Professional Documents
Culture Documents
Becca Fitzpatrick - Szeptem 3 - Cisza
Becca Fitzpatrick - Szeptem 3 - Cisza
CISZA
nawet duszy.
http://anastazja352/chomikuj.pl
PROLOG
Coldwater, Maine, trzy miesice wczeniej
Na parking obok cmentarza zajechao czarne audi, ale aden z trzech siedzcych w
nim mczyzn nie zamierza oddawa czci zmarym. Byo po pnocy, i bram
cmentarn, zgodnie z przepisami, ju dawno zamknito. Nad ziemi unosia si
dziwna letnia mga - rzadka i okropna jak procesja duchw. Nawet wychudzony sierp
ksiyca midzy nowiem a peni przypominao padajc
powiek. Nim kurz zdy osi na drodze, kierowca wyskoczy z auta, pospiesznie
otwierajc tylne drzwiczki z obu stron pojazdu. Pierwszy wysiad Blakely. Wysoki,
siwiejcy, o ostrej, prostoktnej twarzy - jako czowiek dobiega trzydziestki, lecz
wedug kalendarza nefilskiego by znacznie starszy. Po chwili stan obok niego
drugi Nefil - Hank Millar. Hank rwnie by niespotykanie wysoki. Mia jasne wosy,
niebieskie oczy i wyrazist, ujmujc urod. Jego yciowe motto brzmiao:
Najpierw sprawiedliwo, potem aska" - i hodowanie tej zasadzie, jak rwnie
szybkie dojcie do wadzy w nefilskim wiatku przestpczym, zapewniy mu ksywy
Pi Sprawiedliwoci, elazna Pi oraz najbardziej znan
- Czarna Rka. Wrd swoich cieszy si opini przywdcy, wizjonera i odkupiciela,
ale w krgach pozbawionych wpyww po cichu nazywano go Krwaw Rk.
Szeptano, e jest nie tyle wybawc, ile bezwzgldnym dyktatorem. Nerwowy trajkot
adwersarzy bawi Hanka, w ktrego przekonaniu prawdziwa dyktatura rwnaa si
wadzy absolutnej i w ogle nie dopuszczaa moliwoci istnienia opozycji aczkolwiek w gbi duszy ywi nadziej, e kiedy bdzie mg sprosta
ich oczekiwaniom. Ruszajc dziarskim krokiem, zapali papierosa i gboko si
zacign.
- Czy moi ludzie s ju tutaj?
- Dziesiciu w lesie z tyu, za nami - odpowiedzia Blakely. - Kolejnych dziesiciu w
autach przy obu wyjciach. Piciu kryje si w rnych punktach w obrbie
cmentarza. Trzech tu za bram mauzoleum i dwch pod potem. Wicej nie
potrzeba, bo moglibymy si zdradzi. Czowiek, z ktrym masz si dzisiaj spotka,
na pewno nie przybdzie bez wsparcia. Hank umiechn si w mroku.
- Oj, mocno w to wtpi. Blakely zamruga oczami ze zdumienia.
- Sprowadzie dwudziestu piciu najlepszych nefilskich wojownikw przeciwko
jednemu czowiekowi?
-To nie jest czowiek - przypomnia mu Hank. - Poza tym nie chc, by dzisiaj co
poszo nie tak, jak naley.
- Mamy Nor. Gdyby si stawia, dasz jej telefon. Anioy podobno nie czuj dotyku,
ale ulegaj emocjom. Jej krzyk na pewno go przekona. Sztylet ju czeka w
pogotowiu.
Hank spojrza na niego z umiechem penym aprobaty.
- Sztylet jej pilnuje? Brak mu pitej klepki.
- Mwie, e chcesz zama jej ducha.
- Chyba tak, rzeczywicie... - zaduma si na chwil Hank. Upyny zaledwie cztery
dni, odkd j uwizi, wywlekajc ze skadziku w parku rozrywki w Delphic, ale ju
sobie dokadnie sprecyzowa, jakich to nauk powinien jej udzieli. Po pierwsze: pod
adnym pozorem nie moe podwaa jego autorytetu przed ludmi, ktrymi on
kieruje. Po drugie: dziewczyn obowizuje cakowite oddanie jej nefilskiemu
rodowodowi. I co najwaniejsze - musi mie respekt dla ojca. Blakely poda
Hankowi niewielkie urzdzenie z przyciskiem po rodku, ktry pulsowa wiatem o
nieziemskim odcieniu bkitu.
- W to do kieszeni. Gdy tylko naciniesz ten niebieski guzik, twoi ludzie przybd
zewszd w oka mgnieniu.
- Jest wzmocnione diabelsk moc? - zapyta Hank. Blakely skin gow.
- Natychmiast po wczeniu na jaki czas obezwadnia anioa. Nie wiem na jak dugo.
To prototyp, jeszcze w peni nie przetestowaem jego moliwoci.
- Mwie o tym komu?
- Nie, sir. Wedug twojego rozkazu. Zadowolony Hank wsun urzdzenie do
kieszeni.
- ycz mi szczcia, Blakely.
- Nie bdzie ci potrzebne - odpar przyjaciel, klepic go po ramieniu.
Strzepujc papierosa, Hank wspi si po kamiennych stopniach wiodcych na
cmentarz -zamglon poa ziemi, ktra jako punkt obserwacyjny okazaa si
bezuyteczna. Do tej chwili mia nadziej, e spostrzee nadlatujcego z gry
anioa jako pierwszy, ale te otuchy dodawaa mu wiadomo, i ubezpiecza go
starannie dobrany i wietnie wyszkolony oddzia. U podna schodkw Hank
przezornie rozejrza si w ciemnoci. Zaczo my i mga powoli opadaa znad
otaczajcych go zamazanych ksztatw. W mroku zamajaczyy wysokie nagrobki i
strzeliste, rozedrgane drzewa. Cmentarz by zaronity i wyglda nieomal jak
labirynt. Nic dziwnego, e Blakely wskaza mu to wanie miejsce.
Prawdopodobiestwo,e ludzkie oko przypadkiem wyowi co z dzisiejszych
zdarze, byo wykluczone.
Nigdy nie zapomn, jak gono krzyczaa, gdy j wlokem. Wiesz, e woaa twoje
imi? Bez ustanku. Mwia, e po ni przyjdziesz. Byo tak przez pierwszych kilka
dni, rzecz jasna. Sdz, e powoli zaczyna oswaja si z myl, e mi nie
dorwnujesz.
Patrzy, jak twarz anioa ciemnieje jakby od napywajcej krwi, jego ramiona dr, a
renice rozszerzaj si z gniewu. Wtem przeszy Hanka upiorny, agonalny wrcz bl.
Bliski omdlenia w mczarniach katowanego ciaa, nieprzytomnie spojrza na
umazane wasn krwi pici wroga. Wyda oguszajcy skowyt. Pulsujcy w
trzewiach bl omal nie doprowadzi go do utraty wiadomoci. Gdzie w dali usysza
odgosy nadbiegajcych Nefilw.
- Wecie... go... ode... mnie! - warkn, kiedy przeciwnik rozdziera go na sztuki.
Zdawao si, e ogie wciekle trawi kady jego nerw. Wszystkimi porami wydziela
agonalny ar. Spostrzeg swoj do, ktra ju nie miaa mini ani skry i bya tylko
okaleczon koci. Anio rzeczywicie zamierza rozszarpa go na kawaki. Jego
stkajcy z wysiku sudzy najwyraniej nie mogli poradzi sobie z mocarzem, ktry
wci siedzc na nim wydziera rkoma kolejne czci jego ciaa. Hank zakl
wciekle i zawoa:
- Blakely!-Bra go, wawiej! - rozlega si szorstka komenda Blakely'ego.
Nie od razu udao im si odcign anioa. Hank lea na ziemi, dyszc. Ocieka
- Co takiego?
- Przysignij, e uwolnisz Nor, a dostaniesz je natychmiast - odpowiedzia anio
sabo,zdradzajc pierwsze oznaki przegranej. Dla uszu Hanka byo to najsodsz
muzyk.
- Na co mi twoje skrzyda? - odpar beznamitnym tonem, cho propozycja
wzbudzia jego zainteresowanie. Z tego, co wiedzia, dotd aden Nefil nie wydar
skrzyde anioowi, cho myl o posiadaniu przez Nefila takiej mocy ogromnie go
zaintrygowaa. To dopiero pokusa! Wie o jego triumfie szybko rozeszaby si
po nefilskich domach.
- Na pewno co wymylisz - stwierdzi anio z rosncym znueniem.
- Przysign, e uwolni j przed cheszwanem - zripostowa Hank, tumic
rozkoszne podniecenie, wiadom, e ujawnienie go nie wyszoby mu na dobre.
- To za mao. Twoje skrzyda byyby piknym trofeum, ale ja mam na gowie stokro
waniejsze sprawy. Uwolni j pod koniec lata; to moje ostatnie sowo. - Obrci si
i oddali, nie okazujc swego wynikajcego z chciwoci entuzjazmu.
- Zgoda - odpar anio z cich rezygnacj, na co Hank wolno wypuci powietrze.
- Jak chcesz to zaatwi? - spyta, odwracajc si z powrotem do anioa.
- Wyrw mi je twoi ludzie. Hank otworzy usta, aby si sprzeciwi , ale wrg nie
pozwoli mu na to i cign:
- S wystarczajco silni. Jeli nie bd walczy, dziewiciu czy dziesiciu zrobi to
bez trudu. Potem znw zamieszkam nieopodal Delphic i rozpuszcz pogosk, e
skrzyde pozbawili mnie archanioowie. By si to jednak powiodo, musimy zerwa
wszelkie wizi ostrzeg. Hank bez namysu unis w gr oszpecon rk,
obryzgujc traw kroplami krwi.
- Przysigam, e uwolni Nor tu przed kocem lata. Gdybym zama obietnic,
niech zemr i w proch si obrc, ten, z ktrego powstaem. Wrg cign koszul
i wspar rce na kolanach. Jego tors unosi si i opada w rytm spokojnego oddechu.
Pady sowa pene brawury, ktrej Hank zazdroci anioowi i ktr rwnoczenie
gardzi:
- Do roboty. Hank z chci wziby si do rzeczy osobicie, by jednak zbyt
wyczerpany. Poza tym nie mia pewnoci, czy na jego skrze nie pozostay jeszcze
jakie lady diabelskiej mocy. Gdyby miejsce, w ktrym skrzyda anioa cz si
z jego plecami, okazao si tak wraliwe, jak mwiono, zdradziby go
najdelikatniejszy nawet dotyk. Woy w to wszystko tak wiele wysiku i zaszed ju
tak daleko, e teraz nie byo mowy o potkniciu. Tumic al, rozkaza swoim
ludziom:
- Wyrwa mu skrzyda i posprzta , jak napaskudzicie. Potem rzuci ciao pod
bram Delphic,tak eby go tam na pewno znaleziono. I macie by jak niewidzialni.
Z radoci kazaby im jeszcze napitnowa anioa swoim znakiem (zacinit
pici), by zapewni sobie oczywisty dowd triumfu, ktry podniesie jego presti
wrd Nefilw na caym wiecie, ale, jak susznie orzek anio, dla dobra sprawy nie
powinni ujawnia, e cokolwiek ich czy. Siedzc w samochodzie, wpatrywa si
w mrok cmentarza. Mczyni ju zakoczyli dzieo. Anio lea twarz do ziemi,
bez koszuli, z dwoma podunymi ranami na plecach. Mimo e nie czu nawet
ladu blu, jego ciaem wstrzsay dreszcze niepowetowanej straty. Z tego, co sysza
http://anastazja352/chomikuj.pl
ROZDZIA 1
Coldwater, Maine, dzisiaj
Nawet nie uniosam powiek, a ju wiedziaam, e co mi grozi.
Zadraam na cichy odgos zbliajcych si krokw. Wci jeszcze w pnie, byam
lekko otpiaa. Leaam na wznak. Przez koszul owiewa moje ciao chd.
Wykrzywiona pod dziwnym ktem szyja zabolaa mnie tak bardzo, e musiaam
otworzy oczy. Z bkitnej ciemnej mgy wyaniay si jakie kamienie. Doznaam
osobliwej wizji krzywych zbw, po chwili dotaro do mnie, co widz naprawd.
Nagrobki.
Prbowaam si podnie i usi, ale rce lizgay si na mokrej trawie. Usiujc
pokona senne zamroczenie, ktre nadal spowijao myli, przez opary mgy, na olep
wygramoliam si z zapadnitego do poowy grobu. Spodnie przesiky mi na
kolanach ros, kiedy czogaam si midzy bezadnie postawionymi mogiami i
pomnikami. Zaczo mi co wita, ale bya to myl majaczca na obrzeach umysu,
bo koszmarny bl, ktry rozsadza czaszk, nie dawa mi si skupi.
Popezam wzdu elbetonowego potu, odgarniajc ton zgniych lici, ktre
zalegay tam pewnie od wiekw. Wtem gdzie nieopodal rozleg si upiorny skowyt,
ale cho przeszy mnie ciarki - nie on przerazi mnie najbardziej. W tyle usyszaam
kroki, nie wiedziaam jednak, czy ten kto jest daleko, czy tu za mn. Mg przeci
okrzyk pogoni, wic przyspieszyam. Intuicja podpowiadaa mi, e musz si ukry,
ale nie mogam poapa si w kierunkach. Byo tak ciemno, e wszystko widziaam
zamazane, a niesamowita sina mga jeszcze mi utrudniaa orientacj.
W oddali zamajaczyo w mroku biae kamienne mauzoleum, wcinite pomidzy dwa
szeregi patykowatych przeronitych drzew. Podniosam si z ziemi i pognaam w
jego stron. Wliznam si midzy marmurowe pomniki, a kiedy wyszam z drugiej
strony, kto na mnie czeka. Potna sylwetka z ramieniem uniesionym do ciosu.
Potknam si. Upadajc, uwiadomiam sobie omyk: by z kamienia. Anio na
frontonie, pilnujcy zmarych. Ledwie stumiam nerwowy miech, moja gowa
zderzya si z czym twardym i wszystko jakby rozpado si na dwoje. W oczy
wdara si totalna ciemno.
Z omdlenia wybudziam si chyba wzgldnie szybko. Wyczerpana biegiem,
oddychaam ciko jeszcze dugo po tym, jak smolicie czarna niewiadomo
ustpia miejscem przytomnoci. Czuam, e musz wsta z ziemi, ale nie
pamitaam w jakim celu. Leaam wic tak bez sensu, a lodowata rosa mieszaa si z
moim ciepym potem. W kocu zamrugaam powiekami i zobaczyam w caej
ostroci najbliszy nagrobek. Wyryte na nim sowa epitafium ukaday si w jedno
zdanie:
HARRISON GREY
ODDANY M I OJCIEC
ZMAR 16 MARCA 2008
Zagryzam warg, eby si nie rozpaka. Nareszcie dotaro do mnie, czyj znajomy
cie obserwowa mnie ukradkiem, odkd oprzytomniaam par minut temu. Byam
na cmentarzu w Coldwater. Przy mogile taty.
To koszmar, pomylaam. Jeszcze nie obudziam si do koca. To wszystko jest tylko
strasznym snem.
Kamienny anio przyglda mi si bacznie, rozpocierajc poobamywane skrzyda,
wskazujc praw rk przeciwny kraniec cmentarza. Wyraz twarzy mia
wystudiowanie obojtny, ale jego wygite usta wyglday raczej drwico, a nie
dobrotliwie. Przez chwil zdawao mi si, e jest prawdziwy.
Umiechnam si do niego i poczuam, e dr mi wargi. Rkawem otaram policzek
z ez, cho nawet nie wiedziaam, kiedy popyny. Rozpaczliwie zapragnam
wspi si do gry, pa mu w ramiona i poczu opot skrzyde, gdy wzbije si w
powietrze i zabierze mnie std...
Z otpienia wyrwa mnie odgos krokw na cmentarnej trawie. Tajemnicza posta
najwyraniej przyspieszya.
Obrciam si w stron dwiku, zaskoczona widokiem migoczcego raz po raz w
mglistej ciemnoci wiateka. Rozbyskao i gaso w rytm krokw; ruch - szelest,
ruch - szelest, ruch - szelest.
Bya to latarka.
Zmruyam oczy, kiedy wiato zatrzymao si tu przede mn i cakiem mnie
olepio.
Ze strachem stwierdziam, e z ca pewnoci nie pi.
- Suchaj no! - warkn jaki facet schowany za plam wiata.
- Nie moesz tu by. Cmentarz jest zamknity.
Odwrciam gow. Pod powiekami wci igray mi te kropki.
- Ilu was tu przynioso? - zapyta mczyzna.
- Co? - wydaam suchy szept.
- No, z iloma przylaza? - cign bardziej agresywnie. - Mylelicie, e si tu
zabawicie w rodku nocy, racja? W chowanego, co? A moe w duchy na cmentarzu?
Jak ja pilnuj, macie to sobie wybi z gowy!
Co ja tu waciwie robi? Czybym przysza na grb taty? Pogrzebaam w pamici,
niestety - irytujco pustej. Nie mogam przywoa wspomnienia, jak si tutaj
znalazam. Nie mogam sobie nic przypomnie. Tak jakby ca minion noc wyrwano
mi ze wiadomoci. Co gorsza, nie pamitaam nawet zeszego poranka.
Nie mogam sobie przypomnie ubierania si, jedzenia ani szkoy. Czy w ogle by to
dzie nauki?
Wyparszy panik w p sekundy, skupiam si na obecnej sytuacji i gdy facet
wycign do mnie rk, chwyciam j bez namysu. Ledwie zdyam usi prosto,
znowu zawieci mi latark prosto w oczy.
- Ile masz lat? - spyta.
Nareszcie co, co wiedziaam na sto procent.
- Szesnacie. Prawie siedemnacie. Urodziny mam w sierpniu.
- Co robisz na Sam Hill bez opieki? Nie wiesz, e dzieciom nie wolno wasa si
samotnie o tej porze?
Rozejrzaam si bezradnie.
- Ja...
- Chyba nie ucieka z domu...? Powiedz, czy gdzie tutaj mieszkasz?
- Tak.
W wiejskim domu. Na nage wspomnienie o nim uroso mi serce, a zaraz potem
Gdzie auto jego oddziau? Z tego, co udao mi si dojrze za szyb samochodu przez
zmruone oczy, chyba nie mia munduru.
Chaos pospiesznych myli.
Zwolniam i przystanwszy u wylotu mostu, dla wytchnienia oparam si o kamienny
mur. Byam pewna, e niby-funkcjonariusz widzi mnie, ale mimo to ruszyam midzy
drzewa ocieniajce brzeg rzeki, ktrej - spostrzegam ktem oka - czarna woda
poyskiwaa agodnie. W dziecistwie Vee i ja siadywaymy pod tym mostem i
apaymy raczki, wkadajc do wody nabite na patyk kawaki hot doga. Raczki
zaciskay szczypce na misie i nie chciay go puci, nawet gdy wycigaymy je z
wody i strzsaymy do wiaderka.
Porodku rzeka bya do gboka. Idealnie schowana, wia si poprzez
niezagospodarowany teren, na owietlenie ktrego nikt nie chcia traci forsy. Na
kocu pola skrcaa w stron dzielnicy przemysowej i mijajc opuszczone fabryki,
wpywaa do morza. Przez chwil zastanawiaam si, czy wystarczy mi odwagi, aby
skoczy z mostu. Mam straszny lk wysokoci i boj si spadania, ale pywa
potrafi. Musiaam jako dosta si do wody...
Usyszawszy trzanicie drzwi samochodu, prdko zawrciam na ulic. Nibypolicjant wysiad i stan obok auta. Wyglda jak gangster. Mia krcone czarne
wosy, jak rwnie czarn koszul, czarny krawat i lune czarne spodnie.
Widzc go, zaczam sobie co niemrawo przypomina. Nie zdyam jednak
niczego pokojarzy, bo pami zamkna si na gucho i znowu poczuam si
kompletnie zagubiona.
Ziemi pokrywaa masa gazi i patyczkw. Schyliam si i podniosam kij gruboci
poowy mojego ramienia.
Niby-funkcjonariusz uda, e nie widzi mojej broni. Przypi sobie do koszuli
odznak policyjn i unis rk na wysoko szyi w gecie komunikujcym: Nie
zrobi ci krzywdy". Nie uwierzyam mu.
Postpi kilka krokw naprzd, starajc si nie wykonywa gwatownych ruchw.
- To ja, Noro. - Wzdrygnam si, gdy wypowiedzia moje imi. Odezwa si po raz
pierwszy i jego gos przyprawi mnie o przeraliwe bicie serca.
- Nic ci nie jest?
Obserwowaam go z rosncym strachem, gdy myli histerycznie gnay w przerne
kierunki. Odznaka moga przecie by podrobiona. Bo e halogen mia lewy,
stwierdziam ju dawno. Ale jeli to nie policjant, to kto taki?
- Dzwoniem do twojej mamy - powiedzia, ruszajc ku mnie przez lekko wzniesiony
most.
- Spotkamy si w szpitalu.
Nie odrzuciam kija. Moje ramiona unosiy si i opaday z kadym - wiszczcym oddechem. Po ciele spyna nowa struka potu.
- Wszystko bdzie dobrze - oznajmi. - Masz to ju za sob. Nie pozwol, aby kto
ci skrzywdzi. Nic ci ju nie grozi.
Nie podoba mi si ani jego dugi i swobodny krok, ani poufay ton gosu.
- Nie zbliaj si - odparam, z trudem utrzymujc kij w spoconych doniach.
Zmarszczy brew.
- Noro?
ROZDZIA 2
Obudziam si w szpitalu.
Sufit by biay, a ciany kojco bkitne. W pokoju pachniao liliami, pynem do
zmikczania tkanin i amoniakiem. Na przysunitym do mojego ka wzku na
kkach z trudem utrzymyway rwnowag dwie kompozycje kwiatowe, wesoy
bukiet balonikw z napisem: Rychego powrotu do zdrowia!" i fioletowa foliowa
torba z jakim prezentem. Na kartkach z yczeniami nie bez trudu odczytaam
imiona: Dorothea i Lionel oraz Vee.
W kcie co si poruszyo.
- Och, kochanie! - rozleg si znajomy gos, ktrego wacicielka zeskoczya z
krzesa i rzucia si w moj stron. - Skarbie! - Usiada na krawdzi ka, przytulia
mnie i zamkna w duszcym ucisku. - Kocham ci - szepna mi do ucha, dawic
zy. - Tak bardzo ci kocham.
- Mamo.
Ju sam dwik tego sowa rozpdzi koszmary, z ktrych dopiero co si
wygramoliam. Napenia mnie fala spokoju, kamie spad mi z serca.
Czuam, e pacze, bo jej ciao opanoway najpierw lekkie drgawki, a po chwili
potne wstrzsy.
- A wic mnie pamitasz... - powiedziaa, jakby dostpujc wielkiej aski. - Tak si o
ciebie baam. Mylaam... Mj skarbie, miaam ju najgorsze myli!
Koszmary momentalnie powrciy.
- Czy to prawda? - spytaam, a w odku zakotowao mi si co oleistego i
kwanego. - To, co mwi detektyw? Naprawd... A na tak dugo...
Nie mogam zdoby si na wypowiedzenie prostego zdania: Uprowadzili mnie".
Sprawiao wraenie tak zimnego, tak niewiarygodnego.
Mama wydaa z siebie cichy jk rozpaczy.
- Co... si ze mn dziao? - zapytaam.
Przesuna opuszkami palcw pod oczami, eby je osuszy. Znam j doskonale, wic
si domyliam, e prbuje sprawia wraenie opanowanej wycznie dla mojego
dobra. I z miejsca przygotowaam si na ze wieci.
- Policja dokada wszelkich stara, by poczy rne wtki sprawy - umiechna
si, ale niepewnie. Jakby szukajc wsparcia, cisna mnie za rk. - Najwaniejsze,
wspomnie.
- Wcale nie wypieram - przymknam oczy, niezdolna opanowa zy skapujce z
kcikw oczu. Wziam niepewny wdech i zacisnam donie, eby powstrzyma ich
przeraliwe drenie. - Czuabym przecie, e staram si zapomnie o czterech
miesicach z wasnego ycia - oznajmiam wolno, by uspokoi gos. - Chc wiedzie,
co mi si przydarzyo.
Zerknwszy na mam, spostrzegam, e to zignorowaa.
- Postaraj si co przywoa - zachcia delikatnie. - Czy ma to zwizek z
mczyzn? Czy cay ten czas towarzyszy ci mczyzna?
No wanie. Do tej pory nie kojarzyam porywacza z adn twarz. Wyobraaam
sobie tylko potwora, ktry czai si poza zasigiem wiata. Zawisa nade mn
przeraajca chmura niepewnoci.
- Wiesz, e nie musisz nikogo kry, prawda? - cigna mama niezmiennie cicho. Jeli pamitasz, z kim bya, moesz mi to powiedzie. Bez wzgldu na to, jak ci
grozili, jeste ju bezpieczna. Nie dopadn ci. Wyrzdzili ci straszn krzywd i to
ich wina. Wycznie ich - powtrzya.
Rozpakaam si z bezradnoci. Okrelenie tabula rasa" pasowao tu a do
wyrzygania. Ju miaam da wyraz beznadziei, kiedy przy drzwiach co si
poruszyo. W wejciu do pokoju sta detektyw Basso z zaoonymi rkami i czujnym
wzrokiem. Moje ciao napio si odruchowo. Mama poczua to chyba, bo ledzc
moje spojrzenie, obrcia si w stron drzwi.
- Pomylaam, e Nora co sobie przypomni, gdy bdziemy same - rzeka
przepraszajco do policjanta. - Wiem, e chcia pan j przesucha, uznaam jednak...
Przytakn ze zrozumieniem i podszed do ka, wpatrujc si we mnie.
- Twierdzisz, e nie masz wyranego obrazu zdarze, ale byby nam przydatny nawet
najbardziej zamazany detal.
- Chociaby kolor wosw - wtrcia mama. - Moe... byy czarne?
Chciaam jej odpowiedzie, e nie pamitam niczego, nawet przebysku koloru, ale w
obecnoci detektywa Basso nie odwayam si na to. Nie ufaam mu. Intuicja
podpowiadaa mi, e... co w nim nie gra. Ilekro by blisko, przechodziy mnie ciarki
i doznawaam wraenia, jakby po tyle szyi zelizgiwaa si ku plecom kostka lodu.
- Chc do domu - odparam tylko.
Mama i detektyw popatrzyli na siebie.
- Doktor Howlett musi przeprowadzi kilka bada - poinformowaa mama.
- Jakich?
- Zwizanych z twoj amnezj. Nie potrwa to dugo i potem wracamy do domu.
Lekcewaco machna rk, co jeszcze zwikszyo moj podejrzliwo.
Zwrciam si do Basso, ktry zdawa si zna odpowied na kade pytanie:
- Dlaczego nie chce mi pan nic wyjawi?
Mia min tward jak stal. Pewnie przez lata pracy w zawodzie gliniarza doprowadzi
ten bezwzgldny wyraz twarzy niemal do ideau.
- Trzeba przeprowadzi kilka testw. Upewni si, e wszystko jest w porzdku.
W porzdku?
Ciekawe, co z caej tej historii wydaje mu si w porzdku?, pomylaam.
ROZDZIA 3
Mama i ja mieszkamy w domu pooonym midzy obrzeami miasteczka Coldwater i
odlegymi, niezamieszkanymi obszarami stanu Maine. Wystarczy spojrze przez
ktrekolwiek okno, aby odnie wraenie, e czas si cofn. Z jednej strony
olbrzymie nieskaone pustkowie, a z drugiej pola lnu otoczone wiecznie zielonymi
drzewami. Mieszkamy na kocu Hawthorne Lane i do najbliszych ssiadw mamy
okoo ptora kilometra. W nocy, kiedy robaczki witojaskie ozacaj drzewa, a
powietrze przesyca ciepa i pimowa wo sosen, nietrudno mi wyobrazi sobie, e
przenosz si w zupenie inne, dawne czasy. A wysilajc nieco wyobrani, widz te
tam nieraz czerwon stodo i pasce si na trawie owce.
Nasz dom jest pomalowany na biao, ma niebieskie okiennice i werand - lekko
pochylon, co wida goym okiem. Okna, dugie i wskie, protestuj przeraliwie
gonym jkiem, gdy si je otwiera. Tato zawsze mwi, e nie ma potrzeby
zakadania alarmu w oknie mojego pokoju - artowalimy tak oboje, doskonale
wiedzc, e nie nale do tych crek, ktre ukradkiem wymykaj si na zewntrz.
Rodzice wprowadzili si do domu - nienasyconego poeracza gotwki - tu przed
moim urodzeniem, wierzc, e nie wolno sprzeciwia si uczuciu od pierwszego
wejrzenia.
Wymarzyli sobie, e pomau odremontuj dom i przywrc mu czarujcy wygld z
1771 roku,
a pniej postawi w ogrodzie od frontu znak z napisem Bed and Breakfast" i bd
serwowali najlepsz na caym wybrzeu Maine zup z homarw. Marzenie rozwiao
si, gdy pewnej nocy tato zosta zamordowany w rdmieciu Portland.
Tego ranka wypisali mnie ze szpitala i siedziaam sama w swoim pokoju. Tulc do
piersi poduszk, leaam na ku, tsknie spogldajc na kola zdj przypitych do
korkowej tablicy na cianie. Fotki rodzicw pozujcych na szczycie Malinowego
Wzgrza, Vee w obciachowym kostiumie Kobiety Kota, ktry uszya z lycry na
Halloween kilka lat temu, i moja fotografia z ksigi pamitkowej drugiej klasy.
Patrzc na nasze umiechnite twarze, usiowaam si oszuka, e skoro wrciam do
swojego wiata, nic mi ju nie grozi. A tak naprawd czuam, e nie ma mowy ani o
bezpieczestwie, ani o powrocie do normalnoci, dopki nie przypomn sobie, co
przeyam w cigu minionych piciu miesicy, a zwaszcza w cigu ostatnich dwch
i p. Mimo e pi miesicy wydawao si nieistotne wobec siedemnastu lat
(podczas tych tajemniczych, zapomnianych tygodni przegapiam swoje urodziny),
widziaam teraz tylko t niewytumaczaln luk. Bieg rzeczy cakowicie blokowaa
mi ogromna czarna dziura.
Brakowao przeszoci i przyszoci. Istniaa tylko wielka prnia, ktra mnie nkaa.
Wyniki bada, ktre zaleci doktor Howlett, okazay si bardzo dobre. Wyjwszy
nieliczne i drobne gojce si ranki oraz sice, tryskaam zdrowiem jak w dniu
zaginicia. Ale sprawy gbsze, ukryte, czstki mojej istoty niemoliwe do
przeniknicia aparatur medyczn powanie zachwiay moj odporno. Kim teraz
jestem? Co dziao si w zagubionych miesicach? Czy trauma wpyna na mnie w
sposb, ktrego nigdy nie zrozumiem? A jeli nigdy z niej nie wyjd...?
Gdy leaam w szpitalu, mama surowo przestrzegaa zasady zero odwiedzin", w
czym wspiera j doktor Howlett. Nie dziwiam si ich trosce, ale teraz, bdc ju w
nie uwierzya.
- Od tamtej pory ju ci nie widziaam - dorzucia Vee. - A pniej dowiedziaam si
o tej caej historii z przetrzymywaniem.
- Historii z przetrzymywaniem?
- Podobno ten sam psychopata, ktry ostrzela park, trzyma ci jako zakadniczk w
maszynowni pod gabinetem miechu. Nikt nie wie dlaczego. W kocu ci wypuci i
czmychn.
Otworzyam i zamknam usta. Wstrznita wydusiam wreszcie:
- Co?
- Znalaza ci policja, spisaa twoje owiadczenie i odwioza ci do domu okoo
drugiej nad ranem. Wtedy widziano ci po raz ostatni. A co do faceta, ktry ci
przetrzymywa... nikt nie wie, co si z nim stao.
W tym momencie poczyy mi si wszystkie wtki.
- Pewno wycign mnie z domu - konkludowaam, rozpracowujc rzecz w zadumie.
- Po drugiej rano pewnie spaam. Facet, ktry trzyma mnie w niewoli, polaz za mn
do domu.
W Delphic udaremniono jaki jego plan, wic wrci po mnie. Przypuszczalnie si
wama.
- Pewnie tak. Nie byo ladw walki. Wszystkie drzwi i okna byy pozamykane.
Masujc czoo zgitym nadgarstkiem, zapytaam:
- Czy policja miaa jakie tropy? Ten gostek chyba raczej nie by duchem.
- Stwierdzili, e najprawdopodobniej uywa faszywego nazwiska. Tak czy siak, ty
powiedziaa im, e ma na imi Rixon.
- Nie znam nikogo o tym imieniu.
