Professional Documents
Culture Documents
Smith Lisa Jane - Pamiętniki Wampirów 04 - Mrok
Smith Lisa Jane - Pamiętniki Wampirów 04 - Mrok
Rozdzia 1
pewno
A moe ufoludki porw mnie przed jutrzejszym popoudniem? - Pomylaa, zamykajc pamitnik. Tak by chyba
byo dla niej lepiej.
Pamitnik prowadzia w zwyczajnym notesie o nieliniowanych kartkach, w drobne kwiatki na okadce. Zacza go
pisa dopiero po mierci Eleny, ale ju troch si od niego uzalenia. W pamitniku moga wyrazi wszystko, co
czua, nie szokujc innych i nie naraajc si na pene zgrozy okrzyki w rodzaju: Bonnie McCllough! albo : Ale
Bonnie...
Wyczajc wiato i wsuwajc si pod kodr, wci
jeszcze mylaa o Elenie.
lapisu-lazuli.
Bonnie
odruchowo
dotkna
wasnych
miedzianych lokw.
- Oczywicie rwnie wana jest krew.
- Krew? Ach... No tak, naturalnie wybkaa Bonnie,
wytrcona z rwnowagi. Nie miaa pojcia, o co Elenie chodzio i zaczynaa mie wraenie, e stpa po linie nad rzek
pen aligatorw. - Tak, racja, krew jest wana wydusia.
- Jeszcze kanapk?
- Dzikuj. - Tym razem z serem i pomidorem. Elena
wybraa sobie jedn i ugryza delikatnie. Bonnie patrzya na
napk i wrzasna. Z jednego koca zwisa dugi brunatny ogonek. Cisna j w pobliski nagrobek. Kanapka upada z mokrym planiciem. Po chwili Bonnie zerwaa si na
nogi i zacza gwatownie wyciera palce o dinsy. odek
podszed jej do garda.
- Jeszcze nie moesz i. Zaraz bdziemy miaa towarzystwo. - Twarz Eleny si zmienia. Stracia wosy,
a skra zrobia si szara i pokryta zmarszczkami. Na talerzu z kanapkami i w wieo wykopanych grobach co
si zaczo porusza. Bonnie nie chciaa zobaczy ju nic
wicej. Pomylaa, e zwariuje, jeli jeszcze chwile tu zostanie.
Rozdzia 2
Nie pamitam ju nic wicej dokoczya Bonnie, kiedy razem z Meredith szy Sunflower Street midzy
rzdami wiktoriaskich domw.
- To na pewno bya Elena?
- Tak, usiowaa co mi powiedzie. Wanie ta cz
snu bya niejasna, poza tym e chodzio o co wanego, bardzo wanego. Co o tym mylisz?
- Kanapki z myszami i rozkopane groby? - Meredith
uniosa jedn starannie wydepilowan brew. - Moim zdaniem Stephen King pokrci ci si z Lewisem Carrolem.
Bonnie pomylaa, e przyjacika ma chyba racj. Ale
ten sen nadal nie dawa jej spokoju; drczy j przez cay
dzie tak bardzo, e wypar z myli wszystkie inne zmartwienia. Teraz, kiedy dochodziy ju z Meredith do domu
Caroline, problemy wrciy z wikszym nateniem.
Powinnam bya powiedzie Meredith, pomylaa niespokojnie, zerkajc z ukosa na przyjacik. Nie powinnam
si zgodzi, eby wesza tam zupenie nie przygotowana...
Meredith spojrzaa w owietlone okna domu w stylu
krlowej Anny i westchna.
- Naprawd potrzebne s ci dzi te kol-
czyki?
- Tak, naprawd, tak. Absolutnie. - Teraz byo ju za
pno. Trzeba robi dobr min do zej gry. - Kiedy je zobaczysz, zrozumiesz dodaa, syszc we wasnym gosie desperack nut nadziei.
Meredith przystana , spojrzaa na Bonnie z ciekawoci
i zastukaa do drzwi.
- Mam tylko nadziej, e Caroline nie planuje siedzie
dzi wieczorem w domu. Jeszcze bymy tu z ni utkny.
- Caroline w domu w sobotni wieczr? Nie artuj. Bonnie za dugo wstrzymywaa oddech, zaczynao si jej
krci w gowie, a miech zabrzmia sabo i faszywie. - Co
za pomys? - cigna nieco histerycznie.
Meredith dodaa, chwytajc za gak w drzwiach:
- Chyba nikogo nie ma w domu.
Bonnie wiedziona jakim impulsem zawoaa:
- Tere-fere-kuku!
Meredith zamara z rk na klamce i obrcia si do
przyjaciki.
- Czy ty ju odleciaa w kosmos?
- Nie. - Bonnie miaa wraenie, e uszo z niej powietrze. Zapaa Meredith za rami i spojrzaa jej w oczy natarczywie. Drzwi ju si otwieray. - O Boe, Meredith, nie
zabij mnie za to, prosz...
- Niespodzianka! - zawoay trzy gosy.
- Umiech sykna Bonnie, wpychajc opierajc si
koleank do rodka, gdzie w jasno owietlonym pokoju
obsypano je konfetti z folii aluminiowej. Sama rozpromienia si w szerokim umiechu i sykna przez zacinite zby: - Moesz mnie pniej zabi, zasuyam sobie na to.
Ale na razie si umiechaj.
Byy balony, te drogie, z folii mylar, a na stoliku do kawy
lea stosik prezentw. Staa nawet kompozycja z orchidei,
chocia Bonnie zauwaya, e kwiaty idealnie pasoway odcieniem do bladozielonej apaszki Caroline. Na jedwabnej
chustce Hermes'a widnia dese winoroli i lici. Zao si,
e pod koniec wieczoru wikszo tych orchidei Caroline
wepnie sobie we wosy, pomylaa Bonnie.
W bkitnych oczach Sue Carson kry si niepokj,
umiechaa si niepewnie.
- Mam nadziej, e nie miaa na dzisiejszy wieczr
adnych planw, Meredith? - spytaa.
- adnych, ktrych nie da si zmieni walniciem elaznego omu odpara Meredith. Ale umiechna si z przeksem i Bonnie si odprya. Sue razem z Bonnie, Meredith
i Caroline naleaa do dworu Eleny, Krlowej Szkoy. Bya
jedyn dziewczyn ze szkoy, poza Bonnie i Meredith, ktra
lojalnie trwaa przy Elenie, gdy wszyscy zwrcili si przeciwko niej. Na pogrzebie Eleny powiedziaa, e Elena na zawsze zostanie krlow Liceum imienia Roberta E.Lee, i zrezygnowaa ze wzgldu na pami o niej z tytuu Krlowej
niegu. Nikt nie mg nie lubi Sue. Najgorsze mamy
ju za sob, pomylaa Bonnie.
- Chciaabym zrobi zdjcie, jak wszystkie siedzimy
na kanapie powiedziaa Caroline, sadzajc dziewczyny za
kompozycj kwiatow. - Vickie, pstryknij je, dobrze?
Vickie Bennett staa cicho z boku, niezauwaona.
aparat.
Zupenie jakby bya kim w rodzaju sucej, pomylaa
Bonnie, a potem olepi j bysk flesza.
Kiedy polaroidowe zdjcie si wywoao, a Sue
i Caroline miechem i paplanin prboway pokona
chodn uprzejmo Meredith, Bonnie zauwaya jeszcze co. Zdjcie si udao: Caroline wygldaa na nim jak
zwykle fantastycznie, jej kasztanowe wosy lniy, a przed
sob miaa bukiet bladozielonych orchidei. Obok niej
Meredith, z min zrezygnowan i ironiczn, z t swoj mroczn urod, ktrej nawet nie musiaa podkrela.
Obok sama Bonnie, o gow nisza od pozostaych, potarganymi rudymi lokami i ze zmieszan min. Ale co
dziwnego byo w postaci siedzcej obok niej na kanapie.
To bya Sue, oczywicie, e to bya Sue, ale przez chwil
wydawao jej si, e te jasne wosy i bkitne oczy nale-
Caroline nieco za gono. Nagle spokj prys, a w powietrzu pojawio si wyczuwalne napicie. Wszystkie wyprostoway si i zaczy sobie przyglda wyczekujco. Nawet
Vickie wydawaa si raczej zaciekawiona ni przestraszona.
- Czy to by podziaao? - Meredith zapytaa Bonnie.
- Nie wiem czy powinnymy...- zastanawiaa si gono Sue.
- Trzeba raczej zapyta, czy si na to odwaymy ucilia Meredith. Bonnie znw poczua na sobie wzrok pozostaych. Jeszcze przez chwil si wahaa, a potem wzruszya
ramionami. odek podszed jej do garda.
- Czemu nie? - wypalia. - Co mamy do stracenia?
Caroline zwrcia si do Vickie:
- Vickie, na parterze, przy schodach jest szafa w cianie.
Tabliczka powinna by na grnej pce, razem z rnym
grami.
Plansza drgna.
adna z nich nie moga jej poruszy, bo kada naciskaa
w innym miejscu. A jednak may plastikowy trjkcik przesuwa si swobodnie. Gdy plansza si zatrzymaa, Bonnie
otworzya oczy. Trjkcik planszy zatrzyma si przy sowie:
tak.
Vickie wyrwa si cichy szloch.
Bonnie spojrzaa na pozostae dziewczyny. Caroline oddychaa szybko i mruya oczy. Meredith zblada. Tylko Sue
- Skd mamy mie pewno? - Spytaa Caroline gono, podejrzliwym tonem. Bonnie zdaa sobie spraw, e
Caroline tego nie odczuwa, e nie odbiera tego co ona sama. Jeli chodzi o zjawiska parapsychiczne, ciemna z niej
masa.
Plansza znw si poruszya, teraz Bonnie dotykaa liter tak szybko, e Meredith ledwie nadaa odczytywa
wiadomo. Nawet bez znakw przestankowych brzmiaa
jasno.
Caroline nie wydurniaj si - odczytywaa. Masz
szczcie e w ogle chc z tob gada.
- Brzmi cakiem jak Elena stwierdzia sucho Meredith.
- Brzmi jak ona, ale...
- Och, przymknij si, Caroline powiedziaa Bonnie.
- Eleno, tak bardzo si ciesz... - Ze wzruszenia gos uwiz
jej w gardle, na chwil musiaa przerwa.
Bonnie nie ma na to czasu przesta si maza i bierz
si do roboty.
No, to te byo do Eleny podobne. Bonnie pocigna
nosem i mwia dalej:
- nia mi si wczoraj.
Tak.
- Tak. - Serce Bonnie jeszcze nigdy nie bio tak szybko.
- Chciaam z tob porozmawia, ale zrobio si jako dziwnie, a potem cigle traciymy kontakt...
- Dobrze. - To bya odpowied na jej niezadane pytanie
i usyszaa j z ulg.
Nie ma czasu! Wydawao si, e plansza sama chciaa doda ten wykrzyknik. Drgaa gwatownie, litera po literze, jakby Elena z trudem hamowaa zniecierpliwienie. On
teraz zajty wic mog mwi ale mamy mao czasu suchaj kiedy skoczymy wyno si szybko z tego domu jeste
w niebezpieczestwie
- W niebezpieczestwie? - zdziwia si Vickie z tak
min, jakby miaa za moment zerwa si z krzesa i uciec.
Czekaj najpierw posuchaj cae miasto jest w niebezpieczestwie
- Co mamy zrobi? - spytaa natychmiast Meredith.
Potrzebujecie pomocy on jest dla was za silny niewiarygodnie silny a teraz suchaj i rb co mwi musisz rzuci
zaklcie przywoania pierwszym skadnikiem s w...
Bez adnego ostrzeenia plansza przestaa wskazywa li-
tery i zacza wirowa jak szalona. Wskazaa stylizowany rysunek ksiyca, potem soca, a potem zatrzymaa si przy
sowach Parker Brothers Inc.
- Elena!
Plansza znw zacza pokazywa litery.
Jeszcze jedna mysz jeszcze jedna mysz jeszcze jedna
mysz
- Co si dzieje?! - krzykna Sue, szeroko otwierajc
oczy.
Bonnie bya wystraszona. Plansza pulsowaa energi,
z energi, ktra jak wrzca smoa oblepiaa jej palce. Ale
czua te drc srebrzyst niteczk, ktra oznaczaa, e
Elena jest obecna i z t z energi walczy. - Nie przerywajcie! - zawoaa rozpaczliwie. - Nie odrywajcie rk od planszy!
Mysz boto zabij ci - wskazywaa plansza. Krew
krew krew. A potem... Bonnie ratuj si uciekaj on tu jest
uciekaj uciekaj ucie...
Rozdzia 3
my rad.
Meredith zadygotaa.
- Nie wiem.
- O Boe. O Boe. Meredith, nie moemy jej tutaj zostawi.
- Musimy.
- Meredith, nie wolno nam. To ja powiedziaam
Caroline, eby j zaprosia. Nie znalazaby si tutaj, gdyby
nie ja. Musimy j std zabra
Po chwili milczenia Meredith sykna:
- No dobra! Ale naprawd dziwn por sobie wybraa
na szlachetne gesty, Bonnie.
Jakie drzwi trzasny i dziewczyny drgny. Potem rozleg si omot. Jakby kto wbiega po schodach, pomylaa
Bonnie. A potem rozleg si krzyk.
- Vickie, gdzie jeste?! Nie... Vickie, nie! Nie!
- To Sue! - zawoaa Bonnie. - Na grze!
- Dlaczego my nie mamy latarki? - wciekaa si
Meredith.
Bonnie zrozumiaa, o co jej chodzi. Nie mogy porusza si w ciemnociach, za bardzo si bay. Ogarna j atawistyczna panika. Potrzebowaa wiata, jakiegokolwiek
wiata.
Nie bya w stanie po raz kolejny ruszy przez t ciemno,
- Jestem nastpna. Powiedzia, e jestem nastpna. szeptaa raz po raz, ale chyba nie zwracaa si do Bonnie.
Wydawao si, e w ogle nie zwraca uwagi na Bonnie.
Bonnie zadraa i odsuna si od niej. Meredith staa na
balkonie. Obrcia si, kiedy Bonnie signa w stron firanek i sprbowaa zastpi jej drog.
- Nie patrz. Nie patrz w d powiedziaa.
Gdzie w d?! Nagle Bonnie zrozumiaa. Przepchna
si obok Meredith, ktra zapaa j za rami, zatrzymujc
tu na krawdzi. Od wysokoci mogo zakrci si w gowie.
Barierka balkonu zostaa zniszczona tak jak okna, i Bonnie
nic nie zasaniao widoku na owietlony ogrd w dole. Na
ziemi leaa figurka przypominajca poaman lalk, z rozrzuconymi rkoma i nogami, z szyj skrzywion pod jakim
dziwnym ktem, z jasnymi wosami, ktre rozsypay si jak
wachlarz na ciemnej ziemi. To bya Sue Carson.
