Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 120

LISA JANE SMITH

POWRT O ZMIERZCHU
Pamitniki wampirw 05

Kathryne Jane Smith


mojej witej pamici matce, z wielk mioci

PROLOG

Stefano.
Elena bya sfrustrowana. Nie potrafia pomyle jego imienia, by zabrzmiao tak, jak
chciaa.
- Stefano - powtrzy raz jeszcze. - Czy moesz wypowiedzie moje imi,
najukochasza?
Elena przyjrzaa mu si z namysem. Zama jej serce swoj urod, rzymskimi rysami i
ciemnymi wosami opadajcymi niesfornie na czoo. Chciaa uj w sowa uczucia, jakimi
darzya Stefano, ale zamiony umys nie pozwala.
O tak wiele spraw pragna go zapyta... i tyle mu powiedzie. Ale nie moga znale
waciwych sw. Nawet nie moga mu przesa myli. Stefano odbiera tylko chaotyczne,
pojedyncze obrazy.
Ale przecie to by dopiero sidmy dzie jej nowego ycia.
Stefano opowiedzia Elenie, e kiedy po raz pierwszy si obudzia po tym, gdy umara
jako wampirzyca, potrafia chodzi, mwi i robi wiele rzeczy, ktrych teraz nie pamitaa.
Nie wiedzia, dlaczego tak byo - nie sysza nigdy o nikim, poza wampirami, kto wrciby po
mierci.
Elena bya wampirzyc, gdy umieraa, ale z pewnoci nie teraz.
Stefano powiedzia jej te, e bardzo szybko si uczya. Przesyaa mu telepatycznie
nowe obrazy, nowe sowa.
Chocia atwiej byo si z ni porozumie, raz trudniej, by pewien, e ktrego dnia
Elena znw bdzie sob i zacznie zachowywa si jak moda dziewczyna, ktr jest. Nie
bdzie ju osiemnastolatk z umysem dziecka. Duchy najwidoczniej chciay, eby dorastaa
jeszcze raz, poznajc wiat oczami dziecka.
Elena uwaaa, e nie byo to mie ze strony duchw.
A jeli Stefano w tym czasie znajdzie sobie inn dziewczyn? Obawiaa si tego.
To dlatego pewnej nocy, gdy Stefano si obudzi, Eleny nie byo w ku. Znalaz j w
azience, nachylon nad gazet. Z wielkim przejciem wpatrywaa si w tekst, prbujc
zrozumie co ze znakw na papierze, o ktrych wiedziaa, e s literami, ktre ukadaj si
w wyrazy, ktre kiedy znaa. Papier by wilgotny od jej ez. Nie potrafia przeczyta adnego
sowa.
- Nie pacz, kochana. Nauczysz si znowu czyta. Po co ten popiech?

Powiedzia to, zanim zobaczy, e poamaa owek, zaciskajc na nim do zbyt


mocno, i podarte papierowe serwetki. Prbowaa przerysowa litery i sowa. Moe gdyby
umiaa pisa jak inni ludzie, Stefano przestaby sypia w fotelu. Wiedziaby, e Elena jest
dorosa, i kadby si spa u jej boku.
Patrzya, jak oczy Stefano napeniaj si zami. On jednak uwaa, e mczynie nie
wolno paka, wic obrci si do niej plecami, by nie widziaa jego ez.
A potem wzi j na rce i zanis do ka.
- Eleno, powiedz mi, co mam zrobi. Zrobi to, nawet jeli wydaje si niemoliwe.
Przysigam. Tylko mi powiedz.
Wszystkie sowa, ktre chciaa powiedzie, tkwiy w jej gowie zaklinowane. Zacza
paka. Stefano bardzo delikatnie otar jej zy, jakby obawia si, e moe jej zrobi krzywd.
Wtedy Elena uniosa twarz, zamkna oczy i uoya usta do pocaunku. Ale...
- Masz umys dziecka - powiedzia Stefano amicym si gosem. - Ni mog tego
zrobi.
Dawniej porozumiewali si za pomoc znakw, ktre Elena pamitaa. Uderzya
palcami w szyj: raz, dwa, trzy razy.
To znaczyo, e czua si le. To znaczyo, e chce...
Stefano jkn.
- Nie mog...
Znw uderzya trzy razy.
- Nie jeste jeszcze sob...
Jeszcze trzy razy...
- Kochanie, posuchaj...
Kolejne trzy uderzenia. Spojrzaa na niego bagalnym wzrokiem. Gdyby moga
mwi, powiedziaa by: Prosz, zaufaj mi cho troch - nie jestem dzieckiem. Prosz,
posuchaj tego, czego nie mog ci powiedzie.
- Cierpisz. Bardzo cierpisz - szepn czule Stefano. - Gdybym... tylko troch...
I nagle pewnym ruchem unis jej gow i obrci pod takim ktem, jak trzeba, a
potem Elena poczua ukszenie, ktre bardziej ni cokolwiek innego przekonao j, e yje i
e nie jest ju duchem.

Przekonao j te, e Stefano kocha j i nikogo innego, i e w kocu moe si z nim


porozumie. Powiedziaa, co czuje za pomoc okrzykw. Stefano sucha oniemiay.
Elena uznaa, e tak jest sprawiedliwie. Potem ju zawsze spa obok niej, a ona zawsze

bya szczliwa.

ROZDZIA 1

Damon Salvatore waciwie wisia w powietrzu, lekko tylko przytrzymywa si


gazi...
Kto zna nazwy drzew? Kogo obchodzi, co to za drzewo? Byo wystarczajco wysokie,
eby zaglda z niego do sypialni Caroline Forbes na pitrze, a o szeroki pie mg oprze
plecy. Uoy si wygodnie, z rkami zaoonymi za gow. Jak polujcy kot czuwa z
przymknitymi oczami.
Czeka na magiczn godzin czwart czterdzieci cztery, tu przed witem, kiedy
Caroline odda si swojemu rytuaowi. Widzia to ju dwa razy i by podekscytowany Nagle
uksi go komar.
To absurdalne, komary nie ksaj wampirw - ich krew nie jest tak poywna jak
ludzka. Ale to, co poczu na karku, z pewnoci przypominao ukszenie komara.
Rozejrza si, ale niczego nie zobaczy.
Igy sosny. Nic latajcego. adnego owada przycupnitego na gazi.
W porzdku zatem. To musiaa by iga. Tak czy owak, ukucie bolao coraz bardziej.
Pszczoa samobjca? Damon ostronie dotkn doni karku. Nie wyczu da. Tylko
may pcherzyk, ktry coraz bardziej bola.
Przesta zwraca uwag na bl, bo w sypialni Caroline co si dziao. Nie by pewien
co, ale poczu nagy przypyw mory wok picej dziewczyny, jakby buczenie kabli
wysokiego napicia. Kilka dni temu wanie to odczucie przyprowadzio go pod jej okno. Nie
potrafi jednak ustali jego rda. O czwartej czterdzieci zadzwoni budzik. Caroline
obudzia si, chwycia zegar i rzucia w kt pokoju. Masz dziewczyno szczcie, pomyla
Damon z pewn przekor. Gdybym by zwykym wamywaczem, a nie wampirem,
nastawabym na twoj cnot - zakadajc, e jeszcze jej nie stracia: Aleja odpuciem sobie
dybanie na dziewice . piset lat temu.
Na uamek sekundy umiechn si, a potem jego czarne oczy znw stay si zimne
jak ld. Spojrza w otwarte okno.
Tak... Zawsze uwaa, e jego modszy brat idiota, Stefano, nie docenia Caroline
Forbes. Dziewczyna bya niezym ciachem: dugie, opalone na zoto nogi, wska talia,
kasztanowe loki. No i jej umys. Wynaturzony, spaczony. Po prostu wspaniay. Na przykad,
jeeli si nie myli, nakuwaa laleczki wudu. Fantastycznie.
Damon lubi obserwowa artystw przy pracy.

Jaka moc wci pulsowaa w pokoju Caroline, a on nie mg jej rozgry. Czy
dziewczyna bya ni obdarzona? Na pewno me.
Caroline w popiechu signa po co, co wygldao jak gar jedwabnych pajczyn w
kolorze zielonym. Zdja koszul nocn i - niemal zbyt szybko, by Damon to zauway woya seksown bielizn. Na co czekasz, dziewczyno? - zastanawia si Damon.
Waciwie powinien zachowa wiksz ostrono. Nagle rozleg si trzepot skrzyde;
na ziemi upado jedno hebanowe piro, a na gazi siedzia niezwykych rozmiarw czarny
kruk.
Ptak uwanie przyglda si jednym okiem Caroline, ktra zrobia krok do przodu,
jakby kopn j prd, z rozchylonymi ustami i wzrokiem wpatrzonym we wasne odbicie.
Potem umiechna si, jakby z kim si witaa.
Damon zlokalizowa rdo mocy. Byo w lustrze. Nie w tym samym wymiarze co
lustro, ale wewntrz niego. Caroline zachowywaa si... dziwnie. Odrzucia do tyu dugie,
kasztanowe wosy. Opaday na plecy, stanowic wspaniay widok. Zwilya jzykiem wargi i
umiechna si znowu - scena przypominaa spotkanie kochankw Kiedy dziewczyna
przemwia, Damon sysza j bardzo wyranie.
- Dzikuj. Ale spnie si dzisiaj.
W sypialni Damon nie widzia nikogo oprcz Caroline i nie sysza, eby kto jej
odpowiedzia. Ale odbite w lustrze usta Caroline otwieray si, mimo e dziewczyna miaa je
zamknite.
Brawo! - pomyla, zawsze doceniajc kadego, kto robi ludziom takie psikusy.
Dobra robota, kimkolwiek jeste! Czytajc z warg w lustrze, wyapa co jakby
przepraszam i uroczo'' .Pokiwa gow.
- ...nie musisz... po dzisiaj.. - mwio dalej odbicie Caroline.
- A jeli nie uda mi si ich oszuka? - zapytaa Caroline.
- ...miaa pomoc. Nie przejmuj si, odpocznij...
- Dobrze. I nikomu nie stanie si krzywda, tak? To znaczy nikt nie umrze?
- Dlaczego mielibymy..?
Damon umiechn si w duchu. Ile razy sysza ju takie rozmowy? Sam doskonale
zna t strategi: najpierw osacza si ofiar, potem uspokaja si j Zanim si zorientuje,
mona skoni j do wszystkiego, a nie bdzie wicej potrzebna. . A wtedy - oczy mu
zabysy - szuka si kolejnej. Caroline nerwowo wyamywaa palce.
- Ale tylko dopki... wiesz. Obiecae. Naprawd mnie kochasz?
- ...zaufaj mi. Zajm si tob... i twoimi wrogami te. Ju si nimi zajmuj.

Dziewczyna przecigna si - chopcy z Liceum imienia Roberta E. Lee zapaciliby duo za


ten widok.
- Chc to zobaczy - powiedziaa: - Mam ju do suchania o tym, e Elena to,
Stefano tamto... Teraz wszystko zacznie si od pocztku. .
Przerwaa, jakby, uwiadomia sobie; e kto na drugim kocu linii odoy
suchawk.. Zmruya. oczy i zacisna wargi. Po chwili jednak si uspokoia. Wci patrzya
w lustro. Jedn do pooya delikatnie na brzuchu. Spojrzaa na ni i jej twarz rozjania si
na moment. Potem pojawi si na niej wyraz zrozumienia i niepokoju zarazem.
Damon ani na chwil nie oderwa wzroku od lustra. Zwyke lustro. I nagle, kiedy
Caroline si odwracaa, zauway czerwony bysk.
Pomie? Co tu. si dzieje? - pomyla, przyjmujc z powrotem posta zabjczo
przystojnego faceta lecego na gazi drzewa. Istota z lustra na pewno nie pochodzia std.
Ale zdaje si, e zamierzaa sprawi kopot jego bratu. Umiech zadowolenia pojawi si na
ustach Damona.
Nic

nie

sprawiao

mu

takiej

przyjemnoci,

jak

widok

przemdrzaego,

witoszkowatego Stefano jestem lepszy od ciebie, bo nie pij ludzkiej krwi Salvatore w
tarapatach.
Nastolatki z Fell's Church - i niektrzy doroli - uwaali opowie o Stefano Salvatore
i miejscowej piknoci Elenie Gilbert za wspczesn wersj Romea i Julii. Ona oddaa ycie,
eby go uratowa, kiedy oboje zostali porwani przez psychopatk, a potem on umar z
tsknoty. Kryy nawet plotki, e Stefano nie by zwykym czowiekiem, ale czym innym.
Demonem, dla ktrego odkupienia Elena si powicia.
Damon zna prawd. Stefano rzeczywicie umar, ale to byo setki lat temu.
Naprawd by wampirem, ale nazywanie go demonem to jakby powiedzie o Sierotce
Marysi, e jest uzbrojona i niebezpieczna:
Tymczasem Caroline wci mwia do pustego pokoju.
- Tylko poczekaj - wyszeptaa, podchodzc do biurka. Dugo grzebaa w stercie
papierw i ksiek, a znalaza miniaturow kamer wideo. Zielone wiateko wygldao jak
oko. Ostronie podczya kamer do komputera i wpisaa haso.
Wzrok Damona by duo lepszy ni jakiegokolwiek czowieka. Wyranie widzia, jak
opalone palce z dugimi paznokciami wstukuj o bogini. Bogini Caroline Forbes, pomyla.
aosne.
Dziewczyna obrcia si i Damon zobaczy zy w jej oczach. Nagle zacza szlocha.
Opada na ko, chlipic i kiwajc si w ty i w przd. Uderzaa pici w materac, ale cay

czas pakaa. i pakaa. Jej zachowanie zaskoczyo Damona. Po chwili obudzi. si w nim
instynkt.
- Caroline? Caroline, mog wej?
- Co? Kto tu jest? - rozejrzaa si nerwowo.
- Damon: Mog wej? - zapyta z faszywym wspczuciem, jednoczenie
wywierajc na ni nacisk telepatycznie.
Wampiry mog kontrolowa ludzkie umysy Do jakiego stopnia, zaley od wielu
czynnikw: diety (jeli ywi si ludzk krwi zyskuj potn moc), siy woli ofiary, relacji
midzy obojgiem, pory doby i tylu innych rzeczy, e Damon nawet nie prbowa tego
zrozumie. Wiedzia tylko, kiedy by bardzo silny. Teraz by.
- Mog wej? - powtrzy czarujcym gosem. W tej samej chwili zama wol
Caroline, bo jego bya o wiele silniejsza.
- Tak - odpowiedziaa, ocierajc zy. Najwidoczniej nie widziaa nic niezwykego w
tym, e wchodzi do niej przez okno. - Wejd, Damonie.
W ten sposb zaprosia go. Jednym zgrabnym ruchem wampir znalaz si w rodku. W
pokoju pachniao perfumami; mocnymi perfumami. Poczu zew krwi. Jego grne ky zrobiy
si dwa razy wiksze, a ich brzegi stay si ostre jak brzytwa To nie bya waciwa pora na
pogaduszki, chocia zwykle gawdzi z ofiarami - czekanie na deser stanowi poow
przyjemnoci, jak sprawia zjedzenie go. Teraz jednak odczuwa silny gd. Uy maksimum
mocy, by zawadn umysem Caroline i umiechn si do niej promiennie. Podziaao.
Caroline otworzya usta, jakby chciaa co powiedzie. Jej renice rozszerzyy si, a
potem zwziy.
- Ja... ja... - wykrztusia. - Och... I bya jego. atwo poszo:
Ky Damona wibroway. Odczuwa bl, ktry sprawi, e zaatakowa z prdkoci
kobry - zanurzy zby w pulsujcej yle. By godny, piekielnie godny. Jego ciao Ostronie,
nie przestajc patrze dziewczynie w oczy, unis jej gow, aby odsoni szyj. Pulsowanie
krwi, ciepej i sodkiej, odbiera wszystkimi zmysami: czu uderzenia jej serca i zapach krwi
tu pod powierzchni gadkiej skry Nachyli si.
Nigdy jeszcze nie by tak podekscytowany, tak spragniony...
Tak spragniony, e a go to zdziwio. Zastyg bez ruchu. W kocu kada dziewczyna
smakuje rwnie dobrze. Co sprawiao, e Caroline wzbudzaa w nim takie pragnienie? Co si
z nim dziao?
Nagle zrozumia.
Odzyskaem kontrol nad swoim umysem, dzikuj. Myla jasno i logicznie.

Zmysowa aura, ktrej uleg, znikna. Puci podbrdek Caroline i si wyprostowa.


Istota, ktra nawiedzaa dziewczyn, o mao nie przeja nad nim kontroli. Prbowaa
zmusi go do zamania obietnicy, ktr da Elenie.
Ktem oka znw dostrzeg czerwon iskr na lustrze. T istot musiao przycign
epicentrum mocy, ktre znajdowao si w Fell's Church - by tego pewien. Na krtko
zawadna jego umysem, chciaa, by wysuszy yy Caroline. By wypi ca jej krew, by
zabi czowieka - czego nie zrobi, odkd zoy obietnic Elenie.
Dlaczego? Wcieky, szuka umysem intruza. Powinien wci tu by, lustro byo
portalem pozwalajcym jedynie na przemierzanie niewielkich odlegoci. W dodatku
nieznajomy na chwil przej nad nim kontrol, nad Damonem Salvatore, wic musia by
bardzo blisko.
Damon nikogo nie znalaz. To rozwcieczyo go jeszcze bardziej. Niewiadomie
przykadajc do do karku, posa w przestrze wiadomo: Ostrzegam ci tylko raz.
Trzymaj si ode mnie z daleka!
Wiadomo wysa z moc; ktra w jego umyle zajaniaa jak byskawica. To
uderzenie mocy powinno zabi kogo na dachu, w powietrzu, na drzewie... moe w domu
obok. Gdziekolwiek by.
Tajemnicza istota powinna upa na ziemi, a on powinien j wyczu.
Ale chocia ciemne chmury zebray si nad nim; a wiatr wygina gazie, nikt nie
upad, nikt nie prbowa go zaatakowa.
Nie wyczuwa nikogo, kto byby na tyle blisko, eby wedrze si do jego umysu, a
kto znajdujcy si daleko nie - mg oddziaywa na Damona z tak potn moc:
Starszy brat Stefano bywa czasem prny, ale w gruncie rzeczy mia trzewy osd
wasnej osoby By silny i wiedzia o tym. Tak dugo, jak dugo dobrze si odywia i nie
ulega sentymentom, niewiele byo istot, ktre mogy si z nim rwna.
Dwie zjawiy si tutaj w Fell's Church, pomyla, ale zaraz stwierdzi, e z pewnoci
w okolicy nie byo innych starych, potnych wampirw jak on, bo wiedziaby o tym.
By moe byy tu cae stada wampirw, ale aden nie mia takiej mocy, by opanowa
jego myli.
Damon by te pewien, e nie byo tu nikogo innego, kto mgby go pokona.
Wyczuby go; tak jak wyczuwa strumienie dziwnych mocy, ktre krzyoway si pod
miasteczkiem.
Spojrza jeszcze raz na Caroline, wci w transie, w ktry j wprawi. Wyjdzie z niego
powoli.

Potem obrci si i ze zwinnoci pantery wyskoczy przez okno na ga drzewa; a


potem zgrabnie zeskoczy na ziemi.

ROZDZIA 2

Damon musia poczeka kilka godzin, by si poywi - dziewczyny spay tak mocno,
e nie mg ich obudzi i nakoni, by go zaprosiy do sypialni. By wcieky. Gd, ktry
wzbudzia w nim tajemnicza istota, by realny, nawet jeeli Damonowi szybko udao si
odzyska kontrol nad swoim umysem. Potrzebowa krwi i potrzebowa jej ju.
Dopiero potem pomyla o dziwnym gociu Caroline: demonie, ktry odda mu
dziewczyn na pewn mier zaraz po tym, kiedy zawar z ni ukad.
Ranek zasta Damona przejedajcego gwn ulic miasta, obok antykwariatu,
restauracji i sklepiku z pocztwkami.
Chwileczk, tutaj otworzono nowy sklep z okularami przeciwsonecznymi. Damon
zaparkowa i wysiad z samochodu z gracj wywiczon przez stulecia. Spojrza w
przyciemnian szyb wystawow i umiechn si do swojego odbicia. wietnie wygldam,
pomyla z zadowoleniem.
Gdy stan w drzwiach sklepu, zaanonsowa go dzwonek wiszcy nad nimi. Za lad
staa bardzo adna dziewczyna o zaokrglonych ksztatach, z brzowymi wosami zebranymi
w kucyk i duymi niebieskimi oczami.
Spojrzaa w jego stron i umiechna si niemiao.
- Dzie dobry - przywitaa go. - Jestem Page. Damon patrzy na ni uwodzicielsko, po
czym posa jej czarujcy umiech.
- Dzie dobry, Page - powiedzia, przecigajc nieco sylaby.
Dziewczyna przekna lin.
- Czy mog w czym pomc?
- O tak - przytakn, nie pozwalajc jej odwrci wzroku. - Tak sdz.
Znowu obrzuci dziewczyn taksujcym wzrokiem i z powan min stwierdzi:
- Powinna by dam dworu w jakim redniowiecznym krlestwie.
Page zblada, po czym zarumienia si - wygldaa jeszcze adniej.
- Ja... ja zawsze o tym marzyam. Ale skd wiedziae? Damon tylko si umiechn.
Elena spojrzaa na Stefano szeroko otwartymi oczami w kolorze lapis - lazuli. Wanie
powiedzia jej, e bdzie miaa goci! Odkd wrcia z zawiatw, nie miaa gocia.
Musiaa si dowiedzie, co to jest go.
Damon spdzi w sklepie z okularami pitnacie minut. Teraz szed chodnikiem,
pogwizdujc, w nowych ray banach.

Page drzemaa na pododze. Pniej szef zada, eby zapacia za skradzione okulary,
ale teraz czua si obdnie szczliwa. Do koca ycia - miaa zapamita ekstaz, ktr
przeya.
Damon zaglda przez szyby do sklepw, cho niezupenie w takim celu, w jakim
zwykle robi to ludzie. Urocza starsza pani w sklepiku z pocztwkami... nie. Facet w
elektronicznym... nie.
Ale... co cigno go z powrotem do sklepu z elektronik. Jakie wspaniae urzdzenia
si teraz produkuje. Zapragn mie ma kamer wideo. A Damon nie mia w zwyczaju
odkada zaspokojenia swoich pragnie. Podobnie jak wybrzydza, gdy by godny. Krew to
krew niewane, w czyich yach kry.
Chwil po tym, gdy sprzedawca zademonstrowa mu dziaanie kamery, Damon
wyszed ze sklepu z tym cackiem w kieszeni.
Spacer sprawia mu przyjemno, chocia ky znw zaczy bole. To dziwne,
powinien ju by nasycony. Ale z drugiej strony nie pi krwi poprzedniego dnia. To pewnie
dlatego wci jest godny. Poza tym zuy duo mocy na uwolnienie si od demona w pokoju
Caroline. Tymczasem napawa si tym, e odzyska siy, a jego organizm funkcjonuje jak
dobrze naoliwiony mechanizm, e kady ruch sprawia mu rozkosz.
Przecign si dla czystej zwierzcej przyjemnoci, a potem przystan, eby
przyjrze si swojemu odbiciu w witrynie antykwariatu. Troch potargany, ale zabjczo
przystojny. No i dokona dobrego wyboru: nowe okulary podkrelay jego urod.
Wacicielk antykwariatu, wiedzia o tym, bya pewna wdowa, ktra miaa bardzo,
bardzo adn siostrzenic.
W rodku sklepu panowa pmrok i byo chodno.
- Czy wiesz - zapyta dziewczyn, gdy podesza do niego - e wygldasz, jakby
marzya o zwiedzaniu egzotycznych krajw?
Stefano wyjani Elenie, e gocie to jej przyjaciele, jej dobrzy przyjaciele. Powiedzia
te, e powinna chodzi ubrana. Nie rozumiaa dlaczego. Byo gorco. Zgodzia si nosi
koszul nocn, ale w dzie byo gorco, no i nie miaa koszuli dziennej.
Poza tym ubrania, ktre Stefano jej poda - jego dinsy z podwinitymi nogawkami i
zdecydowanie za dua koszulka polo - byy... ze. Kiedy dotkna koszulki, zobaczya obrazy
kobiet w maych, ciemnych salach, pochylonych nad maszynami do szycia.
- Ze sweat shopu? - zapyta zdumiony Stefano, kiedy Elena przesaa mu

Sweat shopy to zakady produkcyjne w krajach Trzeciego wiata, w ktrych panuj cikie warunki

telepatycznie te obrazy. - To? - Rzuci ubrania na podog.


- A to? - Da jej inn koszulk.
Elena przyjrzaa jej si uwanie, dotkna j policzkiem. adnego cierpienia, adnej
niewolniczej pracy.
- W porzdku? - dopytywa si Stefano. Ale Elena nie suchaa. Podesza do okna i
wyjrzaa przez nie.
- Co si stao?
Tym razem przesaa mu tylko jeden obraz. Rozpozna go od razu.
Damon.
Stefano poczu skurcz serca. Jego starszy brat utrudnia mu ycie, jak mg, od prawie
piciu wiekw Za kadym razem, gdy Stefano udao si uciec, Damon znajdowa go... Po co?
Dla zemsty? Satysfakcji? Dawno temu, we Woszech ery renesansu, zabili si nawzajem, gdy
ich szpady niemal jednoczenie przebiy ich serca. Pojedynkowali si o wampirzyc, ktr
obaj kochali. Od tamtej pory byo midzy nimi tylko gorzej.
Ale te kilka razy ocali mi ycie, pomyla Stefano, sam zbijajc si z tropu. I dalimy
sowo, e bdziemy si o siebie troszczy....
Spojrza na Elen. To ona zmusia ich do zoenia tej obietnicy, kiedy umieraa.
Dziewczyna odwzajemnia spojrzenie. Patrzya na Stefano niewinnymi niebieskimi oczami.
Musia jako poradzi sobie z Damonem, ktry wanie zaparkowa swoje ferrari obok
jego porsche przed pensjonatem.
- Zosta tu i nie podchod do okna. Bagam - powiedzia zdenerwowany do Eleny.
Wybieg z pokoju, zatrzasn drzwi i zbieg po schodach na d.
Damon sta przy samochodzie i gapi si na zniszczon fasad budynku - najpierw
przez ciemne okulary, potem bez nich. Wyraz jego twarzy sugerowa, e widok by tak samo
okropny.
Ale tym Stefano si nie przejmowa, zaniepokoio go co innego - aura wok Damona
i rnorodno zapachw, ktrych czowiek by nie wyczu, a co dopiero rozrni.
- Co ty robi? - zapyta, zbyt zdenerwowany, by zdoby si chocia na zdawkowe
powitanie.
Damon odpowiedzia promiennym umiechem.
- Byem na zakupach. Kupiem kilka rzeczy. - Wskaza na skrzany pasek i okulary,
po czym pooy rk na kieszeni z kamer. - Nie uwierzyby, ale w tej miecinie trafiaj si

pracy. Zatrudniane w nich kobiety i dzieci s zmuszane do pracy przez wiele godzin za skandalicznie nisk
pac, nie maj adnych praw pracowniczych (przyp. red.).

wietne okazje. Uwielbiam zakupy.


- Chcesz powiedzie, e uwielbiasz kra? Ale to i tak nie tumaczy nawet poowy
zapachw, ktre ci otaczaj. Umierasz czy ci odbio? - Czasem, kiedy wampir zostanie
zatruty albo zaatakuje go jedna z tajemniczych chorb, na ktre zapadaj wampiry, poluje jak
szalony, bez opamitania, na wszystko - wszystkich - w okolicy.
- Byem po prostu godny - wyjani Damon uprzejmym tonem. - A co si stao z
twoim dobrym wychowaniem? Przejechaem taki kawa drogi, a ty ani Cze, Damonie, ani
Jak mio ci widzie. Zamiast tego sysz Co ty robi? Co by na to powiedzia signore
Marino, braciszku?
- Signore Marino - wycedzi przez zby Stefano, zastanawiajc si, jak Damonowi
udaje si za kadym razem wyprowadzi go z rwnowagi (tym razem przypominajc mu ich
dawnego nauczyciela etykiety i taca) - zamieni si w proch setki lat temu, tak jak i my
powinnimy. Ale to nie ma nic wsplnego z nasz rozmow, bracie. Pytaem, co robie, i
wiesz, co miaem na myli. Musiae wypi krew poowy dziewczyn w miecie.
- Dziewczyn i kobiet. - Damon, znaczco unis palec.
- Nie powinnimy dyskryminowa kobiet, to niepoprawne politycznie. A moe ty
powiniene zmieni diet. Gdyby pi wicej ludzkiej krwi, moe wreszcie by zmnia.
- Gdybym pi wicej...? - Stefano przyszo do gowy kilka zakocze tego zdania, ale
adne dobre. - Co za szkoda - wycedzi do niszego od niego Damona - e ty nie uroniesz ju
ani milimetra, choby nie wiem jak dugo y i jak duo krwi wypi. A teraz moe powiesz
mi, co tu robisz. Jak ci znam, narobie w miecie strasznego zamieszania.
- Przyjechaem po swoj skrzan kurtk.
- A czemu po prostu nie ukradniesz nowej... - Stefano przerwa, poniewa nagle
polecia do tyu, a potem uderzy o cian pensjonatu.
- Nie ukradem tych rzeczy, choptasiu. Zapaciem za nie, moj wasn walut.
Snami, fantazjami i rozkosz nie z tego wiata. - Ostatnie sowa wypowiedzia z naciskiem,
bo wiedzia, e najbardziej rozwciecz Stefano.
Nie myli si. Stefano mia jednak powaniejszy problem. Wiedzia, e Damon by
Ciekaw, co dzieje si z Elen. To by powd do niepokoju. W dodatku dostrzeg dziwny bysk
w oczach brata. Jego renice na moment zapony czerwonym pomieniem. To, co Damon
dzisiaj robi, nie byo normalne. Stefano nie wiedzia, co si dzieje, ale wiedzia, e Damona
nic nie powstrzyma.
- Wampir nie powinien paci - wyzoliwia si Damon. - Jestemy uosobieniem za,
powinnimy zamieni si w proch. Czy nie tak, braciszku? - Unis do, na ktrej nosi

piercie z bkitnym kamieniem. Ten talizman chroni go przed sponiciem w wietle


soca.
Kiedy Stefano sprbowa si poruszy, doni z piercieniem przygwodzi go do
ciany. Stefano prbowa si wyrwa, ale Damon by szybki jak kobra, nie, szybszy. Duo
szybszy ni zwykle i silniejszy dziki ludzkiej krwi, ktr wypi tego dnia.
- Damon, ty... - Stefano by tak wcieky, e na chwil straci panowanie nad sob i
prbowa podci bratu nogi.
- Tak, to ja, Damon - sykn tamten jadowicie. - I nie pac, kiedy nie mam na to
ochoty. Po prostu bior. Bior, co chc, i nie daj nic w zamian.
Stefano wpatrywa si w czarne jak wgiel oczy. Znw zobaczy bysk pomienia.
Prbowa myle. Damon zawsze szybko atakowa, nie dawa ofierze szans. Ale nie a tak
szybko. Stefano zna go na tyle, eby zorientowa si, e dzieje si co niedobrego.
Wydawao si, e Damona trawi gorczka. Stefano uy swojej mocy jak radaru, prbujc
znale przyczyn, ktra doprowadzia jego brata do takiego stanu.
- Zaczynasz co rozumie. - Damon umiechn si z przeksem. I zaatakowa brata
potn fal mocy. Stefano mia wraenie, e ponie.
Mimo okropnego blu musia zachowa zimn krew. Musia myle, a nie tylko
reagowa odruchowo. Poruszy si nieznacznie, obracajc gow w bok i spogldajc w
stron drzwi do pensjonatu. Oby tylko Elena go posuchaa i zostaa w pokoju...
Stefano wci czu uderzenia mocy Damona niby smaganie biczem. Oddycha szybko
i ciko.
- Tak jest - prychn Damon. - My, wampiry, bierzemy to, co chcemy. To lekcja,
ktrej musisz si nauczy.
- Damonie, obiecywalimy opiekowa si sob nawzajem...
- O, tak, teraz si tob zaopiekuj. I Damon ugryz brata.
I zacz pi jego krew.
To bolao bardziej ni uderzenia mocy. Ugryzienie ostrymi jak brzytwa zbami nie
powinno sprawia mu a takiego blu, Damon jednak wykrci szyj Stefano - trzymajc go
za wosy - w taki sposb, by zada bratu jak najwikszy bl.
A potem bl sta si nie do wytrzymania. Gdy wampir pije twoj krew wbrew twojej
woli, cierpisz tortury. Czujesz, jakby wyrywano ci z ciaa dusz. Byo to najwiksze fizyczne
cierpienie, jakiego Stefano kiedykolwiek dowiadczy. Po chwili zy napyny mu do oczu i
spyny po policzkach.
Dla wampira jeszcze gorsze od blu byo upokorzenie - to, e inny wampir traktuje ci

jak czowieka, jak poywienie. Stefano sysza walenie swojego serca, kiedy wyrywa si,
prbujc unikn kw Damona. Przynajmniej - dziki Bogu - Elena posuchaa go i zostaa w
pokoju.
Zaczyna si zastanawia, czy Damon rzeczywicie oszala i zamierza go zabi, kiedy
tamten puci go i odepchn. Stefano potkn si, upad, przewrci na plecy i spojrza w gr
na stojcego nad nim Damona. Przycisn palce do ran na szyi.
- A teraz - powiedzia lodowatym tonem Damon - pjdziesz na gr i przyniesiesz mi
moj kurtk.
Stefano podnis si powoli. Wiedzia, e Damon rozkoszuje si jego upokorzeniem i
opakanym wygldem - jego ubranie byo pomite i brudne. Usiowa je otrzepa z trawy i
ziemi jedn rk, podczas gdy drug przyciska ran na szyi.
- Milczysz - zauway Damon, oblizujc wargi i mruc oczy z radoci. - adnej citej
riposty? Nawet swka? Myl, e powinienem czciej dawa ci tak lekcj.
Stefano z trudem zrobi krok w stron wejcia do pensjonatu. Nagle zatrzyma si
przeraony.
Elena wychylaa si przez otwarte okno, trzymajc w rce kurtk Damona. Wyraz jej
twarzy wiadczy o tym, e wszystko widziaa.
To by szok dla Stefano, ale podejrzewa, e dla Damona rwnie.
Elena zakrcia kurtk w powietrzu i rzucia j pod stopy Damona.
Ku zdumieniu Stefano jego brat poblad. Podnis kurtk z min, jakby wcale nie
chcia jej dotyka. Cay czas wpatrywa si w Elen, a w kocu wsiad do samochodu.
- Do widzenia, Damonie. Nie mog powiedzie, e mio byo...
Bez sowa, z min niegrzecznego dziecka, ktre dostao lanie, Damon przekrci
kluczyk w stacyjce.
- Zostawcie mnie w spokoju - powiedzia beznamitnym tonem i odjecha.
Kiedy Stefano zamkn za sob drzwi, oczy Eleny byszczay.
- On ci skrzywdzi.
- On krzywdzi wszystkich. Chyba nic nie moe na to poradzi. Ale dzisiaj byo w nim
co dziwnego. Nie wiem co. Ale teraz mam to gdzie. Prosz, ty ukadasz zdania!
On jest... Elena przerwaa i po raz pierwszy, odkd otworzya oczy na polanie, na
ktrej zostaa wskrzeszona, na jej czole pojawia si zmarszczka. Nie moga znale
odpowiedniego obrazu. Nie znaa odpowiednich sw. Co w nim. Ronie w nim. Jak... zimny
ogie, ciemne wiato - wreszcie sformuowaa myl. - Ale ukryte. Ogie, ktry pali od
rodka.

Stefano prbowa skojarzy to z czymkolwiek, co zna, ale bez skutku. Wci czu si
upokorzony tym, co si stao, i tym, e Elena to widziaa.
- Ja wiem tylko, e wypi moj krew. I krew poowy dziewczyn w miecie.
Elena zamkna oczy i pokrcia gow. A potem wskazaa Stefano miejsce na ku
obok siebie.
- Chod - zadaa. Jej oczy wydaway si wyjtkowo pikne. - Pozwl mi... usun...
bl.
Stefano sta bez ruchu, wic wycigna do niego ramiona.
Podszed do Eleny i musn wargami jej wosy.

