Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 199

Becca Fitzpatrick

CISZA

Tylko mio daje moc,


by zawrci cieki przeznaczenia
http://anastazja352/chomikuj.pl

Nareszcie koniec burz midzy Patchem a Nor.


Zakochani przeszli dramatyczne prby wzajemnego
zaufania i lojalnoci,
uporali si z sekretami z przeszoci i poczyli dwa wiaty
pozornie nie do pogodzenia.
Wszystko to w imi mioci przekraczajcej granice midzy
niebem a ziemi.
Ale zo nie pi.
Nora i Patch bd musieli podj desperack walk,
w ktrej stawk jest ich uczucie."

Zrobibym dla ciebie wszystko,

nawet gdybym mia sprzeciwi si wasnej naturze.


Dla ciebie wyrzekbym si wszystkiego,
co posiadam,

nawet duszy.

Jeeli to nie jest mio,

nie umiem zaofiarowa ci niczego wicej.

http://anastazja352/chomikuj.pl

PROLOG
Coldwater, Maine, trzy miesice wczeniej
Na parking obok cmentarza zajechao czarne audi, ale aden z trzech siedzcych w
nim mczyzn nie zamierza oddawa czci zmarym. Byo po pnocy, i bram
cmentarn, zgodnie z przepisami, ju dawno zamknito. Nad ziemi unosia si
dziwna letnia mga - rzadka i okropna jak procesja duchw. Nawet wychudzony sierp
ksiyca midzy nowiem a peni przypominao padajc
powiek. Nim kurz zdy osi na drodze, kierowca wyskoczy z auta, pospiesznie
otwierajc tylne drzwiczki z obu stron pojazdu. Pierwszy wysiad Blakely. Wysoki,
siwiejcy, o ostrej, prostoktnej twarzy - jako czowiek dobiega trzydziestki, lecz
wedug kalendarza nefilskiego by znacznie starszy. Po chwili stan obok niego
drugi Nefil - Hank Millar. Hank rwnie by niespotykanie wysoki. Mia jasne wosy,
niebieskie oczy i wyrazist, ujmujc urod. Jego yciowe motto brzmiao:
Najpierw sprawiedliwo, potem aska" - i hodowanie tej zasadzie, jak rwnie
szybkie dojcie do wadzy w nefilskim wiatku przestpczym, zapewniy mu ksywy
Pi Sprawiedliwoci, elazna Pi oraz najbardziej znan
- Czarna Rka. Wrd swoich cieszy si opini przywdcy, wizjonera i odkupiciela,
ale w krgach pozbawionych wpyww po cichu nazywano go Krwaw Rk.
Szeptano, e jest nie tyle wybawc, ile bezwzgldnym dyktatorem. Nerwowy trajkot
adwersarzy bawi Hanka, w ktrego przekonaniu prawdziwa dyktatura rwnaa si
wadzy absolutnej i w ogle nie dopuszczaa moliwoci istnienia opozycji aczkolwiek w gbi duszy ywi nadziej, e kiedy bdzie mg sprosta
ich oczekiwaniom. Ruszajc dziarskim krokiem, zapali papierosa i gboko si
zacign.
- Czy moi ludzie s ju tutaj?
- Dziesiciu w lesie z tyu, za nami - odpowiedzia Blakely. - Kolejnych dziesiciu w
autach przy obu wyjciach. Piciu kryje si w rnych punktach w obrbie
cmentarza. Trzech tu za bram mauzoleum i dwch pod potem. Wicej nie
potrzeba, bo moglibymy si zdradzi. Czowiek, z ktrym masz si dzisiaj spotka,
na pewno nie przybdzie bez wsparcia. Hank umiechn si w mroku.
- Oj, mocno w to wtpi. Blakely zamruga oczami ze zdumienia.
- Sprowadzie dwudziestu piciu najlepszych nefilskich wojownikw przeciwko
jednemu czowiekowi?
-To nie jest czowiek - przypomnia mu Hank. - Poza tym nie chc, by dzisiaj co
poszo nie tak, jak naley.
- Mamy Nor. Gdyby si stawia, dasz jej telefon. Anioy podobno nie czuj dotyku,
ale ulegaj emocjom. Jej krzyk na pewno go przekona. Sztylet ju czeka w
pogotowiu.
Hank spojrza na niego z umiechem penym aprobaty.
- Sztylet jej pilnuje? Brak mu pitej klepki.
- Mwie, e chcesz zama jej ducha.
- Chyba tak, rzeczywicie... - zaduma si na chwil Hank. Upyny zaledwie cztery
dni, odkd j uwizi, wywlekajc ze skadziku w parku rozrywki w Delphic, ale ju
sobie dokadnie sprecyzowa, jakich to nauk powinien jej udzieli. Po pierwsze: pod

adnym pozorem nie moe podwaa jego autorytetu przed ludmi, ktrymi on
kieruje. Po drugie: dziewczyn obowizuje cakowite oddanie jej nefilskiemu
rodowodowi. I co najwaniejsze - musi mie respekt dla ojca. Blakely poda
Hankowi niewielkie urzdzenie z przyciskiem po rodku, ktry pulsowa wiatem o
nieziemskim odcieniu bkitu.
- W to do kieszeni. Gdy tylko naciniesz ten niebieski guzik, twoi ludzie przybd
zewszd w oka mgnieniu.
- Jest wzmocnione diabelsk moc? - zapyta Hank. Blakely skin gow.
- Natychmiast po wczeniu na jaki czas obezwadnia anioa. Nie wiem na jak dugo.
To prototyp, jeszcze w peni nie przetestowaem jego moliwoci.
- Mwie o tym komu?
- Nie, sir. Wedug twojego rozkazu. Zadowolony Hank wsun urzdzenie do
kieszeni.
- ycz mi szczcia, Blakely.
- Nie bdzie ci potrzebne - odpar przyjaciel, klepic go po ramieniu.
Strzepujc papierosa, Hank wspi si po kamiennych stopniach wiodcych na
cmentarz -zamglon poa ziemi, ktra jako punkt obserwacyjny okazaa si
bezuyteczna. Do tej chwili mia nadziej, e spostrzee nadlatujcego z gry
anioa jako pierwszy, ale te otuchy dodawaa mu wiadomo, i ubezpiecza go
starannie dobrany i wietnie wyszkolony oddzia. U podna schodkw Hank
przezornie rozejrza si w ciemnoci. Zaczo my i mga powoli opadaa znad
otaczajcych go zamazanych ksztatw. W mroku zamajaczyy wysokie nagrobki i
strzeliste, rozedrgane drzewa. Cmentarz by zaronity i wyglda nieomal jak
labirynt. Nic dziwnego, e Blakely wskaza mu to wanie miejsce.
Prawdopodobiestwo,e ludzkie oko przypadkiem wyowi co z dzisiejszych
zdarze, byo wykluczone.
Nigdy nie zapomn, jak gono krzyczaa, gdy j wlokem. Wiesz, e woaa twoje
imi? Bez ustanku. Mwia, e po ni przyjdziesz. Byo tak przez pierwszych kilka
dni, rzecz jasna. Sdz, e powoli zaczyna oswaja si z myl, e mi nie
dorwnujesz.
Patrzy, jak twarz anioa ciemnieje jakby od napywajcej krwi, jego ramiona dr, a
renice rozszerzaj si z gniewu. Wtem przeszy Hanka upiorny, agonalny wrcz bl.
Bliski omdlenia w mczarniach katowanego ciaa, nieprzytomnie spojrza na
umazane wasn krwi pici wroga. Wyda oguszajcy skowyt. Pulsujcy w
trzewiach bl omal nie doprowadzi go do utraty wiadomoci. Gdzie w dali usysza
odgosy nadbiegajcych Nefilw.
- Wecie... go... ode... mnie! - warkn, kiedy przeciwnik rozdziera go na sztuki.
Zdawao si, e ogie wciekle trawi kady jego nerw. Wszystkimi porami wydziela
agonalny ar. Spostrzeg swoj do, ktra ju nie miaa mini ani skry i bya tylko
okaleczon koci. Anio rzeczywicie zamierza rozszarpa go na kawaki. Jego
stkajcy z wysiku sudzy najwyraniej nie mogli poradzi sobie z mocarzem, ktry
wci siedzc na nim wydziera rkoma kolejne czci jego ciaa. Hank zakl
wciekle i zawoa:
- Blakely!-Bra go, wawiej! - rozlega si szorstka komenda Blakely'ego.
Nie od razu udao im si odcign anioa. Hank lea na ziemi, dyszc. Ocieka

krwi, targany blem jak rozarzon od pchni szpad. Wspierajc si na rce


Blakely'ego, z trudem podnis si na nogi. Czu si niepewnie i zatacza, jakby
zatruty cierpieniem. Z osupienia otaczajcych go wywnioskowa, e wyglda
makabrycznie. Wziwszy pod uwag okruciestwo zadanych mu ran, czeka go co
najmniej tydzie powracania do si - i to nawet przy wzmocnieniu rekonwalescencji
diabelsk moc.
- Zabra go, sir?
Hank przytkn chusteczk do rozcitej wargi, ktra zwisaa jak misz
zgniecionego owocu. Nie. Zamknity na nic si nam nie przyda. Powiedz Sztyletowi,
e przez dwie doby dziewczynie wolno dawa tylko wod - jego oddech rwa si.
- Skoro chopaczek nie moe z nami wsppracowa , niech ona za to zapaci.
Blakely skin gow, odwrci si i wystuka na komrce jaki numer. Hank wyplu
zakrwawiony zb, przyjrza mu si pospiesznie, po czym woy go do kieszeni.
Utkwi wzrok w aniele, ktrego furi mona byo pozna jedynie po zacinitych
piciach.
- Wrmy wic do tego, co sobie przyrzekalimy, aby unikn dalszych
nieporozumie. Po pierwsze musisz odzyska zaufanie upadych aniow, ponownie
wstpi w ich szeregi...
- Zabij ci
- pgosem ostrzeg go anio. Trzymao go a piciu mczyzn, ju jednak im si
nie wyrywa. Sta teraz w kamiennym bezruchu, a jego czarne oczy pony
dz zemsty. Hank poczu przez moment ukucie strachu, jakby kto przypali jego
trzewia zapak. Z wielkim trudem udao mu si
dopowiedzie chodno i obojtnie:
-... a potem szpiegowa ich i donosi mi, co knuj.
-Przysigam - rzek anio z opanowaniem, cho podniole - biorc na wiadkw
tych tu ludzi, e nie spoczn, pki nie zginiesz.
-Nie ud si. Nie jeste zdolny mnie umierci. Czyby zapomnia, od kogo Nefil
domaga si swojego nie miertelnego prawa pierwordztwa? Wrd zgromadzonych
mczyzn rozlegy si pomruki rozbawienia, ktre Hank prdko uciszy machniciem
rki.
- Kiedy stwierdz, e uzyskaem od ciebie do informacji, by uniemoliwi
upadym anioom nawiedzenie cia Nefilw podczas zbliajcego si cheszwanu...
- Kady cios, ktry jej wymierzysz, oddam ci dziesiciokrotnie. Usta Hanka
wykrzywiy si w co na ksztat umiechu.
- Nie sdzisz, e to zbdne sentymenty? Nim z ni skocz, zdy zapomnie twoje
imi.
- Zapamitaj t chwil - odpowiedzia anio z lodowat pasj.
- I wiedz, e bdzie ci przeladowaa.
- Dosy tego - uci Hank z wyranym niesmakiem, ruszajc w stron
auta.
- Zawiecie go do Parku Rozrywki w Delphic. Powinien wrci do zastpw
upadych tak szybko, jak to tylko moliwe.
- Oddam ci swoje skrzyda. Hank zatrzyma si w p kroku, niepewny, czy dobrze
syszy.

- Co takiego?
- Przysignij, e uwolnisz Nor, a dostaniesz je natychmiast - odpowiedzia anio
sabo,zdradzajc pierwsze oznaki przegranej. Dla uszu Hanka byo to najsodsz
muzyk.
- Na co mi twoje skrzyda? - odpar beznamitnym tonem, cho propozycja
wzbudzia jego zainteresowanie. Z tego, co wiedzia, dotd aden Nefil nie wydar
skrzyde anioowi, cho myl o posiadaniu przez Nefila takiej mocy ogromnie go
zaintrygowaa. To dopiero pokusa! Wie o jego triumfie szybko rozeszaby si
po nefilskich domach.
- Na pewno co wymylisz - stwierdzi anio z rosncym znueniem.
- Przysign, e uwolni j przed cheszwanem - zripostowa Hank, tumic
rozkoszne podniecenie, wiadom, e ujawnienie go nie wyszoby mu na dobre.
- To za mao. Twoje skrzyda byyby piknym trofeum, ale ja mam na gowie stokro
waniejsze sprawy. Uwolni j pod koniec lata; to moje ostatnie sowo. - Obrci si
i oddali, nie okazujc swego wynikajcego z chciwoci entuzjazmu.
- Zgoda - odpar anio z cich rezygnacj, na co Hank wolno wypuci powietrze.
- Jak chcesz to zaatwi? - spyta, odwracajc si z powrotem do anioa.
- Wyrw mi je twoi ludzie. Hank otworzy usta, aby si sprzeciwi , ale wrg nie
pozwoli mu na to i cign:
- S wystarczajco silni. Jeli nie bd walczy, dziewiciu czy dziesiciu zrobi to
bez trudu. Potem znw zamieszkam nieopodal Delphic i rozpuszcz pogosk, e
skrzyde pozbawili mnie archanioowie. By si to jednak powiodo, musimy zerwa
wszelkie wizi ostrzeg. Hank bez namysu unis w gr oszpecon rk,
obryzgujc traw kroplami krwi.
- Przysigam, e uwolni Nor tu przed kocem lata. Gdybym zama obietnic,
niech zemr i w proch si obrc, ten, z ktrego powstaem. Wrg cign koszul
i wspar rce na kolanach. Jego tors unosi si i opada w rytm spokojnego oddechu.
Pady sowa pene brawury, ktrej Hank zazdroci anioowi i ktr rwnoczenie
gardzi:
- Do roboty. Hank z chci wziby si do rzeczy osobicie, by jednak zbyt
wyczerpany. Poza tym nie mia pewnoci, czy na jego skrze nie pozostay jeszcze
jakie lady diabelskiej mocy. Gdyby miejsce, w ktrym skrzyda anioa cz si
z jego plecami, okazao si tak wraliwe, jak mwiono, zdradziby go
najdelikatniejszy nawet dotyk. Woy w to wszystko tak wiele wysiku i zaszed ju
tak daleko, e teraz nie byo mowy o potkniciu. Tumic al, rozkaza swoim
ludziom:
- Wyrwa mu skrzyda i posprzta , jak napaskudzicie. Potem rzuci ciao pod
bram Delphic,tak eby go tam na pewno znaleziono. I macie by jak niewidzialni.
Z radoci kazaby im jeszcze napitnowa anioa swoim znakiem (zacinit
pici), by zapewni sobie oczywisty dowd triumfu, ktry podniesie jego presti
wrd Nefilw na caym wiecie, ale, jak susznie orzek anio, dla dobra sprawy nie
powinni ujawnia, e cokolwiek ich czy. Siedzc w samochodzie, wpatrywa si
w mrok cmentarza. Mczyni ju zakoczyli dzieo. Anio lea twarz do ziemi,
bez koszuli, z dwoma podunymi ranami na plecach. Mimo e nie czu nawet
ladu blu, jego ciaem wstrzsay dreszcze niepowetowanej straty. Z tego, co sysza

Hank, blizny po wydartych skrzydach byy najsabszym punktem upadych


aniow... I ta oto pogoska okazaa si szczer prawd.
- Koczymy na dzisiaj? - spyta Blakely.
- Jeszcze jeden telefon - odpowiedzia Hank z nut ironii.
- Do matki dziewczyny.
Przysuwajc komrk do ucha, wklepa numer. Odchrzkn, aby przybra ton peen
napicia i troski.
- Blythe, kochanie, wanie odebraem twoj wiadomo . Byem z rodzin na
wakacjach i w tej chwili pdz na lotnisko. Zapi najwczeniejszy samolot.
Opowiedz mi wszystko. Jak to:porwana"? Jeste pewna? Co na to policja?
- przerwa, suchajc udrczonych szlochw. - Posuchaj - rzek stanowczo - moesz
na mnie liczy. Jeli zajdzie potrzeba, porusz niebo i ziemi
.Gdziekolwiek jest Nora, znajdziemy j.

http://anastazja352/chomikuj.pl

ROZDZIA 1
Coldwater, Maine, dzisiaj
Nawet nie uniosam powiek, a ju wiedziaam, e co mi grozi.
Zadraam na cichy odgos zbliajcych si krokw. Wci jeszcze w pnie, byam
lekko otpiaa. Leaam na wznak. Przez koszul owiewa moje ciao chd.
Wykrzywiona pod dziwnym ktem szyja zabolaa mnie tak bardzo, e musiaam
otworzy oczy. Z bkitnej ciemnej mgy wyaniay si jakie kamienie. Doznaam
osobliwej wizji krzywych zbw, po chwili dotaro do mnie, co widz naprawd.
Nagrobki.
Prbowaam si podnie i usi, ale rce lizgay si na mokrej trawie. Usiujc
pokona senne zamroczenie, ktre nadal spowijao myli, przez opary mgy, na olep
wygramoliam si z zapadnitego do poowy grobu. Spodnie przesiky mi na
kolanach ros, kiedy czogaam si midzy bezadnie postawionymi mogiami i
pomnikami. Zaczo mi co wita, ale bya to myl majaczca na obrzeach umysu,
bo koszmarny bl, ktry rozsadza czaszk, nie dawa mi si skupi.
Popezam wzdu elbetonowego potu, odgarniajc ton zgniych lici, ktre
zalegay tam pewnie od wiekw. Wtem gdzie nieopodal rozleg si upiorny skowyt,
ale cho przeszy mnie ciarki - nie on przerazi mnie najbardziej. W tyle usyszaam
kroki, nie wiedziaam jednak, czy ten kto jest daleko, czy tu za mn. Mg przeci
okrzyk pogoni, wic przyspieszyam. Intuicja podpowiadaa mi, e musz si ukry,
ale nie mogam poapa si w kierunkach. Byo tak ciemno, e wszystko widziaam
zamazane, a niesamowita sina mga jeszcze mi utrudniaa orientacj.
W oddali zamajaczyo w mroku biae kamienne mauzoleum, wcinite pomidzy dwa
szeregi patykowatych przeronitych drzew. Podniosam si z ziemi i pognaam w
jego stron. Wliznam si midzy marmurowe pomniki, a kiedy wyszam z drugiej
strony, kto na mnie czeka. Potna sylwetka z ramieniem uniesionym do ciosu.
Potknam si. Upadajc, uwiadomiam sobie omyk: by z kamienia. Anio na
frontonie, pilnujcy zmarych. Ledwie stumiam nerwowy miech, moja gowa
zderzya si z czym twardym i wszystko jakby rozpado si na dwoje. W oczy
wdara si totalna ciemno.
Z omdlenia wybudziam si chyba wzgldnie szybko. Wyczerpana biegiem,
oddychaam ciko jeszcze dugo po tym, jak smolicie czarna niewiadomo
ustpia miejscem przytomnoci. Czuam, e musz wsta z ziemi, ale nie
pamitaam w jakim celu. Leaam wic tak bez sensu, a lodowata rosa mieszaa si z
moim ciepym potem. W kocu zamrugaam powiekami i zobaczyam w caej
ostroci najbliszy nagrobek. Wyryte na nim sowa epitafium ukaday si w jedno
zdanie:
HARRISON GREY
ODDANY M I OJCIEC
ZMAR 16 MARCA 2008
Zagryzam warg, eby si nie rozpaka. Nareszcie dotaro do mnie, czyj znajomy
cie obserwowa mnie ukradkiem, odkd oprzytomniaam par minut temu. Byam
na cmentarzu w Coldwater. Przy mogile taty.
To koszmar, pomylaam. Jeszcze nie obudziam si do koca. To wszystko jest tylko

strasznym snem.
Kamienny anio przyglda mi si bacznie, rozpocierajc poobamywane skrzyda,
wskazujc praw rk przeciwny kraniec cmentarza. Wyraz twarzy mia
wystudiowanie obojtny, ale jego wygite usta wyglday raczej drwico, a nie
dobrotliwie. Przez chwil zdawao mi si, e jest prawdziwy.
Umiechnam si do niego i poczuam, e dr mi wargi. Rkawem otaram policzek
z ez, cho nawet nie wiedziaam, kiedy popyny. Rozpaczliwie zapragnam
wspi si do gry, pa mu w ramiona i poczu opot skrzyde, gdy wzbije si w
powietrze i zabierze mnie std...
Z otpienia wyrwa mnie odgos krokw na cmentarnej trawie. Tajemnicza posta
najwyraniej przyspieszya.
Obrciam si w stron dwiku, zaskoczona widokiem migoczcego raz po raz w
mglistej ciemnoci wiateka. Rozbyskao i gaso w rytm krokw; ruch - szelest,
ruch - szelest, ruch - szelest.
Bya to latarka.
Zmruyam oczy, kiedy wiato zatrzymao si tu przede mn i cakiem mnie
olepio.
Ze strachem stwierdziam, e z ca pewnoci nie pi.
- Suchaj no! - warkn jaki facet schowany za plam wiata.
- Nie moesz tu by. Cmentarz jest zamknity.
Odwrciam gow. Pod powiekami wci igray mi te kropki.
- Ilu was tu przynioso? - zapyta mczyzna.
- Co? - wydaam suchy szept.
- No, z iloma przylaza? - cign bardziej agresywnie. - Mylelicie, e si tu
zabawicie w rodku nocy, racja? W chowanego, co? A moe w duchy na cmentarzu?
Jak ja pilnuj, macie to sobie wybi z gowy!
Co ja tu waciwie robi? Czybym przysza na grb taty? Pogrzebaam w pamici,
niestety - irytujco pustej. Nie mogam przywoa wspomnienia, jak si tutaj
znalazam. Nie mogam sobie nic przypomnie. Tak jakby ca minion noc wyrwano
mi ze wiadomoci. Co gorsza, nie pamitaam nawet zeszego poranka.
Nie mogam sobie przypomnie ubierania si, jedzenia ani szkoy. Czy w ogle by to
dzie nauki?
Wyparszy panik w p sekundy, skupiam si na obecnej sytuacji i gdy facet
wycign do mnie rk, chwyciam j bez namysu. Ledwie zdyam usi prosto,
znowu zawieci mi latark prosto w oczy.
- Ile masz lat? - spyta.
Nareszcie co, co wiedziaam na sto procent.
- Szesnacie. Prawie siedemnacie. Urodziny mam w sierpniu.
- Co robisz na Sam Hill bez opieki? Nie wiesz, e dzieciom nie wolno wasa si
samotnie o tej porze?
Rozejrzaam si bezradnie.
- Ja...
- Chyba nie ucieka z domu...? Powiedz, czy gdzie tutaj mieszkasz?
- Tak.
W wiejskim domu. Na nage wspomnienie o nim uroso mi serce, a zaraz potem

odek podnis si do garda.


Poza domem po godzinie policyjnej? Jak dugo? Bez skutku staraam si wymaza
wizj rozgniewanej twarzy mamy, gdy wchodz drzwiami od frontu.
- Tak", to znaczy gdzie dokadnie?
- Przy Hawthorne Lane.
Sprbowaam wsta, ale zachwiaam si gwatownie, gdy krew napyna mi do
gowy.
Dlaczego nie mog sobie przypomnie, jak si tu znalazam? Na pewno przyjechaam
autem. Ale gdzie zaparkowaam fiata? I gdzie si podziaa torebka? No i klucze?
- Pia? - spyta, mruc oczy.
Pokrciam gow.
Promie latarki na moment przesun si w bok, po czym znw mnie olepi.
- Czekaj no - rzek facet z niepokojc nut w glosie.
- Nie jeste chyba t, jak jej tam, Nor Grey? - wyrzuci takim tonem, jakby moje
nazwisko nasuno mu si automatycznie.
Cofnam si o krok.
- Skd... pan wie, jak si nazywam?
- Z telewizji. Nagroda. Wyznaczy j Hank Millar.
Zignorowaam, co powiedzia dalej. Marcie Millar to mj wrg numer jeden. Ale co
ma z tym wsplnego jej ojciec?
- Szukaj ci od koca czerwca.
- Czerwca? - powtrzyam, czujc, jak w gbi mej duszy rozbryzguje si kropla
przestrachu.
- O czym pan mwi? Przecie mamy kwiecie.
I kto mnie niby szuka? Hank Millar? A to czemu? - pomylaam.
- Kwiecie? - spojrza dziwnie. - Jest wrzesie, panienko.
Wrzesie? Niemoliwe. Wiedziaabym, e rok szkolny si skoczy i e jest ju po
wakacjach. Zbudziam si zaledwie przed kilkoma minutami, wprawdzie
rozkojarzona, no ale nie gupia.
Tylko dlaczego ten mczyzna miaby kama?
Kiedy opuci latark, przyjrzaam mu si. Nareszcie zobaczyam co zupenie
wyranie. Mia zaplamione dinsy, zarost, ktry nie zazna yletki od wielu dni, i
dugie paznokcie z czarnymi obwdkami. Wyglda jak wczdzy wdrujcy wzdu
torw kolejowych, ktrzy latem sypiaj w szopach nad rzek - i podobno nosz bro.
- Ma pan racj, powinnam ju wraca do domu - powiedziaam, wycofujc si i
przesuwajc rk po kieszeni.
Nie wyczuam pod palcami ani komrki, ani kluczy.
- Gdzie ty si wybierasz? - zapyta facet, zbliajc si do mnie.
Na jego nagy ruch cisno mnie w odku i rzuciam si do ucieczki. Pognaam w
kierunku wskazywanym przez kamiennego anioa, w nadziei e dotr do bramy od
strony poudniowej.
Brama od pnocy nie wchodzia w rachub, bo musiaabym ruszy prosto na faceta.
Raptem ziemia usuna mi si spod ng i rozpdzona zaczam potyka si na
stromym zboczu. Gazie obcieray mi ramiona. Nierwne kamieniste podoe co
chwila wykrzywiao stopy.

- Nora! - krzykn mczyzna.


Co mnie podkusio, eby zdradzi mu, e mieszkam na Hawthorne Lane? Przecie
moe mnie ledzi...
Stawia znacznie dusze kroki ni ja. Syszaam, jak ciko stpa tu za mn i jest
coraz bliej. W szaleczej panice odpychaam gazie, ktre wbijay mi si w ubranie
jak pazury. Gdy facet zacisn mi rk na ramieniu, zrobiam wcieky wymach i
odskoczy par krokw.
- Nie dotykaj mnie!
- Hola! Mwiem o nagrodzie, no to chc j zgarn.
Nie dobra mi si do ramienia po raz drugi, bo w obkaczym przypywie adrenaliny
kopnam go w gole.
- Au! - Skuli si i zapa za ydk.
Zdumiaam si, skd wzia si u mnie a taka agresja, ale nie miaam wyboru.
Cofnam si i prdko rozejrzaam wok, aby ustali swoje pooenie. Pot kapa mi
na koszul i spywa po plecach, stawiajc dba kady najdrobniejszy wosek na
ciele. Co byo nie tak. Mimo problemw z pamici zachowaam w mylach
wyran map cmentarza (grb taty odwiedzaam tysic razy), ale cho pozornie
wszystko, cznie z przytaczajcym zapachem palonych lici i stch wod w
stawie, byo na swoim miejscu, to jednak co si nie zgadzao.
Nagle uzmysowiam sobie co takiego.
Klony pstrzyy si czerwieni. Oznaka nieuchronnie zbliajcej si jesieni. Ale to
niemoliwe. Jest kwiecie, a nie wrzesie, skd wic zmiana barwy lici? Czyby
facet nie kama? Obejrzaam si i zobaczyam, e kulejc, lezie za mn z komrk
przy uchu.
- Tak, to ona. Na pewno. Ucieka z cmentarza, kieruje si na poudnie.
Znw ogarnita strachem, pocwaowaam przed siebie. Przeskoczy przez pot.
Znale dobrze owietlon i licznie zamieszka okolic. Zadzwoni na policj.
Zadzwoni do Vee... Vee. Moja najukochasza i najbardziej zaufana przyjacika. Jej
dom by bliej ni mj.
Tam pjd. Mama Vee zadzwoni na policj. Podam im rysopis faceta i zaraz go
wyledz. Przypilnuj, eby si mnie nie czepia. Pniej ka mi opowiedzie o
wszystkim, co zaszo tej nocy, zrobi wizj lokaln, a wtedy odzyskam pami i
zaczn kojarzy obrazy i zdarzenia.
Przestan by sobie obca, opuci mnie to dziwne uczucie zawieszenia w wiecie,
ktry jest oswojony, ale mnie odrzuca...
Przystanam tylko po to, eby przele przez plot. Przecznic dalej jest pole, po
drugiej stronie Mostu Wentwortha. Dotr tam i przemkn ulicami botanicznymi" Wizow, Klonow i Dbow, a potem na skrty przez alejki i ogrody i bezpiecznie
skryj si u Vee.
Gdy pdem zbliaam si do mostu, za rogiem rozlego si wycie syreny i po chwili
unieruchomiy mnie dwa samochodowe reflektory. Do dachu sedana, ktry zatrzyma
si z piskiem opon na drugim kocu mostu, by przymocowany niebieski halogen.
W pierwszym odruchu chciaam podbiec do policjanta, wskaza mu cmentarz i
opisa faceta, ktry mnie napastowa, gdy jednak opanowaam myli, ogarna mnie
zgroza. A jeli to nie policjant? Jeli tylko udaje? Halogen moe sobie zaatwi kady.

Gdzie auto jego oddziau? Z tego, co udao mi si dojrze za szyb samochodu przez
zmruone oczy, chyba nie mia munduru.
Chaos pospiesznych myli.
Zwolniam i przystanwszy u wylotu mostu, dla wytchnienia oparam si o kamienny
mur. Byam pewna, e niby-funkcjonariusz widzi mnie, ale mimo to ruszyam midzy
drzewa ocieniajce brzeg rzeki, ktrej - spostrzegam ktem oka - czarna woda
poyskiwaa agodnie. W dziecistwie Vee i ja siadywaymy pod tym mostem i
apaymy raczki, wkadajc do wody nabite na patyk kawaki hot doga. Raczki
zaciskay szczypce na misie i nie chciay go puci, nawet gdy wycigaymy je z
wody i strzsaymy do wiaderka.
Porodku rzeka bya do gboka. Idealnie schowana, wia si poprzez
niezagospodarowany teren, na owietlenie ktrego nikt nie chcia traci forsy. Na
kocu pola skrcaa w stron dzielnicy przemysowej i mijajc opuszczone fabryki,
wpywaa do morza. Przez chwil zastanawiaam si, czy wystarczy mi odwagi, aby
skoczy z mostu. Mam straszny lk wysokoci i boj si spadania, ale pywa
potrafi. Musiaam jako dosta si do wody...
Usyszawszy trzanicie drzwi samochodu, prdko zawrciam na ulic. Nibypolicjant wysiad i stan obok auta. Wyglda jak gangster. Mia krcone czarne
wosy, jak rwnie czarn koszul, czarny krawat i lune czarne spodnie.
Widzc go, zaczam sobie co niemrawo przypomina. Nie zdyam jednak
niczego pokojarzy, bo pami zamkna si na gucho i znowu poczuam si
kompletnie zagubiona.
Ziemi pokrywaa masa gazi i patyczkw. Schyliam si i podniosam kij gruboci
poowy mojego ramienia.
Niby-funkcjonariusz uda, e nie widzi mojej broni. Przypi sobie do koszuli
odznak policyjn i unis rk na wysoko szyi w gecie komunikujcym: Nie
zrobi ci krzywdy". Nie uwierzyam mu.
Postpi kilka krokw naprzd, starajc si nie wykonywa gwatownych ruchw.
- To ja, Noro. - Wzdrygnam si, gdy wypowiedzia moje imi. Odezwa si po raz
pierwszy i jego gos przyprawi mnie o przeraliwe bicie serca.
- Nic ci nie jest?
Obserwowaam go z rosncym strachem, gdy myli histerycznie gnay w przerne
kierunki. Odznaka moga przecie by podrobiona. Bo e halogen mia lewy,
stwierdziam ju dawno. Ale jeli to nie policjant, to kto taki?
- Dzwoniem do twojej mamy - powiedzia, ruszajc ku mnie przez lekko wzniesiony
most.
- Spotkamy si w szpitalu.
Nie odrzuciam kija. Moje ramiona unosiy si i opaday z kadym - wiszczcym oddechem. Po ciele spyna nowa struka potu.
- Wszystko bdzie dobrze - oznajmi. - Masz to ju za sob. Nie pozwol, aby kto
ci skrzywdzi. Nic ci ju nie grozi.
Nie podoba mi si ani jego dugi i swobodny krok, ani poufay ton gosu.
- Nie zbliaj si - odparam, z trudem utrzymujc kij w spoconych doniach.
Zmarszczy brew.
- Noro?

Rka trzymajca kij zadraa.


- Skd wiesz, jak mi na imi? - zapytaam, starannie ukrywajc nieludzki strach,
jakim mnie napawa.
- To ja - powtrzy, patrzc mi prosto w oczy, jakby w nadziei, e nastpi wielkie
owiecenie. - Detektyw Basso.
- Nie znam pana.
Milcza przez chwil.
- Przypominasz sobie, gdzie bya? - Sprbowa innego podejcia.
Przygldajc mu si z rezerw, zanurkowaam w odmty pamici, nie odszukaam
jednak jego twarzy nawet w najciemniejszych i najstarszych jej zakamarkach. Nie
mogam go sobie przypomnie, chocia chciaam. Chciaam si uczepi czego
znajomego, czegokolwiek, eby poj rzeczywisto, ktra pokrcia mi si do
niewyobraalnych granic.
- Jak znalaza si dzisiaj na cmentarzu? - spyta, lekko przekrcajc gow w jego
kierunku. W oczach mia roztropny spokj, wyglda na czowieka rozwanego.
- Czy kto ci tam podrzuci? A moe przysza pieszo? - Czeka cierpliwie.
- Musisz mi powiedzie, Noro.
To wane? Co zaszo dzisiejszej nocy?
Sama bym si chtnie dowiedziaa.
Poczuam silne mdoci.
- Chc wrci do domu.
Usyszaam lekki oskot pod nogami. Zbyt pno dotaro do mnie, e upuciam bro.
Puste donie marzy od chodnego wiatru. Nie powinnam tu by. Caa ta noc to jaka
horrendalna pomyka.
Cho moe nie caa, cz zdarze wyleciaa mi jednak z pamici.
Jedynym moim punktem odniesienia by moment, kiedy przebudziam si na grobie,
zzibnita i zagubiona.
Naszkicowaam w mylach obraz wiejskiego domu, ciepego, bezpiecznego i
prawdziwego - i poczuam z na policzku.
- Mog zawie ci do domu. - Pokiwa gow ze wspczuciem. - Ale najpierw
musz ci zabra do szpitala.
Zacisnam mocno powieki, wcieka, e pozwoliam doprowadzi si do paczu. Nie
umiaam dobitniej ani szybciej pokaza mu, jak potwornie si boj.
Westchn - niezwykle delikatnie, jakby liczc, e znajdzie sposb na bezbolesne
obejcie nowiny, ktr musi mi przekaza.
- Noro, zagina blisko trzy miesice temu. Syszysz, co do ciebie mwi? Nikt nie
wie, gdzie przebywaa przez jedenacie tygodni. Wymagasz opieki. Powinnimy
sprawdzi, czy nie jeste chora albo ranna.
Wpatrywaam si w niego niewidzcym wzrokiem. W uszach zadzwoniy mi cicho
malekie dzwoneczki, jakby dochodzcy gdzie z oddali gos. odek fikn koza,
ale postanowiam za wszelk cen stumi mdoci. Mogam si przed nim rozrycze,
ale zwymiotowa - nigdy.
- Sdzilimy, e zostaa uprowadzona - rzek, nie zmieniajc wyrazu twarzy.
Zmniejszy dystans midzy nami i teraz sta ju o wiele za blisko. Mwic rzeczy,
ktrych nie byam zdolna poj. - Porwana.

Zamrugaam oczami. Jak skoczona idiotka.


Wtem co cisno moje serce i zaczo nim targa na wszystkie strony. Bezwadnie
zawisam w powietrzu. Zobaczyam zamazane wiato latarni w grze, usyszaam
fale obmywajce dwigar mostu, wcignam w puca spaliny wczanego silnika
samochodu. Ale to wszystko stao si w tle. Zawrotna refleksja.
I otrzymawszy od ciaa tylko ten krtki sygna, poczuam, jak koysz si, koysz i
spadam w otcha.
Przed grzmotniciem o ziemi straciam przytomno.

ROZDZIA 2
Obudziam si w szpitalu.
Sufit by biay, a ciany kojco bkitne. W pokoju pachniao liliami, pynem do
zmikczania tkanin i amoniakiem. Na przysunitym do mojego ka wzku na
kkach z trudem utrzymyway rwnowag dwie kompozycje kwiatowe, wesoy
bukiet balonikw z napisem: Rychego powrotu do zdrowia!" i fioletowa foliowa
torba z jakim prezentem. Na kartkach z yczeniami nie bez trudu odczytaam
imiona: Dorothea i Lionel oraz Vee.
W kcie co si poruszyo.
- Och, kochanie! - rozleg si znajomy gos, ktrego wacicielka zeskoczya z
krzesa i rzucia si w moj stron. - Skarbie! - Usiada na krawdzi ka, przytulia
mnie i zamkna w duszcym ucisku. - Kocham ci - szepna mi do ucha, dawic
zy. - Tak bardzo ci kocham.
- Mamo.
Ju sam dwik tego sowa rozpdzi koszmary, z ktrych dopiero co si
wygramoliam. Napenia mnie fala spokoju, kamie spad mi z serca.
Czuam, e pacze, bo jej ciao opanoway najpierw lekkie drgawki, a po chwili
potne wstrzsy.
- A wic mnie pamitasz... - powiedziaa, jakby dostpujc wielkiej aski. - Tak si o
ciebie baam. Mylaam... Mj skarbie, miaam ju najgorsze myli!
Koszmary momentalnie powrciy.
- Czy to prawda? - spytaam, a w odku zakotowao mi si co oleistego i
kwanego. - To, co mwi detektyw? Naprawd... A na tak dugo...
Nie mogam zdoby si na wypowiedzenie prostego zdania: Uprowadzili mnie".
Sprawiao wraenie tak zimnego, tak niewiarygodnego.
Mama wydaa z siebie cichy jk rozpaczy.
- Co... si ze mn dziao? - zapytaam.
Przesuna opuszkami palcw pod oczami, eby je osuszy. Znam j doskonale, wic
si domyliam, e prbuje sprawia wraenie opanowanej wycznie dla mojego
dobra. I z miejsca przygotowaam si na ze wieci.
- Policja dokada wszelkich stara, by poczy rne wtki sprawy - umiechna
si, ale niepewnie. Jakby szukajc wsparcia, cisna mnie za rk. - Najwaniejsze,

e si odnalaza. Jeste w domu. Wszystko, co ci si przydarzyo, jest ju


zakoczone. Bd spokojna, damy sobie rad.
- Jak mnie porwali?
Skierowaam to pytanie raczej do siebie ni do niej. Jak to si stao? Kto chciaby
mnie porywa? Czy podjechali pod szkol, gdy wychodziam po lekcjach? Wepchnli
mnie do baganika, kiedy szam przez parking? Czy poszo im to a tak gadko?
Niemoliwe. Dlaczego wtedy nie zwiaam? Czemu si nie broniam? Dlaczego
ucieczka zaja mi a tyle czasu? No bo najwyraniej tak to wygldao. Czyby?
Dopada mnie caa chmara wtpliwoci.
- Co sobie przypominasz? - spytaa mama. - Detektyw Basso mwi, e przyda si
kady najdrobniejszy szczeg. Zastanw si. Pomyl. Jak znalaza si na
cmentarzu? Gdzie bya wczeniej?
- Niczego nie pamitam. Tak jakby moja pami... - urwaam.
Tak jakby odebrano mi cz pamici. Skradziono i zastpiono j prnym lkiem.
Poczuam si oszukana, jak gdyby kto zepchn mnie z wysokiego podium, nie
ostrzegajc, co chce zrobi. Spadaam i sam ten bezwad by sto razy gorszy od
strachu przed upadkiem.
Niekoczca si czelu i sia przycigania, ktrej nie sposb si oprze...
- A jakie jest twoje najwiesze wspomnienie? - usyszaam.
- Szkoa - odpowied nasuna si automatycznie. Pogruchotane wspomnienia powoli
zaczy si ukada, skleja, scala si ze sob, tworzc jaki konkret. - Zblia si
sprawdzian z biologii. Ale chyba go opuciam.
Wraz z tymi sowami jeszcze dotkliwiej poczuam cinienie zagadki pozostaych
omiu tygodni. Wyranie zobaczyam w mylach, jak siedz na lekcji biologii z
trenerem McConaughym. Pami przywioda mi zapach kredy, rodkw
czyszczcych, zaduch i wszechobecn kwan wo potu. Obok siedziaa Vee, jak
zawsze na tych zajciach. Ksiki przed nami byy otwarte na stole z czarnego
granitu, z tym e Vee ukradkiem wsuna pod swj podrcznik egzemplarz US
Weekly.
- Chodzi ci o chemi - poprawia mama. - W szkole letniej.
Niepewnie spojrzaam w jej oczy.
- W yciu nie byam w szkole letniej.
Mama przytkna do do ust. Skra jej poblada. Jedyny dwik w pokoju stanowio
rytmiczne tykanie zegara nad oknem. Odzyskaam mow dopiero, gdy echo kolejnej
godziny, ktr cichutko wydzwoni, rozbrzmiao mi w gowie dziesi razy.
- Jaki dzisiaj dzie i ktry miesic?
Pognaam niejasnymi wspomnieniami z powrotem na cmentarz. Rozkadajce si
licie. Lekki chd w powietrzu. Mczyzna z latark, ktry upiera si, e jest
wrzesie...
Sowem, ktre uparcie powtarzao mi si w myli jak przeskakujca pyta, byo:
nie". Nie, to niemoliwe. Nie, to si nie zdarzyo. Nie, nie mogam ot, tak sobie,
przegapi kilku miesicy z ycia. Znw daam nura w pami, starajc si odszuka
jakie ogniwo pomidzy t chwil a siedzeniem na biologii. Nie odkryam jednak
niczego. Brakowao mi choby ladu wspomnie z lata.
- Nie przejmuj si, skarbie - szepna mama. - Przywrcimy ci pami. Doktor

Howlett powiedzia, e u wikszoci pacjentw z upywem czasu wspomnienia


wracaj.
Chciaam si podnie, ale niestety rce miaam oplecione przernymi rurkami i
kablami urzdze monitorujcych mj organizm.
- Powiedz mi, jaki mamy teraz miesic! - powtrzyam histerycznie.
- Wrzesie - widok jej zmczonej, udrczonej twarzy by nie do zniesienia. Dokadnie szsty wrzenia.
Zdumiona opadam na poduszk.
- Wydawao mi si, e jest kwiecie. Nic poza nim nie pamitam. - Prdko
wzniosam w duchu mury, by jako przeciwstawi si strachowi, ktry zdawa si
napiera na mnie jak fala powodziowa. Nie byo to specjalnie atwe. - Czyli lato si
skoczyo, naprawd? Tak po prostu?
- Tak po prostu?" - zawtrowaa mama nieobecnym tonem. - Cigno si w
nieskoczono. Kady dzie bez ciebie... Pi miesicy w niewiadomoci, co z
tob...
Nieustanny lk, obawa, panika, wiecznie brak nadziei...
Suchajc jej sw, robiam obliczenia.
- Jeeli jest wrzesie, a nie byo mnie jedenacie tygodni, to znaczy, e zaginam...
- Dwudziestego pierwszego czerwca - rzeka tpo mama. - W noc letniego
przesilenia. Mur, ktry zbudowaam, pka w takim tempie, e nie mogam go
naprawi.
- Ale ja nie pamitam czerwca. Ani maja.
Popatrzyymy na siebie z - jestem o tym przekonana - t sam straszn myl.
Czyby mj zanik pamici obejmowa okres duszy ni tych jedenacie tygodni, to
znaczy a do marca? Co niewyobraalnego!
- Co stwierdzi lekarz? - zapytaam, wilc wysche na wir usta. - Miaam obraenia
gowy? Byam napana? Dlaczego nie mog sobie nic przypomnie?
- Doktor Howlett powiedzia, e cierpisz na amnezj regresywn... - Mama zrobia
pauz. - Znaczy to, e stracia cz wspomnie uprzednich, wczeniejszych. Nie
bylimy tylko pewni, jak daleko siga twj zanik pamici. Do kwietnia - mrukna do
siebie i po jej wzroku poznaam, e opuszcza j caa nadzieja.
- Straciam? Jak to straciam?
- Uwaa, e to kwestia psychiki.
Gdy w zadumie przeczesaam wosy rkoma, na palcach zosta mi tusty osad. Nagle
zawitao mi, e w ogle nie zastanawiam si nad tym, gdzie byam przez te tych
jedenacie tygodni. Moe leaam przykuta acuchem pod cian jakiej wilgotnej
piwnicy. Albo przywizana do drzewa w lesie. Najwidoczniej nie kpaam si od
bardzo dawna. Na ramionach miaam smugi brudu i drobne zacicia, a na caym ciele
sice. Ile ja przeszam?
- Psychologii? - zmusiam si do przerwania spekulacji, ktre wzbudzay we mnie
jeszcze wiksz histeri.
Musiaam zachowa si. Musiaam znale odpowiedzi na rozmaite pytania. Nie
mogam si rozklei. Gdybym tylko potrafia zmusi umys do skupienia mimo tych
wirujcych w gowie plamek...
- Jego zdaniem wypierasz pewne rzeczy, by unikn jakich traumatycznych

wspomnie.
- Wcale nie wypieram - przymknam oczy, niezdolna opanowa zy skapujce z
kcikw oczu. Wziam niepewny wdech i zacisnam donie, eby powstrzyma ich
przeraliwe drenie. - Czuabym przecie, e staram si zapomnie o czterech
miesicach z wasnego ycia - oznajmiam wolno, by uspokoi gos. - Chc wiedzie,
co mi si przydarzyo.
Zerknwszy na mam, spostrzegam, e to zignorowaa.
- Postaraj si co przywoa - zachcia delikatnie. - Czy ma to zwizek z
mczyzn? Czy cay ten czas towarzyszy ci mczyzna?
No wanie. Do tej pory nie kojarzyam porywacza z adn twarz. Wyobraaam
sobie tylko potwora, ktry czai si poza zasigiem wiata. Zawisa nade mn
przeraajca chmura niepewnoci.
- Wiesz, e nie musisz nikogo kry, prawda? - cigna mama niezmiennie cicho. Jeli pamitasz, z kim bya, moesz mi to powiedzie. Bez wzgldu na to, jak ci
grozili, jeste ju bezpieczna. Nie dopadn ci. Wyrzdzili ci straszn krzywd i to
ich wina. Wycznie ich - powtrzya.
Rozpakaam si z bezradnoci. Okrelenie tabula rasa" pasowao tu a do
wyrzygania. Ju miaam da wyraz beznadziei, kiedy przy drzwiach co si
poruszyo. W wejciu do pokoju sta detektyw Basso z zaoonymi rkami i czujnym
wzrokiem. Moje ciao napio si odruchowo. Mama poczua to chyba, bo ledzc
moje spojrzenie, obrcia si w stron drzwi.
- Pomylaam, e Nora co sobie przypomni, gdy bdziemy same - rzeka
przepraszajco do policjanta. - Wiem, e chcia pan j przesucha, uznaam jednak...
Przytakn ze zrozumieniem i podszed do ka, wpatrujc si we mnie.
- Twierdzisz, e nie masz wyranego obrazu zdarze, ale byby nam przydatny nawet
najbardziej zamazany detal.
- Chociaby kolor wosw - wtrcia mama. - Moe... byy czarne?
Chciaam jej odpowiedzie, e nie pamitam niczego, nawet przebysku koloru, ale w
obecnoci detektywa Basso nie odwayam si na to. Nie ufaam mu. Intuicja
podpowiadaa mi, e... co w nim nie gra. Ilekro by blisko, przechodziy mnie ciarki
i doznawaam wraenia, jakby po tyle szyi zelizgiwaa si ku plecom kostka lodu.
- Chc do domu - odparam tylko.
Mama i detektyw popatrzyli na siebie.
- Doktor Howlett musi przeprowadzi kilka bada - poinformowaa mama.
- Jakich?
- Zwizanych z twoj amnezj. Nie potrwa to dugo i potem wracamy do domu.
Lekcewaco machna rk, co jeszcze zwikszyo moj podejrzliwo.
Zwrciam si do Basso, ktry zdawa si zna odpowied na kade pytanie:
- Dlaczego nie chce mi pan nic wyjawi?
Mia min tward jak stal. Pewnie przez lata pracy w zawodzie gliniarza doprowadzi
ten bezwzgldny wyraz twarzy niemal do ideau.
- Trzeba przeprowadzi kilka testw. Upewni si, e wszystko jest w porzdku.
W porzdku?
Ciekawe, co z caej tej historii wydaje mu si w porzdku?, pomylaam.

ROZDZIA 3
Mama i ja mieszkamy w domu pooonym midzy obrzeami miasteczka Coldwater i
odlegymi, niezamieszkanymi obszarami stanu Maine. Wystarczy spojrze przez
ktrekolwiek okno, aby odnie wraenie, e czas si cofn. Z jednej strony
olbrzymie nieskaone pustkowie, a z drugiej pola lnu otoczone wiecznie zielonymi
drzewami. Mieszkamy na kocu Hawthorne Lane i do najbliszych ssiadw mamy
okoo ptora kilometra. W nocy, kiedy robaczki witojaskie ozacaj drzewa, a
powietrze przesyca ciepa i pimowa wo sosen, nietrudno mi wyobrazi sobie, e
przenosz si w zupenie inne, dawne czasy. A wysilajc nieco wyobrani, widz te
tam nieraz czerwon stodo i pasce si na trawie owce.
Nasz dom jest pomalowany na biao, ma niebieskie okiennice i werand - lekko
pochylon, co wida goym okiem. Okna, dugie i wskie, protestuj przeraliwie
gonym jkiem, gdy si je otwiera. Tato zawsze mwi, e nie ma potrzeby
zakadania alarmu w oknie mojego pokoju - artowalimy tak oboje, doskonale
wiedzc, e nie nale do tych crek, ktre ukradkiem wymykaj si na zewntrz.
Rodzice wprowadzili si do domu - nienasyconego poeracza gotwki - tu przed
moim urodzeniem, wierzc, e nie wolno sprzeciwia si uczuciu od pierwszego
wejrzenia.
Wymarzyli sobie, e pomau odremontuj dom i przywrc mu czarujcy wygld z
1771 roku,
a pniej postawi w ogrodzie od frontu znak z napisem Bed and Breakfast" i bd
serwowali najlepsz na caym wybrzeu Maine zup z homarw. Marzenie rozwiao
si, gdy pewnej nocy tato zosta zamordowany w rdmieciu Portland.
Tego ranka wypisali mnie ze szpitala i siedziaam sama w swoim pokoju. Tulc do
piersi poduszk, leaam na ku, tsknie spogldajc na kola zdj przypitych do
korkowej tablicy na cianie. Fotki rodzicw pozujcych na szczycie Malinowego
Wzgrza, Vee w obciachowym kostiumie Kobiety Kota, ktry uszya z lycry na
Halloween kilka lat temu, i moja fotografia z ksigi pamitkowej drugiej klasy.
Patrzc na nasze umiechnite twarze, usiowaam si oszuka, e skoro wrciam do
swojego wiata, nic mi ju nie grozi. A tak naprawd czuam, e nie ma mowy ani o
bezpieczestwie, ani o powrocie do normalnoci, dopki nie przypomn sobie, co
przeyam w cigu minionych piciu miesicy, a zwaszcza w cigu ostatnich dwch
i p. Mimo e pi miesicy wydawao si nieistotne wobec siedemnastu lat
(podczas tych tajemniczych, zapomnianych tygodni przegapiam swoje urodziny),
widziaam teraz tylko t niewytumaczaln luk. Bieg rzeczy cakowicie blokowaa
mi ogromna czarna dziura.
Brakowao przeszoci i przyszoci. Istniaa tylko wielka prnia, ktra mnie nkaa.
Wyniki bada, ktre zaleci doktor Howlett, okazay si bardzo dobre. Wyjwszy
nieliczne i drobne gojce si ranki oraz sice, tryskaam zdrowiem jak w dniu
zaginicia. Ale sprawy gbsze, ukryte, czstki mojej istoty niemoliwe do
przeniknicia aparatur medyczn powanie zachwiay moj odporno. Kim teraz
jestem? Co dziao si w zagubionych miesicach? Czy trauma wpyna na mnie w
sposb, ktrego nigdy nie zrozumiem? A jeli nigdy z niej nie wyjd...?
Gdy leaam w szpitalu, mama surowo przestrzegaa zasady zero odwiedzin", w
czym wspiera j doktor Howlett. Nie dziwiam si ich trosce, ale teraz, bdc ju w

domu i pomau wracajc do (mimo wszystko) oswojonego wiata, stwierdziam, e


nie pozwol mamie trzyma si pod kluczem, bo chcc mnie chroni, dziaa w
dobrej, aczkolwiek faszywej wierze. Moe i si zmieniam, ale nadal byam sob. A
w tej chwili niczego nie pragnam tak bardzo, jak obgadania caej sprawy z Vee.
Zeszam na d, zabraam komrk mamy z kuchennego stou i wrciam do siebie.
Na cmentarzu obudziam si bez telefonu, stwierdziam wic, e dopki nie zaatwi
sobie nowego, musi mi wystarczy jej BlackBerry.
Tu Nora. Moesz rozmawia? - wysaam SMS-a do Vee.
Byo pno, a matka Vee twardo egzekwowaa gaszenie wiata o dziesitej. Gdybym
zadzwonia i matka usyszaaby dzwonek, Vee miaaby przechlapane.
Znajc pani Sky, nie liczyam na zrozumienie, nawet mimo szczeglnego charakteru
sytuacji. Chwil pniej odebraam wiadomo:
Serio????? wiruj. Nie daj rady. Gdzie jeste?
Zadzwo pod ten numer - odpisaam.
Uoyam BlackBerry na kolanach, obgryzajc paznokie. Niesamowite, jak bardzo
si zdenerwowaam. Wprawdzie bya to Vee, ale bez wzgldu na serdeczn przyja,
nie gadaymy od miesicy. Mylc o dwch porzekadach - Rozka zblia ludzi" i
Co z oczu, to i z serca", zdecydowanie liczyam, e sprawdzi si to pierwsze.
Mimo e spodziewaam si telefonu Vee, i tak podskoczyam na dwik komrki.
- Halo? Halo? - powtrzya.
Syszc jej gos, poczuam, jak serce stano mi z podniecenia.
- To ja! - wykrztusiam.
- Najwyszy czas - naburmuszya si troch, ale tak samo jak ja bya
podekscytowana.
- Wczoraj calutki dzie krciam si po szpitalu, ale nie chcieli mnie do ciebie
wpuci.
Przedaram si przez ochron, ale zadzwonili po posiki, no i mnie zapali.
Wyprowadzili mnie
w kajdankach, przy czym wyprowadzili" oznacza mas kopniakw i wyzwisk, ktre
latay w obie strony. Wedug mnie jedyne przestpstwo popenia tu twoja mama.
adnych wizyt?
Jestem twoj najlepsz przyjacik, czy co roku trzeba jej przypomina o tych
jedenastu latach? Na drugi raz nie wytrzymam i si na ni rzuc.
W ciemnoci poczuam, jak drgajce kciki moich ust unosz si w umiechu.
Przycisnam telefon do piersi, niepewna, czy mam si rozemia, czy rozpaka.
Powinnam bya wyczu, e Vee mnie nie zawiedzie. Wszystkie drczce
wspomnienia, ktre przeladoway mnie od chwili przebudzenia na cmentarzu przed
trzema dniami, w okamgnieniu przymi fakt, e mam najukochasz na wiecie
przyjacik. Moe caa reszta si zmienia, ale moja wi z Vee bya twarda jak stal.
Byymy niezomne, nie do pokonania.
- Vee - westchnam z ulg.
Chciaam pawi si w zwyczajnoci tej chwili. O tej porze normalnie powinnymy
ju spa, a tymczasem gawdzimy sobie przy zgaszonym wietle. W zeszym roku
matka Vee rozwalia jej komrk, bo przyapaa j na rozmowie ze mn po zgaszeniu
lampy. Vee uywa tego telefonu do dzi. Nazywamy go Oscarem, bo przypomina

Oscara Zrzd z Muppetw.


- Daj ci dobre prochy? - zapytaa Vee. - Podobno ojciec Anthony'ego Amowitza jest
farmaceut, wic mogabym ci skoowa co fajnego.
Uniosam brwi, zdziwiona.
- Jak to? Ty z Anthonym?
- Nie, no, kurcz blade, nic tych rzeczy. Daam sobie spokj z facetami. Jak mi si
zacznie marzy romans, mog pooglda seriale.
Akurat, pomylaam z ironicznym umieszkiem.
- Gdzie jest moja najlepsza przyjacika i co jej zrobia?
- Jestem na detoksie od chopakw. Takiej jakby diecie dla poprawy samopoczucia.
Niewane. Id do ciebie - cigna Vee. - Nie widziaymy si od piciu miesicy, a
cae to jednoczenie si przez telefon jest do dupy. Zaraz ci przypomn, jak si robi
misia".
- No to ycz powodzenia w omijaniu mojej mamy - odpowiedziaam. - Zostaa now
rzeczniczk wychowywania za pomoc pilota.
- Co za wiedma ! - sykna Vee. - Wanie robi znak krzya.
Mogymy obgada jdzowato mamy kiedy indziej. W tej chwili miaymy do
omwienia sto razy waniejsze sprawy.
- Musisz mi streci dni poprzedzajce moje porwanie, Vee - poprosiam, zmieniajc
temat na znacznie istotniejszy. - Nie umiem wyzby si uczucia, e uprowadzenie nie
byo przypadkowe. Z pewnoci byy jakie znaki ostrzegawcze, tylko e adnego
sobie nie przypominam. Lekarz mwi, e zanik pamici jest u mnie tymczasowy, ale
na razie chc, eby mi opowiedziaa, dokd chodziam, co robiam i z kim si
zadawaam w tamtym ostatnim tygodniu. Oprowad mnie po nim.
- Jeste pewna, e to dobry pomys? - zapytaa Vee po dugim namyle. - Chyba
troch za wczenie, eby stresowa si tym wszystkim. Od twojej mamy wiem o
amnezji i...
- Serio? - wtrciam. - Naprawd zamierzasz trzyma z ni sztam?
- Wypchaj si - odburkna Vee, miknc.
Przez kolejnych dwadziecia minut opisywaa mi kade zdarzenie tego finaowego
tygodnia. Im wicej jednak si dowiadywaam, tym bardziej czuam si zawiedziona.
adnych dziwnych telefonw. Ani nieznajomych wkradajcych si niespodziewanie
w moje ycie. Ani te krcych za nami po miecie niezwykych samochodw.
- A wieczr, kiedy zniknam...? - przerwaam jej w p zdania.
- Pojechaymy do wesoego miasteczka w Delphic. Pamitam, e poszam po hot
dogi... I wtedy rozptao si pieko. Usyszaam kanonad i ludzie zaczli na olep
ucieka z parku. Okryam go, by ci odszuka, ale wyparowaa. Stwierdziam, e
rozsdnie postanowia uciec. Tylko e na parkingu te ci nie znalazam.
Wrciabym do parku, ale przyjechaa policja i wyrzucaa kadego, kto si
napatoczy. Chciaam im powiedzie, e moe jeszcze jeste na terenie miasteczka,
ale nie mieli ochoty ze mn gada. Kazali wszystkim kierowa si do domu.
Dzwoniam trylion razy, ale nie odbieraa.
Poczuam si tak, jakby kto waln mnie w odek. Kanonada? Co prawda Delphic
nie cieszy si dobr saw, ale eby a kanonada? Opowie brzmiaa tak dziwacznie
wprost niewyobraalnie - e gdyby opowiedzia mi j kto inny, z pewnoci bym

nie uwierzya.
- Od tamtej pory ju ci nie widziaam - dorzucia Vee. - A pniej dowiedziaam si
o tej caej historii z przetrzymywaniem.
- Historii z przetrzymywaniem?
- Podobno ten sam psychopata, ktry ostrzela park, trzyma ci jako zakadniczk w
maszynowni pod gabinetem miechu. Nikt nie wie dlaczego. W kocu ci wypuci i
czmychn.
Otworzyam i zamknam usta. Wstrznita wydusiam wreszcie:
- Co?
- Znalaza ci policja, spisaa twoje owiadczenie i odwioza ci do domu okoo
drugiej nad ranem. Wtedy widziano ci po raz ostatni. A co do faceta, ktry ci
przetrzymywa... nikt nie wie, co si z nim stao.
W tym momencie poczyy mi si wszystkie wtki.
- Pewno wycign mnie z domu - konkludowaam, rozpracowujc rzecz w zadumie.
- Po drugiej rano pewnie spaam. Facet, ktry trzyma mnie w niewoli, polaz za mn
do domu.
W Delphic udaremniono jaki jego plan, wic wrci po mnie. Przypuszczalnie si
wama.
- Pewnie tak. Nie byo ladw walki. Wszystkie drzwi i okna byy pozamykane.
Masujc czoo zgitym nadgarstkiem, zapytaam:
- Czy policja miaa jakie tropy? Ten gostek chyba raczej nie by duchem.
- Stwierdzili, e najprawdopodobniej uywa faszywego nazwiska. Tak czy siak, ty
powiedziaa im, e ma na imi Rixon.
- Nie znam nikogo o tym imieniu.
- I w tym wanie szkopu - westchna Vee. - Nikt nie zna - zamilka na chwil. - Ale
to nie wszystko... Czasami myl, e kojarz jego imi, ale gdy prbuj przypomnie
sobie skd, mj mzg gupieje. Tak jakbym... w miejscu, gdzie powinno si
znajdowa, miaa dziur. Okropno. Powtarzam sobie w kko, e moe chc o nim
pamita, wiesz? Bo gdybym sobie przypomniaa: bingo! Mamy naszego bandziora. I
policja bdzie moga wsadzi go do paki. To zbyt proste, wiem. A ja normalnie
bredz - oznajmia, dodajc cichutko: - Daabym gow...
Drzwi pokoju otworzyy si z trzaskiem i zajrzaa do mnie mama.
- Musz na dzi koczy - powiedziaam do telefonu, na ktry patrzya. - Robi si
pno i obie powinnymy si wyspa.
Mama spogldaa na mnie wyczekujco. Prdko odebraam tak zakodowany
komunikat.
- Vee, kocz. Zadzwoni jutro.
- Pozdrw wiedm. - Po tych sowach Vee rozczya si.
- Potrzebujesz czego? - zapytaa mama, mimochodem odbierajc mi komrk. Wody? Dodatkowego koca?
- Nie, jest okej, dobranoc, mamo. - Zmusiam si do szybkiego, ale uspokajajcego
umiechu.
- Sprawdzia dobrze okno?
- Trzy razy.
I tak podesza do okna i pogmeraa przy zamku. Upewniona, e jest starannie

zamknite, zamiaa si sabo.


- Nigdy nie zawadzi sprawdzi jeszcze raz na wszelki wypadek, prawda? Dobranoc,
kochanie - na koniec przygadzia mi wosy i pocaowaa mnie w czoo.
Kiedy wysza, zakopaam si w pocieli, wyczyam lampk nocn i zaczam
rozmyla nad relacj Vee.
Strzelanina w Delphic, ale czemu? Co strzelec chcia w ten sposb osign? I
dlaczego z tysicy ludzi w wesoym miasteczku akurat mnie wybra na zakadniczk?
Moe zwyczajnie miaam pecha? Nie, co mi nie pasowao. Wirujce w gowie
niewiadome kompletnie mnie wyczerpay. Gdyby tak...
Gdybym tylko moga sobie co przypomnie.
Ziewajc, uoyam si do snu.
Mino pitnacie minut. I dwadziecia. Obracajc si na wznak, spojrzaam lekkim
zezem na sufit, aby podej wasn pami, zaskoczy j, kiedy nie czuwa. Gdy mi
si to nie powiodo, sprbowaam metody bardziej radykalnej. Zaczam wali gow
o poduszk, prbujc na si wydoby jaki obraz. Fragment z rozmowy. Zapach,
ktry by mnie natchn.
Cokolwiek! Do szybko jednak stao si oczywiste, e nic z tego.
Kiedy rankiem wypisywaam si ze szpitala, byam wicie przekonana, e straciam
pami ju na zawsze. Ale odkd rozjani mi si umys, a szok w zasadzie min,
zmieniam zdanie.
Dotkliwie odczuwaam rozbity pomost w mylach i obecno prawdy po drugiej
stronie luki. Skoro sama go zniszczyam w odruchu obrony przed traum, jak
zadano mi podczas uprowadzenia, to na pewno potrafi te go odbudowa. Musz
tylko obczai jaki sposb.
Zaczam od czarnego koloru: gbokiej, nieziemsko ciemnej czerni. Nikt jeszcze o
tym nie wiedzia, ale barwa ta rozlewaa mi si po gowie w przedziwnych
momentach. Kiedy si to dziao, moja skra draa rozkosznie, jakby kolor gadzi
mnie czule pod szyj, unoszc podbrdek, abymy spojrzeli na siebie.
Co prawda myl, e kolor moe oy, wydaje si absurdalna, ale raz czy dwa razy
byam pewna, e poza nim dostrzegam w przebysku co bardziej konkretnego.
Dwoje oczu.
Wpatryway si we mnie, przenikajc jakby w gb serca.
Tylko jakim sposobem co zagubionego w pamici mogo sprawia mi rozkosz
zamiast blu?
Westchnam przecigle. Czuam desperack potrzeb podenia za kolorem, choby
mia mnie poprowadzi na manowce. Chciaam odszuka te czarne oczy, stan im
naprzeciw. Chciaam si dowiedzie, do kogo nale. Kolor pociga mnie,
wzywajc, abym za nim posza. Patrzc racjonalnie, byo to pozbawione sensu. Ale ta
myl nie dawaa mi spokoju. Odczuwaam hipnotyczne, obsesyjne pragnienie
poddania si jego woli. Potny magnetyzm, ktrego nie sposb przerwa nawet z
pomoc logiki. dza narastaa we mnie, pulsujc pod skr. Nieprzyjemnie
rozgrzana, wygramoliam si z pocieli. Zaczam rzuca si na ku z nieznonym
szumem w gowie. W nagej przedziwnej gorczce ogarny mnie dreszcze. Cmentarz
- pomylaam. Wszystko zaczo si na cmentarzu.
Czarna noc. Czarna mga. Czarna trawa, czarne nagrobki. Poyskujca czarno rzeka.

A teraz obserwujce mnie czarny oczy. Nie mogam zignorowa przebyskw czerni,
ani te ich przespa. Nie mogam spocz, nie rozwikawszy tej zagadki.
Wyskoczyam z ka. Wcignam przez gow bluzk z dzianiny, woyam dinsy
i narzuciam sweter na ramiona. Zatrzymaam si przy drzwiach pokoju. W korytarzu
za nimi panowaa cisza przerywana jedynie dochodzcym z parteru tykaniem starego
zegara. Drzwi pokoju mamy byy niedomknite, ale przez szczelin nie dobywao si
wiato. Nastawiajc uszu, usyszaam tylko jej cichutkie pochrapywanie.
Bezgonie zeszam po schodach, chwyciam latark i klucze do domu i w strachu, e
zdradzi mnie skrzypienie desek na werandzie od frontu, wymknam si tylnymi
drzwiami. Oprcz haaliwej werandy przeszkod stanowi jeszcze stacjonujcy przy
krawniku policjant w mundurze, ktry mia przede wszystkim odpdza
dziennikarzy i fotoreporterw byam jednak pewna, e gdyby spostrzeg mnie o tej
porze, z miejsca wezwaby detektywa Basso.
Ledwie dosyszalny gos z podwiadomoci ostrzega, e ze wzgldw
bezpieczestwa raczej nie powinnam wychodzi, dziaaam jednak w jakim
osobliwym transie. Czarna noc, czarna mga. Czarna trawa, czarne nagrobki.
Poyskujca czarno rzeka. Obserwujce mnie czarne oczy.
Musiaam je znale. One znay odpowied.
Czterdzieci minut pniej przekroczyam bram cmentarza Coldwater. Wia lekki
wiatr i licie spaday z drzew, wirujc w mrocznych piruetach. Grb taty odszukaam
bez trudu. Drc w chodzie wilgotnej nocy, metod prb i bdw znalazam paski
nagrobek, gdzie wszystko si zaczo.
Przykucnwszy, powiodam palcem po wiekowym marmurze. Przymknam oczy i
odpdziam nocne dwiki, skoncentrowana na przywoaniu obrazu czarnych oczu.
W nadziei, e mnie usysz, zapytaam w mylach: skd wziam si upiona na
cmentarzu po jedenastu tygodniach niewoli?
Wolno ogarnam wzrokiem okolic. Gnilny zapach zbliajcej si jesieni, cierpka
wo skoszonej trawy, wibracja trcych o siebie owadzich skrzydeek... Niestety, nic
nie rozjanio mojego rozpaczliwego pytania. Przeknam gul w gardle, starajc si
zaguszy poczucie poraki. Czarny kolor, ktry drani si ze mn od kilku dni,
sromotnie mnie zawid.
Wkadajc rce do kieszeni dinsw, zaczam szykowa si do powrotu.
Ktem oka spostrzegam na trawie jak plam. Podniosam czarne piro o dugoci
mojego ramienia od barku do nadgarstka. cignam brwi, prbujc zgadn, jaki
ptak mg je tu zgubi. Nie kruk - byo stanowczo za due. Przewyszao wielkoci
pira wszelkich znanych mi ptakw. Przesunam po nim palcem i mikkie jak satyna
chorgiewki z ledwie syszalnym trzaskiem powrciy na miejsce.
Nage wspomnienie.
Aniele - agodny szept gdzie w podwiadomoci. Jeste moja.
W gupkowatej, krpujcej do granic reakcji zarumieniam si mocno. Rozejrzaam
si wok, aby si upewni, e gos nie jest ludzki.
Nie zapomniaem o tobie.
Zesztywniaa, czekaam, a odezwie si znowu, lecz rozwia si z wiatrem.
Przebyski niejasnych wspomnie, jakie zostawi po sobie, umkny, zanim zdyam
cokolwiek poj. Z jednej strony chciaam odrzuci czarne piro, a z drugiej miaam

szalecz pokus zakopania go w jakim niedostpnym miejscu. Ogarno mnie


nieodparte wraenie, e natknam si na jak tajemnic, co intymnego - co, czego
odkrycie mogo napyta mi biedy.
Na parking przy cmentarnym wzgrzu zajecha samochd. Usyszaam przeraliwie
gon muzyk, krzyki i wybuchy miechu. Wcale bym si nie zdziwia, gdyby byli
to ludzie z mojej szkoy. Ta cz miasteczka jest gsto zaronita drzewami i
oddalona od centrum, wic w weekendy i noce mona tu do woli imprezowa bez
nadzoru rodzicw. By nie spotka przypadkiem kogo znajomego - zwaszcza e o
moim nagym powrocie rozpisyway si lokalne gazety - wetknam piro pod rami
i szybko przebiegam przez wirowan ciek wiodc do gwnej drogi.
Do domu wrciam tu po wp do trzeciej i - zamknwszy drzwi na klucz - poszam
na palcach na gr. Chwil staam niezdecydowana porodku pokoju, a potem
schowaam piro do rodkowej szuflady toaletki, gdzie przechowuj te skarpety,
chustki i legginsy.
Dopiero wtedy dotaro do mnie, e nie mam pojcia, po co je przyniosam. Zbieranie,
a co dopiero upychanie po szufladach mieci nie jest w moim stylu.
Ale piro rozniecao pami...
Zrzuciam ciuchy, ziewnam szeroko i skierowaam si do ka. W poowie drogi
dosownie wryo mnie w ziemi. Na poduszce leaa jaka kartka. Nie byo jej tam,
kiedy wychodziam.
Obrciam si jak oparzona, mylc, e w drzwiach zobacz mam - rozgniewan i
zaniepokojon moim nocnym wyjciem. Czy jednak po tym, co mi si niedawno
wydarzyo,
zastajc ko puste, jak gdyby nigdy nic zostawiaby mi licik?
Podniosam kartk roztrzsionymi domi. Bya w linie, wyrwana z zeszytu, jakiego
uywam w szkole. Kto popiesznie nabazgra wiadomo czarnym pisakiem.
Nie myl e nic ci nie grozi, tylko dlatego e jeste w domu.

ROZDZIA 4
Zmiam papier i ze strachu i irytacji cisnam nim o cian. Wolno podeszam do
okna i pogrzebaam przy zamku, sprawdzajc, czy jest zabezpieczone. Zabrako mi
odwagi, aby je otworzy i wyjrze, ale zwinam rce w lornetk i popatrzyam na
cienie rozcigajce si na trawniku w ksztat dugich, smukych sztyletw. Nie
miaam bladego pojcia, kto mg zostawi wiadomo, ale jedno byo pewne: przed
wyjciem zamknam pokj. A wczeniej, zanim poszymy na gr, eby si
pooy, widziaam, jak mama sprawdza kade okno i drzwi co najmniej trzykrotnie.
Wic ktrdy wlizgn si intruz?
I co znaczy licik? Tajemniczy i okrutny. Czyby to by jaki pokrcony art? W tej
chwili nie umiaam wymyli nic sensowniejszego.
Przeszam przez korytarz i uchyliam drzwi pokoju mamy, by zajrze do rodka.

- Mamo?
Zbudzona, zerwaa si w mroku.
- Nora? O co chodzi? Co si stao? Zy sen? - Umilka na chwil. - Co sobie
przypomniaa?
Wczyam nocn lampk z nagego strachu przed ciemnoci i tym, czego nie wida.
- Znalazam w pokoju kartk z ostrzeeniem, abym si nie udzia, e nic mi nie
grozi.
Zamrugaa od nagej jasnoci. Patrzyam, jak chonie oczami moje sowa.
Wtem obudzia si zupenie.
- Gdzie j znalaza? - spytaa.
- Yyy... - baam si, jak zareaguje na prawd. Mj pomys by przecie totalnie
obkaczy. Wykrada si z domu? Po uprowadzeniu? Ale te trudno byo
spodziewa si zaraz nastpnego, skoro pierwsze kompletnie wyleciao mi z pamici.
Poza tym musiaam pj na cmentarz, by jako uchroni si przed szalestwem.
Wywid mnie tam czarny kolor.
Gupie to i niewytumaczalne, no ale jednak prawdziwe.
- Bya pod poduszk. Pewno nie zauwayam jej, kadc si do ka - skamaam. Dopiero, gdy poruszyam si we nie, usyszaam szelest papieru.
Mama zaoya szlafrok i pobiega do mojego pokoju.
- Gdzie ta kartka? Chc j przeczyta. Natychmiast trzeba zawiadomi o tym Basso!
Ju wklepywaa numer. Z pamici, stwierdziam wic, e pewnie podczas mojego
zniknicia blisko wsppracowali.
- Czy kto prcz nas ma klucz do domu? - zapytaam.
Uniosa palec na znak, e mam poczeka.
- Poczta gosowa - rzeka bezgonie. - Tu Blythe - powiedziaa do komrki. - Prosz
czym prdzej oddzwoni. Nora znalaza w pokoju jaki list. By moe od czowieka,
ktry j porwa. Pozamykaam na noc wszystkie drzwi i okna, wic mg woy go
pod poduszk przed naszym powrotem do domu.
- Na pewno wkrtce oddzwoni - stwierdzia, rozczajc si. - Przeka kartk
policjantowi, ktry nas pilnuje. Moe zechce przeszuka dom. Gdzie ona jest?
Wskazaam zmit papierow kulk w kcie, ale nie ruszyam si, eby j podnie.
Nie chciaam ju jej oglda. Kawa... czy pogrka? Nie myl, e nic ci nie grozi,
tylko dlatego e jeste w domu". Ton sugerowa pogrk.
Mama rozpaszczya kartk na cianie, rozprasowujc j rk.
- Noro, tutaj nic nie ma.
- Co? - podeszam, by przyjrze si kartce z bliska.
Faktycznie. Pismo znikno. Prdko odwrciam papier, ale na odwrocie te nic nie
znalazam.
-To byo tu - powiedziaam, zmieszana. - W tym miejscu.
- Moe ci si zdawao. Projekcja snu - odpara agodnie mama, przycigajc mnie do
siebie i gaszczc po plecach, co jednak wcale nie dodao mi otuchy.
Niby pod wpywem czego miaabym zmyli wiadomo? Obdu? Ataku paniki?
- Nie zdawao mi si - chocia nie byam tego taka pewna.
- Ju dobrze - szepna. - Doktor Howlett mwi, e takie rzeczy si zdarzaj.
- Jakie rzeczy?

Popatrzya na mnie ze spokojem.


- Syszy si gosy albo inne dwiki. Wprawdzie nie wspomnia o przywidzeniach,
ale wszystko jest moliwe, Noro. Twoje ciao prbuje zwalczy szok. Ulegasz
rozmaitym napiciom, ale musimy by cierpliwe.
- Uwaa, e mog mie halucynacje ?
- Ciii - nakazaa agodnie, gaszczc mnie po twarzy. - Podobne rzeczy mog si
zdarza, dopki nie dojdziesz w peni do siebie. Twj umys stara si odzyska
rwnowag, jednak to wymaga czasu. Jak w przypadku kadego innego obraenia.
Przejdziemy przez to razem.
Poczuam wzbierajce zy, ale nie zamierzaam si rozrycze. Dlaczego ja? Czemu
akurat ja? Na wiecie s miliardy ludzi! Kto mi to zrobi? Myli na prno zataczay
krgi w poszukiwaniu jakiej twarzy czy cho gosu. Bezskutecznie. Nie natrafiam
nawet na strzp skojarzenia.
- Boisz si? - wyszeptaa mama.
- Jestem godna - odrzekam, odwracajc gow.
Wczogaam si do ka. Zasnam szybko jak nigdy. W mtnym chaosie pomidzy
gbokim snem a wiadomoci, bezwolnie powdrowaam przez mroczny tunel,
ktry zwa si z kadym krokiem. Nareszcie niebyt, bogi niebyt po tej koszmarnej
nocy! Na kocu tunelu pojawio si wiato. Od wewntrz otworzyy si drzwi, za
ktrymi w nikym blasku ujrzaam twarz tak znajom, e niewiele brakowao, a bym
si przewrcia. Jego czarne wosy krciy si nad uszami, mokre po niedawnym
prysznicu. Mia smuke ciao i skr piknie zbrzowia od soca. By wyszy ode
mnie prawie o gow. Nagi do pasa, w lunych dinsach i z goymi stopami, mia
przewieszony przez rami rcznik kpielowy. Gdy nasze spojrzenia si spotkay,
utkwi we mnie (znajome) czarne oczy - ze zdziwieniem, ktre zaraz przeszo w
czujno.
- Co tu robisz? - zapyta.
Patch, pomylaam z bijcym sercem. To Patch!
Nie mogam sobie przypomnie, skd go znam, ale znaam na pewno. Pomost w
moim umyle nadal by zrujnowany, ale na widok chopaka scali si w kilku
miejscach. Niejasno zaczy wyania si wspomnienia, od ktrych zaroio mi si w
brzuchu od motylkw. W przebysku zobaczyam, jak siedz obok niego na biologii.
W innym, jak stoi bardzo blisko i uczy mnie gry w bilard. Kolejny, gorcy do biaoci
przebysk: Patch muska ustami moje wargi...
Niezliczone zagadki przywiody mnie tutaj. Do niego. Znalazam sposb na obejcie
amnezji. Nie by to zwyky sen, tylko podwiadome przejcie do Patcha - nawet jeli
nic nas ze sob nie czyo. Oto wreszcie pojam tukce si w sercu uczucie
wiecznego nienasycenia.
Na jakim gbszym poziomie, ktrego nie obejmowa umys, potrzebowaam Patcha.
I czy sprawio to przeznaczenie, pomylny traf, sia woli, czy moe jeszcze co
innego, rwnie niezrozumiaego - odnalazam go.
Pomimo szoku, odzyskaam gos:
- Ty mi powiedz.
Wytkn gow zza drzwi i rozejrza si po tunelu.
- To sen. Zdajesz sobie z tego spraw, prawda?

- To czemu si martwisz, e kto moe mnie ledzi?


- Id std.
- Wyglda na to, e znalazam sposb na komunikowanie si z tob - odparam
lodowato. - Pozostaje mi wic tylko doda, e liczyam na serdeczniejsze powitanie.
Znasz wszystkie odpowiedzi, hm?
Przytkn palec do ust na znak cicho sza". Nawet na chwil nie spuszcza ze mnie
wzroku.
- Chciabym pomc ci przey.
Mj umys strasznie si guzdra, uniemoliwiajc przeniknicie snu na tyle, bym
moga odczyta gbsze przesanie. Po gowie tuka mi si jedna myl: Znalazam
go, znalazam Patcha! A on nie odwzajemnia mojego podniecenia, tylko zachowuje...
chodn obojtno.
- Dlaczego nie mog sobie nic przypomnie? - zapytaam, prbujc przekn gul w
gardle. - Dlaczego nie pamitam, jak, kiedy albo... czemu odszede? - Miaam
stuprocentow pewno, e tak wanie si stao. Opuci mnie, bo przecie
bylibymy teraz razem.
- Dlaczego nie prbowae mnie szuka? Co mi si przydarzyo? Co zdarzyo si
nam?
Patch zaoy rce na karku i przymkn oczy. Zamar w miertelnym bezruchu, a
jednak spostrzegam, e leciutko dry z emocji.
- Czemu mnie zostawie? - spytaam zdawionym gosem.
Wyprostowa si.
- Tak uwaasz?
Na te sowa gula spczniaa jeszcze bardziej.
- No a co mam myle? Nie ma ci od miesicy, a gdy ci w kocu odnalazam, nie
chcesz mi nawet spojrze w oczy.
- Zrobiem jedyne, co mogem. Wyrzekem si ciebie, aby ci ocali ycie - mwi z
wyranym trudem, zaciskajc wargi. - Nie bya to atwa decyzja, ale na pewno
suszna.
- Wyrzeke si? Tak po prostu? Ciekawe, jak dugo podejmowae t decyzj! Trzy
sekundy?
- Tak - na wspomnienie o tym jego oczy stay si zimne. - Nie dano mi wicej czasu.
Co znw zaczo mi si skada.
- Kto zmusi ci, eby mnie zostawi? Tak mam to rozumie?
Nie odpowiedzia, ale i tak si domyliam.
- Kto ci zmusi? Kogo si a tak wystraszye? Patch, ktrego znaam, nie ucieka
przed nikim - podniosam gos od rozsadzajcego wewntrznego blu. - Ja bym o
ciebie walczya, wiesz? Ja bym walczya!
- Przegraaby. Otoczyli nas. Grozi, e ci zamorduje i z pewnoci dotrzymaby
sowa. Mia ci, a wic i mnie take.
- Kto taki? - Znw dranice milczenie. - Czy pniej chocia raz prbowae mnie
odszuka? Czy tak atwo... sobie odpucie? - dokoczyam zdawionym gosem.
Patch zerwa rcznik z barku i odrzuci go na ziemi. Jego oczy pony, a ramiona z
kadym oddechem wznosiy si i opaday, ale poczuam, e ten gniew nie jest
wymierzony we mnie.