W zamieszaniu, ktre powstao pniej, Bonnie nie
opuszczay dwie myli. Po pierwsze, Caroline ju nigdy nie
doczeka si wymarzonej czwrki przyjaciek. A po drugie,
e to nie w porzdku, eby co takie zdarzyo si w urodziny Meredith. To zwyczajnie nie w porzdku.
bezradnoci.
- Dochodzi czwarta. Wr do domu przed zmrokiem
- poprosi tylko.
- Oni sami nie wiedz, czego chc powiedziaa Bonnie
do Meredith, kiedy szy do samochodu. A kiedy ju wsiady,
obie natychmiast zablokoway drzwi.
Wycofujc samochd z podjazdu, Meredith rzucia
Bonnie ponure spojrzenie.
- Twoi rodzie te ci nie uwierzyli.
- Och, uwierzyli we wszystko, co im powiedziaam... pomijajc to, co byo istotne. Jak oni mog by tak
gupi?
Meredith parskna miechem.
- Musisz na to spojrze z ich punktu widzenia. Znajduj
zwoki, na ktrych nie ma adnych ladw przemocy, jedynie obraenia spowodowane upadkiem. Wycznie wiata tumacz awaria w Virginia Electric. Znajduj nas, rozhisteryzowane i udzielajce na ich pytania odpowiedzi, ktre
musiay si im wyda mocno dziwne. Kto to zrobi? Jaki
potwr o spoconych apach. A skd to wiemy? Bo powiedziaa nam o tym nasz zmara przyjacika Elena za pomoc planszy do wywoywania duchw. Czy mona si dziwi,
e maj wtpliwoci?
wymyliymy te psy, ktre zeszej zimy zaatakoway w czasi Balu Krlowej niegu? Czy im si wydaje, e Elen zabi
wymys czyjej fantazji?
- Zapominaj powiedziaa mikko Meredith. - Sama
to przewidziaa. ycie wrcio do normy i wszyscy w Fell's
Church czuj si dziki temu bezpieczniej. Wszystkim si
wydaje, e obudzili si za zego snu i ostatnia rzecz, na jak
maj ochot, to znw si w nim znale.
- A wic atwiej jest wierzy, e grupka nastolatek nakrcia si przy planszy do wywoywania duchw i kiedy
wiata pogasy, wpady w panik i rzuciy si do ucieczki.
A jedna z nich tak si wystraszya i zgupiaa, e a wyskoczya przez okno.
Zapada cisza, po chwili Meredith westchna:
- Szkoda, e Alarica tu nie ma.
Bonnie normalnie szturchnaby j po takim stwierdzeniu w bok i powiedziaa seksownym tonem: Te auj.. Alaric by jednym z najprzystojniejszych facetw , jakich
kiedykolwiek poznaa. Nawet jeli by stary mia ju dwadziecia dwa lata. Teraz jednak tylko cisna Meredith za
rami wspczujcym gestem
- Nie moesz jako si z nim skontaktowa?
- W Rosji? Ja nawet nie wiem, w ktrym, miejscu on
w tej Rosji jest.
Bonnie zagryza wargi. Fakt, Rosja nie jest maa.
Jechay wzdu Lee Street. Gdy dojeday do szkoy, na
parkingu dostrzegy tum ludzi.
Wymieniy spojrzenia, a Meredith pokiwaa gow.
- Waciwie czemu nie powiedziaa. - Zobaczymy,
czy maj wicej rozumu ni ich rodzice.
Bonnie zobaczya wystraszone twarze zwracajce si
w ich stron, kiedy powoli wjeday na parking. Gdy wy-
ce o zachowanie spokoju. Twarze obracajce si w jej stron byy zacite, niechtne. A potem zobaczya kogo, dziki komu ucisk w klatce piersiowej si zmniejszy. - Matt!
Powiedz im, e nam wierzysz.
Matt Honeycutt trzyma rce w kieszeniach, gow mia
spuszczon.
- Wierz wam, o ile ma to jakie znaczenie powiedzia. - Ale czy to co zmienia? I tak wyjdzie na jedno.
Bonnie oniemiaa, co jej si raczej zdarzao nieczsto.
Matt by, owszem, przygnbiony od mierci Eleny, no ale
co takiego...
- A wic jednak on nam wierzy wyrzucia z siebie szybko Meredith. - Co mamy zrobi, eby przekona
take was?
- Moe sprowadzi z zawiatw Elen odezwa si
gos, na dwik ktrego Bonnie natychmiast si zagotowaa.
Tyler. Tyler Smallwood. Szczerzy si jak jaka mapa w oscentacyjnie drogim swetrze Perry llis, pokazujc cay garnitur biaych zdrowych zbw.
- To jeszcze nie taki odjazd jak e-mail od zmarej Krlowej Szkoy, ale na pocztek wystarczy doda
Tyler.
Matt zawsze twierdzi, e Tyler, miejc si w ten sposb, sam prosi si o fang w nos. Ale Matt, jedyny w tym
tumie facet, ktry dorwnywa si fizyczn Tylerowi, wbija teraz obojtny wzrok w ziemi.
- Przymknij si, Tyler! Nie masz pojcia, co zaszo
w domu Caroline sykna Bonnie.
- Zamy, e by ci uwierzyli. Co mieliby zrobi? - zapyta Matt. Nie zauwaya, e stan obok niej.
- Nie wiem. Moe co oprcz czekania, a zostan
wzici na muszk. - Sprbowaa pochwyci jego wzrok. Matt nic ci nie jest?
- Nie wiem. A tobie?
Bonnie si zamylia.
- Nic. To znaczy jestem troch zaskoczona, e tak dobrze sobie z tym wszystkim radz, bo kiedy umara Elena,
byam strasznie rozbita. Zupenie. No ale z drugiej strony
nie przyjaniam si z Sue a tak blisko, a poza tym... No
sama nie wiem! - Znw ogarna j ochota, eby w co uderzy. - Po prostu tego ju za wiele!
- Jeste wciekaa.
- Tak, jestem wcieka. - Bonnie nagle zrozumiaa, jakie uczucie towarzyszyo jej przez cay dzie. - Zabicie Sue
to nie jest zwyka niesprawiedliwo, to podo. To samo
Rozdzia 4
znw co mwia.
Byo tam bardzo wiele rozsypujcych si nagrobkw, pochylonych ze staroci w przeronitej trawie, wystawionych
modym onierzom, ktrzy zginli w wojnie secesyjnej.
Nie trzeba mie zdolnoci parapsychicznych, eby odczu
ich obecno.
- Niespokojne duchy sapna.
- Hm? - mrukna Meredith, przeac przez stert
gruzu, ktry by kiedy cian kocioa. - Popatrz, wieko nagrobka nadal jest odsunite. To dobrze, nie wiem, czy udaoby si nam je odsun.
Bonnie ze smutkiem spojrzaa na rzebione w biaym
marmurze postacie. Honoria Fell leaa obok ma, z domi skrzyowanymi na piersiach, a jej twarz wygldaa tak samo agodnie i smutno jak zawsze. Bonnie wiedziaa jednak,
e ju nie mog liczy na jej wsparcie. Honoria nie miaa ju
adnych obowizkw wobec miasta, ktre zaoya i ktre
tak dugo chronia.
Ciar tych obowizkw musiaa dwiga Elena, pomylaa ponuro Bonnie, zerkajc w gb prostoktnego otworu,
ktry prowadzi do krypty. elazne szczeble drabiny znikay
w ciemnoci.
Nawet owietlajc wejcie latark Matta, nieatwo byo
zej do krypty. Byo w niej ciemno i cicho, ciany wyoone zostay wypolerowanym kamieniem. Bonnie prbowaa
opanowa drenie.
- Popatrz szepna Meredith.
Matt skierowa wiato latarki na elazn bram, ktra
oddzielaa przedsionek krypty od gwnego pomieszczenia. Na kamiennej posadzce w kilku miejscach widoczne
byy lady zaschnitej krwi. Na ich widok Bonnie zrobio
si sabo.
- Wiemy, e Damon oberwa najbardziej powiedziaa
Meredith, ruszajc do rodka. Jej gos brzmia spokojnie, ale
Bonnie syszaa, z jakim trudem przyjacika nad nim panuje. - Musia wic lee po tej stronie, gdzie ladw krwi jest
najwicej. Stefano mwi, e Elena bya porodku. A to znaczy, e Stefano znajdowa si... tutaj. - Pochylia si.
- Ja si tym zajm rzuci Matt szorstko. - Ty potrzymaj latark. -Plastikowym piknikowym noem zabranym
z samochodu Meredith zacz skroba pokryty warstw
krwi kamie. Bonnie z trudem przekna lin, zadowolona, e w czasie lunchu tylko wypia herbat. Krew nie przeszkadzaa jej jako pojcie abstrakcyjne, ale kiedy czowiek
widzia jej tak duo i zwaszcza kiedy bya to krew przyjaciela, ktrego torturowano...
Bonnie odwrcia si, spogldajc na kamienne ciany
i mylc o Katherine. I Stefano, i jego starszy brat Damon
w XV-wiecznej Florencji kochali si w Katherine. Ale nie
wiedzieli wtedy, e dziewczyna, ktr kochaj, nie jest czowiekiem. W swoim rodzinnym niemieckim miasteczku zostaa przemieniona w wampira, dziki czemu nie umara na
chorob, na ktr nie byo lekarstwa. Katherine z kolei przemienia w wampirw obu braci.
A potem, pomylaa Bonnie, upozorowaa wasn mier,
eby zmusi Stefano i Damona do zaprzestania walki o ni.
Ale plan si nie powid. Znienawidzili si nawzajem jeszcze bardziej, a ona znienawidzia ich. Wrcia do wampira,
ktry j przemieni i z czasem staa si rwnie za jak on. A
w kocu zapragna zniszczy braci, ktrych kiedy kochaa. Zwabia ich obu do Fell's Church, eby ich zabi, i w tej
krypcie prawie jej si to udao. Elena zgina, prbujc j
powstrzyma.
- No ju powiedzia Matt, a Bonnie zamrugaa i wrcia do rzeczywistoci. Matt sta trzymajc w rku papierow serwetk, w ktr zawin patki zeschnitej krwi
Stefano. - Teraz wosy przypomnia.
- Bonnie, jeli chcesz sugerowa, e to Tyler jest morderc, to po prostu... Ten numer nie przejdzie. Przede
wszystkim on nie jest do bystry, eby zaplanowa takie
morderstwo powiedziaa Meredith.
- Ale jest co jeszcze. Meredith, w zeszym roku na
balu trzeciej klasy Tyler dotkn mojego goego ramienia.
Ja tego nigdy nie zapomn. Ta jego apa bya wilka i gorca. I spocona. - Bonnie zadraa na samo wspomnienie.
- Zupenie tak samo jak ta, ktra zapaa mnie wczoraj
wieczorem.
Meredith krcia przeczco gow, a i Matt mia nieprzekonan min.
- W takim razie Elena marnowaa czas, proszc nas
o sprowadzenie Stefano stwierdzi. - Sam poradzibym
sobie z Tylerem paroma prawymi prostymi.
- Zastanw si Bonnie dodaa Meredith. - Czy Tyler
ma takie psychiczne moce, eby zakca dziaanie plan-
o pnocy.
Do pnocy czas im si duy. Meredtih kupia w sklepie potrzebne rzeczy i przywioza je do Bonnie. Zjedli
kolacj z rodzin Bonnie, chocia adne z nich nie miao apetytu. Okoo jedenastej Bonnie narysowaa okrg na
drewianym parkiecie w swojej sypialni, a wszystkie potrzebne przedmioty uoya na niskiej aweczce ustawionej
porodku okrgu. Kiedy zegar zacz bi pnoc, zabraa si
do dziea.
Matt i Meredith patrzyli, jak rozpala ogie w niewielkiej kamionkowej misce. Za mis pony trzy wiece,
w poowie rodkowej z nich wbia szpilk. Potem rozwina serwetk i ostronie rozpucia drobinki zaschnitej
krwi w wodzie w kieliszku do wina. Woda zminia kolor
na rdzaworowy.
Rozoya drug serwetk. Wrzucia do ognia trzy
szczypty ciemnych wosw, ktre zaskwierczay i zamierdziay obrzydliwie. Potem dodaa trzy krople rdzawej wody,
ktre te zasyczay.
Spojrzaa na tekst zaklcia w ksice.
Powoli odczytaa te sowa na gos. Nastpnie przykucna. Ogie nadal pali si i dymi.
Pomienie wiec taczyy.
- Nie tylko nie chciao ci si spyta jej o imi. Nie chciao ci si te wpyn na ni, eby o tobie zapomniaa. Czy ty
chcesz zosta zapany, Dmon?
Damon wykrzywi wargi w umiechu, zwijajc skrk
pomaraczy w jaki zakrtas.
- Mnie nikt nigdy nie zapie, braciszku powiedzia.
- No i co zrobisz, kiedy po ciebie przyjd? Kiedy kto
pjdzie po rozum do gowy: Mj Boe, na via Tornabuoni
mieszka wampir. Zabijesz ich wszystkich? Poczekasz, a
wyami drzwi i wtedy rozpyniesz si w ciemnociach?
Damon spojrza mu prosto w oczy, wyzywajco, z lekkim umieszkiem.
- A czemu nie?
- Niech ci diabli! - rzuci Stefano. - Posuchaj mnie,
Damon, to musi si skoczy.
wa zrozumia wyranie: Musicie si opiekowa sob nawzajem, Stefano, obiecasz mi? Obiecaj, e bdziecie o siebie dbali. A on obieca i sowa dotrzyma. Niezalenie od
wszystkiego.
- Wiesz, dlaczego nie wyjad. - Wci patrzy z wyrzutem na Damona, ten jednak unika jego spojrzeniu. - Moesz
udawa, e ci to nic nie obchodzi. Moesz to wmwi caemu wiatu. Ale ja wiem, e jest inaczej. - Szlachetniej byoby da Damonowi spokj, ale Stefano nie by w nastroju
do szlachetnych gestw. - Ta dziewczyna, z ktr sobie wypatrzye? Ta Rachael... - doda. - Wosy byy jak trzeba, ale
oczy miay nie ten kolor. Oczy Eleny byy bkitne.
Z tymi sowami odwrci si, zamierzajc zostawi
Damona, eby sobie wszystko spokojnie przemyla o ile
Damon zechciaby zaj si czym tak konstruktywnym,
oczywicie. Ale nie zdy nawet doj do drzwi.
I to byo wszytko. Poczenie si urwao, bysk przygas, zmniejszy si do rozmiaru ebka szpilki. Znikn, a po je-
Bonnie wypucia powietrze z puc. Nawet nie zdawaa sobie sprawy, e wstrzymywaa oddech. Otworzya oczy,
chocia nie pamitaa, eby je przedtem zamykaa. Leaa na
plecach. Matt i Meredith przykucnli nad ni, oboje mieli
zaniepokojone miny.
