Professional Documents
Culture Documents
Dragonlance - Kroniki Smoczej Lancy 01 - Weis M. - Smoki Jesiennego Zmierzchu
Dragonlance - Kroniki Smoczej Lancy 01 - Weis M. - Smoki Jesiennego Zmierzchu
Dla Laury,
Prawdziwej Laurany
Tracy Hickman
Dla moich dzieci,
Dawida i Elizabeth Baldwin,
Za ich odwag i wsparcie
Margaret Weis
KANTYCZKA SMOKA
Usyszcie mdrca, gdy jego pie zstpuje
jak niebios deszcz lub zy
i zmywa lata, kurz wielu historii
Z szlachetnej opowieci o Smoczej Lancy.
Bowiem w odlegych wiekach, obcych pamici i sowu,
o pierwszej zorzy wiata, gdy trzy ksiyce wzniosy si znad ona lasu,
smoki, straszliwe i wielkie wyday wojn temu wiatu Krynn.
Lecz wrd ciemnoci smokw,
wrd naszego woania o jasno
do pustej twarzy wznoszcego si wysoko czarnego ksiyca,
rozbyso wiato w Solamnti,
rycerz prawy i mocny,
ktry wezwa samych bogw
i wyku potn Smocz Lanc, przeszywajc dusz
smoczego rodzaju, przepdzajc cie jego skrzyde
znad rozjaniajcych si brzegw Krynnu.
Tak oto Huma, rycerz soamnijski,
zwiastun wiatoci, pierwszy lansjer,
wiedziony swym wiatem dotar do podna gr Khalikst,
do kamiennych stp bogw,
do przyczajonej ciszy ich wityni.
Wezwa stwrcw lancy, wzi
ich straszliw moc, by zgnie straszliwe zo,
by wepchn wijc si ciemno
Z powrotem w gb tunelu smoczej gardzieli.
Paladine, wielki bg dobra
lni u boku Humy,
dodajc si lancy jego silnego prawego ramienia
i Huma, w blasku tysica ksiycw,
przepdzi Krlow Ciemnoci,
Starzec
Tika Waylan wyprostowaa si z westchnieniem i poruszya ramionami, eby
rozluni obolae minie. Wrzucia namydlon szmat do wiadra z wod i rozejrzaa si po
pustym pomieszczeniu.
Coraz trudniej byo utrzyma star gospod. Wiele serdecznoci wtarto w ciepy,
drewniany wystrj wntrza, lecz nawet serdeczno i j nie mogy ukry pkni i szpar w
zuytych stoach ani zapobiec temu, by czasami go nie usiad na drzazdze. Gospoda Ostatni
Dom nie bya zbytkowna, nie przypominaa niektrych w Haven, o jakich syszaa. Bya za to
wygodna. ywe drzewo, we wntrzu ktrego j wybudowano, otulao j czule swymi
prastarymi ramionami, a ciany i urzdzenia tak starannie wmontowano w gazie drzewa, e
nie mona byo pozna, gdzie koczyo si dzieo natury, a zaczynao ludzkie. Kontuar
zdawa si falowa i pyn jak polerowana fala wok ywego drzewa, ktre go
podtrzymywao. Witrae w okienkach rzucay na sal gocinne byski ywych kolorw.
Zbliao si poudnie, niky cienie. Gospoda Ostatni Dom wkrtce otworzy swe
podwoje dla goci. Tika rozejrzaa si i umiechna z zadowolenia. Stoy byy czyste i
wypucowane. Zostao jej jeszcze tylko zamiecenie podogi. Zacza wanie odsuwa cikie
drewniane awy, gdy z kuchni wyszed Otik, owiany wonn par.
Szykuje si kolejny rzeki dzie tak pod wzgldem pogody, jak i interesw rzek,
wciskajc swj niemay brzuch za kontuar. Zacz rozstawia kufle, pogwizdujc przy tym
wesoo.
Wolaabym, eby interesy nieco si ochodziy, a pogoda ocieplia powiedziaa
Tika, cignc aw.
Uchodziam sobie wczoraj nogi i dostaam mao podzikowa, a jeszcze mniej
napiwkw! Co za ponura banda! Wszyscy nerwowi, podskakuj na kady dwik. Wczoraj
wieczorem upuciam kufel i przysigam Retark wycign miecz!
Ba! parskn Otik. Retark jest gwardzist poszukiwaczy z Solace. Oni s zawsze
nerwowi. Ty te by bya, gdyby pracowaa dla Hedericka, tego fanat ...
Uwaaj ostrzega Tika.
Otik wzruszy ramionami. Najwyszy Teokrata nie usyszy nas, chyba e nauczy si
lata. Pierwej usyszabym stuk jego butw na schodach, ni on mnie. Tika jednak
zauwaya, e cign dalej ciszonym gosem. Mieszkacy Solace ju dugo nie bd si na
to godzi, popamitasz moje sowa. Ludzie znikaj, zacigani nie wiadomo gdzie. Smutne
czasy. Potrzsn gow. Potem powesela. Ale dobre dla interesw.
Dopki nie zamknie nam lokalu rzeka ponuro Tika. Chwycia za miot i zacza
energicznie zamiata.
Nawet teokraci musz napcha sobie brzuchy i spuka z garde ogie piekielny
wraz z siark zachichota Otik. Takie bezustanne prawienie ludziom kaza o nowych
bogach musi przyprawia go o straszne pragnienie przychodzi tu co wieczr.
Tika przestaa zamiata i opara si o szynkwas.
Otiku rzeka powanie opanowanym tonem powiadaj jeszcze o czym innym o
wojnie. O wojskach zbierajcych si na pnocy. No i ci dziwni ludzie w kapturach, ktrzy
krc si po miecie u boku Najwyszego Teokraty i zadaj pytania.
Otik popatrzy czule na dziewitnastolatk i poklepa j po policzku. Zastpowa jej
ojca od czasu, gdy jej prawdziwy ojciec znik w tajemniczych okolicznociach. Pocign j
za rudy kosmyk wosw.
Wojna. Bzdury parskn. Pogoski o wojnie kr od czasw kataklizmu. To
tylko plotki. Moe wymyli je Teokrata, eby atwiej mu byo rzdzi ludmi.
Sama nie wiem Tika zmarszczya czoo. Ja...
Otworzyy si drzwi.
Tika i Otik oboje drgnli ze strachu i odwrcili si w stron drzwi. Nie usyszeli
krokw na schodach, a to byo niesamowite! Gospod Ostatni Dom zbudowano wysoko w
gaziach mocarnego drzewa vallen, tak jak kady inny dom w Solace,
wyjtkiem kuni.
Tika westchna i przyniosa staruszkowi dwa krzesa, zgodnie z tym, czego sobie
yczy. Postawia je tam, gdzie wskaza.
A teraz rzek starzec, rozgldajc si bystro przynie jeszcze dwa krzesa tylko
maj by wygodne i postaw tutaj. Tu, obok kominka, w tym ciemnym kcie.
Wcale nie jest ciemny zaprzeczya Tika. Przecie jest w penym socu!
Ach... staruszek zmruy oczy ale bdzie ciemny dzi wieczorem, prawda? Kiedy
zaponie ogie...
Chyba tak... Tice zabrako sw.
Przynie krzesa. Dobra z ciebie dziewczynka. I jeszcze jedno, o, tutaj. Staruszek
wskaza miejsce dokadnie przed kominkiem. Dla mnie.
Wydajesz przyjcie, staruszku? spytaa Tika, dwigajc najwygodniejsze w
gospodzie, mocno wysiedziane krzeso.
Przyjcie? Pomys ten zdawa si rozbawia starca. Staruszek zachichota. Tak,
dziewczyno. To bdzie przyjcie, jakiego Krynn nie widzia od czasw kataklizmu! Bd
gotowa, Tiko Waylan. Bd gotowa!
Poklepa j po ramieniu, potarga jej wosy, a nastpnie odwrci si i siad na krzele
a mu koci zatrzeszczay.
Kufel piwa zayczy sobie.
Tika posza nala piwa. Dopiero kiedy przyniosa staruszkowi napj i wrcia do
zamiatania, zatrzymaa si i zastanowia, jak to moliwe, e zna jej imi.
KSIGA PIERWSZA
Rozdzia I
Starzy przyjaciele spotykaj si. Nieuprzejmi intruzi
Flint Fireforge osun si na poronity mchem gaz. Stare koci podtrzymyway
krasnoluda wystarczajco dugo i nie chciay czyni tego dalej bez sowa skargi.
Nie powinienem by wyjeda burkn Flint, spogldajc w rozpocierajc si
poniej dolin. Mwi na gos, cho w pobliu nie byo ywej duszy. Dugie lata samotnych
wdrwek nauczyy go zwyczaju mwienia do siebie. Klepn si po obu kolanach. I niech
mnie diabli wezm, jeli kiedykolwiek jeszcze rusz si std owiadczy zdecydowanie.
Staremu krasnoludowi, ktry wdrowa cay dzie w jesiennym chodzie, wygodnie
byo na ogrzanym popoudniowym socem gazie. Flint odpry si i wygrzewa koci,
rozkoszujc si ciepem soca i miymi mylami wrci bowiem do domu. Rozejrza si,
pieszczc czule wzrokiem znajomy krajobraz. Grskie zbocze w dole tworzyo jedn stron
misy wrd wysokich gr odzianych w cudn, jesienn szat. Drzewa vallen w dolinie
pony kolorami jesieni, jaskraw czerwieni i zotem, ktre przechodziy w fiolet
oddalonych szczytw Kharolis. Bezchmurne, lazurowe niebo midzy drzewami odbijao si w
wodach jeziora Crystalmir. Znad czubkw drzew wznosiy si cienkie smuki dymu, jedyny
znak istnienia Solace. Mikka, snujca si mgieka otulaa dolin sodk woni dymu
domowych ognisk.
W czasie odpoczynku Flint wycign z plecaka kawaek drewna i byszczcy sztylet.
Jego donie poruszay si bez udziau wiadomoci. Od niepamitnych czasw wrd jego
ludu istniaa potrzeba nadawania wedle wasnego uznania ksztatu temu, co byo go
pozbawione. On sam by do wzitym kowalem, zanim zaprzesta pracy kilka lat temu.
Przyoy n do drewna, a potem, gdy co przycigno jego uwag, opuci bezczynnie
donie. Przyjrza si dymowi wznoszcemu si znad niewidocznych w dole kominw.
Moje domowe palenisko wygaso rzek cicho Flint. Otrzsn si, rozgniewany
swoj sentymentalnoci, i zacz zawzicie struga drewno. Burkn gono Mj dom stoi
pusty. Pewno dach przeciek i zalao mi meble. Idiotyczna wyprawa! Najgupsza rzecz w
moim yciu. Po stu czterdziestu omiu latach powinienem si czego nauczy!
Nigdy si niczego nie nauczysz, krasnoludzie odpowiedzia mu gos z oddali.
Choby doy dwustu czterdziestu omiu lat!
Upuciwszy kawa drewna, krasnolud spokojnym ruchem przenis do ze sztyletu na
rkoje topora i spojrza na drog. Gos wydawa mu si znajomy, a by to pierwszy znajomy
gos, jaki usysza od bardzo dawna. Nie potrafi go jednak umiejscowi w pamici. Zmruy
oczy, patrzc w zachodzce soce. Zdawao mu si, e widzi sylwetk mczyzny idcego
drog. Flint wsta i cofn si w cie wysokiej sosny, by lepiej widzie. Chd owego
mczyzny nacechowany by wdzikiem elfim wdzikiem, jak powiedziaby Flint, a jednak
jego ciao miao krp muskulatur czowieka, a zarost by zdecydowanie ludzki. Spod
zielonego kaptura przebyskiwaa tylko opalona twarz i brzoworuda broda. Przez jedno
rami przewieszony mia dugi uk, a u lewego boku przypasany miecz. Odziany by w strj z
mikkiej skry starannie wyciskanej w zawie wzory, tak lubiane przez elfw. aden jednak
elf na Krynnie nie mgby zapuci brody... aden elf, z wyjtkiem...
Tanis? powiedzia z wahaniem Flint do zbliajcego si mczyzny.
We wasnej osobie. Brodat twarz przybysza rozpromieni serdeczny umiech.
Otworzy ramiona i zanim krasnolud zdoa go powstrzyma, uciska Flinta tak, e a
podnis go nad ziemi. Krasnolud przycisn przyjaciela na chwil do piersi, a potem
przypomniawszy sobie o dostojestwie, wylizn si z obj pelfa.
Nie nauczye si manier przez te pi lat burkn krasnolud. Nadal nie masz
szacunku dla mego wieku ani godnoci. Dwigasz mnie jakbym by workiem kartofli. Mam
nadziej, e nikt znajomy nas nie widzia.
Wtpi, czy wielu nas pamita powiedzia Tanis, czuym wzrokiem mierzc
przysadzistego przyjaciela. Czas nie pynie dla ciebie i mnie, stary krasnoludzie, tak samo,
jak dla ludzi. Pi lat dla nich to dugo, a dla nas to chwila. Umiechn si potem. Nie
zmienie si.
Nie mona tego samego powiedzie o innych. Flint usiad na kamieniu i znw
zabra si do rzebienia. Popatrzy spode ba na Tanisa. Po co ci ta broda? I tak bye wystarczajco brzydki.
Tanis podrapa si po podbrdku. Bywaem w krainach, gdzie nieprzyjanie patrzy
si na tych, ktrzy maj w sobie elfi krew. Broda podarunek od mego ojca-czowieka
rzek z gorzk ironi okazaa si wielce przydatna przy ukrywaniu mego pochodzenia.
Flint mrukn pod nosem. Wiedzia, e to niezupenie prawda. Cho pelf nienawidzi
zabijania, Tanis nie nalea do tych, ktrzy zapuciliby brod, by unika walki. Poleciay
struyny.
Bywaem w krainach, gdzie nieprzyjanie patrzy si na kadego, bez wzgldu na
jego krew. Flint obrci kawaek drewna w doni, przygldajc mu si. Jestemy ju
jednak w domu. To wszystko ju za nami.
Syszaem co innego rzek Tanis, ponownie nacigajc kaptur, by soce nie
wiecio mu w oczy. Szlachetni poszukiwacze wybrali ma imieniem Hederick, by jako
Najwyszy Teokrata rzdzi w Solace, a ten sw now religi zamieni miasteczko w siedlisko
fanatyzmu.
Tanis i krasnolud razem odwrcili si i spojrzeli w cich dolin. Zaczy zapala si
wiata, tak e w lesie vallen widoczne ju byy domy na drzewach. Nocne powietrze byo
nieruchome, spokojne i sodkie, przesycone leciutk woni dymu z domowych palenisk. Co
jaki czas dobiegay ich sabo syszalne gosy matek woajcych dzieci na kolacj.
Nie syszaem niczego zego o Solace rzek cicho Flint.
Przeladowania religijne... inkwizycja... gos Tanisa zabrzmia zowieszczo z gbi
kaptura. By to gos gbszy i bardziej ponury od tego, jaki Flint zapamita. Krasnolud
zmarszczy brwi. Jego przyjaciel zmieni si przez te pi lat. A elfowie nigdy si nie
zmieniaj! No tak, ale Tanis by tylko w poowie elfem dzieckiem przemocy, gdy jego
matk zgwaci czowiek w czasie jednej z licznych wojen, ktre podzieliy rozmaite rasy
Krynnu w latach chaosu, jaki nastpi po kataklizmie.
Inkwizycja? Wie gosi, e zajmuje si tylko tymi, ktrzy sprzeciwiaj si
Najwyszemu Teokracie rzek wzgardliwie Flint. Nie wierz w bogw poszukiwaczy
nigdy nie wierzyem ale nie obnosz si ze swoimi pogldami po ulicy. Sied cicho, a
zostawi ci w spokoju tak brzmi moje yciowe haso. Szlachetni poszukiwacze mimo
wszystko s mdrymi i cnotliwymi mami. Tylko to jedno zgnie jabko w Solace psuje cay
kosz. A tak przy okazji, znalaze to, czego szukae?
Jaki lad pradawnych, prawdziwych bogw? spyta Tanis. Czy spokj ducha?
Ktre masz na myli?
Zakadam, e jedno idzie w parze z drugim mrukn Flint. Obrci kawaek
drewna w doni, wci niezadowolony z jego proporcji. Czy bdziemy tu sta przez ca noc
i wcha dym z palenisk? Czy moe wreszcie pjdziemy do miasteczka i zjemy kolacj?
Idziemy Tanis machn rk. Razem zaczli schodzi po ciece, a dugie kroki
Tanisa zmuszay krasnoluda do Zrobienia dwch przy kadym jego jednym. Cho upyno
wiele lat od czasu, gdy podrowali razem, Tanis niewiadomie zwolni kroku, a Flint rwnie
niewiadomie przyspieszy.
Wic nic nie znalaze? dopytywa si Flint.
Nic odpar Tanis. Jak odkrylimy dawno temu, jedynie klerycy i kapani na tym
wiecie su faszywym bogom. Syszaem opowieci o cudownym uzdrawianiu, lecz
wszystko to byy oszustwa i magia. Na szczcie nasz przyjaciel Raistlin nauczy mnie, na co
zwraca uwag...
Raistlin! sapn Flint. Ten blady, chuderlawy czarodziej. Sam jest na wp
szarlatanem. Wiecznie jczy, stka i wsadza nos w nie swoje sprawy. Gdyby nie opiekowa si
dziecinna
twarz
czyniy
go
wygldu
mniejszym.
Odziany
by
narzdziem i broni dla kendera by jego odznak. Nowe drogi wymagaj hoopaka",
gosio popularne powiedzenie kenderw. Natychmiast po nim padao inne z ich powiedzonek: adna droga nie jest stara".
Tasslehoff nagle podbieg do nich, rozkadajc szeroko ramiona.
Flint! Kender pochwyci krasnoluda w objcia i uciska go. Zaenowany Flint
niechtnie odpowiedzia uciskiem, po czym szybko cofn si. Tasslehoff zamia si, a
potem spojrza w gr na pelfa.
Kto to? sapn zdumiony. Tanis! Nie poznaem ci z brod! Wycign do
niego krtkie rczki.
Nie, dziki powiedzia Tanis, miejc si. Machniciem rki odpdzi kendera.
Nie chciabym straci sakiewki.
Z nagym przeraeniem na twarzy Flint sign pod kaftan. Ty obuzie! rykn i
rzuci si na kendera, ktry zgity wp zanosi si od miechu. Obaj upadli w kurz.
Rozemiany Tanis chcia ju cign Flinta z kendera, gdy powstrzyma si i obejrza
zaniepokojony. Za pno posysza srebrzyste pobrzkiwanie uprzy i renie konia. Pelf
pooy do na rkojeci miecza, lecz ju straci wszelk przewag, jak moga da mu
czujno.
Klnc pod nosem, Tanis nie mg zrobi nic innego, jak sta i przyglda si postaci,
ktra wyaniaa si z mroku. Dosiadaa ona maego kuca o owosionych nogach, ktry szed
ze spuszczonym bem, jakby wstydzi si za swego jedca. Twarz jedca otaczay fady
szarej, plamistej skry. Para rowych, wiskich oczek spogldaa na nich spod hemu o
wojskowym wygldzie. Wiotkie fady tustego ciaa wyleway si spomidzy fragmentw
krzykliwej, pretensjonalnej zbroi.
Specyficzny odr dotar do Tanisa, ktry skrzywi nos z odrazy. Hobgoblin!"
odnotowa jego umys. Pelf poluzowa miecz i kopn Flinta, lecz krasnolud w tym
momencie kichn straszliwie i usiad na kenderze.
Ko! rzek Flint, znw kichajc.
Za tob odpar cicho Tanis.
Usyszawszy ostrzegawcz nut w gosie przyjaciela, Flint podnis si. Tas
popiesznie uczyni to samo.
Hobgoblin dosiadajcy kuca przyglda im si z drwic i butn min na paskiej
twarzy. W jego rowych oczkach poyskiway ostatki soca.
Widzicie, chopcy stwierdzi hobgoblin, kaleczc wspln mow z jakimi
gupcami mamy do czynienia w Solace?
Rozdzia II
Powrt do gospody. Wstrzs. Zamana przysiga
Ostatnimi czasy niemal kademu w Solace udawao si zaglda do gospody Ostatni
Dom w wieczornych godzinach. Ludzie czuli si bezpieczniej w tumie.
Solace od dawna na skrzyowaniu drg wdrowcw. Przybywali z pnocnego
wschodu z Haven, stolicy poszukiwaczy. Przybywali z krlestwa elfw Qualinesti na
poudniu. Czasami przybywali ze wschodu, zza jaowych rwnin Abanasinii. W caym
cywilizowanym wiecie wiedziano, e Ostatni Dom to dach nad gow dla podrnego i
skupisko wszelkich nowin. Do tej wanie gospody skierowao swe kroki trzech przyjaci.
Olbrzymi, powyginany pie wznosi si ponad otaczajce go drzewa. Kolorowe
szybki w oknach migotay jasno na tle mroku drzewa vallen, a zza okien docieray na d
odgosy ycia. Cho wrd vallenw Solace zapadaa zimna, jesienna noc, podrnicy
poczuli, jak wspomnienia przyjani ogrzewaj ich dusze, zmywajc znuenie i smutki
wdrwek.
Tego wieczoru w gospodzie panowa taki tok, e trjka przyjaci musiaa cigle
odsuwa si, by przepuszcza mczyzn, kobiety i dzieci. Tanis zauway, e ludzie
spogldali na niego i jego towarzyszy z podejrzliwoci, a nie serdecznoci, z jak
powitaliby ich pi lat temu.
Oblicze Tanisa spochmurniao. Nie o takim powrocie do domu marzy. Nigdy w cigu
pidziesiciu lat, jakie spdzi w Solace, nie wyczuwa takiego napicia. Pogoski, jakie sysza o tym, e wrd poszukiwaczy szerzy si zo i przekupstwo, musz by prawdziwe.
Pi lat temu, ludzie zwcy siebie poszukiwaczami" (szukamy nowych bogw")
byli lun organizacj kapanw praktykujcych sw now religi w miasteczkach Haven,
Solace i Gateway. Tanis by zdania, e szli bdn drog, lecz przynajmniej byli uczciwi i
szczerzy. Jednake w nastpnych latach, w miar rozkwitu swej religii, kapani zdobywali
coraz wiksze znaczenie. Wkrtce zacza ich interesowa nie tyle chwaa w nastpnym
yciu, co wadza na Krynnie. Z bogosawiestwem ludu przejli rzdy w osadach.
Dotknicie wyrwao Tanisa z zamylenia. Odwrci si i zobaczy, e Flint w
milczeniu wskazuje na d. Spojrzawszy tam, Tanis dostrzeg stranikw maszerujcych
czwrkami. Uzbrojeni po zby maszerowali z poczuciem wasnej wanoci.
Przynajmniej to ludzie, nie gobliny rzek Tas.
Ten goblin parskn szyderczo, kiedy wspomniaem o Najwyszym Teokracie
zaduma si Tanis. Tak, jakby suyli komu innemu. Ciekaw jestem, co tu si dzieje.
Moe nasi przyjaciele bd wiedzieli powiedzia Flint.
Tanis widzia. Czarne renice miay ksztat klepsydr! Bladobkitne tczwki, ktre pamita
Tanis, byszczay teraz zotem!
Widz, e mj wygld ci zaskoczy szepn Raistlin. Na jego wskich wargach
pojawi si cie umiechu.
Siadajc naprzeciwko modzieca, Tanis przekn lin. W imi prawdziwych
bogw, Raistlinie...
Flint klapn obok Tanisa. Podrzucano mnie dzisiaj do gry wicej razy ni... na
Reorxa! Flint wybauszy oczy. C to za dzieo zego? Czy jeste przeklty? jkn
krasnolud, gapic si na Raistlina.
Caramon usiad obok brata. Podnis kufel piwa i posa spojrzenie Raistlinowi.
Powiesz im, Raist? rzek cicho.
Tak powiedzia Raistlin, przecigajc goski z sykiem, od ktrego Tanisa przeszed
dreszcz. Modzieniec przemawia cichym, wiszczcym gosem, niewiele dononiejszym od
szeptu, jakby nie mia wicej si na wypowiadanie sw. Dugimi, nerwowymi domi, ktre
miay ten sam zoty kolor, co jego twarz, bawi si od niechcenia resztkami jedzenia na
talerzu.
Czy pamitasz, jak rozstalimy si pi lat temu? zacz Raistlin. Wraz z bratem
planowalimy tak tajn podr, e nie mogem powiedzie nawet wam, moi drodzy przyjaciele, dokd si udajemy.
W jego agodnym gosie pobrzmiewaa nutka sarkazmu. Tanis przygryz warg.
Raistlin nigdy przez cae swe ycie nie mia adnych drogich przyjaci".
Zostaem wybrany przez Par-Saliana, gow mego zakonu, abym podda si prbie
cign Raistlin.
Prba! powtrzy zdumiony Tanis. Ale bye przecie za mody. Miae ile
dwadziecia lat? Prbie poddawani s tylko czarodzieje, ktrzy studiowali latami...
Moesz wyobrazi sobie m dum rzek chodno Raistlin, rozdraniony tym, e
mu przerwano. Mj brat i ja udalimy si do tajemnego miejsca owianych legend Wie
Wielkiej Magii. I tam przeszedem prb. Gos czarodzieja zaama si. I tam nieomal
zginaem!
Caramon zatka, najwyraniej pod wpywem jakiego silnego uczucia. To byo
straszne zwalisty mczyzna zacz mwi drcym gosem. Odnalazem go w tym okropnym miejscu i zobaczyem, e krwawi z ust, kona! Wziem go na rce i...
Do, bracie! cichy gos Raistlina smagn jak bicz. Caramon skuli si. Tanis
dostrzeg, e zote oczy modego czarodzieja zwaj si, a chude donie zaciskaj. Caramon
Mnie te sto lat wydawao si nie dusze ni trzydzieci. Ta moda kobieta musiaa by
dzieckiem, kiedy odeszlimy.
Miaam czternacie lat. Dziewczyna rozemiaa si i postawia tac na stole.
Caramon zwyk mwi, e jestem tak brzydka, e ojciec bdzie musia zapaci komu, eby
si ze mn oeni.
Tika! Flint uderzy pici w st. Stawiasz, ty wielki gamoniu! wskaza na
Caramona.
To nieuczciwe! Olbrzym zamia si. Podpowiedziaa ci.
Upyw czasu udowodni, e nie mia racji rzek Tanis z umiechem. Przebyem
wiele drg, a ty jeste jedn z najliczniejszych dziewczyn, jakie widziaem na Krynnie.
Tika zaczerwienia si z radoci. Potem jej twarz spochmurniaa. Tak przy okazji,
Tanisie... signa do kieszeni i wycigna przedmiot w ksztacie walca ...to przy szo
dzi dla ciebie. W niecodziennych okolicznociach.
Tanis zmarszczy brwi i wzi przedmiot. By to niewielki pokrowiec na zwj,
zrobiony z czarnego, piknie wypolerowanego drewna. Powoli wyj z niego cienki pat
pergaminu i rozwin go. Serce zaomotao mu bolenie na widok czarnych, grubych liter
napisanych odrcznie.
To od Kitiary rzek wreszcie zduszonym gosem, wiadom jego nienaturalnego
brzmienia. Nie przybdzie.
Zapada cisza. To koniec powiedzia Flint. Krg zosta przerwany, przysiga
zamana. To przyniesie nieszczcie. Pokrci gow. Nieszczcie.
Rozdzia III
Rycerz solamnijski. Starzec urzdza przyjcie
Raistlin nachyli si. Spojrza na Caramona, a myli przemkny midzy nimi bez
sw. By to nieczsto spotykany widok, gdy tylko w chwili wielkich osobistych trudnoci
lub niebezpieczestwa bliski kontakt bliniakw wychodzi na jaw. Kitiara bya ich starsz
siostr przyrodni.
Kitiara nie zamaaby przysigi, gdyby nie wizaa jej inna, silniejsza. Raistlin
powiedzia na gos to, o czym wszyscy myleli.
Co pisze? spyta Caramon.
Tanis zawaha si, a potem obliza suche wargi. Obowizki wobec nowego pana
zatrzymuj j. Przesya wyrazy alu i najlepsze yczenia dla nas wszystkich oraz wyrazy
mioci... Tanis poczu ciskanie w gardle. Kaszln. Wyrazy mioci dla braci i dla...
Przerwa, a nastpnie zwin rulon. To wszystko.
Wyrazy mioci dla kogo? zapyta z oywieniem Tasslehoff. Auu! Rzuci
wcieke spojrzenie na Flinta, ktry nadepn mu na nog. Kender dostrzeg, e Tanis
zaczerwieni si. Och westchn, czujc si gupio.
Czy wiecie, kogo ma na myli? Tanis spyta braci. O jakim nowym panu
wspomina?
Kto wie, co myli Kitiara? Raistlin wzruszy ramionami. Ostatni raz widzielimy
j tutaj, w gospodzie, pi lat temu. Udawaa si na pnoc, razem ze Sturmem. Od tego czasu
nie mielimy od niej adnych wieci. A co do nowego pana, powiedziabym, e wiemy ju,
dlaczego zamaa przysig zoon nam: przysiga wierno komu innemu. W kocu jest
przecie najemniczk.
Tak przyzna Tanis. Wsun z woj z powrotem do pokrowca i popatrzy na Tik.
Mwia, e przyby w dziwnych okolicznociach? Opowiedz mi.
Jaki czowiek przynis go pnym rankiem. Przynajmniej wydaje mi si, e by to
czowiek. Tika zadraa. Od stp do gw okutany by we wszelkiego rodzaju odzienie.
Nawet nie widziaam jego twarzy. Mia syczcy gos i mwi z dziwnym akcentem. Dostarcz
to niejakiemu Tanisowi P-elfowi" rzek. Odpowiedziaam mu, e ci tu nie ma i nie byo
od kilku lat. Dzi bdzie" powiedzia mczyzna i wyszed. Tika wzruszya ramionami.
Tylko tyle mog ci powiedzie. Ten staruszek, ktry tam siedzi, widzia go. Wskazaa na
starca siedzcego w fotelu przed kominkiem. Moesz zapyta, czy zauway co jeszcze.
Tanis odwrci si i popatrzy na starca, opowiadajcego bajki rozmarzonemu dziecku,
ktre wpatrywao si w pomienie. Flint dotkn jego ramienia.
dugie i sumiaste jak zawsze, tarcza jak zwykle wypolerowana do poysku, a brzowe oczy
jak zawsze pene ciepej serdecznoci na widok przyjaci.
A ty masz brod powiedzia Sturm z rozbawieniem.
Nastpnie rycerz odwrci si, by przywita Caramona i Flinta. Tasslehoff pobieg
przynie piwa, bowiem Tik wezwano do obsugiwania innych klientw, ktrych wci
przybywao.
Bd pozdrowiony, rycerzu szepn Raistlin ze swego kta.
Sturm spowania odwrciwszy si, by przywita drugiego bliniaka. Witaj,
Raistlinie rzek.
Czarodziej zrzuci kaptur i wiato pado na jego twarz. Sturm by zbyt dobrze
wychowany, by okaza zdumienie poza cichym westchnieniem. Mimo to jego oczy
rozszerzyy si. Tanis zda sobie spraw, e mody mag czerpie cyniczn przyjemno z
przygldania si zakopotaniu swych przyjaci.
Przynie ci co, Raistlinie? spyta Tanis.
Nie, dzikuj odrzek czarodziej, ponownie pograjc si w cieniu.
On praktycznie nic nie je powiedzia Caramon zmartwionym tonem. Chyba ywi
si powietrzem.
Niektre roliny ywi si powietrzem stwierdzi Tasslehoff, wracajc z piwem dla
Sturma. Widziaem je. Wisz nad ziemi. Ich korzenie czerpi pokarm i wod z atmosfery.
Naprawd? Caramon wybauszy oczy.
Sam nie wiem, kto jest wikszym idiot powiedzia z niesmakiem Flint.
Jestemy ju wszyscy. Jakie macie wieci?
Wszyscy? Sturm spojrza pytajco na Tanisa. A Kitiara?
Nie przyjdzie odpowiedzia spokojnie Tanis. Mielimy nadziej, e ty nam co
powiesz.
Nie ja. Rycerz spospnia. Podrowalimy razem na pnoc i rozstalimy si
wkrtce po przepyniciu kanau morskiego do Starej Solamnii. Powiedziaa, e wybiera si
odszuka krewnych swego ojca. Wtedy widziaem j ostatni raz.
W takim razie, to ju wszyscy. Tanis westchn. A twoi krewni, Sturmie?
Znalaze swego ojca?
Sturm zacz wspomina, lecz Tanis tylko jednym uchem przysuchiwa si opowieci
Sturma o wdrwce po krainie jego przodkw, Solamnii. Tanis mylami by przy Kitiarze. Ze
wszystkich przyjaci j najbardziej pragn ujrze. Po piciu latach prb zapomnienia o jej
ciemnych oczach i krzywym umiechu odkry, i tskni za ni z kadym dniem coraz
Kobieta wygldaa na blisk wyczerpania, a mczyzna by w nie lepszym stanie. Przyprowadziem ich tu, powiedziaem, e mog dosta jedzenie i nocleg. To dumni ludzie i nie
przyjliby, jak sdz, mej pomocy, lecz byli zagubieni, zmczeni i... Sturm ciszy gos ..w
dzisiejszych czasach s na drogach takie rzeczy, ktrych lepiej nie spotka po zmroku.
Spotkalimy kilku takich, wypytujcych o lask powiedzia Tanis pospnie. Opisa
spotkanie z Maomistrzem Toede.
Chocia Sturm umiecha si, syszc opis bitwy, potrzsn gow. Stranik
poszukiwaczy przed gospod wypytywa mnie o lask rzek. Z bkitnego krysztau,
prawda?
Caramon pokiwa gow i pooy do na chudym ramieniu brata. Zatrzyma nas
jeden z tych obmierzych stranikw powiedzia wojownik. Chcieli zarekwirowa lask
Raistlina uwierzycie w to w celu przeprowadzenia dalszego ledztwa", tak powiedzieli.
Pogroziem im mieczem i wtedy zmienili zdanie.
Raistlin odsun rk od doni brata, a jego wargi wykrzywi pogardliwy umieszek.
Co by si stao, gdyby zabrali tw lask? Tanis zapyta Raistlina.
Czarodziej spojrza na niego z mroku swego kaptura, w ktrym byszczay zote oczy.
Zginliby straszn mierci szepn mag i to nie od miecza mego brata!
Pelf poczu, e przechodzi go zimny dreszcz. Ciche sowa czarodzieja bardziej
przeraay ni brawura jego brata. Ciekawe, dlaczego ta laska z bkitnego krysztau jest
taka wana, eby gobliny dla niej zabijay? zaduma si.
Wie niesie, e bdzie jeszcze gorzej rzek cicho Sturm. Przyjaciele przysunli si
bliej, eby go sysze. Na pnocy zbieraj si wojska. Wojska dziwnych istot nieludzkich istot. Mwi si o wojnie.
Ale co? Kto? spyta Tanis. Syszaem o tym samym.
Ja te doda Caramon. Prawd mwic, syszaem...
Kiedy rozmowa potoczya si dalej, Tasslehoff ziewn i odwrci si. atwo nudzcy
si kender zacz si rozglda po gospodzie w poszukiwaniu nowej rozrywki. Jego
spojrzenie pado na staruszka, ktry wci snu przy ogniu opowieci dla dziecka. Starzec
mia ju wicej suchaczy Tas zauway, e dwoje barbarzycw rwnie przysuchiwao
si. A potem otworzy usta ze zdumienia.
Kobieta zrzucia kaptur i blask ognia pad na jej twarz i wosy. Kender przyglda jej
si z podziwem. Twarz kobiety przypominaa twarz marmurowego posgu o klasycznie
czystej, chodnej urodzie.
Szczeglny podziw kendera wzbudziy jej wosy. Tas nigdy przedtem nie widzia
Nie umiem snu opowieci. Nie mam do tego talentu. Posugiwaa si wspln
mow, cho z obcym akcentem.
Na penej zapau twarzy dziecka odmalowao si rozczarowanie. Staruszek poklepa
chopca po plecach, a potem spojrza kobiecie prosto w oczy. Moe nie umiesz snu
opowieci
powiedzia miym tonem lecz potrafisz piewa pieni, prawda, crko wodza?
Zapiewaj dziecku sw pie, Goldmoon. Wiesz, ktr.
Nie wiadomo skd w doniach starca zjawia si lutnia. Poda j kobiecie, ktra
spogldaa na niego ze strachem i zdumieniem.
Skd... znasz me imi, panie? spytaa.
To nie jest wane. Starzec umiechn si agodnie.
Zapiewaj nam, crko wodza.
Kobieta wzia lutni w donie, ktre wyranie dray. Jej towarzysz zdawa si
protestowa szeptem, lecz nie usyszaa go. Nie moga oderwa spojrzenia od czarnych,
byszczcych j oczu starca. Powoli, jakby w transie, zacza trca struny lutni, i Gdy
melancholijne tony rozlegy si w gospodzie, rozmowy ucichy. Wkrtce oczy wszystkich
spoczy na kobiecie, lecz i ona nie dostrzegaa tego. Goldmoon piewaa tylko dla starca.
Step jest niezmierzony,
Lato pie piewa,
Ksiniczka Goldmoon
Pokochaa pasterza.
Jej ojciec jest wodzem
Rozdzieli ich pragnie:
Step jest niezmierzony, lato pie piewa.
Trawa w stepie faluje,
Szary jest nieba skraj,.
Wdz wysya Riverwinda
Daleko, gdzie wschodni jest kraj,
By szuka potnej magii
Na brzegu poranka,
Gdy po raz ostatni trcia struny doni, w sali zapada przejmujca cisza.
Odetchnwszy gboko, oddaa starcowi lutni i ponownie cofna si w cie. Dzikuj ci,
moja droga rzek starzec z umiechem.
Czy teraz ju moesz opowiedzie mi bajk? spyta chopczyk aonie.
Oczywicie odpowiedzia staruszek i rozsiad si w swym fotelu. Dawno, dawno
temu, wielki bg, Paladine...
Paladine? przerwao dziecko. Nigdy nie syszaem o bogu zwanym Paladine.
Siedzcy przy pobliskim stole Najwyszy Teokrata parskn pogardliwie. Tanis
obejrza si na Hedericka, ktry poczerwienia na twarzy i patrzy wciekle. Staruszek jakby
tego nie dostrzega.
Paladine jest jednym ze starych bogw, dzieci. Od dawna ju go nikt nie czci.
Dlaczego on odszed? zapyta chopczyk.
On nie odszed od nas odpar starzec, a jego umiech posmutnia. Ludzie odeszli
od niego w mrocznych czasach kataklizmu. Za zniszczenie wiata obwiniali bogw, a nie
siebie samych, jak powinni byli. Czy syszae Kantyczk smoka!
O, tak powiedzia chopiec z zapaem. Uwielbiam historie o smokach, chocia
tato mwi, e smoki nigdy nie istniay. A ja i tak w nie wierz. Mam nadziej, e kiedy
zobacz smoka!
Wydawao si, e twarz staruszka postarzaa si i posmutniaa. Starzec pogadzi
chopca po wosach. Uwaaj na czego sobie yczysz, moje dziecko powiedzia cicho.
Potem umilk.
A bajka... ponagla chopiec.
Ach, tak. Tak wic, dawno, dawno temu Paladine sysza modlitw wielkiego
rycerza, Humy...
Tego Humy z Kantyczki!
Tak, wanie tego. Huma zabdzi w lesie. Bka si po nim i bka, a ogarna go
rozpacz, bowiem myla, e ju nigdy nie ujrzy swej ojczyzny. Pomodli si do Paladine o
pomoc i nagle pojawi si przed nim Biay Jele.
Czy Huma go zastrzeli? spyta chopiec.
Ju chcia, lecz nie mia serca. Nie mg strzeli do ta wspaniaego zwierzcia. Jele
oddali si skokiem. A potem trzyma si i obejrza na niego, jakby czeka. Huma zacz i za
nim. Dniem i noc szed ladami jelenia, a ten zaprowadzi go do ojczyzny. Rycerz zoy
podzikowania bogu Paladine
odmalowaa si trwoga i zdumienie. Popatrzy na swoje rce i szaty. Na skrze nie byo
adnego ladu. Na szacie nie dymi najmniejszy nawet wgielek.
Uzdrowia go! owiadczy gono starzec. Laska! Spjrzcie na lask!
Spojrzenie Tasslehoffa pado na lask, ktr mia w rkach. Bya wykonana z
bkitnego krysztau i emitowaa jaskrawe bkitne wiato! Staruszek zacz wykrzykiwa.
Zawoajcie strae! Aresztujcie kendera! Aresztujcie barbarzycw! Aresztujcie ich przyjaci!
Widziaem, jak przyszli z tym rycerzem wskaza na Sturma.
Co takiego? Tanis zerwa si na rwne nogi. Oszalae, starcze?
Zawoajcie strae! Wie ju si rozesza. Widzielicie...? Lask z bkitnego
krysztau? Znalelimy j. Teraz zostawi nas w spokoju. Wezwijcie strae!
Teokrata z wysikiem podnis si na nogi. Na jego blad twarz wystpiy czerwone
plamy. Barbarzyska kobieta i jej towarzysz wstali z wyrazem lku i niepokoju na twarzach.
Przeklta czarownico! Gos Hedericka dra z gniewu. Uzdrowia mnie z
moc! Tak jak ja spal si, by oczyci me ciao, tak ty sponiesz, by oczyci sw dusz!
Powiedziawszy to, poszukiwacz wycign rk i zanim ktokolwiek zdy go powstrzyma,
woy j ponownie do ognia! Dawi si z blu, lecz nie krzykn. Potem odwrci si i ciskajc zwglon i poczernia rk, przepchn si chwiejnym krokiem przez szemrzcy tum
z obkaczym wyrazem zadowolenia na wykrzywionej blem twarzy.
Musicie std ucieka! Zasapana Tika podbiega do Tanisa. Wszyscy w miecie
polowali na t lask! Ci zakapturzeni ludzie powiedzieli Teokracie, e zniszcz Solace, jeli
przyapi kogo na przechowywaniu jej. Mieszkacy miasteczka oddadz was w rce stray!
Ale to nie nasza laska! : zaprotestowa Tanis. Posa wcieke spojrzenie starcowi i
zobaczy, e ten rozsiad w swoim fotelu z wyrazem zadowolenia na twarzy. Starzec
umiechn si do Tanisa i puci do niego oko.
Mylisz, e oni ci uwierz? Tika zaamywaa rce. Spjrz!
Tanis obejrza si. Ludzie przygldali im si wrogo. Niektrzy chwycili mocniej kufle.
Inni pooyli donie na rkojeciach mieczy. Okrzyki dobiegajce z dou cigny jego spojrzenie ponownie ku przyjacioom.
Nadchodz stranicy! krzykna Tika.
Tanis wsta. Bdziemy musieli wyj przez kuchni.
Tak! pokiwaa gow. Tam od razu nie zajrz. Tylko popieszcie si. Wkrtce
otocz gospod.
Pomimo lat rozki przyjaciele nadal potrafili w chwili zagroenia reagowa jak
zgrany zesp. Caramon naoy swj byszczcy hem, wycign miecz, zarzuci plecak na
ramiona i pomg wsta bratu. Raistlin wychodzi zza stou ze swoj lask w doni. Flint
ciska w rkach topr bojowy i patrzy ponuro spod brwi na gapiw, ktrzy wahali si, czy
zaatakowa tak dobrze uzbrojonych ludzi. Tylko Sturm siedzia i spokojnie popija piwo.
Sturm! ponagli go Tanis. Chod ju! Musimy ucieka!
Ucieka? Rycerz spojrza ze zdumieniem. Przed t hoot?
Tak. Tanis zamilk; kodeks honorowy rycerza nie pozwala na ucieczk przed
niebezpieczestwem. Musia go jako przekona. Sturmie, ten czowiek jest religijnym
fanatykiem. Prawdopodobnie spaliby nas na stosie! Poza tym... z pomoc przysza mu
naga myl ... trzeba chroni dam.
Dama, oczywicie. Sturm wsta natychmiast i podszed do kobiety. Pani, jestem
do twych usug. Ukoni si. Dwornego rycerza nie mona byo popdza. Wydaje si, e
wszyscy jestemy w tych samych opaach. Twa laska narazia nas na znaczne
niebezpieczestwo ciebie, pani, na najwiksze. Znamy dobrze t okolic: wychowalimy si
tutaj. Wy, jak wiem, jestecie obcy w tych stronach. Byoby dla nas zaszczytem, gdybymy
mogli towarzyszy tobie, pani, i twemu dzielnemu przyjacielowi, i broni waszego ycia.
Chodcie! poganiaa Tika, cignc Tanisa za rk. Caramon i Raistlin ju byli przy
drzwiach do kuchni. Id po kendera rzek do niej Tani s.
Tasslehoff sta, jakby zapuci korzenie w podog, i gapi si na lask, ktra szybko
powracaa do poprzedniego, buro-brzowego koloru. Tika zapaa Tasa za czub na gowie i
pocigna w stron kuchni. Kender wrzasn i wypuci lask.
Goldmoon szybko podniosa j i przycisna mocno do piersi. Cho bya wystraszona,
kiedy spojrzaa na Tanisa i Sturma, jej oczy byy bystre i spokojne. Najwyraniej szybko
mylaa o czym. Jej towarzysz powiedzia szorstkie sowo w ich jzyku, a ona potrzsna
gow. Zmarszczy brwi i uczyni gest cicia doni. Warkna co krtko w odpowiedzi i
mczyzna zamilk, cho mia pochmurn twarz.
Pjdziemy z wami powiedziaa Goldmoon do Sturma we wsplnej mowie.
Dzikujemy za propozycj.
Tdy! Tanis wypycha ich przez wahadowe drzwi do kuchni, w lad za Tika i
Tasem. Obejrza si za siebie i zobaczy, e niektrzy z tumu posunli si naprzd, lecz bez
zbytniego popiechu.
Zdumiona kucharka popatrzya na przyjaci biegncych przez kuchni. Caramon i
Raistlin ju znajdowali si przy wyjciu, ktre byo niczym wicej, jak dziur wycit w
pododze. Do mocnego konara nad otworem przywizana bya lina i spuszczona czternacie
metrw w d do samej ziemi.
zupenie.
Prawdziwe uzdrowienie! rzek z penym lku podziwem.
Rozdzia IV
Otwarte drzwi. Ucieczka w ciemno
Raistlin przysiad na kominku, rozcierajc chude donie nad niewielkim ogniem. Jego
zote oczy wydaway si byszcze mocniej od pomieni. Wpatrywa si uwanie w lask z
bkitnego krysztau, ktra spoczywaa na kolanach kobiety.
Co o tym sdzisz? spyta Tanis.
Jeli jest szarlatank, to bardzo dobr stwierdzi zamylony Raistlin.
Robaku! miesz nazywa crk wodza szarlatank! Rosy barbarzyca zrobi krok
w stron Raistlina, cignwszy ciemne brwi w grymasie wciekoci. Caramon wyda niski,
gardowy dwik i odsunwszy si od okna, stan za bratem.
Riverwindzie... Goldmoon pooya do na ramieniu mczyzny, ktry przysun
si bliej do jej krzesa. Prosz. On nie mia nic zego na myli. To normalne, e oni nam nie
ufaj. Nie znaj nas.
A my nie znamy ich warkn mczyzna.
Mgbym j obejrze? rzek Raistlin.
Goldmoon skina gow i podaa mu lask. Czarodziej sign po ni dug, kocist
rk, wycigajc chciwie szczup do. Jednak w chwili, gdy Raistlin dotkn laski, bysno
jaskrawe, niebieskie wiato i rozleg si trzask. Czarodziej gwatownie cofn rk,
krzyknwszy z blu i zaskoczenia. Caramon skoczy naprzd, lecz brat powstrzyma go.
Nie, Caramonie szepn ochryple Raistlin, rozcierajc zranion rk. Ta pani nie
miaa z tym nic wsplnego. Rzeczywicie, kobieta spogldaa na lask ze zdumieniem.
W takim razie co to byo? spyta wyprowadzony z rwnowagi Tanis. Laska,
ktra leczy i rani jednoczenie?
Po prostu zna swoich. Raistlin obliza wargi, a oczy mu byszczay. Spjrzcie.
Caramonie, we lask.
Nie ja! Wojownik cofn si, jakby przed wem.
We lask! rozkaza Raistlin.
Ocigajc si, Caramon wycign drc rk. Jego rami dygotao tym bardziej, im
palce blisze byy celu. Zamknwszy oczy i zacisnwszy zby w oczekiwaniu na bl, dotkn
laski. Nic si nie stao. Caramon otworzy szeroko oczy ze zdziwienia. Chwyci lask,
podnis j w swej wielkiej doni i umiechn si szeroko.
No i widzicie. Raistlin wykona gest niczym iluzjonista, ktry popisuje si
sztuczk przed tumem widzw. Tylko dobrzy prostaczkowie czystego serca rzek to ze
zjadliwym sarkazmem mog dotkn tej laski. To prawdziwie wita laska uzdrawiania,
pobogosawiona przez jakiego boga. To nie czary. aden magiczny przedmiot, o jakim syszaem, nie ma mocy uzdrawiania.
Cicho! rozkaza Tasslehoff, ktry zaj miejsce Caramona przy oknie. Strae
Teokraty! ostrzeg przyciszonym gosem.
Nikt si nie odezwa. Wszyscy ju syszeli klapice kroki goblinw na kadkach wrd
gazi drzew vallen.
Przeszukuj dom po domu! szepn z niedowierzaniem Tanis, przysuchujc si
omotaniu piciami w ssiednie drzwi.
Poszukiwacze domagaj si prawa wstpu! wychrypia czyj gos. Chwila ciszy, a
potem ten sam gos powiedzia:
Nikogo nie ma w domu, czy mamy wyway drzwi kopniakiem?
Nie odpar inny gos. Doniemy tylko o tym Teokracie, niech sam sobie wywaa
drzwi. Gdyby nie byy zamknite, to co innego wtedy wolno nam wej.
Tanis spojrza na drzwi naprzeciwko. Poczu, jak wosy je mu si na karku. Mgby
przysic, e zamknli drzwi i zacignli zasuw... a teraz byy lekko uchylone! Drzwi!
szepn. Caramonie...
Wojownik sta ju za nimi, odwrcony plecami do ciany i gimnastykowa swe
wielkie donie.
Klapice kroki ucichy na zewntrz. Poszukiwacze domagaj si prawa wstpu!
Gobliny zaczy wali piciami w drzwi, a potem przerway, zaskoczone, gdy te ustpiy.
Tu jest pusto powiedzia jeden z nich. Chodmy dalej.
Nie masz wyobrani, Grum powiedzia ten drugi.
To dla nas okazja, by zdoby par sztuk srebra.
Zza otwartych drzwi wysuna si gowa goblina. Jego spojrzenie pado na Raistlina,
ktry siedzia spokojnie z lask wspart na ramieniu. Goblin warkn ze strachu, a potem
zacz si mia.
Oho! Patrzcie, co znalazem! Laska! Goblinowi zabyszczay oczy. Zrobi krok w
stron Raistlina, a jego kolega wepchn si do rodka tu za nim. Oddaj mi t lask!
Oczywicie szepn mag. Wycign lask przed siebie. Shirak powiedzia.
Krysztaowa kula rozbysa jasno. Gobliny wrzasny i zamkny oczy, jednoczenie sigajc
niezgrabnie po miecze. W tym momencie Caramon wyskoczy zza drzwi, chwyci gobliny za
karki i stukn ich gowami o siebie z obrzydliwym trzaskiem. Cuchnce ciaa goblinw
osuny si bezwadnie na podog.
Nie yj? zapyta Tanis, gdy Caramon nachyli si nad nimi, eby obejrze ich w
wietle laski Raistlina. Obawiam si, e tak rzek wielki mczyzna. Uderzyem ich za
mocno.
No to ich mamy z gowy powiedzia ponuro Tanis.
Zamordowalimy dwch kolejnych stranikw Teokraty. Poderwie cae miasto
przeciw nam. Teraz ju nie wystarczy, jeli przeczekamy w ukryciu kilka dni musimy std
ucieka! A wy
zwrci si do barbarzycw chodcie lepiej z nami.
Niezalenie od tego, gdzie si wybieramy mrukn poirytowany Flint.
Dokd wdrowalicie? Tanis zapyta Riverwinda.
Udalimy si w podr do Haven odpowiedzia niechtnie barbarzyca.
Tam s mdrcy rzeka Goldmoon. Mielimy nadziej, e bd umieli powiedzie
nam co o tej lasce. Widzisz, ta pie, ktr zapiewaam to prawda: laska ocalia nam
ycie.
Bdziesz musiaa opowiedzie nam o tym pniej przerwa Tanis. Kiedy ci
stranicy nie odmelduj si, wszystkie gobliny w Solace zaczn biega po drzewach.
Raistlinie, zga wiato.
Czarodziej wypowiedzia kolejne sowo. Dumak. Kryszta zamigota, a potem
wiato zgaso.
Co zrobimy z ciaami? zapyta Caramon, trcajc martwego goblina czubkiem
buta. A co z Tik? Czy ona nie bdzie miaa kopotw?
Zostaw trupy. Tanis myla szybko. I porb drzwi. Sturmie, przewr kilka
krzese. Zrobimy tak, eby wygldao, e wdarlimy si tutaj i pobilimy z tymi typami. W
ten sposb Tika nie bdzie miaa zbyt duych nieprzyjemnoci. To bystra dziewczyna, da
sobie rad.
Bdzie nam potrzebne jedzenie stwierdzi Tasslehoff. Pobieg do kuchni i zacz
szpera po pkach, wpychajc do toreb bochenki chleba i wszystko, co wygldao na jadalne.
Rzuci Flintowi bukak peny wina. Sturm przewrci kilka krzese. Caramon uoy ciaa
goblinw tak, eby wydawao si, e zginli w zaciekej walce. Mieszkacy rwnin stali
przed dogasajcym ogniem i niepewnie spogldali na Tanisa.
No, a co teraz? zapyta Sturm. Dokd si udamy?
Tanis zawaha si, rozwaajc w mylach wszystkie moliwoci. Mieszkacy rwnin
przybyli ze wschodu a jeli ich historia bya prawdziwa i plemi chciao ich zabi nie bd
mieli ochoty wraca tamtdy. Druyna mogaby uda si na poudnie, do krlestwa elfw,
lecz Tanis czu dziwn niech do powrotu do swej ojczyzny. Wiedzia te, e elfowie nie by-
Tanis kopniciem rozrzuci arzce si wgle. Kitiar nie wrcia. Jego ciche
miasteczko najechay gobliny. On sam ucieka w mrok nocy przed band religijnych
fanatykw, a wszystko wskazywao na to, e nie bdzie ju mg nigdy tu powrci. Elfowie
nie zauwaaj upywu czasu. yj setki lat. Dla nich pory roku mijaj jak przelotne deszcze.
Ale Tanis by w poowie czowiekiem. Wyczuwa nadchodzc zmian jak niemiy niepokj,
ktry ogarnia ludzi przed burz. Westchn i pokrci gow. Potem wyszed przez rozbite
drzwi, ktre koysay si za nim obkaczo na jednym zawiasie.
Rozdzia V
Poegnanie z Flintem. Lec strzay. Wiadomo wrd gwiazd
Tanis jednym skokiem przesadzi ganek i zszed na ziemi przez gazie drzewa.
Pozostali czekali na dole, kulc si w mroku z dala od wiata rzucanego przez latarnie
uliczne, ktre koysay si na gaziach nad ich gowami. Zerwa si chodny wiatr wiejcy z
pnocy. Tanis obejrza si za siebie i zauway te inne wiata, blask latarek, jakimi
przywiecay sobie grupy przeszukujce domy. Nacign kaptur na gow i przyspieszy
kroku.
Zmieni si wiatr powiedzia. Do rana zacznie pada deszcz. Zmierzy
wzrokiem grupk przyjaci, widzc ich w upiornym, dziko taczcym blasku latarni
koyszcych si na wietrze. Na twarzy Goldmoon malowao si zmczenie. Oblicze
Riverwinda krya maska stoickiej wytrzymaoci, lecz jego barki przygarbiao znuenie.
Wstrzsany dreszczami Raistlin opar si o pie drzewa i z trudem apa oddech.
Tanis skuli si na wietrze. Musimy znale jakie schronienie stwierdzi.
Miejsce, gdzie odpoczniemy.
Tanisie... Tas pocign pelfa za paszcz. Moglibymy popyn dk. Do
jeziora Crystalmir nie jest daleko. Po drugiej stronie s jaskinie, a poza tym
zaoszczdzilibymy jutro marszu.
Doskonay pomys, Tas, ale nie mamy odzi.
To aden problem. Kender bysn zbami w umiechu. Jego maa twarzyczka i
ostre, szpiczaste uszy sprawiay, e w tym niesamowitym wietle wyjtkowo przypomina
chochlika. Tanis zda sobie spraw, e Tas doskonale si bawi. Mia ochot potrzsn
kenderem i udzieli mu surowej reprymendy, przypominajc, jak wielkie niebezpieczestwo
im grozi. Pelf jednake wiedzia, e nie miaoby to sensu: kenderzy nie znaj pojcia
strachu.
dka to dobry pomys powtrzy Tanis po chwili zastanowienia. Ty prowadzisz.
I nie mw Flintowi doda. Ja si tym zajm.
Jasne! zachichota Tas i pomkn do pozostaych. Chodcie za mn zawoa
cicho i znw ruszy przed siebie. Flint poczapa za kenderem, mamroczc w gb brody.
Goldmoon ruszya za krasnoludem. Riverwind zmierzy szybkim, przenikliwym spojrzeniem
wszystkich w grupie, a potem popieszy za ni.
On nam chyba nie ufa zauway Caramon.
A ty ufaby? spyta Tanis, spogldajc na muskularnego mczyzn. Smoczy hem
Caramona poyskiwa w migotliwym wietle, a wiatr opoczcy jego peleryn odsania zbroj
z naszywanych piercieni. Dugi miecz stuka o jego masywne uda, krtki uk i koczan ze
strzaami wisiay na ramieniu, a zza pasa wystawa sztylet. Jego tarcza bya powgniatana i poszczerbiona od wielu walk. Olbrzym by przygotowany na wszystko.
Tanis spojrza na Sturma dumnie noszcego godo rycerzy, ktrzy popadli w nieask
ponad trzysta lat temu. Chocia Sturm by zaledwie cztery lata starszy od Caramona, surowe,
zdyscyplinowane ycie rycerza, trudy ycia spowodowane ubstwem i melancholijne
poszukiwania ukochanego ojca postarzyy rycerza nadmiernie. Majc zaledwie dwadziecia
dziewi lat, Sturm wyglda na czterdzieci.
Tanis pomyla: na ich miejscu te bym nam nie ufa.
Jaki masz plan? zapyta Sturm.
Pyniemy dk odpowiedzia Tanis.
Ohoho! zamia si Caramon. Powiedziae ju o tym Flintowi?
Nie. Zostaw to mnie.
Skd wemiemy d? zapyta podejrzliwie Sturm.
Bdziesz szczliwszy nie wiedzc odpar pelf. Rycerz zmarszczy brwi. Jego
spojrzenie pado na kendera, ktry daleko przed nimi skaka od jednego cienia do drugiego.
Nie podoba mi si to, Tanisie. Najpierw zostalimy mordercami, a teraz mamy si
sta zodziejami.
Ja si nie uwaam za morderc parskn Caramon.
Gobliny si nie licz.
Tanis dostrzeg ponure spojrzenie, jakim rycerz zmierzy Caramona. Mnie si to te
nie podoba, Sturmie doda popiesznie, majc nadziej, e zapobiegnie ktni. Ale to
kwestia koniecznoci. Spjrz na mieszkacw rwnin trzymaj si na nogach tylko dziki
dumie. Spjrz na Raistlina... Ich spojrzenia pady na czarodzieja, ktry powczc nogami,
brn w suchych liciach, nigdy nie wychylajc si z cienia. Caym ciarem ciaa wspiera si
na swej lasce. Czasami jego wychuda piersi wstrzsa suchy kaszel.
Twarz Caramona spochmurniaa. Tanis ma racj rzek cicho. Raist duej tego
nie zniesie. Musz i do nie
go. Opuciwszy rycerza i pelfa popieszy, by dogoni zgarbionego bliniaka,
ktry otula si sw szat.
Pozwl, e ci pomog, Raist doszed ich szept Caramona.
Raistlin potrzsn zakapturzon gow i odsun si gwatownie od brata. Caramon
wzruszy ramionami i opuci rk. Olbrzymi wojownik zosta jednak w pobliu swego
wtego brata, gotw pomc mu, gdyby tylko byo to konieczne.
Flint nigdy by nam tego nie wybaczy. Nie martw si o niego. Wraca na swoje wzgrza.
Wsiadajcie do dki. Widziaem kolejne wiateka zbliajce si w naszym kierunku.
Zostawilimy takie lady w lesie, e znalazby je nawet lepy krasnolud lebowy.
Nie ma sensu, ebymy wszyscy si zamoczyli powiedzia Caramon, trzymajc
d za burt. Ty i Sturm, wsiadajcie. Ja popchn.
Sturm ju by w rodku. Tanis poklepa Caramona po plecach, a potem wspi si
przez burt. Wojownik zepchn dk na jezioro. By ju w wodzie po kolana, kiedy
posyszeli woanie z brzegu.
Zatrzymajcie si! Flint wybieg spomidzy drzew i pdzi ku nim. Jego ledwie
widoczna sylwetka majaczya na tle zalanego ksiycow powiat brzegu. Zaczekajcie na
mnie! Ju id!
Zatrzymaj si! krzykn Tanis. Caramonie! Zaczekaj na Flinta!
Spjrz! Sturm na wp wsta i wycign rk.
Wrd drzew pojawiy si wiata dymicych pochodni w rkach goblinich
stranikw.
Gobliny, Flincie! krzykn Tanis. Za tob! Uciekaj! Krasnolud nawet nie pyta,
tylko spuci gow i pogalopowa w kierunku brzegu, przytrzymujc jedn rk hem, eby
mu nie spad.
Bd go osania powiedzia Tanis, zsuwajc uk z ramienia. Obdarzony elfim
wzrokiem, by jedynym, ktry dostrzega gobliny wrd blasku pochodni. Zaoywszy strza
na ciciw uku, Tanis wsta, a Caramon przytrzyma dk, eby si nie koysaa. Tanis
strzeli w kierunku zarysu wodza goblinw. Strzaa utkwia w jego piersi i goblin upad na
twarz. Pozostae gobliny zwolniy nieco i signy po swoje uki. Tanis zaoy nastpn
strza w chwili, gdy Flint dotar do brzegu jeziora.
Zaczekajcie! Ju id! wysapa krasnolud, wskoczy do wody i zaton jak kamie.
ap go! krzykn Sturm. Tas, wiosuj do tyu. Tam jest! Widzisz? Te baki...
Caramon rozpaczliwie rozchlapywa wod, szukajc krasnoluda. Tas usiowa podwiosowa,
lecz ciar w odzi okaza si za wielki dla kendera. Tanis strzeli ponownie, spudowa i
zakl pod nosem. Gobliny zbiegay chmar ze wzgrza.
Mam go! zawoa Caramon, wycigajc ociekajcego wod i plujcego krasnoluda
za konierz jego skrzanego kaftana. Przesta si wyrywa powiedzia do Flinta, ktry
wymachiwa rkoma na wszystkie strony. Krasnolud jednake wpad w zupen panik.
Strzaa goblina stukna o kolcz zbroj Caramona i utkwia w niej, jak wyskubane piro.
Do tego! burkn wyprowadzony z rwnowagi wojownik i jednym zamachem
muskularnych ramion wrzuci krasnoluda do odzi, ktra odsuwaa si od niego. Flint chwyci
awk i trzyma si jej mocno, a dolna cz jego ciaa wystawaa jeszcze za burt. Sturm
zapa go za pasek i wcign na pokad w chwili, gdy dka przechylia si niepokojco.
Tanis niemal straci rwnowag i zmuszony by upuci uk i przytrzyma si burty, eby nie
wpa do wody. Strzaa goblina utkwia w grnej jej czci, o mao co nie przeszywajc doni
Tanisa.
Podpy z powrotem do Caramona, Tas! zawoa Tanis.
Nie mog! wrzasn zmagajcy si z dk kender. Jeden nieopanowany wymach
wiosem nieomal wyrzuci Sturma za burt.
Rycerz wycign kendera z zajmowanego miejsca. Chwyci za wiosa i sprawnie
obrci d tak, eby Caramon mg zapa za burt. Tanis pomg wojownikowi wgramoli
si do rodka, a potem krzykn do Sturma Wiosuj! Rycerz pocign z caych si,
wychylajc si daleko do tyu podczas zanurzania wiose w wod. d odbia szybko od
brzegu, odprowadzana wrzaskami rozgniewanych goblinw. Nastpne strzay przeleciay ze
wistem obok odzi, gdy ociekajcy wod Caramon usiad ciko obok Tanisa.
Gobliny wicz dzi strzelanie do celu mrukn Caramon, wyszarpujc strza ze
swojej kolczugi. Na tle wody wida nas jak na doni.
Szukajc po omacku upuszczonego uku, Tanis zauway, e Raistlin podnosi si.
Schowaj si! ostrzeg Tanis, a Caramon chcia podej do brata, lecz czarodziej posa im
obu paajce niechci spojrzenie i wsun do do sakwy, ktr nosi przy pasie. Delikatnymi
palcami wyj szczypt jakiej substancji w chwili, gdy kolejna strzaa utkwia w awce obok
niego. Raistlin nie zwrci na to uwagi. Tanis ju chcia go przewrci, kiedy zda sobie
spraw, e czarodziej pogry si w skupieniu niezbdnym do rzucenia zaklcia.
Przeszkodzenie mu teraz mogo mie drastyczne konsekwencje, mogo spowodowa, e
czarodziej zapomni zaklcie albo, co gorsze, rzuci je w sposb niewaciwy.
Tanis zacisn zby i przyglda si. Raistlin unis szczup, wt do i
wypuszczony spomidzy palcw skadnik zaklcia opad powoli na dno dki. Piasek,
zauway Tanis.
Ast tasarak sinuralan krynawi wyszepta Raistlin, a potem powoli zatoczy doni
uk rwnolegy do brzegu. Tanis obejrza si w stron ldu. Gobliny jeden po drugim upuszczay uki i przewracay si, jakby Raistlin dotyka kadego z nich po kolei. Strzay
przestay lecie. Dalsze gobliny zawyy z wciekoci i podbiegy bliej. Jednak dziki silnym
ramionom wiosujcego Sturma, d znalaza si ju poza zasigiem ich ukw.
wietna robota, braciszku! powiedzia serdecznie Caramon. Raistlin mrugn i
Raistlin wyprostowa si, zsun kaptur, a potem zakaszla. Kiedy spazm min,
czarodziej spojrza uwanie w nocne niebo. Potem znieruchomia i otworzy szeroko oczy.
Wycignwszy chud, kocist rk, Raistlin chwyci Tanisa za rami i przytrzyma go
mocno, gdy pelf mimowolnie usiowa si wyrwa z ucisku trupiej doni maga. Tanisie...
wyrzzi Raistlin, ledwo dyszc. Gwiazdozbiory...
Co takiego? Tanis by szczerze zaskoczony bladoci metalicznie zotawej skry
czarodzieja i gorczkowym byskiem jego dziwnych oczu. Co si stao z gwiazdozbiorami?
Zniky! wychrypia Raistlin i wpad w atak kaszlu. Caramon obj go ramieniem i
przycisn mocno do siebie. Wygldao to niemal tak, jakby olbrzymi mczyzna usiowa
przytrzyma rozpadajce si ciao wtego brata. Raistlin wrci do siebie i wytar usta doni.
Tanis dostrzeg, e jego palce byy ciemne od krwi. Raistlin zaczerpn gboko tchu, a potem
odezwa si.
Konstelacja znana jako Krlowa Ciemnoci i ta, ktr zw Walecznym
Wojownikiem. Obie zniky. Ona zstpia na Krynn, Tanisie, a on przyby, eby z ni walczy.
Wszystko, co zego syszelimy, okazao si prawd. Wojna, mier, zniszczenie... Jego gos
przerodzi si w nastpny wybuch kaszlu.
Caramon podtrzyma go. Daj spokj, Raist rzek uspokajajcym tonem. Nie
denerwuj si tak. To tylko jakie tam gwiazdy.
Tylko jakie tam gwiazdy powtrzy bezmylnie Tanis.
Sturm zacz znw wiosowa szybko w stron drugiego brzegu.
Rozdzia VI
Noc w jaskini. Spr. Tanis podejmuje decyzj
Nad jeziorem zacz d chodny wiatr. Z pnocy suny cikie chmury, zasaniajc
czarne dziury w niebie, jakie ziay w miejscach po gwiazdach, ktre spady. Przyjaciele skulili
si w odzi i owinli mocniej paszczami, osaniajc si przed deszczem, ktry wanie zacz
sipi. Caramon zaj miejsce obok Sturma przy wiosach. Potny wojownik usiowa
porozmawia z rycerzem, lecz Sturm nie zwraca na niego uwagi. Wiosowa w ponurym
milczeniu, od czasu do czasu mruczc co do siebie po solamnijsku.
Sturmie! Tam, midzy tymi wielkimi gazami na lewo! zawoa Tanis, wskazujc
rk.
Sturm i Caramon pocignli mocno za wiosa. W deszczu trudno byo dostrzec skay i
przez chwil wydawao si, e zgubili si w ciemnoci. Wtedy gazy nagle zamajaczyy tu
przed nimi. Tanis wyskoczy za burt i przyholowa d do brzegu. Pada ulewny deszcz.
Przyjaciele wyszli z odzi mokrzy i zzibnici. Krasnoluda trzeba byo wynie, bowiem ze
strachu zesztywnia jak nieywy goblin. Riverwind i Caramon ukryli dk w gstych
zarolach. Tanis poprowadzi pozostaych strom ciek do niewielkiego otworu w skalnej
cianie. Goldmoon popatrzya na z powtpiewaniem. Przypomina zaledwie spor szczelin
w skale. Jednak wewntrz grota okazaa si do dua, by wszyscy mogli wycign si
wygodnie.
adny dom. Tasslehoff rozejrza si. Niezbyt duo mebli.
Tanis umiechn si do kendera. Na t noc wystarczy. Nie sdz, eby nawet
krasnolud si uskara. A jeli tak, odelemy go spa do odzi!
Tas posa wesoy umiech pelfowi. Dobrze byo znw widzie starego Tanisa.
Przyjaciel wydawa mu si nietypowo markotny i niezdecydowany, niepodobny do silnego
przywdcy, jakiego pamita z dawnych czasw. Jednak teraz, kiedy znw wyruszyli na
wdrwk, znw zapali si blask w oczach pelfa. Tanis skruszy skorup pospnoci i obj
dowodzenie, wracajc na swe zwyke miejsce. Potrzebna mu bya ta przygoda, eby mg si
oderwa od swych problemw obojtnie, na czym one polegay. Kender, ktry nigdy nie
rozumia wewntrznej rozterki Tanisa, cieszy si, e przytrafia im si taka przygoda.
Caramon wynis brata z odzi i pooy go najagodniej jak umia na mikkim,
ciepym piasku pokrywajcym podog jaskini. Riverwind tymczasem rozpala ogie.
Wilgotne drewno syczao i trzaskao, lecz wkrtce zapalio si. Smuka dymu wznosia si ku
sklepieniu i wydostawaa na zewntrz przez szczelin. Mieszkaniec rwnin zamaskowa
wejcie do groty rolinnoci i opadymi gaziami, przesaniajc wiato rzucane przez ogie
Spiarnia Tiki nie bya zbyt dobrze zaopatrzona doda przepraszajco Tasslehoff.