- Nie powinna tu przebywa - odrzek szorstko. - Masz przesta mnie szuka.


Musisz wrci do swojego ycia i cieszy si tym, co jest. Nie dla mnie - doda,
jakby przewidujc, e z urazy planuj kolejny przytyk. - Dla siebie. Zrobiem, co w
mojej mocy, eby ci przed nim uchroni, i bd robi to nadal, ale potrzebuj
twojego wsparcia.
- A na co mi twoja opieka? - odciam si. - Pragn ci, Patch, teraz. Chc, by do
mnie wrci. Jestem zagubiona i strasznie si boj. Wiesz, e nie przypominam sobie
nic, kompletnie nic? Oczywicie, e wiesz - powiedziaam z gorycz, gdy sobie to
uprzytomniam.
- I wanie dlatego mnie nie szukae. Wiesz, e nie pamitam ci zbyt dobrze, c
wic miaoby ci obchodzi, e nigdy nie pomylaam, i wybierzesz najprostsze
wyjcie. Ja jednak nie zapomniaam o tobie, Patch. Widz ci we wszystkim. Widz
przebyski czerni: koloru twoich oczu, wosw. Czuj twj dotyk, pamitam, jak
mnie obejmowae... - urwaam, zbyt rozemocjonowana, aby mwi dalej.
- Lepiej, eby o niczym nie wiedziaa - odpar kategorycznie. - Jest to najgorsze
wytumaczenie, jakie dotd ode mnie usyszaa, ale dla twojego dobra lepiej, eby
nie bya wiadoma pewnych rzeczy.
- I tyle? - Mj miech zabrzmia jak tpy wyraz blu. - Nic wicej?
Zacz si przyblia, jednak kiedy ju mylaam, e mnie przytuli, zatrzyma si,
opanowujc odruch. Wypuciam powietrze, starajc si nie rozpaka. Opar okie o
framug drzwi tu nad moim uchem. Pachnia uderzajco znajomo. Oszaamiajca
wo myda i korzennych przypraw przywioda wspomnienia tak rozkoszne, e
jeszcze trudniej byo mi znie t chwil. Ogarno mnie pragnienie dotknicia go.
Chciaam wodzi domi po jego skrze, poczu, jak w opiekuczym gecie otacza
mnie z caej siy ramionami. Chciaam, by przytuli twarz do mojej szyi i
wypowiadajc najintymniejsze czuostki, askota mnie szeptem
w ucho. Pragnam mie go blisko, jak najbliej. Nawet przez myl mi nie przeszo,
e mogabym zgodzi si na jego odejcie...
- To nie koniec - oznajmiam. - Po wszystkim, co wsplnie przeylimy, nie masz
prawa mnie odtrca. Nie odpuszcz tak atwo.
Nie byam pewna, czy jest to pogrka, ostatnie wyzwanie, czy irracjonalne sowa
pynce prosto z rozdartego serca.
- Chc ci chroni - rzek cicho Patch.
Sta tak blisko. Uosobienie siy fizycznej, aru i tajemnych wpyww. Nie mogam
przed nim uciec, ani teraz, ani nigdy. Bdzie istnia zawsze, poerajc kad moj
myl a moje serce na wieczno pozostanie w jego rkach. Cigny mnie do niego
moce, nad ktrymi nie potrafiam zapanowa, nie mwic ju o ucieczce. Uj mnie
za podbrdek, tak czule, e a nie do wytrzymania.
- Naprawd tak mylisz? - zapyta.
Chciaam mu si wyrwa, lecz nie do zdecydowanie. Nie mogam oprze si jego
dotykowi dawniej, w tej chwili ani nigdy.
- Sama nie wiem co myle. Czy to moja wina?
- Moja historia jest duga i niezbyt ciekawa. Nie mog jej wymaza, ale te w
adnym wypadku nie wolno mi popeni kolejnego bdu, zwaszcza e stawka jest
wysoka i chodzi o ciebie. Jest w tym wszystkim metoda, ale wymaga ona czasu. -

Tym razem wzi mnie w ramiona, pieszczotliwie odgarniajc mi wosy z twarzy. Co


we mnie nagle pko. Po policzkach jak lawina spyny rozpalone zy. - Jeeli ci
strac - rzek pgosem strac wszystko.
- Kogo si tak boisz? - spytaam ponownie.
Wspierajc donie na moich barkach, pochyli gow, tak e dotknlimy si czoami.
- Jeste moja, Aniele. I nie pozwol, by cokolwiek to zmienio. Masz racj: to jeszcze
nie koniec. To dopiero pocztek i nic z tego, co nas czeka, nie bdzie proste westchn ze znueniem. - Zapomnisz ten sen i nie bdziesz tu wracaa. Nie wiem, w
jaki sposb mnie znalaza, ale musz dopilnowa, eby to si nie powtrzyo.
Wyma ten sen z twojej pamici. Dla wasnego dobra widzisz mnie po raz ostatni.
W niepokoju cofnam si i wzdrygnam przeraona stanowczoci w jego twarzy.
Otworzyam usta, by zaprotestowa...
I sen rozwia si jak piasek.

ROZDZIA 5
Rano obudziam si z jakby supem w gardle i dalekim wspomnieniem dziwnego,
bezbarwnego snu. Po kpieli woyam tunik w zebr, legginsy za kolano i buty do
kostek.
Przynajmniej na zewntrz sprawiaam wraenie pozbieranej. Pewien element mojego
wewntrznego rozgardiaszu by zbyt skomplikowany, bym moga sobie z nim
poradzi w cigu trzech kwadransw.
Wbiegajc do kuchni, zastaam tam mam, ktra gotowaa owsiank w garnku na
piecu. Po raz pierwszy od mierci taty robia j tak, jak naley. Pewnie chciaa w ten
sposb poprawi mi troch nastrj po koszmarze zeszej nocy.
- Wczenie wstaa - powiedziaa, przerywajc krojenie truskawek na blacie przy
zlewozmywaku.
- Jest po smej - zauwayam. - Detektyw Basso oddzwoni?
Starajc si zachowywa tak, jakby odpowied zbytnio mnie nie interesowaa,
zajam si obieraniem tuniki z nieistniejcych paprochw.
- Powiedziaam mu, e to pomyka. Zrozumia.
Aha, to znaczy: ustalili, e miaam halucynacje. A skoro podnosz faszywe alarmy,
wszystko, co odtd powiem, bd lekceway jako przesadzone. Biedactwo. Trzeba
jej przytakiwa i zabawia j" - tak z ca pewnoci stwierdzi Basso.
- A moe by sobie jeszcze pospaa, a ja obudz ci, gdy niadanie bdzie gotowe...? zaproponowaa mama, wracajc do krojenia.
- Nie ma sensu. Ju si rozbudziam.
- Wziwszy pod uwag wszystko, co si wydarzyo, pomylaam, e przydaoby ci
si dzi troszk relaksu. Wiesz: sen, dobra lektura, czy moe przyjemna duga kpiel
z bbelkami.
Nie mogam sobie przypomnie, aby mama kiedykolwiek sugerowaa mi

leniuchowanie w dniu, kiedy powinnam i na lekcje. Nasze pospieszne rozmowy


przy niadaniu sprowadzay si zwykle do krtkiej wymiany zda, a cile - do pyta
mamy w rodzaju: Skoczya wypracowanie? Spakowaa lunch? Pocielia ko?
Mogaby w drodze powrotnej zapaci rachunek za prd?".
- Co ty na to? - podja temat mama. - niadanie w ku. Nie ma nic lepszego.
- A szkoa?
- Moe zaczeka.
- Jak dugo?
- Nie wiem - opara lekko. - Tydzie, moe dwa tygodnie. A odzyskasz form.
Najwyraniej w ogle tego nie przemylaa, ale ja tak - w cigu zaledwie kilku
sekund. Przez chwil miaam pokus, aby skorzysta z jej wyrozumiaoci, ale nie o
to mi chodzio.
- Dobrze wiedzie, e na powrt do normalnoci dajecie mi tyle czasu.
Usiada z noem.
- Noro...
- Nieistotne, e nie pamitam niczego z minionych piciu miesicy. Nie liczy si, e
od tej pory zawsze na widok przygldajcego mi si w tumie nieznajomego, bd si
zastanawiaa, czy to on. Mao tego, o mojej amnezji rozpisuj si dzienniki, wic
facet na pewno ma niez zabaw. Wie, e nie jestem zdolna go zidentyfikowa. I
pewnie powinien mnie pociesza fakt, e skoro wszystkie badania doktora Howletta
wyszy pomylnie, to w cigu tych miesicy nie stao mi si nic zego. I moe nawet
wmwi sobie, e cay ten czas spdziam, wygrzewajc si na socu w Can-cun.
Cakiem prawdopodobne! Moe mj porywacz chcia si wyrni na tle bandy, wic
zrobi co zaskakujcego i rozpieszcza ofiar. Prawda jest taka, mamo, e powrt do
normalnoci moe cign si latami. Kto wie, moe wcale nie czeka mnie ta
normalno. Na pewno jednak nie wrc do dawnej formy nigdy, jeli bd si tu
obija, oglda opery mydlane i unika ycia. Id dzi do szkoy i tyle powiedziaam trzewo, cho serce wykonao jedno z tak dobrze znanych mi,
zawrotnych salt.
Odepchnam przykre uczucie niepewnoci, z myl, e przecie tylko w taki sposb
mog - chocia na p gwizdka - zacz y jak dawniej.
- Do szkoy? - Mama wykonaa peny obrt w moj stron, kompletnie zapominajc
o truskawkach i owsiance.
- Wedug ciennego kalendarza jest dziewity wrzenia. - Kiedy nie zareagowaa,
dorzuciam: - Zajcia zaczy si wic dwa dni temu.
cigna wargi w lini prost.
- Zdaj sobie z tego spraw.
- Skoro ju si odbywaj, to chyba powinnam w nich uczestniczy...?
- Tak, kiedy.
Wytara rce o fartuch bardzo wolno, jakby stosujc taktyk wymijajc albo wac
sowa. Tak czy siak nie mogam si doczeka, kiedy co z siebie wyrzuci. W tej
chwili zajada ktnia zrobiaby mi lepiej ni opanowane wspczucie.
- Od kiedy to popierasz lab? - spytaam, dajc jej kuksaca.
- Nie chciaabym poucza ci, jak y, sdz jednak, e powinna zwolni tempo.
- Zwolni tempo? Nie przypominam sobie nic z kilku ostatnich miesicy. Nie mam

zamiaru zwalnia tempa i akceptowa, e wszystko wymyka mi si spod kontroli


jeszcze bardziej. Jedyny dla mnie sposb na popraw nastroju w zwizku z tym, co
si zdarzyo, to oswajanie si z yciem. Id do szkoy. A potem z Vee na pczki albo
inny fast food, ktrego dzi zapragnie. Pniej wrc do domu i odrobi zadanie.
Potem zasn, suchajc starych pyt taty. Tak wiele ju nie ogarniam... By przetrwa,
musz si trzyma tego, co jest mi bliskie.
- Od twojego zniknicia wiele si zmienio...
- Doprawdy? - nie chciaam na ni naskakiwa, ale te nie mogam poj, e udziela
mi nauk. Za kogo si uwaa, by prawi mi kazania? pomylaam. Ciekawe, czy cho
raz przeya co podobnego? - Rozumiem sytuacj, wierz mi. I boj si bardzo.
Wiem, e nie mog wrci, i to mnie przeraa. Ale zarazem... - Jak jej to
wytumaczy, skoro nie umiem wyjani tego sama sobie? Tam byo bezpiecznie.
Wtedy panowaam nad yciem. Jak teraz da susa naprzd, gdy nie mam si na czym
oprze?
- Spotykam si z Hankiem Millarem - westchna przecigle, wykoczona.
Sowa przepyny mi przez gow. Spojrzaam na ni, czujc, jak ze zmieszania
marszczy mi si czoo.
- Przepraszam, co powiedziaa?
- Zdarzyo si to podczas twojej nieobecnoci - wspara rk na stole, jakby tylko on
j podtrzymywa.
- Hank Millar?
Po raz drugi od pewnego czasu zupenie nie potrafiam skojarzy tego nazwiska.
- Jest ju rozwiedziony.
- Rozwiedziony? Nie byo mnie tylko pi miesicy.
- Przez te wszystkie dugie noce niewiadomoci, gdzie jeste, czy chocia yjesz, by
wszystkim, co miaam, Noro.
- Ojciec Marcie? - Zamrugaam oczami, zdezorientowana.
Nie mogam przecisn si przez mg, ktra zawisa mi midzy uszami. Mama
randkuje z ojcem jedynej dziewczyny, ktrej szczerze nienawidz? Dziewczyny,
ktra zastawia mi samochd, obrzucia jajkami moj szafk i przezywaa mnie
Nora Zdzira"?
- Chodzilimy ze sob w oglniaku i na studiach. Zanim poznaam tat - dodaa
pospiesznie mama.
- Ty - odpowiedziaam, wreszcie wkadajc w gos troch siy - i Hank Millar?
Zacza mwi bardzo szybko:
- Wiem, e kusi ci, eby go oceni na podstawie opinii o Marcie, ale to przeuroczy
czowiek. Rozsdny, hojny i taki romantyczny... - Umiechna si i zaczerwienia z
podniecenia. Byam oburzona. Wic tym zajmowaa si mama, kiedy mnie
uprowadzono?
- Okej! - Porwaam banana z misy z owocami i skierowaam si ku drzwiom od
frontu.
- Moemy o tym porozmawia? - Usyszaam odgos jej bosych stp, kiedy ruszaa w
lad za mn. - Czy zechcesz przynajmniej mnie wysucha?
- Wyglda na to, e troch si spniam na imprez pod tytuem Trzeba to
obgada".

- Noro!
- Co? - warknam, obracajc si na picie. - Co mam ci powiedzie? e si z tego
ciesz? Ot nie. Nabijaymy si z Millarw. artowaymy, e chamstwo Marcie to
wynik zatrucia rtci, bo u niej w domu jada si gwnie drogie frutti di mare. I ty
teraz z nim si spotykasz?
- Tak, z nim. Nie z Marcie.
- Dla mnie to jedno! Czy chocia zaczekaa, a wyschnie atrament na papierach
rozwodowych? Czy wykonaa swj ruch, kiedy jeszcze by onaty, bo przecie trzy
miesice to niewiele czasu.
- Nie musz odpowiada na takie pytania! - Najwidoczniej czujc, jak bardzo
spsowiaa, opanowaa si, masujc palcami kark. - Wydaje ci si, e zdradziam
tat? Wierz mi, e wystarczajco dugo drczyo mnie pytanie, kiedy skoczy si
wieczno i bd moga zacz y od nowa. Twojemu ojcu na pewno zaleaoby na
moim szczciu. Nie chciaby, ebym poddaa si chandrze i cigle ualaa nad sob.
- Marcie wie?
Wzdrygna si na moj raptown zmian kursu.
- Co? Nie wie. Hank chyba jej jeszcze nie powiedzia.
Innymi sowy, na razie nie musiaam si obawia, e Marcie obwini mnie za decyzje
naszych rodzicw. Naturalnie, gdy dowie si prawdy, bd miaa jak w banku zemst
natychmiastow, upokarzajc i brutaln.
- Spni si do szkoy. - Pogrzebaam w misce na stoliku przy drzwiach. - Gdzie
moje klucze?
- Powinny tam by.
- Klucz do domu jest. A kluczyki do auta?
cisna nasad nosa.
- Sprzedaam fiata.
Spiorunowaam j wzrokiem.
- Sprzedaa? Dobrze sysz? - Co prawda dawniej bez przerwy narzekaam na
obacy brzowy lakier auta i sfatygowane biae skrzane fotele, jak i na to, e
drek zmiany biegw mia nieznony zwyczaj niezaskakiwania w najbardziej
niepodanych momentach. No i co z tego? Samochd nalea do mnie. Czy mama
uznaa mnie za stracon tak szybko, e zacza handlowa moimi rzeczami? - Co
jeszcze? - chciaam si dowiedzie. - Co jeszcze sprzedaa pod moj nieobecno?
- Sprzedaam samochd przed twoim znikniciem - wymamrotaa mama, spuszczajc
oczy. Co utkno mi w gardle. Kiedy wiedziaam, e sprzedaje fiata, tylko teraz nie
mogam przywoa tego faktu z pamici. Byo to bolesne przypomnienie, jak bardzo
tak naprawd czuam si bezbronna. Nie umiaam nawet porozmawia z mam, nie
wychodzc przy tym na kretynk. Zamiast jednak j przeprosi, otworzyam drzwi na
ocie i zbiegam po schodkach werandy.
- Czyje to auto?! - krzyknam, wrciwszy do domu.
Na cementowej pycie, gdzie kiedy rezydowa mj fiat, sta biay volkswagen
kabriolet. Odniosam wraenie, jakby zamieszka u nas na stae. By moe
poprzedniego dnia, kiedy wrciymy ze szpitala, rozkojarzona nie zarejestrowaam
jego obecnoci. A wczoraj w nocy wymknam si z domu tylnymi drzwiami.
- Twoje.

- Jak to moje? - Poparzyam na ni gronie, zasaniajc oczy przed promieniami


porannego soca.
- Podarowa ci je Scott Parnell.
- Kto?
- Jego rodzice wprowadzili si z powrotem do miasteczka na pocztku lata.
- Scott? - powtrzyam, przeczesujc pami dugotrwa, bo imi przywoao
niejasne wspomnienie. - Chopiec z przedszkola? Ten, ktry lata temu przenis si
do Portland?
Mama przytakna ze znueniem.
- Dlaczego miaby mi dawa samochd?
- Nie zdyam ci zapyta. Znikna wieczorem, kiedy go tutaj zostawi.
- Zaginam akurat wtedy, gdy Scott potajemnie podarowa mi auto? Czy to ci nie
zastanowio? Czy to normalne, eby nastoletni chopak dawa samochd
dziewczynie, ktrej prawie nie zna i z ktr nie widzia si od lat. Co tu nie gra.
Moe... moe auto byo dowodem, ktrego musia si pozby. Nie pomylaa o tym?
- Policja przeszukaa samochd. Przesuchiwali poprzedniego waciciela. Sdz
jednak, e po wysuchaniu twojej relacji z tamtej nocy detektyw Basso wykluczy, e
Scott mgby by zamieszany w t spraw. Postrzelona zostaa wczeniej, zanim
zagina, i chocia pocztkowo detektyw sdzi, e strzela do ciebie Scott,
powiedziaa mu, e to...
- Postrzelona? - Pokrciam gow ze zdumieniem. - Jak to postrzelona"?
Zamkna na sekund oczy i westchna.
- Z rewolweru.
- Co?
Dlaczego Vee to pomina?
- W wesoym miasteczku w Delphic. - Mama opucia wzrok. - Ju na sam t myl
robi mi si sabo - szepna amicym si gosem. - Byam poza miastem, kiedy
zadzwonili. Ale niestety spniam si. Od tamtej pory ju ci nie widziaam i
niczego w yciu nie auj bardziej. Przed znikniciem powiedziaa Basso, e w
gabinecie miechu postrzeli ci niejaki Rixon. Powiedziaa, e by tam te Scott i e
Rixon jego te postrzeli. Policja szukaa Rixona, ale jakby rozpyn si w
powietrzu. Detektyw by przekonany, e Rixon to faszywe imi.
- W co mnie postrzeli?
Przeszy mnie niemile ciarki. Dotd nie zauwayam na ciele adnej blizny ani ladu
po zranieniu.
- W lewy bark - mam zabolao samo wypowiedzenie tych sw. - Kula drasna
misie i przesza na wylot. Dziki Bogu.
Odwinwszy konierz, spojrzaam na bark. Rzeczywicie: w miejscu, gdzie skra si
zagoia, miaam niewielk szram.
- Policjanci poszukiwali tego Rixona tygodniami. Czytali twj pamitnik, ale
wydara kilka kartek i, jak si okazao, nie wspomniaa jego imienia nigdzie indziej.
Pytali Vee, ktra jednak zaprzeczya, aby kiedykolwiek o nim syszaa. Nie widnia w
papierach szkoy. Nie mia prawa jazdy...
- Wyrwaam kartki z pamitnika? - wciam si.
Zupenie nie w moim stylu. Po co miaabym to robi?

- Przypominasz sobie, gdzie je schowaa? Albo co tam byo napisane?


Zatopiona we wasnych mylach, pokrciam gow. Ciekawe, co a tak bardzo
staraam si ukry.
- Rixon by duchem, Noro - rzeka mama, wzdychajc. - I tam, dokd si ulotni,
zabra wszystkie tajemnice.
- Nie przyjmuj tego do wiadomoci - odparam. - A co ze Scottem? Co mwi na
przesuchaniu?
- Detektyw Basso woy mas energii w odszukanie Rixona. Przypuszczam, e
nigdy nie rozmawia ze Scottem. Z tego, co mi ostatnio powiedziaa Lynn Parnell,
chopak wyprowadzi si z miasteczka. Zdaje si, e mieszka teraz w New Hampshire
i sprzedaje rodki do deratyzacji.
- Tylko tyle? - nie dowierzaam. - Detektyw Basso nie prbowa go wyledzi i
pozna jego wersji zdarze?
Mj umys pracowa na penych obrotach. Co nie zgadzao si z tym caym Scottem.
Wedug relacji mamy, zeznaam policji, e Rixon postrzeli rwnie jego. Poza mn
tylko Scott mg zawiadczy o istnieniu Rixona. Jak to si miao do podarku w
postaci samochodu? Stwierdziam, e w tej historii brakuje co najmniej jednego
istotnego szczegu.
- Zapewne mia jaki powd, by nie przepytywa Scotta.
- A jake - przytaknam cynicznie. - Moe jest niekompetentny?
- Gdyby daa Basso szans, zobaczyaby, e jest wyjtkowo bystry. I wietnie si
zna na swojej pracy.
Nie chciao mi si tego sucha.
- Co dalej? - spytaam krtko.
- Robimy jedyn suszn rzecz w tej sytuacji. Staramy si i naprzd.
Na chwil odsunam na bok wtpliwoci dotyczce Scotta Parnella. Musiaam
rozwika mas spraw. Nad iloma jeszcze amigwkami bd si musiaa trudzi?
Czy mam przed sob tylko i wycznie pitrzce si dni upokorze w trakcie nauki
ycia od zera? Ju sobie wyobraaam, co czeka mnie w murach szkoy. Dyskretne
spojrzenia pene litoci. Odwracanie zaenowanego wzroku. Przestpowanie z nogi
na nog i zapadajca co rusz cisza. Bezpieczna opcja cakowitego odsunicia si ode
mnie...
Zapalaam oburzeniem. Nie chciaam robi z siebie widowiska. Nie miaam ochoty
sta si przedmiotem zoliwych spekulacji. Pomylaam, jakie to nikczemne teorie
na temat mojego porwania zdyy ju pewnie roznie si po szkole. Co ludzie
myl o mnie teraz?
- Jeeli przypadkowo spotkasz Scotta, koniecznie mi o tym powiedz, ebym moga
podzikowa mu za auto - rzekam z gorycz. - A przede wszystkim spytaj go,
dlaczego mi je podarowa. Wprawdzie ty i Basso uwaacie, e jest niewinny, jednak
w jego historii nie zgadza si zbyt wiele rzeczy.
- Noro...
Gniewnie wycignam rk.
- Dostan kluczyk?
Po sekundzie namysu mama odpia kluczyk od swojego breloka i pooya mi go na
doni.

- Bd ostrona.
- Och, bez obaw. Grozi mi jedynie mieszno. Znasz jeszcze jakie osoby, na ktre
mog si dzi natkn i ich nie rozpozna? Na szczcie pamitam drog do szkoy. I
bd askawa zauway - powiedziaam, wsiadajc do volkswagena - e ten
samochd ma pi biegw. Dobrze, e nauczyam si jazdy na piciu biegach przed
amnezj.
- Wiem, e to nie najlepsza pora, ale jestemy dzisiaj zaproszone na kolacj.
Popatrzyam na ni zimno.
- Co podobnego.
- Hank chce nas zabra do Coopersmith's, by uczci twj powrt.
- Jak to milo z jego strony.
Z furi wsunam kluczyk do stacyjki i zapaliam silnik. Sdzc po potwornym
oskocie, samochd nie rusza si z miejsca od dnia, w ktrym zniknam.
- Bardzo si stara! - zawoaa mama, prbujc przekrzycze jk silnika. - Ogromnie
zaley mu na tym, eby wszystko si uoyo.
Miaam na kocu jzyka jak zjadliw ripost, zdecydowaam si jednak wypali z
grubej rury, stwierdziwszy, e konsekwencjami bd si martwia pniej.
- A ty? Te dokadasz stara? Bo ja nie zamierzam si z wami certoli. Jeli on
zostanie, odejd. A teraz wybacz, ale musz sobie przemyle to nowe ycie.

ROZDZIA 6
Pod szkol znalazam miejsce do zaparkowania na tyach drogi dla uczniw i
przeszam przez trawnik do bocznego wejcia. Spniam si przez ktni z mam.
Gdy zostawiam w tyle dom, musiaam na kwadrans zjecha na pobocze, eby si
uspokoi.
"Spotykam si z Hankiem Millarem". Skonnoci sadystyczne? Potrzeba zrujnowania
mi ycia? A moe jedno i drugie?
Zerknwszy na buchnit mamie komrk, uwiadomiam sobie, e dobiega koniec
pierwszej tury zaj. Dzwonek powinien zadzwoni za jakie dziesi minut.
Wklepaam numer Vee z zamiarem nagrania si na jej automatyczn sekretark.
- Halooo, to ty, aniele? - odebraa szybko, zmysowym tonem uwodzicielki.
Chciaa by zabawna, a ja o mao si nie przewrciam. "Aniele.
Na sam dwik tego sowa moj skr apczywie obliza ywy ogie. A wok siebie
znowu ujrzaam czarny kolor, wijcy si szaleczo jak gorca wstka. Teraz jednak
doznaam czego jeszcze. Poczuam dotyk tak realistyczny, e a wbio mnie w
ziemi. Pontne municie wzdu koci policzkowej, jak gdyby piecia mnie
niewidzialna do, a potem... subtelny, nieziemsko kuszcy nacisk na rozchylone
wargi.
"Jeste moja, Aniele. A ja nale do ciebie. Nic tego nie zmieni".
- To jaki obd - wymamrotaam na gos.

Wizje czerni to jedno, ale migdalenie si z nimi wynosio ca rzecz na cakiem nowy
poziom abstrakcji.
Musz da sobie spokj z takimi dowiadczeniami, bo w przeciwnym razie zwtpi,
czy mam na miejscu wszystkie klepki - pomylaam.
- Znw przyszed? - spytaa Vee.
- Ach, to parkowanie! - zagadaam j. - Pozajmowali najfajniejsze miejsca.
- Zgadnij, kto ma WF na pierwszej lekcji? To nie w porzdku. Zaczam dzie, pocc
si jak sonica w rui. Czy ci, ktrzy ustawiaj harmonogram, nigdy nie syszeli o
smrodzie ludzkiego ciaa? Nie maj pojcia o krconych wosach?
- Czemu nie wspomniaa mi o takiej postaci, jak Scott Parnell? - zapytaam
spokojnie, uznawszy, e najpierw uporamy si z t kwesti, a pniej stopniowo
przejdziemy do kolejnych.
Milczenie Vee zawiso midzy nami, jedynie potwierdzajc moje podejrzenia: Nie
opowiedziaa mi o wszystkim. Celowo.
- A, no tak, Scott - wydusia w kocu. - O to ci chodzi.
- W noc mojego zaginicia zostawi mi przed domem starego volkswagena. Ten
drobiazg wylecia ci ostatnio z gowy, prawda? A moe nie pomylaa, e
kwalifikuje si jako interesujcy albo podejrzany? Jeste ostatni osob, od ktrej
spodziewaabym si usysze rozmyt wersj tego, co doprowadzio do mojego
porwania, wiesz, Vee?
- Moe i pominam kilka rzeczy... - Gono zagryza warg.
- Na przykad to, e mnie postrzelono?
- Nie chciaam sprawi ci przykroci - odpara pospiesznie. - Przesza co
traumatycznego. Co gorszego ni trauma. Gorszego milion razy. Jaka by ze mnie
bya przyjacika, gdybym ci jeszcze dokadaa cierpie?
- No wic?
- Okej, okej. Syszaam, e Scott da ci samochd. Pewnie w ramach przeprosin za to,
e si zachowa jak szowinistyczna winia.
- Dalej.
- Pamitasz, gdy byymy w podstawwce, mamy uczyy nas, e jeli chopiec drani
si z dziewczynk, to znaczy, e j lubi? Wic jeli chodzi o stosunki msko-damskie,
to Scott ledwo skoczy sidm klas.
- Lubi mnie? - mj gos pobrzmiewa niepewnoci.
Nie sdziam, e okamie mnie po raz kolejny, zwaszcza e dopiero co j
skompromitowaam, ale, jak wida, mama zdya zrobi jej pranie mzgu i
wmwi, e jestem zbyt krucha, by znie prawd. O ile si nie myliam, Vee owijaa
w bawen.
- Na tyle, eby ci kupi auto, mhm.
- Kontaktowaam si ze Scottem w tygodniu poprzedzajcym porwanie?
- Wieczorem przed swoim znikniciem wszya po jego pokoju. Ale nie znalaza
nic ciekawszego od krzaka marihuany.
Wreszcie zaczymy dochodzi do jakich konkretw.
- Co tam chciaam znale?
- Nie pytaam. Powiedziaa, e Scott to palant. I to mi wystarczyo, eby ci pomc
wama si do niego. Zapewne. Vee nie potrzebowaa powodw do robienia gupich

rzeczy. To smutne, ale ja na og te nie.


- To wszystko, co wiem - upieraa si Vee. - Przysigam do potgi setnej.
- Ju nigdy niczego przede mn nie ukrywaj.
- To znaczy, e si nie gniewasz?
Byam poirytowana, ale - co wprawio mnie w konsternacj - uwiadomiam sobie jej
pobudki. Stwierdziam, e przecie tak wanie zachowuj si prawdziwi przyjaciele.
W innych okolicznociach pewnie nawet bym j za to podziwiaa. I na jej miejscu
chyba zachowaabym si identycznie.
- Zgoda.
Przekraczaam prg sekretariatu z myl, e bd musiaa si tumaczy ze
spnienia, zdumiao mnie wic, kiedy sekretarka, widzc, jak si zbliam, spojrzaa
niedowierzajco i powiedziaa:
- Och, Nora! Jak si miewasz?
- Chciaabym odebra rozkad zaj - odparam, ignorujc malane wspczucie w jej
gosie.
- Ojej, ojej. Tak szybko? Nikt nie oczekuje, soneczko, e wdroysz si tak od razu.
Nawet dzi rano rozmawiaam tu sobie z naszymi pracownicami, e warto, by si
zwolnia chocia na dwa tygodnie, eby... - Rozpaczliwie szukaa taktownego sowa,
bo takie, ktre by okrelio to, co miaam przed sob, nie istniao. Przystosowa si?
Doj do siebie? Akurat. eby si zaaklimatyzowa.
Oczami duszy zobaczyam jarzcy si nad jej gow neonowy napis: Biedactwo!
Koniecznie musz si zaopatrzy w biae rkawiczki!"
Oparszy si okciem o lad, przybliyam si do niej.
- Jestem gotowa na powrt. I tylko to si liczy, prawda? - Poniewa byam ju mocno
zdoowana, przygwodziam j stwierdzeniem: - Cudownie, e w tej szkole nauczono
mnie ceni tylko wasne pogldy.
Otworzya i natychmiast zamkna usta. Nastpnie wzia si do kartkowania szarych
skoroszytw na biurku.
- Sekundk, wiem, e gdzie ci tutaj miaam... O, prosz! - wyrwaa jeden arkusz i
podaa mi go. - Jeste zadowolona?
Przejrzaam harmonogram. Zajcia fakultatywne z historii Stanw, specjalizacja z
angielskiego, ochrona zdrowia, dziennikarstwo, anatomia i fizjologia, muzyka i
trygonometria.
Gdy w zeszym roku zapisywaam si na te zajcia, musia kierowa mn chory,
masochistyczny impuls.
- Niele to wyglda.
Zarzuciam plecak na rami i pchnam drzwi sekretariatu.
Korytarz by ciemny. Przymocowane do sufitu wietlwki rzucay niky blask na
wyfroterowan posadzk. Powiedziaam sobie w duchu, e jest to moja szkoa, moja
przestrze. I chocia ogarniao mnie rozdranienie, ilekro przypominaam sobie, e
jestem ju w przedostatniej klasie - mimo i nie pamitaam ukoczenia drugiej wiedziaam, e to poczucie poirytowania w kocu kiedy mi przejdzie.
Rozleg si dzwonek. W momencie otworzyy si drzwi wszystkich klas i korytarz
ciasno zapenili uczniowie. Uniosa mnie fala ludzi przepychajcych si do toalet,

szafek i automatw z napojami. Lekko unisszy podbrdek, patrzyam przed siebie.


Ale czuam wzrok koleanek i kolegw z klasy, kiedy zerkali w moj stron. Kady
spoglda ze zdziwieniem po dwa razy. Musiao ju do nich dotrze, e wrciam, bo
moja historia bya gwn atrakcj lokalnych wiadomoci, a teraz jeszcze mogli sobie
potwierdzi ten fakt naocznie. Ich zaciekawione spojrzenia wyraay ca mas
pyta. "Gdzie bya?", "Kto j porwa?", "Jakie ohydne rzeczy j spotkay?" Poza tym
najwiksze jak dotd spekulacje: "Czy to prawda, e nic nie pamita?", "Zao si,
e udaje", Jak mona tak po prostu zapomnie kilka miesicy z ycia?"
Przewracajc kartki notesu, ktry przyciskaam do piersi, udawaam, e szukam
czego niesychanie istotnego. By to niemy komunikat: "W ogle was nie
zauwaam".
Nastpnie wzruszyam ramionami, udajc obojtno. A moe nawet wyszo. Przy
tym wszystkim jednak okropnie trzsy mi si nogi. Pobiegam wzdu korytarza,
pdzona tylko jedn myl.
Przedarszy si do damskich toalet, daam nura do ostatniej kabiny. Zamknam si i
oparta o cian niemal bezwadnie osunam si na podog do pozycji siedzcej. W
gardle wezbraa . Rce i nogi miaam jak sparaliowane. Usta te. Z brody
skapyway zy, ale nie mogam poruszy doni, by je otrze.
Z caej siy zaciskaam powieki, starajc si zaciemni ksztaty i szczegy, ale i tak
widziaam chytre, oskarycielskie twarze uczniw. Ju nic mnie z nimi nie czyo.
Tak to bez adnego wysiku zostaam outsiderk.
Posiedziaam w kabinie jeszcze kilka minut, a oddech uspokoi si, a potrzeba
paczu osaba. Nie chciaam i do klasy, ani te wraca do domu. Tak naprawd
chciaam niemoliwego. Cofn si w czasie i dosta od losu drug szans. Jakby
przeredagowa wszystko, poczynajc od nocy, kiedy zaginam.
Podnoszc si z posadzki, usyszaam tu przy uchu szept jak zimny prd powietrza.
Pom mi.
Gos by bardzo cichutki, ledwie syszalny. Przez gow przemkno mi nawet, e
sobie go wyobraam. W kocu ostatnimi czasy byam dobra wycznie w zmylaniu.
Pom mi, Noro.
Na dwik swojego imienia dostaam gsiej skrki. Zamaram w bezruchu, wytajc
such. Gos nie dobiega z kabiny, bo byam w niej sama, ale te nie z pozostaych
pomieszcze toalety.
Kiedy ze mn skoczy, bd jak trup. Ju nigdy nie wrc do domu.
Tym razem gos zabrzmia dononiej i bardziej natarczywie.
- Kto to? - wykrzyknam, zdjta lkiem.
Gdy gos nie odpowiedzia, stwierdziam, e pewnie kolejna halucynacja. Doktor
Howlett przewidzia to. Poczuam niepokj. Musiaam oderwa si od otoczenia.
Zaburzy obecny bieg myli i przerwa zy urok, nim on zapanuje nade mn.
Nie zdyam nawet dotkn zasuwki, bo w umyle eksplodowa nagle jaki obraz,
zasaniajc mi rzeczywisto. Otoczenie wykrcio si przeraajco i toaleta znikna
mi z oczu. Zamiast pytek miaam pod stopami beton. Nad gow sufit, ktry
przecinay na krzy elazne krokwie jak odna gigantycznego pajka. Jedn ze cian
dzieli szereg przegrd dla ciarwek. Halucynacja przeniosa mnie do jakiego...
Magazynu.

Obci mi skrzyda, nie mog odlecie do domu - zakwili gos.


Nie widziaam, do kogo naley. Pod sufitem wisiaa goa arwka, owietlajc
przenonik tamowy porodku. Poza tym w budynku byo pusto.
Wok rozbrzmiao echo szumu; znienacka wczy si tamocig. Z jego ukrytego w
ciemnoci odlegego kraca dobieg mnie mechaniczny szczk. Co jechao na tamie
w moj stron.
- Nie - powiedziaam, bo nic innego nie przyszo mi do gowy. Zamachnam si
rkami z nadziej, e wymacam drzwi kabiny. Zgodnie z tym, co mwia mama, bya
to halucynacja. Musiaam wydosta si z niej i znale drog do prawdziwego wiata.
Straszny metaliczny chrobot zblia si z kad sekund.
Odsunwszy si od tamocigu, natrafiam plecami na cementowy mur.
Nie miaam dokd uciec, patrzyam wic tylko, jak z cienia wyania si z brzkiem
metalowa klatka. Jej prty poyskiway upiornie jaskrawo niebiesko, ale moj uwag
przykuo co innego. Wewntrz kto si kuli. Dziewczyna, przygarbiona, ledwie
miecia si w ciasnej puapce. Czepiaa si prtw, a jej bkitno czarne wosy
opaday spltane na twarz. Wygldaa zza tej zasony bezbarwnymi oczami. Na szyi
miaa zawizany sznur, ktry emanowa identycznym jak klatka koszmarnym sinym
blaskiem.
Noro, pomocy!
Chciaam pobiec w kierunku wyjcia w strachu, e bramy dla ciarwek
zaprowadz mnie jeszcze gbiej w halucynacj. Potrzebowaam drzwi dla siebie.
Przez te, ktre wanie stworzyam, z pewnoci nie wybiegabym na korytarz szkoy.
Nie dawaj mu naszyjnika! - dziewczyna potrzsaa z furi prtami klatki. Myli, e go
masz. Jeli dostanie go w swoje apy, nic go ju nie powstrzyma. Nie bd miaa
wyboru. Bd zmuszona opowiedzie mu o wszystkim!
Zwilgotniaa mi skra pod pachami i na plecach. Naszyjnik? Jaki naszyjnik?
Nie istnieje aden naszyjnik, powiedziaam sobie. I on, i dziewczyna to szalone
wytwory twojej wyobrani! Wyrzu je z umysu! Wyrzu. Je. Si.
Rozleg si dzwonek.
Jak gdyby nigdy nic zostaam wyrzucona z przywidzenia. Zamknite drzwi kabiny
znajdoway si kilkanacie centymetrw od mojego nosa.
PAN SARRAF JEST DO DUPY. B.
+ J.F. = WIELKA MIO. JAZZ KAPELA DAJE CZADU.
Przesunam doni po gbokich rowkach. Drzwi byy prawdziwe. Z ulg osunam
si na podog.
Do toalety dochodziy gosy z zewntrz. Wzdrygnam si, ale brzmiay normalnie,
ranie i wesoo. Przez szpar w drzwiach zobaczyam, jak trjka dziewczt ustawia
si przed lustrami.
Straszyy palcami wosy i poprawiay usta byszczykiem.
- Zamwmy dzi pizz i poogldajmy filmy - powiedziaa jedna z nich.
- Zapomnijcie. Ten wieczr spdzam z Susann.
Rozpoznaam gos Marcie Millar. Staa porodku. Poprawiajc jasnorudy koski
ogon, spia go rowym plastikowym kwiatkiem.
- Puszczasz nas kantem dla mamy? O nieee!
- O tak i kropka - odpara Marcie.

Towarzyszce jej dziewczyny zrobiy z wydymania warg cae widowisko. Co


ciekawe, byy to Addyson Hales i Cassie Sweeney. Addyson bya cheerleaderk jak
Marcie, ale raz podsuchaam, jak Marcie zwierzaa si komu, e kumpluje si z
Cassie dlatego, e mieszkaj w jednej dzielnicy. Ich wi wynikaa z prostego faktu,
e sta je na podobny styl ycia.
Dobray si jak w korcu - bardzo zamonego - maku.
- Nawet nie zaczynajcie - dodaa Marcie, chocia rado w jej gosie dobitnie
wskazywaa, e rozczarowanie koleanek ogromnie jej pochlebio. - Mamusia mnie
potrzebuje. Idziemy razem w miasto.
- Jest... no wiesz... w depresji? - zapytaa, zdaje si, Addyson.
- W depresji? - Marcie parskna miechem. - Dostaa dom na wasno. Wci
naley do jachtklubu. Plus zadaa od taty lexusa SC10. Jakie to urocze! I sowo
daj, e do mamy zadzwoni ju albo wstpi co drugi samotny facet w miasteczku.
Marcie wyliczya wszystko na palcach tak pynnie, jakby sobie dokadnie
przewiczya cay ten monolog.
- Jest taka pikna - westchna Cassie.
- Wiadomo. Kada nowa laska taty bdzie tysic razy gorsza.
- Ojciec spotyka si z kim? Powiedz.
- Jeszcze nie. Mama ma wszdzie przyjaci. Od razu by si kto zorientowa.
Ogldaycie dziennik? - zmienia temat poufnym gosem. - Ju wiecie o Norze
Grey?
Na dwik mojego nazwiska lekko zmiky mi kolana, wic przyoyam rk do
ciany, by si wesprze.
- Znaleli j na cmentarzu, podobno nic nie pamita. - cigna Marcie. - Pokrcio
jej si we bie do tego stopnia, e uciekaa przed policj. Mylaa, e chc j
skrzywdzi.
- Wedug mojej mamy porywacz na pewno zrobi jej pranie mzgu - oznajmia
Cassie.
- No wiecie: jaki psychol wcisn jej, e s par.
- Beeee! - wykrzykny chrem.
- Tak czy siak, teraz jest towarem uszkodzonym - orzeka Marcie. - Nawet jeli
mwi, e nic nie pamita, to podwiadomie wie, co si zdarzyo. Bdzie si to za ni
wloko cae ycie. Rwnie dobrze mogaby owin si t tam z napisem: "Nie
zblia si i nie wchodzi" - zachichotay, po czym Marcie rozkazaa: - Wracamy do
klasy, dziewczta. Skoczyy mi si druczki usprawiedliwie, a te suczyda sekretarki
zamykaj je w szufladzie.
Gdy w kocu si wyniosy, czekaam dugo, by mie pewno, e ani w toalecie, ani
na zewntrz nie natkn si ju na nikogo. Wyskoczyam z kabiny. Szybkim krokiem
ewakuowaam si na koniec korytarza, wyszam tylnymi drzwiami i pognaam w
stron parkingu dla uczniw.
Prdko wsiadam do auta, rozmylajc, skd wzia mi si nadzieja, e wrc do
rzeczywistoci tanecznym krokiem i zaczn y na nowo od momentu, w ktrym
urwa mi si film.
Wtem dotaro do mnie, e film wcale si nie urwa.
Jego akcja toczya si dalej.

ROZDZIA 7
Przygotowujc si do kolacji z Hankiem i mam, przebraam si w pantofle na
paskim obcasie i marszczon spdnic bombk przed kolano.
Prezentowaam si adniej, ni Hank na to zasugiwa, ale kieroway mn niskie
pobudki. Tego wieczoru chciaam zaatwi dwie sprawy. Po pierwsze: mama i Hank
mieli gorzko poaowa, e mnie zaprosili. Po drugie: dobitnie poczu, co myl o
ich zwizku. Ju wiczyam przemow, ktr postanowiam wygosi na stojco, a do
tego na cay regulator i spuentowa j oblaniem Hanka winem z jego kieliszka.
Tego wieczoru zamierzaam strci
Marcie z tronu Wielkiej Diwy, totalnie wyrzekajc si swoich dobrych manier.
Ale po kolei. Najpierw musiaam uda przed nimi, e mam wzgldnie dobry nastrj,
spokojnie wic mog pokaza si ze mn w publicznym miejscu. Gdybym wysza z
pokoju z pian na ustach i ubrana w czarny T-shirt z napisem: "Chrzani mio!",
mj plan nigdy by si nie powid.
Spdziam pod prysznicem p godziny. Gdy strumie gorcej wody biczowa mnie
calutk, starannie wyszorowaam si i wydepilowaam. Pniej dopieciam skr
oliwk dla niemowlt. Drobne zacicia na rkach i nogach goiy si szybko, a sice
przyblady, ale i tak stanowiy niezbity dowd na to, jak marnie wygldao moje
ycie podczas uprowadzenia. A skoro trafiam do szpitala przeraliwie brudna,
najprawdopodobniej trzymali mnie gdzie w gbi lasu. Tak daleko od reszty wiata,
e nikt nie mg si na mnie natkn. W zapadej dziurze, gdzie moje szanse na
ucieczk i przeycie byy rwne zeru.
Najwyraniej jednak zwiaam. Bo jak inaczej udaoby mi si dotrze w okolice
domu?
Zadumana, wyobraziam sobie gste lasy, ktre rozcigaj si od pnocy stanu
Maine a po Kanad. Nie miaam dowodu, e mnie tam wiziono, ale taka wersja
zdarze wydawaa mi si bardzo prawdopodobna. Uciekam i wbrew wszelkim
przeciwnociom, przeyam. Bya to moja jedyna teoria robocza.
Zeszam na d, zastajc w holu mam z Hankiem, ktry na pierwszy rzut oka
wyglda jak naturalnej wielkoci laleczka Ken. Mia lodowato niebieskie oczy,
zocist karnacj i nienaganny przedziaek. Od Kena rni si tylko gibkim ciaem,
lecz jeli chodzi o muskulatur, przegrywa z nim sromotnie.
Pena waha, sterczaam przed lustrem tak dugo, e zepsuam sobie fryzur.
Wosy miaam teraz dusze ni zwykle, do poowy plecw, z naturalnymi
karmelowymi pasemkami, ktre zawdziczaam letniemu socu. A wic bez
wtpienia przebywaam gdzie pod goym niebem. Skra zbrzowiaa lekko, a
podczas tych miesicy chyba raczej nie ukrywaam si w solarium. W cigu dnia par
razy zastanawiaam si nad zakupem jakich kolorowych kosmetykw, ale
wymazaam ten bezsensowny pomys z gowy. Nie chciaam
dopasowywa makijau do mojego nowego ja. Chciaam by sob w starej wersji.
- Gotowa? - zapytaa mama.
Te bya wystrojona. Ubraa cieniutkie weniane spodnie, bluzk i szal z jedwabiu. O
wiele bardziej jednak rzucio mi si w oczy to, czego nie zaoya. Pierwszy raz
zdja lubn obrczk i na serdecznym palcu miaa blady lad.
- Pojad swoim autem - owiadczyam opryskliwie.

Hank lekko uszczypn mnie dla artu w rami.


- Marcie jest taka sama - powiedzia, nim zdyam mu si wywin. - Odkd dostaa
prawo jazdy, wiecznie chce si porusza samochodem. - Unis rk jakby w
pojednawczym gecie. - Spotkamy si na miejscu.
Rozwaaam, czy mu nie odpowiedzie, e potrzeba jazdy osobno nie ma nic
wsplnego z kawakiem plastiku w mojej portmonetce, tylko po prostu w jego
obecnoci zbiera mi si na wymioty.
- Dostan na benzyn? - zwrciam si do mamy. - Bak ju prawie pusty.
- Szczerze mwic - z tymi sowami mama rzucia Hankowi spojrzenie pod tytuem:
Pom mi jako" - ogromnie liczyam, e wykorzystamy cay ten wieczr na
wspln rozmow. Moe by jednak pojechaa z nami, a pienidze na benzyn dam ci
jutro...? Zabrzmiao to uprzejmie, ale w mig pojam, e nie proponuje mi alternatywy.
- Bd grzeczna i suchaj matki - pouczy mnie Hank, byskajc w umiechu idealnie
prostym i biaym uzbieniem.
- Z pewnoci nie braknie nam czasu na rozmow przy kolacji. Nie rozumiem, czemu
to a taki problem, e chc jecha sama.
- Mhm, niemniej jednak bdziesz musiaa pojecha z nami - odparowaa mama. Wyczerpaa mi si gotwka; nowy telefon, ktry kupiam ci wczoraj, troch
kosztowa.
- Nie mog zapaci za benzyn twoj kart kredytow? - Doskonale wiedziaam, jak
zareaguje. W przeciwiestwie do mamy Vee, moja mama nigdy nie dawaa mi karty,
a niezbyt elastyczne sumienie nie pozwalao mi jej wypoycza". Pewnie mogabym
skorzysta z wasnej forsy, ale zajam ju konkretne stanowisko i nie zamierzaam
si wycofywa. Nim mama zdya zamordowa mnie wzrokiem, dodaam: - A
Hank? Chyba nie poauje mi dwudziestu dolcw, prawda? - ostatnie sowo
skierowaam ju do niego.
Odchyli gow i rozemia si, bynajmniej jednak nie umkno mojej uwadze, e
zmarszczy oczy z irytacji.
- Wychowaa niez negocjatork, Blythe. Intuicja podpowiada mi, e Nora nie
odziedziczya po tobie uroczego, skromnego charakteru.
- Nie bd niegrzeczna - upomniaa mnie mama. - To ty robisz problem z niczego.
wiat si nie zawali, jeli raz nie pojedziesz swoim samochodem.
Spojrzaam na Hanka z nadziej, e czyta w moich mylach. Nie bd taki pewny prbowaam jako doda sobie animuszu.
- Zbierajmy si - powiedziaa mama. - Zarezerwowalimy stolik na sm i szkoda
byoby go straci.
Nie udao mi si wytoczy kolejnego argumentu, bo Hank otworzy ju drzwi,
wskazujc nam, abymy wyszy.
- Wic to jest twoje auto, Noro? - Zerkn na volkswagena. - Na drugi raz, gdy
bdziesz si za czym rozgldaa, wstp do mojego salonu. A mogem ci zaatwi
celic kabriolet w tej samej cenie...
- To prezent od przyjaciela - wyjania mu mama.
- Ho, ho, niezych masz przyjaci! - Hank zagwizda z uznaniem.
- Nazywa si Scott Parnell - rzeka mama. - Od dawna znamy si z jego rodzin.

- Scott Parnell - Hank na chwil pogry si w zadumie. - Jakbym ju gdzie sysza


to nazwisko. Mog zna jego rodzicw?
- Jego matka, Lynn, mieszka przy Deacon Road, a on wyprowadzi si latem z
miasteczka.
- Ciekawe - mrukn Hank. - Wiesz dokd?
- Gdzie pod New Hampshire. Znasz Scotta?
Hank zby pytanie ruchem gowy.
- New Hampshire to boska kraina - mrukn z aprobat. Jego gos brzmia tak
spokojnie, e mona byo si wyrzyga.
Rwnie wnerwiajcy by fakt, i wyglda na modszego brata mamy. Sowo daj! Co
prawda mia zarost, lekk szczecink pokrywajc twarz prawie w caoci, ale te (co
stwierdziam, przyjrzawszy mu si bliej) wietn cer i bardzo mao zmarszczek. Po
mierci taty dopuszczaam moliwo, e mama prdzej czy pniej zacznie si z
kim spotyka, a moe nawet wyjdzie za m po raz drugi, ale chciaam, by jej
narzeczony prezentowa si wytwornie. Hank Millar przypomina kryjcego si pod
stalowo szarym garniturem igolaka.
Postawi samochd na parkingu na tyach Coopersmith's. Kiedy wysiadalimy,
zawierka mj nowy telefon. Przed wyjazdem posaam Vee SMS-a z nowym
numerem, ktry najwyraniej odebraa.
Kochana! Stoj pod twoim domem. Gdzie jeste?
- Docz do was za chwil - powiedziaam do mamy i Hanka. - SMS - wyjaniam,
machajc komrk.
Mama posaa mi zowieszcze spojrzenie z komunikatem: "Tylko si nie guzdraj", a
Hank wzi j pod rami i poprowadzi do wntrza restauracji.
Wklepaam w komrk odpowied.
Zgadnij!
Trop? - odpisaa Vee natychmiast.
Sowo, e nikomu ani mru-mru?
Musisz pyta?
Z ociganiem odpisaam:
Na kolacji z ojcem Marcie.
#?@#$?!&.
Mama si z nim spotyka.
Zdrajczyni! Jak si zwi, ty i Marcie...
Mogaby mnie pocieszy!
On wie, e SMS-ujemy? - zapytaa Vee.
Nie. S w rodku. Jestem na parkingu - Coopermiths.
To alfons! Za dobry za Applebees, rozumiem.
Zamwi najdrosze danie w menu. A jak dobrze pjdzie, ochlapi mu gb jego
wasnym drinkiem.
Ha! Nie warto. Przyjad po ciebie. Musimy si gdzie wybra. Za dugo ci nie
widziaam. Umieram z tsknoty!!
Niech to szlag! - Odpisaam. - Musz zosta. Mama na wojennej ciece.
Odmawiasz mi?
Wypeniam rodzinne obowizki. Wyluzuj

Nie mwiam, e gin z tsknoty?


Ja te. Jeste najlepsza, wiesz o tym, prawda?
Nawzajem.
Jutro lunch u Lorenza? W poudnie?
Stoi.
Skoczyam wymian SMS-w, przeciam wirowany parking i weszam do
restauracji. Owietlenie byo przymione, a msko-myliwski klimat tworzyy ciany
z cegie, obite czerwon skr loe i yrandole z jelenich rogw. Powietrze
przesycaa wo pieczonego misa, a umieszczone nad barem ryczce telewizory
pokazyway sportowe wiadomoci dnia.
- Moje towarzystwo weszo chwil temu - powiedziaam do hostessy. - Rezerwacja
na nazwisko Hank Millar.
- Tak, Hank wanie wszed - odpara, rozpromieniona. - Mj tato grywa z nim w
golfa, wic znam go bardzo dobrze. Jest dla mnie jak drugi ojciec. Rozwd na pewno
go podama, wic mio wiedzie, e znw si z kim spotyka.
Przypomniaam sobie uwag Marcie, e jej mama ma peno przyjaci. eby tylko
nie dowiedziaa si o randce w Goldsmith, pomylaam z obaw, w jakim tempie
mogyby si roznie plotki.
- Nie kadego to tak cieszy - odbknam.
- Ojej! - speszya si hostessa. - Ale ja jestem bezmylna. Masz racj. Jego byej
onie z pewnoci by si to nie spodobao. Nie powinnam bya si odzywa. Tdy,
prosz. Nie zrozumiaa mnie, ale te nie chciao mi si wyprowadza jej z bdu.
Podajc za ni, minam bar i zeszam po schodkach do urzdzonej na niszym
poziomie jadalni. Dwie ceglane ciany zdobiy niezliczone czarno-biae fotografie
sawnych gangsterw. Blaty stow byy zrobione ze starych pokryw wazw
okrtowych. Podobno upkow posadzk przywieziono z ruin jakiego
szesnastowiecznego zamku we Francji. Zanotowaam w pamici,
e Hank lubi starocie.
Widzc, e si zbliam, Hank wsta z krzesa. Jak zwykle szarmancki. Gdyby tylko
wiedzia, co go wkrtce czeka.
- SMS-owaa z Vee? - spytaa mama.
Opadam na krzeso i wziam kart, opierajc j na stole tak, by zasoni si przed
Hankiem.
- Tak.
- Co u niej?
- W porzdku.
- Ta sama dawna Vee? - zaartowaa.
Wydalam odgos aprobaty.
- Koniecznie powinnycie spotka si w ten weekend - zasugerowaa.
- To ju zaatwione.
Po chwili mama otworzya swoj kart.
- Wszystko wyglda wspaniale. Wybr bdzie trudny. Na co masz ochot, Noro?
Przejrzaam ceny, szukajc najbardziej wyrubowanej.
Nagle Hank kaszln i poluni krawat, jakby przeknita woda wpada mu nie tam,
gdzie trzeba. Jego oczy rozszerzyy si w niedowierzaniu. ledzc jego wzrok,

zobaczyam, jak do restauracji wkracza Marcie Millar z matk. Susanna Millar


powiesia swj kardigan na zabytkowym wieszaku tu przy drzwiach, a potem obie
przeszy za hostess do miejsca cztery stoy dalej od naszego.
Susanna Millar usiada plecami do nas i byam prawie pewna, e nas nie zauwaya.
Jednak siedzca naprzeciw matki Marcie - z pewnym opnieniem spostrzega nasz
grup, podnoszc szklank z zimn wod mineraln. Zamara, trzymajc szklank
kilka centymetrw od ust. Wstrznita, otworzya oczy szeroko jak jej ojciec i
powioda wzrokiem po nim i mojej mamie, zatrzymujc si w kocu na mojej twarzy.
Pochyliwszy si nad stoem, szepna par sw do matki. Susanna zesztywniaa.
Mj odek cisno przeczucie nieuchronnie zbliajcej si katastrofy i przenioso
si w palce stp, aby zagoci tam na duej.
Marcie gwatownie wstaa z krzesa. Matka chwycia j za rk, ale bez adnego
skutku. Marcie ruszya ku nam.
- Prosz, prosz - powiedziaa, zatrzymujc si przy krawdzi stou. - Kolacyjka na
miecie?
Hank odchrzkn. Spojrza na mam, przymykajc oczy z niem skruch.
- Ciekawi was zdanie postronnej obserwatorki? - cigna Marcie dziwacznie
radosnym tonem.
- Marcie - gos Hanka zabrzmia ostrzegawczo.
- Jako facet do wzicia, uwaaj lepiej, tatusiu, z kim si umawiasz na randki.
Spostrzegam, e mimo caej brawury troch trzs jej si rce. Moe ze zoci, cho
(co ciekawe) wygldao mi to raczej na strach.
- Uprzejmie prosz, eby wrcia do matki, i ycz ci smacznego - mrukn Hank,
ledwie poruszajc wargami. - Moemy porozmawia na ten temat pniej.
- Zabrzmi to ostro, ale w ten sposb oszczdzisz sobie cierpie - kontynuowaa
Marcie, nie dajc zbi si z tropu. - Niektre kobiety to nacigaczki. Pragn ci
wycznie dla pienidzy. - Utkwia wzrok w mamie.
Patrzc na Marcie, poczuam, e sama emanuj wrogoci. Jej ojciec handluje
autami! Co prawda w Coldwater jest to rwnoznaczne z imponujc karier, ale ona
zachowuje si tak, jakby mieli arystokratyczne pochodzenie i tyle funduszw
powierniczych, e mona by si w nich utopi! Gdyby mama bya nacigaczk,
znalazaby sobie kogo o wiele, wiele lepszego
ni obleny sprzedawca samochodw imieniem Hank, pomylaam.
- I akurat Coopermith's - mwia dalej Marcie, a w jej dziarskim gosie pobrzmiewao
zniesmaczenie. - Cios poniej pasa. To nasza restauracja. Urzdzamy tutaj urodziny,
przyjcia biznesowe, rocznice. Jak mona si zachowa tak tandetnie?
Hank schowa twarz w doniach.
- To ja wybraam t restauracj, Marcie - powiedziaa cicho mama. - Nie wiedziaam,
e tak wiele dla was znaczy.
- Nie odzywaj si do mnie! - burkna Marcie. - To rzecz midzy mn i tat. Nie
udawaj, e masz tu co do powiedzenia.
- Okej! - Podniosam si z miejsca. - Id do toalety.
Daam mamie znak oczami, eby posza ze mn. Ich problem nas nie dotyczy. Skoro
chcieli si kci, i to publicznie, prosz bardzo. Nie zamierzaam jednak tam
siedzie i uczestniczy w tym cyrku.

- Pjd z tob - zaskoczya mnie Marcie.


Nie zdyam obmyli nastpnego ruchu, bo wzia mnie pod rami i pchna w
kierunku schodw.
- Moe mi powiesz, co to znaczy? - spytaam, kiedy byymy ju tak daleko, e
mama i Hank nie mogli nas usysze, i ruchem gowy wskazaam nasze zczone
ramiona.
- Rozejm - odpara z moc.
Robio si coraz ciekawiej.
- Uuu, a jak dugo potrwa? - zapytaam.
- Do czasu, kiedy tato zerwie z twoj mam.
- To ycz powodzenia - prychnam.
Pucia moj rk, ebymy mogy wej do toalety osobno. Kiedy drzwi zamkny
si za nami, zajrzaa szybko do kabin, by sprawdzi, czy jestemy same.
- Nie udawaj, e ci to nie obchodzi - rzeka. - Widziaam ci z nimi. Wygldaa tak,
jakby miaa puci pawia.
- Co to niby znaczy?
- e mamy co wsplnego.
Rozemiaam si ironicznie.
- Boisz si stan po mojej stronie? - zapytaa.
- Zachowuj czujno. Niespecjalnie lubi, gdy kto wbija mi n w plecy.
- Ja bym tego nie zrobia. - Strzepna niecierpliwie doni. - A ju na pewno nie w
tak powanej sytuacji.
- Zapamita: Marcie dga noem w plecy wycznie w sytuacjach niepowanych.
Marcie siada na krawdzi umywalki. Bya teraz o p gowy wysza i patrzya na
mnie z gry.
- Naprawd nic nie pamitasz? Czyli: twj zanik pamici to na serio?
Nie daj si sprowokowa, pomylaam i odparam:
- Przywloka mnie tu, by pogada o naszych rodzicach, czy a tak bardzo
interesujesz si moj osob?
Na jej czole utworzyy si zmarszczki skupienia.
- Gdyby co si midzy nami wydarzyo... nie pamitaaby tego, no nie? Tak jakby
nic nie zaszo. Wyrzuciaby to z gowy...
Wgapia si we mnie, wyranie z zamiarem wydobycia odpowiedzi.
Wzniosam oczy ku niebu, coraz bardziej poirytowana.
- No wyrzu to z siebie: co si wydarzyo?
- To czysta hipoteza i nic wicej.
Nie daam temu wiary. Marcie prawdopodobnie upokorzya mnie strasznie, zanim
zniknam, i teraz, chcc wej ze mn w ukad, liczya, e wszystko wyleciao mi z
pamici. Bez wzgldu na to, co si stao, byam zadowolona, e nic mi si nie
przypomina. Zaprztay mnie waniejsze sprawy ni przejmowanie si najnowsz
ofensyw Marcie.
- A wic to prawda - powiedziaa, nie do koca z umiechem, ale te bez troski. Naprawd nie pamitasz.
Otworzyam usta, ale nie wiedziaam, co jej odpowiedzie. Gdyby Marcie przyapaa
mnie na kamstwie, od razu wyczuaby moj niepewno, moe wic lepiej byoby

rozmawia z ni szczerze...?
- Tato mwi, e nie pamitasz nic z ostatnich piciu miesicy. Dlaczego w twoim
przypadku zanik pamici obejmuje a tak dugi okres? Dlaczego nie dotyczy tylko
tego czasu od porwania?
Moja tolerancja wyczerpaa si w tej chwili. Marcie bya ostatni osob, z ktr
chciaam omawia kwesti amnezji. W ogle nie figurowaa w spisie zaufanych osb,
koniec, kropka.
- Nie mam czasu na takie rozmowy. Wracam do stou.
- Prbuj tylko si dowiedzie.
- A przyszo ci do gowy, e to nie twj biznes? - wypaliam na poegnanie.
- Chcesz mi wmwi, e nie pamitasz Patcha? - nie wytrzymaa Marcie.
Patch.
Ledwie usyszaam to sowo, obraz rzeczywistoci przysonia mi dobrze znana
drczca czer. Znikna rwnie szybko, jak si pojawia, pozostawiajc jednak po
sobie przedziwne, gorce, trudne do okrelenia uczucie. Jak gdyby kto
niespodziewanie uderzy mnie w twarz. Na sekund zabrako mi tchu w piersi.
Ukucie przenikno mnie do koci.
Znaam to imi. Byo w nim co...
- Co takiego? - spytaam wolno, obracajc si z powrotem w jej stron.
- Syszaa. - Przygldaa mi si z uwag. - Patch.
Nie zdoaam powstrzyma rumieca zaskoczenia i potwornej niepewnoci.
- No, no - Marcie nie sprawiaa wraenia tak zadowolonej, jak bym si spodziewaa
wobec faktu, i mimowolnie obnayam si przed ni, ujawniam, jak bardzo jestem
bezbronna. Czuam, e trzeba si czym prdzej ewakuowa, ale ten ulotny przebysk
wiadomoci nie pozwala mi ruszy si z miejsca. Pomylaam, e jeli pogadam z
Marcie duej, to jest szansa, e wrci. I moe tym razem zabawi w mojej gowie na
tyle dugo, e zaczn co kojarzy.
- Masz zamiar tak stercze i patrze na mnie z wyszoci, czy zechcesz askawie da
mi jak wskazwk?
- Patch podarowa ci co na pocztku lata - oznajmia bez niepotrzebnych wstpw. Co, co naley do mnie.
- Kim jest Patch? - udao mi si wymamrota w kocu.
Pytanie to wydawao si zbdne, nie zamierzaam jednak pozwoli Marcie pdzi
dalej naprzd, eby mnie dogonia - przynajmniej na tyle, na ile byo to moliwe. W
cigu piciu miesicy zdarzya si caa masa rzeczy, nie do omwienia podczas
krtkiej wizyty w toalecie.
- Facet, z ktrym chodziam. Taki letni romans.
Moje serce wezbrao uczuciem niesamowicie bliskim zazdroci, ale zaraz je stamtd
wypdziam. Marcie i ja nigdy w yciu nie zainteresowaybymy si tym samym
chopakiem.
Atrybuty, ktre cenia, takie jak powierzchowno, tpota i egoizm, nigdy nie
wzbudzay we mnie zachwytu.
- Co mi ofiarowa?
Wprawdzie umkno mi wiele, musiaabym jednak cakiem postrada zmysy, by
uwierzy, e chopak Marcie mgby da mi prezent. Nie czyli nas wsplni znajomi

ani nie naleaymy do tych samych klubw. Poza szko kada z nas zajmowaa si
czym innym. Krtko mwic, nie miaymy ze sob nic wsplnego.
- Naszyjnik.
Rozkoszujc si tym, e cho raz nie musz przybiera postawy defensywnej,
poczstowaam j umieszkiem triumfu.
- C, Marcie, obdarowywanie innej dziewczyny biuteri to wedug mnie jawna
oznaka zdrady.
Odchylia gow i rozemiaa si tak przekonujco, e znowu ogarn mnie niepokj.
- Nie umiem si zdecydowa, czy twoja niewiadomo smuci mnie, czy bawi.
Zaoyam rce, by delikatnie da jej do zrozumienia, e jestem za i
zniecierpliwiona, ale tak naprawd odczuwaam chd. Chd, ktry nie wynika z
nagego spadku temperatury. Nigdy przed tym nie uciekn, pomylaam, zdjta nag
zgroz. Starcie z Marcie to dopiero pocztek, ledwie zapowied tego, co szykuje mi
los.
- Nie mam naszyjnika.
- Wydaje ci si, e go nie masz, bo wszystko zapomniaa. Ale gdzie musi u ciebie
by. W tej chwili pewnie ley w twojej szkatuce. Obiecaa Patchowi, e mi go
przekaesz. Podaa mi wistek papieru. - Mj numer. Zadzwo, jak znajdziesz naszyjnik.
Wziam wistek, mylc sobie jednak, e Marcie nie pjdzie ze mn tak atwo.
- A czemu nie da ci go osobicie?
- Obie przyjaniymy si z Patchem. - Widzc moj gboko sceptyczn min
dodaa: - Wszystko jest moliwe, nie sdzisz?
- Nie mam naszyjnika - powtrzyam stanowczo.
- Owszem, masz, i chc, eby mi go oddaa - upieraa si Marcie.
- Jak znajd chwil w tym tygodniu, rozejrz si za nim.
- Wolaabym prdzej ni pniej.
- To moja propozycja, moesz j przyj albo nie.
- Co ty taka sztywna? - Machna rkami.
Odpowiedziaam sodkim umiechem na znak, e mam j gdzie.
- Co prawda nie przypominam sobie ostatnich piciu miesicy, ale szesnacie lat,
ktre przeyam do dnia uprowadzenia, wryo mi si w pami bardzo mocno. W tym
rwnie jedenacie lat naszej znajomoci.
- Wic chodzi o uraz. Jaka ty dojrzaa!
- Chodzi o zasad. Nie ufam ci, bo nigdy nie daa mi powodu, by ci ufa. Skoro
chcesz, ebym ci uwierzya, musisz udowodni, e mog ci wierzy.
- Wyjtkowa z ciebie kretynka. Sprbuj sobie przypomnie. Jedyn zasug Patcha
jest to, e nas spikn. Wiesz, e bya na moim letnim party? Popytaj ludzi. Przysza
jako moja przyjacika. Dziki Patchowi poznaam ci od innej strony.
- Byam na jednej z twoich imprez? - w sekundzie ogarn mnie sceptycyzm.
Ale z drugiej strony po co miaaby kama? Okej, popytam ludzi. Wmawianie mi
czego tak prostego do sprawdzenia zakrawaoby na absurd.
Najwyraniej odgadujc moje myli, Marcie dorzucia:
- Nie wierz mi na sowo. Podzwo, przekonaj si sama.
Zarzucajc torebk na rami, odesza rozkoysanym krokiem.

Potrzebowaam chwili, eby si uspokoi. Po gowie tuka mi si jedna myl, w


rwnym stopniu oszaamiajca i nieznona. Czy to w ogle moliwe, e Marcie
mwi prawd i jej chopak Patch skruszy lody nagromadzone midzy nami przez
lata oraz doprowadzi do tego, e si zakolegowaymy? Byo to tak zaskakujce, e
a mieszne. Mj umys
uporczywie przenikaa fraza "By uwierzy, musiaabym zobaczy to na wasne
oczy..." Jak nigdy dotd rozeliam si na swoj wadliw pami - gwnie dlatego,
e jeli chodzi o temat "Marcie", znalazam si przez ni w wyjtkowo
niekorzystnym pooeniu. A skoro Patch by jej letni mioci i naszym wsplnym
znajomym, to gdzie podziewa si teraz?
Wychodzc z toalety, zauwayam, e Marcie i jej matka gdzie znikny. Uznaam,
e poprosiy, aby posadzono je przy innym stole, albo te chcc zamanifestowa
przed Hankiem, co o nim myl, wyniosy si z restauracji. Tak czy owak, wcale
mnie to nie zmartwio.
Na widok tego, co dziao si przy naszym stole, zwolniam kroku. Mama i Hank
trzymali si za rce i patrzyli sobie w oczy z gbokim oddaniem. Gdy czule zaoy
jej za ucho niesfornie opadajcy kosmyk wosw, oblaa si rumiecem.
Cofnam si bezwiednie. Zebrao mi si na wymioty. Najbardziej oklepany schemat,
ale jake widowiskowy. Nici z oblewania Hanka. Nici z transformacji w nadt do
granic diw.
Zmieniajc kurs, pobiegam do drzwi. Poprosiam hostess, by przekazaa mamie, e
zadzwoniam do Vee, eby si z ni gdzie przejecha, i pognaam w mrok nocy.
Kilkakrotnie zaczerpnam powietrza. Cinienie mi si wyrwnao i przestaam
widzie podwjnie. Na niebie migotay gwiazdy, mimo e horyzont jeszcze
poyskiwa niedawnym zachodem soca. W chodzie poaowaam, e nie mam na
sobie czego cieplejszego, ale w popiechu zostawiam dinsow marynark na
oparciu krzesa. Nie zamierzaam po ni teraz wraca. O wiele bardziej zaleao mi
na komrce, prdko stwierdziam jednak, e skoro przeyam trzy miesice bez
telefonu, to przez t jedn noc te mog si bez niego oby.
Kilka przecznic dalej natknam si na 7-Eleven. Rozmylajc, e samotne patanie
si
po nocy jest niezbyt rozsdne, czuam te, e nie mog do koca ycia kuli si ze
strachu. "Skoro ofiary atakw rekinw wracaj do oceanu, to chyba spokojnie mog
przej jeszcze par przecznic". Byam w bardzo bezpiecznej, dobrze owietlonej
czci miasteczka. W miejscu wprost wymarzonym do przeamywania lku.
Minwszy sze przecznic, dotaram do 7-Eleven. Kiedy wchodziam do rodka, nad
drzwiami zadwicza dzwonek. Bez reszty pochonita mylami, dopiero po chwili
uzmysowiam sobie, e co nie gra. W sklepie panowaa niesamowita cisza.
Wiedziaam jednak, e nie jestem sama, bo idc przez parking, zobaczyam za szyb
wystawione gowy.
Czterech facetw, tak mi si przynajmniej wydawao. Ale wszyscy zniknli, i to
szybko. Nikt te nie pilnowa lady. Nie spotkaam si z czym takim jeszcze nigdy.
Kasa wrcz prosia si o rabunek. Zwaszcza e wok panoway egipskie ciemnoci.
- Halo? - Ruszyam rodkiem sklepu, rozgldajc si midzy pkami, zapenionymi
wszystkim: od nadziewanych ciasteczek po rodki przeciw nudnociom. - Jest tu kto?

Musz rozmieni pienidze, eby zadzwoni z automatu.


Z zaplecza dobieg mnie jaki stumiony odgos. Korytarz by nieowietlony i
prowadzi chyba do toalet. Wytyam such. Biorc pod uwag wszystkie ostatnie
faszywe alarmy, przestraszyam si, e jest to pocztek kolejnej halucynacji.
Wtem co zakcio cisz po raz drugi. Lekkie skrzypnicie zamykanych drzwi.
Stwierdziam, e na pewno nie s to omamy suchowe, co znaczy, e chyba kto
prbuje si tam ukry. Zlkniona, wybiegam ze sklepu.
Okrajc budynek, zlokalizowaam automat telefoniczny i wybraam 911.
Usyszaam tylko jeden sygna, nim kto sign mi rk nad ramieniem i odoy
suchawk na wideki.

ROZDZIA 8
Odwrciam si gwatownie.
Facet by co najmniej pitnacie centymetrw wyszy i mia nade mn ze
dwadziecia kilo przewagi. Niestety, wiata parkingu nie docieray tak daleko, ale
udao mi si zanotowa w pamici jego rysopis: jasne rudawe wosy postawione na
elu, wodniste niebieskie oczy, kolczyki w obu uszach, naszyjnik z zbem rekina.
Lekki trdzik wok ust i na brodzie.
Czarna koszulka bez rkaww, a na niej potny biceps z wytatuowanym smokiem
ziejcym ogniem.
- Potrzebujesz pomocy? - zapyta, wykrzywiajc wargi. Podsun mi komrk, a
pniej wspar rami na automacie i przysun si do mnie stanowczo za blisko. Jego
umiech by troch zbyt sodki, zbyt wyniosy. - Wstyd, eby taka adna dziewczyna
marnowaa fors na telefon.
Kiedy nie odpowiedziaam, zmarszczy brwi.
- Chyba e chciaa poczy si za darmo... - Podrapa si po policzku w gbokiej
zadumie. - Ale z automatu mona zadzwoni za darmo tylko... na policj - z jego
gosu uleciay najdrobniejsze lady yczliwoci.
- Za lad nikogo nie byo - odparam, przeykajc lin. - Pomylaam, e co jest nie
w porzdku. - A teraz ju to wiedziaam na pewno. Zainteresowa si, czy dzwoni na
policj, wycznie dlatego, e zaleao mu na tym, ebym trzymaa si jak najdalej
std. A wic napad?
- Posuchaj bardzo uwanie. - Przygarbiony, zbliy twarz do mojej w taki sposb,
jakbym miaa pi lat i potrzebowaa jasnej, przejrzystej instrukcji: - Wracaj do
samochodu, jed i si nie zatrzymuj.
Dotaro do mnie, e on nie wie, i przyszam pieszo. Ale ta myl wydaa mi si
nieistotna, kiedy usyszaam odgosy przepychanki dobiegajce z uliczki tu za
rogiem: przeklestwa i stknicie z blu.
Zastanawiaam si, co zrobi. Mogam posucha rady Zba Rekina i oddali si
czym prdzej, udajc, e nigdy mnie tam nie byo. Albo pobiec do najbliszej stacji

benzynowej przy drodze i wezwa policj. Tylko e wtedy mogoby ju by za


pno. Jeli Zb i jego kompania okradaj sklep, to raczej nie bd tutaj zbija
bkw. Istnieje jeszcze jedna moliwo: mog zosta i podj albo bardzo mia,
albo kosmicznie gupi prb udaremnienia rabunku.
- Co si tam dzieje? - spytaam niewinnie, wskazujc Zbowi ty budynku.
- Rozejrzyj si - odpowiedzia cicho przesodzonym gosem. - Nikogo tu nie ma. Nikt
nie wie, e tu jeste. Nikt nie zapamita, e kiedykolwiek tu bya. Bd grzeczna,
wr do auta i odjed.
- Ja...
Przycisn mi palec do ust.
- Drugi raz nie poprosz - jego gos brzmia agodnie, a nawet kokieteryjnie. Ale oczy
mia zimne jak ld.
- Zostawiam kluczyki na ladzie - skorzystaam z pierwszej myli, jaka wpada mi do
gowy. - Zapomniaam o nich.
Wzi mnie za rk i podprowadzi pod frontowe drzwi sklepu. Krok mia dwa razy
duszy od mojego, wic, aby za nim nady, musiaam prawie biec. Roztrzsiona,
kombinowaam, co mu odpowiedzie, kiedy odkryje moje kamstwo. Nie
wiedziaam, jak si wtedy zachowa, a gdy prbowaam to sobie wyobrazi, mj
odek fika wielkie kozy.
Gdy wchodzilimy do rodka, zadwicza dzwonek. Facet przypar mnie do kasy i
odepchn kartonowy stojak z pomadkami ochronnymi oraz plastikowe pudeko
pene brelokw - szuka moich rzekomo zagubionych kluczy do samochodu.
Podszed do kasy obok i powtrzy swoj gorczkow rewizj.
Nagle znieruchomia i spojrza na mnie tpo.
- Powiesz mi, gdzie s naprawd?
Zastanawiaam si, czy zdoam mu si wyrwa i dobiec do ulicy. I czy jest jaka
szansa, e w stosownej chwili przejedzie tamtdy jakie auto. I dlaczego, no dlaczego
opuciam restauracj bez marynarki i telefonu.
- Jak ci na imi? - spyta.
- Marcie - znw skamaam.
- Co ci powiem, Marcie - szepn, poprawiajc lok, ktry opad mi na ucho. Gdy
prbowaam si cofn, uszczypn mnie w szyj ku przestrodze. Stanam wic bez
ruchu, znoszc jego dotyk, kiedy gadzi mnie po krawdzi maowiny, policzku i
brodzie. Unisszy mj podbrdek, zmusi mnie, bym popatrzya mu prosto w blade,
niemal przezroczyste oczy. - Nikt nie okamuje Gabe'a. Jak Gabe kae pannie
ucieka, to powinna tak zrobi. Inaczej Gabe si gniewa. A to le, bo Gabe jest
porywczy. Porywczy to mao powiedziane. Kumasz?
Dostaam gsiej skrki, gdy tak mwi w trzeciej osobie, nie miaam jednak zamiaru
mu tego wypomina. Instynkt podpowiedzia mi, e Gabe nie lubi te, kiedy si go
poprawia.
- Przepraszam... - Nie odwayam si odwrci oczu, w obawie, e potraktuje to jako
oznak braku szacunku.
- Id ju - powiedzia swym zwodniczo aksamitnym gosem.
Przytaknam, wycofujc si do drzwi. Pchnam je okciem, wpuszczajc do sklepu
chodny podmuch.

W momencie, gdy znalazam si na zewntrz, Gabe krzykn przez oszklone drzwi:


- Dziesi!
Oparty niedbale o lad, umiecha si jak szajbnity.
Nie zrozumiaam, o co mu chodzi, ale prbujc panowa nad sob, cofaam si nadal,
nieco szybciej.
- Dziewi! - zawoa Gabe.
Domyliam si, e odlicza w ty.
- Osiem! - Odepchn si od lady i zrobi kilka leniwych krokw w stron drzwi.
Pooy donie na szybie, a potem narysowa na niej palcem niewidzialne serce.
Widzc panik na mojej twarzy, zachichota.
- Siedem!
Obrciam si i pocwaowaam naprzd.
Usyszaam, e szos nadjeda jaki samochd, zaczam wrzeszcze i macha
rkami. Byam jednak zbyt daleko, tak e auto migno mi przed oczami i z
warkotem silnika znikno za zakrtem.
Gdy wreszcie dotaram do jezdni, rozejrzaam si w prawo i w lewo. W popiechu
postanowiam skierowa si do Coopersmith's.
- Gotowa czy nie, nadchodz! - rozleg si za mn gos Gabe'a.
Rozpdzona, syszaam, jak klapi balerinkami po chodniku. Brzmiao to paskudnie.
Chciaam zerkn przez rami, by sprawdzi, jak daleko jest Gabe, ale zmusiam si
do skupienia na zakrcie z przodu. Staraam si zachowa jak najwikszy dystans
midzy nami. "Wkrtce pojawi si tu jakie auto. Musi!"
- Ale ty ociaa!
By najwyej sze metrw za mn. Co gorsza, sdzc po gosie, nie by zmczony.
Uderzya mnie straszliwa myl, e wcale si nie wysila. Zabawia si ze mn jak kot z
myszk i podczas gdy mnie kady krok sprawia coraz wiksz trudno, on coraz
bardziej si podnieca.
- Nie przystawaj! - zanuci. - Tylko eby mi nie pada. Nie bdzie zabawy, jak mi si
nie sprzeciwisz, gdy ci zapi. Chc si zabawi!
Usyszaam przed sob szum zbliajcego si samochodu. Gdy z mroku wyoniy si
reflektory, wbiegam na rodek szosy, wymachujc rkami jak szalona. Gabe przecie
nie mgby skrzywdzi mnie przy wiadkach.
- Stop! - ryknam, zatrzymujc - jak si okazao - pickupa.
Jego kierowca zwolni przy mnie, lekko uchylajc okno. By w rednim wieku, mia
flanelow koszul i cuchn rybami.
- O co chodzi? - Jego wzrok przemkn za moje rami, gdzie czuam obecno
Gabe'a.
- Bawimy si w chowanego - odpar Gabe, kadc rce na moich ramionach.
Strzsnam go z siebie.
- Nie znam tego czowieka - powiedziaam do kierowcy. - Grozi mi w 7-Eleven.
Zdaje si, e prbuje z kolekami obrabowa sklep. Gdy weszam, w sklepie byo
pusto i usyszaam odgosy szamotaniny. Trzeba wezwa policj.
Chciaam zapyta go, czy ma komrk, kiedy zdumiona zobaczyam, jak ignorujc
mnie, odwraca twarz i spoglda naprzd. Zakrci szyb do samej gry i zamkn si
w szoferce.

