktu
widzenia ?gromadzenie mogoby !raktycznie nie istnie".
A ?atem szukajcie s!rzymierze8cw w 3ysokiej 0adzie. Powiedzcie im# oba nasze
wiaty zostay !onownie w jaki s!osb zczone !rzez mroczn !otg wywodzc si ze
wiata /suranic. %oc ta wyst!ia !rzeciwko 4rlestwu. *est to moc, ktrej !otgi ludzki
umys nie jest w stanie ogarn". $ie mona te wykluczy", e stawi czoo samym bogom. $ie
!otra1i okreli", skd to wiem, lecz jednego jestem absolutnie !ewien# jeeli !adnie
4rlestwo, to i caa %idkemia, a jeli !adnie %idkemia, to nast!nie !rzyjdzie kolej na
4elewan.
$a twarzy !ana rodu 'inzawai, byego 4omendanta 3ojennego 4lanu 4anazawai,
!ojawi si nie!okj i troska.
A Czy to moliweJ A s!yta cico. @blicze Puga wyraao gbokie !rzekonanie o
realnoci zagroenia.
A %oe zostan !ocwycony albo zabity, a jeli miaoby do tego doj", musz mie" w
onie 3ysokiej 0ady s!rzymierze8cw, ktrzy zadbaliby, aby s!rawa ta dotara do uszu
Lwiatoci $iebios. 4amatsu, bardzo !ragn, aby mnie dobrze zrozumia i uwierzy mi. $ie
obawiam si o wasne ycie, lecz o los i !rzetrwanie dwc wiatw. -dyby nie !owiodo mi
si tutaj, 3ielcy 5oco!e!a i 'imone musz uda" si do mego wiata i !rzekaza" wszystko,
czego zdoaj si dowiedzie" o tej !rzeraajcej, mrocznej !otdze. Czy !omoesz w tymJ
A @czywicie. A 4amatsu !owsta. A $awet gdyby nie !rzynis wieci o 4asumim, a
nasze wt!liwoci co do twojej osoby byy !rawdziwe. Po takim ostrzeeniu tylko szaleniec
mgby nadal trwa" !rzy swoic alac i !retensjac, nie ccc !omc. 3yruszam
natycmiast szybk odzi w d rzeki do Lwitego %iasta. & gdzie ciebie szuka"J
A )d !rbowa zdoby" jeszcze jednego s!rzymierze8ca. *eli mi si !owiedzie,
!rzedstawi swoj s!raw na 1orum ?gromadzenia. $ikt nie otrzymuje czarnej szaty, zanim
nie nauczy si, e !rzed !odjciem dziaania naley naj!ierw wysuca" wszystkic stron.
/ak na!rawd najbardziej ryzykowne jest to, e mog w!a" w rce 3odza 3ojny. *eli w
cigu trzec najbliszyc dni nie dam ci zna" o sobie, bdziesz musia zaoy", e wanie tak
si stao. )d albo martwy, albo w wizieniu. %usisz wtedy zacz" dziaa". $ie za!ominaj
ani na cwil, e tylko cisza s!rzyja %urmandamusowi. 4amatsu... nie moesz zawie".
A $ie zawiod, %ilamber.
Pug, znany niegdy !od imieniem %ilamber, ktre nosi najwikszy s!ord 3ielkic
cesarstwa /suranuanni, !owsta i skoni si.
A %usimy rusza". 5onor twemu domowi, 4amatsu, !anie 'inzawai.
4amatsu skoni si znacznie niej ni wymagaa tego jego ranga.
A 5onor twemu domowi, 3ielki.
'o8ce zacodzio !owoli. Fliczni s!rzedawcy krzykiem zaccali !rzecodniw do
ku!na. Plac targowy @ntoset ki!ia yciem. Pug i jego towarzysze zajli miejsce w czci
rynku wydzielonej dla licencjonowanyc ebrakw i ka!anw. Przez trzy kolejne dni budzili
si rankiem !od oson muru wok rynku, by gosi" sowo bogw tym, ktrzy zeccieli
zatrzyma" si i suca". %eecam !rzecadza si !ord skromnej gru!ki sucaczy,
trzymajc w rku miseczk ebracz. $a wscd od Lwitego %iasta 4entosani bya tylko
jedna witynia 5antukama, w miecie Oankora oddalonym bardzo od @ntoset. 0yzyko, e w
cigu tyc kilku dni natkn si na innego wdrownego ka!ana zakonu, byo wic bardzo
niewielkie. Czonkowie zakonu byli rozrzuceni !o caym 6m!erium i czsto bywao, e
!oszczeglni mnisi nie widzieli si !rzez kilka lat.
Pug sko8czy !oranne kazanie i !owrci do ,ominika, ktry wanie !oucza matk
maej dziewczynki, jak naley o!iekowa" si rann. *u niedugo jej zamana noga miaa
zu!enie wydobrze". Fboga kobieta moga si odwdziczy" za !omoc jedynie !enym
wdzicznoci !odzikowaniem. Fmiec ,ominika !owiedzia jej, e to cakowicie
wystarczy. Po cwili doczy do nic %eecam i !okaza miseczk. $a jej dnie byszczao
kilka !szlacetnyc kamieni i kawakw srebra, ktre na terenie 6m!erium !eniy rol
!ienidza.
A %ona by nie=le !oy" w ten s!osb.
A 'zczeglnie majc ciebie !od rk, tak ic !rzerazie swoim wygldem, e
!odwiadomie, na wszelki wy!adek, zaczli dawa" jamun A !owiedzia Pug.
$age !oruszenie w tumie na rynku kazao im !rzerwa" rozmow i zwrci" wzrok w
tamt stron. Po cwili obok nic !rzejeca oddzia konnyc ubranyc w zielone zbroje
domu 5oWaka, znanego Pugowi ze syszenia. Czonkowie tego domu naleeli do Partii
3ojny.
A 3idz, e w ko8cu s!odobaa im si jazda konna A zauway %eecam.
A Podobnie jak /suranim w .a%ut A sze!n Pug w od!owiedzi. A 3yglda na to, e
gdy /surani !rzestaje ba" si koni, dostaje na ic !unkcie bzika. /ak byo z 4asumim.
@szala w!rost na ic !unkcie. 4iedy znalaz si na grzbiecie konia, nie byo siy, ktra
byaby w stanie cign" go na ziemi. A 'dzc !o wygldzie mijajcej ic konnicy, mona
byo doj" do wniosku, e ko8 zosta !owszecnie zaakce!towany w 6m!erium, a kawaleria
na stae wesza do arsenau wojennego /suranic.
4iedy konie !rzejecay, inny d=wik kaza Pugowi i jego towarzyszom odwrci" si
!onownie. /u !rzed nimi sta zwalisty mczyzna w czarnej szacie. *ego ysa czaszka lnia
w jasnyc !romieniac !oudniowego so8ca. %ieszka8cy miasta kaniali si i wyco1ywali
tyem nie ccc, by tum zakca obecno" ws!aniaej !ostaci 3ielkiego z 6m!erium. Pug i
jego towarzysze skonili si nisko.
A 3y trzej !jdziecie ze mn A rozkaza mag. Pug uda, e jka si ze zdenerwowania.
A /tt...twoja wola. 3ielki. A Po!iesznie ruszyli za magiem. Czarno odziana !osta"
skierowaa si bez cwili waania ku najbliszemu budynkowi, ktry by !racowni garbarza.
%ag wkroczy do rodka i zwrci si do waciciela.
A Potrzebuj tego domu. %oesz wrci" za godzin.
A /woja wola. 3ielki A od!owiedzia mczyzna bez cwili zwoki, dajc
jednoczenie znak terminatorom, by wyszli za nim. 3 nieca minut budynek o!ustosza.
?osta tylko Pug i jego !rzyjaciele.
Pug i 5oco!e!a objli si mocno.
A %ilamber, cyba !ostradae zmysy, aby tu wraca". -dy otrzymaem wiadomo"
od ciebie, zaczem wt!i" we wasne zmysy. ,laczego ryzykowae, !rzesyajc wiadomo"
za !orednictwem wzoru, i dlaczego cciae si s!otka" w samym sercu miastaJ
A %eecam, obserwuj ulic !rzez okno A !oleci Pug. @dwrci si do 5oco!e!y. A
& gdzie le!iej si ukry" ni w widocznym miejscuJ Co do wiadomoci, to !rzecie
otrzymujesz je bez !rzerwy. Poza tym, komu mogoby !rzyj" do gowy, by ci s!owiada" z
tego, e rozmawiae z !rostymi ka!anamiJ A @dwrci si ku !ozostaym. A /o s moi
towarzysze A !owiedzia, !o czym !rzedstawi ic magowi.
*ednym rucem rki 5oco!e!a zgarn na !odog rzeczy z awki i rozsiad si
wygodnie.
A %am tysic !yta8. *ak zdoae !owrci"J %agowie wysugujcy si 3odzowi
3ojny usiowali !onownie zlokalizowa" twj wiat, !oniewa Lwiato" $iebios, niec
bogowie maj go w swojej o!iece, !ostanowi zemci" si za twoj zdrad w czasie
kon1erencji !okojowej. & jak ci si udao zniszczy" !ierwsze !rzejcieJ 6 !rzey"J A
,ostrzeg na twarzy Puga rozbawienie, ktre wywoa !otok !yta8. A &le !rzede wszystkim
dlaczego wrcieJ
A $ad moim rodzinnym wiatem roz!taa si ciemna !otga wywodzca si z krainy
/suranic, czarna magia !ena nienawici i za. Poszukuj in1ormacji na jej temat, !oniewa
!ocodzi ona z 4elewanu. A 5oco!e!a s!ojrza na niego !ytajco. A 3 moim wiecie dzieje
si wiele dziwnyc rzeczy i bd= !ewien, e to bardzo agodne i nie!ene okrelenie, 5oco.
%am nadziej odkry" jaki lad, ktry !omgby mi zrozumie" natur tej mrocznej !otgi. &
jest to !otga na!rawd !rzeraajca, 5oco. A ?acz o!owiada" ze szczegami o
wszystkim, co zaszo, od samego !ocztku, od wyjanienia !rzyczyn zdrady a do zamacw
na ycie ksicia &ruty, by sko8czy" !rzedstawieniem wasnej inter!retacji wizji 0ogena.
A /o dziwne... nic nam nie wiadomo o takiej !otdze na 4elewanie, !rzynajmniej nikt
z nas o niej nie sysza. *edn z korzyci wynikajcyc z takic organizacji jak nasza jest to,
e dwa tysice lat ws!lnyc wysikw Czarnyc 'zat uwolnio wiat od wikszoci tego
ty!u zagroe8. 3 naszej istorii ws!omina si o wadcac>demonac, krlac>czarownikac,
ducac zyc mocy czy bytac zoliwyc, wszystkie one jednak musiay ulec, !odda" si
!oczonym siom ?gromadzenia.
A 3yglda na to, e kogo czy co musielicie !rzeoczy" A odezwa si nagle
%eecam stojcy !rzy oknie.
5oco!e!a, nie !rzyzwyczajony, aby zwraca si do niego w ten s!osb !rosty
czowiek, acn si w !ierwszym odrucu, !otem jednak dobrodusznie zacicota.
A )y" moe... by" moe istnieje jednak zu!enie inne wyjanienie. $ie wiem. A
?wrci si z !owrotem do Puga. A ?awsze dye usilnie ku temu, aby w 6m!erium
za!anowao dobro s!oeczne i nie mam najmniejszyc wt!liwoci, e to, co !owiedziae,
jest !rawd. $ie mam wyjcia, bd dziaa jako twj agent. Postaram si o bez!ieczne
dotarcie do biblioteki i !omog w !oszukiwaniac. &ni na cwil nie za!ominaj tylko o
jednym# ?gromadzenie jest !raktycznie obezwadnione !rzez !olityk wewntrzn. $ie
moesz by" !ewien, e gosowanie nad twoim losem sko8czy si !omylnym wynikiem.
)d musia tam wrci" i !odziaa" troc w kuluarac. %oe min" kilka dni, zanim bd
mg otwarcie zgosi" t s!raw.
3ydaje mi si jednak, e mam szans na !owodzenie. ? tego !rostego !owodu, e
stawiasz zbyt wiele !yta8, aby je zignorowa". ?woam !osiedzenie jak najszybciej i wrc,
gdy tylko !rzedstawi twoj s!raw. /ylko szaleniec zlekcewayby twoje ostrzeenie, nawet
gdyby miao si okaza", e to, co dotkno twoje ziemie, nie !ocodzi z naszego wiata. 3
najgorszym wy!adku dostaniesz warunkowe !ozwolenie korzystania z biblioteki i gwarancj
bez!iecznego !owrotu. 3 najle!szym odzyskasz czonkostwo ?gromadzenia. @czywicie,
bdziesz musia wytumaczy" si ze swoic dziaa8 w !rzeszoci.
A %og to zrobi" i zrobi, 5oco. %ag !odnis si z awki i stan !rzed swoim
starym !rzyjacielem.
A $o c, moe jeszcze doczekamy czasw, kiedy midzy naszymi narodami za!anuje
!okj, %ilamber. -dyby udao si uleczy" stare rany, moglibymy !rzyczyni" si do
dobrobytu obu wiatw. *a na !rzykad bardzo bym ccia zobaczy" akademi, ktr
wznosisz, a take s!otka" si z jasnowidzem, ktry !rzewiduje !rzyszo", i dzieckiem, ktre
!rzemawia swoim umysem.
A /ak, 5oco, jest wiele s!raw, ktrymi cciabym si z tob !odzieli". /worzenie
cakowicie kontrolowanyc !rzej" to nawet nie dziesita cz" tego wszystkiego. &le o tym
!=niej. 6d= ju teraz.
Pug ruszy z magiem, by od!rowadzi" go do drzwi, gdy nagle co w wygldzie
%eecama zwrcio jego uwag. %eecam sta zu!enie sztywno w dziwnej, nienaturalnej
!ozycji. ,ominik, ktry !rzysuciwa si z uwag ic rozmowie, nie zauway adnej
zmiany. Pug !rzyjrza si %eecamowi jeszcze raz.
A ?aklcieK A krzykn.
Podbieg do okna i dotkn %eecama. @gromny mczyzna nie mg si !oruszy".
?a oknem Pug ujrza biegnce w stron budynku !ostacie. ?anim zdy zareagowa" i
wy!owiedzie" ocronne zaklcie, drzwi zostay wysadzone z rozdzierajcym uszy ukiem, co
oguszyo ic na cwil i zwalio z ng.
Pugowi krcio si w gowie i dzwonio w uszac. Fsiowa wsta", ale w uszac
uczao strasznie, a !rzed oczami !rzesuway si rozmazane obrazy. -dy w ko8cu zdoa si
!odnie", !rzez drzwi wrzucono co do rodka. )y to !rzedmiot wielkoci mskiej !ici,
!odobny do !iki. Pug usiowa !onownie otoczy" !okj ocronn barier zaklcia, lecz w
tym momencie niewielka kula eks!lodowaa ole!iajcym, !omara8czowym wiatem. Pug
!oczu w oczac !otworny bl i zamkn je na cwil, zakcajc tym mistern sie" zaklcia.
3znowi je natycmiast, lecz kula wydaa z siebie wysoki jk, ktry zdawa si wyczer!ywa"
jego siy. Fsysza d=wik !adajcego na !odog ciaa. $ie !otra1i stwierdzi", czy to
5oco!e!ie, czy ,ominikowi nie !owioda si !rba wstania, czy te %eecam zwali si na
ziemi. Pug walczy ze wszystkic swoic si z magi kuli, lecz by wytrcony z rwnowagi i
w gowie mu cigle wirowao. 0uszy cwiejnie ku drzwiom, zdajc sobie !odwiadomie
s!raw, e kiedy wyjdzie !oza zasig obezwadniajcego dziaania kuli, bdzie mg z
atwoci ocali" !rzyjaci. *ednak magia dziaaa szybko i z ogromn moc. $a !rogu zwali
si na !odog. Pad na kolana, walczc z !odwjnym widzeniem s!owodowanym dziaaniem
kuli czy wybucu. *ak !rzez mg widzia ludzi zbliajcyc si ku domowi z !rzeciwnej
strony !lacu. %ieli na sobie biae zbroje 6m!erialnej -wardii, osobistej gwardii 3odza
3ojny. -dy !ogry si w otcani, zdy jeszcze zauway", e !rowadzi ic !osta" ubrana
w czarn szat. *ak !rzez mg, !onad dudnieniem w uszac usysza docodzcy z bardzo
daleka gos maga#
A ?wiza" ic.
M$R)E0I*
Przez wwz !yny niesione wiatrem tumany mgy. &ruta da znak, by si
zatrzyma". *immy s!ojrza w d, starajc si dostrzec co !rzez mg. /u obok szlaku,
ktrym !osuwali si w stron %oraelin, ucza wodos!ad. ?najdowali si teraz w obrbie
3ielkic -r Pnocnyc, na terenie !omidzy !uszczami +l1w a ?iemiami Pnocy.
%oraelin leao wyej, na skalistym i jaowym grskim terenie, tu !od szczytami. %artin
!oszed !rzodem, aby s!enetrowa" !rzecz !rzed nimi. Czekali na jego !owrt. @dkd
zostawili +l1y, ktre suyy im za !rzewodnikw, stali si wojskow eks!edycj na zajtym
!rzez wroga terenie. %ogli co !rawda nadal mie" !ewno", e talizman &ruty ukryje ic
!rzed widzc magi %urmandamusa, jednak nie ulegao najmniejszej wt!liwoci, e
wiedzia on, i wkrtce !ojawi si w okolicac %oraelin. &ni !rzez cwil nie mieli
zudze8, e natkn si na jego sugi. *edyn niewiadom byo tylko, kiedy to nast!i.
%artin wrci !o !aru minutac, dajc znaki, e droga !rzed nimi jest wolna. $agle
!odnis gwatownie rk i nakaza, by si zatrzymali. Przemkn koo nic i skierowa si z
!owrotem na !rzebyty ju odcinek szlaku. 'kin na )aru i 0oalda, by ruszyli za nim.
?eskoczyli byskawicznie z koni, rzucajc wodze .auriemu i *immyEemu. &ruta s!oglda
za siebie, zastanawiajc si w ducu, co ujrza %artin. *immy natomiast nie s!uszcza wzroku
ze szlaku !rzed nimi.
%artin i dwaj !ozostali wrcili !o cwili, a wraz z nimi !ojawia si jeszcze jedna
s!okojnie idca !osta". &ruta !odnis gwatownie gow, lecz natycmiast si us!okoi,
gdy roz!ozna -alaina.
&tmos1era towarzyszca ic wy!rawie bya tak !rzygniatajca, e rozmawiajc,
!odwiadomie ciszali gosy, aby nie zdradzio ic eco !ord skalnyc cian. &ruta
!rzywita +l1a.
A *u mylelimy, e si nie !ojawisz.
A 4omendant wysa mnie w kilka godzin !o waszym odejciu. %am kilka s!raw do
!rzekazania. @t, gdy udao si w ko8cu odnale=" gwali &!all, !oda dwie istotne
wiadomoci. Po !ierwsze, w okolicac jeziora zamieszkuje dzika i okrutna bestia. ? o!isu
gwali trudno byo wywnioskowa", co to takiego. 3 kadym razie /omas baga, abycie
zacowali najdalej !osunit ostrono". Po drugie, jest inne wejcie do %oraelin. Fzna, e
jest to na tyle wane, aby wysa" mnie za wami. A -alain umiecn si. A & !oza tym
uwaaem, e nie zaszkodzi s!rawdzi", czy kto was nie ledzi.
A & byo takJ -alain skin gow.
A $iecae !tora kilometra na !noc od naszyc lasw wasz szlak !rzecio dwc
zwiadowcw moredeli. ?naczyli wasz szlak i jeden z nic z !ewnoci !obiegby na!rzd,
eby ostrzec swoic, gdy zbliylibycie si do %oraelin. ,oczybym do was znacznie
wczeniej, ale musiaem si u!ewni", e nie uciekn. /eraz nie ma ju adnego ryzyka. A
%artin !okiwa ze zrozumieniem gow, wiedzc dobrze, e +l1 zabi ic natycmiast, nie
dajc najmniejszej szansy na !odniesienie alarmu. A 6nnyc ladw nie byo.
A 3racaszJ A s!yta %artin.
A /omas da mi woln rk. 'koro dotarem a tutaj, nie ma wielkiego sensu, bym
wraca. 0wnie dobrze mog !j" z wami. $ie wolno mi co !rawda !rzekroczy" granicy
'zlaku )eznadziei, ale zanim tam dotrzemy, jeden uk wicej moe si !rzyda".
A ?atem witaj A !owiedzia &ruta.
%artin wskoczy na konia, a -alin !obieg !rzodem, aby s!rawdza" szlak !rzed nimi.
0uszyli szybko w gr. %imo e wczesne lato byo cie!e, blisko" wodos!adu s!rawiaa, e
owia ic !rzejmujcy cd. $a tej wysokoci !oza najgortszymi miesicami lata, do
ktryc byo jeszcze adnyc !ar tygodni, grad i nieg nie naleay wcale do rzadkoci. $oce
byy wilgotne, ale niezbyt zimne, czego si obawiali, obozujc bez roz!alania ognia. +l1y
!rzygotoway im !rowiant na drog#
suszone miso, sucary z mki orzecowej i suszonyc owocw, co byo
!oywieniem syccym, lecz !rawie !ozbawionym smaku. 'zlak wid trawersem skalistej
ciany i docodzi do wysoko !ooonej ki, skd rozciga si ws!aniay widok na dolin.
)yszczce srebrzycie w !o!oudniowym so8cu wody jeziora uderzay agodnie o brzegi.
Poza !iewem !takw i delikatnym szelestem wiatru w koronac drzew !anowaa absolutna
cisza. *immy rozglda si dookoa.
A *ak to moliwe... jak to moliwe, eby dzie8 by taki !ikny, gdy !rzed nami tylko
ko!oty i niebez!iecze8stwaJ
A ?a!amitaj sobie jedno o onierce, co!cze A !owiedzia 0oald. A *eli ju
zdecydowae si na ryzyko utraty ycia, nie ma sensu umiera" w deszczu, zimnie i na
godniaka, cyba e to jest absolutnie niezbdne. Ciesz si so8cem. /o !odarunek od losu.
$a!oili konie. Po krtkim, !rzyjtym z ulg !rzez wszystkic wy!oczynku ruszyli
dalej. )ez trudu odnale=li ciek na !noc od jeziora, o ktrej ws!omnia Calin. )ya
bardzo stroma i !oruszali si !o niej z trudem.
'o8ce cylio si ku zacodowi, gdy -alain wrci z wiadomoci, e niedaleko
!rzed nimi znajduje si obiecujco wygldajca jaskinia, w ktrej bez obawy bd mogli
roz!ali" ogie8.
A ?akrca dwa razy, a !owietrze cignie ku grze, wic dym ucieknie !rzez szczeliny
wysoko nad nami. %artin, jeli wyruszymy natycmiast, !owinnimy jeszcze co u!olowa"
nad brzegiem jeziora.
A /ylko nie !olujcie zbyt dugo A ostrzeg &ruta. A & jak bdziecie wracali, dajcie
znak krakaniem kruka, ktre tak dobrze naladujesz, w !rzeciwnym razie moecie si nadzia"
na ostrze miecza.
%artin skin gow i odda wodze *immyEemu.
A 3rcimy naj!=niej dwie godziny !o zacodzie so8ca A !owiedzia. $ie zwlekajc
skierowali si z -alainem ku jezioru.
0oald i )aru stanli na sz!icy i !o okoo !iciu minutac jazdy odnale=li jaskini, o
ktrej ws!omnia -alain. %iaa rwne, gadkie dno, bya do" obszerna i nikt jej nie
zamieszkiwa. *immy ruszy w gb i stwierdzi, e !o !rawie trzydziestu metrac zwa si
gwatownie. ,awao im to !ewno", e ewentualnyc nies!odziewanyc goci mogli
oczekiwa" tylko od strony gwnego wejcia. .aurie i )aru nazbierali szybko sucyc gazi i
!o cwili !on ju !ierwszy od wielu dni ogie8. ? oczywistyc !owodw nie mg by"
duy, ale by i dawa !rzyjemne cie!eko. *immy, &ruta i !ozostali uoyli si wygodnie w
oczekiwaniu na !owrt %artina i -alaina.
%artin i +l1 !olowali z zasiadki. $azbierali w !obliskim lesie gazi i lici i zbudowali
naturalnie wygldajc kryjwk. )yli !ewni, e dojrz kade zbliajce si do wody
zwierz, a sami !ozostan nie zauwaeni. .eeli !od wiatr od strony jeziora w cakowitym
milczeniu. %niej wicej !o ! godzinie usyszeli odgos ko!yt u !odna skay.
$ie zmieniajc !ozycji i nie mwic ani sowa, zaoyli strzay na ciciwy ukw. ?e
szlaku !oniej wjecao na czk dwunastu je=d=cw ubranyc na czarno. 4ady nosi
dziwny, smoczy em, a gowy ic !oruszay si nieustannie, jakby czego... czy kogo
wy!atryway. Po cwili !ojawi si za nimi %urad. $a jego !oliczku wida" byo obok staryc
blizn wiey lad !o ciciu zadanym !rzez &rut na drodze do 'art.
Czarni ?abjcy wstrzymali konie i na!oili je, nie zsiadajc z nic. %urad s!rawia
wraenie s!okojnego, ale czujnego. Przez dziesi" dugic minut !oili wierzcowce w
absolutnej ciszy.
4iedy sko8czyli, ruszyli dalej szlakiem za oddziaem &ruty. -dy zniknli im z oczu,
%artin nacyli si do uca +l1a.
A %usieli wjeca" na szlak !omidzy Oabonem a 4amienn -r, aby unikn"
waszyc lasw. /atar mia racj. *ad do %oraelin, eby !oczeka" na nas.
A $iewiele jest rzeczy w yciu, ktre mnie nie!okoj, %artin, ale ci Czarni ?abjcy z
!ewnoci do nic nale.
A ,o!iero teraz doszede do tego wnioskuJ
A 3y, ludzie, czsto reagujecie zbyt emocjonalnie, !rzesadzacie. A -alain !atrzy w
kierunku, gdzie czarni je=d=cy zniknli im z oczu.
A ,ogoni wkrtce &rut i !ozostayc A !owiedzia %artin. A *eli %urad !otra1i
tro!i", to z !ewnoci odnajd jaskini.
-alain wsta.
A %iejmy nadziej, e 5adati dobrze o!anowa sztuk !oruszania si na szlaku i
maskowania tro!w. *eli nie, to !rzynajmniej zyskamy tyle, e zaatakujemy ic od tyu.
%artin umiecn si kwano.
A Co z !ewnoci bdzie wielk !ociec dla naszyc w jaskini. /rzynastu !rzeciwko
!iciu i tylko jedna droga wejcia i wyjcia.
$ie tracc czasu na dalsze rozmowy, zarzucili uki na !lecy i !ognali dugimi susami
za moredelami.
A *e=d=cy A sze!n )aru.
*immy zerwa si natycmiast i zasy!a ognisko ziemi !rzyniesion na wszelki
wy!adek do jaskini. 3 ten s!osb ogie8 szybko zgas nie dymic. .aurie dotkn jego
ramienia, dajc znak, aby !oszed w gb jaskini us!okoi" konie. 0oald, )aru i &ruta
!odkradli si w stron wejcia. %ieli nadziej, e bd mogli wyjrze" na zewntrz, a sami
!ozostan nie zauwaeni.
Po jasnym wietle ognia za!adajcy mrok wyda im si czarny jak smoa. *ednak !o
cwili oczy !rzyzwyczaiy si i zauwayli je=d=cw !rzejedajcyc koo jaskini.
?amykajcy !ocd cign nagle wodze i zatrzyma konia. 0eszta, !osuszna wydanemu !o
cicu rozkazowi, zatrzymaa si w kilka sekund !=niej. *e=dziec znajdujcy si na ko8cu
rozglda si uwanie dookoa, jakby co wyczuwajc. &ruta dotyka bezwiednie talizmanu,
majc nadziej, e moredel nie wyczu jego obecnoci, a zacowuje tylko daleko !osunite
rodki ostronoci.
%ay ksiyc, jedyny, ktry wieci tak wczenie, wyszed zza cmurki i !rzed
jaskini zrobio si janiej. )aru !ozna %urada. %inie na!iy mu si gwatownie. Powoli
zacz wyciga" miecz z !ocwy. &ruta nacyli si do niego i z caej siy cisn go za
nadgarstek.
A *eszcze nieK A wysycza mu !rosto w uco. Ciao grala, miotane emocjami, drao
jak w 1ebrze. ? najwyszym trudem !owstrzymywa si, by nie skoczy" na!rzd i wreszcie
!omci" mier" swoic bliskic, ko8czc 'zlak 4rwi. 0wa si do walki, nie zwaajc na
swoje bez!iecze8stwo, lecz musia take !amita" o !ozostayc.
0oald cwyci go od tyu za kark i !rzycisn !oliczek do jego twarzy, aby mwi"
w!rost do uca, !rawie bezgonie.
A *eli tyc dwunastu w czerni rozerwie ci na strz!y, zanim dorwiesz si do %urada,
co to da twej wiosceJ
%iecz )aru bezszelestnie wsun si do !ocwy.
@bserwowali w milczeniu, jak %urad bada wzrokiem ca okolic. $a moment jego
oczy s!oczy na wejciu do jaskini. 3!atrywa si !rzenikliwie w jej gb. &ruta !rzez
cwil odnis wraenie, e oczy byszczce w !ooranej bliznami twarzy w!atruj si w!rost
w niego. /warz moredela !oruszya si znowu... i !o cwili znikna.
&ruta !odkrad si do wyjcia i wycyli ostronie !rzez krawd=. 'tarajc si
!rzebi" wzrokiem ciemno", wy!atrywa, czy je=d=cy nie wracaj. $agle, tu za !lecami,
usysza gos.
A *u mylaem, e was wszystkic wy!oszy nied=wied= jaskiniowy.
&ruta okrci si byskawicznie na !lecy, wycigajc jednoczenie miecz. @detcn
z ulg. /u za nim stali %artin i -alain.
A %ogem was !rzebi"...
F wejcia do jaskini !ojawili si !ozostali.
A Powinni byli s!rawdzi" t jaskini, ale najwyra=niej bardzo si gdzie !ieszyli A
!owiedzia -alain. A %amy szans, moemy !ojeca" za nimi. )d ic mia na oku i
oznacz szlak dla was.
A & co si stanie, jeli !ojawi si kolejna banda %rocznyc )raciJ $ie boisz si, e
odkryj twoje znakiJ
A /ylko %artin bdzie w stanieje roz!ozna". Maden grski moredel nie !otra1i tro!i"
rwnie dobrze jak +l1. A ?arzuci uk na !lecy i !obieg za je=d=cami. Po cwili roz!yn si
w mroku.
A & co bdzie, jeli si okae, e %roczni )racia to mieszka8cy laswJ A s!yta
.aurie.
? ciemnoci dobieg ic gos -alaina.
A /o !rzynajmniej bd mia na gowie tyle samo zmartwie8 co ty.
%artin odczeka, a +l1 znajdzie si !oza zasigiem gosu.
A ,uo bym da za !ewno", e tylko artowa.
-alain nadbieg nagle, wskazujc im z daleka k! drzew !o lewej stronie szlaku.
Po!dzili konie i skryli si w zagajniku. 'zybko zeskoczyli na ziemi i !o!rowadzili
wierzcowce w gstwin tak daleko, jak si tylko dao.
A Patrol nadcodzi A sze!n -alain. 0azem z %artinem i &ruta !rzemknli na skraj
k!y, skd mogli obserwowa" drog.
%ino kilka minut, ktre wloky si w niesko8czono". 3 ko8cu zza zakrtu
wyonia si gru!ka kilkunastu je=d=cw, zoona z moredeli i ludzi. %oredele ubrani byli
w szerokie o!o8cze i nie ulegao wt!liwoci, e s mieszka8cami lasw z !oudnia.
Przejecali obok nie zatrzymujc si.
A *ak wida", renegaci cigaj tumnie !od skrzyda %urmandamusa A sze!n %artin,
nieomal s!luwajc z obrzydzenia. A $iewiele jest istot, ktre zabibym z !rzyjemnoci, ale
ludzie, ktrzy za zoto wysuguj si moredelom, z !ewnoci do nic nale.
3rcili do !ozostayc. -alain !odszed do &ruty.
A *akie !tora kilometra std w gr szlaku rozbili obz w !o!rzek drogi. ' s!rytni.
)ardzo trudno obej" ic bokiem. %usimy zostawi" konie tutaj albo !rzedrzemy si si !rzez
obz.
A *ak daleko stamtd do jezioraJ
A ?aledwie kilka kilometrw, niecae dziesi". /rzeba jednak !amita", e !o
miniciu obozu wycodzimy !onad lini drzew i znajdziemy si !raktycznie na odkrytym
terenie. %ona si scowa" tylko za skaami. $ie bdziemy mogli !osuwa" si szybko,
najle!iej robi" to w nocy. $a !ewno rozesali zwiadowcw !o caej okolicy, a na drodze
!rowadzcej do mostu rozstawili strae.
A & co z drugim wejciem, o ktrym ws!omina gwaliJ
A *eli dobrze zrozumiaem jego wywody, to naley skrci" na 'zlak )eznadziei, !o
!ewnym czasie docodzi si do jaskini czy jakiej szczeliny, ktr mona dotrze" na gr. *ej
wylot ma si znajdowa" ju na !askowyu, nad brzegiem jeziora.
&ruta zastanawia si !rzez moment.
