Moskwa - Pietuszki

You might also like

Download as txt, pdf, or txt
Download as txt, pdf, or txt
You are on page 1of 54

Wieniedikt Jerofiejew MOSKWA PIETUSZKI Przeoya BARBARA DOHNALIK WADIMOWI TICHONOWOWI Mojemu kochanemu pionierowi te tragiczne stronice powica

autor Od Wydawcy Przekad niniejszy dokonany zosta na podstawie rosyjskojzycznego wydania Moskwy -Pietuszek, opublikowanego przez YMCA-PRESS w 1981 roku w Paryu. Autorka tumaczenia uwzgldnia poprawki i uzupenienia naniesione do tego wydania przez Wieniedikta Jero fiejewa w kwietniu 1989 roku. Pierwsze wydanie w jzyku polskim ukazao si w 1976 roku w Londynie nakadem wyda wnictwa Kontra w przekadzie Niny Karsov i Szymona Szechtera. Polski czytelnik mia ok azj zetkn si do tej pory jedynie z tym tumaczeniem - w wydaniach i przedrukach dokona nych przez Niezalen Oficyn Wydawnicz Nowa, Midzyzakadow Struktur Solidarno -

Wyjanienie autora Pierwsze wydanie Moskwy-Pietuszek, z uwagi na to, i by to jeden egzemplarz, rozeszo si szybko. Od tamtej pory spotykaem si z mnstwem zarzutw pod adresem rozdzia erp i Mot - Karaczarowo, zreszt zupenie niesusznie. We wstpie do pierwszego wydania u rzedzaem wszystkie panienki, e rozdzia Sierp i Mot-Karaczarowo naley pomin nie czy niewa po zdaniu I niezwocznie wypiem nastpuje ptorej strony najczystszych przekles aym tym rozdziale nie ma ani jednego cenzuralnego sowa z wyjtkiem zdania I niezwoczni e wypiem. Tym rzetelnym wyjanieniem osignem jedynie to, e wszyscy czytelnicy, a zwa dziewczyny, od razu apali za rozdzia Sierp i Mot - Karaczarowo, nawet nie czytajc po rzednich rozdziaw, nie czytajc nawet zdania I niezwocznie wypiem. Z tej przyczyny uz za niezbdne w drugim nakadzie usun z rozdziau Sierp i Mot - Karaczarowo wszystkie ujce si tam nieprzyzwoitoci. Tak bdzie lepiej, dlatego e, po pierwsze, zaczn mnie czy a po kolei, a po drugie, nie bd si czuli dotknici. W. Jer. Moskwa W drodze na dworzec Kurski

Wszyscy gadaj: Kreml, Kreml. Od wszystkich o nim syszaem, ale nigdy nie udao m i si go zobaczy. Ktry to ju raz (bodaj tysiczny), spity lub kompletnie skacowany, prz emierzaem Moskw z pnocy na poudnie lub z zachodu na wschd, od kraca do kraca, na pr za i jak popado - i ani razu nie widziaem Kremla. Ot wczoraj rwnie go nie zobaczyem - a przecie krciem si w pobliu przez cay o wcale nie tak bardzo zalany: jak tylko trafiem na dworzec Sawieowski, wypiem na p ocztek szklank ubrwki, poniewa wiem z dowiadczenia, i w charakterze porannego klina zie nic lepszego jeszcze nie wymylili. Tak. Szklanka ubrwki. A potem - na Kalajewskiej - druga szklanka, tyle e ju ni e ubrwki, lecz kolendrwki. Jeden mj znajomy opowiada, e kolendrwka wpywa na czowie humanitarnie, to znaczy, wzmacnia wszystkie czonki, a osabia dusz. Ze mn byo nie wiad omo dlaczego odwrotnie, to znaczy dusza mi w najwyszym stopniu okrzepa, a czonki osa by, ale uwaam, e to te jest niehumanitarne. I dlatego od razu tam, na Kalajewskiej, doprawiem si jeszcze dwoma kuflami ygulewskiego piwa i walnem z gwinta biaego deserow go. Spytacie oczywicie: a dalej, Wieniczka, a dalej - co potem pie? Ot sam dokadnie nie wiem, co piem. Pamitam, e na ulicy Czechowa wypiem dwie szklanki myliwskiej. Ale przecie nie mogem przeci Sadowego Kolca, nic nie wypiwszy? Nie mogem. To znaczy, e je zcze co piem. Potem ruszyem do centrum, dlatego e ze mn jest zawsze tak: kiedy szukam Kreml a, niezmiennie trafiam na dworzec Kurski. Przecie waciwie i tak musiaem i na Kurski, nie do centrum, ale mimo wszystko skierowaem si w stron centrum, eby chocia raz popa

trze na Kreml: przecie to wszystko jedno, myl, adnego Kremla i tak nie zobacz, a traf prosto na Kurski. Chce mi si teraz prawie paka ze wstydu. Nie dlatego oczywicie, e wczoraj jednak nie trafiem na Kurski. (To gupstwo - nie udao si wczoraj - uda si dzisiaj.) No i ocz ywicie nie dlatego, e ocknem si nad ranem w jakiej nieznanej klatce schodowej (jak si kazao, usiadem sobie wieczorem na schodku, wedug oblicze - czterdziestym od dou, przy tuliem do serca walizeczk i tak usnem). Nie, nie dlatego mi wstyd. Oto dlaczego si ws tydz: dopiero co obliczyem, e po drodze z ulicy Czechowa do owej klatki schodowej p rzepiem jeszcze sze rubli - ale co i gdzie piem? w jakiej kolejnoci? czy z przyjemnoc czy bez? Tego nikt nie wie i teraz ju nigdy si nie dowie. Do tej pory przecie nie wiem, czy car Borys zamordowa carewicza Dymitra czy na odwrt? Co to bya za klatka, dotd nie mam zielonego pojcia; ale tak by powinno. Wanie t k. Wszystko na wiecie powinno toczy si powoli i nieprawidowo, eby czowiek nie mg by bie dumny, eby by smutny i zagubiony. Wyszedem na dwr, kiedy byo ju jasno. Wszyscy wiedz, wszyscy ci, ktrzy w zamrocz niu trafiali do klatek schodowych i wyaniali si z nich o wicie - wszyscy wiedz, jaki ciar dwigaem w sercu, schodzc po tych czterdziestu stopniach, a nastpnie wyniosem n wr. - To nic, to nic - powiedziaem sobie - nic, nic. Ot i apteka, widzisz? A tam znw jaki pedryl w brzowej kurtce szlifuje bruki. To te widzisz. No wanie, uspokj si ystko idzie jak naley. Jeli chcesz i w lewo, Wieniczka, id w lewo, do niczego ci nie muszam. Jeeli chcesz i w prawo - ruszaj w prawo. Poszedem w prawo, chwiejc si lekko z zimna i zgryzoty, tak, z zimna i zgryzot y. Och, to poranne brzemi na sercu! Och, ta iluzoryczno nieszczcia! Ten fatalizm! I c zeg wicej w tym brzemieniu, ktrego nikt jeszcze nie nazwa waciwym imieniem? Czego w wicej: paraliu czy mdoci? Zaamania nerwowego czy miertelnej tsknoty gdzie tam pod m? A jeeli wszystkiego jest po rwno, to czego w tym czym wicej: letargu czy dreszczy ? To nic, to nic - mwiem sobie - zaso si - od wiatru i id powolutku i oddychaj rz dko, jak najrzadziej. Oddychaj tak, eby nogi nie uginay si w kolanach. I id dokdkolwi ek. Wszystko jedno dokd. Jeli nawet pjdziesz w lewo - trafisz na Kurski, jeli prosto - te na Kurski, tak czy owak. Dlatego id w prawo, eby trafi tam na pewniaka. O, dar emny trudzie! O, efemerycznoci! O, najbardziej bezsilna i haniebna poro w yciu mojego naro du - poro od witu do otwarcia sklepw! Ilu to siwych wosw przysporzya nam wszystkim n otrzebnie, nam, bezdomnym i udrczonym szatynom! Id, Wieniczka, id! Moskwa Plac przed dworcem Kurskim

No c, wiedziaem, co mwi: pjdziesz w prawo - bez wtpienia trafisz na Kurski. Nu ci byo w tych zaukach, Wieniczka, zapragne ruchu, haasu - no wic masz... - Daj spokj - opdzaem si sam od siebie. - Albo ten twj ruch jest mi potrzebny? lbo twoi ludzie s potrzebni? Wszak nawet Odkupiciel mwi, i to nawet swojej rodzonej matce, tak: Co mnie i tobie, niewiasto? A wic tym bardziej co mnie - co mnie do ty ch rozgorczkowanych i obrzydych ludzi? Lepiej opr si o filar i zamkn oczy, eby mniej mdlio... - Oczywicie, Wieniczka, oczywicie - zapiewa kto na wysokociach agodnie, tkliwi - Zamknij oczy, eby ci mniej mdlio. O! Poznaj! To znw oni. Anioowie Pascy! To znw wy? - Ale oczywicie, e my. - I znw tak agodnie, tkliwie... - Wiecie co, anioowie? - spytaem rwnie czule. - Co?- ozwali si anioowie. - Tak mi ciko... - Tak, wiemy, e ci ciko - zapiewali anioowie. - Pospaceruj sobie, bdzie ci lej a p godziny otworz sklep: wdka jest tam co prawda od dziewitej, ale czerwone moesz do ta od razu... - Czerwone? - Czerwone - powtrzyli piewnie anioowie Pascy. - Zimne?

- Zimne, oczywicie... O! Jake byem wzruszony! - Mwicie: pospaceruj, pospaceruj, bdzie ci lej. A przecie nawet chodzi mi si ni chce... Sami wiecie, co znaczy chodzi w takim stanie!... Anioowie milczeli chwil. A potem znw zapiewali: - Wiesz co, wstp do restauracji dworcowej. Moe tam co bdzie. Wczoraj wieczorem by kseres. Nie mogli przecie wypi caego kseresu w cigu jednego wieczoru... - Tak, tak, tak. Pjd. Zaraz pjd i zobacz. Dziki wam, anioowie. A oni znw ozwali si agodnym chrem: - Na zdrowie, Wierna... A potem: - Nie warto... Jacy oni mili!... No c... I to i. I jak dobrze, e wczoraj wieczorem kupiem p , nie mog przecie jecha do Pietuszek bez prezentw. Do Pietuszek bez upominkw za nic n ie mona jecha. To anioowie przypomnieli mi o nich, dlatego e ci, dla ktrych je kupiem sami przypominaj aniow. Dobrze, e kupiem... A kiedy ty je wczoraj kupi? Przypomnij ie... id i po drodze sobie przypomnij... Przeszedem przez plac - mwic dokadnie, nie przeszedem, lecz si powlokem. Dwa a trzy razy przystawaem i zastygaem w miejscu - aby uciszy w sobie mdoci. Wszak czowie to nie tylko aspekt fizyczny, lecz take duchowy, a oprcz tego istnieje rwnie aspekt mistyczny - ponadduchowy. Tak wic z minuty na minut oczekiwaem, e na rodku placu zac znie mnie mdli we wszystkich trzech aspektach. I znw si zatrzymywaem i znw zastygaem bezruchu. - A wic kiedy kupie wczoraj te upominki? Po myliwskiej? - Nie, po myliwskiej ni e miaem gowy do zakupw. - Midzy pierwsz a drug szklank myliwskiej? - Te nie. Pomi bya przerwa okoo trzydziestu sekund, a j nie jestem nadczowiekiem, eby w trzydzieci s kund cokolwiek zaatwi. Nawet nadczowiek zwaliby si po pierwszej szklance myliwskiej, rug zostawiajc nietknit. Wic kiedy? Boe miosierny, ile na tym wiecie tajemnic! Nie niona jest zasona tajemnicy! Przed kolendrwk czy midzy piwem a biaym deserowym? Moskwa Restauracja na Kurskim

Nie, absolutnie nie midzy piwem a biaym deserowym, stanowczo nie byo tam adnej przerwy. Ale, e przed kolendrwk, to bardzo prawdopodobne. A raczej tak: orzechy ku piem przed kolendrwk, za to cukierki - pniej. Mogo jednak by te na odwrt: kiedy si olendrwki, wwczas... - Nie ma adnego alkoholu - owiadczy wykidajo. I przyjrza mi si takim wzrokiem, akbym by zdechym ptaszkiem albo uboconym jaskrem. Nie ma adnego alkoholu! I chocia skrcaem si z rozpaczy, jednak mimo wszystko potrafiem wymamrota, e pr zedem w ogle nie w tym celu. Mogem przecie przyj z rnych powodw, czy nie? Moe ek rmu z jakiej przyczyny nie chce odjecha, i dlatego wanie przyszedem tutaj: zje strog wa i posucha Iwana Kozowskiego albo czego z Cyrulika. Walizeczk jednakowo wziem ze sob i - jak przedtem w klatce schodowej - przytuli m j do serca w oczekiwaniu na zoenie zamwienia. Nie ma adnego alkoholu! Krlowo Niebieska! Wszak, jeli wierzy anioom, s tu niewy zerpane zapasy kseresu. A tymczasem sysz tylko muzyk i jakie psie, modulowane wycie. Rzeczywicie, to piewa Iwan Kozowski, od razu poznaem, nie ma ohydniejszego gosu. Wsz ystkie gosy wszystkich piewakw s jednakowo ohydne, ale kady jest ohydny na swj indywi ualny sposb, dlatego te mog je bez trudu rozpozna ze suchu... No oczywicie, Iwan Koz ki... O-o-o, czaro przo-o-dkw mych... O-o-o, pozwl mi patrze na ci w blasku no-o-cnyc h gwiazd... No oczywicie, e Iwan Kozowski... O-o-o, czemu urzeka-a-a mnie... Nie ka odzi mi-i-i... - Bdzie pan co zamawia? - A macie co jeszcze oprcz muzyki? - Dlaczego nie? Jest strogonow, ciastka, wymi... Znw powrciy mdoci. - A kseres? - Kseresu nie ma. - Ciekawe. Wymi jest, a kseresu nie ma!

- Barrrdzo ciekawe. Tak. Kseresu nie ma. A wymi jest. I przestano si mn interesowa. A ja, eby tak bardzo mnie nie mdlio, zaczem wpat a si w wiszcy nad gow yrandol. adny yrandol. Ale za ciki. Jeli akurat si urwie i spadnie komu na gow - moe dzo bolesne... Chocia nie, dlaczego zaraz bolesne; podczas gdy yrandol si urywa i s pada, ty siedzisz sobie i - nic nie podejrzewajc - pijesz, na przykad, kseres. A k iedy yrandol doleci do ciebie - i tak ci ju nie bdzie midzy ywymi. Co za przygnbiaj ... Siedzisz sobie - a tu z gry - yrandol. Szalenie przygnbiajce... Chocia nie, dlaczego? C w tym takiego przygnbiajcego? Jeeli, dajmy na to, zawsz pijesz kseres i jeeli teraz siedzisz skacowany, a jeszcze nie zdye si na nowo zapraw bo kseresu nie chc ci poda, i wtedy spada ci prosto na eb yrandol - to jest dopiero przytaczajce... Tak, wrcz przygniatajca myl. Myl, ktr nie kady udwignie. Zwaszc .. A czy by si zgodzi, gdyby zaproponowano ci na przykad co takiego: my ci tu przy niesiemy zaraz 800 gramw kseresu, ale za to odczepimy yrandol nad twoj gow i... - No i jak, namyli si pan? Bdzie pan co zamawia? - Poprosz 800 gramw kseresu. - Ty ju i tak jeste dobry, od razu wida! Mwi ci przecie po rosyjsku: kseresu ni ma! - No to... poczekam, a bdzie... - A czekaj, czekaj... Doczekasz si! Bdziesz mia kseres wtedy! I znw zostaem sam. Z odraz popatrzyem za ow kobiet. Zwaszcza nie podobay mi s biae poczochy bez szww; szew by mnie uspokoi, a by moe, uly te duszy i sumieniu... Dlaczego oni wszyscy s tacy chamscy? Co? Bo przecie zachowuj si po chamsku i t o z ca wiadomoci, celowo, zwaszcza w takich chwilach, kiedy nie wolno by chamem, kie czowiek jest skacowany, i z tego kaca ma wszystkie nerwy na wierzchu; a przecie si edzi agodny i cichy. Dlaczego tak jest? O, gdyby cay wiat by taki jak ja teraz, gdyb y kady na tym wiecie by agodny i zalkniony, a take niepewny niczego, ani siebie, ani agi swego istnienia na ziemi - jake byoby dobrze! adnych entuzjastw, adnych osigni, h nawiedze! Zgodzibym si y na ziemi ca wieczno, gdyby mi przedtem pokazano jaki z ie niekoniecznie zawsze trzeba osiga sukcesy. Powszechna obojtno - tak, to ratunek p d wszelkimi nieszczciami, to panaceum, to podstawa najwyszej doskonaoci! A co do taki ej cechy natury ludzkiej, jak jest ch dziaania... - Kto tu zamawia kseres? Nade mn - dwie kobiety i jeden mczyzna, wszyscy troje w bieli. Podniosem na ni ch wzrok - o, ile musiao by w owej chwili w moich oczach wszelkiego ajdactwa i szpet oty, zrozumiaem to, widzc ich i ich oczy, jako e w tych oczach odbijao si to samo ajd ctwo i szpetota... Osabem, daem za wygran. - Ale przecie ja... o nic waciwie nie prosz... No dobrze, nie ma kseresu, to p oczekam... ja tylko... - Co znaczy tylko?... Na co pan poczeka? - Ale na nic... Ja po prostu jad do Pietuszek, do ukochanej dziewczyny (chacha! do ukochanej dziewczyny!) - nakupiem prezentw. A ci hycle czekali tylko na to, co jeszcze powiem. - Ja przecie... jestem z Syberii, sierota... Po prostu, eby mnie mniej mdlio. .. chciabym kseresu. Niepotrzebnie znw wspomniaem o kseresie, niepotrzebnie! Od razu ich to rozwci eczyo. Wszyscy troje chwycili mnie pod rce, powlekli przez ca sal - o, blu ponienia! i wyrzucili na dwr. W lad za mn cisnli walizeczk z prezentami. A wic znowu na dworze. O, jaowa pustynio! O, wilcze prawa ycia! Moskwa Na pocig przez monopolowy