- I w tym wanie szkopu - westchna Vee. - Nikt nie zna - zamilka na chwil. - Ale
to nie wszystko... Czasami myl, e kojarz jego imi, ale gdy prbuj przypomnie
sobie skd, mj mzg gupieje. Tak jakbym... w miejscu, gdzie powinno si
znajdowa, miaa dziur. Okropno. Powtarzam sobie w kko, e moe chc o nim
pamita, wiesz? Bo gdybym sobie przypomniaa: bingo! Mamy naszego bandziora. I
policja bdzie moga wsadzi go do paki. To zbyt proste, wiem. A ja normalnie
bredz - oznajmia, dodajc cichutko: - Daabym gow...
Drzwi pokoju otworzyy si z trzaskiem i zajrzaa do mnie mama.
- Musz na dzi koczy - powiedziaam do telefonu, na ktry patrzya. - Robi si
pno i obie powinnymy si wyspa.
Mama spogldaa na mnie wyczekujco. Prdko odebraam tak zakodowany
komunikat.
- Vee, kocz. Zadzwoni jutro.
- Pozdrw wiedm. - Po tych sowach Vee rozczya si.
- Potrzebujesz czego? - zapytaa mama, mimochodem odbierajc mi komrk. Wody? Dodatkowego koca?
- Nie, jest okej, dobranoc, mamo. - Zmusiam si do szybkiego, ale uspokajajcego
umiechu.
- Sprawdzia dobrze okno?
- Trzy razy.
I tak podesza do okna i pogmeraa przy zamku. Upewniona, e jest starannie
A teraz obserwujce mnie czarny oczy. Nie mogam zignorowa przebyskw czerni,
ani te ich przespa. Nie mogam spocz, nie rozwikawszy tej zagadki.
Wyskoczyam z ka. Wcignam przez gow bluzk z dzianiny, woyam dinsy
i narzuciam sweter na ramiona. Zatrzymaam si przy drzwiach pokoju. W korytarzu
za nimi panowaa cisza przerywana jedynie dochodzcym z parteru tykaniem starego
zegara. Drzwi pokoju mamy byy niedomknite, ale przez szczelin nie dobywao si
wiato. Nastawiajc uszu, usyszaam tylko jej cichutkie pochrapywanie.
Bezgonie zeszam po schodach, chwyciam latark i klucze do domu i w strachu, e
zdradzi mnie skrzypienie desek na werandzie od frontu, wymknam si tylnymi
drzwiami. Oprcz haaliwej werandy przeszkod stanowi jeszcze stacjonujcy przy
krawniku policjant w mundurze, ktry mia przede wszystkim odpdza
dziennikarzy i fotoreporterw byam jednak pewna, e gdyby spostrzeg mnie o tej
porze, z miejsca wezwaby detektywa Basso.
Ledwie dosyszalny gos z podwiadomoci ostrzega, e ze wzgldw
bezpieczestwa raczej nie powinnam wychodzi, dziaaam jednak w jakim
osobliwym transie. Czarna noc, czarna mga. Czarna trawa, czarne nagrobki.
Poyskujca czarno rzeka. Obserwujce mnie czarne oczy.
Musiaam je znale. One znay odpowied.
Czterdzieci minut pniej przekroczyam bram cmentarza Coldwater. Wia lekki
wiatr i licie spaday z drzew, wirujc w mrocznych piruetach. Grb taty odszukaam
bez trudu. Drc w chodzie wilgotnej nocy, metod prb i bdw znalazam paski
nagrobek, gdzie wszystko si zaczo.
Przykucnwszy, powiodam palcem po wiekowym marmurze. Przymknam oczy i
odpdziam nocne dwiki, skoncentrowana na przywoaniu obrazu czarnych oczu.
W nadziei, e mnie usysz, zapytaam w mylach: skd wziam si upiona na
cmentarzu po jedenastu tygodniach niewoli?
Wolno ogarnam wzrokiem okolic. Gnilny zapach zbliajcej si jesieni, cierpka
wo skoszonej trawy, wibracja trcych o siebie owadzich skrzydeek... Niestety, nic
nie rozjanio mojego rozpaczliwego pytania. Przeknam gul w gardle, starajc si
zaguszy poczucie poraki. Czarny kolor, ktry drani si ze mn od kilku dni,
sromotnie mnie zawid.
Wkadajc rce do kieszeni dinsw, zaczam szykowa si do powrotu.
Ktem oka spostrzegam na trawie jak plam. Podniosam czarne piro o dugoci
mojego ramienia od barku do nadgarstka. cignam brwi, prbujc zgadn, jaki
ptak mg je tu zgubi. Nie kruk - byo stanowczo za due. Przewyszao wielkoci
pira wszelkich znanych mi ptakw. Przesunam po nim palcem i mikkie jak satyna
chorgiewki z ledwie syszalnym trzaskiem powrciy na miejsce.
Nage wspomnienie.
Aniele - agodny szept gdzie w podwiadomoci. Jeste moja.
W gupkowatej, krpujcej do granic reakcji zarumieniam si mocno. Rozejrzaam
si wok, aby si upewni, e gos nie jest ludzki.
Nie zapomniaem o tobie.
Zesztywniaa, czekaam, a odezwie si znowu, lecz rozwia si z wiatrem.
Przebyski niejasnych wspomnie, jakie zostawi po sobie, umkny, zanim zdyam
cokolwiek poj. Z jednej strony chciaam odrzuci czarne piro, a z drugiej miaam
ROZDZIA 4
Zmiam papier i ze strachu i irytacji cisnam nim o cian. Wolno podeszam do
okna i pogrzebaam przy zamku, sprawdzajc, czy jest zabezpieczone. Zabrako mi
odwagi, aby je otworzy i wyjrze, ale zwinam rce w lornetk i popatrzyam na
cienie rozcigajce si na trawniku w ksztat dugich, smukych sztyletw. Nie
miaam bladego pojcia, kto mg zostawi wiadomo, ale jedno byo pewne: przed
wyjciem zamknam pokj. A wczeniej, zanim poszymy na gr, eby si
pooy, widziaam, jak mama sprawdza kade okno i drzwi co najmniej trzykrotnie.
Wic ktrdy wlizgn si intruz?
I co znaczy licik? Tajemniczy i okrutny. Czyby to by jaki pokrcony art? W tej
chwili nie umiaam wymyli nic sensowniejszego.
Przeszam przez korytarz i uchyliam drzwi pokoju mamy, by zajrze do rodka.
- Mamo?
Zbudzona, zerwaa si w mroku.
- Nora? O co chodzi? Co si stao? Zy sen? - Umilka na chwil. - Co sobie
przypomniaa?
Wczyam nocn lampk z nagego strachu przed ciemnoci i tym, czego nie wida.
- Znalazam w pokoju kartk z ostrzeeniem, abym si nie udzia, e nic mi nie
grozi.
Zamrugaa od nagej jasnoci. Patrzyam, jak chonie oczami moje sowa.
Wtem obudzia si zupenie.
- Gdzie j znalaza? - spytaa.
- Yyy... - baam si, jak zareaguje na prawd. Mj pomys by przecie totalnie
obkaczy. Wykrada si z domu? Po uprowadzeniu? Ale te trudno byo
spodziewa si zaraz nastpnego, skoro pierwsze kompletnie wyleciao mi z pamici.
Poza tym musiaam pj na cmentarz, by jako uchroni si przed szalestwem.
Wywid mnie tam czarny kolor.
Gupie to i niewytumaczalne, no ale jednak prawdziwe.
- Bya pod poduszk. Pewno nie zauwayam jej, kadc si do ka - skamaam. Dopiero, gdy poruszyam si we nie, usyszaam szelest papieru.
Mama zaoya szlafrok i pobiega do mojego pokoju.
- Gdzie ta kartka? Chc j przeczyta. Natychmiast trzeba zawiadomi o tym Basso!
Ju wklepywaa numer. Z pamici, stwierdziam wic, e pewnie podczas mojego
zniknicia blisko wsppracowali.
- Czy kto prcz nas ma klucz do domu? - zapytaam.
Uniosa palec na znak, e mam poczeka.
- Poczta gosowa - rzeka bezgonie. - Tu Blythe - powiedziaa do komrki. - Prosz
czym prdzej oddzwoni. Nora znalaza w pokoju jaki list. By moe od czowieka,
ktry j porwa. Pozamykaam na noc wszystkie drzwi i okna, wic mg woy go
pod poduszk przed naszym powrotem do domu.
- Na pewno wkrtce oddzwoni - stwierdzia, rozczajc si. - Przeka kartk
policjantowi, ktry nas pilnuje. Moe zechce przeszuka dom. Gdzie ona jest?
Wskazaam zmit papierow kulk w kcie, ale nie ruszyam si, eby j podnie.
Nie chciaam ju jej oglda. Kawa... czy pogrka? Nie myl, e nic ci nie grozi,
tylko dlatego e jeste w domu". Ton sugerowa pogrk.
Mama rozpaszczya kartk na cianie, rozprasowujc j rk.
- Noro, tutaj nic nie ma.
- Co? - podeszam, by przyjrze si kartce z bliska.
Faktycznie. Pismo znikno. Prdko odwrciam papier, ale na odwrocie te nic nie
znalazam.
-To byo tu - powiedziaam, zmieszana. - W tym miejscu.
- Moe ci si zdawao. Projekcja snu - odpara agodnie mama, przycigajc mnie do
siebie i gaszczc po plecach, co jednak wcale nie dodao mi otuchy.
Niby pod wpywem czego miaabym zmyli wiadomo? Obdu? Ataku paniki?
- Nie zdawao mi si - chocia nie byam tego taka pewna.
- Ju dobrze - szepna. - Doktor Howlett mwi, e takie rzeczy si zdarzaj.
- Jakie rzeczy?
ROZDZIA 5
Rano obudziam si z jakby supem w gardle i dalekim wspomnieniem dziwnego,
bezbarwnego snu. Po kpieli woyam tunik w zebr, legginsy za kolano i buty do
kostek.
Przynajmniej na zewntrz sprawiaam wraenie pozbieranej. Pewien element mojego
wewntrznego rozgardiaszu by zbyt skomplikowany, bym moga sobie z nim
poradzi w cigu trzech kwadransw.
Wbiegajc do kuchni, zastaam tam mam, ktra gotowaa owsiank w garnku na
piecu. Po raz pierwszy od mierci taty robia j tak, jak naley. Pewnie chciaa w ten
sposb poprawi mi troch nastrj po koszmarze zeszej nocy.
- Wczenie wstaa - powiedziaa, przerywajc krojenie truskawek na blacie przy
zlewozmywaku.
- Jest po smej - zauwayam. - Detektyw Basso oddzwoni?
Starajc si zachowywa tak, jakby odpowied zbytnio mnie nie interesowaa,
zajam si obieraniem tuniki z nieistniejcych paprochw.
- Powiedziaam mu, e to pomyka. Zrozumia.
Aha, to znaczy: ustalili, e miaam halucynacje. A skoro podnosz faszywe alarmy,
wszystko, co odtd powiem, bd lekceway jako przesadzone. Biedactwo. Trzeba
jej przytakiwa i zabawia j" - tak z ca pewnoci stwierdzi Basso.
- A moe by sobie jeszcze pospaa, a ja obudz ci, gdy niadanie bdzie gotowe...? zaproponowaa mama, wracajc do krojenia.
- Nie ma sensu. Ju si rozbudziam.
- Wziwszy pod uwag wszystko, co si wydarzyo, pomylaam, e przydaoby ci
si dzi troszk relaksu. Wiesz: sen, dobra lektura, czy moe przyjemna duga kpiel
z bbelkami.
Nie mogam sobie przypomnie, aby mama kiedykolwiek sugerowaa mi
- Noro!
- Co? - warknam, obracajc si na picie. - Co mam ci powiedzie? e si z tego
ciesz? Ot nie. Nabijaymy si z Millarw. artowaymy, e chamstwo Marcie to
wynik zatrucia rtci, bo u niej w domu jada si gwnie drogie frutti di mare. I ty
teraz z nim si spotykasz?
- Tak, z nim. Nie z Marcie.
- Dla mnie to jedno! Czy chocia zaczekaa, a wyschnie atrament na papierach
rozwodowych? Czy wykonaa swj ruch, kiedy jeszcze by onaty, bo przecie trzy
miesice to niewiele czasu.
- Nie musz odpowiada na takie pytania! - Najwidoczniej czujc, jak bardzo
spsowiaa, opanowaa si, masujc palcami kark. - Wydaje ci si, e zdradziam
tat? Wierz mi, e wystarczajco dugo drczyo mnie pytanie, kiedy skoczy si
wieczno i bd moga zacz y od nowa. Twojemu ojcu na pewno zaleaoby na
moim szczciu. Nie chciaby, ebym poddaa si chandrze i cigle ualaa nad sob.
- Marcie wie?
Wzdrygna si na moj raptown zmian kursu.
- Co? Nie wie. Hank chyba jej jeszcze nie powiedzia.
Innymi sowy, na razie nie musiaam si obawia, e Marcie obwini mnie za decyzje
naszych rodzicw. Naturalnie, gdy dowie si prawdy, bd miaa jak w banku zemst
natychmiastow, upokarzajc i brutaln.
- Spni si do szkoy. - Pogrzebaam w misce na stoliku przy drzwiach. - Gdzie
moje klucze?
- Powinny tam by.
- Klucz do domu jest. A kluczyki do auta?
cisna nasad nosa.
- Sprzedaam fiata.
Spiorunowaam j wzrokiem.
- Sprzedaa? Dobrze sysz? - Co prawda dawniej bez przerwy narzekaam na
obacy brzowy lakier auta i sfatygowane biae skrzane fotele, jak i na to, e
drek zmiany biegw mia nieznony zwyczaj niezaskakiwania w najbardziej
niepodanych momentach. No i co z tego? Samochd nalea do mnie. Czy mama
uznaa mnie za stracon tak szybko, e zacza handlowa moimi rzeczami? - Co
jeszcze? - chciaam si dowiedzie. - Co jeszcze sprzedaa pod moj nieobecno?
- Sprzedaam samochd przed twoim znikniciem - wymamrotaa mama, spuszczajc
oczy. Co utkno mi w gardle. Kiedy wiedziaam, e sprzedaje fiata, tylko teraz nie
mogam przywoa tego faktu z pamici. Byo to bolesne przypomnienie, jak bardzo
tak naprawd czuam si bezbronna. Nie umiaam nawet porozmawia z mam, nie
wychodzc przy tym na kretynk. Zamiast jednak j przeprosi, otworzyam drzwi na
ocie i zbiegam po schodkach werandy.
- Czyje to auto?! - krzyknam, wrciwszy do domu.
Na cementowej pycie, gdzie kiedy rezydowa mj fiat, sta biay volkswagen
kabriolet. Odniosam wraenie, jakby zamieszka u nas na stae. By moe
poprzedniego dnia, kiedy wrciymy ze szpitala, rozkojarzona nie zarejestrowaam
jego obecnoci. A wczoraj w nocy wymknam si z domu tylnymi drzwiami.
- Twoje.
- Bd ostrona.
- Och, bez obaw. Grozi mi jedynie mieszno. Znasz jeszcze jakie osoby, na ktre
mog si dzi natkn i ich nie rozpozna? Na szczcie pamitam drog do szkoy. I
bd askawa zauway - powiedziaam, wsiadajc do volkswagena - e ten
samochd ma pi biegw. Dobrze, e nauczyam si jazdy na piciu biegach przed
amnezj.
- Wiem, e to nie najlepsza pora, ale jestemy dzisiaj zaproszone na kolacj.
Popatrzyam na ni zimno.
- Co podobnego.
- Hank chce nas zabra do Coopersmith's, by uczci twj powrt.
- Jak to milo z jego strony.
Z furi wsunam kluczyk do stacyjki i zapaliam silnik. Sdzc po potwornym
oskocie, samochd nie rusza si z miejsca od dnia, w ktrym zniknam.
- Bardzo si stara! - zawoaa mama, prbujc przekrzycze jk silnika. - Ogromnie
zaley mu na tym, eby wszystko si uoyo.
Miaam na kocu jzyka jak zjadliw ripost, zdecydowaam si jednak wypali z
grubej rury, stwierdziwszy, e konsekwencjami bd si martwia pniej.
- A ty? Te dokadasz stara? Bo ja nie zamierzam si z wami certoli. Jeli on
zostanie, odejd. A teraz wybacz, ale musz sobie przemyle to nowe ycie.
ROZDZIA 6
Pod szkol znalazam miejsce do zaparkowania na tyach drogi dla uczniw i
przeszam przez trawnik do bocznego wejcia. Spniam si przez ktni z mam.
Gdy zostawiam w tyle dom, musiaam na kwadrans zjecha na pobocze, eby si
uspokoi.
"Spotykam si z Hankiem Millarem". Skonnoci sadystyczne? Potrzeba zrujnowania
mi ycia? A moe jedno i drugie?
Zerknwszy na buchnit mamie komrk, uwiadomiam sobie, e dobiega koniec
pierwszej tury zaj. Dzwonek powinien zadzwoni za jakie dziesi minut.
Wklepaam numer Vee z zamiarem nagrania si na jej automatyczn sekretark.
- Halooo, to ty, aniele? - odebraa szybko, zmysowym tonem uwodzicielki.
Chciaa by zabawna, a ja o mao si nie przewrciam. "Aniele.
Na sam dwik tego sowa moj skr apczywie obliza ywy ogie. A wok siebie
znowu ujrzaam czarny kolor, wijcy si szaleczo jak gorca wstka. Teraz jednak
doznaam czego jeszcze. Poczuam dotyk tak realistyczny, e a wbio mnie w
ziemi. Pontne municie wzdu koci policzkowej, jak gdyby piecia mnie
niewidzialna do, a potem... subtelny, nieziemsko kuszcy nacisk na rozchylone
wargi.
"Jeste moja, Aniele. A ja nale do ciebie. Nic tego nie zmieni".
- To jaki obd - wymamrotaam na gos.
Wizje czerni to jedno, ale migdalenie si z nimi wynosio ca rzecz na cakiem nowy
poziom abstrakcji.
Musz da sobie spokj z takimi dowiadczeniami, bo w przeciwnym razie zwtpi,
czy mam na miejscu wszystkie klepki - pomylaam.
- Znw przyszed? - spytaa Vee.
- Ach, to parkowanie! - zagadaam j. - Pozajmowali najfajniejsze miejsca.
- Zgadnij, kto ma WF na pierwszej lekcji? To nie w porzdku. Zaczam dzie, pocc
si jak sonica w rui. Czy ci, ktrzy ustawiaj harmonogram, nigdy nie syszeli o
smrodzie ludzkiego ciaa? Nie maj pojcia o krconych wosach?
- Czemu nie wspomniaa mi o takiej postaci, jak Scott Parnell? - zapytaam
spokojnie, uznawszy, e najpierw uporamy si z t kwesti, a pniej stopniowo
przejdziemy do kolejnych.
Milczenie Vee zawiso midzy nami, jedynie potwierdzajc moje podejrzenia: Nie
opowiedziaa mi o wszystkim. Celowo.
- A, no tak, Scott - wydusia w kocu. - O to ci chodzi.
- W noc mojego zaginicia zostawi mi przed domem starego volkswagena. Ten
drobiazg wylecia ci ostatnio z gowy, prawda? A moe nie pomylaa, e
kwalifikuje si jako interesujcy albo podejrzany? Jeste ostatni osob, od ktrej
spodziewaabym si usysze rozmyt wersj tego, co doprowadzio do mojego
porwania, wiesz, Vee?
- Moe i pominam kilka rzeczy... - Gono zagryza warg.
- Na przykad to, e mnie postrzelono?
- Nie chciaam sprawi ci przykroci - odpara pospiesznie. - Przesza co
traumatycznego. Co gorszego ni trauma. Gorszego milion razy. Jaka by ze mnie
bya przyjacika, gdybym ci jeszcze dokadaa cierpie?
- No wic?
- Okej, okej. Syszaam, e Scott da ci samochd. Pewnie w ramach przeprosin za to,
e si zachowa jak szowinistyczna winia.
- Dalej.
- Pamitasz, gdy byymy w podstawwce, mamy uczyy nas, e jeli chopiec drani
si z dziewczynk, to znaczy, e j lubi? Wic jeli chodzi o stosunki msko-damskie,
to Scott ledwo skoczy sidm klas.
- Lubi mnie? - mj gos pobrzmiewa niepewnoci.
Nie sdziam, e okamie mnie po raz kolejny, zwaszcza e dopiero co j
skompromitowaam, ale, jak wida, mama zdya zrobi jej pranie mzgu i
wmwi, e jestem zbyt krucha, by znie prawd. O ile si nie myliam, Vee owijaa
w bawen.
- Na tyle, eby ci kupi auto, mhm.
- Kontaktowaam si ze Scottem w tygodniu poprzedzajcym porwanie?
- Wieczorem przed swoim znikniciem wszya po jego pokoju. Ale nie znalaza
nic ciekawszego od krzaka marihuany.
Wreszcie zaczymy dochodzi do jakich konkretw.
- Co tam chciaam znale?
- Nie pytaam. Powiedziaa, e Scott to palant. I to mi wystarczyo, eby ci pomc
wama si do niego. Zapewne. Vee nie potrzebowaa powodw do robienia gupich
ROZDZIA 7
Przygotowujc si do kolacji z Hankiem i mam, przebraam si w pantofle na
paskim obcasie i marszczon spdnic bombk przed kolano.
Prezentowaam si adniej, ni Hank na to zasugiwa, ale kieroway mn niskie
pobudki. Tego wieczoru chciaam zaatwi dwie sprawy. Po pierwsze: mama i Hank
mieli gorzko poaowa, e mnie zaprosili. Po drugie: dobitnie poczu, co myl o
ich zwizku. Ju wiczyam przemow, ktr postanowiam wygosi na stojco, a do
tego na cay regulator i spuentowa j oblaniem Hanka winem z jego kieliszka.
Tego wieczoru zamierzaam strci
Marcie z tronu Wielkiej Diwy, totalnie wyrzekajc si swoich dobrych manier.
Ale po kolei. Najpierw musiaam uda przed nimi, e mam wzgldnie dobry nastrj,
spokojnie wic mog pokaza si ze mn w publicznym miejscu. Gdybym wysza z
pokoju z pian na ustach i ubrana w czarny T-shirt z napisem: "Chrzani mio!",
mj plan nigdy by si nie powid.
Spdziam pod prysznicem p godziny. Gdy strumie gorcej wody biczowa mnie
calutk, starannie wyszorowaam si i wydepilowaam. Pniej dopieciam skr
oliwk dla niemowlt. Drobne zacicia na rkach i nogach goiy si szybko, a sice
przyblady, ale i tak stanowiy niezbity dowd na to, jak marnie wygldao moje
ycie podczas uprowadzenia. A skoro trafiam do szpitala przeraliwie brudna,
najprawdopodobniej trzymali mnie gdzie w gbi lasu. Tak daleko od reszty wiata,
e nikt nie mg si na mnie natkn. W zapadej dziurze, gdzie moje szanse na
ucieczk i przeycie byy rwne zeru.
Najwyraniej jednak zwiaam. Bo jak inaczej udaoby mi si dotrze w okolice
domu?
Zadumana, wyobraziam sobie gste lasy, ktre rozcigaj si od pnocy stanu
Maine a po Kanad. Nie miaam dowodu, e mnie tam wiziono, ale taka wersja
zdarze wydawaa mi si bardzo prawdopodobna. Uciekam i wbrew wszelkim
przeciwnociom, przeyam. Bya to moja jedyna teoria robocza.
Zeszam na d, zastajc w holu mam z Hankiem, ktry na pierwszy rzut oka
wyglda jak naturalnej wielkoci laleczka Ken. Mia lodowato niebieskie oczy,
zocist karnacj i nienaganny przedziaek. Od Kena rni si tylko gibkim ciaem,
lecz jeli chodzi o muskulatur, przegrywa z nim sromotnie.
Pena waha, sterczaam przed lustrem tak dugo, e zepsuam sobie fryzur.
Wosy miaam teraz dusze ni zwykle, do poowy plecw, z naturalnymi
karmelowymi pasemkami, ktre zawdziczaam letniemu socu. A wic bez
wtpienia przebywaam gdzie pod goym niebem. Skra zbrzowiaa lekko, a
podczas tych miesicy chyba raczej nie ukrywaam si w solarium. W cigu dnia par
razy zastanawiaam si nad zakupem jakich kolorowych kosmetykw, ale
wymazaam ten bezsensowny pomys z gowy. Nie chciaam
dopasowywa makijau do mojego nowego ja. Chciaam by sob w starej wersji.
- Gotowa? - zapytaa mama.
Te bya wystrojona. Ubraa cieniutkie weniane spodnie, bluzk i szal z jedwabiu. O
wiele bardziej jednak rzucio mi si w oczy to, czego nie zaoya. Pierwszy raz
zdja lubn obrczk i na serdecznym palcu miaa blady lad.
- Pojad swoim autem - owiadczyam opryskliwie.
rozmawia z ni szczerze...?
- Tato mwi, e nie pamitasz nic z ostatnich piciu miesicy. Dlaczego w twoim
przypadku zanik pamici obejmuje a tak dugi okres? Dlaczego nie dotyczy tylko
tego czasu od porwania?
Moja tolerancja wyczerpaa si w tej chwili. Marcie bya ostatni osob, z ktr
chciaam omawia kwesti amnezji. W ogle nie figurowaa w spisie zaufanych osb,
koniec, kropka.
- Nie mam czasu na takie rozmowy. Wracam do stou.
- Prbuj tylko si dowiedzie.
- A przyszo ci do gowy, e to nie twj biznes? - wypaliam na poegnanie.
- Chcesz mi wmwi, e nie pamitasz Patcha? - nie wytrzymaa Marcie.
Patch.
Ledwie usyszaam to sowo, obraz rzeczywistoci przysonia mi dobrze znana
drczca czer. Znikna rwnie szybko, jak si pojawia, pozostawiajc jednak po
sobie przedziwne, gorce, trudne do okrelenia uczucie. Jak gdyby kto
niespodziewanie uderzy mnie w twarz. Na sekund zabrako mi tchu w piersi.
Ukucie przenikno mnie do koci.
Znaam to imi. Byo w nim co...
- Co takiego? - spytaam wolno, obracajc si z powrotem w jej stron.
- Syszaa. - Przygldaa mi si z uwag. - Patch.
Nie zdoaam powstrzyma rumieca zaskoczenia i potwornej niepewnoci.
- No, no - Marcie nie sprawiaa wraenia tak zadowolonej, jak bym si spodziewaa
wobec faktu, i mimowolnie obnayam si przed ni, ujawniam, jak bardzo jestem
bezbronna. Czuam, e trzeba si czym prdzej ewakuowa, ale ten ulotny przebysk
wiadomoci nie pozwala mi ruszy si z miejsca. Pomylaam, e jeli pogadam z
Marcie duej, to jest szansa, e wrci. I moe tym razem zabawi w mojej gowie na
tyle dugo, e zaczn co kojarzy.
- Masz zamiar tak stercze i patrze na mnie z wyszoci, czy zechcesz askawie da
mi jak wskazwk?
- Patch podarowa ci co na pocztku lata - oznajmia bez niepotrzebnych wstpw. Co, co naley do mnie.
- Kim jest Patch? - udao mi si wymamrota w kocu.
Pytanie to wydawao si zbdne, nie zamierzaam jednak pozwoli Marcie pdzi
dalej naprzd, eby mnie dogonia - przynajmniej na tyle, na ile byo to moliwe. W
cigu piciu miesicy zdarzya si caa masa rzeczy, nie do omwienia podczas
krtkiej wizyty w toalecie.
- Facet, z ktrym chodziam. Taki letni romans.
Moje serce wezbrao uczuciem niesamowicie bliskim zazdroci, ale zaraz je stamtd
wypdziam. Marcie i ja nigdy w yciu nie zainteresowaybymy si tym samym
chopakiem.
Atrybuty, ktre cenia, takie jak powierzchowno, tpota i egoizm, nigdy nie
wzbudzay we mnie zachwytu.
- Co mi ofiarowa?
Wprawdzie umkno mi wiele, musiaabym jednak cakiem postrada zmysy, by
uwierzy, e chopak Marcie mgby da mi prezent. Nie czyli nas wsplni znajomi
ani nie naleaymy do tych samych klubw. Poza szko kada z nas zajmowaa si
czym innym. Krtko mwic, nie miaymy ze sob nic wsplnego.
- Naszyjnik.
Rozkoszujc si tym, e cho raz nie musz przybiera postawy defensywnej,
poczstowaam j umieszkiem triumfu.
- C, Marcie, obdarowywanie innej dziewczyny biuteri to wedug mnie jawna
oznaka zdrady.
Odchylia gow i rozemiaa si tak przekonujco, e znowu ogarn mnie niepokj.
- Nie umiem si zdecydowa, czy twoja niewiadomo smuci mnie, czy bawi.
Zaoyam rce, by delikatnie da jej do zrozumienia, e jestem za i
zniecierpliwiona, ale tak naprawd odczuwaam chd. Chd, ktry nie wynika z
nagego spadku temperatury. Nigdy przed tym nie uciekn, pomylaam, zdjta nag
zgroz. Starcie z Marcie to dopiero pocztek, ledwie zapowied tego, co szykuje mi
los.
- Nie mam naszyjnika.
- Wydaje ci si, e go nie masz, bo wszystko zapomniaa. Ale gdzie musi u ciebie
by. W tej chwili pewnie ley w twojej szkatuce. Obiecaa Patchowi, e mi go
przekaesz. Podaa mi wistek papieru. - Mj numer. Zadzwo, jak znajdziesz naszyjnik.
Wziam wistek, mylc sobie jednak, e Marcie nie pjdzie ze mn tak atwo.
- A czemu nie da ci go osobicie?
- Obie przyjaniymy si z Patchem. - Widzc moj gboko sceptyczn min
dodaa: - Wszystko jest moliwe, nie sdzisz?
- Nie mam naszyjnika - powtrzyam stanowczo.
- Owszem, masz, i chc, eby mi go oddaa - upieraa si Marcie.
- Jak znajd chwil w tym tygodniu, rozejrz si za nim.
- Wolaabym prdzej ni pniej.
- To moja propozycja, moesz j przyj albo nie.
- Co ty taka sztywna? - Machna rkami.
Odpowiedziaam sodkim umiechem na znak, e mam j gdzie.
- Co prawda nie przypominam sobie ostatnich piciu miesicy, ale szesnacie lat,
ktre przeyam do dnia uprowadzenia, wryo mi si w pami bardzo mocno. W tym
rwnie jedenacie lat naszej znajomoci.
- Wic chodzi o uraz. Jaka ty dojrzaa!
- Chodzi o zasad. Nie ufam ci, bo nigdy nie daa mi powodu, by ci ufa. Skoro
chcesz, ebym ci uwierzya, musisz udowodni, e mog ci wierzy.
- Wyjtkowa z ciebie kretynka. Sprbuj sobie przypomnie. Jedyn zasug Patcha
jest to, e nas spikn. Wiesz, e bya na moim letnim party? Popytaj ludzi. Przysza
jako moja przyjacika. Dziki Patchowi poznaam ci od innej strony.
- Byam na jednej z twoich imprez? - w sekundzie ogarn mnie sceptycyzm.
Ale z drugiej strony po co miaaby kama? Okej, popytam ludzi. Wmawianie mi
czego tak prostego do sprawdzenia zakrawaoby na absurd.
Najwyraniej odgadujc moje myli, Marcie dorzucia:
- Nie wierz mi na sowo. Podzwo, przekonaj si sama.
Zarzucajc torebk na rami, odesza rozkoysanym krokiem.
ROZDZIA 8
Odwrciam si gwatownie.
Facet by co najmniej pitnacie centymetrw wyszy i mia nade mn ze
dwadziecia kilo przewagi. Niestety, wiata parkingu nie docieray tak daleko, ale
udao mi si zanotowa w pamici jego rysopis: jasne rudawe wosy postawione na
elu, wodniste niebieskie oczy, kolczyki w obu uszach, naszyjnik z zbem rekina.
Lekki trdzik wok ust i na brodzie.
Czarna koszulka bez rkaww, a na niej potny biceps z wytatuowanym smokiem
ziejcym ogniem.
- Potrzebujesz pomocy? - zapyta, wykrzywiajc wargi. Podsun mi komrk, a
pniej wspar rami na automacie i przysun si do mnie stanowczo za blisko. Jego
umiech by troch zbyt sodki, zbyt wyniosy. - Wstyd, eby taka adna dziewczyna
marnowaa fors na telefon.
Kiedy nie odpowiedziaam, zmarszczy brwi.
- Chyba e chciaa poczy si za darmo... - Podrapa si po policzku w gbokiej
zadumie. - Ale z automatu mona zadzwoni za darmo tylko... na policj - z jego
gosu uleciay najdrobniejsze lady yczliwoci.
- Za lad nikogo nie byo - odparam, przeykajc lin. - Pomylaam, e co jest nie
w porzdku. - A teraz ju to wiedziaam na pewno. Zainteresowa si, czy dzwoni na
policj, wycznie dlatego, e zaleao mu na tym, ebym trzymaa si jak najdalej
std. A wic napad?
- Posuchaj bardzo uwanie. - Przygarbiony, zbliy twarz do mojej w taki sposb,
jakbym miaa pi lat i potrzebowaa jasnej, przejrzystej instrukcji: - Wracaj do
samochodu, jed i si nie zatrzymuj.