A ?ostawmy konie tutaj... .aurie umiecn si.
A 0wnie dobrze moemy je !rzywiza" do drzew. *eli zginiemy, i tak nie bd nam
ju !otrzebne. 0oald nasroy si.
A %j stary ka!itan nie=le ruga tyc, ktrzy !rzed bitw meli jzorem o mierci.
A ,osy" tegoK A uci krtko &ruta. @dszed o krok i odwrci si do nic. A @d
duszego czasu nie daje mi to s!okoju. ,otarem a tutaj i nie co1n si, lecz wy... jeli kto
cce, moe wrci". $ie bd mia mu tego za ze. '!ojrza na .auriego i *immyEego, a !otem
na )aru i 0oalda. *edyn od!owiedzi byo milczenie.
&ruta jeszcze raz !owid wzrokiem !o ic twarzac.
A ?atem dobrze. A 4rtko kiwn gow. A Przywicie konie i rozadujcie troc
!lecaki i torby. ,alej idziemy !ieszo.
%oredel w!atrywa si w szlak u jego st!, dobrze widoczny w wietle duego i
redniego ksiyca. %ay ksiyc wscodzi wanie !onad oryzontem. %oredel
!rzycu!n za wielkim gazem na wystajcej !onad zbocze skace. ? tej kryjwki mg
zauway" kadego, kto szedby szlakiem do gry, sam !ozostajc nie zauwaony.
%artin i -alain wycelowali w kark moredela czekajc, a *immy !rzelizgnie si za
ska. Postanowili !rzemkn" si ciccem, tak eby nikt ic nie zauway. -dyby moredel
co"by tylko drgn, %artin i -alain mieli do!ilnowa", aby zgin, zanim zdy otworzy"
usta. *immy, o ktrym sdzili, e ma najmniejsze szans, aby s!owodowa" jakikolwiek aas,
!oszed na !ierwszy ogie8. $ast!nie )aru !rzemkn !o skaac zwinnie i bezszelestnie, jak
na !rawdziwego grala !rzystao. .aurie i 0oald !osuwali si bardzo !owoli, zastanawiajc
si nad kadym krokiem. Przez umys %artina !rzemkna myl, czy zdoa utrzyma" strza
na celu !rzez cay tydzie8, bo na tyle, jak sdzi, zanosio si ic skradanie. 3 ko8cu !rzysza
kolej na &rut. 4iedy o!uszcza si w niewielkie obnienie terenu, !otkn si o
niewidoczny w mroku kamie8, lecz mocniejszy !odmuc wiatru szczliwie zaguszy
stuknicie buta o ska. 4si !obieg cykiem i !o cwili doczy do !ozostayc. )yli ju
!oza zasigiem wzroku wartownika. Po !aru sekundac !rzybiegli %artin i -alain. +l1
natycmiast wys1orowa si na!rzd, na sz!ic.
)aru da znak, e cciaby !j" jako drugi. &ruta kiwniciem gowy wyrazi zgod.
.aurie i 0oald ruszyli za !ierwsz dwjk. *immy, zanim !ody za nimi, nacyli si ku
%artinowi i &rucie.
A -dy wreszcie wrcimy, !ierwsze, co zrobi, to tak si rozedr, e usysz mnie na
drugim ko8cu 4rlestwa A sze!n.
%artin trze!n go artobliwie w uco i !osa za reszt. &ruta s!ojrza na %artina.
A *a te A !owiedzia, !oruszajc bezgonie wargami, i znikn w mroku. %artin
obejrza si ostatni raz i ruszy w lady brata.
.eeli cico w niewielkim zagbieniu w !obliu szlaku. $iziutki grzebie8 skalny
zasania ic !rzed wzrokiem !rzejedajcego oddziau moredeli. 3strzymywali oddec i
starali si nie !orusza", wydawao im si bowiem, e je=d=cy nagle zatrzymali si. $ast!ia
duga cwila wyczekiwania. &ruta i jego towarzysze byli niemal !ewni, e zostali odkryci.
3 cwili, gdy kady nerw dosownie dygota, domagajc si dziaania, a kady misie8
!ry si, dajc natycmiastowego rucu, zaczli si !owoli oddala". &ruta !rzekrci si
na !lecy, a z ust wyrwao mu si ni to kanie, ni to westcnienie ulgi. 3yjrza na szlak. )y
!usty. ,a znak gow -alainowi i ruszyli w dalsz drog. +l1 !rzemkn bokiem i zanim
zdoali si !odnie", trawersowa ju skalisty skon, !rzecierajc szlak.
Po zboczu ula !rzenikliwie ostry, nocny wiatr. &ruta siedzia o!arty o ska i
!atrzy w kierunku wskazywanym !rzez %artina. -alain !rzywar do !rzeciwlegej ciany
roz!adliny. 3zmoona aktywno" moredeli na szlaku zmusia ic do nadoenia drogi, co
byo zrozumiae i konieczne w tej sytuacji. 3s!ili si wyej i !rzeszli na !rzeciwlegy skon
grzbietu biegncego rwnolegle do szlaku !o jego wscodniej stronie. 0ozciga si teraz
!rzed nimi szeroki wwz. Po drugiej stronie wznosi si wysoki !askowy, ktrego centrum
zajmowao niewielkie jezioro. Po lewej stronie, w jasnym wietle wszystkic trzec
ksiycw, wida" byo szlak !rzekraczajcy krawd= wwozu i nikncy wyej za skalnym
grzbietem.
3 miejscu, gdzie szlak najbardziej zblia si do krawdzi wwozu, wzniesiono dwie
kamienne, bli=niacze wiee. ,wie kolejne wzbijay si w niebo !o !rzeciwnej stronie, na
!askowyu. Pomidzy nimi uta si w !odmucac wiatru wziutki, wiszcy mostek. $a
szczytac wszystkic czterec wie ta8czyy szale8czo !omienie !ocodni. 0uc na mostku
i na wieac zdradzi im, e caa okolica wok !askowyu bya gsto obstawiona
wartownikami. &ruta o!ar si wygodniej o ska.
A %oraelin A sze!n.
A /ak >A od!owiedzia -alain. A '!jrz tylko, widocznie s!odziewali si, e moesz tu
nadcign" z ca armi.
A %ylelimy o tym... A !owiedzia %artin.
A %iae racj, !orwnujc to !rzejcie z drog do 'art. *est tu !rawie tak samo
1atalnie. ?anim dotarlibymy do tego miejsca, ju stracilibymy !ewnie z tysic ludzi... jeeli
w ogle zdoalibymy tu doj". & !otem !rzez most... !ojedynczoJ Czysta rze=K
A 3idzisz ten czarny zarys nad jezioremJ A s!yta %artin.
A Cyba jaki budynek... A !owiedzia -alain, w!atrujc si w ciemno". $a jego
twarzy odmalowao si ogromne zaskoczenie. A /o dziwne, eby w tym miejscu dom... taki
budynek... jakikolwiek zreszt...J Co !rawda !o 2aleru mona si s!odziewa" wszystkiego.
/o miejsce !otgi i mocy. /ak, to musi by" budynek wzniesiony !rzez 2aleru, cocia
nigdy o nim nie syszaem... dziwne, na!rawd dziwne.
A -dzie znajd 'rebrzysty Cier8J A s!yta &ruta.
A 3ikszo" !oda8 gosi, e !otrzebuje wody, wic musi rosn" na brzegu jeziora.
3iem tylko tyle.
A $adszed cyba czas, aby zastanowi" si nad dotarciem do jeziora A za!ro!onowa
%artin.
-alain da im znak, aby si co1n" gbiej w szczelin. ,oczyli do !ozostayc. +l1
uklk i zacz rysowa" na ziemi.
A *estemy tutaj... most jest tu. -dzie w tym miejscu, u !odstawy, znajduje si
niewielka jaskinia lub szeroka szczelina, na tyle obszerna, e gwali mg !rzez ni swobodnie
!rzebiec. %oemy cyba zaoy", e bdzie dostatecznie szeroka, abycie mogli si !rzez ni
!rzeczoga". )y" moe jest tam skalny komin, ktrym moecie si ws!i" na gr, lub kilka
czcyc si ze sob mniejszyc jaski8. &!alla u!iera si stanowczo, e razem ze swoim
ludem s!dzi na tym !askowyu jaki czas. Cocia nie zabawili tutaj zbyt dugo ze
wzgldu na CzegoD, to jednak gwali za!amita dostatecznie duo szczegw, aby !rzekona"
/omasa i Calina, i rzeczywicie by tutaj.
?auwayem, e !o drugiej stronie wwozu skaa jest !oryta szczelinami. Pjdziemy
trawersem, miniemy !odstaw mostu, a !otem dalej, a czarny budynek znajdzie si midzy
nami a wartownikami na mocie. *est tam co, co wyglda na ciek !rowadzc w d. -dy
ju nie bdzie mona scodzi", dalej moecie o!uci" si na linac. 3cign je !=niej i
ukryj midzy skaami.
A Przydadz si bardzo w drodze !owrotnej na gr A !owiedzia *immy.
A *utro o zacodzie so8ca o!uszcz liny. 3cign je z !owrotem tu !rzed witem.
/o samo zrobi nast!nego wieczora. %yl, e uda mi si skutecznie ukry" w szczelinac
!o!kanej skay. )y" moe bd musia scroni" si w zarolac, ale z !ewnoci nie
zauway mnie aden wczcy si !o okolicy moredel. A %imo e -alain nadrabia min,
jego gos nie brzmia zbyt !rzekonujco. A *eli bdziecie musieli skorzysta" z lin wczeniej A
doda z umiecem A !o !rostu krzyknijcie na mnie.
%artin zerkn na &rut.
A %amy szans, do!ki nie maj !ojcia, e tutaj jestemy. Cay czas bd oczekiwali
nas z !oudnia, mylc e znajdujemy si midzy +l(andarem a jeziorem. *eli uda nam si
nie zdradzi" naszej obecnoci...
A $ie mam adnego innego, le!szego !lanu A !owiedzia &ruta. A 0uszajmy.
$ie zwlekajc duej, ruszyli !o!iesznie w d !amitajc, e na !rzeciwlegym
stoku wwozu musz si znale=" !rzed witem.
*immy !rzywar do skay zbocza !askowyu, kryjc si w cieniu rzucanym !rzez
most. 4rawd= wwozu wznosia si o jakie !i"dziesit metrw !onad nimi, lecz nadal
istniao niebez!iecze8stwo, e mog zosta" zauwaeni. Przed nimi !ojawia si wska, czarna
szczelina w zboczu. *immy odwrci si w stron .auriego.
A &le oczywicie A sze!n A !rzecie to musiao by" dokadnie !od mostem.
A %iejmy nadziej, e nie bdzie im si cciao ga!i" w d. .aurie !rzekaza
wiadomo" dalej, a *immy wlizgn si w szczelin. Przejcie na odcinku okoo trzec
metrw byo bardzo wskie, lecz nast!nie rozszerzao si ra!townie w s!or jaskini.
@dwrci si do !ozostayc.
A Podajcie !ocodni i krzesiwo.
-dy je odbiera, usysza za sob jaki ruc. 'ykn ostrzegawczo i okrci si na
!icie, a w jego doni nie wiadomo skd !ojawi si sztylet. %de wiato w!adajce !rzez
szczelin do rodka byo bardziej utrudnieniem ni !omoc. '!rawiao, e wiksza cz"
jaskini zdawaa si !ogrona w atramentowym, nie!rzeniknionym dla oczu mroku. ?acisn
!owieki, zdajc si na inne zmysy. 3yco1ywa si !owoli ku szczelinie i modli si w ducu
do boga zodziei.
/u !rzed sob usysza co jakby zgrzyt !azurw na skale i !owolny, ciki oddec.
Przy!omnia sobie w tym momencie o CzymD, o ktrym gwali !owiedzia, e zear kogo z
jego szcze!u.
,=wik si !owtrzy. /ym razem duo bliej. *immy !omyla, e oddaby wszystko
za odrobin wiata. Przesun si w !rawo. Fsysza, jak .aurie wy!owiada jego imi.
A /u jest jakie zwierz... A sykn za siebie. Fsysza, e .aurie mwi co do
!ozostayc, a !otem dobieg go cicy grzecot !oruszonyc kamieni, gdy trubadur odsuwa
si od wejcia. ,oszy go cice sowa wy!owiedziane bodaj !rzez 0oalda.
A 6dzie %artin.
*immy ciska z caej siy sztylet w wycignitej !rzed siebie rce. /ak, !omyla, gdy
trzeba walczy" ze zwierzakami, ja te wysabym %artina. @czekiwa, e lada moment
wysoki ksi Crydee wskoczy do rodka i stanie u jego boku. ?astanawia si, co go
wstrzymuje tak dugo.
? wntrza jaskini wyczu nagy ruc w swoim kierunku. 6nstynktownie odskoczy w
ty, nieomal wdra!ujc si na ska za sob. Co uderzyo go nisko w nog. 0ozlego si
ka!nicie !aszczki. 3ykorzystujc wrodzone zdolnoci, odbi si od ciany, okrci w
!owietrzu i tu !rzed u!adkiem zwin si i !rzetoczy, agodzc uderzenie o skalne !odoe.
3cale jednak nie s!ad na kamienie. $ie waajc si ani sekundy, ci gwatownie sztyletem i
!oczu, jak ostrze zagbia si w co mikkiego. ?elizgiwa si !o grzbiecie stwora. *askini
na!eni gadzi syk i carkot. *immy uderzy nogami o ziemi. 'cyli si odrucowo i skrci
tuw, wyrywajc sztylet. 'twr okrci si byskawicznie, !rawie tak samo szybko jak i on.
*immy odskoczy w ty na ole! i rbn gow w zwieszajcy si nisko odam skalny.
@guszyo go. Fderzy ciko o cian w tym samym momencie, gdy tajemnicza
bestia !onowia atak, mijajc go dosownie o centymetry. ?amroczony, nie bardzo wiedzc,
co robi, sign !rzed siebie lew rk i !oczu, e obejmuje kark zwierzaka. Podobnie jak
legendarny boater dosiadajcy tygrysa, co!ak nie mg zwolni" ucwytu. ,o!ki
!rzywiera ciasno do jej ciaa, bestia nie moga go dosign". Podcign si wyej i usiad
!ozwalajc, aby zwierz cigao go !o caej jaskini. $ieustannie d=ga sztyletem w skrzast
!owok. Ciosy jego nie !rzynosiy wikszyc e1ektw, !oniewa nie mg si !orzdnie
zamacn". )estia rzucaa si na wszystkie strony, obijajc go o ostre krawdzie. Po
niedugim czasie *immy by cay !osiniaczony i mia !ozdzieran skr. Poczu, jak wzbiera
w nim 1ala !anicznego stracu. @dnosi wraenie, e z kad minut bestia w!ada w coraz
wiksz 1uri i zyskuje na sile. @n z kolei czu si tak, jakby za cwil jego rami miao
zosta" wyrwane z barku. Po twarzy co!ca !yny ciurkiem zy blu i !rzeraenia. ,=ga
besti jak oszalay, na ole!, wszdzie gdzie tylko mg dosign" rk.
A %aaartiiin...K A krzycza, duszc si zami i lin. -dzie on jestK Poczu niezbit
!ewno", e oto wyczer!ao si jego legendarne szczcie, ktrym tak si ce!i !rzed
innymi. Po raz !ierwszy w yciu !oczu si cakowicie bezradny. $ie !otra1i, nie mg
uczyni" absolutnie nic, aby wyzwoli" si ze straszliwej sytuacji. @garny go mdoci i
dziwne odrtwienie. ? !rzeraajc jasnoci zrozumia, e za cwil moe !o !rostu umrze".
Paniczny stracK $ie by to ju tak dobrze znany, !odniecajcy dreszczyk emocji, zagroenie
niebez!iecze8stwem, gdy umyka !rzed !ocigiem !o -oci8cu ?odziei, lecz !rzeraajca,
obezwadniajca zmysy drtwota. 3 tej cwili marzy tylko o jednym# zwin" si w kbek i
mie" ju wszystko z gowy.
Potwr wi si i skaka jak oszalay, omoczc *immym o skay. $agle znierucomia.
Co!ak d=ga dalej bez o!amitania. ,o!iero !o cwili do jego !rzymroczonej wiadomoci
dotar czyj gos#
A *u !o wszystkim... nie yje.
@tworzy oczy i s!ojrza bdnie dookoa. $ad nim sta %artin, a za jego !lecami
zauway )aru i 0oalda. $ajemnik trzyma w rku za!alon !ocodni. $a !osadzce jaskini
lea stwr !odobny do gigantycznej, !onad dwumetrowej jaszczurki. ?wierz !rzy!ominao
do zudzenia iguan z krokodylim !yskiem. ? tyu czaszki sterczaa rkoje" myliwskiego
noa %artina. ,awny owczy uklk !rzy co!cu.
A Cay jesteJ
*immy zerwa si i na czworakac odskoczy jak o!arzony od !owalonej bestii. )y
blady jak ciana, a zby wci szczkay mu ze stracu. 4iedy !rzez resztki !aniki i grozy
dotaro wreszcie do niego, e !rzey i nic mu si nie stao, !okiwa gwatownie gow.
A /ak... to znaczy nie... A @tar wierzcem doni !oliczki z ez. A $ie, niec to szlag
tra1i, nie jestem cay... A ?nowu zala si zami. A & niec to szlag... ju mylaem, e...
&ruta !rzecisn si !rzez szczelin jako ostatni. Podszed bliej i oceni szybko stan
co!aka, ktry !rzytulony do skay wyglda jak ku!ka nieszczcia. 4si !ooy
agodnie do8 na jego ramieniu.
A *u !o wszystkim. $ic ci si nie stao. *este cay.
A %ylaem... mylaem, e ju !o mnie, e to bydl mnie zaatwi, do diaba, jeszcze
nigdy tak si nie baem... A *ego gos zdradza szar!ice nim emocje# !rzeraenie i zo" na
samego siebie.
A $o, *immy A !owiedzia %artin A jeli w ko8cu zdecydowae, eby czego
na!rawd si !rzestraszy", to nie=le wybrae. '!jrz tylko na szczki i zby tej bestii...
*immy zadygota.
A 3szyscy si czasem boimy, co!cze A !owiedzia &ruta. A 3 sumie to dosy"
!roste, tra1ia kosa na kamie8. 3 ko8cu s!otkae co, czego rzeczywicie trzeba si byo
obawia".
*immy !okiwa gow.
A %am tylko nadziej, e to wi8stwo nie ma tu starszego brata...
A @dniose jakie rany, *immyJ
Co!ak szybko obmaca si !o caym ciele.
A /ylko zadra!ania i siniaki. A 'krzywi si bolenie. A ,uo siniakw...
A 3 skalny A odezwa si )aru. A 6 to cakiem s!ory. ,oskonale si s!isae,
zabijajc go noem, ksi %artin.
3 jasnym wietle !ocodni bestia wygldaa dosy" gro=nie, ale nawet nie umywaa
si do tego, co *immy wyobraa sobie w ciemnoci.
A /o jest w CzyDJ
A $aj!rawdo!odobniej A !otwierdzi %artin. A 'koro ciebie tak !rzestraszy, wyobra=
sobie tylko, jak musia by !rzeraony may gwali, ktry nie ma nawet metra. A Podnis
wyej !ocodni. A $o, czas rozejrze" si. Co my tu mamyJ
?najdowali si w do" wskiej, wysoko skle!ionej komorze skalnej. 'dzc !o
wygldzie, ciany jej zbudowane byy gwnie z wa!ienia. @d szczeliny wejciowej !osadzka
wznosia si lekko ku grze.
*immy, mimo e by cay !oobijany i zmaltretowany, ruszy !rzodem, zabierajc !o
drodze !ocodni od %artina.
A $adal jestem eks!ertem od ws!inania si tam, gdzie nikt mnie nie !rosi.
'zybko !osuwali si cigiem komr skalnyc, !rzy czym kada nast!na bya nieco
wiksza i wyej usytuowana od !o!rzedniej. 3ygld !oczonego a8cuca !odziemnyc sal
wskazywa na ic wielowiekow istori. 3szyscy odnosili !odobne, dziwne wraenie, jaki
nie!okj. Paskowy by na tyle duy, e !rzez duszy czas maszerowali nie czujc, e
wcodz coraz wyej i wyej. 3 !ewnej cwili *immy zatrzyma si.
A 6dziemy !o s!irali. -ow daj, e w tej cwili znajdujemy si dokadnie nad
miejscem, gdzie %artin zabi gada.
0uszyli dalej. Po !ewnym czasie dotarli do le!ego ko8ca. *immy rozejrza si
uwanie dookoa i !o cwili wskaza ku grze. *aki metr !onad ic gowami, w skle!ieniu
jaskini czernia otwr.
A 4omin A !owiedzia *immy. A 3codzimy, o!ierajc si !lecami o jedn cian, a
sto!ami o !rzeciwn.
A & co bdzie, jeli komin zbytnio si rozszerzyJ A s!yta .aurie.
A 3tedy zazwyczaj s!ada si na d. Prdko" s!adania zaley od s!adajcego.
@sobicie sugeruj, aby raczej stara si robi" to bardzo !owoli.
A *eli gwali !otra1i si tu ws!i", to dlaczego nie myJ A !owiedzia %artin.
A 5m... u!raszam 3asz 3ysoko" o wybaczenie, ale czy 4si cce !rzez to
!owiedzie", e !otra1i miga" !o drzewac jak oneJ A s!yta 0oald z umiecem.
%artin zignorowa go i s!ojrza na co!ca.
A *immyJ
A /ak, id !ierwszy. $ie cc zako8czy" ywota tylko dlatego, e ktry z was
!olu=ni ucwyt i zwali mi si na eb. /rzymajcie si z dala od otworu, do!ki nie zawoam.
Przy niewielkiej !omocy %artina *immy bez trudu wcisn si w komin. )yo dosy"
ciasno, ale w sam raz, by ws!ina" si bez wikszego trudu. ,la innyc, szczeglnie dla
%artina i )aru, bdzie troc za wsko, ale !owinni jako !rzej". *immy szybko !okona
dziesiciometrowy komin i znalaz si w kolejnej komorze skalnej. )ez wiata nie mg
dokadnie okreli" jej rozmiarw, jednak delikatne eco, jakim oddec odbija si od cian,
sugerowao s!or !rzestrze8. Pocyli si nad otworem komina i zawoa, aby ruszali za nim.
?anim w otworze !ojawia si gowa 0oalda, co!ak za!ali ju !ocodni. Pozostali
szybko wdra!ali si na gr. *askinia bya rzeczywicie dua, miaa okoo siedemdziesiciu
metrw rednicy, a skle!ienie wznosio si na osiem, dziewi" metrw i gino w mroku. ?
!osadzki wyrastay stalagmity. $iektre czyy si ze zwieszajcymi si ze skle!ienia
stalaktytami, tworzc malownicz, wa!ienn kolumnad. 3ntrze jaskini !rzy!ominao do
zudzenia kamienny las. 3 wietle !ocodni wida" byo dalsze komnaty i korytarze.
%artin rozglda si dookoa.
A *immy, co mylisz, jak wysoko weszlimyJ
A $ie wicej ni na jakie dwadziecia !i" metrw. /o nawet nie !oowa drogi.
A & teraz ktrdyJ A s!yta &ruta.
A 3szystkie korytarze wygldaj !rawie identycznie... nie ma innego wyjcia, jak
tylko s!rawdza" jeden !o drugim.
*immy na cybi tra1i wybra jedno z wyj" i miao ruszy do !rzodu.
Po wielu godzinac !oszukiwa8 *immy odwrci si nagle do .auriego.
A Powierzcnia.
'zybko !rzekazano wiadomo" do tyu i !o cwili obok trubadura !rzecisn si
&ruta. Ponad gow *immyEego wida" byo wziutkie !rzejcie, bardziej szczelin ni
korytarz. Po mdym wietle !ocodni w!adajca z zewntrz !owiata wydawaa si
ole!iajca. *immy skin gow i zacz si ws!ina". Po cwili zasoni sob wiato. 3rci
!o !aru minutac.
A 3yjcie znajduje si w skalnym rumowisku. *estemy jakie sto metrw od
czarnego budynku, od strony mostu. ,om jest !otny, !itrowy.
A ?auwaye jakie straeJ
A $ie, nikogo nie widziaem. &ruta zastanawia si !rzez cwil.
A Poczekamy do zmroku. *immy, czy moesz !odcze!i" si gdzie !rzy samej
!owierzcni i nastawi" ucaJ
A /ak, jest tam wska !ka skalna A od!owiedzia co!ak i ruszy w gr.
&ruta usiad !od cian, aby doczeka" do za!adnicia ciemnoci. 6nni !oszli w jego
lady.
*immy co jaki czas na!ina, a !otem !olu=nia minie, aby za!obiec skurczom. $a
!owierzcni !askowyu !anowaa martwa cisza, !rzerywana jedynie od czasu do czasu
delikatnym !owiewem wiatru, nioscym nocne odgosy. ,ocieray tu gwnie strz!y
rozmw i odgos krokw na mocie. 0az wydao mu si, e od strony budowli da si sysze"
dziwny, niski d=wik, ale nie by !ewien, czy mu si nie !rzywidziao. 'o8ce ukryo si ju
za lini oryzontu, ale niebo nadal rozwietlaa czerwona una zacodu. *immy by !ewny, e
od zwykej !ory kolacji miny ju co najmniej dwie godziny. /utaj jednak, tak wysoko w
grac, tak daleko na !noc i gdy dzie8 !rzesilenia letniego by ju za !asem, so8ce
zacodzio o wiele !=niej ni w 4rondorze. Co!ak !rzy!omina sobie nieustannie, e w
!rzeszoci nieraz !rzycodzio mu wykonywa" robot, w ktrej !rzez duszy czas musia
si obej" bez jedzenia, lecz jako nie zmusio to odka, eby !rzesta u!omina" si o swoje
!rawa.
3 ko8cu zrobio si wystarczajco ciemno. *immyEemu ulyo i zrobio si ra=niej na
duszy. 0eszta zdawaa si !odziela" jego doznania. 3 tym miejscu byo co dziwnego, co,
co we wszystkic rodzio !oczucie namacalnego wrcz nie!okoju. $awet %artin, zwykle
s!okojny i o!anowany, zakl kilka razy !od nosem, e musi tak dugo czeka". Co w tym
musiao by". Panowaa tu !rzedziwna, obca atmos1era, wyra=na, ale subtelna, nieucwytna.
*immy wiedzia, e nie bdzie si czu bez!ieczny, do!ki miejsce to nie znajdzie si daleko,
daleko za !lecami, stajc si niewyra=nym ws!omnieniem z odlegej !rzeszoci.
3y!ez ostronie na !owierzcni i rozglda si czujnie. Po cwili na grze !ojawi
si %artin, a za nim reszta. ?godnie z wczeniejsz umow rozdzielili si na trzy gru!y# )aru
z .auriem, 0oald z %artinem i *immy z 4siciem. %ieli !rzeszuka" brzeg jeziora. 4ada
gru!ka !o znalezieniu roliny miaa !owrci" na d i !oczeka" na !rzybycie !ozostayc.
$a &rut i *immyEego wy!ado s!enetrowanie rejonu czarnego budynku.
?decydowali, e naj!ierw !jd na jego tyy. 0ozsdek nakazywa, aby nie roz!oczyna"
!oszukiwa8 w !obliu staroytnej budowli 2aleru bez u!rzedniego s!rawdzenia, czy w
!obliu nie ma wartownikw. $ie mieli !rzecie !ojcia, jaki jest stosunek moredeli do tego
miejsca. )udowla moga budzi" w nic groz jak w +l1ac. 3tedy z !ewnoci aden z nic
nie wszedby tu z wasnej i nie!rzymuszonej woli i !oza o1icjalnymi uroczystociami
omijaby j z daleka jako miejsce uwicone. %ogo by" jednak zu!enie inaczej i wewntrz
mogy znajdowa" si tumy.
Przemykajc si nisko !rzy ziemi, *immy dotar do krawdzi budynku i !rzywar
!asko do ciany. 4amienie wyday mu si zadziwiajco gadkie. Przesun !o nic doni i
stwierdzi, e 1aktur !rzy!ominaj marmur. Podczas gdy co!ak dokonywa szybkiego
rekonesansu wok budynku, &ruta czeka w !ogotowiu z wycignit broni.
A $ie ma ywej duszy A sze!n co!ak. A 'trae s tylko na wieac !rzy mocie.
A & w rodkuJ A sykn &ruta.
A $ie mam !ojcia. /o duy budynek, ale ma tylko jedne drzwi. Ccesz s!rawdzi",
!anieJ A s!yta, majc nadziej, e 4si od!owie !rzeczco.
A /ak.
*immy !o!rowadzi &rut wzdu ciany za rg, a dotarli do drzwi wiodcyc do
wntrza ogromnego gmacu. $ad nimi majaczyo !okrge okienko. ?e rodka
wydobywaa si delikatna !owiata. *immy da znak 4siciu, aby !omg mu ws!i" si do
wskiego gzymsu !od okienkiem. Cwyci si mocno, !odcign i zajrza do wntrza. Pod
nim, za drzwiami znajdowao si niewielkie !omieszczenie, co w rodzaju !rzed!okoju z
!osadzk z duyc, kamiennyc !yt. $a w!rost, na !rzeciwlegej cianie wida" byo otwarte,
dwuskrzydowe drzwi. ,alej !anowaa nie!rzenikniona ciemno". 3 wygldzie ciany !od
oknem byo co dziwnego. Przyjrza si uwaniej. ?ewntrzne, kamienne !yty stanowiy
jedynie okadzin.
?eskoczy na d.
A Przez okno !rawie nic nie wida".
A $icJ
A /ylko jakie !rzejcie czy korytarz, a dalej ciemno". /o wszystko. Madnyc stray.
A ?acznijmy szuka" !rzy brzegu jeziora, ale le!iej nie s!uszcza" tego budynku z oka.
*immy zgodzi si i ruszyli w kierunku wody. )lisko" dziwnej budowli nie dawaa
mu s!okoju. Powrcio dawno nie odczuwane wraenie, e co nie jest w !orzdku. @trzsn
si i sku!i uwag na !oszukiwaniu roliny.
'kradali si wzdu jeziora !rzez cae godziny. )rzegi !orastay tylko nieliczne
roliny. 3ysoko !ooony !askowy by !rawie cakowicie !ozbawiony 1lory. Co jaki czas
z ciemnoci docodziy do nic szelesty i cice zgrzyty kamieni. &ruta mia nadziej, e to
tylko ic towarzysze !rzeszukujcy okolic.
$iebo !oszarzao. *immy sze!n, e najwyszy czas, by scodzi" !od ziemi. &ruta
zgodzi si niectnie i z ociganiem wcisn si w szczelin. )aru i .aurie byli ju na
miejscu, a %artin i 0oald !ojawili si !o kilku minutac. Maden z nic nie natra1i na
'rebrzysty Cier8.
&ruta nie odezwa si ani sowem. @braca si !owoli, a stan odwrcony !lecami
do !ozostayc. ? caej siy zacisn !ici. Przez moment s!rawia wraenie, jakby otrzyma
!otworny, miadcy cios. $ie s!uszczali z niego wzroku. 3!atrywa si w czarn !ustk
jaskini. ,elikatne wiato w!adajce !ionowo !rzez otwr w skle!ieniu owietlao jego
twarz, u!odabniajc j do !askorze=by. $a !oliczkac zalniy zy. @brci si ku nim
ra!townie.
A Przecie to musi by" tutaj... musi... A wysze!ta cra!liwie. Przesuwa wzrok od
twarzy do twarzy. 3szyscy ujrzeli to samo# ogromne, nie dajce si wyrazi" uczucie,
wiadomo" straszliwej, bez!owrotnej straty. Czuli to samo. 3ielkie cier!ienie, jakby co
wanie odeszo na zawsze... umaro. *eeli nie mieli 'rebrzystego Ciernia, &nita bya
zgubiona.
%artin dzieli cier!ienie brata, ale nie tylko to A co wicej. 3 tej cwili ujrza
bowiem swego ojca w cicyc cwilac, gdy &ruta by jeszcze zbyt mody, aby !oj" gbi
cier!ienia )orrica !o stracie ony. 3ycowany !rzez +l1y myliwy !oczu, jakby jego wasn
!ier cisna !otna, stalowa obrcz. Porazia go myl, e brat bdzie !rzeywa taki sam
koszmar, e bdzie s!dza samotne noce !rzed kominkiem obok !ustego 1otela, w!atrujc
si godzinami w !ortret wiszcy nad ogniem. '!ord trzec braci jedynie %artin !otra1i
dostrzec i wczu" si w niezgbion gorycz cier!ienia, ktra !rzeladowaa ic ojca kadego
ranka. *eli &nita umrze, razem z ni umrze rwnie serce i rado" ycia &ruty. $ie mona,
nie wolno rezygnowa" z nadziei.
A ?najdziemy 'rebrzysty Cier8, zobaczysz A sze!n.
A *est tylko jedno miejsce, gdzie jeszcze nie zajrzelimy A doda *immy.
A 3 budynku... A !owiedzia cicym gosem &ruta.
A ?atem !ozostaje nam tylko jedno... A !owiedzia %artin.
A *eden z nas musi wej" do rodka i rozejrze" si. A *immy nienawidzi samego siebie
w momencie, kiedy wy!owiada te sowa.
(3%Z ($-*Y
Cela cucna wilgotn som.