- Musi mi pan pomc! - zastukaam w okno, ale kierowca, zapatrzony przed siebie,
nawet nie drgn. Przez moj skr przebieg dreszcz. Nie pomoe mi i zostan tutaj
sama z Gabe'em!
Naladujc mnie, Gabe zapuka w szyb obrzydliwie gono.
- Ratunku! - krzykn piskliwym gosem. - Gabe i jego banda rabuj 7-Eleven. Och,
prosz pana, musi mi pan pomc ich powstrzyma! - odrzuci gow do tyu,
krztuszc si wasnym miechem.
Facet w pickupie spojrza na nas jak robot. Mia lekkiego zeza i nieruchome powieki.
- Co ty wyprawiasz?! - zawoaam, szarpic za klamk. - Dzwoe po policj! Jeszcze raz uderzyam w okno.
Mczyzna wczy silnik. Pickup wolno ruszy z miejsca. Pobiegam obok niego z
nadziej, e uda mi si otworzy drzwi, ale facet doda gazu, a ja zaczam si
potyka. Wtem pomkn jak strzaa i szarpno mn tak mocno, e si przewrciam.
- Co mu zrobie? - odwrciam si do Gabe'a.
- To.
Wzdrygnam si, syszc, jak sowo rozbrzmiewa mi echem w gowie niby upiorna
zjawa. Oczy Gabe'a poczerniay jak wydrone. Jego wosy zaczy si wydua,
najpierw na potylicy, a pniej wszdzie. Ramiona pokryy si szczecin i w
okamgnieniu zarosy futrem a po opuszki palcw. Brunatnym, zmierzwionym i
mierdzcym futrem. Poczapa ku mnie na tylnych nogach, rozcigajc si
jednoczenie. Po chwili growa nade mn. Zamachn si, i dostrzegam bysk
pazurw. Opad na cztery apy, przejecha mi po twarzy wilgotnym czarnym nosem i
zarycza - z gniewem, przeszywajco. Zmieni si w niedwiedzia grizzly.
Ze zgrozy potknam si i upadlam. Poczogaam si do tyu, na olep szukajc po
drodze kamienia. Chwyciam w do skalny odamek i cisnam nim w niedwiedzia.
Trafi go w bark i potoczy si po ziemi. Zapaam nastpny, celujc w eb. Uderzony
grizzly cofn gow, a z pyska pocieka mu lina. Zarycza znowu i rzuci si na
mnie tak szybko, e nie zdyam si nawet poruszy.
Przygwodzi mnie ap do chodnika. Za mocno - ebra a jkny z blu.
- Przesta! - chciaam odepchn ap, by jednak znacznie silniejszy.
Nie miaam pojcia, czy mnie syszy. Albo rozumie. Nie wiedziaam, czy pozostaa w
nim jaka czstka Gabe'a. Nigdy dotd nie doznaam czego tak makabrycznego.
Zaczo wia. Spltane wosy opady mi na twarz, ale nie zasoniy cakiem oczu.
Ujrzaam, jak gwatowne podmuchy zrywaj sier z niedwiedzia. Kpki futra
poszyboway w bezbrzen otcha nocy... Nade mn pochyla si Gabe,
komunikujc umiechem sadysty:
"Jeste moj laleczk. I nie wa si o tym zapomina".
Nie byam pewna, czy bardziej przerazi mnie on we wasnej osobie, czy grizzly.
- Chod - nakaza, podnoszc mnie z ziemi.
Pchn mnie z powrotem na drog. Ruszyam, a on tu za mn. Na widok
majaczcych w ciemnoci wiate 7-Eeven wpadam w osupienie. Czybym daa mu
si zahipnotyzowa?
Czy wmwi mi swoj przemian w niedwiedzia? Czy mona wyjani to jako
inaczej? Czuam, e musz prysn stamtd jak najszybciej i wezwa pomoc, na razie
jednak nie przychodzio mi do gowy adne rozwizanie.

Za budynkiem skrcilimy w zauek, gdzie zebraa si reszta.


Dwaj faceci mieli na sobie ciuchy w stylu Gabe'a, a trzeci - to-zielone polo z
nadrukiem 7- Eleven i wyszytymi na kieszonce inicjaami B.J.
B.J. klcza i ciskajc si za ebra, wydawa aosne jki. Mia zamknite oczy, a z
kcika ust cieka mu lina. Nad nim sta (ubrany w za du szar bluz z kapturem)
jeden z kolekw Gabe'a - z uniesionym omem, prawdopodobnie gotujc si do
zadania kolejnego ciosu.
Zascho mi w ustach, a nogi zrobiy si jak z waty. Nie mogam oderwa wzroku od
ciemnoczerwonej plamy, ktra przesikaa koszulk B.J.'a porodku torsu.
- Jest ranny! - wyszeptaam, struchlaa.
Gabe wycign rk po om, ktry skwapliwie mu podano.
- O to chodzi? - spyta z udawan szczeroci.
Zamachn si i uderzy B.J.'a w plecy. Usyszaam groteskowy chrzst. B.J.
Krzykn, przewrci si na bok i skuli z blu.
Gabe pooy sobie om na ramionach, opierajc na nim rce jak na kiju
baseballowym.
- Home run! - wrzasn.
Jego dwaj kumple wybuchnli miechem. Zakrcio mi si w gowie i poczuam, e
zaraz zwymiotuj.
- Bierzcie fors! - mj gos podnis si do krzyku. Jasne, e by to napad rabunkowy,
ale posunli si ju o kilka krokw za daleko. - Nie moecie go zatuc na mier!
Zachichotali szyderczo, jakby wiedzc o czym, o czym ja nie miaam pojcia.
- Zabi go? - odpar Gabe. - Mao prawdopodobne.
- Przecie strasznie krwawi!
Gdy Gabe obojtnie wzruszy ramionami, pojam, e jest nie tylko okrutny, ale i
obkany.
- Wylie si.
- Jeli jak najszybciej trafi do szpitala.
Gabe trci butem B.J.'a, ktry przewraca si z boku na bok, trc czoem po
cementowej pycie przed tylnym wejciem do sklepu. Najwidoczniej ju pod
wpywem szoku, cay si trzs.
- Syszae?! - rykn na niego Gabe. - Musisz jecha do szpitala. Zawioz ci i
wyrzuc pod izb przyj. Ale najpierw to powiedz. Z przysig.
B.J. unis gow z wielkim wysikiem i utkwi w nim miadce spojrzenie.
Otworzy usta, jednak wbrew mojemu przypuszczeniu nie po to, aby powiedzie, co
mu ka, tylko eby splun Gabe'owi pod nogi. Trafi go w ydk.
- Nie moecie mnie zabi - rzek z szyderstwem, mimo e szczka zbami, a oczy
uciekay mu do gry tak, e wida byo same biaka. Najwyraniej omdlewa. Wiem... od... Czarnej... Rki.
- Niedobra odpowied. - Gabe podrzuci swj om i zapa go jak batut.
Po tym popisie z zamachem grzmotn B.J.'a w krgosup. Ranny wypry si i
wyda ryk jecy wosy na gowie.
Schowaam twarz w doniach, sparaliowana groz. Groz strasznego widowiska i
sowa, ktre przeszyo mi gow na wylot, jakby wyrywajc si z gbin
podwiadomoci. Nefil.

B.J. jest Nefilem, pomylaam, chocia to pojcie z niczym mi si nie kojarzyo. A


oni chc go nakoni do zoenia przysigi lojalnoci.
Olnienie przerazio mnie, bo nic z niego nie rozumiaam. Co mi to daje? Jak
przenikn, co si dzieje, skoro dotd nic podobnego nie widziaam?
Bieg panicznych myli zakci mi nagle odgos silnika. W uliczk wjecha biay
SUV. Wszyscy zamarlimy w wietle jego przednich reflektorw. Gabe dyskretnie
opuci om i schowa go za nog. Bagaam los, eby ten kto za kierownic wycofa
si z zauka i wezwa policj. Jeli podjedzie bliej... C, wiadomo, jak Gabe
traktuje osoby, ktre prbuj odmawia mu wsppracy.
Podczas gdy Gabe i reszta byli zajci autem, zaczam si naprdce zastanawia, w
jaki sposb odcign stamtd B.J.'a. Raptem chopak w szarej bluzie zapyta Gabe'a:
- Sdzisz, e to Nefilowie?
Nefilowie. Znw to sowo. Tym razem wypowiedziane na gos.
Zamiast doda mi otuchy, sowo wprawio mnie w jeszcze wikszy przestrach.
Znaam je i jak si okazao, Gabe i jego banda rwnie. Co moe mnie z nimi czy?
Jakim cudem w ogle mamy ze sob co wsplnego?
Pokrciwszy gow, Gabe odpar:
- Nie przyjechaliby tu jednym wozem. Czarna Rka nie wyprawiby si przeciw nam
bez wsparcia co najmniej dwudziestu ludzi.
- A wic policja? Pewnie nieoznaczone auto. Mog ich przekona, e skrcili nie tam,
gdzie trzeba.
Wypowiedzia to takim tonem, e przemkno mi przez myl, i z tej trjki chyba nie
tylko Gabe posiada potn moc wprawiania ofiar w hipnoz.
Zakapturzony zrobi krok naprzd, kiedy Gabe wycign rk i przystopowa go.
- Zaczekaj!
SUV podjecha z oskotem bliej, miadc wir koami. Zdenerwowana, poczuam
przypyw adrenaliny. Gdyby banda Gabe'a wdaa si teraz w bjk, mogabym
chwyci B.J.'a pod pachy i odcign z alejki. Marna to bya szansa, ale zawsze.
Nagle Gabe wybuchn gromkim miechem. Klepn kolek po ramieniu, obnaajc
zby.
No, no, chopcy. Patrzcie, kto nas tu odwiedzi!

ROZDZIA 9
Biay SUV zatrzyma si. Jego silnik umilk. Otworzyy si drzwiczki od strony
kierowcy i w ziarnistej szaroci kto wysiad z samochodu. Mczyzna. Wysoki. W
lunych dinsach i podcignitej do okci biao-granatowej koszce baseballowej.
Jego twarz bya zasonita daszkiem czapki, ale spostrzegam wyranie zaznaczon
szczk i zarys ust... Na ten widok jakby przeszed mnie prd. Podwiadome
ujrzaam rozbysk czerni tak intensywny, e na kilka sekund kompletnie straciam
zdolno widzenia.
- W kocu zdecydowae si do nas doczy? - zawoa do nieznajomego Gabe.

Cisza.
- Ten tu stawia opr - cign Gabe, kopic czubkiem buta B.Ja, ktry wci lea na
ziemi, zwinity w kbek - Nie chce zoy przysigi wiernoci. Uwaa si za
lepszego ode mnie. Ciekawe, bo przecie jest mieszacem.
Gabe i jego kumple rozemiali si jednogonie, jeeli jednak kierowca SUV-a
zrozumia dowcip, to niczego po sobie nie pokaza. Wsunwszy rce do kieszeni,
przyglda nam si w milczeniu.
Stwierdziam, e na mnie patrzy dziwnie dugo, ale w tak ogromnym napiciu,
mogam wyobraa sobie najrozmaitsze absurdy.
- Co ona tu robi? - zapyta cicho, wskazujc mnie podbrdkiem.
- Trafia w nieodpowiednie miejsce o niewaciwej porze.
- A wic jest wiadkiem.
- Kazaem jej odjecha.
Czybym usyszaa w gosie Gabe'a pokor, czy tylko mi si wydawao? Oto po raz
pierwszy tej nocy kto podway jego autorytet i nieomal fizycznie poczuam
skwierczc w powietrzu wok niego negatywn aur.
- No i?
- Odmwia.
- Zapamita wszystko.
Gabe zrcznie wywin kilka razy omem.
- Mog j przekona, eby trzymaa jzor za zbami.
Mczyzna omit spojrzeniem skulonego B.J.'a.
- Tak jak przekonae tego tam?
Gabe zmarszczy czoo, mocniej zaciskajc do na omie.
- Masz lepszy pomys?
- Mhm, pu j.
Gabe parskn, rozbawiony.
- Pu j - powtrzy. - Pobiegnie prosto na policj. Przemylae to, Jev?
- Ty si nie boisz policji - odpowiedzia Jev spokojnie, chocia wyczuam, e
prowokuje Gabe'a, a waciwie w zawoalowany sposb grozi mu, i to ju drugi raz.
Ryzykujc, postanowiam wtrci si w ich sprzeczk.
- Pucie mnie wolno, a obiecuj, e was nie wydam, tylko pozwlcie mi zabra jego
- wskazaam zgitego wp B.Ja.
Wypowiedziaam te sowa niby z gbi duszy, uwiadamiajc sobie ze zgroz, e
bd musiaa ich zdradzi. Tak brutalna przemoc musiaa zosta ukarana. Dopki
Gabe bdzie na wolnoci, nic nie powstrzyma go przed torturowaniem i
zastraszaniem kolejnej ofiary odegnaam te myli w nagej obawie, e Gabe je przenika.
- Syszae - powiedzia Jev.
- Nie. - Gabe zacisn zby. - Jest mj. Od miesicy czekam, eby skoczy
szesnacie lat. Nigdzie si std nie ruszam.
- Bd inni. - Zadziwiajco w tej sytuacji rozluniony Jev splt palce na czubku
gowy. Wzruszy ramionami. - Odejd.
- Taaa? I mam by jak ty? Nie masz wasala Nefila. Czeka ci dugi i samotny
cheszwan, kolego.

- Od cheszwanu dzieli nas jeszcze kilka tygodni. Nie musisz si spieszy. Znajdziesz
kogo innego. Uwolnij Nefila i dziewczyn.
Gabe podszed do Jeva. Jev by wyszy, bardziej inteligentny i zachowywa si z
fasonem - wszystko to dotaro do mnie w cigu zaledwie kilku sekund - ale nie mia
potnej postury przeciwnika. Smuky, nieomal chudy, wyglda przy bykowatym
Gabie jak gepard.
- Ju raz nam dzi odmwie. Bo podobno bye zajty. Jeli o mnie chodzi, nie
masz tu nic do gadania. Rzyga mi si chce, jak przyazisz w ostatniej chwili i
dyktujesz warunki. Nie wynios si std, dopki ten Nefil nie zoy przysigi
lojalnoci.
Znowu ta caa przysiga lojalnoci. Znajome, ale zbyt odlegle skojarzenie... Gdybym
potrafia ogarn je rozumem, nie drczyoby wci mojej pamici. Tak czy siak,
intuicyjnie czuam, e przysiga byaby dla B.J.'a zgubna w skutkach.
- To moja noc - dorzuci Gabe, spluwajc dla podkrelenia wagi tego zdania. - I
skocz j wedug wasnego widzimisi.
- Chwila! - przerwa im facet w szarym kapturze, najwyraniej osupiay. - Gabe,
twj Nefil znikn!
Wszyscy spojrzelimy na miejsce, gdzie jeszcze przed momentem lea
nieprzytomny B.J. O jego niedawnej obecnoci wrd nas wiadczya tylko oleista
plama na wirze.
- Nie mg odej zbyt daleko - warkn Gabe. - Dominie, sprawd tam! - wysa
zakapturzonego w gb uliczki. - Jeremiah, zajrzyj do sklepu!
Drugi facet, w biaym T-shircie z jakim rysunkiem, pobieg za rg.
- Co z ni? - zapyta Gabe'a Jev, wskazujc mnie kiwniciem gowy.
- Moe by si na co przyda i sprowadzi tu mojego Nefila z powrotem? odpowiedzia rozelony Gabe. Jev unis donie na znak zgody:
- Rb, jak uwaasz.
odek podszed mi do garda, kiedy dotaro do mnie, e to koniec. Jev oddala si.
Bez wzgldu na to, czy on i Gabe byli przyjacimi, czy tylko znajomymi, napawa
mnie lkiem, ale jednoczenie - do tej chwili - stanowi tu mojego jedynego
sprzymierzeca i dziki niemu miaam szans ucieczki. Jeli teraz odejdzie, zostan
sama! Gabe dobitnie wykaza, e jest klasycznym samcem alfa, nie mogam wic si
udzi, e jego dwaj kumple nagle mu si postawi.
- Odchodzisz, tak po prostu! - ryknam za Jevem.
Ale Gabe podci mi nogi kopniakiem i padam na kolana. Nim zdyam cokolwiek
doda, zaparo mi dech w piersiach.
- Pjdzie prociej, jak zamkniesz oczy - nakaza mi Gabe. - Jeden silny cios i potem
ju nic nie poczujesz.
Rzuciam si do ucieczki, ale chwyci mnie za wosy i szarpn do tyu.
- Nie moesz tego zrobi! - wrzasnam. - Nie moesz mnie zamordowa!
- Nie ruszaj si - odwarkn.
- Powstrzymaj go, Jev! - zaryczaam.
Znikn mi sprzed oczu, z pewnoci jednak woanie dotaro do niego, bo dotd nie
usyszaam odgosu wczanej stacyjki SUV-a. Staraam si odwrci tak, by widzie
om i mc si przed nim uchyli. Wziam w rk kilka kamykw i wykrcajc si

gwatownie, cisnam nimi w Gabe'a.


Jego wielka apa przygwodzia moj gow do podoa. Zaryam nosem w wirze,
jczc z blu. Ostre jak igy kamienie wbiy mi si w policzki i podbrdek. Wtem co
obrzydliwie zachrzcio i Gabe run na mnie. Oszoomiona ze strachu, pomylaam,
e chce mnie przydusi i podelektowa si moj udrk, zanim mnie wykoczy.
Tylko czemu tak to przeciga? Ciko dyszc, wygramoliam si spod niego.
Z trudem podniosam si na nogi. Nerwowo rozejrzaam si dokoa i przybraam
pozycj obronn, sdzc, e Gabe znw szykuje si do ataku. Spuciam wzrok.
Lea twarz do ziemi, z omem wystajcym z plecw. Zosta nim pchnity...
Jev otar rkawem twarz, ktra byszczaa od potu. U jego stp wstrzsany
dreszczami Gabe wyrzuca niezrozumiae przeklestwa. Nie mogam uwierzy, e
jeszcze yje. om przebi mu krgosup.
- Dziii... dziabne go! - wymamrotaam, struchlaa z przeraenia.
- I nie wydaje mi si, by by z tego zadowolony, proponuj ci wic, by si std
wyniosa - odpowiedzia Jev, wpychajc om gbiej. Zerkn na mnie i unis brew. Czym prdzej - doda.
Cofnam si.
- A ty?
Przyglda mi si niedorzecznie dugo i rozwaa sytuacj. Na moment na jego
twarzy odmalowa si wyraz alu. Po raz kolejny co jakby szarpno z caych si
moj pamici, chwiejc pomostem, ktry czy podwiadomo z realnym wiatem.
Otworzyam usta, lecz kana pomidzy umysem a sowami zosta uszkodzony. Nie
miaam pojcia, jak je zestroi.
Musiaam odpowiedzie wybawcy, ale nie wiedziaam co.
- Moesz obstawa przy swoim, przypuszczam jednak, e B.J. ju zawiadomi policj
- rzek Jev, wkrcajc om jeszcze gbiej w ciao Gabe'a, ktre w jednej chwili
wyprostowao si spazmatycznie, a w nastpnej bezwadnie rozpaszczyo si na
ziemi. Jak na zawoanie cisz nocy przerwao wycie syren w oddali.
Jev chwyci Gabe'a pod ramiona i powlk go w zarola na drugim kocu alejki.
- Bocznymi drogami, przy dobrej szybkoci w mig pokonasz kilka kilometrw.
- Nie mam samochodu.
Przewierci mnie oczami.
- Przyszam tu - wyjaniam. - Na piechot.
- Aniele - zabrzmiao to tak, jakby uzna, e artuj.
Krtki czas, ktry spdzilimy razem, raczej nie uprawnia nas do obdarzania si
czuociami, mimo wszystko jednak moje serce zabio nierytmicznie. "Aniele". Skd
mg wiedzie, e to sowo drczyo mnie od kilku dni? I skd wziy mi si te
niesamowite byski czerni, ktre przybieray na sile, gdy tylko si do mnie
przyblia?
Zdenerwowaam si ju na powanie, kiedy dotaro do mnie, e plamy te zlewaj si
w... Patch - ledwie dosyszalny gos podwiadomoci podszepn mi sylab, ktra
koataa si gdzie w moich mylach. - Ostatnio doznaa czego podobnego, gdy
Marcie wspomniaa o Patchu.
Dwik tego imienia otworzy przede mn otcha czerni. Nieznonej, nieokieznanej
czerni, ktra napywaa zewszd. Skoncentrowana na niej, ze wzrokiem utkwionym

w Jevie,
staraam si poj uczucie niemoliwe do ujcia sowami. Wiedzia co, o czym ja nie
miaam pojcia.
Moe o tajemniczym Patchu, a moe o mnie. Na sto procent o mnie. W jego
obecnoci targay mn odczucia zbyt gbokie, aby to by czysty przypadek.
Tylko co czy mnie z Patchem, Jevem i Marcie?
- Czy... my si znamy? - spytaam, bo nie przyszo mi do gowy inne wytumaczenie.
Wpatrywa si we mnie, nieugity.
- Nie masz auta? - upewni si, lekcewac moje pytanie.
- Nie - potwierdziam o wiele cieszym gosem.
Odchyli gow, jakby pytajc ksiyc: "Dlaczego ja?", i wskaza kciukiem biaego
SUV-a, ktrym przyjecha.
- Wsiadaj.
Zamknam oczy, usiujc myle.
- Czekaj. Powinnimy zosta i zoy zeznania. Ucieczka byaby rwnoznaczna z
przyznaniem si do winy. Powiem policji, e zabie Gabe'a, eby ocali mi ycie.
Odnajdziemy B.J.'a i nakonimy go, by te zeznawa - dorzuciam na koniec,
przekonana, e to wietny pomys.
- Wszystko to sprawdzioby si, gdyby policja dziaaa solidnie - odrzek, otwierajc
drzwi auta od strony kierowcy.
- O czym ty mwisz? W kocu to policja. S od wyapywania zbirw. Nie zrobilimy
nic zego. Gdyby nie wkroczy do akcji, Gabe na pewno by mnie zamordowa.
- W to akurat nie wtpi.
- No wic?
- Ta sprawa nie ley w gestii miejscowych organw sprawiedliwoci.
- Przecie morderstwo jest cigane prawem!
- Po pierwsze - rzek cierpliwie - ja nie zabiem Gabe'a. Oguszyem go tylko. Po
drugie, bd pewna, e Jeremiah i Dominie nie pjd do aresztu chtnie i bez rozlewu
krwi.
Ju-ju chciaam zaprotestowa, kiedy ktem oka spostrzegam, e Gabe znowu si
rusza. Jakim cudem y nadal. Przypomniao mi si, jak zmanipulowa mj wzrok za
pomoc jakiej potnej formy hipnozy albo sztuczki magicznej. Czyby dziki
czarom unikn te mierci? Ogarno mnie niesamowite uczucie, e oto dzieje si
co, czego nie zdoam przenikn rozumem, ale...
- Powiedz, o czym mylisz - odezwa si cicho Jev.
Zawahaam si, chocia nie byo na to czasu. Jeli zna Gabe'a tak dobrze, jak
podejrzewaam, to te musia wiedzie o jego... zdolnociach.
- Widziaam, jak Gabe wykonuje... sztuczk. Magiczn sztuczk. - Kiedy pospne
wejrzenie Jeva upewnio mnie, e go to nie dziwi, dodaam: - Sprawi, e zobaczyam
co nieprawdziwego. Zmieni si w niedwiedzia.
- Jeli chodzi o jego umiejtnoci, to zaledwie czubek gry lodowej.
- Jak to zrobi? - Nie mogam przekn nagromadzonej w ustach lepkiej liny. - Jest
magikiem?
- Co w tym stylu.
- Posuy si czarami?

Nigdy nie powstao mi w gowie, e tak przekonujca iluzja w ogle moe istnie.
Nigdy dotd.
- Mniej wicej. Posuchaj, czas ucieka.
Powdrowaam wzrokiem w stron krzeww czciowo zasaniajcych Gabe'a.
Magicy tworz iluzj, ale nie s niemiertelni. Zgodnie z wszelk logik nie mg
przey. Policyjne syreny wyy coraz bliej. Jev podprowadzi mnie do samochodu.
- Prdzej.
Nie poruszyam si. Nie mogam. Miaam moralny obowizek...
- Jeli tu zostaniesz - powiedzia Jev - zginiesz przed kocem tygodnia. Jak kady
zaangaowany w spraw glina. Gabe zdusi dochodzenie w zarodku.
Zastanowiam si chwil. Nie musiaam wierzy Jevowi. Ale w kocu - z powodw
zbyt zawiych, eby je rozwizywa w tym momencie - zaufaam mu.
Usiadam obok niego i z bijcym sercem zapiam pas bezpieczestwa. Uruchomi
(co zauwayam dopiero teraz) tahoe. Opierajc prawe rami na moim fotelu,
wycign szyj i wyjrza przez tylne okno.
Cofn w zauku i wjecha na szos tyem - by zaraz pomkn naprzd w kierunku
skrzyowania. Na rogu by znak zakazu zatrzymywania si, ale nawet nie zwolni. Z
myl, czy chocia raz podporzdkuje si przepisom, ciskaam oburcz uchwyt nad
drzwiami po mojej stronie, gdy nagle na nasz pas wtargna chwiejnym krokiem
ciemna posta. om wystajcy z plecw Gabe'a by zgity pod tak upiornym ktem,
e w mglistym wietle przypomina zamany czuek. Albo zmaltretowane skrzydo.
Jev doda gazu i wrzuci wyszy bieg. Auto mkno przed siebie, rozpdzajc si
coraz bardziej.
Gabe by tak daleko, e nie mogam odczyta jego wyrazu twarzy, ale nie wykazywa
adnych oznak ycia. Przysiad, podwinwszy nogi pod siebie, z rkoma
wycignitymi prosto, jakby w nadziei, e zastawi nam drog.
Mocno chwyciam si pasa bezpieczestwa.
- Potrcisz go!
- Odskoczy.
Wcisnam w myli hamulec. Dystans midzy nami i Gabe'em zmala raptownie.
- Jev... Hamuj... Natychmiast!
- Od tego te nie zginie - odpar i jeszcze dorzuci do pieca.
Wszystko potoczyo si jak na przyspieszonym filmie.
Gabe rzuci si w naszym kierunku niczym katapultowany. Uderzy w przedni
szyb, ktra pkajc, przybraa wygld pajczej sieci. Chwil pniej znikn nam z
oczu. Wntrze samochodu wypeni wrzask, po chwili uwiadomiam sobie, e to ja
krzycz.
- Jest na grze - usyszaam gos Jeva.
Wcisn gaz do dechy, pokona krawnik, rbn w awk na chodniku i wjecha pod
drzewo o zwisajcych nisko gaziach. Gwatownie skrcajc kierownic w lewo,
zawrci na szos.
- Spad? Gdzie jest? Moe wci nad nami? - przywaram twarz do okna, prbujc
spojrze w gr.
- Trzymaj si.
- Czego?! - wykrzyknam, znw apic za uchwyt.

Nie wiem, kiedy Jev nacisn hamulec, ale auto wykonao peny obrt i zatrzymao
si z piskiem opon. Uderzyam barkiem o krawd framugi. Dostrzegam ktem oka,
jak w powietrzu przelatuje ciemny ksztat i z koci gracj lduje na ziemi. Gabe
przykucn na chwil, obrcony plecami do nas.
Jev wrzuci pierwszy bieg.
Gabe obejrza si przez rami. Twarz oblepiay mu lnice od potu wosy. Nasze
spojrzenia spotkay si na p sekundy. Diabolicznie unis grn warg. Powiedzia
co, akurat gdy tahoe rusza, i mimo e nie mogam odczyta z ruchu jego ust ani
sowa, przekaz by jasny. "To jeszcze nie koniec".
Wcinita w fotel chwytaam hausty powietrza, gdy odjedalimy, zostawiajc na
jezdni tatua ze ladw opon.

ROZDZIA 10
Jev przejecha zaledwie pi przecznic. Troch za pno zawitao mi, e powinnam
bya go poprosi, aby zawiz mnie do Coopersmith's. Wyranie jednak wybiera
mao uczszczane boczne drogi. Skrci w spokojny wiejski gociniec pord
niekoczcych si pl kukurydzianych.
- Trafisz std do domu? - zapyta.
- Masz zamiar mnie tu zostawi? - odparam.
Ale tak naprawd nie dawao mi spokoju pytanie: "Dlaczego Jev, przypuszczalnie
jeden z nich, postawi si, by mnie ocali?"
- Jeli boisz si Gabe'a, to wierz mi, e ma teraz na gowie waniejsze sprawy od
ledzenia ciebie. Dopki nie wycignie sobie omu, nie zdziaa zbyt wiele. Dziwi
si, skd wzi tyle siy, eby ugania si za nami tak daleko. Nawet kiedy go
wycignie, bdzie mia co w rodzaju morderczego kaca. Silny spadek nastroju
spowoduje, e zanie na kolejnych kilka godzin. Jeeli czekasz na optymalny
moment, eby prysn, to nie licz na lepszy ni teraz.
Widzc, e si nie poruszyam, wskaza kciukiem ty drogi.
- Musz sprawdzi, czy Jeremiah i Dominie si wynieli.
Zrozumiaam, e co mi sugeruje, ale i tak mnie to nie przekonao.
- Dlaczego ich chronisz?
Moe faktycznie Dominie z kolek postawiliby si policji? Moe skoczyoby si
krwaw ani. Czy jednak, zamiast puszcza ich wolno, nie byoby lepiej
zaryzykowa? Jev prowadzi wpatrzony w ciemno za przedni szyb.
- Bo jestem jednym z nich.
Gwatownie pokrciam gow.
- Jeste inny. Oni by mnie zakatrupili. Wrcie. Powstrzymae Gabe'a.
W milczeniu wyskoczy z samochodu i podszed do moich drzwi. Otworzy je i
wycign rk w nocn otcha.
- Kieruj si tam, do miasteczka. Gdyby nie miaa zasigu, id dalej, a drzewa
zaczn si przerzedza. Prdzej czy pniej komrka zadziaa.

- Nie mam komrki.


- Wic kiedy dotrzesz do Whitetail Lodge - rzek po krtkim namyle - popro w
recepcji, eby pozwolili ci zadzwoni do domu. Powoli wysiadam z auta.
- Dzikuj za uratowanie ycia i za przejadk - powiedziaam uprzejmie. - Ale na
przyszo pamitaj, e nie lubi by okamywana. Wiem, e taisz przede mn mas
rzeczy. Moe uwaasz, e nie zasuguj na to, aby mi je ujawni. Moe mylisz, e
skoro ledwie si znamy, nie ma sensu zawraca sobie mn gow. Ale biorc pod
uwag to, co wanie przeszam, sdz, e naley mi si prawda.
Ku mojemu zdumieniu, przytakn. A raczej niechtnie pochyli gow w
komunikacie: "Zgoda".
- Chroni ich, bo musz. Jeli gliny nakryj ich w akcji, bdziemy zdemaskowani. To
miejsce nie jest gotowe na Dominia, Jeremiaha ani kogokolwiek z nas. - Gdy mnie
obserwowa, jego przenikliwe oczy zagodniay, przybierajc aksamitnie czarn
barw. Patrzy tak intensywnie, jakby innie wrcz dotyka. - Poza tym ja nie jestem
jeszcze gotw na opuszczenie miasteczka - mrukn z wzrokiem wci utkwionym
we mnie.
Zbliy si. Poczuam przyspieszenie oddechu. Mia skr ciemniejsz od mojej,
bardziej szorstk. Nie by przystojny. Cay zdawa si skada z ostrych, wystajcych
ktw. Powiedzia, e jest inny... Uzmysowiam sobie, e fizycznie nie przypomina
adnego ze znanych mi facetw - i jest zupenie odmienn istot. Uczepiam si
dziwnego nowego sowa, ktre przeladowao mnie tej nocy.
- Jeste Nefilem?
Cofn si, prawie jakby dozna szoku. Moje skupienie pryso w jednej chwili.
- Wracaj do domu i zajmij si yciem - odpowiedzia. - Zrb to, a bdziesz
bezpieczna.
Poczuam napywajce do oczu zy. Spostrzeg je i pokrci gow przepraszajco.
- Noro, posuchaj - sprbowa raz jeszcze, kadc mi donie na ramionach.
Zesztywniaam w jego objciach.
- Skd znasz moje imi?
Ksiyc zamajaczy na sekund za chmurami, tak e zobaczyam w przelocie jego
oczy. Mikki aksamit ustpi miejsce hardej ponurej czerni. Te oczy skryway
tajemnice i gay bez drgnienia powieki. Te oczy intrygoway do tego stopnia, e
trudno byo si od nich oderwa.
Strudzeni niedawn ucieczk, oboje bylimy spoceni i czy nas utrzymujcy si w
powietrzu zapach - jak sdziam - jego elu pod prysznic. Raptem subtelna wo
mity i czarnego pieprzu przywoaa wspomnienie oszaamiajco intensywne. Nie
wiedziaam, skd, ale na pewno znaam ten zapach. A co jeszcze bardziej niepokojce
- z pewnoci znaam te Jeva. Niewane, czy bya to przelotna znajomo, czy jedna
z tych wanych, ale daabym gow, e zaistnia w moim yciu, stanowi jego
nieodczny element. Nie znajdowaam adnego innego uzasadnienia osobliwych
retrospekcji zwizanych z jego bliskoci.
Przemkna mi przez gow myl, e moe to on mnie uprowadzi, prdko jednak
stwierdziam, e to niezbyt prawdopodobne. Zapewne dlatego, e nie chciaam w to
uwierzy.
- Znamy si, prawda? - spytaam, czujc mrowienie w koczynach. - Poznalimy si

wczeniej, nie dzi w nocy.


Uznaam jego milczenie za odpowied twierdzc.
- Wiesz o mojej amnezji? Wiesz, e nie pamitam ostatnich piciu miesicy? Czy
dlatego wydawao ci si, e moesz spokojnie udawa, e si nie znamy?
- Tak - odpar, znuony.
Moje serce zabio szybciej.
- Dlaczego?
- Nie chciaem ci wystawia na cel. Gdyby Gabe zorientowa si, e co nas czy,
mgby ci wykorzysta, by mnie skrzywdzi.
Okej, tylko e to ju wiedziaam. Ale nie miaam ochoty rozmawia o Gabie.
- Jak si poznalimy? I, kiedy zostawilimy Gabe'a, czemu nadal udawae, e si nie
znamy? Co przede mn ukrywasz? - dopytywaam nerwowo. - Zdradzisz mi to
wszystko czy nie?
- Nie.
- Nie?
Nawet na mnie nie spojrza.
- Wic jeste samolubnym draniem.
Oskarenie wymskno mi si, nim zdyam je powstrzyma. Niemniej byo suszne.
Co prawda ocali mi ycie, ale skoro wie co na temat tych brakujcych miesicy, i
nie chce mi powiedzie - to wszystko, co zrobi, eby si zrehabilitowa, z mojego
punktu widzenia nic nie znaczy.
- Gdybym mia dla ciebie dobre wieci, poznaaby je ju dawno.
- Poradz sobie ze zymi - odpowiedziaam oschle.
Pokrci gow i odstpi ode mnie, kierujc si do drzwi od strony kierowcy.
Zapaam go za rami. Spuci wzrok na moj rk, nie wyrwa si jednak.
- Powiedz, co wiesz - poprosiam. - Co mi si przydarzyo? Kto to zrobi? Dlaczego
nic nie pamitam? Co byo a tak straszne, e wol to wypiera?
Jego twarz, wyzuta z wszelkich emocji, przypominaa mask. O tym, e mnie
usysza, wiadczyo tylko lekkie napicie mini na szczce.
- Dam ci pewn rad, ale chocia raz mnie usuchaj. Wr do swojego ycia i id
dalej.
Albo zacznij od nowa, jeli to konieczne. Postaraj si nie wraca ju do tej historii. W
przeciwnym razie skoczy si to fatalnie.
- To? Ale ja nawet nie wiem, czym to jest! Nie mog i naprzd. Chc wiedzie, co
mi si zdarzyo! Wiesz, kto mnie porwa? Wiesz, dokd mnie zabrali i dlaczego?
- Czy to wane?
- Jak miesz? - odparam, nie przejmujc si swoim chrapliwym tonem. - Jak miesz
tak trywializowa to, co mnie spotkao.
- Co ci pomoe wiadomo, kto to zrobi? Czy bdzie to dla ciebie zamknicie
jakiego rozdziau i pocztek nowego? Skd! - odpowiedzia sam sobie. - Nic do
ciebie nie dociera - odpar. - Mogem ci umierci. Bd wic dla siebie dobra i
uciekaj ode mnie najdalej i najszybciej, jak potrafisz.
Odwrci si z lekcewacym gestem, sygnalizujc, bym posza w przeciwn stron i
bymy ju nigdy wicej si nie spotykali.
- Kamca!

Obejrza si ze zoci w czarnych oczach.


- Jestem te zodziejem, hazardzist, oszustem i morderc. Ale tak si skada, e w tej
chwili mwi prawd. Wr do domu. Uwaaj si za szczciar. Jak mao kto masz
szans zacz ycie od pocztku.
Domagaam si prawdy, ale tymi sowami totalnie zbi mnie z pantayku. "Co mogo
zetkn mnie - dobrze uoon prymusk - z kim takim? Nie wierz, e co nas
czy!
Obrzydliwy... i niesamowicie pontny udrczony chopak". W yciu nie spotkaam
nikogo podobnego. Poczuam, jak moj dusz rozdziera wewntrzny konflikt. Facet
nie by do mnie choby w najmniejszym stopniu podobny - bystry, zjadliwy,
niebezpieczny. I moe nawet troch straszny.
Jednak od chwili, kiedy wysiad z auta, moje serce bio niemiarowo. W jego
obecnoci kady najdrobniejszy nerw mojego ciaa iskrzy jak naadowany prdem.
- I jeszcze jedno - doda. - Przesta mnie szuka.
- Wcale ci nie szukam! - odparam kpico.
Dotkn mnie palcem wskazujcym w czoo. W miejscu municia skra rozgrzaa
si niedorzecznie. Nie umkno mi, e stale wynajduje sobie powody, aby mnie
dotyka. Ani to, e nigdy nie protestuj.
- Jaka czstka twego ja zapamitaa mnie mimo wszystko. I ona te kazaa ci szuka
mnie dzi wieczr. Jeli nie zachowasz ostronoci, zginiesz przez ni.
Stalimy twarz w twarz, oddychajc ciko. Syreny wyy coraz bliej.
- Co mam powiedzie policji? - zapytaam.
- Nie bdziesz rozmawiaa z policj.
- Och, doprawdy? Zabawne, bo planuj opowiedzie im ze szczegami, jak wbie
Gabe'owi om w plecy. Chyba e odpowiesz na moje pytania.
- Szanta? - parskn z ironi. - Zmienia si, Aniele.
Kolejny cios strategiczny, ebym - ju i tak mocno skoowana - poczua si jeszcze
bardziej niepewnie. Na domiar zego pami, z ktrej chciaam wycisn co jeszcze
na jego temat, wyscha jak podzwrotnikowe studnie. Nie mogc na niej polega,
musiaam zarzuci sie gdzie indziej i by dobrej myli.
- Skoro znasz mnie tak dobrze, jak twierdzisz - odpowiedziaam - to wiesz, e bd
szukaa porywaczy tak dugo, a ich odnajd albo stocz si na samo dno.
- A dnem - zripostowa szorstko - w twoim przypadku bdzie grb. Pytka mogia w
lenej guszy, gdzie nikt ci nie znajdzie. I nikt nie bdzie ci tam opakiwa.
Znikniesz z ludzkiej wiadomoci i pamici. Twoj matk wykoczy bezustanne i
zowieszcze poczucie niewiadomej. Doprowadzi j na skraj rozpaczy i pchnie w
otcha... Ale nie pochowaj jej na jakim miym, zielonym cmentarzyku, gdzie przez
lata odwiedzaliby j bliscy. Jak ty, zostanie sama. Na wieczno.
Podniosam si na palcach, by dokaza mu, e nie nastraszy mnie tak atwo, cho po
tej przepowiedni zrobio mi si niedobrze.
- Mw albo zakapuj ci policji, daj sowo! Chc si dowiedzie, gdzie byam. Oraz
kto mnie porwa. - Wyranie znuony, przysoni rk usta i zamia si do siebie. Kto mnie uprowadzi? - warknam, tracc resztki cierpliwoci.
Postanowiam nie rusza si z miejsca do chwili, gdy mi wyzna wszystko, co wie.
Nagle wciekam si, e mnie uratowa. Chciaam czu wobec niego wycznie

palc pogard i nienawi. Jeeli si zaprze i nic mi nie powie, wydam go na policji
bez chwili namysu, pomylaam.
Podnis na mnie te swoje nieprzeniknione oczy i wykrzywi usta. Ale nie w wyrazie
zoci, tylko czego sto razy bardziej przykrego i napawajcego strachem.
- Nie powinna si w to duej miesza. Nawet ja nie jestem zdolny zapewni ci
bezpieczestwa.
Oddali si, najwyraniej nie majc ju nic do dodania. Nie mogam jednak tego
zaakceptowa. Bya to dla mnie jedyna szansa na zrozumienie zagubionego
fragmentu ycia.
Pobiegam za nim i chwyciam go od tyu za koszul tak mocno, e si rozdara. Co z
tego! Mam na gowie waniejsze sprawy!
- W co mam si duej nie miesza? - zapytaam.
To znaczy: nie do koca, bo sowa zostay wyssane ze mnie wraz z chwil, gdy jakby
hak wbity w ciao od rodka przewrci mnie do gry nogami. Wyrzucona w
powietrze, z napronymi do blu miniami, poszybowaam w nieznane.
Zdyam zapamita tylko przeraliwy szum powietrza za uszami - i wiat zalaa
czer.

ROZDZIA 11
Ocknam si w zupenie innym miejscu. SUV, pola kukurydzy, gwiadzista noc wszystko znikno. Staam w betonowym budynku pachncym trocinami i czym
metalicznym, jakby rdz. Trzsam si, ale nie z zimna.
Zapaam Jeva za koszul. Usyszaam dwik rozdzieranego materiau. By moe
dotknam jego plecw. A teraz... najwyraniej znajdowaam si w opuszczonym
magazynie.
Zobaczyam przed sob dwie postaci. Jeva i Hanka Millara. Z ulg, e mam
towarzystwo, ruszyam w ich kierunku, liczc, e powiedz mi, gdzie jestem i jak si
tu dostaam.
- Jev! - zawoaam na peny regulator.
aden nie spojrza w moj stron, byam pewna jednak, e mnie usyszeli. W tak
olbrzymiej przestrzeni glos nis si z pewnoci.
Ju miaam otworzy usta drugi raz, kiedy ze strachu niemal si zadawiam. Pod
pcienn pacht za Hankiem i Jevem dostrzegam rwno rozmieszczone prty
klatki.
Wszystko powrcio do mnie wielk fal. Klatka. Dziewczyna z lodowato czarnymi
wosami. Szkolna toaleta.
Chwilowe zamienie umysu... Donie zadray mi od kropel potu. Mogo to
oznacza tylko jedno - przywidzenie.
Znowu.
- Przyprowadzie mnie tu, eby mi to pokaza? - Jev odezwa si do Hanka z lekkim

niesmakiem. - Rozumiesz, na co si naraam, ilekro si spotykamy? Nie wzywaj


mnie tu na pogawdki. Nie wzywaj mnie tu, eby si przede mn wypakiwa. Nie
wzywaj mnie tu wicej, eby si chepi swoim ostatnim podbojem.
- Cierpliwoci, chopcze. Pokazaem ci archanioa, bo potrzebowaem twojej pomocy.
Najwyraniej obaj mamy pytania... - Spojrza znaczco na klatk. - A ona zna
odpowiedzi.
- Moja ciekawo tego ycia wygasa dawno temu.
- Czy tego chcesz, czy nie, to ycie jest nadal twoje. Prbowaem wszystkiego, eby
j skoni do mwienia, ale jest nieufna. - Umiechn si agodnie. - Zmu j, by
powiedziaa mi, co trzeba, a oddam j w twoje rce. Nie sdz, abym musia ci
przypomina, jakiej biedy napytali ci archanioowie. Gdyby wic zapragn
zemsty... c, to chyba oczywiste.
- Jak ci si udao zatrzyma j w klatce? - spyta chodno Jev.
Hank wykrzywi wargi, ubawiony.
- Odpiowaem jej skrzyda. To, e ich nie widz, nie znaczy, e nie wiem, gdzie s.
Ty mnie do tego natchne. Gdyby nie ty, nigdy nie przyszoby mi do gowy, e
Nefil moe pozbawi anioa skrzyde.
- Nie moge obci jej skrzyde zwyk pi... - W oczach Jeva pojawiy si ciemne
byski.
- Nie uyem zwykej.
- Bez wzgldu na to, w czym si babrzesz, Hank, radzibym ci si std wynosi. I to
szybko.
- Gdyby wiedzia, w czym si babrz, bagaby, ebym ci w to wtajemniczy.
Imperium archaniow nie bdzie istnie wiecznie. S moce, ktrym nie opr si
nawet oni. Moce, ktre wrcz domagaj si wykorzystania, trzeba tylko wiedzie,
gdzie ich szuka - doda zagadkowo.
Machnwszy rk z niesmakiem, Jev skierowa si do wyjcia.
- Nasza umowa, chopcze - zawoa za nim Hank.
- Tego nie obejmowaa.
- Moe wic udaoby si nam zawrze nowe porozumienie. Podobno jeszcze nie
zmusie adnego Nefila do przysigi lojalnoci. Cheszwan ju za kilka tygodni,
tote... urwa w p zdania. Jev zatrzyma si.
- Daby mi jednego ze swoich ludzi?
- Dla szczytnego celu owszem. - Hank rozpostar rce, chichoczc cicho. - Sam
mgby go sobie wybra. Przyznasz, e to propozycja nie do odrzucenia?
- Ciekawe, co pomyleliby twoi ludzie, gdyby si dowiedzieli, e sprzedajesz ich
najwyszemu licytantowi.
- Schowaj do kieszeni dum. Tak ze mn nie wygrasz. Powiem ci, w jaki sposb
osignem w yciu tak wiele. Niczego nie bior do siebie. Id za moim przykadem.
Nie walczmy ze sob i bdmy ponad tym, co nas dzieli. Przecie obaj mamy tu co
do zdobycia. Pom mi, a ja pomog tobie. Nic prostszego.
Przerwa, dajc Jevowi czas do namysu.
- Kiedy ostatnio odrzucie moj propozycj, sprawy przybray katastrofalny obrt doda po chwili, wydymajc wargi.

- Nie wejd ju z tob w aden ukad - odpowiedzia Jev spokojnie. - Ale dam ci
pewn rad. Wypu j. Archanioowie zauwa, e znikna. Moe i znasz si na
porywaniu ludzi, tym razem jednak przecigasz strun. Obaj wiemy, czym si to
skoczy. Archanioowie nie przegrywaj.
- Skde znowu! - poprawi go Hank. - Przegrali, kiedy pad twj gatunek. I potem
znw, gdy stworzylicie ras Nefilw. Mog przegra ponownie i bez wtpienia
przegraj.
Dla ciebie to jeszcze jeden powd do dziaania. Mamy jedn z nich, co zapewnia nam
przewag. Wsplnymi siami moemy odwrci sytuacj na ich niekorzy. Razem,
chopcze. Musimy jednak zacz dziaa teraz.
Usiadam pod cian i przycisnam kolana do piersi. Przechylajc gow do tyu,
powoli osunam si na beton. Oddychaj gboko. Ju wczeniej udao mi si
wydosta z halucynacji, czuam wic, e uda si i teraz. Ocierajc czoo z kropel
potu, skupiam si na tym, co robiam do chwili, w ktrej zaczo mi si zwidywa.
Wracaj do Jeva - prawdziwego Jeva. Otwrz drzwi w swoim umyle. Przejd przez
nie, powtarzaam sobie w myli.
- Wiem o naszyjniku.
Na sowa Hanka szeroko rozwaram oczy. Popatrzyam na stojcych przede mn
dwch mczyzn, cakowicie koncentrujc si na Hanku. Wiedzia o naszyjniku?
Tym, ktrego szukaa Marcie? Czyby chodzio o jeden i ten sam naszyjnik?
Na pewno nie, odpowiedziaam sobie w duchu. Nic w tej halucynacji nie ma sensu.
Stwarzasz kady szczeg wasn podwiadomoci. Lepiej skup si na tworzeniu
wyjcia. Jev unis brwi pytajco.
- Wolabym nie ujawnia swojego rda informacji - odpowiedzia sucho Hank. - W
tej chwili zaley mi jedynie na naszyjniku. Jeste dostatecznie inteligentny, aby si
domyli, e tu zaczyna si twj udzia w sprawie. Pom mi znale naszyjnik
archanioa. Obojtne ktrego.
- Niech ci dopomoe informator - odpar Jev prosto, acz z cieniem drwiny.
Hank cign usta w surow kresk.
- Dwch Nefilw - zacz si targowa. - Oczywicie sam ich sobie wybierzesz.
Mgby korzysta z nich na przemian...
Jev pomacha mu na poegnanie.
- Ju nie mam naszyjnika archanioa, jeli o tym mylisz. Archanioowie
skonfiskowali mi go, kiedy upadem.
- Mj informator uwaa inaczej.
- e - odpar beznamitnie Jev.
- Drugie rdo potwierdza, e nosie naszyjnik jeszcze minionego lata.
Upyno par sekund, zanim Jev pokrci pochylon gow. Unis j i rozemia si
nieomal z niedowierzaniem.
- Nie zrobie tego. - Jego miech zamar raptownie. - Powiedz, e nie wcigne do
tego swojej crki!
- Widziaa srebrny acuszek na twojej szyi. W czerwcu.
Jev zmierzy go wzrokiem.
- Co wie?
- O mnie? Uczy si stopniowo. Nie jestem z tego zadowolony, ale zostaem przyparty

do muru. Pom mi, a przestan j wykorzystywa.


- Zakadasz, e zaley mi na twojej crce.
- Zaley ci na jednej z nich - odrzek Hank, wydymajc wargi. - Albo zaleao.
Na widok miny Jeva Hank wybuchn miechem.
- Upyno tyle czasu, a ty wci podsycasz w sobie ten ar. Niestety dziewczyna nie
wie o twoim istnieniu. Co za si tyczy mojej drugiej crki, to syszaem, e ona te
nosia w czerwcu twj naszyjnik. A zatem go ma - raczej stwierdzi, ni zapyta.
Jev odwzajemni spokojne spojrzenie Hanka.
- Nie ma.
- Musiaby to by plan doskonay - odpowiedzia Hank tonem wskazujcym, e nie
daje mu wiary. - Nawet torturami nie mgbym jej zmusi, eby mi zdradzia, gdzie
znajduje si naszyjnik, bo ona ma w gowie zupen pustk. - Zamia si faszywie. To by dopiero by paradoks. Jedyna informacja, ktrej potrzebuj, jest ukryta gboko
w umyle, z ktrego udao mi si wymaza wszystko.
- Przykre.
Hank zerwa zamaszystym ruchem pacht z klatki. Kopniciem przesun elazn
skrzyni do wiata, a poszorowaa po ziemi. Spltane wosy zasaniay twarz
dziewczyny, ktra zacza rozglda si wok oczami obwiedzionymi czerni tak
dziko, jakby chciaa zapamita kady najdrobniejszy detal swojego wizienia, zanim
ptno znowu cakiem j olepi.
- No wic? - zapyta j Hank. - Jak ci si wydaje? Mylisz, e znajdziemy dla ciebie
naszyjnik archanioa na czas?
Odwrcia si do Jeva i jej oczy rozszerzyy si w taki sposb, e nie byo cienia
wtpliwoci, e go rozpoznaa. cisna prty klatki tak mocno, e jej skra staa si
przezroczysta. Warkna wciekle sowo, ktre zabrzmiao jak "zdrajca".
Obrzuciwszy obu gniewnymi spojrzeniami, rozwara usta i wydaa przeszywajcy
wrzask. By tak silny, e odrzucio mnie do tyu. Moje ciao przebio si przez mury
magazynu. Poleciaam przez ciemno, upadajc raz po raz. odek zacz si
szarpa i poczuam mdoci.
Ocknwszy si, stwierdziam, e le twarz do ziemi na poboczu szosy, wczepiona
palcami w wir. Powoli podniosam si i usiadam. Powietrze przesyca zapach pl
kukurydzianych. Wok brzczay nocne owady. Wszystko wygldao identycznie jak
poprzednio. Nie wiedziaam, jak dugo trwao omdlenie. Dziesi minut? Moe p
godziny?
Moja skra lnia od potu i tym razem dreszcze byy spowodowane zimnem.
- Jev?! - zawoaam ochryple.
Ale Jev znikn.

ROZDZIA 12
Stosujc si do rad Jeva, poszam do Whitetail Lodge. Z recepcji wezwaam
takswk. Nawet gdybym nie wiedziaa, e mama jest na kolacji, nie zadzwoniabym
do niej prawie na pewno. Nie byam w stanie rozmawia - tak strasznie szumiao mi

w gowie. Przepyway przez ni najrozmaitsze myli, ale nawet nie prbowaam ich
apa. Poczuam, jak si zamykam, za bardzo przytoczona, eby uporzdkowa
wszystko, co zdarzyo si tej nocy.
Wreszcie dotaram do domu i wspiam si po schodach na gr. W pokoju
rozebraam si i wcignam przez gow koszul nocn. Zwinita w kbek,
przykryam si i zasnam.
Zbudzi mnie odgos wawych krokw za drzwiami. Najpewniej ni mi si Jev, bo
pprzytomnie pomylaam "To on!" i podcignam kodr pod brod, szykujc si
na jego wejcie.
Mama otworzya drzwi z tak si, e uderzyy z hukiem o cian.
- Jest tu! - zawoaa przez rami. - W ku! - Podesza do mnie, przyciskajc do do
serca jakby z obaw, e wyskoczy jej z piersi. - Nora! Dlaczego mi nie powiedziaa,
dokd idziesz? Szukalimy ci po caym miasteczku! - zdyszana, potoczya wok
obkanym wzrokiem.
- Kazaam hostessie powiedzie ci, e zadzwoniam po Vee, bo chcemy si gdzie
razem przejecha - wyjkaam.
Uwiadomiam sobie, e by to ruch bardzo nieodpowiedzialny. Jednak pod
wpywem chwili, widzc, jak mama promienieje w towarzystwie Hanka, mylaam
wycznie o tym, e moja obecno im zawadza.
- Dzwoniam do Vee! Nie miaa pojcia, o czym mwi.
Jasne, e nie. Przecie Gabe pojawi si, zanim mogam cokolwiek jej powiedzie.
- Nie rb tego wicej - upomniaa mama. - Zabraniam ci zachowywa si tak
lekkomylnie! Wiedziaam, e to mi nie pomoe, ale rozryczaam si. Nie chciaam
jej zdenerwowa. Nie chciaam te, eby uganiaa si za mn na olep. Po prostu
kiedy zobaczyam j z tym Hankiem... musiaam odreagowa. I cho z caej duszy
pragnam wierzy, e Gabe wynis si z mojego ycia na dobre, to wci nie
dawaa mi spokoju jego milczca pogrka, e jeszcze ze mn nie skoczy. W co ja
si zamieszaam? Ta noc zakoczyaby si cakiem inaczej, gdybym siedziaa cicho i
wysza z 7-Eleven, gdy Gabe dawa mi t szans.
Mimo wszystko zachowaam si rozsdnie. Gdybym si nie wtrcia, B.J. mgby nie
przey.
- Och, Noro...
Pozwoliam mamie, by mnie przytulia, i wcisnam twarz w jej bluzk.
- Zaniepokoiam si i tyle - powiedziaa. - Na drugi raz bdziemy ostroniejsi.
Zaskrzypiay klepki w korytarzu i po chwili w drzwiach stan Hank, opierajc si o
framug.
- Napdzia nam niezego strachu, moda damo.
Jego gos brzmia agodnie i spokojnie, ale niemal drapieny wzrok przyprawi mnie
o ciarki.
- Niech on sobie std pjdzie - szepnam do mamy.
Mimo i byam przekonana, e moje ostatnie przywidzenie w aden sposb nie wie
si z rzeczywistoci, drczyo mnie nieustannie. Cige powraca obraz Hanka
zrywajcego pacht z klatki. Uparcie powracay sowa, ktre wypowiedzia.
Logicznie rzecz biorc, projektowaam na niego swoje lki i obawy, ale bardzo
chciaam, by wynis si z naszego domu.

- Zadzwoni pniej, Hank - powiedziaa mama, co dodao mi otuchy. - Gdy uo


Nor do snu. Jeszcze raz dzikuj za kolacj i przepraszam ci za ten faszywy alarm.
- Nie przejmuj si kochanie. - Podkreli to machniciem rki. - Zapominasz, e te
mam nieco rozhisteryzowan pann, aczkolwiek musz przyzna, e jak dotd nie
zachowaa si tak nierozsdnie - zachichota, jakby ta wypowied ogromnie go
ubawia. Czekaam, a jego kroki umilkn na korytarzu. Nie byam pewna, ile z caej
tej historii opowiedzie mamie, zwaszcza e Jev stwierdzi, i nie warto ufa policji,
i baam si, e cokolwiek teraz powiem, dotrze do detektywa Basso. Jednak ta noc
wprost pkaa w szwach od zdarze, i musiaam si nimi z kim podzieli.
- Spotkaam kogo dzisiaj - zwierzyam si mamie. - Po opuszczeniu Coopersmith's.
Nie skojarzyam go, ale mwi, e si znamy. Pewnie poznaam go w cigu tych
piciu miesicy, ale nie pamitam.
Obja mnie mocniej, wyranie napita.
- Przedstawi si?
- Ma na imi Jev.
Cay czas wstrzymywaa oddech, lecz teraz wypucia troch powietrza. Ciekawe
dlaczego. Czyby spodziewaa si usysze inne imi?
- Znasz go? - zapytaam w nadziei, e rzuci troch wiata na moj histori z Jevem.
- Nie. Mwi, skd si znacie? Moe ze szkoy? Albo z okresu twojej pracy u Enza.
Pracowaam w restauracji Enza? Zdumiona, ju-ju miaam poprosi, eby mi to
wyjania, kiedy spojrzaa mi w oczy.
- Zaraz, zaraz... Jak by ubrany? - Gestem zachcia mnie, bym kontynuowaa
opowie. - Co mia na sobie?
Zmieszana, zmarszczyam czoo.
- Czemu pytasz?
Wstaa, wielkimi krokami podesza do drzwi i wrcia do ka. Jakby nagle
wiadoma swojej zatroskanej miny, stana przed toaletk i nonszalancko zacza
oglda pust butelk po perfumach.
- Czy mia uniform z logo? A moe by ubrany monochromatycznie? Na przykad...
od stp do gw na czarno?
Wyranie co mi podpowiadaa, tylko co takiego?
- Mia biao-granatow koszulk do baseballu i dinsy.
Bruzdy zatroskania wok cignitych w zadumie ust mamy utworzyy wyrane
nawiasy.
- Dlaczego co ukrywasz? - zapytaam.
Bruzdy dotary a pod oczy.
- Co wiesz? - domagaam si z uporem.
- Pewien chopiec... - zacza.
Wyprostowaam si troch.
- Jaki chopiec?
Przyszo mi do gowy, e moe ma na myli Jeva. I zapragnam, by tak wanie byo.
Chciaam dowiedzie si o nim czego wicej. Chciaam wiedzie o nim wszystko.
- Odwiedza nas kilkakrotnie. Zawsze ubrany na czarno - odpara z jawnym
niesmakiem. - By starszy i... Prosz, nie zrozum tego opacznie, ale nie mogam
zrozumie, co w tobie widzia. Rzuci szko, wplta si w hazard i pracowa jako

pomocnik kelnera w Granicy. Co niesychanego! Nie mam nic przeciwko takiej


pracy, ale to zakrawao na art. Tak jakby sdzi, e do koca ycia zostaniesz w
Coldwater. Jeli chodzi o ambicje, nie dorasta ci do pit. Zdziwiabym si, gdyby
nagle zdecydowa si na studia.
- Podoba mi si?
Co prawda z opisu mamy nie wynikao, e to Jev, postanowiam jednak jeszcze si
nie poddawa.
- Niespecjalnie! Ilekro dzwoni, musiaam ci przed nim usprawiedliwia. W kocu
dotaro to do niego i zostawi ci w spokoju. Caa historia trwaa dosy krtko.
Najwyej par tygodni. Wspomniaam o nim tylko dlatego, e od pocztku wydawa
mi si jaki dziwny. I przyszo mi na myl, e moe wie co na temat porwania. Nie
chciaabym tragizowa, ale odkd si poznalicie, nad twoim yciem zawisa jakby
czarna chmura.
- Co si z nim stao pniej? - zapytaam, czujc, jak moje serce wpada w optaczy
galop.
- Wyjecha z miasteczka. - Potrzsna gow. - Widzisz? Czyli to nie mg by on.
Po prostu si przelkam. Na twoim miejscu nie zawracaabym sobie nim gowy dodaa, klepic mnie po ramieniu. - Pewnie wczy si gdzie po Stanach.
- Jak mia na imi?
Zawahaa si chwileczk.
- A wiesz, e nie pamitam. Jako na P. Chyba Peter - rozemiaa si dziwnie gono.
- Sama widzisz, e nie odegra w twoim yciu istotniejszej roli.
Umiechnam si, bo przez cay czas hucza mi w gowie gos Jeva.
"Nie znamy si od dzisiaj. Poznalimy si pi miesicy temu i przysparzaem ci
kopotw od chwili, gdy spojrzaa na mnie po raz pierwszy".
Stwierdziam, e jeli Jev i tajemniczy chopak z przeszoci to ta sama osoba, kto
co przede mn zataja. Moe rzeczywicie z Jevem trudno si dogada, wic
powinnam czym prdzej da drapaka w przeciwn stron?
Co jednak mwio mi, e wbrew temu, jak chcia, bym go odebraa, wcale nie by
nieczuy i obojtny. Tu przed halucynacj usyszaam przecie od niego: "Nie
powinna si w to duej miesza. Nawet ja nie jestem zdolny zapewni ci
bezpieczestwa".
Zaleao mu na moim bezpieczestwie. Dowid tego dzisiaj. Nie licz si sowa,
tylko czyny, powiedziaam sobie z determinacj.
Pozostaway jeszcze tylko dwie kwestie. W co mam si duej nie miesza? I kto
kamie: Jev czy mama? Jeeli uznali, e zamierzam siedzie z zaoonymi rkami jak
wcielenie posuszestwa i sodyczy, to byli mniej rozgarnici, ni im si wydawao.

ROZDZIA 13
W sobot wstaam wczesnym rankiem, zaoyam baweniane szorty oraz koszulk
bez rkaww i wyszam pobiega. Przedziwne, ale wawy kus przez chodnik i pot, z
ktrym pozbyam si doranych problemw, natchny mnie radoci i si. Starajc

si nie myle o poprzedniej nocy, stwierdziam, e koniec z samotnym wasaniem


si do rana. Postanowiam, e odtd z najwysz rozkosz pozwol si zamyka w
domu, gdy tylko na wieczornym niebie zamajaczy ksiyc. I e najlepiej byoby nie
odwiedza ju tego 7-Eleven.
Co jednak ciekawe, moich myli nie przeladowa Gabe, tylko dwoje grzesznie
czarnych oczu, ktre patrzc na mnie, z gronych zmieniay si w agodne i
zmysowe jak jedwab. Jev nakaza mi, bym go nie szukaa, ale i tak bez przerwy
wyobraaam sobie rne sytuacje, w ktrych wpadalimy na siebie. Nawet w
ostatnim nie wybraam si z Vee do Ogunuit na pla, ktrej, jak si okazao,
pilnowa - jako ratownik - Jev. Obudziam si z walcym sercem i osobliwym blem
rozdzierajcym wntrznoci. Zinterpretowaam sen bez trudu: Jev zostawi mnie
wciek i pen sprzecznych uczu, ale pomimo to pragnam
spotka si z nim znowu.
Niebo byo zachmurzone i panowa chd tak miy, e gdy mj odlegociomierz
wypika pi kilometrw, umiechnam si do niego triumfalnie, stwierdzajc, i
mam ochot pofantazjowa o Jevie troch duej, przebiegn wic jeszcze ptora
kilometra. Sprawio mi to wprost nieopisan przyjemno. Co prawda chodziam z
Vee na kurs tkania, jak rwnie do siowni na zumb, jednak pocenie si na wieym
powietrzu, w dodatku przesyconym woni sosen i zroszonej kory uznaam za tysic
razy fajniejsze. W pewnej chwili w uniesieniu odchyliam domi uszy, by lepiej
sysze kojce odgosy witu.
Wrciwszy do domu, zafundowaam sobie dug rozkoszn kpiel, a potem stanam
przed szaf, przygryzajc paznokie i zastanawiajc si, jakie ciuchy wybra. W
kocu zaoyam obcise dinsy, sznurowane kozaki do kolan i jedwabn turkusow
bluzk na ramiczkach.
Wiedziaam, e Vee przypomni sobie ten strj, bo to ona namwia mnie do jego
zakupu podczas ubiegorocznej letniej wyprzeday. Przegldajc si w lustrze,
stwierdziam, e wygldam jak dawna Nora Grey. Zrobiam jeden krok w dobrym
kierunku, ale pozostawao ich jeszcze co najmniej tysic. Zaniepokoio mnie troch,
o czym bd rozmawiaa z Vee, zwaszcza biorc pod uwag palc kwesti mojego
porwania - pocieszyam si jednak, e znam j na wylot i uda mi si skierowa nasz
pogawdk na inne sprawy, ktre pochon j bez reszty.
Musiaam po prostu skoni j do gadania o rzeczach, ktre bd odpowiaday mnie.
Patrzc na swoje odbicie, uznaam, e brakuje tylko jednego - jakiego dodatku.
Biuterii? Nie - apaszki.
Kiedy wysunam szuflad toaletki i spostrzegam dugie czarne piro, ogarn mnie
niepokj. Zapomniaam o nim. Pewnie byo brudne. Zanotowaam w pamici, aby
wyrzuci je natychmiast po powrocie z lunchu, ale pomylaam o tym bez wikszego
przekonania. Przeszkadzao mi, ale nie a tak, bym musiaa si go pozbywa ju
teraz. Zaciekawio mnie, jaki ptak je zgubi, a take dlaczego czuam si tak, jakbym
miaa obowizek trzyma je w bezpiecznym miejscu. Myli te byy chaotyczne i
pozbawione sensu, jednak odkd obudziam si na cmentarzu, wszystko zdawao mi
si pozbawione sensu. Wsuwajc piro gbiej do szuflady, wziam pierwsz
apaszk z brzegu.
Zbiegam w podskokach na d, woyam do kieszeni dziesiciodolarwk ze wieo

uzupenionej kasy podrcznej i zginajc si wp, usiadam za kkiem volkswagena.


Musiaam waln w desk rozdzielcz cztery razy, eby silnik zaskoczy, ale
powiedziaam sobie, e przecie to jeszcze nie znaczy, e dosta mi si gruchot. Moje
auto byo stare jak wyrafinowany ser. Widziao w swym ywocie niejedno i zapewne
wozio co najmniej kilka interesujcych osb. Zaprawione w bojach i dowiadczone,
miao wdzik i styl z 1984 roku. A co najlepsze, nie zapaciam za niego nawet centa.
Na stacji zatankowaam benzyn za kilka dolarw i pojechaam do Enza. Na miejscu
wysiadam, poprawiam wosy, przegldajc si w szybie, i weszam do rodka.
Zdjam okulary soneczne, by nasyci oczy imponujcym wystrojem. Od mojej
ostatniej wizyty restauracj poddano wielkiej przemianie. Szerokie schody wiody do
lady i okrgej, obnionej wzgldem gwnego poziomu jadalni. Po obu stronach
"posterunku" hostess cigny si dwa podesty z rozstawionymi nieregularnie stoami
z aluminium o starowieckiej i szykownej formie. Muzyczne to stanowia pynca
z gonikw muzyka big bandu. Na moment ulegam wraeniu, e cofnam si w
czasie i wyldowaam w jakim nielegalnym barze z okresu prohibicji.
Vee klczaa na krzele, by doda sobie centymetrw, i wymachiwaa w grze rk
jak migowiec.
- Kochana! Tutaj!
Zerwaa si z miejsca, by wyj mi naprzeciw, i mniej wicej w poowie podestu
ucisnymy si czule.
- Zamwiam dla nas po szklance mroonej mokki i talerz pczkw z cukrem
pudrem. Musimy obgada mas rzeczy. Miaam ci nic nie mwi, ale do diaba z
niespodziankami.
Zgubiam ptora kilograma. Wida? - Okrcia si przede mn.
- Wygldasz super - odpowiedziaam szczerze.
Po tak dugim czasie w kocu byymy razem. Nawet gdyby przytya pitnacie kilo,
i tak pomylaabym, e jest poraajco pikna.
- W magazynie Self pisz, e jesieni modne s krgoci, tak e czuj si naprawd
pewnie. - Z powrotem opada na krzeso. Dostaymy st nakryty dla czterech osb,
ale zamiast siada naprzeciwko Vee, usadowiam si na miejscu obok niej. - No wic
pochylia si konfidencjonalnie - opowiedz mi o zeszej nocy. Gabinet osobliwoci,
kurcz blade. Nie wierz, e twoja mama z Figlem Migiem...
Uniosam brwi.
- Figiel Migiel?
- Musimy go tak nazywa. Pasuje a do blu.
- Wedug mnie lepsze byoby "igolak".
- Wanie o to mi chodzi! - wykrzykna Vee, uderzajc rk w st. - Jak mylisz, ile
ma lat? Dwadziecia pi? Moe tak naprawd to starszy brat Marcie. Moe ma
kompleks Edypa i mama Marcie jest jego matk i on!
Wybuchajc miechem, mimo woli parsknam jak prosi - co rozbawio nas tak, e
omal si nie popakaymy.
- Dobra, przesta! - Oparam rce na udach, starajc si przybra powan min. - To
pode. Gdyby przysza tu Marcie, mogaby nas usysze, prawda?
- I co wtedy zrobi? Otruje mnie swoim tajnym zapasem rodka przeczyszczajcego?
Zanim zdyam odpowiedzie, przysiedli si do nas Owen Seymour i Joseph - Joey -

Mancusi. Obu znaam ze szkoy. W zeszym roku Owen chodzi ze mn i Vee na


biologi. By wysoki i ylasty, nosi czarne kujonki i koszulki polo od Ralpha
Laurena. W szstej klasie pobi mnie w lokalnym konkursie ortograficznym, ale nie
ywiam do niego urazy. Od lat uczszczalimy na inne zajcia, ale znalimy si z
podstawwki, a jego ojciec by jedynym krgarzem w Coldwater. Joey rozjania
sobie wosy, nawet zim chodzi w japonkach i gra
na perkusji w orkiestrze dtej. Arytmetyczna rednia jego ocen wynosia 4,0. Poza
tym w gimnazjum stanowi obiekt westchnie Vee.
Owen zsun okulary na grzbiet nosa i umiechn si agodnie. Ju chciaam
zarzuci go gradem pyta zwizanych z moim uprowadzeniem, kiedy rzek z
prostot, leciutko speszony:
- Zauwaylimy was i omielilimy si... yyy... podej.
- Co za zbieg okolicznoci - odpara zaskakujco szorstko Vee, samozwacza
flirciara, stwierdziam jednak, e moe tylko udaje mierteln powag. "Omielilimy si podej"? Co to niby za gadka?
- Yyy... macie jakie plany na reszt weekendu? - zapyta Joey, splatajc donie na
stole kilka centymetrw od rk Vee. Odsuna si i wyprostowaa.
- Mamy, ale wy w nich nie istniejecie.
Okej, czyli nie artowaa. Wbiam w ni wzrok w nadziei, e to zauway i odczyta
nieme pytanie: "Co ci nie pasuje?", ale bya zbyt pochonita rzucaniem Owenowi
zych spojrze.
- Bdcie tak dobrzy... - odpara, sugerujc, e powinni odej.
Chopcy popatrzyli po sobie, skonsternowani.
- Pamitasz, jak w sidmej klasie chodzilimy razem na WF? - zapyta Vee Owen. Gralimy razem w badmintona. Bya rewelacyjna. Jeli mnie pami nie myli,
wygralimy turniej klasowy. - Unis do, by przybi jej pitk.
- Nie mam nastroju na wspomnienia.
Joey wolno opuci rk i schowa j pod st.
- Yyy... jasne. A moe dacie sobie postawi lemoniad czy co?
- ebycie j zaprawili pigukami gwatu? Zapomnij. Poza tym ju mamy co pi,
czego naturalnie nie zauwaylicie, wgapieni w nasze biusty. - Zagrzechotaa mu
przed nosem mroon mokk.
- Vee - upomniaam j szeptem.
Po pierwsze: wbrew jej oskareniu ani Owen, ani Joey nawet nie zerknli w stron
naszych piersi, a po drugie: co j nagle optao? pomylaam.
- Mmm... okej... to wybaczcie - rzek Owen, niezgrabnie podnoszc si z krzesa. - Po
prostu wydawao nam si...
- le si wam wydawao - odwarkna Vee. - Jeli co knujecie, moecie o tym
zapomnie.
- Knujemy? - Owen znw poprawi okulary i zamruga jak sowa.
- Rozumiem - odezwa si Joey. - Nie powinnimy byli wam przeszkadza. Chcecie
pogada same. Mam siostry - dorzuci porozumiewawczo. - Nastpnym razem
najpierw zapytamy, dobrze?
- Nie bdzie adnego nastpnego razu - ucia Vee. - Zapamitajcie sobie, e mnie i
Nory - wskazaa nas obie kciukiem - wasze sprawy zupenie nie obchodz.

Odchrzknam, ale pomimo wysiku nie udao mi si wykombinowa pozytywnej, w


miar sympatycznej puenty tego spotkania. Wszelkie pomysy uleciay hen, mogam
wic zrobi tylko jedno. Z przepraszajcym umiechem powiedziaam do Owena i
Joeya:
- Dziki, chopcy. Miego dnia.
Zabrzmiao to jak pytanie.
- Mhm, dziki za nic! - krzykna za nimi Vee, gdy wycofywali si skrzywieni z
bezgranicznego zdumienia.
Kiedy odeszli dostatecznie daleko, by ju nas nie dosysze, podja:
- Co si podziao z tymi facetami? Myli jeden z drugim, e moe tak po prostu
podej, adnie si umiechn, a my rozpyniemy si z wraenia na ich widok? Nie
ma mowy.
Nic z tego. Nie z nami takie numery. Krtacze! To nie ten adres!
- Ojej! - odchrzknam.
- Ty mi tu nie chrzkaj. Widziaam, e zainteresowali ci tak jak zeszoroczny nieg.
Podrapaam si po czole.
- Wydawao mi si, e chcieli tylko nawiza rozmow... ale co ja tam wiem
dodaam prdko, kiedy zmiadya mnie spojrzeniem.
- Kiedy nowy facet pojawia si znikd i z miejsca zaczyna czarowa, to fasada.
Zawsze co za tym stoi. To oczywiste.
Pocignam yk mokki przez somk. Nie byam pewna, co jej odpowiedzie.
Stwierdziam, e chyba ju nigdy nie bdzie mi dane spojrze Owenowi ani Joeyowi
w oczy - ale moe tego dnia domysy Vee byy uzasadnione. Ilekro ogldaam filmy
na Lifetime, potrzebowaem potem co najmniej paru dni, by przezwyciy myl, e
uroczy chopak z ssiedztwa jest w istocie seryjnym morderc. By moe Vee
wanie odreagowywaa podobnego typu lki.
Chciaam spyta j o to wprost, kiedy zawierkaa moja komrka.
- Niech zgadn - powiedziaa Vee. - Twoja mama nas sprawdza. Zdziwiam si, e
wypucia ci z domu. Wiadomo, e mnie nie lubi. Wic mogo przej jej przez
myl, e byam jako zamieszana w twoje zniknicie - burkna pogardliwie.
- Lubi ci, tylko nie rozumie - odparam, otwierajc, jak si okazao, wiadomo od
Marcie Millar.
Przy okazji: naszyjnik to srebrny mski acuszek. Znalaza go?
- Odczep si - mruknam gono.
- No wic? - zainteresowaa si Vee. - Pod jakim to kiepskim pretekstem wzywa ci
do domu?
Skd masz mj numer? - odpisaam Marcie.
Nasi rodzice wymieniaj si nie tylko lin, durna.
eby sczeza - pomylaam.
Zamknam telefon, z powrotem kierujc uwag na Vee.
- Mog zada ci gupie pytanie?
- Ubstwiam gupie pytania.
- Czy w lecie byam na imprezie u Marcie?
Przygotowaam si na wybuch zbyt dononego miechu, lecz Vee przeua ks
pczka i odpowiedziaa:

- Mhm, tak. I mnie te tam zacigna. O wanie: wci mi za to wisisz.


Oczekiwaam innej odpowiedzi.
- Pytanie jeszcze dziwniejsze: Czy przyjaniam si z ni?
Tym razem zareagowaa tak, jak si spodziewaam. O mao nie zakrztusia si
pczkiem.
- Ty i ta suka? Chyba le sysz. Zdaj sobie spraw, e masz to cae tymczasowe
zamienie pamici, ale jak moga zapomnie o jedenastu latach znajomoci z
Wrzodem na... no wiesz, na czym?
Nareszcie co konkretnego.
- Wic co mi wyleciao z gowy? Skoro nie zakolegowaam si z ni, to czemu
zaprosia mnie na imprez?
- Zaprosia wszystkich. Robia zbirk forsy na nowe kostiumy dla cheerleaderek.
Przy drzwiach zadaa od nas dwudziestu dolcw - wyjania Vee. - I bymy zaraz
wyszy, ale ty musiaa poszpiegowa... - zamkna usta.
- Kogo? - zachciam.
- Marcie. Poszymy szpiegowa Marcie. Serio... - Pokiwaa gow nieco zbyt
energicznie.
- No i?
- Chciaymy zwdzi jej pamitnik - odrzeka Vee. - eby co soczystsze kawaki
opublikowa w e-zinie. Rewelacja, prawda?
Obserwujc j, czuam, e w tej historyjce co nie gra, nie udao mi si jednak
rozgry, co takiego.
- Brzmi to jak wyssane z palca, chyba si ze mn zgodzisz? W yciu nie
dostaybymy zgody na publikacj jej pamitnika.
- Sprbowa nigdy nie zawadzi...
- Wiem, e co przede mn ukrywasz - oskarycielsko pokiwaam palcem.
- Kto? Ja?
- Nie kam, Vee. Obiecaa ju nigdy niczego przede mn nie tai - przypomniaam
jej. Zamachaa rkami.
- Dobra, dobra. Poszymy tam szpiegowa... - Zamilka na moment z dramatyzmem.
- Anthony'ego Amowitza.
W zeszym roku chodziam z nim na WF. redni wzrost, przecitny wygld i
osobowo wini. Nie mwic o tym, e Vee zarzekaa si, i nic ich nie czyo.
- Ty kamczuchu!
- Ja... durzyam si w nim! - Zarumienia si po uszy.
- Durzya si w Anthonym Amowitzu... - powtrzyam z powtpiewaniem.
- Bdnie go oceniam. Czy mogybymy ju nie rozmawia na ten temat? Prosz.
Po jedenastu latach przyjani Vee nadal potrafia wprawi mnie w osupienie.
- Po pierwsze, daj sowo, e niczego nie ukrywasz. Bo caa ta historia wydaje mi si
bardzo podejrzana.
- Sowo skautki! - Miaa szczere spojrzenie i stanowczy wyraz twarzy. - Poszymy
szpiegowa Anthony'ego i cze. Tylko bagam, powstrzymaj si od wyzwisk. I tak
czuj si dostatecznie upokorzona.
Wiedziaam, e odtd nie okamie mnie ju nigdy - i chocia niestety wprawiam j w
zaenowanie, byam zadowolona z informacji, ktrych mi udzielia.

- Okej - podjam - wrmy wic do Marcie. Wczoraj wieczorem przypara mnie do


muru i powiedziaa, e jej chopak Patch da mi naszyjnik, ktry miaam jej
przekaza. Vee zachysna si mokk.
- Patch by jej chopakiem?
- Dokadnie okrelia go sowami: "letni romans". Powiedziaa te, e Patch
przyjani si i z ni, i ze mn.
- Co podobnego.
Zniecierpliwiona, zaczam stuka palcem w st.
- Dlaczego znw czuj si jak w ciemnym zauku?
- Nie znam adnego Patcha - owiadczya Vee. - A tak w ogle to chyba jest psie
imi...? Moe Marcie go zmylia. Jeli cokolwiek wychodzi jej dobrze, to tylko
manipulowanie ludmi. Najlepiej dajmy sobie spokj z Patchem, jak rwnie z
Marcie. Jejku, pczki jak marzenie, pycha! - Gwatownym ruchem podsuna mi
jednego. Wziam go i odoyam na talerzyk.
- Czy mwi ci co imi Jev?
- Jev? Jev i tyle? To jaki skrt?
Najwyraniej dotd nie syszaa tego imienia.
- Natknam si na pewnego faceta - zaczam tumaczy. - Myl, e poznalimy si
wczeniej, prawdopodobnie latem. Nazywa si Jev.
- Nie mog ci pomc, kochana.
- Moe faktycznie jest to skrt. Jevin, Jevon, Jevro...
- Nie, nie i nie.
Otworzyam komrk.
- Co teraz robisz? - zapytaa Vee.
- Wysyam SMS-a do Marcie.
- O co chcesz j spyta? - Wyprostowaa si na krzele. - Nora, posuchaj...
Pokrciam gow, czytajc w jej mylach.
- To nie jest pocztek jakiej dugiej sprawy, zaufaj mi. Wierz tobie, nie Marcie.
Bdzie to mj ostatni SMS do niej. Zamierzam tylko napisa, e kamstwo ma
krtkie nogi. Rozluniona Vee przytakna z mdr min.
- O wanie. I napisz tej kombinatorce, e jej garstwa s na nic, bo ja ci osaniam.
Wklepaam wiadomo i nacisnam "wylij".
Szukaam wszdzie. Nie mam naszyjnika. Przykra sprawa.
Po niespena minucie przysza odpowied od Marcie.
Postaraj si bardziej!
Pokazaam SMS-a Vee.
- Humor dopisuje jej jak zawsze.
- Wedug mnie - rzeka Vee - twoja mama i Figiel Migiel mog ci si niechccy
przysuy. Jeli ich zwizek daje ci przewag nad Marcie, to byoby dobrze, eby
im sekundowaa.
Spojrzaam na ni chytrze.
- Czemu mnie to nie dziwi?
- Ej, Nora, nic z tych rzeczy. Wiesz, e nie mam w ciele jednej zej kosteczki.
- Tylko dwiecie sze?
Wspominaam ju, jak to cudnie, e wrcia? - wyszczerzya si Vee.