Dotaro do mnie, e on nie wie, i przyszam pieszo. Ale ta myl wydaa mi si
nieistotna, kiedy usyszaam odgosy przepychanki dobiegajce z uliczki tu za
rogiem: przeklestwa i stknicie z blu.
Zastanawiaam si, co zrobi. Mogam posucha rady Zba Rekina i oddali si
czym prdzej, udajc, e nigdy mnie tam nie byo. Albo pobiec do najbliszej stacji
- Musi mi pan pomc! - zastukaam w okno, ale kierowca, zapatrzony przed siebie,
nawet nie drgn. Przez moj skr przebieg dreszcz. Nie pomoe mi i zostan tutaj
sama z Gabe'em!
Naladujc mnie, Gabe zapuka w szyb obrzydliwie gono.
- Ratunku! - krzykn piskliwym gosem. - Gabe i jego banda rabuj 7-Eleven. Och,
prosz pana, musi mi pan pomc ich powstrzyma! - odrzuci gow do tyu,
krztuszc si wasnym miechem.
Facet w pickupie spojrza na nas jak robot. Mia lekkiego zeza i nieruchome powieki.
- Co ty wyprawiasz?! - zawoaam, szarpic za klamk. - Dzwoe po policj! Jeszcze raz uderzyam w okno.
Mczyzna wczy silnik. Pickup wolno ruszy z miejsca. Pobiegam obok niego z
nadziej, e uda mi si otworzy drzwi, ale facet doda gazu, a ja zaczam si
potyka. Wtem pomkn jak strzaa i szarpno mn tak mocno, e si przewrciam.
- Co mu zrobie? - odwrciam si do Gabe'a.
- To.
Wzdrygnam si, syszc, jak sowo rozbrzmiewa mi echem w gowie niby upiorna
zjawa. Oczy Gabe'a poczerniay jak wydrone. Jego wosy zaczy si wydua,
najpierw na potylicy, a pniej wszdzie. Ramiona pokryy si szczecin i w
okamgnieniu zarosy futrem a po opuszki palcw. Brunatnym, zmierzwionym i
mierdzcym futrem. Poczapa ku mnie na tylnych nogach, rozcigajc si
jednoczenie. Po chwili growa nade mn. Zamachn si, i dostrzegam bysk
pazurw. Opad na cztery apy, przejecha mi po twarzy wilgotnym czarnym nosem i
zarycza - z gniewem, przeszywajco. Zmieni si w niedwiedzia grizzly.
Ze zgrozy potknam si i upadlam. Poczogaam si do tyu, na olep szukajc po
drodze kamienia. Chwyciam w do skalny odamek i cisnam nim w niedwiedzia.
Trafi go w bark i potoczy si po ziemi. Zapaam nastpny, celujc w eb. Uderzony
grizzly cofn gow, a z pyska pocieka mu lina. Zarycza znowu i rzuci si na
mnie tak szybko, e nie zdyam si nawet poruszy.
Przygwodzi mnie ap do chodnika. Za mocno - ebra a jkny z blu.
- Przesta! - chciaam odepchn ap, by jednak znacznie silniejszy.
Nie miaam pojcia, czy mnie syszy. Albo rozumie. Nie wiedziaam, czy pozostaa w
nim jaka czstka Gabe'a. Nigdy dotd nie doznaam czego tak makabrycznego.
Zaczo wia. Spltane wosy opady mi na twarz, ale nie zasoniy cakiem oczu.
Ujrzaam, jak gwatowne podmuchy zrywaj sier z niedwiedzia. Kpki futra
poszyboway w bezbrzen otcha nocy... Nade mn pochyla si Gabe,
komunikujc umiechem sadysty:
"Jeste moj laleczk. I nie wa si o tym zapomina".
Nie byam pewna, czy bardziej przerazi mnie on we wasnej osobie, czy grizzly.
- Chod - nakaza, podnoszc mnie z ziemi.
Pchn mnie z powrotem na drog. Ruszyam, a on tu za mn. Na widok
majaczcych w ciemnoci wiate 7-Eeven wpadam w osupienie. Czybym daa mu
si zahipnotyzowa?
Czy wmwi mi swoj przemian w niedwiedzia? Czy mona wyjani to jako
inaczej? Czuam, e musz prysn stamtd jak najszybciej i wezwa pomoc, na razie
jednak nie przychodzio mi do gowy adne rozwizanie.
ROZDZIA 9
Biay SUV zatrzyma si. Jego silnik umilk. Otworzyy si drzwiczki od strony
kierowcy i w ziarnistej szaroci kto wysiad z samochodu. Mczyzna. Wysoki. W
lunych dinsach i podcignitej do okci biao-granatowej koszce baseballowej.
Jego twarz bya zasonita daszkiem czapki, ale spostrzegam wyranie zaznaczon
szczk i zarys ust... Na ten widok jakby przeszed mnie prd. Podwiadome
ujrzaam rozbysk czerni tak intensywny, e na kilka sekund kompletnie straciam
zdolno widzenia.
- W kocu zdecydowae si do nas doczy? - zawoa do nieznajomego Gabe.
Cisza.
- Ten tu stawia opr - cign Gabe, kopic czubkiem buta B.Ja, ktry wci lea na
ziemi, zwinity w kbek - Nie chce zoy przysigi wiernoci. Uwaa si za
lepszego ode mnie. Ciekawe, bo przecie jest mieszacem.
Gabe i jego kumple rozemiali si jednogonie, jeeli jednak kierowca SUV-a
zrozumia dowcip, to niczego po sobie nie pokaza. Wsunwszy rce do kieszeni,
przyglda nam si w milczeniu.
Stwierdziam, e na mnie patrzy dziwnie dugo, ale w tak ogromnym napiciu,
mogam wyobraa sobie najrozmaitsze absurdy.
- Co ona tu robi? - zapyta cicho, wskazujc mnie podbrdkiem.
- Trafia w nieodpowiednie miejsce o niewaciwej porze.
- A wic jest wiadkiem.
- Kazaem jej odjecha.
Czybym usyszaa w gosie Gabe'a pokor, czy tylko mi si wydawao? Oto po raz
pierwszy tej nocy kto podway jego autorytet i nieomal fizycznie poczuam
skwierczc w powietrzu wok niego negatywn aur.
- No i?
- Odmwia.
- Zapamita wszystko.
Gabe zrcznie wywin kilka razy omem.
- Mog j przekona, eby trzymaa jzor za zbami.
Mczyzna omit spojrzeniem skulonego B.J.'a.
- Tak jak przekonae tego tam?
Gabe zmarszczy czoo, mocniej zaciskajc do na omie.
- Masz lepszy pomys?
- Mhm, pu j.
Gabe parskn, rozbawiony.
- Pu j - powtrzy. - Pobiegnie prosto na policj. Przemylae to, Jev?
- Ty si nie boisz policji - odpowiedzia Jev spokojnie, chocia wyczuam, e
prowokuje Gabe'a, a waciwie w zawoalowany sposb grozi mu, i to ju drugi raz.
Ryzykujc, postanowiam wtrci si w ich sprzeczk.
- Pucie mnie wolno, a obiecuj, e was nie wydam, tylko pozwlcie mi zabra jego
- wskazaam zgitego wp B.Ja.
Wypowiedziaam te sowa niby z gbi duszy, uwiadamiajc sobie ze zgroz, e
bd musiaa ich zdradzi. Tak brutalna przemoc musiaa zosta ukarana. Dopki
Gabe bdzie na wolnoci, nic nie powstrzyma go przed torturowaniem i
zastraszaniem kolejnej ofiary odegnaam te myli w nagej obawie, e Gabe je przenika.
- Syszae - powiedzia Jev.
- Nie. - Gabe zacisn zby. - Jest mj. Od miesicy czekam, eby skoczy
szesnacie lat. Nigdzie si std nie ruszam.
- Bd inni. - Zadziwiajco w tej sytuacji rozluniony Jev splt palce na czubku
gowy. Wzruszy ramionami. - Odejd.
- Taaa? I mam by jak ty? Nie masz wasala Nefila. Czeka ci dugi i samotny
cheszwan, kolego.
- Od cheszwanu dzieli nas jeszcze kilka tygodni. Nie musisz si spieszy. Znajdziesz
kogo innego. Uwolnij Nefila i dziewczyn.
Gabe podszed do Jeva. Jev by wyszy, bardziej inteligentny i zachowywa si z
fasonem - wszystko to dotaro do mnie w cigu zaledwie kilku sekund - ale nie mia
potnej postury przeciwnika. Smuky, nieomal chudy, wyglda przy bykowatym
Gabie jak gepard.
- Ju raz nam dzi odmwie. Bo podobno bye zajty. Jeli o mnie chodzi, nie
masz tu nic do gadania. Rzyga mi si chce, jak przyazisz w ostatniej chwili i
dyktujesz warunki. Nie wynios si std, dopki ten Nefil nie zoy przysigi
lojalnoci.
Znowu ta caa przysiga lojalnoci. Znajome, ale zbyt odlegle skojarzenie... Gdybym
potrafia ogarn je rozumem, nie drczyoby wci mojej pamici. Tak czy siak,
intuicyjnie czuam, e przysiga byaby dla B.J.'a zgubna w skutkach.
- To moja noc - dorzuci Gabe, spluwajc dla podkrelenia wagi tego zdania. - I
skocz j wedug wasnego widzimisi.
- Chwila! - przerwa im facet w szarym kapturze, najwyraniej osupiay. - Gabe,
twj Nefil znikn!
Wszyscy spojrzelimy na miejsce, gdzie jeszcze przed momentem lea
nieprzytomny B.J. O jego niedawnej obecnoci wrd nas wiadczya tylko oleista
plama na wirze.
- Nie mg odej zbyt daleko - warkn Gabe. - Dominie, sprawd tam! - wysa
zakapturzonego w gb uliczki. - Jeremiah, zajrzyj do sklepu!
Drugi facet, w biaym T-shircie z jakim rysunkiem, pobieg za rg.
- Co z ni? - zapyta Gabe'a Jev, wskazujc mnie kiwniciem gowy.
- Moe by si na co przyda i sprowadzi tu mojego Nefila z powrotem? odpowiedzia rozelony Gabe. Jev unis donie na znak zgody:
- Rb, jak uwaasz.
odek podszed mi do garda, kiedy dotaro do mnie, e to koniec. Jev oddala si.
Bez wzgldu na to, czy on i Gabe byli przyjacimi, czy tylko znajomymi, napawa
mnie lkiem, ale jednoczenie - do tej chwili - stanowi tu mojego jedynego
sprzymierzeca i dziki niemu miaam szans ucieczki. Jeli teraz odejdzie, zostan
sama! Gabe dobitnie wykaza, e jest klasycznym samcem alfa, nie mogam wic si
udzi, e jego dwaj kumple nagle mu si postawi.
- Odchodzisz, tak po prostu! - ryknam za Jevem.
Ale Gabe podci mi nogi kopniakiem i padam na kolana. Nim zdyam cokolwiek
doda, zaparo mi dech w piersiach.
- Pjdzie prociej, jak zamkniesz oczy - nakaza mi Gabe. - Jeden silny cios i potem
ju nic nie poczujesz.
Rzuciam si do ucieczki, ale chwyci mnie za wosy i szarpn do tyu.
- Nie moesz tego zrobi! - wrzasnam. - Nie moesz mnie zamordowa!
- Nie ruszaj si - odwarkn.
- Powstrzymaj go, Jev! - zaryczaam.
Znikn mi sprzed oczu, z pewnoci jednak woanie dotaro do niego, bo dotd nie
usyszaam odgosu wczanej stacyjki SUV-a. Staraam si odwrci tak, by widzie
om i mc si przed nim uchyli. Wziam w rk kilka kamykw i wykrcajc si
w Jevie,
staraam si poj uczucie niemoliwe do ujcia sowami. Wiedzia co, o czym ja nie
miaam pojcia.
Moe o tajemniczym Patchu, a moe o mnie. Na sto procent o mnie. W jego
obecnoci targay mn odczucia zbyt gbokie, aby to by czysty przypadek.
Tylko co czy mnie z Patchem, Jevem i Marcie?
- Czy... my si znamy? - spytaam, bo nie przyszo mi do gowy inne wytumaczenie.
Wpatrywa si we mnie, nieugity.
- Nie masz auta? - upewni si, lekcewac moje pytanie.
- Nie - potwierdziam o wiele cieszym gosem.
Odchyli gow, jakby pytajc ksiyc: "Dlaczego ja?", i wskaza kciukiem biaego
SUV-a, ktrym przyjecha.
- Wsiadaj.
Zamknam oczy, usiujc myle.
- Czekaj. Powinnimy zosta i zoy zeznania. Ucieczka byaby rwnoznaczna z
przyznaniem si do winy. Powiem policji, e zabie Gabe'a, eby ocali mi ycie.
Odnajdziemy B.J.'a i nakonimy go, by te zeznawa - dorzuciam na koniec,
przekonana, e to wietny pomys.
- Wszystko to sprawdzioby si, gdyby policja dziaaa solidnie - odrzek, otwierajc
drzwi auta od strony kierowcy.
- O czym ty mwisz? W kocu to policja. S od wyapywania zbirw. Nie zrobilimy
nic zego. Gdyby nie wkroczy do akcji, Gabe na pewno by mnie zamordowa.
- W to akurat nie wtpi.
- No wic?
- Ta sprawa nie ley w gestii miejscowych organw sprawiedliwoci.
- Przecie morderstwo jest cigane prawem!
- Po pierwsze - rzek cierpliwie - ja nie zabiem Gabe'a. Oguszyem go tylko. Po
drugie, bd pewna, e Jeremiah i Dominie nie pjd do aresztu chtnie i bez rozlewu
krwi.
Ju-ju chciaam zaprotestowa, kiedy ktem oka spostrzegam, e Gabe znowu si
rusza. Jakim cudem y nadal. Przypomniao mi si, jak zmanipulowa mj wzrok za
pomoc jakiej potnej formy hipnozy albo sztuczki magicznej. Czyby dziki
czarom unikn te mierci? Ogarno mnie niesamowite uczucie, e oto dzieje si
co, czego nie zdoam przenikn rozumem, ale...
- Powiedz, o czym mylisz - odezwa si cicho Jev.
Zawahaam si, chocia nie byo na to czasu. Jeli zna Gabe'a tak dobrze, jak
podejrzewaam, to te musia wiedzie o jego... zdolnociach.
- Widziaam, jak Gabe wykonuje... sztuczk. Magiczn sztuczk. - Kiedy pospne
wejrzenie Jeva upewnio mnie, e go to nie dziwi, dodaam: - Sprawi, e zobaczyam
co nieprawdziwego. Zmieni si w niedwiedzia.
- Jeli chodzi o jego umiejtnoci, to zaledwie czubek gry lodowej.
- Jak to zrobi? - Nie mogam przekn nagromadzonej w ustach lepkiej liny. - Jest
magikiem?
- Co w tym stylu.
- Posuy si czarami?
Nigdy nie powstao mi w gowie, e tak przekonujca iluzja w ogle moe istnie.
Nigdy dotd.
- Mniej wicej. Posuchaj, czas ucieka.
Powdrowaam wzrokiem w stron krzeww czciowo zasaniajcych Gabe'a.
Magicy tworz iluzj, ale nie s niemiertelni. Zgodnie z wszelk logik nie mg
przey. Policyjne syreny wyy coraz bliej. Jev podprowadzi mnie do samochodu.
- Prdzej.
Nie poruszyam si. Nie mogam. Miaam moralny obowizek...
- Jeli tu zostaniesz - powiedzia Jev - zginiesz przed kocem tygodnia. Jak kady
zaangaowany w spraw glina. Gabe zdusi dochodzenie w zarodku.
Zastanowiam si chwil. Nie musiaam wierzy Jevowi. Ale w kocu - z powodw
zbyt zawiych, eby je rozwizywa w tym momencie - zaufaam mu.
Usiadam obok niego i z bijcym sercem zapiam pas bezpieczestwa. Uruchomi
(co zauwayam dopiero teraz) tahoe. Opierajc prawe rami na moim fotelu,
wycign szyj i wyjrza przez tylne okno.
Cofn w zauku i wjecha na szos tyem - by zaraz pomkn naprzd w kierunku
skrzyowania. Na rogu by znak zakazu zatrzymywania si, ale nawet nie zwolni. Z
myl, czy chocia raz podporzdkuje si przepisom, ciskaam oburcz uchwyt nad
drzwiami po mojej stronie, gdy nagle na nasz pas wtargna chwiejnym krokiem
ciemna posta. om wystajcy z plecw Gabe'a by zgity pod tak upiornym ktem,
e w mglistym wietle przypomina zamany czuek. Albo zmaltretowane skrzydo.
Jev doda gazu i wrzuci wyszy bieg. Auto mkno przed siebie, rozpdzajc si
coraz bardziej.
Gabe by tak daleko, e nie mogam odczyta jego wyrazu twarzy, ale nie wykazywa
adnych oznak ycia. Przysiad, podwinwszy nogi pod siebie, z rkoma
wycignitymi prosto, jakby w nadziei, e zastawi nam drog.
Mocno chwyciam si pasa bezpieczestwa.
- Potrcisz go!
- Odskoczy.
Wcisnam w myli hamulec. Dystans midzy nami i Gabe'em zmala raptownie.
- Jev... Hamuj... Natychmiast!
- Od tego te nie zginie - odpar i jeszcze dorzuci do pieca.
Wszystko potoczyo si jak na przyspieszonym filmie.
Gabe rzuci si w naszym kierunku niczym katapultowany. Uderzy w przedni
szyb, ktra pkajc, przybraa wygld pajczej sieci. Chwil pniej znikn nam z
oczu. Wntrze samochodu wypeni wrzask, po chwili uwiadomiam sobie, e to ja
krzycz.
- Jest na grze - usyszaam gos Jeva.
Wcisn gaz do dechy, pokona krawnik, rbn w awk na chodniku i wjecha pod
drzewo o zwisajcych nisko gaziach. Gwatownie skrcajc kierownic w lewo,
zawrci na szos.
- Spad? Gdzie jest? Moe wci nad nami? - przywaram twarz do okna, prbujc
spojrze w gr.
- Trzymaj si.
- Czego?! - wykrzyknam, znw apic za uchwyt.
Nie wiem, kiedy Jev nacisn hamulec, ale auto wykonao peny obrt i zatrzymao
si z piskiem opon. Uderzyam barkiem o krawd framugi. Dostrzegam ktem oka,
jak w powietrzu przelatuje ciemny ksztat i z koci gracj lduje na ziemi. Gabe
przykucn na chwil, obrcony plecami do nas.
Jev wrzuci pierwszy bieg.
Gabe obejrza si przez rami. Twarz oblepiay mu lnice od potu wosy. Nasze
spojrzenia spotkay si na p sekundy. Diabolicznie unis grn warg. Powiedzia
co, akurat gdy tahoe rusza, i mimo e nie mogam odczyta z ruchu jego ust ani
sowa, przekaz by jasny. "To jeszcze nie koniec".
Wcinita w fotel chwytaam hausty powietrza, gdy odjedalimy, zostawiajc na
jezdni tatua ze ladw opon.
ROZDZIA 10
Jev przejecha zaledwie pi przecznic. Troch za pno zawitao mi, e powinnam
bya go poprosi, aby zawiz mnie do Coopersmith's. Wyranie jednak wybiera
mao uczszczane boczne drogi. Skrci w spokojny wiejski gociniec pord
niekoczcych si pl kukurydzianych.
- Trafisz std do domu? - zapyta.
- Masz zamiar mnie tu zostawi? - odparam.
Ale tak naprawd nie dawao mi spokoju pytanie: "Dlaczego Jev, przypuszczalnie
jeden z nich, postawi si, by mnie ocali?"
- Jeli boisz si Gabe'a, to wierz mi, e ma teraz na gowie waniejsze sprawy od
ledzenia ciebie. Dopki nie wycignie sobie omu, nie zdziaa zbyt wiele. Dziwi
si, skd wzi tyle siy, eby ugania si za nami tak daleko. Nawet kiedy go
wycignie, bdzie mia co w rodzaju morderczego kaca. Silny spadek nastroju
spowoduje, e zanie na kolejnych kilka godzin. Jeeli czekasz na optymalny
moment, eby prysn, to nie licz na lepszy ni teraz.
Widzc, e si nie poruszyam, wskaza kciukiem ty drogi.
- Musz sprawdzi, czy Jeremiah i Dominie si wynieli.
Zrozumiaam, e co mi sugeruje, ale i tak mnie to nie przekonao.
- Dlaczego ich chronisz?
Moe faktycznie Dominie z kolek postawiliby si policji? Moe skoczyoby si
krwaw ani. Czy jednak, zamiast puszcza ich wolno, nie byoby lepiej
zaryzykowa? Jev prowadzi wpatrzony w ciemno za przedni szyb.
- Bo jestem jednym z nich.
Gwatownie pokrciam gow.
- Jeste inny. Oni by mnie zakatrupili. Wrcie. Powstrzymae Gabe'a.
W milczeniu wyskoczy z samochodu i podszed do moich drzwi. Otworzy je i
wycign rk w nocn otcha.
- Kieruj si tam, do miasteczka. Gdyby nie miaa zasigu, id dalej, a drzewa
zaczn si przerzedza. Prdzej czy pniej komrka zadziaa.
palc pogard i nienawi. Jeeli si zaprze i nic mi nie powie, wydam go na policji
bez chwili namysu, pomylaam.
Podnis na mnie te swoje nieprzeniknione oczy i wykrzywi usta. Ale nie w wyrazie
zoci, tylko czego sto razy bardziej przykrego i napawajcego strachem.
- Nie powinna si w to duej miesza. Nawet ja nie jestem zdolny zapewni ci
bezpieczestwa.
Oddali si, najwyraniej nie majc ju nic do dodania. Nie mogam jednak tego
zaakceptowa. Bya to dla mnie jedyna szansa na zrozumienie zagubionego
fragmentu ycia.
Pobiegam za nim i chwyciam go od tyu za koszul tak mocno, e si rozdara. Co z
tego! Mam na gowie waniejsze sprawy!
- W co mam si duej nie miesza? - zapytaam.
To znaczy: nie do koca, bo sowa zostay wyssane ze mnie wraz z chwil, gdy jakby
hak wbity w ciao od rodka przewrci mnie do gry nogami. Wyrzucona w
powietrze, z napronymi do blu miniami, poszybowaam w nieznane.
Zdyam zapamita tylko przeraliwy szum powietrza za uszami - i wiat zalaa
czer.
ROZDZIA 11
Ocknam si w zupenie innym miejscu. SUV, pola kukurydzy, gwiadzista noc wszystko znikno. Staam w betonowym budynku pachncym trocinami i czym
metalicznym, jakby rdz. Trzsam si, ale nie z zimna.
Zapaam Jeva za koszul. Usyszaam dwik rozdzieranego materiau. By moe
dotknam jego plecw. A teraz... najwyraniej znajdowaam si w opuszczonym
magazynie.
Zobaczyam przed sob dwie postaci. Jeva i Hanka Millara. Z ulg, e mam
towarzystwo, ruszyam w ich kierunku, liczc, e powiedz mi, gdzie jestem i jak si
tu dostaam.
- Jev! - zawoaam na peny regulator.
aden nie spojrza w moj stron, byam pewna jednak, e mnie usyszeli. W tak
olbrzymiej przestrzeni glos nis si z pewnoci.
Ju miaam otworzy usta drugi raz, kiedy ze strachu niemal si zadawiam. Pod
pcienn pacht za Hankiem i Jevem dostrzegam rwno rozmieszczone prty
klatki.
Wszystko powrcio do mnie wielk fal. Klatka. Dziewczyna z lodowato czarnymi
wosami. Szkolna toaleta.
Chwilowe zamienie umysu... Donie zadray mi od kropel potu. Mogo to
oznacza tylko jedno - przywidzenie.
Znowu.
- Przyprowadzie mnie tu, eby mi to pokaza? - Jev odezwa si do Hanka z lekkim
- Nie wejd ju z tob w aden ukad - odpowiedzia Jev spokojnie. - Ale dam ci
pewn rad. Wypu j. Archanioowie zauwa, e znikna. Moe i znasz si na
porywaniu ludzi, tym razem jednak przecigasz strun. Obaj wiemy, czym si to
skoczy. Archanioowie nie przegrywaj.
- Skde znowu! - poprawi go Hank. - Przegrali, kiedy pad twj gatunek. I potem
znw, gdy stworzylicie ras Nefilw. Mog przegra ponownie i bez wtpienia
przegraj.
Dla ciebie to jeszcze jeden powd do dziaania. Mamy jedn z nich, co zapewnia nam
przewag. Wsplnymi siami moemy odwrci sytuacj na ich niekorzy. Razem,
chopcze. Musimy jednak zacz dziaa teraz.
Usiadam pod cian i przycisnam kolana do piersi. Przechylajc gow do tyu,
powoli osunam si na beton. Oddychaj gboko. Ju wczeniej udao mi si
wydosta z halucynacji, czuam wic, e uda si i teraz. Ocierajc czoo z kropel
potu, skupiam si na tym, co robiam do chwili, w ktrej zaczo mi si zwidywa.
Wracaj do Jeva - prawdziwego Jeva. Otwrz drzwi w swoim umyle. Przejd przez
nie, powtarzaam sobie w myli.
- Wiem o naszyjniku.
Na sowa Hanka szeroko rozwaram oczy. Popatrzyam na stojcych przede mn
dwch mczyzn, cakowicie koncentrujc si na Hanku. Wiedzia o naszyjniku?
Tym, ktrego szukaa Marcie? Czyby chodzio o jeden i ten sam naszyjnik?
Na pewno nie, odpowiedziaam sobie w duchu. Nic w tej halucynacji nie ma sensu.
Stwarzasz kady szczeg wasn podwiadomoci. Lepiej skup si na tworzeniu
wyjcia. Jev unis brwi pytajco.
- Wolabym nie ujawnia swojego rda informacji - odpowiedzia sucho Hank. - W
tej chwili zaley mi jedynie na naszyjniku. Jeste dostatecznie inteligentny, aby si
domyli, e tu zaczyna si twj udzia w sprawie. Pom mi znale naszyjnik
archanioa. Obojtne ktrego.
- Niech ci dopomoe informator - odpar Jev prosto, acz z cieniem drwiny.
Hank cign usta w surow kresk.
- Dwch Nefilw - zacz si targowa. - Oczywicie sam ich sobie wybierzesz.
Mgby korzysta z nich na przemian...
Jev pomacha mu na poegnanie.
- Ju nie mam naszyjnika archanioa, jeli o tym mylisz. Archanioowie
skonfiskowali mi go, kiedy upadem.
- Mj informator uwaa inaczej.
- e - odpar beznamitnie Jev.
- Drugie rdo potwierdza, e nosie naszyjnik jeszcze minionego lata.
Upyno par sekund, zanim Jev pokrci pochylon gow. Unis j i rozemia si
nieomal z niedowierzaniem.
- Nie zrobie tego. - Jego miech zamar raptownie. - Powiedz, e nie wcigne do
tego swojej crki!
- Widziaa srebrny acuszek na twojej szyi. W czerwcu.
Jev zmierzy go wzrokiem.
- Co wie?
- O mnie? Uczy si stopniowo. Nie jestem z tego zadowolony, ale zostaem przyparty
ROZDZIA 12
Stosujc si do rad Jeva, poszam do Whitetail Lodge. Z recepcji wezwaam
takswk. Nawet gdybym nie wiedziaa, e mama jest na kolacji, nie zadzwoniabym
do niej prawie na pewno. Nie byam w stanie rozmawia - tak strasznie szumiao mi
w gowie. Przepyway przez ni najrozmaitsze myli, ale nawet nie prbowaam ich
apa. Poczuam, jak si zamykam, za bardzo przytoczona, eby uporzdkowa
wszystko, co zdarzyo si tej nocy.
Wreszcie dotaram do domu i wspiam si po schodach na gr. W pokoju
rozebraam si i wcignam przez gow koszul nocn. Zwinita w kbek,
przykryam si i zasnam.
Zbudzi mnie odgos wawych krokw za drzwiami. Najpewniej ni mi si Jev, bo
pprzytomnie pomylaam "To on!" i podcignam kodr pod brod, szykujc si
na jego wejcie.
Mama otworzya drzwi z tak si, e uderzyy z hukiem o cian.
- Jest tu! - zawoaa przez rami. - W ku! - Podesza do mnie, przyciskajc do do
serca jakby z obaw, e wyskoczy jej z piersi. - Nora! Dlaczego mi nie powiedziaa,
dokd idziesz? Szukalimy ci po caym miasteczku! - zdyszana, potoczya wok
obkanym wzrokiem.
- Kazaam hostessie powiedzie ci, e zadzwoniam po Vee, bo chcemy si gdzie
razem przejecha - wyjkaam.
Uwiadomiam sobie, e by to ruch bardzo nieodpowiedzialny. Jednak pod
wpywem chwili, widzc, jak mama promienieje w towarzystwie Hanka, mylaam
wycznie o tym, e moja obecno im zawadza.
- Dzwoniam do Vee! Nie miaa pojcia, o czym mwi.
Jasne, e nie. Przecie Gabe pojawi si, zanim mogam cokolwiek jej powiedzie.
- Nie rb tego wicej - upomniaa mama. - Zabraniam ci zachowywa si tak
lekkomylnie! Wiedziaam, e to mi nie pomoe, ale rozryczaam si. Nie chciaam
jej zdenerwowa. Nie chciaam te, eby uganiaa si za mn na olep. Po prostu
kiedy zobaczyam j z tym Hankiem... musiaam odreagowa. I cho z caej duszy
pragnam wierzy, e Gabe wynis si z mojego ycia na dobre, to wci nie
dawaa mi spokoju jego milczca pogrka, e jeszcze ze mn nie skoczy. W co ja
si zamieszaam? Ta noc zakoczyaby si cakiem inaczej, gdybym siedziaa cicho i
wysza z 7-Eleven, gdy Gabe dawa mi t szans.
Mimo wszystko zachowaam si rozsdnie. Gdybym si nie wtrcia, B.J. mgby nie
przey.
- Och, Noro...
Pozwoliam mamie, by mnie przytulia, i wcisnam twarz w jej bluzk.
- Zaniepokoiam si i tyle - powiedziaa. - Na drugi raz bdziemy ostroniejsi.
Zaskrzypiay klepki w korytarzu i po chwili w drzwiach stan Hank, opierajc si o
framug.
- Napdzia nam niezego strachu, moda damo.
Jego gos brzmia agodnie i spokojnie, ale niemal drapieny wzrok przyprawi mnie
o ciarki.
- Niech on sobie std pjdzie - szepnam do mamy.
Mimo i byam przekonana, e moje ostatnie przywidzenie w aden sposb nie wie
si z rzeczywistoci, drczyo mnie nieustannie. Cige powraca obraz Hanka
zrywajcego pacht z klatki. Uparcie powracay sowa, ktre wypowiedzia.
Logicznie rzecz biorc, projektowaam na niego swoje lki i obawy, ale bardzo
chciaam, by wynis si z naszego domu.
ROZDZIA 13
W sobot wstaam wczesnym rankiem, zaoyam baweniane szorty oraz koszulk
bez rkaww i wyszam pobiega. Przedziwne, ale wawy kus przez chodnik i pot, z
ktrym pozbyam si doranych problemw, natchny mnie radoci i si. Starajc
ROZDZIA 14
Po lunchu wrciam do domu. Ledwie zaparkowaam volkswagena na cementowej
pycie przy podjedzie, obok mnie zatrzymaa si w swoim taurusie mama. Kiedy
wychodziam, bya w domu, wic zaraz przemkno mi przez myl, e moe podczas
mojej nieobecnoci wymkna si na lunch z Hankiem. Od wyjcia z restauracji cay
czas byam wesoa, ale teraz mj nastrj obniy si gwatownie.
Mama zaparkowaa wz w garau i wysza mi na spotkanie.
- Jak ci si uda lunch z Vee?
- Jak zwykle, jak zwykle. A ty? Jaka gorca randka? - zapytaam niewinnie.
- Raczej praca - westchna, zachowujc anielsk cierpliwo. - Hugo poprosi,
ebym pojechaa w tym tygodniu do Bostonu.
Mama pracuje u Hugona Renaldiego, waciciela firmy aukcyjnej o takiej samej
nazwie. Hugo prowadzi aukcje kosztownych nieruchomoci, a jako e zadaniem
mamy jest pilnowanie, by przebiegay one bez zakce, nie moe zajmowa si tym
w domu. Stale wic gdzie wyjeda, a ja zostaj sama - i obie wiemy, e nie jest to
idealna sytuacja. Nieraz zastanawiaa si nad porzuceniem tej pracy, ale zawsze
rezygnowaa ze wzgldu na dochody. Hugo paci jej wicej - znacznie wicej - ni
mogaby zarobi u innego pracodawcy w Coldwater. Gdyby zrezygnowaa,
musiaybymy mocno zacisn pasa, a przede wszystkim sprzeda dom. Poniewa
wszelkie moje wspomnienia o tacie byy zwizane z domem, znaczy
on dla mnie bardzo wiele.
