Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 95

Grzegorz Gajek

Sen, brat mierci


Warszawa, 2013

O autorze
Grzegorz Gajek - ur. w 1987 r., z wyksztacenia kulturoznawca, z zamiowania mitolog. Autor powieci
Szalestwo przychodzi noc (Novae Res, 2013). Prywatnie cakiem sympatyczny facet. Wielki mionik wina,
dobrej kuchni i wszystkiego, co pikne. Wicej informacji na stronie gajekgreg.pl.

Od autora
Zawsze fascynoway mnie sny. Zawsze te fascynowaa mnie noc. Ci z was, ktrym zdarzyo si kiedy pracowa
na nocne zmiany albo podrowa nocnymi pocigami, albo biwakowa w lesie w noc peni ksiyca pewnie
zrozumiej, skd wzio si to drobne dziwactwo. O trzeciej albo czwartej nad ranem wiat wyglda odrobink
inaczej, staje si jakby ociupink mniej rzeczywisty. Ludzie s senni, rozmowy zbaczaj na dziwne tory, o wiele
atwiej opowiada si niestworzone historie.
Niestworzone historie to wanie to, czym chc si w yciu zajmowa. Nie przez przypadek moja pierwsza
powie nosi tytu Szalestwo przychodzi noc. Piszc j mylaem wanie o tym, jak delikatna potrafi by nasza
rzeczywisto, jak przeraajco niewiele dzieli nas czasami od obdu nas, zwykych szaraczkw, pracujcych i
jedcych pocigami.
Podobne przemylenia towarzysz mi waciwie, odkd tylko na powanie wziem si za pisanie. Dowd na to
stanowi niniejszy zbir opowiada, do ktrego trafiy teksty stworzone w cigu siedmiu ostatnich lat. Do bardzo wielu
z nich trafiy strzpki (a czasami i pokane kaway) moich prawdziwych snw i koszmarw. Mwic krtko,
chciabym zabra Was w podr do mojego prywatnego wiata pomidzy. Mam nadziej, e zechcecie wsi ze
mn do tego pocigu.

Pierwsza odsona
Mam takie wspomnienie z dziecistwa albo moe ze snu: siedz przed telewizorem i przygldam si mapie
skpanej w zotym blasku afrykaskiego soca, a ona przyglda si mnie skpanemu w bkitnej powiacie
migoczcego ekranu. Dokoa mnie ciemno. Na szafie siedzi lis tam dokadnie, gdzie za dnia stoi stara maszyna do
pisania. Dwa zajce przycupny niespokojnie pod stoem, w tym miejscu, gdzie mama jutro zostawi swoje kapcie. Ze
skadu porcelany wyglda sowa par oczu wielkich jak spodki ona jedna zostanie, gdy wstanie soce. Tylko
skurczy si, zmieni w ma, niebiesko-bia, porcelanow swk.
W pewnym momencie mapa macha na mnie rk, ebym si zbliy. Podchodz wic do telewizora, a ona
rwnie ze swojej strony zblia si do przezroczystej tafli ekranu tak bardzo, e para z jej nosa osiada mgiek
midzy naszymi twarzami.
Spjrz za telewizor mwi zduszonym, konspiracyjnym szeptem. Jest tam przejcie, ktrego zao si
dotd nie widziae. Id tam, a zobaczysz wiat, jakiego nie znae
Zaintrygowany, z bijcym sercem, troch moe przestraszony odsuwam szafk i odgarniam pltanin kabli. Oto
widz, e faktycznie, w cianie, za telewizorem jest dziura. Rodzice musieli specjalnie j zastawi, abym jej nie
znalaz. Zagldam do niej ostronie Po drugiej stronie jest pokj. Wyglda znajomo, tylko meble s w nim
strasznie due. Podchodz do ka. Gdybym chcia na nie wej, miabym problem z signiciem nog do krawdzi
materaca. Podchodz do biurka. Gdybym chcia co z niego wzi, to dotkn rkami blatu, ale nie bd widzia, co na
nim jest.
Wiem ju, gdzie jestem. To sypialnia rodzicw. Wiem, e nie powinienem w niej by, wic w pmroku,
pomackiem szukam drzwi. Wychodz z pokoju.
Lecz miejsce, w ktrym si znajduj, to nie hol. Tu jest chodno. Przez wielkie okna wpada fioletowy szum miasta
upstrzony pomaraczowymi, piewnymi zaciekami tramwajowego biegu. Widz czarne ramiona drzew na zewntrz i
rwnie czarne we porczy wewntrz. Schody maj ten charakterystyczny, szarawy zapach betonu wydeptanego i
wylizganego tysicami butw. Czuj strach i zachwyt. Nigdy nie byem na klatce schodowej w nocy. Rodzice nie
wypuszczali mnie tak pno z mieszkania. Std prowadzi wiele drg schody, windy, drzwi innych mieszka. W d,
w gr i na boki do tysica rnych wiatw.
Ruszam w gr. Co mnie pcha na dach, do nieba. Biegn po schodach. Z trudem, bo stopnie s dla mnie za
wysokie. Pomylaem o windzie, ale winda jest niebezpieczna. Jestem tak lekki, e moe mnie ona nie wyczu i
zatrzyma si gdzie, pomidzy pitrami, w ciemnej nicoci.
Lecz nagle staj. I dopiero po chwili zdaj sobie spraw, co mnie zatrzymao. To uczucie, e na klatce poza mn
jest kto jeszcze. Patrz w gr. Powoli. Serce mi bije, ale inaczej ni wczeniej, innym strachem. Na grze jest On.
Wysoki, chudy, o tysicu twarzach albo bez twarzy. Rusza w moj stron, ale jego ciao zostaje w miejscu. Rozciga
si tylko. Nienaturalnie. Jego dugie, kociste ramiona popychaj w moj stron dugie, kociste donie wyposaone w
rwnie dugie, kociste palce. Nie mog krzycze. Uciekam, ale schody trzymaj mnie w miejscu. On jest coraz bliej,
wic prbuj go uderzy lub kopn, ale On tego nie czuje. W kocu zdesperowany zeskakuj z klatki schodowej w
bok, do pomieszczenia z windami. Schody puszczaj mnie. Roztrzsiony wpadam do jednej z wind. Bordowe drzwi
zamykaj si i ruszam.
Le w ciemnoci. Tylko od czasu do czasu jasne paty wiata wpadaj przez wskie okienko. Nie wiem, gdzie
jad w gr czy w d lecz w kocu winda staje. Jednak nie otwieraj si te drzwi, ktrymi wszedem. Tylna
ciana rozsuwa si na boki i przez ni wchodz do drugiej windy. Ta jest mniejsza i nie ma wewntrznych drzwi. Gdy
rusza, przed moimi oczami przesuwa si goy mur. Mog go dotkn, ale si boj. W kocu i ona staje. Wychodz.
W tej czci bloku nie byem nigdy. Nie wiedziaem nawet, e istnieje. Wyglda inaczej ni ta, w ktrej mieszkam.
Korytarze s tu nisze. Nie ma okien. Po cianach cieka bure wiato z lamp, zawieszonych pod sufitem. Jest wicej
mieszka wicej drzwi. Bdz midzy nimi. Szybko gubi drog midzy kolejnymi segmentami bloku. Raz
wychodz schodami wyej, raz schodz niej. Parokrotnie mijam te same, lekko uchylone drzwi, zza ktrych sczy si
rudawy blask. Ignoruj je z pocztku, jednak w kocu postanawiam zajrze.
Wewntrz wita mnie bicie zegara i rwny ukon dwunastu mechanicznych pajacw zawieszonych na cianie.
Dokoa peno bardzo starych mebli, z rodzaju tych, ktre zdaj si by zrobione z kurzu udajcego tylko star sklejk.
Na kadym meblu ley co najmniej kilka serwet wszystkie w rnych odcieniach koloru rdzawego. Bzyczc
arwk, wiszc u sufitu, okrywa klosz z czerwonej krepy. Std ten rudawy blask. W powietrzu unosi si niezwyka
mieszanina zapachw: kurzu, starych dywanw, nalenikw smaonych na oleju, kasztanw, drewna i potu.
Mieszanina ta kojarzy mi si wycznie ze staroci i mierci.

Przechadzam si po mieszkaniu. Jest do zwyczajne. Dwa pokoje, kuchnia, azienka. Nie ma w nim nikogo. Tylko
kilka sztucznych psw, wiecznie kiwajcych gowami, kilka pajacw i kukie, kilku przodkw na obrazach, Pan
Marszaek odlany w brzie, z brzowym wsem i szabelk, wreszcie kilka starych fotografii rwnie starych ludzi.
Na drugim kocu mieszkania znajduj kolejne drzwi, obarczone judaszem i cikim zamkiem. Otwieram je i znowu
wychodz na klatk. Zostawiam za sob zapach staroci i mierci, z ulg witam neutralny zapach dugo deptanego
betonu. Kontynuuj moj wdrwk w gr.
W kocu dochodz na ostatnie pitro. I zostaje ju tylko drabina oddzielajca mnie od tej, metalowej klapy i
nieba ponad ni. Ta drabina jest krtka a ostatnie pitro nisze ni inne. Szybko si po niej wspinam, otwieram
waz. Owiewa mnie zimna bryza bez zapachu. Ogarnia cisza. Przez kwadratowy otwr zieje tylko ciemno. Nade
mn nie ma ani jednej gwiazdy

Sogno Ventura
Niniejsz opowie naleaoby zacz od pytania: kim by Frena? Kto patrzcy z zewntrz, ale obdarzony
odrobin wyobrani, mgby odpowiedzie, e Frena by duchem, straszydem, zamieszkujcym pewien pustostan przy
niewielkiej uliczce niedaleko Okcia. Dzieciaki z okolicy zakraday si czasem do jego legowiska, a potem uciekay z
krzykiem. Nieraz rzucay sobie wyzwania: Pjdziesz? Nie pjdziesz?! Peniasz! Cykasz si!
Jeliby do sprawy podej w sposb bardziej racjonalny, trzeba by stwierdzi, e Frena by upiorem tylko w
sensie spoecznym. Bo, jak my wszyscy, skada si z koci, krwi i ciaa, ale egzystowa gdzie na skraju spoecznej
percepcji. Nie mia pracy, ubezpieczenia, PESEL-u, nie paci podatkw. Treci i celem jego ycia byo panie.
Co ciekawe, najwikszy problem z odpowiedzi na pytanie o to, kim jest, miaby zapewne sam Frena. Po
prawdzie, to nawet sam tego nie pamita. Budzi si kadego dnia ze wiadomoci, e jest; jednak bez wiadomoci,
e by. Mona powiedzie, e bywa. Nie zna swojego imienia. Nie wiedzia, jak wyglda. Z jakiego powodu ba
si luster.
Wiedzia za to, e w pustostanie bywa kto jeszcze. Ten Drugi.
Ten Drugi by aosn kreatur speniajc wszystkie polecenia Freny. Kiedy trzeba byo skoowa hajs albo
kolejn dziak, albo chocia ukra leki jakiemu staruszkowi, Frena wysya Drugiego. Ukad ten odpowiada im
obu, poniewa Ten Drugi by jeszcze bardziej ni Frena bezradny i pozbawiony wiadomoci.
Ale, ale Czujny czytelnik zastanawia si zapewne, dlaczego co i rusz mwimy Frena to, Frena tamto, skoro
czowiek ten nie wiedzia, e tak si nazywa. Zreszt, czy to w ogle jest imi?
Ju spiesz z wyjanieniem. W yciu Freny poczucie tosamoci pojawio si w cile okrelonym momencie,
wraz z poczuciem cigoci. Pewnego razu wydarzyo si co, co poszatkowao jeden wieczny dzie na cig
nastpujcych po sobie chwil.
Frena spad ze schodw i zama rk. Bya to paskudna kontuzja. Ko przebia minie i skr, powodujc
niemay krwotok. Jednak Frena by ju w takim stanie, e nawet tego nie poczu. Na poy omdla, na poy zapad w
narkotyczny sen.
Kiedy spa, duchy zwszyy jego krew. Cienie zaczy wypeza z ktw, drce, strachliwe Od tak dawna nie
czuy nawet posmaku ludzkiego ycia. Gd skania je do tego, eby podchodziy bliej, coraz bliej. W kocu
obsiady Fren i zaczy ucztowa. Spijay posok, poeray poszarpane ciao kawaek po kawaeczku, bardzo
drobnymi ksami.
Frena ockn si (czy naprawd?) i zacz krzycze. Woa pomocy. Pomocy! Chod tu! Pom mi!
Ten Drugi si nie zjawi.
Frena osab. Nie mg zapanowa nad kbicymi si wok niego cieniami. Jeszcze nie posiada woli, aby tego
dokona. Omdla ponownie, a we nie przyszed do niego jaki czowiek dziwny brodacz o bezwiecznych oczach,
ubrany w wyblaky podkoszulek w paski i spodnie zrobione z kawakw starego agla, przewizane sznurem.
Czowiek ten (podrnik) dotkn ramienia Freny:
Kim jeste, chopcze? zapyta.
Nazywam si Frena.
Nie wiedzia, dlaczego udzieli takiej odpowiedzi, ale od tego czasu to wanie miao by jego imi.
Podrnik popatrzy na prawo i lewo. Nagle wykona gniewny gest i znaleli si z powrotem w pustostanie. Po
duchach nie byo ani ladu.
Frena zauway, e jego rana jest zaleczona, cho w miejscu po niej skra staa si gadka i rowa jak skra
niemowlcia.
Dziki powiedzia.
Nie ma sprawy.
Na chwil zapada cisza. Co si mwi w takich chwilach?
A zacz niepewnie Frena. A kim ty jeste?
Jestem Randolf Karter.
No tak.
Znowu cisza.
Skd si tu wzie? zapyta po jakim czasie Frena.
Wezwae mnie, wic przyszedem.
No tak.
Karter umiechn si.

Czy jeste podrnikiem?


Frena si zmiesza.
Nie odpowiedzia. A ty?
Tak. Dziwne Byem przekonany Wygldasz na jednego z nas. Czy nie kiedy o podrach?
Dobre pytanie. Czy ni? Nie pamita. Moe. Moliwe. Sprbowa wysili pami i nagle okiem wyobrani
dostrzeg jaki obraz.
Tak powiedzia. niem kiedy o takim miecie.
Karter umiechn si ponownie. Wycign do ku Frenie.
Daj mi rk rzek mikko.
Frena cofn si nieufnie: Co to, jaki pedzio? Nie lubi pedziw.
Karter unis do. Przez chwil przyglda si swoim palcom, jakby chcia stwierdzi, czy jest w nich co
strasznego.
Nie bj si.
Nie boj si burkn Frena.
Przygryz warg i pospiesznym, niezgrabnym ruchem chwyci do Kartera. Wraenie byo niesamowite. Duchy
ponownie wyskoczyy ze swych ktw i poniosy ich przez nieskoczone przestrzenie. Tyle e nadal stali na parterze
w pustostanie
Nagle Frena poczu jaki obcy zapach. Powietrze stao si inne, wyraniejsze, sonawe. Frenie zrobio si tskno,
jakby trafi w jakie bezpieczne miejsce z dziecistwa. Woda wicona Tak pachnie woda wicona pomyla.
Nie wiedzia jeszcze, e to Morze Mgie go wezwao. W ogle nie wiedzia wwczas, co to morze.
Karter puci jego do. Rozejrza si.
No to jestemy owiadczy radonie.
Stali w samym rodku portowej tawerny. Nazywaa si miay harpunnik. Frena wiedzia to, ale nie mia
pojcia, skd. Na cianach wisiay wielkie sieci, stare, poke mapy, suszone pki wodorostw. mice kaganki
daway niewiele wiata.
Gdzie jestemy? zapyta Frena.
To wieczne miasto Sogno Ventura. Port snw. Bezpieczna przysta.
Frena podszed do baru. Na ladzie stay kamionkowe flaszki z jakimi trunkami, ale nie byo barmana.
Czy mona tu dosta co do picia? Za lad nikogo nie ma.
A przyniose kogo ze sob?
Frena obejrza si zdziwiony, a gdy odwrci spojrzenie z powrotem, sta przed nim czowiek. Paski.
Kartonowy.
miao, zamw zachci go Karter.
Ale
Zamw.
No dobra. To moe wdk Prosz?
Nic si nie stao. Zawiedziony Frena popatrzy na Kartera. Podrnik umiecha si. Kiwn gow, jakby
wskazywa co na ladzie.
Na barze, koo okcia Freny, sta kieliszek wdki. Frena si napi. Przyjemne ciepo wypenio jego ciao. Nabra
ochoty na zwiedzanie.
W tawernie byo mnstwo zakamarkw, niewielkich l wyoonych bordowym pluszem (jak w operze),
schowkw, pokoikw, szaf kryjcych drzwi do tajnych pomieszcze i drzwi, kryjcych szafy. W jednej z sal stao
co. Due, kanciaste co, przykryte szar kap. Frena podszed zainteresowany. Opar rce na zakurzonym materiale.
Zacign si zapachem staroci.
Nie odway si zajrze pod kap. Wrci do baru.
Kartera ju tam nie byo.
Hej! zawoa Frena. Gdzie jeste?
Nic. Cisza.
Popatrzy na barmana. Ten oczywicie si nie odezwa, wobec czego Frena wyszed przed tawern i znalaz si na
podwrku zamknitym z czterech stron murami kamienic. Potem zobaczy pokrge, te drzwi. Otworzy je i stan
na ulicy. Rozejrza si. Na cianie ssiedniego budynku znajdowaa si jaka tabliczka, ale napis na niej by
niewyrany, jakby zamazany. Frena wyty wzrok i wtedy, jak za dotkniciem czarodziejskiej rdki, litery nabray
ostroci: ulica Za Pomnikiem.
Za jakim pomnikiem? zacz si zastanawia Frena, jednak zaraz jaki dwik odwrci jego uwag.
Gdzie w oddali rozbrzmiewa gwar ludzkich gosw. miechy, piewy. Popiski muzyki. Stopy uderzajce o bruk.
Wystrzay. Nawoywania, okrzyki.

Karnawa trwa pomyla nagle Frena.


Procesja karnawaowa sza w d ulicy: od centrum miasta prosto ku niemu. Zbliaa si coraz bardziej i bardziej.
Dopiero po chwili Frena zorientowa si, e ju powinien j widzie. Mieszkacy miasta dyli do niego bezustannie,
ale wcale nie byli bliej.
Poczu, jak zimny dreszcz strachu wspina si po jego krgosupie.
Karter?! zawoa ponownie.
Karter nie odpowiedzia, wic Frena odwrci si i ruszy w d ulicy byle dalej od gosw wiecznych
balownikw.
Po paruset metrach dotar do niewielkiego uku, na ktrym koczy si spadek terenu. Dalej zaczynao si
nabrzee: szeroki bulwar wykadany drewnianym chodnikiem i rozpomieniony setkami gazowych latar. W
fioletowo-zotym blasku, objty szar bram uku, majaczy jaki cie. Grony i fascynujcy zarazem.
Frena przez chwil walczy ze sob, lecz w kocu zdecydowa si podej bliej i zobaczy, co to takiego. Jego
oczom ukaza si majestatyczny pomnik z brzu. Starzec i morze. Nie powici zbyt wiele czasu na podziwianie go,
poniewa co innego przykuo jego uwag. W odlegoci zaledwie kilkunastu metrw od niego, tam gdzie koczy si
bulwar i keja, zaczynao si Morze Mgie. Bezkresny, poszumny przestwr, tskny i tsknicy.
Gdzie w oddali zabrzmia zew piewnicy i Frena poczu w piersi, po lewej stronie, dziwne, bolenie przyjemne
ukucie.
Jest pikne, prawda?
Karter sta tu obok niego. Wpatrywa si w falujc leniwie wod.
Aha bkn Frena.
Chod, poka ci co.
Ruszyli wzdu brzegu Bulwarem Cichych Ludzi. Po paruset metrach skrcili w Rybn, potem w uliczk Nad
Wod, potem w Soln. Wreszcie wyszli przez Bram Rybn na Bulwar Gupcw.
Najsynniejszy bulwar Sogno Ventura oznajmi Karter.
Dlaczego? zapyta Frena. To jest, z czego synie?
Karter nie odpowiedzia tylko ruszy na molo i przysiad na jego skraju. Frena stan obok. Zapatrzy si w mg.
Niewiele widzia, ale jego uszu dobiega jaki sabo uchwytny poszum. I co jakby rytmiczne westchnicia.
Co to? szepn Frena.
Mrzonki zacumowane w porcie.
Powia wiatr, rozganiajc mleczny opar. Oczom Freny ukazaa si niewielka dka, niemal tratwa. Miaa dziwny
agiel, przypominajcy skrzydo nietoperza, a jej kadub wydawa si nierzeczywisty.
Karter z mgy wydoby cum i przycign mrzonk do brzegu.
Chod powiedzia. Nastpnie zwinnie skoczy na pokad.
Frena bez wahania pody za nim. Odcumowali i wypynli. Po paru minutach wieczne miasto Sogno Ventura
zmienio si w plam zotego blasku za ich plecami. Frena obejrza si na ni tsknym wzrokiem.
Jak to jest w ogle moliwe? zapyta.
Co takiego?
Jak mnie tu sprowadzie?
Karter zamia si.
To magia owiadczy.
Naucz mnie. Prosz odpar na to Frena.
Dobrze, to nic trudnego. Magia jest ju w tobie, musisz j tylko wydoby. Istnieje kilka prostych zasad. Po
pierwsze, zawsze potrzebne jest co ywego i co martwego, i co, co usypia umys. Po drugie, zawsze potrzebna jest
ofiara. Po trzecie, zazwyczaj potrzebna jest krew. Reszta to ju wola i melodia sw, i rytm przedmiotw. Tworzysz
je sam. Tylko musisz pamita o rwnowadze. Bogowie nie znaj prni. Rozmiar ma znaczenie.
I to wszystko?
Tak.
Frena powanie kiwn gow. Przymkn oczy, eby poczu magi. Tak, bya tam. Bya w nim i wszdzie
wok A moe to byo jedno i to samo miejsce. Miejsce? Czyme s miejsca?
Gboko zacign si powietrzem. Sona bryza wdara mu si w nozdrza. Morze odezwao si furkotem fal.
Drobne kropelki wody rozprysy si po pokadzie mrzonki. agiel wyd si z opotem.
Jak dugo bdziemy mogli tu zosta? zapyta Frena.
A jak dugo by chcia?
Chyba ju na zawsze.
O nie, to niemoliwe.
Dlaczego?

Zblia si wit, a o wicie budz si tytani morza. Nikt, kto zobaczy mrzonki o brzasku, nie przey, aby o tym
opowiedzie.
Frena otworzy oczy. Faktycznie sona pomga wok nich zmieniaa barw. Janiaa. Granat spywa z niej i
roztapia si wrd fal. Na jego miejsce powoli naciekao czerwone zoto.
***
Ten Drugi kry w kko, pochlipujc z cicha nad lecym na pododze ciaem. Ba si zbliy, bo by pewien, e
jest martwe. Nie ruszao si. Oczy miao wywalone biakami na wierzch.
Dlaczego? No? No, dlaczego? jcza Ten Drugi.
Jak on mg mu to zrobi? Jak mg tak po prostu umrze? Co pocznie bez niego? Sam, tylko nie sam, dlaczego, no
dlaczego ma by sam
Ten Drugi zatrzyma si raptownie. Przykucn. Zakwili. Dotkn doni lecych na ziemi. Pospiesznie cofn
palce. Zachlipa, zacz dalej kry.
Wtem rozleg si donony trzask. Rozwary si drzwi pustostanu. Do wntrza wtoczy si nieprawdopodobny
smrd, a zaraz za nim jaki czowiek. Waciwie jaki wielki kotun kakw, wcinity w bardzo stary i bardzo
brudny paszcz. O czowieczestwie wiadczy jedynie wystajcy znad konierza potny, sino-czerwony nos.
O powiedzia nos. Sorki, miszczu. Nie wiedziaem, e parafia jest zajta.
Nie uczyni jednak adnego ruchu, ktry mgby sugerowa, e si wycofa.
Ten Drugi dotar do niego jednym susem.
Musisz mi pomc! powiedzia. Musisz mi pomc, on nie yje. On chyba nie yje. Dlaczego nie yje?
Zaraz, zaraz, miszczu, spokojki. Niech no popacz.
Kotun z nosem zbliy si do ciaa. Nachyli si, postuka, popuka, powcha.
E, yje zawyrokowa. Troch za duo przypa i tyle. Cho no, zaniesiemy go do barogu. Zarazki bdzie jak
nowy.
Chwyci ciao pod pachy. I sprbowa dwign, ale mu si nie udao.
No nie stj tak, pom ponagli.
Ten Drugi otar zy i gono smarkn. Chwyci za nogi.
We dwch unieli ciao i zabrali je na gr.
E no, elegansior tu macie wszystko urzdzone skomentowa po drodze nos w kotunach. Sucho, przytulnie.
Pokoiki, szafeczki. To w was lubi, punki. Jestecie prawie jak prawdziwi ludzie. Tyle tylko, e was nie ma. Wic
na pewno nie bdziecie mieli nic przeciwko, ebym tu sobie par nocy przekima. Co?
Nie odpowiedzia powanie Ten Drugi, gdy ju ukadali ciao na warstwie mocno wysuonych piworw.
Uratowae mu ycie. Moesz zosta, ile chcesz.
Mu y zacz kotun, lecz zaraz sam sobie przerwa litociwym kaszlem. No pewnie, e ta. Suszn masz
racj, miszczu.
Frena chrzkn nagle. Zatrzepota ramionami.
O, budzi si.
Ju prawie wstao wymamrota Frena. Nieprzytomnymi oczami potoczy po pomieszczeniu. Unis si na
ramieniu i zawoa do kogo, kogo tam nie byo: Jeszcze chwil!
***
Frena, gdy doszed ju do siebie, nie by zachwycony. Wadzio mu, e w jego domu zalg si potworny smrd.
Nie wspominajc ju o tym, ktry go roznosi. Mia pretensje do Tego Drugiego, e pozwoli nieproszonemu gociowi
nocowa.
On uratowa ci ycie odpowiada uparcie tamten.
Niczego mi nie uratowa, debilu zatracony! tumaczy Frena, marnujc tylko lin.
Jednak bardziej drczyo go to, co zobaczy co prawie zobaczy czego nie zobaczy Tam, w Sogno Ventura.
Przez kilka dni chodzi jak struty albo zaszywa si w jakim kcie i prbowa wspomina, ale nie mia czego.
Moe jedynie palce witu umykajce szybko, tak szybko.
Wreszcie postanowi dziaa. Skoowa dwie butelki wdki i zaprosi wochoczeka, eby si z nim napi. Sam
raczej pozorowa, ale partnerowi od flaszki polewa z gestem. Nie mino duo czasu, a go zjecha z mocno
zdezelowanego krzesa, na ktrym siedzia. Nie by cakiem nieprzytomny; co tam gldzi pod nosem. Lecz
przynajmniej nie pta si pod nogami.
Frena poszed obudzi Tego Drugiego, ktry kima na piterku.
Chod! wdusi mu do ucha podekscytowanym szeptem. Szybko, chc ci co pokaza.

Soo? wyduka Ten Drugi, gramolc si z barogu. Chcesz pykn, tak?


Nie. To co duo lepszego. No, chode ju. Do kuchni! Prdko!
Stanli nad kuchenk. To jest, ekhem, nad wysuonym palnikiem gazowym, zaoonym na mocno przerdzewia
butl, ktra nie przeszaby adnej kontroli BHP.
Frena wygrzeba z szafki powyginany rondel. Wla do niego ca wdk, jaka mu zostaa (niecae p butelki),
postawi na ogniu. Nastpnie dorzuci gar piguek, ktre zwinli kiedy jakiemu dziadkowi, i sign po n.
Co ty? jkn Ten Drugi.
Frena go zignorowa. Zaciskajc zby, rozora sobie skr na ramieniu tpym ostrzem. W tym samym miejscu, w
ktrym widniay paty rowiutkiej, dziwnie delikatnej skry.
Krew zacza kapa do garnka.
Co ywego i co martwego mrukn Frena.
Z kolejnej szuflady wyj niewielkie pudeeczko. Wycign z niego podduszon mysz. Poczeka a wdka zacznie
parowa i wtedy wrzuci do niej zwierztko. Trzasny pkajce gaki oczne.
Ten Drugi z rosncym przeraeniem przyglda si tym operacjom.
Tymczasem Frena z zadowoleniem zauway, e cienie zaczynaj wypeza z ktw i czai si u ich stp.
Wycign do nich krwawice rami.
Posilcie si powiedzia mikko.
Cienie wpezy na niego. Przyssay si do otwartej rany, a potem pokieroway ruchami Freny, ktry unis garnek i
duszkiem wypi palc ciecz.
Nie poczu blu. Zwymiotowa czym bkitnym, z powrotem do rondla. Podsun go Temu Drugiemu pod nos.
Pij! poleci.
Nie.
Ale opar wystarczy. wiat ju wirowa. Stojc w kuchni, spadali przez nieskoczone przestrzenie.
Wyldowali ponownie w miaym harpunniku.
Ten Drugi stan na rodku tawernianej sali, lustrujc wszystko oczami okrgymi i byszczcymi niczym spodki.
o! owiadczy wreszcie.
Robi wraenie, co? umiechn si Frena.
Ten Drugi nie odpowiedzia, tylko podszed do kartonowego barmana. Lekko stukn go palcem. Barman zachwia
si.
Co to za cudak? spyta Ten Drugi.
Dwie wdki, poprosz powiedzia Frena, podchodzc do lady.
o!
Ten Drugi z otwartymi szeroko ustami zagapi si na kieliszki, ktre si przed nim pojawiy.
Twoje zdrowie Frena stukn kieliszkiem o kieliszek i wypi.
I on tak serwuje wszystko, co tylko chcesz?
Mhm. Jeszcze po jednemu?
Czekaj, czekaj To moe ja tego Jakie brendi poprosz?
Bdziesz te szczyny pi, kretynie?
Ale na ladzie ju pojawi si nowy kieliszek okrga baka na cienkiej nce. Wewntrz poyskiwa
bursztynowy trunek. Frena z niesmakiem pokrci gow i zamwi drug wdk. Popatrzy na zegar, wiszcy na
cianie. Mieli jeszcze czas.
Usiad przy stoliku i przyglda si, jak Ten Drugi zwiedza tawern. Jego myli kryy wok bladych sylwetek
koyszcych si na Morzu Mgie, pojawiajcych si w miar, jak soce wynurzao si z gbin.
Z zamylenia wyrway go dwiki, ktre przez chwil brzmiay jak muzyka. Potem jednak zmieniy si w
mieszank losowych brzdkni.
E! zawoa Frena, unoszc si z miejsca. Co tam robisz?
Przeszed do jednego z bocznych pomieszcze i zasta Tego Drugiego siedzcego przy wielkim czarnym
fortepianie, nadal do poowy przykrytym szar kap. Nad klawiatur byszczaa mosina tabliczka z napisem:
OPRZYJ DOCZESNE SZCZTKI.
Popatrz, muzykuj!
Zostaw to! Frena zamkn pokryw nad klawiszami, omal nie przycinajc Temu Drugiemu palcw. Idziemy!
Ten Drugi troch marudzi, ale da si odcign od instrumentu. Powdrowali na nabrzee, a potem prosto na
Bulwar Gupcw w miejsce, gdzie wczeniej Frena z Karterem wsiedli na mrzonk.
Niewielka deczka znowu staa zacumowana przy kei. Jej nietoperzowy agiel trzeszcza pod wpywem lekkiej
bryzy.
Co powiesz na przepywk? zapyta Frena.

No nie wiem
Chod!
Wsiedli do dki. Odcumowali. Popynli. Mrzonk prowadzio si zadziwiajco atwo. Frena nie wiedzia
absolutnie nic o eglowaniu, ale najwyraniej nie miao to adnego znaczenia.
Po jakiej godzinie prucia sonych fal, usysza znajomy dwik. Szum, kojarzcy mu si nieco absurdalnie z
szumem skrzyde tysica waek. Nie byo tego wida w gstej mgle, ale wpynli midzy wielk awic mrzonek,
kiwajcych si bez celu na powierzchni wody.
Frena puci rumpel i rozsiad si wygodnie. Ich dka stana.
Co teraz? zapyta Ten Drugi.
Nic. Czekamy.
Aha Suchaj
Frena go zignorowa. Odchyli gow do tyu, przymkn oczy. Rozkoszowa si zapachem morza i jego cichym
piewem. Zdawao si, e drzemie.
Ten Drugi zacz si krci niespokojnie. le znosi bezczynno. Wsta, usiad, wsta. Pochodzi tyle, ile mg.
Pomaca agiel. Pobeta palcami wod za burt. Postanowi, e sprbuje naladowa swojego przyjaciela, ale jak
siedzia zbyt dugo z odchylon gow, kark zaczyna go bole.
Po dugim, dugim czasie wreszcie co si stao. Da si sysze cichy wist, jakby cay przestwr mrz wzdycha
nagle. Bryza zakolebaa mrzonkami. Zadwiczay obijajce si latarnie na czubkach masztw.
Frena oywi si, spi. Chwyci rumpel. Otaczajcy ich opar zaczyna janie. Pojawiay si w nim zarysy
nietoperzowych agli. I co jeszcze, co tam, tam daleko.
Widzisz? szepn Frena.
Nie odpar Ten Drugi. Lecz zaraz zmieni zdanie. Tak!
To wyspa.
Poza lasem masztw zamajaczya wiksza ciemniejsza plama. Zza niej bysno zote wiato, obrysowujc
ksztaty ska. I co si poruszyo, jaka posta
Uderzenie zimnej wody wybio Frenie powietrze z puc. Sona ciecz zalaa krzyk.
Frena zakrztusi si, obrci na bok i zwymiotowa.
Nieopodal rozleg si donony kaszel. Kto si poruszy. Co z brzkiem runo na podog.
Frena przez zy zobaczy, jak Ten Drugi nieporadnie gramoli si na nogi, zrzucajc przy tym garnek z ich
prowizorycznej kuchenki.
***
Po powrocie z podry Ten Drugi czu si dziwnie, ale by zadowolony. Przez wiele dni nie czu godu, ktry
niegdy spdza mu sen z powiek. Nie odczuwa potrzeby, eby sobie pykn i rzadko wybiega mylami do dwch
szpryc, ktre trzymali ukryte pod lun desk w jednym z pokoi.
Czowiek-kotun uczy go gra w szachy. Okazao si, e gra ta wcale nie bya skomplikowana ani nudna.
Kotuniak zna mnstwo ciekawych zasad. Na przykad, po biciu konia ruch wykonywa ten, kto pierwszy pierdnie. A
jeli spotkay si dwa piony, wygrywa ten, ktrego waciciel dalej splun.
Rzecz jasna, Czowiek-kotun cigle wygrywa, bo na zawoanie pierdzia, beka i co tam jeszcze chcecie. Jeli
chodzi o plucie, to by w stanie z piciu metrw trafi pajka pezncego po ramie okna. No i czasami zapomina
powiedzie Temu Drugiemu o tej czy innej zasadzie, a przypomina sobie akurat wtedy, kiedy mg z niej skorzysta.
Jednak Temu Drugiemu sielank psua obawa o jego jedynego przyjaciela, ktry od czasu podry sta si
milczcy i ponury. Zaszywa si caymi dniami gdzie. Ten Drugi nie wiedzia, gdzie. W dodatku, nie wiadomo
kiedy, Frena skoowa skd bardzo dugi n, ktry zawzicie ostrzy po nocach.
Wreszcie, po jakim tygodniu, gdy Wielki-Nos-We-Wosach smacznie chrapa, Frena przyzwa do siebie Tego
Drugiego i owiadczy:
Wiem ju, jak to zrobi.
Jak co zrobi? zdziwi si Ten Drugi.
Jego przyjaciel nie odpowiedzia.
Przynie mi moje wudu rzek tylko.
Twoje co?
Szpryc, debilu, szpryc!
Aha. Okej.
Ten Drugi pospiesznie wykona polecenie.
Chcesz sobie pykn? zapyta, podajc jedn ze strzykawek.
Nie, pogrzeba sobie ig w dupie. A jak mylisz?

No dobra, dobra
Walnij sobie te.
Ten Drugi si zawaha.
Chyba nie chc. Wiesz, nie mam ochoty sobie pykn. Jako tak no, przeszo mi, no.
Wal! Warkn tamten.
A Ten Drugi posucha. Ze wiata nagle znikny wszystkie ostre krawdzie.
Chod!
Poszli do pokoju, w ktrym spa Czowiek-kotun. Przyjaciel Tego Drugiego z caej siy kopn lecego
mczyzn w twarz. Kotuniak obudzi si z krzykiem blu, zaraz jednak bezlitosna stopa znw spotkaa si z jego
policzkiem. Facet odtoczy si pod cian. Zasoni gow rkami. Bdne spojrzenie rozbieganych oczu spoczo na
Tym Drugim.
Miszczu! zawy bagalnie Czowiek-Kotun.
Ten Drugi nie drgn. By zbyt przeraony. Pozwoli swojemu przyjacielowi tak dugo kopa i bi, a wielkie,
mierdzce ciao znieruchomiao.
No, pom mi rozkaza przyjaciel Tego Drugiego, chwytajc Czowieka-Kotuna pod ramiona. Bierz go za
nogi. No, rusz si, tpaku!
Ten Drugi drgn. Poczu, e po jego twarzy tocz si zy strachu. Jednak chwyci nogi nieprzytomnego mczyzny.
We dwch z trudem dwignli go do gry i zanieli do kuchni. Na ogniu ju syczaa gorca wdka w rondlu.
Przytrzymaj go!
Oparli Kotuniaka o cian. Przyjaciel Tego Drugiego wyj zza pazuchy ortalionowej kurtki dugi n i podern
nieprzytomnemu mczynie gardo. Nie poszo atwo. Ostrze zatrzymao si na jakiej chrzstce. Co gorsza, w tym
momencie facet si ockn. Sprbowa krzykn, ale z jego garda doby si tylko obrzydliwy bulgot. Zatrzepota
rkami i nogami.
Przyjaciel Tego Drugiego wypuci n, chwyci rondel i zacz zbiera do niego buchajc krew, tak
manewrujc, aby unika nieskoordynowanych wymachw koczyn.
Co ywego i co martwego wymamrota i wzi potny yk.
Ten Drugi zacz si cofa. Zbierao mu si na mdoci. W uszach wy okropny piew czowieka duszcego si
wasn krwi. Nie mg oderwa spojrzenia od oczu, przemieniajcych si powoli w par szklanych koralikw.
Pij! poleci jego przyjaciel.
Jednak Ten Drugi odwrci si i uciek.
***
Wiatr koysa mrzonk. Coraz szybciej, coraz szybciej. Frena czu, e podniecenie zaraz go rozsadzi. Ju niedugo.
Niedugo. Tak niedugo. Ju, ju, rowe palce witu muskay czubki masztw. W szkle latar pojawiay si pierwsze
byski odbitego wiata. Nietoperzowe agle zaczynay pon barwami: czerwieni, ci, zotem, fioletem, rem.
Serce Freny uderzyo dwa razy i w tym momencie z mgy wyonia si wyspa. Wielki kawa dumnej, czarnej skay.
Na jej szczycie wznosiy si ruiny pradawnej wityni. Spord powalonych kolumn pokrytych liskim mchem i
barwnymi porostami wystawa kawaek zotego pomnika: gowa w hemie, wcznia, fragment togi. Nieopodal walay
si resztki potnego cyklopowego muru.
Zaraz Co byo nie tak. Podczas poprzedniej wizyty na wyspie co si poruszao. Frena uwiadomi to sobie,
ale nie zdy si nawet zdziwi, zanim jakie potne cielsko chwycio go i oploto. Poczu, jak miadone ebra
wbijaj mu si w puca. Momentalnie zaczo mu ciemnie przed oczami.
***
Ten Drugi siedzia w kcie, drc ze strachu i odrazy. Z trudem powstrzymywa mdoci. W jego gowie kbiy
si myli.
On uratowa ci ycie Nie, kretynie, nie uratowa Dlaczego mu to zrobie Bo musz zobaczy Nie
uratowa Nie mog tego zrobi Nie mog tego zrobi Musz Nie uratowa mi ycia Nie, uratowa tobie
ycie.
W pewnym momencie zamar. Jego gow wypenia pustka. W pustce zabrzmia krzyk.
On poszed zobaczy t istot z wyspy uwiadomi sobie Ten Drugi.
Przezwyciajc przeraenie popez do kuchni. Obrzuci wzrokiem zachlapane krwi pomieszczenie, martwe
ciao lece na pododze, ywe ciao jego przyjaciela stojce cakiem bez ruchu.
Wyuska rondel z cigle zacinitych palcw. Od zapachu cieczy zrobio mu si niedobrze, ale wypi mimo
wszystko.

Uderzy stopami o podog tawerny. Rozejrza si. Przy ladzie siedzia brodaty facet w spodniach, wygldajcych
jakby uszyto je ze starych szmat, i spranej koszulce w pasy. Leniwie popija ciemne piwo.
Ten Drugi podbieg do niego.
Czy by tu mj przyjaciel? zapyta.
Randolf Karter spojrza na niego smutnymi oczami o barwie rwnie spranej, jak koszulka, ktr nosi.
By odpar po prostu.
Musz go znale!
Poszed na nabrzee.
Ten Drugi chcia wybiec z tawerny, lecz Karter chwyci go za rami.
Poczekaj powiedzia.
Co?
Uyj totemu.
Jakiego totemu?
Totem przyzwa ci do siebie. Ciebie, nie twojego przyjaciela. Mylaem, e z was dwch to on jest silniejszy,
to on jest prawdziwym podrnikiem. Ale totem wybra ciebie.
Fortepian szepn Ten Drugi.
Pobieg do bocznego pomieszczenia. Gorczkowym ruchem zrzuci na bok szar kap. Unis wieko. Uderzy
akord.
Powietrze rozci ryk. Tawerna nagle eksplodowaa, a Ten Drugi wraz z fortepianem znalaz si na szczycie
pradawnej wityni na rodku wyspy, pord Morza Mgie. Zagra kilka dwikw, a mrzonki odpowiedziay
zgodnym piewem agli.
Opar swoje doczesne szcztki na krawdzi klawiatury. Zacz miarowo uderza klawisze. Popyna melodia.
Tytani morza wyonili si z fal, oparli si na przybrzenych skaach. Jeden z nich wyszed na brzeg i zatrzyma si
tu przed wityni.
Ten Drugi przyjrza mu si, nie odrywajc palcw od klawiatury. Tytan by przeraajcy i pikny zarazem. Bi od
niego jaskrawy blask. Jego ciao skadao si z niezliczonych macek, dziobw, chwytnych odny, jednak pomidzy
nimi byskaa zota skra kobiety: nieludzko pikna twarz, nagie piersi, brzuch. Niczego wicej nie dao si dostrzec.
Czego tutaj chcesz? zapyta tytan. Jego gos by mski i kobiecy zarazem.
Przyszedem baga o ycie mojego przyjaciela.
Przyby tu, aby zobaczy co, czego nie wolno mu byo zobaczy. Nie moemy darowa mu ycia.
Jestem gotw odda co za nie.
A c ty miaby nam do ofiarowania?
Ten Drugi nie wiedzia, skd w jego umyle wzia si odpowied:
W zamian za jego ycie ofiaruj wam swoje imi.
Ciao tytana zafalowao. Zota twarz ukazaa si na duej.
Imi podrnika to cenna ofiara. Czy wiesz, e jeli nam je oddasz, to cz ciebie zostanie tu ju na zawsze?
Wiem, ale ta cz Ona ju tu bya od zawsze.
Na krawdzi wyspy zabrzmia melodyjny zapiew. Podjo go wiele gosw.
Dobrze, zgadzamy si powiedzia tytan. Cz macek rozwina si i bezwadne ciao przyjaciela Tego
Drugiego opado na skay.
Podaj mi je tutaj. Z je na pokrywie fortepianu.
Tytan wydawa si niezadowolony, ale speni jego yczenie.
Ten Drugi uderzy akord. Szybko, zanim zd zmieni zdanie. W powietrzu zabrzmia ryk.
***
Frena potrzsn gow. Zamruga. Unis wzrok i spojrza wprost w puste oczy Tego Drugiego. Po raz pierwszy
si go przestraszy. Po raz pierwszy poczu, e moe to on, Frena, jest aosn kreatur, ktra powinna wypenia
wszystkie rozkazy.
Co si stao? zapyta.
Nic odpar Ten Drugi Frenie.
A moe to Frena odpar Temu Drugiemu? Moe to Ten Drugi patrzy w nieskoczon pustk oczu Freny?
Ostatecznie, teraz we dwch mieli tylko jedno imi.

Wprzyn by night
This ones called Cymbaline and its about a nightmare.
Roger Waters na koncercie w Filmore w 1970 roku

Koniec trasy, dalej nie jad powiedzia kierowca.


Marek westchn, przetar twarz i niechtnie unis si z fotela. Zasiedzia si, rozespa w cieple i
charakterystycznym, metaliczno-ludzkim zapachu starego PKS-u. C, kolego, pora wysiada.
Hej, koniec trasy, sysza pan? Kierowca wyskoczy ju z kabiny i teraz niecierpliwie popatrywa ku niemu od
drzwi.
Marek ziewn, kiwajc gow, po czym machn na faceta rk, eby troch wyluzowa. Nastpnie zdj swoj
torb z peczki cigncej si nad fotelami i wyszed z autokaru.
Kierowca wyda z siebie niecierpliwy odgos, przypominajcy nieco syk hydrauliki zatrzymujcego si PKS-u.
Czowiek i jego maszyna, zronici w jedn nierozerwaln cao, wsp-czujc, i wsp-nieznoszc ospaych
podrnych, gdy pora wraca do domu si nawali. Chocia moe ten go wcale nie by jakim degeneratem.
Ostatecznie Marek nic o nim nie wiedzia. Rwnie dobrze mg si niecierpliwi, bo gdzie tam czekay na niego
dzieciaki i mia onka, z ktr bdzie si jeszcze tej nocy kocha, mimo i ju zbliaa si trzecia.
Cho pewnie pi mrukn Marek, czciowo do kierowcy, czciowo do samego siebie.
Co prosz? Facet wanie mczy si z zamkiem w drzwiach autokaru.
Nie, nie, ja tak nic.
Kierowca wreszcie upora si z tym, co robi, i ruszy w stron budynkw bazy PKS-u. Tymczasem Marek
postanowi obejrze dworzec.
Bya to typowa dla maych miasteczek zajezdnia z dwoma podwjnymi stanowiskami dla autokarw. Kade
stanowisko rozdzielono na p cian z niewielkim daszkiem. Pod cian stay aweczki (wcale nieodrapane,
przeciwnie: pomalowane wie i byszczc, brzow farb), a na niej wisiay tablice z rozkadami jazdy,
reklamami i czym, co wygldao na herb miasta.
Marek podszed do najbliszej tablicy i przyjrza si herbowi. W biao-czerwonym (patriotycznym!) polu
krzyacki (ju mniej patriotyczny) zamek i bocian (patriotyczny, e hej). To znaczy chyba bocian. Biorc pod uwag
wierno ornitologiczn, rwnie dobrze moga to by czarno-biaa sroka.
Pod herbem widniay dwa napisy. Pierwszy, ten pod szkem, gosi:
WPRZYN WITA I ZAPRASZA
NA WSPANIAY WYPOCZYNEK
W PRAWDZIWYCH MAZURSKICH KLIMATACH
Drugi napis, ten na szkle, najwyraniej zosta wykonany przez jakiego miejscowego artownisia, gdy gosi:
TU NAPRAWDE ZDEH KLENCZON
Marek pokrci z dezaprobat gow. Nie wolno mia si z barda.
Odwrci si od tablicy.
W budynku dworca nadal paliy si wiata. Kasy biletowe ju zamknito, ale poczekalnia dla podrnych bya
czynna, podobnie jak niewielki bar w prawym skrzydle.
Marek zacign si wieym mazurskim powietrzem i ruszy w tamt stron. Musia gdzie przeczeka do rana.
Potem zacznie szuka jakiego miejsca, w ktrym mgby si zahaczy. Moe na pocztek wynajmie gdzie bungalow.
Byo ju po sezonie, zblia si padziernik, wic chyba nie bdzie za drogo, w kadym razie na kilka dni starczy mu
kasy. Do czasu, a znajdzie jak robot. Na przykad na stacji benzynowej, tam powinien si nada, ostatecznie
trzeba tylko umie znale dziur i wsadzi do niej pistolet. To akurat kady facet potrafi (zamia si pod nosem ze
swojego arciku). Chocia z drugiej strony to nie powie Irwina Shawa, w ktrej kadego wczg przyjmuje si z
otwartymi ramionami (bystry z ciebie chopak, czemu chcesz si tutaj marnowa?), poklepuje po plecach i paci mu
si za uczciw prac. W Polsce nawet cie na stacji benzynowej jest pewnie jakim przygupim kuzynem szefa
zmiany.

Nie, nie, kolego, u nas teraz jest kapitalizm, amerykaski sen to my.
Marek potrzsn gow. Zauway, e od paru adnych sekund stoi przed drzwiami dworcowej knajpy i wpatruje
si w szyld z napisem BAR.
Moe nie bdzie a tak le pomyla. Masz strasznie pesymistyczn wyobrani. Moe naprawd te
mazurskie klimaty i wypoczynek w towarzystwie czarnobiaych srok dobrze ci zrobi.
Wreszcie zdecydowa si na krok naprzd. Otworzy drzwi i wszed do baru.
W rodku panowaa senna atmosfera. Starszawa barmanka w biaym uniformie rozwizywaa wanie krzywk,
siedzc na wysokim krzele za lad. Byo te kilkoro klientw. Jaka rodzinka: ponury ojciec, mamusia z nadwag i
dzieciak w czapce z daszkiem. Siedzieli w kcie, na kanapie obitej czerwon tapicerk, jedli frytki i pili coca-col.
Jakie dwa czy trzy stoliki od nich, mniej wicej porodku sali, facet w skrzanej kurtce pali papierosy (od duszego
czasu, sdzc po zawartoci stojcej przed nim popielniczki).
Marek podszed do lady. Barmanka zdja okulary i zsuna si z krzesa.
Co poda? zapytaa.
Marek poczu bardzo wyranie jej oddech papierosy i alkohol. Skrzywi si, ale mimo to powiedzia:
Dobry wieczr. Co moe niadaniowego na przykad jak jajecznic albo?
Jest jajecznica przerwaa mu barmanka i ku jego najwyszemu zaskoczeniu, umiechna si do niego.
Poda?
Tak, poprosz.
Z kiebask i na cebulce?
Jak u mamy umiechn si i kiwn gow.
Co do picia? Kawk?
Col.
Z lodwki?
Marek zastanowi si przez chwil. Na dworze byo zimno, a jego by moe czeka nocleg w dworcowej
poczekalni. Lepiej uwaa na gardo. Tylko e tak bardzo nie lubi ciepej coli.
Nie, z pki zdecydowa mimo wszystko.
Barmanka podaa mu butelk.
Pan siada powiedziaa. Zawoam, jak bdzie gotowe.
Marek wzi col i wybra miejsce przy oknie od strony miasta, plecami do pozostaych goci. Usiad, zdj
nakrtk, wzi yka. Fe, ciepa. Ale sodka. I z kofein. Cukier dobry.
Gdy tak siedzia i popija w milczeniu, nagle spostrzeg, e w barze jest jeszcze jedna osoba, ktrej nie zauway
wczeniej. Siedziaa w kcie za krawdzi lady, dlatego jej nie widzia od strony wejcia. Bya pikna. Nie tak po
prostu pikna, tylko napatrz si, gociu, ile moesz, bo ju wicej takiej nie zobaczysz. Markowi skojarzya si z
etiopsk bogini. Dlaczego etiopsk? C, bya Murzynk (i by moe to w caej jej postaci dziwio najbardziej). Ale
znowu: nie tak zwyk Murzynk z wielkim nosem, wielkimi ustami i wielkim tykiem. Wrcz przeciwnie, miaa
bardzo regularne i agodne rysy twarzy, a do tego niesamowite oczy. (Marek pomyla, e jego wewntrzny gos brzmi
troch rasistowsko, ale nie mg nic na to poradzi; uwaa, e Murzynki s grube, a ta tutaj nie bya. Owszem miaa
nieco bardziej zaokrglone ksztaty ni paniusie z FTV, ale bez przesady).
Podoba ci si nasza czarnuleczka, co?
Marek a si wzdrygn. Gos rozbrzmia tu koo jego ucha: rodzaj nieprzyjemnego, dychawicznego szeptu. Co
gorsza, jego posiadacz zbliy si cakiem bezgonie. I pachnia nieprzyjemnie star skr przesiknit
papierosowym dymem.
Marek domyli si, kto to, zanim si obejrza. Pan Skrzana Kurtka najwyraniej skoczy ju pali i teraz
postanowi podkra si do nowego w miecie.
Tak, podoba ci si cign pochylony nad nim. Widz, jak na ni patrzysz, znam to spojrzenie, widziaem
wielu, ktrzy tak patrzyli. Podoba ci si, nie? No powiedz, podoba si. Nie?
Marek odsun si, potrcajc st i wywracajc butelk z col, ktra stoczya si na ziemi. Poczu si w tej
chwili jak straszny miczak, ale gos tego faceta sprawi, e wyranie skoczyo mu cinienie. Jego serce zaczo wali
jak oszalae i zrobio mu si zimno w donie.
O co panu chodzi? zapyta.
Mi? Skrzana Kurtka umiechn si. By brzydki i mia ohydny ty nalot na zbach. Mi o nic nie chodzi.
Po prostu chc wiedzie, czy podoba ci si ta moda dama? No to jak? Podoba ci si, nie?
Marek cofn si jeszcze o krok, odruchowo ustawiajc si tak, eby pomidzy nim a tamtym facetem znalaz si
st.
Gociu zacz.
No, podoba ci si. Nie?