- Co si stao? Udao si? - spytaa Meredith.
- Udao si. - Bonnie pozwolia im pomc sobie wsta.
- Porozumiaam si ze Stefano. Rozmawiaam z nim. Teraz
pozostaje nam tylko czeka i przekona si, czy przyjedzie,
czy nie.
- Wspomniaa o Elenie? - spyta Matt.
- Tak.
- No to na pewno przyjedzie.
Rozdzia 5
- Nie mog zosta dugo westchna Elena. - On chyba ju wie, e tu jestem. Przyszam tylko powiedzie ci... zmarszczya brwi.
Bonnie spojrzaa na ni ze wspczuciem.
- Ty te sobie nie moesz przypomnie? - Wypia jeszcze
yk napoju. Dziwnie smakowa.
- Za modo umaram, Bonnie. Tyle jeszcze powinnam
bya zrobi, osign. A teraz musz pomc tobie.
- Dziki powiedziaa Bonnie.
- Wiesz, to nie jest atwe. Nie mam a tak duo siy.
Trudno si tutaj przedosta i trudno to wszystko razem poskada.
- Trzeba to poskada zgodzia si Bonnie, kiwajc
gow. Czua si dziwnie lekka. Czego oni dodali do tej wody mineralnej?
- Nie wiem zbyt wiele kontroli i rne rzeczy czasem
dziwnie wychodz. Chyba on to robi. Cigle ze mn walczy.
Obserwuje ci. I za kadym razem, kiedy prbujemy si porozumie, si pojawia.
- Rozumiem. - Sala wirowaa wok.
- Bonnie, czy ty mnie suchasz? On moe wykorzystywa twj strach przeciwko tobie. To w taki sposb si
wtrca.
- Rozumiem...
- Ale nie zapraszaj go do domu. Powtrz to wszystkim
I powiedz Stefano... - Elena urwaa i uniosa do o ust.
Co wypado z nich prosto do pucharka z lodami.
To bya zb.
- On tu jest. - Gos Eleny zabrzmia dziwnie, zrobi si
niewyrany. Bonnie wpatrywaa si w zb, osupiaa z przeraenia. Zb lea w bitej mietanie, midzy patkami migdaw. - Bonnie, powiedz Stefano...
Kolejny zb wpad do deseru, potem nastpny. Elena zaszlochaa, zakrywajc obiema domi usta. Oczy miaa przestraszone i bezradne.
- Bonnie, nie odchod...
Ale Bonnie cofaa si, potykajc. Wszystko wirowao.
Woda mineralna burzya si i wypywaa ze szklanki. Ale to
nie bya woda, to bya krew. Jasnoczerwona i spieniona jak
co, co czowiek wykrztusza , umierajc. Bonnie zrobio si
niedobrze.
- Powied Stefano, e go kocham! - To by gos bezzb-
co j obchodzi nawet rozdanie wiadectw, czy jeszcze cokolwiek w ogle j obchodzi? Zanim miesic si skoczy,
wszyscy mog ju nie y.
O may wos nie wpada na osob stojc na rodku korytarza. Szybko podniosa wzrok i zobaczya modnie podniszczone mokasyny, chyba zagraniczne. A potem dinsy,
do obcise, na tyle wytarte, e adnie podkrelay twarde minie. Wskie biodra. Nieza klatka piersiowa. Twarz,
dla ktrej rzebiarz by oszala: zmysowe usta, wydatne koci policzkowe. Ciemne okulary. Lekko zwichrzone czarne
wosy. Bonnie staa jak wryta, z otwartymi ustami.
O mj Boe, zapomniaam ju, jaki on jest przystojny, pomylaa. Eleno, wybacz mi, mam ochot si na niego,
rzuci.
- Stefano! - wykrztusia.
Rozejrzaa si wkoo niespokojnie. Nikt ich nie sysza.
Zapaa go za rami.
- Czy ty oszala, pokazujesz si tutaj? Zwariowae?
- Musiaem ci znale. Mylaem, e to co pilnego.
- Owszem, ale... - Tak bardzo nie pasowa do tego
szkolnego korytarza. Wyglda tak egzotycznie. Zupenie
- wietnie, ale dokd? Zaraz, a moe tamten pensjonat...? - Bonnie urwaa. Na parkingu tu przed ni sta
may czarny samochd. Woski, elegancki, o smukej linii,
bardzo pikny. Wszystkie okna byy mocno zaciemnione,
niezgodnie z prawem, i nie mona byo zajrze do rodka.
A potem Bonnie dostrzega z tyu znak ogiera.
- O mj Boe.
Stefano roztargniony wzrokiem obrzuci ferrari.
- To samochd Damona.
Trzy pary oczu spojrzay na niego, w szoku.
- Damona? - wybkaa Bonnie, syszc, jak piskliwie
brzmi jej gos. Miaa nadziej, e Stefano chcia tylko powiedzie, e poyczy samochd od brata.
Ale okno samochodu ju si opuszczao, a ze rodka
wyjrzaa gowa o wosach rwnie ciemnych i byszczcych
jak lakier samochodu, w okularach lustrzankach, z bardzo
biaymi zbami ukazanymi w umiechu.
- Buon giorno powiedzia Damon swobodnie. - Kogo
gdzie podrzuci?
- O mj Boe powtrzya Bonnie ledwo syszalnym
szeptem. Ale si nie cofna.
Stefano wyranie zacz si niecierpliwi.
- Pojedziemy przodem do pensjonatu. Wy jedcie za
- Przyjechaem najszybciej, jak si dao. - Obj j ramnieniem w szybkim, niemal niepewnym ucisku. Kiedy nigdy by sobie na co takiego nie pozwoli, pomylaa Bonnie.
Kiedy by peen rezerwy.
Podesza, eby te da si uciska. Pod T-shistem, skra Stefano zdawaa si chodna i Bonnie musiaa wysikiem
woli zapanowa nad ogarniajcym j dreniem. Kiedy si odsuna, w oczach jej si mio. Co czua teraz, kiedy Stefano
Salvatore wrci do Feel's Church? Ulg? Smutek ze wzgldu
na wspomnienia, ktre ze sob sprowadzi? Strach? Na pewno moga stwierdzi jedynie to, e chciao jej si paka.
Stefano i Matt spojrzeli na siebie. No to si zaczyna, pomylaa Bonnie. To byo niemal zabawne, ale mieli takie same
miny. Zbolali, zmczeni i prbujcy to ukry. Niezalenie od
wszystkiego Elena zawsze bdzie staa midzy nimi.
Wreszcie Matt wycign rk, a Stefano j uj. A potem
obaj cofnli si o krok, z takimi minami, jakby czuli ulg, e
jest ju po wszystkim.
- Gdzie jest Damon? - chciaa wiedzie Meredith.
- Krci si w pobliu. Pomylaem, e lepiej bdzie porozmawia kilka chwil bez niego.
- Przydaoby nam si kilka dekad bez niego wypalia
Bonnie, zanim zdya ugry si w jzyk.
Meredith dodaa:
- Stefano, jemu nie wolno ufa.
- Moim zdaniem si mylisz odpar cicho Stefano. Moe by bardzo pomocny, jeli bdzie mia na to ochot.
- W przerwach midzy zabijaniem po paru miejscowych
co noc? - prychna Meredith, unoszc brwi. - Stefano, nie
powiniene by go ze sob zabiera.
- Wcale nie musia. - Gos dobieg zza plecw Bonnie,
przeraajco blisko. Bonnie podskoczya i instynktownie
przysuna si do Matta, ktry obj j ramieniem.
Damon umiechn si, unoszc tylko jeden kcik ust.
Zdj okulary przeciwsoneczne, ale jego oczy nie byy zielone.
Byy czarne jak przestrze kosmiczna pomidzy gwiazdami.
On jest chyba przystojniejszy ni Stefano, Bonnie nie opara
si tej myli, szukajc rk palcw Matta i mocno je ciskajc.
- A wic teraz jest twoja, tak? - odezwa si Damon do
Matta swobodnym tonem.
- Nie. - Matt nie przestawa tuli Bonnie.
- Stefano ci tu nie przywiz? - wtrcia si Meredith
stojca z drugiej strony. Zdawao si, e z nich wszystkich
na niej pojawienie si Damona zrobio najmniejsze wrae-
Bonnie. Opowiedziaa Stefano o swoich podejrzeniach wobec Tylera, ale te e, jak stwierdzia Meredith, Tyler nie
pasowa do reszty tego opisu. Ani nie by tak inteligentny,
ani nie miay tyle siy psychicznej, eby by osob, przed ktr ostrzegaa ich Elena.
- A co z Caroline? - spyta Stefano. - Czy ona co widziaa?
- Bya przed domem powiedziaa Meredith. - Trafia
do drzwi i wydostaa si, kiedy my biegaymy po domu.
Usyszaa krzyki, ale bya za bardzo przeraona, eby wraca
do rodka. I, szczerze mwic, nie mam do niej o to pretensji.
- Wic waciwie nikt poza Vickie nie widzia, co si
stao.
- Nie. A Vickie nie chce nic powiedzie. - Bonnie podja przerwan opowie. - Kiedy ju do nas dotaro, e nikt
nie chce nam wierzy, przypomniaymy sobie, co Elena
mwia o zaklciu przywoania. Stwierdziymy, e to ciebie
musiaa chcie tu sprowadzi, bo mylaa, e bdziesz mg
nam jako pomc. A wic... moesz?
- Mog sprbowa obieca Stefano. Wsta i odszed
nieco na bok, odwracajc si do nich plecami. Przez chwil sta tak w milczeniu. A wreszcie odwrci si i spojrza
Bonnie w oczy. - Bonnie... - odezwa si cicho, ale wyranie. - W swoich snach rozmawiaa z Elen twarz w twarz.
Jak sdzisz, czy gdyby wesza w trans, mogaby to powtrzy?
Bonnie troch si wystraszya tego, co dostrzega w jego
oczach. Pony szmaragdow zieleni. Nagle wydao jej si,
e moe przejrze t mask samokontroli, ktr przybra.
Pod ni kryo si tyle blu, tyle tsknoty... Tyle namitnoci, e a trudno byo jej wytrzyma spojrzenie chopaka.
- By moe mogabym, ale, Stefano...
- No wic to wanie zrobimy. Tu i teraz. I zobaczymy,
czy uda ci si zabra mnie ze sob. - Te oczy hipnotyzoway,
nie adn ukryt moc, ale wycznie si jego woli. Bonnie
chciaa to dla niego zrobi sprawi, e zrobiaby dla niego wszystko. Ale wspomnienie ostatniego snu przeraao j.
Nie mogaby po raz kolejny stawi czoa temu horrorowi,
po prostu nie.
- Stefano, to zbyt niebezpieczne. Mogabym si otworzy na wszystko... i ja si tego boj. Jeli to co zyska
szeli skrzypienie i na bele siana pad blady, przesycony kurzem promie soca. Drzwi stodoy si otworzyy.
Wszyscy zamarli w obronnym odruchu, gotowi zerwa
si na nogi i rzuci do ucieczki albo do walki. Ale posta,
ktra okciem przytrzymywaa wielkie drzwi, wcale nie wygldaa gronie.
Pani Flowers, wacicielka pensjonatu, umiechna si
do nich, jej czarne oczy otoczone byy siateczk zmarszczek.
W rkach trzymaa tac.
- Pomylaam, dzieci, e moe napijecie si czego oznajmia swobodnym tonem.
Wszyscy wymienili skonsternowane spojrzenia. Skd
ona wiedziaa, e tu s? I dlaczego przyja to tak spokojnie?
- Bardzo prosz cigna pani Flowers. - To sok winogronowy, z moich wasnych winogron. - Podaa pla-
Rozdzia 6
wykuszowe okno.
Bonnie spojrzaa na Damona.
Stefano. Zastuka w okno. - Vickie, to ja, Stefano Salvatore powiedzia. - Przyszedem ci pomc. Otwrz okno i wpu
mnie do rodka.
Mwi cicho, Vickie nie powinna go sysze przez zamknite okno, Jednak po chwili zasona poruszya si, a za ni
pojawia si czyja twarz.
Bonnie gono zaczerpna powietrza.
Dugie jasnobrzowe wosy Vickie byy zmierzwione, a cera kredowobiaa. Oczy miaa podkrone. Wargi
spierzchnite i popkane. Szklistym wzrokiem Vickie wpatrywaa si w jeden punkt.
- Wyglda, jakby j ucharakteryzowano do sceny obdu Ofelii mrukna Meredith pod nosem. - Koszula nocna i wszystko.
- Wyglda jak optana odszepna Bonnie, wytrcona
z rwnowagi.
te
dopadnie.
si. - Stefano mwi usypiajcym szeptem. Po kilkudziesiciu sekundach Vickie przymkna oczy.
- Usid. - Stefano poprowadzi j do ka. Usiad
obok niej i spojrza jej w twarz. - Vickie, jeste spokojna
i zrelaksowana. Nic z tego, co sobie przypomnisz, nie wyrzdzi ci krzywdy przekonywa agodnie. - Teraz chc, eby wrcia mylami do sobotniego wieczoru. Jeste na pitrze, w domu Caroline w gwnej sypialni. Z tob jest Sue
Carson i kto jeszcze. Chc, eby spojrzaa...
- Nie! - Dziewczyna pochylaa si naprzd i prostowawaa, jakby chciaa przed czym uciec. - Nie! Nie mog...
- Vickie, uspokj si. On ci nie zrani. On ci nie moe
zobaczy, ale ty jego tak. Posuchaj mnie.
Stefano mwi spokojnym, agodnym tonem. Vickie
przestaa pojkiwa, ale nadal wiercia si niespokojnie.
- Musisz na niego spojrze, Vickie. Pom nam z nim
walczy. Jak on wyglda?
- Wyglda jak diabe!
To by prawie krzyk. Meredith usiada po drugiej stronie
Vickie i wzia j za rk. Spojrzaa za okno na Bonnie, ktra wpatrywaa si w ni szeroko otwartymi oczami i lekko
wzruszya ramionami. Bonnie nie miaa pojcia, o co chodzi Vickie.
mieje. Ale Sue krzyczy: Nie, nie!, i prbuje mnie odcign. Wic zamiast mnie atakuje j. Wybija okno, za oknem
jest balkon. Sue woa: Prosz, nie! A potem patrz, jak
on... Patrz, jak j wypycha... - Vickie miaa urywany oddech, w jej gosie sycha byo histeri.
- Vickie, wszystko w porzdku. Jeste tutaj, nie w domu
pici te.
- Niech to si skoczy! Niech to si skoczy! - krzyczaa Vickie.
Ale si nie skoczyo. Matt i Meredith rozgldali si
po pokoju, kiedy kolejne przedmioty rozpoczynay taniec.
