Download as doc, pdf, or txt
Download as doc, pdf, or txt
You are on page 1of 18

KAPUCISKI RYSZARD

Wojna futbolowa
Luis Suarez powiedzia, e bdzie wojna, a we wszystko, co mwi Luis wierzyem. Mieszkalimy razem w Meksyku, Luis dawa mi lekcje Ameryki
aciskiej. Czym jest i jak j rozumie. Potrafi przewidzie wiele wydarze. W
swoim czasie przewidzia upadek Goularta w Brazylii, upadek Boscha w Dominikanie
i Jimeneza w Wenezueli. Na dugo przed powrotem Perona wierzy, e stary caudillo
bdzie znowu prezydentem Argentyny, zapowiedzia te rych mier dyktatora Haiti
Franoisa Duvaliera, ktremu wszyscy dawali wiele lat ycia. Luis umia porusza si
po sypkich piaskach tutejszej polityki, w ktrych tacy amatorzy jak ja grzli
beznadziejnie, co krok popeniajc bdy.
Tym razem swoj opini o czekajcej nas wojnie Luis wygosi po odoeniu
gazety, w ktrej przeczyta sprawozdanie z meczu piki nonej rozegranego midzy
reprezentacjami Hondurasu i Salwadoru. Obie druyny walczyy o prawo udziau w
mistrzostwach wiata, zapowiedzianych na lato 1970 roku w Meksyku. Pierwszy
mecz odby si w niedziel 8 czerwca 1969 roku w stolicy Hondurasu Tegucigalpie.
Nikt na wiecie nie zwrci uwagi na to wydarzenie. Druyna Salwadoru
przyjechaa do Tegucigalpy w sobot i spdzia w hotelu bezsenn noc. Druyna nie
moga spa, poniewa bya obiektem wojny psychologicznej rozptanej przez kibicw
Hondurasu. Hotel otoczyo mrowie ludzi. Tum wali kamieniami w szyby, tuk
kijami w blachy i w puste beczki. Raz po raz wybuchay haaliwe petardy.
Przeraliwie wyy klaksony ustawionych przed hotelem aut. Kibice gwizdali,
wrzeszczeli, wznosili wrogie okrzyki. Trwao to przez ca noc. Wszystko po tu, eby
druyna goci, niewyspana, zdenerwowana, zmczona, przegraa mecz. W Ameryce
aciskiej s to zwyczajne praktyki, ktre nikogo nie dziwi.
Nastpnego dnia Honduras pokona zaspan druyn Salwadoru 1:0.
Kiedy napastnik Hondurasu, Roberto Cardona, strzeli w ostatniej minucie
zwycisk bramk, siedzca w Salwadorze przed telewizorem 18-letnia Amelia
Bolanios zerwaa si i pobiega do biurka, gdzie w szufladzie lea pistolet jej ojca.
Popenia samobjstwo strzelajc sobie w serce. "Moda dziewczyna, ktra nie moga
znie, e jej ojczyzna zostaa rzucona na kolana" - pisa nazajutrz dziennik
Salwadoru "El Nacional". W pogrzebie Amelii Bolanios, transmitowanym przez
telewizj, wzia udzia caa stolica. Na czele konduktu maszerowaa kompania
honorowa wojska ze sztandarem. Za trumn okryt flag narodow szed prezydent
republiki w otoczeniu ministrw. Za rzdem kroczya pikarska jedenastka Salwadoru,
ktra tego dnia rano, wygwizdana, wymiana i opluta na lotnisku w Tegucigalpie,
wrcia specjalnym samolotem do kraju.
Ale po tygodniu w stolicy Salwadoru - w San Salwadorze, na stadionie o piknej
nazwie Flor Blance (Biay Kwiat) odby si rewan. Tym razem druyna Hondurasu
spdzia bezsenn noc: wrzeszczcy tum kibicw wybi wszystkie okna w hotelu,

wrzucajc do rodka tony zgniych jaj, zdechych szczurw i cuchncych szmat.


Zawodnicy zostali przewiezieni na stadion w wozach pancernych I Zmechanizowanej
Dywizji Salwadoru, co uratowao ich przed dn zemsty i krwi gawiedzi, ktra staa
na trasie przejazdu trzymajc portrety bohaterki narodowej - Amelii Bolanios.
Cay stadion by otoczony wojskiem. Wok boiska stay kordony onierzy
doborowego puku Guardia Nacional z rozpylaczami gotowymi do strzau. W czasie
odgrywania hymnu Hondurasu stadion wy i gwizda. Nastpnie, zamiast flagi
narodowej Hondurasu, ktr spalono na oczach oszalaej ze szczcia widowni,
gospodarze wcignli na maszt brudn, podart cierk. Zrozumiae, e w tych
warunkach zawodnicy z Tegucigalpy nie myleli o grze. Myleli, czy wyjd std ywi.
"Cae szczcie, e przegralimy ten mecz" - powiedzia z ulg trener goci, Mario
Griffin.
Salwador zwyciy 3:0.
Prosto z boiska, w tych samych wozach pancernych, odwieziono druyn
Hondurasu na lotnisko. Gorszy los spotka jej kibicw. Bici i kopani, uciekali w stron
granicy. Dwie osoby poniosy mier. Kilkadziesit trafio do szpitala. Gociom
spalono 150 samochodw. W kilka godzin pniej granica midzy obu pastwami
zostaa
zamknita.
O tym wszystkim przeczyta Luis w gazecie i powiedzia, e bdzie wojna. By kiedy
wytrawnym reporterem i zna dobrze swj teren.
W Ameryce aciskiej, mwi, granica midzy futbolem a polityk jest
niezmiernie wska. Duga jest lista rzdw, ktre upady lub zostay obalone przez
wojsko, poniewa druyna narodowa poniosa porak. Zawodnicy druyny, ktra
przegraa, s nazywani pniej w prasie zdrajcami ojczyzny. Kiedy Brazylia zdobya
w Meksyku mistrzostwo wiata, mj kolega - Brazylijczyk, emigrant polityczny, by
zrozpaczony: "Prawica woj skowa - powiedzia - ma zapewnione co najmniej pi lat
spokojnych rzdw". W drodze do tytuu mistrzowskiego Brazylia pokonaa Angli.
Wychodzcy w Rio de Janeiro dziennik "Jornal dos Sportes" w artykule pt. "Jezus
broni Brazylii" tak wyjania przyczyn wygranej: "Ilekro pika leciaa w stron
naszej bramki i gol wydawa si nieuchronny, Jezus spuszcza nog z obokw i
wykopywa pik na aut". Do artykuu doczono rysunki ilustrujce to
nadprzyrodzone zjawisko.
Kto idzie na stadion, moe straci ycie. Oto mecz, w ktrym Meksyk przegrywa
z Peru 1:2. Rozgoryczony kibic meksykaski woa ironicznym tonem: Viva Mexico!
W kilka chwil pniej ginie zmasakrowany przez tum. Ale czasem rozbudzone
emocje znajduj ujcie w innej formie. Po meczu, w ktrym Meksyk pokona Belgi
1:0, pijany ze szczcia Augusto Mariaga - naczelnik wizienia dla skazanych na
doywocie w Chilpancingo (Meksyk, stan Guerrero), biega z pistoletem w rku,
strzela w powietrze i z okrzykiem: Viva Mexico! otwiera wszystkie cele wypuszczajc
na wolno 142 gronych, cikich przestpcw. Sd uniewinnia Mariag, "poniewa
- czytamy w uzasadnieniu wyroku - dziaa w uniesieniu patriotycznym".