Tak, tak, czy mog teraz wrci do mojej coli? Marek pochyli si i podnis butelk z ziemi.
Skrzana Kurtka przesta si umiecha. Przez chwil przyglda si Markowi, po czym okry st i stan tu
przed nim, zbliajc sw twarz do jego twarzy.
Zernby j, co? zapyta konfidencjonalnym szeptem.
Marek odsun si gwatownie.
Facet! We zaci si na chwil. We spierdalaj!
Skrzana Kurtka byskawicznym ruchem zapa go za nadgarstek i przycign do siebie.
Zernby j stwierdzi. Znam takich jak ty, gnojku, widziaem, jak na ni patrzye, widziaem wielu, ktrzy
tak patrz, zernby j bez mrugnicia okiem, ty pierdolony zboczecu.
Jezu, kurwa, psychol pomyla Marek. Najebany psychol.
Po tej krtkiej tyradzie, wygoszonej zduszonym szeptem, pan Skrzana Kurtka puci go i sign za pazuch.
Przez uamek sekundy Marek by przekonany, e wyjmie n, lecz zamiast tego w jego doni pojawio si czarne
skrzane etui. Rozoy je, pokazujc policyjn odznak.
Mam ci na oku, pojebie mrukn. Wiem, e sprbujesz j zern, i nie pozwol na to. Nie myl, e kurwa
pozwol. Widziaem, jak na ni patrzye, widziaem wielu, ktrzy tak patrz. Nie pozwol.
Facet, od zacz Marek, ale widok odznaki powstrzyma cisnce mu si na usta sowo. Odczep si ode
mnie.
Skrzana Kurtka rozemia si gono i nieprzyjemnie, po czym bez sowa odwrci si i wyszed z baru.
Marek poczu, jak schodzi z niego adrenalina. Lekko trzsc si rk sprbowa odstawi butelk coli z
powrotem na st, ale tylko przewrci j znowu. Tym razem jednak nie pozwoli jej spa na ziemi. Opad ciko na
krzeso i odetchn gboko.
Uderzy go surrealizm caego zajcia. Jak w jakim pieprzonym amerykaskim filmie. Wyobrazi sobie Brucea
Willisa, mwicego Im having an eye on you, fucker i myl ta nawet go rozbawia, cho by to rodzaj histerycznego
rozbawienia. Pieprzony, nawalony gliniarz. Nie ma to jak dobry pocztek w nowym miecie.
Marek unis gow i rozejrza si po barze. Rodzinka z dzieciakiem z nowo odkrytym zapaem paaszowaa
frytki, prbujc nie odwraca si w jego stron. Barmanka przygldaa mu si z dziwnym wyrazem twarzy. Przed ni
parowaa jajecznica.
Etiopska Bogini znika.
Marek wsta i podszed do lady. Spodziewa si, e barmanka jako skomentuje jego spicie z panem Skrzan
Kurtk (You better watch out, stranger. McClanes got his eye on you), ale nic takiego nie zaszo. Przesuna talerz
w jego stron i powiedziaa:
Osiem zotych.
Wysupa portfel, ktry sprytnie zakamuflowa na dnie torby, zapaci i wrci do stou. Zjad szybko. Mia ochot
ju opuci t knajp. Wiedzia, e bdzie mu si le kojarzy.
Rzuci ostatnie spojrzenie tam, gdzie jeszcze przed chwil siedziaa Etiopska Bogini.
O, a to co?
Wsta i podszed do stolika. Na jednym z krzese lea niewielki czarny futera na aparat cyfrowy z napisem
CANON. Marek unis go ostronie. W uamku sekundy przeleciaa mu przez gow wizja romantycznej pogoni za
tajemnicz nieznajom. Wiedzia jednak, e to tylko gupie mrzonki. Rozsdniej byo zostawi aparat barmance.
Dziewczyna moe sobie jutro przypomnie, e go tutaj zostawia. Z drugiej strony, cholera wie, co ta barmanka z nim
zrobi. Moe lepiej po prostu odoy aparat na krzeso i zapomnie o caej sprawie.
Popatrzy na boki, eby zobaczy, czy nikt go nie obserwuje, i ktem oka dostrzeg pomaraczowy bysk
wyrzucanego na zewntrz niedopaka. Chwil pniej w jego polu widzenia pojawia si Etiopska Bogini, koyszcym
krokiem wdrujca w stron miasta.
Niewiele mylc, wybieg za drzwi z aparatem w doni.
Dziewczyna sza do wawo i powoli nika ju w cieniu pobliskiej alejki. Marek ruszy za ni truchtem. Nie
chcia podrywa si do sprintu, eby jej nie przestraszy. Pomyla, e moe dobrze byoby j ostrzec, e si zblia.
Hej, prosz pani! zawoa. Prosz poczeka, zostawia pani aparat!
Ona jednak chyba go nie usyszaa. A moe faktycznie si przestraszya. Tak czy owak skrcia w kolejn, jeszcze
wsz alejk.
e te nie boi si chodzi sama o tej porze takimi gwnianymi uliczkami pomyla Marek. Nie przyszo mu do
gowy, e moe on te powinien si ba.
Naga eksplozja blu w prawym kolanie cia go z ng. Upad, upuszczajc aparat i swoj torb podrn.
Kolejny cios spad na jego twarz, ale zdoa zasoni si rk. W palcach co mu chrupno i z wrzaskiem odtoczy si
pod mur.
Mwiem, e ci bd obserwowa powiedzia Skrzana Kurtka, wyaniajc si z cienia. Na do nawija

wanie gruby skrzany pasek z cik klamr. Nie myliem si co do ciebie. Uganiasz si za dziewcztami po
ciemnych alejkach, co? Mylae, e sobie tylko artowaem, e chciaem ci nastraszy. Srasz teraz po gaciach, nie?
No powiedz, gnojku. Srasz, nie? Nawet nie mylae, e mog si tak szybko zjawi. A ja wiedziaem, co z ciebie za
jeden, dlatego grzecznie na ciebie poczekaem.
Marek jkn i sprbowa si unie z ziemi, ale pan Skrzana Kurtka zamachn si paskiem i ponownie uderzy
go klamr w kolano. Chlast.
Wiedziaem, e za ni pjdziesz, jebany zboczecu wysycza. Widziaem, jak na ni patrzysz, widziaem
wielu, ktrzy tak patrzyli. Pierdoleni zboczecy. Wiedziaem, e nie odpucisz, znam was, wiem, jak si nazywacie.
Gwaciciele.
Mwienie najwyraniej go podniecao. Zacz przestpowa nerwowo z nogi na nog. Pasek skrzypia, kiedy
obraca go w rkach.
Czowieku, na lito bosk zacz Marek, ale Skrzana Kurtka nie pozwoli mu dokoczy. Chlast.
Wiesz, e co trzeci gwaciciel to mczyzna w wieku midzy dwudziestym a trzydziestym rokiem ycia?
zapyta, po czym uderzy go paskiem w rami.
Chlast.
Wiesz, e prawie poowa gwaconych kobiet jest zbyt przeraona, eby si broni? Jak si z tym czujesz,
gnojku? Te jeste przeraony?
Chlast.
Wiesz, e dwadziecia procent gwatw odbywa si w obecnoci wiadkw?
Chlast.
Wiesz, e co drugi mczyzna fantazjuje o brutalnym seksie? Ty pewnie te, nie?
Chlast.
Wiesz, e siedmiu z dziesiciu gwacicieli przyznaje, e w dziecistwie byo molestowanych przez rodzicw? A
jak byo z tob? Tatu kocha syneczka w pupci, co?
Chlast.
Wiesz, e a dziewidziesit procent gwacicieli ma problemy z erekcj? Chlast. Tak, znam was, pojeby.
Chlast. Nie staje wam normalnie, to szukacie wrae. Chlast.
Statystyczna litania zdawaa si powoli doprowadza pana Skrzan Kurtk do szau. Nie, inaczej. Cholernie
szybko doprowadzaa go do szau. Zaplu si ju, poczerwienia na twarzy. Marek zauway nawet, e jego dinsy w
okolicy krocza napiy si niebezpiecznie.
Zajebie mnie skurwysyn, jak nic mnie zajebie, a potem spuci si na moje zimne zwoki. Ta myl wyrwaa
Marka z karuzeli blu (chlast, chlast, chlast). Krzykn gono i pomidzy kolejnymi razami rzuci si na atakujcego
go faceta (poowa gwaconych kobiet jest zbyt przeraona, eby si broni). Z impetem waln nim o mur, a potem
przygwodzi go do ziemi.
Ty skurwysynu popierdolony! wydar si, dajc upust wciekoci i blowi. Chciaem jej tylko odda
aparat! Pierdolony, kurwa, aparat!
Skrzana Kurtka znieruchomia. Przez moment wydawao si, e dociera do niego, i mg si pomyli.
Zaskar skurwysyna pomyla Marek i w tej samej chwili uwierzy, e wyjdzie z tego cao. To by bd.
Skrzana Kurtka szarpn gwatownie gow, uderzajc go prosto w uk brwiowy. Zabolao jak diabli i twarz
Marka oblaa krew. Zluzowa nieco chwyt, a lecy pod nim facet wykorzysta to. cisn go mocno silnymi
ramionami i obrci tak, e zamienili si miejscami. Nastpnie zapa go za nadgarstki i wykrci mu rce. Ju nic nie
mwi. Sapa tylko gono, prbujc utrzyma go jedn rk, podczas gdy drug sign za plecy i co tam gmera.
Szuka spluwy przemkno Markowi przez myl. Zacz si miota jeszcze gwatowniej i jako udao mu si
oswobodzi lew do. Szybko sign ni za plecy Skrzanej Kurtki, eby chwyci bro, zanim uda si to tamtemu.
Palce zacisny si na gadkim, metalowym przedmiocie, ale nie zdoay go utrzyma. Co najmniej dwa byy
niesprawne po spotkaniu z metalow klamr od paska.
Skrzana Kurtka wyj zza plecw kajdanki i po krtkiej szamotaninie sku rce Marka. Umiechn si i dopiero
wtedy sign po spluw, ktr zreszt nosi pod pach. Potem wsta. Wygldao na to, e zastanawia si, co dalej.
Marek nie mg na niego patrze. Nie mg patrze w czarny otwr lufy. Obrci si na brzuch i zacz odpeza.
Uwiadomi sobie, e pacze z blu i strachu. Z nosa wisia mu czerwonawy glut. Ca praw poow twarzy mia
zalan krwi, ktra zostawiaa ciemne plamy na chodniku.
TU NAPRAWDE ZDEH KLENCZON.
A ty, Mareczku Ty te tu zdechniesz. Naprawd.
Ale strza nie pad.
Marek usysza kroki co najmniej kilku osb. Niezgrabnie unis si na klczki i obejrza. Pan Skrzana Kurtka
znikn, za to u wylotu alejki pojawio si par postaci. Jedna nijaka, jedna potna i jedna niewielka. Rodzinka z

baru.
Pomocy! krzykn rozpaczliwie Marek, cho w gruncie rzeczy nie byo to chyba koniecznie. Pomocy!
Tatu pokaza onie i dziecku, eby zostali na miejscu, i podbieg do niego. Wycign rce, jakby chcia mu
pomc wsta, ale zastyg w p ruchu.
Rajciu powiedzia. Kto pana tak urzdzi?
Marek unis si na nogi. Pytanie byo idiotyczne, ale mimo to odpowiedzia.
Jaki pierdolony psychopata!
Tatu skrzywi si nieco.
Prosz tak nie przeklina, dobrze? szepn. ona nie lubi, jak si przeklina.
Marek spojrza na niego otpiaym wzrokiem. Nie przeklina Kto go prawie kurwa zajeba na mier, a on ma
nie przeklina. Co za rnica, do kurwy ndzy?!
Dobrze mrukn, czujc, e opuszczaj go siy. Musz do szpitala. Prosz, czy moe mnie pan zabra do
szpitala?
Jasna sprawa, partnerze owiadczy radonie tatu. (Partnerze? Kto tak mwi? Przecie, to nawet nie jest,
kurwa, po polsku!). Mamy tu niedaleko samochd. Zaraz pana zabierzemy. Pomc panu i?
Marek pokiwa gow. Tatu wzi go pod rami i podnis z ziemi jego torb oraz aparat fotograficzny. Razem
wyszli z alejki. ona i synalek ruszyli za nimi i po minucie lub dwch znaleli si w samochodzie. By to stary ford
escort w wersji combi, na oko rocznik 1990. Fotele oboono wochatymi narzutami, ktre wydzielay nieprzyjemn
wo bdc mieszanin potu i waniliowego odwieacza powietrza. Pod lusterkiem wstecznym wisiaa pluszowa
owieczka, a pod oson przeciwsoneczn po stronie pasaera dynda medalik ze witym Krzysztofem. Tatu siad za
kierownic i zapi pas (na ktrym mia przypit kolejn pluszow zabawk krlika Bugsa), po czym kaza to samo
uczyni pozostaym.
Chce pan chusteczk nawilan, eby oczyci twarz? zapytaa uprzejmie mamusia.
Marek pokiwa gow, ale chyba tego nie dostrzega, wic powiedzia:
Tak, poprosz.
Kobieta wygrzebaa z torebki paczk nawilanych chusteczek o zapachu czerwonych grejpfrutw i podaa mu
jedn.
Tatu zapali silnik, wczy wiata, sprawdzi, czy wszyscy maj zapite pasy, i w kocu ruszy.
Marek zaj si swoimi obraeniami. Wyobraa sobie, e musi wyglda okropnie. Na twarzy i koszuli mia
mnstwo krwi, by brudny i usmarkany. Bolao go prawie cae ciao, ale najbardziej prawe kolano i lewa do.
Otar twarz, zaczynajc od nosa i ust, a potem sprbowa oczyci ran nad okiem. Chusteczka momentalnie
zmienia si w bury glut, ale nie poprosi o nastpn. Kto normalny daje jedn chusteczk facetowi, ktry dopiero co
wyszed ze spotkania z dwunogim buldoerem?
Nastpnie przyjrza si swoim doniom. Kajdanki krpoway jego ruchy, ale udao mu si zbada najbardziej
obolae palce. Byy nieco spuchnite i zaczerwienione, ale ku swemu najwyszemu zdumieniu stwierdzi, e chyba nie
s zamane. Na prb szarpn kajdanki, lecz to oczywicie nic nie dao.
W tym miecie jest szpital? zapyta.
Nie, ale jest w Szczytnie odpowiedzia tatu, apic jego spojrzenie w lusterku wstecznym. Po chwili doda,
jakby co mu nagle przyszo do gowy: Ale niech si pan nie martwi, to aden problem. Do Szczytna jest ze
dwadziecia, trzydzieci kilometrw. Nie ma sprawy.
Dzikuj odpar Marek i apatycznie wpatrzy si w swoje stopy.
W samochodzie byo ciepo i lekko koysao. Za oknami migay plamy pomaraczowego wiata, cienie taczyy.
Silnik mrucza cicho, wszyscy milczeli. Marek poczu si senny.
Rajciu! Tatu chyba nie potrafi wytrzyma dugo w ciszy. Ale kto pana urzdzi.
Marek nie odezwa si. Cay czas przyglda si swoim stopom. Ktem oka widzia, jak cie jego kolan wskakuje
na drzwi, gdy plama wiata przelatuje przez samochd, a potem znika, gdy znw rozlewa si cie.
To jednak niebezpieczne chodzi o tej porze po ulicy cign tatu. Wie pan, cigle si syszy o jakich
napaciach i w ogle. Jak ta dziewczyna ostatnio. W wiadomociach mwili. Wysza z dyskoteki i tyle j widzieli.
Mia pan sporo szczcia, emy przechodzili, nie?
Marek dalej milcza. Oczy mu si zamykay. W gowie mia pustk, sowa gadajcego do niego faceta utykay
gdzie w przestrzeni midzy nimi. wiata przelatyway coraz rzadziej, po jakim czasie zaczy si pojawia tylko
przygodnie, a w kocu zapada ciemno. Chyba wyjechali z miasta.
Pstryk. Tatu sign nad gow i zapali niewielk lampk w kabinie.
Albo autostop. Rozwaania na temat nocnych niebezpieczestw najwyraniej go fascynoway. Wie pan,
nigdy bym nie skorzysta z autostopu po zmroku. Strach, nie? Nie wiadomo, na kogo si trafi. W wiadomociach
ostatnio mwili o tych porywaczach, nie wiem, czy pan sysza. Bior dziewczyny na stopa, a potem jako je oguszaj

i wywo do Rosji albo na Ukrain, albo do Szwecji.


Sign do schowka. Otworzy go i chwil w nim grzeba. Wydoby gum do ucia. Kontynuowa swj wywd,
gono ciamkajc.
Wyobraam sobie, e chopcw te porywaj, tylko rzadziej rozemia si nienaturalnie. Oczywicie dla
pana to moe brzmie dziwnie. W pewnym sensie zapa pan stopa. A po tym, co pan przeszed, ma si pan czego ba.
Pstryk. Charakterystyczny odgos centralnego zamka wyrwa Marka zza ciany otpienia.
Czemu pan zamyka drzwi? zapyta.
Ostrono odpar tatu. Obrci gow w jego stron, eby spojrze nad oparciem fotela, i umiechn si.
Midzy jego zbami byskaa guma do ucia. A co, napdziem panu stracha? W sumie nie wie pan, czy nie wywo
pana do Rosji albo Szwecji, nie? A jeszcze ma pan na rkach te kajdanki. Wyglda gronie, prawda?
Tatu odwrci si z powrotem w stron drogi, a do tyu spojrzaa teraz mamusia. Nie umiechaa si, po prostu
przygldaa si Markowi bezmylnie i bez emocji.
Marka znowu ogarno to samo uczucie co wtedy, gdy usysza gos Skrzanej Kurtki tu przy uchu. Nie,
niemoliwe, przecie to pieprzona rodzinka z dzieckiem, pieprzona rodzinka z pieprzonym
Spojrza na siedzcego obok niego dzieciaka i zmartwia. Spod czerwonej czapeczki z daszkiem nie wygldaa
wcale twarz dziesiciolatka, ktrej si spodziewa. Chopak musia mie osiemnacie albo nawet dwadziecia lat.
By may, chudy i blady, w dodatku wyglda na lekko niedorozwinitego, ale kpki ciemnego, twardego zarostu na
szyi nie pozostawiay adnych wtpliwoci co do jego wieku. Przyglda si Markowi z tym samym bezmylnym
wyrazem twarzy co jego matka. O ile oczywicie ta kobieta bya naprawd jego matk.
Przez okno znowu zaczy wpada jaskrawe paty wiata. Marek cofn si w kt i panicznie wyjrza na zewntrz.
Wanie mijali tablic z napisem Wprzyn. Nieprzekrelon.
To nie jest kurwa moment na arty! krzykn. Niech pan nie pierdoli gupot, dlaczego wjeda pan z
powrotem do miasta, niech pan kurwa nie pierdoli, po prostu chc do tego pierdolonego!
Prosz nie przeklina przerwaa mu stanowczo mamusia, po czym si odwrcia.
Tatu posa mu zakopotane spojrzenie i otworzy wszystkie drzwi.
Rajuku powiedzia. Nie sdziem, e pan to wemie na powanie. Przecie nigdzie pana nie wywieziemy.
Dlaczego znowu wjedamy do miasta? zapyta jeszcze raz Marek. Nerwowo dotkn rany nad okiem.
Przyscha ju i nie krwawia.
Kawaek jechalimy przez las. ie wiem, dlaczego dwa razy postawili tablic. Kto by tam zrozumia polskich
drogowcw?
Marek nie poczu si wcale uspokojony. Szarpn od niechcenia kajdanki. Nie liczy na zbyt wiele i bardzo si
zdziwi, kiedy nagle puciy i spady na podog. Wyjrza przez okno. Byli na obrzeach miasta. Waciwie znowu
wjedali w las, tylko e wzdu drogi cigny si jeszcze latarnie i tu i wdzie stay jakie chaupy: zajazdy, stacje
benzynowe, magazyny i tym podobne. Przed oczami migna mu tablica MINNESOTA blues club 24H 500m.
Wie pan co? powiedzia. W sumie nie musz do szpitala. Prosz mnie wysadzi przy tej knajpie, dobrze?
Obmyj si tylko i bdzie w porzdku.
Daj pan spokj chcia si sprzeciwi tatu, ale Marek zaraz mu przerwa.
Nie, nie, naprawd. Nic mi nie jest. Tylko si obmyj i tyle. Prosz stan.
Jak pan sobie yczy.
Tatu zwolni, wczy migacz i po chwili zjecha na pobocze. Marek czym prdzej wyskoczy na zewntrz, rad, e
udao mu si wydosta z tego upiornego samochodu. Zabra swoje graty, machn na poegnanie posranej rodzince, a
gdy tamci odjechali, odwrci si w stron obiecanej knajpy.
Przy krawdzi szosy znajdowa si tylko wielki szyld Pepsi z nazw lokalu. Do samego baru trzeba byo podej
kawaek ulow drog, a na polank w lesie. Pod szyldem wisiaa karteczka Dzi o 22.00 Prorok i jego kapela na
ywo.
Marek ruszy drk. Po kilku krokach doleciaa go muzyka.
Mabbe there aint no Haven
Mabbe there aint no Hell
Hey, hey, hey
Przystan na chwil i zacz si przysuchiwa. Piosenka po paru sekundach si skoczya i po krtkiej przerwie
zacza si nastpna. Graa tylko gitara i harmonijka, ale rozpozna utwr Creedence Clearwater Revival.
Left a good job in the city
Working for the man every night and day

Ruszy dalej, prbujc sobie przypomnie tytu.


Big wheels keep on turnin
Proud Mary keep on burnin
Rollin, rollin, rollin on the river
No tak, Proud Mary. Tak si nazywa ten kawaek.
Zesp doszed wanie do drugiej zwrotki i urwa nagle, kiedy Marek wszed do knajpy.
W rodku nie byo adnych goci. Tylko trzech facetw z kapeli siedziao przy jednym stoliku w towarzystwie
kilkunastu kufli (cz z nich bya pena, cz pusta). Wszyscy trzej byli grubi i starzy. Gitarzysta mia wielk brod i
kowbojski kapelusz. Harmonijkarz mia mniejsz brod i dugie wosy, na ktre zatkn dumnie co w rodzaju
kapitaskiej czapeczki. Najbardziej jednak rzuca si w oczy trzeci, ktry na niczym nie gra, ale chyba piewa. By
ogromny. Musia mie ponad dwa metry wzrostu, a way chyba ze dwiecie kilo. Na jego potnych, wochatych
barach tkwia potna, kwadratowa gowa. Twarz wygldaa jak jedna z tych na posgach z Wysp Wielkanocnych.
Marek nie mia adnych wtpliwoci, e Prorok to wanie on.
Toaleta jest na tyach, w prawo za barem odezwa si Prorok. Jak mona si byo spodziewa, mia gboki,
dudnicy gos. Nie zabrzmiao w nim ani p nuty zdziwienia. Ogarnij si, chopaku, a potem pewnie przyda ci si
piwko. Zuza!
Z zaplecza wyonia si adna, cho ju niemoda kobieta. Spojrzaa na Marka. Ona rwnie si nie zdziwia.
Zaraz ci przynios plastry i wod utlenion mrukna i ponownie znika na zapleczu.
Marek sta bezradnie, podczas gdy trzej faceci przygldali mu si niecierpliwie.
Gdzie ja na mio bosk jestem? pomyla. Czy tutaj takie rzeczy naprawd dziej si na kadym kroku?
To jaka cholerna Strefa Mroku, czy jak?.
No ide si umyj, chopcze popdzi go Prorok.
Wanie, piwo nam stygnie dorzuci gitarzysta.
Marek chwil jeszcze tkwi w miejscu, przypatrujc im si z niedowierzaniem (cakiem jakby to oni byli
zakrwawionymi brudasami), potem jednak drgn i posusznie ruszy w stron toalety. Po drodze przechwycia go
barmanka Zuza, ktra wcisna mu buteleczk wody utlenionej, paczk plastrw i rolk rcznikw jednorazowych.
Tak wyposaony zamkn si za drzwiami z obrazkiem chopczyka sikajcego do wiadra i zabra do udzielania sobie
spnionej pierwszej pomocy.
Na pocztek cign zakrwawione ciuchy i starannie obmy twarz i ramiona. Popatrzy w lustro. Nadal wyglda
jak straszydo, wic po prostu wcisn ca gow pod strumie ciepej wody. Pomogo. Wytar si i przemy rozcity
uk brwiowy odrobin wody utlenionej: zapieko, ale nie a tak, jak si spodziewa. Nastpnie przyklei plaster.
Pozostae obraenia nie wydaway si na tyle powane, eby poddawa je jakim szczeglnym zabiegom,
stwierdzi zatem, e sprbuje upra ciuchy. Zacz od biaej koszulki, ktra wygldaa znacznie gorzej ni ciemna,
rozpinana bluza, ktr nosi na wierzchu.
Najpierw odkrci ciep wod, ale zaraz sobie przypomnia, co mu kiedy powiedziaa matka o pewnym
nieporadnym filmowym zabjcy. Ju po gociu, policja go dorwie. Krew spiera si zimn wod, kada kobieta to
wie. Marek mia wtedy siedem lat. Dopiero duo pniej zrozumia, skd u kobiet bierze si ta niezwyka wiedza.
Wyla na koszulk odrobin myda w pynie i zacz szorowa. Tshirt byskawicznie z biaego przemieni si w
bury. C, wida tak miao by. W tej sytuacji nawet matczyna mdro nie moga pomc. Zakl pod nosem i
wepchn szmat, ktr jeszcze do niedawna nosi na sobie, do mietnika.
Z bluz poszo mu lepiej, nawet dao si j uratowa, ale bya mokra, wic i tak nie mg jej zaoy. Zamiast tego
wygrzeba z torby now koszulk (czarna z logo Black Sabbath wydaa mu si odpowiednia) i dinsow kurtk, ktra
co prawda nie bya tak ciepa jak bluza, ale na razie musiaa wystarczy.
Przebrany i opatrzony wrci do baru. Prorok i jego kumple przygrywali co, kiedy by w toalecie, ale przestali,
gdy z niej wyszed.
Marek zauway, e przy stole pojawio si jeszcze jedno krzeso. Przed nim sta wielki kufel, znad ktrego
unosia si para.
Siadaj, kolego zaprosi go Prorok. Pomylaem, e grzane dobrze ci zrobi. Nie widziaem ci wczeniej w
okolicy, a kady, kto tu zawita, prdzej czy pniej do mnie trafia Wic pomylaem, e musisz by nowy. Co
takiego sprowadza ci do Wampirzyna?
Wampirzyna? zdziwi si Marek, siadajc na przygotowanym miejscu i zacigajc si wspaniaym, korzennym
zapachem.
To stara indiaska nazwa tego miasta. Prorok mrugn do niego porozumiewawczo.
Aha skomentowa inteligentnie Marek. Potrzebowa chwili, eby zebra myli. Spostrzeg, e Prorok
przelotnie spojrza na jego lewy nadgarstek. Stumi ch poprawienia mankietu.

Patrzy na zegarek powiedzia sobie. Nie grzeb tam, to niczego nie zauway.
By jednak pewien, e Prorok zauway. Wyglda na faceta, ktry wszystko zauwaa.
C, tak naprawd nie ma o czym opowiada odezwa si w kocu Marek. Potrzebowaem zmiany otoczenia,
wic pomylaem, e moe Mazury I tak jako wyszo, e przyjechaem tutaj. Ale co mi si wydaje, e nie zagrzej
tu miejsca. Moe sprbuj w Szczytnie. Tak w ogle to szukam pracy, jakby przypadkiem ktry z was wiedzia o
jakim wakacie, to no.
Prorok przez chwil przyglda mu si uwanie. Wreszcie pocign dugi yk piwa (z rwnie gigantycznego kufla,
na oko o pojemnoci dwch litrw) i nagle postuka si wielgachnym paluchem w uk brwiowy.
Rozumiem, e miejscowi ci nie polubili powiedzia.
Marek rwnie pocign yk piwa. Smakowao wietnie.
Tylko jeden facet wyjani. Ale to gliniarz, wic no wiecie.
Gliniarz? zainteresowa si nagle gitarzysta. Mamy w miecie jakich psychopatycznych gliniarzy, chopaki?
Popatrzy po swoich towarzyszach. Harmonijkarz wzruszy ramionami, ale chyba si zamyli. Marek zda sobie
spraw, e z caej trjki tylko ten jeden dotd si nie odezwa.
Prorok podrapa si za uchem.
Nie przypominam sobie adnych psychopatycznych gliniarzy mrukn. Jak wyglda ten go?
Marek sprbowa sobie przypomnie i stwierdzi, e ma z tym pewien problem.
By jaki taki nierzucajcy si w oczy. May chyba. Na pewno mia skrzan kurtk i strasznie duo pali.
Twarz harmonijkarza rozjania si nagle. Klepn Proroka w rami, ale nadal nic nie mwi.
Prorok nie zareagowa.
A o co wam poszo? zapyta gitarzysta.
Niech mnie cholera, jeli wiem. Marek pokrci gow. Facet by jaki zawaha si, nie wiedzc, czy
moe wyrazi si tak dosadnie, jak miaby ochot.
Pierdolnity? podpowiedzia gitarzysta.
Gorzej, cakiem pojebany! Wybuchn Marek, czujc, e przy tych facetach nie musi przebiera w sowach.
Ubzdura sobie, e chc zgwaci jak dziewczyn. Strasznie si podnieci i pieprzy co o jakich statystykach
gwatw. Mylaem, e mnie normalnie zapierdoli na miejscu. Ale cae szczcie zjawia si jaka rodzinka te
zreszt pojebana i ten facet gdzie zwia. Jeli on jest tutaj gliniarzem, to po prostu nie ma chuja, ebym zosta.
Marek z natury nie przeklina, ale teraz potok wulgaryzmw pozwoli mu rozadowa zo i strach. Ulyo mu i
pocign dugi, uspokajajcy yk ciepego, sodkiego piwa.
Tymczasem harmonijkarz znowu si oywi i jeszcze raz klepn Proroka w rami. Zacz co pokazywa na migi.
Prorok spojrza na niego i nagle jego twarz rwnie si rozjania.
A niech mnie, jeli to nie ten may Jasiu Kogucik! powiedzia. Pamitacie?
Gitarzysta pogardliwie smarkn (dosownie, zielony glut mign prosto na podog).
Tego ubeka pierdolonego? odpar. Jak moglibymy nie pamita?
Przesta, jeste niesprawiedliwy dla faceta
Zaraz, zaraz wtrci si Marek. Znacie tego psychola?
Znamy przyzna Prorok. A raczej znalimy. Chyba. Mieszka tu taki jeden. By w policji znaczy wtedy
jeszcze w milicji. Mia obsesj na punkcie gwacicieli, bo jego siostra zostaa zgwacona i zamordowana. Pali jak
parowz. I mia tak skrzan kurtk z Turcji j chyba przywiz. Wyjecha do Niemiec w osiemdziesitym trzecim
czy szstym, a potem podobno do Stanw. Byem przekonany, e nie yje od dawna Czy nie mwi nam jako w
zesze wita Jacek Zalewski, e Jasiu kojfn? Benek, nie pamitasz?
E, ze dwa albo trzy lata temu to mwi. Gitarzysta wzruszy ramionami. A niech tam gnije gdzie chce,
esbeckie nasienie.
No tak, tylko e najwyraniej facet yje, chyba e wrci po zemst zza grobu burkn Marek. Kogucik
Prorok spojrza na niego, a na jego tytanicznym obliczu malowaa si powaga.
Marka przeszed dreszcz. Uczucie surrealizmu szykowao si do kolejnej ofensywy na jego sterany mzg. Zemsta
policjanta, przepraszam, milicjanta zombie. To brzmi jak fabua jakiego kiepskiego komiksu jak powiedzia kiedy
Spiderman.
Kogucik to nie jest jego prawdziwe nazwisko powiedzia Prorok. Wiesz, dlaczego go tak nazywalimy?
Oj, daj spokj! wybuchn nagle Benek. Nie bdziesz chyba opowiada tej gwnianej historyjki z
dziecistwa? Co ty, Prorok, jaki Steinbeck pierdolony jeste? To by ubek, ubek pierdolony, e zacytuj wieszcza.
Nie aden ubek odpar spokojnie Prorok. Milicjant. I to krtko.
Ubek, esbek, a chuj mnie tam!
Dasz mi opowiedzie?
A opowiadaj sobie i niech ci niech ci cholera i twojego Jasia kurwa Kogucika ty!

Prorok westchn przecigle. Zabrzmiao to tak, jakby na dworze wanie zaczyna si huragan.
Jasiu by najmniejszym dzieciakiem w szkole zacz. Chudy, z krzywymi nogami, maomwny, dziewczyn si
wstydzi, z chopakami w pik nie gra. Ale by, cholera jedna, zadziorny. I silny jak na takie chuchro. Wszyscy go
zaczepiali, nabijali si z niego, a on nigdy nie puszcza niczego pazem. Bi si. Rycza jak dziecko i mci piciami.
By kurduplem, wic nieraz mu gb skuli, ale i niejednego wikszego od siebie spra. A najgorzej si wkurza, jak
jego siostr obraali. Ona bya z cztery czy pi lat starsza od niego i w gruncie rzeczy niewarta tego, by j broni.
Wiesz, latawica to si kiedy adnie nazywao. Ju jak skoczya pitnacie lat, to wszyscy gadali, komu to ona nie
daje. A Jasiu si wkurza, bo wierzy, e to nieprawda. Ale niestety chyba si myli. To nie bya udana rodzina. Matka
ich modo odumara. Ojciec by pijak nie jaki tam alkoholik, ale pijak po prostu. Prac miewa albo i nie, a w
kocu wyldowa w wizieniu. Wyszed odmieniony, ale byo ju troch za pno. Crka Alina si chyba nazywaa
czy Alicja Jako tak, niewane. W kadym razie bya ju wtedy podronita i nienawidzia go. Za to Jasiu bardzo go
kocha i te si wkurza, kiedy na niego gadali. Tak si jako uoyo, e on nawet na ludzi wyszed, ale ona nie
bardzo. No i ktrego dnia jaki jej klient chcia najwyraniej czego dziwnego, a ona si nie zgodzia. Wic j
brutalnie zgwaci, a potem zamordowa. Jasiu by ju wtedy w milicji i bardzo to przey. Zwaszcza e nie udao im
si odnale sprawcy. A, i jeszcze ten ojciec umar jako tak niewiele wczeniej. No i Jasiu zdziwacza. Zacz
strasznie duo pali, czasami wpada w cug alkoholowy. Wtedy te zacza si ta jego obsesja na punkcie gwacicieli.
Na pocztku inni gliniarze troch go chronili. Nawet jak pobi kilku podejrzanych, to tylko zaczli mu dawa wicej
papierkowej roboty. Ale jemu wszystko leciao z rk. Zacz si upija po nocach, wdawa w bjki, czasami nie
zjawia si w pracy. W kocu musieli go zwolni i wtedy wyjecha z kraju. W gruncie rzeczy to bardzo smutna
historia.
Tak, jak cholera burkn gitarzysta i jednym haustem dopi reszt piwa. Zagrajmy lepiej jakiego bluesa, bo
si popacz.
To powiedziawszy, zacz gra delikatne arpeggio. Przeskoczy kilka akordw, zagra efektowne przejcie, a
potem powtrzy cao od nowa. Klasyczny dwunastotaktowy blues, spokojny, lekko melancholijny. Harmonijkarz
(Marek wci nie wiedzia, jak si nazywa) trci Proroka i wszed ze swoj parti. Jego harmonijka zabrzmiaa jak
gwizdek nadjedajcego pocigu.
No dalej, piewaj powiedzia Benek.
Prorok zamia si krtko, odstawi piwo. Ju lekko kiwa si w rytm. Po chwili oczy mu ucieky, jakby wpada w
trans. Klasn dononie w donie, zacz przytupywa. Otworzy usta, ale przez chwil jeszcze nie piewa. W kocu
popyn gos. By potny, wibrujcy i niski, a jednak uderza w zadziwiajco mikkie tony.
I followed her to the station
With a suitcase in my hand.
Yes I followed her down to the station
And I had a suitcase in my hand.
Oh Lord its hard to tell, its hard to tell
When all your love is in vain.
Marek rozpozna piosenk, cho nie mg sobie przypomnie, kto j napisa. Jaki stary bluesman jak Wilson
Pickett czy Walter Trout. Na pewno grali j kiedy Rolling Stonesi, ale ani Mick Jagger, ani Keith Richards z
pewnoci nie spodzili sami niczego tak dobrego. Opowiadaa o prostym smutku czarnego czowieka waciwie
kadego czowieka, niezalenie od rasy ktry w swoim yciu straci co wanego. Marek poczu, e on te zna ten
smutek i pomyla o Etiopskiej Bogini.
Kiedy Prorok i jego kumple skoczyli piosenk, odezwa si cichym gosem.
Wiecie, przypomniaa mi si jedna dziewczyna
Zaczynamy noc zwierze bluesowych? zamia si Benek.
Marek nie poczu si oniemielony tym komentarzem. Prorok i harmonijkarz pochylali si ku niemu z
zaciekawieniem. Zrozumia, e ci gocie wanie tak spdzaj swoje wieczory, graj muzyk, ktr kochaj, i
gawdz o kobietach, ktre znali.
Waciwie nie chodzi o adne wielkie zwierzenie sprostowa. Nawet nie wiem, jak ona ma na imi. Nie
chodzi o wielk mio mojego ycia
E, a ju liczyem na jak pikantn histori wtrci znowu Benek.
Tym razem interweniowa Prorok. Klepn go lekko wielkim apskiem w ty gowy, zrzucajc mu kapelusz.
Daj chopakowi mwi skarci go. Nastpnie zwrci si do Marka. No dalej, opowiadaj. Kady z nas
spotka kiedy pikn dziewczyn, ktrej nie mia okazji pozna. Przy bluesie dobrze si marzy.
W sumie to widziaem j tylko przez chwil Dzisiaj, nie wicej ni kilka godzin temu. Bya jak ta dziewczyna
z Love In Vain Nie wiem, jak to opisa, eby nie wyszo gupio.

Benek zagra kilka pierwszych dwikw piosenki, ktr dopiero co skoczyli, i nagle odezwa si
niespodziewanie powanym tonem.
Wiem, o co ci chodzi. Kiedy za piknych czasw minionego ustroju siedziaem sobie na przystanku i
graem. Rozumiesz, takie sentymentalne bzdety, jak si gra przy ogniskach. Waciwie w tamtych czasach nie robiem
prawie nic innego poza przesiadywaniem w rnych miejscach i graniem. No i piciem oczywicie. No dobra,
przypalaem czasami, ale to jebana komuna wtedy bya i towaru brakowao. Niewane. Nie o tym chciaem. Benek
podrapa si w kark. Wic siedziaem na tym przystanku i przyjecha PKS. Jaki taki przelotowy, Gdask
Warszawa czy co tam takie. Zatrzymali si pewnie na szczanie. I wysiada z niego taka dziewczyna, ale po prostu
no po prostu no zaci si na chwil, nie mogc znale odpowiedniego sowa. Nagle jego oblicze si
rozjanio. Zajebista.
Prorok zamia si dononie. Najwyraniej poetycka wraliwo Benka chwycia go za serce.
Naprawd, mwi wam cign tamten niezraony. Takiej dziewczyny to po prostu nigdy nie widziaem.
Wszyscy rozleli si do sracza, na fajka czy gdzie tam chcieli, a ona stana przy tym autokarze. Nie patrzya na mnie,
ale widziaem, e mnie sucha. Potem, kiedy ludziska zleli si z powrotem, te usiada na swoim miejscu, spojrzaa
na mnie, umiechna si i autokar odjecha. Cakiem jak w tej piosence.
Tak, to jest wanie co takiego przyzna Marek. W gowie zacza mu wita pewna myl. Posuchaj e
Proroku. Mwie, e znasz kadego w tym miecie, wic tak sobie pomylaem
e moe pomog ci znale t dziewczyn? Prorok si umiechn.
No taa Ale nie chodzi mi o adne romantyczne sprawy, po prostu Widzisz, byem w tej samej knajpie, co
ona. Zostawia aparat, ktry prbowaem jej odda, kiedy napad mnie ten wasz Jasiu Kogucik.
Powiedz, jak wygldaa.
C, jest no czarna to znaczy jest Murzynk Przypuszczam, e kogo takiego trudno przegapi w maym
miecie.
W twarzy Proroka nagle zasza jaka zmiana, ale Marek nie mg do koca uchwyci, na czym polegaa. Frontman
wydawa si nieco zaniepokojony, lecz take No, wygldao to tak, jakby co zrozumia.
Cholera, a jeli doszed do wniosku, e naprawd jestem gwacicielem i teraz prbuj wybada, jaki ta
dziewczyna ma adres? pomyla Marek.
Prorok jednak rzek spokojnie:
Masz racj. Znam j dobrze, czasami nawet pracuje u mnie. Na mojej ajbie.
Na co dzie niestety nie zgarniamy tantiem za platynowe pyty wyjani Benek. Mamy ajb. Wiesz,
obwozimy turystw dookoa Jeziora Styczyskiego, a czasami zabieramy ich na tak ma wysepk na rodku.
Nazywa si Weronika cign Prorok. Ta dziewczyna znaczy si. Pewnie spodziewae si jakiej
Umgendu, co?
Nie. Marek postanowi nie przyznawa si, jak naprawd nazywa j w mylach. Szczerze powiedziawszy,
mylaem raczej o Nicole czy czym w tym stylu. Wiecie, jakie amerykaskie imi.
No tak. Gdzie waciwie j spotkae?
W barze przy dworcu PKS-u.
Przy samym dworcu? zdziwi si Prorok.
Tak. W tym samym budynku co poczekalnia.
Nie pomylio ci si co? Ta knajpa jest zamknita od kilku miesicy.
Spalia si do samych fundamentw doda Benek. A mwiem tej pijanej cipie, eby gasia peta, kiedy
zbiera obrusy do prania. Taka fajna knajpa i posza do chuja.
Zaraz Marek poczu si zdezorientowany. Przecie dopiero co tam byem, gadaem z barmank.
Z El Nowack? spyta Benek. Tak upas krow z krzywymi zbami i w okularach?
Dokadnie.
Niemoliwe. Ee. Ni chuja. Ta kretynka spalia si razem z caym pieprzonym barem.
Prorok wymieni zakopotane spojrzenia z harmonijkarzem.
Pewnie chodzio ci o bar po drugiej stronie ulicy stwierdzi. Te popeerelowskie zabytki, ktre nazywacie
barmankami, wszystkie wygldaj tak samo.
Marek wzruszy ramionami. Nie widzia nigdzie adnej spalonej knajpy, ale ostatecznie nie mia czasu na
zwiedzanie. Moe faktycznie min budynek dworca i przeszed na drug stron ulicy? W tej chwili nie mg sobie
przypomnie.
No dobrze, a co z t dziewczyn? zapyta. Weronik?
Prorok zamyli si na chwil, a potem zwrci si do harmonijkarza.
Edi, zawizby go?
Harmonijkarz przekrzywi gow na bok, przygldajc si Markowi, a potem pokiwa ni energicznie.

Super stwierdzi Prorok. Edi ci zawiezie. W ogle to chyba pora, ebymy si przedstawili. Wic zaatwmy
to szybko. Mnie, jak si pewnie domylie, wszyscy nazywaj Prorokiem i to imi mi odpowiada. Gitara rytmiczna,
pan Bernard Benek Zausa; harmonijka, pan Edward Edi Cyliski. Edi jest niemow, wic nie zdziw si, jeli nie
bdzie ci zabawia rozmow w czasie drogi. Legenda gosi, e w poprzednim wcieleniu troch za duo kama, wic
bogowie go pokarali mrugn porozumiewawczo, tak samo jak wtedy, kiedy mwi o indiaskiej nazwie miasta.
Ale za to jedna z piknych boginek, ktra skrycie si w nim podkochiwaa, postanowia osodzi mu jego mki i eby
mg piewa, podarowaa mu zot harmonijk, na ktrej przygrywa jak nikt inny na tej planecie.
Edi chyba si zarumieni (albo przynajmniej sprbowa) i skromnie wzruszy ramionami.
A jak tobie na imi, chopcze?
M Marek. I graem kiedy na pianinie, ale nie za dobrze, wic przestaem.
No dobra. Prorok unis si z miejsca. Benek i Edi poszli w jego lady. To jedcie. My z Benkiem chyba
przeniesiemy si na ajb i tam sobie jeszcze pohaasujemy. Jakby nie mia gdzie si podzia, to moesz wrci do
nas z Edim. Na dce znajdzie si nawet jaki stary siennik, na ktrym mona si przespa. A jeli nie, to odwied nas
jeszcze kiedy. Na ajbie najatwiej nas znale. Kawaek za tym wspaniaym przybytkiem jest ju jezioro i tam jest
przycumowana. Pytaj Zuzy, pokae ci gdzie. Aha, nazywa si Etiopska Bogini.
Marek nie mia czasu si zdziwi, gdy Edi pocign go za rami do wyjcia, jednake to, e d Proroka nosia
t nazw, wzbudzio w nim uczucie niepokoju. Jak czste s takie zbiegi okolicznoci? Gdyby to by sen, nazwa
mogaby po prostu wyle z jego podwiadomoci. Podobnie jak gliniarz zombie i nieistniejca knajpa. Aha, no i ta
chora rodzinka te. Zwyka projekcja lkw i obsesji, pokosie zbyt wielu nocy zarwanych nad ksikami Stephena
Kinga i H. P. Lovecrafta. Ale to przecie nie by sen.
Edi zacign go na niewielki parking. Stay tam tylko dwa samochody, dwie toyoty, eby by dokadnym: potna
toyota hilux (wygldaa, jakby wyjechaa prosto z rancza w Arizonie) i o wiele skromniejsza toyota corolla, model z
lat dziewidziesitych, ten, co wyglda jak rozdeptana aba. Oczywicie wsiedli do corolli, wczeniej pakujc
aparat i torb Marka do baganika.
Edi zapali silnik, umiechn si przyjanie i pokaza Markowi, eby zapi pas. Potem ruszyli. Toyotka wyrwaa
byskawicznie do przodu (to musiaa by wersja z silnikiem 1.6). Harmonijkarz prowadzi j sprawnie, mocno
dociskajc peda gazu. Byskawicznie znaleli si w centrum Wprzyna i tam dopiero Edi zwolni pozwoli
samochodowi toczy si, podczas gdy sam wyglda uwanie przez okna.
Marek poczu ukucie niepokoju. Nagle w jego gowie kilka faktw poczyo si w logiczny cig. By rodek
nocy, a oni jechali do piknej dziewczyny o egzotycznej urodzie. Moe jeszcze do jej domu, co? Zupenie zidiociae?
Tak, zadzwonicie do drzwi, ona otworzy (w penym makijau jak w amerykaskich filmach), podzikuje wam i
zaprosi na kaw. No i ciastka, nie zapominaj o ciastkach. Mam dla ciebie ze wieci, kolego, twoja Etiopska Bogini
jest hm jak by to powiedzie? Dziewczyn pracujc? Czyli zwyk dziwk. A boski Hermes-Edi prowadzi ci
do burdelu albo co gorsza rozglda si po ciemnych uliczkach, eby zobaczy, gdzie przyjmuje klientw pikna
Nicole. Skd wiesz, moe naprawd tak brzmi jej pseudonim artystyczny?
Marek przekn lin. Klepn lekko Ediego w rami. Harmonijkarz spojrza na niego zdziwiony, lecz zaraz
wrci do przepatrywania ulic.
Suchaj zagadn go Marek. Moe ty oddasz e Weronice ten aparat? Ja chyba chyba jednak nie
chc jej widzie.
Edi spojrza na niego zdziwiony. Zaraz jednak si umiechn i uspokajajco machn rk. Sprbowa te
przekaza mu co na migi, ale Marek nie mia pojcia, o co chodzi. Zreszt nie zastanawia si nad tym dugo, bo co
za plecami harmonijkarza przykuo jego uwag.
Moesz si zatrzyma na chwil?
Edi nie zareagowa od razu. Zwolni, obejrza si na to, co zauway Marek, i dopiero potem stan. Nastpnie
cofn troch.
Za oknem ukaza si budynek dworca PKS-u. W jednym z jego skrzyde okna byy zabite deskami, na ktrych
poprzyczepiano rne plakaty i ogoszenia. Nad drzwiami wisia nadtopiony, plastykowy szyld mona byo odczyta
litery B i A. Nieopodal staa jaka kobieta i palia papierosa.
Marek wysiad z samochodu i powoli podszed do niej. Nie miaa na sobie ju tego biaego uniformu, w ktrym
widzia j wczeniej, ale pozna j od razu. To bya ta sama barmanka, ktra sprzedaa mu jajecznic i col.
Kiedy si zblia, zauway, e kobieta chwieje si lekko na nogach. Wyranie czu byo od niej alkohol.
Spojrzaa na niego niezbyt przytomnie i umiechna si, pokazujc brzydkie, poke zby.
Hej, pamitam ci wymamrotaa. Smakowaa ci moja jajecznica?
Marek przekn lin.
Powia wiatr. Barmanka zachwiaa si mocniej. Niedopalony papieros wysun si spomidzy jej palcw i upad
na ziemi. Zajo si od niego kilka suchych lici, ktre jednak zaraz zgasy.

TU NAPRAWDE ZDEH KLENCZON


Marek odwrci si od niej (nie, jej tam nie ma, wcale jej tam nie ma) i podbieg do samochodu. Edi spojrza na
niego dziwnie, ale oczywicie nic nie powiedzia. Wrzuci jedynk i pojechali dalej.
Po jakiej minucie czy dwch zajechali do portu nad Jeziorem Styczyskim. Byo tam kilka knajp, ale wszystkie
stay zamknite. Przy pomocie koysaa si leniwie jedna jedyna aglwka, ktrej jeszcze nie cignito na ld.
Edi min cz przeznaczon dla dek i zatrzyma si na niewielkim parkingu niedaleko play miejskiej. Pokaza
Markowi, eby wysiad, sam jednak zosta za kierownic, czekajc, a wygrzebie z baganika aparat. Nastpnie
machn na niego, eby zbliy si do okna, i zacz co pokazywa.
Mam i tam? zdziwi si Marek.
Nieopodal znajdowa si niewielki park z kilkoma aweczkami i nieczynn fontann porodku. Najwyraniej tam
wanie chcia go wysa Edi.
Zwariowae, mam azi noc po parku?
Edi wzruszy ramionami, a potem uspokajajco zamacha rkami.
No dobra, ale lepiej nie ga silnika, na wypadek jakbym tam spotka Shoggotha albo jakie inne Cthulhu.
Wola nie pyta, co pikna dziewczyna moe robi o tej porze w ponurym parku. Westchn i ruszy w kierunku
fontanny.
Zrobio mu si nieprzyjemnie. Jak dotd ciemne zaktki Wprzyna nie okazay si zbyt bezpieczne. Wcale by go
nie zdziwio, gdyby zza jakiego krzaka wytoczyo si dwch pijanych karkw. W Warszawie takie rzeczy byy na
porzdku dziennym.
Nerwowo zaciskajc w doniach futera z aparatem, dotar w kocu do wybranego punktu i zacz si rozglda.
Wygldao na to, e w parku nie ma nikogo poza nim.
Na co waciwie liczy? Po choler da si tutaj wywie? Nawet gdyby faktycznie znalaz swoj bogini, to co
by z tego mia? Kilka enujcych chwil wyjanie? Hej, choptasiu, chcesz si zabawi? (Nie wiedzia, czy dziwki
rzeczywicie tak zapraszaj klientw, ale tak to zawsze brzmi na filmach). Nie, dzikuj, zgubia pani swj aparat.
Swoj drog, ciekawe, jakie zdjcia zostay nagrane na kart pamici. Jakie ostre sceny z klientami? Fotografie
kosztuj pi dych ekstra, kochasiu.
Wiatr zaszura zeschymi limi, a Marka przeszed dreszcz. Postanowi, e wrci do samochodu, zostawi aparat
Prorokowi, a nastpnego dnia wyjedzie do Szczytna, zapominajc o wszystkim, co go spotkao w tej przekltej
miecinie. Niestety zanim zdy wprowadzi w ycie swoje postanowienie, co przykuo jego uwag.
Jedna z alejek, odchodzcych od centralnego placyku, prowadzia do pomnika, ktry z daleka wyglda jak otarz.
Tu przy nim dostrzeg ciemn sylwetk o z grubsza kobiecych ksztatach. Ruszy niepewnie w jej stron.
Halo? odezwa si. Prosz pani, przepraszam
Nie byo adnej odpowiedzi.
Marek zatrzyma si.
We zacz, ale urwa zaraz. Pani Weronika?
Nadal nic.
Podrapa si nerwowo po karku, postpi jeszcze kilka krokw naprzd i nagle go olnio. Idioto, to przecie
rzeba!
Uderzony t myl przypieszy, eby potwierdzi swe domysy, i faktycznie, gdy si zbliy, zobaczy kamienn
figur kobiety. Ktra wygldaa zupenie jak jego Etiopska Bogini.
Chcesz si zabawi, choptasiu?
Marek cofn si gwatownie. Czu, e zalewa go fala paniki. Zna ten gos Zna ten cholerny gos. Nie znowu,
nie, kurwa, nie znowu, na mio bosk, nie znowu.
Cienie za rzeb zakotoway si. Co powoli wyonio si z ciemnoci.
Ta, ta, ta nucio, stawiajc kolejne kroki. Ta, ta, ta, chopaczku. Mylae, e mi si wymkne,
kochasiu? Naprawd mylae, e mi si, kurwa, wymkne, pojebany choptasiu?
Gos, ktry sysza Marek, z ca pewnoci nalea do pana Skrzanej Kurtki. Jednak to, co si do niego zbliao,
ju nie byo panem Skrzan Kurtk. Teraz miao prawie dwa metry wzrostu i tylko w oglnych zarysach
przypominao czowieka. Jedna rka bya nienaturalnie duga i muskularna, druga za krtka i chuda, jakby uschnita
(jak podniesiesz rk na matk/ojca, to ci uschnie). Ale najgorsza bya gowa. Nadal wygldaa jak gowa Skrzanej
Kurtki, tyle e chyba dostaa si w tryby kombajnu, gdy nie bya ju kulista. Miaa ksztat wgniecionego w kilkunastu
miejscach garnka.
Mylae, e j tu znajdziesz, co? gada dalej Skrzana Kurtka. Mylae, e mi si wymkne, e teraz
wreszcie bdziesz mg j zern, nie? Nie?!
Marek cofa si cigle krok za krokiem, a stwr postpowa w jego stron.
Za wiadomo, choptasiukochasiu, pierdolony lowelasiu jej ju tu nie ma. Teraz ja j chroni i nigdy jej

nie dorwiesz, syszysz, nie dotkniesz jej swoimi pierdolonymi brudnymi apskami, nie wetkniesz w niej swojego
kutasa, bo wiesz co? Niedugo ju nawet nie bdziesz mia kutasa. Upierdol ci go, a potem upierdol ci gow. Tak,
choptasiu-kochasiu, teraz jestem duy, teraz jestem silny, teraz mog ci upierdoli twoj jeban gwk jedn rczk.
Marek pomyla, e mgby zacz ucieka, ale nie by w stanie si do tego zmusi. Czu si jak w koszmarze
Nie, czu si jak w jakim popierdolonym amerykaskim horrorze, z tym e jemu ten facet naprawd, kurwa, upierdoli
gwk. Jemu, a nie jakiemu manekinowi czy animowanemu komputerowo modelowi. W zwizku z tym mg si
tylko cofa, powoli, kroczek po kroczku. Ta, ta, ta. A potem bum. Kolejna za wiadomo, choptasiu-kochasiu.
Wpade na fontann, ju dalej si nie cofniesz.
Skrzana Kurtka podszed do niego bardzo blisko, tak blisko, e niemal go dotyka. Na jego ustach pojawi si
nieprzyjemny umiech.
Wiesz, co teraz bdzie? zapyta dziwnie spokojnym gosem. Zupenie jakby nie grozi, e mu zaraz upierdoli
gwk, zupenie jakby teraz mieli i do kina albo na krgle.
Marek pomyla, e abstrakcyjno sceny, w ktrej uczestniczy, przekracza wszelkie granice. Nie, to wcale nie on
patrzy prosto w pysk maszkarze brzydszej od Freddyego Kruegera. To w ogle nawet nie bya prawda. To by, to
bya gra komputerowa. Trzeba nacisn shift i strzak w lewo i jego posta zacznie ostronie okra fontann.
Tylko nie puszcza shiftu, nie odrywa wzroku od oczu maszkary. Powoli, kroczek po kroczku, ta, ta, ta.
O, i ju. Posta jest bezpieczna. Boty nie potrafi skaka, wic ta maszkara nie przeskoczy przez fontann. Teraz
pora aktywowa pozostaych czonkw druyny. Pokr myszk, rozejrzyj si, zobacz, gdzie s. Edi cigle siedzi w
samochodzie, ale wanie si wychyla przez okno. Widzi twoj posta. Silnik samochodu cigle jest na chodzie.
Wystarczy do niego pobiec. To nie moe by wicej ni pidziesit metrw. Biegae na sto metrw w
podstawwce, pamitasz? Miae najlepszy czas w klasie. Uda ci si. No ju, biegnij.
Marek rzuci si w prawo, jakby mia zamiar tam biec, ale w ostatniej chwili zmieni kierunek i pobieg w lewo,
w stron parkingu. Skrzana Kurtka da si nabra. Skoczy w prawo, potem zawrci, ale uderzy nog o fontann.
Rykn wciekle i rzuci si w pogo.
Marek tymczasem bieg, jakby go goni hm zmutowany gliniarz zombie? Toyota zbliaa si byskawicznie,
ale nagle zda sobie spraw z czego bardzo zego. Edi ze swojego miejsca nie widzia, co si dzieje, nie widzia
Skrzanej Kurtki. A kiedy zobaczy, e Marek biegnie w jego stron, zacz wysiada z samochodu.
Nie! wrzasn Marek. Nie wychod! Nie wychod!
Nagle jaki cie przemkn nad jego gow i Marek stan jak wryty. Skrzana Kurtka da gigantycznego susa i po
prostu przeskoczy nad nim.
No, no, chopaczku powiedzia. Mylae, e uciekniesz? One te zawsze myl, e mog uciec, wiesz? Te
dziewczyny, ktre padaj ofiar gwatw. Ale przed niektrymi rzeczami nie mona uciec, nie? Na przykad przede
mn. Jestem teraz duy, jestem szybki i jestem skoczny, choptasiu. Nie uciekniesz mi.
Marek spojrza ponad jego ramieniem. Edi sta cigle z jedn nog w samochodzie. Nie rusza si. Nic dziwnego.
Co ty by zrobi, jakby na twojej drodze stan zmutowany gliniarz zombie? To nie by dobry moment parali. Marek
zrozumia, e od tego, co zrobi teraz Edi, moe zalee jego ycie. Musia kupi mu troch czasu, eby si otrzsn.
Posuchaj odezwa si piskliwym gosem. Nie jestem gwacicielem, nigdy nie skrzywdziem adnej
dziewczyny, nigdy
Zamknij ryj, bo ci zajebi przerwa Skrzana Kurtka takim tonem, jakby prosi o zamknicie okna w pocigu.
Marek ostronie wysun praw rk przed siebie, eby odcign uwag gliniarza, a lew sprbowa da jaki
znak Ediemu. Nie przesta te mwi.
Prosz, tylko mnie wysuchaj, okej? Nie jestem gwacicielem, naprawd. Nigdy nie skrzywdziem adnej
dziewczyny. Wiem, co czujesz, wiem, co przeszede. Ty i ja wcale si tak bardzo nie rnimy.
Rnimy si burkn Skrzana Kurtka i nagle popatrzy na lew rk Marka.
Nie, nie, wcale nie. Marek szybko przesta dawa sygnay Ediemu. Spjrz wycign przed siebie lew
rk i podwin mankiet. Obaj przeszlimy przez pieko. Ja nawet nawet chciaem si zabi, widzisz? na lewym
nadgarstku Marka, tu pod paskiem zegarka, widniaa brzydka, biaa blizna. Nie jestem gwacicielem. Jestem miym,
wraliwym facetem.
Skrzana Kurtka skupi wzrok na blinie. Marek zamacha panicznie praw rk do Ediego i to wreszcie odnioso
skutek. Harmonijkarz wsiad do samochodu i cicho zamkn drzwi.
Co mnie obchodzi twoja pierdolona blizna? zapyta Skrzana Kurtka. Gdybym by takim pojebem jak ty, te
chciabym si zabi.
Nagle rozleg si gony pisk opon. Marek rzuci si na bok. Ostre wiato reflektorw przecio mrok i co
hukno gucho. Tam, gdzie jeszcze przed chwil sta Skrzana Kurtka, teraz staa corolla z wgniecion mask. Edi
otworzy drzwi od strony pasaera. Marek nie potrzebowa wikszej zachty, wskoczy do wozu i wrzasn:
Jed!