Drgay, grzechotay, stukotay, jakby wanie trwao trzsienie ziemi.
- Do! Do! - wrzasna Vickie, zakrywajc uszy
domi.
Bardzo blisko uderzy piorun.
Bonnie gwatownie podskoczya, widzc, jak zygzak byskawicy przecina niebo. Odruchowo wycigna rk, eby
si czego zapa. W rozbysku byskawicy wiszcy na cianie pokoju Vickie plakat rozdar si po przektnej jak przecity niewidzialnym noem. Bonnie zdusia krzyk.
A potem nagle, jakby kto przekrci przecznik prdu,
wszystko ucicho.
Wszystkie przedmioty w pokoju Vickie byy na swoich
miejscach, nie poruszay si. Tylko frdzelki przy abaurze
lampy jeszcze faloway. Plakat zwin si w dwa fragmenty
o nieregularnych ksztatach. Vickie powoli odja donie od
uszu.
Matt i Meredith rozgldali si po pokoju wstrznici.
Stefano, wycigajc przed siebie praw rk. Na serdecznym palcu tkwi srebrny piercie z oczkiem lapisu-lazuli.
- Bez takiego piercienia wystawienie na bezporednie promienie soca zabija nas. Jeli ten morderca jest wampirem,
to gdzie przy sobie musi mie taki kamie. - Jakby instynk-
- Jeszcze nigdy nie musiaam zrobi czego tak strasznego szepna Bonnie, zrozpaczona. Kaplica pogrzebowa
bya mroczna i zimna. Stefano otworzy zamki zewntrznych drzwi jakim cienkim metalowym prtem.
Sala, w ktrej wystawiono zwoki, bya wyoona grubym dywanem, a jej ciany pokrywaa dbowa boazeria.
Nawet przy zapalonych wiatach to pomieszczenie robioby przygnbiajce wraenie. Po ciemku wydawao si zatoczone, duszne i wypenione groteskowymi ksztatami.
Miao si wraenie, e kto si czi za wieloma ustawionymi
na ziemi kwiatowymi kompozycjami.
- Ja nie chc tu by jkna Bonnie.
- Po prostu zrbmy, co trzeba, dobra? - wycedzi Matt
przez zacinite zby.
Kiedy wczy latark, Bonnie staraa si patrze wszdzie, tylko nie tam, gdzie ni wieci. Nie chciaa oglda tej trumny, nie zrobi tego. Wpatrywaa si w kwiaty,
zobaczy taki lad na ciele wampira, oznaczaby on, e wampir pozwoli napi si swojej krwi czowiekowi. Tak to si
wanie robi. Czowiek nie przegryzie skry wampira, wic
robimy takie nacicie, jeli chcemy si podzieli krwi. Ale
- No jasne, e nie bya! - prychna Bonnie. Prbowaa ignorowa obrazy, ktre podsuwaa jej wyobrania.
Obrazy Eleny pochylajcej si nad takim wanie naciciem na skrze Stefano i przywierajcej do niego ustami,
pijcej...
Zadraa i zdaa sobie spraw z tego, e zacisna powieki.
- Czy jeszcze co musimy oglda? - spytaa, otwierajc oczy.
- Nie, wystarczy.
Bonnie pozapinaa guziki. Uoya wosy Sue. A potem,
kiedy Meredith i Stefano zamykali wieko trumny, szybko
wysza z sali. Stana przy drzwiach, obejmujc si ramionami.
Kto lekko dotkn jej okcia. To by Matt.
- Jeste twardsza, ni si zdaje szepn.
- Tak, no c... - Sprbowaa wzruszy ramionami.
A potem nagle rozpakaa si, okropnie si rozkleia. Matt
j obj.
- Ja rozumiem powiedzia. Tylko tyle. adnych nie
takie rzeczy? Dziewczyna zostaje zabita dla czyjej rozrywki, dzieci w Afganistanie goduj, mae foki odzierane s ze
skry ywcem! Jeli taki jest wiat, jakie znaczenie ma to
wszystko? I tak nic si nie da zrobi. - Przerwa na moment.
- Rozumiesz, o czym mwi?
-
rozumie. To byo zbyt przeraajce. Ale ogarna j przemona ch, eby go jako pocieszy, eby jego oczy straciy
ten wyraz. - Matt, ja...
- Ju po wszystkim odezwa si za ich plecami
Stefano.
Kiedy Matt spojrza w stron tego gosu, wyglda na
jeszcze bardziej zagubionego.
Czasami wydaje mi si, e nas wszystkich czeka straszny koniec powiedzia Matt, odsuwajc si od
Bonnie, ale nie wyjani dokadniej, co mia na myli. Jedmy std.
Rozdzia 7
- Postaram si o tym pamita. - Zostao to powiedziane ironicznie, ale jeszcze nigdy w yciu Stefano nie usysza
od brata, czego bliszego obietnicy.
- Aha, i Damon?
- Co znowu?
- Dzikuj.
Tego byo ju za wiele. Damon obrci si na picie,
a oczy mia zimne i wrogie jak oczy obcego czowieka.
- Lepiej niczego ode mnie nie oczekuj, braciszku ostrzeg. - Bo za kadym razem si pomylisz. I nie prbuj
sobie wyobraa, e dam sob manipulowa. Te trzy ludzkie
Ale kiedy spojrza w jej oczy, zobaczy w nich zrozumienie. Przebaczenie. I mio.
Jej mio go uleczya.
I wtedy zrozumia, e zawsze bd razem.
Inne wspomnienia napyny gwatownie i Stefano podda si im, chocia bl szarpa go jak pazurami. Tamte wraenia Uczucie, kiedy trzyma Elen w ramionach, tak gibk. Kiedy jej wosy muskay mu policzek, lekkie jak skrzydeko my. uk jej warg, ich smak. Niesamowity, gboki
bkit jej oczu.
w porwnaniu z Meredith, pomyla Stefano. Wosy czerwone jak ogie i pasujce do nich usposobienie. Ale ta delikatna twarz w ksztacie serca i jasna cera mogy by mylce.
Bonnie bya inteligentna i zaradna nawet jeli sama dopiero zaczynaa w sobie te cechy odkrywa.
- Bo jeli si myl, to moe ucierpie niewinna osoba.
Posuchaj, na tym etapie to tylko hipoteza. Ale obiecuj, e
jeli dzi wieczorem znajd jakie dowody na jej poparcie,
opowiem ci wszystko.
- Powiniene pomwi z pani Grimesby podsuna
Meredith Jest bibliotekark i wie mnstwo o zaoeniu
Fell's Church.
dza. By a ochrypy z napicia. - Wystarczy sobie wyobrazi co tylko najgorsze i zawsze si okae, e to prawda
- powiedzia.
- Matt... - Stefano ogarn nagy niepokj o chopaka. Od chwili powrotu do Fell's Church by za bardzo zaabsorbowany tym, co si wydarzyo w domu Caroline,
eby przyjrze si Mattowi. Teraz zrozumia wasn niewybaczaln gupot. Co tu byo strasznie nie w porzdku.
Matt by strasznie spity. A w jego mylach Stefano wyczuwa cierpienie i rozpacz.
- Matt, co si dzieje? - spyta cicho. Podszed do chopaka. - Chodzi o co, co zrobiem?
- Nic mi nie jest.
- Trzsiesz si. - To bya prawda. Jego minie leciutko dray.
- Mwiem, e nic mi nie jest! - Matt odwrci si od
niego, w obronnym gecie skuli ramiona. - A w kadym
razie, niby czym ty mgby mnie zmartwi? To znaczy poza tym, e mi odebrae dziewczyn i potem pozwolie jej
zgin?
To by celny cios, trafi w samo serce. Jak ostrze szpady,
ktre go ju raz kiedy zabio. Usiowa mimo wszystko oddycha, ale nie odway si nic powiedzie.
- Przepraszam. - Matt oddycha z trudem, a kiedy
Stefano unis wzrok, zobaczy jego zgarbione ramiona. To byy wredne sowa.
- Taka bya prawda. - Stefano odczeka chwil, a potem
doda spokojnie: - Ale to nie jedyny problem, prawda?
Matt nie odpowiedzia. Wbi wzrok w podog. Dopiero
kiedy Stefano zamierza ju da za wygran, am zwrci si
do niego z pytaniem.
- Jaki jest naprawd ten wiat?
- Jaki jest... co?
- I co z ludmi, Stefano, ha? Z ludzk ras. Czy jestemy chorob czy tylko jej objawem? Znaczy wemy kogo takiego jak... Jak Elena. - Gos Matta nieco zadra, ale
chopak cign: - Elena zgina, eby dziewczyny takiej jak
Sue byy w Fell's Church bezpieczne. A teraz Sue nie yje.
Historia si powtarza. To si nigdy nie skoczy. Nie moemy wygra. No wic jaki jest z tego wniosek?
- Matt...
- Ja chc zapyta, po co to wszystko? Czy to jaki jeden
wielki kosmiczny dowcip, ktrego nie chwytam? A moe to
wszystko to tylko wielka cholerna pomyka? Rozumiesz, co
ci usiuj powiedzie?
- Rozumiem, Matt. - Stefano usiad i przeczesa domi wosy. - A jeli si na moment zamkniesz, sprbuj ci
odpowiedzie.
Matt przysun sobie krzeso i usiad na nim okrakiem.
- Super. No to wal miao. - Spojrzenie mia twarde,
wyzywajce, ale pod tym spojrzeniem Stefano wyczuwa od
dawna doskwierajce mu poczucie krzywdy i zagubienie.
- Matt, widziaem wiele za, wicej, ni moesz sobie
wyobrazi zacz Stefano. - Sam czyniem zo. Zawsze
bdzie czci mnie, niezalenie jak si staram z nim walczy. Czasami wydaje mi si, e caa ludzka rasa jest za, a co
dopiero mwi o mnie. A czasami wydaje mi si, e w ludziach i wampirach jest do za, eby to, co dotyczy reszty,
nie miao ju znaczenia.
- Ale kiedy si nad tym gbiej zastanawiam, to dochodz do wniosku, e nie wiem o wiele wicej ni ty. Nie
umiem ci powiedzie, czy to wszystko ma jaki sens ani
czy wszystko kiedy dobrze si skoczy. - Stefano spojrza
Mattowi w oczy i cign z namysem: - Ale mam kolejne
pytanie do ciebie. I co z tego?
Matt wytrzeszczy oczy.
- Co z tego?
- No wanie. Co z tego?
- Co z tego, e wszechwiat jest zy, a my nic nie moemy zrobi, eby by lepszy? - Matt podnis gos, w miar
jak roso jego zdumienie.
- Tak, co z tego? - Stefano pochyli si w jego stron.
- I co ty, Matt Honeycutt, zrobisz, jeli wszystkie ze rzeczy, ktre ci powiedziaem, s prawd? Co zrobisz ty sam?
Przestaniesz walczy i bdziesz kraka jak reszta wron?
Matt przytrzyma si porczy krzesa.
- O czym ty mwisz?
Rozdzia 8
Siedzc w samochodzie, Bonnie i Meredith ledwie widziay okno Vickie. Lepiej byoby moe zaparkowa
bliej, ale wtedy kto mgby je zauway.
Meredith wypia reszt kawy z termosu, potem ziewna. Z poczuciem winy sprbowaa to ziewanie opanowa
i zerkna na Bonnie.
- Ty te le sypiasz w nocy?
- Owszem. Nie mam pojcia dlaczego powiedziaa
Meredith.
- Mylisz, e faceci ucili sobie pogawdk?
Meredith spojrzaa na ni, wyranie zaskoczona, a potem si umiechna. Bonnie zrozumiaa, e Meredith nie
spodziewaa si, e kto przejrzy jej manewr.
- Mam tak nadziej przyznaa Meredith. - To moe
Mattowi dobrze zrobi.
Bonnie pokiwaa gow i umocia si wygodniej na siedzeniu. Samochd Meredith jeszcze nigdy nie wydawa jej
si tak przytulny.
Kiedy znw spojrzaa na Meredith, przyjacika spaa.
No to super. wietnie. Bonnie spojrzaa na fusy
w swoim kubku i si skrzywia. Nie miaa znw si zre-
laksowa, jeli obie zasn, to by si mogo fatalnie skoczy. Wbia paznokcie w donie i spojrzaa w owietlone
okno Vickie.
Ale przekonaa si, e obraz przed jej oczami zamazuje si i e widzi podwjnie, i zrozumiaa: koniecznie
musi co zrobi.
wierze powietrze. Powinno pomc. Nawet niespecjalnie starajc si zachowywa cicho, otworzya drzwi z gonym klikniciem, ale Meredith nadal spaa.
Musi by naprawd zmczona, pomylaa Bonnie, wysiadajc. Zatrzasna drzwi, zamykajc Meredith w samochodzie. I dopiero wtedy dotaro do niej, e nie dostanie si
do auta, nie ma kluczykw.
No dobrze, wic obudzi Meredith. A tymczasem sprawdzi, co u Vickie. Vickie pewnie jeszcze nie pi.
Niebo byo zachmurzone, ale noc ciepa. Gazie rosncych za domem orzechw woskich poruszay si ledwie
dostrzegalnie. Gray koniki polne, ale ich monotonne cykanie wydawao si tylko podkrela gbok cisz.
Bonnie poczua zapach kapryfolium. Delikatnie zastu-
roci, czer na tle czerni. Kady ksztat mg by czymkolwiek innym, a cienie jakby si poruszay. Co z gorcymi, wilgotnymi apami i ramionami do silnymi, eby j
zmiady...
Odgos amanej gazki odebraa jak wystrza z karabinu.
Obrcia si w tamt stron, wytajc such. Ale otaczay j tylko mrok i cisza.
Czyje palce dotkny jej karku.
Bonnie znw obrcia si na picie. Omal nie upada i omal nie zemdlaa. Bya za bardzo przeraona, eby
krzykn. Kiedy zobaczya kto to, poczua ogromn ulg.
Osunaby si na ziemi, gdyby jej nie zapa i nie podtrzyma.
- Chyba si wystraszya powiedzia cicho Damon.
Bonnie pokrcia gow. Jeszcze nie odzyskaa gosu.
Miaa wraenie, e moe zaraz zemdle. Ale prbowaa si
pozbiera.
Nie zacisn rki, ale te nie rozluni ucisku. A szarpanie si z nim dawao takie same szanse powodzenia co rozbijanie muru goymi domi. Nie wyrywaa si i prbowaa
uspokoi oddech.
- Na przykad ciebie?
Matt spojrza na niego. Czu, jak zaciskaj mu si minie szczki. Po chwili odpowiedzia sztywno:
- Moesz sprbowa.
- Mog nie tylko sprbowa, Mat. - Damon zrobi krok
w jego stron, jak skradajca si pantera. Mattowi przyszy na
myl drapiene koty z dungli, ich dugie skoki i ostre, rozszarpujce zwierzyn zby. Pomyla o tym, jak Tyler wyglda w szopie z falistej blachy w zeszym roku, kiedy Stefano
Bonnie i Meredith siedziay w samochodzie, kiedy wrci. Obie miay zatroskane miny.