Mamy bochenek chleba, troch suszonej woowiny, p spleniaego sera i kasz. Tika widocznie jada w miecie.
Riverwind i ja nie zabralimy prowiantu powiedziaa Goldmoon. Nie
spodziewalimy si doprawdy wyruszenia w t podr.
Tanis mia zamiar zapyta j jeszcze o pie i lask, lecz pozostali zaczli si budzi,
poczuwszy zapach jedzenia. Caramon ziewn, przecign si i wsta. Podszed do garnka,
zajrza do niego i jkn. Kasza owsiana? To wszystko?
Na obiad bdzie jeszcze mniej mia si niefrasobliwie Tasslehoff. Zacinij pasa.
I tak ronie ci brzuch.
Olbrzymi mczyzna westchn aonie.
Skpe niadanie o zimnym poranku spoyto w ponurym nastroju. Sturm, odmwiwszy
zupenie jedzenia, wyszed stan na warcie. Tanis widzia rycerza siedzcego na skale i
pospnie wpatrujcego si w ciemne chmury, ktre cigny si smugami nad nieruchom
tafl jeziora. Caramon zjad szybko swoj porcj, poar porcj brata, a nastpnie
przywaszczy sobie porcj Sturma, kiedy rycerz oddali si. Potem olbrzymi mczyzna siad
i z alem przyglda si pozostaym, ktrzy koczyli swoje jedzenie.
Zjesz to? zapyta, wskazujc na porcj chleba nalec do Flinta. Krasnolud
spojrza na niego wrogo. Tasslehoff, widzc spojrzenie wojownika wdrujce ku jego
talerzowi, wepchn chleb do ust, nieomal zadawiwszy si przy tym. Przynajmniej siedzi
cicho, pomyla Tanis, cieszc si z chwili wytchnienia od przenikliwego gosu kendera.
Przez cay poranek Tas dokucza Flintowi niemiosiernie, nazywajc go kapitanem okrtu" i
bosmanem", wypytujc o cen ryb oraz ile wziby za przewiezienie ich z powrotem przez
jezioro. Flint wreszcie rzuci w niego kamieniem i Tanis wysa Tasa nad jezioro, eby
szorowa garnki.
Pelf poszed na ty jaskini.
Jak si czujesz, Raistlinie? zapyta. Bdziemy musieli wkrtce wyruszy.
Czuj si duo lepiej odrzek czarodziej swym cichym, szepczcym gosem. Pi
jaki zioowy wywar, ktry sam przyrzdza. Tanis zobaczy zielone, pierzaste listki
pywajce w parujcej wodzie. Napar rozsiewa gorzki, przenikliwy zapach. Raistlin krzywi
si, pijc go.
Tasslehoff wrci w podskokach do jaskini, grzechoczc gono garnkami i cynowymi
talerzami. Tanis zacisn zby, syszc ten haas, i chcia ju skarci kendera, lecz potem
zmieni zdanie. Nic by to nie pomogo.
stanowi znacznie
gokolwiek moe nalee. Nie mamy do niej wikszych praw ni Teokrata w Solace. Tanis
zwrci si do Goldmoon. A jaka jest twoja wola, pani?
Goldmoon spojrzaa najpierw na Tanisa, potem na Sturma, a wreszcie na Riverwinda.
Znasz moje zdanie powiedzia chodno barbarzyca. Lecz... ty jeste crk wodza.
Wsta. Nie zwaajc na jej bagalne spojrzenia, wymaszerowa na zewntrz.
Co on chcia powiedzie? spyta Tanis.
Chce, ebymy opucili was i zabrali lask do Haven
odpara ciszonym gosem Goldmoon. Mwi, e naraacie nas na wiksze
niebezpieczestwo. Bdziemy bezpieczniejsi sami.
Naraamy na niebezpieczestwo! wybuch Flint. Nie byoby nas tutaj wcale, nie
utopibym si prawie ju drugi raz! gdyby nie-nie... krasnolud zacz si pieni ze
zoci.
Tanis podnis do. Do tego. Podrapa si po brodzie. Z nami bdziecie
bezpieczniejsi. Przyjmiecie nasz pomoc?
Ja, tak odrzeka powanie Goldmoon przynajmniej na jaki czas.
Dobrze zgodzi si Tanis. Tas, ty znasz drog przez dolin Solace. Bdziesz
naszym przewodnikiem. I pamitaj, nie jestemy na majwce!
Tak, Tanisie powiedzia kender potulnie. Zgarn swe liczne sakwy i powiesi je
sobie przy pasku i na ramionach. Mijajc Goldmoon, uklk szybko i poklepa j po doni, a
potem wybieg z groty. Pozostali szybko zebrali swoje rzeczy i poszli za nim.
Znowu bdzie pada burkn Flint, spogldajc na zacignite chmurami niebo.
Powinienem by zosta w Solace. Mruczc pod nosem, ruszy do wyjcia, poprawiajc topr
bojowy na plecach. Tanis, ktry czeka na Goldmoon i Riverwinda, umiechn si i
potrzsn gow. Przynajmniej niektre rzeczy nigdy nie zmieniay si, a wrd nich
krasnoludowie.
Riverwind wzi od Goldmoon ich toboki i zarzuci je sobie na rami. Upewniem
si, e d jest dobrze ukryta i zabezpieczona powiedzia do Tanisa. Tego poranka jego
twarz znw zakrywaa maska wyraajca stoicki spokj. Na wypadek, gdybymy jej
potrzebowali.
Dobry pomys odrzek Tanis. Dzikuj...
Gdyby zechcia pj pierwszy. Riverwind wskaza doni. Pjd na kocu i
zatr za nami lady.
Tanis zamierza co powiedzie, choby podzikowa mieszkacowi rwnin, lecz
Riverwind odwrci si ju i zabra si do pracy. Idc ciek, pelf pokrci gow. Sysza,
jak za jego plecami Goldmoon odzywa si cicho w swoim jzyku. Riverwind odpowiedzia
jednym, szorstkim sowem. Tanis usysza westchnienie Goldmoon, a potem wszystkie sowa
zostay zaguszone przez szelest gazi, ktr Riverwind zaciera ich lady.
Rozdzia VII
Historia laski. Dziwni kapani. Upiorne wraenia
Bujne lasy doliny Solace tworzyy zielony, ttnicy yciem gszcz. Pod gstym
sklepieniem drzew vallen rozrasta si ostokrzew i zielonomur. Ziemi gsto pokryway
dokuczliwe pncza pltownika. Trzeba byo stpa wrd nich z wielk ostronoci, bo
inaczej owijay si znienacka wok kostek i unieruchamiay bezbronn ofiar do czasu, a
zostaa poarta przez ktrego z licznych drapienikw yjcych w dolinie, w ten sposb
dostarczajc pltownikowi tego, co mu byo potrzebne do ycia krwi.
Ponad godzin zajo druynie wyrbywanie sobie przejcia i przedzieranie si przez
zarola do gocica prowadzcego do Haven. Wszyscy byli podrapani, obszarpani i zmczeni,
wic widok dugiego pasma ubitej ziemi, ktrym podrni wdrowali a za Haven, by miy
ich oczom. Dopiero kiedy zatrzymali si w pobliu drogi na odpoczynek, zauwayli brak
dwikw. Wok panowaa cisza, jakby wszystkie stworzenia wstrzymay oddech, czekajc
na co. Teraz, kiedy dotarli ju do traktu, jako nikomu szczeglnie nie byo spieszno wyj z
ukrycia w zarolach.
Mylisz, e tu jest bezpiecznie? zapyta Caramon, wyzierajc zza krzakw.
Bezpiecznie czy nie, musimy tdy pj powiedzia opryskliwie Tanis chyba e
potrafisz lata, albo chcesz wraca do lasu. Przez godzin przeszlimy kilkaset metrw. W takim tempie powinnimy doj do rozstajnych drg za tydzie.
Ogromny mczyzna zaczerwieni si, zawstydzony. Nie chciaem...
Przepraszam. Tanis westchn. On rwnie popatrzy na drog. Wielkie drzewa
vallen tworzyy ciemny korytarz w szarym wietle poranka. Nie podoba mi si to bardziej
ni tobie.
Rozdzielamy si czy zostajemy razem? Sturm chodno i rzeczowo przerwa
rozmow, ktr uwaa za zbdn pogawdk.
Zostajemy razem odpar Tanis. Potem, po chwili namysu, doda: Mimo to, kto
powinien pj na zwiady...
Ja pjd zgosi si na ochotnika Tas, wyskakujc z krzakw pod okciem Tanisa.
Nikt nie bdzie podejrzewa kendera podrujcego samotnie.
Tanis zastanowi si powanie. Tas mia racj nikt nie bdzie go podejrzewa.
Wszyscy kenderzy byli zaraeni bakcylem podrowania i wdrowali po caym Krynnie w
poszukiwaniu przygd. Tas jednak mia niepokojcy zwyczaj zapominania o swojej misji i
odchodzi, jeli co ciekawszego przycigno jego uwag.
Zgoda rzek wreszcie Tanis. Ale pamitaj, Tasslehoffie Burrfoot, miej oczy
otwarte i bd czujny. Nie schod z drogi i przede wszystkim... Tanis utkwi w oczach kendera surowe spojrzenie ...trzymaj rce z dala od cudzych rzeczy.
Chyba, eby naleay do piekarzy doda Caramon.
Tas zachichota, przedar si przez ostatnie kilka metrw zaroli i wyszed na
gociniec. Obwieszony dyndajcymi sakwami, odszed w podskokach, robic hoopakiem
dziury w bocie. Posyszeli jeszcze jak nuci podrn piosenk kenderw.
Prawdziwa mio twa to d aglowa
Co w naszym porcie stoi.
Jej agle wznie, na pokad wejd,
Nikt pracy si nie boi;
Latarnia morska byszczy dla niej,
I ciepo nasz brzeg wry;
Pyniemy ni do przystani
Kadego portu w czas burzy.
eglarze stoj w porcie,
Wrd zuchw tga mina,
Spragnieni jak krasnolud zota
Czy centaur byle wina.
Bo kady eglarz kocha j,
I pdzi, gdzie rzucia cumy,
Kady ma nadziej, e to on
Wejdzie na pokad peen dumy.
Z umiechem na ustach Tanis odczeka kilka minut po wysuchaniu ostatniej frazy
piosenki Tasa, nim wyruszy w drog. Wreszcie wszyscy wyszli na gociniec rwnie
wylknieni, co trupa nieudolnych aktorw stajca przed nieprzychyln publicznoci. Mieli
uczucie, e przygldaj im si wszyscy na Krynnie.
Gboki mrok panujcy pod limi barwy pomieni sprawia, e nie sposb byo
zobaczy cokolwiek w lesie ju kilka metrw od drogi. Sturm wysforowa si naprzd i szed
samotnie w gorzkim milczeniu. Tanis wiedzia, e cho rycerz wznosi gow dumnie,
przedziera si przez mrok swego przygnbienia. Nastpny szed Caramon z Raistlinem. Tanis
nie spuszcza maga z oczu, martwic si, czy bdzie w stanie dotrzyma im kroku.
Raistlin mia pewne trudnoci z przedostaniem si przez zarola, lecz teraz radzi sobie
zupenie dobrze. Jedn rk ciska lask, na ktrej si wspiera, a w drugiej trzyma otwart
ksik. Tanis pocztkowo zastanawia si, co te czarodziej moe czyta, a potem
zorientowa si, e to jego ksiga czarw. Przeklestwem czarodziejw jest, i musz stale
studiowa i codziennie powierza zaklcia swej pamici. Magiczne sowa pon w umyle, a
potem migocz i gasn, gdy zaklcie zostanie rzucone. Kady czar spala odrobin fizycznej i
psychicznej energii czarodzieja, a do jego cakowitego wyczerpania, po czym mag musi
odetchn, zanim bdzie mg znw posuy si swymi zaklciami.
Flint czapa z drugiej strony Caramona. Zaczli si sprzecza po cichu o wypadek na
odzi, ktry mia miejsce dziesi lat temu.
eby prbowa apa ryby goymi rkoma... mrucza z niesmakiem Flint.
Tanis zamyka pochd, idc obok mieszkacw rwnin. Obserwowa Goldmoon.
Widzc j z bliska w przymionym wietle pod drzewami, dostrzeg zmarszczki pod jej
oczami, ktre sprawiay, e wygldaa starzej ni na swoje dwadziecia dziewi lat.
Nie mielimy atwego ycia zwierzya mu si Goldmoon w trakcie wdrwki.
Riverwind i ja kochamy si od wielu lat, lecz prawo naszego ludu mwi, e wojownik, ktry
pragnie polubi crk swego wodza, musi dokona jakiego wielkiego czynu, aby
udowodni, e jest jej godny. Z nami byo jeszcze gorzej. Rodzin Riverwinda wypdzono z
plemienia wiele lat temu za odmow oddawania czci naszym przodkom.
Jego dziadek wierzy w pradawnych bogw, ktrzy istnieli przed kataklizmem, cho
niewiele ladw ich istnienia mg znale na Krynnie. Mj ojciec postanowi nie dopuci
do tego, bym polubia kogo tak niskiego stanu. Poleci wic Riverwindowi wykona
niemoliwe zadanie wysa go, by odnalaz jaki przedmiot obdarzony wit moc, ktry
udowodniby istnienie tych prastarych bogw. Oczywicie mj ojciec nie wierzy w istnienie
takiego przedmiotu. Mia nadziej, e Riverwind poniesie mier, a ja pokocham kogo
innego. Rzucia spojrzenie na wysokiego wojownika idcego obok niej i umiechna si.
Jego twarz jednak miaa nieprzystpny wyraz, a wzrok skierowany by w dal. Umiech
kobiety zgas. Westchnwszy, wrcia do swej opowieci, mwic po cichu bardziej do siebie,
ni do Tanisa.
Riverwind nie wraca dugie lata. W moim yciu zapanowaa pustka. Czasami
mylaam, e serce mi pknie. A potem, zaledwie tydzie temu, wrci. By ledwie ywy,
majaczy z powodu trawicej go gorczki. Saniajc si, wszed do naszego obozowiska i
upad u mych stp. Jego czoo pono. W rku ciska kurczowo lask. Musielimy podwaa
mu palce, bowiem nawet nieprzytomny, nie chcia jej wypuci.
Majaczy w gorczce o mrocznym miejscu, zrujnowanym miecie, gdzie mier ma
czarne skrzyda. A potem, gdy niemal oszala ze strachu i przeraenia, a suba musiaa
przywiza mu rce do ka, przypomnia sobie kobiet, pani spowit w bkitne wiato.
Powiedzia, e przysza do niego w tym mrocznym miejscu, uzdrowia go i daa mu t lask.
Kiedy przypomnia sobie o niej, uspokoi si i gorczka ustpia.
Dwa dni temu... przerwaa. Czyby rzeczywicie zdarzyo si to dwa dni temu?
Wydawao si, e miny wieki! Westchna i kontynuowaa. Wrczy ask memu ojcu,
mwic mu, e dosta j od bogini, cho nie zna jej imienia. Mj ojciec spojrza na lask
Goldmoon podniosa j i rozkaza jej uczyni co cokolwiek. Nic si nie stao. Rzuci j z
powrotem Riverwindowi, owiadczajc, e jest oszustem, i nakaza swym ludziom
ukamienowa go za blunierstwo!
Mwic to, Goldmoon poblada. Riverwind mia pospne i zachmurzone oblicze.
Czonkowie plemienia zwizali Riverwinda i zacignli go pod cian Paczu
rzeka niemal szeptem. Zaczli ciska kamienie. A on popatrzy na mnie z bezmiern
mioci i krzykn, e nawet mier nas nie rozdzieli. Nie mogam znie myli, e bd y
sama, bez niego. Pobiegam do niego. Kamienie uderzyy w nas... Goldmoon przyoya
do do czoa, krzywic si na wspomnienie blu, a Tanis zauway wie, nierwn blizn
na jej opalonej skrze. Rozbyso olepiajce wiato. Kiedy Riverwind i ja odzyskalimy
wzrok, stalimy na drodze w pobliu Solace. Laska jarzya si bkitno, a potem przygasa i
stracia kolor, a staa si taka, jak teraz widzicie. Wtedy postanowilimy uda si do Haven
i zapyta mdrcw w wityni, czy nie wiedz czego o tej lasce.
Riverwindzie zapyta zaniepokojony Tanis co zapamitae z owego
zrujnowanego miasta? Gdzie ono si znajduje?
Riverwind nie odpowiedzia. Spojrza na Tanisa ktem ciemnych oczu i nietrudno byo
zgadn, e mylami by daleko. Potem popatrzy w mrok gszczu drzew.
Tanis Pelf rzek wreszcie. Tak si nazywasz?
Wrd ludzi takie nosz imi odpar Tanis. Moje elfie imi jest dugie i trudno je
ludziom wypowiedzie.
Riverwind zmarszczy brwi. Dlaczego nazywaj ci p-elfem, a nie
pczowiekiem? zapyta.
Tanis odczu to pytanie jak uderzenie w twarz. Niemal widzia, jak pada pod nim na
ziemi, i z trudem opanowa si, by nie przemwi przez niego gniew. Wiedzia, e Riverwind
zadaje to pytanie umylnie. Nie byo jego zamiarem, by zabrzmiao to jak obraza. Tanis
domyli si, e bya to prba. Starannie dobra sowa.
Wedug ludzi, p elfa to tylko cz caej istoty. P czowieka to kaleka.
Riverwind zastanowi si nad tym, a wreszcie skin gow raz, niespodziewanie, a
potem odpowiedzia Tanisowi.
Wiele lat wdrowaem rzek. Czsto nie miaem pojcia, gdzie jestem.
Prowadzio mnie soce, ksiyce i gwiazdy. Moja ostatnia podr przypomina zy sen.
Milcza przez chwil. Kiedy przemwi ponownie, zabrzmiao to tak, jakby mwi z wielkiej
odlegoci. To byo kiedy pikne miasto, ktrego biae budowle wspieray marmurowe
kolumny. Teraz wyglda tak, jakby olbrzymia rka podniosa je i zrzucia na d ze szczytu
gry. Miasto jest teraz bardzo stare i bardzo ze.
mier na czarnych skrzydach powiedzia cicho Tanis.
Wyonia si niczym bstwo z ciemnoci, a poddane jej istoty oddaway jej cze
wrzaskiem i wyciem. Twarz mieszkaca rwnin zblada, mimo i bya spalona socem.
Mimo chodu poranka na jego czole perli si pot. Nie mog wicej o tym mwi!
Goldmoon pooya do na jego ramieniu i napicie z jego twarzy ustpio.
I w tym koszmarze pojawia si kobieta, ktra daa ci lask? dopytywa si Tanis.
Ona mnie uzdrowia powiedzia po prostu Riverwind. Ja umieraem.
Tanis uwanie przyjrza si lasce, ktr Goldmoon trzymaa w doni. Bya to zwyka,
pospolita laska, ktrej nawet nie zauwaa, pki nie cignito jego uwagi na ni. Na czubku
miaa wyrzebiony dziwny znak, a wok niego byy przywizane pira takie, jakie ceni
barbarzycy. A przecie widzia, jak lni bkitnym blaskiem! Poczu jej uzdrawiajc moc.
Czy to dar prastarych bogw przysany im na pomoc w czas potrzeby? A moe to co zego?
W kocu, co on wie o tych barbarzycach? Tanis pomyla o tym, co twierdzi Raistlin e
tylko ludzie czystego serca mog jej dotkn. Potrzsn gow. To dobrze brzmiao. Chciaby
w to uwierzy...
Zagbiony w rozwaaniach Tanis poczu, e Goldmoon dotyka jego ramienia.
Podnis gow i zobaczy Sturma i Caramona dajcych mu znaki. Pelf zda sobie spraw,
e wraz z mieszkacami rwnin zosta daleko z tyu. Ruszy z miejsca biegiem.
Co tam?
Sturm wskaza. Wraca zwiadowca powiedzia zwile. Tasslehoff bieg drog w
ich kierunku. Machn rk trzy razy.
W krzaki! rozkaza Tanis. Druyna popiesznie zbiega z drogi i wskoczya w
zarola rosnce wzdu poudniowej strony gocica wszyscy, z wyjtkiem Sturma.
sprawiajc, e cay jego arsena zadzwoni gono. Reszta towarzyszy przywara do siebie,
kryjc si za gstymi zarolami, widzc jednake wyranie drog.
Cicho. Tanis uklk pomidzy Caramonem i Riverwindem, ktry czai si w
krzakach jakie ptora metra na lewo od Tanisa. Kapani szepn. Grupka ich zblia si
gocicem. Sturm wypyta ich.
Klechy! parskn pogardliwie Caramon i przykucn wygodnie na pitach. Raistlin
jednak poruszy si niespokojnie.
Duchowni szepn w zamyleniu. Nie podoba mi si to.
Co masz na myli? zapyta Tanis.
Raistlin popatrzy na pelfa z gbi mroku swego kaptura. Tanis dostrzega tylko zote
oczy czarodzieja ze renicami w ksztacie klepsydr, inteligentne i chytrze zmruone.
Osobliwi duchowni Raistlin przemawia z wyszukan cierpliwoci, jakby mwi
do dziecka. Laska posiada uzdrawiajc moc kapask moc, jakiej nie widziano na
Krynnie od czasw kataklizmu! Caramon i ja widzielimy kilku z tych zakapturzonych i
owinitych paszczami ludzi w Solace. Czy nie wydaje ci si dziwne, mj przyjacielu, e ci
mnisi i ta laska pojawili si w tym samym czasie i tym samym miejscu, cho przedtem nie
widziano adnego z nich? By moe rzeczywicie ta laska naley si im wedle prawa.
Tanis rzuci przelotne spojrzenie na Goldmoon. Zmartwienie rzucao cie na jej twarz.
Z pewnoci musiaa myle o tym samym. Znw spojrza na drog. Otulone paszczami
postaci zbliay si powolnym krokiem, cignc za sob wz. Sturm usiad na barierce i
przygadza wsy.
Towarzysze czekali w milczeniu. Nad ich gowami gromadziy si szare chmury,
niebo pociemniao i wkrtce przez gazie drzew zacza kapa woda.
No i masz...pada burkn Flint. Nie do, e musz siedzie w krzakach niczym
ropucha, na dodatek jeszcze zmokn do suchej nitki...
Tanis spojrza wciekle na krasnoluda. Flint zamamrota i ucich. Wkrtce przyjaciele
nie syszeli niczego, poza deszczem stukajcym o mokre ju licie i bbnicym w tarcze i
hemy. By to zimny, monotonny deszcz, z rodzaju tych, od ktrych przemakaj nawet
najgrubsze paszcze. Struka wody spyna po smoczym hemie Caramona i pocieka mu po
karku. Raistlin zacz trz si i pokaszliwa, zasaniajc usta doni, by stumi haas, a
wszyscy spojrzeli na niego z niepokojem.
Tanis popatrzy na drog. Podobnie jak Tas, w cigu swych stu lat ycia na Krynnie
nigdy nie widzia kogo podobnego do tych mnichw. Byli wysocy, mieli okoo metra
osiemdziesiciu wzrostu. Dugie szaty spowijay ich ciaa, a paszcze z kapturami zasaniay
szaty. Nawet rce i stopy mieli owinite szmatami przypominajcymi bandae, jakimi
zakrywaj rany trdowaci. Gdy zbliyli si do Sturma, rozejrzeli si niespokojnie. Jeden z
nich spojrza prosto w krzaki, gdzie ukrywali si towarzysze. Wida byo jedynie ciemne,
byszczce oczy w szparach midzy bandaami.
Bd pozdrowiony, rycerzu solamnijski powiedzia we wsplnej mowie pierwszy
z duchownych. Jego gos brzmia pusto i syczco jak gos nieludzkiej istoty. Tanisa
przeszed dreszcz.
Witajcie, bracia odpowiedzia Sturm, rwnie w mowie wsplnej. Przebyem
dzi wiele kilometrw, a jestecie pierwszymi podrnymi, jakich napotykam. Doszy mnie
dziwne wieci, wic spragniony jestem nowin o drodze przede mn. Skd przybywacie?
Pochodzimy ze wschodu odpar kapan. Lecz dzi droga prowadzi nas z Haven.
Chodny dzi i niemiy dzie na podrowanie, cny rycerzu, i pewnie dlatego nie spotkalicie
nikogo na drodze. My sami nie wyruszylibymy w tak podr, gdyby nie powodowaa nami
konieczno. Nie minlimy was po drodze, a wic musicie przybywa z Solace, panie
rycerzu.
Sturm skin gow. Kilku mnichw stojcych za wozem odwrcio si do siebie
twarzami i mrukno co. Pierwszy z kapanw przemwi do nich w dziwnym, gardowym
jzyku. Tasslehoff potrzsn gow, tak samo jak pozostali; nikt z nich wczeniej nie sysza
tej mowy. Duchowny przeszed znw na wspln mow. Ciekaw jestem, o jakich to
wieciach wspominalicie, cny rycerzu.
Powiadaj o wojskach na pnocy odpowiedzia Sturm. Udaj si w tamte
strony, do mojej ojczystej Solamnii. Nie chciabym natrafi na wojn, na ktr mnie nie zaproszono.
Nic o tym nie syszelimy odrzek kapan. O ile wiemy, droga na pnoc jest
przejezdna.
Tak to jest, kiedy sucha si pijanych towarzyszy Sturm wzruszy ramionami. O
jakiej to koniecznoci wspomnielicie, ktra wypdza braci na tak pod pogod?
Szukamy pewnej laski wyjawi z ochot mnich. Laski z bkitnego krysztau.
Syszelimy, e tak widziano w Solace. Wiecie moe co o niej?
Tak odpowiedzia Sturm. Syszaem o takiej lasce w Solace. Od tych samych
kompanw usyszaem wie o armiach na pnocy. Czy mam wierzy w te historie, czy nie?
Zdawao si, e duchowny przez chwil by zbity z tropu. Rozejrza si niespokojnie,
jakby nie wiedzia, jak zareagowa.
Powiedz mi rzek Sturm, opierajc si swobodnie o barierk czemu szukacie
laski z bkitnego krysztau? Solidny, drewniany kij przecie pasowaby wam lepiej, czcigodni
bracia.
To wita, uzdrawiajca laska odpar z powag duchowny. Jeden z naszych braci
jest ciko chory; umrze bez bogosawionego dotyku tej witej relikwii.
Uzdrawiajca? Sturm unis brwi. wita laska uzdrowiciela byaby niezmiernie
cenna. Jak to si stao, e zgubilicie tak rzadki i cudowny przedmiot?
Nie zgubilimy go! warkn mnich. Tanis dostrzeg, e obandaowane donie
zaciskaj si w gniewie. Skradziono j naszemu witemu zakonowi. Trafilimy po ladach
podego zodzieja do osady barbarzycw na rwninach, lecz tam lad si urywa. Wie
jednak niesie, e co dziwnego dzieje si w Solace, tote tam si udajemy. Wskaza na ty
wzka. Ta niemia podr jest dla nas zaledwie niewielk ofiar w porwnaniu z
cierpieniem i mk, jak znosi nasz brat.
Obawiam si, e nie mog wam pomc... zacz Sturm.
Ja mog wam pomc! odezwa si czysty gos obok Tanisa. Pelf wycign rk,
lecz byo ju za pno. Goldmoon wstaa z krzakw i stanowczym krokiem zbliaa si do
gocica, odsuwajc z drogi gazie drzew i kolczaste pncza. Riverwind wsta skokiem i
rzuci si na przeaj przez zarola w lad za ni.
Goldmoon! Tanis zaryzykowa gony szept.
Musz si dowiedzie! tylko tyle powiedziaa.
Posyszawszy gos Goldmoon, kapani spojrzeli na siebie znaczco i pokiwali
zakapturzonymi gowami. Tanis wyczu kopoty, lecz zanim zdoa co powiedzie, podnis
si Caramon.
Nie bd mnie barbarzycy zostawia w rowie, kiedy sami si bawi! stwierdzi
Caramon i zanurzy si w zarola w lad za Riverwindem.
Czycie wszyscy poszaleli? hukn Tanis. Zapa Tasslehoffa za konierz koszuli i
przycign go z powrotem, gdy kender zamierza radonie skoczy za Caramonem. Flincie,
pilnuj kendera. Raistlinie...
Nie musisz si o mnie martwi, Tanisie szepn mag. Nie mam zamiaru tam i.
Doskonale. Nie oddalaj si std. Tanis wsta i powoli ruszy naprzd, ogarnity
coraz silniejszym upiornym wraeniem.
Rozdzia VIII
Poszukiwanie prawdy. Niespodziewane odpowiedzi
Mog wam pomc. Donony gos Goldmoon zabrzmia jak czysty dwik srebrnego
dzwoneczka. Crka wodza ujrzaa wstrznit twarz Sturma; ostrzeenie Tanisa nie uszo jej
uwadze.
Nie by to jednak postpek nierozsdnej histeryczki. Goldmoon bya od tego daleka.
Bya wadc w swym plemieniu pod kadym wzgldem, z wyjtkiem oficjalnego tytuu, od
dziesiciu lat od chwili, gdy na jej ojca niczym grom spada choroba, ktra odebraa mu
zdolno wyranego mwienia i wadania praw rk i nog. Goldmoon sprawowaa rzdy
nad swym ludem w czasie wojny z ssiednimi plemionami i w czasach pokoju. Udaremnia
prby odebrania jej wadzy si. Wiedziaa, e to, co teraz robi, jest niebezpieczne. Ci dziwni
kapani wzbudzali w niej odraz, lecz byo jasne, e wiedzieli co na temat laski. Musiaa
pozna odpowied.
Jestem powierniczk laski z bkitnego krysztau rzeka Goldmoon, podchodzc
do przywdcy kapanw z dumnie podniesion gow. Nie ukradlimy jej jednak;
podarowano j nam.
Riverwind stan po jednej jej stronie, Sturm po drugiej. Z krzakw wyskoczy
Caramon i stan za jej plecami, kadc do na rkojeci miecza. Na jego twarzy malowa si
peen zapau umiech.
To ty tak twierdzisz powiedzia duchowny cichym, drwicym gosem. Utkwi w
brzowej, pospolitej lasce chciwe spojrzenie byszczcych, czarnych oczu i wycign
obandaowan do, by j pochwyci. Goldmoon szybko przycisna lask do piersi.
Ta laska zostaa wyniesiona z miejsca, gdzie panuje wielkie zo rzeka. Uczyni,
co w mojej mocy, by pomc waszemu konajcemu bratu, lecz nie oddam laski ani wam, ani
nikomu innemu, dopki nie bd w peni przekonana, e macie do niej prawo.
Mnich zawaha si i obejrza na swoich towarzyszy. Tanis dostrzeg, e ukradkiem
sigaj nerwowo do szerokich, pciennych pasw, ktrymi przewizywali swe lune szaty.
Byy to nadzwyczaj szerokie pasy, jak zauway Tanis, a pod nimi kryy si jakie dziwne
wypukoci z pewnoci nie byy to modlitewniki. Zakl w bezsilnej zoci, aujc, e
Sturm i Caramon nie patrz baczniej. Sturm sprawia wraenie cakowicie odpronego, a
Caramon trca go okciem, jakby dzieli si z nim jakim dowcipem. Tanis unis ostronie
uk i naoy strza na ciciw.
Kapan wreszcie spuci gow pokornym gestem i schowa donie w rkawy.
Bdziemy wdziczni za kad pomoc, jakiej moesz udzieli naszemu biednemu bratu
Zanim Tanis zdy odpowiedzie, ktem oka dostrzeg jaskrawy bysk bkitnego
wiata i usysza krzyk Goldmoon.
Zajrzawszy do wozu, Goldmoon przez jedn chwil zastanawiaa si, jaka to straszna
choroba moga pokry ludzkie ciao uskami. Podesza, by dotkn nieszczsnego mnicha
lask, lecz w tym momencie stwr rzuci si na ni i zapa lask w szponiast do.
Goldmoon odskoczya, lecz istota bya szybka i zacisna pazurzast ap na lasce. Bysno
olepiajce wiato. Stwr zawy z blu i odsun si, wymachujc poczernia doni.
Riverwind wycign miecz i skoczy przed crk swego wodza.
Teraz usyszaa jednak jego jk i zobaczya, e rka z mieczem opada bezwadnie.
Cofn si na uginajcych si nogach, nie czynic wysiku, by si broni. Obandaowane rce
szorstko pochwyciy Goldmoon od tyu. Okropna, pokryta uskami do zasonia jej usta.
Wydzierajc si z ucisku, ktem oka dostrzega Riverwinda. Zdjty przeraeniem wpatrywa
si szeroko rozwartymi oczami w stwora na wozie. Mia miertelnie Wad twarz, a jego
oddech by szybki i pytki wyglda jak czowiek, ktry budzi si z koszmaru, by stwierdzi,
i sta si on rzeczywistoci.
Goldmoon, silne dzieci rasy wojownikw, kopna kapana, ktry j trzyma od tyu,
celujc w kolano. Zrczny kopniak zaskoczy przeciwnika i strzaska mu rzepk. Gdy tylko
napastnik poluzowa ucisk, Goldmoon obrcia si gwatownie i uderzya go lask. Ze
zdumieniem dostrzega, e kapan osun si na ziemi, jakby powali go cios, ktrego
mgby pozazdroci krzepki Caramon. Spojrzaa ze zdziwieniem na lask, ktra teraz jarzya
si jasnym bkitem. Nie byo czasu na zastanawianie si otaczay j kolejne potwory.
Zakrcia szerokiego myca wiecc lask, odpdzajc ich w ten sposb. Lecz na jak dugo?
Riverwindzie!
Woanie Goldmoon wyrwao mieszkaca rwnin z przeraenia. Odwrciwszy si,
dostrzeg, e kobieta cofa si w kierunku lasu, opdzajc si lask od zakapturzonych
kapanw. Zapa jednego z nich od tyu i cisn nim z caej siy o ziemi. Nastpny skoczy
na niego, podczas gdy trzeci rzuci si na Goldmoon.
Rozbyso bkitne wiato.
Na moment przed krzykiem Tanisa Sturm zda sobie spraw, e kapani zastawili
puapk, i wycign miecz. Przez drabinki starego wozu zobaczy szponiast rk sigajc
po lask. Rzuci si naprzd, by przyj z pomoc Riverwindowi. Rycerz by jednak zupenie
nie przygotowany na to, jak mieszkaniec rwnin zareaguje na widok stwora na wozie. Sturm
zobaczy, e Riverwind odsuwa si bezradnie chwiejnym krokiem, a potwr chwyta topr
bojowy w zdrow do i skacze wprost na barbarzyc. Riverwind nie uczyni nic, by si
biegli za nim.
Zostacie tutaj i pilnujcie Sturma poleci. Ja pjd zebra wszystkich. Wrcimy
do lasu.
Nie czekajc na odpowied, Tanis wyskoczy na gociniec, lecz wtedy rozbysy
pomienie zaklcia Raistlina i zmuszony by rzuci si na ziemi.
Z wozu zacz si unosi dym, bowiem soma, na ktrej lea stwr, zaja si ogniem.
Zostacie tutaj i pilnujcie Sturma. Te co! burkn Flint, zaciskajc donie
mocniej na drzewcu topora. Przez chwil wydawao si, e stwory zbliajce si drog nie
zauwayy krasnoluda, kendera ani rannego rycerza lecego w cieniu drzew. Ca ich uwag
przycigay dwie mae grupki walczcych wojownikw. Flint jednak wiedzia, e to tylko
kwestia czasu. Wspar si mocniej nogami w grunt. Zrb co dla Sturma powiedzia
rozdranionym gosem do Tasa. Bd cho raz uyteczny.
Prbuj odpar Tasslehoff uraonym tonem. Ale nie potrafi zatamowa
krwotoku. Wytar oczy rycerzowi umiarkowanie czyst chusteczk. No i jak, widzisz ju
teraz? zapyta z trosk.
Sturm jkn i prbowa usi, lecz bl, ktry wybuch w jego gowie, spowodowa,
e znw osun si na ziemi, Mj miecz powiedzia.
Tasslehoff obejrza si i zobaczy dwurczny miecz Sturma wystajcy z plecw
skamieniaego mnicha. To fantastyczne! powiedzia zafascynowany kender. Spjrz,
Flincie! Miecz Sturma...
Wiem, ty kenderski przygupie! rykn Flint, widzc stwora biegncego w ich
stron z wzniesionym do ciosu mieczem.
Pjd go przynie powiedzia wesoo Tas do Sturma, klkajc przy nim. Za
chwil wracam.
Nie... wrzasn Flint, zdajc sobie spraw, e Tas nie mg widzie atakujcego
kapana. Straszny, krzywy miecz potwora zatoczy byszczcy uk, zbliajc si do karku
krasnoluda. Flint zamachn si toporem, lecz w tym momencie Tasslehoff nie spuszczajc
z oczu miecza Sturma wsta. Hoopak kendera uderzy krasnoluda pod kolanami, podcinajc
Flintowi nogi. Miecz stwora wisn niegronie nad gow krasnoluda, ktry krzykn z
zaskoczenia i upad do tyu na Sturma.
Syszc, e krasnolud krzyczy, Tasslehoff obejrza si i zdumia na widok osobliwej
sceny: kapan atakowa Flinta, ktry z jakiego powodu lea na plecach i wymachiwa
nogami, zamiast sta i walczy.
Co robisz, Flincie? krzykn Tas. Od niechcenia uderzy stwora swym hoopakiem
w brzuch, potem przyoy mu po bie, gdy ten przechyli si do przodu, a potem przyjrza si,
jak nieprzytomny potwr pada na ziemi.
Masz ci los! rzek rozdraniony Tas do Flinta. Czy ja mam za ciebie walczy?
Kender odwrci si i znw poszed w stron miecza Sturma.
Walczy! Za mnie! Rozsierdzony krasnolud zawzicie usiowa wsta. Hem
zsun mu si na czoo, zasaniajc oczy. Flint odsun go do tyu w chwili, gdy kolejny mnich
zderzy si z nim, ponownie go przewracajc.
Tanis zasta Goldmoon i Riverwinda zwrconych do siebie plecami. Goldmoon sw
lask odpdzaa stwory. Trzy leay martwe u jej stp, a ich kamienne szcztki poczerniay od
bkitnego ognia laski. Miecz Riverwinda utkwi w torsie kolejnego posgu. Mieszkaniec
rwnin zdj z ramienia jedyn bro, jaka mu zostaa swj krtki uk i trzyma go
napitego
w gotowoci. Stwory na razie trzymay si na uboczu i omawiay strategi
przyciszonymi, niezrozumiaymi gosami. Wiedzc, e za chwil zaatakuj mieszkacw
rwnin, Tanis rzuci si ku nim i zada jednemu cios od tyu pazem miecza, a nastpnie
zamachn si na drugiego.
Chodcie! krzykn do mieszkacw rwnin. Tdy!
Kilka stworw odwrcio si w stron, z ktrej nadszed nowy atak. Inne wahay si.
Riverwind strzeli z uku i powali jednego, a potem chwyci Goldmoon za rk i razem
pobiegli do Tanisa, przeskakujc skamieniae ciaa swych ofiar.
Tanis zaczeka, a go min, powstrzymujc potwory pazem miecza. Masz, we ten
sztylet! zawoa do Riverwinda, kiedy barbarzyca przebiega obok niego. Riverwind
pochwyci bro, odwrci j i uderzy jednego ze stworw w szczk. Dgn rkojeci ku
grze i zama mu kark. Nastpny bysk bkitnego wiata oznajmi, e Goldmoon uya
laski, by zepchn kolejnego stwora z drogi. A potem ju znaleli si w lesie.
Drewniany wz pali si ju silnym ogniem.
Tanis dojrza drog przez zason dymu. Na widok ciemnych, skrzydlatych postaci,
ktre ldoway na ziemi w odlegoci okoo omiuset metrw po obu stronach walczcych,
przeszed go dreszcz. Odcito im drog w obu kierunkach. Utkn w puapce, jeli natychmiast
nie uciekn do lasu. Dotar do miejsca, gdzie zostawi Sturma. Bya tam ju Goldmoon i
Riverwind, a take Flint. Gdzie s pozostali? Przebija wzrokiem gsty dym, mruc zawice
oczy.
Pom Sturmowi powiedzia Goldmoon. Potem zwrci si do Flinta, ktry
bezskutecznie usiowa wyszarpn topr z piersi skamieniaego potwora. Gdzie s
Rozdzia IX
Ucieczka! Biay Jele
Druyna przedzieraa si przez gsty las najszybciej, jak moga i wkrtce dotara do
cieki. Caramon przej prowadzenie i trzymajc miecz w doni, uwanie bada wzrokiem
kady cie. Za nim szed brat, trzymajc do na ramieniu Caramona i zaciskajc wargi w
grymasie ponurej zawzitoci. Pozostali szli ich ladami, rwnie z wycignit broni. Nie
ujrzeli ju jednak potworw.
Dlaczego nas nie cigaj? zapyta Flint po godzinie marszu.
Tanis podrapa si po brodzie zastanawia si nad tym samym. Nie musz odpar
wreszcie. Jestemy w puapce. Bez wtpienia zablokowali wszystkie wyjcia z tego lasu. Z
wyjtkiem Mrocznej Puszczy...
Mrocznej Puszczy? powtrzya cicho Goldmoon. Czy rzeczywicie musimy tam
i?
Moe nie bdzie to konieczne rzek Tanis. Rozejrzymy si ze Szczytu Oka
Wyznawcy.
Nagle usyszeli gos Caramona, ktry szed przed nimi. Podbiegszy naprzd, Tanis
zobaczy, e Raistlin upad.
Nic mi nie bdzie szepn czarodziej. Musz jednak odpocz.
Wszystkim nam si przyda chwila wytchnienia powiedzia Tanis.
Nikt nie odpowiedzia. Wszyscy usiedli na ziemi znueni i wcigali powietrze
szybkimi, urywanymi haustami. Sturm zamkn oczy i opar si o omszay gaz. Mia
straszliwie blad twarz. Krew zakrzepa na jego dugich wsach i skleia mu wosy. Rana,
ktra bya poszarpanym rozciciem, powoli siniaa. Tanis wiedzia, e rycerz prdzej umrze,
ni poskary si cho sowem.
Nie martw si rzek ochryple Sturm. Daj mi tylko chwil spokoju. Tanis na
moment ucisn do rycerza i podszed do Riverwinda, by usi obok niego.
aden nie odzywa si przez dug chwil, a potem Tanis stwierdzi: Walczye ju z
tymi stworami, prawda?
W zrujnowanym miecie Riverwind wzdrygn si. Wszystko przypomniaem
sobie, kiedy spojrzaem do wntrza wozu i ujrzaem tego potwora ohydnie szczerzcego zby
do mnie! Przynajmniej... Przerwa i potrzsn gow. Potem umiechn si blado do
Tanisa. Przynajmniej teraz wiem, e nie straciem rozumu. Te straszne stwory naprawd
istniej a czasami wtpiem w to.
Mog sobie wyobrazi szepn Tanis. A wic te istoty rozprzestrzeniaj si po
troskliwie opiekowaa si nim, gdy by chory czy skaleczy si. Ojciec Sturma wysa sw
on i syna na wygnanie, poniewa chopiec jego jedyny dziedzic stanowi cel dla tych,
ktrzy pragnli ujrze rycerzy Solamnii startych na zawsze z oblicza Krynnu.. Sturm i jego
matka schronili si w Solace. Sturm atwo nawizywa kontakty, a szczeglnie zaprzyjani
si z innym chopcem, Caramonem, ktry podziela jego zainteresowanie rzemiosem
wojennym. Jednak dumna matka Sturma gardzia posplstwem. Tak wic, kiedy zachorowaa
na gorczk, przy ou jej mierci nie byo nikogo, z wyjtkiem kilkunastoletniego syna.
Polecia syna opiece ojca jeli jego ojciec jeszcze y, w co Sturm zaczyna wtpi. Po
mierci matki chopiec sta si dowiadczonym wojownikiem pod opiek Tanisa i Flinta,
ktrzy adoptowali Sturma, tak jak nieoficjalnie adoptowali Caramona i Raistlina. Wraz z
Tasslehoffem, uwielbiajcym podre kenderem, i od czasu do czasu, z pikn i
nieposkromion przyrodni siostr bliniakw, Kitiar, Sturm i jego przyjaciele eskortowali
Flinta podczas jego wdrwek po Abanasinii, kiedy jeszcze zajmowa si kowalstwem.
Jednake pi lat temu towarzysze postanowili rozsta si, by zbada prawdziwo
pogosek o rozprzestrzenianiu si za. Przysigli, e spotkaj si ponownie w gospodzie
Ostatni Dom. Sturm uda si na pnoc, do Solamnii, z zamiarem odnalezienia swego ojca i
dziedzictwa. Niczego nie znalaz i ledwo uszed
z yciem zabierajc miecz i zbroj po ojcu. Podr do ojczyzny bya dla niego
przeraajcym dowiadczeniem. Sturm wiedzia, z jak pogard odnoszono si do rycerzy
zakonnych, lecz kiedy zda sobie spraw z tego, jak bardzo s znienawidzeni, by
wstrznity. Huma, Zwiastun Jasnoci, rycerz solamnijski, przepdzi siy ciemnoci dawno
temu, w czasach wieku snw, i tak rozpocz si wiek potgi. Potem nastpi kataklizm, kiedy
bogowie opucili ludzko jak gosia powszechna opinia. Ludzie zwrcili si po pomoc do
zakonu rycerzy tak, jak w przeszoci zwrcili si do Humy. Lecz Huma umar dawno temu.
Rycerze mogli tylko bezradnie przyglda si, jak z niebios spada deszcz grozy, a Krynn
rozpada si. Lud baga rycerzy o pomoc, lecz ci nie mogli nic uczyni i tego ludzie im nigdy
nie wybaczyli. Stojc przed zrujnowanym zamkiem rodowym, Sturm poprzysig sobie, i
oczyci honor rycerzy solamnijskich nawet gdyby znaczyo to, e musi powici ycie, aby
tego dokona.
Jak ma jednak to osign, walczc z band mnichw, zastanawia si gorzko. cieka
gasa mu przed oczami. Potkn si, lecz szybko odzyska rwnowag. Huma walczy ze smokami. Niech to bd smoki, marzy Sturm. Unis wzrok. Licie rozpyny si w zot mg i
wiedzia ju, e za chwil straci przytomno. Wtedy zmruy oczy. Obraz nagle wyostrzy
si.
Przed nim wznosi si Szczyt Oka Wyznawcy. Wraz z towarzyszami sta u stp
prastarej, polodowcowej gry. Widzia szlaki wijce si po zalesionych zboczach, drki
zostawione przez mieszkacw Solace, ktrzy docierali nimi do miejsc piknikowych po
wschodniej stronie gry. Tu obok jednego z dobrze wydeptanych szlakw sta biay jele.
Sturm przyjrza mu si. Byo to najszlachetniejsze zwierz, jakie rycerz widzia w swym
yciu. Rogacz by olbrzymi, wyszy od kadego innego jelenia, na jakie rycerz polowa.
Dumnie wznosi eb, a jego wspaniae poroe lnio jak korona. Jego ciemnobrzowe oczy
kontrastoway z nieskaziteln biel sierci. Jele przyglda si uwanie rycerzowi, jakby go
zna. Potem, potrzsnwszy lekko gow, pobieg skokami na poudniowy wschd.
Stj! zawoa ochryple rycerz. Pozostali odwrcili si raptownie, z niepokojem
sigajc po bro. Tanis zawrci biegiem. Co si stao, Sturmie? Rycerz mimowolnie
przyoy do do zbolaej gowy.
Przepraszam, Sturmie powiedzia Tanis. Nie zdawaem sobie sprawy, e jeste
tak bardzo chory. Moemy odpocz. Znajdujemy si u stp Szczytu Oka Wyznawcy. Mam
zamiar wdrapa si na gr i rozejrze, czy...
Nie! Spjrz! Rycerz chwyci Tanisa za rami i odwrci go. Wskaza rk.
Widzisz? Biay Jele!
Biay jele? Tanis spojrza w kierunku, ktry wskazywa rycerz. Gdzie? Ja nic
nie...
Tam rzek cicho Sturm. Zrobi kilka krokw naprzd, w stron zwierzcia, ktre
zatrzymao si i zdawao si czeka na niego. Jele pokiwa wielkim bem. Odskoczy znowu,
tylko kilka krokw, a potem ponownie odwrci gow ku rycerzowi. On chce, ebymy
poszli za nim westchn Sturm. Jak Huma!
Reszta druyny zebraa si ju wok rycerza i badaa go spojrzeniami, ktre wahay
si od mocno zatroskanych, do wyranie powtpiewajcych.
Nie widz jelenia adnego koloru stwierdzi Riverwind, rozgldajc si po lesie
ciemnymi oczami.
To od rany w gow. Caramon pokiwa gow jak oszukaczy uzdrowiciel. Daj
spokj, Sturm, po si i odpocznij dopki...
Ty skoczony gupcze! rycerz krzykn do Caramona. Skoro cay twj rozum
mieci si w odku, moe to i lepiej, e go nie widzisz. Pewno zabiby go i ugotowa! Mwi wam musimy i jego ladami!
To szalestwo spowodowane ran w gow szepn Riverwind do Tanisa.
Widywaem to czsto.
Nie jestem pewien powiedzia Tanis. Milcza przez kilka chwil, a kiedy
przemwi, wida byo, e czyni to niechtnie. Cho sam nie widziaem Biaego Jelenia,
towarzyszyem osobie, ktra go widziaa, i szedem jego ladem, zupenie jak w opowieci
tego starca. Z roztargnieniem pogadzi piercionek ze splecionych lici bluszczu, ktry
nosi na lewej doni. Mylami by przy zotowosej elfiej pannie, ktra pakaa, gdy opuci
Qualinesti.
To co, mamy i za zwierzciem, ktrego nawet nie widzimy? zapyta Caramon,
otwierajc usta ze zdumienia.
Nie byoby to najdziwniejsze z tego, co ju robilimy
stwierdzi zgryliwie Raistlin swym cichym gosem. Pamitaj jednak, e to ten
starzec opowiedzia nam histori o Biaym Jeleniu i to on nas w to wpakowa...
Wpakowa nas w to nasz wasny wybr odpar ostro Tanis. Moglimy odda
lask Najwyszemu Teokracie i wykrci si gadaniem; z gorszych ju sytuacji wywijalimy
si zgrabn mow. Twierdz, e powinnimy pj za Sturmem. Najwyraniej zosta
wybrany, tak jak Riverwind zosta wybrany, by otrzyma lask...
Ale on nawet nie prowadzi nas we waciwym kierunku!
oponowa Caramon. Wiesz rwnie dobrze jak ja, e przez zachodni cz lasu nie
prowadz adne szlaki. Nikt tamtdy nie chodzi.
Tym lepiej rzeka nagle Goldmoon. Tanis powiedzia, e te stwory z pewnoci
obstawiy drogi. Moe to jest wyjcie. Uwaam, e powinnimy pj za rycerzem.
Odwrcia si i ruszya ze Sturmem, nawet nie ogldajc si na pozostaych
najwyraniej przyzwyczajona do posuszestwa. Riverwind wzruszy ramionami i
potrzsn gow, krzywic si ponuro, lecz pomaszerowa za Goldmoon, a pozostali poszli w
jego lady.
Rycerz zostawi za sob dobrze wydeptane szlaki wiodce na Szczyt Oka Wyznawcy i
szed w kierunku poudniowo-wschodnim, wspinajc si po zboczu. Pocztkowo wydawao
si, e Caramon ma racj nie byo wida adnej cieki. Sturm przedziera si przez zarola
jak szalony. A potem nagle rozpostar si przed nimi szeroki szlak pod gr. Tanis popatrzy
na ze zdumieniem.
Kto lub co przetaro ten szlak? zapyta Riverwinda, ktry rwnie przyglda mu
si ze zdumion min.
Nie mam pojcia stwierdzi mieszkaniec rwnin. Szlak jest stary. To zwalone
drzewo spoczywa tu od tak dawna, e zapado si do poowy w ziemi i poroso mchem oraz
pnczami. A mimo to nie widz adnych tropw z wyjtkiem ladw Sturma. Nie ma znaku,
aby przechodzi tdy jaki czowiek czy zwierz. Dlaczego wic szlak nie zars?
Tanis nie umia udzieli odpowiedzi na to pytanie i nie mia czasu, eby si nad tym
zastanawia. Sturm szybko par naprzd, tak e druyna o mao co nie stracia go z oczu.
Gobliny, odzie, jaszczuroludzie, niewidzialne jelenie co bdzie nastpne? Flint
poskary si kenderowi.
Chciabym zobaczy tego jelenia powiedzia z alem Tas.
Stuknij si w gow parskn krasnolud. Chocia w twoim przypadku pewno nie
zauwaylibymy rnicy.
Przyjaciele szli za Sturmem, ktry wspina si, ogarnity jakim szalonym
uniesieniem, zupenie zapomniawszy o blu i ranie. Tanis mia trudnoci z dogonieniem
rycerza. Kiedy jednak udao mu si, ogarn go niepokj na widok gorczkowego bysku w
oczach Sturma. Rycerza niewtpliwie co prowadzio. Droga zmierzaa ku szczytowi gry.
Tanis zauway, e szlak prowadzi przez szczelin midzy kamiennymi domi", przez
ktr, o ile wiedzia, nikt jeszcze nie przeszed.
Zaczekaj chwil wysapa, biegnc, by dogoni Sturma. Domyla si, e musi by
ju poudnie, cho soce wci kryo si za postrzpionymi, szarymi chmurami.
Odpocznijmy. Mam zamiar rozejrze si stamtd po okolicy. Wskaza na pk skaln
wystajc ze zbocza gry.
Odpoczynek... powtrzy nieprzytomnie Sturm, zatrzymujc si, eby odetchn.
Wpatrywa si przed siebie przez chwil, a potem zwrci do Tanisa. Tak. Odpoczniemy.
Oczy byszczay mu jasno.
Dobrze si czujesz?
Doskonale odpowiedzia nieobecnym tonem Sturm, a nastpnie zacz kry po
trawie, agodnie gaszczc i przygadzajc wsy.
Tanis ledzi go przez moment niezdecydowanym spojrzeniem, a potem wrci do
pozostaych, ktrzy wanie wyaniali si zza niewielkiego wzniesienia.
Odpoczniemy tutaj powiedzia pelf. Raistlin westchn z ulg i osun si na
mokre licie.
Zamierzam popatrze na pnoc i zobaczy, co wida na drodze prowadzcej do
Haven doda Tanis.
Pjd z tob zaproponowa Riverwind.
Tanis pokiwa gow i we dwch zeszli ze cieki, udajc si w stron skalnego
wystpu. Tanis spojrza na wysokiego wojownika w czasie marszu. Zaczyna czu si pewnie
w towarzystwie surowego, powanego mieszkaca rwnin. Sam bdc osob wybitnie
cenic dyskrecj, Riverwind szanowa prywatno innych i nigdy nie pomylaby nawet o
naruszaniu barier, jakie Tanis wznis wok swej duszy. Dziki temu pelf czu si tak odprony, jak po nocy nieprzerwanego snu. Wiedzia, e jego przyjaciele po prostu dlatego,
i byli przyjacimi i znali go od dawna gowili si nad jego zwizkiem z Kitiar. Dlaczego
postanowi zerwa go tak gwatownie pi lat temu? I skd, w takim razie, jego wyrane
rozczarowanie, kiedy nie pojawia si? Riverwind oczywicie nic nie wiedzia o Kitiarze, lecz
Tanis mia wraenie, e nawet gdyby wiedzia, dla mieszkaca rwnin nie miaoby to
znaczenia: to bya sprawa Tanis, nie jego.
Kiedy ju znajdowali si w zasigu wzroku od haveskiego traktu, przeczogali si
ostatnie kilka metrw, peznc po mokrej skale do samej krawdzi wystpu. Spogldajc w
d, Tanis widzia stare drki wycieczkowe, ktre znikay po drugiej stronie gry. Riverwind
wskaza rk i Tanis zobaczy, e ciekami tymi kryy skrzydlate stwory! To wyjaniao
niesamowit cisz w lesie. Tanis ponuro zacisn wargi. Stwory z pewnoci czekaj na nich z
zasadzk. Sturm i jego biay jele prawdopodobnie ocalili im ycie. Nie upynie jednak wiele
czasu, zanim stwory odnajd nowy szlak. Tanis spojrza w d i zastyg ze zdumienia szlaku
nie byo! Tylko gsty, nieprzebyty las. cieka zamkna si za nimi! Musiao mi si
przywidzie, pomyla i wrci wzrokiem do traktu ku Haven i licznym stworom wdrujcym
po nim. Szybko si zorganizowali, pomyla. Spojrza dalej na pnoc i ujrza nieruchome,
spokojne wody jeziora Crystalmir. Nastpnie jego spojrzenie powdrowao ku horyzontowi.
Zmarszczy brwi. Co byo nie w porzdku. Nie potrafi natychmiast tego nazwa,
wic nic nie powiedzia Riverwindowi, tylko wpatrywa si w nieboskon. Na pocy
gromadziy si gstsze ni kiedykolwiek, ciemne chmury, ktrych dugie, szare palce drapay
ziemi. A na ich spotkanie wznosiy si... to byo wanie to! cisnwszy Riverwinda za
rami, Tanis wskaza palcem na pnoc. Riverwind zmruy oczy i nie dostrzeg pocztkowo
niczego. A potem zobaczy czarny dym snujcy si ku niebu. Zmarszczy gste, krzaczaste
brwi.
Ogniska obozowe powiedzia Tanis.
Wiele setek ognisk doda po cichu Riverwind. To wojenne ogniska. Tam obozuje
armia.
A wic pogoski si potwierdziy stwierdzi Sturm, kiedy powrcili. Na pnocy
rzeczywicie jest zgromadzone wojsko.
Ale jakie wojsko? Czyje? I po co? Kogo maj zamiar zaatakowa? zamia si
Caramon z niedowierzaniem. Nikt nie posaby armii po t lask. Wojownik urwa. A
moe posaliby?
burz chmury zostay za nimi, a na bezchmurnym, lazurowym niebie janiao soce. Po raz
pierwszy wszystkim byo za gorco w paszczach. Tylko Raistlin pozosta owinity w sw
czerwon peleryn z kapturem. Przez cay poranek Flint marudzi z powodu deszczu, a teraz
zacz skary si na soce e za jasne i razi go w Oczy, e pali za mocno i rozgrzewa mu
hem.
Chod, zrzucimy krasnoluda z gry mrukn Caramon do Tanisa.
Tanis umiechn si przebiegle. Spadajc, bdzie grzechota i zdradzi nas.
Kto tam na dole miaby go usysze? stwierdzi Caramon, wymachujc szerok
doni w kierunku doliny. Zao si, e jestemy pierwszymi ywymi istotami, ktre
ujrzay t dolin.
Pierwszymi ywymi istotami szepn Raistlin. Tu masz racj, mj bracie.
Spogldasz bowiem na Mroczn Puszcz.
Nikt si nie odezwa. Riverwind drgn niespokojnie. Goldmoon ukradkiem
przysuna si do niego i szeroko rozwartymi oczami spogldaa na zielone drzewa w dole.
Flint kaszln i umilk, gadzc sw dug brod. Sturm spoglda na las z niewzruszonym
spokojem. Tak samo Tasslehoff.
Wcale tak le nie wyglda stwierdzi kender wesoo. Rozsiadszy si na ziemi ze
skrzyowanymi nogami, pooy na kolanach arkusz pergaminu i kawakiem wgla
drzewnego rysowa na nim map, prbujc zaznaczy tras wdrwki przez szczyt.
Wygld jest rwnie zwodniczy, co kender o lekkich palcach szepn ochryple
Raistlin.
Tasslehoff zmarszczy brwi i chcia si odci, lecz dostrzeg spojrzenie Tanisa i
powrci do rysowania. Tanis podszed do Sturma. Rycerz sta na skalnym wystpie, a wiatr z
poudnia rozwiewa jego dugie wosy i szarpa postrzpionym paszczem.
Sturmie, gdzie jest jele? Widzisz go teraz?
Tak odrzek Sturm. Wskaza na d. Przeszed przez k; widz jego lady w
wysokiej trawie. Wszed tam, pomidzy osiki.
Wszed do Mrocznej Puszczy szepn Tanis.
Kto twierdzi, e to Mroczna Puszcza? Sturm odwrci si do Tanisa.
Raistlin.
Ba!
Jest czarodziejem powiedzia Tanis.
Jest szalony odpar Sturm. Potem wzruszy ramionami. Jeli chcesz, moesz
zosta nawet na zawsze na zboczu tej gry, Tanisie. Ja pjd za jeleniem jak Huma nawet
Lecz Kit nie wrcia do niego. Miaa nowego pana". Moe dlatego...
Hej, Tanisie? dobieg go gos kendera.
Id szepn.
Soce zbiegao, chylc si ku zachodowi, gdy druyna dotara do skraju lasu. Tanis
przypuszcza, e mieli jeszcze przed sob przynajmniej trzy lub cztery godziny soca. Jeli
jele nadal bdzie prowadzi ich po tak prostych i gadkich drogach, moe przebd las przed
zapadniciem zmroku.
Sturm czeka na nich pod osikami, spoczywajc wygodnie w zielonym cieniu lici.
Przyjaciele powoli schodzili z ki, bowiem nikomu nie pieszyo si wej w gszcz lasu.
Jele wszed tdy rzek Sturm, wstajc i wskazujc na wysok traw.
Tanis nie zobaczy adnych ladw. Wypi yk wody ze swego niemal oprnionego
bukaka i spojrza na las. Jak stwierdzi
Tasslehoff, puszcza nie sprawiaa wraenia zowrogiej. Prawd mwic, wygldaa
chodno i zachcajco po ostrym blasku jesiennego soca.
Moe znajdziemy tam jak zwierzyn powiedzia Caramon, koyszc si na
pitach. Oczywicie nie jelenie doda popiesznie. Moe krliki.
Nie zabijaj niczego. Nie jedz niczego. Nie pij niczego w Mrocznej Puszczy
szepn Raistlin.
Tanis popatrzy na maga, ktrego oczy obdarzone renicami w ksztacie klepsydr
rozszerzyy si. Metaliczna skra poyskiwaa w silnym blasku soca upiornym kolorem.
Raistlin wspar si na lasce i dra, jakby byo mu zimno.
Opowiastki dla dzieci mrukn Flint, lecz w gosie krasnoluda nie byo sycha
przekonania.
Chocia Tanis wiedzia, e Raistlin ma skonnoci do dramatyzowania, nigdy
przedtem nie widzia, aby czarodziej by tak przejty. Co wyczuwasz, Raistlinie? spyta
cicho.
Na ten las rzucony jest wielki i potny czar szepn Raistlin.
Zy? zapyta Tanis.
Tylko dla tych, ktrzy przynosz zo ze sob stwierdzi mag.
W takim razie jeste jedynym, ktry powinien obawia si tego lasu powiedzia
chodno Sturm do czarodzieja.
Caramon zaczerwieni si szpetnie i szarpn za bro. Do Sturma spocza na
rkojeci miecza. Tanis chwyci Sturma za rami w chwili, gdy Raistlin powstrzyma brata
dotkniciem. Czarodziej spojrza uwanie na rycerza byszczcymi oczyma.
Rozdzia X
Mroczna Puszcza. Martwi krocz. Czary Raistlina
Jedyne, co Tanis poczu po wkroczeniu do lasu, to ulga, e jesienne soce ju go nie
pray. Pelfowi przyszy na myl wszystkie legendy, jakie sysza o Mrocznej Puszczy,
historie o duchach opowiadane w nocy przy ogniskach, nie mg bowiem zapomnie o
zowieszczych sowach Raistlina. Jednake Tanis nie czu niczego, poza tym e las ten mia
duo wicej ycia od wszystkich innych, w jakich zdarzyo mu si przebywa. Ustpia
martwa cisza, z jak si zetknli wczeniej. Mae zwierzta popiskiway w zarolach, ptaki z
opotem przelatyway nad ich gowami z gazi na ga. Obok latay owady o radonie
barwnych skrzydach. Licie szeleciy i poruszay si, a kwiaty koysay, cho nie dotyka ich
podmuch wiatru zupenie jakby roliny upajay si radoci ycia.
Wszyscy w druynie weszli do puszczy z broni pod rk, ostroni, uwani i nieufni.
Przez jaki czas prbowali stpa w taki sposb, by nie szeleci limi, lecz Tas stwierdzi,
e wedug niego to troch gupie", i wszyscy odpryli si z wyjtkiem Raistlina.
Szli okoo dwch godzin, wdrujc lekkim, lecz szybkim krokiem po gadkim i
wygodnym szlaku. Cienie rzucane przez chylce si ku doowi soce wyduay si. Tanis
poczu ogarniajcy go w tym lesie spokj. Nie obawia si, e dogoni ich tu te okropne,
skrzydlate stwory. Wydawao si, e w tej puszczy nie ma miejsca na zo, chyba e, tak jak
powiedzia Raistlin, przyniosoby si wasne zo ze sob. Mrok lenych drzew zdawa si
skupia wok modego czarodzieja. Tanis zadra i zda sobie spraw, e gdy soce zniko
za czubkami drzew, powietrze ochodzio si. Czas, by rozejrze si za miejscem na nocleg.
Tanis wyj map Tasslehoffa, by spojrze na ni jeszcze raz przed zapadniciem
zmroku. Mapa bya wykonana na elfi mod, a przez las cigny si sowa napisane
pynnym charakterem pisma: Mroczna Puszcza". Sama jednak puszcza bya niejasno
zaznaczona i Tanis nie by pewien, czy sowa dotyczyy tego lasu, czy tego dalej na poudniu.
Raistlin musia si pomyli, stwierdzi Tanis to nie moe by Mroczna Puszcza. A jeli tak,
jej zo jest po prostu wytworem wyobrani czarodzieja. Maszerowali dalej.
Wkrtce nasta zmierzch, ta pora wieczoru, gdy w gasncym wietle wszystko staje
si tak bardzo wyrane i widoczne. Druyna zacza si ociga. Raistlin sania si na nogach
i ciko apa dech. Twarz Sturma staa si blada jak popi. Pelf zamierza wanie ogosi
nocny postj, gdy jakby na jego yczenie szlak doprowadzi ich prosto do wielkiej,
zielonej polany. Spod ziemi wypywaa z bulgotem czysta woda i spywaa po gadkich
kamieniach, tworzc pytki strumyk. Polan wycielaa gsta, mio wygldajca trawa, a jej
obrzey strzegy wysokie drzewa. Tymczasem soce poczerwieniao, potem zaszo, a midzy
nich piercie cieni. Odgosy lasu, ktre za dnia byy si tak niewinne, teraz wydaway si
zowieszcze i grone.
Nie boisz si chyba dziecinnych opowieci zasycza Raistlin.
Nie! warkn krasnolud. Chc by tylko pewny, e kender nie bdzie mi grzeba
w plecaku po ciemku.
Prosz bardzo rzek Raistlin z nietypow agodnoci. Wypowiedzia sowo
magicznego rozkazu: Shirak. Blade, biae wiato zapono w krysztale na czubku laski
czarodzieja. By to upiorny blask i niewiele rozjani ciemno. Prawd mwic, zdawa si
wrcz podkrela groz nocy.
Prosz, masz wiato szepn cicho czarodziej. Wbi koniec laski w wilgotn
ziemi.
Wtedy wanie Tanis zda sobie spraw, e znika jego elfia zdolno widzenia.
Powinien widzie cieplne, czerwone zarysy swych towarzyszy, lecz teraz byli zaledwie
ciemniejszymi plamami na tle rozgwiedonego mroku polany. Pelf nic nie powiedzia o
tym pozostaym, ale wraenie spokoju, jakim si rozkoszowa do tej pory, przeszy odamek
strachu.
Wezm pierwsz wart zaproponowa zmczonym gosem Sturm. I tak nie
powinienem spa ranny w gow. Znaem kiedy czowieka, ktry tak uczyni nigdy ju si
nie zbudzi.
Bdziemy sta na stray po dwch powiedzia Tanis. Ja stan na pierwszej
warcie z tob.
Pozostali, otworzyli plecaki i zaczli moci sobie posania na trawie. Wyjtkiem by
Raistlin. Wci siedzia na ciece, a wiato laski padao na jego pochylon, zakapturzon
gow. Sturm usiad pod drzewem. Tanis podszed do strumyka i pi apczywie. Nagle
posysza stumiony okrzyk z tyu. Wycign miecz i wsta jednym ruchem. Pozostali ju
wycignli bro. Tylko Raistlin siedzia niewzruszony.
Odcie miecze rzek. Nie pomog wam. Tylko potna, magiczna bro
mogaby wyrzdzi krzywd takim, jak oni.
Otaczaa ich armia wojownikw. Samo to wystarczyoby, eby zmrozi kademu krew
w yach. Przyjaciele jednake daliby sobie z tym rad. Nie potrafili natomiast poradzi sobie
z przeraeniem, ktre ogarno ich i porazio ich zmysy. Kademu natychmiast przysza na
myl beztroska uwaga, jak rzuci Caramon: Mgbym walczy z ywymi choby co dzie,
lecz nie z umarymi.
Ci wojownicy byli martwi.
Ich ciaa byy obrysowane zaledwie ulotnym, delikatnym biaym wiatem. Odnosio
si wraenie, i ludzkie ciepo, ktre posiadali za ycia, pozostao przy nich w straszliwy
sposb i po mierci. Ciao ulego rozkadowi, zostawiajc obraz postaci takim, jak
zapamitaa je dusza. Dusza najwyraniej pamitaa i o innych rzeczach. Kady wojownik
odziany by w staroytn, zapamitan zbroj. Kady wojownik uzbrojony by w zapamitan
bro, ktra potrafia zada dobrze zapamitan mier. Oywieni zmarli nie potrzebowali
jednak ora. Potrafili zabi samym strachem lub dotykiem zimnych jak grb rk.
Jak moemy walczy z nimi? pomyla szaleczo Tanis, ktry nigdy dotd nie czu
takiego lku w obliczu wroga z krwi i koci. Ogarna go taka panika, e zastanawia si, czy
nie krzykn do towarzyszy, by zawrcili i uciekali, ile si w nogach.
Zy na siebie pelf wysikiem woli opanowa si i stawi czoa rzeczywistoci.
Rzeczywisto! Nieomal rozemia si z ironii losu. Ucieka nie byo po co, rozdzieliliby si
tylko i zagubili. Musz zosta i jako poradzi sobie. Zacz i w stron upiornych
wojownikw. Umarli nic nie powiedzieli ani nie uczynili gronych ruchw. Stali po prostu,
zagradzajc drog. Nie sposb byo ich policzy, poniewa jedni migoczc pojawiali si,
podczas gdy inni rozpywali si w mroku, by powrci, gdy ich towarzysze przygali. Nie
sprawia to adnej rnicy, przyzna w duchu Tanis, czujc jak oblewa go zimny pot. Jeden z
tych umarych wojownikw moe umierci nas wszystkich nieznacznym gestem doni.
Gdy pelf zbliy si do wojownikw, ujrza bysk wiato laski Raistlina. Mag,
wsparty na swej lasce, sta przed gromadk towarzyszy. Tanis zatrzyma si obok niego. Blade
wiato krysztau padao na twarz czarodzieja, czynic j niemal tak samo upiorn, co twarze
umarych przed nimi.
Witaj w Mrocznej Puszczy, Tanisie rzek czarodziej.
Raistlinie... Tanisowi sowa uwizy w krtani. Musia prbowa jeszcze kilka razy,
nim udao mu si wydoby dwik z wyschnitego garda. Kim oni s...