To, co byo potem - od restauracji do monopolowego i od monopolowego do pocig u - tego jzyk ludzki nie jest w stanie wyrazi. Ja rwnie nie prbuj, A gdyby nawet wzi si do tego anioowie - to po prostu rozpakaliby si i tyle... a poprzez zy trudno cokol wiek powiedzie. Lepiej bdzie tak: uczcijmy minut milczenia te dwie mordercze godziny. Pamitaj , Wieniczka, o tych godzinach. W najbardziej triumfalnych i upojnych dniach swoj

ego ycia - pamitaj o nich. W chwilach rozkoszy i uniesienia - nie zapominaj. To si nigdy nie powinno powtrzy. Zwracam si do wszystkich krewnych i przyjaci, do wszystkic h ludzi dobrej woli, zwracam si do tych, ktrych serca otwarte s dla poezji i wspczuci a. Porzucie wasze zajcia. Stacie przy mnie i uczcijmy minut milczenia to, co jest niewyraalne. Jeeli macie pod rk jak syren czy sygna - nacinijcie niezwocznie guz Tak. Ja rwnie staj. Rwn minut, mtnym wzrokiem gapic si na dworcowy zegar, st p porodku placu przed dworcem Kurskim. Moje wosy rozwiewaj si na wietrze, staj dba i nw si rozwiewaj. Takswki opywaj mnie ze wszystkich czterech stron. Ludzie - take; pr tym spogldaj na mnie ze zdumieniem, mylc zapewne: czy warto go tak uwieczni ku przest rodze staroytnym ludom, czy te nie? I zakca ow cisz tylko ochrypy damski bas, pyncy nie wiadomo skd: - Uwaga! Uwaga! Pocig do Pietuszek odjedzie z bocznicy czwartej o godzinie 8 minut 16. Pocig zatrzymuje si na stacjach: Sierp i Mot, Czuchlinka, Rieutowo, elez nodoronaja. Dalej wszdzie zgodnie z rozkadem, z wyjtkiem stacji Jesino. A ja wci stoj. - Powtarzam! Pocig do Pietuszek odjedzie z bocznicy czwartej o godzinie 8 m inut 16. Pocig zatrzymuje si na stacjach: Sierp i Mot, Czuchlinka, Rieutowo, eleznod oronaja. Dalej zgodnie z rozkadem, z wyjtkiem stacji Jesino. I to wszystko. Minuta upyna. A teraz, oczywicie, zarzucicie mnie pytaniami w r odzaju: Idziesz prosto z monopolowego, prawda, Wieniczka? - Tak - odpowiadam - z monopolowego. - I dalej id w stron peronu, z gow przech ylon na lewe rami. - Twoja walizeczka jest teraz cika, tak? A w sercu graj harfy eolskie? Niepra wda? - No, jakby to powiedzie! - mwi, skaniajc gow w prawo. - Walizeczka jest istot bardzo cika. A co si tyczy harf eolskich, to jeszcze za wczenie, aby o tym rozprawi a... - A co ty takiego kupi, Wieniczka? Strasznie jestemy ciekawi! - Tak, rozumiem, e to interesujce. Zaraz, zaraz - niech sobie przepowiem: pr zede wszystkim dwie butelki kubaskiej - dwa szedziesit dwie kada, razem pi dwadziec tery. Dalej dwie wiartki rosyjskiej, za rubel szedziesit cztery, w sumie pi dwadziec cztery plus trzy dwadziecia osiem. Osiem rubli pidziesit dwie kopiejki. I jeszcze ja kie czerwone. Zaraz sobie przypomn. Aha - rowe wzmocnione za rubel trzydzieci siedem. - Tak-tak-tak - mwicie - a ogem? To szalenie ciekawe... - Zaraz podam wam ostateczn sum. W sumie Wypada dziewi rubli osiemdziesit dziew i kopiejek - mwi wchodzc na peron. - Ale to niezupenie wszystko. No bo kupiem jeszcze dwie kanapki, eby nie rzyg n. - Chciae powiedzie, Wieniczka, eby ci nie zemdlio? - Nie, powiedziaem, co powiedziaem. Pierwszej lufy nie umiem strzeli bez zaksk i, poniewa mog rzygn. Ale drug i trzeci potrafi wypi na sucho, bo zemdli to moe i ale ju za nic si nie wyrzygam. I tak a do dziewitej. A wtedy znw przyda si kanapka. - Dlaczego? Znw ci zemdli? - A nie, zemdli to ju mnie na pewno nie zemdli, ale fakt, e mog rzygn. Oczywicie, kiwacie tylko gowami. Tak, widz, std, z mokrego peronu, jak wy wszy scy, rozsiani po mojej ziemi, kiwacie gowami i ju zaczynacie ironizowa: - Jakie to skomplikowane, Wieniczka! Jakie subtelne! - Ma si rozumie! - Co za precyzja mylenia! I to wszystko?! To wszystko, czego ci trzeba do s zczcia? Wicej nic? - Jak to wicej nic? - mwi, wsiadajc do wagonu. - Gdybym mia wicej pienidzy, ku m jeszcze piwo i par butelek portwajnu, ale przecie... I tu ju zaczynacie mdzi na caego: - O-o-o-o-och, Wieniczka! O-o-och, ale z ciebie prymityw! No i co z tego? Niech bdzie prymityw, powiadam. I po prostu przestaj z wami gada. Niech bdzie prymityw! A na wasze pytania dalej odpowiada nie mam zamiaru. Lep iej ju usid, przytul do serca walizeczk i pogapi si przez okno. Wanie tak. Niech b mityw! A wy si wci czepiacie:

- No, co ty? Obrazie si? - Ale nie - odpowiadam. - Nie obraaj si, chcemy twojego dobra. Tylko dlaczego, durniu, tak przyciska sz do serca t walizeczk? Dlatego e jest tam wdka, co? Teraz to ju naprawd si obraam - bo co ma do tego wdka? - Obywatele pasaerowie, nasz pocig jedzie do stacji Pietuszki. Zatrzymuje si na stacjach: Sierp i Mot, Czuchlinka, Rieutowo, eleznodoronaja, dalej wedug rozkadu, z wyjtkiem stacji Jesino. Co, w gruncie rzeczy, ma do tego wdka? Przyczepili si do wdki! A ja w restaur acji te, jeli chcecie wiedzie, przyciskaem walizk do serca, cho adnej wdki jeszcze ie byo. I w klatce schodowej, jeeli sobie przypominacie - rwnie j przyciskaem, a wdk dy nawet nie pachniao!... Skoro ju chcecie koniecznie wszystko wiedzie, to wam o ws zystkim opowiem, tylko poczekajcie. Ot waln sobie klina w Sierpie i Mocie. Moskwa - Sierp i Mot

i wtedy wszystko, naprawd wszystko opowiem. Cierpliwoci. Przecie ja te cierpi! Oczywicie, wszyscy oni uwaaj mnie za wykolejeca. Rano i na kacu ja sam jestem o sobie takiego mniemania. Ale nie mona przecie bra na serio faceta, ktry jeszcze ni e zdy zaprawi! Za to wieczorem - jakie s we mnie gbie! - jeeli, oczywicie, nawal cigu dnia - jakie przepastne gbie rozwieraj si we mnie wieczorami! Ale niech tam. Mog by i wykolejecem. Tak w ogle, to zaobserwowaem, e jeeli cz rano czuje si fatalnie, a wieczorem jest peen pomysw i marze, i zryww, to taki czow jest naprawd wykolejony. Rano - le, wieczorem - dobrze, to gwna cecha wykolejeca. Al e jeeli jest na odwrt - jeli rano czowiek budzi si rzeki i peen nadziei, a wieczorem arnia go niemono - to ju bez puda wiadomo, e z niego dra, kombinator i miernota. Mie mnie taki facet. Nie wiem, jak was, ale mnie mierzi. Oczywicie, bywaj i tacy, ktrzy czuj si tak samo rano jak wieczorem, ciesz si w odem soca i zachodem take si ciesz - ale ci to ju po prostu szubrawcy, brzydzi mnie n wet mwienie o nich. Skoro jednak kto czuje si jednakowo ohydnie i rano, i wieczorem , to ju po prostu sam nie wiem, co o nim powiedzie; musi to by skoczone bydl i dzwoni ec. Poniewa sklepy monopolowe s u nas otwarte do dziewitej, a Jelisiejewski - nawet do jedenastej, wic jeeli nie jeste ostatni szumowin, zawsze moesz pod wieczr wznie czego, osign jak otchann gbi... choby i gupaw... A zatem, c to ja posiadam? Wyjem z walizeczki wszystko, co miaem, i wszystko obmacaem - od kanapki do rowe o wzmocnionego za rubel trzydzieci siedem. Obmacaem i nagle poczuem dogbny bl. Jeszcz raz obmacaem i zupenie upadem na duchu... Panie Boe, ot Ty widzisz, co posiadam. Ale czy wanie to jest mi potrzebne? Czy wanie za tym tskni moja dusza? Oto co dali mi tam ludzie, w zamian za tamto, za czym tskni moja dusza! A gdyby dali mi tamto, czy po trzebowabym tego? Spjrz, Panie Boe: oto rowe wzmocnione za rubel trzydzieci siedem... I Pan spord sinych byskawic odpowiedzia mi: - A na c potrzebne s stygmaty witej Teresie? Jej przecie take one nie s potrz Ale pragnie ich. - Ot to wanie! - odparem w uniesieniu. - Wanie! Ja take, ja take pragn tego troch nie potrzebuj! - No, skoro pragniesz, Wieniczka, to pij - przyzwoliem sobie, ale nadal zwl ekaem. Powie mi Pan Bg co jeszcze, czy nie powie? Pan Bg milcza. No dobrze. Wziem wiarteczk i wyszedem na platform. Tak. Mj duch drczy si uw ery i p godziny, ale teraz wypuszcz go, niechaj si zabawi. Mam szklank i mam kanapk, y mnie nie zemdlio. I mam dusz, na razie jeszcze ledwo, ledwo otwart na doznania eg zystencji. Panie! Racz podzieli ze mn st mj! Sierp i Mot - Karaczarowo I niezwocznie wypiem. Karaczarowo - Czuchlinka

A kiedy wypiem, sami widzielicie, jak dugo krzywiem si i usiowaem powstrzyma ile nasadziem diabw i jakim rzucaem misem. Pi minut, moe siedem, a moe ca wieczn k pord czterech cian, chwyciwszy si za gardo, i bagaem mojego Boga, eby mnie nie po I a do Karaczarowa, od stacji Sierp i Mot do Karaczarowa, mj Bg nie by w stanie usysze mojej modlitwy. Wypita szklanka buzowaa gdzie w trzewiach i przewodzie pokar mowym, podchodzia w gr i znw opadaa. To byo co jak Wezuwiusz, Herkulanum i Pompeje, pierwszomajowy salut w stolicy mojej ojczyzny. A ja cierpiaem i modliem si. I oto tu przed samym Karaczarowem mj Bg usysza mnie i wysucha. Wszystko uspoko i i przycicho. A jeeli ju co si we mnie uspokoi i przycichnie, to nieodwracalnie. Mo e mi wierzy. Szanuj natur, byoby nieadnie zwraca naturze jej dary... Tak. Przygadziem troch wosy i wrciem na miejsce. Pasaerowie patrzyli na mnie prawie ojtnie, okrgymi, pozbawionymi wyrazu oczami... Podoba mi si to. Podoba mi si, e ludzie w moim kraju maj takie puste, wybauszon e oczy. To rodzi we mnie uczucie uzasadnionej dumy. Mona sobie wyobrazi, jakie ocz y maj tam. Tam, gdzie wszystko jest na sprzeda, gdzie wszystko mona kupi - gboko osad one, skryte, drapiene, przeraone oczy... Korupcja, dewaluacja, bezrobocie, paupery zacja... Patrz spode ba, z nieukojon trosk i blem - oto jakie maj ludzie oczy w wiec Pienidza... Za to jakie ma oczy mj nard! Wiecznie wybauszone, ale nie wida w nich adnego na picia. Cakowity brak jakichkolwiek dozna - ale za to jaka w nich sia! (Jaka sia ducha !) Te oczy nie sprzedadz. Niczego nie sprzedadz i nic nie kupi. Cokolwiek by si stao z moim krajem. W dniach zwtpienia, w dniach bolesnej zadumy, w godzin jakiejkolwie k prby czy klski - te oczy nawet nie mrugn. Im tam wszystko ganc pomada... Podoba mi si mj nard. Jestem szczliwy, e urodziem si i dorastaem pod spojrze ych oczu. Tylko jedno byoby niedobre: gdyby tak one zauwayy, co ja tam przed chwil w yprawiaem na platformie... Miotaem si z kta w kt jak wielki tragik Fiodor Szalapin, z rk na gardle, jakby mnie co dusio! Zreszt trudno, niech tam. Nawet jeli kto widzia - niech tam. A moe, dajmy na to , prbowaem jak rol? Tak... W samej rzeczy. Moe graem w niemiertelnym dramacie Otell ur wenecki? Odtwarzajc od razu sam wszystkie role? Na przykad - sprzeniewierzyem si sobie, swoim przekonaniom, czy raczej zaczem si podejrzewa o zdrad samego siebie i sw oich przekona, i samemu sobie nagadaem na siebie, o, i to strasznych rzeczy nagadae m! Tak wic, pokochawszy swoje ja za owe mki jak siebie samego - zaczem sam siebie du si. Chwyciem si za gardo i dusz. A zreszt czego ja tam nie nawyprawiaem! Ot, siedzi sobie tam na prawo, przy oknie, jakich dwch. Jeden tpy wok w waciak u. A drugi - mdrala w kowerkotowym paszczu. I prosz bardzo - nikogo si nie wstydz, na lewaj sobie i pij. Nie biegaj na platform i nie zaamuj rk. Tpy wypija, odchrzknie kurwa, ale gadko poszo! A mdrala wypija i powiada: Trans-cen-den-talnie! I to jakim t iumfalnym tonem! Tpy zaksza i mwi: Zakska dzisiaj taka, e prosz siada! Typu a niec lag. A mdrala uje i mwi: T-a-a-a-k... trans-cen-den-tal-na! Niesamowite! Wrciem na miejsce, siedz i cierpi z powodu niepewnoci, za kogo te nie wzili - za Maura, czy nie za Maura? le o mnie pomyleli, czy dobrze? A tamci pij z zapaem i bez skrpowania, jak panowie stworzenia pij ze wiadomoci wasnej wyszoci em... Zakska typu a niech to szlag... A ja, zaprawiajc rano, kryj si przed niebem dlatego, e to rzecz najintymniejsza z intymnych!... Pij przed rozpoczciem pracy chowam si. Pij w czasie pracy - te si ukrywam... A ci!!! Trans-cen-den-talnie! Bardzo mi przeszkadza wasna delikatno, to ona wykolawia moj modo. Moje dziec wiek pacholcy... A moe ujmijmy spraw tak: nie chodzi o delikatno, to ja sam po prostu poszerzaem bez granic sfer intymnoci - ile razy ju mnie to gubio... Zaraz wam o tym opowiem. Pamitam, dziesi lat temu zamieszkaem w Oriechowie-Zuj ewie. Kiedy si wprowadziem, mieszkao tam w pokoju ju czterech, ja byem pity. ylimy b jak bracia, nie byo adnych niesnasek. Jeeli kto chcia pi portwajn, wstawa i mwi chc pi portwajn. I wszyscy odpowiadali: Dobra jest. Pij portwajn. Bdziemy pi razem z ob. Jeeli kto mia smak na piwo, my te mielimy smak na piwo. Byo wietnie. A raptem zwrciem uwag, e tamci czterej jako zaczynaj mnie unika tuj co midzy sob na mj widok, pilnuj, patrz za mn, gdy dokd id. Dziwio mnie to, czuem jaki lk... I na ich twarzach odczytywaem podobne zatroskanie i jakby strach.. . O co chodzi? - zadrczaem si - co si stao? I oto nadszed wieczr, kiedy zrozumiaem, o co chodzi i co si stao. Pamitam, e t dnia nie wstaem z ka: wypiem piwa i zrobio mi si smutno... Po prostu leaem i smuc

Nagle widz: wszyscy czterej dyskretnie mnie obserwuj - dwch siedzi na krzesach u wezgowia, a dwch w nogach. I patrz mi w oczy, patrz z wyrzutem, z okrutn zacitoci zi, ktrzy nie mog zgbi ukrytej we mnie tajemnicy... Nie, z pewnoci co si musiao s - Wiesz co - powiedzieli - daj ty lepiej z tym spokj. - Z czym?... - zdumiaem si i nawet z lekka uniosem gow. - A z tym, eby si uwaa za lepszego od innych... Nie myl, e my to marne pionki, ty Kain i Manfred... - Co te wam przyszo do gowy!... - Wanie to nam przyszo. Piwo dzisiaj pie? Czuchlinka - Kuskowo

- Piem. - Duo wypie? - Duo. - No to wstawaj i id. - Ale dokd mam i? - Niby to nie wiesz? Wychodzi na to, e my - ndzne robaki i podlece, a ty Kai n i Manfred... - Chwileczk - mwi - wcale tak nie twierdz... - Nie, wanie e twierdzisz. Odkd z nami zamieszkae, codziennie to potwierdzasz. ie sowem, ale czynem. A waciwie nie czynem, lecz cakowitym brakiem czynu. Potwierdza sz to negatywnie. - Jakim znw czynem? Jakim cakowitym brakiem? - I w kompletnym oszoomieniu otwo m szeroko oczy... - Wiadomo jakim. Do sracza nie chodzisz - ot co! Od razu poczulimy: co tu ni e gra. Odkd z nami mieszkasz, aden z nas ani razu nie widzia, eby szed do wychodka. N , dobra, za du potrzeb, to jeszcze mona zrozumie! Ale przecie za ma te ani razu... za ma! A wszystko to mwili bez umiechu, ze mierteln obraz w gosie. - Ale chopaki, le mnie zrozumielicie... - Nie, dobrze ci zrozumielimy... - Ot nie, nie zrozumielicie. Przecie nie mog, tak jak wy, wsta z ka, powiedz gos: No, chopaki, sra id! albo No, chopaki id si odla! Nie mog tak... - A dlaczego to niby nie moesz? My moemy, a ty nie moesz? Wychodzi na to, e lep szy od nas! My zafajdane zwierzaki, a ty czysty jak lilija! - Ale nie... Jakby wam to wyjani... - Nie musisz nam nic wyjania... Wszystko jest jasne. - Posuchajcie... zrozumcie... s na tym wiecie sprawy... - Nie gorzej od ciebie wiemy, jakie sprawy s, a jakich nie ma... I w aden sposb nie mogem ich przekona. Nie byo sposobu. Przeszywali mi dusz swo mi ponurymi spojrzeniami... a zaczem si poddawa... - No, oczywicie, ja te mog... te mgbym... - No prosz, to znaczy, e ty moesz tak samo jak my. Ale my tak samo jak ty nie moemy. Ty oczywicie wszystko moesz, a my nic. Ty jeste Manfred, Kain, a my to mierz wa pod twoimi stopami... - Ale nie, skd. - W kocu zupenie si zapltaem. - S na tym wiecie sprawy... s ery... Nie mona tak po prostu wsta i pj. Jest przecie jaka samokontrola, no, co tak pewien rodzaj wstydliwoci, od czasw Iwana Turgieniewa... dalej - przysiga na Worob iowych Grach... I po czym takim po prostu wsta ze sowami: No, chopaki... To jakie p ... Przecie jeeli kto ma wraliw dusz... Caa czwrka patrzya na mnie druzgoccym wzrokiem. Wzruszyem ramionami i zamilkem eznadziejnie. - Ty lepiej zostaw Turgieniewa w spokoju. Mw i nie plcz si. Turgieniewa sami czytalimy. Powiedz lepiej: piwo dzisiaj pie? - Piem. - Ile? - Dwa due, jedno mae.. - No to wstawaj i id. ebymy wszyscy widzieli, e poszed. Nie poniaj nas i nie d Wstawaj i id.

No c, wstaem i poszedem. Nie po to, eby sobie uly, ale po to, eby im ulyo. rciem, jeden z nich powiedzia: Z takimi haniebnymi pogldami zawsze bdziesz samotny i ieszczliwy. Tak. Mia absolutn racj. Jasne s dla mnie rne zamysy Boga, ale dlaczego obdarzy e takim bezmiarem czystej niewinnoci, do dzi nie mam pojcia. A ta niewinno - co najmi szniejsze - bya interpretowana cakowicie opacznie: to wanie mnie zarzucano nieznajom o elementarnych zasad dobrego wychowania. Na przykad w Pawowo-Posadzie. Prowadz mnie do dam i przedstawiaj w nastpujcy sp sb: - Oto wanie synny Wieniczka Jerofiejew. Synie z rnych rzeczy. Ale najbardziej, czywicie, z tego, e przez cae swoje ycie ani razu nie prukn... - Co? Ani razu?! - Damy nie posiadaj si ze zdumienia i ogldaj mnie ze wszystki ch stron. - Ani razu?! Oczywicie, zaczynam by zmieszany. Nie mog nie by zmieszany w towarzystwie dam. Mwi skromnie: - Ale skd ani razu! Czasem... Mimo wszystko... - Co?! - Damy s coraz bardziej zdumione. - Jerofiejew i... a strach pomyle... C zasem... mimo wszystko...! Jestem do reszty ogupiay, prbuj co bka: - No i c w tym takiego, ja... przecie... prukn - to przecie cakiem normalne... e ma nic fenomenalnego w tym, e si pruka... - No nie, co podobnego! - Damy wpadaj w osupienie. A potem wszyscy trbi o tym wzdu caej linii a do Pietu-szek: On to wszystko robi na gos, i twierdzi, e robi to cakiem n i e 1 e! e to robi rcz d o b r z e ! No prosz. I tak przez cale ycie. Cae ycie ciy nade mn ten koszmar - koszmar po ajcy na tym, e inni rozumiej mnie faszywie, chocia nie, faszywie to nie byoby jesz le - oni rozumiej mnie opacznie, to znaczy absolutnie po wisku, czyli kompletnie an tynomicznie. Mgbym wiele opowiedzie na ten temat, ale skoro mam opowiada wszystko, to bd mus a mwi a do samych Pietuszek. Lepiej zatem bdzie, jeli nie opowiem wszystkiego, tylko pisz jeden wypadek, jako e jest on najbardziej aktualny, a dotyczy tego, jak to ty dzie temu zdjto mnie ze stanowiska brygadzisty za wprowadzenie wadliwego systemu gr afikw indywidualnych. Cay nasz moskiewski zarzd trzsie si ze strachu, warto im przypo nie o tych grafikach. A zdawaoby si, e nie ma w nich doprawdy nic s t r a s z n e g o. Dobra! Gdzie to jestemy?... Kuskowo! Minlimy Kuskowo bez przystanku! Z takiej okazji warto by goln jeszcze raz, ale bdzie lepiej, jak najpierw opowiem, Kuskowo - Nowogiriejewo