- Mylisz, e warto pojecha do Hondurasu? - spytaem Luisa, ktry redagowa


wtedy
powany
i
wpywowy
tygodnik
"Siempre".
- Myl, e warto - odpowiedzia - na pewno co si zdarzy.
Nastpnego
dnia
rano
byem
w
Tegucigalpie.
O zmierzchu nadlecia nad miasto samolot i zrzuci bomb. Wszyscy syszeli wybuch
tej bomby. Ssiednie wzgrza powtarzay gwatowny odgos rozrywanego metalu i
dlatego niektrzy mwili potem, e bya to caa seria bomb. Miasto ogarna panika.
Ludzie uciekali do bram, kupcy zamykali sklepy. Porzucone samochody stay na
rodku ulicy. Jaka kobieta przebiega chodnikiem woajc: - Moje dziecko, moje
dziecko! Potem umilka i zrobio si cicho. Zapada taka cisza, jakby to miasto ju nie
yo. Za chwil zgaso wiato i caa Tegucigalpa pogrya si w ciemnociach.
Pognaem do hotelu, wpadem do pokoju, wkrciem papier w maszyn i
prbowaem napisa depesz do Warszawy. Spieszyem si, poniewa wiedziaem, e
w tej chwili jestem tutaj jedynym zagranicznym korespondentem i e mog by
pierwszym, ktry przekae wiatu wiadomo o wybuchu wojny w rodkowej
Ameryce.
Ale w pokoju byo bardzo ciemno, nic nie widziaem. Zszedem po omacku na
d, do recepcji, gdzie poyczyli mi wiec. Wrciem, zapaliem wiec i wczyem
tranzystorowe radio. Spiker czyta komunikat rzdu Hondurasu o wybuchu wojny z
Salwadorem. Potem przeczyta wiadomo, e wojska Salwadoru zaatakoway
Honduras na caej linii frontu. Zaczem pisa:
TEGUCIGALPA (HONDURAS) PAP 14 LIPCA VIA TROPICAL RADIO RCA
DZISIAJ SZSTA WIECZOREM ROZPOCZA SI WOJNA SALWADORU Z
HONDURASEM LOTNICTWO SALWADORU ZBOMBARDOWAO CZTERY
MIASTA HONDURASU STOP JEDNOCZENIE WOJSKA SALWADORU
PRZERWAY GRANICE HONDURASU USIUJC WEDRZE SI W GB
KRAJU STOP W ODPOWIEDZI NA ATAK AGRESORA LOTNICTWO
HONDURASU ZBOMBARDOWAO WANIEJSZE OBIEKTY PRZEMYSOWE
I STRATEGICZNE SALWADORU A SIY LDOWE PODJY DZIAANIA
OBRONNE.
W tym momencie z ulicy zacz kto woa - Apaga la luz! (Zgasi wiato!),
kilka razy, coraz bardziej dononie i nerwowo, wic musiaem zgasi wiec. Dalej
pisaem na lepo, na wyczucie, od czasu do czasu owietlaem klawiatur pomieniem
zapaki.
RADIO PODAO E WALKI TOCZ SI NA CAEJ SZEROKOCI
FRONTU I E WOJSKA HONDURASU ZADAJ ARMII SALWADORU
CIKIE STRATY STOP RZD WZYWA CAY NARD DO OBRONY
ZAGROONEJ OJCZYZNY I APELUJE DO ONZ O POTPIENIE NAPACI.

Zszedem z depeszm d, odnalazem waciciela hotelu i zaczem go prosi,


eby kto zaprowadzi mnie na poczt. Byem tu pierwszy dzie, zupenie nie znaem
Tegucigalpy. Nie jest to wielkie miasto - wier miliona mieszkacwale ley na
wzgrzach i ma zawiy ukad ulic. Waciciel chcia mi pomc, ale nie mia nikogo
pod rk, a mnie si spieszyo. W kocu zadzwoni na policj. aden policjant nie
mia czasu. Wic zadzwoni do stray poarnej. Przyszo trzech straakw w strojach
bojowych, w hemach, z toporkami. Witalimy si po omacku, nie widziaem ich
twarzy. Powiedziaem, e bagam, aby zaprowadzili mnie na poczt. Znam dobrze
Honduras, kamaem, i wiem, e jest to kraj najbardziej gocinnych ludzi. Jestem
pewien, e mi nie odmwi. Jest bardzo wane, eby wiat dowiedzia si prawdy, kto
zacz wojn, kto strzeli pierwszy i tak dalej, a chc ich zapewni, e napisaem
najszczersz prawd. Teraz decyduje czas, musimy si spieszy.
Wyszlimy z hotelu. Noc bya ciemna, widziaem tylko lini ulicy. Nie wiem,
dlaczego rozmawialimy szeptem. Staraem si zapamita drog i liczyem kroki.
Zbliaem si do tysi ca, kiedy straacy zatrzymali si i jeden z nich zapuka do
drzwi. Gos z wewntrz wypytywa nas, comy za jedni. Potem drzwi otworzyy si,
ale tylko na moment, tak eby nie wypuci duo wiata. Teraz byem w rodku.
Kazali mi czeka. W caym Hondurasie jest tylko jeden aparat telexu i ten aparat by
zajty przez prezydenta republiki. Prezydent prowadzi telexow wymian zda z
ambasad Hondurasu w Waszyngtonie, ktrej poleci zwrci si do rzdu Stanw
Zjednoczonych o pomoc zbrojn. Trwao to bardzo dugo, poniewa prezydent i
ambasador uywali niebywale kwiecistego jzyka, poza tym poczenie rwao si co
chwil.
Dopiero o pnocy nawizaem czno z Warszaw. Maszyna wystukaa numer TL
813480 PAP VARSOVIA. Podskoczyem z radoci. Operator zapyta:
Varsovia
to
taki
kraj?
To
nie
kraj.
To
miasto.
Kraj
nazywa
si
Polonia.
- Polonia, Polonia - powtrzy, ale widziaem, e ta nazwa nie chce mu si z niczym
skojarzy.
Zapyta
HOW RECEIVED MSG BIBI ++ _: ? I Warszawa
RECEIVED OK OK GREE FOR RYSIEK TKS TKS ++ +!