- Odmwiam mu - rzeka mama. - Powiedziaam, e musz znale sobie zajcie,
ktre nie oznacza ycia na walizkach.
- Cooo? - zdumienie szybko mi mino i do mojego gosu wkrad si niepokj. Rzucasz prac? A znalaza now? Czy wobec tego bdziemy si musiay
wyprowadzi?
Nie mogam uwierzy, e podja t decyzj bez rozmowy ze mn. Dawniej zawsze
byymy jednomylne: sprzeda domu nie wchodzi w rachub.
- Hugo obieca, e postara si zaatwi mi posad na miejscu, ale sprawa nie wyglda
tak rowo. Jego sekretarka pracuje u niego od lat i jest znakomita. Nie zwolni jej
tylko po to, eby mnie uszczliwi.
Zaszokowana, popatrzyam na dom. Na myl, e pod tym dachem mogliby
zamieszka jacy obcy ludzie, zrobio mi si sabo. A jeli go przebuduj? Wywrc
do gry nogami gabinet taty i zedr winiowe podogi, ktre kadlimy razem? Co
stanie si z jego pkami na ksiki? Co prawda s troch krzywe, ale zbijalimy je,
nie majc jeszcze pojcia o stolarce, wic maj dusz!
- Na razie nie myl o sprzeday. - Czytaa w moich mylach mama. - Nigdy nic nie
wiadomo. Moe Hugo uzna, e potrzebuje drugiej sekretarki. Nie tramy nadziei.
Rzuciam si na ni.
- Mwisz o tym tak spokojnie, bo liczysz, e wyjdziesz za Hanka i on nas wycignie
z tarapatw?
Nie zdyam stumi tej cynicznej uwagi, wymskna mi si i natychmiast ogarno
mnie poczucie winy. Zawsze byam jak najodleglejsza od chamstwa, ale powodowa
mn przeraliwy lk, ktrego nie zdoaam ujarzmi.
Mam sparaliowao na moment. Stukajc obcasami, wysza z garau i przycisna
A zatem szukalimy istoty zdolnej ingerowa w umys, a raczej - jak wyrazi si Scott
- wymazywa pami. Czyby moja amnezja bya wynikiem dziaa Nefila? Kiedy to
rozwaaam, odek cisn mi si jeszcze bardziej.
- Ilu Nefilw posiada t moc? - zapytaam.
- Kto wie? Na pewno Czarna Rka.
- Syszae o Nefilu imieniem Jev? Albo o upadym aniele? - dodaam w przekonaniu,
e naley do ktrej z tych dwch grup.
wiadomo ta, nie napawaa mnie otuch.
- Nie. Ale to o niczym nie wiadczy. Ledwie dowiedziaem si o Nefilach, musiaem
si ukry. Czemu pytasz?
- Par dni temu poznaam niejakiego Jeva. Wie o Nefilach. Powstrzyma trzech
facetw... - ugryzam si w jzyk, ale zaraz stwierdziam, e wbrew fatalnej kondycji
umysowej nie powinnam kluczy. - Powstrzyma upadych aniow, o ktrych ci
wspominaam, przed zmuszeniem Nefila B.J.'a do zoenia przysigi lojalnoci.
Zabrzmi to miesznie, ale Jev czym emanowa. Jakby... elektrycznoci. Byo to
znacznie silniejsze od energii tych trzech.
- Dobitnie wiadczy to o nateniu jego mocy - stwierdzi Scott. - Zdolno
pokonania trzech upadych aniow mwi sama za siebie.
- Jest tak potny i ty o nim nie syszae?
- Orientuj si w temacie tak samo wietnie jak ty.
Przypomniay mi si sowa Jeva: "Prbowaem ci zabi".
O co mu chodzio? Czy jednak by zamieszany w moje porwanie? I czy mia do
siy, eby wykasowa mi pami? Sdzc po intensywnoci mocy, ktr emanowa,
by zdolny do czego duo gorszego ni proste wpywanie na cudzy umys.
- Dziwi si, e Czarna Rka dotd pozostaje na wolnoci - rzek Scott. - Na pewno
si wkurzy, e go tak okpiem.
- Kiedy zdezerterowae z armii Hanka?
- Nie chciaem takiego rozwoju tej rozmowy. - Westchn, ciko opuszczajc rce na
kolana. - Trudno mi - tym mwi, ale musz wyoy karty na st. W dniu mierci
twojego ojca miaem go obserwowa. Z rozkazu Czarnej Rki, ktry powiedzia, e
jeli si spisz, dowiod, e jestem solidny, wiarygodny. Chcia mnie mie w swoich
szeregach, ale wbrew mojej woli.
Ogarno mnie ze przeczucie. Nawet przez sekund nie przypuszczaam, e tato by
zamieszany w spraw.
- Mj tato... zna Hanka Millara?
- Zlekcewayem rozkaz Czarnej Rki. Stwierdziem, e go olej i postawi na
swoim. Ale tak naprawd udao mi si tylko dopuci do mierci niewinnego
czowieka. Zamrugaam oczami. Kolejne rewelacje Scotta spaday na moj gow jak
kaskady lodowatej wody.
- Dopucie do mierci taty? Narazie go na ryzyko i nie kiwne palcem, eby mu
pomc?
- Nie wiedziaem, e tak si to potoczy - Scott rozoy rce. - Mylaem, e Czarna
Rka to wariat, egotyczny wir, rozumiesz? O ciemnych sprawkach Nefilw
dowiedziaem si niestety za pno.
Spojrzaam przed siebie, wbijajc wzrok w bezkres oceanu. Poczuam nieprzyjemny,
ROZDZIA 15
- Wr! - nakazaam. - Patch to mj byy?
Nie pasowao to do historyjki Marcie. Jak rwnie do relacji Vee.
- Rozstalicie si. Chyba z powodu Marcie. - Unis donie w gr. - Nic wicej nie
wiem. Wrciem do miasteczka, gdy dramat ju si toczy.
- Jeste pewien, e by moim chopakiem?
- Ja tego nie powiedziaem.
- Jak wyglda?
- Gronie.
- Gdzie jest teraz? - zapytaam bardziej zdecydowanie.
ROZDZIA 16
rodkiem transportu Scotta by dodge charger, rocznik 1971, samochd nie
najcichszy dla faceta, ktry uparcie powtarza, e nie powinnimy rzuca si w oczy.
Zwaywszy e rura wydechowa haasowaa tak, jakby bya dziurawa, doszam do
wniosku, e bdzie nas sycha w Nowym Jorku. Wbrew mojemu stwierdzeniu, e
rozbijajc si po miecie w kapturach na gowach, wzbudzimy jeszcze wiksze
podejrzenia, Scott by niewzruszony.
ROZDZIA 17
Odwoc mnie, Scott potraktowa ograniczenie prdkoci jeszcze bardziej swobodnie
ni ja kiedykolwiek. Na moj stanowcz prob postawi samochd w pewnej
odlegoci od domu. Przez ca drog drczyy mnie dwie obawy. Po pierwsze, e
mimo ostronoci Scotta stranik Nefil zdoa nas wyledzi, a po drugie, e mama
dotrze do domu przed nami. Jeli zastanie moje ko puste, moe podnie alarm,
cho rwnie dobrze moga straci mow,
zwaywszy na fakt, ju drugi raz w cigu niecaego tygodnia zachowaam si
nieposusznie.
- Fajnie byo - powiedziaam do Scotta sabym gosem.
- P minuty! - uderzy rk w kierownic. - Zabrako mi tylko tych trzydziestu
sekund. Gdybym nie upuci aparatu, mielibymy fotki - pokrci gow,
zawiedziony.
Ju miaam mu owiadczy, e jeeli planuje powrt do magazynu, bdzie musia
poszuka sobie innego towarzystwa, kiedy rzek trzewo:
- Jeli stranik dobrze mi si przyjrza, opowie o wszystkim Hankowi. A nawet jeli
nie widzia mojej twarzy, zauway moje znami. Hank zorientuje si, o kogo chodzi,
i wyle ekip, eby przeczesaa teren - spojrza na mnie z iskr w oku. - Syszaem o
Nefilach, ktrych doywotnio pakuj do wizie o zaostrzonym rygorze. Do
podziemnych komr w lasach albo pod budynkami. Nefila nie sposb zabi, ale
mona go torturowa. Na pewien czas bd musia zaszy si w jakim niedostpnym
miejscu.
- Jakie znami?
Odchyli konierzyk koszuli, odsaniajc fragment skry z wypalon zacinit
pici identyczn jak ta na piercieniu. Rana zagoia si dawno, ale wyobraziam sobie, jak
straszliwie cierpia, kiedy bya wiea.
- Znami Czarnej Rki. Oto, jak mnie zmusi, bym wstpi do jego armii. Patrzc
optymistycznie, brako mu rozumu, by wszczepi mi urzdzenie lokacyjne.
Nie byam w nastroju do artw i nie odwzajemniam jego pumiechu.
- Sdzisz, e je dostrzeg?
- Trudno powiedzie.
- Mylisz, e mnie zaway?
- Olepiy nas reflektory, tak e nic nie widzielimy. Domyliem si, e to ty, bo
poznaem samochd.
Na te sowa powinnam bya odetchn chocia troch, ale spita do granic, mogam
tylko pomarzy o westchnieniu ulgi.
- Hank pewnie lada chwila przywiezie twoj mam - Scott wskaza kciukiem szos. Musz si zbiera. Ukryj si na kilka tygodni. Miejmy nadziej, e stranik jednak
nie wypatrzy znamienia i stwierdzi, e jestem zwykym opryszkiem.
- Co ty! Wie, e jeste Nefilem. Z tego, co mi wiadomo, ludzie nie przeskakuj
domw. Gdy Hank si o tym dowie, raczej nie uzna tego za zbieg okolicznoci.
- Tym bardziej wic musz si zakamuflowa. Jest szansa, e kiedy znikn, Hank
pomyli, e wystraszyem si i wyniosem z miasteczka. Znajd ci, gdy sprawa
przycichnie.
zaryzykuje powtrzenia akcji zaraz po tym, jak zosta przyapany. Mao tego, Hank
na pewno sdzi - i susznie, e Scott si ukrywa, czyli na milion procent nie przyjdzie
mu do gowy, i kto moe wtargn tam dzi w nocy.
Na milion procent!
Wieczr naszed - i min. O dziesitej mama pocaowaa mnie na dobranoc i posza
do siebie. Godzin pniej wiato w jej pokoju zgaso. Ubrana do wyjcia,
chwyciam worek marynarski z latark i aparatem, oraz (schowane pod kiem)
kluczyki do samochodu.
Bezgonie pchajc volkswagena wzdu Hawthorne Lane, w duchu dzikowaam
Scottowi, e kupi mi lekki pojazd. Ciarwka byaby w tej sytuacji kompletnie
bezuyteczna. Dopiero w odlegoci mniej wicej czterystu metrw od domu i poza
zasigiem wzroku mamy - uruchomiam silnik.
Dwadziecia minut pniej zaparkowaam kilka przecznic od miejsca, gdzie dwa dni
wczeniej Scott zostawi chargera. Otoczenie nie zmienio si. Te same zabite
dechami budynki. Te same lampy uliczne. Gdzie w oddali rozleg si smtny gwizd
pocigu.
Poniewa magazyn Hanka by strzeony, postanowiam nie zblia si do niego.
Musiaam znale jaki inny sposb, by zajrze do rodka. W chwili olnienia
stwierdziam, e skoro budynki stoj blisko siebie, najlepiej bdzie zajrze do
wntrza z domu tu za magazynem.
Trzymajc si trasy, ktr pokonaam ju raz ze Scottem, podbiegam pod magazyn
Hanka i w kucki przyczaiam si w cieniu, aby si przygotowa do pierwszej w yciu
samodzielnej akcji zwiadowczej. Spostrzegam, e drabinka poarowa zostaa
usunita. Jak wida, Hank by ostrony. Okna na drugim pitrze zasonito wieymi
gazetami, jednak kto, kto si tym zajmowa, nie dotar jeszcze do trzeciego. Co
dziesi minut, jak w zegarku, wychodzi z magazynu stranik i okra ca posesj.
Przekonana, e wiem dostatecznie duo, by kontynuowa zwiady, obeszam kwarta i
przystanam nieopodal domu za interesujcym mnie magazynem. Gdy tylko stranik
skoczy obchd i wrci do budynku, rzuciam si przez odkryty teren naprzd.
Tylko e teraz, zamiast w zauku za magazynem Hanka, schowaam si uliczk dalej.
Stajc na przewrconym do gry nogami kuble na mieci, cignam drabink
poarow do ziemi. Cierpi na lk wysokoci, ale postanowiam, e adn miar nie
przeszkodzi mi on w odkryciu tajemniczego skarbu Hanka. Biorc kilka pytkich
wdechw, wspiam si na pierwszy podest. Nakazaam sobie nie patrze w d, ale
pokusa okazaa si zbyt silna. Ogarnam spojrzeniem zauek przez metalowy aur
drabinki. cisno mnie w odku i na chwil wszystko zamazao mi si przed
oczami. Wylazam na pierwszy poziom, a pniej na drugi. Czujc lekkie mdoci,
skierowaam wzrok na okna. Pierwszych kilka byo zamknitych, lecz w kocu
natrafiam na takie, ktre dao si podway. Gdy je otwieraam, jkny chrapliwie.
Uzbrojona w aparat, przecisnam si do rodka.
Ledwie zdyam przybra pozycj stojc, olepiy mnie jakie wiata. Zasoniam
rk i przymknam oczy. Wok sycha byo szmery jakby poruszajcych si cia.
Rozwarszy powieki, zobaczyam rzdy ek polowych. Na kadym spa
mczyzna. Wszyscy nieprawdopodobnego wzrostu. Nefilowie.
Nie zdyam sformuowa kolejnej myli, bo kto obj mnie od tyu ramieniem w
pasie.
- Prdzej! - rozkaza niskim gosem, cignc mnie z powrotem do okna, przez ktre
weszam.
Wyrwana z otpienia, poczuam, jak dwoje silnych ramion wlecze mnie przez okno
na podest drabinki. Jev przyjrza mi si w popiechu, mocno poirytowany. Bez sowa
pchn mnie w stron szczebli. Kiedy gramolilimy si na d, zaczy dobiega nas
krzyki od frontu budynku. Za moment znajdziemy si w puapce bez wyjcia! pomylaam.
Wydajc odgos zniecierpliwienia, Jev wzi mnie w ramiona i mocno przytuli.
- Cokolwiek chcesz zrobi, nie puszczaj mnie! - szepnam, zaczerwieniona.
Ledwie przywaram do niego, polecielimy. Prosto w d. Nie zawracajc sobie
gowy drabink, Jev przeskoczy porcz. Przycigani si grawitacji, tnc powietrze,
wyldowalimy na chodniku. Nawet nie zdyam krzykn, gdy moje ciao jak
spryna odbio si od ziemi i ot tak, po prostu znw staam na wasnych nogach.
Jev zapa mnie za rk i pocign w stron ulicy.
- Zaparkowaem trzy przecznice dalej.
Wkrtce skrcilimy za rg, minlimy kwarta domw i wbieglimy w wski zauek.
Przy krawniku przed sob spostrzegam biaego SUV-a. Jev otworzy drzwi i
prdko wsiedlimy.
Jev prowadzi szybko i ostro. Biorc zakrty z piskiem opon, przejeda krtkie
odcinki w tempie, od ktrego wbijao mnie w fotel. Gdy wreszcie zostawilimy
pogo kilka kilometrw w tyle, przystan na malutkiej stacji benzynowej w poowie
drogi midzy Coldwater a Portland. W oknie wisiaa tabliczka z napisem
"Zamknite", a wewntrz palio si zaledwie kilka sabych wiate.
- Co tam robia? - zapyta cicho, ale z furi.
- Wspinaam si po drabince, a niby jak to wygldao? - odparowaam.
Miaam rozdarte spodnie, pozdzierane kolana i otarcia na rkach - i tylko gniew mg
stumi wybuch paczu, ktrego byam bliska.
- No, to gratuluj udanej wspinaczki. O mao nie zgina! Nie mw, e znalaza si
tam przez przypadek. Nikt przy zdrowych zmysach nie krci si tam po zmierzchu.
Poza tym wtargna do kryjwki Nefilw, wic nie prbuj mi wciska, e posza
tam na spacer. Kto ci tam wysa?
- Kryjwka Nefilw? - odparam, zdumiona.
- Nie udawaj gupiej - potrzsn gow. - Nieprawdopodobne.
- Mylaam, e tam nic nie ma, e magazyn Nefilw jest w ssiednim budynku.
- Wacicielem obu jest Nefil, wpywowy i potny. Jeden stanowi cel pozorny, a w
drugim co noc sypia okoo czterystu Nefilw. Jak sdzisz, do ktrego wesza?
"Cel pozorny". Cwaniak z tego Hanka. Szkoda, e nie wpadam na to przed
dwudziestoma minutami. Do jutrzejszego ranka przeniesie ca operacj i strac
jedyny trop.
Ale nareszcie wiem, co ukrywa. Magazyn suy jako sypialnia przynajmniej czci
jego armii.
- Nie ostrzegaem ci, eby nie szukaa guza? - spyta Jev. - Nie przekonywaem,
eby przez jaki czas sprbowaa y normalnie?
- Normalno nie trwaa zbyt dugo. Tu po naszym ostatnim spotkaniu natknam si
ROZDZIA 18
Jak na zawoanie rozleg si za nami przeraliwy pisk opon. Hank byby zadowolony,
e jego ludzie nie poddaj si tak atwo, pomylaam.
Jev pocign mnie za kruszejcy mur z cegy.
- Nie zdymy dobiec do auta, a gdyby nawet nam si to udao, wol, eby nie braa
udziau w wycigu z Nefilami. Dla nich wyjcie z przewrconego czy skasowanego
wozu to aden problem, ty jednak mogaby sobie nie poradzi. Lepiej std chodmy.
Wrcimy do samochodu, kiedy zrezygnuj. Znam nocny klub przecznic dalej. Jest
troch zapuszczony, ale moemy si tam ukry - uj mnie pod okie i pchn
naprzd.
- Gdy ludzie Hanka sprawdz klub, a musieliby by nie wiem, jak durni, eby tego
nie zrobi, bo przecie zobacz SUV-a i domyl si, e jestemy pieszo, rozpoznaj
mnie, to pewne. Magazyn by owietlony, wic zanim mnie stamtd wycigne, w
cigu tych piciu sekund kto na sto procent zdy mi si dobrze przyjrze. Mog si
schowa w ubikacji, ale jak zaczn wypytywa, dugo tam nie zabawi.
- Magazyn, do ktrego si wamaa, jest przeznaczony dla nowych rekrutw.
Przeliczajc ich wiek na ludzki, maj po szesnacie, siedemnacie lat, ale jako wieo
zaprzysieni Nefilowie nie skoczyli jeszcze pierwszego roku ycia. Jestem od nich
silniejszy i mam o wiele dusz praktyk w manipulowaniu umysami. Wprawi ci
w trans. Kiedy na nas spojrz, zobacz faceta w kolczastej obroy i czarnych
skrzanych ochraniaczach i platynow blondynk w gorsecie i onierskich butach.
Poczuam nag lekko w gowie. Trans... Czy te ich umysowe sztuczki polegaj na
rzucaniu czaru? Ciekawe.
Jev unis mj podbrdek i zajrza mi gboko w oczy.
- Ufasz mi? - zapyta.
Nieistotne, po prostu musz mu zaufa - powiedziaam sobie w duchu - bo inaczej
zostan sam na sam z ludmi Hanka i wiadomo, czym si to skoczy.
Skinam gow.
- Dobra. Nie tramy czasu.
Weszam za Jevem do starej fabryki, w ktrej teraz mieci si nocny klub Krwawa
Mary. Jev zapaci za wstp. Moje oczy dopiero po chwili przywyky do pulsujcego
stroboskopu, ktry sprawia, e wszystko wydawao si czarno-biae. Wewntrzne
ciany zostay usunite i stworzon w ten sposb ogromn sal wypeniay teraz po
brzegi wirujce ciaa.
Wentylacja bya marna, tak e z miejsca uderzy mnie smrd potu zmieszanego z
perfumami, dymem papierosowym i wymiocinami. Klientel stanowili ludzie co
najmniej pitnacie lat starsi ode mnie i jako jedyna miaam sztruksy i koski ogon,
ale sztuczki Jeva najwyraniej zadziaay, bo w morzu acuchw, skr, kolcw i
kabaretek nikt nawet nie zerkn w moj stron.
Przepchnlimy si w sam rodek tumu, skd - prawie niewidoczni - moglimy
obserwowa wejcie.
- Plan A: zostajemy tu i przeczekujemy - rykn do mnie Jev, starajc si zaguszy
cikie basy. - W kocu bd musieli zrezygnowa i wraca do magazynu.
- A plan B?
- Jeli przyjd tu za nami, ulotnimy si tylnym wyjciem.
- Mw za siebie - odpar opanowanym tonem, tak e znw nie pojam jego intencji.
Czujc jego donie na plecach, kiedy mnie przytula, uwiadomiam sobie, e
zachowuj si bardziej nerwowo, ni mi si pocztkowo wydawao. Przyapaam si
na zastanawianiu, czy dawniej nasza relacja bya rwnie namitna. Czy wtedy w jego
obecnoci te czuam si, jakbym igraa z ogniem. Gorcym, jaskrawym i
przyprawiajcym o dreszcz niepokoju.
By nie zapuszcza si dalej w te trudne do ogarnicia rejony, pooyam gow na
jego piersi, mimo poczucia, e nie jest to bezpieczne. Wszystko w nim zdawao si
grone. Jego dotyk wprawia mnie ca w niesamowite rozedrganie, jakiego nie
doznaam chyba nigdy w yciu. Rozsdek podpowiada mi, e najlepiej bdzie da
sobie spokj z uczuciami, bo jedynie komplikuj one moj ocen Jeva. Kierujc si
jednak wraliwoci, stwierdziam, e jestem zbyt zmczona, by nieustannie drczy
si tajemnic miesicy wyjtych z ycia - i po prostu wyczyam myli.
Zapominajc o mechanizmach obronnych, krok po kroku stopniowo ulegaam
Jevowi. Koysaam si, wtulona w niego, podajc za jego rytmem. Byo mi
nieznonie gorco, gow miaam pen dymu i poniekd straciam poczucie
rzeczywici. I super - pomylaam - bo jeli pniej poauj tego albo poczuj si
winna, atwiej bdzie mi udawa, e nic si nie zdarzyo.
Niezdolna wyrwa si z klubu i urzeczona spojrzeniami Jeva, totalnie poddaam si
chwili i jemu.
- O czym mylisz?
Musn wargami moje ucho. Na moment przymknam oczy, pawic si w
uniesieniu. Przy tobie od stp do gw ogarnia mnie rozkoszne ciepo, rado
istnienia, beztroska...
Oczywicie nie wypowiedziaam tego na gos.
- Hmmm - seksownie skrzywi usta.
- "Hmmm"? - Odwrciam gow, odruchowo ukrywajc skrpowanie pod mask
irytacji. - Co to ma znaczy? Cho raz mgby odpowiedzie penym zdaniem!
Mruczysz tylko i bekoczesz jak jaki... prymityw.
- Prymityw... - Umiechn si szerzej.
- Jeste nieznony.
- Ja Jev, ty Nora.
- Przesta! - Mimo woli te si umiechnam.
- Skoro ma by prymitywnie, to niele pachniesz - zauway.
Przysun si jeszcze bliej. Gdy jego muskularny tors unosi si i opada, rozpalona
elektryzujcym dotykiem poczuam, jaki jest potny. Przeszy mnie nienazwane,
ekstatyczne dreszcze.
- To si nazywa "prysznic"... - zaczam machinalnie i urwaam, zbita z tropu, bo
skoowana pami przywoaa nagle co dotkliwie znajomego. - Mydo, szampon,
ciepa woda
- dodaam po namyle.
- Nagie ciao, czuj klimat - rzek Jev z niepokojcym byskiem w oczach.
Zdeprymowana, postanowiam zaguszy t chwil perlistym miechem.
- Flirtujesz ze mn? - zapytaam.
- Tak sdzisz?
- Rozgldaj si. Taczmy i nie patrz w stron wejcia. Jest ich czterech. Rozdzielili
si. - Jev zakl pod nosem. - Dwch idzie w naszym kierunku. Chyba nas
rozpoznali. Czarna
Rka wietnie ich wyszkoli. Dotd nie syszaem o Nefilu, ktry potrafiby
przenikn trans w cigu pierwszego roku od zoenia przysigi lojalnoci, ale tym
najwyraniej si udao. Skieruj si do toalet i wyjd drzwiami na kocu sali. Nie id
za szybko i nie ogldaj si za siebie.
Gdyby kto stan ci na drodze, zignoruj go i pjd dalej. Zatrzymam ich, by zyska
na czasie. Spotkamy si w zauku o pitej.
Jev ruszy w jedn stron, a ja w drug - z sercem w gardle. Kiedy przepychaam si
okciami przez tum, od gorca - nerwowego skoku adrenaliny zwilgotniaa mi skra.
Weszam w korytarz prowadzcy do toalet, ktre - sdzc po smrodzie i rojach much
trudno byoby nazwa czystymi. Staa przed nimi duga kolejka imprezowiczw,
musiaam wic omija ich bokiem, raz po raz mamroczc popiesznie "Przepraszam".
Zgodnie ze sowami Jeva na kocu korytarza zobaczyam drzwi. Wymknam si na
zewntrz. Nie tracc czasu, pobiegam przed siebie. Stwierdziam, e zamiast
stercze pod goym niebem, ukryj si za kontenerami na mieci i zaczekam na Jeva.
Byam w poowie zauka, gdy drzwi za mn otworzyy si haaliwie.
- Tam! - rozleg si krzyk. - Ucieka!
Obejrzaam si. Tak, to oni! Po czym przyspieszyam. Nie majc bladego pojcia,
dokd zwiewam, powiedziaam sobie w duchu, e Jev bdzie musia poszuka mnie
nie tam, gdzie si umwilimy. mignam przez ulic, kierujc si do miejsca, w
ktrym zostawilimy Tahoe. Gdy Jev nie zastanie mnie w zauku, powinien si
domyli, e jestem w pobliu auta.
Nefilowie byli znacznie szybsi ode mnie. Rozpdzona, syszaam, e s ju bardzo
blisko. W rosncej panice uwiadomiam sobie, e wszystko przychodzi im dziesi
razy atwiej. Gdy ju mieli mnie zapa, odwrciam si gwatownie.
Dwaj Nefilowie zwolnili na wszelki wypadek. Ogarnam ich wzrokiem, ciko
dyszc. Mogam podj ucieczk, przeduajc to, co nieuchronne. Mogam wda si
z nimi w bjk. Mogam wrzasn: "Morduj!", i liczy, e Jev mnie usyszy. Jednak
kada z tych opcji wydawaa si bez sensu.
- To ona? - zapyta niszy ze sztywnym brytyjskim akcentem.
Przyjrza mi si chytrze.
- Ona - potwierdzi wyszy, Amerykanin. - Posuguje si transem. Skoncentruj si na
pojedynczym szczegle, tak jak uczy nas Czarna Rka. Na przykad na wosach...
Niszy Nefil zmruy oczy i wgapi si we mnie z takim skupieniem, jakby poza mn
chcia przenikn jeszcze ceglany mur w tyle.
- No, no - odezwa si po chwili. - Ruda, tak? Wolaem ci jako blondynk.
Przyskoczyli do mnie z nieludzk prdkoci i chwycili moje okcie tak mocno, e
skrzywiam si z blu.
- Co robia w magazynie? - spyta wyszy Nefil. - Jak go znalaza?
- Yyy... - zaczam, ale ze strachu nie udao mi si wymyli nic wiarygodnego.
Nie uwierzyliby, gdybym odpowiedziaa, e wlazam do nich przez okno w rodku
nocy wiedziona lepym trafem.
- Mow ci odjo? - niszy poaskota mnie pod brod.
Szarpnam si wciekle.
- Musimy zabra j do magazynu - powiedzia wyszy. - Czarna Rka albo Blakely
bd chcieli j przesucha.
- Wrc dopiero jutro. Moe dowiedzielibymy si czego ju teraz.
- A jeli nie zgodzi si mwi?
Niszy Nefil obliza wargi, a jego oczy zajaniay przeraajcym blaskiem.
- Wtedy j zmusimy.
- Wypiewa wszystko. - Zmarszczy brew niszy Nefil.
- A kiedy skoczymy, wymaemy jej pami. Niczego si nie domyli.
- Nie jestemy jeszcze dostatecznie silni. Nawet gdybymy wymazali jej poow
pamici, to i tak byoby za mao.
- Mona by sprbowa diabelskiej mocy - zaproponowa niszy z niepokojcym
byskiem w oku.
- Diabelska moc to mit. Czarna Rka postawi spraw jasno.
- Taaa? Skoro anioy w niebie maj moce, to demony w piekle te powinny. Wedug
ciebie to mit, a wedug mnie potencjalna kopalnia zota. Wyobra sobie, czego
moglibymy dokona, gdyby udao nam si j przej.
- Nawet jeeli taka moc istnieje, nie wiedzielibymy od czego zacz.
- Nie kombinuj. - Niszy Nefil pokrci z rozdranieniem gow. - Dobra. Pamitaj,
e musimy by zgodni. Nasze sowo przeciwko jej sowu. - Zacz wylicza punkt po
punkcie swoj wersj wydarze tej nocy: - Wybieglimy za ni z magazynu,
znalelimy j w klubie, a kiedy j stamtd wycignlimy, przestraszya si i
wszystko wysypaa. Niewane, co powie. Wamaa si do magazynu, wic Czarna
Rka na pewno spodziewa si, e skamie znowu.
Wyszy Nefil nie sprawia wraenia w peni przekonanego, ale te si nie sprzecza.
- Idziesz ze mn - warkn niszy, brutalnie wpychajc mnie w szczelin midzy
budynkami w tyle. - A ty - zwrci si do koleki - zosta tu i pilnuj, eby nikt nam
nie przeszkodzi. Jeli zdoamy co od niej wydoby, by moe zasuymy na
dodatkowe przywileje. A moe nawet nas awansuj.
Struchlaam na myl, e zaraz zostan przesuchana przez Nefila. Szybko dotaro do
mnie, e w konfrontacji z nimi dwoma nie mam adnych szans, ale warto skorzysta
z nadarzajcej si okazji - i cho nie powinnam obiecywa sobie zbyt wiele,
zaryzykowa potyczk jeden na jednego. W takim wypadku wygrana wcale nie jest
wykluczona. Kiedy Nefil pocign mnie w gb wskiej szczeliny, utwierdzaam si
w przekonaniu, e mj plan ma szans powodzenia.
- Popeniasz wielki bd - owiadczyam, starajc si, by zabrzmiao to jak groba. Jestem tu z przyjacimi, ktrzy wanie mnie szukaj.
Gdy podcign rkawy, odsaniajc kolczaste pieszczochy, odwaga zacza mnie
opuszcza.
- Siedz w Ameryce od szeciu miesicy, wstaj bladym witem, cay dzie szkol si
pod okiem tyrana, a na noc zamykaj mnie w koszarach. Wierz mi, e z radoci
odbij sobie na kim p roku tego wizienia - znowu si obliza. - Chc si zabawi,
kotku.
- Ukrade mi kwesti - odparam, dajc mu kopniaka midzy nogi.
Ju tyle razy zdarzyo mi si widzie, jak faceci zadaj sobie ten cios podczas
ROZDZIA 19
W samochodzie siedziaam bez sowa, opierajc si gow o okno. Jev cay czas
jecha bocznymi drogami, ale i tak mniej wicej orientowaam si, gdzie jestemy. Po
kilku zakrtach wiedziaam to ju na pewno, bo przed nami zamajaczya imponujca
brama szkieletowa wesoego miasteczka w Delphic. Jev postawi auto. Cztery
godziny wczeniej na pewno nie
udaoby mu si znale wolnego miejsca tak blisko bramy.
- Co my tu robimy? - zapytaam, prostujc si na fotelu.
Zgasi silnik i unis brwi z powag.
- Chciaa porozmawia.
- Mhm, ale tu tak... - Pusto, dokoczyam w myli.
- Nadal nie masz pewnoci, czy moesz mi zaufa? - odpowiedzia z umiechem. - A
jeli chodzi o Delphic, c, bywam sentymentalny.
Jeli bya to aluzja, to jej nie zrozumiaam. Podeszam za nim do bramy, patrzc, jak
przeskakuje j i lekko uchyla z drugiej strony, bym moga wej do rodka.
- Czy za to grozi wizienie? - spytaam, czujc, e si wygupiam, bo przecie gdyby
nas przyapano, z pewnoci trafilibymy do aresztu.
Ale Jev najwidoczniej wiedzia, co robi, wic ruszyam za nim. Nad parkiem
growaa kolejka grska, nieco zamazana w wietle latarni. Przez gow przemkn
mi niejasny obraz, ktry zatrzyma mnie na moment. Oczami wyobrani zobaczyam,
jak wypadam z wagonika i lec w d. Przeknwszy lin, stwierdziam, e
przedziwna wizja wzia mi si pewnie z lku wysokoci.
