Download as rtf, pdf, or txt
Download as rtf, pdf, or txt
You are on page 1of 167

JAROSAW IWASZKIEWICZ

OPOWIADANIA
TOM IV
Fama
T3nia 21 maja 1952 roku o godzinie 10 minut 23 rano posg Famy, pochodzcy z Zamku
Warszawskiego, a znajdujcy si obecnie w duym hallu Muzeum Narodowego, zatrbi trzy
razy. W momencie tym znajdoway si w pobliu posgu cztery osoby: Franciszek Posag,
wony, lat 54, profesor Stanisaw Wolski, zasuony historyk sztuki, lat 76, Tosiek Tralka,
zwany Herkulesem, ucze szkoy dramatycznej, lat 19, oraz panna Hollnder,
kompozytorka, lat 42,*Posag schodzc z grnego pitra na d do ubikacji, znajdowa si
najbliej figury, zachowujcej si w tak niezwyky sposb, on te najwyraniej widzia, jak
Fama poruszya rk, przytkna trb do warg i wydaa przenikliwy odgos. Powtrzya ten
gest trzykrotnie, co wasnymi oczami oglda zdumiony Franciszek. Profesor znajdowa si w
sali gotyckiej, pochylony nad otarzem z Nawiedzeniem; pisa on prac owpywie polskiej
rzeby dolnopomorskiej i szczeciskiej na sztuk Leonarda d Vinci i wanie ten otarz, co
prawda po- chodzcy z Gr witokrzyskich, ale zawierajcy w sobie wpywy mistrza Jana,
nadwornego rzebiarza ksicia Kaka Szczeciskiego, wnuka Kazimierza Wielkiego by
jedn | zasadniczych podstaw jego tezy. Profesor, mimo e pogrony bez reszty w
kontemplacji dolnego fadu szaty witej Elbiety, ktry by podstaw wszystkich jego
dowodze, usysza jednak dziwny, ostry, cho dwiczny odgos trby i z chyoci, na
ktr mg si zdoby w tym wieku, pody do hallu, aby stwierdzi przyczyn niezwyke;
muzyki. Zdy jeszcze ujrze moment, kiedy Fama po raz trzeci podniosa trb do ust;
dwik tego instrumentu syszany z bliska wstrzsn nim do gbi. Tosiek Tralka
znajdowa
si na pitrze, raz po raz spogldajc w d, na drzwi hallu, gdy czeka na Basi Grsk,
koleank 2 innej szkoy, ktra umwia si z nim na randk w muzeum o godzinie dziesitej
minut pitnacie. Basia nie przychodzia, Tosiek wyglda przez balustrad a jednoczenie
cofa si co chwila ze strachu, aby Basia nie spostrzega, e si niecierpliwi, i nie pomylaa
sobie Bg wie czego. Gdy Fama zacza trbi, w pierwszej chwili nie zorientowa si, co si
dzieje, i jeszcze spoglda na d. Dopiero lekki okrzyk, raczej chrzkajce syknicie, jakie
wyda wony, zwrcio jego uwag. Wtedy dopiero spojrza na posg i zbarania. Panna
Hollander wchodzia dopiero do muzeum. Ona te kierowaa si do sali rzeb gotyckich:
radio zamwio u niej kompozycj, ktra miaa dowie, i realistyczni rzebiarze dolno- i
grnolscy, dolno- i grnopomorscy, a zwaszcza szczeciscy, tworzc swoje otarze nie
mieli bynajmniej na myli osb z legend chrzecijaskich, tylko sobie wspczesnych
chopw i robotnikw i rzebili ich w pozach wczesnych tacw ludowych, tacw,
oczywicie polskich, ale dzi ju zaginionych, ktrych je- Hynyttt Siadem Dyy owe rzeby.
Panna Hollander w swych kompozycjach miaa te tace odtworzy i zarazem nawiza do
realizmu redniowiecznej sztuki polskiej. Nie by to orzech trudny do zgryzienia dla joaszej
realistycznej kompozytorki, twrczyni pieni masowych/tak popularnych, jak Zobowizania, Przodownik i przodownica, Serce Sokorskiego itd. Mimo to wesza do muzeum
do zamylona wac trudnoci swego zadania, nie zwrcia wic uwagi na to, co si tam
dzieje. |p tego zamylenia obudzi j dwik trby, nie [zwrciaby moe i na to uwagi, gdyby
nie to, i brzmienie 1 tego sygnau wydao si jej faszywe. Panna Hollander, ktra 'miaa
such absolutny, wyranie usyszaa: cis-Cis, as, as, as! Zymna si na te przykre tony, a tu
po raz drugi: cis-Gs, as-as-as! Podniosa wtedy oczy i spostrzega, jak posg podnosi po raz

trzeci trb do warg, a Posag stoi przed nim ga Co pan si gapisz? zawoaa trzymaj j pan i jul Przecie to skandal!
Trzymaj pani sama filozoficznie -westchn wony, kiedy ju przebrzmiao ostatnie
as.
W tym momencie caa czwrka wiadkw znalaza si przed spokojnie stojcym rokokowym
posgiem.
To skandal powtrzya panna Hollander ju nieco sabszym gosem.
Trzeba to zbada naukowo po chwili milczenia powiedzia profesor.
Da zna do gazet ~ dorzuci Tosiek.
Do partii powiedziaa panna Hollander.
Zaraz, zaraz zaoponowa wony Franciszek. Za to, co si dzieje w muzeum,
odpowiedzialny jest przede wszystkim dyrektor. A moe to dyrektor zaoy jej tak
sprynk? Dyrektor wszystko wie.
Idmy zatem do dyrektora powiedziaa kompozy- torka sw poprawn polszczyzna.
Ruszyli. Spostrzegli, e w arugUn przedpokoju, gdzie byo duo wonych, szatniarzy, paru
goci, wszystko szo trybem normalnym. Nikt nic nie zauway.
Panna Hollander spojrzaa po swych towarzyszach.
Koledzy powiedziaa powanie na razie ani pary z ust! Wszyscy skinli
gowami.
Tosiek nad nawet sw herkulesow pier i potoczy wzrokiem. Pomimo swego bardzo
niskiego wzrostu by jeszcze wyszy od panny Hollander.
Po chwili byli ju w gabinecie dyrektora, ktry, przyzwyczajony do niejednej ju delegacji,
nie zdziwi si bynajmniej .skadem towarzystwa, ktre stano przed jego biurkiem.
Poprosi, aby usiedli, i chcia poczstowa ich papierosami. Panna Hollander jednak
odmwia:
Ja bym poprosia raczej o szklank wody dodaa.
Pani si zmczya? spyta dyrektor. Bzie jest raczej chodny.
Opowiadania
Nie posiadam si z oburzenia I wykrzykna nagle kompozytorka i chciaa
opowiada dalej, lecz nie da jej doj do sowa wony Posag. Hukn pici w biurko przed
nosem dyrektora, a ten spojrza na niego zdziwiony, i krzykn:
Panie dyrektorze, trbi! Fama trbi!
Dyrektor z przestrachem rzuci okiem w stron profesora. Ten wysoki, powany starzec z
dug siw brod kiwa jednak potakujco gow.
Tak, panie dyrektorze doda po chwili jak gdyby ze smutkiem syszelimy
wszyscy: Fama trbi.
To niesychane, niesychane _ ciskaa si nerwowo malutka i okrga kompozytorka
to niedopuszczalne. To dyrekcja powinna zaatwi natychmiast w swojej kompetencji, po
swojej wasnej linii.
Dyrektor wzruszy ramionami i ju ich nie rozkurczy, bowiem Tosiek powiedzia rzeczowo:
Panie dyrektorze, posg Famy w hallu Muzeum Narodowego trbi w swoj trb.
Czycie poszaleli? sykn dyrektor.
A wtedy caa czwrk powiedziaa jak jeden m:
Widzielimy, syszelimy wszyscy.
/ I tutaj po kolei zdali dyrektorowi relcj, ktrej ju nie 'bdziemy powtarza. Wiemy ju,
jak si to zdarzenie odbyo i jak na nie zareagowali czonkowie domniemanej delegacji.
Dyrektor, wysuchawszy opowiada w najwyszym zdumieniu, gdy nastao milczenie,
nie wiedzia, co powiedzie. Chcia mwi, lecz zacz si jka i zatkao go.
Ja... ja... jak? powiedzia i potem bezradnie patrzy na kadego z kolei. Obejrza
ca dziwaczn galeri tkwic przed jego biurkiem: starego profesora, wonego | purpuro-

wym nosem, maego blondasa kandydata na aktora, i pulchn muzyczk. Mimo


wpatrywania si w ich twarze nie znajdowa nic do powiedzenia. Zapanowao chwilowe milczenie.
Wreszcie odezwa si znowu bardzo trzewo Tosiek:
Panie dyrektorze, my nikomu o tym nie powiemy.
Ani sowa zwrcia si do niego panna Hollnder nikt nie mie o tym wiedzie.
Po czym popatrzya zimno na dyrektora:
To si ju chyba nie powtrzy dodaa.
Dyrektor rozoy rce.
Do tej pory nie odezwa si ani sowem. Powzicie tej dziwacznej wiadomoci odebrao
mu mow. Z inicjatywy panny Hollnder Tosiek zostawi swj adres dyrektorowi, adresy
innych wiadkw niezwykego zdarzenia znane byy w administracji muzeum. Raz jeszcze
zoywszy przyrzeczenie kompletnego milczenia zebrani rozeszli si wyraajc swe
spodziewanie, e dziwny fakt ju si nie powtrzy. 0 s Nadzieje te, niestety, okazay sie
ponne.!Nazajutrz Fama zatrblta-dwartazyT Raz o godz. 6.18 rano, gdy w pobliu by tylko
wony Franciszek Posag, drugi raz ju po zamkniciu muzeum, gdy dyrektor wraz ze swym
pomocnikiem znajdowa si jeszcze w gabinecie, na grze. Tym razem dwik trb by tak
donony, e dyrektor od razu zrozumia, jakie to echo rozlega si po pustych salach muzeum.
Jego pomocnik zaniepokoi si, skd pochodzi to brzmienie, ale dyrektor zagada go czym
prdzej:
To pewnie stra ogniowa pojechaa na Prag powiedzia.
Ale nie, stra ogniowa trbi inaczej zapewni pomocnik i podszed do okna to
jak gdyby zabrzmiao co w samym muzeum!
Zdawao si to panu autorytatywnie wyjani dyrektor i skonfundowany pomocnik
zamilk, umiechn si tylko pod wsem.
f -Na trzeci i dzie Fama milczaa. Dyrektor wezwa jednak wtajemniczonych do swojego
gabinetu na godzin lii zoy im relacj 1 przebiegu wczorajszego dnia.
Wczoraj posg zatrbi dwa razy, obawiam si, e to si bdzie powtarzao
zakoczy swoj opowie dyrek
tor i wezwaem tu was na narad, abymy si zastanowili, co naley pocz. Jeeli wie o
trbieniu dojdzie do Ministerstwa Kultury i Sztuki, kto wie, jak si to moe skoczy.
Trbi cholerajak gono, ena ulicy sycha ponuro powiedzia wony.
A w ssiednim domu czy moe by sycha?zaniepokoia si panna Hollnder.
Dyrektor muzeum spojrza na ni badawczo.
O jakim domu pani myli?... spyta powanie.
Panna Hollnder nie odpowiedziaa.
Wszyscy czonkowie Komitetu byli dzisiaj w bardzo zych humorach. Kadego z nich,
powiedzmy nawiasem, spotkaa wczoraj wielka przykro. Tosiek mia dosy Basi, zreszt
mia i prcykroci s2kolne, profesor mia atak kamieni nerkowych, Francis2ek pokci si 2
pann Bernhard, a pann Hollnder dos2y gosy, ze w Ministerstwie Kultury oskarono j o
lewactwo.
Tote profesor Wolski-ode2wa si 2 pewnym 2niecierpli- wieniem:
Po c nas pan wezwa, panie dyrektorze, c my na to moemy poradzi?
Dyrektor nie zdy odpowiedzie na to pytanie, gdy w tej chwili cay gmach muzeum
napeni si silnym odgosem srebrzystej trbki. Dwiki nie ustaway ani na chwil i
wzmagay si stopniowo. Szyby zadray.
To ona!zawoa Franciszek i wszyscy 2erwali si do biegu.
Z gabinetu dyrektora tr2eba byo pr2ebiec korytar2em, potem tezy pitra w d. Pierws2y,
oczywicie, bieg Tosiek, za nim dyrektor muzeum. Spogldajc na zegarek woa w biegu:
Jedenasta dwadziecia dwie, tym razem jedenasta dwadziecia dwie...

Za nim toczya si jak kula panna Hollnder, na schodach wszystkie skadniki jei
^mhnoci podskakiway rytmicznie.
As, as, as, as! woaa zeskakujc ze schodka na schodek as, as, as, as liczya
nuty trbki. I nagle zawoaa przypominajc sobie swj lwowski akcent: i
Ta c to znaczy? C, dzisiaj gra C Me Gs! V
Z tym okrzykiem wpadli do szatni do hallu.
Drzwi zamkn woa w przelocie dyrektor nie wpuszcza i nie wypuszcza
nikogo.
Speszeni szatniarze tumnie rzucili si do wykonania rozkazu, ku dyrektorowi lecia z gbi
drugiego skrzyda przeraony jego pomocnik, wymachujc rkami.
Psiakrew! zakl Tosiek.
Do Famy dosta si byo niepodobna. Otacza j zwarty tum dzieci.
Co to jest? Co to jest? woaa zdyszana pann Hol- lander.
Jaka przeraon kobiecina w szarym paszczu i fiokowej woalce na gowie oddzielia si od
stoczonych dzieci.
My jestemy wycieczka szkoy podstawowej w Klimontowie! zawoaa.
Rozej si, rozej si! woa nadbiegy Franciszek.
A posg trbi w najlepsze.
W godzin^ potem w gabinecie dyrektora zgromadzio si znowu ^fcT "samo towarzystwo,
pomnoone o pomocnika dyrektora i zapakan nauczycielk z Klimontowa. Mimo jej baga
dzieci nie wypuszczono i muzeum byo zamknite na cztery rygle.
"ebrani zasiedli wkoo okrgego stou stojcego w rogu gabinetu i przez chwil milczeli. /
Areszcie dyrektor bezradnie spojrza po wszystkichTzaamujc rce powiedzia:
Co robi?
Do Bezpieczestwa sykna bezapelacyjnie panna Hollander.
Za nic w wiecie odpowiedzia dyrektor.
Nie mona 1 doda jego pomocnik powanie trzeba to ukry jak najstaranniej.
Niech tu przyjdzie kto z Ministerstwa Kultury i Sztuki zaproponowa profesor
Wolski.
Dobrze! j ucieszjsi dyrektor zaraz zadzwoni. I nie czekajc na aprobat podnis
suchawk i nkrci
numer. Po chwili ju rozmawia.
Halo! To pani sekretarka? To ja, tak, to ja... musz zaraz rozmawia z panem
ministrem. Tu si stao nieszczcie w muzeum, wielkie nieszczcie. Musi zaraz kto
przyjecha... tak?... tak?... tak... tak... aha... tak... za godzin? Dobrze, za godzin...
Pooy suchawk i popatrzy smtnie na towarzyszy niedoli. Minister w omy,
wiceminister w Chodziey, kierownik wydziau na zebraniu, dyrektor Lisek nie moe opuci
ministerstwa... Kazali zadzwoni z godzin.
Dyrektorze powiedzia cierpliwie pomocnik wy nie tak robicie^Ieszczecie si
nie nauczyli?
To mwic podnis suchawk i nakrci ten sam numer.
Halo powiedzia tu mwi zastpca dyrektora Muzeum Narodowego. Chciaem
si spyta, czy wycie dostali zaproszenie na nasze dzisiejsze zebranie? Wysane przed
tygodniem. Nie wie pani? Bo tu panowie ju si zebrali, a delegata od was nie ma. W jakiej
sprawie? W jakiej sprawie... Planowanie tematw malarskich na rok 1956. Tak, tak, zaraz po
szeciolatce... no, tak, trzeba myle o przyszoci. Kto jest? Profesor Wolski, pani
Hollander... tak, pani Hollander, tam bd i tematy muzyczne. Malarze lubi instrumenty
muzyczne, trzeba im ustpowa w ich zamiowaniach do tematw, tak, tak...
Dyrektor Lisek? Doskonale. Zaraz bdzie? Dobrze, my poczekamy z otwarciem zebrania.
Nie szkodzi, nie szkodzi... my ju przyzwyczajeni.

Dyrektor Lisek bdzie za chwil doda odkadajc suchawk.


To wietnie zauwaya pann Hollander mam i nim do pomwienia.
Jako po p godzinie zjawi si dyrektor Lisek. Wywie- ony, spokojny. e muzeum jest
zamknite i e wpuszczono go wyjtkowo nie zauway. Nie po miarkowa nic po
zebranych, chocia nauczycielka z Klimontowa pakaa cicho.
W tym momencie odwoano wonego Franciszka. ona po niego przysza.
Panna Hollander skoczya do oczu dyrektorowi Liskowi:
Skd lewactwo? Jak to lewactwo? Co to znaczy? Dlaczego?
Dyrektor Lisek umiechn si z caym spokojem.
-i- Moja panno Henryko, koleanko, suchajcie I Wasze Tango kurpiowskie na fortepian ma
melodi w lewym rku. Dlaczego? Po co? Jeeli melodia jest dostatecznie postpow, to
suchacz to i tak zrozumie, nawet i w prawym rku. Nie potrzeba tego podkrela...
Tak wtrci tu nagle swoim niskim, robionym basem Tosiek Trlk a jak ja
zagraem na popisie szkolnym Bolesaw miaego...
Tak, tak przerwa mu wp sowa zirytowany ju dyrektor Lisek bo jeeli
Bolesaw miay jest niszy wzrostem od biskupa, to widz odczuwa sympati do biskupa...
Ale j graem tak Tosiek podnis swj herkulesowy okie do wysokoci ucha...
a potem Motykowska napisaa w gazecie...
Drodzy pastwo z rozpacz w gosie przerwa dyrektor zebralimy si tu w innej
sprawie.
I tu jiopierc^epowiedi zdumionemu przedstawicielowi Ministerstwa Kultury i Sztuki o
caej historii z trbieniem. Dyrektor Lisek opanowa swoje zdziwienie i stara si stan na
wysokoci sytuacji.
Czy pan zarzdzi, aby nikt nie zosta z muzeum wy- I puszczony?
Ale oczywicie.
Tu przemagajc swe oniemielenie nauczycielka w fioletowej woalce wtrcia swoje:
Panie dyrektorze, dzieci godne, ja musz na pocig. One nie maj gdzie nocowa... ja
nie mam pienidzy... i Izy znowu poczy j dawi.
No, tutaj si zarzdzi zbiorowe ywienie dzieci. Trzeba zatelefonowa do centrali
gastronomicznej... Ile jest dzieci?
Szedziesicioro wyjkaa nauczycielka.
Tak, wic sprowadzi si szedziesit nakry, szedziesit zup...
A my? spyta Tosiek, bardzo ju godny.
No, to osiemdziesit.
Tak, ale ci, co przywioz obiad, nie bd mogli ju opuci muzeum, poniewa si
dowiedz, e Fama trbia wtrci pomocnik dyrektora.
To trudno.
A kolacja? spyta Tosiek, ktrego sprawy wyywienia zawsze mocno interesoway.
Przyjad inni.
Ale w ten sposb muzeum bdzie si napeniao cotaz szczelniej powiedzia z
jeszcze wiksz rozpacz dyrektor.
Musimy jednak tak postpi stwierdzi nieubaganie dyrektor Lisek.
A Fama przestanie trbi? spyta profesor Wolski.
A jeli ta wasza Fama nigdy nie ptzestanie trbi? Do sdnego dnia? paczliwie
powiedziaa opiekunka dzieci.
Nauczycielka w Polsce Ludowej nie moe wierzy w sdny dzie zrobia uwag
panna Hollander.
Zaraz, zaraz przerwa jej dyrektor Lisek, czc pace obu rk przed swoim nosem
musimy si zastanowi, ile kalorii potrzebuj dzieci. Czy pitnacie gramw misa wystarczy
dla dzieci? Musimy przedoy kosztorys wyywienia

, do Ministerstwa Handlu Wewntrznego.


Dobrze I krzykn dyrektor ale wtedy musimy po* wiedzie, dlaczegomy dzieci
zamknli w muzeum.
Co to bdzie, jak oni si dowiedz! westchna panna Hollander.
W tej chwili wpad Franciszek.
Panie dyrektorze zawoa od progu na pomoc! Dzieci szalej! Rozbiegy si po
caym muzeum. Dziewczynki bawi si w gospodarstwo koreck porcelan, a chopcy w
policjantw i zodziei policjanci maj na gowie greckie wazy zamiast hemw, a zodzieje
przepasali si suckimi pasami... A najmodsze zasiusiali ca toalet.
Wszyscy ruszyli na d. Z trudnoci pozbierano dzieci po salach, odebrano im muzealne
przedmioty, zgromadzono w hallu. Woni utworzyli kordon na schodach, aby dzieci nie
puszcza na gr. Krzyk by, gwar i haas niebyway. Trwao to z godzin. Fama trbia przez
ten czas par razy, ale nikt nie zwraca na ni uwagi. Tylko dzieci pokaday si ze miechu.
Wreszcie uspokoio si wszystko. Dzieci przycichy i u- siady na posadzce. Wyglday
jak zbitej stado kuropatw.. Niektre zaczy zasypia.
Dyrektor Lisek przez ten czas znik. Wezwano go na inne posiedzenie. Inni czonkowie
Komitetu Ratowania Sztuki Polskiej nie mieli ju siy i na gr. Usiedli wszyscy przy
szatni, przy wojokowych pantoflach, i spogldali bezradnie jedni na drugich.
Pani nauczycielka z Klimontowa, rozdawszy co slabo- witszym dzieciom wasne bueczki
z olbrzymiej torby, ktr dwigaa w rku, przysiada te na krzeseku ze zrezygnowanym
wyrazem twarzy. O zbiorowym wyywieniu zatrzymanych w muzeum dzieci ju si nie
mwio.
Wwczas od grupy najstarszych chopcw, ktrzy si zatrzymali na schodach przed
kordonem wonych, oddzieli! si jeden ucze i podszed do nauczycielki!
Psze pani, psze pani zasepleni z cicha ja pani co powiem.
Dziecko kochane ucieszya si nagle nauczycielka
i twarz jej si rozpromienia jak soce zza chmur wyzierajce nie mnie, nie mnie.
PoWfedz'panu dyrektorowi.
To mwic popchna malca ku dyrektorowi muzeum, ktry siedzia ze zwieszon gow
w ponurym zamyleniu. Ustawi jednak swoje krzeso w ten sposb, i przez drzwi
wejciowe mg od czasu do czasuzerkaniespokojniewstro- n zamarego posgu.
Panie dyrektorze, panie dyrektorze zawoaa nauczycielka on ma panu co do
powiedzenia. To nasz szkolny racjonalizator, Gabry Ponowa. On wszystko potrafi, to jest
inicjator walki z chrabszczami w Klimontowie, on czyci kominy, on zracjonalizowa nasz
stra ogniow... Ju ja go znam, on ma sposb no mw, chopcze... posuna maego
jeszcze bardziej w stron zaspionego dygnitarza.
Oczy wszystkich z ciekawoci i niedowierzaniem zwrciy si na Gabrysia.
By to chopiec lat dwunastu, wysoki i chudy, rudawy i piegowaty, ostrzyony na jea.
Mia due, niebieskie oczy o zaczerwienionych powiekach, zadarty nosek, ktrym pociga
przy mwieniu, i grube, wypuke wargi. Ubrany by w krciutkie spodenki, z ktrych
sterczay cienkie, patykowate, bardzo opalone nogi, w sweterek trawiastego koloru i wyppowia perkalow koszulin.
Stan przed dyrektorem i nieco seplenic zapyta:
O ile si domylam, towarzyszu dyrektorze, to macie kopot z t figur, co trbi. Czy
ona trbi niezalenie od was?
Dyrektor z gbokim podziwem obrzuci spojrzeniem patykowat figurk.
Zupenie niezalenie odpowiedzia z westchnieniem.
I wy nie wiecie, co z tym pocz? pyta dalej Gabry. Wszyscy obecni ze zdumieniem
suchali tonu tych pyta.
Przesuwali te swoje krzesa stopniowo w ten sposb, e Gabry po chwili znalaz si w

rodku koa ciekawych. Nauczycielka z Klimontowa znowu ocieraa zy, tym razem zy
^yimy.
Bo wy nie chcecie, aby si wiat dowiedzia, ze w waszym muzeum dziej si rzeczy
mistyczne i irracjonalne? jednym tchem wyrecytowa Gabry.
No taki odpowiedzieli tym razem wszyscy zgodnym chrem.
No, to ja bd, zdaje si, mia sposb powiedzia Gabry, specjalnie seplenic na
obu s w sowie sposb.
Chopcze, czy ty si nie udzisz? ze smutkiem spyta profesor Wolski. Na
pewne rzeczy nie ma sposobu.
Ale Gabry nie sucha profesora.) Jak niepowstrzymywany potokmwi dalej, jak gdyby
wydawa znakomicie wyuczon, ale niedobrze rozumian lekcj:
-j- Podug trzeciej zasady dialektycznej, jeeli nie da si opanowa pewnego
przeciwstawiajcego si nam zjawiska, naley to zjawisko podporzdkowa sobie,
zuytkowujc na rzecz naszych celw, jak turbin wodn. Towarzysz Stopczyk w
przemwieniu swym z dnia 10 lutego roku 1950 w Opatowie powiedzia: Jeeli zjawisko
nie poddaje si naszym celom, naley je przechrzci tak, aby z nami wspdziaao
Proponuj przechrzci zjawisko zachodzce w Muzeum Narodowym i, e si tak wyra,
zracjonalizowa je. /
Gabry przerwa, a wszyscy milczeli pogreni w zbara- niaym zdumieniu.
Jaka jest trzecia zasada dialektyki? spyta szeptem Tosiek pann Hollander.
Nie wiem jeszcze ciszej odpowiedziaa kompozytor- ka.
Milczenie przerwa profesor Wolski:
Ten may dobrze mwi: naley przechrzci. U nas te tak si robi. Jak ten stary
Feigenfeld, dobry malarz, ale chop prosty, od puga, nic nie rozumie, twierdzi, i trzeba
malowa tak, jak si czuje jak ten stary Feigenfeld wystawi obraz Chmury w Loing-surMame, nawet dobry obraz, medalem zotym w Paryu odznaczony, to mymy go nazwali
Murarze na rusztowaniu i bardzo si wszystkim podoba, czwart
nagrod dosta na wystawie, i Sokorski chwali, i Ogoniok go reprodukowa. A obraz zosta
ten sam...
W tej chwili Fama zadudnia. Ale wszyscy byli tak zajci Gabrysiem, e machnli rkami.
Dzieci tylk, ju prawie zasypiajc, odwrciy ku niej niechtne gowiny.
No, i dobrze powiedzia rzeczowo pomocnik dyrektora, kiedy trba przestaa rycze i
ostatnie jej echo odbio si gdzie o szklany dach gmachu a c ty przechrzcisz?
Gabry nie namylajc si ani chwili:
Ja bym jej da taki napis: Nawet posgi grzmi na cze sztuki socrealistycznej i
niech sobie trbi.
Dziecko, ty jeste genialny zawoa dyrektor. #
Pewnie chcesz zosta ministrem? spytaa panna Hol- lander.
Nie, ja chc by aktorem stanowczo wyrzek Gabry.
No, oczywicie powiedzia sam do siebie Tosiek bo sepleni.
W mig Franciszek przynis kawaek czerwonego ptna, co zostao z transparentu
pierwszomajowego. Wszyscy, nawet nauczycielka z Klimontowa, wycinali z biaego papieru
litery, ktre rysowa w popiechu profesor Wolski. Nie przesady trzy kwadranse, a
transparent by gotowy. Z tryumfem poniesiono go do hallu i umieszczono nad posgiem. Dla
przymocowania go dyrektor powici ostatnie pluskiewki
w muzeum, ktre byy zarazem ostatnimi pluskiewkami-w Warszawie.
Panie dyrektorze zrobi skromn uwag Franciszek Posag a czym bdziemy potem
przybija?
Gwodziami prehistorycznymi odpowiedzia rzeczowo pomocnik dyrektora.

H W momencie kiedy napis przybijano nad figur, Fama podniosa rk z trb ku wargom,
ale nie zatrbia. Rka jej powoli opada i znieruchomiaa w zwykej pozie. *
To jest figura realistyczna powiedzia Gabry
pietsi odrobione jak prawdziwe. Tylko w pasie wska, ale to od sznurwki/ Nasze kobiety nie
s ju takie. Ta rzeba jest osadzona w historii.
Tosiek, nadajc cay aksamit swemu gbokiemu gosowi, raz jeszcze odczyta napis:
Nawet posgi grzmi na cze sztuki socrealistycznej,
Co za poczucie rzeczywistoci powiedziaa panna Hollander.
Teraz mona drzwi muzeum otworzy jak najszerzej, niech przychodz, niech ogldaj
zawoa zaraony patosem dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie.
To znakomity pomys dorzuci profesor Wolski.
I rzeczywicie. Pomys by znakomity. Od chwili zawieszenia tego napisu Fama przestaa
trbi.
1952
Borsuk
Chocia dnie przedwiteczne pozbawione byy niegu i mrozu, roztapiay si w klapaninie i
koczyy przedwczenie zapadajcym zmrokiem, ruch w miecie by duy. Zwaszcza w
okolicy dworca, przed wystawami sklepw spdzielczych i licznie tutaj utworzonych
ksigarni, zatrzymywao si duo ludzi. Wida byo, e myl oni ju o Gwiazdce i
gwiazdkowych podarkach. Modzi i starzy przewijali si tutaj na tro- tuarach i nawet
schodzili na jezdni, chwilami tak samo zatoczon jak miejsca dla pieszych. Samochody nie
angaoway si w te przydworcowe uliczki, wspaniaomylnie zostawiajc je dla
przechodniw.
Obcy w tym miecie, aziem ulicami, troch hamujc ich ruchliwo swoim obojtnym i
powolnym krokiem. Niektrzy co wawsi ludzie nawet si na mnie zymali i okazywali mi
swe zniecierpliwienie. Ju chciaem si wycofa z tych okolic: nie interesoway mnie ani
granatowe perkaliki w kwiatki, ani wyjtkowo szpetne niebieskie i rowe zabawki, ani
nawet obficie rozoone w oknach naronego sklepu tak modne dzisiaj tomy Balzaka. Ale w
pewnym momencie zwrcia moj uwag szczeglna para mczyzn.
Przodem kroczy wysoki czowiek w szarym wiziennym ubraniu. Wizienna okrga
czapka nasadzona na czubek gowy nie zakrywaa obfitej czarnej czupryny, ktra spadaa na
czoo i kark. Ju dawno min czas, kiedy go, wchodzcego do wizienia, ostrzyono na zero
1 Ruchy mia pewne siebie, cho obojtne, i szed miarowo, nie ogldajc si ani na prawo,
ani na lewo. Za nim nieduy onierz z ogromn pepesz opart o biodro prowadzi go ku
jakiemu tam celowi. Odwodzi go z sali sdowej do turmy czy odwrotnie, nikogo to nie
interesowao. Zwizani w do dziwn par, szU w rwnym
rytmie z reszt przechodniw, tote nie zwracali na siebie zbytniej uwagi. Dyem w t sam
stron, wic nie traciem ich z oczu.
Szlimy szerokim trotuarem. Porodku tego kawaka ulicy byszczaa dua lustrzana szyba
specjalnej wystawy. Znajdowa si tam sklep myliwski. Nie zdaj sobie sprawy, czy by to
jeszcze sklep prywatny, czy te jaka spdzielnia nowoczesna, ale na wystawie leay
normalne w takich sklepach przedmioty. Par dubeltwek czy wiatrwek uoonych
promienicie, torby myliwskie, byszczce te trbki z zielonymi chwastami, mae
czerwone piramidki naboi i tym podobne rzeczy. Porodku okna siedzia wypchany, adnie
upozowany, popielaty, szorstkowosy borsuk.
Wizie wraz z eskortujcym go onierzem przechodzili obojtnie koo wystawy. Nagle
wzrok jednego i drugiego prawie jednoczenie pad na wypchanego zwierzaka i nie
porozumiewajc si zatrzymali si jak wryci. Ja stanem tu za nimi.
Borsuk powiedzia wizie.
- Jaiwiec jednoczenie zawyrokowa onierzyk i troch popuci pepeszy.

Chwil stali w milczeniu, podliwie spogldajc na wystaw.


U nas na to mwi jawiec doda onierz.
To wy z Poznaskiego? spyta jeniec.
Tak, koo Leszna. Ale mwi i borsuk doda. Jeszcze postali.
Nigdy takiegom nie widzia w lesie znowu doda onierz, wida gadatliwy. Chcia
si przy tym czego wicej
o tym zwierzu dowiedzie.
A ja strzelaem do takich, oho powiedzia wizie jakem by gajowym koo
Koskich.
Tam lasy s? A gdzie to jest?
W stronie Radomia.
To wycie gajowy?
Wizie umiechn si.
W okupacj byem za gajowego. To tam takich borsukw jak szczurw. Nieraz
strzelaem. Ale, jucha, trudny strza.
Czytaem niedawno w gazecie, e taki borsuk na nauczycielk napad. Rowerem jechaa
przez las.
Moliwe. To tek szmyrga, e ha... a czasem odwane. Samica, jak ma mae.
A widzielicie takie jawice szczeniaki?
Nie, modych tom nie widzia.
Chciabym to takie co zobaczy westchn onierz. To musi by fajne.
Pojedcie do jakiego lasu, zapolujcie nie bez cikiego akcentu w gosie powiedzia
wizie.
W wojsku jeszcze dugo westchn onierzyk.
Nie cigle przecie w wojsku.
Tak. Ale dopiero rok jezdem.
Wizie si zamia.
No, to jeszcze roczek, i ju.
Ano, to prawd przyzna onierz rwnie z umiechem.
Jeszcze patrzyli na borsuka.
A podobno, tata powiadali, e taki to chopa za s- bizn uchwyci.
E, takie myliwskie gadanie wtpico powiedzia wizie.
A jak si broni?
To chwyta, gdzie moe. Gryzie podobno.
Zby to ma. A co toto te?
Co ma re? Co popadnie. Mysz zapie, to mysz poknie, ab, to ab. jajka ptasie, to
jajka.
Przecie n drzewo nie polezie?
S takie ptaki, co na ziemi gniazdo wij. Kuropatwiego
gniazda nie widziae?
O, to to widziaem. Raz u nas kuropatwa siedziaa przy
samiutkiej drodze. No, mwi wam, krok ode drogi pokaza pepesz, jak ta kuropatwa
siedziaa to ja si do niej podkrada, tak blisko,blisko do niej, i patrz, a ona na mnie tym
oczkiem tylko tak yp, yp pokaza praw rk pod nosem, jak to ona tym okiem
przewraca, pepesz przedtem przeoy do lewej doni.
No i co, i wysiedziaa? spyta z ciekawoci wizie.
Ano, czemu nie, wysiedziaa. adne byo stadko, co ze dwanacie sztuk. Po polu potem
chodziy. To jeszcze jak Niemiec by, to te andarmy tam strzelay.
A wycie nie strzelali?
Panie drogi, z czego ? Jakie tam u chopa strzelanie.

Wnyki zakadae, co? gronie zapyta wizie.


No, co si tam na taki wnyk zapie, niby to nie wiecie tumaczy onierzyk tylko
krlik albo co. Zajc to silna bestia, wemie i z takim wnykiem si urwie.
Za sabe stawiae. To trzeba z cienkiego, ale mocnego drutu.
Raz to si nam kot zapa, nasz wasny kot, o mao si nie udusi; tak mi ap rozora,
kiedy mu ten drut przecinaem. A bybym mu odek przeci... kocisko takie gupie.
Kotw to ja nie lubi przecigle i jakby z zamyleniem powiedzia wizie.
A tego borsuka to dobrze wypchali doda jeszcze konwojent i przeoy pepesz z
powrotem do prawej.
Dobrze, bardzo dobrze. Jak ywy przyzna prowadzony.
Tak te girki mu uoy jak ywe ju lew rk onierz pokaza, jak borsuk unosi ap
w gr. On to tak musi wyglda. No, i paznokcie ma na pazurze jak u niedwiedzi.
Bo to jedn rodzin powiedzia wizie.
Co pan powiesz? No, no. Nie pomylabym. A z tego to futro pewno dobre.
Pdzle do golenia robi.
A prawda, dziadzio to mi z takiego borsuka pdzel. Powiada, e najlepsze.
Zamilkli i jeszcze przez chwil spogldali na wypchane stworzenie. Borsuk jakby si im
troch pokrzywia, szczerzy bez przerwy dugie zby i czarne smugi podobne do brwi nad
oczami. Podniesiona apka miaa jaki drwicy gest.
Futerko ma takie szare w zamyleniu powiedzia jeszcze wizie.
Nagle onierz si przeposzy. Spostrzeg w szkle wystawowym mj ciekawy wzrok.
Szybkim ruchem gowy obejrza si dookoa, czy prcz mnie nikt ich nie widzia. Ale kady
si spieszy w swoj stron i nie zwracano uwagi na t dziwn par. Konwojent postanowi
nadrobi min.
Ale, ale powiedzia nagle innym tonem co pan tak stoisz tu i gadasz. Jazd,
idziem dalej!
Wizie wzruszy tylko jednym ramieniem, obrci si i poszed. onierz naleycie uj
pepesz i przepisowo ruszy za konwojowanym. Miarowo kroczc znikli po chwili w tumie.
Jeszcze zwrciem si do borsuka. Nie, raczej zby szczerzy dobrodusznie. I apk
wzniesion kiwa jak gdyby do mnie porozumiewawczo.
Dobra, dobra, borsuczku kochany powiedziaem.
Choinki
Opowiadanie mazowieckie
Jerzemu Beszyskiemu
Panie, powiadam panu, e u nas w spdzielni to taka zasada: kady za wszystkich, wszyscy
za jednego. Takiego ju mamy kierownika, chop morowy, i wie, co si kademu czowiekowi naley. Jak popijawa, to popijawa, jak robota, to a wre. Wszyscy w Bryjowie jego
znaj, migy taki i rzutki, tylko bardzo naczalstwu si stawia i nie zawsze trzewy, ale jako
to wszystko uchodzi, bo co zbuduje, panie, to mur-beton-e- lazo... Stoi, panie, i do sdnego
dnia sta bdzie, o ile, panie drogi, przed sdnym dniem ta bomba jaka atomowa w nas
wszystkich nie wyrnie, ale po tej bombie te sta bdzie, a ten mostek, co u pana prezesa
wybudowa, to czternacie takich bomb przetrzyma i bdzie sta.
A wita, panie, witami, sam witowa i nam kaza. U nas zawsze choinka musi by
mwi. I rybka, pan powiadasz? I rybka, oczywicie, po rybki to my zawsze do siostrzyczek
do Walencowa jedzili, siostrzyczki tam maj gospodarstwo efef! Zostawili im toto wszystko,
bo jak w zegareczku chodzio: ale i w spdzielni w Koaczkowie, panie, te rybki my
wybierali. Karpie takie, panie, e moc, po kilu sztuka, a takie to najlepsze; pan nie uwierzysz,
ile smak karpia od wagi zaley... To wtedy, co my po te rybki do Koaczkowa jedzili i
przywielimy jak si patrzy dla kadego z naszych chopakw po karpiu, tylko prosi si,
eby go podlewa to nasz naczelnik powiada: No, chopaki, a choinki? Jak to,

bdziemy pogaskie obyczaje wici, a choinki nie bdzie? Powiadaj choinka


noworoczna? Niech bdzie sobie i noworoczna, tylko my j tydzie przedtem zawiecimy*
Po wszystkich oknach takie choinki stoj na tydzie przedtem, ale niby ich nie zapalaj czy
co, czy te cichcem, jak ju nikt do okien nie zaglda... Jednym sowem,
choinki musz by. Bra, chopcy, ciarwk i walaj gdzie- niebd do lasu, ale mi samym
nie rba, bo to zniszczenie drzewa, i powiadaj, e tak nie mona w cywilizowanym kraju.
W Ameryce podobno cywilne sztuczne choinki powymylali, eby tylko lasw nie niszczy,
bo im te lasy potrzebne na gazety. Na jeden numer gazety cay las idzie... No nie? U nas
jeszcze nie ma sztucznych choinek, ale prawdziwe s, ile wlezie, tylko trzeba umie szuka...
Jak wszystko, panie kierowniku powiadamy trzeba umie szuka.
A wita akurat w zeszym roku wypady jak si patrzy, jak to na obrazkach maluj, mrz
niewielki, nieg tgi, zasypane wszystko, nie wida nawet, gdzie jakie drzewo stoi.
Wzilimy my z Michaem ciarwk, siedzimy w tej szoferce i jedzie- my. Gdzie
pojedziemy? Jak to gdzie? Pod yrardw poje- dziemy, najlepsze tam choinki.
Jedziemy my pod ytardw, zimno jak cholera, chocia dopiero poudnie i soce wieci,
jedziemy my, a nieg si za nami kurzy, walimy my pod yrardw, a pod Miedniewice, a
choinek nie ma, ani leniczwki, ani leniczego, i stoj jakie takie szturpaki. Sami sobie
pobralibymy, ale nie ma co.
Wracaj si powiadam do Michaa.
Wracamy si my w inne strony, ile nam kierownik powiedzia, e pod yrardw.
Pojedziemy do Mszczonowa, tam w Rochowie moe jak znajdziemy. Mam ja tam
znajomego leniczego, co prawda jest to tam gdzie na zadupiu, nie wiadomo, czy
przejedziemy, niegami drog zawiao, no, a moe... Jedziemy na Rochw.
A tu jak tylko na yrardw, wie pan, tam zaraz od Jaktorowa, a tu widzimy dwa
mundury na drodze, i zatrzymuj. Lotna, nie lotna, konttol jaka czy co? Nie ponimajem. A
pan wadza taki straszny by, z wsami i karkiem czerwonym jak byczysko, a sam chudy i
mizerny, i zatrzymuje: Sta! powiada pewnie choinki kradzione wieziecie do
cholery* za dwa dni wigilia, to lasy niszczycie, kanalie. Pokaza, co jest w ciarwce.
Panie wadzo powiadam co ma by? Zajrzyj pan wadza pod brezent, nic
tam nie ma, ani jednej choinki, my tylko tak...
A co tak? pyta drugi milicjant. Ten by modszy i jakby sympatyczniejszy i oczy
mu si miej troch do nas, wiadomo, chopak mody i wdk od nas poczu.
Zajrzeli pod brezent, a tam pusto.
Cocie powiadaj za ofermy, adnej choinki nie potrafilicie znale, a gdzie
ecie jedzili?
A pod Miedniewice powiadamy.
A oni na nas jak skocz: pod Miedniewicami, a nie wiecie, e tam lasy mode, e rba
nie wolno? No, nie wiecie, e tam adnej choinki nie ma?
Noitak pogadalimy pogadalimy: widz oni, e my dobre ludzie, i powiadaj, e oni te
po choinki wylecieli, tylko na piechot przyszli ze stacji w Radziwiowie i po drodze,
cholera, ani jednej ciarwki z choinkami nie upolowali, i tak musz do domu wraca, a
dzieci w domu na choinki czekaj. Jeden mia dwoje dzieci, a ten, choroba, modszy, to
zdy ju czworo namacha. Jak ja powiada do domu bez choinki przyjad, jake to
moe by? Same ofermy trafiamy, nikt choinki nie moe przysposobi dla pastwowej
wadzy.
No Micha powiada sami to nie moecie co wyrba? A oni powiadaj, e
nie mog, bo nie bierze.
A co nie bierze?pytam.A wtedy jeden z cholewy wyciga tak pik, co mu
ogrodnik drzewka na wiosn obcina, a drugi w bucie toporek ma taki, co to dawniej cukier z
gowy rbali; ale teraz to ju i takiego cukru, i takich toporkw nie ma. To my w miech.

To chyba na was, panowie wadza, trzeba powiedzie, e ofermy jestecie. Jake wy


mylelicie, e takim czym choink mona ugongoli?
A oni si troch zawstydzili i powiadaj ju jak do ludzi.
2*
Opowiadania
No, a jak, towarzysze powiadaj nie moglibycie poradzi, gdzie my takie choinki
znajdziemy ?
To Micha powiada do mnie: siadaj z tym modszym pod brezent, a panie starszy,
powiada, siadaj pan ze mn do szoferki, pojedziemy przez Mszczonw a do Rochowa, tam
znajdziemy choinki. Bdzie tam i dla was, i dla nas.
A wiartk macie? pytaj milicjanci.
A gdzie za, posali nas z goymi rkami powiadam a nic nie mwi, e my w
szoferce po p literka na ryo mamy, no i par rowych ptaszkw te nam kierownik da,
tylko przykaza, eby tych sposobw w ostatecznoci uywa.
No siadaj, panie wadza, koo mnie powiada Micha i zasuwamy.
Siedli my i zasuwamy, jak powiedzia. Jedziemy, jedziemy, pod tym brezentem zimno.
Ten mody, co ze mn jecha Witek mu byo powiada: napijmy si, towarzyszu, bo
okrutnie zimno. A ja powiadam: a co my pi bdziemy? A on powiada ten Witek, nawet
jego numer pamitam, mgbym dzisiaj powtrzy no, jak trzeba, to trzeba i z drugiej
nogawicy wiarteczk wyjmuje i mnie daje.
Nie chc ja, panie wadzo, powiadam, pi, bo to potem trudno bdzie o te choinki, jak
po pijaku przyjedziemy. Do choinek w polskim lesie to potrzebna trzewa gowa.
Sam to powiadam, a na t wiartk zerkam. Ale ten mi uwierzy na sowo i wiartk z
powrotem za cholew zasun. Patrz, gdzie jedziemy, las marny. Krzycz ja do Michaa
nie tam, nie tak, ale on mnie nie syszy. Wali do jakiej leniczwki i zatrzymuje.
Zeskakuje. Micha powiada, e to jego znajomy tutaj leniczy, znaczy si, mieszka i e u tego
leniczego choinek w brd. I rzeczywicie, patrzymy, naokoo las i sadzonki, i wierki, i
takie, i owakie, ale furmanek przed leniczwk stoi do cholery i wszystkie chopy patrz na
nasz ciarwk jakby wilka w lesie zobaczyli. A jeszcze oni nie widzieli, e my z wadzami
jedziemy, bo ci chopaki to si pochowali i nie wyskoczyli, eby to i leniczego nie
zastraszy, i glinianego sowa nie posysze i eby samym jako wyj z tego interesu i
gdzie jak choink przychwyci.
Wchodzimy my do tego leniczego: patrzymy, a on w kantorze swoim siedzi przy stoliku
i taka gra forsy przed nim, e a strach bierze patrze, i w takim nieporzdku. Stwy nie
poukadane i te pitki tak tylko chodz po stole, jak leniczy krzyknie, dwjek to jak u
ksidza proboszcza na tacce, cae gry. Micha mwi tak i tak, panie leniczy, przecie pan nas
zna, ja jestem z tej spdzielni z Bryjowa, to mi kierownik kaza do pana leniczego
przyjecha choinek poprosi.
A przed tym stolikiem to kupa chopw w kolejce sta, czekali wida na co. A ten
leniczy, jak nie krzyknie na nas:
Co wy sobie mylicie, ja tutaj dzisiaj wypat mam, poradzi sobie z ludmi nie
mog, a wy choinek chcecie, taka wasza ma. Tak powiedzia, prosz pana, chocia
wyksztacony czowiek. Ja mu mwi, panie, niech pan nam tutaj od kurww nie wymyla, a
niech pana kaczki zdepcz, przecie pan z tak nieposprztan fors wypaty nie doprowadzi
do boego koca.
A on na nas jak nie wsiednie: Co wy si do mojej wypaty wtrcacie, moja wypata
rozumiecie, chamy, nie wasza. Nic wy tutaj nie dostaniecie, ani choinek, ani pienidzy.
Micha si rozeli: Nie potrzeba nam paskiej forsy powiada. Nie po fors my tutaj
przyjechali, tylko po choink.
A ten leniczy wrzanie: Fora ze dwora 1 Wynosi mi si tutaj I Skd wycie si tutaj

wzili?
Mymy ju chcieli po naszych kompanw w wozie schowanych skoczy, niechby
porzdku tutaj narobili, ju samym mundurem stracha napdzili, bo to jeszcze w takim
Rochowie to si tego boj a tu leniczy zza stou jak nie wyskoczy, jak si na nas nie
zamachnie i pod cian nie zatoczy. Chopi si miej a on okazuje si pijaniusieki. To i
my w miech i powiadamy: dzikujemy panu leniczemu, bardzo dziku1
jemy panu leniczemu. yczymy dobrej zabawy przy tej wypacie.
A jego a zatkao. I nie wiem, co dalej byo, bo do nas jaki taki chopina podszed i
powiada: Sotys jestem tutaj powiada z Nowej Wsi, to ja te tutaj po choinki
przyjechaem, troch do wietlicy, troch do szkoy, a troch dla ksidza proboszcza; to tutaj
jest taki gajowy, to on nam najprdzej da. Bo powiada ten leniczy to nieuyty
czowiek, po trzewemu y nie daje, a po pijaku to si do mordy cinie.
Poszlimy wic wtedy do tego gajowego, a gajowy nas prowadzi, gdzie najgorsze choiny
rosn* Ale my nic nie mwimy, tylko grzecznie czekamy, a i ci dwaj milicjanci z nami poszli.
Gajowy milicjantw zobaczy i pyta: A czego sobie panowie stranicy ycz?
A oni jemu na tego stranika: Ty, stara cholero, to nie widzisz, e wadza przed tob?
A on powiada: Moja wadza to straniki. No i co pan powie? Ten gajowy take by
pijany. Potem nam powiadali, e oni tam zawsze w kady dzie wypaty popijaj. Powiadaj,
e bez kieliszka nic si nie moe odby. e podobno dorachowa si nie mog, jak dwch
litrw nie wypij. No, i tak oni rachowali.
Ale my nic. Powiadamy do gajowego: Dawaj pan choinki. A on powiada:
Pierwej dla sotysa. No, jak pierwej dla sotysa, to dla sotysa. On z bliszej wsi.
No, i rbi te choinki dla sotysa.
A powiadam panu, nieg lea, choinki poprzykrywane, co ten gajowy kae jak choink
urba (dwch chopw rbao), to jak z niej t onieyn strznie, to patyk a patyk. To ten
sotys powiada do nas: Tego patyka to wy sobie wecie. A my nic nie mwimy,
chociaby i patyk, a my na ciarwk nosimy. Wkrtce p ciarwki mamy, a sotys
prawie nic i skamle: Panie gajowy, a dy to przecie dla ksidza proboszcza. A ten
gajowy to by bezbonik, powiada: Dla proboszcza to i takie za dobre. To ten sotys
powiada: A to przecie dla wiejskiego komitetu. To gajowy powiada:
Jakie mam, takie daj. I tak si z tym sotysem zaczli kci, e ha, a my przez ten czas
taskamy i taskamy, ale powiedzie panu prawd, e takie bele co, ani to dla dzieci z tego
uciechy nie bdzie, ani do wietlicy postawi nie mona, jedynie moe koo otarza na
pasterce takie co stanie i jako tako wyglda.
A tu si nagle, panie, jak spod ziemi jaki chopina bierze. Worek ma na plecach, pi
okrutn dwiga i wida i topora kawa za pasem. Jak nic, przyszed ty do lasu po choinki. A
zimno si robi, ciemnia si powoli, a my tak jak i bez choinek, a ten sotys na dubelt.
A ten chopina powiada:
Panie, a panowie, a zawiecie mnie do Mszczonowa. ona chora w szpitalu,
chciabym przed wigili j odwiedzi, wawy zanie, albo co...
A ten starszy milicjant si mieje:
A to ona bdzie pi jada? powiada a moe wrbie ten toporek zza twojego
pasa?
A chop nic, tylko przystaje:
A panie wadzo, a zawiecie mnie do tego Mszczonowa. Marznie coraz mocniej, to
mymy wreszcie za te litry wzili. | zagrycha si zrobia, a ten chop nic je nie chce, tylko
eby do Mszczonowa i do Mszczonowa.
Poszed sobie do naszej ciarwki, obejrza j na wszystkie strony i wraca. A my
tymczasem popijamy. Mrz bierze a mio. A chop znowu skamle:
Panie, zabierzcie mnie do Mszczonowa. Cocie wy takie miecie nazbierali? Jak mnie

wemiecie do Mszczonowa, to wam takie choinki poka, e wam oko zbieleje.


Jakie choinki? Gdzie choinki? pyta go Micha, a gajowy tylko w kuak si mieje.
Jak to jakie? Choinki, jak si patrzy, co by mona byo i do samego cara zawie i na
sali balowej postawi.
Gdzie ty takie choinki masz? pyta go Witek, ten modszy milicjant.
A mam. Tylko zawiecie mnie do Mszczonowa, to wam poka.
W Mszczonowie nam pokaesz ?
A nie, tutaj poka, dwa kroki std.
No, pokazuj powiadam zawieziemy ci do Mszczonowa.
A chop nas prowadzi, rzeczywicie niedaleko zaprowadzi i pokazuje takie wielkie wierki,
co ju pewnie po pidziesit lat miay.
I powiada:
Widzicie, panie, jakie choinki?
A wtedy Micha powiada:
Co ty, chopie, czy ty z byka spad? Jakie to choinki? Takiego wierka nie przepiuje i
nie urbie. Gdzie ty takiego postawisz?
A chop si mieje.
Czubki, panie, czubkitaki czubek to ci dopiero choinka.
A gajowy na niego jak nie skoczy:
Ty cholero woa to ty bdziesz takim wierkom by ucina? ebym ja tobie czego
nie uci!
A ja wtedy za rowe argumenty. Jak nie wsun gajowemu w ap! Masz pan, trzymaj,
powiadam, bo taki motylek to wemie i pofrunie i ju wicej nie wrci.
A do chopa powiadam:
Jak ty taki jeste mdry, to wa i piuj.
A chop znowu skamle: A gdzie ja poli powiada ja jeszcze zlet.
A co ty sobie mylisz ja powiadam jak chcesz do Mszczonowa do chorej ony
jecha, to wa, brachu, i piuj. No, jazda.
I chop, panie, na ten wierk jak nie wlizie, jak nie spiuje czubka. Panie, taka choinka!
Czego podobnego dawno u nas w Bryjo wie nie widzieli.
I ten sotys podskakuje.
Dla mnie, dla mnie tako, dla ksidza proboszcza.
Micha powiada: Dla ksidza proboszcza wystarcz te,
co s w ciarwce. Wyjmuj, bracie, i na swoje furmanki aduj, a my bdziemy teraz te
czubki brali.
Bka si ten sotys i paka, a my jemu tych czubkw taki nie dali. A ten chopina, co do
Mszczonowa chcia, to si rozochoci i czubek za czubkiem la. Peno tego byo w naszej
ciarwce, a ciemne takie igliwie jak jedwab, panie, prawdziwie katolickie byy choinki.
To si nasz kierownik ucieszy, powiadali my i sami cieszylimy si. A te dwa litry
osuszylimy, jeszcze si nam adniejsze te choinki widziay.
No, bracie, teraz siadajcie i bdziemy si dzieli.
To tak ten milicjant powiedzia, a my jemu mwimy: Panie wadzo, co pan bdzie
chcia, to niech pan bierze. A nie! ju mu nie mwimy panie wadza, bo my si ju z
nimi tykamy, tacy przyjaciele si z nas na tym polowaniu na choinki porobili. I my si
grzecznie z nimi podzielili i nawet adniejsze im przeznaczylimy, bo zawsze do Warszawy
jechay, wic musiay by adniejsze, ale i nasze take nieliche byy. Wspaniae.
No i siadamy na ciarwk i jedziemy. Tego chopa pod Mszczonw dostawilimy i tam
go wypucilimy. Choin jedn wzi i podraowa, niby do tej ony, ale take to bya prawda
z t on jak psi traw jedli. Ale do Mszczonowa to mymy nie pojechali, bo a nu nas
jeszcze kto zaczepi. Kradzione choinki powiedz a jakie one byy kradzione? Kiedy

one byy i zapacone, i podlane, i jeszcze wasn krwawic zrbane?


Jedziemy tedy do Bryjowa z tymi choinkami, miasteczka omijamy, na polnych drogach
ciko, nieg nawali, ciemnio si, za czym dojechalimy i przemarznici tacy. Ja z tym
Witkiem znowu w tych choinkach siedzimy, kuj nas one w dup z przeproszeniem, ale
jedziemy, a starszy ten przy Michale w szoferce siedzi. I tak, panie, ju pod sam Bryjw
podjedamy. Zdrzemnli my si, bo to i ciemno, i zimno, i wdka, panie, rozmarzya. A tu nagle
syszymy krzyk:
Sta, do cholery I Sta, zodzieje jedne 1 i sycha, jak Micha przyhamowa, a si
zakurzyo. Ten Witek to si tak przyczai, e pod gazie wlaz, a to kto brezent podnosi,
woa gosem jak z trby na sd ostateczny: A co wy tu, zodzieje, kradzione choinki
wieziecie?
Patrz ja, a tu dwch takich samych wadzw stoi i to z naszych tutejszych niby, tylko oni
mnie w ciemnoci nie poznali, chocia i latark wiecili.
Dawa nam te choinki I woaj. Wyadowa natychmiast. Zaraz do komisariatu
pjdziecie.
A tu nagle ten starszy milicjant, co w szoferce siedzia, jak nie wychyli si, jak nie
wrzanie, a zadraem cay.
Puszcza, towarzysze 1 To zodzieje zatrzymani do rozporzdzenia Komendy
Gwnej Milicji Obywatelskiej miasta Warszawy.
Wyrecytowa to, panie, jak przed trybun na rewii wojskowej, a tamci dwaj odpadli jak
psy od niedwiedzia, a Micha dooy, doda gazu i chodu.
No, i co pan powiesz? A taki si wydawa ten starszy milicjant, jakby nie umia i trzech
zliczy 1 Ale to chyba bya bestia. Wiadomo, milicjant.
I mylisz pan, co za rado bya. I kierownik si ucieszy,
i wszyscy nasi chopcy, i kobity, i dzieciaki. W caym Bryjo- wie rado bya, jeszcze nigdy
nie byo takich choinek w naszej miejscowoci. A te milicjanty jeszcze poow do Warszawy
potargali, Micha a o pnocy wrci i nie bardzo przytomny. A ci dwaj, co nas pod
Bryjowem zatrzymali, to na drugi dzie przyszli i kierownik im po choince da. Dobry
czowiek.
No, czy nie suszna zasada? Jeden na wszystkich, wszyscy na jednego, jak mwi nasz
kierownik.
Dziewczyna i gobie
Inynier S. po wojnie osiedli si w Komorowie koo Pruszkowa, gdzie mia maleki domek,
i oprcz zaj zawodowych powici si cakowicie wychowaniu swojego najmodszgo
syna. Edward by nieco zaniedbany przez ojca, ale teraz, po stracie oy i dwch crek,
uczucia inyniera dla syna znacznie si wzmogy i mona nawet powiedzie nabray cech
monomanii. Wprawdzie istnia jeszcze najstarszy, Sta, ale ten usamodzielni si od dawna, w
czasie wojny znalaz si we Lwowie, a potem przyszed z Pierwsz Armi jako jeden ze
piewakw kwartetu Teatru Wojsk Polskiego, nastpnie piewa w chrze Erin jako tenor,
potem za zosta solist, piosenkarzem i mieszka to we Wrocawiu, to znowu latem w
Zakopanem lub,w Karpaczu, o ile nie wystpowa w objazdach Artosu na Wybrzeu i gdzie
indziej.
Domek inyniera skada si z dwch pokoi i kuchni na dole oraz z duego pokoju
wbudowanego w wysoki dach. Dach ten wida z daleka, gdy si jedzie kolejk. Ten pokj
strychowy zajmowa wanie Edek. Opniony w nauce wskutek perypetii wojennych i
powstaniowych, mimo ukoczonych osiemnastu lat uczszcza do dziesitej klasy zawodowej szkoy plastycznej przy ulicy Noskowskiego w Warszawie. Rysowa wcale niele,
cho bez zapau, i ojciec niepokoi si, e obra dla syna fach nie bardzo mu odpowiadajcy.
Chocia sam Edek nie skary si i nawet si odgraa, e bdzie znakomitym dekoratorem

teatralnym, ale na razie objawia mao zapau do swego przyszego zajcia. Zreszt ze szkoy
przynosi z rysunkw odrcznych i technicznych same pitki, sumienie wic inyniera
uspokajao si stopniowo.
Mieszkanie inyniera byo mae, ale adne. W kuchni i przy^______________________________Opowiadania
legym pokoiku panowaa niepodzielnie stara Kodusia, tak nazywana dla znakomitego
przyrzdzania ulubionej potrawy inyniera.
W drugim pokoju miecia si pracownia inyniera (co domek zwalniao od kwaterunku),
Sypialnia i jadalnia. Tam ojciec i syn spdzali czas wieczorami. Jeeli nie gocio w tym
mieszkaniu szczcie, to niewtpliwie byo w nim bardzo spokojnie. Ojciec i syn spotykali
si dopiero przy kolacji, gdy z rana wyjedali o rnych porach, i caa tre, caa istota ich
ycia koncentrowaa si w godzinach po wieczerzy, kiedy rozmawiali, pracowali, od czasu do
czasu przypominali matk lub wsplnie czytali lekkomylne listy Stasia. Imiona sistr nie
paday nigdy w ich rozmowie.
Domek komorowski istnia rwnie przed wojn, ocalao wic w nim troch ksiek i
pamitek. Ale dziecinne fotografie Krystyny i Marii zniky po ich mierci ze cian pracowni.
Edek nie zdradza zbyt duych zainteresowa intelektualnych, ale potulnie czytywa z ojcem
niektrych klasykw, co go czasami potnie nudzio.
Kiedy inynier, wysawszy Edka na gr, zostawa sam w swoim pokoju, trudno mu byo
streci i zsumowa wszystko to, o czym mwili, rozmowy ich nie miay okrelonych
ksztatw, podobne raczej do monologw inyniera, gdy Edward by bardzo maomwny z
natury. Wszystkie jego pytania i powiedzenia ojciec powtarza sobie dugo w noc, doszukujc
si w nich jakiej treci. Pytania jednak i uwagi chopca byy zupenie zwyczajne.
Powoli jednak inynier spostrzeg, e niejasno i w sposb zupenie niesprecyzowany, w
znacznej, o ile tak mona o- kreli, odlegoci, kryy one wok czy te zday do jednego tematu. Tematem tym bya kobieta.
Oczywicie aluzje byy dyskretne. Edek by moe sam sobie nie zdawa sprawy, e powraca
do rozmw o ssiadkach, o koleankach. Zajmoway go kwestie ich urody, powierzchownoci. Czy Helcia ma adniejsze wosy od Marysi,
czy Ani oczy s niebieskie, czy szafkowe? Inynier stara si, nie pokazujc tego po sobie,
skierowa myli syna na inne przedmioty. Mwi o malarstwie, rysunkach, o sprawach
technicznych, o swojej pracy przy odbudowie Warszawy,
o nowych systemach murowania. Edek znowu po chwili zaczyna o Basi, ktra mieszkaa w
ssiedniej willi. Bya to ho, wysmuka dziewczyna i sam inynier zwrci uwag na jej
radosn, wiosenn urod. Ale teraz znowu zmieni temat rozmowy. Taktyk t miaa swoje
powody.
Inynier ba si erotyzmu. Uwaa go za element, ktry niszczy ludzkie ycie. A przede
wszystkim pozbawia go dzieci. Sta zdecydowa si na swoj wdrown karier pod
wpywem jakiej dziewczyny. Ale nie to byo najpowaniejsz tragedi w yciu inyniera.
Mia jeszcze dwie crki pomidzy Stasiem a Edkiem. Jedna z nich zgina w powstaniu
warszawskim. Znalaza si w AK nie ze wzgldw ideowych. Wcign j do tej organizacji
kolega, w ktrym si lepo zakochaa. Nie widziaa ani jego gupoty, ani arogancji, ani
lekkomylnoci, z ktr traktowa sprawy polityczne i yciowe. Jego prawdziwe szlacheckie
jako to bdzie udzielio si Krystynie. Ojciec mia z ni dwie powane rozmowy.
Krystyna wysuchaa ojca w obu wypadkach z pokor i zrozumieniem, przyznaa mu racj,
ale n jedno skinienie Krzysztofa posza za nim lepo i z tpym uporem, z martwym
wyrazem twarzy, z oczami zacignitymi mg, jak inynier widywa u podnieconych
zwierzt. Zginli razem w do gupi sposb bo zlekcewayli sobie gobiarza
strzelajcego z dachu na placu Teatralnym, a gobiarz ich sprztn dubletem jak par
dzikich kaczek. Druga crka, Marysia, posza take za jakim fircykiem. Chopak ten,

rwnie niewielkiej wartoci, dosta si w apy gestapo przy obawie na handlarzy brylantami, przeby p roku w Gusen i po wejciu Amerykanw skierowa si na Zachd. Marysia,
otrzymawszy od niego wiadomo z Nadrenii, przekrada si do niego przez zielon granic.
Po paru miesicach inynier S. otrzyma w Komorowie wiadomo, e crka jego zgina w Bonn, przejechana na ulicy przez rozpasany jeep z
amerykaskimi onierzami. Ona rwnie przed ucieczk miaa par rozmw z ojcem i tak
samo jak jej siostra zgadzaa si ze wszystkimi jego argumentami. Tak samo te zauway na
jej twarzy w tpy wyraz, kiedy w wigili wyjazdu przyapa j zawizujc wzeek bielizny
i pakujc go do przygotowanego zawczasu plecaka. Lka si teraz tego wyrazu jak ognia, a
przede wszystkim nie chcia go spostrzec na twarzy jedynego dziecka, jakie mu zostao.
Edek oczywicie nie orientowa si w uczuciach ojca i w konsekwentnym podsuwaniu
rozmw o dziewczynkach krpowao go wobec ojca zwyke uczucie wstydliwod, ktre tak
silnie dziaa zawsze wobec rodzicw. Natomiast mg si wygada na te tematy, ktre mu
tkwiy gboko w mzgu, z przyjacielem swym, Wodkiem, mieszkajcym obok niego, w
tej samej willi, co Basia.
Wodek by starszy o par lat od Edka.
Rnica wieku byaby nawet niedua, ale Wodzio nadawa sobie wobec przyjaciela tony
dowiadczonego i praktycznego znawcy kobiet. Edek patrzy w niego jak w tcz
i kade jego sowo przyjmowa jak wyroczni. Wodek z racji wsplnego mieszkania w
jednym domu z Basi uwaa za stosowne mwi o tej dziewczynie z pewnoci siebie i
nader cynicznie. Edzi takie traktowanie Basi oburzao w gbi serca, ywi on do niej
pewnego rodzaju naboestwo, ale nie mia sprzeciwia si starszemu, pewnemu siebie
koledze.
Wisz, bracie, ona by ju dawno do mnie przysza powiada Wodek ebym
tylko chcia. Ale ja nie lubi kramu z kobitami 1 Edziowi bardzo si nie podoba ten ton
Wodka, waciwie w kadym zdaniu czaiy si tu nieprzyjemne niedomwienia. Co
oznaczao sowo przysza? Co to za kram miaby Wodek z kobietami! I z jakimi to
kobietami?
Wola ju powiedzenia cakiem cyniczne, ale okrelone.
Wtajemniczay go one w ycie. Na przykad, Wodek wyoy mu, e jest lepiej, kiedy
kobieta jest szeroka w biodrach, gdy wtedy jest wygodniej przy stosunku, jest si
0
co oprze. Sowo stosunek Wodek wymawia z luboci, nieco seplenic przy
literach s. Przeladowao ono Edka przez dugie wieczory, sysza je wymawiane ze
smakiem
1
lubienoci. I adna kobieta, nawet najstarsza, nie moga go min na ulicy, aby nie
skonstatowa, jakie ma biodra. W kolejce przypatrywa si ich piersiom.
Oczywicie te zainteresowania nie mogy si nie odbi na nauce szkolnej. Edek coraz
mniej przejmowa si zadaniami matematycznymi, jzykiem rosyjskim, nawet rysunkami.
Doprowadzao to do rozpaczy inyniera, ale na swoje pytani^ nie mg wydui z syna
adnej rozsdnej odpowiedzi. Domyla si po czci, co byo przyczyn obojtnoci
Edwarda na wszystkie powaby pracy i stara si obudzi w nim przygase zainteresowania.
Czasami wieczorami wydobywa z szuflady specjalne papiery i zaczyna szkicowa jakie
fantastyczne projekty budowli, aby zainteresowa nimi syna. Mwiono wtedy wiele
o
budowie miasteczka filmowego w Komorowie, inynier szkicowa ewentualne plany
takiego miasteczka, po obu stronach Utraty, ze sztucznym jeziorem. Wreszcie udao mu si
zapa Edka na t wdk, pocz on ledzi robot ojca i robi swoje uwagi.
Mgby mi pomc troch. Narysuj, na przykad, fronton pawilonu gwnego nad
jeziorem. Masz tu dane...
Ale... odpowiedzia Edzio ja nie jestem budowniczym. Nie potrafi.
Dlaczego nigdy nie rysujesz? Nie*masz to prac do szko-

iy?
Dla szkoy mam wszystko wykoczone.
No, a te sosny przed domem? Obiecae mi, e je narysujesz. Oprawibym je i
powiesi na cianie. Tu akurat puste miejsce...
Przyjd wakacje, to narysuj bez przekonania obieca chopiec.
A kiedy ju te wakacje? z pewnym niepokojem powiedzia ojciec.
Za dwa tygodnie...
Kiedy inynier zawoa wieczorem Kodusi. Edzio by tego dnia w kinie i dugo nie wraca.
Moja Kodusiu powiedzia inynier czy to jutro jest roda?
A roda.
Pojedzie Kodusia na targ do Grodziska?
A pojad. Masa trzeba kupi.
Czy Kodusia si zna na gobiach?
Na gobiach? A skde...
f
No, bo ja chciaem dla Edka kupi par gobi.
Dla Edziula? spytaa Kodusia niedowierzajco a bo to on bdzie koo tego
chodzi?
Tam na tym maym stryszku obok jego pokoju mgby je sobie ulokowa.
Na tym stryszku? Ja tam zawsze skrapetki wieszam, jak przepiere...
No, to powiesi Kodusia gdzie indziej. Czy to takie wane?
A gobie to wane?
Chciabym, aby mia jakie zajcie. Wakacje za pasem.
A na obz to on ju nie pojadzie w tem roku?
Za duy ju, moja Kodusiu, ronie.
Ja go zawsze mierze, u mnie w kuchni. To za ostatnie p roku urs pi centymetry.
Ju wyszy od pana inyniera.
To nietrudno umiechn si inynier, ktry nie by wysoki i to byo jego bolczk.
Jemu ju pora z panienkamy si bawi, nie z gobia- my zauwaya Kodusia.
Moja Kodusiu. zirytowa si inynier c mi to tu Kodusia takie rzeczy
opowiada.
No, to jak z temy gobiamy? Mj Jzio to tam je trzyma kiedy, tobym poznaa, jaki
adniejszy... tylko to drogie tera, taki, co je trzyma, to myli, e Bg wie co. Ceni jak
jendykie. Ale niech pan co da, to kupie.
A ile toto moe kosztowa?
Jako tam starguje. Pan da dwadziecia zotych.
Nie mao ?
E, jeszcze przyniese. Albo rzadkiewki kupie. Edek lubi wiosenn saatk wzia
banknot od inyniera. I niech si tam pan nie martwi. Chopak swj rozum ma. I tak go w
domu nie utrzymamy.
Inynier machn rk i Kodusia znika, odchodzc n swoich filcowych pantoflach cicho
jak mara. Inynier si zamyli.
Przebija si przez to ycie w trudnych okolicznociach. By synem tak zwanego stra.
Wielu rzeczy zazna, zanim doszed do wiedzy i umiejtnoci, jakie posiada. Przekona si
nieraz, e paska aska na pstrym koniu jedzi, i w ostatecznym rachunku wiedzia, e moe
liczy tylko na siebie samego. Przez cae ycie przeladowaa go samotno. I kiedy widzia
teraz, jak jego koledzy znajduj takie oparcie w partii, w zwizku, w zespoowej pracy,
ogarniao go uczucie zazdroci... Ora w swojej pracowni urbanistycznej, ale jego
usposobienie utrudniao mu prac w zespole, w gromadzie, tote nie wysuwa si na pierwsze
miejsce, trzyma si w cieniu, nie odznacza si niczym oprcz solidnej pracowitoci.
Koledzy go lubili, ale trzymali si od niego z daleka. Zdzi Karmaski, zdolny, bestia, z

ktrym zawsze do spki o- pracowywa projekty przed wojn, zgin w czasie okupacji.
Zbliy si teraz do innych, ale to bya praca czysto zawodowa, oficjalna, powiedziabym
nawet.
Jak gupio tak kocha kogo pomyla o synu wszystko, czym si jest, skupi na
jednej zwyczajnej isto
cie, chopcu tak bardzo przecitnym. Syn to prawda. Kog mam kocha, jak nie jego?
Ju mi tylko to pozostao...
Ale jego myli kryy naokoo Edka w sposb maniakalny. O niczym innym nie mg
mwi. Korzysta z kadej sposobnoci w biurze, aby wymieni jego imi, pochwali si
nim:
A bo mj syn to... a bo mj syn tamto. Mojemu synowi ten projekt si nie podoba...
Mj syn to mwi, e Mariensztat...
Koledzy znali ju t jego sabo. Wielcy budowniczowie Warszawy sigali projektami
daleko w przyszo, spierali si, uderzali na siebie mocno ustawionymi argumentami.
Obliczali ogrom przyszej stolicy socjalistycznego pastwa, wyliczali potrzeby, realizowali w
cudownym popiechu swoje myli w budowach, ktre czasami wyrastay prdzej ni myli
i byy przez to troch nie obmylone. Rodzina dla nich odchodzia na dalszy plan. A tutaj
tym wszy stkim problematom inynier S.przeciwstawia malutk osob jakiego tam urwisa.
Na sowa mj syn umiechali si i spogldali na siebie porozumiewawczo. Inynier S.
wiedzia o tym i stara si jak najrzadziej wspomina imi Edka, ale to byo ponad jego siy.
Czasami nawet doblagowywa, to te bya zbyt silna pokusa, aby si jej mona byo
przeciwstawi. Rozpakowujc w biurze niadanie, ktre dla niego przygotowywaa zawsze
Kodusia, niby to od niechcenia powiada: O, mj syn zapakowa mi rzodkiewki 1 Chcia
mi zrobi niespodziank, ja tak lubi rzodkiewki 1 Nikt na to powiedzenie nie zwraca
uwagi. Edek nie bardzo troszczy si o ojca, ponury
i zamknity w sobie. O tym, aby przygotowa ojcu niadanie, w ogle nie byo mowy. Ale
inynier pragn, aby jego koledzy myleli, e jest otoczony czu opiek syna. W dnie, kiedy
wiedzia, e Edek mia i do kina albo do teatru, powiada podczas pracy, pochylony nad
rysownic czy nad jakim planem, do otaczajcych go: Dzi id z moim sy
nem do teatru I iw glosie jego brzmiaa nutka tryumfu. Po czym po skoczonej pracy
spiesznie szed do kolejki i jecha do Komorowa, aby przez dugi ciemny wieczr czeka na
powrt Edward.
aden z jego kolegw nie chodzi do kina z rodzin albo uwaali to za tak naturalne, e o
tym nawet nie wspominali. Inynier stopniowo wciga si w swoje mae kamstwa i nie
pytany opowiada tre filmu czy sztuki, na ktrej jakoby by wczoraj ze swoim synem. Zna
t tre z bardzo monosylabowych wypowiedzi Edka i atwo by go byo zapa na niecisoci. Ale kogo interesoway te krtkie zdania starego, poytecznego, ale dla wszystkich
obojtnego czowieka? Koledzy puszczali te opowiadania mimo uszu. A inynier utrzymujc
dom i wypacajc Edkowi niewielk pensyjk nie mi nawet z co pj od czasu do czasu
do teatru lub kina celem sprawdzenia opowiadanych przez siebie streszcze. Zreszt w
gruncie rzeczy nie interesowao go to specjalnie. Wystarczaa mu wyobrania.
Bardzo si podoba nam wczoraj ten film powiada. Albo: Wczorajsza sztuka
nie zrobia na nas dodatniego wraenia.
A Edzio najczciej chodzi gdzie z Wodkiem.
Nazajutrz Kodusi rzeczywicie przywioza z Grodziska par bardzo adnych biaych
gobkw. N razie umiecia je w kuchni, w klatce po kanarku, co zdech zeszego roku
podrapany przez kota, ktry wsadzi apy midzy prty. Dwa biae ptaki siedziay
przestraszone, naczupierzone i nawet troch pobrudzone w swoim nowym pomieszczeniu i
nie chciay nic je, nawet tego grochu, ktry Kodusi z alem w sercu nasypaa im na dno
klatki.