Widmowi stranicy szepn czarodziej, nie odrywajc od nich oczu. Mamy
szczcie.
Szczcie? powtrzy z niedowierzaniem Tanis. Czemu?
To s duchy ludzi, ktrzy poprzysigli dokona czego. Nie dotrzymali przysigi i
teraz skazani s na cige wykonywanie tego samego zadania, dopki nie wyzwol si i nie
zaznaj prawdziwego spoczynku w mierci.
W imi otchani, czemu miaoby to oznacza, e mamy szczcie? szepn
ochryple Tanis, wyzwalajc strach w wybuchu gniewu. By moe poprzysigli oczyci las
z wszystkich, ktrzy do wkrocz!
pusty i brzmia tak, jakby wydobywa si spod ziemi. Kim jestecie wy, ktrzy nieproszeni
wkroczylicie do Mrocznej Puszczy?
Tanis usiowa odpowiedzie, lecz zupenie zascho mu w gardle. Caramon stojcy
obok niego nawet nie by w stanie podnie gowy. Wtedy Tanis poczu, e kto poruszy si u
jego boku. Kender! Przeklinajc si w duchu, chcia zapa Tasslehoffa, lecz byo ju za
pno. Niewielka posta z podskakujcym czubem wbiega w krg wiata rzucanego przez
lask Raistlina i stana przed widmem.
Tasslehoff skoni si z szacunkiem. Jestem Tasslehoff Burrfoot powiedzia. Moi
przyjaciele wskaza ma doni na grup nazywaj mnie Tas. Kim ty jeste?
To ma niewielkie znaczenie rozleg si grobowy gos. Wiedz tylko, emy
wojownicy z czasw dawno zapomnianych.
Czy to prawda, e zamalicie przysig i dlatego tu jestecie? spyta z
zaciekawieniem Tas.
Prawda. Poprzysiglimy strzec tej ziemi. Wtedy spada rozarzona gra z niebios.
Ziemia si rozstpia. Zo wypezo z wntrza ziemi, a my rzucilimy miecze i uciekalimy w
przeraeniu, dopki nie dogonia nas aosna mier. Zawoano nas, bymy wypenili sw
przysig, bowiem zo znw stpa po tej ziemi. I tu zostaniemy, dopki zo nie zostanie
przepdzone i rwnowaga przywrcona.
Nagle Raistlin krzykn przenikliwie i odrzuci gow do tyu, a oczy wywrciy mu
si tak, i przygldajcy mu si towarzysze widzieli tylko biaka. Jego gos sta si gosem
tysicy krzyczcych jednoczenie. To sposzyo nawet kendera, ktry odstpi o krok i
niespokojnie obejrza si na Tanisa.
Widmo unioso rk wadczym gestem i zgiek umilk, jakby pochona go ciemno.
Moi ludzie domagaj si, by im poda powd, dla jakiego weszlicie do Mrocznej Puszczy.
Jeli w zym celu, poznacie, i sprowadzilicie zo na siebie samych, bowiem nie doyjecie
wschodu ksiycw.
Nie, nie w zym. Z ca pewnoci nie powiedzia spiesznie Tasslehoff. Widzisz,
to do duga historia, ale poniewa jest rzecz oczywist, e nigdzie nam si nie pieszy, a
tobie zdecydowanie te nie, wic ci j opowiem.
Zacznijmy od tego, e bylimy w gospodzie Ostatni Dom w Solace. Pewno jej nie
znasz. Nie jestem pewien, od jak dawna stoi, ale nie byo jej w czasach kataklizmu, a na to
wyglda, e ty ju bye. Tak wic, siedzielimy sobie i suchalimy staruszka
opowiadajcego o Humie i on ten staruszek, nie Huma powiedzia Goldmoon, eby
zapiewaa swoj pie, a ona zapylaa, jak pie, a potem zapiewaa i poszukiwacz doszed
cho nie przypomina on adnego tonu, jakim do tej pory si posugiwa. Musimy i.
Czarodziej odwrci si do nich plecami i wszed w las, a kocista do upiornego
krla wci zaciskaa si na jego przegubie. Krg umarych rozstpi si, pozwalajc mu
przej.
Zatrzymajcie ich jkn Caramon. Wsta z Wysikiem.
Nie moemy! Tanis zmaga si z nim, by go zatrzyma, i wreszcie olbrzymi
mczyzna pad w objcia pelfa, paczc jak dziecko. Pjdziemy za nim. Nic mu si nie
stanie. Jest przecie magiem. Caramonie, my nie potrafimy tego zrozumie. Pjdziemy za
nim...
Oczy umarych, ktrzy przygldali si przechodzcym obok i wkraczajcym do lasu
przyjacioom, zamigotay upiornym blaskiem. Widmowe wojsko zwaro szeregi za nimi.
Druyna znalaza si porodku szalejcej bitwy. Sycha byo szczk ora, ranni
woali o pomoc. Tak prawdziwa bya wrzawa bitewna w ciemnoci, e Sturm odruchowo
wycign miecz. Zgiek oguszy go; rycerz uchyla si i uskakiwa przed ciosami,
przekonany, e s wymierzone w niego. W rozpaczy wymachiwa mieczem w czarnej pustce,
wiedzc, e jest zgubiony i e nie ma ucieczki. Zacz biec i wypad nagle z lasu na pust,
jaow polan. Przed nim sta samotnie Raistlin. Czarodziej mia zamknite oczy. Westchn
delikatnie, a potem osun si na ziemi. Sturm pobieg do niego, lecz wtedy pojawi si
Caramon i niemal przewrci Sturma, docierajc do brata i czule biorc go w objcia. Jedni po
drugich, pozostali wbiegli na polan, jakby co ich tam zapdzio. Raistlin wci szepta
dziwne, nieznajome sowa. Widma zniky.
Raist! szlocha urywanym gosem Caramon. Powieki czarodzieja drgny i
podniosy si. Zaklcie... wyczerpao mnie.... szepn. Musz odpocz....
I odpoczniesz! zadudni czyj gos. Gos ywej istoty!
Tanis westchn z ulg, mimo i jednoczenie sign po miecz. Wraz z pozostaymi
szybko skoczy, by zasoni Raistlina, odwracajc twarz na zewntrz i wbijajc wzrok w
ciemno. Wtedy niespodzianie pojawi si srebrny ksiyc, jakby czyja do wycigna go
spod czarnego, jedwabnego szala. Teraz dostrzegli gow i barki mczyzny stojcego midzy
drzewami. Jego nagie ramiona byy rwnie wielkie i muskularne, co Caramona. Na karku
wia mu si grzywa dugich wosw, a bystre oczy byszczay chodno. Druyna posyszaa
szelest w zarolach i ujrzaa bysk grotu wczni wymierzonej w Tanisa.
Odcie swj nikczemny or ostrzeg mczyzna. Wycie otoczeni i bez
widokw na powodzenie.
To podstp szepn Sturm, lecz kiedy to powiedzia, rozleg si donony trzask i
gruchot pkajcych gazi. Pojawili si nastpni mczyni i otoczyli ich, a wszyscy zbrojni
byli we wcznie poyskujce w wietle ksiyca.
Wtedy wystpi naprzd pierwszy m, a towarzysze, opuciwszy bro, przyjrzeli mu
si ze zdumieniem. M w nie by wcale czowiekiem, lecz centaurem! Mia ludzk posta
od pasa w gr, a koskie ciao od pasa w d. Zbliy si lekkim, penym wdziku kusem, a
potne muskuy faloway na jego masywnej piersi. Na jego wadczy gest inne centaury
wyszy na ciek. Tanis schowa miecz do pochwy. Flint kichn.
Waszmociowie pjd z nami poleci centaur.
Mj brat jest chory rzek opryskliwie Caramon. On nigdzie nie moe i.
Po go na mym grzbiecie rzek chodno centaur. Po prawdzie, gdyby ktry z
was by zmczony, waszmociowie mog dosi nas i pojecha tam, gdzie si udajemy.
Dokd nas zabieracie? spyta Tanis.
Waszmo nie jest uprawnie zadawa pytania. Centaur szturchn wczni w
plecy Caramona. Czeka nas daleka i szybka podr. Sugeruj waci si na mym grzbiecie.
Alici nie obawiajcie si niczego. Skoni si przed Goldmoon, wycigajc przedni nog i
dotykajc doni zmierzwionych wosw. Nie stanie si waszmociom krzywda tej nocy.
Mog pojecha, Tanisie, prosz? baga Tasslehoff.
Nie ufaj im! Flint kichn gwatownie.
Ja im nie ufam mrukn Tanis ale nie wyglda mi na to, ebymy w tej kwestii
mieli jaki wybr Raistlin nie moe i. Zgoda, Tas. Pozostali te mog.
Spogldajc na centaury podejrzliwie spode ba, Caramon wzi brata na rce i
posadzi go na grzbiecie jednego z p-ludzi, p-zwierzt. Osabiony Raistlin pochyli si do
przodu.
Wsid na mj grzbiet powiedzia centaur do Caramona. Unios ciar waci
obu. Waszmoci bratu potrzebna bdzie twa pomoc, albowiem spieszna bdzie podr tej
nocy.
Czerwienic si z zakopotania, ogromny wojownik wgramoli si na szeroki grzbiet
centaura, a jego wielgachne nogi zwisay niemal do samej ziemi. Obj Raistlina i centaur
ruszy z kopyta. Tasslehoff, chichoczc z radoci, wskoczy na centaura i natychmiast
zelizn si z drugiej strony w boto. Sturm westchn, podnis kendera i posadzi go na
grzbiecie centaura. Nastpnie, zanim Flint zdy zaprotestowa, rycerz posadzi krasnoluda
za Tasem. Flint prbowa co powiedzie, lecz zdoa tylko kichn, nim centaur wyruszy.
Tanis pojecha z pierwszym centaurem, ktry wyglda na przywdc.
Dokd nas zabieracie? znw zapyta Tanis.
Rozdzia XI
Pani Lasu. Chwila wytchnienia
Kim jeste? zawoa Tanis. Poka si!
Nie uczynimy ci krzywdy blagowa Caramon.
Oczywicie, e nie. Gboki gos by teraz rozbawiony Nie macie broni. Zwrc
j wam, gdy czas bdzie po temu odpowiedni. Nikt nie wchodzi z broni do Mrocznej Puszczy, nawet rycerz solamnijski. Nie obawiaj si, szlachetny rycerzu. Widz, e twj or jest
starodawny i wielkiej wartoci! U mnie bdzie bezpieczny. Wybacz ten pozorny brak zaufania, lecz nawet wielki Huma zoy Smocz Lanc u mych stp.
Huma! powtrzy zdumiony Sturm. Kim ty jeste?
Jestem Pani Lasu. W tej samej chwili, gdy rozleg si gboki gos, ciemno
rozstpia si. Pene szacunku i lku westchnienie, agodne jak wiosenny wiatr, wydaro si
przyjacioom, gdy spojrzeli wprost przed siebie. Srebrny blask ksiyca jasno owietla
wysoki, skalny wystp, na ktrym staa klacz jednoroca. Spogldaa na nich chodno, a jej
inteligentne oczy byszczay nieskoczon mdroci.
Pikno jednoroca przenikao do gbi serca. Goldmoon wkrtce poczua, i w oczach
staj jej zy, a zmuszona bya spuci powieki w obronie przed promienn wspaniaoci
zwierzcia. Sier jednoroca miaa srebrn barw ksiycowego wiata, rg by z
byszczcej pery, a grzywa przypominaa morsk pian. Jej eb mgby by wyrzebiony z
poyskliwego marmuru, lecz aden czowiek ani nawet krasnolud nie potrafiby odda
elegancji i wdziku, jakie zaklte byy w piknych zarysach potnego karku i muskularnej
piersi. Jej nogi byy silne, lecz delikatne, kopyta niewielkie i rozszczepione, jak u kzki. W
pniejszych dniach, gdy Goldmoon wdrowaa mrocznymi ciekami, a w jej sercu
krlowaa pustka rozpaczy i beznadziejnoci, wystarczyo, e zamkna oczy i przypomniaa
sobie jednoroca, by zazna pocieszenia.
Jednoroec potrzsn gow, a potem spuci j w dostojnym gecie powitania.
Przyjaciele, czujc si nie na miejscu, skonili si w odpowiedzi, niezdarni i zaenowani.
Jednoroec nagle obrci si i galopem zbieg po skaach.
Poczuwszy si jakby zdjto z niego zaklcie, Tanis rozejrza si wok. Jasne wiato
ksiyca padao na len polan. Wysokie drzewa otaczay ich jak olbrzymi, dobroduszni
stranicy. Pelf dozna gbokiego, niezmconego poczucia spokoju. Jednake okolic
przenika take smutek.
Odpocznijcie powiedziaa Pani Lasu, schodzc pomidzy nich. Jestecie znueni
i godni. Wkrtce przynios
Zaczerwieni si i popiesznie odoy widelec. Ja... bagam o wybaczenie. Ten jele musia
by kim, kogo znaa to znaczy jednym z twoich poddanych.
Pani Lasu umiechna si agodnie. Nie frasuj si wojowniku rzeka. Jele
wypenia swoje yciowe przeznaczenie, dajc pokarm owcy czy bdzie nim wilk, czy
czowiek. Nie opakujemy straty tych, ktrzy umarli, speniajc
swe przeznaczenie.
Tanisowi wydao si, e w chwili gdy to mwia, ciemne oczy Pani Lasu spoczy na
Sturmie, a przepenia je tak gboki smutek, e serce pelfa zmrozi strach. Lecz kiedy
ponownie odwrci si ku Pani Lasu, dostrzeg, e wspaniae zwierz znw si umiecha.
To tylko moja wyobrania pomyla.
Skd mamy wiedzie, czcigodna pani spyta z wahaniem Tanis czy ycie jakiej
istoty spenio swj cel? Znaem bardzo starych ludzi, ktrzy umarli w goryczy i rozpaczy.
Widziaem mae dzieci, ktre umary przed swym czasem, lecz pozostawiy po sobie takie
dziedzictwo mioci i radoci, e al po ich odejciu agodzia wiadomo, e ich krtkie
ycie tak wiele dao innym.
Sam sobie odpowiedziae, Tanisie Pelfie, duo lepiej ni ja potrafiabym
odrzeka z powag Pani Lasu. Powiedzmy, e nasze ycie nie mierzy si zyskiem, lecz
dawaniem innym.
Pelf chcia odpowiedzie, lecz Pani Lasu przerwaa mu. Zapomnij na razie o
swych troskach. Ciesz si spokojem mojego lasu, pki moesz. Jego czas przemija.
Tanis rzuci przenikliwe spojrzenie Pani Lasu, lecz ona odwrcia uwag od niego i
spogldaa w gb puszczy oczami zamglonymi smutkiem. Pelf zastanawia si, co moga
mie na myli, i siedzia pogrony w pospnych rozwaaniach, dopki nie poczu, e kto
agodnie dotyka doni jego rki.
Powiniene co zje rzeka Goldmoon. Twe troski nie znikn po posiku a
jeli tak, to tym lepiej.
Tanis umiechn si do niej i zacz je z wielkim apetytem. Posucha rady Pani
Lasu i na jaki czas odesa troski na samo dno umysu. Goldmoon miaa racj: istniao
niewielkie prawdopodobiestwo, e przepadn.
Reszta przyjaci uczynia to samo, przyjmujc osobliwo otoczenia z opanowaniem
godnym bywaych wdrowcw. Cho nie byo innego napoju poza wod ku wielkiemu
rozczarowaniu Flinta chodny, czysty pyn zmy strach i wtpliwoci z ich serc, tak jak zmy
krew i brud z ich rk. miali si, rozmawiali i jedli, cieszc si towarzystwem przyjaci. Pani
Lasu nie odezwaa si ju wicej, lecz przygldaa si kademu po kolei.
Blada twarz Sturma odzyskaa nieco rumiecw. Rycerz jad z wdzikiem i godnoci.
Siedzc obok Tasslehoffa, udziela odpowiedzi na nie koczc si seri pyta kendera
dotyczc jego ojczyzny. Poza tym, bez nadmiernego zwracania niczyjej uwagi, wydoby z
sakwy Tasslehoffa n i widelec, ktre w niewytumaczalny sposb tam si znalazy. Rycerz
siedzia tak daleko od Caramona, jak byo to moliwe, i czyni wszystko, co w jego mocy, by
go nie zauwaa.
Wida byo wyranie, e ogromnemu wojownikowi smakuje posiek. Zjad trzy razy
wicej, ni ktokolwiek inny, trzy razy szybciej i trzy razy goniej. Kiedy nie jad, opisywa
Flintowi walk z trollem, uywajc koci, ktr obgryza, jako miecza, by ilustrowa swe
pchnicia i uniki. Flint paaszowa ze smakiem i mwi Caramonowi, e jest najwikszym
kamc na Krynnie.
Raistlin, ktry siedzia obok brata, jad bardzo niewiele, wybierajc tylko
najdelikatniejsze kski misa, kilka winogron i kawaeczek chleba, ktry najpierw namoczy
w wodzie. Nic nie mwi, tylko przysuchiwa si uwanie, wchaniajc dusz wszystko, co
powiedziano, magazynujc do pniejszego porwnania i uytku.
Goldmoon spoywaa posiek delikatnie, z wywiczon swobod. Ksiniczka QueShu bya przyzwyczajona do jedzenia na widoku publicznym i bez trudu podtrzymywaa
konwersacj. Rozmawiaa pogodnie z Tanisem, zachcajc go do opisywania krainy elfw i
innych krajw, ktre zwiedzi. Riverwind, siedzcy obok niej, czu si wyjtkowo
skrpowany i zaenowany. Chocia nie by tak gonym arokiem jak Caramon, mieszkaniec
rwnin wyranie by przyzwyczajony bardziej do jedzenia przy ognisku ze swymi
towarzyszami z plemienia, ni na krlewskim dworze. Posugiwa si sztucami niezgrabnie i
by wiadom, e przy Goldmoon sprawia wraenie nieokrzesanego. Nie odzywa si i
wygldao na to, e najchtniej wtopiby si w to.
Wreszcie wszyscy zaczli odsuwa talerze i usadowili si wygodnie na dziwnych,
drewnianych krzesach, koczc obiad kawakami sodkiego, kruchego ciasta. Ku wielkiej
uciesze centaurw Tas zacz piewa podrn pie kenderw. Wtem niespodziewanie
przemwi Raistlin. Jego cichy, szepczcy gos wlizn si pomidzy miech i gone
rozmowy.
Pani Lasu wysycza mag dzi stoczylimy walk z plugawymi stworzeniami,
jakich nie widzielimy nigdy wczeniej na Krynnie. Czy moesz nam o nich co powiedzie?
Atmosfera odpoczynku i radosnej zabawy zostaa zgaszona rwnie skutecznie, jakby
nakry j kto caunem. Wszyscy spospnieli.
Te stwory chodz jak ludzie doda Caramon ale wygldaj jak gady. Maj
pazurzaste rce i stopy, skrzyda i... ciszy gos po mierci zmieniaj si w kamie.
Pani Lasu przyjrzaa im si ze smutkiem i wstaa. Wydawao si, e oczekiwaa na to
pytanie. Wiem o tych stworach odpara. Kilka z nich weszo do Mrocznej Puszczy z oddziaem goblinw z Haven tydzie temu. Ubrane byy w paszcze i kaptury, bez wtpienia po
to, by ukry swj wstrtny wygld. Centaury szy ich ladem potajemnie, by upewni si, e
nie wyrzdz nikomu krzywdy, zanim nie rozprawi si z nimi widmowi stranicy. Centaury
doniosy, e stwory te nazywaj siebie smokowcami" i wspominaj o przynalenoci do
Zakonu Draco".
Czoo Raistlina pokryy zmarszczki. Draco szepn, zastanawiajc si. Lecz kim
w takim razie s? Do jakiego gatunku czy rasy nale?
Nie wiem. Mog tylko to powiedzie: nie nale oni do wiata zwierzcego ani do
adnej z ras Krynnu.
Upyna chwila, nim wszyscy przyjli to do wiadomoci. Caramon mrugn oczami.
Ja nie... zacz.
Ona chciaa przez to powiedzie, mj bracie, e nie pochodz z tego wiata
wyjani niecierpliwie Raistlin.
W takim razie, skd? zapyta zaskoczony Caramon.
To jest pytanie, nieprawda? rzek chodno Raistlin.
Skd oni pochodz i po co przybyli?
Na to nie umiem odpowiedzie. Pani Lasu potrzsna gow. Mog ci jednak
powiedzie, e zanim widmowi stranicy pooyli kres yciu tych smokowcw, powiedzieli
oni o wojskach na pnocy.
Widziaem je. Tanis wsta. Ogniska obozowe... Sowa mu uwizy w gardle,
gdy uwiadomi sobie, co Pani Lasu miaa na myli. Wojska? Tych smokowcw? Musz
by ich tam tysice! Teraz wszyscy ju wstali i mwili jednoczenie.
Niemoliwe! achn si rycerz.
Kto si za tym kryje? Poszukiwacze? Na bogw rykn Caramon mam ochot
uda si do Haven i porozbija...
Jed do Solamnii, nie do Haven doradzi gono Sturm.
Powinniniy uda si do Qualinstu przekonywa Tanis. Elfowie...
Elfowie maj swoje wasne kopoty przerwaa Pani Lasu, a jej chodny gos
wywar kojcy wpyw. Podobnie jak szlachetni poszukiwacze w Haven. Nigdzie nie jest
bezpiecznie. Powiem wam jednak, dokd musicie si uda, aby znale odpowied na
drczce was pytania.
wrd rycerzy, ktrzy z pewnoci zgromadz si, by walczy ze zem. Mimo to nie
chciabym opuszcza ci, Tanisie, ani ciebie, o pani. Skin ku Goldmoon, a potem
przygarbi si ze zmczenia i spuci obola gow, wspierajc j na rkach.
Caramon wzruszy ramionami. Ja pjd wszdzie i bd walczy z kadym. Wiesz o
tym, Tanisie. A co ty powiesz, bracie?
Lecz Raistlin, wpatrzony w ciemno, nie odpowiedzia.
Goldmoon i Riverwind rozmawiali ze sob przyciszonymi gosami. Pokiwali
gowami, a potem Goldmoon rzeka do Tanisa Pjdziemy do Xak Tsaroth. Doceniamy
wszystko, co uczynilicie dla nas...
Ale nie prosimy ju nikogo o pomoc owiadczy dumnie Riverwind. To
zakoczenie naszej wyprawy. Tak, jak zaczlimy j sami, tak i zakoczymy j w samotnoci.
I zginiecie w samotnoci! rzek cicho Raistlin. Tanis zadra. Raistlinie
powiedzia chciabym pomwi z tob.
Mag odwrci si posusznie i odszed z pelfem w niewielki zagajnik rachitycznych i
skarowaciaych drzew. Otoczya ich ciemno.
Zupenie jak za dawnych czasw powiedzia Caramon, niespokojnie ledzc brata
wzrokiem.
I pomyl tylko o wszystkich kopotach, w jakie wtedy pakowalimy si
przypomnia mu Flint, sadowic si z rozmachem na trawie.
Ciekawe, o czym oni rozmawiaj? powiedzia Tasslehoff. Dawno temu kender
usiowa podsuchiwa prywatne rozmowy czarodzieja i pelfa, ale Tanis zawsze
przyapywa go i przepdza. Dlaczego nie mog porozmawia o tym z nami?
Poniewa prawdopodobnie wydarlibymy serce Raistlinowi odrzek Sturm
cichym, penym blu gosem. Niezalenie od tego, co twierdzisz, Caramonie, w twoim
bracie czai si mrok i Tanis ju go ujrza. Za co jestem mu wdziczny. On potrafi sobie z tym
poradzi. Ja nie potrafibym.
Caramon nic nie odpowiedzia, co mu si przedtem nie zdarzao. Zdumiony Sturm
uwanie spojrza na niego. Dawniej wojownik rzuciby si, eby broni brata. Teraz siedzia
w milczeniu, przejty czym, a na jego twarzy malowa si wyraz zatroskania. A wic istnieje
mrok w Raistlinie i Caramon teraz te ju wie, co to jest. Sturm wzdrygn si, zastanawiajc
si, co wydarzyo si w cigu tych piciu lat, e rzucio tak pospny cie na niefrasobliwego
wojownika.
Raistlin szed obok Tanisa. Zaoywszy rce na piersi, czarodziej ukry donie w
rkawach i spacerowa ze spuszczon w zamyleniu gow. Tanis wyczuwa ar ciaa
promieniujcy przez czerwone szaty, jakby Raistlina spala jaki wewntrzny ogie. Jak
zwykle Tanis czu si niespokojnie w towarzystwie modego maga. Lecz obecnie nie zna
nikogo innego, do kogo mgby si zwrci po porad. Co wiesz o Xak Tsaroth?
spyta Tanis.
Bya tam witynia witynia staroytnych bogw
szepn Raistlin. Jego oczy byszczay w niesamowitym
wietle czerwonego ksiyca. Miasto ulego zniszczeniu w czasie kataklizmu, a
tamtejszy lud uciek, przekonany, i bogowie opucili go. Pami o nim zagina. Nie
wiedziaem, e jeszcze istnieje.
Co ujrzae, Raistlinie? spyta cicho Tanis po dugiej przerwie. Spogldae w dal
... co zobaczye?
Jestem magiem, Tanisie, nie wieszczem.
Nie traktuj mnie w ten sposb warkn Tanis. Upyno wiele czasu, lecz nie a
tak wiele. Wiem, e nie masz daru przewidywania przyszoci. Rozmylae, a nie wrye. I
doszede do pewnych wnioskw. Chc je usysze. Masz wicej rozumu od nas wszystkich,
nawet jeli... przerwa.
Nawet jeli jestem spaczony i zwyrodniay. Gos Raistlina nabra siy,
pobrzmiewajc szorstk arogancj. Tak, jestem bystrzejszy od ciebie od was wszystkich. I
ktrego dnia udowodni to! Kiedy wy z ca sw si, wdzikiem i urod wy wy
wszyscy, nazwiecie mnie panem! Jego donie zacisny si w pici w gbi szat, a oczy pony czerwono w szkaratnym blasku ksiyca. Tanis, przyzwyczajony do takich tyrad, czeka
cierpliwie. Czarodziej uspokoi si i rozluni zacinite donie. Na razie jednak udziel ci
rady. Co ujrzaem? Te wojska, Tanisie, te wojska smokowcw zajm Solace i Haven i
wszystkie ziemie twoich ojcw. Oto powd, dla jakiego musimy uda si do Xak Tsaroth. To,
co tam znajdziemy, stanie si przyczyn zguby tych armii.
Ale jaki cel maj te armie? zapyta Tanis. Dlaczego kto chciaby zaj Solace i
Haven, i Rwniny na wschodzie? Czy to robota poszukiwaczy?
Poszukiwacze? Ha! parskn Raistlin. Otwrz oczy, Pelfie. Kto lub co
potnego stworzyo te istoty tych smokowcw. Z pewnoci nie ci idioci poszukiwacze. I
nikt nie zadaje sobie tyle trudu, eby zaj dwa rolnicze miasteczka ani nawet eby szuka
laski z bkitnego krysztau. To wojna zaborcza, Tanisie. Kto chce podbi Ansalon! Za dwa
dni ycie na Krynnie, takie jakim je znalimy, zakoczy si. To gosiy upade gwiazdy.
Krlowa Ciemnoci powrcia. Mamy do czynienia z wrogiem, ktry pragnie co najmniej
zniewoli nas, a by moe unicestwi cakowicie.
Rozdzia XII
Skrzydlaty sen. Dym na wschodzie. Mroczne wspomnienia
Xak Tsaroth powiedzia Tanis. Taka jest moja decyzja.
Czy to wanie doradza czarodziej? zapyta nachmurzony Sturm.
Tak odpar Tanis. I uwaam, e powinnimy go posucha. Jeli nie dotrzemy do
Xak Tsaroth za dwa dni, uczyni to inni i ten najwikszy dar" moe zosta utracony na zawsze.
Najwikszy dar! powiedzia Tasslehoff z byskiem w oku. Pomyl tylko, Flincie!
Bezcenne klejnoty! Albo moe...
Antaek piwa i smaone kartofle Otika mrukn krasnolud. I miy, ciepy ogie.
Ale nie Xak Tsaroth!
W takim razie, wszyscy jestemy jednego zdania powiedzia Tanis. Sturmie, jeli
uwaasz, e jeste potrzebny na pnocy, oczywicie moesz...
Pjd z wami do Xak Tsaroth. Sturm westchn. Na pnocy nie ma niczego dla
mnie. Sam si oszukiwaem. Rycerze mego zakonu rozproszyli si, pozaszywali w rozpadajcych fortecach i walcz z komornikami.
Rycerz skrzywi si z wielkiego blu i spuci gow. Tanis nagle poczu si
zmczony. Bola go kark, mia zesztywniae barki i plecy, dray mu minie ng. Chcia
powiedzie co jeszcze, lecz wtedy poczu czyj agodn do dotykajc jego ramienia.
Obejrza si i dostrzeg twarz Goldmoon, chodn i spokojn w blasku ksiyca.
Jeste znuony, mj przyjacielu rzeka. Wszyscy jestemy. Cieszymy si jednak,
Riverwind i ja, e udajecie si z nami. Miaa siln do. Podniosa gow i zmierzya jasnym
wzrokiem ca grup. Cieszymy si, e wszyscy idziecie z nami.
Tanis, spojrzawszy na Riverwinda, nie by pewien, czy rosy mieszkaniec rwnin
zgadza si z ni.
To tylko kolejna przygoda powiedzia Caramon, czerwienic si z zaenowania.
Co nie, Raist? trci okciem brata.
Raistlin zlekceway bliniaka i spojrza na Pani Lasu. Musimy wyruszy
natychmiast powiedzia chodno mag. Wspomniaa o tym, e pomoesz nam przeby
gry.
W rzeczy samej odpara Pani Lasu, kiwajc gow z powag. Ja rwnie ciesz
si, e podjlicie tak decyzj. Mam nadziej, e mia wam bdzie moja pomoc.
Pani Lasu uniosa gow, spogldajc w gr. Druyna posza w jej lady. Nocne
niebo, widoczne przez sklepienie wysokich drzew, usiane byo jasno migoczcymi
straszliw si, e od uderzenia popkay ich podstawy. Trzy metry nad ziemi do supw
przywizano poziom belk. Drewno byo nadwglone i uszczyo si. Na szczycie siedziay
padlinoerne ptaki. Trzy acuchy, wykonane z czego, co mogo by elazem, zanim nie
stopio si i zlao, zwisay z belki, koyszc si w t i z powrotem. To bya przyczyna
skrzypienia. Na kadym acuchu zawieszone byy zwoki, najprawdopodobniej za nogi. Nie
byy to trupy ludzi, ale hobgoblinw. Na szczycie tej makabrycznej konstrukcji przy pomocy
zamanej klingi miecza do poprzecznej belki przyczepiono tarcz. Na poobijanej tarczy
wydrapano byle jak sowa w prymitywnej wersji mowy powszechnej.
Oto, co czeka tych, ktrzy bior jecw wbrew moim rozkazom. Zabijaj, albo sam
zostaniesz zabity. Podpisano: Verminaard.
Verminaard. Imi to nic Tanisowi nie mwio.
Inne obrazy. Przypomina sobie, jak Goldmoon staa porodku zrujnowanego domu
swego ojca, prbujc zoy fragmenty rozbitego wazonu. Przypomina sobie psa jedyn
yw istot, jak znaleli w caej osadzie zwinitego wok ciaa martwego dziecka.
Caramon zatrzyma si, by pogaska pieska. Zwierz skulio si, a potem polizao do
duego mczyzny. Potem polizao zimn twarz dziecka, spogldajc na wojownika z
nadziej, oczekujc, e ten czowiek naprawi wszystko i sprawi, e jego may towarzysz
zabaw znw bdzie biega i mia si. Przypomina sobie, jak Caramon gaska mikk sier
psa wielkimi domi.
Przypomina sobie, jak Riverwind podnis kamie i trzyma go bezcelowo,
rozgldajc si po swej spalonej i obrconej w perzyn osadzie.
Przypomina sobie, jak Sturm sta znieruchomiay przed szubienic i wpatrywa si
rozwartymi oczami w znak, i pamita, e rycerz porusza wargami, jakby modli si lub
poprzysiga co w milczeniu.
Przypomina sobie pobrudon ze smutku twarz krasnoluda, ktry w swym dugim
yciu widzia wiele tragedii. Flint sta porodku zniszczonej osady i znalazszy Tasslehoffa
pochlipujcego w kcie, poklepywa kendera agodnie po plecach.
Przypomina sobie, jak Goldmoon rozpaczliwie poszukiwaa ocalaych. Czogaa si
wrd zwglonych gruzw i wykrzykiwaa imiona, nasuchujc choby sabych odpowiedzi
na jej woanie tak dugo, a zachrypa i Riverwind w kocu przekona j, e to nie ma sensu.
Jeli kto przey, dawno ju std uciek.
Przypomina sobie, jak sta samotnie na rodku miasteczka, spogldajc na kupki
prochu z grotami strza i rozpozna w nich ciaa smokowcw.
Przypomina sobie dotyk chodnej doni na ramieniu i szepczcy gos maga. Tanisie,
musimy ju odej. Nie moemy zrobi nic wicej, a musimy dotrze do Xak Tsaroth. Wtedy
zemcimy si.
Tak wic opucili Que-Shu. Wdrowali do pna w nocy, jako e adne z nich nie
chciao zatrzymywa si i kade pragno doprowadzi si do stanu wyczerpania, aby skoro
wreszcie usn, nie nawiedziy ich adne ze sny.
Lecz sny i tak ich nawiedziy.
Rozdzia XIII
Chodny poranek. Mosty z pnczy - Ciemna woda
Tanis poczu szponiaste rce zaciskajce si na jego gardle. Walczy i wyrywa si, a
potem obudzi i dostrzeg Riverwinda, ktry nachyla si nad nim w ciemnoci i potrzsa nim
bezceremonialnie.
Co...? Tanis usiad.
Co ci si nio odrzek ponuro mieszkaniec rwnin. Musiaem ci zbudzi.
Twoje krzyki cignyby nam na gow wojsko.
Tak, dziki wymamrota Tanis. Przepraszam. Usiad, prbujc otrzsn si z
koszmaru. Ktra godzina?
Jeszcze kilka godzin do witu powiedzia znuonym gosem Riverwind. Wrci na
poprzednie miejsce i opar si plecami o skate drzewo. Goldmoon spaa na ziemi obok niego.
Mruczaa cicho i krcia gow, wydajc stumione, paczliwe odgosy, niczym zranione
zwierz. Riverwind pogadzi j po srebrnozotych wosach i uspokoia si.
Powiniene by mnie zbudzi wczeniej rzek Tanis. Wsta, rozcierajc barki i
kark. To moja warta.
Czy ty mylisz, e ja mog spa? zapyta Riverwind z gorycz.
Musisz odpar Tanis. Bdziesz opnia nasz marsz, jeli tego nie uczynisz.
Mczyni z mego plemienia potrafi podrowa wiele dni bez snu powiedzia
Riverwind. Wpatrywa si gdzie w pustk tpym, szklanym wzrokiem.
Tanis chcia si sprzecza, a potem westchn i ucich. Wiedzia, e nigdy nie bdzie w
stanie zrozumie cierpienia, jakiego doznawa mieszkaniec rwnin. Cakowita utrata rodziny,
przyjaci, caego ycia musiaa by przeyciem tak zastraszajcym, e umys wzbrania si
nawet przed wyobraeniem sobie tego. Tanis zostawi barbarzyc i podszed do Flinta, ktry
rzebi kawaek drewna.
Mgby si nieco przespa powiedzia krasnoludowi Tanis. Ja postoj na warcie
jaki czas.
Flint pokiwa gow. Syszaem, jak krzyczae. Schowa sztylet i woy kawaek
drewna do sakwy. Bronie Que-Shu?
Tanis zmarszczy czoo na to wspomnienie. Dygoczc z nocnego chodu, owin si
peleryn i nacign kaptur. Masz jakie pojcie, gdzie si znajdujemy? zapyta Flinta.
Mieszkaniec rwnin twierdzi, e idziemy traktem zwanym Stepow Drog na
wschd odrzek krasnolud. Pooy si wygodnie na ziemi, podcigajc koc pod brod. To
jaki stary szlak. Istnia jeszcze przed kataklizmem.
by crk wodza? Zastanawia si przy kadym posiku, czy to ten ks jest zatruty? Zmaga
si kadego dnia z brakiem pienidzy w skarbcu, aby opaci onierzy, by Mdrzec nie mia
powodu sign po wadz! I przez cay czas by zmuszon do odgrywania roli crki wodza,
podczas gdy mj ojciec bekocze i lini si. zy zdawiy jej gos.
Riverwind sucha z twarz surow i niewzruszon. Spoglda w przestrze ponad jej
gow. Powinnimy wyrusza powiedzia chodno. Ju niemal wit.
Przyjaciele przebyli zaledwie kilka kilometrw star, zniszczon drog, nim grunt
dosownie o mao co nie usun im si spod ng i nie wyldowali na bagnie. Zauwayli ju
wczeniej, e podoe zaczyna si ugina, a wysokie, krzepkie drzewa
na grskich przeczach przerzedziy si. Przed nimi wznosiy si osobliwe,
powykrzywiane drzewa. Mga zasnua soce, a powietrze nabrao niemiej woni. Raistlin
zacz pokaszliwa i zasania usta chusteczk. Druyna trzymaa si porozbijanych kamieni
starego traktu, starajc si nie schodzi na wilgotny, bagnisty grunt obok niego.
Flint szed na przedzie wraz z Tasslehoffem, gdy nagle krasnolud wrzasn i znikn w
bocie. Wida byo tylko jego gow.
Na pomoc! Krasnolud! krzykn Tas i pozostali podbiegli.
Wciga mnie coraz bardziej! Flint miota si w czarnej, rzadkiej mazi, ogarnity
panik.
Nie ruszaj si ostrzeg Riverwind. Wpade w topiel. Nie id po niego! ostrzeg
Sturma, ktry skoczy naprzd. Obaj zginiecie. Podajcie ga.
Caramon chwyci mode drzewko, zaczerpn gboko tchu, sapn i pocign.
Rozleg si trzask pkajcych korzeni drzewa, ktre ogromny wojownik wyrywa z ziemi.
Riverwind pooy si na pask i wycign ga do krasnoluda. Flint, pogrony w olizym
bocie po nos, szarpa si, a wreszcie chwyci drzewko. Wojownik wycign je z topieli
wraz z uczepionym do krasnoludem.
Tanisie! kender zapa pelfa i pokaza co. W, gruby jak rami Caramona,
wlizn si w boto, w ktrym jeszcze przed chwil ton krasnolud.
Tdy nie przejdziemy! Tanis wskaza na trzsawisko. Moe powinnimy
zawrci.
Nie ma czasu szepn Raistlin, a jego oczy w ksztacie klepsydr zabysy.
I nie ma innej drogi rzek Riverwind. Jego gos brzmia dziwnie. Ale
przejdziemy ja znam drog.
Co takiego? Tanis odwrci si ku niemu. Wydawao mi si, e powiedziae...
Byem tu rzek mieszkaniec rwnin zduszonym gosem. Nie pamitam kiedy, ale
ja tu ju byem. Znam drog przez bagno. I prowadzi ona do... Obliza wargi.
Prowadzi do zrujnowanego miasta za? zapyta ponuro Tanis, gdy mieszkaniec
rwnin nie dokoczy zdania.
Xak Tsaroth! zasycza Raistlin.
Oczywicie rzek cicho Tanis. To ma sens. Dokd powinnimy si uda po
wyjanienia dotyczce laski, jeli nie do miejsca, gdzie ci j powierzono?
I musimy wyruszy natychmiast! rzek z naciskiem Raistlin. Musimy tam by
przed pnoc!
Mieszkaniec rwnin wysun si na czoo pochodu. Znalaz twardy grunt wok
czarnej wody i kac im i gsiego, sprowadzi z traktu na moczary. Drzewa, ktre nazywa
elazopazurami, wyrastay wprost z wody, a ich odsonite korzenie wiy si w mule. Z gazi
zwieszay si pncza i cigny w poprzek ledwie widocznej cieki. Opada mga i wkrtce
niczego nie byo wida na odlego wiksz ni kilkadziesit centymetrw. Przyjaciele
zmuszeni byli posuwa si powoli, badajc grunt za kadym krokiem. Faszywy ruch i mog
zapa si w cuchnce trzsawisko, ktre rozcigao si wszdzie wok, rozsiewajc stch
wo zgnilizny.
Nagle cieka skoczya si, doprowadziwszy ich do brzegu czarnej, bagiennej wody.
I co teraz? zapyta ponuro Caramon.
To rzek Riverwind, wskazujc rk. Do drzewa przymocowany by prymitywny
most, wykonany z pnczy splecionych w liny. Wisia nad wod jak pajcza sie.
Kto go zbudowa? spyta Tanis.
Nie wiem odrzek Riverwind. Niemniej jednak znajdziesz je wszdzie tam, gdzie
inaczej nie mona przej.
Mwiem ci, e Xak Tsaroth nie bdzie dugo stao puste szepn Raistlin.
C, sdz, e nie powinnimy wybrzydza na dar bogw odpar Tanis.
Przynajmniej nie bdziemy musieli pywa!
Podr na drug stron mostu z pnczy nie bya przyjemna. Liany porosy liskim
mchem, co czynio przepraw niebezpieczn. Konstrukcja chwiaa si niepokojco, a gdy kto
przechodzi, koysanie stawao si nieregularne. Druyna przedostaa si bezpiecznie na drug
stron, lecz nie usza daleko, nim nie bya zmuszona skorzysta z nastpnego mostu. A
zawsze pod nimi i wok nich bya ciemna woda, z ktrej ledziy ich godne spojrzenia
dziwnych oczu. Potem dotarli do miejsca, w ktrym skoczy si suchy grunt i nie byo ju
mostw z pnczy. Przed nimi rozcigaa si tylko woda pokryta kouchem luzu.
Nie jest bardzo gboko mrukn Riverwind. Idcie za mn. Stawajcie tylko tam,
gdzie ja stawiam stopy.
Riverwind zrobi krok, potem nastpny, wymacujc drog, a pozostali szli tu za nim,
wpatrujc si w wod. Spogldali z niepokojem i wstrtem na nieznajome i niewidoczne
stworzenia, ktre przelizgiway si midzy ich nogami. Kiedy znw wyszli na twardy grunt,
nogi mieli pokryte muem i wszystkich zatykao od smrodu. Mieli jednak wraenie, e po
ostatniej przeprawie chyba najgorsze byo za nimi. Zarola dungli nie byy ju tak gste, a
przez zielon mg nawet przewitywao blade soce.
Im dalej posuwali si na pnoc, tym twardszy stawa si grunt. W poudnie Tanis
ogosi przerw w marszu, znalazszy such kp pod prastarym dbem. Towarzysze usiedli
na ziemi, by zje obiad, wyraajc nadziej, e zostawili bagno za sob. Wszyscy, z
wyjtkiem Goldmoon i Riverwinda. Ci nie odzywali si wcale.
Ubranie Flinta ociekao wod. Krasnolud trzs si z zimna i zacz si uskara na
ble staww. Tanis zaniepokoi si. Wiedzia, e krasnolud chorowa na reumatyzm i
przypomnia sobie, jak Flint mwi, e obawia si opnia ich w marszu. Tanis postuka
kendera po ramieniu i gestem wezwa go na bok.
Wiem, e w jednej ze swoich sakiewkach masz co, co rozgrzaoby koci
krasnoludowi, jeli rozumiesz, co mam na myli, powiedzia cicho Tanis.
Och, jasne, Tanisie odpowiedzia Tas i powesela. Pogrzeba najpierw w jednej, a
nastpnie w drugiej torbie, a wreszcie znalaz byszczc, srebrn flaszk. Brandy. Najlepsza Otikowa.
Przypuszczam, e nie zapacie za ni? stwierdzi Tanis, miejc si.
Zapac odpar uraony kender. Nastpnym razem, kiedy bd w okolicy.
Jasne Tanis poklepa go po ramieniu. Podziel si z Flintem. Nie za duo
ostrzeg. Tylko na rozgrzewk.
Tak jest. I pjdziemy na przedzie my, waleczni wojownicy. Tas rozemia si i w
podskokach pobieg do krasnoluda, a Tanis wrci do pozostaych, ktrzy w milczeniu pakowali resztki z posiku i przygotowywali si do wyruszenia w drog. Wszystkim nam
przydaby si yk najlepszej Otikowej gorzaki, pomyla. Goldmoon i Riverwind nie
odzywali si do siebie przez cay poranek. Ich nastrj rzuci pospny cie na wszystkich
pozostaych. Tanisowi nie przychodzio do gowy nic, co mogoby zakoczy cierpienie tych
dwojga. Mg tylko mie nadziej, e czas zaleczy ich rany.
Godzin po posiku druyna sza nadal ciek, posuwajc si teraz szybciej, bowiem
najwikszy gszcz dungli zosta za nimi. Jednake, gdy ju wydawao im si, e wyszli z
bez czekania na pozostaych, lecz zlekceway go. Zdecydowanie czu si znowu mody.
Tasslehoff, zachwycony udawaniem, e jest Mirgo Wspaniaym, podnis wzrok i
stwierdzi, e rzeczywicie ma widowni jeden ze smokowcw wskoczy na kod przed
nim.
Widok ten szybko otrzewi Tasa. Kender nie wpad w panik, lecz by z pewnoci
zdziwiony. Mia do przytomnoci umysu, by zrobi dwie rzeczy. Po pierwsze, wrzasn na
cay gos Tanisie, zasadzka! A nastpnie unis swj hoopak i zamachn si nim,
zataczajc szeroki uk dookoa.
Ruch ten zaskoczy smokowca. Stwr sapn i zeskoczy z kody na brzeg. Tas na
moment straci rwnowag, lecz szybko j odzyska i zastanawia si, co teraz bdzie.
Rozejrza si wok i na brzegu dostrzeg kolejnego smokowca. Ze zdumieniem zauway, e
nie byli uzbrojeni. Zanim zdy pomyle o tej osobliwoci, usysza ryk za swymi plecami.
Zapomnia o krasnoludzie.
Co to? krzykn Flint.
Smoko-stworki powiedzia Tas, ciskajc mocniej swj hoopak i rozgldajc si
we mgle. Dwch na wprost! Nadchodz!
A niech ci, za mi z drogi! warkn Flint. Sign na plecy, eby wycign
topr.
Gdzie mam si podzia? krzykn dziko Tas.
Schyl si! wrzasn krasnolud.
Kender schyli si, padajc na pask na kod w chwili, gdy jeden ze smokowcw
zbliy si, wycigajc ku niemu szponiaste donie. Flint zamachn si toporem, zadajc
potny cios, ktry z pewnoci pozbawiby smokowca gowy, gdyby tylko trafi gdzie w
jego pobliu. Na nieszczcie krasnolud le wymierzy i ostrze wisno niegronie przed
smokowcem, ktry wymachiwa rkoma i nuci dziwne sowa.
Pd zamachu krasnoluda sprawi, e Flint obrci si. Poliznwszy si na omszaym
pniu, krasnolud polecia do tyu z gonym krzykiem i wpad do wody.
Tasslehoff, ktry przebywa z Raistlinem od wielu lat, pozna, e smokowiec rzuca
zaklcie. Lec z twarz przycinit do kody i ciskajc w doni hoopak, kender stwierdzi,
e ma mniej wicej ptorej sekundy na decyzj, co robi. Krasnolud sapa i prycha w
wodzie na dole. Znajdujcy si w pobliu smokowiec najwyraniej zblia si do
oszaamiajcej kulminacji swego zaklcia. Stwierdziwszy, e wszystko lepsze od bycia
zaczarowanym, Tas nabra gboko powietrza do puc i da nurka z kody.
Tanisie! Zasadzka!
Rozdzia XIV
W niewoli u smokowcw
Lezc na ziemi, zasapany Tasslehoff przyglda si smokowcom, ktrzy
przygotowywali si do zabrania jego nieprzytomnych przyjaci. Kender by dobrze ukryty
pod krzakiem w pobliu bagna. Oguszony krasnolud lea wycignity tu obok. Tas
popatrzy na niego z alem. Nie mia wyboru. Ogarnity panik Flint wcign kendera pod
powierzchni zimnej wody. Gdyby nie stukn krasnoluda w gow swym hoopakiem, aden z
nich nie wypynby ywy. Wycign oszoomionego krasnoluda na brzeg i schowa go w
krzakach.
Potem Tas przyglda si bezradnie, jak smokowcy za pomoc czarw krpuj jego
przyjaci czym, co wygldao, jak mocne pajcze sieci. Tas dostrzeg, e wszyscy sprawiali
wraenie nieprzytomnych lub martwych poniewa nie szarpali si ani nie stawiali oporu.
Kender czerpa pewnego rodzaju ponur rozrywk z przygldania si temu, jak
smokowcy usiuj podnie lask Goldmoon. Najwyraniej rozpoznali j, bowiem
zaskrzeczeli nad ni w swym gardowym jzyku i czynili uradowane gesty. Jeden z nich
najprawdopodobniej wdz wycign rk, by j podnie. Bysno bkitne wiato.
Wrzasnwszy przeraliwie, smokowiec wypuci lask i zacz skaka w t i z powrotem po
brzegu, wykrzykujc przy tym sowa, ktre Tas uzna za obelywe. Wreszcie wodzowi
przyszed do gowy genialny pomys. Wycignwszy futrzan peleryn z plecaka Goldmoon,
smokowiec rozoy j na ziemi. Nastpnie wzi kij i wepchn nim lask na paszcz. Potem
ostronie zawin lask w futro i podnis j zwyciskim gestem. Smokowcy podnieli
omotane ciaa przyjaci kendera i zabrali je. Pozostali smokowcy ruszyli za nimi objuczeni
plecakami i broni druyny.
Gdy smokowcy maszerowali ciek bardzo blisko ukrytego kendera, Flint nagle
jkn i poruszy si. Tas zatka krasnoludowi usta doni. Wydawao si, e wrogowie
niczego nie usyszeli i poszli dalej. Gdy smokowcy ich mijali, Tas wyranie zobaczy swoich
przyjaci w gasncym wietle popoudnia. Wygldali na gboko upionych. Caramon nawet
chrapa. Kender przypomnia sobie usypiajcy czar Raistlina i domyli si, e wanie tego
uyli smokowcy, by obezwadni jego przyjaci. Flint znw jkn. Jeden ze smokowcw w
pobliu koca szeregu zatrzyma si i rozejrza po zarolach. Tas podnis hoopak i trzyma
go nad gow krasnoluda na wszelki wypadek. Nie byo to jednak potrzebne. Smokowiec
wzruszy ramionami i mrukn co pod nosem, a potem popiesznie doczy do swego
oddziau. Wzdychajc z ulg, Tas odsoni usta krasnoludowi. Flint mrugn powiekami i
otworzy oczy.
Tanisie!
Pelf usysza, e kto go woa z drugiej strony wielkiej przepaci. Prbowa
odpowiedzie, lecz usta mia zatkane lepk mazi. Potrzsn gow. Wtedy poczu, e kto
go podtrzymuje i pomaga mu usi. Otworzy oczy. Bya noc. Sdzc po migotliwym
wietle, gdzie w pobliu pono jasno wielkie ognisko. Tu przy swojej twarzy dostrzeg
zatroskan twarz Sturma. Tanis westchn i wycign rk, by ucisn rami rycerza.
Usiowa odezwa si, ale zmuszony by pozrywa strzpki kleistej substancji, ktra
przylepia mu si do twarzy i ust jak pajczyna.
Nic mi nie jest powiedzia Tanis, kiedy ju mg mwi. Gdzie jestemy?
Rozejrza si wok. Czy wszyscy s tutaj? Nikt nie jest ranny?
Jestemy w obozie smokowcw rzek Sturm, pomagajc pelfowi wsta. Nie
ma Tasslehoffa i Flinta, a Raistlin jest ranny.
Ciko? zapyta Tanis, zaniepokojony powanym wyrazem twarzy Sturma.
Jest niedobrze odrzek rycerz.
Zatruta strzaka powiedzia Riverwind. Tanis odwrci si ku mieszkacowi
rwnin i po raz pierwszy zobaczy wyranie ich wizienie. Znaleli si w klatce zrobionej z
bambusa. Na zewntrz stali na stray smokowcy, trzymajc w pogotowiu dugie, zakrzywione
miecze. Dalej za klatk setki smokowcw krciy si wok ogniska. A nad ogniskiem...
Tak rzek Sturm, widzc zaskoczenie na twarzy Tanisa. To smok. Kolejna
historyjka dla dzieci. Raistlin nie posiadaby si z zadowolenia.
Raistlin... Tanis podszed do maga, ktry lea w kcie klatki, nakryty wasnym
paszczem. Mody czarodziej mia gorczk i dra, wstrzsany dreszczami. Goldmoon
klczaa obok niego, przykadajc do do jego czoa i agodnie odsuwajc biae wosy. Mag
by nieprzytomny. Niespokojnie rusza gow i szepta dziwne sowa, czasami wykrzykujc
niezrozumiae rozkazy. Caramon, niemal rwnie blady jak brat, siedzia obok niego.
Goldmoon dostrzega pytajce spojrzenie Tanisa i ze smutkiem potrzsna gow. W jej
rozszerzonych oczach odbija si blask ognia. Riverwind podszed i stan obok Tanisa.
Znalaza to w jego szyi powiedzia, ostronie podnoszc opierzon strzak, ktr
trzyma midzy kciukiem a palcem wskazujcym. Spojrza na czarodzieja niezbyt przyjanie,
lecz z pewnym wspczuciem. Kto moe powiedzie, jaka trucizna ponie w jego krwi?
Gdybymy mieli lask... powiedziaa Goldmoon.
Wanie powiedzia Tanis. Gdzie ona jest?
Tam rzek Sturm, wykrzywiajc usta w gorzkim grymasie. Wskaza rk. Tanis
spojrza i wrd setek smokowcw dojrza lask lec na futrzanym okryciu Goldmoon
wszyscy smokowcy cofnli si, ryczc chrapliwie i uderzajc mieczami o tarcze. Wiatr
wzniecony przez skrzyda smoka roznosi popi i iskry z ogniska, zapalajc kilka pobliskich
bambusowych szaasw. Smokowcy nie zauwayli tego, bo ogarna ich dza mordowania.
Smok wrzasn i zawy, a Caramon poczu sucho w ustach i skurcze mini brzucha. Po raz
pierwszy szed do boju bez brata i na myl o tym serce ciskao mu si bolenie. Mia ju
rzuci si do ataku, gdy nie wiadomo skd u jego boku pojawili si Tanis, Sturm i Riverwind.
Nie pozwolimy, by nasz przyjaciel zgin samotnie! pelf krzykn wyzywajco
do smoka. Smokowcy wiwatowali radonie.
Uciekaj std, Tanisie! Caramon wykrzywi ponuro zaczerwienion i poznaczon
ladami ez twarz. To moja walka.
Zamknij si i posuchaj! rozkaza Tanis. Sturmie, we swj i mj miecz.
Riverwindzie, ty wemiesz swj or, plecaki i wszystk bro smokowcw, jak zdoasz, w
zamian za t, ktr stracilimy. Caramonie, ty wemiesz obie laski.
Caramon popatrzy na niego. Co...
Tasslehoff jest smokiem rzek Tanis. Nie ma czasu na wyjanienia. Rb tylko, co
ci ka! We lask i zanie j do lasu. Goldmoon czeka. Pooy do na ramieniu wojownika, a potem popchn go. Id ju! Raistlin jest bliski mierci! Tylko ty moesz go
uratowa.
To stwierdzenie wreszcie dotaro do umysu Caramona. Podbieg do sterty broni i
pochwyci lask z bkitnego krysztau oraz nalec do Raistlina lask Magiusa, podczas gdy
smokowcy krzyczeli. Sturm i Riverwind uzbroili si, a potem Sturm przynis Tanisowi
miecz.
A teraz, przygotujcie si na mier, ludzie! wrzasn smok. Zamachn si mocno
skrzydami i nagle polecia, zawisajc w powietrzu. Smokowcy zaskrzeczeli i krzyknli z
przeraenia, niektrzy uciekajc do lasu, inni padajc na ziemi na pask.
Teraz! zawoa Tanis. Uciekaj, Caramonie!
Olbrzymi wojownik rzuci si pdem w stron lasu, do miejsca, gdzie widzia
oczekujcych na niego: Goldmoon i Flinta. Na drodze stan mu smokowiec, lecz Caramon
odrzuci go pchniciem mocarnej rki. Sysza za sob dzik wrzaw, solamnijski okrzyk
bojowy Sturma i wycie smokowcw. Nastpni smokowcy rzucili si na Caramona. Uy laski
z bkitnego krysztau w ten sam sposb co Goldmoon, ciskajc j w wielkiej doni i
zataczajc szeroki krg. Bysn niebieski pomie i smokowcy odskoczyli.
Caramon dotar do lasu i zasta ledwo dyszcego Raistlina lecego u stp Goldmoon.
Goldmoon wyrwaa Caramonowi lask i pooya j na nieruchomym ciele maga. Flint
Flinta.
Flincie wysapa, chwytajc krasnoluda za rami. To nie ma sensu. Nikt nie moe
przey w takim piecu! Musimy wraca do pozostaych...
Pu mnie! Flint rykn tak wciekle, e Sturm wypuci go ze zdumienia.
Krasnolud znw pobieg w stron poncego smoka. Sturm westchn gboko i pobieg za
nim, czujc, e z podranionych dymem oczu zaczynaj mu pyn zy.
Tasslehoffie Burrfoot! woa Flint. Ty gupi kenderze! Gdzie jeste? Nie byo
odpowiedzi.
Tasslehoffie! wrzeszcza Flint. Jeli zepsujesz nam ucieczk, zamorduj ci.
Wic pom mi... Po policzkach krasnoluda cieky zy spowodowane bezsilnym gniewem,
smutkiem i dymem.
ar by nie do zniesienia. Sturm czu, e gorco pali mu puca i wiedzia, e nie bd
mogli dugo w nim oddycha, bo sami zgin. Chwyci mocno krasnoluda, zamierzajc
oguszy go, gdyby okazao si to niezbdne, kiedy nagle zobaczy, e co si porusza na
krawdzi poaru. Przetar oczy i popatrzy uwaniej.
Smok lea na ziemi, a jego gow czya z poncym tuowiem duga, wiklinowa
szyja. Gowa jeszcze si nie zapalia, lecz pomienie wgryzay si ju w plecion z wikliny
szyj. Gowa rwnie wkrtce stanie w ogniu. Sturm znowu zobaczy jaki ruch.
Flincie! Spjrz! Sturm pobieg w stron smoka, a krasnolud pocwaowa za nim.
Ze smoczej paszczy wystaway dwie mae nogi odziane w jaskrawoniebieskie nogawice i
fikay niemrawo.
Tas! krzykn Sturm. Wyjd stamtd! Gowa wkrtce si zapali!
Nie mog! Ugrzzem! dobieg ich stumiony gos.
Sturm popatrzy na gow, rozpaczliwie usiujc znale sposb na uwolnienie
kendera, a tymczasem Flint po prostu zapa Tasa za nogi i pocign.
Auuu! Przesta! wrzasn Tas.
Nie da rady wysapa krasnolud. Utkn na dobre.
Pomienie lizay ju szyj smoka.
Sturm wycign miecz. Moe utn mu gow
mrukn do Flinta ale to jedyna szansa. Oceniajc wielko kendera, domylajc
si, gdzie moe by jego gowa, i majc nadziej, e Tas nie wycign rk nad gow, Sturm
unis miecz nad smoczym karkiem.
Flint zamkn oczy.
Rycerz zaczerpn gboko tchu i z trzaskiem spuci ostrze miecza na smoczy kark,
oddzielajc eb od szyi. Ze rodka rozleg si krzyk kendera, lecz Sturm nie potrafi
powiedzie, czy by to okrzyk blu, czy zdumienia.
Cignij! krzykn do krasnoluda.
Flint zapa wiklinowy eb i odcign go od poncej szyi. Nagle z dymu wyonia si
wysoka, ciemna posta. Sturm odwrci si szybko z mieczem w doni, lecz wtedy zobaczy,
e to Riverwind.
Co wy tu ro... Mieszkaniec rwnin przyjrza si uwanie smoczej gowie. Moe
Sturm i Flint postradali zmysy?
W rodku utkn kender! zawoa Sturm. Nie jestemy w stanie rozerwa tego
ba tutaj, otoczeni przez smokowcw! Musimy...
Jego sowa zostay zaguszone przez ryk ognia, lecz Riverwind wreszcie dostrzeg
niebieskie nogi wystajce ze smoczej paszczy. Chwyci smoczy eb z jednej strony, wsuwajc
donie w jeden z oczodow. Sturm chwyci z drugiej strony i razem unieli gow z
kenderem w rodku i pobiegli przez obz. Nieliczni smokowcy, na ktrych si natknli,
rzucili jedno spojrzenie na przeraajc zjaw i uciekli.
No, Raist mwi troskliwie Caramon, obejmujc brata ramieniem. Musisz
sprbowa wsta. Musisz by gotw, eby opuci to miejsce. Jak si czujesz?
A jak ja si zawsze czuj? szepn Raistlin zgryliwie. Pom mi wsta. No,
wystarczy! Teraz zostaw mnie w spokoju na chwil. Opar si o drzewo, dygoczc, lecz
trzymajc si na nogach.
Jasne, Raist powiedzia Caramon, czujc si uraony, i wycofa si. Goldmoon
spojrzaa na Raistlina z odraz, przypomniawszy sobie al Caramona, kiedy myla, e jego
brat umiera. Odwrcia si, eby zobaczy, czy nie nadchodz pozostali, starajc si
przenikn wzrokiem gstniejc zason dymu.
Tanis pojawi si pierwszy, biegnc tak szybko, e zderzy si z Caramonem. Wielki
wojownik zapa go w ogromne ramiona, powstrzymujc pelfa w pdzie i nie pozwalajc
mu upa.
Dziki! wysapa Tanis. Schyli si, wspierajc donie na kolanach, eby odetchn.
Gdzie s pozostali?
Nie byo ich z tob? Caramon zmarszczy brwi.
Rozdzielilimy si. Tanis apa gbokie hausty powietrza, a potem zakaszla,
wcignwszy dym do puc.
SuTorakh! przerwaa Goldmoon gosem penym nabonego lku. Zarwno Tanis,
jak i Caramon z obaw odwrcili si gwatownie i spojrzeli na pene dymu obozowisko, aby
dostrzec groteskowy widok, ktry wyoni si z kbw dymu. Zblia si do nich smoczy eb
z rozdwojonym, niebieskim jzykiem. Tanis mrugn z niedowierzania, a potem usysza za
swoimi plecami odgos, na dwik ktrego niemal wskoczy na drzewo w panice. Odwrci
si raptownie z sercem w gardle, a mieczem w rku.
Raistlin mia si.
Tanis nigdy przedtem nie sysza, eby czarodziej mia si nawet kiedy Raistlin by
dzieckiem i mia nadziej, e nigdy wicej ju tego nie usyszy. By to osobliwy,
przejmujcy, szyderczy miech. Caramon spoglda na swego brata ze zdumieniem.
Goldmoon z przeraeniem. Wreszcie miech Raistlina zacz przycicha, a czarodziej mia
si bezgonie, a w jego zotych oczach odbija si blask stajcego w pomieniach obozu
smokowcw.
Tanis wzdrygn si i odwrci, dostrzegajc, e w rzeczywistoci smocz gow nieli
Sturm i Riverwind. Flint bieg na przedzie z hemem smokowca na gowie. Tanis wybieg im
na spotkanie.
Co to, w imi...
Kender utkwi tam w rodku! powiedzia Sturm. Wraz z Riverwindem postawili
gow na ziemi i obaj ciko sapali. Musimy go jako stamtd wydosta. Sturm przyjrza
si nieufnie miejcemu si Raistlinowi. Co mu jest? Wci jest zatruty?
Nie, ju mu lepiej powiedzia Tanis, ogldajc smoczy eb.
Szkoda mrukn Sturm, przyklkajc obok pelfa.
Tas, nic ci nie jest? zawoa Tanis, unoszc wielk paszcz, eby zajrze do rodka.
Wydaje mi si, e Sturm odrba mi kitk! krzykn aonie kender.
Masz szczcie, e to nie bya twoja gowa! parskn Flint.
Co go tam trzyma? Riverwind nachyli si, by zajrze do smoczej paszczy.
Nie jestem pewien odrzek Tanis, klnc cicho. Nic nie widz w tym przekltym
dymie. Wsta, wzdychajc z frustracji. Musimy std ucieka! Smokowcy wkrtce si
przegrupuj. Caramonie, chod tutaj. Spjrz, czy nie uda ci si oderwa grnej czci.
Wielki wojownik zbliy si i stan przed bem wiklinowego smoka. Zaparszy si,
chwyci za oba oczodoy, zacisn powieki, zaczerpn gboko tchu, a nastpnie sapn i
pocign. Przez chwil nic si nie dziao. Tanis patrzy, jak uwypuklaj si muskuy ramion
ogromnego wojownika, i widzia, jak minie ud przejmuj napicie. Krew nabiega
Caramonowi do twarzy. Wtedy rozleg si trzeszczcy odgos pkajcego drewna. Grna
cz smoczej gowy oderwaa si z gonym chrupniciem. Caramon zatoczy si do tyu,
gdy grna poowa ba zostaa mu w rkach.
twarz w
grymasie
nietypowego
Rozdzia XV
Ucieczka. Studnia. mier na czarnych skrzydach
Dym poncego obozowiska smokowcw unosi si nad mokradem, chronic druyn
przed oczami niesamowitych, zych stworw. Smuki dymu snuy si po bagnie jak widma,
wdrujc przez tarcz srebrnego ksiyca i przesaniajc gwiazdy. Przyjaciele nie omielili si
zapali wiata nawet wiata laski Raistlina bowiem syszeli zewszd odgosy dcia w
rogi, towarzyszce prbom przywrcenia porzdku wrd smokowcw.
Prowadzi ich Riverwind. Chocia Tanis zawsze by dumny ze swych zdolnoci
lenego tropiciela, na tym czarnym mglistym mokradle kompletnie straci poczucie kierunku.
Od czasu do czasu, gdy dym si podnosi, przelotnie zauwaane gwiazdy mwiy mu, e id
na pnoc.
Nie zaszli daleko, gdy Riverwind le stpn i zapad si po kolana w boto. Po tym,
jak Tanis z Caramonem wycignli mieszkaca rwnin z wody, Tas ostronie poszed
naprzd, prbujc grunt kijem hoopaka. Za kadym razem zapada si.
Nie mamy innego wyjcia, jak brodzi w wodzie rzek ponuro Riverwind.
Wybrawszy drog, gdzie woda wydawaa si najpytsza, towarzysze opucili twardy
grunt i z chlupotem weszli w boto. Pocztkowo sigao zaledwie do kostek, lecz pniej
zapadli si po kolana. Wkrtce zagbili si jeszcze bardziej. Tanis zmuszony by nie
Tasslehoffa, ktry trzyma go za szyj, chichoczc przy tym. Flint zawzicie odmawia, kiedy
proponowano mu pomoc, nawet wtedy gdy zamoczy sobie koniec brody. Nagle znikn.
Caramon, ktry szed za nim, wyowi krasnoluda z wody i przerzuci go sobie przez rami
jak mokry worek. Krasnolud by zbyt zmczony i przeraony, by marudzi. Raistlin, kaszlc,
chwiejnym krokiem brn przez wod w szatach, ktre obciay go i utrudniay chodzenie.
Zmczony i wci chory z powodu trucizny, mag nie mg ju utrzyma si na nogach. Sturm
pochwyci go i wp cign, wp nis przez moczary.
Po godzinie brodzenia w lodowatej wodzie wreszcie dotarli na suchy ld i drc z
zimna, pooyli si na odpoczynek. Drzewa zaczy skrzypie i jcze, a ich gazie uginay
si na ostrym wietrze dmicym z pnocy. Wiatr rozwia opary, z ktrych zostay tylko
przejrzyste strzpy. Lecy na ziemi Raistlin podnis gow. Czarodziej nagle jkn. Usiad,
zdjty trwog.
Czarne chmury. Zakrztusi si, kaszln i przemwi z wysikiem. Nadcigaj z
pnocy. Czas upywa. Nie ma czasu! Musimy dotrze do Xak Tsaroth. Popieszcie si! Nim
ksiyc zajdzie!
Wszyscy spojrzeli w niebo. Z pnocy nadcigaa narastajca ciemno, ktra poeraa
gwiazdy. Tanisa ogarno to samo poczucie popiechu, ktre gnao czarodzieja. Wsta, mimo
zmczenia. Bez sowa reszta grupy wstaa i chwiejnym krokiem ruszya naprzd. Riverwind
szed na czele. Wkrtce czarna, bagienna woda znw zagrodzia im drog.
O, nie, znowu! jkn Flint.
Nie musimy znw brodzi. Chodcie zobaczy rzek Riverwind. Podprowadzi ich
do brzegu. Tam, wrd gruzw sterczcych z wilgotnej ziemi, lea obelisk, ktry albo sam
upad, albo zosta przewrcony tak, by utworzy most wiodcy na drugi brzeg mokrada.
Ja pjd pierwszy zgosi si na ochotnika Tas, wawo wskakujc na poduny
kamie. Hej, co tu jest napisane. Jakie runy.
Musz to zobaczy! szepn Raistlin, pieszc naprzd. Wypowiedzia magiczne
sowo Shirak i kryszta na czubku laski zapon raptownym blaskiem.
Popiesz si! rzek przyciszonym gosem Sturm. Wanie ogosie nasz
obecno wszystkim w promieniu trzydziestu kilometrw.
Lecz Raistlin nie dawa si popdza. Trzyma wiato nad zawiymi znakami
runicznymi, przygldajc im si uwanie. Tanis i pozostali wspili si na obelisk i podeszli do
maga.
Kender nachyli si i przeledzi runy sw ma doni. Co tu jest napisane,
Raistlinie? Potrafisz to przeczyta? Jzyk wyglda na bardzo stary.
Bo jest stary szepn mag. Pochodzi sprzed kataklizmu. Runy mwi: Wielkie
miasto Xak Tsaroth, ktrego pikno otacza ci, gosi dobro swego ludu i jego szczodre postpki. Bogowie nagrodzili nas ask naszego domostwa".
Jakie to straszne! Goldmoon wzdrygna si, spojrzawszy na ruiny i pustkowie
wok.
Bogowie rzeczywicie ich nagrodzili rzek Raistlin, krzywic wargi w cynicznym
umiechu. Nikt si nie odezwa. Wtedy Raistlin szepn Dulak i zgasi wiato. Nagle wydao
si, e noc staa si jeszcze czarniejsza. Musimy i dalej
powiedzia czarodziej. Z pewnoci nie tylko ten zniszczony pomnik zosta po
tym, z czego niegdy syno to miejsce. Przeszli po obelisku i zagbili si w gszcz dungli.
Pocztkowo wydawao im si, e nie ma szlaku, lecz potem tropicy pilnie Riverwind znalaz
ciek wycit wrd pnczy i drzew. Nachyli si, by j zbada. Kiedy wsta, mia markotn
min.
Smokowcy? zapyta Tanis.
Tak odrzek ponuro. lady wielu szponiastych stp. Prowadz na pnoc, wprost
do miasta.
Czy to jest to zrujnowane miasto, gdzie otrzymae lask? Tanis zapyta po cichu.