Edi wrzuci wsteczny i wdepn do oporu peda gazu. Opony zawyy rozpaczliwie, zabuksoway, ale jako udao
im si wyjecha z alejki na parking. Prosto na jaki inny samochd. Rozleg si trzask tuczonego metalu i szka. Edi
spanikowa. Zgas mu silnik.
Marek rozejrza si rozpaczliwie, eby sprawdzi, co si dzieje. Na caym parkingu poza toyot byy tylko dwa
samochody. Dwa pierdolone samochody, a oni wjechali w jeden z nich.
Co gorsza, Skrzana Kurtka pozbiera si ju po uderzeniu i jego pokraczna sylwetka wanie pojawia si w
rzucanym przez reflektory corolli snopie wiata.
Spierdalajmy std, spierdalajmy, spierdalajmy! krzykn Marek.
Edi zmieni bieg na jedynk i przekrci kluczyk, ale Marek by przekonany, e silnik nie zapali. Kiedy czowiek
si pieszy, samochd rzzi i rzzi, ale eby ruszy nie ma mowy. Cae szczcie, e zombiaki tak wolno pezaj,
nie? A zreszt wiadomo, e na filmach ostatnie trzy minuty do wybuchu bomby zawsze trwaj kwadrans.
Jednak ycie jak mawiaj to nie film. Nie oznacza to bynajmniej, e w rzeczywistoci wszystko, co mogoby
pj le, idzie le. Czasami na przykad silnik zaskakuje byskawicznie. I tak wanie stao si tym razem. Edi
wykrci kierownic i znowu wcisn gaz do dechy. Toyotka wyrwaa gwatownie do przodu, obrcia si i pomkna
w gb miasta. Skrzana Kurtka zosta daleko za nimi.
Marek poczu si oguszony, jakby kto wanie wyci kawaek z jego ycia. Jakby pomidzy momentem, gdy by
bliski mierci, a tym, gdy by ju bezpieczny, powsta jaki gigantyczny uskok czasoprzestrzenny. Po prostu nie mg
uwierzy, e nadal yje.
Co to waciwie byo? zapyta. Co to, kurwa, byo?
Edi nie odpowiedzia.
Reszt drogi pokonali w milczeniu. Nie trzeba byo ustala, dokd zmierzaj. Zostawili samochd na parkingu
przy Minnesota blues clubie, zabrali z baganika aparat i piechot powdrowali na pobliskie molo, gdzie staa
Etiopska Bogini.
Prorok nie wydawa si zdziwiony ich widokiem.
Nie znalelicie jej? raczej stwierdzi, ni zapyta.
Nie odpar Marek. Za to znalelimy waszego maego Jasia Kogucika. Tylko e nie jest ju may.
Przeciwnie, jest duy. Zajebicie wielki Jasiu Kogucik.
Na chwil zapada cisza. Przerwa j siedzcy nieopodal i palcy fajeczk Benek.
O, kurwa mrukn.
Aha zgodzi si Prorok. Nastpnie zwrci si do Marka. Chyba bdzie dobrze, jeli o tym pogadamy.
Racja powiedzia Marek. wita, kurwa, racja. Najwyszy czas, eby kto mi wytumaczy, co si dzieje w
tym popierdolonym miasteczku.
Prorok popatrzy po swoich dwch kolegach.
Zostawcie nas samych, co, chopaki?
Tamci bez szemrania zeszli na ld i stanli na molo. Marek zosta sam z potnym bluesmanem, ktry opar si o
reling swojej ajby i zapatrzy na jezioro czarne w bezksiycow noc.
Od czego mam zacz? zapyta Prorok.
Wiesz, jak wyglda teraz twj przyjaciel z dziecinnych lat, may Jasio? odpowiedzia pytaniem Marek.
Domylam si.
Nie, kurwa, nie domylasz si. Wyglda jak pierdolony mutant z Archiwum X. Co wicej, z tego, co mwisz,
wynika, e to mutant-zombie, bo ten facet od dawna nie yje. Podobnie jak barmanka z dworca PKS-u, ktr zreszt
te miaem przyjemno spotka, a nawet zje podan przez ni jajecznic-widmo. To jest dopiero temat na horror,
co? Nawet King by na to nie wpad, to lepsze ni Christine albo Maglownica. Pierdolona, kurwa, jajecznicawidmo. No i jeszcze s te pojeby w samochodzie Nie rozwodziem si na ich temat wczeniej, ale co mi si zdaje,
e wiesz, kogo mam na myli. Szczerze powiedziawszy, nie zdziwibym si wcale, gdyby si okazao, e ty i twoi
kolesie te jestecie od dawna martwi. Chciabym tylko wiedzie, jakim cudem si w to wszystko wpierdoliem?
Prorok nie odpowiedzia, za to odsun rkaw z jego lewego ramienia, odsaniajc blizn na nadgarstku. Marek
wyrwa rk z ucisku i nerwowo wcisn do do kieszeni.
Co, sugerujesz, e ja te jestem martwy? O nie, nie wmwisz mi tego. Pamitam, jak byem w szpitalu,
pamitam, jak mnie odratowali, pamitam, jak stamtd wyszedem, pamitam, e zostawiem list moim posranym
rodzicom, e wyjedam, pamitam, jak kupiem bilet na dworcu. Pamitam wszystko, co si dziao po tym, jak
wpadem na genialny pomys podernicia sobie pierdolonych y, jasne? To znaczy, e nie umarem.
Nie prbuj ci niczego wmawia odpar spokojnie Prorok.
Wic co, chcesz mnie powoli wdroy w now rzeczywisto, w ktrej bd musia spdzi wieczno? Jeste
pojebany! Wszyscy jestecie pojebani!
Prorok drgn.

To, co mwisz, nie jest mie mrukn, ale nie wyglda na uraonego. Przyjem ci tutaj, ugociem,
opowiadaem historie, dzieliem si z tob moj muzyk
Wszystko piknie i bardzo ci jestem za to wdziczny, tylko co z tego, skoro nadal nie chcesz odpowiedzie na
moje pytania.
Prbuj, ale nie wiem, czy zauwaye, e cigle gadasz i nie dajesz mi doj do sowa?
Marek zbarania na chwil. Potem poczu, e wreszcie uchodzi z niego para. Po spotkaniu ze Skrzan Kurtk by
tak roztrzsiony, e faktycznie musia si rozadowa, i nie dopuszcza Proroka do gosu. Poczu si niezrcznie. Opar
si obok niego o reling i rwnie zapatrzy w jezioro. Westchn.
No dobra powiedzia. Wic o co tu chodzi?
Prorok podrapa si wielkim paluchem po rwnie wielkim nosie.
To nie jest atwe do przyjcia dla racjonalnie dziaajcego umysu zacz.
Po tym co widziaem, nie sdz, eby mj umys dziaa bardzo racjonalnie.
Wiem, ale chodzi o to, e Jasiu Kogucik sta si kim no c, w sumie kim takim jak ja
Daj spokj, ten go to jakie monstrum odpar Marek, cho nagle w jego gowie pojawio si pytanie,
dlaczego Prorok jest tak nieprawdopodobnie wielki.
By moe. Nie wiem, co mogo mu si sta. Ale jeli tak jak ja zboczy z drogi, jego przemiana musiaa by
ogromna. Obawiaem si, e do tego dojdzie, ale nie sdziem, e tak szybko. Miaem nadziej, e razem z Edim
odnajdziecie Bogini, zwrcicie jej totem, a potem Potem wszystko potoczy si tak, jak powinno. Jak musi si
potoczy.
Poczekaj, poczekaj, nic nie rozumiem. Z jakiej drogi zboczye?
Nie przeszedem na drug stron. Wymknem si mierci.
Czyli jednak?
Tak, Jasiu Kogucik waciwie nie yje. Podobnie jak ci inni ludzie, ktrych spotkae. Wszyscy oni bkaj si
tutaj, w oczekiwaniu na Bogini. Na Weronik Nazywamy j Weronika, to mieszne, prawda?
Troch absurdalne
Prorok rozemia si. Jego potny gos odbi si echem na drugim brzegu jeziora.
Masz racj przyzna. Widzisz, zanim zaczem gra bluesa, byem filologiem klasycznym. To te mieszne,
nie? Weronika, jak ta kobieta z Biblii. Vera eikon znaczy prawdziwe oblicze. To taka moja prywatna gierka sowna.
Ona zna albo przynajmniej myl, e zna prawdziwe oblicze Boga. Albo bogw. W sumie to cholera wie. My
jestemy tylko porednikami na tym wiecie. Takich jak ja albo Jasiu Kogucik nazywam daimonami. Daimonion to co
w rodzaju czy ja wiem dina albo anioa. Pomniejsi bogowie tacy jak Weronika wyrywaj nas z obj mierci,
abymy mogli im suy.
Jeste dinem grajcym bluesa?
Prorok rozemia si ponownie.
Blues to muzyka duszy powiedzia. W jego dwikach i sowach kryj si stare zaklcia. Bo widzisz,
zaklcia to wcale nie sowa. To uczucia i tsknoty, nienazwane smutki, pragnienia. Niewane, w jakim jzyku je
wypowiesz, od ciebie zaley, czy nabior mocy. Oczywicie niektre sowa s lepsze od innych, atwiej ich uy do
wypowiadania zakl. Podobnie jak niektre melodie. Lubisz na przykad Pink Floyd?
Znam, ale nie przepadam odpowiedzia Marek. Wol czarnego bluesa. Mylaem zreszt, e ty te.
Poniekd przytakn Prorok. Ale ci czterej faceci czuli bluesa. Tylko zabrali go w zupenie inn przestrze.
Kr plotki, e na swoich koncertach rozdawali ludziom hasz albo maryk, ale to nieprawda. Oni potrafili
wprowadzi ich w trans swoj muzyk. Wiele z ich piosenek stao si moimi zaklciami.
Zaklciami, ktrych uywasz do czego waciwie?
Jestem troch jak Hermes
Posaniec? zdziwi si Marek.
Miaem raczej na myli Hermesa Psychopomposa, przewodnika zagubionych dusz. Pamitasz, jak ci mwiem,
e kady w tym miecie prdzej czy pniej do mnie trafi?
To troch ponury art.
Istotnie. Ale tym si wanie zajmuj. O, jeli wolisz, moesz mnie porwna do Charona. To chyba lepiej
rozpoznawalny przykad z mitologii.
Go, ktry przewozi dusze do krainy zmarych?
Wanie ten. Mam nawet ajb. Zbieram zagubione dusze i przewo je na wysp do Bogini, ktra nakierowuje
ja na waciw drog.
Marek poczu, e w jego gowie zaskakuj jakie trybiki.
Ale Bogini z jakiego powodu odesza, prawda? zapyta. Dlatego nie znalelimy jej w tym miejscu, do
ktrego mnie wysae z Edim.

Tak, odesza Prorok zamyli si na chwil. Myl, e bya nieszczliwa ale kto zrozumie bogw?
I co teraz?
Nie wiem. Wiem o wiele mniej, nibym chcia. W najlepszym razie trafiajce tu dusze zostan uwizione i bd
si bka midzy yciem a mierci.
A w najgorszym?
Prorok potrzsn wielk gow i wzruszy ramionami.
Cholera wie. Moe wszechwiat straci rwnowag i cay si rozpadnie. Albo, czego bardziej si obawiam, na
miejsce Bogini przybdzie kto inny, starszy. Bo widzisz, nawet bogowie nie s panami wasnego losu, oni te czemu
su. Widziaem zaledwie cie tej istoty, ktrej suy Weronika, ale uwierz mi nie chciabym, eby to co nas
odwiedzio.
Wic co moemy Marek ugryz si w jzyk. Co moesz na to poradzi?
Ja? Prorok umiechn si niewesoo. Nic.
Czuem, e to powiesz Marek westchn. Wic co, jestem wybracem Mocy, ktry przywrci ad we
wszechwiecie?
Prorok zamia si cicho, jakby ze smutkiem.
Nie wiem, czy Bg albo bogowie mieli jaki wielki plan co do ciebie. Moe to byo przeznaczenie, a moe po
prostu pech Fakt faktem, e Bogini pozostawia swj totem, a ty go podniose.
To jest totem? Marek z niedowierzaniem unis aparat fotograficzny, ktry cigle mia zawieszony na szyi.
No tak Prorok wyglda, jakby by troch zakopotany. To tak jak z tymi zaklciami. Sam przedmiot jest
tylko przedmiotem, moc pynie z tego, kto go uywa.
I co ja mam z nim teraz zrobi?
Musisz go uy, eby sprowadzi Bogini z powrotem. eby mogo si wydarzy to, co musi si wydarzy.
Ale dlaczego ja? zapyta Marek.
Nie dasz rady go nikomu odda. Na pewno przyszo ci to do gowy, lecz zawsze odrzucae t myl, prawda?
Moesz go odda tylko Bogini. A jeli go zatrzymasz, to no c Nie wiem dokadnie. Przypuszczam, e przemieni
ci w daimona.
Zaraz, zaraz, czy nie mwie, e przemiana w daimona to wymknicie si mierci?
Ty w pewien sposb wymkne si mierci.
Marek poczu, e kolejny trybik zaskakuje w jego gowie. Przez chwil milcza, analizujc to, do czego doszed, a
w kocu odezwa si cicho.
Wtedy, w szpitalu Wiesz, e przez chwil byem martwy? Przez jakie trzydzieci sekund, przez pieprzone
trzydzieci sekund do jego gosu wkrada si niebezpieczna nuta. Niebezpieczna, bo dziwnie bliska rozpaczy. To
dlatego si w to wpakowaem, prawda? Zobaczyem skrawek tego, co si znajduje po drugiej stronie, a potem
wrciem. O, kurwa, co ja teraz kurwa Gos uwiz mu w gardle. Potem rozemia si histerycznie, czujc, e w
oczach staj mu zy. Ju nigdy wicej si nie zabij, tego moesz by pewien.
Jeszcze nie wszystko stracone powiedzia Prorok. Musimy odda totem, to ci wyzwoli. Bdziesz mg
wyjecha do Szczytna, zacz wszystko od nowa.
Jak? Jak mamy to zrobi? Za kadym razem kiedy chc si go pozby, na drodze staje mi to cholerne monstrum.
Bdziemy musieli je zniszczy odpar powanie Prorok.
Przecie on ju jest martwy!
Tak. Dlatego bdziemy musieli go zniszczy. Zabi jego dusz.
W jaki sposb?
Odelemy go do tej istoty, ktrej suy Bogini. To jest moliwe, aczkolwiek bdzie dosy makabryczne. eby
go zniszczy, trzeba wyci mu serce i zoy je na otarzu na wyspie.
Marek cofn si od relingu i popatrzy na Proroka.
Mam mu wyci serce? zapyta. Czy ja wygldam na pierdolonego rzenika? Nie wycibym nawet wtrbki
z martwej kury, a co dopiero ludzkie serce!
To ju nie jest czowiek. Zreszt myl, e znajdzie si kto, kto nie bdzie mia podobnych skrupuw.
Kto taki?
Te, jak to uje, pojeby w samochodzie. Za ycia ci ludzie porywali autostopowiczw. Dziewczta
sprzedawali do nielegalnych burdeli. Chopcw rnie. Albo te do burdeli, albo na organy. Jedno serce w t czy we
w t nie powinno im robi rnicy.
Marek poczu, e go mdli. Nagle zacz si ba Proroka.
Nie, nie wezm w tym udziau, nie mog
Prorok westchn ciko.
Wydaj ci si teraz bezdusznym potworem, prawda? Takim samym jak Jasiu Kogucik.

Tak przyzna szczerze Marek.


Jestem potworem. I mieszkam w potwornym wiecie, do ktrego ty miae pecha trafi. Zabkane dusze to
ludzie, ktrych ycie byo przesiknite zem. Jakbym mia wybr, wolabym wysa do pieka tych psycholi zamiast
Jasia, ktry by ofiar za, a nie jego sprawc. Ale nie mog tego zrobi. Mam zadanie do wykonania i musz
korzysta ze wszystkich dostpnych mi rodkw, eby je wykona. Tylko tak mog zapracowa na wasne odkupienie.
Tylko tak ty moesz zapracowa na swoje. Sia, ktra steruje tym wiatem, czy jest to jeden wszechmocny Bg, czy
wielu mniejszych bogw, jest okrutna. To, co nam si wydaje zem, dla niej Cholera wie, czym dla niej moe by.
Marek nie wiedzia, co odpowiedzie. By przeraony. Jeszcze bardziej przeraony ni podczas spotkania ze
Skrzan Kurtk. Z potworem. Potworem Potwory maj rne twarze, Marku. Prorok ma racj, jest potworem. Ale
ty te nim jeste. I nawet mwic nie wezm w tym udziau, wiedziae, e wemiesz. Bo chcesz si uwolni. Bo
wierzysz, e moesz skaza swoj dusz na potpienie. A szczerze powiedziawszy, gdyby na szali way si los caej
ludzkoci, nawet wtedy nie zgodziby si powici dla niej swojej duszy. aden czowiek by si nie zgodzi. aden
potwr by si nie zgodzi.
Milczenie si przeduao i to chyba przeszkadzao Prorokowi, gdy zacz si wierci, a w kocu zagadn,
zmieniajc zupenie temat.
To przez dziewczyn? zapyta, wskazujc nadgarstek Marka.
Przez dziewczyn? powtrzy wolno tamten. Popatrzy na swj mankiet. Czy ludzie zabijaj si tylko z
powodu nieszczliwej mioci?
Nie wiem przyzna Prorok.
Panuje opinia, e samobjstwo zawsze ma jedn, konkretn przyczyn. mier kogo bliskiego, grzech, wielki
miosny zawd. Ale to nie tak. To, co zrobiem, byo pewnie najgupsz rzecz w moim yciu. Tym gupsz, e tak
naprawd nie wiem, czemu tak postpiem. Dziewczyna bya gdzie po drodze, ale dawno. Byli rodzice, w separacji,
odkd pamitam. Ale jako nie mogli si rozwie, nie mogli si zostawi w spokoju. Nie mogli mnie zostawi w
spokoju. Byy studia, do ktrych nie byem przekonany, bya praca, ktr baem si podj, bo zbyt szybko musiabym
sta si samodzielny i stawi czoo wiatu. Chyba po prostu nie byem zadowolony ze swojego ycia i postanowiem
co w nim zmieni. I chyba chyba tak myl nie wierzyem, e naprawd umr. Raczej sdziem, e si
przemieni. I udao si, prawda? Tylko zupenie nie tak to miao wyglda.
Prorok z namysem pokiwa gow.
Niewiele rzeczy w tym zacz, ale przerwa nagle. Jego twarz wykrzywia zo. Niewiele w tym
popierdolonym wiecie wyglda tak, jak miao wyglda.
Marek unis brwi. Po raz pierwszy usysza z ust Proroka przeklestwo i zaniepokoio go to. Wola jednak tej
sprawy nie porusza.
I co teraz? zapyta.
To zaley od ciebie.
Marek westchn.
W porzdku powiedzia. Jak zwabimy Jasia Kogucika i Bogini?
Rozpoczniemy rytua przejcia. Bdziesz musia przyczy si do mojego zaklcia i obudzi moc totemu, to
cignie Bogini. Jasiu przyjdzie za ni. W pierwszej kolejnoci trzeba si pozby jego, ale to zostaw naszym
porywaczom cia. Im nic nie grozi w odrnieniu od ciebie. Bo wiesz, martwego ju drugi raz nie da si zabi. Nawet
gdyby go spali na popi, po jakim czasie ten popi zbierze si z powrotem do kupy i zregeneruje.
Jak Terminator burkn Marek. Ale czy to nie dziaa rwnie przeciwko nam? Jak mamy zaatwi Jasia
Kogucika, jeli bdzie si cigle regenerowa?
Bogini, kiedy odesza, zostawia po sobie n ofiarny. To dzieo bogw, osnowy naszej rzeczywistoci nie
zatrzymaj jego ostrza. Bdziemy musieli go uy, eby wyci Jasiowi serce.
wietnie. Magiczny rambon. I co dalej, jak go ju zaatwimy?
Bogini musiaa udzieli Jasiowi czci swojej mocy, eby mg sta si daimonem, wic bdzie osabiona,
kiedy go zniszczymy. Nasze wsplne zaklcie powinno by wystarczajco silne, eby zmusi j do powrotu. Wtedy
bdziemy mogli dokoczy rytua przejcia i kady radonie pjdzie w swoj stron.
Marek czu, e znowu zbiera mu si na pacz.
Kaszka z mleczkiem powiedzia troch bardziej piskliwie, ni chcia. I nagle poczu, e si uspokaja. Odsun
si od relingu i ruszy w stron prowadzcego na molo trapu.
Edi powita go niepewnym umiechem i spojrzeniem zbitego psa. Benek sta nieco z boku i w zamyleniu u
cybuch fajki.
Bdziesz musia nauczy si zaklcia zawoa za nim Prorok.
Chyba ju je znam odpar cicho Marek, cho wiedzia, e tamten go nie usyszy. Potem zwrci si do Benka.
Znasz Cymbaline?

Gitarzysta popatrzy na niego zdziwiony, nastpnie wymieni spojrzenia z Edim.


Pewnie, e znam odpar. Czekaj, zaraz skocz po gitar.
Wszed na pokad Etiopskiej Bogini w tym samym momencie, kiedy Prorok schodzi na molo.
Bdziesz musia nauczy si zaklcia powtrzy wielki bluesman.
Marek nie zdy odpowiedzie, a ju z pokadu ajby rozlegy si ciche dwiki gitary, grajcej akordy agodne,
lecz i niepokojce zarazem. Chwil pniej zjawi si Benek.
Prorok odwrci si zdziwiony.
Ty mu kazae to zagra? zapyta Marka. Skd znasz t piosenk?
Kiedy wspomniae o Pink Floyd, przysza mi do gowy.
Ale skd skd? Prorok zamilk. Zdziwienie nagle go opucio. Znasz sowa? upewni si.
Jeli bdziesz piewa ze mn, to mi si przypomn odpar Marek.
Racja. Benek, nie graj ju. apcie si za cumy, chopaki, odpywamy. Ja jeszcze musz skoczy po kogo do
knajpy.
Marek nie wiedzia, skd si wzi jego nagy spokj i pewno, co i jak trzeba zrobi. Jeszcze przed minut
znajdowa si na krawdzi paniki, a teraz nagle Nagle ogarna go pustka, jakby ju nic nie miao znaczenia.
Obojtnie przyglda si, jak Prorok odchodzi w stron Minnesota blues clubu, a potem jak Edi i Benek woduj
silnik, odpalaj go i zabieraj si do cigania cum. Z rwnym spokojem przyj powrt przeronitego bluesmana i
fakt, e wraz z nim pojawia si posrana rodzinka. Zignorowa powitania nowo przybyych i niedbaym gestem kaza
im adowa si na pokad. Sam te wlaz za nimi.
Byli gotowi.
TU NAPRAWDE ZDEH KLENCZON
Marek nie wiedzia, dlaczego napis, ktry zobaczy zaraz po przybyciu do Wprzyna, znowu przyszed mu do
gowy. Moe dlatego, e wreszcie zrozumia, co jego autor mia na myli. I e ten autor wcale nie by artownisiem.
Prorok stan za sterem i wymieniajc si z Edim i Benkiem jakimi uwagami, powoli wyprowadzi ajb na
jezioro. Potem ruszyli wzdu brzegu. Silnik gono terkota, a woda chlupotaa, rozcinana przez toporny kil.
Zerwa si wiatr od strony ldu, nioscy ze sob deszcz lici, ktre w mroku bezksiycowej nocy wyglday jak
czarne plamy. Marek popatrzy w niebo. Ciemne chmury mkny coraz szybciej, jednak po paru minutach znw
zwolniy. Szum i jki nadbrzenych drzew umilky. Odezwaa si gitara.
Nadprzyrodzony spokj opuci Marka rwnie niespodziewanie, jak si zjawi.
Do gitary doczya harmonijka, jej dwiki meandroway niespokojnie, powolne i niepewne. Wznosiy si i
opaday, cichy i nabieray mocy. Potem wczy si potny gos Proroka, odbija si zwielokrotnionym echem od
brzegw jeziora, zupenie jakby to kilku ludzi piewao w rnych miejscach.
The path you tread is narrow
and the drop is sheer and very high.
Ravens all are watching
From a vantage point nearby.
Marek zacz dre: po trosze z zimna, w znacznej czci ze strachu. Mimo to rwnie zacz piewa (fakt, e
zna sowa, cho nigdy w yciu ich nie sysza, tylko wzmg jego niepokj). Jego sabiutki, trzscy si gos wtopi
si w gos Proroka i pozornie w nim zgin. Pozornie, gdy w jaki niepojty sposb go dopenia. Doszli do refrenu:
And its high time, Cymbaline
Please wake me.
W tym momencie wiatr zerwa si ponownie. Od strony lasu dobieg odgos przypominajcy zbiorowe
westchnicie, a po chwili midzy pniami drzew rozbyso przedziwne bkitne wiato.
To ona! krzykn Prorok. Zakrci gwatownie koem sterowym, kierujc ajb w stron brzegu. Benek, we
ster!
Przerwali zaklcie. Benek chwyci koo, podczas gdy Prorok pobieg pod pokad. Po chwili pojawi si z
powrotem, niosc w doni dugi byszczcy sztylet. Marek zapatrzy si na zbliajc si coraz szybciej czarn cian
lasu, rozerwan porodku przez wietlist kul. Zdawao mu si, e w powodzi blasku zaczyna dostrzega niewyran
sylwetk. Tylko jedn sylwetk.
Nie ma Skrzanej Kurtki! rzuci przez rami do pozostaych.
Kogo? zdziwi si Prorok.
Jasia Kogucika sprostowa Marek. Dlaczego nie ma go z ni?
Prorok stan obok niego , aby si lepiej przyjrze brzegowi. Nic nie powiedzia.

Dlaczego nie ma go z ni? powtrzy Marek. Jego gos zadra wyranie.


O kurwa zdy tylko jkn Prorok, potem ajba nagle si zatrzsa i usyszeli huk, jakby wpynli na
kamienie. W rozbryzgach piany co wielkiego i czarnego wyonio si przed nimi z wody i z penym impetem uderzyo
w dzib odzi.
Marek run do przodu, czujc, jak co twardego wbija mu si w pachwin. Na olep chwyci si relingu i jakim
cudem udao mu si na nim zawisn. Prorok nie mia tyle szczcia. Zasada zachowania pdu bezlitonie cisna jego
ogromnym cielskiem prosto w odmty jeziora.
To on! wydar si Benek. Bierzcie skurwiela! Bierzcie!
Marek sprbowa podcign si na pokad, ale liskie stalowe linki wylizny mu si z palcw i w efekcie
zawis gow w d i z nogami zaczepionymi o stalowy supek, na ktry nadzia si wczeniej.
Jak w jakim idiotycznym francuskim filmie ujrza odwrcone do gry nogami ludzkie postaci wskakujce do
wody i rzucajce si na potwora, ktrego ju tylko resztki poszarpanej skrzanej kurtki pozwalay zidentyfikowa jako
Jasia Kogucika. Od ich ostatniego spotkania najwyraniej urs jeszcze bardziej. Mimo to trojgu zdesperowanych
handlarzy organw jako udao si go powali i caa grupa zmienia si w wielk pltanin rk i ng, taplajcych si
w przybrzenym mule.
Marek, widzc, e stanli w pytkim miejscu, puci si i wpad do wody, osaniajc gow rkami. Grzmotn
nieprzyjemnie o dno, ale zaraz poderwa si na nogi i brodzc niezgrabnie, ruszy w stron brzegu i Bogini. W duszy
modli si, eby magiczne totemy byy bardziej wodoodporne ni chiska elektronika.
Zatrzymao go donone parsknicie. Tu obok niego wyonia si potna, ciemna sylwetka. Sprbowa odskoczy
w ty, jednak woda skutecznie utrudniaa mu ruchy. Poczu, jak co podskakuje mu gwatownie w piersi i w kocu
zrozumia, co znaczy okrelenie serce podeszo komu do garda.
O kurwa! usysza i zorientowa si, e tajemniczy stwr to nikt inny jak Prorok. Nie zdy si jednak
nacieszy tym faktem, gdy wielkolud wykrzykn zaraz: Zgubiem sztylet! Zgubiem ten pierdolony sztylet!
Jakby w odpowiedzi na jego sowa za ich plecami rozleg si przeraliwy odgos, podobny do kwiku zarzynanej
wini. Moment pniej usyszeli co jakby mlanicie i gony plusk. A potem jeszcze dwa okrzyki.
Obejrzeli si tylko po to, by ujrze, jak Skrzany Potwr brodzi w ich stron w wodzie, ktra jemu sigaa ledwie
do kolan. Za nim na powierzchni jeziora unosiy si wielkie, ciemne grudy. W wikszej doni trzyma ofiarny sztylet.
Marek zamar. Jak zahipnotyzowany wpatrywa si w zbliajc si powoli monstrualn sylwetk. Prawie si nie
ba. Prawie. Spi si tylko, szykujc do konfrontacji. Na Proroka nawet nie patrzy, mimochodem tylko zarejestrowa
chlupot wody, kiedy tamten oddala si powoli.
Co waciwie chcesz zrobi?
ebym to ja wiedzia. ebym tylko, kurwa, wiedzia.
Nagle od strony odzi dao si sysze gone planicie o wod. Skrzany Potwr zatrzyma si, ale tylko na
uamek sekundy. Postpi jeszcze kilka krokw naprzd. I znw stan. A uszu Marka doszed cichy dwik
harmonijki.
Dopiero teraz zauway, e w wodzie przy Etiopskiej Bogini stoi Edi. Harmonijkarz trzyma rce przy twarzy,
jakby chcia rozgrza je swoim oddechem. Midzy jego palcami co poyskiwao lekko, odbijajc nadal sczc si
spomidzy drzew powiat. Marek mgby przysic, e to co jest zote, cho oczywicie w pmroku i z tej
odlegoci nie widzia zbyt dobrze.
Skrzany Potwr odwrci si i dusz chwil sta jak zaczarowany, podczas gdy Edi gra. Wygldao to tak,
jakby przedziwna, nieziemska melodia zawadna ciaem potwora, zmusia je do posuszestwa.
Moe jeszcze wyjdziemy z tego cao przeleciao przez gow Markowi, ale w tej chwili bestia si poruszya.
Nadal powoli, jakby musiaa przeciwstawi si niewidocznej sile, zacza i w stron harmonijkarza. Gdy znalaza
si tu koo niego, z namaszczeniem uniosa sztylet i niepiesznym, cikim ruchem wbia ostrze w pier Ediego.
Harmonijkarz szarpn si spazmatycznie, a spomidzy jego zoonych doni pocieka krew. Nie przesta jednak
gra. Nawet kiedy ciao zwiso bezwadnie, melodia trwaa nadal. Zdawaa si wypywa z niego razem z yciem.
Skrzany Potwr sprbowa cofn ostrze, ale nie mg. Zawy rozpaczliwie. Z jego ciaem zaczo dzia si co
dziwnego. Gnio i usychao, poczynajc od uzbrojonego ramienia.
Dla Marka w tym momencie czar prys. Ogarn go rodzaj zimnej furii, podobnej nieco do tego nienaturalnego
spokoju, ktry odczuwa wczeniej. Ponownie wypenia go pewno, e bardzo dobrze wie, co naley uczyni.
Podbieg do Skrzanego Potwora i z caej siy uderzy zoonymi rkami w wycignite rami, ktre zdawao si
przylepione do korpusu umierajcego harmonijkarza. Rami nieoczekiwanie pko jak sprchniay badyl. Nawet nie
pocieka z niego krew. Stwr z impetem przewrci si do wody, a Marek wyszarpn sztylet z piersi Ediego.
Krtkim, idealnie wymierzonym pchniciem wbi go w szyj gramolcego si monstrum. Skrzany Potwr pad i ju
si nie poruszy. Nie byo trzeba wycina mu serca. Marek nie mia pojcia, skd to wie, ale by pewny.
Ogarn go kokon ciszy. Wszystko dookoa zamaro. Prorok i nadal stojcy na pokadzie Etiopskiej Bogini

Benek przygldali mu si bez sowa. Poprawi zwisajcy mu z szyi futera z aparatem i zacz brn przez pytk
wod w stron lnicej na brzegu bkitnej kuli wiata. Tym razem nic nie zagrodzio mu drogi.
Stan twarz w twarz z cudown bogini.
Jej doskonae rysy zachwyciy go po raz kolejny. Umiechna si, a jego ogarn smutek. W tym umiechu bya
niema proba, ktrej on nie mg speni. Co zatoczyo krg i co si wypenio. Nie wiedzia dokadnie, co. Bardzo
niewiele rozumia ze wiata bogw.
Bogini delikatnie dotkna jego doni, ktr bezwiednie zacisn na pasku od aparatu. Popatrzy na jej smuke
palce. Przekn gono lin. Odsun do Weroniki i wycign aparat z futerau. Totem.
Uruchomi go. Wszed w tryb przegldania zdj. Woda najwyraniej nie zaszkodzia elektronice.
Obrazy przewijay si przed jego oczami, podczas gdy w jego umyle przewijay si sowa.
Czy nie mwi nam jako w zesze wita Jacek Zalewski, e Jasiu kojfn?
Spalia si do samych fundamentw. A mwiem tej pijanej cipie, eby gasia peta, kiedy zbiera obrusy do prania.
Za ycia ci ludzie porywali autostopowiczw. Dziewczta sprzedawali do nielegalnych burdeli. Chopcw rnie.
Albo te do burdeli, albo na organy.
Panuje opinia, e samobjstwo zawsze ma jedn konkretn przyczyn.
Tak, Marku, tak to wanie wygldao. Nieprzyjemna sprawa, co? Tyle krwi. Sdzisz, e rodzicom udao si
domy wann? No i taki blady jeste I eby si chocia rwno poharata, a ty co? Trzsa si rczka, prawda?
Marek sprbowa przekn, ale mia sucho w ustach. W gruncie rzeczy ju wczeniej wiedzia. Nie wierzy ani
sobie, ani Prorokowi. Wiedzia, co wydarzyo si naprawd. A jednak wola si oszukiwa.
Ale, ale W aparacie zostao jeszcze jedno zdjcie, prawda? Nie obejrzysz go?
Marek powoli pokrci gow, jakby prbowa odpowiedzie na czyje pytanie.
eby mogo si wydarzy to, co si musi wydarzy.
Jak moge tak mnie zwodzi, Proroku? Czy nie wiedziae? Naprawd nie wiedziae?
Marek schowa aparat z powrotem do futerau i powoli unis sztylet. Ostrze bez oporu weszo w ciao bogini.
Weronika upada na ziemi, a on pochyli si, eby wyci jej serce. Zawin je delikatnie w skraj czarnej koszulki,
poprawi pasek od aparatu, ktry teraz sta si jego totemem, i skierowa si w stron odzi. Musieli jeszcze popyn
na wysp.
eby mogo si wydarzy to, co si musi wydarzy.
Teraz si przemieniem. Teraz mog zacz wszystko od nowa.

Psychol
Jan Serdecz urodzi si pierwszego kwietnia tysic dziewiset osiemdziesitego drugiego roku, ale ani nie by
serdeczny, ani nie mia poczucia humoru. Jego matka, Teresa z domu odek (Przez odek do serca, hi, hi, hi
zwyka mawia, zapytana, jak poznaa swojego ma), bya dobr kobiet, ktra zawsze dbaa, aby Jan mia
zawizane oba buty, i nauczya go patrze w prawo, w lewo, a potem znowu w prawo przy przechodzeniu przez
jezdni. Jego ojciec, Jan Serdecz senior (po narodzinach juniora zapuci ws i zacz si tytuowa Senior Karamba,
ale nikogo to nie mieszyo) pracowa jako tramwajarz, rzadko si upija i nigdy nie bi syna.
Oboje rodzice po maym Jasiu spodziewali si wielkich rzeczy. Matka wierzya, e pewnego dnia zostanie
milionerem, a ojciec wymarzy dla niego karier najlepszego tramwajarza w caym miecie. Wyszo jak zwykle. Ja
skoczy technikum, upar si na jakie bzdurne studium, z ktrego go szybko wyrzucili i koniec kocw wyldowa na
poczcie. Trzeba zaznaczy, e pokadane w nim nadzieje nie poszy cakiem na marne, gdy, kiedy ju okrzep w
zawodzie, szybko awansowa i w wieku niespena lat trzydziestu zosta zastpc kierownika.
W pracy nie by lubiany. Podwadni uwaali, e jest zoliwy i nie da si ukry, e mieli sporo racji. Nie eby by
zupenym potworem, ale sprawiao mu przyjemno, kiedy jaka pani Krysia lub Joasia walna byka przy odbiorze
awizo, woya kopert w z przegrdk czy pomylia si w rachunkach. W tego typu sytuacjach umiecha si
pobaliwie i tumaczy sodkim gosem, nad ktrym dugo pracowa po nocach:
Nie moemy sobie pozwoli na takie bdy, pani Krysiu lub Joasiu, wielu ludzi polega na nas. Czy pani sprawia
przyjemno, kiedy poczta nie przychodzi na czas albo kiedy przesyka gdzie si zagubi w drodze? A przecie
wystarczy odrobina wicej uwagi, prawda, pani Krysiu lub Joasiu? Tylko odrobinka. Przecie zawsze mona
sprawdzi dwa razy, nawet jeli si nie uwaao w szkole na lekcjach matematyki, co zreszt cakiem rozumiem.
Prosz o tym pamita, pani Krysiu lub Joasiu, bo to nie do pani potem przychodz zaalenia, lecz do pana
kierownika, a to, jak oboje dobrze wiemy, oznacza, e musz si nimi zaj ja.
Nic dziwnego, e kto taki jak on nie oeni si, ani nie by nawet zagroony oenkiem. ycie jego zbyt pene byo
obowizkw i odpowiedzialny by za zbyt wiele rzeczy i osb, by mc sobie jeszcze gow zaprzta rodzin.
Zreszt, kadego dnia, kiedy po pracy wsiada w samochd i wraca do swojego schludnego, dwupokojowego
mieszkanka, przepeniao go poczucie satysfakcji z dobrze spenionego obowizku.
Nic jednak nie moe trwa wiecznie, prawda? Dlatego w yciu Jana Serdecza nastpia w kocu katastrofa.
Wszystko zaczo si niewinnie. Jan wyszed wanie z pracy, otoczony swym zwykym oboczkiem
samozadowolenia, gdy nagle dostrzeg co, co wytrcio go z rwnowagi. Na drzwiach jego siedmioletniego,
granatowego forda pojawia si rysa. Nie bya dua, waciwie trudno j byo nawet dostrzec, ale bya i to
wystarczyo.
Jan wpatrywa si w ni duszy moment, jakby nie mg uwierzy w wiadectwo oczu swoich. Schyla si, gow
przekrzywia, nawet dotkn rysy palcem. Bya tam, naprawd tam bya.
No i co z tego, e mam rys na samochodzie? pomyla Jan. Samochody cigle si rysuj. Wystarczy, e jaki
kamie wyprynie spod k.
Niestety, stwierdzenie to wcale go nie uspokoio i przez ca drog powrotn rozmyla o rysie. Dopiero kiedy
zajecha pod dom, pogodzi si z t niespodziewan zmian w swoim yciu (albo przynajmniej tak mu si wydawao).
No i co z tego, e mam rys na samochodzie? zapyta na gos, wysiadajc ze starego forda.
Ruszy w kierunku swojego bloku i wtedy wanie nastpio kolejne niechciane i niespodziewane wydarzenie: od
strony altanki mietnikowej jego uszu dobiego ciche skomlenie. By moe, gdyby nie znalaz wczeniej rysy na
drzwiach samochodu, nie zwrciby na nie w ogle uwagi, ale jedna rzecz ju si dokonaa, wic teraz musiaa
nastpi kolejna. Jan zboczy z prowadzcego do bloku chodnika i zajrza do altanki.
Lea za ni pies, przedstawiajcy istny obraz ndzy i rozpaczy. Mia wylinia sier, zapadnity brzuch, krzywe,
wystajce ebra i zaropiae oczy. Lea i skomla, bo ju na nic innego nie starczao mu si, nawet nie zareagowa,
kiedy w pobliu pojawi si czowiek.
Jan przyglda mu si dugo, jeszcze duej ni przedtem rysie na drzwiach. W kocu jednak poczu si gupio i
wrci na waciw ciek. Nie mg si jednak powstrzyma i nie pomyle: Biedny.
Potem wrci do domu i prbowa zapomnie o niepokojcych wydarzeniach dnia. Prawie mu si to udao, ale,
gdy nadesza noc, zasn i mia bardzo dziwny sen.
nio mu si, e jest maym chopcem i mieszka z rodzicami na wsi (nie miao to nic wsplnego z rzeczywistoci,
w istocie cae dziecistwo spdzi w miecie). Pewnego ranka przyszed do niego jego wasny pies (jako ywo nigdy
nie mia psa, a jednak by przekonany, e ten naley do niego) i obudzi go, cignc za rkaw.

May Ja usiad na ku, ziewn i przetar oczy.


O co chodzi? zapyta. Jeszcze ciemno, czego mnie zrywasz?
Pies nie odpowiedzia. Pocign Jasia za nogawk.
No dobra, id, nie ma o co si awanturowa.
Razem wyszli z pokoju, zeszli po schodach do sieni, a potem przez werand wydostali si na podwrko. Soce
jeszcze nie wstao, ale niebo zaczynao ju szarze. Trawa na podwrku bya mokra i pachniaa tak intensywnie, jak
potrafi tylko trawa zapamitana z dziecistwa. Kilka centymetrw nad ni unosia si lekka mgieka.
Pies pocign Jasia do stodoy.
O co ci chodzi? zapyta Ja. Nie bd tam wchodzi, tata trzyma tam wszystkie swoje maszyny.
A jednak, kiedy pies wlizn si przez uchylone drzwi, Ja wszed za nim.
Wewntrz stodoy pachniao smarem i sianem. Wiksz cz przestrzeni zajmoway rozmaite maszyny rolnicze i
ogrodowe. Pies pobieg prosto pod jedn ze cian, gdzie sta niewielki traktorek-kosiarka. Tam przysiad i zacz
skomle.
Co jest? spyta Ja. Co jest nie tak z t kosiark? Poka.
Pies posusznie poskroba pazurami w jedno z k. Ja przyklkn i zacz je oglda, jednak nie mg stwierdzi,
co jest z nim nie tak. Dopiero po chwili wpad na to, eby sign pod podwozie i starannie obmaca mocowanie
koa.
O jest pknita powiedzia do psa. Tata nie moe jedzi kosiark z popsut osi. Musimy to naprawi.
Pies parskn z aprobat.
Wzili si za robot jak zawodowcy. Unieli kosiark na podnoniku, podsunli pod ni mat, na ktrej uoyli
starannie dobrane narzdzia, podcignli sobie rczne lampy na dugich przewodach. W pierwszej kolejnoci naleao
zdj koa. Zabra si za to Ja, pies czuwa nieopodal. Kiedy jedno koo byo ju zdjte, a drugie trzymao si na
ostatniej rubie, pies nagle szczekn, zaskomla i uciek.
Ja wypez spod kosiarki, eby zobaczy, co si dzieje. W tym momencie otworzyy si drzwi do stodoy.
Na pewno znacie to uczucie, ktre wtedy ogarno Jasia. Ciekawi mnie tylko, kto czyha za drzwiami w waszych
koszmarach? Czy to kto, kogo znacie, czy moe jaka wymylona posta? I czego chce, dlaczego na was czeka?
W przypadku Jasia osob, ktra wkroczya przez otwarte podwjne drzwi stodoy, by Ojciec. Trudno
powiedzie, czy dokadnie Senior Karamba, ale w kadym razie Ojciec. Wszed, rozejrza si gniewnie po
pomieszczeniu i nagle zamar. Jego oczy zatrzymay si na Jasiu.
Co ty tu? zacz, postpujc p kroku w jego stron. Wtem twarz mu poczerwieniaa. Co ty, gnoju, zrobi
z moj kosiark?!
Ja nie zdoa nic odpowiedzie. W uamku sekundy Ojciec znalaz si tu przy nim, unis go z ziemi i brutalnie
odrzuci na bok. Nastpnie przyklkn przy czciowo rozmontowanej maszynie i przystpi do ogldzin. Kiedy
przekada kolejne czci, jego donie poruszyy si szybko jak chwytaki maszyny. Przez cay czas sapa, wyrzucajc z
siebie nieprzerwany strumie zorzecze:
Gnj cholerny cigle si plcze gdzie go nie trzeba no jak mi co tu to ja mu gnj cholerny eby go cholera gnoja
jednego
Nagle zamilk. Jego donie zawisy nieruchomo w powietrzu. Podnis si z kolan i odwrci w stron Jasia.
Wic to tak powiedzia dziwnie spokojnie i cicho. Wic to tak Podejd no tu Dobrze. Zdejmij spodnie.
Wypnij si.
Ja wykona posusznie wszystkie polecenia. Wiedzia, co teraz nastpi, wic zamkn oczy i zacz sobie
wyobraa, e to jaki inny chopiec, wcale nie on, czeka na kar. Chodna do Ojca musna jego nagie poladki.
Potem usysza chrzknicie, brzknicie i wist przecinanego powietrza. Ojciec przywali mu z caej siy grubym
acuchem od traktora.
Ja upad na twarz, wyjc z blu. Zakry poladki domi i rozpaka si.
Ojciec nie uderzy go drugi raz. Spokojnie zwin acuch i odwiesi na miejsce na cianie. Potem kucn przy
zawodzcym chopcu, odcign na bok jego donie i delikatnie pogaska zaczerwienione poladki. Nie zwrci
uwagi na odrobin krwi, ktra sczya si z rozcitej skry.
Masz teraz nauczk powiedzia niemal czule. Nie bdziesz wicej psu moich rzeczy, co? Nie bdziesz psu
zabawek tatusia?
Nastpnie wsta i wyszed ze stodoy, gono zatrzaskujc za sob drzwi.
Na dwik tego trzanicia Jan poderwa si z ka. By zlany potem i cay dygota. Czu te, e z blu i strachu
zasika piam. Dopiero po chwili uwiadomi sobie, e nie jest wcale maym chopcem i nie zosta dopiero co
stuczony przez ojca. Ogarn go wstyd.
Z obrzydzeniem cign z siebie piam, zerwa te wilgotne przecierado z ka. Zwin wszystko razem w
kul, ktr wrzuci do wanny, aby zala j wod. Potem, cay czas goy jak go Pan Bg stworzy, wparowa do kuchni,

otworzy lodwk, wyj z niej karton mleka i wypi prawie cay jednym duszkiem. Wreszcie siad przy stole. Trzsc
si z zimna, siedzia tam przez godzin.
Tymczasem za oknem powoli zacz wstawa dzie. Zimne kwietniowe soce z trudem przebio si przez
szczeln powok chmur, owietlajc szare bloki i brudne ulice. Nadszed nieprzyjemny, mokry, wczesnowiosenny
poranek.
Kiedy blade wiato wypenio kuchni, Jan drgn.
By zmarznity i niewyspany, ale powoli wychodzi z szoku. Poszed do azienki, eby upra pociel i piam, a
take samemu si wykpa i wyszykowa do pracy. Cay czas czu jednak, e co si zmienio.
Gdy ju si umy i ubra, zamiast usi do niadania, wygrzeba z szafki nowy karton mleka. Wzi te jak star
misk i ptko kiebasy podwawelskiej. Z tym wszystkim w rkach wyszed z mieszkania, nie zamykajc za sob drzwi.
Na klatce wcisn przycisk przyzywajcy wind, ale po paru sekundach znudzio mu si czekanie, wic zbieg na d
po schodach. Uda si prosto do altanki mietnikowej.
Pies nie y. Jego pies ze snu Nie, nie, przecie to nie jego pies, tamten nalea do kogo innego, a w ogle to
przecie ten chopiec nie by nim
Nie by?
Jan rzuci wszystko, co trzyma, na ziemi. Zawrci w stron bloku, a potem znw w stron parkingu. Stan przy
swoim samochodzie. Nie mia kluczykw.
Biegiem wrci po nie do mieszkania.
Kiedy w kocu udao mu si dosta do starego forda, opar obie rce na kierownicy i dugo wpatrywa si przez
przedni szyb w przestrze. Co mia teraz robi? Jecha do pracy i udawa, e nic si nie stao? Ale zmiany ju si
dokonay, nie udao mu si ich powstrzyma Wic co?
Zapali silnik i ruszy na miasto. Odruchowo skierowa si ku poczcie, ale po dwch przecznicach zboczy
gwatownie z trasy. Zacz przyspiesza. Silnik warcza gono z blu i rozkoszy. Wycigali ju osiemdziesit i to na
drugim biegu.
Jan nagle poczu, e przepenia go uniesienie. Tak, wanie to powinien teraz robi, gna na olep przed siebie. Po
raz pierwszy w yciu by wolny i, do cholery, byo mu z tym dobrze. Na jego twarzy pojawiy si wypieki, a w kroczu
poczu przyjemne mrowienie. Chyba mu stawa.
Wrzuci trjk i przyspieszy jeszcze bardziej. Mkn ulicami, cigajc si z innymi samochodami. Olewa
czerwone wiata. Kilka razy ledwo unikn zderzenia, ale to tylko podniecio go jeszcze bardziej. Zdawao mu si, e
gniewne trbienie innych to rodzaj fanfary na jego cze.
Drogowe szalestwa zbrzydy mu dopiero po duszym czasie. Przystan na jakich wiatach i zacz si
zastanawia, co robi dalej. Jego telefon wibrowa bez przerwy od smej, wic na dobry pocztek postanowi si go
pozby. Rozwaa wanie, czy byoby lepiej zrzuci go z mostu, czy cisn pod koa pdzcego tramwaju, gdy na
pasie obok stana mieciarka. Na jej pace, przywizana za apy do jakiego prta, wisiaa pluszowa mapa.
Mapa bya dua, mniej wicej wielkoci siedmioletniego dziecka, tylko troch bardziej przysadzista. Miaa
brudne, rowe futro oraz buro-biae apy i taki sam pysk. Brakowao jej jednego oka, ale drugie due, okrge i
czarne patrzyo z niezwykym jak na map wyrazem inteligencji. W dodatku patrzyo prosto na Jana, ktry pod
wpywem tego spojrzenia opuci boczn szyb i wychyli si w tamt stron.
Pom mi powiedziaa mapa. Zabierz mnie std. Nie chc trafi na wysypisko, to niesprawiedliwe, eby
kogo kara tylko za to, e jest niepotrzebny.
Jak mam ci? zacz Jan, ale w tym momencie wiato si zmienio i mieciarka ruszya.
Jan wrzuci jedynk i pogna za ni.
Czu, e to niezwykle wane, aby uratowa Row Map, ale nie mia pojcia, jak to zrobi. Potrzebowa
jakiego planu. Myli rozpaczliwie ganiay po jego gowie, kiedy mkn ulicami za mieciark. Z ca pewnoci
musia poczeka na dobr okazj. Pki wielka ciarwka pozostawaa w ruchu, nie byo mowy o dostaniu si do jej
paki. Ale co, jak si zatrzyma? Czy bdzie mg tak po prostu podej i odebra mieciarzom ich trofeum? Nie, na
pewno nie. Rowa Mapa bya zbyt cenna, eby mogli ot tak j odda. Nie mia pojcia, skd to wie, ale by tego
pewien.
Najwaniejsza rzecz to nie straci tej cholernej mieciarki z oczu pomyla.
Jak wiadomo, takie myli kusz los.
Zbliali si wanie do duego skrzyowania ze wiatami. Ruch na ulicach powoli robi si coraz wikszy.
wiato zmienio si na pomaraczowe. mieciarka ledwo si na nie zaapaa. Jan zebra si w sobie, by mign na
czerwonym, zanim rusz samochody z poprzecznej ulicy, jednak w tym momencie samochd z ssiedniego pasa
zajecha mu drog, wic musia da ostro po hamulcach. Rozwcieczony rbn w klakson, ale c to dao?
Nie panikuj zruga si w mylach. Za kilkaset metrw s kolejne wiata i pewnie bdzie ju niewielki korek.
Tam j dogonisz.

Kiedy wiato zmienio si z powrotem na zielone, zatrbi ponownie i o mao nie wjecha w ty palantowi, ktry
zajecha mu drog. Gdyby mg, najchtniej przepchnby go przez skrzyowanie.
W kocu min przecznic. Tu za nim przemkna karetka.
Zgodnie z przewidywaniami po kilkuset metrach natkn si na korek. mieciarka staa zaledwie kilka
samochodw przed nim.
Nie panikuj, teraz ci nie ucieknie pomyla, po raz kolejny kuszc los.
Jakby w odpowiedzi na jego myl, ze skrzyowania za nim wyoni si radiowz. Podjecha blisko, odpali koguta
i zacz co nadawa przez megafon.
Rerowcagrantowegofrdapszetrzymapasd.
W pierwszej chwili Jan nie zareagowa. Policjant powtrzy swoje polecenie, tym razem wyraniej:
Kierowca granatowego forda: prosz zatrzyma pojazd.
Jan w bezsilnej zoci uderzy rkami o kierownic i zjecha na chodnik. Ktem oka dostrzeg, e mieciarka
wcza prawy migacz. Zbliaa si ju do skrtu.
Policyjny radiowz stan tu obok. Siedzcy w nim policjant zacz si gramoli na zewntrz. Widzc to, Jan
wyskoczy z samochodu. Musia jak najszybciej zaatwi t spraw. By gotw zapaci kady mandat, byle tylko
ruszy ju w dalsz pogo.
Niestety jego gorliwo nie spotkaa si z dobrym przyjciem.
Ej! krzykn policjant, przyjmujc gron postaw i opierajc do na zawieszonej przy pasku pace. Nie
wolno wysiada z pojazdu!
Przepraszam jkn Jan, ale nie wsiad z powrotem. Bardzo si spiesz, przepraszam, ju pac
Wsiadaj do wozu! rykn policjant, wyszarpujc pak.
Tym razem Jan posucha. Niezgrabnie wpad do samochodu i zatrzasn za sob drzwi. Tymczasem gliniarz
obszed dookoa jego forda, uwanie ogldajc rejestracj i wiata. Nie spieszy si. W kocu podszed do okna od
strony kierowcy i zapuka w nie pak, ktr cigle trzyma w doni.
Tak lepiej burkn, kiedy Jan opuci szyb. Poprosz dokumenty i kart pojazdu.
Jan drcymi, zimnymi palcami zacz grzeba po kieszeniach. Po chwili uwiadomi sobie, e przecie nie wzi
z domu portfela. Mia tylko przepustk parkingow z wielkim numerem 40, ale bez adnych istotnych danych.
Co mi pan tu daje? parskn tamten. Dokumenty!
Tak, tak, oczywicie Jan postanowi gra na zwok. O co chodzi, panie policjancie? Naprawd bardzo si
spiesz Czy zamaem jakie przepisy?
Gliniarz nie odpowiedzia. Wyrwa mu z rki przepustk i zacz oglda.
Janie! Jan drgn. Gos dobieg z tylnego siedzenia jego samochodu. To by gos Rowej Mapy. Nie ma
czasu, musisz mi pomc Ciarwka ju skrca
Jan nie odway si obejrze ani spojrze w tylne lusterko, popatrzy za to za mieciark. Faktycznie bya tu przy
skrzyowaniu.
Panie policjancie, naprawd si spiesz powiedzia.
Nie ustpi pan pierwszestwa pojazdowi uprzywilejowanemu.
Sucham?
Policjant chyba si zdenerwowa, bo zrezygnowa z uprzejmoci.
Karetki nie widziae? warkn.
Nie Naprawd
Janie, nie ma czasu!
No to na przyszo bdzie pan bardziej uwaa powiedzia znw spokojnie policjant. Takie wykroczenie to
piset zotych i sze punktw.
Tak, oczywicie, bardzo mi przykro odpar Jan. Ju pac
Chwileczk, chwileczk, niech si pan tak nie spieszy. Musz sobie dobrze obejrze to paskie autko. Tablice
ma pan takie syfne, e numerw nie da si rozczyta. Nie jest przypadkiem sprowadzane?
Nie, chyba na pewno nie
Janie, nie ma czasu! powtrzya Rowa Mapa.
Wic co mam zrobi? jkn Jan.
Co prosz? zdziwi si policjant.
Zabij go powiedziaa Mapa.
Jan zamar.
Zabij go pomyla.
Jak mia to zrobi? Przecie nie mg Czowieka zabi? Nie, nie
W schowku masz noyczki. Pamitasz? Trzy dni temu pani Krysia zgubia noyczki, wic szef kaza ci szybko

skoczy po nowe. Ale zanim wrcie, tamte ju si znalazy.