Z kad chwil rs we mnie niepokj. Fakt, e Jev dwukrotnie ocali mi skr, nie
oznacza jeszcze, e przebywanie z nim sam na sam to dobry pomys. Daam si
zwie ciekawoci. Obieca, e pogadamy, i ta pokusa okazaa si nie do odparcia pomylaam.
Zwalniajc, Jev zboczy z gwnej alei i przystan przed rozklekotan szop, ktr z
jednej strony ocieniaa kolejka, a z drugiej gigantyczny koowrotek. Pkata szara
konstrukcja wygldaa bardzo nieciekawie.
- Co jest w tej szopie? - zapytaam.
- Dom.
- Wytworny - odparam, mylc, e albo si ze mnie nabija, albo ma inny stosunek do
prostego ycia.
- Zrezygnowaem ze stylu dla bezpieczestwa. - Umiechn si przebiegle.
Popatrzyam na wyblak farb, pochylon markiz i ciany cienkie jak bibuka.
- Jakie bezpieczestwo? Bez trudu rozwaliabym drzwi jednym kopniakiem.
- Nie zagraaj nam tu archanioowie.
Czuam, e Jev mwi prawd. Nie dlatego, e jego opowie o upadych anioach i
Nefilach zgadzaa si z histori Scotta, ale dlatego, e kade sowo wstrzsao mn,
uruchamiajc skrawki pamici, ktre uznaam za nieodwoalnie utracone.
- Niewiele brakowao, a pokazabym ci to miejsce wczeniej - rzek Jev. - Jednak
przeszkodzi mi Nefil, do ktrego kryjwki wamaa si dzisiaj.
Nie musiaam by wobec niego uczciwa, postanowiam jednak zaryzykowa.
- Wiem, e masz na myli Hanka Millara. Polazam tam dzi z jego powodu.
Chciaam si dowiedzie, co ukrywa. Scott mwi, e powinnimy wycign jak
najwicej brudw Hanka i moe wtedy wykryjemy, co knuje, i obmylimy, jak go
wykoczy.
- Nora, Hank nie jest zwykym Nefilem - odpar jakby z litoci.
- Jasne. Wiem, e gromadzi armi. Zamierza obali upadych aniow, by ju nie
nawiedzali cia Nefilw. Wiem, e jest potny i wpywowy. Nie rozumiem tylko, co
ty masz z tym wsplnego. Dlaczego bye dzisiaj w jego kryjwce?
Milcza przez chwil.
- Z Hankiem cz mnie pewne interesy. Nie ma nic niezwykego w tym, e go
czasem odwiedzam. - Celowo mwi mao konkretnie. Nie wiedziaam, czy mimo e
tak mu dzisiaj zaufaam, nagle zamyka si przede mn, czy prbuje mnie chroni.
Westchn przecigle: - Porozmawiajmy.
Wzi mnie pod okie i poprowadzi dalej w gb nieprzeniknionej ciemnoci.
Schodzilimy w d, pokonujc zakrty coraz to nowych korytarzy. W kocu zwolni,
otworzy jakie drzwi i podnis co z ziemi.
Z sykiem zapona zapaka. Jev przytkn j do knota wiecy.
- Witaj w moich progach.
Zmruyam oczy, niemal olepiona nag jasnoci. Stalimy w wyoonym czarnym
granitem holu, ktry wid do olbrzymiej sali wykutej w granicie, take czarnym.
Posadzka bya wycielona jedwabnymi dywanami w odcieniach granatu, szaroci i
czerni. Jev urzdzi t przestrze po spartasku, ale nowoczenie i ze smakiem sprzty miay czyste linie i proste ksztaty.
- Wow! - Jego apartamenty robiy wraenie.
- Nie wpuszczam tu zbyt wielu ludzi. Nie chc dzieli si tym miejscem z kadym.
Lubi intymno i odosobnienie.
Rozgldajc si po kawalerce podobnej do pieczary, pomylaam, e moe
poszczyci si i jednym, i drugim. W blasku wiecy granitowe ciany i posadzki
mieniy si, jakby byy oproszone brylantami.
Gdy niespiesznie zwiedzaam sal, Jev zapala wiece.
- Po lewej kuchnia - powiedzia. - azienka tam dalej, w gbi.
- Jev, czy ty ze mn flirtujesz? - Obejrzaam si, rzucajc mu wstydliwe spojrzenie.
Utkwi we mnie ciemne oczy.
- Odnosz wraenie, jakby prbowa oderwa moje myli od poprzedniej rozmowy.
- Przesunam palcem po jedynym zabytkowym przedmiocie w pomieszczeniu,
stojcym platerowanym lustrze, ktre wygldao jak ze redniowiecznego
francuskiego zamku. Mama byaby zachwycona.
Jev pad na inspirowan art dco czarn skrzan sof, rozkadajc ramiona.
- Nie ja tutaj ci rozpraszam.
da, aby osign wytyczony cel. A co najgorsze, nie mona mu ufa. W adnej
sprawie. Zawaha si. - Wyjawi ci wszystko, ale tylko dlatego, e Hank wystawi mnie do
wiatru. Ta rzecz nie powinna ju ciebie dotyczy. Zrobiem, co w mojej mocy, by
wyczy ci ze sprawy. Hank da mi sowo, e bdzie trzyma si z daleka od ciebie.
Wyobra sobie moje zdziwienie, kiedy powiedziaa, e spotyka si z twoj matk.
Wrci do twojego ycia dlatego, e co kombinuje. To znaczy, e nie jeste
bezpieczna. Jestemy znw w punkcie wyjcia i moje wyznanie absolutnie nie stawia
ci w gorszym pooeniu.
Pulsujca panicznie krew nieomal rozsadzaa yy. Zapaliy mi si wszelkie moliwe
wiata alarmowe. Hank! Tak jak podejrzewaam, wszystkie wtki prowadziy do
niego.
- Jev, pom mi odzyska pami.
- A tak ci na tym zaley? - Spojrza na mnie badawczo, aby si upewni, e tego
pragn.
- Tak - przytaknam z odwag, ktrej tak naprawd mi brakowao.
Jev przysiad na krawdzi sofy i zacz w skupieniu rozpina koszul. Zaskoczyo
mnie to, ale wiedziona intuicj postanowiam cierpliwie czeka. Wspierajc okcie na
kolanach, zwiesi gow midzy nagimi ramionami. Kady najdrobniejszy jego
musku by napity. Z idealnie wyrzebionymi cignami, przez chwil wyglda jak
Faeton z obrazu. Zrobiam krok w jego stron i zaraz drugi. Jego ciao owietlay
migoczce pomyki wiec.
Wziam gboki wdech. Nieskazitelne plecy Jeva szpeciy dwie podune
wystrzpione rany. Tak wiee i czerwone, e zrobio mi si sabo. Nie potrafiam
wyobrazi sobie jego blu. Nie mogo pomieci mi si w gowie, e kto wydar mu
na plecach dziury do ywego misa.
- Dotknij - nakaza Jev z cieniem niepokoju, podnoszc na mnie te nieodgadnione
czarne oczy. - Skoncentruj si, na czym chcesz.
- Yyy... nie rozumiem.
- Tamtej nocy, gdy odwoziem ci spod 7-Eleven, rozdara mi koszul i dotkna
blizn po skrzydach. Zobaczya jedno z moich wspomnie.
Zamurowao mnie. A wic to nie byy zwidy? Hank, Jev, dziewczyna w klatce
pochodzili z jego pamici?
Wszelkie drczce mnie wtpliwoci rozwiay si natychmiast. Blizny po skrzydach.
No, jasne. Przecie to upady anio! Mimo e nie rozumiaam, na czym to polega,
kiedy dotknam jego blizn, ujrzaam sprawy znane tylko Jevowi. Gdy w kocu
zostao mi dane to, czego pragnam - okno do przeszoci - poczuam, jak strach
bierze nade mn gr.
- Musz ci ostrzec, e kiedy wejdziesz we wspomnienie, ktre dotyczy ciebie,
wszystko si skomplikuje - rzek Jev. - Moesz zobaczy siebie w dwch osobach. Ty
i moje wspomnienie o tobie mog zaistnie rwnoczenie i wtedy zostaniesz
zmuszona do obserwowania zdarze jako niewidzialny wiadek. Albo te
przeniesiesz si we wasn wersj tego wspomnienia, a zatem bdziesz moga
dowiadczy mojego wspomnienia ze swojej perspektywy. W adnym wypadku nie
ujrzysz swojego "sobowtra". We wspomnieniu bdziesz jedynym wariantem siebie.
ROZDZIA 20
W pierwszym odruchu wiadomoci stwierdziam, e jestem przybita. Nie. Zabita.
Deskami. Jak zamknita w ciasnej trumnie. Zapltana w sieci. Bezbronna, bo wadz
nade mn ma inne ciao. Ciao identyczne jak moje - te same rce, wosy, caa reszta nad ktrym nie mam panowania. Osobliwe fantomowe ciao, ktre dziaajc wbrew
mojej woli, wcigno mnie w swoj sfer.
Pniej pomylaam: Patch.
Patch caowa mnie. Caowa w sposb przeraajcy bardziej od upiornego ciaa i
jego niezomnej wadzy nade mn. Jego usta... wszdzie. Deszcz, ciepy i sodki.
Wzbierajca w oddali burza. I jego ciao. Sta tak blisko, emanujc arem.
- Patch.
Wstrznita, wpiam si we wspomnienie, zarazem pragnc czym prdzej si z niego
wyrwa.
Z trudem apaam powietrze, jakby po dugim i nagym zanurzeniu pod wod.
Rwnoczenie otworzyam oczy.
- Co jest? - zapyta Jev, obejmujc mnie opiekuczo ramieniem.
Bylimy w jego granitowej kawalerce, ktrej ciany jak poprzednio odbijay blask
wiec. Znajome otoczenie przynioso mi ulg. miertelnie baam si, e zostan tam
na zawsze. Przerazio mnie uczucie zamknicia w ciele, nad ktrym nie mogam
zapanowa.
- Twoje wspomnienie dotyczyo mnie, bezporednio - wydusiam po chwili. - Ale nie
byo adnego sobowtra. Byam uwiziona w ciele, nad ktrym nie miaam kontroli.
Co... makabrycznego.
- Co widziaa? - spyta, napity do tego stopnia, e gdybym go niespodziewanie
pchna, rozpadby si jak grudka ziemi.
- Bylimy tu, ale w szopie. Wypowiedziaam twoje imi, tylko e nazwaam ci
Patchem. I... caowae mnie. - Zszokowana, zignorowaam fakt, e si rumieni.
Jev odgarn mi wosy z twarzy i pogadzi mnie po policzku.
- Okej - mrukn. - Wtedy znaa mnie jako Patcha. Uywaem tego imienia, kiedy
si poznalimy. Zmieniem je na "Jev", gdy ci straciem.
Zebrao mi si na pacz. Gupio - nie mogam si jednak powstrzyma. Jev by
Patchem. Moim dawnym chopakiem. Nagle wszystko nabrao sensu. Nic dziwnego,
e nikt nie kojarzy imienia. Zmieni je po moim znikniciu.
- Odwzajemniaam twoje pocaunki - dodaam, szlochajc cicho. - We wspomnieniu.
- A tak ci si to nie podobao? - Sdzc po wyrazie twarzy, troch si rozluni.
Nie wiedziaam, czy kiedykolwiek omiel si mu powiedzie, do jakiego stanu
doprowadziy mnie jego pocaunki. Byo to tak rozkoszne, e a wyposzyo mnie z
jego wspomnienia.
- Mwie, e chciae sprowadzi mnie tu wczeniej - powiedziaam, by wywin si
od odpowiedzi - ale uniemoliwi to Hank. Zdaje si, e wanie to widziaam. Cho
jego samego nie dostrzegam, bo nie zdyam, zrywajc poczenie. Nie mogam
znie uczucia przebywania we wasnym ciele, nad ktrym nie mam wadzy. Nie
przypuszczaam, e bdzie to tak realne.
- Dziewczyn, ktra kierowaa twoim ciaem, bya ty sama - przypomnia. - Ty z
przeszoci. Z okresu poprzedzajcego amnezj.
- Musz wrci - zerwaam si, przemierzajc sal.
- Noro...
- Musz si zmierzy z Hankiem. A nie stawi mu czoa w tym wiecie, dopki nie
stawi mu czoa tam. - Wskazaam palcem na blizny Jeva.
Pomylaam, e musz si zmierzy przede wszystkim ze sob. Z t czstk, ktra
zna prawd. Czstk, ktr porzuciam.
- Chcesz, ebym w razie czego ci wycign? - zapyta Jev, mierzc mnie wzrokiem.
- Nie. Tym razem id na cao.
Kiedy powrciam do wspomnienia Jeva, co jakby mi si przeczyo i momentalnie
staam si dziewczyn, ktr byam, zanim uszkodzono mi pami. Jej ciao
zawadno moim, a myli przesoniy moje myli. W popochu otworzyam si na
ni, to znaczy: na siebie.
Deszcz stuka metalicznie o dach szopy. Bylimy mokrzy. Patch delikatnie zliza mi z
wargi kropl wody. Przycignam go do siebie za szlufk w dinsach. Nasze usta
musny si, rozgrzane mimo przenikliwego chodu na zewntrz.
- Kocham ci. - Trci nosem moj szyj. - Nigdy dotd nie czuem takiego szczcia.
Ju miaam odpowiedzie, gdy z najciemniejszego kta szopy dolecia mnie dziwnie
znajomy mski gos.
- Co za wzruszajca scenka. Bra anioa!
Z cienia wyskoczyo kilku wysokich chopakw, bez wtpienia Nefilw, i otoczyo
Patcha, wykrcajc mu rce za plecy.
Nim zdyam poj, co si dzieje, moje myli przenikn gos Patcha, tak wyrany,
jakby mwi mi prosto do ucha:
Gdy zaczn si bi, uciekaj. We jeepa. Nie kieruj si do domu. Zosta w wozie i
kr, dopki ci nie znajd.
Mczyzna, ktry przechadza si w gbi szopy i wydawa rozkazy, wystpi
naprzd i stan w niesamowitych prgach wiata wpadajcego do wntrza przez
niezliczone szpary.
e musz dy do jednej z nich, niewane ktrej, bo kada zawiera wspomnienie byy jednak niesamowicie daleko.
Syszc krzyk Hanka, zorientowaam si, e tkwi midzy dwoma wiatami, e
jeszcze niezupenie przeniosam si na drug stron. Pewnie moja do jest za daleko
od nasady skrzyde Patcha. Nie mogc wyrzuci z umysu makabrycznych wizji
tortur zadawanych mi przed mierci przez Hanka, przedzieraam si przez ciemno.
Powziam mocne postanowienie, e nim zgin, musz po raz ostatni ujrze Patcha w
jego wspomnieniach.
zy zaburzay mi pole widzenia. Byam pewna, e zgin. Nie chciaam, by stao si
to teraz, znienacka. Tak wiele jeszcze chciaam powiedzie Patchowi. Czy wie, jak
bardzo jest mi bliski? To, co nas czy... zaledwie si zaczo. Niemoliwe, by
wszystko zawalio si ot tak, w jednej chwili!
Przywoaam obraz jego twarzy z naszego pierwszego spotkania. Dugie wosy,
falujce nad uszami, i oczy, przed ktrymi nic nie mogo si ukry, wraliwe na
sekrety i pragnienia mojej duszy. Przypomniaa mi si jego zaskoczona mina, kiedy
wpadam do Bo's Arcade, przerwaam mu gr w bilard i domagaam si, eby pomg
mi dokoczy zadanie z biologii. Przypomnia mi si jego drapieny kusicielski
umiech w kuchni, gdy przysun si, by mnie po raz pierwszy pocaowa...
A teraz co woa. Nie przede mn, w swoich wspomnieniach, tylko daleko w dole, z
szopy. Wyrniay si dwa sowa, niewyrane - jak gdyby pokonyway niezmierzony
dystans. Ukad. Kompromis.
Zmarszczyam brwi, wytajc such. O co mu chodzi? Przelkam si nagle, e
cokolwiek mwi, chyba mi si to nie spodoba.
- Nie! - wykrzyknam, usilnie prbujc go powstrzyma. Chciaam wrci do szopy,
ale unosiam si bezwolnie w prni. - Patch, co ty do niego wygadujesz?
Poczuam gwatowne szarpnicie, jakby co uczepio si mojego krgosupa. Krzyki
umilky i zostaam rzucona ku olepiajcemu wiatu, w gb korytarzy pamici
Patcha. Znw.
Wniknam w drugie wspomnienie.
Znowu staam w wilgotnym chodzie szopy z Hankiem, jego nefilskim oddziaem i
Jevem - pojmujc tylko, e to wspomnienie zaczyna si dokadnie w momencie
zakoczenia poprzedniego. Co przeczyo mi si tak jak wtedy, tyle e teraz nie
tkwiam zamknita w wariancie siebie z przeszoci. Moje myli i czyny naleay do
mnie obecnej. Jako niewidzialna obserwatorka, przygldaam si wersji obecnej
chwili z perspektywy Jeva.
Jev postrzega moje ciao jako bezwadne - z wyjtkiem doni, ktra wdrowaa po
jego plecach. Widzc swoje oczy, wywrcone biakami do przodu, pomylaam
mtnie, czy uda mi si zachowa oba wspomnienia.
- Mhm, syszaem o tej sztuczce - rzek Hank. - Jak wida, to moliwe. Dziewczyna
przebywa teraz w twojej pamici, a osigna to, dotykajc po prostu twoich
skrzyde, tak?
Patrzc na Hanka, poczuam przypyw bezradnoci. Czy przed sekund
powiedziaam, e jest moim ojcem? Nie da si ukry. Zapragnam tuc go piciami,
dopki temu nie zaprzeczy, lecz prawda palia moje serce ywym ogniem. Mogam
nienawidzi go caym swoim jestestwem, co jednak nie zmieniao faktu, e w moich
yach pynie jego plugawa krew. Wprawdzie ojcowskiej mioci i troski zaznaam od
Harrisona Greya, ale to Hank Millar da mi ycie.
- Zawrzyjmy ukad - odpar szorstko Jev. - W zamian za jej ycie dam ci, czego
zechcesz.
- A niby co takiego masz mi do zaoferowania? - Hank wykrzywi usta.
- Gromadzisz armi Nefilw, by obali rd upadych aniow przed zbliajcym si
cheszwanem. Nie udawaj zaskoczenia. Nie ja jeden wiem o twoich ciemnych
sprawkach. Upadli anioowie zawizuj ju sojusze i wierz mi, doo wszelkich
stara, aby ich wasale poaowali myli, e kiedykolwiek uda im si zdoby wolno.
Nie bdzie to radosny cheszwan dla adnego Nefila, ktry nosi znami posuszestwa
wobec Czarnej Rki. A jeli chodzi o plany aniow, jest to zaledwie czubek gry
lodowej. Nie ud si, e pokonasz ich bez sprzymierzeca.
- Zostawcie mnie samego z tym anioem - Hank odprawi ludzi. - Wyprowadcie
dziewczyn.
- Chyba artujesz, sdzc, e ci na to pozwol - powiedzia Jev.
- Zgoda - odpar po chwili Hank, parskajc z rozbawieniem. - Naciesz si ni troch,
pki moesz. - Po wyjciu Nefilw rzuci krtko: - Mw dalej.
- W zamian za ycie Nory zostan twoim szpiegiem.
- Prosz, prosz! - Hank unis jasne brwi. - Twoje uczucia do niej to co gbszego,
ni mylaem. - Powid oczami po moim nieprzytomnym ciele. - miem twierdzi,
e nie jest ich godna. Niestety, nie obchodzi mnie, co ty i twoi anioowie stre
sdzicie na temat moich planw. Znacznie bardziej interesuj mnie upadli anioowie,
ich zamiary i rodki zapobiegawcze, jakie planuj zastosowa. Ty ju do nich nie
naleysz. Ciekawe zatem, w jaki sposb miaby zbiera tajne informacje dotyczce
ich dziaa...
- To ju moja sprawa.
- Dobrze - odpowiedzia wreszcie Hank, przyjrzawszy si Jevowi z niejakim
znawstwem. - To intrygujca propozycja. - Niedbale wzruszy ramionami. - Ja nie
mam nic do stracenia. Rozumiem, e chcesz, bym zoy ci przysig?
- Inna ewentualno nie wchodzi w rachub - odrzek spokojnie Jev.
Znw wycigajc sztylet z pochwy przy pasie, Hank rozci sobie wntrze lewej
doni.
- Przysigam darowa dziewczynie ycie. Jeli zami sowo, niech sczezn i obrc
si w proch, z ktrego powstaem.
Jev wzi od niego sztylet i tak samo naci sobie rk. ciskajc j w pi, utoczy
kilka kropel substancji podobnej do krwi.
- Przysigam podawa ci wszelkie informacje, jakie tylko zdobd na temat
zamierze upadych aniow. Jeeli zami sowo, dobrowolnie zakuj si w
piekielne kajdany.
Ucisnli donie, eby krew si poczya. Ledwie je pucili, po ranach nie zosta
nawet lad.
- Bdziemy w kontakcie - rzek z ironi Hank, otrzepujc koszul, jakby skalany
przebywaniem w szopie. Podnis do ucha komrk i spostrzegszy, e Jev obserwuje
go, wyjani: - Sprawdzam, czy podstawili mi samochd.
Gdy jednak mwi do telefonu, jego sowa brzmiay znacznie ostrzej:
ROZDZIA 21
Zamrugaam powiekami i pokj nabra ksztatu. wiato byo zgaszone. W powietrzu
panowa chd. Moj skr pieci niesamowicie mikki i delikatny materia. Patch i
ja zrobilimy to... Jak przez mg przypomniaam sobie, jak bkam do niego, e
jestem zbyt wyczerpana, eby prowadzi... Zasnam w jego mieszkaniu.
- Mama mnie zamorduje! - wykrzyknam, przecigajc si na ku.
Po pierwsze, na drugi dzie miaam szko, a po drugie - zupenie zapomniaam o
umowie z mam na temat powrotw do domu, nie mwic ju o telefonie do niej i
usprawiedliwieniu spnienia.
Patch siedzia na krzele w rogu, z brod wspart na pici.
- To ju zaatwione. Zadzwoniem do Vee. Zgodzia si da ci alibi. Powiedziaa
twojej mamie, e razem ogldaycie u niej piciogodzinn wersj Dumy i
uprzedzenia, stracia poczucie czasu i zasna, a jej matka stwierdzia, e nie bdzie
ci budzi i zostaniesz tam do rana.
- Dzwonie do Vee i ona zgodzia si tak bez pytania?
W ogle nie pasowao to do Vee, a zwaszcza tej nowej, ktra darzya mski gatunek
mierteln nienawici.
- No, kosztowao mnie to troch wysiku.
- Manipulowae jej mylami? - zapytaam, bo jego zagadkowy ton nie spodoba mi
si zbytnio.
- Majc do wyboru prob o udzielenie zgody i baganie, by mi wybaczya,
skoniem si ku tej drugiej moliwoci.
- To moja najlepsza przyjacika. Nie moesz z ni tak pogrywa!
Wci za na Vee, e okamaa mnie w kwestii Patcha, pomylaam jednak, e na
pewno miaa jakie swoje powody. I cho nie znosz kamstwa, postanowiam
zgbi spraw.
Vee jest mi bardzo droga i Patch przekroczy pewn granic.
- Bya wykoczona. A upiona w moim ku wygldaa tak spokojnie.
- Dlatego, e je zaczarowae - odparam mniej cierpko, ni chciaam. - Mogabym
przespa tutaj reszt ycia. Atasowa pociel?
- Jedwabna.
Czarna jedwabna pociel. Pewnie kosztowaa majtek. Tak czy inaczej, miaa
waciwoci hipnotyzujce, co mnie bardzo rozdranio.
- Daj sowo, e ju nigdy nie zastosujesz tych sztuczek wobec Vee!
- Zgoda - odpowiedzia, wyranie zadowolony, e mu si upieko.
e te nie kazaam mu baga o przebaczenie.
- Nie sdz, aby potrafi mi wytumaczy, dlaczego Vee i jej mama uparcie
powtarzaj, e nic im nie wiadomo o twoim istnieniu? Ciekawe, e pamitaj ci
tylko dwie znane mi osoby, to znaczy: Marcie i Scott.
- Vee chodzia z Rixonem. Po uprowadzeniu ciebie przez Hanka wymazaem jej
wspomnienia o Rixonie. Wykorzysta j i przysporzy jej wiele cierpie. Zreszt nie
tylko jej...
Na dusz met atwiej byo mi sprawi, eby zapomnieli o nim wszyscy. W
przeciwnym razie twoi przyjaciele i najblisi trwaliby w prnej nadziei, e on trafi
do aresztu. Kiedy poszedem do Vee, by wymaza jej pami, wszcza bjk. Do tej
pory jest na mnie wcieka. Nie wie dlaczego, ale gboko tkwi to w jej
podwiadomoci. Wymazywanie wspomnie nie jest takie proste, jak moesz sdzi.
Mona by to porwna do wydubywania z ciasta malekich kawakw czekolady.
Nigdy nie udaje si to do koca. Zawsze pozostaj w pamici niezrozumiae strzpy
frapujcych i znajomych myli czy obrazw. Vee nie pamita, co jej zrobiem, czuje
jednak, e nie powinna mi ufa. Nie pamita Rixona, ale wie, e jaki facet
wyrzdzi jej wiele zego. Wyjaniao to podejrzliwo Vee wobec mczyzn i moj
niech do Hanka. Wprawdzie nasze umysy zostay wyczyszczone, zostao w nich
jednak troch okruchw wspomnie.
- Mogaby jej troch odpuci - zasugerowa Patch. - Zaatwia ci wymwk.
Uczciwo to pikna cecha, ale lojalno take.
- Innymi sowy, mam machn rk na to, jak si zachowaa?
- Wanie.
Vee okamaa mnie bez mrugnicia okiem. Nie byo to bahe przewinienie. Ale z
drugiej strony istniay okolicznoci agodzce. Jej umys zosta przeniknity i
zmanipulowany, a to nic przyjemnego. Bya zupenie bezbronna, cho to za mae
sowo. Skamaa, by mnie chroni. Nie miaam prawa uwaa si za lepsz. Nie
powiedziaam jej sowa na temat upadych aniow i Nefilw z tego samego powodu.
Zastanawiaam si wic, czy rozsdniej bdzie nadal ywi do niej uraz, czy jednak
posucha rady Patcha.
- A co z mam? - spytaam. - Za ni te si wstawisz?
- Jest przekonana, e mam co wsplnego z twoim porwaniem - odpowiedzia. - Co
jest lepsze ni posdzanie o to Hanka - doda spokojniej. - Gdyby Hank domyli si,
e twoja mama zna prawd, zareagowaby na to.
Uj rzecz bardzo delikatnie. Stwierdziam, e nigdy nie dopuszcz do tego, by Hank
dla swoich obrzydliwych knowa skrzywdzi mam, tym bardziej wic nie mog
zdradzi jej niczego... przynajmniej na razie.
Nie chciaam poczu wobec Hanka nawet cienia sympatii i nie mogam go
uczowieczy choby w najmniejszym stopniu, zaintrygowao mnie jednak, jaki by,
kiedy zakocha si w mamie. Czy zawsze postpowa tak podle? Czy te na samym
pocztku kocha nas... i dopiero po pewnym czasie jego myli zaczy si
koncentrowa wok Nefilw i pochony go bez reszty?
Przerwaam te spekulacje w jednej chwili. Hank by zym czowiekiem i teraz liczyo
si tylko to. Uprowadzi mnie i postanowiam dopilnowa, eby spotkaa go
zasuona kara.
- Rixon nie mg pj do paki, bo jest w piekle, prawda? - zapytaam z myl, e
wszystko na to wskazuje.
Patch przytakn, ale jego oczy lekko pociemniay. Najwyraniej nie lubi mwi o
piekle. Pewnie jak kady upady anio.
- W twoim wspomnieniu widziaam i syszaam, jak zgadzasz si szpiegowa
upadych aniow.
- Zdobywa informacje o tym, co planuj i kiedy. - Skin gow. - Przekazuj je
Hankowi raz w tygodniu - doda.
- A jeli si dowiedz, e gadasz za ich plecami?
- Mam nadziej, e do tego nie dojdzie.
tamtych wspomnie. Nie mylisz si: uprowadzi ci, bo liczy, e posuy si tob,
aby mc mn kierowa. Porwa ci pod koniec czerwca i wypuci dopiero we
wrzeniu. Przez te wszystkie miesice przebywaa w zamkniciu, zdana tylko na
siebie. Nawet najbardziej zahartowani onierze zaamuj si w wiziennej izolatce i
Hank doskonale wiedzia, e to napawa mnie najwikszym niepokojem. Domaga si
dowodw mojego oddania, mimo e zoyem mu przysig. Podczas tych miesicy
nieustannie posugiwa si tob, by mnie drczy. - Jego oczy zalniy surowo. Zapaci za to, ale na moich warunkach - doda niskim, grobowym tonem, ktry
przyprawi mnie o ciarki. - Wtedy w szopie kaza nas otoczy - kontynuowa. Mylaem tylko o jednym: jak nie dopuci do tego, by ci zabi. Gdybym by tam
sam, podjbym z nim walk. Nie wierzyem, e moesz da sobie rad w takiej
potyczce, i bardzo nad tym bolej. Nie mogem znie tego, e cierpisz, i to mnie
zalepio. Zapomniaem, jak wiele dotd przesza i jakiej dziki temu nabraa siy.
Hank wyczu to i rozegra rzecz po swojemu. Wyoyem karty na st. Obiecaem, e
zostan jego szpiegiem, jeeli daruje ci ycie. Przysta na to, po czym wezwa swoich
Nefilw, eby ci zabrali. Walczyem ze wszystkich si, aniele. Kiedy w kocu udao
im si wywlec ci z szopy, ledwo trzymali si na nogach. Cztery dni pniej
spotkaem si z Hankiem i w zamian za uwolnienie ciebie zaproponowaem mu
swoje skrzyda. Poza nimi nie miaem mu ju nic wicej do zaoferowania. Odpar, e
odda mi ci, jednak dopiero pod koniec lata. Przez kolejne cztery miesice szukaem
ci niestrudzenie, ale Hank rwnie to przewidzia. Dooy wszelkich stara, by
zachowa miejsce twojego pobytu w najgbszej tajemnicy. Uwiziem i
torturowaem kilku jego ludzi, lecz aden nie wiedzia, gdzie jeste. Zdziwibym si,
gdyby Hank ujawni miejsce twojego pobytu jeszcze komu poza paroma
starannie wyselekcjonowanymi ludmi, ktrzy mieli troszczy si o twoje
podstawowe potrzeby.
Tydzie przed uwolnieniem ciebie Hank kaza odszuka mnie jednemu ze swoich
nefilskich posacw. Posaniec oznajmi mi triumfalnie, e jego pan wraz z
wypuszczeniem ciebie na wolno zamierza wymaza ci pami, i spyta, czy mam
co przeciwko temu. Starem mu z gby ten pyszny umieszek, a potem - obitego i
zalanego krwi - powlokem go do domu Hanka. Musielimy na niego czeka, bo
rano wyszed do pracy. Kiedy wrci, ostrzegem go, e jeli nie chce wyglda jak
posaniec, musi wymaza ci wspomnienia dostatecznie daleko wstecz, aby nigdy ju
nie powracay w retrospekcji. Mia pozbawi ci wszelkich wspomnie
o mnie - bo nie chciaem, by budziy ci koszmary zwizane z niewol i cakowitym
odgrodzeniem od wiata. Nie chciaem, eby budzia si w nocy z krzykiem, nie
wiedzc dlaczego. Pragnem odda ci tyle normalnego ycia, ile tylko mogem.
Wiedziaem, e bdziesz bezpieczna wycznie wtedy, gdy oderwiesz si od caej tej
sprawy. Nakazaem te Hankowi, by przesta ci obserwowa. Daem mu jasno do
zrozumienia, e jeli kiedykolwiek wejdzie ci w drog, wyledz go i okalecz jego
ciao tak, e nikt go nie rozpozna. A pniej znajd sposb, by go zgadzi bez
wzgldu na koszty. Wydawao mi si, e nie brak mu rozumu, by dotrzyma danych
mi obietnic, dopki mi nie powiedziaa, e spotyka si z twoj mam. Czuj, e
chodzi mu o co wicej ni amory. Knuje co i by tego dokona, wykorzystuje twoj
matk, ale tak naprawd chyba ciebie.
ROZDZIA 22
Mocno wcisnam peda gazu volkswagena, liczc, e po drodze nie natkn si na
znudzonego gliniarza, ktry da mi po apach dla rozrywki. Wracaam do domu,
zostawiwszy po wielkich ociganiach Patcha. Nie chciaam od niego wyjeda, ale
myl, e mama jest sama z Hankiem, ktry bawi si ni jak lalk, bya nie do
zniesienia. I mimo e przeczyo to wszelkiej logice, powtarzaam sobie, e w moim
towarzystwie bdzie bezpieczniejsza. Wolaabym umrze, ni podda si Hankowi.