ROZDZIA 3

Caroline, Matt Honeycutt, Meredith Sulez i Bonnie McCullough rozmawiali ze


Stefano przez komrk Bonnie.
- Lepiej przyjdcie pnym popoudniem - mwi Stefano. - Po lunchu Elena zwykle
ucina sobie drzemk. Uprzedziem j, e wpadniecie. Jest bardzo podekscytowana. Ale
pamitajcie o dwch rzeczach. Po pierwsze, ona wrcia dopiero siedem dni temu i nie jest
jeszcze... cakiem sob. Myl, e za kilka dni jak dawniej bdzie sob, ale na razie nie
dziwcie si niczemu. Po drugie, nie mwcie nikomu o tym, co tu zobaczycie. Nikomu ani
sowa.
- Stefano Salvatore! - krzykna uraona Bonnie. - Po tym wszystkim, przez co razem
przeszlimy, mylisz, e moglibymy co chlapn? Stawilimy czoa zdziczaym wampirom,
duchom, wilkoakom, pradawnym istotom, tajnym kryptom, seryjnym mordercom i nawet...
nawet Damonowi. I czy kiedykolwiek pisnlimy choby sowo?
- Przepraszam. Chodzi o to, e Elena nie bdzie bezpieczna, jeeli ktre z was wyjawi
cokolwiek choby jednej osobie. Takie historie zawsze trafiaj do prasy. Natychmiast w
gazetach pojawiyby si sensacyjne nagwki: Dziewczyna wraca ze wiata zmarych.
Wszyscy bd chcieli j zobaczy, dotkn, zasypi j pytaniami. I co wtedy zrobimy?
- Rozumiem. Ale nie musisz si obawia - uspokoia go Meredith. Kade z nas
przysignie, e nie powie nikomu ani sowa. - Spojrzaa na Caroline.
- Musz was zapyta - Stefano wykorzystywa teraz swoje umiejtnoci z zakresu
etykiety i dyplomacji, ktre naby jako mody arystokrata yjcy w czasach renesansu - czy
macie sposb na wyegzekwowanie przysigi?
- Myl, e tak. - Meredith tym razem spojrzaa Caroline prosto w oczy. Dziewczyna
zarumienia si tak mocno, e jej policzki przybray barw szkaratu.
- Czy kto chciaby jeszcze co powiedzie Stefano? - zapytaa Bonnie, ktra trzymaa
telefon.
Matt, ktry dotd milcza, teraz wypali:
- Czy moemy porozmawia z Elen? Tylko si przywitamy. To znaczy ju cay
tydzie...
- Chyba lepiej, ebycie porozmawiali z ni osobicie. Jak przyjedziecie, zrozumiecie
dlaczego. - Stefano si rozczy.
Byli w domu Meredith, siedzieli przy starym stole w ogrdku.

- Przynajmniej moemy zanie im co do jedzenia - stwierdzia Bonnie, podnoszc


si z krzesa. - Bg jeden wie, czym karmi ich pani Flowers, o ile w ogle.
Matt rwnie wsta.
- Obiecalimy co Stefano - powiedziaa cicho Meredith. - Najpierw musimy zoy
przysig. I wyrazi zgod na poniesienie konsekwencji w razie jej niedotrzymania.
- Wiem, e chodzi ci o mnie - zaperzya si Caroline. - Dlaczego po prostu tego nie
powiesz?
- Masz racj. Miaam na myli ciebie. Dlaczego nagle tak bardzo interesujesz si
Elen? Skd mamy mie pewno, e nie rozpowiesz o niej po caym miecie?
- Dlaczego miaabym to zrobi?
- Dla rozgosu. Uwielbiasz by w centrum uwagi. Opowiedzenie ludziom wszystkich
ekscytujcych szczegw sprawioby ci rozkosz.
- Albo eby si zemci - dodaa Bonnie, siadajc z powrotem. - Albo z zazdroci.
Albo z nudy. Albo...
- Dosy! - przerwa jej Matt. - Tyle powodw chyba wystarczy.
- Jeszcze tylko jedno - powiedziaa Meredith, wci tak samo cichym gosem. Dlaczego tak bardzo ci zaley, eby j zobaczy, Caroline? Nie byycie w dobrych
stosunkach, odkd Stefano przyby do Fell's Church. Pozwolilimy ci wzi udzia w
rozmowie z nim, ale po tym, co powiedzia...
- Jeeli naprawd nie wiesz, dlaczego mi na tym zaley, po wszystkim, co si stao
tydzie temu... c, sdziam, e zrozumiesz sama! - Caroline utkwia w niej zielone oczy
Meredith wytrzymaa jej spojrzenie z kamiennym wyrazem twarzy.
- W porzdku! - wykrzyczaa Caroline. - Zabia go dla mnie. Czy wezwaa go na sd,
czy cokolwiek z nim zrobia. Tego wampira, Klausa. A po tym, gdy mnie porwa i... i uywa
jak zabawki... kiedy tylko chcia krwi... - Jej twarz wykrzywi grymas blu.
Bonnie zaczynaa jej wspczu, ale jednoczenie miaa si na bacznoci. Intuicja
podpowiadaa jej, e co tu nie gra. Zauwaya te, e chocia Caroline mwi o Klausie, nie
wspomina nic o drugim porywaczu, Tylerze Smallwoodzie - wilkoaku. Moe dlatego, e
Tyler by jej chopakiem, zanim uwizili j z Klausem.
- Przykro mi - powiedziaa Meredith. Brzmiaa jakby naprawd byo jej przykro. Wic chcesz podzikowa Elenie.
- Tak. Chc jej podzikowa. - Caroline oddychaa ciko. - I chc si upewni, e z
ni wszystko w porzdku.
- Dobrze. Ale ta przysiga bdzie ci wiza na dugi czas - cigna spokojnie

Meredith. - Moesz zmieni zdanie jutro, w przyszym tygodniu, za miesic... Nie ustalilimy,
co bdzie grozio za zamanie przysigi.
- Meredith, nie moemy grozi Caroline - wtrci si Matt.
- Ani skoni kogo innego, eby jej grozi - dodaa rozsdnie Bonnie.
- Nie, nie moemy - przyznaa Meredith. - Ale... Tej jesieni bdziesz si ubiega o
miejsce w eskim bractwie w college'u, prawda, Caroline? Zawsze mog powiedzie twoim
siostrom, e zamaa obietnic dotyczc kogo bezbronnego, kto nie mgby ci
skrzywdzi i kto na pewno nie chciaby ci skrzywdzi. Jako podejrzewam, e nie byyby
szczeglnie zachwycone twoj postaw.
Caroline znw si zarumienia.
- Nie zrobiaby tego. Nie rozpowiadaaby o tym w college'u...
Meredith przerwaa jej ostro.
- Przekonaj si.
Caroline stracia pewno siebie.
- Nie powiedziaam, e nie zo przysigi albo e nie zamierzam jej dotrzyma.
Naprawd nauczyam si paru rzeczy tego lata.
Mam nadziej. Nikt nie wypowiedzia tych sw, ale wydawao si, jakby zawisy w
powietrzu. W minionym roku dokuczanie Stefano i Elenie Caroline traktowaa jak swoje
nowe hobby.
Bonnie zmienia zdanie. Co kryo si za sowami Caroline. Nie wiedziaa, skd to wie
- musia zadziaa szsty zmys, ktrym bya obdarzona. Ale moe to miao co wsplnego z
tym, jak bardzo Caroline si zmienia, z tym, czego si nauczya. Bonnie tak prbowaa to
sobie tumaczy.
Tak czsto Caroline pytaa j o Elen w cigu tego tygodnia. Czy na pewno wszystko
z ni w porzdku? Czy moe posa jej kwiaty? Czy mona j ju odwiedzi? Bya natrtna,
ale Bonnie nie miaa serca, eby jej to powiedzie. Wszyscy czekali z niepokojem, eby
zobaczy, jak Elena si miewa... po powrocie z zawiatw.
Meredith, ktra zawsze miaa przy sobie dugopis i kartk papieru, napisaa kilka
sw.
- Co powiecie na to? - zapytaa. Wszyscy nachylili si nad stoem.
Przysigam nie mwi nikomu o jakichkolwiek nadnaturalnych wydarzeniach
zwizanych ze Stefano i Elen, chyba e otrzymam wyrane pozwolenie od jednego z nich.
Pomog rwnie ukara kadego, kto zamie t przysig, w sposb, ktry zostanie okrelony
przez reszt grupy. Przysiga ta obowizuje na wieczny czas, a przypiecztuj j wasn

krwi.
Matt pokiwa gow.
- Na wieczny czas, doskonale. Brzmi dokadnie tak, jak powinno.
Potem uroczycie skadali przysig. Kady po kolei odczyta tekst i zoy pod nim
swj podpis, po czym naku czubek palca agrafk, ktr Meredith wycigna z torebki, i
przypiecztowa przysig kropl krwi.
- Teraz to cyrograf - oznajmia Bonnie tonem kogo, kto wie, o czym mwi. - Nie
radziabym go zrywa.
I wtedy wanie to si stao. Kartka z tekstem przysigi leaa na rodku stou. Z dbu
rosncego na granicy ogrdka i lasu sfrun wielki kruk. Wyldowa na stole, wydajc z
siebie przenikliwy skrzek. Bonnie zacza krzycze. Kruk przyjrza si po kolei czworgu
ludzi, ktrzy w popochu odsuwali krzesa od stou. To by najwikszy kruk, jakiego
kiedykolwiek widzieli. Jego pira opalizoway w promieniach soca.
Kruk wpatrywa si w kartk. Wydawa si czyta cyrograf. A potem zrobi co tak
szybko, e Bonnie ze strachu schowaa si za plecami Meredith. Rozoy skrzyda, pochyli
si i zacz gwatownie uderza dziobem w papier.
A potem odlecia z gonym opotem skrzyde. Caa czwrka patrzya za nim, a sta
si malekim punktem na niebie.
- Zniszczy nasz przysig - krzykna Bonnie zza plecw Meredith.
- Nie sdz - odpowiedzia Matt, ktry sta bliej stou.
Kiedy odwayli si podej i spojrze na kartk, Bonnie poczua, jakby kto wysypa
jej wiadro lodu na plecy. Serce zaczo jej wali jak szalone.
Cho wydawao si to niemoliwe, lady po wciekym dziobaniu byy czerwone,
jakby kruk podpisa si wasn krwi. Ukaday si w ozdobne, delikatne litery: D
I poniej:
Elena jest moja.

ROZDZIA 4

Z podpisanym cyrografem lecym bezpiecznie w torebce Bonnie podjechali pod


pensjonat pani Flowers, w ktrym mieszka Stefano. Szukali wacicielka, ale jak zwykle nie
mona jej byo znale. Weszli wic na gr po schodach przykrytych wytartym dywanem,
woajc niecierpliwie:
- Stefano! Elena! To my!
Otworzyy si drzwi na samej grze i wychyli si zza nich Stefano. Wyglda... jako
inaczej.
- Musi by szczliwy - szepna Bonnie do Meredith.
- Mylisz?
- Oczywicie. Odzyska Elen.
- No, tak. Tak jak wczeniej. Widziaa j w lesie - powiedziaa znaczco Meredith.
- Ale... to... och, nie! Ona znowu jest czowiekiem! Matt spojrza na nie wymownie.
- Przestaniecie w kocu? Usysz nas.
Bonnie nie bya przekonana. Oczywicie, Stefano mgby ich usysze, ale jeeli
miaaby si martwi o to, co Stefano syszy, musiaaby te martwi si o swoje myli Stefano zawsze mg odczyta ich sens, nawet jeeli nie konkretne sowa.
- Chopcy - sykna. - To znaczy, wiem, e s absolutnie niezbdni i w ogle, ale
czasem po prostu niczego nie rozumiej.
- Poczekaj, a bdziesz miaa do czynienia z dorosymi mczyznami - wyszeptaa w
odpowiedzi Meredith. Bonnie pomylaa o Alaricu Saltzmannie, doktorancie w college'u, z
ktrym Meredith bya, powiedzmy, zwizana.
- Mogabym powiedzie co na ten temat - dodaa Caroline z min znawczyni
mczyzn.
- Bonnie na szczcie na razie nie musi nic o tym wiedzie. Ma jeszcze mnstwo
czasu - przerwaa jej Meredith matczynym tonem. - Chodmy do rodka.
- Siadajcie, siadajcie - zaprasza ich Stefano, gdy wchodzili. Gospodarz idealny Ale
nikt nie siada. Wszyscy wpatrywali si w Elen.
Siedziaa po turecku przed otwartym oknem. Jej wosy znw miay odcie zota, nie
byy ju biae jak wtedy, gdy Stefano nieumylnie zmieni j w wampira. Wygldaa tak
samo, jak zapamitaa Bonnie.
Poza tym, e unosia si metr nad podog.

Caa czwrka wpatrywaa si w Elen bez tchu.


- Ona to po prostu robi - powiedzia Stefano niemal przepraszajcym tonem. Obudzia si nastpnego dnia po naszej walce z Klausem i zacza lewitowa. Jeszcze nie
podlega siom grawitacji.
Odwrci si do Eleny.
- Spjrz, kto ci odwiedzi - szepn zachcajco. Elena spojrzaa z zaciekawieniem.
Umiechaa si do kadego po kolei, ale najwidoczniej nie rozpoznawaa nikogo.
Bonnie wycigna do niej ramiona.
- Elena? To ja, Bonnie, pamitasz? Byam tam, kiedy wrcia. Tak strasznie si
ciesz, e ci widz.
- Eleno, pamitasz? - sprbowa jeszcze raz Stefano. - To twoi przyjaciele, twoi
dobrzy przyjaciele. Ta ciemnowosa, wysoka pikna dziewczyna to Meredith, ta filigranowa
ruda licznotka to Bonnie, a ten jake amerykaski przystojnia: to Matt.
Na dwik imienia Matt Elena drgna.
- Matt - powtrzy Stefana.
- A ja? Czyja jestem niewidzialna? - zapytaa Caroline, stojca w drzwiach. Udao jej
si sprawi, e zabrzmiao to artobliwie, ale Bonnie i tak wiedziaa, e naprawd zgrzyta
zbami na sarn widok Eleny i Stefano.
- Oczywicie, przepraszam - odpowiedzia Stefano i zrobi co, na co nie mgby sobie
pozwoli aden, osiemnastolatek, jeeli nie chciaby wyj na idiot. Wzi do Caroline i
ucaowa j w sposb tak dystyngowany i szarmancki, jakby by arystokrat z renesansu.
Ktrym zreszt by, pomylaa Bonnie.
Caroline nie moga ukry, e mile poechta j gest Stefano.
- Natomiast ta opalona pikno to Caroline - dokoczy prezentacje, puszczajc jej
do. Po czym doda mikko, tonem, ktry Bonnie syszaa tylko kilka razy - Nie pamitasz
ich, najdrosza? Zaryzykowali dla ciebie ycie.
Elena wci unosia si w powietrzu, teraz w pozycji wyprostowanej, koyszc si
lekko na boki, jak boja na jeziorze.
- Zrobilimy to, bo ci kochamy - wyjania Bonnie, jeszcze raz wycigajc ramiona
do. Eleny. - Ale nie sdzilimy, e ci odzyskamy. - Jej oczy napeniy si zami. - Wrcia
jednak. Nie pamitasz nas?
Elena stana na ziemi tu przed ni.
Nic nie wskazywao na to, e rozpoznaje przyjaci, ale na jej twarzy pojawiy si
spokj i bogo. Promieniowaa radoci i mioci. Bonnie zamkna oczy i gboko

odetchna. Czua energi emanujc od Eleny jak soce na twarzy, jak szum oceanu w
uszach. Prawie si rozpakaa wzruszona dobroci, ktr uosabiaa Elena - cho sowa
dobro dzi prawie si nie uywa, jednak s ludzie, uczynki po prostu niewyraalnie dobre.
Elena bya dobra.
A potem Elena lekko, dotkna jej ramienia i pofruna w stron Caroline. Wycigna
rce, by j obj.
Caroline si sposzya. Jej policzki i szyja zrobiy si purpurowe. Bonnie nie
rozumiaa, co si dzieje, ale zachowanie Eleny nie przeszkadzao jej. W kocu ona i Caroline
byy kiedy przyjacikami - zanim pojawi si Stefano. To dobrze, e Elena postanowia
pierwsz uciska Caroline.
Elena obja Caroline i zanim ta zdya si odezwa, pocaowaa j mocno w usta. To
nie by delikatny pocaunek. Elena obja Caroline i caowaa j dugo i mocno. Dziewczyna
zamara zszokowana, a potem zacza si wyrywa z ucisku Eleny tak gwatownie, e tamta
odfruna od niej, otwierajc szeroko oczy.
Stefano chwyci j pewnie jak bramkarz bronicy strzau z duej odlegoci.
- Co jest, do cholery? - Caroline zawzicie ocieraa usta wierzchem doni.
- Caroline! - zawoa Stefano. - Tb nie ma nic wsplnego z tym, co mylisz. Nic
wsplnego z seksem. Ona po prostu prbuje ci rozpozna, dowiedzie si, kim jeste.
- Pieski preriowe - powiedziaa Meredith spokojnie, - Pieski preriowe cauj si na
powitanie. To dziaa wanie tak, jak mwisz: pomaga im si zidentyfikowa.
Caroline bya jednak zbyt wstrznita, by to wyjanienie mogo j uspokoi.
Ocieranie ust nie byo dobrym pomysem - rozmazaa sobie szkaratn szmink, wic
wygldaa teraz jak bohaterka filmu Narzeczona Drakuli.
- Czy ty oszalaa? Mylisz, e kim ja jestem? e jakie chomiki tak robi, to jest niby
w porzdku? - Poczerwieniaa jeszcze bardziej, od ramion a po czubek gowy.
- Pieski preriowe. Nie chomiki.
- Och, co za - Caroline przerwaa, nerwowo przeszukujc torebk, w kocu Stefano
poda jej pudeko chusteczek. Sam otar ju lady szminki Caroline z ust Eleny.
Caroline posza do azienki i zatrzasna za sob drzwi.
Bonnie i Meredith wymieniy porozumiewawcze spojrzenia i jednoczenie
wybuchny miechem. Bonnie skrzywia si, naladujc min Caroline, i na niby otara usta
wyimaginowan garci chusteczek. A potem jeszcze jedn. Meredith z dezaprobat pokrcia
gow, ale ani ona, ani Matt i Stefano nie mogli przesta si mia. Nie tylko mieszya ich
reakcja Caroline, musieli te rozadowa napicie - teraz, kiedy Elena znw bya z nimi po

szeciu miesicach.
Przestali, gdy z azienki wyleciao pudeko po chusteczkach, niemal trafiajc Bonnie
w gow. Wtedy dopiero zauwayli, e drzwi azienki s otwarte, W azience wisiao lustro.
Bonnie zauwaya w nim wyraz twarzy Caroline.
Tak, Caroline widziaa, jak si z niej miali.
Drzwi zamkny si ponownie. Bonnie zacza nerwowo bawi si swoimi rudymi
lokami, marzc, by podoga pod ni rozstpia si i pochona j.
- Przeprosz j. - Bonnie gono przekna lin. Uniosa wzrok i zorientowaa si, e
wszyscy wpatruj si w Elen, ktra wygldaa na bardzo zranion tym, e zostaa odrzucona.
Dobrze, e kazalimy Caroline podpisa cyrograf, pomylaa. I e podpisa go te
wiecie - kto. Jeeli jest jedna rzecz, na ktr mona byo liczy, jeli chodzi o Damona, to
bya ni konsekwencja.
Bonnie podesza do przyjaci otaczajcych Elen, ktra si wyrywaa. Stefano
prbowa j przytrzyma. Matt i Meredith przekonywali Elen, e wszystko jest w porzdku.
Elena przestaa si szamota. Pakaa rzsistymi zami. Zamiast szczcia, ktre
emanowao od niej wczeniej, Bonnie wyczuwaa teraz poczucie krzywdy i al, a take
zrozumienie.
- Nie moga wiedzie, e Caroline tak si zdenerwuje. Nie zrobia jej nic zego. Bonnie gaskaa j uspokajajco.
zy wci spyway po policzkach Eleny, a Stefano zbiera je chusteczk, jakby byty
diamentami.
- Ona myli, e Caroline spotkao co zego - wytumaczy im - i martwi si o ni. Nie
rozumiem, o co chodzi.
Bonnie uwiadomia sobie, e Elena moe si przecie porozumiewa ze Stefano
telepatycznie.
- Ja te to wyczuam - powiedziaa. - Bl. Ale powiedz jej... to znaczy... Eleno,
obiecuj, e przeprosz Caroline. Pokajam si.
- Wszyscy bdziemy musieli si kaja - wtrcia Meredith. - Ale wczeniej chciaabym
si upewni, e nasza zagubiona dusza rozpozna mnie.
Obja Elen i pocaowaa j.
Niestety, w tej samej chwili Caroline otworzya drzwi azienki. Zatrzymaa si w
progu.
- Nie wierz! - krzykna piskliwie. - Wci to robicie! To odra.
- Caroline - przerwa jej Stefano ostrzegawczym tonem.

Caroline - pikna, smuka, opalona - nerwowo wyamywaa palec.


- Przyszam zobaczy si z Elen. Z dawn Elen. I co widz? Ona jest jak dziecko,
nie potrafi mwi. Unosi si w powietrzu jak jaki szalony guru. Jak jaka perwersyjna...
- Przesta! - przerwa jej cicho, ale stanowczo, Sterano. - Mwiem wam, ju za kilka
dni powinna zachowywa si normalnie, sdzc po postpach, jakie zrobia dotychczas.
Stefano rzeczywicie jest jaka inny, pomylaa Bonnie. Nie tylko szczliwszy, e
odzyska Elen. Jest w jaki sposb silniejszy. Zawsze by spokojny - odczuwaa jego
spokj jak tafl jeziora. Teraz odbieraa emocje chopaka jak tsunami.
Co mogo go tak bardzo zmieni?
Odpowied otrzymaa natychmiast, chocia w postaci kolejnego pytania. Elena wci
bya czciowo duchem, podpowiadaa jej intuicja. Co si dzieje, kiedy wypijesz krew kogo,
kto jest pl duchem, p czowiekiem?
- Caroline, po prostu zapomnijmy o tym - zaproponowaa pojednawczo. Przepraszam, bardzo, bardzo przepraszam, wiesz. le zrobiam i przepraszam.
- Och, oczywicie, przeprosia i wszystko w porzdku, tak? - Gos Caroline by
lodowaty jak pynny azot. Zdecydowanym ruchem odwrcia si do nich plecami. Bonnie
zdya dostrzec w jej oczach zy.
Elena i Meredith wci obejmoway si, a ich policzki byy mokre od ez. Patrzyy
sobie w oczy, a Elena znw janiaa nieziemskim blaskiem.
- Teraz ju zawsze ci rozpozna, Meredith - powiedzia Stefano. - Nie tylko twoj
twarz, ale take twoje wntrze, twoj dusz. Powinienem o tym wspomnie wczeniej, ale
dotd tylko mnie poznaa w ten sposb i nie wiedziaem...
- Powiniene by wiedzie! - Caroline podesza do niego wcieka.
- Pocaowaa dziewczyn i co z tego? - wybucha Bonnie. - Co, mylisz, e wyronie
ci broda?
Gstniejca atmosfera w pokoju zadziaaa na Elen jak iskra wzniecajca poar.
Zaczta fruwa po pokoju z prdkoci kufi armatniej, W jej wosach pojawiay si
elektryczne iskry za kadym razem, gdy nagle zatrzymywaa si lub skrcaa. Gdy mijaa
otwarte okno, Bonnie pomylaa, e trzeba natychmiast zorganizowa jej jakie ubrania.
Spojrzaa na Meredith i dostrzega, e przyjacika uwiadomia sobie to samo. Tak, musz
znale Elenie co do ubrania. A zwaszcza bielizn.
Kiedy Elena zatrzymaa si i Bonnie zbliya si do niej, tak niemiao jak do
chopaka, z ktrym miaa si caowa po raz pierwszy w yciu, Caroline znowu wybuchna.
- Cigle to robisz! - Teraz ju prawie, skrzeczaa. - Co jest z tob? Nie masz wstydu?

Tb, niestety, wywoao u Bonnie i Meredith kolejny atak miechu, ktry prboway
stumi. Nawet Stefano si mia. Na nic si zday jego dobre maniery. Poczucie obowizku
uprzejmego traktowania Caroline, ktra bya jego gociem, przegrao z komizmem sytuacji.
Bonnie spojrzaa na Elen i zauwaya, e patrzy ona na Caroline z dziwnym wyrazem
twarzy, Nie wygldao to, jakby si jej bata, ale jakby bardzo baa si o ni.
- Wszystko w porzdku? - wyszeptaa Bonnie. Ku jej zaskoczeniu Elena skina, a
potem spojrzaa na Caroline i pokrcia gow. Przygldaa si jej uwanie jak lekarz
badajcy bardzo chorego pacjenta.
Po czym podleciaa do niej, wycigajc rk. Caroline odsuna si, jakby myl o
dotkniciu Eleny bya odraajca. Nie, dotyk Eleny nie budzi w niej wstrtu, pomylaa
Bonnie. Caroline baa si tego dotyku.
- Skd mog wiedzie, co teraz, zrobi? - bronia si Caroline, ale Bonnie wiedziaa, e
to nie jest prawdziwy powd jej strachu. Co tu si dzieje? - zastanawiaa si. Elena boi si o
Caroline, Caroline boi si Eleny. Co to znaczy?
Bonnie dostaa gsiej skrki. Co byo nie tak z Caroline. Nigdy wczeniej nie
spotkaa si z czym takim. A powietrze... powietrze wydawao si gstnie jak przed burz.
Caroline odwrcia si, eby nie patrze na Elen. Stana za krzesem.
- Po prostu trzymajcie j, do cholery, z daa ode mnie, dobrze? Nie pozwol, eby
jeszcze raz mnie dotkna... - zacza, kiedy Meredith powiedziaa cicho dwa sowa, ktre
zmieniy sytuacj.
- Co powiedziaa? - zapytaa zdumiona Caroline.

ROZDZIA 5

Damon jedzi po miecie bez celu, kiedy zauway t dziewczyn.


Bya sama, sza chodnikiem, wiatr rozwiewa jej wosy, niosa torby z zakupami.
Damon zachowa si jak dentelmen. Zatrzyma samochd, poczeka, a dziewczyna
zrwna si z nim, wyskoczy z auta i otworzy drzwi od strony pasaera.
Miaa na imi Damaris.
Po chwili ferrari pdzio z tak prdkoci e wosy Damaris powieway jak sztandar.
Dziewczyna zasugiwaa na komplementy, jakie Damon rozdawa przez cay ten dzie.
Ucieszyo go to, bo zaczynao mu ju brakowa wyobrani.
Schlebianie tej uroczej istocie, z burz rudozotych wosw i mleczn, cer, nie
wymagao wyobrani. Nie spodziewa si z jej strony adnych problemw i zamierza
zatrzyma j na noc.
Veni, vidi, vici, pomyla i umiechn si do siebie. A potem poprawi si - no, moe
jeszcze nie zwyciyem, ale stawiam ferrari, e zwyci.
Zatrzymali si przy punkcie widokowym. Kiedy Damaris upucia torebk i schylia
si, by j podnie, Damon zobaczy jej odsonity kark, od ktrego bieli odcinay si rude
wosy.
Natychmiast pocaowa j w. kark, bez zastanowienia. Miaa skr ciep i mikk jak
niemowl. Nie prbowa kontrolowa jej reakcji ciekaw, czy da mu w twarz. Ona
wyprostowaa si tylko i odetchna gboko, ale pozwolia mu obj si i caowa.
Ciemnoniebieskie oczy drcej dziewczyny wyraay zarazem opr i zachwyt.
- Nie... nie powinnam bya ci na to pozwala. Chc wrci do domu.
Damon umiechn si. Jego ferrari byo bezpieczne.
Jej ostateczna kapitulacja bdzie bardzo przyjemna, pomyla, kiedy wracali do
miasta. Jeeli nie zawiedzie jego oczekiwa, moe nawet zatrzyma j na. kilka dni, moe
nawet j przemieni.
Teraz jednak drczy go dziwny niepokj. Chodzio o Elen oczywicie. By tak
blisko niej i nie mie si zbliy z obawy o to, co mgby jej zrobi. Do diaba, co
powinienem zrobi, zakl w duchu. Stefano mia racj - co byo z nim nie tak.
By sfrustrowany tak bardzo, e nigdy si o to nie posdza. To, co powinien by
zrobi, to przewrci swojego braciszka twarz do ziemi, skrci mu kark, a potem pj na
gr po wskich skrzypicych schodach i zabra Elen, czyby tego chciaa, czy nie. Nie zrobi

tego z powodu jakiej sentymentalnej bzdury, obawiajc si jej protestw, gdy unisby jej
doskonay podbrdek i zatopi opuche z godu ky w biaej jak lilia szyi.
Snucie fantazji przerwa mu jaki haas.
- ...nie sdzisz? - pytaa Damaris.
Zirytowany i zbyt pochonity swoimi mylami, by zastanawia si, o czym
dziewczyna mwi, po prostu wyczy jej umys. Damaris bya liczna, ale strasznie
gadatliwa.
Siedziaa teraz z - wosami rozwiewanymi przez wiatr, niewidzcymi oczami,
zwone renice byy nieruchome.
Wszystko na nic. Damon westchn zrezygnowany. Nie potrafi wrci do swojego
snu na jawie. Nawet gdy w samochodzie panowaa cisza, przeszkadza mu wyimaginowany
szloch Eleny.
Ale gdyby przemieni j w wampira, nie szlochaaby, podpowiedzia jaki gos w jego
gowie. Damon kiedy chcia uczyni j swoj krlow nocy - dlaczego nie sprbowa
znowu? Naleaaby do niego cakowicie. A e musiaby zrezygnowa z jej ludzkiej krwi...
c, teraz te jej nie pi, prawda? - cign gos, Elena, blada i otoczona aur mocy, z wosami
niemal srebrnymi, w czarnej sukni kontrastujcej z jej alabastrow skr. Ta wizja
przyspieszyaby bicie serca kadego wampira.
Pragn jej bardziej ni kiedykolwiek - teraz, gdy bya dachem. Nawet jako
wampirzyca zachowaa duo ze swojej natury. Mg sobie to wyobrazi: jej wiato i jego
mrok, jej mikka biel w jego muskularnych, odzianych w czer ramionach. Zamknby te
cudowne usta pocaunkami, okryby nimi j ca...
O czym on myla? Wampiry nie cauj ot tak, dla przyjemnoci - a ju zwaszcza nie
cauj innych wampirw. Krew, polowanie - tylko to si liczy Caowanie, jeeli nie byo
konieczne do zdobycia, ofiary, nie miao sensu. Do niczego nie mogo prowadzi. Tylko
sentymentalni idioci jak jego brat zawracali sobie gow takimi gupstwami. Para wampirw
moe dzieli si krwi miertelnika, atakujc jednoczenie, wsplnie kontrolujc jego umys,
sami poczeni umysami. W tym tylko wampiry znajduj przyjemno.
Niemniej Damon by podniecony wizj caowania Eleny, zmuszania jej do
pocaunkw, uczucia satysfakcji, gdy w. kocu zamie jej opr.
Moe wariuj, pomyla Damon zaintrygowany. Nic przypomina! sobie, eby co
takiego zdarzyo mu si kiedykolwiek wczeniej, ale pocigaa go myl o caowaniu Eleny.
Od wiekw nie by tak podniecony.
Tym lepiej dla ciebie, Damaris. Dotarli ju do rogu skrzyowania Sycamore Street i

Old Wood. Dalej droga stawaa si coraz bardziej krta i niebezpieczna - Nie przejmujc si
tym, obrci si do dziewczyny, eby j obudzi. Z zadowoleniem zauway, e winiowy
kolor jej warg jest naturalny Pocaowa j delikatnie i czeka na reakcj.
Przyjemno. Widzia, jak jej umys si ni wypenia.
Rzuci okiem na drog przed sob i sprbowa jeszcze raz. Tym razem caowa j
duej. Ucieszya go jej reakcja, reakcje ich obojga. To byo niesamowite. Musiao to si
jako wiza z iloci krwi, ktr wypi - wiksz ni kiedykolwiek w cigu jednego dnia albo kombinacj....
Musia przesta zajmowa si Damaris i skupi uwag na drodze. Jakie niewielkie
brunatne zwierz pojawio si ni std, ni zowd przed samochodem. Damon chwyci
kierownic obiema domi, wbi w zwierz zimne jak lodowiec oczy i nakierowa samochd
prosto na nie.
Nie byo a tak mae - samochd mg podskoczy.
- Trzymaj si - mrukn do Damaris.
Zwierz uskoczyo w ostatniej chwili. Damon gwatownie skrci kierownic, chcc je
dopa, i znalaz si na skraju rowu. Tylko nadludzki refleks wampira - i precyzja ukadu
kierowniczego bardzo drogiego samochodu - mogy go uratowa. Na szczcie Damon mia
jedno i drugie. Samochd obrci si i zatrzyma z piskiem opon.
Ale nie podskoczy.
Damon wysiad i si rozejrza. Zwierz jednak znikno rwnie tajemniczo, jak si
pojawio.
Dziwne.
aowa, e jecha pod soce - jasne popoudniowe wiato osabio jego wzrok, Ale
udao mu si zobaczy niedosz ofiar z bliska, kiedy j mija - stworzenie miao dziwaczny
ksztat: wski pysk i jakby wachlarz z tyu.
No, c.
Wrci do samochodu, w ktrym histeryzowaa Damaris. Nie by w nastroju do
uspokajania kogokolwiek, wic znw j upi. Opada na fotel, a zy powoli obeschy na jej
policzkach.
By sfrustrowany. Ale przynajmniej wiedzia ju, co chce dzisiaj zrobi. Chcia
znale jaki lokal - obskurn i brudn knajp albo wytworn i drog restauracj - i innego
wampira. Biorc pod uwag moce, jakie pulsoway pod Fell's Church, to nie powinno by
trudne. Wampiry i inne stworzenia nocy cigny do takich miejsc jak my do wiata.
A potem chcia walczy. To nie byaby uczciwa walka - Damon by najsilniejszym

yjcym wampirem, a poza tym by opity krwi najpikniejszych dziewczt miasta Fell's
Church. Ale nie obchodzio go to. Mia ochot wyadowa na czym swoj frustracj, a jaki
wilkoak, wampir albo ghoul byby w sam raz. Moe nawet wicej ni jeden - znw
umiechn si do siebie, a w jego oczach pojawi si grony bysk - jeeli uda mu si tyle
znale. A na deser - przepyszna Damaris.
ycie jest dobre. A nieycie, pomyla Damon, nawet lepsze. Nie zamierza siedzie i
narzeka tylko dlatego, e nie mg natychmiast mie Eleny. Zamierza rozerwa si i sta si
jeszcze silniejszy A potem, ktrego dnia, niedugo, pj do swojego aosnego modszego
brata i zabierze j.
Przez chwil patrzy we wsteczne lusterko. Na skutek jakiego zaamania wiata, a
moe wyadowania w atmosferze przez chwil wydawao mu si, e dostrzeg w swoich
oczach czerwony pomie.