- Bardzo dugo ci nie byo powiedziaa Bonnie. Nic ci nie jest?
a potem drugi przejecha powoli ulic, Stefano nagle wyoni si z ciemnoci. Mia ze sob grub ksik.
- Wamanie z wtargniciem i kradzie ksiki z biblioteki stwierdzia Meredith. - Ciekawe, ile si za to teraz
dostaje?
- Poyczyem j sobie powiedzia Stefano z uraon
min. - Przecie od tego s biblioteki? No i wypisaem sobie
to, co chciaem, z pamitnika.
- Chcesz powiedzie, e znalaze? Wiesz, o co chodzi?
No to opowiedz nam wszystko, jak obiecae ponaglia go
Bonnie. - Jedmy do pensjonatu.
Stefano zdziwi si, kiedy usysza, e Damon pojawi
si i zmieni ich na warcie przed domem Vickie, ale nie skomentowa tego ani sowem. Matt nie opowiedzia mu, w jaki sposb Damon si pojawi, i zauway, e Bonnie te si
do tego nie rwie.
- Ju prawie wiem, co si dzieje w Fell's Church.
W kadym razie rozwizaem poow zagadki ucili Stefano, kiedy rozgocili si na poddaszu pensjonatu. - Ale
mona tego dowie tylko w jeden sposb i tylko w jeden
sposb da si rozwiza pozosta cz zagadki. Potrzebuj
pomocy, ale trudno mi o ni prosi tak od niechcenia. Mwic to, spojrza na Bonnie i Meredith.
- Ten facet zabi nasz przyjacik owiadczya
Meredith. - Druga o mao nie oszalaa. Jeli potrzebujesz
naszej pomocy, moesz na ni liczy.
- Chodzi o co niebezpiecznego, tak? - spyta ostro
Matt. Nie mg si opanowa. Jakby Bonnie jeszcze za mao przesza...
- Tak, to niebezpieczne. Ale to rwnie ich walka,
wiesz.
- Dokadnie tak, do diaba! - powiedziaa Bonnie. Wida byo, e Meredith prbuje stumi umiech. Wreszcie
odwrcia gow i wtedy umiechna si od ucha do ucha.
ciemnia powiedzia Stefano do dziewczyn. - Ale to nasza jedyna szansa. Wszystko troch si skomplikowao i lepiej bdzie, jeli zaczn od pocztku. Musimy zacz od zaoenia Fell's Church...
Mwi jeszcze dugo w noc.
Rozdzia 9
za ktrego ciocia Eleny niedawno wysza, stali nieco na uboczu. Robert trzyma za rczk modsz siostrzyczk Eleny,
Margaret. Kiedy zobaczyli Bonnie, umiechnli si do niej
dzielnie, ale poczua si niezrcznie, kiedy skierowali si
w jej stron.
- Och, prosz pani... Nie powinni byli pastwo... wymamrotaa kiedy ciocia Judith wrczya jej niewielki bukiecik rowych r.
Ciocia Judith umiechna si, chocia w oczach miaa
zy.
- To byby bardzo wany dzie dla Eleny powiedziaa.
- I chc, eby dla ciebie i Meredith te taki by.
- Och, ciociu Judith! - Impulsywnym gestem Bonnie
rzucia si kobiecie na szyj. - Tak strasznie mi przykro szepna. - Wie pani jak bardzo.
- Wszyscy za ni tsknimy szepna ciocia Judith.
A potem odsuna si, umiechna i caa trjka odesza.
Bonnie popatrzya za nimi, a potem odwrcia si ze cinitym gardem i spojrzaa na nienaturalnie rozbawiony
tum.
Widziaa tam Raya Hernandeza, chopaka, z ktrym posza na bal, zapraszajc potem wszystkich do niego do domu na imprez. Kumpla Tylera, Dicka Cartera, ktry jak
do druyny futbolowej Uniwersytetu Mason. Meredith staa w pobliu z melancholijn min, z bukietem czerwonych
r w rkach.
Vickie nie byo. Rodzice zatrzymali j w domu, twierdzc, e nie jest w stanie si pokaza. Caroline te nie
przysza. Zostaa w mieszkaniu, ktre wynajli w Heron.
Jej matka powiedziaa matce Bonnie, e Caroline ma gryp, ale Bonnie wiedziaa, e to nie prawda. Caroline si
baa.
I by moe ma racj, pomylaa Bonnie, ruszajc w stron Meredith. By moe Caroline jako jedyna przetrwa nadchodzcy tydzie.
Wygldaj normalnie, zachowuj si normalnie. Doczya
do grupki, w ktrej staa Meredith. Meredith smukymi palcami owijaa odygi bukietu czerwono-czarn wstk zdjt z biretu.
Bonnie rozejrzaa si dokoa. Dobrze. To waciwe miejsce. I waciwa pora.
ofiary skadanej przez druidw, pamitasz, a nu by faktycznie ostry. Rozmawialimy o tym, czy nie posuy si
atrap, ale skoro pan Tanner mia go mie u swojego boku,
stwierdzilimy, e to bdzie zupenie bezpieczne. Tak w sumie... - zmarszczka midzy brwiami Bonie pogbia si
- wydaje mi si, e kiedy znalazam ciao, n lea w innym miejscu ni pocztkowo. No ale jaki dzieciak mg go
przesun. Matt, dlaczego o to pytasz?
- Chodzi o co, co powiedzia mi Damon wyjani
Matt. - Zastanawiaem si, czy to moe by prawda.
- Aha. - Bonnie czekaa, a Matt powie co jeszcze, ale
milcza. - No c odezwaa si wreszcie. - Jeli wszystko si wyjanio, to czy moemy, prosz, wraca na ziemi?
I moe mgby mnie obj ramieniem? eby pokaza, e
stoisz po mojej stronie i e nie zanosi si, e dzi wieczorem
pojawisz si przy grobie Eleny z Meredith?
Matt parskn, ale nie mia ju tego nieobcego spojrzenia. Na krtk chwil obj Bonnie ramieniem i uciska.
Deja vu, pomylaa Meredith przy bramie cmentarza.
Problem w tym, e nie moga si zorientowa, ktre z poprzednich przey zwizanych z cmentarzem przypomninaa
jej ta noc. Wiele ich byo.
W pewien sposb to tutaj wszystko si zaczo. To tutaj Elena przysigaa, e nie spocznie, dopki Stefano nie
bdzie do niej nalea. Zmusia te Bonnie i Meredith do
przysigi, e jej w tym pomog, przypiecztowanej krwi.
To bya bardzo odpowiednia przysiga, pomylaa teraz
Meredith.
I to tutaj Tyler napad Elen w nocy po balu. Stefano
przyszed jej na pomoc i tak si wszystko midzy nimi zaczo. Ten cmentarz wiele widzia.
Widzia nawet, jak ca wspinali si zeszego grudnia na cmentarne wzgrze, szukajc kryjwki Katherine.
Zeszli do krypty: Meredith, Bonnie, Matt i Elena, a z nimi
Stefano, Damon i Alaric. Ale nie wszyscy wrcili te nocy
z krypty. Kiedy zabrali stamtd Elen, to po to, eby j pochowa.
Ten cmentarz stanowi pocztek, a zarazem i koniec.
A moe dzi wieczorem jeszcze co si to skoczy.
Meredith ruszya przed siebie.
Szkoda, e ci tu teraz nie ma, Aleric, pomylaa.
Przydaby mi si twj optymizm i twoja wiedza o zjawiskach paranormalnych, a i nie miaabym nic przeciwko twoim miniom.
Nagrobek Eleny sta na nowym cmentarzu, oczywicie, tam, gdzie traw nadal koszono, a wiece z kwiatw
ozdabiay groby. Pyta nagrobna bya bardzo prosta, nie-
mal zwyczajna, z lakonicznym napisem. Meredith pochylia si i uoya pod nim bukiet r. Potem powoli pooya obok czerwono-czarn wstk ze swojego biretu. Po
ciemku oba kolory wyglday tak samo jak zakrzepa krew.
Przyklka i spokojnie zoya donie do modlitwy. I czekaa.
Na cmentarzu panowa cisza. Zdawao si, e czeka razem z ni, niecierpliwie wstrzymujc oddech. Rzdy biaych kamiennych nagrobkw cigny si po obu stronach,
lekko poyskujc. Meredith nasuchiwaa.
A potem usyszaa cikie kroki.
Nie podniosa gowy, udawaa, e niczego nie zauwaya.
Kroki si zbliay. Ten kto nawet nie prbowa skrada
si niepostrzeenie.
- Cze, Meredith.
Meredith si obejrzaa.
Meredith zawrcia.
- Skd o tym wiesz?
Tyler przewrci oczami.
- Doce cho troch moj inteligencj, dobra? Ja sporo wiem, Meredith. Na przykad wiem, co masz w kieszeni.
Palce Meredith znieruchomiay.
- O co ci chodzi?
- O werben, Meredith. Verbena officinalis. Mam przyjaciela, ktry zna si na takich rzeczach. - Tyler zdawa si
teraz skupiony, umiecha si szerzej, wpatrywa si w jej
twarz, jakby to by jego ulubiony program telewizyjny. Jak
kot znudzony zabaw z mysz szykowa si do skoku. I wiem te, przed czym ma chroni. - Rzuci za siebie przesadnie ostrone spojrzenie i pooy palec na ustach. - Cii.
Wampiry szepn. A potem odrzuci gow w ty i rozemia si na cay gos.
Meredith cofna si o krok.
- Mylisz, e to ci co pomoe, tak? Ale zdradz ci pewien sekret.
Meredith mierzya wzrokiem odlego dzielc j od
cieki. Na zewntrz zachowaa spokj, ale w duchu zaczynaa mocno dygota. Nie wiedziaa, czy uda jej si z tej sy-
tuacji wyplta.
- Nigdzie nie pjdziesz, koteczku owiadczy Tyler
i wielk ap chwyci Meredith za nadgarstek. Ta apa,
ktr czua poniej mankietu kurtki, bya gorca i wilgotna. Zostaniesz tu, bo mam dla ciebie niespodziank.
- Pochyli si teraz do niej, na ustach mia podliwy
umiech.
na... przypomina...
- A teraz popatrz na wschd. Co tam widzisz, Meredith?
- cign Tyler ochrypym gosem.
Ksiyc by w peni. Wzeszed, kiedy Tyler z ni rozmawia, a teraz zawis nad wzgrzami, idealnie okrgy, niesamowicie rozdty, jak wielka czerwona kula.
Dokadnie taka jak na nagrobku. Jak ksiyc w peni
skpany we krwi.
- Przysza tu zabezpieczona przeciwko wampirom,
Meredith odezwa si Tyler zza jej plecw jeszcze bardziej ochrypym gosem. - Ale Smallwoodowie wcale nie s
wampirami. Jestemy czym innym.
I wtedy zarycza.
Czowiek nie wydaby z siebie takiego dwiku. Nie
naladowa adnego zwierzcia, to by prawdziwy ryk.
Wcieky, gardowy ryk, ktry wci si wzmaga. Szarpn
Meredith i musiaa obrci gow, eby na niego spojrze.
Wytrzeszczya oczy z niedowierzania. Widziaa co tak
Meredith krzykna.
- Mwiem ci, e to bdzie niespodzianka. I jak ci si
podoba? - powiedzia Tyler. Gos mia zmieniony od nadmiaru liny, a czerwony jzor wi si wrd rzdu ostrych,
psich zbw. Jego twarz ju nie przypominaa ludzkiej twarzy. Wycigna si groteskowo w jaki pysk, a oczy poky
i miay pionowe renice. Czerwonota szczecina porosa
mu policzki i kark. Jak futro. - Moesz sobie wrzeszcze, ile
chcesz, i tak nikt ci tu nie usyszy warkn.
Meredith staa jak sparaliowana. Prbowaa si od niego odsun. To bya podwiadoma reakcja, nie zdoaaby jej
powstrzyma, nawet gdyby chciaa. Oddech mia gorcy
i cuchncy jak u zwierzcia. Paznokcie, ktre wbija w jej
nadgarstek, zmieniy si w poczerniae pazury. Nie miaa siy, eby znw krzykn.
- Poza wampirami s jeszcze inne stworzenia, ktrym
smakuje krew wycedzi Tyler tym swoim nowym, zalinionym gosem. - A ja mam ochot sprbowa twojej. Ale
najpierw troch si zabawimy.
Chocia nadal sta na dwch nogach, jego ciao pochylio si i dziwnie zmienio ksztat. Meredith walczya bezskutecznie, kiedy pchn j na ziemi. Bya siln dziewczyn,
ale on mia znacznie wicej siy, minie rysoway si pod
kim, wywalonym na wierzchu jzorem. Drug rka przytrzyma jej rce nad gow. - Syszaa kiedy bajk o Czerwonym Kapturku?
W ciemnoci pojawiy si drobne wiateka. Jak gwiazdy,
pomylaa Meredith. Zapadam si pomidzy gwiazdy...
- Tyler, zabierz od niej apy! Puszczaj j, ale ju! - rozleg si gos Matta.
Warczenie Tylera przeszo w zdumiony skowyt. Rozluni uchwyt i powietrze napenio puca Meredith.
- Dugo czekaem na ten moment, Tyler sykn Matt,
odcigajc ponoczerwony eb za wosy. A potem Matt
trzasn pici Tylera w twarz przypominajc pysk. Z nosa
trysna krew.
Odgos, ktry wyda z siebie Tyler, zmrozi krew w yach Meredith. Tyler rzuci si na Matta, zawis w powietrzu
z wycignitymi przed siebie pazurami. Matt run na plecy, a Meredith, oszoomiona, sprbowaa podnie si z ziemi. Nie moga, wszystkie minie dray jej spazmatycznie.
Jednak kto inny cign Tylera z Matta jednym ruchem,
jakby Tyler way tyle co szmaciana lalka.
- Zupenie jak za dawnych dobrych czasw, Tyler powiedzia Stefano, stawiajc Tylera na nogach i ustawiajc si
naprzeciwko niego.
Tyler przez chwil wytrzeszcza oczy, a potem sprbowa rzuci si do ucieczki.
By szybki i ze zwierzc zrcznoci zacz si przemyka midzy rzdami nagrobkw. Ale Stefano by szybszy
i zastpi mu drog.
- Meredith, zrobi ci krzywd? Meredith! - Bonnie
krzykna koo przyjaciki. Meredith zaprzeczya ruchem
gowy, bo mwi nadal nie moga. Bonnie podtrzymaa
jej gow. - Wiedziaa, e powinnimy mu przeszkodzi
wczeniej, wiedziaam cigna Bonnie zmartwiona.
do garda Stefano. Ale Stefano by na ten ruch przygotowany. Meredith podejrzewaa, e i Stefani, i Matt wietnie
si bawili w cigu nastpnych kilku minut, wyadowujc na
nim skumulowan agresj, ale jej to nie bawio, wic odwrcia wzrok.