Edek tego dnia przyjecha z Warszawy pno, dobrze ju po przybyciu inyniera,


zmczony jaki i zdenerwowany. Dopiero w Komorowie przekona si, e jechali jednym pocigiem z Basi, ale w innych wagonach, i nie spotkali si w drodze. By niezadowolony z
tego powodu. > I H Jo
Ku wielkiemu zdziwieniu inyniera bardzo si ucieszy z gobi. Zgromadzili si
wszystko troje w kuchni, gdzie Edek jada kolacj, jeeli przyjeda pniej. Edek pochyli
si nad klatk stojc na stole i z czuoci patrzy na ptaszki, poruszajc wargami. Inynier
uwanie przyglda si twarzy syna. Widzia, jak stopniowo schodzi z niej wyraz pochmurnego zmczenia, jak gdyby jaki wietrzyk zmuskiw i ciga Z jego rysw przejrzyst mask
smutku. Powraca jego twarzy czuy, dziecinny wyraz, ktry ojciec widywa dawniej u
malutkiego, jeszcze Edka, kiedy ten siedzia na kolanach matki. Serce inyniera cisno si
bolesnym przypomnieniem. Nie zwraca wtedy naleytej uwagi na najmodszego syna.
Przyby on niepotrzebnie i nieoczekiwanie, Sta go nie lubi, bo mu psu jego jedynctwo, a
Sta by wtedy najwaniejsz osob w domu. Inynier zajmowa si crkami, Krysia i Marysia szczebiotay zawsze naokoo niego. Edek pozosta synkiem mamusi. Ojca si ba, a
inynier spoglda zawsze na niego krytycznym okiem. Teraz byo mu al straconych
tamtych lat, prawie ich nie pamita. Nie mg sobie uprzytomni, jak wyglda Edek, kiedy
by malutk, wt istotk. al mu byo okrutnie i czyni sobie wyrzuty.
Edek jakby to odczu. Odwrci si nagle do ojca i powiedzia swoim chmurnym,
zawoalowanym gosem:
Mama tak lubia gobki.
Potem otworzy klatk, bra oba gobki po kolei do rki
i otwierajc im dziubki wkada ziarnka grochu. Gobie ykay je.
Inynier poszed do swego pokoju przynie synowi cheb
i maso, ktre tam zostay na stole.
Jedz i ty powiedzia.
Ale Edzio wda si w spr z Kodusi. Okazao si, e niedowiadczona w tej dziedzinie
kucharka kupia dwie samiczki.
Ale to naprawd, Kodusiu mwi Edek ze szczerym oburzeniem jak mona? C
one bd same robiy?
Chyba jaki samiec do nich przyleci odpara Kodusia to go sobie przykaraulisz.
Kodusia chce, ebym gobie krad?
Pojedziesz w przysz rod do Grodziska i kupisz sobie samca wtrci ojciec.
Bdzie dobry pocztek wakacji.
A one bd cay tydzie pociy?
Dadz sobie rad.
Musz kupi dwa samce powiedzia Edek siadajc przy stole bo gobie musz y
parami.
Nakry by klatk czyst cierk, a teraz zabra si do jedzenia wesoo i z apetytem. Inynier
towarzyszy mu, palc papierosa, i | radoci skonstatowa, e dziecinny, swobodny wyraz
pozosta na twarzy syna. Po kolacji poczstowa go papierosem. Wiedzia, e Edek pali, ale
nigdy nie mwili
o tym i Edek przy ojciunie wyjmowa papierosw. Edek umiechn si radonie, pokazujc
wszystkie zby, i wyj jednego mocnego z papieronicy ojca. Zapaki mia w kieszeni.
I oto kiedy chopiec zapala papierosa i wciga pierwszy dym ze zwyczajnym w tym
wypadku skurczem mini twarzy, kiedy zmarszczy wargi, na rysy jego powrci nalot
smutku, oczy zwziy si, pobiegy gdzie za dymem w gr, usta po wypuszczeniu zwary
si jak gdyby z gorycz, a potem ody si wyrazem pychy i bezczelnoci, tak obcym
zazwyczaj skromnej twarzy chopca.
Nie pamitam go, jak by malutki, jak ssa piersi Heleny,; jak.zasypiaa maymi

pistkami przy uszach pomyla inynier a teraz widz, jak pali pierwszego oficjalnego
papierosa. .
Kodusia zacza gdera.
Nie czstowaby to pan dziecka papierosem. Ma jeszcze czas. Pani nieboszczka nigdy by
mu nie pozwolia pali, a pan to mu na wszystko pozwala. Zbisurmani si i ju.
Co oni tak dzisiaj t Helen wspominaj pomyla inynier, ale nic nie powiedzia.
Edek na sowa Kodusi umiechn si lekko i do smutnie, jakby z pogard. Nieobecne
jego oczy ledziy lot dymu.
Kodusia mnie zawsze uwaa za dziecko powiedzia powoli a ja ju nie dziecko.
Dla mnie zawsze bdziesz dzieckiem swariwie powiedziaa Kodusia na rkum
ci nosia, fartuch mi zalewae...
A ja nie pamitam, ebym go nosi na rku myla inynier. Stasia nosiem, to
pamitam. Ale raz go upuciem, na szczcie na ko i potem ju dzieci nie nosiem,
dziewczynek te nie nosiem. I Edzia nie... takie mia delikatne, drobne ciako...
Fe, te co powiedzia Edek przypomina Kodusia takie nieprzyzwoite rzeczy.
Wsta gwatownie, jakby otrzsajc si ze snu, poprawi sobie spodnie i poszed na gr,
schwyciwszy teczkz ksikami. Podskakiwa po dwa stopnie i po chwili rozleg si jego
wesoy, przenikliwy gwizd w grnym pokoju.
Kodusia przysiada przy stole n miejscu, ktre zajmowa Edek. Zamylia si. Caa jej
pochylona posta, opuszczone rce, pomarszczona twarz wyraay zmczenie.
C tam, Kodusiu? serdecznie spyta inynier. Zmczya si?
Ano tak westchna stara takie to ycie jest.
W tym momencie z potnym trzaskiem obcasw Edek zlecia ze schodw i gwatownie
otworzywszy drzwi kuchni, zawoa:
Id jeszcze do Basi, zanios jej Mod Gwardi, bo mnie prosia.
Zatrzasnwszy drzwi, raz jeszcze je otworzy i wsadzi gow do kuchni:
Opowiem jej o gobkach. Ucieszy si.
I znowu trzask drzwi do kuchni, a potem wejciowych. Kodusia umiechna si.
Jakie to jeszcze dziecinne.
Inynier nic na to nie odpowiedzia.
Edek nie tyle chcia Basi opowiedzie o gobiach, ile przedstawi jej cay projekt
wyprawy do Grodzisk po samce. Zreszt bardzo si zapali do sprawy ptakw. Nazajutrz
wsta o godzin wczeniej ni zwykle i majstrowa na stryszku. Z jakiej paki porobi duki
dla gobi, a raczej zacz je robi, bo plan inwestycji gobnikowych nakreli sobie bardzo
szeroko; trzeba byo zrobi wylot, przed wylotem balkonik zamykany na noc, przykryty
siatk, trzeba byo wydoby skdsi miseczki na wod i skrzynki na pokarm. Jednym
sowem, roboty byo w brd. Tego dnia Edek wrci wczeniej z Warszawy i natychmiast
znowu polecia na stryszek, tym razem lokujc ju tam samotne samice. Nastpnego ranka
gobice gruchay ju sodko na swoim stryszku, na balkoniku pod siatk. Spoglday one w
stron domu, gdzie mieszkaa Basia. Gobnik by tak zaplanowany, e ptaki patrzyy zawsze
w tamt stron, a Edek przy pracy take mia na oku mieszkanie dziewczyny. Majstrujc,
mg przez otwr ptasiej komrki ujrze za oknami ssiedniej willi to tu, to wdzie
przemykajc si sylwetk Basi. Gdy j spostrzega, gwizda mocniej i weselej.
W nastpn rod wybrali si rzeczywicie do Grodziska. Byo to nazajutrz po
zakoczeniu roku szkolnego, przy samym kocu czerwca. Edek czu si specjalnie lekko,
nauka zakoczya si szczliwie, bez zahacze. Nie mg spa ju od czwartej, soce
wzeszo pogodnie, potem jednak zaczo si gwatownie chmurzy. Ze swojego pokoju Edek
nie widzia willi Basi i nie mg obserwowa, czy ona ju wstaje.
O pitej nie wytrzyma i poszed do gobi. Otworzy im klapk. Ptaki zaczy spacerowa po
niej tam i z powrotem, kiwajc maymi, gadkimi gwkami i falujc podgardlem. Od czasu

do czasu spotykay si na rodku promenady i obojtnie


odskakiway od siebie ustpujc drogi. Gdy Edek wyjrza ze swego punktu obserwacyjnego,
spostrzeg, e u Basi pi jeszcze wszyscy, okna byy pozamykane i biae firanki pozacigane. Byszczay one w wietle porannego soca. Niestety, byy to nietrwae promienie.
Wrci do siebie i z trosk spoglda na niebo, ktre si zawleko szarymi chmurami, a
raczej rwnomiern popielat zason. Na prno si pociesza maksym Kodusi deszcz
ranny pacz panny. Chmury staway si coraz gstsze i wreszcie zaczo pada
drobniutkimi, sipajcymi kroplami. Pod szarym puapem zjawiy si zielonawe, ruchliwe
oboczki, koo szstej deszcz rozpada si na dobre.
Ale o p do sidmej Edek odzia si w peleryn i wyszed. Basia czekaa na niego w
progu swojego mieszkania z olbrzymim starym parasolem w rku. miaa si gono.
Zachciao si nam gobkw zawoaa, zanim si jeszcze przywitaa z Edkiem.
Pieczone gobki nie lec same do gbki powiedzia ni w pi, ni w dziewi
Edek.
Maszerowali szybko w stron kolejki. Przeadowane wagony mkny w kierunku
Warszawy. Te, ktre szy w przeciwn stron, mniej byy natoczone, ale w Komorowie wraz
| nimi wsiado wiele bab z koszami, workami, jechay po zakupy na targ. W Nowej Wsi, a
zwaszcza w Podkowie przybyo tych podrniczek. Znay si one midzy sob, witay,
artoway z konduktorkami, wymieniay ceny produktw, umawiay si na wsplny powrt.
Za Podkow na kadej stacyjce powikszao si ich gwarne grono, stopniowo w wagonie
zrobio si bardzo ciasno.
Basia i Edek stali na przedniej platformie drugiego wagonu, otoczeni zwart mas
wesoych kumoszek. Czuli si odosobnieni i jakby wydzieleni z tego towarzystwa swoim
oniemieleniem. Jeszcze nigdy nie byli tak blisko siebie, w tym toku stykali si rkami i
caym ciaem. Edek spojrzaw- szy przypadkiem na Basi ujrza tu przed sob jej renice,
ciemnozielone i naktapiane zotem. Wargi jej z bliska wydaway si jeszcze pontniejsze,
bardzo wiee w kolorze. Rozchyli je niemiay umiech.
Jaki stary kolejarz stojc w kcie zrobi sarkastyczn uwag:
Skd si ich tyle bierze, tych bab?
Gruba gosposia, ktra dopiero co wsiada obadowana dwoma pustymi koszami, oburzya si
na wp artem, na wp serio:
Tylko nie baby, tylko nie babypowiedziaa gono. My was dziadami nie
nazywamy.
Potem obejrzawszy si, szeroko umiechnit, po stoczonych pasaerach i ujrzawszy Basi
dodaa:
Tutaj s nawet bardzo adne panienki.
Edek spojrza na ni z wdzicznoci. Basia si zarumienia.
Zna si na rzeczy szepn Edek do swej towarzyszki.
Basia chciaa machn rk, ale nie moga uczyni adnego
gestu, tak byk ze wszystkich stron cinit. Edek czu pod palcami ten niedoszy ruch jej
doni i wzi jej palce w swoje. Spokojnie wysuna rk nie patrzc na niego. Edkowi Irobio
si przykro.
Deszcz siek w szyby zostawiajc na nich wzr okrgych kropelek, smugi wody zmyway
brudne szka. Kiedy dojedali do celu podry, rozjanio si troch.
Tak dotoczyli si do Grodziska. Wagony stany i kupy bab wysypay si na zabocon ulic.
Podune kaue widniay -wzdu torw, trzeba je byo przeskakiwa. Wozy nadjeday ze
wszystkich stron, znowu rozlegy si piski i krzyki. Wonice wstrzymywali zaprzgi i klli
siarczycie.
Edek zeskoczy pierwszy i poda rk Basi. Poszli trotua- rem w tumie przybyych kobiet.
Kaue na kadym kroku utrudniay im ruchy.

Ty wiesz, gdzie sprzedaj gobie? spytaa Basia.


Pewnie I kiwn tylko gow.
Targ na gobie lea w zaomie jednej z bocznych ulic.
Poprzedzay go grupy handlarzy krlikw. Porozkadane worki pene byy szynszylowych,
srebrzystych futerek, krliki kurczyy si od deszczu i tuliy do siebie, tworzc puszyste
kbki. W klatkach siedziay powiewne angory.
Zaraz za krlikami stay grupy gobiarzy. Wszystkich ich pomimo
najrnorodniejszych strojw i najodmien- niejszych profesji czy wsplny wyraz
twarzy, niech do spogldania przed siebie, co zatajonego we wzroku, zatajonego z
patrzenia w gr, odbicie nieba. W sztywnym od gobiarskiej choroby karku zatajona ch
ustawicznego spogldania w gr, ch oderwania si od pospolitego widoku, jaki ich
otacza.
W momencie kiedy nasza para zbliya si do tego targu, jeden z gobi wyrwa si i
frun. Wszystkie gowy podniosy si w jednej chwili i oczy wszystkich zgromadzonych
ledziy lot ptaka. Gob usiad na dachu i gowy opady.
W ciasnych klatkach pienio si biae pierze. Od czasu do czasu widziao si czarnego
murzyna albo pikny jasno- brzowy okaz z tczowymi pirkami na podgardlu. Ptaki zachowyway si nad wyraz potulnie i spokojnie! Nie mona byo tego powiedzie o
handlarzach.
Panie, panie, co pan, z byka spdd? Pitnacie zotych za takiego wrbla?
Patrz pan, we go pan do rki, zobacz pan, jaki letki.
Basia zdziwia si.
To gob powinien by lekki?
Widocznie powiedzia Edzio, ktry take po raz pierwszy to sysza.
Pani, niech pani kupi samice do tego samca nagabywa wysoki czowiek w
zniszczonym wojskowym ubraniu.
Paniusia w koronkowym szaliku umiechna si z zaenowaniem trzymajc w rku
siwego gobia.
Pani przecie ma samice, nie samca co pan zawracasz gow mwi obserwujc
scen stary, powany stolarz.
Paniusia popatrywaa to na jednego, to na drugiego
z niepewnym umiechem. Wida kupowaa gobie na rze, a nie miaa si przyzna do tego
w tym kku amatorw. Nie sprzedaliby jej, gdyby si przyznaa.
Edzio i Basia krcili si midzy tym tumem troch zawstydzeni. Edzio nie bardzo
wiedzia, jak wzi si do kupna. Wreszcie zaczepi modego gobiarza, by on mniej wicej
w tym samym wieku, co on, poczu wic do niego koleesk sympati.
. Suchajcie, kolego , powiedzia nawet ja bym chcia ze dwa samce, tylko eby
byy adne.
Tu same adne powiedzia szczerzc zby mody chopiec brzydkich nie
sprzedajemy zakpi.
Ale widocznie poczu sympati do Edzia, a moe podobaa mu si Basia, do e zmieni
ton i trcajc kupca okciem zwierzy mu si na ucho:
Chod pan tam dali. Tam s lepsze, takie amatorskie ptaki.
Wyprowadzi Edka i Basi poza cay jarmarczny rejwach i wszed na mae podwrko
domu, ktry sta w pobliu. Na podwrku czuwa mniejszy chopak nad koszami i klatkami
przykrytymi brezentem.
Olek powiedzia mody handlarz daj dwa orzechy dla faceta.
Chopak bez sowa nachyli si i wydoby do bezceremonialnie przecigajc je przez
prty klatki dwa nastroszone, nieyste ptaki.
To jest towar powiedzia handlarz odbierajc od Olka gobie i podajc je Edkowi.

Trzymaj, trzymaj pan doda, widzc, e Edek niezgrabnie ujmuje ptaki jeszcze
pan wypucisz takie skarby.
Edek pokaza gobie Basi. Pochylili si nad nimi, delikatnie rozprostowujc palcami
zmierzwione ich pirka. W pochyleniu nad ptakami wosy Edka wypady spod czapki- i
musny Basi po twarzy. Odgarna je rk, a potem oczy ich opuciy gobie, a skieroway
si ku sobie.
Edek patrzc na Basi poczerwienia.
Widzisz, jakie fajne gobki powiedzia odwracajc si ku ptakom moje
samiczki si uciesz.
Wrcili do Komorowa obadowani ptakami, gdy Basia kupia jeszcze jedn park za
swoje i przekazaa je Edkowi do pilnowania.
Co ja teraz bd mia roboty mwi chopiec w powrotnej drodze bd musia
pilnowa twoich gobi i moich gobi... moich dzieci i twoich dzieci zamia si, ale
Basia spowaniaa.
P^TDobrze, e ju zaczynaj si wakacje.
Z pocztku Edek bardzo zajmowa si gobiami, karmi je r piastowa. Wodek doda mu
jeszcze jedn par. Po kilku dniach ptaki oswoiy si i latay naokoo domu, siadyway na
dachu, gruchay czule o poudniu. Basia wyjechaa na dwa tygodnie pierwsze tygodnie
lipca do ciotki, do Stryko- wa. Edek udawa, e to nic nie znaczy dla niego, i zrazu zajmowa si gobiami, ale potem porzuci ptaki i zda je na wasny los. Kodusia mu
przypominaa:
A gobki?
Macha doni.
Musisz o nich pamita. To nie tylko twoje ptaszki, ale i Basi, i Wodka. Z godu
pogin.
Nie pogin mwi Edek i niechtnie nis im na strych zboe i ziarno. Nie chciao
mu si nic robi, odkd Basia wyjechaa. Przez te dwa tygodnie prowadzi jakie dziwne,
ospae yde. Tym dziwniejsze mu si ono wydawao, e ojdec zajty przy budowie MDM
wraca do domu bardzo pno i spracowany potnie. Pogoda przez cay ten czas bya upalna
i pikna. Edek z Wodkiem cae dnie spdzali nad gliniankami, pooonymi pomidzy
Komorowem a Pruszkowem. W wodzie siedzieli nieduo, leeli opalajc si i od czasu do
czasu przerzucali si leniwymi sowami. Gdy inynier wraca wieczorem do domu, Kodusia
mu komuniko* waa z pozorn obojtnod:
Ten chopak to jak we nie. Rusza si jak mucha na jesieni. %i
No, a gobie, gobie? pyta inynier.
Co tam gobie... ani o nie zadba...
Wodek z Edkiem nie rozmawiali o Basi. W ogle mao mwili lec obok siebie na socu.
Jednak temat kobiecy czsto powraca w ich rozmowach. Edek sam nic nie mwi
o tym, co go najbardziej interesowao, ale jako tak odlegle koowa, eby Wodka
wycign na sowa. Zreszt to nie byo trudne, myli modego chopca bezustannie kryy
naokoo tego samego przedmiotu, a nie mia tej wstydliwoci, co Edek, wic nie powcig
jzyka.
Dlaczego j wypuci do tego Strykowa? spyta wreszcie Wodek. Ja bym jej na
to nigdy nie pozwoli.
A dlaczego?
Jak to ? Zaczy si wakacje. Teraz najlepszy czas.
Ty wci swoje.
No bo jake? Czego ty chcesz od kobiety?
Edek nie odpowiedzia. Nie mia tak bezwzgldnej pewnoci, jak Wodek, czego chce od
kobiety.

Trzeba si zdecydowa po dugiej chwili leenia mwi Wodek albo chcesz, albo
nie chcesz. I tak postpowa.
Znowu milczeli chwileczk. Soce doskwierao tak, a im skry pachniay przypalonym
potem.
No, bo ja si dawno zdecydowaem znowu odezwa si Wodek mwi ci: nie chc
kramu z kobietami. Po co mi to? No, a ty?
Edek nie mia si przyzna Wodkowi, e zupenie nie wie, czy ma si zdecydowa, czy nie
nawet nie bardzo rozumie, co Wodek chce przez to powiedzie. Tylko czu, e jeszcze
nigdy do nikogo nie tskni tak jak do Basi, przez tych kilka dni, co jej nie widzia. Nic go nie
interesowao, nic go nie obchodzio, o gobiach myla: niech zdychaj! Tylko mu si
chciao znowu widzie Basi, jej umiech, jej rce,
albo po prostu czu, e moe j kadej chwili spotka, e -wyjdzie ze swojego domu, e
wsidzie do tej samej kolejki.
Usiad, wydoby z kieszeni w kpielowych spodenkach niebieski grzebyk, ktry zawsze mia
na podordziu, i pocz przyczesyw swoje dugie wosy, ktre i tak mu si zawsze gadko
trzymay i byszczay jak jedwab.
Wodek nie odejmujc policzka od piasku rzuci ku niemu senny wzrok, lea na brzuchu:
No, a ty co ? powtrzy.
Edek wzruszy ramionami.
No, chc powiedzia - pewnie, e chc.
Ty nie bd gupi Wodek oywi si znacznie ja ci mwi, bracie. Ju ja ci
musz przypilnowa, bo ty wszystko przefajtasz. I wiesz co ?
No, co? spyta obojtnie Edek nie patrzc na przyjaciela i znowu powoli przykadajc
si do piasku. Nudzisz mnie doda.
Jedmy za ni do tego Strykowa zaproponowa Wodek jak z bicza trzs.
A po co? spyta Edek. Ona za tydzie wrci.
Wrci? A moe nie wrci? Po co ona tam pojechaa?
Do jakiej ciotki. To tak jak na wsi...
W takiej sielance to zawsze atwiej powiedzia z prze- ( konaniem Wodek wdki
si napijemy...
Nie bd poi wdk Basi oburzy si Edek zupenie mnie nie rozumiesz.
Nie rozumiesz, nie rozumiesz zapiszcza Wodek. Chopak zawsze chopaka
rozumie.
Moe by rzeczywicie do tego Strykowa pojecha? Czy t daleko?
Za dzie obrci. A moe na noc zatrzymaj? Jedziemy?
No, jak chcesz. Moemy pojecha.
Basia mieszkaa w Strykowie za miasteczkiem, za mynem i za kocioem mariawitw, w
stron Dobrej, w stron odzi. Ciotka jej bya zamna za dawnym pomocnikiem mynarskim, ktry jeszcze przed wojn kupi sobie tutaj chat i kawaek gruntu, na ktrym zaoy
spory ogrd. Dom skada si z dwch pokoi przedzielonych sieni, w jednym z tych pokoi
sta piec kuchenny. Basia raczej zmieszaa, si, ni u- cieszya, kiedy chopcy zjawili si
niespodziewanie. Byo jeszcze wczenie, bo wyjechali najranniejszym pocigiem. Basia
podpalaa wanie ogie i trzymajc w rku trzaski odgarniaa doni kosmyki zwisajcych
nad oczami wosw.
Ol powiedziaa nie wstajc od ogni a wycie skd si tu wzili?
adnie witasz goci powiedzia z emfaz Wodek, cho wida byo, e takie
przyjcie nic go nie obchodzi. Przy pycie staa ciocia Basi, tga kobieta.
Ciociu, to s moi koledzy powiedziaa Basi wstajc sprzed ognia i przekadajc
trzaski i zapaki z prawej rki do lewej.
Ojej, gocie od samego rana powiedziaa ciocia Sabina z pewnym zakopotaniem,

ale raczej yczliwie. No, niech panowie siadaj, n czym mona dodaa przywitawszy
si zaraz bdzie mleko.
Mymy tutaj przywieli cae gospodarstwo powiedzia Wodek siadajc i kadc
przed sob n kuchennym stole wypchan teczk.
Kodusi pewnie nadawaa zapasw umiechna si Basia dla swojego
Edziula...
Kodusia i nie Kodusia. Moja matka te jest co wart doda Wodek.
X zaraz zacz wykada na stj jaja na twardo, pomidory, surowe ogrki, bueczki.
O, widzi pann Basi, to mi niadanie.
Ciocia Sabina bya zachwycona.
- Gocie nie z prnymi rkami przyszli powiedziaa
z uznaniem. niadanie a mio. A napijecie si herbaty czy mleka?
Niech im ciocia da mleka, to zdrowiej poprosia Basia.
No, mleko z pomidorami, to nie wiem zauwaya ciocia Sabina, ale postawia
przed chopcami po duym kubku mleka. Wdek mrugn jednym okiem do przyjaciela.
Edek siedzia przy stole i wpatrzony w swj kubek nie mia nawet spojrze na Basi.
Wstydzi si swojego niespodziewanego przyjazdu. Nie odezwa si dotychczas ani sowem.
Wydawao mu si, ze Basia i nawet ciocia odgady natychmiast, z jakimi zamiarami
przywiz go Wodek, i o- kropnie go to martwio. Basia wydaa mu si w tym codziennym
otoczeniu taka mia, taka zwyczajna i taka koleeska, e wszystkie rozmowy z Wodkiem
wyday mu si czym okropnie gupim i nierzeczywistym, powiedziaby, podym.
Basia zauwaya natychmiast, e milczy jak zaklty i siedzi nie patrzc na ni wcale.
Wzruszya na to ramionami i zajmowaa si gwnie Wodkiem. Ciocia Sabina te tego
okazaego i gadatliwego modzieca uwaaa za waniejszego gocia, za kawalera
siostrzenicy, i czstowaa go mlekiem, chlebem i kiebas, ktr wydobya z biaego
kredensu.
Mj m poszed do myna powiedziaa ale chyba zaraz przyjdzie dodaa
niepewnie.
Edkowi byo troch przykro, e tak nikt nie zwraca na niego uwagi. Siedzia z
opuszczon gow i udajc, e nie zauwaa mrugania Wodka, popija owo mleko, ktrego
mu si bardzo nie chciao. Wreszcie Basia zauwaya jego ponur min i zwrcia si do
niego z pytaniem:
? No, a jake nasze gobie?
A nici odpowiedzia Edek takim basem, e ciocia Sabina spojrzaa na niego
zdziwiona.
Basia czekaa przez chwil, e Edek powie co jeszcze
o gobiach, ale chopak milcza. Wycign tylko nogi przed
siebie i wyj z kieszeni spodni papieronic. Wyj papierosa i zapali.
Taki mody czowiek i ju pali zastanowia si ciocia Sabina.
O, on ju dawno pali objani za towarzysza Wodek. Ojciec mu pozwoli.
Ojciec go rozpieszcza dodaa Basia ciotce bo on tak jest, jak jedynak.
Wcale nie jak jedynak znowu basem powiedzia Edek mam przecie jeszcze
brata, Stasia.., doda po chwili.
Wodek si zainteresowa:
Masz brata? Nie wiedziaem. A gdzie jest?
W Katowicach, prawda?powiedziaa Basia. Edek nic nie odpowiedzia.
Milkliwo jego pocza denerwowa Wodka. Przesta na niego mruga, tylko ju
koniecznie chcia wywoa z jego strony jakie wypowiedzenie si i trzepa
najrnorodniejsze rzeczy, wci wzywajc Edka na wiadka: No, powiedz, Edek! No,
prawda, Edek ? No, czy nie tak, bracie ?powtarza po kadym prawie zdaniu, ale to nic

nie pomogo. Edek milcza, cho zjad bardzo duo na niadanie.


Posiedzenie przerwaa im koleanka Basi czy przyjacika, bardzo zabawna,
pretensjonalna dziewczyna z prowincji. Przysza pod jakim pretekstem, ale oczywicie od
razu byo wiadomo, e wie o przyjeidzie goci do Basi rozesza si migiem wrd
okolicznych domw i e Anielcia zjawia si tylko po to, aby obejrze Wodka i Edka. I ona
te nie zwrcia najmniejszej uwagi na Edwarda, natomiast zaja si gadatliwym i
dowcipnym Wodkiem. Edek cierpia katusze. Wreszcie Basia zaproponowaa spacer nad
Moszczenic.
Co to jest Moszczenica? spyta Wodek.
To rzeczka tutejsza odpowiedziaa Anielcia. Chod, dzie taki adny.
A rzeczka adna? spyta Wodek.
Basia wzruszya ramionami.
Et, taka tam struga.
Wychodzc chopcy znaleli si przez chwil sami przed domem. Dziewczyny zostay w
pokoju.
Ach, ty powiedzia Wodek i uderzy Edka w bok nie bde fajtap. Po co tu
przyjecha?
Namwie mnie z grymasem powiedzia Edek sam nie wiem, po co
przyjechaem.
Dzie by rzeczywicie przeliczny. Niebem pyny spokojnie oboki i wia ciepy wietrzyk.
Gorco! Jak w lipcu zaartowa Wodek.
Chopcy byli w koszulkach, Edek w trykotowej koszulce
w paski, ktr ojcu przysa kto z zagranicy, dziewczyny w jasnych sukienkach. ki nad
Moszczenic, niedawno wykoszone, siay si jak aksamit. Byszczay zieleni. Za kami
zaczynay si suche laski, a dalej ku Skoszewom pyny faliste wzgrza, na ktrych od czasu
do czasu widniay plamy kamionek lub sylwety polnych grusz. Skowronki jeszcze pieway.
Na dalekich wzgrzach bielay any dojrzewajcego yta, ci si ubin. Dolatywa stamtd
sodki zapach, zapach modoci.
Wodek wysforowa si naprzd z Anielci. Dziewczyna wdziczya si do niego i artowaa,
ale cigle ogldaa si na Basi, czy ona jej tego nie ma za ze. Edek pozosta z Basi. Basia
w milczeniu gryza jak trawk. Wreszcie przysiedli na brzegu ki pod niewielk sosn.
Po co przyjecha? spytaa nagle Basia. Przecie ja za tydzie bd ju w
Komorowie.
Tak. Nudzio mi si. Wodek mnie namwi.
C Wodkowi strzelio do gowy I On mfi zawsze takie pomysy. Prawie si nie znamy.
Podobno kochasz si w nim obojtnym basem i nie patrzc na Basi wyrzuci Edek.
Ja? Rzeczywicie. Kto ci powiedzia?
Sam widziaem. Przed chwil.
Przywidziao ci si.
Tak si ucieszya na jego widok, jakby to by twj narzeczony. Ugaszczaa go...
A co miaam robi? Ugaszczaam go z tego, cocie sami przywieli...
Ciotka go kiebas czstowaa.
Nie wiedziaam, e jeste taki maostkowy powiedziaa Basia i nachmurzya si.
Jeeli masz by cay czas taki miy, to moge lepiej nie przyjeda.
Edek bez sowa wsta i ruszy w stron, skd przyszli. Basia siedziaa jeszcze przez chwil i
ledzia go zym okiem. Ale potem zacza go goni.
Edek! Edek! woaa.
Chopiec zatrzyma si:
Co?
Nie bd gupi. Co ci si zrobio? No?

Chwycia go za rk i staraa si popatrze w oczy.


Ej, nie kapry pogrozia mu palcem bo bdziesz potem aowa.
Edek rozemia si.
No, chod powiedziaa Basia dogonimy tamtych.
I poszli rozmawiajc ju teraz swobodnie, jak wtedy, kiedy
jedzili do Grodziska.
A Wodek tymczasem lea pod lasem i wykada oiatorsko pannie Anield:
Bo wie pani, ja nie lubi adnej organizacji. To mnie krpuje. Ja lubi by swobodny.
Na przykad w stosunkach z kobietami... pani rozumie? ZMP miesza si do wszystkiego,
absolutnie. A ja chc by swobodny. Ja lubi zmienia kobiety...
Anielda si zainteresowaa.
Czsto pan to robi?
Co? spyta Wodek.
No, z tymi kobietami... czsto pan zmienia kobiety?
To zaley wymijajco odpowiedzia Wodek.
Az Basi, dawno pan chodzi?
Ja? Z Basi? To Edek, mj przyjaciel, kocha si w pannie Basi...
Jak to? To nie pan? Anielcia jeszcze si bardziej zainteresowaa i nawet jak gdyby
przysuna si troch do Wodka. A Basia co ?
Czy ja wiem? Nie pytaem si o to.
Co ona moe widzie w takim smarkaczu?
Wanie. To dziecko. On nie potrafi jeszcze bra si do rzeczy. Nie to, co ja...
To mwic Wodek usiowa obj Anielci i ucaowa j. Ale dziewczyna si wyrwaa.
Co pan wyrabia, panie Wodku powiedziaa nie bardzo nawet oburzona.
W tej chwili nadeszli Edek i Basia.
Wrcili razem do domu. Byo poudnie. Basia z cioci Sabin nakryy serwet st w drugim
pokoju, gdzie stay dwa wysoko zasane ka. Wyjto z bufetu talerze, kieliszki, Edek
pomaga Basi. Przyszed wujek: na czole mia sklejone kosmyki wosw i krople potu
spyway mu po twaffzy. Narzeka na upa.
A gdzie to ty chodzie do tej pory? spytaa do surowo ciocia Sabina.
A we mynie byem, kochanie, we mynie odpowiedzia wujek niepewnym gosem.
Az mynarzem gdzie chodzi?
Nigdzie ja nie chodziem, Sabinko, kochanie tumaczy si wujek.
Wodek z Anielci siedzieli na aweczce przed oknem i przekomarzali si w sposb
klasyczny. Gocia Sabina przyniosa z kuchni duy kawa schabu. Nalaa winiaku do
kolorowych kieliszkw.
Chodcie je powiedziaa zasiadajc sama do stou modzi i po spacerze, to
powinni mie apetyt. Chod, Aniel- ciu, zjesz z nami, co tam jest.
Modzi maj apetyt, ale jak na co, jak na co, moja stara powiedzia wujo obcierajc
sobie gb po wypiciu kieliszka.
Po obiedzie Edek z Basi z kolei wyszli przed dom.
Dlaczego ty tu siedzisz? spyta Edward tu przecie jest okropnie...
Basia spojrzaa nie niego ze zdziwieniem.
Nie, wcale nie. Wujostwo s bardzo dobrzy. Mnie tu bardzo dobrze. I adnie jest tutaj.
W Komorowie adniej powiedzia lakonicznie Edek.
O, nie ywo zaprzeczya Basia tutaj to taka prawdziwa wie...
Tak si cigno a do wieczora. Snuli si wkoo chaty, pili, jedli; pylnym zmrokiem poszli
na stacj, panny ich odprowadzay.
Niech panowie czciej przyjedaj mwia Aniel- ci, kiedy ju czekali na pocig z
odzi. Tutaj takie nudy! Na wsi! Panowie z wielkiego wiata.

Wielki wiat Komorw! mrukn Edek.


Basia nic nie mwia. Zapewniaa tylko Wodka, e za tydzie wrci.
Niech pan powie mamusi, e w przysz niedziel przyjad I
A pani? zwrci si Wodek do Anielci.
J przyjad na 22 Lipca. Jestem przodownic pracy! Przyjad na zlot!
Ho! ho! zamia si Wodek iw czyme to pani tak przoduje?
Nadszed pocig, cisk by wielki. Tum wsiadajcych rozdzieli chopcw i umiecili si w
rnych wagonach. Wieczr by ciepy i peen kurzu.
Gdy wysiedli w Warszawie i przechodzili na kolejk, Wodek wzi Edka pod rk.
Co jak co, ale z t Anielci mona pokombinowa!
Edek milcza po swojemu.
A ty co ? Zachowujesz si jak sentymentalny modzieniec sptzed stu lat. Sam nie wiesz,
czego chcesz.
A wanie odpowiedzia po dugiej chwili milczenia Edek sam nie wiem, czego
chc!
Gapa jeste zdecydowa bezapelacyjnie Wodek.
Edek si zmiesza, jak gdyby si namyla nad bardzo
trudnym zagadnieniem.
A ty winia powiedzia, gdy ju wsiadali do wagonu kolejki.
Wodek nie obrazi si za t nazw. Uwaa j za przyjacielski arcik. mia si tylko dugo i
bardzo zoliwie. W Komorowie poegnali si chodno.
Cay tydzie po powrocie ze Strykowa, a do powrotu Basi, Edek spdza bardzo gupio.
Waciwie mwic, sam nie wiedzia, co robi. Spa albo lea na ku ubrany, udajc, e
czyta. Na obiad wcale nie schodzi, cho go Kodusia woaa, a nawet sama wdrapaa si do
niego na gr i zasapana usiada u niego na ku.
C ci jest? Chory? pytaa.
Edek odpowiedzia niewyranym mrukniciem.
Za mao ci ojciec pra... zrobia uwag Kodusia filozoficznym tonem.
Edek bez sowa kopn nog w cian, koo ktrej lea.
Nie zo si, nie zo si dodaa kucharka z trud-' noci wstajc z krzesa i
obracajc si ku drzwiom zo piknoci szkodzi.
Stana jeszcze w drzwiach i patrzc z ubolewaniem na chopaka pokiwaa gow. Edek
odwrci si do ciany i nie' patrzy na ni.
No, przyjdziesz na obiad? powiedziaa troch agodniejszym tonem. Nie
odpowiedzia.
Jak chcesz powiedziaa stara znowu poprzednim
gronym tonem nie chcesz je, to nie jedz. Zdychaj sobie z godu mnie tam co?
Tatusiowi tylko kopot... | Wysza, mocno zatrzaskujc drzwi.
Wieczorem posza do pokoju, do inyniera. Podnis na ni zmczone oczy. Zajty by jakim
obliczaniem i nudzia go wizyta Kodusi.
Prosz pana mwia kucharka, siadajc na krzele przy roboczym stole inyniera,
ktry by jednoczenie stoem jadalnym sama nie wiem, co robi. Tak si kocha, tak si
kocha... no, mwi panu, obiadu dzi nie jad.
. Ale, Kodusiu, co Kodusia wymyla zniecierpliwi si nieco inynier takie dziecko
jak Edek! Czy on moe tak si bardzo kocha? Ot, dziecinne urojenie.
- Pan nie chce wierzy. A ja panu prawd mwi. Sam si pan inynier nie kocha w tym
wieku?
A wie Kodusia, e si nie kochaem.
Aha, nie kochaem. Nie pamita pan inynier.
Moe nie pamitam...

O, bo ja si kochaam. Tam w jednym... To jakem go spotkaa na ulicy, to caa si


zatrzsam. Powiadam panu, jakby mnie kontrakt elektryczny zapa.
A gdzie on teraz jest?
A nie wiem. Poszed gdziesi. Caymi wieczorami gdzie si wczy. A chodzi tak,
jakby nogi mia baweniane. To musi tak z osabienia.
Co on robi przez cay dzie?
Nic. Albo ley, albo chodzi. I albo nic nie mwi, albo odezwie si jak do psa. Jeszczem
go takiego nie widziaa.
Kiedy ta Basia przyjeda?
Pono w niedziel. Mwia mi ta jeich strowa.
| Czy mylisz, e on si zmieni?
On taki jest, prosz pana, e nic nie wiadomo. On jest do ni niemiay. Jak pojechali
wtedy do tego Strykowa, mwi Wodek ty Magdalenie, no, ty, co u nich zamiata, to
mwi, e ani sowa si do ni nie odezwa. Chodzi jak mruk, to Wadek mwi, e tylko si z
niego umia.
Nie byo z czego si mia.
Pewni. A on nie umi si do kobity wzi. Dzieciak taki. Tylko u niego to tak wszystko w
rodku, w rodku... a na wirzch to niemoebne. Oj, panie inynierze, takie mom z nim
zmartwienie.
No, chyba i ja si martwi!
No, pewni, pewni. Takie ma pan kochliwe dzieci.
Inynier si zmarszczy.
No, moja Kodusiu, ja musz zrobi na jutro wane obliczenie. Jak mi Kodusia bdzie
tutaj gow zawracaa byle czym to nic nie zd...
Kodusia wstaa.
A herbaty panu inynierowi da?
Prosz mi tu postawi filiank. To ju bdzie na noc.
Kodusia poczapaa do kuchni i po chwili wrcia z herbat. Inynier przez czas jej
nieobecnoci nie wrci do rachunkw. Siedzia zamylony w fotelu z owkiem przy
wargach. Brwi mu cigna bolesna fada. Rzuci spojrzenie na ciany, na ktre niedawno
wrciy fotografie crek.
A gobie? spyta Kodusi.
Ju trzeci dzie sama karmi powiedziaa Kodusia ani nawet do nich nie zaglda.
W tej chwili wszed Edek. Stopy mia zakurzone, w rku trzyma zmit czapk.
Dobry wieczr powiedzia bardzo cichym gosem i usiad na fotelu.
Kodusia, demonstracyjnie nie patrzc na chopca, wyniosa si do kuchni.
Inynier milcza przez chwil, udawa, e wrci do swoich oblicze, i machinalnie
przesuwa suwak logarytmiczny.
Po chwili podnis gow i popatrzy na Edka.
Dlaczego ty nie jadasz obiadw?
Nie chce mi si. Nie mam apetytu. Zreszt jem...
Kodusia mwi, e nie jadasz.
Kodusia 1 Ona zawsze chce czego ode mnie.
Bardzo jest zmartwiona. Uwaa to za osobist obraz. Bd askaw, nie rb nieporzdku
w domu.
Czy to jest nieporzdek?
Pewnie. Jeeli nie jadasz regularnie obiadu...
Masz buruazyjne przesdy powiedzia Edek i wsta z fotela. Wyglda przez
szerokie otwarte okno na lipcow noc.
Nie uwaam, aby jadanie obiadw w okrelonej porze byo buruazyjnym przesdem.

Tak, ale co si za tym kryje... z ironi powiedzia Edek uderzajc czapk w do.
Kurzysz sw czapk. Gdzie by?
Tak... wczyem si. W stron starej cegielni.
Sam?
Sam. A z kime?
Mylaem, e moe z Wodkiem.
Wodek to ordynus.
Odkde to mj syn jest taki dystyngowany?
Tatek, daj spokj nagle poruszonym gosem powiedzia Edek.
Inynier si zdziwi
Jade co wieczorem? spyta.
m Nie.
Moe napijesz si herbaty? Tu stoi nie tknita filianka.
A dobrze powiedzia Edek i wzi filiank do rki.
Moe co zjesz?
- Kodusia zawsze wieczorem zostawia w moim pokoju...
No widzisz. Nie martwe jej tym twoim niejedzeniem. Wierz mi, to nie ma sensu.
Ja wiem Edek sta po drugiej stronie stou i patrzy wymownie na ojca ja wiem, e
to nie ma sensu. A ycie w ogle jaki ma sens?
Inynier wzruszy ramionami.
Pewnie, e takie ycie jak twoje, cae powicone egoistycznemu uczuciu, nie ma sensu.
Wyczye si ze spoeczestwa.
Wszystkie uczucia s egoistyczne powiedzia Edek i postawi filiank na oknie. Nie
wypi herbaty. O ile s prawdziwymi uczuciami doda, jak gdyby ju mylc
0 czym innym.
Inynier westchn.
Nudz ojca, prawda? jak gdyby drwico powiedzia Edek.
Nie odpowiedzia inynier ale mam jeszcze sporo roboty na jutro...
No to wiej powiedzia troch weselszym tonem Edek dobranoc!
DobranocI A kiedy mi narysujesz te obiecane sosny? I Edek zatrzyma si w progu.
Za par dni rzuci zdawkowo.
Kroki jego rozlegy si w kuchni, potem zatupotay po schodach, wreszcie odezway si u
inyniera nad gow. Inynier oderwa oczy od rachunkw i nasuchiwa. Edek mocno
uderzy zrzucajc najpierw jeden but, potem drugi. Potem posysza inynier ciche ju kroki,
zbliajce si do stou, ktry sta przy oknie. Edek odsun krzeso.
Je powiedzia inynier do siebie i umiechn si agodnie.
Potem otrzsn si ze wszelkich uczu i umiechw
1 zabra si do swojego suwaka i owka.
Basia w niedziel nie przyjechaa. Edek do pnego wieczora krci si koo stacji. Ojciec i
Kodusia dawno ju spali, kiedy wrci do siebie: drzwi dla niego w takich razach zostawiano
otwarte. W ubraniu rzuci si na ko i nie mg zasn.
Zwariowaem powiedzia do siebie tak duej by nie moe. Trzeba raz ju z tym
skoczy.
I rzeczywicie nazajutrz wsta w innym nastroju. Zjad normalne niadanie w kuchni razem z
Kodusi. Potem zabra si do naprawiania korkw, bo akurat si przepaliy. Wanie koczy
zakada druciki, kiedy za oknem kuchni rozlego si woanie.
Uhu, uhu!
Kie licho? spyta Edek Kodusi nie odchodzc od licznika.
Licho nie licho powiedziaa stara patrzc na Edka ze specjalnym umiechem.
Panienka przyjechaa.

Edek zrobi si purpurowy, ale nie ruszy si z miejsca.


Panienka idzie 1 zawoaa Kodusia przez okno. Edek korki reperuje. Nie moe
si ruszy.
Basia wesza do kuchni.
Czemu wczoraj nie przyjechaa? spyta Edek nie porzucajc swej roboty i nie
witajc si z Basi.
Tak, wujostwo mnie zatrzymali. Zabawa bya wczoraj w lesie pod Dobieszkowem.
W lesie?
Tak, taka tam zabawa. Dechy.
Duo byo kawalerw?
A duo. Z odzi przyjechao duo studentw.
Studentw. Dorosych.
Pewnie, e nie takich modzikw.
A Wodka ju widziaa?
Widziaam. Poszed na glinianki. Moe i my tam pjdziemy.
Id, kiedy taka skora.
Boe, jaki ty jeste nieznony.
Edek skoczy z korkami.
No, jak si masz powiedzia zeskakujc ze stoka, na ktrym majstrowa. Chod
do mnie do pokoju doda.
Basia si zawahaa.
Na gr? zapytaa.
No pewnie. Nie chcesz?
Ja jeszcze nie znam waszego mieszkania powiedziaa poka mi d.
O, wielkie mi mieszkanie. Na dole jest kuchnia, przedpokj, wielki pokj mego ojca...
chod, poka ci jego plany.
Weszli do duego pokoju, ktry suy za jadalni, sypialni i pracowni inyniera. Prcz
tego na dole by tylko pokoik Kodusi.
Widzisz, to s projekty mojego ojca mwi Edek z oywieniem pokazujc Basi
wiszce na cianach oprawne i zaszklone rysunki to jest teatr. Teatr ogromny, na trzy
tysice widzw.
Basia si zamiaa.
Teatr? spytaa. Zupenie wyglda jak pudeko na kapelusze. Prawda?
Ty si na tym nie znasz.
Oczywicie. A gdzie ten teatr wybudowali? W Warszawie?
Nie, to tylko taki pomys tatka, fantazja. Tego nigdzie nie wybudowali. Teraz nie buduj
takich rzeczy.
Basia zatrzymaa si przed oknem.
Jaki tu adny widok. To adnie pomylane, eby tu zrobi takie okno. Nie mylaam, e
w Komorowie moe by taki adny widoczek. Te sosny s liczne.
Miaem je narysowa przypomnia sobie Edek kiwajc doni trzeba si bdzie do
tego kiedy zabra.
A naszego domu od was nie wida?
Wida, ale tylko z azienki i od gobi. Chcesz zobaczy?
Nie.
Edek zbliy si do Basi stojcej w oknie. Patrzya na sosny rosnce przed domem, ale Edek
wiedzia, e czuje jego blisko.^ Stan tu przy niej. Serce mu bio jak motem.
Edek, nie bd taki powiedziaa Basia proszcym tonem.
Jaki? spyta zdawionym gosem Edek.
No, taki, jaki bye w Strykowie. Jak bye tylko co w kuchni.

Jaki? Nie rozumiem powtrzy chopak.


Wiesz sam. Taki obcy. Taki zimny. I nic nie mwisz. eby ty wiedzia, jak ja wtedy
ciebie nie lubi.
A eby ty wiedziaa, jak ja wtedy ciebie lubi, lubi... mwi Edek coraz bardziej
zdawionym gosem i pochylajc gow pocaowa Basi w szyj.
Dziewczyna si obruszya.
Co ty wyrabiasz? zawoaa i odwrcia si caa do Edka.
Edek wycign rce i obejmujc Basi przycisn j do siebie.
Kochasz? spyta.
Oczywicie odpowiedziaa.
A wtedy Edek przycisn j jeszcze mocniej i pocaowa w domknite usta.
Teraz czas do 22 Lipca min ju szybko. Co prawda zauway Edek, e Basia unikaa
pozostania z nim sam na sam. Na wszystkie spacery cigaa z sob Wodka, a potem przed
samym ju witem i Anielci, ktra przyjechaa do Komorowa, a std udaa si na zlot do
Warszawy.
Do domku Edwarda przez cay ten czas nie zasza ani razu. Wywoywaa tylko swojego
modego przyjaciela staym sygnaem:
Uhu! Uhul
W dzie otwarcia MDM siedzieli od samego rana w Warszawie. Dzie by upalny, soneczny,
niebieski. Edek i Basi
nie przyczyli si do swoich szkl. Kiedy inynier zapyta Edka, dlaczego tak uczyni, Edek
wzruszy tylko ramionami. Dopiero po pochodzie aowali tego.
Wzruszy ich ten marsz modziey jasnej, wesoej, miaej.
Patrz, oni wszyscy maj jasne czupryny.
Tylko za dugie swoim basem spokojnie powiedzia Edek.
I rzeczywicie wiatr stroszy chopcom na gowach ich dugie jasne wosy, jak strzechy
somianych chat.
Przecie strzech u nas na wsi nie bdzie - powiedzia Edek Basi, kiedy mu co o tym
wspomniaa.
Ale potem, kiedy fale modziey zalay szeroki, biay plac Konstytucji, kiedy nastpi
moment przysigi, Edek przesta artowa. Wzi Basi pod rami.
Dobrze, Baka! Susznie powiedzia schylajc si nad uchem dziewczyny my z
nimi! Prawda?
Przede wszystkim nie moesz by nie zrzeszony powiedziaa Basia jaki ty jeste
aspoeczny!
Za to jestem solidny powiedzia Edek.
Przeszy fale modziey, przeszy zespoy artystyczne w rytmie taca, przeszli jak rzeby
pikni sportowcy z lasem sztandarw.
Gdy wszystko mino, Basia i Edek znaleli si sami na rodku placu, trzymajc si za rce.
Byo ju bardzo pno. Poczuli gwatowny gd.
Chcieli wic ruszy do domu, kiedy na tym pustym miejscu, ktre si naokoo nich zrobio,
zauwayli maego, moe trzyletniego chopczyka. Szed bezmylnie przed siebie i dar si
wniebogosy. Caa jego jasna twarzyczka zaczerwienia si na policzkach, uszy mia
purpurowe, z oczu spyway jasne, due krople, a usta to szeroko rozwiera, to zaciska kurczowo, kajc bolenie.
Basia poskoczya do dziecka i przysiadajc przy nim zatrzymaa je, a raczej chopczyk wpad
na ni, nic nie widzc przed sob, i gwatownie chwyci j za szyj.
Do mamy... woa szlochajc do mamy.
Edek podszed do Basi i rwnie przysiad przy maym. Usiowa rozkurczy jego pistki,
ktre zawary si na sukience Basi przy wyciciu.

Co si stao? zapyta. Co takiego?


May paka bez przerwy.
A gdzie twoja mama? spytaa Basia.
Nie wiem... powiedzia chopczyk pomidzy jednym szlochem a drugim nie
wiem...
To adna historia zamia si Edek co my z nim, Basia, zrobimy?
Basia nie tracia kontenansu.
A jake ty si nazywasz? spytaa.
May przesta paka zupenie nagle. Spojrza na Basi przytomnie jasnymi, przejrzystymi
oczami i na twarzy jego odbi si wysiek myli.
Darek powiedzia z powag i grubym gjosem. R wymawia starannie, ale mu si
jednak zelizno na 1.
Po czym znowu chlipn i zdawao si, e zabiera si z powrotem do ryku. Ale zastanowi si
i zatrzyma. Jasne krople zatrzymay si rwnie na jego twarzy na kocu swoich drg od
kcikw oczu do zaczerwienionych policzkw.
Znowu popatrzy na Basi uwanie i prosto w oczy, a potem spojrza na kucnitego Edka i
co jak cie tryumfalnego umiechu przemkno mu po wargach.
Darek powtrzy znowu i znowu mu r na 1 zjechao Dariusz Kryska.
Basia uciskaa maego.
Patrzcie go, jaki mdry zawoaa podnoszc go w gr. No, jeeli wiesz, jak si
nazywasz, to jest ju p biedy.
Kto im poradzi da zna do megafonw.
Poczekamy na matk pod wiecznikiem powiedzia Edek i skoczy do aparatury. Gdy
si rozmwi z panem,
ktry zapowiada, wrci do Basi. Spostrzeg, jak sza, wysmuka i jak gdyby dumna, przez
plac, prowadzc uspokojonego Darka za rk. May liza karmelek, ktry mu da kto spord
zebranych widzw.
Darek Kryska prosi sw mamusi paday przez megafon pretensjonalnie wymawiane
wyrazy.
Edek bez sowa podszed i wzi Darka z drugiej strony za rk. Tak szli w kierunku
rodkowego wiecznika, pod ktrym zamwiono spotkanie.
Basia rzucia na Edka ucieszone spojrzenie.
Chciaby mie takiego? spytaa.
Edek zarumieni si, potem umiechn i bez sowa kiwn gow. Pochyli si nad Darkiem,
ciskajc drobn jego pistk w swojej apie, i nieco zachwianym gosem powiedzia:
Co ty za wistwo tu smokczesz?
Cukielek powiedzia Darek. Wyj sw rk z doni Edka, wysun czerwony
karmelek z ust i pokaza go Edkowi.
Ale ju leciaa ku nim zaaferowana, wystrojona kobieta, z wypiekami na twarzy. Wyrwaa im
Darka prawie z rki. Za ni bieg korpulentny pan w szarym ubraniu.
Ja ci zawsze mwi... ty nigdy mnie nie suchasz... dobiegy ich uszu sowa pana.
Matka tymczasem zrzucaa win na Darka:
Jak ty moge? Jak ty moge? powtarzaa.
Basia i Edek nawet nie doczekali si podzikowania uszczliwionych rodzicw Darka.
Jeszcze Edek nigdy nie by taki wesoy, jak w powrotnej drodze z Warszawy do Komorowa.
Basia go nie poznawaa, mia si, artowa, oczy mu byszczay.
Kiedy wyszli z kolejki, byo ju do pno. Szli w stron swoich mieszka. Edek wzi
Basi pod rk.
Wiesz, Baka powiedzia musz ci si pochwali: czuj si bardzo szczliwy.
Basia zamiaa si cicho.

Dlaczego wanie dzi?


No, bo mi si ta modzie podobaa... i tak mi jako raniej... i ten Darek taki miy... i
ty...
Co ja? spytaa Basia.
Kocham ciebie cichutko powiedzia Edek.
No? nieokrelenie zagadna Basia.
Chod do nas na herbat. Ojciec i Kodusia czekaj na nas. .
Gdy weszli do mieszkania, rzeczywicie czekano na nich, ale oprcz ojca i Kodusi kto
jeszcze by w pokoju.
O, Boel zdziwi si Edek. Sta?l
Od stou podnis si wysoki, przystojny mody czowiek. Gadko przyczesane wosy
byszczay pomad. Due, niebieskie oczy ocienia brzowy kolor cikich powiek. Porusza
si jako ociale i pretensjonalnie zarazem.
Jak si masz, bracie powiedzia.
Usiedli przy stole.
Ale ty wcale nie jeste podobny do brata powiedziaa Basia do Edka porwnujc ich
oczami.
- D twarzy maj bardzo podobny powiedzia inynier umiech i zby. A poza tym
s rzeczywicie zupenie inni.
A ktry adniejszy? spyta Sta przekrcajc nieco gow i patrzc bokiem na Basi.
Umiechn si na to tylko ojciec.
Kodusia przyniosa odgrzany obiad dla Edka i dla Basi. Posyszaa powiedzenie Stasia.
A bo wszyscy zawsze mwi Stasio, Stasio wtrcia si e taki pikny. A dla mnie
Edzio daleko adniejszy.
Pocaowaa go przelotnie w gow.
Edek si zamia.
Ja si tylko Kodusi podobam powiedzia bd si musia z Kodusi oeni.
E, tam machna Kodusia fartuchem pan Edzio to nie powinien jeszcze o
eniaczce myle. Pan Sta, to tak. Stary ju jest... zamiaa si i posza do kuchni.
Basia jada z apetytem i z wielkim oywieniem opowiadaa
0 caej uroczystoci. Bya przy tym taka adna, e zarwno Sta, jak i jego ojciec patrzyli na
ni z prawdziw przyjemnoci. Edek take zajada, ale milcza. Cay jego humor dobry, cae
usposobienie do artw zniko natychmiast po przyj e- dzie do domu. Niechtnie popatrywa
na Stasia, ktry zdawa si nie zwraca na niego uwagi. Jego jasne oczy w ciemnej oprawie
poyskiway uwodzicielsko. Mwi ze specjaln, bardzo wyran dykcj. Na tej dykcji bya
oparta caa jego kariera piosenkarska, gdy gos mia nieduy i nie bardzo wdziczny, ale
dobrze ksztacony.
Pani to tak licznie wszystko opisuje powiedzia e mi si po raz drugi chce to
zobaczy... Pani oczami spojrze i mie pani entuzjazm.
A panu si nie podobao I spytaa Basia.
Owszem, bardzo nawet. Ale jeszcze chciabym mie pani modzieczy entuzjazm.
Brak panu entuzjazmu? Przecie pan jest artystI
Sta si zamia.
Taki to tam artysta powiedzia uprzejmie.
No, w kadym razie chleb z tego masz powiedzia powanie inynier.
Edek obrzuci dyskretnym, ale uwanym spojrzeniem posta Stasia. Mia na sobie pikne,
ciemnobrzowe ubranie, doskonale skrojone, kremow koszul i ty fularowy krawat w
dyskretny niebieski dese. Pachnia przy tym zagranicznym mydem do golenia.
Sta, mimo pozorw, widocznie dawa baczenie na Edka, bo zapa jego wzrok przesuwajcy
si po krawacie.

Ach, wiesz, braciszku powiedzia pretensjonalnie,


1 to braciszku zabrzmiao jak wyzwisko przywiozem ci prezent. Masz!
Sign za siebie na okno i wydosta zza firanki ma paczuszk.
Prawdziwe paryskie przysali koledzy doda.
Pokaz, poka zawoaa Basia klaszczc w rce.
Dzikuj ci bardzo obojtnie powiedzia Edek i rozwin paczk.
By tam zielony ktawat w biae desenie i taka sama chusteczka.
Ach, jakie liczne powiedziaa Basia.
Wszyscy obejrzeli krawat i chusteczk i Edek spokojnie odoy to na boczny stolik. Nie
podobao mu si.
Napijemy si powiedzia Sta wznoszc kieliszek.
Tylko inynier napi si z nim.
Opowiedze nam, Stasiu, co o sobie. Tak rzadko pisujesz powiedzia ojciec
stawiajc kieliszek na stole nie enisz si?
Sta z umiechem popatrzy na zoty piercionek z szafirem, ktry mia na czwartym palcu
prawej rki.
A po co mi? To wielki kopot maonka...
Ty wolisz y bez kopotw umiechn si inynier.
Edek smarujc chleb masem spojrza na brata z pogard
i irytacj.
G tak na mnie patrzysz? powiedzia Sta, ktry znowu przyapa ten wzrok.
Uwaam ci za lekkomylnego powiedzia bez u- miechu Edek a przecie jeste
starszy brat...
Och, Edek szepna Basiaty jeste niemoliwy!
Zapiewaj co powiedzia inynier do Stasia.
Nie, nie chce mi si. A przy tym nie ma akompaniamentu. Ale macie gramofon?
Jest adapter zauway Edek.
No, to zao wam par moich pyt.
Przywioze ?
Przywiozem. Chciaem przecie, aby tatek posysza, jak piewam.
W radio sysz czasami.
Och, moje pyty tak rzadko nadaj przez radio.
Sta wsta. By wysoki, smuky, zgrabny, znacznie wyszy
od Edka. W przelocie jak gdyby nala sobie jeszcze winiaku i wypi. Ten jeden gest
wychylania kieliszka mia troch ordynarny.
Nastawi pyt. Edek si nie poruszy i zajada w dalszym cigu. Basia znalaza si koo
adaptera.
Pyta zaszumiaa, zatrzeszczaa i potem rozlega si czua melodia. Zaintonowa j klarnet,
powtrzy saksofon:
Zataczymy? zwrci si Sta do Basi.
W milczeniu wycigna rce.
Rozlegy si sowa piosenki piewanej przez Stasia:
...Bo ta melodia la la la do twoich stp upada la la la kiedy melodii tego piewu la la la gest
twojej rki odpowiada la la la
Kade sowo toczyo si jak pera. Inynier si umiecha. Kodusia zjawia si znowu. Sta
taczy z Basi na szczupym wolnym kwadracie, jaki pozostawa w zastawionym meblami
pokoju. Wykrca si troch zanadto, ale taczy adnie. Basia bya bardzo ubawiona.
Gdy pyta skoczya si, Sta zatrzyma si z umiechem.
To zabawne taczy tango przy wasnym piewie powiedzia.
I ty si nie wstydzisz piewa podobne bzdury? spyt- ta nagle swoim gbokim

basem Edek i w gosie dray mu nutki rozdranienia.


Basia klasna w donie.
Edek, co ty pleciesz? zawoaa takie liczne tango.
No to teraz co innego powiedzia Sta i zaoy now pyt. Rozlegy si jakie
skoczne tony.
...pytaa mi si, czy znasz Ludwisi...
poleciay znowu idiotyczne pereki jego dykcji.
Porwa tym razem Basi bez pytania i wirowa z ni na jednym miejscu.
Panie Stasiu bronia si w gowie mi si krci
Zatrzymali si w kocu. I pyta stana.
Inynier i Kodusia bawili si razem z nimi. Edek tylko u- dawa, e nic nie widzi. Zajada
jeden kawaek chleba za drugim.
Niech no Kodusia przyniesie mi jeszcze herbaty powiedzia, kiedy spostrzeg zbyt
wiele zachwytu na twarzy starej kucharki.
A ty nie zataczysz? zwrci si do Edka ojciec.
Chyba z Kodusi wzruszy ramionami Edward.
Basia podesza do Edka i przez st wycigna do niego
rk.
Edek powiedziaa nie bd znowu taki. Ja si dzi przez cay dzie tak dobrze
bawi. Taki pikny dzie.
Sta tymczasem nastawi now pyt.
Zatacz powiedziaa jeszcze Basia.
Widzisz przecie, e jem mrukn Edek nie wstajc.
Sta znowu wzi Basi do taca.
Inynier zrobi do Edka min oznaczajc: nie chmurz si, synu, nie warto 1, ale Edek
uda, e jej nie widzi.
Sta stan po tym tacu nie puszczajc rk Basi i zawoa:
Za mao par tutaj, za smutno. Kiedy pomyl sobie, e teraz na placu Konstytucji tacz
tysice ludzi...
I nagle krzykn:
Panno Basiu, jedziemy na plac Konstytucji.
Basia si tylko rozemiaa, a Edek patrzy na Stasia jak na wariata.
Gdzie pojedziecie teraz wieczorem niechtnie powiedzia inynier, rzuciwszy
przelotne spojrzenie na Edka przyjechae na tak krtko...
Jutro cay dzie bd u ojca, cay dzie. A dzisiaj niech mi tatek da si wytaczy. No,
co? Jest p do smej, za trzy
kwadranse bdziemy w Warszawie... dwie godziny taca, na jedenast bdziemy z powrotem.
Gdzie mj kapelusz?
Porwa z kta pokoju jasny, puszysty kapelusz i nakadajc go zawadiacko na ciemne wosy,
mazurowym krokiem przebieg cae mieszkanie.
Jedziemy, panno Basiu, jedziemy woa ju z o- grdka. Basia ze miechem poleciaa
za nim. W progu stana.
Poczekaj na mnie, Edek powiedziaa ja wrc wczenie.
I poleciaa wzruszy ramionami inynier.
Edek nic nie powiedzia, ale znowu uparcie ukraja kawaek chleba.
Przez chwil ojciec i syn milczeli. Inynier wsta i zgasi grne wiato. Palia si tylko na
stole dua lampa, przykryta batikiem.
Inynier nala sobie duy kieliszek owocowego wina i popija z wolna. Patrzy spod oka na
Edka, ktry zjad, otat usta i zwykym gestem, siedzc, wyprostowa nog, aby wyj z
kieszeni papieronic.

Inynier umiechn si patrzc, jak zapala papierosa. Edek spostrzeg ten umiech.
Drwisz ze mnie powiedzia.
Nie mog si przyzwyczai do twojego palenia inynier powcign umiech i
zmruy nieco oczy.
Jeszcze do niejednego bdziesz si musia przyzwyczai powiedzia do ponuro
chopiec.
Nie uprzedzaj mnie co do najgorszych rzeczy zamia si znowu inynier i tak si
o tym dowiem.
Taki pewien jeste, e o wszystkim si dowiesz? Edek ledzi dymek z papierosa.
Wiesz, e nie lubi, kiedy tak mwisz inynier wzruszy ramionami stylizujesz si
na jakiego demona.
Nie na demona poprawi obojtnie Edek tylko na rozczarowanego.
Niech bdzie na rozczarowanego. Jeste nieglupi i dobry chopak, nie lubi tych
nieszczerych min.
Nie moesz wiedzie, co si pod takimi nieszczerymi minami kryje.
Bardzo trudno zgadn znowu obruszy si inynier chyba nie wtpisz o tym, e
wiem dokadnie, co przeywasz w tej chwili.
No co? do ordynarnie powiedzia Edek, patrzc arogancko na ojca.
Och, byle nie z tego tonu, mj Edwardziepowiedzia inynier bardzo chodno
nie potrzebujesz si przede mn wywntrza.
Bo ojcu si zaraz wydaje, e mnie to strasznie obchodzi, e Stanisaw zabra Basi do
Warszawy. A to mnie nic nie obchodzi...
Widocznie troch ci to obchodzi, bo go nigdy nie nazywa Stanisawem...
A jak go mam nazywa? Stasieczkiem? To Kodusia tak nazywa swego faworyta.
I to take nieprawda w dalszym cigu spokojnie mwi inynier .wiesz dobrze,
e od urodzin bye ulubiecem Kodusi. Jeste rozdraniony i niesprawiedliwy. Niczego tak
nie naley unika w yciu, jak pochopnych sdw.
Bardzo ci dzikuj za nauk powiedzia Edek tonem, jakiego ojciec nigdy u niego
nie sysza. Postaram si postpowa w myl tej zasady i nigdy nie pomyl, e Sta jest
powierzchowny i idiotyczny cymba i e ludzie nie s pomyleni, kiedy pac mu olbrzymie
sumy za te nieprawdopodobne gupstwa, ktre on wypiewuje. I nie powiem, bo to moe
bdzie sd zbyt pochopny, e powielanie takich pyt w Polsce Ludowej to nie tylko
wyrzucanie pienidzy za okno, ale po prostu szkodnictwo. I nie powiem, e to wistwo
ubiera si w angielskie materiay i nosi francuskie krawaty, a nie przysya ani grosza
tobie, tatek, ktry musisz pracowa
i na siebie, i na mnie tu mu gos lekko si zaama i nie powiem, e jest wistwem
przyj do domu i zabra bratu sprzed nosa dziewczyn, pojecha z ni do Warszawy i nawet
dla przyzwoitoci nie zaprosi brata, eby te pojecha... boj si, e moje wszystkie sdy s
zbyt pochopne.
Inynier z lekko otwartymi ustami patrzy na Edwarda i w najwikszym zdumieniu
wysucha tego caego przemwienia.
Edek umilk wreszcie i gestem niecierpliwoci i zniechcenia, ktry si wyda
inynierowi niezwykle dorosym, zmiady niedopaek papierosa w popielniczce.
Widzisz, Edek powiedzia po chwili ojciec jednak przeje si t spraw.
Pewnie, e si przejem.
Jeste zazdrosny o Basi? spyta inynier.
Edek nie odpowiedzia. Twarz jego, rozbudzona przed chwil i zdradzajca silne
wzruszenie, jak gdyby si uspokoja- a, choda, zamykaa si. Stawaa si niedostpna i
zakrywaa si przybic pozornej bezmylnoci.
Wierz mi, synu powiedzia wtedy inynier S. nie warto. adna kobieta nie

zasuguje nigdy na to, aby by o ni zazdrosnym. Skoro daje powd do zazdroci, to ju na t


zazdro nie zasuguje. Wydaje mi si, kochanie, e od jakiego czasu zacze przywizywa
zbyt du wag do uczu erotycznych. Rozumiesz przecie, Edek, e cay wiat nie opiera si
tylko na mioci do kobiet.
Edek sucha uwanie, patrzc zmruonymi oczami na lamp.
Nie opiera si na mioci do kobiet. To nie jest naj waniejsza rzecz w yciu. Chyba to
rozumiesz. No, na przykad, nasz zesp, nasze biuro projektw, c bymy robili, gdybymy,
tak jak ty, za najwaniejsze sprawy wiata uwaal- nasze sprawy osobiste. ebymy si
kochali, ebymy sii rozwodzili, ebymy byli zazdroni... To si w gowie nam nawet nie
moe pomieci. Dlaczego? Dlatego, e s w yciu
sprawy waniejsze od mioci i one to s istot naszego yda, nimi yjemy...
I ty si nigdy nie kochae? W nikim?
Kiedy tam zmiesza si inynier w waszej matce, na przykad, no tak!...
E, w matce rozczarowa si Edek.
No, c chcesz, tak mam natur...
Mnie si wydaje, e mio to rzecz najwaniejsza w wiecie...
I mylisz si, syneczku. Pomyl, jak wane s sprawy narodu, zbiorowo. Jakie ciebie w
yciu czekaj zadania, ciebie, modego Polaka. W yciu naszej ojczyzny masz odgrywa tak
rol. Jake mona si zasklepia w tak egoistycznych uczuciach?
Inynier zamilk, bo czu, e gos jego brzmi faszywie.
Edek znowu zapali papierosa.
Gzy nie za duo, synku? spyta inynier.
E, dla uczczenia takiej wanej rozmowy zamia si Edek i twarz mu si znowu
rozjania przecie mymy nigdy tak nie gadali.
Wanie, chciabym, aby mnie zrozumia.
Nie, ja rozumiem powiedzia Edek wstajc i zaczynajc chodzi po pokoju ja
zawsze rozumiem. Nieraz zadawaem sobie pytanie, czy mio nie jest czasem sobkostwem, egoizmem. Czym, co nas oddziela od spoeczestwa. Ja pamitam wyjazd Marysi...
ona odrzucaa nas i ciebie, rodzin, dom, wszystko, bo kochaa tamtego. Widzisz, wtedy
zrozumiaem...
Pochodzi jeszcze chwil, potem usiad w cieniu, w kcie.
No i co ? spyta inynier.
Rozumiem, e bd si musia tego wszystkiego wyrzec. Nie mog by odludkiem. Tak,
trzeba byo tylko tego pretekstu, eby zerwa z Basi. Ta mio mi strasznie przeszkadzaa.
Mio to straszna w yciu przeszkoda, prawda, tatek?
No, nie zawsze umiechn si inynier czasami bardzo pomaga. Nie trzeba by
doktrynerem, nie mona odrzuca szczcia...
Kiedy ja mio odczuwam jak nieszczcie, co co si na mnie zwalio niepotrzebnie
i nieoczekiwanie.
Tak, mio czasami bywa nieszczciem zastanowi si inynier patrzc w okno.
Patrz, Marysia, Krysia powiedzia Edek z dziwnym akcentem w gosie, z pewn
trudnoci wymawiajc imiona, ktrych dotychczas nigdy przy ojcu nie wymawia jakie
to dla nich byo nieszczcie.
Tak, to prawda powiedzia inynier opuszczajc gow.
Po chwili podnis j jednak i popatrzy w stron syna, widzia tylko jego goe ramiona w
cieniu.
Musisz si tego wyrzec I powiedzia cicho.
Ju si wyrzekem westchn chopiec tylko mi troch ciko.
Chwil jeszcze milczeli. my rozbijay si o niebieski batik osony na lampie. Edek
podnis si.

No, dobranoc, stary powiedzia zbliywszy si do ojca i musnwszy go wargami w


czoo dzikuj ci.
Inynier nie odpowiedzia, cisn go tylko za rami. Siedzia nieruchomo przy stole
patrzc w jeden punkt. Po chwili sysza ju kroki syna w pokoju na grze. Czeka, a
zdejmie buty i cinie je o ziemi. Ale Edek wprost od drzwi podszed do ka, inynier
sysza to wyranie, i od razu w jego pokoju zapanowao milczenie. Inynier nasuchiwa
przez chwil, a potem sam zabra si do spoczynku. Otworzy tapczan i wydoby posanie.
Poszed do kuchni odnoszc troch brudnych naczy. Kodusi ju w kuchni nie byo, spaa u
siebie.
Inynier wrci do swojego pokoju i znowu nasuchiwa. U Edka w dalszym cigu
panowaa zupena cisza. Zaniepokoio go to.
Wrci jeszcze raz do kuchni i cichutko zakrad si na gr, przed drzwiami pokoju syna
chwil si zatrzyma. Nigdy tu nie przychodzi.
Bez pukania otworzy drzwi i wszed. Saba lampa przy ku owietlaa pokj. Okna w
mansardach wieciy granatow letni noc, pokj by bardzo nagrzany. Edek ubrany lea na
ku z gow wcinit w poduszki.
Inynier szybko zbliy si do syna.
Edekl Co ci jest? spyta gorczkowo.
Niech tatek sobie idzie - rozleg si zapakany gos z poduszki ja si wstydz.
Niech tatek sobie idzie!
Inynier siad na ku i pooy do na wstrzsanych kaniem plecach chopca.
Uspokj si, Edek powiedzia cichutko czy to warto?
I jednoczenie poczu ukucie w sercu, ukucie alu, zazdroci, szalonej mioci, ktrej
mu ju nic nie odpaci.
Przeze mnie nigdy nie bdzie tak paka pomyla a ja?
Nachyli si nad synem, przycisn go ramieniem. Dawno go ju nie dotyka. Wydawao
mu si to due, misiste ciao czym ze wszech miar obcym. Czu lekki, nieprzyjemny odr
mskiego potu. Zupenie nie mg sobie wyobrazi, e to jest jego dziecko, ten may Edek,
troch zaniedbany w dziecistwie, kiedy Sta by pierworodnym, a Krystyna i Marysia
panoszyy si jak kwiaty. To dojrzae, paczce mczyinisko napeniao go lekk odraz,
ktr musia przezwyciy. Byo mu go al, ale tak jak by mu byo al kadego obcego
chopaka, pogronego w rozpaczy. Wiksz lito odczuwa dla samego siebie, poczu si
nagle bardzo samotny. Odczu bolenie pustk domu, Komorowa, Warszawy.
Nie, nie powiedzia do siebie nieco sztucznie tam s koledzy w Warszawie.
Pracujemy razem.
Przypomnia sobie ich ironiczne spojrzenia i potrzsn gow. |

Edek wzi szept ojcowski do siebie. Chlipa jeszcze w poduszk.


Ja wiem, ja wiem powtarza.
Inynier otrzsn si z wasnych myli. Przecign doni po koci pacierzowej syna i
powiedzia:
Daj spokj 1 Ona niewarta jest twoich ez.
Edward podnis gow z poduszki, twarz mia zaczerwienion: odcisny si na niej w
tatuowany wzr desenie poszewki. Wytar nos chustk, ktr trzyma w rku.
Ja wiem, e niewarta chlipn jeszcze par razy, zupenie jakby mia trzy lata, jak
Darek a ja mylaem, e warta.
Inynier wzruszy ramionami.
Spij teraz. Rozebra ci?
Tatek zwariowa.
No, bo beczysz jak bobu, mylaem, e trzeba ci traktowa jak dziecko.
Te co chlipn jeszcze Edek.

Mimo to da sobie cign pantofle.


Pobrudzisz czyste przecierado butami. Kodusia si zmartwi powiedzia.
Wo potu staa si jeszcze mocniejsza. Inynier wsta z ka i zbliy si do drzwi.
Rozbierz si i pij powiedzia dobranoc.
Poszed do siebie gaszc po drodze wiato. Tapczan by
ju posany, rozebra si szybko i pooy. Czu, e dzi dugo nie zanie. Jeszcze nigdy nie
czu tak bardzo obcoci wasnych dzieci. Maj prawo do wasnego ycia myla do
wasnych losw, wybieraj na wasn rk, i ja ju nie znacz dla nich nic, nic, nic...
Przypomnia sobie Stasia i jego bezczelne spojrzenie spod jasnego kapelusza, jego taniec z
Basi. Obcy, nieprzyjemny czowiek. A Edek?
Patrzy na granat otwartego okna. Z szelestem nagle opad jaki ptak na parapet. Spojrza
to by biay gob.
Nic zamkn nawet gobi na noc pomyla. Wybia jedenasta.
Nagle usysza pod oknem jakie szybkie kroki po wirze. Kto skrzypn furtk i obszed
dom naokoo. Inynier zamar.
Kroki stany naprzeciwko mansardy. Inynier posysza:
Uhul Uhul
Potem chwila ciszy. I znowu lekkie uderzenie. Kto rzuci kamyczkiem w okno pokoju Edka.
I znowu:
Uhul Uhu!
Inynier sysza nad sob ciche kroki zdajce w stron okien. Dolecia go szept:
Basia? To ty?
-Ja.
Gosy zamilky. Inynier lea jak trusia. Sysza otwarcie drzwi na grze i ciche stpanie
bosych stp po schodach na d. Otworzono kuchenne drzwi i kto wchodzi znowu po
schodach do pokoju Edka. Tym razem chopak nie by sam.
Drzwi na grze otworzyy si i zamkny, potem nic nie byo sycha. Nagle usysza tupot
prdkich, krokw Edka od ka do drzwi, cichy zgrzyt przekrconego dwa razy klucza i
rwnie szybki powrt krokw do ka. . .
Potem nastaa cisza.
Inynier S. bardzo dugo nie mg zasn.; Lecz wreszcie przyszed sen czarny i kamienny.
Nazajutrz trzeba byo wsta o szstej, eby nie spni si do biura; Dzie by znowu
pogodny i niebo niebieskie. Inynierowi ubieranie si przychodzio z lekkim wysikiem.
Soce wschodzio ju pniej i nie owietlao dobrze, azienki o tej wczesnej porze. Do
golenia trzeba byo ustawi lusterko na oknie.. Okno to wychodzio wprost na dom ssiadw.
Kiedy inynier, golc si, rzuci okiem w stron , tej willi, ujrza naprzeciwko siebie, za t
sam szyb, gow Basi. Soce padao penym wiatem na cian domu, na szyb i na twarz
dziewczyny. Spostrzega i ona inyniera i patrzya, na
niego bez umiechu. Stali tak naprzeciw siebie moe minut, moe dwie. Nie ulegao
wtpliwoci, e Basia patrzya na niego powanie, ale z tryumfem. Co jakby nawet odrobina
pogardy malowaa si w jej wielkich oczach.
Ta chwila wydaa si inynierowi wiekiem, czu si zmiadony, upokorzony, ale nie
mia odwrci wzroku. Nagle zza willi ukazao si stado gobi. Wzniosy si nad czerwonym dachem jak gar biaych papierkw, rzuconych niewidzialn rk w powietrze. Twarz
Basi na tle jasnej ciany domu, otoczona przez chwil chmur ptactwa, wygldaa jak na
obrazku. Inynier umiechn si z trudnoci, a potem odwrci gow. Basia odpowiedziaa
umiechem i odesza od okna.
Gdy inynier siedzia przy niadaniu podanym mu przez nachmurzon Kodusi, ze
zdziwieniem posysza kroki syna na schodach.
Jak si masz, tatek powiedzia wesoo.

Inynier z piekcym alem obserwowa lekkie niebieskie cienie na powiekach chopca.


Nigdy jeszcze Edek nie mia takich. Czasem wstawa z gbokimi, daleko sigajcymi
cieniami na policzkach. Inynier wiedzia, co one oznaczaj. Tak szafirowych i tak lekkich
nie widzia nigdy Drobny ten szczeg zmienia bardzo wyraz twarzy Edka.
Co si tak wczenie zerwa? spyta syna mylaem, e odepisz wczorajszy
wieczr.
Trzeba korzysta z wakacji powiedzia Edek, bez pytania nalewajc sobie herbaty
z ojcowskiego czajnika. Wiesz, tatek doda ju jedzc ta winia Stasiek spotka na
MDM-ie jakich swoich znajomych i poszed z nimi na kolacj, a Basi wsadzi do kolejki i
powiedzia,,do widzenia.
To rzeczywicie adnie zdziwi si inynier. Widziae ju Basi?
Edek zarumieni si.
Jeszcze wczoraj wieczorem powiedzia przysza mnie przeprosi.
Inynier nie pyta o szczegy.
Nie zamkne wczoraj gobi. Latay dzi od rana powiedzia.
Wanie. Popsuy mi si te wyloty. Zaraz si zabieram do pracy. Jak mi si te gobie
rozwcz, to wszystko na nic.
Inynier zdziwi si lekko, ale ju musia si zbiera do wyjazdu.
Suchaj, tatek powiedzia Edek zostaw mi arkusz albo dwa papieru do rysowania.
Albo najlepiej zostaw mi klucz od szuflady z papierami. Musz wreszcie narysowa te sosny
przed domem 1
Tyle razy miae je narysowa z wtpliwoci w gosie powiedzia inynier.
Tak. Ale teraz musz: obiecaem Basi.
Inynier sign po teczk. Leaa obok syna. Edek poda mu j i podajc spojrza ojcu w
oczy.
Co ty taki dzisiaj ? spyta.
Jaki mam by? wzruszy ramionami inynier.
Edek obj go przez plecy.
Nie myl o wczorajszym. Byem gupi. Zajm si znowu gobiami doda, jakby go
chcia pocieszy no i musz popracowa nad rysunkiem. W ogle ycie jest pikne.
Prawda, tatek?
Inynier poczu lekkie ukucie po lewej stronie piersi i powiedzia bez przekonania:
Prawda, synul
1952
Ucieczka Felka Okonia
Felek po raz pierwszy pokci si z Frankiem jeszcze na jesieni. Wychodzili wanie z kina,
przy wyjciu byo jasno i Felka zniecierpliwio to, e Franek od razu wzi Julci pod pach i
gada jej co na ucho. Julcia jak gob przed zaniciem mocia gow w futrzanym
konierzu i umiechaa si z zadowoleniem. Felek popatrzy na postrzpione rkawy swojej
jesionki i nie wiadomo czemu i Franek, i Julka wydali mu si strasznie gupi.
Film, na ktrym byli, niespecjalnie mu si podoba. Wola zawsze co wesoego albo
nawet, jak Pierwsze di#', o z zajmujc fabu: walk z bandytami, ot co. A to by film bez
fabuy, a raczej z fabu uoon podug innych prawide, film o Warszawie. Byy tam
autentyczne zdjcia z wojny niemieckiej, z okupacji, z powstania. Zajmowao go to, bo
przypominao ca przeszo, dopeniao wspomnienia. Ale myla ku kocowi filmu, e go
to znudzio.
Dopiero kiedy szwagier, nachylajc si nad uchem siostry, zacz sobie pokpiwa i z
zakoczenia filmu, i z niektrych jego kawakw, zirytowao go to.
Dobrze ci gada powiedzia ju a rogu Marszakowskiej siedziae przez ca
wojn w Krakowie i handlowae z Niemcami... z rczki do rczki...

Franek zatrzyma si pocigajc Jul za rkaw i gronie popatrzy na szwagra:


Stul pysk powiedzia obojtnie. Waldemarze ta idiotka nazywaa Franka Waldemarem uspokj sil
Felkowi dopiero tutaj nabiegy zy do oczu, gdy przypomnia sobie scen odbierania pasw
polskim onierzom przez hitlerowcw. Czu, ze poczerwienia. Naga nienawi do Franka napenia mu serce, rozda
klatk piersiow.
Kto ci tam wie, moe by i folksdojczem. Ja twojej kartoteki nie sprawdzaem...
Stali wci, chocia deszcz zacina. Julcia si poruszya. ywo chwycia brata za klapy
wyszarganej jesionki.
Dlaczego si czepiasz Waldemara? zawoaa piskliwie. Tobie si to kino podobao,
a nam nie. Phi, wielkie rzeczy, Bieruta nie widzielim...
Felek odtrci do Julci obcignit szar rkawiczk.
Gupia jeste powiedzia. O kino nie chodzi.
A o co ? burkn Waldemar.
Felek nie wiedzia, co odpowiedzie, zakrci si na picie.
Mam was gdzie rzuci przez rami i wcisn si w tum na Marszakowskiej. Dobieg
go tylko syk Julci. Syczaa jak gska na placu pod gobnikiem.
Smarkacz 1
Sam nie wiedzia dlaczego, ale go ta drobna utarczka bardzo obesza. Rozeli si strasznie i
odechciao mu si wraca do domu. Mieszka wtedy z matk jeszcze koo Mynarskiej, w
jedynym domu sterczcym na zrujnowanej i nie odbudowywanej ulicy. Wiedzia, e matka
bdzie czekaa i pytaa o kino, o Julci i Waldemara.
Ten dra twierdzi, e to byo jego pseudo w AL. Widzia on to AL jak swoje ucho bez
lustra.
Tutaj zaraz na rogu bya knajpa. e to sobota, Felek mia par groszy w kieszeni, zbiera na
nowe buty, ale furda buty. Otworzy tak ostro drzwi do restauracji, e o mao doni, ktra mu
si zelizna, nie wybi szyby. I szyba brzkna, i dzwonek nad drzwiami zadzwoni. W
knajpie byo bardzo jasno, dugie, jarzce arwki owietlay beznadziejny brud stolikw i
podogi. Knajpa bya ostatni inicjatyw prywatn w tej dzielnicy. Waciciel, czujc
zbliajcy si dzie likwidacji, bez sumienia obdziera klientw.
Ale teraz za przejrzystym szynkwasem, caym z brudnego
szkl, staa crka waciciela, senna, pulchna Ewa, umiechajca si bezmylnie do kadego.
Felek zachowywa si, jakby ju by pijany. Nie mg zapomnie bezczelnego umiechu
Franka.
Ewu powiedzia kadc czapk na stoliku przy barze nalej mi jeden gbszy...
Dwa, dwa posysza za sob gos.
Sta za nim wysoki jegomo w przemoczonej kraciastej kurtce, z szyj owinit szalikiem,
w granatowym kaszkiecie. Takie typy Felek widywa tylko na filmach. Jegomo wida
myla, e Felek ma dobrze w czubie, bo klepn go po ramieniu i powiedzia bezapelacyjnie.
Napijemy si.
Felek prbowa kaprysi, cho utrzymywa si w roli pijanego.
Panie, odknaj si pan, sam wiem, czego mi potrzeba chcia gocia odepchn
okciem.
Ale Ewa si zamiaa:
i Pan Zbyszek bdzie znowu fundowa? zapytaa wysokiego pana.
Wida naprawd Felkowi si we bie mieszao, bo po jednym kieliszku a si zatoczy, kiedy
siadali z nowym znajomym przy stoliku. Zaprzyjanili si przy trzecim gbszym na mier
i ycie.
Powiadam ci bekota Felek ta kanalia si miaa. Tu Warszaw pal, a on si

mieje. No, rozumiesz? powtarza z uporem. ^Warszaw pal, a on w miech. Tu te


hycle hitlery polskim onierzom pasy zdejmuj, a on ma jego taka i owaka a on si
rechocze. Gupi czy co?
Nowy znajomy take niby bekota. Ale jako ten bekot wychodzi do skadu. Felek troch
oprzytomnia, gdy posysza jego sowa. Bo przecie naprawd nie by pijany, gow mia
mocn. Co, po tych trzech kieliszkach ju by go rozebrao? Nastawi uszu.
No, bo pewnie kanalia mwi nowy znajomy o Franku, cho go wcale nie zna.
Felek zauway, e potakiwa mu we wszystkim. Zirytowao go to. Felek na trzewo
atwo unosi si gniewem, c dopiero po pijanemu. Oczy ciskay iskry, podobne by do
modego psa, ktry nagle w zabawie przechodzi do walki na serio.
Ty mnie nie bajeruj powiedzia do nieznajomego.
Ale si nagle zastanowi, oprzytomnia jak gdyby i postanowi si z nim nie spiera.
Podda si biernie dziaaniu trzech gbszych i nie sprzeciwia si ju niczemu, co mwi
kraciasty. Kraciasty zacz na wszystko narzeka, przede wszystkim na wspzawodnictwo
pracy. Z kolei Felek mu potakiwa.
Bo to, widzisz pan powiada nieznajomy, ktry, w przeciwiestwie do Felka, im
wicej mia w czubie, tym bardziej by ceremonialny i zaczwszy Felka tytuowa po
imieniu, przeszed przez formy coraz bardziej uroczyste, przez chwil nawet powiada jak
Felek uwaa, a teraz ju mu mwi panie na caego: Bo to, widzisz pan, powiadaj
wyzysk czowieka przez czowieka. A czy jest wikszy wyzysk jak teraz? Harujesz pan
przez dwanacie godzin...
Felek prbowa protestowa.
Dwanacie, nie dwanacie... wstawi.
Ale tamten nie sucha. Gada i gada. W kocu okazao si, e potrzebowa takiego, ktry
by mu poczochy przywozi ze Szklarskiej Porby, bo kraciasty tam mia znajomych
przemytnikw. Felek zbarania na takie gadanie, ale kraciasty obiecywa mu dwa do trzech
tysicy miesicznie czystego zysku.
- No, a jak wpadn? pyta Felek.
Nie wpadniesz z pewnoci w gosie zaprzeczy nowy przyjaciel nie ma za co,
nie wpadniesz. No, a jak wpadniesz, to posiedzisz troch, a potem ci puszcz. Przecie sam
poczoch przemyca nie bdziesz.
Do e Felek wrci! pno wieczorem do domu, z kartk papieru, na ktrej by zapisany
adres kraciastego gdzie pod Opaczem czy te, jak tamten powiedzia, pod Opacz.
Perspektywa atwego zarobku ncia, znowu popatrywa na wystrzpione rkawy jesionki.
Troch mu byo przykro tak chodzi po Warszawie.
Matka nie spaa. Siedziaa przy lampie na ku i ataa podarte spodenki Felka. Spojrzaa na
niego spode ba i nic nie powiedziaa. To by najgorszy znak. Na stole staa herbata, chleb,
troch soniny topionej w garnuszku. Obok chleba leao czerwone jabko.
Felek zacz je gry przede wszystkim.
To Julcia dla ciebie zostawia * powiedziaa matka.
Bya? spyta Felek.
Bya. Mwia, e im naublia.
Och, jaka delikatna.
No, bo wiesz, jaka ona jest.
Ba, pewnie, e wiem.
Jak wiesz, jacy oni s powiedziaa matka wstajc i skadajc robot 7 to po co si z
nimi zadajesz?
Ostry nosek matki odbija si mysim cieniem na cianie. Matka Julci kochaa, jak to crk,
ale Franka nie lubia.
Da ci jeszcze herbaty? spytaa.