Warszawy:
odpowiedziaa:

Wyciskaem operatora, yczyem mu, eby cay i zdrowy przey wojn, i


ruszyem w drog powrotn do hotelu. Ledwie znalazem si na ulicy i przeszedem
kilkanacie metrw, zdaem sobie spraw, e jestem zgubiony. Znalazem si w
straszliwych ciemnociach, w ciemnociach gstych, zbitych, nieprzeniknionych,
jakby czarna i gsta ma zalaa mi oczy, nie widziaem dosownie nic, nawet
wycignitych przed sob rk. Niebo musiao si zachmurzy, bo znikny gwiazdy,
nigdzie nie byo wida adnego wiata.
Byem sam wrd obcego i nie znanego mi miasta, ktrego nie widziaem, ktre
jakby zapado si pod ziemi. Panowaa przejmujca cisza, miasto milczao jak

zaklte, znikd adnego gosu, adnego dwiku. Szedem przed siebie, jak lepiec
obmacujc mury, rynny i kraty w witrynach sklepw. Uwiadomiem sobie, e mj
krok dudni gono, wic zaczem skrada si na palcach. Nagle poczuem, e mur
skoczy si, musiaem doj do jakiej przecznicy. A moe zaczyna si plac?A moe
jestem nad wysok skarp i dalej jest przepa? Zaczem bada nogami teren. Asfalt!
To znaczy, e jestem na jezdni. Przeszedem jezdni i znowu uczepiem si muru. Nie
wiedziaem, gdzie poczta, gdzie hotel, bdziem, ale szedem dalej. Nagle rozleg si
potny huk, poczuem, e trac rwnowag i zwaliem si na chodnik.
Wywrciem blaszany mietnik.
Ulica musiaa by tu pochya, bo mietnik potoczy si w d z przeraliwym
oskotem. W tym momencie usyszaem ponad sob ze wszystkich stron naraz trzask
otwieranych okien i histeryczne, przeraone szepty
- silencio! silencio! miasto, ktre chciao, eby na t noc wiat o nim zapomnia,
eby mogo zaton w ciemnociach i w milczeniu - bronio si przed
zdemaskowaniem.
W miar jak pusty mietnik toczy si w d ulicy, kolejno coraz dalej i dalej ode
mnie otwieray si okna i nis si to bagalny, to peen wciekoci szept
- silencio! silencio! Ale nie byo sposobu powstrzyma blaszanego potwora, ktry
turla si przez wymare ulice jak optany, omota o kamienie, wali w latarnie,
grzmia i hucza. Przywarem do chodnika. Leaem przeraony, pot cieka ze mnie.
Baem si, e zaczn strzela w moj stron. Dopuciem si aktu zdrady wobec
miasta. Wrg mg usiysze haas mietnika i ustali pooenie Tegucigalpy, ktrej w
inny sposb, w tych ciemnociach i ciszy, nie mona byo znale. Pomylaem, e
mam tylko jedno wyjcie - ucieka, wia jak najdalej. Zerwaem si i popdziem
przed siebie. Bolaa mnie gowa, poniewa padajc na chodnik uderzyem si mocno.
Gnaem jak szalony, a potknem si o co i upadem na twarz i poczuem w ustach
krew. Podniosem si i oparem o mur. Obrcz murw zacisna si wok mnie,
staem skulony, uwiziony przez miasto, ktrego nie widziaem. Wygldaem wiata
latarek, bo mylaem, e wyl za mn pocig. Schwytaj intruza, ktry zama ostatni
rozkaz wojenny zakazujcy komukolwiek wychodzi nocm ulice. Ale nic, panowaa
grobowa cisza i nienaruszona ciemno. Powlokem si dalej, z rkoma
wycignitymi przed siebie, zbkany w labiryncie murw, potuczony, skrwawiony,
w podartej koszuli. Ju chyba miny wieki, ju chyba doszedem na koniec wiata.
Nagle luna ulewa, gwatowna, tropikalna. Na moment byskawica owietlia upiorne
miasto. Staem wrd nie znanych mi ulic, zobaczyem jakie stare i liche kamienice,
drewniany dom, latarni, kocie by. W uamku sekundy wszystko to znikno. Sycha
byo tylko szum ulewy i od czasu do czasu - podmuchy wiatru. Staem zmarznity,
mokry, cay w dreszczach. Wymacaem w murze wnk bramy i schroniem si przed
ulew. Wcinity midzy mur i bram usiowaem zasn, ale bez skutku.
O wicie znalaz mnie tam patrol wojskowy.

- Gupi czowieku - powiedzia zaspany sierant gdzie si wczysz w wojenn


noc?
Patrzyli na mnie podejrzliwie i chcieli mnie zabra do komendy miasta. Na szczcie
miaem przy sobie legitymacj i wytumaczyem im, co si stao. Odprowadzili mnie
do hotelu. Po drodze sierant powiedzia, e przez ca noc trway na froncie walki,
ale front jest daleko i w Tegucigalpie nie sycha, kiedy tam strzelaj.
Od rana ludzie kopali okopy i wznosili barykady. Miasto przygotowywao si do
oblenia. Kobiety robiy zapasy i zaklejay okna paskami papieru. Ludzie biegali po
ulicach nie wiadomo dokd, panowaa atmosfera paniki. Brygady studentw
maloway na cianach i na potach wielkie hasa. Bania z poezj pka nad
Tegucigalp, w kilka godzin mury pokryy si tysicami napisw.
NIECH NIE MYLI TPY BURAS, E PODBIJE NASZ HONDURAS
Albo:
HEJ, RODACY, PRZYSZA PORA UCI GOW AGRESORA
POMCIMY
3:0!
HABA PORFIRIO RAMOSOWI, KTRY YJE Z SALWADORK!
KTO ZOBACZY RAIMUNDO GRANADOSA, NIECH ZAWIADOMI POLICJ,
TO
SZPIEG
SALWADORU!
itd., itd.
Latynosi, ktrzy w ogle maj obsesj na punkcie szpiegw, wywiadw,
konspiracji i spiskw, teraz, w warunkach wojennych, w kadym widzieli
pitokolumnow wtyczk. Moja sytuacja te nie wygldaa dobrze. Po obu stronach
frontu oficjalna propaganda rozptaa dzik kampani, winic komunistw za
wszystkie nieszczcia, a byem na tym terenie jedynym korespondentem z kraju
socjalistycznego. Mogli mnie wyrzuci, a chciaem by na wojnie do koca.
Poszedem na poczt i zaprosiem operatora na piwo. By wystraszony, bo cho
jego ojciec pochodzi z Hondurasu, matka bya obywatelk Salwadoru. Jako
mieszaniec znalaz si w krgu podejrzanych. Nie wiedzia, co go czeka. Policja
spdzaa od rana wszystkich Salwadorczykw do prowizorycznych obozw,
najczciej na stadiony. W caej Ameryce aciskiej stadiony speniaj podwjn
rol: w czasach spokojnych rozgrywaj si tam mecze, w czasie kryzysu zamieniaj
si
w
obozy
koncentracyjne.
Nazywa si Jose Malaga. Pilimy piwo w barze koo poczty. Nasza niepewna
sytuacja zbrataa nas, jechalimy na tym samym wozie. Jose co chwila dzwoni do
swojej matki, ktra siedziaa zamknita w domu, i mwi:
- Mamo, u mnie wszystko w porzdku, nie wzili mnie, pracuj.
W poudnie przyjechao czterdziestu korespondentw, kolegw z Meksyku.
Dolecieli samolotem do Gwatemali i tam wynajli autobus, bo lotnisko w
Tegucigalpie byo zamknite. Wszyscy chcieli jecha na front. W tej sprawie