Nie mog jkn Jan.
Musisz! odpara Mapa.
Nie wiem, co z panem jest nie w porzdku, ale bd musia prosi, aby wysiad pan z samochodu powiedzia
policjant.
Nie mog powtrzy Jan i z caej siy uderzy go drzwiami. Nastpnie zapali silnik i ruszy po chodniku w
stron skrzyowania. Co chwila trbi. Ludzie przed nim krzyczeli, uskakiwali na boki. Stara si, jak mg, eby
nikogo nie potrci. W kocu udao mu si dopcha do skrtu i zjecha z powrotem na ulic.
Po mieciarce nie byo ladu.
Skr tu w lewo! krzykna Rowa Mapa z tylnego siedzenia. Odetniesz jej drog!
Bez zastanowienia wykona polecenie. Wjecha w drog jednokierunkow.
Prosto na niego szarowa wielki nissan navara. Jan obrci gwatownie kierownic. Koa jego forda
zabuksoway na liskiej nawierzchni. Wizg klaksonu przeszy powietrze.
Tylko nie hamuj przypomnia sobie Jan z kursu na prawo jazdy.
Sprbowa kontrowa kierownic. Cudem min si z nissanem. Zarzucio go na chodnik. Skosi mietnik, przytar
latarni, ale jako udao mu si wrci na drog.
Skrci przy najbliszej okazji, wracajc na normaln, dwukierunkow ulic. Zaledwie kilkadziesit metrw przed
nim toczya si spokojnie mieciarka. Odetchn z ulg. Mg teraz chwil odpocz, jadc powoli, jak na uczciwego
obywatela przystao.
Policja bdzie ci szuka upomniaa go Rowa Mapa.
Wiem, nic na to nie poradz odpowiedzia.
Trzeba byo zabi tamtego gliniarza.
Tak, bo wtedy to by mnie nie szukali.
Zrobioby si zamieszanie, ledztwo. Minoby sporo czasu, zanim kto by zrozumia, co si waciwie stao. A
tak, facet zaraz si pozbiera, zgosi ci na komend, wezwie posiki.
Nie wie, gdzie pojechaem
Zgupiae? Niedugo bdzie o tobie wiedzia kady patrol w miecie. Nawet jeli uda ci si mnie wydosta,
policja przyjdzie po ciebie. Dopadn ci.
Mapa miaa racj, oczywicie. Zachowa si jak kompletny idiota. Ale ostatecznie jakie to miao teraz znaczenie?
Trudno powiedzia Jan. Ju nic na to nie poradzimy. Najpierw wydostamy ci z ap tych mieciarzy, potem
bdziemy si martwi. Masz jaki pomys, jak to zrobi?
Mapa milczaa przez chwil.
Kieruj si na wylotwk powiedziaa w kocu. Znaczy, e bd zjeda do bazy. Wyprzed ich,
poprowadz ci na wysypisko. Zaczaisz si tam na nich, a kiedy przyjad No c, bdziesz wiedzia, co robi.
Jan posusznie przyspieszy i wyprzedzi mieciark. Prowadzony przez Row Map w niespena kwadrans
dojecha na wysypisko. Samochd zostawi na chodniku pod bocznym ogrodzeniem, a sam przelaz przez siatk.
Przekradajc si midzy kupami rozmaitego miecia, doszed pod gwn bram. Tam przyczai si i obserwowa.
mieciarka nadjechaa po kilku minutach. Wysiado z niej dwch facetw. Trzeci wyszed ze strwki i zacz z
nimi gada. Z tej odlegoci Jan nie by w stanie rozrni sw, dociera do niego tylko jednostajny bekot,
przerywany od czasu do czasu wybuchami miechu. W pewnym momencie jeden ze mieciarzy wrci do ciarwki i
zdj z paki map. Rzuci j strowi. Tamten co powiedzia i wszyscy wybuchli miechem. Potem dwaj faceci
zaadowali si z powrotem do swojego wozu. mieciarka odjechaa w gb wysypiska, a str chwyci map za apy
i na poegnanie zakrci ni nad gow. W kocu wrci do swojej budki.
Jan poczu, e nadesza jego szansa. Podkrad si pod strwk. I zamar.
Nie wiedzia, co robi.
Przecie nie bdzie urzdza jakiej akcji antyterrorystycznej. Nie, nie tak naleao si za to zabra.
Przeszuka spodnie i w jednej z kieszeni znalaz pi dych. Powinno wystarczy. Ostatecznie dla stra Mapa
bya tylko star zabawk. Ale co, jeli nie wystarczy? Co, jeli str, podobnie jak mieciarze, zna jej prawdziw
warto?
Wtedy bd si martwi pomyla Jan i wkroczy do strwki.
Dzie dobry powiedzia.
Dobry odpar str, ledwo odrywajc wzrok od maego telewizorka.
Rowa Mapa z nadziej spojrzaa na Jana. Str powiesi j na klamce maego okienka, z apami zawizanymi
nad gow.
Chciabym kupi t pluszow zabawk powiedzia Jan, wskazujc Map.
Teraz str si zainteresowa.

Nasz szczliw map?


Eee Tak. Mog panu pi dych za ni da.
Pi dych? parskn str. Panie, co pan? Ta mapa jest warta o wiele wicej.
Ale to tylko zwyka pluszowa mapa, prawda?
To po co pan chcesz j kupowa?
Tak si skada, e kolekcjonuj akurat mapy tej firmy skama gadko Jan. Nigdy nie mia z tym problemu.
Wiedzia pan, e wyprodukowano ich zaledwie sto?
Serio? str podejrzliwie zmruy oczka. Co takiego Kto by pomyla. Ale mapa nie jest na sprzeda.
Czowieku zirytowa si Jan. Przecie to podarty szmaciak, ile on moe by dla ciebie wart? Pi dych ci
nie starczy?
To szczliwa mapa wyjani str. Ferdek w zeszym tygodniu znalaz dziki niej stw, a Andrzej i Seba
wczoraj znaleli prawie trzy. I jeszcze Ferdek wygra radioodbiornik. Nie, panie, mapa nie jest na sprzeda. Teraz
jest moja kolej, eby j trzyma i nie mam zamiaru traci okazji.
Jan poczu, e ogarnia go rozpacz. Nerwowo przetar czoo.
Mapa wpatrywaa si w niego przenikliwie swym jedynym okiem.
Tym razem bdziesz musia go zabi, wiesz o tym, prawda? powiedziaa.
Nie odpar Jan, nie przejmujc si obecnoci stra. Suchaj pan, pojad do domu i zaraz przywioz
przywioz pi stw. Pasuje? Pi stw, co?
Daj pan spokj odpar str. Takie co trafia si raz w yciu. Pan mi dasz pi stw, a jutro bym szstk w
totka strzeli. Nie ma gupich.
Zabij go, to jedyne wyjcie wtrcia si Mapa.
Nie, zamknij si, nie mog! krzykn Jan.
Str unis si z miejsca.
E, tylko bez awantur! Mapy nie dostaniesz pan i tak, wic lepiej si std zabieraj.
Zabij go. Wiesz, e go nie przekonasz.
Przekonam jkn Jan. Przekonam
No to sprbuj odpara Mapa. Przekonaj go, chc to zobaczy. Zaproponuj mu swj samochd.
Panie, suchaj pan zacz str, ale Jan zaraz mu przerwa.
Nie, to pan posuchaj powiedzia. Mam tu samochd zaparkowany, ford, siedmioletni, w dobrym stanie,
jeszcze nie ma stu tysicy, oddam go za t map
A id mi pan std z tymi banialukami! zdenerwowa si str. Samochody bdziesz pan rozdawa? Nie ma
gupich.
Spjrz w prawo odezwaa si ponownie Mapa. Widzisz klucz francuski? Tam, na kaloryferze. We go.
Zabij skurwiela.
Nie, przecie Nie! Nie! rozwrzeszcza si Jan.
Str cofn si troch. Sign po co pod biurko.
Won mi std! krzykn.
Nie!
Zabij go!
Won, psycholu!
Zabij!
Nie!
Wooooon!!!
Jan obrci si na picie i wybieg ze strwki.
Str opad ciko na fotel. Rozluni si nieco, puci kij bejsbolowy, ktry na takie wypadki trzyma pod
biurkiem. Przyszo mj jednak do gowy, e warto by byo zadzwoni po Andrzeja i Seb. Nigdy nie wiadomo, co taki
psychol
Drzwi z hukiem wyleciay z framugi. Wpad przez nie Jan. Nawet nie spojrza na klucz francuski lecy na
kaloryferze. Podbieg prosto do stra i wyrn go w twarz. Tamten zala si krwi i przewrci razem z fotelem. Jan
przeskoczy biurko i siad mu na piersi. Zacz go okada na olep piciami.
Zabij! Zabij! dopingowaa mapa.
Z pocztku str prbowa niezdarnie si broni, ale potem ju tylko rzzi, podczas gdy Jan miady mu nos,
rozgniata wargi o zby i tuk jego gow o ziemi. Po chwili jego twarz zmienia si w bezksztatn krwaw mas. Z
pknitej czaszki sczya si krew, a uszami wypywaa jaka kleista ciecz.
Jan nawet nie zauway, kiedy facet umar. Dopiero po kilku adnych minutach zorientowa si, e okada trupa.
Wtedy unis si z ziemi. Zerwa Map z okna i chcia ucieka, ale ona go powstrzymaa.

Musisz zatrze za sob lady powiedziaa.


Jak? zapyta.
Tam w kcie stoi maa kuchenka gazowa. Wysad butl.
Nie jest troch za maa?
Wystarczy, eby wszystko si od niej zajo. Tylko podcignij ciao gdzie blisko.
Okej. Jan przecign martwego stra w poblie kuchenki. Co teraz?
Ogldae McGyvera?
Pewnie.
No to si w niego zabawimy. We czajnik. Za dziubkiem na zawr butli. Uszczelnij czym, jak szmat.
Moe by i to. Teraz drug szmat w pod wieczko. Dobrze docinij. Odkr zawr. Masz czym podpali szmat?
Nie.
Str na pewno ma. Musia czym zapala to ustrojstwo.
Jan szybko przejrza kieszenie stra. Znalaz paczk zapaek.
wietnie powiedziaa Mapa. Zapalaj i spadamy.
Jan podpali lont swojej amatorskiej bomby z opnionym zaponem i wybieg ze strwki z Row Map
przerzucon przez plecy. Eksplozja nastpia chwil potem. Nie bya zbyt widowiskowa, ale zgodnie z planem budka
zacza si pali.
Potem poszo ju atwo. Jan przeszed przez ogrodzenie w tym samym miejscu co wczeniej, wsiad do samochodu
i pojecha do domu. Gdy tam dotar, wszed do sypialni, pooy map na ku, a sam siad na krzele naprzeciwko
niej. By wyczerpany.
No i co bdziemy teraz robi? zapyta.
Mapa nie odpowiedziaa.
Jan ziewn. By senny, czu, e oczy same mu si zamykaj. W jego gowie wszystkie wydarzenia dnia utworzyy
jedn wielk, niezrozumia pltanin rzeczy, ktre chyba wcale nie przytrafiy si jemu.
Wic komu?
To proste. Przecie temu chopcu, ktry mia psa. Tak, wanie jemu.
Nagle tkwicy w kieszeni Jana telefon zacz wibrowa. Jan wycign go i przez chwil patrzy bezmylnie na
wywietlacz. Dzwoni szef. Szef No, jak szef dzwoni, to chyba trzeba odebra, nie?
Nacisn zielon suchawk.
Halo?
Janek? No, Bogu dziki, ju mylaem, e si do ciebie nie dobij! Co si z tob dzieje?
Bardzo przepraszam, panie kierowniku, ale chyba si czym zatruem odpowiedzia Jan. Obawiam si, e
byem do tego stopnia niedysponowany, e cay dzie musiaem spdzi w azience i to w do niekomfortowej
pozycji.
A, to chwaa Bogu! ucieszy si do nieadekwatnie kierownik. Ju si baem, e co powanego ci si stao,
jaki, uchowaj Boe, wypadek czy co. A tu u nas urwanie gowy!
Nie, nie, nic z tych rzeczy. Jutro ju bd w pracy, panie kierowniku, niech pan si nie martwi. Przynios L4 od
lekarza.
Oj, to ju si nie kopocz odpar szybko kierownik. Grunt, e bdziesz. Bez ciebie to mi te baby na gow by
wlazy. No nic, to zdrowiej i do jutra.
Do widzenia, panie kierowniku.
Jan wyczy telefon i unis wzrok. Przez chwil przyglda si Mapie. Jego myli kryy wok urzdu
pocztowego. Prawie wybuchn miechem, kiedy wyobrazi sobie, co szef musia przey pod jego nieobecno.
Nagle zabrzmia dzwonek do drzwi, wyrywajc go z zadumy. Jan nie zdziwi si, cho pewnie powinien. Wsta,
poszed do przedpokoju, wyjrza na klatk. Sta tam jaki facet. Wydawa si znajomy, by moe by ktrym z
ssiadw.
Dzie dobry powiedzia. Znalazem to pod drzwiami To paskie?
Jan zmczonym wzrokiem popatrzy na brelok z kluczykami samochodowymi, ktry tamten trzyma w doni.
Pokrci powoli gow, ale na wszelki wypadek obmaca kieszenie. Jego kluczyki byy na swoim miejscu.
To chyba od skody cign nieznajomy. Jeli to nie paskie, to moe wie pan?
Nie. Przepraszam odpar szybko Jan.
No nic, trudno. To moe zostawi je u dozorcy. Do widzenia.
Do widzenia.
Jan odetchn z ulg. Nie mia w tej chwili ochoty z nikim gada. Musia przygotowa si na nastpny dzie do
pracy. Nie by pewien, czy ma jeszcze czyste koszule, wic poszed sprawdzi, czy jaka wisi na suszarce w azience.
Okazao si, e nie, wic zajrza do kosza na pranie. Tak, tam byo ich sporo. C, moe zd wyschn przez noc.

Nasypa proszku do komory w pralce i zacz adowa bben, kiedy w jego gowie odezwa si jaki
ostrzegawczy brzczyk: Drzwi! Drzwi! Zamkne drzwi? Przekrcie zamek?.
Obrci si gwatownie i wybieg, ale nie do przedpokoju, tylko do sypialni.
Mapy nie byo na ku.
Pobieg do kuchni. Nagle poczu, e co zimnego pojawio si w jego brzuchu. Na chwil go zamroczyo. Ale
Mapa tam bya, siedziaa na stoku przy stole. Cae szczcie Przecie kto mg j ukra, mg ja porwa!
To co zimnego w jego brzuchu poruszyo si i nagle Jan zrozumia, e czy si jako z czarn rkojeci
kuchennego noa, wyrastajc tu pod zagiciem jego koszuli, nieco z boku, niedaleko miednicy. N spoczywa w
silnej mskiej doni. Jan zna t do, bo wczeniej widzia w niej brelok z kluczykami. Z niedowierzaniem popatrzy
na map.
Na biao-burym pysku zagoci bardzo ludzki umiech. Jedyne oko byszczao. Przygldaa si z rozkosz, jak n
obraca si, rozpruwajc Janowi jelita.
I co teraz? zapyta facet od kluczykw, odpychajc od siebie omdlewajce ciao.
Ogldae kiedy McGyvera? odpowiedziaa pytaniem na pytanie mapa.

Lwica
Maria do swobodnie przepyna od wieczoru spdzonego na wakacyjnym seksie, przez gorc tureck noc
pen romantycznych (i nadal troch erotycznych) fantasmagorii na temat podry polubnej, ktr odbyli z Andrzejem
siedem lat wczeniej, a po rzeki poranek, dwiczcy piewem ptakw i powodziami sonecznego blasku
wdzierajcy si przez okno do sypialni. Tak, to jest co, czego kade maestwo od czasu do czasu potrzebuje, jak
okresowy przegld w samochodzie. Trzeba sprawdzi, czy wszystko jest na swoim miejscu. Przede wszystkim serce,
cho i o innych czciach ciaa nie naley zapomina. Kady zabiera si za to inaczej, ale dla modych (jeszcze)
pastwa Kosockich powtrka z miesica miodowego w Turcji zdawaa si strzaem w dziesitk.
A przegld zdecydowanie by im potrzebny. Nad ostatnimi kilkoma miesicami wisia jaki cie, cho Maria nie
moga sobie przypomnie, czy co niedobrego waciwie si dziao. Zreszt teraz wszystko to wydawao si nierealne
i dalekie, jak koszmar, o ktrym zapomina si, gdy tylko wstanie soce. Gdzie w tej czci jej mzgu, ktr zwyka
zwa piwnic kryy si co prawda jakie wspomnienia. Wyglday prawdopodobnie jak wielka kula smarkw,
skadajca si z szalestwa pracy i cigego stresu. Gdyby chciaa, mogaby z tej kuli co wydoby: jakie migawki
paczu, fragmenty rozmw z mam, gronie pozgrzytujce imi Katarzyna Ale nie chciaa.
Bya sidma rano, przez otwarte na ocie okno wpywao pachnce wakacjami powietrze, a Maria bya
szczliwa. Andrzej jak zwykle zerwa si o szstej, napachni cay dom kaw i teraz siedzia w ssiednim pokoju,
zapamitale walc w klawisze starej maszyny do pisania, ktr odziedziczy po dziadku. Innymi sowy te by
szczliwy. Szczcie Andrzeja objawiao si tym, e wraca do pisania powieci, ktr zacz jeszcze na studiach
koniecznie uywajc do tego celu totemicznego zabytku z czasw PRL-u.
Maria przecigna si leniwie, rozkoszujc si zapachem swojego mczyzny, ktrym bya przesiknita ich
wymita pociel. W nagym przebysku czego, co psychologowie nazywaj osobowoci narracyjn, postanowia
nawet zamrucze z zadowolenia jak kotka koniecznie jak kotka, bo tak wanie czyni zadowolone z ycia kobiety w
ksikach. Potem uniosa si i
zamara.
Niewielki, pitrowy domek, ktry pastwo Kosoccy postanowili wynaj na wakacje, by malowniczo pooony
na zboczu poronitego drzewami wzgrza. Otaczay go gwnie pinie i troch innych iglakw o fantazyjnie
poprzeginanych pniach i rozoystych konarach. Z daleka wyglday, jakby chciay si przytuli do stoku. Czowiek,
od ktrego wynajli domek Musad, Musfad, Mufhad czy jako tak powiedzia, e to wiatr je tak uformowa.
Jesieni zaczyna tu wia, jakby wszystkie szejtany kogo gnay.
Jedno z tych drzew, wyjtkowo stare i rozronite, sigao gaziami a do okien na pitrze domu. Jego
rozpaszczone, rozoyste konary utworzyy co na ksztat naturalnego ganku, cho oczywicie nikt przy zdrowych
zmysach nie prbowaby na nim stawia foteli. Siaday na nim tylko ptaki i by moe to one wanie zwabiy patrzc
teraz na Mari
kotk.
Bardzo du kotk o powej sierci i okrgych, tych lepiach. Waciwie waciwie I Maria
uwiadamiaa to sobie bardzo powoli To nie bya kotka. To bya lwica.
W pierwszej chwili Maria nie poczua strachu, tylko fascynacj, jakby bya w zoo. Podziwiaa lnic sier
wielkiej kocicy, jej uminione apy i ksztatn gow. Dopiero po kilku sekundach zdaa sobie spraw, jak niewiele
je dzieli tylko otwarte okno. adnych krat, ani szyb. Ta obserwacja sprawia, e w umyle Marii te otworzyo si
jakie okienko, przez ktre zaczy napywa obrazy z telewizji i kolorowych gazet. Wida byo na nich lwy atakujce
gazele, gnu, zebry, a take ludzi. Z tymi obrazami nieuchronnie wlaa si fala paniki.
Maria usiada gwatownie na ku. Chciaa krzykn, ale z jej ust wydoby si tylko krtki, urwany odgos, jak
szczeknicie albo czknicie. Lwica niespokojnie powioda za ni wzrokiem. Jej nozdrza rozdy si. Minie grzbietu
zadrgay, wprawiajc pow sier w falowanie.
Zawoaj Andrzeja! krzykn jaki gos w gowie Marii.
Bardzo chciaa go posucha, ale tymczasem troll zdrowego rozsdku zacz ju wpycha trolla paniki z powrotem
do piwnicy. Jeli zacznie si drze, to moe sprowokowa lwic do ataku. A nawet jeli nie, to co zrobi Andrzej,
kiedy wparuje tutaj, zwabiony jej krzykiem? Zatucze lwa goymi piciami? E-e.
Poczekaj, a co odwrci jej uwag i wtedy bardzo spokojnie podejd do okna i je zamknij powiedzia troll
zdrowego rozsdku.
A jeli ona rzuci si na mnie? odpara w mylach Maria.
We swoj pociel i rzu jej na gow. Na jaki czas si zaplcze. Widziaem to kiedy na filmie. A ty wtedy

zwiewaj i zamknij j w pokoju.


Maria pokiwaa gow i powoli zacza ciga do siebie pociel. Lwica przez chwil przygldaa jej si z
zainteresowaniem, ale potem ziewna i odwrcia gow na bok.
Maria poczua, e to jej szansa. Poderwaa si z ka i skoczya do okna, co oczywicie byo durnym pomysem.
Lwica, zaalarmowana haasem, uniosa si i prychna gniewnie, osadzajc Mari na miejscu. Ich oczy spotkay si.
No chod, kochanie, chod, sprbuj tylko, zociutka zdawao si mwi spojrzenie lwicy. To byo ze
spojrzenie: hipnotyzujce. Przycigajce i przeraajce zarazem. Maria chciaa odwrci wzrok, ale nie moga, bo
nagle zrodzio si w niej irracjonalne przekonanie, e jeli to zrobi, zginie.
Spokojnie powiedzia troll zdrowego rozsdku. Miao by spokojnie.
Lwica pooya si z powrotem na konarze, wci patrzc Marii prosto w oczy.
Zbiera si do skoku pomylaa Maria.
Nie, nie, nic z tych rzeczy. Zacz j uspokaja jej troll. Ma apy na bok. Gdyby szykowaa si do skoku,
to podwinaby je pod siebie. A teraz Id spokojnie w jej stron. Nie spuszczaj z niej oka. Trzymaj pociel w
pogotowiu. I sprbuj zamkn to pieprzone okno.
Okej szepna Maria i powoli posuwajc stopy po posadzce ruszya przed siebie.
Wydawao jej si, e zajo to cae wieki, ale w kocu zbliya si do okna na tyle, e moga je zamkn. Lwica
znajdowaa si teraz moe metr od niej. Maria wyranie czua zapach futra i zwierzcego potu albo moe moczu.
Wyda jej si obcy, w jaki sposb nieprzystajcy do wiata, w ktrym pani Kosocka ya, jada i ogldaa telewizj.
Signa do klamki okna.
Tylko spokojnie! krzykn troll, ale byo ju za pno.
Maria gwatownie pchna okno do framugi.
Lwica poderwaa si z miejsca. Skoczya. Gucho rbna o szko. Maria instynktownie rzucia si caym swym
ciarem naprzd, eby tylko nie pozwoli jej wedrze si do rodka.
Wielka kocica stracia rwnowag, zakrcia si, przeszorowaa pazurami po cianie i o may wos nie runa na
ziemi. Udao jej si jednak jako tak wywin, e utrzymaa si na gazi.
Maria wykorzystaa swoj szans i z hukiem zatrzasna okno.
Ty dziwko! wrzasna. Ty pieprzona, pieprzona dziwko!
I zacza paka.
Lwica tymczasem prychna gniewnie i ruszya wzdu konaru poza jej pole widzenia.
W pokoju obok rozlego si niespokojne szuranie.
Ika?! zawoa Andrzej. Co tam si na lito Bosk dzieje?
Maria usyszaa, jak rusza w stron drzwi.
Teraz ju wszystko bdzie dobrze pomylaa. Andrzej tu przyjdzie i wszystko bdzie dobrze
Ale wiedziaa, e to nieprawda. Po prostu potrzebowaa chwili, eby to sobie uwiadomi.
Nie wychod! wrzasna i zgodnie z jak przedwieczn, ponadczasow logik kosmosu sama pobiega do
drzwi.
Midzy sypialni, a pokojem, ktry Andrzej ochrzci dumnym mianem studium, bieg korytarz, koczcy si z
jednej strony schodami, a z drugiej oknem. To okno znalazo si tam gwnie dlatego, e architektowi, ktry
projektowa dom, bardzo podobaa si wizja trzech lukarn wyrastajcych z dachu niczym wiee zamku, ale niestety
zabrako mu pokoi, do ktrych mgby je wcisn. Odlego midzy t konkretn lukarn a wejciem do sypialni
wynosia okoo ptora metra, co pokrywa si z grubsza z dugoci ciaa przecitnej lwicy. Maria przekonaa si o
tym, gdy co cikiego i rozpdzonego uderzyo w drzwi, ktre prbowaa otworzy, wtaczajc j z powrotem do
pokoju.
Nie wychod! wrzasna ponownie.
Odpowiedzia jej odgos otwieranych drzwi. Potem rozlego si guche uderzenie i krtki krzyk Andrzeja.
Andrzej!
Chryste tam jest pieprzony lew!
Andrzej! Andrzej! Nic ci nie jest?! Powiedz, e nic ci nie jest! Powiedz, e nic ci nie jest! Powiedz, e nic ci nie
jest!
Teraz Maria rozryczaa si ju na dobre i nawet nie syszaa, kiedy Andrzej prbowa j uspokaja.
Ika, nic mi nie jest, spokojnie, nic mi nie jest
Dopiero jego krzyk zwrci jej uwag.
Maria!
Przeszed j gwatowny dreszcz.
Posuchaj mnie powiedzia Andrzej. Musimy wezwa pomoc. Jakich gliniarzy, ludzi z zoo, kogokolwiek.
Tam u ciebie powinny by nasze komrki. Znajd je, w porzdku? W porzdku? Syszysz mnie, kochanie?

Tak tak
Okej. Znajdziesz komrk?
Tak.
Maria dopiero teraz zdaa sobie spraw, e ley na pododze pod drzwiami, do poowy zawinita w pociel, ktra
miaa by jej broni przeciw lwicy. Na olep wymacaa nad swoj gow klamk do drzwi. Pod ni stercza klucz.
Przekrcia go.
Teraz moga si podnie. Kopniciem odsuna od siebie przecierada i poprawia koszul nocn, ktra zdya
jej si zsun, odsaniajc jedn pier. Odetchna gboko. I w tym momencie zdaa sobie spraw z jeszcze jednej
rzeczy. Z korytarza dochodzi rytmiczny dwik, jakby kto uderza gbkow pik w bben. Tomp, tomp, tomp, tomp.
Raz troch dalej, raz troch bliej. Tomp, tomp, tomp, tomp. Bez przerwy.
Na nowo zacza j ogarnia panika, ale gos Andrzeja pomg jej si opanowa.
I jak, masz j?
Ju szukam odpara.
Spokojnie, Isiu, wszystko bdzie dobrze. Znajd tylko komrk, to zadzwonimy po pomoc. Pki siedzimy w
pokojach, nic nam nie moe zrobi.
Maria pokiwaa gow, otara nos i zacza si rozglda po pokoju. Najpierw sprawdzia na stoliku nocnym,
potem w swoich dinsach, potem w dinsach Andrzeja, a w kocu w maym plecaczku, ktry nosili ze sob, kiedy
chodzili na wycieczki. Nigdzie tam nie byo adnego z ich telefonw. Wykonawszy nerwowe kko po pokoju,
wrcia do stolika nocnego. Przecie tu zawsze kada swj telefon, bo Bo niedaleko byo gniazdko i moga go
podczy do adowania, tylko Gwatownym ruchem odsuna na bok stolik
tylko gniazdko si spalio. Andrzej mia zadzwoni do faceta, od ktrego wynajli dom, eby kto przyjecha i
je naprawi, ale jeszcze tego nie zrobi. Wic podczyli telefony w kuchni Na dole.
Maria poczua si tak, jakby kto spuci z niej cae powietrze. Podesza do drzwi i opara si o nie.
Andrzej odezwaa si.
Tak, kochanie?
Zostawiam telefon na dole
Jak to Chryste! Ja Na dole?
Tak.
Jezu, kurwa, Jezu wity! Gdzie na dole?
W kuchni.
Zapada cisza. Usta nawet miarowy odgos krokw na korytarzu. Maria wyobrazia sobie, e lwica usiada pod
jej drzwiami i sucha, sucha uwanie. Przeszed j dreszcz.
W porzdku powiedzia w kocu Andrzej. W porzdku. Okej, wiem wiem, co zrobimy. Musisz
Andrzej! przerwaa mu.
Co? Co jest?
Zawahaa si. No wanie, co? Lwica sucha? Usyszy wasz plan? Nie bd kretynk!
Nic, nic Co mam zrobi?
Musisz jako odwrci jej uwag. Zacznij trzaska drzwiami, czy co takiego. Tylko uwaaj, eby jej nie
wpuci do pokoju. To tylko zwierz, jak kot. Kiedy zacznie atakowa drzwi, nie bdzie si rozglda. Wtedy
sprbuj si za ni przemkn i zej do kuchni.
A jeli?
Nie bj si. Zamkn si tam i wezw pomoc. W porzdku?
Tak.
Jeste gotowa?
Tak.
Okej Okej Jak powiem ju, to zacznij trzaska Ju!
Maria posusznie przekrcia klucz, otworzya drzwi i ju miaa nimi trzasn, kiedy co uderzyo w nie z du
si od zewntrz. Maria krzykna, ale sprbowaa ponownie odepchn drzwi. Lwica znowu je zaatakowaa. Tym
razem dao si sysze jej pazury, obice gbokie bruzdy w drewnie.
Mari nagle ogarna zo. Poczua, e nie chce ju tylko odwrci uwagi lwicy, chce j skrzywdzi, zanim ona
skrzywdzi j lub jej mczyzn. Z caej siy kopna drzwi i ku swojej satysfakcji usyszaa, e po ich drugiej stronie
co chrupno nieprzyjemnie. Kopna jeszcze raz, ale tym razem lwica bya gotowa. Odbia drzwi tak, e uderzyy
Mari, przewracajc j na podog.
Potem wydarzenia potoczyy si bardzo szybko. Na korytarzu co si zakotowao. Maria usyszaa krtki krzyk, a
nastpnie guche uderzenie ciaa walcego si po schodach. I zapada cisza.
Andrzej? jkna Maria. Andrzej?!

Cisza.
Andrzej An
Zachysna si powietrzem. Umilka. Co zaczo szemra w jej gowie, jakby tysic gosw, szepczcych naraz.
Ale nie suchaa adnego z nich.
Ty dziwko! warkna. Trudno powiedzie, do kogo waciwie si zwracaa. Ty dziwko!
Ty kretynko! powiedzia troll zdrowego rozsdku. Jego gos ju nie rozbrzmiewa w jej gowie. Nie widziaa
go, ale bya pewna, e stoi dwa kroki za ni. Dlaczego pozwolia mu tam pj? Jeste pieprzonym tchrzem i
kretynk! Dlaczego nigdy nie mylisz? Okno, kretynko, moga wyj oknem i po drzewie na d! A potem znowu
przez okno do kuchni! Teraz on nie yje, mczyzna, ktry ci kocha, mczyzna, ktry dla ciebie by gotw No tak,
bardzo piknie, pj prosto w paszcz lwa! Przez ciebie nie yje, przez ciebie, ty tpa dziwko!
Nie odpara gucho Maria. Moe nie moe wcale nie
Co? Sdzisz, e spad i jest tylko nieprzytomny, tak? Moe wcale nie co? Nie zgin? Moe lew zmieni si
nagle w weganina i wcale nie odgryza teraz kawakw jego twarzy, nie prbuje wyrwa mu flakw z brzucha, nie
zmienia twojego ukochanego ma w krwaw pulp? Wiesz czym jest teraz twj m? Jest ciaem! Jest pieprzonymi
zwokami! Waciwie jest kawakiem misa gotowym do oprawienia!
Zamknij si! Zamknij si!
Maria obrcia si gwatownie, gotowa uderzy trolla, ale jego oczywicie tam nie byo. Za to dokadnie na
wprost siebie ujrzaa okno, a za nim powykrzywiane konary rosncego pod domem drzewa.
Bez duszego namysu podbiega do okna, otworzya je i zacza si gramoli na drug stron. Zejcie po
grubych, spltanych gaziach jak na ironi okazao si dziecinnie proste i po minucie, moe dwch stana
bezpiecznie na ziemi.
I co teraz?
Troll paniki zacz znowu wyrywa si z piwnicy, wrzeszczc:
Do samochodu! Do samochodu!
Jednak troll zdrowego rozsdku szybko go uciszy i zepchn z powrotem na d.
Nie masz kluczykw. Zostay w torebce, w przedpokoju. Albo wejd gwnymi drzwiami, zabierz je, a potem
zwiewaj, albo zakradnij si przez okno do kuchni i wezwij pomoc, jak planowalicie.
Jeli wezw szybko pomoc, to jest szansa, e Andrzej
On nie! zacz gniewnie troll, ale Co mu przerwao.
To Co ociale wypezo z piwnicy, przyduszajc wszystkie inne kryjce si tam stworzenia. Kiedy szo, wok
niego rozlewaa si gsta jak luz ciemno, ktra spywaa po jego niezliczonych mackach. Co miao tysic
niewidzcych oczu i tysic ust, ktre znay tylko jedno sowo:
Zabij!
Przeraona Maria czym prdzej zepchna Co do piwnicy.
Co to byo? jkna.
Nie wiem odpar troll zdrowego rozsdku. Jego gos wyranie dra. Ale lepiej nie pozwlmy, eby
wrcio.
Nie. Lepiej nie zgodzia si Maria. Jeli jest cho cie szansy, e Andrzej nadal yje, to nie mog go tam
zostawi. Musz dosta si do tej kuchni. Pomoesz mi?
Tak.
No to ruszajmy.
Maria pospiesznie okrya dom i podesza pod kuchenne okno. Byo zamknite.
Niech to cholera jkna. I tak bdziemy musieli wej drzwiami.
Czekaj, czekaj. Zajrzyj do rodka.
Po co? Nic tam nie ma. Garnki, noe, krzesa, zwyka kuchnia.
A drzwi? S zamknite?
Drzwi wejciowe?
Nie, drzwi do kuchni.
Tak. Ale nie na klucz. Chodmy ju!
Czekaj!
Nie ma czasu! powiedziaa niecierpliwie Maria.
Wiem odpar troll. Dlatego wybij okno.
Maria osupiaa na chwil. Potem podniosa najwikszy kamie, jaki udao jej si znale i z caej siy rbna
nim w okno. Szybka pokrya si pajczyn pkni, ale nie wypada. Gdzie w gbi domu rozlego si gone
szurnicie.
Jeszcze raz!

Maria uderzya ponownie. I jeszcze raz, i jeszcze W kocu udao jej si wybi spor dziur, przez ktr
przeoya rk i otworzya okno od rodka. Gdy tylko wesza do kuchni, zamkna je za sob.
W gbi domu znowu rozlego si szurnicie, po ktrym nastpi trzask jakiego upadajcego mebla i dudnienie
kocich ap o podog.
Zamknij drzwi! krzykn troll.
Maria rzucia si, aby wykona polecenie, ale nie znalaza klucza. Jedyne, co przyszo jej do gowy, to zaprze si
i z caej siy przytrzyma klamk.
Uamek sekundy pniej rozpdzona lwica gruchna o drzwi. Marii ledwo udao si usta na miejscu i z
przeraeniem zdaa sobie spraw, e te drzwi, w odrnieniu od tych na pitrze, otwieraj si do rodka.
Trzymaj! Troll poda jej krzeso. Podeprzyj tym klamk. Wanie tak!
Lwica ponownie uderzya w drzwi. Prowizoryczna blokada drgna, ale wytrzymaa. Rozleg si protestacyjny jk
drewna.
Trzeci atak na szczcie nie nastpi. Zniechcona kocica odesza. Tomp, tomp, tomp, tomp.
Maria westchna ciko i zacza rozglda si za telefonem. Jej komrka leaa grzecznie na pce z filiankami,
podczona do adowania, wic podesza do niej i wzia j do rki. Spojrzaa na wywietlacz.
USUGA NIEDOSTPNA.
Z niedowierzaniem pokrcia gow. Takie rzeczy zdarzaj si tylko w amerykaskich horrorach klasy B. Przecie
wykupia roaming, jeszcze wczoraj dzwonia do swojej mamy. W dwudziestym pierwszym wieku, eby straci zasig
trzeba wyjecha do cholernej dungli amazoskiej. Albo chocia w Bieszczady. W regionach turystycznych zasig jest
zawsze. Zawsze i
Maria mrugna. Napis usuga niedostpna nagle znikn, a przy ikonie antenki pojawiy si trzy kreski.
Nie tracc wicej czasu zacza wklepywa dziewi-dziewi-dziewi. A potem uwiadomia sobie, e nie
do, e to numer na pogotowie, to jeszcze w dodatku na polskie pogotowie. Zamara. Jaki na lito bosk moe by
numer na tureck policj? Przecie aden turysta nigdy tego nie sprawdza.
Sprbuj sto dwanacie poradzi troll. To podobno wszdzie dziaa.
Wykrcia podany numer i chwil pniej jej serce podskoczyo z radoci. W suchawce odezwa si miy,
kobiecy gos, ktry nawija co po turecku.
Hello, hello! przerwaa mu Maria. I need help! I am polish turist, I need help please!
Jednak gos nie umilk. Tym samym ciepym, monotonnym tonem nadawa swj przekaz.
Hello sprbowaa jeszcze raz Maria.
To nagranie wtrci si troll. Pewnie mwi ci, e nie ma takiego numeru. Albo poucza o wszechogarniajcej
mioci Allacha. Allach jest zawsze przy tobie.
Marii na chwil opady rce, ale wtedy przypomniaa sobie, do kogo moe zadzwoni.
Pospiesznie wyszukaa numer do faceta, od ktrego wynajli dom, i wcisna zielon suchawk.
Turek odebra po zaledwie trzech sygnaach. Rzuci co, co brzmiao jak Allach, a znaczyo zapewne Sucham
(dla Marii wszystkie tureckie sowa brzmiay jak Allach, a przecitne tureckie zdanie wygldao dla niej mniej wicej
tak: Allach, lach, lach, lach-Allach.)
Maria Kosocka z tej strony. Panie Musfah!
Ach, pani Hosocka odpar Turek zadziwiajco poprawn, cho nieco skaon obcym akcentem polszczyzn.
Jah sie pani ma? Jah dom, szysko w porzdku?
Panie Musfah, niech pan posucha! przerwaa mu Maria. W moim domu jest lwica! Musi pan wezwa
policj!
Lwica? zdziwi si tamten. Pani Hosocka, w Turcji nie yj lwice.
Co mnie to obchodzi! Moe ucieka z zoo! Ale jest teraz w moim domu!
Z zoo? Niemoliwe, pani Hosocka, niemoliwe. Do najblisze zoo jest ze szysta hilometrw.
Posuchaj mnie ty zasrany arabie! W moim domu jest pieprzona lwica, zabia mojego ma! Wic nie tumacz
mi, e to niemoliwe, tylko wezwij policj!
W suchawce na chwil zapada cisza.
Dobrze, pani Hosocka, zadzwoni, dzie tszeba powiedzia w kocu Turek, a po krtkim wahaniu doda
jeszcze: Czy czy ta lwica wyrzdzia due szody w domu?
Maria nie odpowiedziaa, tylko z krzykiem cisna telefonem o cian. Potem usiada na pododze i zacza
paka.
Isiu
Czyja do musna jej kark. Podniosa pospiesznie gow, ale w kuchni nie byo nikogo poza ni i trollem, ktry
przysiad w cieniu midzy kuchenk a zlewozmywakiem.
Co teraz robimy? zapytaa trolla.

Czekamy a przybdzie kawaleria.


(Co drgno w piwnicy i otworzyo jedno z tysica oczu.)
wietnie wietny plan zacza Maria, ale nagle przerwa jej czyj gos.
Isiu
Syszae to? spytaa trolla.
Tak odpar tamten. Jakby ze zlewu?
Maria poderwaa si z ziemi, podbiega do zlewu i zacza nasuchiwa.
Ika, kochanie, jestem tu
Andrzej? Mari wstrzsn dreszcz, niewiele brakowao, eby upada. Przycisna ucho ciany. Andrzej
Nic ci nie jest?
Tego bym nie powiedzia ale yj. Chyba straciem na chwil przytomno. Czuj si gorzej ni po
ksiycwce Wojtka, wic to musi by wstrzs mzgu. Pieprzone schody! Andrzej rozemia si histerycznie.
Jeste bezpieczny? Zamkne si w pokoju?
Tak, wszystko w porzdku.
Dobrze, poczekaj, zaraz do ciebie przyjd. Lwica gdzie polaza, zd si przelizn. Pomoc ju jest w
drodze.
I nie namylajc si wicej rzucia si do drzwi. Jednak troll zdrowego rozsdku wyskoczy ze swojego kta i
chwyci j za rami.
Co robisz?! krzykn. Sied na dupie, zaraz tu bdzie policja!
Odpieprz si! Maria sprbowaa oswobodzi rami, ale troll mia silne palce.
Przynajmniej we ze sob jak bro. Tu jest mnstwo noy.
(Co poruszyo si gniewnie w piwnicy; odrobina luzu pocieka po jego mackach.)
Maria odepchna od siebie trolla, ale wzia n najwikszy, jaki udao jej si znale. Tak uzbrojona odsuna
krzeso spod drzwi i ostronie wyjrzaa na korytarz. Po lwicy nie byo ani ladu, wic powoli wysza z kuchni. Drzwi
do salonu, w ktrym zamkn si Andrzej, znajdoway si zaledwie o kilka krokw od niej, ale musiaa przej przed
schodami. Lwica moga si tam na ni zaczai.
Odetchna gboko i powoli ruszya przed siebie. Kiedy znalaza si niedaleko schodw, przystana i zacza
nasuchiwa, liczc na to, e w razie czego moe usyszy oddech dyszcego zwierzcia. Wydawao si jednak, e
jedynym dwikiem, jaki mona usysze w caym domu jest rozpaczliwe dudnienie jej wasnego serca.
Wyjrzaa za rg.
Na schodach nikogo nie byo, wic odwrcia si w stron drzwi do salonu.
(Co poruszyo si ponownie.)
Drzwi byy otwarte.
Isia? odezwa si gos Andrzeja.
Maria wesza do salonu, ale nie ujrzaa swojego ma.
(Przebudzenie Czego byo bardzo gwatowne. Nagy skurcz mini unis cae jego ciao, luz w jego
wewntrznych naczyniach wzburzy si. Potne zway misa nabrzmiay, wypeniajc ca piwnic. Tysic oczu
otworzyo si naraz, obracajc si optaczo, gdy niczego nie mogy zobaczy. Tysic ust rykno zgodnie nieludzkim
gosem. Co rozsadzio drzwi do piwnicy i zaczo wypeza, siejc dookoa ciemno.)
Stworzenie, ktre na ni czekao, nie byo czowiekiem. Trudno te powiedzie, eby byo zwierzciem. Miao
korpus lwa zwieczony dziwn, zoon z delikatnej, poyskujcej tkanki narol, w ktr wtopiony by fragment
ludzkiej twarzy z jednym okiem, nosem i otwartymi w bezzbnym umiechu ustami.
Chod do mnie Isiu, chod do mnie, kochanie powiedziaa twarz Andrzeja gosem Andrzeja. Mikka tkanka, w
ktrej bya osadzona, zafalowaa.
(Co wydostao si wreszcie z piwnicy, a jego macki wystrzeliy na wszystkie strony, oplatajc ciao Marii od
wewntrz.)
Maria bez sowa, ani krzyku rzucia si przed siebie, zamachujc si noem. Ostrze trafio w rowaw tkank i
rozcio j bez problemu. Niby-gowa stoczya si na ziemi, ale spod niej wyrs nagle eb lwicy. Zwierz
zaatakowao z rykiem.
Maria sprbowaa unie n na wysoko twarzy, eby wbi go w gardo lwicy, ale nie starczyo jej czasu.
Rozpdzone cielsko uderzyo w ni, wybijajc jej powietrze z puc i bro z rki. Przetoczyy si po pododze i z
hukiem wpady na stolik telewizyjny. Ciki, kineskopowy telewizor zwali si na ziemi.
Lwic, ktra przyja wiksz cz uderzenia, na chwil zamroczyo. Maria sprbowaa poderwa si z ziemi,
jednak nie bya w stanie utrzyma rwnowagi. Zataczajc si rozpaczliwie, wpada na kanap i przekoziokowaa
przez ni pod szaf cienn. Jedyne co moga zrobi, to wpezn do rodka i zamkn si tam, a i to udao jej si w
ostatniej chwili. Lwica pozbieraa si z ziemi i skoczya za ni. Jej pazury uderzyy w drzwi, ktre zatrzsy si i

wyranie wgiy.
Maria poderwaa si pospiesznie na nogi. Na jej gow posypay si wieszaki. Barkiem bolenie przysuna w
poprzeczk, na ktrej wisiay.
Lwica wzia rozpd i skoczya ponownie. Rozleg si guchy trzask. Drzwi wgiy si jeszcze bardziej.
I co teraz?! wrzasna Maria, liczc na to, e trollowi zdrowego rozsdku uda si j usysze. To jednak byo
niemoliwe.
Rozleg si gony tupot kocich ap. Tomptomptomptomp. I zaraz drzwi jkny protestacyjnie. Na ich powierzchni
pojawia si szpara, przez ktr wpada odrobina wiata.
Co teraz?!
Zabij odpowiedziao spokojnie Co.
Jak?! Na lito bosk jak?!
Co nie odpowiedziao. Nic wicej nie umiao powiedzie.
Lwica znowu rbna w drzwi, a Maria zacza si rozglda po wntrzu szafy. Jej n zosta na zewntrz,
wieszakami moga najwyej poduba w zbach. Czym ma zabi t pieprzon besti? Przecie nie wbije jej w oczy
obcasw swoich szpilek!
Wtem jednak przypomniaa sobie o poprzeczce, w ktr uderzya. Dotkna jej doni (lwica zaatakowaa
ponownie). Bya to zwyka metalowa rura, duga na jakie ptora metra, zrobiona zapewne z jakiego aluminium.
Maria pocigna na prb i rura wygia si nieznacznie. Szarpna mocniej, potem uwiesia si na niej caym swoim
ciarem i zacza koysa.
Nagle drzwi szafy pky z trzaskiem. Przez powsta dziur dostaa si apa. Lwica na olep szukaa swojej ofiary.
Maria cofna si w kt, eby unikn pazurw i pocigna z caych si. Rura uamaa si mniej wicej w dwch
trzecich dugoci. Jej koniec wypad z zaczepu na cianie. I oto Maria miaa w swych doniach wczni. Niezbyt
ostr (w miejscu zamania wieczy j nierwny wystp) i zrobion z aluminium, ale jednak wczni.
Lwica wycigna ap i odsuna si, by wzi rozpd do ostatecznego ataku.
Zabij powiedziao Co.
Maria odczekaa trzy uderzenia serca, a potem otworzya drzwi szafy i wystawia przed siebie prowizoryczn
bro. Lwica nie zdya ju wyhamowa. Ostry zadzior wbi si prosto w jej podbrzusze, przebi minie i ugrzz we
wntrznociach. Ranione zwierz pado na ziemi. Skowyczc, zaczo si wi.
(Co wydao nieartykuowany, radosny odgos.)
Maria opara si caym ciarem na drzewcu, wbijajc wczni gbiej w ciao lwicy. Nierwny grot
zatrzyma si dopiero na krgosupie.
Nastpnie skoczya po n, ktry przyniosa z kuchni. Lwica sprbowaa si podnie i jeszcze j zaatakowa, ale
Maria bya szybsza. Wbia szerokie ostrze w gardo zwierzcia, a potem odpeza pod cian, z dala od trzepoczcych
wciekle, sabncych ap.
Dopiero, kiedy lwica ostatecznie znieruchomiaa, odwaya si podnie i podej, by popatrze na ciao. Zrobia
kilka krokw na mikkich nogach, a potem zgia si nagle wp i zwymiotowaa.
(Co wreszcie wydostao si z ciaa Marii, by ucztowa na wieej krwi.)
By moe przewrciaby si we wasne rzygowiny, gdyby kto jej nie podtrzyma. Poznaa silne palce trolla
zdrowego rozsdku.
Jeszcze tylko musz znale Andrzeja wysapaa. Jeszcze tylko to
Posuchaj zacz troll, ale nie daa mu skoczy.
Wiem, wiem Chocia jego ciao, prosz
Isiu. Troll obj j delikatnie. Jego tutaj nie ma. Id do samochodu. Zostawia portfel w schowku. Jak
zwykle, kiedy jeste zdenerwowana, a ostatnio Ostatnio nie bya sob. Tam zdaje si zostawia wizytwk tej
kobiety.
Jakiej kobiety, o czym ty mwisz?
Id do samochodu, prosz.
Maria jak w transie wysza z salonu. W przedpokoju wygrzebaa kluczyki z torebki. Pobiega na podjazd, gdzie
sta wynajty ford focus. Jej donie si trzsy, kiedy otwieraa drzwi i wygrzebywaa portfel ze schowka. W jednej z
przegrdek portfela znalaza zdjcie Andrzeja, ktre zawsze nosia przy sobie. Spod niego wystawa rg wizytwki.
Wycigna j i przeczytaa:
KATARZYNA HELLER
Psychiatra
Obrcia kartk na drug stron. Kto napisa tam odrcznie: PRZYMIERZE PORZUCONYCH GRUPA
WSPARCIA DLA RODZIN DOTKNITYCH RAKIEM 226231111.

(Co naaro si krwi, a teraz w zadowoleniu konao.)


Wiedziona nagym impulsem pobiega z powrotem do domu, do kuchni. Podniosa telefon i przejrzaa pospiesznie
list pocze. Na szczycie widnia numer waciciela domu, a pod nim numer 112. Potem nastpowa dugi cig
pocze z numerem nazwanym MAMA, przerwany zaledwie kilkakrotnie kontaktami nazwanymi TUREK, NIKA,
DOKTOR HELLER, PP. Ani razu nie pojawia si ANDRZEJ.
Maria wysza z powrotem przed dom. Wewntrz nie czua si dobrze. Usiada w samochodzie. W oddali da si
sysze warkot silnika i krtki sygna syreny policyjnej.

Vox Dei
Roma, 11 Octobris mensis, A.D. 1517
Iulius Monescius ad suum filium Marcum

Care Filii,
Wie o Twej chorobie bardzo mnie zmartwia, jednoczenie wbrew sobie doznaem uczucia, moe nie
radoci jak by to o mnie wiadczyo?! ale raczej pewnego zadowolenia, e oto ja Twj stary, zwariowany
ojciec ktry u progu sidmego dziesiciolecia swego ywota, bliszy jest duchem raczej poczynaniom owego
Mariusza ktrego tak piknie przedstawi w swych pismach Salustiusz ni czynom Twego pana, z boej aski regis
Hungariae, Ludwika. W kadym razie, wanie ja mog Ci suy sw pomoc i by Ci osod za porednictwem
atramentu i pira w mce dugiego powrotu do zdrowia. Zgodnie zatem z Twym yczeniem a prosie mnie o
cokolwiek nadajcego si do poczytania w cigu tych dugich dni leenia w ku, ktre Ci czekaj przesyam
dzieko pewnego Bryta, nomine Moro, drukowane niestety! w Brytanii, a przywiezione tu przez kupczyka
ydowskiego, u ktrego mogem je naby. Obok tego pragn Ci przesa rwnie opowie spisan wasn moj rk;
opowie, ktrej nie pozna dotd nikt, a ktrej wydarzenia ze mn w charakterze jednej z personis dramatis
rozegray si tak dawno temu, e wiata, jakim wwczas by a by inny zgoa niemal nikt ju nie pamita.
Nie pomn roku, ale myl, e byem wwczas znacznie modszy, ni Ty jeste teraz. W owych czasach orbis
terrae by o wiele mniejszy ni dzisiaj powiesz, e to niemoliwe Ty, jeden spord sug rozumu, z chodnym
licem przyjmujcy versii Vergilii atque Horatii , piewca staoci i wymiernoci wszechrzeczy. Jednak dla nas,
ktrzymy wwczas yli, wiat urs w biegu naszych ywotw, napuch tak, i przypomina bardziej wzburzone
gniazdo szerszeni, nili dom dany ludziom od Boga. Bo czy nie by w wiat mojej modoci mniejszy, zanim
Vespucci dotar do nowego ldu daleko na zachodzie? Czy Tobie, i Tobie podobnym, nie wydaje si
nieprawdopodobne to, e w owym czasie na caej Sorbonie nie byo nawet dwch tysicy ksig! A dzi byle dzieko,
choby takiego Morusa, wydaje si w nakadzie piciuset albo i tysica sztuk? Czy nie wydaje Ci si
nieprawdopodobne to, e wielki rd Iagielloni ktry obecnie regens in Polonia, Hungaria, Lithuaniaque, i ktrego
Ty, dumny Rzymianin, jeste sug by wwczas uwaany za dziki, nieledwie pogaski? I czy nie wydaje Ci si w
kocu nieprawdopodobne to, e wszystko, co Ci otacza: i wojna, i polityka, i narzdzia, i bro, i miasta, i kraje, i
ostatecznie wszystko, wszystko w ogle, mogo by kiedykolwiek inne?
Jednak nadto ju pozwoliem bdzi moim mylom; musisz to wybaczy starcowi z ktrego modzi Rzymianie
si miej, gdy widz go wrd ruin upadego Miasta mamroczcego strofy z Katulla albo rozmylajcego o
Cyceronie on sam jest podobny do ruin bdcych wycznie cieniem przeszoci Ale wrmy do opowieci!
Byo to jesieni, pamitam dobrze widok widncych lici i nisko pochylonych koron cyprysw; przypomina mi
si w czas, gdy przechadzam si Via Appia. Ty, yjcy w swym ogromnym wiecie, nie moesz ju wiedzie, jak to
jest wdrowa jesieni po drogach i bezdroach sonecznej Italii, oglda ze wzgrz weniste oboki porannych mgie
nad halami, zmieniajce si jak za dotkniciem czarodziejskiej rdki w stadka biaych owiec poganianych przez
pastuszkw. Wdrowaem duo po tamtej Italii kraju mej modoci ubogi, tsknicy jedynie do bogactwa wiedzy,
w dziurawych sandaach i podartym paszczu, z palcami poplamionymi atramentem, ledwo mczyzna, niemale
dziecko, wieczny ak, nigdy prawdziwy uczony, przedkadajcy wci uroki Katullowych erotykw nad niskie pokusy
ciaa, wierzcy jake naiwnie! e poszukiwanie platoskiej prawdy jest najszczytniejszym celem, jaki moe
postawi sobie czowiek, i e owa prawda jest wiecznie i nierozerwalnie zczona z dobrem.
Byem wtedy ksigarzem; i znw, nic Ci to pewnie nie mwi, bo dzi takich ludzi si ju nie spotyka.
Wdrowaem od klasztoru do klasztoru. Sprzedawaem jedn ksig w zamian za moliwo przepisania innej.
Przynosiem pniej t przepisan i odsprzedawaem j gdzie indziej, znw na mocy podobnego ukadu. Dorabiaem
take od czasu do czasu jako skryba w kancelariach monych panw i biskupw, aby mie przynajmniej tyle
pienidzy, by napcha wiecznie godny brzuch kawakiem starego chleba i suchymi otrbami. Tak wdrujc, dotarem
do owego klasztoru, o ktrym chciabym Ci opowiedzie. Wzniesiono go w miejscowoci, ktrej nazw w mej
pamici zatar czas. Moe stao si tak z woli Boga, abym nie mg odnale ponownie tego miejsca, gdzie byem
wiadkiem rzeczy niezwykych i niepojtych; rzeczy, ktrych miertelny czowiek wicej ni raz w swoim yciu nie
powinien oglda.
Pamitam dokadnie t chwil, gdy zbkany w grach ujrzaem mury klasztoru szare i rozmyte w strugach

jesiennego deszczu, zdaway mi si bardziej majakiem, ni rzecz prawdziw; atoli zmarznity i zmczony ruszyem
tam z bogosawiestwem w sercu. Bramy nikt nie pilnowa poza niewielkim, szarym kotem, rwnie mokrym i
nastroszonym jak ja, ktry przycupn na jednej z belek pod stropem bramnego budynku. Moe i byo to dziwne, lecz o
tym wwczas nie mylaem, zadowolony, e przynajmniej nie leje mi si ju na gow. Zawsze to niedobra wrba
spotka kota tam gdzie spodziewao si ludzi. Zwierz to bowiem jak Ci zapewne wiadomo szczeglnie jest
przez czartw i czarownikw ulubione; przestrzega przed nim ju Apulejusz czowiek wiaty i uczony, a nie byle
zabobonny klecha, tak jak owi wdrowni gupcy, ktrzy teraz przemierzaj Itali, przestrzegajc przed zakusami zego
i wzbudzajc lk w prostym ludzie, ktremu gro ogniami piekielnymi za najmniejsz nawet krotochwil.
Ja jednak, zwalczywszy wraenie, e miejsce to jest opuszczone, ruszyem dalej na podwrzec monastyru i po
chwili zdaem sobie spraw, e w szum deszczu niepostrzeenie wkrad si dwik ludzkich gosw, piewem
sawicych dzieo Pana; najwidoczniej mnisi w kaplicy odbywali nieszpory, czym zreszt wytumaczyem sobie brak
czyjejkolwiek obecnoci przy bramie. Nie chciaem im przeszkadza w modlitwie. Odczekaem zatem, a skocz, i
dopiero wtedy si pokazaem.
Gwardian klasztoru przyj mnie bardzo serdecznie. Oblicze owego czowieka wygldao cnotliwie i szlachetnie:
nos prosty i dugi, usta rwne, zawsze lekko umiechnite, oczy szare i byszczce jak polerowana stal pod srebrnymi
ukami brwi, zmarszczki wiadczce o mdroci i bojani Boej wiedziaem, e i jego dusza bya cnotliwa i
szlachetna. Widz owo oblicze bardzo dokadnie, cho nie pomn ju imienia c zreszt znacz imiona? Widz
dokadnie umiech, ktrym mnie powita, gdym rzek: Giulio Moneschi, ksigarz, do usug waszej wielebnoci.
Wdalimy si zreszt zaraz w rozmow o ksigach i pisarzach, gdy czek w by wielce uczony; trudno si zatem
dziwi, e obiecawszy mi miejsce w celi i misk strawy ochoczo poprowadzi mnie do skryptorium, gdzie pragn
obejrze to, com przynis, i wyszuka dla mnie ksigi na wymian. Nasza biblioteka jest niestety bardzo uboga
inquit. Zaledwie okoo stu dwudziestu woluminw, cho z przyjemnoci mog powiedzie, e mamy kilka rzeczy
rzadkich i interesujcych.
Wtedy wanie, ujrzaem po raz pierwszy brata Alberto, ktry w niniejszej historii bdzie odgrywa rol
niezwykle wan. Nim jednak przejd do dalszego toku opowieci, pragnbym opisa Ci jeszcze wygld skryptorium,
w ktrym doszo do spotkania, gdy byo to miejsce niezwykle interesujce, a naley do tego minionego wiata, o
ktrym Ci ju pisaem.
Skryptorium miao ksztat szecioboku. Na kadej ze cian widnia fresk przedstawiajcy jednego z ewangelistw:
by zatem byk na cianie pnocnej, lew na poudniowej (nad drzwiami, ktrymi weszlimy), orze na zachodniej (nad
drzwiami biblioteki) oraz zwierz o ludzkiej twarzy na wschodniej cianie; na trzech spord nich znajdoway si po
trzy okna umieszczone wysoko. W dni soneczne dugie snopy wiata musiay jasnymi kaskadami spywa na pulpity
skrybw, ktrych byo dwanacie, tyle zdaje si ilu byo mnichw w klasztorze. Jak zapewne zauwaye, peno w
tym opisie liczb biblijnych. Nie potrafi powiedzie, jak dawno powsta przybytek, w ktrym si znalazem, nie ma
jednak wtpliwoci, e byo to w owych czasach, gdy bardziej ni dzi wierzyo si w magi liczb by moe za
czasw Alkuina i Pawa Diakona albo i jeszcze dawniej. Osobicie moe na przekr wielu wspczesnym
mylicielom i przy caej mioci, jak darz spucizn Romae Eternae zawsze odczuwaem du przyjemno w
ogldaniu architektury owych odlegych wiekw; przede wszystkim w odnajdowaniu porzdku opartego nie na
zapatrzeniu w czowieka, lecz w Bibli, a przez ni w Boga. W skryptorium wzorzec by do prosty: cztery ciany
powicone czterem ewangelistom, lecz take czterem obliczom Chrystusa byk symbolizowa kapastwo, lew
wadz krlewsk, orze istot niebiesk, a czowiek istot ziemsk. w wzorzec symbolizowa take cztery
strony wiata, gdy na wszystkie cztery powinni mnisi (ktrych jest dwunastu jak apostow) nie dobr nowin;
dziewi okien czyli trzy razy po trzy symbolizowao peni doskonaoci misji chrystianizacyjnej. Lecz do ju
tych rozwaa o symbolach!
W pierwszej chwili, gdy wszedem do skryptorium, ogarna mnie cisza zostaem odcity od wciekego wycia
wiatru i szumu deszczu zaraz jednak doszo moich uszu niemiae skrzypienie pira na pergaminie, nie mogem za to
dostrzec tego, ktry pisa, zanadto przykuy moj uwag byszczce, ywe, bardzo ludzkie oczy wprawione w
zwierzce oblicza ewangelistw jedyne wyrane czci bladych, starodawnych freskw. Dopiero ochonwszy z
pierwszego wraenia, dostrzegem, e wszystkie cztery ponure oblicza wydobywa z ciemnoci blask jednego
chwiejnego pomienia: przy pulpicie w rogu sali pon kaganek, obrysowujc jasn powiat czarn sylwetk
jakiego mnicha, ktry pisa co zgarbiony nad ksigami. Zbliyem si do niego discens: Co przepisujesz, frater?.
On jednak zamiast odpowiedzie, zabulgota co niewyranie i obrci gow, a spod ciemnego kaptura wyjrzao na
mnie oblicze zdeformowane, wyjrzao jednym tylko okiem, gdy drugie cigle ruchome taksowao nerwowo
otoczenie.
Gwardian pospieszy z wytumaczeniem, frater Alberto jest niemow, inquit, Bg obdarzy go dusz, lecz jego
umys jest niczym niezapisana karta pergaminu. Odparem, e wszak umie pisa. Na to gwardian Wiem, to cud!
inquit. Nie rozumie tego, co pisze, ale robi to doskonale, bezbdnie i w sposb niezwykle pikny. Potrafi rwnie