ROZDZIA 6

Powiedziaam wyno si - powtrzya Meredith, nie podnoszc gosu. - Mwisz


okropne, wstrtne rzeczy. Tak si skada, e to Stefano tuta mieszka, i to on moe ci
wyprosi. Ja robi to jednak za niego, poniewa on jest zbyt dobrze wychowany, by
powiedzie dziewczynie , eby wynosia si do diaba.
Matt odchrzkn. Wczeniej milcza, teraz zdecydowa si powiedzie, co myli o
zachowaniu Caroline.
- Znam ci zdecydowanie zbyt dugo, eby owija w bawen. Meredith mi racj.
Jeeli chcesz obraa Elen, i nas, wyjd. Ale zanim wyjdziesz, chc ci jeszcze co powiedzie. Niezalenie od tego, co Eleni robia, kiedy... kiedy bya tutaj wczeniej - jego gos
zaama si na. chwil; Bonnie wiedziaa, e mia na myli tutaj, na Ziemi - teraz jest tak
podobna do anioa, jak to tylko moliwe. Teraz jest... jest... cakowicie... - Zawaha si,
szukajc odpowiednich sw.
- Niewinna jak dziecko - podpowiedziaa Meredith.
- Wanie - przytakn Matt. - Niewinna, wszystko, co robi, jest niewinne. Twoje
wstrtne sowa nie mog jej splami, ale my nie chcemy wicej sucha wyzwisk.
Stefano wyszepta: Dzikuj.
- Wanie wychodz - wycedzia Caroline - I nie praw mi kaza o niewinnoci i
czystoci. Po tym wszystkim, co si tu stao! Pewnie chcesz sobie popatrze, jak dwie dziewczyny si cauj. Pewnie...
- Do - powiedzia Stefano spokojnie, ale jaka niewidzialna sia zwalia Caroline za
drzwi. Za ni podya torebka.
Potem drzwi zamkny si cicho.
Woski na karku Bonnie si zjeyy. To bya moc tak potna, e dziewczyna staa jak
sparaliowana. Przeniesienie Caroline w ten sposb - a to nie bya maa dziewczynka wymagao wielkiej mocy.
Moe Stefano zmieni si tak bardzo jak Elena. Bonnie spojrzaa na przyjacik.
Niepokj o Caroline sprawi, e wiato emanujca od Eleny przygasa.
Delikatnie dotkna Elen i pocaowaa j.
Elena szybko si odsuna, jakby baa si wywoa kolejn awantur. Ale to
wystarczyo, by Bonnie zrozumiaa, co miaa na myli Meredith, mwic, e zachowanie
Eleny nie ma nic wsplnego z seksem. To byo... Bonnie miaa wraenie,. e jest badana

przez kogo, kto usiuje j pozna, uywajc wszystkich zmysw: Kiedy Elena odsuna si
od niej, promieniaa wiatem tak jak po pocaunku z Meredith. Wszystkie negatywne uczucia
zostay... znikny. Bonnie poczua, jakby wiato emanujca od Eleny obja take j. - Nie
powinnimy jej przyprowadza - powiedzia Matt do Stefana. - Przepraszam za to. Znam j i
wiem, e mogaby obrzuca wyzwiskami Elen jeszcze dugo, sama by nie wysza.
- Stefano si tym zaj - wtrcia Meredith. - Czy to moe Elena?
- To ja - przyzna Stefano. - Matt ma racj, a ja nie bd tolerowa nikogo mwicego
le o Elenie.
Dlaczego oni o tym rozmawiaj? - zastanawiaa si Bonnie. Meredith i Stefano byli
najmniej skonnymi do pogaduszek osobami, jakie znaa. Wtedy uwiadomia sobie, e to z
powodu Matta, ktry podchodzi wolno, ale z wyrazem determinacji do twarzy Eleny.
Bonnie podniosa si szybko. Mina Matta, nie spogldajc w jego stron. A potem
wczya si do rozmowy Meredith i Stefano o tym. co si stao. Nie byo dobrze mie
Caroline za wroga, zgodzili si. Nic te nie wskazywao na to, e kiedykolwiek nauczy si, e
wszelkie ataki na Elen w kocu obracaj si przeciw niej. Bonnie mogaby si zaoy, e
knuje co nowego ju teraz.
- Ona czuje si samotna. - Stefano prbowa usprawiedliwi Caroline. - Chce by
akceptowana przez kadego i w kadej sytuacji, ale jest... wyalienowana. Jakby nikt, kto j
dobrze pozna, jej nie ufa.
- W taki sposb prbuje si po prostu broni - zgodzia si Meredith. - Ale mona by
si jednak spodziewa odrobiny wdzicznoci. W kocu ocalilimy jej ycie.
Jest w tym co wicej, pomylaa Bonnie. Intuicja prbowaa jej co powiedzie - co
mogo si zdarzy, zanim udao im si j uratowa - ale bya zbyt zdenerwowana, z powodu
Eleny, eby si tym przej.
- Dlaczego kto miaby jej ufa? - zapytaa Stefano. Obejrzaa si dyskretnie. Elena
miaa odtd rozpoznawa Matta, a on wyglda, jakby mia zemdle. - Caroline jest pikna,
jasne, ale to wszystko. O nikim nie powiedziaa jednego dobrego sowa. Stale prowadzi jak
gr... Wiem, e te czasem to robimy, ale ona zawsze yczy ludziom le. Oczywicie, potrafi
uwie prawie kadego faceta - nagle opanowa j niepokj i dokoczya zdanie duo
goniej, eby go odsun - ale jeeli jeste dziewczyn, to nie widzisz w niej wicej ni par
dugich ng i du...
Bonnie przerwaa, bo Meredith i Stefano zastygli w bezruchu z identycznym wyrazem
twarzy mwicym O Boe, tylko nie to.
- Ma te dobry such - powiedzia jaki drcy ze zoci gos za plecami Bonnie. Serce

podeszo jej do garda.


Takie s skutki ignorowania instrukcji.
- Caroline... - Meredith i Stefami prbowali ratowa sytuacj, ale byo za pno.
Caroline wkroczya do pokoju, podnoszc wysoko nogi, jakby nie chcc dotyka podogi
Stefano. Szpilki trzymaa w rkach.
- Wrciam po swoje okulary - powiedziaa wci tym samym tonem. - Przy okazji
usyszaam do, eby dowiedzie si, co moi tak zwani przyjaciele o mnie myl.
- Mylisz si - spokojnie powiedziaa Meredith. - Usyszaa tylko, jak zdenerwowani
ludzie wyadowuj zo po tym, gdy ich obrazia.
- Poza tym - Bonnie odzyskaa gos - przyznaj, Caroline, e liczya na to, e co
usyszysz. Dlatego zdja buty. Staa za drzwiami, prawda?
Stefano zamkn oczy.
- To moja wina. Powinienem by...
- Nie, nie powiniene - przerwaa mu Meredith, i zwrcia si znowu do Caroline. - A
jeeli ty wskaesz mi jedno sowo z naszej rozmowy nieprawdziwe albo przesadzone, nie
liczc moe tego, co powiedziaa Bonnie, bo Bonnie jest... po prostu Bonnie... W kadym
razie, jeeli wskaesz jedno sowo, ktre nie byo prawd, przeprosz ci.
Caroline nie suchaa. Grymas wykrzywi jej twarz, czerwon z gniewu.
- Jeszcze mnie przeprosicie - sykna, wskazujc palcem kade z nich po kolei. Poaujecie swoich sw. A jeeli jeszcze raz sprbujesz na mnie tej swojej wampirzej
sztuczki - zwrcia si do Stefano - to mam przyjaci, prawdziwych przyjaci, ktrzy si
tob zajm.
- Caroline, zoya przysig...
- I kogo to obchodzi?
Stefano si podnis. Zrobio si ju ciemno, pokj owietlaa tylko nocna lampka.
Bonnie spojrzaa na cie Stefano i szturchna Meredith. Cie by zaskakujco ciemny i
niezwykle dugi. Cie Caroline by przezroczysty i krtki - jak blada kopia przy oryginale.
Powietrze znw zgstniao, jakby zbliaa si burza. Bonnie prbowaa przesta si
trz, ale czua si, jakby wrzucono j do lodowato zimnej wody. Zimno przenikao j do
koci. Zaczynaa si trz coraz bardziej...
Co dziao si z Caroline: co si z niej wydostawao, a moe co wchodzio w ni. A
moe jedno i drugie. W kadym razie to byo wszdzie dookoa niej, i dookoa Bonnie.
Napicie byo tak silne, e Bonnie miaa wraenie, e serce wyskoczy jej z piersi. Obok niej
Meredith - zwykle opanowana - wiercia si niespokojnie.

- Co...? - zacza szeptem.


Nagle, jakby wszystko zostao wyreyserowane przez moce kryjce si w ciemnoci,
drzwi zatrzasny si... lampa, zgasa.. stara roleta nad oknem rozwina si z oskotem. W
pokoju zapanowaa absolutna ciemno.
Caroline zacza krzycze. To by przeraliwy krzyk.
Bonnie te krzyczaa. Nie moga przesta, chocia jej krzyk brzmia co najwyej jak
echo imponujcej arii Caroline. Dziki Bogu Caroline szybko zamilka. Bonnie udao si stumi kolejny okrzyk, ale trzsa si jeszcze bardziej. Meredith obja j mocno, ale po chwili
oddaa j Mattowi, ktry wydawa si tym zaskoczony i nieco skrpowany.
- Kiedy wzrok ci si przyzwyczai, nie jest a tak ciemno - powiedzia amicym si
gosem, jakby zascho mu w gardle. Ale tylko to przyszo mu do gowy, bo wiedzia, e ze
wszystkiego na wiecie Bonnie najbardziej baa si ciemnoci. W mroku kryy si rzeczy,
ktre tylko ona widziaa. A potem oboje wstrzymali oddech..
Elena wiecia. I miaa skrzyda.
- Czy ty widzisz to co ja? - wyjkaa Bonnie. Matt nie by w stanie wydoby z siebie
gosu.
Skrzyda poruszay si wraz z oddechem Eleny. Unosia si w powietrzu w pozycji
siedzcej..
Przemwia. W jzyku. jakiego Bonnie nigdy me syszaa. Nie sdzili, eby gdzie
ludzie mwili takim jzykiem. Sowa byy ostre i jasne, jak okruchy krysztau spadajce z
wysoka.
Wydaway si Bonnie prawie zrozumiae - jej parapsychiczne zdolnoci spotgowaa
moc Eleny. Ta moc przeciwstawia si ciemnoci i odpychaa j na bok... rzeczy, ktre kryy
si w mroku, uciekay, skamlc, rozpierzchy si na wszystkie strony. Ostre jak brzytwa sowa
podyy za nimi, przepdzajc je precz.
A Elena... Elena bya niewyobraalnie pikna, jak wtedy kiedy byli wampirem, i
wydawaa si rwnie blada.
Caroline te przemwia. Wykrzykiwaa potne zaklcia czarnej magii. Bonnie
wydao si, e wraz ze sowami z ust dziewczyny wydostaje si armia upiornych istot.
To by pojedynek czarnej i biaej magii. W jaki sposb Caroline poznaa te zaklcia?
Nie bya nawet spokrewniona z czarownicami, jak Bonnie..
Do pokoju dobiegay dziwne dwiki, przypominajce odgos leccego helikoptera.
Przeraay Bonnie.
Musiaa co zrobi. Jej przodkowie byli Celtami, miaa zdolnoci parapsychiczne,

ktrych nie moga si pozby, choby chciaa. Musiaa, pomc Elenie. Powoli, jakby
przedzieraa si przez wichur, podesza do przyjaciki i pooya do na jej doni, aby ich
moce si poczyy.
Z drugiego boku Eleny, stana Meredith. wiato wiecio intensywniej. Stwory z
ciemnoci uciekay przed nim, krzyczc i tratujc si wzajemnie.
Bonnie zauwaya, e Elena si potkna. Skrzyda znikny. Znikny te istoty
mroku. Elena przegnaa je, pokonaa potn moc biaej magii.
- Ona upadnie - wyszeptaa Bonnie do Stefano. - Pojedynek z siami ciemnoci j
wyczerpa...
W tym momencie nastpiy wydarzenia tak szybko, jakby w pokoju zabysy snopy
stroboskopowego wiata.
Bysk. Roleta podniosa si z hukiem.
Bysk. Zawiecia lampa w doniach Stefano. Widocznie prbowa j naprawi..
Bysk, Drzwi do pokoju otworzyy si powoli, skrzypic,
jakby chciay zrekompensowa wczeniejsze trzaniecie.
Bysk. Caroline znalaza si na pododze, na czworakach, oddychajc ciko. Elena
wygraa...
Elena upada.
Tylko kto o nadludzko szybkim refleksie mg zapa j, zanim uderzya o podog.
Stefano rzuci lamp Meredith i w mgnieniu oka znalaz si przy Elenie. A potem obejmowa
j mocno.
- Do diaba - wykrztusia Caroline. Tusz do rzs spyn po jej policzkach, zostawiajc
czarne lady. Spojrzaa na Stefano z nieskrywan nienawici. Stefano popatrzy na ni
spokojnie - nie, surowo.
- Nie wzywaj diaba - ostrzeg. - Nie tutaj Nie teraz. Moe usysze i odpowiedzie.
- Jakby jeszcze tego nie zrobi. - prychna Caroline. Wygldaa aonie, bya
pokonana, zamana. Jakby rozptaa co, nad czym nie potrafia zapanowa,
- Caroline, co ty mwisz? - Stefano uklk przy niej. - Chcesz powiedzie, e ty ju...
zawara jak umow?
- Ups - jkna Bonnie, rozadowujc napicie, jakie panowao w pokoju. Caroline
poamaa paznokcie, na pododze byy lady krwi. Bonnie, przejta wspczuciem, poczua
bl w palcach. Kiedy jednak Caroline machna zakrwawion rk w stron Stefano,
wspczucie przemienio si w mdoci. - Chcesz poliza? zapytaa Caroline. Jej twarz si
zmienia. - Nie udawaj, Stefano - cigna drwicym tonem. - Przecie pijasz ostatnio ludzk

krew, prawda? Ludzk czy czymkolwiek ta dziewczyna jest. Latacie teraz razem jak
nietoperze, co?
- Caroline - wyszeptaa Bonnie. - Nie widziaa ich? Skrzyde...
- Jak u nietoperza albo wampira. Stefano przemieni j... - Ja te je widziaem powiedzia Matt. To nie byy skrzyda nietoperza.
- Jestecie lepi? Spjrzcie, - Meredith pochylia si i podniosa z podogi dugie,
biae, byszczce piro.
- Moe jest biaym krukiem - nie ustpowaa Caroline. - To by si zgadzao. I nie
mog uwierzy, e wszyscy tak si przed ni paszczycie, jakby bya krlow. Wszyscy ci
uwielbiaj, prawda Eleno?
- Przesta - rzuci Stefano,
- Wszyscy to jest sowo klucz. - Przesta.
- Kiedy ich caowaa - Caroline teatralnie wzruszya ramionami - przypomniaa mi
si...
- Przesta, Caroline,
- ...dawna Elena. - Gos Caroline ocieka jadem. - Kady, kto ci zna, wie kim jeste,
bya, zanim Stefano zaszczyci nas swoj bosk obecnoci. Bya...
- Caroline, przesta natychmiast... - Dziwk! Tak! Tani dziwk!

ROZDZIA 7

Na chwil wszyscy zamarli. Stefano zblad jak ciana, zacisn wargi w wsk lini.
Bonnie cisny si na usta sowa, wyjanienia, oskarenia pod adresem Caroline, Elena moe i
miaa tylu chopakw, ile jest gwiazd na niebie, ale odkd si zakochaa, istnia dla niej tylko
Stefano. Ale Caroline i tak by tego nie zrozumiaa.
- I co, zatkao was? Nie macie nic do powiedzenia? - naigrywaa si Caroline. adnych citych ripost? Nietoperz potkn wam jzyki? - Rozemiaa si, ale by to
wymuszony, sztuczny miech. Potem z jej ust pady sowa, ktrych z pewnoci nie powinno
si wypowiada publicznie. Bonnie pewnie zdarzyo si uy ich raz czy dwa, ale wypowiedziane przez Caroline tutaj i teraz tworzyy strumie jadowitej mocy.
Ta moc rosa, wydawao si, e pokj jest dla niej za ciasny. Co si stanie.
Drgania, pomylaa Bonnie, gdy kaskady dwikw nabieray mocy.
Szko, podpowiedziaa jej intuicja. Odejd od szka.
Stefano ledwie zdy odwrci si do Meredith i krzykn.
- Rzu lamp!
Meredith, ktra miaa nadzwyczajny refleks, wycelowaa lamp w otwarte okno.
Ledwie lampa przeleciaa przez okno, wybucha.
Odgosy pkajcego szka dobiegy ich take z azienki. Kawaki lustra chyba musiay
wbi si w drzwi.
W nastpnej chwili Caroline uderzya Elen, zostawiajc na jej policzku czerwony
lad. Etena podniosa do i dotkna twarzy, miaa bardzo nieszczliw min.
A potem Stefano zrobi co, co Bonnie uznaa za najbardziej zadziwiajce ze
wszystkich wydarze tego dnia. Bardzo delikatnie poi oy Elen na pododze, pocaowa j w
czoo i zwrci si do Caroline.
Pooy donie na jej ramionach i przytrzyma j mocno, zmuszajc do spojrzenia mu
w oczy.
- Caroline - powiedzia. - Wr. Przez wzgld na przyjaci, ktrym na tobie zaley,
wr. Przez wzgld na rodzin, ktra, ci kocha, wr. Przez wzgld na tw niemierteln
dusz, wr. Wr do nas!
Caroline patrzya na niego butnie. Stefano odwrci si w stron Meredith.
- Nie za bardzo si do tego nadaj. To nie jest mocna strona wampirw - westchn!
ciko.

Potem zwrci si do Eleny.


- Kochana, moesz pomc? - zapyta agodnie. - Czy moesz jeszcze raz pomc
swojej przyjacice?
Elena podniosa si niepewnie, opierajc si najpierw na porczy fotela, a potem na
ramieniu Bonnie. Chwiaa si jak nowo narodzone yrafitko, a Bonnie - prawie o gow nisza - z trudem j podtrzymywaa.
Stefano zrobi krok w ich kierunku, ale Matt by szybszy.
Stefano obrci Caroline twarz do Eleny, trzymajc j mocno za ramiona.
Elena, podtrzymywana w pasie przez Matta i Bonnie, miaa wolne rce. Wykonaa
kilka dziwnych gestw, jakby malowaa przed oczami Caroline kolejne obrazy, coraz szybciej
i szybciej. Skadaa i rozkadaa donie, wyginaa palce. Wydawao si, e doskonale wie, co
robi; ale Bonnie, Meredith i Matt nic z tego nie rozumieli. Caroline wodzia wzrokiem za
domi Eleny, ale wyranie nie podobao jej si to, co widziaa.
Magia, pomylaa zafascynowana Bonnie. Biaa magia. Ona wzywa anioy, tak jak
Caroline wzywaa demony. Ale czy jest wystarczajco silna, by wyrwa Caroline ze szponw
mroku?
W kocu, jakby chciaa dopeni ceremonii, Elena pochylia si i zoya na ustach
Caroline najniewinniejszy z pocaunkw.
Wtedy rozptao si pieko, Caroline jako wyrwaa si Stefano i prbowaa dosign
twarzy Eleny dugimi paznokciami. Przedmioty znajdujce si w pokoju zaczy unosi si w
powietrzu, cho nikt ich nie dotyka. Matt prbowa zapa Caroline za rk, ale uderzya go
w brzuch tak mocno, e upad na podog. Kolejny cios w kark niemal go oguszy.
Stefano odcign wic Elen i Bonnie na bezpieczn odlego. Zaoy, e Meredith
da sobie rad - i mia racj. Caroline prbowaa j uderzy, ale Meredith bya szybsza.
Zapaa Caroline za rk i mocno pchna. Caroline wyldowaa na ku, ale natychmiast
wstaa i ponownie rzucia si na Meredith, tym razem chwytajc j za wosy, Dziewczyna
szarpna gow i w doni Caroline zosta pk wosw. Zanim zorientowaa si, co si stao,
Meredith zadaa jej potny cios w szczk, powalajc na podog.
Bonnie ucieszya si i postanowia nie mie z tego powodu wyrzutw sumienia. Kiedy
Caroline leaa zaskoczona, Bonnie zauwaya, e wszystkie jej paznokcie s w idealnym
stanie - dugie i byszczce. aden nie by zamany.
To musiaa sprawi Elena. Kilkoma gestami i pocaunkiem przywrcia doniom
Caroline poprzedni wygld, Meredith tymczasem rozcieraa swoj do.
- Nie sdziam, e tak bardzo boli rka, gdy si kogo uderzy - zdziwia si. - Na

filmach, gdy faceci si lej, nie okazuj, e bol ich rce. Czy chodzi o to, e wiedz, jak zadawa ciosy, by bolao tylko tego drugiego?
Matt si zaczerwieni.
- Ja... hm, ja nigdy...
- Boli wszystkich, nawet wampiry - przyszed mu z pomoc Stefano. - Czy wszystko
dobrze, Meredith? Mam na myli, e Elena moga
- Wszystko w porzdku. A teraz mamy z Bonnie co do zrobienia. - Skina na
przyjacik. - My odpowiadamy za to, co wyprawiaa Caroline. Powinnymy si domyli,
e wrci na gr. Przyjechaa z nami, nie ma jak wrci do domu. Pewnie zesza na d do
telefonu i prbowaa skoni kogo, eby po ni przyjecha, ale nikt nie chcia, wic nie miaa
innego wyjcia, jak wrci do nas. Musimy j odwie. Stefano, przepraszam. Nie bya to
udana wizyta.
Stefano mia ponur min.
- Nie przypuszczaem, e Elena moe znie tak wiele. Teraz wiem, e tak powiedzia.
- Ja rwnie mam samochd, ja powinienem odwie Caroline - wtrci Matt.
- Moe wrcimy jutro - zaproponowaa Bonnie.
- Tak, myl, e tak bdzie najlepiej - przyzna Stefano. - Prawd mwic, niechtnie
j wypuszczam std. Boj si o ni. Bardzo.
Bonnie bya zaskoczona.
- Dlaczego?
- Myl... jeszcze za wczenie, eby mie pewno, ale myl, e ona jest optana. Ale
nie mam pojcia przez co. Ustalenie tego moe zaj sporo czasu.
Dreszcz niepokoju przebieg Bonnie po plecach. Lodowaty ocean strachu by bardzo
blisko, moga uton w nim w kadej chwili.
- Pewne jest tytko to, e zachowywaa si dziwnie, nawet jak na ni - cign Stefano.
- Nie wiem, czy wy te to syszelicie. Kiedy przeklinaa, miaem wraenie, e jaki gos jej
podpowiada. A ty nie syszaa? - zwrci si do Bonnie.
Bonnie prbowaa sobie przypomnie. Czy syszaa jaki inny glos oprcz gosu
Caroline? Najcichszy z szeptw...
- To, co tu si stao, moe pogorszy spraw. Wyzwala diaba w chwili, gdy ten pokj
by przepeniony moc. Fell's Church ley na krzyujcych si liniach mocy: To powana
sprawa. Przy tym wszystkim... auj po prostu, e nie ma tu jakiego dobrego
parapsychologa.

Bonnie wiedziaa, e wszyscy myl o Alaricu.


- Sprbuj go cign - obiecaa Meredith. - Ale moe teraz by gdzie w Tybecie
albo w Timbuktu. To troch potrwa, zanim w ogle uda si z nim skontaktowa.
- Dzikuj. - Stefano westchn z ulg.
- Jak powiedziaam, jestemy odpowiedzialni za to, co si tutaj stao - dodaa cicho
Meredith.
- Przepraszamy, e j tu przyprowadzilimy - powiedziaa gono Bonnie, z nadziej,
e moe Caroline to usyszy.
Poegnali si z Elen. Nie byli pewni, jak si zachowa. Ale ona tylko umiechna si
do kadego i dotkna ich doni.
Na szczcie Caroline si obudzia. Kiedy podjechali pod jej dom zachowywaa si ju
rozsdnie, cho wci bya nieco oszoomiona. Matt pomg jej wysi z samochodu i
odprowadzi j do drzwi. Otworzya jej matka. Bya to niemiaa kobieta o zmczonej, mysiej
twarzy. Nie wygldaa na zaskoczon tym, e jej crka jest w takim stanie.
Dziewczyny spdziy noc u Bonnie. Do pna rozmawiay o ostatnich wydarzeniach.
Gdy Bonnie zasypiaa, wci dzwoniy jej w uszach kltwy Caroline.
Kochany Pamitniku,
Co stanie si dzisiaj w nocy.
Nie mog mwi ani pisa. Nie pamitam, jak si uywa klawiatury. Ale mog
przesya moje myli Stefano, a on moe je zapisywa. Nie mamy przed sob adnych
tajemnic.
Wic to jest teraz mj pamitnik
tego ranka znowu si obudziam. Znowu si obudziam! Za oknem wci byo lato i
wszystko byo zielone. W ogrodzie zakwity onkile. I miaam goci. Nie wiedziaam, kim oni
s, ale z trojga z nich emanuje silny jasny kolor. Pocaowaam ich, wic ju ich nie zapomn.
Czwarta bya inna. Widziaam tylko niewyrany kobr, przybrudzony czerni.
Musiaam uy potnych zakl biaej magii, by powstrzyma j przed wprowadzeniem
mrocznych sit do pokoju Stefano:
Robi si senna. Chc by ze Stefano i chc, eby mnie obejmowa. Kocham go.
Oddaabym wszystko, by z nim zosta. Pyta mnie, czy nawet atanie? Nawet latanie - eby by
z nim i chroni go. Wszystko, eby by bezpieczny. Nawet ycie.
Teraz chc i do niego.
Elena
Stefano przeprasza za pisanie w nowym dzienniku Eleny, ale musi co doda, bo

pewnego dnia moe bdzie chciaa to przeczyta, przypomnie sobie. Zapisaem jej myli w
postaci zda, ale Elena nie przesya ich w takiej formie. To tylko urywki myli, jak sdz.
Wampiry maj wpraw w tumaczeniu ludzkich myli na pene zdania, ale myli Eleny
wymagaj wicej obrbki. Zwykle to tylko jasne obrazy i czasem pojedyncze sowa.
Czwarta to Caroline Forbes. Elena znaa j prawie od dziecka - tak mi si - wydaje.
To, co mnie zdumiewa, to to, e dzisiaj Caroline zaatakowaa Elen na niemal wszystkie
wyobraalne sposoby, a jednak przeszukujc umys Eleny, nie znajduj tam uczu gniewu czy
blu. To niemal przeraajce, e jest tak niewinna, tak doskonaa.
To, co naprawd chciabym wiedzie, to to, co si stao z Caroline, gdy zostaa
porwana przez Klausa i Tylera. Czy to, co wyprawiaa dzisiaj, zrobia z wasnej woli? Czy
wci tkwi w niej okruch nienawici Klausa? Czy moe mamy w Fell's Church nowego
wroga?
I najwaniejsze - co mamy z tym zrobi?
Stefano, ktry jest wanie odcigany ad kom...

ROZDZIA 8

Wskazwki starowieckiego zegara pokazyway trzeci, kiedy Meredith obudzia si z


niespokojnego snu.
Przygryza wargi, tumic krzyk. Jaka twarz nachylia si nad ni. Ostatnie, co
pamitaa z poprzedniego wieczoru, to to, e leaa na wznak w piworze i rozmawiaa z
Bonnie u Alaricu.
Teraz Bonnie nachylaa si nad ni, miaa zamknite oczy. Klczaa przy poduszce
Meredith i niemal dotykaa jej twarzy nosem. Jeeli doda do tego dziwn blado jej policzkw i krtki oddech, kady - kady, powiedziaa sobie Meredith - by si przestraszy.
Czekaa, a Bonnie si odezwie, wpatrujc si w ni ze zdumieniem.
Bonnie wstaa i tyem podesza do biurka, na ktrym leaa komrka Meredith.
Podniosa j i najwidoczniej wczya nagrywanie wideo, bo zacza mwi i wykonywa
jakie gesty.
To byo przeraajce, Nie mona byo zrozumie, co mwi. Wypowiadaa sowa od
tyu. Chaotyczne, gardowe albo piskliwe dwiki miay t intonacj, jat czsto syszy si w
horrorach. Ale czowiek nie mg w ten sposb mwi. Meredith miaa ze przeczucie, e co
prbuje zawadn ich umysami.
Moe to co yje wstecz, pomylaa Meredith, prbujc nie wsuchiwa si w
przeraajce dwiki. Moe myli, e my tak robimy. Moe my si po prostu nie stykamy...
Nie moga znie tego duej. Wydawao jej si, e odrnia sowa, nawet cale frazy. I
nie brzmiay one przyjemnie. Prosz, niech to si skoczy, niech si skoczy natychmiast.
Jki i mamrotania...
Bonnie zazgrzytaa zbami. Zrobio si cicho. A potem, jak na filmie puszczonym
wstecz, podesza tyem do swojego piwora, uklka i wczogaa si do niego z zamknitymi
oczami.
To bya jedna z najstraszniejszych rzeczy, jakie Meredith kiedykolwiek widziaa albo
syszaa, a widziaa i syszaa niemao.
Ju nie moga zasn.
Wstaa, na palcach podesza do biurka i zabraa telefon do drugiego pokoju. Tam
podczya go do komputera, eby puci nagranie od tyu.
Kiedy odsuchaa je raz i drugi, uznaa, e Bonnie nigdy nie powinna tego usysze.
Oszalaaby ze strachu.

Nagray si gosy zwierzt, pomieszane z tym znieksztaconym gosem to w


kadym razie nie by gos Bonnie. To nie by glos czowieka. Brzmia teraz jeszcze straszniej,
ni gdy syszaa go za pierwszym razem - co mogo znaczy, e jego waciciel normalnie
mwi wspak.
Pomidzy jkami, znieksztaconym miechem i gosami dzikich zwierzt, Meredith z
trudem odrniaa ludzk mow. Prbowaa co z tego zrozumie, chocia dostaa gsiej
skrki.
Dosyszaa co takiego:
Pszszszs... buz - buz... e.. - . Nie. Ben... nie.... Nageeeee... i szszsz.... j... seeee. Ty...
wi.... jama... simy by.... amprz.. JEJ pszszsz... budzeniu.... Nie.
Ben... nie... nasssss... pszszszsz...jeeee - (a moe to byo nie? a moe tylko jk?)....
puuuu....d.... nie. Kto... nnnnnnn... esie.....tym....z - z - za... mnie.
Meredith zanotowaa to i prbowaa zrozumie. W kocu zapisaa kilka zda;
Przebudzenie bdzie nagle i szokujce. Ty i ja musimy by tam przy jej przebudzeniu.
Nie bdzie nas przy niej pniej. Kto inny si tym zajmie.
Odoya dugopis obok kartki z odszyfrowan wiadomoci.
A potem Meredith wesza do swojego piwora i dugo leaa, wpatrujc si w pic
Bonnie jak kot w mysi dziur, a w kocu bogosawione zmczenie utulio j do snu.
- Co powiedziaam!? - Bonnie bya ogromnie zdumiona, kiedy Meredith
zrelacjonowaa jej wydarzenia poprzedniej nocy Wanie wyciskaa sok z grejpfruta i sypaa
do misek patki niadaniowe. Meredith smaya jajka.
- Mwiam ci ju trzy razy. Te sowa ju si nie zmieni, mog ci to obieca.
- To jasne, e przebudzenie dotyczy Eleny, to ona musi si przebudzi. A ty i ja
musimy tam by, gdy to nastpi.
- Masz racj - zgodzia si Meredith.
- Musi sobie przypomnie, kim naprawd jest. A my musimy jej w tym pomoc!
- Nie! - zawoaa Meredith. - To nie o to chodzi w wypowiedzianych przez ciebie
sowach. Zreszt, nie sdz, ebymy mogli jej pomc. Moemy j nauczy pewnych
czynnoci, tak jak Stefano to robi. Jak wiza buty. Jak czesa wosy, Ale z tego, co mwia,
przebudzenie bdzie nagle i szokujce. I nie wspominaa nic o tym, e w tym pomoemy.
Powiedziaa tylko, e musimy by przy niej, bo potem z jakiego powodu nas przy niej nie
bdzie.
Bonnie przez chwil ponuro milczaa.
- Nas nie bdzie - powtrzya. - To znaczy, nie bdzie nas przy Elenie? Czy.. - czy w

ogle nas nie bdzie?


Meredith nagle stracia apetyt.
- Nie wiem.
- Sterano powiedzia, e dzisiaj znowu moemy przyj - - nalegaa Bonnie.
- Stefano byby uprzejmy, nawet gdyby kto wanie wbija mu koek w serce.
- Mam pomys - krzykna Bonie, - Zadzwomy do Matta. Moemy odwiedzi
Caroline... o ile ona bdzie chciaa si z nami widzie. To znaczy, o ile cokolwiek si
zmienio od wczoraj: Potem moemy poczeka do popoudnia, a potem zadzwoni do.
Stefano i zapyta, czy moemy odwiedzi Elen.
Kiedy dotarli do domu Caroline, jej matka powiedziaa im, e crka jest chora, ley w
ku. Wrcili wic do Meredith. Bonnie ca drog przygryzaa wargi, Matka Caroline sama.
wygldaa na chor, miaa podkrone oczy. Gdy z ni rozmawiali, Bonnie czua wielkie
napicie.
Bonnie i. Meredith zostawiy Matta przed domem. Chopak zaj si swoim wci
psujcym si samochodem, a one poszy na gor wybra jakie ubrania dla Eleny. Co prawda
ciuchy Meredith bd na ni za due, ale w ubrania Bonnie by nie wesza.
O czwartej po poudniu zadzwoniy do Stefano. Tak, mog przyj. Elena nie
pocaowaa ich na powitanie - ku wyranemu rozczarowaniu Matta. Ale ucieszya si bardzo
z nowych ubra. Unoszc si metr nad podog, cigle unosia je do twarzy i wchaa, po
czym umiechaa si do Meredith, chocia gdy Bonnie wzia do rki jedn z koszulek, nie
moga wyczu niczego poza pynem do pukania.
- Przepraszam. - Sterano bezradnie rozoy rce, gdy Elena zacza kicha, obejmujc
bkitn, bluzk jak mae koci. Meredith zapewnia .go, e mio jest, zosta docenionym w
ten sposb. Sama bya jednak nieco zakopotana.
- Elena potrafi rozpozna, skd ubrania pochodz - wyjani Stefano. - Nie woy
niczego, co uszyto w sweat - shopie.
- Kupuj tylko w sklepach, o ktrych wiem, e nie sprzedaj takich rzeczy - zapewnia
Meredith. - Bonnie i ja musimy co ci powiedzie - dodaa. Kiedy Meredith opowiadaa o
tym, co stao si w nocy, Bonnie zabraa Elen do azienki i pomoga jej przebra si w
szorty, ktre leay na niej jak ula, i bkitn bluzk, ktra bya tylko troch za duga.
Kolor bluzki podkrela lekko potargane, ale wci pikne blond wosy Eleny. Kiedy
jednak Bonnie prbowaa nakoni j do spojrzenia w lusterko, Elena wydawaa si skonsternowana, jakby nie rozumiaa, co to jest i do czego suy. Bonnie trzymaa lustro przed
Elen, a ona to spogldaa w nie, to chowaa si za plecami Bonnie zafascynowana tym, e

osoba w lustrze pojawia si w tym samym momencie. Bonnie odoya w kocu lusterko i
zaja si jej wosami, z ktrymi Stefan o wyranie sobie nie radzi. Kiedy wreszcie byy ju
rozczesane, z dum wprowadzia Elen do pokoju.
I natychmiast poaowaa. Meredith, Mart i Stefano byli pogreni w ponurej
rozmowie. Bonnie z wahaniem pucia rk Eleny, ktra natychmiast pofruna tu kolana
Stefano, i sama doczya do przyjaci.
- Oczywicie, e rozumiemy - tumaczya Meredith. - Nawet zanim Caroline urzdzia
przedstawienie, nie byo innego wyboru. Ale
- Jakiego wyboru? - zapytaa Bonnie, siadajc na ku obok Stefano. - O czym
rozmawiacie?
Zapada cisza. Meredith obja Bonnie i powiedziaa:.
- Rozmawiamy o tym, e Stefano i Elena musz opuci Fell's Church. Musz odej
daleko std.
Bonnie zatkao. Kiedy odzyskaa mow, potrafia wykrztusi tylko gupie pytanie.
- Odej? Dlaczego?
- Widziaa, dlaczego. Widziaa, co tu wczoraj zaszo - wyjania Meredith. W jej
czarnych oczach malowa si bl. Ale w tej chwili Bonnie nie moga przej si niczyim
cierpieniem poza wasnym.
Nadcigao jak lawina rozgrzanego do czerwonoci niegu. Lodu, ktry parzy. Udao
jej si opanowa na tyle, eby powiedzie:
- Caroline nic nie zrobi. Podpisaa przysig. Wie, e zamanie jej, zwaszcza e sami wiecie - kto j podpisa...
Meredith musiaa powiedzie Stefano o kruku, poniewa tylko westchn i pokrci
gow, delikatnie odsuwajc Elen, ktra prbowaa zajrze mu w oczy. Najwidoczniej
wyczuwaa, e jej przyjaciele s zmartwieni, ale z pewnoci nie rozumiaa dlaczego.
- Mj brat jest ostatni osob, ktra powinna si zblia do Caroline. - Stefano z
irytacj odsun wosy z czoa, jakby wanie przypomnia sobie, jak bardzo s do siebie
podobni. - Nie sdz te, eby Caroline przeja si grob Meredith. Ona jest we wadaniu
ciemnoci.
Bonnie si trzsa. Nie podobay jej si skojarzenia ze sowem ciemno.
- Ale... - zacz Mart. Bonnie pomylaa, e Matt jest si tak samo oszoomiony jak
ona.
- Posuchajcie - przerwa mu Stefano - jest jeszcze jeden powd, z jakiego musimy
std wyjecha.