poszlimy do paacu prezydenta. By to brzydki, secesyjny budynek w samym


rdmieciu, pomalowany na jaskrawoniebieski kolor. Teraz wok paacu
rozmieszczone byy gniazda karabinw maszynowych, ukryte za workami piasku. Na
dziedzicu stay dziaka przeciwlotnicze. Krci si tu tum wojska. Wewntrz, w
korytarzach, spali onierze i walao si peno broni. Panowa oglny baagan.
Kada wojna to straszny baagan i wielkie marnotrawstwo ycia i rzeczy. Ludzie
prowadzwojny od tysicy lat, a jednak za kadym razem wyglda to tak, jakby
zaczynali wszystko od pocztku, jakby toczyli pierwszm wiecie wojn.
Zjawi si jaki kapitan, ktry powiedzia, e jest rzecznikiem prasowym armii.
Zapytany o sytuacj stwierdzi, e zwyciaj na caym froncie i e nieprzyjaciel
ponosi cikie straty.
- W porzdku - zgodzi si Green z AP - ale my to chcemy zobaczy.
Wszdzie wysuwalimy do przodu Amerykanw, bo to bya ich strefa wpyww,
mieli tu posuch i mogli duo zaatwi. Kapitan powiedzia, e jutro pojedziemy na
front, tylko kady musi przynie dwie fotografie.
Dojechalimy szos do miejsca, gdzie pod drzewem stay dwa strzelajce dziaka
i leay stosy amunicji. Przed nami wida byo szos, ktra prowadzia do Salwadoru.
Po obu stronach drogi cigny si bagna, a za pasem bagien zaczyna si zwarty,
zielony busz. Do granicy Salwadoru byo jeszcze osiem kilometrw.
Spocony i zaronity major, ktry dowodzi obron szosy, powiedzia, e dalej i
nie moemy. Std zaczyna si teren, na ktrym prowadz dziaania obie armie, ale w
taki sposb, e trudno zorientowa si, gdzie ktra jest i co do kogo naley. W gstym
buszu nic nie wida. Czsto dwa wrogie oddziay dostrzegajsi dopiero w ostatniej
chwili, kiedy bdzc w zarolach zderz si twarz w twarz. W dodatku obie armie
maj jednakowe mundury, taki sam sprzt i mwi tym samym, hiszpaskim
jzykiem, tak e oddzia, ktry trafi na inny oddzia, moe nie wiedzie, czy spotka
swoich, czy wrogw.
Major radzi zawrci do Tegucigalpy, bo idc dalej mona zgin nie wiadomo z
czyjej rki (jakby to byto wane, pomylaem). Ale wwczas operatorzy telewizyjni
powiedzieli, e oni musz i naprzd, na pierwsz lini, eby sfilmowa onierzy w
akcji, jak strzelaj i gin. Gregor Straub z NBC powiedzia, e musi mie zblienie
twarzy onierza, po ktrej cieka pot. Rodolfo Carrillo z CBS powiedzia, e musi
skrci zaamanego dowdc, ktry siedzi pod krzakiem i pacze, bo zgin cay jego
oddzia. Operator francuski chcia mie szeroki plan i eby z jednej strony planu
naciera oddzia honduraski na salwadorski, albo na odwrt. Kto tam jeszcze chcia
mie ujcie onierza, ktry dwiga zabitego koleg. Do operatorw doczyli si
reporterzy radiowi. Enrique Amado z Radio Mundo chcia nagra jk rannego
onierza, ktry wzywa pomocy, coraz sabiej i sabiej, a wydaje ostatnie tchnienie.
Charles Meadows z Radio Canada chcia mie gos onierza, ktry wrd piekielnej
strzelaniny przeklina wojn. Naotake Mochida z Radio Japan chcia mie wrzask

oficera, ktry przekrzykujc kanonad dzia, rozmawia z wyszym dowdc przez


japoski radiotelefon.
Wielu innych te postanowio i naprzd. Dziaa tu silny bodziec konkurencji.
Skoro posza amerykaska telewizja, musiay pj rwnie amerykaskie agencje
prasowe. Skoro poszy amerykaskie, musia i Reuter i AFP. Skoro poszed reporter
z NBC, musia pj reporter z BBC. Poniesiony ambicj patriotyczn, jako jedyny
Polak w towarzystwie, postanowiem doczy do grupy, ktra zdecydowaa si na
desperacki marsz. Pod drzewem zostali ci, ktrzy powiedzieli, e maj chore serce
albo e bd pisa tylko oglne komentarze i e szczegy ich nie interesuj.
Ruszyo nas moe dwudziestu, pust asfaltow szos owietlon intensywnym
socem. Ryzyko, a nawet szalestwo tego marszu polegao na tym, e szosa biega
wysokim nasypem i bylimy doskonale widoczni dla obu armii ukrytych w buszu,
ktry zaczyna si okoo stu metrw od nas. Wystarczya mocna seria cekaemu
posana w nasz stron.
Z pocztku wszystko szo dobrze. Syszelimy intensywn strzelanin i wybuchy
pociskw artyleryjskich, ale gdzie daleko, jakie dwa kilometry std. Dla dodania
ducha wszyscy rozmawiali (nerwowo i troch bez sensu). Kto opowiada dowcipy.
Chodzio o to, eby stworzy wraenie, e grupa zachowuje si normalnie, ot, po
prostu idziemy i ju. Ale gdzie po przejciu kilometra zacz nas dziesitkowa
strach. Jest to naprawd bardzo nieprzyjemne uczucie i ze wiadomoci, e w
kadej chwili mona zarobi kul. Nogi s wtedy oowiane, pot wystpuje na czoo.
Nikt jednak nie przyzna si otwarcie do strachu. Najpierw kto zaproponowa, eby
po prostu odpocz. No, posiedzimy, odsapniemy. Potem, po wznowieniu marszu,
dwch zaczo zostawa w tyle, e to niby tak si zagadali. Potem kto zobaczy
szczeglnie ciekaw grup drzew, ktrej chcia duej si przyjrze. Potem dwaj
owiadczyli, e musz wrci, bo zostawili filtry do kamer. Znowu odpoczywalimy i
coraz dusze byy te odpoczynki.
Zostao nas dziesiciu.
Tymczasem wok nas nie dziao si nic. Szlimy pust szos w stron
Salwadoru, byo cudowne powietrze, zachodzio soce. Waciwie soce pomogo
nam wybrn z sytuacji. Bo nagle operatorzy telewizyjni powycigali wiatomierze i
stwierdzili, e jest ju za ciemno na zdjcia. Nic nie da si ju zrobi, ani planw
oglnych, ani zblie, ani ruchu, ani bezruchu. A jeszcze do pierwszej linii daleko.
Nim dojdziemy, bdzie noc.
Caa grupa ruszya w drog powrotn. Pod drzewem, obok dwch strzelajcych
dziaek, czekali na nas ci, ktrzy byli chorzy na serce, ci, ktrzy mieli pisa oglne
komentarze, i ci, co zawrcili wczeniej, bo zagadali si albo zapomnieli filtrw.
Spocony, zaronity major (nazywa si Policarpo Paz) zorganizowa ciarwk
wojskow, ktra odwioza nas na nocleg na tyy frontu, do miasteczka Nacaome. Tam
zrobilimy narad, na ktrej zapada decyzja, e Amerykanie zadzwoni zaraz do