a pniej dopiero pjd sobie i wypij. Zatem. W zeszym tygodniu zdjli mnie ze stanowiska brygadzisty, a pi tygodni te mu - wyznaczyli. Przez cztery tygodnie, sami rozumiecie, gruntownych zmian czowie k nie wprowadzi, i ja nie wprowadziem adnych gruntownych zmian, a jeeli komu zdawao s i, e wprowadziem, to jednak wychrzanili mnie nie za te zmiany. Sprawa zacza si duo prociej. Zanim ja nastaem, cay proces produkcyjny przedsta si nastpujco: z rana siadalimy do gry w durnia, na pienidze (umiecie gra w durnia?) T k. Potem wstawalimy, odwijalimy kabel z bbna, ukadalimy kabel i zasypywali ziemi. A p tem - wiadoma sprawa: siadalimy i kady po swojemu zabija czas wolny, bo przecie, bd c bd, kady ma wasne marzenia i odmienny temperament: jeden pi wermut, drugi, skromniej szy - wod kolosk wieo, a kto mia wiksze aspiracje - pi koniak na midzynarodowy emietiewo. I walilimy si spa. A nazajutrz byo tak: wpierw zasiadalimy i pilimy wermut. Potem wstawalimy, aby wycign spod ziemi wczorajszy kabel i wyrzuci go, poniewa cay zdy ju oczywicie z - no c - potem siadalimy do durnia, gra o fors, i walilimy si spa, nie koczc gry Wczesnym rankiem budzilimy si nawzajem: Locha! Wstawaj, gramy! Stasik, wstawa j dogrywa wczorajsz parti! Wstawalimy i koczylimy gr. A potem - przed witem, o brza nie popiwszy ani wieoci, ani wermutu - apalimy si za bben z kablem i zaczynalimy

a, eby do jutra zamk i nie nadawa si do niczego. A ju potem - kady na wasn rk s , poniewa kady ma swoje wasne ideay. I wszystko zaczynao si od pocztku. Kiedy zostaem brygadzist, uprociem ten proces do granic moliwoci. Teraz robili tak: jednego dnia gralimy w durnia, drugiego dnia pilimy wermut, trzeciego od nowa rnlimy w durnia, na czwarty dzie od nowa wermut. A kto mia intelektualne cigoty, ten przepada z kretesem na lotnisku Szeremietiewo, siedzc i pijc koniak. Bbna, oczywicie, nawet palcem nie tykalimy - ba, gdybym nakaza dotkn bben, wszyscy rozemieliby si ja ogowie, potem tukliby mnie po twarzy piciami, no a wreszcie rozeszliby si: jedni gra w durnia na pienidze, drudzy pi wermut, jeszcze inni - wieo. Do czasu wszystko szo wspaniale, raz w miesicu wysyalimy im zobowizanie, a oni nam dwa razy w miesicu pobory. Mymy na przykad pisali: z okazji zbliajcej si setnej r cznicy zobowizujemy si skoczy z wypadkami przy pracy. Albo tak: z okazji sawnej setne j rocznicy osigniemy taki poziom, aby co szsty z nas ksztaci si zaocznie na wyszej uc elni. Z wypadkami i uczelni to naturalnie czysty pic, skoro poza durniem wiata boeg o nie widzielimy, a byo nas do kupy piciu. O, wolnoci i rwnoci! O, braterstwo i konsumpcjo! O, sodyczy braku kontroli! O, rozkoszna poro w yciu mojego narodu - od otwarcia do zamknicia sklepw. Odrzucajc wstyd i niepotrzebn trosk o dzie jutrzejszy, ylimy wycznie yciem d . Rozszerzaem horyzonty kumpli w miar swoich moliwoci, a im bardzo si podobao, kiedy e tak rozszerzaem, w szczeglnoci za lubili wszystko to, co dotyczyo Izraela i Arabw. tedy wpadali w absolutne uniesienie - w uniesienie z powodu Izraela, w uniesieni e z powodu Arabw, a ju zwaszcza z powodu wzgrz Golan. Abba Eban i Mosze Dajan nie sc hodzili im z ust. Wracaj rano z dziwek, na przykad, i jeden drugiego pyta: No i co? Ninka z trzynastki dajan jebban? A ten odpowiada z umieszkiem samozadowolenia: A c m a, cierwo, robi? Pewnie, e dajan! A potem (suchajcie), a potem, kiedy dowiedzieli si, jak umar Puszkin, daem im do czytania Sowiczy ogrd, poemat Aleksandra Boka. Tam, w tym poemacie, jeeli oczywici e odrzuci wszystkie te rozkosznie odurzajce ramiona i nie rozwietlone zorz mgy, i ro wiee w szatach z dymw, znajdziemy bohatera lirycznego, zwolnionego z pracy za pijas two, dziwki i bumelk. Powiedziaem im: To bardzo wspczesna literatura - przeczytacie j z wielk korzyci dla siebie. I co? Przeczytali. Ale na przekr oczekiwaniom, podziaaa nich przygnbiajco - ze wszystkich sklepw naraz znikna wieo. Nie wiadomo dlaczego o artach, midzynarodowy port lotniczy Szeremietiewo take zosta zapomniany, zatriumf owaa natomiast wieo, wszyscy pili wycznie wieo. O, beztrosko! O, ptaki niebieskie nie gromadzce w spichlerzach! O, pikniej o d Salomona odziane lilie polne! Wychlali cay zapas wieoci od stacji Dogoprudnaja do ynarodowego lotniska Szeremietiewo! I wtedy wanie mnie olnio! Jeste po prostu tuman, Wieniczka, kompletny dure! Prz pomnij sobie, czytae u jakiego tam mdrali, e Pan Bg troszczy si tylko o losy ksit wiajc ksitom trosk o los ludu. A ty przecie jeste brygadzist, i powiniene by ma ie twoja troska o losy ludu? Czy zajrzae w dusze tych pasoytw? W mroczne zakamarki d uszy tych pasoytw? A dialektyka serca tych czterech dzwocw - jest ci znana? Gdyby j z a, potrafiby poj, co wsplnego ma Sowiczy ogrd ze wieoci i dlaczego Sowiczy o ie ani z durniem, ani z wermutem, podczas gdy tak wspaniale udawao si to Mosze Daja nowi i Abbie Ebanowi! I wtedy to wanie wprowadziem swoje synne grafiki indywidualne, za ktre mnie w wychrzanili... Nowogiriejewo - Rieutowo

Powiedzie wam, co to byy za grafiki? To bardzo proste: na brystolu czarnym t uszem rysuje si dwie osie - jedn poziom, drug pionow. Na poziomej zaznacza si kolejno wszystkie dni robocze z ubiegego miesica, a na pionowej - liczb wypitych gramw w prz eliczeniu na czysty alkohol. Brao si pod uwag, oczywicie, tylko picie w pracy lub pr zed prac, poniewa picie wieczorem stanowio wielko dla kadego mniej wicej sta i dla o badacza nie mogo przedstawia si interesujco. Tak wic, pod koniec miesica zgasza si do mnie pracownik ze sprawozdaniem: taki ego a takiego dnia wypito tego a tego tyle i tyle, nastpnego tyle a tyle tego i t amtego. A ja czarnym tuszem na brystolu przedstawiam to wszystko w postaci pikneg o wykresu. Prosz, nacieszcie oko i wy, to na przykad jest grafik komsomolca Wiktor

a Totoszkina: A to Aleksiej Blindiajew, czonek KPZR od 1936 roku, stary wyliniay pierdziel : To za wasz pokorny suga, eks-brygadzista brygady montaystw PTUS-u, autor poema tu Moskwa - Pietuszki:

Prawda, e interesujce dane? Nawet na pierwszy rzut oka interesujce. U jednego Himalaje, Tyrol, wiee wiertnicze Baku albo nawet wierzchoki kremlowskiego muru, k trego zreszt nigdy nie widziaem. U drugiego bryza w blaskach jutrzenki, poprzedzajca wit na rzece Karnie, agod ny nurt usiany koralikami falujcego odblasku latar. U trzeciego - rytm dumnego ser ca, pie o zwiastunie burzy i dziewita fala. A wszystko to mona odczyta z wykresu. A temu, kto jest dociekliwy (no, jak na przykad, ja) krzywe te zdradzay wszy stko, co tylko mona zdradzi, o czowieku i o ludzkim sercu, wszystkie jego walory, o d seksualnych do zawodowych, wszystkie chwile zaama zawodowych i seksualnych. I st opie jego zrwnowaenia, i skonno do zdrady, i wszystkie tajemnice jego podwiadomoci, tylko takowe posiada. Dusz kadego z tych pacanw mogem teraz studiowa z uwag, w skupieniu i wytrwale. le niezbyt dugo oddawaem si temu zajciu, gdy pewnego fatalnego dnia z mojego stou zni ny wszystkie grafiki. Okazao si, e ten stary pierdoa Aleksiej Blindiajew, czonek KPZ d 1936 roku, tego dnia wysya do zarzdu nasze nowe zobowizanie, w ktrym jak zwykle prz yrzekalimy z okazji nadchodzcej setnej rocznicy by tacy sami w yciu, jak w pracy - i z gupoty czy te w pijackim zamroczeniu do tej samej koperty wsadzi te moje indywidu alne wykresy. Gdy tylko zauwayem, e znikny, wypiem i zapaem si za gow. A tam w zarzdzie trzymali przesyk, zapali si za gowy, wypili, i jeszcze tego samego dnia przyjechali m oskwiczem, wprost na nasz odcinek. Co wykryli, wamujc si do naszego kantoru? Nie wy kryli nic oprcz Lochy i Stasika. Locha drzema na pododze zwinity w kbek, a Stasik rzy a. W cigu kwadransa zadecydowano o wszystkim - moja gwiazda, wiecca jasnym blaskiem przez cztery tygodnie, dogasaa. Ukrzyowanie nastpio rwno w trzydzieci dni po wniebows ieniu. Jeden tylko miesic dzieli mj Tulon od mojej w. Heleny, krtko mwic, pozbawiono ie funkcji, a na moje miejsce wyznaczono Aleksieja Blindiajewa, tego zgrzybiaego przygupa i obiboka, czonka KPZR od 1936 roku. A on natychmiast po otrzymaniu awans u ockn si na tym swoim kawaku podogi i poprosi o rubelka, ale tamci mu rubelka nie da i. Stasik przesta rzyga i te poprosi o rubelka - lecz i jemu nie dali. Wypili czerwo nego wina, wsiedli do swego moskwicza i odjechali. Tak wic obwieszczam uroczycie: do koca moich dni nie przedsiwezm nic takiego, b y powtrzyo si moje bolesne dowiadczenie z wywyszeniem i upadkiem. Pozostaj na dole, i std, z dou, pluj na ca wasz drabin spoeczn. Tak. Na kady jej szczebel - jedno spl si po niej wspina, trzeba by kutafsem, wykutym od stp do gw z czystej stali. A ja n jestem taki. Jakkolwiek byo - wychrzanili mnie. Mnie, ksicia - wnikliwego analityka, z za miowaniem badajcego dusze swoich ludzi, mnie, z ktrego ci z dou zrobili amistrajka i kolaboranta, a ci z gry - niezrwnowaonego psychicznie obiboka. Doy nie chciay mnie zn a, a gra nie moga mwi o mnie bez miechu. Gra nie moga, a doy nie chciay. C to was, znawcw prawdziwej filozofii historii? Tak, macie suszno. Przy najbliszej wypaci bd mnie opitala zgodnie z zasadami dobra i pikna, a najblisza wypata pojutrze - czyl , e pojutrze mnie wypierdziel. - Fuuj! - Kto powiedzia fuuj? To wycie, anioowie, powiedzieli fuuj? - Tak, to my powiedzielimy fuuj. Wienia, jak ty si strasznie wyraasz! - A jak mam, powiedzcie sami, si nie wyraa! Przecie to ten bezsens ycia tak mnie podama, e od tamtego dnia nie przestaj pi rzedtem te, mona powiedzie, za konierz nie wylewaem, ale w kadym razie chocia pamit o piem i w jakiej kolejnoci, a teraz i tego nie mog sobie przypomnie. Wszystko u mni e ukada si w cig, cae ycie przebiega jakimi cigami - to przez cay tydzie nie pij, j przez czterdzieci dni, potem znw cztery dni przerwy, a nastpnie znw sze miesicy p ustanku... Tak jak teraz...

- Rozumiemy. Wszystko rozumiemy. Wyrzdzili ci krzywd i twoje wielkie serce.. .

Tak, tak, tamtego dnia moje wielkie serce cae p godziny walczyo z rozsdkiem. Ni czym w tragediach Pierrea Corneillea, poety laureata - obowizek walczy z porywem se rca. Tylko e u mnie byo na odwrt: poryw serca walczy z rozsdkiem i obowizkiem. Serce i mwio: Skrzywdzili ci, Wieniczka, podeptali jak mierzw. Id, Wieniczka, id i walnij ie. Wsta i pjd, uchlej si jak winia. Tak mwio moje wspaniae serce. A mj rozsdek? powtarza natrtnie: Nie wstaniesz, Jerofiejew, nigdzie nie pjdziesz i nie wypijesz a ni kropli. A serce na to: No, dobrze, Wieniczka, dobrze. Duo pi nie musisz, nie trze ba si uchlewa jak winia: wypij ze cztery setki i starczy. Nic z tych rzeczy! - skandu je rozsdek. - A jeeli ju nie moesz si obej bez tego, id i wypij trzy kufle piwa, a ich setkach, Jerofiejew, nawet nie wspominaj, zapomnij, e w ogle istniej. Ale serce jkno: No, chocia dwie lufy. No... Rieutowo - Nikolskoje

no, chocia ptorej... A rozsdek na to: No, dobrze, Wienia, dobrze, wypij sto pi sit gramw, tylko nigdzie nie wychod, sied w domu... I co mylicie? e wypiem sto pidziesit i siedziaem w domu? Cha-cha! Od owego dni iem po tysic piset dzie w dzie, eby usiedzie w domu, ale i tak nie usiedziaem. Jak go dnia nasiknem ju tak bardzo, e znikna granica pomidzy rozsdkiem i sercem, ktre na cay gos skandoway, jakby wykuy te sowa na pami: Jed, jed do Pietuszek! Pietusz je zbawienie i szczcie, jed. Pietuszki to miejsce, gdzie nie milkn ptaki ani w dzie, ani w nocy, gdzie ani zim, ani latem nie przekwita jamin. Grzech pierworodny - cho moe istnia - na nikim t am nie zaciy. Tam nawet ci, ktrzy nie trzewiej tygodniami, maj spojrzenie jasne i g .. Tam w kady pitek, punktualnie o jedenastej, wita mnie na peronie ta dziewczyn a o oczach barwy bieli - bieli przechodzcej w biaawo - najukochasza z puszczalskich, powowosa diablica. A dzisiaj pitek i za niecae dwie godziny bdzie jedenasta, i bdzie na, i bdzie peron, i to biaawe spojrzenie, w ktrym nie ma ni wstydu, ni sumienia. J edcie ze mn - och, sami zobaczycie!... Bo i c zostawiem tam, skd odjechaem, aby jecha przed siebie? Par przemierdy robocze spodnie, obcgi i raszpl, zaliczk i fundusz na koszta administracyjne - oto co zostawiem! A co przede mn? Co mnie czeka na peronie w Pietuszkach? Na peronie c zekaj mnie rude rzsy opuszczone w d, i rozkoysane ksztaty, i warkocz od karku a do p . A potem - dziurawcwka i portwajn, rozkosze i spazmy, uniesienia i konwulsje. Krl owo Niebieska, jak daleko jeszcze do Pietuszek! A tam, za Pietuszkami, gdzie niebo zlewa si z ziemi i gdzie wilczyca piewa gwi azdom - tam to zupenie co innego, chocia te to samo: tam w zadymionej i zawszonej i zbie, o ktrej nie wie tamta, biaooka, ronie mj maleki synek, najpulchniejszy i najpot ulniejszy ze wszystkich dzieciakw. Zna ju liter U i w nagrod za to oczekuje ode mnie rzechw. Kto z was, majc trzy lata, zna liter U? Wy i teraz nie znacie jej jak naley. on j zna, i nie oczekuje za to adnej innej nagrody oprcz kwarty orzechw. - Pomdlcie si za mnie, anioowie. Niech bdzie jasn moja droga, niechaj si nie po kn o kamie, niech ujrz miasto, za ktrym tyle razy drczya mnie tsknota. Ale tymczasem rzepraszam was, tymczasem, przypilnujcie mojej walizeczki, a ja na dziesi minut si oddal. Musz koniecznie napi si kubaskiej, dla potrzymania mego pomiennego porywu. Tak wic znw wstaem i minwszy p wagonu, wrciem na platform. A piem ju nie tak jak przed Karaczarowem, o nie, teraz piem bez mdoci i bez kan apki, prosto z gwinta, odchylajc gow niczym pianista, w peni wiadom podniosoci tego, si dopiero zaczyna i co wkrtce ma si zici. Nikolskoje - Satykowskaja Bokiem ci wyjdzie te trzynacie ykw - pomylaem przy trzynastym. Sam przecie wiesz, e druga z kolei poranna lufa, jeli pi j z gwinta - zamroczy dusz, co prawda, nie na dugo, jedynie do trzeciej lufy, wypitej ze szklanki - ale mimo wszystko zamracza. Czyby tego nie wiedzia? No trudno. Niechaj jasny bdzie twj jutrzejszy dzie. Niechaj twoje jutro bdzie w

ietlane. Ale dlaczeg to tak frasuj si anioowie, jeli bodaj swkiem napomkniesz o rad , ktre ci czekaj na pietuszkowskim peronie i pniej? Co oni sobie myl? e mnie tam nikt nie powita? e nikt tam nie wyjdzie mi na spo tkanie? Albo e pocig runie z nasypu? Albo e w Kupawnie wysadz mnie kontrolerzy? Czy te e gdzie tam na sto pitym kilometrze zasn pijany, i picego udusz mnie jak chopac bo zarn jak dziewczynk? Dlaczego anioowie frasuj si i milcz? Moje jutro jest jasne. . Nasze jutro jest janiejsze od naszego wczoraj i naszego dzisiaj. Ale kt zarczy, e n asze pojutrze nie bdzie gorsze ni nasze przedwczoraj? Ot wanie! Dobrze to, Wieniczka, uj. Nasze jutro i tak dalej. Bardzo zrcznie i mnie to sformuowae, rzadko mwisz tak skadnie i mdrze. Bo w ogle to nie masz zbyt wiele oleju w gowie. Co, i o tym te nie wiedziae? Po gd si, Wieniczka, przynajmniej z tym, e twoja dusza jest pojemniejsza ni twj rozum. A zreszt po co ci rozum, jeli masz sumienie, i na dodatek jeszcze dobry smak? Sumien ie i dobry smak, to ju tak duo, e mzg staje si po prostu zbdny. A kiedy po raz pierwszy zauway, Wieniczka, e dure z ciebie? Zaraz powiem. Wtedy kiedy usyszaem jednoczenie dwa skrajnie rne zarzuty: e jest m nudny i lekkomylny. Bo jeeli czowiek jest rozumny i nudny, to nie dopuci si lekkomy noci. A jeeli jest lekkomylny i mdry - nie pozwoli sobie na to, aby by nudziarzem. Ja za, niedojda - jako potrafiem to poczy. A powiedzie wam dlaczego? Dlatego e mam chor dusz, tylko nie daj tego pozna po obie. Dlatego e odtd, odkd siebie pamitam, wci robi wszystko, aby symulowa zdrowie we, i wszystkie (bez reszty) siy umysowe, fizyczne i inne na to zuywam. Z tego wanie powodu jestem nudny. Wszystko, o czym rozmawiacie, wszystko, co wypenia wasze pow szednie dni, jest mi nieskoczenie obojtne. Tak. Ale o tym, co mnie interesuje - o tym nie powiem nigdy nikomu ani sowa. Moe ze strachu, eby nie wyj na stuknitego, a mo z innych powodw, tak czy owak - nie powiem ani sowa. Pamitam, e ju bardzo dawno temu, kiedy zaczynano w mojej obecnoci jak rozmow a bahy spr, mwiem: Eee, e te chce si wam rozprawia o takich gupstwach! A tamci dz dpowiadali: O jakich znw gupstwach? A jeeli nawet to s gupstwa, co wobec tego nie jes gupstwem? A ja mwiem: O, nie wiem, nie wiem! Ale na pewno co takiego istnieje! Nie twierdz, e teraz znam prawd albo e jestem blisko niej. Wcale nie. Ale na t ak odlego ju do niej podszedem, e mog dokadnie jej si przyjrze. Wic patrz, widz, i dlatego jestem peen blu. I nie wierz, eby jeszcze kto z wa i w sobie t najbardziej gorzk mieszanin; z czego ona si skada - zbyt trudno opisa, a przecie i tak tego nie zrozumiecie, ale najwicej jest w niej blu i strachu. Powtrzm y wic jeszcze raz. Ot najwicej jest w niej blu i strachu, a take niemocy. I kadego d rano moje wielkie serce toczy ow mikstur i pawi si w niej do wieczora. Wiem, e inn arza si to wwczas, kiedy kto nagle umiera, jeeli najblisza istota na wiecie nagle umi ra. Ale ze mn jest przecie tak zawsze! Przynajmniej to zrozumcie! Wic jak nie mam by nudny i jak mam nie pi kubaskiej! Uczciwie na to zasuyem. W lepiej od was, co znaczy kosmiczny smutek - to nie wymys, puszczony w obieg przez dawnych pisarzy. Ja sam nosz go w sobie, wiem, co to takiego, i nie chc tego ukryw a. Trzeba nabra zwyczaju miaego mwienia ludziom prosto w oczy o wasnych zaletach. A k jeli nie my sami, moe wiedzie lepiej, jak bardzo jestemy dobrzy? Na przykad: czy widzielicie Nieutulony bl Kramskiego? No pewnie, widzielicie. Tak wic, gdyby w pobliu tej zastygej w blu ksinej czy te bojaryni jaki kot strci na podog - no, powiedzmy, czark z sewrskiej porcelany, albo rozszarpa na strzpy drogi peniuar - to co? Podniosaby rwetes i zacza macha rkami? Nigdy w yciu, jako e to wsz ko jest dla niej jedn wielk bzdur: by moe, inaczej bdzie za dwa, trzy dni, ale teraz est ona ponad wszystkie peniuary, koty i sewrsk porcelan! No wic co? Nudna jest ta ksika? Jest nieprawdopodobnie nudna, dziwne by byo, g dyby kto ocenia j inaczej! A czy jest lekkomylna? Tak, w najwyszym stopniu! I podobnie jest ze mn. Teraz zrozumielicie, dlaczego jestem smutniejszy od w szystkich innych zaprawiakw? Dlaczego jestem lekkomylniejszy od wszystkich idiotw, a jednoczenie bardziej ponury od ostatniego ajna? Dlaczego jestem gupcem, demonem, a zarazem zwyk papl, gadu? To bardzo dobrze, ecie wszystko zrozumieli. Wypijmy za zrozumienie - mamy je szcze resztk kubaskiej, no prdzej, z gwinta, szybko wypijmy. Zobaczcie, jak to si robi!...