Pug !oruszy si i stwierdzi, e rce ma !rzykute do ciany !otnymi a8cucami z
needry. 'kra tyc !otnyc, szecionogic zwierzt !ocigowyc /suranic zostaa
wy!rawiona na sztywno i twardoci niemal dorwnywaa stali. Po zetkniciu z dziwnym
!rzyrzdem zakcajcym dziaanie magii bolaa go gowa. $ie tylko to jednak w!rowadzao
go w stan rozdranienia. ?walczy si woli s!owalniajc !rac umysu mgiek i w!atrzy
si w !ta. -dy zaintonowa zaklcie majce zamieni" a8cucy w substancj gazow,
!ojawia si nagle jaka nies!jno", co byo nie tak, jak trzeba. $ie !otra1i okreli" tego
inaczej. $ies!jno". ?aklcie nie cciao zadziaa". @!ar si o cian i !rzymkn oczy.
Cela musiaa wic by" otoczona bardziej wszecstronnym zaklciem, ktre neutralizowao
skutecznie obc magi, !omyla. &le oczywicie# jak inaczej mona utrzyma" maga w
wizieniuJ
0ozejrza si !o locu. ,ookoa !anowa nie!rzenikniony mrok. @drobina wiata
w!adaa jedynie !rzez male8ki, zakratowany otwr umieszczony wysoko w drzwiac. Co
maego i szybko !oruszajcego si zaszelecio w somie koo st!. 4o!n i zwierztko
ucieko z !iskiem. Lciany !okrywaa wilgo", a wic on i jego towarzysze musieli znajdowa"
si !od ziemi. $ie !otra1i okreli", jak dugo byli uwizieni. $ie mia te !ojcia, gdzie s#
!raktycznie mogli si znajdowa" w dowolnym miejscu 4elewanu.
%eecam i ,ominik stali !rzykuci do !rzeciwlegej ciany, a 5oco!e!a obok niego,
!o !rawej stronie. Pug zrozumia, e jeli 3dz 3ojny zaryzykowa !odniesienie rki na
5oco!e! i uwizienie go, oznaczao to, e s!rawy w 6m!erium znalazy si w !unkcie, w
ktrym trudno utrzyma" rwnowag. Pojmanie i uwizienie wyjtego s!od !rawa to jedno,
ale !ozbawienie wolnoci ktrego z 3ielkic 6m!erium to zu!enie inna s!rawa. ?godnie z
obowizujcym !rawem immunitet croni wszystkic 3ielkic !rzed dyktatem 3odza
3ojny. /o 3ielcy wanie stanowili jedyne, !oza samym Cesarzem, wyzwanie dla wadzy
3odza. ?atem 4amatsu mia racj. Fwizienie 5oco!e!y wiadczyo dobitnie, e 3dz nic
sobie nie robi z ewentualnyc !rotestw. @znaczao to, i doszed do 1inau decydujcej
o1ensywy w ramac -ier 0ady. %eecam jkn !rzecigle i !owoli !odnis gow.
A @c... moja gowa... A wymamrota z trudem. '!ostrzeg, e jest !rzykuty do ciany.
$a wszelki wy!adek szar!n mocno a8cuc.
A $oJ A !owiedzia, s!ogldajc na Puga. A 6 co terazJ Pug !okrci gow.
A Czekamy.
Przyszo im czeka" bardzo dugo, trzy albo cztery godziny. -dy w ko8cu kto
!rzyby, stao si to nagle i nies!odziewanie. ,rzwi otworzyy si z im!etem i w !rogu stan
mag w czarnej szacie. /u za nim wida" byo onierza z -wardii Cesarskiej. $a widok maga
5oco!e!a niemal s!lun z obrzydzeniem.
A +rgoranK 3cieke si czy coJ %asz mnie natycmiast uwolni"K
%ag da znak onierzowi i ten uwolni Puga. '!ojrza na 5oco!e!.
A /o, co robi, czyni dla 6m!erium. 4nujesz z naszymi wrogami, grubasie. -dy
ukarzemy stosownie tego 1aszywego maga, natycmiast !owiadomi ?gromadzenie o twojej
dwulicowoci, zdrajcoK
Pug zosta !o!iesznie wy!rowadzony na zewntrz.
A %ilamber, twj !okaz w czasie 6grzysk 6m!erialnyc rok temu s!rawi, e czujemy
res!ekt. 3ystarczajco duy, bymy teraz do!ilnowali, eby ju nigdy nie s!rowadzi
nieszczcia i ruiny na twoje otoczenie. A ,wc onierzy zaoyo mu na nadgarstki bardzo
drogie i niesycanie rzadko s!otykane metalowe kajdany. A $a loc zostao naoone
blokujce zaklcie, aby zabez!ieczy" go !rzed jakkolwiek magi dziaajc od rodka. -dy
wyjdziesz na zewntrz, obrcze te zniwecz tw magiczn moc. A ,a znak gwardzistom,
jeden z nic !cn Puga do !rzodu.
Pug dobrze wiedzia, e nie ma co traci" czasu i wysikw na +rgorana. '!ord
wszystkic magw wysugujcyc si 3odzowi, nazywanyc jego !ieskami, on by
najgorszy, najbardziej zacietrzewiony, w!rost nie!oczytalny. $alea do bardzo wskiego
grona magw, ktrzy uwaali, e ?gromadzenie !owinno by" ramieniem siy rzdzcej w
Cesarstwie, czyli 3ysokiej 0ady. 4to, kto zna go bliej, twierdzi, i ostatecznym celem
+rgorana byo, aby ?gromadzenie stao si 3ysok 0ad. %wio si nawet, e kiedy wadz
s!rawowa szalony &lmeco, to wanie +rgoran niejednokrotnie decydowa za kulisami o
kierunkac !olityki Partii 3ojny.
3s!ili si !o wysokic scodac i !o cwili ujrzeli wiato soneczne, ktre !o
ciemnociac !anujcyc w locu ole!io Puga na cwil. Monierz !o!cn go znowu i
ruszyli !rzez dziedziniec ogromnego gmacu. 3zrok szybko !rzyzwyczai si do dziennego
wiata. 3eszli na szerokie scody !rowadzce do gry. Pug obejrza si !rzez rami.
,ostrzeg w oddali wystarczajco duo carakterystycznyc miejsc, aby zorientowa" si,
gdzie si znajduje. Fjrza rzek -agajin, ktra wy!ywaa z gr zwanyc 3ielkim %urem i
kierowaa swe wody do miasta *amar. )yo ono jednym z waniejszyc miast centralnyc
!rowincji 6m!erium na szlaku wiodcym z !nocy na !oudnie. Pug znajdowa si w samym
Lwitym %iecie A 4entosani, stolicy 6m!erium /suranuanni. $a !odstawie obecnoci setek
ubranyc na biao wartownikw mona byo wysnu" tylko jeden wniosek# by w !aacu
3odza 3ojny.
'zed dugim korytarzem, !o!ycany nieustannie !rzez onierzy. Po kilku minutac
dotarli wreszcie do sali !ooonej w rodku !aacu. 'ko8czyy si kamienne ciany.
0ozsuny si !rzed nimi solidne drzwi z drewna i skry. 3dz 3ojny 6m!erium zdecydowa
si na !rzesuciwanie wi=nia w osobistej sali narad.
Porodku sta jeszcze jeden mag, czekajcy cier!liwie, a siedzcy mczyzna
sko8czy czyta" zwj !ergaminu. /ym drugim magiem by +lgaar. Pug nie zna go zbyt
dobrze. ?rozumia od razu, e z jego strony nie moe liczy" na adn !omoc, nawet dla
5oco!e!y. +lgaar by rodzonym bratem +rgorana. 0odzina ic miaa ogromne, sigajce
wielu !okole8 tradycje stosowania magii. +lgaar rzadko !rzejawia wasn inicjatyw i
suca we wszystkim brata.
%czyzna siedzcy na stosie !oduszek by w rednim wieku. %ia na sobie bia
szat wyko8czon wok szyi i rkaww !ojedynczym, zocistym !asem. Pug dobrze
!amita &lmeco, !o!rzedniego 3odza 3ojny. 4ontrast by szokujcy. 'iedzcy !rzed nim
mczyzna, &Wantucar, z wygldu by dokadnym !rzeciwie8stwem, antytez swego stryja.
&lmeco by zwalistym mczyzn o !otnym karku, by onierzem i zacowywa si jak
onierz. *ego bratanek bardziej !rzy!omina naukowca czy nauczyciela. 'zczu!e, niemal
cude ciao oraz delikatne rysy s!rawiay, e wyglda !rawie ascetycznie. 3dz !odnis
wzrok znad !ergaminu. Pug, ujrzawszy jego oczy, od razu zrozumia, e &Wantucar, !odobnie
jak jego stryj, trawiony by szale8cz dz wadzy.
3dz !owoli odoy !ergamin.
A %ilamber, wracajc tutaj, wykazae si odwag, nawet jeli zabrako ci
roztro!noci. @czywicie nie minie ci egzekucja, lecz zanim ci !owiesimy, ccielibymy
dowiedzie" si tylko jednego# !o co wrcieJ
A 3 moim rodzinnym wiecie narasta jaka !otga, jaki byt mroczny i !een za.
Pragnie za wszelk cen osign" swj cel, ktrym jest unicestwienie mego wiata.
3dz wydawa si zainteresowany od!owiedzi Puga. ,a znak rk, aby ten
kontynuowa i o!owiedzia wszystko, absolutnie wszystko, bez koloryzowania czy
!rzesadzania.
A 3ykorzystujc rodki magiczne, ustaliem, e to CcoD, ta !otga wywodzi si z
4elewanu. 3 !rzedziwny, niewytumaczalny s!osb los obu wiatw !onownie s!lt si w
jedno !asmo.
A $o c, o!owiedziae bardzo interesujc istoryjk A rzek &Wantucar. A
3ygldao na to, e +rgoran nie traktowa relacji Puga !owanie. +lgaar !rzeciwnie, by
bardzo zanie!okojony. A %ilamber, jaka szkoda, e w momencie zdrady zostae nam
zabrany. -dyby wtedy !ozosta, moe znale=libymy ci dobre stanowisko... bajko!isarza.
3ielka, mroczna !otga zrodzona w staroytnej, dawno za!omnianej czeluci naszego
6m!eriumK ,o!rawdy, %ilamber, to ws!aniaa o!owie". A Fmiec znikn z jego twarzy.
Pocyli si, ws!ierajc okciem o kolano. 3bi w Puga nie!rzyjemny wzrok. A $o, !ora
!rzej" do !rawdy i 1aktw. /en bezsensowny koszmar, ktry wymylie, to nic innego jak
tylko niezdarna i naiwna !rba !rzestraszenia i ogu!ienia mnie, abym nie odgad
!rawdziwyc !owodw, dla ktryc wrcie. 3 3ysokiej 0adzie Partia )kitnego 4oa i
jej s!rzymierze8cy znajduj si na krawdzi u!adku. @to dlaczego wrcie, %ilamber. Ci,
ktrzy w !rzeszoci zaliczali ci do grona swoic !o!lecznikw, s zdes!erowani, wiedz
dobrze, e cakowita dominacja Partii 3ojny jest !rzesdzona. /y i ten twj gruby znowu
dziaacie ws!lnie z wrogami 6m!erium, ktrzy w czasie inwazji na twj wiat zdradzili
Przymierze dla 3ojny. )oicie si nowego !orzdku rzeczy, ktry my re!rezentujemy. ?a
kilka dni ogosz koniec 3ysokiej 0ady, a ty !rzybye, aby temu za!obiec, zgadza siJ $ie
wiem, co ci codzi !o gowie, ale wyrwiemy !rawd z ciebie, jeli nawet nie teraz, nie od
razu, to wkrtce. 3y!iewasz nazwiska wszystkic, ktrzy s!rzymierzyli si !rzeciwko nam.
,owiemy si rwnie, jak ci si udao !owrci". 6 kiedy 6m!erium bdzie ju bez!ieczne i
stabilne !od moimi rzdami, !owrcimy do twego wiata i szybko dokonamy tego, co
!owinno by" zrobione za rzdw mego stryja.
Pug s!ojrza na otaczajce go twarze i zrozumia wszystko. 0ozmawia kiedy z
szalonym krlem 0odrikiem. 3dz 3ojny nie by tak szalony jak on, nie ulegao jednak
wt!liwoci, i nie by cakowicie normalny. Co wicej, sta za nim ten, ktry co !rawda
zdradza swoim wygldem bardzo niewiele, lecz wystarczajco duo, aby Pug !oj w czym
rzecz. @bawia" naley si +rgorana. /o wanie jego genialne !ocignicia do!rowadziy do
cakowitej dominacji Partii 3ojny. 6 to on !ewnego dnia bdzie wada /suranuanni, zu!enie
otwarcie.
Przyby !osaniec. ?gi si w ukonie !rzed 3odzem i !oda zwitek !ergaminu.
3dz !rzebieg szybko wzrokiem jego tre".
A %usz !ojawi" si w 0adzie. Powiadom 6nkwizytora, e w czwartej godzinie nocy
bd !otrzebowa jego usug. 'trae, od!rowadzi" tego tutaj do celi. A -wardzici szar!nli
brutalnie a8cuc. A Przemyl to sobie dobrze, %ilamber. %oesz umrze" !owoli lub szybko,
ale umrzesz na !ewno. 3ybr naley wycznie do ciebie. /ak czy inaczej wycigniemy z
ciebie w ko8cu ca !rawd.
Pug obserwowa, jak ,ominik za!ada w trans. @!owiedzia towarzyszom niedoli o
reakcji 3odza 3ojny. 5oco!e!a !rzez jaki czas rzuca si i szar!a a8cucami w
!aroksyzmie wciekoci, wkrtce jednak o!ad z si, zwiesi gow i zamilk. -ruby mag,
!odobnie jak inni !osiadacze czarnyc szat, nie by w stanie wyobrazi" sobie, e jego wola
czy co"by najbasze yczenie mogyby by" zignorowane. Fwizienie !o !rostu nie
miecio mu si w gowie, nie wcodzio w zakres jego !oj". %eecam jak zwykle wykaza
si stoickim s!okojem, tak samo jak mnic, ktry wydawa si zu!enie nie!oruszony.
,yskusja bya krtka, a jej ton minorowy.
-dy si sko8czya, ,ominik roz!ocz swoje "wiczenia, tak 1ascynujce dla Puga.
4a!an usiad i zacz medytacje, wcodzc sto!niowo w trans. Pug zastanawia si w
milczeniu nad lekcj udzielon im !rzez mnica. $awet tu, w !odziemnym locu, !ozbawieni
wszelkiej nadziei nie musieli si !rzecie !oddawa" !rzeraeniu, stawa" si bezmylnymi
nieszcznikami. Co1n si myl w !rzeszo", do co!icyc lat s!dzonyc w Crydee#
1rustrujce lekcje z 4ulganem i /ullym, kiedy stara si za wszelk cen o!anowa" arkana
magii, ktra, jak to odkry !o wielu latac, bya dla niego zu!enie nieod!owiednia. *aka
szkoda, !omyla sobie. 3 czasie swego !obytu w 'tardock zaobserwowa wiele 1aktw i
zjawisk. Przekonay go one, e $isza ,roga magii na %idkemii bya o wiele bardziej
rozwinita ni na 4elewanie. $aj!rawdo!odobniej stao si tak dlatego, e bya to
jednoczenie jedyna magia, jak znano w jego rodzinnym wiecie.
,la urozmaicenia s!rbowa jednej ze sztuczek, ktryc usiowa go bez !owodzenia
nauczy" 4ulgan. 5m, rozwaa w ciszy, wszystko wskazuje, e dziaanie zakl" $iszej
,rogi nie zostao zasto!owane !rzez tutejszyc magw. ?acz atakowa" !rzedziwn blokad
od rodka i !oczu, e zaczyna go to bawi". *ako co!iec ba si zawsze tego dowiadczenia,
!oniewa nieucronnie zwiastowao nadcigajce nie!owodzenie. /eraz jednak wiedzia, e
!rzyczyn by jego wasny umys, ukierunkowany na 3ysz ,rog, odrzucajcy
automatycznie i !odwiadomie dyscy!lin ,rogi $iszej. ,ziwnym tra1em dziaanie
antymagii s!rawio, e zaatakowa swj odwieczny !roblem w inny s!osb. ?amkn oczy i
wyobrazi sobie to jedno, czego !rbowa niezliczon ilo" razy i zawsze bez !owodzenia.
Fkad jego umysu burzy si i buntowa !rzeciwko wymogom tej magii, a kiedy co1a si, by
!owrci" do waciwej sobie orientacji, odbi si od ograniczajcyc go za!r, zwin,
wykona jakby obrt i... Pug usiad gwatownie z szeroko otwartymi oczami. $a bogw,
!rawie mu si udaoK )y o krok od odkrycia !rawdyK Przez uamek sekundy mia wraenie,
e !rawie !oj, o co codzi. ?dusi w sobie narastajc 1al emocji. ?amkn oczy, !ocyli
gow i skoncentrowa si. @c, gdyby tylko !otra1i odnale=" jeszcze raz ten jeden krtki
moment, to krystalicznie !rzejrzyste mgnienie, kiedy rozumia... t cwil, ktra ucieka
rwnie szybko, jak si !ojawia... 3 gbi cucncego, wilgotnego locu stan na krawdzi
by" moe najwikszego odkrycia w istorii magii /suranic. -dyby tylko mg !onownie
!rzywoa" t cwil...
6 wtedy drzwi do celi otworzyy si ra!townie. Pug i !ozostali !oderwali gowy. /ylko
,ominik trwa nadal w transie. ,o celi wszed +lgaar. 4aza wartownikowi wyj" i zamkn"
za sob drzwi. Pug wsta, aby roz!rostowa" nogi zdrtwiae od dugiego siedzenia na zimnej
!osadzce !okrytej cienk warstewk somy.
A /o, co !owiedziae, jest bardzo nie!okojce A stwierdzi bez zbdnyc wst!w
mag w czarnej szacie.
A 6 !owinno by", !oniewa to !rawda.
A )y" moe, ale z drugiej strony nie musi tak by", nawet jeli wedug ciebie to
!rawda. Cciabym wszystko usysze".
Pug gestem !o!rosi maga, by usiad, jednak +lgaar !okrci !rzeczco gow. Pug
wzruszy ramionami, usadowi si z !owrotem na !ododze i zacz o!owie". -dy doszed
do o!isu wizji 0ogena, +lgaar zacz !rzecadza" si nerwowo !o celi. 4ilkakrotnie
!rzerywa Pugowi, zadajc mu dodatkowe !ytania. Pug kontynuowa o!owie". -dy
sko8czy, +lgaar sta !rzez cwil, krcc gow.
A %ilamber, !owiedz mi, czy w twoim wiecie jest wielu takic, ktrzy byliby w
stanie zrozumie", co jasnowidz usysza w swoim widzeniuJ
A $ie. /ylko ja i jedna czy dwie osoby. *edynie /surani w .a%ut mogliby roz!ozna",
e sowa zostay wy!owiedziane w starowitynnym jzyku /suranic.
A $asuwa si w!rost !rzeraajca od!owied=, %ilamber... %usz wiedzie", czy j
rozwayeJ
A /o znaczy coJ
+lgaar nacyli si do jego uca i sze!n jedno, jedyne sowo. Caa krew ucieka z
twarzy Puga. ?amkn oczy. *eszcze na %idkemii, majc do dys!ozycji takie dane, jakie
mg tam mie", jego umys roz!ocz !roces !oszukiwania od!owiedzi. Podwiadomie od
samego !ocztku wiedzia, jaka ona bdzie. 3estcn ciko.
A /ak. Przy kadym zwrocie, !rzy kadej kolejnej o!cji unikaem tego jak ognia, ale
nic nie mogem !oradzi". )ez wzgldu na to, z ktrej strony atakowaem zagadnienie,
wczeniej czy !=niej docodziem do tego samego wniosku.
A @ czym mwicieJ A wczy si 5oco!e!a.
A $ie, stary !rzyjacielu. A Pug !okrci gow. A *eszcze nie. Cc, eby +lgaar
rozway to, co wydedukowa, bez sugerowania si moj czy twoj o!ini. )dzie musia
zdecydowa", wobec kogo !ozostanie lojalny.
A )y" moe, lecz nawet jeli do tego dojdzie, nie musi to bezwarunkowo odmieni"
biecyc okolicznoci.
A *ak moesz tak mwi"K A 5oco!e!a zawrza gniewem. A *akie to okolicznoci
mog si liczy" wobec zbrodni 3odzaJ Czy doszede ju do !unktu, w ktrym resztki twej
wolnej woli zostay !oddane bez reszty twemu bratuJ
A 5oco!e!a, s!ord wszystkic, ktrzy nosz czarne szaty, wanie ty !owiniene
zrozumie" to najle!iej. Przecie nie kto inny ni ty i 7umita od wielu lat uczestniczylicie w
-rac 0ady !o stronie Partii )kitnego 4oa. A %wi o roli, jak obaj magowie odegrali,
!omagajc Cesarzowi w zako8czeniu wojny z %idkemi. A Po raz !ierwszy w caej istorii
6m!erium Cesarz znalaz si w zu!enie wyjtkowej sytuacji. Po zdradzie w czasie rokowa8
!okojowyc !osiada najwysz wadz, ale wczeniej utraci twarz. $ie mg uy" swoic
w!yww. $ie !osuy si te swoj wadz. 3 wyniku owej zdrady !iciu 4omendantw
3ojennyc klanw stracio ycie, !iciu ludzi majcyc najwiksze szans, aby zosta"
3odzem 3ojny. ? !owodu ic mierci wiele rodw stracio znaczenie w 3ysokiej 0adzie.
*eli !onownie bdzie !rbowa !od!orzdkowa" sobie klany, mog mu odmwi".
A +lgaar, mwisz o krlobjstwie...
A )ywao tak w !rzeszoci, %ilamber. /ym razem jednak nie ma nast!cy tronu, co
oznacza wojn domow. Lwiato" $iebios jest jeszcze mody i nie s!odzi syna. ,o tej !ory
jest tylko ojcem trzec dziewczynek. 3dz 3ojny !ragnie jedynie stabilizacji 6m!erium, a
nie obalenia dynastii, ktrej !ocztkw trzeba szuka" !onad dwa tysice lat temu. 3obec
obecnego 3odza nie ywi adnyc uczu", !ozytywnyc czy negatywnyc. Cesarz musi
jednak wreszcie zrozumie", e jego !ozycja i rola w !orzdku rzeczy jest wycznie ducowa.
3szelk wadz bez!oredni !owinien !ozostawi" w gestii 3odza 3ojny. 6 wtedy
/suranuanni wejdzie w er nie ko8czcego si dobrobytu.
5oco!e!a !arskn gorzkim miecem.
A 7akt, e uwierzye w te bzdury, wiadczy niezbicie, e system kontroli wewntrznej
w ?gromadzeniu nie jest do" rygorystyczny.
+lgaar zignorowa zniewag.
A 4iedy ju wewntrzny !orzdek 6m!erium ustabilizuje si, bdziemy mogli stawi"
czoo wszelkim zagroeniom. *eli nawet twoje !odejrzenia oka si !rawdziwe, a moje
s!ekulacje dokadne, mog min" cae lata, zanim bdziemy musieli zaj" si sytuacj na
4elewanie. %amy mnstwo czasu, aby dobrze si !rzygotowa". $ie za!ominaj, %ilamber, e
my, czonkowie ?gromadzenia, ws!ilimy si na szczyty, o ktryc !rzodkowie nasi mogli
jedynie marzy". /o, co w nic budzio groz, dla nas moe si okaza" jedynie drobn
niedogodnoci.
A &rogancja ci zale!ia, +lgaar. $ie tylko ciebie zreszt, was wszystkic. 5oco i ja
dyskutowalimy ju o tym w !rzeszoci. ?aoenie o wasnej su!remacji jest bdne. 3asza
wiedza i moc wcale nie !rzewysza tej, jak !osiadali i dys!onowali !rzodkowie. @dwrotnie,
u!ynie jeszcze s!oro czasu, zanim zdoacie osign" ic !oziom. 3 s!uci=nie !o Czarnym
%acrosie odkryem dziea mwice o !otgac, o ktryc ?gromadzenie w cigu kilku
tysicy lat swego istnienia nawet nie nio.
3ydawao si, e te sowa !oruszyy +lgaara do gbi. ?amilk na duszy czas.
A )y" moe... A !owiedzia w ko8cu, zamylajc si gboko. 0uszy w kierunku
drzwi. A *edno zdoae osign", %ilamber. Przekonae mnie, e naley zacowa" ci !rzy
yciu duej, ni wskazuj na to umory 3odza 3ojny. %asz wiedz, ktr musimy z ciebie
wydoby". & co do reszty, musz to jeszcze !rzemyle".
A /ak, +lgaar, dobrze to !rzemyl. 6 ani na cwil nie za!ominaj jednego sowa#
tego, ktre sze!ne mi na uco.
+lgaar mia ju co od!owiedzie", ale zrezygnowa. ?awoa stranika, otworzono
mu drzwi, !o czym o!uci cel.
A @n jest szalony A sze!n 5oco!e!a.
A $ie A za!rzeczy Pug. A $ie jest szalony, !o !rostu wierzy bez zastrzee8 we
wszystko, co mwi mu brat. 4ady, kto co" raz s!ojrza uwanie w oczy &Wantucara czy
+rgorana i nadal wierzy, e to wanie oni maj s!rowadzi" do 6m!erium dobrobyt, jest
gu!cem i atwowiernym idealist... ale nie szale8cem. /ym, !rzed ktrym musimy si mie"
na!rawd na bacznoci, jest +rgoran.
3 celi !onownie za!anowao milczenie. Pug rozmyla nieustannie o tym, co +lgaar
sze!n mu do uca. Podsunita !rzez maga moliwo" bya zbyt !rzeraajca, aby si nad
ni zastanawia". Co1n si wic myl do tego !rzedziwnego uamka sekundy, w ktrym
dane mu byo dostrzec ca !rawd, sign" !o mistrzostwo $iszej ,rogi.
Czas mija !owoli. Pug nie wiedzia dokadnie, ile go u!yno od wyjcia +lgaara,
ale sdzi, e od zacodu so8ca !rzeszy trzy, cztery godziny. ?blia si termin
!rzesucania wyznaczony !rzez 3odza. ,rzwi si otworzyy i do celi wkroczyli gwardzici.
0ozkuto %eecama, ,ominika i Puga, zostawiajc na miejscu jedynie 5oco!e!.
Caa trjka zostaa za!rowadzona do innego locu, gdzie znajdoway si liczne
urzdzenia do zadawania tortur. 3s!aniaa !osta" 3odza odzianego w zielone i zote szaty
dominowaa w !onurym !omieszczeniu. 0ozmawia z +rgoranem. %czyzna w czerwonym
ka!turze sta s!okojnie z boku, czekajc a wi=niowie zostan !rzykuci do su!w,
rozmieszczonyc w taki s!osb, e caa trjka moga si widzie" nawzajem.
A 3brew moim !ocztkowym !lanom daem si !rzekona" +rgoranowi i +lgaarowi,
e warto zacowa" ci !rzy yciu. 4ady z nic mia ku temu zu!enie inne !owody. +lgaar,
jak si wydaje, skonny jest czciowo da" wiar twojej istoryjce. $a tyle !rzynajmniej, aby
uwaa", i roztro!niej bdzie dowiedzie" si wszystkiego, co tylko zdoamy z ciebie
wycign". +rgoran i ja nie jestemy co do tego !rzekonani. ' jednak inne s!rawy, ktre
ccielibymy !ozna". & zatem zaczniemy od za!ewnienia sobie tego, aby mwi tylko
!rawd. A ,a znak 6nkwizytorowi, a ten !odszed do ,ominika i zerwa z niego ubranie,
zostawiajc tylko !rze!ask na biodrac. @tworzy nast!nie szczelnie zamknity gliniany
garnek, wycign z niego !atyk ociekajcy jak gst, biaaw substancj i rozmaza j na
!iersi mnica. ,ominik wy!rostowa si gwatownie i zesztywnia. /surani, !oniewa nie
mieli metali, rozwinli system tortur inny ni na %idkemii, lecz rwnie skuteczny. )iaawa,
kleista substancja kaustyczna zaczynaa wyera" skr natycmiast !o naoeniu. 4a!an z
caej siy zacisn !owieki i !rzygryz wargi, by !owstrzyma" okrzyk blu.
A Podeszlimy do s!rawy, rzec by mona, z ekonomicznego !unktu widzenia.
Pomylelimy, e szybciej bdziesz skonny wyjawi" ca !rawd, jeli naj!ierw zajmiemy
si twoimi towarzyszami. ? tego, co wiemy od twoic dawnyc ziomkw, jak rwnie z
niewybaczalnego wybucu agresji w czasie 6grzysk 6m!erialnyc, wydaje si, e !osiadasz
bardzo ws!czujc natur, %ilamber. Czy !owiesz nam !rawdJ
A 3szystko, co !owiedziaem, to !rawda, 3odzu 3ojnyK /orturowanie moic
!rzyjaci nic nie zmieniK
A PanieK A rozleg si nagle okrzyk. 3dz s!ojrza na 6nkwizytora.
A @ co codziJ
A /en czowiek... s!jrz sam. A 0ysy ,ominika straciy bolesny wyraz. ?wiesza si
bezwadnie ze su!a, a na twarzy jego malowa si bogi s!okj.
+rgoran !odszed szybko i !rzyjrza si uwanie.
A ?a!ad w transJ
3dz i mag s!ojrzeli jednoczenie na Puga.
A & c to za sztuczki !raktykuje ten twj 1aszywy ka!an, %ilamberJ
A /o !rawda, ,ominik nie jest ka!anem 5antukama, lecz mnicem z mego wiata.
Potra1i w!rowadzi" swj umys w stan cakowitego s!okoju, bez wzgldu na to, co si dzieje
z jego ciaem.
3dz skin w stron 6nkwizytora, ktry wzi ze stou ostry n. 'tan !rzed
,ominikiem i nagym rucem rozci mu bark. 4a!an nawet nie drgn, nie mrugn okiem.
6nkwizytor wyj szczy!cami z ognia rozarzony wgiel i !rzyoy do rany. $ic, adnej
reakcji.
4at odoy szczy!ce i wzruszy ramionami.
A /o na nic, !anie. ?astosowa jak blokad, jego umys !rzebywa zu!enie gdzie
indziej. %ielimy ju !odobne !roblemy z ka!anami w !rzeszoci.
Pug zmarszczy brwi. Lwitynie nie byy zu!enie wolne od dziaa8 !olitycznyc,
jednak w swoic stosunkac z 3ysok 0ad zacowyway daleko !osunit ostrono" i
rozwag. *eli 3dz 3ojny !rzesuciwa ka!anw, oznaczao to, e witynie ciyy ku
odamom, ktre s!rzymierzyy si !rzeciwko Partii 3ojny. 7akt, i 5oco!e!a nie mia o
niczym !ojcia, oznacza, e 3dz dziaa s!rawnie i skrycie. ,ziki temu ubieg kroki
o!ozycji. 6n1ormacja ta uzmysowia Pugowi, e 6m!erium znalazo si w !owanyc
ko!otac, kto wie, czy nie na krawdzi wojny domowej. %ona si byo s!odziewa", e atak
na stronnictwa !o!ierajce Cesarza nast!i wkrtce.
A /en jednak nie jest ka!anem, !rawdaJ A s!yta +rgoran, !odcodzc !owoli do
%eecama. '!ojrza w oczy !rzewyszajcego go o gow mczyzny. A /o tylko niewolnik,
a wic !owinnimy sobie z nim atwiej !oradzi". A %eecam !lun mu !rosto w twarz.
+rgoran, !rzyzwyczajony do bawocwalczego wrcz szacunku, jaki mieszka8cy 6m!erium
okazywali 3ielkim, by oszoomiony, jakby dosta !ak w gow. Co1n si cwiejnie do
tyu i otar twarz rk.
A $iewolniku, zasuye sobie wanie na wyra1inowan i bardzo !owoln mier".
Po raz !ierwszy, odkd Pug !amita, %eecam umiecn si. 3icej, wyszczerzy
zby w szerokim, szyderczym grymasie. )lizna na !oliczku !rzydawaa jego twarzy
demonicznego wyrazu.
A 3arto byo, ty bez!ciowy mule.
%eecam, zale!iony gniewem, nie zauway, e wy!owiedzia te sowa w jzyku
4rlestwa, lecz ton obelgi wystarczy magowi. 'ign gwatownie za siebie, cwyci ze stou
ostry jak brzytwa n 6nkwizytora i ci z caej siy !rzez !ier %eecama. -boka rana
natycmiast zacza ob1icie krwawi". %eecam wy!ry si i !oblad jak ciana. +rgoran
sta !rzed nim, umiecajc si tryum1alnie. 6 wtedy %eecam !onownie s!lun mu w twarz.
6nkwizytor zwrci si do 3odza 3ojny.
A Panie, 3ielki !rzeszkadza w mojej delikatnej !racy. %ag co1n si, u!uszczajc
n na !odog. @tar twarz i stan !rzy 3odzu 3ojny. Po!atrzy na Puga wzrokiem !enym
nienawici.
A %ilamber, nie !iesz si zbytnio z wyjawieniem !rawdy. Cciabym, aby ta !adlina
miaa okazj uczestniczy" w dugim !rzedstawieniu.
Pug z caej siy stara si zwalczy" magi neutralizujc jego moc !o!rzez kajdany na
nadgarstkac. $a !rno. 6nkwizytor zacz wanie C!racowa"D nad %eecamem, ktry
!rzyj tortury jak wszystko, czyli ze stoickim s!okojem. ? jego ust nie wydoby si ani jeden
okrzyk blu. Przez ! godziny 6nkwizytor !raktykowa swoje krwawe mistrzostwo, a w
ko8cu %eecam wyda zduszony jk i straci !rzytomno".