prezydenta i poprosz, aby wyda rozkaz odwiezienia nas na peny, otwarty front, w
pieko ognia, na ziemi zroszon krwi.
Rano przysali samolot, eby przewiz nas na drugi kraniec frontu, gdzie toczy
si ciki bj. Nocny deszcz przemieni pas startowy polnego lotniska Nacaome w
rdzawe grzzawisko. Stary, zdezelowany DC-3, czarny od sadzy spalinowej,
wystawa z wody jak hydroplan. Samolot ten, ostrzelany poprzedniego dnia przez
myliwce Salwadoru, mia dziury w burcie, poatane nie heblowanymi deskami.
Widok zwykych prostych desek przerazi tych, ktrzy mwili, e choruj na serce.
Zostali na miejscu, potem wrcili do Tegucigalpy.
Ale mymy polecieli na drugi skraj frontu do Santa Rosa de Copan. Samolot
wyrzuca na rozbiegu tyle ognia i dymu, co rakieta startujca na ksiyc. W powietrzu
skrzypia, trzeszcza, zataczajc si jak pijak miotany jesiennym wichrem. To wali si
straceczo w d, to zrywa si desperacko w gr. Nigdy w normie, nigdy w linii
prostej. Wewntrz samolotu, ktry suy celom transportowym, nie byo awek ani
foteli. Trzymalimy si kurczowo metalowej porczy, bo rzucao od ciany do ciany.
Wiatr, ktry wpada przez szerokie szpary, urywa gowy. Tylko dwaj piloci, modzi
beztroscy chopcy, umiechali si do nas przez lusterka wsteczne, jakby wymylili
doskonazabaw.
- Najwaniejsze - krzycza do mnie przez huk silnikw i szum wichury Antonio
Rodriguez
z
EFE
- eby szy motory. eby szy motory, matko moja!
W Santa Rosa de Copan (maa, senna miecina, teraz pena wojska) ciarwka
zawioza nas przez zabocone uliczki do koszar. Koszary mieciy si w starej
twierdzy hiszpaskiej, otoczonej szarym, spczniaym od wilgoci murem. Kiedy
weszlimy do wewntrz, na dziedzicu przesuchiwali trzech rannych jecw.
- Mwi - rycza do nich oficer ledczy - wszystko mwi!
Jecy bekotali - sabi z upywu krwi. Stali rozebrani do pasa, jeden z ran w
brzuchu, drugi z ran w ramieniu, trzeci z rozerwan odamkiem rk. Ten z ran w
brzuchu nie wytrzyma dugo, stka, zrobi obrt jak w tacu, upad na ziemi. Dwaj
pozostali zamilkli, patrzyli na lecego koleg otpiaym, nitym wzrokiem.
Jaki oficer zaprowadzi nas do komendanta garnizonu. Blady, zmczony kapitan
nie wiedzia, co z nami robi. Kaza rozda nam wojskowe koszule. Kaza
ordynansowi przynie kawy. Komendant ba si, e w kadej chwili mog nadci
gn jednostki salwadorskie. Santa Rosa leaa na gwnym kierunku uderzenia
przeciwnika, tj. przy drodze czcej Atlantyk z Pacyfikiem. Salwador, lecy nad
Pacyfikiem, mia ambicj podbi Honduras, lecy nad Atlantykiem. W ten sposb
may Salwador staby si nagle mocarstwem dwch oceanw. Najkrtsza droga do
Atlantyku prowadzia z Salwadoru wanie tdy, gdzie bylimy - przez Ocotepeque,

Santa Rosa de Copan, San Pedro Sula, do Puerto Cortes. Czowki pancerne
Salwadoru weszy ju gboko w terytorium Hondurasu. Szy z rozkazem
- wyj na Atlantyk, wyj na Europ, wyj na wiat!
Ich
radio
TROCH KRZYKU I HAASU I NIE BDZIE HONDURASU

powtarzao:

Saby, biedniejszy Honduras broni si zaarcie. Przez otwarte okna koszar wida
byo, jak wysi oficerowie odprawiaj oddziay na front. Mode, poborowe roczniki
stay w rozlunionych szeregach. Byli to drobni, smagli chopcy, wszyscy Indianie o
twarzach napitych, wystraszonych, ale i zaciekych. Oficerowie co mwili,
pokazywali rk daleki horyzont. Potem chodzi ksidz i rosi kropidem plutony
odchodzce na mier.
W poudnie pojechalimy odkryt ciarwk na front. Czterdzieci kilometrw
mino spokojnie. Wjedalimy w coraz wyszy i wyszy kraj, w zielone gry
pokryte gstym, tropikalnym buszem. Na stokach gr gliniane, puste chaupy, niektre
spalone. Gdzie minlimy wie ca wdrujc z tobokami skrajem drogi. W jednym
miejscu staa gromada chopw w biaych koszulach i sombrerach, wymachujca do
nas maczetami i strzelbami. Pniej daleko, daleko odezway si dziaa.
Nagle na drodze zrobi si ruch. Dojedalimy do miejsca, gdzie na polan
wcit trjktem w las zwoono rannych. Jedni leeli na noszach, inni wprost na
trawie. Krcio si tu kilku onierzy i dwch sanitariuszy, nie byo lekarza. Obok
czterech onierzy kopao d. Ranni leeli spokojnie, cierpliwie, najbardziej
zdumiewajca bya ta cierpliwo, niepojta nadludzka wytrzymao na bl, tak
charakterystyczna dla Indian. Nikt tu nie krzycza, nikt nie wzywa ratunku.
onierze roznosili im wod, do prymitywni sanitariusze opatrywali, jak umieli.
To, co zobaczyem, nie miecio mi si w gowie. Jeden z sanitariuszy, z lancetem w
rku, szed od rannego do rannego i wydubywa z nich kule, tak jak wydubuje si
pestki z jabka. Drugi zalewa ran jodyn i kad na niej tampon.
W pewnym momencie onierze przywieli ciarwk rannego chopa.
Salwadorczyka. Kula ugrzza mu w kolanie. Kazali mu pooy si na trawie. Chop
by bosy, blady, schlapany krwi. Sanitariusz szpera lancetem w kolanie, szuka kuli.
Chop jkn.
- Cicho, biedaku - powiedzia sanitariusz - bo mi przeszkadzasz.
Pomg sobie palcami i wycign pocisk. Pola ran jodyn i owin byle jak
bandaem.
- Wstawaj i jazda do ciarwki - powiedzia onierz z eskorty.

10

Chop zwlk si z trawy i pokutyka do samochodu. Nie powiedzia sowa, nie


pisn.
- Wa na gr - zakomenderowa onierz.
Rzucilimy si, eby chopu pomc, ale ten z eskorty odtrci nas karabinem. To
by ju onierz zy, frontowy, z poruszonymi nerwami. Chop chwyci si rkoma za
wysok burt i wdrapa si na gr. Jego ciao omotno o podog. Mylaem, e
skona. Ale po chwili wychylia si twarz, szara, cignita, naiwna, wyczekujca z
pokor na nastpny akt przeznaczenia.
- Dajcie zapali - zwrci si do nas cichym, zachrypym gosem.
Wrzucilimy mu do ciarwki wszystkie papierosy, jakie kto mia. Wz ruszy, a
on rozemia si uradowany tak iloci papierosw, e mgby ni obdzieli ca
wie.
Teraz sanitariusze dawali kroplwk onierzowi, ktry kona. Przygldao si
temu wielu ciekawych. Jedni usiedli wkoo noszy, na ktrych ranny umiera, inni stali
oparci o karabiny. Mia moe dwadziecia lat. Trafio go jedenacie kul. Gdyby tych
jedenacie kul ugodzio w starego i wtego czowieka, raniony dawno by nie y. Ale
kule wtargny w ciao mode, silne, mocno zbudowane i mier natrafia na opr.
Ranny lea nieprzytomny, ju po drugiej stronie istnienia, ale jaka czstka ycia
toczya w nim ostatni, rozpaczliwy bj. onierz by nagi do pasa i wszyscy widzieli,
jak pr si jego muskuy i jak po niadej skrze cieka pot. Po tych napitych
miniach i po strugach potu wszyscy mogli oceni, jak cika jest walka, ktr toczy
ycie ze mierci. Wszyscy byli ciekawi tej walki, poniewa chcieli wiedzie, ile jest
siy w yciu i ile jest siy w mierci. Kady chcia wiedzie, jak dugo ycie potrafi si
zmaga ze mierci i czy mode ycie, ktre jeszcze jest i nie chce si podda, zdoa
przetrzyma mier.
- Moe wyy? - spyta jeden z onierzy.
- Nie moe - stwierdzi sanitariusz, trzymajc wysoko nad rannym butelk
glukozy.
Zapanowao ponure milczenie. Ranny oddycha gwatownie, jak po dugim i
cikim biegu.
- Nikt go nie zna? - spyta po chwili ktry onierz. Serce rannego pracowao z
wyton si, sycha byo jego gorczkowe omotanie.
- Nikt - odpowiedzia inny onierz.
Drog wspinay si ciarwki, wyy silniki. Pod lasem czterej onierze kopali
d.