Satykowskaja - Kuczino

Resztka kubaskiej bulgotaa mi jeszcze troch w przeyku, dlatego te, kiedy usysza z niebios: - Czemu wszystko wychla, Wienia? To za duo... - Krztuszc si, z ledwoci potrafi dpowiedzie: - We wszystkich zaktkach ziemi... we wszystkich zaktkach ziemi, od Moskwy a d o Pietuszek - nie ma nic takiego, czego byoby dla mnie za duo... Wic czemu si o mnie boicie, anioowie Pascy? - Boimy si, e znw... - e znw zaczn si wyraa? O nie, nie, po prostu nie miaem pojcia, e nieustanni warzyszycie, bo nie zaczbym tak wczenie... Z kad chwil staj si coraz szczliwszy, raz zaczn uywa mocniejszych wyrae, to bd one jako szczliwiej dobrane... jak w wie emieckich poetw: Ja wam poka tcz!, albo: A idcie wy do jasnych pere! I nic wice y gupi. Gupiutcy. - Nie, nie jestemy gupi. Po prostu boimy si, e znw nie dojedziesz... - Dokd nie dojad?! Nie dojad do tych cholernych Pietuszek! Do niej nie dojad? Do mojej bezwstydnej krlowej o oczach jak oboki? Alecie mieszni doprawdy. - Nie, nie jestemy mieszni, boimy si, e do niego nie dojedziesz, i e on nie dos tanie orzechw... - Ale skd, co wy! Niech skonam... co wy! W zeszy pitek - istotnie; w zeszy pite toona mnie nie pucia, nie pozwolia pojecha do niego... Rozkleiem si, anioowie, w ze pitek, na jej biay brzuch si zapatrzyem, krgy jak niebo i ziemia... Ale dzisiaj - doj d, jeli tylko nie zdechn z wyroku losu... Chocia nie, dzisiaj nie dojad, dzisiaj bd iej, bd do rana pa si pomidzy liliami, ale ju jutro... - Biedny malec. - westchnli anioowie. Biedny malec? Dlaczeg to biedny? A powi e mi, anioowie, bdziecie mi towarzyszy do samych Pietuszek? Tak? Nie odlecicie? - O nie, do samych Pietuszek nie moemy... Odlecimy, jak tylko si umiechniesz. Jeszcze dzisiaj ani razu si nie umiechne; jak tylko umiechniesz si pierwszy raz - o cimy i ju bdziemy o ciebie spokojni. - Ale tam na peronie, powitacie mnie, tak? - Tak, tam ci powitamy... Czarujce istoty ci anioowie! Tylko dlaczego biedny malec? Nie jest wcale biedn y! Czy dzieciak znajcy liter U jak swoje wasne pi palcw, dzieciak kochajcy ojca j samego - moe potrzebowa wspczucia? Dobrze, w porzdku, w poprzedni pitek by chory i wszyscy martwili si o niego... Ale przecie natychmiast poczu si lepiej - jak tylko mnie zobaczy!... Tak, tak... Boe miosierny, spraw, aby nic mu si zego nie stao, eby nigdy nic zego mu si nie stao!. Spraw, Panie, eby on, jeli nawet spadnie z ganku albo z pieca, nie zama sobie ani rki, ani nogi. Jeli jego wzrok padnie na n czy brzytw, niech si nimi nie bawi, po su mu, Panie, inne zabawki. Jeli jego matka rozpali w piecu - a on bardzo lubi, ki edy jego matka rozpala w piecu - odcignij go w inn stron, jeeli moesz. Ciko mi myle oparzy... A jeeli zachoruje - niechaj polepszy mu si na sam mj widok, niechaj mu si od razu polepszy... Tak, tak. Kiedy przyjechaem ostatnim razem, powiedzieli mi: pi. Powiedzieli mi: jest chory i ley z gorczk. Piem cytrynwk przy jego eczku, zostawili nas samych ywicie mia gorczk, nawet doeczek na jego policzku by rozpalony od gorczki, i byo do y zdumiewajce, e co tak maego moe w ogle mie gorczk... Wypiem trzy szklanki cytrynwki, jeszcze zanim si przebudzi i popatrzy na mnie t rzymajcego czwart szklank w rce... Bardzo dugo gawdziem z nim wtedy i mwiem: - Wiesz co, chopcze? Nie umieraj... Sam pomyl (umiesz ju przecie narysowa liter k, a wic moesz samodzielnie myle): to bardzo gupio umiera, znajc tylko jedn literk icej... Jeste przynajmniej w stanie zrozumie, e to gupio? - Rozumiem, tato... Jak on to powiedzia! Wszystko bowiem, co mwi oni - niemiertelni anioowie i umie rajce dzieci - wszystko to jest tak pene znaczenia, e zapisuj ich sowa kursyw i spacj wszystko za, o czym mwimy my - zwyk ma czcionk, jako e s to wiksze albo bzdury. e m, t a t o ! - Jeszcze wyzdrowiejesz, chopcze, i znw bdziesz taczy w rytm mojej farandoli pr sicej - pamitasz? Kiedy miae dwa lata,

taczye j. Muzyka ojca i sowa take. Tam takie mie, mieszne dia-blt-ka szczyp ay mj brzuszek... A ty wziwszy si pod bok jedn rczk, drug wymachiwae chusteczk maleki guptasek... Od lutego ju kwkaam i stkaam, w kocu sierpnia nki wycigna chopcze? - Bardzo kocham... - No wic nie umieraj... A jak nie umrzesz i przyjdziesz do siebie, znw mi co zataczysz... Ale nie, nie farandol. Tam s zupenie nieodpowiednie sowa: A pod koniec s erpnia nki wycignam... To si nie nadaje. Duo lepiej bdzie tak: Raz-dwa - butki-ob -ci-nie-wstyd - hej-wstawaj!... C, ja mam szczeglne powody, aby lubi to wistwo... Dopiem czwart szklank i rozrzewniem si: - Gdy ciebie nie ma, chopcze, jestem straszliwie samotny... Rozumiesz?... B iegae po lesie tego lata, tak?... Wic na pewno pamitasz, jakie tam rosn sosny?... Ot jestem taki jak sosna... Sosna jest wysoka, strasznie wysoka i samotna, okropni e samotna - i ja rwnie... Ona, tak jak i ja - patrzy tylko w niebo, tego, co ma po d nogami, nie widzi i nie chce widzie... Jest zielona i wiecznie bdzie zielona, pki nie upadnie. Podobnie ja - dopki nie padn, bd wiecznie zielony... - Zielony - powtrzy malec. - No, wemy taki na przykad dmuchawiec. Ten wci si chwieje i osypuje na wietrze, a al na niego patrze... Tak samo ja: czy si nie osypuj? Czy to nie obrzydliwe patrze jak na cae dnie zamieniam si w puch mieciony wiatrem?... - Obrzydliwe - powtrzy za mn chopiec i umiechn si bogo... Ot i ja teraz, wspominajc to jego o b r z y d 1 i w e, umiecham si bogo. I wi daleka machaj mi anioowie i odlatuj ode mnie, tak jak zapowiedzieli. Kuczino - eleznodoronaja

Ale najpierw mimo wszystko do niej. Najpierw - do niej! Zobaczy j na peronie , z warkoczem od pupska a do karku, i spurpurowie z podniecenia i rozpali si, i nasy ci do oporu, i pa si pomidzy liliami - dugo, a do miertelnego wyczerpania. Bransolety, dajcie, naszyjniki, jedwab, pery, aksamit, diamenty, Chc si dzisiaj odzia jak krlowa, Chc by pikna, bo mj krl powrci! Ta dziewczyna to wcale nie dziewczyna! Ta kusicielka to nie dziewczyna, to ballada w tonacji As-dur! Ta kobieta, to rye cierwo - to nie kobieta, lecz czarod ziejski napj! Spytacie: gdzie ty j, Wieniczka, wynalaz, skd si wzia ta rya suka? I Pietuszkach w ogle mona znale co dobrego? - Mona! - odpowiadam wam, i mwi to tak gono, e a wstrzsa si i Moskwa, i Piet W Moskwie - nie, w Moskwie nie mona, ale w Pietuszkach - tak! No i co z tego, e suk a? Za to suka - wcielenie harmonii! A jeeli chcecie wiedzie, gdzie i jak j wynalazem, jeeli was to interesuje, posuchajcie, bezwstydnicy, wszystko wam opowiem. W Pietuszkach, jak ju wam mwiem, jamin nie przekwita i ptasi wiergot nie milkni e. Tak byo i tego dnia, rwno dwanacie tygodni temu, byy ptaszki i by jamin. I jeszcze byy urodziny, nie wiadomo czyje. A oprcz tego morze alkoholu: dziesi butelek, dwanaci e butelek, a moe i dwadziecia pi. Byo te wszystko, czego moe zapragn czowiek, kt alkoholu - naprawd wszystko - od piwa kuflowego do butelkowanego. A co jeszcze? - spytacie - co byo jeszcze? Byo jeszcze dwch facetw i trzy podcite lafiryndy, jedna bardziej pijana od dru giej, peno dymu, wrzasku i wyplatanie rnych bredni. Nic poza tym nie byo. A ja doprawiaem i piem, doprawiaem rosyjsk ygulewskim piwem i patrzyem na te tr y kreatury, co w nich widzc. Co to byo konkretnie, nie potrafibym powiedzie, i dlateg o doprawiaem i piem, dziki temu jeszcze wyraniej to co widziaem, wic znowu doprawia piem, i tak dalej. Ale jakie sprzenie zwrotne w tym patrzeniu wyczuem tylko u jednej, tylko u jed nej! O rude rzsy, dusze ni wosy na waszych gowach! O, niewinne lepia! O, bieli przec zca w biaawo! O, czarnoksiskie sztuczki i gobie skrzyda! - Czyby to by Jerofiejew? - Nachylia si lekko w moj stron, opucia rzsy i zn iosa... - No oczywicie! A ktby! (O, wcielenie harmonii! Jak si domylia?!)

- Czytaam jedn pask rzecz. I wie pan - nigdy bym nie pomylaa, e na pidziesi ach mona pomieci tyle bredni. To ponad ludzkie siy! - Doprawdy, a tak? - mile pochlebiony, doprawiem i yknem. - Jeeli pani chce, zm eszcz jeszcze wicej! O wiele wicej!... Od tego si zaczo. To znaczy, od tej chwili urwa mi si film i nastpia trzygodzi przerwa w yciorysie. Co piem? O czym rozmawiaem? W jakich proporcjach mieszaem piwo z wd? Moe nie byoby tej przerwy w yciorysie, gdybym po prostu pi, nie mieszajc. Ale , nie byo - ocknem si po trzech godzinach: siedziaem za stoem, doprawiaem i piem. I nie byo nikogo oprcz nas dwojga - nikogo. A ona - obok, mieje si ze mnie jak niewinne dzieci. Pomylaem: Niesychane! Oto kobieta, ktrej do dzisiejszego dnia cisk ier jedynie przeczucia. Oto kobieta, ktrej nikt przede mn nawet pulsu nie wymaca. O, bogie mrowienie w duszy i wszdzie indziej! A ona tymczasem wzia szklank i wypia jeszcze setk. Wypia stojc, odrzuciwszy g zym pianistka. Wypia, chuchna i wszystko, co w niej byo wite, uleciao - uleciao wra ddechem. A potem wygia si po kurewsku i wprawia w falisty ruch biodra - a byo to tak plastyczne i wyraziste, e nie mogem patrze na ni bez drenia... Oczywicie, zapytacie, wy, pozbawieni sumienia bezwstydnicy. I c, Wieniczka? Cz y . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ? No i co wam na to odpowiedzie? Oczyw icie, e . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ! A kt jak nie ona. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ! Prosto w twarz mi powiedziaa: Chc, eby mnie mocno obj praw rk! Cha-cha. M A ja ju byem tak naprany, e nie tylko pragnem mocno j obj, ale rwnie dotkn jej mogem, bo co chwila trafiaem obok... No c! ongluj krgymi biodrami! - pomylaem, doprawiem i wypiem. - ongluj, uwo ! Igraj ze mn, Kleopatro! Baw si, bujnociaa dziwko, drczca serce poety! Wszystko, co mam, wszystko co m o e mam - rzucam dzi na biay otarz Afrodyty! Tak rozmylaem. A ona - miaa si. A ona - podesza do stou i wypia duszkiem jesz to pidziesit, albowiem bya doskonaa, a doskonao nie zna granic... eleznodoronaja - Czernoje

wypia - i strzsna z siebie jaki aszek. Jeeli zrzuci - mylaem - jeli w lad i rwnie bielizn - ziemia zadry, a kamienie ozw si krzykiem. I powiedziaa: No co, Wieniczka, czy dobrze si mnie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ? A ja, unicestwiony pragnieniem, oczekiwaem bez tchu na grzech. I odrzekem jej: Rwno trzydzieci lat yj na tym wiecie... ale jeszcze ani razu nie widz , eby kto si tak dobrze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ! Jak si teraz zachowa? Mam by tkliwy, czuy? Czy te wadczy i grubiaski? Diabli w z, nigdy waciwie nie wiem, jak postpowa z pijan bab... Dotychczas - mam wam o tym m dotychczas kiepsko znaem i te trzewe, i te zalane. cigaem je myl, ale gdy tylko zwrac m si ku nim sercem, myl w przeraeniu stawaa dba. Byem przepeniony sprzecznociami. Z jednej strony, podobao mi si, e maj wcicie sie (my nie mamy adnego wcicia), budzio to we mnie jakby rozczulenie, czy co w tym r odzaju. No tak, budzio to we mnie rozczulenie. Ale z drugiej strony, przecie to on e zaciukay Marata scyzorykiem, a Marat by nieprzekupny i nie naleao go zarzyna. To ju zabijao wszelk czuo. Owszem, tak jak Karolowi Marksowi, podobay mi si ich sabe stro zyli na przykad to, e musz kuca przy siusianiu, i napeniao mnie to, no, czym? Czyby rozczuleniem? No tak, przepeniao mnie to rozczuleniem. Ale z drugiej strony, przec ie one do Iljicza strzelay z nagana! A to ponownie zabijao moj tkliwo. Chcesz sobie k ca - kucaj, ale po co do Iljicza z nagana strzela? Byoby mieszne w takim wypadku mwi rozczuleniu... Ale odbiegem od tematu. A wic jak si mam zachowa teraz? By surowym czy ujmujcym? Ale to ona sama dokona wyboru, przechylajc si i gadzc mnie po policzku bokiem stopy. Byo w tym co z prowoka ji, swawoli i z delikatnej zniewagi. I w przesanym kocami palcw pocaunku te co byo. A potem - ta mglista, sucza biao w renicach, bielsza ni biaa gorczka niebo. I jak niebo i ziemia - brzuch. Gdy tylko ujrzaem jej brzuch, nieomal zakaem z natchnionego podziwu, zrobio mi si sabo i dygotaem na caym ciele. Nagle wszystko s i przemieszao: i re, i lilie, i - cae w drobnych kdziorkach, wilgotne i pulsujce - w a do Edenu, i kompletne zapamitanie, i rude wosy. O, ten spazm jej wntrza! O, bezws tydne lepia! O, nierzdnico z oczami jak oboki! O, rozkoszny ppku!

Wszystko si przemieszao, po to tylko, aby znw si zacz na nowo, aby powtarza si ady pitek i nie wychodzi z mego serca ani z gowy. Wiem, e i dzisiaj bdzie to samo, ta ie samo odurzenie i takie samo zgubne zapamitanie w grzechu... Powiecie: a c ty, Wieniczka, mylisz, e ona ma tylko jednego takiego, co j przyw odzi do grzechu? A co mnie to obchodzi! A tym bardziej was! Niech sobie bdzie niewierna! Sta ro i wierno pokrywaj gb zmarszczkami, a ja, na przykad, nie mam ochoty, eby miaa i na gbie. Niech sobie bdzie niewierna, oczywicie, nie tak cakiem niech, ale niech. Z to caa jest utkana z tkliwoci i aromatw. Jej po chamsku obrabia nie naley - j naley dynie wdycha. Kiedy prbowaem policzy wszystkie jej najtajniejsze, czarowne miejsca, i nie mogem si doliczy - doszedem do dwudziestu siedmiu, i tak ogupiaem z rozkoszy, e lapnem ubrwki i porzuciem ten rachunek. Ale najpikniejsze ze wszystkiego s oczywicie jej ramiona. Zwaszcza wtedy, kied y je unosi, mieje si zachwycona i mwi: Ech, Jerofiejew, ty grzeszny fiucie! O, diabli ca! Czy mona nie wdycha jej zapachu? Zdarzao si, oczywicie, zdarzao, e bya rwnie jadowicie kliwa, ale to bez zna jedynie w celu samoobrony i z jeszcze jakich tam babskich powodw - sabo si na tym wy znaj. W kadym razie, kiedy ju j rozgryzem do koca, nie znalazem w niej adnego jadu ie maliny ze mietan. W ktry pitek na przykad, kiedy ubrwka mnie ju zupenie rozebr ziaem jej: - Wiesz co, przeyjmy cae ycie razem! Zawioz ci do obni, odziej w purpur i naj ptno, popracuj troch w telefonach, a ty bdziesz sobie co wcha, dajmy na to, lilie. ! Na to bez sowa pokazaa mi fig. A ja w upojeniu przytknem ow fig do swoich nozd , westchnem i wyszlochaem: - Ale dlaczego?... Dlaczego?... Wtedy pokazaa mi drug fig! I t rwnie uniosem do nozdrzy, zamknem oczy i wyk - Ale dlaczego? Zaklinam ci - odpowiedz dlaczego? Wwczas ona te rozpakaa si i z wisa mi na szyi. - Ty wariacie! Przecie sam wiesz dlaczego! Sam wiesz dlaczego, obkacze! Dalej - prawie w kady pitek - powtarzao si to samo: i zy, i figi, ale dzisiaj dzisiaj co si rozstrzygnie, jako e dzisiaj mamy pitek, i to trzynasty z rzdu. I cora z bliej do Pietuszek. Krlowo Niebieska!... Czernoje - Kupawna