Na koniec Tyler zosta zwizany jak baleron nylonow
link. Mg chodzi, a przynajmniej powczy nogami,
a Stefano trzyma ty jego koszuli i niezbyt delikatnie poprowadzi go ciek w stron kocioa.
Rozdzia 10
mowitej fizycznej i psychicznej mocy. Wszystko, co powiedziaa mi Vickie, wskazywao na to, e to wampir cign Stefano. - Ale przecie nikt nie pi krwi Sue Carson.
Wampir wypiby jej chocia troch. aden wampir by si
ni powstrzyma, a ju na pewno nie wampir, ktry j zabi. To z tego bierze si euforia, to dla tej euforii si zabija.
Ale lekarz policyjny nie znalaz na jej ciele adnych ugryzie, krwawia nieznacznie. To wszystko nie miao sensu. No i jeszcze jedno. Ty bye w tamtym domu, Tyler.
- I znalazem zapis zrobiony rk Honorii. Skopiowaem t stron,eby mc ci j przeczyta. Midzy tymi linijkami da si odkry may rodzinny sekret Smallwoodw.
Patrzc na kartk, przeczyta:
- Dwunastego listopada. wiece zrobione. Len
uprzdam. Troch mao mamy mki kukurydzianej i soli, ale zim jako przetrwamy. Wczoraj w nocy alarm: wilki zaatakoway Jacoba Smallwooda, kiedy wraca z lasu.
Opatrzyam ran czernic i kor wierzby, ale jest gboka i budzi moje obawy. Po powrocie do domu wryam
z runw. O wynikach wrby powiedziaam wycznie
Thomasowi. Z runw mona przepowiedzie przyszo
- wyjani Stefano. - Honoria bya, mone tak chyba powiedzie, czarownic. Tutaj mwi dalej o kopotach z wilkami w innych miejscach ich osadzi... zdaje si, e nagle ataki zrobiy si czstsze, zwaszcza na mode dziewczyny.
Opowiada, jak z mem zaczli si coraz bardziej niepokoi. I wreszcie to:
Dwudziestego grudnia. Znw kopoty z wilkiem
u Smallwoodw. Usyszelimy krzyki par minut temu
y, a gen pozostawa upiony, bo nie znali sekretu uaktywnienia. Ale ten mczyzna w prochowcu go zna. Wiedzia,
e musisz zabi i posmakowa wieej krwi. A potem, podczas pierwszej peni ksiyca bdziesz mg si przemieni.
Stefano podnis oczy i Meredith posza za jego wzrokiem, patrzc na biay krg ksiyca na niebie. Teraz sprawia wraenie czystego i dwuwymiarowego, ju nie by rozdt czerwon kul.
Na twarzy Tylera pojawia si podejrzliwo, a potem
ponownie furia.
- Bardzo sprytne przyznaa Meredith, a Matt doda:
- Ale jazda. - Bonnie zwilya palec i narysowaa jedynk na wyimaginowanej tablicy do zapisw punktw
- Wiedziaem, e nie zdoasz si oprze, eby nie ledzijednej z tych dwch dziewczyn, jeli bdziesz myla,
e idzie gdzie sama oznajmi Stefano. - Uznasz, e cmentarz to idealne miejsce, eby kogo zabi, bylibycie tu zupenie sami. I wiedziaem, e nie zdoasz si oprze, eby si
nie pochwali tym, co zrobie. Miaem nadziej, e opowiesz Meredith wicej o tym drugim zabjcy, tym, ktry
Kiedy sprbowaa to zrobi, Tyler zacz wierzga, usiujc trafi j w twarz. Matt unieruchomi go chwytem zapaniczym.
- Tyler, nie pogarszaj sprawy.
Stopa obnaona przez Meredith bya wielka, a jej podeszwa tak samo spocona jak do Tylera. Palce stp po-
- Nie! Nie! Powiem wam. Powiem wam co. Posuchajcie, jest jaki rodzaj drewna, ktrym mona mu zrobi
krzywd: nie zabi, ale zrani. Przyzna to, ale nie wyjawi
mi, co to za drewno. Przysigam wam, e to prawda!
- To nie wystarczy, Tyler! - stwierdzi Stefano.
Rozdzia 11
Meredith.
Przed domem panowao zamieszanie: ludzie co woali, krzyczaa jaka kobieta, dao si sysze trzaski policyjnego
radia. Bonnie i Meredith od razu skieroway si na tyy domu, pod okno pokoju Vickie. Co tu jest nie tak, mylaa
Bonnie. e co jest nie tak w widoku, ktry miaa przed
oczami, nie ulegao wtpliwoci, ale trudno byo powiedzie
konkretnie, o co chodzi. Okno pokoju Vickie byo otwarte,
ale przecie nie mogo by otwarte, rodkowy panel okien
wykuszowych nigdy si nie otwiera, mylaa Bonnie. No
ale, w takim razie, jakim cudem zasony mogy powiewa
na zewntrz jak wystajce za spodni poy koszuli?
Nie otwarte, ale wyamane. Na wirowanej ciece byo
peno szka, chrzcio im pod nogami. W resztkach ramy
widniay odamki przypominajce wyszczerzone w umiechu zby. Kto si do domu Vickie wama.
- Ona go zaprosia do rodka! - zawoaa Bonnie z pen blu wciekoci. - Dlaczego to zrobia? Dlaczego?
ny. Prawie czua go w ustach, a smakowa jak przygryziony przypadkowo jzyk. Sprzt stereo gra co, co zaguszay
krzyki od frontu i dudnienie krwi w uszach. Oczy, przyzwyczajajc si do wiata po panujcym na zewntrz mroku,
widziay tylko czerwie. Wycznie czerwie.
Bo taki by nowy kolor pokoju Vickie. Znik pastelowy bkit. Czerwone tapety, czerwona kodra. Wielkie
czerwone plamy na pododze. Zupenie jakby jaki dzieciak dosta w swoje rce kubeek czerwonej farby, a potem oszala.
Utwr skoczy si i zacz odtwarza od pocztku.
Zaszokowana Bonnie rozpoznaa pocztek piosenki.
To byo Dobranoc, kochanie.
- Ty potworze sapna Bonnie. odek cisn jej si
z blu. Do zaciskaa na ramie okna, coraz mocniej i mocniej. - Ty bydlaku. Nienawidz ci! Nienawidz!
Meredith usyszaa j i odwrcia si w jej stron. Drc
rk odgarna wosy i kilka razy odetchna gboko, prbujc zrobi min, jakby zdolna bya si z tym wszystkim
upora.
Przez chwil Meredith staa i dygotaa, ale potem pokrcia gow i zdobya si na jak upiorn namiastk umiechu.
- Dam rad. Ja po prostu nie dziaam w taki sposb.
Pozwl mi obejrze twoj rk.
Bonnie chciaa si spiera, ale wtedy zza rogu domu wyszed Matt. Drgn, widzc obie dziewczyny.
- Pewnie on to zrobi, eby si wydosta wywnioskowa Matt. Popatrzyli po sobie w milczeniu, pokonani.
- Gdzie Stefano? - Meredith spytaa cicho Matta. - Jest
przed domem, gdzie kady moe go zobaczy?
- Nie, kiedy si dowiedzielimy,e ona nie yje, zawrci. Wanie szedem go poszuka. Musi to gdzie by niedaleko...
- Cii! - sykna Bonnie. Haas od frontu ucich. Kobiece
krzyki te. W tej wzgldnej ciszy dosyszeli cichy gos dobiegajcy zza drzew orzecha na tyach ogrodu.
- ...i to kiedy miae si ni opiekowa!
Ton gosu sprawi, e Bonnie dostaa gsiej skrki na ra-
mionach.
- To on! - powiedzia Matt. - I jest tam z Damonem.
Chodcie!
Kiedy znaleli si midzy drzewami, Bonnie syszaa
Stefano wyraniej. Bracia stali zwrceni do siebie twarzami
w wietle ksiyca.
- Ufaem ci, Damon! Ufaem ci! - krzycza Stefano.
Bonnie go jeszcze nie widziaa tak wciekego, nawet na
cmentarzu. Ale to byo co wicej ni zwyky gniew. - A ty
pozwolie, eby to si stao cign Stefano, nie patrzc
na nadchodzc Bonnie ani na pozostaych i nie pozwalajc
Damonowi wtrci cho sowa. - Dlaczego czego nie zrobie?! Jeli za wielki z ciebie tchrz,eby z nim walczy, to
moge przynajmniej mnie wezwa. A ty tak po prostu sobie stae!
Twarz Damona bya nieprzenikniona. Jego czarne oczy
byszczay, a w postawie nie byo teraz nic swobodnego
ani rozleniwionego. Mia zacit min. Otworzy usta, ale
Stefano mu przerwa.
- Nie pjd za tob owiadczy Stefano, nie podnoszc si z ziemi. Jego gos brzmia tak, jakby nayka si tuczonego szka.
Damon przerzuci kurtk przez rami. Rzuci Bonnie
spojrzenie, ktre ledwie j musno, i zawrci. A potem
jeszcze raz na nich spojrza i odezwa si gono i wyranie, a kade jego sowo byo jak strzaa wymierzona w Stefano.
- Ostrzegaem ci powiedzia. - O tym, kim jestem
i o tym, ktra strona wygra. Powiniene by posucha
mnie, may braciszku. Moe dzisiejsza noc czego ci na-
uczy.
- Nauczyem si, e nie warto ci ufa wycedzi
Stefano. - Wyno si std, Damon. Nigdy wicej nie chc
ci widzie.
Bez jednego sowa Damon odwrci si i odszed
w mrok.
Bonnie pucia rami Stefano i ukrya twarz w doniach.
Stefano wsta, otrzsajc si jak kot, ktrego trzymano
na kolanach wbrew jego wasnej woli. Odszed nieco na
bok, odwracajc od nich twarz. A potem po prostu tam sta.
Wydawao si, e gniew opuci go rwnie szybko, jak si
pojawi.
Co my teraz powiemy? - zastanowia si Bonnie, unoszc wzrok. Co mona powiedzie? Stefano mia racj co
do jednego: ostrzegali go przed Damonem, a on ich nie sucha. Naprawd wydawao si, e wierzy, e jego bratu mona zaufa. A potem wszyscy byli nieostroni, polegajc na
Damonie, bo tak byo atwiej i dlatego te, e jego pomocy
zwyczajnie potrzebowali. Nikt si nie sprzeciwia postawie-
Wszyscy byli winni. Ale to Stefano bdzie si teraz zadrcza z powodu tego nieszczcia. Wiedziaa, e wanie to kryo si za jego niekontrolowan wciekoci na
Damona: jego wasny wstyd i al. Zastanawiaa si, czy
Damon o tym wiedzia i czy w ogle go to obchodzio.
I zastanawiaa si te, co tak naprawd dzi wieczorem si
wydarzyo. Tera, kiedy Damon odszed, pewnie nigdy si
ju tego nie dowiedz.
Ale niewane, pomylaa. Mimo wszystko lepiej, e ju
go nie ma.
Przed domem haasy znw si wzmagay: po ulicy jechay samochody, rozlegay si krtkie sygnay syren, trzaskay drzwi. Na razie wrd drzew orzecha woskiego byli
bezpieczni, ale nie mogli tu dugo zosta.
Meredith jedn do przyciskaa do czoa, przymykajc oczy. Bonnie popatrzya na ni, a potem na Stefano,
na wiata w cichym domu Vickie za drzewami. Poczua
plan. Przyprawi j o niepokj, a nawet strach, ale kolejne spojrzenie Stefano tylko umocnio jej postanowienie.
Ferrari nadal stao pod stodo najwyraniej porzucone przez Damona. Bonnie zastanawiaa si, jak on zamierza podrowa po kraju, a potem pomylaa o skrzydach.
Mikkich jak aksamit, silnych, czarnych wronich szkrzydach, o pirach, w ktrych wiato odbija si tcz. Damon
nie potrzebowa samochodu.
Weszli do pensjonatu tylko na chwil, eby Bonnie moga zadzwoni do rodzicw i powiedzie, e dzi zanocuje
u Meredith. Taki miaa pomys. Ale kiedy Stefano wspi si
po schodach do swojego pokoju na poddaszu, Bonnie zatrzymaa Matta na frontowej werandzie.
- Matt? Mog ci prosi o przysug?
Obejrza si na ni, oczy mu si rozszerzyy.
- To sowa z podtekstem. Ile razy Elena je wypowiadaa...
Brakowao arwki w lampie na poddaszu i Stefano zapali wieczk. Rzuci si jak dugi na ko. Jedn noga zwisaa z ka, oczy mia zamknite. Moliwe, e spa. Bonnie
szkem.
Powid za jej spojrzeniem i te popatrzy na skaleczenie. A potem szybko unis wzrok do jej twarzy i wyczyta
w niej zgod. Na dug chwil zapada cisza.
A potem pokrci gow.
- Ale dlaczego? Stefano, ja nie chc porusza spraw
zbyt osobistych, niemniej moim zdaniem nie wygldasz za
dobrze. Nikomu na wiele si nie zdasz, jeli zasabniesz. No
i... Ja nie mam nic przeciwko, o ile wypijesz tylko troszk. To znaczy, przecie ja nawet tego nie odczuj, prawda?
I na pewno a ta bardzo nie boli. No i... - Gos uwiz jej
w gardle. On patrzy na ni w milczeniu, co bardzo j zbijao z tropu. - No co, dlaczego nie? - spytaa ostro nieco
zawiedziona.
- Poniewa powiedzia cicho zoyem obietnic.
Moe nie sowami, ale mimo wszystko obietnic. Nie bd
si poywia ludzk krwi, bo to oznacza wykorzystywanie
W domu pogrzebowym byo zimno. Bonnie rozejrzaa si z niepokojem, zastanawiajc si, jakim cudem si
tutaj znalaza, prbujc jako pozbiera myli. Bya zupenie sama i z jakiego powodu j to niepokoio. Czy nie
powinien tu by z ni kto inny? Poszukaa tego kogo
wzrokiem.
W pomieszczeniu obok dostrzega wiato. Ruszya
w tamt stron i serce zaczo jej wali. To by pokj, w ktrym wystawiono ciao zmarego i peno w nim stao wysokich kandelabrw, w ktrych pony biae wiece. Pomidzy
Elena. - Jeli zobaczy mnie w taki stanie... A ja tu nie mog niczego kontrolowa, nie mam do siy. Bonnie, prosz,
nie sprowadzaj go tu. Powiedz mu, jak bardzo mi przykro.
Powiedz mu... - Zacisna powieki, popyny spod nich
zy.