11

- To nasz czy ich? - spyta onierz siedzcy przy noszach.


- Nie wiadomo - odpar po chwili milczenia sanitariusz. - On matki swojej powiedzia
jeden
ze
stojcych
obok
onierzy.
- On Boga teraz - dorzuci po chwili inny. Zdj czapk, zawiesi j na lufie karabinu.
Ranny dygota, pod lnic, niad skr pulsoway minie.
- ycie jakie silne - odezwa si ze zdumieniem onierz oparty na karabinie. Cigle jest. Cigle jest.
Inni przygldali si rannemu w skupieniu, panowaa cisza. Tamten oddycha ju
coraz wolniej, gowa odchylaa si do tyu. onierze siedzieli albo cisnli si skuleni,
jakby dogaso ognisko i wiono chodem. W kocu, ale to jeszcze trwao dug
chwil, kto odezwa si:
- Nie ma czowieka. Wszystko z niego poszo.
Stali jeszcze jaki czas, z lkiem przygldajc si martwemu, a potem
stwierdziwszy, e ju nic tu wicej nie bdzie si dziao, zaczli si rozchodzi.
Pojechalimy dalej. Droga okraa zalesion gr, minlimy pust wiosk San
Francisco, zaczy si zakrty i zakrty, nagle za jednym zakrtem wjechalimy w
zamt wojenny. onierze biegli i strzelali, w grze furkotay pociski, po obu stronach
drogi dugimi seriami zanosiy si cekaemy. Szofer gwatownie zahamowa i w tym
momencie na drodze przed nami rozerwa si pocisk. Za sekund gwizd i znowu
wybuch, znowu wybuch. Chryste Panie, pomylaem, koniec. Z ciarwki jakby nas
zmioto skrzydo tajfunu. Wszyscy pryskali, jeden przez drugiego, byle prdzej
dopa ziemi, sturla si w rw, znikn. Ktem oka, w biegu, zobaczyem grubego
operatora telewizji francuskiej, jak w szoku miota si po drodze, szukajc kamery.
Kto krzykn - padnij ! - i dopiero ten gos, nie eksplozja granatw, nie siekanina
karabinw maszynowych, podziaa na niego - operator zwali si na drog jak
martwy.
Gnaem przed siebie, kierujc si w t stron, gdzie zdawao mi si, e jest ciszej,
rwaem przez krzaki, w d, w d, byle dalej od tego zakrtu, gdzie nas to dopado,
stok, naga ziemia, ywowaem po liskiej glinie, a potem w busz, w busz gboko, ale
nie biegem dugo, bo przede mn nagle zupenie blisko wybucha strzelanina, kule
zawyy, zatrzepotay w gaziach, run ogie broni maszynowej. Padem i
przywarem do ziemi.
Kiedy oprzytomniaem i otworzyem oczy, zobaczyem skrawek ziemi i idce po
tej ziemi mrwki.
Szy swoimi cieynkami, jedna za drug, w rne strony.

12

Nie by to moment, eby im si przyglda, ale sam widok spokojnie


maszerujcych mrwek, widok innego wiata, innej rzeczywistoci, wrci mi
wiadomo. Przyszo mi do gowy, e jeeli uda mi si na tyle opanowa strach, aby
na chwil zatka uszy i patrze tylko na wdrujce owady, zaczn myle z jakim
takim sensem. Leaem midzy gstymi krzakami, z caej siy zatkaem uszy palcami i
z nosem przy ziemi przygldaem si mrwkom.
Ile to trwao, nie wiem, ale kiedy podniosem gow, zobaczyem przed sob
twarz onierza.
Zdrtwiaem. Najbardziej baem si wpa w rce Salwadorczykw, bo wtedy
czekaa mnie mier niechybna. Byo to wojsko okrutne, zalepione, w szale wojny
rozstrzeliwali kadego, kto wpad im w rce. W kadym razie, karmiony propagand
Hondurasu, takie miaem przekonanie. Amerykanina, Anglika moe by uszanowali,
cho te niekoniecznie. Poprzedniego dnia widzielimy w Nacaome misjonarza
amerykaskiego zmasakrowanego przez Salwadorczykw.
onierz te by zaskoczony. Czogajc si przez busz, zobaczy mnie w ostatniej
chwili. Poprawi hem ozdobiony traw i limi. Mia zbrudon, ciemn, wychud
twarz. W rku ciska starego mauzera.
Ty
kto
jeste?
spyta.
A
ty
z
jakiej
armii?
- Honduras - odpowiedzia, bo widzia ju po mnie, e musz by obcy, ani ich, ani
tamtych.
- Honduras! Bracie drogi! - ucieszyem si i wycignem z kieszeni papier. Byo to
pismo dowdcy armii Hondurasu, pukownika Ramireza Ortegi, do oddziaw
frontowych, zezwalajce na przebywanie na terenie dziaa wojennych. Pismo takie
otrzyma kady z nas w Tegucigalpie, przed wyjazdem na front.
Powiedziaem onierzowi, e musz dosta si do Santa Rosa, a potem do
Tegucigalpy, eby nada depesz do Warszawy. onierz ucieszy si, bo skalkulowa
dobrze, e majc rozkaz dowdcy armii (pismo rozkazywao wszystkim podwadnym
udziela mi pomocy), moe wycofa si ze mn na tyy.
- Pjdziemy razem, senior - powiedzia onierz - senior powie, e kaza mi i.
By to rekrut, chop-biedak, tydzie temu powoany pod bro, wojska nie zna,
wojna mao go obchodzia, kombinowa, jak przey.
Wok nas trzaskay pociski, daleko, daleko sycha byo krzyki, strzelay dziaka,
w powietrzu unosi si zapach prochu i dymu. Z tyu i z boku biy karabiny
maszynowe.
Jego kompania czogaa si do przodu, midzy krzakami, pod t gr, gdzie na
zakrcie wpadlimy we wrzaw wojenn i gdzie zostaa nasza ciarwka. Z miejsca,