Sam sobie nalej powiedzia Felek. Nalewajc u- puci przykrywk. Matka cielca
ko obejrzaa si na niego*
Pie skonstatowaa spokojnie.
A piem powiedzia Felek przekornie.
Twoje pienidze, moesz pi westchna matka.
A pewnie, e mog.
Felek ciko usiad przy stole i siorba herbat z kubka, rozstawiwszy nogi. Wszystkim, ca
poz, zachowaniem si, chcia si przeciwstawi matce. Ale ona nie zwracaa na niego uwagi.
Po si powiedziaa rozprostowujc plecy.
Zaraz, zaraz burkn jutro niedziela.
Wyj kartk z notesu i pooy j przed sob na stole. Nie wytrzyma:
Suchaj, matka powiedzia proponuj mi interes.
Och, ju te twoje interesy. Nie bierz si nie do swojego.
Ale to atwe.
atwa praca najgorsza.
To nawet nie praca.
Jak to, nie praca? A co?
Chc, ebym poczochy wozi.
Matka bya uwiadomiona.
Z Czech? spytaa.
Nie. Znad granicy.
Stara wzruszya ramionami.
Co ci z tego przyjdzie? powiedziaa i znowu siada, tym razem przy stole, naprzeciw
syna.
Jak to, co? Forsa.
Wolaabym za t fors chleba nie widzie...
Mama to taki niedwied.
I ja taki niedwied, i twj ojciec by taki niedwied. A ja myl, e ty te jeste
niedwied zamiaa si. Daje pokj machna rk.
Felek czu, e wszystkie marzenia o forsie za poczochy rozwiay si. Matka zawsze taka, nic
nie powie, a wszystko jest, jak ona chce. Wic te od razu odrzuci od siebie t pokus i
przypomnia sobie o czym innym.
Wiesz, matka powiedzia namawiaj mnie do trjki murarskiej.
Az kim? spytaa stara.
Z Zieliskim mrukn niechtnie Felek. Stary murarz.
Matka oburzya si.
Co ty taki hardy? Zieliski dobry czowiek. Chcesz z nim i?
Chcie, to chc. Troch mi si gania nie chce. JeszczenT nie przyuczony.
Prbowalim dzi na Mariensztacie, to ani rusz w norm utrafie nie mog. To za gorco, to za
zimno. Raz mnie pogania, raz powiada: Felek, wolniej, Felek, w sam raz, czekaj... Niech
go g kopnie.
No i co? spytaa matka. Pleciesz, pod gazem jeste zauwaya przy tym
obojtnie.
Chyba przystan do nich, drugi pomocnik od cegie to Jziek.
Ktry Jziek?
A taki czarny, od Kubisza. Mama nie zna.
To wszystko sobie Felek przypomina lec w ku. Od tej rozmowy mino wiele
miesicy i wszystko si odmienio, i nawet dzisiaj w dzie byo jak we nie. Otwarto plac
Konstytucji i bya taka masa modych, i jego fotografowali na wszystkie strony, i potem
wieczorem przemawia przez gonik do zgromadzonych, jako przodownik, jeden z

najlepszej trjki murarskiej w Warszawie. Jutro jego zdjcia bd w pismach, powiada


redaktor z ycia Warszawy, i wszystko si tak gadko ukadao. Taczy z Kazi, t, co
siedzi w budce z piwem, i z Krysi z WSS-u i w gowie mu si jeszcze dotychczas krcio.
Wydao mu si na placu Konstytucji, e zobaczy na chwil tego kraciastego. Ale tak mu
si tylko zdawao, od tej jesieni tyle spraw zaszo, e ju nawet zapomnia, jak ten facet wyglda. Do knajpy ojca Ewy te nie zaglda. Raz tam by w czasie zimy, ale na chwil tylko,
ani Ewy, ani owego przygodnego znajomego nie byo, a w marcu knajp zamknli.
Widzia take na placu Konstytucji ale to na pewno ju siostr i szwagra.
Wystrojonych i na pozr wesoych, umiechajcych si jednak na jego widok ironicznie.
Tych niestety widywa od jesieni nieraz. I zawsze go widok Franka i Julci
doprowadza do takiej wciekoci, e zaciska donie, aby ich nie uy. Nie umia sobie
wytuma
czy tej zoci, ale gniewao go w nich wszystko, i to, e synka swego nazwali Jarogniewem,
a nawet ten gest, ktrym Julcia okrcaa gow w futrzanym konierzu, jakby j przyrubowywaa do karku.
Julcia czsto zagldaa do matki, kiedy ta wracaa z biura, gdzie bya won, i zawsze
pena bya porad i nauk, nie mwic ju o niewiarygodnym zapasie zych wiadomoci, jakich
zawsze miaa pod dostatkiem. A to od jutra nie miao by zapaek, a to nowa zmiana
pienidzy, a to pojutrze strajk i nowa rewolucja. Julcia bya tak gupia, e absolutnie nie
rozumiaa, co to moe znaczy. Ale twierdzia, e mczyni to mwili, i to jej
wystarczyo. Ci mczyni to zapewne koledzy jej ma, przedsibiorcy budowlanego,
ktry jakimi tam drogami kombinowa materiay budowlane dla podejrzanych
konstruktorw nowych will podmiejskich w Podkowie Lenej, Komorowie czy Aninie.
Felek, jak mg, unika tych odwiedzin, ale czasami musia si zetkn z najbliszymi
krewnymi. Matka rozumiaa go, ale traktowaa stosunek rodzestwa midzy sob raczej
humorystycznie.
Daj jej spokj, tej Julci powiada gupia jest, ale szczliwa.
Nie chciabym takiego szczcia warcza Felek.
W maju urodzia si im creczka. Poprosili Felka na chrzestnego ojca, nawet na imi
dali jej Felicja. Czu w tych wzgldach jakie niejasne wyrachowanie. Wcieky by z tego
powodu. Ale odmwi nie mg. Na chrzcinach upili si obaj, i on, i Franek, i strasznie si
pokcili. Franek mu nawymyla od bolszewikw i chwyta za rne cikie rzeczy, aby
cisn nimi w szwagra, a teraz ju i kuma. Odtd Felek postanowi zabiera z sob n, jak
za dawnych czasw, zaraz po okupacji. Wtedy, jeszcze za Niemca, kiedy krad wgiel z
pocigw, i potem, kiedy, idc za ogln mod na Woli, nosi dugie buty, zasuwa w cholew
n fiski, skadany, w skrzanym futerale. Podobno by to jeszcze n ojca, znalaz go
kiedy w komodzie matki pod bielizn.
Mia wtedy trzynacie lat i strasznie si ucieszy z tego znaleziska.
Teraz lea i nie mg zasn na swoim wyrku. Matka odwrcia si do ciany i spaa
cicho. Dzisiaj bya szczliwa i spokojna. A Felek nie odczuwa ani spokoju, ani zadowolenia. Co i raz myl jego wracaa do Franka.
e to ci jeszcze ta warszawska ziemia nosi! zakl brzydko i a rk po kocu
uderza.
Zasn bardzo pno i jeszcze nad ranem ni mu si MDM, Waldemar i o dziwo!
pulchna Ewa z kraciastyrnTace- tem. A potem na olbrzymim biaym transparencie pisa adres:
Opacz, ulica Za Stawem, u pana Kozowskiego.
n
Mino ju jakie trzy tygodnie od dnia 22 Lipca, kiedy to Felek zasypia tak rozmarzony.
Bya niedziela, rano. Okonio- wa posprztaa pokj i usiada przy oknie, aby troch wypocz. Na oknie dojrzeway pomidory. Za oknem wiecio soce. Radio grao na ulicy ludowe

melodie.
Kto zapuka. Wszed stary Zieliski, majster trjki murarskiej do ktrej nalea Felek
towarzysz jego i nauczyciel. Zaglda nieraz do ich izby, ale zawsze, kiedy Felek by w
domu. Teraz zapyta si o niego.
Okoniowa wstaa.
Nie ma Felka, gdzie wyszed, ale pewno niedugo wrci. Pan siada.
Co tam, pani Okoniowa kochana, posta te mog powiedzia Zieliski, ale jednak
powiesi czapk na wieszaku i usiad. Okoniowa wrcia do swojego miejsca pod okno.
adna niedziela powiedzia po chwili Zieliski lato.
No, jak to w lecie zamiaa si Okoniowa w lecie gorco, a w zimie zimno!
A co, wolaaby pani, eby w zimie byo ciepo, a w le- cie zimno? Co za rnica?
E, panie majsterku. Ja o tym nic nie mwi. Lato to lato, zima to zima, swj porzdek
musi byl Teraz i tak wywrcilicie ten porzdek. Kt to sysza dawniej, ebv w zimie
murowa...
Zieliski zamia si.
A rzeczywicie. Nowy porzdek, nowy... klapn rkpO"stole.
Wida jednak byo, e nie jest w dobrym humorze. Stara znaa go ju na tyle, eby si
domyli, i nie arty go tutaj do niej sprowadzaj.
Znowu zapada chwila milczenia, podczas ktrej Zieliski patrzy z namysem przed siebie
na star, pomarszczon i poryt powierzchni stou. Okoniowa pomylaa sobie nawet: St
jak st. Co on sobie w nim upatrzy? Stary st, jeszcze go nieboszczyk ojciec zestruga...
Zieliski podnis gow.
Jako syna nie wida.
A nie wida przytakna.
Gdzie to on tak chodzi? dopytywa si Zieliski pomimo niezachcajcego tonu
Okoniowej.
A czy ja wiem? Okoniowa wzruszya ramionami, ale nawet niewprawne i
atwowierne ucho wywnioskowaoby ze sposobu, jakim te sowa wymwia, e wie
doskonale, gdzie przebywa w tej chwili jej jedynak.
Dziewczyn on jak ma? spyta Zieliski.
Ma, ma... zamiaa si stara wstajc i wyjmujc z szafy butelk i kieliszek ma co
miesic now. Chwaa Bogu, jeszcze si eni nie chce... Napije si pan?
Nie, nie, pani Okoniowa. Nie, ja o tej samej wdce wanie...
Co o wdce? stara zatrzymaa si porodku pokoju, z kieliszkiem w rce.
Ano tak. Bo mnie wezwa sekretarz, no i powiedzia, ebym mia oko na Felka.
Ckyba ja te mam oko na Felka. Nie?
Okoniowa mocno postawia kieliszek na stole, a Zieliski spojrza na ni z dou do gry,
nieco zdziwiony.
Oko matki pobaliwe powiedzia powanie.
Mnie pan nie bdziesz mwi Okoniowa przysiada przy stole ja nie taka matka
jak inne. Go ze, to w dziecku zaraz widz. Nigdy mu nie pobaaam. Albo ja nie widz, e
tu wszystko nie tak, jak by powinno?
Co pani widzi? przysun si Zieliski ze stokiem. . Powiedz pani.
Co widz, to widz, nie ma o czym gada.
Chopak dobry, robotny przyzna Zieliski.
Nie mona powiedzie... zastanowia si Okoniowa tylko e go co gna. Tak od
samego szczeniactwa. Powiadam mu: Felu, zastanw si, posied chwileczk... Jeszcze
jak mj y.
A to on may by, jak pani m umar?
Dziesiciu lat nie mia. Powiadam mu powtrzya Felu, zastanw si, posied

chwileczk, ksik poczytaj... Ale gdzie tam! Gna, gdzie go oczy ponios. I to nie eby za
kolegami, za obuzami... sam, ale lecia... Czasem wgiel ze Stefkiem z pocigw zdejmowa.
Stefka to przy tym wanie banszuce postrzelili...
Pani miaa jeszcze jednego syna? Zieliski pomiarko- wa z tonu gosu, ktry si jej
ama w gardle.
Dwch z pewn trudnoci wymwia Okoniowa. Tadek to w partyzantce zgin.
W AL. A Stefka to. wtedy postrzelili... sze tygodni skamla, no, i poszed.
To Felek pani najmodszy?
A najmodszy.
Lata?
A cosik go nioso. Ale tak, dobry. Wody przyniesie,
drzewa narbie, wgiel z piwnicy czy co... Prosi go nie trzeba, sam wszystko zrobi.
Ale pani mwi, e nie wszystko, jak by powinno. e co?
Bo gdyby on tak lata za kolegami. Za dziewczynami jakimi. Stefan lata, jak mu
trzynacie si lat skoczyo. Bez spdniczki ycia nie widzia. A Felek nie. I to wanie, panie
Zieliski. Sam on zawsze jest. To niedobrze.
O, o 1 Widzi pani, widzi pani... Zieliski jeszcze si bliej przysun tak si te
i nam zdawao. Ano, i powiada sekretarz; co mi si tam nie podoba, sam nie wiem co...
pjdziecie no, Zieliski, dowiecie si... ano i przyszedem... A wdk on pije?
Pije, pije. Kt to wdki nie pije? Ale eby duo, nie powiem. Gow ma mocn. Ale
czasem zna...
I sam pije?
I sam pije, i z kolegami. Ja mwi, e sam lata, czy tam teraz sam chodzi... no, ale,
panie, eby kolegw nie mia wcale, to niemoliwe... Ma, od czasu do czasu z ktrym gdzie
pjdzie. Gdybym ja crk miaa mdrzejsz. Ale ona gupia.
A co?
Tak do kina go czasem wycignie. Ale on strasznie tego Franka, to znaczy szwagra,
nie lubi. Zawsze, jak gdzie razem pjd, to si pokc...
A dlaczego on tak tego szwagra nie lubi?
__Ano, bo po prawdzie powiedzie, to jest gupi czowiek. Rozumiecie, panie Zieliski,
nie nasz. Taki jaki, to sio, to owo. Mwi, e w AL-u by, pseudo, powiada, mia: Waldemar. Moja Julcia to go i tak, i tak Waldemarem nazywa. Ale on ma takie jakie futro na
sobie bobrykowe... powiadam, nie nasz, zupenie cudzy. Tak jakby buruj tylko e forsy
nie ma.__ *
Nieciekawa figura.
Wanie. Nieciekawa figura. Felek to go znie nie moe.
Jak go zobaczy, to zaraz cay czerwony na twarzy i za n chwyta.
Za n? Pani Okoniowa; za jaki n? Albo to oni tu jeszcze noe maj ?
Nie bd pan frajer, panie Zieliski. Jak pan dawno na Muranowie mieszka? Roku
jeszcze nie ma?
Rok, rok min w sierpniu.
I to ju pan zapomnia? Tu z noem jeszcze kady chodzi. Jak za cholew nie zatknie, to
w kieszeni trzyma.
Zieliski podrapa si w gow.
No, no. Mylaem, e teraz...
Takie s nasze chopaki. Trudno im z gowy wybi stare obyczaje.
Do bitki si rwi?
Felek si tam nie rwie. Ale i on ma noa. Pod lustrem, w szufladce.
To si kiedy le skoczy szepn stary.
Okoniowa pochylia si ku niemu, siedzieli teraz bardzo

blisko siebie.
Mwi mu... zacza.
Ale w tej chwili na schodach rozlegy si szybkie kroki. Felek otworzy gwatownie drzwi i,
zobaczywszy Zieliskiego, zatrzyma si w progu. Po chwili wahania wszed i bez sowa
zacz grzeba w szafce wiszcej nad jego wyrkiem. Wydawa si bardzo blady i rce mu si
trzsy. Starzy nic nie mwic patrzyli na niego. Zdziwienie odebrao im mow.
Co chcesz? spytaa wreszcie matka.
Tak odburkn nieokrelenie.
No? groniej zacza Okoniowa.
Felek nie odpowiedzia, ale wida byo, jak mu rce w popiechu latay. Przerzuca
przedmioty w szafce. Wreszcie znalaz zeszoroczny kalendarzyk i wpakowa go sobie do
kieszeni. Wtedy dopiero zwrci si do matki.
Matka, macie troch forsy?
Nie mam prbowaa powiedzie zaniepokojona Okoniowa.
To adne arty powiedzia Felek i co zdawio go w gardle dajcie, co macie.
Okoniowa bez sowa podesza do stolika przy oknie i wyja z szufladki sto zotych.
To wszystko, co mam powiedziaa podajc rowy papierek synowi.
Felek wzi bez sowa i szed ju do drzwi. Nagle zawrci, obj matk przez p i pocaowa
w rami. Nim Okoniowa oprzytomniaa, rozleg si szybki tupot jego obcasw po schodach,
milkncy w dole jak seria karabinu. Okoniowa podesza do stou, opara si obu rkami i
uwanie popatrzya na Zieliskiego.
Wy co wiecie? spytaa nie wiadomo dlaczego szeptem.
Zieliski wzruszy ramionami.
A skde? powiedzia. Nic nie rozumiem. Jak za Niemca.
Co si stao powiedziaa niespokojnie Okoniowa siadajc, raczej walc si na
krzeso ale co?
Moe gdzie skoczy? spyta Zieliski.
Ale, jak co zego, to samo zaraz przyjdzie, czeka nie bdzie machna rk
Okoniowa a to chyba co zego.
E, tak tylko potrzebowa forsy prbowa uspokoi Zieliski przypiao go I #
Wszystko wzi opamitaa si Okoniowa co ja teraz bd robia?
Ale nagle rozleg si na schodach straszny wrzask i wpada, jak szalona, Julcia. Paszcz letni,
narzucony nie wiadomo po co na sukienk, miaa rozchestany i rozdarty, a wosy potargane
spaday jej na zaczerwienion twarz.
Ma mama swojego gagatka woaa ju od progu, a potem przypada do stou i stukaa
w desk rkami ma mama. A mwiam, a mwiam, e tak si skoczy. Zachciao
mu si trjki murarskiej. Przodownik, cholera, nie przodownik. Zadawa si, Bg wie, z
kiem...
Zieliski bez sowa podnis si i zmierza do wyjcia.
Jula go zatrzymaa.
Zaczekaj pan! krzykna powiesz pan, gdzie potrzeba, co to za gagatek. A policji
z dawnego przyzwyczajenia Julcia tak mwia jeszcze tu nie byo?
Zieliski wzruszy ramionami, ale pozosta przy drzwiach.
Okoniowa rozoya rce.
Nie wariuj, Jula powiedziaa powanie. Co si stao?
A to si stao zawya Julcia e mamin Felek mojego Franka noem pchn. Na
mier pchn rykna straszliwie skarania na niego nie ma...
Okoniowa poblada i wstaa z miejsca. Wycigna rk.
No, a gdzie on jest? Franek?
Pogotowie go do szpitala zabrao zaszlochaa Julka.

Zieliski zbliy si do kobiet.


Pani nie artuje? spyta. Pani sama to widziaa?
Franek! wrzasna nagle Julka. Moe on ju nie yje? Krwi tyle byo, ca ziemia
zalan.
Krwi? A gdzie to byo? pyta stary robotnik.
A pod gobnikiem I
Okoniowa bez sowa wkadaa chustk. Obcigaa j nerwowo nad czoem.
*
Franka zabrali do szpitala, a ty tu siedzisz? spytaa crk.
Felka chciaam przyapa.
Okoniowa zerwaa si, aby lecie, ale nagle zatrzymaa si i popatrzya na Zieliskiego.
Wzrok ich skrzyowa si;
A mwiam panu, nieszczcie powiedziaa. Niech pan z nami idzie do szpitala...
dodaa.
Zieliski bez sowa woy kaszkiet. Wyszli na ulic nie zamykajc mieszkania, i tak, je zaraz
otworz.
Gdzie jest? spytaa Okoniowa.
Gdzie ma by? U witego Ducha... z chlipniciem jkna Julcia.
Kobiety tak gnay, e stary Zieliski zasapa si mocno. Od czasu do czasu pociga matk
Felka za rkaw, ale mu go wyrywaa i para naprzd, ogarniajc niepotrzebn chustk. Gdy
wchodzili do bramy szpitalnej, przeamujc opr stojcego na dyurce stra, dogoni ich
may Igna od s- siady. W brudnej rce trzyma malutk karteczk papieru. Bez sowa
wcisn j do rki Okoniowej.
Co tam? Czego? spytaa na p przytomnie.
Czytaj, matka powiedziaa Julcia; chciaa jej wydrze papierek z rki, ale stara nie
daa. Zatrzymaa si porodku drogi i odsuwajc listek na ca dugo rki od swoich oczu,
przeczytaa:
Matka, wyjedam. Hyba ju nie wrc na twoj i moj chab.
Felek
Stara zgia si nagle, jakby j kto w brzuch kopn, ale zaraz si wyprostowaa i suchymi
byszczcymi oczami popatrzya na Julk. Ta jako jakby si zawstydzia. Nie wiedziaa, co
jest napisane na kartce, ale domylaa si, e to od brata.
To Felek? spytaa.
Ale star4 nie chciaa odpowiedzie. Schowaa kartk za pazuch i wzruszya ramionami:
Te wybraa sobie ma... mrukna lepszego na caej Woli nie byo.
Julka zatrzymaa si gwatownie. Na twarzy miaa wyraz zoci i przeraenia. Znowu
chlipna.
Znalaza mama por powiedziaa.
A pniej widzc, e matka nic nie mwic energicznym krokiem zda w stron szpitalnej
poczekalni, dodaa:
Dla mamy oczywicie Waldemar bdzie winny, a Felu- nio jak wity anioek...
Stary Zieliski obruszy si wreszcie.
Nigdy nie wiadomo, kto wicej winny. A pani niech matce nie dogaduje, takie
nieszczcie.
W szpitalu ju zaczy si odwiedziny krewnych, prawdziwa plaga. W poczekalni
siedziao mnstwo ludzi bardzo rozmaitego rodzaju. Chorzy, ktrzy byli na obserwacji czy na
rekonwalescencji, w niebieskich szpitalnych szlafrokach, wmieszani w tum odwiedzajcych,
tkwili na skpo rozmieszczonych awkach. Wtargnicie Okoniowej z Julci i Zieliskim
zmcio odwitny i plotkarski nastrj poczekalni. Przybyli opowiadali chorym p artem,
p serio nowinki z domw, a tutaj si zjawi jaki prawdziwy dramat. Dramatw tu nie
brako, ale na wyszych pitrach, na salach. Julci, na prawach ony rannego, przekroczya

nieprzekraczalne progi. Okoniowa zostaa z Zieliskim, rozgldajc si such, zapalon


renic po letnio odzianym tumie. Dzieci jady ciastka, kobiety siedziay z kwiatami.
Paska racja powiedziaa Okoniowa nie patrzc na Zieliskiego nie
dopatrzyam.
A czy tam mona dopatrze takiego zwierzaka powiedzia stary robotnik, cho ton
jego gosu mwi: Mona byo dopatrzy.
Stara chwycia si za gow.
Trzeci syn!
Zieliski spostrzeg jakie wolne miejsce na awce w kcie pod oknem i, przecisnwszy
si przez rozgadanych ludzi, usadzi tam Okoniow.
Trzeci syn powtrzya.
Jeszcze nic nie wiadomo niepewnie powiedzia Zieliski.
Sta nad ni i, nie patrzc na ni, obraca czapk w doniach. Spoglda albo na swoje rce,
albo w okno otwarte nad gow Okoniowej. Koo jego ust utworzyy si surowe fady; wida
byo, e zaciska zby z gniewu i rozczarowania.
N mia sykna Okoniowa, jakby j co ukuo.
A tak na niego liczyem powiedzia do siebie Zieliski no, bo przecie mona byo
na niego liczy. Taki by chop.
On ju co musia zamiarowa zauwaya matka n zabra z sob pod
gobnika. Wdk pi.
Wdk pi?
Chyba pi. Na trzewo by tego nie zrobi.
No, wanie.
Co go gnao, no, mwi wam, panie Zieliski, gnao. Trzeba go byo przytrzyma, a ja
nie potrafiam.
Nie matka potrafi.
Cheb. A on do dziewczyny szczcia nie mia. Co za jak si wzi, to za m sza.
Trzeba mu byo si eni.
Albo on to mia le ze mn?
Chwileczk pomilczeli. Milczenie to utono w gwarze rozmw.
Wreszcie Okoniowa -podniosa oczy na Zieliskiego. Nie patrzy na ni.
I gdzie to on mg zwia? Jak pan myli?
A czy ja wiem? stary wzruszy ramionami.
On pewnie myli, e Franka zabi szepna ze zgroz Okoniowa.
Pewnie myli. Dlatego wieje.
Do lasu zwieje?
W lesie nic nie ma. Gdzie si musi skry.
I nie znajd go ?
Skd ja mog wiedzie? Pani Okoniowa...
Prawda, prawda. Czowiek od biedy gupieje. Okoniowa prbowaa si nawet
umiechn.
A jak to si mona ukry?
Czy ja wiem? Porzdny robotnik o tym nie wie.
Hm, rzeczywicie.
A jak Franek umrze znowu po chwili nie wytrzymaa Okoniowa to co? To jego
ska?
Pewnie, e ska. Zamordowa...
Zamordowa ze zgroz powtrzya Okoniowa.
Znowu zamilkli.
No, tak. Krad wgiel, widzia, jak mordowali, bracia poginli, lata po ulicach, widzia,

jak strzelaj do ludzi jak do kawek. No, i masz pan taki sam si okaza i n mia za
cholew.
Ja mu tam noa nie kazaem nosi z pewnym zniecierpliwieniem zauway Zieliski.
Cheba westchna Okoniowa.
Mia wszystko nagle wybuchn ze zoci Zieliski. Mia kolegw, mia prac,
mia odznaczenie... pomylcie, matka nagle pochyli si nad Okoniow i sycza nad ni
szeptem pomylcie, matka, to dla nas wszystkich haba: noem szwagra na tamten wiat
wysa. On, przodownik... Ja jutro na budow chyba nie pjd. Wstyd mnie bdzie.
Okoniowa podniosa rce do uszu, jakby bronia si od tych sw.
Co pan tak gadasz. Wstyd, wstyd... to to dziecko jeszcze. Troch w te, troch we wte...
sam nie wiedzia.
Powinien by wiedzie surowo powiedzia Zieliski wyprostowujc si jak to taki
murarz ma nie wiedzie? Musi...
Okoniowa zakrya twarz rkami.
Jezu powiedziaa a tak ju byo dobrze.
Potem odja rce od suchych oczu i znowu z gniewem
parskna:
Bo ta Julka to sobie wybraa takiego z waszecial Cae nieszczcie w tym.
A jaki on by ten Franek? spyta Zieliski.
Co mia by? Jak to by? oburzya si Okoniowa. jeszcze on nie nieboszczyk.
W tej chwili zjawia si z gbi szpitala Julka. Prowadzia ze sob modego wysokiego
lekarza w dugim biaym kitlu.
Doktr powie matce, doktr powie... mwia Julka.
Mia twarz jasnego doktora z wielkim lisim nosem u- zbroia si w wyraz wspczucia,
myla moe, e to rodzona matka rannego. Nachyli si nad Okoniow, nie zwaajc na
ludzi, ktrzy natychmiast, spostrzegszy dyurnego lekarza, zwarli si wok niego.
Niech si pani nie martwi powiedzia agodnie swym przyjemnym, modym
gosem no nic... nic mu nie jest, n zelizn si po ebrach.
I wyprostowujc si umiechn si do Julci szerokim, wiejskim umiechem.
A krwi z niego wyszo! Jak z barana!
Okoniowa wstaa ostro ze swojego miejsca. Zmarszczya brwi.
Tak powiedziaa jemu nic nie bdzie. A syn mi uciek! Syn mi uciek, panie
doktorze! Ostatni syn,przodownik pracy...
I przytulajc chustk do oczu, nie ogldajc si, prowadzona przez Zieliskiego pod
rami, przecisna si przez niedzielny tum a na podwrze. Za ni sza za, zniecierpliwiona
t scen Julcia, wci umieszczajc sw gow jak w gnie- dzie w biaym konierzyku
strojnej letniej sukienki.
m
Pogodny dzie letni zacz si przeradza w pomaraczowy przedwieczerz, gdy Felek dotar
dalekimi obchodami do-stacji kolejki podmiejskiej EKD, ktra dawniej nosia nazw
Granica Miasta. Cae to popoudnie przewasa si, sam nie pamita gdzie, midzy
Koem, oliborzem, hen, i wreszcie .zdecydowa si. odszuka tego faceta, ktry go kiedy
zaczepi w restauracji u Ewusi, a ktrego adres mia zapisany w -jstfrym kalendarzyku. W
gowie czu zupen pustk, upao gp w: skroniach jak zwykle po wdce, krci si ulicami
to prdkim normalnym krokiem, to znowu wlokc nog za nog. Od tazu zorientowa si,
ie.niktgo nie ledzi iie chyba
milicja nic nie wie na razie o jego zbrodni. Nie bardzo pamita moment, kiedy wycign
n z kieszeni, ale wiedzia, e Franek przewrci si na wznak jak miertelnie ranny i
jego biaa koszula szybko farbowaa si krwi w okolicy serca. Nic poza tym nie pamita.
Obraz Franka lecego na pustym placu pod gobnikiem zajmowa wszystkie jego myli.

Nie mg zatrzyma si na adnym szczegle, wci tylko widzia ten obraz w caoci:
korpulentn posta szwagra wywalonego na kurz jak zarnity wieprz, bez sowa, z zaciniytmi ustami, ktre od razu stay si sine. Nie wtpi ani chwili, e Franek zgin na
miejscu.
Warszawa przeywaa swoje normalne letnie popoudnie. Latem atwo si ubra, kobiety
wyglday wic strojnie
i wesoo, chopcy, w jasnych koszulach z krtkimi lub zakasanymi rkawami, pchali przed
sob wzki Z rowymi kokardami. Dzieci byo mnstwo. Wszyscy jedli jabka, liwki lub
pomidory. Na ogrdkach dziakowych tylko wida byo nagich, opalonych ogrodnikw z
polewaczkami i noycami ogrodniczymi w rkach.
Jaka wesoa, miejca si, z wosami jak len dziewczyna, idca pod rk ze smukym
brunetem, zrobia wyzywajc min do Felka. Jego smutok i niepokj wyda jej si miesznym kontrastem ze soneczna pogoda, niebieskim niebem
i ceglastym poyskiem dachw, tak miesznymT e rozchichotaa si kadc puszysta gow
na rarnieniu swojego towarzysza. Felek zaniepokoi si nagle, bo wydawao mu si, e zna
skdsi tego smukego bruneta i e ten mgby go pozna. Ale pod gobnikiem wtedy nie
byo duo ludzi nikt go nie mg pozna. W ogle nikt nic nie wie pociesza si potem.
Jednake po spotkaniu z t par skrci natychmiast w pierwsz boczn ulic. ...
Nad ulicami pomidzy Wol a Ochot sta kurz. Kady przejedajcy samochd podnosi
biae tumany. Za kolejk cigny si cikie oboki; nie opaday one, przymiewajc soce,
ktre stawao si coraz bardziej te. Felek by w let*
nim paszczu, co dziwio wszystkich w tak pogod. Niektrzy ogldali si za nim. Zdj
wic paszcz i nis go na ramieniu. By w niedzielnym granatowym ubraniu. Na gow
wtryni jasn cyklistwk. Nic nie pomogo zdjcie paszcza, wyglda dziwacznie i ludzie
si za nim ogldali. Chyba to nie dla jego stroju wyraz twarzy mia taki dziwny. Czu to,
ale nic na to nie mg poradzi. Zreszt nie myla o tym.
Tak dowlk si do Granicy Miasta.
Adres tamtego kraciastego gocia odnalaz nie tylko zapisany w swoim notesie, ale i w
pamici. ni mu si przecie kiedy. Nie darmo wida. Kolejk t nigdy nie jedzi, ale
wiedzia, e tdy trzeba na Opacz. Kto mia wyjecha na wie dzi, ju pojecha z rana i teraz
wagony nadjechay z miasto prawie puste. Kilka starszych maestw siedziao w pierwszym
wozie dla niepalcych. Okna otwarte byy na przestrza
i chodny prd ogarn Felka, gdy kolejka ruszya. Ten zimny wiatr dobrze dziaa na niego
jak gdyby wraca do przytomnoci pod jego wpywem. Wypita od samego rana wdka
ulatniaa si z jego powiewem. Powietrze rozmarzyo go
i pocz jak gdyby janiej myle, ale nie zrobio mu si lej. od tego.
i Psiakrew powtarza w kko psiakrew, a tom si wkopa.
Poza. skonstawnie swej beznadziejnej pozycji nie wychodzi. Caa podr do Opacza
bya jak gdyby instynktownym szukaniem ocalenia, si, ktra wyrzucaa topicego si z dna
ku powierzchni.
W Szczliwicach wsiad do wagonu chopak modszy znacznie od Felka, moe lat
osiemnastu. Spod rozkudanych wosw patrzyy oczy due i zawe, okryte mg pijastwa.
Chopak zachowywa si niemoliwie, rozpar si na awce i, wycigajc swe dugie opalone
ramiona, kurzy papierosa. Starszy pan w somkowym kapeluszu, ktry siedzia za plecami
smarkacza i nie orientowa si, w jakim on jest stanie, odwrci si do niego mwic
artobliwie:
Mody czowieku, to wagon dla niepalcych.
Chopak splun przez okno i powiedzia nie odwracajc
si:
Jaki ja tobie mody czowiek? owi z tob nie pasaem. Pan w somkowym kapeluszu

poczerwienia:
Ani ja z tob, zdaje mi si warkn.
Szczeniak teraz dopiero obejrza si na niego.
Kapelusz woy i myli, e wielka sztuka. Mymy ju skoczyli z kapeluszami.
Towarzyszka somkowego kapelusza obruszya si teraz..
Mgby pan by grzeczniejszy powiedziaa do modzieca.
Ty mnie uczy nie bdziesz bezczelnie ozwasi chopiec i, kadc w usta papieros,
niby to niechccy szturcha n okciem oburzon pasaerk.
Niech pan si nie pcha! krzykna.
Jak bd chcia, to si bd pcha monotonnym, pijanym gosem powiedzia ordynus.
Co mi pani zrobi? Inteligencja zasrana... plun jeszcze raz, tym razem na podog
wagonu.
A ty co? spyta kto z boku. - . ~
- Wiadomo robociarz powiedzia bezczelny szczeniak wypluwajc pestk klasa
przodujca...
Tu Felek nie wytrzyma. Znowu wiateka zamigotay mu przed oczajini.
Te zawoa na ca przestrze wagonu, ktra go dzielia od pijanego smarkacza
zatknij si. We koszul w zby...
Modzieniec spojrza na Felka i jako si -umitygowa. Widocznie Felek mia w tonie co
imponujcego.
* Gby sobie klas robotnicz nie wyciera l .- doda jeszcze. - .
Ale modzieniec nie da za wygran. Nagle z jego ust po sypa si stek ordynarnych
wyzwisk pod. adresem Felka. Zakoczy je dwoma epitetami: : ; .
. Ty wyrostku, ty faszysto 1
W Felku wezbray wszystkie siy. Podskoczy ku szczeniakowi. Ten zerwa si z awki, do
saby w nogach. Felek za rozchestan koszul i potrzsn kilka razy. Chopak si nie broni,
zbarania zupenie. Koszula pucia i rozdara si przez rodek, obnaajc opalon i wiotk
pier i brzuch chuligana.
Panowie, panowie wolnego 1
Nieoczekiwanie zjawi si kontroler i mocn rk uj
Felka za rami:
Pu go pan, on pijany.
i* To pijany ma mnie wymyla? Od faszystw? Mnie, przodownikowi, pracy ?
Felek jeszcze raz chcia potrzsn chudym ciaem gwniarza, le koszula mu si skoczya
w rku. May odmieni nagle ton. '
-Koszul mi podare, draniu. Kto mi j zaceruje? zawoa nagle paczliwie, chowajc
si za potn posta kontrolera, i zacz ogarnia rkami swoj nago.
Dobrze ci tak jeszcze trzs si ze zoci Felek.
W tej chwili konduktorka zawoaa:
Opacz 1
Felek opamita si, e tu wysiada, i przepcha si przez pomost, ktry si tymczasem
zapeni. Wyskoczy ju w biegu.
Chopak w podartej koszuli wychyli si przez okno i grozi Felkowi kuakiem. Pod
wpywem rozdartej koszuli zmienio mu si zupenie usposobienie. Mia zy w oczach, a uszy
poczerwieniay mu jak winie.
Jakie ty masz prawo 1 Jakie ty masz prawo I
Kolejka migna, a z ni i opalona twarz chuligana w niebieskiej podartej koszuli. Felek
rozejrza si i z pewnym przestrachem spostrzeg, e konduktorka omylia si woajc
Opaz. Wysiad w Salomei 1
Usiad na aweczce stojcej midzy dwoma ozdobnymi dbami z limi powycinanymi jak

chrabszcze apy. Nie wie


dzia, czy czeka na nastpn kolejk, czy i do Opacza piechot. Nagle pomyla sobie:
Lepiej nawet przej piechot. W kolejce myleli, e jechaem do Salomei.
Ale nie ruszy si 2 miejsca. Sam nie wiedzia, dlaczego. Umiechn si na wspomnienie
pijanego obuza i machinalnie powtrzy sobie jego ostatnie sowa:
Jakie ty masz prawo!
Zastanowi si przez chwil.
Jakie ty masz prawo?
Powtrzy raz jeszcze samemu sobie:
Jakie ty masz prawo? Jakie masz prawo wystpowa w obronie dobrego imienia
robociarzy? Jak moesz gromi tego bikiniarza? A dzisiaj rano co byo? Nie upie si? To
byo wicej ni palenie papierosa w przedziale dla niepalc- cych. Schwyci si oburcz za
gow, cyklistwka mu spada, ale si po ni nie schyli:
Ty, morderco 1 powiedzia przez zacinite zby.
Potem zerwa si i poszed przed siebie. Opamita si jednak, wrci po cyklistwk i
pomaszerowa wzdu toru w stron Opacza. Soce stao jeszcze wysoko, ale w ciszy
powietrza, w nieruchomym zwisaniu dojrzaych lici czu byo wieczr. Felek uspokaja si
idc szybko ciek cignc si wzdu toru. Pociesza sam siebie:
Przecie ja nie chciaem. Wszystko bdzie jeszcze dobrze.
W miar jak szed, obraz jednowieczorowego przyjaciela wyrasta mu na symbol zbawienia.
Taki wszystko potrafi powiada.
Tote przypiesza kroku niecierpliwic si, gdy tylko natrafi na jakie przeszkody. A
przeszkd byo duo, ciek szo wielu ludzi. Jaka kobieta pasa koz tu obok cieki,
brodate stworzenie wylazo na samo przejcie i przez chwil nie chciao ustpi. Felek musia
tupn, dopiero wtedy koza odesza, majestatycznie kiwajc brod. W innym miejscu ciek
przegrodzili bez adnej ceremonii grajcy w siatkwk. Siatka wprawdzie nie staa w poprzek przejcia, ale w najbliszym jego ssiedztwie,
tak e zamylony Felek znalaz si nagle w kompanii zacietrzewionych nagusw.
Panie, nie plcz si pan po boisku zawoano do niego.
Po jakim boisku? to przecie cieka 1 prbowa stawia si Felek, przemkn
jednak szybko midzy graczami, bo ba si, e co oberwie.
A znowu si stawiasz! powiedzia sam do siebie znowu.
Dopiero na stacji w Opaczu dognaa go kolejka. Wysypali si z niej niedzielni
pasaerowie. Jednego z nich, starszego gocia, Felek zapyta, gdzie jest ulica Za Stawem.
Go podnis brwi na to pytanie i spojrza uwanie na modego robotnika. Powiedzia przy
tym:
Tam jest tylko jeden dom.
Dobrze, dobrze zgodzi si Felek ju ja tam trafi. Tylko gdzie jest ta ulica?
Pytany wzruszy ramionami i wskaza Felkowi kierunek.
Rzeczywicie ulica Za Stawem nie bya duga ani wspaniaa. Za maym jeziorkiem czy
gliniank sza rozjedona droga. Jeden jej bok obejmowaa zardzewiaa druciana siatka,
ktra w blasku zachodzcego soca wydawaa si zupenie czerwona. Za siatk gsto stay
niewprawnie posadzone jabonie, okryte obfitym, ale chorobliwie po- pstrzonym owocem.
Jeszcze zanim doszed do furtki, spostrzeg pod tymi jaboniami wesoe towarzystwo, trzy
kobiety i czterech mczyzn rozoonych na chustce; harmonia tylko co odoona
wiadczya, e tu przed chwil rozlegaa si muzyka. Byszczce na socu szklanki i butelki
wiadczyy znowu o czym zupenie innym. Towarzystwo byo w bardzo dobrym humorze.
Felek zatrzyma si przy siatce, chcc wywoa kraciastego, ale nie pozna go pord
zebranych. Jaki mczyzna, wysoki i chudy, w biaej koszuli, podnis si i zbliy si z
tamtej strony ogrodzenia do Felka.

Jak si masz, Kazik powiedzia dawno ci nie widziaem. No, chodie, chod!
Felek si zastanowi.
Za kogo mnie pan bierze? zapyta.
Wiedziaem, e przyjdziesz cign tamten i zbliy si do ogrodzenia tak, e na
Felka zajechao wdk jak z beczki. Chod, stary, zaraz ci furtk otworz.
Felek zrobi par krokw. Ku jego zdziwieniu furtka otwieraa si z klucza tkwicego w
potnym zamku. Pijany facet dugo si pasowa z tym zamkiem, zanim go otworzy. Felek
czeka cierpliwie. Wysoki jegomo, gdy wreszcie upora si z furtk, chwyci Felka w
objcia, wycaowa go i cign za rk w stron zebranego pod jaboniami towarzystwa. Za
jaboniami wida byo duy, ty, drewniany dom, przypominajcy raczej szop.
Pijany bra oczywicie Felka za kogo innego. Przedstawi go jako mojego przyjaciela
Kazimierza i opowiada niestworzone historie o swych spotkaniach z nim i o przyjani, jaka
ich czya. Felek usiad na rogu rozpostartej chustki i by tak oszoomiony, e nie mia
nawet przypatrzy si zebranym. Wypi kieliszek, jeden i drugi.
Jegomo pozna w nim swego kraciastego, ale jake zmienionego siedzia z rk
przerzucon przez kark Felka i nie patrzc na niego, macha drug rk i opowiada bez
koca bekotliwym jzykiem pijakw.
Pij, Kazik powiedzia nagle pij, przyjacielu, z mojego kielicha.
Felek si wymawia.
Pij, powiadam ci lig nagle gronie mrukn pijany i odwrci si do niego z
kieliszkiem, chcc mu wdk si wla do garda. Ale nagle,co mu zaczo wita w pijanej
gowie i zbliy swj pysk do twarzy Felka.
Przecie ty nie jeste Kazik skontatowa nagle. Dlaczego nie mwisz? Syszysz,
dlaczego nie powiedziae?
Cae towarzystwo wybuchno gwatownym miechem.
.A ty kto jeste? spyta pijany do oficjalnym tonem, .i Ja jestem Felek, Felek
Oko. Ja si z panem spotkaem u Ewusi.
Pijany zdj rk z karku Felka i przesta si nim interesowa kompletnie.
Mao kto nie bywa u Ewusi 1 Wpuciem jakiego obcego czowieka powiedzia
zwracajc si do zebranych i pstrykn wargami.
Wszyscy znowu si zamieli.
To jaki go w dech zauway jeden z zebranych.
Kto go tam wi? z gron wtpliwoci w gosie wyrzek gospodarz. A moe
trzeba go wyrzuci? Skd on si-tutaj wzi?
Ja przyszedem do pana... zacz Felek zbierajc si na rozpaczliw odwag ja
przyszedem o rad.
Ho, ho, ho po rad? A skde wiesz, e ja ci poradz?
Felek si zniecierpliwi.
Pewnie, e w takim stanie mi nie poradzisz. A w czubie pan masz, a si kurzy!
Pijany troch zbarania.
Felek obejrza si po zebranych.
Oprcz pijanego gospodarza byo tam trzech mczyzn i trzy kobiety. Dwie z kobiet byy
mode, jedna starsza, gruba i oblena. . Ta si najgoniej miaa. Te mode byy dosy
nijakie. Mczyzna jeden te by starszy i z brzuchem. Wargi mia otuszczone serdelkami,
ktre jad wygryzajc obrzydliwie skrki. Dwch byo modszych, jeden jaki robotnik
moe ogrodnik z jednym okiem przepasanym czarn przepask,, a drugi, koo trzydziestki,
mia nieduy, jasny jak len -frsik i adn twarz. Rwny, wystajcy nos nadawa jego twarzy
co ptasiego. Felek zauway, e ten mczyzna, ktrego obecni nazywali Romanem,
uwanie na niego spoglda. Troch go to zmieszao, ale i zainteresowao.
. Odwrci jednak oczy, zlustrowawszy wszystkich, ku ziemi. To, e kraciasty, na ktrego

woali Zbyszek,. by
pijany w sztok, krzyowao mu wszystkie, starannie przez cae popoudnie ukadane plany.
Nic mu nie mg poradzi i w ogle z nim nawet porozmawia.
Przez chwil serce mu si cisno strachem i alem. Podnis si.
A to ja pjd powiedzia bezradnie. Tym razem wdka raczej go rozbrajaa i nie
mia ju tej odwagi co rano. Nie gniewao go to, co widzia, tylko przejmowao lkiem. Nie
wiedzia, gdzie bdzie nocowa.
Skoni si wszystkim nie podajc rki. Zbyszek nie zwrci uwagi na jego odejcie,
zajty by przekomarzaniem si z jedn z modszych kobiet.
Trzeba panu furtk otworzy powiedziaa gruba.
Ja otworz podnis si Roman.
Bez sowa przeszli do furtki. Zjawi si duy pies wilk, ale go Roman odpdzi. Gdy ju
skomplikowany zamek furtki by otwarty, Roman, przepuszczajc Felka, przytrzyma go za
rkaw.
Niech pan poczeka w stronie stacji powiedzia ja zaraz przyjd. Niech pan poczeka
przy rowie... no, za jak godzink.
Felek pomyla, e nie ma nic do stracenia i szepn:
, Ma si rozumie. Poczekam.
Wdka mu troch w gowie szumiaa. Poszed w stron stawu i usiad przy rowie na
drodze. Nie mia pojcia, co robi. Nie wiedzia nawet, czy ma dziaa szybko, czy milicja
ju jest na jego tropie. Od kiedy odzyska przytomno, myla waciwie tylko o jednym:
uciekaI ucieka! a krci si bez sensu po miecie, a teraz nawet siedzia bezczynnie na
brzegu rowu. Czeka bardzo dugo, zaczynao si ciemnia, wreszcie pod wpywem wdki,
zmczenia i wyczerpania nerwowego zdrzemn si nieco.
Zbudzio go czyje dotknicie. Zerwa si szybko, ale mocna rka przytrzymaa go za
rami. Rozleg si nad nim cichy, ale mocny gos: .
Niech pan siedzi. Usid obok pana. Tak bdzie najlepiej.
Byo ciemnawo. Na zachodzie zjawia si wielka sina chmura i zjada wier nieba wraz ze
socem. Od tej chmury poszed cie po ziemi, jak gdyby ju by peny wieczr. Roman
usiad obok Felka i milcza przez chwil. Wida, chcia mu da czas na otrznicie si ze
snu.
Czego pan chcia od tego pijaka? spyta wreszcie.
Felek nie wiedzia, co ma odpowiedzie. Nie mg si przecie zwierza zupenie
nieznajomemu ze wszystkiego, wic milcza. Roman poczeka chwilk.
Nie rozumiem powiedzia wreszcie. Nie ma pan do mnie zaufania. A do tamtego
pan mia? Roman zamia si. Na pewno ja bardziej zasuguj na zaufanie ni Zbyszek.
Felek popatrzy na mwicego. Na ciemnym tle chmury rysowaa si jasna gowa Romana/
owietlona jak gdyby swoim wasnym wiatem. Dopiero, widzc t gow, Felek
zorientowa si, e jeszcze jest zupeny dzie i e, p jasnego nieba owietla rysy Romana.
adna lampa nie pali si w tej gowic.
Roman pooy swoj do na rce Felka. Pochyli si ku niemu.
No? Jake bdzie?. powiedzia mikko.
Felek pochyli gow i patrzy w gb rowu, nad ktrym siedzieli. Zreszt nie byo tam
nieciekawego na dnie. Myla, co teraz z nim bdzie. Wszystko przepado.
Roman nie zraa si jego milczeniem. Nagle przeszed na wy.
Nie moecie wytrzyma?
Felek nie rozumia, do kogo odnosi si to wy, do niego osobicie czy do caej grupy. Znowu
milcza.
Trudno wam, rozumiem cign jednak Roman ale przecie nie Zbyszek wam
pomoe. On umie tylko zajmowa si-szmuglem... Nic wicej.

Felek wreszcie przemwi nie patrzc na rozmwc.


Mnie nic wicej nie trzeba. Chc ucieka.
Roman cofn sw rk i spojrza badawczo na Felka. Ten znowu obrci wzrok na dno rowu.
Ju ucieka? z wolna powiedzia Roman. Na ucieczk trzeba zarobi.
Mwi jakim bezosobistym tonem jak o sprawie czysto teoretycznej. Felek tego nie
rozumia, ale robio mu si zimno od tego gosu. Mimo to widzia, e tu jest jeszcze nadzieja
jedyna.
Musz wia powiedzia nagle andrusowskim tonem.
Gdzie pracujesz? przerzuci si na ton rzeczowy Roman.
Murarz, na Mariensztacie.
Murarz powtrzy tamten z cieniem rozczarowania. Wygldacie na
inteligentniejszego doda po dugiej chwili.
Felek poczu, e si przed nim usuwa ostatnia moliwo ratunku. Roman ostatnimi sowami
cofa si jak gdyby za jak tarcz. Znika mu w ciemnociach zapadajcego zmroku.
Podnis gow i popatrzy na niego, aby przekona si, e jeszcze koo niego siedzi.
Dlaczego chcesz wia? spyta Roman surowo..
Felek chwyci si kurczowo tego pytania.
Musz wia, zabior mnie.. Uciekem z domu, ale mnie znajd. Zabior mnie..
Co si stao? Co zrobi?. pyta jeszcze Roman.
Szwagra pchnem noem. Zabiem... przyzna si Felek i poczu nag ulg. Po raz
pierwszy powiedzia komu o tym, co mu ju od tylu godzin tak ciyo. Myla, e tym
wyznaniem zobowie Romana, wcignie go w cie swoich zainteresowa. Tymczasem
tamten jak gdyby zobojtnia. Nawet zdawao si Felkowi, .e si od niego odsun
o par centymetrw na tym rowie. W kadym jazie, gdyjsi
odezwa, w gosie jego dwiczaa nutka zniechcenia i obojtnoci.
Takie buty? A c ja ci na to mog poradzi, kochasiu?
Felek najey si cay. Jakby chodem na niego powiao od tej chmury, ktra wci posuwaa
si ku rodkowi nieba.
Musz wia. Niech pan powie, pan moe wie. Jak tu wia?
Roman wzruszy ramionami.
Czy ja wiem? A gdzie by ty chcia?
Felek znowu popatrzy na tamtego. Twarz jego zgasa w cieniu, nachmurzya si, tylko jasne
wsiki wieciy pod nosem jak promyki wiata.
Czy ja mog chcie? powiedzia.
Do. Berlina?
Moe by i do Berlina. Czy ja wiem? Wizienia si boj.
Ha, nie trzeba byo szwagra dga w gosie Romana sycha byo drwin. Chcia si
podnie. Felek zatrzyma go pooywszy mu rk na kolanie.
Bo ja nie dlatego, eby z Polski. Ale nie chc siedzie.
No, wanie chrzkn Roman dobrze ci w tej Polsce.
Dobrze, niedobrze westchn Felek, przed ktrym nagle otworzya si perspektywa
wygnaczego losu ale zawsze koo swoich.
A potem doda.
Cholera. A tom si urzdzi.
Roman jeszcze mwi, ale jakby niechtnie.
Urzdzie si, to pij piwo...
Wczga, sen na brzegu rowu, alkohol dawniej i wieo wypity rozebray Feliksa do
niemoliwoci. Ktnia z wyrostkiem w kolejce przypomniaa mu si i pomyla, e jest najnieszczliwszym czowiekiem na wiecie. Rozczuli si sam nad sob.
e sam jestem winien, od tego mi nie jest lej fukn.

Nie trzeba byo pcha si z noem.


Nie trzeba, nie trzeba... Kady si teraz mdrzy, ale eby pomc, to nie.
Odwrci si od Romana i patrzy w stron peronu,. Owietlone wagony kolejki szy w stron
Warszawy. Nie wiem, co daby, aby mc teraz zwyczajnie pojecha do miasta i wrci do
domu. Nawet t idiotk Julci zobaczyby z przyjemnoci. A c dopiero matk.
Nikogo nie mam doda.
Roman jak gdyby si zastanowi. Milcza przez chwil, grzebic patyczkiem w trawie obok
siebie. Gdy Felek znowu spojrza na niego, ujrza w cieniu, e zby mi zacinite, a
muskuy twarzy gray mu pod skr. Wyraz jego oczu tchn nienawici.
Wyda mnie, przepadem przemkno Felkowi przez gow.
I przygotowa si do skoku, eby wia.
Ale Roman pocz mwi tak, jakby przemaga sw zo i sw nienawi, z pewnym
przymusem czy trudnoci:
To wiej, do cholery, kiedy taki ptaszek. Nawet nie wie, jak si to robi. Przez gry
chciae? A Czechy to pies? Zarzyna si ze szwagrem to potrafisz, lepiej by jakiego ubeka
uggoli. Wiej, cholero, nic tu po takich jak ty. Najpierw w tyek reim lie, a potem byle co
wia. Przodownik jeszcze moe?
Felek milczc skin gow.
Z trjki murarskiej ?
Skd pan wie?
Z gby ci patrzy, smarkaczu, tar No, i jak mam wia?
Wiej, jak chcesz.
Roman nagle podnis si, zanim Felek zdoa go zatrzyma, i przeskoczy rw, przy ktrym
siedzieli. Sta teraz naprzeciw Felka, przedzielony od niego wykopem. Felkowi wydao si,
e bdzie do niego strzela. Skuli si na brzegu rowu i zdj nie wiadomo dlaczego
cyklistwk.
Wiej, psi synu powiedzia Roman, jeszcze chwil posta i odszed.
Byo ju prawie zupenie ciemno. Skulony Felek pomyla' e nie ma teraz gdzie i,
tylko wrci do domu, gdzie czeka na niego milicja. Nic ju nie pomoe, nie ma sposobu. Zasoni oczy rkami i siedzia wci pogrony w najgbszej rozpaczy.
Nagle posysza zbliajce si kroki. Roman znowu sta przed nim po drugiej stronie
rowu.
Jed, ofiaro, do Szczecina posysza samemu d to do gowy nie przyszo?
Przecie w Szczecinie bdziesz ju za Odrl Pjdziesz na ulic Krzysztofa Warszewickiego
pamitej numer drugi, drugie pitro na prawo, i powiedz, e Kruk kaza ci przerzuci.
A jak nie, to si sam przerzu. Ruszaj gow. Tam to nietrudno. Na razie. I nie myl, e to dla
ciebie, gwniarzu, noowniku. Ale lubi sprawi figla naszym najdroszym wadzom. O
jednego ptaszka bd mieli mniej. Bydlaki.
Felkowi razem z odwag wstpio w serce nowe ycie.
Taki pan, a tak przeklina rzuci ladem oddalajcych si krokw adny numer.
Milcz dobieg go syk z ciemnoci dzikuj Panu Bogu, e z tob inaczej nie
gadam.
I kroki Romana oddaliy si. Stpa tak, jakby by w wysokich butach.
Felek siedzia jeszcze chwil, wci skulony. Wszystko skupiao si w nim do skoku.
Sprawa si rozwizywaa. Std, znad rowu w Opaczu przejcie przez granic, przez cae
Niemcy, przez Berlin, wydawao mu si niezmiernie atwe.
Mucha powiedzia sam sobie:
I przygnbienie, rozpacz caego dnia zaczy przeradza si u niego w zupenie inne
uczucia. Zaczyna smakowa w swojej przygodzie. Otwiera si przed nim straszny, skomplikowany, ale jake pocigajcy wiat.

IV
Pocig do Szczecina odchodzi o 23.20 ledwie na zdy, ocigajc si jeszcze nieco w
Opaczu; niestety z przestrachem zauway, e pienidze, jakie mia w kieszeni razem z setk
zabran od matki, ledwie wystarczyy mu na bilet. By godny, kupi sobie w barze na dworcu
buk z szynk, na jutro niewiele mu zostao. Nie zastanawia si nad tym. Byle dalej od
Warszawy.
Znalaz wygodne miejsce w wagonie, w rogu awki, w zamknitym przedziale. Gdy
pocig ruszy, zamkn oczy i prbowa zasn, ale nie byo o tym mowy. Kiedy tylko usiad
spokojnie, wiedzc, e siedzie tak bdzie przez kilkanacie godzin, caa historia dzisiejszej
niedzieli wystpia od samego pocztku niezwykle wyranie w. jego gowie. I potem
wszystko powracao jak w koowrotku, znowu od pocztku, a do samego koca, a do
rozmowy nad rowem z ohydnym Romanem.
Wsta dzisiaj do pno i dugo gmera si z goleniem i ubieraniem, a matka na niego
zacza gdera. Ubiera si starannie cho wielkiego wyboru w swoich strojach nie mia,
koszul musia woy t, co mu matka upraa, lepsze ubranie mia jedno, granatowe w paski,
a z dwch krawatw wybra janiejszy, bo dzie by letni i niebieski od samego rana,
prawdziwie sierpniowy.
Przylecia may Igna od ssiady, e woaj Felka pod gobnik. Matka kiwaa na to
gow, a i sam Felek wzruszy ramionami. Wcale si nie wybiera pod gobnik. A co tam
bdzie robi? lepa na jedno oko Kundzia miaa tam swj latajcy bar, nosia w koszyku
wszystko, co trzeba, robotnicy siedzieli na trawie, czytali gazety, grali w karty. Tacy gwnie,
tu przychodzili, ktrzy w domu usiedzie nie mogli, a to z powodu kupy dzieciakw, a to z
powodu ony albo teciowej. Felek z mieszkania nie potrzebowa ucieka, w mieszkaniu
byo porzdnie i cicho, matka wszystko posprztaa, popraa, ugotowaa. Dobrze mu tam
byo, po co ma ucieka?
Otworzy na chwil oczy: ju owicz, to pocig popieszny, dlatego bilet by taki drogi.
Powtrzy sobie: dobrze mu byo w domu, po co ucieka? Ale ucieka teraz, i to na dobre. Jak
mogo doj do tego?
Mwi matce, e umwi si z Jasiem Mazurem. Mieli si spotka na Mariensztacie i
pj do Ogrodu Zoologicznego. Gdzie koo jedenastej. Felek goli si star ojcowsk
brzytw przed maym lusterkiem w zielonej ramce, ktre stao na komdce. Zoy potem
brzytw wytarszy j rcznikiem i schowa do malutkiej szufladki, ktra bya w podstawce
lustra. Pogwizdywa przy tym z cicha, co zawsze mu si zdarzao, gdy by w dobrym
humorze. I nagle bez adnej myli wyj z szufladki, w ktrej leaa brzytwa, fiski n w
skrzanej pochwie i schowa go do kieszeni. N tam lea nie tknity od paru lat. Jeszcze za
czasw okupacji miewa go przy sobie. Przez pewien czas by to jedyny jego or. Ale teraz
przecie nie potrzebowa noa. Na spotkanie z Jasiem i jego Jzk? Na wycieczk do Zoo?
Zupenie nie wiedzia, dlaczego wyj ten n z ukrytego schowka. Ale wyszed z domu
zeskakujc po dwa schody i gwidc ju na caego. Przed domem sta jednak may Igna z
min psa czatujcego przed nor krlicz. Mia polecone sprowadzi Felka pod gobnik.
Felek mao mia przyjaci, ssiedzi go lubili, czasami wspomina z chopakami dawne
czasy, gobie i wgiel kradziony z wagonw strzeonych przez banszucw. Myla wic, e
moe ktry z tych dawnych kolegw czeka pod gobnikiem. Machn rk i poszed. Jasio
poczeka, poczeka i pjdzie, zreszt ma swoj Jzk na pocieszenie. A moe zdy go jeszcze
dogoni. Tylko na chwil wpadnie pod gobnik.
Plac pod gobnikiem stanowi du, pust parcel budowlan. By to kiedy widocznie
jaki ogrd podmiejski.
Jako pozostao tego ogrodu stay porodku placu dwa due, niewiarygodnie zakurzone
drzewa orzechowe. Pomidzy drzewami, troch od nich odsunity, sta zmurszay gobnik.
Ju by si on dawno zawali pod wpywem wiatrw zachodnich, ktre tu na jesieni godnie

uyway sobie, ale litociwe rce bywalcw tego klubu raz wraz podpieray go pasierbem, to
znowu obstawiay sam domek wysokimi tyczkami. No, bo jaki by by ten pac bez
gobnika ? W domu tym gniedziy si jakie niczyje gobie, czasami sta on cakiem pusty,
a najczciej wrble, ktre zdaway si rwnie zakurzone jak owe orzechy, obieray w
gobnik na miejsce harcw, eru i miosnych igraszek.
Pod tymi dwoma drzewami i pod starym gobnikiem zbierao si, jak wiadomo, grono
okolicznych mieszkacw. Czasami przychodzili tu i z dalszych stron, zwabieni saw tego
miejsca, lotnego baru lepej Kundzi (ktra w rzeczywistoci nazywaa si Stanisawa
Kawalec), uczciw gr w trzy karty lub zwykego tysica albo po prostu na pogawdk o
wysokiej polityce. Jako tak si skadao, e o polityce szczeglnie duo si mwio i to w
najrozmaitszym sensie. Kobiet prawie nie byo, oprcz lepej Kundzi rzadko ktra tu
zagldaa. Dzieciaki bay si tego miejsca jak ognia, bo doroli, okazali mczyni
przeganiali je gronymi gestami, a biada temu maemu obuzowi, ktry si dosta w ich rce.
Nawet w dzie powszedni znalaze pod gobnikiem paru ludzi czy to spdzajcych w
tym miejscu swoje urlopy, czy zwolnienia, a c dopiero niedzielami. Siedzieli caymi
gromadami w kurzu, w socu, przy dwikach harmonii i nie mona ich byo std
wywabi perspektyw najbardziej uroczystych pejzay ani wieych spacerw. Takie
dziwactwa czsto si zdarzaj w rozmaitych miastach, dziwna jest ta natura ludzka.
Igna doprowadzi Felka tych kilkaset krokw w stron placu pod gobnikiem, po czym
przezornie si ulotni w stron fortu i cmentarza Wolskiego, tego najpikniejszego
parku dla wolskich dzieci. Felek samotnie wstpi na teren swoistego baru pod goym
niebem. Jeszcze byo stosunkowo wczenie i ludzi zebrao si nieduo. Spod jednego z drzew
orzechowych rozlego si woanie:
Felek, Felek I
Ze zdziwieniem zobaczy tam swojego szwagra Waldemara, rozchestanego i ju po kilku
kieliszkach. Otaczao go grono kolegw, jakich do ndznie wygldajcych jegomodw,
ktrzy starali si skorzysta z tego, e Waldemar najwidoczniej stawia.
No, chodie, niezguo, wdy si napij.
Gdy Felek podszed bliej, Franek jeszcze doda:
Pokrzep si przy niedzieli, ty przodowniku, bo jak si dzisiaj nie napijesz, to jutro nie
bdziesz mg smyrga ze starym Zieliskim w tej waszej zafajdanej trjce.
To ju si nie podobao Felkowi. Obok Franka siedzia jaki lepszy go w jedwabnej
zagranicznej koszuli i w granatowym krawacie, na ktrym by namalowany rowy okrt.
Felek nie zna tego faceta.
Chcia si jeszcze wycofa i rozglda si po innych grupkach, czy tam nie ma kogo
znajomego, ale jako nikogo nie byo, a Franek przynagla:
No siadaj, siadaj, szwagier, pogadamy o interesie!
To ty posyae Ignasia? spyta Felek siadajc.
No, a kto? Mam do szwagra maleki interesik.
Z wdzi i z zagrych doda go w krawacie z o- krtem.
A jake, z wdzi i z zagrych potwierdzi Waldemar ale ja dla szwagra nie
potrzebuj ani wdzi, ani zagrychy, bo my si ze szwagrem kochamy. Prawda, Felek?
Felek spojrza zdziwiony. Nie rozumia, czego szwagier chce od niego i co powoduje jego tak
niespodziewane postpowanie. Patrzy to na niego, to na nieznajomego z niepewnym
umiechem.
No, nalejcie mu porzdnie powiedzia jeden z ze
branych, gdzie za Felkiem siedzcy musi nas dogoni.
Podano Felkowi szklank napenion w trzech czwartych cuchnc wdk.
Tak od samego rana prbowa si broni.
Pij, pij woano na niego ze wszystkich stron.

Wypi.
Zdrowie naszego przodownika I zawoa szwagier i zwracajc si do nieznajomego
doda: A jakie mu mieszkanko przydzielono, eby pan wiedzia. Nie darmo jest przodownikiem! Pokj, kuchnia, azienka, centralne ogrzewanie, gaz. Matka nie musi z
gotowaniem tyra. Co to warte takie mieszkanie!
Warte, warte nieznajomy jako- tak przy tych sowach zoliwie rozdziawi gb jak
kraczca wrona t wszytko niewiele warte. Sam pan wie, jak to jest budowane.
To tu niedaleko, na Lesznie. Moe rzeczywicie to jest Bg wie jak budowane. Zawsze
najsolidniej w starej kamienicy. To dopiero duo warte, bo zostao tego jak na lekarstwo.
Prawda, prawda potakiwali inni zebrani.
Koo Felka siedzia jaki starszy go o babskiej twarzy, podliwie spogldajcy na
niebieskie szko szklanki. Buka i kiebasa leay na gazecie. Na biaym papierze par pomidorw i wieych ogrkw.
Felek si niecierpliwi.
Chciae co? spyta szwagra.
Zaraz, zaraz, pomaleku zatrzyma go Franek nie tak od razu. Napij si jeszcze.
Nie chce mi si, musz zaraz i! broni si Felek.
No, to sobie pjdziesz ale si napij ( Jake mi brat.
Jaki ja tam tobie brat odci si Felek i czu, jak wzbiera w nim gucha nienawi. '
O, pst! nie mw tak, braciszku Franek przyoy palec do ust takim gestem, e Felek
pomyla: Ten ju gotowy.
Ale to byy tylko pozory, Franek dobrze wiedzia, po co sprowadzi szwagra pod
gobnik, i te pijane wylewy byy tylko po to, aby Felek pomyla: Co u trzewego na
myli, to u pijanego na jzyku, i aby zmik na skutek o- wiadczyn braterskiej mioci.
Tymczasem Felek popija ju nie przymuszany, a Franek dolewajc mu miarkowa, aby
szwagier nie straci cakiem przytomnoci, gdy potrzebna mu bya zgoda w wanej sprawie.
Idiota jestem, idiota na wp we nie powtarza sobie Felek w wagonie, kiedy mu
po raz trzeci czy czwarty przechodziy przed oczami sceny wczorajszego poranka jakJ
dokuczliwy, krzykliwy film. Po c ja tam poszedem, po co przysiadem si do Frank?
Przecie wiedziaem, e z takiej kompanii nic dobrego nie wyjdzie.
Okazao si wkrtce, na czym interes polega. Franek chcia, aby Felek z matk ustpili
jemu swoje mieszkanie I
Na co ci moje mieszkanie? Przecie masz dwa pokoje z kuchni kombinator ty
jeste i z fikcyjnymi lokatorami. Mao ci tego mieszkania?
Wanie, e nie mao, ale za duo. Tu wanie kolega potrzebuje dwch pokojw, to ja
bym mu odda swoje. Mnie u ciebie zameldowa si atwo: najblisza rodzina...
* No, a ja? pyta Felek.
Ten pan, kolega bekota Franek i nie wiadomo byo, czy jest rzeczywicie taki
pijany, czy udaje ten pan ma jeden pokoik akurat jak dla ciebie z matk. Po co ci wicej? a
twoje mieszkanie dla mnie w sam raz. Tamto ciut, ciut za due, mog si przyczepi...
Zamie si, Felek.
Felek poczu, e jego policzki zaczynaj paa. Jeszcze teraz, w wagonie, na myl o
bezczelnoci szwagra serce poczynao bi prdzej.
Taki bcwa, spekulant, stonk ziemniaczana mrucza w pnie eby mi mia
takie rzeczy proponowa.
Stanli w Kutnie.
Otrzewia troch, wyszed na korytarz odwiey gow,
noc bya zimna. N korytarzu sta adna moda dziewczyna z wysokim chopakiem.
Podobali mu si. Dziewczyna otworzya okno i wyjrzaa na peron. Z rozmowy
wywnioskowa, e jechali do Konina. Jad gdzie ludzie pomyla z gorycz maj

swoje domy, swoje mieszkania.


Wrci do przedziau i znowu przyoy gow do twardej deski, kryjc j pod wiszcym
paszczem. Gdy tylko przymyka oczy, wypywao znw cae towarzystwo siedzce pod
zakurzonym orzechem. Widzia twarze zebranych, widzia krawat owego faceta akomego na
mieszkanie Franka, widzia nawet zielone gaki orzechowe na drzewie ponad ich gowami.
Czowiek z babsk gb przemawia do niego:
Niech pan si zgodzi, panie Felek. Forsy panu dadz za to mieszkanie jak lodu.
Tylko teraz gorco i ld topnieje rzuci jeden z kompanii.
Ten gruby facet w szarym wytartym ubraniu najbardziej zirytowa Felka.
Tak. Zaraz mu oddam przydzielone mieszkanie. Robotnicze mieszkanie dla takiego
gnojka...
To sowo gnojek najbardziej rozelio Franka.
Coo? powiedzia podsiadajc si w stron Felka co, bracie, powiedzia? a gdy
Felek opanowujc fal zoci, ktra w nim wzbieraa, uparcie milcza, doda jeszcze:
Co powiedzia? Powtrz zaraz 1
Felek odsun si od nacierajcego na szwagra.
To, co sysza odpowiedzia mu.
Gnojkiem mnie nie nazywaj, ty przodowniku parszywy nasun si Franek jeszcze
bliej i nagle schwyci Felka za obie donie i przycisn je do ziemi no, gadaj, do cholery,
oddajesz mieszkanie czy nie?
Wcieko dawia po prostu Felka, prbowa si wydrze.
Nie ty mi dawa mieszkanie, gnojku, nie tobie je bd
oddawa.
Co powiedzia? Powtrz, powtrz 1
Facet w krawacie zaniepokoi si.
Panowie, panowie chcia ich rozczy, ale nie mia siy nawet, aby odgi cho
jeden palec Franka.
Gruby czowiek z babsk twarz pisn swoim psim gosem:
Franek, daj spokj. Nie rusz go, on od ciebie modszy.
Franek zreflektowa si, puci rce Felka i odtoczy si na
stron. Nie przestawa mu jednak wymyla.
Ty gbo zafajdana, ty smarkaczu, szczeniaku utrapiony, morda twoja lizana, mamusin
synku, spodobao ci si, e przodownikiem zosta. Popracowaby troch jak ja przed
wojn...
Gruby machn rk.
Popracowa! Dobrze by byo, gdyby pracowa. A to my same bezrobotne zamia si
swoim cienkim babskim miechem. Inni te si miali. Zo'w Felku dosza do najwyszego
natenia. Dawi si.
Szczeniak u mamusi na fartuszku, mieszkanie mu potrzebne, pokj i ko, cho toto
nawet tryka jeszcze nie potrafi...
Milcz! zawoa Felek.
Rzeczypospolita Ludowa 1 z ironi woa Waldemar Rzeczypospolita Ludowa
potrzebuje takich synw... takich skurwysynw...
Felek porwa si. Chcia pobi Franka, ale si jeszcze resztkami przytomnoci powstrzyma.
Woy rk do kieszeni i namaca n. Ale ca si woli rozgi palce zacinite na
skrzanej pochwie i bez sowa odszed. Dopiero kiedy wsta, poczu, jaki by bardzo pijany:
w gowie mu szumiao i nie mg zrozumie, dokd idzie. Przed oczami latay czarne patki.
Odszed jednak spory kawaek od caego towarzystwa.
Dobiegy go woania: Wr si, Felek, wr, bdziesz tego aowa. Odwrci si, to
wszyscy zebrani na niego woali, wida kady mia zarobi na tej transakcji z mieszka

niem. Franek gramoli si z wysikiem, aby stan na nogi. Facet w krawacie z okrtem
pomaga mu z caych si. Franek stan, zawoa: Felek i zupenie dobrze stawiajc nogi
dogoni Felka. Znowu mu si wyda nie taki ju bardzo uchlany.
Stj, Felek 1 woa Waldemar, a kiedy ju by koo niego, powiedzia:
Nie bdie dzieckiem, ustp mieszkanie. To waniak ten facet, na forsie pi.
Teraz dopiero, kiedy Franek przemawia do niego spokojnie i na pozr rozsdnie, Felek
nie wytrzyma. Pijastwo, zo, obrzydzenie, od lat tamowana nienawi wybuchy
gwatownie. Byskawicznie wyj n z pochwy i pchn nim szwagra w pier, w okolic
serca. Poczu, jak n przemg jaki opr i zagbi si gdzie. Franek si zachwia i odwali
w ty, jak si wal miertelnie poraeni. Po chwili odwrci si na bok.
Felek sta z noem w rku, przez sekund schylony nad szwagrem. Wtedy to ujrza owe
sine wargi, ktre mu cigle wracay w pamici. Ot, i teraz widzi te wargi, jak zbliaj si ku
niemu, jak chc go uszczypn niby kleszcze raka.
Krzykn tak miesznie: Mamo 1 i obudzi si. Naprzeciw siebie ujrza zatroskan
twarz dziewczyny jadcej do Konina. Jej towarzysz sta na korytarzu.
Co panu jest? spytaa dziewczyna szeptem niedobrze panu?
Nic, nic odpdza Felek wspomnienia i zmor ruchami rki, jakby chcia zedrze
pajczyn przylep do brwi dzikuj pani, nic.
Dziewczyna si umiechna.
Woa pan mamy, jak may chopczyk.
Ale widzc, e Felek nie zareagowa na jej miech umiechem, nagle spowaniaa, udaa,
e nie widzi zmarszczonych brwi Felka i odwrcia si do swojego towarzysza, dajc mu
jakie znaki.
Ten zajrza do przedziau:
Chod, Basiu powiedzia zaraz bdzie Konin.
Kiedy pocig si zatrzyma, ju noc si przesilaa. Maa stacja staa caa w niebieskiej
mgiece i otoczona kwiatami. Ju wida byo, e s czerwone. Modzi ludzie wysiedli na
peron. Felek wyszed za nimi na korytarz, opuci okno i patrzy, jak przechodzili przez drugi
tor, duo osb wysiadao tutaj, ale Felek odrnia pomidzy wszystkimi swoich towarzyszy
podry. Weszli w niskie, pokrge drzwi porodku budynku stacyjnego, nad ktrymi
wiecia kniejca latarnia i widnia czarny napis Konin.
Chcia i za nimi, wej do prostego, miego ich mieszkania. Zasi razem do
niadania. Gowa go bolaa potwornie, jakby j kto rozupywa dutem. Pocig ruszy. Felek
wrci do swojego przedziau, nakry gow paszczem i zasn tak, e przespa nawet
Pozna. Obudzi si na par stacji przed Szczecinem.
Wyszed w biay dzie na ulice nieznajomego miasta, nie majc nic w rku. Co gorsza,
nie majc nic w kieszeni. Zaraz przed dworcem widzia jaki kana, ulica wznosia si ku grze. Widzia, e tzed samym miastem przejechali mostami Odr bygdc po tamtej
stronie rzeki.
Ku swojemu przeraeniu przekona si, e nie pamita adresu podanego mu przez
Romana. Nazwa ulicy bya zbyt skomplikowana. Warszawska, nie Warszawska? Go jeszcze
byo przed t Warszawsk. Numer domu drugi, to pamita, ale wicej nic. Spyta o ulic
Warszawsk, wskazano mu j bez trudnoci, ale trzeba byo do niej jecha tramwajem.
Drugie pitro na prawo, take pamita; ale wydao mu si jako nie tak na tej Warszawskiej,
jak sobie wyobraa. W kadym bd razie odszuka dom numer drugi i wszed na drugie
pitro. Na drzwiach po prawej stronie widniaa kartka papieru: Bd o drugiej. A teraz byo
poudnie, niedawno bia godzina., a z otwartych okien dolatywa wszcizie z radia hejna krakowski. Felek zs2ed po schodach i zacz si wczy bezmylnie po
miecie.
Miasto jak miasto myla.

Gdy si tak wczy wrd starych i nowych ulic, wrd wojennych ruin i nowo
wzniesionych gmachw, wreszcie gdzie przed jakim potnym, czerwonym budynkiem
stan i odwrciwszy si do cegie ujrza wod. Zalew Szczeciski lea obszernie
rozcignity, spokojny, niebieski. Ledwie u brzegu, u portu i koo mola zaznac2ony biaym
obrzeeniem piany.
Felek troch zbarania. By to widok zbyt obszerny jak na jego ubogi ywot. Na razie cay
jego zachwyt wyrazi si jednym sowem:
Cholera 1
Przestrze, ktra si przed nim otwieraa, i jej mocna lazurowa barwa tak go zachwyciy, e
pomyla sobie: O takie co to warto byo bi si...
Poaowa, e by jeszcze dzieciakiem w 45 roku i e nie mg i ani na Berlin, ani na
Gdask lub Koobrzeg. Miaby teraz suszniejsze prawo pomylenia: Tam jest moje morze.
Moje? zawaha si i zapatrzy z otwartymi ustami na niebieski obszar zdajcy ku
morzu. A przecie zaraz mam je porzuci?
Wszystkie morza bd wtedy moimi m prbowa si pocieszy, ale od razu
odczu, e wszystkie to wanie bardzo mao, a to jedno tylko, to bardzo duo.
Co gapisz si? jaki marynarz potrci go przechodzc. Morza nie widziae czy
co?
Felek si zamia:
Rzeczywicie nie widziaem powiedzia. Za frajera mnie masz? Przecie to nie
morze tylko rzeka tylachna.
Ale marynarz ju poszed, pieszy si do czerwonego budynku.
Zegar wybi p do drugiej. Felek pocz si przedziera w stron ulicy Warszawskiej.
Znowu nie mg jej znale
i kiedy stan przed drzwiami na drugim pitrze, byo ju dobrze po drugiej. Kartka znika z
drzwi. Zadzwoni.
W momencie kiedy mu otwiera drzwi czowiek niski, ysy i w okularach, Felek uprzytomni
sobie, e ulica wskazana przez Romana nazywaa si zupenie inaczej ni Warszawska, e
nazwa jej skada si z dwch wyrazw, imienia i nazwiska, i e jest pod zupenie faszywym
adresem. Ale idc ju tak rozpdzonym bezwadem wypowiedzia przygotowan formuk:
Przychodz od pana Kruka.
Starszy pan cofn si o krok i spojrza wielkimi niebieskimi oczami na Felka; we wzroku
tym miecio si zdziwienie i oburzenie.
Co pan sobie myli? powiedzia. I po co pan przyszed.
Nie byo rady. Trzeba byo brn dalej.
Ja od Kruka powtrzy do cicho Felek.
Nie znam adnego Kruka powiedzia ysy czowiek iw ogle po co pan tu
przychodzi Ja tu czekam na studenta, na egzamin, a pan mi tu zawraca gow jakim Krukiem.
Ja bardzo przepraszam wybka Felek musiaem si pomyli.
No, to niech pan si myli gdzie indziej i nie przeszkadza mi tu w pracy powiedzia
gospodarz mieszkania.
Felek si rozeli. Zamiast si wycofa, zrobi krok naprzd w stron paneczka, ktry jak
may kogut sta porodku obszernego przedpokoju, i zawoa:
Tak, ja panu przeszkadzam. A czy pan pomyla sobie, jak mi tu jest w Szczecinie?
Przyjechaem dzi z Warszawy, miasta wcale nie znam...
Tu przerwa pomylawszy, e za duo gada. Jak si rozpuci, tak zgas i chcia si wycofa;
doda cicho:
Przepraszam, przeszkodziem.
A, pan z Warszawy? spyta ysy postpujc za nim.

Z Warszawy odpowiedzia Felek.