Chodziem po platformie straszliwie zdenerwowany i cay czas paliem, paliem... - I po tym wszystkim mwisz, e jeste samotny i nikt ci nie rozumie? Ty, ktry mas z t y 1 e w duszy, i tyle poza ni! Ty, ktry masz tak w Pietuszkach! I takiego za Pi etuszkami! Ty jeste samotny!?... - Nie, nie, ju nie jestem samotny i niezrozumiany, wanie mija dwanacie tygodni , odkd mnie zrozumiano. Wszystko, co byo - mino. Ot, pamitam, jak stukno mi dwadzie at - byem wtedy beznadziejnie samotny. Sam dzie urodzin by rwnie przygnbiajcy. Przys do mnie Jurij Pietrowicz, przysza Nina Wasiljewna, przynieli butelk stolicznej i soi k gobkw - a ja poczuem si tak samotny, tak nieprawdopodobnie samotny z powodu tych go i stolicznej, e nie chcc paka -.zapakaem... A kiedy stukna mi trzydziestka, zeszej jesieni? Kiedy stukna mi trzydziestka, d zie by rwnie ponury jak wtedy. Przyszed do mnie Boria z jak na wp obkan poetk, z Lid, przyszli Lodik z Woodi. I przynieli - c oni mi przynieli? - dwie butelki stol nej i dwa soje faszerowanych pomidorw. Owadna mn taka rozpacz, taka udrka z powodu t pomidorw, e chciaem si rozpaka - ale ju nie mogem... Czy to znaczy, e w cigu tych dziesiciu lat staem si mniej samotny? Nie, bynajmn iej. A wic to znaczy, e przez ten czas, przez owe dziesi lat, moja dusza zrobia si ni wraliwa!? A serce stwardniao? Nic podobnego. Raczej na odwrt. Ale zapaka jednak nie p otrafiem... Dlaczego? Bd mg wam to wyjani chyba dopiero wtedy, kiedy znajd dla tego zjawis jak analogi w wiecie pikna. Jeeli, dajmy na to, spokojny czowiek wypije siedemset pi it gramw - staje si rozhukany i wesoy. Ale jeli trzanie jeszcze siedemset? Czy stanie si jeszcze bardziej rozhukany i radosny? Nie, znw bdzie wyciszony. Patrzc z boku, bdz ie mona nawet uzna, e nieco wytrzewia. Ale czy to oznacza, e wytrzewia? W adnym wy

jest ju pijany jak winia i wanie dlatego jest taki spokojny. Cakiem podobnie ze mn: nie zrobiem si ani bardziej samotny przez te trzydzieci lat, ani serce mi nie stwardniao - wrcz przeciwnie. Ale jeeli popatrze na to z boku, to oczywicie... Ale teraz jest inaczej, t e r a z - nic tylko y i y! ycie wcale nie jest nudne! Nudno yo si jedynie Mikoajowi Gogolowi i krlowi Salomonowi. A jeeli ju przeylimy eci lat, trzeba sprbowa przey jeszcze trzydzieci, tak, tak. Czowiek jest miertelny dz. Wic skoro ju si urodzilimy - trudno, trzeba troch poy... ycie jest pikne A czy wy w ogle macie pojcie, ile jest na wiecie tajemnic, jakie przepastne gbi ny pozostaj jeszcze nie zbadane, i co to za pole do popisu dla tych, ktrych pocigaj owe tajemnice! Wemy chociaby taki prosty przykad: jeeli wypie wczoraj, zamy, siede iesit, a rano nie miae okazji wypi klina - bo praca itp. - i dopiero po poudniu, prze snuwszy si sze albo siedem godzin, walne w kocu, eby zrobio ci si lej na duszy ( wiedzmy, sto pidziesit) - to dlaczego nie jest ci lej? Dlaczego mdoci, ktre towarzys ci od rana, po tych stu pidziesiciu gramach zmieniy si w mdoci drugiej kategorii, w wstydliwe, i dlaczego policzki robi ci si czerwone niczym u dziwki, a pod oczami masz sice, jakby poprzedniego dnia nie wypi wcale swoich siedmiuset pidziesiciu, tylk zamiast tego bra po pysku przez cay wieczr? Dlaczego? Powiem wam dlaczego. Dlatego e czowiek pad ofiar szeciu czy siedmiu godzin prac y. Trzeba po prostu umie wybiera sobie prac, zej pracy nie ma. Nie ma zych zawodw, na ey uszanowa kade powoanie. Trzeba zaraz po przebudzeniu czego si napi. Nie, , nie dokadnie tego, co si pio wczoraj; pi naley z przerwami trwajcymi okoo czterdziestu zterdziestu piciu minut, tak aby do wieczora wypi o dwiecie pidziesit gramw wicej n zeddzie. A wtedy nie poczujesz ani mdoci, ani wstydliwego skrpowania, oblicze za bdzi sz mia tak blade, jakby ju od p roku nie dosta po mordzie. Ot sami widzicie, ile jest w przyrodzie zowieszczych i radosnych zagadek, ile biaych plam wszdzie! Tymczasem ta bezmylna modzie, ktra ma nas zastpi, rzekby, w ogle nie zauwaa bytu. Brakuje jej rozmachu i inicjatywy, wtpi te, czy ma cokolwiek we bach. C moe by szlachetniejszego ni, na przykad, przeprowadzenie eksperymentw na sam sobie? Ja bdc w ich wieku robiem tak: w czwartek wieczorem wypijaem za jednym zamach em trzy i p litra piwa z wdk - wypijaem i waliem si spa w ubraniu, z jedn tylko my i jutro, w pitek, czy te si nie obudz? A jednak nie budziem si w pitek rano. Budziem si rano, ale w sobot, bez butw, ie w Moskwie, tylko pod nasypem kolejowym w okolicy Naro-Fomiska. A potem - potem z wysikiem przypominaem sobie i gromadziem fakty, a kiedy je ju zgromadziem - zestaw iaem. Zestawiwszy, zaczynaem od nowa wysila pami, analizujc wszystko wnikliwie. A nas nie przechodziem od postrzegania do abstrakcji, innymi sowy, z rozmysem si zaprawiaem i w kocu dochodziem do tego, gdzie i co robiem w pitek. Od dziecistwa, niemal od koyski, moim ulubionym wyraeniem byo miao dy naprz adkiem, dyem, jak umiaem. Jeeli i wy pjdziecie w moje lady, trafi was szlag albo trz parali. Chocia nie - gdybycie dyli tak miao naprzd, jak ja dyem w waszym wieku, nego poranka nie obudzilibycie si. A ja budz si co dzie, budz si i znw miao pod Oto przykad: w osiemnastym roku ycia, czy co koo tego, zauwayem, e od pierwsze ufy do pitej wcznie staj si coraz silniejszy, silny nie do pokonania, ale za to ju od szstej Kupawna - 33 kilometr

do dziewitej - stopniowo sabn. Sabn tak dalece, e po dziesitej przymykaj mi s ; tego rwnie nie mog pokona. I c o tym mylaem w swojej naiwnoci? Mylaem: trzeba i woli przemc senno i waln jedenast luf - wtedy, by moe, nastpi nowy przypyw s , nic podobnego. Nie ma o czym gada. adnego nowego przypywu, prbowaem. amaem sobie gow nad t zagadk trzy lata, codziennie amaem sobie nad ni gow e po dziesitej lufie zasypiaem. A przecie wszystko znalazo bardzo proste wyjanienie: okazuje si, e jeeli ju wy icie pit luf, szst, sidm, sm i dziewit naley wypi od razu, kad jednym haust dealny, to znaczy tylko w wyobrani. Innymi sowy, naley najwikszym wysikiem woli powst rzyma si i nie wypi ani szstej, ani sidmej, ani smej, ani dziewitej. Po tej przerwie trzeba zapa si bezporednio za dziesit, i dokadnie tak samo jak

iewit symfoni Antoniego Dworzaka (faktycznie dziewit) umownie nazywa si pit, dokad samo i wy umownie nazwijcie swoj szst dziesit, a utwierdzicie si w przekonaniu, e t z bdziecie odczuwa ju tylko przypyw si, poczwszy od szstej (dziesitej) a do dwudzi ej (czyli trzydziestej drugiej) - a zatem do tej granicy, za ktr zaczyna si obd i zez wierzcenie. Nie, sowo honoru, gardz pokoleniem, ktre poda za nami. Wzbudza ono we mnie lk i obrzydzenie. Maksym Gorki nie napisze o nich pieni, szkoda gada. Nie twierdz, e my w ich wieku wleklimy za sob cikie brzemi witoci. Uchowaj Boe! witoci tomy mieli nic, ale za to ile wartoci, na ktre n i e p 1 u 1 i m y, podczas gdy oni pluj na wszystko. Dlaczego nie mieliby sprbowa na przykad czego takiego: ja w ich wieku piem z du mi przerwami - popij, popij - przestan, znw popij - przestan. Dlatego te nie potrafi i, czy poranna depresja jest gbsza, jeli staje si codziennym nawykiem, to znaczy, jee i od szesnastego roku ycia pijesz po czterysta pidziesit gramw, zaczynajc o sidmej w zorem. Oczywicie, gdyby kto przywrci mi moje mode lata i gdybym zacz ycie od poczt bez wtpienia sprbowabym to zgbi - ale przecie nie oni! Nie oni! Ale czy tylko o to chodzi! A ile niewiadomego kryj w sobie inne sfery ludzki ego ycia! Ot wyobracie sobie na przykad: jednego dnia od rana do wieczora pijecie wy ie czyst wdk i nic wicej, na drugi dzie - wycznie czerwone wino. Pierwszego dnia ko stajecie si niemal optani, jestecie tak rozpomienieni, e dziewczyny mog skaka przez s jak przez ogie w noc witojask. I jasne, do czego si doskacz, jeeli od rana do noc ecie pili wycznie czyst wdk. A jeeli od rana do nocy pilicie tylko wzmacniane czerwone wino? To dziewczyn y nawet skaka przez was nie bd chciay w noc witojask. Albo odwrotnie: dziewczyna so sidzie, a wy przez ni nie bdziecie mogli przeskoczy, nie mwic o czym wicej. Oczywi wypadku jeli od rana do nocy bdziecie pili tylko czerwone wino!... Tak, tak! A jak frapujco zapowiadaj si inne wsko specjalistyczne eksperymenty! Na przykad, czkawka. Mj krajan, przygup Soouchin, zabiera was do lasu, ebycie zbiera i solone rydzyki! A, plucie na jego solone rydzyki! Lepiej zajmijmy si czkawk, to z naczy badaniem pijackiej czkawki w jej aspekcie matematycznym... - Litoci! - krzycz do mnie ze wszystkich stron. - Czy doprawdy na wiecie oprcz tego nie ma ju nic, co mogoby... - Ot wanie: nie ma! - krzycz i ja na wszystkie strony. - Nie ma nic oprcz tego! Nie ma nic takiego, co mogoby!... Nie jestem durniem, rozumiem, e s jeszcze na wieci e psychiatrzy, jest pozagalaktyczna astronomia, w porzdku, tak, to jest! Ale przecie wszystko to nie jest nasze, rodzime, we wszystko to wpakowali na s Piotr Wielki i Mikoaj Kibalczicz, a przecie nasze powoanie tkwi w czym zupenie inny m! Znajdziecie je tam, dokd was przywiod, jeeli tylko nie zaczniecie stawia oporu! P owiecie: Powoanie to jest nikczemne i faszywe. A ja wara powiem, ja wam znw powtrz: ma faszywych powoa, kade powoanie trzeba szanowa. A zreszt tfu... pluj na wasze gowy! Lepiej zostawcie jankesom astronomi pozaga laktyczn, a Niemcom psychiatri. Niechaj wszelka hoota w rodzaju Hiszpanw chodzi gapi si na swoj corrid, niechaj podlec Afrykaczyk buduje swoj tam assuask, niech buduje, ec, i tak j wiatr rozniesie, niech Wosi si udawi swoim belcantem, niech... A my, powtarzam, zajmijmy si czkawk. 33 kilometr - Elektrougli

Po to, aby rozpocz nad ni badania, trzeba j, rozumie si, wywoa: albo an sich ( min Immanuela Kanta), czyli wywoa j u siebie, albo wywoa j u kogo innego, ale we wa interesie, to znaczy fur sich (termin Immanuela Kanta). Najlepiej oczywicie: an s ich i fur sich, a mianowicie tak: przez dwie godziny pod rzd pijcie jaki mocny alk ohol, stark, nalewk na dziurawcu albo myliwsk. Pijcie duymi szklankami, co p godziny klanka, unikajc, o ile to moliwe, wszelkich zaksek. Jeli to jest dla kogo zbyt trudne , moe pozwoli sobie na minimaln zaksk, ale zupenie niewyszukan: czerstwawy chleb, led korzenny, zwyky marynowany lub w sosie pomidorowym. Potem zrbcie godzinn przerw. Nic nie jedzcie, nic nie pijcie, rozlunijcie minie i odprcie si. Zobaczycie - nie minie godzina, a ona sama przyjdzie. Kiedy czkniecie po r

az pierwszy, zadziwi was nieoczekiwana gwatowno tego pierwszego czknicia. Nastpnie niepokonana sia drugiego, trzeciego etc. Ale jeli nie jestecie idiotami, przestacie si dziwi i zapisujcie na kartce, w jakich odstpach czasu racz wystpowa wasze czknici oczywicie mierzc w sekundach: osiem - trzynacie - siedem - trzy - osiemnacie. Bdziecie oczywicie prbowali dos zuka si jakiejkolwiek prawidowoci, choby w przyblieniu. Jeeli mimo wszystko jesteci otami, sprbujecie wyprowadzi nawet jaki kretyski wzr czy formu, eby jako tako mc p wa dugo trwania nastpnego interwau. Prosz bardzo. ycie i tak unicestwi wszystkie wa diotyczne konstrukcje: siedemnacie - trzy - cztery - siedemnacie - jeden - dwadziecia - trzy - czter y - siedem - siedem - osiemnacie. Mwi si, e przywdcy wiatowego proletariatu, Karol Marks i Fryderyk Engels, skrup ulatnie analizowali kolejno formacji spoecznych i na tej podstawie potrafili wiele przewidzie. Tutaj jednak byliby bezsilni, nie mogc przewidzie niczego nawet w minim alnym stopniu. Wkroczylicie z wasnej woli w sfer fatalizmu - pogdcie si wic z tym i cierpliwi. ycie wyszydzi zarwno wasz elementarn, jak i wysz matematyk: - trzynacie - pitnacie - cztery - dwanacie - cztery - pi - dwadziecia osiem. Czy nie tak samo nastpuj po sobie wzloty i upadki, uniesienia i klski w yciu ka ego czowieka, bez najmniejszych bodaj pretensji do jakiejkolwiek regularnoci? Czy n ie tak samo chaotycznie nastpuj po sobie katastrofy w dziejach ludzkoci? Reguy s pona d nami. Czkawka za - ponad wszelkimi reguami. I tak jak porazi was niedawno jej nagy pocztek, tak wprowadzi was w zdumienie jej koniec, ktrego, niczym mierci, nie jest ecie w stanie przewidzie, ani ktremu nie jestecie w stanie zapobiec: - dwadziecia dwa - czternacie - koniec. I cisza. A w tej ciszy wasze serce mwi wam: ona jest niezbadana, a my bezradni. Jest emy cakowicie pozbawieni wszelkiej wolnej woli, pozostajemy we wadzy dowolnoci, ktra nie ma nazwy i przed ktr nie ma take ratunku. Jestemy drcymi, sabymi stworzeniami a o n a - jest wszechmocna. Ona jest praw ic Bo, ktra unosi si nad nami wszystkimi i przed ktr nie chc pochyli gowy jedynie i szuje. O n jest niedosiny dla umysu, a wic istnieje. Zatem bdcie doskonali, jak doskonay jest Ojciec Niebieski. Elektrougli - 43 kilometr

Tak, wicej pijcie, mniej zakszajcie. To najlepszy sposb na zarozumialstwo i p owierzchowny ateizm. Spjrzcie tylko na czkajcego bezbonika: rozkojarzony, pociemniay na twarzy, mczy si i budzi obrzydzenie. Odwrcie si od niego, splucie i popatrzcie na mnie, kiedy zaczn czka - ja, wierzcy w przeznaczenie i nie mylcy o adnym buncie, ja u am w to, e On jest dobrem, i dlatego sam jestem dobrem i jasnoci. On jest dobrem. On prowadzi mnie od cierpienia ku wiatu. Z Moskwy do Pietusz ek. Poprzez mki na Kurskim, poprzez katharsis w Kuczinie, poprzez senne majaki w Kupawnie - ku wiatu i Pietuszkom. Durch Leiden - Lichtl. Chodziem po platformie w jeszcze straszliwszym podnieceniu. I cay czas paliem ... i cay czas paliem. I nagle - myl jasna jak byskawica porazia mj mzg: - Co by tu jeszcze wypi, eby i tego porywu nie ugasi? Co mam wypi w Imi Twoje?. .. Prawdziwa rozpacz! Nie mam nic takiego, co byoby Ciebie godne. Kubaska to st raszne wistwo! A rosyjska - po prostu mieszne wspomina przy Tobie o rosyjskiej. Nie mwic o rowym wzmocnionym za rubel trzydzieci siedem! Boe!... O nie, jeli dojad dzisiaj do Pietuszek w dobrej formie, to przyrzdz taki kokta jl, ktry bez wstydu mona bdzie pi w obecnoci Boga i ludzi. Nazw go Wody Jordanu alb zda Betlejemsk. A gdybym w Pietuszkach o tym zapomnia - przypomnijcie mi. Nie miejcie si. Mam bogate dowiadczenie w przyrzdzaniu koktajli. Wzdu caej tra od Moskwy do Pietuszek do dzi pij, nie znajc nazwiska wynalazcy, Balsam Kanaaski, pij msomoki i dobrze robi, e pij. Nie mona czeka na zmiowanie przyrody. Aby zdoby koni kadniki, trzeba oczywicie, zna dokadne receptury; jeli chcecie, dam wam je. Suchajcie Pi wdk, nawet z gwinta - nie ma w tym nic prcz udrczenia duszy i prnej fatygi. esza wdk z wod kolosk - to znana fantazja, ale nie ma w tym adnej wzniosoci. Wypi t szklank Balsamu Kanaaskiego - w tym jest i fantazja, i myl, i wznioso, i w dodatk a metafizyczna.

Ktry z komponentw Balsamu Kanaaskiego cenimy najwyej? No, oczywicie, denaturat ednake denaturat, bdc tylko przedmiotem natchnienia, sam tego natchnienia jest cakow icie pozbawiony. C wobec tego cenimy w denaturacie najwyej? Naturalnie walory czyst o smakowe. A jeszcze wyej miazmaty, ktre wydziela. Aeby te miazmaty wydzieli, potrze bna jest chociaby odrobina aromatu. Z tej to przyczyny do denaturatu wlewa si w pr oporcji 1:2:1 ciemne piwo, najlepiej ostankiskie albo Senator, i oczyszczon politur. Nie bd wam przypomina, jak oczyszcza si politur, wie o tym kade dziecko. Nie wi domo dlaczego nikt w Rosji nie wie, jak umar Puszkin - ale jak oczyszcza si politu r, wszyscy wiedz. Krtko mwic, zanotujcie recept na Balsam Kanaaski. Czowiekowi dane jest tylko ycie, i powinien je przey tak, by nie popenia bdw w recepturze. A zatem: Denaturat - 100 g Ciemne piwo - 200 g Oczyszczona politura - 100 g I oto macie przed sob Balsam Kanaaski (zwany potocznie czarnuch) - pyn istotn st czarnobrunatnego koloru, o umiarkowanej mocy i trwaym zapachu. To waciwie nie za pach, lecz hymn. Hymn modziey demokratycznej. Dlatego e w tych, ktrzy wypili ten kok tajl, wyzwala si wulgarno i mroczne siy. Ile razy to obserwowaem!... eby wyzwalanie si owych mrocznych si choby w minimalnym stopniu powstrzyma, mam y dwa sposoby. Pierwszy - nie pi Balsamu Kanaaskiego, a drugi - pi zamiast niego kokt ajl Duch Genewy. Nie jest to bynajmniej trunek szlachetny, ale ma za to odpowiedni bukiet. Spytacie mnie: w czym tkwi zagadka tego bukietu? A ja odpowiem: nie mam pojcia, w czym tkwi zagadka tego bukietu. Wtedy zastanowicie si i spytacie: a jakie jest r ozwizanie? Rozwizanie jest takie, e Biaego bzu, ktry jest jednym ze skadnikw Duch nie naley zastpowa niczym innym ani jaminem, ani szyprem, ani konwali. W wiecie komp ntw nie ma ekwiwalentw - jak mwili dawni alchemicy, a oni wiedzieli, co mwi. Ot Sr a konwalia to nie Biay bez, rwnie w aspekcie moralnym, nie mwic ju o bukiecie. Konwalia na przykad pobudza umys, niepokoi sumienie, umacnia poszanowanie praw a. A Biay bez przeciwnie - uspokaja sumienie i godzi czowieka z parszywoci ycia. W moim przypadku byo tak: wypiem ca buteleczk Srebrnej konwalii, usiadem i za Dlaczego zapakaem? Dlatego e przypomniaem sobie mam, to znaczy, przypomniaem sobie m m i nie mogem o niej zapomnie. Mamo - mwi. I pacz. A potem znw: Mamo - i dalej gupszy ode mnie, siedziaby tak i paka. A ja? Ja wziem flakon Bzu - i wypiem. I co zy obeschy, chwyci mnie idiotyczny miech - a mama? Zapomniaem nawet jej imienia i ja k si nazywaa po ojcu. Dlatego mieszy mnie ten, kto przygotowujc Ducha Genewy, do patrzy na mnie, pat rzy wywalajc gay i krzywic gb... Suchajcie,- oto dokadny przepis: Biay bez - 50 g rodek przeciw poceniu si ng - 50 g Piwo ygulewskie - 200 g Lakier spirytusowy - 150 g Ale skoro czowiek nie ma ochoty na to, by bezsensownie tratowa wszechwiat, ni ech pole do wszystkich diabw i Balsam Kanaaski i Ducha Genewy. Bdzie znacznie lepi usidzie przy stole i przygotuje sobie z komsomoki. Aromatyczny i tajemniczy w dziaa jest ten koktajl. Dlaczego aromatyczny, dowiecie si pniej. Na wstpie wyjani, dlaczeg jest tajemniczy. Ten, kto po prostu wali wd, zachowuje zdrowy rozsdek i niezawodn pami, albo na dwrt - traci od razu jedno i drugie. W przypadku zy komsomoki po prostu miech czowie bierze. Wypijasz sto gramw zy - i pami zachowujesz niezawodn, a zdrowego rozsdku jakb y nie mia. Walisz jeszcze sto - i sam si sobie dziwisz, skd si w tobie wzio tyle zdro ego rozsdku? I gdzie si podziaa niezawodna pami? Nawet sam przepis zy jest aromatyczny. A zapach gotowego koktajlu moe na chwil pozbawi czowieka zmysw i czucia. Mnie na przykad pozbawi. Prosz: Lawenda - 15 g Werbena - 15 g Woda lena - 30 g Lakier do paznokci - 2g