13

w ktrym leelimy przywarci do ziemi, wida byo grube, obione w gumie


podeszwy pezajcej kompanii, podeszwy, ktre suny w trawie, nieruchomiay,
potem suny dalej, raz-dwa, raz-dwa, kilka metrw do przodu i znowu stop. onierz
trci mnie:
- Senor, mire cuantos zapatos! (Niech pan zobaczy, ile butw!).
Wpatrywa si dalej w buty czogajcej si kompanii, zmruy oczy, co way w
mylach i wreszcie powiedzia bez nadziei w gosie:
- Toda mi familia anda descalzada. (Caa moja rodzina chodzi bez butw).
Zaczlimy czoga si przez las.
Strzelanina na chwil przycicha i onierz zatrzyma si, zmczony. Zdyszanym
gosem powiedzia, ebym zaczeka, a on wrci do tego miejsca, gdzie bia si jego
kompania. ywi na pewno poszli naprzd, mwi, bo mieli rozkaz ciga wroga do
samej granicy; na polu walki zostali zabici, a im przecie buty zbyteczne. On pjdzie,
rozzuje kilku polegych, schowa buty w krzaku i oznaczy miejsce. Kiedy skoczy si
wojna i puszcz go do domu, wrci tu i obuje swoj rodzin. Obliczy ju, e jedn
par wojskowych mona wymieni na trzy dziecinnych, a mia w chaupie
dziewicioro drobiazgu.
Przemkna mi myl, e zwariowa, i nawet powiedziaem, e bior go pod swoje
rozkazy i e musimy czoga si dalej. Ale onierz nie chcia sucha. By optany
myl o butach, rwa si na pierwsz lini po zdobycz, po rozrzucony w trawie
majtek, eby zebra go w por, nim zakopi do ziemi. Teraz wojna nabraa dla niego
sensu, treci i celu. Teraz wiedzia, czego chce i co ma robi. Byem pewien, e jeeli
pjdzie zgubimy si i nigdy go nie spotkam. Za nic nie chciaem zosta sam w tym
lesie, bo nie wiedziaem, w czyich jest rkach, gdzie ktra armia ma swoje pozycje i
w jakim kierunku i najlepiej. Nic gorszego, ni znale si samemu w obcym kraju,
na obcej wojnie. Wic poczogaem si za onierzem w stron pola walki.
Dopeznlimy do miejsca, gdzie las zrzednia i przez pnie i krzaki wida byo wiee
pobojowisko. Front rozsun si teraz na boki, pociski pkay za gr, ktra wzniosa
si na lewo od nas, a gdzie na prawo, jakby pod ziemi, ale musiao to by w
wwozie, dudnia bro maszynowa. Przed nami stercza porzucony modzierz, a w
trawie leeli zabici onierze.
Temu, ktry by ze mn, powiedziaem, e dalej nie pjd. Niech robi, co ma
robi, tylko tak, eby si nie zgubi, i niech szybko wraca. Zostawi mi karabin i
skoczy susami do przodu. Nie patrzyem za nim, mylaem tylko o tym, e kto nas tu
zaraz nakryje, e kto nagle wyjdzie zza krzakw albo rzuci granatem. Byo mi
niedobrze, leaem z gowm mokrej ziemi, ziemia pachniaa zgnilizn i dymem.
eby tylko nie dosta si w okrenie, mylaem, eby udao si podczoga bliej
spokojnego wiata. Ten mj onierz, mylaem, on teraz zadowolony. Nad jego gow

14

rozstpiy si chmury, z nieba zleciaa manna. On swoj wojn ju wygra, wrci do


wioski, zwali na podog worek butw, dzieci zatacz z radoci.
onierz przytaska swoj zdobycz i ukry j w krzakach. Wytar zalan potem
twarz, rozejrza si po okolicy, eby zapamita miejsce. Ruszylimy w gb. Pada
drobny deszcz, na polankach leaa mga. Szlimy bez wyranego kierunku, byle
trzyma si jak najdalej wrzawy wojennej. Gdzie, niedaleko std, musiaa by
Gwatemala. A dalej - Meksyk. A jeszcze dalej - Stany Zjednoczone. Ale dla nas w tej
chwili wszystkie te kraje leay na innej planecie. Mieszkacy tamtej planety mieli
wasne ycie i myleli o zupenie innych sprawach. Moe nie wiedzieli, e mamy tu
wojn. adnej wojny nie mona przekaza na odlego. Czowiek siedzi, je obiad i
patrzy w telewizor: na ekranie supy ziemi wylatuj w gr cicie - najazd gsienicy
czogowej - cicie - onierze padaj i wij si z blu, a czowiek krzywi si i klnie
wcieky, e zagapi si i przesoli zup. Wojna jest widowiskiem, jeeli jest widziana
na odlego i fachowo obrobiona na stole montaowym. W rzeczywistoci onierz
nie widzi dalej swojego nosa, ma oczy zasypane piachem albo zalane potem, strzela
na olep i trzyma si ziemi jak kret. Przede wszystkim boi si.
onierz frontowy mao mwi, zapytany - czsto nie odpowiada, wzruszenie
ramion moe by ca jego odpowiedzi. Z reguy chodzi godny i niewyspany, nie
wie, jaki bdzie nastpny rozkaz i co stanie si za godzin. Wojna stwarza okazj
cigego obcowania ze mierci. To dowiadczenie gboko zapada w pamici.
Pniej, w starszych latach, czowiek coraz czciej siga do przey wojennych,
jakby w miar upywu czasu przybywao mu wspomnie z frontu, jakby cae ycie
spdzi w okopie.
Skradajc si przez las spytaem onierza, dlaczego bij si z Salwadorem.
Odpowiedzia, e nie wie, e to s sprawy rzdowe. Spytaem go, jak moe walczy,
nie wiedzc, w imi jakiej sprawy przelewa krew. Odpowiedzia, e yjc na wsi
lepiej nie zadawa pyta, bo czowiek pytajcy wzbudza podejrzliwo sotysa. Sotys
wyznaczy go pniej do robt publicznych. Pracujc tam, chop musi zaniedba
gospodark i rodzin, czeka go jeszcze wikszy gd. A przecie wystarczy ju tej
zwyczajnej biedy, ktra i tak jest. Trzeba tak y, eby nazwisko czowieka nie obijao
si wadzy o uszy. Wadza, jeli usyszy jakie nazwisko, zaraz je zapisuje i taki
rozpoznany czowiek ma potem duo kopotw. Sprawy rzdowe nie s na rozum
chopa ze wsi, bo rzdowi maj wiadomo, a chopu nikt wiadomoci nie da.
O zmierzchu, idc przez las i coraz bardziej prostujc grzbiet, bo robio si ciszej,
dotarlimy do maej, zlepionej z gliny i somy wioski - Santa Teresa. Kwaterowa tu
batalion piechoty, zdziesitkowany w czasie caodziennych walk. onierze wasali
si midzy chaupami, wyczerpani i oszoomieni przeyciem frontowym. Cigle sipi
deszcz, wszyscy byli brudni, umazani glin. Ludzie z posterunku, ktrych
napotkalimy na skraju wioski, zaprowadzili nas do dowdcy batalionu. Pokazaem
mu pismo dowdcy armii, poprosiem o przewiezienie do Tegucigalpy. Poczciwy ten
czowiek da mi samochd, ale kaza czeka do rana, bo tutaj drogi s rozmoke i
grskie, id krawdziami przepaci i noc bez wiate nie da si przejecha. Dowdca