No, i jak tam Wisa? Bardzo wyscha w tej chwili?
Felek przypomnia sobie, e mia by wczoraj w Zoo z Jasiem; widziaby wtedy Wis ale
tak nie widzia.
Nie wiem, dawno nie byem.
Tak, tak, wy warszawiacy to nawet na t rzek nie popatrzycie. Nawet nie wiecie, jak
wyglda.
Ja mieszkam daleko, na Muranowie tumaczy si Felek.
No, a gdzie pan pracuje? profesor czupurnie nastpowa.
Na Mariensztacie odpowiedzia Felek.
No, to na Mariensztacie pan Wisy nie widzi? Mielizny przecie wida z daleka jak
ysiny. Nie?
Wida. Pewnie, e wida.
Ot tol Rzeka ogromna Felek dziwi si, e profesor tak przeciga rzeka
ogromna. Mielizny po niej jak wrzody, a regulowa, nie regulowali. No, chod, kochanie,
zobacz 1 Jake to by moe? i biorc Felka za rk pocig- n go w gb mieszkania.
W duym pokoju sta olbrzymi st cay zasypany rulonami papierw, a na cianach wisiay
mapy, plany, rysunki. ysy czowieczek postawi Felka przed wielkim kartonem, na ktrym
widnia jaki duy, poduny piercie, wymalowany farbkowym kolorem, i powiedzia:
No, widzisz pan. Jake to nie mona byo tego dawno zrobi? Pienidzy nie byo,
powiadaj. A na wszystko inne byo 1 To tak jakby czowiek ubiera si w aksamitne ubranie,
Hj odek z przeproszeniem mia zatkany i na przeczyszczenie | nie bra. Widzisz pan to
Wisa, rodkiem kraju pynie. I A my j tutaj poczymy z Odr i tutaj poczymy pokaza
I dwa punkty na krelunku. My biuro tu mamy takie, regu- I kcji Odry, znaczy si. Jak my
to wszystko zrobimy, to bdzie i porzdek.
Felek nie tyle patrzy na map, cho teraz ju rozumia,
kiedy mu may profesor pokaza, e przedstawia ona Wis i Odr poczone kanaami. Na
rysunkach si zna, poj wic i t spraw. Ale bardziej patrzy na inyniera. Podskakiwa
prawie niby kogut i czerwieni si cay mwic o sprawie regulacji Wisy. Przypomnia mu
jednego inyniera z Warszawy, z budowy, ktry przychodzi do nich na zebrania, tumaczy
im, co buduj, i ktry tak si cieszy, kiedy ich trjka wyprzedzia inne w iloci pooonych
cegie. Wprawdzie tamten by czarny i wysoki, i mody, a ten stary, lysjL i may ale jako
byli do siebie podobni.
No, i co, serce? Kapujesz? pyta profesor Felka. Rozumiesz, jak to bdzie ?
Elektrownie, sztuczne jeziora, czego tam nie bdzie I Dla twoich synw, dla twoich wnukw.
Kto wie? Dla samego ciebie. Na kajaku jedzisz?
Felek mrukn negatywnie.
A szkoda, szkoda 1 Teraz to si tymi piaskami, tymi mieliznami pchaj, a potem to
bdzie raz, dwa, raz, dwa, z jeziora na kana, z kanau na rzek, a na tej rzece te takie
sztuczne jezioro... Po brzegu przystanie. O, tutaj jeden taki chopak, jak ty, narysowa tak
przysta...
Stary porwa jeden z rulonw lecych na stole i rozwin go. Felek zobaczy rysunek
maego jasnego budyneczku, ktry przeglda si w zamaszycie rozlanej akwareli.
Widzisz, kochanie ani profesor, ani Felek nie zauway, kiedy stary zapaleniec
przeszed na ty widzisz, jaka to robota. Ile tu spraw? Ho, ho, kiedy to si skoczy... ale
zaczlimy, zaczlimy... a wiesz przecie, jak u nas idzie. Raz, dwa.
Nagle profesor zastanowi si.
A ty co? Ucieka chcesz?
Felek opuci oczy.
No, dlaczeg? Uciekaj sobie, jak chcesz. Przez Pruskie PrzedmiecieI Czemu nie?

Uciekaj. Zobaczysz, zobaczysz...


Felka na to zimnym nagle i przenikliwym tonem powiedziane zobaczysz wstrzsn
mokry dreszcz. Skd on go
tak przejrza? Ale profesor nie patrzy na niego. Mimo e mwi o innych sprawach i
zasadniczo zmieni ton gosu, jednoczenie mionie gaska przytwierdzony do biaej ciany
plan wodnego koa.
Zobaczysz straszny wiat. Tam ju nie bdziesz mia do kogo si zwrci... Wszystko
zimne jak elazne kolce... Brrl mwi to ju nie do Felka, tylko do samego siebie.
W przedpokoju rozlegy si kroki. Wszed student na egzamin. Wida to byo po jego
niepewnej minie i mocno zaczerwienionych uszach. Ukoni si niemiao.
A, to pan? powiedzia profesor odwracajc si od kartonu.
A potem wycign rk do Felka.
No, trudno, ja panu nic nie poradz powiedzia ale jeeli pan zostanie w
Szczecinie, to prosz do mnie. Ja prac mam, mam dla kadego. A pan warszawski robotnik...
Z Woli... doda z dum Felek i umiechn si nagle szeroko do profesora
pokazujc wszystkie zby.
Dla pana u mnie zawsze miejsce bdzie. Panu z oczu dobrze patrzy. Pan umie
umiecha si ucisn mu do. No, i do widzenia. A na Wis patrz si pan zawsze i
patrz, jakie na niej bd zmiany.
Felek wylecia jak oparzony od profesora.
Na Wis patrz powtarza sobie. A przecie ja jej nie bd oglda!
Chcia wrci na dworzec i kupi bilet powrotny do Warszawy, przypomnia sobie
jednak, e nie ma do pienidzy. Usiad na awce stojcej przy jednym z okrgych
placykw, wrd ktrych ju si nie wyznawa, tyle ich byo. Przy kadym troch zielonoci.
Milicjant poprowadzi jakiego aresztowanego wyglda on na awanturujcego si
chuligana, jakich si spotyka po pocigach. Felkowi przypomnia si wczorajszy chopak,
ktry woa: Jakie ty masz prawo? Zerwa si z awki i spyta pierwszego spotkanego
przechodnia, jak trzeba jecha
na Pruskie Przedmiecie. Ten wymieni mu numer tramwaju, ktry tam dochodzi. Felek
wszed do jakiej knajpy i za ostatnie grosze zjad porcj kiebasy z kapust i wypi kieliszek
wdki.
Szed ca noc, nad ranem by do daleko od Szczecina. Bolao go cae ciao, nie
nawyke do chodzenia, odczuwa senno po nocy le przespanej w wagonie, a tu jeszcze
drug noc spdzi w pochodzie naprzd. Teraz ju niczego nie aowa i za niczym si nie
oglda, przepado wszystko. Byle tylko jeszcze nie wpa gdzie po drodze 1 Omija wsie i
chykiem przekrada si przez upione miasteczka. Psy szczekajce w mijanych zagrodach
napeniay jego serce melancholi i smutkiem. Stara si nie myle o matce, Muranowie,
0 szczeciskim profesorze. Bardzo mu byo ciko, ale ilekro robio mu si specjalnie
markotno, przypiesza kroku, aeby zabi smutne myli zmczeniem.
Nad ranem min upion wiosk. Zrobi chyba ze czterdzieci kilometrw. Ng nie czu.
Robio si coraz janiej. Zszed z drogi na ma, pochy czk.
Taka sama jak u nas pomyla.
czka koczya si kilkoma olchami i zarolami wysokich, pierzastych trzcin. Wody tu
nie byo, wida wyscha.
Felek zaszy si w te trzciny, rozejrza si dokadnie, wybra sobie miejsce, gdzie go
trzciny- zupenie zakryway,
1
zdjwszy paszcz owin si nim cay. Podoy sobie czapk pod gow i gdy si tak
umoci, wydao mu si tu bardzo wygodnie. Daby wiele za to, eby dzie wcale nie
nadszed. Nie myla o domu, przypomnia sobie tylko rw w Opaczu i biae wsiki Romana.
Kruk, cholera powiedzia.

A potem zasn snem kamiennym, zapad si w czarn noc, cho wanie wschodzio
czerwone, pogodne soce.
V
Kiedy przebudzi si w swoim trzcinowym ukryciu, by ju zmrok. Zapada wieczr
przeomu lata i jesieni, niebieski i nieprzezroczysty. Soce stao nisko nad lasem, jak balon,
te i widzialne goym okiem, a cae powietrze poko, jak gdyby kto nala we biaego
wina. Wszystkie te subtelnoci Felek streci dosadnie:
Cholera, w nocy bdzie lao I
Odczuwa gd i chd. Wszystkie stawy, a zwaszcza biodra i kolana, bolay go od snu na
goej, wilgotnej ziemi, mimo to dobrze mu byo w tych zarolach. Nie potrzebowa
o niczym myle, nie potrzebowa si niczego ba. Wycign ramiona, a zatrzeszczay w
przegubach, i ziewn gono. Na ce rozlegy si ciekie stpania. Felkowi od razu przestao
by dobrze. Przyczai si i zerkn midzy tataraki.
Za zarolami trzcinowymi cigna si czka, ktr rano przyszed. Za ni widniao pole,
chat adnych jak wzrokiem sign, ale musiay si gdzie przyczai, bo dolatywao z daleka
gorliwe, wieczorne szczekanie psa.
czk, stpajc ostronie, sza czarno-biaa krowa. Nie odrywajc pyska od trawy,
przesuwaa si z wolna, chciwie zrywajc wargami zielon turzyc. ara, jakby od rana nic
nie widziaa, a przecie boki miaa wzdte od paszy.
Nawet krowy nie dopilnuj, niezguy 1 warkn Felek i swobodniej ju podnis
gow, spogldajc w stron wymion.
Nadoi? Mona, ale w co? Prosto w gb? Brrr... nie znosi ciepego mleka.
W tej chwili rozleg si jednak szybki tupot ludzkich ng i moda kobieta z witk w rce
ukazaa si niedaleko, jakby si urodzia z niebieskiej powiaty.
Du woaa do krowy du blinde Kuhl Na, wo shleppst du dich...
Krowa zaniepokoia si jak Felek. Jeszcze szybciej pocza
zrywa wierzchoki traw, chciaa zapewni sobie jak najwiksz ilo pokarmu, widzc, e za
chwil baba j popdzi do obory.
Felek zreszt nie obserwowa ju zdenerwowania krwska, przytuli gow do ziemi i myla
tylko: Byle mnie baba nie zajrzaa 1
I serce mu znowu uderzyo strachem.
Ale nagle, kiedy kobieta zbliya si do krowy i przyoya jej prtem, zwierz rzucio si w
bok, a do uszu Felka doleciay sowa wypowiedziane najczystszym warszawskim akcentem:
Cie, a gdzie to ci zanioso, chorobo 1A pdzieszl
Felek zmartwia na chwil. Namyla si, a baba przez ten
czas gnaa ju krow ku polu, machajc witk i pomrukujc gniewnie. Wyskoczy z trzciny i
stan na twardym gruncie, nogi si pod nim zachwiay, by osabiony. Psykn na kobiet.
Psst, psst, zaczekajcie.
Ona w pierwszej chwili, zajta krow, nie posyszaa. Felek podbieg par krokw i woa
goniej.
Moja kobieto, a stael
Dziewczyna posyszaa. Odwrcia si nagle, napominajc
o krowie i wznoszc do gry gestem obronnym wty prt. Felek podbieg jeszcze szybciej i
stan ju tak blisko, e widzia oczy kobi' ty szeroko otwarte.
Oj, poratuje mnie, naprawd Bg ci zesa z t krow... bezadnie mwi.
Kobieta opucia z wolna rk z kijem i powiedziaa ciszonym gosem:
Jol A skde ty si tu wzi?
Och, potem ci opowiem, alem godny. Przyniecie mi co, bo mi strach do wsi i.
Ucieke? spytaa dziewczyna.

Ano niby...
A skd?
Heje, za dugo ci opowiada. Ja do Berlina chc, a nie wiem jak. Moe by mi
dopomoga. Ty u bauera ?
Kobieta wzruszya ramionami.
Sama ja bauerka powiedziaa nie bez dumy tamoj mieszkamy za gr. I
wycignit rk wskazaa zupenie paskie pole za lasem, stamtd to wanie dolatywao
szczekanie.
A c ty tak krowy pilnujesz powiedzia Felek f|| e po nocy na mokrada wlaza?
A bo to kara boa z tym cierwem dziewczyna raz jeszcze migna prtem w stron
upartego zwierzcia zawsze si wyrwie i ucieknie, jakby si przez cay dzie nie
nafutrowaa. Tu doi trzeba, a tu jej nie ma.
Jedn macie?
Za tam. Szecioro, uganiaj si cay boy dzie za ob- brzdkiem!
A winie macie?
Co ty taki ciekawy? zreflektowaa si kobieta.
Kiebasy bym zjad.
O, widzicie go... zachciao si... nie bez pewnej sympatii w gosie zaznaczya
dziewczyna. Zaczekaj tu, zapdz krow, co dla ciebie wymyl. Ale c ty si tak
kryjesz, tu gestapo ni ma. Ju dawno, chwaa Bogu... Poszedby ze mn do wsi.
Lepiej poczekam.
Jak chcesz...
Teraz ju si nie kry w trzcinach. Usiad sobie pod olch na brzegu ki, pomidzy traw a
wieo zaoran rol, i patrzy, jak si gwiazdy pokazuj. ciemniao si szybko i gwiazdy
tony, jak w mokrej wacie, w mgle.
Ani chybi deszcz na jutro myla.
Poza tym mia w gowie bezmyln pustk, w uszach mu dzwonio i ju nic nie pamita ani
wspomina. O matce nawet nie pomyla. Mimo e przedrzema cay dzie w trzci
nie, spa mu si chciao potnie. Raz po raz poziewa, a wreszcie zamroczyo go. Zbudzio
go szarpnicie za rami.
No, co tak pisz? rozlego si babskie pytanie.
Felek poczu w rce ciepy kubek.
Mleko? spyta z wahaniem.
Kawa odpowiedziaa tamta.
Usiada przy nim, opara si tak samo o olch, Felek siorbn kawy. Bya jeszcze cakiem
ciepa.
To do was niedaleko? spyta.
Par krokw.
Wetkna mu kawa chleba w rk.
Nie miaam ci ta czym posmarowa westchna.
Bida u was? spyta.
Nie tak, eby bida, to nie powiedziaa skwapliwie sze krw, kochasiul
I masa ni ma?
Stary ma klucz od spiarni.
Aha mrukn Felek. Kawa smakowaa mu bardzo, a chleb pachnia znakomicie. Nie
mia czasu zajmowa si domowymi sprawami nieznajomej.
A ty skd? spyta.
A skde? Z Warszawy. Tu mnie przywieli w czterdziestym trzecim.
No, to prawie dziesi lat.
No, mj Gutti ma ju osiem lat.

Syna masz?
Hm, syna; Niemca z pewn gorycz powiedziaa kobieta.
Nie wszystko to jedno? Zawsze syn.
Pewnie. Teraz z tutejszymi Niemcami inaczej.
Te ludzie.
Pewnie.
Felek niemiao, raczej dla przyzwoitoci, obj przez p siedzc obok niego kobiet. Nie
protestowaa. Przeciwnie, po chwili opara policzek na jego ramieniu.
Jak si nazywasz? spyta Felek.
Jadwiga odpowiedziaa jakby w zamyleniu.
Mojej matce te Jadwiga powiedzia Felek. Sam nie wiedzia, dlaczego mwi
nieprawd, jego matka miaa na imi Stanisawa.
A gdzie twoja matka?
W Warszawie. Gdzie ma byl
Po co ucieka?
Gekawa. Musiaem.
A teraz co?
Do Berlina chc.
Do zachodniego?
Ano, chyba tak.
Mylisz, e tam lepiej?
Myl, co myl. Musz.
Musisz? Polityczny?
E, nie. Taka tam draka...
I przez drak?
O, jaka ciekawa. Jadwiga, nie uchowasz si.
A ty to mody, szkoda ciebie.
Dwadziecia dwa lata.
Wanie.
Pomimo ciemnoci, stara si popatrzy jej w oczy. Wyday mu si gbokie i
ciemnoniebieskie. Caa noc bya niebieska.
Co ty opowiadasz... to twego starego syn. Jak ty moesz mie takiego syna, co ma osiem
lat? Moda jeste.
Przycisn j mocniej.
Och, moda 1 Taka to modo, caa modo orka u bauera.
Na swoim to inna sprawa.
Niby to moje, a nie moje. W Warszawie...
Zatrzymaa si.
Co w Warszawie? zaniepokoi si Felek.
Nic, taki... Powiedz, jak tam w Warszawie?
No, c. Budujom.
Go budujom? spytaa sennie, relek poczu, e przytulia si mocniej do niego.
Osunli si nieco poniej pnia olchy.
A ty gdzie mieszkaa? spyta.
Na Kredytowej przy samym placu.
Na Kredytowej ? zdziwi si Felek. A co twj tata robi?
Stary by za stra. Na Kredytowej. Szecioro nas byo, to czworo spao w piwnicy, a
dwoje od frontu, ze starymi. Bawiam si po placu... szeptem dodaa.
Przez chwil milczeli.
Chciaabym do tej Warszawy.

I ja bym chcia szepn prawie do siebie Felek.


No, i uciekasz? oywia si Jadwiga.
A uciekam.
Niedobrze ci tam byo?
Niedobrze.
W Warszawie niedobrze?
Niedobrze ale Felek aowa po chwili tych sw, wydao mu si, jakby bluni
rodzinnemu miastu sprostowa wic natychmiast:
Ale, dobrze. Przodownikiem byem.
Chwyci go raptowny al. Opuci rk, ktr obejmowa ciao Jadwigi, i odsun si od niej
troch. Ona nie zrozumiaa tego gestu.
No, co ci jest? spytaa.
Nic.
Powiedzia to sweczko na pozr obojtnie, ale woy w nie tyle alu, e Jadwiga poja.
Teraz ona z kolei przysuna si do chopca i obja go przez plecy. Rozczulia si.
Nawet mi nie powiedziae, jak ci na imi. Mody jeste dodaa przypatrujc si z
bliska jego twarzy pewnie blagujesz, e masz dwadziecia dwa lata. Najwyej
dziewitnacie.
Jeszcze bliej przysuna twarz. Felek prawie widzia
bysk jej niebieskich oczu. Rozmarzy si jeszcze bardziej. Odwrcia gow w bok i
spojrzaa w sin, zagszczajc si mg. Jaki blask si w tej mgle podnosi do gry.
Czy to dzi ksiyc? powiedzia z niepokojem.
Chcesz w nocy i? spytaa.
Musz.
Nie masz na pocig?
Ani gronia.
Ja ci dam powiedziaa z nag decyzj.
Felek umiechn si w cieniu.
Sama mwisz, e stary ma klucz u siebie powiedzia.
Pod poduszk szepna Jadwiga cichutko, jakby si baa, e kto j moe posysze.
Jak zanie...
Felek zamia si prawie gono.
Dla takiego jak ja nie warto.
Kady ma swoj bid powiedziaa goniej mnie ta kadego al.
A ojciec ci pra? spyta nagle ni z tego, ni z owego Felek.
A pra! Ale niedugo zaraz mnie Niemcy zabray.
A mnie matka nigdy nie bijaa odezwa si Felek.
Tote i ma teraz pociech z szyderstwem zamiaa si Jadwiga, ale Felek nie
protestowa, przeciwnie, zgodzi si z pokor:
A ma, bo ma.
No, przyznaj si, czemu uciek? spytaa Jadwiga odsuwajc si troch od chopca.
Gos jej brzmia rzeczowo, ale Felek si jeszcze wywin, cho mia wielk ochot opowiedzie wszystko:
E, co tam gada po prnicy.
Ja ci tam pyta nie bd obojtnie powiedziaa Jadwiga i znowu si troch odsuna
nie mj interes. Zabie kogo?
Nol
Hm! Niepotrzebnie?
. Niepotrzebnie. A czy mona zabi potrzebnie?
Czasem trzeba powiedziaa cicho Jadwiga i jaka grona nutka zabrzmiaa w jej

szepcie. Czasem trzeba - powtrzya jeszcze ciszej.


E, nie wiadomo zwtpi Felek.
Co nie wiadomo? spytaa Jadwiga.
Nie wiadomo, czy zabiem. Pyrnem na lepo, bo mnie znudzi, cholera. Nie lubiem
go zawsze. Pijany byem doda, jakby si usprawiedliwia.
Mamra si bae skonstatowaa Jadwiga.
A moe on i yje, ten cay Waldemar.
Musz i, a nu si tam mnie jeszcze chyc?
Co powiedziaa?
A e jeszcze tej krowy ni ma, szukam niby to zamiaa si.
A jak do obory zajrz?
Powiem, e sama przysza. Nie wizaem jej umylnie...
Chytra z ciebie sztuka.
A chytra. Nauczona.
Bauera twojego nie lubisz?
E, tam! Dobry on. Tylko skpy.
Spdzielni tu gdzie ni ma?
Takiej, e niby wszyscy razem gospodarz? Jest.
To si zapisz.
On nie chce. Oj, on t swoj ziemi kocha.
A ty?
A mnie to baj-bardziej.
Naprawd?
O, co mi tam! Ja wiatami oblatana. A w Polsce jak?
No, tak. Robi spdzielnie. Sama rozumiesz, wikszy kawa uprawy, wicej da.
No, tak. Ja bym si zapisaa.
W Polsce lepiej... zacz Felek, ale zaraz przypomnia
sobie, e kieruje kroki w inn stron i nigdy do tej Polski nie wrci.
Zapyta wic Jadwig:
No, a co ty wiesz? Jak tam jest? nieokrelenie pokaza na zachd.
Tam? Ludzie take mieszkaj...
Zamkna si nagle w milczeniu. Felek czeka chwil zdziwiony.
Czemu milczysz? spyta.
Bo myl, jaki ty gupi. Masz tam matk, masz Warszaw, masz swoich i lecisz gdzie.
Po co, na co? Na koniec wiata. Przodownikiem bye, miasto budowae, mody jeste, eni
si czas... A ty?
Felek, w miar jak Jadwiga mwia, opuszcza gow na piersi, zwija si cay w kbek i
wreszcie uderzy kuakiem w gow.
Osio ze mnie przyzna.
Mamra si bae? Lepiej - czasem w mamrze w domu ni na cudzym chlebie, choby i
miodem by posmarowany.
OI Go ty taka mdra nagle zreflektowa si Felek. Ani wiesz, ani syszaa, ani
widziaa i nauki dajesz. Mdrzy si, cholera.
Ale Jadwigi nie oburzyy te ordynarne sowa, w gosie Felka nie byo przekonania.
Zakrya mu usta doni.
Cicho, cicho, gupi.
Wtedy on oderwa t rk od swoich ust obiema garciami, mocno cisn rami Jadwigi i,
pocignwszy za nie, cakiem osun j na ziemi. Dawno ju tskni do kobiety i teraz raczej
| czuoci ni gwatownie pocz pieci mocne ciao bauerki. Potem przewali si na bok i
na wznak, rami Jadwigi leao mu pod gow. Otworzy szeroko oczy i, jak zwykle w takich

razach, kiedy zajte przedtem czym innym zmysy uspokajay si z wolna, do nozdrzy jego
dopyn zapach sierpniowej nocy, do oczu suchy trzask wierszczy wierkaj
cych po caej ce. Niebieski tuman rozwia si i w grze nad flimi wieciy mocno jakby
kred wyczyszczone gwiazdy, pachniao dymem i piounem.
: Jadzia? spyta cicho.
A co?
Przenocujesz mnie? Spa mi si chce...
Przenocuj...
Gdzie?
W szopie. Na sianie.
Moem i?
Jeszcze poczekaj: popi si.
Jadwiga nachylia si w ciemnociach nad nim i pocaowaa lekko w usta. Potem powoli
wargami przebieraa w jego dugich, potarganych wosach.
A ty wiesz, gdzie trzeba i w Berlinie?
Skd mam wiedzie? Ja nie uciekaam.
Uciekaj ze mn podnis si na okciu.
Poklepaa go po mocnym ramieniu.
A Gutti?
Niech go ojciec hoduje.
Te... niewiele by z tego skorzysta.
Nie chcesz? Szkoda... Felek znowu opad na ziemi i patrzy szeroko otwartymi
oczami w niebo. To sam pjd.
Jadwig opanowaa czuo. Podoya mu rami pod gow i pocza go caowa po oczach i
policzkach, przemawiaa przy tym szeptem i troch jak pomylona:
Felu, Felu. May Felu sam pjdzie do Berlina, poje- dzie za morze. Za morzem
straszno, na morzu straszno, w ksikach pisz, jakie straszne burze. Donnerwetter, jakie
burze... a Felu sam, Felu sam, bez mamy, bez Jadzi...
Feliks achn si wreszcie i odpdzi od siebie i te ramiona, i ten rj obrzydliwych,
oblenych sw. Podobne one byy do roju much, ktry oblepia pyski krw na pastwisku. Odsun j, krzyujc jej rce swoimi.
Nic ruszaj, Felek powiedziaa.
On zreszt zaraz puci jej ramiona. Jadwiga teraz p siedziaa, p klczaa oparta o pie
olchy. Felek opar swe czoo na jej piersi, potem osun si, gowa jego zelizna si na jej
biodra, potem na kolana, a wreszcie opar si o nie, wycign si szeroko i chwyci jej rk.
Pooy j sobie na gowie.
Przypomnia sobie, jak tak lea czasami opierajc czoo
o kolana matki, rozczuli si nad sob samym i pocz paka jak dziecko.
Potem zasn. Obudzio go dotknicie rki Jadwigi.
No, wsta powiedziaa idziemy.
Wsta bez sowa. Ogarno go zawstydzenie. Wstydzi si swych wyzna, swego uniesienia, a
najbardziej paczu.
Chod wzia go za rk wyprowadz ci na ciek.
Oczy powoli ogarniay ciemno. ciek, a potem drog przeprowadzia Jadwiga Felka a
do wioski. Rosa przemakaa przez dziurawe buty, uspokoi si, e jutro deszczu nie bdzie.
Pies zaszczeka par razy, Jadwiga go uciszya. Stanli koo sztachet. Felek opar si o nie,
osab z tego wszystkiego.
Poczekaj, zaraz przyjd.
Posza. Furtka skrzypna. Felkowi bardzo si chciao, eby wysza z chaty i zaprosia go do
rodka, ale wiedzia, e nic z tego nie bdzie.

Wczga i ju powiedzia do siebie.


Z tamtej strony sztachet posysza lekkie sapanie. Wycign rk: pies wstawi midzy
sztachety swj nos i wcha jego spodnie. Poliza go w rk.
Felek znowu poczu si troch jak pijany.
Psia twoja morda powiedzia ty masz przynajmniej bud...
Jadwiga wrcia.
pi wszyscy powiedziaa gono chod do szopy.
Znowu go wzia za rk i, odsuwajc jakie zasuwy i skrzypliwe wrota, wprowadzia go do
ciemnego pomieszczenia. Zapach siana tam by taki, e Felkowi w gowie si zakrcio.
Mocny i taki jaki oleisty.
Ale siano 1 powiedzia.
Jadwiga pocigna go na drabin.
Chod, tu masz koc szepna.
Felek wspi si i zwali po ciemku w kujcy puch siana. Mroczyo go.
Tu jest elektryka mwia przy nim Jadwiga ale nie chc zapala. Jeszcze kto
zobaczy.
Dobra, dobra powiedzia szybko Felek i ju zwija si na kocu. Zapad si od razu w
siano, a byo mu duszno. Jadwiga szelecia gdzie niedaleko. Zasypia, ale poczu nagle
rce, ktre zdejmoway z niego paszcz, potem marynark, potem koszul, machinalnie
podnis rce, przez ktre Jadwiga cigaa rkawy. Nagim daem wyczu, e ona te jest
naga. Zasn, jakby si zapad w czarn noc mierd.
Poczu lekkie dotknicie na powiekach,#a potem szarpnide za rami. Obudzi si od razu, ale
nie otwiera oczu. Nie mg si oswoi z zapachem siana, mroczy go on w dalszym cigu.
Na swoje nagie ramiona mia zarzucony koc.
Ubierz si i zejd, zaczekam pod drabin usysza gos Jadwigi.
Ktra godzina? spyta machinalnie.
wita odpowiedziaa zaraz krowy pogoniom.
Przez szpary wpaday niebieskie pasma, niebiesko bya
chodna, zupenie inna ni wczoraj. Namaca ubranie i wd- ga je pod kocem, bo powietrze
byo zimne i skr mu askotay dba siana. Zerwa si potem i gow uderzy
o belk.
Psiakrew, za wysoki urosem powiedzia pszep- tem.
Jadwiga zamiaa si cicho, stojc pod drabin.
Gdy schodzi na d, byo ju prawie jasno. W kadym
razie zobaczy wyranie stojc. Zeskoczy i spojrza na ni zdziwiony. Bya o wiele starsza,
ni mu si to wczoraj zdawao, miaa czarne, nie niebieskie oczy i rzadkie, roztrzepane wosy.
Ale umiech jej mia niezapomnian, ciep serdeczno.
No, Jadka? powiedzia.
Jadwiga trzymaa w rku may koszyczek.
Tu masz wawk powiedziaa wtykajc mu go w rk.
Felek pomaca midzy papierkami.
Otworzya spiarni? spyta.
Aha I odpowiedziaa.
Chwil milczeli.
A tu masz... jakby z trudnoci powiedziaa Jadwiga tu masz sto marek.
Dojedziesz za to do Berlina.
A ty nie jedziesz? spyta dla zaatwienia formalnoci Felek. Wzruszya ramionami.
Gupi warkna.
A potem pooya rk na jego ramieniu, popatrzya mu w oczy.
Tfu prawie powiedzia Felek jakie czarne gay. Przysigbym, e ma niebieskie 1

Suchaj odezwaa si po pauzie wrl Wr do Warszawy, do matki, do roboty!


No, nie bd gupi... wr! Jak ja bym wrcia...
Speszy si.
Co ty tam wiesz cofn si i wycign rami spod jej doni. Co ty tam wiesz... i
zaraz gadasz...
Machna rk.
Wyszli przed dom. witao. Niebem cigny gste, drobne chmurki, kwane mleko.
Soce miao wzej niedugo. W tym miejscu leao na niebie biaocytrynowe wiato i szary
poduny obok. Byo bardzo adnie. Pies asi si do Jadwigi. Felek starannie unika
popatrzenia na kobiet.
Pjdziesz na prawo powiedziaa Jadwiga, gdy byli
za bram t drog dojdziesz do szosy. Szos na lewo. Za dwa kilometry SchnhausBrennen, stacja kolejowa. Poczekasz na pocig do Berlina...
Nikt mnie nie zaczepi?
Nikt. Na wszelki wypadek mam tu jak tam legitymacj mego pasierba...
To ty masz pasierba?
Aha. Ale on lubi dugo spa...
A co?
W yce wody by mnie utopi 1
Woya mu legitymacj do koszyka.
Bdzie jej szuka.
Stara, niepotrzebna. To tak na wszelki wypadek.
No, to jazda. Daj pyska...
Jadwiga odsuna si.
Co ty tak? spytaa ja ci nie twj kamrat.
Ahal A co?
Wcigna go w cie stodoy stojcej tyem do ulicy i nagle zarzucia mu rce na szyj. Felek
przestraszy si.
Zobacz powiedzia.
Ale Jadwiga z ogromn czuoci pocza mu caowa czoo, brwi, powieki, policzki, powoli
i systematycznie. Kiedy odrywaa usta od jego twarzy, powtarzaa:
Mj Felu, mj may, mj warszawiak, mj z Woli...
Felek achn si wreszcie i wyrwa.
A odczepe si, babo mrukn ordynarnie, aby pokry wasne wzruszenie. Raz tylko
spojrza w stare oczy Jadwigi byy pene niespotykanej czuoci.
Frajerka powiedzia.
Ale nagle pochyli si i pocaowa j w rk jak matk.
A potem, odrzucajc wosy, zaoy cyklistwk na gow i nie ogldajc si, rwno i twardo
stawiajc nogi, ruszy ku szosie. Cho wiedzia, e Jadwiga stoi pod stodo, nie obejrza si
ani razu.
VI
Okoo poudnia wysiada ju na stacji w Berlinie. Pomimo tego e jecha wygodnie, by
bardzo zmczony. Zapasy Jadwigi dawno si skoczyy. Trzyma w rku pusty koszyczek,
wiedzia o tym, ale nie chcia si rozstawa z pamitk po Jadwidze.
Moe si jeszcze przyda powiedzia do siebie. Zdawa sobie spraw, e teraz
dopiero zaczynaj si niebezpieczestwa. Kadej chwili mg do niego podej milicjant i
zapyta, co tu porabia. Jednake usiad na awce stojcej na peronie i przeczeka, a wszyscy
pasaerowie si rozeszli. Wida go byo teraz jak na doni i od razu zgadn mona byo,
skd tu si wzi, ale traf zrzdzi, e nikt si nim nie zaj.
Nikt jak nikt. Nie siedzia jeszcze dziesiciu minut, kiedy stan przed nim do mody

jeszcze czowiek, nie bardzo wysoki, z wystajcym nosem i naprzd wysunit grdyk
Ubrany by w battle-dress z wyprutymi wszystkimi odznakami. Na gowie mia tylko hem
bardzo jasnych i bardzo rzadkich wosw, starannie przygadzonych, ktre si jednak uparcie
dzieliy na posklejane, szarawe kosmyki. Facet patrzy przez chwil na Felka, trzymajc rce
w kieszeni, a potem si odezwa. Mwi po polsku, troch dziwnym akcentem, ale czysto.
No, i co, kolego? Jake si wam tu widzi?
Felek podnis na niego zdziwione oczy. Spostrzeg przed sob wypowia twarz
zaczepiajcego i bardzo ruchome, rowe wargi. Mimo modego wieku nieznajomy nie mia
przednich zbw, tylko dwa ky byskay z dwch stron rowej, olinionej szczki. Felek
milcza.
Skdecie przyjechali? powiedzia bezzbny chop podsiadajc si do Felka na
awce. Z Warszawy?
Az Warszawy przyzna si Felek.
____Cie! a jaki adny koszyczek. To wszystko, cocie przywieli?
Felek wzruszy ramionami.
Dolary macie? spyta nieznajomy obcesowo.
Felek si tylko zamia.
Co, nadojado wam? Komunisty si nie podobaj?
Felek wyda nieokrelony dwik:
Te...
No, i co, kochasiu? Jak bdzie dalej?
Tu Felek nie wytrzyma.
Ano, wanie powiedzia jak bdzie dalej?
Tylko tu nie siedcie, bo was capn. Chodmy.
Zaraz, zaraz zapyta Felek ale gdzie pjdziemy?
To zaley od was. Droga szeroka. Gdzie chcecie... towarzyszu.
Ostatni wyraz nieznajomy wypowiedzia z wyran drwin. Felkowi zrobio si bardzo
nieprzyjemnie na duchu, ale co mia robi. Nieznajomy by jego ostatni desk ratunku.
Wykombinujcie co powiedzia Felek do niego.
Nieznajomy gwizdn.
Nie tak to atwo. No, ale chod, pojadziem.
Gdzie?
No, na tamten Berlin. Tam pogadamy.
Wyszli razem nie spieszc si. Felek uprzejmie poda swj bilet kontrolerowi przy wyjciu.
Nieznajomy si zdziwi.
Szykownie jedziesz. Nie na gap? Skd miae marki?
Tam miaem... powiedzia nieokrelenie Felek.
Ty, ty tylko nie nabieraj warkn nieznajomy jak pies i nawet gos mu si zmieni.
i bilet... i ten koszyk... Skd ty jeste? zaniepokoi si nagle, gdy stali tu przed dworcem
na placu.
No, sam powiedziae. Z Warszawy.
Nieznajomy uspokoi si.
Jak si nazywasz? spyta.
Felek wymieni swoje nazwisko.
No, wanie. A ja jestem Mieczysaw Bigos. Mw mi Mietek.
Zgoda.
Zeszli do kolei podziemnej. Bigos kupi dwa bilety i zaraz z rykiem i zgrzytem nadjecha
pocig. Felkowi zakrcio si w gowie, ale go towarzysz pocign za rkaw. Weszli do
wagonu. Felek nie zamkn za sob drzwi. Mietek to zrobi za niego i odsun si przy tym
troch. Felek si zaniepokoi.

Tylko ty, bracie, nie zwiej powiedzia. Co ja bym zrobi?


Ju ty si nie bj, nie opuszcz ciebie.
Pocig mkn ze zgrzytem. Zatrzymywa si na chwil i wali dalej. Nie wiadomo, co si
Felkowi przypomniao. W gowie mia zamt. Zemdlio go.
Gwide jak w jakiej fabryce powiedzia.
Na pewnej stacji Bigos mrugn na niego. Trzeba byo wysi. Wyleli na powierzchni.
Inaczej tu wszystko wygldao jak koo dworca. Zaraz koo wyjcia zahaczyli
o kiosk, cay obwieszony kolorowymi pismami .Na pierwszych ich stronach widniao duo
nie ubranych kobiet. Bigos wskaza palcem jedn z nich i mrugn porozumiewawczo na
Felka. Felkowi zrobio si wstyd, e tak na ulicy. Zarumieni si. Bigos mia si z niego.
Kiedy mia si, jego wskie ruchliwe wargi rozcigay si jak guma i ukazyway bezzbne
dzisa, mocno ulinione. Na Felku sprawiao to wraenie czego bardzo obrzydliwego.
Bigos wszed w jakie drzwi. Byy to drzwi w ksztacie mynka, wejcie przez nie sprawio
Felkowi niejak trudno. Potkn si, ale nadrabia min i umiechn si do Bigosa.
Podchwyci jednak w jego wzroku tyle pogardy i niechci, e a mu si serce cisno.
Odwrci si. AJe Bigos poklepa go po ramieniu.
Nie szkodzi, nie szkodzi powiedzia ucywilizujesz si jeszcze.
Mynkowate drzwi, przez ktre weszli, prowadziy do kawiarni.
Usiedli przy maym marmurowym stoliku. Felek postawi pusty koszyczek przy sobie.
Napijesz si piwa? spyta Bigos.
Wol kaw powiedzia Felek.
Tamten zmarszczy si troch niezadowolony. Nie podobao mu si, wida, e Felek, ktry
powinien by si czu zagubiony w wielkim miecie, tak wyranie objawia swoj wol. No,
ale zamwi dla Felka kaw, dla siebie piwo. Felek mi w rku zniszczon cyklistwk,
patrzy przez okno na ruch uliczny, na krzykliwe, barwne szyldy i na przejedajce, pikne
samochody. Czeka, e Bigos zacznie rozmow. Bigos zrobi dug pauz, popija piwo, ktre
mu si wylewao z bezzbnych warg, ale wreszcie zacz.
No, wic jeste w wolnym Berlinie. Masz drog w wiat otwart. Nic na to nie mwisz?
Albo ja wiem? nieokrelenie powiedzia Oko.
Co ty taki nadty? po przyjacielsku zapyta tamten.
Felek bezmylnie spoglda na jego twarz. Pokrywaa j
gadka, zbyt gadka rowa skra.
Zmczony jestem niechtnie odpowiedzia Felek.
Wiae tak czy co? pyta bez ciekawoci.
Ano wiaem.
Milczeli przez chwil.
No, a teraz co chcesz robi? zapyta Bigos niby to obojtnie.
Sam nie wiem wzruszy ramionami Felek. Jak tu z prac?
Tu? To znaczy w Niemczech? Tu nie moesz zosta...
A co? Do Ameryki?
Tutaj jest takie towarzystwo, co wysya emigrantw.
Felkowi dziwno byo, e jest emigrantem.
Polacy tam s powiedzia niechtnie Mietek mgby si zapisa. Ale nie radz
tobie...
No, a co?
Widzisz powiedzia Bigos przyuczonym tonem, jakby odkrywa nieznan cz
wiata pojechaby do Kanady...
- Jaka ona jest, ta Kanada ?
Kanada, kraj przyszoci zacz Mietek tonem opro- wadzacza po muzeum
posiada niezmierzone bogactwa naturalne. Osadnik w Kanadzie szybko dorabia si wielkiego

majtku. Za grosze zarobione na lenych porbach pastwo ustpuje imigrantom dziaki,


ktre przy pracowitoci waciciela w par lat zmieniaj si w pokany majtek...
Felek zbarania i patrzy bezmylnie na rozmwc, ktry mwi szybko te sowa, krelc
rozlanym piwem wzory po stole.
Co ty tak trzepiesz jak klecha pacierze? przerwa Bigosowi w p sowa. Co to za
gadanie?
Bigos urwa i przez chwil wlepia oczy bezmylnie w Okonia, jakby nie wiedzia, co pocz.
Wreszcie si zmitygowa.
Ano, tak mwi... umiechn si chciaem powiedzie, eby najlepiej pojecha
do Kanady.
A co tam robi?
Bdziesz las rba. Tam lasy straszne, olbrzymie. Porbiesz miesic, dwa, zarobisz, no i
zaczniesz nowe ycie.
A gdzie to jest?
W samym rodku Kanady, no, troch daleko. Ale ci tam dowioz, dowioz...
Nie, ja si pytam, gdzie to ta Kanada?
Bigos wybauszy lepia.
Nie wiesz? zapyta seplenic wicej ni zwykle. No, w Ameryce. Tutaj Stany
Zjednoczone rysowa piwem po marmurze a tutaj Kanada. Widzisz? Ciut, ciut wyej...
To przez morze si jedzie?
No, juci przez morze. A jake inaczej ? Jak do Ameryki.
Jak do Ameryki, rozumiem zirytowa si Felek, ktrego pytania pochodziy raczej z
roztargnienia ni z nie
wiedzy. Zaniepokoio to widocznie Mietka Bigosa, bo zacz si oglda za patniczym.
Paci, paci woa po niemiecku.
Ty dobrze po niemiecku gadasz? spyta Felek.
Ano, gadam. Tu si urodziem.
Nie trajlujesz? Czasem z warszawska zacigasz.
Ano, bo byem w Warszawie.
A kiedy?
Byem, to byem. Co ci tam.
A po jakiemu w tej Kanadzie gadaj? zapyta nagle Felek z niepokojem.
Po angielsku.
A Polakw tam nie ma?
S, s. A jake, sl Gdzie Polakw nie mai
A ty po angielsku gadasz?
A jake. Trajluj jak z nut. Ja tu za tumacza jestem u nich...
U kogo ? Felek jeszcze si bardziej zaniepokoi.
E, tam zreflektowa si Bigos. Zaraz si dowiesz. Ale wida mu si to gadanie
znudzio, bo wreszcie powiedzia rzeczowo:
No, jedziesz do tej Kanady czy nie?
O, jaki ty gorcy. Poczekaj...
Co mam czeka? A ty co? Pienidze masz? Je co bdziesz? Spa gdzie bdziesz?
Zdecydujesz si, arcie ci takie dadz... podnis okie do gry. A co bdziesz si tu po
ulicy bka? Milicja ci zaczepi. Efbiaj nie artuje.
Jakie Ef-Bi-Aj?
No, no, zobaczysz, jakie. No, chod, pogadasz. Zdecydujesz si, nie zdecydujesz, a
pogadasz sobie, zobaczysz, co, jak. Tu jest takie biuro. Dwa kroki std.
Felek i tak by jak we nie. Co mia robi. Zapacili i ruszy bez sowa za Bigosem. Ten stan
na trotuarze i czeka, a si Felek wywika z karuzeli. Ale Oko wyszed bez wikszych

trudnoci.
No, mwiem, e ucywilizujesz si burkn Bigos. Felek mi czapk w rce. Bardzo
by zdenerwowany. Czu,
e si zblia decydujca chwila.
Rzu gdzie ten kaszkiet powiedzia Bigos wygldasz w nim jak oferma.
Felek wetkn cyklistwk do pustego kosza i weszli w jakie drzwi. Przed drzwiami sta
onierz angielski w do niedbaej pozie. Nie wygldao na to, eby sta na warcie. Znaleli
si w jakim biurze. Byo tam zimno i czysto. Felka uderzya przede wszystkim obco tego
biura. Byo zupenie inne ni wszystkie nasze biura. I wony siedzcy przy stoliku by inny, i
szko okienek urzdniczych inne, jakby sztywniejsze i przejrzystsze. Bigos jak dobry
znajomy kiwn rk wonemu, umiechn si do wygolonego faceta siedzcego w okienku,
nad ktrym widnia czarny napis Information,, literami innego ni u nas kroju i wszed przez
cikie drzwi do sali. U progu natknli si znowu na jakiego cerbera, tym razem modego i
w stroju na p cywilnym. Ten rwnie nie zatrzyma Bigosa, tym bardziej nie zatrzymao ich
paru interesantw siedzcych w skromnych pozach pod cianami sali. Bigos przeprowadzi
Felka do nieduych drzwi i otworzy je bez pukania. Weszli do maego, bardzo biaego
pokoju. Za sztywno polerowanym biurkiem siedzia rwnie sztywny facet z wypolerowan
ysin. Mg mie lat czterdzieci. Bardzo zimnym i jakby nieobecnym spojrzeniem szarych
oczu przez due okulary w czarnej oprawie spojrza na wchodzcych. Bigos powiedzia do
urzdnika par sw, a ten wskaza Felkowi krzeso przed biurkiem. Raz w yciu Felek majc
szesnacie lat by u dentysty. Matka zmusia go do tego. Teraz usiad na tym czerwonym,
szar materi obitym krzele, jak na fotelu u dentysty, ciskajc na kolanach koszyk z cyklistwk. Bigos stan za oparciem.
Urzdnik otworzy szuflad, wyj duy arkusz papieru, zadrukowanego w mniejsze i
wiksze rubryki, i warkn co nie podnoszc oczu.
Natychmiast Bigos powiedzia:
Nazwisko.
Felek obejrza si na niego.
No, mw nazwisko.
Felek obejrzawszy si nie pozna swego nowego znajomego. Twarz mia zmroon
subowym wyrazem, a wskie usta cignite jak na gumk. Oczu nie odrywa od urzdnika
przy biurku, a to, e mwi do Okonia, zaznacza tylko szturchacami wymierzonymi w
plecy.
Gadaj, cholero, nazwisko.
Oko powiedzia wreszcie Felek.
O-k-o- sylabizowa jako dziwacznie Bigos za jego plecami.
Urzdnik zapisa i znowu nie podnoszc oczu wymwi jakie obce sowo.
Imi szturchn go znowu Bigos.
Feliks.
No, przynajmniej jakie ludzkie westchn stojcy za plecami Felka subista. Felek
raz jeszcze odwrci si, aby spojrze na row twarz Mietka, zastyg w skupionym
wyrazie, i jego wybauszone oczy, utkwione w ysym urzdniku.
Urodzony od warkn Bigos na warknicie urzdnika.
W Warszawie, osiemnastego czerwca 1930 roku odpowiedzia Felek ju nie czekajc
na drugi szturchaniec.
- Zawd?
Murarz...
I tak dalej, i dalej. Poszy pytania w tej drobnostkowej, ale troch dziwacznej ankiecie. Kiedy
go pytano o rodzestwo i kiedy mwi, e Jula jest zamna, przypomnia sobie ca
katastrof, ktra go tutaj zagnaa. Musia jeszcze na niejedno pytanie odpowiedzie: czy mia

chorob weneryczn i czy nie nalea nigdy w yciu do adnej organizacji wywrotowej.
Gdy na to pytanie odpowiedzia przeczco, po raz pierwszy
szare, zimne oczy spoczy na nim poprzez czarne ramki i grube szka. Urzdnik patrzy na
niego przez chwil niby to badawczo, ale tak, jak si patrzy na jaki ciekawy przedmiot, na
zwierz lub na owad. Felek wytrzyma ten wzrok z pogardliwym pumiechem.
Okey powiedzia urzdnik i odwrci wzrok. Od tej chwili a do samego koca nie
spojrza ju na niego. A pyta byo jeszcze sporo.
Wreszcie facet za biurkiem przycisn arkusik suszk i nie patrzc poda przez st Felkowi.
Ten nie wiedzia, co z tym zrobi.
Podpisz szturchn go stojcy za plecami Bigos podpisz, gnojku...
Felek zawaha si jeszcze. Bigos podsun mu pikne, amerykaskie wieczne piro, ktre
wyj z kieszeni swej p- mundurowej marynarki.
Podpisz.
Felek wzi piro w rk. Jeszcze mu nigdy nie szo tak trudno podpisywanie si.
A moe ty nie umiesz? pochyli si nad nim Bigos.
Felek poczu w sercu gorc nienawi do obrzydliwego
czowieka. Ca t nienawi wyrazi we wzroku. Bigos cofn si z jego pola widzenia.
Felek dokoczy szybko podpisu.
No, to po wszystkiemu usysza jak gdyby szyderczy gos nad sob.
Wreszcie pado jakie jedno sowo, ktre Mietek Bigos pocz tumaczy bardzo obszernie:
Dostaniesz osiemdziesit centw dziennie, ale podpisae kontrakt na trzy lata. Bdziesz
mieszka w baraku, za mieszkanie i wyywienie potrci si trzydzieci centw dziennic, a
reszt dostaniesz przy zakoczeniu pracy.
Jak to, po trzech latach? - spyta Felek.
Mietek nic zwrci uwagi na to pytanie.
Na papierosy dostaniesz pidziesit centw... tygodniowo. Jeeli przerwiesz
samowolnie prac, nic nie dosta
niesz. Pjdziesz do wizienia. Po trzech latach nabywasz prawo do starania si o prac w
Kanadzie, a nawet moesz zoy podanie o obywatelstwo...
Felek chcia wsta, ale rka Bigosa przytrzymaa jego rami. Pochyli si nad nim.
Podpisae 1powiedzia takim szeptem, e Felkowi ciarki przeszy.
Urzdnik skin na Bigosa. Ten wzi Felka za rk i chcia go wyprowadzi do sali, ktr
weszli, ale pan w okularach powiedzia jeszcze co i wskaza drzwi za sob. Felek popchnity
przez kompana znalaz si nagle w troch wikszym pokoju, gdzie siedzia przy maym
stoliku wojskowy w mundurze. Poza tym nie byo tam nic. Nawet telefonu. Oficer za
biurkiem ubrany w eisenhauerwk skin na Bigosa, ktry znikn. Oficer zwrci si do
Felka:
Pan Polak? powiedzia miym barytonem. Prosz bliej.
Felek, troch zdziwiony i w dalszym cigu oszoomiony do nieprzytomnoci, zrobi dwa
kroki w kierunku oficera.
Jeszcze, jeszcze bliej uprzejmie powiedzia tamten tu jest krzeso. Niech pan
siada.
Felek usiad. Oficer notowa co na kawaku papieru, Felek rozejrza si po pokoju.
Rzeczywicie dziwny, niby cela. Za siedzcym wojskowym widniao w cianie okienko
zakryte malowanymi drzwiczkami. To byo cae umeblowanie.
Oficer podnis gow znad papierw, spojrza yczliwie na Felka i umiechn si. Felek
poczu si raniej.
Zaangaowa si pan do Kanady swoim miym gosem rozpocz wojskowy. Na
pocztek bdzie ciko. Statek wychodzi z Hamburga, zdaje si, w przyszy poniedziaek.
Robota cika, a kontrakt na trzy lata...

Wojskowy wci si umiecha i mwi o tych przykrych rzeczach jak o jakich


wspaniaych perspektywach. Felek milcza zaciskajc rce na swoim koszyczku. Tak
cign tamten bdzie ciko. No, ale kady z was, modych ludzi, musi by gotw na
kade wezwanie. Jestecie onierzami wielkiej polskiej armii rozsianej po caej ziemi,
gotowej przela krew w walce z komunistami. Rozumiecie?
Felek popatrzy na swoj cykli stwk, wygldajc z koszyczka, jakby tam ujrza co
specjalnie ciekawego. Umiechn si gupkowato.
Rozumiem powiedzia.
Wojna moe wybuchn w kadej chwili.
Czemu nie? powiedzia Felek.
Oficer zniecierpliwi si.
Co to znaczy czemu nie ? Widz?, e nic nie rozumiecie. Wojna to znaczy wyzwolenie.
Wyzwolenie od komunistw
i caego ich reimu... Rozumiesz?
Rozumiem zgodzi si wreszcie Felek bez zastrzee. Ale zaraz potem paln:
A ja bym wojny nie chcia. Mam do jednej.
Wojskowy uwanie popatrzy na Felka i milcza przez
chwil.
Przecie uciek pan od Polski ? Odtakiej Polski. Dlaczego ?
Musiaem.
Aha, musia pan. Oficer zawaha si. A dobrze panu tam byo?
Gdyby byo dobrze, tobym nie ucieka skama Felek. Daby teraz wszystko, eby ten
uprzejmy, przystojny czowiek przesta zasypywa go pytaniami. Widocznie i ten indagujcy
mia dosy, bo si zreflektowa. Znowu pogrzeba w papierach i odnotowywa co owkiem.
Muchy brzczay na oknach.
Pan pracowa w jakim fachu?
Murarz.
Aha, murarz.
Oficer znowu pomyla posyajc ku oknu mikkie spoj- -rzenie swoich duych, czarnych
oczu. Po chwili zwrci si do Felka przechylajc si konfidencjonalnie ku stoowi.
Nie chciaby pan wrci do kraju z naszymi poleceniami?
Nie mog.
Oficer opad 2 powrotem na krzeso.
A... nie moecie. No, dobrze.
I nagle zmieni ton na jeszcze serdeczniejszy, prawie czuy. Znowu pochyli si ku
Felkowi.
Widzicie, przyjacielu powiedzia zanim nadejdzie walka orna, musimy z nimi
walczy inaczej... agitacj, podstpem... musimy zdobywa wiadomoci.
Felek cofn si w swoim krzele, jak gdyby od tej gadko uczesanej, pochylonej nad stoem
gowy, zamiast zapachu brylantyny Colgate, dolatywaa zupenie inna wo. Stara si nie
oddycha. Dopiero po chwili powiedzia z wysikiem:
Ja tam nic nie wiem.
Wojskowy cofn si znw do poprzedniej pozycji i jego aksamitne oczy spoczy na Felku z
wyran niechci, nawet pogard. Na ustach jego nie byo ju ladu umiechu. Ich cieniutkie
kciki opuciy si w d.
Ja rozumiem powiedzia pan jest murarzem. Pan nie ma tu z sob adnych
wiadomoci, ktre by nas mogy interesowa. Oczywicie. My niczego od pana nie chcemy
si dowiedzie.
Felek spojrza bagalnie. Chcia go prosi o spokj. Ale przystojny oficer nawet na niego nie
patrzy. Oglda teraz swoje rce, daleko odstawiajc na stoliku przed sob biae palce z

biaymi jak nieg kocami paznokci. Przez chwil milcza. Felek gotowa si do wstania.
Ale pan moe by nam poyteczny powiedzia niedbale siedzcy przy stoliku oficer
nawet bardzo.
Przemkn szybko wzrokiem po niepewnie siedzcym na brzegu krzeseka robotniku i wrci
do kontemplacji swojej rki, ktr teraz kreli po stole i po papierach jakie niezrozumiae,
niedbae figury.
Felek czeka. Mia tego do.
Chcielibymy, aby pan oficer znowu przelotnie i migawkowo spojrza na Felka
mg nam da par adresw swoich przyjaci, swoich kolegw w Warszawie.
Felek wzruszy ramionami.
Nie mam adnych kolegw burkn.
' Jak to? adnych? Krewnych, kolegw, przyjaci... chcielibymy takich... no,
niekoniecznie murarzy, moe gdzie po jakich zakadach czy fabrykach... No, pan mieszka na
Woli?
Dawniej na Woli, teraz na Muranowie.
No... Wrd ssiadw, przyjaci, rodziny! Nie ma pan adnych adresw do
udzielenia? Oni by mogli nam pomc. Nigdy nie wiadomo, jaka wiadomo moe si nagle
przyda. Czasem byle drobiazg moe by rewelacj...
Felek siedzia czerwony jak burak i uderza zmit cyklis- twk w kolano. Nie rozumia,
co znaczy sowo rewelacja, ale wszystkie inne rozumia a nadto dobrze. Patrza coraz
groniejszym wzrokiem na przystojniaczka, ktry wci oglda swoje palce.
Najbardziej nam chodzi o takich robotnikw... jak by to powiedzie? Takich, co si
lubi bawi, lubi pi, graj w karty... no, jednym sowem, takich, co potrzebuj pienidzy.
Takich jest duo... Nie? co? nie zna pan takich? Prosimy
o adresy... przechyli si na nowo przez st i spojrzawszy w tym momencie na Felka,
przetrzyma dusz chwil swj wzrok na nim, i to z pewnym zdziwieniem.
Felek milcza.
No, co? Nie ma pan adnych adresw?
W tej chwili Felek skoczy na rwne nogi i mocnym zamachem cisn koszyczek Jadwigi
wraz ze zmit cyklistwk w twarz oficerowi. Zanim ten si mg zorientowa, Felek
jednym susem przypad do drzwi, otwar je, przebieg jak sarna przez przylegy pokj,
szarpn drzwi nastpne, dwoma susami przesadzi poczekalni, migna mu przeraona
twarz Bigosa, a potem przez korytarzyk, gdzie za okienkiem pojawi
a si blada twarz urzdnika, i drzwiami frontowymi na ulic. onierz przed wejciem gapi
si i nawet nie zwrciby uwagi na Felka, gdyby nie szybko jego ucieczki. Gapi si
jeszcze, nie wiedzc, co robi. Felek ucieka na olep.
Dopad do jakiej ulicy, gdzie przed nim zagradzajc drog stay takswki. Kto go
przytrzyma za rkaw.
By to Bigos. Czerwony na twarzy i wcieky szarpa Felka za palto.
Gdzie? Gdzie? Do cholery! woa i wcieko, unoszca kty jego warg, obnaaa
dwa ostre ky i reszt bezzbnych dzise. Gdzie ci niesie? Zwariowae? Podpisae
umow...
I kiwa drug woln rk na onierza stojcego na warcie.
Pu szarpn si Felek.
Ale tamten trzyma mocno.
Gdzie? Gdzie, gnojku? Mam traci przez ciebie moje dwa dolary? Ty chorobo.
Przestraszy si. Nie, bratku, teraz nie uciekniesz. Teraz za ucieczk posiedzisz, kochasiu...
Ale dure z ciebie.
onierz jako nie kwapi si z pomoc Bigosowi. Wida, byo mu troch wstyd goni po
ulicy zbiegego niewolnika. Bigos si wcieka.

Lezie jak krowa! No, chodi, chodi, zabierzemy tego gagatka.


Bigos odwrci si od niego, czekajc na wartownika, ktry szed powoli. Korzystajc z tego
Felek wyszarpn si z rk agenta. Cofn si gwatownie i opar o takswk.
Schnell, schnell, Kamerad rozlegy si za nim niespodziewane sowa komm,
komm herein...
Sowa syszane tylekro w czasie okupacji i dobrze zrozumiae miay dla Felka w tej chwili
zupenie inn wymow.
Drzwiczki za nim otworzyy si, silna rka wcigna go do rodka samochodu, trzasno i
takswka wystartowaa tak gwatownie, e Felek uderzy gow o karoseri z tyu.
Wohin ? spyta szofer, pokazujc Felkowi czarniaw
twarz i umiechajc si do niego wszystkimi, byszczcymi jak metal zbami.
Felek, odwracajc si, przez tylne okienko widzia biegncych z dala i krzyczcych co
Bigosa i kanadyjskiego onierza. Przestraszy si, e go jeszcze mog zatrzyma.

O, patrz powiedzia do szofera wskazujc pogo, od ktrej szybko si oddalali.

Macht nichts powiedzia taksiarz odrywajc lew rk od kierownicy. Wohin


fahren?
Felek zrozumia pytanie.
Polska misja powiedzia polnisch... polnisch...
Szofer te go zrozumia. Doda gazu. Po niedugiej jedzie
zahamowa ze zgrzytem, zakrcajc po asfalcie przed gmachem polskiej misji.

No, dawno ju czatowaem przed tym miym urzdem- powiedzia, znowu


pokazujc Felkowi biae zby ale .pierwszy raz co mi si udao!
Felek nie sucha. I tak by nic nie zrozumia. Wyskoczy jak oparzony i na widok polskich
napisw i szyldu z biaym orem okry si nagle gorcym potem. Wpad do gmachu jak
szalony. Na jego spotkanie podnis si zza stolika stary
owarzyszu powiedzia gwatownie Felek Oko zapacie takswk i podzikujcie
szoferowi. Wyratowa mnie. A byo ju po mnie. I zaprowadcie mnie do kogo. Ja musz
zaraz wraca do Polski, ale to dzi jeszcze.
Wony myla, e chopak zwariowa, ale Felek podniecony
i
szczliwy opowiedzia mu gadatliwie ca swoj histori.

Wol siedzie w mamrze... mam za co... ale w domu. Nie z tymi tam wskaza w
kierunku, skd go przywioza takswka.
Wony pokiwa gow z aprobat.
Wiadomo, e lepiej.
Kwartet Mendelssohna
Adolfowi Rudnickiemu
Od razu pierwszego dnia po moim przyjedzie do Santiago zaproszono mnie do klubu
Szolom Alejchem na uroczyste zebranie powicone dziesitej rocznicy powstania w getcie
warszawskim. Zebranie to odbyo si w odlegej dzielnicy olbrzymiego miasta, w dzielnicy
pamitajcej jeszcze kolo* nialne czasy. Przyjechalimy tam w mgle kwietniowego wieczoru,
zupenie pno. Ksiyc, ktry si przedziera przez opary nadchodzce od piercienia And,
otaczajcego miasto, owietla stary koci z filigranowymi, jakby z lukru zrobionymi
ozdobami, tak charakterystycznymi dla portugalsko- -hiszpaskiego stylu epoki kolonialnej.
Ulica skadaa si z pospolitych parterowych domkw, czcych si w zwarte obramowanie.
W kadym takim domku porodku s drzwi, a z dwch stron widniej dwa wielkie okna,
ktrych ramy najczciej otoczone s lukrowymi ozdobami i supraportami, malowanymi na
czekoladowy lub kremowy kolor. Przez takie drzwi wchodzi si do obszernej sieni albo
nawet do egzotycz- nego patio najczciej obecnie zaniedbanego i brudnego. Z tej dawnej
eleganckiej dzielnicy ludno przeniosa si do uroczych domkw z ogrdkami penymi fig,
winogron, pomaracz i brzoskwi, cigncych si na pnoc i na wschd miasta a po same

gry. Tutaj mieszkaj ju ubodzy, redniozamoni lub przyzwyczajeni do starego,


dziewitnastowiecznego obyczaju mieszkacy Santiago.
W jednym z takich domkw mieci si klub, do ktrego dylimy; jego sala odczytowa
przerobiona bya z dawnego patio.
Spnilimy si nieco. Oklaski, ktre nas powitay, przerway wykad modemu, krpemu
ydowi, ktry spojrza na nas z niechci. Rzeczywicie, obliczajc zwyke chilijskie
spnienie ora chiilena przeholowalimy nieco. Zaczto bez nas. Zajlimy miejsca w
pierwszych rzdach. Modzieniec kontynuowa. Mwi jzykiem yiddisch mocno zgermanizowanym, tak e rozumiaem kade jego sowo. Wykad jego by peen nienawici,
niestety jednak nie do organizatorw i katw getta nazistw niemieckich, ale do Polakw,
na ktrych ziemi rze ta si odbywaa. Jeeliby wierzy jego sowom gdyby nie
antysemityzm polskiego spoeczestwa, Hitler i Himmler nie wpadliby nigdy na pomys
mordowania ydw. Zrobio mi si nieprzyjemnie. Na szczcie przemwienie
prymitywnego zapaleca nie trwao dugo; skoczy je kilkoma mocnymi akordami.
Zaraz potem wszed na estrad szczupy blondynek i tonem poufnego zwierzenia
zapowiedzia, e wystpi mody poeta chilijski Antoni Fajgenbaum i wygosi dwa swoje
wiersze. Wiersze te okazay si wcale nieze o ile mogem sdzi ale bardzo ponure w
nastroju, beznadziejne w treci. Mody, wysoki, wty chopiec piewa swoje poezje
wszyscy oni piewaj tam je na sposb Pabla Nerudy od~ czasu do czasu rzucajc na
zebran publiczno przez due okulary w czarnej oprawie pene smutku i pogardy spojrzenie
swoich nie cakiem rwno spogldajcych, ciemnych, byszczcych oczu. Porwnywa on
swoich rozproszonych roda- dakw do psw zabkanych i refren ten powtarza si w
jednym z wierszy co chwila:
...Perros hambrientes,
Perros errantes...
...Psy wygodniae,
Psy zabkane...
Obejrzaem si na sal. Suchano poety w milczeniu
i uwanie. Jaka gruba blondyna niedaleko mnie kiwaa z naboestwem gow. Zdawaa
si potakiwa, cho nie wygldaa na zgodnia.
Wiersze te trway krtko. Nagrodzono je rzsistymi oklaskami. Po czym znowu zjawi si
modzieniec z intymnymi zwierzeniami i powiedzia nam po hiszpasku, a potem, widocznie
na moj cze, i po polsku, e teraz tacy to a tacy (wymieni nazwiska) odegraj kwartet
Mendelssohna, na dwie skrzypce, wiol i wiolonczel.
Jako czterech muzykantw weszo za nim na estrad. Pierwszy skrzypek, przystojny,
mody, elegancki, drugi suchy, rozlany, siwawy yd, z typu rzenikw. Najbardziej mnie
zainteresowa wiolonczelista. Rozstawianie pulpitw
i rozkadanie nut trwao do dugo, mogem si mu wic przypatrywa do woli. By to ju
zupenie stary czowiek z siw brod, w zotych okularach, o niezwykle ywym, bystrym
spojrzeniu, ktrym naprzd obrzuci ca sal, potem nas, siedzcych na przedzie, wreszcie
swoich towarzyszy estradowych. Najprdzej si upora z krzesem, pulpitem
i nutami. Potem usiad na swoim siedzeniu, jak Batory pod Pskowem, a cay ju obrci si
ku muzyce. Wida byo, e podniec go witeczne oczekiwanie na rozpoczcie kwartetu.
Gchym szptem popdza drugiego skrzypka, ktrego niepokoia wysoko pulpitu i na
ktrego wszyscy czekali.
Wreszcie zagrali. Wbrew obyczajowi nie pierwszy skrzypek, ale wiolonczelista da haso
zaczcia, on te nadawa tempo, tupa nog, kiwa gow, a mu si siwa grzywa poruszaa
nad czoem. Wsuchiwa si w swoj wasn gr, gaszczc pieszczotliwie struny wiolonczeli,
i wkrtce mon si byo zorientowa, e syszy on uchem wyobrani jakie inne, idealne
wykonanie kwartetu, dalekie niestety od tego, co syszaa zebrana na sali publiczno.

Reszta wykonawcw ledwie nadaa za wiolonczelist | byo to powodem licznych


zgrzytw. Zreszt pierwszy skrzypek zna mia inn koncepcj caego utworu: stara si gra
elegancko, przesadnym i okrgym ruchem zdejmujc smyczek ze strun. Najdobitniej
wychodzio to w imitacjach. Frazes zaczyna si w basie powanie i jakby z natchnieniem,
byle jak przechodzi przez altwk i drugie skrzypce i w pierwszych skrzypcach rodzi si jak
gdyby nie ten sam, elegancki, przypieszony i wykoczony z wiedeskim szykiem, jak para
wytwornych bucikw.
Gdy doszo do intermesgo adagio wiolonczelista roz- tkliwi si na dobre.
Patrzyem cay czas na niego. Rce grajcego pocigay si za smyczkiem i po strunach, jak
gdyby pieci jak najdrosz istot. Nie patrzy na nuty, gra z pamici i przymknwszy
oczy kiwa gow na prawo i na lewo. Nawet zdawao si, e nuci z cicha pikn melodi
Mendels- sohna. Gdy skoczono adagio i nastpia pauza, w ktrej podcigano instrumenty,
mj wiolonczelista jak gdyby si obudzi i spojrza wprost na mnie z pewnego rodzaju
przeraeniem. Dobra ydowska dusza popatrzya na mnie jego oczami poprzez zote okulary
z jak serdeczn ufnoci, w ktr zmieni si pierwotny wyraz przestrachu. Widocznie
zauway, e sucham kwartetu z du przyjemnoci. Nie sprawiao mi tej przyjemnoci
mierne wykonanie, ale wspomnienie zwizane z tym utworem, ktry dawno, dawno temu
grywaem na cztery rce z moj on.
W finale, niestety, triumfatorem by pierwszy skrzypek. Zdecydowa si, nie zwaajc na
starego, pokaza siebie w najkorzystniejszym wietle, pieszy si lub robi niepotrzebne
fermaty, a wszelkie melodyjne frazy wygrywa z cygask ezk bardzo nic na miejscu w tym
utworze. Wiolonczelista nie ukrywa swojego niezadowolenia, w::rusza ramionami, mrucza
pod nosem, spiesznie dogania rozbujanego primasza i raz nawet zerkn ku mnie, jakby
poszukujc ratunku czy zrozumienia. Umiechnem si.
Po skoczonej grze rozlegy si oklaski. Wszyscy wykonawcy kwartetu skonili si uprzejmie
zebranym; wyjtkiem by stary wiolonczelista. Machn pogardliwie rk i podczas gdy jego
koledzy dzikowali za aplauz, zbiera si do zejcia
1 estrady. Pierwszy skrzypek, bardzo zadowolony z siebie, kania si z wdzikiem
dowiadczonego wirtuoza; mimo
e by zajty wasn osob, spostrzeg czmychajcego starca, przytrzyma go za rk i zmusi
do ukonu.
Pan Friedensohn najwicej przyczyni si do zorganizowania kwartetu szepna mi na
ucho moja ssiadka.
Dalszy przebieg uroczystoci by bardziej skomplikowany. Poproszono nas do stou
prezydialnego i zaczy si przemwienia i wspominki. Trwao to do dugo. Wreszcie
przysza na mnie kolej powiedzie par sw. Gdy rozpoczem, spostrzegem, e stary
Friedensohn siedzi na sali i uwanie sucha moich sw. Byy one zwyczajne. Opowiadaem o
tym, co widziaem.
Widziaem owe supy ognia nad domami... widziaem owe firanki szastajce si w
wymarych oknach... widziaem...
Oko moje mimo woli powracao do postaci starego yda z bia brod. Za kadym moim
widziaem porusza si niespokojnie na krzele. Kiedy skoczyem tych par ubogich zda,
na twarzy wiolonczelisty odmalowao si rozczarowanie. Gdy schodziem z mwnicy,
spostrzegem, e machn tak samo rk z niechci i zawodem jak po skoczonym
kwartecie. Zaintrygowao to mnie.
Po zakoczeniu akademii poszlimy za kulisy, to znaczy do przylegego ciasnego pokoiku
powinszowa artystom. Mj chilijski przyjaciel gorzko wyrzuca modemu poecie owe
bkajce si psy. Friedensohn przysuchiwa si temu uwanie. Zaczepiem go.
Panie Friedensohn, pan mwi po polsku?
Czemu nie? zwrci na mnie uwane spojrzenie.

Pan dawno z Polski ? zapytaem.


- No!
Odpowied ta nie brzmiaa zachcajco. Ale nagle stary jakby co przeama w sobie.
Zwrci si do mnie. z innym wyrazem twarzy.
- Pan -jest pisarz-, panie Iwaszkiewicz? Ja bym chcia
z panem-pomwi...
.II
\Dobrse* Bardo^htnie, aJe'kiedy? *7 ^ 1 |
Kiedy, kiedy? Zaraz. Ja ju jutro nie bd chcia mwi. Byem zaskoczony.
Ale gdzie? Tutaj?
Tu zaraz za rogiem jest taki may bar, nie bar, nie kawiarnia takie co. Pan bdzie
askaw? Pan przyjmie moje zaproszenie?
Obejrzaem si na moich towarzyszy.
Senior Friedensohn mnie zaprasza powiedziaem. Tu gdzie jest jaka kawiarnia.
To straszna dziura.
Dziura nie dziura wtrci si po hiszpasku Friedensohn ale blisko.
No, to dobrze powiedzia mj przyjaciel akurat za duo nas jest, a mamy tylko
jeden samochd. My poje- dziemy i zaraz odelemy auto...
Doskonale.
Po chwili siedzielimy w knajpie; rzeczywicie bya to obskurna dziura i jak na t spokojn
dzielnic, niezwykle oywiona. Nie bya to kawiarnia ani bar, tylko zwyka ludowa
restauracja, gdzie na glinianych miskach podawano narodowe potrawy: podrbki w czarnym
sosie, nereczki z ryem, a w dzbanach mtn chich, czyli moszcz winny, znakomicie
gaszcy pragnienie po ostrym miejscowym pieprzu, ale i uderzajcy do gowy. Bya to
przecie epoka zaraz po winobraniu.
W knajpie byo peno, na og ludzi prostych, zmczonych, chciwie jedzcych. Za kontuarem
sta przystojny, bezczelny jegomo biao ubrany i obsugiwa klientw przy barze
2 lekk pogard. Zna si wida na ludziach, bo nas od razu obrzuci okiem bardzo
zaciekawionym: tacy si tu nie trafiali.
Siedlimy z panem Friedensohnem Natan mu byo na imi w kcie, za filarem,
oddzieleni jego gruboci od szynkwasu i toczcych si tam modziecw, ktrzy porzdnie
ju mieli w czubie. Zamwilimy kaw, troch czerwonego wina. Przez cay ten czas
Friedensohn unika swojego
wzroku, zaciera rce, oglda z zaciekawieniem dese brud* nej papierowej serwety. Nie
zadawa mi adnych pyta, w ogle nic nie mwi. Poczem ju aowa, e przyjem
zaproszenie do kawiarni. Aby przerwa cice mi milczenie, powiedziaem:
i To adna rzecz ten kwartet Mendelssohna...
Stary spojrza na mnie troch z boku, badawczo, i przez chwil jak gdyby way sowa,
jakie chcia powiedzie. Potem nagle podnis palec i cmokn ustami.
Co za kwartet I Czy pan rozumie, kwartet Mendelssohna? Co to jest kwartet
Mendelssohna? I co oni z tego rozumiej. Te muzykusy doda z pogard. Pan sysza,
jak ten pierwszy skrzypek, ten Kohn, jak on gra ten finae? Pojcia nie mia, on zielonego
pojcia nie mia. Pan wiesz, on gra w orkiestrze, w jazz-orkiestrze, w hotelu Carrera. To
pan rozumiesz, co on gra? On gra rumba, on gra samba, on gra Perskiego jarmarku 11 No,
najwyej wgierski taniec... To jak on moe gra taki kwartet? Jak to si mwi po polsku?
Takie szczyty muzyki? Sam cymes, panie Iwaszkiewicz. To ju co pikniejsze nie moe
by... takie prawdziwie ydowskie I To jak on moe to gra, jak on co wieczr gra samba i
podpiewuje tym swoim kocim gosem...

No, a jednak to adnie z jego strony, e bra udzia w tym kwartecie. K


Te, nie wierz pan jemu \ gwatownie powiedzia Natan on tu zagra, on i tam
zagra...


Co to znaczy tam zagra? iETV*^ u^gHi
Go znaczy? No, tam... u syjonistw. On tam te zagra. Jemu aby tylko pokaza to
zdejmowanie smyczka. Pan widzia to zdejmowanie smyczka? Aj, wielkie mecyjel W kadej
kawiarni we Wiedniu tak smyczkiem machaj... Wielkie nieszczcie... Kohna nie syszeli.
- No,-ale jako wam wyszo. ;
Wyszo, wyszo... Mendelssohn to nie powinno wycho*
dzi, to si powinno gra. To jest muzyka, panie Iwaszkiewicz...
A pan dawno muzyk uprawia? spytaem, byle co powiedzie.
Co znaczy dawno? Ja si urodziem ze skrzypcami. A wiolonczel to mi mj tatu
wkada do koyski zamia si nagle i ten miech wygadzi mu ca twarz w jakim dziecinnym i dobrym wyrazie, oczy mu si te zamiay i zrobi si prawie adny. Ja tylko tak
opowiadam mia si w dalszym cigu bo przecie wiolonczela do koyski nie wejdzie.
Jak miaem dziesi lat, to spaem w futerale od wiolonczeli. Duo nas byo, kw
brakowao... Mnie to jeszcze Barcewicz sysza, jak przyjecha do Tarnowa. No, Natanku
powiedzia bd z ciebie ludzie!
No, i widzi pan palnem lekkomylnie i s z pana ludzie!
Friedensohn popatrzy na mnie uwanie i ze smutkiem. Siadu umiechu nie zna ju byo
na jego twarzy, biaa broda uniosa si w gr, wida zacisn zby. Boe pomylaem
sobie jak ja nigdy nie potrafi rozmawia z ludmi!* Friedensohn, zanim co powiedzia,
znowu si ciekawie zapatrzy na wzr papierowej serwety, potem cienk, such doni z
dugimi palcami strzepn z tej serwety niewidzialne okruszynki.
Oj, pan artujesz, artujesz powiedzia wreszcie z westchnieniem ale i
artowa trzeba jako... jako... dobiera wyrazu, a mnie ciarki po plecach chodziy
...inaczej. Jacy ze mnie ludzie? Co ze mnie jest? Go ze mnie zostao? Nigdy wiele nie
znaczyem... a teraz?
Pan tu sam mieszka? W Santiago?
Z kim mam mieszka? Ja nie mam nikogo...
A co pan robi? zapytaem prdko. Rozmowa nasza przypominaa spacer po
obszernej sali, w ktrej byo. duo drzwi.-Otwarcie kadych drzwiUkazywao pokj
zajty
i trzeba byo je gwatownie zatrzaskiwa, aby nie komplikowa sprawy.
Tam jedna znajoma ma w pasau taki interes. Wie pan, taki z bransoletkami.
Indiaski, araukaski... to nasi ydzi te araukaskie bransoletki robi... No, to ja jej
wieczorami zlicz kas. Bilans ty. Ja jestem stary buchalter, to ja potrafi bilansowa, to mi
si zawsze zgadza tip-top f
No, trudno, eby bilans si nie zgadza umiechnem si.
Rzeczywicie odmiechn mi si ukazujc dugie, te zby rzeczywicie. Ale
mi si ycie jako nie zbilansowao...
Pan samotny? zapytaem.
Samotny, samotny zaperzy si nagle Friedensohn i gwatownie potar rk po
stole to nie o to chodzi. Duo teraz jest samotnych. To, co straciem, to zapisaem na
straty...
Duo pan straci?
Duo? Jak dla kogo. Jak Rockefeller straci milion dolary, to dla niego nieduo. A jak
ja strac tysic pesw, to dla mnie duo. Zamyli si przez chwil i potem doda ju ciszej
i znacznie spokojniej: Duo straciem: on, syna, no, i tam, w piecach, wszystkich.
Milcza. Patrzyem na niego obserwujc gr wyrazw jego twarzy. Zmieniaa si bardzo.
Po chwili zacz mwi:
No, co ? Panie Iwaszkiewicz, ja panu chciaem powiedzie i bardzo duo, i nic. Pan
mwi, e pan widzia, jak palio si getto. No, i co z tego, e si palio? Ja myl, e nie-

wiele.
Jak to, panie Natanie? ydzi chwycili za brol
Bo im si tylko zdawao, e maj ojczyzn. Pan wie, mj Moryc myla take, e on
ma ojczyzn. On pojecha na wojn, do Izraela. To jeszcze u nas w Tarnowie przyjedali
tacy, co zbierali na now ojczyzn, na Izraela. Mj tata nie pojecha do Izraela, on pojecha
do Argentyny. I ja mylaem, e ja mam ojczyzn. Mj Moryc to si nigdy nie miesza do
polityki, on nie by ani syjonista, ani komunista. Ale jak on posysza, e tam jest wojna, to on
porzuci skrzypce...
On gra na skrzypcach?
' Jak gra! Panie Iwaszkiewicz, to bya gra... nie to, co ten szajgec Kohn z hotelu
Cartera. To on rzuci swoje skrzypce i powiedzia: Tate... tatusiu, tam jest wojna, to ja
pojad. No, i pojecha. Jak tylko pojecha, to zaraz zgin. Na egipskiej granicy... Ja si pana
pytam, po co on tam pojecha?
Wida uwaa to za swj obowizek.
Panie, my tacy byli gupi zapali si nagle, obu domi uderzajc o st. My
tacy byli idioci! Nie tylko on, ja, Natan Friedensohn, uwaaem za obowizek. No, i wanie
tu mi si nie zbilansowao.
Jak to, panie Natanie?
Ojczyzna, ojczyzna... kady czowiek ma swoj ojczyzn. Dlaczego ydzi nie maj
swojej ojczyzny? No, powiedz pan...
Przecie pan mwi, e pan uwaa Izrael...
Izrael? zadziwi si pan Natan tak bardzo, e a unis si na krzele patrzc bez
przerwy na mnie. Izrael? powtrzy.
Troch si zawstydziem. Powinienem by si domyli. Ale Natan wybuchn ca kaskad:
No, to ma pan racj. Ja mylaem, e to bdzie nasza ojczyzna, moja, Moryca i mojej
ony. Ja nie potrzebowaem ojczyzny w Tarnowie, ja nie potrzebowaem ojczyzny w Santiago, bo ja miaem ojczyzn. Pan rozumie? ydowskie pastwo... ydowskie wojsko,
ydowska prasa, ydowskie edukacje. To sama Orzeszkowa nie wymylia. No, i co z tego?
Co? To po to dla nas ojczyzna, eby plu na Araba? To po to dla nas ojczyzna, eby
Amerykacu sprzeda? To po to dla nas ojczyzna, eby... pan sysza, co oni z tym
Adenauerem wykombinowali? eby im zapaci! Za gaz, za popiou, za zote zby eby
zapaci. Pan sysza co podobnego? Pan
sysza? Ja wiem, jak to si mwi? Trzydzieci srebrniki... no, pienidze za krew, czy to kto
widzia? Takie pienidze bra? Od kogo? Od tych, co mordowali, co dzieci do pieca rzucali...
Pan sysza? Caa moja rodzina posza, cay Tamw poszed. Moja ona to nie wytrzymaa.
Serce... pokaza na pier entzwei.
Popatrzy na mnie przez chwil, a potem znowu na swoje rce pooone na stole. Przez
chwil dysza ciko i obawiaem si, e si rozpacze. Ale nie, uspokoi si i zacz po paru
minutach z zupenie innego tonu.
Panie Iwaszkiewicz powiedzia to wszystko, co ja chciaem powiedzie. Ja
zaraz widziaem, e pan poczciwy czowiek, po oczach to poznaem oczywicie uy
sowa poczciwy w znaczeniu uczciwy i ja sobie pomylaem: Natan, powiedz to temu
czowiekowi...
Troch si zdziwiem, e to byo wszystko. Ale milczaem.
Znowu podnis na mnie oczy.
No, i co ja mam robi?
Tego pytania nie rozumiaem. Stary, bezdomny czowiek stojcy nad grobem. O co mnie
pyta? Co to znaczyo? Wci milczaem.
Pan si dziwi powiedzia nagle Friedensohn podnoszc na mnie oczy pan si
bardzo dziwi. Co taki stary czowiek pyta? Co on ma robi? On ma umiera. Tak. Ale gdzie

on ma umiera?
Jak to gdzie? Nie wybieramy sobie miejsca mierci... ani chwili mierci...
O to nie chodzi, panie Iwaszkiewicz. Ale po jakiej stronie umiera? Gdzie stan? Ja
by chciaem umrze spokojnie... ale zdaje si, e to si nie uda.
Po stronie prawdy, panie Friedensohn. Prawda to najlepsza ojczyzna.
To trudna ojczyzna westchn droga do niej daleka.
Chyba nie...
Nie tyle daleka, ale taka cika... Ja by chciaem umrze w Polsce doda po chwili
szeptem. To jest kraj!
Taki sam jak inne, panie Friedensohn, wszyscy jestemy ludmi.
Ale wy... wy chcecie prawdy? No, nie?
Tak, oczywicie troch si zmieszaem ale powtarzam: wszyscy jestemy ludmi.
Ludzka robota omylna czasami.
ebym to ja tam by! westchn stary Natan i po chwili doda: Po co ten Moryc
pojecha do Palestyny? On by powinien do was...
Patrzyem na niego ze wzruszeniem. Milczelimy przez dug chwil. Raczej ja tylko
milczaem. Natan Friedensohn szepta jakby do siebie. Troch si tego przestraszyem. Knajpa nabieraa wigoru i szept ten gubi si w oglnym gwarze. Powtarza sowa wiersza:
Perros hambrientes,
Perros errantes...
Potem zupenie zamilk.
Haasuj kiwn nieokrelenie w kierunku bufetu.
Uwaaem, e teraz na mnie kolej. Zdawaem sobie spraw,
e wszystko, co powiem, moe by tylko banalnym frazesem. C miaem powiedzie temu
samotnemu, rozgoryczonemu, staremu czowiekowi?
Kochany panie Friedensohn zaczem wszyscy mamy jedn wielk ojczyzn:
walk o pokj i postp. W tej krainie wszyscy jestemy brami.
Ku mojemu podziwowi pan Natan oywi si suchajc tego wywiechtanego oglnika.
Nastawi ucha. Czy to, e pragn pocieszenia i chcia je znale byle gdzie, a pewniej
jeszcze dlatego, eto, co mnie zdawao si wywiechtanym frazesem, dla niego pene jeszcze byo wieej treci. Rzadko spotyka takie zdania.
Pan myli? pyta raz po raz. Pan myli? A potem nagle, rozkadajc rce: I
jak to z tym pokojem, panie Iwaszkiewicz?
Nikt na wiecie, a zwaszcza ludzie proci, nie chce wojny. No, a poniewa nie chc
wojny, to si cz w jedno. No, i take s jak bracia w pokoju...
Troch wstydziem si tych symplifikacji, ale stary Frie- densohn sucha z zadowoleniem.
O to-to-to-to! powtarza. Bo ja bym nie chcia by sam, pan rozumie, panie
Iwaszkiewicz. Stary, samotny to niedobrze.
Umiechnem si lekko.
Staro, niestety, zawsze jest samotna zauwayem.
Friedensohn poruszy si.
Co pan tam wie? Pan Polak, pan z Polski, wy tam ruszacie si. Pan nie jest sam, panie
Iwaszkiewicz.
Pan nie jest sam, panie Friedensohn powtrzyem jak echo.
Stary znowu si zamyli. Potem nagle podnis gow i znowu spojrza na mnie. Ten sam
dziecinny umiech co przed chwil rozjani nagle, wygadzi jego starcze oblicze.
Powiedziabym, e jaka wewntrzna wesoo zmienia wyraz jego twarzy, wyglda teraz
tak jak w momencie rozpoczcia kwartetu.
Ja od razu pomylaem sobie, e pan mnie pocieszy, panie Jarosaw pierwszy to raz
nazwa mnie po imieniu.- Pan jest rozumny czowiek. I pan lubi ydw.