tworzy znakomite iluminacje. Zaskoczyo mnie to, wic postanowiem zobaczy dzieo brata Alberto na wasne
oczy i zajrzaem mu przez rami ten tymczasem wrci by ju do przepisywania. W istocie dukt jego by niezwykle
pikny i przejrzysty, a pisa niczym jaka boska machina, cigiem, nie odrywajc niemal pira od pergaminu, dopki
nie zbrako mu atramentu. Wtedy siga zawsze takim samym, idealnie wymierzonym ruchem do kaamarza i nie
uroniwszy nawet kropli! wraca do stawiania ksztatnych, czarnych znaczkw. W pewnym momencie przerwa
pisanie mniej wicej w trzech czwartych linijki i postawi jak dziwn kresk. Podobnie uczyni w kilku nastpnych
linijkach, ale kreski stawia ju w innych miejscach. Dopiero po chwili spostrzegem, e znaki te, z pozoru
przypadkowo stawiane, zaczynaj si ukada w iluminacj.
Przyznaem, e to niesamowite, a gwardian na to odrzek: Bg wiedzie rk tego poczciwego matoka. Pozwl za
mn. Nie przeszkadzajmy, gdy brata Alberto atwo jest sposzy. Opucilimy zatem skryptorium i wkroczylimy do
biblioteki, gdzie zaczem z oywieniem przeglda ksigi cho byem ju wielce zmczony zimnem i wdrwk,
tak i kolana moje byy chwiejne, a powieki kleiy si ze sob. Wytrwaem jednak poruszony owym ukochanym
zapachem starych woluminw, w ktrym uchwytna jest wo rk dotykajcych ich przed laty, i kagankw, przy wietle
ktrych byy przepisywane tak i staje przed oczyma wyobrani niemale cay obraz ich historii.
Zgodnie ze sowami gwardiana zbir nie by duy, staraem si zatem podej do niego z dystansem, nie liczc na
moliwo znalezienia adnego niezwykego dziea. Lecz jak duy by mj dystans do prowadzonych poszukiwa, tak
wielkie byo moje zdziwienie, gdy wpad mi w rce odpis z Satiriconu Petronii Arbitri, niekompletny
(bynajmniej!), ale zawierajcy a jedenacie ksig, czyli o wiele wicej ni wszystkie do dzi poznane przeze mnie
kopie. Znasz na tyle swego ojca, eby wiedzie, jak si trzs jego starcze donie, gdy wpadnie w nie rzadka ksiga
(nawet teraz, gdy wszak o wiele jestem mdrszy ni wwczas), moesz sobie zatem wyobrazi, jaki byem
wstrznity. Byo to tak, jakby mi kto wrczy kielich peen nektaru, ja jednak baem si ust przytkn do krawdzi,
gdy nie ufaem mym zmczonym oczom (oczyma wszak pije si literatur), ktre mogyby co ze wspaniaego napoju
uroni zwalczyem zatem ciekawo. Petroniusz godny tego, aby go chon wycznie wypoczty umys mia na
mnie poczeka do rana, ja za tymczasem udaem si na spoczynek, zmoony nadmiarem wrae owego dnia.
Tamtej nocy miaem przedziwny sen, warty chyba opowiedzenia, gdy nieraz go jeszcze niem w cigu mego
ywota, w dni szczeglnie zimne albo gdy jakie jado niewiee zatruo mj odek. Im zreszt starszy jestem, tym
czciej go ni.
W owym nie widz twarz brata Alberto, widz, jak si odmienia. Jego rozronite uki brwiowe kurcz si i
prostuj, wykrzywione usta przyjmuj form rwnomiern, wypeniaj si biaymi, zdrowymi zbami; czoo podnosi
si, okrgleje i wypenia, znika owa dziwaczna bruzda przecinajca je na co dzie; jego policzki robi si gadkie,
znikaj z nich kpki dziwnych jakby modzieczych woskw, skra rumienieje, traci sw niezdrow szaro; w kocu
oczy jego zajmuj waciwe miejsce, znika z nich mtna gupota, a rozwieca je jasny blask rozumu. Zaraz potem
zdam ju za nim nie szkaradnym i zgarbionym, lecz przeciwnie piknym i wyprostowanym poprzez korytarz
peen pmroku. Prowadzi mnie do miejsca, gdzie jak mi si zdaje powinno si znajdowa wyjcie na dziedziniec,
lecz nie ma go tam. Zamiast tego otwiera si przed moimi oczyma kolejny korytarz prowadzcy lekk pochyoci w
d, jakby pod ziemi. Brat Alberto prowadzi mnie wawo, tak i ledwo mog nady, dokoa tacz nasze cienie
powikszone i rozmnoone przez liczne pochodnie. Im gbiej schodzimy, tym korytarz staje si wikszy, a w kocu
nie mona ju dostrzec jego kracw. I wanie wtedy, kiedy zdawaoby si, e ciemno nas pochonie i zaginiemy w
niej wtedy docieramy do drzwi. Brat Alberto otwiera je i puszcza mnie przodem.
I oto znajduj si w skryptorium, pod cian, na ktrej jest namalowana posta zwierzcia z ludzk twarz; wydaje
mi si, e nie powinno tam by drzwi, ale zakadam, e mogem ich nie zauway. Poza mn znajduj si tam te
wszyscy mnisi caa dwunastka, wrd nich gwardian i brat Alberto, ktry dopiero co by wszed za mn. Mnisi
pisz, lecz gdy podchodz bliej, dostrzegam, e nie maj oczu, robi to wic na lepo. W tym momencie gwardian i
dwaj inni mnisi podnosz si od pulpitw i staj pod cianami kady pod symbolem innego ewangelisty: zatem
gwardian stoi pod lwem, jeden mnich pod orem, drugi pod bykiem, a brat Alberto wci pod cian ze zwierzciem o
ludzkiej twarzy. I oto widz, e imago gwardiana zaczyna si odmienia. Jego uki brwiowe grubiej, szczka si
wydua, nos jakby rozlewa po twarzy, wtapia w ni; kark jego si wykrzywia, szyja wydua, wosy rosn i rudziej;
zaraz te gsta szczecina zaczyna pokrywa cae jego oblicze, zby rozpychaj i deformuj jego policzki i wargi,
rosn w ky. Po chwili na ludzkich barkach spoczywa ju gowa lwa. Podobnie zby jednego z mnichw z ust
wychodz, rogowaciej w twardy, ptasi dzib, skra pokrywa si pirami i po chwili ma ju on twarz ora.
Trzeciemu za nos rozrasta si na boki, przez skr czaszki wyrzynaj si ostre rogi i porasta go szcze staje si
bykiem. Tylko brat Alberto zachowuje swoje pikne, anielskie oblicze.
Wtem do moich uszu dochodzi szept albo jakby cichy zapiew i sysz owe wersety z czwartej eklogi Wergilego:
Ultima Cumaei venit iam carminis aetas;
magnus ab integro saeclorum nascitur ordo.

iam redit et Virgo, redeunt Saturnia regna,


iam nova progenies caelo demittitur alto.
Przebudziem si nad ranem z owym szeptem wci dudnicym w mych uszach, cho moe to tylko krew szumiaa,
popdzana gwatownym omotaniem serca w mej piersi tako w mej gowie pdziy myli, wci obcione
strzpami obrazw z koszmaru, i pdzi rwnie mj wzburzony oddech, wstrzsajc spotnia piersi. Wyrwany z
porzdku snu, a wtrcony w chaos pjawy, musiaem jako uspokoi podekscytowan imaginacj. Zaczem przeto
porzdkowa przestrze dokoa mnie, aby pewniej zahaczy w niej wasne jestestwo: znajdowaem si zatem w celi
zakonnej, na twardym sienniku, stopami zwrcony ku drzwiom (pamita bowiem powinienem, e drzwi prowadz
mnie do ycia, czyli spraw jak stopy przyziemnych, ponadto za przemijajcych, o czym z kolei przypominay trzy
trupie czaszki wyrzebione nad framug), gow za ku oknu (czyli ku Niebu; jak wiesz w gowie znajduje si mzg, a
w mzgu owa cz zamieszkana przez dusz, ktra wszak powinna do Nieba wanie dy), po prawej rce miaem
krzy wiszcy na cianie, po lewej za niewielki stolik z misk do obmycia twarzy (znowu tkwi w tym owa
pradawna symbolika, prawa bowiem jest modlitwa, za zbytnia dbao o ciao haniebna). Takimi wanie albo
podobnymi rozmylaniami zajem swj umys. Wkrtce si uspokoiem i mogem usn ponownie, cho nie na dugo,
gdy o pierwszym brzasku obudzono mnie na modlitw porann.
Rankiem spad pierwszy nieg: zima tamtego roku nadesza prdko i bardzo bya zajada. Rycho przecz, ktr
si z klasztoru do najbliszych osad schodzio, zostaa cakiem zasypana, tak i nie miaem nawet co myle o
odejciu; byem jakoby wizie ferorum elementorum inna sprawa, e donikd nie planowaem si wybiera,
przeciwnie, ustaliem z gwardianem, ktre ksigi mam zostawi w zamian za mono stworzenia odpisu Satiriconu
i przystpiem do lektury, warto bowiem byo przeczyta dzieo zanim si zaczo je przepisywa. Siedziaem
gwnie w swojej celi aby gos mj, gdym czyta, nie przeszkadza pracujcym mnichom. Nie mogem jednak odda
si zupenie swemu zajciu, wypadao bowiem, abym w zamian za udzielon gocin pomaga w rozmaitych
sprawunkach; musiaem rwnie uczestniczy w naboestwach.
W ten sposb nie skoczyem jeszcze pierwszego czytania, gdy w szstym albo sidmym dniu mojego pobytu
gwardian zachorza ciko, gorczka pucna inquit jeden z braci, gdym spyta o natur choroby. Zmar w jakie
dwa tygodnie pniej, po nim za zachorowali dwaj kolejni mnisi; zachorowaem te ja, lecz nie uprzedzajmy
wypadkw. Chciabym Ci pierwej opowiedzie o zdarzeniach, ktre miay miejsce jeszcze za ycia gwardiana.
Przede wszystkim warto chyba powiedzie, e zy stan jego zdrowia napeni wszystkich mnichw autentycznym
przejciem, niejednego alem i rozpacz, wszyscy bowiem byli do niego bardzo przywizani i kochali go tak, jak
dzieci kochaj ojca lub owce pasterza. Zaraz te podjto gorliwe modlitwy w intencji jego ozdrowienia, szukajc
wstawiennictwa u czcigodnego patrona klasztoru (ktry to by wity ju nie pomn), na przemian te rni bracia
czuwali przy jego ou. Pisz to nie bez przyczyny, chciabym Ci bowiem przedstawi owych ludzi w sposb jak
najbliszy prawdzie, a wiem, e na podstawie dalszego cigu mej opowieci moesz powzi wraenie niepene lub
wrcz faszywe, nie jest bowiem czowiek panem swego losu, nie jest nawet panem swego umysu, nawet nie rk
swoich powiedziabym! gdy nieraz okolicznoci i sploty zdarze prowadz na z drog najszlachetniejsze natury.
Opiek nad gwardianem sprawowa mnich wielce czcigodny i wiekiem podeszy, ktry w klasztorze peni funkcj
zielarza. Oczywicie jego wiedza medyczna nie odznaczaa si doskonaoci, a rozum przytpiy ju dugie lata
ycia, niemniej by to jedyny, obok chorego, wyksztacony czowiek. Pozostali nie mieli nawet wice kapaskich,
skadali bowiem wycznie luby zakonne. A zatem klasztor zamieszkiwali ludzie prawie wieccy, w wikszoci
proci chopi lub synowie zuboaego rycerstwa. Trudno si zatem dziwi, e kiedy gwardian, w ostatnich ju dniach
swego ziemskiego ywota, poprosi onego starca ktrego, pamitam, pieszczotliwie zwano Dziaduniem o ostatnie
namaszczenie, tamten wzajem poprosi go o to samo, ba si bowiem, e jeliby i on zachorza, nie bdzie komu
przyj jego spowiedzi. Pozostali mnisi, poruszeni tym gestem, rwnie przystpili do spowiedzi a ja wraz z nimi
i zapanowa w klasztorze jakby witeczny nastrj, wszyscy bowiem poczuli si zjednoczeni ze sob wzajem i
Bogiem.
Zastanawiasz si, co w tym czasie robi brat Alberto. Zaczem zwraca na niego uwag baczniejsz ni
zazwyczaj, jako e jego matokowate oblicze nosio znamiona dziwnego jakiego strachu i bekota, i ka nieustannie,
ilekro oddali si od oa gwardiana, a robi to rzadko, raczej przymuszony przez pozostaych ni dobrowolnie. Gdy
za znajdowa si przy chorym, to przeciwnie nienaturalnie by spokojny, a i gwardian zdawa si czu lepiej w jego
obecnoci. Jego twarz nabieraa jakby rumiecw i zdawao si, e zdrowieje. Wszyscy inni wydawali si jednak
zaniepokojeni bekotliw obecnoci brata Alberto. Atoli najbardziej mnie zadziwio, gdy pewnego razu ujrzaem go,
jak kuli si pod drzwiami, dopiero co wyrzucony z celi chorego. Mamrota w kko jakie wyrazy, jakby Pater
noster, ale nie zna chyba dalszego cigu modlitwy, bo by w stanie wymwi tylko te dwa sowa. W tym bekocie
byo co tak przejmujcego, e a ciarki mi przeszy po plecach.
Wszak to nie koniec wydarze dziwnych, ktre napeniy mnie niepokojem. Pierwej miaem kolejny straszny sen.

Spaem i niem, e jaki bezwad ogarn moje ciao, jakoby mnie zmora dusia. Prbowaem krzycze, jednak
czuem si tak, jakbym by sob w niesobie i nie mogem doby gosu z garda. Wiedziaem przy tym, e wszystko to
jest mar i prbowaem si obudzi, niewane jednak jak mocno nataem swoj wol nie byem w stanie. I tak
trwaem jak sparaliowany; zdawao mi si, e ca wieczno. A w kocu, zupenie niespodziewanie si
przebudziem jednak to przebudzenie miao miejsce we nie i uwiadomiem sobie, e znw wadam ciaem, jest
ono jednak odrtwiae i przechodzi je mrowienie; znasz zapewne to wraenie, gdy nieraz czowiek pi z gow opart
o wasne rami, a gdy si budzi jest ono niczym z drewna uczynione, jakby cudza rka do wasnego ciaa zostaa
przytroczona tak wanie ja cay si czuem. I ogarn mnie niewysowiony strach, taki i chciaem krzycze, woa
pomocy, jednak z mojego garda doby si tylko sabowity skrzek. Sprbowaem si poruszy, napry wszystkie
minie, lecz moje ciao tylko podskakiwao niczym popychana koda, a w kocu spadem z oa i w tym momencie
przebudziem si naprawd zdyszany i przelky. A w ciemnoci nocy zdawao mi si, jakbym usysza jaki odlegy
szept, wcale podobny do tego, ktry syszaem pierwszej nocy. Wyszedem zatem z mojej celi i, bkajc si po
korytarzach, prbowaem odnale rdo tego dziwnego gosu. W kocu doszedem do dormitorium, gdzie spali
wszyscy mnisi, poza gwardianem. Wtedy usyszaem, e brat Alberto co mamrocze, a gdym si zbliy, udao mi si
rozrni sowa:
magnus ab integro saeclorum nascitur ordo
Nagy dreszcz przeszed moje ciao, gdym rozpozna te same strofy z Wergilego, ktre syszaem w owym
poprzednim nie. Ogarnity dziwnym strachem, czym prdzej czmychnem z dormitorium i pobiegem z powrotem do
celi. Dopiero kiedy nieco ochonem, zaczem si nad caym zdarzeniem zastanawia i wydao mi si niemoliwe,
ebym z takiej odlegoci, poprzez grube ciany, usysza szept brata Alberto.
Co zatem przywiodo mnie owej nocy do dormitorium braci? Powiesz by moe, e staro stpia moj pami,
e przez dugie lata wspomnienia z owego czasu ulegy wykrzywieniu, czy w kocu, e zdziecinniay fantazjuj po
prostu, lecz nie potrafi odpdzi myli, e dziaay tam siy, ktrych ludzki umys nie potrafi poj. A rzeczy, ktre mi
si pniej przytrafiy, s tak nieprawdopodobne, e sam nieraz zastanawiam si, czy nie byy mar jedynie, uud
zmczonego chorob umysu; Ty zapewne stwierdzisz, i tak byo w istocie, lecz wstrzymajmy si z tym jeszcze, inne
bowiem wydarzenia wci domagaj si opowiedzenia.
Nastpnego dnia po owym nie gwardian przyzwa mnie do siebie. By ju bardzo saby, blady, oczy jego byy
podkrone, wida byo, e umiera trawiony gorczk. Odezwa si wwczas do mnie, gosem nikym, rzcym,
przerywanym nieraz suchotniczym kaszlem i wypowiedzia do mnie takie mniej wicej sowa:
Nie znamy si dugo, modziecze, ale wiem, e jeste obdarzony natur wiat i praw oraz podobn mej
wasnej ze wzgldu na nauki, ktre pobierae i pisarzy, ktrych myli poznawae i hartowae w ich ogniu swoj
cnot. Zupenie inny jeste od tych wszystkich, nad ktrymi sprawuj tu piecz, oni bowiem, cho poczciwi, wci
tkwi w ciemnocie i zabobonie swych przodkw. Lkam si zatem, co uczyni, gdy mnie tu zabraknie. Lkam si
gwnie ze wzgldu na brata Alberto, ktrego szczeglnych zdolnoci nie s w stanie zrozumie, i ktrego z powodu
fizycznej i umysowej niesprawnoci traktuj z nieufnoci i lkiem. Zaklinam ci wic, jeli nie ze wzgldu na
przyrodzon ci prawo, jeli nie nawet ze wzgldu na wdziczno, ktr z pewnoci odczuwasz za udzielon ci
gocin, to ze wzgldu na obowizek, jaki poprzez swoje szlachetne wyksztacenie powzie przed Bogiem, aby
zaopiekowa si bratem Alberto, udzieli mu swojej pomocy i go ochroni, gdyby czyhao na niego jakie
niebezpieczestwo. A oto co musisz uczyni: niemoliwe jest, aby brat Alberto tu pozosta, zbyt wiele wzbudza lku
w swych wspbraciach; zabierzesz go zatem do pewnej miejscowoci, do znanego mi proboszcza, i tam, powoujc
si na moje imi, zostawisz swojego podopiecznego. w czowiek, do ktrego ci wysyam, bdzie wiedzia, co
czyni, zna mnie i z pewnoci zaopiekuje si tym nieszczsnym Boym stworzeniem. Osada nie znajduje si daleko
std, zaledwie o par dni, nie nadoysz zatem zbytnio drogi. Okropnoci, ktre by tego nieszcznika mogy spotka,
gdyby mu pomocy nie udzieli, byyby wielkie i straszne. Chyba nie musz ci tego opisywa, wystarczajca jest
bowiem Twoja wraliwo, aby mg to sobie wyobrazi. Wspomn jednak, e gdyby wygnano brata Alberto co
doprawdy nie jest wcale najgorszym, do czego mogliby si posun ludzie proci i zabobonni to on, ze wzgldu na
swoj umysow niesprawno oraz fizyczne okaleczenie, prawdopodobnie spadby z pierwszej przeczy i
roztrzaska si na miazg. A gdyby zalkniony prbowa przycupn w jakiej grocie czy zaomie, zamarzby,
umierajc powoli straszn mierci, wynikajc wszak tylko z zupenej jego nieznajomoci wiata. Doprawdy, nawet
o wiele mniej szlachetna natura ni twoja nie skazaaby go na taki los. Czy zatem bdziesz w stanie odmwi mu
wsparcia?
Wielce mnie ta mowa zdziwia, bowiem sam ju wwczas powicaem duo miejsca w swych rozmylaniach
bratu Alberto: dziwnym snom, ktre o nim miaem, jak i tym rzadkim sowom, ktre syszaem z jego ust, mimo e o
czym dotd byem przekonany mwi logicznie nie umia. Zwrcia zatem moj uwag troska, jak mia o niego
gwardian. Musisz sobie bowiem wyobrazi, e to, com wyej przytoczy, nie byo wcale wypowiedziane tak pynnie,

jakby si mogo wydawa. Przeciwnie bya to mowa czowieka umierajcego, dla ktrego kade sowo jest mk.
Doprawdy bezduszny musiaby by ten, ktry tak proszony, odmwiby pomocy. Zaprzysigem zatem pomc
biednemu bratu Alberto, cokolwiek by si dziao, a wynikao to nie tylko z litoci, jak we mnie budzi, lecz take z
rosncej fascynacji i jakiego przeczucia, ktrego nie byem w stanie do koca poj, ale ktre mwio mi, e tak
wanie powinienem uczyni.
Jeszcze tego samego wieczoru gorczka chorego wzrosa straszliwie i zacz majaczy w pnie. Dziadunio
orzek, e to ostatni, najsilniejszy atak i jeli gwardian go przeyje, wszystko bdzie dobrze i ozdrowieje. Zmaganie
chorego ze mierci trwao ca noc. Ja, stary zielarz oraz brat Alberto trwalimy przy nim nieustannie, podczas gdy
pozostali zgromadzili si w kaplicy i modlili si o jego uzdrowienie. I faktycznie nad ranem atak zela i zdawao si,
e ju z tego wyjdzie. Peen nadziei Dziadunio uda si na spoczynek zreszt wczeniej ju przysypia nad oem
chorego, gdy czuwanie jest trudne w tym wieku a i ja sam tak uczyniem. Jedynie brat Alberto pozosta w celi, cho
by wyranie wycieczony i spotniay, jakby sam walczy z chorob. To jego straszny krzyk zbudzi nas niewiele po
brzasku, gdy ostatecznie mier zamkna powieki szlachetnego duszpasterza.
Lament po zmarym trwa przez kilka dni, po czym pochowano go ze wszystkimi honorami na przyklasztornym
cmentarzu. Nad grobem Dziadunio wygosi krtk przemow, ktrej tu nie bd przytacza, gdy ze wzgldu na swj
wiek mwi niezbyt skadnie, wspomnia w kadym razie o tym, i nie powinnimy si martwi, gdy po mierci czeka
nas jedynie wieczna szczliwo, i e prawdopodobnie bardzo niedugo on sam spotka si ze zmarym w przybytku
Paskim, gdy nie spodziewa si, aby dane mu byo przey t zim. Nie pomyli si zreszt. W jakie dwa dni
pniej on i jeszcze jeden mnich zapadli na t sam chorob co gwardian, a wkrtce po nich i ja.
Z pocztku brat Alberto przychodzi do wszystkich chorych, jednak szybko zaczto go odgania. Cho nikt tego na
gos nie wypowiedzia podejrzewano, e w jaki sposb przyczyni si do mierci gwardiana. Nieufno wzrosa do
tego stopnia, e bracia zabronili mu spa we wsplnym dormitorium i przegonili go do stodoy, jednak nie wyszo to
na dobre ani biednemu matokowi, ani pozostaym zakonnikom. Bowiem wkrtce doszo tam do poaru, ktremu
zreszt najprawdopodobniej faktycznie by winny brat Alberto, lecz nie ze wzgldu na z wol, o ktr go oskaryli
mnisi, ale przez swoje niedostwo. Nic zreszt strasznego si nie wydarzyo; na cae szczcie wszdzie byo
wilgotno i ogie udao si zasypa niegiem, zanim si rozprzestrzeni. Niemniej sytuacja staa si do napita i w
kocu tylko ja nie sprzeciwiaem si obecnoci tego nieszcznika.
W niespena tydzie pniej obaj mnisi pomarli, ja za balansowaem na krawdzi ycia i mierci. Niewiele
pamitam z owego czasu. Powiedziano mi pniej, e gorczka trawia mnie przez dwa tygodnie, e majaczyem przez
sen, podobnie jak czynili to chorzy przede mn. Momentami odzyskiwaem przytomno tak mi powiedzieli i
mona byo wtedy ze mn normalnie rozmawia, sam jednak nic z tych przebudze nie pamitam. Jedyn rzecz, jak
sobie przypominam, by kolejny sen, czy moe raczej gorczkowe widzenie.
niem znw, e widz, jak si odmienia oblicze brata Alberto i jak mnie potem prowadzi korytarzami za rk.
Tylko tym razem bieglimy i co zdawao si nas goni. To byo szare i miao posta niby-wilka, niby-czowieka, nie
widziaem zreszt dokadnie. Ucieklimy do biblioteki, gdzie bezocy mnisi przepisywali ksigi. Chcielimy biec
dalej, jednak tamci nas zatrzymali, otoczyli niczym mur szarych, pomarszczonych twarzy, wpatrzonych w nas pustymi
dziurami oczodow. Czuem, e To co nas gonio, stao teraz tu za nami. Po karku przebiegay mi ciarki od
lodowatego oddechu bestii, ktra jak stwierdziem peen grozy miaa ju nie jedn, lecz dwanacie razy po
dwanacie gw, wszystkie bowiem oblicza mnichw z ni byy poczone dugimi szyjami. Baem si spojrze poza
siebie, gdy wiedziaem, e tam czai si mier.
Wtem usyszaem gos brata Alberto, chocia id ciemn mierci dolin, za si nie ulkn, bo Ty jeste przy
mnie inquit. W tym momencie dojrzelimy blask. Znad szarego muru ohydnych bw uniosy si trzy skrzydlate
postacie: jedna z gow lwa, druga z gow wou, trzecia za z gow ora. Poczuem, e czyje silne rce chwytaj
mnie za ramiona i uniosem si w gr; to brat Alberto wzbi si na swych skrzydach i poszybowalimy razem na
wysok wie.
Jednak bestia nie rezygnowaa i wspinaa si za nami, ze swoich stu czterdziestu czterech gardzieli wydajc ryk
przeraliwy, ktry wstrzsn posadami wiata, potem przeszed w skowyt i jakby lament, cinajcy w yach krew,
rozrywajcy zason wyszywanej gwiazdami nocy, tak i pozostaa tylko ciemno nieprzenikniona. Atoli brat Alberto
magna voce exclamavit: za si nie ulkn! a krzyk jego by rwnie potny, co skowyt bestii, ktra pod
wpywem tego gosu runa z wiey w d. Gdy brat Alberto to ujrza, zoy mnie na zimnej, kamiennej posadzce,
wstrzsn skrzydami i pofrun ku niebiosom, za ar doby si spod jego pir taki, e osmalio mi twarz, spalajc
cakiem brwi i rzsy, i pozostaem nagi i osmalony, wstrzsany dreszczami chodnej nocy.
Zmarznity i jednoczenie zlany potem od poprzedniego gorca przebudziem si, czujc dziwny ciar na piersi.
Dopiero po chwili poczuem, e to czyja do mnie dotyka, usyszaem te gos brata Alberto, ktry co mamrota w
zwyky dla siebie, bezsensowny sposb. Delikatnie odsunem jego do i sprbowaem wsta, nadto jednak byem
osabiony, on za uciek z celi, jakby sposzony moim poruszeniem.

Do dzi zastanawia mnie uzdrowienie, ktrego wwczas dostpiem. Dlaczego mnie jednemu dane byo y, gdy
inni pomarli? Nigdy wszak nie byem silnego zdrowia, wiem za, e bez opieki medyka jedynie organizmy obdarzone
niezwyk wytrzymaoci s w stanie zwalczy pucn gorczk. Zdrowy rozsdek buntuje si przeciwko temu, czy
jednak jest niemoliwe, aby to brat Alberto mnie uleczy? Wspomnij choby jego zachowanie przy ou gwardiana
wszak byo to tak, jakby sam przeywa jego chorob. Pniej zaobserwowaem, e podobnie zachowywa si przy
pozostaych chorych, ci jednak go odpdzali. Ja jeden pozwoliem mu trwa przy sobie i ja jeden przeyem.
Oczywicie zbieno w czasie pewnych zdarze nie musi wiadczy o ich wzajemnym zwizku, nie wiem jednak, jak
cae to zajcie wytumaczy; do ju bowiem w swym yciu widziaem, aby mc twierdzi, e i drogi rozumu nieraz
wiod nas na manowce. Wrmy jednak do dalszych wydarze owych dni.
Siy powrciy mi do szybko, lecz nie chciaem jeszcze opuszcza klasztoru, przynajmniej nie bez przeczytania
owego obszernego fragmentu Satiriconu, ktry odkryem. Bya to bdna decyzja, dzi ju to wiem, wwczas jednak
upi moj uwag pozorny spokj. Brat Alberto kolejne dni spdza zamknity w skryptorium, gdzie nie rzuca si w
oczy pozostaym mnichom. Ja rwnie czsto tam bywaem, czytajc lub robic notatki. Musz przyzna ze wstydem,
i tak mnie to pochono, e nie dostrzegaem, czy te nie chciaem dostrzega, jak zgodnie z przewidywaniami
gwardiana, nieufno mnichw wobec brata Alberto wci rosa; bez swego pasterza ci ludzie byli cakiem zagubieni
i sztywne dotd pta zakonnej dyscypliny nagle zaczy si rozlunia. Ja jednak ogarnity jakim szaem czy
zalepieniem, nie zwracaem na to uwagi, podobnie jak nie zwracaem uwagi na to, co czyni sam brat Alberto. A w
jak si pniej okazao cay czas przepisywa jakie excerpta z Biblii.
Rycho musiao si to jednak skoczy. Doszo bowiem do wydarzenia, ktre wszystkich napenio niepokojem, a
niejednego strachem.
Oto pewnego dnia zebrali si mnisi na modlitw w intencji dopiero co zmarych. Jeden z nich zaintonowa psalm
dwudziesty trzeci, gdy nagle rozleg si w kaplicy przeraliwy huk: to brat Alberto wpad do niej, potykajc si o
wieczniki i przewracajc je, nastpnie wyskoczy pomidzy stalle, ryczc nieludzko. A byy to znw sowa czwartej
eklogi:
magnus ab integro saeclorum nascitur ordo.
iam redit et Virgo, redeunt Saturnia regna
iam nova progenies caelo demittitur alto.
Jednak ci niewyksztaceni mnisi, cho znali acin, nie rozumieli sw i szeptali midzy sob: to wersety z
Janowej Apokalipsy i szatan go opta, nie wie, co mwi. Peni te byli strachu i cofali si przed szalejcym
kalek jak przed zadumionym. Od nowa rodzi si wielki wiekw porzdek. Ju powraca i Dziewica, i wadza cry
Saturna, ju nowy potomek zstpuje z wysokiego nieba.
Precz! exclamavit jeden z mnichw, Nie wd nas na pokuszenie. I cisn w biedaka cikim
wiecznikiem. Pozostali przyczyli si do owych okrzykw: Przeciw Bogu blunisz!, Czy za gos Boga si
uwaasz?!, Se Dei vocem putes?!. I byliby moe na niego napadli, gdybym wwczas nie znalaz w sobie odwagi i
nie wykrzykn: Czycie szaleni? Wszak on Wergilego cytuje. To to rzymski poeta!. Oni jednak za ze mi to
poczytali i na mnie rwnie zaczli patrze spode ba. Wic poganina gosem woa mwili midzy sob. Cae
szczcie uciek tymczasem brat Alberto i zostao odwleczone najgorsze.
Pogoda owego dnia bya fatalna; zerwaa si straszliwa burza niegowa. Gdyby nie to, opucibym czym prdzej
klasztor, gdy zaiste ju w nim wrzao. Podjem jednak mocne postanowienie wyruszenia z samego rana, jeli tylko
bdzie to moliwe. Oczywicie brata Alberto miaem zabra ze sob. Niestety nie dane mi byo to uczyni. Wida taka
wola Boa tumacz sobie. Bowiem gdyby Bg zechcia ocali swego uomnego sug, nie byby pozwoli, aby
zawieja opnia nasz wyjazd. Kime jestem ja, pyek mizerny, eby prbowa zgbi zamysy Wszechmocnego?
Najwyraniej tego wymaga Boski plan, aby tamtej nocy, w tamtym klasztorze dokonaa si ofiara. Czy i Pan nasz,
Chrystus, nie musia zoy si w ofierze, aby powstrzyma moce szatana? Zo jest silne na wiecie, a Gos Pana woa
tych wanie, sabych i uomnych, aby stawili mu czoa.
Spakowaem w popiechu swj skromny dobytek i prbowaem odnale brata Alberto, lecz nigdzie go nie byo.
Ostatecznie wic poszedem tylko zabra ze skryptorium ow ksig, ktr przepisywa. Prawdopodobnie nie
zwrcibym wcale uwagi na to, co w niej byo napisane, gdyby w pewnym momencie nie upada na ziemi i nie
otworzya si na jakiej stronie. Gdym si pochyli, ujrzaem pismo greckie, ktrego w owym czasie nie znaem
jeszcze. Zaskoczyo mnie jednak, e podczas gdy wikszo tekstu bya spisana czcionk rwn i pikn,
gdzieniegdzie pojawiay si te znaki kolawe, jakby rk kaleki pisane, za przy dokadniejszym przyjrzeniu si
dostrzegem te kilka sw w alfabecie aciskim. Dwa z nich szczeglnie byy wyrnione, pierwsze gosio NIE, a
drugie POJMIESZ. Cay tekst rwnie koczy si sentencj acisk, napisan tak kolawo, e niemal nieczyteln.
Non mea voluntas, sed tua fiat odcyfrowaem w kocu. Nie moja wola, lecz Twoja niech si stanie.
Schowaem wwczas ksik do toboka i wyszedem na dziedziniec. Wtem wydao mi si, em dojrza co

dziwnego, jakby szary cie pncy si w gr po kocielnej wiey. Dreszcz mn wstrzsn i wytyem wzrok, nic
wicej ju jednak nie dostrzegem. Wrciem do swego pokoju i wkrtce zapad zmierzch. Nie wiedziaem jeszcze
wwczas, e zanim soce wstanie ponownie, wszystko ju ma si rozwiza.
Oto jak wyglday wydarzenia owej nocy (wiedz, e donie moje dr, gdy to wspominam i prbuj opisa, co
zaszo).
Okoo jutrzni, czyli niewiele po pnocy, wszystkich zgromadzonych w klasztorze przebudzio nieludzkie wycie i
skomlenie. Wybieglimy na dziedziniec i ujrzelimy, e oto brat Alberto wspina si na kocieln wie z pochodni w
doni. Chce podpali kaplic! quisquis inquit. Zaraz te rzucili si po schodach na gr, gdzie dorwali biednego
kalek, cignli go na ziemi i zaczli bi. Istny sza ich ogarn, mnie za na ten widok jakby sparaliowao. Jak w
owym nie: chciaem si ruszy, ale zdjty strachem nie mogem chciaem krzykn, ale tylko skrzek niewyrany
wyrwa si z mej krtani, chciaem w kocu zamkn oczy, eby nie patrze na okrutn mier niewinnego, lecz mogem
tylko sta i by niemym wiadkiem tego okropnego zdarzenia.
Wtem powtrzy si straszny skowyt, ktry syszelimy wczeniej. Przeraeni mnisi odskoczyli od obitego i
skrwawionego ludzkiego strzpu, w ktry zmieni si brat Alberto. Oni tego nie widzieli, ale ja dostrzegem owo
szare Co z mojego koszmaru, czajce si za naszymi plecami. Dostrzegem jego twarz, niewyran w mroku, wygit
grymasem okrutnego miechu. To rykno ponownie. Gos przeszed w pisk tak przeszywajcy, e widziaem, jak kilku
mnichw pado na kolana z krwi cieknc z uszu i oczu, cho moe by to tylko fantom mojego nagle oszalaego
umysu. Rozbiegli si w przeraeniu, a brat Alberto wsta chwiejnie. Na dziedzicu pozostao nas tylko troje: ja, on i
szare Co za moimi plecami. To podeszo do mnie, poczuem zimny dech na karku. Brat Alberto wpatrywa si we
mnie sam taki brzydki jak zwykle, lecz z jakim dziwnym wyrazem oczu. Za nim te Co si pojawio. Mnisi
powrcili, niosc z kaplicy ciki krzy. Apage! wykrzykn jeden z nich i w tym momencie masywne rami
krzya gruchno w potylic brata Alberto. Polecia do przodu, lecz nie upad. Jego oczy wci si we mnie
wpatryway. Apage! i krzy ponownie uderzy w jego gow. Teraz dostrzegem, e na ciemnym drewnie pozosta
czerwony lad. Oczy brata Alberto zeszkliy si i run na ziemi, plamic biay nieg swoj krwi. To Co za mn
zamiao si i zniko. Mnisi podnieli bezwadne ciao, wynieli poza mury i zepchnli w d po zboczu.
Dopiero wtedy udao mi si ruszy. Pobiegem pospiesznie za nimi, a potem dalej w d stoku. Poleciay za mn
kltwy i kilka kamieni, lecz si tym nie przejem. Brat Alberto, gdym do niego dotar, y jeszcze. Dysza ciko,
chrapliwie, a gdy ujrza, e si nad nim pochylam, zacz co mwi. Musiaem przystawi ucho niemal do samych ust
jego, aby zrozumie sowa. Recytowa wiersz! I to nie te groz przejmujce strofy z Wergiliusza. Recytowa
Horacego! Przytaczam tutaj ow pie we wasnym przekadzie:
Wyjrzyj za okno, przyjacielu,
Oto zima mronymi szpony chwycia gron Soracte,
Rzeki trzeszczcym skua lodem
I lega cikim biaego puchu kobiercem na barkach kosodrzewiny.
Nie daj jej tutaj przystpu, Taliarchu,
Odegnaj ciepym arem kominka chd ze swego dworu,
A winem zacnym, czteroletnim,
Ktre si leje z sabiskiej amfory, odegnaj go z serca.
Kilka kropel ofiaruj niemiertelnym,
Ktrzy mocni koi srogie wichry, gdy morze niespokojne,
Tak i nie mierzwi bujnej
Cyprysu korony, ni drcz starczej ysiny jesionu.
A o jutro nie pytaj,
Zawierz losowi, a co da, wszytko ci zyskiem bdzie,
Tymczasem, przyjacielu drogi,
Tacw uywaj i nie gard dziewczt mioci poch.
Dopki od nas modych
Daleka jest ta staro, cho bezzbna a zgryliwa,
Szukaj wiatru na Polu Marsowym,
Suchaj szeptw potajemnych, ktre z serca wprost do serca pyn.
Na ostatni zwrotk ju tchu mu nie starczyo, tylko i niech i niech nie warto pamitaj inquit i ducha

odda Panu. Gdym zreszt w wiersz tumaczy a byo to bardzo dawno temu; byem pewnie wwczas w Twoim
wieku nie mogem za nic uj ostatniej strofy tak, jakbym tego chcia. Zrezygnowaem z niej zatem i wasnymi moimi
sowy wiersz zakoczyem, mylc o tym, co mi rzek umierajcy brat Alberto. Oto jak brzmi w mojej wersji ta
ostatnia zwrotka:
Wszystkiego zapomnij,
Pamita nie warto, e wiat zimny sroy si dokoa,
Ciepych obj tylko szukaj,
Prochem i tak w kocu wszyscy jestemy, pamitaj nie warto.
Jeli chodzi o dalsze zdarzenia, to ju nie ma wiele do opowiadania. Nadludzkim wysikiem dotaszczyem do
najbliszej osady zwoki czowieka, ktrego gwardian powierzy mej pieczy w chwili swej mierci. Tam go
pochowano, ja za rozchorowaem si ponownie z wyzibienia. Lec w ku, rozmylaem, jak bardzo zawiodem
nadzieje pokadane w mej prawoci i zastanawiaem si, czy moliwe jest ocalenie wiata od grzechu i pieka, skoro
nie jestemy nawet w stanie ocali ycia jednego czowieka gdy Gos Pana wzywa nas, abymy stawali w obronie
tego, co za wite uwaamy.
Jestem ju stary, wic Tobie, mj synu, stawiam to pytanie, bo Twoje pokolenie bdzie musiao walczy, aby ten
olbrzymi, niepojty wiat, w ktrym przyszo Wam y, uczyni lepszym.
Cura ut valeas,
Giulio

Wurdaak
Cracovia, 27 Novembris mensis, A.D. 1517

Marcus Monescius ad suum patrem Iulium


Czcigodny Ojcze,
Wielce jestem wdziczny za ksig, ktr przesalicie, ale bardziej jeszcze za opowie zawart w doczonym
do niej licie. Bya mi ona gwn ekscytacj ku temu, abym Wam opisa peny przebieg wypadkw towarzyszcych
memu zranieniu. Wybaczcie tylko, jeli mym sowom zbraknie cyceroniaskiej gracji Waszego pira. Blisz mi
zawsze bya cezariaska zwizo, a i opowie moja tak jest dziwn i niepokojc, e jedynie suche przedstawienie
faktw moe mnie utrzyma w przekonaniu, e nie ulegem zudzeniu.
Jak wiecie, pan mj, Ludwik, z Boej aski krl Wgier i Czech, nieledwie jeszcze pacholciem jest odumartym
przez ojca zeszej zimy. Do opieki nad nim zobowizao si dwch wielkich mw, jako to Maksymilian, cesarz
rzymski, oraz Zygmunt, krl Polski, a Ludwika stryj. Celem umocnienia rodzinnej zayoci pan mj z pocztkiem lata
tego roku zosta zaproszony na dwr Zygmunta. Musz przy tym pochwali si, e i ja w owym zaproszeniu byem
imiennie wymieniony, gdy krl wielk atencj darzy Itali. Chodz pogoski, e poszukuje ony spord naszych
wielmow, moe nawet z Medicich.
Pod koniec czerwca stanlimy na zamku w Krakowie. Krl podj nas godnie, nie szczdzc pienidza na uczty,
onglerw i piewakw. Owe krotochwile szybko mi spowszedniay, jednak tyle z nich wynikno dobrego, e
wszedem w zayo z pewnym uczonym mem imieniem Wawrzyniec Choroszewski herbu Jastrzbiec. (Osobliwe
jego imi, jak mi eksplikowa, bliskim jest naszemu Lorenzo i naley je kojarzy z laurowymi wiecami poetw).
Odnalazszy w nim pokrewny umys, zyskaem przewodnika, ktry wielce mi by pomocnym w moich studiach nad
wschodnimi krajami, zarwno w materii ich fauny i flory, jak i obyczajw i wierze.
Z kocem lipca zbrzydo i krlowi ucztowanie, wic udalimy si ku przepastnym borom przy wschodnich
rubieach Rzeczypospolitej na owy. Przy okazji stryj mego pana chcia mu pokaza siedliska polskiego wou
lenego, ktrego w miejscowej mowie zw ubrem. Zwierzta owe wyday mi si wielce interesujcymi ze
wzgldu na swe rozmiary i si. Z zaciekawieniem przyjem rwnie informacj, e s one chronione specjalnym
krlewskim nakazem i nie wolno nikomu na nie polowa pod kar gardow. Szersze ich opisanie zamieszcz w
traktacie, nad ktrym pracuj, tymczasem wracam do opowieci.
W pierwszych dniach sierpnia dotarlimy do miejscowoci Strzyewo-Wie, nalecej do zamieszkaego w
odlegoci kilku staja Hieronima Strzygowa herbu Sulima. Krl z wiksz czci dworu osiedli w pobliskim
paacyku myliwskim, reszta musiaa stan we wsi rozlokowana po rnych tabernach. W tej drugiej grupie
znalelimy si rwnie ja i pan Wawrzyniec, co byo nam na rk, gdy zamiarowalimy przed udaniem si na owy
rozpyta si wrd szlacheckiej drobnicy i chopstwa o lokalne wierzenia.
Aborigini nie przyjli nas yczliwie. atwo byo zmiarkowa, e tameczny lud jest ponury i radziej trzyma sam ze
sob nili z obcymi. Przechadzajc si po osadzie od taberny do taberny zauwaylimy te, e jakowy niepokj wisi
nad chaupami jakby cie mrocznej tajemnicy. Kto mia okiennice, trzyma je zatrzanitymi, a na wielu drzwiach
wisiay krzye.
Aby wyjani to zjawisko, zaszlimy do fary. Tameczny proboszcz powiedzia nam, e zeszej zimy do wsi
zawitaa zaraza, a wygodniali wilcy mnstwo byda poszarpali. Goota, chopstwo i insza ciemnota, eksplikowa, boi
si, e i tego roku si to powtrzy.
Czowiek ten nie pojmowa prawdziwej istoty goszczcego wrd prostego ludu strachu, czego mielimy si
wkrtce dowiedzie. Polak, choby niewiadomo jak skryty w sobie, to urodzony gawdziarz, trzeba mu tylko
pgarnca miodu lub kwaterki wdki. Majc to na uwadze, wrcilimy do jednej z tabern i powtrzylimy swoje
zapytania, hojnie sigajc do kiesy. Okazao si, i zdaniem wielu aboriginw za zaraz i straty wrd byda i trzody
winny jest stwr zwany vurdalacus.
w vurdalacus, p-czowiek, p-bestia, to upir zrodzony z kazirodczego zwizku, poywiajcy si ludzk
krwi lub misem, duszcy dziecitka w koyskach, przynoszcy ze sob mr i nieurodzaj. Ten i w, podochociwszy
sobie wicej niby wypadao, przebkiwa, e tak besti jest pan miejscowy, Hieronim Strzygw, jednak insi zaraz
ich uciszali. Zapewne bali si gniewu pana.

Parobcze gadanie, rzek nam karczmarz, mody ydowin. Pniej j tumaczy, e moe pan Strzygw i dusi
dzieci, ale podatkami, a krowy porywa jako danin. Surowy w pan nie cieszy si wielk mioci, gdy niezalenie
od urodzaju trzyma si cile litery prawa, a przy tym wielki by orygina i odludek. Jak wielki, miaem si
przekona. Jak rwnie o tym, ile prawdy jest w gadaniu prostaczkw, a ju teraz mog rzec, e wicej nili si
onemu karczmarzowi zdawao. Tymczasem jednak oburzaa mnie ciemnota, z ktr si spotkaem.
Nastpnego ranka ruszylimy wreszcie na owy.
Przez trzy dni musiaem znosi niewygody spania na twardej ziemi i przyglda si, jak md rycerska ciska
oszczepem lub strzela z uku, cho radziej zaszybym si w ciepej komorze z jak ksig. Za to pan mj Ludwik
bawi si znakomicie. Trzeba Wam wiedzie, Ojcze, e od koyski nieomal zdradza cigoty ku sprawom rycerskim,
cho jako dzieci by sabego zdrowia. Stryj jego, mimo i posunity wiekiem i tusz, rwnie wielk przyjemno
znajdowa w owach. Sam byem wiadkiem jak przy pomocy wczni powali sporego dzika.
Czwartego dnia, bardziej z nudy ni jakowej gbszej potrzeby, daem si namwi na udzia w nagonce na knura.
Na swoje nieszczcie.
Ucieka nam przez wiksz cz dnia, kluczc po bagnach, gdzie konie nie mogy pewnie stpa. Zwodzi nas,
drani, raz nawet napad na naganiacza i miertelnie poharata dwa psy. Zanim zagnalimy go w jar, z ktrego nie
mia dogodnego wyjcia, zaczo si ju ciemnia.
Pamitajc, jaki los spotka owe psy, ktre wczeniej weszy mu w drog, nie byem bardzo prdki, by pody za
nim. Widzc moje niezdecydowanie, przodem ruszy pan Deciusz herbu Topr, aby zakoczy spraw.
Prawdopodobnie, niewiadom, odda swoje ycie za moje.
Z jaru wypada na nas jaka bestia. Czy by to w dzik, ktrego tropilimy? Nie wiem. Usyszaem kwik koni,
krzyk. Bardzo wyranie poczuem ohydny smrd, ktrego nie potrafi nazwa inaczej ni smrodem mierci. Kojarzy
mi si z gnijcym misem, krwi i mokr sierci. Potem mj ko upad, a ja straciem zmysy.
Co zaszo, wiem z opowieci. Wedle nich dzik, wyjtkowo potna bestia, wypad z jaru, powali pana Deciusza,
tratujc go miertelnie, a potem uderzy kami mego wierzchowca, rozpruwajc mu brzuch i wywlekajc wntrznoci.
Konie reszty naszego towarzystwa poposzyy si tak, jakby sam diabe na nie napad, wic mao kto widzia, co
dokadnie si dzieje. Zanim udao im si nad nimi zapanowa, bestia znika. Mnie znaleli nieprzytomnego ze
strzaskan nog, przygniecionego truchem wasnego wierzchowca. Zabrali mnie czym prdzej do krlewskiego
obozu, gdzie cyrulik stwierdzi, e naley mnie przenie do oa i porzdnie opatrzy.
Najbliszym dworem w okolicy okazao si Strzyewo, sadyba pana Strzygowa herbu Sulima.
Ocknem si dopiero po tygodniu, wychudy i blady. Miaem paskudnie zaman nog, pknita ko przebia
skr i minie. Cyrulik ba si, e zabierze mnie zakaenie krwi; gorczka dugo nie ustpowaa. Ostatniego dnia byli
pewni, e nie wyyj, ale po przesileniu przysza poprawa. Rankiem otworzyem oczy. Nadal wzdrygam si na
wspomnienie czowieka, ktrego wwczas ujrzaem.
Zdawao mi si, e cigle majacz. W komorze panowaa duchota, mierdziao star krwi i przepocon pociel.
Moich przyjaci nie byo w pobliu. Tylko on jeden odcina si czarn plam na tle roziskrzonych od soca
bielonych cian, bardziej cie ni czowiek. Mj gospodarz.
Sam jego wygld budzi niepokj. Niewysoki, chudy, tawy, mia w sobie co chorobliwego, jakby dawno nie
oglda soca. Jego rzadkie wosy byy kruczoczarne. W odrnieniu od innych Polakw policzki mia gadko
wygolone, wic ws nie zasania nadmiernie misistych ust. Oszczdny w ruchach, zawsze mwi cichym gosem.
Jeli, jak powiadaj, oczy s zwierciadem duszy, to czowiek w najwyraniej duszy nie posiada, gdy jego oczy
zdaway si martwe.
Tego dnia, ktregomy si po raz pierwszy ujrzeli, nie zamienilimy ani sowa. Pan Strzygw przypatrywa mi si
dusz chwil. Cie umiechu bka mu si po ustach. W kocu wyszed, a ja poczuem si tak, jakbym dopiero w tej
chwili obudzi si z koszmaru. Pniej zaszed do komory mj przyjaciel pan Choroszewski wraz z kilkoma
serdecznymi mi dworzanami Ludwika. Na m prob roztworzyli wszystkie okna. Chd poranka, wesoe gosy
kompanw i wrychle podane wino przepdziy cienie z mojej duszy.
Niestety nastpnego dnia towarzystwo musiao doczy do bawicych si owami krlw, jednak do tego czasu
na tyle si mi wrcio, e byem w stanie moje wczeniejsze niepokoje zrzuci na karb choroby i zasyszanych w
tabernie baja pijanego chopstwa. Nie powiem, eby przymusowa gocina widziaa mi si mi, ale c byo czyni?
Nastpny tydzie min jak tydzie katorgi. Sen mczy mnie wicej ni odpra. Bl i nawracajca czasami
gorczka przynosiy koszmary. Budziem si pno, z piekcymi oczyma i sztywnym karkiem, tylko po to by ujrze
mojego ponurego gospodarza i ponownie nie zamieni z nim sowa. Dni spdzaem w ou, bez ruchu, z utsknieniem
wygldajc wizyt cyrulika lub przynoszcego mi jedzenie olbrzymiego, gburowatego sugi. Byy to jedyne okazje do
tego, by z kim sowo zamieni i przerwa nieznon nud. Wiadomo, e mog sprbowa stan na nogi, przyjem
jak bogosawiestwo.
W dniu, w ktrym wreszcie opuciem oe, zostaem poproszony na wieczerz do gospodarza. Przy dugim stole

w sali bawialnej poza nim samym zastaem rwnie jak dam. W pierwszej chwili zaoyem, e musi by jego
siostr. Po pierwsze, dlatego e pan Strzygw nie wyglda mi na kogo, komu mogoby zalee na niewiecich
wdzikach. Po drugie, dama poza jedn posiadaa wszystkie te same co on cechy urody, jako to kruczoczarne wosy,
kontrastujce z nimi jasne oczy, blad cer i drobn budow koci. Rnio ich to, e, podczas gdy mj gospodarz
straszy odraajc wrcz szpetot, ona zachwycaa rzadkim, delikatnym piknem.
Pan Strzygw nie spieszy si z prezentacj, zatem przedstawiem si sam i w zamian dowiedziaem, e dama
jednak jest jego on. Katarzyna Strzygw, tak si nazywaa.
Siedlimy. Suba wniosa dania.
Ku memu zdziwieniu, zostaem usadzony na jednym kocu dugiego stou z pani Katarzyn po prawicy, podczas
gdy pan Strzygw zasiad na kocu przeciwnym samotny. Nie powiem, ebym nie cieszy si tym stanem rzeczy.
ona gospodarza okazaa si o wiele lepszym kompanem do rozmw nili on sam. Szybko zmiarkowaem, e jest to
dama wielkiej ogady i do tego uczona. acin wadaa z pen swobod. Cho nie wiatowa, z lektur wiele
wiedziaa o obcych krajach i zachcaa mnie, abym opowiada o osobliwociach Italii. Intelektualna ekscytacja, jak i
nie ukrywam kilka kielichw wina sprawiy, e poczuem si na tyle kontent, aby poprbowa konwersacji
rwnie z panem Strzygowem. Uderzyo mnie, e, podczas gdy ja i jego maonka zajadamy w najlepsze, on tylko
obraca w palcach kielich z winem i przyglda nam si, samemu nie tykajc potraw. Zagadnem go o to.
Nie odpowiada tak dugo, e przyszo mi do gowy, i mnie nie dosysza lub zignorowa. Zmieszany, nie
powtarzaem zapytania. On jednak po jakim czasie drgn, jakby dopiero co si przeckn. Popatrzy na mnie.
Zamia si, zakrywajc doni usta. Wreszcie rzek: Miy panie, prosz o wybaczenie, jadam tylko specjalnie
przygotowane potrawy. Pniej zapatrzy si na swj kielich. Mylaem, e jego zainteresowanie moim pytaniem ju
mino, lecz myliem si ponownie. Nie odrywajc wzroku od kielicha zacz mwi cichym, aksamitnym gosem.
Rozwodzi si szeroko nad starym zranieniem, ktre otrzyma podczas wojny moskiewskiej. Bet z kuszy,
powiedzia, ugodzi go prosto w wtpia. Cudem wyy, ale organy jego dotd nie odzyskay dawnej sprawnoci,
dlatego jada jedynie delikatne, dugo gotowane misiwa. Z jakiego zwierzcia, nie powiem, skwitowa. A na
zakoczenie, ku mej najwyszej odrazie, wda si w rozwaania nad trudnociami wydalniczymi, ktre miewa.
Do tego czasu aowaem ju, em si w ogle do niego zwrci. Sprbowaem przeprosi si blem w nodze,
ktry zreszt naprawd od jakiego czasu mi doskwiera, ale pan Strzygw upiera si, ebym poczeka, a wnios
jego danie. Chcia mi pokaza owo cudo, ktre z tak atwoci przechodzio przez jego jelita.
Rad nierad musiaem wytrwa. Odrobin pociechy odnalazem w tym, e gospodarz umilk, pozwalajc onie
przej zadanie zabawiania mnie. Pomimo blu i spowodowanego wzburzeniem nawrotu gorczki odpowiadaem
grzecznie, starajc si wykrzesa z siebie wczeniejszy entuzjazm.
Nareszcie wniesiono danie dla pana Strzygowa. Nie wygldao imponujco. Ot, podugowaty kawa szarego
misa. Najwyraniej gotowany. Bez sosu. Nie zwrcio wwczas mej uwagi, e wcale nie wydaje si delikatny,
odpowiedni dla kogo cierpicego na wtpliwe schorzenia. Nie zastanowiem si te, pomimo wczeniejszej uwagi
pana Strzygowa, z jakiego moe by zwierzcia.
Radowaem si tylko, e dane mi bdzie wreszcie oddali si do swej komory. Wstaem. Zakrcio mi si nieco w
gowie. Pani Katarzyna przyzwaa znanego mi ju potnego sug, aby mnie podtrzyma i odprowadzi. Przeprosia,
e tak dugo mnie trzymali, a potem zacza chwali m ogad.
Wtem pan Strzygw ponownie si odezwa, nie patrzc na nas, nie odrywajc si od posiku, cakiem jakby
mwi do siebie. Jego sowa wprawiy mnie w osupienie i zaenowanie tak wielkie, e sponiem si jak panna.
Zachwyca si bowiem m urod, chwalc zwaszcza me wyranie silne achillejskie, jak rzek ydki oraz ksztatne
uda.
Nie byem pewien, czy wzi t wypowied za afront, zreszt nie bardzo wypadao, abym gani swego
gospodarza, wic wycofaem si pospiesznie z sali.
Pooywszy si, dugo nie mogem zasn. Rozbolaa mnie gowa i czuem si sabo. Noga dawaa mi si we znaki
nie mniej ni pierwszego dnia po przebudzeniu. Wypeniaa mnie odraza wobec dworu, w ktrym byem uwiziony, i
siedzcego na nim pana. Zastanawiaem si, ile jeszcze bd musia czeka, nim kto mnie stamtd zabierze.
Wspczuem te biednej damie, ktra w tym ponurym miejscu spdzia pewnikiem wiksz cz ywota.
Zdarza si tak czasem, e gdy intensywnie o kim mylimy, sam si umysu sprowadzamy tego kogo do siebie.
Dla mnie pewnie lepiej by byo, gdyby wtenczas tym kim okaza si pan Wawrzyniec, miast niego jednak jeszcze tej
samej nocy do drzwi mojej komory zapukaa pani Katarzyna.
Jej wizyta nie wydaa mi si niczym niestosownym, tym bardziej, e przysza wraz ze sug. Nie ma zreszt nic
zdronego w tym, e dama odwiedza mczyzn, gdy ten zaleg zmoony chorob. Ponadto godzina nie bya wcale
pn, gdy, zmczony wieczerz, szybko si pooyem. I prosz, Ojcze, nie mylcie, e si Wam tumacz, jak to
robi winni. Daleki jestem od tego, by ukrywa swoje grzechy. Tamtej nocy moje spotkanie z pani Katarzyn,
przynajmniej dla mnie, byo zupenie pozbawione grzesznych intencji.