I gdzie mier miaa czarne skrzyda doda Riverwind. Zanikn oczy, przecierajc
twarz doni. Potem gboko odetchn. Nie wiem. Nie mog sobie przypomnie ale boj
si, nie wiedzc czemu.
Tanis pooy do na ramieniu Riverwinda. Elfowie maj takie powiedzenie: Tylko
umarli nie czuj strachu".
Riverwind zaskoczy pelfa, raptownie ciskajc jego do.
Nigdy nie znaem adnego elfa powiedzia mieszkaniec rwnin. Mj lud nie ufa
im, twierdzc, e elfw nie obchodzi Krynn ani ludzko. Wydaje mi si, e moje plemi
mogo by w bdzie. Ciesz si, e ci poznaem, Tanisie z Qualinostu. Uwaam ci za mego
przyjaciela.
Tanis do dobrze zna obyczaje ludu rwnin, by wiedzie, i tym stwierdzeniem
Riverwind ogosi sw gotowo powicenia wszystkiego dla pelfa nawet swojego ycia.
Przysiga przyjani bya czym bardzo powanym dla mieszkacw rwnin. Ty rwnie
jeste moim przyjacielem, Riverwindzie powiedzia prosto Tanis. Ty i Goldmoon, oboje
jestecie moimi przyjacimi.
Riverwind zwrci oczy ku Goldmoon, ktra staa w pobliu, wsparta na lasce, z
zamknitymi oczami i twarz cignit cierpieniem i znueniem. Twarz Riverwinda
zagodniaa ze wspczucia, gdy jej si przyglda. Potem spowania, a duma znw
przysonia jego twarz mask surowoci.
Do Xak Tsaroth ju niedaleko rzek chodno. A lady s stare.
Poprowadzi ich w gb dungli. Po krtkim czasie szlak wiodcy na pnoc
niespodziewanie zmieni si w brukowan drog.
Ulica! wykrzykn Tasslehoff.
Przedmiecia Xak Tsaroth! wyszepta Raistlin.
Najwyszy czas! Flint rozglda si dookoa z odraz. Co za mietnik! Jeli
najwikszy dar dany czowiekowi znajduje si tutaj, musi by dobrze schowany!
Tanis by tego samego zdania. Nie widzia jeszcze tak ponurego miejsca. Szeroka
ulica, ktr szli, doprowadzia ich do otwartego, brukowanego dziedzica. Po wschodniej
stronie wznosiy si cztery wysokie, stojce luzem kolumny, ktre niczego nie
podtrzymyway. Budynek lea w gruzach wok nich. By tam te olbrzymi, nie uszkodzony
krg muru, ktry wznosi si jaki metr dwadziecia nad ziemi. Caramon, ktry podszed, by
mu si przyjrze, owiadczy, e jest to studnia.
I to gboka powiedzia. Nachyli si i zajrza do niej. Do tego mierdzi.
Na pnoc od studni sta jedyny, jak si wydawao, budynek, ktry unikn zniszczenia
w czasie kataklizmu. Bya to pikna budowla z czystobiaego kamienia, wsparta na wysokich,
wysmukych kolumnach. Wielkie, podwjne, zote wrota poyskiway w wietle ksiyca.
To bya witynia dawnych bogw powiedzia Raistlin, bardziej do siebie ni do
kogokolwiek innego.
Jednake Goldmoon, ktra staa w pobliu, usyszaa jego cichy szept.
witynia? powtrzya, wpatrujc si w budynek. Jake pikna. Podesza do
niej, dziwnie zafascynowana.
Tanis i pozostali przeszukali okolic i nie znaleli innych nie uszkodzonych budowli.
Rozbite fragmenty kanelurowanych kolumn zacielay ziemi, uoone w sposb ukazujcy
ich minione pikno. Posgi byy strzaskane i w niektrych przypadkach groteskowo
zeszpecone. Wszystko byo stare, tak stare, e nawet krasnolud poczu si mody.
Flint siad na jednej z kolumn. No, to jestemy na miejscu. Zmruy oczy,
spogldajc na Raistlina, i ziewn. Co teraz, czarodzieju?
Raistlin rozwar wskie wargi, lecz zanim zdoa odpowiedzie, Tasslehoff wrzasn:
Smokowiec!
Wszyscy odwrcili si gwatownie z broni w rku. Na cembrowinie siedzia gotowy
do ataku smokowiec i mierzy ich nienawistnym wzrokiem.
Zatrzyma go! krzykn Tanis. Zawiadomi pozostaych!
Lecz zanim ktokolwiek zdy dobiec do niego, smokowiec rozpostar skrzyda i
wlecia do studni. Raistlin, ktrego zote oczy byszczay w wietle ksiyca, podbieg do
studni i zajrza do wntrza. Unoszc do, jakby po to, by rzuci zaklcie, zawaha si, a
nastpnie opuci bezwadnie rk. Nie mog powiedzia. Nie mog myle. Nie potrafi
si skupi. Musz si przespa!
Wszyscy jestemy zmczeni powiedzia znuonym gosem Tanis. Jeli tam na
dole kto jest, ju zosta zawiadomiony. Nic ju nie moemy zrobi. Musimy odpocz.
On rzeczywicie poszed zawiadomi kogo szepn Raistlin. Otuli si paszczem
i rozejrza wok rozszerzonymi oczami. Nie czujecie tego? Nikt z was? Pelfie? Zo
wkrtce zbudzi si i wyoni.
Zapada cisza.
Potem Tasslehoff wspi si na kamienny mur i spojrza w d. Spjrzcie!
Smokowiec opada lekko, zupenie jak li. Nie macha skrzydami...
Bd cicho! hukn Tanis.
Tasslehoff obejrza si na pelfa z zaskoczeniem gos Tanisa by peen napicia i
coraz wyej w czarne niebo. Wtedy, w tej samej chwili gdy Tanis poczu ustpowanie
paraliujcego go lku i gdy po omacku zacz szuka uku i strza, smoczyca przemwia.
Rzeka jedno sowo sowo w jzyku magii i gsta, przeraajca ciemno spada z
niebios, olepiajc ich wszystkich. Tanis natychmiast straci poczucie tego, gdzie si znajduje.
Wiedzia tylko, e nad nim unosi si smok szykujcy si do ataku. Nie mg nic zrobi, by si
broni. Mg tylko skuli si, wczoga midzy gruzy i rozpaczliwie usiowa ukry si w
nich.
Pozbawiony zmysu wzroku pelf skupi si na zmyle suchu. Przeraliwy wrzask
ucich wraz z zapadniciem ciemnoci. Tanis sysza powolny, agodny opot skrzastych
skrzyde smoczycy i wiedzia, e potwr kry nad nimi, stopniowo wznoszc si. Potem nie
sysza ju nawet opotu; smoczyca przestaa wymachiwa skrzydami. Oczami wyobrani
ujrza olbrzymiego, czarnego drapienego ptaka, ktry samotnie wisi w powietrzu i czeka. /
A potem rozleg si bardzo delikatny szelest, niczym szmer lici drcych na wietrze
wzbierajcym przed burz. Dwik ten narasta, a sta si hukiem rozszalaej burzy, a potem
wyciem huraganu. Tanis przycisn si caym ciaem do zrujnowanej studni i nakry gow
rkoma.
Smok zaatakowa.
Khisanth nie widziaa niczego w ciemnoci, ktr sama rzucia, lecz bya pewna, e
intruzi wci znajduj si na dziedzicu w dole. Jej sudzy, smokowcy, donieli jej o grupie
wdrowcw, ktrzy nios lask z bkitnego krysztau. Lord Verminaard pragn tej laski,
pragn, by bya bezpieczna przy niej, aby nigdy nie widziano jej w ludzkich krainach. Jednak
smoczyca utracia j, a lord Verminaard nie by zadowolony. Musiaa j odzyska. Tote
Khisanth odczekaa chwil przed rzuceniem zaklcia ciemnoci, by uwanie si przyjrze
intruzom i poszuka laski. Niewiadoma, i upragniony przedmiot znik ju z pola jej widzenia, poczua zadowolenie. Musiaa tylko zabi.
Atakujca smoczyca spada z nieba, zoywszy skrzaste skrzyda jak ostrze czarnego
sztyletu. Zanurkowaa wprost na studni, gdzie poprzednio widziaa rozbiegajcych si w
panice intruzw. Wiedzc, e bd sparaliowani smoczym strachem, Khisanth bya pewna,
e zdoa zabi ich wszystkich jednym atakiem. Otworzya zbat paszcz.
Tanis posysza zbliajc si smoczyc. Niesamowity huk rs coraz bardziej, a
potem na chwil ucich. Sysza skrzypienie olbrzymich cigien, ktre unosiy i rozkaday
wielkie skrzyda. Potem usysza gone westchnienie, jakby wciganie powietrza do
ogromnego garda, a potem osobliwy odgos, ktry przypomina mu syk pary wydostajcej si
z kipicego czajnika. Jaka ciecz chlusna obok niego. Usysza trzask pkajcych i
wrzcych ska i krople cieczy spady mu na do. Jkn, poczuwszy palcy bl, ktry go
przeszy.
Wtedy Tanis posysza krzyk. By to wrzask osoby o gbokim gosie wrzask
mczyzny Riverwinda. Tak straszny, tak peen blu by ten wrzask, e Tanis wbi
paznokcie w donie, by nie przyczy si do tego przeraajcego wycia i nie ujawni swej
kryjwki smokowi. Wydawao si, e wrzaskowi nie ma koca, a wreszcie krzyk ucich,
przechodzc w jk. Tanis poczu wist powietrza wywoany lotem wielkiego ciaa, ktre
mino go w ciemnoci. Kamienie, do ktrych przyciska si caym sob, zatrzsy si. Potem
dudnienie przelotu smoka schodzio coraz niej w otcha studni. Wreszcie ziemia
znieruchomiaa.
Zapada cisza.
Tanis bolenie zaczerpn tchu i otworzy oczy. Ciemno ustpia. Byszczay
gwiazdy, ksiyce lniy na niebie. Przez chwil pelf oddycha tylko i prbowa opanowa
drenie ciaa, bowiem nie by zdolny do niczego innego. Potem wsta i pobieg ku ciemnej
postaci lecej na kamiennym dziedzicu.
Tanis pierwszy dotar do ciaa mieszkaca rwnin. Rzuci jedno spojrzenie, a
nastpnie zakrztusi si i odwrci.
To, co zostao z Riverwinda, nie przypominao ju czowieka. Ciao mczyzny
zostao okropnie spalone. Wida byo wyranie biel koci w miejscach, gdzie skra i minie
na ramionach stopiy si. Oczy spyny jak galareta po odartych z ciaa, trupich policzkach.
Usta byy rozwarte szeroko w bezgonym krzyku. Klatka piersiowa bya odsonita, a na kociach wisiay strzpy ciaa i zwglonego ubrania. Lecz co najstraszliwsze ciao na
tuowiu zostao spalone, zostawiajc na wierzchu wszystkie organy, pulsujce i krwawe w
raco czerwonym wietle ksiyca.
Tanis osun si na kolana, wymiotujc. Pelf widzia ludzi umierajcych na ostrzu
jego miecza. Widzia ludzi rozrbanych na kaway przez trolle. Ale... to byo co
makabrycznie innego i Tanis wiedzia, e to wspomnienie bdzie go przeladowa do koca
ycia. Silna rka cisna jego ramiona, oferujc ciche pocieszenie, wspczucie i
zrozumienie. Mdoci przeszy. Tanis wyprostowa si i odetchn. Wytar usta i nos, a potem
sprbowa zmusi si do przeknicia liny, dawic si przy tym bolenie.
Dobrze si czujesz? spyta z trosk Caramon.
Tanis pokiwa gow, nie mogc wykrztusi sowa. Potem odwrci si na dwik
gosu Sturma.
Na lito prawdziwych bogw! Tanisie, on jeszcze yje! Widziaem, jak poruszy
wrt wityni. Tanis chcia si odezwa, lecz nagle poczu, e mag ciska jego rami chodn
doni. Zadrawszy, odsun si gwatownie od Raistlina.
Rb, co ona ci kae sykn czarodziej. Zaniecie go do niej.
Twarz Tanisa wykrzywi wcieky grymas na widok pozbawionego wyrazu oblicza
Raistlina i jego obojtnego spojrzenia.
Zaniecie go do niej rzek chodno Raistlin. Nie nam wybiera mier dla tego
czowieka. O tym zadecyduj bogowie.
Rozdzia XVI
Gorzki wybr. Najwikszy dar
Tanis spojrza uwanie na Raistlina. Nawet drgnienie powiek nie zdradzao jego uczu
jeli mag mia w ogle jakie uczucia. Ich spojrzenia zetkny si i jak zawsze, Tanis mia
wraenie, e czarodziej widzi wicej, ni on mg dostrzec. Niespodziewanie Tanis znienawidzi Raistlina, nienawidzi go z si, ktra zaskoczya jego samego, nienawidzi go za to, e
nie czu tego blu, nienawidzi go i zazdroci mu jednoczenie.
Musimy co zrobi! rzek ochryple Sturm. On nie umar, a smok moe wrci!
Dobrze powiedzia Tanis, cho sowa ledwo przeciskay mu si przez gardo.
Zawicie go w koc... Ale pozwlcie mi spdzi chwil na osobnoci z Goldmoon.
Pelf szed powoli przez dziedziniec. Jego kroki rozbrzmieway echem w ciszy nocy,
gdy wchodzi po marmurowych schodach na szeroki ganek, gdzie Goldmoon staa przed
lnicymi, zotymi drzwiami. Ogldajc si za siebie, Tanis zobaczy przyjaci owijajcych
gazie wycignitymi z plecakw kocami, by zrobi z nich polowe nosze. Ciao mczyzny
w powiacie ksiycowej przypominao zaledwie ciemn, bezksztatn mas.
Przynie go mnie, Tanisie powtrzya Goldmoon, gdy pelf podszed do niej.
Wzi j za rk.
Goldmoon rzek Tanis. Riverwind zosta bardzo ciko ranny. On umiera. Nic
nie moesz zrobi nawet laska...
Sza, Tanisie powiedziaa agodnie Goldmoon.
Pelf zamilk, ujrzawszy j wyranie po raz pierwszy. Ze zdumieniem dostrzeg, e
mieszkanka rwnin bya spokojna, wyciszona i pena otuchy. Jej twarz w wietle ksiycw
bya twarz eglarza, ktry stoczy bj ze wzburzonym morzem w swej kruchej deczce i
wpyn wreszcie na spokojne wody.
Wejd do wityni, mj przyjacielu powiedziaa Goldmoon, wbijajc spojrzenie
swych piknych oczu w oczy Tanisa. Wejd do rodka i przynie Riverwinda do mnie.
Goldmoon nie usyszaa zbliajcego si smoka, nie zobaczya, jak zaatakowa
Riverwinda. Kiedy tylko weszli na zniszczony dziedziniec w Xak Tsaroth, Goldmoon poczua
dziwn i przemon si cignc j ku wityni. Przesza po gruzach i wesza na schody, nie
widzc niczego, z wyjtkiem migoczcych w srebrnoczerwonym blasku ksiycw zotych
drzwi. Zbliya si do nich i staa przed nimi przez chwil. Wtedy zdaa sobie spraw, e za
jej plecami wybucho jakie zamieszanie i usyszaa Riverwinda krzyczcego jej imi.
Goldmoon... Zatrzymaa si, nie chcc zostawi Riverwinda
i swych przyjaci, wiedzc, e ze studni wyania si co straszliwie zego.
wyskoczya ze studni.
Goldmoon pogrya si w mikkiej, otulajcej j ciemnoci. Pocztkowo nic nie
widziaa, lecz przez myl jej przebiego wspomnienie tego, jak matka trzymaa j blisko przy
sobie w swych ciepych objciach. Wok niej zaczynao lni blade wiato. Goldmoon
zobaczya, e znajduje si pod ogromn kopu, ktra wznosi si wysoko nad posadzk
wyoon mistern, kafelkow mozaik. Pod kopu, na rodku pomieszczenia, sta
marmurowy posg peen niezwykego wdziku i pikna. wiato w tej sali promieniowao z
owego posgu. Goldmoon podesza do niego jak zauroczona. Posg przedstawia kobiet w
powiewnych szatach. Na jej marmurowej twarzy malowa si wyraz promiennej nadziei,
powcignitej smutkiem. Na jej szyi wisia dziwny amulet.
To jest Mishakal, bogini uzdrawiania, ktrej su rzek gos jej matki. Posuchaj
jej sw, moja crko.
Goldmoon stana tu przed posgiem, nie mogc wyj z podziwu na widok jego
pikna. Wydawa si jednak niedokoczony, niekompletny. Goldmoon zdaa sobie spraw, e
brakuje czci posgu. Rce marmurowej kobiety byy wygite, jakby trzymay dugi,
wysmuky prt, lecz donie byy puste. Bez udziau wiadomoci, popychana tylko potrzeb
dokoczenia takiego pikna, Goldmoon wsuna sw lask w marmurowe donie.
Laska zacza si jarzy delikatnym, bkitnym wiatem. Zaskoczona Goldmoon
cofna si. Blask laski zmieni si w olepiajc jasno. Goldmoon przysonia oczy i
osuna si na kolana. Wielka i pena mioci moc przepenia jej serce. Gorzko poaowaa
swego gniewu.
Nie wstyd si swych wtpliwoci, ukochana uczennico. To twoje pytania
doprowadziy ci do nas, a gniew doda ci sit w wielu cikich prbach, jakie ci czekaj.
Przybya w poszukiwaniu prawdy, wic otrzymasz j.
Bogowie nie odwrcili si od czowieka to czowiek odwrci si od prawdziwych
bogw. Krynn czeka najwiksza prba. Ludziom potrzeba bdzie wicej prawdy ni
kiedykolwiek. Ty, moja uczennico, musisz przywrci prawd i moc prawdziwych bogw
ludzkoci. Nadszed czas, by przywrci rwnowag wszechwiata. Teraz zo przewaa szale.
Bowiem tak, jak bogowie dobra wrcili do ludzi, tak samo bogowie za, ktrzy stale walcz o
ludzkie dusze. Krlowa Ciemnoci powrcia, by poszukiwa tego, co pozwoli jej znw
swobodnie stpa po tej ziemi. Smoki, niegdy wypdzone do otchani, wrciy na
powierzchni ziemi.
Smoki, pomylaa sennie Goldmoon. Trudno jej byo si skupi i zrozumie znaczenie
sw, ktre zaleway jej umys. Dopiero pniej w peni poja ich przesanie. A wtedy
ani drugi wojownik nie bdzie si czu bezpieczny, jeli nie zostan wystawione warty. Lecz
do witu zostao ju niewiele godzin, a wszystkim potrzebny by odpoczynek. Raistlin ju
spa w ciemnym kcie pokoju, zawinity w swe szaty.
Myl, e Goldmoon ma racj owiadczy Tasslehoff. Zaufajmy tym starym
bogom, skoro wyglda na to, e ich odnalelimy.
Elfowie nigdy ich nie zagubili, ani krasnoludowie zaprotestowa Flint z oburzon
min. Ja nic z tego nie rozumiem! Podobno Reorx jest jednym ze starych bogw. Czcimy go
od czasw jeszcze sprzed kataklizmu.
Czcicie? spyta Tanis. A moe woacie do niego w rozpaczy, poniewa waszemu
ludowi odcito drog do Krlestwa pod Gr. Nie, nie zo si... Tanis unis do, widzc,
e krasnolud zaczerwieni si wciekle. Elfowie nie s lepsi. Wzywalimy bogw, gdy
pustoszono nasz ojczyzn.
Wiemy o istnieniu bogw i czcimy ich pami tak, jak szanuje si zmarych. Kapani
elfw znikli dawno temu, tak samo jak kapani krasnoludw. Ja pamitam Mishakal
uzdrowicielk. Pamitam historie, jakie mi o niej opowiadano, kiedy byem may. Pamitam
rwnie, e suchaem opowieci o smokach. Bajki dla dzieci, jak powiedziaby Raistlin.
Wydaje si, e nasze dziecistwo wrcio, by nas przeladowa a moe ocali nas, sam ju
nie wiem. Dzisiejszej nocy byem wiadkiem dwch cudw, zego i dobrego. Musz uwierzy
w oba, jeli mam wierzy swym zmysom. A jednak... Pelf westchn. Po kolei staniemy
na warcie dzi w nocy. Przykro mi, pani. auj, e moja wiara nie jest tak silna, jak twoja.
Sturm stan pierwszy na warcie. Pozostali owinli si kocami i pooyli na
kafelkowej posadzce. Rycerz chodzi po spowitej w ksiycow powiat wityni,
sprawdzajc ciche pomieszczenia bardziej z przyzwyczajenia, ni dlatego e czu jakie
zagroenie. Sysza, jak na zewntrz huczy zimny, porywisty wiatr, dmicy z pnocy. A
jednak wewntrz byo dziwnie ciepo i przytulnie zbyt przytulnie.
Siedzc u podstawy posgu, Sturm poczu, e ogarnia go sodki spokj. Zaskoczony,
wyprostowa si szybko i ku swojemu przeraeniu stwierdzi, e omal nie usn na warcie. To
niewybaczalne! Czynic sobie surowe wymwki, rycerz postanowi chodzi przez cay czas
swojej zmiany pene dwie godziny za kar. Chcia ju wsta, ale powstrzyma si. Usysza czyj piew gos kobiety. Sturm rozejrza si gwatownie dookoa, sigajc po miecz.
Potem do zsuna mu si z rkojeci miecza. Pozna gos i piosenk. To by gos jego matki.
Sturm znw by przy niej. Uciekali z Solamnii, wdrujc samotnie, z wyjtkiem jednego
wiernego sugi a i on zgin, zanim dotarli do Solace. Piosenka bya jedn z tych koysanek
bez sw, ktre s starsze ni smoki. Matka Sturma mocno trzymaa swe dziecko w objciach,
starajc si ukry przed nim swj strach, nucia t agodn, kojc pie. Sturm zamkn oczy.
Sen pobogosawi go, pobogosawi ca druyn.
wiato laski Raistlina pono jasno, odpdzajc ciemno.
Rozdzia XVII
cieki zmarych Nowi przyjaciele Raistlina
Odgos metalu spadajcego z omotem na posadzk gwatownie wyrwa Tanisa z
gbokiego snu. Zaniepokojony pelf usiad, po omacku sigajc po miecz.
Przepraszam powiedzia Caramon, szczerzc zby w umiechu zawstydzenia.
Upuciem napiernik.
Tanis zaczerpn gboko tchu, co przeszo w ziewnicie, przecign si i ponownie
pooy na kocu. Widok Caramona przywdziewajcego zbroj z pomoc Tasslehoffa
przypomnia pelfowi, co ich dzi czeka. Zobaczy, e Sturm rwnie zakada zbroj,
podczas gdy Riverwind polerowa miecz, ktry gdzie znalaz. Tanis stanowczo przepdzi
myl o tym, co moe im si dzi przytrafi.
Nie byo to atwe zadanie, szczeglnie dla elfiej czci duszy Tanisa elfowie szanuj
ycie i cho wierz, e mier jest zaledwie przeniesieniem na wysz paszczyzn istnienia,
uwaaj, e mier kadej istoty umniejsza ycie na tej paszczynie. Tanis skoni sw ludzk
cz osobowoci, by zawadna dzi jego dusz. Bdzie musia zabija i by moe bdzie
zmuszony pogodzi si ze mierci niejednej z osb, ktre pokocha. Przypomnia sobie, jak
czu si wczoraj, kiedy sdzi, e utrac Riverwinda. Pelf zmarszczy czoo i raptownie
usiad, jakby zbudzi si ze zego snu.
Czy wszyscy ju wstali? zapyta, drapic si po brodzie.
Flint przyczapa do niego i poda mu kawaek chleba i kilka paskw suszonej
dziczyzny. Wstali i ju s po niadaniu burkn krasnolud. Przespaby nawet kataklizm,
Pelfie.
Tanis odgryz kawaek misa bez apetytu. Potem, zmarszczywszy nos, wszy. Co to
za dziwaczny zapach?
Jaki napar Raistlina. Krasnolud skrzywi si i usiad ciko obok Tanisa. Flint
wycign kawaek drewna i zacz rzebi, strugajc drewno tak zawzicie, a leciay wiry.
Utuk jaki proszek w kubku i doda wody. Zamiesza i wypi, ale przedtem zdy si ju
roznie ten paskudny zapach. Szczliwszy jestem, nie wiedzc, co to byo.
Tanis by tego samego zdania. u dziczyzn. Raistlin czyta teraz sw ksig,
mruczc sowa wielokrotnie, a utrwal mu si w pamici. Tanis ciekaw by, jakie zaklcie
ma Raistlin, ktre mogoby si przyda w walce ze smokiem. Z tego, co zapamita z tej
skromnej wiedzy o smokach, ktr wieki temu przekaza mu elfi bard, Quivalen Soth, tylko
zaklcia najpotniejszych czarodziejw miay szans podziaa na smoki, ktre same
potrafiy posugiwa si magi czego byli wiadkami.
wysoki, olizy postument tak wysoki, e nawet Riverwind nie widzia, co si na nim
znajdowao, jeli w ogle cokolwiek. Tas stan pod podwyszeniem i popatrzy w gr z
alem.
Zeszej nocy prbowaem tam si wspi powiedzia ale byo za lisko. Ciekaw
jestem, co tam jest na grze.
C, cokolwiek to jest, bdzie musiao na wieki zosta tajemnic dla kenderw
rzek ostro poirytowany Tanis. Zbliy si do spiralnych schodw, ktre prowadziy w mrok
na dole, chcc im si przyjrze. Schody byy uszkodzone i zasane gnijcymi rolinami oraz
pleni.
cieki zmarych powiedzia nagle Raistlin.
Co takiego? Tanis drgn.
cieki zmarych powtrzy mag. Tak nazywaj si te schody.
W imi Reorxa, a ty skd o tym wiesz? warkn Flint.
Czytaem co nieco o tym miecie odpar Raistlin szeptem.
Po raz pierwszy syszymy o tym rzek chodno Sturm.
Co jeszcze wiesz, o czym nam nie powiedziae?
Bardzo wiele rzeczy, rycerzu odpar Raistlin, patrzc na niego wrogo. Podczas
gdy ty i mj brat bawilicie si drewnianymi mieczykami, ja spdzaem czas na studiowaniu.
Tak, studiowaniu rzeczy mrocznych i tajemnych rzek niechtnie rycerz. Co
rzeczywicie wydarzyo si w Wieach Wielkiej Magii, Raistlinie? Nie zyskae swej cudownej mocy, nie oddajc czego w zamian. Co powicie w tej Wiey? Swoje zdrowie a
moe swoj dusz!
Byem wraz z bratem w Wiey powiedzia Caramon, a na jego zazwyczaj
pogodnej twarzy w tej chwili malowa si wyraz udrki. Widziaem, jak toczy bj z
potnymi magami i czarnoksinikami przy pomocy zaledwie kilku prostych zakl.
Pokona ich, cho zdruzgotali jego ciao. Wyniosem go konajcego z tego okropnego
miejsca. Ja... ogromny mczyzna zawaha si.
Raistlin szybko wystpi naprzd i pooy chodn, chud do na ramieniu brata.
Uwaaj, co mwisz sykn.
Caramon nerwowo zaczerpn tchu i przekn lin. Ja wiem, co on powici
rzek wojownik ochrypym gosem. Potem wznis dumnie gow. Nie wolno nam o tym
mwi. Ale znasz mnie od wielu lat, Sturmie Brightblade, i daj ci sowo honoru moesz
zaufa memu bratu tak, jak ufasz mnie. Jeli nadejdzie taka chwila, gdy nie bdzie to prawd,
niech moment mej mierci i jego nie bdzie daleko w tyle za ni.
pomyla
gorycz
Tanis.
Czy
kiedykolwiek
istniaa
grupa
bardziej
nie powtrzy. Potem, co byo jeszcze bardziej zaskakujce, rozlego si metalicznie brzmice
skrzypienie, przerywane czasami przez przenikliwy skrzek. Tanis spojrza pytajco na
Tasslehoffa.
Kender wzruszy ramionami. Nie mam pojcia powiedzia, uwanie nastawiajc
ucha. Nigdy czego takiego nie syszaem, Tanisie, z wyjtkiem jednego razu... przerwa,
a potem pokrci gow. Czy chcesz, ebym poszed zobaczy? zapyta z zapaem.
Id.
Tasslehoff zakrad si na drug stron korytarza, przemykajc od cienia do cienia.
Mysz biegnca po grubym dywanie nie czyni wicej haasu od kendera, ktry chce uj
uwadze wszystkich. Dotar do drzwi i wyjrza. Przed nim rozpocierao si obszerne
pomieszczenie, ktre niegdy musiao by ceremonialn komnat. Sala przodkw, tak j
nazwa Raistlin. Teraz bya to sala ruin. Cz podogi od wschodu zawalia si, a z otworu
unosi si cuchncy, biay opar. Tas zauway, e w pododze ziay inne ogromne dziury, a
wielkie kawaki kamiennych pyt sterczay z posadzki jak nagrobki. Ostronie sprawdzajc
grunt pod stopami, kender wszed do sali. Przez mg byo wida ciemne przejcie w
poudniowej cianie... i jeszcze jedno w pnocnej. Dziwne skrzeczenie dochodzio z pnocy.
Tas odwrci si i zacz i w tym kierunku.
Nagle usysza dudnienie i omot za plecami, znw od pnocnej strony, i poczu
drenie podogi. Kender popiesznie pobieg z powrotem do schodw. Jego przyjaciele
usyszeli dwik i przywarli plecami do ciany, ciskajc bro w rkach. Dudnienie zmienio
si w gony wist. Nastpnie dziesi czy pitnacie przysadzistych, sabo widocznych
postaci przebiego obok uku wejciowego. Podoga zatrzsa si. Syszeli cikie sapanie i od
czasu do czasu wymamrotane sowo. Nastpnie postaci zniky we mgle, udajc si na
poudnie. Rozleg si kolejny, ostry trzask, a potem zapada cisza.
W imi otchani, a to co byo? hukn Caramon. Nie byli to smokowcy, chyba e
wymylili jak nisk, grub odmian. I skd oni si wzili?
Przyszli z pnocnego koca sali powiedzia Tas. Tam s drzwi, a drugie s na
poudniu. To niesamowite skrzeczenie dochodzi z pnocy, tam gdzie kieruj si te stwory.
Co jest na wschodzie? zapyta Tanis.
Sdzc po odgosie spadajcej wody, ktry syszaem, przepa na jakie trzysta
metrw odpar kender. Podoga zawalia si. Nie radzibym tam spacerowa.
Flint wszy. Czuj co... co znajomego. Nie potrafi sobie przypomnie, co.
Czuj zapach mierci powiedziaa Goldmoon, drc i przyciskajc do piersi lask.
Nie, to co gorszego mrukn Flint. Potem otworzy szeroko oczy i poczerwienia
Druyna ostronie omina rg, nie wypuszczajc broni z rk. Na wschd prowadzi
dugi, wski korytarz owietlony pochodniami, ktre migotay i dymiy w stchym
powietrzu. Blask ognia odbija si na cianach wilgotnych od skroplonej pary. Przed nimi
wida byo zwieczone ukami przejcia w cianach korytarza, lecz za nimi bya tylko
ciemno.
Krypty szepn Raistlin.
Tanis zadra. Z sufitu kapna na niego woda. Metaliczne skrzypienie brzmiao coraz
goniej i bliej. Goldmoon dotkna ramienia pelfa i wskazaa na co. Tanis zobaczy drzwi
na kocu korytarza. Za tym przejciem znajdowa si nastpny korytarz, tworzcy
skrzyowanie w ksztacie litery T. Korytarz peen by krasnoludw lebowych.
Ciekawe, dlaczego ci malcy stoj w kolejce zastanawia si Caramon.
Mamy okazj si dowiedzie powiedzia Tanis. Chcia ju ruszy, gdy poczu do
maga na ramieniu.
Zostaw to mnie szepn Raistlin.
Lepiej bdzie, jeli pjdziemy z tob owiadczy Sturm eby ci ochrania,
oczywicie.
Oczywicie rzek szyderczo Raistlin. Dobrze, ale nie przeszkadzajcie mi.
Tanis pokiwa gow. Flincie, ty i Riverwind bdziecie pilnowa tego koca
korytarza Flint otworzy usta, eby zaprotestowa, a potem skrzywi si gniewnie i cofn,
by stan naprzeciwko mieszkacw rwnin.
Trzymajcie si daleko za mn poleci Raistlin, a potem wyruszy korytarzem,
szeleszczc czerwonymi szatami i przy kadym kroku cicho stukajc o posadzk lask
Magiusa. Tanis i Sturm poszli za nim, sunc wzdu ociekajcych wilgoci cian. Z krypt
powiewao chodne powietrze. Zajrzawszy do jednej, Tanis dostrzeg ciemny zarys sarkofagu
poyskujcego w wietle skwierczcej pochodni. Trumna bya rzebiona starannie i zdobiona
zotem, ktre ju nie lnio. Nad kryptami unosia si przygnbiajca atmosfera. Niektre
grobowce sprawiay wraenie spldrowanych i obrabowanych. Tanis dostrzeg czaszk
szczerzc zby w mroku. Zastanawia si, czy ci starzy zmarli nie planowali przypadkiem
zemsty za zakcenie im spokoju. Tanis zmusi si do powrotu do rzeczywistoci. Bya wystarczajco ponura.
Po dojciu do koca korytarza, Raistlin zatrzyma si. Krasnoludowie lebowi
przygldali mu si uwanie, nie zwracajc uwagi na pozostaych. Mag nie odezwa si.
Sign do sakwy przy pasie i wycign kilka zotych monet. Krasnoludom rozbysy oczy.
Jeden czy dwch z pocztku szeregu podsuno si bliej do Raistlina, by lepiej popatrze.
Czarodziej unis monet, eby wszyscy mogli j zobaczy. Potem podrzuci j wysoko w
powietrze i... moneta znika!
Krasnoludowie lebowi jknli z wraenia. Raistlin otworzy do wyszukanym
gestem i pokaza znajdujc si w niej monet. Tu i tam rozlegy si oklaski. Krasnoludowie
zakradli si bliej, otworzywszy usta z podziwu.
Krasnoludowie lebowi lub Agharowie, jak nazywano ich ras stanowili doprawdy
aosny widok. T najnisz spord kast spoeczestwa krasnoludw mona byo znale
wszdzie na Krynnie, mieszkajc w brudzie i ndzy w miejscach, ktre opucili ludzie i
wikszo innych ywych istot, cznie ze zwierztami. Jak wszyscy krasnoludowie, yli w
klanach, a w jednym miejscu czsto mieszkao razem kilka klanw, podporzdkowanych
wadzy swoich wasnych wodzw lub jednego, szczeglnie potnego wodza klanu. W Xak
Tsaroth zamieszkiway trzy klany Sludowie, Bulpowie i Glupowie. Czonkowie wszystkich
trzech klanw otaczali teraz Raistlina. Wrd nich byli mczyni i kobiety, chocia nieatwo
byo ich odrni od siebie. Kobiety nie miay zarostu na brodach, lecz miay go na
policzkach. Ubrane byy w obszarpane, przewizane w pasie sznurkiem spdnice, ktre
sigay im do kocistych kolan. Poza tym, byy rwnie brzydkie, jak ich mczyni. Pomimo
ndznego wygldu, krasnoludowie lebowi z reguy wiedli wesoe ycie.
Moneta taczya po knykciach niewiarygodnie zwinnych doni Raistlina, znikaa i
pojawiaa si midzy jego palcami. Potem mag sprawi, e znikna i pojawia si w uchu
jakiego zaskoczonego krasnoluda, ktry wpatrywa si w czarodzieja ze zdumieniem.
Ostatnia sztuczka wywoaa chwilow przerw w wystpie, poniewa przyjaciele Aghara
zapali go i zajrzeli mu uwanie do ucha, a jeden nawet poduba mu w uchu palcem, eby
sprawdzi, czy nie posypi si kolejne monety. Ta interesujca dziaalno zostaa jednake
przerwana, gdy Raistlin sign do kolejnej sakwy i wyj z niej niewielki zwj pergaminu.
Rozwijajc go swymi dugimi, chudymi palcami, czarodziej rozpocz czyta z niego, nucc
cicho: Suh tangus moipar, ast akular kalipar. Krasnoludowie przygldali si kompletnie
zafascynowani.
Kiedy czarodziej skoczy czyta, pajczki sw na zwoju zaczy si pali. Buchn
ogie, a nastpnie sowa zniky, zostawiajc smuki zielonego dymu.
Co to byo? zapyta podejrzliwie Sturm.
S teraz oczarowani odrzek Raistlin. Rzuciem na nich zaklcie przyjani.
Krasnoludowie lebowi byli zauroczeni i Tanis zauway, e wyraz ich twarzy zmieni
si z zainteresowania w nie skrywane, niepohamowane uwielbienie dla maga. Wycigali rce
i klepali go brudnymi domi, mamroczc co zawzicie w swym nieforemnym jzyku. Sturm
popatrzy na Tanisa z niepokojem. Tanis wiedzia, o czym myli rycerz: Raistlin mg rzuci
ten czar na kadego z nich w dowolnej chwili.
Posyszawszy tupot biegncych stp, Tanis obejrza si szybko w kierunku stojcego
na stray Riverwinda. Mieszkaniec rwnin wskaza na krasnoludw i podnis obie donie,
rozsuwajc palce. Nastpnych dziesiciu zbliao si do nich. Wkrtce nowi Agharowie
pojawili si w polu widzenia, przebiegajc truchtem obok Riverwinda i nawet nie spogldajc
na niego. Zatrzymali si na widok zbiegowiska wok czarodzieja.
Co si dzieje? zapyta jeden, wpatrujc si w Raistlina. Zaczarowani
krasnoludowie lebowi toczyli si wok maga, szarpic go za szaty i cignc w gb
korytarza.
Przyjaciel. On nasz przyjaciel wszyscy trajkotali jak najci w prymitywnej wersji
wsplnej mowy.
Tak rzek Raistlin cichym i agodnym gosem, tak miym i urzekajcym, e Tanis
by przez chwil zdumiony. Wszyscy jestecie moimi przyjacimi cign mag. Teraz
powiedzcie mi, moi przyjaciele, dokd prowadzi ten korytarz? Raistlin wskaza na wschd.
Natychmiast posypay si odpowiedzi.
Korytarz i tdy powiedzia jeden, pokazujc na wschd.
Nie, i w tdy stwierdzi drugi, wskazujc na zachd.
Wybucha sprzeczka i krasnoludowie lebowi zaczli si szarpa i popycha. Wkrtce
poszy w ruch pici, a potem jeden krasnolud przewrci drugiego na ziemi, kopa go i
wrzeszcza Tdy! Tdy! co si w pucach.
Sturm zwrci si do Tanisa. To mieszne! Sprowadz nam na gow wszystkich
smokowcw w okolicy. Nie wiem, czego dokona ten szalony czarodziej, ale musisz go
powstrzyma.
Zanim jednake Tanis zdy si wtrci, pewna krasnoludka wzia sprawy w swoje
rce. Rzuciwszy si w wir walki, pochwycia obu walczcych, stukna ich mocno gowami o
siebie i spucia na podog. Reszta, ktra zachcaa ich okrzykami, natychmiast ucicha, a
nowo przybya osbka odwrcia si do Raistlina. Miaa spory, bulwiasty nos i zmierzwione
dziko wosy na gowie. Ubrana bya w poatan i obszarpan sukienk, grube buciory i
poczochy, ktre opaday jej do kostek. Wygldao jednak, e jest wan osob wrd
krasnoludw lebowych, bowiem wszyscy spogldali na ni z szacunkiem. By moe dlatego,
i przez rami miaa. przewieszon ogromn, cik torb. Torba cigna si za ni po ziemi,
czasami plczc si jej pod nogami. Jednake najwyraniej torba ta miaa dla niej wielkie
znaczenie. Kiedy jeden z krasnoludw sprbowa jej dotkn, odwrcia si szybko i
Rozdzia XVIII
Walka przy windzie. Lekarstwo Bupu na kaszel
Z dwch ogromnych otworw w pododze unosia si gorca mga, przesaniajc
wszystko, co byo w pobliu. Pomidzy otworami znajdowao si wielkie koo, na ktrym
owinity by gigantyczny acuch. Olbrzymich rozmiarw czarny, elazny kocio wisia na
acuchu nad jednym z otworw. Drugi koniec acucha nikn w nastpnej dziurze. Wok
garnka stao czterech smokowcw w pancerzach, w tym dwch uzbrojonych w zakrzywione
miecze i wymachujcych skrzanymi biczami. Tylko przez chwil byo ich wida, a potem
znw znikli w oparach. Tanis posysza trzaniecie z bata i gardowy gos.
Wy zawszone karle robactwo! Dlaczego si chowacie? Wazi do gara, zanim nie
obupi was z tej brudnej skry do goych koci! Ju ja... ulp!
Smokowiec przerwa wp zdania i wybauszy gadzie oczy na widok Caramona
wyaniajcego si z oparw i ryczcego swj okrzyk bojowy. Smokowiec wyda wrzask,
ktry zmieni si w zdawiony gulgot, gdy Caramon chwyci stwora za chud szyj, podnis
go i rzuci nim o cian. Krasnoludowie lebowi rozbiegli si, gdy ciao uderzyo o mur z
chrzstem gruchotanych koci.
W chwili gdy Caramon ruszy do ataku, Sturm wymachujc swym wielkim,
dwurcznym mieczem wykrzykn rycerski salut dla wroga i odci gow smokowcowi,
ktry nawet nie zauway jego zbliania si. Odcita gowa potoczya si po posadzce ze
stukotem, zmieniajc si w kamie.
W odrnieniu od goblinw, ktrzy atakuj wszystko, co si rusza, bez adnej strategii
czy zastanowienia, smokowcy s inteligentni i szybko myl. Ci dwaj, ktrzy zostali przy
kotle, nie mieli zamiaru mierzy si z picioma sprawnymi i dobrze uzbrojonymi
wojownikami. Jeden natychmiast wskoczy do garnka, wykrzykujc polecenia dla towarzysza
w swym gardowym jzyku. Drugi Smokowiec podbieg do koa i uwolni mechanizm. Kocio
zacz znika w otworze.
Zatrzyma go! wrzasn Tanis. Jedzie po posiki!
Mylisz si odkrzykn Tasslehoff, zajrzawszy do dziury. Posiki ju jad na gr
w drugim kotle. Musi ich tam by ze dwudziestu!
Caramon pobieg, eby zatrzyma smokowca uruchamiajcego wind, lecz byo ju za
pno. Stwr zostawi uruchomiony mechanizm i popdzi w stron kota. Jednym wielkim
susem wskoczy do rodka za swym towarzyszem. Caramon, posuszny zasadzie nie daj
wrogowi uciec", wskoczy do kota tu za nim! Krasnoludowie lebowi wiwatowali i gwizdali
radonie, a niektrzy podbiegli do krawdzi, eby mie lepszy widok.
tu zosta. Uruchomienie windy nie zajmie im duo czasu, a wtedy bd nas ciga. Bdziemy
musieli wrci.
Nie! Nie odchod! Bupu przywara do Raistlina. Znam drog do Najwyszego
Bulpa! Szarpna go za rkaw, pokazujc na pnoc. Dobra droga! Tajna droga! Nie ma
szefw powiedziaa cicho, gaszczc jego do. Nie dam ci szefom. Jeste liczny.
Nie mamy chyba innego wyboru. Musimy tam si dosta powiedzia Tanis,
krzywic si, gdy laska Goldmoon dotkna go. Potem uzdrawiajca moc przenika jego ciao.
Gdy bl ustpi, rozluni si i westchn. Tak, jak mwie, oni tu mieszkaj od lat.
Flint mrukn niechtnie i potrzsn gow na widok Bupu wyruszajcej korytarzem
na pnoc.
Stop! Posuchajcie! zawoa cicho Tasslehoff. Usyszeli zbliajcy si odgos
krokw szponiastych stp.
Smokowcy! rzek Sturm. Musimy std i! Zawracamy na zachd.
Wiedziaem burkn Flint, robic ponur min. Zaprowadzia nas wprost do
jaszczurw!
Zaczekaj! Goldmoon chwycia Tanisa za rami. Spjrz na ni!
Pelf odwrci si i ujrza, jak Bupu wyjmuje co mikkiego i bezksztatnego z torby,
ktr nosia na ramieniu. Podchodzc do muru, machna tym czym przed kamienn pyt i
wymamrotaa kilka sw. ciana zadraa i po kilku sekundach pojawio si przejcie
prowadzce w mrok.
Towarzysze wymienili niepewne spojrzenia. Nie ma wyboru mrukn Tanis.
Wyranie sycha byo zgrzyt i brzk zbroi smokowcw, ktrzy maszerowali korytarzem w
ich kierunku. Raistlinie, wiato rozkaza.
Mag powiedzia jedno sowo i kryszta na jego lasce zapon. Wraz z Bupu i Tanisem
szybko przestpi prg tajnego przejcia. Reszta posza w ich lady i drzwi zasuny si za
nimi. Blask laski czarodzieja owietli mae, kwadratowe pomieszczenie ozdobione
paskorzebami tak pokrytymi zielonym luzem, e nie sposb byo ich rozpozna. Stali w
milczeniu, syszc smokowcw przechodzcych obok korytarzem.
Musieli usysze odgosy walki szepn Sturm. Wkrtce uruchomi wind, a
wtedy bdziemy mieli na karku cay oddzia smokowcw!
Znam drog na d. Bupu machna rk pogardliwie. Nie ma obawy.
Jak otworzya drzwi, maleka? zapyta zaciekawiony Raistlin, klkajc obok
Bupu.
Czary powiedziaa niemiao i wycigna przed siebie rk. Na brudnej doni
krasnoludki lea zdechy szczur szczerzcy zby w zastygym grymasie. Raistlin unis brwi,
a wtedy Tasslehoff dotkn jego ramienia.
To nie czary, Raistlinie szepn kender. To prosty, ukryty w posadzce zamek.
Zobaczyem go, gdy wskazaa cian i miaem zamiar powiedzie o tym, gdy rozpocza te
swoje czarodziejskie banialuki. Nadeptuje na spust, kiedy zblia si do drzwi i wymachuje
tym paskudztwem. Kender zachichota. Pewno przez przypadek otworzya je kiedy, niosc szczura.
Bupu rzucia kenderowi piorunujce spojrzenie. Czary! owiadczya, przybierajc
obraon min i gaszczc czule szczura. Wrzucia go z powrotem do torby i powiedziaa:
Chodcie, idziemy. Poprowadzia ich na pnoc, przez zrujnowane, zapleniae
pomieszczenia. Wreszcie zatrzymaa si w pokoju penym gruzw i kamiennego pyu. Cz
sufitu zawalia si, a podoga zasana bya porozbijanymi kafelkami. Mamroczc pod nosem,
krasnoludka pokazaa co w pnocno-wschodnim kocu pomieszczenia.
I na d! powiedziaa.
Tanis i Raistlin podeszli tam, eby sprawdzi, co to jest. Znaleli szerok na metr
dwadziecia rur, ktrej jeden koniec wystawa z potrzaskanej podogi. Najwyraniej wpada
przez sufit, powodujc zarwanie si caej pnocno-wschodniej czci pomieszczenia. Raistlin
wsun koniec swojej laski do rury i zajrza do rodka.
Chodcie, idziemy! powiedziaa Bupu, pokazujc rur i ponaglajco cignc
Raistlina za rkaw. Szefowie nie mog wej za nami.
Pewnie ma racj powiedzia Tanis. Pomylcie o ich skrzydach.
Ale tam nie ma do miejsca, eby si zamachn mieczem stwierdzi Sturm,
marszczc brwi. Nie podoba mi si to...
Nagle wszyscy ucichli. Usyszeli skrzypienie koa i zgrzyt acucha. Przyjaciele
spojrzeli na siebie nawzajem.
Ja pierwszy! powiedzia wesoo Tasslehoff. Wsadziwszy gow do otworu,
wczoga si do rodka na czworakach.
Jeste pewien, e ja si zmieszcz? spyta Caramon, mierzc otwr spojrzeniem
penym obaw.
Nie martw si z wntrza dobieg gos Tasa. Tu jest tak lisko od pleni, e
przeliniesz si, jak wysmarowana smalcem winia.
To rubaszne stwierdzenie nie zdawao si robi wraenia na Caramonie. Nadal
przyglda si rurze ponuro, a Raistlin, prowadzony przez Bupu, zgarn poy swej szaty i
wlizn si do wntrza, owietlajc drog lask. Flint wgramoli si nastpny. Za nim posza
Goldmoon, krzywic si z odraz, gdy jej donie polizny si na gstym, zielonym luzie.
Riverwind zsun si za ni.
To szalestwo mam nadziej, e wiesz o tym! mrukn Sturm z obrzydzeniem.
Tanis nie odpowiedzia. Klepn Caramona po plecach. Kolej na ciebie rzek,
nasuchujc dwiku poruszajcego si coraz szybciej acucha.
Caramon jkn. Ogromny wojownik na czworakach wczoga si do otworu rury.
Rkoje jego miecza zaczepia o krawd. Cofnwszy si, niegrabnie poprawi bro, a potem
sprbowa wej jeszcze raz. Tym razem za bardzo wypi tyek, tak e plecami szorowa o
sklepienie. Tanis przyoy stop do zadka wojownika i pchn mocno.
Schyl si! rozkaza pelf.
Caramon pad jak mokry worek, znw jczc. Wgramoli si do rodka gow
naprzd, pchajc tarcz przed sob i szorujc zbroj o metalow powierzchni rury. Zgrzyta
ni tak przeraliwie, a Tanisowi cierpy zby.
Pelf uchwyci grny brzeg rury. Wsuwajc nogi naprzd, zacz zelizgiwa si po
cuchncym szlamie. Odwrci gow, eby spojrze na Sturma, ktry szed ostatni.
Obd zacz si, kiedy poszlimy za Tik do kuchni gospody Ostatni Dom
powiedzia.
Szczera prawda zgodzi si rycerz z westchnieniem.
Tasslehoff, zafascynowany nowym dowiadczeniem, jakim dla niego byo czoganie
si w gb rury, dostrzeg nagle jakie niewyrane postaci na dolnym jej kocu. Szukajc
popiesznie uchwytu dla doni, zatrzyma polizg.
Raistlinie! szepn kender. Co idzie rur pod gr!
Co to jest? zacz pyta mag, lecz stche, wilgotne powietrze podranio mu
gardo i wywoao kaszel. Usiujc zapa oddech, skierowa wiato laski w gb rury, by
zobaczy, kto si zblia.
Bupu spojrzaa raz i parskna. Gulpy-pulpy! mrukna. Machajc rk, krzykna.
Wraca! Wraca!
Idziemy na gr my jecha wind! Duzi szefowie bardzo li! wrzasn jeden.
My i na d. Zobaczy Najwyszego Bulpa! owiadczya Bupu z wielk
powag.
Syszc to, krasnoludowie lebowi zaczli si wycofywa, mamroczc przy tym i
klnc.
Jednake Raistlin przez chwil nie by w stanie si ruszy. Przyciska do do piersi i
zanosi si od suchego, dojmujcego kaszlu, ktrego echo rozbrzmiewao niepokojco w
ciszy panujcej w wskiej rurze. Bupu popatrzya na niego z zatroskaniem, a potem wsuna
rczk do swojej torby, pogrzebaa w niej przez kilka chwil i wydobya z niej jaki przedmiot,
ktry przysuna do wiata. Zmruya oczy, a potem westchna i potrzsna gow. To nie
to, czego chciaam mrukna.
Tasslehoff, zauwaywszy jaskrawy, barwny bysk, podpez bliej. Co to jest?
zapyta, chocia zna odpowied. Raistlin rwnie wpatrywa si w przedmiot byszczcymi,
rozszerzonymi oczyma.
Bupu wzruszya ramionami. adny kamyk powiedziaa obojtnie, znw
przeszukujc torb.
Szmaragd! wychrypia Raistlin. Bupu podniosa spojrzenie. Podoba ci si?
spytaa Raistlina.
Bardzo! westchn czarodziej.
To masz Bupu pooya klejnot na doni czarodzieja. Potem, z okrzykiem triumfu,
wycigna to, czego szukaa. Tas, ktry nachyla si, eby zobaczy nowe cudo, cofn si z
odraz. Bya to nieywa bardzo nieywa jaszczurka. Do sztywnego ogona jaszczurki
przywizany by kawaek nieco przeutego rzemienia. Bupu podsuna j Raistlinowi. No
to na szyi powiedziaa. Leczy kaszel.
Mag, przyzwyczajony do posugiwania si znacznie bardziej nieprzyjemnymi
przedmiotami, umiechn si do Bupu i podzikowa jej, ale odmwi przyjcia lekarstwa,
zapewniajc, e czuje si ju duo lepiej. Spojrzaa na niego z powtpiewaniem, lecz
rzeczywicie, wyglda duo lepiej atak kaszlu min. Po chwili wzruszya ramionami i
schowaa jaszczurk z powrotem do torby. Przyjrzawszy si szmaragdowi okiem znawcy,
Raistlin wbi chodny wzrok w Taslehoffa. Kender westchn, odwrci si plecami i
ponownie zacz si zelizgiwa. Raistlin schowa kamie do jednej ze swych tajnych,
wewntrznych kieszeni, wszytych w szat.
Kiedy dotarli do miejsca, w ktrym ich rura czya si z nastpnymi, Tas spojrza
pytajco na krasnoludk. Bupu z wahaniem pokazaa na poudnie, na now rur. Tas wszed
do niej powoli. Tu jest stro... jkn, zelizgujc si szybko w d. Prbowa powstrzyma
spadek, lecz szlam by zbyt gsty. Donone przeklestwo Caramona, rozlegajce si echem w
rurze za nim, obwiecio kenderowi, e jego towarzysze maj ten sam problem. Nagle Tas
zobaczy przed sob wiato.Tunel koczy si ale gdzie? Tas wyranie zobaczy oczyma
wyobrani, jak wylatuje sto pidziesit metrw nad przepaci. Nie mg jednak nic zrobi,
eby si zatrzyma. wiato stao si jeszcze janiejsze i Tas wypad z rury z niegonym
piskiem.
Rozdzia XIX
Zrujnowane miasto. Najwyszy Bulp Phudge I Wielki
Noc kataklizmu bya noc straszliwej grozy dla miasta Xak Tsaroth. Kiedy ognista
gra spada na Krynn, ziemia si rozstpia. Prastare, pikne miasto Xak Tsaroth zsuno si z
urwiska do ogromnej jamy, ktr utworzyy olbrzymie dziury w ziemi. Tak oto znalazszy si
pod ziemi, miasto zniko z oczu ludzi, ktrzy w wikszoci byli przekonani, e przepado
ono na zawsze, pochonite przez fale Nowego Morza. Jednak miasto istniao nadal,
uczepione szorstkich cian jaskini lub rozpostarte na podou groty, bowiem ruiny budowli
znajdoway si na rozlicznych poziomach. Budynek, do ktrego wpada druyna jak
przypuszcza Tanis, bya to piekarnia znajdowa si na rodkowym poziomie, gdzie
zatrzyma si na skaach i przyczepi do stromej skalnej ciany. Woda z podziemnych
strumieni spywaa po skale i pyna ulic, pluszczc wrd gruzw.
Tanis ledzi wzrokiem t strug. Spywaa rodkiem ulicy pokrytej spkanym
brukiem, mijaa sklepiki i domy, gdzie niegdy ludzie mieszkali i handlowali. Kiedy miasto
upado, wysokie budynki, ktre stay po obu stronach ulicy, powpaday na siebie, tworzc co
w rodzaju ukw z porozbijanych marmurowych pyt. Wszdzie ziay puste drzwi i wybite
okna sklepw. Panowa spokj i cisza, zakcana tylko dwikiem kapicej wody. W
powietrzu unosi si ciki zaduch stchlizny. Wywierao to przygnbiajce wraenie. A
chocia powietrze byo cieplejsze pod powierzchni ziemi ni na grze, ponura atmosfera
przenikaa zimnem do szpiku koci. Nikt Si nie odezwa. Przyjaciele zmyli luz z siebie (i
mk z Tasa) najlepiej jak potrafili, a nastpnie napenili wod bukaki. Sturm i Caramon
przeszukali okolic, lecz nie znaleli smokowcw. Po kilku chwilach odpoczynku druyna
wstaa i ruszya przed siebie.
Bupu prowadzia ich na poudnie, prosto ulic pod ukami zrujnowanych domw.
Ulic doszli do placu a tam woda zmienia si w rzek pync na zachd.
Idcie za rzek pokazaa Bupu.
Tanis zmarszczy czoo, usyszawszy przez szum rzeki inny odgos huk i ryk
wielkiego wodospadu. Lecz Bupu nalegaa, wic bohaterowie obeszli ostronie rzek na
placu, czasami wpadajc do wody po kostki. Dotarszy do kraca ulicy, druyna zobaczya
wodospad. Ulica koczya si urwiskiem, a spomidzy zdruzgotanych kolumn woda spywaa
na dno jaskini znajdujce si niemal sto pidziesit metrw poniej. Tam spoczyway resztki
ruin miasta Xak Tsaroth.
W sabym wietle soca wpadajcego przez szczeliny w sklepieniu groty wysoko nad
gowami widzieli, e serce starodawnego miasta leao strzaskane na dnie jaskini i
pncza wisiay nad krawdzi przepaci jak olbrzymie we. Licie pnczy byy porwane,
postrzpione, a w niektrych miejscach cakiem poobrywane, lecz same liany wyglday na
mocne i wytrzymae, cho liskie.
Goldmoon, bardzo blada, podesza do krawdzi, wyjrzaa przez ni i popiesznie si
cofna. Pod ni znajdowa si stupidziesiciometrowy spadek prosto na usian kamieniami
ulic. Riverwind obj j ramieniem uspokajajco.
Schodziem ju po gorszym stwierdzi z bog obojtnoci Caramon.
Mi si to nie podoba rzek Flint. Ale wszystko ju lepsze od zelizgiwania si
rynsztokiem. Chwyciwszy lian, zeskoczy ze skalnego wystpu i pomau zacz si spuszcza rka za rk. Nie jest le krzykn na gr.
Tasslehoff zelizgiwa si po pnczu za Flintem, sunc szybko i z tak wpraw, e
Bupu nagrodzia jego wyczyn pochwalnym pomrukiem.
Krasnoludka odwrcia si, eby popatrze na Raistlina, wskazaa na jego dugie,
powczyste szaty i zmarszczya brwi. Mag umiechn si do niej pocieszajco. Stajc na
krawdzi urwiska, rzek cicho Pirkospadanie. Krysztaowa kula na czubku jego laski
rozjarzya si i Raistlin zeskoczy do przepaci, znikajc we mgle. Bupu pisna. Tanis
pochwyci j, bojc si, e wielbica maga krasnoludka moe skoczy za nim.
Nic mu nie bdzie zapewni j pelf, czujc przebysk wspczucia na widok
szczerego cierpienia na jej twarzy. On jest czarodziejem powiedzia. Czary. Wiesz.
Bupu najwyraniej nie wiedziaa, poniewa przygldaa si Tanisowi podejrzliwie,
zarzucia sobie torb na szyj, zapaa lian i zacza schodzi na d po liskiej skale. Reszta
druyny gotowaa si do zejcia, kiedy Goldmoon wyszeptaa zaamujcym si gosem Ja
nie mog.
Riverwind wzi j za rce. Kan-toka powiedzia cicho wszystko bdzie dobrze.
Syszaa, co powiedziaa krasnoludka. Tylko nie patrz w d.
Goldmoon pokrcia gow, a jej podbrdek dra. Musi by jaka inna droga
powiedziaa uparcie. Poszukamy jej.
W czym problem? spyta Tanis. Powinnimy si popieszy...
Ona boi si wysokoci rzek Riverwind. Goldmoon odepchna go. Jak miesz
mwi mu o tym!
krzykna, czerwienic si z gniewu.
Riverwind spojrza na ni chodno. Dlaczego nie? powiedzia zgrzytliwym tonem.
On nie jest twoim poddanym. Moesz pozwoli mu dowiedzie si, e jeste czowiekiem,
e masz ludzkie saboci. Zosta ci tylko jeden poddany, ktremu moesz imponowa, crko
Bupu, drepczca beztrosko, nagle zdaa sobie spraw, e nikt za ni nie idzie, z
wyjtkiem krasnoludw lebowych. Obejrzaa si poirytowana opnieniem. Chodcie
tdy do Najwyszego Bulpa.
Spjrz! Goldmoon cisna Tanisa za rami.
Po drugiej stronie wielkiego, brukowanego placu znajdoway si masywne, wysokie
kolumny z marmuru, ktre podtrzymyway kamienny dach. Kolumny popkay i potrzaskay
si tak, e dach si zapad. Opary si rozwiay i Tanis ujrza dziedziniec przewitujcy midzy
kolumnami. Za dziedzicem widoczne byy mroczne zarysy wysokich budynkw
zwieczonych kopuami. Potem mga znw ich otoczya. Cho obecnie zdewastowany i
zrujnowany, niegdy budynek ten musia by najwspanialszym w Xak Tsaroth.
Paac krlewski potwierdzi Raistlin, pokaszlujc.
Szszsz! Goldmoon potrzsna Tanisa za rami. Widzisz? Nie, poczekaj...
Przed kolumnami snuy si pasma mgy. Przez chwil towarzysze nic nie widzieli, ale
potem opary si rozwiay. Druyna schowaa si w ciemnej bramie. Krasnoludowie lebowi z
polizgiem zatrzymali si na placu i zawrciwszy, pogalopowali z powrotem, eby skuli si
za plecami Raistlina.
Bupu popatrzya na Tanisa spod rkawa czarodzieja. Smok stwierdzia. Ty
chcie?
To by smok.
Zwinwszy skrzaste skrzyda, wysmuka i lnico czarna Khisanth wypeza spod
sklepienia, schylajc gow, by zmieci si pod walc si kamienn fasad. Jej szponiaste
przednie apy zastukay na marmurowych schodach, gdy zatrzymaa si i przeszya snujc
si mg spojrzeniem jaskrawoczerwonych oczu. Tylnich ng i mocarnego, gadziego ogona
nie byo wida, bowiem jeszcze dobre dziesi metrw ciaa smoka nikno w gbi
dziedzica. Obok niej szed skulony pokornie smokowiec i wszystko wskazywao, i
pogreni s w rozmowie.
Khisanth bya rozgniewana. Smokowiec przynis jej niepokojce wieci to
niemoliwe, aby ktry z intruzw przey jej atak przy studni! Lecz teraz kapitan jej stray
donosi o pojawieniu si obcych w miecie! Obcych, ktrzy sprawnie i miao zaatakowali jej
oddziay, obcych nioscych brzow lask, ktrej wygld znany by kademu smokowcowi
sucemu w tej czci kontynentu ansaloskiego.
Nie mog uwierzy w ten raport! aden nie mg mi si wymkn. Gos Khisanth
by cichy, niemal mruczcy, a jednak smokowiec dygota, syszc go. Laski nie byo przy
nich. Wyczuabym jej obecno. Mwisz, e ci intruzi s wci na grze, w grnych
jzyku smokowcy ruszyli ulic prowadzc na pnoc. Szli beztrosko, miejc si z jakiego
artu i wkrtce znikli w oparach.
Nie przejli si za bardzo, prawda? powiedzia Sturm.
Nie przyzna ponuro Tanis. S przekonani, e ju nas maj.
Spjrzmy prawdzie w oczy, Tanisie. Oni maj racj rzek Sturm. Plan, nad
ktrym dyskutowalimy ma jedn, powan wad. Jeli zakradniemy si tak, eby smok si o
tym nie dowiedzia, i jeli zdobdziemy dyski wci musimy jeszcze wydosta si z tego
zapomnianego przez bogw miasta, w ktrym roi si od smokowcw na grnych poziomach.
Pytaem was przedtem i zapytam jeszcze teraz powiedzia Tanis. Macie lepszy
plan?
Ja mam lepszy plan burkn Caramon. Nie obra si, Tanisie, ale wszyscy
wiemy, jakie zdanie maj elfowie o walce. Zwalisty mczyzna wskaza paac. Smok
najwyraniej tam mieszka. Wywabmy go tak, jak byo zaplanowane, tylko tym razem
bdziemy z nim walczy, a nie zakrada si do jego lea jak zodzieje. Kiedy pozbdziemy si
smoka, bdziemy mogli zabra dyski.
Mj drogi bracie szepn Raistlin twa sia ley w krzepkim ramieniu, a nie
umyle. Tanis jest mdry, jak powiedzia rycerz, gdy rozpoczynalimy t ma przygod.
Dobrze by zrobi, suchajc go. Co ty wiesz o smokach, mj bracie? Widziae skutki jego
zabjczego oddechu. Raistlin wpad w atak kaszlu. Wycign mikk szmatk z rkawa
szaty. Tanis zobaczy, e szmatka bya poplamiona krwi.
Po chwili Raistlin kontynuowa. Moe potrafiby si przed tym obroni, a take
przed ostrymi pazurami i kami oraz smagajcym jak bat ogonem, ktry jest w stanie zwali
te kolumny. Lecz czego uyjesz, drogi bracie, przeciwko jej magii? Smoki s najstarszymi
spord czarodziejw. Smoczyca mogaby zauroczy ci rwnie atwo, jak ja zaczarowaem
moj ma przyjacik. Potrafiaby upi ci jednym sowem, a potem zamordowa ci we
nie.
W porzdku mrukn z alem Caramon. Nie wiedziaem o tym. Do diaba, kto
wie cokolwiek o tych stworach!
Wiele wiadomo o smokach w Solamnii rzek cicho Sturm.
Tanis zda sobie spraw, e on te chce walczy ze smokiem. On myli o Humie,
rycerzu bez skazy, zwanym pogromc smokw.
Bupu cigna Raistlina za po. Chod. Wy i. Nie ma wicej szefw. Nie ma
wicej smoka. Wraz z pozostaymi krasnoludami lebowymi pobiega przez plac,
rozpryskujc wod z kau.
Rozdzia XX
Mapa Najwyszego Bulpa. Ksiga z zaklciami Fistandantilusa
Nie ufam temu maemu ajdakowi bardziej, ni mog znie jego smrd warkn
Caramon.
Zgadzam si rzek cicho Tanis. Ale jaki mamy wybr? Zgodzilimy si przynie
mu skarb. Ma wszystko do stracenia i nic do zyskania, jeli nas zdradzi.
Siedzieli na pododze poczekalni, brudnego przedsionka przed sal tronow.
Dekoracje w tym pomieszczeniu byy rwnie wulgarne, co we dworze. Przyjaciele byli
zdenerwowani i spici, mwili mao i niechtnie jedli.
Raistlin w ogle nie chcia je. Skulony na posadzce z dala od pozostaych,
przygotowa i wypi dziwn mikstur zioow, ktra agodzia jego kaszel. Potem owin si
w swe szaty, zamkn oczy i wycign si na pododze. Bupu siedziaa skulona obok niego,
ujc co, co wycigna z torby. Caramon, ktry podszed, eby sprawdzi, jak czuje si brat,
z przeraeniem zobaczy ogon znikajcy z mlaniciem w jej ustach.
Riverwind siedzia sam na uboczu. Nie bra udziau w prowadzonej przyciszonymi
gosami ponownej dyskusji nad planem. Mieszkaniec rwnin pospnie wbija wzrok w
podog. Kiedy poczu, e kto lekko dotkn jego ramienia, nawet nie unis gowy.
Goldmoon z poblad twarz uklka obok niego. Prbowaa co powiedzie, zamilka, a
potem kaszlna.
Musimy porozmawia rzeka zdecydowanym tonem w ich jzyku.
Czy to rozkaz? zapyta z gorycz.
Kobieta przekna lin. Tak odrzeka ledwo syszalnym gosem.
Riverwind wsta i podszed do gobelinu w krzykliwych kolorach. Nie spojrza na
Goldmoon ani nawet nie odezwa si do niej. cignite rysy jego twarzy przypominay
surow mask, lecz pod spodem Goldmoon wyczuwaa dotkliwy bl ranicy jego dusz.
agodnie pooya do na jego ramieniu. Wybacz mi powiedziaa cicho.
Riverwind popatrzy na ni ze zdumieniem. Staa przed nim ze spuszczon gow, z
nieomal dziecinnym wyrazem zawstydzenia na twarzy. Wycign do, by pogadzi
srebrnozote wosy tej, ktr kocha bardziej ni samo ycie. Poczu, e Goldmoon zadraa
od jego dotyku i serce zabolao go z mioci. Przesunwszy do z jej gowy na szyj, bardzo
czule i delikatnie przytuli ukochan do piersi, a potem nagle mocno wzi j w objcia.
Nigdy przedtem nie syszaem, aby mwia te sowa powiedzia, umiechajc si
do siebie, wiedzc, e nie moga go zobaczy.
Nigdy ich nie mwiam zakaa, przyciskajc policzek do jego skrzanej koszuli.
Och, mj najdroszy, sowa nie oddadz tego, jak jest mi przykro, e wrcie do crki wodza, a nie Goldmoon. Lecz tak si baam...
Nie szepn. To ja powinienem prosi o wybaczenie. Podnis do, by wytrze
jej zy. Nie zdawaem sobie sprawy, przez co przesza. Mylaem tylko o sobie i o
niebezpieczestwach, jakich ja dowiadczyem. Szkoda, e nie powiedziaa mi o tym,
najmilsza memu sercu.
Szkoda, e nie zapytae odpara, spogldajc na niego z przejciem. Od tak
dawna jestem crk wodza, e tylko ni potrafi by. To moja sia. Daje mi odwag, kiedy
jestem przeraona. Nie sdz, abym potrafia przesta.
Nie chc, eby przestawaa. Umiechn si do niej, odgarniajc niepokorne
pasemka wosw z jej twarzy. Zakochaem si w crce wodza, kiedy po raz pierwszy ci
ujrzaem. Pamitasz? Na igrzyskach zorganizowanych na twoj cze.
Nie chciae si skoni przede mn, eby otrzyma bogosawiestwo
powiedziaa. Uznawae wadz mojego ojca, lecz zaprzeczae, e jestem bogini.
Powiedziae, e ludzie nie mog czyni bogw z innych ludzi. Jej oczy spoglday tak
wiele lat wstecz. Jake wysoki, dumny i przystojny wtedy bye, mwic o prastarych
bogach, ktrzy wtedy dla mnie nie istnieli.
I jaka wcieka wtedy bya przypomnia i jaka pikna! Sama twoja uroda bya
dla mnie bogosawiestwem. Nie potrzebowaem innego. Chciaa wtedy, eby wykluczono
mnie z igrzysk.
Goldmoon umiechna si smutno. Sdzie, e gniewaam si, poniewa
zawstydzie mnie przed ludmi, lecz nie to byo przyczyn.
Nie? A wic, co to byo, crko wodza?
Zarumienia si na kolor ciemnej ry, lecz podniosa przejrzyste, bkitne oczy i
spojrzaa wprost na niego. Rozgniewaam si, poniewa kiedy ujrzaam ci stojcego i
odmawiajcego uklknicia przede mn, wiedziaam, e utraciam cz siebie samej, i e
dopki nie przyjmiesz jej, nie bd ju nigdy sob.
W odpowiedzi mieszkaniec rwnin przycisn j do siebie, agodnie caujc jej wosy.
Riverwindzie rzeka, przeykajc zy. Crka wodza wci tu jest. Nie sdz, aby
kiedykolwiek moga odej. Lecz musisz wiedzie, e w gbi jest Goldmoon, i jeli ta podr
skoczy si kiedy i zaznamy spokoju, wtedy Goldmoon bdzie twoja na zawsze i
przepdzimy crk wodza na cztery wiatry.
omot przy drzwiach Najwyszego Bulpa sprawi, e wszyscy drgnli nerwowo. Do
sali wpad krasnolud lebowy, zataczajc si przy tym. Mapa powiedzia, podtykajc
oczami.