Poprawibym to moe wtrciem'-na: pan lubi ludzi. - . \ .


Z panem dobrze si rozmawia westchn Friedensohn patrzc na zegarek. .
i
HBHI
I ja te zerknem ju w stron okna, za ktrym widziaem' czekajcy na mnie samochd.
1
Ale pan jednak machn rk po moim przemwieniu powiedziaem. Nie
podobaem si panu zupenie tak samo jak Kohn w ostatniej czci kwartetu.
Nie, to nie to zamyli si Natan. J machaem rk|, e mnie tam nie byo. Ja by
chciaem to widzie...
Dlaczego? spytaem zdziwiony. To straszneI
W tej chwili podszed kelner. Chciaem zapaci nieduy zreszt rachunek, ale mi
Friedensohn nie pozwoli.
Pan jest u nas gociem powiedzia.
Wstalimy i skierowalimy si ku wyjciu, przeciskajc si pomidzy gsto obsadzonymi
stolikami. Na trotuarze spotkaa nas zupena cisza i mglista, bezwietrzna jak zawsze tutaj
jesienna noc. Friedensohn zatrzyma mnie rk.
Panie Iwaszkiewicz powiedzia ja machnem rk nie dlatego, e pan mwi
ze sowa. Ja machnem, e ja nie mogem to widzie, e ja nie mogem walczy.
Sowo walczy wypowiedzia jak gdyby z wysikiem, z niechci, ze zdziwieniem.
Wida byo, e sowo to jest mu obce i e zdaje sobie cakowicie spraw, jak dziwnie brzmi
ono w jego ustach.
Na ulicy dopiero zauwayem, e Natan Friedensohn jest bardzo nieduego wzrostu, a
raczej, e jest bardzo szczupy i przygarbiony. Nie zdawaem sobie z tego sprawy. Teraz
prostowa si z wysikiem i jako aonie, cho dziarsko zarazem, patrzy w gb ulicy, gdzie
zbieraa si gsta biaa mga. Przez mg wieci blask ksiyca.
Teraz kady uczciwy czowiek powinien walczy. Ja zawsze chciaem, ale nie
mogem zabrzmia obok mnie smtny szept. Kto widzia u nas walczcego yda? W
tamtych czasach? Ja dlatego auj, e nie widziaem tego co pan. Moryc te chcia bi si.
Tylko trafi nie z tej strony...
I znowu Natan Fiedensohn machn rk swoim zwyczajem. Gestem tym jakby przemazywa
cae swoje mizerne ycie, jakby prosi o przebaczenie, e jest taki, jaki jest. Zgarbi si przy
tym znowu.
Podwioz pana, panie Friedensohn powiedziaem zbliajc si do samochodu.
Nie, nie, dzikuj tumaczy sic patrzc ze smutkiem na mnie przez swoje zote
okulary ja tu mieszkam niedaleko, a jeszcze musz zabra z klubu wiolonczel.
I jakby wzmianka o instrumencie przypomniaa mu co jeszcze, sign po moj do dc
do klamki drzwiczek i trzymajc mnie wci za rk, patrzc mi w oczy, znowu poweselay,
powiedzia:
I niektrzy, panie Iwaszkiewicz, maj jeszcze jedn ojczyzn. To muzyka. Panie, tego
kwartetu Meldenssohfia to ja by graem od rana do wieczora...
Czy to ksiyc tak bysn? Ale chyba nie. W czarnych, dobrych oczach Natana Friedensohna
byszczay zy, kiedy skin do mnie rk.
egnaj pan, panie Iwaszkiewicz.
Zatrzasnem drzwiczki.
Zanim Bohdanowicze przeprowadzili si do tego duego domu na play Calatraya praia di
Calatraya mieli mnstwo kopotw. Przyjechali wprost z Santos, gdzie mieszkali par
miesicy, a przedtem przenosili si z miejsca na miejsce w caym interiorze, byli w Peru, ale
nigdzie dugo tiSejsa nie zagrzali. Przyczyn tego byo nie tylko zajcie Bohdanowicza,
do ruchliwe, ale take niespokojny duch caej rodziny i dza poznania wiata. Dziki tym
przenosinom bagae zmniejszyy si znacznie od czasw przybycia ich z Europy, ale za to

powikszya si menaeria, z ktr trudno byo sobie poradzi w tak wielkim miecie jak Rio.
Dziewczynki z mapkami umieszczono u znajomego inynie- rostwa, gdzie a za Leblonem,
nieszczsna Julia z kotk Kleopatr mieszkaa u zakonnic w starej czci miasta, a m^y
piesek Kriss mieci si wraz z rodzicami w nieduym hoteliku, niedaleko wanie play
Calatraya. Papugi Lora i Gloria zostay w Santos i miay przyjecha polskim statkiem
Popiel II, ktry jeszcze adowano w porcie, gdy Bohdanowicze ju musieli wyjecha. W
agencji wynajmu wskazali Bohdanowiczom ten dom na odlegej play pooony; przypad im
od razu do gustu, chocia gruba Murzynka w rednim wieku, ktra otworzya im drzwi,
przyja ich do chodno.
Dom naley do pastwa Howard objania ich pastwo Howard mieszkali tutaj
stale, ale od kiedy pani Howard wyjechaa sowo to Murzynka wymwia ze specjalnym
naciskiem pan Howard przenis si do miasta, bliej biura, i przyjeda tylko na
weekendy.
Bohdanowicz spojrza na on niepewnie. Ale pani Klara wstrzsna wysok fryzur
jasnych wosw i powiedziaa:
Dzi jest czwartek, poczekamy do soboty.
Czy mona obejrze dom? spyta Bohdanowicz Murzynki.
Czy to warto ? z kolei spytaa czarna dama. Pastwo s cudzoziemcy, pan
Howard na pewno cudzoziemcom domu nie wynajmie.
To jeszcze zobaczymy mocno zareagowa Bohdanowicz. Czy pan Howard jest
Brazylijczykiem?
Ale, co pan sobie myli? powiedziaa Murzynka. To to Anglik, i prawdziwy.
No wanie. Moe wic nam pani pokae dom.
Murzynka zgodzia si niechtnie.
Dom zbudowany w starej portugalskiej dzielnicy nie by podobny do owych obliczonych
na spekulacj edificjw, ktre powstaway teraz jak grzyby po deszczu. Byo to obszerne,
niskie i wzgldnie chodne domostwo, z duymi pokojami na dole, z obszernym patio, gdzie
w wielkich donicach rosy paprocie i filodendrony, i z mnstwem pokoi na grze. Wchodzio
si tam z galeryjki pooonej nad patio i miao si stamtd widok na morze i na skaki nad
morzem, na cz miasta raczej przedmiecia i na ow lini gr, tak charakterystyczn
dla Rio de Janeiro, przypominajc zarys kobiecego ciaa swoj mikkoci. Za
mieszkalnymi pokojami by korytarz, a potem obszerna kuchnia, kredensy, mieszkania
subowe, spiarnie. Duy, pusty pokj nadawa si doskonale na pomieszczenie dla map,
urzdzenia chodnicze byy nowoczesne, spor kuchnia cao podobaa si pani
Bohdanowiczowej ogromnie.
Wyszli przed dom do maego ogrdka, gdzie stao wielkie, stare drzewo wole oczy i
rosy palmy i banany oraz smuke i przezroczyste araukarie.
Obawiam si, e bdziesz mia std daleko do biura powiedziaa pani
Bohdanowiczowa przynajmniej jakie dwie godziny jazdy.
E machn rk Bohdanowicz dugo tam tego
biura bdzie? Znowu mnie pchn do interioru. Jeeli si tobie ten dom podoba...
A zatem przyjdziemy w sobot zwrcia si pani Klara do Murzynki. Ta jej skina
wyniole i zamkna za nimi furtk do gwatownie.
Nieprzyjemna ta Czarna powiedziaa pani Klara nacigajc nician rkawiczk.
Jej m nic na to nie odpowiedzia.
Za to w sobot po poudniu Bohdanowiczowie zostali przyjci tak serdecznie i uprzejmie,
e zupenie zapomnieli
o humorach Murzynki. Pan Howard musia co wiedzie
o lekkim zatargu, gdy prbowa tumaczy:
Nair jest najlepsz w wiecie kobiet, ale jej formy wspycia z ludmi wymagaj

duej wyrozumiaoci. Jest ju w moim domu (in my house) powiedzia ze specjalnym


akcentem przeszo pitnacie lat.
Pan Howard pracuje w wielkiej firmie angielskiej, w biurze znanej cementowni, jest na
wysokim stanowisku, bardzo zajty i zapracowany, ma mieszkanie w centrum miasta i do
domu na play Calatrava przyjeda tylko na weekendy. Teraz moe nawet wcale nie bdzie
przyjeda. Znowu innym tonem wypowiedzia ostatnie wyrazy. Mimo ca dyskrecj
Anglika, widocznie chcia da do zrozumienia Bohdanowiczom, e przeywa cikie chwile.
Pan Howard by wysokim, przystojnym mczyzn, majcym okoo pidziesiciu lat.
Mia siwe, gste wosy, gadko przyczesane w gr, i tego samego koloru oczy, patrzce
bardzo zimno. Gdy zapala papierosa, palce mu lekko dray. Dom by rzeczywicie
wyjtkowo wygodny, a balkon z widokiem na zatok i pla oraz obszerne patio z rolinami
w giarrach, jak to z woska nazywa pan Howard, stanowiy bardzo du przynt. Jeszcze,
wiksz bya niewielka stosunkowo suma dzierawna, jak wymieni pan Howard. Prcz
sumy miesicznej dzierawy pan Howard prosi, aby mg mie utrzymanie w te dni, kiedy
bdzie przyjeda tu
na wypoczynek z Rio. Oczywicie, inaczej by nie mogo. Niestety, Nair musiaa pozosta.
Pani Klara postanowia si z ni rozmwi stanowczo, ale uprzejmie, przedstawiajc jej
korzyci pynce z pobytu rodziny Bohdanowiczw w domu na play. Nair wysuchaa
wszystkiego bardzo godnie i powiedziaa:
Wszystko bdzie, jak powie pan Aldous.
Pan Aldous to oczywicie by pan Howard, nazywaa go, tutejszym zwyczajem, po
imieniu.
Wobec tego pani Klara poprosia pana Howarda, eby wytumaczy Nair, e tu si
wprowadz nowi ludzie, e bdzie miaa pomoc w ich sucej, a waciwie wychowance, Indiance Julii, e jej crki bd pomagay, e jest ich a trzy i e nie chodz do szkoy,
natomiast sam pani Klara chodzi do szkoy, gdy jest nauczycielk jzyka angielskiego. Nair
umiaa take kilka sw po angielsku.
Senhora Eyellyn mnie nauczya powiedziaa z mioci i dum.
Niestety, senhora Eyellyn wyjechaa i jak si Bohdanowiczom zdawao, wyjechaa na
dobre. Wszystko przemawiao za tym, e pani Howard po prostu porzucia swego ma. Nad
przyczynami tego szalonego kroku przecie pastwo Howard byli dobrze wychowanymi
Anglikami trudno si byo teraz zastanawia. W kadym bd razie taia si tutaj jaka
tragedia i sympatie caej rodziny Bohdanowiczw byy po stronie wysokiego, siwego i zdaje
si, bardzo nieszczliwego pana. Zreszt nie czas na wyraanie tych uczu, trzeba si byo
czym prdzej sprowadzi do domu na play, bo inynierostwo zaczli si uskara na mapy,
z ktrych jedna dotkliwie ugryza inynierow w ydk, w hotelu mieli dosy Krissa, ktry
pdza po korytarzu koty, uznajc tylko Kleopatr, a Popiel II mia lada dzie przybi do
mola w Rio przywoc Lor i Glori. Nim si jednak te nieliczne ma- natki pozbierao,
zwierzaki poprzywozio, min prawie tydzie i dopiero w pitek wieczorem caa rodzina
zebraa si
na kolacj w patio. Kriss siedzia pod stoem jak zwykle, ale Kleopatra chodzia z kta w kt
szeleszczc rozrzuconymi papierami i nieufnie obwchujc nie znane jeszcze sobie
przedmioty. Nair zamkna si w swoim pokoju obok kuchni i nie wychodzia do pastwa.
Do stou podawaa Julia.
Zreszt czynia to bardzo nieuwanie, gdy jutro mia przyby w oczekiwany Popiel, a
Julia poznaa ostatnio na tym okrcie marynarza, ktry zawadn jej sercem. Madzia i Zosia
miay si z Julii i twierdziy, e Leon jest najwiksz oferm marynarki polskiej, e wcale
nie jest marynarzem, tylko pomocnikiem kucharza, i e cay dzie obiera dla koka kartofle.
Ale sentymentalna Lilka bronia uczu Julii przed siostrami i twierdzia miao, e Leon to
liczny chopiec.

Julia chodzc pomidzy kuchni a patiem nosia jarzyny i fion, ale chwilami
zatrzymywaa si nagle na rodku pokoju i przez chwil nie wiedziaa, co si z ni dzieje.
Pani Klara z niepokojem spogldaa na wychowank, ale ta szybko przychodzia do
przytomnoci, rzucaa na pani Bohdanowiczow zawstydzone spojrzenie, w ktrym jednak
widniaa take pewno przebaczenia, i sza dalej z pmiskami czy talerzami. Pani Klara z
dawna przywyka do tego, e jest dla Julii ostoj i najwyszym autorytetem I e wysucha
koniec kocw dugiego opowiadania dziewczyny o Leonie i o tym, jaki on jest milutki,
phosze cioci, i o tym, jak ona go od hazu pokochaa.
Julia od dziecistwa przebywaa w domu Bohdanowiczw i lepiej mwia po polsku ni
po portugalsku, ale zawsze miaa to lekkie zacinanie si na trudniejszych polskich sowach,
no i nie wymawiaa r. Mimo wszystko mwia po polsku jak cudzoziemka.
Z Leonem to prawdziwe nieszczcie mylaa pani Klara. M mia si z tej caej
przygody, ale ona si nie miaa, do Julii bya przywizana jak do najstarszej crki, pokochaa j od chwili, kiedy Henryk i stary Mila przyprowadzili j tak drobn, pobit i drc
caym ciaem, na rok przed urodzeniem Lilki, jeszcze tam, w tych okropnych peruwiaskich czasach, kiedy caa kolonia
umieraa powoli z upau, z malarii i od robactwa. Pani Klara wzdrygna si przypominajc
sobie te czasy i popatrzya w lad za Juli z czuoci. W tej chwili brzkny upuszczone
przez Juli talerze, czuo natychmiast zmienia si w zniecierpliwienie.
Z dwudziestu czterech talerzy z niebieskim brzegiem zostay tylko dwa...
powiedziaa.
Ale s biae wtrcia Lilka.
Tak, ale tamte to jeszcze ze Lwowa... westchna pani Klara.
Lwowa ni ma, a ty chcesz, eby talerze byy? umiechn si filozoficznie Henryk.
To prawda uspokoia si pani Klara ale we mnie jeszcze jest troch z mojej
mamusi, ktra opakiwaa kady stuczony talerzyk czy kieliszek.
W tej chwili wesza Julia i ze zami w oczach powiedziaa:
Stukam ostatnie dwa niebieskie talerze! i rozpakaa si na dobre.
Pani Klara powstaa z miejsca i podesza do wychowanki:
Ale, Julciu, kto widzia paka o takie gupstwa.
Bo ja wiem - powtarzaa wrd szlochw Julia ja wiem, jak ciocia je lubia
Juli mwia do pani Klary ciociu i wtulia sw czarn gow w rami pani Klary.
Gupia ta Julka powiedziaa Lilka z pogard. No, chodcie na pla. Jeszcze jest
troch soca.
Zaraz zajdzie powiedzia pan Henryk ju szsta.
To nic, tylko przejdziemy si. I trzy panny wypuciy si biegiem przez otwarte
szeroko drzwi w stron play. Julcia wytara oczy i posza do kuchni my naczynia.
Czy ty nie uwaasz, e stosunek Lilki do Julii jest niedobry? spyta pan Henryk.
Niestety, uwaam westchna pani Klara. Nie tylko Lilki, ale i bliniaczek take.
n
Nazajutrz bya sobota i zaraz po poudniu zacz si sdny dzie w Gardenii (tak oficjaln
nazw mia dom na play, nikt jej jednak nie uywa, sam pan Howard nie mwi nigdy
inaczej jak my home lub my country-house). Popiel II przyby do Rio, marynarze
przywieli papugi, ktre jednak miay nie podcite skrzyda i zaraz poleciay do ogrdka* i
umieciy si na wysokich drzewach, gdzie nie mona ich byo dosign. Mapa ugryza
znowu Zok bardzo mocno w palec. Leon i jeszcze jeden marynarz, Zbyszek, rozebrali si
prawie do naga i wspinali si po dwch palmach, na ktrych siedziay Lora i Gloria i
skrzeczay mocno. Zdaway si by wyjtkowo zadowolone. Julia krcia si naokoo drzewa,
na ktre wspina si Leon, i powtarzaa wyamujc palce u rk:
Spadniesz, jak Boga kocham, Leon, spadniesz!

Spad natomiast Zbyszek, nie spad, ale si troch zsun po palmie, zdzierajc skr na
brzowych udach. Powsta krzyk, Gloria si sposzya i przeniosa si na nisze wole oczy.
Leon doszed prawie do samego szczytu, ale i tak nie mg dosign fiokowej, wspaniaej
Lory, ktra koysaa si na palmowym liciu rozpuszczajc ogon i ty czub z wiatrem, i z
zapaem powtarzaa: Mapa, mapa 1 Zbyszek zlaz i trzeba mu byo jodynowa nogi.
Madzia i Zosi zajy si tym jak prawdziwe siostry miosierdzia. Madzia wyjody- nowaa
rany, a Zosia przyniosa olbrzymi banda i chciaa koniecznie bandaowa. Zbyszek bardzo
si wzbrania. Pani Klara go namawiaa:
Wiesz, Zbyszku, koniecznie trzeba zabandaowa. Tutaj z takimi rzeczami nie mona
artowa, moe si bardzo zapaskudzi.
Ale zaenowany Zbyszek sta miejc si pod palm i klepic si po piersiach mwi tylko:
Nie, nie, paniusiu, na Boga, nie!
By to rosy, pikny chopak z niebieskimi oczami. Lilka patrzya ze zdumieniem na jego
urod.
Tak zasta wszystkich przed domem pan Howard, ktry przyjecha na spokojny weekend.
Z pocztku podnis troch zdziwiony brwi do gry, ale pani Klara zaraz wcigna go we
wszystko, co si tutaj dziao. Pan Howard postawi kuferek na ziemi i usiowa da par
wskazwek Leonowi, z ktrego Lora najwyraniej drwia. Panny na dole zachodziy si ze
miechu, Julia miaa zy w oczach.
Za, Leon, za! woaa.
Leon zlaz.
Pani Klara przedstawia marynarzy panu Howard i nie dajc im si ubra pocigna
wszystkich do patio na whisky and soda. Pan Howard zrazu podzikowa, ale potem wypi.
Pan' Henryk przywiz kapitana Smotryckiego i porucznika Dzibka z Popiela. Marynarze
zawstydzili si i poszli si ubra do pokoju Julii. Oficerowie serdecznie witali si z rodzin
Bohdanowiczw i ogldali mieszkanie. Porucznik Dzibek, rodem z Sandomierza,
wyprbowa, czy Kriss umie jeszcze skaka przez kijek, jak go nauczy w Santos. Kriss
wzdraga si z pocztku, ale potem rozochoci si i sam przynosi porucznikowi w zbach
kijek, przez ktry mia skaka. Wszyscy mieli si i pili duo whisky. Zbyszek wrci ubrany,
tylko Leon gdzie si zapodzia z Juli. Wszyscy mwili po angielsku i pan Howard
rozpytywa przybyych
o polsk marynark handlow i o polski handel. Zainteresowaa go cena cementu, bo sysza,
ze polski cement lepszy jest od angielskiego i wszed ju na rynek argentyski. Kapitan
Smotrycki suy najbardziej wyczerpujcymi szczegami. Ostatni szklank whishy wypili
za pomylno polskiego handlu. Kapitan pi bez wody sodowej. Gdy ciemnio si,
przyszed znajomy Bohdanowiczw, malarz, Holender od wojny przebywajcy w Brazylii,
Floris Van der Vliedt. Zdziwi si znalazszy walizk przed domem.
To moja walizka zawoa pan Howard zapomniaem o niej.
Zjawia si Nair. Bez sowa wzia kuferek z rk Van der Vliedta i niosa go do pokoju pana
Howarda. Zatrzymaa si na progu.
Czy mam przygotowa kpiel? spytaa.
Prosz bardzo odpowiedzia pan Howard.
Zjawienie si Nair bardzo ozibio cae towarzystwo i zupenie popsuo humor panu
Howardowi; marynarze nic nie rozumieli. Ale potem znowu wszystko si poprawio.
Zwaszcza kiedy pan Howard poszed do siebie, a Leon i Julia wrcili do patio. Papugi
przestraszyy si ciemnoci i wrciy same. Siady na balkonie pokoju Julii i day si z
atwoci zabra i osadzi w klatkach. Przyniesiono je do patio. Teraz ju mona byo mwi
po polsku, Floris si nie liczy, mwi prawie po polsku, a przynajmniej rozumia. Zawsze tak
twierdzi.
Zapad szybko wieczr, ale nie zrobio si ani troch chodniej, przeciwnie, wilgotne, gorce

powietrze jak gdyby jeszcze bardziej dusio. Chopcy opowiadali o Polsce, pani Klara
suchaa spltszy rce na kolanach, zapatrzona w ogie lampy, jakby to by ogie kominka.
Teraz tam jest padziernik powiedzia pan Henryk.
Bliniaczki si zamiay.
Tutaj te jest padziernik powiedziaa Madzia odgarniajc jasne pasmo wosw z
pucoowatego policzka.
Tak, ale tylko tak napisane w kalendarzu.
Wy nie wiecie, co to znaczy padziernik powiedziaa po chwili pani Klara nie
odrywajc oczu od pomienia lampy.
To pikny miesic powiedzia kapitan Smotrycki.
Julia westchna bardzo sentymentalnie.
Chciaabym to zobaczy powiedziaa swoim dziwnym akcentem i swoim dziwnym
gosem. Nikt nic na to nie powiedzia, tylko Leon pooy rk na drobnej, ciemniej pistce,
ktra spoczywaa na jej kolanie.
Pojedziemy razem... powiedzia kiedy.
Wszyscy marynarze umiechnli si na to kiedy. Potem
zaczli si egna, bo do portu byo daleko. A na dziesit musieli by na statku.
Panny odprowadziy marynarzy do motorwki przeprawiajcej si na tamten brzeg
Guanabary. Henryk poszed karmi mapy. W patio zostaa tylko pani Klara i Van der Vliedt.
Rozmawiali po francusku.
Oto i wasze nowe mieszkanie powiedzia malarz.
Ciekawa jestem, czy na dugo? westchna pani Klara. Boj si go troch
dodaa jeszczemy nigdy nie mieli tak piknego.
Van der Vliedt podnis na jasn twarz pani Klary swoje dobre, kasztanowe oczy. Popatrzy
na ni bardzo przenikliwie, a pani Klara umiechna si lekko i opdzajc si doni od nie
istniejcego moskita czy te od gorca spojrzaa na rozmawiajcego z ni czowieka, jakby
chciaa powiedzie: Nie boj si twoich dobrych oczu.
Czy ty naprawd nie masz czasem dosy tego tuaczego ycia? spyta Van der Vliedt
po chwili.
Zabawny jeste umiechna si znowu jak do motyla pani Klara i popatrzya na
lamp wybraam takie ycie cakiem wiadomie. I wiesz dobrze, jestem szczliwa.
Oczywicie, wiem Van der Vliedt oglda sobie paznokcie i zdrapywa lady farby na
nich mwia mi o tym nieraz. Ale czy rzeczywicie nigdy ci nie przychodzi taka myl:
Jak bym ja chciaa gdzie w spokojnym miecie, w Europie...
Pani Klara przerwaa lnu.
Niepotrzebnie pytasz. Oczywicie przychodzi, przychodzi taka myl do gowy, i nawet
do czsto. Ale jednoczenie wiem, e to niemoliwe... a zreszt... spokojne miasto w
Europie gdzie ono ley?
Och, ostatecznie znalazoby si.
Nie, tu nie chodzi o spokj. Ale o inne ycie, a wiesz,
e tego zacz niepodobna... w moim wieku. Henryk ju jest taki. Dobrze, e znalaz to
zajcie przy ukadaniu torw kolejowych, to mu pozwala rusza si duo, jedzi po
interiorze. On tego potrzebuje. Myl, e teraz tutaj dugo zostaniemy. Henryk na razie w
Rio, potem wyjedzie tylko do Bello Horizonte. No, wic posiedzimy u tego Anglika.
Suchaj, Klara powiedzia Van der Vliedt ten Anglik nie podoba mi si.
A nam si podoba powiedziaa pani Klara, jak gdyby przeciwstawiaa to nam
zdaniu Van der Vliedta w bardzo swoisty sposb i bdzie nam z nim dobrze, ja myl, e
my go przyhoubimy. Sowo przyhoubimy powiedziaa po polsku, wida Van der Vliedt
zna je dobrze.
Nie kady si tak atwo oswoi mrukn Van der Vliedt wci zajty swoimi

domi, najwidoczniej mylc


o sobie. Pani Klara wstaa z miejsca i zacza przechadza si pomidzy giarrami penymi
agaw, oleandrw i pomaraczowo kwitncych kaktusw. Patrzya na Holendra troch rozbawiona.
Tak powiedziaa mam teraz bardzo dobr posad, niedaleko, w nowej szkole
sistr urszulanek. Nie potrzebuj traci tyle czasu na przejazdy do Rio, mog wzi wicej
godzin, dobrze mi za to pac i siostry s bardzo mie. Jest jedna siostra Polka i wyobra
sobie, nazywa si take Klara 1
Pracujesz za duo powiedzia ponuro Van der Vliedt.
Mwisz tak, jakby nie zna sytuacji powiedziaa pani Bohdanowiczowa i
stanwszy powchaa misisty kwiat gardenii, ktry si zacz wanie rozwija. Pachnie
to jak ciao dodaa.
Floris Van der Vliedt spojrza na ni uwanie.
A mimo wszystko jeste zdenerwowana rzuci.
Pan Henryk wrci od map widocznie stroskany.
Wiesz, Filina jest jaka rozdraniona, skacze po pokoju ze ciany na cian, nigdy jej
takiej nie widziaem.
Po prostu zaniepokojona jest nowym mieszkaniem.
Ale wczoraj taka nie bya powiedzia pan Henryk.
Nie przejmuj si humorami map z pewnego rodzaju zniecierpliwieniem rzucia pani
Klara.
Van der Yliedt wsta i poegna si.
Dora dzisiaj gorzej si czuje powiedzia musz wraca.
Pozdrw j od nas powiedziaa pani Klara odprowadzajc malarza do drzwi.
Do widzenia rzuci Floris wychodzc.
Pani Klara wrcia do ma, obja go za szyj i przytulia gow do ramienia. Staa tak
chwil milczc.
Co ci jest? spyta Henryk.
Nic. Van der Vliedt usiuje we mnie wmwi, e jestem nieszczliwa.
A ty jeste szczliwa?
Gupi pani Klara odesza od ma i pocza zbiera brudne talerze ze stou.
Panny poszy z marynarzami i jako ich nie wida.
I nigdy nie czujesz do mnie alu, e ci daem takie ycie ? powiedzia Henryk.
Cocie si obaj urwali czy co ? zniecierpliwia si pani Klara. Mam idealne ycie.
Co za cudowny kraj 1 pokazaa rk na kwitnc gardeni.
Tylko te kwiaty za mocno pachn zamia si Bohdanowicz.
Mam, czego chciaam powtrzya raz jeszcze z uporem pani Klara.
Panny wrciy z Krissem i zaraz zrobio si gono w caym domu.
m
Niedziela zacza si bardzo niedobrze. Filina, mniejsza z map chowanych przez
Bohdanowiczw, wyrwaa si z pokoju przeznaczonego na ich klatk i kiedy pan Howard
wychodzi z azienki, skoczya mu na gow i wczepia si mu wszystkimi czterema rkami
we wosy. Powsta krzyk i zamieszanie, Filina ugryza w palec Nair, ktra zbyt bezceremonialnie pocza j traktowa. Madzia ostatecznie uratowaa dyrektora i zabraa Filin do
jej pokoju dajc jej klapsy po nosie, Filina wydawaa dwiki podobne do tych, jakie u nas
wydaje oburzona wiewirka, i wyrywaa si z rk Madzi. Chwilami uspokajaa si i wtedy
patrzya na Madzi z wyrazem smutku i wyrzutu w swoich tych, podobnych do paciorkw
oczach, zimn, czarn apk kada Madzi na piersi i odpychaa si od niej. Kasia, duo
wiksza od Filiny, spacerowaa po swoim pokoju na czterech apach, zadzierajc w gr
kuper i kiwajc nim troch w lew stron. Miaa min bardzo zgorszon postpowaniem

Filiny i gdy tylko Madzia wypucia mniejsz mapk, daa jej porzdnego klapsa. Filina
krzykna ostro i schronia si na such ga, ktr ustawiono w rogu pokoju. Madzia
wrcia do patio, Nair czynia tam gorzkie wyrzuty pani Klarze o te nieszczsne mapy.
One nam zniszcz cae mieszkanie woaa Nair. Pani Howard nigdy by na to nie
pozwolia.
Widzisz zwrcia si pani Klara do Madzi co ja mam z tymi waszymi mapami.
Od dawna ju chciaam, abycie je oddali do ogrodu zoologicznego.
To tatu nie daje Madzia wzruszya ramionami. A mnie to co obchodzi?
Gebie nigdy nic nie obchodzi rzucia pani Klara.
Pan Howard bdzie mia dzi goci na lunchu i bdzie jad na grze w maym
stoowym. Nair wszystko przygotuje, tylko prosi, aby miaa kuchni woln powiedziaa
Julia.
No, a my przecie te musimy co zje odpowiedziaa pani Klara.
Tak, oczywicie, ale Nair musi upiec indyka, a tur- key dodaa, jak gdyby chcc
jeszcze bardziej olni Boh- danowiczow.
Pan Howard ubra si na czarno mimo upau, ktry od rana sta gstym murem i nie
dawa po prostu odetchn, i z du ksik psalmw pod pach poszed do motorwki, aby
przeprawi si do miasta, do kocioa anglikaskiego. Nair staa w drzwiach i dugo patrzya
jego ladem. Wreszcie westchna i odwrcia si do przechodzcej Lilki.
Dawniej tak szli oboje co niedziel do kocioa powiedziaa.
A teraz ona pucia go w trb zamiaa si Lilka i miaa racj. Stary, nudny
dziad!
Niech pani tak nie mwi oburzya si Nair to bardzo wielki czowiek.
Kiedy bardzo wielki czowiek wrci z kocioa do domu, patio byo ju pene goci.
Pcienna markiza, biaa w czerwone pasy, zwieszaa si nad kwiatami, pannami podobnymi
do kwiatw i nad grup marynarzy. Pan Howard ze cinitym sercem przeszed obok
tych ludzi i z pewn niechci uda si do siebie. Nair przygotowaa ju wszystko na grze.
Trzy pikne nakrycia stay na biaym obrusie, na rodku stou, w jasnym wazonie, pachnce
gardenie. Pan Howard kaza sprztn te kwiaty i postawi bezwonne pelargonie. Nair
usuchaa bez protestu.
Tymczasem na dole pani Klara ukazaa si wrd goci z tac pen kanapek, Julia niosa
za ni salaterk saatki.J "1
Musicie podje sobie teraz objania pani Klara bo obiad si spni. Nair
piecze indyka dla gospodarza i nie mona dostpi do pyty.
Barszcz ju ugotowaam powiedziaa Julia i zaraz siada obok Leona za wielk
giarr w samym kcie.
Oprcz marynarzy byli pastwo Kowalscy z poselstwa
z doros crk Krysi. Krysia bya bardzo niemiaa i z pewnym zdziwieniem patrzya na
siostry Bohdanowiczwny. Lilka siedziaa naprzeciw kapitana Smotryckiego i rozmawiaa z
nim swobodnie, bliniaczki kiway si na podwjnym wiszcym leaku, szturchay si i
popychay nieustanie. Przy nich sta Zbyszek. Porucznik Dzibek, ktremu panny przed
chwil szpetnie przygaday, chmurzy si i trzyma na stronie. Pan Henryk rozmawia z
Kowalskim, pani Klara z jego on.
No, chopcy powiedzia kapitan Smotrycki pokacie, co tam macie pod te kanapki.
Porucznik wycign par butelek.
Ja nawet ju kieliszki przygotowaam powiedziaa naiwnie Julia i klasna w rce.
Wszyscy si rozemieli.
Zbyszek i Leon nalewali. Chcieli take roznosi kanapki, ale t funkcj przyjy na siebie
Madzia i Zoka. Szczypay si przy tej okazji.
Dziewczta, upucicie tac strofowa pan Henryk. Gdy ju wypito par kieliszkw,

przyszli gocie do gospodarza. Bya to para bardzo starannie ubranych, niezmiernie


sztywnych Anglikw. Ona w prawie dugiej biaej mulinowej sukni, on w miesznym hemie
kolonialnym, ktrego nikt nie nosi w Brazylii. Umiechali si z przymusem, kiedy ich Lilka
odprowadzia na gr.
Dzikuj, my znamy drog powiedziaa przybya. Lilka si zamiaa.
Tak, ale teraz tutaj duo si zmienio.
A, rzeczywicie, zmienio si nie bez ironii powiedzia Anglik.
Czy pani jest Angielk? spytaa jeszcze pani w mulinowej sukni.
Nie. My jestemy Polacy.
Ach, ci Polacy. Jak oni mwi wszystkimi jzykami zdziwia si Angielka.
Lilka oddaa goci pod opiek Nair i wrcia do swoich.
C to za cudaczne, nudne pay przyszy do naszego gospodarza powiedziaa.
Czeg chcecie? powiedzia porucznik Dzibek. Tacy sami jak nasz gospodarz.
Tak uwaasz? spytaa Lilka biorc od razu dwie kanapki na talerzyk. A mnie si
pan Howard wydaje bardzo sympatyczny.
I nam take, i nam take zawoay bliniaczki jednoczenie. Dzibek, stul
dzibek, nie znasz si na mskiej urodzie. Sam jeste brzydal...
Porucznik Dzibek pochyli pokornie ku ziemi swj rzymski profil i bezradnie rozoy rce.
Krysia szepna do matki:
Dlaczego oni wszyscy mwi sobie po imieniu?
Dawno si znaj, po prostu dlatego powiedziaa pani Kowalska. Zreszt nie
wszyscy... dodaa, jakby na pociech dla samej siebie.
Obiad podano dopiero o czwartej, ale towarzystwo nie nudzio si. Okoo pitej zjawi si
Van der Vliedt z on. Dora bya wt, bardzo sabowit kobiet. Rzadko przychodzia do
Bohdanowiczw. Na ma, rud, chudziutk kobiecin, ktrej twarz pokryta bya mas
piegw, panny Bohdanowicz rzuciy si tak, e o mao jej nie udusiy.
Dora, kochana Dora przysza do nas. Co zrobimy dla Dory?
Dora oganiaa si dugimi, chudymi rkami. Potem popra- prawiaa na sobie lekk sukienk,
ca z liliowych i biaych falbanek, ktra atwo si mia w gorcym, wilgotnym powietrzu.
Zrobimy przedstawienie dla Dory zawoaa Lilka. Siadaj, Dora, zrobimy dla ciebie
przedstawienie.
Zaraz, zaraz zawoaa pani Klara, podniecona myl crki co my zagramy?
Mamy tylu marynarzy. Pokaemy siedem podry Sindbada eglarza.
Nie pamitamy szczegw woaa Zoka.
Zbyszek bdzie Sindbadem, on jest najsilniejszy, to bdzie musia nosi tych okropnych
ludzi bez ng.
A jak tam twoja rana, Zbyszku? spytaa pani Klara, ktra przypomniaa sobie dopiero
teraz t histori z obtarciem uda.
A ptak Rok? A ptak Rok? woaa Madzia.
Gloria bdzie ptakiem Rok powiedziaa Lilka.
Tatu, tatu, nastawiaj same orientalne kawaki na gramofonie.
Zaraz, ale trzeba si przecie przebra.
Wszyscy pofrunli do swoich pokojw, nawet Bohdanowicz poszed wybra pyty. Zostay
tylko pani Klara i Dora. Van der Vliedt chodzi z kta w kt i oglda od progu domu widok
na Guanabar, zamglone Corcovado w gbi i lekki tuman wznoszcy si, opar puszczy, nad
Floresta di Tijuca.
Jake twoje zdrowie, Doro? spytaa pani Klara.
Widzisz, mogam do was przyj, zobaczy wasze nowe mieszkanie. To ju bardzo duo.
Niektrych waszych mieszka wcale nie widziaam.
Pani Klara machna rk.

' Ostatnie w Santos byo okropne 11 taka masa ssiadw.


Floris mi duo opowiada o tym. Tak si ciesz. I Floris czsto bdzie mg do was
przychodzi. On si tak dobrze u was czuje. A w domu smutno.
Pani Klara przerwaa:
Obawiam si, e to przedstawienie ci zmczy.
Tak, zapewne. Ja si u was zawsze mcz. Ale to takie wesoe zmczenie. Potem dobrze
pi, cztery, pi godzin bez przebudzenia. To dla mnie bardzo duo.
Ten klimat jednak ci nie suy, tu bardzo niezdrowo.
A mnie si zdaje, e ja tylko tu mog y. Tak si lkam chodu.
To powiedziawszy Dora mocniej cigna na piersiach chusteczk, bia, wenian, z
pomponikami w czarne pamki, ktr pani Klara uwaaa za motyw czysto dekoracyjny.
W tej chwili jest bardzo gorco umiechna si do niej.
Ona tak zawsze rzuci z pewnej odlegoci Floris. A zreszt, gdzie moemy
wyjecha?
Chociaby do Petropolis powiedziaa pani Klara tam zawsze lej oddycha.
Nie jestemy milionerami warkn Van der Vliedt, jak gdyby zniecierpliwiony.
W tej chwili wszed Henryk z gramofonem, nastawi pyt i rozlegy si dwiki drugiej
czci Szeherezady Rimskiego- -Korsakowa. Z grnych pokoi, z galerii, zacz schodzi z
najwiksz powag i w zupenej ciszy orszak przebranych. Naprzd kroczy prawie nagi
Zbyszek w wiecu gardenii na gowie, potem kapitan Smotrycki w szarawarach z pidamy
Bohdanowicza i w aksamitnym bolerku (jednak z niego zrobili Sindbada), potem szy trzy
siostry Bohdanowiczwny w zwykych sukienkach, ale z gowami i szyjami ustrojonymi w
paciorki. Potem Leon nis Juli na ramionach, a ona na gowie trzymaa olbrzymi paski
kosz peen egzotycznych owocw. Krysia Kowalska w czarnej wieczorowej sukni pani Klary,
przepasana czerwon wstk, potem Kowalska w chustce na gowie, jako czarownica,
wreszcie reszta panw udajc, e graj na rnych instrumentach. Dora zachodzia si ze
miechu.
Wszyscy pochowali si za giarry i pan Henryk wystpi jako konferansjer. Crki mu
sufloway, a on mieszanin portugalskiego, francuskiego, angielskiego (w przeciwiestwie do
swojej rodziny nie mwi dobrze adnym jzykiem) objania kolejno przedstawianych
podry. Poniewa nie byo pod rk 1001 nocy, a nikt nie pamita ze szczegami podry
Sindbada, wic brakujce ogniwa zastpiono przygodami Odysa. Trzy Bohdanowiczwny,
objwszy si pod ramiona,
zapieway Serce w plecaku i yczenie Chopina jako syreny, a kapitan przywiza si
sznurem do stou. Zbyszek obwiesiwszy si szalami na pl przejrzystymi odtaczy taniec
Oyrce, a Julia z Krysi bawia si w pik jako Nauzykaa, podczas gdy wszyscy panowie
gremialnie wygldali spod stou chrzkajc jak winie, nie zrzucili bowiem z siebie jeszcze
ladw czarodziejskiej sztuki Cyrce-Zbyszka.
Wiesz powiedzia wychylajc si ku miejcym si paniom Van der Vliedt e to
niby zabawa, a wcale adne. Oni maj zdolnoci teatralne.
udzisz si powiedziaa pani Klara po prostu ludzie s adni.
Twoje panny s liczne westchna Dora.
Jakie tam panny, to s jeszcze dzieci.
A Julia jak wypikniaa doda Van der Vliedt.
Brzydka bardzo, biedactwo...
Ale kobieta szepna Dora. Rozwina si od czasu, kiedy j ostatni raz widziaam.
Pantera, pantera, potrzebna pantera woaa Lilka . do nastpnego obrazu pantera!
Przynios Kleopatr powiedziaa Julia.
wietnie, zaraz przynie Kleopatr. Tymczasem kapitan bdzie nosi tych okropnych
ludzi. Muzyka I Muzyka!

Smotrycki zacz wyprawia harce przy dwikach Navar- ry, z panem Kowalskim na
ramionach. Tymczasem Julia skoczya po Kleopatr. Dugo nie wracaa.
Wyobracie sobie woaa ju z gry Kleopatra straszy mapy. To dlatego
zapewne Filina taka niespokojna. Tam jest takie zakratowane okienko w mapim pokoju.
Kleopatra tam siedziaa i patrzya na mapy jak na ptaszki. Tak jej szczka draa i patrzcie,
jak si wysmarowaa...
Julia podniosa w gr Kleopatr i pokazaa wszystkim jej wymazane w sadzy boki.
Postawia j na stole, ale kotka zaraz czmychna, zawadzajc o kosz z owocami. Julia
nachylia si do ucha pani Klary;
Ciociu powiedziaa pan Howard ze swymi gomi przypatruje si z gry schodw
caemu przedstawieniu.
Koczcie ju, Dora jest zmczona gono zawoaa pani Klara.
Ju, ju woaa Lilka w ostatniej podry zatonie okrt, cay okrt, i po
wszystkiemu.
E, w takim obrazie ja nie bd bra udziau powiedzia kapitan Smotrycki.
Pani Kowalska, ktra wierzya w czary, duchy i chodzia na makumby, upewnia go:
Wanie takie odegranie na niby chroni okrt od zatonicia.
No, wic toniemy powiedzia Zbyszek i wcign swoj marynarsk koszul.
Wszyscy usiedli na pododze i chwiali si w t i ow stron. Gramofon gra ostatni cz
Szeherezady. Wreszcie katastrofa nastpia, wszyscy si zaczli kula po pododze, a Leon
udawa, e pynie, jedn rk trzymajc wp Juli. Zbyszek chcia to samo zrobi z Madzi,
ale si nie daa:
Sama umiem pywa! sama si ocal!
Porucznik Dzibek pietwszy wyskoczy z ciby i zacz okurza sobie kolana.
Teraz wsZyscy na pla, umy si po tej caej zabawie. Wybiegli na podwrze, nawet Van
der Vliedt pocign za
nimi.
Pan Howard, korzystajc z ciszy, jaka teraz nastaa, zszed na d wraz ze swoimi gomi.
Pastwo Rowley ukonili si z umiechem Klarze i Dorze, i egnajc si w drzwiach serdecznie z gospodarzem, odeszli. Pani Rowley odchodzc jeszcze dodaa:
Ciesz si, e ma pan teraz tutaj takie wesoe towarzystwo.
Pan Howard wrci do pa i siadajc przy nich powiedzia:
C za wesoo u tej modziey! Nigdy nic podobnego nie widziaem.
Za mao maj powagi umiechna si pani Klara.
Jake moesz tak mwi szepna Dora, znowu cigajc na szyi wenian
chusteczk to jest caa rado ycia.
Ja wiem przyznaa pani Klara ale czasem mnie si wydaje, e to takie puste...
Pan Howard patrzy uwanie na kosz z owocami. Bohda- nowiczowa posza za jego
wzrokiem. Kosz przyniesiony przez Juli, a przeznaczony na kolacj, wyglda rzeczywicie
przelicznie. Byy tam pomaracze i krtkie, cytrynowote brazylijskie banany, i form
podobne do serc ludzkich owoce mango, i najeone abacaxi. Od kosza szed zapach, jaki spotyka si wszdzie w Brazylii. Tak pachn lekarstwa i podogi, ogrody i kosze z owocami, rce
kobiet take. Zapach misisty, przenikliwy, natrtny i troch nieprzyzwoity. Pan Howard
wciga nozdrzami wo idc od owocw.
IV
Jedzono te owoce dopiero po kolacji. Nair przysza do pani Klary z prob pana Howarda,
czy moe zje wieczerz razem ze wszystkimi. Naturalnie pani Klara si zgodzia. Pan
Howard zachowywa si podczas kolacji do milczco i nie wiadomo, czy ta jego
milkliwo udzielia si caemu towarzystwu, czy te po wesooci przedstawienia i zabawie
na play wszyscy poczuli si zmczeni, do e rozmowa si nie kleia. Prowadzia j o

dziwo gwnie Dora, ktra, troch rozczulona, troch rozmarzona, wspominaa dawne
czasy, modo swoj w klasztorze katolickim pooonym w okolicach Rotterdamu i
spotkanie z Florisem, ktre byo bardzo romantyczne. Spotkali si na Capri, w czasie burzy.
Jaka bya ta burza na Capri, Dora nie moga szczegowo opowiedzie. Bliniaczki ogarniaa
wyrana senno, siedziay wytrzeszczajc oczy i poszturchiway si jak dwie papuki
przed zaniciem. Jady mangowe owoce, za ktrymi specjalnie przepaday. liskie,
wkniste miso mangw tryskao tym sokiem i zapachem pkwiatowym, jaminowym,
pterpentynowym. wiee rowe wargi obu dziewczynek ociekay tym sokiem, ich mocne
biae zby rway olize ochapy owocw jak prawdziwe, nie poddajce si ugryzieniu miso
serc wieprzowych czy ludzkich. Pan Howard patrzy bez przerwy na apetyt dziewczt.
Wreszcie sam sign po mango.
Nigdy nie jadem tego powiedzia. Wydawa mi si zupenie obrzydliwy. Ale
panie jedz ten owoc w taki sposb, e nabraem apetytu.
Usiowa obra mango przy pomocy noa i widelca, ale mu si to nie udao.
Nie, nie woaa Zosia musi pan palcami. Mango mona obra tylko palcami.
Pan Howard musia obra mango palcami, ale ledwie nadgryz troch egzotycznego
owocu, odoy go na talerzyk.
Nie powiedzia to jednak jest ponad moje siy.
Po kolacji wszyscy si rozeszli. Van der Vliedtowie odjechali do miasta razem z
Kowalskimi. Krysia bya zachwycona i prosia pani Klar, czyby nie moga sama
przychodzi do nich czciej. Zaraz po nich pojechali marynarze. Leon zosta jeszcze na
chwil, ale by w pokoju Julii. Patio opustoszao, pan Henryk znowu przegoni Kleopatr,
ktra siedzc jak w loy w zakratowanym okienku ledzia skoki Filiny i Kasi. Filina bya
bardzo niespokojna i wydawaa wiewircze odgosy. Nie chciaa nic je.
Lilka stana na chwil przed domem. Niebo cae byo ju szafirowe i byszczao
gwiazdami. Kwiaty w ogrdku pachniay mocno. Lilka daa si wcign nocy i zapachom,
zatu- lajc na szyi niebieski szal ktry przed niedawnym czasem suy Zbyszkowi do
czarodziejskiego taca i chronic si przed upaln wilgoci wieczoru posza w stron
play. Morza nie byo wida, tylko sycha byo, jak uparcie i. wiecznie
jednakowo szeleci fala rozbijajc si o nadbrzen okrg skak. Ku tej wanie skace
podya Lilka. Wdrapaa si na ni i patrzya na zatok.
Rio leao cae nieco z boku, okrge i niskie latarnie znaczyy nadbrzea i ulice. Figura
Chrystusa na Corcovado, owietlona reflektorami, gorzaa na szafirowym niebie, biao- ta
i troch upiorna. Granatowa, caa w uskach odbi fala szerokimi zakosami chwiaa si po
zatoce i przychodzia a do skaki, na ktrej siedziaa Lilka by rozbi si pod jej stopami.
Cay brzeg play, zotawy nawet w nocy, oddzielony by od morza pasmem biaej piany. Za
plecami Lilki spokojne przedmiecie, podobne do prowincjonalnego portugalskiego
miasteczka, spao w cieniu, bez wiate. Lekkie promienie przewiecay w niskich domach
przez zapuszczone aluzje. Na niewielkich placach drzemay olbrzymie, zakurzone drzewa.
Kto wdrapa si na skak i usiad obok Lilki. Spojrzaa bez ciekawoci: by to pan
Howard.
Pikna noc powiedzia.
Prawie wszystkie noce tutaj odpowiedziaa Lilka s pikne. I dlatego to troch
nuy. Pan dawno mieszka w Brazylii?
Ju pitnacie lat.
Wanie. A ja si tu urodziam i chciaabym wiedzie, jak by mi si podobao w
Europie. Myl, e bardzo.
Pan Howard nic nie odpowiedzia. Rzuca malekie kamyczki na spotkanie rozbijajcej
si fali.
Moe wrc do Europy powiedzia po chwili. Nie powodzi mi si tutaj.

Lilka nie chciaa pyta o przyczyny.


W Europie te mi si nie powodzio.
Moe panu za bardzo chodzio o to powodzenie? spytaa nagle Lilka i rozchylia
niebieski szal. Byo jej duszno, gorcej ni w dzie.
H Tak pani sdzi?
Bo mnie si wydaje cigna Lilka nie wiedzc, skd jej si te myli bior e
szczcie nie lubi przychodzi, kiedy si go pragnie, kiedy si go wzywa. Przychodzi niespodziewanie i wtedy, kiedy czowiek si najmniej tego spodziewa.
Czy pani to mwi z dowiadczenia?
Lilka zamiaa si.
Skde znowu. Skd ja mog mie dowiadczenie w tym wzgldzie? Mwi ot tak, z
ksiek.
Pan Howard znowu milcza.
Rozmawiamy troch jak tych dwch Szkotw na wycieczce: do you like potatoes?
powiedzia.
To zrozumiae umiechna si Lilka taka pikna noc, e szkoda sw. Nic nowego
sobie nie powiemy.
Mog powiedzie moe co nowego dla pani. Bo ja mam ju pewne dowiadczenie
yciowe.
Czy dowiadczenie to zawsz cierpienie?
Chyba. A pani myli, e co innego?
No, a taka wielka, wielka rado?
Taka wielka rado istnieje tylko w modoci,
Ale to take ludzka sprawa. Ludzkie dowiadczenie prawda?
Moe tak, ale niezmiernie rzadkie.
Rzadkie, tak. Ale tutaj ju mam swoje dowiadczenie. Wiem, jak to smakuje, taka
wielka, czysta rado.
Pan Howard westchn.
Zazdroszcz pani powiedzia.
Lilka rzucia okiem i spostrzega profil Howarda, jak si rysowa do jasno na tle granatowej
nocy. Patrzy bardzo daleko, na przeciwlegy brzeg zatoki, a wosy jego bielay w ciemnoci,
jakby owietlone ksiycem.
adny, szelma pomylaa.
Niech pan nie zazdroci modym, modo ma te swoje cikie chwile. Cisze ni
doroli, bo taka jest bezradna.
Czowiek w ogle jest bezradny.
Ale dorosy potrafi to sobie jako przetumaczy. A my mczymy si... Chocia doroli
take. Pan wie, Dora Van der Vliedt przed p rokiem prbowaa sobie odebra ycie.
O, biedactwo! A dlaczeg to ?
Nie wiadomo.
Taka adna osoba.
Aha, wanie. Ja bym nigdy nie prbowaa nic rozwizywa samobjstwem. Bo to
przecie nic nie rozwizuje. Prawda?
Oczywicie.
Nawet, gdy si samobjstwo udaje. Wszyscy inni maj ycie zawizane tak tragedi...
Howard znowu rzuci kamyczek.
Idziemy ju, co? spytaa Lilka gosem penym zaufania. Mama si bdzie
niepokoi.
Jeszcze chwileczk zatrzyma j za rk Howard tak adnie tutaj i nie tak gorco
jak w domu.

I tu gorco.
Ale nie tak. Wic sdzi pani, e staro jest atwiejsza od modoci?
Lilka umiechna si szelmowsko.
Staro nie, ale wiek dojrzay. Wiek pana jest wiekiem spokoju.
I wanie najgorzej, kiedy w takim wieku spokoju zaczynaj czowiekiem miota burze
powiedzia Howard znaczco.
O! takie burze to niestraszne znowu zastanawiajc si, skd si bierze u niej ten ton,
powiedziaa Lilka. Uspokoj si prdko i statek popynie dumnie i miarowo.
Do samego koca.
Do z gry wyznaczonego portu zamiaa si Lilka i wstaa zdecydowanie. Howard
pomg jej przy schodzeniu trzymajc za rk.
Gdy zbliali si do furtki, dwie biae sylwetki migny w ogrdku. Szybko rozwiay si w
ciemnoci. Zduszone
miechy dolatyway zza pachncego krzewu indyjskiego jaminu. Howard poegna si z
Lilk i poszed na gr. Pani Klara siedziaa w patio po ciemku.
Zgasiam lampy powiedziaa do crki my przylatuj w takich ilociach. Pewnie
bdzie deszcz. Tatu ju poszed do siebie.
Lilka bez sowa usiada przy matce. Przez chwil milczay obie.
Chcesz mi co powiedzie? spytaa pani Klara.
Nie.
Bo tak wygldasz, jakby co miaa na podoku.
Nie, mamusiu, nic nie mam na podoku. Tylko tak chciaam chwilk posiedzie przy
tobie. O szarej godzinie, i
Moje dziecko, ty nie masz pojcia, co to jest szara godzina.
I... i... tak si ciesz, e Dorze ju jest lepiej. Bya taka zadowolona z naszego
przedstawienia.
Rzeczywicie. Mielicie bardzo dobry pomys.
I ten Zbyszek. Jak on wietnie taczy.
To adny chopiec.
W tej chwili z ogrdka przybiegy Madzia i Zoka.
Mater, mater, daj nam jeszcze po jednym mango.
Dosy macie. Jedzcie pomaracze. Mango jest bardzo niezdrowe. I idcie ju spa.
Kiedy tak gorco.
Pani Klara pocaowaa crki w policzki.
Cae policzki pachn wam mangiem. Umyjcie dobrze twarze przed snem.
Kiedy mydo te pachnie mangiem powiedziaa Lilka. Co za wstrtny zapach.
A mama wie, mama wie szepny na ucho matce bliniaczki ta szelma Lilka
flirtuje z panem Howardem.
Dziewczynki, uspokjcie si, gupstwa gadacie.
Przez ciemne patio przeszed powoli Leon.
Dobranoc paniom powiedzia z cicha.
Dobranoc, panie Leonie, dobranoc. A jutro pan przyjdzie? pytay dziewczynki.
Jutro nie, bo mam sub. Ale pojutrze na pewno.
Julia staa na grze schodw i zasaniajc doni wiec
patrzya w ciemnoci.
Kroki Leona rozlegy si w ogrdku, potem zaskrzypiay na piasku play, skieroway si w
stron przystani motorwek.
W ogrdku nikt nic nie mwi. Kleopatra miauczaa zamknita w pokoju Julii. Byo bardzo
gorco.
V

Popiel sta dugie tygodnie w porcie.


aduj co tam - mwia pani Klara. Ale Howard wiedzia dokadnie, ile towaru i
jakiego zabiera Popiel do Recife, a ile do Dakaru i kiedy bdzie w Europie, i kiedy dopynie do Gdyni. Ogromnie ceni ciso wiadomoci i niepokoi go troch ten polski
cement. Marynarze i oficerowie nie wychodzili od Bohdanowiczw. Julia wzdychaa troch,
bo bya zmczona, ale pani Klara pomagaa jej wieczorami zmywa naczynia.
W te dnie, kiedy pan Howard by gociem Bohdanowiczw, a zdarzao si to coraz
czciej, przy tym najgorszym z zaj domowych pomagaa take Nair. Wychodzia ze swego
pokoju, godna i obraona, i wzdychajc ciko odbieraa od Julii cierk i poczynaa
wyciera talerze.
Pan Howard teraz zawsze po weekendzie wraca jeszcze na jeden albo dwa dni
powiedziaa nie patrzc na Juli. O) on sobie myli?
Dlaczego to dziwi pani, Nair? mwia Julia. Czuje si w naszym domu mniej
samotnie.
Pani mwi w naszym domu. Pani jest przecie obc osob. Pani jest czarna jak ja.
Nas nie wiadomo dlaczego nazywaj czerwonoskrymi. Ale ja nie mam czerwonej
skry.
Podobno jest pani ksiniczk peruwiask, crk wodza szczepu?
Julia nie odpowiedziaa, ze zoci wycierajc pmiski.
Zadaje si pani z tym polskim marynarzem. al mi pani. To komunista.
Komunici te ludzie rzucia Julia.
Oczywicie, tylko tacy to ju nigdy nie dotrzymuj przyrzecze.
Leon mi nic nie przyrzeka naiwnie apaa si Julia; policzki jej poczy paa.
A, to chwaa Bogu! Nair ustawiaa wymyte talerze w bufecie w kuchni bo na
pewno by nie dotrzyma.
Nair odchodzia grona i pena zych przepowiedni, a Julia zirytowana sza do pani Klary.
Ciocia wie, ta Nair to do wszystkiego si wtrca. Czego ona chce ode mnie? Przecie nie
ona mnie wychowaa, tylko ciocia...
Nair bardzo si irytuje z tego powodu, e pan Howard teraz prawie co dzie wraca na
noc do nas powiedziaa Madzia.
Pani Klara zapaa w tonie zwyczajnego powiedzenia Madzi co, co j uderzyo. Madzia
nigdy dotd tak nie mwia. Spojrzaa ukradkiem na crk i zobaczya, e siedziaa bez
ruchu, bardzo gboko wsunita w bujajcy leak i troch przechyliwszy gow patrzya na
paznokcie w sposb zupenie nieznany. Podniosa po chwili oczy na matk i w tych dotychczas jasnych, ale bezmylnych, cielcych, jak mawia pan Henryk, oczach zarysowa
si jaki nieznajomy wyraz.
Zoka drapaa ziemi w doniczkach ogrodniczymi pazurkami. I ona czua co w gosie
siostry, podniosa twarz znad doniczki i nasuchiwaa.
Czego ty tak mwisz dzisiaj zapytaa jakby si wody z cukrem napia?
Odczep si powiedziaa ju inaczej Madzia pilnuj swego nosa.
Mamo, mamo zawoaa Zoka ona si pewnie zakochaa... w Zbyszku.
Pleciesz gupstwa, Zosiu powiedziaa pani Klara.
Sama kochasz si w twoim Zbyszku warkna Madzia pokazujc siostrze jzyk
tylko taka olica jak ty moe si kocha w dryblasie, co ma jeszcze mleko pod nosem.
Julia staa zdziwiona i podparszy si w bok patrzya to na jedn, to na drug bliniaczk.
Wy wszystko tak tylko, aby nawymyla powiedziaa dziwniejszym ni kiedykolwiek
akcentem. Wy nic nigdy nie traktujecie powanie.
Wesza w tej chwili Lilka. We wosach miaa wpity fiokowy i duy, nienaturalny, jak z
ptna zrobiony kwiat hibisku- su. Ona take miaa zmieniony wyraz.
Mamo! Co bdzie na kolacj?

Co ci to obchodzi? warkna Zoka przeczuwajc co w tym pytaniu.


Makaron, moje dziecko odpowiedziaa cierpliwie pani Klara.
Pan Howard nie lubi makaronu.
Zoka wydaa dwik podobny do sarkania Filiny, a Madzia przybraa poz osabionej
hrabiny, jak to midzy sob nazyway dziewczta. Rzucia pytanie:
Skd ty tak znasz gusta pana Howarda?
Lilka nie raczya odpowiedzie. Rzucia si na fotel obok siostry i wyjwszy z wosw
fiokowy kwiat pocza si nim bawi.
Pani Klara wzia go jej z rki i przypatrywaa mu si uwanie.
Biedna moja mama hodowaa zawsze u nas w Horoden- ce takie chiskie re i
strasznie bya dumna, kiedy jej adnie kwity. I zawsze marzya o takiej fiokowej, z czarnym
rodkiem, bo syszaa, e tak miaa doktorowa Duszyska w Koomyi. A tutaj tego ile chcie
I
Fiokowe s te rzadsze powiedziaa Lilka i ziewna gono.
Nie pi w nocy, bo myli o amorach warkna Madzia a potem ziewa jak owca.
Niech mama patrzy, co si z t dziewczyn robi.
Pani Klara popatrzya przecigle na Madzi.
Widz dobrze was wszystkie trzy. To raczej ty, Madziu, jeste jaka dziwna.
Zosia wyprostowaa si znad swojej pracy i machajc widekami powiedziaa:
Dlaczego, jak kto ma zy charakter, to si zaraz mwi, e jest jaki dziwny. Po prostu
nieznony, i koniec.
Kcicie si od samego rana powiedziaa Julia i posza do kuchni.
Dobrze jej mwi powiedziaa Zosia ma sobie swego Leona, to i zadowolona. Ale
naszym panienkom pieczone gobki nie lec same do gbki.
Zamilcz ju wreszcie bez gniewu powiedziaa Lilka i objwszy si za kolano pocza
si kiwa w takt niesyszanej piosenki.
Zoka wrcia do ogrodniczej roboty.
Pani Klara usiada przy stole i popatrujc na crki cerowaa skarpetki ma.
Uwaam, emy tutaj osiedli na pewien czas i e po- winnycie zacz pracowa
powiedziaa po chwili,
: Myli mama, e pomieszkamy tu duej? Nie zdaje mi si obojtnie skonstatowaa
Lilka. Nair co wymyli, aby nas std wykurzy. Ona nas nienawidzi.
Chyba nie mylisz, e nam wsypie arszeniku do herbaty? spytaa Madzia.
Do herbaty nie, bo za bardzo byoby czu w herbacie, ale do zupy jarzynowej ?
-r Mnie si zdaje, e mama.si myli powiedziaa Zoka
i siada na jednej z glinianych donic, wspierajc si plecami
o oleander nie popasamy tu duej. Tu jest 2a adnie, C2yli za wygodnie. Znowu tatusia
popcIz do Recife C2y do Porto Allegre, no i bdziemy musiay si wlec z papugami i piernatami.
Wszystko tak mwicie, aby nie pracowa. Jestecie lenie.
Nie, dlaczego? Ja si nie boj pracy, nawet w takim upale. Pan Howard obieca mi nawet
posad w tym ich angielskim interesie.
Pan Howard? zdziwiy si obie bliniaczki.
On te si dziwi, e ja nie pracuj. Musz tylko poduczy si lepiej pisania na
maszynie. Po angielsku to nie bardzo umiem. Pan Howard przyrzek jutro przynie Remingtona portable, bd si uczya. Na razie da mi przepisywanie domowe, a jak ju bd pisaa
prdzej, to wemie mnie do biura.
No, to dopiero Nair bdzie zadowolona 1 zawoaa Zoka.
C to Nair obchodzi? wzruszya ramionami z pewnego rodzaju dum Lilka.
Wiesz, i ja wolaabym, aby nie pracowaa w biurze pana Howarda powiedziaa pani

Klara, z ca wiadomoci nie podnoszc oczu na crk. Lilka jednak bya zgodna dzisiaj
czy moe tylko obojtna.
Jak mamusia sobie yczy. Gdy maszyna bdzie w domu, bd braa robot do siebie.
Zawsze co zarobi.
A ja bd chod2ia po miecie 2 Filin i pokazywaa sztuki l powiedziaa Zoka.
Filina sztuk niewiele umie i zamiast nosi wod jak stara baba pogryzie ci widzw w
ydki. Szczeglnie teraz jest taka niespokojna.
Bo Kleopatra j straszy.
Nosi wod jak stara baba**? Mamusiu, co to znaczy?
Rj To u nas dawniej, w moim dziecistwie, chodzili Bu
garzy z mapkami, ktre pokazyway sztuki. Pokazywali zawsze, jak stara baba wod
nosi...
To doskonalel Naucz Filin albo Kasi, jak stara baba wod nosi I
Nie bierz si tylko do tresowania zwierzt, moja droga, nie masz do tego cierpliwoci.
Ale mapki mnie bardzo lubi - powiedziaa z uporem Zoka.
Wieczorem tego dnia panny pojechay do kina, do willi Gardenia nikt jako nie przyszed,
Bohdanowiczowie spdzali wieczr sami. W patio byo gorco, siedzieli wic w maym
gabineciku obok sypialnego pokoju; byo tu wzgldnie chodno, wszystkie okna zamknite,
ale pachniao bardzo silnie farb, terpentyn, kwiatami. Pani Klara nie porzucajc roboty
(znowu by dzie skarpetek) pocieraa od czasu do czasu czoo doni. Bohdanowicz
przepatrywa jakie rachunki, ktre nazajutrz mia zoy w ministerstwie komunikacji.
Co wy tam budujecie? spytaa go ona. Przecie pocigi i tak potem nie bd
regularnie chodziy.
Jak ja zbuduj, to bd chodziy regularnie. Patrz, stare tory jednak wytrzymuj. Do
Petropolis jedzie si doskonale.
Bo niedaleko wzruszya ramionami pani Klara.
Znw ci si Brazylia nie podoba? O c ci chodzi?
Pan Henryk twierdzi, e ilekro pani Klara miaa do niego
jaki interes, zaczynaa narzeka na Brazyli. Ale to nie bya prawda.
Nie, o nic mi nie chodzi, tylko te dziewczyny dziaaj mi na nerwy.
To dopiero pocztki.
Zoka przepowiada, e my tu niedugo bdziemy popasa na tym mieszkaniu...
Skde taki pesymizm?
. Twierdzi, e ten dom za aciny dla nas. Ale ja myl, e przecie raz nam si naley adne
mieszkanie.
Bohdanowicz si zamia.
Dla mnie byo dobre mieszkanie tam w Peru, gdzie nas napadli Indianie i gdzie nam
pola tak adnie wypalio w cigu dwch tygodni. To byo ycie.
Tak tylko mwisz.
A znalezienie Julii czy nic niewarte? Pamitasz min starego Mili? Jak on prowadzi
malutk za rk, a sam si oglda, czy tamci go nie goni. To samo jedno co warte.
Pani Klara opucia rk z robot na kolana i patrzya tak, jakby miaa przed sob starego
Mil z Juli na rkach, gonionego przez Indian w peruwiaskich pampach.
Nie, to byy okropne czasy powiedziaa stanowczo.
Bo ty to jeste osiada kobieta umiechn si pan Henryk tobie potrzebne takie
mieszkanie jak to. Po co nam takie mieszkanie.
Chociaby po to, eby pomieci wasze wszystkie Lory, Kasie i Filiny.
I amory wszystkich naszych czterech crek.
Wanie. To mnie niepokoi.
Wiesz, dopki flirtuj ze wszystkimi po trochu, to nie ma si czego obawia. Najgorzej,

jak przejd na jednego.


Julia ju waciwie ma jednego.
Ty mylisz, e ona pjdzie za niego za m?
Czy ja wiem? On chyba si z ni nie oeni. Mimo wszystko to przecie Indianka. On
jest prostym chopcem ze wsi, pomyl sobie, jeeli przywiezie na wie tak dzik Co
ludzie powiedz?
C to, rasistka jeste?
Ja nie, ale chyba nie zaprzeczysz, e u nas na ni nie bd yczliwie spoglda.
Wiesz, teraz to nie wiem. Nie znam dzisiejszych stosunkw.
W tej chwili wesza Julia. Bya chmurniejsza ni zwykle. Chwilk postaa na rodku pokoju.
Taki ju miaa zwyczaj. Dopiero potem przemwia:
Ciociu, Filina ma gorczk. Ley na pododze i dyszy. Nie jada dzi nic, nawet kawaka
banana.
Biedactwo 1 Id, Henryku, zobacz poprosia pani Klara.
Bohdanowicz wyszed.
Nie mog patrze, jak zwierzta si mcz. Moe j wywie do puszczy? Mona j
odstawi pod Corcovado.
Ale c ona bdzie robia w puszczy? ponuro powiedziaa Julia nie ruszajc si ze
swego miejsca porodku pokoju. Jej ju nie mona wywie do puszczy, musi umrze
tak...
Pani Klara przez chwil nawlekaa nici do cerowania, potem nie patrzc na Juli spytaa:
Mylisz, e z ni naprawd niedobrze?
Ale Julia nic nie odpowiedziaa, nagle zakrcia si w miejscu i wysza do szybko. Pani
Klara syszaa, jak posza do swojego pokoju, ktry lea na kocu korytarza, przy kuchni.
VI
W par dni potem (znowu pan Howard zosta na jeden dzie po weekendzie) pani Klara
spostrzega swojego gospodarza w maym stoowym przy gerydonie, na ktrym zawsze sta
kosz z owocami. Trzyma w rku owoc manga i przykada go co chwila do nozdrzy
wcigajc jego silny aromat.
Polubi pan mango, panie Howard powiedziaa Klara. Moe posa troch
owocw panu do pokoju?
Howard jak gdyby si zmiesza.
Nie, dzikuj pani. Zachodzi wrcz co przeciwnego: mam wstrt do tego zapachu i
usiuj si przekona do niego. Jednak to jest owoc...
I pooywszy starannie owalne jabko manga, uwaajc, by si nie stoczyo, na stosie innych,
wyszed z pokoju. Mimo
wszystko owoc stoczy si i ju po wyjciu Howarda spad na podog. Pani Klara podniosa
go i pooya obok kosza ne gerydonie. Wszed Bohdanowicz.
Wiesz powiedziaa pani Klara do ma mieszkaoby si tutaj doskonale, gdyby
zwierzta si rwnie atwo przyzwyczaiy. A one nie czuj si tu dobrze, choruj, s niespokojne. Gloria traci pira, wczoraj jej wypado takie pikne, fiokowe piro ze skrzyda.
Madzia wzia sobie do kapelusza.
Kiedy ona nigdy nie nosi kapelusza.
C chcesz? Nie nosi, ale chce mie przy tym nienoszo- nym fioletowe pirko!
Pani Klara zawsze narzekaa na swoj menaeri i miaa pretensje do ma, e chce
trzyma to paskudztwo ktre jednak trzeba byo ywi. Ale w gruncie rzeczy to ona, nie
m ledzia ycie owej menaerii, przejmowaa si chorobami, badaa ich przyczyny,
agodzia charakter zwierzt, co si jej udawao tylko z Kasi. Ta mapa bya nad wszelki
wyraz potulna i jeeli sobie pozwalaa na jakie wybryki w stosunku do mniejszej Filiny, to
potem, pod wpywem sw pani Klary, ogarnia j wielki al, siedziaa w kcie pokoju i

patrzya smutnie w cian, drapic si od czasu do czasu w plecy. Co prawda, gdy pani Klara
si odwracaa, rzucaa na ni niechtne, przelotne spojrzenie, do nieprzyjemne. Ale cay jej
al do ludzi ogranicza si tylko do takiego spojrzenia. Jej blisko osadzone, te,
przezroczyste oczy, podobne do oczu, jakie wkadaj majstrzy wypychanym ptakom,
spoglday na ludzi raczej ze smutkiem ni z nienawici. Fi lina zreszt te nie miaa wyrazu
gniewu w oczach, czasami tylko, kiedy Madzia albo Zosia przekomarzay si z ni,
marszczya czoo, wydawaa wiewircze okrzyki i miotaa byskawice renicami. Gryza
tylko z rozpaczy, ale coraz czciej si to zdarzao.
Przeomowym zdarzeniem w yciu map bya owa zasadzka Kleopatr)-. Jak si potem
okazao, kocica przez dugi czas zakradaa si do zakratowanego okienka i nawet wycigaa apy z pazurami przez druty, i
kapaniem zbw straszya Filin. Kasia nic sobie z tego nie robia, bo po pierwsze miaa
zimn krew, secundo, gdyby przyszo co do czego, toby udusia Kleopatr szybko i obojtnie
w mgnieniu oka. To jej dodawao pewnoci siebie. Ale Filina przechorowaa te strachy. Po
prostu je nie moga w obliczu czyhajcego za krat potwora, nie dawao to jej chwili
spokoju. A znowu nerwowo, a pniej choroba Filiny odbijay si na humorze i samopoczuciu Kasi. Pani Klara braa j czsto na rce. Kasia ukadaa jej twarzyczk na
ramieniu i piszczaa cicho jak szczeniak. Skarya si. Poza tym miaa jakie odruchy,
ktrych pani Klara nie pojmowaa. Nadgryzaa banan, a reszt prawie si pakowaa Filinie
do ust i Filina nawet czasami poddawaa si temu gwatowi i gryza kikut banana. Ale
najczciej po- uwszy troch owoc wypluwaa go na podog lub chowaa do torebki
policzka. Filina czasami take dugo i przenikliwie patrzya pani Klarze w oczy, jak gdyby w
twarzy wyszej istoty chciaa odczyta swoje przeznaczenie. Tylko psy i mapy tak patrz w
oczy czowiekowi.
Ale Kriss tak nie patrzy. Pani Klara twierdzia, e jest to pies bez problemw. Pan
Henryk odpowiada na to, e psy w ogle problemw nie maj. Kriss lubi zje, drzema w
kcie, nienawidzi, kiedy go w upa zabierano na pla, i szed tam bardzo niechtnie. Nie
leni si w powtarzaniu swoich sztuczek, ktrych go z nudw uczyli marynarze w Santos, i
mia jedn namitno: zabaw w pik. Przynosi kademu tward gumow pieczk, uparcie
wtyka mu j w rk i wreszcie, gdy si pik rzucio, gna za ni stkajc z cicha za kadym
gwatownym skokiem, bo by ju bardzo zapasiony. Pani Klara walczya ze wszystkimi, aby
Krissa nie karmi przy stole, cho tak adnie suy i trzsie spiczastymi uszkami, ale sama
cichaczem podtykaa mu co tustsze kawaki.
Jak Kleopatra nienawidzia map, tak Kriss by zaprzysionym wrogiem papug.
Siadywa godzinami pod ich klatka
mi wiszcymi na drzewach w patio i jak gdyby czeka, eby mu kolorowe ptaki spady do
gby niby dojrzae owoce. Papugi zreszt nie zwracay na niego uwagi. Raz tylko Gloria
wyszedszy z klatki wsiada mu na kark dziobic go z caych si po gowie i tylko szybka
ucieczka, ktrej nie zniosa papuga, i straszny pisk uratoway psa od wybicia oka lub nawet i
od zgonu. Kriss schowa si za pani Klar, a Gloria zostaa na ciece, napuszona, kade
pirko, zwykle gadko uoone, sterczao jej osobno, tak e wygldaa jak kolorowy je.
Przes- tpujc z nogi na nog woaa: Mapa, choleraI mapa wyrazy, ktrych j rwnie
nauczyli marynarze. Byo to tak zabawne, e pani Klara wybuchna miechem. Kriss uwaa
ten miech za obraz i bardzo aonie patrzy w oczy pani Klarze. A wic jednak i Kriss
potrafi czasem popatrze w oczy czowiekowi.
Natomiast midzy Krissem i Kleopatr, obu polowacza- mi, panowaa zupena zgoda i
nieraz Kleopatra ukadaa si gow na brzuchu picego Krissa i tak leeli przez par godzin.
Stanowczo yli w najwikszej przyjani.
Ale czasami Krissowi przychodzio co niespodziewanego do gowy, spotkawszy w
ogrdku Kleopatr nabiera miaoci i z mrukiem pomieszanym ze szczekaniem rozpdza

si za ni. Kleopatra oczywicie w mgnieniu oka znajdowaa si na palmie i stamtd patrzya


na swojego przyjaciela spojrzeniem penym wyrozumiaoci, ale i pogardy. Jej due, zielone
oczy, ocienione czarnymi plamami, ktre tworzyy na jej nieduej gowie rodzaj uczesania a
la Cleo de Merode, byy bardzo wyraziste. Kriss warkn pod palm zazwyczaj par razy,
gwatownie wytar o wir ogrdka wszystkie cztery nogi i powraca do spokojnej drzemki w
cieniu krzaka czy leaka, oddajc si z prawdziw rozkosz temu najmdrzejszemu psiemu
zajciu. Dzikie wyskoki Krissa oburzay zazwyczaj pani Klar.
Patrzcie, patrzcie woaa czego to mu si zachciewa! On kiedy co oberwie
porzdnie od tej Kleopatry.
Bohdanowicz umiechn si pod wsem.
Przebudzenie si pierwotnych instynktw.
Skde u Krissa pierwotne instynkty, on ju jest tak zdegenerowany 1
Moja droga, to nigdy nie wiadomo. Moe si nagle Kriss okaza krwioerczym
tygrysem.
Wszyscy si mieli.
Tak min miesic od sprowadzenia si Bohdanowiczw do domu na play Calatrava. Gocie
nie wychodzili z domu, a co dziwniejsze, pan Howard przyjmowa daleko wicej osb ni
dawniej i teraz ju prawie codziennie wraca z biura do willi Gardenia.
W miecie jest za gorco, moje mieszkanie na ulicy Presidente Vargas jest zupenie nie
do zniesienia.
Zreszt w domu na play te byo bardzo gorco, nadeszy upalne dni grudnia i stycznia. Nie
mona byo wytrzyma. Kriss ciko dysza przez cay dzie, a Kleopatra ukadaa si na
pokojowej friyderze.
Nair, zjawiajc si do mycia naczy, powtarzaa w kko:
Nie mog zrozumie, co mu si stao. Dawniej nigdy tylu goci nie przychodzio. I skd
on ma tak duo znajomych? A gdy Julia nic jej nie odpowiadaa, dodawaa z
westchnieniem: Gdyby tak przedtem byo, moe by pani Evellyn nie wyjechaa.
Pani Howard jednak zdaje si wyjechaa nie bardzo daleko, bo Nair niekiedy po poudniu
wychodzia z wizyt do mojej pani jak mwia w tajemnicy Julii i wracaa do domu
pod wieczr jeszcze bardziej zamylona i pena westchnie. Julia nie dopuszczaa jej wtedy
do wycierania talerzy, bo zawsze, ale to regularnie, musiaa stuc jeden z nich.
Julia zreszt te bya coraz bardziej ponura i zamylona. Czasami wchodzia do pokoju, gdzie
siedziaa pani Klara, zatrzymywaa si porodku i postawszy chwilk wychodzia bez sowa.
Pani Klara widziaa wyranie jej stan, podobny do
stanu niepokoju zwierzcia przed burz, ale nic nie mwia: c moga na to poradzi?
Pewnego razu Julia duej ni zwykle staa w maym stoowym. By to dzie
przecierade i pani Klara siedziaa caa w Zawojach biaego ptna. Od czasu do czasu
nacigaa materia w rkach i patrzya pod wiato, aby zobaczy, czy si przecierada
bardzo przecieraj. A przecieray si bardzo. Po powrocie ze szkoy pani Klara przez cae
popoudnie nie odrywaa si od nich.
Julciu powiedziaa wreszcie pani Klara co ci jest? Chodzisz taka nieswoja.
Julia milczaa.
No ? spytaa Bohdano wieowa podnoszc na ni oczy.
Kiedy ja nie umiem tego powiedzie chrapliwie wykrztusia Julia.
E, daje spokj, Julciu usiowaa zbagatelizowa jej gos pani Klara, chocia
przestraszya si nieco wypowiedzi wychowanki. Wszystko bdzie dobrze, Leon bdzie
do ciebie pisa, na przyszy rok znowu przyjedzie.
Co mi tam Leon Julia usiowaa machn rk, ale potem do jej opada. Staa
teraz przed pani Klar, niedua, jak wyrzebiona z drzewa, ciemna, wosy troch potargane
spaday jej na kark jak we.

Jak to, co mi tam Leon? spytaa pani Klara.