Eliksir do pukania ust - 150 g Lemoniada - 150 g Przygotowany w taki sposb napj naley miesza przez dwadziecia minut gazk wicio u. Inni wprawdzie twierdz, e w nagym przypadku mona zastpi wiciokrzew powojem, jest t jednak absolutnie niedopuszczalne, nic bdniejszego. Moecie mnie pokraja na kawaki, a le za nic nie zmusicie, abym miesza z komsomoki powojem, bd j miesza tylko wiciok o prostu pkam ze miechu, kiedy na moich oczach kto miesza z nie wiciokrzewem, lecz p jem... No, ale do ju o zie. Teraz przepis ostatni i najlepszy. Koniec wieczcy dzie epsza nagroda - jak pisa poeta. Krtko mwic, proponuj wam koktajl Suczy bebech. Napi amiewajcy wszystko. To ju nie napitek - to muzyka sfer. Co jest najpikniejsze na wiec ie? Walka o szczcie ludzkoci. Ale jeszcze pikniejszy od niej jest wanie w napj (zan ie): Piwo ygulewskie - 100 g Szampon Sadko - 30 g Rezol - rodek przeciwko upieowi - 70 g Klej BF - 13 g Pyn hamulcowy - 30 g Dezynsektal - preparat owadobjczy - 20 g Robi si z tego nalewk na tytoniu z cygar i po tygodniu - podaje si na st... Dostawaem listy, w ktrych szanowni czytelnicy sugerowali, by otrzyman w ten s posb nalewk przecedzi jeszcze przez durszlak. To znaczy - wyla wszystko na durszlak i pooy si spa... I diabli wiedz, co jeszcze, ale wszystkie te poprawki i uzupenienia nikaj z braku wyobrani. Tak, std si wanie bior... I tak Suczy bebech zosta podany na st. Pijcie go wraz z pojawieniem si na niebi pierwszej gwiazdy, duymi ykami. Ju po dwch szklankach tego koktajlu czowiek staje si tak uduchowiony, e mona podej do niego i przez bite p godziny z odlegoci ptora me w pysk, a on nawet sowa nie powie. 43 kilometr - Chrapunowo

Czy zdylicie przynajmniej co zanotowa? No c, na razie wystarczy... A w Pietusz h - w Pietuszkach obiecuj podzieli si z wami tajemnic Wd Jordanu, jeeli oczywicie - z aski boskiej. No, a chwilowo pomylmy lepiej, co mgbym teraz wypi. Jak kompozycj mona stworzy ych ndznych resztek, ktre zostay w mojej walizeczce? Pocaunek cioci Kawy? Chyba tak. mojej walizeczki adnych innych pocaunkw si nie wycinie oprcz Pierwszego pocaunku i cioci Kawy. Wyjani wam, co to Pocaunek? A wic, innymi sowy, Pocaunkiem nazywam proporcji p na p kade czerwone wino z kad wdk. Przypumy, wytrawne wino gronowe p a albo kubaska - to jest Pierwszy pocaunek. Mieszanina samogonu z trzydziestotrzypro centowym portwajnem to Wymuszony pocaunek lub prociej - Pocaunek bez mioci, albo j prociej Inessa Armand. Sporo jest rnych Pocaunkw! I eby tak po nich nie mdlio, t tych Pocaunkw przyzwyczaja od dziecka. Mam w walizeczce kubask. Ale nie mam wytrawnego wina gronowego. To znaczy, e P ierwszy pocaunek odpada, mog jedynie o nim pomarzy. Ale mam w walizeczce ptorej wiar rosyjskiej i rowe wzmocnione - rubel trzydzieci siedem flaszka. A takie poczenie daj e nam Pocaunek cioci Kawy. Zgadzam si z wami: ma do mizerne walory smakowe i w najwy stopniu dziaa wymiotnie, znacznie bardziej nadaje si do podlewania fikusa ni do pi cia z gwinta, racja, ale c robi, skoro nie ma ani wytrawnego wina, ani fikusa? Pozo staje jedynie waln sobie Pocaunek cioci Kawy... Wrciem do wagonu, aby poczy cae to gwno w jeden Pocaunek. O, jak dawno tuta ! Odkd wyszedem w Nikolskiem... Podobnie jak zeszym razem, patrzya na mnie dziesitkami oczu, ogromnych, gotow ych na wszystko, wyacych z orbit, patrzya mi w twarz moja ojczyzna, wyaca z orbit, g wa na wszystko i ogromna. Wtedy, po stu pidziesiciu gramach rosyjskiej, podobay mi s i te oczy. Teraz, po plitrze kubaskiej, byem zakochany w tych gaach, zakochany jak wa iat. Zatoczyem si nieco wchodzc do wagonu, ale doszedem do swojej awki cakowicie samo zielnie i na wszelki wypadek umiechajc si z lekka... Doszedem i osupiaem. Gdzie moja wiartka rosyjskiej? Gdzie ta wiarteczka, ktr p Sierpem i Motem ledwo co obcignem do poowy? Od Sierpa i Mota staa sobie obok walizec

, a byo w niej jeszcze prawie sto gramw - gdzie ona teraz? Omiotem wzrokiem wszystkich - nikt nawet nie mrugn. No nie - jestem absolutni e zakochany, zakochany do szalestwa. Kiedy odlecieli anioowie? Przecie zawsze pilno wali walizeczki, kiedy si oddalaem. Kiedy mnie opucili? Koo Kuczina? Tak. To znaczy, e dokonano kradziey pomidzy Kuczinem a 43 kilometrem. Podczas gdy ja dzieliem z wam i moje uniesienia, gdy wtajemniczaem was w sekrety bytu - wanie wtedy pozbawiono mn ie Pocaunku cioci Kawy... W swojej witej naiwnoci przez cay ten czas ani razu nie z m do wagonu - istna komedia... Ale teraz koniec z naiwnoci, jak powiedzia dramaturg Ostrowski - finka la commedia. Nie kada naiwno jest wita. I nie kada komedia - boska .. Koniec z apaniem ryb w mtnej wodzie - pora apa ludzi!... Ale jak apa i kogo? Cholera wie, w jakim nastroju dojad do Pietuszek... Od samej Moskwy cay czas byy eseje filozoficzne i memuary, cay czas bya poezja proz, niczym u Iwana Turgieniewa... Teraz zaczyna si powie detektywistyczna Zajrzaem do wntrza walizeczki, czy aby wszystko jest tam na swoim miejscu. Tak, wszystko byo na swoim miejscu. Ale gdzie te sto gramw? I kogo apa?... Spojrzaem w prawo - wci siedziao tam tych dwch, tpak i mdrala. Tpy w waciaku no si urba i pi. A mdry w kowerkotowym paszczu siedzi naprzeciwko tpola, usiujc go Ale robi to jako tak brutalnie - apie tamtego za guzik i do oporu przyciga go ku s obie, jakby naciga ciciw, a potem puszcza; wtedy tpy w waciaku leci na poprzednie mie jsce, wbijajc si w oparcie awki niby tpa strzaa Amora w serce... Trans-cen-den-talni... - pomylaem. Ciekawe, jak dugo ten go tak?... Nie, ci dwa j ukra nie mogli. Jeden z nich jest, co prawda, w waciaku, a drugi nie pi - co ozna cza, e w zasadzie obaj mogliby ukra. Ale przecie jeden z nich pi, a drugi ma kowerkot owy paszcz, to znaczy, e ani jeden nie mg ukra, ani drugi... Spojrzaem za siebie - nie, tam te nie zauwayem nic takiego, co mogoby podsun w n myl; dwoje ludzi nasuwa wprawdzie pewne myli, ale zupenie inne. Bardzo dziwna ta p ara - on i ona. Siedz po dwch stronach wagonu pod przeciwlegymi oknami i najwidoczn iej si nie znaj. Ale mimo to s do siebie dziwnie podobni: on w kurtce i ona w kurtc e, on ma brzowy beret i wsy - ona te ma wsy i brzowy beret. Przetarem oczy i jeszcze raz spojrzaem za siebie... Zadziwiajce podobiestwo, a w dodatku oboje przygldaj si sobie nawzajem z zaciekawieniem i zoci... Jasna sprawa, oni nie mogli ukra. A przede mn? Spojrzaem przed siebie. Przede mn to samo - rwnie dziwna dwjka - dziadziu i wnuczek. Wnuczek o dwie gow y wyszy od dziadziusia i od urodzenia niedorozwinity. Dziadziu - o dwie gowy niszy, a le take niedorozwinity. Obaj patrz mi prosto w oczy i oblizuj si... Podejrzane - pomylaem. Dlaczego si tak oblizuj? Inni przecie take patrz mi w ale nikt si przy tym nie oblizuje! Bardzo podejrzane... Zaczem si im przyglda tak sam badawczo jak oni mnie. Nie, nie, wnuczek to absolutny kretyn. Nawet szyj ma inn ni wszyscy, jego szy ja nie wrasta w tuw, ale wyrasta z niego, przechodzc w potylic razem z obojczykami. I oddycha wnuczek jako tak idiotycznie: najpierw wydech, a potem wdech, podczas g dy u wszystkich ludzi jest na odwrt: najpierw wdech, a dopiero potem wydech. I pa trzy na mnie, patrzy wywalajc gay i krzywic gb... A dziadziu patrzy z jeszcze wikszym nateniem, patrzy niczym w luf dziaa. Tak ni bieskimi, tak zapuchnitymi oczyma, e a mu z obu na raz, niby z dwch topielcw, cieknie jaka wydzielina i kapie prosto na buty. I w ogle wyglda tak, jakby ju dosta czap: y gowa te jest jaka martwa. Caa morda ospowata, wyglda jak po bliskim ostrzale. A na sa mym rodku ryja - obrzmiay i siny nochal, obwisy i rozkoysany niczym stary wisielec.. . Barrrdzo podejrzane - pomylaem raz jeszcze. I unoszc si z miejsca, przyzwaem i do siebie kiwniciem palca. Obaj natychmiast zerwali si i rzucili ku mnie, nie przestajc si oblizywa. To te jest dziwne - pomylaem - zerwali si waciwie odrobin przedwczenie, zanim kiwnem pal Poprosiem, eby usiedli naprzeciwko. Usiedli, z bliska gapic si na moj walizeczk. Wnuczek usiad jako dziwnie. Wszysc siadamy na tyku, ale on usiad naprawd dziwacznie - biorc si pod boki, wysuwajc lew k i jakby ofiarowujc jedn nog mnie, a drug dziadkowi. - Jak si nazywasz, ojczulku, i dokd jedziesz?...

Chrapunowo - Jesino

- Mitricz si nazywam. A to mj wnuczek, tako Mitricz... Jedziemy do Oriechowa, do parku... pokrci si na karuzeli... A wnuczek doda: - I-i-i-i. Niezwyczajny by to dwik, i cholernie mi przykro, e nie potrafi go odpowiednio p rzekaza. Wnuczek nie mwi, lecz skrzecza. I waciwie nie robi tego ustami, gdy jego u ya cay czas zacinite i zaczynay si bodaj gdzie z tyu. Wydawa dwiki lewym nozdrze akim wysikiem, jakby lewe nozdrze unosi za pomoc prawego. I-i-i-i-i-i, jak szybko je dziemy do Pietuszek, synnych Pietuszek... I-i-i-i-i-i, jaki dziadziunio pijany, dob ry dziadziunio... - Ta-a-ak. A wic, powiadasz, na karuzeli?... - Na karuzeli. - A moe nie na karuzeli?... - Na karuzeli - raz jeszcze potwierdzi Mitricz swym gosem skazaca, a wydzieli na z jego oczu wci cieka... - Powiedz no mi, Mitricz, co ty tutaj robi, kiedy ja byem na platformie? Kied y pograem si tam w rozmylaniach? W rozmylaniach o swoim uczuciu do ukochanej kobiety? No? Powiedz... Mitricz niby to nie drgn, a jednak jako si sposzy. - Ja... nic. Po prostu chciaem si napi kompotu... Kompotu z biaym chlebem... - Kompotu z biaym chlebem? - Kompotu z biaym chlebem. - Doskonale. To znaczy byo tak: ja sobie stoj na platformie, pogrony bez reszt y w mylach o uczuciu. A wy w tym czasie myszkujecie, czy aby w pobliu mojego miejs ca nie znajdzie si kompot i biay chleb? A nie znalazszy kompotu... Tu ju dziadziu nie zdziery i rozpaka si. A w lad za nim wnuczek - jego grna ogle znikna, a dolna zwisa a do ppka, niczym wosy u pianisty... Obaj pakali... - Rozumiem was, owszem. Wszystko mog zrozumie, jeeli zechc wybaczy... Mam dusz, jak ko trojaski brzuch, duo si w niej pomieci. Wszystko wybacz, jeli bd mia ochot I - rozumiem: po prostu chcecie kompotu i biaego chleba. Ale na mojej awce nie zna jdujecie ani jednego, ani drugiego. Tak wic po prostu jestecie zmuszeni wypi bodaj to, co znalelicie - zamiast tego, na co macie ochot... Przygwodziem ich swoim rozumowaniem - zasonili twarze i ze skruch kiwali si na wce w takt moich oskare. - Przypominacie mi pewnego staruszka z Pietuszek. On rwnie pi na krzywy ryj, i tylko kradzione: wynosi na przykad z apteki flakon wody koloskiej Potrjnej, szed d lozetu dworcowego i tam cichaczem wypija. Nazywa to piciem bruderszafta By gboko prze konany, e na tym wanie polega bruderszaft, a w kocu umar w tym faszywym przewiadcze . No i c? Czy to znaczy, e i wy postanowilicie wypi bruderszaft?... A oni wci kiwali si i pakali, wnuczek nawet zamruga z alu wszystkimi pachami... - No do tych ez. Jeeli mam ochot zrozumie, to wszystko znios. Zamiast gowy ma ny bajzel. Jeeli chcecie, mog was jeszcze czym ugoci. Po pidziesit gramw ju wypil wam nala jeszcze po pidziesitce... W tym momencie kto podszed do nas z tyu i oznajmi: - Ja te chc z wami wypi. Wszyscy rwnoczenie popatrzylimy na niego. By to ten z czarnymi wsami i w brzowy berecie. - I-i-i-i-i - zaskrzecza mody Mitricz - jaki chytry wujaszek, jaki chytry... Czarnowsy obci go surowym spojrzeniem i rzuci spod wsw: - aden ze mnie chytrus. Ja nie kradn jak niektrzy. Nie kradn nieznajomym ludzi om artykuw pierwszej potrzeby. Przyszedem ze swoj - o!... I postawi koo mnie na awce butelk stolicznej. - Nie odmwi pan? - spyta. Posunem si, eby mg usi. - Nie, dzikuj, potem nie odmwi, ale na razie mam ochot na swj alkohol. Na Poca cioci Kawy. - Cioci Kawy? - Cioci Kawy.

Nalalimy sobie, kady swojego. Dziadek i wnuk wycignli ku mnie wasne naczynia, j ak si okazao, od dawna trzymali je w pogotowiu, na dugo przedtem, nim ich przywoaem. Dziadek wyj pust wiartk, a ja j od razu poznaem. Wnuczek rwnie wyj, tyle e cay o bodaj spod przepony... Nalaem im tyle, ile obiecaem, a oni umiechnli si. - Bruderszaft, chopaki? - Bruderszaft. Wszyscy pili, odrzuciwszy w ty gowy, niczym pianici... Pocig nie zatrzymuje si a stacji Jesino. Nastpne przystanki - wedug rozkadu. Jesino - Friaziewo

Zaczo si bulkanie i ciamkanie. Tak jakby ten pianista, ktry cay czas pi, teraz wypiwszy ju wszystko - uton we wosach, grajc etiud Franciszka Liszta Poszumy lene w nacji Des-dur. Pierwszy zagada czarnowsy w kurtce. Z jakich powodw zwraca si tylko do mnie: - Przeczytaem u Iwana Bunina, e rudzi, kiedy wypij, zawsze si czerwieni... - No i co z tego? - Jak to co z tego? A Kuprin i Maksym Grki to w ogle nie trzewieli... - Wspaniale. No, a co dalej? - Jak to co dalej? Ostatnie sowa Antoniego Czechowa przed mierci jak brzmiay? P mita pan? Powiedzia: Ich sterbe, to znaczy umieram. A potem doda: Nalejcie mi szamp dopiero wtedy umar. - No, no?... - A Fryderyk Schiller - ten to nie tylko umiera, ale i y nie mg bez szampana. W ie pan, jak on pisa? Nogi wsadza do wanny z lodowat wod, nalewa sobie szampana - i pi sa. Obali jeden kielich i jeden akt tragedii gotowy. Obali pi - gotowa caa tragedia w piciu aktach. - Tak, tak, tak... Aa... Ciska we mnie myli, niczym triumfator monety w tum, a ja ledwo nadaem je zbiera a... - A Mikoaj Gogol... - Co Mikoaj Gogol?... - Zawsze, kiedy bywa u Aksakoww, prosi, eby mu stawia na stole specjalny, rowy elich... - I pi z rowego? - Tak. I pi z rowego. - A co pi?... - Kto go tam wie!... C mona pi z rowego kielicha? Oczywicie wdk... I ja, i obaj Mitricze obserwow arnowsego z zaciekawieniem. A on si zamiewa w przeczuciu nowych triumfw... - A Modest Musorgski! Boe mj, a Modest Musorgski! Czy wie pan, jak pisa swoj n iemierteln oper Chowaszczyzna! Nie wiadomo, czy si mia, czy paka. Modest Musorgski nsztoku zachlany, a obok przechodzi Mikoaj Rimski-Korsakow, w smokingu i z bambuso w laseczk. Rimski-Korsakow zatrzyma si, poaskota Modesta swoj laseczk i mwi: Wsta umy i bierz si do pisania swojej niemiertelnej Chowaszczyzny! I oto ju siedz - Mikoaj Rimski-Korsakow w fotelu, z nog zaoon na nog, z cylin w rce. A naprzeciwko niego - Modest Musorgski, kompletnie zamroczony, nie ogolony . Siedzi schylony na aweczce, poci si i zapisuje nuty. Modest oczywicie chciaby zapr awi - co mu tam nuty! Ale Mikoaj Rimski-Korsakow z cylindrem w rce nie pozwala... G dy jednak tylko zamkny si drzwi za Rimskim-Korsakowem, rzuca Modest swoj niemierteln er Chowaszczyzna i buch w rynsztok. Potem wstawa, znw zaprawia, i znowu - buch!... Ni e mwic ju o socjaldemokratach... - Oczytany, skurkowaniec! - przerwa mu w zachwycie stary Mitricz, a mody z n admiernego napicia pochon wszystkie wosy i okry si szronem... - Tak! Tak! Ogromnie lubi czyta! Tyle jest na wiecie wspaniaych ksiek! - cign w kurtce. - Ja, na przykad, pij miesic, pij drugi, potem za bior pierwsz z brzegu k czytam, a ona wydaje mi si tak dobra, ja za gupi, e wpadam w absolutny rozstrj nerwow y i nie mog czyta; rzucam wic ksik i zaczynam pi, pij miesic, drugi, a potem... - Poczekaj - teraz ja mu przerwaem - poczekaj. I co z tymi socjaldemokratam

i?