- Jaki? - Matt by zaniepokojony. Bonnie nie moga wydusi sowa. W jej gowie kryy
si jakie myli na ten temat, ale odsuwaa je.
- Bonnie chyba ju rozumie. - Stefano spojrza w jej stron. Odpowiedziaa
spojrzeniem oczu wilgotnych od ez.
- Pod Fell's Church - cign Stefano - krzyuj si linie mocy. Nie wiem, czy kto
celowo zaoy miasto w tym miejscu. Czy Smallwoodowie mieli z tym co wsplnego?
Bonnie, Meredith ani Matt nie wiedzieli. W dzienniku Honorii Fell nie byo adnej
wzmianki o tym, aby rodzina wilkoakw miaa co do powiedzenia przy zakadaniu miasta.
- C, jeeli to by przypadek, to nieszczliwy. Pod miastem, waciwie pod
cmentarzem miejskim, krzyuje si wiele linii mocy. Tb dlatego cigaj tu wszelkie istoty,
ze i... nie tak bardzo ze. - Wyglda na zakopotanego. Bonnie zrozumiaa, e mwi o sobie.
- Tb mnie tu przycigno. Podobnie jak inne wampiry, jak zreszt wiecie. Za kadym razem,
gdy pojawia si tu kto majcy moc, miasto przyciga z wiksz si. Kolejne istoty cigaj
tu jeszcze chtniej. Tb bdne koo.
- W kocu dowiedz si o Elenie - powiedziaa Meredith. - Pamitajcie, to ludzie jak
Stefano i Bonnie, ale pozbawieni zasad, Kiedy zobacz Elen...
Bonnie niemal wybuchna paczem na myl o tym. Wydawao jej si, e widzi
chmur biaych pir opadajcych powoli na ziemi.
- Ale... Elena nie bya taka zaraz po powrocie - wtrci Matt, - Mwia. Mylaa
logicznie, zachowywaa si racjonalnie. Nie fruwaa.
- Mwi czy nie mwi, fruwa: czy chodzi, ona ma moc - przypomnia Stefano. Wystarczajco duo mocy, eby doprowadzi zwyke wampiry do szalestwa, do tego, by
skrzywdziy j, aby zdoby t moc. A Elena nie zabija ani nie rani. A w kadym razie nie
mog sobie wyobrazi, eby to robia. Mam nadziej, e uda mi si zabra j w miejsce, w
ktrym bdzie... bezpieczna.
- Nie moesz jej zabra - wykrztusia Bonnie. Syszaa, e jej gos si amie, ale nic
nie moga na to poradzi. - Meredith ci nie powiedziaa? Elena si przebudzi, a Meredith i ja
musimy przy niej by.
Bo nie bdziemy przy niej pniej. Nagle zakoczenie proroctwa stao si jasne. Nie
byo to takie ze jak nie by w ogle nigdzie, ale wystarczajco ze.
- Nie zamierzaem jej std zabiera, dopki nie bdzie przynajmniej chodzi - wyjani
Stefano, obejmujc zaaman Bonnie. - . To byo jak siostrzany ucisk Meredith, ale
silniejszy. - I nawet nie wiesz, jak si ciesz, e ona si przebudzi. I e bdziecie przy niej.
- Ale... Ale te wszystkie potwory i tak przyjd do Fell's Church? - pomylaa Bonnie. I

nie bdzie ci, eby nas chroni?


Uniosa wzrok i zobaczya, e Meredith myli o tym samym.
- Moim zdaniem - powiedziaa Meredith - Stefano i Elena dostatecznie wiele przeszli,
eby ratowa nasze miasto.
C. Z tym nie mona byo polemizowa. Ze Stefano rwnie nie. Podj ju decyzj.
Rozmawiali jeszcze dugo, rozpatrujc rne moliwoci i scenariusze, prbujc
zrozumie proroctwo Bonnie. Niczego nie postanowili, ale przynajmniej mieli kilka
alternatywnych planw. Bonnie nalegaa, by wymylili jaki sposb na szybkie
komunikowanie si ze Stefano. Miaa ju zada troch jego krwi i kosmyka wosw, eby
mc odprawi rytua przyzwania, ale przypomnia jej, e maj telefony komrkowe.
W kocu trzeba byo si rozsta. Byli godni, a Bonnie domylaa si, e Stefano te
czuje gd. By bardzo blady.
Kiedy egnali si na schodach, Bonnie musiaa powtarza sobie, e Stefano obieca, e
Elena bdzie z ni i Meredith, eby im pomc. Nie zabraby jej, nie mwic im o tym.
To nie byo ostateczne poegnanie.
Wic dlaczego miaa takie wraenie?

ROZDZIA 9

Matt, Meredith i Bonnie odjechali. Zanim wysza, Bonnie przebraa Elen w jej
koszul nocn. Zapad ju mrok - przynis ulg oczom Stefano. Gorsze od blu oczu byo
jednak uczucie, e si dusi z godu. Szybko co na to zaradz, powiedzia sobie. Kiedy Elena
zanie, wymknie si do lasu i upoluje jelenia. Nikt ani nic me skrada si tak jak wampir, nikt
ani nic nie mogo konkurowa w polowaniu ze Sterano, I nawet gdyby trzeba byo kilku jelenia by zaspokoi gd, adnemu nie zrobi krzywdy.
Elena miaa jednak inne plany. Nie chciao jej si spa. Gdy gocie odjechali, zrobia
to, co zawsze robia, gdy bya w tym nastroju. Podfruna do Stefano, uniosa gow, zamkna oczy i daa mu usta do pocaunku.
Stefano zasun rolet w oknie, chronic ich przed wzrokiem wcibskich krukw, i
wrci do Eleny. Siedziaa w tej samej pozycji, lekko si rumienic. Wci miaa zamknite
oczy. Stefano czasem myla, e mogaby tak siedzie wiecznie, czekajc na pocaunek.
- Naprawd nic powinienem tego robi, kochana. - Westchn. Pochyli si i
pocaowa j lekko i niewinnie.
Elena zamruczaa niezadowolona. Dotkna nosem policzka Stefano:.
- Najukochasza moja - powiedzia, gaszczc j po gowie. - Bonnie udao si
rozczesa ci wosy? - Ale zaczynay go bole grne zby.
Elena jeszcze raz dotkna go nosem. Pocaowa j nieco mocniej. Waciwie wiedzia,
e jest dorosa. Bya starsza i duo bardziej dowiadczona ni dziewi miesicy temu, kiedy
zatracili si w namitnych pocaunkach. Ale cigle czu si winny i nie mg przesta si
martwi o to, e w tej chwili Elena nie wie, co oznaczaj pocaunki.
Tym razem okazywaa. irytacj. Miaa ju do. Przywara do Sterano, zmuszajc go,
by j przytuli. W tej samej chwili jej prosz zadwiczao w jego umyle jak uderzenie yeczk o szklank.
To byo jedno z pierwszych sw, ktre nauczya si przekazywa telepatycznie. Czy
bya anioem, czy nie - doskonae wiedziaa, jak ma wadz nad Stefano dziki temu
jednemu sowu.
Prosz?
- Och, kochanie - jkn. - Moje liczne kochanie... Prosz? Pocaowa j.
Zapada cisza. Jego serce bio szybciej i szybciej. Elen, swoj Elen, ktra kiedy
oddaa za niego ycie, trzyma teraz w ramionach. Naleaa tylko do niego, a on nalea do

niej i nie chcia, eby cokolwiek si zmienio. Nawet szybko narastajcy bl zbw sprawia
mu przyjemno dziki ustom Eleny przywierajcym do jego ust.
Czasem myla, e jest najblisza przebudzenia, kiedy na p spaa, tak jak teraz, Tb
ona zawsze inicjowaa takie sytuacje, ale on nie potrafi si jej oprze. Kiedy raz odmwi i
nie pocaowa jej, natychmiast przestaa rozmawia z nim i odfruna do rogu pokoju i
szlochaa. Nic nie mogo jej pocieszy, chocia uklk na pododze i baga j, sam niemal
paczc. Szlochaa, dopki znw nie wzi jej w ramiona.
Obieca sobie, e wicej nie popeni tego bdu. Ale wci mia poczucie winy.
W kocu Elena, oderwaa usta od jego ust. Stefano mg myle tylko o tym, e Elena
znw jest z nim, tak podniecona, drca... A w kocu przesta si kontrolowa.
Wiedzia, e bl jego kw sprawia jej tyle przyjemnoci co i jemu.
Elena tulia si do niego. Ich umysy ju poczyy si w jedno, Dwa zby Stefano
wyduyy si i wyostrzyy. Gdy dotkn nimi dolnej wargi Eleny, bl pomieszany z rozkosz
niemal odebra mu oddech.
Wtedy Elena zrobia co, czego nie robia wczeniej, Delikatnie i ostronie chwycia
wargami kie Stefano.
wiat zawirowa.
Tylko dziki mioci do niej i dziki poczeniu ich umysw, nie ugryz jej. W jego
yach wrzaa krew.
Ale kocha j i byli jednoci. Jego ky nigdy nie byy tak dugie i ostre. Chocia si
nie poruszy, rozci warg Eleny. Krew spywaa kropla po kropli do jego garda. Krew
Eleny, ktra zmienia si, odkd wrcia ze wiata duchw. Kiedy bya wspaniaa, tryskaa
energi.
Teraz... teraz to bya klasa sama w sobie. Nie do opisania. Nigdy nie dowiadczy
niczego takiego jak krew ducha, ktry powrci. Bya nasycona, moc.
Wampirom picie krwi sprawiao nieopisan rozkosz. Czowiek takiej rozkoszy nie
dowiadcza.
Serce Stefano bio tak mocno, e niemal wyskoczyo z piersi.
Elena delikatnie ugryza jego kie.
Czu jej satysfakcj, kiedy bl zmienia si w rozkosz, poniewa bya z nim zwizana i
poniewa naleaa do tych ludzkich istot, ktrym sprawia przyjemno karmienie wampira
wasn krwi. Naleaa do elity.
Przeszed go dreszcz. Krew Eleny sprawiaa, e wiat wirowa..
Elena oblizaa warg. Odchylia gow, nadstawiajc mu szyj.

To byo ju za duo, nawet dla niego. Nie mg si oprze. Zna siatk jej y tak
dobrze jak rysy jej twarzy. A jednak...
W porzdku. Wszystko jest dobrze... Elena przekonywaa go telepatycznie.
Zatopi dwa obolae ky w cienk y Eleny. Byty tak ostre, e nie poczua blu. Jej
krew wypenia jego usta. Rado dawania wprawia Elen w ekstaz.
Istniao ryzyko, e Sterano wypije za duo krwi albo nie odda jej do wasnej, by
utrzyma j przy yciu. On potrzebowa jednak tylko odrobin, Obawy znikny, doznali
nieziemskiej rozkoszy.
Matt szuka kluczykw, kiedy usadowili si na przednim siedzeniu jego gruchota.
Troch wstydzi si parkowa obok porsche Stefano. Tapicerka na tylnym siedzeniu bya
podarta, miaa zwyczaj przykleja si do plecw i poladkw kadego, kto tam usiad. Na
szczcie filigranowa Bonnie zmiecia si z przodu, pomidzy Mattem i Meredith. Matt
zerkn na ni, bo wiedzia, e niechtnie zapina pasy. Wska droga przez Stary Las, pena
ostrych zakrtw, bya niebezpieczna, nawet jeli akurat nie byo na niej innych samochodw,
ktre trzeba by wymin.
Do

umierania,

pomyla

Matt,

ruszajc

parkingu.

Do

cudownych

zmartwychwsta. Widzia ju tyle cudw, e wystarczy mu do koca ycia. Tak jak Bonnie
chcia, eby wszystko wrcio do normalnoci, eby mg y jak zwyky czowiek.
Bez Eleny, drwico szepn jaki gos w jego gowie. Poddajesz si bez walki?
Nie mgbym pokona Stefano w adnej walce, nawet gdyby mia obie rce zwizane
za plecami i worek na gowie. Zapomnij. To skoczone, chocia mnie pocaowaa. Teraz to
tylko przyjacika.
Ale wci czu na swoich wargach gorce usta Eleny, ktra nie wiedziaa jeszcze, e
przyjaciele si nie cauj. Czu te jej ciepe i smuke ciao.
Cholera, wrcia jako kobieta doskonaa, przynajmniej z wygldu, pomyla.
- Kiedy mylaam, e wszystko ju bdzie w porzdku. - Bonnie przerwaa smtne
rozmylania Mata. - Kiedy mylaam, e wszystko si uda.
- To chyba niemoliwe - tumaczya jej Meredith. - Cigle j tracimy. Ale nie moemy
by samolubni.
- Ja mog - odparowaa Bonnie.
Ja te, wyszepta gos w gowie Matta. Stary, dobry Matt; Matt nie bdzie mia nic
przeciwko; dobry kumpel Matt. No c, tym razem stary dobry Matt ma co przeciwko. Ale
ona wybraa innego faceta, wic co mog zrobi? Porwa j? Zamkn? Uy siy?
Ta mysi podziaaj jak kube zimnej wody. Matt otrzsn si i skupi na drodze.

- Miaymy razem i do college'u - cigna Bonnie. - A potem wrci do Fell's


Church. Do domu. Wszystko miaymy zaplanowane prawie od przedszkola, a teraz Elena
znw jest czowiekiem i mylaam, e to znaczy, e wszystko bdzie znowu tak, jak powinno
by. Ale nigdy, nigdy ju tak nie bdzie, prawda? - Ostatnie sowa wyszeptaa, prawie
paczc. - Prawda? - powtrzya, ale to waciwie nie byo pytanie.
Matt i Meredith spojrzeli na siebie. Wspczuli Bonnie, ale nie potrafili jej pocieszy.
Bonnie, to tylko egzaltowana Bonnie, pomyla Matt, ale on take nie mg pogodzi
si z tym, e cho Elena wrcia do wiata ywych, nic nie jest tak jak dawniej.
- Wszyscy na to liczylimy, kiedy Elena wrcia - tumaczy Bonnie. Kiedy
taczylimy w lesie z radoci, doda w mylach, - Spodziewalimy si, e ona i Stefano bd
mogli y spokojnie gdzie niedaleko i e bdziemy si z Elen przyjani tak jak wczeniej,
zanim Stefano...
Meredith pokrcia gow.
- Nie Stefano - powiedziaa z naciskiem.
Matt zrozumia, o co Meredith chodzi. Stefano przyby do Fell's Church, eby pomc
ludziom, a nie, eby zabra pewn dziewczyn od jej bliskich.
- Oczywicie. Chciaem powiedzie, e Elena i Stefano mogliby pewnie znale
sposb, eby y tutaj spokojnie. To wszystko wina Damona. To on przyby, eby zabra j
wbrew jej woli.
- A teraz Elena i Stefano musz odej. A kiedy odejd, ju nigdy nie wrc dokoczya za niego Bonnie. - Dlaczego? Dlaczego Damon to rozpta?
- Z nudw. Stefano powiedzia mi kiedy, e Damon wywouje zamieszanie, eby
zabi nud. Chocia myl, e tym razem kierowaa nim nienawi do Stefano ~ powiedziaa
Meredith. - Ale chciaabym, eby wreszcie zostawi nas w spokoju.
- Co za rnica? - Bonnie teraz ju pakaa. - Wic to wina Damona. Nic mnie to nie
obchodzi. Nie rozumiem tylko, dlaczego wszystko musiao si zmieni!
- Nie moesz wej dwa razy tej samej rzeki. Albo nawet raz, jeeli jeste wampirem o
wielkiej mocny - stwierdzia kwano Meredith. Nikt si nie rozemia. Potem dodaa agodnie.
- Pytasz niewaciw osob. Moe Elena umiaaby ci wytumaczy, dlaczego wszystko musi
si zmienia, jeeli pamita, co si z ni dziao - tam.
- Nie chodzio mi o to, e musi si zmienia...
- Ale musi. Nie rozumiesz? Nie ma w tym nic nadprzyrodzonego. To ycie. Kady
musi dorosn...
- Wiem! Matt dosta stypendium sportowe, a ty jedziesz do college'u, a potem si

pobierzecie! I bdziecie mieli dzieci! - Bonnie udao si sprawi, e zabrzmiao to jak co bardzo nieprzyzwoitego. - Ja utkn w szkole do koca ycia. A wy oboje doroniecie i
zapomnicie o Elenie i Stefano... i o mnie - dokoczya bardzo cicho.
- Ej. - Matt zawsze stawa po stronie skrzywdzonych i przegranych. Teraz, mimo
wspomnienia Eleny (zastanawia si, czy kiedykolwiek zapomni o jej pocaunku), al mu byo
Bonnie. - O czym ty mwisz? Po college'u wrc do Fell's Church. Pewnie tu umr. I bd o
tobie pamita. Oczywicie, jeeli ty nie bdziesz miaa nic przeciwko.
Bonnie zadraa. Matt bez zastanowienia przytuli j.
- Nie jest mi zimno - wyjania, ale nie prbowaa strci jego rki. - Jest ciepa noc.
Ja.. .ja po prostu nie lubi, jak kto mwi o umieraniu... Uwaaj!
- Matt, uwaaj!
- Ooooo... - Mart wcisn hamulec, przeklinajc gono. Obiema rkami prbowa
utrzyma kierownic. Jego samochd mia kilkanacie at, nie by! wyposaony w poduszki
powietrzne. W gruncie rzeczy jechali kup zomu.
- Trzymajcie si! - krzykn Matt, kiedy samochd z piskiem opon zacz obraca si
w miejscu. Uderzy w drzewo, tylne koa byy w rowie.
Matt powoli wypuci powietrze i zdj rce z kierownicy Obrci si w stron
dziewczyn t si przerazi.
Bonnie leaa z gow na. kolanach Meredith, trzymajc si jej kurczowo. Meredith
siedziaa wyprostowana, z nienaturalnie odchylon gow.
Ga drzewa wybia szyb i cudem nie przebia Meredith jak wcznia.
Gdyby pas Bonnie nie pozwoli jej si obrci; gdyby si nie schylia; gdyby Meredith
nie odrzucia gowy do tyu...
Mart zorientowa si, e patrzy prosto na rozupany, ostry koniec gazi. Gdyby pas
nie przytrzyma go na miejscu, gdyby pochyli si na bok.
Sysza swj ciki oddech. Samochd wypeni si zapachem igie. Czu nawet
aromat ywicy, ktra kapaa z drzewa.
Meredith bardzo powoli prbowaa odsun ga, ktra wycelowana bya w jej szyj
jak strzaa. Nie moga. Matt usiowa jej pomc, Ale ga nawet nie drgna.
- Musz si wydosta - jkna Bonnie - zanim to mnie zapie. To chce mnie zapa.
Matt spojrza na ni w zdumieniu. Otar policzek o koniec gazi.
- To nie chce ci zapa. - Ale gdy chcia odpi pas, poczu mdoci. Dlaczego
Donnie te ma wraenie, e to nie ga, tylko co ywego, co moe jej zrobi krzywd?
- Wiesz, e chce - wyszeptaa Bonnie. Trzsa si, Szamotaa si, usiujc odpi pas.

- Matt, musimy jako wydosta si z samochodu - powiedziaa Meredith. Wci


siedziaa w tej samej pozycji, z gow odchylon do tyu. Ale oddychaa z trudem. - To co
chce mnie udusi.
- To niemoliwe... - Ale on te to widzia. Gazki wyrastajce z grubego konara,
ktry przebi szyb, poruszyy si nieznacznie, ale wyranie byo wida, e wyginaj si w
stron szyi Meredith.
- Masz takie wraenie, bo siedzisz w bardzo niewygodnej pozycji - prbowa uspokoi
Meredith, ale sam nie wierzy! w to, co mwi. - W schowku jest tatarka.
- Schowek jest zablokowany. Bonnie, dasz rad sign do mojego pasa?
- Sprbuje. - Bonnie przesuna si do przodu, nie podnoszc gowy.
Z perspektywy Matta wygldao co, jakby gazie zaciskay si wok niej i wcigay
j do rodka.
- Mamy tu cholern choink. - Opar czoo o szyb. Co dotkno jego karku. Drgn
nerwowo.
- Cholera, Meredith...
- Matt...
Matt by na siebie wcieky, e tak si przestraszy. Ale mia wraenie, e co go
drapie.
- Meredith? - Przyjrza si swojemu odbiciu w szybie. Meredith nie dotykaa go.
- Matt... nie ruszaj si... w lewo. Tam jest duga ostra drzazga. - Meredith zachowujca
zimn krew nawet w niezwykych sytuacjach, tym razem wpadaa w panik. Oddychaa
pytko i szybko.
- Meredith! - zawoaa Bonnie, zanim Matt zdy odpowiedzie. Jej gos by
przytumiony.
- W porzdku. Musz to tylko... odsun, Nie martw si, nie zostawi ci.
Matt poczu dotyk, wielu igie na karku.
- Bonnie, przestani Wcigasz drzewo do rodka! Wcigasz je na mnie i Meredith!
- Matt, zamknij si!
Matt si zamkn. Serce walio mu jak oszalae. Mia wraenie, e konar si rozrasta,
zajmujc coraz wicej miejsca w samochodzie.
- Mam! - powiedziaa Bonnie i usyszeli szczek odpinanego pasa. Potem drcym
gosem dodaa. - Meredith, igy wbijaj mi si w plecy.
- W porzdku, Bonnie. - Meredith mwia z wysikiem; - Matt, musisz otworzy
drzwi.

- To nie tylko igy. To mae gazki. Co jak drut kolczasty. Ja... utknam... - cigna
coraz bardziej przeraona Bonnie.
- Matt, otwrz drzwi!
- Nie mog. Cisza.
- Matt?
Matt walczy z gazi, obiema domi prbujc j odepchn, zapierajc si nogami.
Pcha z caych si.
- Matt! - Meredith niemal krzyczaa. - To zaraz podetnie mi gardo!
- Nic mog otworzy drzwi! Z tej strony te jest drzewo!
- Tam nie moe by drzewa, to droga!
- Jak moe tam rosn drzewo?
Znw cisza. Matt czu, jak igry i drzazgi wbijaj si w jego kark Jeeli szybko si nie
porusza nigdy nie otworzy tych drzwi.

ROZDZIA 10

Elena bya szczliwa. Teraz jej kolej. Stefano zaci si ostrym drewnianym noem
do papieru. Ib by najskuteczniejszy sposb zranienia wampira. Elena nie lubia na to patrze,
wic zamkna oczy i otworzya je dopiero, gdy na szyi Stefano pojawia si krew.
- Nie powinna wypi duo - wyszepta Stefano. - Czy nie ciskam ci zbyt mocno?
On te si denerwowa. Tym razem to ona pocaowaa jego.
Wiedziaa, jak dziwne mu si to wydawao i e jej pocaunkw chcia bardziej ni
tego, eby wypia jego krew. miejc si, odepchna go lekko, uniosa si nad podog i
jeszcze raz musna wargami jego szyj. Bya pewna,, e pomyli, e wci si z nim droczy.
Ale ona przywara do jego szyi jak pijawka i zaczta ssa tak apczywie, a zmusia go do
pomylenia prosz. Nie przestaa ssa, dopki nie powiedzia tego gono.
Mattowi i Meredith ten sam pomys przyszed do gowy w tej samej chwili. Ona bya
szybsza, ale zawoali niemal rwnoczenie.
- Co za idiota ze mnie! Matt, gdzie jest dwignia fotela?
- Bonnie, musisz znale dwigni i pocign j do gry. Wtedy Meredith bdzie
moga odchyli fotel!
Gos Bonnie rwa si, jakby miaa czkawk.
- Moje rce... one wbijaj si w moje rce...
- Bonnie - powiedziaa Meredith ostro, - Wiem, e potrafisz to zrobi. Matt, czy
dwignia jest dokadnie pod siedzeniem?
- Tak, z brzegu. Na pierwszej, nic, na drugiej. - Brako mu tchu, by wytumaczy
dokadniej. Gdy na sekund puszcza ga, ta mocniej naciskaa na jego kark.
Nie ma wyboru, pomyla. Odetchn gboko i zacz mocowa si z gazi. Syszc
krzyk Meredith, obrci si. Ostre drzazgi raniy mu szyj, ucho i skro. Przerazi si, widzc,
e kolejne gazie wdary si do samochodu i coraz cianiej osaczaj troje ludzi.
Wszdzie byo peno igie.
Nic dziwnego, e Meredith traci nerwy, pomyla. Dziewczyna bya niemal
przysypana gazkami. Jedn rk walczya z czym, co naciskao na jej gardo. Ale
zauwaya, e si obrci.
- Matt... twj fotel! Szybko! Bonnie, wiem, e ci si uda.
Matt schyli si i przez stert igie dokopa si do dwigni regulujcej oparcie, nie
mg jej jednak poruszy. Owijay j cienkie, ale bardzo mocne witki. Chwyci je i szarpn

gwatownie.
Oparcie jego siedzenia odchylio si do tylu. Zanurkowa pod wielk gazi - jeeli
wci zasugiwaa na to miano, bo w samochodzie byo ju kilka grubych konarw. Gdy prbowa pomc Meredith, jej fotel nagle te si odchyli prawie do poziomu.
Dziewczyna zyskaa troch przestrzeni. Przez chwil leaa, apczywie ykajc
powietrze. Potem przeczogaa si na tylne siedzenie, cignc za sob. Bonnie, w ktrej ciele
tkwio mnstwo igie.
- Matt. Niech ci Bg bogosawi... za to.., e masz taki atwy w obsudze samochd wydusia Meredith ochrypnitym gosem. Kopniakiem podniosa oparcie fotela do pionu.
Matt zrobi to samo.
- Bonnie - wyszepta.
Bonnie si nie ruszaa. Mnstwo cienkich witek owijao si wok niej, wpltao we
wosy, Po gaziach zostay rany.
- Boe, to wyglda tak, jakby drzewo prbowao zapuci w niej korzenie - stwierdzi
zszokowany Matt na widok obrae dziewczyny.
- Bonnie ? - Meredith wypltywaa gazie z jej wosw. - Bonnie? Spjrz na mnie.
Bonnie znw przeszy dreszcze, ale przy pomocy Meredith uniosa gow,
- Nie sdziam, e mi si uda.
- Ocalia mi ycie.
- Taksie baam... Bonnie si rozpakaa.
Lampka w samochodzie mrugna i zgasa. Matt dostrzeg jeszcze wyraz oczu
Meredith. Poczu si jeszcze gorzej, jeli to byo moliwe. Rozejrza si.
Samochd by szczelnie oblepiony igami i gaziami.
Mimo to i on, i Meredith bez sowa signli do klamek. Oboje drzwi udao si uchyli
na centymetr, ale natychmiast zatrzasny si z powrotem.
Spojrzeli po sobie. Meredith zaja si rozpltywaniem wosw Bonnie. Wycigaa z
nich igy i gazki.
- Czy to boli?
- Nie. Troch,..
- Trzsiesz si.
- Jest zimno.
Teraz byo zimno. Matt sysza - przez to, co jeszcze chwil temu byo otwartym
oknem, ale teraz zostao szczelnie wypenione gaziami - wycie wiatru. Sysza te
skrzypienie drzew, zaskakujco gono i dochodzce z jakiej absurdalnej wysokoci.

Wyranie zbierao si na burz.


- Co to, do cholery, byo? - wybuchn. - To, co prbowaem omin na drodze?
- Nie wiem. Miaam wanie zamkn okno - powiedziaa Meredith. Tylko mi co
migno.
- Pojawio si nagle na rodku drogi. - Wilk?
- To byo czerwone - wtrcia Bonnie. - Wilki nie s czerwone.
- Czerwone? - Meredith pokrcia gow. - To byo duo za due na. lisa.
- Chyba rzeczywicie byo czerwone - zgodzi si Matt.
- Wilki nie s czerwone..: a wilkoaki? Czy Tyler Smallwood ma jakich rudych
krewnych?
- To nie by wilk - powiedziaa Bonnie. - To byo... ty do przodu.
- Ty do przodu?
- Miao gow z niewaciwej strony. A moe miao gowy z obu stron.
- Bonnie, naprawd mnie przeraasz.
Matt nie przyznaby si, ale te by przeraony. Wydawao mu si, e to, co zdy
zauway, miao dokadnie ksztat opisywany przez Bonnie.
- Moe po prostu widzielimy to co pod dziwnym ktem - zasugerowa jednak.
- To mogo by jakie zwierz wyposzone z lasu przez... - w tej samej chwili zacza
Meredith.
- Przez co?
Meredith spojrzaa w gr. Matt pody za jej spojrzeniem. Powoli, trzeszczc, dach
si wygina. Jakby opierao si o niego co bardzo cikiego.
Matt zakl pod nosem.
- Pki siedziaem z przodu, dlaczego po prostu nie wcisnem gazu...? - Popatrzy
przed siebie, prbujc dojrze midzy gaziami stacyjk. - Czy kluczyki jeszcze tam s?
- Matt, samochd wyldowa tylnymi koami w rowie. A poza tym, gdyby to mogo
nam pomc, powiedziaabym ci, eby to zrobi.
- Ga odciaby ci gow!
- Tak - odpowiedziaa krtko Meredith.
- Zabiaby cl!
- Jeeli wy dwoje bycie si dziki temu uratowali, kazaabym ci to zrobi. Ale ty
patrzye w bok i nie moge si obrci. Ja patrzyam na wprost. One tam ju byy. Drzewa.
Z kadej strony.
- To.,. nie jest... moliwe! - Matt uderza pici w oparcie przed nim, podkrelajc w

ten sposb kade sowo, .


- Czy to jest moliwe?
Dach znowu zatrzeszcza i wygi si jeszcze bardziej.
- Przestacie si kci! - zawoaa Bonnie, ale gos jej si zaama.
Usyszeli huk, jakby wystrza z pistoletu, i samochd przechyli si do tyu i na lewo.
- Co to byo? Cisza.
- Opona pka - powiedzia w kocu Matt. Nie ufa swojemu wasnemu gosowi.
Spojrza na Meredith.
- Meredith, gazie wypeniaj przednie siedzenia. Ledwie widz wiato ksiyca.
Robi si ciemno.
- Wiem.
- Co teraz zrobimy?
Matt widzia niezwyke napicie i frustracj na twarzy Meredith. Wydawao si, e
cokolwiek odpowie, wycedzi to przez zacinite zby. Ale zamiast tego odpowiedziaa cicho i
agodnie.
- Nie wiem.
Stefano wci dra - Elena zwina si w kbek jak kot na ku. Umiechna si do
niego, a jej umiech by peen mioci. Zapragn chwyci j w ramiona, caowa i pi jej
krew.
Doprowadzia go do szalestwa. Wiedzia a za dobrze - z wasnego dowiadczenia - z
jakim niebezpieczestwem igraj. Jeszcze troch i Elena bdzie pierwszym duchem
wampirem, tak jak bya pierwszym wampirem duchem, jakiego spotka;
Ale spjrzcie na ni! Patrzy na ni z czuoci, jego serce bio coraz mocniej. Wosy
Eleny, ywe zoto, opaday jak jedwab na ko. Jej ciao w wietle jedynej maej lampki
wydawao si rwnie obwiedzione zotem. Jakby zota aura spowijaa j ca, jakby si w tej
aurze unosia, poruszaa, spaa w niej. To byo przeraajce. Dla wampira to byo jakby mia
soce we wasnym ku.
Powstrzyma ziewnicie. Elena sprawiaa, e ogarniaa go senno. Jej krew dawaa
mu niesychan moc, ale te odpraa i bogo usypiaa. Poczu si rozkosznie senny. Unie
teraz w jej ramionach.
Matt, Bonnie i Meredith ju prawie nic nie widzieli. Drzewa zasaniay niemal
cakowicie wiato ksiyca. Woali o pomoc. Nic to nic dao, a poza tym, jak zauwaya
Meredith, powinni zuywa jak najmniej tlenu, wic siedzieli w milczeniu.
Nie wiedzieli, co robi. Meredith signa do kieszeni dinsw i wycigna pk

kluczy z miniaturowa, latarka. Wczya ja. wiato dodao im otuchy. Taka maa rzecz, a tyle
znaczy, pomyla Matt.
Czuli nacisk na przednie siedzenia.
- Bonnie, nikt nie usyszy naszych krzykw - powiedziaa Meredith. - Gdyby byo
inaczej, kto usyszaby pkajc opon i pomyla, e to strza i zawiadomi policj.
Bonnie pokrcia gow, jakby nie chciaa tego sucha. Wci wycigaa igy wbite w
skr.
Ma racj, pomyla Matt. W promieniu kilku kilometrw nie ma nikogo.
- Tu jest co bardzo zego - wyszeptaa Bonnie, z trudem wypowiadajc kade sowo.
Matt zblad.
- Jak bardzo... zego?
- Jest tak ze, e... nigdy nie czuam niczego takiego. Nawet gdy zgina Elena, ani
przy Klausie, ani nigdy. Nigdy nie czuam niczego tak zego jak to. To jest takie ze... i takie
silne. Nie pomylaabym, e co moe by takie silne. To napiera na mnie i obawiam si...
- Bonnie - przerwaa jej Meredith. - Wiem, e oboje mylimy o jedynym moliwym
sposobie...
- Nic ma adnego sposobu!
- Wiem, e si boisz...
- Kogo mam wezwa? Mogabym to zrobi.,. gdybym miaa kogo wezwa. Mog
wpatrywa si w twoj ma latark i wyobraa sobie, e to pomie...
- Trans? - Matt spojrza ostro na Meredith. - Nie powinna tego wicej robi.
- Klaus nie yje. - Ale...
- Nikt mnie nie usyszy! - krzykna Bonnie i zacza znowu paka. - Elena i Stefano
s zbyt daleko, poza tym pewnie pi! A nikt inny nam nie pomoe!
Ale nie mieli wyboru. Gazie rozpychay si w samochodzie, zostawiajc im coraz
mniej miejsca i coraz mniej powietrza.
- Hm - chrzkn Matt. - Czy.. czy jestemy pewni?
- Nie - powiedziaa ponuro Meredith. Ale w jej gosie bya te nadzieja. - Pamitasz
dzisiejszy poranek? Myl, e on wci jest gdzie tutaj.
Matt poczu si gorzej. Meredith i Bonnie wyglday blado w wietle latarki.
- A zaraz zanim to si zaczo, mwilimy o tym, jak wiele...
- ...w zasadzie wszystko, co si stao i co zmienio Elen...
- ...jest jego win.
- W lesie.

- Przy opuszczonej szybie. Bonnie wci pakaa.