Po niecnych prbach namwienia mnie, ebym zostaa u niego do bardziej ludzkiej
pory, Patch podwiz mnie swoim autem w miejsce, gdzie zostawiam volkswagena.
Doprawdy nie wiem, jak to si stao, e mj wz, pozostawiony na tyle godzin w
dzielnicy przemysowej, wyszed z tego bez szwanku. Byam pewna, e zwdz mi
przynajmniej odtwarzacz kompaktw - na szczcie si myliam.
Dotarszy do domu, wbiegam po schodkach na werand i bezgonie otworzyam
drzwi. Wczajc lamp w kuchni, stumiam okrzyk zaskoczenia.
O blat, jakby nigdy nic, opiera si Hank Millar ze szklank wody w rku.
- Witaj, Noro.
Momentalnie przyjam postaw obronn, ukrywajc lady przestrachu. Zmruyam
oczy w nadziei, e odbierze to jako oznak rozdranienia.
- Co tu robisz? - spytaam.
- Mama musiaa biec do biura. - Przechyli gow w stron frontowego wejcia. -
przejadk na wie i oczyci umys. Ostatnio dzieje si co dziwnego... Postukaam si po gowie. - Mj zanik pamici zaczyna powoli ustpowa. Zdarzenia
minionych miesicy nie s ju tak niejasne. W kko pojawia mi si przed oczami ta
sama twarz. Porywacza. Wci jeszcze trudno mi j zidentyfikowa, ale to tylko
kwestia czasu. - Stara si ze wszystkich si zachowa obojtn min, ale i tak
spostrzegam w jego oczach cie gniewu. Ot to, parszywy gnoju! - Szkopu w tym,
e kiedy wracaam do miasteczka, ten gruchot mi nawali.
Chciaam unikn awantury za to, e samotnie wasam si po nocy, wic
zadzwoniam do Vee, eby mnie krya. Przez ostatnich kilka godzin prbowaam
uruchomi silnik.
- Moe na niego spojrz? - odpar bez drgnienia powieki. - Jeli nie zdiagnozuj
awarii, wycofam si z biznesu.
- Nie kopocz si, zabior auto do naszego mechanika. - Niepewna, czy zrozumie
aluzj, dodaam: - Musz przygotowa si do szkoy i jeszcze troch si pouczy.
Lubi cisz i spokj.
- Jak widz, prbujesz si mnie pozby. - Umiechn si lekko.
- Zadzwoni do mamy i przeka jej, e poszede. - Ostentacyjnie wskazaam mu
frontowe drzwi.
- A co z twoim samochodem?
- Mechanik, zapomniae? - odpowiedziaam z myl: Jaki on uparty!
- Nonsens - zignorowa mnie zupenie. - Nie ma potrzeby, by matka pacia
mechanikowi, kiedy ja mog rozwiza problem. Domylam si, e stoi na
podjedzie...?
Zanim zdyam go zatrzyma, wyszed frontowymi drzwiami. Z sercem w gardle
zeszam z nim po schodach werandy. Zakasa rkawy i wprawnie wsun rk w
kratownic wlotu powietrza. Gdy maska odskoczya, otworzy j i podpar.
Stanam za nim z nadziej, e Patch wykona wiarygodn robot. To on wymyli, e
musimy mie plan rezerwowy na wypadek, gdyby bajeczka o Vee nie wypalia.
Poniewa Hank najwyraniej zlekceway umysow manipulacj zastosowan przez
Patcha i zadzwoni bezporednio do pani Sky, ucieszyam si jak dziecko z
zapobiegliwoci anioa.
- Tutaj - powiedzia Hank, wskazujc malek szczelin w jednym z czarnych
zwojw wok silnika. - Problem rozwizany. Wytrzyma jeszcze kilka dni, ale trzeba
go bdzie jak najszybciej zreperowa. Podjed po poudniu do salonu. Powiem
swoim ludziom, eby si tym zajli. Musz zaimponowa crce kobiety, ktr
zamierzam polubi - doda, kiedy nie zareagowaam. Wypowiedzia to zdanie lekko,
ale ze zowieszczym zabarwieniem gosu. - Aha, Noro! - zawoa, gdy odwrciam
si, by odej. - Ten incydent zostanie midzy nami, wiedz jednak, e dla dobra
twojej matki nie bd tolerowa kamstwa, bez wzgldu na twoje
pobudki. Oszukaj mnie jeszcze raz, a...
Bez sowa weszam do domu, starajc si nie spieszy ani nie oglda za siebie. To
drugie zreszt byoby zupenie niepotrzebne, bo jeszcze dugo po przekroczeniu
progu czuam na plecach przenikliwy wzrok Hanka.
Przez kolejny tydzie nie miaam adnych wieci od Patcha. Nie wiedziaam, czy
odnalaz Dabri, ani te czy cho troch zbliy si do odkrycia powodw, dla
Nie zareagowaam. Jej piewny ton nie wskazywa na kpin, ale po jedenastu latach
znajomoci wiedziaam, e to pozory.
- Jak mylisz, ktry facet zostanie przedstawicielem? - cigna uparcie. - Stawiam na
Camerona Ferri. Mam nadziej, e po zeszorocznym zjedzie dali peleryny do
czyszczenia.
Z zaufanego rda wiem, e Kara Darling zostawia pod pachami swojej... plamy od
potu. A jeli dostanie ci si peleryna wanie po niej? - Zmarszczya nos. - Strach
pomyle, w jakim stanie oddaa diadem.
Mimo woli powdrowaam mylami do jedynego zjazdu, na ktrym byam. Vee i ja
wybraymy si jako pierwszoroczne - wieo upieczone uczennice oglniaka, aby
przekona si na wasne oczy, o co tyle wrzawy. Po przerwie wmaszerowa na boisko
klub sportowy i ogosi nazwiska panujcych, zaczynajc od przedstawicieli
pierwszych klas, a koczc na krlowej i krlu klas najstarszych. Kady z
panujcych mia narzucon na ramiona peleryn w barwach szkoy i nasunit na
gow koron albo diadem. Pniej wykonali wok boiska rund honorow w
wzkach golfowych. Trudno byoby to nazwa szykiem. Marcie zostaa
wybrana na przedstawicielk pierwszego roku i zawsze obrzydzaa mi ch
uczestnictwa w nastpnej koronacji.
- To ja ci wytypowaam. - Odgarna wosy z ramion, czstujc mnie umiechem od
ucha do ucha. - Chciaam zatrzyma to w sekrecie, ale nie lubi anonimowoci.
Jej sowa wyrway mnie z zadumy.
- Co zrobia?
- Wiem, e przechodzisz ciki okres - odpara niby ze zrozumieniem. - Ten cay
zanik pamici, no i - zniya gos do szeptu - halucynacje. Tato mi powiedzia. Prosi,
ebym odnosia si do ciebie z wielk yczliwoci. Tylko nie byam pewna w jaki
sposb. Mylaam i mylaam. A tu nagle zobaczyam ogoszenie o nominacjach na
tegoroczny zjazd absolwentw. Oczywicie wszyscy chcieli wytypowa mnie, ale
namwiam przyjaci, eby wybrali ciebie. Chyba wspomniaam co o
halucynacjach i troch podkolorowaam ich groz.
eby dopi celu, trzeba gra nie fair. No ale dziki temu zdobyymy ponad
dwiecie podpisw, wicej ni ktrykolwiek kandydat!
- To taki twj projekt dobroczynny? - zapytaam z niedowierzaniem i odraz.
- Tak! - pisna Marcie, wdzicznie klaszczc w donie.
Wychylajc si z awki, przygwodziam j srogim spojrzeniem.
- Id do sekretariatu i wycofaj t nominacj. Nie chc widzie swojego nazwiska na
karcie do gosowania.
- Zrobiby si straszny baagan. - Bynajmniej niezraona moim tonem, Marcie wzia
si pod boki. - Ju wydrukowali karty. Rano przyuwayam na dole cay stos.
Chciaaby si przyczyni do marnowania papieru? Pomyl o drzewach, ktre
powiciy ycie dla tych wszystkich stronic. Zreszt chrzani papier! Czy ja si nie
licz? Zrobiam wszystko, eby ci poprawi humor, wic nie moesz tego tak po
prostu ola! Odrzuciam gow do tyu, ze zoci spogldajc na plamy na suficie.
Dlaczego ja? pomylaam.
ROZDZIA 23
Po powrocie ze szkoy znalazam przypit do frontowych drzwi karteczk z
napisem: "Stodoa". Wsunam j do kieszeni i skierowaam si do ogrodu. Wyrwa w
pocie na skraju naszej posiadoci otwiera si na rozleg k, porodku ktrej stoi
pobielona wapnem stodoa. Dotd nie wiedziaam, do kogo naley. Przed laty Vee i ja
marzyymy, by urzdzi w niej tajny klub, ale nasz pomys umar mierci naturaln,
kiedy po otwarciu drzwi zastaymy tam wiszcego gow w d nietoperza.
Od tego czasu nigdy nie zagldaam do stodoy i mimo przekonania, e ssaki latajce
nie wzbudzaj ju we mnie strachu, uchyliam drzwi bardzo ostronie.
- Halo! - zawoaam.
Na zmurszaej awce w gbi lea Scott. Gdy weszam, natychmiast zerwa si i
usiad.
- Nadal si na mnie zocisz? - zapyta, ujc dbo trawy.
Gdyby nie wytarte dinsy i T-shirt z logo Metalliki, mona by go wzi za
traktorzyst.
- Widziae tu nietoperza? - spytaam, przebiegajc wzrokiem krokwie.
- Boisz si nietoperzy, Grey? - wyszczerzy zby.
Opadam na awk obok niego.
- Przesta zwraca si do mnie per "Grey". To brzmi jakbym bya chopakiem. Jak
Dorian Gray.
- Co za Dorian?
- Wymyl co innego - westchnam. - Zwyczajne "Nora" te jest dobre, wiesz?
- Jasne, Gumisiu.
- Cofam to, co powiedziaam. - Skrzywiam si. - Zostamy przy "Grey".
- Wstpiem, eby sprawdzi, czy masz co dla mnie. Najlepiej jakie informacje o
Hanku. Mylisz, e wie, e to my szpiegowalimy go tamtej nocy?
Miaam prawie stuprocentow pewno, e Hank nie podejrzewa nas o to. Nie
zachowywa si bardziej odraajco ni zwykle, cho patrzc z perspektywy czasu,
nie by to jeszcze aden dowd...
- Nie sdz, bymy byli wolni od podejrze.
- No, to wietnie, wietnie - powtrzy Scott, przekrcajc na palcu piercie Czarnej
Rki. Ucieszyam si, e go nie zdj. - Moe bd mg wyj z ukrycia prdzej, ni
mi si wydawao.
- Z tego, co widz, ju wyszede. Skd wiedziae, e znajd twj list na drzwiach
przed Hankiem?
- Hank jest w swoim salonie. Wiem, kiedy wracasz. Nie zrozum tego le, ale od czasu
do czasu sprawdzam, co porabiasz. Musiaem obczai, kiedy najlepiej si z tob
kontaktowa.
A propos, twoje ycie towarzyskie jest aosne.
- Mw sobie, co chcesz.
Scott rozemia si, gdy jednak mu nie zawtrowaam, trci mnie lekko w rami.
- Co taka osowiaa, Grey?
- Marcie Millar nominowaa mnie na krlow zjazdu absolwentw - odparam,
wzdychajc. - Gosowanie odbdzie si w najbliszy pitek.
Ucisn mi rk w osobliwy, porozumiewawczy sposb, ktry znaam z filmw o
stowarzyszeniach studenckich.
- Gratuluj, mistrzyni.
Spojrzaam na niego z odraz.
- Ej no, mylaem, e dziewczyny lubi te sprawy. Kupowanie fataaszkw,
fryzowanie, noszenie tej takiej korony.
- Diademu.
- Diademu, jasne. Wiedziaem. Wic czemu tak ci to wkurza?
- Gupio mi, e figuruj na karcie do gosowania w towarzystwie czterech naprawd
popularnych dziewczt. Nie wygram. Tylko wyjd na idiotk. Ludzie ju si pytaj,
czy to nie pomyka w druku. Poza tym nie mam faceta. Ostatecznie mogabym zabra
Vee. Marcie zarzuci mnie miliardem kawaw o lesbijkach, i jeszcze mog zdarzy
si o wiele gorsze rzeczy.
- Po problemie - Scott rozpostar szeroko ramiona, jakby wyjcie z sytuacji byo
oczywiste. - Pjdziesz ze mn.
Wzniosam oczy ku niebu, aujc, e w ogle poruszyam ten temat. Nie miaam
ochoty na takie rozmowy. Stwierdziam, e w tej chwili najlepszym rozwizaniem
bdzie wyparcie.
- Przecie nie chodzisz do szkoy - przypomniaam mu.
- A co to: jaka regua? Dziewczyny w mojej starej szkole w Portland zawsze
przyprowadzay na tace chopakw z college'u.
- Regua jako taka nie istnieje.
- Jeeli obawiasz si Czarnej Rki, to, o ile mi wiadomo, nefilscy dyktatorzy nie
uwaaj potacwek w liceach dla ludzi za najwyszy priorytet. Nie dowie si, e
tam byem.
Wyobraziwszy sobie Hanka, ktry wszy po sali gimnastycznej, nie mogam
powstrzyma si od miechu.
- Dopiero si zdziwisz, kiedy zobaczysz mnie w smokingu. A moe nie podobaj ci
si faceci o szerokich barach, uminionych klatach i z kaloryferem na brzuchu?
- Przesta mnie peszy. - Przygryzam wargi, eby znowu nie wybuchn miechem.
- Przedstawiasz to tak, jakbym ja bya Pikn, a ty Besti. Wiadomo, e wietnie
wygldasz, Scott.
Czule uszczypn mnie w kolano.
- Powiem to tylko raz, wic nadstaw uszu. Fajnie wygldasz, Grey. W skali od jeden
do dziesiciu zdecydowanie miecisz si w drugiej poowie.
- Ojej, dziki.
- Nie jeste w typie dziewczyn, za jakimi uganiaem si w Portland, ale te wtedy
byem innym facetem. Jeste dla mnie troch za adna i nie oszukujmy si, za mdra.
- A ty jeste cwany - zauwayam.
- Nie przerywaj mi, bo si pogubi.
- Nauczye si tej mowy na pami?
- Mam mnstwo czasu - odpar z ironicznym umieszkiem. - No wic... Cholera!
Straciem wtek.
- Mwie, e wygldam lepiej ni co druga dziewczyna w mojej szkole.
- Uyem figury retorycznej. Jeli chcesz, ujm bardziej precyzyjnie: jeste adniejsza
od dziewidziesiciu procent. W przyblieniu.
jedzia czerwon toyot 4Runner, full wypas. Pomylaam, e jej drek zmiany
biegw nigdy nie wyskakuje z miejsca, i e ona nigdy nie musi wali w tablic
rozdzielcz, by silnik zaskoczy. Mogabym te si zaoy, e jej wz nigdy nie
nawali w poowie drogi do szkoy.
Obrzuciam volkswagena ponurym spojrzeniem i westchnam.
W kocu na parking zajecha z piskiem opon czerwony 4Runner i wyskoczya z
niego Marcie.
- Sorry, e si spniam - powiedziaa, przerzucajc torebk przez rami. - Pies nie
chcia mnie wypuci.
- Pies?
- Krzykacz. Wiesz, psy s jak ludzie.
- Spoko. - Postanowiam to wykorzysta. - Rozejrzaam si ju po sklepie i wybraam
sukienk. Zaatwimy to szybko i wrcisz do Krzykacza.
- A moje rady? - Zrobia zawiedzion min. - Mwia, e cenisz moje zdanie.
Zaley mi na nim tak samo jak na karcie kredytowej twojego tatusia, pomylaam.
- Mhm, jasne. Wierz mi, chciaam na ciebie zaczeka, ale gdy zobaczyam t
sukienk, przemwia do mnie.
- Co ty?
- Tak, Marcie. Niebiosa otworzyy si i anioy zapieway "Alleluja!" - Miaam
ochot uderzy gow w cian.
- Poka mi j - zakomenderowaa Marcie. - Wiesz, e masz ciep karnacj, prawda?
Nieodpowiedni kolor wybledzi ci, rozumiesz?!
Weszymy do rodka i podprowadziam Marcie do wieczorowej sukienki w
zielono granatow szkock krat z marszczonym doem. Ekspedientka powiedziaa,
e podkreli nogi.
Vee natomiast stwierdzia, e bd w niej sprawia wraenie, jakbym miaa biust.
- Beee! - Skrzywia si ze wstrtem. - Szkocka krata? Zbyt pensjonarsko.
- C, mnie si podoba.
Pogrzebawszy midzy wieszakami, wzia, sukienk w moim rozmiarze.
- Moe na tobie bdzie wygldaa lepiej. Ale raczej nie zmieni zdania.
Dziarskim krokiem skierowaam si do przymierzalni z sukienk i myl, e jest
idealna. Nawet gdyby Marcie miaa dsa si do bladego witu, nie zmieni zdania i
kropka.
Wyskoczyam z dinsw i z gracj zaoyam sukienk. Nie mogc si dopi,
przekrciam j i spojrzaam na rozmiar. Trzydziestka czwrka. Czy Marcie pomylia
si, czy te zrobia to celowo? By nie da jej satysfakcji, wcignam brzuch i
upchnam pod sukienk waki tuszczu.
Przez moment wydawao mi si, e jest nie najgorzej - jednak rzeczywisto szybko
wyprowadzia mnie z bdu.
- Marcie?! - zawoaam przez zason.
- Mmm?
- Nie ten rozmiar. - Podaam jej sukienk.
- Za dua? - Pytanie Marcie omal nie pko od sztucznej naiwnoci.
- Poprosz o trzydziestk szstk. - Zdmuchnam wosy z twarzy, powstrzymujc si
od cynicznej riposty.
- A, za maa.
Na szczcie byam w samej bielinie, bo inaczej wyskoczyabym zza zasony i
przyadowaa jej w nos.
Po chwili Marcie podaa mi dwie sukienki w rozmiarze trzydzieci sze - moj
wymarzon i czerwon kreacj do ziemi.
- Nie ebym chciaa wpyn na wynik gosowania, ale wedug mnie najlepsza dla
ciebie bdzie czerwie. Jest bardziej wytworna.
Powiesiam czerwone cudo na haczyku i wystawiajc na nie jzyk, zaoyam
sukienk w krat. Zakrciam si przed lustrem, wydajc cichy pisk radoci.
Wyobraziam sobie, jak schodz w niej po schodach, gdy Scott przyglda mi si z
dou. Nagle zamiast Scotta stan mi przed oczami Patch. Oparty o balustrad, mia
na sobie szyty na miar czarny garnitur i srebrny krawat.
Umiechnam si do niego kokieteryjnie. Wycign rk i odprowadzi mnie do
drzwi. Pachnia ciepo jak rozgrzany socem piasek.
Nie mogc si opanowa, chwyciam go za klapy marynarki i przytuliam si do
niego w pocaunku.
- Mgbym wywoa u ciebie taki umiech, i to bez podatku.
Obrciam si. Przede mn, w przymierzalni, sta prawdziwy Patch. Ubrany w dinsy
i obcisy biay T-shirt. Z rkoma swobodnie zaoonymi na piersi, omiata mnie
wesoym spojrzeniem czarnych oczu.
Od stp do gw ogarn mnie ar, bynajmniej nie krpujcy.
- Z miejsca mogabym przywoa wszystkie dowcipy o zboczecach - odparam z
umiechem.
- Mgbym ci powiedzie, jak bardzo podobasz mi si w tej sukience.
- Skd si tutaj wzie?
- Niezbadane s cieki Patcha.
- Pana. Ty przemieszczasz si jak piorun, raz jeste tu, a za chwil znw gdzie
indziej. Jak dugo tu sterczysz?
Umarabym ze wstydu, gdyby si okazao, e widzia, jak wciskam si w rozmiar
trzydzieci cztery. Nie mwic ju o rozbieraniu.
- Zapukabym, ale nie chciaem natkn si na Marcie. Hank nie moe si
dowiedzie, e ty i ja wznowilimy wspprac.
Postanowiam nie zagbia si zbytnio w sens tego ostatniego wyraenia.
- Dobra nowina - rzek Patch. - Dodzwoniem si do Dabrii, ktra zgodzia si nam
pomc. Jednak... musz ci co wyzna. Dabria jest kim wicej ni dawn znajom.
Poznalimy si przed moim upadkiem. By to zwizek z rozsdku, ale ona nie tak
dawno przysporzya ci przykroci - przerwa. - e pozwol sobie tak ubra w sowa
fakt, i prbowaa ci zabi.
Niele, pomylaam.
- Daa sobie spokj z zazdroci, niemniej powinna o tym wiedzie - dokoczy.
- No, to ju wiem - odpowiedziaam cierpko. Byam ju wystarczajco zmieszana
jego obecnoci w przymierzalni. Czy nie mg powiedzie mi tego przed telefonem
do niej? - Jeste pewien, e Dabria nie zechce znw zabawi si w morderczyni?
- Zastosowaem pewne rodki zapobiegawcze.
- Nie ciemniaj.
ciebie wany. Powiedz mu, eby si pilnowa. Hank nie ma szacunku dla dezerterw.
Po raz kolejny poaowaam, e w aden sposb nie mog komunikowa si ze
Scottem. Po drugiej stronie zasony Marcie kcia si z ekspedientk.
Przypuszczalnie o co tak trywialnego jak pyek na jednym z wielkich luster.
- Czy Marcie wie, kim naprawd jest jej ojciec?
- Marcie yje w mydlanej bace, ale Hank cigle grozi, e j przekuje. - Patch
spojrza na sukienk. - Co to za uroczysto?
- Zjazd absolwentw. - Zakrciam si przed nim. - adna?
- Podobno na zjazd absolwentw naley przyj z kim, z chopakiem.
- Yyy... ja... - zajknam si. - No... jakby... id ze Scottem. Oboje stwierdzilimy, e
Hank na pewno nie bdzie patrolowa szkolnej potacwki.
- Cofam tamte sowa. - Patch umiechn si, ale z napiciem. - Jeli Hank chce
zastrzeli Scotta, prosz bardzo.
- Przyjanimy si i tyle.
- Niech tak zostanie - unis mj podbrdek i pocaowa mnie mocno. cign spod
szyi zaczepione o koszulk okulary przeciwsoneczne i nasun je na nos. - Nie mw
Scottowi, e go nie ostrzegem. Musz pdzi, ale bdziemy w kontakcie.
Wymkn si z przymierzalni i tyle go widziaam.
ROZDZIA 24
Po odejciu Patcha stwierdziam, e czas skoczy odgrywanie ksiniczki i przebra
si w zwyke ciuchy. Wanie wcigaam koszul przez gow, kiedy dotaro do mnie,
e co nie gra... Znikna moja torba.
Zajrzaam pod obit pluszem awk, ale tam jej nie byo. Mimo absolutnego
przekonania, e nie powiesiam jej na haku, zajrzaam pod czerwon sukienk.
Zakadajc buty, odsunam kotar i wybiegam na rodek sklepu. Marcie
przedzieraa si przez niezliczon mas stanikw typu push-up.
- Widziaa moj torb?
- Zabraa j do przebieralni - odpara po dugim namyle.
- Czy chodzi o sakw z brzowej skry? - zapytaa, podbiegajc do nas,
ekspedientka.
- Tak!
- Przed chwil wyszed z ni ze sklepu jaki mczyzna. Wszed bez sowa, wic
uznaam, e to twj ojciec. - Zmarszczya brwi w zadumie. - Mogabym przysic,
e... ale pewnie mi si przywidziao. Doprawdy co przedziwnego.
Przenikn jej mzg, pomylaam.
- Mia siwe wosy - dodaa. - Sweter w pepitk i...
- Dokd poszed? - przerwaam.
- Po wyjciu skierowa si na parking.
Wybiegam ze sklepu. Marcie za mn.
- Mylisz, e to dobry pomys? - spytaa, zdyszana. - A jeli ma rewolwer? Moe by
niezrwnowaony psychicznie!
- Jak mona wykrada damskie torebki z przymierzalni?! - zawoaam. - Szczyt
wszystkiego!
- Moe by zdesperowany, potrzebowa kasy.
- Wic czemu nie ukrad twojej?
- Wszyscy wiedz, e Jedwabny Ogrd to ekskluzywny butik - tumaczya Marcie. Pewnie stwierdzi, e czy buchnie twoj, czy moj, i tak si obowi.
Nie mogam powiedzie Marcie, e facet najprawdopodobniej jest Nefilem albo
upadym anioem. Intuicyjnie czuam, e powodowao nim co waniejszego od pliku
banknotw.
Wbiegymy na parking w momencie, gdy wyjeda z niego tyem czarny sedan.
Przez olepiajcy blask reflektorw nie udao mi si dostrzec twarzy za kierownic.
Nagle tajemniczy kto doda gazu i samochd wystrzeli naprzd, prosto na nas.
- Uciekaj, idiotko! - wrzasna Marcie, szarpic mnie za rkaw.
Sedan mign tu obok nas z przeraliwym piskiem opon. Kierowca przejecha
skrzyowanie na czerwonym wietle, wyczy reflektory i znikn w gbinach nocy.
- Zauwaya mark? - spytaa Marcie.
- Audi A6. W przelocie zobaczyam kawaek tablicy rejestracyjnej.
- Niele - Marcie spojrzaa na mnie z uznaniem.
- Niele? - spojrzaam na ni, wcieka. - Niele? Zwia z moj torb! Nie wydaje ci
si troch dziwne, e facet, ktry jedzi szpanerskim audi, musi kra torebki? A
zwaszcza moj?
Tutaj nasuno mi si pytanie, do czego moja torba miaaby si przyda
niemiertelnemu.
- Bya designerska?
- Z hipermarketu!
Marcie wzruszya ramionami.
- No, to si zabawiymy - oznajmia. - Co teraz? Zapominamy o sprawie i wracamy
do zakupw?
- Dzwoni na policj.
P godziny pniej przy krawniku przed Jedwabnym Ogrodem zatrzyma si wz
patrolowy, z ktrego wyskoczy detektyw Basso. Nagle poaowaam, e nie
posuchaam rady Marcie, eby ola spraw. Ju i tak do nieciekawy wieczr
zacz si zmienia w fatalny. Marcie i ja byymy w sklepie. Detektyw Basso
podszed do nas, kiedy krciymy si nerwowo pod oknami. Z pocztku jakby
zdziwi si moim widokiem, gdy jednak przytkn do do ust, zorientowaam si, e
chce ukry umiech.
- Kto ukrad mi torebk - poinformowaam go.
- Opisz, jak to dokadnie wygldao - nakaza.
- Weszam do przymierzalni, aby zmierzy sukienk na zjazd absolwentw. Kiedy
skoczyam, zauwayam, e torba nie ley na pododze w miejscu, gdzie j
zostawiam.
Wyszam z przymierzalni i ekspedientka powiedziaa mi, e z torb wybieg jaki
mczyzna.
- Mia siwe wosy i sweter w pepitk - dodaa uprzejmie sprzedawczyni.
- Rzekomo nic, chocia poza nami w sklepie nie byo nikogo. - Spojrzaam mu w
oczy, nagle chodne i wyrachowane. - Marcie jest w to zamieszana, tak, Patch?
- Trudno uwierzy, e czego nie zauwaya. Tak jakby cay ten wieczr zosta
ustawiony. Kiedy wesza do przymierzalni, moga zadzwoni do rabusia i da mu
zna, e droga wolna. By moe przez cay czas filowaa na twoj torb i
pokierowaa gocia krok po kroku.
- Tylko dlaczego Marcie miaaby buchn mi torb? Chyba e... - urwaam. Stwierdzia, e nosz w niej naszyjnik, na ktrym tak zaley Hankowi. Uzmysowiam sobie.
- Wcign j w spraw. Posuy si ni po prostu.
Patch cign usta w ponur kresk.
- Jest pody do tego stopnia, e ma za nic bezpieczestwo wasnej crki. - Spojrza mi
prosto w oczy. - Czego dowid swoim zachowaniem wobec ciebie.
- Nadal uwaasz, e Marcie nie wie, kim Hank jest naprawd?
- Nie wie. Jeszcze nie. Hank mg j okama. Mg powiedzie, e naszyjnik naley
do niego, a ona si nie dopytywaa. Marcie nie naley do osb, ktre zadaj pytania.
Kiedy widzi cel, zamienia si w pitbulla.
- Jest co jeszcze - powiedziaam mylc o tym, e wietnie nazwa charakterek
Marcie. - Zanim facet odjecha, zdyam przyjrze si autu. Byo to audi A6.
Z wyrazu jego oczu wywnioskowaam, e ta informacja jest dla niego wana.
- Prawa rka Hanka, Nefil imieniem Blakely, jedzi audi.
Dreszcz przeszed mi po krzyu.
- Zaczynam powoli wariowa. Hank najwyraniej myli, e moe posuy si
naszyjnikiem, by zmusi archanielic do mwienia. Co chce z niej wydusi? Co ona
takiego wie, e Czarna Rka ryzykuje odwet archaniow?
- W dodatku cheszwan jest coraz bliej - mrukn Patch, na ktrego twarzy
odmalowa si niepokj.
- Moglibymy wyswobodzi archanielic - zaproponowaam. - I wtedy nawet jeli
Hank zdobdzie naszyjnik, nie bdzie mia jej.
- Te o tym mylaem, oznacza to dla nas jednak dwa powane problemy. Po
pierwsze, archanielica ma do mnie jeszcze mniej zaufania ni do niego, wic kiedy
tylko zbli si do klatki, narobi strasznego haasu. Po drugie, magazyn Hanka roi si
od jego ludzi. By si im przeciwstawi, potrzebowabym wsparcia caej armii
upadych aniow, a nie zamierzam traci czasu na namawianie ich, eby pomogli mi
ocali archanielic.
Nasza rozmowa utkna w martwym punkcie i ju bez sowa oboje pogrylimy si
w zadumie nad skp list moliwoci.
- Co si stao z drug sukienk? - Patch w kocu przerwa milczenie.
Powdrowaam za jego spojrzeniem w stron kreacji Jessiki Rabbit.
- Marcie stwierdzia, e lepiej mi w czerwieni - odparam, wzdychajc.
- A ty co mylisz?
- Myl, e Marcie i Dabria z miejsca by si zakumploway.
Patch zamia si cichutko, askoczc moj skr tak zmysowo, jakby mnie
pocaowa.
- Chcesz pozna moje zdanie?
- Okej, skoro jak wida kady musi wtrci swoje trzy grosze...
- Przymierz j. - Usiadszy na ku, niedbale wspar si na okciach.
- Jest pewnie zbyt dopasowana - odpowiedziaam w nagym poczuciu wasnej
wyjtkowoci. - Marcie kocha zania rozmiary.
W odpowiedzi tylko si umiechn.
- Ma rozcicie na udzie.
Umiech Patcha pogbi si.
Zamknam si w garderobie i wcignam sukni. Cieniutka, zdawaa si otula
mnie jak para wodna. Rozcicie w poowie uda odsaniao prawie ca nog.
Wchodzc z powrotem w przymione wiato pokoju, odgarnam wosy z karku.
- Zapniesz?
Patch spojrza na mnie oczami, ktre wyranie pociemniay.
- Nieatwo bdzie mi pogodzi si z myl, e bawisz si ze Scottem w tej sukience.
Uwaaj, bo jeli potem znajd na niej choby lad zagniecenia, odszukam Scotta, i
kole mocno poauje.
- Przeka mu to.
- Jeli powiesz mi, gdzie si ukrywa, sam mu to przeka.
- Co mi mwi - z trudem zdoaam stumi umiech - e twj komunikat byby sto
razy bardziej bezporedni.
- A ju na pewno prostszy.
Patch uj mj nadgarstek i przysun si, aby mnie pocaowa, ale raptem stao si
co dziwnego. Kontury jego twarzy rozmazay si i zlay z otoczeniem. Kiedy
dotkn wargami moich ust, prawie nic nie poczuam. Co gorsza, zaczam si przed
nim powoli cofa. Zauway to i zakl pod nosem.
- Co si dzieje? - zapytaam.
- To mieszaniec - warkn.
- Scott?
- Dobija si do okna. Jeszcze chwila, a si obudzisz. Czy przedtem zakrada si do
ciebie w nocy?
Na wszelki wypadek postanowiam nie odpowiada. Patch by w moim sennym
marzeniu i nie mg zachowa si pochopnie, lecz podsycanie rywalizacji midzy
nimi byoby gupot.
- Dokoczymy jutro! - zdyam wyszepta, zanim sen ulecia i Patch rozpyn si w
bezbrzenej otchani mojego umysu.
Wyrwana ze snu, zobaczyam, jak Scott zamyka za sob okno.
- Pobudka! - powiedzia.
- Scott, musisz z tym skoczy - jknam. - Wczenie rano mam szkol. Poza tym
nio mi si co fantastycznego - dodaam z pretensj.