To on si we mnie kocha. A ja si bez niego obejd.
Pani Klara ukrya swoje zdziwienie udajc, e ze specjaln
uwag oglda aty na przecieradle. Julia znowu milczaa. Pani Klara przelotnym
spojrzeniem zowia jej wzrok utkwiony w siebie i dziwny gest podniesionej nieco ku grze
gowy, jak gdyby czua na szyi w sznurek, za ktry prowadzono j w dziecistwie do rzeki,
aby utopi.
Wiesz powiedziaa te przecierada dr si ju zupenie, po prostu nie warto ich
cerowa.
Julia parskna tak jako dziwnie, jak Kleopatra.
Leon mi opowiada, jak Niemcy w Polsce Polakw i ydw niszczyli powiedziaa
nagle. Chcieli wybi, jak on to mwi, co do nogi. Zupenie.
Ale im si to nie udao powiedziaa pani Klata z wzrastajcym niepokojem.
Tak, ciociu, wiem. Nie udao si. Zostali jeszcze tacy pikni marynarze i kobiety, i
dzieci... On mwi, e to si nazywa ludobjstwo. A z nas nikogo nie zostao.
Julciu, co znaczy z nas?
No, dzikich, nas, Indian. Los Indios jak oni to mwili i rnli, rnli, rnli,
dzieci, kobiety, mczyzn. Zalewali w dolinach wod i chrzcili ich przed mierci. Siostry
mwi, e dusze ich byy zbawione. A tamto nie byo ludobjstwo?
Pani Klara zoya bezradnie rce na przecieradle.
Tak to ju byo dawno, moja Julio.
Tak, i nikogo to nie obchodzi. Indianie z Peru co to kogo obchodzi. Los Indios! Los
Indios! Oni jeszcze dzi tak mwi, z tak... no, jak to si mwi? z tak... pogard.
Julio, mylaam, e uwaasz si za Polk.
Ja nie wiem, czym ja jestem. Ale tam s moi bracia, ktrzy nigdy nie widzieli
przecierade.
I tutaj take ludzie sypiaj na matach.
Ciocia sama wie, jak u nas ludzie yj. To okropne, e oni tak yj, wymieraj. Siostry
w klasztorze mwi, e to dlatego, e pij wdk, a potem wymieraj na suchoty. Ale to
nieprawda, to nie dlatego.
Niepotrzebnie trzymaam ciebie tak dugo u zakonnic. One s strasznie egzaltowane.
Nie s egzaltowane. One s gupie. One nic nie wiedz. One nie wiedz, co to znaczy
ludobjstwo.
I mymy do niedawna nie wiedzieli.
Wiedzielicie, tylko nie pamitalicie... nie chcielicie pamita... Los Indios
Americanos... powtarzaa, jak gdyby upajajc si tymi sowami.
Julio, wygldasz jak na makumbie zniecierpliwia si pani Klara prosz ci, nie
egzaltuj si; jeste zmartwiona, e Leon wypywa za par dni do Polski, ja to rozumiem, ale
nie trzeba si przejmowa tymi sprawami do tego stopnia. Czy daa orzeszki papugom?
Daam ponuro powiedziaa Julia i po chwili dodaa. Ja sama jestem wasza trzecia
papuga.
Pani Klara zaamaa rce.
Julia, gupia Julia, przeci wiesz, e bya moim pierwszym dzieckiem, zanim si
jeszcze urodzia Lilka. Czy ty naprawd nie wierzysz, e ci wszyscy kochamy?
Julia opucia gow i nie patrzya na swoj wychowawczyni. To dodao odwagi pani
Klarze. Spokojniej ju powiedziaa:
Julio, nie wymylaj sobie nieszcz, ktrych nie ma. Jeste u nas od dziecistwa, jak w
rodzinie. Kochamy ci, rozumiesz to i wiesz o tym dobrze.
Julia zacza mwi teraz z innego tonu, ciszej i gbiej:
Nie, ja wiem. To ja jestem niedobra. I jeszcze bd gorsza. Bo ja cioci przyszam

powiedzie, e ja wyjad std.


Co, co, co? Dokd? Z Leonem?
Nie z Leonem, po co ja jemu? Sama ciocia powiedziaa: jak on tak czarn na wie
przywiezie...
Podsuchujesz pod drzwiami.
Nie, cioci to mwia gono.
No, wic dokd wyjedziesz?
Na razie do sistr, wrc do klasztoru, naucz si tam
dobrze po hiszpasku, bo w Peru mwi po hiszpasku...
Wstpisz do klasztoru?
O nie, one tam takie gupie, prosz cioci. One na nic nie
umiej poradzi... a przecie...
Co przecie?
Nic. Ja wrc do Peru, jak ju bd umiaa po hiszpasku.
I co ci po tym?
Bd pielgniark, bd nauczycielk, bd opiekowaa si dziemi. Moja ciociu, po co
ja pojad do Polski? Polska mnie nie potrzebuje... jeeli nie bd miaa dziecka...
Julio I powiedziaa ze zgorszeniem pani Klara.
A co ciocia myli? On mnie kocha, a chociaby nie kocha. To polski marynarz, ja mu
chciaam da to, co moe da kobieta... to taki nasz los.
Och, Julciu! pani Klara bya zupenie zmiadona wymow Indianki.
Jeeli nie bd miaa dziecka ale przypuszczam, e nie bd miaa to jak tylko
Popiel odpynie, przenios si do sistr z powrotem. I niech mi ciocia pozwoli zabra
Kleopatr, jej tam byo bardzo dobrze.
Julio, jake my zostaniemy bez ciebie? Sami?
Nie bdziecie sami. S przecie panny. A ja i tak musiaabym odej...
Do puszczy?
Och, nie do puszczy. Ja do puszczy ju si nie nadaj. Ale... w wiat...
Julia nagle przesza tych par krokw, ktre dzieliy j od Bohdano wieowej, i przypadajc
jej do kolan zapakaa cichutko.
Niech ciocia si na mnie nie gniewa powiedziaa przez zy.
Julio, jake ja si mog gniewa? Gniewam si na siebie.
Pani Klara obie rce pooya na wosach dziewczyny.
VII
Wszystko na wiecie ma swj koniec, tak przynajmniej powiada kapitan Smotrycki.
Wreszcie Popiel U 16 lutego 1949 roku opuszcza port w Rio de Janeiro i przez Dakar
udawa si w dalsz podr do Polski. We wtorek, pitnastego, odbyo si poegnanie zaogi
w domu Bohdanowiczw.
Ostatnie dni byy wyjtkowo upalne, trzynastego spad deszcz, byo nieco mglisto i jeszcze
gorcej. Z faveli, gdzie si gniedzi caa biedota murzyska, spyway cae potoki kawowej
wody i ulice usiane byy poamanymi gaziami drzew. W dzie przyjcia mgy i opary
osiedliy si w okrgych onach przybrzenych gr, a Chrystus na Corcovado to wynurza si
z chmur, to si w nie chowa jak w fale morza przd okrtu w czasie burzy.
Wszyscy byli tutaj: i kapitan, i dwaj porucznicy, i maszynista, technik okrtowy
Zakrzewski, i Leon, i Zbyszek, i jeszcze dwch starszych marynarzy, i nawet kucharz
okrtowy, pan Zimnik, znany dawniej w Warszawie mistrz sztuki kulinarnej.
Wigilia nam si nie udaa powiedzia kapitan Smo- trycki to teraz moemy
sobie powetowa.
Rzeczywicie, Wigilia si nie udaa. Co tam przeskrobali marynarze i oficerowie
nawet i kapitan nie puci nikogo na ld. Zjedli wigili sami i chocia pan Zimnik

twierdzi, e bya bardzo dobra, nikt jako nie mia przy niej apetytu.
liii... co to za Wigilia na taki gorc? mwi Zakrzewski.
Zebranie u Bohdanowiczw te grozio tym, e si nie uda. Byo tak duszno, i kiedy si
wreszcie wszyscy zeszli, porozkadali si na fotelach i leakach pod cieniem markizy i po
prostu tylko sapali, nie mogc si odezwa rozsdniejszym sowem. Trzeba przyzna, e
ostatnio mieli bardzo duo pracy przy kocu adowania Popiel i wszyscy byli przemczeni
i rozdranieni. Wreszcie przygnbiao ich rozstanie z rodzin Bohdanowiczw. Leon rzuca
ukradkiem spojrzenia na Juli, ktra jednak nie odczuwaa gorc w tym stopniu co inni i
krztaa si przy gospodarstwie. Pochaniano olbrzymi ilo wody z lodem, marynarze
zakrapiali j sporymi ilociami whisky. Zbyszek poglda sentymentalnie na Madzi i Zok;
nie mg si zdecydowa, ktr mu bardziej przypada do
smaku. Ale z tym brakiem decyzji jeszcze mu ciej byo wyjeda. Porucznik Dzibek
siedzia blisko Lilki, ktra, odchylona na leaku, przykryta niebieskim szalem, wachlowaa
si suchym liciem palmowym. Gardenie ju przekwity I pachniay jakie inne, bardzo
cudaczne kwiaty.
Pani Klara kiwaa gow patrzc na nich. Soce si schowao, ale od morza nie powia
zbawienny, chodnawy powiew. Szy tylko niebem wysoko poszarpane chmury, jak gazie
gigantycznych drzew przykrywajc co chwila gwiazdy.
C za nastrj powiedziaa pani Klara co wy sobie mylicie? Za p roku my
wrcimy do Polski i wszyscy zobaczymy si w Gdyni.
O, to ju bdzie nie to ; powiedziaa Lilka.
Pewnie, e nie to, my w Gdyni mamy inne zajcia westchn Zbyszek inne
widoki...
Inne dziewczynki 1 zamiaa si Madzia.
Kapitan Smotrycki zaprotestowa.
Nie, to nie. Ale czowiek tak daleko, w podry, w samotnoci, jak gdyby wyodrbnia
si. I staje si troch inny ni na swojskim gruncie. Pastwo by nas moe nawet w Polsce nie
poznali.
Pozna by poznali powiedzia Zakrzewski, dawny tragarz portowy ale kapitan
ma racj. Tam i pastwo bd inni, i my bdziemy inni.
I nastrj bdzie inny doda porucznik Dzibek wychylajc yk wody z whisky.
Gloria i Lora przed zaniciem wyday par okrzykw, wysokich i przenikliwych, potem
wida byo, jak ukaday si do snu, czyciy dzib i skrzyda, przestpoway z nogi na nog,
wreszcie si upiy, nieruchome i zgarbione jak babki w kruchtach kocielnych. Noc nie
przynosia adnej ulgi.
Dopiero przed sam kolacj zjawi si pan Howard, umiechnity, wesoy i zdaje si
znakomicie znoszcy gorco upalnego dnia. W swoim biaym, jedwabnym ubraniu wyda
wa si modszy moe, ni by przed dwoma miesicami. Zaraz po pojawieniu si pana
Howarda zesza z gry Nair ktra widocznie zawsze gdzie czatowaa. Jak tylko pan Howard
przekracza drzwi domu, natychmiast ukazywaa si i ona.
Czy pan czego potrzebuje? spytaa uprzejmie.
Nie, dzikuj, Nair. Kpaem si dzisiaj w morzu, a widz, e whisky i sod dostan
tutaj.
Przywita si ze wszystkimi przyjacielsko i potem rzuci si na wolny leak.
C za upal! zawoa w miecie nie mona wytrzyma.
Pan sta si zupenie innym czowiekiem powiedzia kapitan Smotrycki zupenie
innym ni ten, ktregomy tutaj przed kilkoma miesicami spotkali.
Czy by moe? Ja tego nie odczuwam powiedzia do niecierpliwie Howard.
Czowiek rzadko widzi zmiany, jakie w nim zachodz.
A jednak i ja zauwayem pewne zmiany w panu po raz pierwszy zabra gos Henryk

Bohdanowicz i myl, e pan sam w sobie je spostrzeg.


Pani Klara uwaaa t rozmow za niezwykle nietaktown i postaraa si zatrze jej
niepotrzebno.
Och, to zmiany czysto towarzyskie. Po prostu pan Howard oswoi si z nami.
Przywyk do naszego ekshibicjonizmu, do naszej ekspansywnoci. Moe je nawet polubi.
Polubi? Skde 1 powiedzia pan Henryk. Polacy maj mnstwo
niesympatycznych cech nawet dla Anglikw, I moe zwaszcza dla Anglikw. Powinnimy
zdawa sobie spraw I tego, e jestemy bardzo nieprzyjemnym narodem.
Pan Howard usiowa zaprotestowa. Ale zdaje si czyni to jedynie z wrodzonej
uprzejmoci. Madzia i Zoka na wasn rk prboway ratowa sytuacj.
Ale kiedy pan zobaczy wtedy po raz pierwszy to przed
stawienie Podry Sindbada eglarza, bardzo pan by zdziwiony.
Nikt nic nie odpowiedzia na ten okrzyk. Ale kady w milczeniu porwnywa obecn
sytuacj do owej sprzed miesicy; kady obejrza drog czasu, ktra przesza, a najatwiej
jest wanie j spostrzec przy takim porwnaniu podobnego zebrania. Podre Sindbada
nagle w innym wietle ukazay dzie dzisiejszy. Pan Howard umiechn si do Lilki.
Pani wygldaa bardzo piknie jako jedna z on Sindbada.
Julia patrzya na Leona. Zmarszczy on swoje rzadkie, ciemne brwi i patrzy pod nogi; i
on teraz pewnie przypomnia ten wieczr dla nich tak wany. W spojrzeniu Julii na Leona
malowao si troch ironii, troch jak gdyby pocieszenia. Nie martw si, Leon, wszystko
bdzie dobrze zdawao si ono mwi.
Pani Klara te spucia powieki i patrzya na swoje rce nieruchomo lece na kolanach.
We wszystkim, co mwi Henryk, odczuwaa jedno e skoczy si pewien etap ich ycia.
Mimo woli mylaa o Dorze Van der Vliedt. Czy ona sobie tu da rad z Florisem, gdy oni
pojad do Polski? Ludzie si wymijaj i spotykaj znowu. Ona ju tak dawno wyjechaa z
Polski. Ale wanie mylaa, e teraz postanowienie Henryka jest nieodwoalne.
Madzi i Zoka, wywoawszy wspomnienie Sindbada i taczcego Zbyszka, same nagle
zapady w milczenie. Szturchny si tylko okciami i pokazay jedna drugiej Howarda, ktry
patrzy bez przerwy w stron Lilki.
Kleopatr, poruszajc wiszce paciorkowe frdzle, ktre wyday lekki dwik, zjawia si
niespodziewanie. Wywijajc si jak ryba w wodzie, ostronie przesza pomidzy doniczkami
schncych kwiatw i bezszelestnie wskakujc ze schodka na schodek znikna w gbi
mieszkania. Byo ciemno i cicho.
Nagle stukna furtk ogrodowa i rozleg si gos Van der Vliedta:
Patrzcie, Klara, Henryk, kogo wam przyprowadziem I Wszyscy zerwali si na nogi.
Julia zapalia jeszcze par
lamp. Do patio wkroczy w towarzystwie Van der Vliedta niewysoki, barczysty mczyzna.
Mila, kochany! Skd on si tutaj zjawi? zawoaa pani Klara.
Stary robotnik przywita si systematycznie ze wszystkimi. Zatrzyma si najduej przy
Julii. Patrzy w jej twarz swoimi krtkowzrocznymi renicami:
Fiu, Julcia powiedzia na jak pann wyrosa. Szkoda, e ci przy sobie nie
zatrzymaem...
Skd Mil? I dlaczego razem | Van der Vliedtem?
Spotkalimy si n motorwce.
Posta starego robotnika otoczona bya szacunkiem. I Van der Vliedt take pamita jego
zachowanie podczas strasznych przej peruwiaskich. On zawsze wie, co robi przypomnia sobie powiedzenie Henryk.
I raptem, jak to w takich razach bywa, czy to pod wpywem janiejszego owietlenia, czy
te pod wpywem alkoholu, czy moe dlatego, e przybycie starego emigranta, zwizanego
tyloma wspomnieniami z domem Bohdanowiczw, przeamao nastrj, nastpio oywienie

caego towaizystwa. Wszyscy zaczli mwi, jeden przez drugiego, i starali si przekrzycze
nawzajem. Zrobio si bardzo wesoo. Henryk nastawi gramofon i zaczy si tace.
Poniewa pa byo za mao, Zbyszek taczy z kucharzem. Mil o przygarbionych plecach, z
wyrazem zmczenia w przejrzystych, jasnych oczach, przysiad si do pani Klary.
Opowiadaa mu o Julii nie pytajc, skd zjawi si w Rio.
Czua w jego przybyciu co niespokojnego. Ale stary emigrant nic o sobie nie mwi na
razie.
Van der Vliedt nie taczy, chocia mia na to widocznie
ochot, bo si kiwa suchajc samby. Bohdanowicz siedzia obok niego i nalewa mu whisky
raz po raz.
Widzisz, ju wyjedaj powiedzia.
I wy pewnie wyjedziecie do Polski? spyta Van der Vliedt.
Wanie chciaem ci powiedzie, e mamy ten zamiar.
Czy Klara to atwo zniesie?
Klara? A dlaczego?
No, ja mwi pod wzgldem klimatycznym. To taki przeskok po przeszo dwudziestu
latach tutejszych upaw.
Tote pojedziemy w lecie. Moe w czerwcu, moe w sierpniu.
Tak, to bdzie lepiej. eby nie tak od razu gwatownie...
Aha! A ty nie wybierasz si do Europy?
Na razie nie. Tu jest raj dla malarza.
Tak, to prawda.
Mam jakie tam zamwienia. Zreszt Dora nie zniosaby naszego holenderskiego
klimatu. Tam pada zimny deszcz przez okrgy boy tok.
Ale Dota ma si lepiej.
Tak. Tak przynajmniej mi mwi.
I zostawiasz j tak sam... bez adnej obawy?
Gelosa jest zawsze przy niej. To bardzo dobra Murzynka.
I humor jej si poprawi.
Tak myl. Nie ma ju adnego niebezpieczestwa. No, a skoro wy wyjedziecie...
Henryk pokry zakopotanie chwyciwszy za butelk.
Chcesz jeszcze whisky? spyta Van der Vliedta, chocia ten mia jeszcze pen
szklank.
Dzikuj ci, na razie nie.
Wic widzisz. Tak lepiej, e wyjedziemy powiedzia Henryk stawiajc butelk
whisky na pododze.
No, wiesz, tyle lat snujemy si razem po tym kontynencie. Bdzie mi troch gupio.
Tak, rozumiem. A skd si zjawi Mila?
Przyjecha tu w jaki swoich sprawach. Prosto z Boliwii; gdzie z wysoka hen,
hen... Ma tajemnicz min.
Patrz, jak te dzieci si bawi.
Gramofon gra ju walczyka. Zimniak obj dyrygowanie i jak prawdziwy wodzirej z
maego miasteczka woa: Panowie na prawo, panie na lewo, keczko z lewej rki, szenszinuaz, wszystkie pary, kotylion I Pyt raz po raz przestawiano od pocztku. Pan Howard,
ktry taczy z Lilk, nie bardzo rozumia wszystkie figury. Gdy go rozczono z tancerk i
musia taczy z jedn z bliniaczek albo nawet z porucznikiem Dzibkiem oburza si za
kadym razem i pyta dlaczego ? widocznie pod wpywem francuszczyzny kucharza:
mais pourguoi? Ale wir taca porywa go i cign dalej.
Naprawd, naprawd, zataczmy kotyliona, zaraz przygotuj ordery woaa Lilka
na dobre porzucajc swego tancerza.

Howard odnalaz j w ogrdku, gdy przypinaa szpilkami do poduszki biae i czerwone


kwiaty. Kadego rodzaju po dwa: hibiskusy czerwone i biae margerytki. Howard zupenie
nie zrozumia, po co to robi, ale zacz jej pomaga. Wpinali szybko razem kwiaty po parze.
Lilka spostrzega ze zdziwieniem, e rce Howarda przy tej funkcji dr lekko. Podniosa na
niego przejrzyste, niebieskie, troch jednak cielce oczy. Nagle Howard, ktry sta wyej
od niej, wzi jej obie donie w swoj praw, pochyli si i krtko pocaowa j w usta.
Usiowaa krzykn i poduszeczka z wpitymi kwiatami wypada jej z rki. Gdy j puci,
powiedziaa pospiesznie :
Co pan robi? Ordery si pognioty.
Wrcili prdko do domu. Przestano taczy. Pani Klara powiedziaa:
Za duo nas na siadan kolacj. Panny, przyniecie, co tam przygotowaycie.
Panowie pewnie godni.
Panny wszystkie cztery poszy w gb domu do kuchni i do lodowni. Po drodze Madzia
uszczypna Lilk, a ta krzykna.
Co si tam dzieje? spytaa pani Klara patrzc z umiechem na Mil.
Nic, nic, mamusiu powiedziaa Zosia i znikna za drzwiami.
Ciko ci tam, co? spytaa pani Klara zwracajc si do starego przyjaciela.
Mila machn rk gestem nieokrelonym.
A twoje panny, Klaro, wyrosy, wyrosy jak gdyby z gbokim zdumieniem
powiedzia nie zwracajc uwagi na pytanie Bohdanowiczowej i takie pikne. Teraz dla
ciebie zaczyna si trudny czas, Klaro.
Dlaczego ?
Dlatego, e musisz odstpi swoje ycie dziewczynkom. Rozumiesz mnie?
Zdaje si, e rozumiem.
To troch trudno, prawda? Mila uwanie, mruc oczy, popatrzy na pani Klar.
A trzeba.
Mnie si to wydaje atwe.
Jak wyjedziede std, to bdzie atwiej. Now epok ycia atwiej zacz w nowym
miejscu.
Ja mam zawsze Henryka. To czowiek, jak dotd... niezawodny...
Mila popatrzy na ni jeszcze uwaniej, jak gdyby chcia zbada, czy kpi, czy mwi serio.
Oj, Klaro, Klaro, lekkomylnego czowieka nazywasz niezawodnym ?
C robi? On jest niezawodny... w swojej lekkomylnoci.
Dziewczynki przyniosy pmiski i zastawiy st. Wszyscy si rzucili do jedzenia. Humor
poprawia si gwatownie w miar jedzenia i picia. Wreszcie gdzie koo godziny dziesitej
zdecydowano odprowadzi marynarzy do przystani, aby
jeszcze poegna Popiela. Tymczasem okazao si, e pan Howard umie taczy diga,
umia go take pan Zimniak, facet oblatany, jak go nazywano na okrcie. Poczli uczy
Zbyszka, powoli cae towarzystwo wcigno si w t nauk
i oto wszyscy skakali po patio stukajc podeszwami. Tylko Mila i Van der Vliedt wstrzymali
si od tej zabawy, poza tym wszyscy skakali jak szaleni, haas robi si coraz pie- kielniejszy,
a gramofon wyrzuca! w gste, gorce powietrze uparty rytm zamanej trjki. Dom na play
a dra od tego rytmu i od grubego stuku marynarskich butw, podoga patio, i
niebieskawych kafelkw zoona, trzaskaa tu i wdzie. Pierwszy ochon kapitan
Smotrycki, stan i ocierajc pot z czoa popatrzy na zegarek.
Idziemy, chopcy! zawoa, ale tamci skakali bez przerwy. Pani Klara posza na
gr i w gb mieszkania.
Wezm jednak szal powiedziaa za powrotem moe by chodniej albo zacznie
znowu pada.
Gdy w korytarzu na grze mijaa pokj map, dobiego j aosne piszczenie Kasi i

niespokojne ruchy zwierzcia, ktre skakao ze ciany na cian. U map zazwyczaj byo
ciemno, wykrcono potrzebn gdzie indziej arwk. Pani Klara posza wic do swojego
pokoju, szybko zapalia wiec
i wrcia. Gdy otworzya drzwi, na razie nic w ciemnoci nie widziaa, syszaa tylko
niespokojne skoki: zrozumiaa, e niepokoi si wiksza mapka. Gdy pomie wiecy
obniony przez prdki ruch podnis si nieco, pani Klara spostrzega lec pod cian
Filin. Gwatowne dreszcze, waciwie mwic kurcze, miotay jej wtym ciakiem.
Kurczya si i wypraa miarowo, wargi miaa cignite jak w umiechu
i wida byo przez nie biae, ostre zby. Pani Klara postawia wiec na pododze i uklka
przed zwierzciem. Pochylia si.
Filino, co ci jest? spytaa cicho.
Filina spojrzaa na ni oczami rozszerzonymi i przeraonymi. Pani Klara usiowaa j wzi
na rce. Filina rozprya si
i chciaa j ugry w palec, ale ju nie miaa, siy zacisn z
bw, rozchylia tylko aonie szczki i cay wyraz jej otwartego pyszczka dysza strachem i
odraz.
Filino, Filino zawoaa pani Klara my ciebie kochamy.
Ale Filin nie suchaa. Gowa jej nagle nabraa nerwowych ruchw w prawo i w lewo jak
gdyby przeczya sowom pani Klary potem znowu niespodziewanie chwycia obu
czarnymi rczkami rk pani Klary i zaczerpnwszy z niej si
i nadziei uspokoia si. Przycigna do pani Klary do swego maego ciaka. I wtedy w
wietle wiecy pani Klara ujrzaa, e jej mae, byszczce, te oczka zmatowiay od razu,
jak kiedy dmuchnie si na szyb. Mae czonki mapki wyprostoway si i znieruchomiay.
Filina umara. Rytm szalonego diga dolatywa z dou bez przerwy.
W tej chwili wszed Bohdanowicz.
Co ty tu robisz? spyta ujrzawszy on klczc na pododze.
Patrz powiedziaa pani Klara Filina umara. I tak to jej atwo poszo. eby to
czowiek tak mg.
Henryk szybko podszed i dotkn ciaa mapki.
Rzeczywicie szepn. - A skd ty wiesz, e jej to atwo poszo ?
Podnis wiec i rozejrza si po pokoju. Kasia smutno siedziaa na suchej gazi w rogu.
Pan Henryk owietli cian, gdzie widnia rodzaj dymnika czy zakratowanego wentylatora.
Za gst siatk drucian byszczay oczy Kleopatry.
Patrz I powiedzia do ony. Widzisz I Ona umara ze strachu.
Pani Klar z dreszczem popatrzya na nieruchome, wiecce oczy Kleopatry.
| skd si ta kocica tam wzia powiedziaa po chwili. Sam zaoyam deskami
przejcie do tego dymnika!
W tej chwili dig umilk i dziewczynki woay z dou:
Mamo, mamo, chodi, idziemy na okrt I
Pani Klara nagle nachylia si i pocaowaa ma w rk, w ktrej trzyma wiec.
Przebacz mi, Henryku powiedziaa.
Bohdanowicz bez sowa obj woln rk Klar za szyj. I zaraz wyszli, aby zanie
dziewczynkom smutn nowin.
vm
Od trzech przeszo tygodni maleki trupek Filiny spoczywa pod krzakiem fiokowego
hibiskusu, Popiel popyn gdzie ku Dakarowi, a jeszcze w patio stay przygotowane na
sprzeda butelki i Julcia odkadaa t transakcj z dnia na dzie, jak gdyby ciko jej byo
rozsta si z ostatnimi par mitkami polskich marynarzy. Codziennie okoo smej rozlega si
wzdu play okrzyk handlarza skupujcego puste butelki, przyblia si, Julia nasuchiwaa,
woa swoje gara- feiro przed ich domem, stuka motkiem w kawaek elaza dla wikszego

efektu i potem znowu oddala si, i fale rozbijajce si z haasem o skak nadbrzen
pochaniay ostatnie echa jego przecigego, charakterystycznego e. Pani Klara, chocia nie
przyznawaa si do tego, rwnie nasuchiwaa zbliajcego si nawoywania. Okrzyk
garafeiro zla si z tym czasem, czasem po wyjedzie Popiela, jak to nazyway
dziewczynki. I potem zawsze przypomina t epok. Pani Klara chciaa doczeka si
momentu, kiedy Julia sprzeda butelki, i baa si go troch. Oznaczaoby to moe, e Julia ich
porzuca. Raz nawet Julia wezwaa garafeira. Kriss nagle zacz kopa obok miejsca, gdzie
pochowana bya Filina, pani Klara przepdzia go trzymanym w rku wachlarzem. I wanie
wtedy wszed do ogrdka mody, kawowy, bardzo pikny brunet z malutkimi wsikami. By
to w handlarz. Ale Julia nie zgodzia si z nim co do ceny. Zreszt nawet nie yni w co
zabra tak duej iloci butelek i obieca, e wrci za par dni. Julia powiedziaa mu, e nie
ma po co wraca, jeeli chce pa
ci grosze za rwnie pikne butelki, ale on powiedzia, e wrci. Butelki na razie zostay...
Mila take jeszcze nie wyjecha, przychodzi co par dni do Bohdanowiczw.
Przychodzili i pastwo Kowalscy, i jeszcze par osb z konsulatu. Van der Vliedt bywa
prawie co dzie, a od czasu do czasu przyprowadza z sob Dor, ktra byla zupenie
spokojna i czasami a zanadto cicha. Goci nie brakowao nigdy w domu na play. Howard
teraz jako przycich, ale wydawa si coraz modszy. Wida te byo, e starania Nair koo
jego osoby poczynaj go denerwowa. Nair jednak zdawaa si tego nie spostrzega. Czsto
teraz byk w dobrym humorze, pomagaa Julii przy zajciach domowych i gadaa bez koca.
Opiekowaa si Kleopatr, chocia zarzucaa jej niewdziczno i obojtno, zabieraa j do
swego pokoju i czstowaa tam mlekiem. Ale Kleopatra uciekaa od niej i wracaa do Julii, u
ktrej spaa.
Ku swemu najwikszemu zdumieniu pani Klara odkrya fakt, e to Nair odsaniaa w
dymnik wielokrotnie zamykany i w ten sposb umoliwiaa Kleopatrze odwiedzanie tajemniczej loy, z ktrej moga ledzi ruchy map. Ale na Kasi nie robio to ju najmniejszego
wraenia. Po mierci Filiny bardzo zagodniaa, powesela i mona j byo zabiera do patio
i nawet do ogrdka przed domem: nie robia najmniejszych prb ucieczki i chodzia za pani
Klar trzymajc si jej spdnicy.
Nair zaprzyjania si rwnie z bliniaczkami, bya dla nich bardzo uprzejma, przynosia
im owoce, a czasami nawet wychodziy razem we trzy do miasta po zakupy.
Pewnego dnia jednak Nair zrobia potworn awantur. Pani Klara posyszaa ze swego
pokoju wielkie krzyki w patio, pobiega wic tam czym prdzej. W cieniu pasiastej markizy
ujrzaa Nair, Juli i przystojnego handlarza szkem. Gestykulowali wszystko troje bardzo
ywo, a Nair krzyczaa tak szybko wymawiajc wyrazy, e pani Bohdano wieowa nie moga
zrozumie, o co jej chodzi. Od czasu do czasu syszaa tylko sowo butelki. Podesza bliej,
spytaa, co si stao.
Nair wzburzona zwrcia si ku niej.
Julia sprzedaje moje butelki. To niemoliwe, ja na to nie pozwol. To s butelki pastwa
Howard.
Jak to, Julio? spytaa pani Klar.
Czy ja wiem, jakie to butelki Julia wzruszya ramionami. Przeszkadzaj mi w
spiami.
Przecie miaa nasze butelki, marynarskie.
Tamte ju dawno sprzedaam.
Tu wmiesza si w rozmow garfeiro.
Ja nic nie wiem, prosz pani, panna Julia mnie zawoaa. Pani Klara popatrzya na niego
uwanie: Ju wie, e
panna Julia... pomylaa. Zwrcia si do Nair:
Niech Nair pozwoli sprzeda te butelki, pienidze Julia pani zwrci. A po c maj sta

w spiami. A i panu gara- feiro te si przydadz... takie adne butelki to majtek...


Nazywam si Manuel wtrci modzieniec z wsikami.
Nair nie dala za wygran.
Nie chodzi mi o butelki, tylko e panna Julia (bardzo podkrelia to panna Julia) bierze
cudz wasno. To s butelki pana Howarda i nie sprzedam ich bez jego wiedzy.
Na ten argument pani Klara uwaaa za stosowne si wycofa. Odesza z powrotem na gr,
zostawiajc tych troje w gorcej rozprawie. Mczyy j takie domowe drobiazgi. Po niejakim
czasie zjawia si Julia.
Po c braa butelki Nair? spytaa pani Klara.
A bo mi przeszkadzay w spiami twierdzia z dziwnym jakim uporem Julia.
Pani Klara spojrzaa uwanie na swoj wychowank.
Przystojny ten garafeiro powiedziaa. Jak on si nazywa?
Manuel mrukna Julia wycierajc kurze. A potem dodaa: A bo on, ciociu, jest z
lepszej rodziny, tylko jego
ojciec zbankrutowa. Nie mg si uczy, nawet czyta i pisa nie umie, zacz wic
handlowa butelkami-., i nawet mu si niele powodzi.
Skd ty to wiesz wszystko? spytaa zdziwiona Boh- danowiczowa.
On mi opowiedzia cae swoje ycie.
Aha, no to dobrze.
Pani Klara szukaa swoich biaych nici, ale ich w koszyczku do roboty nie byo.
Pewnie mi te smarkate zabray. Czy dzieci s w domu? spytaa Julii i nie czekajc na
odpowied posza do pokoju bliniaczek.
Obie pannice leay na swoich kach z gowami wtulonymi w poduszki.
Co si wam stao? spytaa spokojnie pani Klara.
Madzia i Zosia podniosy gowy z poduszek. Pakay.
A, bo my jestemy nieszczliwe jkna Madzia.
Gupie jestecie, nie nieszczliwe. Czycie nie bray moich nici?
Nie braymy powiedziaa Zosia.
Na pewno?
Na pewno.
Pani Klara wrcia do swego pokoju. Zastaa tam jeszcze Juli, ktra nie cieraa kurzw,
tylko staa, swoim zwyczajem, nieruchomo porodku pokoju, nie wypuszczajc de- reczki z
rki.
Kochanie powiedziaa ze sztuczn agodnoci pani Klara nie widziaa moich
nid?
S, na komodzie powiedziaa Juli, jakby budzc si ze snu.
Dlaczego wic nie mwisz?
Mwiam, ale doda nie syszaa.
Dziwne rzeczy dziej si w naszym domu zauwaya pani Klara i wziwszy nid z
komody posza na d do patio.
Przyszed pan Howard z miasta, usiad obok niej i oprcz:
good aftemoon, nic nie powiedzia. W usposobieniu pana Howarda nastpia znowu inna
faza: by yczliwy, umiechnity, ale raczej powany, zamyla si czsto i bardzo mao
mwi. Bya to jednak jaka inna maomwno ni na pocztku znajomoci z
Bohdanowiczami.
Pan Henryk to konstatowa co chwila, mimo e pani Klara si irytowaa:
Dlaczego ty zawsze interesujesz si usposobieniem Howarda! Stary nudziarz...
Pani Klara zapaa na sobie zdziwione i rozalone spojrzenie najstarszej crki.
No, moe nie nudziarz, ale co on nas obchodzi? To jest obcy czowiek.
Obcy czowiek moe si sta bliszy od brata powiedzia z namysem Henryk na

przykad Floris... Ja nie wiem, jak my sobie damy rad w Polsce bez niego westchn.
Tatu tyle mwi o tym wyjeidzie do Polski... rzucia Lilka bawic si kwiatkiem a
wszystko takie nierealne.
A co, nie chciaaby wyjecha do Polski zagadn ojdec.
Nie, teraz nie obojtnie powiedziaa Lilka.
Pani Klara spojrzaa na crk. Oczy jej w tym momende pobiegy gdzie daleko, jakby
zobaczya zbliajc si z oddali wielk chmur czy dziwnego ptaka. Teraz przypomniaa
sobie ten wzrok.
W tej chwili pan Howard take patrzy w przestrze,~ale poniewa mia wypuke oczy
krtkowidza, nie wygldao to, jakby widzia chmur czy ptaka, ale raczej mysz lub wstrtnego baracca, amatora bielizny. Pani Klara szya wanie dla
Henryk jedwabn koszul. Milczenie trwao do dugo, wreszcie pan Howard zapyta:
Czy panna Lilka jest w domu?
Nie, posza na pla odpowiedziaa Bohdanowi- czowa.
I znowu zapado senne milczenie. Pani Klar specjalnie odczuwaa dzisiaj upa.
Widocznie serce mam osabione pomylaa trzeba si napi soku
pomaraczowego mocno osodzonego, duo cukru pomaga. Wstaa i kadc na stoliku
jedwabne rkawy zobaczya, e Howard w dalszym cigu wytrzeszcza oczy w przestrze.
Pomiarkow si jednak i spojrza na ni ze sabym umiechem.
Pjd, przynios soku pomaraczowego powiedziaa i pan si napije.
Jednak kiedy wrcia, Howarda na dawnym miejscu nie byo.
Wyszed na pla. Gdy tylko min ogrdek willi Gardenia, spostrzeg Lilk siedzc
na skace. Na naszej skace *7 pomyla. Skierowa si bez wahania w tamtym kierunku.
Od strony play atwo byo wej na ten duy kamie, od morza spada on urwiskiem. Lilka
nie odwrcia si, kiedy nadszed, nie popatrzya na niego, gdy usiad przy niej.
Wiedziaam, e pan przyjdzie powiedziaa po dugiej chwili.
Howard milcza, stanowczo nie mia dzisiaj usposobienia do gadania. Przed nimi
rozcigna si zatoka Guanabara, nacignita jk zote ptno. Miasto, w nocy bliskie, teraz
odsuno si w niebiesk mglisto. Najbliej sterczay kolosy, trzydziestopitrowe
ministerstwa, potem niebieszczay ogrody Tijuki i puszcza wznoszc si a po nagi szczyt
Corcovado. Tam zmierzao zachodzce soce. Pachniao morzem i ananasami. Pojedynczy,
wysoko leccy sp urubu wyglda raczej na motyla aobnika.
Pikny wieczr powiedzia wreszcie Howard.
Jak co dzie ze znudzeniem westchna Lilka.
Chciaaby pani odmiany?
Oczywicie... Ojciec wybiera si do Polski jak czajka za morze.
A nie pojechaaby pani do Anglii?
Lilka po raz pierwszy tego wieczoru popatrzya na Howarda. Powiedzia to bardzo
zwyczajnie i popatrzy na zachd soca za grami.
A pan jedzie do Anglii? spytaa Lilka.
Pojechabym... z pani szepn prawie.
A c paska brazylijska kariera? umiechna si dziewczyna.
Jestem jeszcze mody... znowu prawie westchn Howard.
Jeszcze mody zamiaa si ju wyranie Lilka. Mnie niepotrzebna jest paska
modo...
Dlaczego? spyta Howard.
Bo pana i tak kocham... zupenie spokojnie i nie poruszajc si powiedziaa
dziewczyna.
Dugi jeszcze czas tkwili na skale, nieruchomi jak roliny. Wiatr podnoszcy si przy
zachodzie unosi tylko kosmyki powych wosw na gowie Lilki. Wreszcie Howard obj

Lilk, przycign j ku sobie i pocaowa. Potem siedzieli jeszcze czas jaki przytuleni do
siebie, znowu bez sowa, a do zachodu soca.
Wanie w tej chwili wybiegy bliniaczki z ogrdka, woajc za sob Krissa:
No, chod, chod, ty ospalcze! woaa Madzia. Co za leniwe psisko 1
Ktiss powoli wyazi z furtki. Ale Zosia spostrzega co innego, pocigna siostr za rkaw:
Patrz 1 zawoaa.
Przez chwil stay nieruchomo, obserwujc siostr i Howarda siedzcych na skale. Kriss
skorzysta z tego, aby si wycofa z godnoci w cie dziedzica. Dziewczynki cofny
si take, ale gwatownie pobiegy do ogrdka i ukryy si w kcie, na awce za wielkim
hibiskusem, zalewajc si zami.
Tak znalaza je Nair, ktra krcia si po patio i po ogrdku, wszc jak pies w lesie.
Domylaa si, e co si dzieje.
Co si stao? Moje dziewczynki! Panienki moje! Co si stao? Czemu paczecie, oczkw
szkoda przemawiaa do dziewczt, wreszcie usiada midzy nimi, obja je i gaskaa po
gowie; dziewczynki tuliy si do jej nader obfitego ona.
To ta Lilka | zacza Madzia.
Obrzydliwa jdza dorzucia Zosia.
Zabraa nam naszego pana Howarda.
Ale skde on wasz? udawaa zdziwienie chytra Nair.
Bo my si obie kochamy w panu Howardzie.
A on nic nie widzi, tylko Lilk i Lilk. Co on zobaczy w tej dziewczynie? Szpetna jak
noc padziernikowa.
Jakie wy gupie z aoci w gosie powiedziaa Nair jakie wy gupie. Przecie
pan Howard, nasz pan Howard, ma swoj on.
Ale ona go porzucia.
Moe nie tak bardzo porzucia, jak jemu si wydaje.
Jak to? spytay obie bliniaczki jednoczenie.
Ja wiem tajemniczo szepna Nair ja co par dni widuj senhor Evellyn. Ona ma
ju dosy tamtego gagatka, mody i rozpieszczony...
A przystojny? rzeczowo spytaa Madzia.
Gdzie tam... chuchro takie Nair widocznie cenia dobrze zbudowanych mczyzn.
Ja jej wszystko opowiadaam, co si tutaj dzieje. Sodoma i Gomora.
Pani Klara wesza do ogrdka.
Madziu, Zosiu woaa UJka... gdziecie si wszy- scy podzieli? Kolacja ju
zaraz... Julii te nie ma. Co to wszystko znaczy? Pan Howard ju dawno wrci...
Musz i powiedziaa Nair wstajc gniewnie. Dobrze, prosz pani! zawoaa
do Bohdanowiczowej.
Musz i, ale po kolacji przyjdcie do mojego pokoju... moje drogie dziewczta 1
dorzucia caujc bliniaczki po kolei w czoo. Mam wiee manga, przyniosam dzi z
targu... przyjdcie i przyniecie Kleopatr, przygotowaam dla niej mleczko...
I szybko migna przez o kwiecone krzaki.
IX
Mino jeszcze par tygodni, dni ulatniay si jak woda pod wpywem tropikalnego soca,
pan Henryk przyjeda, wyjeda. Szyny ukadano teraz koo Bello Horizonte, to byo blisko, niecae osiemset kilometrw. Dora znowu zapada na zdrowiu. W miesic po opisanych
wyej wypadkach pani Klara siedziaa w swoim patio w towarzystwie Mili. Kriss lea u jej
stp rozwalony, wystawiajc na publiczny widok swj opity bia skr gruby brzuch. Coraz
mniej zwierzt byo w domu na play. Ostatnio Julia wychodzc za m zabraa przyjacik
Krissa, Kleopatr; osowia od tego czasu i nie goni papug. Kasia siedziaa na drzewie wole
oczy tu nad gow pani Klary.

Bo Julia wysza za m za Manuela, za garafeira.


Nie pojad do Peru powiedziaa pewnego dnia pani Klarze tutaj te jest duo do
roboty... na przykad...
Co, na przykad? spytaa pani Klara zawisajc wzrokiem na ustach Indianki.
Na przykad nauczy czyta i pisa Manuela.
Manuela? Po co?
Jak to, po co? Julia znowu stana bezradnie porodku pokoju. Manuel jest
moim narzeczonym. Wychodz za niego za m.
Opowiadajc o tej scenie Mili pani Klar czerwienia si i jkaa. Zdawao si jej, e jest w
tym jaka nieokrelona win | jej strony, e Julia nie pojechaa do zakonnic do Peru, aby
pracowa w swojej ojczynie, z tymi ludmi, ktrzy nie znaj przecierade.
Mila umiecha si dobrotliwie.
I ja te auj powiedzia. No, ale wysza sobie za Mulata. Dobre i to... Do Polski
bycie jej przecie nie wzili.
A wanie? A jak twoje papiery?
Wszystko w porzdku. Czekaem,- bo czekaem, ale wreszcie doczekaem si. Wanie
si przyszedem poegna, statek odchodzi pojutrze. A wy kiedy?...
Pani Klara spojrzaa na Mil z przeraeniem.
Ile ty masz lat waciwie? spytaa po chwili.
Moesz nie pyta, bo i tak nie powiem. Bardzo duo...
I chce ci si zaczyna ycie na nowo?
Jak to, na nowo? Ja moje polskie ycie zaczem od takiego... pokaza niewysoko od
ziemi to teraz bdzie dalszy cig. Kade ycie trzeba jako zacz i skoczy... doda,
bo pani Klara milczaa a w Polsce ludzie take nie znali przecierade... Moe i teraz nie
znaj...
Oho... szepna pani Klata.
Nie, ja tak mwi tylko... bo mi si zdaje, e im trzeba pomc. Uciekalimy kiedy,
pamitasz, Klara? Jakemy si na okrcie spotkali? A pikna byal A moda...
Za grami, za lasami... powiedziaa Klara.
No, wanie. Wszystko nie potrzebuje zostawa za grami, za lasami. A po co mi te
kopalnie srebra w Boliwii? Na Amerykanw mam pracowa?
Wic jedziesz? powiedziaa pani Klara po pauzie.
A jad... Widzisz, e jad.
Nie odzwyczaie si?
Odzwyczaiem... to z powrotem si przyzwyczaj. Do Boliwif si przyzwyczaiem... do
tego piekielnego Peru nie mogem jako... Przyzwyczaj si i do swoich... Julii mi troch
szkoda, niby ona nie moja, ale jakby moja crka... zabralicie mi j!
I troch zmarnowalimy... westchna pani Klata.
Czemu? Nie... Jaki inny los mgby j spotka?... Ksiniczk by nie moga zosta...
C ona by innego moga robi po waszym domu, gdyby nie spotkaa swojego gara- feira.
A tak uczy go czyta i pisa... gotuje mu ry i fion... Bdzie miaa dzieci...
Pani Klara spojrzaa na Mil.
I to ju wszystko?
Niech si jej niczego nie zachciewa pomau powiedzia Mila. Wiesz sama, Klara,
jak to bywa...
Oj, Mila, nie bd zoliwy szepna do aonie. Kasia chrzkna, wyplua na do
pestk jakiego owocu
i rzucia ni w pani Klar. Pestka uderzya o st, podskoczya i spada na podog.
Te zwierzta te trzeba porozdawa.
Pani Klara powiedziaa to z przyzwyczajenia, bo ju tych zwierzt nie byo duo. Przyszed

z gbi domu Henryk. Przyjecha na dwa dni z Bello Horizonte. Zacz mwi gorczkowo,
jak gdyby nie chcia da doj do sowa staremu emigrantowi:
Strasznie kradn, nim si par kilometrw podkadw uoy, to pitnastu urzdnikw
musi si obowi. Grubo obowi. Zupenie nie do wytrzymania...
A ty co? Nie obowie si? spyta Mila.
Moesz by spokojny, a przydaoby si, przed podr...
No, wic jedziecie? pyta Mila.
Oczywicie odpowiedzia Henryk unikajc jego wzroku.
Kiedy si wybieracie?
Pani Klara machna rk.
Niedugo ju, niedugo zamia si Henryk niech tylko ta budowa si skoczy.
Ale jak tak dalej pjdzie, to budowa nie skoczy si i za rok powiedzia Mila.
Wanie w tej sprawie przyjechaem zakrci si po
patio Henryk, jakby tu mg co zaatwi wanie... eby przyspieszy budow... No, a
gdzie dzieci?
Dziewczynki s w szkole popoudniowej powiedziaa pani Klara a Lilka zaraz
przyjdzie, jest w swoim pokoju. Od kilku dni zamyka si caymi godzinami w swoim
pokoju...
A Julia?
Juli jest u siebie umiechna si pani Klara.
A wanie, e nie jest u siebie rozleg si gos przy drzwiach przyniosam cioci
troch mngw postawia na stole koszyczek i ocieraa sobie chusteczk szyj i kark.
Znowu dzi gorco. Manuelowi przynieli ze wsi dodaa a dziewczynki tak lubi
mango. Niech ciocia sobie wyobrazi, Kleopatra ma kocita. Nieduo, czworo... O, wuja- szek
przyjecha! przywitaa si z panem Henrykiem.
Juli staa przed stolikiem, a wszyscy patrzyli na ni pytajcym wzrokiem. Klarze wydawao
si, e Julia z wikszym ni zwykle wysikiem wymawia polskie wyrazy.
Julio, zapominasz ju po polsku z alem powiedziaa do niej.
Ale cioci si zdaje... zawahaa si Juli i znowu sta bezradna.
TJsidie, moje dziecko.
Bo j chciaam wanie wzi kilka polskich ksiek.
Mil si umiechn.
We ode mnie z szafy powiedzia pan Henryk.
W tej chwili Kriss poruszy si i zaszczeka. Kasia sposzya si i przeskoczya na wysz
ga, tam usiada w cieniu, e ledwie j mon byo zauway. Bystrymi oczyma ogldaa
scen, jaka si rozgrywaa na dole.
Przez ogrdek, a potem rozdzielajc bia rk frdzl zawieszon na drzwiach wesza
wysoka, bardzo pikna osoba w maym kapelusiku na gowie. Skina do zebranych i zatrzymaa si do daleko od paristwa Bohdanowiczw.
Czy mog mwi z pani Bohdanowicz? spytaa po angielsku.
Jestem powiedziaa pani Klara wstajc i wycigajc rk.
Jestem pani Howard powiedziaa przybya i nie podaa rki pani Klarze. Zreszt w
prawej trzymaa parasolk, | w lewej ma, bia torebk.
Niech pani usidzie zaprosia j pani Klara zuytko- wujc wycignit do do
zapraszajcego gestu.
Pani Howard usiada. Usiedli wszyscy i przez chwilk panowao milczenie. Kriss
obwchiwa parasolk pani Howard. Pani Klara rzucia niespokojnym okiem na ga
drzewa, na ktrej przed chwil jeszcze siedziaa Kasia.
Jestem pani Howard powtrzya wyniosa osoba jestem wacicielk tej willi, a
poniewa jest mi ona teraz potrzebna, chciaam zapyta, jak prdko mogliby si pastwo std

wyprowadzi?
Pani Klara poczua, e blednie. Bezradnie spojrzaa na ma.
Pan Henryk podnis brwi.
Potrzebna pani jest ta willa? spyta.
le si moe wyraziam pani Howard zwrcia si do niego i na jej cienkie wargi
wybieg umiech zupenie czarujcy po prostu wracam tutaj z powrotem i wanie chciaam si spyta...
Mila wtrci w tej chwili:
Teraz bardzo trudno o mieszkanie w Rio de Janeiro.
Wanie. Dlatego te przyszam uprzedzi...
Pani Klara nie mylaa o niczym innym, tylko o urodzie pani Howard. Bya to wysoka,
szczupa brunetka o pocigych, bardzo prawidowych rysach i ciemnych, ale nalanych
wiatem oczach. Ubrana bya troch staromodnie, pod dziewitnasty wiek. Jej biaa, lekka
suknia spadaa do nisko, prawie do kostek, wosy miaa z tyu podpite do gry i
uwieczone miym kapelusikiem z pirami, nasunitym troch na czoo. Rce miaa do
due i niezwykle pikne.
Spojrzaa na Mil swoim uroczym wzrokiem i potem znowu zwrcia si do pani Klary:
Mwia mi Nair, e zwierzta pastwa poniszczyy niektre meble. Czy mogabym
prosi o remont?
Pani Klara bezradnie rozoya rce.
To ju jest spraw mojego ma powiedziaa.
Pan Henryk chrzkn.
A czy pani pragnaby wnie si prdko?
Jak najprdzej.
Pani Howard z pogard odtrcia parasolk nos Krissa, ktry wdrowa teraz wok wolantu
jej spdnicy. Pies odsun si.
Nie chciabym pani nic obiecywa powiedzia Bohdanowicz musimy si rozejrze
po miecie. Pani wie rodzin mmy Hczn.
Tak umiechna si zawsze czarujco pani Howard do Henryka i caa przy tym
menaeria.
Kasia siedzca wysoko na gazi jak gdyby rozumiaa, e to o niej mow, chrzkna par
razy z niezadowoleniem. Julia ukradkiem pogrozia jej palcem.
O, zwierzt mamy coraz mniej odpowiedzia uprzejmie Bohdanowicz podbity
urokiem umiechu pani Howard.
A czy pan Howard?... spytaa pani Klara.
M mj jest o wszystkim powiadomiony bardzo oficjalnie powiedziaa pani
Howard. Omwilimy cakowicie t spraw.
Damy pani natychmiast zna, jak tylko co znajdzie- my powiedzia Henryk.
A to doskonale wyrzeka pani Howard i podniosa si. Wszyscy poszli za jej
przykadem. Moja misja jest jak gdyby skoczona. Pastwo mi dadz zna przez Nair.
W tej chwili na grze trzasny drzwi i Lilka do haaliwie zbiega ze schodw.
Mamusiu... zacza, ale w tej chwili spostrzega nieznajom i zatrzymaa si
porodku patio.
Moja crka, pani Howard powiedziaa pani Klara. Lilka przygryza doln warg. Pani
Howard skina gow,
obrzucajc przy tym Lilk spojrzeniem od gowy do stp. W jej wietlistym wzroku
odmalowaa si i ciekawo, i tiumf, i pogarda. Przez chwil, drobn chwil, trwaa w milczeniu, a potem odwracajc si do wszystkich powiedziaa sodkim gosem, przecigajc
nieco sylaby:
Good-bye 1

Rzucia jeszcze jedno spojrzenie na pana Henryka i skierowaa si pynnym ruchem ku


wyjciu. Po drodze raz jeszcze Kriss zaplta si jej pod nogi i znowu odsuna go parasolk,
tym razem z wyranym zniecierpliwieniem. Po chwili tylko lekki dwik paciorkowych
frdzli wiadczy o tym, e tu kto przechodzi. Lilka zawrcia bez sowa i powoli wesza na
schody. Pani Klara usiada na swoim miejscu i troch bez sensu braa do rki to kbek nici,
to noyczki. Julia si rozpakaa. Mila wzi j za rk.
Julciu powiedziaa pani Klara c ci do gowy przychodzi? Wanie dzisiaj mi
w szkole mwiono, e jest jakie czteropokojowe mieszkanie przy ulicy Reina Elisabeth.
Trzeba si bdzie dowiedzie.
Julia zaciskaa donie.
ebym ja tylko dostaa w apy t przeklt Nair powiedziaa.
X
Pani Klara siedziaa w maym pokoju swojego nowego mieszkania, niestety, nie przy ulicy
Reina Elizabeth, tamto byo za drogie. Mieszkali teraz w wskiej uliczce starego miasta, w
upalnym i dusznym domu, w ktrym nie byo ani patio, ani ogrdka. Wielkie drzewo
jcrandy przed oknami, cae okryte fiokowymi kwiatami, mwio, e to ju padziernik.
Julia urodzia Manuelowi syna, nazwali go na cze pani Kiary Clark. Kasi dawno odstawiono do ogrodu zoologicznego, a Lor i Glori bliniaczki
osobicie odwiozy do wielkiej klatki z papugami stojcej przy dworcu lotniczym. Widziay,
jak je z pocztku wrogo przyjy dotychczasowe obywatelki podnisszy wielki gwar, a
potem pogodziy si z nimi i dopuciy do misek z wod, gdzie Lor natychmiast wymya si
ca, powtarzajc: Nie bj si, Lora, nie bj si! Remont pokojw zniszczonych przez
mapy pochon lwi cz pienidzy przeznaczonych na powrt do Polski.
Jako teraz Henryk nie mwi o powrocie w zamyleniu powiedziaa pani Klar do
Florisa Van der Vliedt, ktry przechadza si swoim zwyczajem z kta w kt, rozbijajc si
0 graty.
Cianiej tu u wasmruknni na praia di Calatrava.
Klara nie odpowiedziaa. Zbliaa si szsta godzin, nudny
1 stay termin wczesnego zmroku. Przed ni na stoliku leay nie tknite poczochy
bliniaczek, przeznaczone do cerowania.
Czasem ju mi si niczego nie chce westchna pani Klara i coraz trudniej mi
zbiera si do roboty. Lekcje poranne mnie mcz i zdaje mi si, e nigdy, nawet w Peru, nie
dokuczao mi tak gorco...
Trzeba, ebycie ju wyjechali bez przekonania powiedzia Floris.
Drzwi odskoczyy jak spryna. Kriss je otworzy. I on si nudzi w tym ciasnym
mieszkaniu.
Jk zdrowie Dory? spytaa obojtnie pani Klara.
Jak zawsze, moe troch lepiej. Dostaa ostatnio rumiecw.
Malujesz co?
Mam teraz zamwienie. Chc, ebym wymalowa wszystkie porty Brazylii. Bdzie to
uyte jako reklama... nie pamitam ju, czego, ale nie turystyczna. Musz teraz powczy
si po tym kraju. Ten cykl ma si nazywa: Poezja brazylijskich portw.
Bdziesz w Recife?
Oczywicie. A dlaczego si pytasz?
Tak sobie. Panny nie wracaj.
A gdzie s?
Bliniaczki w szkole... ucz si kroju i szycia.
Naprawd? A Lilk?
Lilka pracuje w biurze.
Gdzie? Chyba nie u Howarda?

Nie. W skadzie futer na Presidente Vargas. Od dwch dni...


Wiesz? Spotkaem Howardw.
Gdzie?
: W niedziel. Koo anglikaskiego kocioa. Widocznie szli na naboestwo.
Jak wygldali?
Bardzo przykadnie... i bardzo sztywno. Howard mia ten dawny, urzdowy wyraz
twarzy. Podpiera si laseczk i by na ten upa w czarnym ubraniu. Wspczuem mu.
Dlaczego? Dla nich okres burzy min. Dopynli do portu...
Van der Vliedt zatrzyma si w swojej wdrwce i pochyli si nad pani Klar.
A propos portw powiedzia dlaczego pytaa mnie o Recife? Ty nigdy nie
zadajesz pyta bez powodu.
Pani Klara pogrzebaa w koszyczku do szycia i wydobya czerwony papierek depeszy.
Rozwina go i rzucia okiem na tre.
Nie, to nie t powiedziaa to depesza od starego Mili, z Gdyni. Nareszcie dojecha.
Po czym poszukaa jeszcze. Znalaza inn depesz i podaa j malarzowi.
To ta dodaa.
Floris rozoy papier i podszedszy do okna przeczyta, potem bez sowa odda to pani
Klarze. Klara popatrzya n niego pytajco.
No i co? powiedzia malarz i pooy sw do na ramieniu przyjaciki.
Chyba pojedziemy. Moe Lilka zostanie... zobaczymy... Potem Klara zamylia si
trzymajc robot w rce. Wreszcie raz jeszcze wzia depesz do rki i przeczytaa:
Dostaem skierowanie do Recife. Roboty potrwaj okoo szeciu miesicy. Czy
przyjedziecie?
Henryk
Dugie lata nie widziaem mojego kuzyna Edwarda. Tote kiedymy si zetknli nos w nos na
mocie Concorde w Paryu, wprawdzie poznalimy si od razu i serdecznie do siebie
ucieszyli, ale przez dugi czas tylko klepalimy si po plecach i zapewnialimy siebie, e
nicemy si nie zmienili. By to oczywicie nieprawda. lata, ktre nas dzieliy, byy tak
dugie i tak obfite w zdarzenia, e rczej dziwi by si najeao, emy jednak w
zmienionych naszych rysach odkryli wieo tych twarzy, jakiemy mieli przed sob
podczas ostatniego naszego spotkania. Edward przeszed jak to mwi Rosjanie przez
ogie, wod i przez trby miedziane. A kada z przygd, kada z cikich prac, prawdziwie
Herkulesowych, zostawiaa na jego obliczu warstw pamici w postaci zmarszczek, zgrubie,
skrzywie i Bg wie jeszcze jakich ladw, w ktre zbroi si czas, aby dokona spustoszenia
naszej modoci. Mimo to w oczach widnia blask siy i pewnoci siebie ten sam, jaki mnie
zawsze u Edka tak bardzo zadziwia jeszcze wtedy, kiedymy razem mieszkali, z
studenckich czasw. Nie umiaem si pozby uczucia, e mnie mj kuzyn nie bardzo w owej
epoce ceni, a mwic prociej e mnie nie lubi za to wszystko, co w mojej naturze byo
mikkoci, saboci i atwoci rezygnowania. Bd co bd, przetrwalimy obydwaj
bardzo cikie cigi i oto stalimy naprzeciwko siebie na paryskim mocie nie bardzo
wiedzc, od czego rozpocz rozmow.
Wreszcie jednak rozpoczlimy j w sposb gwatowny i nieporzdny, jak to w takich
wypadkach bywa, skaczc od wspomnie najwczeniejszej modoci do tego, co si wczorajszego wieczora odbyo w Paryu. Wreszcie Edward postanowi zabra mnie do siebie,
mieszka bowiem niedaleko,
i tam przy butelce czerwonego wina opowiedzie wszystko po porzdku. Oczywicie byo to
najsuszniejsze rozwizanie sprawy. Mj ywot bieg do monotonnie, a chocia okupacja
mnie nie oszczdzia, to nie mogem si rwna w bogactwie wrae i przey, cierpie i
walk, jakie przeszed mj stryjeczny brat. Zaczo si to przed wojn, w Legii Cudzoziemskiej, a skoczyo na Mauthausen, w czasie penym grozy i najtrudniejszym do

przebycia, ktry zostawi najgstszy i najciemniejszy osad na piknej twarzy Edwarda.


Jak we wszystkich minionych zdarzeniach, rzeczy cikie i straszne zmieszay si z
ponur grotesk albo i wrcz z humorystycznymi szczegami, ktre jeszcze czarniejszymi
czyniy cienie wadztwa hitlerowskiego faszyzmu na caym kontynencie Europy. Edward
opowiada mi swoje dzieje do pnego wieczora, a i potem, podczas caego mojego pobytu w
Paryu, czsto wracalimy do jego malutkiego pokoiku przy rue St. Dominique, do butelki
porto i do opowiada nigdy si nie koczcych, a zawsze bardzo urozmaiconych.
Z tych wszystkich makabrycznych i zawiych opowieci specjalnie jedna utkwia mi w
pamici, przez swoj grotesko- wo i zabawny scenariusz nadajca si moe bardziej ni
inne do utrwalenia na pimie. Bya to anegdota z czasw pobytu Edwarda w Marsylii, dlatego
te zatytuowaem j histori prowansalsk.
A oto jak mi j opowiada mj kuzyn:
W pocztkach roku 1941 dostaem rozkaz przedostania si do Marsylii i ustalenia si
pod jakimkolwiek pozorem. Pod przybranym nazwiskiem zamieszkaem tam i dostaem
zajcie w miejskich zakadach oczyszczania. O wicie towarzyszyem ciarwkom
zbierajcym kuby ze mieciami sprzed domw rdmiecia, zamiataem ulice, kosiem
trawniki na zielecach i czasami pomagaem miejskim ogrodnikom. Zabierao mi to osiem do
dziesiciu godzin dziennie, ale nie przemczao zanadto. Zreszt nie byem zbyt gorliwym
strem czystoci i -nie wybiem si na czoowe miejsce wrd pracownikw
zakadu. Domylasz si pewnie, ze nie byo to jedyne moje zajcie. Inne i to dlatego
przebywaem w Marsylii polegao na zbieraniu w tym miecie ochotnikw na przeszwarcowanie do Anglii i przekazywanie ich raz na dziesi dni kapitanowi rybackiej barki, ktra
przybijaa do brzegu w okolicach Marsylii, przybywajc z Gibraltaru. W wigili kadej takiej
wyprawy musiaem jak i mj jedyny pomocnik obej adresy, ktremy otrzymywali od
naszych zwierzchnikw, wyznaczy punkty zborne poza granicami miasta i wreszcie
wyprowadzi cay oddziaek na umwione miejsce. Kto wie, jak obszernym miastem jest
Marsylia, ten atwo si domyli, ile si musiaem nachodzi i ja, i mj towarzysz, aby to cae
bractwo zorganizowa. Byli to przewanie Polacy, ale nie brak byo i Francuzw, i Anglikw,
a nawet i innych narodowoci. Zebrawszy od dwudziestu do trzydziestu chopcw, ukrywao
si ich w przybrzenych krzakach i zarolach czy te kamieniach, bo brzegi morza w okolicy
Bandolles nie s bardzo gsto zaronite, i czekao si przez kilka nocnych godzin, a gdzie
ju hen ku witaniu kapitan stateczku wypuszcza wietln rakiet wywoujc westchnienie
ulgi: Nareszcie!
Kapitan owego stateczku przysa mi niedawno swoj fotografi, ... aby jak powiada
mg pan major przypatrzy si moim rysom, ktrych pomimo tylu naszych spotka nie
mg dostrzec w ciemnoci. Poczciwina swoj upin ozdobi dwoma karabinami
maszynowymi, jak gdyby nie chcc uchodzi za bark czysto ryback, bo przecie tylko dla
dekoracji mogy suy owe mordercze narzdzia. W razie potrzeby uycia niewiele by si
zostao z owej gibraltarskiej ajby.
Bya pikna prowansalska wiosna, kiedy udaem si na umwione miejsce spotkania wraz z
moim pomocnikiem. Tramwajem dojechalimy do samego koca, na ulicach jeszcze si
uwijali ludzie, chocia godzina policyjna nadchodzia. Ale ludek marsylski, zawsze
oywiony, zwaszcza w pikny
wieczr majowy, nie chcia i do domw, jeszcze chopcy i doroli rzucali kulami grajc w
boule, jeszcze pikne marsylianki ocigay si swoim specjalnie wielbionym przez
prowansalskich poetw powolnym krokiem pod cieniem platanw pokrytych wieymi
bladozielonymi limi, jeszcze dzieci z jazgotem biegay po szarych trotuarch i rozrzucajc
papierki przysparzay mi na jutro roboty. Spieszylimy si, aby przed godzin wyroczn by
daleko od miasta. Poza granicami Marsylii, wybierajc raczej ustronne drogi, nie spotkalimy
nigdy adnej podejrzanej osoby i Stre porzdku publicznego dotychczas nigdy nas nie

zaczepili. Ta sama droga bya wyznaczona dla naszych pasaerw. Mijalimy ich
zazwyczaj idcych po dwch lub w pojedynk, a oni powoli, ocigajcym si krokiem, niby
od niechcenia, dyli naszymi ladami, zmierzajc w wyznaczonym kierunku. Wszyscy oni
byli uzbrojeni, a niektrzy, szelmy, wkadali od razu mundury, rozpinajc dla niepoznaki
guziki lub chowajc do kieszeni czy pod bluzy wojskowe rzemienie. Na miejscu
rozmieszczalimy ich w pewnym oddaleniu od brzegu, ale nie bardzo ich rozpraszajc, gdy
chodzio o to, aby barka jak najprdzej moga by zaadowana i jak najszybciej opucia
niezbyt gocinne dla niej brzegi Francji.
Tym razem miaem do przeprowadzenia dwudziestu dwch chopcw, samych Polakw, z
ktrych czterech przybyo z kraju przez Wgry i Wochy piechot, nie umiejc ani swka w
adnym jzyku prcz polskiego. Jak oni to zrobili, nie mam pojcia, i jakim cudem uniknli
zatrzymania po drodze nie wiadomo. Jak tacy trafiali do odpowiednich ludzi i na takie
wanie przeprawy jak moja, to zostanie na zawsze tajemnic.
Noc bya ciepa i pikna, oczywicie bezksiycowa. Rozmiecilimy chopcw
pomidzy kamieniami i w krzakach pachncego miodem arnowca, ktry by w penym
kwiecie. Dlaczego u nas arnowce nie pachn, nie rozumiem. Sam z moim pomocnikiem
usiedlimy sobie w maym wgbieniu
i wybauszalimy gay na spokojne i ciemne morze, chocia przed zupenym ciemnieniem
si mowy nie mogo o tym by, aby zabysa zbawcza rakieta. Nad naszymi gowami widnia
jeszcze may gaik, w ktrym pieway sowiki, fala szemraa rozbijajc si o brzeg, sowem
pachnca noc prowansalska ogarniaa nas ca swoj kras.
ciemniao si powoli, a wreszcie zrobio si bardzo czarno. Nie wida byo nic, sowiki
piay w ciemnoci, mnie si spa chciao potnie, trzeba byo uy caej siy woli, aby
wci wytrzeszcza oczy w tym kierunku, gdzie miaa zabysn rakieta. Mam wraenie, e
mj towarzysz otwarcie drzema, a moe i ja przez chwil ustpiem przemocy snu, bo w
kadym razie blask, ktry mi lun nagle w oczy, by zupen niespodziank. Nie by to,
niestety, blask rakiety. Potna latarnia rczna owietlaa mnie i mojego pomocnika w caej
okazaoci i gos spoza latarni odezwa si gwatownie:
Hej tam, wy, co wy tu robicie?
Zerwalimy si na rwne nogi. Za blaskiem latarni migay czapki i guziki andarmw.
No, gada 1odezwa si drugi gos. Cocie za jedni?
Chciao mi si mia i paka, kiedy powiedziaem:
Jestemy turyci!
Jeden z andarmw zarechota demonicznie:
adni mi turyci! O pnocy czatuj przy drodze! Czemu do hotelu nie idziecie?
My im pokaemy hotel! przerwa mu pierwszy. No, jazda na drog i marsz z
nami! doda nie spuszczajc z nas oka swej latarki.
Podszedem ku andarmom i pochylajc si poufnie ku jednemu z nich powiedziaem:
Niech si panowie tak nie stawiaj, prosz lepiej spojrze za siebie.
andarmi odwrcili si na pitach i momentalnie owietlili noc za sob. Z ciemnoci
wynurzya si grupa moich pasa
erw i lufy ich broni skierowane w naszych nieproszonych goci. Zanim jeszcze pad
spord zgromadzonych onierzy spokojny gos: Rce do gry, andarmi wykonali
rozkaz, tym samym wiato latarni poszo w gr i otoczyy nas ciemnoci.
Zgasi latark zawoaem widzc, e snop wiata bijcy w gr jest dostatecznie
mocny, aby przywabi jeszcze kogo. andarm wykona rozkaz.
Wtedy zagraa moja latarka, znacznie sabsza. Jej wiato wygarno z mroku grup
dobrze zwart, chopcy bez sowa, ale szybko rozbrajali flikw , ktrzy stanli nam na
drodze.
Obszuka ich dobrze I powiedziaem.

Rozkaz 1 zabrzmiao w cieniu kilka gosw. Po chwili przynieli mi ndrmskie


rozpylacze, pistolety i paczki naboi.
Co z nimi zrobi? spyta mnie jeden z onierzy.
Odprowadcie ich na razie na stron i schowajcie w krzakach. Pilnowa jak oka w
gowie, a niech ktry z nich si ruszy...
Rozumiem, panie majorze odpowiedzia ten sam gos.
Po chwili jednak rozmyliem si i kazaem ich przyprowadzi do siebie. Ukryty w moim
skalnym gniazdku owietliem z blisk twarze obu andarmw i przypatrzyem im si do
woli. Byy to zwyczajne, na pozr dobroduszne twarze burujw francuskich, jeden z nich
mia wsy. Byli bardzo bladzi i trzli si jak w febrze; wiedzieli, e to nie przelewki.
No i co ja z wami poczn, panowie? powiedziaem z woln.
Niech nas pan puci powiedzia jeden z nich. I tak was znajd.
Znajd albo i nie znajd zamyliem si chwil.
Jeden z nich, modszy, przystojny i zdrowy chop wida
nietutejszy, bo duy i blondyn domyli si, po comy tutaj przyszli.
Nie powiemy swka o kontrabandzie powiedzia.
Jaka kontrabanda? Co wy sobie mylicie? Wpadlicie w rce regularnego oddziau
armii polskiej powiedzia mj pomocnik.
Oh, la Pologne, cest une nation chevaleresque rzuci utarty frazes starszy z
andarmw.
Chevaleresque nie chevaleresque, ale si was powiesi. Jzyka w gbie nie utrzymacie, to
pewne.
andarmi wyprostowali si.
Nie macie prawa powiedzia modszy.
Odpowiedzia mu zgodny chichot zgromadzonych za kamieniami chopakw. Powiodem po
nich wiatem latarki. Gowy ich sterczay ponad skaami tworzcymi moje ukrycie. Nie
mieli si tylko ci czterej, co przybyli z Polski: nie rozumieli ani sowa z naszej rozmowy.
Moecie wybra rzuciem wreszcie. Albo powiesimy was na miejscu, albo
pojedziecie ze wszystkimi do Anglii. Inaczej nie moemy by pewni.
Dla andarmw obie alternatywy wydaway si jednako grone, podr do Anglii
przeraaa ich nie mniej od nagej mierci. Raptem starszy, ten z wsami, poruszy si
gwatownie, twarz jego znika mi z okrgu wiata. Zanim zorientowaem si o co chodzi,
poczuem jego wargi na mojej opuszczonej doni. Uklk i caowa mnie w rk. Pocign za
sob modszego.
Panie mwi gwatownie, z mocnym poudniowym akcentem panie... generale.
Niech pan nas puci. Jean powiedzia do modszego pro i ty pana generaa. Dajemy
sowo francuskiego onierza, e pary z ust nie pucimy. Przysigamy...
Przysigalicie take na wierno Republice powiedzia mj pomocnik.
Ukryty w ciemnoci chr odpowiedzia aprobujcym szmerem.
Na wszelkie witoci...
Marius powiedzia modszy daj spokj, nie ma co, trzeba gin.
Ja mam on i picioro dzieci, mam medal za liczn rodzin, mam matk staruszk,
ma pauvre mre... nie zabijajcie nas.
r Ja te mam on i dziecko... chlipa Jean.
Nikt was nie zabija. Pojedziecie sobie do Anglii. O onach bdzie si pamitao. Bd
otrzymyway pensje. Panie poruczniku zwrciem si do mego pomocnika prosz
zapisa ich nazwiska i adresy. Trzeba bdzie da im zna i zaj si kobietami. A wy,
chopcy, zerwijcie im wszelkie dystynkcje, najlepiej bdzie przebra ich do cywila. No, no,
panowie powiedziaem do andarmw, ktrzy nie rozumiejc moich sw znowu poczli
ciska mnie pod kolana.

Allons, allons, nic wam nie bdzie, odwiedzicie w Anglii swoich znajomych...
Zostaniecie tam do koca wojny...
Do koca wojny... jkn Marius. A kiedy ona si skoczy?
*- Moja ona... westchn Jean.
I dugo by jeszcze prosili i bagali, ale kazaem ich zabra, zdj z nich mundury i dla
wszelkiej pewnoci powiza sznurkami. Jako zeszo nam na tym tyle czasu, e anim si
spostrzeg, jak wytrysa przed nami w ciemnociach niebieska rakiet. Zwizanych jak
barny przetransportowano na bark, a usta trzeba byo im zatka, bo usiowali krzycze.
Zaadowanie odbyo si cicho i sprawnie, kapitan pokwitowa mi dwch andarmw i
zawrcilimy w stron miasta zupenie uspokojeni. O wicie ju zamiataem Cannebire. Mj
porucznik odwiedzi wdowy po andarmach, nakaza im spokj, wypaci im pewne sumy
na ycie do tej modszej to potem podobno nieraz wraca, bo okazaa si bardzo przystojna.
No i c? spytaem. To wszystko ?
Jeszcze ci mao ? Edward z umiechem spoglda na mnie. Co za przygoda I
No, taka sobie zauwayem. Opowiadae mi inne, ciekawsze rzeczy.
Tak, bo jeszcze ci nie powiedziaem wszystkiego. Po wojnie spotkaem w Marsylii...
Kogo? Tych andarmw?
Nie, jednego tylko, tego starszego. Modszy sprawuje jak wysok funkcj w Maroko.
Jak to?
No, wanie. Stary Mariusz ucisn mi rk, tak a brzkny wszystkie ordery na piersi,
a mia ich sporo. Dzikuj panu majorowi, panu zawdziczam to wszystko niedbaym
gestem wskaza brzczce dekoracje no, i cae moje stanowisko. Okazao si doda
Edward i moi andarmi stali si znakomitymi, wybitnymi gaullistami. Pierwsze
dekoracje wrczy im osobicie genera de Gaulle za bohaterskie przedostanie si z Francji do
Anglii. Trzeba jednak przyzna Mariusowi, e mia poczucie humoru i zamiewa si do ez
nad nasz wspln przygod, gdymy siedzieli przy winie w oszklonych werandach
Cannebiere.
Musz doda powiedzia na zakoczenie e ulica bya rwnie niedbale
wymieciona jak za moich czasw.
Patii Perli Quintana
W tym samym momencie, kiedy okrt jego krlewskiej moci Beagle, bryg o dziesiciu
dziaach, pod dowdztwem kapitana marynarki krlewskiej Fitz Roya, ktry to bryg mia
sobie powierzone zadanie badania Patagonii i Ziemi Ognistej oraz wybrzey Chile i wysp
Galapagos, zawin do ujcia rzeki Rio Negro, pooonego w rodkowej czci Argentyny,
majc na swym pokadzie midzy innymi modzieca dwudziestoczteroletniego o piknej
zocistej brodzie, noszcego nazwisko Karola Dafwina genera Juan Manuel de Rosas, ten
sam de Rosas, ktrego obraz w postaci Michaa Archanioa powalajcego czarnego smoka
widziaem w Muzeum Saavedra w Buenos Aires, wysany na poskromienie Indian przez rzd
argentyski, znajdowa si w obozowisku nad brzegiem rzeki Colorado, o piset mil
angielskich od stolicy. Rzek Colorado, nieco mniejsza od Rio Negro, przepywa na pnoc
od tej ostatniej pomidzy spadzistymi brzegami, z ktrych poudniowy stanowi wysokie
urwisko.
Wyldowawszy w malutkiej osadzie noszcej dzisiaj nazw Carmen de Patagones, a
wwczas, w roku 1833, bdcej ostatni na poudnie osad Argentyczykw, Karol Darwin
dowiedzia si, e. genera de Rosas, zamierzajc skrupulatnie wypeni powierzone sobie
zadanie oczyszczenia olbrzymich przestrzeni pampw rozcigajcych si na rwninach
pomidzy La Plat a Patagoni z Indian, nkajcych osiedla i kolonie, estancje hiszpaskich
osadnikw w prdkich marszach wraz z ca sw armi, skadajc si po wikszej czci
z Mulatw i Metysw oraz z garci Indian sprzymierzonych, stan nad Rio Colorado,

pozostawiajc na drodze do stolicy w odlegoci dziennej podry od siebie drobne zaogi,


ktre stanowiy tym sposobem czno pomidzy kwater generaa a Buenos Aires.
Poniewa zaoga brygu zajta bya na czas duszy pomiarami chronometrycznymi i
Beagle mia pozosta przy ujciu Rio Negro przez par tygodni, Darwin postanowi
skorzysta z ustalonej przez generaa cznoci i wraz z jeszcze jednym Anglikiem przyczy
si do grupy piciu gauchw udajcych si do Buenos Aires przez niezmierzone stepy
pooone na pnoc od Colorado. Tym sposobem chcia pozna centraln cz Argentyny i
powrci do stolicy tego pastwa, ktr ju odwiedza podczas postoju Beagle w ujciu La
Platy, w Maldonado i Montevideo. Zdaje si, e mody uczony znalaz w stolicy jaki specjalny magnes, cho w swych historycznych zapiskach milczy
o tym dyskretnie. Zarwno pierwsze myli o swych genialnych teoriach, jakie si poczy
rodzi w umyle Darwina podczas tej kilkoletniej podry dookoa wiata, jak i w magnes
w Buenos Aires pizyczyniay si do tego, e w wyprawie przez ld Poudniowej Ameryki
gwnie poszukiwa samotnoci i okazji do rozmyla. Chwile tych rozmyla odnajdywa
Darwin w ciszach wieczornych przystankw i noclegw pod goym niebem, ktre mu tak
smakoway. Zwaszcza zapamita sobie pierwszy nocleg, zaraz po miniciu drzewa
Walleechu. miertelna cisza rwniny, psy pilnujce obozu, cygaska grupka gauchw,
cielca sobie posanie wok ogniska, pozostawiy w mej pamici pisze w swoich
notatkach ostro zarysowany obraz tej pierwszej nocy...
W dzie rozpraszay jego uwag zjawiska przyrody, zwierzta coraz to spotykane na
drodze: pdzce jelenie i guanaki, i przemie aguti ktre dzisiaj skacz, jak to sam
widziaem, po zielonych trawnikach ogrodu zoologicznego w Buenos Aires a wwczas
budziy podziw modego przyrodnika swoj zajcz mordk i sarnimi nkami. Zamylenie
Darwina przeryway jednoczenie i rozmowy, i zabawy piciu gauchw, z ktrych tylko
jeden przekroczy czterdziestk i po
ucza zarwno swych modych towarzyszy, jak i obu Anglikw, dzielc si swymi stepowymi
dowiadczeniami. W drodze tej pozna przyszy autor dziea O powstawaniu gatunkw
niezwyk zrczno stepowych pasterzy w sposobie uywania przez nich osawionych
boks, dwch kamiennych kul na sznurkach, ktre umiejtnie rzucone oplty- way nogi
uciekajcego w znacznej nawet odlegoci zwierzcia.
Nie mniejsz atrakcj w tej trzydniowej podry byy take opowiadania odwanych
strzelcw. Kryy one przewanie wok najbardziej palcego wwczas zagadnienia
zagadnienia Indian. W poudnie pierwszego dnia drogi jedcy na rwninie paskiej jak st,
okrytej nisk rolinnoci i ostr traw pampy, spostrzegli na horyzoncie olbrzymie drzewo,
ktre wznoszc si na bezkresnym stepie wydawao si jeszcze potniejsze.
Walleechu powiedzia wskazujc na najstarszy gaucho.
Byo to wite drzewo Indian, na ktrym zawieszali ubogie dary i wota: cygara, chleb,
kawaki misa lub pasy materiau. Najubosi wycigali ze swych zwietrzaych poncho
wenian nitk i zawieszali j na gaziach olbrzyma. W tej chwili drzewo stao bezlistne, ale
powiewajce jak babim latem nieskoczon mnogoci nitek i paskw wypowiaych tkanin.
Czarno-biae plecionki, jakimi przepasuj sobie wosy kobiety z plemienia Arauko,
wiadczyy o tym, e przybywali tutaj mieszkacy dalekiego Chile. Rzeczywicie, guchowie
objaniali Anglikw, e organizatorami oporu Indian przeciwko Biaym byli Araukanie
zamieszkali w rodkowym Chile, nad rzek Bio- -Bio, elazne plemi potnych kacykw,
ktrzy od trzystu lat zalewajc krwi swoj i swoich wrogw rodzinne skay i lasy nie
poddali si przemocy hiszpaskich konkwistadorw. Obecnie, wobec wyprawy generaa de
Rosas, Indianie raukascy zorganizowali co w rodzaju zbirki wszystkich plemion
stepowych u siebie dziki czemu wyprawa gauchw z Darwinem moga wzgldnie be2piec2nie pr2emier2a stepy pomidzy Rio Negro a
Rio Colorado.