- Z jakimi socjaldemokratami? A, no tak... A czy tylko z socjaldemokratami ? Wszyscy wartociowi ludzie w Rosji, wszyscy p o t r z e b n i jej ludzie - pili jak winie. A zbdni, gupi - nie, ci nie pili. Eugeniusz Oniegin podczas wizyty w arinw wypi troch wody z sokiem borwkowym i od razu sraczka go chwycia. A uczciwi ludzie, wspczeni Oniegina pomidzy l a f i t e e m a c l i q u o t (zauwacie - pomidzy laf cliquot!) tworzyli zbuntowan nauk i ideologi dekabrystw... A kiedy wreszcie obudzili rcena... - Akurat! Akurat obudzisz tego waszego Hercena! - warkn kto z prawej strony. Wzdrygnlimy si wszyscy i obrcili w prawo. To warcza Amor w kowerkotowym paszczu. - Je zcze w Chrapunowie mia ten Hercen wysi, a on jedzie dalej, sukinsyn!... Ci, ktrzy jeszcze mogli si mia, rozemiali si. A zostaw go w spokoju, cholero, abrysto zafajdany! Za uszy go, syszysz?- Co za rnica - do Chrapunowa czy do Pietusze A moe czowiek zapragn jecha do Pietuszek, a ty go w Chrapunowie wypdzasz! I wszystki nagle, niepostrzeenie i radonie cio, radonie, niepostrzeenie i bezwstydnie... A mnie zem z nimi... Zwrciem si do kurtki i czarnych wsw: - No wic zamy, e zbudzili Aleksandra Hercena. Co maj do tego demokraci, Chowas yzna i... - Zaraz powiem, co maj! Od tego zaczo si najwaniejsze - gorzaa zamiast cliquot! Raznoczystwo si zaczo, burdy i chowaszczyzna!... Wszyscy ci Uspiescy, wszyscy ci Pomi wscy bez szklanki wdy nie mogli napisa ani linijki! Czytaem i wiem! Pili na umr! Wsz yscy uczciwi ludzie Rosji! A dlaczego pili? Z rozpaczy! Pili dlatego, e byli uczc iwi! Dlatego, e nie byli w stanie uly doli ludu! Lud zdycha w ndzy i ciemnocie, poczytaj pan Dymitra Pisariewa! Tak wanie pisze : lud nie moe sobie pozwoli na woowin, ale wdka jest tasza od woowiny, i dlatego ros ki chop pije, z biedy pije! Na ksik nie moe sobie pozwoli, dlatego e na targu nie zn ziesz ani Gogola, ani Bieliskiego, lecz jedynie wdk, i monopolow, i bimber, i na mie jscu, i na wynos! Dlatego pije, pije z powodu swojej ciemnoty! No i jak tu nie rozpacza, jak nie pisa o chopie, jak go nie ratowa i jak samem u nie spi si z rozpaczy! Socjaldemokrata - pisze i pije, i pije, kiedy pisze. A cho p - nie czyta i pije, pije i nie czyta. Wtedy Uspieski idzie i wiesza si, Pomiaowsk i za wali si pod aw w szynku i zdycha, a Garszyn zachlany rzuca si ze schodw i amie ie kark... Czarnowsy ju si zerwa, zdj beret i gestykulowa jak optany - wszystko, co wypi iecao go i uderzao mu do gowy, uderzao coraz bardziej... Dekabrysta w kowerkotowym pa szczu porzuci swojego Hercena i przysiad si do nas, wznoszc ku mwcy mtne, szare oczy. . - I patrz pan, co si dzieje! Gstniej coraz bardziej mroki niewiedzy i ronie ubs two. Bezwzgldnie ronie! Czyta pan Marksa? Bezwzgldnie! Innymi sowy: pije si coraz wi i wicej! Proporcjonalnie wzrasta rozpacz socjaldemokraty, to ju nie sprawa lafitea ani cliquot, tamci jeszcze jako dobudzili Hercena! Teraz caa mylca Rosja, litujc si ad dol chopa, pije nie trzewiejc! Uderz we wszystkie dzwony w caym Londynie - w Rosji nikt nawet gowy nie podniesie, wszyscy le w rzygowinach i ciko im na duszy!... I tak a do naszych czasw! A do naszych czasw! To koo - bdne koo bytu - zacisk si na gardle! Wystarczy, ebym przeczyta dobr ksik - i ani rusz nie mog zorientowa pije i dlaczego: doy, naladujc gr, czy gra za przykadem dow. I nie mog, rzucam ks , pij drugi, a potem... - Stop! - przerwa mu dekabrysta. A czy nie mona by nie pi? Wzi si w gar i nie t tajny radca Goethe na przykad w ogle nie pi. - Nie pi? Kompletnie? - Czarnowsy a wsta i woy beret. - To niemoliwe! - A wanie, e moliwe. Potrafi czowiek wzi si w gar i nie wypi ani grama... - Ma pan na myli Johanna Wolfganga von Goethe? - Tak. Mam na myli Johanna Wolfganga von Goethe, ktry nie wypi ani grama. - Dziwne... A gdyby tak przepi do niego Fryderyk Schiller?... - Nie szkodzi, i tak by nie wypi. Wziby si w gar i nie tknby wdki. Powiedzia wypij ani grama. Czarnowsy przygas i posmutnia. Na oczach zebranych run cay jego system, system ak uporzdkowany, byskotliwy i efektowny, cho nieco nacignity. Pom mu, Jerofiejew -

do siebie - pom czowiekowi. Rzu jak alegori albo... - Tak pan powiada: tajny radca Goethe nie pi ani grama? - zwrciem si do dekabr ysty. - A wie pan, dlaczego nie pi? Co mu kazao nie pi? Wszyscy uczciwi, mdrzy ludzi e pili, a on nie? Dlaczego? Oto jedziemy teraz do Pietuszek i nie wiadomo dlacze go pocig zatrzymuje si na wszystkich stacjach oprcz Jesina. Czy nie mgby si zatrzyma Jesinie? Ale nie zatrzyma si. Przelecia bez zatrzymania. A wszystko dlatego, e w Jes inie nie ma pasaerw, wszyscy wsiadaj albo w Chrapunowie, albo we Friaziewie. Tak. I d z Jesina do Chrapunowa albo do Friaziewa i tam wsiadaj. Dlatego e pocig przez Jesi no i tak przeleci bez zatrzymania. Ot podobnie postpowa Johann Wolfgang von Goethe, stary dure. Mylicie, e nie mia ochoty si napi? Oczywicie e mia. Ale eby samemu un zmusza do picia wszystkich swoich bohaterw. Wecie chociaby Fausta. Kto tam nie pije ? Wszyscy pij. Faust pije i modnieje, Zybel pije i cignie do Fausta. Mefistofeles n ic innego nie robi, tylko pije, czstuje burszw i piewa im Pch. Spytacie: na co to byo potrzebne tajnemu radcy Goethemu? Odpowiem wam: a czemu kaza Werterowi paln sobie w e b? Dlatego e istniej dowody, i sam by na granicy samobjstwa, eby jednak unikn pokus si Wertera, eby to zrobi za niego. Rozumiecie ju? Pozosta przy yciu, ale w pewnym sen ie skoczy z sob. I by w peni zadowolony. To znacznie gorsze ni zwyczajne samobjstwo, jest w tym wicej tchrzostwa, egoizmu, i faszu literackiego... Ot on tak samo pi, jak si strzela, ten wasz tajny radca. Mefistofeles wypije a jemu jest dobrze, staremu sukinsynowi. Faust zaprawia - a on, stary pierdziel, ju jest urbany. Pracowa ze mn na moim odcinku wujek Kola. By taki sam - nie pi, bo s ba, e jak strzeli kielicha, to wpadnie, pjdzie w tango na tydzie, na miesic. Ale nas o mao co si nie zmusza do picia. Nalewa nam, odchrzkiwa za nas, delektowa si, ajd i jak w transie... Tak samo jak wasz wychwalany Johann von Goethe! Schiller go czstuje, a on o dmawia - a jake! Goethe by alkoholikiem, och1apusem by wasz tajny radca, Johann von Goethe! I nawet rce mu dray! - Taaak... A to ci dopiero... - Dekabrysta i czarnowsy wpatrywali si we mnie . Byskotliwie skonstruowany system by uratowany, wobec czego powrcia rwnie wesoo. sta - prawdziwie szerokim gestem - wycign z kowerkotowego paszcza butelk pieprzwki i ostawi j u ng czarnowsego. Czarnowsy wyj swoj stoliczn. Wszyscy zacierali rce, dz nieceni... Mnie nalali najwicej. Staremu Mitriczowi te nalali. Modemu rwnie podali szklank - a on przycisn j radonie do lewej sutki prawym biodrem, z obu za jego nozdrzy pociek zy... - A zatem zdrowie tajnego radcy Johanna von Goethe? Friaziewo - 61 kilometr

- Tak. Zdrowie tajnego radcy Johanna von Goethe. Zaledwie wypiem, poczuem, e staj si pijany ponad wszelk miar, i wszyscy inni rwnie... - Aha... pozwl pan, e zadam panu jedno drobne pytanie - zagada czarnowsy przez wsy i przez kanapk w wsach; znw zwraca si wycznie do mnie. - Pozwl pan, e zapytam: dlaczego widz w paskich oczach tyle smutku?!... Czy mon by smutnym, majc tak wiedz?! Mona by pomyle, e od rana pan nic nie pi! Obruszyem si troch. - Jak to nic! I czy to jest smutek? Po prostu oczy mi zmtniay... Ot, sporo w alnem i tyle... - O nie, nie - ta mgieka to smutek! Jest pan niczym Goethe! Caym swoim wyglde m obala pan jedno z moich twierdze pomocniczych, nieco bardziej moe wyszukane inte lektualnie, ale jednak wypywajce z dowiadczenia. Pan, niczym Goethe - wszystko obal a... - Ale w jaki sposb? Tym, e jestem troch mtny?... - Wanie! Tym! Ot prosz posucha, w czym tkwi tajemnica mojego twierdzenia: kied alimy sobie wieczorem, a rano nie pijemy, to jacy jestemy wieczorem, a jacy bdziem y nazajutrz? Ja, na przykad, jeli wypij, staj si cholernie wesoy, podniecony ruchowo szalej, miejsca sobie znale nie mog, tak. A nastpnego dnia - c, nie mona ot, po pr powiedzie, e jestem niewesoy czy nieruchawy, nie. Jestem akurat o tyle bardziej pon ury ni normalnie, kiedy jestem trzewy, o ile byem weselszy ni normalnie poprzedniego dnia. Jeeli w przeddzie byem optany przez Erosa, to moje poranne uczucie wstrtu odpo

wiada dokadnie nateniu wczorajszych majakw. Co chc przez to powiedzie? Prosz, niech popatrzy.

I czarnowsy narysowa na kartce tak oto pierduk. Po czym wyjani: linia pozioma o linia normalnej trzewoci, czyli linia codzienna. Najwyej pooony punkt na krzywej to moment zasypiania, najniszy punkt - przebudzenie na kacu... - Popatrzcie! To po prostu idealne lustrzane odbicie! Gupia, gupia natura, o nic si nie troszczy tak zawzicie jak o rwnowag! Nie wiem, czy jest to troska moraln, ale w kadym razie zdecydowanie geometryczna! Niech pan popatrzy: przecie ta krzyw a przedstawia nam nie tylko jedn jedyn stron aktywnoci yciowej, o nie! Przedstawia ws zystko. Wieczorn odwag, nawet wtedy, kiedy istnieje powd, eby si ba, nieustraszono cewaenie wszelkich wartoci. Rano - przewartociowanie, przechodzce w cakowicie uzasadn iony strach. Jeli wieczorem, kiedy jestemy naprani, natura ofiaruje nam nadmiar, to rano ty le akurat ujmuje - z matematyczn dokadnoci. Miae wieczorem nieprzeparty pocig do ide prosz, po przepiciu zmienia si on w pocig do antyideaw, jeli za nawet pozostaje idea wzbudza jedynie antyporyw. Ot i w dwch sowach wykadnia mojego nieocenionego twierdze nia pomocniczego... Jest ono uniwersalne i kady moe je zastosowa. Ale u pana nic nie jest tak jak u innych, wszystko jak u Goethego!... Rozemiaem si. Dlaczego twierdzenie pomocnicze, skoro jest uniwersalne?... Dekabrysta rwnie si rozemia. Skoro jest uniwersalne, to dlaczego pomocnicze?... - Zaraz powiem dlaczego! Dlatego e nie bierze pod uwag baby! Odnosi si do czow ieka jako takiego, ale baby - nie uwzgldnia! Wraz z pojawieniem si baby zostaje za chwiana czysto lustrzanego odbicia. Gdyby bowiem baba nie bya bab - twierdzenie pomo cnicze nie byoby twierdzeniem pomocniczym. Jest ono uniwersalne, dopki nie pojawi si baba. Pojawia si baba - i nie ma twierdzenia pomocniczego... Zwaszcza gdy baba j est za, a twierdzenie dobre... Naraz wszyscy si rozgadali. A tak w ogle, to co to waciwie jest to twierdzenie pomocnicze?, I co to znaczy za baba?, Nie ma zych bab, tylko twierdzenie moe by ze Ja, na przykad - powiedzia dekabrysta - mam trzydzieci bab, jedna warta drugi ej, chocia nie posiadam wsw. A pan ma, dajmy na to, wsy i jedn dobr bab. Uwaam jedn trzydzieci najgorszych bab jest lepsze, ni jedna nawet doskonaa... - A co do tego maj wsy? Mwimy o babie, nie o wsach! - O wsach te! Gdyby nie byo wsw, nie byoby rozmowy... - Cholera wie, o czym gadacie!... Ja jednak myl, e jedna dobra baba jest leps za ni te wszystkie wasze razem wzite. A jak pan si na to zapatruje?... - Czarnowsy z nw zwrci si do mnie. - Z naukowego punktu widzenia, oczywicie... Powiedziaem: - Z naukowego, naturalnie, jest lepsza. W Pietuszkach, na przykad, trzydziec i pustych butelek wymieniaj na jedn flaszk dziurawcwki, i jeli przyniesie si, przypu . Jak to! Trzydzieci za jedn? Dlaczego tak duo! - Wrzawa narastaa. - A kto ci wymieni inaczej! Trzydzieci podzieli na dwanacie - to wynosi trzy szedziesit. A dziurawcwka kosztuje dwa szedziesit dwa, o tym wie kade dziecko. Dlac umar Puszkin, tego jeszcze nie wie, ale to ju wie. A jednak reszty nie bdzie. Trzy szedziesiat, to oczywicie wicej ni dwa szedziesit dwa, ale reszty wszake nie dosta latego e za lad stoi dobra baba, a dobr bab naley uszanowa... - A dlaczeg to ta baba za lad jest taka dobra? - Dlatego e za w ogle by pustych butelek nie wzia. A dobra baba bierze od was z butelki, w zamian za za to daje wam jedn dobr flaszk. I dlatego naley tak bab uszan .. Ale po co w ogle na wiecie s baby? Wszyscy znaczco umilkli. Kady pomyla swoje, albo wszyscy pomyleli to samo, nie wiem. - A po to, eby je szanowa. Co mwi Maksym Grki na wyspie Capri? Miar kadej cywilizacji jest sposb traktowania kobiety. Wemy mnie: wchodz do sk u w Pietuszkach i mam ze sob trzydzieci pustych butelek. Zagaduj: Szefowo! - gosem pr zepitym i aosnym. Szefowo kochana! Poprosz dziurawca, jeli aska... A przecie wiem, wie rubla przepacam: trzy szedziesit minus dwa szedziesit dwa. A al. A ona patrzy i ocenia: wyda temu ajdusowi reszt czy nie wyda? Ja za patrz na ni: wyda mi, szantr

reszt czy nie wyda? Nie, waciwie w tym momencie nawet na ni nie patrz. Patrz poprzez ni w dal. I co jawi si przed moimi bezmylnymi oczyma? Wyspa Capri. Rosn sobie agawy i tamaryndowce, a pod nimi siedzi Maksym Grki, z biaych spodni wya mu owosione nogi. grozi mi palcem: Nie bierz reszty! Nie bierz reszty! A ja odburkuj mu, e nie bd mia re. No, dobrze, wypij, a czym zaksz? On na to: To nic, Wienia, wytrzymasz. A jak chcesz re, to nie chlej. Tak wic wy chodz bez adnej reszty. Oczywicie szlag mnie trafia, myl sobie: Miara! Cywilizacji! E h, Maksymie Grki, Maksymie Grki w dup kopany, z gupoty czy po pijaku spodzie co tak na swoim Capri? Tobie dobrze, moesz re swoje agawy, a ja co mam re?... Pasaerowie zanosili si od miechu. A wnuczek skrzecza: I-i-i-i-i, jakie agawy. J akie dobre kapri... - A za baba? - odezwa si dekabrysta. - Czy za baba nie bywa potrzebna? - Oczywicie! Oczywicie e potrzebna - odpowiadam mu. - Dobremu czowiekowi za baba niekiedy bywa wprost niezbdna. Wemy na przykad mni e, dwanacie tygodni temu: leaem w grobie, ju cztery lata leaem w grobie, tak e nawet chn przestaem. I kto jej powiedzia: To ten, co ju ley w grobie. Wskrze go, jeli p A ona podesza do grobu... Ach, ebycie wiedzieli, jak podesza!... - Wiemy! - powiedzia dekabrysta. - Nie idzie - to taniec. A taczy jak krowa. Jak krowa taczy? Chujowo. - Ot to! Podesza do grobu i mwi: Talitha kumi. Co znaczy w przekadzie z hebraj ego: Zaprawd powiadam ci - wsta i id. I co mylicie? Wstaem i poszedem. I ju trzy m hodz mtny... - Ten mt bierze si ze smutku - powtrzy czarnowsy w berecie. A smutek - od baby. - Smtny jest dlatego, e zachla - przerwa mu dekabrysta. - Co ma do tego zachlanie! A zachlanie - to skd? Std, e czowiek dajmy na to, z atskni i idzie do baby. Nie mona przecie jecha do baby i nie wypi! Czyli e baba jest . Ale jeeli nawet jest za, to i tak naley wypi. Przeciwnie, im gorsza baba, tym bard ziej trzeba zaprawi!... - Sowo daj! - krzykn dekabrysta. - Jak to dobrze, e wszyscy jestemy tacy wyrobi ni! Po prostu jak u Turgieniewa: wszyscy siedz i dyskutuj o mioci. Wiecie co? Ja te w am opowiem co nieco o mioci - wyjtkowej. I o tym, jak bardzo bywaj potrzebne ze baby . Niech bdzie jak u Turgieniewa! Niech kady co opowie... Niech bdzie! Niech bdzie jak u Turgieniewa! Nawet stary Mitricz powiedzia: Ni zie!... 61 kilometr - 65 kilometr

Pierwszy zacz opowie dekabrysta. - Miaem jednego przyjaciela, nigdy go nie zapomn. Zawsze by jaki stuknity, a tu nagle po prostu diabe w niego wstpi. Zwariowa - a wiecie na czyim punkcie? Na punkci e Olgi Erdeli, sawnej radzieckiej harfistki. Tak, Wiera Duowa jest rwnie sawn harfist ale on zwariowa wanie na punkcie Erdeli. I ani razu w yciu nie widzia jej na oczy, t ylko sysza w radio, jak Olga brzczy na harfie - no i macie, zwariowa... Zwariowa i ley. Nie pracuje, nie uczy si, nie pali, nie pije, z ka nie wstaje, ziewczyn nie uywa i przez okno nie wyglda... Dajcie mu tylko Olg Erdeli - wtedy bdzi e jak w bajce. Naciesz si, powiada, harfistk Olg Erdeli, i dopiero wwczas zmartwychws tan: wstan z ka, zaczn pracowa, uczy si, pi, pali i wyjrz przez okno. Przekonuj - Ale na co akurat Erdeli? Bierz zamiast niej Wier Duow, Duowa gra przepiknie! A on na to: - Udawcie si swoj Wier Duow! Niech si wypcha! Ja bym na wasz Wier Duow naw ie chcia! No, widzimy, e chop kompletnie si wykoczy. Za trzy dni znw zaczynamy mu przemaw ia do rozumu. - No i jak, wci masz bzika na punkcie Olgi Erdeli? Mamy dla ciebie lekarstwo : jeeli chcesz, jutro sprowadzimy ci Wier Duow. - Oczywicie - odpowiada - jeeli chcecie, ebym wasz Wier Duow udusi strun od prosz bardzo, przyprowadcie. A ja j udusz. No i co tu robi? Chop ju prawie zdycha, trzeba go ratowa. Poszedem do Olgi Erde li, chciaem wyjani, o co chodzi, ale jako w kocu nie mogem si zdecydowa. Chciaem t ry Duowej - ale po co, myl, zadusi j jak kurczaka. I tak spaceruj sobie wieczorem po