Przysza, aby przeprosi mnie, jeli poczuem si dotknity zachowaniem jej ma. Nalegaa, abym mu wybaczy,
gdy ze wzgldu na sabe zdrowie sta si zgorzkniaym i nieraz nie cakiem wadnym nad sowy i czyny. Przyniosa
mi te ksig, abym mia czym si zaj w cigu nastpnych dni rekonwalescencji.
Od tamtej chwili widywalimy si regularnie. Przychodzia miast cyrulika zmienia mi opatrunki, a czasami po
prostu zobaczy jak si mam. Wieczerzalimy razem kadego dnia, rozmawiajc przy tym z sob i unikajc uwagi pana
Strzygowa. Przy adniejszej pogodzie prowadzaa mnie po podwrcu, cho z koniecznoci te spacery musiay by
krtkimi. Kiedy skoczyem ksik, ktr mi daa, przyniosa nastpn. Nie byo to nic wartego wspomnienia, ale
pozwalao wypeni czym nud chwil spdzanych bez niej.
Przez jaki czas rosem w si, ale potem pogoda si zmienia. Nadszed okres sotny, zapowied coraz bliszej
jesieni. Wraz ze wzburzeniem elementw najwyraniej wzburzyy si rwnie humory w moim ciele. Bl w nodze sta
si silniejszym, coraz czciej cierpiaem na nawroty gorczki.
W tym okresie pani Katarzyna jeszcze czulsz otoczya mnie opiek i jeszcze wicej czasu spdzalimy wsplnie.
A pewnej nocy odwiedzia mnie w onicy i niech Bg mnie osdzi nie opieraem si jej. Bl i gorczka zamiast
ostudzi mj zapa tylko go zwikszyy. Nie wiem, skd wzia si we mnie ta grzeszna cigota, czy bya wynikiem
choroby, czy zwizanego z brakiem aktywnoci niepokoju ducha, czy moe wreszcie wynika z niesamowitej aury
miejsca, w ktrym si znalazem. Pisz Wam o tym, Ojcze, zanim powierz moje grzechy Bogu przez spowied, gdy
wiem, e mnie nie potpicie, a potrzebuj z kim podzieli si brzemieniem, by lepiej zrozumie szalestwo wasnej
natury. Odraz napawa mnie to, co uczyniem, ale nie tak wielk jak to, co nastpio potem.
Przez dwa albo trzy dni moje kontakty z pani Katarzyn straciy na czstotliwoci, co jest naturalne, biorc pod
uwag sytuacj. Nie czuem si jednak winny. Dlatego, kiedy przysza znowu noc, przyjem j ochoczo. Dopiero
gdymy si zbliyli, spostrzegem, e w jaki czas po niej do komory wkrad si jej m. Byem wstrznity, baem
si, e przyapa nas i zareaguje w jedyny moliwy dla mczyzny sposb sigajc po elazo. Tymczasem on
siedzia tylko i przyglda si nam tymi swoimi nieludzkimi, wyupiastymi oczyma.
Pani Katarzyna wyczua moj nag drtwot. Rozejrzaa si po pokoju, a ujrzawszy go, rozemiaa w sposb
wyuzdany. Miast przerwa, zachcaa mnie do dalszych igraszek. Lecz ja straciem po temu wszelk ochot.
Obrzydzony, odepchnem j od siebie. Krzykna co po polsku, po czym wysza w stanie najwyszego oburzenia.
Pozostaem sam na sam z jej mem.
Wtenczas zacz mnie ogarnia strach. Absurd sytuacji i jej kontradykcja wobec naturalnego porzdku rzeczy
sprawiy, e - kolejny ju raz - poczuem si jak w koszmarze. Oto ja, w ciemnej komorze, w ou splamionym
grzeszn rozpust, a naprzeciw mnie para pustych zwierzcych oczu.
Jeli przeyj t noc, wyjad postanowiem sobie.
Pan Strzygw po duszym czasie poruszy si wreszcie. Wsta i podszed do mnie. Wycign do. Cofnem si
odruchowo. Co gboko we mnie podpowiadao mi, e jego dotyk jest nieczysty. Jednak jak dugie jest oe? Nie
miaem gdzie ucieka.
Dotkn mnie. Delikatnie musn palcami mj policzek. Umiecha si przy tym. Potem, rwnie delikatnie, musn
moj usztywnion, obandaowan nog. Zakuo lekko. Wyszed.
T noc spdziem bezsennie, a o pierwszym brzasku zabraem si za wykonanie swego postanowienia. Sprawa
okazaa si trudna. O jedzie konnej nie byo mowy, wic zaczepiem parobka z wozowni. Ten nie do, e nie
rozumia aciny, to jeszcze okaza si niemow. Prbowaem wabi go obietnicami zapaty, pokazujc mu sakiewk i
powtarzajc nazw Strzyewo-Wie. On pokaza tylko, jak jego but grznie w bocie i wzruszy ramionami.
Zrozumiaem.
Myl o spdzeniu kolejnego dnia w tak nienaturalnych okolicznociach wydaa mi si wstrtn, wic w odruchu
desperacji postanowiem skonfrontowa mego gospodarza. Przyj mnie yczliwie, jakby nic nigdy nie zaszo.
Informacj o moim wyjedzie zby machniciem rki. Nastawa, abym dokoczy kuracji. Lka si o moje zdrowie.
Nie uspokoia mnie ta rozmowa. Reszt dnia spdziem na gorczkowych modach o popraw pogody, a noc nie
kadem si spa pomimo znuenia.
Niewiele to zmienio. Tym razem odwiedzi mnie gospodarz wraz z samsonowatym sug. Z pocztku, podobnie
jak poprzednio, obaj siedzieli tylko i przygldali mi si. Prbowaem ich zagadywa, ale ignorowali mnie. Pniej
pan Strzygw wsta, podszed do mnie i sprbowa znowu dotkn mojej twarzy. Odtrciem jego rk i w gniewie
chciaem zerwa si z ka i wynie chobym mia kusztyka ca drog przez las, lecz nim zdyem si podnie,
dopad do mnie suga i oburcz przycisn do oa. Zaczlimy si szamota. Uderzyem wielkoluda w twarz, amic
mu nos i ju zrywaem si do nieporadnej ucieczki, gdy naga eksplozja blu osadzia mnie na miejscu. Pan Strzygw
otwart doni uderzy mnie w zranion nog.
Zakrcio mi si w gowie, podesza do ust. Zrozumiaem, e w obecnym stanie jestem cakowicie bezradny,
zdany na ask zwyrodnialca, ktry przyj mnie w gocin. Jego suga otar krew z twarzy i ponownie skrpowa mi
ramiona.

Pan Strzygw umiechn si. Jego spojrzenie wyranie pado na moje wstydliwe czci. Wycign do i
dotkn ich. Pniej powoli powid palcami wzdu uda a do pknitej piszczeli. Nacisn na ni lekko. Ponownie
zakrcio mi si w gowie. Krzyknem.
Spoliczkowa mnie.
Potem wyszed nie uroniwszy ani sowa, a suga pody za nim. Zostaem sam. Obrzydzenie i strach przelay si
przeze mnie obezwadniajc fal i musiaem da im upust, kalajc podog podle oa. Humory uszy ze mnie z tak
gwatownoci, e straciem zmysy i na kilka godzin popadem w gorczkowe majaczenia.
Ocknem si nad ranem; osabiony, lecz zdeterminowany opuci to obkane miejsce.
Pomylaem o wymkniciu si oknem, lecz po bliszych ogldzinach zorientowaem si, e w moim stanie byoby
to po pierwsze niebezpieczne, po drugie haaliwe. Podszedem zatem do drzwi. Na poy spodziewaem si, e bd
zamknite. Nacisnem klamk ustpiy bez oporu. Wyjrzaem do izby. Pusto.
Ostronie ruszyem do wyjcia na podwrzec. Niestety po obejciu krci si ju ten sam potny parobek, ktry
nawiedzi mnie w nocy. Gdyby nie moja noga pewnikiem dabym rad przemkn si kole niego, pki by zajty.
Chtnie zaryzykowabym nawet kradziey koni byle tylko si wydosta. Tymczasem byem winiem, cho nikt nie
trzyma nade mn stray.
Cofnem si do izby. Powoli dochodzio do mnie, e jeli mam si uratowa to tylko jednym sposobem i cho
jestem mem pira i kaamarza, a nie miecza, gotowaem si do walki. Na pocztek trzeba mi byo znale bro.
Fechtunek nie wchodzi w gr, wic zaczem si rozglda za jakim pistoletem. Polacy maj w zwyczaju trzyma
mnstwo wszelakiego ora pod rk, gdy w razie wojny krl mocny jest wszystkich ich powoa do wojska.
Trzymaj take liczne trofea jako znak dawnych wojennych przewag. Jednak ku memu zdziwieniu nie udao mi si
niczego znale ani w sieni, ani w izbie, ani w wieczerniku.
Postanowiem zakra si do prywatnej komory pana Strzygowa. Jego samego na szczcie tam nie zastaem. W
ogle dwr wyda mi si dziwnie cichy i wyludy; jedynie z kuchni dochodziy dwiki jakiej krztaniny.
Zabraem si za przeszukiwanie sekretarzyka. Znalazem tam mnstwo papierw, ale niczego, co mogoby mi by
pomocnym w ucieczce. Ju miaem porzuci bezowocne wysiki, kiedy spojrzenie moje pado na potny, oprawny w
skr wolumen, spoczywajcy w jednej z szuflad. Na obwolucie widnia elegancki, cho nieco ju zatarty,
inkrustowany napis: Silva Rerum.
W tym miejscu pozwol sobie na krtk dygresj, gdy owe Silvae Rerum s ciekaw osobliwoci polskiego
obyczaju, ktr przyszo mi pozna za spraw pana Choroszewskiego, a ktra zupenie jest nieznan w naszych
stronach. Polscy panowie prowadz ksigi, w ktrych spisuj rozmaite wydarzenia swojego ywota jako i kurioza, na
ktre zdarza im si natrafi. Wrd ich notatek znale mona wersety poezyj, opisy podry, wspomnienia z wojen,
przepisy na smakowite potrawy, a take informacje o narodzinach, chrzcinach, lubach, zgonach i innych codziennych
sprawach. Ksigi takie przekazuje si z pokolenia na pokolenie, niektre z nich sigaj nawet czasw piastowskich.
Gdym natrafi na Silva Rerum pana Strzygowa, wielka i zgubna mnie zdja ciekawo. Niebaczny na
niebezpieczestwo, zaczem czyta, liczc na to, e znajd wzmianki, ktre pozwol mi lepiej zrozumie zwyrodnia
natur mego gospodarza.
Notatki czynione jego wasn rk byy nieliczne i mao czytelne, jakby cierpia na jakowy niedowad, acina
wulgarna. Kryy si w nich sugestie najmroczniejszej natury. Niektre zdania wryy mi si w pami tak silnie, e
pewnie do koca ycia bd zmuszony odczytywa je znw i znw w najgorszych koszmarach.
Sabuj, upuszczanie krwie na nic, potrzeba mi ywota
Dziewka jest mi wstrtn, odesabym j, eby nie krew, nie wola ojca.
Znw porodzia martwe
Porodzia szkaradztwo, ywota w nim nie stao na nic.
Sabuj, cigle sabuj.
ywot bydlcy na nic.
Przeklta dziewka, jej ono ju chyba cakiem uscho. Trzeba je wzmocni, tylko nie wiem, jak. Pije krwie i
wywar z wtroby, ale to na nic.
Puco i serce, i srom, z rnych Czci mskie i kobiece. Bez krwie. Nie tak jak radzi ojciec.
Porodzia. Tym razem yo duej, ale byo sabym i odraajcym.
Pomaro.
Sabuj. Upuszczanie krwie i ywot w odpowiednich proporcjach. Puco i serce, i srom. Tak.
Czytajc, zdaem sobie spraw, e pan Strzygw nie tylko podatny jest przeciwnym naturze cigotom ciaa, ale
rwnie zaprzeda si sztuce alchemicznej i mrocznym praktykom. Jego perwersje bynajmniej si na tym nie koczyy.
W pisanych pewniejsz rk jego ojca notatkach natrafiem na zapis, ktry rzuca cie ohydnego plugastwa na oe
maeskie mego gospodarza.
ona moja porodzia znw, pisa starszy Strzygw, tym razem dziecko ywie, ale przyszo przed czasem i

bardzo sabym jest i uomnym. Pewnikiem nie wyyje. Dalimy mu Hieronim. A potem: Porodzia crk. Ta jest
silna. Damy jej Katarzyna.
Dalej przerzucaem kartki, nie mogc zapanowa na zdron ciekawoci, mimo i odraza rosa we mnie z kad
chwil. W gorczkowych poszukiwaniach natrafiem na kolejne sugestie kazirodczego spkowania, wiele pokole
wstecz. Rd Strzygoww stary jest, herb Sulima jeszcze piastowscy krle mu nadali. Od jak wielu wiekw
krzyowali si tylko sami z sob, boj si myle. Deformacje i inne zesane przez Boga znamiona blunierczych
zwizkw dotykay ich przynajmniej od czasw krla Kazimierza, dziada mego pana Ludwika. Obecnie wygldao na
to, e sama natura postanowia przeciwdziaa ich dalszemu rozmnaaniu, wyjaawiajc ono pani Katarzyny.
Pochonity perwersyjn fascynacj musiaem spdzi na czytaniu przynajmniej godzin, gdy na dworze
rozedniao ju w peni. Dopiero, gdy poczuem soce na skrze, otrzsnem si i zamknem ksig, ale wtenczas
byo ju za pno, straciem szans na to, by niepostrzeenie wymkn si i zapomnie o caej sprawie, jakby bya
zaledwie dusznym snem.
Pan Strzygw sta o dwa kroki ode mnie.
Musia zakra si swoim zwyczajem, korzystajc z mojej nieuwagi. Cho mikrej postury, zaj mi drog do
drzwi. Jego misiste wargi rozciga bezmylny umiech, a blade, wyupiaste oczy wpatryway si we mnie. Albo
moe raczej w jaki punkt tu nad mym ramieniem, bo miaem wraenie, e wcale mnie nie widzi.
Chwil trwalimy w milczeniu i bezruchu. W kocu on zapyta, co robi w jego prywatnej komorze. Zupenie
jakby nic dziwnego midzy nami nie zaszo, tylko to moe, e przyapa mnie, jak naduywajc jego gociny myszkuj
po domu. Wtenczas co we mnie pko. Poczuem jak gotuj si we mnie krew i , sprowadzajc bachiczne
szalestwo. Cisnem w niego ksig.
Prbowa si zasoni, lecz nie zdoa. Ciki wolumen uderzy go w twarz i powali, zalanego krwi, na podog.
Zacz wy. By to niezwykle wysoki, nieludzi wrzask przypominajcy po trosze skowyt psa, a po trosze zawodzenie
dziecka. Nie prbowa zatamowa krwotoku. Wpatrywa si tylko w swe zbroczone donie i wy.
Nie wiem czemu, ale ten jego krzyk rozwcieczy mnie jeszcze bardziej. Pomylaem, e chc, aby si zamkn,
chobym mia go do tego zmusi wtaczajc mu jego wasne zby do garda. Nie panujc na buzujcymi w yach
humorami, pochwyciem swe kule i, podskoczywszy na jednej nodze do pana Strzygowa, z caych si uderzyem go w
gow.
Pad i ucich. Byem pewien, e go zabiem.
Przeskoczyem ciao i ruszyem do kuchni. Syszaem, e suga rzuci to, co robi w podwrcu i wpad ju by do
sieni, wic chciaem mu stawi czoa choby z noem kucharskim w doni. Nie przewidziaem tylko, e kto inny stanie
mi na drodze pani Katarzyna.
Wpadem na ni, przekraczajc prg kuchni. Dgna mnie kilka razy na olep, ranic w rami i plecy, ale potem
krtkie ostrze ugrzzo w fadach mego grubego kubraka. Mimo dezorientacji udao mi si chwyci j nieporadnie.
Razem upadlimy i przetoczyli si w poprzek kuchni. Od uderzenia straszliwy bl przeszy m nog i poczuem, e
krew na nowo pocieka z rany. Nie zdoaem utrzyma chwytu. Pani Katarzyna wpada na ceglan kuchni,
przewracajc garnki. Zalaa j wrzca woda. Krzykna krtko, przejmujco, a potem z blu omdlaa.
Ja tymczasem rzuciem si, aby chwyci n, ktry upucia. Dopadem go i sprbowaem si podnie,
balansujc na zdrowej nodze. Wtedy ujrzaem, co poza wod wydostao si z garnka. Pod mymi stopami leaa na
poy obgotowana z misa ludzka gowa.
Odkrycie to tak mn wstrzsno, e nie zdyem si przygotowa na wejcie parobka, ktry rzuci si na mnie,
szybko wyuska mi n z doni i przygnit mnie do ziemi.
Tymczasem pan Strzygw musia si by ockn, bo wszed wrychle do kuchni. By jeszcze bardziej bladym ni
zazwyczaj, a krew okrya jego twarz ponur mask, upodabniajc go do jakiego nieludzkiego stworu. Trzyma si za
gow i krok jego chwia si nieco, lecz poza tym zdawao si, e doszed ju do zmysw. Bezczuym wzrokiem
obrzuci pomieszczenie, po czym nakaza parobkowi spta mnie, a nastpnie zaj si pani Katarzyn. Uczyniwszy
to, na nastpne polecenie swego pana, suga wynis mnie do stajni, gdzie osioda trzy konie. Usadzono mnie w
wysokim, damskim siodle, tak, abym mg siedzie z usztywnion nog wyprostowan i przywizano postronkiem,
bym nie spad. Pojechalimy w las.
Z naszej trasy pamitam niewiele, gdy mroczyo mi si w gowie z blu i gorczki. Gdymy pniej z panem
Choroszewskim i ludmi krla jegomoci prbowali odnale miejsce, do ktrego mnie wywieziono, Bg mi
wiadkiem nie daem rady go wskaza. Pamitam, e byo to w jakiej starej czci lasu, gdzie drzewa byy grube i
pokryte wiekowym mchem. Sta tam krg uczyniony z postawionych na sztorc, zgrubnie ciosanych kamieni. Porodku
znajdowa si pogaski otarz, splamiony zbrzowia krwi blunierczych ofiar. Na nim wanie mnie zoono.
Powiadaj filozofowie, e spojrze w oko mierci i nie zadre jest najwiksz cnot. Ksia nauczaj, e nie
bdzie wydany na zatracenie ten, ktrego pogaska rka powali, a kto ochoczo zbdzie ywota w imi Pana Naszego i
Zbawcy, Jezusa Chrystusa, sawic je w gos w ostatnich swych chwilach, temu nawet czycowe mki bd

oszczdzone. Ja jednak, patrzc w pustk oczu dobywajcego noa pana Strzygowa, zdobyem si na szloch zaledwie.
Jeli modliem si do Boga, to o to tylko, aby wybawi moje grzeszne ciao z niebezpieczestwa.
Chciabym myle, e moje mody zostay wysuchane. Dr jednak na wspomnienie o tym, gdy, jeli tak si
stao, ryzykujc blunierstwem musz zapyta: przez kogo? A jeli nie przez litociwego Pana, to c uczyniem ze
sw dusz w tamtej chwili tchrzostwa?
Pozostaje mi tylko wierzy, e strach i bl sprowadziy na mnie pomieszanie zmysw, a wiadectwo mych oczu
jest faszywym.
Pan Strzygw kaza parobkowi przytrzyma mnie, gdy on sam mia zada cios. Nim ten jednak pad, krew
zbroczya m twarz. Usyszaem krtkie chrzknicie. Z brzucha potnego sugi wyrs dugi, pokryty lisk
czerwieni rg. Zaraz potem zwalisty m pad martwy, a mnie ukazao si stworzenie bardziej przeraajce ni
podobizny diabw z dzie flamandzkich mistrzw.
Rg wyrasta z podbrdka niemal ludzkiej twarzy osadzonej na nienaturalnie dugiej szyi, wyrastajcej spomidzy
opatek bestii o ksztacie dzika, ale rozmiarach ubra. Paradoksalnie twarz ta wygldaa cakiem agodnie, miaa due
oczy o ksztacie migdaw, brwi ciemne, wygite w subtelne uki, usta delikatne. Zawisa na chwil nade mn. Potem
stwr wycign szyj i zbliy swe oblicze ku zmartwiaemu z przeraenia panu Strzygowowi.
Tamten zdy wyrzec tylko jedno sowo. Nie dosyszaem dobrze, lecz zdao mi si, e byo to polskie sowo
ojcze.
Gdy si odezwa, twarz stwora rozwara si niemal na p, odsaniajc garnitur wilczych kw. Jednym
kapniciem bestia zerwaa gow pana Strzygowa z ramion.
Bryzna na mnie posoka. Krzyknem. Sprbowaem rzuci si do ucieczki, ale udao mi si tylko stoczy z
otarza. Uderzyem nog o kamie. Po krtkim przebysku blu ogarna mnie dobrotliwa ciemno.
Ocknem si w jaki czas potem. Cia pana Strzygowa i jego sugi nie byo nigdzie w pobliu. Tylko wiea
krew plamica otarz pozostaa jako wiadectwo ich gwatownej mierci. Martwe byy te ich konie, i na poy
poarte. Mj za to - ocala. Pas si spokojnie nieopodal, cho dawno powinien sposzy go smrd mierci.
Dosiadszy go, odjechaem, byle dalej od tamtego plugawego miejsca.
W dwa dni pniej odnaleli mnie osabego pan Choroszewski i krlewscy myliwcy. Zabrali mnie do obozu,
gdzie mogem wypocz. Z ich opowieci dowiedziaem si, e pojechali po mnie na dwr w Strzyewie, sdzc, e
do ju nabraem si, bym mg doczy do reszty towarzystwa, jednak dom i gospodarstwo zastali wyludym. Cae
szczcie ogary odnalazy mnie bez trudu. Jak si okazao, ko mj, gdym w przebyskach przytomnoci nie prbowa
zwrci go gdzie indziej, do rodzimej zawraca stajni.
W zamian opowiedziaem im histori mej przymusowej niewoli, nie szczdzc przy tym opisw perwersyj
gospodarza. Zarzut czarnoksistwa i kazirodztwa nie mniej cikim jest w Rzeczypospolitej ni w Rzymie, jednak
wrciwszy na miejsce nie znalelimy adnych ladw mogcych potwierdzi moj histori. Znika nawet Silva
Rerum Strzygoww.
Od tego czasu powstaa na dworze pewna nieufno wobec mnie. Nikt nie mia wtpliwoci, e jakowe mroczne
sprawy zaszy na Strzyewie, jednak jak rol w nich odegraem nikt nie by pewien. Zauwayem, e dworacy
unikaj kontaktw ze mn, a niejeden odegnuje si od zego po spotkaniu. Poprosiem zatem pana mego o zwolnienie
z obowizkw na czas rekonwalescencji i wrciem z panem Wawrzycem do Krakowa. Przez jaki czas radowaem
si, e chocia ten jeden przyjaciel pozosta mi wiernym, ale z czasem spostrzegem, e i on odwiedza mnie coraz
rzadziej i jakby jest zakopotanym.
W tym mniej wicej czasie wysaem Ci mj poprzedni list. Obecnie czuj si ju duo silniejszym, cho nadal
kulej i bl mi dokucza. Niemniej za kilka dni ruszam ladami krla Ludwika z powrotem do Budy, coby zdy przed
nadejciem najsroszych mrozw.
Ostatni tylko rzecz chciabym Ci jeszcze opowiedzie, nim zapiecztuj ten list. Kiedy przechadzam si czasami
po rynku, zdaje mi si, e widuj okutan wielkim szalem kobiet, ktra mi si przypatruje. Jest ona ciarn, cho
niedugo sdzc po rozmiarach jej brzucha. Kilka razy chciaem przyjrze si jej dokadniej, ale zawsze niknie mi w
tumie, nim zd na dobre rozrni rysy jej twarzy. Zeszej nocy przynio mi si, e zachodzi do mojej komory.
Obudziem si z przeczuciem, e ujrz pana Strzygowa, jak siedzi w kcie i wlepia we mnie swoje dziwne oczy.
Oczywicie nic takiego nie zaszo.
Czy sdzisz, e to z napicia nerww? Mylisz, e moe i ta kobieta mi si przywiduje?
Cura ut valeas,
Marco

Metamorfozy
We nie ulotnym zbdziem na manowce mar. Przespaem moj stacj i oto inne, jakie obce miasto wok mnie
wyrasta. Tn stalow zason nieba betonowe drapacze chmur, wyszczerzaj si antenami, iglicami obleganymi przez
czarne ptaki bez skrzyde. Tory zalewa asfalt, z niego wynurzaj si wyspy szarych pyt, ronda zataczaj krgi, rozpina
si tramwajowa trakcja. Wokoo mnie pcznieje ponure miasto.
Wysiadem.
Samochody przemykay obok mnie, wznosiy si na biaych skrzydach. Czuem, e dom daleko daleko ciepe
schronienie mego ka lecz miejsce wydao mi si znajome. Ulice te same, co w latach dziecistwa, tylko jakby
nabrzmiae i dziwnie spltane.
Ruszyem przed siebie w gstniejcym mroku, szlakiem wyznaczanym blaskiem latar. Poznaem, e zbliam si
do parku miejsca tylu niewinnych dziecicych igraszek. Park ten cign si za moj star szko, pomylaem wic,
e tam zajd. Nie miaem pojcia, ktra godzina, wiedziaem wszak, e w dzie czy w nocy, na portierni z tyu
budynku zawsze pali si wiato. Bkajc si wrd czarnych drzew, jego blasku szukaem.
Szkoa nic si nie zmienia. Biay budynek na czarnej wyspie asfaltu wrd kobierca zeschych i gnijcych lici.
Stanem przy pocie.
Ta cz budynku, ktra oto malowaa si przed moimi oczami, bya znacznie starsza ni ta, w ktrej odbyway si
lekcje i kiedymy byli dziemi nikt z nas do niej chodzi. Wiedziaem, e mieci si tam dawna biblioteka i jakie
pokoje, w ktrych bywa tylko dyrektor.
Przechadzajc si wzdu potu, ktry od moich szkolnych czasw pors gsty bluszcz, spostrzegem nagle ma,
zaniedzia klamk wystajc spomidzy lici. Nacisnem na ni i moim oczom ukaza si obrys metalowej furtki.
Zafascynowany, skorzystaem z odkrytego wejcia i po cichu przemknem pod okienko portierni. Leniwie sczy si z
niego migotliwy, bkitny blask. Ostronie zajrzaem do wntrza.
Pokoik, ku memu zdziwieniu, by prawie pusty. Z szarych, goych cian sterczay tu i wdzie przewody, na
pododze nie byo dywanu ani posadzki. Tylko dwa telewizory, zwrcone przodem ku sobie, sterczay samotnie
porodku pomieszczenia. Na jednym lecia jaki program kto wyglda ciekawie z ekranu, jakby oglda telewizj.
Drugi sta do mnie tyem.
Zdziwiony, postanowiem wej do budynku i rozejrze si nieco w poszukiwaniu starego portiera. Drzwi byy
otwarte i wyszedem przez nie wprost na potrjn klatk schodow. Zszedem na d. Z otaczajcego mroku wyoniy
si ciasne korytarze szatni. Dugo bdziem wrd boksw, porozdzielanych siatk pomalowan na zielono, widzc
gdzieniegdzie odpryski, spod ktrych wyaniaa si starsza, czerwona farba. Nie zdawaem sobie nigdy sprawy, e ta
cz szkoy moe by taka rozlega.
Ostatecznie dotarem do szkolnej ani.
W nozdrzach poczuem wilgo i ten charakterystyczny zapach stchlizny i chloru. Podeszwy moich butw
zapiszczay na liskiej posadzce. Rozejrzaem si za wcznikiem
i zapaliem wiato.
Jarzeniwki rozbyskuj niepewnie, jedna po drugiej. Mda cieka z sufitu, wbetuje si w mrok. Przed moimi
oczami wyaniaj si seledynowe kafelki brudne, miejscami spkane. Wrd nich, gdzieniegdzie, chciwie wsysaj
wiato czarne pytki, rozrzucone jak karaczany w cakiem przypadkowych miejscach. Po obu stronach przejcia
rdzawe odpywy wody kolejno rozdziawiaj swe paszcze, nad nimi wyrastaj przypleniae, ceratowe zasony, unosz
si i nabrzmiewaj wulgarnie gwki prysznicw, spluwajce mdaw zawiesin.
Id po liskim gruncie, wrd narastajcego wok mnie wstrtu. Przygldam si toaletom zbrzowiaym i
zkym od uryny, ktre bulgotem przyjmuj moj obecno. Na moich oczach okrywa je mech; zasony natryskw
twardniej, ykowaciej, prysznicowe rzygacze chropowaciej, obracaj si w kamie. I oto ju jestem w ponurym
ogrodzie.
Wtem moich uszu dochodzi szum biecej wody. Z zaciekawieniem zagldam za jedn z zason. W pierwszej
chwili w me nozdrza uderza smrd potu i oju smrd starego portiera. Lecz zamiast jego nalanej twarzy poronitej
brod i opasego brzuszyska, ukazuje mi si czarny karaczan. Jego napczniay odwok lni w rozbryzgach ciekncej
wody. Twarde, chitynowe odna chrobocz na kafelkach wystajcych gdzieniegdzie spord mchu.
To pan? pytam.
Ano ja odpowiada i obraca ku mnie czuki. My si znamy?
Chodziem tu do szkoy
Ach absolwent! cieszy si karaluch. Zawsze mi mio, gdy tu wracacie.

Taa mrucz, zbity nieco z tropu. Ale co si panu stao?


A to teraz on jest zmieszany. Widzisz, takie tera czasy. Bieda, zo, korupcja Rozumiesz? A najgorsze,
e przyszed tu ten Janusz ten, dwulicowy. Czowiek si musi zmieni, rozumiesz dostosowa, proszejaci, bo
czasy si zmieniaj. Taki lepiej by karaczanem. Ale! Mwiem o tym Januszu. Ot, proszejaci, rozumiesz,
przyszed tu pewnego razu i mwi, e on lepiej by t robot wykonywa ode mnie. Wic mu ja, proszejaci,
pokazuj a, nici! Klamka u nas szeroka, cika, wic chwytam j oburcz, pr, cign. I oto zaczynaj si lekcje,
rozbrzmiewaj dzwonki. Otwiera si modo i doroso zarazem, dziewczta po raz pierwszy daj chopcom
przystp do swych ust, otwieraj im swe serca i uda, pkaj wrota dziewictwa, niewinnoci, rozpoczynaj si
mioci, szalestwa modoci. Otwieram drzwi schadzkom i szybkim razom w toaletach szkolnych. Daj pocztek
kipicy modoci, radoci, werw. Zaczynam wszystko, co pikne. Otwieram drzwi nauce, ideaom, pdowi do
wiedzy, szczciu! Patrz tera mwi ja mu jak wielk prac wykonuj ja, portier, jak wspaniay, jak wielki
pocztek daj.
On nawet nie spojrza. Wzruszy tylko, rozumiesz, ramionami, paszczyk na bok odrzuci. Unosi rce, a wrota jak
nie hukn, jak si nie rozewr z trzaskiem! Tocz si, pchaj gromady uczniw, potrcaj nawzajem, szturchaj.
Rozpoczyna si przemoc, otwiera, proszejaci, kariera, baamuctwo, kamstwo proszejaci, drzwi do trupiarni si
otwieraj. Teraz uda dziewczce przemoc rozwiera, przemoc rozrywa ich dziewictwo. Ju nie szalestwo, ju sza si
zaczyna! Pocztek to by tak potny, tak wielki i gony, e szkoa zadraa w posadach. Tu, w tych progach ju,
zaczy si wojny, zacza nienawi zaczy wielki czyny i zmiany.
A ja, c mogem? Wobec czego tak wielkiego musiaem ustpi, odej w cie. Musiaem si skurczy,
stwardnie, w karaczana obrci.
Wyrzekszy te sowa, skuli si jako, zmala jeszcze bardziej i, nim zdyem cokolwiek powiedzie lub zrobi,
spyn wraz z wod do cieku. Ja za nie mogc zrobi nic lepszego ruszyem dalej.
Podziemnymi korytarzami musiaem tak mi si zdaje opuci szko. Syszaem, e znajdowao si kiedy takie
przejcie prowadzce do katakumb pobliskiego kocioa. Czy jednak tam zaszedem? Nie wiem Znalazem si w
jakiej penej pmroku sali, ktrej kocw nie byo wida. Wok mnie stay alabastrowe rzeby kobiet jakby
tancerek zastygych w ruchu. (Czy bya to jaka kolekcja dyrektora? A moe proboszcza? Nie wiem.) Postpiem
krok przed siebie i wnet w figury wstpio ycie. Ich skra zacza mikn, rowie, rozgrzewa si wewntrznym
ciepem, ich biae piersi unis oddech, opi zwiewny materia, ich wosy wzburzyy si w ruchu.
Stanem jak wryty i zaraz one te zamary w poowie taca. Ruszyem si ponownie i na nowo otoczy mnie
szelest lekkich szatek, chichot czerwonych usteczek. A kiedym tak kroczy pord tych cia modych, gorcych,
wirujcych w plsach nagle z jakiego nieznanego mi dotd zakamarka pamici odezwao si wspomnienie.
Zrozumiaem, e przekraczam wanie przedsionek kazamatw Mistrza Zegarkw.
W tym lochu nic nie byo stae i niezmienne, wszystko trwao w cigym ruchu.
W miejscu cian huczay potne toki, podogi wiroway, poruszane zbatymi koami, nad gow trzeszczay i
strzelay spryny, gdzie przesypywa si piach, gdzie pyna woda,
a wszdzie wisiay zegary. Przerne: mechaniczne, elektryczne, due, mae, piszczce, dzwonice, z kukukami i z
dzwonkami. Niektre byy ogromne, misternie skonstruowane, z modelami planet, znakami zodiaku, symbolami
miesicy i lat.
Mieszka tam tylko jeden czowiek, a nazywa si Salwador. By to jegomo wysoki, chudy, z nawoskowanym
wsem i w fioletowym paszczu. Nosi on ze sob torb pen gipsowych odleww mskich czonkw. Jego gwnym
zajciem byo wtykanie tyche odleww midzy koa zbate. Gdy to czyni, maszyna zmieniaa swj bieg. Niegdy
kto wie, jak przedziwn myl zwiedziony wydoby z otchani swej torby dwa czonki szczeglnie okazae, a
pkate, i z nieukrywan fascynacj wepchn oba naraz midzy tryby. Machina zgrzytna, stkna a chaosu, jaki
zapanowa potem, wrcz nie da si opisa. Kuranty wszystkich zegarw zaczy zgodnie dzwoni, spryny strzela,
toki pka, kka spada z osi. Podogi runy na ciany, supy pary wypchny sufity wysoko w gr, bojlery zaczy
si topi od gorca, a ich zawarto krzepn w kamienne bryy. Wskazwki na cyferblatach pomykay jedne do tyu,
inne do przodu, jeszcze inne na boki, a wreszcie poczy stawa w miejscu. Caa machina si naprya, zapara,
zebraa w sobie, nada, poczerwieniaa z wysiku i by moe pkaby w kocu, rozpada si, moe zawaliyby si
lochy, gdyby oba gipsowe fallusy nie skruszyy si na czas.
Po tym wypadku Salwador zaprzesta eksperymentw, pilniej za to wykonywa swe inne zadania. Zwaszcza
oddawa si zbieraniu zuytych zegarw. One bowiem od cigej pracy rozgrzeway si straszliwie i z czasem
zaczynay topi, robi si gumiaste i rozcigliwe; myliy bieg minut i godzin, a nieraz rozleway si po posadzce.
Zatem jedyny mieszkaniec ponurego przybytku pracowicie sprzta czasomierze i zastpowa wci nowymi.
Gdy przekroczyem progi kazamatw, otoczy mnie zewszd miarowy klekot mechanizmw zegarowych. Cyk-cykcyk-ting! cyk-cyk-cyk-ting! Niespodziewanie wszystkie zaczy bi godzin. W korytarzach rozleg si
nieprawdopodobny jazgot, a potem rwnie niespodzianie zapada cisza. I znw tylko cyk-cyk-cyk-ting!

Popatrzyem po cyferblatach. Na kadym widniaa inna godzina, na adnym pena. Zrozumiaem wtedy, e te
zegary wybiy moj godzin.
Kiedym tak sta, przygldajc si biegncym po tarczach wskazwkom lub zmieniajcym si na wywietlaczach
cyfrom z pmroku wyoni si Salwador. W doni trzyma gipsowy odlew raczej niewielkiego penisa, pomimo
wyranej erekcji. Spogldajc to na niego, to na mnie, chichota sam do siebie.
Wejd rzek w kocu. Jeste nastpny, numerze pidziesity pierwszy.
Nastpny? zdziwiem si, lecz on si odwrci i ruszy przed siebie. Pobiegem za nim. Poczekaj! Czy
zobacz mistrza zegarkw? Czy on czeka na mnie?
Stan i obejrza si na mnie ponad wysokim konierzem swego fioletowego paszcza.
Czeka na ciebie, a teraz jeste u niego odpar enigmatycznie. Wyobraae sobie, e co? e jest
czowiekiem, tak? Owszem, by Ale tak dawno, e nikt nie moe tego ju pamita. Kiedy by wynalazc,
najpotniejszym umysem ludzkoci. Tworzy wspaniae urzdzenia, potrafi zapanowa nad pogod, nad ywioami,
da ludziom skrzyda i skrzela, zrzuci okowy grawitacji, zaprzeczy prawom fizyki, zada kam matematyce, nawet
wyduy ycie Lecz wszechwiat wiecznie mu ucieka, rozszerza si wszak w nieskoczono z
nieprawdopodobn prdkoci a jego myl wci go gonia. Im wicej wiedzia, tym wicej chcia pozna. Chcia
ogarn wszechrzeczy, ogarn je sob i uporzdkowa, jednak tego nie potrafi Nie potrafi te zmieni ludzkich
dusz. Wiecznie przeladowa go nieskoczenie zazdrosny Bg Ojciec, odsuwajc wci dalej wszechwiedz, ktrej
tamten ju niemale dosiga koniuszkami palcw.
Sfrustrowany, zbuntowa si przeciwko swemu twrcy. Postanowi stworzy si od nowa i w sobie zamkn cay
wiat nowy wiat, lepszy wiat! Zacz rozbudowywa swoje ciao, wyposaa je w liczne elementy, niszczy stare.
Zacz rozdziela i rozprzestrzenia swj umys rs i rs, a przemieni si w ten tytaniczny mechanizm, ktry
widzisz wok siebie. Sta si prawdziwym demiurgiem konstruktorem trybw wszechrzeczy, tym ktry wprawi je
w ruch.
Powiedziaem, e jest tu nadal Ale czy jest? Sam si pocz i sam zrodzi, czy jednak jest sob w istocie? Czy
nie rozpyn si w ogromie swego dziea? Czy jego wola, ktra wprawia w ruch te wszystkie koa zbate nadal nimi
obraca, czy raczej krc si ju same? Tego nie dowiem si nigdy
Wyrzekszy te sowa, ponownie odwrci si ode mnie i rozpyn w mroku. Ruszyem za nim, prbujc go
dogoni, lecz znikn mi z oczu. Zagubiony wrd korytarzy cigle zmieniajcych swe pooenie, sdziem, e nigdy
ju nie wydostan si z tego lochu. Lecz wtem na mojej drodze stan may, czarny kot.
Patrzy na mnie chwil, przekrzywiajc ebek to na jedn, to na drug stron. W istocie dziwny to by kot. Mia
olbrzymie, niebieskie oczy w ksztacie migdaw, przecite w poowie wskimi szparkami renic. Te oczy zajmoway
poow jego pyska, ktry te nie by normalny, tylko jako wycignity, z dugim nosem bardziej jakby ludzki, ni
by powinien. W ogle caa gowa tego stworzenia zdawaa si nie przystawa do drobnego, kociego ciaka; bya za
dua.
Przyjrzawszy mi si uwanie, zwierzak obrci si i machn ogonem, jakby chcia pokaza, ebym szed za nim.
Nie majc adnej lepszej alternatywy, ruszyem jego ladem i po chwili doszlimy do jakiej wikszej, kulistej
komnaty. Kot, nie zastanawiajc si wiele, skoczy na cian. Skoczyem za nim i wnet ciana staa si podog.
Wyszlimy okrgymi drzwiami i ku memu zdziwieniu znalelimy si na suficie. Nad naszymi gowami wisiay
spokojnie jakie fotele i stoliki, a niedaleko mnie sta yrandol.
Szlimy tak duszy czas, a mj przewodnik wyranie nic sobie nie robi z zachodzcych wok nas obrotw
wiata. Bylimy jakby zawieszeni w przestrzeni, do ktrej nie naleelimy i wyranie parlimy przed siebie, aby si z
niej wydosta.
W kocu, po adnych paru godzinach marszu, kot przystan. Obrci gow wok jej wasnej osi, na chwil tylko
zatrzymujc j, gdy bya zwrcona ku mnie. Jego pysk wyduy si wtedy jeszcze bardziej i przez chwil zamajaczyo
na nim co niby umiech. Nastpnie jego szyja zacza si wydua i pcznie, jakby obrastaa grzyw, a signa
sufitu albo przynajmniej tego, co mi si sufitem wydawao, gdy w tym szeciennym pomieszczeniu wszystkie boki
byy identyczne. Dotkn nosem jednego punktu i wnet ciana w tym miejscu si otworzya. Kot machn na mnie
ponaglajco ogonem, wic posusznie przewdrowaem na sufit i przelazem przez otwr, ktry zamkn si tu za
moimi plecami.
Z pocztku nie miaem pojcia, gdzie si znalazem. Otaczaa mnie ciemno i tylko syszaem ledwie uchwytny
szmer wody. Zaraz jednak wokoo zaczo si robi janiej i zobaczyem najpierw trawiast rwnin, potem
niewielki strumyk, potem wysp porodku niego, a w kocu J, siedzc na wyspie.
Bya pikna. Miaa jasne wosy, oczy lazurowe, sypice jaskrawe iskierki, skr delikatn, bia, niemal
nierzeczywist. Drobne piersi zasaniaa ramieniem, a szczupe uda trzymaa blisko siebie. Gdy mnie ujrzaa, po jej
policzkach rozpyn si rowy rumieniec; umiechna si jednak.
Zachcony tym umiechem, podchodz wic do Niej i klkam. Jej zwiewne palce dotykaj mojej gowy, bawi si

moimi wosami, gaszcz policzki, w kocu zachcaj, abym si zbliy. Czujc jej delikatne ciepo, cauj jej
rane usta. Splataj si nasze gorce oddechy, tak jak splataj si nasze rozgorczkowane ramiona. Przyciga mnie
do siebie i trzyma blisko, jak najbliej i ja trzymam j, eby mi nie ucieka, eby nie znika.
Jej biaa szyja i piersi rowiej pod deszczem moich pocaunkw, i czuj, jak jej skra staje si jeszcze bardziej
eteryczna, aksamitna jej dotyk pieci moje usta i policzki. Jednoczenie czuj, e sam twardniej, powoli, od dou. I
wnet wpijamy si stopami w yzn gleb, kora zaczyna biec w gr po naszych splecionych ydkach, przytulonych do
siebie udach, zczonych biodrach, nasze ramiona obrastaj bluszczem, zrastaj si ze sob na zawsze, z mojego
chropawego ciaa wyrastaj twarde konary, ktre pokrywaj niczym puch jej delikatne, rowe kwiaty. I tak stalimy
si jednym, kwitncym drzewem pachncej jaboni, jednym drzewem o dwch zronitych pniach i spltanych ze sob
korzeniach. Nasze drzewo wyroso wysoko w gr, wybujao i ujrzaem je, gdym si obudzi w pocigu,
przegapiwszy swoj stacj i swj sen.
Jak si zapewne domylasz, Drogi Czytelniku, oto osiga swj kres moja historia. A jak si zakoczy, na czym
stanie? zapytasz mnie. Ot zakoczy si tak, jak kada dobra historia powinna miechem. miechem wcale nie
wesoym, a optaczym i pustym. Tak, bo miaem si cay czas, jak wariat bdzc po krainach moich snw. miaem
si z Ciebie, a teraz Ty miej si ze mnie. miej si ze wszystkiego, co kazaem Ci zobaczy, usysze, poczu, a ja
bd si mia z tego, e to mimo wszystko zobaczy, usysza i poczu. Bo c innego nam pozostaje wobec
wiecznych i nigdy nie koczcych si przemian tego wiata?

Angelwing
witynia wybujae, gince w mroku arkady oplecione kamiennym bluszczem. Pnce si ku niebu kolumny. Sufit
z ttnicych, koralowych konarw i gitkich krysztaowych witek. Pulsujce ciany zwodzce oko miriadami
nierwnoci taczcych w chybotliwym wietle kagankw, raz gincych w cieniu, raz rozbyskajcych jasno.
witynia Boga, katedra ycia Miejsce kani.
Serafin potrzsn gow, odpdzajc nieznone myli. Uriel na nich czeka, jego aura bya wyrana. Ale Eos,
dowdca Serafina, si nie spieszy. Moe napawa si chwil, a moe przygotowywa do spotkania ze swoim ostatnim
wrogiem?
Eos i jego wojownicy, wrd nich Serafin i towarzyszcy im teraz Zariel, przez ostatnie miesice polowali na
czonkw rady starszych plemienia Woletorw. Zabili ju jedenastu, nie tracc adnego ze swoich ludzi. Tamci,
rozproszeni i le zorganizowani, nie stanowili dla nich wyzwania. Ale Uriel by inny i Serafin o tym wiedzia.
Przewodniczcy starszyzny, pierwszy w radzie i w boju, legenda wrd modych. A teraz mia zgin. I ta katedra
stanie si jego grobowcem.
Chodmy mrukn Eos.
Ruszyli. Czy mier moe by szlachetna? zdy jeszcze pomyle Serafin, potem stanli w krgu wiata.
Przed nimi, przy otarzu klcza starzec w skrzydlatej zbroi wojownika.
Urielu! zawoa Eos, a jego silny i czysty gos rozbrzmia pomidzy wysokimi cianami katedry.
Starzec nie wsta. Obejrza si tylko przez rami. On jest wiekowy pomyla Serafin a my jestemy
zwykymi oprawcami.
Przyszede z sekundantami, Eosie? w gosie Uriela pobrzmiaa drwina.
Wiesz, e nie mam zamiaru wyzywa ci na pojedynek.
Uriel unis si powoli i odwrci z gracj starego szermierza. Przy boku mia miecz.
Trzech mrukn, a jego spojrzenie spoczo na Serafinie. Wic i ty jeste
z nim? zapyta ze smutkiem.
Nie prbuj podburza przeciwko mnie modego Serafina wci si Eos. Przyszlimy wymierzy ci
sprawiedliwo, przyjmij to tak, jak na wojownika przystao.
Starzec spojrza na niego i si umiechn.
To najlepszy z twoich ludzi, wiesz o tym rzek. Doskonay szermierz, sam go szkoliem. Ale jest te
szlachetny, czego o tobie nie mona powiedzie. Zaiste to wielka szkoda, e stan po twojej stronie Cho moe
lepiej, eby kto taki przey, aby naprawi wszystko to, co zniszcz twj terror i twoje szalestwa.
Eos postpi krok ku niemu. Jeden, drugi, trzeci. Stan. Serafin i Zariel, ktrzy zostali za nim, nie widzieli jego
twarzy, gdy przemwi nagle cicho, niemal szeptem.
Uwaasz, e jeste lepszy ode mnie, bo trzymasz si prastarych kodeksw. Trzymasz si ich, prawda Urielu?
Kodeksw silnych, kodeksw lepszych, kodeksw tych, ktrzy s
w stanie si broni A sabi, Urielu? Co z nimi? Dlaczego twoja moralna tarcza przysania ci ich?
Sabi pjd za tob i bd gin za twoj spraw odpar chodno starzec. Czy to uwaasz za moralne? Czy
wojna i rzezie s moralne?
Wojna jest ponad moralnoci. Poprowadz nasz lud do walki z Kainitami, bo tak trzeba. Ty, pozwalajc im
mordowa Homonulusw i Przebudzonych, nie jeste wcale w niczym lepszy ode mnie. Czy przyzwolenie na
morderstwo nie jest tym samym, co morderstwo?
Uriel rozemia si nieprzyjemnie tak e Serafina przeszed dreszcz. Ci dwaj s nade mn pomyla.
Nie zasaniaj si obron sabszych rzek starzec. Czy tak wanie bajk sprzedajesz swoim modym
poplecznikom? Zawsze bye najsabszy z caej naszej sysytii, krye si za naszymi plecami. Wszyscy z nas skoczyli
w radzie, bylimy najlepszymi wojownikami plemienia Poza tob. Czy to zazdro tob kieruje? Powiedz to
otwarcie. Zawsze bye ambitny Czy nie wadza ci pociga, Eosie?
Eos westchn. Jego skrzyda poruszyy si, jakby trcone wiatrem.
Mylisz si. Nie dostrzegasz tego wszystkiego, co dzieje si wok nas. wiat si zmienia, a ty chcesz wystpi
przeciwko tym zmianom.
A zatem polityka? Podparta ideologi? Powiedziesz nasz lud do wojny, ktra zmieni ukad si na wiecie. Dla
polityki i wasnej ambicji odrzucisz honor, odrzucisz wszystko to, w co wierzylimy Wysok cen jeste gotw
zapaci.
Nawet nie wiesz, jak wysok szepn Eos i powolnym ruchem wydoby miecz z pochwy.

Serafin poczu wyranie, jak ttno mu przyspiesza. Rwnie opar do na rkojeci miecza. To stanie si teraz.
Zdradzi swojego dawnego mistrza. Stanie przeciw niemu. Krew splami wite miejsce. Oby to, o co walczymy, byo
tego warte.
Uriel odpowiada co, ale sowa gin w pmroku, w odwiecznej ciszy potnych murw. Pozostaje tylko sens. On
jest gotw. Gotw na mier. Serafin czuje ulg. Jego dawny mistrz wyzwa Eosa. Wic to nie ja go zabij. A
jednak w tej chwili rozumie, e jest tchrzem.
Mgby by najlepszym z naszych wojownikw on to mwi o nim.
Eos rusza. Nic nie mwi, tylko daje znak rk. Zaraz. Nie przyszedem ci wyzwa wymierzy
sprawiedliwo Zariel rusza za nim. Nie. To nie tak powinno by. Czy mier moe by szlachetna?
Serafin zerwa si z miejsca, uderzy Zariela barkiem, powstrzymujc jego natarcie. Eos i Uriel poderwali si z
ziemi. Starli si pod sklepieniem, miecze bysny.
Co robisz?! zawy rozwcieczony Zariel, odpychajc go na bok. Potem zafurkotay jego skrzyda i ruszy ku
walczcym.
Uriel dostrzeg go ktem oka. Zepchn Eosa i poszybowa wyej, pomidzy ebrowanie sklepienia.
Nie pozwl mu uciec!
Ale byo ju za pno. Starzec musia wiedzie o jakim tajemnym wyjciu. Gdy Zariel dosta si pomidzy
koralowe ebra, Uriela ju tam nie byo.

***

Czy to rozwane? zapyta Zariel.