O co tam chodzio? zapyta szorstko Sturm, gdy Caramon wrci do grupy.
Och, nic wielkiego wymamrota ogromny mczyzna, czerwienic si jak
winowajca.
Sturm posa zaniepokojone spojrzenie Tanisowi.
Co tam, Caramonie? zapyta Tanis, chowajc zwinit map za pasek i odwracajc
si do wojownika. Co si stao?
N-nie... wyjka Caramon. Nic takiego. Prbowaem eee namwi Raistlina,
eby pozwoli mi i z nim. Powiedzia, e tylko przeszkadzabym mu.
Tanis przyjrza si uwanie Caramonowi. Wiedzia, e wielki mczyzna mwi
prawd, ale jednoczenie wiedzia, e wojownik nie powiedzia caej prawdy. Caramon z
radoci przelaby ostatni kropl krwi za kadego czonka druyny, lecz Tanis podejrzewa,
e zdradziby ich wszystkich na polecenie Raistlina.
Olbrzym popatrzy na Tanisa, w milczeniu bagajc go, by nie zadawa wicej pyta.
Wiesz, e on ma racj, Caramonie powiedzia wreszcie Tanis, klepic zwalistego
wojownika po ramieniu. Raistlinowi nic nie grozi. Bupu bdzie z nim. Przyprowadzi go tu z
powrotem, eby si ukry. Jego zadaniem bdzie tylko wyczarowa fajerwerki, eby odwrci
uwag smoka od legowiska. Kiedy smok tam dotrze, jego dawno ju nie bdzie.
Jasne, wiem o tym powiedzia Caramon z wymuszonym miechem. Poza tym,
jestem potrzebny wam.
Tak, to prawda rzek z powag Tanis. Czy teraz wszyscy s gotowi?
Wszyscy wstali w ponurym milczeniu. Raistlin podnis si i wystpi naprzd z
kapturem nasunitym na twarz i domi ukrytymi w rkawach. Czarodzieja otaczaa jaka
atmosfera, nieuchwytna, a jednak budzca lk atmosfera mocy zaczerpnitej z wntrza i tam
zrodzonej. Tanis zakasa.
Bdziemy liczy do piciuset powiedzia Tanis do Raistlina. Potem ruszymy.
Tajne miejsce" zaznaczone na mapie to, wedug twojej maej przyjaciki, klapa w pododze
w jednym z pobliskich budynkw. Droga stamtd prowadzi pod
miastem do tunelu, ktry koczy si pod smoczym leem, w pobliu miejsca, gdzie
widzielimy go dzisiaj. Zrobisz zamieszanie na placu, a potem wrcisz tutaj. Spotkamy si
tutaj, oddamy Najwyszemu Bulpowi skarb i przeczekamy po cichu do nocy. Uciekniemy po
zapadniciu zmroku.
Rozumiem rzek spokojnie Raistlin.
Te bym chcia, pomyla gorzko Tanis. Chciabym zrozumie, co si dzieje w twoim
Przy kracie by zamek prostego typu, ktry Tas otworzy w cigu kilku chwil.
Nastpnie po cichu unis krat i wyjrza na zewntrz. Niespodziewanie spada na niego
ciemno, tak gsta i nieprzenikniona, e wydao mu si, i uderzya go jak oowiany
odwanik. Prawie spad z drabiny. Popiesznie spuci krat na miejsce, nie czynic
najmniejszego haasu, po czym zsun si na d, wpadajc na Tanisa.
Tas? Pelf zapa go. Czy to ty? Nic nie widz. Co si dzieje?
Nie wiem. Nagle zrobio si zupenie ciemno.
Co masz na myli mwic, e nic nie widzisz? szepn do Tanisa Sturm. A twj
elfi talent?
Znik odpar ponuro Tanis zupenie jak w Mrocznej Puszczy i przy studni...
Stali zbici w grupk w tunelu, nic nie mwic. Sycha byo tylko odgos ich wasnych
oddechw i plusk wody spywajcej po cianach.
Na grze by smok i czeka na nich.
Rozdzia XXI
Ofiara. Dwukrotnie umare miasto
Tanisa olepia czarna rozpacz, mroczniejsza od ciemnoci. To by mj plan, tylko w
ten sposb mielimy szans uj z yciem, pomyla. To by dobry plan powinno byo si
uda! Co zawiodo? Raistlin czyby nas zdradzi? Nie! Tanis zacisn pi. Nie, do diaba.
Prawda, czarodziej trzyma si na uboczu, by niesympatyczny i nieprzenikniony, lecz by im
wierny. Tanis mg przysic. Wic gdzie by Raistlin? Moe nie y. To ju niewane. Wszyscy wkrtce zgin.
Tanisie pelf poczu, e czyja mocna do chwyta go za rami, i rozpozna
gboki gos Sturma wiem, o czym mylisz. Nie mamy wyboru. Czas upywa. To nasza
jedyna szansa odzyskania dyskw. Nie bdzie ju nastpnej.
Pjd si rozejrze rzek Tanis. Wspi si na gr, wymijajc kendera, i zajrza
przez krat. Panowaa tam ciemno, magiczna ciemno. Tanis wspar gow na rkach i stara si pomyle. Sturm mia racj: czas upywa. Jak mg jednak zaufa jego osdowi! Sturm
chcia walczy ze smokiem! Tanis zsun si po drabinie. Idziemy powiedzia. Nagle
zapragn tylko mie to ju za sob, eby potem mogli wrci do domu. Do Solace. Nie,
Tas. Zapa kendera i cign go z drabiny. Pierwsi id wojownicy, Sturm i Caramon. Potem reszta.
Lecz rycerz ju wymija go zapalczywie, pobrzkujc mieczem, ktry uderza o jego
udo.
My zawsze jestemy na kocu! poskary si Tas, popychajc przed sob
krasnoluda. Flint wspina si powoli i sycha byo, jak mu chrupie w stawach. Popieszcie
si!
powiedzia Tas. Mam nadziej, e nic si nie wydarzy, zanim nie dostaniemy si
na gr. Jeszcze nigdy nie rozmawiaem ze smokiem.
Zao si, e smok rwnie nigdy nie rozmawia z kenderem! parskn krasnolud.
Zdajesz sobie chyba spraw, gbie jeden, e najprawdopodobniej wszyscy zginiemy. Tanis
wie o tym, poznaem to po jego gosie.
Tas zatrzyma si na szczeblu, podczas gdy Sturm powoli podnosi krat. Wiesz,
Flincie stwierdzi powanie kender mj lud nie obawia si mierci. W pewien sposb
nawet oczekujemy na ni z niecierpliwoci jako na ostatni, wielk przygod. Sdz
jednak, e czubym si nieswojo, majc porzuci to ycie. Brakowaoby mi moich rzeczy
poklepa swoje sakwy i moich map, i ciebie, i Tanisa. Chyba e po mierci wszyscy trafimy
do tego samego miejsca doda radonie. Flint nagle wyobrazi sobie, jak beztroski kender
ley zimny i martwy. Poczu bolesne ciskanie w piersi i rad by, e skrywa go mrok.
Chrzknwszy, powiedzia zachrypnitym gosem: Jeli wydaje ci si, e bd dzieli ycie
pozagrobowe z band kenderw, to jeste bardziej stuknity ni Raistlin! Chod ju! Sturm
ostronie podnis krat i odsun j na bok. Zacisn zby syszc, jak zazgrzytaa o podog.
Z atwoci podcign si na gr. Odwrci si i nachyli, by pomc Caramonowi, ktry
mia kopoty z przeciniciem przez szyb swej tuszy i pobrzkujcego arsenau.
W imi Istar, bd cicho! zasycza Sturm.
Prbuj mrukn Caramon, wygramoliwszy si wreszcie. Sturm poda rk
Goldmoon. Ostatni wszed Tas, zadowolony, e nikt w czasie jego nieobecnoci nie zrobi
niczego niezwykego.
Musimy mie wiato rzek Sturm.
wiato? odpar gos tak zimny i ciemny, jak zimowa noc. Tak, zapalmy wiato.
Ciemno natychmiast ustpia. Druyna zobaczya, e znajduje si w wielkiej
komnacie, ktrej kopulaste sklepienie wznosi si dziesitki metrw nad ich gowami. Przez
szczelin w suficie sczyo si szare, zimne wiato, ktre padao na ogromny otarz porodku
okrgego pomieszczenia. Podoga wok otarza bya zacielona mas klejnotw, monet i
innych skarbw martwego miasta. Klejnoty nie wieciy. Zoto nie byszczao. Niky blask nie
owietla niczego z wyjtkiem czarnego smoka przyczajonego na piedestale niczym
ogromna, drapiena bestia.
Czujecie si zdradzeni? zapytaa smoczyca uprzejmym tonem.
Czarodziej nas zdradzi! Gdzie on jest? Jest na twoich usugach? krzykn
gwatownie Sturm, wycigajc miecz i posuwajc si krok naprzd.
Odsu si, pody rycerzu solamnijski. Odsu si, albo wasz czarodziej ju nigdy nie
uyje swych czarw! Smoczyca spucia eb wowym ruchem i spojrzaa na nich wieccymi, czerwonymi oczami. Potem, powoli i delikatnie, podniosa szponiast ap. Pod ni
na otarzu lea Raistlin.
Raist! rykn Caramon i rzuci si w jego stron.
Stj, gupcze! zasyczaa smoczyca. Jednym ostrym szponem dotkna lekko
brzucha czarodzieja. Z wielkim wysikiem Raistlin poruszy gow, eby spojrze na brata
dziwnymi, zotymi oczami. Wykona nieznaczny gest i Caramon zatrzyma si. Tanis
dostrzeg, e co rusza si na pododze pod otarzem. To bya Bupu, ktra kulia si wrd
skarbw, zbyt wystraszona, by nawet pisn. Laska Magiusa spoczywaa obok niej.
Podejd jeszcze krok, a przebij szponem tego wyschnitego czowieka.
Twarz Caramona nabraa brzydkiego odcienia gbokiej czerwieni. Pu go!
Nie zrobisz tego rzeka ze sodkim, smutnym umiechem. Wiesz, e kade z nas
musi speni swe przeznaczenie jak powiedziaa Pani Lasu. Riverwind bdzie ci potrzebowa. egnaj, mj przyjacielu.
Goldmoon cofna si nieco i skierowaa spojrzenie przejrzystych, bkitnych oczu na
Riverwinda, jakby chciaa utrwali w pamici kady szczeg, by zachowa go przy sobie
przez wieczno. Uwiadomiwszy sobie, e to jej poegnanie, mczyzna chcia podej do
niej.
Riverwindzie powiedzia cicho Tanis. Zaufaj jej. Ona ufaa ci przez wszystkie te
lata. Czekaa, gdy ty toczye boje. Teraz ty musisz poczeka. To jej bitwa.
Riverwind zadra, a potem znieruchomia. Tanis widzia, jak zaciska szczki, i jak
nabrzmiewaj mu yy na karku. Pelf chwyci mieszkaca rwnin za rami. Wysoki
mczyzna nawet nie spojrza na niego. Patrzy na Goldmoon.
C to za zwoka? spytaa smoczyca. Zaczyna mi si nudzi. Podejd!
Goldmoon odwrcia si od Riverwinda. Mina Flinta i Tasslehoffa. Krasnolud
spuci gow. Tas z niezwyk powag przyglda si jej szeroko rozwartymi oczami. Mimo
wszystko nie byo to tak ekscytujce, jak si spodziewa. Po raz pierwszy w yciu kender
poczu si may, bezbronny i samotny. Byo to okropne, niemie uczucie i podejrzewa, e
mier byaby ju lepsza.
Goldmoon zatrzymaa si przy Caramonie i pooya do na jego ramieniu. Nie
martw si powiedziaa do ogromnego wojownika, ktry przyglda si bratu w udrce nic
mu si nie stanie. Caramon zdusi szloch i pokiwa gow. Potem Goldmoon podesza do
Sturma. Niespodziewanie osuna si bezwadnie, jakby strach przed smokiem okaza si zbyt
przytaczajcy. Rycerz pochwyci j i podtrzyma.
Chod ze mn, Sturmie szepna Goldmoon, gdy otoczy j ramieniem. Musisz
przysic, e postpisz tak, jak ci rozka, niezalenie od tego, co si bdzie dziao. Przysignij
na swj honor rycerza solamnijskiego.
Sturm waha si. Goldmoon spojrzaa mu w oczy. Jej spojrzenie byo spokojne i jasne.
Przysignij zadaa bo inaczej pjd sama.
Przysigam, o pani rzek rycerz z szacunkiem. Bd posuszny.
Goldmoon westchna z ulg. Chod ze mn. Nie wykonuj adnych gronych
ruchw.
Barbarzyska kobieta z rwnin i rycerz razem podeszli do smoka.
Z zamknitymi oczami Raistlin lea pod ap smoka i przygotowywa si w duchu do
zaklcia, ktre bdzie jego ostatnim. Lecz sowa zaklcia nie chciay si wyoni z zamtu,
jaki panowa w jego umyle. Stara si usilnie odzyska panowanie. Powicam swe ycie i
po co?, zastanawia si Raistlin z gorycz. eby wycign tych gupcw z tarapatw, w jakie
sami wpadli. Nie zaatakuj z obawy o mnie mimo i si mnie boj i gardz mn. To nie ma
sensu tak jak moja ofiara nie ma sensu. Dlaczego umieram za nich, jeli zasuguj na ycie
bardziej ni oni?
Nie dla nich to czynisz, odpowiedzia mu czyj gos. Raistlin drgn, prbujc si
skupi i umiejscowi gos. By prawdziwy, zna go, lecz nie potrafi sobie przypomnie, do
kogo nalea, ani te gdzie go sysza. Wiedzia tylko, e przemawia do w najtrudniejszych
chwilach. Im bliej by mierci, tym gos goniej rozbrzmiewa.
Nie dla nich si powicasz powtrzy gos. Czynisz to dlatego, e nie moesz
znie klski! Nic jeszcze ci nie pokonao, nawet sama mier...
Raistlin zaczerpn gboko tchu i odpry si. Nie w peni rozumia sowa, podobnie
jak nie mg sobie przypomnie gosu. Lecz teraz sowa czaru bez trudu nasuny mu si na
myl. Astol arakhkh urn... szepn, czujc, jak magia zaczyna przenika jego wte ciao.
Wtedy inny gos przerwa jego skupienie, a by to ywy gos przemawiajcy do jego umysu.
Otworzy oczy, powoli odwrci gow i spojrza na towarzyszy po drugiej stronie komnaty.
Gos nalea do kobiety barbarzyskiej ksiniczki umarego plemienia. Raistlin
patrzy na Goldmoon, ktra zbliaa si do niego, wsparta na ramieniu Sturma. Sowa w jej
umyle zabrzmiay w mylach Raistlina. Przyjrza si tej kobiecie chodno, z dystansem. Jego
znieksztacony sposb widzenia na zawsze zabi wszelkie podanie, jakie mgby czu,
spogldajc na ludzkie ciao. Nie widzia pikna, ktre tak zauroczyo Tanisa i jego brata.
Swymi klepsydrowymi oczami widzia, jak Goldmoon widnie i umiera. Nie bya mu bliska,
ani nie czu wspczucia dla niej. Wiedzia, e ona lituje si nad nim i nienawidzi jej za to
lecz rwnie boi si go. Dlaczego wic przemawiaa do niego?
Mwia, eby zaczeka.
Raistlin zrozumia. Wiedziaa, co on zamierza, i mwia mu, e to niepotrzebne. To
ona zostaa wybrana. To ona miaa si powici. Swymi dziwnymi, zotymi oczami
obserwowa zbliajc si Goldmoon, a ona patrzya na smoka. Widzia, jak obok niej idzie z
powag Sturm, wygldajcy rwnie staro i szlachetnie jak sam Huma. Jake doskonaym
pionkiem by Sturm, idealnym uczestnikiem ofiary Goldmoon. Tylko dlaczego Riverwind
pozwoli jej pj? Czyby tego nie widzia? Raistlin szybko spojrza na Riverwinda. Ach,
oczywicie! U jego boku sta pelf ze zbola i zasmucon min, bez wtpienia ociekajc
sowami mdroci niczym krwi. Ten barbarzyca staje si rwnie atwowierny co Caramon.
Raistlin znw przenis spojrzenie na Goldmoon.
Staa ju przed smoczyc, blada i zdecydowana. Obok niej sta Sturm, powany i
udrczony, nkany jakim wewntrznym konfliktem. Goldmoon zapewne wymusia na nim
przysig cisego posuszestwa, do ktrej wypenienia zobowizywa go honor rycerza.
Raistlin wykrzywi wargi w grymasie pogardy. Gdy smoczyc odezwaa si, czarodziej spi
si, gotw do dziaania.
Po lask pord innych pozostaoci ludzkiego szalestwa rozkazaa smoczyc,
schylajc pokryt byszczcymi uskami gow nad stert skarbw pod otarzem.
Ogarnita smoczym strachem Goldmoon nie poruszya si. Bya w stanie tylko
wpatrywa si w potworn istot i dre. Sturm, ktry sta obok niej, wzrokiem przeszukiwa
skarbiec, by znale dyski Mishakal. Stara si opanowa swj strach przed smokiem. Nigdy
nie myla, e moe czego tak bardzo si ba. Powtarza wci sowa kodeksu: Honor to
ycie" i wiedzia, e tylko duma powstrzymuje go od ucieczki.
Goldmoon dostrzega, e Sturmowi dr rce, i zobaczya twarz rycerza byszczc od
kropli potu. Dobra bogini, krzykna w duchu, dodaj mi odwagi! Sturm da jej znak, trcajc
rk. Zdaa sobie spraw, e powinna co powiedzie. Zbyt dugo milczaa.
Co nam dasz w zamian za cudown lask? spytaa Goldmoon, starajc si mwi
spokojnie, cho czua sucho w gardle i obrzmienie jzyka. Smoczyc zamiaa si
przenikliwym, niemiym miechem. Co wam dam? Spucia wowym ruchem gow, by
spojrze z bliska na Goldmoon. Nic! Zupenie nic. Nie targuj si ze zodziejami. Mimo to...
Smoczyc znw podniosa eb i zmruya czerwone lepia w szparki. Od niechcenia wbia
szpon w ciao Raistlina. Mag skrzywi si, lecz znis bl bez szmeru.
Smoczyc cofna ap i uniosa j wystarczajco wysoko, by wszyscy zobaczyli krew
kapic ze szponw. Nie jest wykluczone, i lord Verminaard Najwyszy Smoczy Wadca
moe przychylnie spojrze na fakt, e zwrcia lask. Moe nawet skonny bdzie okaza
miosierdzie jest kapanem, a ci maj dziwne zasady. Wiedz jednak, Pani z Que-Shu, e lord
Verminaard nie potrzebuje twych przyjaci. Oddaj mi teraz lask, a zostan oszczdzeni.
Zmu mnie do odebrania jej, a zgin! Czarodziej pierwszy!
Goldmoon osuna si, przyjmujc porak, sprawiajc wraenie zaamanej. Sturm
przysun si blisko do niej, tak e wygldao, jakby j pociesza.
Znalazem dyski szepn ochryple. Chwyci j za rami i poczu, e dry ze
strachu. Pani, czy jeste zdecydowana doprowadzi to do koca? spyta cicho.
Goldmoon zwiesia gow. Bya miertelnie blada, lecz opanowana i spokojna.
Pasemka jej delikatnych, srebrnozotych wosw wysuny si spod opaski i zasoniy jej
twarz przed wzrokiem smoka. Wydawaa si pokonana, lecz spojrzaa na Sturma z
umiechem. W jej umiechu by zarwno spokj, jak i smutek, zupenie jak w umiechu
marmurowej bogini. Nic nie powiedziaa, lecz Sturm otrzyma odpowied. Skoni si,
poddajc jej woli.
Oby moja odwaga dorwnaa twojej, o pani rzek.
Nie zawiod ci.
egnaj, rycerzu. Powiedz Riverwindowi... Goldmoon przerwaa i zmruya oczy,
ktre wypeniy si zami. Obawiajc si, e jeszcze moe j zawie odwaga, zdawia sowa
i odwrcia si ku smokowi, gdy w odpowiedzi na mody przepeni j gos Mishakal. Unie
mialo lask! Goldmoon, przepeniona wewntrzn moc, podniosa lask z bkitnego
krysztau.
Nie poddamy si! krzykna, a jej gos rozbrzmia echem w komnacie. Szybko,
nim smoczyca zdya zareagowa, crka wodza zamachna si lask po raz ostatni i
uderzya ni w ap wiszc nad Raistlinem.
Zderzywszy si ze smokiem, laska wydaa niski brzk i roztrzaskaa si. Z
pknitego drzewca trysno czyste, promiennie bkitne wiato. Stawao si coraz
mocniejsze i rozprzestrzeniao si koncentrycznymi falami, pochaniajc smoka.
Khisanth wrzasna z gniewu. Smoczyca zostaa straszliwie, miertelnie zraniona.
Uderzaa ogonem, rzucaa bem, staraa si uciec przed palcym, bkitnym pomieniem.
Pragna tylko zabi tych, ktrzy omielili si zada jej taki bl, lecz straszliwy, niebieski
ogie spala j tak samo jak Goldmoon.
Crka wodza nie wypucia laski w chwili jej strzaskania. Trzymaa odamany koniec
jak najbliej smoczycy i patrzya w rosnc jasno. Kiedy bkitny blask dotkn jej doni,
poczua silny, palcy bl. Zachwiaa si i upada na kolana, wci nie wypuszczajc laski z
rk. Syszaa nad gow ryk smoczycy, a potem ju nic, z wyjtkiem dwiczenia laski. Bl
sta si tak straszny, e nie stanowi ju czci jej samej. Ogarno j ogromne zmczenie.
Usn, pomylaa, a kiedy si zbudz, bd tam, gdzie jest naprawd moje miejsce.
Sturm ujrza, jak bkitne wiato powoli unicestwia smoka, a nastpnie
rozprzestrzenia si po lasce ku Goldmoon. Dzwonienie laski tak si nasilio, e zaguszao
nawet krzyk umierajcej smoczycy. Sturm ruszy w stron Goldmoon, chcc wyrwa jej z rk
zaman lask i odcign od zabjczego, niebieskiego blasku, lecz zbliajc si, ju wiedzia,
e jej nie ocali.
Na wp olepiony bkitnym blaskiem i oguszony brzkiem, rycerz uwiadomi
sobie, e musi uy wszystkich si i zebra ca sw odwag, by dotrzyma przysigi
odzyska dyski. Oderwa wzrok od Goldmoon, ktrej twarz wykrzywiao cierpienie, a ciao
spala ogie. Zaciskajc zby z powodu blu gowy, Sturm zbliy si chwiejnym krokiem do
sterty skarbw, gdzie widzia dyski setki cienkich patkw platyny, spitych u gry jednym
piercieniem. Nachyli si i podnis je, dziwic si, e s tak lekkie. I wtedy na moment serce
mu zamaro, gdy ze stosu skarbw wynurzya si zakrwawiona rka i chwycia go za
nadgarstek.
Pom mi!
Usysza nie tyle gos, co myl. Chwyciwszy Raistlina za rk, pomg mu wsta. Na
czerwonej szacie maga wida byo krew, lecz Raistlin nie sprawia wraenia powanie
rannego - przynajmniej mg sta. Lecz czy mg chodzi? Sturmowi potrzebna bya pomoc.
Zastanawia si, gdzie s pozostali, bowiem nie widzia ich w tej jasnoci. Nagle u jego boku
pojawi si Caramon w byszczcej niebieskim blaskiem zbroi.
Raistlin uczepi si go. Pom mi znale ksig zakl! zasycza.
Kogo to obchodzi? rykn Caramon, wycigajc rce do brata. Wydostan ci
std.
Twarz Raistlina wykrzywia grymas frustracji. Czarodziej by tak wcieky, e a
zaniemwi. Przyklk i zacz gorczkowo rozgrzebywa sterty skarbw. Caramon prbowa
go odcign, lecz Raistlin odepchn go smuk rk. Wci syszeli przenikliwe
dzwonienie. Sturm czu, e z blu pyn mu zy po policzkach. Nagle na posadzk przed
rycerzem co spado. Wali si sufit komnaty! Cay budynek trzs si w posadach, a od
brzku dray supy i pkay ciany.
Wreszcie dwik si skoczy a wraz z nim ycie smoczycy. Khisanth znika i nie
zostao po niej nic, z wyjtkiem stosu dymicego popiou.
Sturm odetchn z ulg, ale nie na dugo. Kiedy tylko ucicho dzwonienie, usysza, e
paac si wali. Sysza trzask sklepienia, oskot i huk eksplozji wielkich kamiennych pyt,
ktre spaday na posadzk. Nagle spord kbw kurzu wyoni si przy nim Tanis. Z
rozcitego policzka pelfa sczya si krew. Sturm zapa przyjaciela i pocign w stron
otarza w chwili, gdy w pobliu spad kolejny fragment sufitu.
Cae miasto si wali! krzykn Sturm. Jak si std wydostaniemy?
Tanis potrzsn gow. Jedyna droga, jak znam, to ta, ktr przyszlimy, przez
tunel odkrzykn. Uchyli si przed nastpnym kawakiem sufitu, ktry z hukiem spad na
otarz.
To byaby miertelna puapka! Musi by inna droga!
Znajdziemy j powiedzia zdecydowanie Tanis. Spojrza w gb kbw kurzu.
Gdzie s pozostali? zapyta. Potem, odwrciwszy si, dojrza Raistlina i Caramona. Tanis
Odpowiadasz teraz za nich! Sturm zaczerpn gboko tchu, poklepa Tanisa po ramieniu, a
potem pobieg w stron wiata rzucanego przez lask Raistlina.
Rycerz zasta pozostaych zbitych w gromadk w wskim korytarzu. ukowe
sklepienie nad ich gowami wydawao si trzyma mocno, lecz Sturm sysza ju dudnienie
dochodzce z gry. Ziemia trzsa im si pod nogami, a przez nowe pknicia w cianach
zaczy si sczy struki wody.
Gdzie jest Tanis? zapyta Caramon.
Wkrtce doczy do nas powiedzia ochrypym gosem Sturm. Zaczekamy...
przynajmniej kilka chwil. Nie wspomnia, e on bdzie czeka, dopki mier nie wyzwoli
go z wyczekiwania.
Rozleg si oguszajcy trzask. Przez cian chlusna woda, zalewajc podog.
Sturm mia zamiar rozkaza wszystkim wyj, gdy w walcym si przejciu pokazaa si
posta. By to Riverwind, nioscy na rkach bezwadne ciao Tanisa.
Co si stao? Sturm rzuci si do niego, czujc ucisk w gardle. On chyba nie...
Zosta ze mn powiedzia cicho Riverwind. Mwiem mu, eby mnie zostawi.
Chciaem umrze tam, razem z ni. Wtedy... kamienna pyta. Nawet jej nie zauway...
Bd go nis powiedzia Caramon,
Nie! Riverwind zmierzy ogromnego wojownika wciekym spojrzeniem.
Przycisn mocniej ciao Tanisa do piersi. Ja go zanios. Musimy ju i.
Tak! Tdy! I zaraz! popdzaa krasnoludka lebowa. Wyprowadzaa ich z
miasta, ktre umierao po raz drugi. Wyszli ze smoczego legowiska na plac szybko toncy
pod falami Nowego Morza, ktre wpywao do walcej si jaskini. Druyna brna przez
wod, trzymajc si siebie nawzajem, eby nie da si porwa zdradliwemu nurtowi.
Wszdzie roio si od wrzeszczcych w przeraliwej panice krasnoludw lebowych.
Niektrych porwa prd, inni wspinali si na najwysze pitra trzscych si budynkw,
jeszcze inni biegali po ulicach.
Sturmowi przychodzia na myl tylko jedna droga ucieczki. Idcie na wschd!
krzykn, wskazujc szerok ulic, ktra prowadzia do wodospadu. Spojrza z obaw na
Riverwinda. Oszoomiony mieszkaniec rwnin jakby nie zauwaa zamieszania panujcego
wok. Tanis by nieprzytomny moe martwy. Strach zmrozi krew w yach Sturma, lecz
rycerz zdusi wszystkie emocje. Pobieg naprzd, doganiajc bliniakw.
Nasz jedyn szans jest winda! krzykn. Caramon powoli pokiwa gow. To
oznacza walk.
Tak, i do diaba z tym rzek zrozpaczony Sturm, wyobraajc sobie wszystkich
smokowcw usiujcych opuci gince miasto. Tak, oznacza walk! Masz jaki lepszy
pomys?
Caramon pokrci gow przeczco.
Na rogu Sturm zaczeka, eby zapdzi swoj saniajc si, wyczerpan gromadk
we waciwym kierunku. Spogldajc przez py i mg, dostrzeg tu przed nimi wind. Tak,
jak przewidywa, otoczona bya ciemn, kbic si mas smokowcw. Na szczcie,
wszyscy myleli tylko o ucieczce. Sturm wiedzia, e musz uderzy szybko, eby zaskoczy
stwory. Zgranie akcji byo spraw najwyszej wagi. Zapa przemykajcego obok kendera.
Tas! krzykn. Jedziemy na gr wind!
Tasslehoff pokiwa gow, eby pokaza, e zrozumia, potem zrobi min, udajc
smokowca, i przesun doni po gardle.
Kiedy podejdziemy bliej zawoa Sturm zakradniesz si do miejsca, w ktrym
bdziesz mg dostrzec zjedajcy na d kocio. Kiedy zacznie jecha na d, dasz mi znak.
Zaatakujemy, gdy dotrze do ziemi.
Kita Tasslehoffa zakoysaa si.
Powiedz Flintowi! dokoczy Sturm, niemal zupenie zachrypnity od krzyku. Tas
pokiwa gow i popdzi znale krasnoluda. Sturm z westchnieniem rozprostowa obolae
plecy i ruszy dalej ulic. Widzia mniej wicej dwudziestu czy dwudziestu piciu
smokowcw zgromadzonych na dziedzicu, czekajcych na przyjazd garnka, ktry zabierze
ich w bezpieczne miejsce. Sturm wyobrazi sobie zamieszanie panujce na grze
smokowcw zapdzajcych przeraonych krasnoludw lebowych do windy batem i
grobami. Mia nadziej, e zamt potrwa jeszcze jaki czas.
Sturm zobaczy braci w cieniu na obrzeu dziedzica. Podszed do nich, spogldajc
w gr nerwowo, gdy kamienny blok spad z hukiem za jego plecami. Kiedy z kurzu i mgy
wyszed chwiejnym krokiem Riverwind, Sturm chcia ju podej, eby mu pomc, lecz
mieszkaniec rwnin spojrza na rycerza tak, jakby nigdy przedtem nie widzia go w swym
yciu.
Przynie Tanisa tutaj rzek Sturm. Moesz go pooy i odpocz chwil.
Pojedziemy na gr wind i za chwil czeka nas walka. Zaczekaj tutaj. Kiedy damy znak...
Rb, co musisz przerwa mu ozible Riverwind. Pooy ciao Tanisa ostronie na
ziemi i usiad ciko obok niego, chowajc twarz w doniach.
Sturm waha si. Chcia ju uklkn przy Tanisie, kiedy wszed Flint i stan obok
niego.
Id. Ja zostan przy nim zaproponowa krasnolud.
nimi. Sturm wykrzykn swoje zawoanie bojowe. Na ten dwik smokowcy odwrcili si ze
strachem.
A Riverwind podnis gow.
Odgosy bitwy przeniky mg rozpaczy, w jakiej pogry si Riverwind.
Mieszkaniec rwnin widzia przed sob Goldmoon, ktra gina w bkitnych pomieniach.
Martwy wyraz jego twarzy ustpi miejsca szaowi tak dzikiemu i przeraajcemu, e Bupu,
wci schowana w bramie, pisna ze strachu. Riverwind zerwa si na rwne nogi. Nawet nie
sign po miecz, lecz rzuci si do ataku z goymi rkoma. Wpad midzy szeregi
pierzchajcych smokowcw niczym wygodniaa pantera i zacz mordowa. Zabija goymi
rkoma, skrcajc karki, duszc, rwc paznokciami. Smokowcy dgali go mieczami i wkrtce
jego skrzany kaftan nasik krwi. Jednak barbarzyca nie zatrzyma si ani na chwil, nie
zaprzesta mordowania. Jego twarz bya obliczem szaleca. Smokowcy znajdujcy si na
drodze Riverwinda widzieli mier w jego oczach i dostrzegli rwnie, e ich bro nie
wywiera skutku. Jeden wpad w panik i uciek, a wkrtce potem nastpny.
Sturm, uporawszy si z przeciwnikiem, rozejrza si pospnie, przygotowany na
ujrzenie szeciu nastpnych rzucajcych si na niego. Zobaczy natomiast wrogw
uciekajcych w popochu i znikajcych we mgle. Zalany krwi Riverwind upad na ziemi.
Winda! pokaza czarodziej. Wisiaa okoo p metra nad ziemi i zaczynaa si
wznosi. Grnym garnkiem zjeday na d krasnoludy lebowe.
Zatrzymaj j! zawoa Sturm. Tasslehoff wybieg ze swojej kryjwki i popdzi do
kota. Skoczy i zawis na jego krawdzi, wymachujc nogami w powietrzu, rozpaczliwie prbujc zatrzyma wznoszcy si garnek. Caramonie! Przytrzymaj go! Sturm rozkaza
wojownikowi. Ja id po Tanisa!
Mog przytrzyma, ale nie na dugo mrukn ogromny mczyzna, chwytajc
krawd garnka i zapierajc si nogami. Pocign i zatrzyma wind. Tasslehoff wdrapa si
do rodka, majc nadziej, e jego mae ciao przysporzy balastu.
Sturm pobieg szybko do Tanisa. Flint sta przy nim z toporem w rkach.
On yje! krzykn krasnolud na widok zbliajcego si rycerza.
Sturm zatrzyma si na chwil, by podzikowa znajdujcemu si gdzie jakiemu
bogu, a potem wraz z Flintem dwignli nieprzytomnego pelfa i zanieli do kota. Pooyli
go w rodku i wrcili po Riverwinda. Musieli we czterech wcign jego zakrwawione ciao
do garnka. Tas prbowa, bez wikszych rezultatw, opatrzy mu rany jedn ze swoich chusteczek.
Popieszcie si! wysapa Caramon. Pomimo wszelkich jego wysikw, kocio
powoli si podnosi.
Wsiadaj! rozkaza Raistlinowi Sturm.
Czarodziej spojrza na niego chodno i znik z powrotem we mgle. Po chwili znw si
pojawi, niosc na rkach Bupu. Rycerz chwyci roztrzsion krasnoludk i wrzuci j do
windy. Popakujc, Bupu skulia si na dnie, wci przyciskajc torb do piersi. Raistlin
wszed do rodka. Kocio nadal podnosi si, nieomal wyrywajc Caramonowi ramiona ze
staww.
Wchod! Sturm rozkaza Caramonowi, bowiem rycerz, jak zawsze, ostatni
opuszcza pole walki. Caramon wiedzia, e lepiej si z nim nie sprzecza. Podcign si do
krawdzi, omal nie przewracajc kota. Flint i Raistlin wcignli go do wntrza. Kiedy
Caramon puci go, kocio polecia szybko do gry. Sturm schwyci go obiema rkoma i
zawis na zewntrz wznoszcego si w powietrze garnka. Po dwch, czy trzech prbach udao
mu si przerzuci nog przez krawd i wspi si do rodka przy pomocy Caramona. Rycerz
przyklk przy Tanisie i z niewysowion ulg dostrzeg, i pelf poruszy si i jkn. Sturm
mocno przycisn pelfa do piersi. Nie masz pojcia, jak bardzo si ciesz, e znw jeste
wrd nas! powiedzia rycerz niskim, zachrypnitym gosem.
Riverwind... szepn oszoomiony Tanis.
Jest tutaj. Ocali ci ycie. Ocali nam wszystkim ycie.
Sturm mwi szybko, niemal niezrozumiale. Znajdujemy si w windzie, jedziemy
na gr. Miasto umaro. Gdzie jeste ranny?
Mam poamane ebra, przynajmniej takie mam wraenie.
Krzywic si z blu, Tanis obejrza si na Riverwinda, ktry wci by przytomny
mimo ran. Biedak rzek cicho Tanis. Goldmoon. Widziaem, jak zgina, Sturmie. Nic
nie mogem zrobi.
Sturm pomg pelfowi wsta. Mamy dyski powiedzia stanowczym tonem
rycerz. Tego wanie pragna, o to walczya. S w moim plecaku. Czy jeste pewien, e
moesz utrzyma si na nogach?
Tak powiedzia Tanis. Odetchn z wysikiem, czujc przy tym bl. Mamy dyski,
cho nie wiem, co dobrego nam z tego przyjdzie.
Przerway im przeraliwe wrzaski dochodzce z drugiego kota, ktry przelecia obok
nich, obwieszony krasnoludami lebowymi jak chorgiewkami. Krasnoludy wygraay
piciami i przeklinay druyn. Bupu rozemiaa si, a nastpnie wstaa, spogldajc z trosk
na Raistlina. Zmczony czarodziej opiera si o cian kota i bezgonie porusza wargami,
przywoujc kolejne zaklcie.
e niemal mogli ich dotkn! Smokowcy zobaczyli ich w tym samym momencie. Jeden
rozoy skrzyda i z mieczem w rku zeskoczy do kota, skrzeczc triumfalnie.
Raistlin przemwi. Caramon zabra tarcz i czarodziej rozsun chude palce. Z jego
doni wystrzelia biaa kula, trafiajc smokowca prosto w pier. Kula eksplodowaa,
pokrywajc stwora lepk sieci. Jego triumfalny okrzyk zmieni si w przeraajcy wrzask,
gdy pajczyna oplota mu skrzyda. Spad jak kamie w zamglon otcha, uderzajc ciaem
w krawd elaznego garnka. Kocio zacz si koysa i trz.
Tam jest jeszcze jeden! westchn Raistlin, osuwajc si na kolana. Podtrzymaj
mnie, Caramonie, pom mi wsta! Czarodziej zacz gwatownie kaszle i z ust pocieka
mu krew.
Raist! baga jego brat, rzuciwszy tarcz i apic mdlejcego bliniaka. Przesta!
Nic ju nie moesz zrobi! Zabijesz si!
Wystarczyo jedno rozkazujce spojrzenie. Wojownik podtrzyma brata, ktry znw
zacz mwi w dziwnie brzmicym jzyku magii.
Drugi smokowiec zawaha si, wci jeszcze syszc wrzask spadajcego towarzysza.
Wiedzia, e ten czowiek jest czarodziejem. Wiedzia rwnie, e prawdopodobnie uda mu
si odeprze jego zaklcie. Ale ten czowiek, z ktrym mia do czynienia, nie przypomina
adnego maga, z jakim mia do tej pory styczno. Ciao tego czowieka sprawiao wraenie
tak sabego, e praktycznie rzecz biorc, sta on na krawdzi mierci, a jednak otaczaa go
atmosfera mocy.
Czarodziej unis do i wskaza na stwora. Smokowiec rzuci ostatnie, pene
nienawici spojrzenie na druyn, a potem zawrci i uciek. Nieprzytomny Raistlin osun si
w ramiona brata w chwili, gdy kocio zakoczy sw podr na powierzchni.
Rozdzia XXII
Dar Bupu. Zowieszczy widok
W chwili gdy wycigali Riverwinda z windy, podoga sali przodkw zadygotaa
gwatownie. Cignc ze sob Riverwinda, druyna cofna si popiesznie, zanim posadzka
pka. Podoga zawalia si i poleciaa w d, pocigajc w mglist otcha wielkie koo i
elazne koty.
Tu si wszystko wali! krzykn przelkniony Caramon, trzymajc brata na rkach.
Biegnijcie! Z powrotem do wityni Mishakal. Tanis westchn z blu.
Znw ufasz bogom, co? rzek Flint. Tanis nie by w stanie odpowiedzie.
Sturm chwyci Riverwinda za rce i chcia go podnie, lecz mieszkaniec rwnin
potrzsn gow i odepchn go. Nie jestem ciko ranny. Dam sobie rad. Zostaw mnie.
Nadal siedzia zgarbiony na popkanej posadzce. Tanis spojrza pytajco na Sturma. Rycerz
wzruszy ramionami. Rycerze solamnijscy uwaali samobjstwo za rzecz godn i honorow.
Dla elfw byo to blunierstwo.
Pelf chwyci mieszkaca rwnin za dugie, ciemne wosy i szarpniciem odcign
mu gow do tyu, tak e zaskoczony mczyzna musia spojrze Tanisowi w oczy. W
porzdku! Kad si i zdychaj! wycedzi Tanis przez zacinite zby. Przynie wstyd
swojemu wodzowi! Ona przynajmniej miaa do odwagi, by walczy!
W oczach Riverwinda zapon ogie. Barbarzyca zapa Tanisa za przegub i
odepchn pelfa z tak si, e Tanis zatoczy si i wpad na cian, jczc z blu.
Mieszkaniec rwnin wsta, wbijajc w Tanisa wzrok przepeniony nienawici. Potem
odwrci si i spuciwszy gow, poszed chwiejnym krokiem w gb dygoczcego korytarza.
Sturm pomg Tanisowi wsta, bowiem pelfowi zakrcio si w gowie z blu.
Poszli za pozostaymi najszybciej, jak byo to moliwe. Podoga przechylaa si obkaczo.
Kiedy Sturm polizn si, wpadli na cian. Na korytarz wysun si sarkofag, z ktrego
wysypaa si makabryczna zawarto. Czaszka potoczya si pod nogi Tanisa, ktry tak si
sposzy, e upad na kolana. Obawia si, e moe zemdle z blu.
Id prbowa powiedzie Sturmowi, lecz nie mg mwi. Rycerz wzi go pod
rce i chwiejc si, szli razem przez wypeniony pyem korytarz. U podna schodw, zwanych ciekami umarych, zastali czekajcego Tasslehoffa.
A gdzie pozostali? wysapa Sturm, zanoszc si kaszlem z powodu pyu.
Ju poszli na gr do wityni powiedzia Tasslehoff. Caramon kaza mi
zaczeka tu na was. Flint mwi, e w wityni jest bezpiecznie, wiesz, robota krasnoludzkich
kamieniarzy. Raistlin oprzytomnia. On rwnie twierdzi, e tam jest bezpiecznie. Co mwi
o tym, e jestemy trzymani w doni bogini. Riverwind te jest tam. Patrzy na mnie tak
wciekle. Myl, e byby w stanie mnie zabi! Ale jako wszed po schodach...
W porzdku! powiedzia Tanis, eby przerwa t paplanin. Do ju! Zostaw
mnie, Sturmie. Musz odpocz chwil, bo inaczej zemdlej. Zabierz Tasa i spotkamy si na
grze. Id ju, do wszystkich diabw!
Sturm zapa Tasa za konierz i pocign go po schodach. Tanis osun si na
posadzk. Zlany by zimnym potem, a kady oddech by udrk. Nagle pozostaa cz
podogi sali przodkw zapada si z gonym trzaskiem. witynia Mishakal zatrzsa si i
zadygotaa. Tanis z wysikiem podnis si na nogi, a potem zatrzyma na chwil. Gdzie z
tyu dochodzi go sabo syszalny, niski grzmot wzbierajcej fali. Nowe Morze zagarno Xak
Tsaroth. Miasto, ktre umaro, zostao teraz rwnie pochowane.
Tanis powoli zszed ze schodw do okrgego pomieszczenia na szczycie. Wspinaczka
bya koszmarem, kady nowy stopie cudem. W komnacie panowaa bogosawiona cisza i
spokj, a jedynym dwikiem byy chrapliwe oddechy przyjaci, ktrzy dotarli tu i padli. On
rwnie nie mia si i dalej.
Pelf rozejrza si, by upewni si, e nikomu nic si nie stao. Sturm zdj plecak z
dyskami i siedzia zgarbiony pod cian. Raistlin lea na awie z zamknitymi oczami. Jego
oddech by szybki i pytki. Oczywicie, Caramon siedzia obok niego, z twarz markotn z
troski. Tasslehoff siedzia u stp piedestau i wpatrywa si w jego szczyt. Flint sta oparty o
drzwi, zbyt zmczony, by marudzi.
Gdzie jest Riverwind? zapyta Tanis. Zobaczy, e Caramon i Sturm spogldaj na
siebie nawzajem, a potem spuszczaj oczy. Tanis wsta z wysikiem. Gniew zwyciy bl.
Sturm podnis si i zagrodzi mu drog.
To jego decyzja, Tanisie. To zwyczaj jego narodu, tak jak i mojego.
Tanis odepchn rycerza i podszed do podwjnych drzwi. Flint nie ruszy si.
Zejd mi z drogi rzek pelf drcym gosem. Flint popatrzy w gr. Zmarszczki
alu i smutku, wyryte przez setk lat ycia, zagodziy srogi wyraz twarzy krasnoluda. Tanis
dostrzeg w oczach Flinta t zgromadzon mdro, ktra zachcia nieszczliwego
pczowieczego, pelfiego chopca do dziwnej i dugotrwaej przyjani z krasnoludem.
Usid, chopcze rzek Flint agodnym gosem, jakby on rwnie przypomnia
sobie pocztki ich znajomoci. Jeli nie moe tego poj twj elfi rozum, posuchaj cho raz
swego ludzkiego serca.
Tanis zamkn oczy, czujc piekce zy pod powiekami. Wtedy posysza gony krzyk
dobiegajcy ze wityni krzyk Riverwinda. Tanis odsun krasnoluda na bok i pchniciem
otworzy wielkie, zote wrota. Idc szybko i nie zwaajc na cierpienie, rozwar nastpne
drzwi i wszed do komnaty Mishakal. I znw poczu, jak ogarnia go spokj i poczucie harmonii, lecz tym razem uczucia te tylko podsyciy jego gniew wywoany tym, co si
wydarzyo.
Nie mog w was uwierzy! krzykn Tanis. Jakimi to bogami jestecie, e
domagacie si ludzkiej ofiary! Jestecie tymi samymi bogami, ktrzy sprowadzili na ludzko
kataklizm. Dobrze wic jestecie potni! A teraz zostawcie nas w spokoju! Nie
potrzebujemy was! Pelf paka. Przez zy ujrza Riverwinda, ktry klcza z mieczem w
rku przed posgiem. Tanis ruszy naprzd chwiejnym krokiem, pragnc zapobiec
samobjstwu. Okry podstaw posgu i zatrzyma si jak wryty. Przez chwil nie mg
uwierzy wasnym oczom. By moe al i cierpienie mami okrutnie jego zmysy. Unis
oczy ku piknej, spokojnej twarzy posgu i ukoi roztrzsione nerwy. Spojrza jeszcze raz.
Leaa tam Goldmoon, pogrona w gbokim nie, a jej pier unosia si i opadaa w
rytm jej cichego oddechu. Srebrnozote wosy wysuny si ze splotw warkocza i unosiy si
wok jej twarzy na agodnym wietrze, ktry wypeni komnat zapachem wiosny. Laska
znw stanowia cz marmurowego posgu, lecz Tanis dostrzeg na szyi Goldmoon naszyjnik, ktry przedtem ozdabia posg.
Jestem teraz prawdziw kapank rzeka cicho Goldmoon. Jestem wyznawczyni
Mishakal i cho wiele jeszcze musz si nauczy, mam moc mej wiary. Przede wszystkim
jestem uzdrowicielk. Przynosz znw wiatu dar uzdrawiania.
Wycignwszy rk, Goldmoon dotkna czoa Tanisa, szepczc modlitw do
Mishakal. Pelf poczu spokj i si pync przez jego ciao, oczyszczajc dusz i leczc
rany.
Mamy teraz kapank powiedzia Flint a to si przyda. Z tego jednak, co
syszelimy, ten lord Verminaard te jest kapanem, i to pono potnym. Moe odnalelimy
prastarych bogw dobra, lecz on znalaz prastarych bogw za duo wczeniej. Nie pojmuj,
w jaki sposb dyski pomog nam w walce z hordami smokw.
Masz racj powiedziaa cicho Goldmoon. Nie jestem wojowniczk. Jestem
uzdrowicielk. Nie mam mocy, by zjednoczy narody naszego wiata do walki ze zem i do
przywrcenia rwnowagi. Moim obowizkiem jest znale osob, ktra ma do siy i
mdroci, by podj si tego zadania. Mam odda dyski Mishakal tej osobie.
Towarzysze milczeli przez dugi czas. A potem...
Musimy opuci to miejsce, Tanisie zasycza Raistlin z mroku wityni, gdzie sta,
wygldajc przez drzwi na dziedziniec. Posuchajcie.
Rogi. Wszyscy syszeli przenikliwy dwik grania wielu, wielu rogw, niesiony przez
pnocny wiatr.
To armie powiedzia cicho Tanis. Rozpocza si wojna.
Druyna opucia Xak Tsaroth o zmierzchu. Udaa si na zachd, w stron gr. W
powietrzu czu byo ju kliwy chd wczesnej zimy. Zimny wiatr d im w twarz, niosc
suche, martwe licie. Postanowili i do Solace, majc zamiar zaopatrzy si tam w prowiant i
dowiedzie czego si da przed ustaleniem, dokd maj uda si na poszukiwanie przywdcy.
Tanis wyobraa sobie ktnie z tego powodu. Sturm ju mwi o Solamnii. Goldmoon
wspomniaa Haven, a sam Tanis by przekonany, e dyski Mishakal bd najbezpieczniejsze
w krlestwie elfw.
Dyskutujc o mglistych jeszcze planach, wdrowali do pna w nocy. Nie widzieli
smokowcw i podejrzewali, e ci, ktrym udao si zbiec z Xak Tsaroth, udali si na pnoc,
by przyczy si do wojsk lorda Verminaarda, Najwyszego Smoczego Wadcy. Wsta
srebrny ksiyc, a potem czerwony. Druyna wspia si wysoko w gry, bowiem mimo
wyczerpania dwik rogw popdza ich nadal. Rozbili obz na szczycie gry. Po spoyciu
pospnej wieczerzy, nie omieliwszy si nawet rozpali ogniska, postawili strae, a potem
poszli spa.
Raistlin obudzi si o szarym, zimnym poranku, jeszcze przed witem. Usysza co.
Czyby nio mu Si? Nie, znw to usysza odgos czyjego szlochania. Goldmoon, pomyla zirytowany czarodziej i chcia si ju znw pooy. Wtedy dostrzeg Bupu, zwinit w
jeden kbek nieszczcia, kajc i smarkajc w koc. Raistlin rozejrza si dookoa.
Wszyscy pozostali byli pogreni we nie, z wyjtkiem Flinta, ktry sta na warcie po drugiej
stronie obozu. Krasnolud najwyraniej niczego nie usysza i nie patrzy w stron Raistlina.
Mag wsta i podszed po cichu. Uklknwszy obok krasnoludki, pooy do na jej ramieniu.
Co si stao, maleka?
Bupu obrcia si twarz do niego. Miaa zaczerwienione oczy i zapuchnity nos. Po
jej umorusanej twarzy pyny zy. Zasmarkaa i wytara nos doni. Nie chc ci zostawia.
Chc pj z tob powiedziaa kajc ale, och, bd tskni za moim plemieniem! Znw
wybuchna szlochem i schowaa twarz w doniach.
Wyraz nieskoczonej czuoci odmalowa si na twarzy Raistlina, wyraz, jakiego nikt
na tym wiecie nie ujrzy. Wycign rk i pogaska Bupu po szorstkich wosach, wiedzc, co
to znaczy by sabym i aosnym, by obiektem drwin i politowania.
Bupu powiedzia bya dla mnie dobr i wiern przyjacik. Ocalia ycie mnie
i tym, na ktrych mi zaley. Teraz zrobisz dla mnie jeszcze jedn, ostatni rzecz, moja maleka. Wrcisz do siebie. Ja musz wdrowa drogami, ktre bd mroczne i niebezpieczne,
nim dotr do kresu mej dugiej podry. Nie mog da od ciebie, eby posza ze mn.
Bupu podniosa gow i oczy jej poweselay. A potem cie smutku znw pad na jej
twarz. Ale ty bdziesz nieszczliwy beze mnie.
Nie rzek Raistlin, umiechajc si moje szczcie bdzie polegao na
wiadomoci, e jeste bezpieczna wrd swego ludu.
Jeste pewny? zapytaa niespokojna Bupu.
Jestem pewny odpar Raistlin.
To pjd. Bupu wstaa. Ale najpierw wemiesz podarek. Zacza grzeba w
torbie.
Nie, maleka zacz Raistlin, przypominajc sobie zdech jaszczurk to
zbyteczne... Sowa stany mu w gardle, gdy zobaczy, jak Bupu wyciga z torby... ksik!
Przyglda si ze zdumieniem, widzc, jak blade wiato chodnego poranka pada na srebrne
runy na okadce ze skry niebieskiej jak noc.
Raistlin wycign drc do. Ksiga czarw Fistandantilusa! szepn.
Podoba ci si? zapytaa niemiao Bupu.
Tak, maleka! Raistlin wzi w donie bezcenny przedmiot i trzyma go z
czuoci, gaszczc skrzan okadk. Gdzie...
Wzi od smoka powiedziaa Bupu kiedy wiecio niebieskie wiato. Ciesz si,
e ci si podoba. Teraz pjd. Znale Najwyszego Bulpa, Phudga I Wielkiego. Zarzucia
torb na rami. Potem zatrzymaa si i odwrcia. Ten kaszel pewny jeste, e nie chcesz
lekarstwa z jaszczurki?
Nie, dzikuj, moja maleka powiedzia Raistlin, wstajc.
Bupu popatrzya na niego smutno, a potem zdobywszy si na wielk miao
zapaa go za rk i szybko j ucaowaa. Odwrcia si, spucia gow i gorzko zaszlochaa.
Raistlin zrobi krok naprzd. Pooy do na jej gowie. Jeli mam w ogle jak moc,
Najwyszy, powiedzia do siebie, moc, jaka jeszcze nie zostaa mi wyjawiona, spraw, aby to
malestwo przeszo przez swe ycie szczliwie i bezpiecznie.
egnaj, Bupu powiedzia cicho.
Krasnoludka spojrzaa na niego wielkimi, penymi uwielbienia oczami, a potem
odwrcia si i pobiega tak szybko, jak jej na to pozwalay rozdeptane pantofle.
Co tam si stao? zapyta Flint, przyczapawszy z drugiej strony obozowiska.
Aha doda, ujrzawszy pdzc Bupu. Pozbye si wreszcie swojej oswojonej krasnoludki.
Raistlin nie odpowiedzia, tylko po prostu zmierzy Flinta tak zowrogim spojrzeniem,
e krasnolud zadygota i szybko oddali si. Czarodziej trzyma w doniach ksig czarw i
podziwia j. Bardzo chcia otworzy j i rozkoszowa si jej skarbami, lecz wiedzia, e
czekaj go dugie tygodnie studiw, zanim bdzie mg przeczyta nowe zaklcia, a co
dopiero przyswoi je sobie. Ale wraz z zaklciami przybdzie mu mocy! Westchn w
ekstazie i przycisn ksig do chudej piersi. Potem szybko wsun j do swego plecaka wraz
z wasn ksig zakl. Pozostali wkrtce zaczn si budzi niech si zastanawiaj, jak
zdoby ksig.
Raistlin wsta i spojrza na zachd, w stron swej ojczyzny, gdzie nieboskon
rozjania si blaskiem wczesnego poranka. Nagle zesztywnia. Potem upuci plecak, pobieg
przez obozowisko i przyklk obok pelfa.
Tanisie! zasycza Raistlin. Obud si! Tanis zbudzi si i chwyci sztylet. Co
si... Raistlin wskaza na zachd.
Tanis mrugn, usiujc skupi spojrzenie sklejonych snem oczu. Ze szczytu gry, na
ktrej nocowali, rozciga si wspaniay widok. Widzia wysokie drzewa ustpujce
poronitym traw rwninom. A za rwninami wznosiy si w niebo...
Nie! wykrztusi Tanis. Pochwyci czarodzieja. Nie, to nie moe by prawda!
Tak szepn Raistlin. Solace ponie.
KSIGA DRUGA
Rozdzia I
Noc Smokw.
Tika wya szmat nad wiadrem i tpo przygldaa si, jak woda robi si czarna.
Cisna szmat na szynkwas i chciaa podnie wiadro, by zanie je do kuchni i zaczerpn
wieej wody. A potem pomylaa, po co ma zadawa sobie tyle trudu! Podnisszy szmat,
zacza znw zmywa stoy. Kiedy wydawao jej si, e Otik nie widzi, otara oczy
fartuchem.
Ale Otik zobaczy. Pooy pulchne donie na barkach Tiki i agodnie odwrci j. Tika
zatkaa i opara gow na jego ramieniu.
Przepraszam szlochaa Tika ale nie potrafi tego wyczyci!
Otik oczywicie wiedzia, e nie z tego powodu dziewczyna pacze, lecz byo to do
bliskie prawdy. Poklepa j czule po plecach. Wiem, wiem, moje dziecko. Nie pacz.
Rozumiem.
To przez t przeklt sadz! zawodzia Tika. Pokrywa wszystko czarn warstw i
cho kadego dnia wszystko szoruj, nazajutrz znw jest brudno. Wci pal i pal!
Nie przejmuj si, Tiko powiedzia Otik, gadzc j po wosach. Bd wdziczna,
e gospoda jest caa....
Mam by wdziczna! Tika odsuna si od niego z zaczerwienion twarz. Nie!
auj, e nie spona, jak wszystko inne w Solace, bo wtedy oni nie przychodziliby tu!
auj, e nie spona! auj, e nie spona! Tika usiada przy stole, wybuchajc
niepohamowanym paczem. Otik krci si wok niej.
Wiem, moja droga, wiem powtarza, wygadzajc bufiaste rkawy bluzki, o ktrej
biel i wieo Tika zawsze dbaa z tak dum. Teraz bluzka bya brudna i pokryta sadz, jak
wszystko w spustoszonym miasteczku.
Atak na Solace nastpi bez ostrzeenia. Nawet kiedy pierwsi aosni uciekinierzy
zaczli napywa do miasteczka z pnocy, opowiadajc przeraajce historie o olbrzymich,
skrzydlatych potworach, Hederick, Najwyszy Teokrata, zapewnia mieszkacw Solace, e
s bezpieczni, e ich miasto zostanie oszczdzone. A ludzie uwierzyli mu, bowiem chcieli mu
wierzy.
I wtedy nadesza noc smokw.
Tego wieczoru w gospodzie byo mnstwo ludzi, bowiem byo to jedno z niewielu
miejsc, gdzie mona byo pj i nie pamita o cikich chmurach, ktre wisiay nisko na
pnocnym nieboskonie. Ogie pali si jasno, piwo byo mocne, a przyprawione korzeniami
ziemniaki przepyszne. Jednake nawet tutaj wdziera si wiat zewntrzny: wszyscy mwili
rannych. Pracowaa przez wiele godzin, uparcie odmawiajc wyjrzenia przez okno, nie
dopuszczajc do siebie dochodzcych z zewntrz okropnych odgosw zagady i zniszcze.
Nagle zdaa sobie spraw, e napywowi rannych nie ma koca, e wicej ludzi ley
na pododze, ni byo w gospodzie w chwili napaci. Podniosa gow w otpieniu i
dostrzega stale napywajcych do rodka ludzi. ony pomagay mom. Mowie wnosili
ony. Matki niosy na rkach umierajce dzieci.
Co tu si dzieje? Tika zapytaa stranika poszukiwaczy, ktry wszed, saniajc si
i ciskajc przeszyte strza rami. Inni wpychali si za nim. Co si dzieje? Dlaczego ci
ludzie tu przychodz?
Stranik spojrza na ni otpiaymi, penymi cierpienia oczami. To jedyny budynek
wymamrota. Wszystko si pali. Wszystko...
Nie! Tika bya tak wstrznita, a nogi si pod ni ugiy. W tym momencie
stranik straci przytomno w jej ramionach i musiaa si opanowa. Ostatnie, co zobaczya,
gdy wcigaa mczyzn do rodka, to Hederick stojcy na ganku i wpatrujcy si w ponce
miasto szklanymi oczami. Niepowstrzymane zy spyway po jego wybrudzonej sadz twarzy.
To jaka pomyka zawodzi, zaamujc rce. Gdzie musiaa zaj pomyka.
To byo tydzie temu. Jak si okazao, gospoda nie bya jedynym budynkiem, ktry
ocala. Smokowcy wiedzieli, ktre domy s im niezbdne, i zniszczyli te, ktre nie byy.
Gospod, kuni Therosa Ironfelda i sklep oszczdzono. Kunia zawsze znajdowaa si na
ziemi, poniewa nie byoby mdrze mie rozarzone palenisko na drzewie, lecz reszt trzeba
byo spuci na d, poniewa smokowcom niewygodnie byo chodzi po drzewach.
Lord Verminaard poleci smokom zdj budynki. Kiedy wypalono czyst przestrze,
jeden z olbrzymich, czerwonych potworw wbi szpony w gospod i podnis j. Przy wtrze
radosnych okrzykw smokowcw, smok spuci j niezbyt agodnie na zwglon traw.
Maomistrz Toede, zarzdzajcy obecnie miastem, rozkaza Otikowi natychmiast naprawi
gospod. Smokowcy mieli jedn wielk sabo upodobanie do mocnych napojw. Gospod
otworzono trzy dni po zajciu miasteczka.
Nic mi ju nie jest powiedziaa Otikowi Tika. Wyprostowaa si i osuszya oczy,
wycierajc nos w fartuch. Ani razu nie pakaam od tamtej nocy powiedziaa, bardziej do
siebie ni do niego. Zacisna wargi w wsk kresk. I nigdy wicej ju nie zapacz!
przysiga, wstajc od stou.
Otik, nie rozumiejc, lecz czujc ulg, e Tika opanowaa si, nim przyszli klienci,
ponownie zacz krzta si za szynkwasem. Niemal ju czas otworzy rzek, starajc si,
by zabrzmiao to wesoo. Moe dzi bdziemy mieli adny tum.
Rozdzia II
Nieznajomy. Pojmani w niewol!
Tego wieczoru w gospodzie nie byo wielu goci. Odwiedzali j teraz smokowcy, cho
czasami i mieszkacy Solace przychodzili si napi. Zazwyczaj nie zostawali dugo, bowiem
towarzystwo byo im niemie, a wspomnienie dawnych czasw trudne do zniesienia.
Dzi gomi bya grupa hobgoblinw, nieufnie przygldajca si smokowcom, i trzech
prymitywnie odzianych ludzi z pnocy. Pocztkowo si wcignici do armii lorda
Verminaarda, obecnie walczyli dla czystej przyjemnoci zabijania i rabowania. W kcie kulio
si kilku mieszkacw Solace. Teokraty Hedericka nie byo na jego codziennym miejscu.
Lord Verminaard wynagrodzi usugi Najwyszemu Teokracie, umieszczajc go wrd
pierwszych niewolnikw, ktrych wysano do kopalni.
Tu o zmierzchu do gospody wszed nieznajomy i zaj stolik w ciemnym kcie obok
wejcia. Tika niewiele moga o nim powiedzie by okutany w cik peleryn i nosi kaptur
mocno spuszczony na twarz. Sprawia wraenie bardzo zmczonego, bowiem osun si na
krzeso, jakby ju nie mg utrzyma si na nogach.
Co sobie yczysz? zapytaa przybysza Tika.
Mczyzna spuci gow, cignc jedn stron kaptura smuk doni. Nic, dzikuj
powiedzia cichym gosem z obcym akcentem. Czy mog posiedzie i odpocz? Mam si
tu spotka z kim.
Moe kubek piwa, dopki czekasz? umiechna si Tika.
Mczyzna spojrza w gr i wtedy dostrzega bysk brzowych oczu w gbi kaptura.
Dobrze rzek nieznajomy. Jestem spragniony. Przynie mi piwa.
Tika posza w stron baru. Kiedy nalewaa piwa z beczki, usyszaa kolejnych goci
wchodzcych do gospody.
Chwileczk zawoaa, nie mogc si odwrci. Sidcie, gdzie macie ochot.
Przyjd do was, kiedy tylko bd moga! Obejrzaa si przez rami na nowo przybyych i
niemal upucia kufel. Tika jkna, a potem opanowaa si. Nie zdrad ich!
Siadajcie, gdzie chcecie, nieznajomi powiedziaa gono.
Jeden z mczyzn, wielki typ, mia zamiar co powiedzie. Tika wciekle zmarszczya
brwi i potrzsna gow. Przeniosa wzrok na smokowcw, ktrzy siedzieli na rodku pokoju.
Brodaty mczyzna przeprowadzi grup obok smokowcw, ktrzy przyjrzeli si przybyszom
z wielkim zainteresowaniem.
Ujrzeli czterech mczyzn i kobiet, krasnoluda i kendera. Mczyni mieli
wybocone peleryny i wysokie buty. Jeden by nadzwyczaj wysoki, drugi nadzwyczaj
tylko
zabrali
ju
nieomal
wszystkich
zostawiajc
tylko
Prosz, Sturmie rzek cicho Tanis. Zaufaj mi. Jeszcze nie nasza pora umrze.
Sturm zawaha si i spojrza na goblinw stoczonych w gospodzie. Nie podchodzili,
bojc si jego miecza i jego umiejtnoci, lecz wiedzia, e zaatakuj w masie, jeli choby
drgnie. Nie nasza pora umrze". C za dziwne sowa. Dlaczego Tanis je powiedzia? Czy
istnieje dla czowieka pora, by umrze"? Jeli tak, Sturm uwiadomi sobie, e jeszcze nie
nadesza w kadym razie, jeli tylko mg co w tej sprawie zrobi. mier w gospodzie,
pod cuchncymi, klapiastymi stopami goblinw nie bya chwalebna.
Widzc, i rycerz odoy bro, posta w drzwiach dosza do wniosku, e moe ju
bezpiecznie wej. Otaczaa go przecie bez maa setka wiernych onierzy. Przyjaciele
dostrzegli szar, plamiast skr i czerwone, zmruone, wiskie oczka Maomistrza Toede.
Tasslehoff przekn lin i szybko przysun si do Tanisa.
Z pewnoci nas nie pozna szepn Tas. By ju zmierzch, kiedy zatrzymano nas
i pytano o lask.
Najwyraniej Toede nie pozna ich. Wiele wydarzyo si w cigu tygodnia, a i bez tego
Maomistrz Toede mia na gowie mas wanych rzeczy. Wbi czerwone lepia w odznaki
rycerskie pod paszczem Sturma. Nastpni parszywi uciekinierzy z Solamnii stwierdzi
Toede.
Tak skama szybko Tanis. Wtpi, czy Toede wie o zagadzie Xak Tsaroth.
Domyla si, e istnieje niewielkie prawdopodobiestwo, e taki poledni dowdca bdzie
wiedzie co o dyskach Mishakal. Lecz lord Verminaard wiedzia o dyskach i wkrtce dowie
si o mierci smoka. Nawet krasnolud z rozpadlin potrafiby poczy jedno z drugim. Nikt
nie moe si dowiedzie, e przybyli ze wschodu. Mamy za sob wiele dni drogi z pnocy.
Nie zamierzalimy sprawia kopotw. Zaczli ci smokowcy...
Tak, tak rzek zniecierpliwiony Toede. Syszaem to ju przedtem. Zmruy
nagle zezowate oczka. Hej, ty! krzykn, wskazujc na Raistlina. Co tam si tak
chowasz! Sprowadzi mi go, chopcy! Hobgoblin uczyni niespokojnie krok w stron drzwi,
mierzc Raistlina ostronym spojrzeniem. Kilku goblinw pobiego na tyy gospody,
wywracajc stoy i awy, by dotrze do wtego modzieca. Caramonowi wyrwa si z piersi
gboki pomruk. Tanis ostrzeg gestem wojownika, by nie traci panowania nad sob.
Jazda, wstawaj! warkn jeden z goblinw, szturchajc Raistlina wczni.
Raistlin powoli wsta i starannie pozbiera swoje sakwy. Gdy sign po lask, goblin
zapa czarodzieja za chude rami. Nie dotykaj mnie! zasycza Raistlin, wyrywajc si.
Jestem magiem!
Goblin zawaha si i obejrza na Toede.
za przykadem Tanisa, z wyjtkiem Sturma, ktry sta z rkoma zaoonymi na piersi i...
Prosz, pozwlcie mi zatrzyma plecak powiedziaa Goldmoon. Nie mam w nim
broni ani niczego, co miaoby dla was warto. Przysigam!
Towarzysze odwrcili si ku niej kady pamita o bezcennych dyskach, ktre byy
w jej posiadaniu. Zapada wymuszona, niespokojna cisza. Riverwind stan przed Goldmoon.
Odoy uk, lecz zachowa miecz, tak samo jak rycerz.
Nagle wtrci si Raistlin. Czarodziej odoy lask, sakiewki ze skadnikami zakl i
cenn torb, w ktrej nosi ksigi magiczne. Nie martwi si o nie na ksigi rzucono
ochronne zaklcia, ktre powodoway, e kady, z wyjtkiem ich waciciela, kto prbowaby
je przeczyta, oszalaby, a laska Magiusa cakiem dobrze potrafia sama si o siebie
zatroszczy. Raistlin wycign rce do Goldmoon.
Daj im plecak powiedzia agodnie. Inaczej zabij nas.
Posuchaj go, moja droga zawoa popiesznie Toede. To inteligentny czowiek.
To zdrajca! krzykna Goldmoon, ciskajc mocno plecak.
Daj im plecak powtrzy hipnotycznie Raistlin.
Goldmoon poczua, e sabnie, jakby jego dziwna moc przeamywaa jej opr. Nie!
wykrztusia. To nasza nadzieja...
Wszystko bdzie dobrze szepn Raistlin, spogldajc uwanie w jej przejrzyste,
bkitne oczy. Pamitasz lask? Pamitasz, jak jej dotknem?
Goldmoon zmruya oczy. Tak szepna. Porazia ci...
Szsz ostrzeg szybko Raistlin. Daj im torb. Nie martw si. Wszystko bdzie
dobrze. Bogowie chroni, co do nich naley.
Goldmoon popatrzya na czarodzieja, a nastpnie niechtnie pokiwaa gow. Raistlin
wycign chude rce, by wzi od niej plecak. Toede przyglda mu si chciwie,
zastanawiajc si, co te w nim jest. Dowie si, ale nie przy tych wszystkich goblinach.
Wreszcie zostaa tylko jedna osoba, ktra nie usuchaa rozkazu. Sturm sta
nieporuszony. W jego bladej twarzy gorczkowo byszczay oczy. Mocno ciska stary,
dwurczny miecz swego ojca. Nagle Sturm odwrci si z drgnieniem, czujc palcy dotyk
palcw Raistlina na swym ramieniu.
Zagwarantuj jego bezpieczestwo szepn mag.
Jak? zapyta rycerz, cofajc si przed Raistlinem, jak przed jadowitym wem.
Nie zamierzam ci tego wyjania zasycza Raistlin. Moesz mi zaufa lub nie,
jak chcesz. Sturm zawaha si.
To mieszne! zaskrzecza Toede. Zabi rycerza! Zabi ich wszystkich, jeli dalej
Rozdzia III
Karawana niewolnikw. Dziwny, stary czarodziej
Druyna spdzia zimn, bezsenn noc zamknita w elaznej klatce na koach na
rynku w Solace. Do jednego ze supw wbitych w ziemi na polanie przykuto acuchem trzy
klatki. Drewniane supki poczerniay od ognia i aru, a ich podstawy byy zwglone i
popkane. Na polanie nie byo ani rolinki, nawet kamienie byy czarne i nadtopione.