ROZDZIA 14
Po lunchu wrciam do domu. Ledwie zaparkowaam volkswagena na cementowej
pycie przy podjedzie, obok mnie zatrzymaa si w swoim taurusie mama. Kiedy
wychodziam, bya w domu, wic zaraz przemkno mi przez myl, e moe podczas
mojej nieobecnoci wymkna si na lunch z Hankiem. Od wyjcia z restauracji cay
czas byam wesoa, ale teraz mj nastrj obniy si gwatownie.
Mama zaparkowaa wz w garau i wysza mi na spotkanie.
- Jak ci si uda lunch z Vee?
- Jak zwykle, jak zwykle. A ty? Jaka gorca randka? - zapytaam niewinnie.
- Raczej praca - westchna, zachowujc anielsk cierpliwo. - Hugo poprosi,
ebym pojechaa w tym tygodniu do Bostonu.
Mama pracuje u Hugona Renaldiego, waciciela firmy aukcyjnej o takiej samej
nazwie. Hugo prowadzi aukcje kosztownych nieruchomoci, a jako e zadaniem
mamy jest pilnowanie, by przebiegay one bez zakce, nie moe zajmowa si tym
w domu. Stale wic gdzie wyjeda, a ja zostaj sama - i obie wiemy, e nie jest to
idealna sytuacja. Nieraz zastanawiaa si nad porzuceniem tej pracy, ale zawsze
rezygnowaa ze wzgldu na dochody. Hugo paci jej wicej - znacznie wicej - ni
mogaby zarobi u innego pracodawcy w Coldwater. Gdyby zrezygnowaa,
musiaybymy mocno zacisn pasa, a przede wszystkim sprzeda dom. Poniewa
wszelkie moje wspomnienia o tacie byy zwizane z domem, znaczy
on dla mnie bardzo wiele.
- Odmwiam mu - rzeka mama. - Powiedziaam, e musz znale sobie zajcie,
ktre nie oznacza ycia na walizkach.
- Cooo? - zdumienie szybko mi mino i do mojego gosu wkrad si niepokj. Rzucasz prac? A znalaza now? Czy wobec tego bdziemy si musiay
wyprowadzi?
Nie mogam uwierzy, e podja t decyzj bez rozmowy ze mn. Dawniej zawsze
byymy jednomylne: sprzeda domu nie wchodzi w rachub.
- Hugo obieca, e postara si zaatwi mi posad na miejscu, ale sprawa nie wyglda
tak rowo. Jego sekretarka pracuje u niego od lat i jest znakomita. Nie zwolni jej
tylko po to, eby mnie uszczliwi.
Zaszokowana, popatrzyam na dom. Na myl, e pod tym dachem mogliby
zamieszka jacy obcy ludzie, zrobio mi si sabo. A jeli go przebuduj? Wywrc
do gry nogami gabinet taty i zedr winiowe podogi, ktre kadlimy razem? Co
stanie si z jego pkami na ksiki? Co prawda s troch krzywe, ale zbijalimy je,
nie majc jeszcze pojcia o stolarce, wic maj dusz!
- Na razie nie myl o sprzeday. - Czytaa w moich mylach mama. - Nigdy nic nie
wiadomo. Moe Hugo uzna, e potrzebuje drugiej sekretarki. Nie tramy nadziei.
Rzuciam si na ni.
- Mwisz o tym tak spokojnie, bo liczysz, e wyjdziesz za Hanka i on nas wycignie
z tarapatw?
Nie zdyam stumi tej cynicznej uwagi, wymskna mi si i natychmiast ogarno
mnie poczucie winy. Zawsze byam jak najodleglejsza od chamstwa, ale powodowa
mn przeraliwy lk, ktrego nie zdoaam ujarzmi.
Mam sparaliowao na moment. Stukajc obcasami, wysza z garau i przycisna

guzik automatycznej bramy, ktra opucia si za ni powoli.


Staam chwil na podjedzie, rozdarta midzy potrzeb natychmiastowego
przeproszenia jej a rosncym niepokojem, e tak atwo zignorowaa moje pytanie. A
wic tak to wyglda, mylaam. Spotyka si z Hankiem, by wyj za niego za m.
Robi dokadnie to, o co oskarya j Marcie: poluje na jego kas. Co prawda
brakowao nam pienidzy, ale jako sobie radziymy.
Wciekam si na mam, e zniya si do takiego poziomu - i na Hanka, e da jej
moliwo cieszenia si nie tylko mn.
Wsiadam do samochodu i ruszyam przez miasteczko. Przekraczaam dozwolon
prdko, ale postanowiam cho raz si tym nie przejmowa. Nie miaam
okrelonego celu - chciaam po prostu oddali si, zdystansowa od mamy. Najpierw
Hank, a teraz nowa praca.
Dlaczego podejmuje decyzje, nie konsultujc ich ze mn, zastanawiaam si.
Gdy zobaczyam przed sob wjazd na autostrad, zjedajc na prawy pas, ruszyam
w stron wybrzea. Skrciam tu przed wesoym miasteczkiem Delphic i podajc
za znakami, pojechaam na publiczn pla. W tej okolicy by o wiele mniejszy ruch
uliczny ni na poudniu Maine. Wybrzee byo skaliste, a wiecznie zielone roliny
nieomal wcinay si w morze. Zamiast turystw z plaowymi rcznikami i koszami z
prowiantem, zobaczyam samotnego mczyzn i psa uganiajcego si za mewami.
I wanie tego pragnam. Chciaam poby sama, aby si troch uspokoi.
Wjechaam na krawnik. W lusterku wstecznym spostrzegam podrasowane
czerwone auto. Jak przez mg przypomniaam sobie, e widziaam je na
autostradzie; towarzyszyo mi w tyle, kilka samochodw dalej. Pewnie jego kierowca
chcia jeszcze nacieszy si pla przed pogorszeniem pogody.
Przeskoczyam barierk i zaczam schodzi w d skalistego nabrzea. Powietrze
byo tu chodniejsze ni w Coldwater i plecy smaga mi wiatr. Mgliste niebo miao
raczej szar ni bkitn barw. Trzymajc si poza zasigiem fal, wspinaam si na
wysze skay. Coraz bardziej nierwny teren utrudnia mi wdrwk i zamiast myle
o ostatniej ktni z mam, skupiaam si na tym, by stpa ostronie.
Nagle poliznam si na kamieniu i zjechaam w d, ldujc na boku. Mruknam
pod nosem, odzyskujc rwnowag, i w tej samej chwili pad na mnie wielki cie.
Odwrciam si, zaskoczona. Rozpoznaam kierowc czerwonego samochodu. By
do wysoki i par lat starszy ode mnie. Mia praktycznego "jeyka", piaskowo
brzowe brwi i lekki zarost na brodzie. Sdzc po dopasowanej bluzie od dresu,
regularnie bywa na siowni.
- Nareszcie poza domem - powiedzia, rozgldajc si dokoa. - Od kilku dni prbuj
ci zdyba, ebymy mogli pogada na osobnoci.
Podniosam si, balansujc na kamieniu. Przyjrzaam si facetowi, ale nie wyda mi
si znajomy.
- Przepraszam, czy my si znamy?
- Mylisz, e kto ci ledzi? - Nadal przeczesywa wzrokiem nabrzee. - Staraem
si mie na oku wszystkie auta, ale moe ktre mi umkno. Powinna bya zrobi
kko przed zaparkowaniem.
- Yyy... Naprawd nie mam pojcia, kim jeste.
- Nieadnie tak traktowa ofiarodawc samochodu, ktrym tu przyjechaa.

Zaskoczyam dopiero po chwili.


- Zaraz... Ty jeste... Scott Parnell?
Mimo upywu lat waciwie si nie zmieni. Te same doki w policzkach. Te same
piwne oczy. Od dawnego Scotta odrniay go jednak bardziej zdecydowane,
symetryczne rysy twarzy, blizna na koci policzkowej, wiey zarost i pene,
zmysowe usta.
- Syszaem o twojej amnezji. A wic plotki si potwierdzaj. Jak wida, rzeczywicie
marnie z tob. Optymista si znalaz.
Z t myl zaoyam rce i odparam chodno:
- A propos przeszoci, czy askawie zechcesz mi powiedzie, dlaczego zostawie
volkswagena pod moim domem akurat tego wieczoru, kiedy zaginam? Skoro wiesz
o moim zaniku pamici, to na pewno syszae, e zostaam porwana...
- Auto dostaa w ramach przeprosin za to, e zachowaem si jak palant - odrzek,
wci wodzc oczami po okolicy.
Ciekawe, dlaczego tak ba si, e jestemy ledzeni. I kogo si obawia?
- Pogadajmy o tamtym wieczorze - zadaam stanowczo. Co prawda to odludzie nie
stanowio najlepszej scenerii dla tego typu rozmw, ale ciekawo wzia gr nad
strachem. Musiaam dowiedzie si wszystkiego. - Zdaje si, e oboje zostalimy
postrzeleni przez Rixona. Tak zeznaam policji. Ty, ja i Rixon sami w gabinecie
miechu. O ile ten cay Rixon w ogle istnieje... Nie wiem, jak ci si to udao, ale
zaczynam sdzi, e go wymylie. A moe to ty strzelae i chciae obarczy win
kogo innego. Zmusie mnie, ebym podaa policji imi Rixon? No mw, Scott, ty
mnie postrzelie?
- Rixon jest w piekle, Noro.
Wzdrygnam si. Wypowiedzia to zdanie bez wahania i z cakiem wiarygodn doz
melancholii. Jeli kama, naleaa mu si za to nagroda.
- Rixon nie yje?
- cile rzecz biorc, smay si w piekle, ale w sumie wychodzi na to samo.
Bacznie obserwowaam jego twarz, szukajc choby najmniejszego ladu faszu. Nie
miaam zamiaru sprzecza si z nim o szczegy ycia pozagrobowego,
potrzebowaam jednak potwierdzenia, e Rixon znikn na dobre.
- Skd wiesz? Zawiadomie policj? Kto go zabi?
- Nie mam pojcia, komu to zawdziczamy, ale wiem, e facet znikn. Wieci
rozchodz si szybko, moesz mi wierzy.
- To mi nie wystarcza. Moe nabrae reszt wiata, ale ze mn nie pjdzie ci tak
atwo. Podrzucie auto pod mj dom w nocy, kiedy mnie porwano, a pniej si
ukrywae w... New Hampshire, prawda? Wybacz, ale gdy na ciebie patrz,
"niewinny" to ostatnie sowo, jakie mi si nasuwa. Chyba nie musz dodawa, e w
ogle ci nie ufam. Westchn.
- Zanim Rixon nas postrzeli, przekonaa mnie, e jestem Nefilem. To ty
uwiadomia mi, e jestem niemiertelny. Uciekem poniekd dziki tobie. Nie
mylia si. Nie byo mi pisane skoczy tak jak Czarna Rka. Postanowiem, e
nigdy nie pomog mu werbowa Nefilw do jego armii.
Wiatr przeszywa mnie na wskro, omiatajc skr lodowatym tchnieniem. Nefil.
Znowu to sowo. Towarzyszyo mi wszdzie.

- Powiedziaam ci, e jeste Nefilem? - spytaam nerwowo.


Przymknam na chwil oczy z nadziej, e si poprawi, i e "niemiertelny" to
jedynie metafora. Z nadziej, e wytumaczy mi zawi mistyfikacj, kawa, ktry
zacz si od wczorajszego spotkania z Gabe'em. Widocznie staam si bohaterk
jakiego niewyobraalnego artu.
Ale rozwizanie kryo si w mtnych wodach mojego ja, gdzie w mrocznym zaktku
pamici, ktra kiedy dziaaa sprawnie. Nie potrafiam tego zracjonalizowa, jednak
czuam to w sobie. Wprost mnie to palio. Scott niczego nie zmyli.
- Chciabym si dowiedzie, dlaczego nic nie pamitasz - oznajmi. - Mylaem, e
amnezja nie trwa wiecznie. Co jest?
- Nie wiem, czemu nie pamitam! - warknam. - Okej? Nie wiem. Kilka dni temu
obudziam si na cmentarzu z pustk w gowie. Nie mogam sobie nawet
przypomnie, skd si tam wziam - wiedziona nagym i niejasnym impulsem
najzwyczajniej spowiadaam si Scottowi. Zaczo la mi si z nosa, a oczy zaszy
zami. - Znalaza mnie policja i zawioza do szpitala. Poinformowali mnie, e
zaginam na jedenacie tygodni. Zanik pamici wynika z tego, e mzg wypiera
traum w odruchu samoobrony. Ale wiesz, co najdziwniejsze? Wydaje mi si, e ja
niczego nie wypieram. Dostaam list. Kto wama si do mojego pokoju i
zostawi mi na poduszce kartk, na ktrej byo napisane, e cho wrciam do domu,
nie jestem bezpieczna. Kto za tym stoi... Wiedz co, o czym ja nie wiem. Wiedz,
co mi si przydarzyo.
Raptem dotaro do mnie, e ujawniam mu za duo. Nie miaam dowodu na istnienie
kartki. Co gorsza, patrzc racjonalnie, kartka nie istniaa. Jeeli jednak stanowia
wytwr mojej wyobrani, to dlaczego nie potrafiam wyzby si myli o niej?
Dlaczego nie mogam pogodzi si z tym, e j stworzyam, sprokurowaam, e mi
si przywidziaa?
Scott przyglda mi si z rosnc zadum.
- "Wiedz"? Kto taki?
- Niewane. - Wyrzuciam rce w gr.
- Czy na kartce byo co wicej?
- Zapomnij! Masz moe chusteczk?
Poczuam, e oczy mam zapuchnite, a nos tak zapchany, e pociganie nic nie da.
Jakby tego byo mao, po policzkach spyny mi dwie zy.
- Hej - rzek Scott agodnie, ujmujc mnie za ramiona. - Bdzie dobrze. Nie pacz.
Jestem po twojej stronie. Pomog ci rozwika spraw. - Widzc, e si nie opieram,
przycign mnie do piersi i klepn po plecach. Z pocztku zdeprymowany, mwi
teraz bardziej pewnie i spokojnie. - Odkd zagina, postanowiem si ukrywa. W
tej chwili nie jestem bezpieczny, ale kiedy zobaczyem w wiadomociach, e wrcia
i nie moesz sobie nic przypomnie, musiaem wyj z ukrycia. Musiaem ci
odszuka. Tak wiele ci zawdziczam. Poczuam, e czas na krok do tyu. To, e
chciaam mu wierzy, bynajmniej nie znaczyo, e powinnam zaufa mu bez reszty.
Albo wyzby si czujnoci. Jednak zmczona nieustann walk z przeciwnociami,
wyczyam mechanizmy obronne. Ju dawno nie czerpaam takiej przyjemnoci z
tego, e kto mnie obejmuje. W jego ucisku byam niemal gotowa da wiar, e nie
jestem w tych tarapatach sama. Scott obieca, e przebrniemy przez kopoty wsplnie

i rwnie z tego powodu pragnam mu zaufa.


Poza tym, zna mnie. Stanowi ogniwo czce mnie z przeszoci, co dodawao mi
nieopisanej otuchy. Po tylu zniechcajcych prbach przywoania czegokolwiek z
nieodlegej przeszoci zjawi si bez adnych stara z mojej strony. Czy mogam
liczy na bardziej sprzyjajcy obrt sprawy?
- Dlaczego teraz co ci grozi? - zapytaam, ocierajc zy wierzchem doni.
- Jest tutaj Czarna Rka. - Jakby uprzytamniajc sobie, e to imi z niczym mi si nie
kojarzy, doda: - Tak na wszelki wypadek: nie pamitasz nic, absolutnie nic, zgadza
si?
- Nic - wypowiedziawszy to sowo, poczuam si tak, jakbym stana przed wejciem
do rozcigajcego si po horyzont zakazanego labiryntu.
- Czyli jeste w dupie. - Mimo e nie zabrzmiao to najadniej, uwierzyam w jego
szczero. - Czarna Rka to imi potnego Nefila, ktry gromadzi podziemn armi,
a ja swego czasu byem jednym z jego onierzy, jeli mona to tak nazwa. Teraz
jestem dezerterem i jeli mnie schwyta, bdzie ze mn nieciekawie.
- Chwileczk, kto to taki ten cay Nefil?
- Przygotuj si na szok, Noro. - Usta zadrgay mu w kcikach. - Nefil - wyjania
cierpliwie - jest istot niemierteln. - Na wyraz powtpiewania malujcy si na
mojej twarzy jego wargi uniosy si w umiechu jeszcze wyej. - Nie mog umrze.
Tak jak moi pobratymcy.
Pobratymcy? Czyby by jednym z nich?
- Gdzie jest haczyk? - spytaam, bo ta niemiertelno wydaa mi si przegiciem.
- Gdybym skoczy - wskaza fale uderzajce o skay pod nami - przeybym, Noro. Okej, moe kiedy na chwil straci rozum, rzuci si ze skay i nic mu si nie stao.
To ci dopiero dowd! Nie by niemiertelny. Po prostu uwaa si za niemiertelnego,
bo jako typowy nastolatek zrobi kilka lekkomylnych rzeczy i przey - Nie wierzysz
mi. - Unis brwi, udajc uraonego. - Wczoraj w nocy nurkowaem, owiem ryby w
oceanie przez dobre dwie godziny i nie zamarzem na mier. Umiem wstrzyma
oddech pod wod na osiem, dziewi minut. Zdarza mi si zemdle, ale po
odzyskaniu przytomnoci zawsze wypywam na
powierzchni i mj organizm dziaa bez zarzutu.
Otworzyam usta, ale zdanie udao mi si sformuowa dopiero po minucie:
- To nie ma sensu.
- Ma sens, bo jestem niemiertelny.
Zanim zdyam powstrzyma Scotta, wydoby z kieszeni szwajcarski scyzoryk i
wbi go sobie w udo. Wydaam zduszony okrzyk i przyskoczyam do niego,
niepewna, czy mam wycign n, czy przytrzyma, aby nie wsun si gbiej w
nog. Scott ubieg mnie jednak i wyszarpn go jednym ruchem. Zakl z blu, a jego
dinsy nasiky krwi.
- Scott! - wrzasnam piskliwie.
- Jutro - odpowiedzia przygaszonym gosem - nie bdzie nawet ladu.
- Co ty nie powiesz? - warknam.
Totalnie mu odbio? Jak mona zrobi co tak gupiego?
- Zrobiem to nie pierwszy raz. Prbowaem nawet spali si ywcem. Ale mimo e
skra zwglia si... zesza i po dwch dniach byem jak nowy.

Tymczasem czerwona plama na jego spodniach obescha, a rana przestaa krwawi.


Goia si... byskawicznie. Trwao to moe kilkanacie sekund, a nie kilka tygodni.
Nie chciaam ufa oczom, jednak zobaczy znaczy uwierzy.
Nagle przypomnia mi si Gabe. Wyraniej, nibym sobie tego yczya, przywoaam
obraz wystajcego z jego plecw omu. Jev zapewnia, e ta rana go nie zabije.
Tak jak Scott zarzeka si przed chwil, e rana zagoi si bez ladu.
- No w porzdku - szepnam, cho wcale nie czuam si dobrze.
- Na pewno jeste przekonana? Bo jeli mi nie dowierzasz, zawsze mog jeszcze
rzuci si pod samochd.
- Chyba ci wierz - odpowiedziaam, nie udao mi si jednak stumi oszoomienia w
gosie. Si wyrwaam si z osupienia, postanawiajc da si nie biegowi zdarze.
- Skupiaj si na pojedynczych rzeczach, nie na wszystkim naraz - powiedziaam
sobie. Scott jest niemiertelny. Dobra. Co dalej?
- Wiemy, kim jest Czarna Rka? - spytaam, nagle zakniona wszelkich moliwych
informacji, jakich mg mi udzieli Scott. Czego jeszcze nie wiem? Ile jeszcze moich
podejrze postawi na gowie? I najwaniejsza sprawa: Czy jest zdolny przywrci mi
pami?
- Kiedy rozmawialimy ostatnio, oboje chcielimy si tego dowiedzie. Spdziem
lato, sprawdzajc rne tropy, co nie byo atwe, wziwszy pod uwag, e yj w
nieustannym biegu i bez grosza. W dodatku dziaam sam, a Czarn Rk trudno
byoby nazwa nieostronym. Ale zawziem liczb podejrzanych do jednej osoby skierowa wzrok na mnie.
- Jeste gotowa? Czarna Rka to Hank Millar.
- Kim waciwie jest Hank?
Siedzielimy na piekach w jaskini, mniej wicej czterysta metrw w gb wybrzea,
schowani na sterczcym urwisku i oddaleni od szosy. W jaskini o niskim stropie
panowa pmrok, ale za to chronia nas ona przed wiatrem i - jak uparcie twierdzi
Scott przed ewentualnymi szpiegami Czarnej Rki. Nazwisko Hanka Millara
wyjawi mi, dopiero upewniwszy si, e nikt nas nie podsucha.
Potar zapak o podeszw buta i rozpali ognisko we wgbieniu midzy kamieniami.
Gdy pomienie rozjaniy postrzpione ciany, po raz pierwszy porzdnie rozejrzaam
si wok. W gbi zobaczyam plecak i piwr. Na wystajcej pce skalnej stao
oparte popkane lusterko, pod ktrym spostrzegam brzytw, puszk kremu do
golenia i dezodorant w sztyfcie. Bliej wylotu pieczary leaa sporych rozmiarw
skrzynka na narzdzia, a na niej kilka naczy, sztuce i patelnia. Obok zauwayam
wdk i wnyki. Wszystko to wywaro na mnie due wraenie, ale te mnie zasmucio.
Jak wida, dziki wiedzy i hartowi ducha Scott radzi sobie cakiem niele.
Jednak z drugiej strony wid smtny ywot tuacza i musia stale si ukrywa...
- Obserwuj go od miesicy - powiedzia. - Nie dziaam na apu-capu.
- Jeste pewien, e Hank to Czarna Rka? Bez urazy, ale niezbyt pasuje do mojej
wizji bojownika podziemia ani... "Niemiertelnego" - ju sama ta myl wydaa si
nierealna. Totalnie niedorzeczna. - Prowadzi najlepszy salon samochodowy w
miasteczku, naley do jachtklubu i sam jeden wspiera klub sportowy. Niby dlaczego
interesowaby si wiatem Nefilw? Ma wszystko, o czym tylko zamarzy.
- Bo sam jest Nefilem - wyjani Scott. - I nie ma wszystkiego, czego pragnie.

Podczas ydowskiego miesica cheszwan kady Nefil, ktry zoy przysig


lojalnoci, musi na dwa tygodnie wyrzec si swojego ciaa. Nie ma wyboru. Wyrzeka
si ciaa i opanowuje je kto inny
- upady anio. Rixon by upadym anioem, ktry niegdy opanowywa Czarn Rk
i jak przypadkiem podsuchaem, smay si teraz w ogniu piekielnym. Co prawda
Czarna Rka jest wolny, ale nie zapomnia i nie zamierza wybaczy. Std potrzeba
utworzenia armii. Chce obali zastpy upadych aniow.
- Chwila, kim s upadli anioowie? - Z opowieci Scotta wynikao, e to jaka szajka.
Hank Millar by ostatni osob w Coldwater, ktra zniya si do takiego poziomu.
Nie zadawaby si z czonkami gangu. - I co w tym wypadku znaczy: "opanowa"?
Scott wykrzywi usta w pobaliwym umiechu, niemniej trzeba przyzna, e
odpowiedzia cierpliwie:
- Definicja upadych aniow: wyrzutki niebios i najwiksze utrapienie Nefilw.
Zmuszaj nas do skadania przysigi lojalnoci i przejmuj nasze ciaa w okresie
cheszwanu.
To pasoyty. Nie odczuwajc niczego we wasnych ciaach, nawiedzaj nasze. Tak to
wyglda, Grey - doda, widzc malujcy si na mojej twarzy wyraz wstrtu. Dosownie wchodz w nas i uywaj naszych cia jak wasnych. Nefil ma
wiadomo, kiedy to si dzieje, nie jest jednak zdolny nad tym zapanowa.
Usiowaam przekn sowa Scotta. Kilkakrotnie odezwaa mi si w gowie
melodyjka ze Strefy mroku - nie miaam jednak cienia wtpliwoci co do tego, e
mwi prawd.
Wszystko zaczo powraca. Wspomnienia byy porwane, ale wracay. Ju kiedy to
syszaam. Nie pamitaam, gdzie ani od kogo. Ale wiedziaam to wszystko.
- Niedawno zauwayam, jak trzech facetw katuje Nefila. Prbowali go zmusi, by
wyrzek si ciaa na dwa tygodnie, tak? To nieludzkie. To... odraajce!
Scott spuci oczy i pogrzeba patykiem w ognisku. Gafa, ktr palnam, dotara do
mnie z opnieniem. Zawstydzona, szepnam:
- Och, Scott. Kretynka ze mnie. Bardzo mi przykro, e musisz przez to przechodzi.
Nie wyobraam sobie, jaki to koszmar: odda komu wasne ciao...
- Nie przysigaem lojalnoci i nigdy tego nie zrobi. - Wrzuci patyk w ogie i w
mrok zadymionej jaskini wystrzeliy zote iskry. - Nauczy mnie tego i tylko tego
Czarna Rka. Upadli anioowie mog prbowa oddziaywa na mj umys
wszelkimi sposobami. Mog odrba mi gow, obci jzyk, spali mnie na popi.
Ale nie zo im tej przysigi nigdy.
Przetrzymam bl, bo konsekwencji tego przyrzeczenia nie znisbym.
- Oddziaywa na umys? - przeszy mnie ciarki i znowu powdrowaam myl do
Gabe'a.
- To jedna z "zalet" upadych aniow - odpowiedzia z gorycz. - Maj zdolno
ingerowania w ludzki umys. Ka im widzie rzeczy, ktre nie istniej w
rzeczywistoci. Nefilowie przejli t sztuczk od upadych aniow.
Najwyraniej wic nie pomyliam si co do Gabe'a. Tyle e - aby zmieni si w
niedwiedzia - nie posuy si magicznym trickiem, jak zapewnia mnie Jev.
Wykorzysta bro Nefilw: umiejtno kontrolowania umysu.
- Poka mi, jak to si robi. Chc dokadnie wiedzie, jak to dziaa.

- Wyszedem z wprawy - odpar i wychylajc si do tyu, zaoy donie za gow.


- Nie mgby chocia sprbowa? - zachciam, kopic go lekko w kolano, z
nadziej, e si rozchmurzy. - Poka mi, co nam zagraa. No prosz. Zaskocz mnie.
Zrb co, czego si nie spodziewam. A pniej naucz mnie, jak si to robi.
Scott nie odrywa wzroku od ognia. Widzc w blasku pomieni jego surowe rysy,
przestaam si umiecha. Dla niego nie byo to w najmniejszym stopniu zabawne.
- Posuchaj - powiedzia. - Te moce s uzaleniajce. Jak raz si tego sprbuje, to
potem trudno wyhamowa. Kiedy uciekem trzy miesice temu i uwiadomiem sobie
do czego jestem zdolny, uywaem mocy przy kadej nadarzajcej si okazji. Ilekro
czuem gd, wchodziem do sklepu, wrzucaem do koszyka to, na co miaem ochot,
i myl nakazywaem ekspedientce, by woya wszystko do torby i pozwolia mi
odej bez pacenia.
Byo to bardzo atwe. Sprawiao, e czuem si lepszy. A pewnej nocy, gdy
ledziem Czarn Rk, zobaczyem, jak on to robi, a wtedy natychmiast daem sobie
z tym spokj. Nie przeyj reszty ycia w taki sposb. Nie bd jak on.
Wydoby z kieszeni jaki piercie i podnis go do wiata. Obrczka wygldaa na
elazn, a w miejscu oczka miaa wybit zacinit pi. Przez sekund piercie
zdawa si emanowa dziwnym niebieskawym blaskiem, gdy jednak "aureola"
znikna, stwierdziam, e byo to tylko zudzenie.
- Kady Nefil obdarzony jest szczegln moc, ktra daje nam fizyczn przewag
nad ludmi, kiedy jednak zakadam ten piercie, moc zwiksza si niewyobraalnie
powiedzia powanie Scott. - Czarna Rka da mi go po nieudanej prbie
zwerbowania mnie do podziemnej armii. Nie wiem, czy na piercieniu spoczywa
kltwa, czy zosta zaczarowany.
By moe ani jedno, ani drugie. Co jednak kryje si w nim, to pewne. Posiadacz
czego takiego ma niemal nieograniczon moc. Zanim znikna w czerwcu, ukrada
mi piercie. Potrzeba odzyskania go bya tak potna, e dopki go nie odnalazem,
nie mogem je, zmruy oka ani zazna spoczynku. Zachowywaem si jak pun,
ktry za wszelk cen musi sobie wstrzykn to, co znowu da mu kopa. Pewnej nocy
po twoim porwaniu wamaem si do waszego domu. Znalazem go w futerale na
skrzypce.
- Na wiolonczel - mruknam.
Myli przywoay niky, zamazany obraz, wraenie, jakbym ju kiedy widziaa ten
piercie.
- No, dobra, nie jestem jak tam alf czy omeg, ale wiem, e ten przedmiot nie jest
nieszkodliwy. Czarna Rka musia go jako podrasowa. Chcia zapewni przewag
kademu z czonkw swojej armii. Nawet gdy nie zakadam piercienia i polegam
wycznie na wasnych wrodzonych mocach, i tak towarzyszy mi przemona ch
spotgowania ich, wiesz, Noro? Istnieje tylko jeden sposb na tumienie tej potrzeby.
Powinienem korzysta z wasnych mocy i zdolnoci jak najrzadziej.
Chciaam wspczu Scottowi, ale byam troch zawiedziona. Pragnam bardziej
zgbi sztuczk, ktr zafundowa mi Gabe - na wypadek, gdybym znowu stana z
nim twarz w twarz. I jeeli Hank rzeczywicie by Czarn Rk, przywdc tajnego
nefilskiego stowarzyszenia, to musia pojawi si w moim yciu z powodw
mroczniejszych, ni potrafiabym to ogarn. Bo skoro wojna z upadymi anioami

pochaniaa go bez reszty, jakim cudem starczao mu czasu na prowadzenie


autosalonu, obowizki rodzicielskie i randki z mam? Miaam wprawdzie mas
podejrze, ale wziwszy pod uwag wszystko, co powiedzia mi Scott, stwierdziam,
e Hank na sto procent jest zoczyc.
Gdyby przyszo co do czego, musiaam mie oparcie, kogo, kto postawiby si
Hankowi. W tej chwili tak osob by tylko Scott. Z jednej strony chciaam, by
zachowa prawo, z drugiej jednak tylko on mgby obroni mnie przed Czarn
Rk.
- A gdyby sprbowa korzysta z mocy piercienia zawsze... - agodnie
zasugerowaam mu po chwili.
Przecign rk po wosach, najwyraniej gotw zmieni temat.
- Za pno. Podjem decyzj. Nie bd go nosi. czy mnie z nim.
- Nie boisz si, e jeli przestaniesz go nosi, Hank zyska nad tob gron przewag?
Podchwyci moje spojrzenie, ale wykona unik.
- Nie zgodniaa? Zowi kilka okoni. Smaone nad ogniskiem naprawd niele
smakuj.
Nie czekajc na odpowied, chwyci wdk i skierowa si ku play.
Poszam za nim, z myl, e chtnie oddaabym buty za zwyke teniswki. Scott
manewrowa midzy skaami, okrajc je i przeskakujc, podczas gdy ja musiaam
ostrone stawia mae kroczki.
- Okej, jeli chodzi o twoje moce, na razie dam ci spokj! - zawoaam za nim. - Ale
w mojej historii jest jeszcze mnstwo tajemnic. Wrmy do tego wieczoru, kiedy
zniknam. Domylasz si, kto mgby mnie porwa?
Scott usiad na kamieniu, by nawlec na haczyk przynt. Kiedy go dogoniam, ju
prawie koczy.
- Z pocztku sdziem, e to Rixon - odpar. - Zanim si dowiedziaem, e jest w
piekle. Chciaem wrci i ci odszuka, ale nie byo to takie proste. Wszdzie roi si
od szpiegw Czarnej Rki. A po tym, co zaszo w gabinecie miechu, mylaem, e
zaczn mi jeszcze depta po pitach gliny.
- Ale?
- Ale tak si nie stao. - Zerkn na mnie z ukosa. - Ciekawe, prawda? Gliniarze
musieli wiedzie, e byem w gabinecie miechu z tob i Rixonem. Tak przecie
zeznaa. I powiedziaa im, e te zostaem postrzelony. Wic dlaczego nigdy mnie
nie szukali? Dlaczego mi odpucili? Tak jakby... - co go tkno.
- Jakby co?
- Jakby kto wszed tam pniej i posprzta. Nie w sensie: usun lady. Tylko:
podziaa na psychik policjantw, wymaza im pami... Kto obdarzony
dostatecznie wielk moc, by skoni policj do wszczcia poszukiwa gdzie indziej.
- Masz na myli Nefila?
Scott wzruszy ramionami.
- Nie uwaasz, e to si zgadza? Moe Czarna Rka mia interes w tym, eby mnie
nie szukali. Moe liczy na to, e sam mnie odnajdzie i osobicie si ze mn
porachuje. Jeeli mnie znajdzie, nie odda mnie policji, to pewne. Nie dopuci do
przesuchania. Zamknie mnie w jednym ze swych wizie i dooy stara, bym
gorzko poaowa dnia, w ktrym si na niego natknem.

A zatem szukalimy istoty zdolnej ingerowa w umys, a raczej - jak wyrazi si Scott
- wymazywa pami. Czyby moja amnezja bya wynikiem dziaa Nefila? Kiedy to
rozwaaam, odek cisn mi si jeszcze bardziej.
- Ilu Nefilw posiada t moc? - zapytaam.
- Kto wie? Na pewno Czarna Rka.
- Syszae o Nefilu imieniem Jev? Albo o upadym aniele? - dodaam w przekonaniu,
e naley do ktrej z tych dwch grup.
wiadomo ta, nie napawaa mnie otuch.
- Nie. Ale to o niczym nie wiadczy. Ledwie dowiedziaem si o Nefilach, musiaem
si ukry. Czemu pytasz?
- Par dni temu poznaam niejakiego Jeva. Wie o Nefilach. Powstrzyma trzech
facetw... - ugryzam si w jzyk, ale zaraz stwierdziam, e wbrew fatalnej kondycji
umysowej nie powinnam kluczy. - Powstrzyma upadych aniow, o ktrych ci
wspominaam, przed zmuszeniem Nefila B.J.'a do zoenia przysigi lojalnoci.
Zabrzmi to miesznie, ale Jev czym emanowa. Jakby... elektrycznoci. Byo to
znacznie silniejsze od energii tych trzech.
- Dobitnie wiadczy to o nateniu jego mocy - stwierdzi Scott. - Zdolno
pokonania trzech upadych aniow mwi sama za siebie.
- Jest tak potny i ty o nim nie syszae?
- Orientuj si w temacie tak samo wietnie jak ty.
Przypomniay mi si sowa Jeva: "Prbowaem ci zabi".
O co mu chodzio? Czy jednak by zamieszany w moje porwanie? I czy mia do
siy, eby wykasowa mi pami? Sdzc po intensywnoci mocy, ktr emanowa,
by zdolny do czego duo gorszego ni proste wpywanie na cudzy umys.
- Dziwi si, e Czarna Rka dotd pozostaje na wolnoci - rzek Scott. - Na pewno
si wkurzy, e go tak okpiem.
- Kiedy zdezerterowae z armii Hanka?
- Nie chciaem takiego rozwoju tej rozmowy. - Westchn, ciko opuszczajc rce na
kolana. - Trudno mi - tym mwi, ale musz wyoy karty na st. W dniu mierci
twojego ojca miaem go obserwowa. Z rozkazu Czarnej Rki, ktry powiedzia, e
jeli si spisz, dowiod, e jestem solidny, wiarygodny. Chcia mnie mie w swoich
szeregach, ale wbrew mojej woli.
Ogarno mnie ze przeczucie. Nawet przez sekund nie przypuszczaam, e tato by
zamieszany w spraw.
- Mj tato... zna Hanka Millara?
- Zlekcewayem rozkaz Czarnej Rki. Stwierdziem, e go olej i postawi na
swoim. Ale tak naprawd udao mi si tylko dopuci do mierci niewinnego
czowieka. Zamrugaam oczami. Kolejne rewelacje Scotta spaday na moj gow jak
kaskady lodowatej wody.
- Dopucie do mierci taty? Narazie go na ryzyko i nie kiwne palcem, eby mu
pomc?
- Nie wiedziaem, e tak si to potoczy - Scott rozoy rce. - Mylaem, e Czarna
Rka to wariat, egotyczny wir, rozumiesz? O ciemnych sprawkach Nefilw
dowiedziaem si niestety za pno.
Spojrzaam przed siebie, wbijajc wzrok w bezkres oceanu. Poczuam nieprzyjemny,

uporczywy ucisk w piersiach. Tato. Scott zna prawd od pocztku. Wyjawi mi j


dopiero, kiedy przyparam go do muru.
- Rixon nacisn cyngiel - rzek agodnie, przenikajc gosem moje myi. - Nie
ostrzegem twojego taty przed puapk, ale to Rixon mia doprowadzi rzecz do
koca...
- Rixon - powtrzyam.
Bolesne obrazy zaczy powraca. Powoli, w koszmarnych urywanych przebyskach.
Rixon prowadzi mnie do gabinetu miechu. Rixon oznajmia rzeczowo, e
zamordowa tat. Rixon celuje do mnie z rewolweru... Nie mogam sobie
przypomnie detali, jednak fragmentaryczna wizja wystarczya. Zebrao mi si na
wymioty.
- Jeli nie Rixon mnie porwa, to kto?
- Jak wiesz, przez cae lato ledziem Czarn Rk. Na pocztku sierpnia wybra si
do parku narodowego White Mountains. Spdzi tam w chatce w guszy... niecae
dwadziecia minut. Chyba zgodzisz si ze mn, e jak na tak dug podr, to
jednak dziwnie krtki pobyt za miastem. Nie odwayem si podej bliej, by
zajrze w okna, ale par dni wczeniej tu, w Coldwater, podsuchaem jego rozmow
telefoniczn. Powiedzia osobie po drugiej stronie kabla, e dziewczyna nadal
przebywa w chacie, i pyta, czy ma ona czysty rejestr. Dokadnie tak si wyrazi.
Powiedzia, e nie ma mowy o bdzie. Zastanawiam si, czy t dziewczyn...
- Byam ja - dokoczyam za niego, zszokowana.
Hank Millar - niemiertelny. Hank Millar - Czarna Rka.
Hank Millar - zdaje si, mj porywacz.
- Znam kolesia, ktry mgby nam wiele wyjani - rzek Scott, szarpic brew. - Jak
chodzi o zdobywanie informacji, jest niezrwnany. Tylko e dotarcie do niego raczej
nie bdzie atwe. Nie wiem, od czego zacz. A biorc pod uwag okolicznoci, nie
sdz, by od razu rzuci si nam z pomoc, zwaszcza e kiedy widziaem si z nim
ostatnio, prawie zama mi szczk za to, e chciaem ci pocaowa.
- Pocaowa? Nie rozumiem. Co to za jeden?
Scott zmarszczy czoo.
No tak. Jego te nie pamitasz. To twj byy... Patch.

ROZDZIA 15
- Wr! - nakazaam. - Patch to mj byy?
Nie pasowao to do historyjki Marcie. Jak rwnie do relacji Vee.
- Rozstalicie si. Chyba z powodu Marcie. - Unis donie w gr. - Nic wicej nie
wiem. Wrciem do miasteczka, gdy dramat ju si toczy.
- Jeste pewien, e by moim chopakiem?
- Ja tego nie powiedziaem.
- Jak wyglda?
- Gronie.
- Gdzie jest teraz? - zapytaam bardziej zdecydowanie.

- Jak mwi, odszukanie go nie bdzie atwe.


- Wiadomo ci co o naszyjniku, ktry jakoby mi da?
- Zadajesz mas pyta.
- Marcie powiedziaa, e Patch by jej chopakiem. e da mi jej naszyjnik, ktry
chciaaby teraz odzyska. Oznajmia te, e dziki niemu przekonaam si do niej i
si zakumulowaymy.
Potarszy podbrdek, Scott spojrza na mnie wesoo.
- I ty to kupia?
Myli mi galopoway. Patch by moim chopakiem? Dlaczego Marcie skamaa? eby
zdoby naszyjnik? Do czego by jej potrzebny?
Jeli Patch rzeczywicie by moim chopakiem, to nic dziwnego, e miaam dj vu,
ilekro syszaam jego imi, ale...
Jeli by moim chopakiem i co dla niego znaczyam, to gdzie jest teraz?
- Powiesz mi o nim co wicej?
- Nie znam go waciwie, wiem jednak, e lepiej z nim nie zadziera. Zawsze
cholernie si go baem. Sprbuj go wytropi, ale nie obiecuj sobie zbyt wiele.
Tymczasem skupmy si na konkretach. Powinnimy wycign jak najwicej brudw
Hanka i moe wreszcie nas owieci, dlaczego interesuje si tob i twoj mam, no i
co zamierza. A wtedy obmylimy, w jaki sposb go wykoczy. Oboje mamy w tym
interes. Wchodzisz w to, Grey?
- Jasne - odparam, rozjuszona.
Rozstaam si ze Scottem dopiero, gdy soce zaszo za horyzont. Zostawiam
niedojedzon kolacj w postaci smaonej ryby i skierowaam si z powrotem wzdu
linii brzegowej.
Poegnalimy si przy barierce. Twardo przestrzega postanowienia, aby nie
pokazywa si w miejscach publicznych, a po tym, co usyszaam o Hanku i jego
nefilskich szpiegach, doskonale rozumiaam jego ostrono. Kiedy
zaproponowaam, e wkrtce znowu go odwiedz, stwierdzi, e to bez sensu,
poniewa wycieczki do jaskini s zbyt ryzykowne.
- Znajd ci - obieca.
W drodze do domu rozmylaam, starajc si utrwali w pamici wszystkie sytuacje,
o ktrych opowiada Scott. Wezbrao we mnie dziwne uczucie. Ch odwetu. Lub te
nienawi w najczystszej formie. Nie miaam dowodw na to, e Hank stoi za moim
porwaniem, ale przyrzekam Scottowi, e zrobi wszystko, co w mojej mocy, by
rozwika t zagadk. I jeli tylko si okae, e Hank jest zamieszany w
uprowadzenie choby w na jmniejszym stopniu,
doo wszelkich stara, eby za to zapaci.
Pniej wziam na tapet Patcha. Mj rzekomo byy emanowa tajemnic, wywar
silne wraenie na mnie, jak rwnie na Marcie, i znikn bez ladu. Nie potrafiam
wyobrazi sobie siebie z chopakiem, ale gdybym ju musiaa powoa jego obraz, to
byby normalnym miym facetem, ktry oddaje zadania z matmy w terminie, a dla
relaksu grywa w baseball.
Niestety, ta krysztaowo czysta wizja w ogle nie pasowaa do wizerunku Patcha.
Postanowiam, e nad tym popracuj.
Na kuchennym blacie znalazam karteczk. Mama spdzaa wieczr z Hankiem w

miecie. Kolacja, a potem koncert orkiestry symfonicznej w Portland. Myl, e jest z


nim sama, wprawia moje wntrznoci w ruch wirowy, ale Scott obserwowa Hanka
Millara dostatecznie dugo, by wiedzie, e randkuje z moj mam - i udzieli mi
jasnego ostrzeenia:
"Pod adnym pozorem nie wolno ci zdradza im niczego". Hank by przekonany, e
nabra nas wszystkich, nie naleao wic wyprowadza go z bdu. Musiaam
wierzy, e na razie mama jest bezpieczna.
Zastanawiaam si, czy nie zadzwoni do Vee i owiadczy jej, e skamaa w kwestii
Patcha, przybraam jednak postaw pasywno-agresywn. Postanowiam da jej
nauczk i nie odzywa si przez cay dzie, eby przemylaa sobie, co zrobia.
Skonfrontuj si z ni, gdy zyskam pewno, e ze strachu zacznie wreszcie mwi
prawd. Zdradzia mnie okrutnie i zrania, wic dla wasnego dobra powinna
wyjani mi wszystko jak na spowiedzi.
Otworzyam opakowanie deseru czekoladowego i zjadam go przed telewizorem,
ogldajc powtrki sitcomw, by jako zapeni ten wieczr. Kiedy zegar wybi
jedenast, poczapaam na gr. Zdjam ciuchy i chowajc apaszk do szuflady,
znowu natknam si na czarne piro. Jego jedwabisty poysk przypomnia mi kolor
oczu Jeva, nieskoczon czer, ktra zdawaa si poera najdrobniejsze czstki
wiata. Przypomniaam sobie, jak mknlimy jego SUV-em i e wcale nie baam si
wtedy Gabe'a. Przy Jevie czuam si bezpieczna. eby tak dao si jako zatrzyma,
zachowa to doznanie - pomylaam - i w kadej nieciekawej sytuacji posugiwa si
nim jak broni. Najbardziej jednak pragnam znw zobaczy Jeva.
niam o nim, gdy nagle rozwaram powieki. Skrzypnicie drewna przenikno sen i
zbudzio mnie raptownie. W oknie kulia si, zasaniajc ksiyc, jaka mroczna
posta. Kto wskoczy do pokoju bezszelestnie jak kot.
Wyprostowaam si na ku i ze wistem uszo mi z puc cae powietrze.
- Ciii - szepn Scott, przyciskajc palec do ust. - Nie obud mamy.
- C-c-c... co ty tu robisz? - zdoaam w kocu wyjka.
Zamkn za sob okno.
- Mwiem, e wkrtce ci odwiedz.
Przewrciam si na bok, starajc si odzyska normalne ttno. Co prawda nie
przeleciao mi przed oczami cae ycie, ale byam niepokojco bliska wydania z
siebie ryku na cay regulator.
- Nie wspomniae tylko, e w zwizku z tym wamiesz mi si do pokoju.
- Jest u was Hank?
- Nie. Jest w miecie z mam. Zasnam, ale wydaje mi si, e jeszcze nie wrcili.
- Ubieraj si.
Spojrzaam na zegar. Potem na niego.
- Scott, dochodzi pnoc.
- Co za spostrzegawczo! Ale tak si skada, e jedziemy w miejsce, do ktrego
atwiej bdzie wama si po zmroku.
O nie!
- Wama si? - powtrzyam cierpko, wci troch nieprzytomna po nagym
przebudzeniu. Nie spodobao mi si, e Scott najwyraniej zamierza popeni jakie
przestpstwo.

Gdy oczy pomau przywyky do ciemnoci, zauwayam, e si umiecha.


- Nie boisz si paru gorszych stopni, prawda?
- Skde. Jedno wykroczenie nic mi nie zaszkodzi. Zwaszcza e nie nastawiam si
na studia ani prac - zaartowaam.
Zignorowa dowcip.
- Znalazem jeden z magazynw Czarnej Rki - przeszed przez pokj i wyjrza na
korytarz. - Na pewno jeszcze nie wrcili?
- Hank ma pewnie duo magazynw. Handluje autami. Musi je gdzie przechowywa
- pooyam si na wznak, przykryam si kodr po uszy i zamknam oczy, liczc,
e pojmie aluzj. Caym sercem pragnam znw wnikn do snu z Jevem. Wci
czuam na ustach smak jego pocaunku. Chciaam poby w tej fantazji troch duej.
- Magazyn mieci si w dzielnicy przemysowej. Jeli Hank trzyma tam samochody,
to a prosi si, by go okradziono. Mam przeczucie, e to grubsza sprawa, Grey.
Przechowuje tam co znacznie cenniejszego ni auta. Trzeba wyczai co. Pamitaj, e
chcemy wykry wszystkie jego brudy.
- Wamanie i wtargnicie jest niezgodne z prawem. Jeli mamy przyszpili Hanka,
musimy zrobi to legalnie.
Scott przysiad na ku i zsun mi kodr z twarzy.
- Facet gra nie fair. Uda si nam pod warunkiem, e zniymy si do jego poziomu.
Nie ciekawi ci, co ukrywa w tym magazynie?
Przypomniaa mi si halucynacja, magazyn i anio w klatce, ale odpowiedziaam:
- Jeli naraam si na aresztowanie, to nie.
- Mwia, e pomoesz mi wykoczy Czarn Rk, no i? - nachmurzony, odsun
si ode mnie. No i - po kilku godzinach dumania nie czuam si ju tak pewnie.
Dotaro do mnie, e jeeli Hank jest tak niebezpieczny, jak wskazuj na to sowa
Scotta, to ciekawe, w jaki sposb przeciwstawimy mu si sami? Przydaby si lepszy
plan. Sprytniejszy.
- Chc ci pomc i pomog, ale nie moemy wskoczy w to ot tak po prostu odpowiedziaam. - Jestem zbyt zmczona, eby myle. Jed teraz do jaskini. Wr o
rozsdniejszej porze. Moe namwi mam, by odwiedzia Hanka w magazynie, i
spytam j, co jest w rodku.
- Z chwil gdy Hank padnie trupem, odzyskam swoje ycie - rzek Scott. - Nigdy ju
nie bd musia si ukrywa. Ucieka. Zobacz si znw z mam. A propos... - twoja
te byaby wtedy bezpieczna. Oboje wiemy, e zaley ci na tym tak samo jak mnie
mrukn tonem, ktry mnie rozdrani. Ten ton sugerowa, e zna mnie lepiej, ni
mogam sobie tego yczy. Nie chciaam, aby Scott rozumia mnie tak dobrze, a w
kadym razie nie o pnocy. Nie teraz, gdy miaam jeszcze szans wrci do snu z
udziaem Jeva. - Nie pozwol, eby stao ci si co zego - zapewni agodnie - jeli to
ci niepokoi.
- Mam jak gwarancj?
- adnej. Masz jednak moliwo sprawdzenia moich intencji. Przekonania si, co
mn naprawd kieruje.
Przygryzam doln warg, rozmylajc. Nie nale do osb, ktre maj w zwyczaju
wymykanie si z domu po zmroku. A jednak przypuszczalnie zrobi to ju po raz
drugi w cigu tygodnia. Powoli zaczynam stawa si swoim przeciwiestwem.

Diabeek na moim ramieniu podpowiada szyderczo, e moe mi si to spodoba.


Myl o nocnej wyprawie szpiegowskiej do jednego z magazynw Hanka nie
napawaa mnie gorcym optymizmem, ale stwierdziam, e przecie cay czas bd
ze Scottem. Poza tym Hank musia znikn z mojego ycia na dobre. Jeeli
faktycznie jest Nefilem, potrafi zamiesza w umyle jednego czy dwch gliniarzy,
skoro jednak popenia jakie wielkie przestpstwo, to adn miar nie wywinie si
policji. Gdyby wic zainteresoway si nim gliny, byoby nam atwiej zacz wgryza
si w jego knowania.
- Nic nam nie grozi? - zapytaam. - Skd pewno, e nas nie zapi?
- Obserwuj budynek od jakiego czasu. W nocy nikogo tam nie ma. Pstrykniemy
kilka fotek z okien. Poziom ryzyka jest niski. Wchodzisz czy nie?
- No dobra! - westchnam, ustpujc. - Tylko co na siebie narzuc. Odwr si.
Jestem w piamie.
W piamie skadajcej si z koszulki i kusych spodenek. Nie chciaam, by ten obraz
wry si Scottowi w pami.
- Powiedzie co takiego facetowi - umiechn si - to jak zabroni dziecku
patrzenia na wystaw cukierni. O kurcz!
Doki na jego policzkach pogbiy si. Ale bynajmniej nie wyday mi si sodkie.
Bo w jednej chwili postanowiam, e t drog z nim nie pjd. Nasza relacja ju i tak
bya skomplikowana. Skoro mielimy wsppracowa, w gr wchodziy tylko relacje
platoniczne. Z kpiarskim umieszkiem podnis rce w gecie poddania i obrci si
plecami do mnie.
Wygramoliam si z ka, przebiegam przez pokj i zamknam si w garderobie.
Poniewa jej drzwi s wykonane z listew, na wszelki wypadek zgasiam lampk i na
olep pozdejmowaam rzeczy z wieszakw. Wcignam na siebie obcise dinsy,
dwuwarstwowy Tshirt i bluz z kapturem. Z obawy, e by moe trzeba bdzie
ratowa si szybk ucieczk, woyam teniswki.
Dopinajc spodnie, otworzyam drzwi.
- Wiesz, o czym teraz myl? - zapytaam Scotta.
- e w wersji "dziewczyna z ssiedztwa" wygldasz uroczo?
Dranio mnie, e wygaduje takie rzeczy. Poczuam, e na policzki wystpuje mi
rumieniec. Scott nie dostrzeg go w przymionym wietle.
- ebym nie musiaa tego aowa - stwierdziam.

ROZDZIA 16
rodkiem transportu Scotta by dodge charger, rocznik 1971, samochd nie
najcichszy dla faceta, ktry uparcie powtarza, e nie powinnimy rzuca si w oczy.
Zwaywszy e rura wydechowa haasowaa tak, jakby bya dziurawa, doszam do
wniosku, e bdzie nas sycha w Nowym Jorku. Wbrew mojemu stwierdzeniu, e
rozbijajc si po miecie w kapturach na gowach, wzbudzimy jeszcze wiksze
podejrzenia, Scott by niewzruszony.

- Czarna Rka ma szpiegw na kadym kroku - poinformowa mnie po raz kolejny,


zerkajc w lusterko wsteczne jakby dla podkrelenia wagi tych sw. - Gdyby
przyapa nas razem... - urwa w p zdania.
- Rozumiem - sowo to zabrzmiao do odwanie, wziwszy pod uwag, e w tej
samej chwili przeszed mnie dreszcz. Wolaam si nie zastanawia, co zrobiby Hank,
gdyby odkry, e Scott i ja go szpiegujemy.
- le, e zabraem ci do jaskini - rzek Scott. - Hank dooy wszelkich stara, by
mnie odnale... Nie przyszo mi do gowy, e tak to na ciebie wpynie.
- Spoko - odparam, cho zowieszczy chd nadal przenika moje ciao. - Zaskoczy
ci mj widok. Nie mylae. Ja te nie. Nadal nie myl - dodaam z niepewnym
miechem. - Bo inaczej nie zgodziabym si myszkowa w jego magazynie, prawda?
Czy wok budynku jest monitoring?
- Nie. Sdz, e Czarna Rka nie chce ekstra dowodw na to, co si tam dzieje. Takie
wideo zawsze mona wykra - rzuci porozumiewawczo.
Zaparkowa nad rzek, pod drzewem o nisko wiszcych gaziach, i wysiedlimy.
Kiedy skrcalimy w pierwsz przecznic, obejrzaam si, ale samochodu ju nie
byo wida. Uznaam wic, e jest to element planu Scotta. Skradalimy si wzdu
brzegu, a sierp ksiyca by tak niky, e prawie nie rzucalimy cienia.
Przeszlimy na drug stron Front Street, lawirujc midzy starymi skadami z cegy,
smukymi i wysokimi, postawionymi jeden za drugim. Architekt, ktry je
zaprojektowa, ewidentnie nie chcia marnowa przestrzeni. Okna, lepkie od smaru i
brudu, byy zakratowane albo zasonite od rodka gazetami. Pod murami pitrzyy
si mieci i przyniesione przez wiatr zesche roliny.
- Oto magazyn Czarnej Rki - szepn Scott, wskazujc trzypitrow konstrukcj z
cegy, z rozchwierutan drabink przeciwpoarow i oknami ukowymi. - W zeszym
tygodniu by tutaj pi razy. Zawsze zjawia si tu przed wschodem soca, kiedy
miasteczko jeszcze pi. Parkuje kilka przecznic dalej i pokonuje ten dystans pieszo.
Zdarza mu si dwa razy okry ktry kwarta domw - dla pewnoci, e nikt go nie
ledzi. Dalej sdzisz, e trzyma tu samochody?
Faktycznie wydawao si niezbyt prawdopodobne, by w tak nieciekawym miejscu
Hank przechowywa swoje toyoty. Przemkno mi przez myl, e budynek suy mu
jako warsztat, w ktrym dokonywany jest demonta kradzionych samochodw, ale i
t moliwo uznaam za niewiarygodn. Hank nalea do najzamoniejszych i
najbardziej wpywowych ludzi w Coldwater, tote z ca pewnoci nie musia
dorabia na boku. Czyli magazyn spenia jak inn funkcj. A sdzc po
intensywnoci ciarek, ktre poczuam na grzbiecie, dziao si tu co zego.
- Uda nam si zajrze do rodka? - zapytaam, ciekawa, czy okna budynku te s
zasonite, bo bylimy jeszcze za daleko, bym moga przekona si o tym sama.
- Cierpliwoci. Zaraz si okae.
Chykiem mijalimy kolejne skady, przywierajc do cian, tak e moja bluza co
chwila zaczepiaa o wyszczerbione cegy. Kiedy wreszcie podeszlimy pod magazyn
Hanka, okazao si, e okna na parterze i pierwszym pitrze s zaklejone gazetami.
Okna na wyszych pitrach nie byy zaciemnione.
- Mylisz o tym samym, co ja? - zapyta Scott z szelmowskim byskiem w oku.
- Mamy wdrapa si po schodkach przeciwpoarowych i zajrze do rodka?

- Moemy cign losy. Przegrywajcy idzie na gr.


- Nic z tego. To by twj pomys, wic to zadanie dla ciebie.
- Tchrz - wyszczerzy si, cho jego czoo lnio od potu. Wyj z kieszeni tandetny
aparat jednorazowego uytku. - Jest ciemno, ale sprbuj zrobi kilka wyranych
zdj. Bez dalszych dywagacji przemknlimy na drug stron ulicy. Wbieglimy w
zauek za magazynem Hanka i schowalimy si za upstrzonym graffiti kontenerem na
mieci. Wsparszy rce na kolanach, apaam powietrze, niepewna, czy zadyszk
spowodowa bieg, czy moe przestrach. Teraz, gdy zabrnlimy tak daleko,
pomylaam, e lepiej byo zosta w samochodzie. Albo w domu i cze. W tej chwili
najbardziej obawiaam si, e zostaniemy nakryci przez Hanka. Czy Scott ma
stuprocentow pewno, e kamery nie rejestruj nas wanie w tej chwili?
- Wyjdziesz? - spytaam, liczc w duchu, e te scykorzy i zdecyduje, e wracamy do
auta.
- Albo po prostu wejd, bo zawsze jest szansa, e Czarna Rka zapomnia ktr
zamkn - odpar, kiwajc gow w stron szeregu uchylnych bram.
Nie zauwayam ich dotd. Byy osadzone we wnce kilkanacie centymetrw ponad
ziemi. Wprost idealnie nadaway si do prowadzenia tajnego zaadunku i
rozadunku. Na widok trzech bram w rzdzie co mi nagle zawitao. Bardzo
przypominay bramy, ktre ukazay mi si podczas halucynacji w szkolnej toalecie.
W ogle cay magazyn wyglda o zgrozo! - jak ten z przywidze, ktrych
doznaam na poboczu szosy. Uznaam, e to niesamowity zbieg okolicznoci, nie
byam jednak pewna, jak powiedzie o tym Scottowi.
Oznajmiajc mu, e chyba znam to miejsce ze zwidw, na pewno nie zyskaabym na
wiarygodnoci w jego oczach.
Podczas gdy tkwiam pogrona w zadumie na temat tych koszmarnych skojarze,
Scott wskoczy na betonowy wystp pierwszej bramy, prbujc j podway.
- Zamknita. - Musn doni przyciski cyfrowego zamka. - Jak mylisz, jaki jest
kod? Data jego urodzin?
- To zbyt oczywiste.
- Data urodzin crki?
- Wtpi. - Hank nie sprawia wraenia idioty.
- Wracamy wic do planu A - westchn Scott.
Da susa w gr, chwytajc si najniszego szczebla drabinki. Posypao si troch
rdzy i elazo jkno na znak protestu, ale mechanizm acuchowy dziaa i drabinka
si opucia.
- W razie czego ap mnie - rzuci krtko Scott i zacz wspina si do gry.
Sprawdzi kilka pierwszych szczebli, stajc na nich caym ciarem. Nie zaamay
si, wic podj wspinaczk. Stpa jak najostroniej, by ograniczy szczk metalu do
minimum. Patrzyam za nim do chwili, gdy znalaz si na pierwszym podecie.
Stwierdziwszy, e obserwujc go, musz by czujna, zerknam w bok. Na wprost, na
ssiednim rogu dostrzegam rozcignity na chodniku dugi, podobny do sztyletu cie
i chwil pniej mign mi przed oczami mczyzna. Cofnam si.
- Scott - wyszeptaam.
By za wysoko, eby mnie dosysze.
Spojrzaam na krawd budynku po raz drugi. Facet sta na rogu, odwrcony tyem

do mnie. Midzy jego palcami zobaczyam pomaraczowy ognik papierosa.


Nieznajomy wychyli si nad jezdni i rozejrza si w obie strony. Pomylaam, e nie
czeka na samochd, ani te e nie wyskoczy z pracy, eby zapali. Wikszo
skadw w tej dzielnicy zamknito wiele lat temu, a poza tym dawno mina pnoc.
Stwierdziam, e o tej porze ludzie ju nie pracuj, wic mog si zaoy, e facet
pilnuje magazynu Hanka. Kolejny dowd, e Hank ukrywa tu co wyjtkowo
cennego. Facet przydepta niedopaek czubkiem buta, zerkn na zegarek i leniwie
ruszy w stron zauka.
- Scott! - syknam, zwinwszy donie w trbk. - Mamy problem.
Dzierc w rku aparat, Scott dawno pokona pierwsz kondygnacj i od podestu
drugiego pitra dzielio go zaledwie kilka szczebli.
Kiedy uzmysowiam sobie, e mnie nie usyszy, chwyciam grudk wiru i cisnam
w niego. Niestety - trafiam w drabink, ktrej szczk roznis si dononym echem.
Sparaliowana ze strachu, zakryam usta.
Scott spojrza w d i zamar. Gorczkowo wskazaam mu palcem bok budynku.
Pognaam do kontenera i przykucnam za nim. Przez szpar midzy mietnikiem a
magazynem zobaczyam stranika. Najwyraniej usysza haas, bo jego oczy
momentalnie powdroway w gr.
- Ej! - rykn na Scotta i wskakujc na najniszy szczebel drabinki, zacz pi si do
gry z nieludzk szybkoci i zwinnoci. Poza tym by wysoki, a Scott powiedzia,
e Nefila najatwiej rozpoznaje si po wzrocie.
Scott wspina si coraz wyej, przeskakujc po dwa szczeble. Z popiechu upuci
aparat, z ktrego zostay tylko pogruchotane szcztki. Spojrzawszy w d z
niedowierzaniem, rzuci si do szalonej wspinaczki. Na podecie trzeciego pitra
podcign si na dach i znikn mi z pola widzenia.
Pospiesznie zastanawiaam si, co pocz. Stranik Nefil by tu za Scottem i w
kadej chwili mg dopa go na dachu. Czy go pobije? Powlecze z powrotem na d
i przesucha? W moim odku zakoysao si gwatownie. A moe wezwie Hanka, by
sam si z nim rozprawi?
Podbiegam przed fasad budynku i wycigajc szyj, usiowaam zlokalizowa
Scotta.
Nagle przemkn mi nad gow jaki cie. Nie na krawdzi dachu, tylko w powietrzu
midzy magazynem i skadem po przeciwnej stronie ulicy. Ledwie mrugnam
powiekami, eby wyostrzy wzrok, pod niebem przeleciaa druga posta, wykonujc
rkami i nogami zamachy jak lekkoatleta.
Opada mi szczka. Scott i Nefil przeskakiwali nad budynkami. Nie wiedziaam w
jaki sposb, ale te nie byo czasu kombinowa, czy to jest moliwe. Prbujc
przenikn myli Scotta, ruszyam sprintem w stron samochodu. Gdybymy oboje
zdyli dobiec do auta przed Nefilem, istniaa spora szansa na ewakuacj.
Rozpdzajc si jeszcze bardziej, pomknam za odgosami ich butw zdzierajcych
pap z dachw gdzie wysoko w grze.
W poowie drogi do auta Scott nagle skrci w prawo, a Nefil za nim. Ich
nieprawdopodobnie szybkie kroki stay si ledwie syszalne w ciemnociach. Wtem
co zadwiczao metalicznie na chodniku przede mn. Podniosam kluczyki. Olnio
mnie, e Scott zamierza odcign Nefila tak daleko, bym moga wsi do

samochodu przed nimi.


Byli ode mnie szybsi - znacznie szybsi - tak e bez tych dodatkowych kilku minut nie
zdyabym na pewno. Tak czy owak, Scott nie mg zwodzi tamtego w
nieskoczono, musiaam wic si pospieszy.
Na Front Street resztk si dorzuciam do pieca i przebiegam ostatni kwarta domw.
Krcio mi si w gowie, a pole widzenia przesaniaa czer. Saniajc si, zdyszana
dopadam do samochodu. Uwanie zlustrowaam dachy w poszukiwaniu ladu
obecnoci Scotta lub Nefila.
Machajc w powietrzu rkami i nogami, z budynku przede mn spikowaa nagle
jaka posta. Scott zary stopami w ziemi, potkn si i przewrci. Nefil, ktry
depta mu po pitach, wyldowa po mistrzowsku. Gwatownym szarpniciem
postawi go na nogi i wciekle przywali mu w gow. Scott zatoczy si, ale nie
straci przytomnoci.
Przestraszyam si, e nastpnego tak celnego ciosu moe nie wytrzyma.
Bez namysu wsiadam do auta. Uruchomiam silnik. Wczajc reflektory, ruszyam
prosto na Scotta i Nefila. Od ciskania kierownicy odpyna mi krew z doni. Niech
mi si powiedzie! Obaj zwrcili si twarzami do mnie, bladzi w wietle reflektorw.
Scott krzykn co, ale go nie zrozumiaam. Nefil te zawoa. W ostatniej chwili
puci Scotta i uchyli si przed zderzakiem. Scottowi niestety brako szczcia i,
wyrzucony w gr, przelecia nad mask.
Zanim zdyam pomyle, czy nie jest ranny, wskoczy na siedzenie obok.
- Jed !
Wcisnam gaz.
- Co to byo? - wrzasnam. - Przeskakiwalicie nad domami jak przez pot!
- Mwiem ci, e jestem silniejszy od przecitnego faceta.
- Taaa, jasne, tylko e nie wspomniae o lataniu! Poza tym niby nie lubisz korzysta
z tych mocy!
- Moe zmienia mi perspektyw. - Umiechn si zawadiacko. - Czyli podobao ci
si?
- Nefil o mao ci nie zapa, a ty si zastanawiasz, czy mi zaimponowae ?
- Okej, to super - odpar, zadowolony z siebie, zaciskajc w pi i rozwierajc do
ozdobion piercieniem Czarnej Rki.
Uznaam, e nie pora domaga si dalszych wyjanie. Zwaszcza e widok
piercienia na jego serdecznym palcu natchn mnie otuch. Uzbrojony w ten sposb,
mia szans na pokonanie Hanka. I zgodnie z prawem przechodnioci - ja take.
- Co "super"? - zapytaam, wykoczona.
- Rumienisz si.
- Poc si - kiedy dotaro do mnie, do czego zmierza, dodaam szybko: - Nie
zaimponowae mi! To, co wyprawiae... Do czego mogo doj... - Odgarnam z
twarzy kilka zabkanych wosw i opanowaam si. - Wedug mnie jeste
lekkomylny i nierozwany, a na dodatek bezczelnie obracasz ca spraw w art!
- Nie bd zadawa wicej pyta - wyszczerzy zby w umiechu. - Czuj si
usatysfakcjonowany.

ROZDZIA 17
Odwoc mnie, Scott potraktowa ograniczenie prdkoci jeszcze bardziej swobodnie
ni ja kiedykolwiek. Na moj stanowcz prob postawi samochd w pewnej
odlegoci od domu. Przez ca drog drczyy mnie dwie obawy. Po pierwsze, e
mimo ostronoci Scotta stranik Nefil zdoa nas wyledzi, a po drugie, e mama
dotrze do domu przed nami. Jeli zastanie moje ko puste, moe podnie alarm,
cho rwnie dobrze moga straci mow,
zwaywszy na fakt, ju drugi raz w cigu niecaego tygodnia zachowaam si
nieposusznie.
- Fajnie byo - powiedziaam do Scotta sabym gosem.
- P minuty! - uderzy rk w kierownic. - Zabrako mi tylko tych trzydziestu
sekund. Gdybym nie upuci aparatu, mielibymy fotki - pokrci gow,
zawiedziony.
Ju miaam mu owiadczy, e jeeli planuje powrt do magazynu, bdzie musia
poszuka sobie innego towarzystwa, kiedy rzek trzewo:
- Jeli stranik dobrze mi si przyjrza, opowie o wszystkim Hankowi. A nawet jeli
nie widzia mojej twarzy, zauway moje znami. Hank zorientuje si, o kogo chodzi,
i wyle ekip, eby przeczesaa teren - spojrza na mnie z iskr w oku. - Syszaem o
Nefilach, ktrych doywotnio pakuj do wizie o zaostrzonym rygorze. Do
podziemnych komr w lasach albo pod budynkami. Nefila nie sposb zabi, ale
mona go torturowa. Na pewien czas bd musia zaszy si w jakim niedostpnym
miejscu.
- Jakie znami?
Odchyli konierzyk koszuli, odsaniajc fragment skry z wypalon zacinit
pici identyczn jak ta na piercieniu. Rana zagoia si dawno, ale wyobraziam sobie, jak
straszliwie cierpia, kiedy bya wiea.
- Znami Czarnej Rki. Oto, jak mnie zmusi, bym wstpi do jego armii. Patrzc
optymistycznie, brako mu rozumu, by wszczepi mi urzdzenie lokacyjne.
Nie byam w nastroju do artw i nie odwzajemniam jego pumiechu.
- Sdzisz, e je dostrzeg?
- Trudno powiedzie.
- Mylisz, e mnie zaway?
- Olepiy nas reflektory, tak e nic nie widzielimy. Domyliem si, e to ty, bo
poznaem samochd.
Na te sowa powinnam bya odetchn chocia troch, ale spita do granic, mogam
tylko pomarzy o westchnieniu ulgi.
- Hank pewnie lada chwila przywiezie twoj mam - Scott wskaza kciukiem szos. Musz si zbiera. Ukryj si na kilka tygodni. Miejmy nadziej, e stranik jednak
nie wypatrzy znamienia i stwierdzi, e jestem zwykym opryszkiem.
- Co ty! Wie, e jeste Nefilem. Z tego, co mi wiadomo, ludzie nie przeskakuj
domw. Gdy Hank si o tym dowie, raczej nie uzna tego za zbieg okolicznoci.
- Tym bardziej wic musz si zakamuflowa. Jest szansa, e kiedy znikn, Hank
pomyli, e wystraszyem si i wyniosem z miasteczka. Znajd ci, gdy sprawa
przycichnie.

Obmylimy nowy plan i podejdziemy go z innej strony.


- A co ze mn? - Powoli traciam cierpliwo. - Przecie o wszystkim wiem od ciebie.
Nie moesz mnie teraz zostawi. Facet spotyka si z mam. Nie mog pozwoli sobie
na kamstwa. Skoro by zamieszany w moje porwanie, chc, eby ponis kar. A
jeli knuje co gorszego, to trzeba go powstrzyma. Nie za par tygodni czy miesicy,
tylko zaraz.
- Tak, a kto go zaatwi? - jego gos brzmia agodnie, ale stanowczo. - Policja? Hank
ma w kieszeni co drugiego gliniarza w okolicy. A reszt moe sobie
podporzdkowa, przenikajc ich myli. Nora, posuchaj! Musimy przeczeka, a
kiedy kurz osidzie - przekona
Czarn Rk, e znowu jest panem sytuacji. Pniej przemylimy wszystko i
zaatakujemy go w najmniej spodziewanym momencie.
- Ale on jest panem sytuacji. To nie przypadek, e nagle zacz si spotyka z moj
mam. Przecie zamiast randkowania powinien zajmowa si tworzeniem tego
caego podziemnego wojska. Cheszwan zaczyna si w przyszym miesicu, w
padzierniku. Wic czemu akurat ona i dlaczego teraz? Co mama ma wsplnego z
planami Hanka? Musz to rozgry, nim bdzie za pno!
- Co mnie podkusio, eby ci o tym mwi? - Z rozdranieniem szarpn si za ucho.
- Pkniesz. Czarna Rka przywoa ci bez trudu i zaczniesz sypa. Powiesz mu o
mnie i jaskini.
- Mn si nie przejmuj - warknam, wydostajc si z auta, ale nim zatrzasnam
drzwiczki, spiorunowaam go jeszcze wzrokiem na poegnanie. - Ukrywaj si, prosz
bardzo. Ale pamitaj, e to nie twoja mama zakochuje si w tym potworze.
Zdemaskuj go, z tob czy bez ciebie.
Rzecz jasna, nie wiedziaam w jaki sposb. Hank zapuci w miasteczku gbokie
korzenie. Mia przyjaci, sprzymierzecw i pracownikw. Mia pienidze, rodki i
prywatne wojsko. Ale co najgorsze - trzyma w garci mam.
Dwa dni upyny bez wikszych atrakcji. Scott rzeczywicie znikn. Z krtkiej, ale
jednak ju z pewnej perspektywy, stwierdziam, e nie trzeba byo na niego
naskakiwa. Robi to, co musia, i nie mogam mie mu tego za ze. Niesusznie
oskaryam go, e zostawia mnie sam sobie. Wiedzia, kiedy przycisn i kiedy
spasowa. By rozsdniejszy, ni sdziam. I cierpliwy. A ja? - mylaam. - Nie
znosz Hanka Millara i coraz mniej mu ufam, im prdzej
wic uda mi si wyczai, co tak naprawd planuje, tym lepiej.
Cheszwan zawis nade mn jak czarna chmura i nieustannie przypomina, e Hank
co knuje. Nie miaam niezbitych dowodw na wpltanie mamy w jego ciemne
sprawki, zapaliy si jednak pewne wiata ostrzegawcze. Wziwszy pod uwag, jak
wiele zamierza dokona przed cheszwanem (to znaczy stworzy i wyszkoli armi
Nefilw, aby uniemoliwi upadym anioom nawiedzanie ich cia) - dlaczego
powica mamie tak duo czasu? Dlaczego chcia sobie zaskarbi jej zaufanie? Do
czego bya mu potrzebna?
Olnio mnie dopiero, gdy siedziaam na historii, bez entuzjazmu suchajc
wywodw nauczyciela na temat przyczyn reformacji protestanckiej w Anglii. Hank
zna Scotta! Czemu nie wpadam na to wczeniej? Jeeli domyli si, e to Scott jest
Nefilem, ktry przed dwoma dniami wszy wok jego magazynu, to wie, e on nie

zaryzykuje powtrzenia akcji zaraz po tym, jak zosta przyapany. Mao tego, Hank
na pewno sdzi - i susznie, e Scott si ukrywa, czyli na milion procent nie przyjdzie
mu do gowy, i kto moe wtargn tam dzi w nocy.
Na milion procent!
Wieczr naszed - i min. O dziesitej mama pocaowaa mnie na dobranoc i posza
do siebie. Godzin pniej wiato w jej pokoju zgaso. Ubrana do wyjcia,
chwyciam worek marynarski z latark i aparatem, oraz (schowane pod kiem)
kluczyki do samochodu.
Bezgonie pchajc volkswagena wzdu Hawthorne Lane, w duchu dzikowaam
Scottowi, e kupi mi lekki pojazd. Ciarwka byaby w tej sytuacji kompletnie
bezuyteczna. Dopiero w odlegoci mniej wicej czterystu metrw od domu i poza
zasigiem wzroku mamy - uruchomiam silnik.
Dwadziecia minut pniej zaparkowaam kilka przecznic od miejsca, gdzie dwa dni
wczeniej Scott zostawi chargera. Otoczenie nie zmienio si. Te same zabite
dechami budynki. Te same lampy uliczne. Gdzie w oddali rozleg si smtny gwizd
pocigu.
Poniewa magazyn Hanka by strzeony, postanowiam nie zblia si do niego.
Musiaam znale jaki inny sposb, by zajrze do rodka. W chwili olnienia
stwierdziam, e skoro budynki stoj blisko siebie, najlepiej bdzie zajrze do
wntrza z domu tu za magazynem.
Trzymajc si trasy, ktr pokonaam ju raz ze Scottem, podbiegam pod magazyn
Hanka i w kucki przyczaiam si w cieniu, aby si przygotowa do pierwszej w yciu
samodzielnej akcji zwiadowczej. Spostrzegam, e drabinka poarowa zostaa
usunita. Jak wida, Hank by ostrony. Okna na drugim pitrze zasonito wieymi
gazetami, jednak kto, kto si tym zajmowa, nie dotar jeszcze do trzeciego. Co
dziesi minut, jak w zegarku, wychodzi z magazynu stranik i okra ca posesj.
Przekonana, e wiem dostatecznie duo, by kontynuowa zwiady, obeszam kwarta i
przystanam nieopodal domu za interesujcym mnie magazynem. Gdy tylko stranik
skoczy obchd i wrci do budynku, rzuciam si przez odkryty teren naprzd.
Tylko e teraz, zamiast w zauku za magazynem Hanka, schowaam si uliczk dalej.
Stajc na przewrconym do gry nogami kuble na mieci, cignam drabink
poarow do ziemi. Cierpi na lk wysokoci, ale postanowiam, e adn miar nie
przeszkodzi mi on w odkryciu tajemniczego skarbu Hanka. Biorc kilka pytkich
wdechw, wspiam si na pierwszy podest. Nakazaam sobie nie patrze w d, ale
pokusa okazaa si zbyt silna. Ogarnam spojrzeniem zauek przez metalowy aur
drabinki. cisno mnie w odku i na chwil wszystko zamazao mi si przed
oczami. Wylazam na pierwszy poziom, a pniej na drugi. Czujc lekkie mdoci,
skierowaam wzrok na okna. Pierwszych kilka byo zamknitych, lecz w kocu
natrafiam na takie, ktre dao si podway. Gdy je otwieraam, jkny chrapliwie.
Uzbrojona w aparat, przecisnam si do rodka.
Ledwie zdyam przybra pozycj stojc, olepiy mnie jakie wiata. Zasoniam
rk i przymknam oczy. Wok sycha byo szmery jakby poruszajcych si cia.
Rozwarszy powieki, zobaczyam rzdy ek polowych. Na kadym spa
mczyzna. Wszyscy nieprawdopodobnego wzrostu. Nefilowie.
Nie zdyam sformuowa kolejnej myli, bo kto obj mnie od tyu ramieniem w

pasie.
- Prdzej! - rozkaza niskim gosem, cignc mnie z powrotem do okna, przez ktre
weszam.
Wyrwana z otpienia, poczuam, jak dwoje silnych ramion wlecze mnie przez okno
na podest drabinki. Jev przyjrza mi si w popiechu, mocno poirytowany. Bez sowa
pchn mnie w stron szczebli. Kiedy gramolilimy si na d, zaczy dobiega nas
krzyki od frontu budynku. Za moment znajdziemy si w puapce bez wyjcia! pomylaam.
Wydajc odgos zniecierpliwienia, Jev wzi mnie w ramiona i mocno przytuli.
- Cokolwiek chcesz zrobi, nie puszczaj mnie! - szepnam, zaczerwieniona.
Ledwie przywaram do niego, polecielimy. Prosto w d. Nie zawracajc sobie
gowy drabink, Jev przeskoczy porcz. Przycigani si grawitacji, tnc powietrze,
wyldowalimy na chodniku. Nawet nie zdyam krzykn, gdy moje ciao jak
spryna odbio si od ziemi i ot tak, po prostu znw staam na wasnych nogach.
Jev zapa mnie za rk i pocign w stron ulicy.
- Zaparkowaem trzy przecznice dalej.
Wkrtce skrcilimy za rg, minlimy kwarta domw i wbieglimy w wski zauek.
Przy krawniku przed sob spostrzegam biaego SUV-a. Jev otworzy drzwi i
prdko wsiedlimy.
Jev prowadzi szybko i ostro. Biorc zakrty z piskiem opon, przejeda krtkie
odcinki w tempie, od ktrego wbijao mnie w fotel. Gdy wreszcie zostawilimy
pogo kilka kilometrw w tyle, przystan na malutkiej stacji benzynowej w poowie
drogi midzy Coldwater a Portland. W oknie wisiaa tabliczka z napisem
"Zamknite", a wewntrz palio si zaledwie kilka sabych wiate.
- Co tam robia? - zapyta cicho, ale z furi.
- Wspinaam si po drabince, a niby jak to wygldao? - odparowaam.
Miaam rozdarte spodnie, pozdzierane kolana i otarcia na rkach - i tylko gniew mg
stumi wybuch paczu, ktrego byam bliska.
- No, to gratuluj udanej wspinaczki. O mao nie zgina! Nie mw, e znalaza si
tam przez przypadek. Nikt przy zdrowych zmysach nie krci si tam po zmierzchu.
Poza tym wtargna do kryjwki Nefilw, wic nie prbuj mi wciska, e posza
tam na spacer. Kto ci tam wysa?
- Kryjwka Nefilw? - odparam, zdumiona.
- Nie udawaj gupiej - potrzsn gow. - Nieprawdopodobne.
- Mylaam, e tam nic nie ma, e magazyn Nefilw jest w ssiednim budynku.
- Wacicielem obu jest Nefil, wpywowy i potny. Jeden stanowi cel pozorny, a w
drugim co noc sypia okoo czterystu Nefilw. Jak sdzisz, do ktrego wesza?
"Cel pozorny". Cwaniak z tego Hanka. Szkoda, e nie wpadam na to przed
dwudziestoma minutami. Do jutrzejszego ranka przeniesie ca operacj i strac
jedyny trop.
Ale nareszcie wiem, co ukrywa. Magazyn suy jako sypialnia przynajmniej czci
jego armii.
- Nie ostrzegaem ci, eby nie szukaa guza? - spyta Jev. - Nie przekonywaem,
eby przez jaki czas sprbowaa y normalnie?
- Normalno nie trwaa zbyt dugo. Tu po naszym ostatnim spotkaniu natknam si

na dawnego przyjaciela, Nefila - odrzekam bez namysu, uznawszy, e w


powiedzeniu mu o Scotcie nie ma nic zego.
Ostatecznie Jev stan po mojej stronie, gdy prosiam Gabe'a, by uwolni B.J.'a, nie
mg wic nienawidzi Nefilw tak jak Gabe.
- O kogo chodzi? - Spojrza surowym wzrokiem.
- Nie mam obowizku odpowiada na to pytanie.
- Daj spokj. I tak wiem. Jedynym Nefilem, ktrego naiwnie nazwaaby
przyjacielem, jest Scott Parnell.
- Znasz go? - nie zdyam ukry zaskoczenia.
Nie odpowiedzia, ale sdzc po zabjczym bysku w oczach, nie darzy go sympati.
- Gdzie mieszka? - zapyta.
Przypomniaa mi si jaskinia i obietnica dana Scottowi, e go nie zdradz.
- Nie... nie powiedzia mi. Natknam si na niego, gdy wyszam pobiega.
Rozmawialimy bardzo krtko. Nie byo nawet czasu wymieni si numerami
telefonw.
- Gdzie biegaa?
- Po centrum - skamaam bez trudu. - Wpadam na niego, kiedy wychodzi z
restauracji. Pozna mnie i chwil gadalimy.
- Kamiesz. Scott nie aziby beztrosko po miecie, zwaszcza odkd Czarna Rka
wyznaczy nagrod za jego gow. Id o zakad, e spotkalicie si w rzadziej
odwiedzanym miejscu. W lesie przy twoim domu? - zgadywa.
- Skd wiesz, gdzie mieszkam? - spytaam nerwowo.
- ledzi ci niegodny zaufania Nefil. Jeeli musisz si czym niepokoi, martw si
tym.
- Niegodny zaufania? Opowiedzia mi mas rzeczy o Nefilach i upadych anioach, w
odrnieniu od ciebie! - Powoli si uspokajaam. Nie chciao mi si rozmawia o
Scotcie.
Chciaam porozmawia o nas i zmusi Jeva do zwierze na temat naszej relacji z
przeszoci.
Od kilku dni fantazjowaam o naszym spotkaniu i kiedy wreszcie moje marzenie si
spenio, nie miaam zamiaru pozwoli, by wymkn mi si znowu. Musiaam
dowiedzie si, kim by dla mnie dawniej.
- I co ci mwi? e jest ofiar? e upadli anioowie to zoczycy? Moe obwinia
upadych aniow za istnienie jego gatunku, ale nie jest ofiar, ani te nie jest
nieszkodliwy.
Krci si po okolicy, bo czego od ciebie potrzebuje i tyle. Caa reszta to blaga.
- Zabawne, zwaszcza e nie prosi mnie o adn przysug. Jak dotd wszystko krci
si wok mojej osoby. Scott stara si pomc mi odzyska pami. Nie rb takiej
zdziwionej miny. Fakt, e jeste palantem, ktry odgradza si od wiata, nie znaczy
jeszcze, e wszyscy s tacy. Gdy mi wytumaczy konflikt midzy Nefilami a
upadymi, powiedzia, e Hank Millar tworzy podziemn nefilsk armi. By moe
dla ciebie to nazwisko nie znaczy nic, ale dla mnie znaczy wiele, bo Hank randkuje z
moj mam.
Grymas niezadowolenia znikn z jego twarzy.
- Co takiego? - zapyta autentycznie gronym tonem.