Matt i Meredith zawarli milczce porozumienie ponad jej gow.
- Bonnie - zacza Meredith delikatnie - bdziesz musiaa zrobi to, co powiedziaa.
Sprbuj wezwa Stefano albo obudzi Elen, albo... albo przeprosi Damona. Obawiam si,
e tylko Damon moe nam pomc. On nigdy nie chcia nas umierci, poza tym musi
wiedzie, e Elena nigdy mu nie wybaczy, jeeli pozwoli umrze jej przyjacioom.
Matt by sceptyczny.
- Moe i nie chce umierci nas wszystkich, ale moe te poczeka, a kto z nas
umrze i uratowa pozostaych, Nigdy mu nie uf...
- Nigdy mu nie yczye nic zego - przerwaa mu Meredith.
Matt spojrza na ni zaskoczony i zamilk. Czu si jak idiota.
- No wic, tu jest latarka - powiedziaa Meredith. Mimo dramatycznych okolicznoci
jej glos by spokojny, wrcz hipnotyczny. aosne mae wiateko byo tak cenne. To jedyne,
co rozwietlao absolutn ciemno,
Ale jeli drzewa bd nadal zabiera coraz wicej przestrzeni, zabraknie im tlenu i
zostan zmiadeni, pomyla Matt.
- Bonnie? - Meredith zapytaa tonem, jakim starsza siostra mwi do modszej, by j
uspokoi, gdy znajdzie si w niebezpieczestwie, agodnie, spokojnie. - Czy moesz udawa,
e to pomie wiecy... pomie wiecy... i sprbowa wej w trans?
- Jestem w transie. - Gos Bonnie brzmia jak echo odbite od drzew.
- Popro o pomoc - powiedziaa Meredith. Bonnie posuchaa.
- Prosz, pom nam. Damonie, jeeli mnie syszysz, przyjmij moje przeprosiny i
przyjd nam na ratunek. Potwornie nas przestraszye i jestem pewna, e zasuylimy na to,
ale pom, prosz, pom. To boli, Damonie. To boli tak bardzo, e a chce si krzycze. Ale
nie krzycz. Ca energi zachowuj na skontaktowanie si z tob. Prosz, prosz, prosz,
pom...
Powtarzaa to przez pi, dziesi, dwadziecia minut, podczas gdy gazie wci si
rozpychay, odurzajc ich sodkim zapachem ywicy. Matt nie przypuszcza, e Bonnie moe
by w transie tak dugo.
Potem latarka zgasa. Nie sycha byo ju nic poza szumem sosen.
Trzeba to byo widzie,
Damon znw wisia wysoko nad ziemi, jeszcze wyej, ni kiedy zaglda do
Caroline. Wci nie mia pojcia, jak si nazywaj te drzewa, ale nie przeszkadzao mu to. Ta
ga bya jak loa, z ktrej oglda dramat rozgrywajcy si na dole. Zaczyna si jednak

troch nudzi, bo nic nowego si nie dziao. Porzuci Damaris, kiedy zacza nudzi o
maestwie i porusza inne tematy, ktrych wola unikn. Jej ma, na przykad. Nuuuda,
Odszed, nie sprawdzajc nawet, czy j przemieni, ale tak mu si wydawao. Go to bdzie za
niespodzianka, kiedy mulek wrci do domu! Umiechn si na myl o tym.
Dramat na dole osiga punkt kulminacyjny.
Patrzy i podziwia. Polowanie. Nie mia pojcia, czym byy te mae stwory
posugujce si drzewami, ale przeksztaciy polowanie w sztuk, jak wilki albo lwy.
Poczyy siy, eby schwyta zdobycz zbyt du albo zbyt mocno opancerzon, by poradzi
sobie z ni w pojedynk. W tym przypadku - samochd.
Sztuka wsppracy. Nieszczsne wampiry s takimi samotnikami, pomyla.
Gdybymy wsppracowali, wiat byby nasz.
Zamruga sennie, po czym umiechn si rozmarzony. Oczywicie, gdybymy mogli
to zrobi - na przykad opanowa jakie miasto i podzieli si mieszkacami - szybko
rzucilibymy si sobie do garde. Dosownie. W ruch poszyby ky, gwodzie i moc, a nie
zostaoby nic poza strzpami cia na chodnikach spywajcych krwi.
Pikny widok, pomyla i zamkn oczy, eby lepiej go sobie wyobrazi. Dziea
sztuki. Szkaratne kaue krwi, w magiczny sposb wci do pynnej, eby spywa po
biaych marmurowych schodach w... na przykad, w Kallimarmaron w Atenach. Cae miasto
ciche, oczyszczone z haaliwych, chaotycznych, obudnych ludzi - Pozostaliby tylko niezbdni wampirom nieszcznicy: kilka arterii dostarczajcych sodkiej czerwonej cieczy.
Wampirza wersja ziemi miodem i mlekiem pyncej.
Otworzy oczy zirytowany. Na dole zrobio si gono. Ludzie krzyczeli. Dlaczego?
Po co? Krlik zawsze piszczy, gdy zamykaj si na nim szczki lisa, ale czy kiedy inny
krlik ruszy mu na ratunek?
Prosz, ludzie s rwnie gupi jak krliki, pomyla, ale humor mia zepsuty. Prbowa
nie myle o sytuacji na dole, ale nie tylko ten haas mu przeszkadza. Mid i mleko to by ...
bd. To skojarzenie zaprowadzio go w niewaciwym kierunku. Skra Eleny bya jak mleko,
tej nocy tydzie temu, biaa i ciepa, nawet w wietle ksiyca. Jej jasne wosy w cieniu
wyglday jak rozlany mid. Elena nie byaby zadowolon, gdyby dowiedziaa si o wyniku
dzisiejszego polowania stworw z lasu. Pakaaby zami, ktre wygldaj jak mae krysztaki i
pachn sol.
Nagle Damon zamar. Wysa niewielk fal mocy jak radaru.
Ale niczego nie znalaz poza drzewami. Cokolwiek tu byo, byo niewidzialne.
W porzdku, pomyla, sprbujmy tego: koncentrujc si na krwi, ktrej tak wiele

wypi przez ostatnie dni, skierowa we wszystkich kierunkach uderzenie mocy potne jak
wybuch Wezuwiusza.
To wrcio. Niewiarygodne, ale pasoyt znw prbowa dosta si do jego umysu.
Nie mia adnych wtpliwoci.
Prbowa go upi, podczas gdy jego towarzysze zajm si ofiarami w samochodzie.
Damon rozwcieczony potar kark. To co podszeptywao, mu marzenia, brao jego wasne
mroczne myli i oddawao je jeszcze mroczniejszymi, aby skoni go do ruszenia znw w
miasto i zabijania dla przyjemnoci.
Damon wpad w furi. Wsta, rozprostowa nogi i ramiona i zacz szuka pasoyta za
pomoc fal mocy wysyanych jedna po drugiej. On musia gdzie tu by; drzewa wci
osaczay samochd. Ale Damon niczego nie znalaz, chocia zastosowa najskuteczniejsz
metod przeszukiwania, jak znal: tysic uderze na. sekund wysyanych na olep w kad
stron. Powinien by natychmiast znale zwoki. Ale nie znalaz.
To rozwcieczyo go jeszcze bardziej, ale tez troch podekscytowao. Chcia walczy.
Chcia zabi co, co warto byo zabi. A teraz, gdy spotka godnego przeciwnika, nie mg go
zabi, bo nie mg go znale. Wysia gron wiadomo: Ju raz ci ostrzegaem. Teraz ci
wyzywam. Poka si - albo trzymaj si ode mnie z daleka!
Gromadzi moc, spitrza j, mylc o wszystkich miertelnikach, dziki ktrym j
zebra. Przytrzymywa j, ksztatowa, przygotowywa do zadania, ktre miaa speni.
Wykorzysta wszystkie umiejtnoci, jakie naby w kilkusetletniej karierze myliwego. W
kocu poczu, jakby trzyma w doniach bomb atomow. I wtedy j wypuci. Fala eksplozji
oddalaa si od niego niemal z prdkoci wiata.
Teraz na pewno powinien poczu mier czego bardzo potnego i sprytnego czego, czemu udao si przetrwa poprzednie ataki.
Wyty zmysy, czekajc, a usyszy albo poczuje, e co zostao pokonane - e
spada zakrwawione z gazi, z powietrza, skdkolwiek. Co powinno spa i uderzy b ziemi
albo wbi si w ni wielkimi pazurami - jaka istota na p sparaliowana i zupenie
zgubiona, wypalona od rodka, Ale chocia sysza wycie wiatru i widzia, jak zbieraj si nad
nim czarne chmury, wci nie mg wyczu adnej istoty znajdujcej si wystarczajco
blisko, by wedrze si do jego umysu.
Jak silne jest to co? Skd pochodzi?
Jaka myl zabysa w jego gowie. Okrg. Okrg z punktem w rodku. Okrg
oznacza zasig uderzenia mocy, ab punkt w rodku byt jedynym, do ktrego uderzenie nie
dotaro . Wewntrz niego...

Nage poczu uderzenie w gow. Oszoomiony prbowa zebra myli. Myla o


uderzeniu mocy, tak? I e spodziewa si, e co umrze i spadnie z duej wysokoci.
Do diaba, nie mg dostrzec w lesie nawet zwykych zwierzt wikszych od lisa.
Chocia uy mocy tak, by zadziaaa tylko na istoty mroku podobne do niego, zwierzta tak
si przestraszyy, e w popochu ucieky. Spojrza w d. Hm, Zostay tylko drzewa wok
samochodu. Ale one nie poloway na niego. Poza tym to byy szpony niewidzialnego zabjcy.
Nie miay zmysw.
Czy mg si pomyli? Czciowo jego gniew kierowa si przeciw niemu samemu poniewa by tak syty i pewny siebie, e zapomnia o ostronoci.
Syty... hej, moe si upiem, pomyla i znw mimowolnie si umiechn. Upiem si
i mam paranoj. Pijacka furia.
Opar si o drzewo. Wiatr wy coraz goniej i by coraz zimniejszy. Niebo wypenio
si pdzcymi czarnymi chmurami, ktre zasoniy wszelkie wiato ksiyca i gwiazd.
Uwielbia tak pogod.
Wci byt podenerwowany, chocia nie widzia powodu. Cisz zakca tylko cichy
pacz w samochodzie. To musiaa by ta maa ruda ze smuk szyj. Ta, ktra narzekaa, e
ycie tak bardzo si zmienia.
Damon opar si nieco mocniej o drzewo. Mylami powdrowa w stron samochodu,
ze zwykej ciekawoci. Tb nie bya jego wina, e zapa ich, kiedy rozmawiali o nim. Ale to z
pewnoci zmniejszao ich szanse na ratunek.
Zamruga.
To dziwne, e zdarzy im si wypadek, niemal w tym samym miejscu, gdzie on prawie
rozbi swoje ferrari. Dziwne, e i om, i on prbowali min jakie zwierz. Szkoda, e go nie
zauway, ale gazie drzew byy zbyt gste.
Ruda znowu pakaa.
No co, teraz chcesz zmiany, maa wiedmo? Zdecyduj si. Musisz adnie poprosi.
A potem, oczywicie, ja zdecyduj, na jak zmian zasuya.

ROZDZIA 11

Bonnie nie moga przypomnie sobie adnej modlitwy, wic powtarzaa jak dziecko:
- Boe, zlituj si nad moj duszyczk...
Rozpaczliwie wzywaa pomocy, ale bez skutku. Bya ju bardzo senna. Bl ustpi,
czua si otpiaa. Tylko zimno przeszkadzao jej usn. Ale temu mona byo zaradzi.
Moga okry si kocem, grubym, puszystym kocem. I ju byoby jej ciepo. Wiedziaa to,
cho nie wiedziaa skd.
Nie poddaa si tylko dlatego, e mama by rozpaczaa. To kolejna rzecz, ktr
wiedziaa, nie wiedzc skd. Gdyby tylko moga przekaza mamie wiadomo, wyjani, e
walczya tak dugo, jak moga, ale wyczerpanie i zimno j pokonay. I e wiedziaa, e
umiera, ale to nie bolao, wic mama nie powinna paka. A nastpnym razem Bonnie bdzie
mdrzejsza... nastpnym razem...
Damon mia, oczywicie, dramatyczne wejcie. Gdy stan na masce samochodu, na
niebie pojawia si byskawica. Jednoczenie wysa fal mocy w stron drzew sterowanych
przez niewidzialnego zabjc. Uderzenie byo tak mocne, e poczu reakcj Stefano. A
drzewa..... wycofay si w mrok, odrywajc dach samochodu jak wieko konserwy. To bardzo
pomysowe, stwierdzi.
Potem zwrci uwag na Bonnie, t rud, ktra powinna teraz caowa jego stopy i
szepta: Dzikuj!.
Ale nie robia tego. Leaa nieruchomo, jakby zwizana przez gazie. Damon
zirytowany sign po jej do, ale co go porazio. Zanim poczu to na palcach, wyczu
dziwny zapach. Setki maych naku, a z kadego cieknie krew. Igy sosen musiay poku
dziewczyny, aby wyssa jej krew albo raczej eby wpompowa do jej y jak substancj.
Co znieczulajcego, eby nie ruszaa si podczas... czegokolwiek, co byo nastpnym etapem
konsumpcji ofiary. Sdzc po dotychczasowym zachowaniu tych istot, nie byo to nic
przyjemnego. Wstrzyknicie sokw trawiennych wydawao si najbardziej prawdopodobne.
A moe to byo co, co miao utrzyma j przy yciu, jak rodek zapobiegajcy
zamarzaniu, pomyla. Nieprzyjemnie zaskoczyo go, e bya lodowato zimna, gdy dotkn jej
nadgarstka. Spojrza na pozostaych dwoje ludzi, ciemnowos dziewczyn o niepokojco
chodnym wzroku i jasnowosego chopaka, ktry zawsze chcia si bi. By moe jednak
troch przedobrzy. Oboje wygldali naprawd le. Ale t rud zamierza uratowa. Taki mia
kaprys. Poniewa wzywaa pomocy tak aonie. Poniewa te istoty, malaki, chciay zmusi

go, by patrzy, jak umiera. Malak - to okrelenie istoty mroku: siostry lub brata mocy. Ale
Damon mia teraz wraenie, e samo to sowo jest czym zym, e wypowiadajc je, trzeba
szepta bd spluwa.
Nie mia zamiaru pozwoli im wygra. Podnis Bonnie, jakby bya pirkiem i
przerzuci j sobie przez rami. Potem odlecia. Lot bez zmiany postaci by wyzwaniem, ale
Damon lubi wyzwania.
Postanowi zabra j do najbliszego miejsca, gdzie bya gorca woda, czyli do
pensjonatu pani Flowers. Nie musi niepokoi Stefano. Wiedzia, e s tam puste pokoje.
Stefano nie jest na tyle wcibski, by wszy po cudzych azienkach.
Jak si okazao, Stefano by nie tylko wcibski, ale te szybki. Niemal si zderzyli:
kiedy Damon z nieprzytomn Bonnie mija zakrt, z naprzeciwka nadjecha Stefano. Elena
fruna za samochodem jak weselne balony.
Rozmowa braci nie bya ani dowcipna, ani byskotliwa.
- Co ty robisz, do diaba? - zawoa Stefano.
- A co ty robisz? - Damon odpowiedzia pytaniem na pytanie, zanim zauway
niezwyk zmian w Stefano. I niezwyk moc Eleny. Zszokowany natychmiast zacz
analizowa sytuacj, zastanawiajc si, w jaki sposb Stefano sta si...
Na wrota piekielne. No nic, musi tak czy owak robi dobr min do zej gry.
- Wyczuem walk - powiedzia Stefano. - Odkd to jeste Piotrusiem Panem?
- Ciesz si, e to nie ty w niej uczestniczye. A ja mog lata, bo mam moc, chopcze.
To bya brawura. Chocia w jego czasach do modszego krewnego zwracano si per
ragazzo, czyli chopcze.
Ale czasy si zmieniy. Cz umysu Damona wci prbowaa zrozumie, co si
stao. Widzia i czu aur Stefano, chocia nie mg jej dotkn. Bya... niewyobraalna.
Gdyby nie sta tak blisko, gdyby sam tego nie dowiadczy, nie uwierzyby, e jeden wampir
moe mie tyle mocy.
Chodnie i logicznie oceni sytuacj. Stefano by obecnie znaczne potniejszy od
niego. Zrozumia te, e brat wyruszy w wielkim popiechu i nie mia do czasu albo do
rozsdku, by ukry t aur.
- No, prosz, prosz - rzuci w kocu z sarkazmem. - Czy to zorza polarna? A moe
aureola? Zostae kanonizowany? Czy rozmawiam ju ze witym Stefanem?
Telepatyczna odpowied Stefano nie nadaje si do druku.
- Gdzie s Meredith i Matt? - spyta.
- Czy te - cign Damon, jakby Stefano nie powiedzia ani sowa - moe naley ci

pogratulowa, e wreszcie opanowae sztuk iluzji i oszustwa?


- I co robisz z Bonnie? - domaga si odpowiedzi Stefano, ignorujc Damona tak jak
on ignorowa jego.
- Ale chyba wci masz problemy z rozumieniem sw duszych ni monosylaby.
Wyjani to najprociej, jak si da. To ty wszcze walk.
- Ja wszczem walk - powtrzy Stefano. Zrozumia, e Damon nie zamierza
odpowiedzie na adne pytanie, dopki nie usyszy prawdy. - Dzikuj Bogu, e ty bye zbyt
pijany albo zbyt szalony, eby dostrzec, co si dzieje wok ciebie. Nie chciaem, eby ty
albo ktokolwiek inny dowiedzia si, jak moc daje krew Eleny. Dziki temu odjechae,
nawet si na ni nie ogldajc. I nie podejrzewajc, e w kadej chwili mogem ci zdepta
jak robaka.
- Nie przyszo mi do gowy, e pie jej krew. - Damon przypomnia sobie szczegy
ich bjki. To prawda, nie podejrzewa nawet, e Stefano tylko udawa i e mgby w kadej
chwili go pokona i zrobi z nim, co by tylko chcia.
- A to twoja czarodziejka - skin w stron Eleny, ktra wci unosia si za
samochodem, przywizana, tak, przywizana sznurkiem od prania do zderzaka. - Tylko nieco
niej od aniow zasiada w glorii i chwale - rzuci, nie mogc odwrci od niej wzroku. Elena
w oczach istoty obdarzonej moc janiaa blaskiem tak mocnym, e niemal olepiaa. - Ona
chyba te zapomniaa, co to znaczy zachowywa si dyskretnie. wieci jak gwiazda pierwszej
jasnoci.
- Ona nie umie kama, Damonie. - Byo jasne, e gniew Stefano ronie. - Powiedz mi
teraz, co si stao i co zrobie Bonnie.
Ch, by odpowiedzie: Nic. A co, mylisz, e powinienem co zrobi?, bya niemal
nie do opanowania. Niemal. Ale Damon mia teraz do czynienia z innym Stefano ni
kiedykolwiek wczeniej. To ju nie jest modszy braciszek, ktrego z luboci wdeptuje si w
ziemie, podpowiada mu gos rozsdku. Posucha.
- Dwoje pozostaych ludzi - powiedzia z obrzydzeniem przecigajc ostatnie sowo jest w samochodzie. A Bonnie - nagle przybra ton dentelmena - zamierzaem odnie do
ciebie.
Stefano dotkn doni Bonnie. Krople krwi wypywajce z naku rozmazay si w
jedn wielk plam. Przestraszony unis do do oczu. Damon o mao nie zacz si lini,
co byoby bardzo nieeleganckim zachowaniem.
Zamiast tego skupi si na dziwnym zjawisku.
Ksiyc w peni wieci wysoko. A na jego tle Elena, ubrana w starowieck koszul

nocn zapinan wysoko pod szyj. I prawdopodobnie nic wicej. Widzia w niej raczej pikn
dziewczyn, nie anioa.
Pochyli gow, aby lepiej dojrze zarys jej sylwetki. Tak, zdecydowanie w takim
owietleniu wygldaa najlepiej. Powinna zawsze prezentowa si na tle jasnego wiata.
Gdyby...
Cios.
Polecia do tyu. Uderzy o drzewo, starajc si osoni Bonnie - mogaby zama
krgosup. Oszoomiony opad na ziemi.
Stefano sta nad nim.
- Ty... - wykrztusi Damon. Prbowa zachowa godno, ale krew cieknca z
rozcitych warg mu to utrudniaa. - Niegrzeczny chopcze.
- Zmusia mnie. Dosownie. Pomylaem, e moe umrze, jeli nie wypij troch jej
krwi. Jej aura bya tak silna. A teraz powiedz mi, co si stao z Bonnie...
- Wic pie jej krew, pomimo swoich szlacheckich zasad...
Cios.
Kolejne drzewo pachniao ywic. Nigdy szczeglnie nie zaleao mi na bliskiej
znajomoci z drzewami, pomyla Damon, spluwajc krwi. Nawet jako kruk siada na nich
tylko, gdy byo to konieczne.
Stefano jakim sposobem zapa Bonnie, zanim upada na ziemi. By teraz a tak
szybki. Niesamowicie szybki. Elena bya nadnaturalnym zjawiskiem.
- Wic teraz moesz si przekona, co sprawia krew Eleny. - Stefano w dodatku
sysza jego myli. Damon nigdy nie unika walki, ale teraz niemal sysza, jak Elena szlocha
nad swoimi ludzkimi przyjacimi i poczu si bardzo zmczony. Bardzo stary i bardzo
zmczony.
Ale tak, rzeczywicie. Krew Eleny - ktra wci unosia si w powietrzu, to
rozprostowujc nogi o rce, to zwijajc si w kbek - bya jak paliwo rakietowe w
porwnaniu z wod z cukrem pync w yach innych dziewczyn.
Stefano chcia walczy. Nawet nie prbowa tego ukry. Miaem racj, pomyla
Damon. Dla wampira potrzeba walki jest silniejsza ni cokolwiek innego, nawet gd czy,
jeeli chodzi o Stefano - jak on to nazywa? - przyja.
Damon myla, jak ratowa skr. Nie mia wielu moliwoci, bo Stefano przygniata
go do ziemi. Myl. Jzyk.
Skonno do gry nie fair, ktrej Stefano jako nie potrafi zrozumie. Logika.
Instynktowna zdolno trafiania w spojenie przeciwnika...

Hm...
- Meredith i... - Cholera, jak ten chopak ma na imi? - jej eskorta ju nie yj, jak
sdz - powiedzia niewinnie. - Moemy tu zosta i bi si, jeeli tak chcesz to nazwa, biorc
pod uwag, e nawet ci nie dotknem. Ale moemy te prbowa ich ratowa. Zastanawiam
si, co ty na to.
Stefano unis si nad ziemi i odlecia do tyu. Gdy stan na wasnych nogach,
spojrza po sobie w zdumieniu. Wyranie nie wiedzia, co si z nim stao.
Damon natychmiast wykorzysta okazj, by powiedzie, co mia do powiedzenia.
- To nie je ich skrzywdziem. Spjrz na Bonnie - cae szczcie, zna jej imi - aden
wampir nie zrobiby czego takiego. Sdz - dorzuci, by zrobi wiksze wraenie - e
zaatakoway ich malaki za pomoc drzew.
- Malaki? - Stefano szybkim spojrzeniem obrzuci zakrwawion Bonnie. - Musimy jak
najszybciej umieci ich w wannie z gorc wod. We Elen...
Och, cudownie. Oddabym wszystko, naprawd wszystko...
- ...i samochd. Zawie Bonnie do pensjonatu. Obud pani Flowers. Zrb, co tylko
moesz dla Bonnie. Ja zajm si Meredith i Mattem...
Wanie! Matt. Gdyby tylko mia jaki sposb, eby to zapamita.
- S blisko, tak? Stamtd dobiego pierwsze uderzenie twojej mocy.
- Uderzenie? Czemu nie nazwiesz tego - zgodnie z prawem - lekk bryz?
A tymczasem, pki jeszcze pamita... M jak mae, A jak aroganckie, T jak
taatajstwo. I ju. Problem w tym, e pasowao do nich wszystkich, a adne z nich nie
nazywao si MAT. Cholera, czy tam powinno by jeszcze jedno T na kocu? Mae,
Aroganckie, Trudne - do - usunicia Taatajstwo?
- Pytaem, czy s blisko?
Damon wrci do teraniejszoci.
- Tak, ale samochd jest zniszczony. Nie pojedzie.
- Pocign go za sob w powietrzu. - Stefano nie artowa, stwierdza fakt.
- Jest w czciach.
- Poskadam je. Daj spokj, Damon. Przepraszam, e ci zaatakowaem. Zupenie le
zinterpretowaem to, co si dzieje. Ale Matt i Meredith mog umiera, i przy caej mojej i
Eleny mocy moemy nie zdy ich ocali. Podniosem temperatur ciaa Bonnie o kilka
stopni, ale nie odwa si zosta z ni tutaj i ogrzewa j wystarczajco powoli. Prosz,
Damonie. - Posadzi Bonnie na przednim siedzeniu porsche.
Mwi jak Stefano, jakiego Damon zna. Ale teraz jego brat mia nie niesychan moc.

Dopki jednak uwaa si na za mysz, by mysz. Koniec, kropka.


Wczeniej Damon czu si jak Wezuwiusz podczas erupcji. Teraz wydawao mu si,
e stoi przy Wezuwiuszu, ktry zaraz wybuchnie. Na bogw! Naprawd ba si Stefano.
Wzi si w gar.
- Pojad. Do zobaczenia. Mam nadziej, e ludzie jeszcze yj.
Kiedy si rozchodzili, Stefano posa wiadomo, w ktrej wyraa swoj dezaprobat
- tym razem nie byo to uderzenie mocy jak wczeniej, gdy rzuci go o drzewo, ale dosadnie
wyrazi, co myli o starszym bracie.
Damon odpowiedzia w podobny sposb. Nie rozumiem, wysa myl, co jest zego w
powiedzeniu, e mam nadziej, e jeszcze yj? Byem w sklepie z kartkami, wiesz - nie
wspomnia, e nie chodzio o kartki, tylko o kasjerk - byy tam dziay: Mam nadziej, e
wydobrzejesz oraz Kondolencje, jak rozumiem na wypadek, gdy ta pierwsza kartka nie
podziaaa. Wic co jest zego w powiedzeniu Mam nadziej, e jeszcze nie umarli?
Stefano nie zawraca sobie gowy odpowiedzi. Damon i tak umiechn si do siebie,
zawracajc porsche i ruszajc w stron pensjonatu.
Spojrza na Elen frunc nad samochodem. Unosia si tu na gow Bonnie, a raczej
tym miejscem, gdzie gowa Bonnie powinna si znajdowa - dziewczyna nie tylko bya
drobna, ale teraz uoya si w pozycji embriona.
- Witaj, ksiniczko. Wygldasz cudownie, jak zawsze.
To by chyba najgorszy tekst, jakim kiedykolwiek zdarzyo mu si zacz rozmow.
Ale nie by sob. Przemiana Stefano tak nim wstrzsna - std ten problem, pomyla.
- Da... mon. - Gos Eleny by saby i drcy... i przepikny. Niemal ocieka sodycz.
By te duo niszy, tak mu si wydawao, ni wczeniej. Co tylko dodao mu uroku..
Wampirowi przywodzi na myl krew kapic ze wieo otwartej yy.
- Tak, aniele. Czy nazywaem ci kiedykolwiek wczeniej anioem? Jeeli nie, to tylko
przez przeoczenie.
Kiedy to powiedzia, uwiadomi sobie, e to bya kolejna nowa i wstrzsajca cecha
jej gosu: czysto. Tak czyste mog by tylko gosy serafinw. To powinno go zniesmaczy,
ale zamiast tego przypomniao mu jedynie, e Elen trzeba traktowa powanie. Zawsze.
Traktowabym ci, jak tylko by chciaa, powanie czy nie. Pomyla, gdyby tylko
nie bya tak zakochana w moim braciszku.
Zwrciy si ku niemy dwa szafiry: oczy Eleny. Usyszaa jego myli.
Pierwszy raz w yciu Damon by otoczony przez istoty przez istoty potniejsze od
niego. A dla wampira moc bya wszystkim: bogactwem, pozycj spoeczn, wygod, seksem,

pienidzmi, powodzeniem.
To byo dziwne uczucie. Nie cakiem nieprzyjemne, jeeli chodzi o Elen. Lubi silne
kobiety. Od stuleciu szuka jakiej dostatecznie silnej.
Ale jej spojrzenie przypomniao mu o sytuacji, w jakiej si znajdowali. Zaparkowa
pod pensjonatem. Zapa Bonnie i pofrun w kierunku pokoju Stefano. W azience Stefano
bya wanna.
Napeni wann wod, ktra bya cieplejsza o kilka stopni od temperatury ciaa
Bonnie. Prbowa wyjani Elenie, co robi, ale nie wydawao si, by bya tym
zainteresowana. Lataa tam i z powrotem po pokoju jak ptak zamknity w klatce.
Co za dylemat. Poprosi Elen, eby rozebraa i wykpaa Bonnie, ryzykujc, e j
utopi? Czy poprosi j, eby to zrobia i obserwowa obie, ale nie dotyka - chyba e bdzie
grozi katastrofa? Poza tym kto musia poprosi pani Flowers o gorce napoje. Napisa
wiadomo i posa Elen? Za chwil moe u by wicej umierajcych ludzi.
Gdy zauway wzrok Eleny, wszystkie skrupuy znikny. Wysa jej myl.
Pom jej. Prosz!
Wrci do azienki, pooy Bonnie na pododze i wyuska j z ubrania jak krewetk
ze skorupy. Zdj sweter i bluzk, Potem stanik - miseczka A, zauway z alem, odkadajc
go i starajc si nie patrze na Bonnie. Ale zauway, e na caym ciele miaa lady uku.
Rozpi dinsy i musia si troch nagimnastykowa, eby cign jej buty, skarpetki
i spodnie.
Bonnie zostaa tylko w rowych jedwabnych majtkach. Podnis j i uoy w
wannie. Wampirom wanny kojarzyy si krwi dziewic, ale tylko najbardziej szalone z nich
tego prboway.
Woda natychmiast zabarwia si na czerwono. Zostawi kran odkrcony, by napuci
wicej wody. Zastanawia si, co zrobi. Drzewa wpompoway co do y Bonnie przez igy.
Cokolwiek to byo, zabijao dziewczyn. Wic trzeba to z niej wycign. Rozsdnie byoby
wyssa to jak jad wa, ale wolaby si najpierw upewni, e Elena nie roztrzaska mu czaszki,
gdy zobaczy, e metodycznie ssie rany na caym ciele Bonnie.
Trzeba bdzie to rozwiza jako inaczej. Czerwona woda nie ukrywaa nagoci
dziewczyny, ale wida byo tylko zarys jej ciaa. Damon opar Donnie o brzeg wanny i zacz
metodycznie wyciska i masowa rany na ramieniu.
Przekona si, e dobrze rozumowa, gdy poczu zapach ywicy. Substancja
wypywajca z ran bya tak gsta i lepka, e nie zdya jeszcze rozpuci si w krwiobiegu.
Dziki jego zabiegom trucizna wypywaa teraz z ran. Ale czy to wystarczy, by dziewczyna

nie umara?
Ostronie, obserwujc drzwi i wyczulajc zmysy na najdrobniejszy ruch w pokoju,
podnis rk Bonnie do ust, jakby zamierza j ucaowa. Zamiast tego jednak,
powstrzymujc z pewnym trudem ochot by ugry, zacz ssa ran na jej nadgarstku.
Prawie natychmiast splun. Usta mia pene ywicy. Wyciskanie z pewnoci nie
wystarczy. Ssanie rwnie, choby nawet zebra tuzin wampirw, ktre obsiadyby Bonnie
jak pijawki.
Przykucn o spojrza na umierajc dziewczyn, ktr przysig uratowa. Dopiero
teraz uwiadomi sobie, e cay jest przemoczony. cign kurtk.
Co mg zrobi? Bonnie potrzebowaa lekarstwa, ale nie mia bladego pojcia jakiego.
Nie wiedzia, do jakiej wiedmy si zwrci. Czy pani Flowers posiada tajemn wiedz? Czy
to tylko zrzdliwa starsza kobieta? Czy jest jakie uniwersalne lekarstwo dla ludzi, jak krew
dla wampirw?
Mgby zawie Bonnie do szpitala i pozwoli, eby lekarze sprbowali ja odtru. Ale
zostaa zatruta przez przybyszy z Tamtej Strony, z mroczniejszych miejsc, o ktrych ludzcy
lekarze nie maj pojcia.
Odruchowo wyciera rcznikiem donie i ramiona. Przyszo mu do gowy, e Bonnie
naley si jednak odrobina prywatnoci.
Podnis nieco temperatur wody, ale to nic nie zmienio. Bonnie sztywniaa coraz
bardziej. Umieraa. Co za szkoda, taka moda, do tego jeszcze dziewica - jako wampir,
wiedzia to.
Otruto j na jego oczach. Puapka, atak, stado dziaajce z niezwyk koordynacj - te
istoty zabijay j, gdy on siedzia i patrzy. Wrcz im kibicowa.
Wezbra si w nim gniew. Zacisn pici, gdy pomyla o zuchwalstwie malaka,
polujcego na jego ludzi tu pod jego nosem. Nie zastanawia si nad tym, kiedy ta trjka
staa si jego ludmi - widocznie uzna, e byli ostatnio tak blisko, e to go niego naleao
decydowanie o ich losie, o tym, czy bd y, czy nie, czy moe ich przemieni. W jego
oczach zabysy iskry wciekoci, gdy zrozumia, e malak manipulowa jego mylami,
skaniajc go do snucia refleksji o mierci, podczas gdy mier bya zadawana pod jego
nosem. Teraz iskra gniewu wybucha wielkim pomieniem. To byo nie do zniesienia...
...zadano mier Bonnie...
Bonnie, ktra nie skrzywdziaby muchy. Bonnie, ktra przypominaa dokazujcego
kociaka. Z wosami koloru, ktry nazywa si co tam truskawkowe, ale ktry wyglda jak
ywy pomie. Z blad, niemal przezroczyst cer, z delikatnymi fioletowymi fiordami i

rzekami y na szyi i po wewntrznej stronie ramion. Bonnie, ktra ostatnio spogldaa na


niego z ukosa swoimi dziecicymi oczami, wielkimi i brzowymi, spod rzs jak gwiazdy...
Damona bolay szczki i ky. Czu, jakby jego usta pony od trujcej ywicy. Ale nie
zwraca na to uwagi, bo zaprztaa go tylko jedna myl.
Bonnie prosia go o pomoc przez prawie p godziny, zanim si poddaa.
Trzeba to byo przyzna. Trzeba to byo rozway. Bonnie wzywaa Stefano, ktry by
zbyt daleko i zbyt zajty swoim aniokiem, ale wzywaa te Damona, bagajc o jego pomoc.
A on zignorowa jej bagania. U jego stp trzech przyjaci Eleny umierao, a on tylko
si przyglda. Nie wzruszyy go rozpaczliwe prby Bonnie.
Zwykle takie wydarzenia skoniyby go co najwyej do wyjechania do innego miasta.
Ale wci tu by i dowiadcza gorzkich konsekwencji swojego postpowania.
Zamkn oczy, prbujc odci si od obezwadniajcego zapachu krwi i ... jeszcze
jakiego zapachu.
Rozejrza si zdziwiony. Czu stchlizn, ale azienka lnia czystoci. A jednak czu
wyranie zapach czego, o stcho.
W kocu sobie przypomnia.

ROZDZIA 12

Ciasne pomieszczenie z malutkimi oknami. Regay wypenione ksikami. Starymi


ksikami o charakterystycznym zapachu stchlizny. By w Belgii jakie pidziesit lat
temu. Zaskoczyo go, e istnieje jeszcze taka ksika po angielsku. Ale staa tam. Zniszczona
okadka, z ktrej nie dao si odczyta tytuu ksiki ani nazwiska autora. Brakowao kilku
stron. By to zbir zakl na rne okolicznoci - zakazana wiedza tajemna.
Damon przypomnia sobie jedno z zakl: Krwi wampirzej ili samfirzej jecno uy
przeciw wszelakiej saboci ciaa zadanej przez te, co zabawiaj si w lesiech we wzejciu.
Malak z pewnoci zabawia si w lesie i by wanie miesic wzejcia, czyli - w dawnej
mowie - letniego przesilenia. Damon wiedzia ju, co moe pomc Bonnie. Wci
przytrzymujc gow dziewczyny ponad powierzchni ciepej czerwonawej wody, rozpi
koszul. W pochwie przytroczonej do paska mia drewniany n. Wycign go i jednym
szybkim ruchem zaci si u nasady szyi.
Pocieko sporo krwi. Teraz musia co wymyli, eby Bonnie j wypia. Schowa n
do pochwy, podnis dziewczyn i usiowa przystawi szyj do jej warg.
Szybko doszed do wniosku, e to kiepski pomys. Znowu si wychodzi, poza tym i
tak nie przeknie krwi. Uoy Bonnie z powrotem w wannie i pomyla chwil. Po czym
wycign n i zaci si jeszcze raz, tym razem na nadgarstku. Rozci y wzdu, tak e
krew popyna szerok struk. Drug rk unis gow Bonnie i do jej ust przyoy
rozcity nadgarstek. Krew wygldaa piknie, spywajc do lekko rozchylonych warg. Co
jaki czas dziewczyna przeykaa. Tlia si jeszcze w niej iskierka ycia.
To jak karmienie pisklcia, pomyla, niezwykle zadowolony ze swojej doskonaej
pamici, pomysowoci i w ogle z siebie. Umiechn si szeroko.
Oby tylko podziaao.
Usiad wygodniej na brzegu wanny i odkrci kurek z ciep wod, cay czas trzymajc
Bonnie i karmic j. Bawia go ta sytuacja. Oto wampir nie ywi si czowiekiem, ale oddaje
mu wasn krew, eby ocali go przed mierci.
Wicej nawet. Damon zachowywa si bardzo taktownie i przyzwoicie. Musia Bonnie
rozebra, ale przykry j rcznikiem i nie wykorzysta tego, e bya zupenie bezbronna. Ku
jego zdumieniu przestrzeganie konwenansw okazao si bardzo podniecajce. Nigdy
wczeniej nie zawraca sobie gowy dobrymi manierami.
Moe dlatego Stefano tak bardzo krcili ludzie. Chocia nie, Stefano mia Elen, ktra

bya czowiekiem, wampirem, duchem, a teraz w kocu anioem, o ile anioy istniej. Sama w
sobie dostarczaa do duo atrakcji. Damon nie myla o niej ju od kilku minut. To mg
by rekord.
Chyba powinien zawoa Elen, wyjani, dlaczego rozebra Bonnie i poi j wasn
krwi, eby nie zmiadya mu czaszki, gdy pojawi si w azience i zastanie Damona w
dwuznacznej sytuacji.
Nie zdy tego zrobi, bo nagle drzwi do azienki zostay otwarte kopniakiem przez
Mae Aroganckie Taatajstwo...
Matt mia ponur min. Podnis z podogi rowy stanik Bonnie. Obla si
szkaratem, rzuci stanik, jakby go parzy. W tej chwili do azienki wszed Stefano. Matt wzi
stanik i podetkn go pod oczy Stefano. Damon obserwowa t scen rozbawiony.
- Jak go zabi, Stefano? Wystarczy koek? Czy moesz go potrzyma... krew! On
karmi j krwi! - Matt przerwa. Jego mina wskazywaa, e zaraz rzuci si na Damona. Zy
pomys, stwierdzi w duchu Damon.
Matt wbi w niego wzrok. Stawiamy czoa potworowi, pomyla Damon, jeszcze
bardziej ubawiony.
- Pu... j... - wycedzi chopak, co przypuszczalnie miao brzmie jak groba, ale
zabrzmiao, jakby sdzi, e Damon jest psychicznie upoledzony.
May Umie Tylko Trajkota, zamia si w mylach Damon. Ale to dawao...
- Mutt - powiedzia krcc gow.
- Mutt? Nazywasz...? Boe, Stefano, pom mi go zabi! On zabi Bonnie! - Potok
sw wyrzuci z siebie na jednym oddechu. Damonowi coraz bardziej podoba si
mnemotechniczny zabieg.
Stefano stara si ratowa sytuacj. Chwyci Matta za ramiona i obrci go w stron
drzwi.
- Id do Eleny i Meredith - powiedzia tonem, ktry nie zostawia miejsca na sprzeciw,
po czym zwrci si do swojego brata. - Nie pie jej krwi. - To nie byo pytanie.
- opa trucizn? Nie jestem idiot, braciszku. Kciki ust Stefano zadray. Nic nie
odpowiedzia.
Damon przesta artowa.
- Mwi prawd.
- Czy to bdzie twoje nowe hobby?
Powinien zostawi Bonnie i wyj. To byoby najlepsze wyjcie z tej sytuacji, ale...
Ale. To byo jego piskl. Wypia tyle krwi, e jeszcze troch i zostaaby przemieniona.