Kiedy wsta wit, druyna ujrzaa innych winiw w klatkach. Ostatni transport
niewolnikw z Solace do Pax Tharkas mia osobicie odprowadzi Maomistrz Toede,
bowiem hobgoblin postanowi zaimponowa lordowi Verminaardowi, ktry mieszka w Pax
Tharkas.
Pod oson nocy Caramon raz sprbowa wygi prty klatki i musia zrezygnowa.
Wczesnym porankiem podniosa si zimna mga, skrywajc zniszczone miasto przed
oczami towarzyszy. Tanis spojrza na Goldmoon i Riverwinda. Teraz ich rozumiem, pomyla
Tanis. Teraz znam t zimn pustk wewntrz, ktra boli bardziej ni rana od miecza. Nie mam
ju domu.
Popatrzy na Gilthanasa skulonego w kcie. Elf nie odezwa si do nikogo tej nocy,
wymawiajc si, e boli go gowa i jest zmczony. Lecz Tanis, ktry czuwa przez ca noc,
zauway, e Gilthanas nie spa, a nawet nie udawa, e pi. Przygryza doln warg i
wpatrywa si w mrok. Ten widok przypomnia Tanisowi, e mia gdyby zechcia si do
niego przyzna jeszcze jedno miejsce, ktre mg uwaa za dom: Qualinesti.
Nie, pomyla Tanis, opierajc si o prty klatki, Qualinesti nigdy nie byo domem. To
tylko miejsce, gdzie mieszkaem...
Z mgy wyoni si Maomistrz Toede, zacierajc tuste donie i umiechajc si
dumnie od ucha do ucha na widok transportu niewolnikw. Moe czeka go awans. Pikna
zdobycz, biorc pod uwag, e nie bardzo byo ju z czego wybiera w tym wypalonym
miasteczku. Lord Verminaard powinien by zadowolony, szczeglnie z tej ostatniej partii.
Przede wszystkim z tego ogromnego wojownika wspaniay okaz. Zapewne bdzie mg
pracowa za trzech w kopalni. Ten wysoki barbarzyca rwnie wietnie si nada. Natomiast
prawdopodobnie trzeba bdzie zabi rycerza Solamnijczycy syn z niechci do wsppracy.
Za to lord Verminaard z pewnoci ucieszy si z tych dwch kobiet bardzo odmiennych,
lecz w rwnym stopniu urodziwych. Samemu Toede zawsze podobaa si rudowosa
barmanka o powabnych, zielonych oczach, ubrana w wydekoltowan, bia bluzk celowo
odsaniajc wystarczajcy obszar lekko piegowatej skry, by kusi mczyzn myl o tym,
co jest dalej.
Theros Ironfeld lea nieprzytomny na przykrytej som pododze klatki. Tam, gdzie
powinno znajdowa si jego krzepkie prawe rami, by zmasakrowany kikut. Odrbano mu,
najwyraniej jakim tpym narzdziem, rk tu poniej barku. Ze straszliwej rany chlustaa
krew i rozlewaa si kau po pododze klatki.
Niech to bdzie nauczka dla wszystkich, ktrzy pomagaj elfom! Toede zajrza do
klatki, mruc wiskie oczka niknce w fadach tuszczu. On ju nigdy nie wykuje niczego
chyba e sobie now rk! Ja, auu... Wielki jele nadepn na Maomistrza, zmuszajc go
do popiesznej ucieczki. Toede zwrci si do istoty prowadzcej jelenia. Sestun! Ty
kretynie! Toede powali mniejsze stworzenie na ziemi.
Tasslehoff przyjrza si stworkowi, biorc go za bardzo maego goblina. Potem
zobaczy, e jest to krasnolud lebowy, ubrany w goblini zbroj. Krasnolud pozbiera si,
odsun za duy hem, ktry spad mu na oczy, i popatrzy ze zoci na Toede, ktry
poczapa na przd kolumny. Robic wcieke miny, zacz kopa boto w jego kierunku.
Najwyraniej od tego ulyo mu na duszy, bowiem wkrtce przesta i popdzi jelenia do
szeregu.
Mj wierny przyjacielu szepn Gilthanas, nachylajc si nad Therosem i biorc
kowala za siln, czarn do.
Przypacie swoj wierno yciem.
Theros popatrzy na niego pustymi oczami, najwyraniej nie syszc gosu elfa.
Gilthanas usiowa opatrzy okropn ran, lecz krew wci laa si na podog wozu. Na ich
oczach z kowala uchodzio ycie.
Nie powiedziaa Goldmoon, podchodzc i przyklkajc przy kowalu. On nie
musi umrze. Jestem uzdrowicielk.
Pani rzek zniecierpliwiony Gilthanas nie ma takiego uzdrowiciela na Krynnie,
ktry pomgby temu czowiekowi. Straci wicej krwi ni krasnolud ma w caym ciele! Jego
puls jest tak saby, e ledwo go wyczuwam. Najlepiej byoby pozwoli mu umrze w spokoju,
bez tych twoich barbarzyskich obrzdw!
Goldmoon zignorowaa go. Kadc do na czole Therosa, zamkna oczy.
Mishakal modlia si umiowana bogini uzdrawiania, udziel temu czowiekowi
aski swego bogosawiestwa. Jeli jego przeznaczenie jeszcze si nie wypenio, ulecz go,
by mg y i suy sprawie prawdy.
Gilthanas znw zacz protestowa, chcia nawet odcign Goldmoon si. Nagle
zatrzyma si i spojrza ze zdumieniem. Krew przestaa pyn z rany kowala, a sama rana
zacza si goi na oczach przygldajcego si temu elfa. Ciemna skra Therosa ocieplia si,
oddech uspokoi i wyrwna, i wydawao si, e kowal zapad w spokojny, zdrowy sen.
Rozlegy si szepty i szmery zdumienia wrd innych winiw z pobliskich klatek. Tanis
rozejrza si w obawie, e goblinowie i smokowcy mogli co zauway, lecz najwyraniej
wszyscy byli zbyt zajci zaprzganiem opornych jeleni do wozw. Gilthanas zaszy si
ponownie w swoim kcie i z zamyleniem przyglda si Goldmoon.
Tasslehoffie, zbierz troch somy poleci Tanis. Caramonie, ty i Sturm pomoecie
mi przenie go w kt.
Prosz Riverwind poda swj paszcz. We to i okryj go przed chodem.
Goldmoon upewnia si, e Therosowi jest wygodnie, po czym wrcia na swe miejsce
obok Riverwinda. Jej twarz promieniaa odwiecznym i bezmiernym spokojem, ktry
sprawia, e to gadoksztatne stwory na zewntrz wydaway si prawdziwymi winiami.
Byo ju niemal poudnie, nim kolumna ruszya. Goblinowie przyszli i wrzucili
jedzenie do klatek ochapy misa i chleb. Nikt, nawet Caramon, nie mg zje nadpsutego,
cuchncego misa, wic je wyrzucono. Przyjaciele pochonli jednak arocznie chleb,
bowiem nie jedli niczego od zapadnicia zmroku. Wkrtce Toede opanowa sytuacj i
wyjedajc na swym kosmatym kucu, wyda kolumnie rozkaz wyruszenia. Sestun, krasnolud
lebowy, drepta za Toede. Ujrzawszy ochap misa lecy w bocie i brudzie przed klatk,
zatrzyma si, chwyci go chciwie i wpakowa do ust.
Kad klatk na koach cigny cztery jelenie. Dwaj hobgoblinowie siedzieli wysoko
na prymitywnych, drewnianych podwyszeniach jeden trzyma lejce jelenia, drugi bat i
miecz. Toede zaj miejsce na przedzie kolumny, a za nim szo okoo pidziesiciu
opancerzonych i cikozbrojnych smokowcw. Kolejny oddzia, liczcy mniej wicej dwa
razy tyle hobgoblinw, zamyka pochd, maszerujc za klatkami.
Po masie zamieszania i licznych przeklestwach, kolumna wreszcie wyruszya. Paru
mieszkacw Solace, ktrzy jeszcze zostali, odprowadzao j wzrokiem. Jeli nawet znali
kogo wrd jecw, nie poegnali si sowem ani gestem. Twarze, zarwno wewntrz, jak i
na zewntrz klatek, byy obliczami ludzi, ktrzy ju nie potrafi odczuwa cierpienia. Jak
Tika, przysigli, e ju nigdy nie zapacz.
Karawana udaa si na poudnie od Solace, jadc star drog przez przecz Gateway.
Hobgoblinowie i smokowcy skaryli si na podrowanie w upale dnia, lecz poweseleli i
przyspieszyli kroku, gdy wmaszerowali w cie wysokich cian przeczy. Chocia jecom
byo zimno w wwozie, mieli swoje powody, by czu wdziczno nie musieli ju
spoglda na sw spustoszon ziemi ojczyst.
By ju wieczr, gdy kolumna opucia krte drogi wwozu i dotara do Gateway.
Winiowie wychylali si przez prty, by dojrze kwitnce miasto handlowe. Teraz tylko dwa
niskie kamienne mury, stopione i poczerniae, stay tam, gdzie niegdy byo miasto. Nie wida
byo ladu ywej istoty. Jecy skulili si aonie.
Kiedy znw znaleli si na otwartej przestrzeni, smokowcy owiadczyli, e wol
podrowa noc, unikajc sonecznego blasku. W zwizku z tym kolumna zatrzymywaa si
przed witem tylko na krtko. Nie sposb byo spa w brudnych klatkach, ktre trzsy si i
podskakiway na kadym wyboju. Winiowie cierpieli z pragnienia i godu. Ci, ktrym udao
si wmusi jedzenie, jakie dostali od smokowcw, wkrtce je zwymiotowali. Dostawali tylko
po maym kubku wody dwa lub trzy razy dziennie.
Goldmoon cay czas przebywaa w pobliu rannego kowala. Chocia Therosowi
Ironfeldowi nie grozia ju mier, nadal by bardzo chory. Dosta wysokiej gorczki i
majaczy o spustoszeniu Solace. Theros mwi o smokowcach, ktrych ciaa po mierci
zmieniay si w kaue kwasu palcego ciaa ofiar, i o smokowcach, ktrych koci wybuchay,
niszczc wszystko w szerokim promieniu. Tanis sucha kowala przeywajcego jeden
koszmar za drugim, a poczu si niedobrze. Po raz pierwszy Tanis zda sobie spraw z
powagi sytuacji. Jak mogli si udzi, e mog walczy ze smokami, ktrych oddech zabija i
ktrych magia przewysza moc zaklcia wszystkich czarodziejw, z wyjtkiem
najpotniejszych spord ywych? Jak mog pokona niezmierzone armie tych smokowcw,
skoro nawet ich martwe ciaa miay moc zabijania?
Mamy tylko dyski Mishakal, pomyla z gorycz Tanis i co nam z nich przyjdzie?
Zbada je dokadnie w czasie wdrwki z Xak Tsaroth do Solace. Niemniej jednak niewiele
zdoa z nich wyczyta. Chocia Goldmoon potrafia zrozumie sowa dotyczce sztuki
uzdrawiania, odcyfrowaa niewiele wicej.
Wszystko zostanie objawione przywdcy ludu powiedziaa z niewzruszon wiar.
Moim powoaniem jest odnale go.
Tanis chciaby mc podziela jej wiar, lecz w czasie podry przez spustoszone
ziemie, zacz wtpi, czy jakikolwiek przywdca zdoa pokona potg lorda Verminaarda.
Te obawy stanowiy zaledwie dodatek do innych problemw pelfa. Raistlin,
pozbawiony swego lekarstwa, kaszla tak bardzo, a znalaz si w niemal rwnie zym stanie
jak Theros. Goldmoon miaa ju dwch pacjentw na gowie. Na szczcie, Tika pomagaa
mieszkance rwnin opiekowa si magiem. Tika, ktrej ojciec by na swj sposb
czarodziejem, darzya ogromnym podziwem i szacunkiem kadego, kto umia wada magi.
W rzeczywistoci to ojciec Tiki niechccy zapozna Raistlina z jego powoaniem.
Ojciec Raistlina zabra kiedy maych bliniakw i sw pasierbic, Kitiar, na miejscowy
jarmark z okazji wita koca lata, gdzie dzieci obejrzay wystp iluzjonisty Waylana
Wspaniaego. Omioletni Caramon wkrtce zacz si nudzi i chtnie zgodzi si pj z
kilkunastoletni przyrodni siostr na widowisko, ktre jej si podobao na popis
szermierki. Raistlin, ju wtedy wty i sabowity, nie przepada za takimi czynnymi sportami.
Cay dzie spdzi na przygldaniu si iluzjonicie Waylanowi. Kiedy rodzina wrcia
wieczorem do domu, Raistlin zdumia wszystkich umiejtnoci bezbdnego naladowania
kadej sztuczki. Nastpnego dnia ojciec zaprowadzi chopca do jednego z najwikszych
mistrzw sztuk magicznych i powierzy mu jego nauk.
Tika zawsze podziwiaa Raistlina i ogromne wraenie robia na niej opowie o jego
tajemniczej wyprawie do osawionych Wie Wielkiej Magii. Teraz pomagaa opiekowa si
czarodziejem z szacunku dla niego i z wasnej, wewntrznej potrzeby pomagania sabszym od
siebie. Troszczya si o niego rwnie dlatego (jak przyznawaa po cichu), e swym
postpowaniem zasugiwaa na umiech wdzicznoci i yczliwoci przystojnego brata
Raistlina.
Tanis nie wiedzia, czym si bardziej martwi pogarszajcym si stanem czarodzieja
czy rozwijajcym si romansem starszego, dowiadczonego onierza i modziutkiej oraz jak
Tanis przypuszcza wbrew wszelkim plotkom niedowiadczonej, wraliwej barmanki.
Mia rwnie inny kopot. Sturm, upokorzony wziciem do niewoli i wleczeniem po
okolicy jak zwierz na rze, popad w gbok depresj i Tanis obawia si, e ju si z niej
nie wydobdzie. Sturm albo cay dzie siedzia, spogldajc przez kraty, albo co chyba
jeszcze gorsze zapada w okresy gbokiego snu, z ktrego nie mona byo go obudzi.
Wreszcie Tanis musia poradzi sobie jako z wewntrznym konfliktem, ktrego
materialnym przejawem by elf siedzcy w kcie klatki. Za kadym razem, gdy Tanis
spoglda na Gilthanasa, przeladoway go wspomnienia domu w Qualinesti. W miar
zbliania si do ojczyzny, wyaniay si wspomnienia, ktre wydaway mu si ju dawno
zapomniane i pogrzebane. Ich dotyk by rwnie mrony, co dotyk upiorw z Mrocznej
Puszczy.
Gilthanas, przyjaciel z dziecistwa wicej ni przyjaciel, brat. Wychowani w tym
samym domu i bliscy wiekiem, bawili si razem, bili si i miali. Kiedy siostrzyczka
Gilthanasa bya ju wystarczajco dua, chopcy pozwolili uroczemu, jasnowosemu dziecku
przyczy si do ich zabaw. Jedn z najulubieszych rozrywek tej trjki byo patanie figli
starszemu bratu, Porthiosowi, silnemu i powanemu modziecowi, ktry w modym wieku
wzi na swe barki odpowiedzialno i smutki swego narodu. Gilthanas, Laurana i Porthios
byli dziemi Mwcy Soc, wadcy elfw Qualinesti, ktre to stanowisko Porthios mia
may. Bd musia nauczy ci kilku moich zakl. Mam takie jedno... kula ognista... zaraz,
jak to szo?
Starzec gldzi jeszcze dugo po tym, jak karawana zatrzymaa si o wschodzie soca.
Rozdzia IV
Ocaleni! Czary Fizbana.
Raistlin cierpia na ciele, Sturm cierpia mki duchowe, lecz najprawdopodobniej czterodniowa niewola bya najwiksz udrk dla Tasslehoffa.
Najokrutniejsz tortur, jak mona zada kenderowi, jest zamknicie go. Oczywicie,
powszechnie rwnie uwaa si, e najokrutniejsz mczarni, jak mona zada kademu innemu rodzajowi istot, jest zamknicie ich z kenderem. Po trzech dniach nieprzerwanej
gadaniny Tasslehoffa, jego psot i dokuczliwych figli, towarzysze z radoci zamieniliby
towarzystwo kendera na mi godzink amania koem przynajmniej tak stwierdzi Flint.
Wreszcie, kiedy nawet Goldmoon nie wytrzymaa nerwowo i omal go nie spoliczkowaa,
Tanis odesa Tasa na ty wozu. Spuciwszy nogi na zewntrz, kender przycisn twarz do
elaznych prtw i pomyla, e umrze z aoci. Nigdy jeszcze w cigu swego ycia nie
nudzi si tak strasznie.
Sytuacja zrobia si ciekawsza po odkryciu Fizbana, lecz warto rozrywkowa
staruszka zmalaa, kiedy Tanis poleci Tasowi zwrci sakiewki staremu czarodziejowi. Tak
wic, doprowadzony do desperacji Tasslehoff znalaz sobie now rozrywk. By ni Sestun,
krasnolud lebowy.
Druyna, oglnie rzecz biorc, odnosia si do Sestuna z penym rozbawienia
politowaniem. Krasnolud by obiektem drwin Toede i jego popychadem. Przez ca noc
biega na posyki dla Maomistrza. Nosi wiadomoci od Toede na pocztku kolumny do
kapitana hobgoblinw na kocu, dwiga Maomistrzowi jedzenie z wozu zaopatrzeniowego,
karmi i poi kuca Maomistrza i wykonywa wszystkie najpodlejsze prace, jakie
Maomistrzowi wpady do gowy. Toede przewraca go kopniakami przynajmniej trzy razy
dziennie, smokowcy dokuczali mu, a hobgobliny krady mu jedzenie. Nawet jelenie kopay
go za kadym razem, gdy truchcikiem przebiega obok nich. Krasnolud znosi to wszystko z
tak zawzitoci i niezomnoci ducha, e wzbudzi w towarzyszach sympati.
Sestun zacz przebywa w towarzystwie druyny, kiedy tylko nie by zajty. Tanis,
ktry chcia dowiedzie si czego o Pax Tharkas, wypytywa go o jego ojczyzn, i jak to si
stao, e zacz pracowa dla Maomistrza. Opowiadanie zajo Sestunowi jeden dzie, a
drugi dzie druyna spdzia na skadaniu tej opowieci w jedn cao, jako e krasnolud
rozpocz od rodka, a nastpnie popdzi na zamanie karku ku pocztkowi. Jednake to, co
wreszcie wywnioskowali z tej opowieci, okazao si niewiele warte. Sestun nalea do duej
grupy krasnoludw lebowych, ktra zamieszkiwaa wzgrza w pobliu Pax Tharkas, kiedy
lord Verminaard i jego smokowcy zajli kopalnie elaza, niezbdne mu do wyrobu stali na
Huma y naprawd rzek cicho Fizban. Smocza Lanca te jest prawd. Starzec
posmutnia.
Doprawdy? Caramon podnis si do pozycji siedzcej. Potrafisz j opisa?
Oczywicie! Fizban parskn wyniole. Teraz ju wszyscy przysuchiwali si.
Prawd mwic, publiczno nieco wprawia Fizbana w zakopotanie.
Bya to bro podobna do nie, nie tak. W rzeczy samej bya nie, taka te nie bya.
Blisza bya... niemal... prawie cakiem, zupenie jakby lanca, tak wanie! Lanca!
Pokiwa gow z przejciem. I bya cakiem dobra na smoki.
To ja si zdrzemn mrukn Caramon.
Tanis umiechn si i potrzsn gow. Opierajc si plecami o prty, przymkn
znuone oczy. Wkrtce wszyscy, z wyjtkiem Raistlina i Tasslehoffa, zapadli w niespokojny
sen. Kender, bynajmniej nie picy i bardzo znudzony, spojrza z nadziej na Raistlina.
Czasami, kiedy Raistlin by w dobrym humorze, opowiada historie o czarodziejach z
dawnych czasw. Jednake zawinity w swe czerwone szaty mag spoglda jako dziwnie na
Fizbana. Staruszek siedzia na awie i pochrapywa delikatnie, a gowa kiwaa mu si w takt
podskakiwania wozu na wybojach. Raistlin zmruy zote oczy w poyskliwe szparki, jakby
nasuna mu si jaka nowa i niepokojca myl. Po chwili nacign na gow kaptur i opar
si o cian, chowajc twarz w cieniu.
Tasslehoff westchn. Potem obejrza si i zauway Sestuna wdrujcego obok klatki.
Kender powesela. By pewien, e oto suchacz, ktry doceni jego opowieci.
Zawoawszy go,. Tasslehoff zacz opowiada jedn ze swych ulubionych historyjek.
Oba ksiyce zaszy. Winiowie spali. Hobgobliny snuy si sennie za kolumn,
rozmawiajc o rozbiciu wkrtce obozowiska. Maomistrz Toede jecha na czele karawany,
marzc o awansie. Za plecami Maomistrza smokowcy mamrotali co w swym chrapliwym
jzyku, posyajc Toede zowrogie spojrzenia, kiedy nie patrzy na nich.
Tasslehoff siedzia, machajc nogami spuszczonymi na zewntrz klatki, i rozmawia z
Sestunem. Nie zwracajc na siebie uwagi kender zauway, e Gilthanas tylko udaje, e pi.
Tas zobaczy, e elf otwiera oczy i szybko rozglda si, kiedy wydaje mu si, e nikt go nie
widzi. Ogromnie to zaintrygowao Tasa. Odnosio si niemal wraenie, jakby Gilthanas
czuwa albo wyczekiwa na co. Kender zgubi wtek swojej opowieci.
No wic... eee... wycignem kamyk z torby, rzuciem go i... bc, trafiem
czarodzieja prosto w czoo zakoczy szybko Tas. Demon zapa czarodzieja za nog i
zacign go na dno otchani.
Ale najpierw demon tobie podzikowa podsun Sestun, ktry sysza ju t
tych
winiw.
Odpowiadasz
za
nich
yciem!
Pocign
ci
do
kataklizmu! Pewno nie zdoaby rozbi pustej gowy kendera, a co dopiero ten zamek!
Cicho! poleci Tanis, cho i on zwtpi na widok broni krasnoluda lebowego. Nie
by to nawet topr bojowy, a po prostu poobijana, zardzewiaa siekierka, ktr krasnolud
gdzie znalaz i wzi sobie, mylc, e to bro. Sestun wsadzi siekier midzy kolana i
splun w donie.
Strzay zagrzechotay o prty klatki. Jedna stukna o tarcz Caramona. Inna drasna
Tik w rami, przyszpilajc jej bluzk do ciany klatki. Tika nigdy w yciu nie czua si tak
przeraona nawet tej nocy, gdy smoki napady na Solace. Chciaa krzycze, chciaa, eby
Caramon obj j. Ale Caramon nie odway si ruszy z miejsca.
Tika dostrzega, e Goldmoon, blada, lecz opanowana, osania rannego Therosa
wasnym ciaem. Tika zacisna wargi i odetchna gboko. Zdecydowanie wyszarpna
strza z drewna i rzucia j na podog, ignorujc szczypicy bl w rce. Ogldajc si na
poudnie, zobaczya, e smokowcy, chwilowo rozproszeni niespodziewanym atakiem i
znikniciem Toede, przegrupowali si i zbliali biegiem do klatek. W powietrzu wiszczao
od ich strza. Napierniki smokowcw poyskiway w sabym, szarym wietle poranka, tak
samo jak jasna stal ich dugich mieczy, ktre podczas biegu trzymali w paszczach.
Zbliaj si smokowcy zawiadomia Tanisa, starajc si opanowa drenie gosu.
Popiesz si, Sestunie! krzykn Tanis.
Krasnolud lebowy chwyci siekier, zamachn si z caych si i zamiast w zamek,
trafi w prty klatki. Cios nieomal wytrci mu narzdzie z rk. Wzruszajc przepraszajco
ramionami, Sestun zamachn si jeszcze raz. Tym razem trafi w cel.
Nawet nie wgnit go stwierdzi Sturm.
Tanisie Tika zadraa, pokazujc co. Kilku smokowcw byo ju w odlegoci
trzech metrw od nich i cho chwilowo powstrzymywa ich ostrza elfich ucznikw, wydawao si, e przyjaciele nie maj szans na ucieczk.
Sestun znw uderzy w zamek. Wyszczerbi go rzek poirytowany Sturm. W tym
tempie wydostaniemy si za jakie trzy dni! Co tam robi ci elfowie? Dlaczego nie przestan
si wreszcie kry i nie przejd do ataku?
Nie mamy do ludzi, by zaatakowa oddzia tej wielkoci! odpar gniewnie
Gilthanas, przykucajc przy rycerzu. Dotr do nas, kiedy bd mogli! Jestemy na pocztku
kolumny. Spjrz, reszta ucieka.
Elf wskaza na dwa wozy za nimi. Elfowie wyamali zamki i winiowie rzucili si do
ucieczki w las, osaniani przez elfw, ktrzy wyskakiwali spomidzy drzew, by wypuci
morderczy grad strza. Jednak gdy tylko winiowie znaleli si w bezpiecznym miejscu,
dononym hukiem. Tanis zasoni twarz domi, a wok niego zakbiy si i zatrzeszczay
pomienie. Omya go fala aru, ktry pali jego puca. Usysza przeraliwy wrzask
smokowcw i poczu zapach palonego gadziego ciaa. Potem wcign dym do puc.
Podoga si pali! wrzasn Caramon.
Tanis otworzy oczy i chwiejnie stan na nogach. Spodziewa si zobaczy zamiast
starego czarodzieja tylko kupk czarnego popiou, jak po ciaach smokowcw, lecych za
wozem. Jednake Fizban sta, przygldajc si elaznym drzwiom, i z konsternacj gadzi
nadpalon brod. Drzwi byy nadal zamknite.
To naprawd powinno byo podziaa stwierdzi.
Co z tym zamkiem? zawoa Tanis, usiujc zobaczy co w dymie. elazne prty
klatki ju rozarzyy si do czerwonoci.
Nie puci! krzykn Sturm. Prbowa zbliy si do drzwi, by otworzy je
kopniakiem, lecz uniemoliwia to ar promieniujcy od prtw. Zamek moe by
wystarczajco rozgrzany, eby pkn! Zakrztusi si od dymu.
Sestunie! Przenikliwy gos Tasslehoffa nis si ponad trzaskiem pomieni.
Sprbuj jeszcze raz! Pospiesz si!
Krasnolud podnis si chwiejnie, zamachn siekier, nie trafi, zamachn ponownie
i uderzy w zamek. Przegrzany metal roztrzaska si, zamek puci i drzwi klatki otworzyy
si.
Tanisie, pom nam! krzykna Goldmoon, usiujc wraz z Riverwindem
wycign rannego Therosa z dymicego posania.
Sturmie, pozostali! zawoa Tanis, a potem zakaszla od dymu. Saniajc si,
poszed na przd klatki, podczas gdy reszta wyskoczya na zewntrz. Sturm chwyci Fizbana,
ktry wci smutno spoglda na drzwi.
Chod ju, starcze! krzykn, biorc Fizbana za rami. Jego agodne postpowanie
przeczyo szorstkim sowom.
Caramon, Raistlin i Tika zapali Fizbana, ktry wyskoczy z poncych szcztkw
klatki. Tanis i Riverwind podnieli Therosa za ramiona i wycignli go, a Goldmoon sza za
nimi chwiejnym krokiem. Ona i Sturm wyskoczyli z wozu w chwili, gdy zawali si dach.
Caramonie! Zabierz nasz bro z taboru! krzykn Tanis. Id z nim, Sturmie.
Flint i Tasslehoff pjd po plecaki. Raistlin...
Sam wezm swj plecak rzek czarodziej, krztuszc si dymem. I swoj lask.
Nikomu innemu nie wolno ich dotyka.
W porzdku rzek Tanis, szybko mylc. Gilthanasie...
Nie masz prawa rozkazywa mi, Tanthalasie rzek oschle elf i pobieg do lasu, nie
obejrzawszy si nawet.
Zanim Tanis zdoa odpowiedzie, Sturm i Caramon przybiegli z powrotem. Caramon
mia rozcite i krwawice kostki pici. Dwch smokowcw rabowao tabor.
Prdzej! krzykn Sturm. Zbliaj si nastpni! Gdzie jest twj przyjaciel elf?
zapyta podejrzliwie Tanisa.
Pobieg pierwszy do lasu rzek Tanis. Pamitaj, e on i jego nard uratowali nas.
Doprawdy? powiedzia Sturm, zmruywszy oczy. Wyglda na to, e dziki
staraniom elfw i tego staruszka znalelimy si bliej mierci ni kiedykolwiek,
wyczywszy spotkanie ze smokiem!
W tej samej chwili szeciu smokowcw wypado z kbw dymu i zatrzymao si
raptownie na widok wojownikw.
Uciekajcie do lasu! wrzasn Tanis, schylajc si, by pomc Riverwindowi
podnie Therosa. Zanieli kowala w osonite miejsce, a Caramon i Sturm osaniali ich,
stojc rami w rami. Obaj natychmiast zauwayli, e stwory, z jakimi maj do czynienia, nie
przypominaj smokowcw, z ktrymi walczyli uprzednio. Ich zbroje i ubarwienie byy inne,
poza tym uzbrojeni byli w uki i dugie miecze, ktre ociekay jakim okropnym luzem. Obaj
mczyni przypomnieli sobie historie o smokowcach, ktrzy zmieniaj si w kwas, i o tych,
ktrych koci eksploduj.
Caramon zaszarowa pierwszy, ryczc jak rozwcieczone zwierz i zataczajc
mieczem uk. Dwaj srnokowcy padli, nim zorientowali si, co si dzieje. Sturm zasalutowa
mieczem czterem pozostaym smokowcom i nastpnym ciosem ci jednemu gow. Rzuci
si ku nastpnym, lecz ci trzymali si z dala i szczerzyli zby, najwyraniej na co czekajc.
Sturm i Caramon spogldali z obaw, zastanawiajc si, co si dzieje. Wtedy
zrozumieli. Ciaa zabitych smokowcw obok nich zaczy si rozpywa. Ciao pienio si i
topio jak smalec na patelni. tawy opar podnis si znad nich i zmiesza z rzedncym
dymem dogasajcej klatki. Obaj mczyni zakrztusili si, gdy otoczyy ich kby tej mgy.
Zakrcio im si w gowie i wiedzieli ju, e opary s trujce.
Chodcie! Wracajcie! woa Tanis z lasu.
Dwaj wojownicy wycofali si chwiejnym krokiem, uciekajc w ulewie strza.
Tymczasem oddzia czterdziestu czy pidziesiciu smokowcw wybieg zza klatki,
wrzeszczc ze zoci przenikliwymi gosami. Smokowcy rzucili si w pocig, lecz zatrzymali
si na dwik czystego gosu, ktry zawoa: Hai! Ulsain! i z lasu wybiego dziesiciu
elfw pod dowdztwem Gilthanasa.
Quen talas uvenelei! krzykn Gilthanas. Caramon i Sturm przebiegli obok niego,
ledwo trzymajc si na nogach. Elfowie osaniali ich odwrt, a nastpnie sami wycofali si.
Chodcie za mn rzek Gilthanas do druyny, przechodzc na szlachetn mow
wspln. Na znak Gilthanasa czterech elfich wojownikw podnioso Therosa i zanioso go do
lasu.
Tanis obejrza si w stron klatki. Smokowcy zatrzymali si i przygldali zarolom z
obaw.
Popieszcie si! popdza Gilthanas. Moi ludzie bd was osania.
Z gbi lasu rozlegy si gosy elfw, rzucajcych wyzwania zbliajcym si
smokowcom, by skusi ich w zasig swych strza. Przyjaciele popatrzyli na siebie z
wahaniem.
Nie chc wchodzi do Lasu Elfw powiedzia krtko Riverwind.
Wszystko bdzie w porzdku powiedzia Tanis, kadc do na ramieniu
Riverwinda. Masz moje sowo. Riverwind przyglda mu si przez moment, a potem
zagbi si w las wraz z reszt druyny. Ostatni szli Caramon i Raistlin, pomagajc
Fizbanowi. Starzec obejrza si na klatk, z ktrej zostaa teraz tylko sterta popiou i troch
pogitego elastwa.
Wspaniae zaklcie. I czy kto chocia mi podzikowa? zapyta, rozalony.
Elfowie wiedli ich szybko przez puszcz. Bez ich przewodnictwa, druyna wkrtce
zgubiaby si beznadziejnie. Odgosy bitwy za ich plecami przyguchy, jakby zabrako chci
do dalszej walki.
Smokowcy wiedz, e lepiej nie wchodzi za nami do lasu rzek Gilthanas,
umiechajc si ponuro. Tanis, widzc uzbrojonych elfich wojownikw skrytych w listowiu,
nie obawia si pocigu. Wkrtce ucichy wszelkie odgosy walki.
Ziemi pokrywa gruby kobierzec suchych lici. Nagie konary drzew skrzypiay na
chodnym wietrze wczesnego poranka. Po kilku dniach jazdy w ciasnej klatce, towarzysze
poruszali si powoli i sztywno, wdziczni za odrobin ruchu, ktra rozgrzaa ich krew. Gdy
blade, poranne soce wstao nad lasem, Gilthanas wyprowadzi ich na rozleg polan.
Na polanie toczyli si uwolnieni winiowie. Tasslehoff rozglda si uwanie, a
potem potrzsn smutno gow.
Ciekaw jestem, co si stao z Sestunem powiedzia do Tanisa. Wydawao mi si,
e widziaem, jak ucieka.
Nie martw si. Pelf poklepa go po ramieniu. Nic mu si nie stanie. Elfowie nie
kochaj krasnoludw lebowych, ale nie zabij go.
Rozdzia V
Mwca Soc
Nigdy nie wyobraaam sobie, e moe istnie co tak piknego powiedziaa cicho
Goldmoon. Caodzienny marsz by uciliwy, lecz na kocu czekaa ich nagroda, jakiej nie
potrafiliby sobie wyni. Druyna stana na wysokim urwisku nad legendarnym miastem
Qualinost.
Cztery smuke wiee wznosiy si z czterech rogw miasta niczym byszczce
czenka. Olniewajco biay kamie przecinay smuki lnicego srebra, tworzce
marmurowy wzr. W przestworzach wznosiy si pene wdziku uki, czce jedn wie z
drug. Wykute przez staroytnych kowali krasnoludzkich, byy do silne, by unie ciar
armii, lecz wydaway si tak delikatne, e ptak, ktry na nich przysiad, mgby zachwia ich
rwnowag. Te byszczce uki byy jedynymi granicami miasta; wok Qualinostu nie
wzniesiono murw. Elfie miasto czule otwierao ramiona na powitanie puszczy.
Budowle Qualinostu podkrelay raczej natur, ni j skryway. Wszelkie konstrukcje
wyciosano z kwarcu koloru ry. Wysokie i smuke jak osiki, wznosiy si niewiarygodnymi
spiralami nad wyoonymi kwarcem alejkami. Porodku staa wielka wiea z polerowanego
zota, przycigajca blask soca i odbijajca go migotliwymi, roziskrzonymi wzorami, ktre
daway wiey ycie. Spogldajc z wysokoci na miasto, wydawao si, e niezmienne od
niezliczonych wiekw pikno i spokj musi zamieszkiwa w Qualinost, jeli znajduje si
gdziekolwiek na Krynnie.
Odpocznijcie tutaj poleci im Gilthanas, zostawiajc ich w osikowym zagajniku.
Podr bya duga i za to przepraszam. Wiem, e jestecie zmczeni i godni...
Caramon podnis gow z nadziej.
Lecz musz poprosi was jeszcze o chwil wyrozumiaoci. Prosz mi wybaczy.
Gilthanas skoni si, a nastpnie podszed do swego brata. Westchnwszy, Caramon zacz
przetrzsa swj plecak po raz pity, w ponnej nadziei, e moe przeoczy jaki ksek.
Raistlin czyta sw magiczn ksig, powtarzajc bezgonie trudniejsze sowa i prbujc
poj ich znaczenie, odkry waciwy akcent i wymow, od ktrych zawrze mu krew i w ten
sposb da mu zna, i opanowa ju zaklcie.
Pozostali rozgldali si dookoa, podziwiajc pikno miasta w dole i atmosfer
prastarego spokoju, jaka je spowijaa. Zdawao si, e poruszyo nawet Riverwinda, bowiem
zagodnia na twarzy i przycisn Goldmoon do piersi. Przez chwil poczuli ulg w smutku i
zmartwieniach i znaleli pociech w swej bliskoci. Tika siedziaa na uboczu i przygldaa im
si z alem.
jego dusz. Zmiana bya nie w domach, nie w drzewach ani w socu, ktre przewiecao
przez licie. Zmiana wisiaa w powietrzu. Naadowane byo napiciem, jak przed burz. Idc
ulicami Qualinostu, Tanis dostrzeg co, czego nigdy przedtem nie widzia w swej ojczynie.
Zobaczy nierozwag. Zobaczy popiech. Zobaczy niezdecydowanie. Zobaczy panik,
desperacj i rozpacz.
Spotykajc przyjaci, kobiety obejmoway ich i pakay, po czym rozstaway si i
pieszyy kada w swoj stron. Dzieci siedziay przygnbione, nie rozumiejc, co si dzieje,
wiedzc tylko, e zabawa byaby niestosowna. Mczyni gromadzili si w grupy i nie
spuszczajc doni z mieczy, obserwowali czujnie swe rodziny. Tu i tam pony ogniska,
bowiem wszystko, co byo im drogie, a czego nie mogli zabra ze sob, elfowie woleli
zniszczy ni pozwoli pochon nadchodzcej ciemnoci.
Tanisa zasmucio zniszczenie Solace, lecz widok tego, co si dziao w Qualinocie,
rani jego dusz, jak ostrze tpego noa. Nie zdawa sobie sprawy, e tak wiele dla niego
znaczyo. W gbi serca wiedzia, e nawet jeli nigdy tu nie wrci, Qualinesti bdzie zawsze
istnie. Ale nie, traci nawet to. Qualinesti zginie.
Tanis usysza dziwny odgos, odwrci si i zobaczy, e stary mag pacze.
Jakie plany poczynilicie? Dokd si udacie? Czy zdoacie uciec? Tanis pyta
smutno Gilthanasa.
Otrzymasz odpowied na to pytanie, i wiele innych, a za wczenie, za wczenie
szepn Gilthanas.
Wiea Soca wznosia si wysoko ponad wszystkie inne budynki Qualinostu. Blask
soca odbity od zotej powierzchni tworzy iluzj wirujcego ruchu. Druyna wesza do
wiey w milczeniu, przytoczona piknem i majestatem prastarej budowli. Tylko Raistlin
rozglda si, jakby wcale mu to nie zaimponowao. Jego oczy nie widziay tu pikna, tylko
mier.
Gilthanas zaprowadzi towarzyszy do maej alkowy. Ten pokj znajduje si tu przy
gwnej komnacie rzek. Mj ojciec jest teraz na spotkaniu z gowami domostw, gdzie
planowana jest ewakuacja. Mj brat poszed ju zawiadomi go o naszym przybyciu. Kiedy
narada zakoczy si, zostaniemy wezwani. Na jego gest weszli elfowie, niosc dzbanki i
misy z zimn wod. Prosz, odwiecie si, pki czas pozwala.
Towarzysze napili si, a nastpnie zmyli kurz podry z twarzy i rk. Sturm zdj
peleryn i jedn z chusteczek Tasslehoffa starannie wypolerowa sw zbroj najlepiej jak
potrafi. Goldmoon rozczesaa swe lnice wosy, lecz zostaa w paszczu zapitym pod szyj.
Wraz z Tanisem doszli do wniosku, e lepiej bdzie, jeli medalion pozostanie schowany, a
swego syna Porthiosa. Odziany by w urzdow, poyskliw szat ze zotogowiu. Jego twarz
bya sroga i nieustpliwa, maniery dostojne i surowe. By Mwc Soc, zwanym Mwc, a
zwano go tak od ponad wieku. Ci, ktrzy znali jego imi, nigdy go nie wymawiali cznie z
jego dziemi. Tanis jednake dostrzeg, e jego wosy s przyprszone srebrem, ktrego
przedtem nie byo, a twarz nietknit uprzednio przez czas poobiy zmarszczki troski i
smutku.
Porthios zbliy si do brata, gdy wesza druyna prowadzona przez elfw. Mwca
wycign ramiona i zawoa ich po imieniu. Poszli w objcia ojca.
Moi synowie rzek Mwca drcym gosem, a Tanis poczu si wstrznity tym
niezwykym przejawem emocji.
Nie spodziewaem si ju ujrze adnego z was w tym yciu. Opowiedz mi o
napadzie... zwrci si do Gilthanasa.
W odpowiednim czasie, Mwco odpar Gilthanas.
Upraszam, by najpierw powita naszych goci.
Tak, przepraszam. Mwca przesun drc doni po twarzy i Tanisowi wydao
si, e postarza si na ich oczach.
Wybaczcie mi, gocie. Witam was, ktrzy weszlicie do krlestwa, do ktrego od
wielu lat nikt nie mia dostpu.
Gilthanas powiedzia kilka sw i Mwca spojrza przenikliwie na Tanisa, a nastpnie
gestem kaza pelfowi podej. Jego sowa byy chodne, a sposb zachowania uprzejmy,
nawet jeli bya to wymuszona uprzejmo. Czy to rzeczywicie ty, Tanthalasie, synu ony
mego brata? Mino wiele lat i wszyscy ciekawi bylimy twego losu. Witamy ci znw w
ojczynie, cho obawiam si, e wrcie tylko po to, by ujrze jej ostatnie dni. Szczeglnie
moja crka ucieszy si z twego powrotu. Tsknia za swym towarzyszem zabaw dziecinnych.
Syszc to, Gilthanas zesztywnia i spojrza nieprzychylnie na Tanisa. Pelf poczu, e
si czerwieni. Skoni si nisko przed Mwc, nie mogc wykrztusi sowa.
Witam reszt was i mam nadziej, e pniej poznam was lepiej. Nie zatrzymamy
was dugo, lecz godzi si, abycie w tej sali dowiedzieli si, co si dzieje na wiecie. Potem
bdziecie mogli odpocz i pokrzepi si. A teraz, mj synu Mwca zwrci si do
Gilthanasa, najwyraniej rad, mogc zakoczy formalnoci jak tam przebieg napad na Pax
Tharkas?
Gilthanas wystpi naprzd ze zwieszon gow. Poniosem klsk, Mwco Soc.
Wrd elfw rozszed si szmer, niczym wiatr w osikach. Twarz Mwcy nie miaa
adnego wyrazu. Po prostu westchn i nie widzcym wzrokiem spojrza w wysokie okno.
zielona lina, potne pazury rozryway ziemi... a na jego grzbiecie jecha czowiek.
By muskularny i odziany w czarne szaty kapana Krlowej Ciemnoci. Wok niego
opotaa czarnozota peleryna. Twarz mia zasonit okropn, czarno-zot mask z rogami,
ktr wykonano na ksztat smoczego pyska. Smokoludzie padli nabonie na twarz przed
ldujcym smokiem. Goblinowie i hobgoblinowie oraz podli ludzie, ktrzy walcz w
szeregach smokoludzi, skulili si zdjci przeraeniem. Tylko przykad mych druhw da mi
do odwagi, bym nie umkn.
Teraz, gdy Gilthanas rozpocz ju opowiada, szo mu atwiej. Niektrzy z
uwizanych do pali ludzi oszaleli ze strachu i krzyczeli aonie. Lecz moi wojownicy byli
niewzruszeni i dumni, cho na wszystkich podziaa strach promieniujcy od smoka.
Smoczemu jedcowi nie spodobao si to. Przyjrza im si wciekym wzrokiem, a potem
odezwa si gosem wydobywajcym si z czeluci otchani. Jego sowa wci pon w mych
wspomnieniach.
Jam jest Verminaard, Smoczy Wadca Pnocy. Stoczyem bj, by uwolni t krain i
ten lud od faszywej wiary goszonej przez tych, ktrzy zw si poszukiwaczami. Wielu
przyszo, by pracowa dla mnie, radzi, e mog dziaa na rzecz wielkiej sprawy smoczych
wadcw. Okazaem im ask i zaszczyciem ich bogosawiestwami, jakich udzielia mi
moja bogini. Moje s zaklcia uzdrawiania, jakich nie dano nikomu w tej krainie, i wiedzcie
przeto, e jam jest przedstawiciel prawdziwych bogw. Lecz wy, ktrzy stoicie przede mn,
sprzeciwilicie si mojej woli. Postanowilicie walczy ze mn, wic wasza kara posuy za
przykad dla tych, ktrzy wynosz gupot ponad mdro.
Potem zwrci si do elfw i powiedzia. Niech czyn ten ogosi wszem i wobec, e ja,
Verminaard, dokadnie wytpi wasz ras, jak gosi nakaz mojej bogini. Ludzi mona
nauczy, by przyznali si do bdw swego postpowania, lecz elfw nigdy! Gos
mczyzny brzmia coraz goniej, a przewysza si huk wiatru. Niech to bdzie
ostatecznym dla was ostrzeeniem dla wszystkich, ktrzy to widz! arze, zgad ich!
Usyszawszy to, olbrzymi smok zion ogniem na jecw przywizanych do pali. Wili
si bezradnie, spalajc si na mier w straszliwych mkach...
W komnacie nie byo sycha najmniejszego dwiku. Wstrzs i groza byy zbyt
wielkie, by wyrazi je sowami.
Ogarn mnie obd cign Gilthanas, a oczy byszczay mu gorczkowo, jakby
odbijao si w nich to, co ujrza. Chciaem wybiec, umrze z mymi ludmi, gdy pochwycia
mnie czyja wielka do i odcigna do tyu. By
to Theros Ironfeld, kowal z Solace. Nie czas teraz umiera, elfie rzek. Czas
zemci si". Ja... ja wtedy zemdlaem, a on zabra mnie do swego domu, cho ryzykowa
wasnym yciem. I zapaciby nim za sw dobro, gdyby ta kobieta nie uzdrowia go!
Gilthanas wskaza Goldmoon, ktra staa z tyu grupy, zasaniajc twarz futrzan
peleryn. Mwca odwrci si ku niej, tak samo jak inni elfowie w sali, ktrzy szemrali
nieprzyjanie i zowieszczo.
Theros to ten mczyzna, ktrego dzi tu przyniesiono, Mwco rzek Porthios.
Czowiek o jednej tylko rce. Nasi udrowiciele twierdz, e bdzie y. Mwi jednake, e to
cud, i przey, tak okropne byy jego rany.
Podejd, kobieto z rwnin rozkaza Mwca srogo.
Goldmoon uczynia krok w stron mwnicy. Riverwind jej nie opuci. Dwaj elfi
stranicy natychmiast zagrodzili mu drog. Zmierzy ich wciekym spojrzeniem, lecz
pozosta na swym miejscu.
Crka wodza wystpia naprzd, wznoszc dumnie gow. Kiedy zdja kaptur, soce
zapono na jej zotosrebrnych wosach spywajcych kaskad na jej plecy. Elfw zdumiaa
jej uroda.
Twierdzisz, e uzdrowia tego czowieka Therosa Ironfelda? zapyta z pogard
Mwca.
Nie twierdz niczego odpara ozible Goldmoon. Twj syn by wiadkiem jego
uzdrowienia. Powtpiewasz w jego sowa?
Nie, niemniej jednak by przemczony, chory i zbity z tropu. Mg wzi czarn
magi za uzdrawianie.
Spjrz na to rzeka agodnie Goldmoon i rozwizaa peleryn, ktra zsuna si z
jej ramion. Medalion zalni w blasku soca.
Mwca opuci sw ambon i zbliy si, otworzywszy szeroko oczy z
niedowierzania. Potem jego twarz wykrzywi grymas wciekoci. To blunierstwo!
krzykn. Wycign rk, by zerwa medalion z szyi Goldmoon.
Bysno niebieskie wiato. Mwca upad na posadzk z okrzykiem blu. Na widok
elfw, ktrzy krzyknwszy z obawy, chwycili za bro, towarzysze rwnie wycignli
miecze. Elfi wojownicy szybko ich otoczyli.
Przerwijcie ju t bzdur! rzek stary czarodziej mocnym, surowym gosem.
Fizban przykutyka do mwnicy, z caym spokojem odsuwajc ostrza mieczy, jakby to byy
wiotkie gazki osikowe. Elfowie przygldali mu si zdumieni, najwyraniej nie mogc go
powstrzyma. Mruczc co pod nosem, Fizban podszed do Mwcy, ktry lea oguszony na
pododze. Staruszek pomg elfowi wsta.
opowiedziaa
histori
medalionu,
mwic
Riverwindzie
rozszerzyy si. Nawet Raistlin przypatrywa jej si, po raz pierwszy widzc pikno swymi
oczami, bowiem na modej elfiej panience nie zna byo adnego pitna rozkadu. Jej wosy
przypominay mid lejcy si z dzbana. Spyway po jej ramionach na plecy, sigajc poniej
talii, i dotykay jej nadgarstkw, gdy staa ze spuszczonymi rkoma. Miaa cer gadk i
brzow, jak lena istota. Jej twarz miaa delikatne, subtelne rysy elfw, lecz towarzyszyy
one ustom o penych, jakby nadsanych wargach i wielkim, byszczcym oczom, ktre
zmieniay kolor jak licie w migotliwym socu.
Na m cze rycersk rzek Sturm i gos mu zadra.
Nie widziaem jeszcze tak cudnej niewiasty.
I nie ujrzysz na tym wiecie szepn Tanis.
Wszyscy w druynie spojrzeli przenikliwie na Tanisa, w chwili gdy to powiedzia, lecz
pelf tego nie dostrzeg. Widzia tylko elfi pann. Sturm unis brwi i spojrza na Caramona,
ktry szturchn brata. Flint pokrci gow i wyda westchnienie, ktre zdawao si
wydobywa gdzie z okolic jego palcw u stp.
Teraz wiele si wyjanio powiedziaa Goldmoon do Riverwinda.
Mnie si tam nie przejanio stwierdzi Tasslehoff. Tiko, czy ty wiesz, o co tu
chodzi?
Tika wiedziaa tylko tyle, e patrzc na Lauran, poczua si nagle przysadzista i
niekompletnie ubrana, piegowata i ruda. Podcigna bluzk wyej na obfity biust, yczc
sobie w duchu, by dekolt mniej pokazywa, albo eby ona miaa mniej do pokazywania.
Powiedzcie mi, co tu si dzieje szepn Tasslehoff na widok penych zrozumienia
spojrze, jakie posyali sobie pozostali.
Nie wiem! ofukna go Tika. Wiem tylko, e Caramon robi z siebie durnia.
Spjrz tylko na tego wielkiego gamonia. Mona by pomyle, e nigdy w yciu nie widzia
kobiety.
Ona jest adna stwierdzi Tas. Odmienna od ciebie, Tiko. Jest smuka i stpa jak
drzewo gnce si na wietrze i....
Och, zamknij si! krzykna na niego wciekle Tika, szturchajc go tak, e nieomal
upad.
Tasslehoff posa jej uraone spojrzenie, a potem podszed do Tanisa ze szczerym
zamiarem nieoddalania si od pelfa, dopki nie dowie si, o co tu chodzi.
Witam was w progach Qualinostu, czcigodni gocie powiedziaa niemiao
Laurana, a jej gos przypomina czysty strumyk falujcy wrd drzew. Prosz, chodcie za
mn. To niedaleko, a na kocu czeka na was jado, napoje i wytchnienie.
Rozdzia VI
Tanis i Laurana
Laurana zaprowadzia ich do upstrzonego plamkami soca zagajnika osiczyny w
samym rodku miasta. Tu, cho otoczeni przez domy i ulice, poczuli si jak w sercu lasu.
Cisz zakca tylko szmer pobliskiego strumyka. Wskazujc drzewa owocowe pomidzy
osikami, Laurana powiedziaa druynie, by zrywali i jedli, ile bd mieli ochot. Elfie panny
przyniosy kosze wieego, pachncego chleba. Przyjaciele obmyli si w strumyku, a potem
wrcili, by wycign si na mikkim mchu i rozkoszowa cisz i spokojem, jaki panowa
wok.
Wszyscy, oprcz Tanisa. Odmwiwszy jedzenia, pelf kry po zagajniku,
pochonity wasnymi mylami. Tasslehoff obserwowa go uwanie, ywcem poerany przez
ciekawo.
Laurana bya doskona, urocz gospodyni. Upewniwszy si, e wszyscy siedz
wygodnie, z kadym zamienia kilka sw.
Flint Fireforge, nieprawda? powiedziaa. Krasnolud zaczerwieni si z radoci.
Mam jeszcze niektre z tych cudownych zabawek, ktre zrobie dla mnie. Tsknilimy za
tob przez te wszystkie lata.
Nie mogc wykrztusi sowa z przejcia, Flint siad ciko na trawie i wychyli
duszkiem wielki kubek wody.
A ty jeste Tika? spytaa Laurana, zatrzymujc si przy barmance.
Tika Waylan odpowiedziaa zduszonym gosem dziewczyna.
Tika, c za adne imi. I masz takie pikne wosy powiedziaa Laurana, dotykajc
z podziwem puszystych, rudych lokw.
Naprawd tak mylisz? powiedziaa Tika i zaczerwienia si, widzc, e Caramon
patrzy na ni.
Oczywicie! S koloru pomieni. Musisz mie rwnie ognisty temperament.
Syszaam, e uratowaa ycie mojemu bratu w gospodzie. Mam wobec ciebie ogromny
dug.
Dzikuj odrzeka cicho Tika. Ty te masz przeliczne wosy.
Laurana umiechna si i ruszya dalej. Tasslehoff jednake zauway, e cay czas jej
spojrzenie wdrowao ku Tanisowi. Kiedy pelf nagle cisn jabko i znik wrd drzew,
Laurana przeprosia swych goci popiesznie i posza za nim.
No, teraz si dowiem, o co tu chodzi! powiedzia do siebie Tas. Rozejrzawszy si
ukradkiem wok, smykn za Tanisem.
Tas zakrada si krt ciek pord drzew, gdy nagle natkn si na pelf a
stojcego samotnie nad spienionym strumieniem i wrzucajcego do wody zwide licie.
Widzc, e co si rusza z lewej strony, Tas szybko zaszy si w krzakach, w chwili gdy inn
ciek nadesza Laurana.
Tanthalas Quisif nan-Pah! zawoaa.
Gdy Tanis obejrza si na dwik swego elfiego imienia, zarzucia mu ramiona na
szyj i pocaowaa go. Uch powiedziaa artem, odrywajc si od niego. Zgoliby t
wstrtn brod. Drapie mnie! I wcale ju nie przypominasz Tanthalasa.
Tanis obj j w pasie i agodnie odsun od siebie. Laurano... zacz.
Nie, nie zo si z powodu brody. Polubi j, jeli tak si upierasz bagaa
Laurana, dsajc si. Pocauj mnie. Nie? To ja bd ci caowa tak dugo, a nie bdziesz
mg si oprze. Znw pocaowaa go, a w kocu Tanis wyrwa si z jej ramion.
Przesta, Laurano powiedzia oschle, odwracajc si.
Czemu, co si stao? zapytaa, chwytajc go za rk. Nie byo ci przez tyle lat.
A teraz wreszcie wrcie. Nie bd taki oziby i ponury. Jeste moim narzeczonym, pamitasz? Wypada, eby dziewczyna caowaa swego narzeczonego.
To byo dawno temu rzek Tanis. Bylimy wtedy dziemi, ktre si bawiy i nic
wicej. Takie to romantyczne, mie wsplny sekret. Wiesz, co by si stao, gdyby twj ojciec
dowiedzia si. Gilthanas dowiedzia si, prawda?
Oczywicie! Powiedziaam mu rzeka Laurana, zwieszajc gow i spogldajc na
Tanisa spod dugich rzs. Wiesz przecie, e mwi Gilthanasowi o wszystkim. Nie sdziam, e tak zareaguje! Wiem, co ci powiedzia. Pniej opowiedzia mi. Byo mu przykro.
Pewnie, e byo. Tanis zapa j za nadgarstki i przytrzyma jej rce. To, co
powiedzia, byo prawd, Laurano! Jestem bkartem i mieszacem. Twj ojciec miaby
wszelkie prawo zabi mnie! Jak mogem przynie mu wstyd po tym, co zrobi dla matki i dla
mnie? To by jeden z powodw, dla jakich odszedem to oraz konieczno dowiedzenia si,
kim jestem i gdzie jest moje miejsce.
Jeste Tanthalas, mj ukochany, a twoje miejsce jest tutaj! wykrzykna Laurana.
Wyrwaa si z jego ucisku i sama zapaa go za rce. Spjrz! Wci nosisz mj piercionek.
Wiem, dlaczego odszede. Dlatego, e obawiae si pokocha mnie, ale ju nie musisz si
ba, ju nie. Wszystko si zmienio. Ojciec ma teraz na gowie tyle innych zmartwie, e nie
bdzie mia nic przeciwko temu. Poza tym jeste teraz bohaterem. Prosz, pobierzmy si. Czy
nie po to wrcie?
Laurano Tanis odezwa si agodnie, lecz stanowczo
Rozdzia VII
Poegnanie. Decyzja druyny.
Uczta wydana w Qualinocie przypominaa Goldmoon styp po pogrzebie jej matki.
Podobnie jak uczta, pogrzeb mia by radosn okazj w kocu Tearsong staa si bogini.
Ludziom jednak trudno byo pogodzi si ze mierci piknej kobiety. Tak wic Que-Shu po
jej mierci pogreni byli w alu, ktry bliski by blunierstwu.
Stypa urzdzona na cze Tearsong bya najhuczniejsz, jak wydano za pamici
plemienia Que-Shu. Jej pogrony w aobie m nie szczdzi wydatkw. Podobnie jak na
bankiecie dzisiejszej nocy w Qualinocie, podano mas jedzenia, ktrego prawie nikt nie
tkn. Bez przekonania prbowano prowadzi konwersacj, cho nikt nie mia ochoty do
rozmowy. Czasami kto, nie mogc ju opanowa smutku, zmuszony by odej od stou.
Tak ywe byo to wspomnienie, e Goldmoon nie moga prawie nic przekn.
Jedzenie miao w jej ustach smak popiou. Riverwind obserwowa j z trosk. Ich donie
spotkay si pod stoem. Goldmoon ucisna jego rk, umiechajc si i czujc jego si
przepywajc do jej ciaa.
Uczta elfw odbywaa si na dziedzicu tu na poudnie od zotej wiey. Nie byo
murw wok podwyszenia z krysztau i marmuru, ktre wznosio si na szczycie
najwyszego wzgrza w Qualinocie, skd rozpociera si niczym nie przesonity widok na
migotliwe miasto w dole, mroczny las za nim i nawet ciemnofioletowy grzbiet gr Tharkadan
daleko na poudniu. Jednake uroda tego widoku nie docieraa do uczestnikw bankietu, a
nawet jeli, wiadomo, i wkrtce zginie ona na zawsze, czynia j tym boleniejsz.
Goldmoon siedziaa po prawej rce Mwcy, ktry prbowa cign uprzejm
rozmow, lecz w kocu zmartwienia i troski wziy gr i umilk. Po lewej stronie Mwcy
siedziaa jego crka, Laurana. Nie udawaa nawet, e je, i siedziaa ze spuszczon gow,
zasaniajc twarz dugimi wosami. Kiedy podnosia wzrok, to tylko po to, by spojrze na
Tanisa. Z jej oczu mona byo wyczyta wszystko, co kryo si w jej sercu.
Pelf, a nadto wiadom jej aosnego spojrzenia, a take tego, e Gilthanas
przyglda mu si chodno, jad bez apetytu, nie podnoszc wzroku znad talerza. Sturm, ktry
siedzia obok niego, ukada w mylach plan obrony Qualinesti.
Flint czu si obco i nieswojo, jak zawsze czuj si krasnoludowie wrd elfw. Elfie
jedzenie i tak mu nie smakowao, wic nie tkn niczego. Raistlin skuba swoje danie od
niechcenia, ledzc Fizbana zotymi oczami. Tika, ktra czua si niezgrabna i oniemielona
wrd penych wdziku elfich kobiet,
nie moga przekn nawet ksa. Caramon doszed do wniosku, e ju wie, czemu
I woa
Nas do siebie.
Licie
Pon chodnym ogniem,
Spopielaj si w pomieniach
Pod koniec roku.
A ptaki
Kr na wietrze
I zawracaj na pnoc,
Gdy koczy si jesie.
Dzie mrocznieje,
Nadchodzi pora pustki,
Lecz my
Czekamy na soneczny
Zielony ogie na
Drzewach.
Punkciki migotliwego wiata lampek promienioway z dziedzica niczym krgi na
nieruchomej tafli spokojnego stawu, przez ulice do lasu i jeszcze dalej. A przy kadym
zapaleniu lampki, kolejny gos podejmowa pie, a wydawao si, e otaczajcy ich las
piewa aonie.
Wicher
Spada przez dni.
Co minie pora roku, co ksiyc zganie
Powstaj wielkie krlestwa.
Tchnienie
Robaczka witojaskiego, ptaka
Drzew, ludzkoci
Ganie w sowie.
Teraz sen,
Nasz najstarszy przyjaciel,
Cichnie wrd drzew
I woa Nas do siebie.
Wiek,
Tysic ywotw
Ludzi i ich historii
Odchodzi do grobw.
Lecz my,
dugo
W wierszach i chwale
Ganiemy, odchodzc z pieni.
Gos Gilthanasa ucich. agodnym dmuchniciem elf zgasi pomyk lampki. Jeden po
drugim, tak jak zaczli, pozostali wok stou zakoczyli pie i zdmuchnli swoje wieczki.
W caym Qualinocie gosy cichy i gaszono pomyki, a wydawao si, e cisza i ciemno
zstpiy na ziemi. Na samym kocu tylko odlege gry powtrzyy ostatnie akordy pieni,
niczym szept lici spadajcych na ziemi.
Mwca wsta. A teraz rzek stroskanym gosem czas na spotkanie rady
najwyszej. Odbdzie si w sali niebios, Tanthalasie, gdyby zechcia zaprowadzi tam
swoich towarzyszy.
Sala niebios, jak si dowiedzieli, bya ogromnym placem, owietlonym pochodniami.
Nad nim wznosia si gigantyczna, usiana gwiazdami kopua nieba. Lecz na pnocy, gdzie na
horyzoncie migotay byskawice, panowaa ciemno. Mwca da znak Tanisowi, by
przyprowadzi towarzyszy, ktrzy stanli obok niego, a nastpnie wszyscy mieszkacy
Qualinostu zebrali si wok nich. Nie trzeba byo prosi o cisz. Nawet wiatr ucich, gdy
odezwa si Mwca.
Tu widzicie nasz sytuacj. Wskaza na ziemi. Druyna ujrzaa olbrzymi map
pod swymi stopami. Tasslehoff, ktry sta porodku rwnin Abanasinii, westchn gboko.
Nie przypomina sobie, aby przedtem widzia co rwnie cudownego.
Tam jest Solace! krzykn podekscytowany i wskaza.
Tak, kenderze odpar Mwca. Wanie tam gromadz si smocze armie. W
Solace dotkn miejsca na mapie sw lask i w Haven. Lord Verminaard nie kryje si ze
swymi planami podbicia Qualinesti. Czeka tylko, by zebra swe oddziay i zabezpieczy trasy
zaopatrzeniowe. Nie mamy szans oprze si tak licznym zastpom.
Z pewnoci Qualinesti mona atwo obroni odezwa si Sturm. Nie istnieje
bezporednia trasa ldem. Mijalimy mosty nad przepaciami, ktrych nie przebdzie adna
armia na wiecie, jeli zostan zerwane. Dlaczego nie sprzeciwiacie im si?
Gdyby to byo tylko wojsko, bronilibymy Qualinesti odpar Mwca. Lecz c
moemy pocz przeciwko smokom? Mwca rozoy bezradnie rce. Nic! Wedug tego,
co mwi legendy, tylko dziki Smoczej Lancy wielki Huma pokona je. Teraz nie ma nikogo
a przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo kto pamitaby sekret tej potnej broni.
Fizban chcia si wtrci, lecz Raistlin uciszy go.
Nie cign Mwca musimy opuci to miasto i te lasy. Mamy zamiar uda si
na zachd, ku tamtejszym nieznanym ziemiom w nadziei znalezienia nowego domu dla naszego ludu a by moe nawet powrcimy do Silvanesti, prastarej ojczyzny elfw. Jeszcze
tydzie temu nasze plany rozwijay si pomylnie. Trzy dni forsownego marszu zajmie
smoczemu wadcy przesunicie swych wojsk na stanowiska do ataku, a szpiedzy donios
nam, kiedy wojsko wyruszy z Solace. Bdziemy mieli do czasu na ucieczk na zachd.
Lecz wtedy dowiedzielimy si o trzeciej smoczej armii w Pax Tharkas, mniej ni dzie drogi
std. Jeli nie zostanie powstrzymana, jestemy zgubieni.
Znasz sposb na powstrzymanie tej armii? spyta Tanis.
Tak. Mwca spojrza na swego najmodszego syna.
Jak wiecie, mczyni z Gateway, Solace i okolicznych osad s uwizieni w fortecy
Pax Tharkas, gdzie pracuj jako niewolnicy smoczego wadcy. Verminaard jest przebiegy.
Aeby winiowie nie zbuntowali si, trzyma kobiety i dzieci tych mczyzn jako
zakadnikw, gwarancj ich dobrego zachowania. Sdzimy, e gdyby uwolni tych jecw,
mczyni zwrciliby si przeciwko swym panom i zgadziliby ich. Misja Gilthanasa miaa
wanie polega na uwolnieniu zakadnikw i poprowadzeniu powstania. Mia zabra ludzi na
poudnie, odcigajc w ten sposb trzeci smocz armi i dajc nam czas na ucieczk.
A co z ludmi? spyta oschle Riverwind. Mam wraenie, e rzucacie ich
smoczym armiom, jak zrozpaczony czowiek rzuca ochapy misa cigajcym go wilkom.
Obawiamy si, e Lord Verminaard nie bdzie ich dugo trzyma przy yciu. Ruda
ju nieomal si wyczerpaa. Gdy wydobdzie wszystko do ostatka, niewolnicy nie bd mu
wicej potrzebni. W grach s wwozy, groty, w ktrych ludzie mog mieszka i broni si
przed smoczymi armiami. Z atwoci obroni przed nimi grskie przecze, szczeglnie
teraz, gdy zblia si zima. Przyznaj, e niektrzy mog zgin, lecz jest to cena, jak trzeba
zapaci. Gdyby mia wybr, mu z rwnin, czy wolaby umrze jako niewolnik, czy
zgin z broni w rku?
Riverwind nie odpowiedzia i ponuro wpatrywa si w map.
Misja Gilthanasa nie powioda si powiedzia Tanis
a teraz chcesz, ebymy to my sprbowali wszcz powstanie?
Tak, Tanthalasie odpar Mwca. Gilthanas zna drog do Pax Tharkas Sla-Mori.
Moe was zaprowadzi do fortecy. Macie nie tylko szans wyzwoli swoich
wspplemiecw, lecz take da elfom szans ucieczki gos Mwcy nabra szorstkiego
brzmienia szans przeycia, jakiej nie dano wielu elfom, gdy ludzie cignli na nas
kataklizm!
Riverwind podnis gow i zmierzy go nieprzyjaznym spojrzeniem. Nawet Sturm
spochmurnia. Mwca odetchn gboko, po czym westchn. Prosz, wybaczcie mi
rzek. Nie chciaem chosta was biczem przeszoci. Nie jest nam obojtny los ludzi.
Posyam z wami bez alu mego syna, Gilthanasa, wiedzc, i jeli si rozstaniemy moemy si ju nigdy wicej nie zobaczy. Czyni t ofiar, by mj lud i wasz mg przey.
Musimy mie czas na zastanowienie rzek Tanis, cho wiedzia, jak decyzj musi
podj. Mwca skin gow i elfi wojownicy uczynili przejcie w tumie, wyprowadzajc
druyn do zagajnika. Tam zostawili ich samych.
Przyjaciele Tanisa stali przed nim, a ich powane twarze przypominay maski wiata i
cieni w blasku gwiazd. Przez cay czas, pomyla, walczyem, ebymy byli razem. Teraz
widz, e musimy si rozsta. Nie moemy ryzykowa zabrania dyskw do Pax Tharkas, a
Goldmoon ich nie zostawi.
Pjd do Pax Tharkas powiedzia cicho Tanis. Uwaam jednak, e nadszed czas,
ebymy si rozstali, moi przyjaciele. Zanim co powiecie, posuchajcie. Posabym Tik,
Goldmoon, Riverwinda, Caramona, Raistlina i ciebie, Fizbanie, wraz z elfami, abycie
zanieli dyski w bezpieczne miejsce. Dyski s zbyt cenne, by ryzykowa ich utrat w czasie
napadu na Pax Tharkas.
Moe to i prawda, Pelfie szepn Raistlin z gbi swego kaptura lecz nie
pord ludu Qualinesti Goldmoon odnajdzie tego, kogo szuka.
Skd o tym wiesz? zapyta zaskoczony Tanis.
On nic nie wie, Tanisie przerwa z gorycz Sturm. Czcza gadanina...
Raistlinie? powtrzy Tanis, ignorujc Sturma.
Syszae, co powiedzia rycerz! sykn mag. Ja nic nie wiem!
peen
Moemy pogada, jak chcesz odpowiedzia Raistlin w tym samym jzyku ale
mao wiem.
Strachasz si. Czemu?
Raistlin spojrza gdzie w dal dziwnymi oczami i odpowiedzia powoli. Nie wiem,
Tanis. Ale masz racj. Dziadek ma wielk moc. Czuj wielk moc. Mam stracha. Oczy mu
rozbysy. I czuj gd! Czarodziej westchn i zdawao si, e powrci z oddali, w ktrej
przebywa. On ma racj. Prbowa go powstrzyma? Bardzo wielkie niebezpieczestwo.
Jakbymy nie mieli ich ju pod dostatkiem rzek z gorycz Tanis, przechodzc na
wspln mow. Zabierzemy jedno ze sob w postaci zdziadziaego maga.
S inni, rwnie groni, by moe powiedzia Raistlin, rzuciwszy znaczce
spojrzenie na swego brata. Czarodziej przeszed na wspln mow. Jestem zmczony.
Musz si przespa. Zostajesz, bracie?
Tak odpowiedzia Caramon, wymieniajc spojrzenia ze Sturmem. Mamy zamiar
porozmawia z Tanisem.
Raistlin pokiwa gow i poda rami Fizbanowi. Stary czarodziej odszed wraz z
modym, okadajc lask drzewo i oskarajc je o to, e prbowao zaj go znienacka.
Jakby nie wystarczy jeden pomylony czarodziej mrukn Flint. Id spa.
Pozostali odeszli po kolei, a Tanis zosta tylko z Caramonem i Sturmem. Znuony,
odwrci si twarz do nich. Mia wraenie, e wie, o czym bdzie mowa. Caramon by
zaczerwieniony i wbija wzrok w ziemi. Sturm gadzi wsy i spoglda na Tanisa w
zamyleniu.
Wic? spyta Tanis.
Chodzi o Gilthanasa odrzek Sturm. Tanis zmarszczy czoo i podrapa si po
brodzie. To moja sprawa, nie wasza powiedzia zwile.
To jest nasza sprawa Sturm nie ustpowa jeli on bdzie prowadzi nas do Pax
Tharkas. Nie chcemy by natrtni, lecz nie sposb nie domyla si, e macie rachunki do
wyrwnania. Widziaem, w jaki sposb on patrzy na ciebie, Tanisie, i na twoim miejscu nie
szedbym nigdzie bez przyjaciela strzegcego mych plecw.