A %ilamber, dlaczego wrcieJ A !onowi !ytanie 3dz 3ojny.
Pug odczuwa cier!ienie i bl %eecama, jakby sam ic dowiadcza.
A Powiedziaem ci !rawd. A ?wrci wzrok ku +rgoranowi. A /y dobrze wiesz, e tak
jest, !rawdaJ A ?dawa sobie s!raw, e jego a!el odbija si jak groc od ciany.
0ozwcieczony +rgoran ccia, aby %eecam cier!ia za to, e !lun mu w twarz. $ie
obcodzio go zu!enie, e Pug wyjawi im ca !rawd.
3dz da znak, aby 6nkwizytor zaj si Pugiem. ?aka!turzony kat !odskoczy do
niego i jednym rucem rozdar szat. @twarto !onownie garnek i kilka kro!el rcej
substancji znalazo si na !iersi Puga. Po latac cikiej arwki na bagnac jego ciao byo
szczu!e i dobrze uminione. -dy bl zacz si rozcodzi", wy!ryo si gwatownie.
Prawie nie !oczu !ierwszego zetknicia z kleist mazi. ,o!iero !o krtkiej cwili, gdy
cemikalia zaczy dziaa", ca !ier rozdar !otworny bl. $iemal sysza, jak skra zwija
si i skwierczy. Przez zason blu !rzedar si gos 3odza. A ,laczego wrcieJ ? kim si
kontaktowaeJ &by umierzy" ogie8 w !iersi, Pug !rzymkn oczy. 'zuka ucieczki w
wyciszajcyc "wiczeniac, ktryc nauczy si u 4ulgana jeszcze jako terminator. 4olejna
!orcja mazi i kolejna eks!lozja blu. /ym razem na wraliwej skrze wewntrznej strony
uda. Fmys szala, buntowa si, szukajc za wszelk cen ratunku w magii. 0az !o raz
uderza z im!etem w bariery magicznyc kajdan. *ako mody co!ak by w stanie odnale="
sw drog do magii tylko w sytuacji wielkiego na!icia czy zagroenia. Pierwsze zaklcie
wyrwao si na zewntrz, gdy jego ycie zawiso na wosku w czasie s!otkania z trollami.
$ast!nie, gdy walczy z 0olandem, uderzy magicznie na ole!, a gdy zniszczy 6grzyska
6m!erialne, jego moc zrodzia si z gboko ukrytej otcani oburzenia i zoci. & w tej
cwili... w tej cwili jego umys !rzemieni si w rozwcieczone, dzikie zwierz, obijajce si
w na!adzie szau o kraty magicznej klatki. 6 reagowa jak zwierz, walc na ole! w !rty
krat, raz za razem, zdeterminowany, by si wyrwa" na wolno" lub umrze".
0ozarzone wgle dotkny skry. 4rzykn !rzera=liwie. Fmys uderzy na ole!.
0ozmazane, niewyra=ne myli... jak gdyby znalaz si w krajobrazie skadajcym si
wycznie z re1leksyjnyc !owierzcni... wirujca wciekle komnata luster... kade rzuca inny
obraz, inne odbicie. ? jednej lustrzanej !owierzcni w!atrywa si w niego kuccik z Crydee,
z drugiej student 4ulgana. /rzecie lustro i mody szlaccic na dworze, czwarte i obraz
niewolnika w obozie 'inzawai na bagnac. 3 re1leksac za re1leksami, lustrac w lustrac,
w kadym z nic dostrzega co nowego. /u za co!akiem ujrza w kucni mczyzn A
sucego. $ie mia najmniejszyc wt!liwoci, kto to by. /o Pug, bez magii, bez
wyksztacenia i dugiej nauki, dors do lat mskic jako !rosty czonek suby zamkowej,
!racujcy w kucni. ?a odbiciem modego, wieo u!ieczonego !anicza na dworze ujrza
!osta" szlaccica 4rlestwa z ksiniczk Carline ws!art na jego ramieniu. /o jego
maonka. %yli wiroway o!ta8czo. 'zuka czego roz!aczliwie, na ole!. Przyjrza si
uwaniej obrazowi studenta 4ulgana. ?a jego !lecami tkwi odbity re1leks dorosego !raktyka
$iszej ,rogi. @brci si, w wyobra=ni szukajc =rda re1leksu w re1leksie, odbiciu Puga
jako mistrza $iszej %agii. 6 nagle je ujrza. %oliwa, lecz nigdy nie zrealizowana
!rzyszo", gdy !rzy!adek, igraszka losu zawrcia jego ycie na inny tor. *ednak w
alternatywnyc moliwociac swego ycia odnalaz wreszcie to, czego szuka. @dkry drog
ucieczki. 6 nagle zrozumia. @twieraa si !rzed nim !ers!ektywa innej drogi. Fmys !omkn
w tamt stron.
@czy Puga otworzyy si gwatownie. 3zrok omin !osta" 6nkwizytora w
czerwonym ka!turze i !obieg dalej, ku %eecamowi. )iedak jcza, wiszc na su!ie.
?nowu odzyska !rzytomno". ,ominik nadal trwa w swoim transie.
Pug wykorzysta zdolno" wyczania wiadomoci doznanyc obrae8 ciaa. 3
uamku sekundy wszelki bl wy!arowa, jakby go nigdy nie byo. 3 nast!nej cwili jego
umys sign ku czarnej sylwetce +rgorana. 3 cwili, gdy jego wzrok s!otka si i zwar ze
s!ojrzeniem 3ielkiego, +rgoran zacwia si. Po raz !ierwszy od nie!amitnyc czasw mag
3yszej ,rogi !osuy si talentami ,rogi $iszej. Pug zwar si z +rgoranem w !ojedynku
woli.
? rozsadzajc mzg gwatownoci o!anowa i cakowicie zdominowa umys maga,
oguszajc go zu!enie. Posta" w czarnej szacie zwiotczaa na cwil, jakby za!ada si w
sobie do momentu, gdy Pug !rzej kontrol nad jego ciaem. ?amykajc wasne oczy, !atrzy
teraz za !orednictwem +rgorana. ,ostraja, do!asowywa !rzez cwil swoje i jego zmysy,
a osign absolutn kontrol nad 3ielkim /suranic. 0ami +rgorana wystrzelio nagle do
!rzodu i kaskada ognistyc byskawic energii wydobywajcyc si z ko8cw !alcw
ugodzia 6nkwizytora w !lecy. 4at wy!ry si, wyjc !rzera=liwie z blu, a wok jego
ciaa ta8czyy wciekle czerwone i !ur!urowe wiry i zygzaki. 6nkwizytor rzuca si !o locu
w zwariowanej !antomimie, jak obkana marionetka. /a8czy, krci si w kko ciskany
s!azmatycznymi drgawkami i wrzeszcza w agonii.
3dz 3ojny !atrzy oszoomiony.
A +rgoranK ?wariowaeK @!amitaj siK A Cwyci maga za szat w momencie, gdy
6nkwizytor grucn o cian i osun si na kamienie !odogi. 3 cwili, gdy 3dz wszed w
1izyczny kontakt z magiem, dzikie byskawice !rzestay siec 6nkwizytora, a !rzeskoczyy na
3odza, s!owijajc go !ur!urow sieci energii. &Wantucar zwija si i skrca, co1ajc si na
ole! !rzed atakiem.
6nkwizytor gramoli si niezdarnie na nogi. /rzs i krci gow, starajc si odzyska"
jasno" widzenia. 0uszy cwiejnym krokiem w kierunku wi=niw. @dgad jako czy
wyczu, e s!rawc jego blu musi by" Pug. Porwa ze stou cienki n i zrobi krok ku
Pugowi. 3 tym momencie %eecam cwyci za a8cucy i d=wign si w gr. 3y!ry
ciao i wyrzuci nogi do !rzodu, owijajc je wok szyi ic !rzeladowcy. 6nkwizytor, za!any
w noycowy cwyt, wi si i szar!a, lecz %eecam zaciska nogi z !otworn si. 4at zacz
d=ga" je noem na ole!, lecz %eecam ani na sekund nie !olu=ni ucwytu. @strze
wznosio si i o!adao raz za razem i !o cwili nogi %eecama !rzy!ominay krwaw
miazg. $a szczcie 6nkwizytor nie mg rani" gboko, !oniewa zalany krwi n
wylizgiwa mu si co cwila z rki. ? garda %eecama wyrwa si !rzecigy i radosny
okrzyk zwycistwa. 'tkn cico i szar!n nogami w bok, skrcajc z trzaskiem kark
6nkwizytora. *ego ciao osuno si !owoli na ziemi. %eecama o!uciy resztki si. ?awis
bezwadnie na a8cucac. Po cwili unis jednak gow i skin w kierunku Puga.
Pug zerwa zaklcie blu i 3dz odskoczy od niego jak !ika, !adajc na ziemi. Pug
rozkaza +rgoranowi, aby ten !rzybliy si do niego. Fmys 3ielkiego by jak mikka,
!lastyczna masa !od magicznym dziaaniem modego maga. 3 niezrozumiay dla siebie
s!osb jednoczenie kontrolowa !ost!owanie maga, nie tracc z !ola widzenia swoic
wasnyc !oczyna8.
+rgoran zacz uwalnia" Puga z a8cucw. 3dz d=wiga si ciko z !odogi. *edna
rka bya ju wolna. 3sta i ruszy cwiejnie do drzwi !rowadzcyc na zewntrz. Pug
!owzi decyzj. *eli tylko zdoa !ozby" si wizw, z atwoci !oradzi sobie z kad
liczb gwardzistw, ktryc 3dz mia za cwil zawoa". $ie mg jednak kontrolowa"
jednoczenie dwc osb. 3t!i te, czy uda mu si dostatecznie dugo utrzyma" kontrol
nad magiem, by !okona" 3odza i uwolni" siebie. & moe...J 6 wtedy zda sobie s!raw z
niebez!iecze8stwa. /a nowa magia bya trudna, bardzo trudna, zaczyna traci" rozeznanie w
sytuacji. ,laczego !ozwala 3odzowi odzyska" wolno"J )l tortur i skrajne wyczer!anie
zaczynay zbiera" swoje straszne niwo. Poczu, e z kad cwil sabnie coraz bardziej.
3dz szar!n drzwi i rykn na gwardzistw. -dy !ierwszy z nic !ojawi si w !rogu,
wyrwa mu wczni, okrci si na !icie, wzi s!ory zamac i cisn !rosto w !lecy
+rgorana. 6m!et uderzenia zwali maga na kolana, zanim ten zdy uwolni" drug rk Puga.
Fderzeniu wczni towarzyszy !onadto straszliwy szok !syciczny, ktrego dozna Pug.
3yda z siebie krzyk, ktry !oczy si z wyciem konajcego +rgorana.
Fmys Puga s!owi kb mgy. Po cwili co !ko wewntrz i jego myli zmieniy si
w bezkresny ocean byszczcyc odamkw, gdy roz!rysy si lustra !amiciN urywki lekcji z
!rzeszoci, obrazy rodziny, za!acy, smak !otraw i d=wiki !rzetoczyy si dudnicym
ecem !rzez wiadomo".
3 umyle zawiroway, rozta8czyy si wietliste !lamy i smugi# !ierwsze !atki
wiata gwiazd z re1leksami nowyc obrazw wewntrz. 4rciy si, zataczay koa i ta8czc
nieustannie, zaczynay tworzy" !ewien wzr, krg, !otem tunel, by wreszcie !rzeksztaci" si
w drog. 0zuci si !rzed siebie jak oszalay, na ole!, by !o cwili stwierdzi", e znalaz si
na zu!enie nowej !aszczy=nie wiadomoci. 4roczy nowymi ciekami, !ojmowa nowe
zjawiska, rozumia... ,rog, ktr !o!rzednio otwiera !rzed nim jedynie bl i !rzeraenie,
mg teraz kroczy" zgodnie ze swoj wol. $areszcie uj !ewnie w donie ster mocy, ktre
stanowiy jego dziedzictwo.
Powrcia jasno" widzenia. ,ostrzeg onierzy kbicyc si na scodac. ?wrci
uwag na ostatnie !ta. Przy!omnia sobie nies!odziewanie star lekcj 4ulgana.
%uniciem umysu s!rawi, e utwardzona jak stal skrzana obrcz zmika, staa si
delikatna i !lastyczna. )ez trudu wyswobodzi drug rk.
'koncentrowa si i !owstrzymujce magi kajdany !ky na ! i s!ady z brzkiem
na !odog. 'kierowa wzrok na scody i !o raz !ierwszy dotaro do niego w !eni to, co tam
ujrza. 3dz 3ojny i jego gwardzici uciekali z locu, a na grze trwaa walka. @bok
jednego z zabityc gwardzistw w biaym stroju 3odza lea martwy onierz w bkitnym
!ancerzu klanu 4anazawai. Pug byskawicznie uwolni %eecama i delikatnie !ooy go na
!ododze. 0any na nogac i !iersi ob1icie broczyy krwi. Pug w myli wezwa ,ominika, by
!owrci, i ten otworzy ra!townie oczy. *ego a8cucy o!ady z cicym szelestem.
A ?ajmij si %eecamemK A $ie !roszc o wyjanienia, mnic natycmiast !ocyli
si nad rannym.
Pug !ogna !o scodac, kierujc si w stron celi, w ktrej zostawili 5oco!e!.
3!ad do rodka jak burza. -ruby mag !odskoczy !rzestraszony.
A Co si dziejeJ 'ysz jakie aasy na zewntrz. Pug nacyli si i zmieni kajdany
!rzyjaciela w mikk skr.
A $ie wiem. Cyba s!rzymierze8cy. Podejrzewam, e Partia )kitnego 4oa !odja
!rb uwolnienia nas. A Fwolni rce 5oco!e!y z !t.
5oco!e!a cwia si na nogac.
A %usimy im !omc w !omaganiu nam A !owiedzia z determinacj w gosie. 3 tym
momencie dotaro do niego, e jest wolny, a twarde jak stal a8cucy stay si mikkie
niczym wosk. A %ilamber, jak to zrobieJ
A $ie wiem, 5oco A !owiedzia Pug od drzwi. A /rzeba to bdzie !rzedyskutowa"...
ale !=niej.
Po!dzi scodami w gr na wyszy !oziom !aacu. $a krugankac gwnego
dziedzi8ca trwaa zaarta walka wrcz. $a!astnicy w rnokolorowyc zbrojac atakowali
gwardzistw 3odza 3ojny. Pug byskawicznie obrzuci s!ojrzeniem !ole bitwy. ,ostrzeg
&Wantucara, ktry ccia si !rzebi" w !obliu dwc zwartyc w !ojedynku onierzy.
@ddzia gwardzistw w biayc szatac wyko8czonyc zotem osania jego ucieczk. Pug
!rzymkn oczy i sign w dal. Po cwili otworzy je i ujrza !rzed sob w !owietrzu
niewidzialn dla innyc rk kbicej si energii, ktr wykreowa !rzed cwil. Czu si z
ni zczony kadym nerwem, caym sob, jakby to byo jego wasne rami. 'ign !rzed
siebie i cwyci za kark 3odza 3ojny, tak jak si cwyta kociaka. Fnis go w gr i
!rzenis w !owietrzu ku sobie. &Wantucar wi si jak !iskorz. 4rzyczc wniebogosy, maca
rkami i ko!a na wszystkie strony. Monierze wy!eniajcy dziedziniec zastygli w dziwnyc
!ozac, ledzc lot &Wantucara !onad ic gowami. 3dz 3ojny, najwikszy wojownik
6m!erium, wrzeszczc bez o!amitania, rozglda si za niewidzialn si, ktra go !orwaa.
Pug cign go w miejsce, gdzie sta razem z 5oco!e!a. 4ilku gwardzistw ockno
si z !ocztkowego szoku. ,omylili si, e !rzyczyn !roblemu ic !ana jest w renegat A
mag z innego wiata. @derwali si od swoic !rzeciwnikw w barwnyc !ancerzac i rzucili
si 3odzowi na ratunek.
3tem !onad dziedzi8cem rozleg si donony, wadczy gos.
A 6cindarK ,ziewi"dziesity i !ierwszy CesarzK 3szyscy onierze, bez wzgldu na
to, !o ktrej stronie walczyli, !adli jak jeden m na twarze, dotykajc czoami kamieni
dziedzi8ca. @1icerowie stali z nisko !ocylonymi gowami. /ylko 5oco!e!a i Pug
wy!rostowani !atrzyli, jak na dziedziniec wlewa si orszak 4omendantw klanw. 3szyscy
mieli zbroje w barwac rodw tworzcyc Parti )kitnego 4oa. $a !rzedzie kroczy
dumnie 4amatsu w dawno nie uywanej zbroi, na krtki czas !onownie 4omendant klanu
4anazawai. F1ormowali s!rawnie dwuszereg i rozst!ili na boki, robic rodkiem !rzejcie
dla Cesarza. $a dziedziniec wkroczy 6cindar, w !rzebogatej, ole!iajcej zotymi
re1leksami zbroi, najwysza wadza w 6m!erium. ?blia si !owoli do Puga, rozgldajc si
uwanie dookoa i oceniajc sytuacj. 0zuci okiem na wiszcego wci w !owietrzu 3odza
3ojny. ?atrzyma si !rzed obu magami.
A 3ielki, odnosz nieod!arte wraenie, e gdziekolwiek si !ojawisz, s!rawiasz
ko!oty. A ?erkn w gr na &Wantucara. A -dyby zeccia askawie o!uci" go na d,
moglibymy zaj" si u!rztaniem tego baaganu.
Pug co1n zaklcie i 3dz u!ad na ziemi z gucym siekniciem.
A /o zadziwiajca o!owie", %ilamber A !owiedzia 6cindar do Puga. 'iedzia na
stosie !oduszek jeszcze nie tak dawno zajmowanyc !rzez 3odza 3ojny i !o!ija jego
coc. A $o c, byoby !ewnie naj!rociej, gdybym !owiedzia teraz, e ci wierz i
wszystko wybaczam. 5a8ba, ktr mnie okryli ci, ktryc nazywasz +l1ami i 4rasnoludami,
nie moe jednak by" wymazana z !amici. A 3ok niego stali 4omendanci klanw
)kitnego 4oa i mag +lgaar.
A Czy Lwiato" $iebios !ozwoliJ A s!yta 5oco!e!a. A 6cindar skin gow. A $ie
za!ominajmy, e byli oni tylko narzdziami, jak !ionki w grze w szacy. 6nna s!rawa, e
%acros usiowa za!obiec !rzybyciu $ie!rzyjaciela. 7akt, e to on wanie jest
od!owiedzialny za zdrad, uwalnia ci od obowizku !omszczenia swej a8by na innyc
!oza %acrosem. @n sam naj!rawdo!odobniej nie yje, cay wic !roblem staje si wycznie
kwesti akademick.
A 5oco!e!a, twj jzyk jest rwnie gitki jak relli. A Cesarz !orwna go do
zwierzcia !rzy!ominajcego wa wodnego, znanego !owszecnie ze swoic zwinnyc i
mikkic rucw. A $ie cc kara" ot tak, sztuka dla sztuki. ? drugiej strony raczej nie mam
ocoty !owrci" na drog ust!stw i ugody z 4rlestwem, ktr dotd zdaem.
A 3asza 3ysoko", to i tak nie byoby rozsdne w obecnej sytuacji. A 6cindar
s!ojrza na niego z zainteresowaniem, a Pug cign dalej# A $adal ywi w sercu nadziej, e
nadejdzie czas, gdy oba nasze narody s!otkaj si jak !rzyjaciele. /ym razem jednak s inne,
o wiele waniejsze i !ilniejsze kwestie, ktre wymagaj naszej natycmiastowej uwagi.
@becnie musimy !rzyj" zaoenie, e oba wiaty nigdy nie !ocz si !onownie.
Cesarz wy!rostowa si na !oduszkac.
A Cocia niewiele rozumiem z tyc s!raw, !odejrzewam, e masz racj. /rzeba
rozwika" istotniejsze i bardziej !ilne zagadnienia. %usz wkrtce !odj" decyzj, ktra
moe na zawsze zmieni" bieg istorii /suranic. A ?a!ada duga cisza, w czasie ktrej
Cesarz naradza si sam ze sob. A 4iedy !rzyby do mnie 4amatsu wraz z innymi i
!oin1ormowa mnie o twym !owrocie, a take o !odejrzeniac, e wasze ziemie nawiedzia
budzca groz !otga o tsura8skim rodowodzie, w !ierwszej cwili cciaem to wszystko
zignorowa". $ic mnie nie obcodziy ani twoje !roblemy, ani !roblemy twojego wiata.
?u!enie obojtnie !otraktowaem te moliwo" kolejnej inwazji na %idkemi. @bawiaem
si !odj" dziaanie, !oniewa na skutek ataku na twj wiat, %ilamber, bardzo ucier!ia mj
onor i cze" w oczac 3ysokiej 0ady.
A ?amyli si na cwil. A Przed bitw niewiele miaem okazj zobaczy", jednak
zauwayem, e %idkemia jest !ikna.
A 3estcn i w!atrzy si w Puga zielonymi oczami. A %ilamber, gdyby +lgaar nie
!rzyszed do !aacu i nie !otwierdzi tego, o czym mi donieli twoi s!rzymierze8cy w Partii
)kitnego 4oa, naj!rawdo!odobniej byby ju martwy, a ja !oszedbym wkrtce w twoje
lady. &Wantucar za roz!taby wkrtce krwaw wojn domow. /ylko dziki 1ali
!owszecnego oburzenia !o zdradzie docra!a si bieli i zota. ?a!obiege nie tylko mej
mierci, lecz by" moe rwnie jeszcze wikszemu nieszczciu, ktre zawiso nad 6m!erium.
'dz, e nie mona o tym za!omina", cocia jak z !ewnoci zauwaye, do!iero teraz
zacznie si !rawdziwe zamieszanie w 6m!erium.
A ,ostatecznie gboko !rzesikem kultur 6m!erium, by nie mie" zudze8, e -ry
0ady stan si obecnie jeszcze bardziej zajade.
6cindar skierowa wzrok !oza kolumnad, gdzie na wietrze koysao si na stryczku
ciao &Wantucara.
A @czywicie, bd musia skonsultowa" si z istorykami, ale wydaje mi si, e to
!ierwszy w naszyc dziejac 3dz 3ojny !owieszony !rzez Cesarza. A Lmier" !rzez
!owieszenie bya dla wojownika najwysz a8b i kar. A $o tak, ale skoro nie ma
najmniejszyc wt!liwoci, e on !lanowa identyczny los dla mnie, nie wydaje mi si, abym
musia si obawia" rebelii... !rzynajmniej jeszcze nie w tym tygodniu...
'tojcy !kolem 4omendanci klanw, a zarazem czonkowie 3ysokiej 0ady
s!ojrzeli !o sobie ukradkiem. 3 ko8cu zabra gos 4amatsu.
A Lwiatoci $iebios, czy !ozwoliszJ 3 Partii 3ojny !anuje totalne zamieszanie i
caos. ?drada 3odza 3ojny !ozbawia jej czonkw jakickolwiek !odstaw do
negocjowania w obrbie 3ysokiej 0ady. 3 tej cwili Partii 3ojny !raktycznie ju nie ma.
Posza w rozsy!k. *ej klany i rody zaczn wkrtce gorczkowo radzi", do ktryc !artii
wst!i", aby uratowa" cocia resztki dotycczasowyc w!yww. /eraz rzdz stronnictwa
o umiarkowanyc !ogldac.
Cesarz !okrci gwatownie gow i !rzemwi zadziwiajco ostrym gosem.
A $ie, szlacetny !anie, mylisz si. 3 Cesarstwie /suranuanni rzdz ja. A Powsta i
obrzuci zgromadzonyc bacznym s!ojrzeniem. A Pki nie zostan rozwizane wszystkie
s!rawy, na ktre zwrci uwag %ilamber, a 6m!erium nie bdzie rzeczywicie bez!ieczne i
stabilne, lub !ki nie okae si, i zagroenie byo 1aszywe. 3ysoka 0ada zostaje
zawieszona. $ie bdzie te nowego 3odza 3ojny a do cwili, gdy na 1orum 0ady ogosz
osobicie roz!isanie nowyc wyborw. ,o!ki nie zarzdz inaczej, ja sam jestem !rawem i
jedyn wadz w 6m!erium.
A 3asza 3ysoko", a ?gromadzenieJ A s!yta !o!iesznie 5oco!e!a.
A )ez zmian, lecz ostrzegam, 3ielki, !rzy!ilnuj swoic braci. *eeli cocia raz
stwierdz, e jaka Czarna 'zata bya zamieszana w !olityczny s!isek !rzeciwko memu
domowi, 3ielcy !rzestan 1unkcjonowa" !onad !rawem. $awet gdybym mia wysa"
!rzeciwko waszej magicznej !otdze wszystkie armie !od moim dowdztwem, nawet gdyby
miao si to sko8czy" totaln ruin 6m!erium, nie do!uszcz, aby ktokolwiek !onownie rzuci
wyzwanie cesarskiej su!remacji w !a8stwie. ?rozumianoJ
A 'tanie si zgodnie z twoj wol. 3asza Cesarska 3ysoko". 0ewelacje +lgaara o
!oczynaniac jego brata i 3odza 3ojny zmusz z !ewnoci czonkw ?gromadzenia do
gbokiego zastanowienia si. Przedstawi t s!raw na 1orum magw.
Cesarz skierowa wzrok na Puga.
A 3ielki, nie mam !rawa !oleci" ?gromadzeniu, aby !onownie !rzyjo ci w !oczet
swoic czonkw. Poza tym, jeli mam by" szczery, to twoja blisko" na!awa mnie !ewnym
nie!okojem. *ednake do!ki wszystkie !roblemy nie zostan rozwizane, masz !rawo
!rzybywa" do nas, kiedy tylko zeccesz. -dy bdziesz udawa si w drog !owrotn do
rodzinnego wiata, !owiadom nas, !rosz, o swoic odkryciac. )dziemy ccieli,
oczywicie w miar naszyc moliwoci, !omc ci za!obiec zniszczeniu twego wiata. &
teraz A ruszy do wyjcia A musz wraca" do !aacu. %usz odbudowa" 6m!erium.
Pug !atrzy, jak wita o!uszcza dziedziniec za Cesarzem. ?bliy si 4amatsu.
A 3ydaje si, e wszystko dobrze si sko8czyo... !rzynajmniej na razie. 3ielki.
A /ak, na razie, stary !rzyjacielu. Fczy8 wszystko, co w twej mocy, aby ws!omaga"
Lwiato" $iebios. *utro, gdy ogoszone zostan !ublicznie dzisiejsze dekrety cesarskie, jego
ycie moe si znale=" w niebez!iecze8stwie.
Pan 'inzawai skoni si nisko !rzed Pugiem.
A /woja wola, 3ielki.
Pug odwrci si do 5oco!e!y.
A ?abierzmy ,ominika i %eecama i udajmy si do ?gromadzenia, 5oco. Czeka nas
cika !raca.
A ?a cwil. %am !ytanie do +lgaara. A ?walisty mag stan !rzed byym
C!ieskiemD 3odza 3ojny. A 'kd ta naga zmiana !ogldw i stanowiskaJ ?awsze
uwaaem ci za !osuszne narzdzie w rkac brata.
A @strzeenie, z ktrym !rzyby do nas %ilamber, dao mi wiele do mylenia. ,ugi
czas rozwaaem wszystkie moliwe od!owiedzi, a gdy zasugerowaem mu najbardziej
oczywist, !odzieli mj !ogld. 0yzyko byo zbyt wielkie, aby zignorowa" ostrzeenie.
3szystkie inne s!rawy, w !orwnaniu z t jedn, staj si nieistotne.
5oco!e!a odwrci si do Puga.
A $ic nie rozumiem. @ czym on gadaJ
Pug, wyczer!any !rzeyciami ostatnic kilku godzin, a take docodzc coraz
bardziej do gosu groz, ukryt do tej !ory w najniszyc gbiac duszy, o!uci gow i
westcn ciko.
A )oj si nawet to wy!owiedzie"... A '!ojrza na otaczajce go osoby. A +lgaar
doszed do wniosku, ktry sam ju dawno wysnuem, lecz baem si do tego !rzyzna", nawet
!rzed samym sob.
%ilcza !rzez cwil. 3szyscy wstrzymali oddec, czekajc na sowa, ktre miay
!a" z ust Puga.
A $ie!rzyjaciel !owrci.
Pug odsun o!rawne w skr tomisko.
A 4olejny le!y zauek.
Przecign doni !o twarzy i !rzymkn zmczone oczy. %usia rozwika" tyle
rnyc s!raw, a do tego !rzytaczaa go i !rzygnbiaa wiadomo" uciekajcego czasu. $ie
ujawni nikomu, e odkry moliwo" dziaania jako mag $iszej ,rogi. *ego natura, jak si
okazao, !osiadaa !ewne as!ekty, ktryc nie !odejrzewa. Ccia szczegowo zbada" te
rewelacje w warunkac bardziej s!rzyjajcyc, gdy bdzie mg sobie !ozwoli" na wicej
!rywatnoci.
5oco!e!a i +lgaar !odnieli wzrok znad swoic ksig. +lgaar, ccc na!rawi" w
jakim sto!niu wyrzdzone krzywdy, arowa na rwni z nimi.
A 3 za!isac jest !otworny baagan, %ilamber A skomentowa.
Pug nie mg si nie zgodzi".
A *u dwa lata temu mwiem 5oco, e ?gromadzenie w swojej arogancji i !ysze
s!oczo na laurac i !rzestao dba" o !odstawowe s!rawy. /en caos tutaj to zaledwie jeden
!rzykad. A Po!rawi na sobie czarn szat. -dy !rzedstawi !ublicznie !rzyczyny swego
!owrotu, 5oco!e!a !o!arty !rzez +lgaara zgosi o1icjalny wniosek, by !rzyjto go z
!owrotem w !oczet czonkw ?gromadzenia. 3niosek !rzeszed !rawie jednogonie i Pug
sta si !onownie !eno!rawnym czonkiem s!oecznoci 3ielkic. ?aledwie kilku magw
wstrzymao si od gosu, a !rzeciw nie gosowa aden. 4ady z nic sta !rzecie na
szczycie 3iey Prby i widzia na wasne oczy wcieko" i !otg $ie!rzyjaciela.
,o sali wszed 'imone, jeden z najstarszyc !rzyjaci Puga w ?gromadzeniu i jego
byy nauczyciel. /owarzyszy mu ,ominik. @d s!otkania z 6nkwizytorem 3odza ka!an
zadziwiajco szybko !owraca do zdrowia. ?astosowa sw ozdrowie8cz magi w wy!adku
%eecama i Puga, jednak niektre jej elementy uniemoliwiay mu skierowanie jej ku sobie
samemu. 'zczliwie !osiad rwnie wiedz, jak !ouczy" magw ze ?gromadzenia, by
!otra1ili s!orzdzi" od!owiednie kata!lazmy za!obiegajce in1ekcjom ran i o!arze8, ktryc
dozna w czasie tortur.
A %ilamber, !osucaj tylko. /en twj ka!an to !rawdziwy cudotwrca. ?na
ws!aniae s!osoby, by s!rawnie skatalogowa" wszystkie zbiory.
A *a tylko !odzieliem si wiedz, ktr udao nam si zdoby" w 'art. 0zeczywicie,
!anuje tu s!ory baagan, ale wbrew !ozorom nie jest a tak =le, jak by si mogo wydawa" na
!ierwszy rzut oka.
5oco!e!a !rzecign si.
A $ajwiksz trosk na!awa mnie 1akt, e waciwie nie odkrywamy tu nic, czego
bymy ju nie wiedzieli. *akby wizja, ktrej wszyscy dowiadczylimy na wiey, bya
najstarszym a zarazem jedynym ws!omnieniem $ie!rzyjaciela.
A Co moe by" !rawd A !owiedzia Pug. A $ie za!ominaj, e wikszo" na!rawd
wielkic magw zgina !rzy zotym mocie. ?ostali !o nic tylko terminatorzy i magowie
!raktykujcy $isz ,rog. %ogy min" dugie lata, zanim !odjto !rb gromadzenia
zbiorw, wiadectw, relacji i tak dalej.
3 !rogu !ojawi si %eecam d=wigajcy ogromny stos staroytnyc ksig
o!rawnyc w grub, na sztywno wy!rawion skr. Pug wskaza wolne miejsce na !ododze,
aby %eecam mg je tam !ooy". @dcyli skr s!owijajc stos i !odzieli tomy midzy
dwc !ozostayc magw i siebie.
+lgaar ostronie otworzy !ierwsz z brzegu ksig. 'kra o!rawy trzeszczaa
delikatnie.
A @ bogowie /suranuanni, ale to wszystko stare.
A /o jedne z najstarszyc ksig w zbiorac ?gromadzenia A !owiedzia ,ominik. A
%eecamowi i mnie zajo !onad godzin wyszukanie ic. & nast!n !owicilimy na
wydobycie ic s!od stosu innyc.
A Patrzcie tylko A !owiedzia 'imone A ten jzyk jest tak stary, e s!rawia wraenie
cakiem obcego. Fycie czasownika... odmiany, nigdy czego takiego nie widziaem...
A %ilamber, !osucaj tylko A !rzerwa mu 5oco!e!a.
A C& kiedy most znikn, &(arie nadal domaga si radyD.