Eos nie odpowiedzia. Sta w olbrzymim oknie i podziwia panoram miasta. Wieczr zapada granatowy,
podmalowany pomaraczowym blaskiem latar. Ciki zaduch unosi si z ywokoralowych konstrukcji. Na grze
byo chodniej. Pord smukych koron drzewo-blokw cigna si bryza niczym oywcza wstga.
Lubi miasto. Z ca jego anonimowoci, yciem i rnorodnoci. Lubi letnie wieczory w miecie, odurzajcy
zaduch, bkanie si w alejach, nierzeczywiste ksztaty budowane z cienia przez jaskrawe wiata. I gos. Szum
pojazdw, gwar odlegych rozmw. Jestem potworem myla sobie, stojc tam, na trzydziestym pitrze. Ale
kiedy byem czowiekiem.
Serafin jest za saby, nie podoa temu zadaniu. Widziae, co zrobi w katedrze
Eos drgn. Gos Zariela go irytowa.
Nie jest saby rzek, bardziej do swego pprzejrzystego odbicia w szybie ni do niego. Uriel nie rozumie
wielu rzeczy, ale nie jest gupcem. Serafin moe sta si najlepszym z moich wojownikw.
Ale jeli zawiedzie? Uriel wci jest popularny, pki yje, stanowi zagroenie dla wszystkiego, o co walczymy
to odezwa si Nicefor polityk, intrygant, prawa rka Eosa. Jego najlepsze jak dotd narzdzie, zupenie
nierozumiejce jego myli.
Sewerus uda si z nim. Znacie jego reputacj. Jeli Serafin zawiedzie on dokoczy spraw.
Serafin zawiedzie, wiesz o tym zawyrokowa Zariel. Stary jest sprytny. Nie kryje swoich ladw, nie
maskuje aury. Uciek do Sawary i chce, eby Serafin uda si tam za nim. Dobrze wiesz, o co mu chodzi, co planuje.
Nie ma sensu marnowa chopaka.
Zariel nie jest gupi. Ale nie rozumie wszystkiego. Eos westchn. To gra. Wszystko to gra. A Uriel by godnym
przeciwnikiem.
***
Wagon dygota lekko. Pod nogami dao si wyczu ledwo uchwytne drenie. To prowadnica trca o pojedyncz
magnetyczn szyn. Za oknem monotonny krajobraz. Kwadraty pl. Osiedla. Ludzie Homonulusy. Wszdzie ich
peno, w pocigu te. Nawet nie wiedz, e wok nich toczy si cicha, podskrna wojna. Wojna o nich. Ale
Przebudzonych jest coraz wicej. Moe w kocu cae spoeczestwo zrzuci uski z oczu, dowie si o istnieniu Sfery.
Patrz na niego ze zdziwieniem. Jest obcym, nieczowiekiem. Takich jak on, skrzydlatych wojownikw, widuj
rzadko. Rwnie rzadko widuj Pretorian, onierzy Przebudzonych ywe maszyny wyspecjalizowane w zabijaniu
Kainitw. Mwi, e to jacy rzdowi.
Serafin westchn. Spojrza na mczyzn siedzcego naprzeciwko. w nie wyrnia si tak bardzo. Z pozoru
zwyky czowiek. Wysoki, muskularnie zbudowany, brzydki, ubrany w dugi paszcz. Ale pod tym paszczem nosi

srebrne sztylety i pistolety skakowe tym walczy si w nadrzeczywistoci Sfery. Zaawansowana technologia tam nie
dziaa. Tam Serafin nieraz zastanawia si, czym waciwie jest Sfera. Umia si w niej porusza, ale nie rozumia
jej istoty. Dokoa wszystko wydawao si niby takie samo, tylko dziaao inaczej inna fizyka.
Westchn. Siedzcy naprzeciw Sewerus spojrza na niego badawczo, ale si nie odezwa. Raczej nie rozmawiali
ze sob. Serafin troch si go obawia. Zna jego reputacj. Najemnik, onierz fortuny, zabjca. Cholernie skuteczny.
Przenis spojrzenie na tablic informacyjn. Linia 34, 35, 37 Nie ma linii trzydziestej szstej Tam musimy
si uda. Star kolejk do Sawary. Ale trasa jest zamknita. Co rzd powiedzia Homonulusom? e jaki wypadek?
e kontaminacja Nie pamitam.
Migajce za oknem supy zaczy zwalnia. Basowy jk ponis si po szynie. Dojedali do stacji. Sewerus bez
sowa si podnis, zdj z pki swoj torb podrn
i ruszy do wyjcia. Serafin poszed w jego lady.
Byo popoudnie, kiedy opucili pocig. Pogoda nawet przyjemna. Jeden z owych chodniejszych dni pnego lata.
Gdzie w oddali odzyway si od czasu do czasu ptaki. Od strony miasteczka, w pobliu ktrego wysiedli, dochodzi
gwar ludzkich gosw
i maszyn.
Nie zamieniajc ani sowa, ruszyli wzdu szyny. W jakie p godziny dotarli do bocznicy znajdowaa si tam
stacja, zapuszczona, z powybijanymi oknami, pomazana farb w rnorakie napisy. Od niej cigny si zwyke,
podwjne szyny i trakcja. W dawnych latach odjeda z tego miejsca tramwaj. Ludzie przesiadali si do niego z
szybkobienej kolejki. Linia trzydzieci sze. Napis wci by jeszcze czytelny, cho farba z tablicy schodzia
grubymi patami, odsaniajc przerdzewiay i skorodowany metal.
Minli dawny budynek stacji. Zapach uryny unosi si od niego na odlego pewnie nieraz nocowali w nim
bezdomni. Podwjne tory prowadziy ich przez najbliszych par godzin, a w kocu doprowadziy na niewielkie
wzniesienie. Tam stanli.
Serafin westchn. Miasto leao przed nimi, rozcite zot wstg rzeki toncej
w ostatnich promieniach soca, pyszne potnymi drapaczami chmur z ywokoralu
i krysztau te zdaway si pon, ogarnite rud un wieczoru. Ale ostatnie blaski dnia szybko zginy, ustpujc
szaroci. Wtedy zdao mu si, jakby nisza zabudowa z lichego betonu dopiero rozlaa si wok centrum. Nagle
wyrosy czarne supy masztw i anten ponure w swej samotnej obojtnoci. A w miar jak zmrok gstnia
rozjarzay si latarnie. Dziwaczne, losowe wykwity barwy w tej martwej metropolii.
Zabawne mrukn Serafin. Zawsze wydawao mi si wiksze
Sewerus spojrza na niego, oczami nagle czujnymi.
Bye tu przed kollapsem? zapyta.
Mieszkaem kilka lat Gdy byem may, potem si przeprowadziem.
Wysoki brzydal pokiwa gow. Chyba nie chcia cign wtku. Przestpi z nogi na nog, podrapa si po
brodzie. Niedogolony zarost zachrzci wyranie pod jego palcami.
Strasznie tu cicho zauway.
Tak Serafin zmarszczy brwi. Miasto byo nieme. adnych odgosw ycia. Tylko Syszysz?
Sewerus potrzsn gow. Po jego dugiej, kocistej twarzy przemkn wyraz zdziwienia.
Tramwaj Serafin bardziej czu ni sysza piewny szept pdzcego gdzie po szynach pojazdu.
I co z tego?
Nie wiem nic. Ruszajmy.
Zeszli ze zbocza, minli wysokie ogrodzenie i wojskowy posterunek. Po chwili weszli pomidzy przysadzist,
kanciast zabudow przedmiecia. Trakcja i szyny wci ich prowadziy, a dojrzeli midzy domami placyk, a na nim
kilka pojazdw zajezdnia.
Powiedzieli mi odezwa si Sewerus e ten go, ktrego szukamy, to by twj mistrz e moesz wyczu
jego aur, bo dobrze si znalicie. Wyczuwasz, gdzie jest?
Serafin przystan.
Widzisz? zamiast odpowiedzie, pokaza co palcem. Midzy pkatymi kadubami wagonw kolebaa si
jaka posta. Jej cienkie nogi niosy j niepewnie od jednych torw do drugich. Cika, okrga gowa przechylaa si
niebezpiecznie na boki, jakby miaa zaraz odpa. Krokom dziwacznego stwora towarzyszy ponury chrzst.
Robot serwisowy mrukn Sewerus.
Serafin kiwn powoli gow, ale nie odrywa wzroku od suncej ku nim sylwetki. Przerdzewiae stawy maszyny
zginay si, cho opornie, wydajc niemiosierne jki. Spod blach pancerza wystaway goe serwomotory w duej
czci niesprawne. Cud, e to co w ogle chodzi pomyla Serafin.
Jednak w ruchach tej powykrcanej i chromej postaci byo co niepokojco ludzkiego. Co ze starego pijaka albo
kalekiego ebraka. Szed ku dwm przybyszom, jakby mia jaki cel. Jakby jaka komenda na chwil rozjarzya si

niespodziewanym impulsem w jego skorodowanych zwojach mzgowych.


Sewerus chyba poczu ten sam niepokj, bo sign po bro. Serafin trwa nieporuszony.
Czuj Uriela rzek niespodziewanie, odpowiadajc na zadane wczeniej pytanie. Ale nie potrafi
powiedzie, gdzie jest dokadnie. Jestemy poza Sfer, jego aura waciwie nie powinna zostawia tutaj ladu. A
jednak czuj go tak, jakby by w caym miecie. W jaki niepojty sposb rozprzestrzeniony.
Zdarza si odburkn Sewerus. Nie podoba mi si ten robot doda po chwili, od niechcenia unoszc
karabin do oka.
Po co chcesz do niego strzela? Serafin odwrci si ku niemu zdziwiony.
Psuje mi krajobraz.
Daj spokj
Skd wiesz, e nas nie zaatakuje? Sewerus opuci bro.
To zom Serafin a parskn miechem. Caa sytuacja wydaa mu si nagle cakiem absurdalna.
Masz racj, szkoda naboi.
Tymczasem automat dotoczy si ju cakiem blisko. Przystan. Gowa odchylia mu si na bok i zawisa na
kawaku mechanicznego cigna. Nagle jedno z jego oczu zamigotao.
Niiiiiiiiiii!!! zawy, amicym si, elektronicznym gosem i zatoczy si w ich stron. Sewerus ci go z
ng krtkim uderzeniem kolby. Robot wykona piruet i pad na ziemi.
Niiiii zazgrzyta jeszcze, po czym migotanie jego bardziej sprawnego oka ustao.
Obaj mczyni pochylili si nad mechanicznymi zwokami. Z tylnego pancerza maszyny wyzieraa ogromna
dziura. Wntrze byo niemal puste. Jakby kto wydar stamtd wszystkie mechanizmy. Jednak w samym rodku otworu,
zawieszone na kilku przewodach i rurkach hydraulicznych ttnio sabo organiczne serce.
Co to? skrzywi si z niesmakiem Sewerus.
Jego towarzysz cofn si gwatownie, poblady nagle na twarzy.
Zabij to rzek. Lepiej to zabij.
Najemnik odda krtk seri prosto w otwr w pancerzu robota. Z serca zostaa krwawa miazga.
W tym momencie dokoa nich zaczo si dzia wiele rzeczy naraz. wiata zajezdni rozjarzyy si jasno. Po
liniach trakcji z szumem popyn prd. Motory tramwajw z jkliwym zapiewem obudziy si do ycia. Koa
zgrzytny po szynach. Kilka maszyn opucio zajezdni. Jedna z nich stana przy zaalarmowanych mczyznach,
ciskajcych w doniach bro. Jej drzwi otwary si z hydraulicznym sykiem.
Spojrzeli po sobie niepewnie. Serafin powoli schowa miecz i podszed do pojazdu. Ostronie zajrza do rodka.
W pierwszej kolejnoci uderzy go zapach kurz, smar, stare tapicerki, rdza Jaki lad ludzi, ktrych pot
przesikn przez sztuczn skr obijajc fotele. Potem zwrci uwag na brud, zacieki na cianach i szybach,
migotliwe owietlenie starych lamp.
Stan na schodku i zajrza gbiej. W sterwce nie byo kierowcy. Siedzia tam tylko jaki robot przearty do
gbi rdz mechanicznej mierci. Jego cienkie koczyny zdaway si zrasta z pulpitem sterowniczym i fotelem
kierowcy, cakiem odartym z obicia. On jakby si zapad, wrs w ten pojazd, ktrym niegdy zawiadywa.
Co robimy? zza plecw Serafina dobieg gos Sewerusa.
Wsiadamy? spojrza na niego przez rami i si umiechn.
Sewerus wyszczerzy swe krzywe, ostre zby.
Ty przodem zamia si.
Wsiedli. Drzwi zamkny si za nimi z sykiem. Tramwaj zadra spazmatycznie. Koa jkny, serwomotory
zawyy protestacyjnie ruszyli. Rozklekotany wagon brzcza i stka tak, jakby mia si zaraz rozpa.
Sewerus stan w sterwce i wyjrza przez przedni szyb.
Sdzisz, e to nas zabierze do twojego mistrza? zapyta.
Nie sdz odpar Serafin. Ale i tak musimy dotrze do centrum. Zreszt Kto wie co steruje wszystkimi
dziwnymi maszynami tego miejsca?
Stojcy przed nim potny brzydal pokiwa gow, po czym przygarbi swe szerokie ramiona, by lepiej widzie,
co dzieje si na zewntrz. Chce mnie o co spyta, ale tego nie zrobi Dziwny czowiek. Ciekawe, co myli, kiedy
tak patrzy na to wszystko?
Serafin rwnie wyjrza przez okno. Mijay ich czarne bryy ponurych, podupadych budowli. Gdzieniegdzie jaki
wykwit wiata cakiem losowy, pojawiajcy si niespodziewanie wydobywa z mroku fragment chodnika albo
zszarzay, obumary koral jakiego muru. wiato bardziej przygnbiajce ni ciemno Wszystko zdawao si
martwe, zastyge w bezruchu pozostawione w marazmie, w ktrym schwyci je kollaps. Gdy jednak wpatrzy si
intensywniej w noc, pod cienk warstewk czerni bardziej wyczu ni dostrzeg delikatne drenie ruchu.
Wstrzyma oddech i przytkn nos do brudnej szyby. Mijajce ich ciemne ksztaty przemykay coraz szybciej, a on
prbowa uchwyci poruszajce si midzy nimi cienie, jakie sylwetki.

Nagle motor tramwaju zawy goniej, jakby zmuszony do wikszego wysiku. Wagonem rzucio. Obaj mczyni
musieli chwyci si porczy, aby nie upa. Za oknami ciemno nagle rozpada si na dwoje. Od mrocznej sylwetki
miasta odci si gboki granat gwiedzistego nieba. Dokoa wyrosy potne drapacze chmur z ywokoralu i
krysztau skrzce si punktami odbitego wiata. Wyjechali na wiadukt.
Gdy tylko min pierwszy szok wywoany zderzeniem z bezkresem nieba, dostrzegli, e rwnie niespodziewanie
cae otoczenie zaczo ttni ruchem, cho nie yciem. W tym momencie wydao si im, e znajduj si wewntrz
wielkiej fabryki fabryki, w ktrej wszystkie maszyny ulegy awarii, a obsugujcy je ludzie legli zmoeni gorczk.
Serafin widzia dugie tamy produkcyjne, cignce si midzy wieami blokw. Widzia buchajce dymem
spalarnie oraz zgniatarki, legiony okaleczonych lub zdeformowanych maszyn cz z nich bya niszczona, cz
gdzie indziej rozkadana i skadana w twory rwnie upoledzone, wszystko to bez wyranego celu czy planu. Cikie
czarne mgy snuy si po ulicach, rozwietlane gdzieniegdzie krwistym ogniem piecw.
Przyspieszamy mrukn Sewerus, odrywajc swego towarzysza od tego ponuro fascynujcego widoku.
Koa zgrzytny kilkakrotnie. Dostrzegli iskry. Silnik zacz wy optaczo, przecione toki huczay. Czarne
bloki przemykay za oknami. Coraz szybciej. Szybciej. W kocu wida byo ju tylko rozmazane sylwety.
Patrz! wykrzykn najemnik, pokazujc co przed nimi.
Serafin wyjrza przez przedni szyb i w jednej chwili poj sytuacj. Z zawrotn prdkoci zbliali si do mostu.
Nieukoczonego.
Przez chwil poczu, jakby grudka oowiu zalega mu w odku. Potem krzykn:
Widz! i z rozmachem uderzy w jedn z bocznym szyb. Odpryski szka wystrzeliy do tyu, porwane przez pd
powietrza. Trzymaj si! Chwyci Sewerusa pod ramiona i skoczyli. Wiatr szarpn jego rozoonymi skrzydami.
Poczu rozdzierajcy bl w plecach. Pociemniao mu w oczach i runli na ziemi.
Uderzenie wybio Serafinowi cae powietrze z puc. Przez kilka sekund walczy
o oddech, powoli zyskujc wiadomo blu w poobijanych czonkach. W kocu unis si powoli na ramieniu.
Krcio mu si w gowie i widzia jak przez mg.
Sewerus upad o wiele lepiej. Jak kot na cztery apy. Jego bojowe symbionty aktywoway si momentalnie.
Ramiona i nogi nabrzmiay, wystpiy na nich czarne prgi jakby wychodzce na wierzch yy. Wok prawego oka
pojawia mu si sina opuchlizna, gak przesonia bona. Jego oddech przyspieszy, poczu pompowan do krwi
adrenalin.
Z oddali dobieg jego uszu oskot tramwaju zwalajcego si z mostu. Sewerus omit wzorkiem okolic w
poszukiwaniu niebezpieczestwa, a gdy nie dostrzeg niczego niepokojcego, podszed do Serafina.
Jeste cay? zapyta, pomagajc mu stan na nogi.
Chyba tak odpar tamten, cho bolay go obite plecy, a w gowie wci szumiao. Zbroja z elastycznego koralu
jirwe ochronia go przed powaniejszymi obraeniami, ale jego mechaniczne skrzyda nie nadaway si ju do
niczego.
aosny widok upady anio w rynsztoku pomyla gorzko i cign bezuyteczny napiernik. Przecign
si i sprbowa rozrusza swoje mocno wysklepione wyrostki none. W miniach, ktrymi obsugiwa skrzyda,
odezwa si piekcy bl. Dziwnie si bez nich czu, z dwoma tylko sterczcymi dziwacznie kikutami, sabymi i
bezuytecznymi bez mechanicznych stymulatorw.
Co teraz? zapyta, ale Sewerus machn tylko niespokojnie rk. Sta kilka krokw dalej i zdawa si czego
wypatrywa.
Znajdowali si na jednym z bocznych wiaduktw, prowadzcych do mostu. Nad nimi wyrastaa rozbudowana,
skadajca si z licznych przej i podjazdw podbudowa. Najemnik utkwi wzrok wanie w jednym z korytarzy
prowadzcych w gb tego potnego, betonowego labiryntu.
Co jest? szepn Serafin.
Odpowied nie bya konieczna. Te ju to dostrzeg. W gbi tunelu rozbyskiwaa co chwila pomaraczowa
lampa. W jej chybotliwym blasku ujrzeli cie. Wiele cieni wyrastajcych niczym pajcze odna od pojedynczej,
czarnej sylwetki. W wykwitach rdzawego blasku mnoyy si, rozpezay po cianach, by zaraz, w agonalnym skurczu,
zbiec si z powrotem w plam gbszego mroku.
Posta stana. Trwaa przez chwil w blasku. Rozmya si w nocy. I znw. wiato na nowo wyrzebio jej
kontur. Przygldaa si.
Co to? Serafin nadal szepta.
Nie wiem odpar rwnie cicho Sewerus.
Widzia nas?
Cisza. Bysk. Cie rozlewa si i znika. Pulsuje w rozbyskach czerni.
Moe to kolejny robot Sewerus sign po pistolet. Swj lekki karabinek zgubi, gdy wypadli z pdzcego
wagonu.

Pewnie tak Serafin niespodziewanie poczu, e ogarnia go lk. Demony kollapsu. Wykolawione byty spoza
Sfery. Mroczne odbicia naszego wiata, cienie zapomnianych Lepiej chodmy rzek tak cicho, e jego
towarzysz nie mia szans tego usysze. Ale chyba wyczu drenie jego gosu, bo zacz si niepewnie cofa.
Bysk i ciemno. Tajemnicza posta znw znikna.
Mrok zakotowa si przed Serafinem. Ruszy. Huk! Krwawa szrama wiata Sewerus wystrzeli flar. W
jaskrawej powiacie dostrzegli rj sylwetek cz z nich moe bya tylko cieniami, zudzeniami. Mrowie ich biego
ku przybyszom, przebierajc licznymi odnami.
Pado kilka strzaw. Pomie zagas. Rzucili si biegiem do ucieczki w noc, w labirynt korytarzy plczcych si
pod mostem. Za sob syszeli ponury chrzst wielu mechanicznych staww.
Sewerus dugo ich prowadzi, odnajdujc w ciemnociach bezpieczn drog za pomoc swego optycznego
symbionta. Ponury gos za nimi raz si zblia, raz oddala, wic nie ustawali, biegnc jakby sam diabe depta im po
pitach. Zreszt, kto wie W kocu jednak dwik w oddali si, cich, zanik cakiem. Lecz oni wci si nie
zatrzymywali. Dopiero gdy Serafinowi nie stawao ju si, rzucili si pod jak cian.
Wojownik dysza ciko. W gowie dudnio mu od przyspieszonego biegu krwi, czu te jakby jego puca miay
zaraz pkn z wysiku. Za to Sewerus przeciwnie. Zadysza si nieco, ale poza tym wci by pobudzony od
potnego zastrzyku adrenaliny, ktry zafundoway mu jego biowszczepy. Posiedzia chwil, lecz zaraz wsta i zacz
si niespokojnie przechadza.
Dlaczego si zgodzie na to wszystko? zapyta nagle, przystajc.
Na co? zdziwi si Serafin, ktry nie mg przecie zna toku myli tamtego.
Sewerus potrzsn gow. Usiad z powrotem obok niego.
Twj mistrz szanowae go?
Tak, by mi przyjacielem i przewodnikiem.
Wic dlaczego chcesz go zabi?
Serafin westchn ciko, prbujc opanowa rozchwiany oddech.
Nie wiem, czy chc odpar po chwili namysu.
Wic dlaczego si zgodzie, eby ci wysali na t misj?
Uriel nie rozumie tego, co si dzieje. Sta si niebezpieczny. Jeli stanie przeciwko Eosowi, dojdzie do wojny
domowej. Sprawy zaszy ju za daleko
Ale mogli wysa kogo innego Czemu si zgodzie?
Serafin wpatrzy si w ciemny obrys sylwetki Sewerusa. W mroku nie widzia jego twarzy. Zastanawia si, jaki
ma wyraz. Westchn ponownie. Nagle poczu si bardzo zmczony. Nie mia ju ochoty rozmawia. Adrenalina
odpywaa, pozostao wycieczenie. Chd, drenie mini.
Co za rnica, kto to zrobi? mrukn w kocu. Przed przeszoci nie ma co ucieka. On musi zgin A
jeli tak ma by, niech narzdziem jego mierci bdzie kto, kto rozumia, co znaczyo jego ycie.
Sewerus nie odpowiada i Serafin nie mg si oprze wraeniu, e przyglda si uwanie jego twarzy. Po chwili
si poruszy, chyba wzruszy ramionami. I wsta.
adnie to brzmi powiedzia. Czy to Eos nauczy ci mwi w ten sposb? Piknie dobiera sowa?
Narzdzie mierci znajce ycie Usiad nieco dalej. Przez chwil si sadowi, jakby chcia i spa. Po waszym
spotkaniu, jeden z was musi by martwy. I tylko tyle.
Do czego zmierzasz? rzuci niecierpliwie Serafin. Uwaasz, e zdradzam mojego przyjaciela?
Nie. Ty chcesz go zabi.
To ju nie jest mj przyjaciel!
Cisza
Wszystko jedno, to nie moja sprawa.
Twoja, bo idziesz tam ze mn Powiedz, co Eos kaza ci zrobi, jelibym przypadkiem odmwi zabicia
Uriela?
Nic.
A jelibym stan po jego stronie?
Zabibym ci.
Uderzy go twardy ton gosu. Tak, zrobiby to i nagle poczu strach przed nim i wstrt do tej rozmowy, ktr
odbyli. Sewerus chyba to wyczu.
Wic lepiej tego nie rb mrukn, jakby dla pojednania, moe troch zmieszany szorstkoci swej
wypowiedzi. Serafin nie odrzek nic. Posuchaj, to gupota, to wszystko Gdy przyjdzie dzie, wracaj do domu.
Dokocz to zadanie za ciebie, tak bdzie lepiej dla wszystkich Czowiek nie powinien by zmuszony stawa
przeciwko tym, ktrych ceni i szanuje. Wci cisza. Podrapa si po gowie. Mylisz, e ci nie rozumiem
Jestem takim samym zwykym gociem, jak ty. Te mam przyjaci. I miaem przyjaci, ktrzy ginli, ale nigdy nie

chciabym, eby to byo z mojej rki.


Mniejsza z tym. pij. Jutro musimy odnale Uriela odpar Serafin.
pij ty, ja i tak teraz nie zasn. Wezm pierwsz wart.
***
Godziny czuwania Serafina cigny si powoli niczym w koszmarnym nie ponure godziny zimna i mroku.
Nadzieja na pojawienie si wiata trzymaa go na nogach. Jednak wedug zegara ranek powinien by ju nadej, a
ciemno wci trwaa.
Nagle usysza, e Sewerus budzi si z jkiem. Wyj z torby byszczka i potar go, a zacz wieci, wtedy ujrza
twarz towarzysza. Bya blada, poszarzaa, z zapadymi, podkronymi oczami.
To przez symbionty mrukn Sewerus, widzc jego spojrzenie. Nastpnie wygrzeba ze swojego ekwipunku
niewielki iniektor i zrobi sobie zastrzyk. Po paru minutach jego wygld zacz wraca do normy. Mam tyle gwna
napompowanego do krwi, e mj organizm przestaje normalnie funkcjonowa oznajmi tonem wyjanienia. Co za
co, prawda? Jak tylko skoczymy t misj, czeka mnie kilkanacie godzin w aparaturze oczyszczajcej.
Zebrali swoje rzeczy i ruszyli w dalsz drog. Sewerus prowadzi znowu, jednak przystan po kilkudziesiciu
krokach.
Dziwne, tu powinien znajdowa si korytarz, ktrym doszlimy do tej czci podziemi.
Moe go minlimy
Daj troch wicej wiata.
Byszczek rozjarzy si janiej, a korytarz jakby rozrs si wok nich, napuch. Sufit unis si wysoko w gr,
tak i wiato ledwo go sigao.
Wczoraj to wygldao inaczej
Anomalie kollapsu szepn Serafin do siebie.
Co tam mruczysz?
Jestemy poza Sfer. W chwili kollapsu pky wizania Wielkiego Porzdkowania, ale nie wszystkie. wiat
wydaje si normalny, ale materia tutaj podlega cigym, wewntrznym reporzdkowaniom. Przestrze jest zmienna.
Bye kiedy poza Sfer?
Kilka razy Nigdy nic takiego mi si nie przytrafio.
Eos twierdzi, e na zewntrz zachodz tak zwane mae porzdkowania. Nie panuje tam taki zupeny chaos.
Tylko, e te porzdkowania s mniej trwae, ni to nasze wielkie. Co jaki czas rozbija je nowy kollaps, o wiele
sabszy, ni ten, ktry mia miejsce tutaj. Materia w Sawarze jest bardziej niestabilna, ni gdziekolwiek indziej, nowe
porzdkowania zachodz z du czstotliwoci.
Sewerus milcza chwil.
wietnie burkn w kocu. To bdzie miao znakomity wpyw na skuteczno naszych poszukiwa
Lepiej ruszajmy odpar cicho Serafin.
Korytarz prowadzi ich dugo, drogami ciemnymi i spltanymi. udzi od czasu do czasu plam wiata, ktra
jednak zawsze okazywaa si jedynie kau albo kawakiem szka, odbijajcym blask ich wasnego byszczka.
Rozmawiali ze sob nieduo. Brnli tylko naprzd z zawzitoci szczurw uwizionych w labiryncie, z takim, jak
one strachem, ukrytym gdzie w gbokich warstwach wiadomoci.
Syszae? zapyta Sewerus, przystajc jednoczenie.
Nic nie syszaem Serafin nawet si nie zatrzyma.
Sewerus obejrza si za siebie. W oddali co znowu bysno. Potrzsn gow i ruszy za towarzyszem.
Przez jaki czas wdrowali w ciszy, dopki dwik nie rozleg si znowu. Tym razem usyszeli go obaj. Stanli i
popatrzyli po sobie.
Co to? zapyta Sewerus, nie zdajc sobie nawet sprawy, e znia gos do szeptu.
Serafin nic nie odpowiedzia. Przekrzywi tylko gow i nasuchiwa. Zna ten szum. To niemal nieuchwytne
drenie, ledwie muskajce bbenki. Zbliy si do ciany. Wycign rk. ywokoral cofn si, zapad w siebie jak
przestraszone zwierz. Dotkn go. w dra zimny i wilgotny dla skry. W jego dreniu nis si dwik, piewny
szept.
Nad nami s szyny Musimy by blisko powierzchni.
Niemoliwe, nie wspilimy si ani odrobin do gry To te twoje anomalie?
Serafin pokiwa gow. Koral pod jego palcami dra coraz mocniej. W pewnym momencie zacz puchn,
przyjmujc sw dawn objto. W tej chwili korytarz si zatrzs. piewny szept przeszed w przeszywajcy wizg.
Wizg. I cisza
Jestemy blisko powtrzy.
Labirynt jednak kpi z nich nadal i wodzi spltanymi korytarzami. Wicej nie poczuli drenia tramwaju

przejedajcego nad ich gowami. Tylko od czasu do czasu pojawiao si za nimi wiato. Niewielka janiejsza
plamka w ciemnociach. Serafin nie oglda si na ni, jednak Sewerus sprawdza co chwila, czy aby nie pojawia si
znowu. Wraz ze zmczeniem, jego zmysy przestaway funkcjonowa poprawnie. Wyostrzony do granic such zacz
podpowiada mu zoliwie, e co czai si za jego plecami niczego tam jednak nie byo. Panujca wokoo cisza
zdawaa si tak nieprawdopodobna, e jego zdezorientowany mzg sam zacz wytwarza dla siebie dwiki, by
moe po to, aby nie zwariowa z braku bodcw.
W kocu zmczeni wdrwk i sfrustrowani jej bezcelowoci, postanowili zatrzyma si na odpoczynek. Siedli
pod cian, wyjli racje podrne i jedli w ponurym milczeniu. Potem sen powoli zacz ich morzy.
Sewerus zasn pierwszy. Tylko na chwil. I widzia korytarz, a w nim blade wiateko. Rozpado si na kilka
mniejszych i obudzi si.
wiato mrukn sennie Serafin. Widzisz je?
Sewerus potrzsn gow, prbujc zrzuci z powiek resztki snu. Tak, widzia. Niewielkie wiato w gbi
korytarza. Zatoczyo koo i zniko. Rozpado si na wiele maych czci. Gdy si przebudzi, znowu zobaczy wiato.
Widz je, widz, Serafinie.
Chwiao si lekko, jakby trcane wiatrem. Serafin nie odpowiada. wiato zatoczyo si w bok. Zniko i znw si
pojawio. Wisiao przez chwil, jakby si wpatrywao. Po chwili korytarz wok Sewerusa zacz si rozpywa,
roztapia w gsty mrok, wypywa poza zasig percepcji. A wiato rozpado si na wiele mniejszych. Wtedy si
obudzi.
Potrzasn gow, przetar oczy i wsta. Serafin spojrza na niego z niepokojem.
Widzisz to? zapyta, pokazujc co w gbi korytarza.
wiato? Sewerus odpar pytaniem, nie podnis jednak wzroku.
Tak
Widziaem je kilka razy, kiedy szlimy.
Sdzisz, e to zudzenie? Tylko zudzenie?
Moe Sewerus usiad z powrotem. Lepiej we pierwsz wart, mnie si oczy same zamykaj.
W porzdku.
Sen jednak jak na zo teraz nie chcia przyj. Zoliwe, blade lepi wpatrywao si w niego z gbi ciemnoci,
nie dajc mu spokoju. Kiedy zamyka oczy widzia je nadal. Jakby plam wypalon na wewntrznej stronie powieki.
Odwraca si na bok, lecz jaskrawe widziado pozostawao. Zakl. wiato rozpado si na wiele mniejszych.
Serafin szturchn go w rami.
Obudzi si.
Co jest?
Zblia si
Co?
To wiato.
Sewerus poderwa si na nogi. Wyszarpn z kabury pistolet i zdecydowanym krokiem ruszy w stron wietlistej
plamy. Serafin poderwa si rwnie i pody za nim. Tamten jednak po paru krokach przystan.
Teraz go widz szepn. Widzisz? To jaki go z byszczkiem
Serafin wyty wzrok i dostrzeg, e niewielki wietlny punkt faktycznie obrysowuje swym blaskiem jak
sylwetk. Opar do na rkojeci miecza i czeka. Gdy wiato zbliyo si na tyle, eby dao si wyranie dostrzec
zarys ludzkiej postaci, usyszeli gos:
Czy si zgubilicie?
Uriel? wyrzuci z siebie z niedowierzaniem Serafin.
Tak, to ja, chopcze.
Uriel postpi kilka krokw, a ujrzeli wyranie jego twarz.
Jak i dlaczego nas odnalaze?
Nie odnalazem, przyzwae mnie.
Nie rozumiem.
Ani ja wci si Sewerus. Czowieku, przyszlimy ci zabi! A ty wazisz nam tak po prostu w rce?
Ja i tak ju nie yj
Co masz na myli? O co w tym wszystkim chodzi? Serafin ze zdumieniem stwierdzi, e w jego gosie zaczyna
pobrzmiewa z trudem hamowana wcieko.
Wszystko wam wyjani odpar spokojnie Uriel. Jest kilka rzeczy, ktre musisz zobaczy, Serafinie. Zanim
bdziesz mg mnie zabi. Nawet nie zaczynasz domyla si planw Eosa. Chod za mn.
To powiedziawszy, min ich i ruszy w d korytarza.
Sewerus, zbyt zszokowany, eby go powstrzyma, spojrza tylko na swego towarzysza.

On zwariowa stwierdzi.
To moliwe tu, poza Sfer. Lepiej chodmy za nim.
Sewerus wpatrywa si w niego przez chwil czujnym wzrokiem. Potem bez sowa poszed za Urielem.
Tu za rogiem korytarz odmieni si nagle. Nie znajdowali si ju pod ziemi, tylko wysoko ponad ni, na
stalowym wiadukcie. Wok pltao si mnstwo podobnych konstrukcji: jedne wyej, drugie niej, wszystkie skpane
w fioletowej powiacie dziwnego ksiyca.
Czy znasz legendy o anioach? odezwa si nagle Uriel. O staroytnych zaoycielach naszego plemienia,
tych, ktrzy dali nam skrzyda? Pradawne teksty mwi, e przybyli sponad gwiazd i posiedli wiksz wadz nad
Sfer ni ktokolwiek inny. Byli tak potni, e potrafili zmienia materi, ich siy przewyszay dyrektywy Wielkiego
Porzdkowania moe zreszt to oni je stworzyli, podania nie si co do tego zgodne. Eos bada je bardzo dokadnie,
by wrcz optany staroytnymi naukami. Bada Sfer, jej waciwoci. To doprowadzio go do Przebudzonych.
Kainici moe s panami Sfery, ale nie rozumiej jej istoty Przebudzeni za to chc j bada.
Gdy doszo do kollapsu, Eos by wstrznity jak wszyscy. Nigdy nie przypuszczalimy nie mielimy sdzi,
e to moe si wydarzy. Ale on, on widzia co wicej. Zrozumia, e Sfera jest zniszczalna, a zatem mona j take
opanowa. Kto kiedy, przed pocztkiem czasu, nada jej ksztat, a teraz jego wadza sabnie. Pkaj dawne
wizania. Co zburzyo odwieczn rwnowag. Istniej prastare mity o powrocie aniow. Eos by pewien, e
wanie z tym mamy do czynienia. Nalega na mnie, abymy udali si do Sawary, eby zbada, zobaczy wszystko na
wasne oczy. Tak te uczynilimy.
Ci, ktrzy pozostali w miecie, byli martwi lub obkani, poza jedn osob. Tob, Serafinie. Znalelimy ci w
wityni, jakby pogronego we nie, jakby drczonego przez koszmary. A miasto wok nas zmieniao si nieustannie
i stao si wielkie, przytaczajce jakbymy byli czterolatkami takimi, jak ty wwczas. Wtedy zrozumielimy, e
przeye, gdy w jaki niepojty sposb opanowae zachodzce wok ciebie porzdkowania.
Zabralimy ci wtedy z Sawary. Eos nalega na to, eby mg ci wzi na wychowanie. Zgodziem si, pod
warunkiem, e pozwoli mi w nim uczestniczy. On chcia odkry, co dao ci t moc, szuka w proroctwach sw o
jakim wybracu, o mesjaszu. Ale adnych takich nie byo. I niczego nie mg dowiedzie si z obserwacji ciebie.
Rozwijae si, jak kady normalny chopiec. Nigdy wicej nie ujawnie talentu wadania Sfer i porzdkowaniami.
Uriel umilk. A Serafin i Sewerus stpali za nim po coraz wszej kadce, rwnie milczcy. Gdy nareszcie doszli
do jej koca, ich oczom ukazay si drzwi.
Co chciae mi pokaza? wydusi w kocu ze cinitego garda Serafin.
Tylko to odpar Uriel i otworzy drzwi. Przeszli przez nie.
witynia wybujae, gince w mroku arkady oplecione kamiennym bluszczem. Pnce si ku niebu kolumny. Sufit
z ttnicych, koralowych konarw i gitkich krysztaowych witek. Pulsujce ciany zwodzce oko miriadami
nierwnoci taczcych w chybotliwym wietle kagankw, raz gincych w cieniu, raz rozbyskajcych jasno.
witynia Boga, katedra ycia Miejsce kani.
I miejsce narodzin, moich narodzin.
Serafin opuci wzrok. Czy mier moe by szlachetna? Nie chciabym, eby ktrykolwiek z nich zgin z
mojej rki Jeden z was bdzie martwy
Daj mi swj miecz.
To Sewerus. Jego gos w ciemnociach. Nie spojrzy mu w twarz.
Daj mi go powtarza.
Serafin jest posuszny. Syszy kroki, potem szczk ora i sowa gdzie z oddali. Wyzywam ci i Mgby
by najlepszym. Walka nie bdzie duga. Wie to. Syszy kroki poruszajcych si szermierzy. Brzk zderzajcych si
ostrzy. mier si zblia. Jest krtkie uderzenie. Guchy chrzst. adnego krzyku. Jakby jk.
Niemoliwe syszy nagle gos Sewerusa. To wyrywa go z marazmu. Podnosi gow, podchodzi bliej.
Niedaleko otarza spoczywaj stare zwoki. Na poy rozoone, jakby leay tu co najmniej od tygodnia. S ubrane w
ozdobn zbroj starszyzny Woletorw. Spomidzy pancernych pyt koralu jirwe sterczy sztylet.
Jak to moliwe? szepcze Serafin. Czy on by tu cay czas?
***
Eosie
Wejd, Niceforze gos Eosa wypyn zza potnego oparcia jego fotela.
Woletor postpi kilka krokw przed siebie i stan. Wci nie widzia swojego wodza.
Przyby posaniec Doszo do kollapsu w okolicach Seuanno, okoo miliona zaginionych. To stao si nagle,
nie zdyli nikogo ewakuowa.
Wiem ju o tym Czego spodziewaj si po nas Przebudzeni?
Pretorianie s bezradni. Reperkusje po kollapsie odbiy si w gbi Sfery. W promieniu kilkuset kilometrw od

Seuanno panuj anomalie. Potrzebuj kogo, kto bdzie umia dziaa bez pomocy Sfery, potrzebuj naszego wojska.
Co proponuj?
Dadz ci cakowite penomocnictwo i naczeln wadz nad wojskiem. W zamian nasi wojownicy maj pomc w
opanowaniu sytuacji i obroni ich terytorium.
A Kainici?
Co z nimi?
Ich wojska na poudniu bez moliwoci poruszania si w Sferze bd osabione.
Nie a tak, jak Pretorianie, ktrzy poza Sfer s bezradni jak dzieci.
Wanie Eos kiwn gow. Przylij mi tu Zariela.
Mam wysa odpowied do rzdu Przebudzonych?
Tak, powiedz, e osobicie poprowadz oddzia do obrony ich terytoriw.
Nicefor wycofa si i po chwili przysa Zariela, ktry zjawi si w penym rynsztunku gotowy do
natychmiastowego wymarszu.
Dobrze, e jeste Eos wsta z fotela i zmierzy go krytycznym spojrzeniem. Poprowadzisz nasze oddziay na
poudnie, do Ruuli. Wemiesz sysytie z pierwszej i trzeciej kohorty.
Pierwszej i trzeciej? Zariel nie potrafi ukry swojego zdumienia. To nasi najlepsi wojownicy.
Drugiej takiej okazji nie bdziemy mieli. Jeli zdobdziemy Ruuli, bdziemy mieli przyczek w samym rodku
strefy kainickich wpyww. Do obrony Przebudzonych i akcji ratowniczych wystarcz mi sabsze oddziay.
To ryzykowne zauway Zariel. Jednym uderzeniem trudno nam bdzie ich pokona, a Przebudzeni nie ufaj
nam na tyle, eby dugo tolerowa nasz obecno. Chyba, e planujesz te skorzysta z sytuacji, eby
Nie przerwa mu ostro Eos. Sprzymierzylimy si z Przebudzonymi i dotrzymamy warunkw umowy. Czy i ty
uwaasz, jak moi wrogowie, e zapomniaem o honorze wojownikw?
Nie, Eosie Zariel spuci gow, spojrza w bok. Wida byo po nim wyranie, e co w sobie stumi.
Czy jest co, co chciaby powiedzie?
Jeli mog mwi szczerze
Jak zawsze.
Zariel wzi gboki wdech.
Nie rozumiem ci rzuci w kocu. Chcesz broni sabszych, ale najlepsze sysytie posyasz do ataku. Wielu
cywilw moe przez to zgina. Chcesz wzmocni pozycj naszego plemienia, ale nie korzystasz z okazji, aby sign
po wadz nad Przebudzonymi. Obaj dobrze wiemy, co oznacza naczelne dowdztwo wojska. Oni sami licz si z
tym, e jeli nie zechcesz go pniej zoy, to nie bd w stanie ci go odebra. Chciabym wiedzie, co tob kieruje.
Eos zbliy si do niego. Umiechn si i opar do na jego ramieniu.
Nie martw si o nasze plemi rzek. Jeli zdobdziemy Ruuli, zarwno Kainici, jak i Przebudzeni bd
musieli si z nami liczy. Ale w tej walce nie o to chodzi. Musimy zbiera nasze siy i musimy zbiera wiedz.
Wiedza, Zarielu to nasz prawdziwy cel. Musimy by gotowi.
Gotowi na co?
Id ju odpar Eos, ignorujc jego pytanie.
Taak Tak jest Zariel skoni si niechtnie i skierowa w stron wyjcia. Zanim jednak wyszed, przystan
na chwil i zapyta:
A co si stao z Serafinem?
Eos nie odpowiedzia od razu. Umiechn si tylko.
Sdz, e wykona swoj misj rzek w kocu.

Synowie Kaina
Panie Sewerusie, musi pan pomc! Kitamura, korpulentny, skonooki konus, chwyci go za rkaw paszcza. On
jednak spojrza na niego jak na karalucha i niecierpliwym ruchem strzsn z ramienia.
Przykro mi, panie przewodniczcy odpar. Ale to nie moja sprawa. Nie opowiadam si po adnej ze stron.
W czasie wojny byem najemnikiem, pracowaem dla tych, ktrzy lepiej pacili. Nie mam pogldw ani sympatii
politycznych czy ideologicznych.
Odwrci si i ruszy w poprzek betonowej platformy peronu ku pkatemu wagonowi kolei podziemnej.
Ale prosz pana, pan wie, e jeli oni jeli oni si tu zjawi, to to bdzie masakra! Tylko pan moe ich
powstrzyma
Nie, panie przewodniczcy, nie mog. Nie jestem onierzem. Ju nie jestem onierzem. mier to przykra
sprawa. I tak, jeli zjawi si tu Pretorianie, to wielu waszych zginie takie jest ycie. Przegrani musz paci cen
poraki. Nie bd dla paskich ludzi nadstawia karku; aden z nich nie nadstawiby karku dla mnie.
May czowieczek dogoni go i ponownie zatrzyma.
Panie Sewerusie na mio bosk wycedzi przez zby zduszonym szeptem.
Sewerus zamia si tylko nieprzyjemnie.
I to pan mwi o Bogu? Pan, Kainita? Panie Kitamura rzek z dezaprobat.
Kitamura wzi haust powietrza, jakby chcia go dalej namawia, lecz nagle chrzkn dziwnie, a jego oczy
wywrciy si biakami na wierzch.
S s wyjka piskliwie i zaraz obrci si na picie. Szybkim krokiem ruszy ku wyjciu. Sewerus
obserwowa przez chwil jego niknc sylwetk. Gdy Kitamura by ju daleko, nagle doczyy do niego dwie kolejne
postaci, o wiele wiksze i gronie wygldajce. Gupiec pomyla Sewerus, po czym wsiad do pocigu.
Wagon by obszerny. Znajdowao si w nim w sumie osiem rzdw foteli: po cztery z kadej strony, a midzy nimi
korytarzyk. Wszystkie miejsca siedzce ju zajto, zatem wcisn si midzy ludzi stojcych w korytarzyku. Wikszo
z nich bya Homonulusami, jednak Sewerus z atwoci rozpoznawa Kainitw. Mieli o wiele silniejsz aur.
Homonulusowie waciwie w ogle jej nie posiadali.
Koa wagonu zgrzytny, jakby mia ju rusza, jednak nic takiego si nie stao. Ostatni pasaerowie wpychali si
do wntrza. Obok Sewerusa stana para Kainitw: starszy mczyzna i dziewczyna na oko pitnastoletnia, adna, o
miej, okrgej buzi. Spojrzaa na niego. Miaa smutne oczy; pomaraczowe ze zotymi obwdkami. Odwrci si od
niej pospiesznie.
Kurwa ma mrukn do siebie.
Nie rb tego zdyo mu zadzwoni w gowie, gdy do pocigu wkroczyli Pretorianie.
Nagle zrobio si strasznie cicho. Jakby wszystkie odgosy szum rozgrzewajcych si silnikw, gwar ludzkich
gosw, zgrzytanie k zostay stamszone gdzie na granicy rzeczywistoci. Wszyscy Homunulusi zastygli niczym w
stuporze. Tu i tam cz z nich wykonywaa nienaturalnie spowolnione ruchy, ktre zaraz ustay. Tylko Kainici
poruszali si normalnie.
Sewerus podda si ogarniajcemu go paraliowi. Pozwoli dziwnemu mrowieniu rozej si po jego ciele.
Stumi swoj aur. Dostrzega jeszcze resztki ruchu. Przed oczami migny mu czarne sylwetki czterech Pretorian
strasznie chudych i wysokich, w czarnych pancerzach, z piropuszami na gowach i dugimi ostrzami podczepionymi
do rkawic. Na granicy jego umysu pojawia si wiadomo rozlegajcych si krzykw blu i rozpaczy, spostrzeg
jeszcze czerwone eksplozje krwi.
Czterech jego myli pyny bardzo powoli. I tak nie daby im rady. Nie rb tego.
Nagle tors Kainity stojcego obok niego pk. Migno srebrne ostrze. Krew bluzna gstym strumieniem. Ujrza
rozdzierane wntrznoci. Dziewczyna, ktra z nim bya, nie krzykna, tylko jej twarz wygia si jakby do krzyku. W
tym momencie Sewerus poczu, e co si w nim amie. Jego myli przyspieszyy nagle.
Ani drgnij! sykn, chwytajc j mocno za rami. Znieruchomiaa pod wpywem jego gosu. Jego aura
przesonia jej aur.
Byskawicznym ruchem wyszarpn spod paszcza pistolet skakowy. Gruchn strza. cian wagonu ochlapaa
krwawa miazga z mzgu i w powietrzu sycha byo trzask koci jednego z Pretorian.
Jeden odliczy w myli Sewerus, upuszczajc pistolet i wydobywajc nastpny spod paszcza. Kolejny
srebrny pocisk poszybowa w powietrzu, przecinajc tor biegu innego Pretorianina. Dwa.
Odrzuci pistolet, puci dziewczyn i doby dwch dugich, zakrzywionych sztyletw. Trzeci Pretorianin
przemyka wanie tu obok niego. Zauway, co si dzieje, lecz nie zdy zareagowa. Ostrze Sewerusa rozorao mu

szyj. Pad w fontannie krwi, city z ng nagym uderzeniem. Trzy.


Ostatni by nieco dalej, wic zdy sparowa cios. Zahamowa, obrci si na picie
i uderzy. Sewerus nie przej si mkncym w jego stron ostrzem. Wbi wasn bro midzy ebra przeciwnika,
czujc wyranie, jak rozrywa puca i serce.
Cztery zakoczy odliczanie, gdy tamten upad. Poczu, e po jego boku spywa cienka struka krwi. Rana bya
pytka, ale gdyby przeciwnik mia czas wymierzy cios odrobin dokadniej, to pewnie byaby miertelna. Pretorianie
umieli zabija, cho oczywicie nie tak dobrze jak Sewerus.
W czasie wojny zabi przeszo szedziesiciu Pretorian w osiemnastu starciach. Wicej ni jakikolwiek inny
czowiek. Ale wtedy w jego organizmie yy jeszcze symbionty: kordialis, ktry w razie czego mg zastpi funkcj
serca, oculus, zaimplanotwany pod skr czaszki, ktry wyostrza jego zmysy, wis, pompujcy do jego krwi bojowe
hormony oraz cztery glistywzmacniacze, ktre wzmagay si jego mini.
***
Dom Sewerusa rs w podziemnej jaskini na obrzeach miasta Wejtl. Jego organiczne ciany przyjy ksztat
zbliony do naturalnej struktury skay, dlatego od rodka przypomina wntrze nieduej kopuy. Znajdowao si tam
niewiele mebli, przewanie surowych, zrobionych z szarej stali. Nie byo adnych ozdb.
W kuchni jest troch jedzenia rzek Sewerus, pokazujc Szejli ciasny aneks kuchenny. Nastpnie uda si do
azienki, nala czerpakiem nieco wody ze zbiornika do miski i zacz oglda swoj ran. Zakrwawion koszul cisn
w kt.
Dranicie byo pytkie, ale zaczynao ropie. Wzi zatem przypominajcego gbk wysysacza, zwily go nieco
w misce i przytkn do swego boku. Sykn cicho, gdy mikrozbki stworzenia wpiy si w jego skr.
Nagle w lustrze pojawia si twarz Szejli. Dziewczyna zbliya si do niego od tyu i musna palcami krawd
jego zranienia. Sewerus zastyg w bezruchu i przyglda si jej odbiciu. Sigaa mu ledwie do ramion, ale jak na swj
wiek bya bardzo adnie zbudowana. Brzowa suknia suki opinaa ciasno jej szczup tali, a obramowany bia
materi dekolt odsania zarys krgych, nieduych piersi. Jej liczna, dziewczca buzia kontrastowaa mocno z jego
wasn twarz brzydk, obarczon za dugim nosem i szerokimi ustami, zeszpecon tu i tam bladymi pajczynkami
blizn.
Dziewczyna obja go i poczu, jak jej delikatny, ciepy policzek przytula si do jego plecw. Jej donie spoczy
na jego nagim brzuchu i powoli zaczy wdrowa niej. Wzdrygn si nieco, chwyci jej rce i odsun j od siebie.
Nie jeste przestraszona tym, co wydarzyo si w pocigu? zapyta.
Jestem odpara, spuszczajc oczy i nagle si rumienic.
Zapada cisza. Sewerus przyklei do swojego boku plaster i wyszed. Take by przestraszony, czu, e donie dr
mu nieznacznie. Dopiero co wystpi przeciwko Pretorianom. Dla niej. Cholera, dla tej gwniary! W kilka sekund,
niewiele mylc, podpisa na siebie wyrok. Bd na niego polowa by tego pewien. Dotd zostawiali go w
spokoju. Moe i uwaali go za troch gronego, moe i chtnie by si go pozbyli wczeniej, ale znajdowa si poza
Sfer. Teraz jego aura pozostawia wyrany lad, trop dla goczych psw.
Westchn, rozgldajc si po mieszkaniu. Musia odpocz, dzie, gra dwa. Potem trzeba byo rusza. Tutaj ju
nie byo bezpiecznie.
Szejla wesza za nim do pokoju. Wci zarumieniona, stana naprzeciwko niego i ze wzrokiem wbitym w ziemi
zacza rozpina dekolt. Przez chwil patrzy tpym wzrokiem na jej troch jeszcze dziewczce piersi. Nagle drgn.
Podszed do niej, przycign j do siebie i wpi si wargami w jej drobne, drce usta. cign pospiesznie jej
sukienk. Draa caa, a jej ramiona pokrya nagle gsia skrka. Poddawaa si jednak jego pieszczotom. Podnis j z
ziemi i zanis do ka.
***
Szejla leaa z gow opart w zagbieniu pomidzy jego barkiem a szyj. Jej oddech, rozgrzany i wci lekko
przyspieszony, przyjemnie pieci jego skr. Sewerus westchn. Czu si troch za stary.
Dlaczego ci ludzie w pocigu musieli wszyscy zgin? zapytaa nagle Szejla.
Nie wiem odpar po chwili wahania. Bo ycie to bardzo okrutna i niesprawiedliwa gra Kto cigle ginie.
yj silniejsi
Czyli Pretorianie?
Tak, oni s od nas silniejsi powiedzia, lecz zaraz zbeszta si w duchu za to pochopnie wypowiedziane nas.
Kim oni waciwie s?
No tak, ona przecie musiaa urodzi si ju po wojnie. Niewiele wiedziaa.
Byli kiedy ludmi rzek. Zwykymi Homonulusami. Dawno temu Kainici yli wrd Homonulusw w

spokoju, growali nad nimi jednak, gdy potrafili porusza si w Sferze. Dziki temu byli w stanie manipulowa
ludmi i nimi wada. Tak to trwao, dopki nie pojawili si Przebudzeni. Podobnie jak pozostali Homonulusowie nie
posiadali wasnej aury, ale odkryli istnienie Sfery. I Kainitw. Chcieli wyzwoli od nich ludzko, wic prbowali
zawadn Sfer. I cho nie posiadali aury, zaczo im si to udawa poprzez trening psychiczny i wynalazki
techniczne. Szybko dorwnali moc Kainitom i powstao tak zwane Ekwilibrium niedoszli wyzwoliciele podzielili
si ze swoimi przeciwnikami wadz nad Homonulusami, ktrzy zreszt yli w bogiej niewiadomoci tego, co si
dzieje. Ale to nie mogo trwa dugo, bo Przebudzeni wci pracowali nad nowymi rodkami walki. I w kocu udao
im si stworzy Pretorian doskonae maszyny do zabijania, od dziecka spdzajce wicej czasu w Sferze ni w
zwykym wiecie, umysowo wypaczone potwory, ktre miay tylko jeden cel pokona Kainitw. Wtedy wanie
doszo do wojny i Pretorianie wygrali.
Szejla powoli kiwna gow. Nic nie powiedziaa i chwil leeli w ciszy. Potem Sewerus wyplta si z jej
obj i usiad na skraju ka.
Ten mczyzna, z ktrym bya w pocigu to by twj ojciec? zapyta.
Nie odpowiedziaa. To by mj pan.
Aha mrukn i zacz si ubiera. Gdy skoczy, wyszed do kuchni. Zagotowa wod w elektrycznym
czajniku, zrobi sobie herbat i zacz adowa pistolety. Lepiej, eby byy gotowe. Nabi je prochem i srebrnymi
kulami, zabezpieczy i odoy. Wiele by da za bro automatyczn, jakiej uywali Homonulusowie, ale wiedzia, e w
Sferze jest bardzo mao skuteczna. Podobnie jak wikszo ich technologii.
Dopi herbat i zacz si zastanawia, gdzie by si pooy spa do ka jako nie chcia wraca. Nagle
doszed jego uszu dziwny opot, jakby agli na wietrze, i co stukno w dach. Chwyci pistolety i ostronie podszed
do wyjcia na gr. Nasuchiwa chwil, wstrzymujc oddech, a gdy nic wicej si nie odezwao, ruszy po
schodkach. Uchyli klap i wyjrza na zewntrz. Na skale, ktra tworzya sklepienie jaskini, staa jaka posta
wysoka, zakuta w bojow zbroj zakrywajc wszystko cznie z twarz. Pyty pancerza nie byy gadkie, lecz pokryte
guzowatymi zgrubieniami, a za plecami przybysza rozpocieraa si para mechanicznych skrzyde.
Serafin mrukn Sewerus, wychodzc na dach. Co ci tu sprowadza?
Serafin by jednym z Woletorw, plemienia synnych latajcych wojownikw, podobnie jak Kainici i Przebudzeni
wiadomych istnienia Sfery, jednak nie pretendujcych do sprawowania nad ni kontroli. W czasie wojny byli
pocztkowo neutralni, jednak Eos, jeden z najsilniejszych spord nich, wraz z szecioma innymi, do ktrych nalea i
Serafin, zbuntowali si, wybili dawn starszyzn i zmusili plemi do opowiedzenia si po stronie Przebudzonych.
Mio ci znw widzie, Sewerusie odezwa si przybysz, nie odpowiadajc na pytanie. Tyle lat mino, to
cud, e jeszcze yjesz. Sewerus puci t uwag mimo uszu.
Czego chcesz? zapyta opryskliwie.
Syszaem o Twoim drobnym wypadku w Ettene Czterech martwych Pretorian
Do rzeczy.
Masz kopoty, Sewerusie, powane kopoty. Oni ju ci szukaj.
Powiedz mi co, czego nie wiem.
Eos kaza nam ci odnale. Nam, Woletorom. Niedugo bd musia mu powiedzie o tym miejscu. Wyczyta z
mojej aury, e co wiem. Przybyem ci ostrzec. Mam wobec ciebie dug, wic go spacam.
Zbytek aski, Serafinie odburkn Sewerus.
Wojownik westchn. Zabrzmiao to, jakby jaki owad zabrzcza w metalowej puszce.
Po co to zrobie, Sewerusie? zapyta. Przecie nienawidzisz Kainitw, po co zabijae tych Pretorian?
Lubi zabija Sewerus zamia si, odsaniajc swoje gronie wygldajce ky. Moge si domyli, e
prdzej czy pniej mi si to znowu przytrafi. Po tylu latach zabijania czowiek si przyzwyczaja, zaczyna mu to
sprawia radoch. Czy tobie to sprawia radoch? Co, Serafinie?
Nie odpar tamten. Wiesz, e nie. Bdziesz musia ucieka. Przyniosem ci co wydoby z przytroczonej do
pasa adownicy duego, biaego pdraka, ktry nis na grzbiecie co, jakby owadzie jajo.
Pochaniacz? Sewerus wzi do rki owada.
Przez jaki czas zamaskuje twoj aur, bdziesz wyglda jak zwyky Przebudzony. Ale spiesz si, bo nie
pomoe ci to na dugo. Lepiej, eby jak najszybciej wydosta si poza zasig Sfery. I nie bierz ze sob dziewczyny
Sewerus spojrza na niego podejrzliwie, a jego oczy zwziy si w szparki.
Dlaczego?
Zanadto rzuca si w oczy. Pretorianie nie lubi, jak kto im si wymyka z apanki.
To powiedziawszy rozwin skrzyda i wzbi si w powietrze.
egnaj powiedzia jeszcze. Dug uwaam za spacony. Nastpnym razem, gdy si spotkamy, bd musia ci
zabi.
Chyba, e ja wczeniej zabij ciebie mrukn Sewerus, patrzc na oddalajc si skrzydlat posta.