- Ja? - spyta z zawadiackim umiechem.
- Oby mia dla mnie dobre wieci - ostrzegam.
- Rewelacyjne. Zostaem basist w kapeli Serpentine. W przyszy weekend
debiutujemy w Diabelskiej Portmonetce. Czonkowie kapeli dostaj po dwie
darmowe wejciwki, wic masz niezego farta. - Teatralnym gestem rzuci na ko
dwa bilety.
- Odbio ci? - przytomniaam z kad chwil. - Nie moesz gra w zespole! Masz si
ROZDZIA 25
By pitek i wybory krlowej oraz krla zjazdu absolwentw miay odby si
podczas lunchu. Siedziaam na zajciach z ochrony zdrowia, liczc minuty do
dzwonka. Zamiast przejmowa si, e za niecae dziesi minut setki ludzi, z ktrymi
miaam spdzi kolejne dwa lata ycia, wybuchn miechem na widok mojego
nazwiska na karcie do gosowania, skupiam si na Scotcie.
Musiaam znale sposb, eby nakoni go do powrotu do jaskini na czas
cheszwanu, no i - na wszelki wypadek - przekona go, aby zdj piercie Czarnej
Rki. Jeeli to si nie uda - rozmylaam - trzeba bdzie jako go przystopowa.
Moe z pomoc Patcha, ktry na pewno zna kilka miejsc, w ktrych mona by
zamkn go na pewien czas... Pytanie tylko, czy Patch chciaby zawraca sobie tym
gow. A nawet gdyby udao mi si namwi go do wsppracy, to czy kiedykolwiek
odzyskaabym zaufanie Scotta? Uznaby to za ostateczn zdrad. Nawet argument, e
zaley mi na jego bezpieczestwie, byby w tej sytuacji absurdalny, bo przecie da
mi jasno do zrozumienia, e rwnie dobrze mgby teraz umrze.
Zadum przerwa mi brzczyk interkomu nad biurkiem panny Jarbowski. Odezwa
si gos sekretarki, spokojny i wywaony.
- Panno Jarbowski, prosz wybaczy, e przeszkadzam. Czy zechce pani askawie
przysa tu Nor Grey? - W jej tonie wyczuam cie wspczucia.
Wyranie niezadowolona, e przerwano jej w p zdania, panna Jarbowski
niecierpliwie tupna nog, po czym wycigna rk w moj stron.
- We swoje rzeczy, Noro. Nie sdz, by zdya wrci przed dzwonkiem.
Schowaam podrcznik do plecaka i skierowaam si do wyjcia, zastanawiajc si, o
co moe chodzi. Znaam tylko dwa powody, dla ktrych uczniw wzywano do
sekretariatu - wagarowanie i nieusprawiedliwione nieobecnoci. Ja nie miaam na
sumieniu ani jednego, ani drugiego.
Otwierajc drzwi sekretariatu, momentalnie spostrzegam Hanka Millara. Siedzia w
poczekalni, zgarbiony i wymizerowany, z brod wspart na pici i spojrzeniem bez
wyrazu.
Cofnam si odruchowo. Ale Hank zobaczy mnie i zerwa si z krzesa. Na widok
malujcego si na jego twarzy gbokiego wspczucia zrobio mi si niedobrze.
- Co si stao? - wyjkaam.
- Zdarzy si wypadek - odpowiedzia, unikajc mojego wzroku.
Jego sowa zabrzmiay sucho. W pierwszym odruchu pomylaam: co mnie obchodzi
wypadek Hanka i po co przylaz a do szkoy, eby mi to oznajmi?
- Mama spada ze schodw. Bya w pantoflach na wysokim obcasie i stracia
rwnowag. Ma wstrzs mzgu.
Wpadam w panik, mamroczc co bez sensu. To niemoliwe, pomylaam. Musz
zobaczy si z mam w tej chwili! Nagle poaowaam wszystkich ostrych sw,
ktre powiedziaam do niej podczas minionych kilku tygodni. Ogarny mnie
najgorsze przeczucia.
Straciam ojca. Gdybym miaa jeszcze straci...
- Na ile jest to powane? - spytaam roztrzsionym gosem.
W gbi duszy czuam, e nie mog rozpaka si przy Hanku. Ale caa moja duma
prysa, kiedy wyobraziam sobie twarz mamy. Zacisnam powieki, starajc si
ROZDZIA 26
Gdy doktor Howlett wypisa mnie ze szpitala, zjechaam wind do gwnego holu. Po
drodze zadzwoniam do Vee. Nie miaam czym wrci do domu i stwierdziam, e
jest jeszcze na tyle wczenie, e jej mama zgodzi si, by ocalia zdan na wasne siy
przyjacik.
Winda stana i drzwi rozsuny si na ocie. Upuciam komrk.
- Hej, Noro - powita mnie Hank.
Upyno kilka sekund, zanim odzyskaam mow.
- Jedziesz na gr? - zapytaam, silc si na spokj.
- Szukaem ci - odpowiedzia.
- Spieszy mi si - rzekam przepraszajco, podnoszc z ziemi telefon.
- Pomylaem, e podwioz ci do domu. Kazaem jednemu z chopakw podstawi
pod szpital wynajty samochd.
- Dziki, ale ju zadzwoniam po przyjacik.
- Pozwl chocia odprowadzi si do wyjcia. - Jego umiech by nieco sztuczny.
- Musz jeszcze wstpi do toalety - wykrciam si. - Prosz, nie czekaj. Naprawd,
nic mi nie jest. Na pewno Marcie ju si o ciebie niepokoi.
- Twoja matka z pewnoci yczyaby sobie, aby dotara do domu bezpiecznie.
Mia oczy nabiege krwi i zmczony wyraz twarzy, ale nawet przez chwil nie
pomylaam, e wynika to z roli pogronego w rozpaczy przyszego ma. Doktor
Howlett mg si upiera, e Hank trafi do szpitala cay i zdrowy, ja jednak znaam
prawd. Ucierpia w wypadku o wiele bardziej ni ja. Bardziej, ni mona byo tego
oczekiwa.
Skra na jego twarzy przypominaa zmiadone miso i mimo e nefilska krew
wyleczya go byskawicznie, to od momentu, kiedy mnie ocuci, i spojrzaam na
niego zamglonym wzrokiem, wiedziaam, e po moim omdleniu przydarzyo mu si
co zego. Mg zapiera si rkami i nogami, e czuje si znakomicie, ale sprawia
wraenie, jakby zaatakowao go stado tygrysw.
By wymizerowany i wyczerpany, bo walczy dzisiaj z grup upadych aniow. Takie
przynajmniej wysnuam przypuszczenia. Kiedy analizowaam ostatnie zdarzenia,
tylko to wytumaczenie miao sens. "Cholerne upade anioy!" Czy nie w taki sposb
Hank zakl wciekle tu przed wypadkiem? Ewidentnie nie planowa utarczki z
nimi. Zatem... co takiego zamierza?
Tkno mnie straszne przeczucie, ktre delikatnie dawao o sobie zna ju od chwili,
gdy Hank pojawi si w szkole. A jeli zaplanowa cay ten dzie od pocztku do
koca?
Przecie mg zepchn mam ze schodw. Doktor Howlett powiedzia, e na
pocztku doznaa zaniku pamici i Hank mg posuy si tym chwytem, aby
zapomniaa, co zdarzyo si naprawd. Pniej odebra mnie ze szkoy... po co?
Czego brakowao?
- Oj, bo si przegrzejesz od tego mylenia - powiedzia Hank.
Jego gos przywoa mnie do rzeczywistoci. Spojrzaam na niego, z nadziej, e
wyczytam z jego miny, czym si kierowa - i okazao si, e on te wbi we mnie
wzrok. Skupiony nieomal jak w transie.
Wszelkie wnioski, jakie zaczy mi si nasuwa, odpyny w dal. Moje myli
jak osika. Oby to nie byy pocztki przezibienia, pomylaam. Sen przyszed szybko,
nie opieraam mu si. Przed oczami wiroway coraz bardziej zamazane ksztaty i
kolory. Myli cakowicie pogryy si w podwiadomoci. Hank mia racj:
przeyam ciki dzie. Musiaam si wyspa.
Dopiero gdy stanam w progu kawalerki Patcha, dotaro do mnie, e co jest nie w
porzdku. Mga ulotnia si z mojego mzgu i pojam, e Hank podporzdkowa
mnie sobie za pomoc manipulacji. Otwierajc drzwi na ocie, wbiegam do wntrza
i zawoaam:
- Patch!
Znalazam go w kuchni. Siedzia przygarbiony na barowym stoku. Spostrzegszy
mnie, zbliy si w jednej chwili.
- Nora? Jak si tu dostaa? Jeste w mojej gowie - powiedzia, zaskoczony. - Czy ty
nisz? - Przyjrza mi si z uwag, czekajc na odpowied.
- Nie wiem. Chyba tak. Kadc si do ka, marzyam, by porozmawia z tob jak
najszybciej... No i jestem. pisz?
Pokrci gow.
- Nie, ale przymiewasz mi myli. Nie wiem, w jaki sposb.
- Wydarzyo si co strasznego! - Rzuciam mu si w ramiona, prbujc zwalczy
spazmatyczne dreszcze. - Najpierw mama spada ze schodw, a gdy jechaam z
Hankiem do szpitala, uderzyo w nas jakie auto... Zanim straciam przytomno,
usyszaam z ust Hanka, e jest pene upadych aniow. Pniej przywiz mnie do
domu ze szpitala, ale chocia prosiam, nie zgodzi si zostawi mnie samej!
- Powoli... - W oczach Patcha rozbysy iskry gniewu. - Hank jest teraz z tob w
domu?
Skinam gow.
- Zbud si! Zaraz tam bd.
Po kwadransie usyszaam leciutkie stukanie do drzwi pokoju. Odsunwszy toaletk,
uchyliam je i zobaczyam w korytarzu Patcha. Zapaam go za rk i wcignam do
rodka.
- Hank jest na dole, oglda telewizj - wyszeptaam, rwnoczenie mylc, e
susznie mi poradzi, ebym si pooya.
Sen podziaa na mnie bardzo dobrze. W chwili przebudzenia przejanio mi si w
gowie i zobaczyam to, co wczeniej mi umykao: Hank zmusi mnie do
posuszestwa, uywajc sztuczek mentalnych. Bez sowa skargi pozwoliam mu
przywie si do domu, jak rwnie wej i si rozgoci, a wszystko to pod
pretekstem opieki nade mn. Nic nie mogo by dalsze od prawdy.
- Wszedem przez okno strychu. - Patch zamkn drzwi lekkim kopniakiem i
przyjrza mi si uwanie od stp do gw. - Nic ci nie jest? - Przesun palcem po
bandau zakrywajcym ran na moim czole i jego oczy zapony furi.
- Hank wpywa na moje myli od wielu godzin.
- Przypomnij sobie wszystko, poczwszy od upadku mamy.
Wziam gboki wdech i zaczam opowiada.
- Jak wyglda wz upadych aniow? - zapyta Patch.
- El camino. Jasnobrzowy.
Patch potar podbrdek w zadumie.
- Mylisz, e to Gabe? Na og jedzi czym innym, ale to jeszcze nic nie znaczy.
- W samochodzie siedziao trzech facetw. Nie widziaam ich twarzy. Mogli to by
Gabe, Dominie i Jeremiah.
- Albo inni upadli anioowie polujcy na Hanka. Odkd zgin Rixon, wyznaczono
nagrod za schwytanie Hanka Millara. Jest Czarn Rk, najpotniejszym z
yjcych Nefilw, i niejeden upady anio chciaby mie go za wasala dla samej
satysfakcji. Jak dugo bya nieprzytomna, nim Hank zawiz ci do szpitala?
- Myl, e zaledwie kilka minut. Kiedy oprzytomniaam, Hank by zalany krwi i
wyglda na skrajnie wyczerpanego. Z trudem wsadzi mnie do samochodu. Nie
sdz, eby te wszystkie rany odnis w wypadku. By cay posiniaczony... Prba
wymuszenia przysigi lojalnoci wydaje si bardzo prawdopodobna.
- I na tym musimy zakoczy. - Patch przybra surow min. - Chc, eby wyczya
si ze sprawy. Wiem, e marzysz o tym, aby zniszczy Hanka, ale nie mog
ryzykowa, e znowu ci strac. - Wsta i wyranie zasmucony zacz przechadza
si tam i z powrotem. Pozwl, e ja to zaatwi. Ja wymierz mu kar.
- Mnie si to naley, Patch - odpowiedziaam cicho.
- Jeste moja, aniele. - Jego oczy rozgorzay jak jeszcze nigdy. - Pamitaj. Twoja
walka to rwnie moja walka. A gdyby dzisiaj stao si co zego? Przeraziem si na
sam myl, e nawiedzi mnie twj duch... Nie znisbym, gdyby okazao si to
prawd. Podeszam do niego od tyu i ujam go za ramiona.
- Mogo si sta, ale si nie stao - rzekam agodnie. - Nawet jeeli to by Gabe, nie
dosta tego, czego chcia.
- Nie Gabe jest tutaj wany! Hank knuje co przeciwko tobie i chyba te przeciwko
twojej matce. Skupmy si na tym. Musisz si ukry. Jeli nie chcesz u mnie, okej.
Znajdziemy co innego. Zostaniesz tam, dopki Hank nie zdechnie.
- Nie mog wyjecha. Hank zaraz by si domyli, e co jest nie w porzdku. Poza
tym w tej sytuacji nie wolno mi naraa mamy. Zaamie si, jeli znw znikn.
Zastanw si. Nie jest ju taka sama jak przed czterema miesicami. Pewnie przez te
manipulacje Hanka, musz si te liczy z faktem, e moje zniknicie wpyno na jej
psychik tak silnie, e chyba nie otrznie si z tego ju nigdy. Codziennie budzi si
rano wystraszona. W jej wiecie ju nie istnieje co takiego jak poczucie
bezpieczestwa.
- To te "zawdzicza" Hankowi - dorzuci szorstko Patch.
- Nie mam wpywu na to, co zrobi Hank, mam jednak wpyw na wasne czyny.
Nigdzie nie wyjad. I nie zgodz si, eby dobra mu si do skry sam. Obiecaj mi,
e bez wzgldu na rozwj wydarze nie oszukasz mnie. Przyrzeknij, e nie
podejmiesz walki z Hankiem po cichu i bez mojej wiedzy, nawet jeli wedug ciebie
byoby to dla mojego dobra.
- Bd pewna, e nie skocz z nim po cichu - odpowiedzia Patch z morderczym
wyrazem twarzy.
- Obiecaj.
Dugo wpatrywa si we mnie w milczeniu. Oboje doskonale wiedzielimy, e jest
szybszy, bardziej zaprawiony w bojach i - kiedy trzeba - bezlitosny. Wielokrotnie
ratowa mnie z opresji, ale teraz to przede wszystkim ja musiaam stoczy walk.
upadym anioem, co oznacza, e mnie nie wysuchaj. Jeli Hank dotknie mojego
naszyjnika, zostanie on naznaczony jego pitnem. Jeeli korzysta z diabelskiej mocy,
naszyjnik te to zarejestruje.
Dla archaniow moje sowa nie znacz nic, a taki dowd to bardzo duo. Trzeba
wic po prostu przekaza naszyjnik w ich rce.
- A jeli to si nie uda? - zapytaam z cieniem wtpliwoci. - Co si stanie, gdy Hank
zdobdzie informacje, a my zostaniemy z niczym?
- Masz jaki inny pomys? - odrzek Patch.
Zastanowiam si, ale na prno. Wyczerpay si nam czas i moliwoci. Zdjta
groz, poczuam, e Patch podejmuje najbardziej ryzykowne decyzje w caym swoim
yciu. Ale skoro musz dalej brn w ten koszmar, pomylaam, to tylko i wycznie
w jego towarzystwie.
ROZDZIA 27
Upyn tydzie. By pitkowy wieczr. Mama i Hank siedzieli przytuleni na kanapie
w salonie i jedli popcorn z kubeka. Wycofaam si do swojego pokoju, bo
przyrzekam Patchowi, e nie bd wdawa si w dyskusje z Hankiem.
Przez ostatnich kilka dni Hank zachowywa si nieznonie czarujco. Przywiz
mam ze szpitala, codziennie wpada na kolacj z czym na wynos, a tego ranka
nawet przeczyci rynny. Nie dajc mu zbi si z tropu, przez cay czas prbowaam
zgbi, co nim kieruje. Planowa co, lecz nadal nie wiedziaam co takiego.
Dobiegajcy z dou miech mamy omal nie doprowadzi mnie do szau. Wysaam
SMS-a do Vee.
Hejka - odpowiedziaa po chwili.
Mam dwa bilety na Serpentine. Idziesz?
Serpen-co?
Kapela znajomego rodziny - wyjaniam. - Graj dzi pierwszy raz.
Przyjad po ciebie za 20 minut.
Dokadnie dwadziecia minut pniej zahamowaa z piskiem opon na podjedzie.
Pognaam na d, w stron drzwi, z nadziej e unikn przyjemnoci wysuchania, jak
mama migdali si z Hankiem, ktry, jako entuzjasta mokrych pocaunkw, paskudnie
przy nich ciamka.
- Nora?! - zawoaa mama. - Dokd si wybierasz?
- Do miasta z Vee, wrc koo jedenastej! - Nim zdya zaprotestowa, wybiegam z
domu i pdem wskoczyam do fioletowego dodge'a neona Vee, rocznik 1995. - No
jede, szybko! - krzyknam.
Vee, ktr - gdyby college nie wypali - czekaa wietlana przyszo kierowcy
rajdowego, woya w moj ucieczk cae serce i wciskajc gaz do dechy, ruszya z
takim haasem, e z pobliskiego drzewa zerwaa si chmara przeraonych ptakw.
- Czyj avalon sta na podjedzie? - zapytaa, gdy mknymy przez miasteczko, nie
zwaajc na znaki drogowe.
Odkd dostaa prawo jazdy, trzykrotnie ju udao jej si wymiga od mandatu
- A propos intuicji, nie jestem do koca pewna, co myle o naszym Romeo powiedziaa Vee, prostujc si na stoku.
Powdrowaam za jej wzrokiem i zobaczyam Scotta.
Wyszy od zebranych ludzi co najmniej o gow, ruszy w naszym kierunku. Z lekko
rozjanionymi od soca brzowymi wosami, ubrany w wytarte dinsy i dopasowany
T-shirt, wyglda jak rasowy basista dobrze zapowiadajcej si kapeli rockowej.
- Przysza! - Po lekkim grymasie jego ust poznaam, e si ucieszy.
- W yciu nie przepuciabym takiej okazji - odparam, usiujc nie okazywa
zaniepokojenia tym, e Scott zdecydowa si wyj z ukrycia. Zerknam na jego
rk, jednak nie zdj piercienia. - Scott, to moja najlepsza przyjacika, Vee Sky.
Nie wiem, czy ju si poznalicie.
- Fajnie, e na sali jest przynajmniej jedna osoba wysza ode mnie - rzeka Vee,
podajc mu rk.
- Taaa, odziedziczyem wzrost po tacie - odpar krtko Scott. - Co do zjazdu zwrci si do mnie - zamwiem dla ciebie na jutro limuzyn. Na dziewit.
Kierowca zawiezie ci pod szko i tam si spotkamy. A... zupenie zapomniaem o
tej ozdbce z papieru na twj nadgarstek.
- Idziecie razem? - spytaa Vee, w niedowierzaniu wskazujc palcami mnie i Scotta.
Byam za, e jej nie powiedziaam, ale wyleciao mi to z pamici, bo miaam mas
innych spraw na gowie.
- Jako znajomi - zapewniam j. - Przyjd, jeli masz ochot, im wicej nas bdzie,
tym weselej.
- Jasne, tylko e teraz ju nie zd kupi sobie sukienki - odpara Vee, wyranie
zniechcona.
- Jutro rano pojedziemy do Jedwabnego Ogrodu - zaproponowaam szybko. - Mamy
mnstwo czasu. Podobaa ci si taka fioletowa wyszywana cekinami. Na manekinie,
pamitasz?
- Musz si rozgrza. - Scott wskaza kciukiem estrad. - Jak macie ochot zosta
troch po koncercie, bd za kulisami. Poka wam to i owo.
Wymieniam spojrzenia z Vee. Poczuam, e Scott urs w jej oczach. Sama liczyam,
e zostanie na tyle dugo, by oprowadzi nas po zakamarkach klubu. Rozgldajc si
ukradkiem, szukaam ladw Czarnej Rki, jego ludzi i innych tego typu atrakcji.
Czonkowie Serpentine wyszli na scen, testujc i strojc instrumenty. Przewiesiwszy
gitar przez rami, Scott brzdkn kilka akordw i z kostk midzy zbami zacz
kiwa si we wasnym rytmie. Zauwayam, e Vee wtruje mu, wybijajc rytm
nog.
- Masz mi co do powiedzenia? - Porozumiewawczo trciam j w okie.
- Miy. - Powstrzymaa umiech.
- Podobno robisz sobie detoks od chopakw.
- Nie truj! - Trcia mnie, ale mocniej.
- Prbuj rozezna si w sytuacji.
- Gdybym si z nim spikna, mgby pisa dla mnie ballady i w ogle. Nie ma nic
seksowniejszego od kolesia, ktry komponuje, prawda?
- Mhm... - Mruknam.
- "Mhm"! Moesz si wypcha.
ROZDZIA 28
- Hank zaaranowa wypadek - stwierdziam, miertelnie zawstydzona. - Z pocztku
sdziam, e wypadek zniweczy jakie jego plany, ale to wszystko byo ukartowane.
Kaza swoim ludziom, eby w nas uderzyli, i zasia mi w gowie przekonanie, e to
upadli anioowie. A ja, kretynka, uwierzyam!
Patch przenis Nefila za zaronity ywopot.
- Lepiej, eby nie zwraca uwagi do czasu, gdy odzyska przytomno. Dobrze ci si
przyjrza?
- Nie, zaskoczyam go - odparam nieco oszoomiona. - Ale po co Hank rozbi swj
samochd? Bez sensu to wszystko. Wz poszed do kasacji, jego strasznie pobili...
Nie rozumiem.
- Nie wolno ci oddala si ode mnie, dopki tego nie rozwikamy - nakaza mi Patch.
- Wejd do klubu i powiedz Vee, e nie musi odwozi ci do domu. Za pi minut
podjad pod frontowe wejcie.
si z tob dzieje. Ma niele narbane. Zjawi si i odmieni ci ycie. Mnie te, skoro o
tym mowa. Wolaabym zmierzy si z band skazacw ni spotka Patcha w pustej
ulicy! Jest mistrzem w manipulowaniu ludmi i wyglda na to, e wrci do swoich
dawnych sztuczek.
Otworzyam usta, nie mogc ogarn rozbieganych myli.
- Gdyby widziaa go tak jak ja...
- Ta sama piewka! Jeli tak si stanie, to moesz by pewna, e wyupi sobie oczy!
- Kamaa, Vee - odpowiedziaam, prbujc si opanowa. - Kamaa mi w ywe
oczy. Mogam si tego spodziewa po mamie, ale nie po tobie. - Otworzyam
drzwiczki neona. - Jak zamierzaa si wytumaczy, gdybym odzyskaa pami? zapytaam nagle.
- Liczyam, e jej nie odzyskasz. - Vee wyrzucia rce w powietrze. - No, w kocu to
powiedziaam. Bez pamici miaa duo lepszy nastrj, bo zapomniaa o tym wirze.
Kiedy jest przy tobie, nie mylisz normalnie. Tak jakby widziaa w nim jeden
procent tego, co moe by dobre, a nie zauwaaa pozostaych dziewidziesiciu
dziewiciu procent patologicznego za!
Opada mi szczka.
- Co jeszcze? - warknam.
- Nie. Wyraziam swoje zdanie na ten temat dostatecznie jasno.
Wyskoczyam z samochodu i zatrzasnam drzwiczki.
- Jak oprzytomniejesz, masz mj numer! - krzykna Vee, wystawiajc gow przez
okno. Po czym wcisna gaz i pomkna w ciemno.
Stanam w cieniu domu, usiujc si uspokoi. Rozmylaam nad niejasnymi
odpowiedziami, jakich Vee udzielaa mi, kiedy wrciam ze szpitala bez adnych
wspomnie i caa nabuzowana.
Ufaam jej. Sdziam, e mnie nie zawiedzie i pomoe mi rozwika sprawy, ktrych
nie umiaam ogarn... Jednak, co najgorsze, wsppracowaa z mam. Wykorzystay
mj zanik pamici, by skrztnie ukry przede mn prawd. Przez nie tak dugo
musiaam szuka Patcha.
Z nerww o mao nie zapomniaam, e wanie jestem z nim umwiona. Trzymajc
zo na wodzy, prdko oddaliam si spod domu i zaczam go wypatrywa. Gdy
wolno wyania si przede mn z mroku, poczucie, e zostaam zdradzona, zdyo
mnie opuci ale jeszcze nie byam gotowa zadzwoni do Vee i wybaczy jej to, co
zrobia.
Patch czeka na poboczu. Siedzia na klasycznym czarnym harleyu-davidsonie
sportster. Na jego widok poczuam lekkie drenie powietrza - co gronego i
kuszcego zarazem, jak prd.
Przystanam. Moje serce zabio mocniej, tak jakby Patch cisn je, kierujc mn we
waciwy sobie tajemniczy sposb. Posuchaam go. Skpany w ksiycowym
blasku, wyglda jak przestpca.
- Gdzie tahoe? - zapytaam, gdy podawa mi kask.
- Musiaem si go pozby. Za duo osb wie, e nim jed, midzy innymi ludzie
Hanka. Postawiem go na opuszczonym polu, tak e z pewnoci odmieni smtny
ywot bezdomnego nazwiskiem Chambers.
Mimo podego nastroju rozemiaam si.
Istniaa szansa, e jeli mnie nie zobaczy, bdzie bardziej otwarta - uznaam wic, i
potencjalne informacje s waniejsze od mojej dumy.
- Poszczcio si nam: Czarna Rka skontaktowa si ze mn dzi wieczorem cigna Dabria. - Poprosi o spotkanie, obieca grub fors, no i si zgodziam.
- Chcia, eby odczytaa jego przyszo - rzek Patch.
- Ju drugi raz w cigu dwch dni. To wyjtkowo skrupulatny Nefil. Skrupulatny, ale
nie tak ostrony jak dawniej. Popenia drobne bdy. Tym razem przyszed bez
obstawy. Owiadczy, e nie chce, by nas kto podsucha. Kaza mi odczyta
przyszo po raz drugi, eby si upewni, czy wszystko si zgadza. Udaam, e nie
mam nic przeciwko temu, ale wiesz, e nie znosz, gdy mnie sprawdzaj.
- Co mu powiedziaa?
- Zazwyczaj moje wizje pozostaj midzy wieszczk a klientem, moglibymy jednak
zawrze ukad - odpara kokieteryjnie. - Co proponujesz w zamian?
- Wieszczka...?
- ... ma pewien presti, nie sdzisz?
- Ile? - zapyta Patch.
- Kto pierwszy wymienia cen, traci, sam mnie tego nauczye.
- Dziesi tysicy. - Patch, zdaje si, wznis oczy do nieba.
- Pitnacie.
- Dwanacie. Nie przecigaj struny.
- Robienie z tob interesw to czysta przyjemno, Jev. Jak dawniej. Tworzylimy
zgrany zesp. Teraz ja wywrciam oczami.
- Gadaj - nakaza Patch.
- Przewidziaam mier Hanka i przekazaam mu to wprost. Nie mogam poda mu
bliszych szczegw, ale powiedziaam, e wkrtce bdzie na wiecie o jednego
Nefila mniej. Zaczynam myle, e "niemiertelny" to bdne okrelenie. Najpierw
Chauncey, a teraz Hank.
- Jego reakcja? - rzuci krtko Patch.
- Zero. Wyszed bez sowa.
- Co jeszcze?
- Powiniene wiedzie, e jest w posiadaniu archanielskiego naszyjnika. Wyczuam
go na nim. Czyby Marcie udao si zwdzi mi naszyjnik Patcha? pomylaam.
Zaprosiam j, by pomoga mi dobra biuteri do sukni, ale - o dziwo - nie
zainteresowaa si tym w ogle. Oczywicie wcale bym si nie zdziwia, gdyby Hank
da jej klucz do naszego domu i kaza jej pomyszkowa po moim pokoju pod moj
nieobecno.
- Nie znasz przypadkiem jakiego byego archanioa, ktremu zagin naszyjnik? spytaa Dabria.
- Jutro przel ci pienidze - odpar agodnie Patch.
- Do czego moe by potrzebny Hankowi? Wychodzc, kaza kierowcy, by zawiz
go do magazynu. Co to za magazyn? - naciskaa Dabria.
- Ty tu jeste wieszczk - odpowiedzia Patch ironicznie.
Perlisty miech Dabrii zmieni si w uwodzicielski.
- A moe powinnam zajrze w twoj przyszo. Moe ma jaki zwizek z moj?
Syszc to, zerwaam si na rwne nogi i wyszam z sypialni, umiechnita.
ROZDZIA 29
Chodziam po kawalerce Patcha tam i z powrotem, upominajc si, e nie wolno mi
za nim pobiec. Przyrzek mi - przyrzek, e nie zaatwi Hanka sam. Pokonanie go
byo nasz wspln spraw, ale wziwszy pod uwag niezliczone cierpienia, ktre mi
zada, miaam prawo wymierzy mu kar. Patch powiedzia, e zastanowi si, jak go
wykoczy, jednak to ja chciaam wysa go w zawiaty, by nawiedzao go tam cae
zo, jakie popeni w yciu. W moje myli wkrad si gos zwtpienia. Dabria miaa
racj. Patch potrzebuje forsy. Przekae Hanka we waciwe rce, odda mi cz
nagrody i uzna, e wyrwnalimy rachunki. Majc do wyboru prob o udzielenie
zgody i baganie, abym mu wybaczya, Patch stanowczo wola t drug opcj - jak
sam mi powiedzia. Wsparam rce na oparciu kanapy, wcigajc gboko powietrze,
aby si uspokoi, ale nawet na sekund nie przestawaam wymyla rozmaitych
tortur, ktre postanowiam mu zada, jeli nie wrci bez Hanka - ywego.
Zadzwonia komrka. Pogrzebaam w torbie, by odebra telefon.
- Gdzie jeste?
- Goni mnie, Grey. - W suchawce usyszaam krtki, wiszczcy oddech. Widziaem ich w Diabelskiej Portmonetce. Ludzie Hanka. Daem nog.
- Scott! - To nie jego gosu si spodziewaem, by jednak nie mniej wany. - Gdzie
jeste?
- Wol nie mwi przez telefon. Musz wydosta si z miasteczka. Poszedem na
dworzec autobusowy, ale tam te byli. Hank ma swoich ludzi wszdzie. Ma
przyjaci w policji i chyba da im moje zdjcie. Dwaj gliniarze zapdzili mnie do
sklepu spoywczego, ale wymknem si tylnymi drzwiami. Musiaem porzuci
chargera. Id pieszo. Potrzebuj kasy, ile tylko dasz rad skoowa, musz ufarbowa
wosy i kupi nowe ciuchy. Poyczyaby mi swj wz? Zwrc wszystko, jak tylko
bd mg. Moemy spotka si w mojej kryjwce za p godziny?
Nie wiedziaam, co mu odpowiedzie. Patch kaza mi nie wyciubia nosa za prg.
Nie mogam jednak siedzie bezczynnie, gdy dla Scotta liczya si kada sekunda.
Hank jest teraz zajty w swoim magazynie, wic to najlepszy moment, bym
sprbowaa wydosta Scotta z miasta, pomylaam. A potem bd baga o
przebaczenie...
- Przyjad za p godziny - odparam.
- Pamitasz drog?
- Tak. - Mniej wicej, dorzuciam w myli.
Rozczyam si i zaczam w biegu otwiera i zamyka szuflady, wycigajc z nich
wszystko, co mogoby przyda si Scottowi. Dinsy, T-shirty, skarpety i buty. Patch
jest od niego troch niszy, ale trudno, powiedziaam sobie.
Otworzywszy antyczn mahoniow szaf na ubrania, zwolniam gorczkowe tempo
poszukiwa.
Stanam bez ruchu, podziwiajc niezwyky obraz. Patch przechowywa swoj
garderob w nieskazitelnym porzdku. Na pkach leay starannie poskadane
drelichowe spodnie, a na drewnianych wieszakach wisiay koszule frakowe. Mia trzy
garnitury: szyty na miar czarny z wskimi klapami, wytworny newman w prki i
grafitowy z akardu. W niewielkim pojemniku byy uoone jedwabne chusteczki do
nosa, a jedna z szuflad miecia niezliczone krawaty z jedwabiu w przernych
kolorach od czerwieni przez fiolet do czerni. Mia buty wszelkiego rodzaju: czarne
sportowe teniswki, conversy, woskie mokasyny, a nawet japonki z nubuku. W
szafie unosia si wo drzewa cedrowego. Wszystko inaczej ni sobie wyobraaam.
Totalnie.
Znany mi Patch nosi dinsy, T-shirty i sponiewieran czapk baseballow.