Caramon popatrzy na Tanisa szczerze i zmarszczy czoo. Wiem, e on jest elfem i
w ogle powiedzia powoli zwalisty mczyzna. Lecz, jak Sturm powiedzia, czasami
jako dziwnie mu z oczu patrzy. Czy ty nie znasz drogi do tego Sla-Mori? Nie moglibymy
znale go sami? Nie ufam mu. Tak samo Sturm i Raist.
Posuchaj, Tanisie rzek Sturm, widzc, e twarz pelfa pospnieje z gniewu.
Gdyby Gilthanasowi grozio takie niebezpieczestwo w Solace, jak twierdzi, dlaczego tak
beztrosko siedzia sobie w gospodzie? A potem caa ta jego historia o tym, jak jego
wojownicy przypadkiem" wpadli na ca przeklt armi! Tanisie nie potrzsaj gow tak
szybko. On moe nie by zy, tylko sprowadzony na z drog. A jeli Verminaard ma co na
niego? Moe smoczy wadca przekona go, e oszczdzi jego lud, jeli w zamian zdradzi nas!
Moe wanie dlatego by w Solace, czeka na nas.
To mieszne! wybuch Tanis. Skd miaby wiedzie, e nadchodzimy?
Trudno byoby powiedzie, e utrzymywalimy nasz powrt z Xak Tsaroth do
Solace w tajemnicy odpar chodno Sturm. Przez ca drog widzielimy smokowcw, a
ci, ktrzy zbiegli z Xak Tsaroth, musieli domyle si, e przybylimy po dyski. Verminaard
prawdopodobnie lepiej zna nasz wygld ni swej wasnej matki.
Nie! Ja w to nie wierz! rzek rozgniewany Tanis, wbijajc wcieke spojrzenie w
Sturma i Caramona. To wy dwaj mylicie si! Gotw jestem da za to gow. Wychowaem
si z Gilthanasem, znam go! Rzeczywicie, mamy rachunki do wyrwnania, lecz
rozmawialimy ju o tym i sprawa jest zamknita. Nie prdzej uwierz, e jest zdrajc swego
ludu, nibym uwierzy, e ty; czy Caramon, jestecie zdrajcami. I nie, nie znam drogi do Pax
Tharkas. Nigdy tam nie byem. I jeszcze jedno Tanis teraz krzycza, ogarnity furi jeli
komu nie ufam w tej grupie, to twojemu bratu i temu starcowi! Skierowa oskarycielskie
spojrzenie na Caramona.
Ogromny mczyzn zblad i spuci wzrok. Zacz ju si odwraca. Tanis opamita
si, nagle zdawszy sobie spraw, co powiedzia. Tak mi przykro, Caramonie. Dotkn ramienia wojownika. Nie miaem tego na myli. Raistlin nie raz uratowa nam ycie w czasie
tej obkaczej podry. Po prostu nie mog uwierzy, e Gilthanas jest zdrajc!
Wiemy, Tanisie powiedzia cicho Sturm. I ufamy twojemu osdowi. Ale, jak
powiadaj w mojej ojczynie za ciemna to noc, by i z zamknitymi oczami.
Tanis westchn i pokiwa gow. Pooy drug do na ramieniu Sturma. Rycerz
uciska go i trzej mczyni stali przez chwil w milczeniu, a potem opucili zagajnik i
wrcili do sali nieba. Nadal sycha byo gos Mwcy przemawiajcego do swych
wojownikw.
Co znaczy Sla-Mori? zapyta Caramon.
Tajna droga odpar Tanis.
Tanis obudzi si gwatownie, sigajc po sztylet u pasa. Czyja posta nachylaa si
nad nim w ciemnoci, zasaniajc sob gwiazdy na niebie. Szybko pochwyci j i szarpn,
pocigajc na siebie i przykadajc sztylet do obnaonego garda.
Tanthalasie! rozleg si cichy krzyk na widok stali byszczcej w wietle gwiazd.
Laurano! jkn Tanis. Jej ciao przywaro do jego ciaa. Czu jej drenie i teraz, gdy by ju
w peni przebudzony, widzia jej dugie wosy rozsypane na ramionach. Ubrana bya tylko w
powiewn koszul nocn. Peleryna zsuna si z niej w trakcie krtkiej szamotaniny.
Pod wpywem impulsu Laurana wstaa z ka i wymkna si w noc, zarzuciwszy na
ramiona paszcz, by ochroni j przed chodem. Teraz leaa na piersi Tanisa, zbyt
wylkniona, by poruszy si. Oto Tanis, jakiego nigdy si nie spodziewaa. Uwiadomia
sobie, e gdyby bya wrogiem, ju by nie ya leaaby z podernitym gardem.
Laurano... powtrzy Tanis, drc doni wsuwajc sztylet z powrotem za pasek.
Odsun j od siebie i usiad, wcieky na siebie, e j przestraszy, i wcieky na ni, e obudzia co w jego wntrzu. Przez chwil, kiedy leaa na nim, dotkliwie by wiadom woni jej
wosw, ciepa jej smukego ciaa, drenia muskuw jej ud, mikkoci jej maych piersi.
Laurana bya dziewczynk, kiedy odchodzi. Powrci, by zasta kobiet bardzo pikn,
godn podania kobiet.
W imi otchani, co ty tu robisz o tej porze?
Tanthalasie zakaa, otulajc si peleryn. Przyszam prosi ci, eby zmieni
zdanie. Niech twoi przyjaciele id uwalnia ludzi z Pax Tharkas. Ty musisz pj z nami! Nie
marnuj swego ycia. Mj ojciec jest w rozpaczy. Nie wierzy, eby to mogo si powie
wiem, e to prawda. Jednake nie ma wyboru! Ju opakuje Gilthanasa, jakby nie y. Strac
brata. Nie mog straci rwnie ciebie! Zacza szlocha. Tanis rozejrza si spiesznie.
Niemal na pewno w pobliu byli stranicy. Gdyby elfowie przyapali go w tej
kompromitujcej sytuacji...
Laurano rzek, chwytajc j za barki i potrzsajc ni. Nie jeste ju dzieckiem.
Musisz dorosn, i to szybko. Nie pozwol moim przyjacioom stawi czoa niebezpieczestwu beze mnie! Wiem, czym to grozi; nie jestem lepy! Lecz jeli uda nam si uwolni ludzi
z niewoli Verminaarda i zapewni tobie i twojemu ludowi czas na ucieczk, jest to ryzyko,
jakie musimy podj! Laurano, nadchodzi kiedy taki czas, gdy trzeba zaryzykowa yciem w
obronie tego, w co si wierzy czego, co jest wicej warte ni samo ycie. Czy rozumiesz
to?
Spojrzaa na niego przez kosmyki zotych wosw. Przestaa ka i dygota. Spojrzaa
na niego bardzo uwanie.
Czy rozumiesz to, Laurano? powtrzy.
Tak, Tanthalasie odrzeka cicho. Rozumiem.
Doskonale! Westchn. Teraz wracaj do ka. Szybko. Naraasz mnie na
niebezpieczestwo. Gdyby Gilthanas zasta nas teraz...
Laurana wstaa i wysza szybko z zagajnika, mknc wzdu ulic i budynkw, jak wiatr
wrd osik. Przekradnicie si obok posterunkw stray z powrotem do domu ojca nie byo
trudne
Gilthanas i ona robili to od dziecistwa. Wracajc po cichu do swego pokoju,
zatrzymaa si pod drzwiami komnaty swych rodzicw i nastawia ucha. Wewntrz palio si
wiato. Syszaa szelest pergaminu i czua jak gryzc wo. Ojciec pali dokumenty.
Syszaa cichy szept matki, woajcej ojca do ka. Laurana zamkna oczy na chwil, zdjta
cichym cierpieniem, a potem stanowczo zacisna wargi i pobiega zimnym, ciemnym
korytarzem do swej sypialni.
Rozdzia VIII
Wtpliwoci. Zasadzka! Nowy przyjaciel.
Elfowie zbudzili przyjaci przed witem. Ciemne chmury wisiay nad pnocnym
horyzontem, wycigajc chciwe palce w stron Qualinesti. Gilthanas przyszed po niadaniu
ubrany w tunik z bkitnego sukna i kolczug.
Mamy prowiant rzek, wskazujc wojownikw trzymajcych w rkach pakunki.
Moemy rwnie da wam bro lub zbroje, jeli ich potrzebujecie.
Tice potrzebna jest zbroja, tarcza i miecz powiedzia Caramon.
Dostarczymy, co bdziemy mogli rzek Gilthanas cho wtpi, czy mamy pen
zbroj wystarczajco maych rozmiarw.
Jak si dzi czuje Theros Ironfeld? spytaa Goldmoon.
Wypoczywa wygodnie, kapanko Mishakal Gilthanas skoni si z szacunkiem
przed Goldmoon. Mj lud oczywicie zabierze go ze sob, kiedy odejdziemy std. Moesz
poegna si z nim.
Elfowie wkrtce przynieli dla Tiki przerne zbroje i lekki miecz, ceniony przez
kobiety elfw. Tice zawieciy si oczy na widok hemu i tarczy. Oba przedmioty byy
wykonane wedug elfiego wzoru, grawerowane i ozdobione klejnotami.
Gilthanas wzi hem i tarcz z rk elfa. Jeszcze ci nie podzikowaem za uratowanie
mi ycia w gospodzie powiedzia do Tiki. Przyjmij je. Nale one do ceremonialnej zbroi
mojej matki i pochodz jeszcze z czasw wojny bratobjczej. Normalnie przeszyby na
wasno mojej siostry, lecz oboje z Lauran uwaamy, e nale si tobie.
Jakie pikne szepna Tika, czerwienic si. Przyja hem, a potem spojrzaa na
reszt zbroi z zakopotaniem. Nie wiem, jak to zaoy przyznaa si.
Ja pomog! zaproponowa radonie Caramon.
Ja si tym zajm powiedziaa stanowczo Goldmoon. Zabierajc pancerz,
zaprowadzia Tik do zagajnika.
Co ona moe wiedzie na temat zbroi? mrucza Caramon.
Riverwind spojrza na wojownika i umiechn si, a nieczsto widziao si umiech
agodzcy wyraz jego surowej twarzy. Zapominasz rzek e ona jest crk wodza. Jej
obowizkiem byo pod nieobecno ojca prowadzi plemi na wojn. Duo wie o zbroi,
wojowniku a jeszcze wicej o sercu, ktre bije pod ni.
Caramon zaczerwieni si. Nerwowo podnis pakunek z prowiantem i zajrza do
rodka. Co to za mieci? zapyta.
Quith-pa rzek Gilthanas. elazne racje, w waszej mowie. Starcz na wiele
Tylko nie kula ognista! zasycza Raistlin, apic starca za rami. Spalisz
wszystkich w okolicy!
Och, doprawdy? Chyba masz racj. Stary mag westchn z rozczarowania, a potem
powesela. Poczekaj, wymyl co innego.
Tylko sied tutaj i nie wychylaj si! rozkaza Raistlin. Id do brata.
Jak szo to zaklcie pajczyna"? gowi si staruszek.
Tika, trzymajc swj nowy miecz wzniesiony do ciosu, draa ze strachu i
podniecenia. Jeden ze smokowcw rzuci si na ni, wic zamachna si z caych si. Ostrze
mino smokowca o kilometr, ale gow Caramona o kilka centymetrw. Wcignwszy Tik
za siebie, wojownik powali smokowca pazem swego miecza. Zanim stwr zdy wsta,
nastpi mu na gardo, miadc kark.
Sta za mn powiedzia do Tiki, a potem spojrza na miecz, ktrym wci dziko
wymachiwaa. Albo wiesz co poprawi si Caramon nerwowo biegnij tam midzy
drzewa, do staruszka i Goldmoon. Bd grzeczn dziewczynk.
Nie bd! stwierdzia uraona Tika. Ja mu poka mrukna, czujc, e
rkoje miecza lizga jej si w spoconych doniach. Nastpnych dwch smokowcw zaatakowao Caramona, lecz u jego boku by teraz brat. We dwch skutecznie czyli magi i stal,
by unicestwi wroga. Tika wiedziaa, e tylko by im przeszkadzaa, a gniewu Raistlina baa
si bardziej ni smokowcw. Rozejrzaa si, czy nikt nie potrzebuje jej pomocy. Sturm i Tanis
walczyli rami w rami. Gilthanas z Flintem utworzyli niezwyky zesp, a Tasslehoff,
wbiwszy mocno w ziemi swj hoopak, zasypywa pole walki morderczym gradem kamieni.
Goldmoon staa pod drzewami, a Riverwind przy niej. Stary czarodziej wycign sw ksig
zakl i przewraca strony.
Pajczyna... pajczyna... jak to byo? mamrota.
Aaarrgghh! Wrzask za plecami Tiki sprawi, e niemal pokna jzyk. Odwrcia
si gwatownie i ze strachu opucia miecz, ujrzawszy miejcego si ohydnie smokowca,
ktry wzbi si w powietrze i lecia prosto na ni. Ogarnita panik Tika chwycia tarcz w
obie donie i uderzya smokowca we wstrtny, gadzi pysk. Sia zderzenia niemal wytrcia jej
tarcz z rk, lecz stwr pad nieprzytomnie na grzbiet. Tika podniosa miecz i krzywic si ze
wstrtu, wbia go stworowi
w serce. Jego zwoki natychmiast skamieniay, wic jej miecz. Tika szarpna za,
lecz klinga utkna na dobre.
Tika, na lewo! wrzasn przenikliwie Tas.
Tika odwrcia si niezgrabnie i zobaczya kolejnego smokowca. Zamachnwszy si
tarcz, sparowaa cios jego miecza. Potem, z si zrodzon z przeraenia, zacza wali stwora
tarcz, wiadoma tylko tego, e musi go zabi. Tuka go tak dugo, a poczua do na swym
ramieniu. Odwrcia si raptownie z zakrwawion tarcz wzniesion do ciosu i dostrzega
Caramona.
Ju dobrze! uspokoi j ogromny wojownik. Ju po wszystkim, Tiko. Wszyscy
zginli. wietnie si spisaa, po prostu wietnie.
Tika zmruya oczy. Przez chwil nie poznawaa wojownika. A potem zadraa i
opucia tarcz.
Nie radziam sobie najlepiej z mieczem powiedziaa i zacza dygota. Bya to
reakcja na strach i wspomnienie straszliwego stwora skaczcego prosto na ni.
Caramon dostrzeg jej drenie. Wzi j w ramiona i pogadzi wilgotne od potu rude
loki.
Bya dzielniejsza ni wielu mczyzn, jakich znaem dowiadczonych
wojownikw rzek potny mczyzna gbokim gosem.
Tika spojrzaa Caramonowi w oczy. Przeraenie rozpyno si, zastpione przez
uniesienie. Przywara do Caramona. Dotyk jego twardych mini i zapach potu zmieszany z
woni skry zwikszy jej podniecenie. Tika zarzucia mu ramiona na szyj i pocaowaa go z
tak gwatownoci, e przygryza mu warg. Poczua w ustach smak krwi.
Zdumiony Caramon poczu ukucie blu, ktre stanowio dziwny kontrast z
mikkoci jej warg, i da si ogarn dzy. Pragn tej kobiety bardziej ni jakiejkolwiek
innej w swym yciu a wiele ich byo. Zapomnia, gdzie jest i kto go otacza. Jego umys
pon, krew wrzaa, przeszywa go bl podania. Miadc Tik w ramionach, pocaowa j
z tak si, e zostawi sice.
Bl jego ucisku by dla Tiki rozkoszny. Pragna, by sta si jeszcze wikszy i ogarn
j ca, lecz jednoczenie nagle poczua chd i strach. Przypomniaa sobie, co inne barmanki
opowiaday o strasznych, cudownych rzeczach, jakie dziej si midzy mczyzn a kobiet, i
wpada w panik.
Caramon cakiem straci poczucie rzeczywistoci. Chwyci Tik na rce z dzikim
zamiarem zaniesienia jej do lasu, lecz wtedy poczu na ramieniu dotyk zimnej, znajomej
doni.
Zwalisty mczyzna, spojrzawszy na brata, westchn i odzyska rozum. agodnie
postawi Tik na ziemi. Oszoomiona i zdezorientowana, otworzya oczy i ujrzaa Raistlina,
ktry sta obok swego bliniaka i przyglda jej si dziwnym, byszczcym wzrokiem.
Tika poczua, e twarz j pali. Cofna si, potkna o ciao smokowca, a potem
Gilthanas, spogldajc z ukosa na Tanisa. On pochodzi z Gateway, gdzie jego ojciec i jego
ojciec przed nim byli bogatymi kupcami. Inni powiedzieli mi na uboczu, kiedy nie mg
podsucha, e jego rodzina stracia cay majtek i od tej pory zarabia na swoje utrzymanie
mieczem.
Tego si domyliem powiedzia Tanis. Nosi bogate ubranie, ktre jednake
widziao lepsze czasy. Dobrze zrobie, zabierajc go z nami.
Nie odwaybym si zostawi go za plecami odpar ponuro Gilthanas. Jeden z
nas powinien go obserwowa.
Tak Tanis umilk.
I mnie te, mylisz sobie rzek Gilthanas spitym gosem. Wiem, co inni mwi
szczeglnie rycerz. Lecz przysigam ci, Tanisie, nie jestem zdrajc! Pragn tylko jednego!
Oczy elfa byszczay gorczkowo w gasncym blasku dnia. Chc zabi tego Verminaarda.
Gdyby mg zobaczy go, gdy jego smok zabija moich ludzi! Z radoci oddabym swe
ycie... Gilthanas nagle przerwa.
I nasze take? spyta Tanis.
Gdy Gilthanas odwrci si twarz do niego, jego migdaowe oczy nie wyraay
adnych uczu. Jeli musisz wiedzie, Tanthalasie, twoje ycie tyle znaczy strzeli
palcami. Ale ycie mojego ludu jest dla mnie wszystkim. Tylko to mnie teraz obchodzi.
Ruszy naprzd, w chwili gdy dogoni ich Sturm.
Tanisie rzek. Staruszek mia racj. Kto nas ledzi.
Rozdzia IX
Podejrzenia rosn. Sla-Mori.
Wska cieka pia si stromo w gr ku zalesionej dolinie wrd wzgrz. Otuleni
cieniem zmierzchu przyjaciele szli w gry brzegiem strumyka. Jednake nie uszli daleko, jak
Gilthanas zszed ze szlaku i znik w zarolach. Przyjaciele zatrzymali si i popatrzyli na siebie
z powtpiewaniem.
To obd Eben szepn do Tanisa. T dolin zamieszkuj trolle jak mylisz, kto
wydepta t ciek?
Ciemnowosy mczyzna wzi Tanisa za rami z chodn poufaoci, ktra
zaniepokoia pelfa. Przyznaj, e jestem tu nowy, jak to si mwi, i bogowie wiedz, e
nie macie powodw, eby mi ufa, lecz jak dobrze znasz tego Gilthanasa?
Wiem, e... zacz Tanis, lecz Eben zlekceway go.
Niektrzy spord nas nie byli przekonani, e armia smokowcw wpada na nas
przez przypadek, rozumiesz, co mam na myli. Moi chopcy i ja ukrywalimy si na
wzgrzach i walczylimy ze smoczymi armiami od chwili, gdy najechay Gateway. W
zeszym tygodniu nie wiadomo skd pojawili si ci elfowie. Powiedzieli nam, e zamierzaj
napa na jedn z fortec smoczego wadcy i czy nie zechcielibymy przyj im z pomoc?
Powiedzielimy, e jasne, dlaczego nie wszystko, eby tylko stan koci w gardle
smoczemu panu.
W czasie wdrwki zaczo si robi nieprzyjemnie. Wszdzie bya masa ladw
smokowcw! Ale to nie martwio elfw. Gilthanas powiedzia, e tropy s stare. Tej nocy
rozbilimy obozowisko i wystawilimy strae. Niewiele nam to dao, jakie dwadziecia
sekund ostrzeenia, zanim smokowcy nie zaatakowali. Eben rozejrza si i przysun
jeszcze bliej. A kiedy budzilimy si i chwytalimy za bro, by walczy z tymi obrzydymi
stworami, usyszaem gosy elfw woajcych, jakby kto si zgubi. Jak mylisz, kogo
woali?
Eben z naciskiem przyglda si Tanisowi. Pelf zmarszczy brwi i potrzsn gow,
poirytowany caym tym przedstawieniem.
Gilthanasa! zasycza Eben. Znik gdzie! Cay czas woali go woali swego
wodza! Mczyzna wzruszy ramionami. Nie wiem, czy wreszcie pojawi si, czy nie.
Wzito mnie do niewoli. Zabrano nas do Solace, gdzie udao mi si zbiec. W kadym razie,
zastanowibym si dwa razy, nim poszedbym za tym elfem. Moe umiaby wytumaczy sw
nieobecno podczas napaci smokowcw, lecz...
Znam Gilthanasa od dawna przerwa oschle Tanis, zaniepokojony wieciami
powiedzia do Raistlina.
Amator, nic wicej odpar mag. Niemniej jednak, wsparty ciko na swej lasce,
przyglda si Gilthanasowi z wielk uwag.
Nagle wielki blok skalny oddzieli si bezgonie od zbocza i powoli zacz si
odsuwa na bok. Druyna cofna si, czujc podmuch zimnego, stchego powietrza
dochodzcy z otworu ziejcego w skale.
Co tam jest? zapyta podejrzliwie Caramon.
Nie wiem, co tam jest teraz odpar Gilthanas. Nigdy tam nie wchodziem. Znam
to miejsce tylko z przekazw mego ludu.
W porzdku burkn Caramon. Co tam byo kiedy?
Gilthanas milcza przez chwil, a potem powiedzia. Komnata grobowcowa KithKanana.
Znowu duchy mrukn Flint, zagldajc w ciemno.
Polijcie najpierw czarodzieja, eby ostrzeg je przed nami.
Wrzucie najpierw krasnoluda odci si Raistlin.
S przyzwyczajeni do ycia w ciemnych, zatchych jaskiniach.
Mwisz o grskich krasnoludach! powiedzia Flint, jec brod. Krasnoludowie
podgrscy od dawna nie mieszkaj pod ziemi w krlestwie Thorbardinu.
Tylko dlatego, e was stamtd wyrzucono! zasycza Raistlin.
Przestacie, obaj! rzek poirytowany Tanis. Raistlinie, co wyczuwasz w tej
okolicy?
Zo. Wielkie zo odrzek mag.
A ja wyczuwam rwnie wielkie dobro wtrci si niespodzianie Fizban. Tam
wewntrz nigdy naprawd nie zapomniano o elfach, cho na ich miejscu panuj teraz ze
istoty.
To szalestwo krzykn Eben. Dwik rozszed si niesamowitym echem wrd
ska i pozostali obejrzeli si w jego kierunku, zaskoczeni i przestraszeni. Przepraszam powiedzia ciszej. Nie mog uwierzy, e zamierzacie tam wej! Nie trzeba by
czarodziejem, eby powiedzie, e za tym otworem czai si zo. Ja to potrafi wyczu!
Wracajcie do frontowego wejcia nalega. Oczywicie, zastaniemy tam jednego, czy
dwch stranikw, ale to nic w porwnaniu z tym, co kryje si w tej ciemnoci!
On ma racj, Tanisie powiedzia Caramon. Nie mona walczy z umarymi. Tego
nauczylimy si w Mrocznej Puszczy.
To jedyna droga! rzek gniewnie Gilthanas. Jeli jestecie takimi tchrzami...
Caramonie. Syszaa rne rzeczy. Nie poganiaj jej. Rozpaczliwie potrzebuje twojej
akceptacji i gotowa jest zrobi wszystko, eby j zdoby. Nie pozwl jednak, eby stao si to
powodem zrobienia czego, czego pniej poauje. Jeli naprawd j kochasz, czas to
potwierdzi i zwikszy sodycz owej chwili.
Ty chyba o tym wiesz, co nie? powiedzia Caramon, przygldajc si Goldmoon.
Tak rzeka cicho, spogldajc na Riverwinda. Czekamy od dawna i czasami
mka jest nie do zniesienia. Jednak prawo mego ludu jest surowe. Nie sdz, eby teraz miao
to jakie znaczenie szepna bardziej do siebie, ni do Caramona poniewa zostalimy
tylko my dwoje. Cho na swj sposb przez to jest jeszcze waniejsze. Dopiero kiedy
zoymy przysig, bdziemy y ze sob jak m i ona. Nie wczeniej.
Rozumiem. Dzikuj, e powiedziaa mi o Tice rzek Caramon. Niezgrabnie
poklepa Goldmoon po ramieniu i wrci na swj posterunek.
Noc mina spokojnie, a cigajcy nie zjawi si. Kiedy zmieniy si warty, Tanis
porozmawia z Gilthanasem o tym, co powiedzia mu Eben i otrzyma niezadowalajc
odpowied. Tak, to co powiedzia, byo zgodne z prawd. Gilthanasa nie byo w obozie, gdy
smokowcy zaatakowali. Prbowa w tym czasie nakoni druidw, by im pomogli. Powrci,
gdy usysza wrzaw bitwy i wtedy uderzono go w gow. Opowiedzia o tym wszystkim
Tanisowi gorzkim, przyciszonym gosem.
Druyna zbudzia si nastpnego dnia o wicie, gdy blade wiato wkrado si przez
drzwi. Po szybkim niadaniu zebrali swe rzeczy i udali si w gb Sla-Mori.
Dotarszy do rozdroy, zbadali oba korytarze, prawy i lewy. Riverwind przyklk, by
obejrze lady, a potem wsta z niewyran min.
To s lady ludzi powiedzia lecz jakby nieludzkie. Oprcz tego s rwnie tropy
zwierzt prawdopodobnie szczurw. Krasnolud mia racj. Nie widz adnych ladw
smokowcw ani goblinw. Dziwi mnie jednake to, e lady zwierzt kocz si dokadnie
tu, gdzie przecinaj si
szlaki. Nie prowadz do korytarza na prawo. Te drugie dziwne lady nie id na lewo.
A my w ktr stron powinnimy i? spyta Tanis.
Wedug mnie, w adn! stwierdzi Eben. Wejcie jest wci otwarte. Wracajmy.
Powrt jest ju wykluczony owiadczy chodno Tanis. Pozwolibym ci wrci
samemu, tylko e...
Tylko e mi nie ufasz dokoczy Eben. Nie mam ci tego za ze, Tanisie Pelfie.
W porzdku, powiedziaem, e pomog, i mwiem serio. Ktrdy w prawo czy w lewo?
Zo dochodzi z prawej strony szepn Raistlin.
Gilthanasie? zapyta Tanis. Czy masz jakie pojecie o tym, gdzie jestemy?
Nie, Tanthalasie odrzek elf. Legenda mwi, e byo wiele wej z Sla-Mori do
Pax Tharkas wszystkie tajne. Tylko elfim kapanom wolno byo tam wchodzi, by oddawa
cze zmarym. Kada droga jest rwnie dobra.
Albo rwnie za szepn Tasslehoff do Tiki. Dziewczyna przekna lin i
przysuna si bliej do Caramona.
Pjdziemy w lewo rzek Tanis poniewa Raistlina niepokoi prawa strona.
Wdrujc w wietle laski maga, przyjaciele przeszli zakurzonym, usanym kamieniami
korytarzem kilkadziesit metrw, a nastpnie dotarli do prastarego muru, w ktrym ziaa
wielka dziura, za ktr wida byo tylko ciemno. Wty blask laski Raistlina sabo owietla
odlege ciany wielkiej sali.
Wojownicy weszli pierwsi, osaniajc z obu stron maga, ktry podnis wysoko lask.
Olbrzymia sala niegdy musiaa by wspaniaa, lecz obecnie bya w stanie takiego rozkadu,
e wyblaky przepych sprawia wraenie aosne i przeraajce przez kontrast. Wzdu sali
cigny si dwa rzdy siedmiu kolumn, cho niektre leay w kawakach na posadzce.
Cz przeciwlegej ciany zawalia si, dajc wiadectwo niszczycielskiej sile kataklizmu.
Na samym kocu sali widoczne byy dwie pary podwjnych, spiowych wrt.
Raistlin zbliy si do nich, a pozostali rozeszli si po sali z mieczami w doniach.
Wtem Caramon, ktry by na przedzie, wyda zdawiony okrzyk. Czarodziej popieszy tam i
owietli miejsce, ktre Caramon wskazywa drc doni.
Przed nimi wznosi si masywny tron, piknie wyciosany w granicie. Po jego obu
stronach stay olbrzymie marmurowe posgi, ktrych lepe oczy spoglday w ciemno.
Tron, ktrego strzegy, nie by pusty. Spoczywa na nim szkielet mczyzny cho nie sposb
byo ustali jakiej rasy, bowiem mier zrwnuje wszystkich. Szcztki postaci odziane byy w
krlewskie szaty, ktre cho wyblake i postrzpione, wci daway wiadectwo przepychu.
Wyschnite ramiona okrywa paszcz. Na pozbawionej ciaa czaszce poyskiwaa korona. Kociste donie, ktrych palce po mierci ukaday si z wdzikiem, spoczyway na schowanym
do pochwy mieczu.
Gilthanas pad na kolana. Kith-Kanan rzek szeptem. Znajdujemy si w sali
staroytnych, w jego grobowcu. Nikt go nie widzia od czasu, gdy kapani elfw znikli
podczas kataklizmu.
Tanis spoglda na tron, a powoli, obezwadniony uczuciami, ktrych w peni nie
pojmowa, pelf osun si na kolana. Fealan thalos, Im murquanethi. Sai Kith-Kananoth
Murtari Larion szepn skadajc hod najwikszemu z krlw elfw.
wszystkie kobiety elfw na pamitk czasw, gdy walczyymy u boku naszych mczyzn w
obronie ojczyzny.
To nie jest powana nauka... zacz rozgniewany Tanis.
Ale ledziam was, prawda? domagaa si odpowiedzi Laurana, rzucajc spojrzenie
na Sturma. Umiejtnie?
zapytaa rycerza.
Tak przyzna.
To jeszcze nie oznacza...
Raistlin przerwa mu. Tracimy czas szepn czarodziej. Ja na przykad nie mam
zamiaru spdzi wicej czasu w tym wilgotnym i zatchym korytarzu, ni jest to konieczne.
Rzzi i ledwo mg oddycha. Dziewczyna podja ju decyzj. Nie moemy
sobie pozwoli na posanie kogo, by j odprowadzi, ani te nie moemy ufa, e wrci
sama. Kto j moe po drodze zapa i dowiedzie si od niej o naszych planach. Musimy j
zabra.
Tanis obrzuci wrogim spojrzeniem maga, nienawidzc go za jego zimn, nieczu
logik i za to, e ma racj. Pelf wsta, szarpniciem podnoszc rwnie Lauran. By bardzo
bliski znienawidzenia rwnie jej, nie wiedzc nawet w peni, dlaczego. Wiedzia tylko, e
przez ni cikie zadanie staje si duo trudniejsze.
Musisz sama troszczy si o siebie powiedzia do niej cicho, gdy pozostali wstali i
zaczli zbiera swoje rzeczy.
Nie mog by zawsze w pobliu i ochrania ci. Gilthanas te nie moe. Zachowaa
si jak rozpuszczone dziecko. Raz ju ci powiedziaem wydorolej. Jeli teraz tego nie
uczynisz, zginiesz i najprawdopodobniej przyczynisz si rwnie do mierci nas
wszystkich!
Przykro mi, Tanthalasie powiedziaa Laurana, starajc si nie patrze w jego
rozgniewane oczy. Ale nie mogam ci utraci, nie po raz drugi. Kocham ci. Zacisna
wargi i powiedziaa cicho. Bdziesz jeszcze ze mnie dumny.
Tanis odwrci si i odszed. Zaczerwieni si, zauwaywszy szczerzcego zby
Caramona i rozchichotan Tik. Zignorowa ich i podszed do Sturma i Gilthanasa. Wydaje
si, e zmuszeni jestemy skrci w prawo, niezalenie od tego, czy ze przeczucia Raistlina
s prawdziwe, czy nie. Przypasa swj nowy miecz w pochwie i zauway wzrok Raistlina
spoczywajcy na broni.
Co znowu? zapyta poirytowany.
Miecz jest zaczarowany rzek cicho Raistlin, pokaszlujc. Jak go zdobye?
Rozdzia X
Krlewska stra. Sala acuchowa.
By moe bya to tylko wyobrania, lecz ciemno zdawaa si zagszcza, gdy wkroczyli do drugiego korytarza, a powietrze si ochodzio. Krasnolud nikomu nie musia
wyjania, e nie byo to normalne w jaskini, gdzie temperatura powinna by staa. Dotarli do
rozgazienia, lecz nikt nie mia ochoty pj w lewo, ktra to droga moga zaprowadzi ich z
powrotem do sali staroytnych i do zranionego limaka.
Przez tego elfa limak niemal nas zabi powiedzia oskarycielskim tonem Eben.
Ciekawe, co tam jeszcze na nas czeka?
Nikt nie odpowiedzia. Teraz ju wszyscy odczuwali narastajce zo, przed ktrym
ostrzega Raistlin. Zwolnili kroku i tylko dziki zbiorowemu wysikowi woli posuwali si naprzd. Laurana czua lk konwulsyjnie wstrzsajcy jej koczynami, a musiaa si oprze o
cian, by nie upa. Pragna, by Tanis pocieszy j i ochroni, jak wtedy, gdy byli modsi i
zmagali si z wymylonymi wrogami, lecz on szed z jej bratem na przedzie kolumny. Kady
z nich musia sam bi si ze swym strachem. Wtedy Laurana postanowia, e prdzej umrze,
ni poprosi ich o pomoc. W tym momencie przyszo jej do gowy, e mwia cakiem serio,
twierdzc, e pragnie, by Tanis by z niej dumny. Odsuwajc si od ciany rozsypujcego si
tunelu, zacisna zby i ruszya naprzd.
Tunel zakoczy si niespodziewanie. Pod czarn dziur w kamiennej cianie leaa
sterta gruzu. Niemal mona byo poczu straszliwe zo promieniujce z ciemnoci po drugiej
stronie otworu, muskajce ciao jak dotyk niewidzialnych palcw. Przyjaciele zatrzymali si i
nikt nawet nieustraszony kender nie mia wej.
Nie chodzi o to, e si boj Tas zwierzy si szeptem Flintowi. Po prostu
wolabym by gdzie indziej.
Zapada przytaczajca cisza. Wszyscy syszeli bicie swego serca i oddechy
towarzyszy. wiato migotao i drao w trzscej si doni czarodzieja.
C, nie moemy tu sta wiecznie rzek ochryple Eben. Niech elf tam wejdzie.
To on nas tu przyprowadzi!
Pjd odrzek Gilthanas. Ale potrzebuj wiata.
Nikomu nie wolno dotkn laski, oprcz mnie zasycza Raistlin. Zamilk, a
nastpnie doda niechtnie. Pjd z tob.
Raist... zacz Caramon, lecz brat zmierzy go chodnym spojrzeniem. Ja te
pjd wymamrota ogromny mczyzna. .
Nie rzek Tanis. Ty zostaniesz tu i bdziesz strzec pozostaych. Gilthanas,
e nie ma pojcia, co si za nimi kryje ani te dokd prowadz. Po krtkiej dyskusji Tanis
postanowi, e pjd drzwiami na prawo.
Za drzwiami odkryli czysty, wski korytarz, ktry po jakich dziesiciu metrach
doprowadzi ich do kolejnych, tym razem pojedynczych, spiowych drzwi. Jednake te drzwi
byy zamknite. Caramon pcha, szarpa, podwaa je bezskutecznie.
Nic z tego mrukn wielki mczyzna. Nie chc si otworzy.
Flint przyglda si Caramonowi przez kilka minut, a nastpnie przyczapa do niego.
Obejrza drzwi, parskn i potrzsn gow. To faszywe drzwi!
Mnie si wydaj prawdziwe! powiedzia Caramon, obrzucajc drzwi
podejrzliwym wzrokiem. Maj nawet zawiasy!
Oczywicie parskn Flint. Nie budujemy faszywych drzwi, eby wyglday na
faszywe nawet krasnolud lebowy wie o tym.
Wic to lepy zauek! powiedzia ponuro Eben.
Cofnijcie si szepn Raistlin, starannie opierajc lask o cian. Pooy obie
donie na drzwiach, dotykajc ich tylko czubkami palcw, a nastpnie powiedzia:
Khetsaram pakliol! Bysno pomaraczowe wiato, lecz nie z drzwi - ze ciany!
Z drogi! Raistlin zapa brata i odcign go szarpniciem w chwili, gdy caa
ciana wraz ze spiowymi drzwiami zacza si obraca wok swej osi.
Szybko, zanim si zamknie powiedzia Tanis i wszyscy popieszyli za drzwi.
Caramon pochwyci saniajcego si brata.
Nic ci nie jest? spyta Caramon, gdy ciana zatrzasna si za nimi z oskotem.
Nie, sabo minie wyszepta Raistlin. To pierwsze zaklcie, jakie rzuciem z
ksigi Fistandantilusa. Czar otwierania poskutkowa, lecz nie przypuszczaem, e tak mnie
wyczerpie.
Drzwi zaprowadziy ich do nastpnego korytarza, ktry przez jakie dwanacie
metrw wid prosto na zachd, skrca ostro na poudnie, nastpnie na wschd i znw
prowadzi na poudnie. Wreszcie drog zagrodziy im pojedyncze drzwi z brzu.
Raistlin potrzsn gow. Mog uy zaklcia tylko raz. Ju ulotnio si z mej
pamici.
Kula ognista otworzyaby drzwi powiedzia Fizban.
Wydaje mi si, e ju sobie przypomniaem...
Nie, staruszku powiedzia popiesznie Tanis. W tym wskim korytarzu
upieklibymy si wszyscy. Tas...
Dobiegajc do drzwi, kender pchn je. Buu, otwarte powiedzia, rozczarowany, e
znieksztacone, pene zimnej piknoci rysy kobiety drow zego elfa z zamierzchych
czasw, ktr skazano na mier za niewyobraalne zbrodnie. Nastpnie potni elfi magowie
uwizili jej dusz, zmuszajc do wiecznego pilnowania krlewskiego skarbca. Na widok
ywych istot wycigna rce, podajc ciepa yjcego ciaa, i otworzya usta, by
wrzaskiem wyrazi swj al i nienawi do wszystkich yjcych stworze.
Przyjaciele zawrcili i pierzchli, wpadajc na siebie w popiesznej ucieczce przez
spiowe drzwi. Caramon wpad na brata, wytrcajc mu lask z doni. Laska ze stukiem
upada na posadzk, lecz nie zgasa, bowiem tylko ogie smoka mgby zniszczy magiczny
kryszta. Niemniej jednak teraz jej blask owietla tylko podog, pograjc reszt
pomieszczenia w ciemnoci.
Ujrzawszy uciekajc zdobycz, zjawa wleciaa do sali acuchowej, muskajc
wycignit doni policzek Ebena. Mczyzna wrzasn od palcego chodem dotyku i pad
zemdlony. Sturm chwyci go i wycign za drzwi w chwili, gdy Raistlin zapa sw lask i
razem z Caramonem przeskoczyli prg.
Czy to ju wszyscy? spyta Tanis, ocigajc si z zatrzaniciem drzwi. Wtedy
usysza niski, zawodzcy jk, tak przeraajcy, e na moment serce przestao mu bi. Ogarn
go strach. Nie mg oddycha. Krzyk umilk i serce zaomotao mu gwatownie i bolenie.
Zjawa zaczerpna tchu do nastpnego wrzasku.
Nie ma czasu na rozgldanie si! wysapa Raistlin.
Zamknij drzwi, bracie!
Caramon caym ciarem ciaa napar na drzwi z brzu. Zatrzasny si z oskotem,
ktry zadudni echem w sali.
To jej nie powstrzyma! krzykn ogarnity panik Eben.
Nie rzek cicho Raistlin. Jej magia jest potna, potniejsza od mojej. Mog
rzuci czar na drzwi, lecz bardzo mnie to osabi. Sugeruj wam, ebycie uciekali, pki
moecie. Jeli mi si nie uda, by moe zdoam j zatrzyma na jaki czas.
Riverwindzie, poprowad pozostaych poleci Tanis.
Sturm i ja zostaniemy z Raistlinem i Caramonem.
Reszta grupy oddalia si mrocznym korytarzem, ogldajc si za siebie z
makabryczn fascynacj. Raistlin nie zwaa na nich i poda lask bratu. wiato rozjarzonego
krysztau rozbyso od obcego dotyku.
Czarodziej pooy obie rce na drzwiach, przyciskajc do nich donie na pask.
Zamknwszy oczy, wysikiem woli zapomnia o wszystkim poza magi. Kalis-an
budmnin... Przeraajcy chd wyrwa go ze skupienia.
Rozdzia XI
Zagubieni. Plan. Zdrada!
Tasslehoff nigdy pniej nie mg sobie dobrze przypomnie ostatnich, penych paniki
chwil w sali acuchowej. Pamita, e powiedzia, Czarny elf? Gdzie?" i stan na palcach,
rozpaczliwie chcc go zobaczy, gdy niespodziewanie wiecca laska upada na podog.
Usysza, e Tanis krzyczy, a wrd tego wszystkiego posysza jakie zawodzenie, ktre
sprawio, e kender straci zupenie poczucie tego, gdzie jest i co robi. Wtedy silne donie
chwyciy go w pasie i podniosy do gry.
Wspinaj si! usysza krzyk z dou.
Tasslehoff wycign rce, poczu zimny metal acucha i zacz wspinaczk. Daleko
w dole rozleg si omot zatrzaskujcych si drzwi, a potem znw poraajce chodem wycie
elfa. Tym razem nie byo mordercze, raczej przypominao krzyk wciekoci i gniewu. Tas
mia nadziej, e to oznacza, i jego przyjaciele uciekli.
Ciekawe, jak ja ich potem znajd po cichu zada sobie pytanie, czujc si przez
chwil przygnbiony. Potem usysza mamroczcego do siebie Fizbana i powesela. Nie by
sam.
Gsta, nieprzenikniona ciemno spowijaa kendera. Kierujc si podczas wspinaczki
wycznie dotykiem, zaczyna ju czu ogromne zmczenie, gdy podmuch chodnego
powietrza musn jego prawy policzek. Wyczu raczej, ni zobaczy, e musi zblia si do
miejsca, gdzie znajduje si kolejne ogniwo mechanizmu obronnego (Tas by do dumny z tej
gry sw). Gdyby tylko mg co zobaczy! Wtedy przypomnia sobie. W kocu towarzyszy
mu czarodziej!
Dobrze byoby, gdyby byo tu janiej! zawoa Tas.
Wrzanij? A po co? Fizban omal nie wypuci acucha z rk.
Nie wrzanij, tylko janiej! wiato! powtrzy cierpliwie Tas, trzymajc si
mocno ogniwa. Wydaje mi si, e jestemy blisko szczytu i naprawd powinnimy si rozejrze.
Och, oczywicie. Zobaczmy, wiato... Tas usysza, jak czarodziej szpera w
swoich torbach. Najwyraniej znalaz, czego szuka, bowiem wkrtce zapia triumfalnie po
cichu, wypowiedzia kilka sw i wyczarowa kulk niebieskawo-tego pomienia, ktra
zawisa nad jego kapeluszem.
wiecca kulka migna do Tasslehoffa, zataczya wok kendera, jakby go
ogldaa, po czym wrcia do dumnego czarodzieja. Tas by oczarowany. Cisna mu si masa
pyta dotyczcych cudownej, pomiennej kulki, lecz rce mu si trzsy, a i stary mag by ju
niemal kompletnie wyczerpany. Wiedzia, e powinni znale jaki sposb, eby zej z
acucha.
Spojrzawszy w gr, zobaczy, e zgodnie z jego domysami, znajduj si na szczycie
fortecy. acuch by nawinity na olbrzymie, drewniane koo zbate, zawieszone na elaznej
osi, ktr zakotwiczono w litej skale. Ogniwa acucha wsuway si w zby wielkoci pni
drzew, a nastpnie acuch cign si przez cay szeroki szyb, by znikn w tunelu na prawo
od kendera.
Moemy wspi si na t zbatk i podczoga wzdu acucha do tunelu
powiedzia kender, wycigajc rk. Moesz posa tam wiateko?
wiateko, na koo! rozkaza Fizban. Ognik chwia si w powietrzu przez chwil,
po czym zataczy w t i z powrotem, zdecydowanie pokazujc, e nie pjdzie. Fizban zmarszczy brwi. wiateko, na koo! powtrzy z naciskiem.
Kulka pomienia migna i schowaa si za kapeluszem czarodzieja. Usiujc j
zapa dzikim susem, Fizban omal si nie przewrci i chwyci w obie donie acuch.
wietlista kuleczka taczya przed nim w powietrzu, jakby podobaa jej si ta zabawa.
Mimo wszystko, chyba nie potrzeba nam wicej wiata powiedzia Tas.
adnej dyscypliny wrd modszego pokolenia burcza Fizban. Jego ojciec o,
to dopiero by ognik... Gos starego czarodzieja ucich, gdy mag wznowi wspinaczk.
wiateko wisiao w pobliu czubka jego zgniecionego kapelusza.
Tas wkrtce dotar do pierwszego zba na kole. Odkrywszy, e zby maj chropowat,
uatwiajc wspinaczk powierzchni, Tas przedosta si z jednego na drugi, a na sam gr.
Fizban podkasa szaty do kolan i poszed w jego lady ze zdumiewajc zwinnoci.
Czy mgby poprosi wiateko, eby owietlio tunel? spyta Tas.
wiateko, do tunelu! rozkaza Fizban, ciskajc kocistymi nogami ogniwo
acucha.
wietlista kulka zdawaa si rozwaa polecenie. Wolno podleciaaa do krawdzi
tunelu, a potem zatrzymaa si.
Do tunelu! rozkaza czarodziej. wietlik odmwi.
Wydaje mi si, e boi si ciemnoci powiedzia Fizban przepraszajcym tonem.
Ojej, jakie to niezwyke! stwierdzi szczerze zdumiony kender. C zastanowi
si przez chwil gdyby zosta tam, gdzie jest, sdz, e bdzie do jasno, bym mg przej
po acuchu. Wydaje mi si, e do tunelu nie ma dalej jak pi metrw. A pod spodem nic,
tylko kilkadziesit metrw ciemnoci i powietrza, nie wspominajc o kamiennej posadzce na
dole, pomyla Tas.
mamy przywrci rwnowag. Obietnica dobra, jak nios, jest jedyn rzecz, ktrej si
obawia, tote wyta ca sw wol, by mnie odnale. Im duej tu zostaj... Zamilka.
Kolejny powd, eby zaprzesta ktni stwierdzi Tanis, przenoszc spojrzenie na
Ebena.
Wojownik wzruszy ramionami. Do ju powiedziano. Jestem z wami.
Jaki masz plan, Gilthanasie spyta Tanis, dostrzegajc z irytacj, e Sturm,
Caramon i Eben spogldaj szybko na siebie trzej ludzie trzymaj spk przeciwko elfom,
pomyla odruchowo. Moe ja jestem taki sam, wierzc Gilthanasowi tylko dlatego, e jest
elfem.
Gilthanas rwnie dostrzeg ich spojrzenia. Przez chwil przyglda im si uwanie,
bez zmruenia oczu, po czym zacz mwi wywaonym tonem, dobierajc uwanie sowa,
jakby nie chcc ujawni nic, co nie byo absolutnie konieczne.
Kadego wieczoru dziesiciu lub dwunastu kobietom wolno opuci cele i zanie
jedzenie mczyznom w kopalni. W ten sposb smoczy wadca pozwala mczyznom
przekona si, e dotrzymuje swojej czci umowy. Kobiety mog odwiedza dzieci raz
dziennie z tego samego powodu. Moi wojownicy i ja zamierzalimy przebra si za kobiety,
pj do mczyzn w kopalni, powiadomi o planie uwolnienia zakadnikw i powiedzie, by
byli przygotowani do ataku. O niczym dalej nie mylelimy, szczeglnie w kwestii
uwolnienia dzieci. Nasi szpiedzy donieli, e w zachowaniu smoka pilnujcego dzieci jest co
dziwnego, lecz nie udao si ustali, co.
Jacy szp... zacz Caramon, a potem zauway wzrok
Tanisa i zrezygnowa z pytania. Natomiast zapyta: Kiedy uderzymy? I co ze
smokiem, tym arem?
Ruszymy do ataku jutro rano. Verminaard i ar z pewnoci przycz si do armii,
ktra jutro dotrze do granic Qua-linesti. Od dawna przygotowywa t inwazj. Nie sdz, by
przegapi taki moment.
Druyna dyskutowaa o planie jeszcze przez kilka minut, poszerzajc go i
udoskonalajc, doszedszy do oglnego wniosku, e powinien zapewni powodzenie. Potem
zebrali swe rzeczy, a Caramon obudzi brata. Sturm i Eben pchniciem otworzyli drzwi
wiodce na korytarz. Wydawa si pusty, cho z komnaty dokadnie naprzeciwko dobiegay
przyciszone odgosy ochrypego, pijanego miechu. Smokowcy. Po cichu przyjaciele wymknli si na ciemny i brudny korytarz.
Tasslehoff sta porodku czego, co nazwa maszynowni, i rozglda si po tunelu
owietlonym sabym blaskiem wieccej kulki. Kender zaczyna si czu zniechcony. Byo
to uczucie, jakiego nieczsto dowiadcza i przypominao mu dzie, kiedy zjad cay placek z
zielonymi pomidorami, ktry zwin ssiadowi. Po dzi dzie, zniechcenie i placek z zielonymi pomidorami przyprawiay go o mdoci.
Std musi by jakie wyjcie powiedzia kender. Przecie musz przychodzi co
jaki czas sprawdza mechanizm albo go podziwia, albo oprowadza wycieczki, czy co w
tym rodzaju!
Razem z Fizbanem od godziny chodzili po tunelu w t i z powrotem, czogajc si
wrd niezliczonych acuchw. Niczego nie znaleli. Tunel by pusty, zimny i zakurzony.
Skoro mwimy o wietle rzek nagle stary czarodziej, chocia nie byo to zgodne z prawd
spjrz tutaj.
Tasslehoff rzuci okiem. Wska smuka wiata wpadaa przez szpar na dole ciany,
przy samym wejciu do wskiego tunelu. Posyszeli gosy i blask sta si janiejszy, jakby w
pomieszczeniu na dole zapalono pochodnie.
Moe to jest wyjcie rzek starzec.
wadcy misj przydzielon mu przez Krlow Ciemnoci i znan tylko jej i jej zym
smokom.
Pyros mia za zadanie przeszuka t cz Ansalonu w celu znalezienia jednego
czowieka o wielu imionach. Krlowa Ciemnoci nazywaa go wiecznym czowiekiem.
Smoki zway go czowiekiem z zielonym klejnotem. Jego ludzkie imi brzmiao Berem.
Wanie z powodu tych niekoczcych si poszukiwa czowieka imieniem Berem, Pyros
znajdowa si w komnacie Verminaarda tego popoudnia, podczas gdy zdecydowanie wolaby
drzema w swym leu.
Pyros otrzyma wiadomo, e Maomistrz Toede sprowadza winiw na
przesuchanie. Zawsze istniaa moliwo, e Berem znajduje si wrd nich. W zwizku z
tym smok by zawsze obecny podczas przesucha, cho czsto sprawia wraenie niezmiernie znudzonego. Jedyny moment, gdy przesuchanie stawao si interesujce z punktu
widzenia Pyrosa nastpowa w chwili, gdy Verminaard rozkazywa jecowi nakarmi
smoka".
Pyros spoczywa wycignity pod cian olbrzymiej sali tronowej, kompletnie j
wypeniajc. Zwin skrzyda i przycisn je do bokw, ktre podnosiy si i opaday przy
kadym oddechu, jak jaka wielka maszyna gnomw. Chrapn przez sen i poruszy si lekko.
Bezcenna waza przewrcia si i rozbia o posadzk. Verminaard podnis spojrzenie znad
biurka, przy ktrym studiowa map Qualinesti.
Zmie posta, zanim zdemolujesz cae mieszkanie warkn wciekle.
Pyros otworzy jedno oko, zmierzy Verminaarda zimnym spojrzeniem, a nastpnie
niechtnie wymamrota krtkie, magiczne sowo.
Olbrzymi, czerwony smok zacz migota niczym mira i potworny, smoczy ksztat
skondensowa si w posta smukego mczyzny o czarnych wosach, szczupej twarzy i
skonych, czerwonych oczach. Spowity w czerwone szaty Pyros, ju w postaci czowieka,
podszed do biurka, ktre stao obok tronu Verminaarda. Usiadszy na nim, zaoy rce i
spoglda na szerokie, uminione plecy Verminaarda z nie ukrywan nienawici i wstrtem.
Kto zaskroba do drzwi.
Wej rozkaza Verminaard z roztargnieniem.
Smokowiec otworzy drzwi na ocie, wpuszczajc Maomistrza Toede i jego
winiw, po czym wycofa si, zatrzaskujc wielkie drzwi z brzu i zota. Verminaard kaza
Maomistrzowi czeka przez kilka dugich chwil, zanim nie zakoczy studiowania planu
bitwy. Nastpnie, zaszczyciwszy Toede pobaliwym spojrzeniem, odszed od biurka i wszed
po stopniach wiodcych do tronu. Tron by wymylnie rzebiony na ksztat ziejcej paszczy
smoka.
Verminaard stanowi imponujcy widok. Wysoki i masywnie zbudowany, nosi
granatow zbroj ze smoczych usek koloru nocnego nieba, wykoczon zoceniami na
brzegach. Straszna maska smoczego wadcy zasaniaa mu twarz. Poruszajc si z wdzikiem
godnym podziwu u tak zwalistego mczyzny, rozpar si wygodnie na tronie i doni w
skrzanej rkawicy od niechcenia gadzi czarny, zdobiony zotem buzdygan wiszcy u jego
boku.
Verminaard obrzuci Toede i jego dwch winiw poirytowanym wzrokiem, wiedzc
a za dobrze, e Toede wyszuka tych dwch, prbujc zadouczyni za katastrofaln utrat
kapanki. Kiedy Verminaard dowiedzia si od smokowcw, e kobieta, ktrej wygld
pasowa do opisu kapanki, znajdowaa si wrd jecw zabranych z Solace i e pozwolono
jej zbiec, wpad w przeraajc furi. Toede niemal zapaci yciem za swj bd, lecz
hobgoblin by mistrzem w paszczeniu si i sualczoci. Wiedzc o tym, Verminaard
zastanawia si, czy w ogle warto wpuszcza dzi Toede, lecz mia dziwne, dokuczliwe
przeczucie, e co zego si dzieje w jego krlestwie.
To ta przeklta kapanka! pomyla Verminaard. Wyczuwa jej moc coraz bardziej, co
przyprawiao go o zdenerwowanie i niepokj. Uwanie przyjrza si dwm jecom, ktrych
Toede wprowadzi do komnaty. Potem, ujrzawszy, e aden nie odpowiada opisom tych,
ktrzy najechali Xak Tsaroth, Verminaard skrzywi si pospnie za oson maski.
Pyros zareagowa inaczej na widok winiw. Smok w zmienionej postaci nieomal
wsta, zaciskajc szczupe donie na hebanowym blacie biurka z tak zacitoci, e palce
zostawiy wgbienia w drewnie. Drc z podniecenia, musia zdoby si na wielki wysiek
woli, by usi ponownie i zachowa pozory spokoju. Tylko jego oczy, ponce
nienasyconym ogniem, zdradzay wewntrzne uniesienie, jakie go ogarno na widok
winiw.
Jednym z jecw by krasnolud lebowy dokadniej rzecz biorc, Sestun. Skuto mu
acuchami rce i nogi (Toede wola nie ryzykowa), tak e ledwo mg i. Potykajc si,
podszed i upad na kolana przed smoczym wadc, zdjty przeraeniem. Drugi wizie ten,
ktrego Pyros nie spuszcza z oczu by mczyzn odzianym w achmany. Czowiek wbija
wzrok w podog.
Dlaczego zawracasz mi gow tymi ndznikami, Maomistrzu? warkn
Verminaard.
Toede, trzsc si jak galareta, przekn lin i natychmiast zacz przemawia. Ten
wizie hobgoblin kopn Sestuna uwolni jecw z Solace, a tego wskaza mczyzn,
Wylij Wyverna z rozkazami poleci Pyrosowi. Jutro rano polecimy zniszczy Qualinesti.
Bd gotowy, gdy ci wezw.
Gdy spiowe i zote drzwi zamkny si za smoczym wadc, Pyros, wci w ludzkiej
postaci, wsta zza biurka i zacz nerwowo kry w t i z powrotem po pokoju. Zza drzwi
dobiego skrobanie.
Lord Verminaard uda si do swych komnat! zawoa Pyros, rozdraniony, e mu
przeszkadzaj. Drzwi otworzyy si nieznacznie.
To z tob pragn si widzie, o najjaniejszy panie szepn smokowiec.
Wejd powiedzia ar. Lecz mw szybko.
Zdrajcy powiodo si, najjaniejszy panie rzek cicho smokowiec. Udao mu si
wymkn tylko na krtk chwil, aby niczego nie zaczli podejrzewa. Ale przyprowadzi
kapank...
A niech otcha porwie kapank! warkn Pyros. Ta wie interesuje tylko
Verminaarda. Zanie mu j. Nie, poczekaj. Smok przerwa.
Zgodnie z twym poleceniem, przyszedem wpierw do ciebie powiedzia
smokowiec przepraszajcym tonem, przygotowujc si do popiesznego wycofania.
Nie odchod rozkaza smok, podnoszc do. W kocu ta wiadomo ma dla
mnie warto. Nie chodzi o kapank. Tu stawk jest co znacznie waniejszego... Musz
spotka si z naszym zdradzieckim przyjacielem. Przyprowad go do mnie dzi wieczorem,
do mojego legowiska. Nie zawiadamiaj lorda Verminaarda jeszcze nie. Moe si wtrca.
Pyros szybko rozmyla, snujc plany. Verminaard powinien by teraz zajty Qualinesti.
Gdy smokowiec skoni si i wyszed z sali tronowej, Pyros znw zacz kry w t i
z powrotem, w t i z powrotem, zacierajc donie i umiechajc si.
Rozdzia XII
Przypowie o klejnocie. Zdrajca ujawniony. Dylemat Tasa.
Ach przesta, zuchway mu! wdziczy si Caramon, bijc Ebena po apach, gdy
wojownik ukradkiem wsadzi rk Caramonowi pod spdnic.
Kobiety w celi miay si tak serdecznie z bazestw dwch wojownikw, e Tanis
spojrza nerwowo na drzwi, bojc si wzbudzi podejrzliwo stranikw.
Maritta dostrzega jego zaniepokojone spojrzenie. Nie martw si o strae!
powiedziaa, wzruszajc ramionami.
Na tym pitrze jest ich tylko dwch i niemal bez przerwy s pijani, szczeglnie teraz,
gdy wojsko wyszo z twierdzy. Oderwaa si od szycia i popatrzya na pozostae kobiety,
krcc gow. Lej mi na sercu, kiedy sysz miech tych biedactw powiedziaa cicho.
Ostatnimi czasy nie miay wielu powodw do miechu.
Trzydzieci cztery kobiety stoczono w jednej celi Maritta mwia, e w pobliskiej
mieszkao szedziesit w warunkach tak cikich, e nawet zahartowani wdrowcy byli
wstrznici. Podog pokryway byle jakie somiane maty. Kobiety nie miay adnych
wasnych rzeczy, z wyjtkiem kilku ubra. Kadego poranka pozwalano im wychodzi na
powietrze na krtki spacer. Przez reszt czasu musiay szy mundury dla smokowcw. Cho
przebyway w niewoli zaledwie kilka tygodni, miay blade i mizerne twarze, a ciaa
wychudzone z braku poywnego jedzenia.
Tanis odpry si. Cho zna Maritt zaledwie od kilku godzin, ju polega na jej
osdach. To ona uspokoia przeraone kobiety, gdy druyna wdara si do ich celi. To ona
wysuchaa ich i zgodzia si, e plan ten mia pewne szans powodzenia.
Nasi mczyni pjd za wami powiedziaa Tanisowi. To poszukiwacze bd
wam sprawia kopoty.
Rada szlachetnych poszukiwaczy? spyta zdumiony Tanis. Oni s tutaj? W
niewoli?
Maritta pospnie pokiwaa gow. Taka czekaa ich nagroda za danie wiary temu
czarnemu kapanowi. Nie bd chcieli jednak ucieka, bo i dlaczego mieliby chcie? Nie s
zmuszani do pracy w kopalniach ju smoczy wadca zatroszczy si o to! Ale my jestemy
po waszej stronie. Spojrzaa na pozostae kobiety, ktre zdecydowanie pokiway gowami.
Pod jednym warunkiem: nie narazicie dzieci na niebezpieczestwo.
Tego nie mog zagwarantowa rzek Tanis. Nie chciabym, aby zabrzmiao to
bezwzgldnie, lecz moemy by zmuszeni bi si ze smokiem, eby dotrze do nich, i...
Bi si ze smokiem? Z Pomienn ? Maritta obrzucia go zdumionym wzrokiem.
Och, nie ma potrzeby bi si z tym biednym stworzeniem. Prawd mwic, gdybycie chcieli
zrobi jej krzywd, poowa dzieci gotowa byaby rozedrze was na strzpy, tak j kochaj.
Smoczyc? spytaa Goldmoon. Co ona zrobia, zaczarowaa je?
Nie. Wtpi, czy Pomienna zdoaaby jeszcze zaczarowa kogokolwiek. Maritta
umiechna si ze smutkiem. To biedne stworzenie jest na wp obkane. Jej wasne dzieci
zginy w jakiej wielkiej wojnie i teraz wbia sobie do gowy, e nasze dzieci s jej dziemi.
Nie wiem, skd j wytrzasn nasz czcigodny pan, ale paskudnie postpi i mam nadziej, e
kiedy za to zapaci! Przerwaa nitk ze zoci.
Nietrudno bdzie uwolni dzieci dodaa, widzc zaniepokojon min Tanisa.
Pomienna zawsze sypia do pna, Dajemy dzieciom niadanie, wyprowadzamy je na spacer,
a ona nawet nie drgnie. Biedactwo, nawet nie dowie si, e ich nie ma, pki si nie zbudzi.
Po raz pierwszy pene nadziei, kobiety zaczy przerabia stare ubrania, eby
pasoway na mczyzn. Wszystko szo gadko do chwili, gdy nadesza pora, by je
przymierzy.
Ogoli si! Sturm rykn z tak furi, e kobiety bojaliwie odskoczyy od rycerza.
Sturmowi bardzo nie podoba si cay ten pomys z przebieraniem, lecz wyrazi na zgod.
Wydawao si, e jest to najlepszy sposb przebycia rozlegego dziedzica midzy fortec a
kopalniami. Owiadczy jednak, e wolaby raczej tysic razy ponie mier z rk smoczego
wadcy, ni zgoli wsy. Uspokoi si dopiero wtedy, gdy Tanis zasugerowa zasonicie
twarzy szalem.
Ledwo uporano si z jednym problemem, pojawi si nastpny. Rivervind owiadczy,
e si nie przebierze za kobiet, i adne argumenty nie docieray do niego. Goldmoon
wreszcie wzia Tanisa na bok i wyjania, e w ich plemieniu wojownik, ktry zhabi si
tchrzostwem w bitwie, zmuszony by nosi kobiece szaty tak dugo, pki nie zmaza haby.
Tanis poczu si zbity z tropu. A Maritta i tak nie bya pewna, czy zdoaj przebra tak
wysokiego mczyzn.
Po dugiej dyskusji ustalono, e Riverwind zawinie si w dug peleryn i bdzie szed
zgarbiony, podpierajc si lask jak stara kobieta. Potem wszystko ju poszo gadko przynajmniej do czasu.
Laurana podesza do kta, gdzie Tanis owija chust swoj twarz. Dlaczego ty si nie
ogolisz? spytaa Laurana, patrzc na brod Tanisa. A moe rzeczywicie sprawia ci przyjemno obnoszenie si ze swym czowieczestwem, jak powiedzia Gilthanas?
Nie obnosz si z nim odrzek spokojnie Tanis. Po prostu znudziy mi si ju
prby zaprzeczania temu, i nic wicej. Zaczerpn gboko tchu. Laurano, doprawdy
drzwi, ni je otworzy. Nie wiem, jak zdoae tego dokona. Wydawao mi si, e
zagldaem wszdzie.
Zacz przeazi przez otwr i nagle zatrzyma si, tknity jak myl. Fizbanie,
czy mgby nakoni jako to swoje wiateko, eby zostao za nami? Przynajmniej dopki
nie zorientujemy si, czy nikogo tu nie ma. W przeciwnym razie bdzie mnie wida jak na
doni, a nie jestemy daleko od komnat Verminaarda.
Obawiam si, e nie potrzsn gow Fizban. Ono nie lubi zostawa samo w
ciemnociach.
Tasslehoff pokiwa gow spodziewa si takiej odpowiedzi. No c, nie ma sensu
martwi si tym teraz. Rozlane mleko wypije kot, jak mawiaa jego mama. Na szczcie
wski korytarz, w ktrym si znalaz, wydawa si pusty. Ognik wisia tu nad jego
ramieniem. Kender pomg przej Fizbanowi, a potem zbada otoczenie. Znajdowali si w
maym przejciu, ktre nie dalej ni dwanacie metrw od nich koczyo si raptownie
schodami prowadzcymi w ciemno na dole. Jedyne poza tym wyjcie stanowiy podwjne
spiowe drzwi we wschodniej cianie.
Aha szepn Tas. Jestemy nad sal tronow. Te schody pewnie prowadz
wanie do niej. Przypuszczam, e strzee jej milion smokowcw! Wic to odpada. Przyoy ucho do drzwi. Nic nie sycha. Rozejrzyjmy si. Pchn delikatnie i z atwoci
otworzy drzwi. Zatrzyma si na chwil, by posucha, a potem wlizn si ostronie, majc
tu za sob Fizbana i ognist kulk.
To mi wyglda na galeri sztuki powiedzia, rozgldajc si po ogromnym
pomieszczeniu. Na cianach wisiay obrazy pokryte kurzem i brudem. Przez wysokie, wskie
okna Tas dostrzeg gwiazdy i szczyty wyniosych gr. Orientujc si ju niele, gdzie jest,
naszkicowa szybko w mylach prost map,
Jeli moje obliczenia s prawidowe, sala tronowa jest na zachd, a lee smoka na
zachd od niej. Tam si przynajmniej uda, kiedy Verminaard wyszed dzi po poudniu.
Smok musi w jaki sposb wylatywa z budynku, wic lee nie mog by przykryte dachem,
a to oznacza jaki szyb i moe kolejn szpar, przez ktr moemy zobaczy, co tam si
dzieje.
Tak zajty by Tas swymi planami, e nie zwraca najmniejszej uwagi na Fizbana.
Stary czarodziej z przejciem kry po sali, przygldajc si kademu obrazowi tak uwanie,
jakby specjalnie szuka ktrego.
A, tutaj jest wymamrota Fizban, po czym odwrci si i szepn: Tasslehoffie!
Kender podnis gow i ujrza obraz, ktry nagle zacz jarzy si delikatnym
blaskiem. Popatrz tylko! rzek zauroczony Tasslehoff. Ale ten obraz przedstawia smoki
czerwone smoki jak ar ktre atakuj Pax Tharkas i...
Kender zamilk. Ludzie rycerze solamnijscy dosiadajcy innych smokw walczyli
z nimi! Smoki, na ktrych lecieli rycerze, byy pikne zote i srebrne a ludzie trzymali
byszczc bro, ktra roztaczaa jasny blask. Nagle Tasslehoff zrozumia! Na wiecie istniay
dobre smoki i gdyby tylko udao si je znale, pomogyby one w walce ze zymi smokami, i
istniaa te...
Smocza Lanca! szepn.
Stary czarodziej pokiwa gow. Tak, mj may rzek szeptem. Rozumiesz.
Widzisz rozwizanie. I bdziesz pamita. Ale nie teraz. Nie teraz. Wycign rk i skat
doni potarga kenderowi wosy.
Smoki. Co ja mwiem? Tas nie mg sobie przypomnie. Co on tu robi,
przygldajc si malowidu tak pokrytemu kurzem, e nic na nim nie wida? Kender
potrzsn gow. Najwyraniej to wpyw Fizbana. Och, tak. Legowisko smoka. Jeli moje
obliczenia s prawidowe, jest tutaj. Odszed na bok.
Stary czarodziej poczapa za nim, umiechajc si.
Wyprawa do kopalni przebiega bez zakce. Przyjaciele dostrzegli tylko kilku
stranikw, a i ci smokowcy sprawiali wraenie na wp picych z nudy. Nikt nie zwrci
uwagi na przechodzce obok kobiety. Druyna mina rozarzone palenisko w kuni, gdzie
bez przerwy uwijali si wyczerpani krasnoludowie lebowi, ktrzy podsycali ogie.
Popiesznie mijajc t aosn scen, przyjaciele weszli do kopalni, gdzie smokowcy
w ogromnych grotach zamykali mczyzn na noc, a potem wracali, by przypilnowa
krasnoludw. Wedug Verminaarda strzeenie mczyzn byo strat czasu ludzie nigdzie si
nie wybierali.
Przez chwil Tanis odnosi wraenie, e moe si to okaza straszliw prawd.
Mczyni nie mieli zamiaru nigdzie si wybiera. Przygldali si bez przekonania
Goldmoon, ktra przemawiaa do nich. W kocu bya dzikusk miaa dziwny akcent, a jej
strj by jeszcze dziwniejszy. Opowiedziaa im o czym, co wydao im si bajk dla dzieci
histori o smoku gincym w niebieskim ogniu, ktr ona przeya. A jedyne, co im moga
pokaza na dowd, to pk byszczcych dyskw z platyny.
Hederick, Teokrata z Solace, gono nazywa kobiet z Que-Shu czarownic,
szarlatank i blunierczyni. Przypomina im scen w gospodzie, pokazujc blizny na rce
jako dowd, jednake mczyni nie zwracali na niego wikszej uwagi. Bogowie
poszukiwaczy przecie nie ustrzegli Solace przed smokami.
Prawd mwic, wielu zaciekawia szansa ucieczki. Niemal wszyscy nosili lady
zego traktowania: szramy od bicza i sice na twarzach. le ich karmiono i zmuszano do
ycia w brudzie i ndzy, a wszyscy wiedzieli, e kiedy skoczy si elazo na wzgrzach, nie
bada ju potrzebni Verminaardowi. Jednake szlachetni poszukiwacze wci sprawujcy
rzdy, nawet w wizieniu byli przeciwni tak szalonemu planowi.
Wybuchy ktnie. Mczyni zaczli si przekrzykiwa. Tanis popiesznie postawi
Caramona, Flinta, Ebena, Sturma i Gilthanasa na stray przy drzwiach, obawiajc si, e
smokowcy mog posysze wrzaw i wrci. Pelf nie spodziewa si tego spr moe si
cign przez kilka dni! Zdeprymowana Goldmoon siedziaa przed mczyznami i sprawiaa
wraenie, e za chwil si rozpacze. Tak bya przejta swym nowo odkrytym powoaniem,
tak bardzo pragna zanie sw wiedz w wiat, e zapada si w otcha rozpaczy, gdy
zwtpiono w jej wiar.
Ci ludzie s gupi! rzeka cicho Laurana, podchodzc do Tanisa.
Nie odpar Tanis z westchnieniem. Gdyby byli gupi, poszoby nam atwiej. Nie
obiecujemy im niczego namacalnego, a wymagamy od nich, eby naraali jedyne, co im
pozostao swe ycie. I po co? eby uciec na wzgrza, walczc przez cay czas.