A jeeli taka ilo jeszcze nie wystarczya, eby j wyleczy, to znaczy, e to nie byo
waciwe lekarstwo. Poza tym Pan Cudotwrca przyszed.
Zatamowa krwawienie z nadgarstka i zacz mwi...
Drzwi znowu otworzyy si gwatownie.
Tym razem stana w nich Meredith. Trzymaa w rkach stanik Bonnie. Stefano i
Damon skulili si. Meredith, pomyla Damon, to przeraajca osoba. Przyjrzaa si, czego
nie zrobi Matt, rzeczom rozrzuconym na pododze.
- Co z ni? - zapytaa Stefano, czego Matt rwnie nie zrobi.
- Bdzie dobrze - odpowiedzia. Damona zaskoczyo, e poczu... nie ulg, oczywicie,
ale satysfakcj z dobrze wykonanej pracy. Poza tym dziki temu mg unikn mierci z rk
Stefano.
Meredith odetchna gboko i zmruya swoje wzbudzajce strach oczy. Jej twarz
pojaniaa. By moe si modlia. Damon nie robi tego od stuleci. Zreszt adna jego
modlitwa nigdy nie zostaa wysuchana.
Meredith otworzya oczy.
- Jeeli dolna cz bielizny Bonnie - powiedziaa powoli i z naciskiem - nie jest
wci na niej, kto tu bdzie mia kopoty.
Stefano wyglda na skoowanego. Jak moe nie rozumie problemu brakujcej czci
bielizny? - zastanawia si Damon. Jak mona by takim... takim nierozgarnitym gupkiem?
Czy Elena nigdy nie nosia bielizny? Damon znieruchomia pochonity wizj Eleny. W
kocu znalaz odpowied dla Meredith.
- Sprawd sama - zaproponowa, cnotliwie odwracajc wzrok. Meredith podesza do
wanny, zanurzya rk w ciepej, czerwonej wodzie i odsuna rcznik. Usysza, jak z ulg
wypuszcza powietrze.
Kiedy obrci si do niej, w jej oczach znw pojawia si groba.
- Masz krew na wargach - wycedzia.
Damon by zaskoczony. Czyby z przyzwyczajenia poywi si krwi Bonnie i
zapomnia? Na ratunek przyszed mu Stefano.
- Prbowae wyssa trucizn, prawda? - Stefano rzuci mu rcznik. Damon wytar
usta. Na rczniku zosta krwawy lad. Nic dziwnego, e wargi tak go pieky. Trucizna bya
naprawd silna, nawet jeeli na wampiry nie dziaaa tak mocno jak na ludzi.
- Masz te krew na szyi - cigna Meredith.
- Nietrafiony pomys - wyjani, wzruszajc ramionami.
- Wic rozcie nadgarstek. Gboko.

- Gboko dla czowieka. Czy konferencja prasowa ju si skoczya?


Meredith odpucia. Umiechn si do siebie. Hurra! Tak! Meredith zbita z tropu!
Zna spojrzenie tych, ktrzy musieli ustpi przed jego inteligencj.
- Co mona zrobi, eby wargi Damona przestay krwawi? Moe da mu co do
picia?
Stefano wyglda na oszoomionego. Jego problem - c, jeden z wielu jego
problemw - polega na tym, e uwaa picie ludzkiej krwi za grzech. A nawet mwienie o
tym.
Moe to sprawiao mu przyjemno. Ludzi najbardziej krci to, co uwaaj za
grzeszne. Nawet wampiry tak maj. Damon zaduma si. Czy da si wrci do czasu, kiedy
cokolwiek mogo mu si wydawa grzeszne? Zdecydowanie brakowao mu podniet.
Damon zaryzykowa odpowied na pytanie, jak mona mu pomc.
- Napibym si ciebie, kochanie... ciebie, kochanie.
- O jedno kochanie za duo - odparowaa Meredith i zanim zdy zrozumie, e
chodzi jej tylko o kwesti jzykow, a nie o jego ycie osobiste, wysza z azienki. Zabierajc
ze sob rzecz wzbudzajc tyle emocji - rowy stanik.
Stefano stara si nie patrze na Bonnie. Tak wiele tracisz, matole, pomyla Damon.
Tego sowa szuka wczeniej. Mato.
- Wiele dla niej zrobie - stwierdzi Stefano. Stara si take unika wzroku Damona,
gapi si wic na cian.
- Grozie, e si ze mn policzysz, jeeli tego nie zrobi. Nie lubi, jak kto mnie bije
- posa bratu promienny umiech.
- Zrobie wicej, ni musiae.
- Przy tobie, braciszku, nigdy nie wiadomo, jakie jest to minimum, ktre musisz.
Powiedz, jak wyglda nieskoczono?
Stefano westchn.
- Przynajmniej nie naleysz do tych obuzw, ktrzy s odwani tylko wtedy, gdy
maj do czynienia ze sabszymi.
- Proponujesz, ebymy wyszli na zewntrz, jak to si mwi?
- Nie, dzikuj ci za uratowanie ycia Bonnie.
- Nie sdziem, e mam wybr. Jakim sposobem, skoro o tym mowa, Meredith i... i...
ten chopak wyszli z tego cao?
- Elena ich pocaowaa. Nie zauwaye, e znikna? Gdy ich przywiozem, ona
sfruna na d, tchna powietrze w ich usta i w ten sposb ich uleczya. Z tego co widz, na

powrt staje si czowiekiem.


- Przynajmniej mwi. Niewiele, ale jednak. - Damon przypomnia sobie, jak jecha
porsche, ze spuszczonym dachem i Elen unoszc si jak balon nad samochodem. - Ta maa
ruda nie powiedziaa ani sowa - doda zrzdliwie. -Zreszt co za rnica.
- Dlaczego, Damonie? Dlaczego nie chcesz przyzna, e troszczysz si o ni,
przynajmniej na tyle, eby nie pozwoli jej umrze, i to szanujc jej prywatno i nie pijc jej
krwi? Wiedziae, e utrata krwi zabiaby j...
- To by eksperyment. - wyjani Damon rzeczowo. I ju si skoczy. Bonnie si
obudzi albo bdzie spaa, umrze albo przeyje, pod opiek Stefano, nie jego. By
przemoczony i nie czu si dobrze w obecnoci brata i jego przyjaci. By ju godny. Pieky
go wargi. - Ty si teraz ni zajmuj. Ja znikam. Ty i Elena, i... Mutt moecie skoczy...
- On ma na imi Matt. To naprawd nie tak trudno zapamita.
- Przecie nie moesz si interesowa tym chopakiem. W okolicy jest zbyt wiele
cudnych dziewczt, eby kwalifikowa si na cokolwiek innego ni zapas na czarn godzin.
Stefano uderzy pici w cian, kruszc tynk.
- Do diaba, Damon, ludzie to nie przekski.
- Wszystko, o co ich prosz, to to, eby nimi byli.
- Ty nie prosisz. W tym problem.
- To by eufemizm. To wszystko, czego od nich chc, w takim razie. Wszystko, co
mnie interesuje. Nie prbuj mnie przekona, e warto zwraca uwag na co wicej. Nie ma
sensu.
Pi Stefano wystrzelia do przodu. Damon nie mg upuci Bonnie, by si uchyli.
Bya nieprzytomna, mogaby zachysn si wod.
Posuy si wic moc jak tarcz. Uzna, e moe przyj cios - nawet od Nowego
Silniejszego Stefano - nie puszczajc dziewczyny, nawet gdyby Stefano mia mu wybi zby.
Pi Stefano zatrzymaa si o milimetry od jego twarzy.
Braci spojrzeli sobie w oczy.
- Czy teraz to przyznasz?
- Co? - Damon by zdziwiony.
- Ze na czym ci zaley. Wystarczajco mocno, eby raczej oberwa, ni puci
Bonnie.
Damon spojrza na dziewczyn w wannie, po czym si rozemia. Nie mg przesta.
- I ty pomylae, e ja... e ja martwi si o t ma...
- Wic dlaczego wysysae trucizn z jej y i oddae jej swoj krew? - zapyta

Stefano.
- Kaprys. Mwiem ci. Po prostu kap... - Damon zelizgn si z brzegu wanny.
Gowa Bonnie zanurzya si pod wod.
Obaj rzucili si na ratunek. Zderzyli si gowami.
Damon ju si nie mia. Walczy jak lew, eby wycign dziewczyn z wody. Tak
samo Stefano. Ale byo dokadnie tak, jak Damon wyobraa sobie godzin temu - aden z
nich nawet nie pomyla o wsppracy. Kady chcia to zrobi sam i przeszkadza drugiemu.
- Zejd mi z drogi, brachu - warkn Damon rozwcieczony.
- Nie zaley ci na niej. To ty zejd mi z drogi.
Nagle w wannie jakby wybuch gejzer. Bonnie podniosa si z gonym pluskiem.
Wyplua wod.
- Co si dzieje?
Patrzc na swoje przeraone piskl, ktre instynktownie zacisno donie na rczniku,
z ognistymi wosami ociekajcymi wod i mrugajce wielkimi brzowymi oczami, Damon
poczu... ulg. Stefano wybieg do pokoju przekaza przyjacioom dobre wiadomoci. Zostali
sami. Damon i Bonnie.
- Smakuje obrzydliwie - skrzywia si dziewczyna, wci plujc wod.
- Wiem - powiedzia Damon, wpatrujc si w ni.
- Aleja yj! - zawoaa Bonnie. Jej twarz rozjania si radoci. Damona rozpieraa
duma. On i tylko on zatrzyma j na progu mierci i uratowa. Uleczy jej zatrute ciao. To
jego krew pokonaa trucizn, jego krew...
Damon mia wraenie, e grobowiec, w ktrym bya uwiziona jego dusza, zacz
pka.
Chciao mu si piewa. Mocno obj Bonnie. To ju kobieta, nie dziecko, pomyla
oszoomiony. Obejmowa j tak mocno, jakby od tego zaleao z kolei jego ycie albo jakby
znajdowali si na rodku rozszalaego oceanu i puszczenie jej miaoby oznacza jej ostateczn
i nieodwoaln utrat.
Zaraz miaa nastpi wybuch i Damon mia zosta uwolniony z grobowca. By pijany
dum i... radoci...
Bonnie odepchna go.
Wyraz jej twarzy zmieni si gwatownie. Teraz jej mina zdradzaa tylko strach i
rozpacz. I odraz.
- Pomocy! Prosz, pomocy! - Brzowe oczy stay si jeszcze wiksze.
W drzwiach toczyli si Meredith, Stefano i Matt. Patrzyli na przeraon Bonnie

kurczowo trzymajc rcznik, prbujc si nim okry, Damon klcza przy wannie, z twarz
pozbawion jakiegokolwiek wyrazu.
- On sysza, jak woaam o pomoc, czuam, e syszy, ale tylko patrzy. Sta i patrzy,
jak umieramy. Chce, eby wszyscy ludzie umarli, eby nasza krew spywaa po jakich
biaych schodach. Prosz, zabierzcie go ode mnie!
Prosz. Maa wiedma jest duo bardziej utalentowana, ni podejrzewa. To nie jest
trudne zauway, e kto odbiera twj przekaz, ale rozpozna kto, wymagao nie lada talentu.
W dodatku ewidentnie potrafia usysze echo niektrych z jego myli. Zdolne to jego
piskl... nie, nie jego, nie kiedy patrzy na niego wzrokiem tak penym nienawici.
Zapada cisza. Damon mg zaprzeczy, ale po co? Stefano i tak domyliby si
prawdy. Bonnie pewnie te.
Meredith podbiega do wanny, chwytajc jeszcze jeden rcznik. Miaa w rku kubek z
jakim ciepym napojem -kakao, sdzc po zapachu. By do gorcy, by stanowi skuteczn
bro. Damon nie uskoczyby przed chluniciem, przynajmniej bdc tak zmczony.
- Prosz - powiedziaa do Bonnie. -Jeste bezpieczna. Stefano tu jest. Ja tu jestem.
Matt tu jest. Prosz, we rcznik, owin ci nim.
Stefano, milczc, wpatrywa si w brata.
- Wynocha - powiedzia w kocu.
Wyrzucony jak pies. Damon rozejrza si za swoj kurtk, podnis j, aujc, e z
poczuciem humoru nie poszo mu rwnie dobrze. Twarze wok niego wyglday wszystkie
tak samo -jak wykute z kamienia.
Ale nie by to kamie tak twardy jak ten, ktry znw przygnit jego dusz. atwo
byo naprawi pknicia. Na starej warstwie pooono now - w taki sposb powstaj pery,
ale tu nie miao si pojawi nic rwnie piknego.
Ludzie co mwili, ale Damon nie rozrnia sw. Wyczuwa zbyt duo krwi. Kady
mia jakie rany. Otacza go ich zapach, zapach zwierzyny. Krcio mu si w gowie. Musia
si wydosta stamtd jak najszybciej, zanim rzuci si na pierwsz ofiar z brzegu. Byo mu
gorco... by spragniony.
Bardzo, bardzo spragniony. Zuy mnstwo energii od ostatniego posiku, a teraz by
otoczony przez zwierzyn. Otoczony. Jak ma si powstrzyma przed rzuceniem si na jedno z
nich? Czy kto naprawd zdoaby go powstrzyma?
Za drzwiami czekaa Elena. Zobaczy odraz na jej twarzy - to bdzie bolesne,
pomyla.
Ale nie dao si tego unikn. Kiedy wychodzi z azienki, Elena unosia si w

powietrzu wprost przed nim. Jego wzrok mimowolnie skierowa si na to, czego nie chcia
widzie: jej twarz.
Jednak nie malowao si na niej obrzydzenie. Elena wygldaa na zmartwion.
Odezwaa si nawet do niego, t dziwn mow, ktra nie bya cakiem jak telepatia,
ale w niewytumaczalny sposb pozwalaa jej dotrze zarwno do jego uszu, jak i
bezporednio do jego myli.
Damon.
Powiedz o malaku. Prosz.
Damon unis brwi zaskoczony. Opowiedzie o sobie temu stadu ludzi? Czy ona z
niego drwi?
Poza tym malak niczego tak naprawd nie zrobi. Rozproszy go na chwil, to
wszystko. Nie ma sensu go wini, skoro jedyne, co sprawi, to wyostrzenie myli Damona.
Zastanawia si, czy Elena wiedziaa, o czym Damon marzy.
Damon.
Widz to. Wszystko. Ale prosz...
No, c, moe duchy przywyky do widzenia wszystkich mrocznych myli.
Elena nie odpowiedziaa na to w aden sposb, zosta wic sam w ciemnoci.
W ciemnoci. Do tego by przyzwyczajony, stamtd pochodzi. Kady pjdzie teraz w
swoj stron, ludzie do swoich ciepych, przytulnych domw, a on do ciemnego lasu. Elena
zostanie ze Stefano, oczywicie.
Oczywicie.
- W tych okolicznociach nie powiem Do zobaczenia - powiedzia, umiechajc si
do Eleny, ktra odpowiedziaa smutnym spojrzeniem. - Powiem po prostu egnaj i niech to
wystarczy.
Nikt nie odpowiedzia.
- Damon. - Elena zacza paka. Prosz. Prosz.
Damon odszed w mrok.
Prosz...
Szed dalej, pocierajc kark.

ROZDZIA 13

Byo ju pno, ale Elena nie moga zasn. Powiedziaa, e nie chce by zamknita w
wysokim pokoju. Stefano obawia si, e chciaa wyj i tropi malaki, ktre zaatakoway
samochd. Ale nie sdzi, eby potrafia kama, nie teraz. Cigle uderzaa w okno, twierdzc,
e potrzebuje troch powietrza. Nocnego, wieego powietrza.
- Musimy ci w co ubra.
Ale Elena bya uparta. Jest noc... a to jest moja nocna koszula, powiedziaa. Nie
podobaa ci si moja dzienna koszula. Znowu uderzya w okno. Jej dzienna koszula to
zwyka niebieska koszula, ktra spita paskiem tworzya rodzaj krtkiej sukienki, sigajcej
do poowy ud.
To, czego teraz si domagaa, tak bardzo zgadzao si z jego wasnym pragnieniem, e
a czu si winny. Ale w kocu da si przekona.
Lecieli razem, trzymajc si za rce. Elena wygldaa jak duch albo anio w swojej
biaej koszuli. Stefano, cay w czerni, niemal znika na tle drzew przykrywajcych ksiyc.
Dolecieli a do Starego Lasu, gdzie szkielety uschych drzew mieszay si z ywymi
gaziami. Stefano wyty swoje wzmocnione zmysy do granic moliwoci, ale nie potrafi
namierzy niczego poza zwykymi mieszkacami lasu, ktrzy powoli i z wahaniem wracali,
po tym gdy wyposzy ich wybuch mocy Damona. Jee. Jelenie. Lisy, w tym jedna
wystraszona lisica z dwojgiem modych, z powodu ktrych nie moga uciec. Ptaki. Wszystkie
te zwierzta, ktre sprawiay, e las by tak wspaniaym miejscem.
Nic, co przypominaoby malaka albo co rwnie gronego.
Zacz si zastanawia, czy Damon po prostu nie zmyli istoty, ktra nim
manipulowaa. By w kocu niezwykle przekonujcym kamc.
Mwi prawd, wtrcia si w jego myli Elena. Ale to albo jest niewidzialne, albo ju
odeszo. Z twojego powodu. Z powodu twojej mocy.
Elena patrzya na niego z mieszanin dumy i jakiego innego, trudnego do
zidentyfikowania, ale wyranie zauwaalnego, uczucia.
Uniosa twarz. wiato ksiyca podkrelio jej klasyczne rysy.
Rumieniec zarowi jej policzki. Wyda lekko wargi.
Och... do licha, pomyla Stefano.
- Po wszystkim, co przesza - zacz i zrobi pierwszy bd: obj j. Jaki rodzaj
synergii pomidzy jego moc a jej zacz unosi ich spiralnym ruchem w gr.

Poczu jej ciepo. Sodk mikko jej ciaa. Wci czekaa, z zamknitymi oczami, na
pocaunek.
Moemy zacz jeszcze raz, zaproponowaa z nadziej.
To bya prawda. Chcia odpowiedzie jako na uczucia, ktrymi obdarzya go
wczeniej. Chcia obj j jeszcze mocniej. Chcia j caowa. Chcia, by omdlewaa z
rozkoszy w jego ramionach.
I mg to zrobi. Nie tylko dlatego, e bdc wampirem, nauczy si paru rzeczy o
kobietach, ale dlatego, e zna Elen. Ich serca, ich dusze byy jednoci.
Prosz?
Ale bya teraz taka moda, tak bezbronna w biaej koszuli, z rumiecami na
policzkach. Nie mg jej wykorzystywa.
Otworzya oczy i spojrzaa wprost na niego.
Czy chcesz... Powiedziaa powanym tonem, ale z przekor w oczach... sprawdzi, jak
wiele razy moesz mnie zmusi, ebym powiedziaa prosz?
Boe, nie. Mwia jak dorosa, wiadoma swojej urody kobieta. Stefano podda si i
obj j mocniej. Pocaowa jej jedwabiste wosy. Caowa ca jej twarz. Kocham ci,
kocham ci. Zorientowa si, e niemal miady jej ebra, prbowa wic j puci, ale Elena
trzymaa go rwnie mocno.
Czy chcesz - zapytaa niewinnie - sprawdzi, jak wiele razy ja mog ci zmusi, eby
powiedzia prosz?
Stefano patrzy na ni przez chwil w milczeniu. W kocu nie wytrzyma, wpi si
niemal w jej usta i zacz caowa je zachannie. Nie przestawa, dopki nie zakrcio mu si
w gowie. Dopiero wtedy j puci, nie pozwalajc jednak, by odsuna si na wicej ni
centymetr, dwa.
Znw spojrza w jej oczy. Kady mgby si w nich zatraci, uton w ich gbi.
Stefano chcia si w nich zatraci. Ale jeszcze bardziej chcia czego innego.
- Chc ci caowa -wyszepta jej do ucha. Tak. Nie miaa co do tego wtpliwoci.
- A zemdlejesz w moich ramionach.
Poczu dreszcz przebiegajcy przez jej ciao. Zobaczy, jak jej oczy zachodz mg.
Ku swojemu zaskoczeniu otrzyma jednak odpowied.
- Tak - odpowiedziaa Elena, bez wahania... i na gos. Tak te zrobi.
Caowa j, a ona draa spazmatycznie. A potem, poniewa ju nadszed czas,
paznokciem rozci y na swojej szyi.
Elena, ktra bdc czowiekiem, byaby przeraona na myl o piciu krwi innej osoby,

przywara ustami do otwartej rany z cichym jkiem radoci. Poczu jej ciepe wargi. Jego
ukochana pia jego krew. Chciaby odda jej ca dusz, caego siebie. Wiedzia, e ona czua
to samo, gdy ofiarowaa mu swoj krew. To bya wi, ktra ich czya.
Czu si, jakby byli kochankami od pocztkw wszechwiata, od zarania pierwszej
gwiazdy w przedwiecznym mroku. To byo co niezwykle pierwotnego i gboko
zakorzenionego w jego duszy. Kiedy poczu, jak krew spywa do ust Eleny, musia wtuli
twarz w jej wosy, eby stumi krzyk A potem szepta jej szalone sowa o tym, jak bardzo j
kocha i e nigdy ju si nie rozstan. A potem zabrako mu sw.
Wznosili si w gr w wietle ksiyca. Zrwnali si z czubkami najwyszych drzew.
To bya bardzo uroczysta, bardzo intymna chwila. Byli zbyt odurzeni rozkosz, by
zwaa na jakiekolwiek niebezpieczestwo. Ale Stefano upewni si ju wczeniej, e nic im
nie grozi, i wiedzia, e Elena zrobia to samo. Las by bezpieczny, byli w nim sami, unoszc
si w powietrzu, w wietle ksiyca spywajcym na nich jak bogosawiestwo.
Jedn z najbardziej poytecznych rzeczy, jakich Damon ostatnio si nauczy - bardziej
uyteczn ni latanie, chocia to te si przydawao - bya umiejtno cakowitego ukrycia
si.
Musia, oczywicie, opuci wszystkie zasony, ktre kto mgby zauway, nawet
przypadkiem. Ale to nie miao znaczenia, bo skoro nikt nie mg go znale, nikt nie mg go
zaatakowa. Wic by bezpieczny.
Gdy wyszed z pensjonatu, ukry si w Starym Lesie.
To nie byo tak, e obchodzio go cho troch, co mylay o nim te ludzkie miecie.
Przejmowanie si tym byoby jak zastanawianie si, co pomyli o nim kurczak, zanim ugotuje
z niego ros. A opinia jego brata bya zdecydowanie na samym szczycie listy rzeczy, ktrymi
si nie przejmowa.
Ale bya tam te Elena. I nawet jeeli ona zrozumiaa -i prbowaa sprawi, by inni
zrozumieli - to byo zbyt upokarzajce zosta wyrzuconym na jej oczach.
I dlatego wycofaem si, pomyla gorzko, do jedynego miejsca, ktre mog nazwa
domem. Chocia byo to do irracjonalne, skoro mgby spdzi noc w najlepszym
(jedynym) hotelu w Fell's Church albo w domu jednej z wielu dziewczt, ktre na pewno z
chci przyjyby pod swj dach znuonego wdrowca. Odrobina mocy wystarczyaby do
upienia rodzicw. Miaby dach nad gow i smaczn przeksk.
Ale mia paskudny humor i chcia po prostu by sam. Troch ba si polowa. Nie
potrafiby teraz zachowa nad sob kontroli. Wszystko, o czym mg pomyle, to cierpienie,
jakie zadaby kademu, kto znalazby si w zasigu jego kw:

Tymczasem zauway jednak, e zwierzta wracaj. Wystarczyy mu do tego zwyke


zmysy - nie uywa mocy, by nie zdradzi swojej obecnoci. Nocny koszmar ju si
skoczy, a zwierzta maj krtk pami.
Nagle, kiedy wanie kad si na gazi, mylc, e czuby si duo lepiej, gdyby
chocia Mutt dozna jakich powanych i trwaych obrae, zobaczy ich. Pojawili si znikd.
Stefano i Elena, trzymajcy si za rce, unoszcy si w powietrzu jak para uskrzydlonych
szekspirowskich kochankw. Jakby las by ich domem.
W pierwszej chwili nie mg w to uwierzy.
W nastpnej, kiedy ju mia wyla na nich gorzkie morze swojego sarkazmu, zacza
si ich wspaniaa scena miosna.
Na jego oczach.
Unieli si nawet na jego wysoko, jakby chcieli, eby nic mu nie umkno. Caowali
si, piecili i...
Uczynili go mimowolnym podgldaczem, chocia w miar jak ich pieszczoty staway
si coraz bardziej namitne, patrzy na nich z coraz wiksz wciekoci. Kiedy Stefano
rozci sobie szyj, aby napoi Elen, Damon zazgrzyta zbami. Mia ochot krzycze, e
kiedy ta dziewczyna moga nalee do niego, kiedy mg wypi ca jej krew, a ona
umaraby szczliwa w jego ramionach, albo uczyni j sobie posuszn i da jej rozkosz
swojej krwi.
Ktr obecnie dawa jej Stefano.
To byo najgorsze. W zimnej furii wbija paznokcie we wntrze doni, patrzc, jak
Elena owina si wok Stefano jak dugi, peen gracji w i przywara ustami do jego szyi.
Stefano mia zamknite oczy, odchyli gow, kierujc twarz ku gwiazdom.
Na mio wszystkich demonw w piekle, czy oni nie mogliby ju z tym skoczy?
Wtedy zauway, e nie jest sam na swoim wygodnym drzewie.
Byo tam co jeszcze, siedziao spokojnie na gazi obok niego. Wicej ni jedno.
Stworzenia widocznie pojawiy si tam, gdy by pochonity scen miosn i wasnym
gniewem. Niemniej, jeeli udao im si go podej, musiay by naprawd, naprawd dobre.
Nikomu si to nie udao od dwch stuleci. Moe nawet trzech.
Zaskoczyo go to tak bardzo, e z wraenia zelizgn si z gazi.
Natychmiast pochwycio go jakie dugie, smuke rami. Gdy spojrza w gr,
zobaczy par zotych, miejcych si oczu.
Kim ty jeste do diaba? - zapyta. Nie obawia si, e podniebni kochankowie usysz
echo jego myli. Nic, moe poza smokiem lub bomb atomow, nie zwrcioby teraz ich

uwagi.
Jestem piekielnym Shinichi, odpowiedzia chopiec. Mia najdziwniejsze wosy, jakie
Damon kiedykolwiek widzia. Byy gadkie, byszczce i czarne, z kocwkami
zabarwionymi na ciemnoczerwone To nie by jednak normalny kolor, wyglda raczej jak
ywy pomie otaczajcy jego gow i kark. Dodawa wiarygodnoci sposobowi, w jaki si
przedstawi: piekielny Shinichi. Chopiec by bardzo przekonujcy w roli diaba.
Z drugiej strony mia niewinne, zociste oczy anioa.
Wikszo ludzi nazywa mnie po prostu Shinichi, doda, ale bysk w jego oczach
mwi, e to mia by art. Teraz znasz moje imi, a kim ty jeste?
Damon patrzy na niego w milczeniu.

ROZDZIA 14

Elena obudzia si nastpnego ranka w wskim ku Stefano. Uwiadomia to sobie,


zanim cakiem si rozbudzia. Mam nadziej, e usprawiedliwiam si wczoraj jako
sensownie przed cioci Judith, pomylaa. Wczoraj - to pojcie wydao jej si niezbyt jasne. O
czym nia, e to przebudzenie wydao jej si tak dziwne? Nie pamitaa. Rany, nic nie
pamitaa!
A nagle przypomniaa sobie wszystko.
Podniosa si z impetem, ktry wystrzeliby j w powietrze, gdyby zrobia to
poprzedniego dnia. Zacza nerwowo przetrzsa wspomnienia.
wiato dnia. Przypomniaa sobie wiato, w ktrym staa - bez piercienia na palcu.
Spojrzaa na obie donie. Nie ma piercienia. Okno byo odsonite i soce wiecio prosto na
ni, ale nie czua blu. To niemoliwe. Wiedziaa, pamitaa, miaa to wyryte w kadej
komrce swojego ciaa, e wiato soneczne zabija. Nauczya si tego, gdy raz tylko na
moment wystawia nieosonit do na er sonecznych promieni. Nigdy nie zapomni tego
blu. Mylaa te, e nigdy nie zapomni, e nie wolno jej nigdzie rusza si bez piercienia na
palcu - piercienia, ktry sam w sobie by pikny, ale jeszcze pikniejszy dziki swej
ochronnej mocy. Bez tego mogaby...
Och.
Och!
Ale przecie to ju si stao, prawda?
Umara.
Nie tylko wtedy, gdy zostaa przemieniona w wampira, ale umara naprawd i
ostatecznie. Odesza do krainy, z ktrej nikt nie wraca. W jej wasnym przekonaniu powinna
bya rozpa si na miliony atomw albo trafi prosto do pieka.
Ale nic takiego si nie stao. nia o jakich osobach, ktre daway jej rodzicielskie
rady, i o tym, e bardzo chciaa pomc ludziom, ktrych nagle tak duo atwiej byo
zrozumie. Szkolny obuziak? Nagle widziaa, jak jego ojciec alkoholik noc w noc
wyadowuje na nim swoj frustracj i gniew. Ta dziewczyna, ktra nigdy nie odrabiaa
zadania domowego? Musiaa wyywi troje modszego rodzestwa, podczas gdy jej matka
cay dzie nie wstawaa z kanapy. To zajmowao cay jej czas. Kade zachowanie, dobre czy
ze, miao swoje przyczyny, ktre teraz dostrzegaa.
Komunikowaa si te z ludmi poprzez ich sny. A potem w Fell's Church pojawia si

jedna z pradawnych istot. Wszystko, co moga zrobi, to przeciwstawi jej si w snach i nie
uciec. Ludzie musieli zwrci si o pomoc do Stefano - i Damon zosta rwnie wezwany
przez przypadek. Elena pomagaa im, jak tylko moga, nawet kiedy byo to ju nie do
zniesienia, bo pradawne istoty wiedz, jak dziaa mio i jak manipulowa ludmi. I jak
sprawi, by ich wrogowie robili to, czego one chc. Ale walczyli z tym wrogiem i wygrali. A
Elena, prbujc uleczy miertelne rany Stefano, w jaki sposb w kocu staa si znowu
miertelna: obudzia si naga, lec na ziemi w Starym Lesie, przykryta kurtk Damona, ktry
znikn, nie czekajc na podzikowanie.
Przebudziy si wtedy najprostsze rzeczy: jej zmysy, jej serce, ale nie jej umys.
Stefano by dla niej taki dobry.
- A teraz? Kim jestem? - zapytaa na gos, przygldajc si swoim doniom, swojemu
ciau, posusznemu siom grawitacji. Powiedziaa przecie, e dla Stefano wyrzeknie si
nawet latania. Kto wida trzyma j za sowo.
- Jeste pikna - odpowiedzia jej ukochany, nie poruszajc si, pogrony jeszcze w
pnie. Po uamku sekundy podnis si gwatownie. - Ty mwisz!
- Wiem o tym.
- Do rzeczy!
- Dzikuj serdecznie.
- Caymi zdaniami!
- Zauwayam.
- Prosz, powiedz co duszego - nalega Stefano, jakby nie wierzy w to, co syszy.
- Chyba za wiele zadawae si z moimi przyjacimi. Twoja proba zdradza
zuchwao Bonnie, uprzejmo Matta i dociekliwo Meredith.
- Eleno, to ty!
Zamiast kontynuowa ten mieszny dialog, odpowiadajc Stefano, to ja!, Elena
zamilka i si zamylia. Powoli wstaa z ka. Stefano pospiesznie odwrci wzrok i poda
jej szlafrok. Stefano? Stefano?
Cisza.
Kiedy obrci si po odpowiednio dugiej chwili, zobaczy, e Elena klczy na
pododze, w promieniach soca wpadajcych przez okno, trzymajc szlafrok w rkach.
- Elena? - Wiedziaa, e wydawaa mu si teraz bardzo modym anioem pogronym
w medytacji.
- Stefano.
- Ty paczesz.

- Znowu jestem czowiekiem. Niczym mniej i niczym wicej. Zdaje si, e


potrzebowaam po prostu kilku dni, eby tak si stao.
Spojrzaa mu w oczy. Byy zawsze zielone. Jak szmaragdy podwietlone od tyu. Jak
letni li ogldany pod soce.
Potrafi czyta w twoich mylach.
- Ale ja nie potrafi czyta w twoich, Stefano. Chwytam tylko oglny sens, a i tego nie
jestem pewna... nie moemy na to liczy.
Eleno, mam w tym pokoju wszystko, czego potrzebuj. Usid koo mnie, a bd
mg powiedzie, e wszystko, czego potrzebuj, jest na tym ku.
Nie usiada koo niego, ale wstaa i rzucia mu si w ramiona.
- Wci jestem bardzo moda - wyszeptaa, obejmujc go mocno. - A jeeli liczy dni,
to nie byo za wiele takich...
- Ja wci jestem dla ciebie zdecydowanie za stary. Ale mc na ciebie patrze i
widzie, e ty patrzysz na mnie...
- Powiedz, e bdziesz mnie zawsze kocha.
- Bd ci zawsze kocha.
- Cokolwiek si stanie.
- Eleno, Eleno, kochaem ci jako mierteln dziewczyn, jako wampira, jako ducha,
jako dziecko podobne do anioa. Teraz znw kocham ci jako ludzk istot.
- Obiecaj, e bdziemy razem.
- Bdziemy razem.
- Nie. Stefano, to ja. - Dotkna czoa, jakby chciaa podkreli, e za pikn twarz
kryje si ywy i byskotliwy umys. - Znam ci. Nawet jeeli nie mog czyta w twoich
mylach, potrafi czyta z twojej twarzy. Twoje dawne lki wrciy, prawda?
Odwrci wzrok.
- Nigdy ci nie opuszcz.
- Ani na jeden dzie? Ani na chwil?
Zawaha si przez chwil i spojrza znowu na ni. Jeeli tego naprawd chcesz. Nie
opuszcz ci, nawet na chwil. Teraz przesya jej swoje myli, wiedziaa o tym, bo moga je
usysze.
- Uwalniam ci od wszystkich obietnic.
- Eleno, ale one s szczere.
- Wiem. Ale kiedy ju odejdziesz, chc eby mia czyste sumienie.
Nawet bez nadnaturalnych zdolnoci potrafia odczyta z twarzy Stefano kady niuans

jego myli: Kaprysy. W kocu, dopiero si obudzia. Jest oszoomiona. Elenie nie zaleao na
tym, eby ktrekolwiek z nich byo mniej oszoomione. To dlatego ugryza go lekko w
podbrdek, dlatego go caowaa. Z pewnoci, pomylaa, jedno z nas jest oszoomione...
Czas wydawa si rozciga tak bardzo, e w kocu si zatrzyma. Wszelkie
oszoomienie znikno, wszystko stao si absolutnie jasne. Elena wiedziaa, e Stefano wie,
czego ona pragnie, i e chcia zrobi wszystko, o co ona go poprosi.
Bonnie wpatrywaa si w cyfry na ekranie swojego telefonu. Dzwoni Stefano.
Nerwowo przeczesaa palcami wosy i odebraa.
To nie by Stefano, ale Elena. Bonnie zacza chichota i mwi jej, eby nie bawia
si zabawkami Stefano, bo one przeznaczone s dla dorosych... a w kocu do niej dotaro.
- Elena?
- Czy za kadym razem bd to sysze? Czy tylko od najbliszych mi osb?
- Elena?
- Elena. Cakiem przebudzona - wtrci Stefano, pojawiajc si na ekranie. -Jak tylko
wstalimy, postanowilimy zadzwoni...
- Ele... ale jest poudnie! -wypalia Bonnie.
- Bylimy zajci paroma drobnymi sprawami - wyjania Elena. Czy to nie byo
cudowne, sysze, jak to mwi! Pniewinnie i z wielkim zadowoleniem z siebie, sprawiajc,
e masz ochot obj j i baga o wszystkie szczegy.
- Elena. - Bonnie wci nie moga si otrzsn. Opara si o cian, a potem osuna
na podog. Z jej oczu pocieky zy. - Elena, oni powiedzieli, e musisz opuci Fell's Church.
Odjedziesz?
Tym razem to Elena bya w szoku.
- Co powiedzieli?
- Ze ty i Stefano musicie std odej na zawsze.
- Nigdy w yciu!
- Kochanie moje... - zacz Stefano, ale nagle przerwa i tylko otwiera i zamyka usta,
nie mogc wykrztusi ani sowa.
Bonnie przygldaa mu si. To si zdarzyo poza widokiem kamery, ale mogaby
przysic, e kochanie wanie uderzyo Stefano okciem w brzuch.
- Spotykamy si o drugiej? - zapytaa Elena.
Bonnie wrcia do rzeczywistoci. Elena nigdy nie dawaa nikomu czasu na
zastanowienie.
- Jasne!