15

siedzia w opuszczonej chaupie i sucha radia. Spiker czyta kolejne komunikaty z


frontu. Nastpnie usyszelimy wiadomo, e szereg pastw na obu pkulach chce
rozpocz mediacje, aby pooy kres wojnie midzy Hondurasem i Salwadorem. W
sprawie wojny zabray ju gos kraje Ameryki aciskiej, szereg krajw Europy i
Azji. Oczekuje si, e w kadej chwili zajmie stanowisko Afryka. Spodziewany jest
rwnie komunikat o stanowisku Australii i Oceanii. Zwraca uwag milczenie Chin i
z drugiej strony - Kanady. Milczenie Kanady tumaczy si tym, e na froncie
przebywa kanadyjski korespondent - Charles Meadows i Ottawa nie chciaaby mu
swoim owiadczeniem komplikowa sytuacji i utrudnia wykonanie niebezpiecznego
zadania.
Nastpnie spiker przeczyta wiadomo, e z przyldka Kennedy'ego wystrzelono
rakiet Apollo-11. Trzej astronauci, Armstrong, Aldrin i Collins, lec na Ksiyc.
Czowiek przyblia si do gwiazd, otwiera nowe wiaty, szybuje w bezkresach
galaktyki. Ze wszystkich zaktkw ziemi napywaj do Huston gratulacje informowa spiker-caa ludzko cieszy si z triumfu racjonalnej i precyzyjnej myli.
Mj olnierz, zmordowany trudami dnia, drzema w kcie izby. O wicie
zbudziem go i powiedziaem, e jedziemy. Nieprzytomny ze snu i wyczerpania
kierowca batalionowy odwizi nas jeepem do Tegucigalpy. eby nie traci czasu,
pojechalimy prosto na poczt. Tam, na poyczonej maszynie, napisalem depesz,
ktr pniej wydrukoway nasze gazety. Jose Malaga puci mi t depesz poza
kolejnoci i bez cenzury wojskowej (zreszt bya napisana po polsku).
Z frontu wracali moi koledzy. Kady osobno, bo wszyscy pogubili si na tym
zakrcie, gdzie wjechalimy w ogie artyleryjski. Enrique Amado z Radio Mundo
wpad na patrol salwadorski, trzech ludzi z Guardia Rural. Jest to prywatna
andarmeria utrzymywana przez wielkich latyfundystw Salwadoru, a rekrutowana z
elementu przestpczego. Bardzo niebezpieczne typy. Kazali mu ustawi si do
rozstrzelania. Enrique gra na zwok, dugo modli si, potem prosi, eby mu
pozwolili zaatwi potrzeb. Tamci najwidoczniej lubowali si widokiem czowieka w
strachu. W kocu jeszcze raz kazali mu stan do rozstrzelania, ale wtedy z krzakw
sypnia seria, jeden z patrolu zwali si na ziemi, a dwch innych wzili do niewoli.
Wojna futbolowa trwaa sto godzin. Jej ofiary: sze tysicy zabitych, kilkanacie
tysicy rannych. Okoo pidziesiciu tysicy ludzi stracio domy i ziemi.
Zniszczono wiele wiosek.
W wyniku interwencji pastw Ameryki aciskiej oba kraje zaprzestaly dziaa
wojennych, ale do dzisiaj na granicy Hondurasu i Salwadoru wybuchaj zbrojne
utarczki, gin ludzie i pon wsie.
Prawdziwa przyczyna tej wojny bya nastpujca: Salwador - najmniejszy kraj
Ameryki rodkowej, ma najwiksz gsto zaludnienia na kontynencie
amerykaskim (ponad 160 osb na km kw.). Jest ciasno, tym bardziej e wikszo
ziemi znajduje si w rkach czternastu wielkich klanw obszarniczych. Mwi si

16

nawet, e Salwador jest wasnoci czternastu rodzin. Tysic latyfundystw posiada


dokadnie dziesi razy wicej ziemi, ni ma jej cznie sto tysicy chopw. Dwie
trzecie ludnoci wiejskiej nie ma ziemi. Cz bezrolnej biedoty od lat emigrowaa do
Hondurasu, gdzie byo duo ziemi bezpaskiej. Honduras ( 112 tys. km kw.) jest
blisko sze razy wikszy od Salwadoru, ale posiada o poow mniej ludnoci (okoo
2,5 miliona). Bya to emigracja cicha, nielegalna, ale latami tolerowana przez rzd
Hondurasu.
Chopi z Salwadoru osiedlali si w Hondurasie, zakadali wsie i wiedli ywot
nieco lepszy ni w swoim kraju. Byo ich 300 tysicy.
W latach 60-tych zaczy si niepokoje wrd chopstwa Hondurasu, ktre
domagao si ziemi. Rzd uchwali dekret o reformie rolnej. Poniewa by to rzd
oligarchiczny i uzaleniony od Stanw Zjednoczonych, dekret nie przewidywa ani
podziau latyfundiw, ani podziau ziem nalecych do amerykaskiego koncernu
United Fruit, ktry na terenie Hondurasu posiada wielkie plantacje bananowe. Rzd
chcia obdzieli chopw Hondurasu ziemi, zajmowan w tym pastwie przez
chopw Salwadoru. Oznaczao to, e 300 tysicy emigrantw salwadorskich ma
wrci do swojego kraju, w ktrym nie mieli nic. Oligarchiczny rzd Salwadoru
sprzeciwi si przyjciu tych ludzi, obawiajc si chopskiej rewolucji.
Rzd Hondurasu nalega, rzd Salwadoru odmawia. Stosunki midzy obu
krajami byy napite. Po obu stronach granicy gazety prowadziy kampani
nienawici, oszczerstw i wyzwisk. Wyzywali si od hitlerowcw, karw, pijakw,
sadystw, pajkw, agresorw, zodziei itd. Robili pogromy i palili sklepy.
W tych okolicznociach doszo do spotka pikarskich midzy reprezentantami
Hondurasu i Salwadoru. Decydujcy mecz odby si na neutralnym terenie, w
Meksyku (wygra Salwador 3:2). Kibicw Hondurasu posadzono po jednej stronie
stadionu, kibicw Salwadoru - po drugiej, a porodku usiado pi tysicy policjantw
meksykaskich uzbrojonych w tgie pay.
Pika nona pomoga zaogni jeszcze bardziej nastroje szowinizmu i histerii
hurrapatriotycznej, tak potrzebne do rozptania wojny i wzmocnienia wadzy
oligarchii
w
obu
krajach.
Pierwszy zaatakowa Salwador, ktry mia znacznie silniejsz armi i liczy na atwe
zwycistwo.
Wojna zakoczya si impasem. Granica pozostaa ta sama. Jest to granica
wytyczona na oko w buszu, w grzystym terenie, do ktrego obie strony zgaszaj
pretensje.
Cz emigrantw wrcia do Salwadoru, cz nadal yje w Hondurasie.
Oba rzdy byy zadowolone z wojny, poniewa przez kilka dni Honduras i
Salwador zajmoway czoowe miejsca w prasie wiatowej i byy obiektem

17

zainteresowania midzynarodowej opinii. Mae kraje z trzeciego, czwartego i


dalszych wiatw maj szanse wzbudzi ywsze zainteresowanie dopiero wwczas,
kiedy zdecyduj si na przelew krwi. Smutna to prawda, ale tak jest.

18

You might also like