Zreszt nasi podrni przekonali si, ze genera de Rosas zabezpiec2y si i z tej strony
r2eki, wysunwszy przed siebie tak sam placwk, jakie porozstawia pomidzy swoim
obozem a stolic kraju. Drugiego dnia pod wieczr natknli si jedcy na 2iemny wa, a
rac2ej pewnego rod2aju wznie- sienie, na ktrym ustawiono dwa skr2ane namioty. By to
posterunek armii de Rosasa skadajcy si 2 c2terech onierzy Mulatw i ich poruc2nika
Mur2yna. onierze opowied2ieli gauchom, e tej nocy min ich posterunek do silny
oddzia- ek Indian, nie spostrzeg on ich jednak i pomkn dalej w stepy. Na uwag Darwina,
e mogli ich wymordowa, onierze si zamieli.
Przecie oni s prawie bezbronni powiedzia jeden z nich maj tylko swoje
kopie chuzo i bols. A my mamy to... i podnis do gry, pokazujc Darwinowi, pikny
karabinek manchesterskiej roboty.
Porucznik-Murzyn okazywa gociom wiele serdecznoci. onierze i guchowie
przydybli w tym stepie jak zabkan krow i wieczorem upieczono j przy ogniskach
rozpalonych obok namiotw. Gry misa dymiy w misach przed uczestnikami uczty. Darwin
podziwia ilo misa, ktre mogli spoy Argentyczycy. Murzyn-porucznik, urodzony
jeszcze w Afryce, usiad pod namiotem i spoglda raczej ze wstrtem na to jedzenie. Nigdy
nie spotkaem tak grzecznego i uprzejmego czowieka jak ten Murzyn zanotowa Darwin
tote tym wiksz odczuwaem przykro, e nie chcia siedzie z nami przy
Zaimprowizowanym stole.
Trzeciego dnia pod wieczr wdrowcy stanli nad rzek Colorado. Z drugiej strony
prdu, widzieli to dobrze z urwistego brzegu, rozciga si obz generaa. Na oko by to
zamt ruchu nieporzdnych barakw strzeszonych trzcin, wszystko ogrodzone pasem
wysokich, sprzonych acuchem wozw,
krytych pciennymi budami. Przeczekali, a rzek przepynie olbrzymie stado klaczy,
poganiane z obu brzegw przez gau- chw trzaskajcych w olbrzymie bicze i pokrzykujcych
gronie. Dopiero kiedy piekielny chrobot, kwik i parsk tego stada miny ich, przeprawili si
przez rzek w najwszym i najpytszym miejscu. Na brzegu zaatakowa ich p gaucho, p
onierz w kraciastej koszuli i w frdzlowatych skrzanych spodniach. Zaprowadzi ich
bezporednio do kwatery generaa de Rosas i odda w rce adiutanta czy sekretarza. Ten
siedzia przy stole zbitym z tarcic, przy jednej wieczce, i na pozdrowienie Darwina mrukn
co niezrozumiaego. Podnis gow i wyniole spojrzawszy na modego przyrodnika
rozpocz surow indagacj, kto zacz, co i jak, i po co przyby do obozu. Darwin przerwa te
pytania podajc mu owo lai- sser-passer wydane mu przez rzd w Buenos Aires. Adiutant
mrukn znowu lekcewaco pod adresem tego rzdu ale wsta i wyszed z papierem do
przylegego pokoju. Po chwili wrci odmieniony i powiedzia, e genera bardzo rad i prosi
jutro do siebie na godzin jedenast.
Podrnych zaprowadzono do rancha naprdce zbitego z desek i po czci splecionego z
chrustu. Gospodarzem tego locum by stary Hiszpan, onierz dowiadczony, jak to mona
byo wywnioskowa od pierwszego na spojrzenia. Podrnym podano misy, naprzd z
gorcymi podrobami, potem z patami dymicej woowiny z wetknitymi w nie patyczkami.
Gauchowie chwytali za patyki i ogryzali miso. Potem puszczono w ruch blaszane naczynie z
yerba mate.' Wszyscy po kolei brali w zatuszczone usta dzibek czajnika.
Mr Harris wzdraga si to uczyni, Darwin, przyzwyczajony do grubych marynarskich
obyczajw, wychyli spory yk tego pynu. Wyda mu si obrzydliwy.
I tutaj rozmawiano o Indianach. Hiszpan, jak i jego towa- warzysze, nie wtpi, e genera
wytpi ich doszcztnie. Niektre, ale bardzo nieliczne szczepy ratoway si od zagady
przyczywszy si do ponurej bandy de Rosasa i okupujc ndzne ycie braniem udziau w
polowaniu na pobratymcw. Jeden z takich sprzymierzecw podjecha pod rancho starego
Hiszpana podczas wieczerzy. Ko jego mia uzd ze srebrnych drucikw, a sam Indianin mia
ostrogi i rkoje noa rwnie srebrne. Byy to najpodasze przedmioty dla Indian;

sprzeda widocznie za nie swoich braci.


Mwiono take wiele o generale de Rosas, generale gu- chw, jak go nazywano, gdy
w modoci zadawa si tylko z gauchami i gospodarowa w olbrzymim majtku i niezliczonych ganaderiach swego ojca. Popularno sw zawdzicza znakomitej konnej jeidzie i
umiejtnoci ujedania dzikich rumakw. Kiedy wypdzano stado nie ujedonych koni,
Juan Manuel siada okrakiem n poprzecznej belce nad bram corralu. Wybiera na oko
jakiego rebca, skaka mu na kark i po paru godzinach bez sioda i uzdy sprowadza
ju obaskawionego z powrotem z zagrod. Rosas cieszy si niezwyk mioci swych
rozbjnikw-onierzy, ju wwczas tworzc wrd nich szczeglniej oddane sobie grupy
zwane kolbami kukurydzy guchowie widzieli teraz w nim przyszego dyktatora kraju,
przy ktrym mogliby si obowi.
W Paragwaju doktor Franci poradzi sobie ze wszystkimi opowiada jeden z
onierzy przy yerb mte i panuje jak jaki krl...
Stary Hiszpan, gospodarz, zagwizda sceptycznie.
Widziaem ja ju takich krlw mrukn potem do Darwina i wiem, jak to
smakuje. Nie darmo uciekaem spod Moskwy, si nieg za mn kurzy...
Okazao si, e stary suy w armii napoleoskiej i chodzi na Rosj w 1812 roku. On
jeden odnosi si z niechci do rozmw o przyszym panowaniu de Rosas.
Opowiadania te podnieciy wyobrani Karola Darwina, tote uda si na spotkanie z
przyszym dyktatorem z prawdziw ciekawoci. w adiutant-sekretarz, ktry wczoraj
prbowa mu imponowa, skwapliwie zaprowadzi go do generaa. W izbie, cakowicie obitej
purpurowymi dywanami, panowa zaduch i kocielny zapach woskowych wiec. wiato
dzienne nie dochodzio do tej komnaty.
Darwin ujrza nieduego czowieka z wielk gow, na ktrej si wznosia chmura
widocznie przy pomocy sztuki utrefionych wosw. Ubrany by w osiowe spodnie, czerwony
kawaleryjski kubrak, biae jedwabne poncho zarzuci na ramiona teatralnym sposobem. Oczy
mia zimne, niebieskie i usta wskie jak usta wa, mocno zacinite. Sta porodku
pokoju, ale zaraz usiad na czym przypominajcym krzeso kurulne i poprosi Darwina, aby
take usiad. Obok tego krzesa stao par zydelkw obitych czerwonym aksamitem z
frdzlami.
Pierwszy odezwa si de Rosas i Darwina uderzy jego sztucznie ciszony i jak gdyby
senny gos. Adiutant sta nieruchomo przy drzwiach, wycignity jak struna.
Bardzo zaszczycony jestem zacz genera kwiecist i nienaturaln w jego ustach
kocieln hiszpaszczyzn odwiedzinami im pana, panie Darwin. Ma pan polecenie
mojego rzdu w Buenos Aires, ale dla mnie jest waniejsze, e jest pan poddanym jego
krlewskiej moci krla Anglii Jerzego IV.
Darwin pomyla, e w tej chwili panuje ju William IV, ale nie mrugn okiem.
Czym mog panu suy? spyta de Rosas. w.*-.
Darwin poprosi o paszport na przejazd przez pamp, do
Buenos Aires i pozwolenie na otrzymywanie pocztowych koni w tej drodze, i to zarwno dla
siebie i Mr. Harrisa, jak i dla innych swych towarzyszy a take jucznych koni pod bagae.
Ale oczywicie odpar genera bez umiechu i zwrr ciwszy si do adiutanta
doda: Zaatwisz to natychmiast. - Adiutant zasalutowa i wyszed. . .. j
Ma pan due bagae? zapyta genera.
Osobiste niewielkie. Ale jestem naukowcem i zbieram okazy. Mineray, owady,
zwierzta... Mj baga ronie w drodze.
Genera spojrza na Darwina.
Nauka dobra to rzecz powiedzia ja sam jej mao liznem. Ale tak, prawd
powiedziawszy, na co to panu?

Jak to: na co?


Pan jest piknym modziecem, dobrze uoonym, silnym tu Rosas obrzuci
wzrokiem szerokie bary i zot brod Karola z bogatego angielskiego domu. I zamiast
zaj si jak poyteczn dla ojczyzny spraw, wczy si pan z gauchami... Czy to warto?
Nauka jest wielk spraw powiedzia zdumiony chopiec.
Rozumiem przerwa mu prawie Ross. Nauka, tak jak mi to mwili ksia, gdzie
byem przez dwa lata. Filozofia, acina, Cycero... rozumiem. Ale zbieranie mineraw i
owadw? Czy to jest nauka?
Darwin wzruszy ramionami.
To jest czytanie w otwartej ksidze przyrody, a czytanie w ksidze przyrody jest nie
tylko nauk, jest sztuk, jest odkrywaniem tajemnic.
Czy wszystkie tajemnice naley odkrywa? jak gdyby samego siebie zapyta przyszy
dyktator.
Darwin si zarumieni.
Poznawanie przyrody zapewni szczcie ludzkoci powiedzia zapalczywie.
Naprawd? A w jaki sposb?
Jeli pascy gauchowie bd wicej wiedzie, bd poznawa prawa natury, bd lepiej
walczy...
To nie jest takie pewne.
A Indianie potrafi si lepiej broni paln Darwin.
Ach, tak z wolna powiedzia d. Rosas-. -r-.-A .pan
myli, e szczcie ludzkoci zaley od tego, eby Indianie umieli si broni?
Tego nie powiedziaem wycofa si Darwin.
Indianie przede wszystkim nie broni si, jak pan mwisz, ale napadaj na nas,
atakuj nas, nie pozwalaj nam pracowa. A od pracy naszej zaley cywilizacja tego kraju.
Uprawa pl, hodowl byda. Oni nie przepuszczaj nikomu, ani kobietom, ani dzieciom...
Niedawno jeden z dzikich zamordowa czteroletniego synka tego mojego adiutanta, ktrego
pan tu przed chwil widzia. Zdyba go bawicego si za palisad i obci mu gow noem.
By to Indianin ju ucywilizowany, pracowa spokojnie na polach tego adiutanta, wraca do
domu z roboty, gdy spotka tego maego... I oto dzika natura wzia gr. Takim ludziom nic
nie pomoe paska nauka... Nie zbliy ich do szczcia.
Dlaczego ?
De Rosas spojrza na Darwina uwanie.
. - Bo sami si sw natur od wszystkiego, co jest cywili- zacj, postpem, drog naprzd
ludzi wolnych, oddzielaj. Oni nie mog istnie tak jak inni ludzie. Ich trzeba tpi 1
Tote pan, generale, zdaje si tpi ich z prawdziw sztuk. Opowiadano mi
nadzwyczajne rzeczy. Nawet kobiety wzite w niewol zabijacie..
Genera wsta i przeszed si po pokoju. Darwin mylay e audiencja skoczona, i chcia
si podnie rwnie. De Rosas wstrzyma go ruchem rki.
Niech pan siedzi powiedzia. Czy pan nam broni prawa osaniania naszej
egzystencji ? Przecie gdybymy- ich nie tpili jak szczurw, musielibymy z powrotem
emigrowa do Hiszpanii. Oni by nie dali nam tu. istnie. Gdybymy ich nie tpili, oni
wymordowaliby nas bez litoci.
Przecie to wycie zajli ziemie tych Indian si. Moglicie je przecie od nich
wykupi.
Wykupi? zimno powiedzia de Rosas tak jak podobno kapitan waszego okrtu
kupi na Ziemi .Ognistej
dziecko za guzik z perowej masy? Czy mierzy pan ludzko Indian na guziki?
Rzeczywicie Ksawery Button, indiaski pupil kapitana Fitz Roya, kupiony by od swych
rodzicw za cen perowego guzika. Karol Darwin zarumieni si i wsta ze swojego zy-

delka.
Pan genera jest dobrze poinformowany powiedzia ironicznie.
De Rosas opanowa si. Podszed do duego stou, gdzie leay mapy, i dwiema rkoma
rozprostowa rulon, na ktrym bya narysowana rodkowa cz Argentyny z niebieskimi
yami Rio Negro, Rio Colorado i Rio Salado.
Wskazujc na kraj ten de Rosas powiedzia:
Niech pan popatrzy, na tej rwninie mog powsta naj- yniejsze pola, najlepsze
estancje, najbogatsze hodowle... to kraj mlekiem i miodem pyncy. A te dzikusy nam
przeszkadzaj !
Oni te pragn y powiedzia Darwin. Trzeba si z nimi uoy!
Czy Anglicysiteukadajzpodbijanymikrajami? spyta genera.
Raczej tak powanie powiedzia Darwin. Cierpkie uwagi generaa rozgnieway go
nieco.
Czy widzia pan, generale, europejskie konie? -^ zapyta nagle, z bliska patrzc w oczy
rozmwcy.
De Rosas wzruszy ramionami.
Widziaem i c z tego?
Czy porwnywa je pan z tutejszymi?
Oczywicie.
X widzi pan jk rnic?
Tutejsze s na og wysze, pcin maj suchsz, gowa
poduna i garb na nosie bardziej zaznaczony... rnice s
wyrane.
Ale przecie wasz kontynent nie zna koni przed przybyciem Hiszpanw. Konie, ktre
hodujecie w waszych cortalach, pochodz od koni importowanych z Hiszpanii. Zmieniy si wic w cigu trzech i p
wiekw. Przystosoway si, panie generale, przystosoway si do klimatu, gleby, warunkw,
w ktrych istniej... rozumie pan, generale?
Nie rozumiem.
W naturze istnieje mono odmiany, doskonalenia si, rozumie pan? wiat nie by
stworzony jednorazowo, wiat staje si codziennie. Zmienia si z kadym momentem, staje
si lepszym, nowym wiatem. Jeeli zwierz si udoskonala jakie perspektywy otwiera to
przed czowiekiem.
De Rosas sta porodku wybitej czerwieni dywanw komnaty i patrzy przez chwil bez
sowa na mwicego do podniesionym gosem Anglika. Nagle krzykn:
Do!
Darwin zatrzyma swj potok sw. Wstydzi si pniej tego, e stan z otwartymi
ustami i tak trwa przez chwil.,
Ja rozumiem, jakie perspektywy otwiera pan przed czowiekiem. Perspektywy buntu,
rewolucji. Rozumiem i nie chc tego sucha 1 A pan, czy pan rozumie, co to jest
posannictwo? Co to jest odpowiedzialno za losy narodu? Mnie nic nie obchodz dalekie
obrazy szczliwoci, ktre pan roztacza przede mn. Za dugo czeka na takie rzeczy. Mnie
obchodzi dzie dzisiejszy, to, co si dzieje w tej chwili i tutaj. Mnie obchodzi moje wojsko i
zadania, jakie mam wykona. Czasami silna jednostka musi wzi na swoje barki
odpowiedzialno za losy caego narodu. Gdyby tu, na mj obz napadli Indianie i wyrnli
nas co do nogi Argentyna przestaaby istnie. Pan rozumie, e w tej chwili ja i moje
pastwo to jedno?
Darwin wycofa si znowu do swojego krzesa i usiad. By baidzo zdziwiony i moda
krew graa mu w yach. Z ga- piowatym wyrazem twarzy, cay czerwony, nie spuszcza oka
z generaa. Wreszcie opanowa si i wzruszy ramionami.

Wic dlatego mordujecie w pie pracowitych wacicieli


tych obszarw, ktre mi pan pokaza na mapie. Jakim prawem?

Prawem siy zawoa Juan Manuel, teatralnym gestem


podnoszc rk, tak e biae poncho spado mu na plecy; podtrzyma je jak tog.

Widziaem Indian ucywilizowanych cign Darwin


widziaem w Carmen de Patagones. Widziaem, cocie zrobili z miedzianego syna pampy, z
syna Araukanii penej rde. Przecie gdyby na nich nawet te achmany zastygy w brz,
powstayby najpikniejsze posgi wiata.* To krlewscy dziedzice... A wycie im dali
lenistwo, choroby, wdk, syfilis... I wreszcie mier.
De Rosas uspokoi si. Podszed do biurka.

To jest konieczno, wysza konieczno! To jest w- * nie


moja misja, obron cywilizacji chrzecijaskiej. Tym
ucywilizowanym, jak pan ironicznie powiada, niesiemy najcenniejszy skarb chrztu i wiary.
Niech mi pan wierzy, niektrzy z nich potrafi to oceni.
W tej chwili wszed adiutant.

Paszporty i rozkazy pocztowe ju przygotowane powiedzia.


Darwin wsta.

Bardzo mi byo mio pozna tak uczonego modzieca


powiedzia genera wycigajc do do Karol. Jestem ogromnie wdziczny paskiemu
rzdowi za poparcie, jakiego mi udziela.
Darwin skoni si.

Widziaem wasze karabiny powiedzia.


1 skierowa si ku wyjciu.

Ale, ale zatrzyma go de Rosas pan jest pozbawiony


wiadomoci ze wiata: czy pan sysza, e ostatnio
acie powane kopoty na Nowej Zelandii? Toczy si tam
* Oryginlne sowa Darwina.
prawdziw wojn, krajowcy powstali przeciw gubernatorowi.
Darwin zatrzyma si przy drzwiach i raz jeszcze z dum spojrza na de Rosasa.
Dzikuj panu generaowi za wiadomo powiedzia i wyszed.
Za progiem wzruszy ramionami. Mrukn:
Te porwnanie: Hiszpanie i... Anglicy.
A wrciwszy do kwatery zanotowa w dzienniczku:
Podczas caej audiencji genera Juan Manuel de Rosas nie umiechn si ani razu.
Jako materia do tego opowiadania, oprcz wspomnie osobistych, posuyy mi prace
antropologiczne Bronisawa Malinowskiego, broszura J. J. Rogiskiego o Mikoaju
Mikoajewiczu Mikucho-Makaju oraz niektre szkice reportaowe dziennikarzy francuskich
i angielskich.
W ostatnich czasach adna ksika nie wywara na mnie tak duego wraenia, nie nasuna
tylu myli i wspomnie, co pamitnik modoci Konstantego Pustowskiego noszcy tytu
Dalekie lata, tak wietnie przeoony z rosyjskiego przez Jdrzejewicza. Nie tylko z
powodu doskonaej prozy znakomitego pisarza ale dlatego ze jest to ksika o mojej take
modoci. W tym samym miecie i w tym samym roku koczylimy | Paustowskim
gimnazjum i wywouje on z otchani niepamici te same zdarzenia, ktre ca modzie wczesn poruszay jak mier Tostoja czy zabjstwo Stoy- pina a nawet odmalowuje
tych samych ludzi, ktrzy stali u kolebki jego i mojego pisarstwa i ktrzy w moich pamitnikach o ile je kiedy napisz to samo zajliby miejsce, co w ksice pisarza radzieckiego.
Na jedno tylko nie mog u Pustowskiego si zgodzi, a mianowicie na tytu. Dalekie lata?
Panie Konstanty! a gdzie to takie dalekie lata? Lata modoci nie staj si nigdy dalekie,
zawsze obecne i wiecznie ywe, i mimo e dziel nas od tamtych czasw tak olbrzymie

zdarzenia, jak dwie wojny i Wielka Rewolucja Rosyjska, zdaje mi si, e to wszystko, co
opisuje Paustowski, dziao si wczoraj, przedwczoraj, przed tygodniem.
Taki pogrzeb Stoypina, n przykad. Jak ywe widz przed nami sierpniowe soce na
kopuach Pieczerskiej awry i rozcignity sznur uczniw, ktrzy przez par godzin czekali
na orszak aobny pod murami cerkwi. Paustowski, jak to dopiero teraz prawie po
czterdziestu latach wiem, sta ze swoj szko zaraz koo nas. A mymy wszyscy omawiali
to zdarzenie jak pomruk zbliajcej si burzy. Mj przyjaciel Jura zosta wtedy w sidmej klasie i powodu wielkiej liczby opuszczonych lekcji i
tkwi w linii czekajcych uczniw do daleko ode mnie. Jednak przekradem si w jego
stron i rozpoczlimy jedn z tych nigdy nie koczcych si rozmw, jakie si prowadzi
tylko z przyjacimi modoci. Rozmowa tabya pamitna i z tego wzgldu, e wtedy Jura po
raz pierwszy wspomnia mi o swoim stryju, ktrego nazywa diadia Kola. By to jeden z
najznakomitszych podrnikw rosyjskich. Do tematu tego mielimy jeszcze powrci.
Jak powszechnie wiadomo, w pamici naszej zostaj nie tylko wielkie zdarzenia, ale
czasami we wspomnieniach wyryje si jaki zwyczajny, obojtny dzie i nagle po latach
pamita si nie tylko kolor nieba i przebieg maych, nic nie znaczcych zdarze, ale po prostu
czuje si zapach tego poranka, poudnia czy wieczoru, w ktrym si nic nie zdarzyo, ktry
zapad w serce na wieki, moe dziki swojej przecitnoci.
Tak pamitam wanie zwyczajny dzie, sobot, kiedy pojechaem na boisko piki nonej,
aby przypatrzy si grze naszej klasy, ktra mierzya sw si z sm klas Korpusu
Kadetw. Dzie by ju jesienny, w par tygodni po pogrzebie Stoypina, ale mia w sobie t
wiosenn si, wiosenn barw, ktre czasami, czyni z dni jesiennych co bardzo cennego,
troch wyzywajcego, jak gdyby losu postawionego na ostatni kart. Dzi jeszcze mgbym
narysowa lini brzzek z pokymi limi, grup drzew jak na obrazach Niestiero- \?
a-'zbiegajcych ze wzgrz i prost sylwet gmachu Korpusu Kadetw. ,
Byo tak ciepo, e mona byo siedzie na trawie. Znalelimy | Jur miejsce troch z
boku, gdzie siatka bramki zasaniaa nas poniekd od niespodziewanego ataku piki i leccych za ni graciy. Nie bardzo uwaalimy na przebieg gry, chocia nasi najblisi przyjaciele
ze skry wyazili, aby wpakowa kadetom gola. W par lat potem bili si z tymi kadetami ju
nie a1 arty. - Rozmow nasz zaczlimy natychmiast od diadi Koli. Mona sobie wyobrazi, jak w
naszym wieku zajmowaa nas i pasjonowaa dziaalno wielkiego podrnika, ktry lata cae
spdzi w Melanezji i ktrego nazwiskiem ochrzczono pnocny brzeg Nowej Gwinei,
przylegajcy do Zatoki As- trolabii. Jeszczemy wtedy traktowali sprawy takich podry w
drugiej poowie dziewitnastego wieku odbywanych nieco po yerne^wsku i imponowaa nam
w nich czysta, niczym nie zafaszowana przygoda. Nie bardzo rozumielimy, jaka Idea bya
przewodnikiem diadi Koli na dalekich morzach Oceanii.
Mj przyjaciel opowiada mi szczegowo o polowaniach na rajskie ptaki, ktrych liczne
gatunki zamieszkuj ziemie Nowej Gwinei; niektre ich rodzaje s bardzo poszukiwane
zarwno przez czarnych mieszkacw tych ziem, jak i przez Europejczykw, dostawcw
magazynw md z Londynu i Parya. Moda wycofujca nagle z obiegu rajskie pira, zastpujca je strusimi, rujnowaa niejednego z takich myliwych. Jura powiedzia mi, e par
rzadkich okazw, wzorowo wypchanych i nalecych do zbiorw ich stryja, maj u s.;ebie, w
majtku pooonym niedaleko Kijowa, i e jeeli chc je obejrze, mog do nich przyjecha.
W najbliszym czasie przypaday jakie galwki zbiegajce si z niedziel i katolickim
witem, wolnym dla mnie od zaj, a poniewa Jura takimi rzeczami, jak regularne
chodzenie do szkoy, bynajmniej si nie krpowa, postanowilimy, e przyjad na tych par
dni do niego. W monotonnym i cikim yciu, jakie wtedy prowadziem uczc si i
zarabiajc korepetycjami, taki niespodziewany jesienny wyjazd by wielkim wydarzeniem.
Mog i dzi jego przebieg opowiedzie ze wszystkimi szczegami.

Dom mojego kolegi by najosobliwszym domem wiejskim, jaki w yciu widziaem. Byo to
domisko o niezwykle wysokich pokojach, olbrzymich odrzwiach i potnych oknach
kompletnie nieurzdzone. W stoowym pokoju znajdowajl
po redniowiecznemu olbrzymi komin z okapem, sta st i krzesa, w salonie niedue
pianino z taburetem, a w sypialniach elazne ka i stoy do pisania, nie biurka. W tym
rozlegym domostwie mieszka mj kolega z dwoma brami, starszym i modszym. Byli od
dawna sierotami i sprawami majtkowymi, jak i domowymi chopcw rzdzia potna
niania, dawna piastunka, Daria Michjowna, ktr teraz w rodzinnej hierarchii zajmowaa
nader wysokie miejsce. Chopcy bali si jej jak ognia, a potna i okazaa Daria Michajowna
wyranie kaprysia w stosunku do osb, ktre zjawiay si w domu przez ni rzdzonym; na
szczcie moja milkliwa i skromna osob przypada jej do smaku, nie tylko wic nie miaa
nic przeciwko mojemu pobytowi u powierzonych jej opiece chopcw, ale ju na drugi dzie
opowiedziaa mi ca histori ich rodziny, od pocztku do koca, bawic si w obfite
szczegy, dotyczce zarwno rodzicw Jury, jak i jego stryja, wielkiego podrnika.
Pamitki po nim nie byo ich zreszt wiele znajdoway si w ostatnim pokoju, w
gbi domu, ktry stanowi jednoczenie bibliotek i sypialni modszego brata Jury,
kulawego, penego wdziku Dimy. Tam te widnia najrzadszy okaz rajskiego ptaka z gry
Morob, jedyny ze wszystkich okazw zatrzymanych przez diadi Kol dla siebie. Reszt
zbiorw przekaza do muzew w Sydney i Petersburgu. Istniao troch papierw i brulionw
listw, schowanych w specjalnej teczce z brzowej skry, a wrd nich synn gniewna
depesza do Bismarcka, w ktrej diadia Kola stwierdzay i mieszkacy pnocnego brzegu
Nowej Gwinei protestuj przeciwko przyczeniu ich do Cesarstwa Niemieckiego...
Przypuszczam, e kanclerz Bismarck musia si umia z tej depeszy, o ile posiada cho
troch poczucia humoru.
Wrd dokumentw tych znajdowaa si. rwnie, rzecz nawczas ogromnie rzadka i
dlatego j zapamitaem: fotografia. ostatniej strony memoiu przedo?onego przez, .uc^onego i podrnika cesarzowi Aleksandrowi III, na ktrej ten carski stupajka skreli
lakoniczny wyrok grzebicy wszelkie nadzieje diadi Koli na stworzenie idealnego
spoeczestwa kolonialnego, ktre naprawd nie nawracajc ani rozpijajc mylaoby o
szczciu jego ukochanych Papuasw, wyrok w niewielu sowach: Sczitat* dieo
konczennym uwaa spraw za zakoczon 1 Bo diadia Kola chcia ratowa dzikich!
pomys zupenie nie na te czasy, kiedy uczony rosyjski przyby na wyspy Melanezji. Co
prawda trzeba przyzna, e si w sprawach swojej drugiej podzwrotnikowej ojczyzny
orientowa znakomicie jeeli jeszcze nie zna sowa: ludobjstwo, to zna czy sam
stworzy inne, jake dla stosunku Biaych do ludzi kolonialnych charakterystyczne sowo:
ludokradztwo. Uywa go w swoich licznych listach, ktrymi zasypywa wadze rosyjskie i
angielskie, gubernatora Australii i przedstawicieli rzdw Wielkiej Brytanii i Niderlandw na
niezmierzonych obszarach Mikronezji i Melanezji. Jeeli nie zna diadia Kola sowa:
ludobjstwo, to zetkn si z tym pojciem. Niedawno dowiedziaem si, e w Sydney
odnaleziono archiwum wielkiego podrnika, a w nim starannie przechowany list niejakiego
Franka Sheridana, urzdnika policyjnego w Queenslandzie, w ktrym znajduj si opisy
polowa, tak zwanych blackbirders, n mieszkacw Gwinei, sposb zuywania ich pracy
w pnocnej Australii, a take rzeczowe sprawozdania o wytruwaniu caych plemion
Papuasw po wykorzystaniu ich siy roboczej.
Wtedy jeszcze o tym nie wiedziaem. Do ustnych opowiada o diadi Koli miaem jako
jedyne ilustracje par pokych kartek z brulionami listw i memoriaw oraz fotografi
wyndzniaego mczyzny we wspaniaym futrze. No, i oczywicie tego rajskiego ptaka z
gry Morob.
Wanie to gwne opowiadanie dotyczyo ptaka z gry Morob. Postaram si je powtrzy
porzdkujc troch. Gdy opowiadaa mi to niania i potem zupenie inaczej Juta, a

Dima asystujc przy tym dorzuca swoje szczegy. WreszGie


raz jeszcze posyszaem ca histori od Siergieja Siergiejewi- cza, najstarszego brata mego
przyjaciela, ktry drugiego dnia pobytu mojego w ich domu przyjecha z ssiedniego
miasteczka, gdzie odsugiwa wojskowo w wietnym puku uanw. Opowiadanie Siergieja
Siergiejewicza byo nieco odmienne. Siedzielimy przy owym olbrzymim kominie w
stoowym pokoju, Jura brzka na fortepianie gra przewanie marsze wojskowe a
Dima w dalekiej bibliotece kurzy fajk z fajk, Z otwartych drzwi jego pokoju buchay
kby dymu i od czasu do czasu dolatywa okrzyk przestrogi, gdy Jura za bardzo ju
faszowa. Nie przerywaem opowiadajcemu, nie powiedziaem mu te, e ju dwa razy
syszaem opowiadanie
o ptaku z gry Morob, forma zreszt, w jak rzecz uj mody uan, najbardziej mi przypada
do smaku.
Od tego czasu mino lat okoo czterdziestu. Nie tylko niani moich przyjaci, le i oni
sami od dawna nie yj, wszyscy umarli modo. Spisujc dzi to opowiadanie moe si
pomyl w niejednym szczegle, niejedn luk pamici przykryj haftem wymysu, ale
postaram si jak najwierniej poda te resztki, jakie mi w gowie zostay z barwnego epizodu
ycia podrnika. Oczywicie, czas z takich wspomnie pozostawia strzpy ale chyba ju
nikt na wicie nie moe mi powiedzie: czekaj pan, to nie tak byol Sam jestem, sam jeden,
posiadaczem tej historii bo i wielki podrny nie zostawi o niej wiadomoci w swoich
notatkach przechowywanych w Leningradzie i Sydney. Dlatego te chc si ni podzieli z
moimi czytelnikami.
W chwili kiedy diadia Kola zawija korwet wojennej marynarki rosyjskiej a byo to
we wrzeniu 1871 roku do Zatoki Astrolbii, Nowa Gwinea Isla del Oro starych
hiszpaskich podrnikw nie cieszya si dobr saw. Uchodzia wrd marynarzy z
najniebezpieczniejszy ld wiata i przekazy eglarskie opowiaday o ludoercach, owcach
gw, wach i krokodylach zamieszkujcych te strony, a nawet o olbrzymich misoernych
rolinach, ktrym rzuca
no n poarcie niepodanych przybyszw do krainy rajskich ptakw.
Zatoka Astrolabii wielka, ale zabezpieczona od strony oceanu koralowymi rafami
otoczona bya szerok pla biaego piasku. Morze agodnie rozbijao si o ten piasek i
rozpylao swe fale u stp palm kokosowych, ktre tu stay rozmieszczone do rzadko. O
par krokw za palmami rozpoczyna si gsty las, puszcza, ktra skadaa si z popltanej
tkaniny palm, paproci drzewnych, lian, gdzie od czasu do czasu wybuchay wrd zieleni
czerwone kwiaty hibiskusa i te wonnego pandanusa, a nad nimi niene szczyty olbrzymich, stokowatych wulkanw. Na pierwszy rzut oka puszcza ta tworzy nieprzeniknion
cian, przez ktr przej niepodobna. Tote Papuasi, ktrzy si nagle na tle tej zielonej
ciany zjawiali, wydawali si powstawa z powietrza.
Mona sobie atwo wyobrazi uczucia diadi Koli, kiedy korweta Witi rozwina agle
i lekko manewrujc n falach zatoki pocza si oddala, kiedy w malutkiej chatce
zbudowanej z drzewa, przykrytej falowan blach, skonstruowanej w dwa dni przez zaog
korwety, pozosta prawie w zupenej samotnoci. Prawie zupenej bo dwaj jego
towarzysze, Polinezyjczyk, ktrego po prostu zwano Boy, gdy nikt jego
skomplikowanego imienia nie potrafi wymwi, i Szwed-marynarz, mody jeszcze chopiec,
Ulsen, byli nieprzytomni ze strachu.
Gdy korweta si zupenie oddalia i zapad zmierzch, podrny wyszed z chaty i cho
upa nie bardzo zela wcign w puca zapach jodowych powieww od morza i boso
szed tak po piasku, aby jzyki fal omyway jego stopy. Uderzya go potna cisza
rozpocierajcego si za jego plecami ldu, cisza lasu i siniejcych gr w dali, i dotkliwie odczu sw samotno. Oddalajca si korweta by jego ostatnim cznikiem ze wiatem
zostawa tutaj w nieznanym, tajemniczym, zym kraju. Czy n zawsze?

Ale czowiek nigdy nie jest samotny. Przez puszcz nagle


przeszy rozchodzc si to bliej, to dalej drobne dreszcze uderze w mae bbny. Puszcza
dawaa zna, e czuwa.
Diadia Kola umiechn si na ten dwik. Pokcony ze swoim wiatem uczonych, ktry
dzieli rasy na wysze i nisze, przyby tutaj, aby pozna i zrozumie tego wanie czowieka,
ktry bbnami mwi plemionom mieszkajcym wzdu i wszerz wybrzea o przybyciu
tajemniczego Biaego i odnale w nim takiego samego brata, jak wszyscy ponieni i
pognbieni mieszkajcy pod najrozmaitszymi szerokociami geograficznymi.
Jeeli mnie nie zabij od razu, to zwyci pomyla i skierowa si do swojej
chatki. Boy i Ulsen rozmawiali szeptem, siedzc na matach przed domem, ale umilkli na widok uczonego. Gdy ich min, popatrzyli za nim pogardliwym wzrokiem.
Od nastpnego dnia zacza si walka diadi Koli o zdobycie zaufania dzikich. Sposb
by bardzo prosty: uczony przechadza si po brzegu morza, po lesie, zblia si do wiosek
utajonych w zarolach, a nawet zachodzi do ich wntrza, nie majc przy sobie adnej broni.
Nawet noa.
Z pocztku bra z sob swoich towarzyszy, Boya lub Ulse- na, ale ci umykali natychmiast
usyszawszy gwizd strzay lub nawet dalekie odgosy drobnych bbnw a bbny grzmiay
i grzechotay to bliej, to dalej, bez przerwy. Najprzd diadia Kola spacerowa tylko po play,
zbiera muszle, przyglda si falom. Potem przechadza si wzdu zwartej, pachncej
pieprzem i mit ciany lasu. Podszedszy dopiero zupenie blisko spostrzeg, i w tej cianie
widniej tu i wdzie jakby wyomy: byy to wyloty cieek, ktre prowadziy w gb ldu.
Doszed take do ujcia sporej rzeki, ktra z wolna wtaczaa swoje zielone fale do zatoki.
Gdy sprbowa nog tej wody, wydaa mu si bardzo chodna, rzeka spywaa z gr.
Na trzeci dzie zagbi si w jedn z tych cieek i w bardzo krtkim czasie wyszed na
polan, na ktrej stay stromo
strzeszone domki, jedne wprost na ziemi, inne na palach. Potwarte fronty tych chat zdobiy
rysunki i rzeby kolorowane jaskrawymi farbami. Bya to wie.
W miar jak zblia si do wsi, bicia w bben staway si coraz goniejsze i coraz
bardziej nerwowe. Gdy zbliy si do pierwszych domw na odlego strzay wypuszczonej
z uku ujrza, jak kobiety i dzieci z wielkim krzykiem uciekay w stron przeciwn. Na
spotkanie jego wyszli mczyni z lukami i kopiami w rkach, potrzsali nimi gronie i
nawet par strza przeleciao mu nad gow. Jeden z tych mczyzn odznacza si wysokim
wzrostem, wietn budow ciaa i piknymi rysami twarzy. Co prawda najgroniej on wanie
macha dzid i krzyczc co gardowo pokazywa doni ciek, ktr nadszed podrny
zapewne namawia go do powrotu ale ten wanie Papuas wyda si diadi Koli
najsympatyczniejszy. Do niego wic skierowa swoje migi pokazujc, e nie ma broni, e
przychodzi w celachpokojowych, e jest godny. Dzicy si uspokoili, ale przygldali si
przybyemu nieufnie. Wreszcie w przystojny wdz wszed do jednej z chat i wynis
stamtd dla podrnego par owocw mangowych.
Tak si zacza przyja mego stryja powiedzia w tym miejscu Siergiej
Siergiejewicz | wodzem wioski Bongu, ktry si nazywa Tuj. Odtd mj stryj sta si dla
krajowcw owym Tamo-Rus, pod ktrym to mianem synny by przez par dziesitkw lat
na pnocnym wybrzeu Gwinei i na okolicznych wyspach.
A c ten ptak? spytaem wskazujc na szafirow kuk poyskujc jak stal i
ozdobion nienymi, dugimi pirami i jakim wyliniaym srebrem na podgardlu i na gowie. Ptak stal zakurzony na pkach biblioteki ju od trzydziestu lat. Teraz, gdy go
przyniesiono tutaj, gdziemy rozmawiali, i ustawiono w wietle kominka, wystpiy na jaw
wszystkie szkody, jakie uczyni na nim zb czasu. Ale jednoczenie ruchliwy pomie
kominka budzi wszystkie diamentowe ognie granatowych pir, rowi bia koronk ogona i ptak jak gdyby oywa. Bya to

pikna chwila.
Oczywicie, nieraz jeszcze przeywa odwany badacz momenty miertelnego
niebezpieczestwa, mierzyy w niego wcznie, latay nad gow strzay, ciskano w niego
kamieniami i kamiennymi toporkami. Inny wrg okaza si najniebezpieczniejszy: febra
tropikalna. Ofiar jej pad o dziwo mieszkaniec tamtych okolic, Polinezyjczyk, Boy
obaj Europejczycy ocaleli. Po dugich tygodniach gorczki, ktrej postpy diadia Kol
notowa z przeraajcym obiektywizmem w swoim dzienniku, obudzi si jednak do ycia.
Inna rzecz, e t choroba podkopaa na dobre jego zdrowie, ktre ju nigdy nie wrcio do
normalnego stanu.
Ale we wszystkich trudnociach, we wszystkich konfliktach z tubylcami, we wszystkich
godach i przykrociach samotny gdy marynarz Ulsen by oddany jednemu uczuciu:
strachowi pozostawiony samemu sobie, diadia Kola odczuwa przyja owego wodza
wioski Bongu, z ktrym zetkn si podczas pierwszej swej wizyty. Nie obliczona na
wilgotny i gorcy klimat chatka podrnika zacza si rozpada Tuj pomg j
odbudowa. Zamoky zapasy siami- kw, trzeba byo podtrzymywa stay ogie Tuj
zaopatrzy biaego przyjaciela w zapasy drzewa. Tuj mia dwoje ukochanych dzieci, syna
Bonema, z ktrym przychodzi do chatki na pla, i crk starsz Ilamweri, o ktrej
opowiada swojemu przyjacielowi. Po dziesiciu miesicach diadia Kola mwi ju biegle
jzykiem Papuasw, niestety tylko jzykiem wioski Bongu, gdy ju w nieco dalej pooonej
miejscowoci Horrendu mwiono zupenie inaczej.
Diadia Kola, pdzc pozornie leniwe ycie, lec do czsto z powodw gorczki i jej
skutkw w swoim nie bardzo wygodnym hamaku, spenia powoli zadanie, dla ktrego tutaj
przyjecha. Stwierdzi oto naocznie, e wszystkie jeszcze podwczas tkwice w nauce teorie
o niszoci rasy papuaskiej s zupen legend. Angielscy i niemieccy uczeni dowodzili
jeeli ju nie niszoci, to odmiennoci rasy Papuasw, jakich innych cech ich budowy i
funkcjonowania organizmu. Z atwoci drog obserwacji udao si rosyjskiemu uczonemu
obali takie podwczas jeszcze za naukowe uwaane teorie, jak to, e wosy Papuasw rosn
nie jak u wszystkich innych ludzi, lecz kpkami, e skra ich ma inne wasnoci i jest
grubsza od normalnej ludzkiej skry lub e czarno jej ma inny charakter ni u Murzynw
afrykaskich. A co najwaniejsze, zbiera dowiadczenie, e dziki czowiek jest takim
samym czowiekiem jak kady inny, tk samo cierpi, tak samo poda, tak samo kocha i tak
samo nienawidzi. Nie darmo par lat potem pisa do diadi Koli Lew Tostoj (to pismo take
mi pokazano): ...rozczula mnie i w zachwyt wprowadza w paskiej dziaalnoci to, e pan
pierwszy, o ile mi wiadomo, dowid swym dowiadczeniem, e czowiek jest wszdzie
czowiekiem, to znaczy dobrym, dcym do wspycia z innym stworzeniem, z ktrym
komunikowa si mona i trzeba tylko przy pomocy dobra i prawdy, nie za przy pomocy
wdki i armat.
Ta epoka bya moe najszczliwsz w yciu rosyjskiego podrnika. W yciu penym
walk i przygd. A waciwe usposobienie jego, ciche i marzycielskie, nie byo stworzone do
walki. W momencie kiedy go wyrzucono z petersburskiego uniwersytetu jako
siedemnastoletniego modzieca za udzia w wiecu studenckim, za socjalistyczne
przekonania i gono wyraane sympatie do polskiego powstania, dogasajcego podwczas w
kieleckich lasach, uwiadomi sobie, e musi oto ju przez cae ycie przemaga w sobie
skonnoci do kontemplacji i marzycielstwa i walczy. Nie przeszkadzao mu to by w
dobrym humorze i mie pozory bardzo energicznego modzieca, jak o tym pisa Thomas
Huxley tote walczy, walczy z autorytetem uczonych, ktrych teorie wynikay z
uprzedze, walczy z nieruchawoci Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego i biurokracj
carskich ministerstw... Ale tutaj, na brzegu Oceanu Spokojnego, w chatce
u stp palm kokosowych, osabiony chorob, ktr z trudnoci przezwyciy, pozwala
sobie na marzenia.

Marzy i nawet zapisywa, tworzy schemat urzdzenia wybrzea Zatoki Astrolabii.


Czego tam nie byo: i samorzd, stopniowy rozwj kultury, szkoy, drogi, mosty, handel z
innymi plemionami, i rzd skadajcy si z rady najdzielniejszych tuziemcw, takich jak Tuj,
i sam Tamo-Rus jako przyjaciel, doradca i obroca przed cudzoziemcami. Wszystko to
oczywicie nie liczc si z wyzyskiem europejskiego kapitau i wszelkiego rodzaju
eksploatatorw. O wytruwaniu caych plemion dowiedzia si znacznie pniej. To byy jego
czasy idylliczne.
Po pewnym czasie przekona si, e chata jego stana na drodze Czarnych, jak gdyby
zbudowa j na ciece mrwek. Plaa, na ktrej mieszka, odgrywaa du rol w yciu najbliszych wiosek. Dopiero gdy oswojono si z jego pobytem, powoli zaczto si tu schodzi.
Najprzd samotne mode pary, potem po trosze rybacy. Ale czasu pierwszej peni, ktra
nastpia jakie trzy tygodnie po przybyciu, diadi Koli na wybrzee, nagle wzmg si ruch we
wsiach, bbny zabiy gciej i szybciej, za zason puszczy poruszyo si co i kiedy ksiyc
wypyn na morze, zabrzmia dziwny dwik konch: to modzi chopcy z Bongu i Horrendu
zadli w wielkie morskie muszle, jak trytony na obrazach Tintoretta. Rozlegy si dziwne
piewy i rozmarzony podrny ujrza przez drzwi swojej chaty, jak na srebrzystej play
Astrolabii tworzyy si koa czarnych modziecw i podnoszc do gry to jedn, to drug
nog kryy coraz szybciej po piasku. Bbny uderzay ju z bliska, czapki z pir rajskiego
ptaka poruszay si jak kwiaty w blasku miesica i a do chatki dolatywa zapach wonnych
kwiatw butii, podobny do cielesnego zapachu gardenii, i zapach mity zatknitej wielkimi
pkami za naramienniki tancerzy. Melodyjne recytacje wierszy przecigay si dugo w noc i
zmczony podrny pocz rozrnia posz
czeglne prymitywne i rubaszne sowa, ktrych nauczy go ju Tuj.
A kiedy w dzie dostrzeg orszak kobiet w kolorowych, fiokowo-pomarczowych
spdniczkach, jak zblia si do morza, jak wchodzi do fali: pewna moda dziewczyna sza
po zczonych rkach kobiet tak, aby nie dotkn piasku. Dopiero daleko od brzegu skoczya
w inorze, a towarzyszki zaczy j rytualnie obmywa miejc si, ale jednoczenie piewajc
pieni pikna i mioci. Jak si potem dowiedzia, to moda Dabugera, przyjacika Ilamwerii,
witowaa obrzdek zajcia w pierwsz ci.
Rzeka, ktr odkry w pierwszym dniu pobytu na play, byk terenem pooww dziennych
i nocnych. Dopiero w par tygodni po przybyciu Biaego rozpoczo si na niej normalne
ycie. Kiedy Tuj zaprosi podrnika, aby im towarzyszy. Na wtych pirogach w nocy
posuwano si w gr rzeki* Na pierwszej z nich i na otaczajcych d wodza palono wielkie
pochodnie z suchych lici i gazi. Puszcza otaczajca rzek bya jeszcze pikniejsza ni w
dzie w czerwonym blasku ywych pomieni, a jadcy przodem na innej odzi Bonem, stojc
na dziobie z duym hakiem w doni, jednoczenie balansowa nogami starajc si utrzyma
rwnowag w wtym cznie i mierzy do ukazujcych si w przejrzystej grskiej wodzie
czarnych rybich cia. Bonem mia moe szesnacie lat. Cay obraz tego polowania by
wzruszajco pikny.
Powoli diadia Kola wtajemnicza si w bieg ycia Papuasw. Zacz nawet rozumie ich
niedomwienia.
Jak mi powtarzano, najdziwniejszym w tym poznawaniu tajnikw i powiza nowego
spoeczestwa byo odkrywanie tych samych mniej wicej praw, ktre kieruj wszystkimi
spoeczestwami, odnajdywanie podobnych do naszych umownoci i podobnych do naszych
pokrywek, pod ktrymi miotay si prymitywne uczucia. Wysoki poziom tradycji i kultury
odziedziczonej wyraa si tam, jak i u nas, pewnymi zdegenerowanymi obyczajami. Na
przykad tym, ktrzy
naprawd aowali nieboszczyka, to jest jego najbliszej rodzinie, nie wolno byo okazywa
alu, natomiast ci, ktrych mona byo podejrzewa o nieszczero, maonka na przykad
lub dalsza rodzina, przez dugie tygodnie musiay okazywa publicznie aob, tygodniami

nie wychodzi z domu, goli wspaniae fryzury i smarowa ciao popioem i smo. ,1 Szereg
rzeczy, czynnoci, osb ogrodzono najstraszniejszymi.nakazami, czasami zupenie
niewytumaczonymi. Tak na przykad nie wolno byo zabija sinego rajskiego ptaka, nie
wolno byo je dzikiej wini, nie wolno byo rwa kwiatw pndanusu w pewnych dniach
czy pewnych tygodniach.
Najwikszym jednak zakazem, najsroszym tabu ograniczony jest stosunek brata do
siostry. Od najwczeniejszego dziecistwa brat nie moe si interesowa w najmniejszej
mierze siostr. Rosn w jednej chacie, ale bratu nie wolno si z siostr bawi, rozmawia, a
nawet zadawa jej pyta. Caa dziedzina ycia erotycznego siostry powinna by bratu nieznana do tego stopnia, e ukrywa si przed nim do ostatniej chwili nazwisko chopca, za
ktrego siostra idzie za m. Tym dziwniejsze jest to surowe prawo, e z chwil zampjcia siostry brat staje si opiekunem jej i jej dzieci i oy specjalne fundusze
oczywicie w naturze na ich utrzymanie. Wszelkie naruszenie tego strasznego zakazu
okrywa oboje rodzestwo najwiksz hab i w razie dojcia do publicznej wiadomoci ich
przestpstwa musz oboje popeni lou.
Co to jest lou, biay intruz dowiedzia si wkrtce po przybyciu. Jeszcze wwczas nie
rozumia, co si dzieje. Ale pewnego przedwieczerza, gdy morze byo szczeglnie niebieskie
i narzucao na puszcz troch bkitnej barwy i kiedy nie wia aden wiatr, co si zreszt na
tym brzegu do rzadko zdarzao, diadia Kola ujrza, jak z lasu wybiega moda kobieta
ubrana odwitnie (to ju umia odrni) i z wielkim krzykiem pocza si, wdrapywa na
wysok kokosow palm, nieco pochylon nad pla, a przeto dostpniejsz. Za kobiet
wybieg cay tum mieszkacw wioski take krzyczc i paczc, najbardziej zawodzia
matka i zapewne siostry czy bratowe wdrapujcej si na palm kobiety. Mody, zwinny mczyzna oddzieli si od tumu widzw i pocz si rwnie drapa na palm, woajc na
kobiet. Ale ona szybko dosza do szczytu czepiajc si chwytnymi stopami gadkiego pnia
palmy i nagle uwolnia obie donie z ucisku, jakim pie obejmowaa, staa przez chwil, nie
suchajc woa ma, zanucia nagle jaki przenikliwy, rozpaczliwy frazes i runa gow na
d do stp palmy. Tum rzuci si ku niej, ale nie ya.
Okazao si potem, e palma rosnca w pobliu chaty Tamo-Rusa bya, e tak powiem,
oficjalnym miejscem do popeniania lou, tradycyjnego samobjstwa osoby pohabionej.
Jakie czyny uwaano za haniebne, diadia Kola dowiedzia si dopiero pod koniec swojego
pierwszego pobytu na brzegu gwinejskim i to wanie bdzie gwn treci mojego opowiadania.
Ju pod koniec roku, pod jesie, kiedy zacza si pora doynkowa, epoka uroczystych
zbiorw taro i orzechw przy ksiycu, igr w przeciganiu somianej liny, wreszcie konkursw piewaczych i tanecznych dungla bya tak przepeniona ruchem, dreniem,
muzyk, warczeniem bbnw i dalekim nawoywaniem si przedziurawionych konch, ktrych gos by podobny do gosu grskich trombit, e przemczony upaami i resztkami febry
rosyjski podrny nie mg sypia nocami. Tego wieczoru dugie i intensywne piewy
wzruszay go specjalnie. Wydawao si, jakby puszcza sama piewaa. Chry odzyway si to
bliej, to dalej, ale gwny chr piewa niedaleko, na peryferiach wioski Bongu. Podrny
sysza nieraz przedtem te piewy, wielokrotnie sysza i potem, ale nigdy ten gos nie wyda
mu si tak przenikliwy jak wtedy.
Mimo e zdawao mu si, i to puszcza piewa las si odzywa w takt klaskania morskiej
fali gdy si pocz
wsuchiwa w to pienie, zrozumia, e jest to najgbszy gos czowieka. Gos czowieka
zapomnianego, zepchnitego do rzdu zwierzcia, czowieka, ktry znajc ca swoj
godno rzuca w ciemno nocy woanie o lepsze jutro. Mody Rosjanin zna pie
rosyjskiego chopa i robotnika w Ludwigsha- fen, gdzie chodzi na uniwersytet, zna bied
petersburskich studentwi ich tskne pieni i pieni katornikw gnanych przez carskich

andarmw etapami na Sybir, ale wszystkie te odgosy zleway si w wielki piew wsi
Bongu, ktry wznosi si teraz z czarnego lasu ku srebrnemu, ksiycowemu niebu
Melanezji. Gosy zgodnymi, ale dzikimi dla europejskiego ucha akordami wznosiy si ku
grze, wzrastay na mocy, faloway przez chwil i nagle uryway si na wysokiej nucie, aby
znowu za chwil poruszy si gdzie w dole jak trzciny botne i znowu tymi falami
podchodzi ku wysokiej nucie, ktra wystrzelaa nagle nad pla jak palma.
Diadia Koia powiada potem, e nigdy bardziej nie odczu losu czowieka tsknicego do
walki o wyzwolenie, o szczcie. Wstrznity trwa w swoim hamaku, kiedy nagle usysza
szelest przed domem. Nawet nie szelest, bo mieszkacy tego wybrzea zjawiali si
bezszelestnie, zobaczy jaki cie, jaka lekka rka dotkna go przez okno, za ktrym
widniay palmy jak czarne we, biaa plaa i ksiyc, i gos przywoa go do rzeczywistoci:
Tamo-Rus I Tamo-Rus 1
Raczej po ozdobach gowy, po specjalnym brzku, jaki wydaway jego bransolety, diadia
Kola pozna, e by to wdz wioski Bongu.
Co si stao? zapyta.
Tamo-Rus! Tamo-Rus 1 Bardzo niedobrze! Tuj bardzo jest nieszczliwy.
Wejde do chaty.
Nie mog, musz zaraz i. Tuj zaraz umrze z boleci.
Diadia Kola wyszed przed chat. Tuj siedzia na piasku
i grzeba nerwowo wokoo siebie. Ksiyc biay, jak tylko
pod zwrotnikami bywa, owietla cay pejza i twarz czarnego wodza ostrym wiatem.
Podrny zauway, e Tuj by po witecznemu wystrojony, mia czarne i czerwone esyfloresy na czole i na policzkach i mocno pachnia mit i pimem, ale twarz wodza mimo
stroju zdradzaa najwysze przygnbienie. Biaka oczu byskay w ciemnoci.
Tamo-Rus I Daj piorun w rurce, inaczej nic nie bdzie. Diadia Kola mia par
sztucerw i strzelb myliwskich, ale przekonawszy si, e mieszkacy pobrzea znaj co
prawda uytek broni palnej, ale jej nie posiadaj i bardzo jej si boj, nigdy nie strzela w tej
okolicy. Nie domyla si nawet, e Tuj wie o istnieniu broni palnej w rozpadajcej si chatce
wdrowca. Nie rozumia zupenie, o co chodzi, bezadne sowa wypowiedziane w jzyku bez
skadni i bez gramatyki wprowadzay zamieszanie do jego przemczonej jeszcze chorob
gowy. Wreszcie po licznych pytaniach, po uspokajaniu Tuja, po napojeniu go kieliszkiem
araku (diadia Kola tylko w zupenie wyjtkowych wypadkach ucieka si do tego rodka)
mniej wicej sprawa si wyjania. Siedzc obok jczcego Tuja na play przed swoim
domkiem podrny dowiedzia si rzeczy nastpujcych:
Ksiyc wiecici modzi s szaleni, kiedy ksiyc wieci dodawa Tuj, ilekro
wspomina o satelicie zimei i uniesiona sentymentem Ilamweria nie zachowaa koniecznych w domu rodzinnym ostronoci. Brat jej Bonem wszed i spostrzeg rozmawiajcych
czule siostr sw i jej narzeczonego Mitakat. Wyszed natychmiast, ale grzech si speni,
naruszyli wszyscy troje najsurowszy zakaz. Bonem dowiedzia si, kto jest narzeczonym i
kochankiem siostry, a ona ukazaa si oczom brata w bezwstydnej rozmowie z obcym
mczyzn. Na to nie ma ratunku, podug wszelkich tradycji musz jutro popeni lou,
wszystko troje, moe Mitakata porzuci wiosk i uda si w gb ldu albo na inne, mae
wyspy, gdzie go nie dosignie haba, ale Bonem i Uamweria musz zgin, a to s przecie
jego dzieci.
Podrny zdziwi si.
Dlaczegoe przyszed z tym do mnie? spyta zmartwionego wodza.
Bo tylko Tamo-Rus, tylko biay czowiek moe co tutaj pomc.
Sd taki wodza Tuja pochlebia oczywicie diadi Koli. By to dowd wielkiego zaufania,
wicej dowd, e spokojny biay czowiek, ktry od omiu miesicy mieszka w ssiedztwie Papuasw, zdoby sobie takie znaczenie, i sam wdz do niego przychodzi w

najwaniejszej kwestii yciowej. Mikoaj zdawa sobie spraw zarwno z tego, e cay jego
autorytet zaley od rozwoju wypadkw, ale rwnie i z tego, e nic tutaj waciwie nie moe
poradzi. Posiada bro paln, oczywicie. Tuj mu o tym wci przypomina, ale nie widzia
absolutnie sposobu, aby przy zastosowaniu tej broni uwolni par modych ludzi, czy nawet
troje, od szponw wielowiekowego przesdu. Tuj potrzsajc gow powtarza wci:
Bonem mj syn, Ilamweria moja crka! Oboje moje dzieci 1 Tylko moje
dzieci.
Rzeczywicie, inne dzieci powymieray, mia oprcz tych dwojga malutk creczk
Kanjawak.
Chodi, Tamo-Rus, poka ci 1 powiedzia wreszcie Tuj i ujwszy delikatnie za
do poprowadzi podrnego przez las do wioski.
. piewy si nie koczyy, przygasay i znowu odradzay si, wybuchay ku niebu zielonemu
od ksiycowego wiata. Ostronie przeszli ciek pomidzy zarolami drzewnych paproci,
lian i pni palmowych. Pachniao tam dungl, dzikim pieprzem i gnijcymi limi. Dreszcze
febry przejy tu jeszcze raz diadi Kol.
We wsi Tuj, nie puszczajc rki rosyjskiego podrnika, zaprowadzi go do duego i
ozdobnego domu stojcego porodku osady w pobliu domostwa wodza. By to dom nieonatych, miejsce, gdzie spdzaj noce kochankowie, ktrzy
nie s jeszcze maestwem. Dom nieonatych byszcza w wietle ksiyca swoim
frontonem, a zadem, jak sfinks lecy na majdanie, pogry si w kontrastow ciemno tropikalnej nocy. Tuj wstrzyma swego towarzysza w cieniu i pokaza mu palcem przed dom. Na
wysokim progu, pod trjktnym okapem rzebionych i malowanych na czerwono
i niebiesko belek (w penym blasku miesica kolory te nabieray specjalnej wymowy),
siedziao dwoje modych ludzi. Ich nieruchome ciaa zdaway si wykute w czarnym
marmurze, on siedzia na ziemi z nogami szeroko rozstawionymi i wycignitymi przed
siebie, ona przykucnita obok niego obejmowaa go rkami. Gowy przytulili do siebie i
patrzyli w niebo nie mwic ani sowa. Trwali tak nieruchomo przez cay czas, co zaczajeni
na nich patrzyli, nawet wargi ich nie ruszyy si ani razu, a powieki zdaway si nie drga.
Tuj nachyli si nad uchem diadi Koli i wyszepta:
To Ilamwerial To Mitakata!
Wycofali si w cieniu w stron chaty wodza. piewy na skraju puszczy ucichy, a
wwczas zza chaty, tu koo nich, rozleg si mody gos cigncy wysokimi nutami
poszczeglne wyrazy. To piewa Bonem:
Ubraem si we wszystkie moje naszyjniki,
Muszle i wiece kwiatw butia zawiesiem na szyi, Natarem wonn mit cae moje ciao,
A teraz egnaj, ojcze, egnaj, maa Kanjwaka,
Bo teraz musz rzuci si na d
Z palmy tak wysokiej jak gry, na ktrych mieszka rajski
ptak.
Zaczajeni obserwatorzy odstpili i znowu powrcili do chatki na play, w ktrej chrapa
obojtny na wszystko Ulsen. Podrny przedrzema do rana w hamaku; czy Tuj wrci do
wioski, czy przeczeka krtk noc na play nie wiadomo. W kadym bd razie, gdy nagy
zoty blask obrzey szczyty
palm wznoszcych si nad puszcz, zjawi si znw w oknie
i obudzi picego.
Tamo-Rus powiedzia we | sob rurk-piorunl
Skoro doszli do wsi, byo ju jasno. Mieszkacy Bongu
zbierali si popiesznie na placu przed chat wodza, maa Kanjawaka pakaa aonie. Gdy
spostrzeono wodza Tuja w towarzystwie Biaego, pomruk przebieg tumem zebranych
kobiet i mczyzn. Uciszy ich tk.

Tum zacich tym atwiej, e w tej wanie chwili z chaty wodza wysza Uamweria,
brzkajca wszystkimi wiecidami, muszlami i naramiennikami, jakie posiadaa, rytmicznie,
tanecznie prawie poruszajca biodrami, stpajca dumnie, ale raz po raz odwracajc gow na
boki, jakby lkaa si wzroku ludzi, ktrzy j otaczali. Za ni o par krokw szed Mitakata.
W blasku porannego soca wydawa si jak posg, cay od stp do gw wysmarowany
aromatycznym olejkiem palmowym. Wszystko ucicho, zamaro po prostu, tylko spod eukaliptusa rosncego przed chat wodza dolatywao chlipanie maej Kanjawaki.
Uamweria zatrzymaa si n chwil i zawoaa zawodzco:
Ojcze mj, wodzu Tuj 1 Oto twoja crka zhabiona, niewinna, ale zhabiona, oto
moja odwitna spdniczka, oto moje naszyjniki i wiece pachnce kwiatw, a teraz pjd,
wejd na drzewo i skocz na d, i zabij si bo tak mi ka obyczaje przodkw.
Tuj dawa znaki diadi Koli, eby wystpowa tutaj jako deus ex machina i zaradzi
tragicznej sytuacji. Tymczasem okolicznoci wymagay od rosyjskiego podrnego zbyt
wiele: nie mg si zdecydowa, jak obroni troje modych ludzi, bo i Bonem ukaza si
wychodzc z chaty ojca rwnie aobnym krokiem.
Nagle wzrok wszystkich skierowa si na jeden z eukaliptusw stojcych przed chat
Tuja, na placu zebra wiejskich. Owietlony porannym socem, na drzewie zjawi si
przejrzysty, jakby cay ze szklanych wkien spleciony szafirowy ptak rajski z gry
Morob. Miody podrny porwa si jak nieprzytomny, stan przed Uamweri, na ktrej
wargach zamary aobne pienia, i pocz wyrzuca z siebie bezadne sowa jzyka, ktrego
si niedawno nauczy. W sowach tych chcia wyrazi pogard dla obyczaju, ktry kae si
zabija trojgu modych ludzi z powodw zupenie bahych.
Nie moe byl woa. Duchy przodkw nie chi mierci modych... eby umierali
modzi... taki zakaz nie ma sensu... to wszystko gupie, gupie... bdcie mdrzy... nie dajcie
umrze Uamwerii i Bonemowi, nie dajcie umrze Ilam- wcrii i Mitakacie.
Tum zakoysa si i pocz powtarza jedno sowo:
Boma, boma, boma, boma...
Diadia Kola wiedzia, e sowo to oznacza wity zakaz.
Nie ma witych zakazw zawoa gdy chodzi
0 ycie ludzkie. Patrzcie na tego ptaka pokaza na niebiesk mas pir chwiejc si na
eukaliptusie zabija go to jest take boma, a ja go zabij i nic mi si nie stanie.
W tym momencie zerwa sztucer z ramienia, wymierzy
1 strzeli. Mimo wielkiego zdenerwowania, a moe wanie dlatego, trafi. Ptak spad pod
stopy Kanjawaki, ktra raz jeden krzykna wysoko i zamilka. Okrzyk Kanjawaki powtrzy
cay tumi upad na twarz, przeraony strzaem. Oboczek spalonego prochu rozchodzi si z
wolna, a poranne, ju gorce powietrze nad wsi, przez chwil zmcone wystrzaem, znowu
stao si przejrzyste i te. Gsza zalega gboka.
W tej ciszy radonie rozlegy si czapania dwch par bosych stp. To Mitakata i Bonem
kierowali si ku temu miejscu, gdzie w naturalnym porcie przy ujciu rzeki stay odzie. Z
pocztku stpali niepewnie, ale w miar oddalania si od chaty wodza kroki ich staway si
coraz szybsze i pewniejsze. W momencie kiedy diadia Kola uczu ciskajc go z tyu za
ydk do Tuja, ktry take upad na twarz, spostrzeg, e
obaj chopcy szybkimi mchami spychali pirog wodza na wod i po chwili znaleli si daleko
na morzu.
Bonema spotka dopiero w jedenacie lat potem, gdy znowu powrci na brzeg Zatoki
Astrolabii. Mody Papuas zastpi wtedy ju swego ojca, ktry zmar wkrtce po jego
ucieczce; szczegy tej mierci byy znane tylko rosyjskiemu podrnemu.
Wystrza, zabjstwo niebieskiego ptaka, ucieczka dwch przestpcw i ocalenie
Uamwerii, ktra wkrtce zreszt wysza za m za kogo innego, na dugi czas zmciy spokj
w wiosce i na play. Nikt nie przychodzi do domku podrnych, nie przynoszono darw w

postaci dy, taro i modych orzechw kokosowych, i na Ulsena naszed strach jeszcze
bardziej ywioowy ni na pocztku. Trzs si, kl swj los
i wymyla za plecami swojemu towarzyszowi. Jednake po niejakim czasie dzicy jak gdyby
zaczli zapomina o wstrzsajcych wydarzeniach, wracali do swoich zaj i zabaw na play,
tylko jarzyny i owoce nie pojawiay si jak dawniej przed drzwiami chaty biaych
podrnych.
Pewnego dnia przyszde do diadi Koli Tuj. On jeden nie przerwa swoich odwiedzin, on
jeden wiadczy drobne usugi Biaym i na kadym kroku dawa dowody wdzicznoci za
ocalenie dzieci. Bonem by na wyspach pnocnych, przysa stamtd ojcu wiadomoci i
pikn muszl nadajc si do trbienia. Tuj zaprosi diadi Kol na polowanie na ryby.
Troch by zdziwiony biay podrny, gdy spostrzeg, e jad we dwjk tylko i e nikt z
modych nie towarzyszy im, ale Tuj powiedzia, e tak trzeba. Podrny wiedzia z
dowiadczenia, e lepiej jest nie zadawa pyta. Pynli wic w milczeniu przez cay prawie
dzie w gr rzeki. Tuj dugim wiosem to odpycha si o dno, to chwilami na gbszych
miejscach wiosowa. Rzeka bya pytka, rozlewaa si szeroko. Czasami tylko, gdy deszcze
paday w grach, wzbieraa burymi wodami i przybr bywa bardzo gwatowny. Dziao si to
regularnie co par tygodni.
Wieczorem wysiedli na brzeg i Tuj rozpali ognisko. Podrny ze zdziwieniem spostrzeg,
e Tuj posiada krzesiwo i hubk i umie si nimi posugiwa.
W dalszym cigu nie zadawa pyta. Oczywicie rozumia, e nie ma tu mowy o rybach.
Chodzio o sprawy daleko zapewne waniejsze.
Przespali si na citych gaziach i nazajutrz jechali znowu w tym samym kierunku. Tuj
opowiedzia podrnemu kilka zabawnych przypowiastek i bajek, mia si sam, ale wida
byo, e nie jest zupenie spokojny.
Tego wieczoru, gdy jedli taro pieczone na wglach, diadia Kola nie wytrzyma i zapyta
swego czarnego przyjaciela:
Dokd my tak jedziemy, przyjacielu Tuju?
Ale Tuj machn tylko doni.
Zobaczysz, Tamo-Rus, bdziesz si cieszy. Biali si zawsze ciesz, cho nie ma z
czego...
Ognisko palio si ca noc. Biay czowiek nie mg spa. Patrzy, jak Tuj czuwa nad
ogniskiem i raz po raz dorzuca suchych gazi. Ufa mu kompletnie, ale ba si, e zachodzi
tutaj jakie nieporozumienie. Obieca sobie, i jutro zgodzi si jecha z Tujem tylko do
poudnia, a potem zada powrotu. Ranem nad rzek uniosa si gsta jak mleko mga.
Czekali troch, a zrzednie, a kiedy wsiedli do odzi, spostrzegli, e jest trudniej wiosowa.
Woda bya mtna i ta i wida byo, e szybko przybiera. Niosy si po niej wiry biaej
piany.
Koo poudnia posyszeli szum. Podjechali do zakrtu rzeki, za ktrym widnia wspaniay
wodospad. Brzegi byy tutaj strome, ale Tuj wynalaz miejsce, gdzie mona byo wycign
dk i nawet j zabezpieczy przed wzbierajc wod. Mga ustpia i teraz dostrzegao si
wyranie, e rzeka wzbiera powodzi. Tuj bardzo si spieszy i gdy tylko umieci dk
wysoko pod skalami, przynagla swego towarzysza, aby si drapa na skalny prg, z ktrego
spada wodospad. W jakie dwie godziny byli ju tam i przedarli si do
miejsca, skd spaday masy wodne. O par krokw w gr rzeki woda bya spokojna, czarna i
zdaje si bardzo gboka. Nie opodal do rzeki wpada may strumyk. Podrni stanli nad
jego brzegiem.
Poczekaj, Tamo-Rus powiedzia Tuj.
Po czym wszed do strumienia. Patrzy uwanie na dno, nagle pochyli si i wydoby z
wody may kamie. Bez sowa poda go Biaemu.
To by ten kamie powiedzia mi opowiadajcy, nacisn may zameczek

znajdujcy si w podstawce, na ktrej siedzia wypchany rajski ptak, i z szufladki, ktra si


automatycznie wysuna, wydoby jaki minera. Poda mi go. Pochyliem si ku ogniowi
kominka i kamie dziwnie zamigota w wietle pomieni.
Bya to grudka szczerego zota.
Wdz wioski Bongu, chcc si odwdziczy Tamo-Ruso- wi za ocalenie dzieci, wskaza
mu miejsce, gdzie strumie grski wypuka z dna grudki prawdziwego zota. Bya ich tam,
zdawao si, wielka obfito. To wanie miejsce zapewne odwiedzali hiszpascy
awanturnicy, ktrzy pierwsi przybyli do tych okolic. Nie darmo chyba nazwali Now Gwine
po swojemu Isla del Oro.
Obaj wdrowcy usiedli wreszcie na brzegu. Tuj trzyma w doni kilkanacie grudek zota.
Zapewnia swojego biaego przyjaciela, i w tej chwili on jeden tylko zna tajemnic zotego
potoku. Zreszt mieszkacy wyspy, gdyby nawet posiedli ten sekret, toby si zotem nie
zainteresowali: ich to nic nie obchodzi. A Biali?
Wanie 1 Diadia Kola drgn na t myl, wymwi j zreszt gono: A Biali?
Ty bdziesz jedynym Biaym, ktry o tym wie powiedzia Tuj.
Tamo-Rus wycign z kieszeni portfel, a z niego map
i naszkicowa okolice brzegu, na ktrym wyldowa, pla, puszcz, pooenie wiosek
puszczaskich i ujcie rzeki. Chcia na map nanie to miejsce, gdzie si znajdowali w tej
chwili. Rozoy papier na kolanach i cign niebieskim owkiem lini rzeki, tak jak mu si
wydawaa, e j przebyli. Oznaczy wreszcie wodospad i nad wodospadem miejsce
dopywu ,zotego strumienia.
Tuj patrzy na robot swojego przyjaciela i wreszcie zapyta:
Co to jest?
Biay troch si zmiesza. Jak ma swojemu czarnemu bratu wytumaczy, co to jest map?
Zastanowi si przez chwil. Tuj nalega:
Co to jest? Potem z palcem pokaza na wieo narysowane linie i spyta: To
nasza rzeka?
Diadia Kola drgn i powiedzia machinalnie:
Naturalnie, to rzeka.
. -r-A to wodospad Tuj wskaza na wieo zaznaczony punkt.
Tak.
Zapomniae powiedzia Tuj tu jest,ptla.
I wziwszy owek z rki podrnika, narysowa zakrt rzeki i wysp na niej niedaleko
wodospadu, o ktrej diadia Kol zapomnia. Ju to samo wiadczyo o stanie nerww, w
ktrym si znajdowa w tej chwili. Biay podrny ze zdziwieniem spojrza na wodza
Papuasw.
Miae kiedy to w rku? pokaza na owek- Papuas zaprzeczy.
Ale trzeba jecha powiedzia woda wzbiera.
Gdy spucili dk na fale, pocza gna jak szalona. Tuj
nie dawa rady z si pdzcej powodzi, ktra obracaa dk jak korkiem. Zaczo si szybko
zmierzcha. dka sza naprzd bez przerwy.
Biay wdrowiec moe by si ba niepewnej sytuacji, ale myli, ktrymi by zajty, nie
daway mu si skupi n sprawie
niebezpieczestwa. Odkrycie zotego strumienia wyprowadzio go cakowicie z rwnowagi.
W pierwszej chwili by zdecydowany, e zachowa t tajemnic tylko dla siebie, wiedzia,
jakie skutki dla jego ukochanego wybrzea, dla wszystkich lenych wiosek i dla jego
polinezyjskich przyjaci sprowadzi wykrycie pokadw zota na Nowej Gwinei. Z drugiej
jednak strony zdawa sobie spraw, i posiadszy ogromne rodki, jakie mu dawao w rce
zoto Tuja, mgby prbowa przystpi w inny ju sposb do realizacji swoich marzei
wprowadzenia w czyn schematu urzdzenia wybrzea Zatoki Astrola- bii. Zagarnicie na

wasno obszaru zotego strumienia byo bardzo proste. Naleao tylko powrci tam i
zatkn w paru miejscach kawaki desek z napisami. Pomc mg mu w tym Ulsen ale ju
Ulsenowi nie dowierza. Mg go zabi na takiej wyprawie i zagarn zoto dla siebie; zachowywa si tak dziwnie, e nie wzbudza ani odrobiny zaufania. Po raz pierwszy diadia Kola
odczu swoj samotno. Sam musia decydowa ca spraw. Stworzy koloni wolnych
ludzi tu, na Oceanie, myla o tym nieraz, ale tworzy j za zoto, ktre natychmiast po
wyjciu na wiat okryje- si krwi? Za nic.
W mroku nocy widzia Tuja. Sta na dziobie i prbowa wniosem kierowa w
jakikolwiek sposb biegiem czna, nie udawao mu si to zupenie, wzbierajce fale
podrzucay dk jak pik lub nagle zatrzymyway, uderzajc o korzenie czy nawet, co
gorsza, o kamienie. Wdz Papuasw opiera si. wtedy silnymi nogami, ale mimo to od czasu
do czasu pada na dno dki lub zwisa, do wody. Chwilami stawao si to niebezpieczne.
Biay czowiek siedzcy w tyle, zapadnity i wsparty nogami w ciany pirogi, trwa
nieruchomo i pilnie obserwoway co si z nimi dziao. W pewnej chwili przysza mu do
gowy; myl dziwna i niespodziewana: tylko Tuj wiedzia o tym, e strumie za wodospadem
zawiera na swym dnie czyste, wypukane zoto. Tylko Tuj i on, podrny. Podrny nie
powie
o tym nikomu. Ale wdz Papuasw? Moe zdradzi t tajemnic pierwszemu lepszemu
Biaemu, UJsenowi na przykad, ktry spostrzee u niego w rku ty kamyczek i w zamian
za wiadomo, gdzie go znalaz, ofiaruje mu scyzoryk z trzema ostrzami. Gdyby Tuj zgin,
tajemnica kopalni zota na Nowej Gwinei zginaby z nim razem na dugie lata. Kopalnia
zota, najwiksze nieszczcie, jakie mogo spotka szczliw wysp i jej mieszkacw.
W tej chwili prd rzeki ponis dk ku brzegowi, na ktrym stay nachylone nad wod
drzewa ze sterczcymi gaziami. Lun deszcz i gazie nachyliy si jeszcze bardziej. Tuj
krzykn co. Nadbiegajca w ciemnoci ga uderzya go silnie, schwyci za ni oburcz i
nogami zatrzyma dk. Biay mocno stukn gow w ty odzi. Pomyla chwil:
Gdybymy teraz obaj zginli...
Tuj krzycza:
Pom, pom, bo puszcz...
Biay chcia rzuci si na pomoc. Przez drobn chwil, uamek sekundy, zatrzymaa go
myl:
Gdyby Tuj zgin teraz, czarny ld byby szczliwy.
Ale w tej chwili przemg bl stuczonego ciemienia i rzuci si na ratunek. Ogarn w
ciemnoci domi gstw mokrych lici i gadkie ciao Tuja, ale tylko przez chwil. Poczu,
e Tuj puci nogami dk, mokre uderzenie witek rzucio go, na dno, a piroga pomkna jak
strzaa. Posysza jeszcze za sob trzask amicych si pod ciarem Tuja gazi i jego
okrzyk. Zemdla.
Gdy oprzytomnia, d jego otaczao mnstwo czarnych znajomych twarzy. Wyowili go
blisko ujcia rzeki ju w biay dzie, twarz mia obrzmia i obola, podniesiono go i poprowadzono na ld. Okazao si, e ciao Tuja rzeka wyrzucia take na brzeg o kilka
kilometrw wyej, ale ju je znaleziono. Wszyscy byli przeraeni.
Biaego zaprowadzono do jego domku. Nad drzwiami wisia przyniesiony nie wiadomo przez
kogo, nie wiadomo
przez kogo wypchany, bkitny rajski ptak z gry Morob.
Podrny ledwie si wlk ku domowi, prowadzony przez modych Papuasw. Nagle
wybieg naprzeciw Ulsen i w najwyszym zdumieniu, nie mogc po prostu sowa wymwi
pod nawaem wzrusze i bekocc tylko, pokazywa rk na morze. Diadia Kola spojrza w
kierunku, na ktry wskazywa Ulsen: w caym swoim majestacie, wspaniaa, lekka fregata
Izumrud, rozpuciwszy wszystkie agle jak abd, wpywaa na wody Zatoki Astrolabii.
Mikoaj MikoajewTicz Mikucho-Makaj nie zdradzi nigdy nikomu tajemnicy

zotodajnej rzeki. Powracajc potem parokrotnie na brzeg swego imienia nie prbowa nawet
rozpocz eksploatacji kopalni pooonych niedaleko od osiedli jego przyjaci. W wiele,
wiele lat potem opowiedzia tylko
o swej przygodzie na rzece rodzinie, ktra wysuchaa tego opowiadania, jak wielu innych, z
pewnym niedowierzaniem, nawet powtarzaa te legendy przy kominku swojej dziwacznej
rezydencji takim gociom jak ja, ale nigdy nie braa tego na serio, jak si nie bierze na serio
opowiada o zocie, gorcu, czarnych ludziach, czerwonych kwiatach w cichym wiejskim
domu zanurzonym w listopadowe mgy. Nie prbowano te zorganizowa wyprawy po zoto.
Nikt z tej rodziny nie doy momentu, kiedy doszy do Europy wiadomoci, e Anglicy,
wypdziwszy z pnocnej Nowej Gwinei Niemcw, ktrych pierwsi kolonici podstpnie
podszywali si pod nazwisko rosyjskiego uczonego, odkryli wielkie kopalnie zota. Od tej
chwili Nowa Gwinea staa si siedliskiem walk, zbrodni, podstpw, matactw i pokazywania
silnej rki. Wszelkie nieszczcia, ktrych si obawia Tamo-Rus, spady na jego
Papuasw.
Wic wszystko, co uczyni i wymarzy ten wielki czowiek na wybrzeu Zatoki
Astrolabii, posza na marne? Rozpyno si w powietrzu? Zostao zwycione przez jedn z
najwikszych chorb ludzkoci, przez gorczk zota? Nie myl. Marzenia MikuchoMakaja, sowa jego stworzyy nad przekltym ldem jak gdyby mgawic, zarys prawdy. Papuasi kiedy uwierz, e Tamo-Rus mia
racj, kiedy przyjecha do nich bez broni, z dobrym sowem, pomysami Urzdzenia
wybrzea Astrolabii, kiedy w ich imieniu wysa gniewny protest do Bismarcka i kiedy
raz tylko, aby ocali trzy mode istnienia, zabi na eukaliptusie przed chat wodza bkitnego
rajskiego ptaka z gry Morob.
Dziwi si pan, e usiadem plecami do tego widoku? Jest to najpikniejszy widok na Jezioro
Lemaskie, jaki istnieje, znikd nie ma tak obszernej panoramy, od samego Villeneuve a do
Genewy wprawdzie dzisiaj Genewy nie wida, ale to tylko z powodu jesiennej mgieki,
ktra oznacza dugotrwa pogod ale naprawd mam czasem dosy tych piknoci.
Patrz naa raczej patrzyem przez tyle lat, i w dzie, i w nocy, i o wszystkich porach roku,
a wreszcie przestaem widzie jego pikno, a zauwayem wszystkie sodkawe kolory,
ktrych nie powstydziby si Anzelm Feuerbach czy Bcklin, a ktrych wstydziby si
Hodler... Bo ja Hodlera uwaam za bardzo dobrego malarza, zwaszcza jak na Szwajcara.
Odwracam si wic tyem do tego widoku, ktry pan, panie Stanisawie, przed chwil
podziwia w takich poetyckich sowach. Ja wiem, wy si zawsze zachwycacie tymi widokami, i to zawsze w taki poetycki sposb. Jeeli wycign teraz praw rk, to wska
miejsce, gdzie powstaa przepikna wasza elegia: Pomidzy nami lata blady gob smutku..., czy jak tam, a jeeli wycign lew, to wska miejsce, gdzie napisano te
niezapomniane i dla was take wane so- wa: Polay si zy me czyste, rzsiste. Dziwi si
pan, e jeszcze pamitam te wyrazy i e je wymawiam, jak potrafi, po polsku? Zamknita w
nich jest dla mnie niezapomniana muzyka, zadziwiajcy ton waszego jzyka. Nie nale do
cudzoziemcw, ktrzy narzekaj na brzydkie brzmienia polszczyzny, przeciwnie, zawsze
znajduj w polskich wyrazach jakie tony, ktre przypominaj mi... Co mi przypominaj, to
oczywicie mniejsza o to. Pan przecie pamita moje odwiedziny w Polsce. Przyczyniy si
one do tego take, e siedz teraz
plecami do tych wspaniaych Gr Sabaudzkich, z prawdziw radoci spogldam na oblicze
paskie, jak i na oblicze mojej ony, ktra z przedziwn cierpliwoci od tylu lat wysuchuje
wszystkich moich dywagacji.
Widzi pan, ja zawsze pozostaem wierny moim polskim przyjaniom i dlatego tak si
ucieszyem z paskich odwiedzin. Ja zupenie zapomniaem, a przynajmniej staram si zapomnie, e z Polski wrciem z tak zwanym strzaskanym sercem. Kiedy czowiek jest
mody, to mu si ni jakie takie dziwne przywidzenia, zdaje mu si, e bdzie poet czy