- Nazwaam ci zamknitym palantem i dokadnie tak o tobie myl.


Nie spuszczajc oczu z drogi, pogry si w mylach, a ja doznaam niejasnego
wraenia, e co z moich sw uzna za niesychanie istotne. Z zacinitymi
szczkami - mroczn napawajc lkiem min zdawa si tchn chodem. Niemal
fizycznie czuam silne napicie jego ciaa, przenikajcy go pod skr prd
negatywnych emocji.
- Ilu osobom powiedziaa o mnie? - zapyta.
- A niby po co miaabym komukolwiek o tobie wspomina?
- Czy mama wie? - Przyszpili mnie wzrokiem. Pomimo wielkiej chci, nie
poczstowaam go kolejn zoliw uwag. Byam zbyt wyczerpana, eby si
wysila.
- Chyba wymieniam twoje imi, ale go nie skojarzya. Wrcilimy wic do punktu
wyjcia. Skd si znamy, Jev?
- Gdybym ci o co poprosi, nie posuchaaby mnie, prawda? - Widzc moj
ciekawo, cign dalej. - Zawioz ci do domu. Postaraj si zapomnie o
wszystkim, co zaszo tej nocy. Prbuj zachowywa si normalnie, zwaszcza wobec
Hanka. Nie wspominaj o mnie.
W ramach odpowiedzi rzuciam mu ponure spojrzenie i wysiadam z auta. Te
wysiad i podszed do mnie.
- Co to ma znaczy? - zapyta nieco mniej szorstkim gosem.
Oddaliam si od samochodu na wypadek, gdyby chcia z powrotem wepchn mnie
do niego si.
- Nie wracam jeszcze do domu. Odkd ocalie mnie przed Gabe'em, nieustannie
myl, gdzie i jak mogabym znw si na ciebie natkn. Stanowczo za duo czasu
powicam na spekulacje, co nas czyo i w ogle w jaki sposb mnie poznae. Co
prawda nie przypominam sobie ciebie ani niczego z minionych piciu miesicy, ale
nadal czuj, Jev. I kiedy po raz pierwszy ujrzaam ci tamtej nocy, doznaam czego
niesamowitego. Nie mogam patrze na ciebie i rwnoczenie oddycha. Co to
znaczy? Dlaczego nie chcesz, ebym sobie ciebie przypomniaa? Kim dla mnie
bye?
Wypowiedziawszy to, przystanam i obrciam si, by popatrze mu prosto w oczy.
Jego renice rozszerzyy si i wypeniy tczwki, zapewne skrywajc pod czerni
najrniejsze uczucia. al, udrk, nieufno.
- Czemu tamtej nocy nazwae mnie Anioem? - zapytaam.
- Gdybym w tej chwili myla trzewo, natychmiast zawizbym ci do domu szepn.
- Ale?
- Ale korci mnie, by ci powiedzie co, czego prawdopodobnie poauj.
- Prawd? - spytaam z nadziej.
- Najpierw musz zgarn ci z ulicy. - Spojrza na mnie z trosk. - Ludzie Hanka s
ju pewnie niedaleko.

ROZDZIA 18
Jak na zawoanie rozleg si za nami przeraliwy pisk opon. Hank byby zadowolony,
e jego ludzie nie poddaj si tak atwo, pomylaam.
Jev pocign mnie za kruszejcy mur z cegy.
- Nie zdymy dobiec do auta, a gdyby nawet nam si to udao, wol, eby nie braa
udziau w wycigu z Nefilami. Dla nich wyjcie z przewrconego czy skasowanego
wozu to aden problem, ty jednak mogaby sobie nie poradzi. Lepiej std chodmy.
Wrcimy do samochodu, kiedy zrezygnuj. Znam nocny klub przecznic dalej. Jest
troch zapuszczony, ale moemy si tam ukry - uj mnie pod okie i pchn
naprzd.
- Gdy ludzie Hanka sprawdz klub, a musieliby by nie wiem, jak durni, eby tego
nie zrobi, bo przecie zobacz SUV-a i domyl si, e jestemy pieszo, rozpoznaj
mnie, to pewne. Magazyn by owietlony, wic zanim mnie stamtd wycigne, w
cigu tych piciu sekund kto na sto procent zdy mi si dobrze przyjrze. Mog si
schowa w ubikacji, ale jak zaczn wypytywa, dugo tam nie zabawi.
- Magazyn, do ktrego si wamaa, jest przeznaczony dla nowych rekrutw.
Przeliczajc ich wiek na ludzki, maj po szesnacie, siedemnacie lat, ale jako wieo
zaprzysieni Nefilowie nie skoczyli jeszcze pierwszego roku ycia. Jestem od nich
silniejszy i mam o wiele dusz praktyk w manipulowaniu umysami. Wprawi ci
w trans. Kiedy na nas spojrz, zobacz faceta w kolczastej obroy i czarnych
skrzanych ochraniaczach i platynow blondynk w gorsecie i onierskich butach.
Poczuam nag lekko w gowie. Trans... Czy te ich umysowe sztuczki polegaj na
rzucaniu czaru? Ciekawe.
Jev unis mj podbrdek i zajrza mi gboko w oczy.
- Ufasz mi? - zapyta.
Nieistotne, po prostu musz mu zaufa - powiedziaam sobie w duchu - bo inaczej
zostan sam na sam z ludmi Hanka i wiadomo, czym si to skoczy.
Skinam gow.
- Dobra. Nie tramy czasu.
Weszam za Jevem do starej fabryki, w ktrej teraz mieci si nocny klub Krwawa
Mary. Jev zapaci za wstp. Moje oczy dopiero po chwili przywyky do pulsujcego
stroboskopu, ktry sprawia, e wszystko wydawao si czarno-biae. Wewntrzne
ciany zostay usunite i stworzon w ten sposb ogromn sal wypeniay teraz po
brzegi wirujce ciaa.
Wentylacja bya marna, tak e z miejsca uderzy mnie smrd potu zmieszanego z
perfumami, dymem papierosowym i wymiocinami. Klientel stanowili ludzie co
najmniej pitnacie lat starsi ode mnie i jako jedyna miaam sztruksy i koski ogon,
ale sztuczki Jeva najwyraniej zadziaay, bo w morzu acuchw, skr, kolcw i
kabaretek nikt nawet nie zerkn w moj stron.
Przepchnlimy si w sam rodek tumu, skd - prawie niewidoczni - moglimy
obserwowa wejcie.
- Plan A: zostajemy tu i przeczekujemy - rykn do mnie Jev, starajc si zaguszy
cikie basy. - W kocu bd musieli zrezygnowa i wraca do magazynu.
- A plan B?
- Jeli przyjd tu za nami, ulotnimy si tylnym wyjciem.

- Skd wiesz, e tu jest tylne wyjcie?


- Ju tu byem. Nie przepadam za tym klubem, ale to ulubione miejsce spotka
mojego gatunku.
Wolaam nie myle, co to za gatunek. W tej chwili mylaam wycznie o tym, czy
wrc do domu ywa. Rozejrzaam si wok.
- Mwie, e potrafisz zmanipulowa mzg kadego. Wic czemu mam wraenie, e
si na nas gapi?
- Bo tylko my nie taczymy.
Tace... Uderzajco podobni do czonkw kapeli Kiss mczyni i kobiety
gwatownie potrzsali gowami, popychali si i caowali. Facet w podtrzymujcych
dinsy szelkach z acuszkw wlaz na sam szczyt drabiny przymocowanej do jednej
ze cian i rzuci si w tum.
Jedni lubi re, inni biusty due, pomylaam.
- Zataczymy? - poprosi grzecznie Jev, skubic warg.
- Nie lepiej poszuka drogi wyjcia? Obmyli jeszcze kilka planw awaryjnych?
ciskajc moj praw do, przycign mnie do siebie w wolnym tacu, ktry nie
pasowa do obkaczej muzyki. I jakby czytajc w moich mylach, powiedzia:
- Zaraz przestan si nam przyglda. S zbyt zajci konkursem na najbardziej
ekstremalny popis taneczny wieczoru. Sprbuj si wyluzowa. Czasami najlepsz
obron jest dobra obrona.
Moje serce zabio szybciej, wcale jednak nie z powodu obecnoci ludzi Hanka gdzie
w pobliu. Taniec z Jevem totalnie uniemoliwi mi trzymanie uczu na wodzy. Jego
ramiona byy silne, a ciao gorce. Nie pachnia wod toaletow, a jednak, gdy mnie
przytula, czuam intrygujc wo wieo skoszonej trawy i deszczwki. No i te jego
oczy. Ciemne, tajemnicze, niezgbione. Wbrew wszystkiemu zapragnam
przywrze do niego i... da si ponie chwili.
- Lepiej - szepn mi do ucha.
Zanim zdyam odpowiedzie, leciuteko odepchn mnie od siebie i zawirowaam.
Nie taczyam tak jeszcze nigdy i talent Jeva wprawi mnie w zdumienie. Mogabym
podejrzewa, e zna street dance, ale nie co takiego. Przenis mnie tacem w inny
wiat, inn epok. By pewny siebie i elegancki... agodny i seksowny.
- Mylisz, e kupi taki taniec w wykonaniu faceta w paskudnych skrzanych
ochraniaczach? - spytaam z drwin, gdy przycign mnie do siebie i znw wzi w
ramiona.
- Uwaaj, bo ciebie te wsadz w ochraniacze - nie umiechn si, ale wyczuam w
jego sowach weso nut.
Dobrze, e cho jedno z nas mimo wszystko umie bawi si t nieciekaw sytuacj,
pomylaam.
- Jak wprawia si czowieka w trans? Rzuca si na niego urok?
- To troch bardziej skomplikowane, ale efekt kocowy jest identyczny.
- Mgby mnie tego nauczy?
- Gdybym mia nauczy ci wszystkiego, co wiem i potrafi, musielibymy spdzi
razem bardzo duo czasu.
Niepewna, czy co sugeruje, odpowiedziaam:
- Z pewnoci... podeszlibymy do tego profesjonalnie.

- Mw za siebie - odpar opanowanym tonem, tak e znw nie pojam jego intencji.
Czujc jego donie na plecach, kiedy mnie przytula, uwiadomiam sobie, e
zachowuj si bardziej nerwowo, ni mi si pocztkowo wydawao. Przyapaam si
na zastanawianiu, czy dawniej nasza relacja bya rwnie namitna. Czy wtedy w jego
obecnoci te czuam si, jakbym igraa z ogniem. Gorcym, jaskrawym i
przyprawiajcym o dreszcz niepokoju.
By nie zapuszcza si dalej w te trudne do ogarnicia rejony, pooyam gow na
jego piersi, mimo poczucia, e nie jest to bezpieczne. Wszystko w nim zdawao si
grone. Jego dotyk wprawia mnie ca w niesamowite rozedrganie, jakiego nie
doznaam chyba nigdy w yciu. Rozsdek podpowiada mi, e najlepiej bdzie da
sobie spokj z uczuciami, bo jedynie komplikuj one moj ocen Jeva. Kierujc si
jednak wraliwoci, stwierdziam, e jestem zbyt zmczona, by nieustannie drczy
si tajemnic miesicy wyjtych z ycia - i po prostu wyczyam myli.
Zapominajc o mechanizmach obronnych, krok po kroku stopniowo ulegaam
Jevowi. Koysaam si, wtulona w niego, podajc za jego rytmem. Byo mi
nieznonie gorco, gow miaam pen dymu i poniekd straciam poczucie
rzeczywici. I super - pomylaam - bo jeli pniej poauj tego albo poczuj si
winna, atwiej bdzie mi udawa, e nic si nie zdarzyo.
Niezdolna wyrwa si z klubu i urzeczona spojrzeniami Jeva, totalnie poddaam si
chwili i jemu.
- O czym mylisz?
Musn wargami moje ucho. Na moment przymknam oczy, pawic si w
uniesieniu. Przy tobie od stp do gw ogarnia mnie rozkoszne ciepo, rado
istnienia, beztroska...
Oczywicie nie wypowiedziaam tego na gos.
- Hmmm - seksownie skrzywi usta.
- "Hmmm"? - Odwrciam gow, odruchowo ukrywajc skrpowanie pod mask
irytacji. - Co to ma znaczy? Cho raz mgby odpowiedzie penym zdaniem!
Mruczysz tylko i bekoczesz jak jaki... prymityw.
- Prymityw... - Umiechn si szerzej.
- Jeste nieznony.
- Ja Jev, ty Nora.
- Przesta! - Mimo woli te si umiechnam.
- Skoro ma by prymitywnie, to niele pachniesz - zauway.
Przysun si jeszcze bliej. Gdy jego muskularny tors unosi si i opada, rozpalona
elektryzujcym dotykiem poczuam, jaki jest potny. Przeszy mnie nienazwane,
ekstatyczne dreszcze.
- To si nazywa "prysznic"... - zaczam machinalnie i urwaam, zbita z tropu, bo
skoowana pami przywoaa nagle co dotkliwie znajomego. - Mydo, szampon,
ciepa woda
- dodaam po namyle.
- Nagie ciao, czuj klimat - rzek Jev z niepokojcym byskiem w oczach.
Zdeprymowana, postanowiam zaguszy t chwil perlistym miechem.
- Flirtujesz ze mn? - zapytaam.
- Tak sdzisz?

- Za mao si znamy, trudno mi powiedzie - odparam, starajc si, by zabrzmiao to


spokojnie, a nawet obojtnie.
- Wic trzeba bdzie to zmieni.
Nadal niepewna jego zamiarw, odchrzknam.
- Wyobraasz sobie, e zbliysz si do mnie podczas wsplnej ucieczki przed
zoczycami?
- Nie. Mam na myli inny sposb...
Gwatownie odgi mnie do tyu i przycign do siebie powoli. Nasze ciaa niemal
stopiy si w jedno. Gdy prowadzi w kusicielskim tacu, trzymajc mnie w
ramionach, bezwolnie poddaam si napiciu jego mini. Nie pozwoli mi oddali
si ani na sekund.
Kolana miaam jak z waty, bynajmniej nie od taczenia, a przyspieszony oddech
dobitnie wskazywa, e stpam po liskim gruncie. Blisko Jeva, ognisty dotyk cia,
lekkie municia jego nogi, przelotne spojrzenia w mroku, wszystko to oszoomio
mnie i upoio.
Dziwnie spita nagle, pomimo euforii, cofnam si, ale nie gwatownie.
- Nie mam figury do czego takiego - zaartowaam, wskazujc podbrdkiem kobiet
o bujnych ksztatach, ktra zapamitale krcia biodrami w takt muzyki. - Jestem
paska.
- Chcesz pozna moje zdanie? - Jev spojrza mi w oczy.
- Mhm - spiekam raka.
Pochyli gow, rozgrzewajc mnie oddechem. Przemkn wargami po moim czole
tak lekko jakby przesun po nim pirkiem. Zamknam oczy, prbujc stumi
pragnienie, by zszed ustami niej i odnalaz moje.
- Jev... - chciaam co powiedzie, ale nie umkno mi tylko jego imi. Jev, Jev, Jev mylaam w rytmie idealnie zgodnym z przyspieszonym biciem serca. Powtarzaam
"Jev" w niemym baganiu, a zakrcio mi si w gowie.
Powietrze midzy naszymi ustami nieznonie dranio i kusio moje zmysy. Jev by
tak blisko, e nasze ciaa zestroiy si niepokojco i rozkosznie zarazem. Czekaam,
wtulona w niego, zdyszana z niecierpliwoci.
Nagle jego ciao napryo si. Czar prys i odlego midzy nami zwikszya si
nieodwoalnie. Cofnam si o krok.
- Mamy towarzystwo - oznajmi.
Chciaam oderwa si od niego, ale obj mnie mocniej, zmuszajc, bym nadal
udawaa, e taczymy.
- Spokojnie - mrukn, muskajc policzkiem moje czoo. - Pamitaj, e gdy na ciebie
spojrz, zobacz blondynk w onierskich butach. Nie zorientuj si, e to ty.
- Nie domyl si, e to manipulacja? - zapytaam, prbujc zerkn w stron
wejcia, ktre jednak zasaniao kilku wysokich facetw w tumie.
Nie wiedziaam, czy ludzie Hanka zbliaj si do nas, czy krc si przy drzwiach i
obserwuj parkiet.
- Nie zdyli mi si dobrze przyjrze, widzieli jednak, jak skacz z drugiego pitra
magazynu i wiedz, e nie jestem czowiekiem. Szukaj chopaka i dziewczyny, a par
jest tutaj mnstwo.
- Co teraz robi? - spytaam, nie mogc przebi wzrokiem tumu.

- Rozgldaj si. Taczmy i nie patrz w stron wejcia. Jest ich czterech. Rozdzielili
si. - Jev zakl pod nosem. - Dwch idzie w naszym kierunku. Chyba nas
rozpoznali. Czarna
Rka wietnie ich wyszkoli. Dotd nie syszaem o Nefilu, ktry potrafiby
przenikn trans w cigu pierwszego roku od zoenia przysigi lojalnoci, ale tym
najwyraniej si udao. Skieruj si do toalet i wyjd drzwiami na kocu sali. Nie id
za szybko i nie ogldaj si za siebie.
Gdyby kto stan ci na drodze, zignoruj go i pjd dalej. Zatrzymam ich, by zyska
na czasie. Spotkamy si w zauku o pitej.
Jev ruszy w jedn stron, a ja w drug - z sercem w gardle. Kiedy przepychaam si
okciami przez tum, od gorca - nerwowego skoku adrenaliny zwilgotniaa mi skra.
Weszam w korytarz prowadzcy do toalet, ktre - sdzc po smrodzie i rojach much
trudno byoby nazwa czystymi. Staa przed nimi duga kolejka imprezowiczw,
musiaam wic omija ich bokiem, raz po raz mamroczc popiesznie "Przepraszam".
Zgodnie ze sowami Jeva na kocu korytarza zobaczyam drzwi. Wymknam si na
zewntrz. Nie tracc czasu, pobiegam przed siebie. Stwierdziam, e zamiast
stercze pod goym niebem, ukryj si za kontenerami na mieci i zaczekam na Jeva.
Byam w poowie zauka, gdy drzwi za mn otworzyy si haaliwie.
- Tam! - rozleg si krzyk. - Ucieka!
Obejrzaam si. Tak, to oni! Po czym przyspieszyam. Nie majc bladego pojcia,
dokd zwiewam, powiedziaam sobie w duchu, e Jev bdzie musia poszuka mnie
nie tam, gdzie si umwilimy. mignam przez ulic, kierujc si do miejsca, w
ktrym zostawilimy Tahoe. Gdy Jev nie zastanie mnie w zauku, powinien si
domyli, e jestem w pobliu auta.
Nefilowie byli znacznie szybsi ode mnie. Rozpdzona, syszaam, e s ju bardzo
blisko. W rosncej panice uwiadomiam sobie, e wszystko przychodzi im dziesi
razy atwiej. Gdy ju mieli mnie zapa, odwrciam si gwatownie.
Dwaj Nefilowie zwolnili na wszelki wypadek. Ogarnam ich wzrokiem, ciko
dyszc. Mogam podj ucieczk, przeduajc to, co nieuchronne. Mogam wda si
z nimi w bjk. Mogam wrzasn: "Morduj!", i liczy, e Jev mnie usyszy. Jednak
kada z tych opcji wydawaa si bez sensu.
- To ona? - zapyta niszy ze sztywnym brytyjskim akcentem.
Przyjrza mi si chytrze.
- Ona - potwierdzi wyszy, Amerykanin. - Posuguje si transem. Skoncentruj si na
pojedynczym szczegle, tak jak uczy nas Czarna Rka. Na przykad na wosach...
Niszy Nefil zmruy oczy i wgapi si we mnie z takim skupieniem, jakby poza mn
chcia przenikn jeszcze ceglany mur w tyle.
- No, no - odezwa si po chwili. - Ruda, tak? Wolaem ci jako blondynk.
Przyskoczyli do mnie z nieludzk prdkoci i chwycili moje okcie tak mocno, e
skrzywiam si z blu.
- Co robia w magazynie? - spyta wyszy Nefil. - Jak go znalaza?
- Yyy... - zaczam, ale ze strachu nie udao mi si wymyli nic wiarygodnego.
Nie uwierzyliby, gdybym odpowiedziaa, e wlazam do nich przez okno w rodku
nocy wiedziona lepym trafem.
- Mow ci odjo? - niszy poaskota mnie pod brod.

Szarpnam si wciekle.
- Musimy zabra j do magazynu - powiedzia wyszy. - Czarna Rka albo Blakely
bd chcieli j przesucha.
- Wrc dopiero jutro. Moe dowiedzielibymy si czego ju teraz.
- A jeli nie zgodzi si mwi?
Niszy Nefil obliza wargi, a jego oczy zajaniay przeraajcym blaskiem.
- Wtedy j zmusimy.
- Wypiewa wszystko. - Zmarszczy brew niszy Nefil.
- A kiedy skoczymy, wymaemy jej pami. Niczego si nie domyli.
- Nie jestemy jeszcze dostatecznie silni. Nawet gdybymy wymazali jej poow
pamici, to i tak byoby za mao.
- Mona by sprbowa diabelskiej mocy - zaproponowa niszy z niepokojcym
byskiem w oku.
- Diabelska moc to mit. Czarna Rka postawi spraw jasno.
- Taaa? Skoro anioy w niebie maj moce, to demony w piekle te powinny. Wedug
ciebie to mit, a wedug mnie potencjalna kopalnia zota. Wyobra sobie, czego
moglibymy dokona, gdyby udao nam si j przej.
- Nawet jeeli taka moc istnieje, nie wiedzielibymy od czego zacz.
- Nie kombinuj. - Niszy Nefil pokrci z rozdranieniem gow. - Dobra. Pamitaj,
e musimy by zgodni. Nasze sowo przeciwko jej sowu. - Zacz wylicza punkt po
punkcie swoj wersj wydarze tej nocy: - Wybieglimy za ni z magazynu,
znalelimy j w klubie, a kiedy j stamtd wycignlimy, przestraszya si i
wszystko wysypaa. Niewane, co powie. Wamaa si do magazynu, wic Czarna
Rka na pewno spodziewa si, e skamie znowu.
Wyszy Nefil nie sprawia wraenia w peni przekonanego, ale te si nie sprzecza.
- Idziesz ze mn - warkn niszy, brutalnie wpychajc mnie w szczelin midzy
budynkami w tyle. - A ty - zwrci si do koleki - zosta tu i pilnuj, eby nikt nam
nie przeszkodzi. Jeli zdoamy co od niej wydoby, by moe zasuymy na
dodatkowe przywileje. A moe nawet nas awansuj.
Struchlaam na myl, e zaraz zostan przesuchana przez Nefila. Szybko dotaro do
mnie, e w konfrontacji z nimi dwoma nie mam adnych szans, ale warto skorzysta
z nadarzajcej si okazji - i cho nie powinnam obiecywa sobie zbyt wiele,
zaryzykowa potyczk jeden na jednego. W takim wypadku wygrana wcale nie jest
wykluczona. Kiedy Nefil pocign mnie w gb wskiej szczeliny, utwierdzaam si
w przekonaniu, e mj plan ma szans powodzenia.
- Popeniasz wielki bd - owiadczyam, starajc si, by zabrzmiao to jak groba. Jestem tu z przyjacimi, ktrzy wanie mnie szukaj.
Gdy podcign rkawy, odsaniajc kolczaste pieszczochy, odwaga zacza mnie
opuszcza.
- Siedz w Ameryce od szeciu miesicy, wstaj bladym witem, cay dzie szkol si
pod okiem tyrana, a na noc zamykaj mnie w koszarach. Wierz mi, e z radoci
odbij sobie na kim p roku tego wizienia - znowu si obliza. - Chc si zabawi,
kotku.
- Ukrade mi kwesti - odparam, dajc mu kopniaka midzy nogi.
Ju tyle razy zdarzyo mi si widzie, jak faceci zadaj sobie ten cios podczas

meczw albo na WF-ie, i byam przekonana, e bl cakiem unieruchomi Nefila.


Nie przewidziaam, niestety, e go tylko jknie i rzuci si na mnie jakby nigdy nic.
Nim zdy mnie dopa, porwaam z ziemi kantwk. Najeona zardzewiaymi
gwodmi, wietnie nadawaa si na bro.
Nefil zerkn na drewniany klocek i wzruszy ramionami.
- No uderz! - zachci. - I tak nie poczuj.
- Rana pewnie si zagoi, ale bdzie bolao - szepnam, podnoszc kantwk jak kij.
Chcia zrobi unik, ale wyprzedziam jego myli. Gdy skoczy w przeciwn stron,
zamachnam si z caej siy. Rozleg si paskudny odgos przebijanego ciaa i Nefil
zaskowycza.
- Zapacisz mi za to! - Nie wiedzie kiedy wytrci mi kantwk kopem buciora.
Przypierajc mnie do ziemi, wykrci mi rce nad gow.
- Puszczaj! - ryknam, prbujc wysun si spod niego.
- Jasne, kiciu. Tylko najpierw powiedz, co robia w naszej kryjwce.
- Za... ze... mnie... natychmiast.
- Nie syszysz, co do ciebie mwi?
Zniecierpliwiony Nefil szeroko rozwar oczy.
- Co znowu? - warkn, odwracajc gow, by zobaczy, kto omieli si wtrci.
- Wyraam si chyba dostatecznie jasno - rzek Jev ze zowrogim umiechem.
- Ej kole, jestem zajty! - wrzasn Nefil, spogldajc na mnie zowrogo dla
podkrelenia wagi tych sw. - Wic jeli nie masz nic przeciwko temu...
- Jak widzisz, mam. - Jev chwyci Nefila za ramiona i przycisn go do muru.
Rozcapierzajc rk na jego gardle, odci mu dopyw tlenu. - Przepro! - Wskaza
mnie ruchem gowy.
Nefil wczepi si w rk Jeva. Jego twarz posiniaa. Usiujc apa powietrze,
otwiera i zamyka usta jak ryba wyjta z wody.
- Powiedz jej, jak bardzo ci przykro, albo postaram si, eby straci mow na duej
- Jev machn mu przed oczami noem sprynowym. Domyliam si, e chodzi obcicie mu jzyka, ale nie przejo mnie to ani troch. - A wic jak bdzie?
Nefil obrzuci nas spojrzeniem penym furii.
Sorry - jego rozwcieczony gos przenikn moje myli.
- Co prawda nie zasuye na Oscara, ale okej, wystarczy - rzek Jev ze zjadliwym
umieszkiem. - Nie byo to a takie trudne, prawda?
Nefil wyrwa mu si, wcign w puca haust powietrza i rozmasowa sobie gardo.
- Znamy si? Wiem, e jeste anioem... Moc emanuje z ciebie jak odr,
przypuszczam wic, e przed upadkiem miae wysok pozycj, moe nawet bye
archanioem... Ciekawi mnie jednak, czy nasze drogi skrzyoway si ju wczeniej zabrzmiao to podchwytliwie, tak jakby Nefil potrzebowa wskazwki, gdzie szuka
Jeva w przyszoci.
- Nie. - Jev nie zapa przynty. - Prezentacja bdzie krtka.
Przywali pici w brzuch Nefilowi, ktry z ustami uoonymi w ksztacie litery "o"
pad na kolana, zacharcza i znieruchomia.
Jev odwrci si do mnie. Podejrzewaam, e spyta, dlaczego nie zostaam w zauku,
tak jak si umawialimy, i w jaki sposb trafi tu mj uroczy towarzysz - ale on tylko
star mi z policzka smug brudu i dopi mi bluzk u gry.

- Nic ci nie jest? - zapyta cicho.


Pokrciam gow, ale poczuam zy w krtani.
- Wynomy si std - powiedzia.
Cho raz si nie sprzeciwiam.

ROZDZIA 19
W samochodzie siedziaam bez sowa, opierajc si gow o okno. Jev cay czas
jecha bocznymi drogami, ale i tak mniej wicej orientowaam si, gdzie jestemy. Po
kilku zakrtach wiedziaam to ju na pewno, bo przed nami zamajaczya imponujca
brama szkieletowa wesoego miasteczka w Delphic. Jev postawi auto. Cztery
godziny wczeniej na pewno nie
udaoby mu si znale wolnego miejsca tak blisko bramy.
- Co my tu robimy? - zapytaam, prostujc si na fotelu.
Zgasi silnik i unis brwi z powag.
- Chciaa porozmawia.
- Mhm, ale tu tak... - Pusto, dokoczyam w myli.
- Nadal nie masz pewnoci, czy moesz mi zaufa? - odpowiedzia z umiechem. - A
jeli chodzi o Delphic, c, bywam sentymentalny.
Jeli bya to aluzja, to jej nie zrozumiaam. Podeszam za nim do bramy, patrzc, jak
przeskakuje j i lekko uchyla z drugiej strony, bym moga wej do rodka.
- Czy za to grozi wizienie? - spytaam, czujc, e si wygupiam, bo przecie gdyby
nas przyapano, z pewnoci trafilibymy do aresztu.
Ale Jev najwidoczniej wiedzia, co robi, wic ruszyam za nim. Nad parkiem
growaa kolejka grska, nieco zamazana w wietle latarni. Przez gow przemkn
mi niejasny obraz, ktry zatrzyma mnie na moment. Oczami wyobrani zobaczyam,
jak wypadam z wagonika i lec w d. Przeknwszy lin, stwierdziam, e
przedziwna wizja wzia mi si pewnie z lku wysokoci.
Z kad chwil rs we mnie niepokj. Fakt, e Jev dwukrotnie ocali mi skr, nie
oznacza jeszcze, e przebywanie z nim sam na sam to dobry pomys. Daam si
zwie ciekawoci. Obieca, e pogadamy, i ta pokusa okazaa si nie do odparcia pomylaam.
Zwalniajc, Jev zboczy z gwnej alei i przystan przed rozklekotan szop, ktr z
jednej strony ocieniaa kolejka, a z drugiej gigantyczny koowrotek. Pkata szara
konstrukcja wygldaa bardzo nieciekawie.
- Co jest w tej szopie? - zapytaam.
- Dom.
- Wytworny - odparam, mylc, e albo si ze mnie nabija, albo ma inny stosunek do
prostego ycia.
- Zrezygnowaem ze stylu dla bezpieczestwa. - Umiechn si przebiegle.
Popatrzyam na wyblak farb, pochylon markiz i ciany cienkie jak bibuka.
- Jakie bezpieczestwo? Bez trudu rozwaliabym drzwi jednym kopniakiem.
- Nie zagraaj nam tu archanioowie.

Na dwik tego sowa poczuam przestrach. Przypomniaa mi si ostatnia


halucynacja.
"Pom mi znale naszyjnik archanioa" - mwi Hank. Zaczam si zastanawia,
czy to jedynie zbieg okolicznoci, czy moe wiem o archanioach wicej, ni mi si
wydaje. Po krzyu przebiega mi caa gwardia mrwek.
Jev wsun klucz do zamka, otworzy drzwi szopy i przytrzyma je przede mn.
- Kiedy dowiem si czego na temat archaniow? - spytaam.
Zabrzmiao to gadko, ale tak naprawd byam kbkiem nerww. Zastanawiaam si,
w ilu jeszcze wersjach wystpuj anioy?
- Powinna wiedzie tylko to, e w tej chwili nie s nam przyjazne.
- Ale pniej moe si to zmieni? - wyczytaam z jego tonu.
- Jestem optymist.
Przekroczyam prg szopy, mylc, e kryje si za nim co wicej. Zdziwiabym si,
gdyby porywisty wiatr oszczdzi jej ciany. Klepki na pododze skrzypiay pod
moim ciarem, a w powietrzu unosi si smrd stchlizny. Szopa bya niewielka duga na cztery i p metra, szeroka na trzy, mniej wicej. Nie miaa okien. Kiedy Jev
zamkn za nami drzwi, we wntrzu zapady egipskie ciemnoci.
- Mieszkasz tu? - chciaam si upewni.
- To raczej przedpokj.
Nim zdyam spyta, co to znaczy, usyszaam jego kroki. Jakie drzwi otworzyy
si z jkiem. Gdy Jev odezwa si znowu, jego gos zabrzmia jakby na wysokoci
moich stp.
- Podaj mi rk.
Powczc nogami, na olep przesunam si w jego stron i po chwili poczuam
ucisk jego doni. Zorientowaam si, e stoi we wgbieniu pode mn. Obj mnie
rk w pasie i opuci... Znalazam si pod szop. Stalimy w mroku twarz w twarz.
Czuam jego oddech, cichy i rwny - w przeciwiestwie do mojego.
Dokd on mnie wlecze?
- Jev, co to za miejsce? - wyszeptaam.
- Pod wesoym miasteczkiem jest labirynt tuneli. Nieskoczony. Dawniej upadli
anioowie nie zadawali si z ludmi. Odizolowani od reszty wiata, yli tutaj na
wybrzeu, odwiedzajc miasteczka i wioski tylko podczas cheszwanu, by
przejmowa ciaa swoich wasali, Nefilw. Przez dwa tygodnie te miasteczka suyy
im jakby za nadmorskie kurorty. Robili, co chcieli. Zabierali wszystko, na co mieli
ochot. Napeniali kieszenie pienidzmi poddanych. Wprawdzie urwiska nad
oceanem byy oddalone od ludzkich siedzib, ale upadli anioowie zapobiegliwie
zbudowali swoje miasta pod ziemi. Przeczuwali zmiany, ktre istotnie nadeszy.
Cywilizacja rozwijaa si, wic granice midzy terytorium ludzi i upadych
aniow ulegy zatarciu. Upadli anioowie wznieli nad swoim miastem Delphic, aby
je ukry.
Utrzymywali si z dochodw, ktre przynosi otwarty przez nich park rozrywki...
Jev opowiada tak spokojnie, tak wywaonym tonem, e nie bardzo wiedziaam, jak
zapatruje si na to wszystko. Nie miaam wic pojcia, jak zareagowa. Byo to jak
suchanie mrocznej bani pn noc, gdy oczy same si zamykaj. Jak sen, ktry
przypywa i odpywa, ale jest dojmujco realny.

Czuam, e Jev mwi prawd. Nie dlatego, e jego opowie o upadych anioach i
Nefilach zgadzaa si z histori Scotta, ale dlatego, e kade sowo wstrzsao mn,
uruchamiajc skrawki pamici, ktre uznaam za nieodwoalnie utracone.
- Niewiele brakowao, a pokazabym ci to miejsce wczeniej - rzek Jev. - Jednak
przeszkodzi mi Nefil, do ktrego kryjwki wamaa si dzisiaj.
Nie musiaam by wobec niego uczciwa, postanowiam jednak zaryzykowa.
- Wiem, e masz na myli Hanka Millara. Polazam tam dzi z jego powodu.
Chciaam si dowiedzie, co ukrywa. Scott mwi, e powinnimy wycign jak
najwicej brudw Hanka i moe wtedy wykryjemy, co knuje, i obmylimy, jak go
wykoczy.
- Nora, Hank nie jest zwykym Nefilem - odpar jakby z litoci.
- Jasne. Wiem, e gromadzi armi. Zamierza obali upadych aniow, by ju nie
nawiedzali cia Nefilw. Wiem, e jest potny i wpywowy. Nie rozumiem tylko, co
ty masz z tym wsplnego. Dlaczego bye dzisiaj w jego kryjwce?
Milcza przez chwil.
- Z Hankiem cz mnie pewne interesy. Nie ma nic niezwykego w tym, e go
czasem odwiedzam. - Celowo mwi mao konkretnie. Nie wiedziaam, czy mimo e
tak mu dzisiaj zaufaam, nagle zamyka si przede mn, czy prbuje mnie chroni.
Westchn przecigle: - Porozmawiajmy.
Wzi mnie pod okie i poprowadzi dalej w gb nieprzeniknionej ciemnoci.
Schodzilimy w d, pokonujc zakrty coraz to nowych korytarzy. W kocu zwolni,
otworzy jakie drzwi i podnis co z ziemi.
Z sykiem zapona zapaka. Jev przytkn j do knota wiecy.
- Witaj w moich progach.
Zmruyam oczy, niemal olepiona nag jasnoci. Stalimy w wyoonym czarnym
granitem holu, ktry wid do olbrzymiej sali wykutej w granicie, take czarnym.
Posadzka bya wycielona jedwabnymi dywanami w odcieniach granatu, szaroci i
czerni. Jev urzdzi t przestrze po spartasku, ale nowoczenie i ze smakiem sprzty miay czyste linie i proste ksztaty.
- Wow! - Jego apartamenty robiy wraenie.
- Nie wpuszczam tu zbyt wielu ludzi. Nie chc dzieli si tym miejscem z kadym.
Lubi intymno i odosobnienie.
Rozgldajc si po kawalerce podobnej do pieczary, pomylaam, e moe
poszczyci si i jednym, i drugim. W blasku wiecy granitowe ciany i posadzki
mieniy si, jakby byy oproszone brylantami.
Gdy niespiesznie zwiedzaam sal, Jev zapala wiece.
- Po lewej kuchnia - powiedzia. - azienka tam dalej, w gbi.
- Jev, czy ty ze mn flirtujesz? - Obejrzaam si, rzucajc mu wstydliwe spojrzenie.
Utkwi we mnie ciemne oczy.
- Odnosz wraenie, jakby prbowa oderwa moje myli od poprzedniej rozmowy.
- Przesunam palcem po jedynym zabytkowym przedmiocie w pomieszczeniu,
stojcym platerowanym lustrze, ktre wygldao jak ze redniowiecznego
francuskiego zamku. Mama byaby zachwycona.
Jev pad na inspirowan art dco czarn skrzan sof, rozkadajc ramiona.
- Nie ja tutaj ci rozpraszam.

- Aha? Wic co takiego?


Przechadzajc si wolno, czuam, jak poera mnie wzrokiem. Gdy w pewnej chwili
zmierzy mnie od stp do gw, nawet nie mrugnwszy powiek, po ciele przemkny
mi gorce dreszcze.
Pocaunek byby sto razy skromniejszy.
Studzc ar, ktry wywoao we mnie spojrzenie Jeva, przystanam, by obejrze
wspaniay olejny obraz. Zostaam poraona bogactwem barw i ekspresj detali.
- Upadek Faetona - poinformowa mnie Jev. - Grecki bg soca Helios mia syna
Faetona, ktrego urodzia mu miertelniczka. Faeton podstpnie wymg na ojcu
pozwolenie na powoenie jego rydwanem przez jeden dzie. Poniewa brakowao
mu wprawy, skrzydlate konie cignce rydwan poniosy go i zaczy zjeda w d,
palc na Ziemi wszystko, co napotkay na swej drodze. - Odczeka, przycigajc mj
wzrok ku sobie. - Na pewno masz wiadomo, jak na mnie dziaasz.
- Dranisz si ze mn.
- Lubi si z tob drani, owszem, ale na pewne tematy nie artuj nigdy. - Wesoo
opucia go i na jego twarzy odmalowaa si powaga.
W puapce jego spojrzenia przyjam to, co wyoy mi w tak oczywisty sposb. By
upadym anioem. Moc, ktr emanowa, rnia si od mocy Scotta. Bya silniejsza i
bardziej odczuwalna. W tej chwili powietrze jakby skwierczao. Kada czstka
mojego ciaa nadwraliwie odbieraa jego obecno i ruchy.
- Wiem, e jeste upadym anioem - powiedziaam. - Wiem, e zmuszacie Nefilw
do skadania przysigi lojalnoci. Przejmujecie ich ciaa. W wojnie, ktra si teraz
toczy, jeste przeciwnikiem Scotta. Nic dziwnego, e go nie lubisz.
- Wraca ci pami.
- Niewystarczajco. Skoro jeste upadym anioem, dlaczego robisz interesy z
Hankiem? Przecie to Nefil. Nie powinnicie by miertelnymi wrogami? - Te
pytania zabrzmiay ostrzej, ni chciaam, bo nie byam pewna, co pocz z myl, i
Jev to upady anio. Zoczyca. Aby to olnienie nie doprowadzio mnie do
ostatecznoci, przypomniaam sobie, e rozpracowaam ju to wszystko wczeniej, w
bliej nieokrelonym czasie. A poniewa poradziam sobie wtedy, powinnam
poradzi sobie rwnie teraz.
- Co do Hanka... - Przesun domi po twarzy, na ktrej znw odmalowaa si lito.
- No sucham? - Wbiam w niego wzrok, starajc si rozgry, czemu tak dugo si
ociga.
Jego oblicze wyraao tak gbokie wspczucie, e machinalnie zesztywniaam,
szykujc si na jakie straszne wieci.
Jev wsta, podszed do ciany i opar si o ni ramieniem. Rkawy mia podcignite
do okci. Kiwa gow.
- Chc si dowiedzie wszystkiego - owiadczyam. - Zacznijmy od ciebie. Chc
sobie przypomnie nasz relacj. W jakiej sytuacji si poznalimy? Co znaczylimy
dla siebie? A pniej masz mi powiedzie wszystko, co wiesz o Hanku. Nawet jeeli
si boisz, e twoje sowa mnie przera. Pom mi. Musz sobie przypomnie.
Duej nie znios tej niewiedzy. Nie mog i dalej, nie majc pojcia, co zostawiam
za sob. Nie boj si Hanka - dodaam.
- Niepokoi mnie, do czego jest zdolny. On nie zna adnych granic. Zrobi, co tylko si

da, aby osign wytyczony cel. A co najgorsze, nie mona mu ufa. W adnej
sprawie. Zawaha si. - Wyjawi ci wszystko, ale tylko dlatego, e Hank wystawi mnie do
wiatru. Ta rzecz nie powinna ju ciebie dotyczy. Zrobiem, co w mojej mocy, by
wyczy ci ze sprawy. Hank da mi sowo, e bdzie trzyma si z daleka od ciebie.
Wyobra sobie moje zdziwienie, kiedy powiedziaa, e spotyka si z twoj matk.
Wrci do twojego ycia dlatego, e co kombinuje. To znaczy, e nie jeste
bezpieczna. Jestemy znw w punkcie wyjcia i moje wyznanie absolutnie nie stawia
ci w gorszym pooeniu.
Pulsujca panicznie krew nieomal rozsadzaa yy. Zapaliy mi si wszelkie moliwe
wiata alarmowe. Hank! Tak jak podejrzewaam, wszystkie wtki prowadziy do
niego.
- Jev, pom mi odzyska pami.
- A tak ci na tym zaley? - Spojrza na mnie badawczo, aby si upewni, e tego
pragn.
- Tak - przytaknam z odwag, ktrej tak naprawd mi brakowao.
Jev przysiad na krawdzi sofy i zacz w skupieniu rozpina koszul. Zaskoczyo
mnie to, ale wiedziona intuicj postanowiam cierpliwie czeka. Wspierajc okcie na
kolanach, zwiesi gow midzy nagimi ramionami. Kady najdrobniejszy jego
musku by napity. Z idealnie wyrzebionymi cignami, przez chwil wyglda jak
Faeton z obrazu. Zrobiam krok w jego stron i zaraz drugi. Jego ciao owietlay
migoczce pomyki wiec.
Wziam gboki wdech. Nieskazitelne plecy Jeva szpeciy dwie podune
wystrzpione rany. Tak wiee i czerwone, e zrobio mi si sabo. Nie potrafiam
wyobrazi sobie jego blu. Nie mogo pomieci mi si w gowie, e kto wydar mu
na plecach dziury do ywego misa.
- Dotknij - nakaza Jev z cieniem niepokoju, podnoszc na mnie te nieodgadnione
czarne oczy. - Skoncentruj si, na czym chcesz.
- Yyy... nie rozumiem.
- Tamtej nocy, gdy odwoziem ci spod 7-Eleven, rozdara mi koszul i dotkna
blizn po skrzydach. Zobaczya jedno z moich wspomnie.
Zamurowao mnie. A wic to nie byy zwidy? Hank, Jev, dziewczyna w klatce
pochodzili z jego pamici?
Wszelkie drczce mnie wtpliwoci rozwiay si natychmiast. Blizny po skrzydach.
No, jasne. Przecie to upady anio! Mimo e nie rozumiaam, na czym to polega,
kiedy dotknam jego blizn, ujrzaam sprawy znane tylko Jevowi. Gdy w kocu
zostao mi dane to, czego pragnam - okno do przeszoci - poczuam, jak strach
bierze nade mn gr.
- Musz ci ostrzec, e kiedy wejdziesz we wspomnienie, ktre dotyczy ciebie,
wszystko si skomplikuje - rzek Jev. - Moesz zobaczy siebie w dwch osobach. Ty
i moje wspomnienie o tobie mog zaistnie rwnoczenie i wtedy zostaniesz
zmuszona do obserwowania zdarze jako niewidzialny wiadek. Albo te
przeniesiesz si we wasn wersj tego wspomnienia, a zatem bdziesz moga
dowiadczy mojego wspomnienia ze swojej perspektywy. W adnym wypadku nie
ujrzysz swojego "sobowtra". We wspomnieniu bdziesz jedynym wariantem siebie.

Podobno pierwsza z tych moliwoci jest bardziej powszechna.


Zaczy trz mi si rce.
- Boj si, Jev.
- Daj ci pi minut. Gdyby nie wracaa, zdejm twoj do z blizn i poczenie
zostanie zerwane.
Zagryzam warg. To szansa - powiedziaam sobie. Nie wycofuj si; zasza bardzo
daleko. Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza. Masz tego pen
wiadomo.
- Daj mi p godziny - poprosiam z moc. I oprniam gow z pitrzcych si,
rozbieganych myli. Nie musiaam zrozumie wszystkiego w tej chwili. Potrzebna mi
bya tylko wielka wiara.
Ostronie wycignam rk. Zacisnam mocno powieki, zbierajc si na odwag.
Ulyo mi, gdy Jev zamkn do na mojej doni i poprowadzi mnie dalej...

ROZDZIA 20
W pierwszym odruchu wiadomoci stwierdziam, e jestem przybita. Nie. Zabita.
Deskami. Jak zamknita w ciasnej trumnie. Zapltana w sieci. Bezbronna, bo wadz
nade mn ma inne ciao. Ciao identyczne jak moje - te same rce, wosy, caa reszta nad ktrym nie mam panowania. Osobliwe fantomowe ciao, ktre dziaajc wbrew
mojej woli, wcigno mnie w swoj sfer.
Pniej pomylaam: Patch.
Patch caowa mnie. Caowa w sposb przeraajcy bardziej od upiornego ciaa i
jego niezomnej wadzy nade mn. Jego usta... wszdzie. Deszcz, ciepy i sodki.
Wzbierajca w oddali burza. I jego ciao. Sta tak blisko, emanujc arem.
- Patch.
Wstrznita, wpiam si we wspomnienie, zarazem pragnc czym prdzej si z niego
wyrwa.
Z trudem apaam powietrze, jakby po dugim i nagym zanurzeniu pod wod.
Rwnoczenie otworzyam oczy.
- Co jest? - zapyta Jev, obejmujc mnie opiekuczo ramieniem.
Bylimy w jego granitowej kawalerce, ktrej ciany jak poprzednio odbijay blask
wiec. Znajome otoczenie przynioso mi ulg. miertelnie baam si, e zostan tam
na zawsze. Przerazio mnie uczucie zamknicia w ciele, nad ktrym nie mogam
zapanowa.
- Twoje wspomnienie dotyczyo mnie, bezporednio - wydusiam po chwili. - Ale nie
byo adnego sobowtra. Byam uwiziona w ciele, nad ktrym nie miaam kontroli.
Co... makabrycznego.
- Co widziaa? - spyta, napity do tego stopnia, e gdybym go niespodziewanie
pchna, rozpadby si jak grudka ziemi.
- Bylimy tu, ale w szopie. Wypowiedziaam twoje imi, tylko e nazwaam ci
Patchem. I... caowae mnie. - Zszokowana, zignorowaam fakt, e si rumieni.
Jev odgarn mi wosy z twarzy i pogadzi mnie po policzku.

- Okej - mrukn. - Wtedy znaa mnie jako Patcha. Uywaem tego imienia, kiedy
si poznalimy. Zmieniem je na "Jev", gdy ci straciem.
Zebrao mi si na pacz. Gupio - nie mogam si jednak powstrzyma. Jev by
Patchem. Moim dawnym chopakiem. Nagle wszystko nabrao sensu. Nic dziwnego,
e nikt nie kojarzy imienia. Zmieni je po moim znikniciu.
- Odwzajemniaam twoje pocaunki - dodaam, szlochajc cicho. - We wspomnieniu.
- A tak ci si to nie podobao? - Sdzc po wyrazie twarzy, troch si rozluni.
Nie wiedziaam, czy kiedykolwiek omiel si mu powiedzie, do jakiego stanu
doprowadziy mnie jego pocaunki. Byo to tak rozkoszne, e a wyposzyo mnie z
jego wspomnienia.
- Mwie, e chciae sprowadzi mnie tu wczeniej - powiedziaam, by wywin si
od odpowiedzi - ale uniemoliwi to Hank. Zdaje si, e wanie to widziaam. Cho
jego samego nie dostrzegam, bo nie zdyam, zrywajc poczenie. Nie mogam
znie uczucia przebywania we wasnym ciele, nad ktrym nie mam wadzy. Nie
przypuszczaam, e bdzie to tak realne.
- Dziewczyn, ktra kierowaa twoim ciaem, bya ty sama - przypomnia. - Ty z
przeszoci. Z okresu poprzedzajcego amnezj.
- Musz wrci - zerwaam si, przemierzajc sal.
- Noro...
- Musz si zmierzy z Hankiem. A nie stawi mu czoa w tym wiecie, dopki nie
stawi mu czoa tam. - Wskazaam palcem na blizny Jeva.
Pomylaam, e musz si zmierzy przede wszystkim ze sob. Z t czstk, ktra
zna prawd. Czstk, ktr porzuciam.
- Chcesz, ebym w razie czego ci wycign? - zapyta Jev, mierzc mnie wzrokiem.
- Nie. Tym razem id na cao.
Kiedy powrciam do wspomnienia Jeva, co jakby mi si przeczyo i momentalnie
staam si dziewczyn, ktr byam, zanim uszkodzono mi pami. Jej ciao
zawadno moim, a myli przesoniy moje myli. W popochu otworzyam si na
ni, to znaczy: na siebie.
Deszcz stuka metalicznie o dach szopy. Bylimy mokrzy. Patch delikatnie zliza mi z
wargi kropl wody. Przycignam go do siebie za szlufk w dinsach. Nasze usta
musny si, rozgrzane mimo przenikliwego chodu na zewntrz.
- Kocham ci. - Trci nosem moj szyj. - Nigdy dotd nie czuem takiego szczcia.
Ju miaam odpowiedzie, gdy z najciemniejszego kta szopy dolecia mnie dziwnie
znajomy mski gos.
- Co za wzruszajca scenka. Bra anioa!
Z cienia wyskoczyo kilku wysokich chopakw, bez wtpienia Nefilw, i otoczyo
Patcha, wykrcajc mu rce za plecy.
Nim zdyam poj, co si dzieje, moje myli przenikn gos Patcha, tak wyrany,
jakby mwi mi prosto do ucha:
Gdy zaczn si bi, uciekaj. We jeepa. Nie kieruj si do domu. Zosta w wozie i
kr, dopki ci nie znajd.
Mczyzna, ktry przechadza si w gbi szopy i wydawa rozkazy, wystpi
naprzd i stan w niesamowitych prgach wiata wpadajcego do wntrza przez
niezliczone szpary.

Wyglda nienaturalnie modo, mia przezroczyste niebieskie oczy i zacit min.


- Pan Millar - wyszeptaam.
Skd si tu wzi? Po wszystkim, co przeszam tej nocy... Ledwo uniknam mierci,
poznaam ohydn prawd o swoim dziedzictwie, przezwyciyam wszystko, eby
by z Patchem, i nagle jeszcze to? Niemoliwe.
- Pozwl, e przedstawi ci si jak naley - powiedzia. - Jestem Czarna Rka. Twj
ojciec Harrison to mj dobry znajomy. Dobrze, e nie ma go tutaj i nie widzi, jak
poniasz si z diablim pomiotem. - Pokrci gow. - Sdziem, Noro, e wyronie z
ciebie co lepszego. Bratajc si z wrogiem, omieszasz swoje dziedzictwo. Ale
jestem skonny ci to wybaczy... Zrobi znaczc pauz. - Powiedz, czy to ty zamordowaa mojego drogiego
przyjaciela i wsplnika Chaunceya Langeais?
Zmrozio mnie. Instynktownie chciaam skama, ale czuam, e w ten sposb
niczego nie osign. Wiedzia, e zabiam Chaunceya. Jego zimne usta skrzywiy si
oskarycielsko.
Teraz! - zawoa Patch, wdzierajc si w moje myli. - Wiej!
Rzuciam si w stron drzwi. Ledwie jednak zdyam postawi par krokw, jeden z
Nefilw chwyci mnie za okie i byskawicznie wykrci mi drug rk do tyu.
Zaczam mu si wyrywa, w rozpaczliwej nadziei na ucieczk.
- Jestem to winien Chaunceyowi - odezwa si za mn Hank Millar.
Zzibnita od deszczu, poczuam spywajce pod koszul struki potu.
- Przywieca nam wsplny cel - cign Hank. - Zamierzalimy doprowadzi nasze
plany do koca. - Kto by przypuszcza, e wanie ty wejdziesz nam w parad?
Przyszo mi do gowy kilka jadowitych ripost, ale nie odwayam si sprowokowa
Hanka. Moim jedynym atutem w tej sytuacji by czas i postanowiam korzysta z
niego jak najrozsdniej. Nefil obrci mnie twarz do Hanka, akurat gdy ten
wycign z pochwy przy pasie dugi cienki sztylet.
Dotknij moich plecw.
Gos Patcha przebi si przez moje histeryczne myli. Jak szalona spojrzaam w bok,
na niego.
Wejd do mojej pamici. Dotknij miejsca, gdzie moje skrzyda cz si z plecami.
Kiwn gow, aby mnie zachci do dziaania.
atwo powiedzie, pomylaam, nie wiedzc, czy mnie syszy.
Dzieli nas co najmniej metr i oboje bylimy unieruchomieni przez Nefilw.
- Puszczaj! - warknam na Nefila, ktry przypiera mnie do ciany.
- Dobrze wiesz, e i tak nie zdoacie mi uciec.
Nefil zerkn na Hanka, ktry da mu znak, by mnie usucha.
- Wybacz mi to traktowanie, Noro - westchn, prawie znudzonym tonem. - Ale
sprawiedliwoci musi si sta zado. Na moim miejscu Chauncey rwnie by si tak
zachowa.
Roztaram zgicia okci, bolenie piekce od ucisku Nefila.
- Sprawiedliwo? A rodzina to co? Jestem twoj crk krwi... I... i tylko to nas czy!
- rzuciam.
- Habisz moje dziedzictwo - odpar z lekcewaeniem. - Zdradzia mnie.
Upokorzya.

Rzuciam mu wcieke spojrzenie, chocia zemdlio mnie ze strachu.


- Przyszede tu pomci Chaunceya czy ratowa twarz? Nie moge znie myli, e
twoja crka spotyka si z Nefilem i przynosi ci wstyd przed t aosn armi?
Ciepo?
Nie miaam zamiaru go prowokowa, ale to byo silniejsze ode mnie.
Lekko zmarszczy brwi.
Postaraj si zdy wnikn do mojej pamici, zanim skrci ci kark! - usyszaam w
mylach syk Patcha.
Nie popatrzyam na niego z obawy, e strac determinacj. Oboje wiedzielimy, e
ucieczka w jego pami nie wydobdzie mnie z potrzasku. W ten sposb mogam
tylko przenie si mylami w jego przeszo - i stwierdziam, e chyba wanie o to
mu chodzi; e chce, abym w chwili mierci z rk Hanka znajdowaa si gdzie indziej.
Patch czu, e to ju koniec, i stara si oszczdzi mi blu wiadomoci podczas
egzekucji. Przed oczami stan mi komiczny obraz strusia chowajcego gow w
piasek.
Skoro za chwil bd musiaa umrze, musz uraczy Hanka sowami, ktre bd go
drczyy przez reszt wiecznoci, pomylaam.
- Dobrze, e zamiast mnie wybrae jako crk Marcie - rzekam. - Nie do, e jest
adna, popularna i umawia si z waciwymi chopcami, to jeszcze ma rozum
wielkoci ziarnka
piasku i nigdy nie zastanowi si nad tym, co wyprawiasz. Zapewniam ci jednak, e
umarli powracaj. Dzi wieczr widziaam tat... mojego prawdziwego ojca.
Bruzda na jego czole pogbia si.
- A skoro on moe mnie nawiedza, to nic nie powstrzyma mnie przed nawiedzaniem
Marcie, jak rwnie twojej ony. Ale nie poprzestan na tym. Wiem, e znowu
spotykasz si z moj mam, i wyjawi jej prawd o tobie, niewane, ywa czy
umara. Jak sdzisz, ile razy zdysz si z ni spotka, nim si dowie, e mnie
zamordowae?
Ledwie to wypowiedziaam, Patch kopn kolanem w brzuch Nefila, ktry trzyma go
za praw rk. Gdy Nefil osun si na ziemi, Patch przyadowa drugiemu, ktry
ciska jego lewe rami, pici w nos. Rozleg si okropny chrzst i zwierzcy
skowyt.
Podbiegam do Patcha i przywaram do niego.
- Prdzej - powiedzia, przesuwajc moj do tak, abym dotkna jego koszuli z tyu.
Po omacku przesunam doni po jego plecach, z nadziej, e odnajd miejsce, gdzie
skrzyda cz si ze skr. Skrzyda byy utkane z niewidzialnej materii, tak e nie
widziaam ich ani nie czuam, stwierdziam jednak, e nie mog by mae, wic
zlokalizuj je bez trudu...
Wtem Hank albo ktry z pozostaych Nefilw szarpn mnie za barki, ale nie zdoa
wyrwa mnie z silnych obj Patcha. Nie majc czasu do stracenia, znw
przejechaam rk po jego gadkiej jak aksamit skrze. Gdzie si podziay te
skrzyda?
Patch szorstko pocaowa mnie w czoo i mrukn co niezrozumiaego. Raptowny
wybuch palco jasnego blasku gdzie w podwiadomoci... Zawisam w mrocznym
wszechwiecie penym mikroskopijnych rnobarwnych plamek wiata. Poczuam,

e musz dy do jednej z nich, niewane ktrej, bo kada zawiera wspomnienie byy jednak niesamowicie daleko.
Syszc krzyk Hanka, zorientowaam si, e tkwi midzy dwoma wiatami, e
jeszcze niezupenie przeniosam si na drug stron. Pewnie moja do jest za daleko
od nasady skrzyde Patcha. Nie mogc wyrzuci z umysu makabrycznych wizji
tortur zadawanych mi przed mierci przez Hanka, przedzieraam si przez ciemno.
Powziam mocne postanowienie, e nim zgin, musz po raz ostatni ujrze Patcha w
jego wspomnieniach.
zy zaburzay mi pole widzenia. Byam pewna, e zgin. Nie chciaam, by stao si
to teraz, znienacka. Tak wiele jeszcze chciaam powiedzie Patchowi. Czy wie, jak
bardzo jest mi bliski? To, co nas czy... zaledwie si zaczo. Niemoliwe, by
wszystko zawalio si ot tak, w jednej chwili!
Przywoaam obraz jego twarzy z naszego pierwszego spotkania. Dugie wosy,
falujce nad uszami, i oczy, przed ktrymi nic nie mogo si ukry, wraliwe na
sekrety i pragnienia mojej duszy. Przypomniaa mi si jego zaskoczona mina, kiedy
wpadam do Bo's Arcade, przerwaam mu gr w bilard i domagaam si, eby pomg
mi dokoczy zadanie z biologii. Przypomnia mi si jego drapieny kusicielski
umiech w kuchni, gdy przysun si, by mnie po raz pierwszy pocaowa...
A teraz co woa. Nie przede mn, w swoich wspomnieniach, tylko daleko w dole, z
szopy. Wyrniay si dwa sowa, niewyrane - jak gdyby pokonyway niezmierzony
dystans. Ukad. Kompromis.
Zmarszczyam brwi, wytajc such. O co mu chodzi? Przelkam si nagle, e
cokolwiek mwi, chyba mi si to nie spodoba.
- Nie! - wykrzyknam, usilnie prbujc go powstrzyma. Chciaam wrci do szopy,
ale unosiam si bezwolnie w prni. - Patch, co ty do niego wygadujesz?
Poczuam gwatowne szarpnicie, jakby co uczepio si mojego krgosupa. Krzyki
umilky i zostaam rzucona ku olepiajcemu wiatu, w gb korytarzy pamici
Patcha. Znw.
Wniknam w drugie wspomnienie.
Znowu staam w wilgotnym chodzie szopy z Hankiem, jego nefilskim oddziaem i
Jevem - pojmujc tylko, e to wspomnienie zaczyna si dokadnie w momencie
zakoczenia poprzedniego. Co przeczyo mi si tak jak wtedy, tyle e teraz nie
tkwiam zamknita w wariancie siebie z przeszoci. Moje myli i czyny naleay do
mnie obecnej. Jako niewidzialna obserwatorka, przygldaam si wersji obecnej
chwili z perspektywy Jeva.
Jev postrzega moje ciao jako bezwadne - z wyjtkiem doni, ktra wdrowaa po
jego plecach. Widzc swoje oczy, wywrcone biakami do przodu, pomylaam
mtnie, czy uda mi si zachowa oba wspomnienia.
- Mhm, syszaem o tej sztuczce - rzek Hank. - Jak wida, to moliwe. Dziewczyna
przebywa teraz w twojej pamici, a osigna to, dotykajc po prostu twoich
skrzyde, tak?
Patrzc na Hanka, poczuam przypyw bezradnoci. Czy przed sekund
powiedziaam, e jest moim ojcem? Nie da si ukry. Zapragnam tuc go piciami,
dopki temu nie zaprzeczy, lecz prawda palia moje serce ywym ogniem. Mogam
nienawidzi go caym swoim jestestwem, co jednak nie zmieniao faktu, e w moich

yach pynie jego plugawa krew. Wprawdzie ojcowskiej mioci i troski zaznaam od
Harrisona Greya, ale to Hank Millar da mi ycie.
- Zawrzyjmy ukad - odpar szorstko Jev. - W zamian za jej ycie dam ci, czego
zechcesz.
- A niby co takiego masz mi do zaoferowania? - Hank wykrzywi usta.
- Gromadzisz armi Nefilw, by obali rd upadych aniow przed zbliajcym si
cheszwanem. Nie udawaj zaskoczenia. Nie ja jeden wiem o twoich ciemnych
sprawkach. Upadli anioowie zawizuj ju sojusze i wierz mi, doo wszelkich
stara, aby ich wasale poaowali myli, e kiedykolwiek uda im si zdoby wolno.
Nie bdzie to radosny cheszwan dla adnego Nefila, ktry nosi znami posuszestwa
wobec Czarnej Rki. A jeli chodzi o plany aniow, jest to zaledwie czubek gry
lodowej. Nie ud si, e pokonasz ich bez sprzymierzeca.
- Zostawcie mnie samego z tym anioem - Hank odprawi ludzi. - Wyprowadcie
dziewczyn.
- Chyba artujesz, sdzc, e ci na to pozwol - powiedzia Jev.
- Zgoda - odpar po chwili Hank, parskajc z rozbawieniem. - Naciesz si ni troch,
pki moesz. - Po wyjciu Nefilw rzuci krtko: - Mw dalej.
- W zamian za ycie Nory zostan twoim szpiegiem.
- Prosz, prosz! - Hank unis jasne brwi. - Twoje uczucia do niej to co gbszego,
ni mylaem. - Powid oczami po moim nieprzytomnym ciele. - miem twierdzi,
e nie jest ich godna. Niestety, nie obchodzi mnie, co ty i twoi anioowie stre
sdzicie na temat moich planw. Znacznie bardziej interesuj mnie upadli anioowie,
ich zamiary i rodki zapobiegawcze, jakie planuj zastosowa. Ty ju do nich nie
naleysz. Ciekawe zatem, w jaki sposb miaby zbiera tajne informacje dotyczce
ich dziaa...
- To ju moja sprawa.
- Dobrze - odpowiedzia wreszcie Hank, przyjrzawszy si Jevowi z niejakim
znawstwem. - To intrygujca propozycja. - Niedbale wzruszy ramionami. - Ja nie
mam nic do stracenia. Rozumiem, e chcesz, bym zoy ci przysig?
- Inna ewentualno nie wchodzi w rachub - odrzek spokojnie Jev.
Znw wycigajc sztylet z pochwy przy pasie, Hank rozci sobie wntrze lewej
doni.
- Przysigam darowa dziewczynie ycie. Jeli zami sowo, niech sczezn i obrc
si w proch, z ktrego powstaem.
Jev wzi od niego sztylet i tak samo naci sobie rk. ciskajc j w pi, utoczy
kilka kropel substancji podobnej do krwi.
- Przysigam podawa ci wszelkie informacje, jakie tylko zdobd na temat
zamierze upadych aniow. Jeeli zami sowo, dobrowolnie zakuj si w
piekielne kajdany.
Ucisnli donie, eby krew si poczya. Ledwie je pucili, po ranach nie zosta
nawet lad.
- Bdziemy w kontakcie - rzek z ironi Hank, otrzepujc koszul, jakby skalany
przebywaniem w szopie. Podnis do ucha komrk i spostrzegszy, e Jev obserwuje
go, wyjani: - Sprawdzam, czy podstawili mi samochd.
Gdy jednak mwi do telefonu, jego sowa brzmiay znacznie ostrzej:

- Przylij mi ludzi. Wszystkich. Niech zabior dziewczyn.


Jev zamar. Zaguszajc - coraz blisze - odgosy szybkich krokw, spyta:
- Co to znaczy?
- Przysigem ci, e bdzie ya - poinformowa go Hank. - Ale o tym, kiedy j
uwolni, zdecyduj sam. Musisz si postara. Bdzie twoja, gdy uzyskam od ciebie
informacje, ktre bezwzgldnie zagwarantuj mi zwycistwo nad upadymi anioami
przed cheszwanem. Potraktuj Nor jako swego rodzaju polis ubezpieczeniow.
Jev zerkn na drzwi szopy, ale Hank ubieg jego myli.
- Nie uda ci si - rzek bez zajknienia. - Jeste jeden przeciwko dwudziestu. I obaj
nie chcemy, by Nora odniosa niepotrzebne rany w trakcie potyczki. Bd rozsdny.
Oddaj mi j.
- Jeli j std zabierzesz... - Jev szarpn Hanka za rkaw i przycign do siebie. Dopilnuj, aby twoje zwoki uyniy grunt, na ktrym stoimy!
Nigdy wczeniej nie syszaam, by jego gos by tak jadowity.
Hank sprawia wraenie, jakby go to wcale nie obeszo. Przeciwnie: wydawa si
bardzo zadowolony.
- Moje zwoki? Nie rozmieszaj mnie, Jev.
Hank otworzy drzwi szopy, do ktrej z gonym tupotem wkroczyli jego ludzie.
Wspomnienia Jeva koczyy si, jeszcze zanim na dobre si zaczynay, jak we nie.
Po chwili rozkojarzenia znw objawia mi si wyranie granitowa kawalerka. Jev sta
w wietle wiec, na tyle jasnym, e spostrzegam surowy bysk jego oczu. Jest
naprawd mrocznym anioem - pomylaam.
- Okej - szepnam mimo nieznonych zawrotw gowy. - Dobra.
- Dobra? - umiechn si niepewnie. - To wszystko?
Uniosam gow, by spojrze mu w oczy. Ale mj wzrok by teraz inny ni
poprzednio. Nawet nie wiedziaam, kiedy wybuchnam paczem.
- Zaware ukad z Hankiem. Ocalie mi ycie. Dlaczego si tak zachowae?
- Aniele - mrukn, podchodzc i ujmujc w donie moj twarz. - Nie sdz, by bya
zdolna poj, do czego bym si posun, eby zatrzyma ci przy sobie.
Nieomal krztusiam si z emocji. Brakowao mi sw. Hank Millar, czowiek, ktry
przez lata pozostawa skromnie w cieniu, da mi ycie tylko po to, by podj prb
odebrania mi go - i ocalaam dziki Jevowi. Hank Millar. Czowiek, ktry pojawia
si w naszym domu tak czsto, jakby by czonkiem rodziny. Ktry umiecha si i
caowa mam. Ktry zwraca si do mnie tak poufale, z tak serdecznoci...
- Porwa mnie - powiedziaam, ucinajc tok myli. Podejrzewaam go o to, jednak
dopiero dziki wspomnieniom Jeva wszystko uoyo mi si w spjn cao. Przysig, e mnie nie zabije, ale wzi mnie jako zakadniczk, by zmotywowa ci
do szpiegowania. Bo miae by jego szpiegiem. Przez cztery miesice. Zabawia si
ze wszystkimi a cztery miesice.
Wycznie po to, by zdoby informacje o upadych anioach. Wmwi mamie, e
zaginam. Dowid, e jest pozbawionym wszelkich skrupuw przestpc. Jako
potny Nefil mia cay arsena metod wpywania na cudze myli. A kiedy porzuci
mnie na cmentarzu, posuy si nimi, aby pozbawi mnie wspomnie. Nie mg
mnie tak po prostu uwolni, bo wyjawiabym jego pode wystpki caemu wiatu.
- Nienawidz go. Nie znajduj sw na wyraenie obrzydzenia, jakie do niego czuj.

Musi za to zapaci. Chc jego mierci - postanowiam twardo.


- To znami na twoim nadgarstku... - rzek Jev. - Identyczne nosi mj dawny wasal,
Chauncey Langeais, a take Hank Millar, Noro. czy ci ono z ich rodem.
Wskazuje, e macie jednakowy marker genetyczny albo sekwencj DNA. Hank to
twj biologiczny ojciec.
- Wiem. - Potrzsnam gow, rozgoryczona.
Splt do z moj doni i leciuteko ucaowa moje kostki. Pod delikatnym
naciskiem jego warg poczuam mie askotanie.
- Przypominasz sobie? - zapyta.
- Syszaam, jak mwi to we wspomnieniu, ale musiaam wiedzie to ju wczeniej.
Nie byam zaskoczona. Byam wcieka. Nie pamitam, kiedy si dowiedziaam. Przycisnam palec do podunego znamienia na wewntrznej stronie nadgarstka. Ale czuj to, Jev. Mj umys i serce s rozczone, ale czuj prawd. Podobno gdy
ludzie trac wzrok, ich such si wyostrza. Straciam cz pamici, ale moe dziki
temu mam silniejsz intuicj.
Przez chwil rozwaalimy to w milczeniu. Jev nie wiedzia jeszcze, e intuicji
zawdziczaam nie tylko przekonanie o tym, kto mnie spodzi.
- Nie chc rozmawia o Hanku. A przynajmniej nie teraz. Chciaabym pomwi o
czym innym, co widziaam. A raczej odkryam.
Spojrza na mnie z ciekawoci i niepokojem.
- No c... - Wziam gboki wdech. - Albo byam szaleczo w tobie zakochana,
albo zagraam najwiksz rol w yciu.
Nawet nie mrugn powiek, ale dostrzegam w jego oczach bysk nadziei.
- Ku ktrej z tych moliwoci si skaniasz? - zapyta.
Wiedziaam, e istnieje tylko jeden sposb, eby si dowiedzie.
- Po pierwsze interesuje mnie, co zaszo midzy tob i Marcie. Im wicej mi
ujawnisz, tym wicej zyskasz - ostrzegam. - Marcie powiedziaa, e latem
romansowalicie, a Scott, e rozstalimy si przez Marcie. Brakuje mi jeszcze tylko
twojej wersji zdarze.
- Czy ja wygldam na wakacyjnego kochasia? - odrzek Jev, drapic si po brodzie.
Prbowaam wyobrazi sobie, jak gra we frisbee na play albo wciera w skr olejek
z filtrem przeciwsonecznym. Jak kupuje Marcie lody na deptaku, cierpliwie
suchajc jej trajkotania. Wizje te (i jeszcze par innych) rozbawiy mnie do tego
stopnia, e si umiechnam.
- Rozumiem - odpowiedziaam. - Wic mw.
- Marcie bya zadaniem. Wtedy jeszcze zachowywaem si przyzwoicie. I miaem
jeszcze skrzyda jako anio str. Wykonywaem rozkazy archaniow, ktre
zayczyy sobie, abym nad ni czuwa. Jest crk Hanka, co, jak wiesz, oznacza
kopoty. Wykonaem rozkaz, ale byo to niemie dowiadczenie. Staram si wyrzuci
je z pamici.
- Czyli nic was nie czyo?
- Raz czy dwa razy - mwic to, skrzywi usta - o mao jej nie postrzeliem. Wielka
mi radocha.
- Stracona szansa!
- Zawsze moe przecie zdarzy si nastpna. - Wzruszy ramionami. - Czy nadal

chcesz si zajmowa Marcie, Noro?


Widzc spokj w jego oczach, pokrciam przeczco gow.
- W ogle nie chce mi si o tym gada - powiedziaam cicho.
Wstaam, pocigajc go za sob, troch speszona miaoci tego, co zamierzaam
zrobi. Targana niepewnymi uczuciami, byam zdolna rozszyfrowa tylko dwa:
ciekawo i podanie.
- Aniele - rzuci szorstko Jev, zamierajc w bezruchu.
Pogaska mnie kciukiem po policzku, ale cofnam si troch.
- Nie spieszmy si. Jeeli nosz w sobie jakie wspomnienie z naszego zwizku, nie
przywoam go na si.
Byo to tylko p prawdy. Drug jej poow zachowaam dla siebie. Skrycie
fantazjowaam od tej chwili, kiedy poznaam Jeva. Tworzyam setki jej wariantw,
jednak moja wyobrania nigdy nawet nie zbliya si do tego, co odczuwaam teraz nieodpartego przycigania, ktre przybierao na sile.
Pomylaam, e bez wzgldu na to, co si stanie, chc na zawsze zachowa ten
niezwyky czar jego bliskoci. Zapragnam, by naznaczy mnie swoim dotykiem,
smakiem i zapachem tak mocno, eby nikt - absolutnie nikt - mi tego nie odebra.
Dotykaam domi jego torsu, zapamitujc kady najmniejszy musku. Wdychaam
zapachy, ktre pierwszy raz otoczyy mnie w jego tahoe: skry, przypraw
korzennych, mity. Wodziam palcami po jego twarzy, badajc ostre, nieomal
posgowe rysy. A on sta, nieporuszony, godzc si na mj dotyk z przymknitymi
oczami.
- Aniele - powtrzy gosem penym napicia.
- Jeszcze nie.
Przeczesaam palcami jego wosy, czujc, jak si lekko strosz. Powierzaam pamici
kady najdrobniejszy szczeg. niady odcie jego skry, pewn postaw,
uwodzicielsko dugie rzsy. Nie by gadki, idealny - i to pocigao mnie w nim
jeszcze bardziej.
Do tego przecigania, powiedziaam sobie w kocu. Przytuliam si do Jeva i
zamknam oczy.
Rozluni si po dugim i penym napicia wyczekiwaniu, rozchylajc wargi pod
naciskiem moich ust. Troskliwie ogarn mnie ramionami i pocaowa w taki sposb,
e o mao nie zemdlaam.
Chwiejc si na nogach, nagle bezwadnych, jakby z waty, przywaram do Jeva, ktry
delikatnie opar si o cian, bym moga usi mu okrakiem na kolanach. Caa
rozpalona, pozwoliam nie si wszechogarniajcej rozkoszy. Midzy nami otworzy
si ukryty dotd wiat, grony i zarazem bliski. Realny. Ju kiedy tak si
caowaam... z Patchem. Co prawda od jakiego czasu nie zwracaam si do niego
inaczej ni tylko "Jev", poza tym jednak wszystko pasowao. Ekstatyczny ar
powrci ze zwielokrotnion si, groc pochoniciem mnie w caoci.
Oderwaam si pierwsza, oblizujc doln warg.
- I jak? - Patch zapyta niskim gosem.
- Trening czyni mistrza - odpowiedziaam, kadc gow na jego barku.

ROZDZIA 21
Zamrugaam powiekami i pokj nabra ksztatu. wiato byo zgaszone. W powietrzu
panowa chd. Moj skr pieci niesamowicie mikki i delikatny materia. Patch i
ja zrobilimy to... Jak przez mg przypomniaam sobie, jak bkam do niego, e
jestem zbyt wyczerpana, eby prowadzi... Zasnam w jego mieszkaniu.
- Mama mnie zamorduje! - wykrzyknam, przecigajc si na ku.
Po pierwsze, na drugi dzie miaam szko, a po drugie - zupenie zapomniaam o
umowie z mam na temat powrotw do domu, nie mwic ju o telefonie do niej i
usprawiedliwieniu spnienia.
Patch siedzia na krzele w rogu, z brod wspart na pici.
- To ju zaatwione. Zadzwoniem do Vee. Zgodzia si da ci alibi. Powiedziaa
twojej mamie, e razem ogldaycie u niej piciogodzinn wersj Dumy i
uprzedzenia, stracia poczucie czasu i zasna, a jej matka stwierdzia, e nie bdzie
ci budzi i zostaniesz tam do rana.
- Dzwonie do Vee i ona zgodzia si tak bez pytania?
W ogle nie pasowao to do Vee, a zwaszcza tej nowej, ktra darzya mski gatunek
mierteln nienawici.
- No, kosztowao mnie to troch wysiku.
- Manipulowae jej mylami? - zapytaam, bo jego zagadkowy ton nie spodoba mi
si zbytnio.
- Majc do wyboru prob o udzielenie zgody i baganie, by mi wybaczya,
skoniem si ku tej drugiej moliwoci.
- To moja najlepsza przyjacika. Nie moesz z ni tak pogrywa!
Wci za na Vee, e okamaa mnie w kwestii Patcha, pomylaam jednak, e na
pewno miaa jakie swoje powody. I cho nie znosz kamstwa, postanowiam
zgbi spraw.
Vee jest mi bardzo droga i Patch przekroczy pewn granic.
- Bya wykoczona. A upiona w moim ku wygldaa tak spokojnie.
- Dlatego, e je zaczarowae - odparam mniej cierpko, ni chciaam. - Mogabym
przespa tutaj reszt ycia. Atasowa pociel?
- Jedwabna.
Czarna jedwabna pociel. Pewnie kosztowaa majtek. Tak czy inaczej, miaa
waciwoci hipnotyzujce, co mnie bardzo rozdranio.
- Daj sowo, e ju nigdy nie zastosujesz tych sztuczek wobec Vee!
- Zgoda - odpowiedzia, wyranie zadowolony, e mu si upieko.
e te nie kazaam mu baga o przebaczenie.
- Nie sdz, aby potrafi mi wytumaczy, dlaczego Vee i jej mama uparcie
powtarzaj, e nic im nie wiadomo o twoim istnieniu? Ciekawe, e pamitaj ci
tylko dwie znane mi osoby, to znaczy: Marcie i Scott.
- Vee chodzia z Rixonem. Po uprowadzeniu ciebie przez Hanka wymazaem jej
wspomnienia o Rixonie. Wykorzysta j i przysporzy jej wiele cierpie. Zreszt nie
tylko jej...
Na dusz met atwiej byo mi sprawi, eby zapomnieli o nim wszyscy. W
przeciwnym razie twoi przyjaciele i najblisi trwaliby w prnej nadziei, e on trafi
do aresztu. Kiedy poszedem do Vee, by wymaza jej pami, wszcza bjk. Do tej

pory jest na mnie wcieka. Nie wie dlaczego, ale gboko tkwi to w jej
podwiadomoci. Wymazywanie wspomnie nie jest takie proste, jak moesz sdzi.
Mona by to porwna do wydubywania z ciasta malekich kawakw czekolady.
Nigdy nie udaje si to do koca. Zawsze pozostaj w pamici niezrozumiae strzpy
frapujcych i znajomych myli czy obrazw. Vee nie pamita, co jej zrobiem, czuje
jednak, e nie powinna mi ufa. Nie pamita Rixona, ale wie, e jaki facet
wyrzdzi jej wiele zego. Wyjaniao to podejrzliwo Vee wobec mczyzn i moj
niech do Hanka. Wprawdzie nasze umysy zostay wyczyszczone, zostao w nich
jednak troch okruchw wspomnie.
- Mogaby jej troch odpuci - zasugerowa Patch. - Zaatwia ci wymwk.
Uczciwo to pikna cecha, ale lojalno take.
- Innymi sowy, mam machn rk na to, jak si zachowaa?
- Wanie.
Vee okamaa mnie bez mrugnicia okiem. Nie byo to bahe przewinienie. Ale z
drugiej strony istniay okolicznoci agodzce. Jej umys zosta przeniknity i
zmanipulowany, a to nic przyjemnego. Bya zupenie bezbronna, cho to za mae
sowo. Skamaa, by mnie chroni. Nie miaam prawa uwaa si za lepsz. Nie
powiedziaam jej sowa na temat upadych aniow i Nefilw z tego samego powodu.
Zastanawiaam si wic, czy rozsdniej bdzie nadal ywi do niej uraz, czy jednak
posucha rady Patcha.
- A co z mam? - spytaam. - Za ni te si wstawisz?
- Jest przekonana, e mam co wsplnego z twoim porwaniem - odpowiedzia. - Co
jest lepsze ni posdzanie o to Hanka - doda spokojniej. - Gdyby Hank domyli si,
e twoja mama zna prawd, zareagowaby na to.
Uj rzecz bardzo delikatnie. Stwierdziam, e nigdy nie dopuszcz do tego, by Hank
dla swoich obrzydliwych knowa skrzywdzi mam, tym bardziej wic nie mog
zdradzi jej niczego... przynajmniej na razie.
Nie chciaam poczu wobec Hanka nawet cienia sympatii i nie mogam go
uczowieczy choby w najmniejszym stopniu, zaintrygowao mnie jednak, jaki by,
kiedy zakocha si w mamie. Czy zawsze postpowa tak podle? Czy te na samym
pocztku kocha nas... i dopiero po pewnym czasie jego myli zaczy si
koncentrowa wok Nefilw i pochony go bez reszty?
Przerwaam te spekulacje w jednej chwili. Hank by zym czowiekiem i teraz liczyo
si tylko to. Uprowadzi mnie i postanowiam dopilnowa, eby spotkaa go
zasuona kara.
- Rixon nie mg pj do paki, bo jest w piekle, prawda? - zapytaam z myl, e
wszystko na to wskazuje.
Patch przytakn, ale jego oczy lekko pociemniay. Najwyraniej nie lubi mwi o
piekle. Pewnie jak kady upady anio.
- W twoim wspomnieniu widziaam i syszaam, jak zgadzasz si szpiegowa
upadych aniow.
- Zdobywa informacje o tym, co planuj i kiedy. - Skin gow. - Przekazuj je
Hankowi raz w tygodniu - doda.
- A jeli si dowiedz, e gadasz za ich plecami?
- Mam nadziej, e do tego nie dojdzie.