A C?oty mostDJ A do!ytywa si +lgaar. Pug i !ozostali oderwali si od swojej
!racy, a 5oco!e!a czyta dalej#
A C'!ord &lstwanabi ocalao zaledwie trzynastu. & mianowicie, &(arie, %arlee,
CaronD, lista cignie si dalej, Ci nika !ocieca midzy nimi, lecz %arlee wy!owiedziaa swe
sowa mocy i us!okoia ic obawy. ?najdujemy si na wiecie stworzonym dla nas !rzez
CakakanD, czy to nie staroytna 1orma od CCococanDJ, Ci wytrwamy. Ci, ktrzy !atrzyli,
mwi, e jestemy bez!ieczni !rzed CiemnociD. CiemnociJ 'yszycieJ Czy to moliweJ
Pug !rzeczyta ust! jeszcze raz.
A /ego samego imienia uy 0ogen !odczas swojej wizji. *est to zbyt !odobne, aby
mona mwi" o !rzy!adku. @to nasz dowd# nie!rzyjaciel ma jaki udzia w !rbac
zamacu na ycie ksicia &ruty.
A &le jest tu jeszcze co... A wtrci si ,ominik.
A /ak, masz racj... A !owiedzia +lgaar. A 4im s Cci, ktrzy !atrzyliDJ
Pug ode!cn ksig. @statnie dni byy tak wyczer!ujce, e usy!ia !rawie na
stojco. '!ord tyc, ktrzy !rzez cay dzie8 !omagali w !oszukiwaniac, zosta tylko
,ominik. %nic 6sa! s!rawia wraenie, jakby si woli !otra1i !anowa" nad zmczeniem.
Pug !rzymkn oczy, aby da" im na cwil od!ocz". Pod czaszk kbiy si
dziesitki myli. /yle s!raw musia odoy" na !=niej. Pod zamknitymi !owiekami
!rzesuway si coraz to nowe obrazy, lecz aden nie trwa dugo.
3krtce !otem Pug zasn i zacz ni".
?nowu sta na szczycie dacu ?gromadzenia. 'imone wskazywa mu sto!nie
!rowadzce na wie, a on sam mia na sobie szary strj studenta. 3iedzia, e jeszcze raz
musi ws!i" si na sam gr, !onownie stawi" czoo rozszalaemu ywioowi i znowu
!rzej" !rb, ktra uczyni go 3ielkim.
3anie ruszy !o scodac. $a kadym kolejnym sto!niu widzia co nowego, dugie
a8cucy rozbyskujcyc wizji i obrazw. 4rcy !owoli !tak wy!atrujcy ryb w jeziorze,
uderza nagle o jego !owierzcni. 'zkaratne skrzyda o!ocz na tle bkitu nieba i wody. Po
cwili cinie si !rzed oczy 1ala kolejnyc obrazw. -orce, !arne dungle, w ktryc aruj
niewolnicy. Potyczka wojownikw, konajcy onierz, /uny galo!ujce !rzez !nocn
tundr, moda ona !rbujca uwie" stranika dbr jej ma, ku!iec korzenny stojcy
dumnie !rzy swoim straganie. & !otem wizja !odry1owaa ku !nocy i nagle ujrza...
.odowe !ola smagane ostrym jak brzytwa wicrem, ktry !rzenika do sz!iku koci.
3yczuwa w !owietrzu nie!rzyjemny, gorzki za!ac !radawnyc wiekw. ? lodowonienej
wiey wyszy !ocylone, okutane w grube szaty !ostacie o ludzkic ksztatac. *ednak ic
!ewny, rytmiczny krok na zwaac lodu i niegu zdradza, e lud=mi nie byli. /o byty
starodawne i mdre w nie znany i niedost!ny ludziom s!osb. 3!atryway si w niebo,
oczekujc znaku. ?adary gowy i obserwoway. Patrz i obserwuj. @bserwujK Ci, ktrzy
obserwuj... @bserwatorzyK
Pug wy!rostowa si gwatownie i otworzy oczy.
A Pug, co si staoJ A s!yta ,ominik.
A Przy!rowad= wszystkic A od!owiedzia. A *u wiem.
Pug sta !rzed swoimi towarzyszami. Poranny wiatr szar!a jego dug, czarn szat.
A $ikogo nie we=miesz ze sobJ A s!yta !onownie 5oco!e!a.
A $ie, 5oco. %oesz mi !omc, s!rowadzajc %eecama i ,ominika do mego
majtku, aby mogli stamtd !owrci" na %idkemi. 4ulganowi i reszcie !rzekazaem !rzez
nic wszystko, czego zdoaem si tutaj dowiedzie". )y" moe szukajc @bserwatorw na
!nocy, bd ugania si za mitem. )ardziej !omoesz, eks!ediujc myc !rzyjaci do
domu.
+lgaar !odszed bliej.
A *eli wyrazisz zgod, cciabym im towarzyszy" do twego wiata.
A ,laczegoJ
A ?gromadzenie nie !otrzebuje kogo, kto by za!ltany w s!rawy 3odza 3ojny. ?
tego, co mwie, wynika, e w twojej akademii szkol si 3ielcy, ktrym !otrzebna jest
nauka. Prosz, !otraktuj moj !ro!ozycj jako gest dobrej woli, akt wynagrodzenia za
krzywdy. Pozostan tam !rzez jaki czas, by ic uczy".
Pug zastanawia si !rzez moment.
A ,obrze. ?goda. 4ulgan !owie ci, co trzeba robi". Pamitaj jednak zawsze o tym, e
na %idkemii ranga i tytu 3ielkiego nie maj adnego znaczenia, nie licz si. )dziesz !o
!rostu jednym z czonkw s!oecznoci. /o moe by" dla ciebie trudne.
A 3ytrwam.
A /o ws!aniay !omys A !owiedzia !odnieconym gosem 5oco!e!a. A *u od
dawna korci mnie ten barbarzy8ski wiat, z ktrego do nas !rzybye... a !oza tym
!rzydayby mi si krtkie wakacje od maonki. 6d rwnieK
A 5oco, s!okojnie A !owiedzia miejc si Pug. A &kademia to do" !rymitywne
miejsce, !ozbawione wszelkic wygd i kom1ortu, do ktrego jeste !rzyzwyczajony.
-ruby mag !odskoczy do !rzodu.
A $iewane, %ilamber. /o nie ma znaczenia. 3 twoim wiecie bdziesz !otrzebowa
s!rzymierze8cw. %wi to lekkim tonem i wesoo, ale wiesz rwnie dobrze jak ja, e twoi
!rzyjaciele bd !otrzebowali !omocy... i to wkrtce. $ie!rzyjaciel wykracza !oza
dowiadczenie nas wszystkic. %usimy natycmiast roz!ocz" z nim walk. $ie ma co
zwleka". & co do niewygd, jako sobie !oradz...
A )y nie ws!omnie" o tym A !rzerwa mu Pug A e od dawna ju cieka ci linka na
sam myl o zbiorac %acrosa. @d cwili, kiedy o nic ws!omniaem !o raz !ierwszy,
czekae tylko najbliszej s!osobnoci, by si do nic dorwa". ?gadza siJ
%eecam !okiwa gow.
A @n i 4ulgan. ,obrali si jak w korcu maku.
A Co to jest korzecJ
A 3krtce si !rzekonasz, stary !rzyjacielu. A Pug ucisn 5oco i 'imone, !oda
rk %eecamowi i ,ominikowi i skoni si !ozostaym czonkom ?gromadzenia. A Co do
aktywowania !rzejcia, !ost!ujcie zgodnie z tym, co na!isaem w instrukcjac. 6 !amitajcie
koniecznie o jednym#
gdy znajdziecie si !o drugiej stronie, natycmiast zamknijcie !rzetok. $ie!rzyjaciel
moe jej !oszukiwa", aby wedrze" si do naszyc wiatw.
*a udam si do majtku 'inzawai, gdzie znajduje si wzr najdalej wysunity na
!noc. 3ezm stamtd konia i !rzejad !rzez tundr /unw. *eli @bserwatorzy istniej
nadal, odnajd ic z !ewnoci i dowiem si wszystkiego, co wiedz o $ie!rzyjacielu.
$ast!nie !owrc na %idkemi i tam si s!otkamy. & do tego czasu ws!ierajcie si
wzajemnie, jak tylko !otra1icie.
Pug wy!owiedzia zaklcie, zamigota i roz!yn si w !owietrzu.
3szyscy trwali duszy czas w milczeniu, ktre !rzerwa 5oco!e!a.
A Cod=cie, musimy si !rzygotowa". A Powid wzrokiem !o ,ominiku, %eecamie
i +lgaarze. A Cod=cie, !rzyjaciele.
#$MST)
*immy obudzi si ra!townie.
4to codzi !onad ic gowami. Co!ak, !odobnie jak !ozostali, !rzes!a cay
dzie8, czekajc na za!adnicie zmroku, aby mc zbada" wntrze czarnego budynku. Frzdzi
sobie legowisko najbliej wyjcia na !owierzcni.
Przeszed go dreszcz. Przez cay dzie8 nkay go jakie dziwne i nie!okojce sny. $ie
byy to jednak zwyke koszmary senne, ktre zdarzaj si kademu. 0aczej dziwna tsknota,
dalekie, roz!oznawane jak !rzez mg wraenia, niby obce, a jednak... Czu si tak, jakby
odziedziczy sny !o kim, kto nie nalea do krgu istot ludzkic. Pod czaszk snuy si
leniwie ws!omnienia wciekoci i nienawici. %ia wraenie, e zosta zbrukany... czu
narastajcy wewntrz nie!okj...
Pokrci gwatownie gow, ccc si otrzsn" z zamtu i dziwnego rozdwojenia.
'!ojrza w d. 3szyscy drzemali jeszcze, tylko )aru wydawa si medytowa". '!rawia
!rzynajmniej takie wraenie, !oniewa siedzia sztywno wy!rostowany ze skrzyowanymi
nogami. 0ce trzyma wycignite !rzed siebie. @czy mia zamknite, a oddec miarowy i
cicy.
*immy !odcign si ostronie ku grze, a znalaz si u wylotu szczeliny. ?
niedalekiej odlegoci docodziy dwa gosy.
A ...gdzie tutaj.
A *eli by na tyle gu!i, eby wazi" do rodka, to sam sobie winien A od!owiedzia
drugi gos z dziwnym akcentem. %roczny )rat, !omyla *immy.
A $o c, ja tam za nim nie wejd, z !ewnoci nie !o ostrzeeniu, aby si trzyma" z
daleka A od!owiedzia drugi, ludzki gos.
A 0eitz !oleci odnale=" *accona, a dobrze wiesz, jak !odcodzi do dezercji. *eeli go
nie do!adniemy i wrcimy z !ustymi rkami, obetnie nam uszy. @t tak, !o !rostu, dla zabawy
A narzeka !ierwszy gos.
A 0eitz to !estka A od!owiedzia moredel. A %urad wyra=nie rozkaza, aby nikt nie
way si !rzekroczy" !rogu czarnego domu. Czy cciaby moe s!rowokowa" jego gniew i
mie" do czynienia z Czarnymi ?abjcamiJ
A @ nie, ale wymyl le!iej jak istoryjk, ktr bdziemy mogli s!rzeda" 0eitzowi.
*a nie mam...
-osy oddaliy si. *immy odczeka do cwili, gdy ju nic nie sysza, i zaryzykowa
wysunicie gowy ze szczeliny. 3 stron mostu szy trzy !ostacie, dwc ludzi i jeden
moredel. *eden z ludzi gestykulowa gorczkowo. ?atrzymali si u wylotu mostu i
wskazujc w kierunku budynku, wyjaniali co. /umaczyli si !rzed %uradem. Po drugiej
stronie mostu *immy dostrzeg liczny oddzia konnyc, zoony z ludzi. Czwrka
rozmawiajcyc !rzecodzia !rzez most.
*immy zeskoczy w d i obudzi &rut.
A $a grze mamy towarzystwo A sze!n. Lciszy jeszcze gos, aby nie usysza go
lecy niedaleko )aru. A *est z nimi twj stary !rzyjaciel, !anie. /en z !orysowan gb.
A *ak daleko do zacodu so8caJ
A $iecaa godzina, dwie do !enej ciemnoci. &ruta kiwn gow i usiad wygodnie,
!rzygotowujc si na dugie czuwanie. *immy zeskoczy niej, na !osadzk jaskini, i zacz
sz!era" w !lecaku w !oszukiwaniu co"by kawaka suszonej woowiny. )y godny jak wilk.
Modek nieustannie !rzy!omina mu, e nie jad !rzez cay dzie8. ?decydowa, e jeli w
nocy ma umrze", rwnie dobrze moe to zrobi" najedzony.
Czas wlk si niemiosiernie. *immy zerka na swoic towarzyszy. ?auway, e
owadn nimi dziwny nastrj, wykraczajcy !oza normalne w takiej sytuacji na!icie.
?arwno %artin, jak i .aurie !ogryli si w !enej zadumy ciszy. &ruta wyczy si do
tego sto!nia, e s!rawia wraenie mumii z oczami wbitymi martwo w cian jaskini. Fsta
)aru !oruszay si bezgonie. -ral by w transie i !owtarza co monotonnie. 0oald,
!odobnie jak &ruta, siedzia o!arty o kamie8 i w!atrywa si w ska !rzed sob, jakby
dostrzega tam niewidoczn dla !ozostayc wizj. *immy z trudem uwolni si od kbicyc
si !od czaszk obrazw niesamowityc !ostaci, ubranyc w !rzedziwne stroje i zajtyc
czym, o czym nie mia !ojcia. ?erwa si na nogi, !rzetar oczy i !okrci gwatownie
gow.
A 5ejK A krzykn wystarczajco ostrym tonem, aby zmusi" wszystkic, by zwrcili na
niego uwag. A 3ygldacie jakbycie... jakbycie si !ogubili we wasnyc gowac.
%artin w!atrywa si t!o w *immyEego, ale jego wzrok odzyskiwa sto!niowo
ostro" widzenia.
A %ylaem... mylaem o ojcu.
A /o !rzez to miejsce A !owiedzia cico &ruta. A )yem ju na krawdzi roz!aczy,
cciaem zrezygnowa"... !odda" si.
A *a !onownie znalazem si na Przeczy 4amieniarza, tylko e tym razem armia z
3ysokiego ?amku miaa si s!=ni" z odsiecz.
A & ja !iewaem... moj !ie8 mierci A dorzuci !gosem )aru.
.aurie !odszed do *immyEego.
A 3szystko !rzez to !rzeklte miejsce. *a z kolei wyobraziem sobie, e w czasie mej
nieobecnoci Carline znalaza sobie innego. A ?erkn na *immyEego. A & tyJ
Co!ak wzruszy ramionami.
A %nie te do!ado... jako tu dziwnie, ale moe to z !owodu wieku czy co... sam nie
wiem. 3idziaem tylko jakic ludzi !oubieranyc dziwacznie. @c, sam ju nie wiem.
3kurza mnie to miejsce...
A +l1y mwi, e moredele !rzycodz tu, aby ni" sny o !otdze A !owiedzia
%artin.
A /ak czy siak, wygldalicie wszyscy jak tamte codzce tru!y. A ?bliy si do
szczeliny. A *u ciemno. Cyba wyskocz na gr i rozejrz si. *eeli bdzie s!okj,
bdziecie mogli wyj" za mn.
&ruta !odnis si z ziemi.
A Czy nie !owinnimy wyj" razemJ
A $ie. $ie cciabym wykaza" si brakiem szacunku... ale jeeli mam naraa" ycie,
robic co, w czym jestem eks!ertem, to !ozwl, e zrobi to sam. /am, wewntrz, trzeba si
czoga" cico jak mysz. $ie cc, eby kto si za mn cign.
A /o zbyt niebez!ieczne A zao!onowa &ruta.
A $ie !rzecz. *ednak gow daj, e wamanie si do wityni *e=d=cw 'mokw
wymaga wielkiego kunsztu zodziejskiego. *eli ccesz, !anie, zacowa" rozsdek,
!ozwolisz, abym !oszed tam sam. 3 !rzeciwnym razie bdziesz martwy, zanim zdoam
!owiedzie" C3asza 3ysoko", !rosz nie stawia" tam sto!yD. 3 takiej sytuacji od samego
!ocztku moglimy sobie od!uci" s!raw !ozwalajc, aby $ocne *astrzbie zaatwiy ci, a
ja nie musiabym wczy" si !o werte!ac i s!abym sobie s!okojnie i wygodnie we
wasnym eczku, w 4rondorze.
A @n ma racj A !owiedzia %artin.
A $ie !odoba mi si to wszystko, ale rzeczywicie masz racj, *immy. A Co!ak
odwrci si, by ruszy" w mrok. A Czy ws!ominaem ci, e czasem !rzy!ominasz mi !irata,
&mosa /raskaJ A rzuci za nim &ruta.
%imo ciemnoci wszystkim wydawao si, e co!ak wyszczerzy zby w umiecu.
*immy !rzelizgn si !rzez szczelin i ostronie wyjrza na zewntrz. $ie zobaczy
nikogo. ?erwa si na nogi i !obieg !ocylony ku budynkowi. ,o!ad do ciany i !osuwajc
si krok !o kroku z !lecami !rzyklejonymi do kamieni, doszed do drzwi. 'ta !rzez cwil
bez rucu zastanawiajc si, jak najle!iej rozgry=" stojcy !rzed nim !roblem. Przyjrza si
jeszcze raz uwanie wejciu, !o czym ws!i si byskawicznie, wykorzystujc do wcinicia
!alcw rk i ng niewielkie wyst!y i sz!ary w kamieniac licujcyc odrzwia. ?bada
!onownie uwanym s!ojrzeniem wntrze westybulu. 3ielkie, !odwjne drzwi byy jak
!o!rzednio szeroko otwarte. ?a nimi roz!ociera si nie!rzenikniony mrok. 3estybul by
!usty. ?erkn w gr. $ic, tylko !usta !oa" su1itu. Co czaio si wewntrz, aby go zabi"J Me
w rodku znajduje si jaka !ua!ka, byo tak !ewne jak to, e !ies ma !cy. & jeli tak, to
jakiego rodzaju i jak mona j obej" czy unieszkodliwi"J Powrcio nurtujce go odczucie,
e znajduje si !rzed czym nieucwytnym, nie !asujcym do caoci obrazu.
?eskoczy !o cicu i wzi gboki oddec. 3ycign !owolutku rk i odsun
zasuwk na drzwiac. Cwyci gwatownie za klamk, odskakujc jednoczenie w bok, tak e
otwierajce si drzwi osoniy go na moment !rzed ewentualnym zagroeniem od wewntrz.
$ic si jednak nie stao.
@stronie wsun gow do rodka. Fwanym s!ojrzeniem omiata najdrobniejsze
szczegy wntrza, wy!atrujc jakickolwiek niekonsekwencji czy zmian konstrukcji,
sygnau, ktry zdradzaby istnienie !ua!ki. $ic. $ie zauway nic. @!ar si o 1utryn. &
jeli !ua!ka miaa magiczn naturJ $ie dys!onowa adnymi rodkami !rzeciwko czarom,
ktre na !rzykad miayby umierca" wszystkic ludzi albo niemoredeli, albo ubranyc w
zielony strj, albo cokolwiek innego. 3sun ostronie rk do rodka, !rzecinajc lini
!rogu, gotw w kadej cwili co1n" j z !owrotem. Cisza i s!okj. $ic si nie stao.
Fsiad, a !o cwili !ooy si na brzucu. -dy si !atrzyo z dou, !od innym ktem,
wszystko wygldao inaczej. %ia nadziej, e zdoa co zauway". -dy !odnosi si !o
cwili, co rzeczywicie zwrcio jego uwag. Posadzka bya wykonana z marmurowyc !yt
o jednakowyc wymiarac i 1akturze. Pomidzy !oszczeglnymi blokami widniay wskie
szczeliny. ,elikatnie o!ar sto! na !ycie tu za !rogiem, zwikszajc sto!niowo nacisk i
czekajc na najmniejsze drgnienie czy ruc !yty. 6 znowu nic si nie stao. Pyta
nie!oruszenie tkwia w miejscu.
3szed do rodka i trzymajc si blisko cian, ruszy w stron otwartyc drzwi na
w!rost wejcia. $im zrobi krok, s!rawdza skru!ulatnie kad !yt. *ak do tej !ory
wszystko wygldao normalnie i bez!iecznie. @miata nieustannie wzrokiem ciany, su1it i w
ogle kady szczeg !omieszczenia, ktry mgby mu dostarczy" jakic in1ormacji. $ic.
&bsolutnie nic. & jednak... nieustannie !rzeladowao go stare i dobrze znane uczucie# co tu
jest nie tak...
3estcn cico, stan na w!rost ciemnego wejcia i wkroczy do rodka.
F!rawiajc sw !o!rzedni !ro1esj, *immy widzia ju wiele !askudnyc ty!w.
*accon !asowaby do nic doskonale. Pooy si !asko i !rzeturla ciao na bok. 3 cwili,
gdy tru! s!ocz na ssiedniej !ycie !rzed drzwiami, co trzasno delikatnie i !rzemkno z
gwizdem nad gow. *immy obejrza uwanie zwoki *accona. @dkry w jego !iersi niewielk
strza sterczc !od obojczykiem. $awet jej nie dotkn. $ie musia. ,obrze wiedzia, e
bya !okryta byskawicznie dziaajc trucizn. ?mary !osiada jeszcze jedn rzecz, ktra
ywo zainteresowaa *immyEego# ws!aniale wykonany sztylet z wysadzan drogimi
kamieniami rkojeci. ?grabnym rucem co!ak wycign go zza !asa tru!a i wsun !od
wasn bluz.
Fnis si !owoli i usiad na !itac. Przeszed nast!nie !rzez dug, do" wsk sal
!ozbawion okien i drzwi. ?a!rowadzia go do !odziemnej czci budynku. @ceniajc
kierunek oraz !rzebyt odlego", doszed do wniosku, e nie moe znajdowa" si dalej ni
jakie sto metrw od jaskini, gdzie czeka &ruta i reszta. Potkn si o tru!a lecego !rzy
jedynyc drzwiac !rowadzcyc z sali. 4amienna !yta tu za !rogiem bya minimalnie,
ledwo zauwaalnie wcinita !oniej !oziomu !odogi.
3sta i !rzekroczy !rg !od ostrym ktem do !yty ssiadujcej z t zagbion.
Pua!ka bya tak oczywista, e a !rosio si, by zacowa" ostrono", jednak gu!iec
o!tany dz zysku !dzi na ole!, wlaz na !yt i za!aci najwysz cen za brak
rozwagi.
Co zanie!okoio *immyEego. Pua!ka bya zbyt oczywista. *akby kto ccia, by
nabra !ewnoci siebie !o jej wykryciu i ominiciu. Pokiwa gow. )ez wzgldu na to, jakie
mia wczeniej !odejcie do brawury i ryzyka, teraz znikny one jak zdmucnity wiatrem
!omyk wiecy. 3 okamgnieniu !rzeistoczy si w stu!rocentowego zodzieja>
!ro1esjonalist, zdajcego sobie doskonale s!raw, e !ierwszy nieostrony krok moe by"
rwnoczenie ostatnim.
Maowa, e nie ma wicej wiata, ni dawaa niewielka !ocodnia, ktr !rzynis ze
sob. Przyjrza si uwanie !ododze !rzy zwokac i dostrzeg nast!n lekko o!uszczon
!yt. @bmaca delikatnie klamk, lecz nie znalaz adnego drutu czy innego mecanizmu,
ktry wyzwalaby !ua!k. Przekroczy !rg, unikajc !yt bez!orednio z nim
ssiadujcyc. @min tru!a i ruszy w gb budynku.
?nalaz si w okrgej sali. Porodku wznosi si smuky !ostument. $a jego szczycie
tkwia krysztaowa kula owietlona z gry !rzez niewidoczne =rdo wiata. 3ewntrz kuli
s!oczywaa !ojedyncza gazka o srebrzystozielonyc liciac. Pord nic lniy czerwone
jagody i srebrzyste ciemi. *immy !osuwa si ostronie, krok za krokiem. Patrzy wszdzie,
tylko nie na !ostument. '!rawdza kady centymetr sali, do ktrego siga wzrokiem, nie
wcodzc w !lam wiata rozlewajc si na !ododze. $ie odkry niczego, co mogoby
!rzy!omina" mecanizm s!ustowy !ua!ki. & jednak cigle mia wraenie, ktre
!rzeladowao go jak "micy bl gowy, e co w tym miejscu nie !asuje, co zagraa. @d
momentu, gdy natkn si na zwoki *accona, wykry i omin trzy rne !ua!ki, dosy" atwe
do zlokalizowania !rzez kom!etentnego zodzieja. & teraz, w miejscu, gdzie s!odziewa si
ostatniej, by" moe najtrudniejszej... nie znalaz adnej.
Fsiad na !osadzce i zacz intensywnie myle".
&ruta i jego towarzysze !oderwali si zaalarmowani aasem. ? gry stoczyo si
kilka kamykw, a !o cwili *immy z ukiem wyldowa na dnie jaskini.
A Co znalazeJ A s!yta od razu &ruta.
A /o ogromny gmac. Peno tam !ustyc sal skonstruowanyc tak !rzemylnie, e
idc ku wntrzu lub wycodzc mona wybra" tylko jedn drog. $ic tam nie ma !oza
niewielk wityni czy czym w tym rodzaju. ?najduje si w samym rodku. 4ilka !ua!ek,
ale dosy" !rostyc do wykrycia i ominicia. *ednak co tam nie !asuje. Co si kci z
rzeczywistoci... cay ten gmac to jedno wielkie oszustwo.
A Co takiegoJ A zdziwi si &ruta.
A /o !roste. 3yobra= sobie, !anie, e ccesz sam siebie scwyta" w !ua!k, lecz
nie!okoisz si, e moesz by" bardzo s!rytny i !rzebiegy. Czy nie sdzisz, e mgby
dorzuci" do swego !lanu jaki !rzemylny, wyra1inowany element, ktry !rzewayby szal
zwycistwa na twoj stron, na wy!adek gdyby cwane co!aki, ktryc wynaje, okazay
si troszk za wolneJ
A 'dzisz wic, e cay budynek to !ua!kaJ A !owiedzia %artin.
A $ie inaczej. 3ielka, !rzemylna, wyra1inowana i skom!likowana !ua!ka. 3yobra=
sobie, e masz to mistyczne jezioro. Cae !lemi ciga tu, by dokonywa" magicznyc
obrzdw, czer!a" si ze zmaryc czy co innego, cokolwiek %roczne )ractwo tu
wy!rawia. Ccesz jeszcze doda" jeden, zaatwiajcy wszystko element, a wic mylisz jak
czowiek. %oe *e=d=cy 'mokw nie wznosili budynkw, ale !rzecie istoty ludzkie robi to.
'tawiasz wic ten dom, ogromny gmac, w ktrym nic nie ma. 3 jakim dowolnym miejscu
umieszczasz gazk 'rebrzystego Ciernia. $a !rzykad w wewntrznej wityni czy ka!licy.
6 do tego jeszcze !rzygotowujesz system !ua!ek. 6ntruz odkrywa !o drodze seri milutkic
!owita8, ktre !rzygotowae dla goci. Fdaje mu si jednak bez!iecznie je omin".
?astanawiajc si, jak s!rytnie byy !omylane, idzie dalej, odnajduje 'rebrzysty Cier8,
wyciga rk, cwyta gazk i...
A 6 !ua!ka si zatrzaskuje A doko8czy .aurie z uznaniem dla logiki co!aka.
A 7 !ua!ka si zatrzaskuje A !owtrzy *immy. A $ie mam oczywicie !ojcia, w jaki
s!osb zastawili t ostatni !ua!k, ale daj gow, e to jaka magia. Pozostae byy
stanowczo zbyt atwe do odkrycia. & na ko8cu co, nicJ ?ao si, e gdyby tylko dotkn
kuli z Cierniem wewntrz, natycmiast zatrzasnoby si z ukiem kilkanacie !ar drzwi
dzielcyc ci od wolnoci, ze cian wylazaby setka nieywyc wojownikw albo !o !rostu
cay gmac zwaliby ci si na eb.
A 3cale nie jestem !rzekonany A !owiedzia nagle &ruta.
A Panie, !osucaj tylko. $a grze czai si banda cciwyc obuzw. 3ikszo" z
nic nie jest s!ecjalnie s!rytna. 3 !rzeciwnym razie nie wczyliby si !o grac jako wyjci
s!od !rawa, a byliby szanujcymi si zodziejami w jakim miecie. ' nie tylko gu!i, ale i
cciwi. 6 co robiJ &no cigaj tumnie, by zarobi" troc zota w zamian za szukanie
4sicia. %aj wyra=nie !owiedziane# C$ie wcodzi" do budynkuKD 6 co terazJ 4ady z tyc
cwaniaczkw !omyla sobie !ewnie, e moredele jak !sy. 'dzc innyc wedug siebie,
uwaaj wszystkic za rwnie gu!ic i cciwyc. ?atem jeden z cwanyc co!cw zakrada
si do rodka, aby si rozejrze" i !omyszkowa" na wasny racunek. 3 nagrod za trud i
!rzemylne kombinowanie zarabia miercionon strza w !ier.
Po tym, jak znalazem kul na !ostumencie, wrciem !o wasnyc ladac i jeszcze
raz !orzdnie si rozejrzaem. %oredele zbudoway ten dom niedawno. $ie jest starszy ode
mnie. *ego konstrukcja jest gwnie drewniana, tylko z wierzcu jest lico z kamienia.
)ywaem w rzeczywicie staryc domac i jedno wiem na !ewno# ten gmac do nic nie
naley. $ie mam !ojcia, jak go !ostawili, moe za !omoc magii, moe !rzy udziale setek
niewolnikw, ale gow daj, e nie stoi tu duej ni kilka miesicy.
A -alain mwi, e to miejsce 2aleru A u!iera si &ruta.
A 6 mia racj, ale *immy te j ma, jak mi si wydaje A !owiedzia %artin. A Czy
!amitasz swoj o!owie" o tym, jak ,olgan ocali /omasa z !odziemnyc komnat 2aleru
tu !rzed wybucem wojnyJ A &ruta !otwierdzi. A /o miejsce bardzo !rzy!omina tamto.
A ?a!alcie !ocodni A rozkaza 4si. @dsunli si od szczeliny i 0oald szybko
wykona !olecenie.
A Czy zwrcilicie uwag, e jak na jaskini !osadzka jest Ebardzo rwnaJ A s!yta
.aurie.
A & ciany !roste A dorzuci 0oald. )aru rozejrza si uwanie.
A 3 !o!iecu nie zbadalimy !rawie tej jaskini... jeli to jest jaskinia. Co!ak ma
racj, nie wyglda na dzieo natury. )udynek to !ua!ka.
A /en !odziemny system by !oddawany erozji !rzez !onad dwa tysice lat.
'zczelinami dociera tu kadej zimy nie tylko woda deszczowa, ale rwnie !rzesiki z
jeziora. 3ilgo" i zmiany tem!eratury zatary wikszo" tego, co byo wyryte na cianac. A
Przesun doni !o czym, co na !ierwszy rzut oka wygldao jak zawirowanie yy bardziej
twardego minerau. A &le nie wszystko. A 3skaza !alcem kilka ornamentw i znakw, ktre
!od w!ywem erozji nabray abstrakcyjnego wygldu.
A ?atem nimy staroytne sny beznadziei i roz!aczy A !owiedzia )aru cicym
gosem.
A *est jeszcze kilka tuneli czy korytarzy, ktryc nie zbadalimy A !owiedzia *immy.
A %oe warto by im si !rzyjrze"J
&ruta s!ojrza na towarzyszy.
A )ardzo dobrze. *immy, !rowad=. Co1nijmy si do jaskini, z ktrej rozcodziy si
wszystkie tunele. 3ybierz jeden z nic i zobaczymy, dokd nas do!rowadzi.
3 trzecim korytarzu natknli si na scody !rowadzce w d. ?eszli nimi i !o kilku
minutac znale=li si w ogromnej komnacie, ktra sdzc !o wygldzie i osadzie na
!osadzce, musiaa by" bardzo stara. )aru !odnis wyej !ocodni i rozejrza si.
A Patrzcie, od wiekw w tej sali nie stana adna sto!a. %artin !o!uka obcasem w
!odog.
A 6stotnie, tak gruba warstwa !yu gromadzia si !rzez setki lat.
*immy !o!rowadzi ic dalej !od gigantycznymi, wysoko skle!ionymi ukami.
?wieszay si z nic cikie od !okadw kurzu ucwyty do !ocodni. )yy tak !rzearte
rdz, e !rawie aurowe i dawno bezuyteczne. Po drugiej stronie komnaty znale=li otwr !o
drzwiac !rowadzcyc do nast!nej sali. 0oald !rzyjrza si z uwag ogromnym, ledwo
roz!oznawalnym elaznym zawiasom osadzonym w 1utrynie. @becnie !rzy!ominay raczej
groteskowo !oskrcane, rdzawoszare grudy bezksztatnego metalu.
A Cokolwiek cciao !rzej" !rzez drzwi, ktre tu kiedy byy, wyra=nie nie miao
ocoty czeka". *immy !rzekroczy !rg.
A @c, !atrzcie...
?nale=li si w wielkiej sali, w ktrej jeszcze byo wida" lady dawnej wietnoci. ?e
cian zwieszay si szcztki ws!aniayc niegdy materii, zmienione teraz w s!owiae,
zbutwiae i !oszar!ane szmaty. Pocodnie rzucay na ciany migotliwe !lamy wiata i
dugie, rucome cienie. 'twarzao to zudzenie, e !o eonac u!ienia budziy si do ycia
staroytne ws!omnienia. ,awne s!rzty i wszystko, co znajdowao si niegdy w sali i miao
realny, konkretny ksztat, zmienio si w !orozrzucane !o !ododze stosy szcztkw i mieci.