muzykiem, e bdzie pisa zadziwiajce ksiki a midzy innymi take i to, e bdzie
przeywa jakie niesychane zdarzenia miosne. Dopiero kiedy dochodzi do czterdziestki i
widzi, e nic z tego, e nie napisa adnej dobrej ksiki, e nie skomponowa dwch taktw,
co tam skomponowa! nie zagra dwch taktw etiudy Chopina tak, jak to naley uczyni
to ma jakie takie gupie przekonanie, pan wie, jak to bywa w rosyjskich powieciach czy
dramatach. Zwaszcza u Czechowa, ktry jest tak bardzo teraz w modzie uczucie
zmarnowanego ycia. Czy pan kiedy miewa takie uczucie? Nie? My z moj on miewamy
je bardzo czsto, a jeszcze czciej miewalimy je dawniej, kiedy jeszcze moglimy co z
tym yciem uczyni. Bo pan wie, moja ona jest crk rosyjskiego generaa, genera by
lewicowych przekona i przysta do rewolucji, ale mimo to rozstrzelano go. Chyba nie bez
przyczyny bo jake to, genera carskiej armii i eby by rewolucjonist? Podobno byli
tacy, ale ojciec mojej ony nie wzbudzi zaufania swoimi przekonaniami. I moja ona musiaa ucieka na szczcie znalaza si w Szwajcarii. Co, kochana? Nudzi ci ten kraj?
Oczywicie, mnie take nudzi. A ja przecie jestem obywatelem Szwajcarii c dopiero ty,
crka rosyjskiego generaa, przyzwyczajona do innych ludzi. Bo przyzna pan chyba, e
ludzie w Rosji s nadzwyczajni. Mona tskni do nich i ona moja tskni... Do koni? No
wanie, i do koni. Trjki i czwrki zaprzone do powozw
a tutaj auta liczone w tysice przemykaj si szosami. Ale tutaj nie sycha ich klaksonw.
Jedn z najwaniejszych przyczyn, dla ktrej zamieszkalimy w tym szaasie, jest to, e nie
dolatuj tutaj woania klaksonw; do szosy gwnej jest dosy daleko a ta nasza boczna
szosa nie jest tak ruchliwa, eby trzeba byo na niej trbi. Nie uwaa pan naszego domu za
szaas? Oczywicie, jest to wcale solidny, zbudowany z mocnych kamieni dom, a mimo
wszystko by to kiedy szaas pasterski. Mieszkiwali tutaj przed dwustu laty pasterze
wypasajcy owce ponad Veytoux, a moe jeszcze i w czasach, kiedy ten wasz szalony Julek...
Skd pan to wie? Skd ja to wiem: by moe, e dla krainy, gdzie si przeywao pewne
uczucia, ma si tak daleko idcy sentyment, e si nawet poznaje jego zwariowan literatur.
Ale nie mwmy o mojej onie, ona, jako prawdziwa Rosjanka, nie czytaa nigdy Sowackiego, a na Mickiewicza spoglda oczyma Puszkina, to znaczy, bez zbytecznej serdecznoci.
Tak jak zawsze prawdziwy przyjaciel patrzy na prawdziwego przyjaciela. Nie, nie, ja nie
artuj i ma racj moja ona, kiedy mnie przywouje do porzdku, zaczynam mwi tak,
jak dawniej mwiem, kiedy jeszcze tak mylaem. Dzisiaj myl inaczej... Moe nie cakiem
inaczej, ale troch inaczej. Przynajmniej tak mi si wydaje. Wydaje si nam, i mnie, i mojej
onie, e w yciu naszym nastpi przeom.
Niech pan mi powie, ale tak szczerze, czy pan wierzy w przeomy w yciach ludzkich?
Jak ja to rozumiem? No, e pewnego dnia czowiek wyrzuca z gowy wszystkie te myli i
uczucia, ktre tam hodowa dotychczas, i wpuszcza zupenie inne. Tak jakby ci pasterze,
ktrzy tu niegdy mieszkali, wpucili do tego szaasu zupenie inne zwierzta, wygnawszy
uprzednio dawniej pieczoowicie pielgnowane owce. Na miejsce owiec wpucili, na
przykad, hipopotamy albo nie, to jest zbyt brzydkie zwierz, wpucili tapiry... mieje si
pan? Moja Liii, i ty si miejesz? A przecie doskonale wiesz, co ja chciaem przez to
powiedzie! No, wic jak? Czy wierzy pan
w takie gwatowne, a moe nawet nie gwatowne, lecz stopniowe, ale radykalne przeomy?
Nie wie pan? Nigdy pan nic podobnego nie przeywa... To bardzo dobrze, to bardzo
szczliwie dla pana. A mymy taki przeom przeyli. Tak, ale aby pan zrozumia, jak to byo,
trzeba panu opowiedzie ca nasz histori, histori caego naseg maestwa.
Masz racj, moe nawet nie caego, chodzi- tylko o pewne jego szczegy, pewne epizody,
ktre kazay nam i tutaj osiedli, zbudowa ten skadzik, obok kamiennego szaasu, i w
ogle zacz y innym yciem.
Jeeli mam by cisy i opowiada panu wszystko po porzdku, a wanie mam ten
zamiar z powodw, ktre panu stan si jasne dopiero pod koniec tego opowiadania, to

musz zaznaczy, e waciwie w naszym yciu, moim i mojej ony, byy dwa przeomy.
Musimy je ponumerowa dla jasnoci obrazu i sytuacji: przeom numer pierwszy i przeom
numer drugi. Ot przeom numer pierwszy nastpi w moim yciu w roku 1935, zaraz po
powrocie z Polski. Nie wypada mi opowiada panu jako Polakowi ani te mojej onie jako
mojej onie, dlaczego taki przeom nastpi. Nie by to moe nawet przeom, tylko takie
wielkie zniechcenie. O ile mog si zorientowa z biografii wielu wielkich ludzi, wielu
pisarzy, psychologw, a nawet zwyczajnych ludzi, moich znajomych czy przyjaci, gdzie
okoo roku czterdziestego ich ycia nastpuje takie zniechcenie. Nie chce si walczy z tym
wiatem i wszystko wydaje si ze, niedobrze urzdzone, a zarysowujcy si na horyzoncie
brzask wschodzcej mierci rzuca ponure wiato na wszystkie nasze poczynania.
Oczywicie, wikszo ludzi w tym momencie bierze t swoje losy w rce, nadrabia
charakterem i nie daje si owemu taedium vitae, ktre dla nich ostatecznie nie staje si
gronym zjawiskiem.
Ludzie si na og trzymaj. Pan nawet nie wie, jak s silne ludzkie charaktery, jak ludzie nie
daj si swoim strachom i fobiom, jak walcz o zachowanie swej rwnowagi. Ja to
troch wiedziaem, gdy studiowaem medycyn, bo i troch medycyny liznem. A potem
socjologia take mi odkrya wielkie horyzonty si ludzkich charakterw, przywiza, opanowa. Bo przecie gdyby nie ta sia charakteru, toby wszyscy si ju dawno powiesili albo
gremialnie wstpili w fale Jeziora Genewskiego. Przy okazji, ciekawy jestem wyliczenia, ilu
ludzi by to jezioro mogo przyj w swoje gbie nie wystpujc gwatownie z brzegw?
No, jednym sowem, ludzie jako przechodz te lata, t smug cienia, jak nazywa to
paski rodak, ktry tutaj w Genewie umieci akcj jednej ze swych najnadzwyczajniejszych powieci...
Ale inni przeywaj t smug cienia bardziej gboko, bardziej przeraajco. Zwaszcza
jeeli doznali nie tylko zawodw, ale nawet upokorze. B niech mi pan wierzy, najtrudniej
jest przezwyciy upokorzenia. One najsilniejsze lady zostawiaj w duszach ludzkich, one
jak najbardziej sprzyjaj jaskrawoci najrozmaitszych przeomw.
Zazdroszcz mojej onie: ona po prostu przestraszya si rewolucji rosyjskiej i trzeba
przyzna jej racj, e miaa powody do przestrachu. Kiedy jej oj ca rozstrzelano, zabito kilku
kuzynw, kiedy jej siostra wysza za m za rewolucyjnego marynarza, wszystko to, czym
ya dotychczas na spokojnej wsi, nabrao innego charakteru. Z tym nie moga si ona pogodzi, w tym nie moga ona y. Musiaa przej do innych form ycia, do innych form
pojmowania yda. Przeszo wyrzucia j z siebie jak niepotrzebn ingrediencj. Nie byo
tutaj adnego przeomu wadwie mwic. Bya tylko zupena zmiana wszystkich
okolicznod ycia, byo przeraenie potwornod i nieoczekiwanymi skokami losu.
Przestraszya si lwa, bo mylaa dotychczas, e to jest zwyczajny domowy kotek.
I moe pan sobie wyobrazi spotkanie tych dwojga ludzi? Jak oni udeszyli si do siebie,
jak im byo dobrze razem, jak sodko przeywali oni wsplny strach przed ydem i przed
wszystkim, co jest w nim takie nieoczekiwane i powiedzmy to sowo: takie okropne.
Nie chmurz si, Liii, to tak wszystko wygldao. Bylimy zniechceni. I wie pan, co
jeszcze sprzyjao temu nastrojowi to klimat naszej ojczyzny. Nie mwi tu o klimacie w
sensie temperatury, opadw i wiatrw... Nie, mwi o klimacie moralnym, ktry moe
zniechci takich ludzi jak my. Szwajcaria to pikny kraj, nie ma co do tego wtpliwoci. Jest
przy tym mdrym krajem, i jakim gospodarnym. Ale... Zawsze jest jakie ale, wszdzie jest
to jakie ale. A zwaszcza dla nas, ktrzy urodzilimy si pod innym klimatem nie tylko
moralnym, ale i pod innym niebem, i pod innym socem. Dla Liii, na przykad, jest w tych
najpikniejszych grach, do ktrych odwrciem si w tej chwili tyem, w tych niebieskich,
pan widzi, jakie one s niebieskie, szafirowe i im dalsze, tym bardziej szafirowe... ot Liii
jest w tych grach ciasno. Urodzia si na stepie na poudniu Rosji i c dziwnego, e tutaj
inaczej oddycha? Mj ojciec by batyckim baronem, a moja matka Szwajcark. Ja te nie

tutaj ujrzaem wiato dzienne. Ale to ostatecznie nic nie znaczy, chodzi tylko
o to, e jako nie bardzo pasujemy do tej naszej ojczyzny. Nudzimy si w niej, ot col Niech
wreszcie padnie to sowo, tyle razy zreszt wymawiane przez cudzoziemcw w naszym
kraju: nuda. Na czym polega ta nuda, na przesycie dobrobytem, na spokoju, na tej wspaniaej
szwajcarskiej organizacji? Czy ja wiem? Ale nuda. To jest najwaciwsze sowo, ktre
dziaao na nas, co do ktrego porozumielimy si natychmiast i od ktrego chcielimy uciec.
Moe nawet nie od riudy chcielimy uciec, ale od nas samych, rozumie pan to rozczarowanie
wiatem: kiedy wiat staje si jak gdyby przejrzysty a niedostpny, jaki jakby opowiadany
tylko w bajce, a nie rzeczywisty, jaki jakby niony w koszmarnym nie w przywidzeniu
sennym ktre nie jest ani pikne, ani dostatecznie dramatyczne.
I ostatecznie wszystko jest jedno, czy jej rodzina zostaa wystrzelana podczas wielkiej
rewolucji, czy to, e moja wymarla na chorob cywilizacji: na raka. Bylimy sami i strasznie do wiata zniechceni. A ju
najbardziej do ludzi. Do najzwyczajniejszych, do codziennych ludzi. Do tych, ktrych
spotykalimy w biurze, w pensjonacie, w redakcji, w konserwatorium, na ulicy, w Genewie,
w Lozannie, w Zurychu... Ach, panie, jak mi si wydawali ci ludzie nieznoni, obrzydliwi, a
przede wszystkim strasznie, ale to okropnie gupi. Dlaczego gupi? Bo o co im chodzio, do
czego dyli, czym si przejmowali i dziaali tak, jak gdyby mieli y nie te szedziesit
czy pidziesit lat, ale jak gdyby mieli y wiecznie. Znie nie mogem tego ich
zuchwalstwa, z ktrym projektowali to, co zrobi za tydzie, za miesic, za dwa miesice czy
za dziesi lat. Nie, nie, nawet moe nie ta pewno ycia i trwania, ale to pragnienie
przeduania swojej dziaalnoci jak najdalej, jak najduej, jak najbardziej zwyczajnie, byle
tylko mwio si, e byli. I po co byli? Po jakiego licha pracowali, zbierali pienidze,
budowali, zakadali linie kolejowe i wycigi na wszystkie szczyty tych nieszcznych Alp?
Na szczcie nasi przodkowie take zajmowali si skadaniem pienidzy i budowaniem
kolei, bardzo rentownych kolei, jak wszystkie koleje szwajcarskie, i dziki temu moglimy z
ca swobod wzgardzi tym wiatem, jaki si nam nie podoba, i odwrci si do niego jak
pies siedzcy przed bud, odwrci si do wiata ogonem.
Rozumie pan? Zostalimy pustelnikami. Kupilimy t posiado. Bya to chata pasterza,
ktry tu kiedy wypasa swoje owce, ju panu mwiem. Chciaem dobudowa tutaj jeszcze
par pokoi i std pochodzi w stos kamieni, zoony u wejcia do posiadoci, ale nie
zbudowaem. Odechciao mi si, nie byo mi potrzeba wicej pomieszcze ni to, co mamy.
Tylko zbudowaem ten may skadzik na drzewo, zaraz za domem, niech si pan obejrzy,
zobaczy pan czerwon dachwk jego pokrycia. Dolatuje stamtd odgos rbanego drzewa.
Co mwisz, Liii? Nie dolatuje? Nie ma tam nikogo? A prawda, nie ma nikogo, ale mnie si
zdawao, e kto tam rbie
drzewo... czsto miewam to zudzenie, ktre moe nie jest zudzeniem. Moe si tak zdarzy
i na pewno ju si tak zdarzao, e ja syszaem prawdziwy odgos rbania drew, a Liii go nie
syszaa. Prawda? Nieprawda ? To nie bd si spiera...
Ot, kochany nasz gociu z dalekiej ukrytej we mgach i niedostpnej dla nas krainy,
zamieszkalimy tutaj. Jest to miejsce synne w caym wiecie, turyci specjalnie przychodz
do nas, aby spojrze na jezioro z tarasw naszej winnicy, ale ja ich tutaj do nas nie
puszczaem. I teraz jeszcze nie puszczam, jeeli jestemy w naszym domku, chocia coraz
rzadziej tutaj przyjedamy. Ot zamieszkalimy tutaj na dwa lata przed wojn. Moe i to
nas troch do tego zmusio, e nie chcielimy nic wiedzie o morderczych, haniebnych,
przeraajcych przygotowaniach do tej rzezi, jaka potem nastpia. Nie chcielimy widzie
wielkiego narodu, jak podda si sugestiom garci szarlatanw i jak ta szarlataneria pomau
przemieniaa si w zbrodni.
Odwracalimy si od tego, ku czemu sza ludzko, i nie widzielimy innego sposobu
zareagowania na to, jak to zamieszkanie tutaj. Nie mielimy tutaj ani telefonu, ani radia, a do

poczty jest, jak na stosunki szwajcarskie, bardzo daleko, i nie mielimy samochodu. Po
sprawunki schodziem dwa razy na tydzie, ja sam, do tego miasteczka, co ley troch niej i
troch mniej obszerny ma widok gotowaem ja take, a niewiele nam byo potrzeba,
nauczylimy si obchodzi byle czym, odrobin jarzyn, chleba, owocw... Jednym sowem
ylimy jak najskromniej. Niech pan si zreszt nie obawia
o nasz dzisiejsz kolacj, teraz to si ju poniekd zmienio a jeszcze w dodatku, kiedy
mamy takiego rzadkiego gocia, ktry nam tyle opowiada i ktremu chcielimy tyle opowiedzie.
Waciwie chcemy panu opowiedzie jedn tylko histori, histori paskiego rodaka. Ale to
jest zarazem nasza historia i bardzo ciekawa historia... Kiedymy tutaj siedzieli przez dwa
lata przed wojn, tomy sobie, nic nie majc lepszego do ro
boty rozmylali troch. Bo ostatecznie jak dugo mona czyta gono Szekspira albo gra
Chopina? Mona bardzo dugo ale wreszcie nadchodzi koniec, ma si tego dosy,
chciaoby si czego innego. No wic si czyta gono Agat Christie i nastawia pyty z Edith
Piaff... a kiedy i to obrzydnie, to si czyta Heinego i sucha, jak Elisabeth Schwarzkopf
piewa Schuberta i Schumanna. I potem znowu wszystko od pocztku. Ale ostatecznie
czowiek si nasucha tych piknych rzeczy, do syta napatrzy na ten nieprawdopodobny pejza i ju wiedzia, jak wyglda droga na Simplon i dolina Rodanu o kadej porze dnia i nocy,
o kadej porze roku, co prawda nigdy one nie wygldaj jednakowo, zawsze inaczej, ale ju
mniej wicej czowiek wiedzia, jak wygldaj, napracowa si w winnicy, nazbiera czarnych
czereni na kirsch, pokrci si po piwnicy, narba drew... przyznam si panu, e najmniej
lubiem to zajcie, ktre niektrzy tak bardzo chwal rbanie drew... no i nasapa si
czowiek, a potem przyszed okres bezsennoci i nocnych rozmyla. Jak pan wie i wasnego
dowiadczenia, takie nocne rozmylania nigdy do niczego nie doprowadziy. Wobec tego
zaczy si wspomnienia... I nie najmniejszy udzia w tych wspomnieniach miaa paska
ojczyzna...
No, tak si jako zoyo. Nie bdziemy wicej o tym mwi.
Ale mylami zawsze wracaem do pewnego dworu niedaleko Opatowa, wspaniaego
starego dworu, ktry, jak mi pan to dzisiaj powiedzia, nie istnieje ju od dziesiciu lat... I
chciaem jako utrzyma kontakt z pask ojczyzn, ale poniewa z nikim wwczas nie
utrzymywaem kontaktu, wic nie bardzo mi si to udawao. Utrzymywaem tylko kontakt z
jednym czowiekiem, z doktorem L. z Genewy. Jeeli czasami, raz na trzy miesice, zdarzao
mi si jecha do tego miasta a musiaem odwiedza je z tego wzgldu, e tam mielimy
swojego bankiera i te rne poczone z pienidzmi afery i trudnoci ile razy bywaem w
Genewie, zawsze zachodzi
em do niego, do jego cichego mieszkania na pierwszym pitrze naprzeciwko spokojnego
gmachu uniwersytetu. Staruszek mnie zawsze wita rozpromieniony i opowiada zaraz
0 listach, ktre otrzymywa od swoich sistr zamieszkaych w Polsce. Siedziaem u niego
godzink lub trzy kwadranse, czstowa mnie herbat i wiadomociami (ostatnio nie byway
one dobre) i egna mnie serdecznie, odbierajc obietnic, e odwiedz go koniecznie w
nastpnym miesicu. Ale zazwyczaj upywao znacznie wicej czasu, zanim si znowu zjawiem pomidzy jego starowieckimi gierydonami i fotelami.
To by jedyny mj kontakt ze wiatem. Nie miaem wicej znajomoci, a z rodziny
miaem tylko dalekiego kuzyna, ktry by intendentem sanatorium w Leysin.
No, i wie pan, emy si o wojnie dowiedzieli w trzy dni po jej wybuchu! Zaszedem po
sprawunki trzeciego wrzenia
1sklepikarz mi powiedzia: adnie si urzdzia ta paska Polska! Na razie nie rozumiaem, o
co mu chodzi, a potem zrozumiaem i przyznam si, e nie rozpytywaem wicej. Wcale nie
chodzio mi o szczegy, wiedziaem, e to, co si stao, jest straszne, i nie chciaem o tym
myle. Powiedziaem te do ony: Liii, nie mwmy o tej sprawie, to jest zbyt okrutne. No, i

staralimy si nie mwi. To nie byo takie atwe. W miasteczku huczao z pocztku. Ale
potem, gdy zaczy si silne mrozy tamtorocznej zimy, przestali mwi na ten temat, mwili
o chodach, niegach i zamarzych ludziach.
Do Polski byo daleko, prdko si o niej zapomniao. To znaczy oczywicie zapomnieli o
niej moi rodacy, ktrzy mieli teraz na gowie waniejsze, to znaczy blisze kopoty ja nie
zapomniaem. Kochaem bardzo wasz kraj i zawsze w nocnych wizjach przychodziy do
mnie obrazy popalonych wsi i miast. A take bardzo niepokoi mnie los wszystkich i
jiiektrych moich polskich znajomych ale to byo w czasie rozmyla nocnych. W dzie
dotrzymywalimy sobie sowa danego z moj on nigdy nie rozmawialimy o wojnie.
Wiedzielimy, e nie moemy nic pomc w tej sprawie a takie strz
pienie sobie jzykw i psucie humoru rozpamitywaniem strasznych perypetii tej klski nie
na wiele si przecie przydao.
Inna bya sprawa, kiedy ta wojna przeniosa si w nasze najblisze ssiedztwo, kiedy
zacza strzela pociskami i krwawymi unami si pali tam za tym szczytem, od ktrego
odwrciem si teraz. Niedaleko to od nas przecie, w naszym najbliszym ssiedztwie,
widzielimy prawie owe samoloty lecce z Niemiec do Francji, syszelimy prawie strzay
armatnie dochodzce zza tych gr... mwi prawie, gdy syszelimy je i widzielimy w
naszej wyobrani, ale dreszcz nas przejmowa na sam myl o wojnie. Moi krajanie z
miasteczka na dole bardzo si niepokoili, atwo przecie wojna moga si przenie i do nas i
zanieczyci swoim smrodem nasze wspaniae i czyste od tylu wiekw powietrze. Teraz i tam
na dole, gdzie chodziem po buki, zaczto rozmawia o wojnie i coraz gorzej byo z
zaopatrywaniem si w te buki... No,nigdy ich nie zabrako, ale pan wie, jak to w czasie
wojny...
Ale mymy w dalszym cigu z moj maonk dotrzymywali przyrzeczenia. Nie
rozmawialimy z sob o wojnie. Wiedzielimy dobrze, e nie ruszymy si z naszego szaletu,
cokolwiek by si stao, i obiecywalimy sobie wytrwanie. Obiecywalimy na milczco,
oczywicie. Nigdy nie pady jakie takie sowa, jak: Trzymaj sil Nie lkaj si! Francja
jeszcze pokae, co znaczy jej potga, itd.
Zreszt co do tego ostatniego, to w bardzo prdkim czasie przekonalimy si, e nie
mona liczy na wspaniae niegdy wojsko naszej wielkiej i umiowanej ssiadki, e nie ma
co liczy na jej heroizm czy na jej moralno. Pan wie dobrze, czym by dla nas wszystkich,
przyjaci Francji, czerwiec roku 1940. Myl, e i wy przeywalicie to w straszny sposb,
t klsk, od ktrej tyle w waszych losach zaleao. Zreszt le powiadam: myl, wiem
doskonale i zaraz si dowiedziaem, cocie przeywali. Dowiedziaem si jesieni tego roku
i to w bardzo zadziwiajcych okolicznociach.
W padzierniku 1940 roku zrobio si bardzo chodno i spady pierwsze niegi, jeszcze
zielono, a ju naokoo naszego szaletu gromadziy si cae gry lodowe, bo to i rozmarzo, i
zamarzo, jak to w jesieni. Pewnego dnia o zmroku zadzwoni kto do naszej furtki. Bardzo
nas to zdziwio. Nikt nigdy nie dzwoni do niej, nie pozwalalimy przychodzi nawet adnemu dostawcy i okoliczni mieszkacy od dawna wiedzieli, e dobijanie si do naszej bramy
bdzie bezskuteczne.
Tym razem jednak dzwonek przy furtce by do tego stopnia zastanawiajcy, rozleg si
zreszt dosy natarczywie trzy razy, e Lila powiedziaa do mnie: id, otwrz, to moe by
co wanego. Przeywamy przecie wojn.
Od wielu dni po raz pierwszy grone sowo pado midzy nami i przekonaem si, e
cay nasz zewntrzny spokj i nieprzejmowanie si byy zupenie sztuczne i e naprawd nie
zaywalimy spokoju, tak upragnionego spokoju w caym znaczeniu tego sowa.
Gdy podszedem do oblodzonej furtki ciek przetart przeze mnie tego rana, a ju w
czci zasypan nowymi opadami ujrzaem za krat stojcego nieduego i szczupego
modego mczyzn. Powiedzia on mi skromnie bonjour

i przez krat w bramie wycign do mnie list w duej, starowieckiej Biaej kopercie. Na
kopercie by nadruk doktora L. z Genewy, wziem wic szybko list do rki i nie czekajc na
jego przeczytanie otworzyem furtk chopcu. Stan przede mn i niemym gestem wskaza
list.
Otworzyem natychmiast, jeszcze na niegu, ten list i odczytaem z pewn trudnoci
starcze pismo doktora.
Pisa mi, e oddawca niniejszego listu, mody Polak, Zygmunt Wicierzak, naley do tych
onierzy, ktrzy walczyli we Francji i przeszli granic szwajcarsk. e znajdowa si on pod
opiek polskiej kolonii w Genewie, e zacz pracowa, niestety jednak lekarze skonstatowali
u niego zagroenie grulic i zalecili pobyt w jakiej wysoko pooonej miejscowoci.
Oczywicie polska kolonia Genewy nie miaa najmniejszych moliwoci umieszczenia tego onierza w sanatorium zreszt stan jego
zdrowia nie by alarmujcy i leczenia sanatoryjnego nie wymaga przeto doktor zwraca
si do nas z prob, abymy Wicierzaka wzili na jaki czas do siebie i dali mu jakie zajcie
u nas, w naszym szalecie, ktry odznacza si swym wietnym pooeniem i znakomitym
powietrzem, ktre zapewne chopcu w szybkim czasie wrci zdrowie i pozwoli na powrt do
ojczyzny, jak tylko wojna (za dwa czy trzy miesice) skoczy si ostatecznie.
Poprosiem modego czowieka do mieszkania, zostawiem go w hallu na dole, a sani
poszedem do ony, aby j zawiadomi o niezwykym fakcie, ktry mg cakowicie zburzy
nasz wymarzon samotno. Nie znalimy go, nie wiedzielimy, jaki on jest, jak si ycie
nasze z nim moe uoy, jak bdzie sprawowa swoje obowizki i czy nie okae si
natrtem,
1 czy nie zniszczy naszego spokoju i naszego odosobnienia.
Ja przyjem przybycie modego czowieka jak prawdziw katastrof. Naruszao ono cay
nasz porzdek, do ktrego przywyklimy, skazywao nas na codzienne przebywanie z
nieznajomym. Przecie odzwyczailimy si ju od rozmw
2 ludimi, od przebywania w ich towarzystwie, od zwracania uwagi na ich potrzeby czy
kaprysy a tutaj spada nam na gow nieznajomy modzieniec, onierz (rozumie pan, jak
wyobraalimy sobie onierzy i w dodatku polskich onierzy) i to jeszcze z pocztkami
grulicy, a wic chory i wy- magajcy moe stara. W dodatku po niemym zachowaniu
modzieca powiedzia mi tylko niemiao bonjour mona byo wywnioskowa, e
nie mwi ani po francusku, ani po niemiecku i e najmniejsze porozumienie z nim bdzie
bardzo utrudnione.
Moja ona bya w rozpaczy jednak w kocu to ona powiedziaa:
- C robi nie moemy odmwi doktorowi L. Nie moemy nie przyj tego
biedaka. Sprbujmy, moe to nie bdzie takie trudne, jak si to nam w tej chwili wydaje.
Uspokoio mnie troch to stanowisko mojej ony. W gruncie rzeczy zgadzaem si z nim
zupenie, tylko nie miaem powiedzie gono tego, co myl, i zdecydowa si ostatecznie
na zgwacenie naszej samotnoci, ciszy i spokoju. Obcy czowiek w naszym domu wydawa
si nam nie do zniesienia.
Jednake zszedem z powrotem do tego chopca. Siedzia skromnie na krzeseku w
przedpokoju. Zatrzymaem si na schodach nie zauwaony przez niego i przypatrywaem si
mu pierwszy raz dokadnie.
Przyznam si, e kiedy siedz tak tutaj zwrcony ku wam, a odwrcony od szczytw i od
jeziora, przed oczami mam jego posta tak jak wtedy j widziaem. Zostaa mi ona w oczach
jak ywa. Niech pan si nie dziwi, panie Stanisawie, by to bardzo osobliwy moment i
moe dlatego zapamitaem go na zawsze.
Zygmunt siedzia spokojnie, nie zanadto skromnie, ale nie rozglda si na boki, nie
obserwowa moich trofew, rozwieszonych po cianach, ani obrazw, zdawa si by jaki
skupiony i na jego chudej twarzy widnia niezwyky, powany i bardzo jasny umiech.

Dlatego mog tak opisa ten umiech, e sta si on na par lat jakby nici przewodni
naszego ycia 1 e do dzi dnia widzimy go i ja, i, jestem tego pewien, moja ona na
twarzy tego chopca, chocia nie bardzo umiabym wyoy znaczenie tego umiechu. Ten
czowiek mia odegra bardzo du rol w naszym yciu. Najlepszym dowodem jest, e
zapamitalimy od razu jego nazwisko i potrafimy je wymwi, cho brzmi ono bardzo
trudno dla naszego ucha. Zygmunt Wi- cierzak sta si dla nas kim.
Siedzia spokojnie i wsta bez popiechu, kiedy si do niego zbliyem. Okazao si na
szczcie, e mwi wcale moliwie oczywicie okropnym akcentem po francusku,
gdy by jeszcze przed wojn przez duszy czas w Paryu. Przynajmniej wic porozumienie
si z nim nie przedstawiao dla nas wikszej trudnoci.
Na pierwszy ogie kazaem mu narba drew. Mwiem ju panu, e nie miaem
predylekcji do tej roboty i cieszyem si, e kto potrafi mnie w niej zastpi. Zygmunt
zostawiwszy w maym pokoiku na dole, ktrymy przeznaczyli dla niego, swoj teczk z
kilkoma niezbdnymi przedmiotami, zaraz poszed do skadziku na dole.
Lila ugotowaa wanie herbat i siedzielimy w jej pokoju popijajc gorcy pyn w
mieszkaniu byo dosy chodno kiedy dolecia nas z drewutni odgos rbania drzewa. Nie
umiem panu opisa, co to byo i na czym dokadnie polegao. Moe na wybitnym poczuciu
rytmu, jaki mia ten czowiek, ktry zapewne w swojej ojczynie taczy nieraz te wasze niesychane tace, nie majce sobie rwnych w Europie.
Ot to, co dobiegao nas z tego miejsca, gdzie Zygmunt Wicierzak rba drzewo, byo
podobne do muzyki, do koncertu, do jakiego dramatycznego taca. To pukanie byo rytmiczne i radosne, wesoe do niemoliwoci i jakby opowiadajce jak zabawn historyjk.
Zagmunt uderza sobie spokojnie, raz, raz, raz, raz a potem nagle, jak gdyby wybucha
miechem, jego uderzenia rozsypyway si drobnymi i szybkimi ciosami jak gdyby jakim
niepowstrzymanym chichotem.
Uderzenia to zwalniay, to przypieszay swj rytm, zachowujc stale to samo tempo
co jak w mazurkach Chopina. No, mwi panu, to byo niebywale. Nieraz potem suchalimy przecie tego z on ale, ten pierwszy raz to by koncert niezapomniany.
Odstawilimy nasze filianki z herbat i popatrzylimy na siebie zdziwieni. Nigdy nic
podobnego nie syszaem ani ja, ani moja ona.
Syszysz? spytaem tylko.
A ona odpowiedziaa:
Widzisz, ja od razu mwiam, e bdziemy mieli z niego poytek.
I rzeczywicie mielimy z niego poytek.
Przede wszystkim by uosobieniem wdziku. Nie chcia za nic w wiecie jada z nami
przy stole, jada w kuchni, a przy tym chcia nam pomaga w gotowaniu, nie majc o tym
najmniejszego pojcia. Rusza si zreszt po kuchni z wielk swobod i chocia raczej
przeszkadza, ni pomaga, nie chciao si go wypdza. Jednake niedugo pracowa w
kuchni, w krtkim czasie ucieka z domu do ssiadw i do wioski na dole. Czasami
wiedzielimy, gdzie przebywa rankami, zdradzao go rytmiczne pukanie przy rbaniu drzewa
czasami znika na wiele godzin i nigdy go nie mona byo nauczy, eby przychodzi
regularnie na posiki. Podobno to u was powszechny zwyczaj, owa niepunktualno w
jedzeniu. Przypisywaem to tylko temu domowi, ktry w Polsce znaem, ale Zygmunt okaza
si i w tym prawdziwym Polakiem.
Kiedy mu si zadawao pytanie, gdzie by, nie chcia odpowiada po prostu. Mwi, e
chodzi na wie, do miasteczka. Czasami wida byo, e wraca zmczony. Gdy mu mwiem,
e powinien zwraca uwag na swoje zdrowie, odpowiada zawsze II fo tuur fer kielk szoz
pur lie ans. Owo pur lie ans to znaczy dla ludzi stao si zupenie przysowiowe. mielimy si z tego okrutnie. A potem ju nie mielimy si i sami powtarzalimy
owo pour les gens z pewnego rodzaju melancholi.

Krtko powiedziawszy, stopniowo przyzwyczailimy si do tego, e kto si krci po


podwrzu, w skadzie na drzewo, w pokoiku na dole i w kuchni, przyzwyczailimy si do
tego umiechu, ktry nas niezmiennie spotyka, gdy tylko stykalimy si z jego szczup i
drobn osob. Nic o nim nie wiedzielimy i nic nam o sobie nigdy nie opowiada, nie
otrzymywa i nie wysya listw, sowem wygldao tak, jakby nam ten chopak spad z nieba.
Nocami kaszla w swoim pokoiku. Z pocztku przeszkadzao nam to spa. Cisza tu w grach
panuje niebywaa, w nocy Gry Sabaudzkie le jak wielkie 2wierzta naprzeciwko naszych
okien i zdaje si, e kamieniem do nich dorzucisz
przez jezioro. Fal przecie take nie sycha, statki w nocy nie chodz, a jeeli chodz, to
przelizguj si tak cicho po lustrze wody, e po prostu si ichnie zauwaa. To przecie jest
bardzo nisko w dole. I cisza niczym nie naruszona zapada tu o zachodzie soca, jak na
szczytach. I w tym milczeniu kaszel tego maego brzmia bardzo ostro, narusza nie tylko
nasze obyczaje, ale odwieczny sen tutejszych gr.'
Ale i do tego kaszlu przyzwyczailimy si pomau, a moe to i klimat dziaa na zdrowie
onierza, moe przesta kaszla, i przyznam si, e czasami nie pic w nocy, nasuchiwaem, czy w pokoiku na dole nasz Zygmunt pi spokojnie. Spa.
Czego to si nie przemyli w takie ciemne, martwe noce. ycie prowadzlimy tak
spokojne w dalszym cigu nie rozmawiajc o wojnie byo tak zupenie dobrze nam
dwojgu, e si nie chciao wierzy, e jest komu le. I wyspani przez cae miesice, wreszcie
przestalimy sypia. Ja zwaszcza zaczem cierpie na bezsenno i nawet poszedem do
aptekarza w miasteczku, eby mi da jakie piguki nasenne. Ofiarowa mi nawet w podarku
po znajomoci ca puszk kolorowych pastylek, trzeba byo bra co dzie jedn zielon,
drug row, a raz na tydzie do tego bia. Miao to mnie uspokaja. I rzeczywicie przez
pierwszy okres zaywania tych pastylek spaem jak suse, przez drugi budziem si okoo
trzeciej i siedziaem do jakiej szstej jeszcze byo ciemno ledziem przelot chmur nad
tym lwim grzbietem szczytu Grammont ale zasypiaem. Po niejakim jednak czasie budziem si koo trzeciej godziny na dobre. Ju nie zasypiaem do rana.
W te bezsenne noce mylaem Bg wie o czym. Oczywicie wtedy ju mylaem o
wojnie. Zacz si atak na Rosj, wyobraaem sobie te krainy, zdewastowane, spalone,
rozorane pociskami. Znaem tamte kraje. Znaem i Polsk.
I wanie w owym czasie poczem nasuchiwa kaszlu Widerzaka. Z pocztku jak
powiadam kaszla. Potem
mu to przeszo. I gdzie ju zupenie zim, nastpnego roku, kiedy ju przestay dziaa owe
kolorowe pastylki, posyszaem dolatujce z dou, z pokoiku Zygmunta, bardzo dziwne
dwiki. Co tam siorbao i chlipao, jakby woda wydobywaa si z pknitego kranu czy
jakby w zamknitym kranie gotowaa si pod duym cinieniem. Troch si zaniepokoiem, a
kiedy dwiki nie "ustaway, woyem nocne pantofle, narzuciem szlafrok i cichutko, aby
nie obudzi ony, zeszedem schodami na sam d i stanem w ciemnoci przed drzwiami
pokoju Zygmunta.
Z bliska dwiki te nabray i rytmu, i znaczenia. Zrozumiaem, co si dziao w pokoju
modego onierza.
Paka.
Paka jak dziecko; szloch jego brzmia zaguszony, widocznie paka w poduszk. Nie
miaem wej do jego pokoju i poszedem do siebie cichutko z powrotem. Gdy pooyem
si znowu, pacz umilk. Tym razem szybko zasnem. Ale nazajutrz znowu dolecia mnie ten
sam dwik. Postanowiem wej do pokoju Zygmunta.
Drzwi nie byy zamknite, wszedem wic z atwoci. Przy ku palia si lampka,
owietlajca tylko czarne wosy chopca rozrzucone w nieadzie. Twarz mia wtulon w
poduszk i paka. No, paka po prostu jak dziecko. Na pierwsze moje pytanie nie
odpowiedzia ani swka. Po chwili dopiero odwrci do mnie zapakan twarz i zapyta

dosy opryskliwie:
Czego pan chce?
Zaczem mu wykada, czego chc: przede wszystkim nie chc, aby paka, on, dorosy
mczyzna, aby zachowywa si z godnoci, jeeli nawet odczuwa jak tsknot czy ch
powrotu do ojczyzny. Zygmunt wysucha mojego kazania z pewn uwag i o dziwo na
zakoczenie umiechn si. Wie pan, zupenie ju teraz podobny by do dziecka: spod ez na
zarumienionej twarzy ukaza si z pocztku niemiay, potem coraz wyraniejszy umiech.
Obruszyem si i zadaem mu pytanie j
Dlaczego si miejesz?
Odpowiedzia mi swoim amanym jzykiem, e on wcale nie pacze z tsknoty. Do kogo ma
tskni?
A czy ja wiem, do kogo czy do czego? Przecie ja nic
0 tobie nie wiem.
A bo nic nie ma do wiedzenia odpowiedzia mi. Ja nie mam nikogo na wiecie i do
niczego nie mog tskni.
Polski ju prawie nie pamita, a Francj uwaa za obcy sobie kraj. Wic dlaczego paka?
Bardzo si zdziwi temu mojemu pytaniu. Jak to dlaczego? Czy nie ma powodw do paczu,
teraz, kiedy na wiecie szaleje ta straszna wojna, kiedy tysice ludzi ginie od jednego razu i
takie okrutne rzeczy dziej si we wszystkich krajach.
Zacz mi tumaczy, jaka to straszna rzecz jest wojna. Chocia sam niewiele z niej widzia,
ale powtarza cigle, e to przeraajce, kiedy ludzie do ludzi strzelaj; a jeszcze straszniejsze, kiedy strzelaj na niewidzialne i kiedy wielkie i lepe pociski lec, gdzie chc,
trafiaj, w kogo chc... To straszne powtarza to straszne. I jake ja nie mam paka?
Wyobraa sobie swoj ojczyzn i ca Rosj, i Ukrain jego rodzice pochodzili gdzie z
tamtych dalekich okolic
1 tam mieszkali, nim wywdrowali do Francji i uwaa, e to jest nie do zniesienia. I co
pan myli, mwi take o Niemcach i ich take aowa, i take powiada, e dzieci niemieckie gin od pociskw, e cae rodziny zasypane gruzami domw trac ycie. I powiada,
e nie moe si uspokoi, kiedy sobie wyobrazi te zniszczone miasta i te unicestwione istoty.
I na zkoczenie tej zadziwiajcej diatryby ktra, moe to pan sobie wyobrazi, jak
brzmiaa w jego francusz- czynie powiedzia do mnie:
A panu nie jest straszno, kiedy pan myli o wojnie?
Wytumaczyem mu, e my mamy inny rodek na uspokojenie, e staramy si nigdy nie
mwi o wojnie, e mylimy
o rnych piknych idobrych rzeczach, e gramy dlatego na
fortepianie, e czytamy pikne ksiki, eby by bardziej przekonanymi o wartoci ycia
ludzkiego i wartoci najwikszej kultury wiata, kultury europejskiej. Nareszcie dodaem na
zakoczenie, e moim zdaniem, za mao tych kilku lub kilkunastu bomb, ktre spadn na
Europ, nie zniszcz one jej niezwykych, starodawnych i tradycyjnych wartoci.
Prbowa mi jeszcze co wyjani, ale na razie nie mogem go zrozumie. Dopiero
potem, kiedy wrciem do swojego pokoju i powtarzaem sobie w myli jego sowa o
spaniu oczywicie nie byo mowy potrafiem sobie zrekonstruowa szkielet jego myli.
Chodzio mu o to, e ludzie stan si, jak on powiada, niedobrzy. Lie ans ser mowe
powiada il ser tuur mowe, il aprandron kom a lekol. I tego wanie nie mogem
zrozumie, co on mwi wci o tej szkole Mowez ekol powtarza, a ja nie wiedziaem,
co on przez to chce powiedzie.
Troch si irytowa na mnie, bo chocia mu tego wyranie nie powiedziaem, zorientowa
si, e go nie rozumiem. Taki wzburzony, z potarganymi wosami, nagi, bo sypia nago,
wydawa mi si nieco mieszny i szalenie dziecinny. Widocznie wyczyta w moich oczach
ironiczne myli, spostrzeg iskierki szyderstwa, bo si zabawnie cisn i kaza mi i spa.

Oczywicie byo to najrozsdniejsze, co moglimy obaj zrobi, postara si zasn. Tym


bardziej e obu nas czekaa nazajutrz praca. Ja musiaem pojecha do Genewy, dokd wzywa mnie mj przyjaciel dr L. a Zygmunt mia i na d do wioski, do pewnej wdowy,
ktra nie moga sobie poradzi bez mczyzny w gospodarstwie i u ktrej czsto teraz bywa.
Mia rba drzewo. Na t robot mia duo zamwie w caej naszej okolicy, bo wszyscy
podziwiali, jak prdko i adnie j wykonuje.
Wdowa ta nazywa si Rafaela i jeszcze o niej panu opowiem.
Porzuciem wic Zygmunta na ou, uspokoi si. W swoich retorycznych wysikach
znalaz wyadowanie dla nerww
i myl, e prdko zasn. Chocia syszaem, e jeszcze mocno kaszla.
Ze mn byo zupenie inaczej. Nie mogem zasn do samego rana i przyznam si, e
nagle z przeraeniem spostrzegem
0 wicie ciemny i obojtny widok przed moimi oknami. Gry po przeciwnej stronie jeziora
wznosiy si grone. Wydawao mi si, e maj pewien wyraz twarzy, wyraz, jaki ma
czowiek posiadajcy nie wyznan tajemnic. Jednym sowem, widzi pan, e taka jedna
nocna rozmowa z paskim rodakiem wzbudzia we mnie jakie bardzo nieodpowiednie
romantyczne myli. Czuem si jaki rozbity i stskniony za dniem i przypomnia mi si
Mickiewicz w Lozannie. Musiaem wsta i jecha.
Odzwyczaiem si kompletnie od ludzi i bardzo nie lubiem takich wyjazdw. Gdyby nie
szacunek, jaki miaem dla doktora L., tobym nigdy w yciu nie odway si na tak wycieczk.
Moi krajanie, chocia niby to nic o wojnie nie wiedzieli, wydawali mi si jacy
zaniepokojeni i bardzo nieprzyjemni. Chyba czekali na hitlerowski atak w kierunku Zurychu
czy na co takiego. Zima bya surowa i nawet nasze pocigi kursoway nie bardzo
regularnie. Porzdnie zmarzem czekajc na poczenie i dojechaem do Genewy w ksztacie
sopla lodu. Nie, nie, przesadzam, ale bardzo zmarzem i dlatego by moe nie byem tak
uprzejmy dla doktora L., jak to miaem we zwyczaju. Po prostu zirytowaa mnie jego
propozycja. Namawia mnie, abym stan na czele genewskiego komitetu pomocy polskim
onierzom. Ja ?
Rozumie pan, panie Stanisawie, e mnie bardzo to obruszyo. Doktor pocign mnie na
jakie zebranie, ktre si odbywao w grnej czci starego miasta na ulicy des Granges
1 koniecznie, prezentujc zebranym, chcia, abym zaraz wyrazi zgod na zajcie si tymi
onierzami. Przyznam si panu, e byem oburzony.
Powiedziaem wszystko, co mylaem o wojnie. Powiedzia
em, e najlepiej kady z nas moe rozstrzygn te sprawy w swoim wasnym wntrzu, e
nas2e doskonalenie si duchowe winno ro2Str2yga takie sprawy, e to s r2eczy osobiste
i e w ogle najlepiej bdzie, jeeli na razie wcale o wojnie nie bdziemy rozmawiali.
Troch si na mnie krzywio to cae towarzystwo, skadajce si z dobroczynnych matron
i bardzo surowych panw. Ale ostatecznie moje stanowisko uatwio sytuacj wszystkim,
ktrzy si nie chcieli angaowa w niezmiernie absorbujce i niepewne sprawy niektrzy
panowie mnie podtrzymywali, niektrzy fukali na mnie gronie, lecz ja postawiem na swoim
i wrciem do siebie bardzo pnym wieczorem, przemarznity cakowicie, ale zadowolony,
e si nie daem pocign do akcji, ktra bya cakowicie obca mojemu charakterowi.
Wracaem przez zanieone wzgrza, przez zawian niegiem drk, prowadzc do
naszego szaletu, i po drodze spotkaem Wicierzaka. Wraca od Rafaeli. Zdziwiem si, e tak
pno przychod2i do domu, ale powiedzia mi, e byo duo drzewa do rbania i e wdowa
zatrzymaa go na kolacj. Jednak rachujc i z kolacj byo bardzo pno. Popatrzyem na
niego nieco podejrzliwie. Wdowa zreszt bya kobiet ju w latach i cieszya si bardzo
solidn opini wic jednak odgoniem nieprzystojne myli, jakie mnie opanoway po
spotkaniu z Zygmuntem.

Niestety, zauwayem, e bardzo mu byo trudno i pod gr. Przyszed pan dzisiaj do
nas t sam ciek i i nie widziaem, eby panu sprawiao to jakkolwiek trudno. Trzeba
przyzna, e cieka jest bardzo stroma i na tej wysokoci niektrzy ju poczynaj odczuwa
rozrzedzenie powietrza ale ani ja, ani pan nie zasapalimy si, gdymy szli od autobusu.
Niestety, jak powiadam, Zygmunt uczyni na mnie wraenie chorego, kaszla nieco, tym
nieprzyjemnym maym kas Zelkiem wszystkich zagroonych grulic. Ogromnie nie lubi
tego kaszlu. Jest niby to chrzknicie tylko, jakby poprawienic sobie stanu strun gosowych, ale zawsze wywouje u mnie nieprzyjemne skojarzenia.
Ot biedny chopak chrzka raz po raz w ten sposb a czasami kaszla i raz nawet
splun z gbi piersi. Zaniepokoi mnie ten stan chopca i spytaem go, jak si czuje.
Odpowiedzia, e bardzo dobrze, tylko e si dzisiaj niepomiernie zmczy przy rbaniu
drzewa. Byy to twarde karpy i musia si nad nimi porzdnie na- biedzi.
Prbowaem go wtajemniczy w cel dzisiejszej mojej podry do Genewy i
powiedziaem mu par sw o doktorze L. Zainteresowa si stanem zdrowia staruszka i mam
wraenie, e si rozczuli, kiedy mu powiedziaem, e si doktor o niego rozpytywa i e w
ogle interesuje si sytuacj polskich onierzy internowanych w Szwajcarii. Wikszo z
nich miaa ju zajcie, budowali szosy a koo Chur ale niektrzy chorowali i tsknili do
kraju. I wanie tymi doktor chcia si zainteresowa specjalnie-i stworzy towarzystwo,
ktre by miao na celu roztoczenie opieki nad tymi biedakami. Powiedziaem Zygmuntowi,
e doktor chcia, abym to ja zosta przewodniczcym tego towarzystwa, ale e szczliwie
wykrciem si od tego. Zygmunt spojrza na mnie troch zdziwiony. Spyta mnie
pourquoi, ale wida byo, e niedostateczna znajomo naszego jzyka uniemoliwia mu
bardziej szczegowe pytania.
Pokrci tylko gow, jak gdyby by bardzo zdziwiony czy te zawiedziny. Przyznam si,
e sprawio mi to pewnego rodzaju przykro, i chocia ju nie mwilimy wicej na ten
temat, opowiedziaem wszystko onie, ktra zaaprobowaa moje stanowisko. W momencie
kiedy tak bardzo oddalilimy si od spraw, ktre interesoway ludzi, i kiedy doznawalimy z
tego powodu czego w rodzaju szczcia, nie miaoby sensu branie na barki ciaru zaj,
ktre mogy si sta uciliwe i zabiera wiele czasu.
Przykro mi byo tylko, e nie zyskaem potwierdzenia tej myli u modego onierza.
Zreszt zdawaem sobie spraw, i nie rozumie on nas zupenie i w ogle nie ma pojcia,
czym jest i czym byo nasze ycie. C on mg wiedzie? Wiecznie zaganiany robociarz,
onierz bijcy si nie na swojej ziemi o sprawy, ktre niejasno pojmowa, schroni si do
miejscowoci, ktrej na pewno by nie umia pokaza na mapie c by mia do
powiedzenia w naszych skomplikowanych sprawach ten may Polaczek?
Przyznam si, e z pewnego rodzaju irytacj mylaem
o
jego powtpiewajcym ruchu gowy. Rozmylaem o tym, kiedy ju leaem w
ku, i pomimo caego mojego zmczenia podr i przemarznicia na mronym powietrzu
nie mogem, jak codziennie, zasn. Stawa mi cigle przed oczami ten smarkacz
wracajcy od wdowy Rafaeli i majcy mi za ze, e nie chciaem zaj si spraw jego
pobratymcw. Widocznie uwaa, e to, co zrobiem dla niego, byo jeszcze mao. Ale nie...
przecie zawsze mwi takie rzeczy...
A moe uwaa, e nie potrafiem nic zrobi pur lie ans, jak powiada?
No, i w ten sposb zaczy si pojawia dysonanse pomidzy nami a naszym lokatorem.
Dysonanse, niech mi pan wierzy, zupenie niedostrzegalne i nie wyraajce si niczym na
zewntrz. Zawsze bylimy w najwikszej przyjani tyle tylko, e ja zdawaem sobie
spraw z tego, i Wicierzak gdzie w gbi swego dziecinnego serca hodowa co w rodzaju
niedowierzania. Niedowierzaniem tym obdarza nie tylko nas dwoje, przenosi je i na ca
nasz ojczyzn. Kiedymy mu mwiii, e po wojnie Szwajcaria niechybnie pomoe jego
ojczynie pod wzgldem gospodarczym, pomoe jej si wy dwign z ruin, pomoe w

dziedzinie medycyny Zygmunt sucha bardzo uwanie. Ale nic na to nigdy nie odpowiada. Nie dziwio to nas, bo w ogle by niezwykle maomwny. Ale co byo rzecz
dziwniejsz, e mia on swoje najrozmaitsze milczenia. Milczeniem swoim umia .wyrazi
wiele uczu. I wanie wtedy w tym milczeniu, w wyrazie, jaki wykwita mu kolo ust, tak
koo ust, zjawiay mu si takie mae
zmarszczki, jak zawsze u grulikw, w tym wszystkim wyczytaem lekcewaenie moich
sw, niedowierzanie, ktre obejmowao znacznie wicej spraw ni to, co poruszyem w swojej retoryce.
Oczywicie wystrzegaem si cytowania mu sw Andr Gidea. Jak on to mwi?
Uczciwy nard szwajcarski 1 Nic to go nie kosztuje, e yje jak naley... Nie ma zbrodni,
nie ma historii, nie ma literatury, nie ma sztuki... Mocny krzew ry bez kolcw i bez
kwiatw... Myl, e gdyby Zygmunt potrafi, mniej wicej tak sformuowaby swoje
uczucia. Zreszt mam wraenie, e chopak coraz bardziej zywa si z nami, tak samo i te
przemiany odbyway si w milczeniu. Ale czasami spoglda na moj on a i na mnie
take z prawdziw yczliwoci. Troch bawilimy go jak dzieci, nie bra nas na serio, ale
zdaje si przywizywa si z kadym dniem.
I tak przesza nam jedna cika zima i druga, wiosna przychodzia, zwaszcza do nas na
gr, bardzo niechtnie. Ale zawsze wiosna jest wiosn, zjawiaj si te niesychane powiewy
skdsi, nawet nie od poudnia, ale gdzie od jeziora, od wody, pachnie wod, obokami
zakwitaj na polanach opuszczonych niedawno przez niegi nasze synne narcyzy. Tym
razem nie byo cudzoziemcw, ktrzy nachalnie dzwonili do naszej furtki i prosili, aby im
pokaza nasz czk narcyzow i widok w stron Simplonu. Mimo wiosny na wiecie byo
coraz smutniej.
Zygmunt zacz nam si z wiosn urywa. Za bardzo ju si przejmowa swoimi
robotami u ludzi i caymi dniami pracowa dla innych. Zreszt nie mogem si uskara u
mnie w ogrdku take wszystko byo zrobione, a jeeli koo winnicy nie tak chodzi, jak by
tego wymaga dobry obyczaj uprawiaczy wina to tylko dlatego, e uprawa tej roliny bya
dla niego dziedzin zupenie nieznan.
Gwnie pracowa u Rafaeli, ale i dla innych ssiadw znajdowa czas czy to na rbanie
drzewa, czy na palenie w oraneriach, czy po prostu na zaoranie lub skopanie dziaki. Wiecznie by w ruchu i bardzo schud. Soce go jednak opalio i przez to wydawa si zdrw jak
ryba. Mielimy si przekona bardzo szybko, e byo to zudzenie.
Gdzie w czerwcu dopiero nastay przepikne, nie tyle letnie, ile wiosenne dnie. Od
jakiego czasu zauwayem, e Zygmunt z pewnego rodzaju trudnoci wstaje co rano z ka. Spnia si z tym wstawaniem, a czasami syszaem, jak wydawa rodzaj jakiego jku,
ktrego dawniej nie znaem, w momencie, kiedy trzeba byo podnie si ze snu. Moja ona
take to zauwaya, dostrzega pewn ociao chopca i zwrcia mi na to uwag z lekkim
niepokojem. Nie przestawa on kaszla i na to ju nie moglimy nic poradzi. Powiada, e
kaszle od palenia papierosw i rzeczywicie wypala ich bardzo duo. Pali nerwowo i nie
mona go byo przekona, i bardzo sobie szkodzi tym zwyczajem czy, powiedziabym
nawet, naogiem. Bo u niego palenie papierosw stawao si naogiem.
Czasami zastawaem go na dworze, dosy pno W nocy. Siedzia zazwyczaj o, tu
niedaleko przy tej maej ciance, ktra dzielia winnic od r. W niebieskim cieniu letniego wieczora siedzia i patrzy, a dolina Rodanu pan widzi j teraz zawsze o tej porze
jest napeniona kolorem. Kolor ten jest za kadym razem inny, ale niezmiernie intensywny. W
tym niebieskim cieniu widziaem tylko czerwony koniuszek jego paierosa; po tym znaku
rozpoznawaem jego obecno a po pewnej chwili dolatywa do mnie w drobny kaszelek, raczej chrzkanie. Siedzia czasami bardzo dugo w nocy i wida byo, e trudno mu
jest zdecydowa si na pjcie spa. Mwiem mu, eby szed do swojego pokoju, ale zawsze
odpowiada encore un moment i siedzia; czasem zasypiaem zostawiajc go w tej

kontemplacji niezwykego widoku, zwaszcza kiedy ksiyc wieci. Co go mczyo i


niepokoio bo nawet kiedy uda si ju do komrki, do pnej nocy syszaem jego
pokasZliwanie i nieraz dugo czekaem na jego rwny, spokojny oddech, ktry od
czuwaem jak bicie zegara. Nie syszc prawie wiedziaem, e zapanowao ono tam w tym
pokoiku na dole i ja take zasypiaem jak gdyby uspokojony.
No, i wanie nasta bardzo pikny czerwiec. Kwity koniczyny i zapach by przed
domem duszcy; ju zaraz miao pachn siano. Teraz mao widywalimy Zygmunta, waciwie tylko wieczorami. Wstawa o wicie i obrzdza winnic, tak jak go nauczyem, oblewa
czy spryskiwa licie niebiesk ciecz, przebiera wapienne kamyki pod krzakami... Potem
nie widzielimy go ju cay dzie. A dopiero wieczorem wraca z dou, zasapany, opalony i
bardzo wesoy. Siedzia z nami przez chwil i umiechajc si sucha naszej rozmowy. A
nam byo zawsze przyjemnie, gdy przychodzi, i zaczynalimy mwi o rzeczach prostych, a
przy tym jasno, tak, e na pewno musia rozumie, o czym mwimy. Raz tylko wmiesza si
do naszej rozmowy, kiedy gawdzilimy o urokach samotnego ycia tutaj na grze.
Powiedzia par sw tylko, ale dobitnie: Ja bym nie mg y bez ludzi!
Ale kiedy to powiedzia, zawstydzi si swojej miaoci, sta si zupenie purpurowy i
poczuwszy to usun si w mrok, jaki rzuca ciennik lampy i nawet na chwil zamkn
oczy z wielkiego oniemielenia.
Przyznam si, e gest ten wyda mi si uroczy i e popatrzyem na chopca z zachwytem.
I nawet, wie pan, pomylaem sobie, moe on ma racj? Moe to my si mylimy? My, znudzeni i niezadowoleni?
Ale szybko odrzuciem t myl. Oczywicie, by on bardzo adny, ten Zygmunt, i mia
jaki swoisty wdzik ale brako mu kultury. Pan si nie obrazi, panie Stanisawie, e
mwi tak
o paskim rodaku ale naprawd, chyba pan mnie rozumie. Ja nie mwi, e w Polsce nie
ma kultury, pan wie, jak si przywizaem do tego kraju i jak bardzo wiele wywiozem od
was. No, ale oczywicie nie od rodzicw czy nie od rodziny Wicierzakw. I niech si pan
nie dziwi, e mwi o tym tak otwarcie ale naprawd Zygmuntowi brakowao troch
kultury. Prawda, Liii? Nie to ogldy, ale jakiej gbszej kultury, on wcale nie rozumia, o
czym my zazwyczaj rozmawiamy. Tylko wtedy wieczorami, kiedy nas sucha, dobieralimy
jak najprostszych wyrazw, najjaniejszych poj aby zrozumia. I on na to wszystko
powiedzia nam: ja bym nie mg y bez ludzi.
To byo troch mieszne. Ale powiedzia to z takim wdzikiem, e nie moglimy mie do
niego najmniejszego alu.
No, i nie mog wci wybrn z tego czerwca, bo o tym przecie chc najpilniej panu
opowiedzie.
Byy takie cikie, pachnce wieczory. Ktrego z nich Wicierzak bardzo dugo nie
wraca i zaczynalimy si niepokoi. Siedzielimy tutaj na tym samym miejscu i spogldalimy przed siebie. Na Grammont stay wielkie czarne chmury, a poza tym wszdzie byo
jasno i na jeziorze take. wiat w Evian pony, jak zawsze, jak dzisiaj, i statek cicho pru
wody, jak dzisiaj... Nagle przylecia Zygmunt strasznie przeposzony, powiadajc, e on musi
zaraz lecie do miasteczka zatelefonowa po weterynarza, gdy krowa Rafaeli zachorowaa i
chce zdechn elle veut creyer tak powiedzia.
Bardzo bylimy zdziwieni, e przylecia z tym do nas. Tumaczy si, e nie chcia nas
niepokoi dug nieobecnoci i przybieg uprzedzi, e idzie do miasteczka. Nie bardzo rozumiaem, bo przecie do miasteczka mia od Rafaeli bliej ni z naszego domu ale tak
sobie myl, e on nie bardzo umia telefonowa. Nigdy nie uywa tego rodka
komunikacyjnego w Szwajcarii i chcia si od nas dowiedzie, jak to jest z tym automatem.
Zdysza si bardzo biegnc pod tak strom ciek, wiodc do naszego domu, i z trudnoci
chwyta powietrze. Pyta, czy mamy dwadziecia centymw na poczenie, i jednoczenie

widziaem (weszlimy do pokoju), e blednie gwatownie.


Co ci jest? spytaem go i w tej samej chwili ujrzaem ciemn struk wypywajc z
jego ust. Chciaem go pooy
na kanapie widziaem, e ma krwotok, ale on nie chcia si podda moim namowom,
chcia jeszcze biec w sprawie tego weterynarza i dopiero kiedy moja ona zapewnia go, e
sama pjdzie do miasteczka i zatelefonuje, uspokoi si i da si uoy na swoim posaniu.
Przyniosem mu czym prdzej lodu z frigidire*a i okadaem mu usta i szyj, dawaem mu
ld do ykania i tak byem zajty t bardzo przykr spraw, e nawet nie pomylaem o tym,
jak moja ona po nocy zejdzie stromymi ciekami a do automatu telefonicznego, ktry
pooony by do daleko w dole.
Krwi uszo tego dnia z mojego Zygmunta mnstwo i oczywicie mowy nie byo nazajutrz
ani o prcy, ani o wstaniu. Lea blady jak trup i tylko si umiecha do mnie. Sprowadzony
jednoczenie przez moj on lekarz zabroni mu mwi.
Zakaz ten by niepotrzebny, gdy Zygmunt nie zdradza najmniejszej ochoty do rozmowy
i tylko jego jasny umiech wskazywa na to, e rozumie, co si wokoo niego dzieje. Zawiesilimy firank na oknie, aby czerwcowe soce go nie razio. Jak doszo do takiej sytuacji
w pikny letni dzie? Takie krwotoki to raczej sprawa marcowa albo listopadowa. Ale
widocznie wielk emocj w sprawie konajcej krowy i szybki. bieg pod gr wyczerpay jego
siy i naruszyy co w tych nie bardzo dobrze trzymajcych si pucach. Od tej chwili nie
mona byo wtpi, e to jest powan choroba i e nasz dotychczasowy lekcewacy
stosunek do niej by du pomyk.
Poniewa nie mg i nie chcia mwi, lea w ciemnawym pokoju zdany na cakowit
nasz ask i nieask; moglimy gada do niego ile tylko wlezie. Nie aowalimy mu moralnych nauk. Jak to, w tym czasie, kiedy na wiecie dziej si takie straszne rzeczy (sowa
wojna w dalszym cigu staralimy si nie wymawia), kiedy ludzie gin jak muchy, kiedy
hitlerowcy wybijaj caymi gromadami ydw i Polakw, kiedy pod Stalingradem padaj
tysiczne ludzjkie hekatomby tak si przejmowa Josem jednej krowy? Jak mona, to ju
jest nie lekkomylno a po prostu dziecistwo. Widocznie pasanie krw w modoci (tego
ju mu nie powiedzielimy) wytworzyo u niego takie kompleksy, e musia z naraeniem
ycia ratowa to bydl.
Krowa Rafaeli rzeczywicie bya bardzo chor i dosza do dobrej formy mniej wicej w
tym samym czasie co i Zygmunt. Tyle tylko, e ja wziem Zygmunta, zaraz jak tylko mg
chodzi, i powiozem go do mojego krewnego do Leysin.
Przedtem jednak zaoylimy u siebie telefon, eby ju moja ona nie potrzebowaa
biega w nocy na d stromymi ciekami. Telefon sta si przyczyn naszej udrki.
Przychodzili teraz do nas nieustannie ssiedzi, aby wzywa pomocy dla krw i dla ludzi.
Z Leysin wrciem sam i dosy zaniepokojony. Lekarz z sanatorium zatrzyma
Wicierzka u siebie i powiedzia, e jaki czas go przetrzyma, moe par tygodni, potem go
wypuci do nas na koniec lata, a na jesie i zim stanowczo zabiera go do sanatorium. O
zapat mielimy si nie troszczy lekarz obieca wpisa Wicierzka na jak tam zapomog czy stypendium i zaj si cakowitym doprowadzeniem go do porzdku.
Przyjechaem do domu w nie bardzo dobrym humorze. Jakie byo moje zdziwienie,
kiedy zastaem moj on w rozmowie z wdow Rafael. Okazao si, e przysz mojej
onie podzikowa z ofiarny spacer po ciemku do miasteczka, do telefonu, i zawiadomienie
weterynarza o zachorowaniu krowy.
Rafaela musiaa mie ju lat pod pidziesit, ale miaa na twarzy lady wielkiej urody.
Takiej, oczywicie, wie pan, wieniackiej urody. Bya nasz najblisz ssiadk i widywalimy j czsto, ale nigdy do nas nie zachodzia. Ma jej nie pamitalimy, moe w ogle
nie znalimy. Rafaela by wdow od zawsze. Dzielna kobiet wietnie gospodarowaa,
potomstwo swoje, do liczne, poumieszczaa po rnych hotelach na szwajcarskiej i na

francuskiej stronie i o ka
dym dziecku moga opowiada godzinami. Dowiedzielimy si tego i przekonalimy si
dopiero podczas tej wizyty. Przedtem nigdymy obszerniej z Rafael nie rozmawiali.
Przypatrujc si teraz tej naszej ssiadce poczynaem aowa, emy od niej stronili.
Dyszaa wprost zrwnowaeniem i rozsdkiem i by moe w niejednym moga nam bya
dawniej pomc i poradzi. Przygoda z krow i telefonem zbliya j do nas jeszcze bardziej,
tym bardziej e moj ona z pewnego rodzaju triumfem zawiadomia wdow, e odtd we
wszystkich nagych sprawach swojego gospodarstwa bdzie moga uywa naszego nowo
zaoonego telefonu.
Rafaela zdawaa si by bardzo t spraw przejta, ale zachowywaa si z wielk
godnoci.
Zjawia si u nas en grand toilette, co si wyraao gwnie w naoeniu wielkiego
kapelusza z potnie spitrzon kokard. Wydaa mi si troch mieszna w swojej pretensjonalnej przyprawie i nie bardzo uwaaem na to, o czym mwia. Byem bardzo zajty i
zaniepokojony stanem zdrowia naszego modego przyjaciela. Rozczarowaem si troch do
rozsdku Rafaeli suchajc, jak mwia o Zygmuncie. Ze sw jej wynikao, e jest on jej
bardzo oddany, e pomaga jej w gospodarstwie, i raczej wygldao, e jest on pod jej, a nie
pod nasz opiek.
Zirytowaa mnie wreszcie t bezceremonialno, z jak wdow zabieraa nam naszego
wychowanka. Zreszt bya bardzo dyskretna i niczym nie zdradzia tych spraw, o ktrych
dowiedzielimy si potem, ju po mierci naszego Zygmunta. Domyla si pan przecie, e
jego kuracja w Leysin nie skoczya si pomylnie.
Nie mogem si doczeka momentu, kiedy wdowa nas poegna. Ku mojemu wielkiemu
zdziwieniu moj maonka wysuchiwaa wszystkich jej sw z nadzwyczajn cierpliwoci i
nawet po odejciu tej kobiety wyrazia al, e mnie jej obecno nieco zniecierpliwia.
I Nie krzyw si, Liiu, na pewno tak byo. Powiedziaa mi
nawet, e Rafaela jest urocz niewiast i e chtnie bdziesz do niej zachodzia po drodze
wracajc z miasteczka. Jednym sowem racj mia pan Perrichon, ktry pokocha nie tego
czowieka, ktry mu ocali ycie, ale tego, komu on ycie ocali. Pasjami lubimy tych ludzi,
ktrym wywiadczylimy jak przysug czy dobrodziejstwo.
Po paru tygodniach nasz wychowanek wrci z sanatorium. Nie wyglda wcale lepiej ni
przedtem, ale te i nie wida byo na jego twarzy jakich oznak pogorszenia. Poz tym by
tak zachwycony powrotem do naszego domu, e to ju jedno mogo rozczuli. Twierdzi, e
czuje si, jak gdyby si na nowo na wiat narodzi od chwili, kiedy przekroczy nasz furtk.
Przyznam si panu, panie Stanisawie, e mimo trwania okrutnej wojny, o ktrej niewiele
wiedzielimy, ani nie majc radia, ani nie czytajc gazet, to lato wydao mi si pene uroku.
Po raz pierwszy od duszego czasu poczuem pewnego rodzaju rado ycia i, co
waniejsze, moja ona take jak gdyby si odmienia. Oczywicie, mj stan umysu odbija
si na jej samopoczuciu. Zaprzyjanilimy si ostatecznie z Rafael, chodzilimy od czasu do
czasu do niej na wiey ser a la russe, ktry nauczylimy j robi. Twarg ze mietan
przypomina nam dawne czasy, a wesoe pogwizdywanie Zygmunta akompaniowao tym
letnim miesicom i pocztkom jesieni, jak jaka muzyka zapowiadajca nowe rzeczy. Zreszt
i prawdziwa muzyka odzywaa si teraz w naszej pustelni, przywiozem bowiem z Genewy
doskonae radio. Otwieralimy je bardzo rzadko, tylko dla wysuchania dzie wielkich
klasykw. We wspomnieniu mam raczej gwizdanie Zygmunta. Czy pan uwierzy, e poczem
wtedy mie nadziej. .. Nadziej w ogle, czy mnie pan rozumie ? Przede wszystkim nadziej
na wyzdrowienie Zygmunta, potem nadziej, e wojna skoczy si prdko i pomylnie,
potem nadziej... czy ja wiem, na co? Na co, co si jeszcze stanie w naszym yciu, na jakie
pomnoenie wewntrzne, jednym sowem na
sprawy, o ktrych tak dawno ju zapomniaem, e po prostu nawet nazwa ich nie umiaem.

Jak zwykle i o tych przemianach nie mwilimy ani sowa z moj on, chocia i ona je
odczuwaa w takim samym co ja stopniu. Nie wywntrzalimy si z tego, co w nas zachodzi,
ale zdawalimy sobie spraw, e jednak jaki tam proces dokonuje si w nas, gdy od czasu
do czasu apaem uwane spojrzenia Liii spoczywajce na mnie. apaem si take na tym, e
nagle siadaem twarz nie tak jak dzisiaj plecami do tego wspaniaego widoku i
patrzyem na gry i na jezioro,
i to w ten sposb, jak gdybym po raz pierwszy je widzia.
Ju si miao pod jesie, kiedy pewnego razu przysiad si do mnie tak siedzcego
nasz Zygmunt. Nigdy tego nie czyni, chocia zachowywa si z nami bardzo swobodnie,
trzyma si jednak w pewnego rodzaju dystansie, zreszt zupenie * zrozumiaym i ze
wzgldu na jego wiek, i na pozycj jego w naszym domu.
Zaczlimy rozmow, ktra zdaje si bya najdusz z rozmw, jakie w ogle
kiedykolwiek prowadzilimy. Przy tym trzeba zauway, e bya to nasza ostatnia rozmowa.
adnie, co ? spytaem go pokazujc na jezioro i na dolin Rodanu, ktra zacza
ton w gstej granatowej farbie, jakby kto napuci do niej rozrobionej akwareli.
Jesie powiedzia Zygmunt i westchn.
No, jeszcze nie jesie, lato w peni.
Widziaem dzisiaj te licie. Trzeba bdzie jutro zebra jabka.
Mona jeszcze poczeka zauwayem.
Nie bardzo. Ja musz wraca do Leysin powiedzia bardzo spokojnie, cho bya to
decyzja dla mnie niespodziewana a jak mnie tu nie bdzie, to kto jabka zbierze?
Mylisz, e ja nie potrafi?
Potrafi pan, pewnie, ale ciko panu bdzie tu popatrzy na mj okazay brzuch
a mnie to atwiej. Raz dwa
i zbior. X co to za jabka... U nas to by dopiero sad.
Pierwszy raz wspomnia mi o czymkolwiek, co byo u nas. Nawet nie wiedziaem,
gdzie to jest. Spytaem go:
A gdzie to jest u was?
A gdzie ma by? powiedzia. Pod Grjcem. Pierwszy raz posyszaem nazw tej
miejscowoci, ale j zapamitaem do dzi, tak jak ca rozmow. Odbia mi si jak na pycie
gramofonowej, jak na magnetofonowej tamie. Zapamitaem, cho i do dzi dnia nie wiem,
gdzie to jest Grjec. Szukaem nieraz na mapie, ale nie znalazem. Czy to koo Rzeszowa?
Koo Warszawy? Nie mylaem, a on mi tego wtedy nie powiedzia.
I jeszcze doda:
Ja sobie zawsze myl, jak ja pojad do tego Leysin
i w ogle jak mnie tu nie bdzie, to kto wam bdzie drzewo *rba?
Umiechnem si w zmroku.
Jako sobie damy rad powiedziaem niedbale. Zygmunt pomilcza chwil i
powiedzia potem bardzo powoli:
Ano, zawsze mona sobie da rad.
W gosie jego zabrzmia taki smutek, e si przejem, i powiedziaem co
niepotrzebnego. Ale nie. Teraz nawet, kiedy odtwarzam z pamici t rozmow, nie myl,
aby w niej byo cokolwiek niestosownego z mojej strony. Musiaem tak mwi i inaczej
mwi nie mogem. Przecie ja wtedy nie wiedziaem, e to jest nasza ostatnia rozmow.
I rzeczywicie w owych dniach jako Zygmunt rzadziej rba drzewo i caa ta muzyka
w skadziku nie bya ju taka wesoa, nie brzmiaa jak jakie opowiadanie, jak aria
Rossiniego. Zauwayem po prostu, e Wicierzakowi jest coraz trudniej spenia fizyczne
prace, e ma coraz mniej si. Skonstatowaem to nie tylko ja, ale moja ona take. Co prawda
zauwaya z waciw kobietom perfidi, e to zapewne wiru starej Rafaeli. Wicierzak,
podug mojej ony, mia traci siy przez wdow.

Niestety, nic ycie zabierao ju siy, ale wzrastajca choro


ba. Pomimo naszych sprzeciww oberwa nazajutrz wszystkie jabka z drzew i poznosi je do
piwnicy; byo stanowczo za wczenie na to i jabka o mao si nie pomarnowy. Ale si nie
pomarnowy, a zbir w tym roku by wyjtkowo obfity. Jednego dnia zerwa te wszystkie
jabka, od samego rana zamkn si w drewutni i szala po prostu z rbaniem drewienek,
znowu robota huczaa, graa, taczya.
Przypomniay si nam z moj on pierwsze czasy pobytu Zygmunta u nas i mwilimy o
tym. Siekiera jego stukaa jak dawniej. A moe rzeczywicie ma on jeszcze siy nienaruszone
i caa ta chorob jest wymysem? Niestety, nie by wymysem krwotok, ktry znowu go
dotkn pod koniec tego dnia ju zupenie ku wieczorowi.
Przelea tylko trzy dni i o wasnych siach i z wasnej woli pojecha do Leysin, do
doktora, ktry obieca go wyleczy.
II va me guerirpowiada z jakim naiwnym tonem wiary w gosie.
Uwierzylimy jemu i doktorowi. Nie odprowadzaem go tym razem do Leysin. Nie jest to
daleko od nas i tylko jedna przesiadka w Aigle. Trafi doskonale i napisa najmieszniejszy
list, jaki w yciu otrzymaem, tak zabawn francuszczyzn i tak nieprawdopodobn
ortografi. Tre listu nie bya jednak zabawna. Wida, e chocia nie mwi tego wyranie,
list to by poegnalny. Jako tak wspomina i nasz dom, i jabka, i drwa, i krow Rafaeli.
Kiedy mj krewny wezwa mnie do Leysin, moja ona miaa gryp, by brzydki jesienny
dzie pojechaem wic sam. Na stacji spotkaem Rafael w wielkim kapeluszu z kokard,
jechaa w t sam stron co
i ja. Jechaa do umierajcego Wicierzaka i dopiero w tej drodze dowiedziaem si, e
Zygmunt obieca si z ni oeni.
Okropnie narzekaa a swj los, e jest samotn kobiet
i e kiedy znalaz si pracowity i wesoy chopak, to akurat musia umiera i mowy nie ma o
tym, aby mona byo go z tego Leysin wywie i zaprowadzi do otarza w naszym maym
kociku.
_______________________________I niech pan sobie wyobrazi powiadaa Rafaela
w dodatku to katolik. Nie byoby midzy nami rnicy wiary, jak midzy mn a moim
nieboszczykiem mem.
Sceny w Leysin byy smutne i groteskowe. Moe pan sobie wyobrazi, panie Stanisawie,
jak wyglda takie konanie przytomnego chopca, ktry, jak to zawsze grulicy, do ostatniej
chwili m nadziej, a obok niego ta star kobiet w pretensjonalnym kapeluszu, bardzo
oddany i bardzo dobry doktor, ktry jako pokocha naszego Zygmunta (kt by go nie pokocha?), i ja, nie wiedzcy, co mwi.
Pan wie, ja jestem bardzo niemiay. A waciwie nie niemiay, tytko nie wiem, co
ludziom mwi w jakich okolicznociach. Jednym sowem, nie oswojony z yciem. Nie
umiejcy si znale w tak trudnych sytuacjach, jak przy umierajcym przytomnie
czowieku. On patrzy n mnie i czeka na to, co ja powiem, a ja nie wiedziaem, co mam
powiedzie.
Na cae szczcie udao si nam jako pozby Rafaeli i na sam moment krytyczny
uoylimy j do snu w gocinnym pokoju, zapewniajc, e Wicierzk czuje si znacznie
lepiej.
Rzeczywicie czu si lepiej i chocia oddycha ciko, to si umiecha trzymajc mnie
za rk. Powiedzia mi, e nie bdzie si tak ba, jeeli potrzyma mnie za rk. I trzyma mnie
do mocno i jeszcze na par chwil przed zgonem co mwi.
Nachyliem si nad nim. Ucisk jego sta si silniejszy przez chwil, jak gdyby chwyta
moj do w przepacistych wodach, w ktrych si zanurza. Syszaem, e co mwi, ale nie
wiedziaem co, moe mwi po polsku i dlatego nie rozumiaem. Ale ostatnie trzy sowa

zrozumiaem dokadnie. Powiedzia: Pur lie ans. I sam si z tych sw umiechn.


Umiechn zupenie tak samo, jak wtedy, kiedy siedzia u nas w przedpokoju, tak uwanie,
dostojnie i nie rozgldajc si na boki, umiechn si tak intensywnie, jak gdyby cae jego
ycie streszczao si w tym umiechu.
Tylko, powiem panu, miaem i mam do tego umie
chu dziwny stosunek. Jak do utworu muzycznego, ktrego nie rozumiem. Waciwie nie
wiedziaem i nie wiem, co ten umiech znaczy. Nie umiaem go wytumaczy. Czy tak samo
umiecha si do wszystkich?
Widocznie z dobroci obieca Rafaeli maestwo,bo si potem okazao, e we wsi jest
par dziewczyn, ktre otrzymay od niego t sam obietnic. Dowiedzielimy si o tym,
kiedy sprowadzalimy ciao Zygmunta do naszej wsi i kiedy przyapalimy kilka modych
naszych wiejskich panien gorzko paczcych przy jego trumnie. Umia widocznie pociesza
osamotnione dziewczta. Rafael take pakaa.
No, widzi pan, i to jest caa nasza histori. Nic w niej nie m poza tym, co panu
powiedziaem. Jeeli pan zechce, pjdziemy jutro z rana na grb naszego przyjaciela. Rafaela
dba
o ten grb rwnie pilnie, jak o grb swojego pierwszego ma, chocia tamten by
kalwinem. Ale pjdziemy tam wczenie z rana, bo zaraz po poudniu musimy jecha do Genewy. My mamy teraz bardzo duo zajcia w tych najrozmaitszych instytucjach, w ktrych
pracujemy. Tutaj wracamy zawsze z wielk radoci chocia n par godzin odpoczynku, bo
w Genewie, wie pan, mamy takie mae mieszkanie i nigdy nie jestemy sami. Zawsze kto u
nas siedzi, kto czego chce, dokuczaj nam i nie daj wytchnienia. A prawdziwe wytchnienie
to jest jedynie tutaj, w tym piknym zaktku, tak piknym, e nam nawet jego pikno
troch zbrzyda. Jutro musimy wysa dwie pczki do was, do Polski, j tam mam
starych*przyjci, przesyam im, co mog, bo wiem, e to dla nich i pomoc, i przyjemno.
W ogle jest przyjemnie pomyle, e kto inny o nas pamita.
Prawda, jak tutaj cicho? Jak piknie. No, wreszcie odwrc si do tego widoku, ktry
mnie kusi przez cay czas co panu opowiadaem o Zygmuncie. Kusio mnie spojrzenie na
niebieskie jezioro i na szafirowe doliny, i na biae szczyty Dent du Midi. Widzi pan, ksiyc
stamtd wychodzi. To jest
najpikniejszy pejza w Szwajcarii, a to chyba niemao. Prawda?
Ale co to? Syszy pan? Co stuka. Kto rbie drzewo. Ale tak, wyranie sysz rbanie
drzewa. Puk-puk, puk-puk, puk-puk a teraz powinno by: stuk, stuk, stuki I nic nie
sycha...
Ale sycha znowu i jak wyranie. Kto to moe by? Przecie tam nikogo nie ma. Prawd,
Liii, tam nikogo nie ma. Co?
1 nic nie sycha? Moe wy nie syszycie, ale ja najwyraniej sysz, dolatuje do mnie ten
dwik. Moe to nie siekiera? Dzicio? O tej porze, w nocy? Chwilami milknie, ale odzywa
si znowu. Nie, to nie radio.
Tak, tak, to na pewno u Rafaeli, tam w dole, ona ma jakiego nowego parobka. Chodmy ju
do pokoju. Czas na kolacj...
Chodmy, a nie ruszamy si. Zaczarowa nas ten pejza. Zaczarowa ten dwik siekiery.
Ale chodmy naprawd. Nie warto nasuchiwa. Przecie tam na pewno nikogo nie ma.

You might also like