Przemkno mi przez gow, czy cho raz pokae mi si w takim wydaniu, jak
rwnie - czym jeszcze wprawi mnie w zdumienie. Im lepiej go poznawaam, tym
bardziej wydawa mi si tajemniczy.
Pena wtpliwoci, znowu zapytaam siebie, czy nie planuje mnie dzi
przehandlowa. Nie chciaam dawa temu wiary, ale prawd mwic, miaam
wtpliwoci. W azience wrzuciam do marynarskiego worka Patcha brzytw, mydo i
krem do golenia oraz wenian czapk, rkawiczki i okulary przeciwsoneczne Ray
Ban. W kuchennych szufladach znalazam kilka faszywych dowodw tosamoci i
zwitek banknotw, w sumie ponad piset dolarw. Patch nie ucieszyby si,
wiedzc, e forsa posza do Scotta, ale biorc pod uwag okolicznoci, spokojnie
mogam zabawi si w Robin Hooda.
Nie miaam samochodu, stwierdziwszy jednak, e kryjwka Scotta znajduje si
najdalej ptora kilometra od Delphic, wyruszyam w drog. Biegiem. Nacignwszy
na gow kaptur bluzy poyczonej od mojego ukochanego, trzymaam si pobocza.
Dobiegaa pnoc i z wesoego miasteczka co chwila wyjeday samochody, ale
poza kilkoma osobami, ktre zatrbiy, najwyraniej nikt nie zwrci na mnie uwagi.
Kiedy wiata przy drodze z wesoego miasteczka zaczy rzedn i szosa skrcia ku
autostradzie, przeskoczyam barierk i ruszyam w stron play. Szczliwie
zaopatrzona w latark, omiatajc ni urwiste skay, rozpoczam najtrudniejszy
odcinek drogi. W moim odczuciu upyno dwadziecia minut. Potem trzydzieci.
Nie miaam bladego pojcia, gdzie jestem. Krajobraz wybrzea prawie si nie
zmienia, a ocean, czarny i poyskliwy, zdawa si rozciga w nieskoczono. Nie
odwayam si zawoa Scotta z paraliujcego strachu, e mog go wyledzi
ludzie Hanka, co pewien czas jednak przystawaam i wolno owietlaam brzeg
latark, by zasygnalizowa mu, gdzie si znajduj.
Dziesi minut pniej dobieg mnie dziwny ptasi szczebiot. Zatrzymaam si,
nasuchujc. Drugi raz zabrzmia goniej. Ledwie nakierowaam wiato latarki w
stron odgosu, rozleg si syk Scotta:
- Nie wie tutaj!
Gdy wspinaam si pod gr, ciki worek obija mi biodro.
- Sorry za spnienie. - Rzucajc mu worek pod nogi, opadam na najbliszy gaz, by
zapa oddech. - Kiedy zadzwonie, byam w Delphic. Nie mam volkswagena, ale
spakowaam ci tu troch ciuchw i czapk, eby schowa wosy. Mam te piset
dolarw w gotwce. Tylko tyle zaatwiam.
Byam przekonana, e Scott zacznie wypytywa, skd wytrzasnam to wszystko w
tak krtkim czasie, ale on wzi mnie w ramiona i mrukn mi do ucha:
- Dziki, Grey.
- Dasz sobie rad? - odszepnam.
- Na pewno przydadz mi si rzeczy, ktre przyniosa. Sprbuj zapa okazj i
wymkn si z miasteczka.
- Czy przedtem mgby co dla mnie zrobi? - Gdy znowu skupi si na mnie,
wziam wdech, by doda sobie odwagi. - Pozbd si piercienia Czarnej Rki.
Wyrzu go do oceanu. Przemylaam to. Piercie przyciga ci do Hanka. Ten
potwr oboy go jak kltw, tak e kiedy go nosisz, ma nad tob wadz. Wiedziaam ju na pewno, e piercie ma w sobie diabelsk moc, i im duej
pozostanie na palcu Scotta, tym trudniej bdzie go namwi, by go
cign. - To jedyne wytumaczenie. Zastanw si. Hank chce ci odnale i
piercie zblia ci do niego z kad chwil.
Spodziewaam si, e Scott zaprotestuje, ale z jego przygnbionej miny
ROZDZIA 30
Zostaam wepchnita do baganika czarnego audi A6, ze zwizanymi rkami i opask
na oczach. Ochrypam od krzykw, ale facet wiz mnie chyba przez jakie
pustkowie, bo ani razu nie prbowa mnie ucisza.
Nie wiedziaam, co ludzie Hanka zrobili ze Scottem. Kade z nas powlekli na play
w inn stron. Wyobraziam go sobie zakutego w acuchy w jakim lochu,
bezradnego, zdanego na ask Czarnej Rki...
Tukam nogami w baganik. Przewracaam si na boki. Wrzeszczaam na cae
gardo, a si zakrztusiam i wybuchnam paczem.
Wreszcie samochd zwolni i zgas silnik. Usyszaam odgos krokw na wirze i
chrobot klucza w zamku. Po chwili baganik si otworzy. Dwie pary rk wycigny
mnie na zewntrz i postawiy na ziemi. Podczas jazdy cierpy mi nogi i poczuam
nieznone pieczenie w stopach.
- Gdzie j zabra, Blakely? - odezwa si jeden z moich porywaczy.
Sdzc po gosie, mg mie najwyej osiemnacie, dziewitnacie lat. A sdzc po
sile - by z elaza.
- Do rodka - odpowiedzia drugi facet, przypuszczalnie Blakely.
Poprowadzili mnie przez jak pochylni i drzwi. We wntrzu panoway chd i
cisza. mierdziao benzyn i terpentyn. Pomylaam, e to moe jeden z magazynw
Hanka.
- To boli - powiedziaam do dwch mczyzn, ktrzy mnie trzymali. - Wiadomo, e
nigdzie si nie wybieram. Moglibycie chocia rozwiza mi rce?
Bez sowa powlekli mnie po schodach na pitro i sadzajc si na skadanym
metalowym krzele, przymocowali moje kostki do jego ng, bym si nie ruszaa.
Ledwie wyszli, drzwi otworzyy si znowu. Wiedziaam, e to Hank, zanim zdy
si odezwa. Zapach jego wody toaletowej napeni mnie lkiem i odraz. Zwinnymi
palcami rozwiza mi opask, ktra opada na szyj. Zamrugaam oczami, ogarniajc
wzrokiem nieowietlony pokj. Poza maym stolikiem turystycznym i drugim
skadanym krzesem, wntrze byo puste.
- Czego chcesz? - zapytaam lekko drcym gosem.
- Pogada - przysun sobie drugie krzeso i usiad naprzeciw mnie.
- Nie mam nastroju, ale dziki - odparam grzecznie.
- Wiesz, kim jestem, Noro? - Wychyli si w moj stron i zmruy oczy tak, e
zmarszczki wok nich si pogbiy.
- Mam odpowiedzie tak z marszu? - Pot oblewa mnie od stp po czubek gowy. Jeste wrednym, kamliwym, pokrtnym, nic niewartym maym...
Nie wiedzie kiedy odwin si i mocno przyoy mi rozoon doni w twarz.
Wzdrygnam si, zbyt wstrznita, by zapaka.
- Wiesz, e jestem twoim biologicznym ojcem? - jego ton omal przyprawi mnie o
mdoci.
- "Ojciec" to pojcie umowne. Podczas gdy "szmata"...
- Posuchaj. - agodnie kiwn gow. - Czy do ojca wypada zwraca si w ten
sposb?
- Nie masz prawa nazywa si moim ojcem! - Teraz ju oczy zaszy mi zami.
- Tak czy siak, cz nas wizy krwi. Nosisz moje znami. Nie mog duej temu
Rozcinajc noem wntrze doni, strzepnam kilka kropel krwi, tak jak zrobi to
Patch w swoim wspomnieniu. Poprosiam go w duchu, by przebaczy mi to, co
miaam zaraz uczyni, i eby nasza mio przetrwaa mimo odmiennoci krwi i rasy.
Nie myl duej o Patchu - upomniaam si - bo to si nigdy nie skoczy. Z rozdartym
sercem wyczyam ca wraliwo i wypowiedziaam te odraajce sowa:
- Przysigam, z t now krwi, ktra pynie w moich yach, e nie jestem ju istot
ludzk, tylko czystej krwi Nefilem. I jeeli umrzesz, pokieruj twoim wojskiem. Jeli
zami sowo, mnie i moj mam czeka mier - zabrzmiao to tak prosto wobec
powagi konsekwencji... - Jeste zadowolony? - Obrzuciam Hanka stalowym
spojrzeniem. - Czy mam co jeszcze doda?
Pokiwa gow na znak, e domknlimy spraw.
Przestaam by czowiekiem.
Nie pamitam, jak od niego wyszam, ani te jak zabraam mam z magazynu. Bya
tak napana, e ledwo trzymaa si na nogach. Nie wiem, w jaki sposb trafiam z
tego pokoju na ciemne ulice. Wszystko mi si zamazao. Mama trzsa si
gwatownie i mruczaa mi do ucha co bez adu i skadu. I ja telepaam si z zimna.
Najwyraniej chwyci mrz, bo nasze oddechy wyglday jak kby srebrzystego
dymu. Przeraziam si, e jeli szybko nie znajd jakiego schronienia, mama wejdzie
w stan hipotermii. Nie wiedziaam, czy moja sytuacja jest a tak tragiczna. Ju nic nie
wiedziaam. Czy mog zamarzn? Czy mog umrze? Co tak naprawd zmienia
przysiga? Wszystko?
Na ulicy przed nami sta opuszczony samochd oznaczony przez policj do
odhoowania. Bez namysu nacisnam klamk. Po raz pierwszy tej nocy los
umiechn si do mnie - drzwiczki byy otwarte. Delikatnie uoyam mam na
tylnym siedzeniu i zaczam majstrowa przy przewodach pod kierownic. Po kilku
nieudanych prbach silnik zapali.
- Nie bj si - szepnam do mamy. - Wracamy do domu. Ju po wszystkim. Ju po
wszystkim - powiedziaam te sowa bardziej do siebie i uwierzyam w nie, bo
musiaam. Nie byam w stanie myle o tym, co zrobiam. Nie mogam myle, jak
wolno czy bolenie przejd transformacj, kiedy zostanie wywoana. Czy w ogle
bdzie wymagaa wywoania. Czy czekaj mnie nowe koszmarne atrakcje.
Patch. Bd musiaa stan z nim twarz w twarz i wszystko mu wyzna. Ciekawe,
czy jeszcze kiedy poczuj jego silny ucisk. Chyba straciam rozum, liczc, e nic
si nie zmieni. Nie jestem ju Nor Grey, tylko czystej krwi Nefilem, jego wrogiem,
rozmylaam gorczkowo.
Wcisnam hamulec, gdy na jezdni przede mn wesza, saniajc si na nogach,
jaka blada posta. Wz gwatownie skrci i zatrzyma si. Ujrzaam przestraszone
oczy. Dziewczyna potkna si, upada, wstaa i chwiejnym krokiem przebiega drog
z wyranym zamiarem ucieczki. Ale bya pod wpywem tak silnego szoku, e z
trudem panowaa nad ruchami. Miaa podarte ubranie i twarz sparaliowan
strachem.
- Marcie?! - zawoaam, otwierajc pchniciem drzwi od strony pasaera. - Wsiadaj!
Staa bez ruchu, skulona, wydajc ciche jki. Wyskoczyam z auta,
podbiegam do niej i ostronie posadziam j na fotelu. Spuciwszy gow midzy
kolana, oddychaa stanowczo za szybko.
ROZDZIA 31
Dochodzia trzecia. Zostawiam mam i Marcie pod opiek Vee bez adnych
wyjanie. Na lawin pyta Vee stanowczo zdobyam, opanowujc wszelkie emocje.
Odjechaam bez sowa. Z pocztku chciaam poszuka jakiej mao uczszczanej
drogi i poby sama ze sob, wkrtce jednak okazao si, e moja nocna przejadka
ma inny cel - i to jasno sprecyzowany.
Pdzc w stron Delphic, prawie nie widziaam szosy. Zatrzymaam si z piskiem
opon na parkingu. Dotd dzielnie tumiam w sobie potrzeb przemylenia tego, co
zrobiam, ale teraz, w osamotnieniu, mroku i niezmconej ciszy, opucia mnie caa
odwaga. Wyczerpana napiciem, pooyam gow na kierownicy i zalaam si zami.
Pakaam nad wyborem, ktrego musiaam dokona, i nad tym, ile mnie on
kosztowa. Pakaam gwnie dlatego, e nie miaam pojcia, jak opowiedzie o
wszystkim Patchowi. Czuam, e powinnam przekaza mu to osobicie - i byam
przeraona. No bo jak teraz, gdy pogodzilimy si ju ostatecznie,
miaam mu oznajmi, e staam si jedn z istot, wobec ktrych ywi najwysz
pogard?
Znowu wstukaam w komrk jego numer, a kiedy odezwaa si poczta, poczuam
zarazem ulg i przestrach. Czyby wiedzia, co zrobiam? Czy postanowi unika
mnie do czasu, a pogodzi si z wasnymi uczuciami? Czy przeklina mnie, e
podjam t gupi - gupi! - decyzj, nie majc innego wyjcia?
Nie, powiedziaam sobie. Nic z tych rzeczy. Patch nie unika konfrontacji - to jest mj
problem.
Wysiadam z wozu i wolno podeszam do bramy, przyciskajc twarz do jej prtw.
Przenikliwy chd stali by niczym wobec trawicych moj dusz alu i tsknoty.
- Patch! - wyszeptaam. - Co ja narobiam?
Prbujc dosta si do rodka, szarpnam prtami i... a podskoczyam z wraenia.
Stal w moich rkach wygia si jak miedziany drucik. Po chwili konsternacji
uprzytomniam sobie, e ju nie jestem czowiekiem, tylko Nefilem, czyli, e mam
moc Nefila. Na straszn myl, do czego teraz bd zdolna, przeszy mnie cakiem
przyjemne ciarki i jeli dotd prbowaam przekona sama siebie, e musz znale
sposb, aby odwrci przysig, to teraz nagle poczuam, e zbliam si do punktu, z
ktrego nie ma powrotu.
Rozsunam prty tak szeroko, bym moga si przez nie przecisn, i pobiegam w
gb parku, zwalniajc dopiero przed szop nad mieszkaniem Patcha. Roztrzsiona,
nacisnam klamk, cikim krokiem przeszam na drugi koniec szopy i opuciam
si w d. Posugujc si metod prb i bdw, jak rwnie pamici, odszukaam
drzwi. Weszam do kawalerki Patcha i z miejsca poczuam, e co nie gra. Powietrze
przesycaa... energia zacitej walki.
Byo to niepojte, ale namacalne, tak jakby zostawiono informacj, e niedawno co
si tutaj dziao.
Podajc ladem niewidzialnych wibracji, ostronie poruszaam si po mieszkaniu,
nadal niepewna, czym s dziwne drgania wok. Kopniakiem uchyliam drzwi
sypialni i zobaczyam tajne przejcie.
Za jedn z granitowych cian, lekko przesunit w prawo, cign si mroczny
korytarz. W kauach na ziemi odbijao si przydymione wiato pochodni
- Odejd.
Sekund pniej da znak Gabe'owi, Dominiowi i Jeremiahowi, ktrzy wbiegli do
magazynu. On wszed jako ostatni, popychajc przed sob stranika.
Na widok bandy upadych aniow Hank wyda zdawiony odgos niedowierzania.
- Ani jeden z zebranych tu Nefilw nie zoy przysigi wiernoci - zwrci si Patch
do Gabe'a. - Dobrze im si przyjrzyj.
Gabe umiechn si, omiatajc wzrokiem kadego Nefila z osobna. Najduej
zatrzyma spojrzenie na Hanku, z wciek, niemal akom min.
- Chodzi mu o to, e aden z was, chopaki, nie przysiga... jeszcze.
- Co to ma znaczy? - Hank zagotowa si z furii.
- Jak ci si wydaje? - odpar Gabe, strzelajc palcami. - Gdy mj kole Patch
powiedzia, e wie, gdzie mog znale Czarn Rk, bardzo mnie to zainteresowao.
Wspominaem ju, e rozgldam si za nowym nefilskim wasalem?
Zgromadzeni Nefilowie stali bez ruchu, ale na ich twarzach maloway si strach i
napicie. Nie byam pewna, co zamierza Patch, ale najwyraniej wszystko to
stanowio element jego planu. Mwi, e bdzie ciko znale upadych aniow,
ktrzy pomog mu ocali archanielic, ale moe w zamian za pomoc chcia
zaoferowa im upy wojenne.
Gabe nakaza Jeremiahowi i Dominiowi, by rozeszli si i zajli pozycje po
przeciwnych stronach pomieszczenia.
- Was dziesiciu, nas czterech - rzek Gabe do Hanka. - Policz sobie.
- Jestemy silniejsi, ni sdzisz - zripostowa Hank ze zoliwym umiechem. Dziesiciu na czterech: to nie wry dobrze.
- Przeciwnie, zapowiada si nieza zabawa. "Panie, staj si twoim poddanym".
Kojarzysz te sowa, co, Hank? Proponuj, by zacz uczy si ich na pami. Nie
rusz si std, dopki mi ich nie wypiewasz. Jeste mj, Nefilu. Mj. - Gabe unis
palec w szyderstwie.
- Nie stjcie tak! - krzykn Hank na swoich ludzi. - Pokacie temu aroganckiemu
anioowi, co znaczy ulego!
Nie wyda innych rozkazw i czmychn z magazynu.
miech Gabe'a roznis si wielkim echem. Upady anio podszed do drzwi i
otworzy je na ocie, woajc na cae gardo:
- Strach ci oblecia, Nefilu? Uwaaj, bo nadchodz!
Na te sowa Nefilowie wybiegli w popochu z pomieszczenia tylnymi i frontowymi
drzwiami. Jeremiah i Dominie rzucili si za nimi w pogo, wydajc dzikie okrzyki.
Patch sta w opuszczonym magazynie i patrzy na klatk. Kiedy do niej podszed,
archanielica cofna si i zasyczaa ostrzegawczo.
- Nie zrobi ci krzywdy - uspokoi j Patch, wycigajc rce tak, by zobaczya, e nie
ma broni. - Otworz klatk i wypuszcz ci na wolno.
- A to dlaczego? - spytaa.
- Bo twoje miejsce jest gdzie indziej.
- Czego dasz w zamian? - Rzucia mu paniczne spojrzenie podkronych z
wyczerpania oczu. - Jakie tajemnice tego wiata mam dla ciebie rozwiza? Jakie
kamstwa bdziesz mi czule szepta w ucho, eby si dowiedzie prawdy?
Patch otworzy drzwi klatki i powoli poda rk dziewczynie.
- Nie chc niczego poza tym, by mnie wysuchaa. Nie musz nakania ci do
mwienia naszyjnikiem, bo czuj, e kiedy mnie wysuchasz, zechcesz mi pomc z
wasnej woli.
Utykajc, archanielica wysza z klatki i niechtnie wspara si na barku Patcha.
Diabelska moc ewidentnie osabia jej migoczce bkitem oczy.
- Jak dugo bd w tym stanie? - zapytaa przez zy.
- Nie wiem, ale jestem pewny, e archanioowie znajd na to rad.
- Obci mi skrzyda - szepna chrapliwie.
- Ale nie wyrwa. - Patch pokiwa gow. - Jest nadzieja.
- Nadzieja? - powtrzya, mruc oczy. - Widzisz w tej sytuacji co
optymistycznego?
Bo ja nie. Jak mog ci pomc? - spytaa zbolaym gosem.
- Chc si dowiedzie, w jaki sposb zamordowa Hanka Millara - powiedzia
otwarcie Patch.
- No, to jest nas dwoje... - Zamiaa si gucho.
- Jeste do tego zdolna.
Otworzya usta, by zaprotestowa, ale jej nie pozwoli.
- Archanioowie przynajmniej raz majstrowali przy czyjej mierci, wic mog zrobi
to znowu.
- O czym ty mwisz? - zapytaa z kpin.
- Pi miesicy temu potomkini Chaunceya Langeaisa rzucia si z krokwi szkolnej
sali gimnastycznej w odruchu powicenia, ktry skoczy si jego mierci.
Dziewczyna nazywa si Nora Grey i sdzc po twoim wyrazie twarzy, doskonale
wiesz, o kogo chodzi.
Sowa Patcha wstrzsny mn. Nie dlatego, e zabrzmiay obco. W jednym z jego
wspomnie syszaam, jak mwi, e zabiam Chaunceya Langeaisa, ale po wyjciu
ze wspomnienia uparcie temu zaprzeczaam. Teraz jednak nie mogam si ju duej
oszukiwa.
Mga spowijajca moje myli rozesza si i zobaczyam w przebyskach, jak stoj w
sali gimnastycznej kilka miesicy wczeniej. Z Chaunceyem Langeaisem, Nefilem,
ktry chcia mnie zabi, eby skrzywdzi Patcha.
Z Nefilem, ktry nie wiedzia, e jestem jego potomkini.
- Ciekawi mnie, dlaczego jej ofiara nie spowodowaa mierci Hanka, z ktrym czy
j bezporednie pokrewiestwo - powiedzia Patch. - Mam wraenie, e to sprawka
archaniow.
Archanielica popatrzya na Patcha bez sowa. Najwyraniej zburzy w niej resztki
opanowania.
- Masz wicej teorii spiskowych? - zapytaa po chwili z kpin.
- Nie. - Pokrci gow. - Powiem ci jednak o bdzie. Bdzie archaniow. Umkno
mi to z pocztku, gdy jednak uwiadomiem sobie, co si stao, pojem, e
archanioowie majstrowali przy mierci. Przez was zamiast Hanka zgin Chauncey.
Wziwszy pod uwag problemy, jakich przysparza wam Hank, dlaczego tak si stao?
- Sdzisz, e mam zamiar dyskutowa o tym z tob?
- Wobec tego jednak usyszysz moj teori. Ot sdz, e pi miesicy temu
archanioowie odkryli, i Chauncey i Hank paraj si diabelsk moc, i postanowili
ROZDZIA 32
Mj oddech zwolni, gdy dotaro do mnie, e jestem w bezpiecznych objciach
Patcha.
Siedzielimy na pododze w jego sypialni. Wtulaam si w niego, a on leciutko mnie
koysa i szepta mi do ucha kojce sowa.
- A wic naprawd zabiam Chaunceya - powiedziaam. - Odebraam ycie Nefilowi.
Niemiertelnemu. Zabiam yw istot. Nie wasnorcznie, ale jednak. Zabiam.
- Twoje powicenie powinno byo unicestwi Hanka.
- Widziaam, jak opowiadasz o tym archanielicy - przytaknam tpo. - Widziaam
wszystko. Kazae Gabe'owi, Dominiowi i Jeremiahowi oprni magazyn, ebycie
zostali sami.
-Tak.
- Czy Gabe odnalaz Hanka i zmusi go do zoenia przysigi wiernoci?
- Nie, bo ja pierwszy dotarem do Hanka. Nie byem do koca uczciwy wobec
Gabe'a. Powiedziaem mu, e dostanie Hanka, ale kazaem Dabrii czeka pod
magazynem. Gdy tylko Hank si pojawi, porwaa go. Nie zastawszy ci tu,
mylaem, e moe co ci zrobi. Zadzwoniem do Dabrii, by sprowadzia tutaj
Hanka, ebym mg go przesucha. Przykro mi
z powodu Dabrii - przeprosi. - Zabraem j, bo nie obchodzi mnie, co si z ni stanie.
Jest jak przedmiot jednorazowego uytku.
- Nie przejmuj si - odpowiedziaam. Akurat Dabria stanowia najmniejsze z moich
zmartwie. Nurtowao mnie co o wiele waniejszego. - Czy archanioowie
gosowali? Co si stanie z Hankiem?
- Przed gosowaniem chcieli pomwi ze mn. Z uwagi na wszystko, co si
wydarzyo, nie ufaj mi. Powiedziaem, e jeli zgodz si, abym zabi Hanka, nie
bd ju musieli martwi si o diabelsk moc. Przypomniaem im te, e kiedy Hank
zginie, ty przejmiesz wadz nad jego nefilsk armi. Obiecaem, e powstrzymasz
wojn.
- Choby miao mnie to kosztowa nie wiem ile - odparam, niecierpliwie przytakujc
- chc, eby Hank znikn. Zagosowali jednomylnie?
- Chc mie to ju za sob. Udzielili mi zgody w kwestii Hanka. Mamy czas do
wschodu soca. - Dopiero w tej chwili spostrzegam rewolwer na pododze obok
jego nogi. - Przyrzekem, e nie odbior ci tej przyjemnoci, i jeli nie zmienisz
zdania, jestem gotw raz na zawsze zamkn spraw. Ale w moim odczuciu
powinna si nad tym gboko zastanowi. Jego mier zostanie w tobie do koca
ycia. Nie odwoasz jej i nigdy o niej nie zapomnisz. Ja go zabij, Noro. Zrobi to dla
ciebie, pozwl. Przemyl to. Bez wzgldu na decyzj, jak podejmiesz, bd ci
wspiera, musisz jednak by przygotowana.
- Chc si z nim spotka. - Spokojnie podniosam rewolwer. - Chc spojrze mu w
oczy i zobaczy, jak auje swoich wyborw.
Po chwili Patch kiwn gow na znak, e nie ma nic przeciwko temu. Wprowadzi
mnie do tajnego przejcia. Pochodnie owietlay tylko kilka metrw korytarza, a
potem ogarna nas duszca ciemno.
Podaam za Patchem coraz gbiej w d. Wreszcie stanlimy przed drzwiami,
ktre otworzy, pocigajc za elazne kko.
Hank ju na nas czeka. Rzuci si na Patcha z piciami, ale kajdany szarpny nim
do tyu jak cignite lejce.
ROZDZIA 33
Patch nie zawraca sobie gowy kopaniem grobu. Byo ciemno, godzin, moe dwie
przed wschodem soca. Wywlk zwoki na brzeg tu za bram Delphic i
kopniakiem zrzuci je z urwiska w rozszalae fale.
- Co z nim bdzie? - spytaam, tulc si do niego, by si ogrza.
Lodowaty wicher szarpa mi ubranie, bolenie oszraniajc skr, jednak
najdotkliwsze zimno przenikao moje myli.
- Odpyw poniesie go w dal, a reszt zaatwi rekiny.
Dlaczego, och, dlaczego, pomylaam, gdy ledwie go dotkn, rozpala moje zmysy
tak, e zapominam o boym wiecie?
- Jeli jeszcze si nie domylie - powiedziaam z arliwoci. - Ja te ci potrzebuj.
- Czyli tak? - Przeczesa palcami moje wosy, uoy mi je na ramionach jak wachlarz
i przyjrza mi si bacznie. - Powiedz, e tak - powtrzy chrapliwie. - Zosta dzi u
mnie. Pozwl si chocia tuli... Dopilnuj, by czua si bezpieczna.
Zaplatajc palce na doni Patcha, odpowiedziaam na pocaunek miao, akomie i
beztrosko. Pod jego dotykiem rozluniam si, stopniaam, zapomniaam o sobie.
Obezwadni mnie, ogarniajc arem ciaa, tak e zczylimy si w jedno. Tak e
wypenilimy sob cay wszechwiat.
ROZDZIA 34
Okoo poudnia Patch zatrzyma motocykl przed moim domem. Zeskoczyam z
siedzenia z gupawym umieszkiem na twarzy. Moj skr przenikao rozkoszne
ciepo. Super.
Nie udziam si, e ten stan bdzie trwa wiecznie, ale te na razie postanowiam
cieszy si chwil. Kwesti mojego przeobraenia oraz wszelkie jego konsekwencje,
czyli na przykad to, jak bdzie przejawiaa si moja odmienno i jak poprowadz
wojsko Hanka, odoyam na pniej.
Teraz miaam wszystko, o czym mogam marzy. Lista spenionych pragnie nie bya
wprawdzie duga, ale za to cudowna, poczwszy od tego, e odzyskaam mio
mojego ycia.
- Fajna noc. - Zdjam kask i podaam go Patchowi. - Jestem zakochana w twojej
pocieli.
- Tylko w niej si kochasz?
- Nie, w materacu te.
- Moje ko przyjmie ci chtnie w kadej chwili.
Nie spalimy przedzieleni tam "nie przekracza", bo nie spalimy razem, kropka. Ja
pooyam si na ku, a Patch na kanapie. Wiedziaam, e liczy na wicej, ale te
czuam, e chce, bym wszystko przemylaa. Powiedzia, e zaczeka, a ja mu
uwierzyam.
- Daj mi palec, a wezm ca rk - ostrzegam. - I uwaaj, ebym ci jej nie
skonfiskowaa.
- Prosz, jaki ze mnie szczciarz.
- Jedyn wad twojego mieszkania jest zastraszajcy brak kosmetykw. Nie masz
odywki do wosw, byszczyka, kremu z filtrem uv... - Wskazaam kciukiem drzwi. Musz wyczyci zby. I koniecznie wzi prysznic.
- Rozumiem, e to zaproszenie - wyszczerzy si, zsiadajc z motocykla.
- Gdy skocz - uniosam si na palcach i pocaowaam go - musz zaatwi piln
spraw. Pjd do Vee po mam i wszystko im opowiem. Hank nie yje i powinny
pozna ca prawd.
Nie cieszyam si na t rozmow, ale te nie mogam z ni zwleka. Przez cay czas
powtarzaam sobie, e chroni Vee i mam, jednak kamaam, eby oszczdzi im
przykroci.
Utrzymywaam je w mrokach niewiedzy, bo baam si, e nie znios wiata.
Zwaszcza e caa ta historia nie miaa wiele wsplnego z logik.
Otworzyam drzwi i wrzuciam klucze do miseczki w holu. Ledwie postpiam par
krokw, Patch chwyci mnie za okie. Zerknwszy na niego, pojam, e co nie gra.
Nim Patch zdy mnie osoni, z kuchni wyszed Scott. Gestem rki przywoa
dwch Nefilw, ktrzy stanli obok niego. Najwyraniej obaj byli w jego wieku.
Wysocy, muskularni, o zacitych twarzach, spogldali na mnie uwanie.
- Scott! - Podbiegam do niego i z caej siy objam go ramionami. - Co si stao?
Jak ucieke?
- Wobec zaistniaej sytuacji postanowiono, e na linii walki zdziaam wicej ni w
zamkniciu. Noro, to Dante Matterazzi i Tono Grantham - odpowiedzia. Porucznicy wojsk Czarnej Rki.
- Przyprowadzie tych ludzi do domu Nory? - zapyta Patch, podchodzc do nas.
Obrzuci Scotta takim wzrokiem, jakby chcia skrci mu kark.
- Spokojnie, stary. S w porzdku. Mona im zaufa - odpar Scott.
- Pocieszajce to wieci z ust znanego kamcy. - Patch zamia ci cicho i drapienie.
- Nie przeginaj. - Spostrzegam skurcz, ktry przebieg przez twarz Scotta. - Sam
masz niejedno do ukrycia.
- Hank nie yje - oznajmiam Scottowi, nie widzc powodu, by bawi si w
subtelnoci, ani te godzi si na dalsze utarczki sowne midzy nimi.
- Wiemy - przytakn Scott. - Poka jej znak, Dante.
Dante wycign rk. Na serdecznym palcu mia piercie identyczny jak ten, ktry
Scott rzuci do oceanu. Piercie poyskiwa niebieskim wiatem, racym tak
bardzo, e musiaam przymkn oczy.
- Czarna Rka powiedzia, e piercie zacznie wieci, kiedy zginie - wyjani
Dante. - Scott ma racj. To znak.
- Dlatego mnie wypucili - rzek Scott. - Armi ogarn chaos. Nikt nie wie, co robi.
Zblia si cheszwan. Czarna Rka planowa wojn i jego ludzie s niespokojni.
Stracili przywdc. Panikuj.
Przemylaam jego sowa i nagle co mnie tkno.
- Zwolnili ci, bo wiedziae, jak znale mnie, nastpczyni Hanka? Zastanawiaam si na gos, bacznie przygldajc si Dantemu i Tono, niepewna, czy
mog im zaufa.
- Wierz mi, oni s czyci. Lojalni wobec ciebie. Musimy zebra jak najwicej
Nefilw, ktrzy pjd za tob, nim bdzie za pno. Nie wolno nam dopuci do
buntu. Zakrcio mi si w gowie. Bunt - nieza jazda. Powiedziaam sobie w duchu,
e z radoci zrzekn si swojego odpowiedzialnego stanowiska.
- Przed mierci - poinformowa mnie Dante, ktry mierzy dobre dwa metry wzrostu
i, jak to Latynosi, mia niad cer - Czarna Rka przekaza mi, e zgodzia si
przej po nim funkcj dowdcy.
Przeknam lin, nie przewidziawszy, e stanie si to tak szybko. Wiedziaam, co
naley robi, liczyam jednak na wicej czasu. Stwierdzenie, e baam si tej chwili,
http://anastazja352/chomikuj.pl
http://anastazja352/chomikuj.pl