Elena - Meredith oddychaa ciko. - Elena! Elena!


- Meredith. Nie zmuszaj mnie do paczu, ta bluzka jest z czystego jedwabiu!
- Bo to jest moje sari z czystego jedwabiu! Elena wygldaa niewinnie jak anio.
- Wiesz, Meredith, chyba sporo urosam ostatnio...
- Jeeli chcesz powiedzie wic tak naprawd na mnie ley lepiej - w gosie
Meredith sycha byo grob - to ostrzegam Ci, Eleno Gilbert... - Przerwaa i obie
dziewczyny wybuchny miechem, a potem paczem. -We je sobie! We j!
- Stefano? - Matt potrzsn telefonem, najpierw delikatnie, potem duo mocniej. - Nie
widz... - Przerwa i gono przekn lin. - E - le - na? - wykrztusi powoli, robic przerw
po kadej sylabie.
- Tak, Matt. Wrciam. Tu ju wszystko w normie. -Przyoya palec do czoa. Spotkasz si z nami?
Matt nachyli si nad swoim nowym, niemal sprawnym samochodem.
- Dziki Bogu, dziki Bogu - powtarza.
- Matt? Nie widz ci. Wszystko w porzdku? - On chyba zemdla.
- Matt? - wtrci Stefano. - Elena naprawd chce ci zobaczy.
- Tak, tak. - Matt podnis gow i spojrza w telefon, wci mrugajc z
niedowierzaniem. - Elena, Elena...
- Tak mi przykro, Matt. Nie musisz przychodzi... Matt zamia si krtko.
- Czy to na pewno Elena?
Ten umiech Eleny zama ju niejedno serce.
- W takim razie, panie Honeycutt, nalegam, eby spotka si pan z nami w wiadomym
miejscu o drugiej. Czy to brzmi bardziej jak Elena?
- Prawie ci si udao. Wadczy styl dawnej Eleny. -Teatralnie odkaszln i pocign
nosem. - Przepraszam, jestem troch przezibiony. A moe to alergia.
- Nie wygupiaj si, Matt. Zachowujesz si jak dziecko. Ja zreszt te. Tak samo jak
Bonnie i Meredith, kiedy do nich dzwoniam. Ja pakaam ju prawie cay dzie, wic musz
si naprawd pospieszy, eby zdy z piknikiem. Meredith przyjedzie po ciebie. We co
do jedzenia albo picia. Pa!
Elena odoya telefon, oddychajc ciko.
- To nie byo atwe.
- On wci ci kocha.
- Wolaby, ebym zostaa dzieckiem do koca ycia?
- Moe podoba mu si sposb, w jaki si witaa i egnaa.

- Nie drocz si ze mn.


- Nigdy w yciu - odpowiedzia agodnie Stefano. A potem chwyci jej do. - Chod,
pjdziemy na zakupy. Potrzebujesz samochodu.
Pocign j za rk. Elena nagle wystrzelia do gry tak gwatownie, e musia j
przytrzyma, eby nie uderzya o sufit.
- Mylaem, e podlegasz ju siom grawitacji!
- Ja te! Co mam zrobi?
- Sprbuj pomyle o powanych, trudnych sprawach.
- A jeeli to nie pomoe?
- Kupimy ci kotwic!
O drugiej Stefano i Elena dotarli na cmentarz nowym czerwonym jaguarem. Elena
owina gow szalem, ktry ukrywa jej wosy i doln poow twarzy. Do tego woya
ciemne okulary i czarne koronkowe rkawiczki, ktre w modoci nosia pani Flowers.
Meredith uznaa, e wyglda niezwykle malowniczo w tym wszystkim, w jej fioletowym sari
i dinsach. Razem z Bonnie rozoyy przed chwil koc, a mrwki zdyy ju skosztowa
kanapek, winogron i dietetycznej saatki z makaronu.
Elena opowiedziaa o tym, jak obudzia si tego ranka. Ilo pocaunkw i uciskw,
ktre nastpnie wymieniy z dziewczynami, bya trudna do zniesienia dla mskiej czci
towarzystwa.
- Chcesz rozejrze si po lasach w tej okolicy? Sprawdzi, czy s tam malaki? zapyta Matt Stefano.
- Lepiej, eby ich nie byo. Jeeli las tak daleko od miejsca waszego wypadku te jest
nawiedzony...
- To nie jest dobrze?
- To jest bardzo le.
Mieli ju odej w stron lasu, kiedy Elena ich zatrzymaa.
- Przestacie ju by tacy mscy i opanowani - dodaa. - Tumienie uczu nie jest
dobre. Wyraanie ich jest duo zdrowsze.
- Suchaj, jestecie twardsze, ni mylaem - odpowiedzia Stefano. - Piknik na
cmentarzu?
- Elen czsto mona byo tu zasta - wyjania Bonnie, wskazujc na pobliski
nagrobek naci selera.
- To grb moich rodzicw. Po wypadku zawsze czuam si bliej nich tutaj ni
gdziekolwiek indziej. Przychodziam tu, kiedy byo mi le albo kiedy potrzebowaam

odpowiedzi.
- Dostawaa je? - zapyta Matt, wycigajc korniszona ze soika i podajc soik dalej.
- Wci nie jestem pewna. - Elena zdja okulary, szal i rkawiczki. - Ale zawsze
czuam si lepiej po przyjciu tutaj. Dlaczego pytasz? Potrzebujesz jakiej odpowiedzi?
- Tak, waciwie tak - powiedzia Matt ku powszechnemu zaskoczeniu. Gdy zauway,
e znalaz si w ten sposb w centrum uwagi, zarumieni si. Bonnie obrcia si w jego
stron, Meredith i Elena, ktre leay oparte na okciach, usiady. Stefano, ktry sta obok,
oparty o jeden z grobowcw, przykucn.
- Jakiej, Matt?
- Chciaam powiedzie, e nie wygldasz dzisiaj za dobrze - wtrcia zatroskana
Bonnie.
- Dziki - odparowa kwano.
W wielkich brzowych oczach pojawiy si zy.
- Nie miaam na myli...
Ale nie zdya skoczy. Meredith i Elena objy j, przysuwajc si blisko i tworzc
przyjacielska falang. Przekaz by jasny: kady, kto zadziera z jedn z nich, bdzie mia do
czynienia ze wszystkimi trzema.
Meredith uniosa brew.
- Sarkazm zamiast uprzejmoci? Nie takiego Matta znaam.
- Bonnie tylko chciaa by mia - wyjania Elena. - To nie bya adna odpowied.
- Dobrze, dobrze! Przepraszam. Bonnie, naprawd przepraszam. - Zwrci si do niej
zawstydzony. - Nie powinienem by tak zareagowa. Wiem, e nie miaa nic zego na myli.
Ja... ja po prostu nie wiem ju, co mwi i robi. W kadym razie, chcecie si dowiedzie, o
co mi chodzi, czy nie?
Wszyscy chcieli.
- Dobra, ju mwi. Poszedem dzisiaj rano odwiedzi Jima Bryce'a. Pamitacie go?
- Jasne. Chodziam z nim kiedy. Kapitan druyny koszykarskiej. Miy chopak.
Troch za mody, ale... -Meredith wzruszya ramionami.
- Jim jest w porzdku. - Matt przekn lin. - Po prostu. .. nie chc plotkowa czy
co...
- Mw! - Trzy dziewczyny rozkazay mu chrem. Matt si skuli.
- Dobrze, dobrze! Miaem tam by o dziesitej, ale byem troch wczeniej i zastaem
Caroline. Wanie wychodzia.
Dziewczyny wstrzymay oddech. Stefano spojrza na Matta badawczo.

- Masz na myli, e spdzia u niego noc?


- Stefano! - zacza Bonnie. - Nie tak dziaaj potki. Nie moesz mwi tak
otwarcie...
- Nie - przerwaa jej Elena. - Niech Matt odpowie. Pamitam do z ostatnich dni,
eby si niepokoi o Caroline.
- Rzeczywicie s powane powody - doda Stefano. Meredith skina gow.
- To nie jest plotka. To jest bardzo wana informacja.
- W porzdku - cign Matt. - Tak wanie pomylaem. Jim powiedzia, e przysza
wczeniej, eby zobaczy si z jego modsz siostr. Ale Tamra ma tylko pitnacie lat. Poza
tym zarumieni si strasznie, jak o tym mwi.
Bonnie, Elena, Meredith i Stefano wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Caroline zawsze bya... no, wiecie... - pierwsza skomentowaa Bonnie.
- Ale nigdy nie syszaam, eby chocia spojrzaa na Jima - odpowiedziaa Meredith.
Spojrzeli na Elen, jakby spodziewali si, e wyjani im wszystko.
- Nie widz adnego powodu, eby odwiedzaa Tamr. - Pokrcia gow i zwrcia
si do Matta. - Poza tym nie skoczye. Co jeszcze si stao?
- Co wicej si stao? Pokazaa swoj bielizn? -Bonnie rozemiaa si, ale
natychmiast przestaa, gdy zobaczya rumieniec na twarzy Matta. - No, Matt, nam moesz
wszystko powiedzie.
Chopak wzi gboki oddech i zamkn oczy.
- No wic tak, kiedy Caroline wychodzia, to... to chyba postanowia mnie poderwa.
- Co zrobia?
- Nigdy...
- Co dokadnie zrobia? - nalegaa Elena.
- Kiedy Jim myla, e ona ju posza, zszed do garau po pik. A wtedy Caroline
nagle wrcia i powiedziaa... Zreszt niewane, co powiedziaa. Chodzio o to, e woli futbol
od koszykwki i czy ja zamierzam by sportowcem.
- I co ty na to? - Bonnie bya wyranie zafascynowana.
- Nic. Tylko si na ni patrzyem.
- I potem Jim wrci? - podpowiedziaa Meredith.
- Nie. Caroline odesza, rzucajc mi na poegnanie spojrzenie, po ktrym byo jasne,
co miaa na myli. A potem przysza Tami. - Twarz Matta bya ju purpurowa. -A potem... nie
wiem, jak to powiedzie. Moe Caroline powiedziaa jej co o mnie, eby j do tego skoni,
bo ona...

- Matt. - Stefano odezwa si po raz pierwszy, odkd zaczli ten temat. Pochyli si do
przodu i mwi cicho i powoli. - Nie pytamy dlatego, e chcemy posucha plotek. Chcemy
si dowiedzie, czy w Fell's Church dzieje si co naprawd zego. Wic, prosz, powiedz
nam, co si stao.

ROZDZIA 15

Matt pokiwa gow, ale zarumieni si a po nasad wosw.


- Tami... obja mnie...
Urwa, a reszta zamara w milczcym oczekiwaniu.
- Matt, czy masz na myli, e ci uciskaa? - zapytaa w kocu Meredith. - Tak po
koleesku? Czy... -Nie skoczya pytania, bo Matt zacz gwatownie krci gow.
- To nie by niewinny ucisk. Bylimy sami, stalimy w drzwiach i ona... No, nie
mogem w to uwierzy. Ona ma tylko pitnacie lat, a zachowywaa si jak dorosa kobieta.
To znaczy... nie, eby dorosa kobieta kiedykolwiek zrobia mi co takiego.
Na jego twarzy zakopotanie mieszao si wyran ulg, e pozby si tego ciaru.
Spojrza po kolei na kadego ze swoich przyjaci.
- No i co o tym mylicie? Czy to tylko przypadek, e Caroline tam bya? Czy moe
co powiedziaa Tami?
- To nie przypadek - odpowiedziaa bez wahania Elena. - To byoby zbyt
niewiarygodne: najpierw Caroline skada ci jakie propozycje, a potem Tami zachowuje si w
ten sposb. Znam... znaam j. To mia, grzeczna dziewczynka. A przynajmniej bya taka.
- Wci jest - dodaa Meredith. - Mwiam wam, spotykaam si kiedy z Jimem. To
naprawd mie dziecko, ani troch nie za bardzo dojrzae jak na swj wiek. Nie sdz, eby
normalnie moga zrobi cokolwiek niestosownego, chyba e... - Przerwaa i zapatrzya si w
przestrze, po czym wzruszya ramionami, nie koczc zdania.
Bonnie wygldaa na powanie zatroskan.
- Ale musimy co z tym zrobi - powiedziaa. - Co jeli zachowa si tak wobec
chopaka, ktry nie jest tak uprzejmy i niemiay jak Matt? To si moe dla niej le skoczy.
- W tym cay problem. - Matt znowu poczerwienia. -To znaczy, to do
skomplikowane... Gdyby to bya jaka inna dziewczyna, z ktr umwibym si na randk...
Nie ebym chodzi na randki - doda szybko, spogldajc na Elen.
- Ale powiniene - odpowiedziaa z naciskiem. - Matt, nie oczekuj od ciebie
wiernoci na wieki. Nic nie ucieszyoby mnie tak, jak widok ciebie z jak fajn dziewczyn.
-Jakby przypadkiem, rzucia spojrzenie w stron Bonnie, ktra wanie z wielkim
zaangaowaniem gryza na selera.
- Stefano, tylko ty moesz nam powiedzie, co mamy zrobi.
Stefano zmarszczy brwi.

- Nie mam pojcia. Na razie za mao wiemy, eby co wnioskowa.


- Wic co, bdziemy czeka, co dalej zrobi Caroline? Albo Tami? - zapytaa Meredith.
- Nie bdziemy czeka. Musimy si dowiedzie wicej. Powinnicie mie na nie oko,
a ja sprbuj znale jakie wyjanienie.
- Cholera! -Elena uderzya pici o ziemi. - Prawie... - Przerwaa nagle, czujc na
sobie zdumione spojrzenia przyjaci. Bonnie z wraenia upucia seler, a Matt zakrztusi si
col. Nawet Meredith i Stefano nie ukrywali zdziwienia. - Co?
Meredith pierwsza odzyskaa mow.
- Po prostu wczoraj... c, anioy nie kln.
- Czy tylko dlatego, e umaram kilka razy, mam mwi niech to kurcz kopnie
przez reszt ycia? Nie ma mowy. Zamierzam by sob, kimkolwiek jestem.
- Dobrze - zgodzi si Stefano, caujc j w czubek gowy. Matt odwrci wzrok. Elena
tylko poklepaa Stefano po ramieniu, ale w mylach przesaa mu gone kocham ci.
Wiedziaa, e to usyszy, nawet jeeli jej nie uda si odczyta odpowiedzi. Udao jej si
jednak - miaa wraenie, e wok Stefano unosi si ciepy rany cie.
Czy to wanie Bonnie nazywaa aur? Elena uwiadomia sobie, e przez cay dzie
widziaa wok Stefano cie jasny, zimny, w kolorze zblionym do szmaragdu - o ile cie
moe by jasny. Teraz znw ziele wracaa, w miar jak ustpowa r.
Rozejrzaa si wok, przygldajc si pozostaym przyjacioom. Bonnie rwnie
otoczona bya aur w kilku bladych odcieniach ru. Meredith - gbokim, ciemnym fioletem.
Matt - mocnym bkitem.
Przypomniao jej to, e a do wczoraj - czy tylko do wczoraj? - widziaa tak wiele
rzeczy, ktrych nikt inny nie widzia. W tym co, co j wystraszyo.
Co to byo? Wracay do niej fragmenty obrazw - drobne szczegy, same w sobie
do straszne. To mogo by mae jak paznokie albo rozmiarw muskularnego ramienia.
Ciao pokryte czym jakby kor. Czuki jak u owada, ale byo ich bardzo wiele, byy dugie i
poruszay si bardzo szybko. Byo w tym co odraajcego, co zawsze czua, mylc o
owadach. Wic to by jaki robak. Ale robak zbudowany zupenie inaczej ni jakikolwiek,
ktrego widziaa. Przypomina bardziej pijawk albo kaamarnic. Mia okrgy otwr
gbowy, otoczony ostrymi zbami i bardzo wiele macek, ktre poruszay si w powietrzu jak
bicze.
To moe si przyczepi do kogo, pomylaa. Ale miaa te przeraajce przeczucie,
e moe zrobi duo wicej.
Moe sta si przezroczyste i wnikn do wntrza ciebie, a ty nie poczujesz nic poza

ukuciem.
I co si wtedy stanie?
Zwrcia si do Bonnie.
- Czy sdzisz, e gdybym pokazaa ci, jak co wyglda, to potrafiaby to ponownie
rozpozna? Nie oczami...
- To zaley, jakie co - odpowiedziaa ostronie Bonnie. Elena spojrzaa na Stefano,
ktry nieznacznie skin gow.
- Wic zamknij oczy - powiedziaa.
Bonnie usuchaa. Elena dotkna palcami wskazujcymi jej skroni, a kciuki pooya
delikatnie na jej powiekach. Prbowaa uruchomi swoje moce. Wczoraj byo to takie proste,
a dzi wydawao jej si, e prbuje skrzesa ogie, uderzajc o siebie dwoma kamieniami.
W kocu poczua iskr. Bonnie odsuna si gwatownie i otworzya szeroko oczy.
- Co to byo? - zawoaa, oddychajc ciko.
- To, co widziaam wczoraj.
- Gdzie?
- W ciele Damona - odpowiedziaa Elena powoli.
- Jak to? Czy on nad tym panowa? Czy... czy... -Bonnie urwaa, a jej oczy stay si
jeszcze wiksze.
Elena dokoczya za ni.
- Czy to co panowao nad nim? Nie wiem. Ale jedno, co wiem prawie na pewno, to
to, e by pod wpywem malaka, kiedy zignorowa twoje wezwanie.
- Pytanie brzmi: jeeli nie Damon, to co kontrolowao t istot? - Stefano podnis si
niespokojnie. - Zobaczyem obraz, ktry ci pokazaa Elena. To nie jest co, co ma wasny
umys. Kto musi to kontrolowa z zewntrz.
- Na przykad inny wampir? - zapytaa cicho Meredith. Stefano wzruszy ramionami.
- Wampiry zwykle je ignoruj, bo potrafi same zdoby wszystko, czego pragn. To
musiaa by bardzo potna istota, skoro udao jej si uy malaka do opanowania wampira.
Potna i za.
- Ci tam - powiedzia Damon ze swojego miejsca na gazi dbu - to wanie oni. Mj
modszy brat i jego... przyjaciele.
- Cudownie - szepn Shinichi. Usadowi si na gazi z jeszcze wiksz gracj i
nonszalancj ni Damon. Nawet w tym zakresie rywalizowali ze sob. Damon zauway, jak
oczy Shinichiego zabysy raz i drugi na widok Eleny i na wzmiank o Tami.
- Nawet mi nie mw, e nie masz nic wsplnego z tymi dziewczynami - doda Damon.

- Od Caroline do Tamry i dalej, taki jest plan, co?


Shinichi pokrci gow. Wpatrywa si w Elen i zacz nuci co pod nosem. Co o
policzkach jak patki r i wosach jak zoto.
- Z tymi dziewczynami bym nie prbowa. - Damon umiechn si, chocia wcale nie
artowa. Zmruy oczy. - To prawda, e wygldaj na mniej wicej rwnie mocne jak mokry
papier toaletowy. Ale s duo silniejsze, ni by si spodziewa. Zwaszcza jeeli jedna z nich
jest w niebezpieczestwie.
- Mwiem ci ju, e to nie moja robota - powiedzia Shinichi. Po raz pierwszy, odkd
si spotkali, wyglda na zakopotanego. - Ale moliwe, e znam sprawc.
- Powiedz.
- Czy wspominaem o mojej modszej siostrze bliniaczce? Ma na imi Misao. Umiechn si szeroko. - To znaczy dziewica.
Damon natychmiast poczu, jak ronie jego apetyt, ale zignorowa to. Byo mu zbyt
wygodnie, eby myle teraz o polowaniu. Poza tym nie by pewien, czy mona polowa na
kitsune - duchy lisy - do ktrych Shinichi twierdzi, e naley.
- Nie, nie wspominae - powiedzia wic, drapic si po karku. lad po ukszeniu
znikn, ale wci odczuwa swdzenie. - Musiao ci wylecie z gowy.
- No wic ona gdzie tu jest. Przybya tu w tym czasie co ja, kiedy zobaczylimy
rozbysk mocy, jaki nastpi przy powrocie... Eleny.
Damon by pewien, e Shinichi tylko udawa wahanie przed wypowiedzeniem imienia
Eleny. Przechyli gow, zrobi min typu nie myl, e mnie oszukasz i sucha dalej.
- Misao lubi gry - powiedzia krtko Shinichi.
- Och, tak? Szachy, warcaby, karty?
Shinichi zakaszla teatralnie, ale Damon zdoa dostrzec czerwony bysk w jego oku.
On rzeczywicie jest nadopiekuczy wobec niej, pomyla. Posa mu jeden ze swoich
najjaniejszych umiechw.
- Kocham j - powiedzia mody czowiek z czarnymi wosami, ktre wyglday, jakby
ich kocwki pony ywym ogniem. Tym razem w jego gosie sycha byo otwart grob.
- Oczywicie - odpowiedzia Damon ugodowym tonem. - To wida.
- Ale, c, jej gry zwykle kocz si zniszczeniem jakiego miasta. Ostatecznie. Nie
od razu.
Damon wzruszy ramionami.
- Nikt nie bdzie aowa tej zabitej dechami dziury. Oczywicie, najpierw ja zabior
std moje dziewczyny.

- Teraz to w jego gosie pojawio si ostrzeenie.


- Jak sobie yczysz. - Shinichi wrci do swojego normalnego, ulegego tonu. Jestemy sojusznikami i dotrzymamy umowy. Inaczej szkoda by byo traci... to wszystko.
- Znw spojrza w stron Eleny.
- W kadym razie nie bdziemy dyskutowa o tym zgrzycie z twoimi malakami. Czy
te jej malakami. Jestem pewien, e unicestwiem przynajmniej trzy sztuki, ale jeeli zobacz
jeszcze jednego, koniec naszej umowy. Nie chcesz mie mnie za wroga, Shinichi. Uwierz mi.
Wygldao na to, e na Shinichim zrobio to wraenie. Pokiwa grzecznie gow. Ale
po chwili znw patrzy na Elen i nuci swoj piosenk o zotych wosach i mlecznobiaych
ramionach.
- I chc spotka si z t twoj Misao. Dla jej dobra.
- Wiem, e ona chce spotka si z tob. Jest teraz zajta swoj intryg, ale sprbuj j
oderwa na chwil. - Shinichi przecign si leniwie.
Damon przyglda mu si przez chwil, po czym te si przecign.
Shinichi umiechn si na ten widok.
Damona zdziwi ten umiech. Zauway, e za kadym razem, gdy si umiecha, w
oczach Shinichiego pojawiaj si dwa mae szkaratne pomienie.
Ale by zdecydowanie zbyt zmczony, by teraz o tym myle. Zbyt odprony.
Waciwie to czu si senny...
- Wic bdziemy szuka tych malakw u dziewczyn takich jak Tami - zapytaa
Bonnie.
- Wanie takich jak Tami - przytakna Elena.
- I mylisz - wtrcia Meredith - e Tami przeja to jako od Caroline.
- Tak. Wiem, wiem, pytanie brzmi: skd to si wzio u Caroline? Tego nie wiem. Ale
nie wiem te, nikt z nas nie wie, co si z ni dziao, kiedy zostaa porwana przez Klausa i
Tylera Smallwooda. Nie mamy pojcia, co robia przez ostatni tydzie, poza tym, e nie
przestaa nas nienawidzi.
Matt zapa si za gow.
- I co potem zrobimy? Czuj si za to odpowiedzialny.
- Nie. Jimmy jest odpowiedzialny, jeeli ktokolwiek. Jeeli on... wiecie, spdzi noc z
Caroline, a potem pozwoli jej opowiedzie o tym swojej pitnastoletniej siostrze... To nie
czyni go jeszcze winnym, ale na pewno mg by bardziej subtelny - powiedzia Stefano.
- I tu si mylisz - zaoponowaa Meredith. - Matt, Bonnie, Elena i ja znamy Caroline od
lat i wiemy, do czego ona jest zdolna. Jeeli ktokolwiek jest odpowiedzialny za to, co si

dzieje, to my. I chyba powinnimy wycign z tego wnioski. Proponujemy, ebymy do niej
pojechali.
- Popieram. - Bonnie westchna smutno. - Ale nie powiem, e nie mog si doczeka.
A jeeli w niej nie siedzi jeden z tych malakw?
- To wtedy trzeba bdzie zbada spraw - odpowiedziaa Elena. - Musimy si
dowiedzie, kto stoi za tym wszystkim. To musi by kto wystarczajco silny, by wpywa na
Damona.
- Cudownie. - Meredith miaa ponur min. - A biorc pod uwag moc, jaka zbiera si
pod tym miejscem, moe to by w najgorszym razie... kady w Fell's Church.
Pidziesit metrw na zachd i dziesi do gry Damon prbowa nie usn.
Shinichi przeczesa doni wosy. Spod zmruonych powiek uwanie przypatrywa si
Damonowi.
Damon chcia by rwnie uwany, ale czu si po prostu zbyt senny. Powoli powtrzy
gest Shinichiego, odsuwajc ze swojego czoa kilka czarnych kosmykw. Czu, jak jego
powieki staj si coraz cisze. Shinichi wci si do niego umiecha.
- No to dobilimy targu - powiedzia. - Misao i ja dostajemy miasto, a ty nie stajesz
nam na drodze. Dostajemy prawa do linii mocy biegncych pod nami. Ty zabierasz std
bezpiecznie swoje dziewczyny i... masz okazj do zemsty.
- Na moim witobliwym bracie i tym... tym Mutcie.
- Matcie - poprawi go Shinichi.
- Wszystko jedno. Nie pozwol tylko, eby co stao si Elenie. Albo tej maej rudej
wiedmie.
- Ach, tak, sodka Bonnie. Nie wzgardzibym tak jak ona, albo i dwiema.
Damon ziewn.
- Nie ma dwch takich, gdziekolwiek by szuka. Jej te nie pozwol skrzywdzi.
- A co z t wysok, ciemnowos piknoci... Meredith?
Damon si obudzi.
- Gdzie?
- Nie obawiaj si, nie idzie tu - uspokoi go Shinichi. - Co ma si z ni sta?
- Och. - Damon si rozluni. - Niech idzie swoj drog. Byle z dala ode mnie.
Shinichi rwnie opar si wygodniej.
- Z twoim bratem nie bdzie problemu. Wic zostaje tylko ten chopak na dole. - Ton,
jakim to powiedzia, nie zapowiada dla Matta niczego dobrego.
- Tak. Ale mj brat... - Damon ju niemal zasn, dokadnie w takiej pozycji, jak

przyj Shinichi.
- Mwiem ci, z nim nie bdzie problemu.
- Mhm. To znaczy, dobrze.
- Wic umowa stoi?
- Mhm.
- Tak?
- Tak.
- Doskonale.
Tym razem Damon ju nie odpowiedzia. Spa. nio mu si, e anielsko zote oczy
Shinichiego otworzyy si szeroko, eby uwanie mu si przyjrze.
- Damon - usysza swoje imi, ale w jego nie otwarcie oczu okazao si bardzo
trudne. Zreszt i tak widzia dobrze bez tego.
W jego nie Shinichi pochyli si nad nim, przysuwajc swoj twarz do jego tak
blisko, e ich aury zmieszay si, podobnie jak zmieszayby si ich oddechy, gdyby tylko
Damon oddycha. Shinichi przyglda mu si bardzo dugo, jakby sprawdza jego aur, ale
Damon wiedzia, e dla nikogo z zewntrz nie moga ona by teraz zauwaalna. Shinichi
pozosta tak jednak przez chwil, przygldajc si uwanie rysom jego bladej twarzy.
W kocu sign rk za jego gow i dotkn miejsca po ukszeniu komara.
- Dobrze ci idzie, co? - powiedzia do czego, czego Damon nie mg zobaczy. Do
czego wewntrz niego. -Prawie udao ci si pokona jego siln wol, prawda?
Shinichi siedzia przez chwil w milczeniu, jakby obserwowa kwitnce winie, po
czym zamkn oczy.
- Myl - wyszepta - e sprbujemy tego ju niedugo. Bardzo niedugo. Ale najpierw
musimy zdoby jego zaufanie i pozby si jego rywala. Musi zosta taki, jak jest, wcieky,
prny, niezrwnowaony. Musi cigle myle o Stefano, o swojej nienawici do Stefano,
ktry zabra mu jego anioa. Ja tymczasem zajm si, czym trzeba. Potem zwrci si do
Damona.
- Sojusznicy, tak! - Zamia si. - Nie, kiedy mam dostp do twojej duszy. Czujesz, do
czego mgbym ci zmusi...
- Ale teraz - mwi znowu do czego wewntrz Damona - maa uczta, eby urs
wikszy i silniejszy.
We nie Shinichi odchyli si i ruchem rki przywoa niewidoczne wczeniej malaki,
eby wdrapay si na drzewo. Zakrady si za gow Damona i ukradkiem wlizgny do
niego, pojedynczo, przez jak ran, o ktrej nie wiedzia, e j ma. Wraenie, jakie

wywoyway ich mikkie, galaretowate ciaa, byo niemal nie do zniesienia...


Shinichi znowu zacz piewa.
We nie Damon by wcieky. Nie z powodu tej historii z malakami. To byo zbyt
absurdalne. By wcieky, bo wiedzia, e Shinichi ze snu obserwuje Elen, ktra pakuje
resztki pikniku. Obsesyjnie ledzi kady jej ruch, piewajc swoj piosenk o piknej
dziewczynie.
- Niezwyka kobieta ta twoja Elena - powiedzia Shinichi. - Jeeli przeyje, to bdzie
moja na jedn noc, a moe na kilka. - Delikatnie odsun z czoa Damona kosmyk wosw. Niewiarygodna aura, nie sdzisz? Doo stara, aby umara piknie.
Damon jednak pogrony by w jednym z tych snw, w ktrych nie mona si ani
poruszy, ani odezwa.
Tymczasem sfora malakw nie przestawaa wspina si na drzewo i wpeza przez
kark do duszy Damona. Jeden, drugi, trzeci, dziesity, dwudziesty. Cigle ich przybywao.
A Damon nie mg si obudzi, chocia czu, e ze Starego Lasu nadciga ich jeszcze
wicej. Nie byy ani martwe, ani ywe, nie miay pci, byy tylko kapsuami mocy, ktra
pomoe Shinichiemu kontrolowa umys Damona z daleka.
Shinichi przyglda si byszczcemu szeregowi swoich sug. Wci piewa.
Damonowi nio si, e syszy sowo zapomnij szeptane przez setki gosw. A kiedy
prbowa sobie przypomnie, o czym ma zapomnie, ucichy.
Obudzi si na drzewie sam. Cae jego ciao przeszywa bl.

ROZDZIA 16

Stefano zaskoczya pani Flowers, ktra czekaa na nich, kiedy wrcili z pikniku. Tym
bardziej e miaa im do powiedzenia co, co nie dotyczyo jej ogrdka.
- Na grze jest wiadomo dla ciebie - powiedziaa, kiwajc gow w stron klatki
schodowej. - Przynis j jaki ciemnowosy modzieniec, troch podobny do ciebie. Nic nie
chcia mi powiedzie. Zapyta tylko, gdzie zostawi wiadomo.
- Ciemnowosy modzieniec? Damon? - zapytaa Elena.
Stefano pokrci gow.
- Czego on moe chcie?
Zostawi Elen z pani Flowers i pobieg na gr. Pod drzwiami znalaz kolorow
kartk Myl o Tobie, bez koperty. Stefano zna swojego brata na tyle dobrze, eby
wiedzie, e na pewno za ni nie zapaci - a przynajmniej nie pienidzmi. Na odwrocie
znalaz sowa napisane czarnym tuszem: Pomylaem, e w. Stefano moe tego
potrzebowa. Spotkajmy si dzi w nocy przy drzewie, gdzie rozbili si ludzie. Nie pniej
ni o 4.30. Mam nowiny.
D.
To byo wszystko... poza adresem internetowym.
Stefano mia ju wyrzuci kartk, ale powstrzymaa go ciekawo. Wczy komputer
i wpisa adres. Przez chwil nic si nie dziao. Potem na czarnym tle pojawiy si ciemnoszare
litery. Czowiek z pewnoci nawet by ich nie zauway. Wampir musia tylko troch wyty
wzrok.
Znudzony tym lapis-lazuli?
Chcesz wyjecha na wakacje na Hawaje?
Masz do ywieniowej monotonii?
Przyjd i odwied Shi no Shi.
Stefano mia ju zamkn stron, ale co przykuo jego uwag. Wpatrywa si przez
chwil w niepozorn ma reklam pod napisem, a usysza, e Elena wesza do pokoju.
Szybko zamkn stron, wyczy komputer i zabra od niej piknikowy koszyk. Nie
powiedzia nic o wiadomoci ani o stronie internetowej. Ale w nocy myla o tym cay czas.
- Stefano, poamiesz mi ebra! Udusisz mnie!
- Przepraszam. Po prostu musz ci obj.
- Ciesz si.

- Dzikuj, aniele.
W pokoju z wysokim sufitem byo cakiem cicho. Przez otwarte okno do rodka
wpada blask ksiyca, ktry wydawa si skrada po niebie, jakby nie chcia nikogo obudzi.
Damon si umiechn. Wypocz dobrze w cigu dnia i zamierza zabawi si przez
noc.
Przedostanie si przez okno okazao si nie tak atwe, jak na to liczy. Kiedy podlecia
do niego pod postaci wielkiego kruka, mia zamiar usi na parapecie i tam zamieni si w
czowieka. Okazao si jednak, e okno jest puapk - niewidzialna ni mocy czya je z
jedn z osb w pokoju. Damon zatrzyma si wic na parapecie, w zamyleniu muskajc
pirka. Nie odway si wlecie do rodka.
Nagle co wyldowao obok niego. Takiego kruka na pewno nie widzia nigdy aden
ornitolog. Jego pira byy wystarczajco gadkie i w wikszoci czarne, ale na kocach
zabarwione byy na szkaratno. A jego oczy byy zote i byszczce.
Shinichi? - zapyta Damon.
A kto inny? - odpowiedzia cudowny kruk, wbijajc w niego wzrok. Widz, e masz
problem. Ale da si go rozwiza. Mog ich upi tak gboko, e puapka nie zadziaa.
Nie rb tego! Jeeli tylko dotkniesz jednego z nich, Stefano...
Stefano to tylko chopiec, pamitasz? Zaufaj mi. Ufasz mi przecie, prawda?
Wszystko zadziaao tak, jak demonicznie ubarwiony ptak zapowiedzia. Stefano i
Elena zasnli duo mocniej. A potem jeszcze mocniej.
Chwil pniej Damon zmieni ksztat i znalaz si wewntrz pokoju. Jego brat i... i
ona... na ktr zawsze musia patrze... spaa obok Stefano, obejmujc go, a jej zote wosy
spyway na poduszk.
Z trudem oderwa od niej wzrok. Na biurku sta nieco przestarzay ju komputer.
Podszed do niego i wczy go bez wahania. Stefano i Elena nawet si nie poruszyli.
Pliki... aha. Pamitnik. Jake oryginalna nazwa. Damon otworzy plik i przejrza
zawarto.
Drogi pamitniku,
obudziam si dzi rano i - cud nad cudami - znw jestem sob. Chodz, mwi, pij,
mocz ko (no, tego nie zrobiam, ale na pewno bym moga).
Wrciam.
C to bya za podr.
Umaram, najdroszy pamitniku, naprawd umaram. A potem umaram jako
wampir. I nie oczekuj, e opisz, co si dziao po tamtej stronie - naprawd, trzeba byo to

widzie.
Najwaniejsze, e mnie nie byo, ale wrciam. Och, mj cierpliwy przyjacielu, ktry
od lat przechowujesz moje sekrety... Jak si ciesz, e wrciam.
Nie wszystko jest idealnie. Nigdy ju nie bd moga zobaczy si z cioci Judith ani z
Margaret. Myl, e spoczywam w pokoju z anioami. Ale za to mam Stefano!
To wystarczajce zadouczynienie za wszystko, co przeszam. Ale nie wiem, jak
odpaci si tym, ktrzy dla mnie podyli a do bram pieka.
Jestem zmczona i chc spdzi noc z moim ukochanym.
Jestem bardzo szczliwa. Spdzilimy przemiy dzie, miejc si i caujc, patrzc,
jak po kolei moi przyjaciele przekonuj si, e ja yj! (I nie jestem szalona jak przez ostatnie
kilka dni. Naprawd nie wiem, dlaczego Wielkie Duchy nie mogy zrzuci mnie na ziemi w
lepszym stanie. No c.)
Elena
Damon niecierpliwie przeglda plik. Szuka czego troch innego. O, tak, jest.
Najdrosza Eleno,
wiedziaem, e zajrzysz tu prdzej lub pniej. Miaem jednak nadziej, e nie bdziesz
musiaa. Jeeli to czytasz, to znaczy, e Damon jest zdrajc albo co innego poszo strasznie
le.
Zdrajc? To chyba przesada, pomyla uraony Damon. Czyta jednak dalej,
niecierpliwic si, by zrealizowa swj plan.
Wychodz do lasu, eby z nim porozmawia. Jeeli nie wrc, bdziesz wiedziaa, kogo
o mnie pyta.
Prawda jest taka, e nie wiem, o co chodzi. Dzi po poudniu zostawi mi kartk z
adresem internetowym. Znajdziesz j pod poduszk.
Do licha, pomyla Damon. Nie bdzie atwo wycign kartki, nie budzc Eleny. Ale
bdzie musia to zrobi.
Eleno, wejd na t stron. Bdziesz musiaa pogrzeba w ustawieniach jasnoci, bo
strona przygotowana jest tylko dla wzroku wampirw. Jest tam napisane, e istnieje miejsce
zwane Shi no Shi - dosownie mier mierci, gdzie mog usun kltw, ktra wisi nade mn
od piciuset lat. Uywaj magii i medycyny, by zmieni wampiry w zwykych miertelnikw,
mczyzn i kobiety, chopcw i dziewczta.
Jeeli naprawd mog to zrobi, Eleno, to bdziemy mogli by razem tak dugo, jak
dugo yj zwyczajni ludzie. Niczego wicej nie pragn.
Chc ycz tob jako zwyky, oddychajcy, jedzcy czowiek.