- Dobrze. - Bonnie czua, e sama si za moment rozpacze, ale Elena miaa racj.
Signa do umysu Stefano, eby mu to wyjani, eby
mu pomc znie to rozczarowanie. Ale kiedy tylko dotkna jego myli, wiedziaa, e zrobia bd.
- Stefano, nie! Elena mwi... - Ale to ju nie miao znaczenia. Jego umys by silniejszy i w tej samej chwili, w ktrej nawizaa kontakt, on przej kontrol. Wyczu
Obejrzaa si i zobaczya go, ciemne wosy, spita twarz, zielone oczy wojownicze jak u sokoa. A potem, wiedzc, e
ju nic wicej nie moe zrobi, wycofaa si, eby mogli na
troch zosta sami.
Rozdziaa 12
przydrony kurz.
- Nie chc eby ty oglda mnie. Och, Stefano, on tu moe
wszystko zmieni. A znajdzie nas. Przyjdzie tu...
Ogromna rado ogarna Stefano. Ledwie mg zrozumie
sens tego, co Elena mwia, ale to nie miao znaczenia. Sposb w
jaki wymawiaa jego imi, uszczliwia go. To Och, Stefano
powiedziao mu wszystko.
Podszed do niej, chcia dotkn jej doni. Zobaczy, e
przeczco krci gow, e rozchyla wargi, szybko oddychajc. Z
bliska jej skra skrzya si powiat jak pomie przewitujcy
przez wosk wiecy. zy byszczay na jej rzsach jak diamenty.
Chocia wci krcia gow, jednak nie cofn rki. Stefano
Jestem
jednym
Pierwszych.
moich
wtedy
ciekawym
miejscem.
Postanowiem na
troch
obrci
si,
eby
zasoni
Elen
przed
tym
trzymaem.
W sercu Stefano nie zosta ju nawet okruch dawnej mioci do
Katherine, ale przekona si teraz, e nadal potrafi czu nienawi
do tego, ktry zrobi z niej to, czym si pod koniec staa.
- Ja? Ja, kochany? - Klaus z niedowierzaniem uderzy si w
pier. - To ty sprawie, e Katherine staa si tym, czym si staa na
koniec, a raczej sprawia to twoja nowa dziewczyna. W tej chwili
Katherine jest pyem. Pokarmem dla robakw. Ale na razie, twoja
ukochana jest jakby poza moim zasigiem. Wibruje na wyszym
poziomie, czy nie tak okrelaj to mistycy, Eleno? Moe jednak
powibrowaaby niej, razem z nami wszystkimi?
- Gdybym tylko moga szepna Elena, unoszc gow i
spogldajc na niego z nienawici.
- Och, co zrobi. A tymczasem mam twoich przyjaci. Sue
bya tak sodk dziewczynk, rozumiesz. Delikatna, ale pena
aromatu, o przyjemnym bukiecie. Raczej jak dziewitnastolatka ni
siedemnastolatka.
Stefano zrobi krok na przd, ale Elena go powstrzymaa.
- Stefano, nie! To jego terytorium, a moc ma wiksz ni my.
On tu wszystko kontroluje.
- No wanie. To moje terytorium. Nierzeczywisto. - Klaus
wyszczerzy zby, w tym swoim zwykym psychopatycznym
umiechu. - To tu twoje najgorsze koszmary si speniaj. Na
Rozdzia 13
Meredith?
- Bonnie! Czy ty zdajesz sobie spraw, ktra godzina?
- Tak. - Bonnie mylaa intensywnie. - Ale to... To znaczy,
chodzi o test, ktry miaymy dzisiaj. Prosz, ja musz z ni
pomwi.
Przez chwil panowaa cisza, a potem ojciec Meredith ciko
westchn.
- Ale tylko na minut.
Czekajc, Bonnie nerwowo postukiwaa palcami. Wreszcie z
klikniciem kto unis drug suchawk.
- Bonnie? - odezwaa si Meredith. - Co si stao?
- Nic. To znaczy... - Bonnie bya wiadoma, e ojciec Meredith
wyjania.
- Nie przewrci si, skromno to jedna z moich najbardziej
czarujcych cech odpara Bonnie.
Matt parskn, ale potem doda:
- I tak uwaam, e to byo genialne.
A jej znw zrobio si bardzo mio.
To byo okropne miejsce. Bonnie ze wszystkich si staraa si
Bonnie
sprbowaa
uy
swoich
zdolnoci
si w wigili przesilenia.
- Jak wigili? - spyta Matt.
Nawet nie zdawaa sobie sprawy, e powiedziaa to na gos.
- Letniego przesilenia wyjania. - To dzisiaj. Dzisiaj jest
ostatni wieczr przed letnim przesileniem.
- Niech zgadn. Znw druidzi, prawda?
- Czcili ten dzie wyjania Bonnie. - To dzie odpowiedni
dla magii, dla zaznaczenia zmiany w porach roku. I... - zawahaa si.
- No c, to taki sam witeczny dzie jak inne, na przykad
Halloween czy przesilenie zimowe. Taki dzie, kiedy granica
midzy wiatem widzialnym a niewidzialnym robi si wska. Kiedy
mona zobaczy duchy, jak to kiedy mwiono. Kiedy zdarzaj si
rne rzeczy.
- Rne rzeczy powtrzy Stefano, skrcajc na autostrad
wiodc do Fell's Church na pewno bd si dziay.
Nie mieli pojcia, e tak szybko.
Pani Flowers bya w ogrodzie na tyach domu. Pojechali prosto
do pensjonatu, eby jej poszuka. Przycinaa krzewy r i otacza j
zapach lata.
Zmarszczya brwi i zamrugaa, kiedy j otoczyli i pytali, jedno
przez drugie, gdzie mog znale drewno jesionu.
- Zaraz, powolutku powiedziaa, zerkajc na nich spod ronda
somkowego kapelusza. - Czego znw potrzebujecie? Jesionowego
Stefano,
Moe rozwiemy ten problem jak dentelmeni? Mam
dziewczyn. Przyjd na star farm w lesie po zmierzchu, to
porozmawiamy, tylko my dwaj. Przyjd sam, a j uwolni.
Przyprowad kogo, a zginie.
- Och, super, wic szykujesz si do walki jeden na jednego! wyrzuci Matt wcieky. - Czy ty nie widzisz, jaka to gupota?
Pchasz si prosto w zastawion puapk! - Podszed o krok do
Stefano. - Moe wydaje ci si, e nasza trjka nie zdoa ci
powstrzyma...
- Nie, Matt. - Gos Meredith by cichy i spokojny. - To na nic. Stefano spojrza na ni, ale ona wstrzymaa jego spojrzenie z twarz
spokojn i opanowan. - Wic postanowie spotka si z Klausem
w pojedynk, Stefano.
W porzdku. Ale zanim pjdziesz, przynajmniej zapewnij sobie w
tej walce jakie szanse. - Zacza rozpina guziki bluzki.
Bonnie drgna, chocia zaledwie tydzie temu sama
proponowaa mu co podobnego. Ale to byo na osobnoci, na lito
bosk, pomylaa. A potem wzruszya ramionami. Publicznie czy na
osobnoci, co za rnica?
Popatrzya na Matta, na twarzy ktrego odbio si zakopotanie.
A potem zobaczya, e Matt marszczy brwi, a na jego twarzy
pojawia si ten uparty, zajady wyraz, ktrego zawsze okropnie bali
si trenerzy przeciwnych druyn futbolowych. Spojrza na ni
niebieskimi oczyma i ona te pokiwaa gow, wysuwajc
podbrdek. Bez sowa rozpia lekk wiatrwk, ktr miaa na
sobie, a Matt zacz ciga T-shirt.
Stefano ponuro przenosi wzrok z jednej ludzkiej postaci na
Rozdzia 14
Matt si zawaha.
- Hm... Ja... Pewnie nie uda mi si przekona was, ebycie
zostay w domu?
- Po tej inspirujcej gadce o dziaaniu zespoowym?
Zero szansy.
- Tego si obawiaem. A wic...
- A wic powiedziaa Bonnie spadamy std.
Zebrali wszelk dostpna im bro. Skadany n Matta, ktry
Stefano upuci na podog, sztylet o rkojeci z koci soniowej,
lecy na komodzie, n do misa z kuchni.
Przed domem po pani Flowers nie byo ladu. Niebo miao
odcie bladego fioletu, na zachodzie przechodzcego w morelowy.
Zmierzch w wieczr przed letnim przesileniem, pomylaa Bonnie i
woski na jej przedramionach zaczy si unosi.
- Klaus powiedzia: na starej farmie w lesie, musiao mu
chodzi o domostwo Francherw powiedzia Matt. - Tam, gdzie
Katherine wrzucia Stefano do studni.
- Brzmi sensownie. Pewnie korzysta z tunelu Katherine, eby
przechodzi pod rzek - domylia si Meredith. - Chyba, e Starsi
s tak potni, e mog przekracza pync wod.
No wanie, przypomniaa sonie Bonnie. Ze istoty nie mog
przechodzi ponad pync wod, a im wicej w nich za, tym to dla
nich trudniejsze.
te
lasy
cakiem
niele
wiem,
ktr
ciek
Caroline...
pomylaa,
wybaczajc
koleance
mylaem!
Bonnie
gow, jakby w gorczce czy z blu. Ale Bonnie miaa jakie dziwne
wraenie, patrzc na te ruchy Caroline, a ju zwaszcza na to
gwatowne szarpanie gow, zupenie jakby dziewczyna usiowaa
sign nieba. Niebo... Bonnie uniosa wzrok w gr, gdzie zapadaa
ju zupena ciemno i ubywajcy ksiyc wieci ponad drzewami.
Wanie dlatego widz teraz, e wosy Caroline s kasztanowe, to
przez wiato ksiyca, pomylaa. A potem z zaskoczeniem
spojrzaa tu ponad Stefano, na drzewo, ktrego gazie lekko
szeleciy mimo braku wiatru.
- Matt? - szepna przestraszona.
Stefano skoncentrowa si teraz na Klausie. Ale na tym drzewie
tu nad jego gow...
Wszystkie postanowienia co do strategii, myl, eby spyta
Matta, co robi, wyparoway Bonnie z gowy. Zerwaa si na rwne
nogi ze swojej kryjwki i wrzasna:
- Stefano! Nad tob! To puapka!
Stefano odskoczy na bok zwinnie jak kot i dokadnie w tej
samej chwili na miejscu, gdzie przed sekund sta, co wyldowao.
Ksiyc idealnie owietli t scen, wic Bonnie dostrzega biel
obnaonych zbw Tylera.
I zobaczya bysk oczu Klausa, kiedy obejrza si i spojrza na
ni. Przez jedn chwil patrzya na niego, a potem uderzy piorun.
Z czystego nieba.
jaki
na
boisku
futbolowym
pewnoci
zostaby
jakby
oywiony
podobnym
wiczeniem,
kiedy
sta si chrapliwy.
Mokre, wszystko byo mokre. Donie Bonnie, jej ubranie,
ziemia. Mokre od krwi Meredith. A Matt nadal lea pod drzewem
nieprzytomny. Nie moga ich zostawi, a ju na pewno nie z
Tylerem. On si moe ockn.
Oszoomiona zwrcia si do Caroline, ktra draa i
wymiotowaa, z twarz oblan potem. Do niczego, pomylaa
Bonnie. Ale innego wyboru nie miaa.
- Caroline, posuchaj mnie powiedziaa. Podniosa duszy
kawaek kija uytego na Tylera i wcisna go w rce Caroline. Zostaniesz z Mattem i Meredith. Luzuj t opask mniej wicej co
dwadziecia minut. A jeli Tyler zacznie si budzi, jeli chocia
drgnie, to walnij go tym z caej siy. Jasne? I, Caroline dodaa to
twoja wielka szansa udowodni, e do czego si nadajesz. e nie
jeste
bezuyteczna.
Rozumiesz?
Pochwycia
ukradkowe
dostrzega poamane paznokcie i otarcia od linki na nadgarstkach. Zosta tu, gdzie jest bezpiecznie. Nie id do nich. Nic nie moesz
zrobi...
Bonnie strzsna jej do i posza w stron polany. W sercu
razie
Stefano
Klaus
wymieniali
ciosy
taka
Rozdzia 15
sobie nastpujcych szokujcych wydarze, by moe zaczby wrzeszcze i dostaa hidterii. Ale w tej sytuacji to
by po prostu ostatni cios, ostatni szok, po ktrym czowiek
osuwa si w nierzeczywisto. W wiat, ktry nie ma prawa
istnie, a jednak istnieje.
- Nie jestem powanie ranny. On mnie zabi powiedzia Stefano brutalnie, wci wpatrzony w Damona.
Ostatnia i najwiksza walka ich woli, pomylaa Bonnie. A ty musisz zabra std Bonnie i pozostaych.
- Nie zostawimy ci wtrcia Bonnie. Taka bya
prawda, miaa prawo to powiedzie.
- Musicie! - Stefano nie rozejrza si wkoo, nie odwraca oczu od brata. - Damon, wiesz, e mam racj. Klaus
bdzie tu lada moment. Nie przekrelaj swojego ycia. Nie
przekrelaj ich ycia.
- Nic mnie nie obchodzi ich ycie sykn Damon. To
te prawda, pomylaa Bonnie dziwnie spokojnie. Damona
obchodzio tylko jedno ycie i to nie jego wasne.
- Owszem, obchodzi ci! - Stefano trzyma do
Damona rwnie w kurczowym ucisku, jakby to byy jakie zawody, w ktrych moe wygra i zmusi w ten sposb
Damona, eby ustpi. - Elena miaa jedn ostatnia prob,
no c, ja te mam swoj. Damon, posiadasz moc. Chc, eby jej uy, eby im pomc.
- Stefano... - szepna Bonnie bezradnie.
- Obiecaj mi powiedzia Stefano do Damona, a potem spazm blu wykrzywi mu twarz.
Przez cignc si w nieskoczono chwil Damon tyl-
- Owszem, moemy. - Teraz w twarzy Damona nie zosta ju ani lad modoci. Nie byo w niej nic bezbronnego.
- Ty i twoi ludzcy przyjaciele zbieracie si std i to na zawsze. Ja wracam.
Bonnie pokrcia gow. Wiedziaa w gbi duszy, e
Damon nie zdradza w ten sposb Stefano, e w jaki sposb
przekada ideay Stefano nad jego ycie, ale i tak to wszystko byo dla niej zbyt zawie i niezrozumiae. Nie rozumiaa
tego i nie chciaa rozumie. Wiedziaa tylko, e nie wolno
tak zostawi Stefano.
- Idziemy, ju powiedzia Damon, sigajc po ni,
w jego gosie znw pojawia si stalowa nuta. Bonnie szykowaa si ju do walki, ale potem zdarzyo si co, co ca
t ich sprzeczk pozbawio sensu. Rozleg si trzask jakby
wielkiego bata, zapono wiato jak za dnia i na moment
zbliony do ludzkiego.