'trzaskany kawaek drewna, !owyginany elazny !rt, samotna zota skoru!a zaledwie
sugeroway, czym mogy by" kiedy, strzegc zazdronie caej !rawdy. *edynym obiektem,
ktry zdawa si nietknity mimo u!ywu czasu, by kamienny tron na !odwyszeniu w
!oowie dugoci !rawej ciany. %artin zbliy si !owoli i delikatnie dotkn wiekowego
kamienia.
A /o tutaj zasiada niegdy 2aleru... stolica !otgi i wadzy.
*ak gdyby ws!ominajc dawno !rzebrzmiay sen, wyra=nie odczuli, jak obce i
zowieszcze jest to miejsce. %iny cae tysiclecia, a !otga *e=d=cw 'mokw trwaa tu
nadal, snujc si delikatnym ecem !od mrocznymi skle!ieniami. $ie mogo by" mowy o
adnej !omyce# znajdowali si w sercu s!ucizny !o staroytnej rasie. /o tu wanie tkwio
=rdo marze8 moredeli. /u znajdowa si jeden z najwaniejszyc !unktw %rocznego
'zlaku.
A $iewiele ocalao A !owiedzia 0oald. A 4to to zrobiJ 'zabrownicyJ %roczne
)ractwoJ
%artin s!oglda na ciany, jakby w !okrywajcej je warstwie kurzu dostrzega lady
minionyc wiekw.
A $ie wydaje mi si. ? tego, co !amitam ze staroytnej istorii, wszystko mogo
!rzetrwa" w nienaruszonym stanie od czasu 3ojen Caosu. A ?atoczy rk uk, wskazujc
na cakowite zniszczenie. A Podczas walki dosiadali smokw. *ak mwi legenda, rzucili
wyzwanie bogom. @calao niewiele ladw tyc straszliwyc zmaga8. Pewnie nigdy nie
!oznamy caej !rawdy.
*immy azi !o sali, zaglda w kady kt i grzeba w stosac ru!ieci. Powrci do nic
!o kilku minutac.
A $ic tu nie ronie.
A ?atem gdzie jest 'rebrzysty Cier8J A s!yta &ruta z gorycz w gosie. A
'zukalimy wszdzie...
,ug cwil !anowaa niczym nie zmcona, !rzygnbiajca cisza.
A $ie, nie wszdzie A odezwa si w ko8cu *immy. A '!rawdzalimy wok jeziora i
tutaj A macn rk wok A !od jeziorem... ale nie szukalimy w jeziorze.
A 3 jeziorzeJ A zdziwi si %artin.
A /ak. Calin i -alain mwili, e ziele ronie bardzo blisko lustra wody. Czy komu
w!ado do gowy, by za!yta" +l1y, czy ostatnio !aday ulewne deszczeJ
@czy %artina rozszerzyy si gwatownie.
A Poziom wody si !odnisK
A 4to ma ocot !o!ywa"J A rzuci wesoo *immy.
*immy co1n gwatownie sto!.
A Fc, zimna A sze!n. %artin nacyli si do uca )aru.
A %iastowy co!aczek. $a wysokoci !rawie dwc i ! tysica metrw w grac
dziwi si nieborak, e woda w jeziorze jest zimna.
%artin cico i ostronie wszed do wody. )aru !oszed w jego lady. *immy wzi
gboki oddec i ruszy za nimi. 4rzywi si niemiosiernie !rzy kadym kolejnym kroku, gdy
woda sigaa coraz wyej. Bagodnie o!adajce dno sko8czyo si nagle jak noem uci i
*immy zanurzy si nies!odziewanie !o !as. 4rzykn bezgonie i zacysn si
!owietrzem. .aurie, trzymajcy wart na brzegu, skrzywi si ws!czujco, solidaryzujc si
z cier!ieniem co!aka. &ruta i 0oald czujnie obserwowali most, by w !or dostrzec
zagroenie. Caa trjka !rzykucna za agodnym wzniesieniem okalajcym brzeg jeziora.
$oc bya cica i s!okojna. 3ikszo" moredeli oraz ludzkic renegatw s!aa !o drugiej
stronie mostu. Po naradzie zdecydowali si roz!ocz" !oszukiwania na krtko !rzed witem.
.iczyli, e jeli wart !enili ludzie, to o tej !orze ze zmczenia i niewys!ania ledwo bd
!atrzyli na oczy. $atomiast moredele mogy zakada", e tu !rzed wscodem so8ca nic ju
si nie wydarzy.
? jeziora docodziy cicutkie odgosy brodzcyc. 3 !ewnej cwili .aurie usysza,
jak kto gwatownie wcign !owietrze w !uca. -owa *immyEego znikna !od
!owierzcni wody, by !o kilku sekundac !ojawi" si znowu. Co!ak cwyta !rzez
moment oddec i !onownie zanurkowa. *ak !ozostali szuka !o omacku, !rzesuwajc wok
sto!y i rce. Przeciskajc do8 !omidzy !okrytymi mcem gazami, !oczu nagle !iekcy
bl. $atra1i na co ostrego. 3y!rysn na !owierzcni i cwyci gono !owietrze.
Przestraszy si, e zosta usyszany na mocie, ale !anowa tam absolutny s!okj. Ponownie
skry si !od wod i gorczkowo maca kamienie. @dkry kolczast rolink, nadziewajc si
na ni doni. /ym razem nie wynurzy si. Pokaleczy si dotkliwie, szukajc !o omacku
wolnego od kolcw miejsca, gdzie mgby dobrze ucwyci". 'zar!n i korzenie !uciy
nagle. 3ystawi gow !onad !owierzcni.
A %am coK
'zczerzy zby w szerokim umiecu. Podnis wysoko rolin, ktra w !romieniac
maego ksiyca lnia !rawie bia !owiat. ?iele wygldao, jakby kto !onabija czerwone
jagody na gazk dzikiej ry ze srebrnymi kolcami. *immy !rzyglda si z zacwytem.
A &cK A sze!n radonie. A ?nalazemK %amK %artin i )aru dobrnli do niego i
szczegowo zbadali znalezisko.
A Czy to wystarczyJ A s!yta gral.
A +l1y nie !owiedziay, ile !otrzeba A wysze!ta &ruta. A ?najd=cie jeszcze kilka
gazek, jeli si uda. $ajdalej za kilka minut musimy std znika". A 'zybko owin rolink
w szmatk i scowa do !lecaka.
3 cigu nast!nyc dziesiciu minut znale=li jeszcze trzy. &ruta by !rzekonany, e
to wystarczy i da znak, by wraca" do jaskini. @ciekajc wod i trzsc si z zimna, *immy,
%artin i )aru !ognali ku szczelinie i zniknli !od ziemi. Pozostaa trojka trzymaa w tym
czasie wart.
4iedy wszyscy znale=li si w jaskini, &ruta obejrza zdobycz w wtym wietle
smolnej drzazgi trzymanej !rzez 0oalda. 4si wyglda jak nowo narodzony. *immy,
cocia zby mu szczkay, umiecn si do %artina. &ruta nie mg oderwa" oczu od
'rebrzystego Ciernia. Przedziwne odczucia na!eniay mu serce, gdy !rzy!atrywa si
drobnym gazkom z byszczcymi metalicznie kolcami, czerwonym jagodom i zielonym
liciom. -dzie daleko za ciernist rolink rysowa si coraz wyraziciej obraz tylko !rzez
niego widziany. 3rcia nadzieja, e moe znowu usyszy delikatny miec, !oczuje na
twarzy agodny dotyk jej doni i e uosobienie najwikszego szczcia, ktre zna, moe
znowu bdzie naleao do niego.
*immy s!ojrza na .auriego. >
A $iec mnie szlag tra1i, jeli si nam nie uda. .aurie rzuci co!akowi swoj bluz.
A *edyne, co nam teraz !ozostao do zrobienia, to wrci". &ruta !oderwa
gwatownie gow.
A Fbierajcie si szybko. 3yruszamy natycmiast.
&ruta ws!i si na krawd= wwozu.
A 3anie miaem wcign" lin A !owiedzia cico -alain. A /o si nazywa
!er1ekcyjne zgranie w czasie, &ruta.
A Fwaaem, e trzeba wynie" si z gr najszybciej, jak si da. $ie cciaem czeka"
jeszcze jednego dnia.
A $ie zamierzam !olemizowa" z tym !ogldem. ?eszej nocy doszo do ktni
!omidzy sze1em ludzkic wyrzutkw a dowdcami moredeli. $ie mogem si !odkra" na
tyle blisko, eby ic !odsuca", ale midzy moredelami i lud=mi nie ukada si najle!iej.
Podejrzewam, e niedugo ukad midzy nimi zostanie zerwany. *eli to nast!i, %urad moe
zdecydowa" si na dalsze !oszukiwania, zamiast biernie czeka" na miejscu.
A 3 takim razie !rzed nastaniem witu musimy znale=" si moliwie najdalej std.
$iebo na wscodzie !oszarzao, by to !ierwszy zwiastun nadcigajcego nowego
dnia. 'zczcie im s!rzyjao. $a zacodnim stoku, na ktrym si znajdowali, cienie utrzymaj
si troc duej, dajc im moliwo" ukrycia si. $iewielka to !omoc, ale dobre i to,
!omyla *immy.
%artin, )aru i 0oald szybko ws!ili si !o linie. .aurie marudzi troc, !oniewa nie
mia zu!enie smykaki do ws!inaczki, o czym za!omnia !owiedzie" swoim !rzyjacioom.
Przynaglany ic gestami zdoa w ko8cu !okona" krawd=.
*immy ws!ina si byskawicznie i zwinnie jak ma!a. ?aczynao wita". *immy
obawia si, e jeli kto na mocie zmieni !ozycj, zauway go na tle skalistej ciany
wwozu. 3 !o!iecu sta si nieostrony. Czubek buta zelizgn si z wyst!u i co!ak
zsun si kilka metrw w d. 0oz!aczliwie zacisn !alce na linie. 3yamowa u!adek, ale
z caej siy grzmotn !iersi w ska. $agy bl w boku eks!lodowa jak !etarda. ?agryz
wargi do krwi, by nie krzykn" na cay gos. @twiera i zamyka usta, cwytajc a!czywie
!owietrze. @dwrci si !lecami do skay. Poczu kolejny !aroksyzm blu s!owodowany
rucem. ?awin lin !od lewym ramieniem i cwyci mocno. )yskawicznie wsun rk
!od bluz i namaca sztylet zwdzony nieboszczykowi w czarnym budynku. -dy ubiera si
!o!iesznie !o !owrocie do jaskini, odrucowo wsun go !od bluz, zamiast scowa" do
!lecaka, jak !owinien by zrobi". & teraz ostrze wbio mu si w bok !rzynajmniej na !i"
centymetrw.
A 3cignijcie mnie A sze!n, starajc si kontrolowa" gos.
-dy lina ruszya w gr, kolejna 1ala blu omal nie wyrwaa mu jej z rk. ?elizgn
si kilkanacie centymetrw. ?azgrzyta zbami i !rzygryz wargi. Po cwili min
szczliwie krawd=.
A Co si staoJ A s!yta &ruta.
A )yem nieostrony... !odwi8cie mi bluz. .aurie nacyli si i !odcign mu
ubranie. ?akl !od nosem. %artin skin w stron *immyEego, a on od!owiedzia tym
samym, zaciskajc jednoczenie zby. %artin zdecydowanym, szybkim rucem wycign
sztylet. $iewiele brakowao, a co!ak straciby !rzytomno". %artin odci kawaek bluzy i
owin krwawicy bok. ,a znak 0oaldowi i .auriemu, aby wzili *immyEego midzy siebie i
!omogli mu i". Po cwili ruszyli w drog, oddalajc si od wwozu.
Posuwali si na!rzd w wielkim !o!iecu, !oniewa robio si coraz janiej. .aurie
obejrza si na *immyEego.
A $ie moge zako8czy" wy!rawy normalnie i s!okojnie, jak wszyscyJ
Przez ! dnia udao im si unikn" odkrycia ic obecnoci. %oredele nadal nie
miay !ojcia, e na %oraelin odbya si cica inwazja. 3szystkie !osterunki wy!atryway
nadejcia tyc, ktrzy ju si wyco1ywali.
@bserwowali z ukrycia jeden z !osterunkw moredeli. Czujka siedziaa na
wystajcej skace, obok ktrej !rzekradali si !o!rzednio z takim trudem i obok ktrej musieli
!rzej" !onownie. ?bliao si !oudnie. 3cisnli si w !ytkie zagbienie gruntu, majc
nadziej, e zostan nie zauwaeni. %artin za!yta na migi -alaina, czy cce i" jako
!ierwszy czy jako drugi. +l1 ruszy natycmiast, a %artin tu za nim. ,zie8 by bezwietrzny i
cicy. $ie wia nawet najlejszy wiaterek, ktry mgby, jak to byo trzy dni wczeniej,
zamaskowa" odgos ic krokw. /eraz bezszelestne !okonanie zaledwie dwudziestu metrw
tak, aby nie zaalarmowa" wartownika, stanowio nie lada wyzwanie nawet dla tak
wytrawnyc tro!icieli jak %artin i -alain.
%artin zaoy strza i na!i uk, celujc !onad ramieniem +l1a. -alain wycign
zza !asa n myliwski i stan tu obok moredela. Pokle!a go lekko !o ramieniu. Ciemny
+l1, cakowicie zaskoczony nies!odziewanym dotkniciem, obrci si byskawicznie, a
wtedy -alain zdecydowanym, lecz !ynnym rucem !odern mu gardo. %oredel zdoa
jednak zerwa" si na nogi, ale wtedy dosiga jego !iersi strzaa %artina. -alain cwyci
moredela !od kolana, o!uszczajc go z !owrotem do !ozycji siedzcej. $awet nie !rbowa
wyrwa" strzay, byskawicznie skrci j i zama. 3 cigu zaledwie kilkunastu sekund
moredel zerwa si na nogi, zosta zabity i !osadzony w !o!rzedniej !ozycji.
%artin i -alain !rzycu!nici za skak odwrcili si ku !ozostaym.
A @dkryj go za kilka godzin. ? !ocztku bd !rawdo!odobnie sdzili, e idziemy w
stron jeziora, i zaczn szuka" wyej, lecz szybko si zorientuj i rusz w d za nami.
%usimy !dzi". $awet bez od!oczynku od granicy lasw +l1w dziel nas !ene dwa dni
drogi. 0uszamy.
?aczli o!uszcza" si !o stoku. *immy, na w! niesiony !rzez .auriego, krzywi si
bolenie !rzy kadym kroku.
A *eli konie s tam, gdzie je zostawilimy A mrukn 0oald.
A $awet jeli ic nie ma, to !rzynajmniej teraz jest z grki A !owiedzia *immy
sabym gosem.
?atrzymali si na krtko, dajc wierzcowcom cwil wytcnienia, aby byy w stanie
wytrzyma" galo! !rzez trudny, grski teren. .iczyli si z tym, e !o szale8czej ucieczce
konie nie bd si ju do niczego nadaway. $ie mieli jednak wyjcia, nie mogli sobie
!ozwoli" na o!=nianie marszu. /eraz, gdy &ruta dys!onowa ju tym, co mogo uratowa"
&nit, nie do!uszcza w ogle myli, aby cokolwiek miao !rzeszkodzi" mu w !owrocie.
Po!rzednio by na krawdzi roz!aczy, teraz !on w nim ogie8. $ie mg do!uci", by
!rzygas. Ca noc jecali bez od!oczynku.
3yczer!ani je=d=cy !rowadzili lenym szlakiem ciko dyszce i !okryte !ian
konie. 3jecali ju w gste lasy. Cigle jeszcze znajdowali si u !odna gr, ale granica
!uszczy +l1w bya ju blisko. *immy z !owodu utraty krwi, zmczenia i blu by na w!
!rzytomny. 3 nocy rana otworzya si. *edyne, co mg robi" w tyc okolicznociac, to
!rzyciska" do niej z caej siy do8. 3 ko8cu jednak bl zmg go i u!ad nie!rzytomny.
-dy doszed do siebie, siedzia !odtrzymywany !rzez .auriego i )aru. %artin i 0oald
owijali mu bok wieym bandaem odcitym z ubrania %artina.
A %usi ci to wystarczy", !ki nie dotrzemy do +l(andaru A !owiedzia %artin.
A Powiedz nam, jeli rana znowu si otworzy. -alain, jed= obok niego i nie !ozwl
mu s!a".
Ponownie dosiedli koni i znw !rzeywali koszmar morderczej jazdy.
$ast!nego dnia !rzed zacodem !ierwszy ko8 o!ad z si. %artin szybko skrci jego
mk.
A Pobiegn !rzez jaki czas.
)ieg !rawie !i" kilometrw. Cocia wyczer!ane konie nie !oruszay si bardzo
szybko i tak byo to nie lada osigniciem. )aru zmieni %artina, a nast!nie bieg -alain.
?bliali si do granicy wytrzymaoci. 4onie ledwo !owczyy nogami. -alo! !rzeszed w
niezdarny kus, !=niej mogy ju tylko i" st!a.
.iczyli w ducu kady metr i minut !rzebytej drogi, ktre !rzybliay ic do
bez!iecznego scronienia. $ie za!ominali jednak ani na cwil, e gdzie z tyu !dzi za nimi
niemy dowdca moredeli i jego Czarni ?abjcy. $ad ranem !rzecili wski szlak
!rowadzcy w innym kierunku.
A /utaj bd si musieli rozdzieli", nie majc !ewnoci, czy nie skrcilimy na
wscd, ku 4amiennej -rze.
A 3szyscy z koni A rozkaza &ruta. ?eskoczyli na ziemi.
A %artin, !od!rowad= konie w stron 4amiennej -ry i !u" je wolno. Pjdziemy
dalej !ieszo.
%artin ruszy natycmiast na wscd, a )aru zaj si zacieraniem ladw st!. Po
mniej wicej godzinie dogoni ic %artin. ?anim si z nimi zrwna, ju z daleka !okazywa
za siebie.
A Cyba co syszaem za sob, ale nie jestem !ewien. 3iatr !rzybiera na sile, a
d=wik by bardzo saby.
A 6dziemy dalej w stron +l(andaru, ale miejcie oczy szeroko otwarte. /rzeba szuka"
miejsc atwyc do obrony A !owiedzia &ruta i nie zwlekajc !obieg dalej cikim,
cwiejnym krokiem. Pozostali ruszyli za nim. %artin !odtrzymywa *immyEego.
)iegli ju !rawie ! godziny !otykajc si i zataczajc z wyczer!ania, gdy usyszeli
za sob wyra=ne odgosy !ogoni, odbijajce si gromkim ecem od wyniosyc drzew. 'trac
doda im si. $ogi same !oniosy do szybszego biegu. Po kilkudziesiciu metrac &ruta
wskaza na !okrgy cy!el skalny wcinajcy si w las, naturalny i idealny szaniec.
&ruta obejrza si !rzez rami na -alaina.
A *ak daleko do odsieczyJ
+l1 !atrzy !rzez cwil na otaczajcy ic las, sk!any w delikatnym wietle !oranka.
A *estemy !rawie na granicy naszej !uszczy. %oi ludzie !owinni by" o godzin
marszu std, najwyej dwie.
&ruta szybko cign !akunek ze 'rebrzystym Cierniem i rzuci go +l1owi.
A ?abierz *immyEego. Powstrzymamy ic, !ki nie dotrzesz z !omoc. A 3szyscy
dobrze rozumieli, e !akunek zmieni waciciela na wy!adek, gdyby +l1 nie zdy wrci" z
odsiecz. &nita !rzynajmniej zyskiwaa szans na ocalenie.
A $ie bd=cie mieszni. A *immy usiad ciko na skale. A 3 moim stanie
!rzynajmniej dwukrotnie s!owolni jego tem!o, a tym samym wydu czas oczekiwania na
!omoc. 3ol walczy" stojc ni i". A Powiedziawszy to, wczoga si na skaliste wzniesienie
i wycign sztylet.
&ruta !rzyjrza si co!akowi uwanie. 4rwawi i dosownie !otyka si o wasne
nogi ze zmczenia i utraty krwi, jednak szczerzy si do niego w szelmowskim umiecu,
dzierc or w doni. &ruta skin krtko gow i el1 !ogna !rzez las. 'cowali si szybko
za skay, wycignli bro8 i roz!oczli oczekiwanie na nie!rzyjaciela.
.eeli wcinici midzy kamienie, wiedzc doskonale, e kada kolejna minuta
zwiksza ic szans na ocalenie. 4ademu oddecowi towarzyszya myl o trwajcym
miertelnym wyciguN z jednej strony nadcigaa ku nim zagada, z !rzeciwnej ratunek. 6c
!rzetrwanie s!oczywao w rkac le!ego losu. *eli Calin i jego wojownicy czekaj blisko
kra8ca lasu +l1w i -alain bdzie w stanie odnale=" ic dostatecznie szybko, bya szansa na
!rzeycie. 3 innym wy!adku nie !ozostawao im nic, nawet nadzieja. @dlegy z !ocztku
odgos ko!yt ko8skic zblia si z kad minut. Czas wlk si w niesko8czono". 3
kadej cwili mogli zosta" odkryci !rzez wrogaN kada s!rawiaa, e czekanie stawao si nie
do wytrzymania. $agle, niemal w jednej sekundzie, nast!ia gwatowna odmiana, ktr
!rzywitali !rawie z ulg# rozleg si donony okrzyk i moredele ukazay si tu !rzed nimi.
%artin zerwa si na nogi z na!itym i gotowym do strzau ukiem. Pierwszy
moredel, ktrego tra1i grot strzay, zwali si z sioda zmieciony si uderzenia !ocisku,
ktry uderzy go !rosto w !ier. &ruta i !ozostali !rzygotowali si do majcego za cwil
nast!i" zwarcia. 4ilku je=d=cw, zaskoczonyc nagym atakiem, krcio si w kko,
wy!atrujc ucznika. ?anim zdyli zareagowa", %artin zwali z sioda nast!nego. /rzec
zawrcio i !ogalo!owao z !owrotem, ale reszta rzucia si do ataku.
Cy!el skalny wznosi si dosy" stromo i rozszerza ku grze, dziki czemu byli
zabez!ieczeni !rzed 1rontalnym atakiem jazdy, lecz moredele i tak nadcigay galo!em. Po
wilgotnej ziemi nioso si guce dudnienie ko!yt. Pomimo i jecali dosownie !rzyklejeni
do karkw swoic rumakw, zanim zdoali dotrze" do skalistego wzniesienia otaczajcego
grny kraniec cy!la, celne strzay %artina !ozbawiy ycia dwc kolejnyc je=d=cw. ?a
cwil jednak moredele siedziay im na karkac. )aru wskoczy na wysoki kamie8.
Przecigy wist, rozmazany szybkoci bysk dugiego miecza w !owietrzu i nast!ny
moredel zwali si na ziemi z odrban rk.
&ruta !odbieg wyej, roz!dzi si i skoczy ze skay, cigajc w locie %rocznego
)rata z sioda. 4rtki cios noem zako8czy byskawiczne zwarcie. 4si okrci si na
!icie, wycigajc jednoczenie ra!ier. $ast!ny je=dziec galo!owa w!rost na niego. &ruta
wytrzyma, stojc bez rucu do ostatniej cwili, !o czym odskoczy zwinnie w bok i uderzy,
zwalajc !rzeciwnika na ziemi. 4rtki wy!ad, !cnicie i byo !o wszystkim.
0oald ucze!i si innego na!astnika, cign go z sioda i obaj !otoczyli si midzy
skay. *immy czeka w !ogotowiu. 4iedy turlali si koo niego, wykorzysta nadarzajc si
okazj i nast!ny %roczny )rat celnie !cnity sztyletem zszed z tego wiata.
,wc ostatnic s!ostrzegszy, e .aurie i %artin czekaj gotowi do walki,
zdecydowao si na odwrt. Ciciwa uku %artina roz!iewaa si dwukrotnie w agodnym
wietle !oranka i obaj s!adli martwi na ziemi. $ie zdyli jej jeszcze dotkn", gdy %artin
ju !odskoczy ku nim i byskawicznie !rzeszuka ciaa. 3rci na stanowisko z krtkim
ukiem i dwoma koczanami !enymi strza.
A %oje !rawie si sko8czyy A !owiedzia, wskazujc kciukiem !lecy. A Co !rawda
nie s to waciwe strzay do dugiego uku bojowego, ale gdy zajdzie !otrzeba, mog si
!osuy" krtkim, do walki z konia.
&ruta rozejrza si !o okolicy.
A $iedugo nadcign nast!ni.
A )iegniemy dalejJ A s!yta *immy.
A $ie. ?yskamy niewielk !rzewag, a moemy nie znale=" rwnie dobrego do
obrony miejsca. Poczekamy.
%ijay kolejne, dugie minuty, a oni w!atrywali si w wylot szlaku, skd wkrtce
mieli ic !onownie zaatakowa" moredele.
A Pd=, -alain, !d=... A sze!ta .aurie.
Przez czas, ktry czekajcym wydawa si wiecznoci, las trwa wok nic w
niczym nie zmconej ciszy. $agle da si sysze" gucy ttent ko8skic ko!yt i na ko8cu
cieki w obokac kurzu !ojawili si je=d=cy.
$a !rzedzie cwaowa ogromny niemowa %urad. ?a nim jecao kilkunastu Czarnyc
?abjcw. ? tyu wida" byo innyc moredeli i najemnikw. %urad cign wodze i
!odnis rk, nakazujc !ozostaym, by si zatrzymali. *immy jkn !rzecigle.
A $a bogw, cyba setkaK
A *aka tam setka, najwyej trzydziestu A !o!rawi go 0oald.
A 6 to wystarczy A skomentowa krtko .aurie. &ruta wyjrza za ska.
A %oe uda nam si !owstrzyma" ic !rzez kilka minut A !owiedzia, cocia
wszyscy doskonale zdawali sobie s!raw, e sytuacja jest beznadziejna.
3tedy )aru !odnis si nies!odziewanie i zanim ktokolwiek zdoa go !owstrzyma",
zacz krzycze" do moredela w jzyku nie znanym ani *immyEemu, ani &nicie czy
%artinowi. .aurie i 0oald !okiwali gowami.
&ruta wycign rk, aby cign" grala niej, lecz .aurie !owstrzyma go.
A $ie, nie rb tego, !anie. 5adati wyzywa %urada na !ojedynek. /o s!rawa onoru. .
A ?godzi siJ
A /o dziwny nard. A 0oald wzruszy ramionami. A 3alczyem ju kilka razy z
%rocznymi )ra"mi. $iektrzy z nic to zwyke rzezimieszki i renegaci. 3ikszo" jednak
!rzestrzega z elazn konsekwencj s!raw onoru, rytuaw. ?aley, gdzie si na nic
natkniesz. *eli bdzie to banda maruderw z !nocnego Oabonu. gow daj, e rzuc si na
ciebie bez ostrzeenia, jak dzikie !sy. *eeli jednak %urad ma !od swoj komend oddzia
starowieckic, ortodoksyjnyc %rocznyc )raci z lenyc ost!w, jego odmowa nie s!otka
si z ic a!robat. *eli cce udowodni", e ws!ieraj go magiczne moce, nie ma !odstaw,
aby odmwi" 5adatiemu. @ ile oczywicie cce zacowa" szacunek i lojalno" swoic ludzi.
$ajwicej zaley od tego, jak sam %urad !odcodzi do s!raw onoru.
A Patrzcie, bez wzgldu na to, jaki bdzie skutek ostateczny, ju teraz )aru
w!rowadzi w ic szeregi zamieszanie A !owiedzia %artin.
&ruta wycyli si bardziej i s!ojrza w d. %oredele stay s!okojnie z o!uszczon
broni. $iemy wojownik w!atrywa si beznamitnie w )aru. Po cwili macn rk w
kierunku grala i jego towarzyszy. *eden z moredeli ubrany w dug !eleryn !rzynagli
konia, !odjeca do %urada i zatrzyma si tu !rzed nim. Cocia nie zrozumieli sw,
domylili si, e o co !yta.
%urad !onownie wskaza rk ku wznoszcej si obok skale. 3tedy ten drugi da
znak w !rzeciwnym kierunku. 3szystkie moredele, wyczajc ubranyc w czarne zbroje,
co1ny wierzcowce o kilka metrw. ,o niemego wodza !odjeca jeden z ludzi i zacz na
niego krzycze". 4ilku z jego oddziau gestykulowao, gniewnie krzyczc.
A %artin, czy rozumiesz, o czym oni mwiJ A s!yta &ruta.
A $ie, ale jestem !rzekonany, e cokolwiek do niego mwi, nie s to wyrazy
szacunku.
$ies!odziewanie %urad wycign miecz i uderzy rzucajcego obelgi czowieka.
6nny mczyzna wrzasn co dzikim gosem. 0uszy w kierunku %urada, lecz zosta !o
drodze zatrzymany !rzez dwc moredeli. ? nosem s!uszczonym na kwint !ierwszy
bandyta zawrci konia i doczy do swojego oddziau.
%urad macn rk w stron ukrytyc na skaac i ruszy !od gr galo!em.
)aru zeskoczy ze skay i !odbieg kilka krokw, by zaj" dogodniejsz !ozycj.
$iemal do ostatniej cwili tkwi jak !osg !rzed nadcigajcym !rzeciwnikiem. 3
momencie, gdy ko8 dotyka go !rawie !yskiem, tanecznym niemal rucem wykona !obrt
i zszed mu z drogi. 0ozleg si gony kwik rumaka, ktry !otkn si i zacwia.
3 nast!nej cwili ranne zwierz zwalio si na ziemi. %urad, !omimo wielkiej
wagi ciaa, zsun si zgrabnie z grzbietu !adajcego rumaka i byskawicznie zerwa na nogi,
trzymajc miecz wzniesiony do walki. )y szybki jak byskawica. @krci si na !icie akurat
na czas, by stawi" czoo nadbiegajcemu )aru. ?warli si z im!etem. 'tal uderzya o stal.
&ruta s!ojrza !oza nic. ,wunastu Czarnyc ?abjcw s!okojnie czekao.
@czywicie nie mia !ewnoci, jak dugo tak wytrzymaj. /eraz, gdy ic !rzywdca zaatwia
onorow s!raw, !ojawia si szansa, e !oczekaj, a kon1likt zostanie w taki czy inny
s!osb rozwizany. 4si mia gbok nadziej, i tak wanie bdzie.
3szystkie oczy zwrcone byy na walczcyc.
A $ie o!uszczajcie broni, gdy walka dobiegnie ko8ca, natycmiast nas zaatakuj, bez
wzgldu na jej wynik A ostrzeg %artin.
A Przynajmniej mam cwil, by za!a" oddec A ucieszy si *immy.
&ruta z uwag obserwowa teren. $adjedao dwudziestu nast!nyc moredeli.
)aru mg jedynie zyska" na czasie.
%urad zada cios i otrzyma taki sam w od!owiedzi. Po !aru minutac ciaa obu
wojownikw !okryte byy ob1icie krwawicymi ranami. $amacalny dowd tego, e kady z
nic zdolny by zada"... !rawie miertelny cios. Cios i !arada, wy!ad i ri!osta, cicie i unik...
walka trwaa nie!rzerwanie. Cocia 5adati dorwnywa %uradowi wzrostem, to jednak
ciemny +l1 mia wiksz mas ciaa. 3ykonujc seri ciosw znad gowy, %urad zacz
s!yca" grala do tyu.
%artin !odnis wyej uk.
A )aru ma ju cyba dosy". ?araz bdzie !o wszystkim. /ym razem %artin si
!omyli. )aru, jak wytrawny tancerz, ktry dostosowuje swe rucy do muzyki, !ozwoli, aby
%urad wszed w monotonny rytm zadawanyc ciosw. %iecz wznosi si i o!ada, wznosi i
o!ada. 3 !ewnej cwili, gdy wnosi si ku grze, 5adati !rzesta si co1a". ?amiast w ty
wykona jeden krok do !rzodu i w bok. ?amacn si !otnie i ci straszliwie z boku w
ebra moredela. ? dugiej i gbokiej rany trysna 1ontanna krwi.
A 5m, a to nies!odzianka A skomentowa %artin s!okojnie.
A Colernie dobry ruc A !owtrzy z uznaniem 0oald tonem !ro1esjonalisty.
*ednak %urad nie !ozwoli, aby nies!odziewane uderzenie s!owodowao, e walka
zako8czy si niekorzystnym dla niego wynikiem. @krci si na !icie i cwyci )aru za
!raw, dzierc miecz rk. %oredel straci rwnowag, lecz nie !uci grala i !ocign
go za sob na ziemi. Potoczyli si w d, !omidzy skaki, ani na cwil nie wy!uszczajc
!rzeciwnika z ucwytu. %iecze wy!ady im ze liskic od krwi i !otu doni. ?aczli okada"
si !iciami.
?erwali si na nogi. %uradowi udao si obj" )aru w !asie. Przycisn go do siebie,
cwytajc si za rce za jego !lecami w miadcym ucisku. Podnis grala w gr i na!ar
na niego barkiem, ccc zama" mu krgosu!. )aru wygi si w ty i krzykn z blu. ?ebra
si w sobie, rozoy szeroko rce i z caej siy otwartymi do8mi uderzy z obu stron w uszy
%urada, rozrywajc mu bbenki.
0ozleg si straszny, zdawiony wysikiem carkot. %oredel !uci !rzeciwnika.
@le!iony rozdzierajcym blem za!a si za gow, za!ominajc o !rzeciwniku. )aru wzi
!otny zamac i z caej siy rbn moredela !ici w twarz, amic mu nos, wybijajc
kilka zbw i miadc wargi.
4olejny cios i nast!ny, i jeszcze jeden. -owa moredela odskakiwaa w ty jak
!ika. 3ydawao si, e jeszcze cwila i 5adati zatucze go !o !rostu na mier". %urad
zdoa jednak cwyci" go za nadgarstek i znowu zwalili si obaj na ziemi w !ltaninie ng i
rk.