Ale nie przejmuj si. Porozmawiam tylko o tym z Damonem. Nie musisz mi mwi, e
mam zosta. Nigdy nie zostawibym ci samej z tym wszystkim, co dzieje si w Fell's Church.
Jest tu dla ciebie zbyt niebezpiecznie, zwaszcza z twoj now krwi i now aur.
Mam wiadomo tego, e ufam Damonowi bardziej ni powinienem. Ale jednego
jestem pewien: ciebie nigdy by nie skrzywdzi. Kocha ci. Co moe na to poradzi?
Niemniej musz si z nim spotka na jego warunkach, sam w okrelonym miejscu w
lesie. Zobaczymy, co bdzie.
Jak ju pisaem, jeeli czytasz ten list, to znaczy, e co poszo drastycznie le. Bro
si, kochana. Nie bj si. Zaufaj sobie i swoim przyjacioom. Oni mog ci pomc.
Ja ufam w opiekuczo Matta, w chodny umys Meredith, w intuicj Bonnie. Powiedz
im, eby o tym pamitali.
Mam nadziej, e nigdy nie bdziesz musiaa tego przeczyta.
Kocham ci z caego serca i caej duszy,
Stefano
PS Na wszelki wypadek ukryem dwadziecia tysicy dolarw w studolarowych
banknotach pod podog, po drug desk od ciany, za kiem. W tej chwili stoi na niej fotel.
Jeeli go przesuniesz, zobaczysz szpar.
Damon ostronie wykasowa list Stefano. Potem, umiechajc si przebiegle, w
milczeniu napisa now wiadomo z nieco innym moraem. Przeczyta j. Umiechn si
szeroko. Zawsze marzy o tym, eby zosta pisarzem. Nie mia oczywicie adnego
wyksztacenia w tej dziedzinie, ale czu, e ma talent.
Etap pierwszy zosta zrealizowany, pomyla, zapisujc plik ze swoim listem. Po czym
bezszelestnie podszed do ka.
Czas na etap drugi.
Powoli, bardzo powoli, wsun rk pod poduszk Eleny. Czu na doni jej wosy,
poyskujce w wietle ksiyca. Bl, ktry go przeszy, by blem serca bardziej nawet ni
kw Przesuwajc rk pod poduszk, szuka kartki. Elena mruczaa co przez sen. Nagle
obrcia si w jego stron. Damon niemal odskoczy, ale jej oczy byy zamknite. Ciemne
rzsy odcinay si na bladych policzkach.
Teraz, gdy bya zwrcona twarz do niego, mona by si spodziewa, e wzrok
Damona przycign delikatne yy widoczne na jej mlecznobiaej szyi. Zamiast tego jednak
wpatrywa si obsesyjnie w jej nieznacznie rozchylone wargi. Byy... Niemal nie mg si im
oprze. Nawet we nie miay kolor patkw ry, byy lekko wilgotne i rozchylone w ten
sposb...

Mog to zrobi bardzo lekko. Nigdy si nie dowie. Mog, wiem, e mog. Dzi jestem
niepokonany.
Kiedy pochyla si nad ni, jego palce dotkny kartki.
Otrzsn si ze swojej niemal zrealizowanej fantazji. Co mu strzelio do gowy?
Ryzykowa wszystko, wszystkie swoje plany i pragnienia dla pocaunku? Bdzie mnstwo
czasu na pocaunki - i na wiele innych, waniejszych rzeczy -pniej.
Bardzo ostronie wycign kartk spod poduszki i woy j do kieszeni, po czym
przemieni si w kruka i odlecia.
Stefano ju dawno opanowa sztuk budzenia si o zamierzonej godzinie. Zrobi to
rwnie teraz. Rzuci okiem na budzik na stoliku nocnym i upewni si, e jest czwarta rano.
Nie chcia budzi Eleny.
Ubra si bezszelestnie i wyszed t sam drog co jego brat, tyle e pod postaci
sokoa. Gdzie w nim czaio si podejrzenie, e Damon jest manipulowany przez kogo, kto
uywa malakw, aby uczyni z niego swoj marionetk. Czu, e ma obowizek powstrzyma
go, kimkolwiek by.
Wiadomo, ktr zostawi Damon, polecaa mu uda si pod drzewo, przy ktrym
rozbili si ludzie. Damon widocznie chcia wrci w to miejsce, eby wyledzi istot
kontrolujc malaki.
Stefano lecia jak na sokoa przystao, szybujc wysoko i pikujc od czasu do czasu.
Raz o mao nie przyprawi niewinnej myszy o zawa serca, gdy przelecia kilka centymetrw
nad jej gow.
W kocu, gdy zobaczy wyrane lady wypadku, jeszcze w powietrzu przemieni si z
potnego ptaka w modego czowieka z ciemnymi wosami, blad twarz i intensywnie
zielonymi oczami.
Opad na ziemi lekko jak patek niegu. Rozejrza si na wszystkie strony, wytajc
wampirze zmysy, by zbada teren. Nie wyczuwa adnej puapki, adnej niechci, tylko
niezatarte lady okrutnej walki, ktra zostaa tu stoczona. Wci w postaci ludzkiej wspi si
na jedno z drzew, wyczuwajc, e to na tym siedzia wtedy Damon.
Nie poczu dreszczu, wspinajc si na db, z ktrego jego brat w spokoju przyglda
si miertelnym zmaganiom. Stefano mia na to zbyt wiele krwi Eleny w yach. Zauway
jednak, e w tej czci lasu panuje dziwny chd, jakby co rozmylnie zaniao temperatur.
Ale dlaczego? I co to byo? I tak bdzie musiao prdzej czy pniej si z nim skonfrontowa,
jeeli chce pozosta w Fell's Church, wic na co czeka?
Wyczu obecno Damona w pobliu dugo przed tym, kiedy zauwayyby to jego

zmysy sprzed przemiany Eleny. Wzdrygn si instynktownie. Opar si plecami o ga i


rozejrza. Wiedzia, e Damon pdzi w jego stron, coraz szybciej i szybciej, coraz silniejszy,
i e powinien sta ju tam przed nim, ale wci go nie ma.
Zmarszczy brwi.
- Zawsze warto spojrze w gr, braciszku - doradzi uprzejmy gos dochodzcy z
gry. Damon zeskoczy ze swojej gazi i wyldowa obok Stefano.
Stefano milcza przez chwil, przygldajc mu si tylko.
- Widz, e jeste w dobrym humorze - powiedzia w kocu.
- Miaem wyjtkowo udany dzie. Mam je wymieni? Ta dziewczyna z kiosku z
kartkami... Elizabeth i moja droga przyjacika Damaris, ktrej m pracuje w Bronston, i
moda Teresa, wolontariuszka w bibliotece, i...
Stefano westchn.
- Czasem mam wraenie, e pamitasz imi kadej dziewczyny, ktrej krew wypie,
ale regularnie zapominasz moje.
- Bzdura... braciszku. Teraz, skoro Elena bez wtpienia wyjania ci, co si stao, gdy
prbowaem uratowa t twoj malutk wiedm, Bonnie, chyba nale mi si przeprosiny.
- A skoro ty wysae mi wiadomo, ktr mona odczytywa jedynie jako
prowokacj, mnie chyba naley si wyjanienie.
- Najpierw przeprosiny - upiera si Damon. A potem doda cierpitniczym tonem. Wiem, e musisz aowa obietnicy zoonej umierajcej Elenie, e bdziesz zawsze si o
mnie troszczy. Ale chyba nie pomylae nigdy o tym, e ja musiaem przysic to samo, a ja
nie jestem z tych, ktrzy lubi troszczy si o innych. Teraz, skoro ona znowu yje, moe
powinnimy o tym zapomnie.
Stefano westchn ponownie.
- W porzdku, ju dobrze. Przepraszam. Myliem si. Nie powinienem by ci
wyrzuci. Czy to wystarczy?
- Nie jestem pewien, czy przeprosiny byy szczerze. Sprbuj jeszcze raz, z uczuciem...
- Damon, na Boga, co to bya za strona internetowa?
- Och. Spodobao mi si to. Bardzo sprytne: ustawi takie kolory, eby tylko wampiry,
wiedmy i tym podobne mogy to odczyta, podczas gdy ludzie zobacz tylko pusty ekran.
- Ale jak si o tym dowiedziae?
- Zaraz ci powiem. Ale tylko pomyl o tym, braciszku. Ty i Elena podczas cudownego
miesica miodowego, po prostu dwoje ludzi w ludzkim wiecie. Im wczeniej si tam udasz,
tym szybciej si z tym ludzkim wiatem poegnasz, skdind.

- Wci nie powiedziae, jak trafie na t stron.


- W porzdku, przyznaj, era technologii w kocu dosiga i mnie. Mam wasn
stron. I pewien yczliwy mody czowiek skontaktowa si ze mn, eby sprawdzi, czy to,
co na niej wypisaem, jest szczere, czy moe po prostu jestem sfrustrowanym idealist.
Pomylaem, e to ostatnie wyraenie pasuje do ciebie.
- Ty? Stron internetow? Nie wierz. Damon zignorowa to.
- Przekazaem ci t wiadomo, bo sam ju wczeniej syszaem o tym miejscu, Shi no
Shi.
- mier mierci.
- Tak si to tumaczy. - Damon posa mu umiech tak promienny, e Stefano musia
w kocu odwrci wzrok, nie mogc tego znie.
- Skdind - kontynuowa Damon - zaprosiem tego chopaka, eby sam ci to
wytumaczy.
- Co zrobie?
- Powinien tu by dokadnie o czwartej czterdzieci cztery. Nie ja wybraem t
godzin, ale dla niego to ma due znaczenie.
Nage, z niewielkim szumem, ale bez adnego poruszenia mocy, ktre Stefano
potrafiby zauway, co wyldowao na gazi nad nim, a potem zeskoczyo na ich
wysoko, przybierajc ludzk posta.
By to rzeczywicie mody czowiek z ognicie czerwonymi kocwkami czarnych
wosw i szczerym wyrazem zotych oczu. Stefano odwrci si w jego stron, gotowy do
walki. Chopak podnis rce w obronnym gecie.
- Kim ty jeste, do diaba?
- Jestem piekielnym Shinichi - odpowiedzia beztrosko. - Ale, jak ju mwiem
twojemu bratu, wikszo ludzi nazywa mnie po prostu Shinichi. Ty rb, jak wolisz.
- I wiesz wszystko o Shi no Shi.
- Nikt nie wie wszystkiego. To miejsce oraz organizacja. Ja mam do nich sabo, bo,
c, lubi pomaga ludziom - wyzna niemiao Shinichi.
- A teraz chcesz pomc mnie.
- Jeeli naprawd chcesz zosta czowiekiem... znam pewien sposb.
- Moe was zostawi, ebycie o tym porozmawiali. Troch ciasno si zrobio na tej
gazi.
Stefano rzuci mu surowe spojrzenie.
- Jeeli choby przyszo ci do gowy zajrzenie do pensjonatu...

- Braciszku, zlituj si. Damaris na mnie czeka. Damon zmieni si w kruka, zanim
Stefano zdy zada od niego przysigi.
Elena obrcia si w ku, sigajc rk, by obj Stefano. Trafia jednak na puste
miejsce. Otworzya oczy.
- Stefano?
Kochany. Byli tak mocno zwizani, e mogliby by jedn osob. Zawsze wiedzia,
kiedy Elena si obudzi. Pewnie zszed na d po niadanie - pani Flowers miaa je ju zawsze
gotowe, gdy si zjawia (kolejny dowd na to, e bya dobr czarownic).
- Eleno - powiedziaa do siebie, sprawdzajc, jak brzmi jej stary - nowy gos. - Eleno
Gilbert, dziewczyno, zjada ju za duo niada w ku - poklepaa si po brzuchu. Tak,
zdecydowanie przydaoby jej si troch ruchu.
- Dobra - kontynuowaa monolog. - Moe najpierw si podnie. A potem troch si
porozcigaj. -Jak tylko Stefano wrci, pomylaa, moesz przerwa.
Ale Stefano nie wraca, chocia po pgodzinnych wiczeniach pooya si z
powrotem do ka. Nie syszaa go te na schodach.
Gdzie on jest?
Elena wyjrzaa przez okno i zobaczya na dole pani Flowers.
Jej serce zaczo bi szybciej podczas wicze i teraz wyranie nie zamierzao
zwolni. Prba nawizania rozmowy z pani Flowers, krzyczc przez okno, bya z gry
skazana na porak, ale postanowia j jednak podj.
- Pani Flowers?
O dziwo, starsza pani przerwaa wieszanie prania i spojrzaa w gr.
- Tak, Eleno?
- Gdzie jest Stefano?
Wiatr unis jedno z przecierade tak, e zasonio pani Flowers. Gdy opado z
powrotem, ju jej nie byo. Kosz z praniem sta jednak na miejscu.
- Prosz nie odchodzi! - zawoaa Elena. Ubraa si szybko i zbiega po schodach do
ogrdka.
- Pani Flowers!
- Tak, Eleno?
- Czy widziaa pani Stefano?
- Nie dzisiaj.
- Nie?
- Wstaam o wicie, jak zawsze. Nie byo ju jego samochodu. Od tamtej pory nie

wrci.
Serce Eleny bio rekordy liczby uderze na minut. Zawsze baa si, e co takiego w
kocu nastpi. Wzia gboki oddech i sprintem wbiega z powrotem na gr.
Wiadomo...
Nie opuciby jej bez sowa. Na poduszce Stefano nic nie leao. Wsuna do pod
swoj poduszk, a potem pod jego. Baa si je podnie, bo tak bardzo chciaa, eby si
okazao, e ley tam jednak zostawiona przez niego kartka.
W kocu, gdy byo ju jasne, e pod poduszkami znajduje si tylko przecierado,
podniosa je i przez chwil wpatrywaa si w puste ko. Potem odsuna je od ciany, by
sprawdzi, czy co nie spado.
Czua, e jeeli tylko bdzie szuka wytrwale, w kocu co znajdzie. cigna pociel
z ka i przyjrzaa jej si dokadnie.
Pomylaa, e to dobry znak- skoro nie ma wiadomoci, to Stefano nie odszed. Staraa
si, bardzo si staraa nie widzie, e jego cz szafy jest pusta.
Zabra wszystkie ubrania.
I wszystkie buty.
Nie eby mia ich tak wiele. Ale wszystko, czego potrzebowa, znikno. I on znikn.
Dlaczego? Dokd odszed? Jak mg?
Nawet jeeli odszed tylko po to, eby znale dla nich nowe miejsce do
zamieszkania, jak mg? Gdy wrci, dostanie bur swojego ycia...
...o ile wrci.
Przeraona, czujc, e zy mimowolnie spywaj po jej policzkach, miaa ju
zadzwoni do Meredith i Bonnie, kiedy przypomniaa sobie o ostatnim miejscu, ktrego nie
sprawdzia.
Pamitnik.

ROZDZIA 17

Przez pierwsze dni po jej powrocie z zawiatw Stefano wczenie kad Elen do
ka, upewnia si, e jest jej ciepo, po czym pozwala jej pracowa z nim na komputerze,
piszc pamitnik z jej mylami o wydarzeniach ostatniego dnia i jego wasnymi
komentarzami.
W rozpaczliwym popiechu otworzya teraz plik i przewina tekst do koca.
Znalaza wiadomo.
Najdrosza Eleno,
wiedziaem, e zajrzysz tu prdzej ub pniej. Mam nadziej, e nastpio to prdzej.
Kochana, wierz, e potrafisz teraz sama o siebie zadba. Nigdy nie widziaem
silniejszej albo bardziej niezalenej dziewczyny.
A to znaczy, e ju czas. Czas, abym odszed. Nie mog zosta duej, jeeli nie chc
przemieni ci w wampira. Oboje wiemy, e nie moemy do tego dopuci.
Prosz, wybacz mi. Prosz, zapomnij o mnie. Och, mioci moja, nie chc odchodzi,
ale musz.
Jeeli bdziesz potrzebowaa pomocy, Damon da sowo, e bdzie ci chroni. Nigdy
by ci nie skrzywdzi. Cokolwiek zego dzieje si w Fell's Church, przy nim bdziesz na pewno
bezpieczna.
Moja kochana, mj aniele, zawsze bd ci kocha...
Stefano
PS eby pomc ci w nowym - starym yciu, zostawiem pienidze dla pani Flowers na
opacenie pokoju przez nastpny rok. Ponadto schowaem dwadziecia tysicy dolarw w
studolarowych banknotach pod podog, pod drug desk od ciany, za kiem. Uyj ich, by
zbudowa sobie now przyszo, z kimkolwiek zechcesz.
Pamitaj, jeeli czegokolwiek bdziesz potrzebowa, Damon ci pomoe. Moesz mu
zaufa, jeeli bdziesz potrzebowaa rady. Och, najsodsza moja, jak mam odej? Nawet
jeeli to dla twojego dobra...
Elena skoczya czyta list.
Siedziaa w bezruchu.
Po dugim poszukiwaniu znalaza odpowied.
Nie wiedziaa teraz, co ma zrobi. Chciaa krzycze.
Jeeli potrzebujesz pomocy, zwr si do Damona... Moesz mu zaufa... Ten list nie

mgby bardziej schlebia Damonowi, nawet gdyby sam go napisa.


Stefano odszed. Jego ubrania znikny. Jego buty te.
Zostawi j.
Zacznij nowe ycie...
W takim stanie zastay j Meredith i Bonnie, zaniepokojone tym, e przez ponad
godzin nie odbieraa telefonu. Nie mogy te dodzwoni si do Stefano - po raz pierwszy,
odkd pojawi si na ich prob, by zabi potwora. Ale ten potwr ju nie y, a Elena...
Elena siedziaa przed szaf Stefano.
- Zabra nawet buty - powiedziaa gosem pozbawionym jakiegokolwiek wyrazu. Zabra wszystko. Ale zapaci za pokj za nastpny rok. A wczoraj kupi mi nowego jaguara.
- Eleno...
- Nie widzicie? - zawoaa. - To jest moje przebudzenie. Bonnie przewidziaa, e
bdzie niespodziewane i gwatowne i e bd potrzebowaa, ebycie byy przy mnie. A co z
Mattem?
- Nie by wymieniony w proroctwie - odpowiedziaa ponuro Bonnie.
- Ale chyba bdziemy potrzeboway jego pomocy - dodaa Meredith.
- Kiedy Stefano i ja bylimy razem, zaraz na pocztku, zanim zostaam wampirem,
zawsze wiedziaam - szeptaa Elena - e przyjdzie dzie, kiedy bdzie prbowa mnie opuci
dla mojego dobra. - Nagle uderzya pici o podog, tak mocno, e moga zrobi sobie
krzywd. -Wiedziaam to, ale miaam nadziej, e bd miaa szans przekona go, eby tego
nie robi. On jest taki szlachetny, taki skonny do powice... Odszed...
- Tobie naprawd jest wszystko jedno - powiedziaa cicho Meredith, przygldajc si
jej - czy zostaniesz czowiekiem, czy staniesz si wampirem.
- Masz racj, wszystko mi jedno! Dopki jestem z nim, wszystko mi jedno. Kiedy
byam na p duchem, wiedziaam, e nic mnie nie przemieni. Teraz jestem czowiekiem i
jestem podatna na przemian jak kady inny czowiek. Ale to nie ma znaczenia.
- Moe to jest przebudzenie - szepna Meredith.
- Och, moe to, e nie przynis rano niadania jest przebudzeniem! - zawoaa
wzburzona Bonnie. Wpatrywaa si w pomie od ponad trzydziestu minut, prbujc
nawiza kontakt ze Stefano. - Nie chce albo nie moe. - Dopiero gdy to powiedziaa,
zauwaya, e Meredith gwatownie krci gow.
- Jak to nie moe? - zawoaa Elena, podnoszc si z podogi.
- Nie wiem! Eleno, ranisz mnie!
- Czy co mu grozi? Bonnie, pomyl! Czy spotyka go krzywda z mojego powodu?

Bonnie rzucia okiem na Meredith, ktra kadym centymetrem swojego ciaa


nadawaa jednoznaczny komunikat: nie. Potem spojrzaa na Elen, ktra domagaa si
prawdy Zamkna oczy.
- Nie jestem pewna.
Otworzya oczy powoli, spodziewajc si, e Elena wybuchnie. Ale ona nie zrobia nic
takiego. Po prostu zacisna mocno wargi.
- Dawno temu przysigam, e bdzie mj, choby miao to zabi nas oboje powiedziaa po chwili. - Jeeli wydaje mu si, e moe po prostu mnie zostawi, dla mojego
dobra czy z jakiegokolwiek innego powodu, to si myli. Pjd najpierw do Damona, skoro
Stefano tak bardzo na tym zaley. A potem bd go szuka. Znajd jaki trop. Zostawi mi
dwadziecia tysicy dolarw. Wykorzystam je, by go odnale. Jeeli samochd si zepsuje,
bd sza piechot. Jeeli nie bd moga ju i, bd si czoga. Ale znajd go.
- Nie pjdziesz sama - zapewnia j Meredith. -Jestemy z tob, Eleno.
- A on, jeeli zrobi to z wasnej woli, poauje jak nigdy w yciu.
- Jak sobie tylko yczysz. Ale najpierw go znajdmy.
- Wszystkie za jedn i jedna za wszystkie! - zawoaa Bonnie. - cigniemy go z
powrotem i damy mu nauczk...
albo nie - dorzucia szybko, widzc, e Meredith znw krci gow. - Eleno, nie! Nie
pacz! Elena zaniosa si szlochem.
- Wic Damon powiedzia, e zajmie si Elen, i to on przypuszczalnie ostatni widzia
Stefano dzi rano. - powiedzia Matt, kiedy dziewczyny sprowadziy go do pensjonatu i
wyjaniy mu sytuacj.
- Tak - odpowiedziaa Elena zdecydowanym tonem. -Ale, Matt, mylisz si, jeeli
mylisz, e Damon zrobiby cokolwiek, eby go zabra ode mnie. Damon nie jest taki, jak
wszyscy mylicie. On naprawd prbowa uratowa Bonnie tamtej nocy. I naprawd poczu
si zraniony, gdy zamiast wdzicznoci zobaczy wasz nienawi.
- Co dowodzi, e mia motyw - zauwaya Meredith.
- Nie, to dowodzi, e ma serce, e potrafi si troszczy o ludzi - zaprotestowaa Elena.
- Nigdy nie skrzywdziby Stefano. Z mojego powodu. Wie, jakbym si czua.
- Wic czemu mi nie odpowiada? - zapytaa Bonnie.
- Moe dlatego, e ostatnim razem, gdy nas widzia, wygldalimy, jakbymy chcieli
go rozszarpa - odpara zawsze sprawiedliwa Meredith.
- Powiedz mu, e go przepraszam - zaproponowaa Elena. - Powiedz, e chc z nim
porozmawia.

- Czuj si jak satelita komunikacyjny - poskarya si Bonnie, ale oczywicie


wkadaa w swoje zadanie cae serce i ca energi. Wygldaa ju na wykoczon.
W kocu Elena musiaa przyzna, e to na nic si zda.
- Moe si opamita i sam ci wezwie - sprbowaa Bonnie. - Moe jutro.
- Zostaniemy z tob dzi w nocy - oznajmia Meredith. - Bonnie, dzwoniam do twojej
siostry i powiedziaam, e bdziesz u mnie. Zadzwoni teraz do taty i powiem, e jestem u
ciebie. Matt, ty nie jeste zaproszony...
- Dziki - odpowiedzia kwano Matt. - Czy mam wrci do domu piechot?
- Nie, moesz wzi mj samochd - zaoferowaa Elena. - Ale przywie go z
powrotem wczenie rano. Nie chc, eby ludzie zaczli zadawa pytania.
Wieczorem trzy dziewczyny przygotoway si do snu. Pani Flowers dostarczya im
dodatkowych kocw i przecierade (nic dziwnego, e zrobia dzi rano takie due pranie musiaa si spodziewa dziewczyn, pomylaa Elena). Odsuny meble pod cian i rozoyy
na pododze piwory. Leay z gowami zwrconymi do rodka, jak szprychy w kole.
Wic to jest przebudzenie.
Uwiadomienie sobie, e jednak mog znw by sama. Och, jak jestem wdziczna, e
mam Bonnie i Meredith. Bardziej, ni da si to wyrazi.
Z przyzwyczajenia podesza do komputera, eby wprowadzi kolejny wpis do
pamitnika. Ale po kilku pierwszy sowach znw zacza paka. W duchu ucieszya si, gdy
Meredith niemal si odcigna j od komputera i kazaa wypi gorce mleko z wanili,
cynamonem i gak muszkatoow. A potem Bonnie pooya j do ka i trzymaa za rk,
a usna.
Matt zosta z nimi par godzin. Kiedy wraca, soce ju zachodzio. cigam si z
ciemnoci, pomyla nagle. Nie pozwala sobie, by rozprasza go zapach nowoci we
wntrzu jaguara. Nie mg jednak powstrzyma si od rozwaania tego, co si stao. Nie
powiedzia nic dziewczynom, ale mia wraenie, e co byo nie tak z poegnaln
wiadomoci Stefano. Musia tylko upewni si, e tego wraenia nie wywouje jego uraona
duma.
Dlaczego Stefano w ogle o nich nie wspomnia? O przyjacioach Eleny, ktrzy byli
przy niej zawsze i s take teraz. Mona by si spodziewa, e przynajmniej wspomni o
dziewczynach, nawet jeeli pogrony w blu zapomnia o Matcie.
Czy to wszystko? Byo w tym licie co jeszcze niepokojcego, ale Matt nie mg tego
sprecyzowa. Wszystko, co przyszo mu do gowy, to wspomnienie zeszego roku w szkole
i... tak, pani Hilden, nauczycielki angielskiego.

Nawet rozmylajc o tym wszystkim, uwanie przyglda si drodze. Nie dao si


dojecha z pensjonatu do centrum Fell's Church, omijajc Stary Las. Mia si wic na
bacznoci.
Mijajc zakrt, zobaczy przewrcone drzewo. Zdy zahamowa z piskiem,
zatrzymujc samochd w poprzek drogi.
Musia si teraz zastanowi.
Jego pierwsz instynktown reakcj byo: wezwa Stefano. On mgby po prostu
podnie to drzewo z drogi. Ale szybko przypomnia sobie, e to nie wchodzi w gr.
Zadzwoni do dziewczyn?
Nie mg si do tego zmusi. Nie chodzio tylko o msk dum, ale te o empiryczn
rzeczywisto, w ktrej przed nim leao wielkie, stare drzewo. Gdyby nawet prbowali we
czwrk, i tak by go nie ruszyli.
Przewrcio si dokadnie w poprzek drogi, jakby umylnie chciao odci pensjonat
od miasta.
Ostronie opuci szyb po stronie kierowcy Wyty wzrok, prbujc dojrze
korzenie drzewa. Albo jakikolwiek ruch, prawd mwic. Ale nic nie zobaczy.
Nie dostrzeg korzeni, ale drzewo wygldao na zdecydowanie zbyt zdrowe, eby tak
po prostu przewrci si w soneczne letnie popoudnie. Nie byo wiatru, deszczu, byskawic
ani nawet bobrw. Ani drwali.
Rw po prawej stronie drogi wyglda jednak na cakiem pytki, a korona drzewa nie
signa do niego. Moe daoby si...
Co si poruszyo.
Nie w lesie, ale na drzewie przed nim. Co poruszyo jego gaziami i nie by to wiatr.
Kiedy to zobaczy, wci nie mg uwierzy. To by pierwszy problem. Drugi by taki,
e siedzia w nowym jaguarze Eleny, a nie w swoim gruchocie. W panice prbujc zamkn
okno, nie potrafic oderwa wzroku od tego czego, co wanie zeskoczyo z drzewa, nie
mg znale odpowiedniego przycisku.
Najwaniejszy problem by jednak taki, e to co byo piekielnie szybkie. Dosownie.
Zanim Matt si zorientowa, prbowao ju wskoczy do rodka.
Nie wiedzia, co Elena pokazaa Bonnie na pikniku. Ale jeeli to, co widzia, nie byo
malakiem, to co to byo? Mieszka niedaleko lasu przez cae ycie i nigdy nie widzia owada
cho troch podobnego do tego.
Bo to by owad. Jego skra przypominaa kor drzewa, ale to by tylko kamufla.
Kiedy odbio si od okna, usysza charakterystyczny szczk chitynowego pancerza.

Stworzenie byo dugie jak jego rami i wydawao si lata dziki okrnemu ruchowi
licznych macek - co nie powinno by moliwe.
Jeszcze raz sprbowao dosta si do rodka, zanim Matt zdy podnie szyb do
koca. Tym razem wcisno gow oraz cz macek i zaklinowao si.
Byo zbudowane raczej jak pijawka albo kaamarnica ni owad. Dugie, smuke macki
wyglday troch jak pncza winoroli, ale byy grubsze od kciuka i zakoczone duymi
ssawkami, w ktrych znajdowao si co ostrego. Zby.
Jedna macka owina si wok szyi Matta. Poczu jednoczenie, jak traci oddech i jak
mae zby wgryzaj si w jego kark.
Macka owina si trzy lub cztery razy i zacza zaciska na jego szyi. Musia chwyci
j i szarpn jedn rk, drug usiowa wypchn stworzenie z samochodu. Okazao si, e
owad ma otwr gbowy, cho nie ma oczu. Jak caa bestia, otwr by okrgy. Otaczay go
zby. Gboko w rodku, co Matt zauway, gdy paszcza stworzenia zacza zamyka si na
jego rce, znajdowaa si para szczypcw tak dua, by odci palec.
Boe, nie. Zacisn pi i sprbowa wyrwa rk.
Nagle podniesiony poziom adrenaliny da mu do siy, by oderwa mack owinit
wok jego szyi. Ale wci nie udao mu si uwolni rki, ktra ju po okie znikna w
paszczy malaka, czy cokolwiek to byo. Doni uderzy w jego korpus.
Musia jako wycign rk. Chwyci za brzeg otworu gbowego i pocign. Udao
mu si tylko oderwa kawaek pancerza. Tymczasem owad prbowa wcisn do wntrza
samochodu wicej macek, uderzajc nimi o szyb. W ktrym momencie wpadnie na to, e
wystarczy, e przycinie je do ciaa i bdzie mg cay wlizgn si do rodka.
Co ostrego zahaczyo o pi Matta. Szczypce! Prawie cae jego rami byo ju w
paszczy stwora. Mimo e interesowao go tylko to, jak si uwolni, pojawia si w jego
gowie myl: gdzie to co ma odek?
Jeeli natychmiast czego nie zrobi, straci rk.
Udao mu si odpi pas. Gwatownie rzuci si w prawo, na miejsce pasaera. Czu,
jak zby wbijaj si w jego rami. Widzia krwawe lady, ktre zostawiay. Ale to nie miao
znaczenia. Najwaniejsze byo wycign rk.
W kocu drug doni sign do przycisku zamykajcego okno. Wcisn go i
wyszarpn pi z paszczy owada. Szyba podniosa si do koca.
Matt spodziewa si chrzstu chityny i czarnej krwi ciekncej po szybie, by moe
przeerajcej samochd jak kwas.
Zamiast tego robak rozpyn si w powietrzu. Po prostu... sta si przezroczysty, a

potem rozsypa si na tysice jasnych drobin, ktre natychmiast znikny.


Matt mia dugie krwawe bruzdy na ramieniu, rany od ssawek na szyi i kilka
bolesnych zadrapa na drugiej doni. Ale nie traci czasu na liczenie obrae. Musia ucieka
jak najszybciej. Co znw poruszyo gaziami i nie chcia sprawdza, czy tym razem to tylko
wiatr.
Bya tylko jedna droga. Rw.
Uruchomi silnik i wcisn gaz. Mia nadziej, e rw nie jest za gboki i e jaguar nie
zahaczy koami o drzewo.
Samochd nagle przechyli si do przodu. Matt a przygryz warg. Potem usysza
trzask gazi. Na chwil samochd stan w miejscu, ale chopak nie zdejmowa nogi z gazu.
Po sekundzie ruszy, lizgajc si jednak na liciach. Mattowi udao si odzyska kontrol i
wyprowadzi auto na drog tu przed tym, jak rw sta si znacznie gbszy.
Oddycha szybko i pytko. Pdzi krt drog z zawrotn prdkoci, ledwie
przytomny. W kocu zobaczy przed sob czerwone wiato, janiejce w zapadajcym mroku
jak obietnica zbawienia.
Skrzyowanie z Mallory. Zmusi si do wcinicia hamulca. Znw zapiszczay opony.
Nie czekajc na zmian wiata, skrci ostro w prawo i wyjecha z lasu. Bdzie musia
objecha kilkanacie osiedli, eby dotrze do swojego domu t drog, ale przynajmniej bdzie
ju z dala od mierciononych drzew i zamieszkujcych je istot.
Matt poczu w kocu bl w ramieniu. Kiedy dotar do swojego domu, by ju na skraju
omdlenia. Zatrzyma si pod latarni, ale po chwili namysu odjecha w cz ulicy
nieowietlon latarniami. Nie chcia, eby ktokolwiek go teraz widzia.
Czy powinien ju teraz zadzwoni do dziewczyn? Ostrzec je, eby nie wychodziy z
domu? Ze w lesie nie jest bezpiecznie? Ale to ju wiedziay. Meredith nigdy nie pozwoliaby
Elenie zbliy si do Starego Lasu, nie odkd Elena jest czowiekiem. A Bonnie nie zniosaby
nawet myli o zapuszczaniu si w tak ciemne miejsce. Tym bardziej e Elena pokazaa jej te
stworzenia, ktre si tam czaj.
Malaki. Nieprzyjemna nazwa odraajcej istoty.
To, co byo teraz najwaniejsze, to powiadomi odpowiednie suby o przewrconym
drzewie, eby jak najszybciej je usunito. Ale nie w nocy. Nikt raczej nie bdzie ju tamtdy
jecha do rana, a wysanie tam kogokolwiek byoby przypuszczalnie rwnoznaczne z
wyrokiem mierci. Zaraz z rana zadzwoni na policj. Wtedy odpowiednie suby zajm si
drzewem.
Byo ciemno i duo pniej, ni myla. Chyba jednak powinien zadzwoni do

dziewczyn. Gdyby tylko mg spokojnie si zastanowi. Rany pieky. Trudno byo mu si


skupi. Moe powinien chwil odpocz...
Opar czoo o kierownic. Ciemno zamkna si wok niego.

You might also like