Niedaleko tworzy si kolejny. A potem Bonnie dostrzega trzeci. Wszdzie dokoa powstaway nastpne.
Mga zbieraa si nad ziemi, spywaa z drzew.
Tworzya kaue, osobne, niezlewajce si ze sob. Bonnie,
w milczeniu wytrzeszczajc oczy, widziaa ich przejrzysto, moga dostrzec przez nie pomienie, drzewa dbu,
dzao si. Ziemia Fell's Church parowaa wasnym krwawymi wspomnieniami. Dusze tych, ktrzy tu umarli, znw
chodziy po tej ziemi.
A Bonnie wyczuwaa ich gniew. Przeraa j, ale budzio
si w niej jeszcze inne uczucie, kac jej wstrzyma oddech
i mocniej cisn do Stefano. Bo tej widmowej armii kto
przewodzi.
Jedna posta wysuna si przed pozostae, najbliej
miejca, gdzie sta Klaus. Nie miaa jeszcze okrelonego,
wyranego ksztatu, ale poyskiwaa i skrzya si bladozotym wiatem biaej wiecy. A potem, na oczach Bonnie,
zdawao si, e zaczyna czerpa materi z powietrza i janieje
z kad chwil coraz bardziej nieziemskim wiatem. Byo
tak jasne, e Klaus si przed nim uchyli, a Bonnie zamrugaa, ale kiedy usyszaa jaki niski dwik i obejrzaa si,
zobaczya Stefano, ktry wpatrywa si wprost w to wiato, bez lku, szeroko otwartymi oczyma. I umiechem tak
radosnym, jakby cieszy si, e to bdzie ostatnia rzecz, jak
zobaczy.
I wtedy Bonnie zrozumiaa.
Klaus opuci kij. Odwrci si od Bonnie i Stefano, eby spojrze na wiato, ktra zawisa nad polan jak anio
zemsty. Zote wosy powieway jak na niewidzialnym wie-
- Dokd oni go zabieraj? - Bonnie wcale nie zamierzaa mwi tego na gos, po prostu wypalia, zanim pomylaa.
Ale Elena j usyszaa.
- Tam, gdzie nie bdzie nikomu szkodzi powiedziaa, a na widok jej miny Bonnie odesza ochota do zadawania
dalszych pyta.
Po drugiej strony polany rozlegy si jki i biadolenie.
Bonnie obejrzaa si i zobaczya Tylera, w tej jego okropnej
na wp ludzkiej, na wp zwierzcej postaci. Podnis si
na nogi. Kij Caroline nie by ju potrzebny. Tyler wpatrywa
Ale co jej przypomniao: Meredith i Matt. Meredith leaa na ziemi, z gow opart na kolanach Caroline,
i patrzya. Matt nadal lea na plecach, ranny, ale nie tak
ciko jak Stefano.
- Eleno powiedziaa Bonnie, przycigajc uwag
wietlistej postaci, a potem po prostu spojrzaa na niego.
Jasno si zbliya. Stefano nawet nie mrugn. Spojrza
w samo serce jasnoci i si umiechn.
- Teraz zosta powstrzymany. Dziki tobie.
- To Bonnie nas przywoaa. A nie zdoaaby zrobi
tego we waciwym miejscu i czasie, gdyby nie ty i pozostali.
- Prbowaem dotrzyma obietnicy.
- Wiem, Stefano.
Bonnie wcale nie podobao si to, co syszaa. Brzmiao
to troch za bardzo jak jakie poegnanie takie na zawsze.
Wrciy do niej jej wasne sowa: On moe przenie si
w jakie inne miejsce albo po prostu znikn. A nie chciaa,
eby Stefano gdziekolwiek znika. Oczywicie, e kto kto tak
bardzo wygldem przypomina anioa...
- Eleno odezwaa si. - Nie moesz czego zrobi?
Nie moesz mu pomc? - Gos jej dra.
A mina Eleny, kiedy odwrcia si, eby na Bonnie spojrze, agodna, ale tak bardzo smutna, przygnbia j jeszcze
bardziej. Przypomniaa jej kogo, a potem dotaro do niej
kogo. Honoria Fell. Oczy Honorii te tak wyglday, jakby
patrzyy na cae nieuniknione zo tego wiata. Na ca jego
niesprawiedliwo, wszystko to, co nie powinno si zdarza,
a jednak si dzieje.
- Mog co zrobi powiedziaa. - Ale nie wiem, czy on,
chce takiej pomocy. - Znw spojrzaa na Stefano. - Stefano,
mog uleczy rany po Klausie. Dzisiaj mam tak moc. Lecz
nie odmieni tego, co zrobia Katherine.
Oszoomiony umys Bonnie usiowa przez chwil mocowa si z t informacj. To, co zrobia Katherine? Ale
przecie Stefano ju cae miesice temu doszed do siebie po
torturach zadanych mu przez ni w krypcie. A potem zrozumiaa. To przecie Katherine zamienia Stefano w wampira.
- To ju tak dugo mwi Stefano do Eleny. - Gdyby
to odmienia, zamienibym si w stos pyu.
- Tak. - Elena nie umiechna si, tylko nadal patrzya
na niego uwanie. - Chcesz moje pomocy, Stefano?
- eby nadal y w wiece cienia... - Gos Stefano
osab do szeptu, jego zielone oczy zrobiy si nieobecne.
ale ciao pod ni byo bez ran. Bonnie, czujc, jak szeroko
otwara oczy ze zdumienia, nie moga oprze si pokusie,
eby go dotkn.
Ta skra bya zupenie zwyczajna. Straszliwe rany znikny.
Rozemiaa si gono z radoci, a potem podniosa oczy,
powaniejc.
- Eleno.. Jest jeszcze Meredith...
Jasna posta Eleny przesuna si przez polan. Meredith
spojrzaa na ni spod kolan Caroline.
- Witaj, Eleno powiedziaa Meredith niemal normalnym gosem, tyle e bardzo sabym.
Elena pochylia si i j pocaowaa. Jasno znw napyna, otaczajc Meredith. A kiedy si cofna, Meredith staa
na wasnych nogach.
Potem Elena zrobia to samo z Mattem, ktry obudzi
si nieco zdezorientowany, ale przytomny. Pocaowaa te
Caroline, ktra przestaa dygota i si wyprostowaa.
A potem zbliya si do Damona.
Nadal lea tam, gdzie upad. Duchy miny go, nie
zwracajc na niego uwagi. Jasno Eleny zawisa nad nim,
jedna wietlista do dotkna jego wosw. A potem Elena
pochylia si i ucaowaa Damona.
Kiedy blask wiata sab, Damon usiad i pokrci gow. Zobaczy Elen i znieruchomia, a potem, kontrolujc
kady ruch, ostronie i powoli wsta. Nic nie powiedzia,
tylko patrzy, jak Elena wraca w stron Stefano.
Wida go byo wyranie na tle ognia. Bonnie prawie do
tej pory nie zauwaaa, e jego czerwony blask tak urs, e
niemal ju przymi zot powiat Eleny. Ale teraz zobaczya ten ogie i ogarn j strach.
- Mj ostatni podarunek powiedziaa Elena, i wtedy
zaczo pada.
To nie bya jaka burzowa ulewa, ale porzdny, rzsisty
deszcz, ktry wszystko przemoczy z Bonnie wcznie i zgasi ogie. By wiey i chodny. I wydawao si, e zmywa wszystkie okropiestwa ostatnich godzin, e oczyszcza
polan ze wszystkiego, co si na niej stao. Bonnie uniosa
twarz i przymkna oczy. Miaa ochot szeroko rozewrze
ramiona na powitanie tego deszczu. Wreszcie osab, a wtedy znw spojrzaa na Elen.
Elena patrzya na Stefano i teraz na jej wargach nie igra
ju umiech. Na jej twarzy znw pojawi si niewypowiedzialny smutek.
kaa.
- Eleno... Bagam! - Tym samym gosem Stefano woa j kiedy w swoim pokoju. Jakby serce mu pkao.
- Stefano! - zawoaa, wycigajc do niego teraz obie rce. Ale rozpywaa si, znikaa. Bonnie poczua wzbierajcy w piersi szloch, poczua, jak ciska jej si gardo. To nie
w porzdku. Oni przecie zawsze chcieli tylko by razem.
A teraz nagrod Eleny za pomoc udzielon miastu i za wypenienie zadania bdzie rozdzielenie ze Stefano na wieki.
To po prostu niesprawiedliwe. - Stefano... - znw zawoaa Elena, ale jej gos dobiega jak z wielkiej oddali. Jasno
nieomal znika. A potem kiedy Bonnie patrzya bezradnie,
przez zy, zgasa.
A na polanie znw zapada cisza. Zniky wszystkie duchy z Fell's Church, ktre na jedn noc pojawiy si, by zapobiec dalszemu przelewowi krwi. Ten jasny duch, ktry
ich prowadzi, znik bez ladu, a nawet ksiyc i gwiazdy
zasnuy si chmurami.
Bonnie wiedziaa, e wilgo na policzkach Stefano nie
bya wynikiem deszczu, ktry jeszcze popadywa.
Stefano sta, ciko oddychajc, i spoglda na miejsce,
gdzie widzia lad jasnoci Eleny. Caa tsknota i bl, ktre Bonnie widywaa wczeniej na jego twarzy, byy niczym
Rozdzia 16
Bonnie nigdy nie zdoaa sobie przypomnie, co si dziao w nastpnych sekundach. Usyszaa krzyk Stefano,
ktry zdawa si niemal wstrzsa ziemi. Ujrzaa Damona,
ktry ruszy w jej stron. A potem zobaczya bysk.
Bysk tak jak tej byskawicy Klausa, ale nie bekotno-biay.
Ten bysk by zoty.
I tak jasny, e Bonnie miaa wraenie, jakby przed
jej oczyma wybucho soce. Przez kilka chwil widziaa tylko wirujce barwy. A potem zobaczya co na rodku
polany, w pobliu ruin kocioa. Co biaego, podobnego
do ducha, a jednak bardziej materialnego. Co niewielkiego i skulonego, co przecie nie mogo by tym, co widziaa
Bonnie.
Bo wygldao to jak naga, szczupa dziewczyna, drca
na lenym poszyciu. Dziewczyna o zotych wosach.
dwik.
- Meredith! - Elena obrcia si do niej i wycigna rce pene lici. Rozoya ramiona.
Meredith, ktra potrafia by dzielna, kiedy znaleziono
ciao Eleny w rzece, kiedy Elena pojawia si pod jej oknem
jako wampirzyca, kiedy zmaterializowaa si na tej polanie
jak anio, teraz staa jak wryta i dygotaa. Wygldaa, jakby
miaa za moment zemdle.
- Meredith, ona jest namacalna! Moesz jej dotkn!
Widzisz? - Bonnie znw radonie poszturchaa Elen piciami.
Meredith nie ruszya si z miejsca. Szepna:
- To niemoliwe.
- To prawda! Widzisz? To prawda! - Bonnie zaczynaa
wpada w histeri. Wiedziaa o tym, ale byo jej wszystko
jedno. Jeli kto tu mia prawo wpa w histeri, to wanie
ona. - To prawda, to prawda podpiewywaa. - Meredith,
chod tu!
Meredith, ktra przez cay ten czas wpatrywaa si
w Elen, znw co wyjkaa. A potem, jednym raptownym
Jaki cie pad na ich ma grupk, pojawiajc si miedzy nimi a wiatem ksiyca. Elena podniosa oczy i znw
wycigna do.
- Damon wyszeptaa.
Jasno i mio na jej twarzy byy uderzajce. A raczej, powinny by, pomylaa Bonnie. Ale Damon podszed
o krok, bez umiechu, a jego czarne oczy byy tak obojtne
i niewzruszone jak zawsze. Blask gwiazd bijcy z oczu Eleny
nie odbija si w nich.
Stefano spojrza na niego bez strachu. A potem, ani
na chwil nie odwracajc oczu, rwnie wycign do
niego rk.
Damon sta i patrzy na tych dwoje, na te ich radosne,
nieustraszone twarze, na wycignite w milczeniu donie.
Dar poczenia, ciepa, czowieczestwa. Jego twarz niczego
nie zdradzaa, nadal sta w bezruchu.
- Chod, Damon poprosi cicho Matt. Bonnie zerkna na niego szybko i zobaczya, e jego bkitne oczy s teraz naglce, kiedy tak spoglday w mroczna twarz owcy.
Damon odezwa si, nie ruszajc z miejsca:
- Ja nie jestem taki jak wy.
- Nie rnisz si od nas tak bardzo, jakby chcia mysle powiedzia Matt. - Posuchaj doda zaczepnie. -
Pomylaa, na jedna krtka chwil, e widzi w tych czarnych oczach gwiazdy. I wyczuwaa w nim co lad jakiego uczucia zblionego do mieszaniny tsknoty i zmieszania, lku i gniewu, wszystkich razem. Ale potem wszystko
znikno, maska powrcia i szsty zmys Bonnie ju nic jej
nie podpowiada. A te czarne oczy stay si z powrotem nieprzejrzyste.
Patrzy na siedzc na ziemi par. A potem zdj kurtk i stan nad Elen. Nie dotykajc jej, otuli kurtk jej ramiona.
- To zimna noc powiedzia. Na chwil spojrza
Stefano w oczy, poprawiajc na niej okrycie.
A potem zawrci midzy dby. Po chwili Bonnie usyszaa szum skrzyde.
Stefano i Elena bez sw znw si wzili za rce, a Elena
opara gow na jego ramieniu. Ponad jej wosami zielone
oczy Stefano spoglday w mrok nocy, gdzie znikn jego
brat.
Bonnie pokrci gow, czujc, e wzruszenie ciska j za gardo. Przestao, kiedy kto dotkn jej ramienia.
Uniosa gow i zobaczya Matta. Nawet oblepiony mchem
i paproci, wci by bardzo przystojny. Umiechna si
do niego, czujc, e zdumienie i rado powracaj. To oszoomienie uderzajce do gowy na sam myl o zdarzeniach
dzisiejszej nocy. Meredith i Caroline te si umiechay,
i w jakim spontanicznym odruchu Bonnie chwycia do
Matta i pocigna go za sob. Wszyscy taczyli ze na rodku
polany, krcili si w kko i miali. yli, byli modzi i trwaa
noc letniego przesilenia.
- Chciaa, ebymy znw wszyscy byli razem! - krzykna Bonnie do Caroline, i pocigna zaszokowan dziewczyn do kka. Meredith te do nich doczya.
I przez dugi czas zapamitali si w radoci.
21 czerwca, 7.30
w dzie letniego przesilenia
Drogi Pamitniku,
och, za wiele by tu wyjania, a zreszt i tak
by nie uwierzy. Kad si do ka.
Bonnie
Koniec