Przynajmniej tu nie strac ycia na razie.
Ale jak takie ycie moe by co warte? spytaa Laurana.
To bardzo dobre pytanie, moda kobieto rozleg si saby gos. Odwrcili si i
dostrzegli Maritt klczc przy mczynie, ktry lea na prymitywnej pryczy w kcie celi.
By to m w nieokrelonym wieku, wyndzniay z choroby i niedoli. Usiad z wysikiem,
wycigajc chud, blad rk do Tanisa i Laurany., Oddech rzzi mu w piersi. Maritta
prbowaa go uciszy, lecz mczyzna spojrza na ni poirytowany. Wiem, e umieram,
kobieto! Nie oznacza to jednak, e musz wpierw zanudzi si na mier. Przyprowad do
mnie t barbarzysk kobiet.
Tanis spojrza na Maritt pytajco. Kobieta wstaa i odcigna go na bok. To Elistan
rzeka, jakby Tanis powinien zna to imi. Kiedy Tanis nie zareagowa, wyjania. Elistan
jeden z szlachetnych poszukiwaczy z Haven. Lud darzy go wielkim szacunkiem i mioci.
By jedynym, ktry sprzeciwi si temu Verminaardowi. Nikt go nie sucha bo, oczywicie,
ludzie nie chcieli sysze.
Mwisz o nim w czasie przeszym powiedzia Tanis.
On jeszcze nie umar.
Nie, ale nie zostao mu duo ycia. Maritta wytara z. Zetknam si ju
wczeniej z t wyniszczajc chorob. Mj ojciec zmar na ni. Co zera go ywcem od
rodka. Przez ostatnie dni cierpienie doprowadzao go nieomal do obdu, lecz teraz ju
ustpio. Koniec jest bardzo bliski.
Moe nie. Tanis umiechn si. Goldmoon jest kapank. Moe go uleczy.
Moe tak, moe nie stwierdzia sceptycznie Maritta.
Wolaabym nie ryzykowa. Nie powinnimy wzbudza w Elistanie faszywej
nadziei. Pozwlmy mu umrze w spokoju.
Goldmoon rzek Tanis, gdy crka wodza zbliya si. Ten czowiek chce ci
pozna. Nie zwaajc na Maritt, pelf zaprowadzi Goldmoon do Elistana. Twarz Goldmoon, surowa i chodna z powodu rozczarowania i frustracji, zagodniaa na widok aosnego
stanu mczyzny.
Elistan spojrza na ni. Moda kobieto rzek srogo, cho jego gos brzmia sabo
twierdzisz, e niesiesz sowo od starych bogw. Jeli rzeczywicie to prawda, e to my, ludzie, odwrcilimy si od nich, a nie bogowie od nas, jak zawsze mylelimy, dlaczego tak
dugo czekali, by ujawni sw obecno?
Goldmoon w milczeniu przyklka obok konajcego mczyzny, zastanawiajc si,
jakimi sowami wyrazi sw odpowied. Wreszcie powiedziaa: Wyobra sobie, e wdrujesz lasem, niosc najcenniejsz rzecz, jak posiadasz rzadki i przepikny klejnot. Nagle
napada ci wcieka bestia. Upuszczasz klejnot i uciekasz. Kiedy zdajesz sobie spraw, e
zgubie cenny kamie, boisz si wrci do lasu, eby go poszuka. Wtedy przychodzi kto i
przynosi inny klejnot. W gbi duszy wiesz, e nie jest on tak cenny, jak ten, ktry zgubie,
lecz wci zbyt jeste przeraony, by wrci i poszuka tamtego. Czy oznacza to, e klejnot
opuci las, a moe wci ley on tam, rozsiewajc blask pod limi, i czeka na twj powrt?
Elistan zamkn oczy i westchn, a na jego twarzy odmalowaa si udrka.
Oczywicie, e klejnot czeka na nasz powrt. Jacy gupi bylimy! auj, e nie dane mi
bdzie pozna nauki twych bogw rzek, wycigajc rk.
Goldmoon westchna raptownie i krew odpyna z jej twarzy, a staa si niemal tak
blada, jak umierajcy mpzyzna na posaniu. Bdziesz mia na to czas powiedziaa cicho,
biorc go za rk.
Tanis, pochonity dramatem, ktry rozgrywa si na jego oczach, drgn z niepokoju,
gdy kto dotkn jego ramienia. Odwrci si, sigajc po miecz, lecz ujrza stojcych za nim
Caramona i Sturma.
Co si stao? zapyta szybko. Strae?
Jeszcze nie rzek szorstko Sturm. Ale moemy si ich spodziewa w kadej
chwili. Zniknli zarwno Eben, jak i Gilthanas.
Nad Pax Tharkas zapada noc. W swym lea czerwony smok, Pyros, nie mia miejsca
na krenie w t i z powrotem, ktrego to zwyczaju nabra w ludzkiej postaci. Ledwo mia
do miejsca, by rozoy skrzyda, cho bya to najwiksza komnata w fortecy, a nawet
poszerzono j, by zrobi mu miejsce. Mimo to pomieszczenie na parterze byo tak wskie, e
smok z trudem mg obrci swe wielkie ciao. Uspokoiwszy si wysikiem woli, smok
pooy si na pododze i czeka, wbijajc wzrok w drzwi. Nie dostrzeg dwch gw
wyzierajcych zza balustrady balkonu na trzecim pitrze, wysoko nad nim.
Rozlego si ciche pukanie do drzwi. Pyros, przepeniony radosnym oczekiwaniem,
unis eb, po czym znw go spuci i warkn, gdy weszy dwa gobliny, cignc midzy sob
aosne indywiduum.
Krasnolud lebowy! szydzi Pyros, zwracajc si do pachokw w mowie
wsplnej. Verminaard chyba postrada zmysy, jeli sdzi, e zjem krasnoluda lebowego.
Rzucie go w kt i idcie precz! warkn do goblinw, ktre popiesznie uczyniy, co im
nakaza. Sestun kuli si w kcie i skomla.
Zamknij si! rozkaza rozzoszczony Pyros. Moe powinienem po prostu zion
na ciebie i uciszy to smarkanie...
Zza drzwi dobieg kolejny dwik, znajome smokowi ciche pukanie. Oczy rozbysy
mu czerwonym blaskiem. Wej!
Do smoczego lea wesza jaka posta. Odziana bya w dug peleryn, a twarz
zasania jej kaptur.
Przybyem, jak mi rozkazae, arze powiedziaa cicho.
Tak odrzek Pyros, zgrzytajc pazurami po posadzce. Zdejmij kaptur. Lubi
widzie twarze tych, z ktrymi mam do czynienia.
Mczyzna zrzuci kaptur. Wysoko ponad smokiem, na trzecim pitrze rozlego si
zduszone, urwane westchnienie. Pyros spojrza na pogrony w mroku balkon. Zastanawia
si, czy by nie polecie i zbada, co tam si dzieje, lecz posta wyrwaa go z zamylenia.
Mam tylko chwil czasu, najjaniejszy panie. Musz wrci, zanim zaczn co
podejrzewa. Musz rwnie zameldowa si u lorda Verminaarda...
W swoim czasie warkn poirytowany Pyros. Co knuj ci gupcy, ktrym
towarzyszysz?
Zamierzaj wypuci niewolnikw i poprowadzi ich do powstania, zmuszajc w
ten sposb do odwrotu wojska maszerujce na Qualinesti.
To wszystko?
Tak, najjaniejszy panie. Teraz musz ostrzec smoczego wadc.
Nic ci nie jest? Fizban spyta agodnie Tasslehoffa, kiedy siedzieli razem skuleni
na balkonie, nie miejc nawet si ruszy. Wok panowaa absolutna ciemno, bowiem Fizban nakry niezmiernie obraonego wietlika wazonem.
Nie powiedzia otpiay Tas. Przepraszam, e tak sapnem. Nie mogem si
powstrzyma. Mimo e spodziewaem si tego w pewnym sensie nadal trudno wyobrazi
sobie, e kto znajomy moe ci zdradzi. Czy sdzisz, e smok usysza mnie?
Nie mam pojcia. Fizban westchn. Pytanie brzmi, co teraz zrobimy?
Nie wiem powiedzia aonie Tas. To nie ja jestem od mylenia. Ja tylko
szukam wrae. Nie moemy ostrzec Tanisa i pozostaych, poniewa nie wiemy, gdzie s. A
jeli zaczniemy si krci i szuka ich, moemy wpa w rce nieprzyjaciela i tylko
pogorszy sytuacj! Wspar podbrdek na doni. Wiesz co rzek z niezwyk powag
zapytaem kiedy mojego ojca, dlaczego kendrzy s tacy mali, dlaczego nie jestemy duzi jak
ludzie i elfowie. Naprawd chciaem by duy powiedzia cicho i przez chwil milcza.
I co powiedzia twj ojciec? spyta agodnie Fizban. Powiedzia, e kendrzy s
mali, poniewa s stworzeni do maych rzeczy. Jeli przyjrzysz si z bliska wszystkim
duym rzeczom na wiecie", powiedzia, zobaczysz, e w rzeczywistoci skadaj si z
maych rzeczy, poczonych ze sob". Ten wielki smok na dole, by moe, to nic wicej, jak
malekie krople krwi. Wszystko zaley wanie od maych rzeczy.
Bardzo mdry by ten twj ojciec.
Tak. Tas wytar doni oczy. Nie widziaem go od bardzo dawna. Kender
wysun naprzd ostry podbrdek i zacisn wargi. Jego ojciec, gdyby go teraz zobaczy, w tej
maej, stanowczej osbce nie poznaby swego syna.
Zostawimy due rzeczy innym owiadczy wreszcie Tas. Oni maj Tanisa,
Sturma i Goldmoon. Dadz sobie rad. My dokonamy niewielkiej rzeczy, nawet jeli wydaje
si niezbyt wana. Uratujemy Sestuna.
Rozdzia XIII
Pytania. Brak odpowiedzi. Kapelusz Fizbana.
Usyszaem co, Tanisie, i poszedem to zbada powiedzia Eben, zaciskajc stanowczo wargi. Wyjrzaem za drzwi celi, ktrej pilnowaem, i dostrzegem tam skulonego
smokowca, ktry podsuchiwa. Zakradem si i chwyciem go za gardo, ale wtedy drugi
rzuci si na mnie. Zadgaem go, a potem pobiegem za pierwszym. Dogoniem go i
powaliem, po czym pomylaem, e lepiej bdzie, jeli tu wrc.
Po powrocie do cel druyna zastaa tam Ebena i Gilthanasa, ktrzy na nich czekali.
Tanis wydal polecenie, eby Maritta zabraa kobiety do odlegego kta, podczas gdy on
bdzie wypytywa tych dwch o ich nieobecno. Historia Ebena wygldaa na prawdziw
wracajc do wizienia, Tanis zauway ciaa smokowcw a Eben z ca pewnoci stoczy
walk. Mia podarte ubranie, a z rozcicia na policzku sczya si krew.
Tika wzia stosunkowo czyst szmatk od jednej z kobiet i zacza przemywa
skaleczenie. On ocali nam ycie, Tanisie powiedziaa oschle. Moim zdaniem
powiniene by mu wdziczny, a nie patrze na niego wilkiem, jakby zadga twego
najlepszego przyjaciela.
Nie, Tiko rzek wyrozumiale Eben. Tanis ma prawo pyta. Przyznaj, e to
wygldao podejrzanie. Nie mam jednak nic do ukrycia. Wziwszy j za do, ucaowa
czubki jej palcw. Tika zarumienia si i zamoczya szmatk w wodzie, znw przykadajc j
do jego policzka. Caramon przyglda si temu z nie ukrywan niechci.
A ty, Gilthanasie? zapyta niespodziewanie wojownik. Dlaczego ty odszede?
Nie pytaj mnie rzek ponuro elf. Nie musisz wiedzie.
O czym wiedzie? spyta oschle Tanis. Dlaczego odszede?
Zostawcie go w spokoju! krzykna Laurana, stajc u boku brata.
Migdaowe oczy Gilthanasa rozbysy w bladym i pospnym obliczu.
To wane, Laurano rzek Tanis. Dokd poszede, Gilthanasie?
Pamitaj, ostrzegaem ci. Gilthanas przenis spojrzenie na Raistlina. Wrciem,
eby zobaczy, czy nasz mag rzeczywicie jest tak wyczerpany, jak twierdzi. Najwyraniej
nie. Nie zastaem go.
Caramon wsta z twarz wykrzywion gniewem i zacisn pici. Sturm zapa go i
odepchn do tyu, a naprzeciwko Gilthanasa stan Riverwind.
Wszyscy maj prawo mwi i wszyscy maj prawo przemawia w swojej obronie
rzek mieszkaniec rwnin swym gbokim gosem. Elf powiedzia ju swoje. Posuchajmy,
co powie twj brat.
Fizban! Smok!
Tas jkn, przypominajc sobie. Nie mia zamiaru zasn! Razem z Fizbanem
czekali, a smok unie, eby uratowa Sestuna. Teraz ju witao! Moe ju za pno!
Przepeniony obaw kender podczoga si do balkonu i wyjrza. Nie! Westchn z ulg. Smok
spa. Sestun rwnie usn, zmczony strachem.
Teraz nadesza ich szansa! Tasslehoff podczoga si znw do czarodzieja.
Staruszku! szepn. Obud si! Potrzsn nim,
Co? Kto? Poar? Czarodziej zerwa si i rozglda mtnym wzrokiem. Gdzie?
Biec do wyj! Nie, nie ma adnego poaru. Tas westchn. Ju ranek. Masz swj
kapelusz... Poda go magowi, ktry szuka go po omacku. Gdzie si podzia ognik?
Humpf! sapn Fizban. Odesaem go. Nie mogem spa, tak mi wieci w oczy.
Mielimy nie spa, pamitasz? rzek Tas doprowadzony do rozpaczy. Mielimy
ratowa Sestuna przed smokiem.
Jak to zrobimy? spyta z zapaem Fizban.
To ty miae plan!
Doprawdy? Ojej, jej. Stary czarodziej mrugn. A dobry by?
Nie powiedziae mi nic! Tas niemal krzykn, a potem uspokoi si.
Powiedziae tylko, e musimy uratowa Sestuna przed niadaniem, bo krasnolud lebowy
moe zacz wyglda smakowiciej dla smoka, ktry nie jad od dwunastu godzin.
To ma sens przyzna Fizban. Jeste pewien, e ja to powiedziaem?
Posuchaj rzek cierpliwie Tasslehoff potrzebna nam jest tylko duga lina, ktr
mu zrzucimy. Nie mgby jej wyczarowa?
Lina! Fizban obrzuci go oburzonym spojrzeniem.
Ja miabym si tak ponia! To obraza dla kogo o moich kwalifikacjach. Pom mi
wsta.
Tas pomg wsta magowi. Nie miaem zamiaru ci obraa powiedzia kender i
wiem, e lina to nic wielkiego, i e jeste bardzo utalentowany... Tylko e och, w porzdku!
Tas machn rk w stron balkonu. Id pierwszy. Mam tylko nadziej, e wszyscy
przeyjemy mrukn pod nosem.
Nie zawiod ci ani Sestuna, jeli o to chodzi obieca rozpromieniony Fizban.
Obaj wyjrzeli za barierk balkonu. Wszystko byo tak, jak przedtem. Sestun lea w kcie.
Smok spa mocno. Fizban zamkn oczy. Skupiwszy si, wyszepta niesamowite sowa, po
czym wycign chud rk przez balustrad i zacz wykonywa unoszce gesty.
Przygldajcy si temu Tasslehoff poczu, e serce podchodzi mu do garda. Stop!
Wedug mapy Gilthanasa, pokj zabaw dzieliy od sypialni dzieci dwa pomieszczenia.
Pierwszym by skad, w ktrym, wedug sw Maritty, znajdoway si pki pene zabawek,
ubra i innych rzeczy. Przez ten pokj bieg tunel prowadzcy do nastpnego pomieszczenia,
w ktrym mieszkaa smoczyca Pomienna.
Biedactwo powiedziaa Maritta, omawiajc plan z Tanisem. Jest w rwnym
stopniu winiem, co my. Smoczy wadca nigdy jej nie wypuszcza. Myl, e boi si, eby
nie ucieka. Wybudowali nawet tunel przez skad, za may, eby si w nim zmiecia. Nie
przypuszczam zreszt, eby miaa zamiar uciec, ale myl, e pewno chciaaby zobaczy
bawice si dzieci.
Tanis spojrza na Maritt z powtpiewaniem, zastanawiajc si, czy przypadkiem nie
natkn si na smoka zupenie nie przypominajcego obkanego i sabowitego stworzenia,
jakie opisywaa.
Za legowiskiem smoczycy znajdowa si pokj, w ktrym dzieci spay. To bya
komnata, do ktrej musz wej, eby zbudzi dzieci i wyprowadzi je na zewntrz. Z pokoju
zabaw wioda bezporednia droga na dziedziniec przez ogromne drzwi zamknite wielk,
dbow kod.
Bardziej po to, by nie wypuci smoka ni nas stwierdzia Maritta.
wit musi by blisko, pomyla Tanis, kiedy wyszli z klatki schodowej i zbliyli si do
pokoju zabaw. W wietle pochodni ich cienie paday przed nimi. W Pax Tharkas panowaa
cisza, miertelna cisza. Zbyt wielka, jak na fortec gotujc si do wojny. Czterech
smokowcw stao na stray przed pokojem zabaw. Stali zgarbieni na progu komnaty i
rozmawiali. Na widok zbliajcych si kobiet ucichli.
Goldmoon i Maritta szy na przedzie. Goldmoon zrzucia kaptur, odsaniajc wosy
poyskujce w blasku pochodni. Tu za Goldmoon poda Riverwind. Zgity wp i
wspierajcy si na lasce mieszkaniec rwnin szed praktycznie na kolanach. Dalej szed
Caramon z Raistlinem, ktry nie oddala si od swego brata, a za nimi Gilthanas i Eben.
Wszyscy zdrajcy razem, jak zauway sarkastycznie Raistlin. Flint zamyka pochd, co jaki
czas odwracajc si i mierzc gronym wzrokiem strwoonych krasnoludw lebowych.
Wczenie dzi przyszycie warkn stranik. Kobiety zbiy si w stadko niczym
kury i stany pokrgiem przed stranikami, potulnie czekajc na wpuszczenie.
Pachnie burz powiedziaa ostro Maritta. Chc, eby dzieci wyszy na spacer
zanim rozpocznie si ulewa. A wy co tu robicie? Te drzwi nigdy nie byy strzeone.
Przestraszycie dzieci.
Jeden ze smokowcw poczyni jakie spostrzeenie w swym chrapliwym jzyku, a
dwaj pozostali umiechnli si, pokazujc rzdy szpiczastych zbw. Mwicy tylko warkn.
Rozkaz lorda Verminaarda. Wraz z arem odlecieli dzi rano wykoczy elfw.
Mamy rozkaz przeszuka was zanim wejdziecie. Smokowiec wbi akomy wzrok w
Goldmoon.
Powiedziabym, e to sama przyjemno.
Moe dla ciebie mrukn inny stranik, przygldajc si Sturmowi z niesmakiem.
Nigdy w yciu nie widziaem tak brzydkiej kobiety... ugh... Potwr przewrci si ze
sztyletem utkwionym midzy ebrami. Pozostali trzej smokowcy zginli w cigu nastpnych
sekund. Caramon zacisn do na karku jednego z przeciwnikw. Eben pchn swojego w
brzuch, a Flint odci padajcemu potworowi gow. Tanis wbi przywdcy miecz w serce.
Chcia wypuci bro, spodziewajc si, e ugrznie w skamieniaym ciele stwora. Ku jego
zdumieniu, nowy miecz wylizn si z kamienia tak atwo, jakby by to trup goblina.
Nie mia czasu, by zastanawia si nad tym dziwnym wydarzeniem. Krasnoludy
lebowe, ujrzawszy bysk stali, rzuciy garnki i ucieky w popochu w gb korytarza.
Nie zwracaj na nich uwagi! Tanis warkn do Flinta.
Do bawialni! Szybko! Przestpiwszy ciaa zabitych, otworzy drzwi na ocie.
Jeli kto natknie si na te trupy, to ju po nas powiedzia Caramon.
Byo ju po nas, zanim wyruszylimy! mrukn gniewnie Sturm. Zdradzono nas,
wic to tylko kwestia czasu.
Prdzej! rzuci ostro Tanis, zatrzaskujc drzwi za nimi.
Bdcie bardzo cicho szepna Maritta. Pomienna zwykle pi bardzo mocno.
Gdyby si obudzia, zachowujcie si jak kobiety. Nie rozpozna was. Jest lepa na jedno oko.
Chodny blask poranka sczy si przez malutkie okna wysoko pod sufitem,
owietlajc pospne pomieszczenie zabaw dzieci. Na pododze leao kilka porozrzucanych,
mocno zuytych zabawek. Nie byo adnych mebli. Caramon poszed obejrze wielk,
drewnian sztab, ktr zamknite byy podwjne wrota prowadzce na dziedziniec.
Dam sobie z nimi rad powiedzia. Zwalisty mczyzna bez trudu podnis kod,
postawi j pod cian i napar na drzwi. Nie s zamknite z zewntrz donis. Pewnie
nie spodziewali si, e dotrzemy tak daleko.
Albo Verminaard chcia, ebymy si tu znaleli, pomyla Tanis. Ciekaw by, czy to,
co powiedzia smokowiec, byo prawd. Czy smoczy wadca i jego smok rzeczywicie
opucili twierdz? A moe... przepeniony gniewem, oderwa si od tych myli. To nie ma
znaczenia, powiedzia sobie. Nie mamy wyboru. Musimy i dalej.
Flincie, zostaniesz tutaj powiedzia. Gdyby kto si zblia, najpierw daj nam
na Fizbana, ktry pozbawiony kapelusza bieg obok. Nadal znajdowali si w galerii i kierowali si ku podwjnym drzwiom.
Kender odwrci gow. Za nim by ogromny smok, straszniejszy ni wszystko, co
sobie wyobraa, bardziej przeraajcy od czarnego smoka w Xak Tsaroth. Smok zion na
nich jeszcze raz i Tasa znw spowiy pomienie. Obrazy na cianach zapaliy si, meble
stany w ogniu, zasony pony jak pochodnie, cae pomieszczenie byo pene dymu. A
mimo to ogie nawet nie dotkn ani jego, ani Sestuna i Fizbana. Tasslehoff popatrzy na
maga z podziwem, prawdziwie zafascynowany.
Jak dugo moesz to utrzyma? krzykn do Fizbana, gdy wybiegli za rg, widzc
ju podwjne, spiowe drzwi. Starzec wlepi w niego spojrzenie szeroko rozwartych oczu.
Nie mam zielonego pojcia! wysapa. Nawet nie wiedziaem, e w ogle to
potrafi!
Otoczya ich kolejna chmura ognia. Tym razem Tasslehoff poczu ar i posa
Fizbanowi zaniepokojone spojrzenie. Czarodziej pokiwa gow. Ju mi si wymyka!
zawoa.
Trzymaj si wysapa Tasslehoff. Jestemy ju niemal przy drzwiach! On przez
nie nie przejdzie.
Caa trjka przecisna si przez podwjne drzwi z brzu, ktre prowadziy z galerii
na korytarz, w chwili gdy zaklcie Fizbana przestao dziaa. Przed nimi znajdoway si wci
otwarte, tajne drzwi, prowadzce do maszynowni. Tasslehoff zamkn spiowe drzwi i
zatrzyma si na chwil, by zapa oddech.
Lecz w chwili, gdy mia zamiar powiedzie Udao si!
jedna ze szponiastych ap smoka przebia cian tu nad gow kendera!
Sestun, wrzasnwszy, popdzi w stron schodw.
Nie! Tasslehoff zapa go. Ta droga wiedzie do komnat Verminaarda!
Wracamy do maszynowni! zawoa Fizban. Przebiegli przez tajne drzwi tu zanim
caa ciana nie zawalia si z przeraliwym hukiem. Lecz drzwi nie day si zamkn.
Najwyraniej musz si jeszcze duo nauczy o smokach
wymamrota Tas. Ciekawe, czy s jakie dobre ksiki na ten temat...
Widz, e ucieklicie przede mn jak szczury do swej nory, gdzie uwilicie
zagrzmia na zewntrz gos Pyrosa. Nie macie gdzie uciec, a mnie nie powstrzymaj
kamienne mury.
Rozlego si okropne skrzypienie i zgrzytanie. ciany maszynowni zadygotay, a
potem zaczy pka.
Rozdzia XIV
Matafleur. Magiczny miecz. Biale pirka.
Blask pochodni Maritty owietla due, puste pomieszczenie bez okien. Nie byo w
nim sprztw. W zimnej, kamiennej komnacie znajdowaa si tylko wielka misa z wod,
wiadro wypenione czym, co czu byo zepsutym misem, oraz smok. Tanisowi zaparo dech
w piersi. Sdzi, e czarny smok w Xak Tsaroth by ogromny. Prawdziwie zdumiay go
olbrzymie rozmiary tej czerwonej smoczycy. Jej lee byo wielkie, prawdopodobnie miao
ponad trzydzieci metrw, a smoczyca, wycignita wzdu caej jego dugoci, kocem
ogona dotykaa przeciwlegej ciany. Przyjaciele stali przez chwil w osupieniu, oczami
wyobrani widzc, jak olbrzymi eb unosi si i spopiela ich poncym oddechem czerwonego
smoka, pomieniem, ktry zniszczy Solace.
Jednake Maritta nie sprawiaa wraenia zaniepokojonej. Zdecydowanym krokiem
wesza do pomieszczenia, a po chwili wahania druyna popieszya za ni. Gdy zbliyli si do
stworzenia, zobaczyli, e Maritta miaa racj smoczyca bya bez wtpienia w opakanym
stanie. Wielka gowa, ktra spoczywaa na posadzce z zimnego kamienia, bya pomarszczona
i pobrudona ze staroci, a jaskrawoczerwona skra zszarzaa i pokryta plamami. Smoczyca
gono oddychaa przez pysk, rozwarszy paszcz pen zbw niegdy ostrych jak miecze,
dzi pokych i poamanych. Dugie blizny znaczyy jej boki, a jej boniaste skrzyda byy
wyschnite i spkane.
Teraz Tanis zrozumia Maritt. Wida byo, e smoczyc le traktowano. Pelf
zorientowa si, e robi mu si jej al, przez co nie by ju tak ostrony. Uwiadomi sobie, jak
niebezpieczne moe to si okaza, gdy smoczyca przebudzona blaskiem pochodni
poruszya si we nie. Jej szpony s nie mniej ostre, a ogie nie mniej grony, ni kadego
innego czerwonego smoka na Krynnie, upomnia si ostro Tanis.
Smoczyca otworzya oczy, ktre miay wygld poyskliwych, czerwonych szpar
byszczcych w blasku pochodni. Druyna zatrzymaa si i signa po bro.
Czy ju pora na niadanie, Maritto? spytaa schrypnitym, zaspanym gosem
Matafleur (ktrej imi dla pospolitych miertelnikw brzmiao Pomienna).
Tak, przyszymy dzi nieco wczeniej, moja droga powiedziaa uspokajajcym
gosem Maritta. Szykuje si burza, wic chciaabym, eby dzieci wyszy na spacer przed deszczem. pij dalej. Dopilnuj, eby nie zbudziy ci po drodze.
Nic nie szkodzi. Smoczyca ziewna i otworzya oczy nieco szerzej. Teraz Tanis
dostrzeg, e jedno z nich byo zacignite mleczn bon. Smoczyca bya lepa na to oko.
Mam nadziej, e nie bdziemy zmuszeni walczy z ni szepn Sturm do Tanisa.
biety! To wojownicy!
Nie krzywdcie jej! zawoaa bagalnie Maritta.
Moe nie bd mia innego wyjcia! rzuci wciekle Tanis, wycigajc zabjc
smokw z pochwy. Riverwindzie, ty i Goldmoon zabierzcie std Maritt! Ostrze miecza
zapono jaskraw, bia powiat, a jego brzczenie stao si jeszcze goniejsze i bardziej
gniewne. Matafleur cofna si. Blask miecza razi bolenie jej zdrowe oko, a straszny dwik
przeszywa jej gow niczym wcznia. Z aosnym jkiem skulia si najdalej, jak moga, od
Tanisa.
Biegnijcie po dzieci! wrzasn Tanis, uwiadamiajc sobie, e nie musz walczy
przynajmniej jeszcze nie teraz. Trzymajc wieccy miecz wysoko w grze, posun si
ostronie naprzd, zapdzajc biedn smoczyc pod cian.
Maritta, rzuciwszy jedno bojaliwe spojrzenie na Tanisa, zaprowadzia Goldmoon do
pokoju dzieci. Okoo setka dzieci staa tam z szeroko rozwartymi oczami, zaniepokojona
osobliwymi dwikami, ktre dochodziy z ssiedniego pokoju. Na ich twarzyczkach
odmalowaa si ulga, gdy zobaczyy Maritt i Goldmoon, a kilkoro modszych nawet
zachichotao na widok Caramona, ktry wpad do komnaty, powiewajc spdnicami
plczcymi mu si wok opancerzonych ng. Ujrzawszy jednak wojownikw z obnaon
broni, dzieci natychmiast spowaniay.
Co si stao, Maritto? spytaa najstarsza z dziewczynek. Co si dzieje? Czy znw
rozpoczy si. walki?
Mamy nadziej, e obejdzie si bez walki, kochanie powiedziaa cicho Maritta.
Ale nie bd was okamywa moe doj do tego. Teraz chciaabym, ebycie zebrali swoje
rzeczy, w szczeglnoci ciepe okrycia, i poszli z nami. Starsi niech wezm maluchy na rce,
tak jak wtedy, gdy wychodzimy na zewntrz zay ruchu.
Sturm spodziewa si zamieszania, paczu i dania wyjanie. Dzieci jednak szybko
wykonay polecenia, nakadajc ciepe ubranka i pomagajc ubra si modszym. Byy ciche i
spokojne, cho nieco blade. To dzieci wojny, przypomnia sobie Sturm.
Macie bardzo szybko przej przez legowisko smoka i wej do pokoju zabaw.
Kiedy ju tam bdziemy, ten duy mczyzna Sturm wskaza na Caramona zaprowadzi
was na podwrko. Tam bd czeka na was wasze matki. Kiedy bdziecie ju na zewntrz,
natychmiast szukajcie waszych mam i idcie do nich. Zrozumielicie wszyscy? Spojrza z
powtpiewaniem na modsze dzieci, lecz dziewczynka na przedzie szeregu pokiwaa gow.
Rozumiemy, panie rzeka.
W porzdku. Sturm odwrci si. Caramonie?
Raistlina, ktry wiedzia, e Tanis myli: Czy mog mu zaufa?" Raistlin nie pomg mu, a
nawet jakby prowokowa go do odmownej odpowiedzi.
Wyjd rzek Tanis do Sturma.
Co takiego? zawoa rycerz. Oszalae? Ufasz temu...
Wyjd! powtrzy Tanis. W tym momencie usysza gony krzyk Flinta. Id,
Sturmie, jeste tam potrzebny!
Rycerz sta przez chwil niezdecydowany, lecz honor nie pozwala mu zlekceway
rozkazu osoby, ktr uwaa za swego dowdc. Zmierzywszy wrogim spojrzeniem Raistlina,
Sturm obrci si na picie i wszed do tunelu.
Niewiele jest czarw, ktrych mgbym uy przeciw czerwonemu smokowi
szepn cicho Raistlin.
Moesz zyska troch czasu dla nas? spyta Tanis.
Na twarzy Raistlina pojawi si umiech osoby, ktra wie, i mier jest tak blisko, e
nie odczuwa ju przed ni strachu.
Mog szepn. Cofnij si w stron tunelu. Kiedy usyszysz moje sowa, uciekaj.
Tanis zacz si wycofywa, wci trzymajc miecz wzniesiony wysoko. Lecz
smoczyca ju nie obawiaa si jego magii. Wiedziaa tylko, e stracia swe dzieci i e musi
zgadzi tych, ktrzy byli za to odpowiedzialni. Natara bezporednio na wojownika z
mieczem, ktry zacz biec w stron tunelu. Wtedy spowia j ciemno, ciemno tak
nieprzenikniona, e Matafleur przez jedn, przeraajc chwil sdzia, i utracia wzrok w
drugim oku. Posyszaa wyszeptane magiczne sowa i zorientowaa si, e czowiek w szatach
rzuci zaklcie.
Spal ich! zawya, wyczuwajc zapach stali w tunelu. Nie uciekn Lecz w
chwili, gdy zaczerpna gboko tchu, posyszaa inny dwik gosy swych dzieci. Nie
uwiadomia sobie z poczuciem bezsilnej wciekoci.
Nie odwa si na to. Moje dzieci! Mogabym skrzywdzi moje dzieci... Opucia
gow na kamienn, zimn posadzk.
Tanis i Raistlin biegli tunelem. Pelf cign osabionego maga. Z tyu syszeli
aosny, rozpaczliwy jk.
Nie! Moje dzieci! Prosz, walczcie ze mn! Nie krzywdcie moich dzieci!
Tanis wypad z tunelu do pokoju zabaw, mruc oczy w ostrym wietle, bowiem
Caramon rozwar ju wielkie wrota, wpuszczajc blask wschodzcego soca. Dzieci
wybiegy przez otwarte drzwi na dziedziniec. Za drzwiami Tanis widzia Tik i Lauran, ktre
stay ze wzniesionymi mieczami i spoglday w ich stron z lekiem. Na pododze bawialni
nadziei musieliby przeby niemal dwiecie metrw paskiej, otwartej przestrzeni, zanim
dotarliby do bezpiecznego schronienia. Prbowali zapdza kobiety i dzieci najszybciej, jak
byo to moliwe, lecz bez wikszego skutku. Matki musiay wpierw odszuka swoje dzieci.
Potem Tanis spojrza w stron kopalni i zakl gono, bowiem jego plany zostay
pokrzyowane jeszcze bardziej.
Mczyni z kopalni, ujrzawszy uwolnione rodziny, szybko obezwadnili stranikw i
zaczli wybiega na dziedziniec! Tego nie byo w planie! czym myla Elistan? Za kilka chwil
na otwartej przestrzeni, gdzie nie ma mowy o schowaniu si, zacznie si krci osiem setek
rozgorczkowanych ludzi! Trzeba jako nakoni ich do udania si z powrotem na poudnie,
w stron gr.
Gdzie jest Eben? zawoa do Sturma.
Kiedy ostatnio go widziaem, bieg w kierunku kopalni. Nie mam pojcia,
dlaczego...
Rycerz i pelf jknli, nagle zrozumiawszy.
Oczywicie rzek Tanis cichym gosem, ktry zosta zaguszony przez ogln
wrzaw. Wszystko si zgadza.
Biegnc do kopalni, Eben myla tylko o wykonaniu rozkazu Pyrosa. Wrd tego
zamieszania musia w jaki sposb odnale czowieka z zielonym klejnotem. Wiedzia, co
Verminaard i Pyros zamierzaj uczyni z tymi biednymi nieszcznikami. Przez chwil
Ebenowi byo ich al w kocu nie by okrutny i zy. Po prostu dawno temu zauway, ktra
strona musi wygra, i postanowi cho raz znale si po stronie zwycizcw.
Kiedy skoczy si majtek rodowy, Eben mg sprzeda tylko jedno siebie samego.
Zgrabnie macha mieczem, by inteligentny i tak wierny, jak mona si tego spodziewa za
pienidze. Wanie podczas podry na pnoc w poszukiwaniu potencjalnego nabywcy, Eben
spotka Verminaarda. Ebenowi zaimponowaa potga Verminaarda, wic wkrad si w aski
kapana si za. A co waniejsze, udao mu si przekona o swej uytecznoci Pyrosa. Smok
uzna Ebena za osob czarujc, inteligentn, pomysow a po kilku prbach godn
zaufania.
Eben zosta odesany do Gateway tu przed natarciem smoczych armii. Dogodnym
zbiegiem okolicznoci udao mu si uciec" i zacz organizowa grup powstacw.
Natknicie si na oddzia elfw Gilthanasa, ktrzy po raz pierwszy usiowali zakra si do
Pax Tharkas, okazao si szczliwym trafem, ktry jeszcze polepszy stosunki Ebena
zarwno z Verminaardem, jak i Pyrosem. Kiedy kapanka sama wpada mu w rce, Eben nie
mg uwierzy we wasne szczcie. Przypuszcza jednak, ze to przejaw aski Krlowej
Ciemnoci.
Modli si, by Krlowa Ciemnoci nadal obdarzaa go sw ask. Odnalezienie
czowieka z zielonym klejnotem w tym tumie bdzie wymagao boskiego wsparcia. Dookoa
kbiy si setki mczyzn. Eben dostrzeg kolejn okazj uczynienia przysugi
Verminaardowi. Tanis chce, ebycie wyszli na dziedziniec zawoa. Idcie do swoich
rodzin.
Nie! Tego nie byo w planie! krzykn Elistan, prbujc ich powstrzyma. Lecz
byo ju za pno. Ujrzawszy swe uwolnione rodziny, mczyni wybiegli na zewntrz. Kilka
setek krasnoludw lebowych jeszcze zwikszyo zamieszanie. Krasnoludowie radonie
wybiegli z kopalni, by przyczy si do zabawy, sdzc by moe, e to jakie wito.
Eben ze zdenerwowaniem szuka w tumie czowieka z zielonym klejnotem, a potem
postanowi zajrze do cel wiziennych. Rzeczywicie, znalaz tam siedzcego samotnie
mczyzn, ktry tpym wzrokiem spoglda w pustk celi. Eben szybko uklk przy nim,
rozpaczliwie usiujc przypomnie sobie jego imi. Byo jakie osobliwe, staromodne...
Berem powiedzia po chwili Eben. Beremie?
Mczyzna podnis gow, a jego twarz oywia si, po raz pierwszy od wielu
tygodni. Wbrew przypuszczeniom Toede, nie by guchoniemy. By natomiast czowiekiem
optanym, cakowicie pochonitym wasnym, tajnym zadaniem. Niemniej jednak by tylko
czowiekiem, a dwik jego imienia, wypowiedzianego ludzkim gosem, by niezmiernie
kojcy dla jego ucha.
Beremie rzek ponownie Eben, oblizujc wargi ze zdenerwowania. Teraz, kiedy
ju go znalaz, nie bardzo wiedzia, co ma z nim zrobi. Wiedzia, e kiedy tylko smok zaatakuje, ci biedni nieszcznicy natychmiast sprbuj szuka schronienia w kopalni. Musia
zabra stamtd Berema, zanim przy apie go Tanis. Ale dokd go zaprowadzi? Mgby
zabra go w gb Pax Tharkas, zgodnie z rozkazem Pyrosa, lecz Ebenowi nie podoba si ten
pomys. Verminaard z pewnoci znalazby ich i nabrawszy podejrze, zacz zadawa
pytania, na ktre Eben nie mg udzieli odpowiedzi.
Istniao tylko jedno miejsce, do ktrego Eben mg zabra go i czu si bezpiecznie
poza obrb murw Pax Tharkas. Posiedz w guszy, a wrzawa ucichnie, a nastpnie w nocy
zakradn si ponownie do fortecy. Podjwszy decyzj, Eben chwyci Berema za rami i
pomg mu wsta.
Wkrtce wybuchnie walka powiedzia. Zabior ci std i przypilnuj twego
bezpieczestwa, dopki bitwa si nie skoczy. Jestem twoim przyjacielem. Rozumiesz?
Mczyzna zmierzy go rozumnym spojrzeniem penym przenikliwej mdroci. Nie
byo to pozbawione wieku spojrzenie elfw, lecz wzrok czowieka, ktry y w udrce
niezliczone lata. Berem westchn cichutko i pokiwa gow.
Verminaard wymaszerowa ze swej komnaty, kipic ze zoci i szarpniciami cigajc
opancerzone rkawice ze skry.
Za nim drepta smokowiec, ktry nis buaw swego pana, zwan zwiastunem nocy.
Inni smokowcy, krccy si wok, wypeniali rozkazy Verminaarda, ktry wraca korytarzem
do legowiska Pyrosa.
Nie, gupcy, nie zatrzymujcie wymarszu wojsk! To potrwa tylko chwil. Qualinesti
stanie w pomieniach jeszcze przed zapadniciem zmierzchu. arze! krzykn, otwierajc z
rozmachem drzwi wiodce do legowiska smoka. Wyszed na gzyms. Zadzierajc gow ku
balkonowi, ujrza dym i pomienie, a z oddali doszed go ryk smoka.
arze! Nie byo odpowiedzi. Ile czasu potrzebujesz, by schwyta garstk
szpiegw? zapyta z wciekoci. Odwrci si i nieomal upad, zderzajc si z kapitanem
wojsk smokowcw.
Czy bdziesz korzysta ze smoczego sioda, czcigodny panie?
Nie ma na to czasu. Poza tym uywam go tylko w czasie walki, a tam nie bdzie z
kim walczy. To tylko kilka setek niewolnikw, ktrych naley spali.
Ale niewolnicy obezwadnili stranikw w kopalni i s ze swymi rodzinami na
dziedzicu.
Jak silne s wasze oddziay?
Niewystarczajco silne, czcigodny panie rzek dowdca smokowcw z byskiem w
oczach. Zawsze uwaa, e niemdrze jest zmniejsza liczebno wojsk w garnizonie. Jest
nas czterdziestu, czy pidziesiciu, przeciwko trzystu mczyznom i tylu kobietom. Bez
wtpienia kobiety bd walczy razem z mczyznami, czcigodny panie, a jeli zorganizuj
si i uciekn w gry...
Bzdury! arze! zawoa Verminaard. Usysza ciki, metaliczny oskot, ktry
rozleg si w innej czci fortecy. Potem dobieg go inny dwik odgos koa zbatego, nie
uywanego od wiekw, ktre skrzypiao, protestujc przeciwko zmuszaniu go do pracy.
Verminaard zastanawia si, co mog oznacza te dziwne odgosy, gdy do lea przylecia ar.
Smoczy wadca pobieg wzdu gzymsu w chwili, gdy smok zniy si do jego
poziomu. Verminaard zwinnie i szybko wspi si na grzbiet smoka. Cho dzielia ich
przepa wzajemnej nieufnoci, doskonale walczyli razem. Nienawi do pomniejszych ras,
ktre pragnli podbi, oraz dza wadzy czya ich wizami silniejszymi, ni chcieliby
przyzna.
We trzech dogonili Sturma w chwili, gdy rycerz chwyci Ebena za konierz i rzuci go na
ziemi.
Zdrajco! zawoa gono Sturm. Chobym mia dzi zgin, pol ci wpierw do
otchani! Wyj miecz i szarpniciem odcign Ebenowi gow do tyu. Niespodzianie
towarzysz Ebena zawrci, podbieg i zapa Sturma za prawe rami.
Sturm jkn. Rozluni ucisk, w ktrym trzyma Ebena, i w osupieniu spoglda na
widok roztaczajcy si przed jego oczami.
W trakcie szaleczej ucieczki z kopalni koszula mczyzny rozerwaa si. Porodku
jego piersi tkwi w ciele jaskrawy, zielony klejnot! Drogocenny kamie wielkoci pici
byszcza w socu, rozsiewajc olepiajcy i straszliwy blask zowieszczy blask.
Nigdy nie widziaem ani nie syszaem o takich czarach! szepn Raistlin z lkiem
i podziwem, gdy zatrzyma si wraz z pozostaymi u boku Sturma.
Widzc, i spojrzenia rozszerzonych oczu wszystkich spoczywaj na nim, Berem
odruchowo zasoni pier koszul. Nastpnie, wypuciwszy rami Sturma, odwrci si i
pobieg w stron bram. Eben zerwa si na nogi i pobieg za nim nieco chwiejnym krokiem.
Sturm rzuci si naprzd, lecz Tanis zatrzyma go.
Nie rzek. Ju za pno. Musimy pomyle o innych.
Tanisie, spjrz! krzykn Caramon, pokazujc co nad ogromnymi wrotami.
Cz kamiennej ciany twierdzy nad masywn bram frontow zacza si rozwiera,
tworzc olbrzymi, poszerzajc si stale szczelin. Najpierw powoli, a nastpnie coraz
szybciej, ze szczeliny zaczy si sypa olbrzymie, granitowe gazy, ktre spaday na ziemi z
takim impetem, e popkay pyty dziedzica, a w powietrze wzbiy si kby kurzu. Przez
oskot ledwo sycha byo zgrzyt masywnych acuchw zwalniajcych mechanizm. Gazy
zaczy spada w chwili, gdy Eben i Berem dotarli do bram. Eben wrzasn ze strachu,
aonie i odruchowo zasaniajc gow ramieniem. Mczyzna obok niego spojrza w gr i
wydawao si, e westchn cichutko. Potem obaj zostali pogrzebani pod zwaami ton gazw,
ktrymi prastary mechanizm obronny zamkn bramy Pax Tharkas.
To wasz ostatni akt nieposuszestwa! rykn Verminaard. Przemow przerwaa
mu lawina ska, co rozwcieczyo go jeszcze bardziej. Daem wam szans pracy dla
wikszej chway mej krlowej. Dbaem o was i wasze rodziny. Lecz wy jestecie uparci i
gupi. Zapacicie za to yciem! Smoczy wadca wysoko wznis zwiastuna nocy. Zgadz
mczyzn. Zgadz kobiety! Zgadz dzieci!
Na znak smoczego wadcy Pyros rozoy wielkie skrzyda i wzbi si wysoko w
powietrze. Smok zaczerpn gboko tchu, przygotowujc si do zanurkowania nad tum
wkrtce przyjdzie jej opuci, zdawa si dopiero co stworzony kady przedmiot, kady
kamie, kady li widziaa z bolesn wyrazistoci. Zerwa si wonny, ciepy wiatr z
poudnia, przeganiajc cikie chmury, ktre wisiay nad jej ojczyzn na pnocy. Dusza
Laurany, uwolniona z wizienia strachu, wzbia si ponad oboki, a jej miecz rozbys w
porannym socu.
Rozdzia XV
Smoczy wadca. Dzieci Matafleur.
Verminaard przyjrza si czterem mczyznom, ktrzy zbliali si do niego. Zda sobie
spraw, e to nie byli niewolnicy. Wtedy pozna, e to ci, ktrzy podrowali ze zotowos
kapank. A wic to ci, ktrzy pokonali Onyks w Xak Tsaroth, zbiegli z transportu
niewolnikw i wdarli si do Pax Tharkas. Mia wraenie, e zna ich oto rycerz z tego
spustoszonego kraju minionej chway; pelf, ktry usiuje podawa si za czowieka;
pokraczny, chorowity czarodziej oraz bliniaczy brat czarodzieja olbrzymi osiek o tak
zakutym bie, e nie powinien potrzebowa hemu.
To bdzie interesujca walka, pomyla. Niemal z radoci czeka na bitw, ktrej od
dawna nie byo mu dane zazna. Znudzio mu si ju dowodzenie armiami z grzbietu smoka.
Pomylawszy o arze, spojrza w niebo, zastanawiajc si, czy bdzie mg wezwa pomoc.
Wygldao jednak na to, e czerwony smok ma wasne kopoty. Matafleur toczya ju
bitwy, gdy Pyros jeszcze nie wyklu si z jaja. Brak siy fizycznej nadrabiaa chytroci i
przebiegoci. Przestworza trzaskay od pomieni, smocza krew kapaa niczym czerwony
deszcz.
Wzruszajc ramionami, Verminaard znw obejrza si na zbliajcych si ostronie
czterech mczyzn. Usysza, jak czarodziej przypomina towarzyszom, e Verminaard jest
kapanem Krlowej Ciemnoci i jako taki moe wezwa jej pomocy. Verminaard wiedzia od
swych szpiegw, e w mag, cho mody, posiada dziwn moc i uwaany by za nadzwyczaj
gronego.
Czterej ludzie milczeli. Nie trzeba byo sw midzy nimi, a i wrogowie nie mieli
sobie nic do powiedzenia. Obie strony traktoway si z szacunkiem, jakkolwiek niechtnym.
A co do szau bojowego, ten by zbdny. Ten bj zostanie stoczony z zimn krwi. Gwnym
zwycizc bdzie mier.
Tak wic czterech mczyzn rozsuno szereg, by zaj przeciwnika z bokw,
poniewa nie mia jak osoni plecw. Przyczajajc si nisko, Verminaard zatoczy
zwiastunem nocy szeroki uk, nie dopuszczajc ich do siebie i ukadajc plany. Szybko musi
wyrwna szans. Zaciskajc zwiastuna nocy w prawej pici, kapan za skoczy, wybijajc
si z pozycji kucznej ca si swych krzepkich ng. Nagy ruch zaskoczy przeciwnikw.
Kapan nie wznis buawy. Wystarczy mu tylko zabjczy dotyk. Ldujc przed Raistlinem,
wycign rk i pochwyci maga za rami, szepczc przy tym szybko sowa modlitwy do
Krlowej Ciemnoci.
Raistlin krzykn przeraliwie. Przeszyty przeklt, niewidzialn broni czarodziej w
mce osun si na ziemi. Caramon rykn gono i rzuci si na Verminaarda, lecz kapan
by przygotowany. Zamachn si swym buzdyganem, zwiastunem nocy, i lekko uderzy
wojownika. Pnoc szepn Verminaard i guchy ryk Caramona zmieni si w krzyk
przeraenia, bowiem magiczna maczuga olepia go.
Nic nie widz! Tanisie, pom mi! woa ogromny wojownik, zataczajc si.
Verminaard zamia si pospnie i zada mu potny cios w gow. Caramon zwali si z ng
jak oguszony w.
Ktem oka Verminaard dostrzeg pelfa, ktry rzuci si na niego, wznoszc do ciosu
dwurczny miecz starodawnej, elfiej roboty. Verminaard odwrci si szybko i sparowa cios
Tanisa masywnym, dbowym trzonkiem zwiastuna nocy. Przez chwil przeciwnicy stali
zwarci, lecz Verminaard okaza si silniejszy i obali Tanisa na ziemi.
Rycerz solamnijski unis miecz w gecie salutu i by to bd, ktry duo go
kosztowa. Da czas Verminaardowi na wyjcie maej, elaznej igy z ukrytej kieszeni.
Podnoszc j ku grze, znw wznis prob do Krlowej Ciemnoci, by bronia swego
kapana. Idc naprzd, Sturm nagle poczu, e jego ciao staje si coraz cisze i bezwadne,
a nie moe ju dalej i.
Lec, Tanis poczu niewidzialn do, ktra przyciskaa go do ziemi. Nie mg si
poruszy. Nie mg odwrci gowy. Jzyk mia zbyt obrzmiay, by mg si odezwa.
Usysza zdawiony udrk krzyk Raistlina. Sysza, jak Verminaard mieje si i intonuje
hymn ku czci Krlowej Ciemnoci. Przepeniony rozpacz, mg tylko przyglda si
smoczemu wadcy, ktry z wzniesion buaw zblia si do Sturma, zamierzajc zakoczy
ycie rycerza.
Baravais, Kharas! rzek Verminaard po solamnijsku. Wznis buzdygan w
makabrycznej parodii rycerskiego salutu, a nastpnie zamachn si do ciosu wymierzonego
w gow Sturma, wiedzc, e taka mier bdzie najstraszniejsz tortur moliw dla rycerza
zginie bowiem zdany na ask wroga.
Nagle czyja do zacisna si na nadgarstku Verminaarda. Osupiay kapan spojrza
na t do, a bya to do kobiety.
Poczu moc dorwnujc jego wasnej, wit moc nie mniejsz od jego przekltej
potgi. Dotyk wytrci Verminaarda ze skupienia i modlitwa do Krlowej Ciemnoci zostaa
przerwana.
I wtedy to sama Krlowa Ciemnoci podniosa oczy i dostrzega promiennego boga
odzianego w biel i byszczc zbroj, ktry pojawi si na horyzoncie jej planw. Nie bya
gotowa do walki z tym bogiem, bowiem nie spodziewaa si jego powrotu. Tak wic ucieka,
osun si na kolana. Nadal usiowa zdj hem brak mu byo tchu i nic nie widzia. Poczu
jeszcze jedno pchnicie mieczem i ogarna go ciemno.
Wysoko nad ich gowami umierajca Matafleur osabiona utrat krwi i wieloma
ranami usyszaa gosy swych dzieci, ktre j woay. Czua si zdezorientowana i
oszoomiona: miaa wraenie, e Pyros atakuje z wszystkich kierunkw naraz. Wtem ujrzaa
wielkiego, czerwonego smoka przed sob, tu przy zboczu gry. Matafleur dostrzega szans.
Ocali swe dzieci.
Pyros zion olbrzymi strug ognia wprost w pysk starej smoczycy. Z zadowoleniem
patrzy, jak pka spalona skra na jej gowie i wypywaj oczy.
Lecz Matafleur nie zwaaa na pomienie, ktre wypaliy jej oczy, na zawsze
pozbawiajc wzroku. Leciaa wprost na Pyrosa.
Wielki samiec, ktremu bl i wcieko zmciy umys, by przekonany, e zgadzi
ju wroga. Atak smoczycy by dla niego zaskoczeniem. W chwili gdy po raz drugi zion
swym morderczym ogniem, ze zgroz uwiadomi sobie, gdzie si znalaz pozwoli
Matafleur wmanewrowa si pomidzy ni a pionow cian skaln. Nie mia dokd uciec,
nie mia do miejsca, by zawrci.
Matafleur wpada na niego z ca si swego niegdy potnego ciaa, uderzajc go jak
wcznia cinita przez bogw. Oba smoki roztrzaskay si o gr. Szczyt zadygota i rozpk
si, a zbocze gry wybucho w pomieniach.
W pniejszych czasach, gdy mier Pomiennej przesza do legendy, niektrzy ludzie
twierdzili, e syszeli gos smoczycy, nieuchwytny jak dym w podmuchu jesiennego wiatru,
szepczcy: Moje dzieci...
Wesele
Ostatniego dnia jesieni wsta pogodny i soneczny poranek. Powietrze byo ciepe,
przesycone wonnym wiatrem z poudnia, ktry dmucha nieprzerwanie od czasu, gdy
uciekinierzy opucili Pax Tharkas. Uciekajc przed smoczymi armiami, zabrali ze sob z
fortecy tylko to, co zdoali zgarn.
Wiele dni zajo armii smokowcw wspicie si na mury Pax Tharkas, ktrego bramy
zagrodziy wielkie gazy i ktrego wie bronili krasnoludowie lebowi. Pod dowdztwem
Sestuna krasnoludowie lebowi stanli na murach i zrzucali kamienie, zdeche szczury, a
czasami siebie nawzajem na gowy rozzoszczonych smokowcw. Dziki temu ludzie zyskali
czas na ucieczk w gry, gdzie mimo kilku potyczek z maymi oddziaami smokowcw, nie
grozio im powane niebezpieczestwo.
Flint zaproponowa, e poprowadzi grup mczyzn przez gry w poszukiwaniu
miejsca, gdzie mona by spdzi zim. Flint dobrze zna te gry, poniewa ojczyzna
krasnoludw podgrskich znajdowaa si w pobliu, nieco na poudnie stamtd. Grupa Flinta
odkrya kotlin wrd wyniosych, skalistych gr, gdzie zdradzieckie przecze zim
zasypywa nieg. Tych przeczy bdzie mona z atwoci broni przed potg smoczych
armii, a jaskinie dadz schronienie przed wciekoci smokw.
Wdrujc niebezpieczn ciek, uciekinierzy udali si w gry i dotarli do doliny.
Wkrtce lawina zamkna drog za nimi i zatara wszelkie lady ich przejcia. Nim
smokowcy ich odnajd, upyn miesice.
Dolina znajdujca si duo poniej szczytw gr bya ciepa i osonita od surowego,
zimowego wichru i niegu. W lesie peno byo zwierzyny. Z gr spyway czyste strumienie.
Ludzie opakali swych zmarych, radowali si odzyskan wolnoci, pobudowali domy i
wyprawili wesele. Ostatniego dnia jesieni, gdy soce zachodzio za grami, rozpalajc ich
onieone szczyty pomieniem koloru umierajcych smokw, Riverwind i Goldmoon pobrali
si.
Kiedy we dwoje przyszli do Elistana poprosi go, by uroczycie udzieli im lubu, by
wielce zaszczycony i poprosi, aby objanili mu zwyczaje ich plemienia. Oboje odpowiedzieli
zdecydowanie, e ich lud umar. Que-Shu nie istniej i ich obyczaje rwnie.
To bdzie nasza uroczysto powiedzia Riverwind.
Pocztek czego nowego, nie dalszy cig tego, co ju odeszo.
Chocia bdziemy czci pami naszego plemienia w sercach dodaa cicho
Goldmoon musimy spoglda przed siebie, nie wstecz. Uczcimy przeszo, biorc z niej to,
co dobre i smutne, to, co uczynio nas takimi, jakimi jestemy. Przeszo jednak nie bdzie
ju nami rzdzi.
Zatem Elistan przestudiowa dyski Mishakal, by dowiedzie si, czego dawni bogowie
uczyli o maestwie. Poprosi Goldmoon i Riverwinda, by uoyli sami sowa przysigi
maeskiej, szukajc w sercach prawdziwego znaczenia swej mioci bowiem przysiga ta
zostanie wypowiedziana przed obliczem bogw i bdzie trwa a po grb.
Jeden zwyczaj Que-Shu para modych zachowaa. Zwyczaj ten gosi, e dar panny
modej i pana modego nie moe by kupiony. Ten symbol mioci musi by wykonany
rkoma zakochanych. Dary zostan wymienione przy wypowiadaniu sw przysigi.
Gdy promienie zachodzcego soca rozjaniy niebo, Elistan zaj miejsce na
szczycie agodnego wzgrza. Ludzie zgromadzili si w ciszy u stp wzniesienia. Ze wschodu
nadeszy Tika i Laurana, niosc pochodnie. Za nimi kroczya Goldmoon, crka wodza. Jej
wosy spyway na ramiona strumieniami pynnego zota zmieszanego ze srebrem. Na gowie
miaa koron z jesiennych lici. Ubrana bya w prost, zdobion frdzlami tunik ze skry
jelonka, t sam, ktr nosia przez cay czas wyprawy. Na jej szyi byszcza medalion
Mishakal. Niosa dar panny modej zawinity w ptno cienkie jak pajczyna, bowiem
pierwsze musz go ujrze oczy ukochanego.
Tika sza przed ni pena uroczystej powagi i wzruszenia, a jej mode, dziewczce
serce wypeniay marzenia, bowiem zaczynaa by przekonana, i wielka tajemnica, jak
dziel mczyni i kobiety moe nie by przeraajcym dowiadczeniem, jakiego si
obawiaa, lecz czym sodkim i piknym.
Laurana, ktra staa obok Tiki, trzymaa pochodni wysoko w grze, rozjaniajc
gasncy blask dnia. Ludzie szeptali na widok pikna Goldmoon, lecz umilkli, gdy podesza
Laurana. Goldmoon bya czowiekiem, a jej pikno byo piknem drzew, gr i nieba. Uroda
Laurany bya elfia, nieziemska, tajemnicza.
Dwie kobiety przyprowadziy pann mod do Elistana, po czym odwrciy si,
spogldajc na zachd i czekajc na pana modego.
Blask pochodni owietli drog Riverwindowi. Tanis i Sturm szli pierwsi, a ich
powane i agodne twarze miay uroczysty wyraz. Riverwind szed z tyu, grujc nad
wszystkimi pozostaymi. Jego twarz bya jak zawsze surowa, lecz oczy paay mu promienn
radoci janiejsz ni blask pochodni. Na czarnych wosach mia wieniec z jesiennych lici, a
dar pana modego przykrywaa jedna z chusteczek Tasslehoffa. Za nim szed Flint i kender.
Caramon i Raistlin byli ostatni czarodziej zamiast pochodni trzyma w rku lask Magiusa,
ktrej kryszta pon jasnym wiatem.
Mczyni odprowadzili pana modego do Elistana i podeszli do kobiet. Tika stana
znaleli.
Kiedy wzeszed czerwony i srebrny ksiyc, zamne pary utworzyy krg wok
modoecw i zaczy piewa weseln pie. Niezamne pary taczyy na zewntrz krgu,
a dzieci skakay, krzyczay i cieszyy si, e nie musz i spa. Ogniska pony jasno, noc
rozbrzmiewaa gosami i muzyk, a powiata srebrnego i czerwonego ksiyca rozwietlaa
niebo. Goldmoon i Riverwind stali objci, a ich oczy byszczay janiej ni ksiyce czy blask
ognia.
Tanis zosta na uboczu, obserwujc przyjaci. Laurana i Gilthanas wykonywali stary
elfi taniec peen wdziku i pikna i piewali hymn radoci. Sturm i Elistan byli pogreni w
dyskusji na temat planowanej podry na poudnie. Zamierzali odszuka legendarny port
morski, pikne Tarsis, gdzie mieli nadziej znale statki, ktre zabior ludzi z tego kraju
rozdartego wojn. Tika, ktr zmczyo patrzenie na oberajcego si Caramona, tak dugo
drczya Flinta, a zgodzi si wreszcie zataczy z ni, paajc rumiecem spod siwej brody.
A gdzie jest Raistlin? zastanawia si Tanis. Pelf pamita, e widzia go na uczcie.
Mag jad niewiele i pi swoje zika. Wydawa si bardzo blady i cichy. Tanis postanowi
odszuka go. Towarzystwo cynicznego czarodzieja o mrocznej duszy bardziej mu teraz
odpowiadao ni muzyka i piew. Tanis zagbi si w jasn od ksiycw ciemno, wiedzc
w jaki sposb, e udaje si we waciwym kierunku. Zasta Raistlina siedzcego na pniaku
starego drzewa, ktrego strzaskane piorunem, poczerniae resztki leay rozrzucone dookoa.
Pelf usiad obok milczcego maga.
May cie usadowi si wrd drzew za pelfem. Nareszcie Tas usyszy, o czym ci
dwaj rozmawiaj!
Raistlin spoglda swymi dziwnymi oczami na poudniowe ziemie, ktre ledwo byo
wida w przewicie midzy wysokimi grami. Wiatr wci d z poudnia, lecz znw zacz
zmienia kierunek. Temperatura spadaa. Tanis poczu, e wtym ciaem Raistlina wstrzsa
dreszcz. Przygldajc mu si w wietle ksiycw, Tanis by zaskoczony podobiestwem
czarodzieja do jego przyrodniej siostry, Kitiary. Byo to ulotne wraenie i zniko niemal
natychmiast, lecz wspomnienie o tej kobiecie sprawio tylko, e Tanis poczu si jeszcze
bardziej niespokojny i wytrcony z rwnowagi. Nerwowo przerzuca z doni do doni kawaek
kory.
Co widzisz na poudniu? spyta nagle Tanis.
Raistlin spojrza na niego. A co ja zawsze widz swymi oczami, Pelfie? szepn
gorzko mag. Widz mier, mier i zniszczenia. Widz wojn. Wskaza ku grze.
Gwiazdozbiory nie powrciy. Krlowa Ciemnoci nie zostaa pokonana.
Pie o Humie bya ostatnim i jak wielu uwaa, najwikszym dzieem elfiego barda
Quivalena Sotha. Po kataklizmie przetrway tylko fragmenty jego dziea. Powiadaj, e ci,
ktrzy powic si uwanej jego lekturze, znajd tu wskazwki co do przyszoci zmiennego
wiata.
PIE O HUMIE
Ze wsi, z krytych strzech, ndznych przysikw,
Z grobu i bruzdy, bruzdy i grobu,
Gdzie jego miecz po raz pierwszy prbowa
Ostatnich, okrutnych tacw dziecistwa i ockn si, by ujrze wsie.
Wiecznie cofajce si, gdzie jego wspaniaoci ognik na bagnach,
A lot Zimorodka zawsze nad nim,
Teraz stpa Huma po Rach,
W niezmiennym Blasku Ry.
Zatrwoony przez Smoki, uda si na skraj wiata,
Na krawd wszelkiego rozsdku i zmysw,
Na Pustkowie, gdzie Paladine rozkaza mu zawrci,
I tam, w gonym tunelu noy
Rs w nieskalanej przemocy, w tsknocie,
A sta si sob, wstrznity osuszajcym pocigiem gosw.
Wtedy to tam wanie znalaz go Biay Jele,
Na kocu podry zaplanowanej na brzegach Stworzenia,
I wszelki czas zatrzyma si niepewnie na skraju lasu
Gdzie Huma, udrczony i zagodzony,
Napi uk, wznoszc dziki do bogw za ich hojno i trosk,
A wtedy ujrza w gbi lasu,
W pierwszej ciszy, symbol oszoomionego serca,
Majestatyczne poroe jelenia.
Opuci uk i wiat ruszy swym torem.
Po czym Huma poszed ladem Jelenia, ktrego splot poroa gas
Niczym wspomnienie modego wiata, niczym szpony wzlatujcych
ptakw.
Gry przyczaiy si przed nimi. Nic si teraz nie zmieni,
Trzy ksiyce zatrzymay si na niebie,
Posowie
Ksika Smoki jesiennego zmierzchu, pocztek Kronik Smoczej Lancy, jest pierwsz
na polskim rynku powieci fantasy osadzon w realiach wiata gier AD&D, ktrych twrc
jest amerykaska firma TSR, Inc. Tak si rwnie skada, e stanowicy to tego cyklu
powieci Krynn wiat Smoczej Lancy jest najstarszym spord nadzwyczaj dokadnie
opracowanych i spjnych wewntrznie wiatw gier, ktry wyoni si z nie zrnicowanego
do tej pory, oglnego wiata fantasy gier typu role-playing w systemie AD&D.
Oprcz Dragonlance, czyli wiata Smoczej Lancy, w obrbie AD&D istniej jeszcze
dwa pseudomediewalne wiaty fantasy, a mianowicie Forgotten Realms (Zapomniane krlestwa) i Greyhawk. Nastpne wiaty maj ju nieco inny charakter, ktry pozwala na
wprowadzenie nierzadko bardzo osobliwych elementw do gry, zachowujc jednake
wszystko to, co gracze lubi najbardziej magi, walk na miecze, a od czasu do czasu nawet
jakiego smoka. S to: Ravenloft wiat gotyckiej powieci grozy; Spelljammer wiat
wypenionej flogistonem przestrzeni kosmicznej pomidzy krysztaowymi sferami, ktre
zawieraj znane planety, jak Krynn (Dragonlance), Oerth (Greyhawk), Toril (Forgotten
Realms), Athas (Dark Sun) oraz liczne nie zbadane jeszcze planety i ksiyce; wyej
wymieniony Dark Sun (Ciemne soce) pustynny wiat spustoszony przez katastrof
ekologiczn, w ktrym niemal wszystko, co si rusza, jest obdarzone zdolnociami
parapsychicznymi; oraz Al-Qaudim wiat bani Tysica i Jednej Nocy. wiat Smoczej Lancy
powsta w maju 1983 roku na zamwienie kierownictwa TSR, Inc. jako to do zupenie
nowego rodzaju gier role-playing. Miaa to by gra zaplanowana na duszy cig poczonych
ze sob przygd, a wic po raz pierwszy pooono tak duy nacisk na fabu. Postanowiono
rwnie stworzy postaci bohaterw, ktrych role gracze mogliby odegra. Postaci te miay
przechodzi z jednego moduu gry do nastpnego, rozwijajc swe umiejtnoci i wzbogacajc
charakter. W ten oto sposb powstaa druyna bohaterw Lancy. Wedug klasycznego modelu
druyn, startujcych w grach AD&D, skadaa si ona pocztkowo z piciu wojownikw, czarodzieja, kapanki i zodzieja (przepraszam, podbieracza).
Sytuacja ulega zmianie pniej, gdy po ogromnym sukcesie pierwszych odcinkw
gry, towarzyszca jej ksika moga by kontynuowana ju jako samodzielna powie, a nie
tylko cz kampanii reklamowej samej gry. Bez wtpienia odejcie od opisywania przygd,
jakie uczestnicy gry w roli bohaterw Lancy mogli przey w trakcie zabawy (co ma miejsce
w Smokach jesiennego zmierzchu) na rzecz pogbienia psychologicznych wizerunkw
postaci oraz bardziej powieciowe potraktowanie fabuy w nastpnych tomach Kronik
przynioso zdecydowanie dobre wyniki. Ju pod koniec pierwszego tomu przybywa postaci
Dobra Ziemia, Hylo Wyyna-Nizina (przykad kenderskiego poczucia humoru HighLow) oraz Nordmaar Pnocna Marchia.
Tak ogromny wysiek, jakim jest stworzenie w stosunkowo krtkim czasie
kompletnego, fikcyjnego wiata wraz z jego geografi, histori, legendami i panteonem
bogw, nie mg by dzieem jednej ani nawet dwch osb. Legenda kryska mwi, e wiat
Smoczej Lancy powsta, gdy Reorx, Bg Kowal, uderzy swym motem w Chaos. Chaos
zwolni swe obroty, a iskry spod mota zmieniy si w gwiazdy. Z ich blasku powstay przerne duchy, ktre day pocztek ywym istotom.
W rzeczywistoci wygldao to nieco inaczej. Koncepcja Krynnu powstaa w
wyobrani jednego z pracownikw TSR, Trcy Hickmana. Wraz z Haroldem Johnsonem,
kierownikiem dziau nowych projektw teje firmy, uoy on podstawowy wtek opowieci,
ktra miaa mwi o tym, jak grupa bohaterw poszukuje prastarego przedmiotu magicznego
legendarnej Smoczej Lancy, by oczyci wiat ze straszliwego za, jakim s smoki.
Po zaakceptowaniu pomysu kierownictwo TSR utworzyo pod kierownictwem
Hickmana wikszy zesp, w skad ktrego weszli: Jeff Grubb, Michael Williams, Gali
Sanchez, Gary Spiegle, Carl Smith. W miar rozwoju projektu wasne pomysy dodali: Doug
Niles, Michael Dobson, Bruce Nesmith, Roger Moore, Laura Hickman i oczywicie Margaret
Weis. Ogromny wpyw na autorw wywara twrczo plastyka Lany'ego Elmore, ktry
odpowiedzialny jest za wygld kadej z gwnych postaci. Jego obrazy powstaway w tym
samym czasie, co wtek fabularny, i oddziayway na niego nie mniej, ni same byy jego
odbiciem. Margaret Weis, ktra doczya do zespou pn jesieni 1983 roku, jako osoba
odpowiedzialna za ksztat powieci majcej powsta z gry, w The Art of the Dragonlance
Saga pod redakcj Mary Kirchoff przyznaje otwarcie, i piszc o Tanisie miaa przed oczami
wanie t posta o brodatej, skupionej, powanej twarzy, jak namalowa Elmore. Mdre,
pene goryczy i cierpienia oblicze Raistlina na pierwszym projekcie Elmore rwnie wywaro
wielki wpyw na koncepcj postaci czarodzieja i, jak powiada Weis, uczynio go jej ulubion
postaci. Inni plastycy, ktrzy tchnli ycie w pomysy zespou i nadali im ksztat, to: Jeff
Easley, Clyde Caldwell, Keith Parkinson i Denis Beauvis autor ilustracji w Smokach
jesiennego zmierzchu i Smokach zimowej nocy. Margaret Weis i Trcy Hickman wyraaj
podzikowania rwnie dla przewodniczcego TSR, Inc., Kevina Blume, za entuzjastyczne
wsparcie; dla wydawcy, Mike Cooka, za zaufanie; dla Jean Blashfield Black, redaktorki, za
przypominanie o istnieniu wiata rzeczywistego; oraz dla wszystkich w TSR, Inc., ktrzy
mieli udzia w powstaniu tego projektu.