3 !ewnym momencie %uradowi udao si wydosta" na wierzc i !rzygnie" grala
swoim ciarem. @baj jednoczenie cwycili si za garda i zaczli dusi", stkajc !rzy tym z
wysiku. 6c twarze zrobiy si !ur!urowe, a !=niej sinoniebieskie.
*immy scyli si !owoli. 3ycign sztylet z ciaa zabitego moredela, lecego u
jego st!. ?yska za!asow bro8.
%artin zerkn w jego kierunku.
A *u niedugo, *immy, ju niedugo.
%urad wyta wszystkie siy, wykorzystujc le!sz !ozycj. Maden z nic nie mg
ju oddyca" i byo tylko kwest czasu, ktry z nic !ierwszy ulegnie. )aru dodatkowo
d=wiga na sobie ciar moredela. %urad by jednak ciko ranny. -bokie cicie krwawio
ob1icie, osabiajc go z kad sekund.
& !otem %urad zwali si ciko na )aru. ,ugo trwaa martwa cisza. %urad
!oruszy si i stoczy z 5adatiego. )aru wsta !owoli i ociale. 'cyli si z trudem,
wycign zza !asa !rzeciwnika dugi n i !owoli !odern mu gardo. 3y!rostowa si,
usiad na !itac i cwil oddyca gboko. $ast!nie, z zamierzon !ogard dla wasnego
bez!iecze8stwa, wzi zamac znad gowy i zato!i ostrze w !iersi %urada.
A Co on wy!rawiaJ A krzykn 0oald.
A $ie !amitasz, co mwi /atar o Czarnyc ?abjcacJ
A s!yta %artin. A 3ycina serce %urada, tak na wszelki wy!adek, gdyby nagle
zacciao mu si znowu !owsta".
'zeregi moredeli i najemnikw !owikszyy si o kolejne gru!ki. Ponad
!i"dziesiciu je=d=cw !rzygldao si naj!ierw walce, a teraz 5adatiemu, wyrywajcemu
serce z !iersi %urada. )aru wci si gboko noem, zanurzy w ranie obie donie i jednym
szar!niciem wydoby serce na wierzc. Fnis ociekajc krwi bry wysoko w gr, aby
wszyscy mogli zobaczy", e serce !rzestao bi". @drzuci je za siebie. 3sta cwiejnie.
?ataczajc si i !otykajc ruszy niezdarnym krokiem ku skaom oddalonym zaledwie
o dziesi" metrw. *eden z moredeli s!i konia i ruszy w kierunku grala. *immy zerwa
si na nogi i wyskoczy zza kamienia. ?amacn si !otnie i cisn sztyletem. @strze
tra1io !rosto w oko. %oredel zawy strasznym gosem, !odnis donie do twarzy i zwali
si ciko na ziemi. 3 tej cwili do )aru !odskoczy nast!ny i ci go w bok. 5adati u!ad
na twarz.
A $iec ci szlag tra1iK A wrzasn *immy bliski !aczu.
A Przecie on wygra. %oge mu !ozwoli" na !owrt do nasK A Cisn drugim
sztyletem, ale je=dziec ucyli si. $agle wy!rostowa si gwatownie i zesztywnia. 3 jego
!lecac tkwia duga strzaa. 6nny ciemny +l1 krzykn co i odoy uk. 0ozleg si gniewny
okrzyk jednego z najemnikw.
A @ co tu codziJ A s!yta &ruta.
A /en, ktry zabi )aru, to renegat# czowiek bez czci i onoru. 4onny by cyba tego
samego zdania co *immy. 5adati wygra i !owinien mie" !rawo !owrotu do swoic, by
umrze" razem z nimi. $o a teraz wszyscy wrzeszcz na wszystkic. %oe uda si zyska"
troc na czasie. 'koro olbrzym nie yje, niewykluczone, e cz" z nic moe odej"...
3 tym momencie nast!ia szara Czarnyc ?abjcw.
%artin wskoczy wyej i zacz strzela" jak szalony. *ego szybko" bya niebywaa,
w!rost 1enomenalna. ?anim je=d=cy zdoali dotrze" do skalnego wyst!u, trzec z nic
s!ado z sioda.
'tal uderzya o stal. )itwa rozgorzaa na nowo. 0oald, !odobnie jak )aru, wskoczy
na wysoki kamie8 i razi mieczem kadego, kto znalaz si w zasigu jego ramienia. Maden
moredel nie mg zbliy" si dostatecznie blisko, aby dosign" go swym krtkim mieczem.
0oald za, o!erujc dugim i szerokim orem, razi miertelnie wszystkic, ktrzy !odjecali
za blisko.
&ruta od!arowa cios wymierzony w .auriego, !o czym !cn w gr, z !rzysiadu
!rzebijajc je=d=ca. 0oald skoczy na kark innemu, cign go z sioda i zatuk rkojeci
miecza. 'iedmiu moredeli !ostradao ycie, zanim reszta wyco1aa si na wyjciowe
!ozycje.
A $ie wszyscy zaatakowali A zauway &ruta. 0zeczywicie, cz" moredeli
!ozostaa z tyu i nie wzia udziau w walce. *eszcze inni kcili si zawzicie z renegatami.
4ilku Czarnyc ?abjcw !ozostao nadal w siodac. $ie zwracajc najmniejszej uwagi na
to, co !rzytra1io si ic towarzyszom, szykowali si do !onownego ataku.
*immy wyciga drugi sztylet z ciaa moredela !owalonego na samej granicy ska,
gdy co !rzykuo jego uwag. Pocign za rkaw %artina.
A 3idzisz tego sz!etnego bandziora w 1antazyjnym czerwonym na!ierniku, ze
zotymi !iercieniami na !alucacJ
%artin s!ojrza we wskazanym kierunku. @!isany !rzez *immyEego mczyzna sta na
czele oddziau ludzi.
A 3idz.
A ,aby rad zaatwi" go terazJ
A /o trudny strza. ,laczegoJ
A )o rwnie !ewne jak to, e w lesie s +l1y, jest, e to 0eitz. Przywdca bandy
wyrzutkw. ?aatw go, a jest !rawie !ewne, e reszta rozbiegnie si jak szczury, a
!rzynajmniej bdzie trzyma" si z boku, do!ki nie zostanie wybrany nowy ka!itan.
%artin wsta szybko, wymierzy i wy!uci strza. Pocisk !rzemkn midzy
drzewami i tra1i mczyzn !rosto w szyj. -owa odskoczya w ty jak !ika, a jej byy
waciciel wykona salto w ty i grucn martwy na ziemi.
A ?adziwiajce A sze!n *immy w zacwycie.
A %usiaem tra1i" !owyej krawdzi !ancerza.
A 5m, to niezbyt 1air strzela" bez ostrzeenia A zauway z !rzeksem .aurie.
A %oesz im !rzekaza" moje wyrazy ubolewania. ?a!omniaem, e wy, trubadurzy, w
swoic sagac !iewacie o boaterac, ktrzy s zawsze 1air.
A -dybymy byli !rawdziwymi boaterami, to ci renegaci !owinni zwiewa", gdzie
!ie!rz ronie A mrukn *immy !od nosem.
?godnie z jego !rzewidywaniami najemnicy zbili si w ku!, naradzali si !rzez
cwil, !o czym nagle zaczli odjeda". *eden z moredeli krzykn za nimi gniewnie.
%acn rk i wskaza gru!k na skaac, nakazujc !onowny atak. 6nny moredel
!odjeca do niego, s!lun siarczycie na ziemi i zawrci konia, dajc swoim ludziom
rozkaz wyco1ania si. @ddziaek zoony z okoo dwudziestu moredeli odjeca za
najemnikami.
&ruta !oliczy cico.
A Pozostao ze dwudziestu moredeli... no i ?abjcy. Pozostali na !lacu boju
!rzeciwnicy zorientowali si w ko8cu, e konno nie dadz rady zdoby" skalnego sza8ca.
?siedli wic z koni, nawet ci trzymajcy si !o!rzednio z tyu. 0uszyli biegiem, rozsy!ujc
si w tyralier. 3ykorzystujc oson drzew, otaczali z wolna !ozycje &ruty.
A @d tego !owinni byli zacz" A mrukn 0oald.
A $ie tryskaj inteligencj, ale cakiem gu!i te nie s A skomentowa .aurie.
%roczni )racia ruszyli do ataku. *immy zacisn kurczowo do8 na rkojeci sztyletu.
A @sobicie wolabym bezdenn gu!ot A !owiedzia !od nosem.
%oredele nadcignli szerok aw i bitwa roz!taa si na nowo. 0ozleg si wist i
z gry migno ostrze miecza. *immy odskoczy w bok. Pcn sztyletem w gr, tra1iajc
moredela w brzuc.
0oald i .aurie walczyli razem, o!ierajc si o siebie !lecami. 3ok nic kbili si
%roczni )racia. %artin szy ze swojego uku, do!ki nie sko8czyy si strzay. @drzuci
ulubiony or i cwyci krtki, zdobyczny uk moredela. 'trzela byskawicznie i bardzo
celnie. ?anim i te !ociski wyczer!ay si, na ziemi leao kilkunastu moredeli. %artin
odrzuci uk ,i cwyci za miecz.
&ruta walczy jak o!tany. *ego ra!ier sia s!ustoszenie wszdzie, gdzie si
skierowa. Maden moredel nie mg zbliy" si do niego bezkarnie A albo odskakiwa ranny,
albo gin. *ednak 4si wiedzia, e czas !racuje na korzy" atakujcyc. @bro8cy bd
!owoli o!adali z si, ic rucy bd coraz wolniejsze, ciosy sabsze, w ko8cu !adn martwi na
ziemi.
$ieucronno" nadcigajcej mierci s!rawia, e ramiona mu osaby. $ie mona ju
byo udzi" si nadziej. $a !lacu boju wci trwao blisko dwudziestu moredeli, a ic
zostaa zaledwie !itka.
%artin siek mieczem na wszystkie strony. 0oald i .aurie zwijali si jak w ukro!ie,
robic gwatowne uniki, !arujc ciosy i atakujc, lecz i oni o!adali z si.
*eden z moredeli !rzeskoczy !rzez skalny !ara!et i wyldowa tu !rzed *immym.
Co!ak zareagowa odrucowo, bez cwili zastanowienia. ?esztywniay bok tylko
nieznacznie s!owolni jego rucy. ?amacn si i rozci do8 na!astnika, co zmusio go do
u!uszczenia miecza. *immy !onowi cios. %roczny )rat odskoczy i wycign zza !asa swj
sztylet. Przyczai si na moment i skoczy na co!aka. *immy uderzy na ole!, ale straci
rwnowag, a !o sekundzie i bro8. %oredel !rzygnit go swoim ciarem. ,ugie ostrze
!omkno ku twarzy co!aka. 3 ostatniej cwili !rzekrci si na bok i klinga zazgrzytaa o
ska. ?a!a za nadgarstek moredela, od!ycajc sztylet, by jednak zbyt saby, aby zdoby"
!rzewag. @strze znowu zaczo si !rzyblia" do twarzy.
$ies!odziewanie gowa moredela odskoczya do tyu. Przed jego twarz !ojawio si
ostrze noa, ktre !rzejecao !o gardle, zostawiajc krwaw !rg. Czyja do8 cwycia
moredela za wosy i odrzucia na bok, by !o cwili wycign" si ku *immyEemu.
$ad co!akiem sta -alain. Pomg mu wsta". *immy, jeszcze oszoomiony walk,
!odnis si. 0ozejrza si dookoa. 3 !owietrzu wiszczaa cmura strza. +co nioso
d=wik rogw myliwskic. %oredele co1ay si w !o!ocu !rzed nacierajcymi +l1ami.
%artin i &ruta, kom!letnie wyczer!ani, rzucili bro8. Padli ciko na ziemi, tak
samo jak 0oald i .aurie. ,owodzcy !ocigiem Calin bieg w ic kierunku.
&ruta !odnis wzrok. Bzy szczcia i ulgi na!yny mu do oczu.
A Czy ju !o wszystkimJ A s!yta ocry!ym gosem.
A /ak, &ruta. Przynajmniej na razie. @ni wrc, ale do tego czasu bdziemy ju
bez!ieczni w granicac !uszczy +l1w. *eeli nie za!lanowali wielkiej o1ensywy, aden
moredel nie omieli si !rzekroczy" tej granicy. $asza magia jest bardzo mocna w tym
rejonie.
4try z +l1w nacyli si nad ciaem )aru.
A CalinK /en jeszcze yjeK
%artin, dyszc ciko, lea na wznak na kamieniac.
A /o niesamowite... ten 5adati to !rawdziwy twardziel. &ruta odsun !omocn do8
-alaina i sam wsta z ziemi. 3ydawao mu si, e nogi ma z waty.
A Czy jeszcze dalekoJ
A $iewiele !onad kilometr. %usimy tylko !rzej" ten wski !otok i bdziemy w
naszyc lasac.
$adzieja sto!niowo wracaa do serc. %ajc teraz eskort +l1w, wiedzieli, e maj
wiksze szans zako8czy" misj !owodzeniem. $awet jeli moredele zdecyduj si na
kolejny atak, wt!liwe jest zgromadzenie wystarczajcyc si, aby ic !okona". Poza tym !o
mierci %urada z !ewnoci zaamie si struktura dowodzenia. ?acowanie ic wiadczyo
dobitnie, e by dla nic kim zu!enie wyjtkowym. 3szystko wskazywao na to, e jego
mier" !rzynajmniej na jaki czas o!=ni realizacj !lanw %urmandamusa.
*immy obj si mocno rkami, zdziwiony nag 1al codu, ktra ogarna go od
st! do gw. Powrci myl do cwili, gdy sta w jaskini w %oraelin. ,ozna !rzedziwnego
wraenia, jakby wyobcowania z czasu. Przy!omnia sobie nagle, e ju dwa razy czu to
wszecogarniajce, !araliujce zimno#
naj!ierw w !aacu, a !=niej w !iwnicac ,omu !od 3ierzbami. 3osy zjeyy mu
si na karku. ? !rzeraajc !ewnoci zda sobie s!raw, e znale=li si w !olu
oddziaywania !otnyc si magicznyc. 3yskoczy na odkryt !rzestrze8 i rozglda si
gorczkowo.
A & niec toK *eeli mamy rusza", to ruszajmy natycmiast. PatrzcieK
Ciao jednego z Czarnyc ?abjcw zaczo si !orusza".
A Czy nie moemy wyci" im sercJ A krzykn %artin.
A ?a !=no A zawoa .aurie. A %aj na sobie zbroje, trzeba byo zrobi" to od razu.
,wunastu ?abjcw wstawao !owoli i ociale, !odnosio z ziemi or i zwracao
twarz w kierunku oddziaku &ruty. 0uszyli nie!ewnym, cwiejnym krokiem. Calin
skrzykn +l1y. *ego onierze zbiegli si i cwycili !od rce rannyc i wyczer!anyc walk
ludzi. ,wc d=wigno z ziemi )aru i ruszyli biegiem w kierunku !uszczy.
$ieywi wojownicy jak niezdarne marionetki !oszli za nimi. Cocia ic rany cigle
krwawiy, jednak z kadym krokiem rucy staway si bardziej !ynne i !ewniejsze. %oc,
ktra !obudzia ic znowu do ycia, !rzybieraa na sile.
$iezmarli szli coraz szybciej i szybciej. Bucznicy +l1w biegli do !rzodu kilkanacie
krokw, zatrzymywali si i odwracali, wy!uszczajc cmur strza. )ez rezultatu. Pociski,
co" tra1iay, nie !rzynosiy !odanyc skutkw. /en czy w martwy moredel !ada
!cnity im!etem uderzenia, lecz zaraz d=wiga si z ziemi i wytrwale !oda !rzed siebie.
*immy obejrza si !rzez rami. 3 wygldzie tyc !otworw, biegncyc !rzez
owietlony !orannym so8cem !ikny las, byo co strasznego. 3idok by o wiele bardziej
!rzeraajcy ni to, co za!amita z !aacu czy kanaw !od 4rondorem. %oredele biegy
szybko z broni gotow do walki, a ic rucy byy skoordynowane i zwinne.
+l1y !odtrzymujce rannyc i wyczer!anyc oraz !ara niosca )aru biegy, nie
zatrzymujc si ani na cwil. Calin rozkaza reszcie zatrzyma" czy !rzynajmniej s!owolni"
u!iorny !ocig. +l1y dobyy broni i zwary si z moredelami. 4rtka wymiana ciosw, kilka
unikw i odwrt. ?a cwil znowu to samo. /ylnej stray udao si o!=ni" na!r !otworw,
ale nikt ani nic nie byo w stanie ic zatrzyma".
+l1y dziaay jak dobrze naoliwiona maszyna# zwrot, walka, odwrt, znowu walka i
odwrt. Przyjta taktyka, cocia skuteczna ze wzgldu na zwolnienie tem!a !ogoni, nie
dawaa najbardziej !odanego e1ektu, nikt nie by w stanie unieszkodliwi" ic ostatecznie.
+l1y zwijay si jak w ukro!ie, starajc si wyamowa" nie!owstrzyman 1al, ale i one
!owoli traciy siy. *eszcze kilka minut i wyko8czeni walk i dug ucieczk ledwo
!owczcy nogami ludzie dosownie zostali !rzecignici na drugi brzeg granicznego
strumienia. )yli wreszcie w lesie +l1w.
A 3codzimy do naszej !uszczy. /u stawimy im czoo A krzykn Calin.
3szystkie +l1y dobyy broni i stany w !ogotowiu. $awet &ruta, %artin, .aurie i
0oald !rzygotowali si do walki. Pierwszy moredel rzuci si !dem do strumienia i
rozbryzgujc 1ontanny wody, bieg ku nim z wysoko wzniesionym mieczem. ?blia si ju
do brzegu i stojcy najbliej +l1 !rzygotowywa si do zadania ciosu. *ednak w cwili, gdy
niezmary u!ir !ostawi sto! na ziemi +l1w, zatrzyma si jak wryty i zacz w!atrywa" w
las za ic !lecami, jakby co tam wyczu. +l1 ci go mieczem, lecz jak zwykle nie !rzynioso
to adnego e1ektu. Po kilku sekundac Czarny ?abjca zacwia si i co1n, wznoszc
gwatownie rce w obronnym gecie.
Przez linie obro8cw !rzemkn ws!aniay je=dziec w nienej bieli i zocie. /omas
dosiadajcy legendarnego biaego ogiera, mistycznego wierzcowca +l(andaru, atakowa
moredeli. 0umak stan dba. /omas zeskoczy. 3 !owietrzu rozbys zocisty uk klingi.
0ozleg si wist i Czarny ?abjca !ad !rzecity !rawie na !.
/omas szala jak wcielony !omie8 zemsty. Pdzi wzdu brzegu, gromic zotym
mieczem kadego Czarnego ?abjc, ktry !ostawi sto! na ic ziemi. %imo magicznego
!ocodzenia, wobec !oczonyc si !otnego ramienia i wszec!otnej magii 2aleru,
byli zu!enie bezradni. 4ilku udao si od!owiedzie" mizernymi ciosami, ktre on
od!arowywa z dziecinn atwoci, by w nast!nym uamku sekundy od!owiedzie"
morderczym ciosem. ?ocista klinga rysowaa w !owietrzu !omienne re1leksy. Czarne
!ancerze !kay jak wysuszona skra. %imo to aden z niezmaryc nie ccia si co1n".
$ieust!liwie !arli do !rzodu. *ak !owracajca 1ala !rzycodzili na drugi brzeg jeden !o
drugim i jeden !o drugim wysyani byli z !owrotem. '!ord towarzyszy &ruty jedynie
%artin mia wczeniej okazj zobaczy" /omasa w boju, lecz nawet on nie widzia nigdy
takiego !okazu. 3krtce byo !o wszystkim. $a brzegu strumienia zosta tylko /omas. ?a
!lecami usyszeli daleki ttent koni i zaraz !ojawi si /atar i inni Czarodzieje dosiadajcy
legendarnyc rumakw.
A 3itaj, ksi 4rondoru A odezwa si /atar. &ruta !odnis wzrok i umiecn
si sabo.
A ,zikuj wam wszystkim. /omas scowa miecz do !ocwy.
A $ie mogem uda" si w !odr z wami, lecz kiedy oni omielili si !ostawi" sto!
na naszej ziemi, miaem rozwizane rce. +l(andar !ozostaje !od moj o!iek. 4adego, kto
odway si uczyni" to, co oni, s!otka !odobny los. A @dwrci si do Calina. A 4a wznie"
stos !ogrzebowy. /e czarne demony ju nigdy nie !owstan z martwycK A ?wrci si do
!ozostayc. A 4iedy bdzie !o wszystkim, ruszamy do +l(andaru.
*immy !ad na traw tam, gdzie sta, na brzegu strumienia. )y zbyt wyczer!any i
obolay, aby !oszuka" le!szego miejsca. $ie mina minuta, a s!a ju jak zabity.
$ast!nej nocy odbya si wielka uczta. 4rlowa &glaranna i ksi /omas gocili
&rut i jego towarzyszy. 3 trakcie jej trwania -alain !odszed do %artina i &ruty.
A )aru bdzie y. $asz uzdrowiciel jest zdumiony. /wierdzi, e to najtwardszy
czowiek, jakiego kiedykolwiek widzia.
A 6le czasu minie, zanim bdzie mg wsta"J A s!yta &ruta.
A '!oro. )dziecie musieli zostawi" go u nas. 3aciwie to !owinien dawno umrze".
'traci wiele krwi. @dnis kilka bardzo gbokic ran. %urad !rawie zmiady mu
krgosu! i tcawic.
A %imo to bdzie jak nowo narodzony A do!owiedzia 0oald z drugiej strony stou.
A -dy tylko wrc do Carline, obiecam jej uroczycie, e nigdy ju nie o!uszcz
domu A dorzuci .aurie. *immy !odszed bliej i usiad obok &ruty.
A *ak na kogo, kto dokona rzeczy niemoliwej, wygldasz !onuro, !anie. %ylaem,
e bdziesz si mia i radowa. &ruta zdoby si na saby umiec.
A $ic z tego, do!ki &nita nie wyzdrowieje.
A 4iedy wracamyJ
A 0ano wyruszamy do Crydee. +l1y dadz nam eskort a na miejsce. Potem
!o!yniemy statkiem do 4rondoru. Powinnimy zdy" akurat na wito )ana!is. *eeli
%urmandamus nie znajdzie mnie za !omoc swej magii, !odr okrtem !owinna by"
bez!ieczna. Cyba e wolisz jeca" konno, tak jak !rzybylimyJ
A 0aczej nie. %og si tu krci" jacy inni Czarni ?abjcy. 3ol ju uton", ni
znowu si na nic nadzia". )rrr... nigdy wicej.
A %io bdzie znowu ujrze" Crydee. Czeka mnie tam duo roboty. /rzeba wszystko
do!rowadzi" do jako takiego stanu. 'tary 'amuel, zarzdzajc naszymi ziemiami, !ewnie
rwie codziennie wosy z gowy, co" jestem !ewien, e w czasie mej nieobecnoci baron
)ellamy s!isa si na medal i wszystko jest w !orzdku. &le to nie zmienia 1aktu, e !rzed
wyjazdem czeka nas wiele roboty.
A Przed wyjazdemJ ,okdJ A s!yta zdziwiony &ruta. %artin s!ojrza na niego z
min niewinitka.
A *ak to dokdJ ,o 4rondoru oczywicie. A *ego s!ojrzenie !owdrowao ku !nocy,
a myl !owtrzya bezgonym ecem to, co od dawna nurtowao brata. -dzie tam, wysoko
w grac by %urmandamus. Czekao ic nieuniknione starcie. '!rawa nie zostaa
zaatwiona. /o zaledwie !ierwsza !otyczka. 3raz ze mierci %urada siy ciemnoci utraciy
swego ka!itana, ucieky w !o!ocu, ale !rzetrway. 4iedy jednak !owrc. *eli nie jutro,
to innego dnia, ale wrc z !ewnoci.
&ruta s!ojrza na *immyEego.
A *immy, w czasie wy!rawy wykazae si wielkim s!rytem i odwag. Fczynie o
wiele wicej, ni mona byo wymaga" czy oczekiwa" od modego szlaccica. *akiej ccesz
nagrodyJ %w miao.
Co!ak odgryz !otny kawa misa z ebra osia.
A $o c, !anie A !owiedzia z !enymi ustami A o ile !amitam, nadal !otrzebujesz
C!omniejszegoD ksicia miasta 4rondor.
'$*TY*.)C-)
*e=d=cy zatrzymali konie.
3!atrywali si w niebotyczne szczyty 3ysokiej Lciany, ktre znaczyy granice ic
ziem. ,wunastu je=d=cw !rzez dwa tygodnie !rzedzierao si !rzez grskie !ustkowia.
/eraz ws!ili si ju !onad lini lasu i weszli na obszary, do ktryc nie docieray zazwyczaj
stae !atrole /suranic. ?nalezienie !rzeczy, !rzez ktr !osuwali si z trudem, zajo im
kilka dni. 'zukali czego, czego od wiekw nie szuka aden /surani, drogi !rzez 3ysok
Lcian do !nocnej tundry.
3 grac !anowa cd. ,la tyc /suranic, ktrzy w czasie wojny nie suyli na
%idkemii, byo to zu!enie nowe dowiadczenie. ,la modszyc onierzy -wardii ,omu
'inzawai zimno byo dziwnym zjawiskiem, budzio w nic lk. $ie okazywali jednak tego
!o sobie. Czasem tylko ten czy w bezwiednie owija si szczelniej dugim !aszczem, nie
s!uszczajc wzroku z dziwnej bieli na szczytac, ktre cigle jeszcze wznosiy si o kilkaset
metrw nad nimi. )yli w ko8cu /suranimi.
Pug nadal mia na sobie czarne szaty 3ielkiego. '!ojrza na swojego towarzysza.
A Cyba ju niedaleko, 5okanu.
%ody o1icer kiwn gow i !rzynagli swj oddzia. @d wielu tygodni modszy syn
!ana 'inzawai eskortowa 3ielkiego daleko !oza !nocne granice 6m!erium. Monierze
jego oddziau zostali !rzez niego wybrani osobicie i !o indywidualnyc rozmowac. Po
wielu !rbac !rzeszli dodatkowe testy, !atrolujc rne tereny 6m!erium /suranuanni.
Potem wyruszyli w drog i !osuwali si w gr rzeki -agajin a do jej =rde, czyli
wysokogrskiego, bezimiennego jeziorka. Powyej rozcigay si dzikie i skaliste tereny
midzy 6m!erium a !nocn tundr, na ktryc !oza wdrownymi /unami nie byo ywej
duszy. %imo obecnoci 3ielkiego 5okanu czu si nie!ewnie. -dyby !o o!uszczeniu
skalistego terenu natknli si na wdrowne !lemi /unw, mieliby do czynienia z liczn
stra boczn, zoon !rzewanie z modocianyc wojownikw szukajcyc byle !retekstu,
aby zdoby" tro1eum w !ostaci gowy /suraniego.
'zlak skrci i !rzed ic oczami !ojawio si wskie obnienie terenu, ktre !ozwalao
rzuci" okiem na rozcigajce si dalej ziemie. Po raz !ierwszy w yciu mieli okazj ujrze" i
!odziwia" bezkresn !oa" tundry. ,aleko, tu nad oryzontem majaczya biaa bariera.
A Co to jestJ A s!yta Pug.
5okanu z nie!rzeniknion twarz wzruszy ramionami.
A $ie wiem, 3ielki. Pewnie nast!ny a8cuc grski. &lbo to, o czym ws!omniae,
ciana lodu.
A .odowiec.
A 3szystko jedno. 3ane, e ley na !nocy, gdzie jak mwie, mog si
znajdowa" @bserwatorzy.
Pug obejrza si na dziesiciu milczcyc je=d=cw.
A *ak mylisz, jak to daleko stdJ 5okanu !arskn miecem.
A Ponad miesic drogi, nie biorc !od uwag uzu!eniania za!asw ywnoci. /rzeba
bdzie robi" !o!asy, aby !olowa".
A $ie !odejrzewam, aby byo tam duo zwierzyny.
A *est jej wicej, ni si moe wydawa", 3ielki. /uny... kadej zimy !rbuj dotrze"
!oza !oudniowy a8cuc grski, na ziemie, ktre od !onad tysica lat !ozostaj !od naszym
!anowaniem, a ktre oni tradycyjnie uwaaj za swoj wasno". $ie udaje im si, a jednak
jako !rzeywaj tu zimy. Ci z nas, ktrzy zimowali w twoim kraju, dobrze wiedz, jak
zdobywa" !oywienie w terenie !okrytym niegiem. -dy zejdziemy !oniej linii lasu,
!ojawi si zwierzta !odobne do waszyc krlikw i !owa zwierzyna. *ako !rzetrwamy.
Pug rozwaa rysujce si !rzed nim alternatywy. Przez duszy czas !anowaa cisza.
A Cyba nie, 5okanu. %oe masz racj, ale jeli to, co mam nadziej tam odnale=",
okae si tylko legend, wtedy caa wy!rawa bdzie na nic. Posugujc si sztuk magiczn,
mog !owrci" do domu twego ojca. %oe udaoby si zabra" kilku twoic ludzi, najwyej
trzec czy czterec. & co z resztJ $ie, wydaje mi si, i nasta czas rozstania.
5okanu za!rotestowa. *ego ojciec nakaza mu, aby croni Puga, ale z drugiej strony
Pug nosi !rzecie czarn szat.
A /woja wola, 3ielki A !owiedzia !o cwili. ,a znak swoim ludziom. A ,ajcie
!oow za!asw ywnoci. A Ponownie zwrci si do Puga. A 3ystarczy na kilka dni, jeli
bdziesz jad oszczdnie. A Ca ywno" s!akowano teraz w dwa wielkie wory, ktre
umocowano za siodem Puga. 5okanu da znak swoim ludziom, aby !oczekali, a sam
odjeca z Pugiem kawaek na bok.
A 3ielki, mylaem wiele o ostrzeeniu, ktre nam !rzywioze, i o twojej wy!rawie
w !oszukiwaniu od!owiedzi. A 5okanu mwi !owoli zacinajc si, jakby mwienie o sobie
samym s!rawiao mu wielk trudno". A 3yware na moj rodzin ogromny w!yw, cocia
jak sam wiesz, jego skutki nie zawsze byy dobre. *a jednak, !odobnie jak i mj ojciec,
uwaam ci za czowieka onoru, czowieka bez skazy. *eli uwaasz, e s!rawc wszystkic
!roblemw w twoim wiecie jest legendarny $ie!rzyjaciel, to musz w to wierzy". Podobnie
jak wierz w to, e zgodnie z twoimi obawami moe on wkrtce odnale=" drog do naszego i
twojego wiata. 3ielki, musz si !rzyzna", e ogarno mnie !rzeraenie. 3stydz si tego
bardzo.
Pug !okrci gow.
A /o aden wstyd, 5okanu. $ie!rzyjaciel jest tak !otny, e !rzewysza to nasze
moliwoci !ojmowania. 3iem, e uwaasz go za legend, za kogo, o kim mwio si, gdy
bye jeszcze maym co!cem, za kogo, o kim ws!omina nauczyciel na !ierwszyc
lekcjac istorii 6m!erium. $awet ja, cocia widziaem go w mistycznej wizji, nie jestem w
stanie tego !oj". 3iem tylko, e jest to najwiksze zagroenie dla naszyc wiatw, jakie
mona sobie tylko wyobrazi". $ie, 5okanu, bd= !ewien, e nie ma w tym adnego wstydu.
*a te boj si jego nadejcia. @bawiam si jego !otgi i szale8stwa, !oniewa jest to byt
bezrozumny w swej nienawici i wciekoci. Powiem ci wicej, 5okanu, wt!ibym w
!oczytalno" osoby, ktra by si go nie baa.
5okanu skin gow, !o czym !odnis wzrok i '!ojrza !rosto w oczy maga.
A %ilamber... Pug... cciabym ci serdecznie !odzikowa" za sowa otucy i rado",
jak s!rawie memu ojcu A !owiedzia, ws!ominajc wiadomo", ktr Pug !rzywiz od
4asumiego. A $iec bogowie obu wiatw maj ci w o!iece, 3ielki. A 'koni gow z
szacunkiem, zawrci konia i co1n si do swyc onierzy.
$iedugo !otem Pug siedzia samotnie na szczycie !rzeczy, ktrej od wiekw nie
!rzekroczy aden /surani. F jego st! rozcigay si bezkresne lasy, !orastajce !nocny
skon 3ysokiej Lciany, a dalej !oza nimi a8cucy grskie nalece do /unw. & co byo
jeszcze dalejJ Lwiat ze snu czy legendyJ ,ziwne, nieznane istoty, ktre kady z magw
ubiegajcyc si o czarn szat oglda !rzez mgnienie oka w czasie !rby. 6stoty znane tylko
jako @bserwatorzy. Pug ywi w gbi serca cic nadziej, e !osiadaj jak wiedz o
$ie!rzyjacielu. *ak in1ormacj, ktrej !osiadanie !omogoby w nadcigajcym starciu
!rzeway" szal zwycistwa na ic korzy". Pug, siedzc na grzbiecie zdroonego
wierzcowca, na smaganej lodowatym wiatrem grskiej !rzeczy 4elewanu, by !ewien, e
roz!oczo si ju wielkie zmaganie, wielka bitwa, ktra moga si sko8czy" dla obu wiatw
totalnym zniszczeniem.