- Co by ci wtedy zrobili? - zapytaam, niezbyt pocieszona jego nonszalanck


postaw.
- Bywaem ju w gorszych opaach i jako sobie radziem. - Kciki jego ust uniosy
si leciutko. - Znamy si tak dugo, a ty nadal mi nie ufasz.
- Czy cho raz mgby by powany?
Wychyli si, pocaowa mnie w rk i odpowiedzia ze szczeroci:
- Wtrciliby mnie do pieka. Normalnie zajmuj si tym archanioowie, czasami
jednak przebiega to inaczej.
- Wyjanij - zadaam stanowczo.
Rozsiad si na krzele z leniw arogancj.
- Zgodnie z prawem czowiekowi nie wolno zabija bliniego. Ale codziennie kto
pada ofiar zabjstwa. W moim wiecie jest podobnie. Wrcz roi si w nim od istot
prbujcych ama prawo. Nie zamierzam udawa niewinitka. Trzy miesice temu
zakuem Rixona w piekielne kajdany, chocia uprawniao mnie do tego wycznie
moje wasne poczucie sprawiedliwoci.
- Zakue Rixona w kajdany? W piekle?
- Musia zapaci - odrzek Patch, wpatrujc si we mnie z moc. - Prbowa ci
zamordowa.
- Scott mwi mi, co spotkao Rixona, ale nie wiedzia, jak do tego doszo ani kto za
tym sta. Owiec go, e powinien podzikowa tobie.
- Nie zaley mi na wdzicznoci mieszaca. Ale powiem ci, jak si to robi. Kiedy
archanioowie wypdzaj upadego anioa z nieba i wyrywaj mu skrzyda,
zachowuj jedno piro. Kade takie piro jest skrupulatnie opisane i przechowywane.
Gdy powstaje konieczno zakucia upadego anioa w piekielne kajdany,
archanioowie odszukuj piro i pal je. Jest to akt symboliczny o nieodwracalnych
skutkach. Okrelenie "smay si w piekle" to nie przenonia.
- Miae jedno z pir Rixona?
- Zanim mnie zdradzi, traktowaem go niemal jak brata. Wiedziaem, e ma piro, i
wiedziaem, gdzie je przechowuje. Wiedziaem o nim wszystko. I wanie dlatego
nasze poegnanie nie byo chodne. - Wbrew moim oczekiwaniom, e zachowa
obojtno, mocno zacisn szczki. - Powlokem go do pieka i spaliem mu to piro
przed nosem.
Suchajc opowiadania Patcha, poczuam, jak na mojej gowie wszystkie wosy staj
dba. Nawet gdyby Vee zdradzia mnie tak jawnie, nie zdobyabym si na to, by
skaza j na mki, ktre cierpi Rixon, pomylaam, uprzytamniajc sobie nagle, skd
u Patcha tak osobisty stosunek do tematu.
Uciekajc przed makabrycznym obrazem, ktry namalowa mi w mylach Patch,
przypomniaam sobie piro znalezione na cmentarzu.
- Czy te pira unosz si po caym wiecie? Czy mona si o nie potkn?
- Archanioowie rejestruj jedno piro - odpowiedzia, krcc gow. - Czasem, jak w
przypadku Rixona, zdarza si, e upady anio trafia na ziemi z jednym bd dwoma
nienaruszonymi pirami. Kiedy tak si dzieje, upadli anioowie robi, co w ich mocy,
by piro nie dostao si w niepowoane rce. - Jego twarz rozjani niky umiech. - A
ty sdzia, e nie jestemy sentymentalni.
- Co dzieje si z reszt pir?

- Po drodze w d ulegaj byskawicznemu rozkadowi. Spadanie z nieba to


wyjtkowo nieprzyjemna jazda.
- A ty? Schowae sobie jakie piro?
- Przygotowujesz mj upadek? - Patch unis brwi.
Umiechnam si w odpowiedzi, mimo powagi tematu.
- Z dziewczynami nigdy nic nie wiadomo...
- Przykro mi, ale nie mam ani jednego. Przybyem na ziemi goluteki.
- Mmm - odparam niby od niechcenia, gdy jednak stan mi przed oczami obraz
przywoany przez to niby nieszkodliwe sowo, zapony mi policzki. Myli o nagoci
byy jak najmniej podane w megastylowej i ultratajnej sypialni Patcha.
- Fajnie ci widzie w moim ku - oznajmi. - Rzadko cigam kap. Rzadko
sypiam. Mgbym przywykn do tego obrazu, Noro.
- Proponujesz mi, ebym tu zamieszkaa?
- Ju nawet wsunem ci do kieszeni zapasowy klucz.
Sprawdziam - rzeczywicie byo w niej co maego i twardego.
- Jaki ty hojny.
- To nie ma nic wsplnego z hojnoci - odpowiedzia chropawym nagle gosem,
wpatrzony we mnie. - Brakowao mi ciebie, aniele. Nie byo dnia, ebym za tob nie
tskni. Przeladowaa mnie do tego stopnia, e zaczem podejrzewa, i Hank
wbrew przysidze odebra ci ycie. We wszystkim widziaem twojego ducha. Nie
mogem i nie chciaem przed tob uciec. Drczya mnie, ale byo to lepsze, ni
gdybym mia ci straci.
- Dlaczego nie powiedziae mi o wszystkim tamtej nocy w zauku z Gabe'em? Bye
taki zy. - Potrzsnam gow, wspominajc kliwe uwagi, ktrymi mnie
poczstowa. - Mylaam, e mnie nienawidzisz.
- Kiedy Hank ci uwolni, szpiegowaem ci, sprawdzajc, czy nic ci nie grozi, ale
obiecaem sobie zakoczy zwizek z tob dla twojego bezpieczestwa. Powziem
takie postanowienie i wydawao mi si, e mu sprostam. Usiowaem wmawia sobie,
e ju nic nas nie czy. Kiedy jednak ujrzaem ci w tym zauku, moja decyzja
wzia w eb. Chciaem, eby mi przypomniaa, jak bardzo staa mi si bliska. Ale
ty nie moga. Sam zreszt wczeniej si o to postaraem. - Opuci wzrok na swoje
donie, splecione luno midzy kolanami. - Jestem ci winien przeprosiny - powiedzia
cicho. - Hank wymaza ci pami, aby nie moga przywoa w mylach krzywdy,
jak ci wyrzdzi, ale to za moj zgod. Kazaem mu wymaza j tak daleko wstecz,
eby zapomniaa rwnie o mnie.
- Za twoj zgod ? - Spojrzaam na niego, zdumiona.
- Chciaem, by ya jak dawniej. yciem, w ktrym jeszcze nie byo upadych
aniow, Nefilw ani mnie. Sdziem, e to jedyny sposb, eby przetrwaa
najgorsze. Nie oszukujmy si, Noro, skomplikowaem ci ycie. Staraem si je
uproci, nie zawsze jednak sprawy toczyy si po mojej myli. Po zastanowieniu
doszedem do przykrego wniosku, e przez wzgld na twoje zdrowie i przyszo
najlepiej bdzie, jeli odejd.
- Patch...
- Jeli chodzi o Hanka, to nie mogem patrze, jak ci niszczy. Odmwiem
przygldania si, jak rujnuje twoje szanse na szczcie, zmuszajc ci do noszenia

tamtych wspomnie. Nie mylisz si: uprowadzi ci, bo liczy, e posuy si tob,
aby mc mn kierowa. Porwa ci pod koniec czerwca i wypuci dopiero we
wrzeniu. Przez te wszystkie miesice przebywaa w zamkniciu, zdana tylko na
siebie. Nawet najbardziej zahartowani onierze zaamuj si w wiziennej izolatce i
Hank doskonale wiedzia, e to napawa mnie najwikszym niepokojem. Domaga si
dowodw mojego oddania, mimo e zoyem mu przysig. Podczas tych miesicy
nieustannie posugiwa si tob, by mnie drczy. - Jego oczy zalniy surowo. Zapaci za to, ale na moich warunkach - doda niskim, grobowym tonem, ktry
przyprawi mnie o ciarki. - Wtedy w szopie kaza nas otoczy - kontynuowa. Mylaem tylko o jednym: jak nie dopuci do tego, by ci zabi. Gdybym by tam
sam, podjbym z nim walk. Nie wierzyem, e moesz da sobie rad w takiej
potyczce, i bardzo nad tym bolej. Nie mogem znie tego, e cierpisz, i to mnie
zalepio. Zapomniaem, jak wiele dotd przesza i jakiej dziki temu nabraa siy.
Hank wyczu to i rozegra rzecz po swojemu. Wyoyem karty na st. Obiecaem, e
zostan jego szpiegiem, jeeli daruje ci ycie. Przysta na to, po czym wezwa swoich
Nefilw, eby ci zabrali. Walczyem ze wszystkich si, aniele. Kiedy w kocu udao
im si wywlec ci z szopy, ledwo trzymali si na nogach. Cztery dni pniej
spotkaem si z Hankiem i w zamian za uwolnienie ciebie zaproponowaem mu
swoje skrzyda. Poza nimi nie miaem mu ju nic wicej do zaoferowania. Odpar, e
odda mi ci, jednak dopiero pod koniec lata. Przez kolejne cztery miesice szukaem
ci niestrudzenie, ale Hank rwnie to przewidzia. Dooy wszelkich stara, by
zachowa miejsce twojego pobytu w najgbszej tajemnicy. Uwiziem i
torturowaem kilku jego ludzi, lecz aden nie wiedzia, gdzie jeste. Zdziwibym si,
gdyby Hank ujawni miejsce twojego pobytu jeszcze komu poza paroma
starannie wyselekcjonowanymi ludmi, ktrzy mieli troszczy si o twoje
podstawowe potrzeby.
Tydzie przed uwolnieniem ciebie Hank kaza odszuka mnie jednemu ze swoich
nefilskich posacw. Posaniec oznajmi mi triumfalnie, e jego pan wraz z
wypuszczeniem ciebie na wolno zamierza wymaza ci pami, i spyta, czy mam
co przeciwko temu. Starem mu z gby ten pyszny umieszek, a potem - obitego i
zalanego krwi - powlokem go do domu Hanka. Musielimy na niego czeka, bo
rano wyszed do pracy. Kiedy wrci, ostrzegem go, e jeli nie chce wyglda jak
posaniec, musi wymaza ci wspomnienia dostatecznie daleko wstecz, aby nigdy ju
nie powracay w retrospekcji. Mia pozbawi ci wszelkich wspomnie
o mnie - bo nie chciaem, by budziy ci koszmary zwizane z niewol i cakowitym
odgrodzeniem od wiata. Nie chciaem, eby budzia si w nocy z krzykiem, nie
wiedzc dlaczego. Pragnem odda ci tyle normalnego ycia, ile tylko mogem.
Wiedziaem, e bdziesz bezpieczna wycznie wtedy, gdy oderwiesz si od caej tej
sprawy. Nakazaem te Hankowi, by przesta ci obserwowa. Daem mu jasno do
zrozumienia, e jeli kiedykolwiek wejdzie ci w drog, wyledz go i okalecz jego
ciao tak, e nikt go nie rozpozna. A pniej znajd sposb, by go zgadzi bez
wzgldu na koszty. Wydawao mi si, e nie brak mu rozumu, by dotrzyma danych
mi obietnic, dopki mi nie powiedziaa, e spotyka si z twoj mam. Czuj, e
chodzi mu o co wicej ni amory. Knuje co i by tego dokona, wykorzystuje twoj
matk, ale tak naprawd chyba ciebie.

- A to gad! - wykrzyknam z rozsadzajcym piersi biciem serca.


- Uybym tu mocniejszego sowa - Patch umiechn si ponuro - ale i to jest nieze.
Zastanawiaam si, jak Hank mg wyrzdzi mi tyle zego. Najwyraniej postanowi
mnie nie kocha, no ale nadal jest przecie moim ojcem. Czy pokrewiestwo w ogle
si dla niego nie liczy? Jak mia przez te ostatnie dni patrze mi w oczy i jeszcze si
umiecha?
Odebra mnie mamie. Przez wiele tygodni trzyma mnie w zamkniciu, a teraz ma
czelno wazi nam do domu i udawa, e si o nas troszczy!
- Przywieca mu jaki pody cel. Nie mam pojcia, co nim powoduje, z pewnoci
jednak dy do czego strasznego. Intuicja podpowiada mi, e chce wprowadzi swj
plan w ycie przed cheszwanem. - Patch zerkn na mnie porozumiewawczo. Cheszwan rozpoczyna si za niecae trzy tygodnie.
- Wiem, co ci chodzi po gowie - odpowiedziaam. - Chcesz go odszuka i rozprawi
si z nim na wasn rk, prawda? Ale nie odbieraj mi satysfakcji wykoczenia tej
kreatury. Zasuguj na to, nie uwaasz?
- Mhm. - Obejmujc ramieniem moj szyj, wycisn mi na czole ognisty pocaunek.
- Wic co teraz?
- Ma przewag, ale mimo to zamierzam wyrwna z nim rachunki. Wrogowie
naszych wrogw to, jak wiadomo, nasi sprzymierzecy, a tak si skada, e mam
przyjacik, ktre moe nam si bardzo przyda. - Sowo "przyjacika"
wypowiedzia takim tonem, jakby w ogle ono do niej nie pasowao. - Nosi imi
Dabria i sdz, e nadszed czas, abym si z ni skontaktowa.
Najwyraniej Jev zaplanowa ju swoje kolejne posunicia. Ja rwnie. Wyskakujc z
ka, zaoyam buty i pulower, ktre uoy na toaletce.
- Nie mog tutaj zosta. Musz wraca do domu. Nie pozwol, by Hank
wykorzystywa mam w taki sposb. Nie mog nie wyjawi jej, co si naprawd
dzieje.
- Nie wolno ci powiedzie jej wszystkiego. - Patch westchn z zakopotaniem. - Nie
uwierzy. Hank robi jej to samo, co ja zrobiem Vee. Nawet gdyby nie chciaa mu
ufa, i tak musi. Jest pod jego wpywem i na razie nie powinnimy w to ingerowa.
Wytrzymaj jeszcze, dopki nie przejrz jego planw.
Zagotowao si we mnie na sam myl, e Hank kieruje i manipuluje mam.
- Nie mgby po prostu tam wkroczy i rozedrze go na strzpy? - zapytaam
gorczkowo. - Zasuguje na co duo gorszego, ale to przynajmniej rozwizaoby
nasze
problemy. I sprawioby mi chocia odrobin satysfakcji - dorzuciam z gorycz.
- Musimy go unicestwi. Nie wiemy, kto mu pomaga i jak daleko sigaj jego plany.
Gromadzi zastpy Nefilw przeciw upadym anioom, cho jest oczywiste, e gdy
rozpocznie si cheszwan, adna armia nie zdoa si przeciwstawi przysidze
zoonej pod niebem. Tumy upadych aniow opanuj jego ludzi. Na pewno planuje
co jeszcze. Tylko w jakiej roli obsadzi ciebie? - zastanawia si na gos i nagle
zmruy oczy. - Cokolwiek zamierza, jest uzalenione od informacji, ktre musi
wydoby od archanielicy. Ale eby skoni j do mwienia, potrzebuje
archanielskiego naszyjnika.
Omal nie padam z wraenia. W natoku coraz to nowych rewelacji zupenie

zapomniaam o dziewczynie zamknitej w klatce - przywidzeniu, ktre teraz okazao


si realnym wspomnieniem. Nie bya dziewczyn, tylko archanielic.
- Wybacz, aniele... - Patch westchn. - Troch si pospieszyem. Zaraz ci to
wyjani...
- Wiem o naszyjniku - przerwaam. - Widziaam archanielic w jednym z twoich
wspomnie. Prawie na pewno ostrzegaa mnie, e naszyjnik pod adnym pozorem nie
moe dosta si w apy Hanka, tylko e wtedy uznaam to za halucynacj.
- Jako archanielica - odpowiedzia Patch po chwili skupionego milczenia - posiada
wystarczajc moc, eby wnikn w twoje wiadome myli. Najwyraniej uznaa, e
bezwzgldnie musi ci ostrzec. Skinam gow.
- Bo Hank jest przekonany, e mam twj naszyjnik.
- Nie masz go.
- Sprbuj mu to powiedzie.
- A wic o to chodzi? Hank uwaa, e podrzuciem ci naszyjnik?
- Chyba tak.
- Czy kiedy wrcisz teraz do domu - Patch zmarszczy z namysem czoo - odwaysz
si spojrze mu w twarz i przekona go, e nie masz niczego do ukrycia? Musi
uwierzy, e nic si nie zmienio. Nigdy nie byo dzisiejszej nocy. Jeli nie czujesz
si gotowa, nie mam ci tego za ze. Musz jednak wiedzie, czy sobie poradzisz.
Odpowiedziaam mu bez wahania. Dla ocalenia drogich sercu osb przed zem
potrafiabym dochowa najwikszej tajemnicy.

ROZDZIA 22
Mocno wcisnam peda gazu volkswagena, liczc, e po drodze nie natkn si na
znudzonego gliniarza, ktry da mi po apach dla rozrywki. Wracaam do domu,
zostawiwszy po wielkich ociganiach Patcha. Nie chciaam od niego wyjeda, ale
myl, e mama jest sama z Hankiem, ktry bawi si ni jak lalk, bya nie do
zniesienia. I mimo e przeczyo to wszelkiej logice, powtarzaam sobie, e w moim
towarzystwie bdzie bezpieczniejsza. Wolaabym umrze, ni podda si Hankowi.
Po niecnych prbach namwienia mnie, ebym zostaa u niego do bardziej ludzkiej
pory, Patch podwiz mnie swoim autem w miejsce, gdzie zostawiam volkswagena.
Doprawdy nie wiem, jak to si stao, e mj wz, pozostawiony na tyle godzin w
dzielnicy przemysowej, wyszed z tego bez szwanku. Byam pewna, e zwdz mi
przynajmniej odtwarzacz kompaktw - na szczcie si myliam.
Dotarszy do domu, wbiegam po schodkach na werand i bezgonie otworzyam
drzwi. Wczajc lamp w kuchni, stumiam okrzyk zaskoczenia.
O blat, jakby nigdy nic, opiera si Hank Millar ze szklank wody w rku.
- Witaj, Noro.
Momentalnie przyjam postaw obronn, ukrywajc lady przestrachu. Zmruyam
oczy w nadziei, e odbierze to jako oznak rozdranienia.
- Co tu robisz? - spytaam.
- Mama musiaa biec do biura. - Przechyli gow w stron frontowego wejcia. -

Hugo wezwa j w jakiej niecierpicej zwoki sprawie.


- Jest pita rano.
- Znasz Hugona.
Nie, ale ciebie tak - chciaam odpowiedzie. Przyszo mi na myl, e moe wyprawi
mam za pomoc wiadomych sztuczek umysowych, eby zosta ze mn sam na sam.
Skd jednak wiedziaby, kiedy wrc do domu? Tak czy siak, nie wykluczyam tej
ewentualnoci.
- Pomylaem, e taktownie bdzie te wsta i rozpocz dzie - doda. - Jak by to
wygldao, gdybym zosta w ku, kiedy twoja mama jest ju w pracy?
Wcale si nie wysila, by ukry przede mn, e spdzi u nas noc. O ile si nie myl pierwsz. Manipulowanie mylami mamy to jedno, no ale eby jeszcze spa w jej
ku...
- Sdziem, e zostaniesz na noc u swojej przyjaciki Vee. Czyby impreza
skoczya si tak wczenie? - zapyta Hank. - Cho chyba naleaoby powiedzie: tak
pno.
Wkurzona, musiaam powstrzyma sowa, ktre cisny mi si na usta.
- Postanowiam przespa si we wasnym ku - odparam z myl, e pojmie aluzj.
- Jasne... - Umiechn si protekcjonalnie.
- Nie wierzysz mi? - prowokowaam.
- Przede mn nie musisz si tumaczy, Noro. Wiem, e istnieje niewiele powodw,
dla ktrych moda dziewczyna czuje si w obowizku kama, e spdzia noc u
koleanki. - Zachichota niemio. - No powiedz, kim jest ten szczciarz? - Unoszc
jasne brwi, upi yk ze szklanki.
Serce walio mi jak mot, zebraam si jednak w sobie i udawaam spokj. Hank
celowa na olep. Absolutnie nie mg wiedzie, e tej nocy byam z Patchem, a
potwierdzenie tego faktu musiaby wydoby tylko i wycznie ode mnie.
- Ogldaam z Vee film. - Rzuciam mu spojrzenie naadowane furi. - Moe Marcie
lubi wymyka si na noc do chopakw, ale zapewniam ci, e ja nie mam tego w
zwyczaju.
Pomylaam, e to zbyt zoliwe i na wszelki wypadek powinnam troch spasowa.
- Och, doprawdy? - Wyraz penego wyszoci rozbawienia nie znikn z twarzy
Hanka.
-Tak.
- Gdy zadzwoniem do mamy Vee, by spyta, czy u nich jeste, przekazaa mi
wstrzsajc wiadomo. Nie wstpowaa do nich tej nocy nawet na chwil.
- Sprawdzae mnie?
- Obawiam si, e twoja matka jest wobec ciebie stanowczo zbyt pobaliwa.
Przejrzaem ci i postanowiem wzi sprawy w swoje rce. Dobrze, e si tu teraz
spotkalimy i moemy sobie porozmawia w cztery oczy.
- Nie masz nic do mojego ycia.
- W tej chwili faktycznie nie. Kiedy jednak oeni si z twoj matk, bdziesz
musiaa poegna si z dawnymi zasadami. Zostaniemy rodzin... - Mrugn okiem
raczej gronie ni wesoo. - Ja, Noro, trzymam wszystko siln rk.
Skoro tak, cwaniaczku, to posuchaj! - pomylaam, odpowiadajc:
- Owszem, nie byam u Vee. Okamaam mam, eby zrobi sobie dug samotn

przejadk na wie i oczyci umys. Ostatnio dzieje si co dziwnego... Postukaam si po gowie. - Mj zanik pamici zaczyna powoli ustpowa. Zdarzenia
minionych miesicy nie s ju tak niejasne. W kko pojawia mi si przed oczami ta
sama twarz. Porywacza. Wci jeszcze trudno mi j zidentyfikowa, ale to tylko
kwestia czasu. - Stara si ze wszystkich si zachowa obojtn min, ale i tak
spostrzegam w jego oczach cie gniewu. Ot to, parszywy gnoju! - Szkopu w tym,
e kiedy wracaam do miasteczka, ten gruchot mi nawali.
Chciaam unikn awantury za to, e samotnie wasam si po nocy, wic
zadzwoniam do Vee, eby mnie krya. Przez ostatnich kilka godzin prbowaam
uruchomi silnik.
- Moe na niego spojrz? - odpar bez drgnienia powieki. - Jeli nie zdiagnozuj
awarii, wycofam si z biznesu.
- Nie kopocz si, zabior auto do naszego mechanika. - Niepewna, czy zrozumie
aluzj, dodaam: - Musz przygotowa si do szkoy i jeszcze troch si pouczy.
Lubi cisz i spokj.
- Jak widz, prbujesz si mnie pozby. - Umiechn si lekko.
- Zadzwoni do mamy i przeka jej, e poszede. - Ostentacyjnie wskazaam mu
frontowe drzwi.
- A co z twoim samochodem?
- Mechanik, zapomniae? - odpowiedziaam z myl: Jaki on uparty!
- Nonsens - zignorowa mnie zupenie. - Nie ma potrzeby, by matka pacia
mechanikowi, kiedy ja mog rozwiza problem. Domylam si, e stoi na
podjedzie...?
Zanim zdyam go zatrzyma, wyszed frontowymi drzwiami. Z sercem w gardle
zeszam z nim po schodach werandy. Zakasa rkawy i wprawnie wsun rk w
kratownic wlotu powietrza. Gdy maska odskoczya, otworzy j i podpar.
Stanam za nim z nadziej, e Patch wykona wiarygodn robot. To on wymyli, e
musimy mie plan rezerwowy na wypadek, gdyby bajeczka o Vee nie wypalia.
Poniewa Hank najwyraniej zlekceway umysow manipulacj zastosowan przez
Patcha i zadzwoni bezporednio do pani Sky, ucieszyam si jak dziecko z
zapobiegliwoci anioa.
- Tutaj - powiedzia Hank, wskazujc malek szczelin w jednym z czarnych
zwojw wok silnika. - Problem rozwizany. Wytrzyma jeszcze kilka dni, ale trzeba
go bdzie jak najszybciej zreperowa. Podjed po poudniu do salonu. Powiem
swoim ludziom, eby si tym zajli. Musz zaimponowa crce kobiety, ktr
zamierzam polubi - doda, kiedy nie zareagowaam. Wypowiedzia to zdanie lekko,
ale ze zowieszczym zabarwieniem gosu. - Aha, Noro! - zawoa, gdy odwrciam
si, by odej. - Ten incydent zostanie midzy nami, wiedz jednak, e dla dobra
twojej matki nie bd tolerowa kamstwa, bez wzgldu na twoje
pobudki. Oszukaj mnie jeszcze raz, a...
Bez sowa weszam do domu, starajc si nie spieszy ani nie oglda za siebie. To
drugie zreszt byoby zupenie niepotrzebne, bo jeszcze dugo po przekroczeniu
progu czuam na plecach przenikliwy wzrok Hanka.
Przez kolejny tydzie nie miaam adnych wieci od Patcha. Nie wiedziaam, czy
odnalaz Dabri, ani te czy cho troch zbliy si do odkrycia powodw, dla

ktrych Hank uczepi si mamy. Kilkakrotnie musiaam powstrzymywa si przed


wycieczk do Delphic i tumi przemon ch dostania si z powrotem do
granitowej kawalerki. Byam wcieka, e zgodziam si czeka, a Patch skontaktuje
si ze mn. Wymogam na nim obietnic, e cigajc Hanka, nie odstawi mnie na
boczny tor - co jednak z kad chwil wydawao mi si coraz mniej zgodne z prawd.
Chciaam, eby zadzwoni bez wzgldu na efekty ledztwa, bo przecie tskni za
mn tak samo jak ja za nim. Ile to wysiku, sign po telefon? mylaam.
Scott te ulotni si jak kamfora i zgodnie z jego prob nie prbowaam go szuka.
Doszam do wniosku, e jeli ich milczenie potrwa duej, zrezygnuj ze wsppracy
z nimi. Od nieustannych myli o Patchu odrywaa mnie tylko szkoa, ale nawet to
nieszczeglnie si udawao. Zawsze uwaaam si za bardzo dobr uczennic, ale
teraz coraz mniej przejmowaam si stopniami. Wobec problemw z Hankiem
zaczam traktowa dostanie si na studia jako spraw drugorzdn.
- Gratuluj - powiedziaa Cheri Deerborn, kiedy wchodziymy razem do sali na
dwugodzinne zajcia z angielskiego.
- Czego? - nie zrozumiaam jej szerokiego umiechu.
- Rano wywiesili kandydatury na zjazd absolwentw. Zostaa wytypowana na
przedstawicielk przedostatniej klasy.
Rozdziawiam usta.
- Przedstawicielk przedostatniej klasy - powtrzya, akcentujc kade sowo.
- Jeste pewna?
- Sama zobacz. Niemoliwe, e to pomyka w druku.
- Kto mg mnie wytypowa?
-Typowa moe kady. - Popatrzya na mnie z dziwn min. - Ale formularz musi
podpisa jeszcze co najmniej pidziesit osb. Jak petycj. Im wicej podpisw, tym
lepiej.
- Zamorduj Vee - mruknam, bo tylko ta moliwo wydaa mi si uzasadniona.
Posuchaam rady Patcha i nie zadzwoniam do niej z wymwkami, e mnie
okamaa, ale to byo niewybaczalne. Ja na zjedzie absolwentw? pomylaam ze
zoci, stwierdzajc, e teraz nie zdoa jej obroni nawet Patch.
Siadajc w awce, schowaam komrk pod blatem, bo nasz nauczyciel, pan Sarraf,
surowo zabrania korzystania na zajciach z telefonu.
Przedstawicielka na zjedzie - wysaam SMS-a do Vee.
Na szczcie jeszcze nie zadzwoni dzwonek i odpisaa natychmiast.
Syszaam. Gratulacje! Excusez-moi? Mylisz, e to moja sprawka?
- Lepiej to od - odezwa si wesoy gos. - Sarraf filuje na ciebie.
W awce obok zasiada Marcie Millar. Chodzia ze mn na angielski, tylko e zawsze
zajmowaa miejsce w ostatnim rzdzie, z Jonem Gal i Addyson Hales. Nie byo
tajemnic, e pan Sarraf mocno niedowidzi, mogli wic robi tam wszystko, no moe
z wyjtkiem palenia.
- Jak zmruy oczy jeszcze bardziej, dostanie hemoroidw mzgu - powiedziaa
Marcie.
- Genialne - odparam. - Skd czerpiesz takie pomysy?
Nie zrozumiawszy mojej ironii, podniosa wysoko brod, zadowolona z siebie.
- Widziaam ci na licie kandydatw - oznajmia.

Nie zareagowaam. Jej piewny ton nie wskazywa na kpin, ale po jedenastu latach
znajomoci wiedziaam, e to pozory.
- Jak mylisz, ktry facet zostanie przedstawicielem? - cigna uparcie. - Stawiam na
Camerona Ferri. Mam nadziej, e po zeszorocznym zjedzie dali peleryny do
czyszczenia.
Z zaufanego rda wiem, e Kara Darling zostawia pod pachami swojej... plamy od
potu. A jeli dostanie ci si peleryna wanie po niej? - Zmarszczya nos. - Strach
pomyle, w jakim stanie oddaa diadem.
Mimo woli powdrowaam mylami do jedynego zjazdu, na ktrym byam. Vee i ja
wybraymy si jako pierwszoroczne - wieo upieczone uczennice oglniaka, aby
przekona si na wasne oczy, o co tyle wrzawy. Po przerwie wmaszerowa na boisko
klub sportowy i ogosi nazwiska panujcych, zaczynajc od przedstawicieli
pierwszych klas, a koczc na krlowej i krlu klas najstarszych. Kady z
panujcych mia narzucon na ramiona peleryn w barwach szkoy i nasunit na
gow koron albo diadem. Pniej wykonali wok boiska rund honorow w
wzkach golfowych. Trudno byoby to nazwa szykiem. Marcie zostaa
wybrana na przedstawicielk pierwszego roku i zawsze obrzydzaa mi ch
uczestnictwa w nastpnej koronacji.
- To ja ci wytypowaam. - Odgarna wosy z ramion, czstujc mnie umiechem od
ucha do ucha. - Chciaam zatrzyma to w sekrecie, ale nie lubi anonimowoci.
Jej sowa wyrway mnie z zadumy.
- Co zrobia?
- Wiem, e przechodzisz ciki okres - odpara niby ze zrozumieniem. - Ten cay
zanik pamici, no i - zniya gos do szeptu - halucynacje. Tato mi powiedzia. Prosi,
ebym odnosia si do ciebie z wielk yczliwoci. Tylko nie byam pewna w jaki
sposb. Mylaam i mylaam. A tu nagle zobaczyam ogoszenie o nominacjach na
tegoroczny zjazd absolwentw. Oczywicie wszyscy chcieli wytypowa mnie, ale
namwiam przyjaci, eby wybrali ciebie. Chyba wspomniaam co o
halucynacjach i troch podkolorowaam ich groz.
eby dopi celu, trzeba gra nie fair. No ale dziki temu zdobyymy ponad
dwiecie podpisw, wicej ni ktrykolwiek kandydat!
- To taki twj projekt dobroczynny? - zapytaam z niedowierzaniem i odraz.
- Tak! - pisna Marcie, wdzicznie klaszczc w donie.
Wychylajc si z awki, przygwodziam j srogim spojrzeniem.
- Id do sekretariatu i wycofaj t nominacj. Nie chc widzie swojego nazwiska na
karcie do gosowania.
- Zrobiby si straszny baagan. - Bynajmniej niezraona moim tonem, Marcie wzia
si pod boki. - Ju wydrukowali karty. Rano przyuwayam na dole cay stos.
Chciaaby si przyczyni do marnowania papieru? Pomyl o drzewach, ktre
powiciy ycie dla tych wszystkich stronic. Zreszt chrzani papier! Czy ja si nie
licz? Zrobiam wszystko, eby ci poprawi humor, wic nie moesz tego tak po
prostu ola! Odrzuciam gow do tyu, ze zoci spogldajc na plamy na suficie.
Dlaczego ja? pomylaam.

ROZDZIA 23
Po powrocie ze szkoy znalazam przypit do frontowych drzwi karteczk z
napisem: "Stodoa". Wsunam j do kieszeni i skierowaam si do ogrodu. Wyrwa w
pocie na skraju naszej posiadoci otwiera si na rozleg k, porodku ktrej stoi
pobielona wapnem stodoa. Dotd nie wiedziaam, do kogo naley. Przed laty Vee i ja
marzyymy, by urzdzi w niej tajny klub, ale nasz pomys umar mierci naturaln,
kiedy po otwarciu drzwi zastaymy tam wiszcego gow w d nietoperza.
Od tego czasu nigdy nie zagldaam do stodoy i mimo przekonania, e ssaki latajce
nie wzbudzaj ju we mnie strachu, uchyliam drzwi bardzo ostronie.
- Halo! - zawoaam.
Na zmurszaej awce w gbi lea Scott. Gdy weszam, natychmiast zerwa si i
usiad.
- Nadal si na mnie zocisz? - zapyta, ujc dbo trawy.
Gdyby nie wytarte dinsy i T-shirt z logo Metalliki, mona by go wzi za
traktorzyst.
- Widziae tu nietoperza? - spytaam, przebiegajc wzrokiem krokwie.
- Boisz si nietoperzy, Grey? - wyszczerzy zby.
Opadam na awk obok niego.
- Przesta zwraca si do mnie per "Grey". To brzmi jakbym bya chopakiem. Jak
Dorian Gray.
- Co za Dorian?
- Wymyl co innego - westchnam. - Zwyczajne "Nora" te jest dobre, wiesz?
- Jasne, Gumisiu.
- Cofam to, co powiedziaam. - Skrzywiam si. - Zostamy przy "Grey".
- Wstpiem, eby sprawdzi, czy masz co dla mnie. Najlepiej jakie informacje o
Hanku. Mylisz, e wie, e to my szpiegowalimy go tamtej nocy?
Miaam prawie stuprocentow pewno, e Hank nie podejrzewa nas o to. Nie
zachowywa si bardziej odraajco ni zwykle, cho patrzc z perspektywy czasu,
nie by to jeszcze aden dowd...
- Nie sdz, bymy byli wolni od podejrze.
- No, to wietnie, wietnie - powtrzy Scott, przekrcajc na palcu piercie Czarnej
Rki. Ucieszyam si, e go nie zdj. - Moe bd mg wyj z ukrycia prdzej, ni
mi si wydawao.
- Z tego, co widz, ju wyszede. Skd wiedziae, e znajd twj list na drzwiach
przed Hankiem?
- Hank jest w swoim salonie. Wiem, kiedy wracasz. Nie zrozum tego le, ale od czasu
do czasu sprawdzam, co porabiasz. Musiaem obczai, kiedy najlepiej si z tob
kontaktowa.
A propos, twoje ycie towarzyskie jest aosne.
- Mw sobie, co chcesz.
Scott rozemia si, gdy jednak mu nie zawtrowaam, trci mnie lekko w rami.
- Co taka osowiaa, Grey?
- Marcie Millar nominowaa mnie na krlow zjazdu absolwentw - odparam,
wzdychajc. - Gosowanie odbdzie si w najbliszy pitek.
Ucisn mi rk w osobliwy, porozumiewawczy sposb, ktry znaam z filmw o

stowarzyszeniach studenckich.
- Gratuluj, mistrzyni.
Spojrzaam na niego z odraz.
- Ej no, mylaem, e dziewczyny lubi te sprawy. Kupowanie fataaszkw,
fryzowanie, noszenie tej takiej korony.
- Diademu.
- Diademu, jasne. Wiedziaem. Wic czemu tak ci to wkurza?
- Gupio mi, e figuruj na karcie do gosowania w towarzystwie czterech naprawd
popularnych dziewczt. Nie wygram. Tylko wyjd na idiotk. Ludzie ju si pytaj,
czy to nie pomyka w druku. Poza tym nie mam faceta. Ostatecznie mogabym zabra
Vee. Marcie zarzuci mnie miliardem kawaw o lesbijkach, i jeszcze mog zdarzy
si o wiele gorsze rzeczy.
- Po problemie - Scott rozpostar szeroko ramiona, jakby wyjcie z sytuacji byo
oczywiste. - Pjdziesz ze mn.
Wzniosam oczy ku niebu, aujc, e w ogle poruszyam ten temat. Nie miaam
ochoty na takie rozmowy. Stwierdziam, e w tej chwili najlepszym rozwizaniem
bdzie wyparcie.
- Przecie nie chodzisz do szkoy - przypomniaam mu.
- A co to: jaka regua? Dziewczyny w mojej starej szkole w Portland zawsze
przyprowadzay na tace chopakw z college'u.
- Regua jako taka nie istnieje.
- Jeeli obawiasz si Czarnej Rki, to, o ile mi wiadomo, nefilscy dyktatorzy nie
uwaaj potacwek w liceach dla ludzi za najwyszy priorytet. Nie dowie si, e
tam byem.
Wyobraziwszy sobie Hanka, ktry wszy po sali gimnastycznej, nie mogam
powstrzyma si od miechu.
- Dopiero si zdziwisz, kiedy zobaczysz mnie w smokingu. A moe nie podobaj ci
si faceci o szerokich barach, uminionych klatach i z kaloryferem na brzuchu?
- Przesta mnie peszy. - Przygryzam wargi, eby znowu nie wybuchn miechem.
- Przedstawiasz to tak, jakbym ja bya Pikn, a ty Besti. Wiadomo, e wietnie
wygldasz, Scott.
Czule uszczypn mnie w kolano.
- Powiem to tylko raz, wic nadstaw uszu. Fajnie wygldasz, Grey. W skali od jeden
do dziesiciu zdecydowanie miecisz si w drugiej poowie.
- Ojej, dziki.
- Nie jeste w typie dziewczyn, za jakimi uganiaem si w Portland, ale te wtedy
byem innym facetem. Jeste dla mnie troch za adna i nie oszukujmy si, za mdra.
- A ty jeste cwany - zauwayam.
- Nie przerywaj mi, bo si pogubi.
- Nauczye si tej mowy na pami?
- Mam mnstwo czasu - odpar z ironicznym umieszkiem. - No wic... Cholera!
Straciem wtek.
- Mwie, e wygldam lepiej ni co druga dziewczyna w mojej szkole.
- Uyem figury retorycznej. Jeli chcesz, ujm bardziej precyzyjnie: jeste adniejsza
od dziewidziesiciu procent. W przyblieniu.

- Brak mi sw. - Pooyam do na sercu.


- Tak, Noro! - Scott uklk na kolano i teatralnym gestem obj moj do. - Tak,
pjd z tob na imprez!
- Straszny z ciebie zarozumialec - prychnam. - Nikt ci o to nie prosi.
- A nie mwiem, e jeste za mdra? Daje spokj! Potrzebujesz faceta na bal i cho
pewno a tak ci si nie podobam, pjd z tob.
Oczami duszy ujrzaam wyrany obraz Patcha, ale odpdziam go natychmiast.
Praktycznie rzecz biorc, Scott nie mg czyta w moich mylach, co jednak ani
troch nie umniejszao mojej winy. Jeszcze nie byam gotowa wyzna mu, e nie
tylko z nim pracuj nad zniszczeniem Hanka Millara - e zaangaowaam w to
swojego eks-chopaka, ktry jest dwa razy bardziej pomysowy i dwa razy
groniejszy, stanowi ucielenienie mskiego ideau i... jest upadym anioem. Nie
chciaam zrani Scotta, ktrego - dosy nieoczekiwanie - polubiam.
I chocia wydao mi si dziwne, e Scott nagle wybra jako metod na Hanka
beztrosk i lekkomylno, nie miaam serca odmwi mu jednej nocy zabawy.
Zreszt sam powiedzia, e szkolna potacwka to ostatnia rzecz, jak Hank
zaprztaby sobie gow.
- Okej, okej - odparam, dla artu szarpic go lekko za rami. - Jestemy umwieni. Przybraam powan min. - Tylko ju si nie przechwalaj, jak wietnie wygldasz w
smokingu.
Dopiero pod wieczr dotaro do mnie, e zapomniaam powiedzie Scottowi o celu
pozornym i prawdziwej nefilskiej kryjwce. Kto by si spodziewa, e zjazd
absolwentw okae si dla mnie waniejszy ni przypadkowe wtargnicie do baraku
penego uzbrojonych Nefilw? Oj, przydaby mi si teraz numer komrki Scotta.
Cho... moe jej nie ma! Telefon da si przecie wyledzi.
O szstej zasiadam z mam do kolacji.
- Jak ci min dzie? - zapytaa.
- Jeli chcesz, mog ci powiedzie, e fantastycznie - odparam, przeuwajc ks
zapiekanki z makaronem.
- Ojej, czyby volkswagen znw si zepsu? To bardzo mie ze strony Hanka, e go
naprawi, i jestem przekonana, e kiedy tylko poprosisz, pomoe ci znowu.
Na lepy podziw mamy wobec Hanka musiaam gboko odetchn, by odzyska
opanowanie.
- Gorzej, Marcie nominowaa mnie na krlow zjazdu absolwentw. Ale to jeszcze
nic: znalazam si wrd kandydatek na karcie.
- Czy mamy na myli t sam Marcie? - Zdumiona mama opucia widelec.
- Powiedziaa, e Hank mwi jej o moich halucynacjach, no i staam si celem jej
dobroczynnej dziaalnoci. Nie ja poinformowaam Hanka o zwidach.
- Ja mu o tym powiedziaam - odpara mama, mrugajc oczami ze zdziwienia. - Nie
chce mi si wierzy, e podzieli si tym z Marcie. Doskonale pamitam, jak
prosiam go o zachowanie dyskrecji - otworzya i wolno zamkna usta. Przynajmniej tak mi si wydaje. Odoya sztuce z haaliwym brzkiem. - Zaczynam si starze. Co rusz o czym
zapominam. Prosz, nie wi Hanka. Ca odpowiedzialno bior na siebie.
Nie mogam znie widoku mamy pogubionej i skonsternowanej. To nie wiek osabi

jej zdolno zapamitywania. Stwierdziam, e Patch ma racj - bya pod wpywem


Hanka. Zastanawiaam si, czy przenika jej myli z kadym dniem, pomau, czy
jednorazowo wszczepi jej poczucie bezgranicznego posuszestwa i lojalnoci.
- Nie przejmuj si - mruknam.
Przed chwil nabiam na widelec kawaek zapiekanki, lecz nagle straciam apetyt.
Patch powiedzia, e nie ma sensu ujawnia mamie prawdy, bo nie uwierzy - ale i tak
chciao mi si krzycze ze zoci. Ciekawe, jak dugo jeszcze wytrzymam t
komedi? Jak dugo bd kada si do ka, jada i umiechaa si tak, jakby
wszystko byo po staremu.
- Pewnie dlatego Hank zaproponowa, abycie wybray si na wsplne kupowanie
sukienek - rzeka mama. - Mwiam mu, e bardzo wtpi, by miaa ochot na
udzia w zjedzie absolwentw, ale widocznie ju zna plany Marcie. Oczywicie nie
masz obowizku nigdzie z ni chodzi - poprawia si szybko. - Sdz, e byby to
bardzo adny gest z twojej strony, ale Hank najwyraniej nie wie, e za ni nie
przepadasz. Na pewno zaley mu na tym, abymy wszyscy byli w dobrych
stosunkach. - Rozemiaa si smtnie.
Wziwszy pod uwag okolicznoci, nie mogam jej wspczu. Nie wiedziaam, ile z
tego, co mwi, pynie z jej serca, a ile jest wynikiem manipulacji Hanka. Tak czy
owak, jeeli mylaa o maestwie, Patch i ja musielimy dziaa prdzej.
- Marcie przypara mnie do muru dzi po lekcjach i oznajmia, tak, oznajmia , mamo,
e wieczorem idziemy kupowa ciuchy. Jakbym nie miaa nic do gadania. Ale nie
szkodzi. Vee i ja mamy plan. Wysaam Marcie SMS-a, e nie id, bo skoczyy mi
si pienidze. Jak rwnie, e jest mi przykro, bo ogromnie liczyam na jej wsparcie.
Odpisaa, e Hank da jej swoj kart kredytow i e ona zapaci.
Mama jkna z dezaprobat, ale zmarszczya oczy, rozbawiona.
- Powiedz, prosz, e wychowaam ci troch lepiej.
- Ju wybraam sukienk - odparam niefrasobliwie. - Marcie zapaci, a gdy bdziemy
wychodziy ze sklepu, przez przypadek natkniemy si na Vee. Wezm sukienk, olej
Marcie i pjd z Vee na pczki.
- Co to za sukienka?
- Znalazam j z Vee w Jedwabnym Ogrodzie. Wyjciowa, przed kolano.
- W jakim kolorze?
- Poczekaj, sama zobaczysz. - Umiechnam si diabolicznie. - Kosztuje sto
pidziesit dolarw.
- Hank nawet si nie zorientuje - odpowiedziaa mama ze spokojem. - Nie
wyobraasz sobie, jak on szasta pienidzmi.
Zadowolona z siebie, podniosam si z krzesa ze sowami:
- Skoro tak, to pewno nie ma nic przeciwko temu, ebym kupia sobie rwnie buty.
Umwiam si z Marcie przed Jedwabnym Ogrodem o sidmej. Jedwabny Ogrd to
wytworny butik z ciuchami na rogu Asher i Tenth. Z zewntrz przypomina paac: ma
kute, dbowe drzwi, fragment chodnika przed nim jest wyoony "kocimi bami", a
drzewa s ozdobione bkitnymi wiatekami. Manekiny w oknach wystawowych
prezentuj suknie tak pikne, e chciaoby si je zje. Kiedy byam maa, marzyam,
e zostan ksiniczk i zamieszkam w Jedwabnym Ogrodzie.
Dwadziecia po sidmej przeszam si po parkingu, szukajc auta Marcie. Marcie

jedzia czerwon toyot 4Runner, full wypas. Pomylaam, e jej drek zmiany
biegw nigdy nie wyskakuje z miejsca, i e ona nigdy nie musi wali w tablic
rozdzielcz, by silnik zaskoczy. Mogabym te si zaoy, e jej wz nigdy nie
nawali w poowie drogi do szkoy.
Obrzuciam volkswagena ponurym spojrzeniem i westchnam.
W kocu na parking zajecha z piskiem opon czerwony 4Runner i wyskoczya z
niego Marcie.
- Sorry, e si spniam - powiedziaa, przerzucajc torebk przez rami. - Pies nie
chcia mnie wypuci.
- Pies?
- Krzykacz. Wiesz, psy s jak ludzie.
- Spoko. - Postanowiam to wykorzysta. - Rozejrzaam si ju po sklepie i wybraam
sukienk. Zaatwimy to szybko i wrcisz do Krzykacza.
- A moje rady? - Zrobia zawiedzion min. - Mwia, e cenisz moje zdanie.
Zaley mi na nim tak samo jak na karcie kredytowej twojego tatusia, pomylaam.
- Mhm, jasne. Wierz mi, chciaam na ciebie zaczeka, ale gdy zobaczyam t
sukienk, przemwia do mnie.
- Co ty?
- Tak, Marcie. Niebiosa otworzyy si i anioy zapieway "Alleluja!" - Miaam
ochot uderzy gow w cian.
- Poka mi j - zakomenderowaa Marcie. - Wiesz, e masz ciep karnacj, prawda?
Nieodpowiedni kolor wybledzi ci, rozumiesz?!
Weszymy do rodka i podprowadziam Marcie do wieczorowej sukienki w
zielono granatow szkock krat z marszczonym doem. Ekspedientka powiedziaa,
e podkreli nogi.
Vee natomiast stwierdzia, e bd w niej sprawia wraenie, jakbym miaa biust.
- Beee! - Skrzywia si ze wstrtem. - Szkocka krata? Zbyt pensjonarsko.
- C, mnie si podoba.
Pogrzebawszy midzy wieszakami, wzia, sukienk w moim rozmiarze.
- Moe na tobie bdzie wygldaa lepiej. Ale raczej nie zmieni zdania.
Dziarskim krokiem skierowaam si do przymierzalni z sukienk i myl, e jest
idealna. Nawet gdyby Marcie miaa dsa si do bladego witu, nie zmieni zdania i
kropka.
Wyskoczyam z dinsw i z gracj zaoyam sukienk. Nie mogc si dopi,
przekrciam j i spojrzaam na rozmiar. Trzydziestka czwrka. Czy Marcie pomylia
si, czy te zrobia to celowo? By nie da jej satysfakcji, wcignam brzuch i
upchnam pod sukienk waki tuszczu.
Przez moment wydawao mi si, e jest nie najgorzej - jednak rzeczywisto szybko
wyprowadzia mnie z bdu.
- Marcie?! - zawoaam przez zason.
- Mmm?
- Nie ten rozmiar. - Podaam jej sukienk.
- Za dua? - Pytanie Marcie omal nie pko od sztucznej naiwnoci.
- Poprosz o trzydziestk szstk. - Zdmuchnam wosy z twarzy, powstrzymujc si
od cynicznej riposty.

- A, za maa.
Na szczcie byam w samej bielinie, bo inaczej wyskoczyabym zza zasony i
przyadowaa jej w nos.
Po chwili Marcie podaa mi dwie sukienki w rozmiarze trzydzieci sze - moj
wymarzon i czerwon kreacj do ziemi.
- Nie ebym chciaa wpyn na wynik gosowania, ale wedug mnie najlepsza dla
ciebie bdzie czerwie. Jest bardziej wytworna.
Powiesiam czerwone cudo na haczyku i wystawiajc na nie jzyk, zaoyam
sukienk w krat. Zakrciam si przed lustrem, wydajc cichy pisk radoci.
Wyobraziam sobie, jak schodz w niej po schodach, gdy Scott przyglda mi si z
dou. Nagle zamiast Scotta stan mi przed oczami Patch. Oparty o balustrad, mia
na sobie szyty na miar czarny garnitur i srebrny krawat.
Umiechnam si do niego kokieteryjnie. Wycign rk i odprowadzi mnie do
drzwi. Pachnia ciepo jak rozgrzany socem piasek.
Nie mogc si opanowa, chwyciam go za klapy marynarki i przytuliam si do
niego w pocaunku.
- Mgbym wywoa u ciebie taki umiech, i to bez podatku.
Obrciam si. Przede mn, w przymierzalni, sta prawdziwy Patch. Ubrany w dinsy
i obcisy biay T-shirt. Z rkoma swobodnie zaoonymi na piersi, omiata mnie
wesoym spojrzeniem czarnych oczu.
Od stp do gw ogarn mnie ar, bynajmniej nie krpujcy.
- Z miejsca mogabym przywoa wszystkie dowcipy o zboczecach - odparam z
umiechem.
- Mgbym ci powiedzie, jak bardzo podobasz mi si w tej sukience.
- Skd si tutaj wzie?
- Niezbadane s cieki Patcha.
- Pana. Ty przemieszczasz si jak piorun, raz jeste tu, a za chwil znw gdzie
indziej. Jak dugo tu sterczysz?
Umarabym ze wstydu, gdyby si okazao, e widzia, jak wciskam si w rozmiar
trzydzieci cztery. Nie mwic ju o rozbieraniu.
- Zapukabym, ale nie chciaem natkn si na Marcie. Hank nie moe si
dowiedzie, e ty i ja wznowilimy wspprac.
Postanowiam nie zagbia si zbytnio w sens tego ostatniego wyraenia.
- Dobra nowina - rzek Patch. - Dodzwoniem si do Dabrii, ktra zgodzia si nam
pomc. Jednak... musz ci co wyzna. Dabria jest kim wicej ni dawn znajom.
Poznalimy si przed moim upadkiem. By to zwizek z rozsdku, ale ona nie tak
dawno przysporzya ci przykroci - przerwa. - e pozwol sobie tak ubra w sowa
fakt, i prbowaa ci zabi.
Niele, pomylaam.
- Daa sobie spokj z zazdroci, niemniej powinna o tym wiedzie - dokoczy.
- No, to ju wiem - odpowiedziaam cierpko. Byam ju wystarczajco zmieszana
jego obecnoci w przymierzalni. Czy nie mg powiedzie mi tego przed telefonem
do niej? - Jeste pewien, e Dabria nie zechce znw zabawi si w morderczyni?
- Zastosowaem pewne rodki zapobiegawcze.
- Nie ciemniaj.

- Moe by mi troch zaufaa?


- Jak wyglda? - Osabiona niepokojem, zniyam si do pozorw.
- Ziemista cera, brudne wosy w strkach, zronite brwi. - Wyszczerzy si. Zadowolona?
Pomylaam, czy to przypadkiem nie znaczy, e Dabria jest olniewajco pikna i ma
seksown figur oraz umys astrofizyka.
- Spotkae si z ni?
- Nie bdzie to konieczne. Rzecz, o ktr j poprosiem, nie jest skomplikowana.
Przed upadkiem Dabria bya anioem mierci i potrafia przewidywa przyszo.
Twierdzi, e nadal posiada ten dar i nawet niele na nim zarabia. Moe nie uwierzysz,
ale zgaszaj si do niej Nefilowie.
Domyliam si, do czego zmierza.
- Bdzie staraa si wyczu, co w trawie piszczy. Bdzie podsuchiwaa klientw, by
dowiedzie si, co knuje Hank.
- Dobra robota, aniele.
- A czego da w zamian?
- Pozwl, e ja si tym zajm.
- Niedobra odpowied, Patch. - Wziam si pod boki.
- Dabria ju si mn nie interesuje. Zaley jej wycznie na gotwce. - Przybliywszy
si, powid czule palcem po mojej szyi. - A ja nie interesuj si Dabri. Pochania
mnie kto inny.
Cofnam si, dobrze wiedzc, e tym swoim uwodzicielskim dotykiem jest zdolny
wymaza mi z gowy nawet najwaniejsze myli.
- Jest godna zaufania?
- To ja pozbawiem j skrzyde. Dla bezpieczestwa zachowaem jedno z jej pir, o
czym ona wie. Jeeli nie chce spdzi reszty wiecznoci, dotrzymujc towarzystwa
Rixonowi, to wtpi, by mnie zdradzia...
rodki zapobiegawcze. Bingo!
- Nie mam zbyt wiele czasu. - Muska wargami moje wargi. - Rozpracowuj jeszcze
kilka tropw. Wrc, kiedy zakocz rzecz pomylnie. Bdziesz w domu dzi
wieczorem?
- Tak - odpowiedziaam niepewnie. - A co z Hankiem? Ostatnio ju prawie zapuci
korzenie w naszym domu.
- Poradz sobie - odpar z tajemniczym byskiem w oku. - Bd nawiedza ci w
snach.
- artujesz? - podniosam gow, badajc go wzrokiem.
- Aby si nam udao, musisz by na to otwarta. Zapowiada si obiecujco.
Czekaam na puent, prdko jednak uzmysowiam sobie, e jest miertelnie
powany.
- Jak to dziaa? - zapytaam sceptycznie.
- Masz sen i ja w niego wchodz. Tylko nie moesz mnie blokowa.
Ju miaam odpowiedzie, e jeli chodzi o nieblokowanie jego wizyt w moich snach
pobiam wszelkie rekordy...
- Aha, jeszcze jedno - rzek Patch. - Wedug wiarygodnego rda Hank wie, e Scott
jest w miasteczku. Nie przejmowabym si tym wcale, gdybym nie czu, e jest dla

ciebie wany. Powiedz mu, eby si pilnowa. Hank nie ma szacunku dla dezerterw.
Po raz kolejny poaowaam, e w aden sposb nie mog komunikowa si ze
Scottem. Po drugiej stronie zasony Marcie kcia si z ekspedientk.
Przypuszczalnie o co tak trywialnego jak pyek na jednym z wielkich luster.
- Czy Marcie wie, kim naprawd jest jej ojciec?
- Marcie yje w mydlanej bace, ale Hank cigle grozi, e j przekuje. - Patch
spojrza na sukienk. - Co to za uroczysto?
- Zjazd absolwentw. - Zakrciam si przed nim. - adna?
- Podobno na zjazd absolwentw naley przyj z kim, z chopakiem.
- Yyy... ja... - zajknam si. - No... jakby... id ze Scottem. Oboje stwierdzilimy, e
Hank na pewno nie bdzie patrolowa szkolnej potacwki.
- Cofam tamte sowa. - Patch umiechn si, ale z napiciem. - Jeli Hank chce
zastrzeli Scotta, prosz bardzo.
- Przyjanimy si i tyle.
- Niech tak zostanie - unis mj podbrdek i pocaowa mnie mocno. cign spod
szyi zaczepione o koszulk okulary przeciwsoneczne i nasun je na nos. - Nie mw
Scottowi, e go nie ostrzegem. Musz pdzi, ale bdziemy w kontakcie.
Wymkn si z przymierzalni i tyle go widziaam.

ROZDZIA 24
Po odejciu Patcha stwierdziam, e czas skoczy odgrywanie ksiniczki i przebra
si w zwyke ciuchy. Wanie wcigaam koszul przez gow, kiedy dotaro do mnie,
e co nie gra... Znikna moja torba.
Zajrzaam pod obit pluszem awk, ale tam jej nie byo. Mimo absolutnego
przekonania, e nie powiesiam jej na haku, zajrzaam pod czerwon sukienk.
Zakadajc buty, odsunam kotar i wybiegam na rodek sklepu. Marcie
przedzieraa si przez niezliczon mas stanikw typu push-up.
- Widziaa moj torb?
- Zabraa j do przebieralni - odpara po dugim namyle.
- Czy chodzi o sakw z brzowej skry? - zapytaa, podbiegajc do nas,
ekspedientka.
- Tak!
- Przed chwil wyszed z ni ze sklepu jaki mczyzna. Wszed bez sowa, wic
uznaam, e to twj ojciec. - Zmarszczya brwi w zadumie. - Mogabym przysic,
e... ale pewnie mi si przywidziao. Doprawdy co przedziwnego.
Przenikn jej mzg, pomylaam.
- Mia siwe wosy - dodaa. - Sweter w pepitk i...
- Dokd poszed? - przerwaam.
- Po wyjciu skierowa si na parking.
Wybiegam ze sklepu. Marcie za mn.
- Mylisz, e to dobry pomys? - spytaa, zdyszana. - A jeli ma rewolwer? Moe by

niezrwnowaony psychicznie!
- Jak mona wykrada damskie torebki z przymierzalni?! - zawoaam. - Szczyt
wszystkiego!
- Moe by zdesperowany, potrzebowa kasy.
- Wic czemu nie ukrad twojej?
- Wszyscy wiedz, e Jedwabny Ogrd to ekskluzywny butik - tumaczya Marcie. Pewnie stwierdzi, e czy buchnie twoj, czy moj, i tak si obowi.
Nie mogam powiedzie Marcie, e facet najprawdopodobniej jest Nefilem albo
upadym anioem. Intuicyjnie czuam, e powodowao nim co waniejszego od pliku
banknotw.
Wbiegymy na parking w momencie, gdy wyjeda z niego tyem czarny sedan.
Przez olepiajcy blask reflektorw nie udao mi si dostrzec twarzy za kierownic.
Nagle tajemniczy kto doda gazu i samochd wystrzeli naprzd, prosto na nas.
- Uciekaj, idiotko! - wrzasna Marcie, szarpic mnie za rkaw.
Sedan mign tu obok nas z przeraliwym piskiem opon. Kierowca przejecha
skrzyowanie na czerwonym wietle, wyczy reflektory i znikn w gbinach nocy.
- Zauwaya mark? - spytaa Marcie.
- Audi A6. W przelocie zobaczyam kawaek tablicy rejestracyjnej.
- Niele - Marcie spojrzaa na mnie z uznaniem.
- Niele? - spojrzaam na ni, wcieka. - Niele? Zwia z moj torb! Nie wydaje ci
si troch dziwne, e facet, ktry jedzi szpanerskim audi, musi kra torebki? A
zwaszcza moj?
Tutaj nasuno mi si pytanie, do czego moja torba miaaby si przyda
niemiertelnemu.
- Bya designerska?
- Z hipermarketu!
Marcie wzruszya ramionami.
- No, to si zabawiymy - oznajmia. - Co teraz? Zapominamy o sprawie i wracamy
do zakupw?
- Dzwoni na policj.
P godziny pniej przy krawniku przed Jedwabnym Ogrodem zatrzyma si wz
patrolowy, z ktrego wyskoczy detektyw Basso. Nagle poaowaam, e nie
posuchaam rady Marcie, eby ola spraw. Ju i tak do nieciekawy wieczr
zacz si zmienia w fatalny. Marcie i ja byymy w sklepie. Detektyw Basso
podszed do nas, kiedy krciymy si nerwowo pod oknami. Z pocztku jakby
zdziwi si moim widokiem, gdy jednak przytkn do do ust, zorientowaam si, e
chce ukry umiech.
- Kto ukrad mi torebk - poinformowaam go.
- Opisz, jak to dokadnie wygldao - nakaza.
- Weszam do przymierzalni, aby zmierzy sukienk na zjazd absolwentw. Kiedy
skoczyam, zauwayam, e torba nie ley na pododze w miejscu, gdzie j
zostawiam.
Wyszam z przymierzalni i ekspedientka powiedziaa mi, e z torb wybieg jaki
mczyzna.
- Mia siwe wosy i sweter w pepitk - dodaa uprzejmie sprzedawczyni.

- Byy w niej karty kredytowe? - zapyta Basso.


- Nie.
- Gotwka?
- Nie.
- Cakowita warto zaginionych rzeczy?
- Siedemdziesit pi dolarw.
Torba kosztowaa zaledwie dwadziecia, ale dwugodzinne sterczenie w kolejce po
nowe prawo jazdy musi by warte co najmniej pidziesit, pomylaam.
- Zgosz to, ale nie obiecuj sobie zbyt wiele. W najlepszym razie facet pozbdzie si
torebki, kto j znajdzie i zwrci. A w najgorszym wypadku radzibym ci kupi now.
- Spjrz na to optymistycznie. - Marcie obja mnie i poklepaa po doni. - Stracia
tandetn torb, ale zyskaa eleganck sukienk. - Wrczya mi torb z logo
Jedwabnego Ogrodu. - Wszystko ju zaatwione. Podzikujesz mi pniej.
Zajrzaam do torby. W rodku leaa starannie zoona czerwona kiecka do ziemi.
Siedziaam u siebie, niechtnie grzebic widelcem w kawaku tortu czekoladowego.
Raz po raz spogldaam z furi na czerwon sukni, ktr powiesiam na drzwiach
garderoby. Co prawda jeszcze jej nie przymierzyam, ale i tak czuam, e bd w niej
wygldaa jak Jessica z Kto wrobi krlika Rogera. Tyle e z mniejszym biustem.
Wyczyciam zby, ochlapaam twarz wod i wklepaam krem pod oczy. Poegnaam
si z mam na dobranoc. Wrciwszy do pokoju, zaoyam przeliczn zapinan na
guziki piamk Victoria's Secret i zgasiam grne wiato.
Zgodnie z sugesti Patcha, wyrzuciam z gowy wszelkie myli i uoyam si do snu.
Powiedzia, e moe wnikn w moje sny, tylko musz by na to otwarta. Byam po
trosze sceptyczna i pena nadziei. I jak najbardziej chtna. Wyobraaam sobie, e po
tym okropnym wieczorze nastrj moe mi poprawi tylko czuy ucisk Patcha. Lepiej
taki we nie ni aden.
Gdy zatopiam si w zadumie o dniu, ktry dobiega koca, podwiadomo zacza
zmienia wspomnienia w senne wizje. Mj umys bawi si strzpami rozmw,
plamami koloru. Wtem znw znalazam si z Patchem w przebieralni Jedwabnego
Ogrodu. Tylko e w tym wariancie on przyciga mnie do siebie za szlufki dinsw, a
ja mierzwiam mu palcami wosy. Nasze usta dzielio par centymetrw i czuam jego
ciepy oddech.
Sen wcign mnie nieomal bez reszty, kiedy nagle pociel zacza zsuwa si z
mojego ciaa. Usiadam na ku. Sta przy nim Patch. Ubrany w identyczne dinsy i
biay T- shirt jak wtedy, gdy widziaam go ostatnio, zwin kodr w kbek i odrzuci
j na podog.
- nij sodko. - Jego oczy rozjani umiech.
Rozejrzaam si. Pokj wyglda dokadnie tak, jak powinien. Drzwi byy zamknite,
palia si nocna lampka. Ciuchy leay na bujanym fotelu, rzucone niedbale, a suknia
Jessiki Rabbit niezmiennie wisiaa na drzwiach garderoby. Ale wbrew pozorom... co
si nie zgadzao.
- To rzeczywisto? - zapytaam Patcha. - Czy sen?
- Sen.
- Wow! - rozemiaam si, zachwycona. - O mao si nie nabraam. To takie
realistyczne.

- Jak wikszo snw. Dopiero po obudzeniu widzi si luki w fabule.


- Wytumacz mi, co si dzieje.
- Jestem w pejzau twojego snu. Wyobra sobie, e twoja i moja podwiadomo
weszy tutaj drzwiami, ktre stworzya w umyle. Jestemy w pokoju razem, ale on
fizycznie nie istnieje. Jest wyimaginowany, w przeciwiestwie do naszych myli.
Zadecydowaa o scenerii i stroju, ktry masz na sobie, jak rwnie o tym, co
mwisz. Ale poniewa w tym nie towarzysz ci prawdziwy ja, a nie mj wariant,
ktry wymylia - moje sowa i czyny nie s wytworem twojej wyobrani. Mam nad
nimi wadz.
- Nic nam tu nie grozi? - spytaam, stwierdziwszy, e zrozumiaam wystarczajco
duo, by sobie poradzi.
- Jeli chodzi ci o to, czy Hank moe nas szpiegowa, to nie, bd spokojna.
- Ale skoro ty masz t zdolno, co powstrzymuje jego? Wiem, e to Nefil, a o ile mi
wiadomo, upadli anioowie i Nefilowie posiadaj mnstwo podobnych mocy.
- A do dnia, w ktrym pierwszy raz usiowaem wnikn w twoje sny, kilka
miesicy temu, wiedziaem na ten temat niewiele. Stopniowo nauczyem si, e rzecz
jest niewykonalna bez silnej wizi midzy dwoma zainteresowanymi. Wiem te, e
nicy musi pozostawa w stanie gbokiego upienia. Wybranie waciwego
momentu jest trudne i wymaga ogromnej cierpliwoci. Jeeli wchodzi si w sen zbyt
szybko, osoba pica zazwyczaj si budzi. W przypadku, kiedy do snu wtargn
rwnoczenie dwaj anioowie albo Nefilowie, albo te anio i Nefil, kady z
wasnym, odrbnym celem, prawdopodobiestwo obudzenia zaatakowanej w
ten sposb osoby jest znacznie wysze. Czy ci si to podoba, czy nie, jeste bardzo
mocno powizana z Hankiem. Skoro jednak dotd nie prbowa narusza twoich
snw, nie sdz, by zdecydowa si zrobi to teraz, gdy zabrn w swoich
knowaniach tak daleko.
- Jak si tego nauczye?
- Metod prb i bdw. - Zawaha si, jakby w obawie przed wypowiedzeniem
nastpnego zdania. - Poza tym pomoga mi pewna anielica, ktr niedawno
strcono... W przeciwiestwie do mnie wietnie orientuje si w prawie aniow. Nie
zdziwibym si, gdyby znaa Ksig Henocha, dzieo powicone historii aniow, na
pami. Czuem, e tylko ona zna odpowiedzi na moje pytania. No i wprawdzie nie
bez presji, ale wyjania mi wszystko - przywdzia mask obojtnoci. - Mwi o
Dabrii. Poczuam nieprzyjemnie ukucie w sercu. Nie chciaam by zazdrosna o
eksdziewczyn Patcha (mimo i daabym sobie uci rk, e czyo ich co wicej
ni "rozsdek") ale czuam wobec niej przemon niech. Przypuszczalnie jeszcze
powodowa mn fakt, e usiowaa mnie zamordowa. A moe, wiedziona gosem
intuicji, podejrzewaam, e nie zawaha si ponownie nas zdradzi.
- Wic jednak si z ni spotkae? - zapytaam oskarycielsko.
- Wpadlimy na siebie dzisiaj, postanowiem wic skorzysta z okazji i poprosiem,
by pomoga mi zgbi kilka spraw, ktre nie daj mi spokoju. Chciaem mc
komunikowa si z tob w sposb niemoliwy do wykrycia, a Dabria jest
niewyczerpanym rdem wiedzy w tego typu kwestiach.
- Dlaczego ci wytropia? - spytaam, prawie nie suchajc.
- Nie wiem, ale to nieistotne. Uzyskaem dla nas informacje, na ktrych mi zaleao, i

tylko to si liczy. Moemy komunikowa si bez niczyjej wiedzy.


- Czy nadal ma brudne wosy w strkach?
Patch wznis oczy do nieba. Przewidziaam, e uchyli si od odpowiedzi.
- Bya u ciebie?
- Zaczynam si czu jak w Dwudziestu pytaniach, aniele.
- To znaczy, e bya.
- Nie - odpowiedzia cierpliwie Patch. - Czy moemy przesta mwi o Dabrii?
- Kiedy j poznam?
I powiem, eby trzymaa si od ciebie z daleka, rozwinam pytanie ju w myli.
- To chyba nie najlepszy pomys. - Patch podrapa si po policzku, a jego usta uniosy
si w kcikach.
- Co to ma znaczy? - Mylisz, e nie poradz sobie z ni sama, tak? Dziki za
zaufanie! - Zagotowao si we mnie ze zoci na niego i moj bezsensownie nisk
samoocen.
- Myl, e Dabria jest zakochan w sobie egocentryczk. Najlepiej jej unika.
- Moe skorzystaj z tej rady sam!
Obrciam si na picie, eby odej, ale Patch zapa mnie za rk i przycign do
siebie. Przycisn czoo do mojego czoa. Zaczam si wyrywa, jednak spltszy
swoje palce z moimi, zatrzyma mnie przy sobie.
- Jak mam ci przekona, e potrzebuj Dabrii wycznie po to, by dobra si
Hankowi do skry i doprowadzi do tego, aby zapaci za wszystkie krzywdy, ktre
wyrzdzi mojej ukochanej?
- Nie ufam Dabrii - powiedziaam, nadal oburzona.
- Cho raz w czym si zgadzamy. - Przymkn oczy, wzdychajc nieomal
bezgonie.
- Wedug mnie nie powinnimy korzysta z jej pomocy, nawet jeli jest zdolna dosta
si do krgw towarzyskich Hanka prdzej ni ty czy ja.
- Gdybymy mieli wicej czasu albo inn moliwo, zgodzibym si z tob. Na razie
jednak Dabria stanowi nasz najwiksz szans. Nie wystawi mnie do wiatru. Jest
zbyt inteligentna. Wemie gotwk, ktr jej zaproponowaem, i odejdzie, nawet
gdyby zranio to jej dum.
- Nie podoba mi si to - odparam, wtulajc si w Patcha, i chocia by to tylko sen,
ciepo jego ciaa skutecznie wyleczyo mnie z resztek obaw. - Ale tobie ufam.
Pocaowa mnie dugo i uspokajajco.
- Zdarzyo mi si dzisiaj co dziwnego - rzekam. - Kto ukrad mi torb z
przymierzalni w Jedwabnym Ogrodzie.
Momentalnie zmarszczy czoo.
- Po moim odejciu?
- Moe. Albo tu przed twoim przyjciem.
- Widziaa, kto j zabra?
- Nie, ale ekspedientka powiedziaa, e mczyzna. Niemody, wic uznaa, e to mj
ojciec, tym bardziej e wszed bez sowa. Nie zareagowaa, gdy wychodzi z torb,
ale wedug mnie mg zmanipulowa jej mylami. Sdzisz, e to przypadek, e
torebk zwdzi mi niemiertelny?
- W yciu nie ma przypadkw. A co widziaa Marcie?

- Rzekomo nic, chocia poza nami w sklepie nie byo nikogo. - Spojrzaam mu w
oczy, nagle chodne i wyrachowane. - Marcie jest w to zamieszana, tak, Patch?
- Trudno uwierzy, e czego nie zauwaya. Tak jakby cay ten wieczr zosta
ustawiony. Kiedy wesza do przymierzalni, moga zadzwoni do rabusia i da mu
zna, e droga wolna. By moe przez cay czas filowaa na twoj torb i
pokierowaa gocia krok po kroku.
- Tylko dlaczego Marcie miaaby buchn mi torb? Chyba e... - urwaam. Stwierdzia, e nosz w niej naszyjnik, na ktrym tak zaley Hankowi. Uzmysowiam sobie.
- Wcign j w spraw. Posuy si ni po prostu.
Patch cign usta w ponur kresk.
- Jest pody do tego stopnia, e ma za nic bezpieczestwo wasnej crki. - Spojrza mi
prosto w oczy. - Czego dowid swoim zachowaniem wobec ciebie.
- Nadal uwaasz, e Marcie nie wie, kim Hank jest naprawd?
- Nie wie. Jeszcze nie. Hank mg j okama. Mg powiedzie, e naszyjnik naley
do niego, a ona si nie dopytywaa. Marcie nie naley do osb, ktre zadaj pytania.
Kiedy widzi cel, zamienia si w pitbulla.
- Jest co jeszcze - powiedziaam mylc o tym, e wietnie nazwa charakterek
Marcie. - Zanim facet odjecha, zdyam przyjrze si autu. Byo to audi A6.
Z wyrazu jego oczu wywnioskowaam, e ta informacja jest dla niego wana.
- Prawa rka Hanka, Nefil imieniem Blakely, jedzi audi.
Dreszcz przeszed mi po krzyu.
- Zaczynam powoli wariowa. Hank najwyraniej myli, e moe posuy si
naszyjnikiem, by zmusi archanielic do mwienia. Co chce z niej wydusi? Co ona
takiego wie, e Czarna Rka ryzykuje odwet archaniow?
- W dodatku cheszwan jest coraz bliej - mrukn Patch, na ktrego twarzy
odmalowa si niepokj.
- Moglibymy wyswobodzi archanielic - zaproponowaam. - I wtedy nawet jeli
Hank zdobdzie naszyjnik, nie bdzie mia jej.
- Te o tym mylaem, oznacza to dla nas jednak dwa powane problemy. Po
pierwsze, archanielica ma do mnie jeszcze mniej zaufania ni do niego, wic kiedy
tylko zbli si do klatki, narobi strasznego haasu. Po drugie, magazyn Hanka roi si
od jego ludzi. By si im przeciwstawi, potrzebowabym wsparcia caej armii
upadych aniow, a nie zamierzam traci czasu na namawianie ich, eby pomogli mi
ocali archanielic.
Nasza rozmowa utkna w martwym punkcie i ju bez sowa oboje pogrylimy si
w zadumie nad skp list moliwoci.
- Co si stao z drug sukienk? - Patch w kocu przerwa milczenie.
Powdrowaam za jego spojrzeniem w stron kreacji Jessiki Rabbit.
- Marcie stwierdzia, e lepiej mi w czerwieni - odparam, wzdychajc.
- A ty co mylisz?
- Myl, e Marcie i Dabria z miejsca by si zakumploway.
Patch zamia si cichutko, askoczc moj skr tak zmysowo, jakby mnie
pocaowa.
- Chcesz pozna moje zdanie?

- Okej, skoro jak wida kady musi wtrci swoje trzy grosze...
- Przymierz j. - Usiadszy na ku, niedbale wspar si na okciach.
- Jest pewnie zbyt dopasowana - odpowiedziaam w nagym poczuciu wasnej
wyjtkowoci. - Marcie kocha zania rozmiary.
W odpowiedzi tylko si umiechn.
- Ma rozcicie na udzie.
Umiech Patcha pogbi si.
Zamknam si w garderobie i wcignam sukni. Cieniutka, zdawaa si otula
mnie jak para wodna. Rozcicie w poowie uda odsaniao prawie ca nog.
Wchodzc z powrotem w przymione wiato pokoju, odgarnam wosy z karku.
- Zapniesz?
Patch spojrza na mnie oczami, ktre wyranie pociemniay.
- Nieatwo bdzie mi pogodzi si z myl, e bawisz si ze Scottem w tej sukience.
Uwaaj, bo jeli potem znajd na niej choby lad zagniecenia, odszukam Scotta, i
kole mocno poauje.
- Przeka mu to.
- Jeli powiesz mi, gdzie si ukrywa, sam mu to przeka.
- Co mi mwi - z trudem zdoaam stumi umiech - e twj komunikat byby sto
razy bardziej bezporedni.
- A ju na pewno prostszy.
Patch uj mj nadgarstek i przysun si, aby mnie pocaowa, ale raptem stao si
co dziwnego. Kontury jego twarzy rozmazay si i zlay z otoczeniem. Kiedy
dotkn wargami moich ust, prawie nic nie poczuam. Co gorsza, zaczam si przed
nim powoli cofa. Zauway to i zakl pod nosem.
- Co si dzieje? - zapytaam.
- To mieszaniec - warkn.
- Scott?
- Dobija si do okna. Jeszcze chwila, a si obudzisz. Czy przedtem zakrada si do
ciebie w nocy?
Na wszelki wypadek postanowiam nie odpowiada. Patch by w moim sennym
marzeniu i nie mg zachowa si pochopnie, lecz podsycanie rywalizacji midzy
nimi byoby gupot.
- Dokoczymy jutro! - zdyam wyszepta, zanim sen ulecia i Patch rozpyn si w
bezbrzenej otchani mojego umysu.
Wyrwana ze snu, zobaczyam, jak Scott zamyka za sob okno.
- Pobudka! - powiedzia.
- Scott, musisz z tym skoczy - jknam. - Wczenie rano mam szkol. Poza tym
nio mi si co fantastycznego - dodaam z pretensj.
- Ja? - spyta z zawadiackim umiechem.
- Oby mia dla mnie dobre wieci - ostrzegam.
- Rewelacyjne. Zostaem basist w kapeli Serpentine. W przyszy weekend
debiutujemy w Diabelskiej Portmonetce. Czonkowie kapeli dostaj po dwie
darmowe wejciwki, wic masz niezego farta. - Teatralnym gestem rzuci na ko
dwa bilety.
- Odbio ci? - przytomniaam z kad chwil. - Nie moesz gra w zespole! Masz si

ukrywa przed Hankiem. Szkolna potacwka to rednie ryzyko, ale teraz ju


naprawd przegie.
- Mylaem, e si ucieszysz, Grey - odpar z kwan min Scott. - Od paru miesicy
yj w ukryciu. Mieszkam w jaskini i grzebi w mieciach w poszukiwaniu resztek
jedzenia, o ktre coraz trudniej, bo robi si zimno. Trzy razy w tygodniu zmuszam si
do kpieli w oceanie, a potem do wieczora trzs si przy ognisku. Nie mam
telewizora ani komrki. Jestem cakiem odcity od wiata. Chcesz pozna prawd?
Mam do ukrywania si. To adne ycie. Rwnie dobrze mgbym umrze. Pogadzi piercie Czarnej Rki. - Ciesz si,
e namwia mnie, bym zacz go nosi. Ju dawno nie czuem si taki sprawny.
Jeli Hank co szykuje, spotka go wielka niespodzianka. Moje moce rosn.
Skopaam z siebie pociel, wstaam z ka i podeszam do niego.
- Scott, Hank wie, e jeste w miasteczku. Szukaj ci jego ludzie. Musisz pozosta
w ukryciu do... przynajmniej do cheszwanu - oznajmiam, liczc, e w ten sposb
udaremni jego plany.
- Wci to sobie powtarzam, ale moe tak nie jest? - odpar beznamitnie. - Moe
zapomnia o mnie i to wszystko na nic?
- Wiem na pewno, e ci poszukuje.
- Syszaa to z jego ust? - zapyta, wyranie podejrzewajc, e blefuj.
- Co w tym stylu. - Biorc pod uwag jego obecny stan, nie mogam zdoby si na
ujawnienie, skd mam t informacj. Scott nie potraktowaby rady Patcha serio. I na
dodatek musiaabym mu tumaczy, dlaczego zadaj si z Patchem. - Wiem to z
wiarygodnego rda.
- Chcesz mnie nastraszy. - Pokiwa gow. - Doceniam twj gest - rzek cynicznie ale ju si zdecydowaem. Przemylaem spraw i jestem gotw stawi czoo nawet
najwikszemu zagroeniu. Kilka miesicy wolnoci jest lepsze od caego ycia w
niewoli.
- Hank nie moe ci znale - nalegaam. - Bo gdyby si to stao, wtrci ci do
jednego ze swoich wizie o zaostrzonym rygorze. Bdzie ci torturowa. Musisz
jeszcze troch
odczeka. Bagam. Tylko par tygodni, dobrze?
- Pieprz to! Zagram w Diabelskiej Portmonetce, czy przyjdziesz, czy nie.
Nie zrozumiaam, skd u niego tak naga zmiana frontu, no i to zblazowanie. Dotd
starannie unika Hanka, a teraz nie do, e upar si i ze mn na tace, to jeszcze
chcia zagra przed tumem ludzi...
- Piercie Czarnej Rki czy ci z nim, tak, Scott? - powiedziaam, raona straszn
myl. - Czy jest moliwe, e przyciga ci do niego? Moe jego dziaanie polega na
czym wicej ni tylko wzmaganiu twoich mocy. Moe to rodzaj... radaru.
- Czarna Rka na pewno mnie nie dopadnie - prychn Scott.
- Mylisz si. A jeli zamierzasz trwa w tym przekonaniu, dorwie ci szybciej, ni
sdzisz - odrzekam agodnie, lecz stanowczo.
Wycignam do niego rk, ale cofn si o krok.
Wymkn si przez okno, zamykajc je za sob z trzaskiem.