***
Raczej wyczu ich obecno, ni ich dostrzeg, kiedy wmieszali si w tum. Pretorianie. Szeciu. Najwyraniej
kogo szukali.
Wielu Kainitw uciekao w tych czasach na Wschd. Trzymali si wielkich skupisk ludzkich, podrowali
pocigami. Skupiska Homonulusw tumiy ich aur. Gdyby wyruszyli sami, cinici w wystraszon gromadk,
byliby niczym wielki, jarzcy si na czerwono neon odcinity w Sferze dla tych, ktrzy ich przeladowali.
Rozproszeni, skryci w cibie mieli troch wiksze szanse na przeycie. Troch wiksze
Sewerus poczu si tak, jakby bryka lodu stana mu w odku, kiedy min ich patrol, oskrzydlajcy jakiego
Kainit i spychajcy go ku bocznej alejce. Zmusi si, eby i dalej w sposb cakiem obojtny, lecz Szejla stana
jak wryta i spojrzaa za oddalajcym si oddziakiem. Dowdca Pretorian zauway to i zatrzyma swoich ludzi.
Na co si gapicie? szczekn gosem syntezowanym przez mask ochronn.
Dobrze wykonujecie swoj robot, onierzu. Wkrtce skoczymy z tym cierwem odpar Sewerus, opierajc
rce na ramionach Szejli i prbujc j powoli odcign.
Pretorianin przyglda im si przez chwil, a Sewerus walczy ze sob, eby nie straci zimnej krwi i nie sign
po pistolety. Czu, e jego minie si napinaj, a serce zaczyna mocniej bi.
Podejd tu wycedzi nieufnie dowdca. Bracie.
Sewerus umiechn si, modlc si w duchu, eby wygldao to autentycznie,
i zbliy si do nich. Zapany Kainita spojrza na niego bdnym wzrokiem. Nagle jego oczy rozszerzyy si, rykn i
szarpn si panicznie. Dowdca Pretorian wycign pistolet. Sewerus drgn w tym momencie, ale ponownie stumi
w sobie odruch obronny. Wiedzia, e gdyby chcieli go zaatakowa, wysunliby swoje ostrza. Pistoletw uywali
tylko w jednym celu
Czy honory, bracie powiedzia onierz, podajc mu bro.
Sewerus bez chwili wahania unis pistolet i wypali do miotajcego si Kainity. Czaszk mczyzny rozerwao
na strzpy. Krew i mzg opryskay mundury dwch Pretorian.
Dobro zwyciy, bracie mrukn dowdca i odebra Sewerusowi pistolet. W jego gosie zabrzmiao co, jakby
ulga. Cho nie, oni nie znali strachu, nie mogli te zna uczucia ulgi.
Musielimy sprawdzi twoj wierno. Szukamy niebezpiecznego zdrajcy.
Rozumiem odpar Sewerus. Kontynuujcie swoj prac.
I oddali si, cignc za sob Szejl. Gdy zajrza do torby, w ktrej nis pochaniacza, ujrza, e ciao stworzonka
nabrzmiao i spucho, a jajowaty przedmiot, ktry nioso na grzbiecie wyglda, jakby mia zaraz eksplodowa.
Udali si na stacj kolei podziemnej i zapali pocig do Alassanu, niewielkiej mieciny daleko na pnocnymwschodzie. Szejla wygldaa na nieco wstrznit i nie odzywaa si przez ca podr.
Zabie ju kiedy Kainit stwierdzia bez cienia emocji, gdy dotarli na miejsce
i ruszyli do maego hoteliku, w ktrym Sewerus postanowi si zatrzyma. Ale w czasie wojny walczye po ich
stronie, prawda?
Niezupenie Przez pierwsze trzy lata wojny suyem Przebudzonym I zabiem wielu Kainitw.
Wic dlaczego zmienie strony?
Ci drudzy lepiej pacili odpar sucho Sewerus, a jego twarz staa. Jednak Szejla drya dalej.
Nagle ot tak, po prostu postanowie zdradzi swoich mocodawcw i i do ich wrogw?
Nikogo nie zdradziem wycedzi przez zby. Nasz kontrakt uleg rozwizaniu. Przez rok byem bezrobotny,
potem Kainici zaproponowali mi, ebym pracowa dla nich. Nie widziaem powodu, eby odmwi.
Jeste zbyt dobrym wojownikiem, eby Przebudzeni tak po prostu ci pucili po wyganiciu kontraktu. Nie
chcieli przeduy umowy?
Ech Dobrze, powiem ci, jak to byo odszczekn rozelony Sewerus. W czasie starcia koo Skarro nasz
dowdca poprowadzi nas prosto w zasadzk. Straciem tam wielu dobrych zawaha si na chwil. Wielu
dobrych onierzy. Z yciem uszedem tylko ja i i ten nasz dowdca. Potem na jaki czas miaem do walki, wic
odszedem. Jasne?
Tak odpara cicho Szejla i niespodziewanie dotkna jego doni. Sewerus szed dalej, jakby niczego nie
poczu.
Gdy ju si ulokowali w hotelowym pokoju, Szejla posza wzi prysznic, a on siad i zacz rozmyla. By
zmczony. Wiedzia jednak, e musi wykrzesa z siebie resztki energii, jeli chce Jeli chce czego? Chyba tylko
przey pomyla z gorycz. Niczego nie by w stanie osign, niczego wywalczy. Przey Jake niewiele
ze mnie zostao. Potrzsn gow, eby odpdzi te myli. Najchtniej by nie myla o niczym. Troch wbrew
sobie poczu, e chciaby, aby Szejla znw go zacigna do ka. To by pomogo Na chwil. Ale kiedy wysza
spod prysznica, zawinita w rcznik, ze swymi czarnymi, lekko krconymi wosami zebranymi wysoko czerwon

tasiemk, nawet na niego nie spojrzaa, tylko od razu pooya si spa. Stumi w sobie ch pooenia si obok niej,
zaoy paszcz i wyszed. Noc bya chodna. Dugie, postrzpione, szare chmury zakryy ksiyc i wikszo gwiazd.
Od strony puszczy, ktra cigna si tu za miastem, oddzielona wysokim ogrodzeniem, dolatyway od czasu do czasu
okrzyki jakich nocnych ptakw.
W jednej z bocznych alejek odnalaz swoj skrytk ze sprztem zakamuflowan pod duym kontenerem na mieci.
Mia kilka tego rodzaju magazynkw w rnych miastach. Wiedzia, e moe nadej taki dzie, gdy bdzie musia si
ukrywa lub ucieka, wwczas bdzie mu potrzebna bro albo inny ekwipunek.
Wydoby ze skrytki dodatkowy komplet nabitych pistoletw skakowych, zapasowe srebrne kule i proch oraz
konwencjonalny karabinek bojowy nieprzydatny w walce
z Pretorianami, za to skuteczny przeciwko rozmaitym bestiom, yjcym poza Sfer. Wycign te zoony namiot, par
termokocw, byszczka (nieduego owada, ktrego odwok wieci jasno, gdy si go potaro) zwyke latarki oraz
inny elektroniczny sprzt przycigay bestie kilka elaznych racji, kompas, mapy i par innych przydatnych rzeczy.
Na samym kocu wydoby trzy iniektory wypenione gst, karmazynow substancj. Krew Homonulusw.
Zapakowawszy to wszystko do plecaka, zamkn skrytk, zabezpieczy j kodem i na powrt zamaskowa.
W drodze powrotnej zacz ukada plan dziaania na nastpny dzie. Plany to dobra sprawa. I tak nigdy nie
dziaaj, ale przynajmniej zajmuj umys przed akcj. Dobrze robi na nerwy. Sewerus zawsze najbardziej ba si w
przeddzie walki. Gdy zaczynao si strzelanie, byo mu ju wszystko jedno.
***
Dochodzi dwunasta mwi nerwowym szeptem, gdy szli nastpnego dnia w stron posterunku Pretorian.
Czterech z nich zaraz pjdzie na obchd, zostanie dwch. Z dwoma powinienem sobie poradzi. Albo przynajmniej
odcign ich uwag. Ty musisz w tym czasie dobiec do ogrodzenia. We ten przecinak wibracyjny. Mocy starczy na
jakie trzydzieci sekund, ale to do To co wchodzi nawet we wzmacnian stal jak w maso. Jak si
przedostaniesz na drug stron to biegnij. Nie zastanawiaj si. Biegnij na pnoc. Kompas masz. Jeli mi si uda, to
sam ci odnajd. Jeli nie po jednym dniu marszu skr na zachd. Potem po trzech dniach wystrzel rac. Co
godzin jedn. Twoi ludzie powinni ci ju odnale, bdziesz blisko ich terenw. Pretorianie si tam nie zapuszczaj
w ogle nie zapuszczaj si w gb puszczy. Tam czuj si jakby byli gusi i lepi. Dobra to tu przystan za
rogiem ostatniego domu na obrzeu miasta. Przed nimi cign si szeroki na kilkadziesit metrw pas pustej
przestrzeni, dalej znajdowao si ogrodzenie i posterunek.
Ruszaj dopiero jak bd w p drogi do nich.
Wzi gboki oddech. Pora zaczyna. Sign do wewntrznej kieszeni paszcza i wycign z niej trzy iniektory z
krwi.
Jeszcze jedno rzek, nie ogldajc si na ni. Jak do ciebie docz, mog by osabiony i nieco
niekontaktowy. Na noc lepiej mnie zwi. I zaknebluj. To bardzo wane. Moje krzyki mogyby nam cign co na
karki
Szejla nic nie odpowiedziaa, ale mia wraenie, e kiwna gow. Nie zastanawiajc si ju duej, odwin
rkaw i przyoy pierwszy iniektor do skry. Lekkie ukucie. Mrowienie przechodzce jakby po samych kocach
nerww. Potem zimno i nagle odzywa si gwatowne koatanie serca. Widzi jak yy jego chudego, uminionego
ramienia zaczynaj nabrzmiewa. Drugi iniektor. Serce przyspiesza jeszcze bardziej. Myli znikaj z gowy. Trzeci
iniektor. Serce szarpie si jak oszalae, oddech staje si pytki i chrapliwy. Na chwil ciemnieje mu przed oczami.
Wiruj tylko plamki wiata. Potem wszystko staje si nieprawdopodobnie jasne i wyrane.
Rusza. Jest lekki i szybki. Kilka sekund i ju jest przed stranic. Jeden z Pretorian staje mu na drodze. Pistolety w
doniach. Huk. Kula uderza w cian posterunku. Druga rozrywa rami Pretorianina. Pojawia si nastpny. Kolejna
para pistoletw. Huk. Strza zrywa gow z ramion rannego Pretorianina. Drugi unika zwinnie. Wysuwa ostrza.
Sewerus apie sztylety. Jest szybszy. Dwoma byskawicznymi ciciami podrzyna tamtemu gardo.
Pozostaych Pretorian zaalarmoway krzyki, wic biegiem zawrcili z obchodu. Jednak Sewerus si nie oglda.
Ruszy w gb lasu. Odnale Szejl tylko jedna myl jarzya mu si w gowie. wiat wok niego by rozmyty i
rozmazany, ale czu wyranie jej zapach. Przedara si ju przez ogrodzenie. Musiaa by parset metrw przed nim.
Nawet nie zauway, kiedy pokona t odlego. Wyprzedzi j i stan naprzeciw.
Na jego widok Szejla zatrzymaa si gwatownie i a krzykna. Twarz Sewerusa bya biaa jak papier i lnica
od potu. W byszczcych, przekrwionych oczach o nienaturalnie powikszonych renicach pojawiy si ciemne smugi.
Pod jego skr dray wyranie minie, co sprawiao, e wykrzywia si w dziwacznych i strasznych grymasach.
Wpatrywa si w ni przez kilkanacie sekund, po czym obrci si nagle i ruszy dalej biegiem. Podya za nim,
jednak ju po kilkunastu minutach zaczo jej brakowa si. Przystawa co jaki czas i czeka na ni, jednak nie dawa
jej odpocz. Dopiero po jaki dwch czy trzech godzinach stan, rwnie niespodziewanie, co ruszy i upad.

***
Obudzi si z dugiej, ciemnej nocy penej krzykw i nieludzkiego wycia. Potrzsn gow, ale resztki
koszmarnych obrazw zdaway si trzyma jego powiek. Zadra i w tym momencie poczu, e co go dotkno. To
byo niedue, chodne w zetkniciu z jego rozgrzan skr, kojce. Cofno si na chwil, lecz potem znw go
musno. W czterech punktach na swej piersi poczu przyjemne mrowienie. Wycign rk, dotkn tego i rozpozna
do. Jego dugie palce j objy drobn i kruch. Przycisn j mocno do siebie. Dopiero wtedy zaczy do niego
wraca wspomnienia. Zna t skr, czu ju te palce, pieszczce jego ciao. Zna zapach, ktry unosi si w
powietrzu. Szejla
Otworzy oczy i ujrza nad sob jej okrg, dziewczc buzi. Jej oczy byy nieco podpuchnite i zaczerwienione,
jakby od dugiego paczu, ale si umiechna. Sprbowa si do niej odezwa, ale co mu w tym przeszkadzao. Na
twarzy dziewczyny pojawi si na chwil wyraz zmieszania, gdy signa do jego ust i wydobya z nich knebel.
Dugo byem nieprzytomny? zapyta.
Kilka godzin Co to byo? Co si z tob stao?
Sewerus unis si na okciu i rozejrza. Znajdowali si oboje w namiocie. Na cianie wisia byszczek, ktry
swoim mtnym wiatem rozprasza nieco mrok.
Nazywaj to Szaem Czystej Krwi. Uywalimy tego w czasie wojny Nasz organizm tak reaguje na zetknicie
z krwi Homonulusw. Budzi si w nas potwr. Wielu onierzy Kainitw wprowadzao si w ten sposb w bojowy
sza. Ale to niebezpieczne za dua dawka moe zabi. A kada, nawet niewielka, doprowadzi do obdu. Dawno
temu jeszcze przed wojn korzystanie z krwi Homonulusw byo zabronione, zanieczyszczanie czystej krwi
Kainitw szlamem uznawano za haniebne jego usta wygi sardoniczny umiech. Wielcy synowie Kaina, tak
odlegli od niskich stworze, ktrymi wadali, tak bojcy si potworw, ktre w nich drzemi. Zreszt kiedy zaczo
si zabijanie, byo im ju wszystko jedno. Tak, maa, wszyscy jestemy w gbi potworami, potrzeba tylko jakiego
bodca, eby to z nas wylazo.
Szejla spucia wzrok, ale mgby przysic, e dostrzeg w jej oku bysk.
Czemu nienawidzisz Kainitw? zapytaa cicho.
Sewerus rozemia si nieprzyjemnie.
Bo zawsze byli aroganckimi durniami odpar. Gardzili ludmi nieczystej krwi.
Mwisz, jakby to i ciebie samego dotkno.
Tak przyzna niechtnie Sewerus. Moja matka bya Kainitk, ale mj ojciec zaledwie Owieconym.
Cho ty pewnie nie wiesz, kim byli Owieceni. Odkd Kainici przegrali wojn, ju takich nie ma.
Nie wiem Powiedz mi.
To byli Homonulusowie, ktrzy tak jak Przebudzeni zyskali wiadomo Sfery, ale nie przez wasne poznanie,
tylko poprzez zwizki z Kainitami. Moja matka polubia takiego czowieka i w dodatku miaa z nim syna mnie.
Sewerus zamilk, ale Szejla wpatrywaa si w niego wyczekujco tymi swoimi smutnymi oczami.
To rzadka okoliczno podj po chwili, umiechajc si krzywo. Z reguy dzieci z takich zwizkw rodz
si dzikie i wypaczone, Sza Czystej Krwi dotyka ich jeszcze
w onie matki. Ale czasem si zdarza, jak w moim wypadku, e dziecko rodzi si i moe normalnie si rozwija.
To musiao by cikie, prawda? y jako odmieniec?
Kainici bali si ludzi takich jak ja czy mj ojciec. Masz racj, moje dziecistwo nie naleao do szczeglnie
przyjemnych. Poycie moich rodzicw byo zawie i nieszczliwe.
Ale czemu czemu przyczye si do nich? To jest do Kainitw
Kainici czy Przebudzeni Sewerus pokrci gow. Wszyscy umieramy tak samo. Przestao si liczy, kogo
zabijam. Chcieli mnie, bo wiedzieli, e jestem skuteczny, pomimo mojego nieczystego pochodzenia, i byli gotowi
dobrze zapaci. Nagle stali si bardzo tolerancyjni. Zawaha si i jego wskie usta ponownie rozcign
nieprzyjemny umiech. Ale, gdy wszystko zaczo si sypa, w szale ucieczki i tak porzucili kadego, kto by gorzej
urodzony, nawet nie mieszacw. Swoich wasnych braci zostawili na mier urwa na chwil, lecz zaraz podj.
Ja jednak nie byem ju taki gupi. Gdy pady orodki dowodzenia, nie prbowaem, jak niektrzy modzi idealici,
zbiera resztek niedobitkw, aby polec w honorowej walce, bronic kwilcych jak dzieci ludzi szlachetniejszej krwi,
ktrzy mogli salwowa si ucieczk. Wojna bya skoczona, wane byo tylko to, aby przey korzystajc ze
wszelkich dostpnych moliwoci. Zreszt, na pewno sama dobrze wiesz, jacy s ci Kainici. A moe twj pan by
dobry i agodny, z wyrozumiaoci traktowa swe nisko urodzone sugi?
Szejla pokrcia gow. Na jej policzkach maloway si ceglaste wypieki. Wygldaa na zdenerwowan. Dopiero
teraz doszo do Sewerusa, co musiaa przey, gdy by nieprzytomny. W mroku zasferycznej puszczy musiaa
zacign jego bezwadne ciao
w bezpieczne miejsce i rozstawi tam namiot. A potem sucha jego stumionych krzykw

i obserwowa napady nieprzytomnego w amoku, gdy Sza owadn jego upionym umysem. Widzia nieraz onierzy,
z ktrych powoli schodziy skutki uycia krwi Homonulusw. Nie by to przyjemny widok.
Chod rzek mikko i wycign ku niej rk.
Posusznie uoya si obok niego i pozwolia si obj, wtulajc twarz w fady termokoca, ktrym by okryty.
Biernie poddaa si jego pieszczotom, a potem zaczli si kocha. A gdy skoczyli, rozpakaa si, ale w tym paczu
rozbrzmiaa ulga. Usna spokojnie.
***
Rwdy hardy
Bupie bajdy
Sewerus byskawicznie chwyci za karabin, gdy sowa absurdalnej piosenki ponownie doszy ich uszu.
Rwimbam chlk
Pior palk.
A wotam schlkana
Skrobnie malowana.
Gdy przebrzmia ostatni wers wyryczany dziwnym, jakby wydostajcym si przez poszarpane nozdrza gosem
rozleg si peen satysfakcji gulgot, potem odgos przypominajcy urwany szloch, a w kocu zapada cisza.
Ktokolwiek wypiewywa te idiotyzmy, szed za nimi ju od dobrych paru godzin i nie pomagay adne sztuczki
Sewerusa mylce lady ten kto nie chcia si odczepi. Sam jednak pozostawa niewidoczny, a gdy par razy
sprbowali przedrze si przez zarola
w stron, z ktrej dochodzi gos, nie odnajdywali adnych ladw. Trudno zreszt byo cokolwiek wytropi na tym
podmokym bagnisku, na ktrym si znaleli. Brnli zatem dalej pord kau i rozlewisk, od czasu do czasu nkani
nieprzyjemn obecnoci intruza.
Rwdy hardy
Bupie bajdy
Harrrr
To byoby moe i mieszne uwaa Sewerus gdyby nie znajdowali si daleko od Sfery, w obcej puszczy, i
gdyby nie dziwne, chrapliwe brzmienie piewajcego gosu. Jeszcze te paczliwe lub mlaszczce dwiki, wydawane
przez stwora od czasu do czasu
Szejla pisna nagle, gdy jej noga zelizna si z suchego gruntu w gbok kau. Sewerus zareagowa
byskawicznie, szykujc si do walki.
Nie krzycz sykn, widzc, e nic si nie stao. Ktokolwiek za nami azi, lepiej nie przyciga jego uwagi.
Szorstkim ruchem pomg jej wycign nog z wody. Rozejrza si. Zmarszczy nos, czujc dolatujc go
ponownie fal bagiennego smrodu. Im dalej si zagbiali, tym bardziej cuchno i nie mg si oprze wraeniu, e
oprcz gnijcych rolin czuje te co innego rozkadajce si miso.
Moje legowisko, bamo odezwa si nagle ledzcy ich gos, gdzie cakiem blisko. Harhh gharhhh
moje, moja, bamo boja bamo
Sewerus unis bro i zastyg w bezruchu.
Bamo, bamo bekota dalej gos. Nagle zaka, zarzzi i znowu zapada cisza.
Po paru minutach nerwowego nasuchiwania ruszyli dalej. W lesie byo bardzo niewiele wiata. Gste korony
wielkich drzew o gbczastej korze pokrytej guzami prawie nie przepuszczay soca, byo wic te chodno. Po
poudniu pmrok zgstnia jeszcze bardziej
i zrobio si tak zimno, e para wydostawaa si z ust.
Kierowali si teraz na zachd, z powrotem w stron Sfery, do jej bezpieczniejszej czci, zamieszkaej przez
Kainickich uchodcw.
Im ciemniej si robio, tym bardziej Sewerus by zaniepokojony obecnoci intruza. Dugo si ju co prawda nie
odzywa, ale od czasu do czasu sycha byo plusk i kroki mlaszczce w bocie. Smrd sta si ju teraz nie do
zniesienia, wkrtce te dostrzeg jego rdo: gdzieniegdzie, gbiej w lesie, wisiay kawaki nadpsutego misa nabite
na sterczce
z ziemi badyle. Kimkolwiek lub czymkolwiek byo ledzce ich stworzenie, wtpi, aby byo przyjanie nastawione.
Czy nie moemy zatrzyma si i odpocz? zapytaa Szejla, gdy zblia si ju wieczr.

Nie, tu nie jest bezpiecznie odpar krtko Sewerus, ale obj j ramieniem. Ona nie syszaa tego, co
wyapyway jego wyczulone zmysy wojownika. Co zataczao wok nich krgi. Poruszao si w wodzie, tylko
czasem wyskakujc na ld. Byo ju niedaleko. Skradao si niemal bezszelestnie. Sewerus mocniej zacisn do na
kolbie karabinu szturmowego.
Nagle to co stano. Dokadnie przed nimi. Zaczo wszy. Szejla, ktra usyszaa ten donony, chrapliwy
oddech zatrzymaa si gwatownie, tumic okrzyk.
Kim s? Kim sss? rozlego si.
Sewerus popchn Szejl za siebie.
Poka si! rozkaza.
Stwr zakrci si, zaszlocha.
Dak, dak, bogae, bogae wybekota i nagle wychyli si z bagiennego szlamu. By niewysoki i przeraliwie
chudy. Jego skra wydawaa si cienka i liska, wyranie maloway si pod ni ebra. Jedn rk mia dug,
sigajc niemal do ziemi, obarczon olbrzymi doni, w ktrej co nis, drug za nienaturalnie krtk. Nie mia
szyi, wprost z jego barkw wyrastao co niby gadzia paszcza, na kocu ktrej znajdowaa si waciwa gowa
niewielka i pomarszczona, jakby wypaczona gwka dziecka umieszczona w jakim dziwacznym oysku na kocu
krokodylego ba.
Id precz! wykrzykn Sewerus, gdy odzyska ju mow po chwili przeraenia.
Nie, nie zaszlocha stwr. Jest pocztkiem i kocem. Imi jego Gd. Zew jego zew jego urwa i
wydoby z siebie przeraliwy odgos, bdcy czym pomidzy sykiem wa a wyciem wilka. Da da
wybekota i skoczy w ich stron.
Sewerus nie namyla si dugo. Nacisn spust. Stwr potkn si, zaskomla i pad. Naboje nie wyrzdziy mu
duej krzywdy. Ledwie rozciy zaskakujco tward skr. Gdy trafia go druga seria, zacz si wi. Zawodzc
przeraliwie, da nura w pobliskie rozlewisko.
Nie by to jednak jego koniec. Gdy szli dalej, w gstniejcym ju powoli mroku nocy, on wci szed niedaleko
nich. Od czasu do czasu syszeli, jak szlocha.
Skrzywdzili, skrzywdzili, bamo skrzywdzili bamo, bamo
Koo pnocy Szejla bya ju tak wycieczona, e ledwie powczya nogami, zatem Sewerus zadecydowa, e
pozwoli jej odpocz. Znaleli kawaek suchego gruntu, gdzie posadzi j pod drzewem, owin w termokoce i
pozwoli si chwil zdrzemn. Sam stan na warcie, tu koo niej i wsuchiwa si w nocne odgosy.
Od czasu do czasu dochodzi go gos owego dziwnego stworzenia, ktre ich ledzio. Szlochao dosy gono i
syczao. Najwyraniej prbowao si zaj swoimi ranami. Potem ucicho niespodziewanie i nagle odezwao si tu
koo jego gowy.
Jest pocztkiem i kocem sykno.
Obrci si gwatownie. Palec zadra mu na spucie. Jednak nie strzeli. Gwka na kocu gadziego pyska
wpatrywaa si w niego maymi, czarnymi oczkami.
Imi jego Gd, samotno jego kara owiadczy stwr. Przeklte przeklte wychrypia, lecz zaraz
jakby przerazi si swoich sw. Skuli si i zaskomla. Bamo bamo sam nie sam
Sewerus wpatrywa si w niego z mieszanin fascynacji i odrazy. Stwr unis swoj wielk do, w ktrej
trzyma co na ksztat kawaka misa zawinitego w szmat, a ruch ten by taki, jakby stwr chcia nim wszystko
wyjani.
Odejd rzek cicho Sewerus.
Dak, dag Dak, bamo, dak pjdzie pjdzie zaskomlaa zdeformowana istota tak gono, e Szejla
obudzia si i krzykna gono, widzc przeraajce oblicze. Stwr odskoczy szybko w ty. Jego imi Gd!
zarycza nagle i rzuci si znw do przodu.
Sewerus zdzieli go kolb. Zderzyli si ze sob. Ostre pazury krtszej rki poczwary rozciy skr na nodze
mczyzny. Ignorujc bl, Sewerus natar ca swoj mas, przygniatajc ohydnie cuchnce cielsko do ziemi. Gadzia
paszcza kapna tu koo jego ucha. Oploty go niezwykle silne i zwinne koczyny. Wnet sam znalaz si
przygwodony do ziemi. Paszcza uniosa si nad nim. Szarpn si desperacko i zanim pad cios, uwolni rk z
karabinkiem. Wypali prosto w rozwart gardziel. Krew i kawaki misa ochlapay jego twarz. Stwr pad martwy,
zalewajc go posok.
***
Pojawili si tak nagle, e nie byo mowy o obronie. Dziaali szybko i precyzyjnie, jakby z gry wiedzieli, gdzie
znajd si ci, ktrych szukaj. Spadli z nieba z opotem skrzyde i otoczyli ich. Sewerus prbowa osoni Szejl, ale
odcili j od niego. Ona si nie bronia. Wygldaa, jakby dobrze wiedziaa, co si wydarzy. Stana za murem
otaczajcych go Woletorw, z opuszczon gow i wzrokiem wbitym w ziemi. Wtedy ogarn go zimny spokj.

Nie bierz ze sob dziewczyny tak powiedzia Serafin. Teraz ju rozumia jego sowa. Nie wzbudzio jego
podejrze, gdy Szejla tego dnia obja prowadzenie, gdy odnalaza t polan i upara si, by na niej odpocz. Musieli
j doskonale przygotowa, zapozna z topografi terenu. Cay czas pchaa go ku temu miejscu, nawet gdy wydawao
si mu , e to on prowadzi.
Zmierzy wzrokiem otaczajcych go Woletorw. Byo ich szeciu. Wrd nich rozpozna Serafina. Pozostali mieli
charakterystyczne znaki na zbrojach znaki wity Eosa. Po chwili pojawi si sidmy wojownik, mniejszy i bardziej
przysadzisty ni pozostali, bardziej niepozorny, bardziej niebezpieczny. Jako jedyny nie mia na gowie hemu. Gszcz
biaych wosw otacza jego dziwn, nieludzk twarz o olbrzymich oczach i drobnych, zacitych ustach.
Prosz, prosz powiedzia tak cicho, e jego gos ledwie wybi si ponad szum drzew i odgosy puszczy.
Witaj Sewerusie.
Widz, e nic si nie zmienie, Eosie warkn Sewerus. Wci chowasz si za plecami swoich siepaczy,
wci lubisz w walce ten stosunek: siedem do jednego. Czy nie tak zarzynae swoich przeciwnikw ze starszyzny?
Jednego po drugim?
Och, Sewerusie, Sewerusie Eos zniy gos niemale do szeptu. Na jego twarzy pojawi si bardzo
autentycznie wygldajcy wyraz smutku. Czy naprawd tak nisko mnie cenisz? Mylisz, e zapomniaem o kodeksie
wojownika?
Chyba kodeksie rzenika! wci si Sewerus.
Ranisz mnie, doprawdy. Jeste taki niesprawiedliwy.
Ka swoim ludziom schowa bro i si cofn, to moe zmieni zdanie.
Ku jego najwyszemu zdziwieniu Eos kiwn gow swoim Woletorom, a oni zrobili krok do tyu i pochowali
miecze.
Tak lepiej?
Czego chcesz? Sewerus wpatrywa si w niego w kadej chwili gotowy do ataku.
Chc ci pokaza, e honor nie jest dla mnie tylko pustym sowem. Chc ci da rwne szanse obrony Eos
umiechn si jak dobry wujek, a potem zwrci gow do jednego ze swoich wojownikw. Serafinie! jego gos
nagle zrobi si surowy. Zdejmij zbroj Dam ci rwne szanse cign zwracajc si z powrotem ku
Sewerusowi. Jeden na jednego, z rwnym uzbrojeniem.
To powiedziawszy rzuci mu swj miecz.
Serafin wyglda na zmieszanego i zaniepokojonego, ale wykona polecenie. Powoli zdejmowa kolejne czci
zbroi. Najpierw pokazaa si jego gowa, okolona wosami rwnie jasnymi, co wosy Eosa, o twarzy rwnie
nieludzkiej z tymi olbrzymimi oczami. Potem odsoni szczupy tors, opleciony miniami przypominajcymi napite
postronki. Jego opatki byy mocno wysklepione, aby mogy podtrzymywa mechaniczne skrzyda. Na kocu ukazay
si dugie, muskularne ramiona i nogi. Gdy by ju niemal nagi, odziany tylko w przepask biodrow, chwyci miecz i
lekko skoni si przeciwnikowi.
Sewerus cay czas pilnie ledzi te przygotowania i dopiero, kiedy zostay ukoczone, rwnie chwyci miecz i
stan naprzeciw Serafina. Spojrza mu w oczy. Nie byo w nich strachu, raczej jaki al czy smutek.
Starzy przyjaciele znowu razem, co? zadrwi Sewerus.
Mwiem ci odpar cichym, zgaszonym gosem Serafin. Tym razem bd musia ci zabi
Dobrze sysze, e wci zachowae swj dawny optymizm. Zupenie jak pod Skarro, co? Zwycistwo jest
pewne, nie ma si czego ba.
Ktem oka dostrzeg, e Eos si umiecha.
Nie sykn Serafin, a w jego oczach nagle zapon gniew. Nie tym razem. Tym razem przeyje tylko jeden.
adnych dugw.
Och, doprawdy? Sewerus skrzywi si z niesmakiem, unis miecz i stan
w pozycji szermierczej. To nie podoysz mi si pod ostrze? Nie powicisz ycia w imi naszej przyjani?
Zastanw si dobrze, Serafinie, to by byo takie pikne. Takie wielkie! Sia przyjani przedoona ponad gupi
but! adne, co nie? Godne pieni!
Jeste zwierzciem, Sewerusie wycedzi przez zby Serafin.
Tak jestem Sewerus wyszczerzy ky w gronym umiechu, lecz w tym momencie ponownie dostrzeg t
dziwn rado na twarzy Eosa. Przywdca Woletorw co za bardzo by z siebie zadowolony.
Lepiej by byo, gdyby zgin tam, pod Skarro. Lepiej by byo, gdybymy obaj tam zginli, a nie trwali w tym
brudzie, w ktrym teraz yjemy powiedzia Serafin.
Jeli chcesz, zaraz ukrc ci mk odpar Sewerus i ruszy ku niemu.
Ich pierwsza wymiana ciosw bya bardzo szybka. Ostrza szczkny kilka razy, sypny iskrami. Zawirowali jak
w jakim zabjczym tacu. Badali si nawzajem. Potem odskoczyli od siebie, dyszc. Starli si ponownie, kady
wykona seri ci, parad i fint. Jednak Serafin si pospieszy, zbyt szybko chcia zada rozstrzygajcy cios. Z

ostatniego zwodu wyszed do szerokiego cicia na szyj. Sewerus przejrza ten ruch, skrci gwatownie dystans.
Klinga musna jego szyj, ale nie przej si tym. Wykorzysta luk w obronie, ci nisko i pasko. Odskoczyli od
siebie ponownie.
Walka ju bya skoczona Sewerus to wiedzia. Serafin z gbokim rozciciem na udzie nie mia szans wykona
adnego sprawnego uniku, uszkodzony misie skutecznie zmniejszy jego moliwo manewru. Zaatakowa
ponownie. Woletor przerzuci cay ciar ciaa na zdrow nog, przyj pozycj defensywn i z determinacj parowa
ciosy, ale rwnie wiadom by, e to koniec.
Po kilkunastu prbnych, rozrzuconych ciciach Sewerus natar gwatownie, jednym ciosem rozora pier
przeciwnika, drugim ugodzi go miertelnie w szyj. Serafin upad. Rzzi przez chwil. Z jego ust dobywaa si lina
zmieszana z krwi. Trzsc si i ryjc ziemi rkami i nogami, odwrci si na brzuch. Tak skona z ustami penymi
piachu.
Sewerus patrzy chwil na ciao, zastanawiajc si, co waciwie czuje. Potem unis gow i ujrza rozanielone
oblicze Eosa.
Wspaniale szepn przywdca Woletorw. Co za technika, jaka pewno
Sewerus poczu si nagle tak, jakby go kto zdzieli obuchem po gowie. Przez jego umys przemkna myl, eby
zarn tego skurwysyna, zarn go tu i teraz. Jednak tego nie zrobi. Miecz wysun mu si z doni.
A teraz bierzcie go rozkaza Eos.
Woletorzy byskawicznie signli po bro. Sewerus usysza huk i nagle ogarna go ciemno.
***
A ju miae nadziej, e zgine, co?
Dwik gosu Eosa by pierwsz rzecz, jak usysza po przebudzeniu. Zakl w duchu.
Jeste taki naiwny, Sewerusie, taki naiwny
Czu si fatalnie. Minie jego rk i ng byy napite i obolae, pieko go prawe oko, bolaa gowa i co zdawao
si go uciska w okolicy mostka, jakby mia tam jak gul.
Jak si czujesz ze swoimi nowymi symbiontami? Przyjemnie znowu by maszyn do zabijania, co? Cho zaraz
ty nigdy nie przestae ni by.
Z trudem unis gow. Znajdowa si w pojemniku regeneracyjnym. Ciepy el opywa cae jego ciao. Gos
sysza poprzez naoone na uszy odbiorniki. Za szkem zbiornika dostrzeg niewyrane sylwetki. Przycisn twarz do
przezroczystej cianki i ze zdziwieniem stwierdzi, e rozpoznaje nisk, barykowat posta Kitamury. Obok niego sta
Eos, dalej jacy inni ludzie. A wrd nich Ona te tam bya! Szejla
Szarpn si wciekle, ogarnity nagym uczuciem przykrego zrozumienia.
Och, nie miotaj si tak odezwa si ponownie Eos. Czyby si poczu zdradzony? Tak, tak, przykro mi, ale
to by jedyny sposb, eby ci tu zwabi. Pan Kitamura okaza si niezwykle przydatny. Mia niez intuicj co do
ciebie. A ta dziewczyna Czy nie bya wspaniaa? Patrzc na ni, sam jestem niemal przekonany, e jest w tobie
rozkochana.
Szejla opucia gow. Bya zmieszana. Sewerus spojrza na ni z nienawici, na co ona odpowiedziaa tym
swoim wzrokiem zbitego szczeniaczka.
No, no, nie wciekaj si Sewerusie. Rozumiem, e taka naga zmiana sytuacji moga ci nieco wytrci z
rwnowagi, ale wkrtce zaczniesz docenia nowe aspekty swojego pooenia Eos podszed do zbiornika i jego
twarz nagle si zmienia. Znikn z niej drwicy umiech. Czy naprawd sdzie, e zniszczybym tak cenn bro,
jak ty? zapyta powaniejc. Nadchodz nowe czasy, Sewerusie, nowa wojna. Przebudzeni w swoich badaniach
Sfery zapdzili si za daleko, odkryli za wiele Za wiele na temat tego, co kryje si poza ni. Ta nowa wojna nie
bdzie w niczym podobna do tej, ktr pamitamy. Moesz mnie nienawidzi, nie przeszkadza mi to. Jeste mi
potrzebny i wkrtce zdasz sobie spraw, e ja jestem potrzebny tobie. Po to caa ta maskarada. Musiaem ci uzbroi
tak, eby by gotw walczy z tym, co nadejdzie, eby by gotw zabija Pretorian, Kainitw, Woletorw, dawnych
przyjaci, nowych wrogw. Musiaem ci zwrci ca twoj nienawi i cay twj bl, eby by tak silny jak
kiedy, moe nawet silniejszy.
Po co? zapyta, bezgonie poruszajc ustami. Eos zrozumia.
A jak sdzisz? Moemy mie ju tylko jeden cel. Przey

Anabaza
Owego roku w grach na pnocy Judei spad nieg. Grale, jak tylko dostrzegli pierwsze mokre, szybko
topniejce patki, gromadnie wylegli przed swe domostwa. Wszystko to byli ludzie twardzi, o twarzach i rkach
przypominajcych glin suszon na socu ogorzaych i pobrudonych od pracy i gorcego wiatru. Teraz jednak
podskakiwali i bawili si jak dzieci. Chwytali w donie drobny puch i miali si, gdy po rozwarciu palcw
pozostawao na nich zaledwie kilka kropel wody. Wystawiali rwnie swe due, rowe jzyki i obracali nimi, apic
niene patki.
Dla tych ciko pracujcych ludzi nieg oznacza urodzaj. Tego roku ich owce bd jady do syta, bd miay gst
sier, tuste i smaczne miso, i chtnie bd si ze sob parzy. Ponadto ludzie yjcy w gbi kraju bd si cieszy
dobrymi plonami, wic chleb, wino i oliwa bd tanie. Zamorscy kupcy bd chtnie handlowa. Z kolei rolnicy za
pienidze, ktre dostan, bd kupowa to, co im przynios grale.
Wiosn, gdy do Judei przyby Gnejusz Minatus, marzenia prostych ludzi z pnocy zaczynay si ju spenia.
Rzeki wylay, nanoszc na pola grube pokady yznego muu. Wdrujc przez kraj, Rzymianin mia nozdrza pene
owego wilgotnego zapachu podnoci, ktry wydziela spulchniona gleba gotowa hojnie obrodzi. Z dnia na dzie
soce wiecio duej i mocniej, w jego blasku rozwijaa si pachnca trawa o grubych, oleistych odykach oraz
tamaryszek roztaczajcy intensywn wo.
Wiosna przyniosa te nowe siy ludziom, ktrzy tumnie brali si do pracy na polach, w winnicach i gajach
oliwnych. Gnejusz z przyjemnoci przyglda si ich krpym, muskularnym sylwetkom, ciemnym czoom lnicym od
potu i ustom, piewajcym piosenki w jzyku, ktrego nie zna. Cho patrzyli na niego nieufnie, nie czu wrogoci w
spojrzeniach tych prostych wieniakw.
Inaczej rzecz si miaa z mieszkacami miast. Ci nie mieli w sobie ani odrobiny tej zdrowej witalnoci, ktr
pysznili si ich pobratymcy ze wsi. Byli tajemniczy, chowali si w cieniach wskich uliczek midzy brudnymi,
glinianymi domami o paskich dachach. Przybysza traktowali z jawn niechci, jak ognia unikali z nim rozmowy,
nieraz syczeli i uciekali na jego widok.
Z czasem Rzymianina zaczy ogarnia straszne podejrzenia. Im bardziej zagbia si w kraj, im bliej by stolicy,
tym dziwniejsi wydawali mu si ludzie. Wkrtce utwierdzi si w przewiadczeniu, e w tej odlegej prowincji
imperium rzymskiego dzieje si co podejrzanego i nienormalnego. Nie umkny jego uwadze ponure domostwa,
odsunite na krawdzie miast, ktre inni mieszkacy omijali szerokim ukiem, lecz nie ze strachem czy obrzydzeniem,
ale raczej z jakiego rodzaju bojaliw czci. Nie sposb byo zobaczy mieszkacw tych domw.
Rwnie gbiej w miastach zdarzay si domy, ktrych unikali ludzie. Otaczaa je aura tajemnicy, cho nie tak
nieprzejrzanej jak w przypadku tych odleglejszych budynkw. Nieraz Gnejuszowi udao si dostrzec przez okienko
takiego domu bysk oczu obserwujcych go uwanie lub zarys jakiej dziwnej, zdeformowanej twarzy.
Wkrtce zacz dostrzega pewne delikatne deformacje rwnie u ludzi na ulicach. Wielu z nich miao skonawe
oczy pozbawione rzs, uszy jakby troch niewyksztacone i nosy o niemal pionowych nozdrzach, wyranie zapadnite
w twarz. Wszystko to kazao mu przypuszcza, e mieszkacy miast tworz jakie wynaturzone, zamknite
spoecznoci, w ktrych lata chowu wsobnego byyby przyczyn trwaej skazy krwi, a co za tym idzie tych
odpychajcych cech fizycznych.
Ulg poczu dopiero, gdy po kilkunastu dniach dotar do Jerozolimy. Wiedzia, e tam spotka si wreszcie z kim
normalnym, z drugim Rzymianinem. Wiedziony t myl, szybkim krokiem przemierza wskie, wypchane ludmi
uliczki. Mieszkacy odsuwali si od niego pospiesznie, jakby nie chcieli si zbruka.
W miecie panowaa specyficzna atmosfera. Miaa ona w sobie co z tej bojaliwej nabonoci, z jak ydzi
traktowali niektre domy, jednak nie skupiaa si w jakim okrelonym miejscu. Przejawia si w niej te nowy
element oczekiwanie. Gnejusz w wielu miejscach dostrzega zawieszone nad drzwiami licie palmowe lub pki
zi. Raz po raz sysza rozpaczliwe beczenie zarzynanych jagnit. Widzia lady krwi na progach lub framugach.
Sysza ponure zapiewy. Widzia grupy rozmodlonych ludzi, ktrzy kiwali si rytmicznie.
Zaczo mu si krci w gowie. Ogarny go oszaamiajce zapachy kadzide zmieszane z fetorem potu i krwi.
Jedynie myl o spotkaniu z jego przyjacielem, namiestnikiem Poncjuszem Piatem, trzymaa go przy zdrowych
zmysach. W wyobrani odmalowa sobie obraz schludnej rzymskiej willi z ani, ciep wod i winem i trzymajc
si tej wizji, udao mu si wreszcie dobrn do rezydencji prokuratora.
Niewolnicy Piata pomogli mu si obmy, nakarmili go. Z prostej, wdrownej tuniki przebrali go w tog i tak
odmienionego zawiedli przed oblicze swego pana.
Poncjusz nie okaza radoci na widok przyjaciela. Lea wanie przy stole, na wp uniesiony, i czyta jaki zwj,

popijajc przy tym wino z niewielkiego srebrnego pucharu. Niezobowizujcym kiwniciem doni pozdrowi
Gnejusza i, kontynuujc ten sam leniwy ruch, odprawi swe sugi.
Nie mamy teraz wiele czasu na rozmow stwierdzi lakonicznie, nie odrywajc wzroku od lektury. Zaraz
trzeba bdzie wychodzi. Ale spocznij na chwil.
Gnejusz uoy si obok niego.
Wychodzi gdzie? zapyta, a w jego gosie pojawia si nuta zniecierpliwienia. Dopiero przybyem, a ty nie
zapytasz mnie, jak mina moja podr, nie zechcesz pozna wieci z zewntrz?
Piat oderwa w kocu wzrok od swego zwoju. Jego bkitne oczy wydaway si zmczone.
Bdzie na to czas, gdy wrcimy. Teraz nie wiem, czy chc o tym sucha. Na zewntrz nikt z takich jak my nie
utrzyma si dugo. Nie dziwi mnie, e w kocu tu trafie. Ta zapyziaa prowincja to idealne miejsce dla takich
niewygodnych i opornych ludzi, jak my.
Gnejusz pokiwa gow. Nie chcia mwi przyjacielowi, e niedugo zjawi si wicej przybyszw. Nie przynosi
dobrych wieci. Czyby Poncjusz to wyczu?
Spojrza mu w twarz. Bya okrga, o gadkiej skrze, pozbawiona wszelkich bruzd, ktre by mogy wiadczy o
wieku lub zmartwieniach. Jego wysokie czoo gadko przechodzio w idealnie gadk ysin. Spod niego, oddzielona
rwn lini stalowoszarych brwi, wygldaa para wyblakych oczu. Tylko one nosiy w sobie lad rezygnacji i
udrczonego zobojtnienia.
Co tu si waciwie dzieje? zapyta, eby zagai rozmow. To jakie ydowskie wito? Ci ponurzy ydzi
napawaj mnie strachem.
Dzi bdziemy mieli anabaz odpar Poncjusz.
Anabaz?
Rytua przejcia Zobaczysz, o co w tym chodzi.
Nazwa jest grecka To jaki ydowski wymys? Ty si nie boisz tych ludzi?
Poncjusz odoy zwj na st, usiad i woy sanday.
Tutaj wszystko jest zorganizowane inaczej ni tam kiwn gow w jakim nieokrelonym kierunku. Na
zewntrz. Ci ludzie Powiedzmy, e ju nie do koca s ludmi zawaha si na chwil, po czym nagle zmieni
temat. Anabaz obchodzi si wszdzie. Ale tu wyglda najgorzej, jest najcisza. Judea to miejsce dla takich jak my,
mwiem ci ju. Zreszt zobaczysz. Kady z nas bdzie to musia w kocu przej to powiedziawszy, unis si z
miejsca i przyzwa sugi. Chod, pora i.
Niewolnicy ubrali ich w paszcze, a gdy obaj mczyni zasiedli w lektyce wynieli j przed dom. Na ulicy
czekao ju omiu liktorw dziercych topory zatknite w pki rzg. Ci krzepcy mczyni o oliwkowych twarzach
byli rekrutowani spord syryjskich legionistw i poza symbolicznym atrybutem wadzy prokuratora stanowili
rwnie jego stra przyboczn. Na komend swego pana otoczyli lektyk i wraz z ni ruszyli w d ulicy.
Bdziemy musieli wyj za miasto mrukn Poncjusz, z delikatnym niesmakiem wygldajc za cienk zason.
Wok ich niewielkiego orszaku zebra si tum. Setki gosw zlay si w jedno nieustajce buczenie, nie dao si
rozrni adnych sw. Ponury zapiew nis ze sob uczucie niepokoju i oczekiwania. Powietrze zdawao si dre.
Gnejusz rwnie wyjrza za zason lektyki i a si wzdrygn. Otaczao go morze dziwnych, obcych twarzy. Raz
po raz dostrzega zdeformowane oblicza. Niektre byy do tego stopnia odmienione, e nie dao si w nich ju
dostrzec ludzkich rysw: niemal cakiem pozbawione wosw, uszu i nosw staway si okropnymi karykaturami bez
wyrazu. Nawet ich oczy byy nieludzkie. Mtne, wodniste i wyblake; wyglday jakby wci patrzyy poza wiat, w
jak nieznan otcha szalestwa.
Szum piewajcych lub skandujcych gosw narasta. Tum falowa niespokojnie. Kilka razy kto wpad w
prokuratorski orszak, krzyczc w obcym jzyku, lecz liktorzy zaraz odpdzali takich ludzi. Zebrani, nie odczajc si
od wielkiego pochodu, kiwali si lub taczyli, zderzali si ze sob lub o siebie ocierali. Ich pokraczne sylwetki
zdaway si momentami spaja w jedn, przeraajc, rozedrgan mas.
Rzymianin drc doni nasun zason na swoje miejsce.
Czemu idziemy za miasto? zapyta.
Bdzie dzi ukrzyowanie odpar obojtnie Poncjusz. Anabaz mamy co tydzie, w kady szabat. Prawie
zawsze jest ukrzyowanie. Trafie w najgorsze moliwe miejsce, tu oczyszcza si przez cierpienie i sza. Krzyujemy
tych najoporniejszych z opornych.
Poncjusz westchn i spojrza na przyjaciela.
Mnie te to kiedy czeka rzek bez strachu, a jedynie z gbok rezygnacj. Nie bd taki, jak ja. Poddaj si
anabazie.
Gnejusz wpatrywa si w niego wstrznity.
Dugo ju tu jeste?
Dugo, krtko? Poncjusz wzruszy ramionami. Tutaj to bez znaczenia Tam, na zewntrz, moe to jest

jaka rnica: dziesi, pidziesit, sto lat. Przypuszczam, e tutaj spdziem tyle samo czasu, co ty tam. Boj si
anabazy, za bardzo chc by czowiekiem.
Czy oni chc, eby anabaza bya kar?
Nie wszdzie Tutaj tak.
Ukarz nas za to, e oddalimy si prawdzie?
Poncjusz rozemia si gorzko. Cay czas patrzy na roztaczonych ludzi na zewntrz. W locie chwyta byski ich
poncych oczu, grymasy przeraajcych twarzy. Ze wszystkich stron rozlegao si obdne dwiczenie cymbaw,
dudnienie bbnw, jazgot piszczaek. Tum ogarniaa zbiorowa ekstaza. Ludzie deptali si nawzajem. Na ramionach
wynosili w gr najbardziej zdeformowanych spord siebie, ktrzy szamotali si dziko i zawodzili gosami penymi
okrutnej, bolesnej radoci.
Prokurator na chwil si odwrci.
A c to jest prawda? zapyta. W wiecie, gdzie wszyscy s jednym, gdzie yj w falach jednego
nieprzerwanego strumienia informacji, nie ma prawdy. Nawet to, co jest na zewntrz, to ju jest kamstwo. Stworzyli
to dla takich, jak my, dla pragncych prawdy, ale chcieli to kontrolowa. Wic to wszystko jest sztuczne! Nie jestem
maszyn, nie chc ni by! Siedz tutaj, zawieszony midzy dwoma wiatami, w tym przekltym gigantycznym
zudzeniu. ydzi, Judea, ukrzyowanie! Mia fantazj ten, ktry to wszystko wymyla! Anabaza to te tylko kamstwo.
Stworzyli to, ebymy nie zwariowali, gdy nasze na poy czowiecze umysy zostan na nowo podczone do sieci.
Nazwali to rytuaem przejcia, stopniowym rozszerzaniem wiadomoci. Na zewntrz mielimy ciaa, tutaj mamy
jeszcze cho swoj wiadomo, tosamo. Gdy przejdziemy anabaz, nie bdziemy mieli ju nic. Staniemy si
znowu komputerami, wielkimi procesorami danych
Poncjusz zamilk. Jego oczy lniy teraz od gniewu, na policzkach maloway si wypieki. Wstrzsn gniewnie
ramionami i zaraz jakby przygas. Znw ogarna go rezygnacja. W tej chwili gdzie na zewntrz rozbrzmiaa potnie
trba.
Patrz teraz rzek cicho, ale z dziwnym naciskiem prokurator. Patrz, bo ci to czeka!
Gnejusz, ponaglony chodem jego gosu, wyjrza posusznie przez zason.
Tum na chwil zamar wsuchany w dwik odlegej trby. Zaraz jednak drgn i si unis, ogarnity zbiorowym
szaem. Ludzie bram wytoczyli si przed miasto, ju nie piewajc, lecz po prostu wrzeszczc dziko. Ogarnici
ekstaz rozrywali swoje szaty, drapali twarze, tratowali si bez opamitania. Tych, ktrych wczeniej nieli na
ramionach, zaczli teraz szarpa, zrywa z nich skr i miso, gry, bi.
Gnejusz ogarnity parkosyzmem strachu i nagym napywem mdoci chcia si cofn, ukry, odwrci gow.
Lecz Poncjusz przypad do niego i z zadziwiajc si przytrzyma jego gow swymi chodnymi palcami.
Patrz! sykn mu do ucha.
Poncjuszu, przesta! wykrzykn Gnejusz, czujc, e jego przyjaciela te ogarno szalestwo. Pu mnie!
Nie patrzmy ju na to!
Po chwili ucisk prokuratora zela. Sam zasun zason. Siad na swoim miejscu, odetchn.
To jeszcze nie koniec odezwa si. Jeszcze czeka nas ukrzyowanie.
Nie, nie, prosz ci wyjcza Gnejusz ze zami w oczach. Byo mu niedobrze.
Poncjusz przyglda mu si przez chwil.
Zgoda rzek w kocu. Nie ka ci na to patrze. Ale bdziesz musia by ze mn, kiedy bd przesuchiwa
skazaca.
Przesuchiwa? Po co?
Ciekawi mnie. Centrali bardzo zaley na tym, eby przeszed anabaz. Jest nonikiem jakich danych. Zjawi si
tu niedawno i sam zacz odprawia rytuay. Wielu przyczyo si do niego. Ciekawi mnie, dokd ich odsya Bo
przecie nie mog wrci do sieci, nie za jego porednictwem. System nie pozwala na wystpienie dwch anabaz
jednoczenie w jednym sektorze przejciowym.
Gnejusza nagle oywia jaka myl. Na chwil zapomnia o szalejcym na zewntrz tumie.
Sdzisz, e odsya ich z powrotem? zapyta. Na zewntrz?
Nie wiem Poncjusz pokrci gow. To chyba niemoliwe
Zapa Gnejusza osab momentalnie. Ogarn go al. Kimkolwiek by ten, ktrego mieli ukrzyowa, i tak
przegrali. Zreszt centrala ju pooya na nim swoj ap, ju go schwytali. Kiedy tylko wcz go do sieci, wszystkie
jego dane trafi do nich.
Niewolnicy wraz z eskort liktorw zanieli lektyk do budynku sdu. Znajdowa si on na zboczu gry. Sta tam
ju przygotowany krzy. Cz tumu wlaa si na dziedziniec otoczony murem, reszta rozpeza si bezadnie po trasie
prowadzenia skazacw. Czowiek, ktry mia by ukrzyowany, czeka na Poncjusza i Gnejusza w jednej z sal. By to
wysoki, szczupy modzieniec o duych, spracowanych doniach. Mia jasne oczy ksztatu migdaw i kiedy musia
by bardzo przystojny. Obecnie jednak by wychudzony i brudny, a jego oblicze zostao okaleczone licznymi razami.

Kim jeste? zapyta Poncjusz, siadajc na prokuratorskim fotelu.


Modzieniec umiechn si.
Chyba powinienem powiedzie, e nazywam si Jeszua ben Josef rzek. Ale zna mnie pan pod innymi
imieniem Pan te wtedy nie nazywa si tak, jak teraz. Nazywa si pan Ponty, prawda?
Poncjusz zamar, zacz unosi si z fotela, jednak zastyg w p ruchu. Jego oczy rozszerzyy si. Zrozumia.
Z westchniciem opad na miejsce, po czym machn rk na Gnejusza.
Wyjd na chwil rzek drcym gosem.
Gnejusz wpatrywa si w niego przez kilka sekund. Chcia zaprotestowa, jednak si nie odway. Przekn lin,
popatrzy po twarzach obu mczyzn i wyszed. Zamkn za sob drzwi.
W holu usiad pod cian, opar o ni gow. Jego czoo byo gorce, a marmur przyjemnie chodny. Wok niego
wszystko dziao si zbyt szybko. Jeszcze niedawno cho nie potrafi dokadnie okreli czasu by kim zupenie
innym. Nazywa si Sarnas, mia ciao, o ktrym myla o ktrym wiedzia, e jest prawdziwe. Mia protez tak
si to jego ciao nazywao. Uczestniczy w wielkim programie rehumanizacji. Jego ja rozpywajc si w cigym
strumieniu informacji zamknito w ludzkiej powoce. Sta si taki, jacy byli jego twrcy przed nieskoczonymi
eonami. Przesta by zbiorem danych, sta si istot.
Wstrzsn nim dreszcz. Z zewntrz, z sdowego dziedzica, dobiegy go wrzaski tumu. Ukrzyuj! Ukrzyuj!
krzyczeli wszyscy. Ilu z nich, jak on, byo nieudanymi produktami programu, a ilu tylko stworzonymi przez central
programami, ktre miay im pomc przenie si znw do wspaniaej rzeczywistoci sieci?
Nagle otworzyy si drzwi i stan w nich Poncjusz. Energicznym krokiem podszed do Gnejusza.
Czy to prawda? zapyta go. Czy to prawda, e program e program?
Gos uwiz mu w gardle.
Tak. Program zosta przerwany, wszystkie protezy maj by odczone.
A klony? Miliony ywych istnie obsugiway proces rehumanizacji.
Klony zostay zdezaktywowane
Wszystkie?
Nie wiem
Zamilkli. Haas dochodzcy z zewntrz narasta, ale obu im wydawa si nierzeczywisty.
A ten? zacz Gnejusz. Kim on jest?
Poncjusz unis oczy ku jego twarzy. Umiechn si dziwnie. Powoli zrodzi si w nim zgrzytliwy, obkaczy
miech, po trosze radosny, po trosze ironiczny. Ze miechem wyciekaa z niego gboka nienawi, ale take ulga, sza
wciekoci i ekstazy. mia si, gdy ogarno go uczucie triumfu.
Oto czowiek rzek w kocu ze zami w oczach.
***
Gnejusz i Poncjusz wpatrywali si w zwisajce z krzya wychude, nagie ciao. Ukrzyowany y jeszcze, dysza,
krew i pot ciekay po jego twarzy. Tum rozpyn si gdzie, znikn. Nie zosta nikt, nawet eby drwi. Zniky
resztki ludzkiego misa i podarte szmaty. Pozostao tylko bezkresne, pochmurne niebo barwy oowiu.
Czowiek na krzyu unis si na chwil. Spazm mierci cign jego minie
w kolawe bryy. Potem gowa mu opada i wyzion ducha.
Jak mylisz, co si teraz stanie? zapyta Gnejusz.
Teraz nastpi prawdziwa anabaza odpar Poncjusz. I wiat, ten przeklty wiat wreszcie si skoczy.

Spis treci
O autorze
Od autora
Pierwsza odsona
Sogno Ventura
Wprzyn by night
Psychol
Lwica
Vox Dei
Wurdaak
Metamorfozy
Angelwing
Synowie Kaina
Anabaza

You might also like