@ckn si z zamylenia i s!i konia. 0umak z !ocylonym bem ruszy noga za nog
w d ku tundrze i nieznanemu.
Pug cign gwatownie wodze. @d cwili, gdy rozsta si z 5okanu i jego lud=mi,
nie widzia na wzgrzac ywego duca. /eraz sytuacja si zmienia. @d !asma wzniesie8
dzieli go ju dzie8 drogi, gdy s!ostrzeg !dzc z na!rzeciwka gru! /unw. Cikie
ko!yta !rzy!ominajcyc centaury stworze8 wybijay rytmicznie na zamarznitej ziemi
tundry guce staccato. +co odbijao !ie8 wojenn. @d legendarnyc centaurw rniy si
grn czci torsu !rzy!ominajc gigantyczn jaszczurk !rze!oczwarzon w ludzki
ksztat. *ak wszystkie inne naturalne 1ormy ycia na 4elewanie, /uny byy szecionone, a
ic grne ko8czyny !rzeksztaciy si w ramiona, !odobnie jak u innej inteligentnej rasy tego
wiata A owado!odobnyc co>ja. 6c donie w odrnieniu od ludzkic miay !o sze"
!alcw.
Pug czeka s!okojnie a do cwili, gdy byy tu>tu, i do!iero wtedy wznis wok
siebie ocronn barier. 0oz!dzone stwory rozbijay si o ni jeden !o drugim. 5orda
skadaa si wycznie z rosyc samcw>wojownikw, cocia waciwie Pug nie mia
!ojcia, jak wygldaj samice /unw. /uny zareagoway tak, jak w !odobnyc
okolicznociac zareagowaliby modzi wojownicy u ludzi. )yy zmieszane i wcieke. 4ilka
sztuk atakowao bezskutecznie !rawie niewidzialn barier. 0eszta oddalia si nieco i
!rzygldaa si z uwag. Pug zrzuci z ramion ciki !aszcz, ktry o1iarowa mu !rzed
!odr !an 'inzawai. *eden z modszyc samcw dostrzeg !rzez delikatn mgiek
magicznej bariery czer8 jego szaty. 4rzykn co cra!liwie do swoic towarzyszy. 'tado
zawrcio w miejscu i ruszyo z ko!yta.
?acowujc stosowny dystans, ledziy go !rzez trzy kolejne dni. 4ilka sztuk oddalio
si, a na ic miejsce !rzybyy inne osobniki. 6 tak bez ko8ca. Cay czas jednak !odaa za
nim s!ora gru!a. 3 nocy Pug wznosi wok siebie i wierzcowca ocronny krg. 4iedy
budzi si rano, /uny nadal go nie odst!oway i obserwoway uwanie. Czwartego dnia
doszo w ko8cu do !okojowego kontaktu.
*eden z nic !rzytructa do Puga. ?czone donie trzyma wzniesione wysoko w
grze, naladujc nieudolnie stosowany !rzez /suranic znak gotowoci do rokowa8. -dy
!odbieg bliej, Pug zauway, e stado wysao jednego ze starszyc osobnikw.
A 5onor i szacunek dla twego szcze!u A !owiedzia, majc nadziej, e /un zna
jzyk /suranic. @d!owiedzia mu !rawie ludzki cicot.
A 3 takim razie to bdzie !ierwszy onor, jaki bd !osiada, czarny. *eszcze nigdy
czowiek nie obdarzy mnie Conorem i szacunkiemD. A /un mwi z cikim akcentem, ale
mona go byo zrozumie". Przedziwne gadzie rysy twarzy byy nadzwyczaj wyraziste.
'amiec !rzyby nie uzbrojony, cocia liczne blizny na caym ciele wiadczyy, e kiedy
musia by" bardzo aktywnym i mnym wojownikiem. 3iek jednak zrobi swoje i /un
straci wiele ze swego wigoru.
Pug s!ojrza na niego !odejrzliwie.
A Czy jeste... o1iarJ
A %oje ycie naley do ciebie. '!u" na mnie ogniste niebo, jeli taka twoja wola.
%yl jednak, e nie ccesz tego. A ?nowu cicot. A /uny staway ju twarz w twarz z
czarnymi. 6 dlaczeg to miaby zabra" ycie tego jednego, ktry i tak zblia si do wieku
odejcia, kiedy twoje ogniste niebo moe s!ali" cay szcze!J $ie, ty wdrujesz, bo masz
wasne s!rawy, nie!rawdaJ $ie jest twoim celem ko!otanie tyc, ktrzy za cwil oddal
si, by stawi" czoo !olujcym wataom myliwyc. A Pug !rzyglda si uwanie /unowi.
'amiec ju !rawie osign taki wiek, e sta si zbyt !owolny, by nady" za galo!ujcym
stadem. $iedugo ju, moe nawet za kilka dni, stado zostawi go na !astw dra!ienikw
tundry.
A 3 twoim wieku jest si mdrym. $ie mam nic !rzeciwko /unom. Cc !o !rostu
!rzej" na !noc.
A /un to sowo /suranic. %y jestemy .asura, lud. 3idywaem czarnyc. ?awsze
tylko ko!oty. 3alka !rawie wygrana, a tu !ojawia si nagle czarny i !rzynosi ogniste niebo.
/surani bij si dzielnie. -owa /suraniego to wielkie tro1eum, ale czarnegoJ 0zadko
zostawiacie .asura w s!okoju. ,laczeg to !ragniesz !rzekroczy" nasze gry, coJ
A ?blia si wielkie niebez!iecze8stwo z dawno minionyc wiekw.
$iebez!iecze8stwo, ktre grozi wszystkim na 4elewanie, zarwno /unom, jak i /suranim.
%yl, e odnajd tam tyc, ktrzy bd wiedzieli, jak !rzeciwstawi" si zagroeniu, tyc,
ktrzy mieszkaj wysoko wrd lodu. A 3skaza rk na !noc.
'tary wojownik stan nagle dba jak !rzestraszony ko8 i co1n si gwatownie.
3ierzcowiec Puga s!oszy si nies!odziewanym rucem.
A ?atem id= na !noc, szale8cze. Czeka tam mier". @dkryjesz to z !ewnoci. Ci,
ktrzy mieszkaj w lodac, nikogo nie witaj !rzyja=nie i .asura nie bd stawa" na drodze
szale8cowi. /en, kto rani szalonego, sam zostaje zraniony !rzez bogw. ,otkn ci !alec
boga. A @dwrci si i !ogalo!owa z !owrotem.
Pug !oczu jednoczenie ulg i strac. *eeli /un zna Ctyc, ktrzy yj w lodacD,
mona !rzy!uszcza", i @bserwatorzy nie byli legend ani ras, ktra zgina bez!owrotnie w
zamierzcej !rzeszoci. ? drugiej jednak strony ostrzeenie /una na!enio go obaw o
!owodzenie misji. Co go czekao w wysokic lodac !nocyJ
-dy stado /unw znikno w tumanie niegu za oryzontem, ruszy w drog. @d
lodowca wia zimny wicer. @win si szczelniej !aszczem. *eszcze nigdy nie czu si taki
samotny.
%ino kilka tygodni. Pad mu ko8. $ie !o raz !ierwszy !oywia si konin. @d
czasu do czasu uywa magicznej sztuki, aby !okona" jaki krtki odcinek, ale !rzewanie
szed. @ wiele bardziej ni wiadomo" grocyc mu niebez!iecze8stw drczy go brak
jasnej !ers!ektywy czasowej. $ie wiedzia, kiedy moe nast!i" atak nie!rzyjaciela.
@!ierajc si na !osiadanyc in1ormacjac, mg zakada", i minie adnyc !ar lat, zanim
bd gotowi wtargn" na %idkemi. $awet jeli si myli, jednego by absolutnie !ewien#
nie!rzyjaciel nie mg nadal dys!onowa" moc, ktr ujawni w wizji czasw zocistego
mostu. 3 !rzeciwnym razie !rzetoczyby si !rzez %idkemi jak taj1un. $ikt ani nic na caej
!lanecie nie byoby w stanie go !owstrzyma".
3drwka na !noc staa si nuca i monotonna. 'zed, do!ki nie udao mu si
dotrze" na szczyt wzniesienia, skd rozciga si rozlegy widok. 4oncentrowa si, wbijajc
wzrok w najdalszy widoczny !unkt. Przenoszenie si za !omoc magii byo jednak
wyczer!ujce i troc ryzykowne. ?mczenie !rzyt!io nieco jego zmysy. $ajdrobniejsza
!omyka w treci zaklcia !otrzebnego do zdobycia energii, ktra by go !rzeniosa, moga
wyrzdzi" mu krzywd, a nawet !ozbawi" go ycia. 3 zwizku z tym !okonywa zazwyczaj
!rzestrze8 !iecot do cwili, gdy !oczu w sobie energi i znalaz od!owiedni lokalizacj w
terenie dla waciwego !rzewodzenia zaklcia.
Pewnego dnia ujrza na oryzoncie co dziwnego. 3ydao mu si, i !onad ostr
krawdzi lodowego urwiska wy!itrza si jaki inny ksztat. ? !owodu zbyt wielkiej
odlegoci nie mg dokadnie rozrni" jego zarysw. 3 magii $iszej ,rogi istniao
zaklcie dalekiego widzenia. Pamita je z tak wyrazistoci, jakby do!iero !rzed cwil
!rzeczyta jego tre". /a zdolno" umysu zostaa w niewytumaczalny s!osb
zwielokrotniona !odczas tortur zadanyc !rzez 3odza 3ojny oraz za s!raw !rzedziwnego
zaklcia, dziki ktremu zdoa utrzyma" si !oza zasigiem jego magii. $iestety, w obecnej
sytuacji brako stymulacji w !ostaci !rzeraenia i obawy !rzed mierci, ktra !ozwalaa mu
wkroczy" na $isz ,rog. %imo kilku !rb nie !otra1i s!rawi", aby zaklcie zadziaao.
3estcn ciko, wsta z ziemi i mozolnie !owlk si dalej ku !nocy.
@d trzec dni widzia ju wyra=nie lodow wieyc strzelajc w niebo !onad
krawdzi wielkiego lodowca. 3s!i si na wysokie wzniesienie. ?mruy oczy i oceni
odlego". Przenoszenie si bez znajomoci docelowej lokalizacji, wzorca, na ktrym mona
by skoncentrowa" umys, czyo si z wielkim niebez!iecze8stwem, gdy miejsce, do ktrego
si zmierzao, znalazo si !oza zasigiem wzroku. 'ku!i s!ojrzenie na niewielkim wyst!ie
skalnym A miejscu, ktre wydawao mu si wejciem A i wy!owiedzia zaklcie.
$agle znalaz si !rzed drzwiami !rowadzcymi do wntrza kunsztownej lodowej
wiey. F wejcia !ojawia si wysoka !osta" w dugiej szacie. Poruszaa si cico, a jej rucy
byy !ynne. 0ysy twarzy kry cie8 o!uszczonego nisko ka!tura.
Pug czeka w milczeniu. /uny wyra=nie obawiay si tyc istot. Pug nie lka si o
siebie, jednak nieo!atrzny ruc czy sowo mogo go !ozbawi" jedynego istniejcego =rda
!omocy, dziki ktremu mg myle" o !owstrzymaniu $ie!rzyjaciela. ? drugiej strony,
gdyby zaistniaa konieczno", w kadej cwili by gotw do obrony.
3icer wzbija tumany niegu. Posta" o niewidocznej twarzy skina na niego, dajc
znak, by szed za ni, i znikna we wntrzu wiey. Pug zawaa si !rzez moment, !o czym
ruszy za ni.
3ycite w cianie s!iralne scody !rowadziy w gr, ku szczytowi, i w d, gdzie
giny w lodowyc czeluciac. Pug odnis wraenie, e caa wiea bya skonstruowana z
bry lodu. %imo to wewntrz nie byo zimno. 3!rost !rzeciwnie, !o zimnyc !odmucac
wicru w tundrze, miejsce wydao mu si cie!e i !rzytulne. -dy Pug !rzekroczy !rg,
!osta" w dugiej szacie znikaa ju !rawie za kolejnym zakrtem. $ie namylajc si duej,
!oszed za ni. @!uszczali si coraz niej i niej. Pug domyli si, e cel ic wdrwki musi
si znajdowa" gboko !od lodowcem. -dy w ko8cu zatrzymali si, by !ewien, e od
!owierzcni dzielio go kilkaset metrw.
,olny !odest ko8czy si wielkimi drzwiami wykonanymi z takiego samego cie!ego
lodu jak ciany. *ego !rzewodnik nie zatrzymujc si !rzekroczy !rg, a Pug !oszed w jego
lady. /o, co ujrza wewntrz, s!rawio, e stan jak wryty.
Pod !owierzcni zamarznityc !ustaci &rktyki 4elewanu, !od gigantyczn
!okryw lodu, rozciga si bezkresny las. Co wicej, nie !rzy!omina on w niczym lasw,
ktre widzia tu do tej !ory. 'erce zaczo mu wali" jak motem. *ak okiem sign", wszdzie
rosy !otne dby, wizy, sosny i jesiony. Pod sto!ami mia lene runo, a nie ld. Caa
okolica bya !rzewietlona delikatnym wiatem, sczcym si !o!rzez zielony aur gazi i
listowia. Przewodnik wskaza na ciek i znw ruszy !rzodem. Po dugim marszu w gb
lasu dotarli do s!orej !olany. Cocia nigdy w yciu nie widzia czego takiego, wiedzia
jednak, e istnieje inne miejsce, daleko std, w innym wiecie, ktre wygldao niemal
identycznie jak to tutaj. $a rodku wielkiej !olany strzelay w gr niebotyczne drzewa. 3
wielu miejscac wida" byo obszerne !lat1ormy, !oczone siatk goci8cw, biegncyc
konarami. 'rebrzyste, biae, zote i zielone licie emanoway mistyczn !owiat.
Przewodnik !odnis donie do ka!tura i !owoli zsun go z gowy. @czy Puga zrobiy
si okrge jak s!odki. $ie mogo by" najmniejszyc wt!liwociK %ia !rzed sob istot,
ktra do zudzenia !rzy!ominaa inne, znane mu dobrze z %idkemii. Patrzy z
niedowierzaniem, nie mogc wykrztusi" z siebie ani jednego sowa. /u !rzed nim sta
wiekowy +l1K -os!odarz umiecn si lekko.
A 3itaj w +l(ardein, %ilamberze ze ?gromadzenia. & moe wolisz, aby nazywano ci
Pugiem z CrydeeJ @czekiwalimy twego !rzybycia.
A 3ol# Pug... A sze!n. @dkrycie jednej z dwc najstarszyc ras %idkemii, yjcej
w tym nie dajcym si zaakce!towa" !rzez racjonalny umys lesie, gboko w lodzie i na
obcej !lanecie, w!rawio go w osu!ienie.
A Co to za miejsceJ 4im jesteJ 'kd wiedziae, e do was !rzybdJ
A *a duo wiem, synu Crydee. ?nalaze si tutaj, !oniewa nadcodzi czas, aby
stan twarz w twarz z najwiksz !otwornoci, aby zmierzy si z tym, ktrego nazywasz
$ie!rzyjacielem. *este tutaj, aby si uczy" i aby naucza".
A 4im jesteJ
+l1 zacci go gestem i !oszli w stron drzew.
A 3iele s!raw musisz zgbi". )dziesz mieszka z nami !rzez rok, a gdy nadejdzie
czas rozstania, !osidziesz moc i wiedz, o ktryc teraz masz zaledwie mgliste !ojcie. )ez
tej wiedzy nie byby w stanie !rzetrwa" nadcigajcego starcia. -dy j !osidziesz, bdziesz
mia szans ocalenia dwc wiatw. A +l1 kroczy u boku Puga. A $aleymy do rasy +l1w,
ktra na %idkemii ju dawno wymara. *estemy najstarsz ras na tym wiecie, my sudzy
2aleru. .udzie nazwali ic *e=d=cami 'mokw. ,awno, dawno temu zawitalimy na
4elewan. ? !owodw, ktre !oznasz !=niej, zdecydowalimy tu osi" na stae.
3y!atrujemy !owrotu tego, ktry !rzywid ci do nas. 'zykujemy si do dnia, w ktrym
ujrzymy !owrt $ie!rzyjaciela. *estemy eldar.
Pug nadal nie mg doj" do siebie !o doznanym szoku. Pod czaszk kbiy si
rnorakie myli. 3 cakowitym milczeniu !rzekroczy granic bli=niaczego miasta
+l(andaru, miasta ukrytego gboko w otcani lodw, miasta, ktre eldar nazwa +l(ardein.
&ruta wraz z .yamem !rzecodzili szybko !rzez sal. /u za nimi !ieszyli 2olney
oraz ojcowie $atan i /ully. ?a !ierwsz !itk !odali 7annon, -ardan i 4asumi, *immy i
%artin, 0oald i ,ominik oraz zamykajcy !ocd .aurie z Carline. 4si cigle jeszcze
nosi brudne i zniszczone ubranie, ktre mia na sobie w czasie rejsu z Crydee. ,ziki
o!atrznoci bogw !odr mina szybko i cudownie s!okojnie.
Przed drzwiami !okoju, ktry Pug o!atrzy magicznymi !ieczciami, czuwao dwc
wartownikw. &ruta da im znak, by otworzyli drzwi. -dy oba skrzyda rozsuny si na
boki, odsun onierzy i zgodnie z !oleceniem Puga rozbi !iecz" rkojeci miecza.
4si i obaj ka!ani wbiegli do rodka. 'tanli !rzy ou &nity. .yam i 2olney
zatrzymali !ozostayc na !rogu. $atan otworzy ostronie 1lakonik z medykamentem
!rzygotowanym !rzez czarodziejw +l1w. ?godnie z ic wskazwkami wyla kro!elk leku
na usta dziewczyny. Przez cwil nic si nie dziao. *ednak !o !aru sekundac wargi jej
zadray i rozcyliy si. 4oniuszek jzyka dotkn kro!elki. /ully i &ruta wzili j !od
ramiona i !odnieli. $atan !rzyoy jej 1iolk do ust i wla ca zawarto".
,osownie na ic oczac zacza nast!owa" zmiana. Policzki !orowiay. &ruta
uklk !rzy ou. Powieki zatrze!otay i !o cwili &nita otworzya oczy. Powoli odwrcia
gow i s!ojrzaa na 4sicia.
A &ruta... A sze!na ledwo syszalnym gosem. *ej do8 !owdrowaa !owolutku ku
grze. 4oniuszki !alcw delikatnie dotkny jego !oliczka, !o ktrym s!yway zy szczcia.
&ruta nie wstydzi si !aczu. Fj jej do8 w swoj i !ocaowa.
'tojcy !rzy drzwiac nie dali si ju duej !owstrzyma". 3!adli do !okoju. @jciec
$atan zerwa si na rwne nogi.
A $ajwyej minut, a !otem !recz stdK ,ziewczyna musi wy!oczywa" A warkn
/ully.
.yam wybucn radosnym, tak carakterystycznym dla niego miecem.
A 'ucajcie go, sucajcieK /ully, nie wiem, czy zauwaye, e to ja nadal jestem
4rlem.
A *eli o mnie codzi, mog ci nawet obwoa" cesarzem 4esu, krlem Rueg czy
wielkim mistrzem )ractwa /arczy ,ala. %am to w nosie. ,la mnie zawsze bdziesz jednym
z moic mniej rozgarnityc uczniw. *ak mwiem, tylko cwila, a !otem !recz stdK A
!owiedzia szorstkim gosem i odwrci si, aby nie zauwayli, e !oliczki ma mokre od ez.
4siniczka &nita rozgldaa si zdumiona dookoa. /um umiecnityc twarzyJ
A Co si staoJ A 3y!rostowaa si i skrzywia z blu
A @j, boliK A Fmiecna si nie!ewnie. A &ruta, co si staoJ Pamitam tylko, e
by lub... odwrciam si do ciebie i...
A P=niej ci wszystko wyjani, kocana. @d!oczywaj teraz. 3krtce znowu si
zobaczymy.
Fmiecna si i ziewna szeroko, zasaniajc usta rk.
A @c, !rze!raszam, ale jestem taka senna... A Foya si wygodnie, wtulajc twarz w
!oduszk, i momentalnie usna.
/ully wygania wszystkic z komnaty. -dy wyszli, .yam !odszed do niego.
A @jcze, jak dugo musimy czeka", aby do!rowadzi" ten lub do ko8caJ
A 4ilka dni. @zdrowie8cza sia tej mikstury jest w!rost 1enomenalna.
A ,wa luby A !o!rawia brata Carline.
A Cciaem !oczeka" do !owrotu do 0illanonu.
A %owy nie maK 3ybij to sobie z gowy A wy!alia.
A $ie mam zamiaru ryzykowa".
A 5m... 3asza 4sica %o" A !owiedzia 4rl do .auriego A odnosz wraenie, i
rzecz zostaa zdecydowana.
A 4sica %o"J
$a odcodnym .yam !arskn miecem i macn rk.
A @czywicie. $ie !owiedziaa ciJ Przecie nie mog do!uci", eby moja rodzona
siostra wysza za jakiego !rostaka z goci8ca. $iniejszym mianuj ci ksiciem 'aladoru.
.aurie wyglda na bardziej !rzeraonego ni !rzed cwil.
A Cod=, kocany A !owiedziaa Carline, biorc go za rk. A Przeyjesz to jako.
&ruta i %artin wybucnli miecem.
A ?auwaye, e ostatnimi czasy arystokracja scodzi na !syJ A s!yta %artin.
&ruta odwrci si do 0oalda.
A ,oczye do nas dla zota, lecz moja wdziczno" wykracza !oza zwyk za!at.
@trzymasz co jeszcze. 2olney, do!ilnuj, aby czowiek ten otrzyma umwion za!at,
sakiewk ze stoma zotymi talarami. Ponadto, jako dodatkow nagrod za sw sub, ma
otrzyma" dziesi" razy tyle. 6 jeszcze tysic z osobistym !odzikowaniem.
0oald wyszczerzy zby w szerokim umiecu.
A 5ojn masz rk, 3asza 3ysoko".
A & do tego, jeli zgodzisz si !rzyj" za!roszenie, moesz korzysta" z naszej
gocinnoci tak dugo, jak zeccesz. 4to wie, moe nawet rozwaysz wst!ienie do mojej
osobistej gwardiiJ 3krtce bd tam !otrzebowa ka!itana.
0oald zasalutowa.
A ,zikuj, 3asza 3ysoko", ale nie. @statnio coraz czciej myl sobie, e czas ju
cyba ustatkowa" si i osi" gdzie na dobre. 'zczeglnie !o ostatniej wy!rawie nie cignie
mnie do regularnego wojska.
A 3 takim razie czuj si u nas swobodnie i korzystaj z gociny, jak dugo zeccesz.
3ydam !olecenie zarzdcy, aby !rzygotowa dla ciebie komnat.
A 3ielkie dziki. 3asza 3ysoko" A !owiedzia 0oald z umiecem.
A 3asza 3ysoko" A odezwa si -ardan A czy wzmianka o nowym ka!itanie
oznacza, e zostaem w ko8cu zwolniony z tego obowizku i mog wrci" do Crydee z
ksiciem %artinemJ
&ruta !okrci gow.
A Przykro mi, -ardan. 4a!itanem gwardii zostanie sierant 2aldis. $a razie nici z
emerytury dla ciebie. 3ybacz. Po lekturze ra!ortw, ktre !rzywioze od Puga ze 'tardock,
doszedem do wniosku, e bdziesz mi nadal !otrzebny. .yam mianuje ci wkrtce
marszakiem 4rondoru.
4asumi kle!n starego wojaka w !lecy.
A -ratulacje, !anie marszaku.
A &le...
*immy crzkn znaczco. &ruta odwrci si ku niemu.
A /ak... !aniczuJ
A $o... mylaem...
A Cciae o co za!yta"J
3zrok *immyEego wdrowa od &ruty do %artina.
A /o znaczy, m, !omylaem sobie tylko, e skoro ju obsy!ujesz wszystkic
nagrodami...
A &c, tak. @czywicie. A &ruta rozejrza si !o sali i zauway jednego z modyc
szlaccicw !ozostajcyc !rzy dworze. A .ocklearK
%odzieniec !rzybieg !dem i skoni si nisko !rzed 4siciem.
A 3asza 3ysoko"J
A ?a!rowadzisz !anicza *amesa do %istrza Ceremonii de.acyEego i !oin1ormujesz go,
e *immy awansowa na stanowisko 'eniora.
*immy wyszczerzy zby w radosnym umiecu i ruszy za .ocklearem. Lwierzbia go
jzyk, aby co !owiedzie", ale !o namyle zre1lektowa si i zrezygnowa.
%artin !ooy rk na ramieniu brata.
A $ie s!uszczaj oka z tego co!aka, &ruta. @n na!rawd cce zosta" ksiciem
4rondoru.
A $iec mnie szlag tra1i, jeli nie ma na to duyc szans.
$%(R3T
3 duszy moredela wrzao.
$a zewntrz zacowa jednak kamienny s!okj i aden z trzec znajdujcyc si
!rzed nim wodzw niczego nie zauway. /rjka !rzewodzia najwaniejszej kon1ederacji z
nizin. ?anim si zbliyli, dobrze wiedzia, jakie za cwil !adn sowa. 3ysuca ic jednak
cier!liwie. @dblask ognia !oncego w !obliu tronu rzuca rucliwe i krwawe blaski na
odkryt !ier. ?nami w ksztacie smoka wydawao si !orusza".
A Panie A mwi wdz stojcy !orodku A moi wojownicy robi si nerwowi.
?orzecz i narzekaj. %aj do" bezczynnoci. 4iedy zaatakujemy ?iemie PoudniaJ
Pantatian zasycza zowieszczo, ale wystarczy jeden gest siedzcego na tronie, by
zamilk. %urmandamus o!ar si wygodniej i marszczc czoo, rozmyla o swoim
nie!owodzeniu. $ajle!szy dowdca by martwy i nie do odzyskania nawet !rzez !otne
moce, ktre !ozostaway na jego usugac. ?buntowane klany Pnocy day
natycmiastowego dziaania. 'zeregi grskic szcze!w, zdezorientowanyc !o mierci
%urada, to!niay w oczac z dnia na dzie8. Ci, ktrzy !rzybyli na jego wezwanie z
!oudniowyc lasw, sze!tali coraz czciej midzy sob o !rzedostaniu si !rzez mniej
znane !rzecze do krainy ludzi i 4rasnoludw i o !owrocie do rodzinnyc stron u !odna
wzgrz koo ?ielonego 'erca czy wysokogrskic k 'zaryc 3ie. Cakowicie !olega"
mg jedynie na gralskic klanac i oczywicie na Czarnyc ?abjcac. /ak, !ierwsza bitwa
zostaa !rzegrana. 3odzowie stojcy !rzed nim dali jakiej obietnicy, znaku czy
!rze!owiedni, ktre utwierdziyby wiszce na wosku !rzymierza, zanim na nowo rozgorzej
zadawnione wanie szcze!owe. %urmandamus dobrze zdawa sobie s!raw, e jeli
natycmiast nie wyrusz, bdzie mg utrzyma" ludzi !od swoj komend najwyej !rzez
kilka tygodni. @bz by wysunity daleko na !noc. $a tej szerokoci geogra1icznej tylko
!rzez dwa krtkie miesice byo do" cie!o. Potem na skrzydac ostryc !odmucw
!omocnego wiatru, nadcigaa byskawicznie jesie8, a tu za ni zima. *eli wojna, ktra
!rzynosi grabie i u!y, odwlekaaby si, naleao jak najszybciej odesa" wojownikw do
domu. Po dugim milczeniu %urmandamus !rzemwi#
A ,zieci moje, !rze!owiednie nie s!rawdziy si. A 3skaza w gr na gwiazdy ledwo
widoczne w blasku bucajcego ognia. A @gnisty 4rzy zwiastuje jedynie !ocztek.
3aciwy czas jeszcze nie nadszed. Catos mwi, e czwarty 4rwawy 4amie8 nie osign
jeszcze waciwego !ooenia. $ajnisza gwiazda osignie je w dniu !rzesilenia letniego w
!rzyszym roku. $ie moemy !rzys!iesza" biegu gwiazd. ?awierzylimy nasz los rkom
kogo, kto dziaa zbyt szybko, kto nie !otra1i !odj" waciwyc decyzji. A 3odzowie
wymienili ukradkowe s!ojrzenia. 3iedzieli dobrze, e %uradowi nikt nie mg zarzuci"
o!ieszaoci w niszczeniu znienawidzonyc ludzi. *akby czytajc w ic mylac,
%urmandamus cign dalej# A Przy caej swojej sile i !rzebiegoci nie doceni Pana
?acodu. @to dlaczego naley si mie" na bacznoci !rzed t istot ludzk. ? tego te
!owodu trzeba j unicestwi" raz na zawsze. 3raz z jego mierci droga na Poudnie stanie
otworem, a wtedy my s!rowadzimy zniszczenie i mier" na gowy wszystkic, ktrzy stan
nam na drodze lub s!rzeciwi si naszej woli. A Powsta. A $ie nadszed jeszcze czas.
)dziemy czekali. @delijcie wojownikw do domu. $iec si !rzygotuj do zimy. $iec
wszystkie szcze!y i klany zgromadz si tutaj w lecie !rzyszego roku. $iec kon1ederacja
maszeruje za so8cem, gdy roz!ocznie ono znowu swoj wdrwk na !oudnie. ?anim
nadejdzie nast!ny ,zie8 Przesilenia .etniego, Pan ?acodu bdzie martwyK $asze siy
zostay !oddane srogiej !rbie. @kazao si, e jestemy o wiele sabsi ni nasi !rzodkowie.
3in nasz jest nie do" mocne trwanie !rzy !owzityc !ostanowieniac. $ie zawiedziemy
!owtrnieK A Fderzy !ici w otwart do8. Prawie krzycza. A $ie minie rok, a
!rzyniesiemy wam wiadomo" o mierci Pana ?acodu. 6 wtedy nast!i wymarsz. $ie
bdziemy szli samotnie. 3ezwiemy nasze sugi, gobliny, trolle z gr oraz giganty
!rzemierzajce ziemi wielkimi krokami. 3kroczymy na ziemie ludzi i obrcimy ic miasta
w !roc i !y. 3znios tron swj na stosie ic cia. 6 wtedy, o dzieci moje, !olej si
strumienie krwiK
'ko8czy i da znak, e wodzowie mog si oddali". /egoroczna kam!ania dobiega
ko8ca. 'kin na swoic gwardzistw i !rzeszed szybkim krokiem obok !rzygarbionej
sylwetki ka!ana>wa. 3 ciszy serca duma nad mierci %urada i jej strasznymi skutkami.
4rzy @gnia !rzez najbliszy rok !rawie si nie zmieni, a wic kamstwo o niewaciwej
kon1iguracji gwiazd nie !owinno wyj" na jaw. @d tej cwili jednak mijajcy czas sta si ic
najwikszym wrogiem. ?ima !rzejdzie na !rzygotowaniac i ws!ominaniu. /ak, w czasie
dugic, mro=nyc nocy !ami" o ostatnic wydarzeniac bdzie jtrzy" nie zabli=nione rany
!oraki. /e same noce bd jednak rwnie wiadkiem narodzin nowego !lanu, ktry
do!rowadzi do mierci Pana ?acodu, tego, ktry jest ?a!or Ciemnoci. 3raz z jego
zgonem roz!ocznie si krucjata !rzeciwko narodom ludzkim. 0ze= nie ustanie, a wszyscy
legn u st! zwyciskic moredeli, tak jak by" !owinno. 3szystkie moredele bd suy"
jednemu !anu A jemu, %urmandamusowiK @dwrci si ku najbardziej mu oddanym i
lojalnym. *ego gos by jedynym d=wikiem rozlegajcym si w !amitajcyc staroytne
czasy salac.
A 6lu ludzi scwytaa nasza konnica do cignicia macin oblniczycJ
A 4ilkuset, !anie A !oin1ormowa jeden z ka!itanw.
A ?abi" wszystkic. $atycmiastK
,owdca wybieg, aby wykona" rozkaz. Lmier" je8cw bdzie zado"uczynieniem za
nie!owodzenie %urada. %urmandamus !oczu, jak gniew w nim o!ada. Fs!okoi si nieco,
A @ dzieci moje... !o!enilimy bd. Przedwczenie zgromadzilimy nasze siy, by
odzyska" to, co jest naszym niezbywalnym dziedzictwem. ?a rok, gdy na szczytac gl
znowu sto!niej niegi, zbierzemy si !onownie. Ci, ktrzy s!rzeciwi si nam, !oznaj
wtedy, co to !rzeraenie, mier" i zagada. A ?acz !rzecadza" si !o komnacie. Po dugiej
cwili absolutnej ciszy obrci si do Pantatiana.
A 0uszamy. Przygotuj !rzejcie.
3 skin gow. Czarni ?abjcy zajmowali miejsca !rzy cianac. 4iedy wszyscy
znale=li si ju w swoic niszac s!owia ic zielonkawa !owiata energii. 4ady z nic
wy!rostowa si, !rzemieniajc si w kamienny !osg i oczekujc wezwania, ktre miao
nadej" nast!nego lata.
4a!an>w sko8czy recytowa" dugie zaklcie. 3 !owietrzu !ojawia si migoczca
srebrzycie !rzestrze8. )ez zbdnyc sw %urmandamus i Catos o!ucili 'ar>'argot i
skierowali si ku sobie tylko znanemu !rzeznaczeniu. Przejcie rozbyso na moment i
znikno.
3 sali za!ada guca cisza. 3 cwil !=niej mrok nocy wy!eniy !rzejmujce
krzyki mordowanyc je8cw.

You might also like