ROZDZIA 25
By pitek i wybory krlowej oraz krla zjazdu absolwentw miay odby si
podczas lunchu. Siedziaam na zajciach z ochrony zdrowia, liczc minuty do
dzwonka. Zamiast przejmowa si, e za niecae dziesi minut setki ludzi, z ktrymi
miaam spdzi kolejne dwa lata ycia, wybuchn miechem na widok mojego
nazwiska na karcie do gosowania, skupiam si na Scotcie.
Musiaam znale sposb, eby nakoni go do powrotu do jaskini na czas
cheszwanu, no i - na wszelki wypadek - przekona go, aby zdj piercie Czarnej
Rki. Jeeli to si nie uda - rozmylaam - trzeba bdzie jako go przystopowa.
Moe z pomoc Patcha, ktry na pewno zna kilka miejsc, w ktrych mona by
zamkn go na pewien czas... Pytanie tylko, czy Patch chciaby zawraca sobie tym
gow. A nawet gdyby udao mi si namwi go do wsppracy, to czy kiedykolwiek
odzyskaabym zaufanie Scotta? Uznaby to za ostateczn zdrad. Nawet argument, e
zaley mi na jego bezpieczestwie, byby w tej sytuacji absurdalny, bo przecie da
mi jasno do zrozumienia, e rwnie dobrze mgby teraz umrze.
Zadum przerwa mi brzczyk interkomu nad biurkiem panny Jarbowski. Odezwa
si gos sekretarki, spokojny i wywaony.
- Panno Jarbowski, prosz wybaczy, e przeszkadzam. Czy zechce pani askawie
przysa tu Nor Grey? - W jej tonie wyczuam cie wspczucia.
Wyranie niezadowolona, e przerwano jej w p zdania, panna Jarbowski
niecierpliwie tupna nog, po czym wycigna rk w moj stron.
- We swoje rzeczy, Noro. Nie sdz, by zdya wrci przed dzwonkiem.
Schowaam podrcznik do plecaka i skierowaam si do wyjcia, zastanawiajc si, o
co moe chodzi. Znaam tylko dwa powody, dla ktrych uczniw wzywano do
sekretariatu - wagarowanie i nieusprawiedliwione nieobecnoci. Ja nie miaam na
sumieniu ani jednego, ani drugiego.
Otwierajc drzwi sekretariatu, momentalnie spostrzegam Hanka Millara. Siedzia w
poczekalni, zgarbiony i wymizerowany, z brod wspart na pici i spojrzeniem bez
wyrazu.
Cofnam si odruchowo. Ale Hank zobaczy mnie i zerwa si z krzesa. Na widok
malujcego si na jego twarzy gbokiego wspczucia zrobio mi si niedobrze.
- Co si stao? - wyjkaam.
- Zdarzy si wypadek - odpowiedzia, unikajc mojego wzroku.
Jego sowa zabrzmiay sucho. W pierwszym odruchu pomylaam: co mnie obchodzi
wypadek Hanka i po co przylaz a do szkoy, eby mi to oznajmi?
- Mama spada ze schodw. Bya w pantoflach na wysokim obcasie i stracia
rwnowag. Ma wstrzs mzgu.
Wpadam w panik, mamroczc co bez sensu. To niemoliwe, pomylaam. Musz
zobaczy si z mam w tej chwili! Nagle poaowaam wszystkich ostrych sw,
ktre powiedziaam do niej podczas minionych kilku tygodni. Ogarny mnie
najgorsze przeczucia.
Straciam ojca. Gdybym miaa jeszcze straci...
- Na ile jest to powane? - spytaam roztrzsionym gosem.
W gbi duszy czuam, e nie mog rozpaka si przy Hanku. Ale caa moja duma
prysa, kiedy wyobraziam sobie twarz mamy. Zacisnam powieki, starajc si

powstrzyma potok ez.


- Gdy opuszczaem szpital, nic jeszcze nie wiedzieli. Przyjechaem prosto tutaj, eby
ci zabra. Ju zaatwiem zwolnienie z lekcji - tumaczy Hank. - Pojedziemy teraz
do szpitala.
Przytrzyma mi drzwi i mechanicznie przeszam pod jego ramieniem. Nogi same
niosy mnie przez korytarz. Na zewntrz olepio mnie soce. Pomylaam, e
zapamitam ten dzie do koca ycia. Czy bd miaa powd wraca do niego w
nieznonym poczuciu rozgoryczenia, bezradnoci i opuszczenia jak wtedy, gdy
dowiedziaam si, e tato zosta zamordowany?
Zachysnam si, nie mogc duej tumi paczu.
Hank otworzy swojego land cruisera bez sowa. Podnis rk, jakby chcia doda
mi otuchy uciskiem. Zacisn jednak pi i j opuci.
I wtedy uderzyo mnie, e to wszystko toczy si jako zbyt gadko. By moe ze
wzgldu na awersj wobec Hanka przyszo mi na myl, e skama, by wcign
mnie do wozu.
- Chc zadzwoni do szpitala - powiedziaam gwatownie. - Musz sprawdzi, czy s
jakie nowe wieci.
- Wanie tam jedziemy. - Hank zmarszczy brwi. - Za dziesi minut bdziesz moga
osobicie porozmawia z lekarzem.
- Wybacz, e troch si niepokoj, ale tu chodzi o moj mam - odparam agodnie,
ale zdecydowanie.
Hank wystuka numer na swojej komrce i poda mi j. Odezwa si automat,
proszc, abym podya za kolejnymi wskazwkami bd zaczekaa na zgoszenie si
operatorki.
Chwil pniej poczono mnie z kim z personelu.
- Moe mi pani powiedzie, czy przyjlicie dzi Blythe Grey? - zapytaam, unikajc
spojrzenia Hanka.
- Tak, figuruje w spisie pacjentw.
Odetchnam, ale to, e Hank nie skama w kwestii wypadku mamy, nie oznaczao
jeszcze, e by niewinny. Odkd wprowadziymy si do domu, mama ani razu nie
spada ze schodw.
- Jestem jej crk. Czy moe mi pani powiedzie, w jakim jest stanie?
- Mog przekaza lekarzowi, eby do ciebie zadzwoni.
- Dzikuj - odpowiedziaam, podajc rozmwczyni numer komrki.
- Wiadomo co nowego? - zapyta Hank.
- Skd wiesz, e spada ze schodw? - zaczam wypytywa. - Widziae?
- Umwilimy si u was na lunch. Nie otwieraa drzwi, wic postanowiem wej. Od
razu kiedy wszedem, zobaczyem j u stp schodw - jeli pozna po moim gosie,
e co podejrzewam, starannie to ukry.
Odpowiadajc ponurym tonem, poluzowa krawat i otar pot z czoa.
- Gdyby co si stao... - mrukn do siebie, ale nie dokoczy myli. - Jedmy ju,
dobrze?
Wsiadaj do samochodu - zakomenderowa gos w mojej gowie. I ot tak, po prostu,
wyzbywaam si wszelkich podejrze. Pochono mnie tylko jedno: musz pojecha
z Hankiem. Gos, ktry usyszaam, mia w sobie co dziwnego, ale - ogupiaa - nie

wiedziaam, z czym mi si kojarzy.


Opucia mnie zdolno racjonalnego mylenia, ustpujc miejsce temu jednemu,
powtarzajcemu si nakazowi: Wsiadaj do samochodu..
Spojrzaam na Hanka, ktry dobrotliwie zamruga oczami. W nagym odruchu
chciaam go o co oskary, ale niby dlaczego? - pomylaam. - Jest przecie taki
yczliwy. Troszczy si o mam...
Posusznie wsiadam do land cruisera.
Nie wiem, jak dugo jechalimy w milczeniu. W mojej gowie szalaa trba
powietrzna, kiedy nagle Hank odchrzkn.
- Wiedz, e mama jest w najlepszych rkach. Dopilnowaem, by zaj si ni doktor
Howlett. Dzieliem z doktorem Howlettem pokj w akademiku, kiedy studiowalimy
na Uniwersytecie Maine, zanim przenis si do Johna Hopkinsa.
Doktor Howlett... Po namyle przypomniao mi si, skd znam to nazwisko. Howlett
opiekowa si mn, gdy wrciam do domu po zaginiciu. Kiedy Hank uzna za
stosownie, by mnie odda - poprawiam si. A teraz si okazuje, e Hank i Howlett to
znajomi! Moje wewntrzne odrtwienie z miejsca przymi niepokj. Momentalnie
przestaam ufa doktorowi Howlettowi.
Gdy jak szalona zastanawiaam si nad zwizkiem midzy dwoma mczyznami,
obok auta Hanka pojawi si jaki samochd. Przez uamek sekundy nie widziaam w
tym niczego zego - gdy raptem samochd uderzy w land cruisera z wielk si.
Wz przechyli si, ocierajc o barierk na skraju szosy. W przelocie spostrzegam
deszcz metalicznych iskier. Nawet nie zdyam krzykn, gdy tamten rbn w nas
znowu. Hank przyhamowa i gwatownie zarzucio tyem land cruisera.
- Chc nas zepchn z drogi! - rykn Hank. - Zapnij pas!
- Co to za jedni? - pisnam, dwa razy upewniajc si, czy pas jest zapity.
Kiedy Hank szarpn kierownic, by unikn kolejnego uderzenia, spojrzaam na
szos przed nami. Ostro zakrcaa w lewo, gdy zblialimy si do gbokiego
wwozu. Hank wcisn peda gazu, prbujc zostawi w tyle jasnobrzowy el
camino, ktry jednak wyprzedzi nas gwatownie i wjecha na pas przed nami. Przez
przedni szyb dostrzegam trzy gowy. Facetw. Oczyma wyobrani ujrzaam
Gabe'a, Dominia i Jeremiaha. Bya to czysta spekulacja, bo nie widziaam wyranie
rysw twarzy, ale na sam myl o nich wrzasnam z przeraenia.
- Stop! - zawoaam. - To puapka. Wrzu wsteczny!
- Zniszczyli mi samochd! - warkn Hank, przyspieszajc.
Hamujc z piskiem opon przed zakrtem, el camino wpad w lekki polizg i
przejecha przez cig lini pobocza. W lad za nim Hank skrci i ruszy
niebezpiecznie blisko barierki.
Pobocze opadao pionowo w wwz przypominajcy gigantyczn wypenion
powietrzem mis, po krawdzi ktrej Hank bezmylnie pdzi naprzd. cisno mnie
w odku. Kurczowo uczepiam si oparcia na rk.
wiata tylne el camino zapony czerwieni.
- Uwaaj! - wykrzyknam.
Rozpaszczyam jedn do na szybie, a drug na ramieniu Hanka, starajc si
powstrzyma nieuniknione.
Hank mocno szarpn kierownic, tak e land cruiser stan dba. Wyrzucio mnie do

przodu, pas bezpieczestwa wern mi si w piersi i zderzyam si czoem z szyb.


Wzrok zmtnia mi i jakby zewszd otoczyy mnie rne odgosy. Przeraliwy
chrzst, brzk i inne gone dwiki zdaway si eksplodowa w moich uszach. Jak
przez mg usyszaam warknicie Hanka: "Cholerne upade anioy!", i zaczam
lecie.
Zorientowaam si, e nie lec, tylko spadam. Bezwadnie koziokuj.
Nie pamitam momentu ldowania, gdy jednak mzg znw zacz rejestrowa
rzeczywisto, stwierdziam, e le na plecach. Nie w wozie Hanka. Gdzie indziej.
Na ziemi, wrd lici. Skr raniy mi ostre kamienie.
Zimno, bl, ciar. Zimno, bl, ciar - powtarzaam w mylach uporczyw mantr,
trzy sowa, ktre wdary mi si nawet w pole widzenia.
- Nora! - rozleg si ryk Hanka gdzie w oddali.
Nie wiedziaam, czy mam otwarte oczy, ale nie mogam rozrni choby jednego
przedmiotu. Olepiao mnie jaskrawe wiato. Sprbowaam si podnie.
Wskazwki, ktrych udzielaam miniom, byy jasne, co jednak uniemoliwiao mi
ruch. Kto chwyci mnie za okcie, a potem za nadgarstki. Moje ciao zaczo sun
po wilgotnej ziemi i liciach z dziwnym szelestem. Oblizaam wargi, by zawoa
Hanka, gdy jednak otworzyam usta, dobyy si z nich cakiem inne sowa.
Zimno, bl, ciar. Zimno, bl, ciar - tuko mi si w gowie.
Chciaam jako otrzsn si z otpienia. Nie! - zakrzyknam w mylach. Nie, nie,
nie! Patch! Patch! Ratunku! Na pomoc!
- Zimno, bl, ciar - wymamrotaam nieskadnie.
Zanim zdyam si poprawi, byo ju za pno. Miaam zaszyte usta, tak samo jak
oczy. Silne rce ujy mnie za barki i zaczy mn potrzsa.
- Syszysz mnie, Noro? Nie prbuj wstawa. Le na plecach. Zawioz ci do szpitala.
Rozwaram powieki. Nade mn koysay si drzewa. W sonecznym blasku ich
gazie rzucay osobliwe cienie, nadajc rzeczywistoci to ciemnych, to znowu
jasnych kolorw.
Nade mn pochyla si Hank Millar z pokaleczon, umazan na czerwono twarz.
Krew laa mu si po policzkach i mia jej peno we wosach, ktre a zmatowiay.
Porusza wargami, lecz przytpiona blem nie mogam zrozumie, o co mu chodzi.
Odwrciam gow. Zimno, bl, ciar - pomylaam znowu.
Obudziam si w szpitalu, w ku za bia bawenian zason. W pokoju panowaa
niezmcona, ale dziwna cisza. Czuam mrowienie w palcach i stopach, a gowa
zdawaa si by owinita pajczyn. rodki przeciwblowe - dotaro do mnie w
pwiadomym przebysku.
Zobaczyam nad sob twarz doktora Howletta. Umiecha si, ale niezbyt radonie.
- Strasznie si poturbowaa, moda damo. Jeste posiniaczona, ale nie masz adnych
zama. Zaordynowaem ci ibuprofen i przed wypisaniem dostaniesz recept. Przez
kilka dni bdziesz obolaa. Biorc pod uwag okolicznoci, powinna dzikowa
Bogu.
- A Hank? - zdoaam zapyta, cho usta wyschy mi na wir.
Krcc gow, doktor Howlett zamia si krtko.
- Nie spodoba ci si to, co usyszysz, ale wyszed z tego bez szwanku. Gdzie tu
sprawiedliwo, prawda?

Pomimo oszoomienia, staraam si uruchomi mylenie. Co nie pasowao... Wtem


otworzya mi si pami.
- Przecie by pokaleczony. Mocno krwawi.
- Mylisz si. Hank zjawi si u nas cay we krwi, ale gwnie twojej. Nie ucierpia
prawie nic.
- Ale widziaam, e...
- Hank Millar jest w doskonaej formie - przerwa. - Po usuniciu szww ty te
bdziesz jak nowa. Pielgniarki jeszcze tylko sprawdz ci bandae i moesz wraca
do domu.
Podwiadomie czuam, e powinnam wpa w panik. Miaam zbyt wiele pyta i za
mao odpowiedzi. Zimno, bl, ciar - powracao cigle.
Blask tylnych wiate. Wypadek. Wwz.
- To ci pomoe. - Doktor Howlett zrobi mi nagle zastrzyk w rami.
Prawie nie poczuam ukucia.
- Ale dopiero co odzyskaam przytomno - wymamrotaam, odpywajc w
przyjemny bezwad. - Jak mog ju by zdrowa? Nie czuj si dobrze.
- W domu prdzej wrcisz do si. - Zachichota. - Tutaj przeszkadzaaby ci w nocy
krztanina pielgniarek. W nocy? powtrzyam w myli.
- To ju wieczr? - spytaam. - Niedawno mino poudnie. Nim Hank... Zajcia z
ochrony zdrowia... Nie jadam lunchu.
- Miaa ciki dzie - odpar doktor Howlett, kiwajc gow z zadowoleniem.
Chciaam wrzasn w odpowiedzi, ale osabiona prochami tylko cicho westchnam.
- Niedobrze mi... - Pooyam rk na brzuchu.
- Rezonans magnetyczny potwierdza, e nie doszo do krwawienia wewntrznego.
Zrelaksuj si przez kilka dni, a nawet si nie obejrzysz, jak bdziesz zdrowa jak ryba.
- artobliwie uszczypn mnie w bark. - Nie obiecuj ci jednak, e szybko znw
wsidziesz do auta.
Odurzona rodkami przeciwblowymi, przypomniaam sobie o mamie.
- Hank jest z mam? Jak ona si czuje? Mog si z ni zobaczy? Wie o wypadku?
- Twoja matka zdrowieje bardzo szybko - zapewni mnie. - Nadal przebywa na
oddziale intensywnej terapii i nie mona jej odwiedza, ale rano zostanie
przeniesiona do osobnego pokoju i wtedy bdziesz moga wrci do szpitala i zoy
jej wizyt. - Pochyliwszy si, doda konspiracyjnym szeptem: - Midzy nami
mwic, gdyby nie przepisy, pozwolibym ci zajrze do niej teraz. Doznaa
wprawdzie powanego wstrznienia mzgu i cho stwierdzilimy rwnie
krtkotrway zanik pamici, to wziwszy pod uwag jej stan w chwili,
kiedy tu trafia, sdz, e kryzys minie bardzo szybko. - Poklepa mnie po policzku. Najwyraniej macie szczcie zapisane w genach.
- Szczcie - powtrzyam niemrawo.
Ogarno mnie jednak niepokojce uczucie, e jeli wyzdrowiejemy, to wcale nie
dziki szczciu. Tak jak nasze wypadki nie byy spowodowane zrzdzeniem lepego
losu.

ROZDZIA 26
Gdy doktor Howlett wypisa mnie ze szpitala, zjechaam wind do gwnego holu. Po
drodze zadzwoniam do Vee. Nie miaam czym wrci do domu i stwierdziam, e
jest jeszcze na tyle wczenie, e jej mama zgodzi si, by ocalia zdan na wasne siy
przyjacik.
Winda stana i drzwi rozsuny si na ocie. Upuciam komrk.
- Hej, Noro - powita mnie Hank.
Upyno kilka sekund, zanim odzyskaam mow.
- Jedziesz na gr? - zapytaam, silc si na spokj.
- Szukaem ci - odpowiedzia.
- Spieszy mi si - rzekam przepraszajco, podnoszc z ziemi telefon.
- Pomylaem, e podwioz ci do domu. Kazaem jednemu z chopakw podstawi
pod szpital wynajty samochd.
- Dziki, ale ju zadzwoniam po przyjacik.
- Pozwl chocia odprowadzi si do wyjcia. - Jego umiech by nieco sztuczny.
- Musz jeszcze wstpi do toalety - wykrciam si. - Prosz, nie czekaj. Naprawd,
nic mi nie jest. Na pewno Marcie ju si o ciebie niepokoi.
- Twoja matka z pewnoci yczyaby sobie, aby dotara do domu bezpiecznie.
Mia oczy nabiege krwi i zmczony wyraz twarzy, ale nawet przez chwil nie
pomylaam, e wynika to z roli pogronego w rozpaczy przyszego ma. Doktor
Howlett mg si upiera, e Hank trafi do szpitala cay i zdrowy, ja jednak znaam
prawd. Ucierpia w wypadku o wiele bardziej ni ja. Bardziej, ni mona byo tego
oczekiwa.
Skra na jego twarzy przypominaa zmiadone miso i mimo e nefilska krew
wyleczya go byskawicznie, to od momentu, kiedy mnie ocuci, i spojrzaam na
niego zamglonym wzrokiem, wiedziaam, e po moim omdleniu przydarzyo mu si
co zego. Mg zapiera si rkami i nogami, e czuje si znakomicie, ale sprawia
wraenie, jakby zaatakowao go stado tygrysw.
By wymizerowany i wyczerpany, bo walczy dzisiaj z grup upadych aniow. Takie
przynajmniej wysnuam przypuszczenia. Kiedy analizowaam ostatnie zdarzenia,
tylko to wytumaczenie miao sens. "Cholerne upade anioy!" Czy nie w taki sposb
Hank zakl wciekle tu przed wypadkiem? Ewidentnie nie planowa utarczki z
nimi. Zatem... co takiego zamierza?
Tkno mnie straszne przeczucie, ktre delikatnie dawao o sobie zna ju od chwili,
gdy Hank pojawi si w szkole. A jeli zaplanowa cay ten dzie od pocztku do
koca?
Przecie mg zepchn mam ze schodw. Doktor Howlett powiedzia, e na
pocztku doznaa zaniku pamici i Hank mg posuy si tym chwytem, aby
zapomniaa, co zdarzyo si naprawd. Pniej odebra mnie ze szkoy... po co?
Czego brakowao?
- Oj, bo si przegrzejesz od tego mylenia - powiedzia Hank.
Jego gos przywoa mnie do rzeczywistoci. Spojrzaam na niego, z nadziej, e
wyczytam z jego miny, czym si kierowa - i okazao si, e on te wbi we mnie
wzrok. Skupiony nieomal jak w transie.
Wszelkie wnioski, jakie zaczy mi si nasuwa, odpyny w dal. Moje myli

rozlazy si na boki. Nagle pomieszao mi si w gowie tak, e nie mogam sobie


przypomnie, nad czym si zastanawiaam. Im bardziej prbowaam sobie to
przypomnie, tym dalej myli uciekay w najgbsze zakamarki umysu. Mj mzg
zasnuty by czym w rodzaju kokonu, co odbierao mi moliwo kojarzenia faktw.
Po raz kolejny poczuam si stamszona, jakbym stracia wadz nad mylami.
- Czy koleanka zgodzia si przyjecha po ciebie, Noro? - zapyta Hank, przenikajc
mnie niczym laser.
Podwiadomie czuam, e nie powinnam zdradza mu prawdy, e powinnam
przytakn. Tylko czemu miaabym go okama? Gdybym powiedziaa prawd,
utkwiabym w szpitalu do rana.
- Zadzwoniam, ale Vee nie odebraa - wyznaam.
- Chtnie ci podwioz, Noro.
- Tak, dzikuj - przytaknam.
Miaam kompletny zamt w gowie i nie potrafiam si z niego wydosta. Z zimnymi,
roztrzsionymi domi wlokam si obok Hanka przez korytarz. Dlaczego si trzs?
Tak mio
z jego strony, e zaofiarowa si mnie podwie. Z troski o mam jest gotw zrobi
dla mnie wszystko... prawda? mylaam.
Po drodze do domu nie zdarzyo si nic szczeglnego. Gdy dotarlimy na miejsce,
Hank ruszy za mn do rodka.
- Co robisz? - Przystanam w progu.
- Obiecaem mamie, e zajm si tob dzi w nocy.
- Zostajesz do rana?
Znowu zaczy dre mi rce i mimo waty w gowie stwierdziam, e musz go jako
wyprosi. Nie moe przecie zosta na noc. Tylko jak pozby si go z domu? By
silniejszy ode mnie, a nawet gdybym go wyrzucia, mama daa mu niedawno klucze,
wic i tak zaraz by wrci.
- Wpuszczasz do rodka zimne powietrze - powiedzia Hank, delikatnie odrywajc
moje rce od drzwi. - Pozwl sobie pomc.
Oczywicie chce mi pomc, pomylaam, rozbawiona wasn tpot.
Rzuci kluczyki na st i pad na kanap, opierajc stopy na podnku. Wskaza mi
wzrokiem poduszk obok siebie.
- Moe bymy co sobie obejrzeli dla relaksu?
- Jestem zmczona - odparam, obejmujc si ramionami, by opanowa potworne
drenie tuowia.
- Miaa ciki dzie. Po si. Doktor radzi, aby odpocza.
Staraam si przedrze przez dawic umys gst czarn chmur jakby nie do
ogarnicia.
- Hank? - zapytaam badawczo. - Po co tak naprawd chcesz tu dzisiaj zosta?
- Skd to przeraenie, Noro? - Zachichota. - Bd grzeczna i id si pooy. Nie
zamierzam udusi ci we nie.
Poszam do siebie. Zabarykadowaam drzwi pokoju toaletk. Nie wiedziaam po co.
Nie miaam powodu obawia si Hanka. Spenia obietnic dan mamie. Chcia mnie
chroni. Postanowiam wic, e kiedy zapuka, odsun toaletk i otworz drzwi.
Chocia... Wpezam do ka i zamknam oczy. Do cna wyczerpana, trzsam si

jak osika. Oby to nie byy pocztki przezibienia, pomylaam. Sen przyszed szybko,
nie opieraam mu si. Przed oczami wiroway coraz bardziej zamazane ksztaty i
kolory. Myli cakowicie pogryy si w podwiadomoci. Hank mia racj:
przeyam ciki dzie. Musiaam si wyspa.
Dopiero gdy stanam w progu kawalerki Patcha, dotaro do mnie, e co jest nie w
porzdku. Mga ulotnia si z mojego mzgu i pojam, e Hank podporzdkowa
mnie sobie za pomoc manipulacji. Otwierajc drzwi na ocie, wbiegam do wntrza
i zawoaam:
- Patch!
Znalazam go w kuchni. Siedzia przygarbiony na barowym stoku. Spostrzegszy
mnie, zbliy si w jednej chwili.
- Nora? Jak si tu dostaa? Jeste w mojej gowie - powiedzia, zaskoczony. - Czy ty
nisz? - Przyjrza mi si z uwag, czekajc na odpowied.
- Nie wiem. Chyba tak. Kadc si do ka, marzyam, by porozmawia z tob jak
najszybciej... No i jestem. pisz?
Pokrci gow.
- Nie, ale przymiewasz mi myli. Nie wiem, w jaki sposb.
- Wydarzyo si co strasznego! - Rzuciam mu si w ramiona, prbujc zwalczy
spazmatyczne dreszcze. - Najpierw mama spada ze schodw, a gdy jechaam z
Hankiem do szpitala, uderzyo w nas jakie auto... Zanim straciam przytomno,
usyszaam z ust Hanka, e jest pene upadych aniow. Pniej przywiz mnie do
domu ze szpitala, ale chocia prosiam, nie zgodzi si zostawi mnie samej!
- Powoli... - W oczach Patcha rozbysy iskry gniewu. - Hank jest teraz z tob w
domu?
Skinam gow.
- Zbud si! Zaraz tam bd.
Po kwadransie usyszaam leciutkie stukanie do drzwi pokoju. Odsunwszy toaletk,
uchyliam je i zobaczyam w korytarzu Patcha. Zapaam go za rk i wcignam do
rodka.
- Hank jest na dole, oglda telewizj - wyszeptaam, rwnoczenie mylc, e
susznie mi poradzi, ebym si pooya.
Sen podziaa na mnie bardzo dobrze. W chwili przebudzenia przejanio mi si w
gowie i zobaczyam to, co wczeniej mi umykao: Hank zmusi mnie do
posuszestwa, uywajc sztuczek mentalnych. Bez sowa skargi pozwoliam mu
przywie si do domu, jak rwnie wej i si rozgoci, a wszystko to pod
pretekstem opieki nade mn. Nic nie mogo by dalsze od prawdy.
- Wszedem przez okno strychu. - Patch zamkn drzwi lekkim kopniakiem i
przyjrza mi si uwanie od stp do gw. - Nic ci nie jest? - Przesun palcem po
bandau zakrywajcym ran na moim czole i jego oczy zapony furi.
- Hank wpywa na moje myli od wielu godzin.
- Przypomnij sobie wszystko, poczwszy od upadku mamy.
Wziam gboki wdech i zaczam opowiada.
- Jak wyglda wz upadych aniow? - zapyta Patch.
- El camino. Jasnobrzowy.
Patch potar podbrdek w zadumie.

- Mylisz, e to Gabe? Na og jedzi czym innym, ale to jeszcze nic nie znaczy.
- W samochodzie siedziao trzech facetw. Nie widziaam ich twarzy. Mogli to by
Gabe, Dominie i Jeremiah.
- Albo inni upadli anioowie polujcy na Hanka. Odkd zgin Rixon, wyznaczono
nagrod za schwytanie Hanka Millara. Jest Czarn Rk, najpotniejszym z
yjcych Nefilw, i niejeden upady anio chciaby mie go za wasala dla samej
satysfakcji. Jak dugo bya nieprzytomna, nim Hank zawiz ci do szpitala?
- Myl, e zaledwie kilka minut. Kiedy oprzytomniaam, Hank by zalany krwi i
wyglda na skrajnie wyczerpanego. Z trudem wsadzi mnie do samochodu. Nie
sdz, eby te wszystkie rany odnis w wypadku. By cay posiniaczony... Prba
wymuszenia przysigi lojalnoci wydaje si bardzo prawdopodobna.
- I na tym musimy zakoczy. - Patch przybra surow min. - Chc, eby wyczya
si ze sprawy. Wiem, e marzysz o tym, aby zniszczy Hanka, ale nie mog
ryzykowa, e znowu ci strac. - Wsta i wyranie zasmucony zacz przechadza
si tam i z powrotem. Pozwl, e ja to zaatwi. Ja wymierz mu kar.
- Mnie si to naley, Patch - odpowiedziaam cicho.
- Jeste moja, aniele. - Jego oczy rozgorzay jak jeszcze nigdy. - Pamitaj. Twoja
walka to rwnie moja walka. A gdyby dzisiaj stao si co zego? Przeraziem si na
sam myl, e nawiedzi mnie twj duch... Nie znisbym, gdyby okazao si to
prawd. Podeszam do niego od tyu i ujam go za ramiona.
- Mogo si sta, ale si nie stao - rzekam agodnie. - Nawet jeeli to by Gabe, nie
dosta tego, czego chcia.
- Nie Gabe jest tutaj wany! Hank knuje co przeciwko tobie i chyba te przeciwko
twojej matce. Skupmy si na tym. Musisz si ukry. Jeli nie chcesz u mnie, okej.
Znajdziemy co innego. Zostaniesz tam, dopki Hank nie zdechnie.
- Nie mog wyjecha. Hank zaraz by si domyli, e co jest nie w porzdku. Poza
tym w tej sytuacji nie wolno mi naraa mamy. Zaamie si, jeli znw znikn.
Zastanw si. Nie jest ju taka sama jak przed czterema miesicami. Pewnie przez te
manipulacje Hanka, musz si te liczy z faktem, e moje zniknicie wpyno na jej
psychik tak silnie, e chyba nie otrznie si z tego ju nigdy. Codziennie budzi si
rano wystraszona. W jej wiecie ju nie istnieje co takiego jak poczucie
bezpieczestwa.
- To te "zawdzicza" Hankowi - dorzuci szorstko Patch.
- Nie mam wpywu na to, co zrobi Hank, mam jednak wpyw na wasne czyny.
Nigdzie nie wyjad. I nie zgodz si, eby dobra mu si do skry sam. Obiecaj mi,
e bez wzgldu na rozwj wydarze nie oszukasz mnie. Przyrzeknij, e nie
podejmiesz walki z Hankiem po cichu i bez mojej wiedzy, nawet jeli wedug ciebie
byoby to dla mojego dobra.
- Bd pewna, e nie skocz z nim po cichu - odpowiedzia Patch z morderczym
wyrazem twarzy.
- Obiecaj.
Dugo wpatrywa si we mnie w milczeniu. Oboje doskonale wiedzielimy, e jest
szybszy, bardziej zaprawiony w bojach i - kiedy trzeba - bezlitosny. Wielokrotnie
ratowa mnie z opresji, ale teraz to przede wszystkim ja musiaam stoczy walk.

W kocu z wielk niechci odpowiedzia:


- Nie stan z boku, by patrze, jak walczysz z nim sama, ale te nie zabij go bez
twojej wiedzy. Rozprawi si z nim dopiero za twoim przyzwoleniem.
Wtuliam policzek midzy jego rami a plecy.
- Dzikuj.
- Gdyby znw kto ci napad, szukaj blizn po anielskich skrzydach - pouczy, ale
nie zrozumiaam go od razu. - Przywal mu w to miejsce kijem baseballowym albo
wetknij tam cho patyk. Te blizny to nasz najsabszy punkt. Nie odczuwamy blu, ale
uraz jest paraliujcy. W zalenoci od siy uderzenia mona unieruchomi nas na
wiele godzin. Kiedy przebiem Gabe'a omem, musiao upyn co najmniej osiem
godzin, aby ockn si z szoku.
- Pamitam - szepnam. - Patch?
- Mmm? - odpowiedzia krtko.
- Nie chc si sprzecza. - Przesunam palcem po jego opatkach. By poirytowany
do tego stopnia, e napite minie nieomal mu zesztywniay. - Hank odebra mi ju
mam i nie chciaabym, by teraz zabra mi take ciebie. Rozumiesz, dlaczego nie
mog pozwoli, by walczy za mnie, chocia wiadomo, e w tej dziedzinie nie
dorastam ci do pit?
- W tej chwili istnieje tylko jedna rzecz, ktr wiem z pewnoci... - Gdy westchn
gboko i przecigle, poczuam, jak jego ciao si rozlunia. - e zrobibym dla ciebie
wszystko, nawet gdybym mia sprzeciwi si wasnej naturze. Dla ciebie wyrzekbym
si wszystkiego, co posiadam, nawet duszy. Jeeli to nie jest mio, nie umiem
zaofiarowa ci niczego wicej.
Nie wiedziaam, co na to odpowiedzie. Wszystko wydawao si niewaciwe.
Ujam wic w donie jego twarz i pocaowaam go w zacinite usta. Jego wargi
wolno stopiy si z moimi. Rozkoszowaam si cudownym napiciem skry, kiedy
muska j jzykiem. Nie chciaam, aby si zoci. Pragnam, by zaufa mi tak jak ja
jemu.
- Aniele - mrukn cicho pod dotykiem moich ust, po czym cofn si i popatrzy mi
gboko w oczy. Nie mogc wytrzyma, e jest tak blisko, a ja go nie czuj,
przycignam go do siebie, nakazujc gestem, by znw mnie pocaowa. Teraz zrobi
to zuchwaej. Gdy zacz przesuwa rkoma po caym moim ciele, przeszyway mnie
elektryzujce dreszcze. Guzik po guziku rozpi mi sweter, ktry zsun mi si z
ramion, odsaniajc koszulk. Patch podwin j lekko i zacz pieci kciukiem mj
brzuch. Oddychajc gwatownie, o mao nie zachysnam si powietrzem.
Z obuzerskim umiechem wpi mi si wargami w zagbienie pod szyj. Obsypujc
mnie pocaunkami, sprawia rozkoszny bl ostrym zarostem.
Delikatnie przegi mnie do tyu i uoy na poduszkach. W przypywie namitnoci
pochyli si nade mn i przytrzymujc kolanem moj nog, poera mnie niemal,
szorstki i zmysowy. Podtrzymujc rk moj tali, przytuli mnie mocniej, gdy
zatopiam paznokcie w jego plecach i przywaram do niego jakby w lku, e wraz z
nim strac czstk siebie.
- Nora?
Odwrciam gow w bok - i krzyknam.
W drzwiach sta Hank, wsparty okciem o klamk. Z pytajcym wyrazem twarzy

przeczesywa wzrokiem pokj.


- Co robisz?! - wrzasnam na niego.
Nie odpowiedzia, przebiegajc wzrokiem po najciemniejszych zakamarkach.
Patch znikn, tak jakby wyczu obecno Hanka uamek sekundy przed jego
wtargniciem do pokoju. Moe schowa si kilka krokw dalej i ten zaraz go nakryje,
pomylaam, spanikowana.
- Wyno si! - Wyskoczyam z ka. - Nic nie poradz, e mama daa ci klucz od
domu, ale do mnie nie wa si wchodzi nigdy wicej!
Wolno spojrza na drzwi garderoby, ktre byy uchylone.
- Zdaje si, e co syszaem.
- Aha, bo yj, oddycham i czasem te haasuj!
Zatrzasnam mu drzwi przed nosem i przywaram do nich. Serce walio mi jak
szalone. Syszaam oddech Hanka, ktry sta bez ruchu, przypuszczalnie
zastanawiajc si, co skonio go do przeszukania mojego pokoju. Wreszcie ruszy w
stron schodw. Przerazi mnie do ez, ktre prdko otaram z policzkw, odgrywajc
w myli kade jego sowo i min, by sprawdzi, czy zorientowa si, e jest u mnie
Patch. Po piciu okropnych minutach uchyliam drzwi. Korytarz by pusty.
- Patch? - wyszeptaam, odwracajc si do pokoju.
Ale byam sama.
Patcha zobaczyam znowu dopiero po zaniciu. nio mi si, e brn przez jak
k po pas w trawie. Przede mn pojawio si wysche, dziwnie znieksztacone
drzewo. Patch opiera si o nie z rkami w kieszeniach. Cay ubrany na czarno,
wyrnia si na tle janiejcej w socu ki.
Pobiegam do niego. Otuli nas oboje skrzan kurtk, raczej w odruchu czuoci ni
dla ochrony przed chodem.
- Chc zosta u ciebie na noc - powiedziaam. - Boj si, e Hank co planuje.
- Nie spuszcz z oka ani ciebie, ani jego, aniele - odpar takim tonem, jakby broni
swojego terytorium.
- Mylisz, e wie, e bye w moim pokoju?
- Jedno jest pewne... - Westchn prawie bezgonie, poruszony. - Co wyczu.
Moja obecno wywara na nim tak silne wraenie, e musia wyj na gr i
sprawdzi. By moe jest silniejszy, ni mi si dotychczas wydawao. Jego ludzie s
fenomenalnie wyszkoleni i zorganizowani. Udao mu si pojma i uwizi
archanielic. A teraz potrafi mnie wyczu z tak duej odlegoci. Jedyne wyjanienie,
ktre przychodzi mi do gowy, to diabelska moc. Potrafi j kierunkowa albo zawar
z kim ukad. Tak czy inaczej, przywouje moce piekie.
- To straszne! - Wzdrygnam si. - Dwaj Nefilowie, ktrzy zapali mnie tego
wieczoru, gdy bylimy w Krwawej Mary, wspominali co o diabelskiej mocy. Ale
stwierdzili te, e Hank uwaa j za mit.
- Bo pewnie nie chce, by ktokolwiek wiedzia o jego knowaniach. Diabelska moc
moe stanowi klucz do zagadki, dlaczego sdzi, e zdoa obali upadych aniow
przed cheszwanem. Nie wiem zbyt duo o tej mocy, jest jednak prawdopodobne, e
moe ona zwalczy przysig, a nawet przysig zoon pod niebem. Zapewne
Hank liczy, e dziki niej zdoa zama tysice przysig, ktre przez wieki Nefilowie
zoyli upadym anioom.

- Czyli uwaasz, e to nie jest mit.


- Pamitaj, e kiedy byem archanioem - odpar. - Nie naleaa ona do moich
kompetencji, jednak wiem, e istnieje. Diabelska moc wywodzi si z pieka i zawsze
budzia podejrzenia. Poza piekem jest zakazana, wic archanioowie powinni
panowa nad sytuacj. W ton jego gosu wkrada si nuta rozdranienia.
- Moe o niczym nie wiedz. Moe Hank skutecznie j przed nimi ukry. Albo te
uywa jej w tak niewielkich dawkach, e si nie zorientowali.
- Optymistyczna wizja. - Patch zamia si smtnie. - By moe posugujc si ni,
zmienia ukad czsteczek powietrza, i dlatego tak trudno byo mi go wytropi.
Szpiegujc go, przez cay czas pilnie ledziem jego posunicia, aby doj do tego,
jak korzysta z informacji, ktre mu podawaem. Nie byo to atwe, bo porusza si jak
duch. Nigdy nie pozostawia dowodw czy ladw. Przypuszczam, e za pomoc
diabelskiej mocy cakowicie przeksztaca materi. Nie mam pojcia, kiedy zacz si
ni posugiwa ani do jakiego stopnia nad ni panuje.
Zadumalimy si nad tym w mrocej krew w yach ciszy. Przeksztaca materi?
Skoro ingeruje w elementarne skadniki rzeczywistoci - pomylaam - to czym
jeszcze potrafi manipulowa?
Po chwili Patch sign pod koszul i zdj z szyi zwyczajny mski acuszek,
zrobiony z zazbiajcych si srebrnych ogniwek i troch zaniedziay.
- Latem podarowaem ci mj archanielski naszyjnik. Oddaa mi go, ale chc, by
przyja go znowu. Na mnie ju nie dziaa, jednak moe si jeszcze przyda.
- Hank zrobiby wszystko, by dosta go w swoje apy - zaprotestowaam, odsuwajc
do Patcha. - Zatrzymaj go i dobrze schowaj. Nie moemy dopuci, aby Hank go
znalaz.
- Jeli Hank zaoy mj naszyjnik archanielicy, nie bdzie miaa wyboru i wyjawi mu
prawd. Przekae mu czyst, nieskaon wiedz, i to dobrowolnie. Masz wic
suszno. Ale naszyjnik zarejestruje te ich spotkanie, upamitni je na zawsze.
Prdzej czy pniej Hank zdobdzie naszyjnik. Byoby lepiej, gdyby wzi mj
zamiast innego.
- Upamitni?
- Przeka go Marcie - poinstruowa, zapinajc mi acuszek na szyi. - Ale nie wprost.
Tylko w taki sposb, by jej si wydawao, e ci go ukrada. Hank j przemagluje,
wic powinna sdzi, e ci przechytrzya. Zrobisz to?
- Co planujesz? - Cofnwszy si, spojrzaam na niego karcco.
- Plan to za due sowo - odpar z nikym umiechem. - Nazwabym to raczej
naprdce skleconym zarysem pomysu.
- Mog zaprosi Marcie - odpowiedziaam po chwili zastanowienia. - Poprosz, eby
mi pomoga dobra biuteri do sukni na zjazd absolwentw. Jeeli faktycznie
pomaga Hankowi zdoby archanielski naszyjnik i myli, e go mam, skorzysta z
okazji, by pomyszkowa mi po pokoju. Nie jestem tym zachwycona, ale okej, niech
ci bdzie zrobiam znaczc pauz. - Najpierw jednak wytumacz mi dokadnie, po
co to wszystko?
- Hankowi zaley na tym, by archanielica zacza mwi. Nam take. Musimy jako
zawiadomi archaniow w niebie, e Hank posuguje si diabelsk moc. Jestem

upadym anioem, co oznacza, e mnie nie wysuchaj. Jeli Hank dotknie mojego
naszyjnika, zostanie on naznaczony jego pitnem. Jeeli korzysta z diabelskiej mocy,
naszyjnik te to zarejestruje.
Dla archaniow moje sowa nie znacz nic, a taki dowd to bardzo duo. Trzeba
wic po prostu przekaza naszyjnik w ich rce.
- A jeli to si nie uda? - zapytaam z cieniem wtpliwoci. - Co si stanie, gdy Hank
zdobdzie informacje, a my zostaniemy z niczym?
- Masz jaki inny pomys? - odrzek Patch.
Zastanowiam si, ale na prno. Wyczerpay si nam czas i moliwoci. Zdjta
groz, poczuam, e Patch podejmuje najbardziej ryzykowne decyzje w caym swoim
yciu. Ale skoro musz dalej brn w ten koszmar, pomylaam, to tylko i wycznie
w jego towarzystwie.

ROZDZIA 27
Upyn tydzie. By pitkowy wieczr. Mama i Hank siedzieli przytuleni na kanapie
w salonie i jedli popcorn z kubeka. Wycofaam si do swojego pokoju, bo
przyrzekam Patchowi, e nie bd wdawa si w dyskusje z Hankiem.
Przez ostatnich kilka dni Hank zachowywa si nieznonie czarujco. Przywiz
mam ze szpitala, codziennie wpada na kolacj z czym na wynos, a tego ranka
nawet przeczyci rynny. Nie dajc mu zbi si z tropu, przez cay czas prbowaam
zgbi, co nim kieruje. Planowa co, lecz nadal nie wiedziaam co takiego.
Dobiegajcy z dou miech mamy omal nie doprowadzi mnie do szau. Wysaam
SMS-a do Vee.
Hejka - odpowiedziaa po chwili.
Mam dwa bilety na Serpentine. Idziesz?
Serpen-co?
Kapela znajomego rodziny - wyjaniam. - Graj dzi pierwszy raz.
Przyjad po ciebie za 20 minut.
Dokadnie dwadziecia minut pniej zahamowaa z piskiem opon na podjedzie.
Pognaam na d, w stron drzwi, z nadziej e unikn przyjemnoci wysuchania, jak
mama migdali si z Hankiem, ktry, jako entuzjasta mokrych pocaunkw, paskudnie
przy nich ciamka.
- Nora?! - zawoaa mama. - Dokd si wybierasz?
- Do miasta z Vee, wrc koo jedenastej! - Nim zdya zaprotestowa, wybiegam z
domu i pdem wskoczyam do fioletowego dodge'a neona Vee, rocznik 1995. - No
jede, szybko! - krzyknam.
Vee, ktr - gdyby college nie wypali - czekaa wietlana przyszo kierowcy
rajdowego, woya w moj ucieczk cae serce i wciskajc gaz do dechy, ruszya z
takim haasem, e z pobliskiego drzewa zerwaa si chmara przeraonych ptakw.
- Czyj avalon sta na podjedzie? - zapytaa, gdy mknymy przez miasteczko, nie
zwaajc na znaki drogowe.
Odkd dostaa prawo jazdy, trzykrotnie ju udao jej si wymiga od mandatu

wrzaskiem i bya wicie przekonana, e nic jej nie grozi.


- Z salonu Hanka, wiesz, wynajty.
- Syszaam od Michelle Van Kassel, ktra syszaa od Lexi Hawkins, ktra syszaa
od naszej koleanki Marcie, e Hank wyznaczy nagrod za wszelkie informacje,
ktre naprowadz gliny na lad tych wirw, ktrzy prbowali zepchn was z szosy.
Powodzenia, odpowiedziaam w duchu.
Ale umiechnam si, by nie da pozna Vee, e co jest nie w porzdku. Miaam
poczucie, e powinnam opowiedzie jej o wszystkim, zaczynajc od wymazania mi
przez Hanka pamici. Tylko... w jaki sposb? Jak wyjani jej sprawy, ktrych sama
nie ogarniam?
Jak sprawi, by uwierzya w wiat peen koszmarw, gdy nie mam adnego dowodu
poza wasn uczciwoci? rozmylaam.
- Ile wynosi ta nagroda? - zapytaam. - Mogabym sobie przypomnie jaki wany
szczeg...
- Daje spokj. Nie lepiej buchn mu kart kredytow? Wtpi, eby zauway
zniknicie kilkuset dolcw. A nawet gdyby, to i tak nie pozwoli, eby trafia do
aresztu, bo przecie zaley mu na twojej mamie.
eby to byo takie proste, pomylaam z wci przyklejonym do twarzy umiechem.
Gdyby tak mona byo osdza Hanka po pozorach.
Na tyach Diabelskiej Portmonetki jest malutki parking. Szukajc wolnego miejsca,
Vee okrya go pi razy, ale na prno. W kocu postawia neona na krawniku
par przecznic od klubu, tak e lewa strona wozu zawisa nad jezdni. Wysiada i
oszacowaa wzrokiem swoje osignicie.
- Pi punktw za kreatywno - stwierdzia, wzruszajc ramionami.
Reszt drogi pokonaymy pieszo.
- Co to za znajomy rodziny? - spytaa Vee. - Seksowny? Singel?
- Jak chodzi o to pierwsze: chyba tak, a co do drugiej sprawy: tak mi si wydaje.
Chcesz go pozna?
- Skde. Byam tylko ciekawa, czy mam trenowa na nim zajade spojrzenie. Ju nie
ufam chopakom, ale na widok adnych mj radar gupieje.
Zamiaam si, prbujc wyobrazi sobie grzeczny, landrynkowy wariant Scotta.
- Scotta Parnella trudno byoby nazwa adnym.
- Zaraz, chwila, moment. Nie mwia, e ten wasz stary znajomy to Gorcy Scottie!
Chciaam jej odpowiedzie, e robi, co w mojej mocy, by wie, i Scott wystpuje
dzi przed ludmi, nie dotara do Hanka Millara, odparam jednak niewinnie:
- Sorry, pewno zapomniaam.
- Nasz Scottie ma niezapomniane ciao. Trzeba mu to przyzna.
Miaa racj. Scott nie by zwalisty, tylko mocno uminiony i przy tym zbudowany
niesamowicie proporcjonalnie, jak prawdziwy sportowiec. Gdyby nie gniewny, wrcz
grony wyraz twarzy, z ktrym najwidoczniej nie lubi si rozstawa, dziewczyny
pchayby si do niego drzwiami i oknami. I chyba nie oparaby mu si nawet Vee
samozwacza przeciwniczka facetw.
Za rogiem ujrzaymy Diabelsk Portmonetk - pozbawiony wdziku trzypitrowy
budynek z zaciemnionymi oknami, obronity bluszczem. Z jednej strony ssiaduje z
lombardem, a z drugiej z zakadem szewskim, ktry wedug mnie suy jako

przykrywka dla wietnie prosperujcego faszerza dowodw tosamoci, bo przecie


ju prawie nikt nie wymienia podeszew.
- Oznakuj nas? - zapytaa Vee.
- Dzi nie. Nie podaj alkoholu, bo poowa czonkw grupy jest niepenoletnia. Scott
mwi, e wystarcz nam tylko bilety.
Ustawiymy si w kolejce i po piciu minutach weszymy do rodka. Przestronne
wntrze zajmoway estrada i - po przeciwnej stronie - bar. Par metrw od baru
ustawiono boksy, a pod scen - stoliki kawiarniane. W klubie zgromadzi si ju
spory tum i z kad chwil przybywao ludzi. Nerwowo rozgldajc si za Scottem,
prbowaam wypatrze wrd publicznoci Nefilw, zarzuciam to jednak z braku
dowiadczenia. Poza tym nie miaam powodu sdzi, e nieludzie, a zwaszcza
zwizani z Hankiem, wybrali sobie jako ulubione miejsce spotka wanie Diabelsk
Portmonetk. Niemniej postanowiam zachowa czujno.
Od razu udaymy si do baru.
- Co do picia? - zapytaa rudowosa barmanka, ktra najwyraniej nie aowaa sobie
tuszu do rzs ani kolczykw w nosie.
- Samobjstwo - odpara Vee. - Wiesz, po kapce wszystkiego.
- Ile mamy lat? - Rozejrzaam si w popochu.
- Dziecistwo zdarza si tylko raz. Uywajmy ycia.
- Cherry Coke - odpowiedziaam barmance.
Kiedy popijaymy col w radosnym oczekiwaniu na koncert, do baru podesza,
koyszc biodrami, szczupa blondynka z niedbale i seksownie upitym kokiem.
Wsparszy si okciami o kontuar, zerkna na mnie. Ubrana w dug falbaniast
sukni w hipisowskim stylu, wygldaa olniewajco. Bya nieumalowana, pomijajc
kusicielsko czerwon szmink na wydatnych ustach. Spogldajc na estrad,
zapytaa:
- Nie widuj was tu, dziewczyny. Jestecie pierwszy raz?
- Co ci do tego? - odparowaa Vee.
Blondynka rozemiaa si agodnie i perlicie, ale mnie zjeyy si wosy na karku.
- Licealistki? - spytaa.
- Moe tak, moe nie. - Vee zmruya oczy. - A ty jeste...?
- Dabria. - Umiechna si, przenikajc mnie spojrzeniem. - Syszaam o twojej
amnezji. Przykre. Zakrztusiam si col.
- Wygldasz znajomo - powiedziaa Vee. - Ale nie kojarz twojego imienia. cigna usta, przygldajc si Dabrii.
W odpowiedzi Dabria popatrzya chodno na Vee, ktrej wyraz twarzy momentalnie
zmieni si z podejrzliwego w obojtny.
- Nie znamy si - odpara Vee monotonnym gosem. - Widz ci pierwszy raz w
yciu.
- Moemy pogada? - Spiorunowaam wzrokiem Dabri. - Na osobnoci?
- Mylaam, e nigdy nie poprosisz - odpowiedziaa pogodnie.
Przecisnymy si przez tum do holu prowadzcego do toalet.
- Po pierwsze - szepnam, gdy byymy same - przesta manipulowa moj
najlepsz przyjacik. Po drugie, co tutaj robisz? I po trzecie, jeste o wiele
adniejsza, ni sdziam po opisie Patcha.

To trzecie mogam sobie podarowa, ale rozmawiaymy w cztery oczy, wic


postanowiam by rzeczowa i konkretna.
- A ty nie wygldasz tak ciekawie jak ostatnio - odrzeka z umieszkiem satysfakcji.
Nagle poaowaam, e nie mam na sobie czego bardziej wyrafinowanego od
dinsw, Tshirtu z nadrukiem i wojskowej czapki.
- Ju go nie interesujesz, eby byo jasne.
Obejrzawszy swoje pomalowane paznokcie, Dabria popatrzya na mnie spod rzs.
- Niestety, on mnie interesuje nadal - odpara z wyranym alem.
A nie mwiam! posaam t myl do Patcha.
- Nieodwzajemniona mio jest do dupy - stwierdziam prosto.
- Te przyszed? - Wycigna szyj, rozgldajc si po tumie.
- Nie. Ale przecie dobrze o tym wiesz, skoro postanowia go ledzi.
- Och, wic si zorientowa? - W jej oczach zapony szelmowskie ogniki.
- Wziwszy pod uwag, jak mu si narzucasz, chyba nie byo to zbyt trudne.
- Wiedz, e gdyby nie moje piro, ktre Jev nosi w kieszeni spodni - odpowiedziaa
ostrzejszym gosem - w tej chwili wywlokabym ci na ulic i pchna pod koa
pierwszego nadjedajcego samochodu. Nie ciesz si nim za bardzo. Przez lata
narobi sobie wrogw i pewnie zdziwiaby si, jak wielu z nich marzy, by zaku go
w piekielne kajdany. Kto, kto traktuje ludzi tak jak on, musi by cigle czujny dorzucia zowieszczo. - Skoro chce zosta na ziemi, nie moe go rozprasza zmierzya mnie wzrokiem - jaka gwniara. Potrzebuje sojusznika. Osoby, ktra
otoczy go yczliw opiek.
- Naturalnie masz na myli siebie? - zawrzaam z wciekoci.
- Powinna trzyma si swojego gatunku. Jev nie lubi by uwizany, a ty, z tego, co
widz, uczepia si go jak rzep psiego ogona.
- Zmieni si - odpowiedziaam. - Ju nie jest taki jak wtedy, kiedy go poznaa.
- Sama nie wiem... - Jej miech roznis si echem po sali. - Powinnam zachwyci si
twoj naiwnoci, czy raczej wbi ci do ba troch rozsdku. Jev nie zmieni si nigdy
i wcale ci nie kocha. Wykorzystuje ci, eby dotrze do Czarnej Rki. Wiesz, ile jest
warta gowa Hanka Millara? Miliony. Jevowi zaley na tej kasie tak jak kademu
innemu upademu anioowi, a nawet bardziej, bo pomogaby mu przekupi wrogw,
ktrzy depcz mu po pitach. Jego przewaga nad innymi w tej rozgrywce polega na
tym, e ma ciebie, nastpczyni Czarnej Rki. Moesz zbliy si do Czarnej Rki w
sposb, o ktrym marzy co drugi upady anio.
- Nie wierz ci. - Nawet nie mrugnam okiem.
- Och, doskonale wiem, e pragniesz zguby Czarnej Rki, skarbie. Biorc pod uwag,
e to Nefil, twoje szanse s mizerne, ale wyobramy sobie, e by ci si to udao.
Sdzisz, e Jev odda ci Hanka, mogc przekaza go waciwym osobom i skasowa
dziesi milionw?
Zastanw si.
Z tymi sowami Dabria uniosa chytrze brew i wmieszaa si w tum.
Kiedy wrciam do baru, Vee oznajmia:
- Nie wiem, jak tobie, ale mnie si ta laska nie podoba. Konkuruje z Marcie o
pierwsze miejsce na mojej licie poczwar.
Jest gorsza, o wiele gorsza, pomylaam.

- A propos intuicji, nie jestem do koca pewna, co myle o naszym Romeo powiedziaa Vee, prostujc si na stoku.
Powdrowaam za jej wzrokiem i zobaczyam Scotta.
Wyszy od zebranych ludzi co najmniej o gow, ruszy w naszym kierunku. Z lekko
rozjanionymi od soca brzowymi wosami, ubrany w wytarte dinsy i dopasowany
T-shirt, wyglda jak rasowy basista dobrze zapowiadajcej si kapeli rockowej.
- Przysza! - Po lekkim grymasie jego ust poznaam, e si ucieszy.
- W yciu nie przepuciabym takiej okazji - odparam, usiujc nie okazywa
zaniepokojenia tym, e Scott zdecydowa si wyj z ukrycia. Zerknam na jego
rk, jednak nie zdj piercienia. - Scott, to moja najlepsza przyjacika, Vee Sky.
Nie wiem, czy ju si poznalicie.
- Fajnie, e na sali jest przynajmniej jedna osoba wysza ode mnie - rzeka Vee,
podajc mu rk.
- Taaa, odziedziczyem wzrost po tacie - odpar krtko Scott. - Co do zjazdu zwrci si do mnie - zamwiem dla ciebie na jutro limuzyn. Na dziewit.
Kierowca zawiezie ci pod szko i tam si spotkamy. A... zupenie zapomniaem o
tej ozdbce z papieru na twj nadgarstek.
- Idziecie razem? - spytaa Vee, w niedowierzaniu wskazujc palcami mnie i Scotta.
Byam za, e jej nie powiedziaam, ale wyleciao mi to z pamici, bo miaam mas
innych spraw na gowie.
- Jako znajomi - zapewniam j. - Przyjd, jeli masz ochot, im wicej nas bdzie,
tym weselej.
- Jasne, tylko e teraz ju nie zd kupi sobie sukienki - odpara Vee, wyranie
zniechcona.
- Jutro rano pojedziemy do Jedwabnego Ogrodu - zaproponowaam szybko. - Mamy
mnstwo czasu. Podobaa ci si taka fioletowa wyszywana cekinami. Na manekinie,
pamitasz?
- Musz si rozgrza. - Scott wskaza kciukiem estrad. - Jak macie ochot zosta
troch po koncercie, bd za kulisami. Poka wam to i owo.
Wymieniam spojrzenia z Vee. Poczuam, e Scott urs w jej oczach. Sama liczyam,
e zostanie na tyle dugo, by oprowadzi nas po zakamarkach klubu. Rozgldajc si
ukradkiem, szukaam ladw Czarnej Rki, jego ludzi i innych tego typu atrakcji.
Czonkowie Serpentine wyszli na scen, testujc i strojc instrumenty. Przewiesiwszy
gitar przez rami, Scott brzdkn kilka akordw i z kostk midzy zbami zacz
kiwa si we wasnym rytmie. Zauwayam, e Vee wtruje mu, wybijajc rytm
nog.
- Masz mi co do powiedzenia? - Porozumiewawczo trciam j w okie.
- Miy. - Powstrzymaa umiech.
- Podobno robisz sobie detoks od chopakw.
- Nie truj! - Trcia mnie, ale mocniej.
- Prbuj rozezna si w sytuacji.
- Gdybym si z nim spikna, mgby pisa dla mnie ballady i w ogle. Nie ma nic
seksowniejszego od kolesia, ktry komponuje, prawda?
- Mhm... - Mruknam.
- "Mhm"! Moesz si wypcha.

Na estradzie krcia si ekipa klubu, pomagajc muzykom nastawi mikrofony i


wzmacniacze. Jeden z czonkw obsugi, ktry na kolanach przykleja tam kable do
podogi, przerwa na moment robot, aby otrze pot z czoa. Mj wzrok pad na jego
przedrami i nie wiedzie czemu zaparo mi dech w piersi. Mia tam wytatuowan
mantr: "Zimno. Bl. Ciar".
Nie rozumiaam kombinacji sw, ale byam pewna, e ju gdzie je widziaam.
Pami rozsuna si niczym kurtyna, odsaniajc niedawne zdarzenia, i po chwili
przypomniaam sobie, e zobaczyam tatua zaraz po tym, jak wyrzucio mnie z land
cruisera Hanka. "Zimno. Bl. Ciar". Wic kole z estrady by tam. Bezporednio po
wypadku. To on zapa mnie za nadgarstki, gdy traciam przytomno, i powlk mnie
po ziemi. Jest jednym z upadych aniow, ktrzy gonili nas el camino! pomylaam.
Tymczasem upady anio otrzepa rce i zeskoczywszy ze sceny, zacz obserwowa
tum. Gawdzc z ludmi, wolno przemieszcza si na drugi koniec sali, a raptem
znalaz si w holu, gdzie rozmawiaam z Dabri.
- Musz do kibla! - krzykna mi w ucho Vee. - Zajmij mi miejsce.
Przeciskajc si przez kilkuosobowe grupki skupione przy barze, ruszyam za
upadym anioem prosto do holu. Sta w gbi, lekko pochylony. Zapalajc papierosa,
owietli swj profil. Wypuci kb dymu i wyszed.
Dajc mu par sekund przewagi, uchyliam drzwi i wystawiam gow na zewntrz.
W zauku krcio si kilkoro palaczy, ale nikt nie zwrci na mnie uwagi.
Przekroczyam prg i zaczam rozglda si za nim. By w poowie zauka, szed w
stron ulicy. Wszystko wskazywao na to, e nie zamierza wraca.
Przebiegaam w mylach swoje opcje. Mogam biegiem wrci do klubu i poprosi
Vee o pomoc, nie chciaam jednak naraa jej na niebezpieczestwo. Mogam
zadzwoni do Patcha, ale czekajc na niego, straciabym z oczu upadego anioa.
Mogam posucha rady Patcha i unieruchomi anioa w wiadomy sposb, a
zadzwoni dopiero potem.
Ostatecznie wybraam trzeci z moliwoci, liczc, e Patch nie bdzie si ociga.
Umwilimy si, e dzwonimy do siebie i wysyamy SMS-y wycznie w razie
zagroenia, aby nie zostawia Hankowi adnych tropw. Powiedziaam sobie
stanowczo, e ta sytuacja jest wanie takim nagym wypadkiem.
W zauku za Diabelsk Portmonetk - wklepaam prdko w telefon. - Widziaam
upadego anioa z wypadku. Bd celowaa w blizny po skrzydach.
O tylne drzwi zakadu szewskiego oparta bya szufla do ogarniania niegu.
Chwyciam j bez namysu. Nie miaam konkretnego planu, ale musiaam czym
unieruchomi upadego anioa.
Ruszyam za nim, zachowujc odpowiedni dystans, by nie wzbudza podejrze.
Dotarszy do koca zauka, skrci na ulic, wrzuci niedopaek do cieku i wstuka
numer w komrk.
Schowana w cieniu, staraam si podsucha jego rozmow.
- Robota skoczona. Jest tu. Taaa, na pewno on.
Rozczy si i poskroba po karku. Westchn, jakby wewntrznie rozdarty. A moe
zrezygnowany. Wykorzystujc chwil jego zadumy, podkradam si od tyu i z
wciekym rozmachem przywaliam mu szufl w plecy, trafiajc w miejsce, gdzie
powinny znajdowa si blizny pod skrzydach. W yciu nie posdzaabym si o tak

potn si. Anio zatoczy si i opad na


jedno kolano. Grzmotnam go po raz drugi, o wiele bardziej pewnie. A pniej
zadaam mu jeszcze trzy ciosy. Wiedzc, e i tak go nie zabij, z dzik furi
walnam go jeszcze w gow. Cakiem straci rwnowag i run na ziemi.
Trciam go czubkiem buta, ale by nieprzytomny.
W tyle rozleg si odgos przyspieszonych krokw. Odwrciam si, nie
wypuszczajc z rk szufli. Z mroku wyoni si Patch, zziajany od biegu. Obrzuci
wzrokiem mnie i upadego anioa.
- Zaatwiam go - pochwaliam si, wci nie dowierzajc, e byo to takie atwe.
Patch delikatnie odebra mi szufl i odstawi j na bok. Jego wargi wykrzywiy si w
sabym umiechu.
- To nie upady anio.
- Cooo? - Wryo mnie w ziemi.
Przykucn obok mczyzny i rozdar mu koszul na plecach. Jak si okazao:
muskularnych i gadkich, bez najmniejszego ladu blizny.
- Byam pewna - wyjkaam. - Mylaam, e to on. Rozpoznaam jego tatua...
- Jest Nefilem - odrzek, patrzc na mnie.
Wanie stukam do nieprzytomnoci Nefila. Piknie.
Odwracajc faceta na plecy, Patch rozpi mu koszul i obejrza tors. Nasze oczy
rwnoczenie zatrzymay si na znamieniu tu pod jego obojczykiem. Zacinita
pi wygldaa a nadto znajomo.
- Znami Czarnej Rki - rzekam, zaskoczona. - Czyli e ci kolesie, ktrzy o mao nie
zepchnli nas z szosy, to byli ludzie Hanka ?
Co to moe znaczy? pomylaam. Czyby Hank bdnie oceni sytuacj? Twierdzi,
e to upadli anioowie...
- Jeste pewna, e widziaa go w el camino? - zapyta Patch.
- No jasne! - Uwiadamiajc sobie wasn pomyk, poczuam przypyw zoci.

ROZDZIA 28
- Hank zaaranowa wypadek - stwierdziam, miertelnie zawstydzona. - Z pocztku
sdziam, e wypadek zniweczy jakie jego plany, ale to wszystko byo ukartowane.
Kaza swoim ludziom, eby w nas uderzyli, i zasia mi w gowie przekonanie, e to
upadli anioowie. A ja, kretynka, uwierzyam!
Patch przenis Nefila za zaronity ywopot.
- Lepiej, eby nie zwraca uwagi do czasu, gdy odzyska przytomno. Dobrze ci si
przyjrza?
- Nie, zaskoczyam go - odparam nieco oszoomiona. - Ale po co Hank rozbi swj
samochd? Bez sensu to wszystko. Wz poszed do kasacji, jego strasznie pobili...
Nie rozumiem.
- Nie wolno ci oddala si ode mnie, dopki tego nie rozwikamy - nakaza mi Patch.
- Wejd do klubu i powiedz Vee, e nie musi odwozi ci do domu. Za pi minut
podjad pod frontowe wejcie.

Roztaram domi gsi skrk na ramionach.


- Chod ze mn. Nie zostawiaj mnie samej. A jeli w rodku jest wicej ludzi Hanka?
- Gdyby Vee zobaczya nas razem, zrobioby si nieciekawie - odrzek powanie. Powiedz jej, e znalaza kogo, kto odwiezie ci do domu, i e pniej zadzwonisz.
Zaczekam przy drzwiach. Nie spuszcz ci z oka.
- Nie kupi tego. Jest sto razy ostroniejsza ni kiedy. - Naprdce wymyliam jedyne
sensowne rozwizanie: - Zabior si z ni, a kiedy mnie odwiezie, spotkamy si
naprzeciwko domu. Jest u nas Hank, wic nie podjedaj za blisko.
- Bd ostrona. - Przycign mnie i mocno pocaowa.
Wrd publicznoci zebranej w Diabelskiej Portmonetce rozlegay si gone
pomruki rozczarowania. Ludzie rzucali na estrad pomite serwetki i plastikowe
somki. Grupa z drugiej strony pomieszczenia zacza skandowa:
- Serpentine do dupy! Serpentine do dupy!
Torujc sobie drog okciami, dotaram do przyjaciki.
- Co si dzieje?
- Scott scykorzy. Normalnie da nog. Nie mog zagra bez niego.
- Zwia? - zrobio mi si niedobrze. - Dlaczego?
- Spytaabym go, gdybym zdya, ale da susa ze sceny i pogna do wyjcia. Z
pocztku wszyscy myleli, e to kawa.
- Chodmy std - odparam. - Za chwil bdzie tu istne pieko.
- Amen - Vee zeskoczya ze stoka i pomkna w stron drzwi. Dopiero hamujc na
podjedzie, zapytaa: - Jak mylisz, co wstpio w Scotta?
Kusio mnie, eby skama, jednak zabawa z Vee zmczya mnie straszliwie.
- Zdaje si, e ma kopoty - odrzekam.
- Jakie?
- Popeni kilka bdw i rozdrani niewaciwych ludzi.
- Niewaciwych? - skonsternowana, Vee przybraa sceptyczny wyraz twarzy. - Jak
to: "niewaciwych"?
- Podych.
Nie domagajc si dalszych wyjanie, Vee wrzucia wsteczny bieg.
- A my tak siedzimy bezczynnie? Scott potrzebuje pomocy.
- Nie moemy mu pomc. Ludzie, ktrzy go szukaj, s pozbawieni sumienia.
Zrobiliby nam krzywd. Ale jest kto, kto moe pomc Scottowi wymkn si dzi z
miasteczka w bezpieczne miejsce.
- Scott musi wyjecha z miasteczka?
- Tutaj nie jest bezpieczny. Ci, ktrzy go szukaj, spodziewaj si, e wyjedzie, ale
Patch na pewno sobie z nimi poradzi...
- Stop, wr! - Vee podniosa gos i spiorunowaa mnie oskarycielskim wzrokiem. Ten palant pomaga Scottowi? Twoja mama wie, e znowu si z nim zadajesz? Nie
pomylaa, e moe warto podzieli si t informacj ze mn? Jak gupia tyle czasu
kamaam, udawaam, e w ogle nie istnieje, a ty nagle spotykasz si z nim bez
mojej wiedzy?
- Wic wreszcie jeste gotowa zdradzi mi, jak to byo? - odparowaam, podkrcona
jej bezczelnoci i totalnym brakiem skrupuw.
- Zdradzi! Zdradzi! Kamaam, bo w przeciwiestwie do tej szui mnie obchodzi, co

si z tob dzieje. Ma niele narbane. Zjawi si i odmieni ci ycie. Mnie te, skoro o
tym mowa. Wolaabym zmierzy si z band skazacw ni spotka Patcha w pustej
ulicy! Jest mistrzem w manipulowaniu ludmi i wyglda na to, e wrci do swoich
dawnych sztuczek.
Otworzyam usta, nie mogc ogarn rozbieganych myli.
- Gdyby widziaa go tak jak ja...
- Ta sama piewka! Jeli tak si stanie, to moesz by pewna, e wyupi sobie oczy!
- Kamaa, Vee - odpowiedziaam, prbujc si opanowa. - Kamaa mi w ywe
oczy. Mogam si tego spodziewa po mamie, ale nie po tobie. - Otworzyam
drzwiczki neona. - Jak zamierzaa si wytumaczy, gdybym odzyskaa pami? zapytaam nagle.
- Liczyam, e jej nie odzyskasz. - Vee wyrzucia rce w powietrze. - No, w kocu to
powiedziaam. Bez pamici miaa duo lepszy nastrj, bo zapomniaa o tym wirze.
Kiedy jest przy tobie, nie mylisz normalnie. Tak jakby widziaa w nim jeden
procent tego, co moe by dobre, a nie zauwaaa pozostaych dziewidziesiciu
dziewiciu procent patologicznego za!
Opada mi szczka.
- Co jeszcze? - warknam.
- Nie. Wyraziam swoje zdanie na ten temat dostatecznie jasno.
Wyskoczyam z samochodu i zatrzasnam drzwiczki.
- Jak oprzytomniejesz, masz mj numer! - krzykna Vee, wystawiajc gow przez
okno. Po czym wcisna gaz i pomkna w ciemno.
Stanam w cieniu domu, usiujc si uspokoi. Rozmylaam nad niejasnymi
odpowiedziami, jakich Vee udzielaa mi, kiedy wrciam ze szpitala bez adnych
wspomnie i caa nabuzowana.
Ufaam jej. Sdziam, e mnie nie zawiedzie i pomoe mi rozwika sprawy, ktrych
nie umiaam ogarn... Jednak, co najgorsze, wsppracowaa z mam. Wykorzystay
mj zanik pamici, by skrztnie ukry przede mn prawd. Przez nie tak dugo
musiaam szuka Patcha.
Z nerww o mao nie zapomniaam, e wanie jestem z nim umwiona. Trzymajc
zo na wodzy, prdko oddaliam si spod domu i zaczam go wypatrywa. Gdy
wolno wyania si przede mn z mroku, poczucie, e zostaam zdradzona, zdyo
mnie opuci ale jeszcze nie byam gotowa zadzwoni do Vee i wybaczy jej to, co
zrobia.
Patch czeka na poboczu. Siedzia na klasycznym czarnym harleyu-davidsonie
sportster. Na jego widok poczuam lekkie drenie powietrza - co gronego i
kuszcego zarazem, jak prd.
Przystanam. Moje serce zabio mocniej, tak jakby Patch cisn je, kierujc mn we
waciwy sobie tajemniczy sposb. Posuchaam go. Skpany w ksiycowym
blasku, wyglda jak przestpca.
- Gdzie tahoe? - zapytaam, gdy podawa mi kask.
- Musiaem si go pozby. Za duo osb wie, e nim jed, midzy innymi ludzie
Hanka. Postawiem go na opuszczonym polu, tak e z pewnoci odmieni smtny
ywot bezdomnego nazwiskiem Chambers.
Mimo podego nastroju rozemiaam si.

Patch unis lekko brwi, zdumiony.


- Potrzebowaam tego dzi jak rzadko kiedy.
- Fajnie, e mogem ci si na co przyda. No, wskakuj, aniele. Zabieram ci do
domu.
W podziemnym mieszkaniu Patcha panowao przyjemne ciepo. Pomylaam, e
moe zapewnia je biegncy pod wesoym miasteczkiem system centralnego
ogrzewania. Poza tym kiedy weszlimy, Patch szybko rozpali w kominku. Wzi
moj kurtk i powiesi j w szafie w przedpokoju.
- Godna? - spyta.
- Kupie mi co do jedzenia? - Teraz ja uniosam brwi, zaskoczona.
Wiedziaam, e anioy nie maj zmysu smaku i nie musz je, nie potrzebuj wic
robi zakupw.
- Za wyjazdem z autostrady jest sklep z ekologiczn ywnoci. Nie pamitam, kiedy
ostatnio kupowaem jedzenie. - W jego oczach zaigra umiech. - Moe wic troch
przesadziem.
Wchodzc do kuchni, zobaczyam lnice sprzty ze stali nierdzewnej, czarne
granitowe blaty i szafki z drzewa orzechowego. Bardzo prosty, bardzo mski styl.
Najpierw podeszam do lodwki, ktra wprost pkaa w szwach. Po jednej stronie
Patch poukada butelki wody mineralnej, szpinak i rukol, grzyby, korze imbiru,
sery gorgonzola i feta, naturalne maso orzechowe oraz kartony mleka. Po drugiej
pitrzyy si zimne misa, hot dogi, pudding czekoladowy w kubeczkach, puszki z
col i bita mietana w sprayu. Aby zachowa powag, wyobraziam sobie, jak Patch
pcha przed sob wzek, wrzucajc do niego wszystko, co mu si nawinie.
Wyjam dwa kubki puddingu - dla siebie i dla niego, ale odmwi ruchem gowy.
Usiad na jednym ze stokw barowych, z zadum opierajc okie o blat.
- Przypominasz sobie co jeszcze z wypadku?
Wycignam z szuflady yeczk i zaczam je pudding.
- Nie. - Zmarszczyam czoo. - Chocia... Posuchaj. Wypadek zdarzy si tu przed
por lunchu. Z pocztku wydawao mi si, e straciam przytomno na kilka minut,
gdy jednak obudziam si w szpitalu, by wieczr. Czyli zgubiam okoo szeciu
godzin... Gdzie si podziay? Czy przez ten czas byam z Hankiem, czy leaam w
szpitalu?
- Nie spodoba ci si to - odpowiedzia Patch z niepokojcym byskiem w oku - ale
mona by namwi Dabri, eby zbliya si troch do Hanka i sprbowaa wyczyta
co z jego umysu. Nie zdoa zajrze w jego przeszo, jeeli jednak posiada jeszcze
resztki mocy, to mogaby zajrze w przyszo Hanka i powiedzie nam, co
kombinuje. Rozumiesz: jego plany s cile powizane z przeszoci. Szkopu w
tym, e jest bardzo ostrony i Dabrii nie bdzie atwo do niego dotrze. Porusza si w
otoczeniu co najmniej szeciu ochroniarzy, ktrzy stanowi barier nie do przebycia.
Nawet kiedy jest u ciebie, jego ludzie pilnuj drzwi, patroluj pola wok i ulic.
Nie miaam o tym pojcia i poczuam si jeszcze bardziej zagroona.
- A propos Dabrii, bya dzi w Diabelskiej Portmonetce - powiedziaam, starajc si,
by zabrzmiao to nonszalancko. - I nawet mi si przedstawia.
Bacznie obserwowaam Patcha, niepewna, czego szukam w jego twarzy. Jeli tylko
co nie gra, na pewno si zorientuj - pomylaam. Ale ku mojemu rozczarowaniu

najwyraniej w ogle nie zainteresowa si tematem.


- Powiedziaa, e wyznaczyli nagrod za gow Hanka - cignam. - Dziesi
milionw dolarw dla upadego anioa, ktry przekae go we waciwe rce. Mwia,
e pewne osoby nie chc, by Hank pokierowa buntem Nefilw, i nie zdziwiabym
si, gdyby zamiast u wadzy osoby te wolay zobaczy go w niewoli. - Zrobiam
efektown pauz. - Bo planuj zamach stanu.
- Dziesi milionw to przyzwoita sumka. - Znw nie udao mi si odczyta z jego
miny ladu prawdziwych odczu.
- Masz zamiar mnie sprzeda, Patch?
Nie odzywa si dugo, a kiedy wreszcie odpowiedzia, wyczuam w jego sowach
nut drwiny:
- Jak wida, nie zdajesz sobie sprawy, jakie pobudki kieruj Dabri. Posza za tob do
klubu jedynie po to, by wcisn ci do gowy, e zamierzam ci zdradzi. Czy
powiedziaa ci te, e przepuciem cay swj majtek i tych dziesi milionw
stanowi dla mnie pokus nie do odparcia? Sdzc po twoim wyrazie twarzy, nie. A
moe powiedziaa, e mam mas kobiet w rnych zaktkach Ziemi i zaley mi na tej
forsie, bym mg je wszystkie utrzyma.
Zazdro jest bardzo w jej stylu, wic chyba nie do koca myl si w tych
podejrzeniach, prawda?
- Powiedziaa - uniosam podbrdek, by ukry niepewno - e masz niezliczonych
wrogw i musisz ich przekupi.
- To prawda, mam wrogw, nie przecz. - Zamia si kpico. - Czy dziesi
milionw wystarczyoby, eby ich przekupi? Moe. Ale nie o to chodzi. Od stuleci
mam nad nimi moraln przewag i nie zamierzam tego zmienia. Gowa Hanka na
talerzu znaczy dla mnie wicej ni forsa, wic wiadomo, e mam w tobie
sojuszniczk, tylko utwierdzia mnie w zamiarze pozbawienia go ycia.
Nie wiedziaam, jak zareagowa. Patch mia racj - Hank nie zasuy na to, by
spdzi reszt ywota w jakim dalekim wizieniu. Zniszczy ycie mnie i mojej
rodzinie i kara inna ni mier byaby dla niego zbyt agodna.
Patch przytkn palec do ust, eby mnie uciszy. Chwil pniej rozlego si
gwatowne stukanie do drzwi wejciowych.
Spojrzelimy na siebie i Patch przemwi do moich myli:
Nie spodziewam si nikogo. Id do sypialni i zamknij drzwi.
Kiwnam gow na znak, e rozumiem. Bezgonie przeszam przez pokj i
zamknam si w sypialni. Usyszaam szorstki miech Patcha. Jego sowa ociekay
zoci.
- Co tu robisz?
- Brak mi wyczucia czasu? - odezwa si stumiony gos. Kobiecy i dziwnie znajomy.
- Tego nie powiedziaem.
- To pilne.
Ogarn mnie niepokj i gniew, kiedy stao si jasne, e to Dabria zoya Patchowi
niespodziewan wizyt.
- Mam co dla ciebie - oznajmia tonem nieco zbyt agodnym i dwuznacznym.
Nie wtpi, pomylaam cynicznie.
Kusio mnie, aby wej do pokoju i serdecznie j przywita, ale si powstrzymaam.

Istniaa szansa, e jeli mnie nie zobaczy, bdzie bardziej otwarta - uznaam wic, i
potencjalne informacje s waniejsze od mojej dumy.
- Poszczcio si nam: Czarna Rka skontaktowa si ze mn dzi wieczorem cigna Dabria. - Poprosi o spotkanie, obieca grub fors, no i si zgodziam.
- Chcia, eby odczytaa jego przyszo - rzek Patch.
- Ju drugi raz w cigu dwch dni. To wyjtkowo skrupulatny Nefil. Skrupulatny, ale
nie tak ostrony jak dawniej. Popenia drobne bdy. Tym razem przyszed bez
obstawy. Owiadczy, e nie chce, by nas kto podsucha. Kaza mi odczyta
przyszo po raz drugi, eby si upewni, czy wszystko si zgadza. Udaam, e nie
mam nic przeciwko temu, ale wiesz, e nie znosz, gdy mnie sprawdzaj.
- Co mu powiedziaa?
- Zazwyczaj moje wizje pozostaj midzy wieszczk a klientem, moglibymy jednak
zawrze ukad - odpara kokieteryjnie. - Co proponujesz w zamian?
- Wieszczka...?
- ... ma pewien presti, nie sdzisz?
- Ile? - zapyta Patch.
- Kto pierwszy wymienia cen, traci, sam mnie tego nauczye.
- Dziesi tysicy. - Patch, zdaje si, wznis oczy do nieba.
- Pitnacie.
- Dwanacie. Nie przecigaj struny.
- Robienie z tob interesw to czysta przyjemno, Jev. Jak dawniej. Tworzylimy
zgrany zesp. Teraz ja wywrciam oczami.
- Gadaj - nakaza Patch.
- Przewidziaam mier Hanka i przekazaam mu to wprost. Nie mogam poda mu
bliszych szczegw, ale powiedziaam, e wkrtce bdzie na wiecie o jednego
Nefila mniej. Zaczynam myle, e "niemiertelny" to bdne okrelenie. Najpierw
Chauncey, a teraz Hank.
- Jego reakcja? - rzuci krtko Patch.
- Zero. Wyszed bez sowa.
- Co jeszcze?
- Powiniene wiedzie, e jest w posiadaniu archanielskiego naszyjnika. Wyczuam
go na nim. Czyby Marcie udao si zwdzi mi naszyjnik Patcha? pomylaam.
Zaprosiam j, by pomoga mi dobra biuteri do sukni, ale - o dziwo - nie
zainteresowaa si tym w ogle. Oczywicie wcale bym si nie zdziwia, gdyby Hank
da jej klucz do naszego domu i kaza jej pomyszkowa po moim pokoju pod moj
nieobecno.
- Nie znasz przypadkiem jakiego byego archanioa, ktremu zagin naszyjnik? spytaa Dabria.
- Jutro przel ci pienidze - odpar agodnie Patch.
- Do czego moe by potrzebny Hankowi? Wychodzc, kaza kierowcy, by zawiz
go do magazynu. Co to za magazyn? - naciskaa Dabria.
- Ty tu jeste wieszczk - odpowiedzia Patch ironicznie.
Perlisty miech Dabrii zmieni si w uwodzicielski.
- A moe powinnam zajrze w twoj przyszo. Moe ma jaki zwizek z moj?
Syszc to, zerwaam si na rwne nogi i wyszam z sypialni, umiechnita.

- Cze, Dabria. C za mia niespodzianka!


Obrcia si, wbijajc we mnie wzrok peen oburzenia.
- Drzemaam, gdy zbudzi mnie twj uroczy gos - przecignam si leniwie.
- Znasz moj dziewczyn, Dabrio, prawda? - Patch si umiechn.
- Tak, poznaymy si - odpowiedziaam za ni, wesoo. - Na szczcie przeyam. Dabria otworzya i zamkna usta. Na jej policzki wypyn intensywny rumieniec.
- Wyglda na to, e Hank zdoby naszyjnik archanioa - zwrci si do mnie Patch.
- Ciekawe w jaki sposb.
- Musimy si dowiedzie, co w zwizku z tym planuje.
- Wezm kurtk.
- Zostajesz, aniele - rzek Patch gosem, ktry mi si nie spodoba.
Nieczsto zdradza uczucia, ale teraz usyszaam w jego gosie stanowczo i...
trosk.
- Chcesz zaatwi to sam?
- Po pierwsze, Hank nie moe zobaczy nas razem. Po drugie, nie zamierzam
wciga ci w niebezpieczestwo. A jeli musisz pozna trzeci powd: kocham ci.
To dla mnie nieznany teren, ale chciabym wiedzie, e kiedy wrc, bdziesz na
mnie czekaa.
Zamrugaam oczami. Patch nigdy dotd nie przemawia do mnie tak czule. Nie
mogam jednak zignorowa sprawy.
- Obiecae.
- I dotrzymam sowa - odpowiedzia, narzucajc kurtk motocyklow.
Zbliy si i opar gow o moje czoo.
Nie ruszaj si std, aniele. Pamitaj, e gdyby wysza, staaby si atwym upem.
Wrc najszybciej, jak tylko bd mg. Nim pozwol, by Hank zaoy naszyjnik
archanielicy, musz si dowiedzie, czego chce. Jedno ju osign, trzeba wic
udaremni jego dalsze plany. Musimy z nim skoczy raz na zawsze.
- Przyrzeknij, e tu zostaniesz - powiedzia na gos. - Bo inaczej rozka Dabrii, by
ci pilnowaa. - Unis brwi w pytaniu: "Wic jak bdzie?"
Dabria i ja wymieniymy ponure spojrzenia.
- Wracaj szybko - poprosiam.

ROZDZIA 29
Chodziam po kawalerce Patcha tam i z powrotem, upominajc si, e nie wolno mi
za nim pobiec. Przyrzek mi - przyrzek, e nie zaatwi Hanka sam. Pokonanie go
byo nasz wspln spraw, ale wziwszy pod uwag niezliczone cierpienia, ktre mi
zada, miaam prawo wymierzy mu kar. Patch powiedzia, e zastanowi si, jak go
wykoczy, jednak to ja chciaam wysa go w zawiaty, by nawiedzao go tam cae
zo, jakie popeni w yciu. W moje myli wkrad si gos zwtpienia. Dabria miaa
racj. Patch potrzebuje forsy. Przekae Hanka we waciwe rce, odda mi cz
nagrody i uzna, e wyrwnalimy rachunki. Majc do wyboru prob o udzielenie

zgody i baganie, abym mu wybaczya, Patch stanowczo wola t drug opcj - jak
sam mi powiedzia. Wsparam rce na oparciu kanapy, wcigajc gboko powietrze,
aby si uspokoi, ale nawet na sekund nie przestawaam wymyla rozmaitych
tortur, ktre postanowiam mu zada, jeli nie wrci bez Hanka - ywego.
Zadzwonia komrka. Pogrzebaam w torbie, by odebra telefon.
- Gdzie jeste?
- Goni mnie, Grey. - W suchawce usyszaam krtki, wiszczcy oddech. Widziaem ich w Diabelskiej Portmonetce. Ludzie Hanka. Daem nog.
- Scott! - To nie jego gosu si spodziewaem, by jednak nie mniej wany. - Gdzie
jeste?
- Wol nie mwi przez telefon. Musz wydosta si z miasteczka. Poszedem na
dworzec autobusowy, ale tam te byli. Hank ma swoich ludzi wszdzie. Ma
przyjaci w policji i chyba da im moje zdjcie. Dwaj gliniarze zapdzili mnie do
sklepu spoywczego, ale wymknem si tylnymi drzwiami. Musiaem porzuci
chargera. Id pieszo. Potrzebuj kasy, ile tylko dasz rad skoowa, musz ufarbowa
wosy i kupi nowe ciuchy. Poyczyaby mi swj wz? Zwrc wszystko, jak tylko
bd mg. Moemy spotka si w mojej kryjwce za p godziny?
Nie wiedziaam, co mu odpowiedzie. Patch kaza mi nie wyciubia nosa za prg.
Nie mogam jednak siedzie bezczynnie, gdy dla Scotta liczya si kada sekunda.
Hank jest teraz zajty w swoim magazynie, wic to najlepszy moment, bym
sprbowaa wydosta Scotta z miasta, pomylaam. A potem bd baga o
przebaczenie...
- Przyjad za p godziny - odparam.
- Pamitasz drog?
- Tak. - Mniej wicej, dorzuciam w myli.
Rozczyam si i zaczam w biegu otwiera i zamyka szuflady, wycigajc z nich
wszystko, co mogoby przyda si Scottowi. Dinsy, T-shirty, skarpety i buty. Patch
jest od niego troch niszy, ale trudno, powiedziaam sobie.
Otworzywszy antyczn mahoniow szaf na ubrania, zwolniam gorczkowe tempo
poszukiwa.
Stanam bez ruchu, podziwiajc niezwyky obraz. Patch przechowywa swoj
garderob w nieskazitelnym porzdku. Na pkach leay starannie poskadane
drelichowe spodnie, a na drewnianych wieszakach wisiay koszule frakowe. Mia trzy
garnitury: szyty na miar czarny z wskimi klapami, wytworny newman w prki i
grafitowy z akardu. W niewielkim pojemniku byy uoone jedwabne chusteczki do
nosa, a jedna z szuflad miecia niezliczone krawaty z jedwabiu w przernych
kolorach od czerwieni przez fiolet do czerni. Mia buty wszelkiego rodzaju: czarne
sportowe teniswki, conversy, woskie mokasyny, a nawet japonki z nubuku. W
szafie unosia si wo drzewa cedrowego. Wszystko inaczej ni sobie wyobraaam.
Totalnie.
Znany mi Patch nosi dinsy, T-shirty i sponiewieran czapk baseballow.
Przemkno mi przez gow, czy cho raz pokae mi si w takim wydaniu, jak
rwnie - czym jeszcze wprawi mnie w zdumienie. Im lepiej go poznawaam, tym
bardziej wydawa mi si tajemniczy.
Pena wtpliwoci, znowu zapytaam siebie, czy nie planuje mnie dzi

przehandlowa. Nie chciaam dawa temu wiary, ale prawd mwic, miaam
wtpliwoci. W azience wrzuciam do marynarskiego worka Patcha brzytw, mydo i
krem do golenia oraz wenian czapk, rkawiczki i okulary przeciwsoneczne Ray
Ban. W kuchennych szufladach znalazam kilka faszywych dowodw tosamoci i
zwitek banknotw, w sumie ponad piset dolarw. Patch nie ucieszyby si,
wiedzc, e forsa posza do Scotta, ale biorc pod uwag okolicznoci, spokojnie
mogam zabawi si w Robin Hooda.
Nie miaam samochodu, stwierdziwszy jednak, e kryjwka Scotta znajduje si
najdalej ptora kilometra od Delphic, wyruszyam w drog. Biegiem. Nacignwszy
na gow kaptur bluzy poyczonej od mojego ukochanego, trzymaam si pobocza.
Dobiegaa pnoc i z wesoego miasteczka co chwila wyjeday samochody, ale
poza kilkoma osobami, ktre zatrbiy, najwyraniej nikt nie zwrci na mnie uwagi.
Kiedy wiata przy drodze z wesoego miasteczka zaczy rzedn i szosa skrcia ku
autostradzie, przeskoczyam barierk i ruszyam w stron play. Szczliwie
zaopatrzona w latark, omiatajc ni urwiste skay, rozpoczam najtrudniejszy
odcinek drogi. W moim odczuciu upyno dwadziecia minut. Potem trzydzieci.
Nie miaam bladego pojcia, gdzie jestem. Krajobraz wybrzea prawie si nie
zmienia, a ocean, czarny i poyskliwy, zdawa si rozciga w nieskoczono. Nie
odwayam si zawoa Scotta z paraliujcego strachu, e mog go wyledzi
ludzie Hanka, co pewien czas jednak przystawaam i wolno owietlaam brzeg
latark, by zasygnalizowa mu, gdzie si znajduj.
Dziesi minut pniej dobieg mnie dziwny ptasi szczebiot. Zatrzymaam si,
nasuchujc. Drugi raz zabrzmia goniej. Ledwie nakierowaam wiato latarki w
stron odgosu, rozleg si syk Scotta:
- Nie wie tutaj!
Gdy wspinaam si pod gr, ciki worek obija mi biodro.
- Sorry za spnienie. - Rzucajc mu worek pod nogi, opadam na najbliszy gaz, by
zapa oddech. - Kiedy zadzwonie, byam w Delphic. Nie mam volkswagena, ale
spakowaam ci tu troch ciuchw i czapk, eby schowa wosy. Mam te piset
dolarw w gotwce. Tylko tyle zaatwiam.
Byam przekonana, e Scott zacznie wypytywa, skd wytrzasnam to wszystko w
tak krtkim czasie, ale on wzi mnie w ramiona i mrukn mi do ucha:
- Dziki, Grey.
- Dasz sobie rad? - odszepnam.
- Na pewno przydadz mi si rzeczy, ktre przyniosa. Sprbuj zapa okazj i
wymkn si z miasteczka.
- Czy przedtem mgby co dla mnie zrobi? - Gdy znowu skupi si na mnie,
wziam wdech, by doda sobie odwagi. - Pozbd si piercienia Czarnej Rki.
Wyrzu go do oceanu. Przemylaam to. Piercie przyciga ci do Hanka. Ten
potwr oboy go jak kltw, tak e kiedy go nosisz, ma nad tob wadz. Wiedziaam ju na pewno, e piercie ma w sobie diabelsk moc, i im duej
pozostanie na palcu Scotta, tym trudniej bdzie go namwi, by go
cign. - To jedyne wytumaczenie. Zastanw si. Hank chce ci odnale i
piercie zblia ci do niego z kad chwil.
Spodziewaam si, e Scott zaprotestuje, ale z jego przygnbionej miny

wywnioskowaam, i si ze mn zgadza. Brakowao mu tylko miaoci, aby si do


tego przyzna.
- A moce?
- Daj sobie z nimi spokj. Przetrwae trzy miesice, polegajc na wasnych siach. Ta
kltwa stanowi zagroenie.
- Dla ciebie to a takie wane? - spyta cicho.
- Ty jeste dla mnie wany.
- A jeli odmwi?
- Zrobi, co bd moga, by zdj ci go z rki. Nie pokonam ci w walce, ale
miaabym sobie za ze, gdybym nie sprbowaa.
- Biaby si ze mn, Grey? - agodnie parskn.
- Uwaaj, eby si nie zdziwi.
Ku mojemu zaskoczeniu Scott zsun piercie i obracajc go w palcach, spojrza na
niego z zadum.
- Oto wiekopomny moment - powiedzia i cisn klejnot w fale.
- Dzikuj, Scott. - Odetchnam z ulg.
- Jeszcze jakie proby?
- Mhm, id ju . - Staraam si ukry przed nim dojmujcy al, ktry mnie ogarn.
Wobec nieoczekiwanego zwrotu akcji zapragnam, aby zosta. A jeli to
poegnanie... na zawsze? pomylaam. Prdko zamrugaam powiekami,
powstrzymujc napywajce zy. Chuchn w donie, by je rozgrza.
- Mogaby od czasu do czasu zajrze do mojej mamy, sprawdzi, jak si miewa?
- Oczywicie.
- Ale nie wspominaj o mnie. Czarna Rka nie ruszy jej, dopki nie wyczuje, e ona
moe co wiedzie.
- Dopilnuj, by bya bezpieczna. - Popchnam go leciutko. - A teraz ju spadaj,
zanim si rozpacz.
Scott nie rusza si przez chwil, patrzc na mnie w dziwny sposb. Zdenerwowany,
ale niezupenie. Raczej wyczekujcy. Pochyli si i delikatnie pocaowa mnie w usta.
Zdbiaam tak, e pozwoliam mu dokoczy pocaunek.
- Jeste prawdziw przyjacik - szepn. - Dziki, e mi pomoga.
Przytknam do do ust. Miaam mu tak wiele do powiedzenia, ale waciwe sowa
odleciay hen, daleko. Nagle spojrzaam za jego plecy i ujrzaam wdrapujc si po
skaach grup Nefilw z broni w pogotowiu, zacitych i czujnych.
- Rce do gry, rce do gry!
Ich krzyki dotary do mnie jak na zwolnionych obrotach. Moje uszy wypeni dziwny
niski szum, ktry po chwili przemieni si w ryk. Zobaczyam gniewne grymasy ich
twarzy i migoczc w ksiycowym blasku bro. Zbiegli si zewszd, ciasno
otaczajc Scotta i mnie.

ROZDZIA 30
Zostaam wepchnita do baganika czarnego audi A6, ze zwizanymi rkami i opask
na oczach. Ochrypam od krzykw, ale facet wiz mnie chyba przez jakie
pustkowie, bo ani razu nie prbowa mnie ucisza.
Nie wiedziaam, co ludzie Hanka zrobili ze Scottem. Kade z nas powlekli na play
w inn stron. Wyobraziam go sobie zakutego w acuchy w jakim lochu,
bezradnego, zdanego na ask Czarnej Rki...
Tukam nogami w baganik. Przewracaam si na boki. Wrzeszczaam na cae
gardo, a si zakrztusiam i wybuchnam paczem.
Wreszcie samochd zwolni i zgas silnik. Usyszaam odgos krokw na wirze i
chrobot klucza w zamku. Po chwili baganik si otworzy. Dwie pary rk wycigny
mnie na zewntrz i postawiy na ziemi. Podczas jazdy cierpy mi nogi i poczuam
nieznone pieczenie w stopach.
- Gdzie j zabra, Blakely? - odezwa si jeden z moich porywaczy.
Sdzc po gosie, mg mie najwyej osiemnacie, dziewitnacie lat. A sdzc po
sile - by z elaza.
- Do rodka - odpowiedzia drugi facet, przypuszczalnie Blakely.
Poprowadzili mnie przez jak pochylni i drzwi. We wntrzu panoway chd i
cisza. mierdziao benzyn i terpentyn. Pomylaam, e to moe jeden z magazynw
Hanka.
- To boli - powiedziaam do dwch mczyzn, ktrzy mnie trzymali. - Wiadomo, e
nigdzie si nie wybieram. Moglibycie chocia rozwiza mi rce?
Bez sowa powlekli mnie po schodach na pitro i sadzajc si na skadanym
metalowym krzele, przymocowali moje kostki do jego ng, bym si nie ruszaa.
Ledwie wyszli, drzwi otworzyy si znowu. Wiedziaam, e to Hank, zanim zdy
si odezwa. Zapach jego wody toaletowej napeni mnie lkiem i odraz. Zwinnymi
palcami rozwiza mi opask, ktra opada na szyj. Zamrugaam oczami, ogarniajc
wzrokiem nieowietlony pokj. Poza maym stolikiem turystycznym i drugim
skadanym krzesem, wntrze byo puste.
- Czego chcesz? - zapytaam lekko drcym gosem.
- Pogada - przysun sobie drugie krzeso i usiad naprzeciw mnie.
- Nie mam nastroju, ale dziki - odparam grzecznie.
- Wiesz, kim jestem, Noro? - Wychyli si w moj stron i zmruy oczy tak, e
zmarszczki wok nich si pogbiy.
- Mam odpowiedzie tak z marszu? - Pot oblewa mnie od stp po czubek gowy. Jeste wrednym, kamliwym, pokrtnym, nic niewartym maym...
Nie wiedzie kiedy odwin si i mocno przyoy mi rozoon doni w twarz.
Wzdrygnam si, zbyt wstrznita, by zapaka.
- Wiesz, e jestem twoim biologicznym ojcem? - jego ton omal przyprawi mnie o
mdoci.
- "Ojciec" to pojcie umowne. Podczas gdy "szmata"...
- Posuchaj. - agodnie kiwn gow. - Czy do ojca wypada zwraca si w ten
sposb?
- Nie masz prawa nazywa si moim ojcem! - Teraz ju oczy zaszy mi zami.
- Tak czy siak, cz nas wizy krwi. Nosisz moje znami. Nie mog duej temu

zaprzecza, Noro, i ty nie moesz wypiera si swojego przeznaczenia.


Poruszyam ramieniem, ale nie udao mi si unie go na tyle, eby otrze nos.
- Moje przeznaczenie nie ma nic wsplnego z twoim. Kiedy oddae mnie, gdy byam
maa, utracie wszelkie prawo decydowania o moim losie.
- Bez wzgldu na to, co mylisz, od dnia, kiedy przysza na wiat, czynnie
uczestnicz w twoim yciu, we wszelkich jego aspektach. Oddaem ci, by ci
chroni. Przez upadych aniow musiaem wyrzec si rodziny...
- Nie prbuj mnie wzruszy - przerwaam mu pogardliwym miechem. - Przesta
obwinia za swoje postpki upadych aniow. Podje decyzj, by mnie odda.
Moe wtedy mnie kochae, ale teraz interesuje ci wycznie stowarzyszenie
Nefilw. Jeste fanatykiem i wszystko musi krci si wok twojej osoby.
- Powinienem zabi ci w tej chwili. - Zacisn usta. - Zabi za to, e kpisz ze mnie,
ze stowarzyszenia, z caego nefilskiego rodu.
- Wic na co czekasz? - warknam z wciekoci, ktra wzia we mnie gr nad
strachem. Wyj spod paszcza dugie czarne piro, niezwykle podobne do tego, ktre
schowaam w szufladzie toaletki.
- Jeden z moich doradcw znalaz je w twoim pokoju. To piro upadego anioa.
Wyobra sobie moje zdumienie na wie, e osoba z mojej rodziny sprzymierzya si
z wrogiem. Zawioda mnie. Jak wida, przebywajc w towarzystwie upadych
aniow dostatecznie dugo, czowiek przyswaja ich skonno do oszustwa. Upady
anio to Patch? - zapyta otwarcie.
- Ty paranoiku! Znalaze piro, grzebic w moich rzeczach, i co? O czym to
wiadczy? e jeste zboczecem? Wyprostowa si, krzyujc nogi.
- Czy naprawd chcesz i t drog? Nie mam wtpliwoci, e upady anio to Patch.
Wyczuem go w twoim pokoju tamtej nocy.
- Zabawne, maglujesz mnie, cho wiesz znacznie wicej. Moe zamienimy si
miejscami? - zaproponowaam.
- A niby czyje to piro leao w twojej szufladzie? - spyta Hank bez ladu
rozbawienia.
- Wiem tyle, co i ty - odrzekam bezczelnie. - Znalazam piro na cmentarzu, gdy
mnie tam porzucie.
- Moi ludzie wyrwali Patchowi skrzyda na tym samym cmentarzu - oznajmi z
szelmowsk min. - miem twierdzi, e to jego piro. miem rwnie twierdzi, e
plczesz si w kamstwach.
Dyskretnie przeknam lin. Hank ma piro Patcha - mylaam w panice. Ciekawe,
czy jest wiadomy wadzy, jak daje mu ono nad Patchem? Oby tylko nie by!
Prbujc oderwa si od tej strasznej myli, powiedziaam:
- Wiem, e ukartowae wypadek. Wiem, e uderzyli w nas twoi ludzie. Po co ta caa
maskarada?
- To wanie kolejna sprawa, ktr chciaem z tob omwi - cie wyszoci w jego
umiechu wprawi mnie w niepokj. - Kiedy stracia przytomno, przetoczyem ci
krew - rzek prosto. - Napeniem twoje yy swoj. Czyst krwi Nefila. - Midzy
nami zalega namacalna cisza. - Operacje tego typu nie udaway si dotd, znalazem
jednak sposb na ingerencj w prawa wszechwiata. Na razie wszystko ukada si
lepiej, ni przypuszczaem.

Najbardziej obawiaem si, e transfuzja zabije ci na miejscu, wiesz, Noro?


Szukaam w gowie odpowiedzi, usiowaam poj upiorne rzeczy, o ktrych mwi,
ale byam kompletnie otumaniona. Przetaczanie krwi. Czyste szalestwo. Zapewne
dlatego w szpitalu czuam si tak dziwnie. Wyjaniaoby to te zmczenie Hanka.
- Posuye si diabelsk moc - stwierdziam, roztrzsiona.
- A wic syszaa o mocy. - Unis brwi. - To anio wykry, e z niej korzystam? doda, wyranie niezadowolony.
- Po co przetoczye mi krew?
Musia zoy mnie w ofierze, stworzy swojego sobowtra, przeprowadzi
eksperyment? gorczkowo pytaam sama siebie. W jakim jeszcze innym celu mg to
zrobi?
- Miaa moj krew od chwili przyjcia na wiat, tyle e niedostatecznie czyst. Nie
bya Nefilem pierwszego pokolenia, Noro, a mnie zaleao na czystoci twojej krwi.
Ale moje pragnienie speni si ju wkrtce. Musisz tylko zoy przysig przejcia
przed niebem i piekem. Wtedy twoja transformacja bdzie pena.
Powaga jego sw dotara do mnie powoli i wzbudzia odraz.
- Mylae, e moesz mnie zmieni w jednego z tych swoich wymdonych,
posusznych nefilskich onierzykw? - Gwatownie zakoysaam si na krzele,
prbujc si uwolni.
- Widziaem przepowiedni swojej mierci. By zajrze w przyszo, posuyem si
przyrzdem ulepszonym diabelsk moc, a potem dla pewnoci jeszcze to
skonsultowaem.
Przestaam sucha Hanka, rozjuszona jego wyznaniami. Skrzywdzi mnie w
najpodlejszy sposb. Zabawia si moim yciem, usiujc urabia mnie dla swoich
potrzeb.
Wstrzykn mi w yy swoj plugaw, mordercz krew!
- Przecie jeste Nefilem, nie moesz umrze. Nie zginiesz, cho ycz ci tego z caej
duszy - dodaam jadowicie.
- Zobaczy to zarwno mj przyrzd, jak i byy anio mierci. Nie zostao mi zbyt
wiele czasu. Ostatnie dni na Ziemi powic na przygotowanie ciebie do
poprowadzenia moich zastpw przeciw upadym anioom - powiedzia, po raz
pierwszy z nut rezygnacji.
- I cay ten plan opiera si na przepowiedni Dabrii? Ona nie ma adnego daru.
Potrzebuje forsy. Taka z niej genialna wieszczka jak z ciebie albo ze mnie.
Nie przeszo ci przez myl, e teraz pewnie mieje si z twojej gupoty?
- Wtpi - odrzek sucho, jakby wiedzia o czym, o czym ja nie wiedziaam. Musisz mie czyst krew, by poprowadzi do boju moje wojsko i pokierowa moim
ludem. By jako moja prawowita spadkobierczyni oswobodzi Nefilw z poddastwa.
Po tym cheszwanie staniemy si niezaleni, uwolnimy si spod wadzy upadych
aniow.
- Jeste obkany. Nie kiwn dla ciebie palcem. A ju na pewno nie zo tej twojej
przysigi.
- Nosisz znami. Zostaa wybrana. Naprawd sdzisz, e chc, aby zostaa
przywdczyni wszystkiego, co stworzyem? - zapyta twardo. - Nie ty jedyna nie
masz wyboru w tej kwestii. To los rzdzi nami, a nie odwrotnie. Pierwszy by

Chauncey. Potem ja. A teraz odpowiedzialno spada na ciebie.


- Potrzebujesz krewnego do kierowania wojskiem? - rzuciam mu nienawistne
spojrzenie. - We Marcie. Uwielbia wszystkim rozkazywa. Bdzie jak znalaz.
- Jej matka to Nefil czystej krwi.
- Tu mnie zaskoczye, no, ale to super. Czyli e krew Marcie te jest czysta? odparam z myl, e nieze z nich trio ordownikw nieskalanej rasy.
- Nie spodziewalimy si, e Susanna zajdzie w ci. Nefilowie czystej krwi nie
mog mie potomstwa, wic kiedy przysza na wiat Marcie, uznalimy j za cud i
sdzilimy, e nie poyje dugo. Urodzia si bez mojego znamienia. Zawsze bya
drobna, krucha, chorowita. Jej czas take si koczy - czujemy to i ja, i jej matka,
Noro.
Z mojej podwiadomoci trysny nagle wspomnienia. Przypomniao mi si, e ju o
tym rozmawiaam. Jak zabi Nefila. O powiceniu eskiego potomka, ktry
osign wiek lat szesnastu. Przypomniaam sobie, jak rozmylaam, dlaczego odda
mnie mj biologiczny ojciec. Przypomniaam sobie...
I momentalnie wszystko stao si jasne.
- Wic dlatego nie ukrye Marcie przed Rixonem. Dlatego nie oddae jej, tylko
mnie. Nie przyszo ci do gowy, e poyje wystarczajco dugo, by kto mg zoy
j w ofierze.
W przeciwiestwie do Marcie ja rokowaam jak najlepiej: miaam nefilskie znami
Hanka i doskonae szanse na przeycie. Jako niemowl zostaam ukryta, by Rixon nie
mg mnie powici, a teraz okrutnym zrzdzeniem losu Hank zaplanowa, e
pokieruj jegorewolucj.
Zaciskajc mocno powieki, poaowaam, e nie mog powstrzyma tej strasznej
prawdy.
- Noro - odezwa si Hank. - Otwrz oczy. Spjrz na mnie.
- Nie zo przysigi. - Pokrciam gow. - Ani teraz, ani za dziesi minut, ani
nigdy.
Cieko mi z nosa i nie mogam go wytrze. Nie wiedziaam, czy bardziej
upokarzajcy jest zasmarkany nos, czy drenie warg.
- Podziwiam twoj odwag - odpar zwodniczo agodnym tonem. - S jednak rne
rodzaje odwagi, a z t nie jest ci do twarzy.
Podskoczyam, gdy niemal ojcowskim gestem zaoy mi kosmyk wosw za ucho.
- Przysignij, e zostaniesz czystej krwi Nefilem i pokierujesz moj armi, a uwolni
ciebie i matk. Nie chc ci skrzywdzi, Noro. Wybr naley do ciebie. Z
przysig, a ta noc si skoczy. Wszystko minie. - Rozwiza mi nadgarstki i sznur
zsun si na podog.
Rce trzsy mi si, kiedy prbowaam pooy je na kolanach, ale nie z braku krwi.
Lodowate przeraenie wzio si z pewnych sw Hanka.
- Mam...?
- Owszem. Jest tutaj. pi w pomieszczeniu na dole.
- Zranie j? - Powrcio nieznone pieczenie powiek.
- Jestem Czarna Rka - rzek, ignorujc pytanie. - Czeka na mnie masa spraw i
szczerze mwic, wcale nie mam ochoty by tu w tej chwili. To ostatnia rzecz, ktr
chce mi si zajmowa. Ale mam zwizane rce. Ty mnie zatrzymujesz. Z

przysig, a odejdziesz wolna wraz z matk.


- Czy ty j w ogle kochae?
- Twoj matk? - Zamruga oczami ze zdziwienia. - Oczywicie, e j kochaem. W
pewnym okresie kochaem j do szalestwa. Ale wiat si zmieni. Zmieniem
pogldy. Musiaem powici mio dla dobra caego gatunku.
- Zabijesz j, prawda? Jeli nie przysign?
- Moje ycie okrelaj trudne wybory. I dzisiejsza noc nie stanowi pod tym wzgldem
wyjtku - odpowiedzia nie wprost, ale i tak zrozumiaam.
- Pozwl mi j zobaczy.
Hank wskaza rk cig okien po przeciwnej stronie pomieszczenia. Wstaam wolno,
zaniepokojona, w jakim stanie j zobacz. Wyjrzawszy przez okno, stwierdziam, e
znajduj si w jakim biurze wychodzcym na magazyn poniej. Mama leaa
zwinita w kbek na ku polowym. Spaa otoczona przez trzech uzbrojonych
Nefilw. Spaa. Ciekawe, czy tak jak w moim przypadku - jej percepcja wyostrza
si w snach, i postrzega Hanka jako potwora, ktrym jest naprawd, pomylaam.
Czy gdyby znikn z jej ycia i nie mg ju ni manipulowa, zobaczyaby go
takiego, jakiego widz ja. Odpowied na te pytania dodaa mi odwagi, by spojrze
Hankowi w oczy.
- Udawae, e j kochasz tylko ze wzgldu na mnie? Tyle czasu okamywae j
wycznie dla tej chwili?
- Zmarza - odrzek cierpliwie. - Jeste zmczona, godna. Z przysig i bdzie po
wszystkim.
- Jeli zo przysig, a ty, jak przypuszczam, bdziesz y nadal, to te musisz mi
co przysic. Chc, by wyjecha z miasteczka i na zawsze znikn z ycia mamy.
- Zaatwione.
- Ale najpierw zadzwoni do Patcha.
- Nie! - Zamia si szorstko. - Cho wreszcie przyznajesz si do niego. Przekaesz
mu t nowin dopiero po zoeniu przysigi.
Spodziewaam si tego, ale musiaam sprbowa.
- Nie przysign dla ciebie - odparowaam wyzywajco, kierujc wzrok w stron
okna.
- Tylko dla niej.
- Zatnij si! - nakaza Hank, podajc mi n sprynowy. - Przysignij na wasn
krew, e zostaniesz czystym Nefilem i po mojej mierci poprowadzisz moj armi.
Jeli zamiesz przysig, zginiesz. I... twoja matka take.
- Nie taka bya midzy nami umowa. - Nasze spojrzenia si spotkay.
- Wanie j zmieniem i za pi sekund straci wano. A w warunkach nowej
przewidziaem jeszcze mier twojej przyjaciki Vee.
Niezdolna zareagowa w inny sposb, spojrzaam na Hanka z wciekoci i
niedowierzaniem. Mia mnie w garci.
- Najpierw ty! - rozkazaam.
Pomimo determinacji malujcej si na jego twarzy, wyglda na lekko rozbawionego.
- Jeli doyj kolejnego miesica - powiedzia, przekuwajc sobie skr - to
przysigam, e opuszcz Coldwater i nigdy wicej nie nawi kontaktu z twoj
matk. Jeeli zami przysig, niech moje ciao obrci si w proch.

Rozcinajc noem wntrze doni, strzepnam kilka kropel krwi, tak jak zrobi to
Patch w swoim wspomnieniu. Poprosiam go w duchu, by przebaczy mi to, co
miaam zaraz uczyni, i eby nasza mio przetrwaa mimo odmiennoci krwi i rasy.
Nie myl duej o Patchu - upomniaam si - bo to si nigdy nie skoczy. Z rozdartym
sercem wyczyam ca wraliwo i wypowiedziaam te odraajce sowa:
- Przysigam, z t now krwi, ktra pynie w moich yach, e nie jestem ju istot
ludzk, tylko czystej krwi Nefilem. I jeeli umrzesz, pokieruj twoim wojskiem. Jeli
zami sowo, mnie i moj mam czeka mier - zabrzmiao to tak prosto wobec
powagi konsekwencji... - Jeste zadowolony? - Obrzuciam Hanka stalowym
spojrzeniem. - Czy mam co jeszcze doda?
Pokiwa gow na znak, e domknlimy spraw.
Przestaam by czowiekiem.
Nie pamitam, jak od niego wyszam, ani te jak zabraam mam z magazynu. Bya
tak napana, e ledwo trzymaa si na nogach. Nie wiem, w jaki sposb trafiam z
tego pokoju na ciemne ulice. Wszystko mi si zamazao. Mama trzsa si
gwatownie i mruczaa mi do ucha co bez adu i skadu. I ja telepaam si z zimna.
Najwyraniej chwyci mrz, bo nasze oddechy wyglday jak kby srebrzystego
dymu. Przeraziam si, e jeli szybko nie znajd jakiego schronienia, mama wejdzie
w stan hipotermii. Nie wiedziaam, czy moja sytuacja jest a tak tragiczna. Ju nic nie
wiedziaam. Czy mog zamarzn? Czy mog umrze? Co tak naprawd zmienia
przysiga? Wszystko?
Na ulicy przed nami sta opuszczony samochd oznaczony przez policj do
odhoowania. Bez namysu nacisnam klamk. Po raz pierwszy tej nocy los
umiechn si do mnie - drzwiczki byy otwarte. Delikatnie uoyam mam na
tylnym siedzeniu i zaczam majstrowa przy przewodach pod kierownic. Po kilku
nieudanych prbach silnik zapali.
- Nie bj si - szepnam do mamy. - Wracamy do domu. Ju po wszystkim. Ju po
wszystkim - powiedziaam te sowa bardziej do siebie i uwierzyam w nie, bo
musiaam. Nie byam w stanie myle o tym, co zrobiam. Nie mogam myle, jak
wolno czy bolenie przejd transformacj, kiedy zostanie wywoana. Czy w ogle
bdzie wymagaa wywoania. Czy czekaj mnie nowe koszmarne atrakcje.
Patch. Bd musiaa stan z nim twarz w twarz i wszystko mu wyzna. Ciekawe,
czy jeszcze kiedy poczuj jego silny ucisk. Chyba straciam rozum, liczc, e nic
si nie zmieni. Nie jestem ju Nor Grey, tylko czystej krwi Nefilem, jego wrogiem,
rozmylaam gorczkowo.
Wcisnam hamulec, gdy na jezdni przede mn wesza, saniajc si na nogach,
jaka blada posta. Wz gwatownie skrci i zatrzyma si. Ujrzaam przestraszone
oczy. Dziewczyna potkna si, upada, wstaa i chwiejnym krokiem przebiega drog
z wyranym zamiarem ucieczki. Ale bya pod wpywem tak silnego szoku, e z
trudem panowaa nad ruchami. Miaa podarte ubranie i twarz sparaliowan
strachem.
- Marcie?! - zawoaam, otwierajc pchniciem drzwi od strony pasaera. - Wsiadaj!
Staa bez ruchu, skulona, wydajc ciche jki. Wyskoczyam z auta,
podbiegam do niej i ostronie posadziam j na fotelu. Spuciwszy gow midzy
kolana, oddychaa stanowczo za szybko.

- Za... raz... zwy... mio... tuj.


- Co tu robisz?
Z trudem apaa powietrze.
Usiadam za kierownic i nacisnam peda gazu, eby czym prdzej wydosta si ze
zrujnowanej czci miasteczka.
- Masz przy sobie telefon?
Zakrztusia si, prbujc odpowiedzie.
- Jak moe zauwaya, bardzo nam si spieszy - oznajmiam troch za ostro, bo
dopiero teraz dotaro do mnie, kogo zgarnam z ulicy. Crk Hanka. Moj siostr.
Siostr kamliw, zdradliw i gupi. - Pytam, czy masz telefon?
Poruszya gow, jednak trudno byo wyczu, czy twierdzco, czy przeczco.
- Jeste za, e ukradam naszyjnik - jej bekotliwe sowa przerywaa silna czkawka. Daam si oszuka. Wmwi mi, e to kawa, e wsplnie zabawimy si twoim
kosztem. Zostawiam ci list na poduszce, eby ci nastraszy. "Nie sd, e nic ci nie
grozi". Ojciec zrobi ze mn co takiego, ebycie nie zauwayy, jak si zakradam.
Dziaaam jakby w transie, suchaam go i nie zadawaam adnych pyta. Byam
zdenerwowana, ale te podkrcona, zwaszcza gdy nie zastaam ci w pokoju. Tato
zrobi te co z atramentem, eby znikn, kiedy przeczytasz wiadomo. Wydawao
mi si, e bdzie fajnie. Chciaam zobaczy, jak si nad tym gowisz. Nie mylaam.
Po prostu szam za wskazwkami taty. Tak jakby mia nade mn moc.
- Posuchaj, Marcie - rzekam stanowczo. - Wywioz ci std, ale jeli masz komrk,
to bardzo by mi si przydaa.
Drcymi domi otworzya torebk. Pogrzebaa w niej i wycigna telefon.
- Oszuka mnie - powiedziaa ze zami. - Mylaam, e jest prawdziwym ojcem.
Mylaam, e... mnie kocha. Ale wiedz, e nie daam mu tego naszyjnika. Miaam
taki zamiar.
Przyniosam go dzi do jego magazynu, tak jak sobie yczy. Ale pniej... w kocu...
jak zobaczyam t dziewczyn w klatce... - urwaa.
Nie chciaam jej wspczu nawet w najmniejszym stopniu. Nie chciaam jej w tym
samochodzie, kropka. Nie chciaam, eby na mnie polegaa ani vice versa. Nie
chciaam midzy nami adnej wizi, ale jakim cudem w moim sercu wszystko dziao
si na opak.
- Podaj mi komrk - poprosiam agodnie.
Marcie wepchna mi telefon w rk i podwijajc kolana pod brod, zaszlochaa
cichutko. Wklepaam numer Patcha. Musiaam mu powiedzie, e Hank nie ma
naszyjnika. A take wyzna swj potworny czyn. Z kadym kolejnym dzwonkiem
czuam, jak wraliwo, ktr wyczyam, aby przej przez ten koszmar, powraca.
Wyobraajc sobie wyraz twarzy Patcha, gdy usyszy prawd, zamaram. Zaczy mi
dre wargi i straciam oddech.
Kiedy odezwaa si jego poczta gosowa, zadzwoniam do Vee.
- Musisz mi pomc - powiedziaam. - Musisz zaopiekowa si moj mam i Marcie. Odsunam komrk od ucha w reakcji na wrzask po drugiej stronie. - Tak, Marcie
Millar. Pniej ci wszystko wyjani.

ROZDZIA 31
Dochodzia trzecia. Zostawiam mam i Marcie pod opiek Vee bez adnych
wyjanie. Na lawin pyta Vee stanowczo zdobyam, opanowujc wszelkie emocje.
Odjechaam bez sowa. Z pocztku chciaam poszuka jakiej mao uczszczanej
drogi i poby sama ze sob, wkrtce jednak okazao si, e moja nocna przejadka
ma inny cel - i to jasno sprecyzowany.
Pdzc w stron Delphic, prawie nie widziaam szosy. Zatrzymaam si z piskiem
opon na parkingu. Dotd dzielnie tumiam w sobie potrzeb przemylenia tego, co
zrobiam, ale teraz, w osamotnieniu, mroku i niezmconej ciszy, opucia mnie caa
odwaga. Wyczerpana napiciem, pooyam gow na kierownicy i zalaam si zami.
Pakaam nad wyborem, ktrego musiaam dokona, i nad tym, ile mnie on
kosztowa. Pakaam gwnie dlatego, e nie miaam pojcia, jak opowiedzie o
wszystkim Patchowi. Czuam, e powinnam przekaza mu to osobicie - i byam
przeraona. No bo jak teraz, gdy pogodzilimy si ju ostatecznie,
miaam mu oznajmi, e staam si jedn z istot, wobec ktrych ywi najwysz
pogard?
Znowu wstukaam w komrk jego numer, a kiedy odezwaa si poczta, poczuam
zarazem ulg i przestrach. Czyby wiedzia, co zrobiam? Czy postanowi unika
mnie do czasu, a pogodzi si z wasnymi uczuciami? Czy przeklina mnie, e
podjam t gupi - gupi! - decyzj, nie majc innego wyjcia?
Nie, powiedziaam sobie. Nic z tych rzeczy. Patch nie unika konfrontacji - to jest mj
problem.
Wysiadam z wozu i wolno podeszam do bramy, przyciskajc twarz do jej prtw.
Przenikliwy chd stali by niczym wobec trawicych moj dusz alu i tsknoty.
- Patch! - wyszeptaam. - Co ja narobiam?
Prbujc dosta si do rodka, szarpnam prtami i... a podskoczyam z wraenia.
Stal w moich rkach wygia si jak miedziany drucik. Po chwili konsternacji
uprzytomniam sobie, e ju nie jestem czowiekiem, tylko Nefilem, czyli, e mam
moc Nefila. Na straszn myl, do czego teraz bd zdolna, przeszy mnie cakiem
przyjemne ciarki i jeli dotd prbowaam przekona sama siebie, e musz znale
sposb, aby odwrci przysig, to teraz nagle poczuam, e zbliam si do punktu, z
ktrego nie ma powrotu.
Rozsunam prty tak szeroko, bym moga si przez nie przecisn, i pobiegam w
gb parku, zwalniajc dopiero przed szop nad mieszkaniem Patcha. Roztrzsiona,
nacisnam klamk, cikim krokiem przeszam na drugi koniec szopy i opuciam
si w d. Posugujc si metod prb i bdw, jak rwnie pamici, odszukaam
drzwi. Weszam do kawalerki Patcha i z miejsca poczuam, e co nie gra. Powietrze
przesycaa... energia zacitej walki.
Byo to niepojte, ale namacalne, tak jakby zostawiono informacj, e niedawno co
si tutaj dziao.
Podajc ladem niewidzialnych wibracji, ostronie poruszaam si po mieszkaniu,
nadal niepewna, czym s dziwne drgania wok. Kopniakiem uchyliam drzwi
sypialni i zobaczyam tajne przejcie.
Za jedn z granitowych cian, lekko przesunit w prawo, cign si mroczny
korytarz. W kauach na ziemi odbijao si przydymione wiato pochodni

umocowanych po bokach. Korytarz rozbrzmia echem krokw. cisno mnie w


odku. W nikym blasku pochodni ujrzaam subtelnie wyrzebione rysy Patcha.
Zamylony, wpatrywa si we mnie czarnymi oczami. Mia wzrok tak bezlitosny, e
nie omieliam si poruszy. Nie mogam na niego patrze, ani te nie patrze.
Powoli traciam nadziej i ogarnia mnie narastajcy wstyd.
Ju chciaam zacisn powieki i zapaka, kiedy nasze oczy si spotkay. Pod jednym
spojrzeniem Patcha spad ze mnie cay ciar. Moje mechanizmy obronne w jednej
chwili przestay dziaa.
Ruszyam w jego stron wolno i rozedrgana z emocji, rzuciam mu si w ramiona.
- Patch... nie wiem... od czego zacz! - Wybuchnam zami.
Przytuli mnie mocno.
- Wiem o wszystkim - mrukn mi do ucha.
- Nie wiesz - zaprotestowaam aonie. - Hank kaza mi zoy przysig. Nie
jestem... to znaczy... ju nie jestem... - nie umiaam mu tego powiedzie.
Nie zniosabym odrzucenia. Nawet najmniejszego grymasu, bysku pogardy w jego
oczach.
- Ju dobrze, aniele... - Potrzsn mn lekko. - Posuchaj. Wiem o przysidze
przemiany. Zaufaj mi, wiem o wszystkim.
- Ale skd? - Zaszlochaam mu w koszul, wpijajc si w ni palcami.
- Nie zastaem ci, gdy wrciem.
- Tak mi przykro. Scott mia kopoty. Musiaam mu pomc. I wszystko zepsuam!
- Szukaem ci. Najpierw u Hanka. Mylaem, e zmusi ci do wyjcia. Przywlokem
go tutaj i wszystko wypiewa. .. - Patch sabo westchn. - Mog ci opowiedzie, co
przeyem w nocy, ale chyba powinna zobaczy to sama.
Podcign koszul.
Delikatnie przyciskajc palec do blizny Patcha, skupiam si na tym, co si
wydarzyo po jego wyjciu z kawalerki przed kilkoma godzinami.
Poszybowaam w ciemn otcha jego umysu, otoczona kakofoni gosw i
zlewajcymi si twarzami. Tak jakbym leaa na wznak na jezdni w nocy pord
dwiku klaksonw i migajcych niebezpiecznie blisko opon...
Hank, pomylaam. Co si dziao, gdy Patch wyszed std i trafi do Hanka?
Jaki samochd ruszy prosto na mnie i zostaam olepiona blaskiem jego
reflektorw. Wspomnienie otworzyo si na mrocznym rogu ulicy przed magazynem
Hanka. Nie tym, do ktrego udao mi si wama, lecz tym, ktry prbowaam
sfotografowa wraz ze Scottem.
Powietrze byo wilgotne i cikie, gwiazdy kryy si za chmurami. Patch przemyka
bezgonie po chodniku, zbliajc si do stranika. Przyskoczy do faceta i powlk
go do tyu tak szybko, e tamten nie zdy nawet krzykn. Nastpnie odebra mu
bro i wetkn j sobie za pasek.
Ku mojemu zdumieniu z ciemnoci przed Patchem wyoni si Gabe - ten sam, ktry
chcia mnie zamordowa pod 7-Eleven. A za nim Jeremiah i Dominie. Wszyscy trzej
umiechali si zowrogo.
- Kog my tu mamy? - odezwa si Gabe szyderczym tonem, strzepujc py z
konierza nefilskiego stranika.
- Pilnujcie, eby siedzia cicho, dopki dam wam sygna - zakomenderowa Patch,

przekazujc Nefila w rce Dominia i Jeremiaha.


- Nie zawied mnie, stary - rzek Gabe do Patcha. - Sdz, e za tymi drzwiami jest
Czarna Rka. - Wskaza brod boczne wejcie do magazynu. - Jeli si spiszesz,
zapomn stare ale. Jeli nie, zobaczysz, jakie to uczucie, gdy kto wbija ci om w
blizny po skrzydach... codziennie przez okrgy rok.
- Czekajcie na mj sygna - odpar spokojnie Patch, puszczajc pogrk mimo uszu.
Podszed do wskiego okienka w drzwiach. Ruszyam za nim i zajrzaam przez szyb
do wntrza.
Zobaczyam dziewczyn w klatce i kilku ludzi Hanka. Ale ku mojemu zaskoczeniu
par metrw dalej staa Marcie Millar, wycofana, z oczami szeroko rozwartymi ze
strachu. Z jej biaych doni zwisa archanielski naszyjnik. Raz po raz zerkaa
ukradkiem w stron drzwi, za ktrymi kryam si wraz z Patchem.
Zrobi si straszny zgiek, gdy archanielica zacza tuc si po klatce i kopa w jej
prty.
Ludzie Hanka zareagowali byskawicznie. Wychostali j wieccymi niebiesko
acuchami, na pewno zaczarowanymi diabelsk moc. Po kilku uderzeniach skra
dziewczyny, ktra przysiada posusznie, zacza lekko emanowa identycznym
blaskiem jak acuchy.
- Dopenisz honorw? - zaproponowa Hank Marcie, wskazujc naszyjnik. - Czy
wolisz, bym zrobi to sam?
Marcie, ktrej cera przybraa szary odcie, bya caa roztrzsiona i kulia si bez
sowa.
- No, chod, kochanie - zachci j Hank. - Nie ma si czego ba. Pilnuj jej moi
ludzie. Nie zrobi ci krzywdy. Na tym wanie polega zadanie prawdziwego Nefila.
Musimy by bezwzgldni wobec naszych wrogw.
- Co chcesz jej zrobi? - wybkaa Marcie.
- Rzecz jasna zaoy naszyjnik. - Hank rozemia si, wyranie znuony.
- A potem?
- Potem odpowie na moje pytania.
- Dlaczego musi siedzie w klatce, skoro chcesz z ni tylko porozmawia?
- Podaj mi naszyjnik, Marcie. - Z jego twarzy znik umiech.
- Mwie, e mam zdoby naszyjnik dla kawau. e razem zakpimy sobie z Nory. O
niej nie wspominae. - Marcie rzucia przeraone spojrzenie na anielic.
- Naszyjnik! - rozkaza Hank i wycign rk.
Marcie cofna si pod cian, ale zdradziy j oczy - zerkna na drzwi. Hank
wykona gwatowny ruch w jej stron, ale bya szybsza. Wybiegajc jak szalona,
omal nie wadowaa si w Patcha, ktry uspokoiwszy j, spojrza na naszyjnik w jej
rce.
- Postpia susznie, Marcie - rzek do niej cicho. - To nie twoja wasno.
Nagle uwiadomiam sobie, e wszystko to wydarzyo si chwil po naszym wyjciu
z magazynu Hanka, czyli zgarniajc Marcie z szosy, minam si z Patchem zaledwie
o kilka minut. W tym czasie on i ekipa Gabe'a szykowali si do ataku.
Z trzscym si podbrdkiem Marcie skina gow i wycigna przed siebie do z
naszyjnikiem. Patch schowa go do kieszeni bez sowa. A potem nakaza jej
zdecydowanym tonem:

- Odejd.
Sekund pniej da znak Gabe'owi, Dominiowi i Jeremiahowi, ktrzy wbiegli do
magazynu. On wszed jako ostatni, popychajc przed sob stranika.
Na widok bandy upadych aniow Hank wyda zdawiony odgos niedowierzania.
- Ani jeden z zebranych tu Nefilw nie zoy przysigi wiernoci - zwrci si Patch
do Gabe'a. - Dobrze im si przyjrzyj.
Gabe umiechn si, omiatajc wzrokiem kadego Nefila z osobna. Najduej
zatrzyma spojrzenie na Hanku, z wciek, niemal akom min.
- Chodzi mu o to, e aden z was, chopaki, nie przysiga... jeszcze.
- Co to ma znaczy? - Hank zagotowa si z furii.
- Jak ci si wydaje? - odpar Gabe, strzelajc palcami. - Gdy mj kole Patch
powiedzia, e wie, gdzie mog znale Czarn Rk, bardzo mnie to zainteresowao.
Wspominaem ju, e rozgldam si za nowym nefilskim wasalem?
Zgromadzeni Nefilowie stali bez ruchu, ale na ich twarzach maloway si strach i
napicie. Nie byam pewna, co zamierza Patch, ale najwyraniej wszystko to
stanowio element jego planu. Mwi, e bdzie ciko znale upadych aniow,
ktrzy pomog mu ocali archanielic, ale moe w zamian za pomoc chcia
zaoferowa im upy wojenne.
Gabe nakaza Jeremiahowi i Dominiowi, by rozeszli si i zajli pozycje po
przeciwnych stronach pomieszczenia.
- Was dziesiciu, nas czterech - rzek Gabe do Hanka. - Policz sobie.
- Jestemy silniejsi, ni sdzisz - zripostowa Hank ze zoliwym umiechem. Dziesiciu na czterech: to nie wry dobrze.
- Przeciwnie, zapowiada si nieza zabawa. "Panie, staj si twoim poddanym".
Kojarzysz te sowa, co, Hank? Proponuj, by zacz uczy si ich na pami. Nie
rusz si std, dopki mi ich nie wypiewasz. Jeste mj, Nefilu. Mj. - Gabe unis
palec w szyderstwie.
- Nie stjcie tak! - krzykn Hank na swoich ludzi. - Pokacie temu aroganckiemu
anioowi, co znaczy ulego!
Nie wyda innych rozkazw i czmychn z magazynu.
miech Gabe'a roznis si wielkim echem. Upady anio podszed do drzwi i
otworzy je na ocie, woajc na cae gardo:
- Strach ci oblecia, Nefilu? Uwaaj, bo nadchodz!
Na te sowa Nefilowie wybiegli w popochu z pomieszczenia tylnymi i frontowymi
drzwiami. Jeremiah i Dominie rzucili si za nimi w pogo, wydajc dzikie okrzyki.
Patch sta w opuszczonym magazynie i patrzy na klatk. Kiedy do niej podszed,
archanielica cofna si i zasyczaa ostrzegawczo.
- Nie zrobi ci krzywdy - uspokoi j Patch, wycigajc rce tak, by zobaczya, e nie
ma broni. - Otworz klatk i wypuszcz ci na wolno.
- A to dlaczego? - spytaa.
- Bo twoje miejsce jest gdzie indziej.
- Czego dasz w zamian? - Rzucia mu paniczne spojrzenie podkronych z
wyczerpania oczu. - Jakie tajemnice tego wiata mam dla ciebie rozwiza? Jakie
kamstwa bdziesz mi czule szepta w ucho, eby si dowiedzie prawdy?
Patch otworzy drzwi klatki i powoli poda rk dziewczynie.

- Nie chc niczego poza tym, by mnie wysuchaa. Nie musz nakania ci do
mwienia naszyjnikiem, bo czuj, e kiedy mnie wysuchasz, zechcesz mi pomc z
wasnej woli.
Utykajc, archanielica wysza z klatki i niechtnie wspara si na barku Patcha.
Diabelska moc ewidentnie osabia jej migoczce bkitem oczy.
- Jak dugo bd w tym stanie? - zapytaa przez zy.
- Nie wiem, ale jestem pewny, e archanioowie znajd na to rad.
- Obci mi skrzyda - szepna chrapliwie.
- Ale nie wyrwa. - Patch pokiwa gow. - Jest nadzieja.
- Nadzieja? - powtrzya, mruc oczy. - Widzisz w tej sytuacji co
optymistycznego?
Bo ja nie. Jak mog ci pomc? - spytaa zbolaym gosem.
- Chc si dowiedzie, w jaki sposb zamordowa Hanka Millara - powiedzia
otwarcie Patch.
- No, to jest nas dwoje... - Zamiaa si gucho.
- Jeste do tego zdolna.
Otworzya usta, by zaprotestowa, ale jej nie pozwoli.
- Archanioowie przynajmniej raz majstrowali przy czyjej mierci, wic mog zrobi
to znowu.
- O czym ty mwisz? - zapytaa z kpin.
- Pi miesicy temu potomkini Chaunceya Langeaisa rzucia si z krokwi szkolnej
sali gimnastycznej w odruchu powicenia, ktry skoczy si jego mierci.
Dziewczyna nazywa si Nora Grey i sdzc po twoim wyrazie twarzy, doskonale
wiesz, o kogo chodzi.
Sowa Patcha wstrzsny mn. Nie dlatego, e zabrzmiay obco. W jednym z jego
wspomnie syszaam, jak mwi, e zabiam Chaunceya Langeaisa, ale po wyjciu
ze wspomnienia uparcie temu zaprzeczaam. Teraz jednak nie mogam si ju duej
oszukiwa.
Mga spowijajca moje myli rozesza si i zobaczyam w przebyskach, jak stoj w
sali gimnastycznej kilka miesicy wczeniej. Z Chaunceyem Langeaisem, Nefilem,
ktry chcia mnie zabi, eby skrzywdzi Patcha.
Z Nefilem, ktry nie wiedzia, e jestem jego potomkini.
- Ciekawi mnie, dlaczego jej ofiara nie spowodowaa mierci Hanka, z ktrym czy
j bezporednie pokrewiestwo - powiedzia Patch. - Mam wraenie, e to sprawka
archaniow.
Archanielica popatrzya na Patcha bez sowa. Najwyraniej zburzy w niej resztki
opanowania.
- Masz wicej teorii spiskowych? - zapytaa po chwili z kpin.
- Nie. - Pokrci gow. - Powiem ci jednak o bdzie. Bdzie archaniow. Umkno
mi to z pocztku, gdy jednak uwiadomiem sobie, co si stao, pojem, e
archanioowie majstrowali przy mierci. Przez was zamiast Hanka zgin Chauncey.
Wziwszy pod uwag problemy, jakich przysparza wam Hank, dlaczego tak si stao?
- Sdzisz, e mam zamiar dyskutowa o tym z tob?
- Wobec tego jednak usyszysz moj teori. Ot sdz, e pi miesicy temu
archanioowie odkryli, i Chauncey i Hank paraj si diabelsk moc, i postanowili

to powstrzyma. W przekonaniu, e Hank stanowi mniejsze zo, najpierw zwrcili si


do niego. Przewidziawszy ofiar Nory, zaproponowali Hankowi ukad. Obiecali mu
mianowicie, e jeli przestanie korzysta z diabelskiej mocy, zamiast niego zginie
Chauncey.
- C za wyobrania! - Gos anielicy zabrzmia tak niepewnie, e poczuam, i Patch
si nie myli.
- Wysuchaj do koca - cign Patch. - Id o zakad, e Hank zdradzi Chaunceya, a
potem te archaniow, podj praktyki Chaunceya i od tej pory posuguje si
diabelsk moc.
Archanioowie chc si go pozby, nim przekae t wiedz innym. Chc rwnie, by
diabelska moc wrcia tam, gdzie jej miejsce, czyli do otchani pieka. I tu wkraczam
ja ze swoj spraw.
Prosz, by archanioowie jeszcze raz pomajstrowali przy mierci. Pozwlcie mi zabi
Hanka.
Zabierze do grobu wiedz o diabelskiej mocy, a jeli moja teoria jest tak trafna, jak
przypuszczam, zarwno ty, jak i inni archanioowie wanie tego chcecie. Naturalnie
zaley wam na jego mierci z rozmaitych powodw - doda znaczco.
- Nawet jeli zaoymy, e archanioowie s zdolni ingerowa w mier, nie
mogabym podj takiej decyzji sama. Wymagaoby to jednomylnego gosowania odrzeka.
- W takim razie bierzmy si do dziea.
- To nie takie proste, Jev. Nie mog ot tak, w jednym momencie, przenie si do
domu. Nie mog tam zadzwoni, ani te polecie... Dopki ciy na mnie kltwa
diabelskiej mocy, jestem dla nich niewidzialna, jakbym nie istniaa.
- Naszyjnik posiada si wiksz od diabelskiej mocy.
- Nie mam naszyjnika - warkna.
- Uyjesz mojego. Porozmawiaj z archanioami. Przedstaw im mj pomys i zrbcie
gosowanie. - Wydoby z kieszeni naszyjnik i rozpi go dla niej.
- A jeli prbujesz mnie oszuka? Skd mog wiedzie, e nie zmusisz mnie, bym
odpowiedziaa na twoje pytania?
- W tej chwili moesz mi jedynie zaufa.
- Da wiar znanemu zdrajcy, wypdzonemu anioowi... - Wbia wzrok w jego twarz,
nieprzeniknion jak to jeziora o pnocy.
- To zamierzche czasy - odpowiedzia cicho, podajc jej naszyjnik. - Odwr si, to
ci go zapn.
- Zaufa - powtrzya agodnie.
Wyranie zastanawiaa si, czy pj za rad Patcha, czy rozwiza swoje sprawy
samodzielnie.
Dobrze. - Odwrcia si w kocu i uniosa wosy.

ROZDZIA 32
Mj oddech zwolni, gdy dotaro do mnie, e jestem w bezpiecznych objciach

Patcha.
Siedzielimy na pododze w jego sypialni. Wtulaam si w niego, a on leciutko mnie
koysa i szepta mi do ucha kojce sowa.
- A wic naprawd zabiam Chaunceya - powiedziaam. - Odebraam ycie Nefilowi.
Niemiertelnemu. Zabiam yw istot. Nie wasnorcznie, ale jednak. Zabiam.
- Twoje powicenie powinno byo unicestwi Hanka.
- Widziaam, jak opowiadasz o tym archanielicy - przytaknam tpo. - Widziaam
wszystko. Kazae Gabe'owi, Dominiowi i Jeremiahowi oprni magazyn, ebycie
zostali sami.
-Tak.
- Czy Gabe odnalaz Hanka i zmusi go do zoenia przysigi wiernoci?
- Nie, bo ja pierwszy dotarem do Hanka. Nie byem do koca uczciwy wobec
Gabe'a. Powiedziaem mu, e dostanie Hanka, ale kazaem Dabrii czeka pod
magazynem. Gdy tylko Hank si pojawi, porwaa go. Nie zastawszy ci tu,
mylaem, e moe co ci zrobi. Zadzwoniem do Dabrii, by sprowadzia tutaj
Hanka, ebym mg go przesucha. Przykro mi
z powodu Dabrii - przeprosi. - Zabraem j, bo nie obchodzi mnie, co si z ni stanie.
Jest jak przedmiot jednorazowego uytku.
- Nie przejmuj si - odpowiedziaam. Akurat Dabria stanowia najmniejsze z moich
zmartwie. Nurtowao mnie co o wiele waniejszego. - Czy archanioowie
gosowali? Co si stanie z Hankiem?
- Przed gosowaniem chcieli pomwi ze mn. Z uwagi na wszystko, co si
wydarzyo, nie ufaj mi. Powiedziaem, e jeli zgodz si, abym zabi Hanka, nie
bd ju musieli martwi si o diabelsk moc. Przypomniaem im te, e kiedy Hank
zginie, ty przejmiesz wadz nad jego nefilsk armi. Obiecaem, e powstrzymasz
wojn.
- Choby miao mnie to kosztowa nie wiem ile - odparam, niecierpliwie przytakujc
- chc, eby Hank znikn. Zagosowali jednomylnie?
- Chc mie to ju za sob. Udzielili mi zgody w kwestii Hanka. Mamy czas do
wschodu soca. - Dopiero w tej chwili spostrzegam rewolwer na pododze obok
jego nogi. - Przyrzekem, e nie odbior ci tej przyjemnoci, i jeli nie zmienisz
zdania, jestem gotw raz na zawsze zamkn spraw. Ale w moim odczuciu
powinna si nad tym gboko zastanowi. Jego mier zostanie w tobie do koca
ycia. Nie odwoasz jej i nigdy o niej nie zapomnisz. Ja go zabij, Noro. Zrobi to dla
ciebie, pozwl. Przemyl to. Bez wzgldu na decyzj, jak podejmiesz, bd ci
wspiera, musisz jednak by przygotowana.
- Chc si z nim spotka. - Spokojnie podniosam rewolwer. - Chc spojrze mu w
oczy i zobaczy, jak auje swoich wyborw.
Po chwili Patch kiwn gow na znak, e nie ma nic przeciwko temu. Wprowadzi
mnie do tajnego przejcia. Pochodnie owietlay tylko kilka metrw korytarza, a
potem ogarna nas duszca ciemno.
Podaam za Patchem coraz gbiej w d. Wreszcie stanlimy przed drzwiami,
ktre otworzy, pocigajc za elazne kko.
Hank ju na nas czeka. Rzuci si na Patcha z piciami, ale kajdany szarpny nim
do tyu jak cignite lejce.

- Nie liczcie, e ujdzie wam to na sucho - oznajmi z obkaczym chichotem,


rzucajc nam spojrzenia pene nienawici.
- Tak jak ty liczye, e okpisz archaniow? - odpowiedzia Patch z niezmconym
spokojem.
Hank niepewnie zmruy oczy. Dopiero teraz zauway rewolwer w mojej rce.
- A to co? - spyta tonem mrocym krew w yach. Uniosam rewolwer i
wycelowaam w Hanka, napawajc si jego zmieszaniem i wrogoci. - Moe mi kto
powie, co si tutaj dzieje? - warkn.
- Twj czas dobiega koca - odrzek Patch.
- My te zawarlimy umow z archanioami - oznajmiam.
- Jak umow? - Hank wciekle obnay zby.
Przystawiam mu rewolwer do piersi.
- Ju nie jeste niemiertelny, Hank. mier jednak upomniaa si o ciebie, widzisz?
Zamia si z niedowierzaniem, ale zgroza w jego oczach upewnia mnie, e wierzy.
- Ciekawe, jak te ci bdzie w nastpnym wcieleniu - mruknam. - Ciekawe, czy w
tej chwili nachodz ci refleksje nad yciem, ktre stworzye. Ciekawe, czy
przemylasz teraz kad swoj decyzj i prbujesz dociec, czemu wziy w eb.
Pamitasz tych wszystkich ludzi, ktrych wykorzystywae i krzywdzie? Pamitasz
ich imiona? Widzisz twarz mojej mamy?
Mam nadziej, e tak. I licz, e ta wizja nigdy nie da ci spokoju. Wieczno to
bardzo dugo, wiesz, Hank? - Zacz si rzuca tak gwatownie, i pomylaam, e
kajdany pkn. - Chc, by zapamita moje imi - cignam. - Chc, by
zapamita, e zrobiam dla ciebie to, co powiniene by zrobi dla mnie. Okaza
troch litoci. - Na jego zej, mciwej twarzy
odmalowa si nagle wyraz powcigliwej rozwagi. By bystry, lecz chyba jeszcze nie
dotaro do niego, co zamierzam. - Nie pokieruj twoj rewolucj - cignam - bo nie
umrzesz. Poyjesz jeszcze dugo. Rzecz jasna, nie zamieszkasz w Ritzu. Chyba e
Patch planuje unowoczenienie tej komory... - Uniosam brew, dajc znak Patchowi,
by si wczy. Co ty wyprawiasz, aniele? - mrukn w moje myli.
Stwierdziam, zaskoczona, e mog porozumiewa si z nim w ten sam sposb.
Raptem co przeczyo mi si w gowie i zaczam rozmawia z nim, posugujc si
sam tylko myl.
Nie zabij go. I ty te nie. Wic nie kombinuj.
A co z archanioami? Przecie zawarlimy ukad?
To nie w porzdku. Nie wolno nam odbiera mu ycia. Z pocztku chyba tego
pragnam, ale miae racj. Jeli go zabij, nie zapomn tego nigdy. Nie chc, by
mnie przeladowa. Chc by wolna. Podejmuj suszn decyzj.
I mimo i zachowaam to dla siebie, wiedziaam, e archanioowie postanowili
wykorzysta nas do brudnej roboty. A ja miaam ju dosy babrania si w tym
plugastwie.
O dziwo, Patch nie zaprotestowa. Spojrza na Hanka.
- Wol chd, ciasnot i mrok. Wytumi jeszcze komor. Tak e choby wydziera
si tu wniebogosy, towarzystwa dotrzyma ci tylko cierpienie.
Dziki. Woyam w t myl do Patcha cae serce.
mier byaby dla niego za lekk kar - odpar z szelmowskim umieszkiem. - Tak

jest duo fajniej.


Gdyby nie ponury nastrj, pewno bym si rozemiaa.
- Oto, co si dostaje za zaufanie do Dabrii - pouczyam skazaca. - To nie adna
wieszczka, tylko psychopatka, eby wiedzia.
Daam Hankowi czas na wypowiedzenie ostatnich sw, ale te nieszczeglnie
zdziwiam si widzc, e milczy. Co prawda w duchu liczyam na jakie niezborne
przeprosiny, ale nie usyszawszy ich, nie zmartwiam si zbytnio. Zamiast powiedzie
co na koniec, Hank poczstowa mnie dziwnym umieszkiem zniecierpliwienia.
Wytrcio mnie to troch z rwnowagi, ale domyliam si, e wanie o to mu
chodzi.
Niewielk cel wypenia cisza. Napicie w powietrzu opado. Porzucajc wszelkie
myli o Hanku, uzmysowiam sobie dobitnie, e za mn stoi Patch. Odczuam wielk
ulg. Ogarno mnie wyczerpanie. Jego pierwsz oznak byo gwatowne drenie rk.
Zaczy trz mi si kolana, a potem cae nogi. Oszoomiona, miaam wraenie,
jakby wirowao wszystko wok: ciany, stche powietrze, a nawet Hank. Jedyne
oparcie dawaa mi obecno Patcha.
Bez ostrzeenia rzuciam mu si w ramiona. Przycisn mnie do muru pocaunkiem,
oddychajc z ulg. Wpiam si palcami w jego koszul i przycignam go do siebie
w pragnieniu bliskoci, jakiego nie czuam jeszcze nigdy. Przywar ustami do moich
ust. Tym razem nie caowa czule ani delikatnie. W chodnym mroku poczy nas
nienasycony gd namitnoci.
- Wynomy si std - szepn mi do ucha.
Ju miaam przytakn, kiedy ktem oka spostrzegam ogie. Z pocztku wydawao
mi si, e to jedna z pochodni wypada ze wspornika. Ale pomie igra w doni
Hanka. Hipnotyzujcy, nieziemsko bkitny. Po chwili dotaro do mnie, e to, co
zobaczyam, dzieje si naprawd.
Hank onglowa w jednej rce kul strzelajc niebieskim ogniem, a w drugiej czarnym pirem Patcha. Dwoma diametralnie rnymi przedmiotami: jaskrawym i
ciemnym. Nad czubkiem pira pojawia si cienka smuka dymu.
Nie byo czasu na krzyk ostrzeenia. W ogle nie byo czasu.
W okamgnieniu uniosam rewolwer i nacisnam cyngiel.
Rzucony o cian Hank rozpostar rce i rozwar usta w zdumieniu.
Nie poruszy si wicej.

ROZDZIA 33
Patch nie zawraca sobie gowy kopaniem grobu. Byo ciemno, godzin, moe dwie
przed wschodem soca. Wywlk zwoki na brzeg tu za bram Delphic i
kopniakiem zrzuci je z urwiska w rozszalae fale.
- Co z nim bdzie? - spytaam, tulc si do niego, by si ogrza.
Lodowaty wicher szarpa mi ubranie, bolenie oszraniajc skr, jednak
najdotkliwsze zimno przenikao moje myli.
- Odpyw poniesie go w dal, a reszt zaatwi rekiny.

Pokrciam gow na znak, e le mnie zrozumia.


- Co stanie si z jego dusz? - zapytaam.
Drczyo mnie, czy to, co powiedziaam Hankowi, moe si speni. Czy jest mu
pisane cierpienie przez reszt wiecznoci? pomylaam, ale szybko otrzsnam si z
poczucia winy. Nie chciaam zabi Hanka, ale ostatecznie nie pozostawi mi wyboru.
Patch milcza, nie umkno mi jednak, e w odruchu troski przytuli mnie mocniej.
Roztar mi domi ramiona.
- Zamarzniesz. Pojedziemy do mnie.
- Co dalej? - wyszeptaam, trawiona niepokojem. - Zabiam Hanka. Musz
pokierowa jego ludmi, ale w jaki sposb?
- Zastanowimy si - odrzek Patch. - Obmylimy plan, a ja bd przy tobie, dopki
nie doprowadzimy sprawy do koca.
- Naprawd sdzisz, e to bdzie takie proste?
- Najprociej, aniele - odpar z rozbawieniem - byoby mi zaku si w piekielne
kajdany u boku Rixona. Moglibymy przekupi kogo trzeba i razem wygrzewa si w
cieple ognia. Spojrzaam na fale rozbijajce si o skay.
- Czy kiedy zawierae ukad z archanioami, nie bali si, e zaczniesz sypa?
Przecie gdyby tylko rozpuci pogosk, i diabelsk moc mona okiezna,
wszyscy dostaliby obdu na jej punkcie i zaczby kwitn nielegalny handel moc.
- Przysigem dochowa tajemnicy. Stanowio to cz ukadu.
- Czy moge poprosi o co w zamian za milczenie? - spytaam cicho.
Patch spi si i wyczuam, e domyli si, o co mi chodzi.
- Czy to wane? - odpar beznamitnym tonem.
Owszem. Wraz ze mierci Hanka chmury przesaniajce dotd moj pami jak
soce nagle zaczy si rozprasza. Pewne wspomnienia pozostay jeszcze
zamazane, jednak zaczy wyania si obrazy. Intensywniejsze z kad chwil.
Wadza Hanka nade mn umara tak jak on i moja pami otworzya si teraz na
wszystko, przez co przeszam z Patchem. Kolejne sprawdziany zaufania, lojalnoci,
wiary... Wiem ju, co go mieszy i drani. Poznaam jego najgbsze pragnienia.
Widziaam go tak wyranie. Tak niesamowicie wyranie.
- Moge ich poprosi, eby zmienili ci w czowieka?
Westchn przecigle i odrzek z przekonaniem:
- Krtka odpowied brzmi: tak. Mogem.
zy napyny mi do oczu ze wzruszenia. Sam podj t decyzj. Podj j ze
wzgldu na mnie, a jednak ogarny mnie straszne skrupuy.
- To nie tak - rzek Patch, widzc moj min. - Posuchaj. Odkd ci poznaem,
zmieniem si pod kadym wzgldem. Dzi nie pragn ju tego, czego pragnem
przed picioma miesicami. Czy chciaem mie ludzkie ciao? Owszem, bardzo. Czy
teraz mi na tym zaley? Nie. - Popatrzy na mnie z powag. - Zamiast speni
marzenie, wybraem to, co jest mi konieczne do ycia. Ciebie, aniele. Potrzebuj ci
bardziej, ni potrafisz to sobie wyobrazi.
Jeste niemiertelna. Jak ja. To te powd do radoci.
- Patch... - zaczam, przymykajc oczy, poruszona.
Musn wargami patek mojego ucha tak lekko jak skrzydo motyla.
- Kocham ci. - Jego stanowczy gos by przepeniony czuoci. - Przypomniaa mi,

kim byem dawniej. Sprawia, e znw chc by tamtym czowiekiem. Trzymajc


ci w ramionach, czuj, e razem stawimy czoo wszelkim przeciwnociom i
zwyciymy. Jestem twj, jeli tylko si zgadzasz.
Z miejsca zapomniaam, e przemokam do suchej nitki, e trzs si i nie chc mie
nic wsplnego ze stowarzyszeniem Nefilw. Patch mnie kocha - pomylaam. Nic
innego si nie liczy.
- Nawzajem - odpowiedziaam.
- Pokochaem ci wczeniej ni ty mnie - mrukn, przyciskajc gow do mojej szyi.
- Pokonaem ci tylko w tym jednym i przy kadej okazji bd to podkrela - kciki
jego ust uniosy si w diabolicznym umiechu. - Wynomy si std. Zabior ci do
siebie, tym razem ju na zawsze. Mamy pewn niezaatwion spraw i czas, by to
nadrobi.
Zawahaam si, pena zwtpienia. Seks stanowi problem. Mgby skomplikowa
nasz relacj i moje ycie, jak rwnie wywoa lawin przernych innych
reperkusji. Skoro owocem zwizku upadego anioa z istot ludzk jest Nefil stworzenie, ktremu nie wolno zamieszkiwa Ziemi - to co by si stao, gdyby upady
anio przespa si z kobiet Nefilem? - rozmylaam.
Wziwszy pod wag lodowat niech, jak ywi wobec siebie Nefilowie i
anioowie, na pewno nie zdarzyo si to nigdy dotd - stwierdziam zaniepokojona
jeszcze bardziej. - O ile dotd zadowalaam si myl, e w tym towarzystwie
zoczycami s archanioowie, o tyle teraz w mj umys wkrad si cie zwtpienia.
Dlaczego anioowie nie powinni zakochiwa si w miertelnikach lub, jak w moim
przypadku, w Nefilach? Czyby dawno temu, przed wiekami, ustalono t zasad, by
podzieli nasze rasy... albo te, by zapobiec ingerowaniu w natur i przeznaczenie?
Patch powiedzia kiedy, e rasa Nefilw powstaa wycznie dlatego, e upadli
anioowie szukali zemsty za strcenie z niebios. Aby wyrwna rachunki z
archanioami, przez ktrych zostali wypdzeni, upadli anioowie uwodzili istoty
ludzkie, ktre wczeniej mieli ochrania - dokonali zemsty. A take wywoali
podziemn wojn, ktra cigna si od stuleci: po jednej stronie barykady stali
anioowie, po przeciwnej Nefilowie, a ludzie byli jedynie pionkami w tym konflikcie.
Mimo e na sam myl o tym cierpa mi skra, Patch przyrzek, e batalia zakoczy
si zniszczeniem caej rasy. Ciekawe tylko ktrej...
Wszystko przez upadego anioa, ktry wlaz do niewaciwego ka.
- Jeszcze nie - odpowiedziaam.
- Jeszcze nie jedziemy, czy jeszcze nie jedziesz do mnie? - Patch unis ciemne brwi.
- Mam pytania... - Spojrzaam na niego znaczco.
- No tak, powinienem by si domyli, e zostaa ze mn wycznie, by zadawa mi
pytania. - Umiechn si, ale nie udao mu si ukry niepewnoci.
- Owszem i dla pocaunkw. Czy kto ju ci powiedzia, e niesamowicie caujesz?
- Jedyna osoba, z ktrej zdaniem si licz, jest tutaj. - Unis moj brod i spojrza mi
gboko w oczy. - Nie musimy wraca do mnie, aniele. Jeli chcesz, mog zawie
ci do domu. Albo, jeli zdecydujesz si spdzi noc w moim ku, z dzielc nas
tam "nie przekracza", zgodz si. Niechtnie, ale nie ma sprawy.
Wzruszona jego szczeroci, wsunam mu palec po koszul, szukajc waciwego
gestu uznania. Musnam jego skr i zakrcio mi si w gowie z podania.

Dlaczego, och, dlaczego, pomylaam, gdy ledwie go dotkn, rozpala moje zmysy
tak, e zapominam o boym wiecie?
- Jeli jeszcze si nie domylie - powiedziaam z arliwoci. - Ja te ci potrzebuj.
- Czyli tak? - Przeczesa palcami moje wosy, uoy mi je na ramionach jak wachlarz
i przyjrza mi si bacznie. - Powiedz, e tak - powtrzy chrapliwie. - Zosta dzi u
mnie. Pozwl si chocia tuli... Dopilnuj, by czua si bezpieczna.
Zaplatajc palce na doni Patcha, odpowiedziaam na pocaunek miao, akomie i
beztrosko. Pod jego dotykiem rozluniam si, stopniaam, zapomniaam o sobie.
Obezwadni mnie, ogarniajc arem ciaa, tak e zczylimy si w jedno. Tak e
wypenilimy sob cay wszechwiat.

ROZDZIA 34
Okoo poudnia Patch zatrzyma motocykl przed moim domem. Zeskoczyam z
siedzenia z gupawym umieszkiem na twarzy. Moj skr przenikao rozkoszne
ciepo. Super.
Nie udziam si, e ten stan bdzie trwa wiecznie, ale te na razie postanowiam
cieszy si chwil. Kwesti mojego przeobraenia oraz wszelkie jego konsekwencje,
czyli na przykad to, jak bdzie przejawiaa si moja odmienno i jak poprowadz
wojsko Hanka, odoyam na pniej.
Teraz miaam wszystko, o czym mogam marzy. Lista spenionych pragnie nie bya
wprawdzie duga, ale za to cudowna, poczwszy od tego, e odzyskaam mio
mojego ycia.
- Fajna noc. - Zdjam kask i podaam go Patchowi. - Jestem zakochana w twojej
pocieli.
- Tylko w niej si kochasz?
- Nie, w materacu te.
- Moje ko przyjmie ci chtnie w kadej chwili.
Nie spalimy przedzieleni tam "nie przekracza", bo nie spalimy razem, kropka. Ja
pooyam si na ku, a Patch na kanapie. Wiedziaam, e liczy na wicej, ale te
czuam, e chce, bym wszystko przemylaa. Powiedzia, e zaczeka, a ja mu
uwierzyam.
- Daj mi palec, a wezm ca rk - ostrzegam. - I uwaaj, ebym ci jej nie
skonfiskowaa.
- Prosz, jaki ze mnie szczciarz.
- Jedyn wad twojego mieszkania jest zastraszajcy brak kosmetykw. Nie masz
odywki do wosw, byszczyka, kremu z filtrem uv... - Wskazaam kciukiem drzwi. Musz wyczyci zby. I koniecznie wzi prysznic.
- Rozumiem, e to zaproszenie - wyszczerzy si, zsiadajc z motocykla.
- Gdy skocz - uniosam si na palcach i pocaowaam go - musz zaatwi piln
spraw. Pjd do Vee po mam i wszystko im opowiem. Hank nie yje i powinny
pozna ca prawd.

Nie cieszyam si na t rozmow, ale te nie mogam z ni zwleka. Przez cay czas
powtarzaam sobie, e chroni Vee i mam, jednak kamaam, eby oszczdzi im
przykroci.
Utrzymywaam je w mrokach niewiedzy, bo baam si, e nie znios wiata.
Zwaszcza e caa ta historia nie miaa wiele wsplnego z logik.
Otworzyam drzwi i wrzuciam klucze do miseczki w holu. Ledwie postpiam par
krokw, Patch chwyci mnie za okie. Zerknwszy na niego, pojam, e co nie gra.
Nim Patch zdy mnie osoni, z kuchni wyszed Scott. Gestem rki przywoa
dwch Nefilw, ktrzy stanli obok niego. Najwyraniej obaj byli w jego wieku.
Wysocy, muskularni, o zacitych twarzach, spogldali na mnie uwanie.
- Scott! - Podbiegam do niego i z caej siy objam go ramionami. - Co si stao?
Jak ucieke?
- Wobec zaistniaej sytuacji postanowiono, e na linii walki zdziaam wicej ni w
zamkniciu. Noro, to Dante Matterazzi i Tono Grantham - odpowiedzia. Porucznicy wojsk Czarnej Rki.
- Przyprowadzie tych ludzi do domu Nory? - zapyta Patch, podchodzc do nas.
Obrzuci Scotta takim wzrokiem, jakby chcia skrci mu kark.
- Spokojnie, stary. S w porzdku. Mona im zaufa - odpar Scott.
- Pocieszajce to wieci z ust znanego kamcy. - Patch zamia ci cicho i drapienie.
- Nie przeginaj. - Spostrzegam skurcz, ktry przebieg przez twarz Scotta. - Sam
masz niejedno do ukrycia.
- Hank nie yje - oznajmiam Scottowi, nie widzc powodu, by bawi si w
subtelnoci, ani te godzi si na dalsze utarczki sowne midzy nimi.
- Wiemy - przytakn Scott. - Poka jej znak, Dante.
Dante wycign rk. Na serdecznym palcu mia piercie identyczny jak ten, ktry
Scott rzuci do oceanu. Piercie poyskiwa niebieskim wiatem, racym tak
bardzo, e musiaam przymkn oczy.
- Czarna Rka powiedzia, e piercie zacznie wieci, kiedy zginie - wyjani
Dante. - Scott ma racj. To znak.
- Dlatego mnie wypucili - rzek Scott. - Armi ogarn chaos. Nikt nie wie, co robi.
Zblia si cheszwan. Czarna Rka planowa wojn i jego ludzie s niespokojni.
Stracili przywdc. Panikuj.
Przemylaam jego sowa i nagle co mnie tkno.
- Zwolnili ci, bo wiedziae, jak znale mnie, nastpczyni Hanka? Zastanawiaam si na gos, bacznie przygldajc si Dantemu i Tono, niepewna, czy
mog im zaufa.
- Wierz mi, oni s czyci. Lojalni wobec ciebie. Musimy zebra jak najwicej
Nefilw, ktrzy pjd za tob, nim bdzie za pno. Nie wolno nam dopuci do
buntu. Zakrcio mi si w gowie. Bunt - nieza jazda. Powiedziaam sobie w duchu,
e z radoci zrzekn si swojego odpowiedzialnego stanowiska.
- Przed mierci - poinformowa mnie Dante, ktry mierzy dobre dwa metry wzrostu
i, jak to Latynosi, mia niad cer - Czarna Rka przekaza mi, e zgodzia si
przej po nim funkcj dowdcy.
Przeknam lin, nie przewidziawszy, e stanie si to tak szybko. Wiedziaam, co
naley robi, liczyam jednak na wicej czasu. Stwierdzenie, e baam si tej chwili,

byoby zbyt delikatne.


Kolejno spojrzaam kademu z nich w oczy.
- Tak, zoyam przysig, e pokieruj armi Hanka. Nie bdzie wojny. Wrcie do
ludzi i kacie im rozwiza stowarzyszenie. Kady Nefil, ktry zoy przysig
wiernoci, jest zobowizany do jej przestrzegania i adna armia, bez wzgldu na to,
jak wielka, nie moe zmieni tego prawa. Podjcie walki w tej chwili byoby
samobjstwem. Upadli anioowie planuj ju zemst i nasz jedyn nadziej jest
jasna deklaracja, e nie bdziemy z nimi walczy. Nie w taki sposb. To tyle.
Moecie powiedzie ludziom, e to rozkaz.
Dante umiechn si, ale by napity.
- Wolabym nie omawia tego w obecnoci upadego anioa - spojrza na Patcha. Dasz nam chwil?
- Nie ma sensu, by Patch wychodzi - oznajmiam. - Bo i tak wszystko mu powiem. Na widok zbolaej miny Dantego dorzuciam: - Skadajc przysig Hankowi, nie
obiecaam mu, e zerw z Patchem. Wiedzcie, e wasza nowa przywdczyni spotyka
si z upadym anioem.
I niech gadaj, co chc, pomylaam.
- Wyjanijmy sobie jedno - odpar Dante, uprzejmie kiwajc gow. - To nie koniec.
Czarna Rka wznieci rewolucj, ale odwoanie jej nie wystarczy, by uspokoi
sytuacj.
- Uspokojenie sytuacji to sprawa drugorzdna. Ja troszcz si o dobro caej rasy
Nefilw. Myl o tym, co jest najlepsze dla kadego.
Scott, Dante i Tono wymienili spojrzenia bez sowa. W kocu Dante zabra gos w
imieniu wszystkich:
- No to mamy wikszy problem. Bo wedug Nefilw najlepszy dla nich jest bunt.
- Ilu tak sdzi? - zapyta Patch.
- Tysice, zapeniliby miasto. - Dante utkwi we mnie wzrok. - Jeli nie poprowadzisz
ich do wolnoci, zamiesz przysig. Krtko mwic, Noro, bardzo ryzykujesz.
Spojrzaam na Patcha.
Obstawaj przy swoim - rzek spokojnie do moich myli. - Powiedz, e wojna nie
wchodzi w gr i nie ma mowy o adnych pertraktacjach.
- Przysigam pokierowa armi Hanka - zwrciam si do Dantego. - Nie
obiecywaam wolnoci.
- Jeli nie wypowiesz wojny upadym anioom, stan przeciwko tobie tysice Nefilw
- odpar.
Skoro tak - pomylaam - rwnie dobrze mogabym wypowiedzie wojn
archanioom. Zgodzili si na mier Hanka, bo Patch przyrzek im, e stumi
powstanie.
Popatrzyam na Patcha i poczuam, e podzielamy t upiorn myl. Tak czy inaczej,
nadchodzia wojna.
Teraz musiaam tylko wybra przeciwnika.

http://anastazja352/chomikuj.pl

http://anastazja352/chomikuj.pl

You might also like