Moskwie, a w duszy czuj smutek: one tam siedz i graj na harfach, tyj i pulchniej przy tych harfach, a nasz kumpel ju wyglda jak ruina czowieka. A tu wpada na mnie babeczka, nie to eby podstarzaa, ale ju naprana jak stodoa. Dddaj rrrubla - powiada - daj! I tu doznaem olnienia. Daem jej rubla i wszystko opow iedziaem, a ona, ta menda, okazaa si pojtniejsza od Erdeli. Dla wikszej wiarygodnoci azaem jej wzi baaajk... Po czym zacignem j do mojego przyjaciela. Wchodzimy, a on ley i tskni. Najpierw cisnem w niego baaajk prosto od progu. A potem - szurnem mu t Olg pod sam nos... Erdeli! Jak nie wierzysz - spytaj! Rano patrz - okno si otwiera, chop wyjrza i spokojnie zapali. Potem - powolutku zabra si do pracy, uczy si, popija... I sta si normalnym cz iem, jak kady. No wic widzicie... - A gdzie tu mio i gdzie Turgieniew? - zaatakowalimy go chrem, niemal nie dajc u skoczy. - O, nie, gadaj o mioci! Czytae Iwana Turgieniewa? No, wic jeeli czytae iadaj! Opowiadaj o pierwszej mioci, o Zinoczce, o woalce i o tym, jak dostae szpicru t po pysku - o tym wszystkim opowiadaj dokadnie... - Oczywicie - dodaem - u Iwana Turgieniewa jest troch inaczej, u niego wszysc y zbieraj si przy kominku, w cylindrach i rozlunionych konierzykach... No, dobra, my mamy si czym rozgrza i bez kominka. A sztywne konierzyki? Po co nam konierzyki. My i bez konierzykw ju jestemy dobrzy... - Racja! Racja! - Kocha jak u Turgieniewa to znaczy umie powici wszystko swej wybranej! By zdol ym uczyni to, czego nie sposb uczyni, nie kochajc po Turgieniewowsku! O, ty, na przy kad (niepostrzeenie przechodzilimy na ty). Ty, dekabrysto! Czy mgby temu przyjaciel o ktrym opowiadae, odgry palec? Dla ukochanej kobiety? - Dlaczego palec?... Co ma do tego palec? - osupia dekabrysta. - Nie, nie, posuchaj. A czy potrafiby w nocy, po cichutku, wej do komitetu part ii, zdj spodnie i wypi ca flaszk atramentu, a potem odstawi butl na miejsce, woy - cichcem wrci do domu! Dla ukochanej kobiety? Potrafiby?... - Boe! Nie, nie potrafibym. - No, ot to... - A ja bym mg... - przemwi nagle dziadunio Mitricz. Tak nieoczekiwanie, e wszys cy znw si oywili i zaczli zaciera rce. - A ja bym mg co opowiedzie... - Ty? Opowiedzie? Przecie ty pewnie nawet nie czytae Iwana Turgieniewa!... - Powiedzmy, e nie czytaem... Mj wnuczek za to wszystko czyta... - No, dobra, dobra! Wnuczek potem opowie! Pniej damy mu gos! Jazda! Ojczulku, wal, opowiadaj o mioci!... Wyobraam sobie - pomylaem - co to bd za koszmarne brednie! I nagle znw przypo sobie swoje przechwaki w dzie poznania mojej krlowej: Jeszcze wicej bredni powypisuj! Jeszcze wicej! C, nie owiada ten kaprawy Mitricz. Trzeba szanowa - powtarzam - zakamarki cudzej duszy, trzeba w nie zaglda, nawet jeeli tam nie ma nic albo same miecie - wszystko jedno: t raktuj je z szacunkiem, nie lyj, nie pogardzaj. Dziadek zacz swoj opowie. 65 kilometr - Pawowo-Posad

- Mielimy przewodniczcego... Nazywano go Lohengrin, taki zasadniczy... i cay w czyrakach... co dzie wieczorem pywa motorwk. Wsiada do dki i pywa po rzece... p ki sobie wyciska... Z oczu opowiadajcego sczya si wydzielina, by przejty. - A jak ju sobie popywa... Wraca do siebie, do zarzdu, kad si na pododze... ju do niego ani przystp - milczy i milczy. A jeli powiesz co nie tak - odwraca si tw arz do kta i pacze... Stoi i pacze, i sika na podog jak maluch... Dziadunio nagle umilk. Wargi jego skrzywiy si, a granatowy nos zapon i zgas. D dek paka! Paka jak baba, objwszy gow rkami, a ramiona mu si trzsy, cae a chodz - No, dosy, co, Mitricz? Wagon zadra od miechu. Wszyscy chichotali bezczelnie i radonie. A wnuczek a cay zafalowa od dou do gry, eby od lewa na prawo nie oplu sobie kostek. Czarnowsy wcieka - I gdzie tu Turgieniew? Przecie umwilimy si: ma by jak u Turgieniewa! A to cho lera wie co! Jaki parszywiec cay w czyrakach! I w dodatku sika!

- Na pewno jaki film opowiada - mrukn kto z boku. Pod tytuem Przewodniczcy. A ja siedziaem i rozumiaem starego Mitricza, rozumiaem jego zy - staremu po pr ostu wszystkiego i wszystkich byo al: przewodniczcego, bo nadano mu takie haniebne przezwisko, i ciany, ktr tamten obsika, i dki, i czyrakw - nad wszystkim si litowa rwsza mio czy ostatnia lito - co za rnica? Bg umierajc na krzyu nakaza nam si l i - nie. Lito i mio do wiata - to jedno. Mio do kadego pyka, do kadego robaka. o robaka - lito. - Ano, ojczulku - zwrciem si do niego - wiesz co, poczstuj ci, zasuye sobie piknie mwie o mioci!... - Tak, wszyscy, wszyscy wypijmy! Za orowskiego szlachcica Iwana Turgieniewa , obywatela sodkiej Francji! - Jazda! Za orowskiego szlachcica!... Znowu zaczo si to samo bulgotanie i brzk, a potem szelesty i ciamkanie. Etiuda Des-dur Franciszka Liszta, wykonywana na bis... Nikt z pocztku nie zauway, jak w drzwiach naszego przedziau (nazwijmy go przed ziaem) wyrosa posta kobiety w brzowym berecie, w kurtce i z czarnymi wsikami. Kobieta bya totalnie pijana, beret zjeda jej z gowy... - Ja take chc Turgieniewa i co chlapn - wyrzeka gosem wprost z macicy... Zaskoczenie trwao nie wicej ni dwie sekundy. - Apetyczna przychodzi w czasie jedzenia - bysn dowcipem dekabrysta. Wszyscy si rozemiali. - Z czego tu si mia? - zapyta dziadunio. - Baba jak baba, dobra, agodna... - Takie dobre baby... - pospnie rzek czarnowsy i zdj beret - takie dobre baby n aley wyprawia na Krym, wilkom i niedwiedziom na poarcie... - Nie, dlaczego! - zaprotestowaem i oywiem si. - Niech siada! Moe co ciekawego powie! Czytalicie Turgieniewa, czytalicie Maksyma Gorkiego, a poytku z was tyle co. .. - Posunem si na awce. Usadziem kobiet i nalaem jej p szklanki cioci Kawy. Wypia i zamiast podzikowania cigna z gowy beret. A to widzicie? I pokazaa w blizn nad uchem. A potem chwil triumfalnie milczaa - i znw podsuna mi szklank. Chlu jeszcze, mody czowieku, bo jak nie, strac przytomno. Nalaem jej jeszcze p szklanki. Pawowo-Posad - Nazariewo

Wypia i to, znw jako tak odruchowo. A wypiwszy otworzya szeroko usta i pokazaa. Widzicie - czterech zbw mi brakuje. - A gdzie te zby? - A kto je tam wie, gdzie s a ze mnie na poziomie, a chodz bez zbw. Jeden taki mi je wybi za Puszkina. Sysz - pro adzicie dysput literack, no to myl, i ja si do nich przycz, wypij i przy okazji op jak mi przez Puszkina rozbili gow i wybili cztery przednie zby... I zacza snu opowie, a styl jej narracji by zaiste przedziwny... - Wszysto zaczo si przez Puszkina. Przysali do nas grupowego komsomolskiego Je wtiuszkina, ale on cay czas mnie podszczypywa i recytowa wiersze, a raz to zapa mnie a ydk i pyta: Mj dziwny wzrok czy ci nie drczy? A ja na to: No, przypumy, e dr nw za ydk: W twej duszy gos mj wci rozbrzmiewa? - Jasne, mwi, rozbrzmiewa. W dokd zacign. Od tej chwili chodziam caymi dniami jak bdna i powtarzaam w kko, j a pami: Puszkin-Jewtiu-szkin-drczy-rozbrzmiewa. Rozbrzmiewa-drczy-Jewtiuszkin-Pu em znowu: Puszkin-Jewtiuszkin... - Trzymaj si tematu, przednich zbw - przerwa jej czarnowsy. - Chwileczk, zaraz bd zby! Bdziecie mie zby!... I co dalej?... Od owego dnia w stko szo jak po male, przez cale p roku Boga obraaam, grzeszc z tamtym na sianie, ws tko byo na najlepszej drodze!... A potem ten cholerny Puszkin znw wszystko spapra!. .. Ja przecie byam Joanna dArc. Tamta te - bo jej si nie chciao krw pasa i w polu ro usiada na konia i pogalopowaa do Orleanu, tyek j swdzia, wolaa przygd szuka. Ot amo - starczy, e sobie troch wypiam, od razu huzia na niego: A kto za ciebie dziecia ki bdzie chowa, moe Puszkin? A on si odgryza: Jakie znowu dzieciaki? Przecie adnych ciakw nie ma! I co tu ma do rzeczy Puszkin? A ja mu na to: Jak ju bd, za pno bdzie na wspomina! I tak przez cay czas - wystarczy, e si troch zaprawi. Kto za ciebie, mwi, dzieciaki?... Puszkin?! A on si cay pieni. Ide ty, Daria czy. - Ide ju! Przesta z duszy ludzkiej iskry krzesa! Jak ja go nienawidziam w tych

ilach, tak nienawidziam, e mi si w oczach mio. A potem - jak to bywa, nic, mino, i z o kochaam, tak kochaam, e a si po nocach budziam z tej mioci... Ale pewnego dnia zaprawiam si na cacy. Przyskakuj do niego i wrzeszcz: Co, Pusz kin bdzie za ciebie dzieci chowa?! Tak? Puszkin? A on, jak usysza o Puszkinie, to a p sinia cay i zatrzs si. Pij, schlewaj si, ale Puszkina nie tykaj! Pij wszystko, pij m rew, tylko, na Boga, nie wd czowieka na pokuszenie! Nie zmuszaj do grzechu! Akurat w tedy byam na chorobowym: wstrzs mzgu i skrt kiszek, a na poudniu - akurat jesie, wic k mu wtedy nie odpyskn: Zostaw mnie, ajdaku, odejd na zawsze! Obejdzie si! Miesiczek i poajdacz, a potem - pod pocig! Pjd do klasztoru i pokutnic bo zostan! Jeszcze p z do mnie o przebaczenie prosi, a ja wyjd caa w czerni, cud piknoci, i ca mord ci p i serdecznym palcem! Won, ale ju! I dalej wrzeszcz: A czy ty chocia dusz moj kochas chasz ty moj dusz? A on nic tylko si trzsie i sinieje. Sercem - ryczy - sercem, tak, ercem kocham twoj dusz, ale ca dusz nie, nie kocham!!! I jako si tak dziko rozemia, jak w operze, zapa mnie, rozwali mi eb i pojecha zimierza nad Klam. Po co pojecha, do kogo? Moje zaskoczenie dzielia ze mn caa Europa. A moja guchoniema babcia powiada do mnie z pieca: Widzisz, Daszeka, jake daleko zasza w poszukiwaniu swojego ja! Tak! Wrci po miesicu. Ja akurat pijana byam w dym, i jak go tylko zobaczyam, a adam na st ze miechu, nogami macham. Ach! - krzycz - do Wodzimierza nad Klam ci w to bdzie za ciebie dzieciaki... Wtedy on - bez sowa - podszed, wybi mi cztery przedni e zby i pojecha do Rostowa nad Donem, w delegacj subow z Komsomou... Rzecz caa, chopie, w zamroczeniu umysu. Polej jeszcze troszk...

Wszyscy dusili si ze miechu. Wszystkich dobia przede wszystkim ta guchoniema b abunia. - Gdzie on jest teraz, ten twj Jewtiuszkin?... - A kto go tam wie? Moe na Syberii. Moe w Azji rodkowej. Jeeli dojecha do Rosto wa i wci jeszcze yje, to znaczy, e jest gdzie w rodkowej Azji. A jeeli nie dojecha r, to znaczy, e na Syberii... - Prawd mwisz - poparem j - w rodkowej Azji czowiek nie umrze, tam mona poy. e byem, ale by mj przyjaciel Tichonow. Opowiada tak: idziesz sobie, idziesz, a tu kiszak, kiziakiem w nim pod piecem pal, wypi nie ma co, ale arcia za to w brd: peno a ynw, saksauu... I tak przeszo p roku ywi si tymi akynami i saksauem... No i nie na - przyjecha spasiony, oczy wybauszone... - A na Syberii? - Na Syberii nie, na Syberii nie ma ycia. Na Syberii w ogle nikt nie mieszka , tylko Murzyni. ywnoci im tam nie dostarczaj, wypi nie ma co, nie mwic o tym, eby p Tylko jeden raz w roku jest dostawa haftowanych rcznikw z ytomierza - i Murzyni wie szaj si na nich... - Jacy znowu Murzyni? - ockn si dekabrysta, ktry chyba si odrobin zdrzemn. Murzyni na Syberii! Murzyni mieszkaj w Stanach, a nie na Syberii. Zamy, e by pan na S berii. A w Stanach pan by?... - Byem! I nie widziaem tam adnych Murzynw! - adnych Murzynw? W Stanach? - Tak! W Stanach! Ani jednego Murzyna nie widziaem!... Wszyscy jako tak ogupi eli i tak byli zamroczeni i oczadziali, e na adne wtpliwoci nie byo miejsca. O kobiec ie z pogmatwanym losem, z blizn i bez zbw wszyscy bez wyjtku natychmiast zapomnielimy . Ona take popada w jakie samozapomnienie, reszta te; jeden tylko mody Mitricz, eby o aza si chwatem w obecnoci damy, cay czas spluwa czym w rodzaju moczu, trafiajc w pot c... - To znaczy, e by pan w Stanach - mamrota czarnowsy. - To bardzo, ale to bardz o dziwne! Murzynw tam nie ma i nigdy nie byo, dobrze... wierz panu jak bratu... Ale niech pan powie - wolnoci te tam nie byo i nie ma?... Wolno wci pozostaje jeno maja m na tym kontynencie boleci? Powiedz pan... - Tak - odpowiedziaem mu - wolno te pozostaje majakiem na tym kontynencie bolec i, a oni wszyscy tak do tego przywykli, e nic nawet nie zauwaaj. Niech pan tylko po myli! Nie ma w nich - a wiele chodziem i obserwowaem - w ani jednym ich grymasie, w ani jednym gecie, w ani jednym sowie nawet ladu zawstydzenia, do ktrego tak przywyk limy. Na kadej gbie wida tyle poczucia wasnej godnoci, e starczyoby nam wszystkim n stpn piciolatk. Skd si to u nich bierze? - mylaem, skrcajc z Manhattanu w Pit

e odpowiadaem: Z ich ohydnego samozadowolenia, z niczego wicej. Ale skd si bierze to samozadowolenie? Stanem porodku ulicy, eby rozstrzygn ten problem. Skd w wiecie pr owej fikcji i reklamowych sztuczek bierze si tyle zadowolenia z siebie? Kierowaem s i w stron Harlemu, wzruszajc niepewnie ramionami. Skd? Skd w tych zabawkach ideologw nopoli, w marionetkach krlw broni bierze si ten apetyt? r pi razy na dzie, bardzo s i zawsze z tym bezgranicznym poczuciem wasnej wartoci - czy uczciwy czowiek w ogle mo mie apetyt, zwaszcza w Stanach? - Tak, tak, tak - kiwa gow stary Mitricz - oni tam jedz, a my ju prawie wcale n ie jemy... Cay ry wywozimy do Chin, cay cukier wywozimy na Kub... a sami co mamy je?. . - Nie przejmuj si, ojczulku, nie przejmuj - ty ju swoje przejade, a grzech o ty m mwi. A jeeli bdziesz w Stanach, to pamitaj o najwaniejszym: nie zapominaj o starusz e ojczynie i o jej dobroci. Maksym Grki pisa nie tylko o babach, pisa te o ojczynie. amitasz, co pisa?... - A jake... pamitam... - I wszystko, co wypi, wylewao si jego bkitnymi oczami. Pamitam... Wchodzilimy z babci w las coraz gbiej... - Abo to jest o ojczynie, Mitricz! - osowiale protestowa czarnowsy. - To jest o babci, wcale nie o ojczynie!... I Mitricz znw zapaka... Nazariewo - Driezna

Czarnowsy za powiedzia: - Tak wiele pan widzia, wiele jedzi. Prosz wic powiedzie: gdzie bardziej ceni jan, po tej czy po tamtej stronie Pirenejw? - Nie wiem jak po tamtej. Ale po tej zupenie nie ceni. Byem, na przykad, we Wos zech - tam na Rosjanina nie zwracaj adnej uwagi. Nic tylko piewaj i rysuj. Jeden, daj my na to, stoi i piewa. Drugi obok - siedzi i rysuje tego, co piewa. A trzeci nie opodal - piewa o tym, ktry rysuje... I robi si od tego coraz smutniej. Ale oni nasz ego smutku nie rozumiej... - To przecie Wosi! - Czy oni w ogle cokolwiek rozumiej!... - popar mnie czarnow y. - Wanie. Kiedy byem w Wenecji, w dzie witego Marka, zapragnem popatrze na za olarskie. I tak mi byo smutno z powodu tych zawodw! Serce wprost ociekao mi zami, ale usta owadna niemota. A tu Wosi nic nie rozumiej, miej si, palcami mnie wytykaj: no, Jerofiejew znw azi jak ocipiay! Albo ja byem jak ocipiay! Po prostu moje usta ow e byy niemot... Waciwie we Woszech nie miaem czego szuka. Chciaem jedynie zobaczy trzy rzeczy: Wezuwiusza, Herkulanum i Pompej. Ale pow iedziano mi, e Wezuwiusza ju od dawna nie ma, i kazano jecha do Herkulanum. A w Her kulanum usyszaem: No i po co ci, durniu, Herkulanum? Id lepiej do Pompei. Przychodz do Pompei, a tu mi mwi: Kota dostae z t Pompej czy co? Szoruj do Herkulanum!... Machnem rk i ruszyem do Francji. Id, id, zbliam si ju do linii Maginota, a pado mi do gowy: nie ma co, myl sobie, wrc, pomieszkam troch u Luigiego Longo, wynaj bie u niego ko, ksiki bd czyta, eby nie traci czasu na prno. Oczywicie byoby iro Togliattiego, no ale przecie on dopiero co umar... dlaczego Luigi Longo ma by g orszy... Jednak nie zawrciem. Poszedem przez Tyrol w kierunku Sorbony. Przychodz na Sor bon i mwi: chc si uczy, eby dosta bakalaureat. A oni na to: Jeeli chcesz si uczy akalaureat, powiniene posiada fenomenalne zdolnoci. A czy je masz? No i c im odpowied ie? Mwi: A jake mog mie fenomenalne zdolnoci? Jestem przecie sierot. Z Syberii? owiadam: Z Syberii. No, jeeli z Syberii, to twoja psychika powinna by prawdziwym feno menem. A czy jest? Pomylaem: to bd co bd nie Chrapunowo, tylko Sorbona, musz odpowi inteligentnie. Zastanowiem si chwil i mwi: Mnie - jako fenomenowi - waciwy jest sam astajcy Logos. A rektor Sorbony, podczas gdy ja mylaem nad tym, jakby tu inteligentn ie odpowiedzie, cichcem podkrad si od tyu i jak nie trzanie mnie w kark! Dure jeste wiada - a nie aden Logos! Precz - krzyczy - precz, Jerofiejew, z naszej sawnej Sor bony! Pierwszy raz wtedy poaowaem, e nie zamieszkaem u towarzysza Luigiego Longo... I c mi pozostao innego ni ruszy w miasto Pary? Oto w nim jestem. Id w stron N Dame, id i nie posiadam si ze zdziwienia: dookoa same burdele. Stoi jedynie wiea Eif fla, a na niej genera de Gaulle; zajada kasztany i patrzy przez lornetk na cztery

strony wiata. I jaki ma sens tak si gapi, skoro we wszystkich czterech stronach sam e burdele!... Spacer po bulwarach, dajmy na to, jest tam niemoliwy. Wszyscy tylko krc si pom idzy burdelem i klinik, klinik i burdelem. A naokoo tyle trypra, e oddycha trudno. Ki dy, wypiem troch i ruszyem na Pola Elizejskie - a wok tyle trypra, e czowiek z trud gi przestawia. Widz: znajoma para - on i ona, oboje uj kasztany i oboje s starzy. Gd zie ja ich mogem widzie? W gazetach? Nie pamitam, ale krtko mwic, zorientowaem si, ouis Aragon i Elsa Triolet. To ciekawe - przemkno mi przez gow - skd te oni id: z k i do burdelu czy z burdelu do kliniki? - I sam si przywoaem do porzdku: Wstyd si. J Paryu, a nie w Chrapunowie. Lepiej postaw przed nimi jakie zagadnienie spoeczne, n ajostrzejsze zagadnienie spoeczne... Doganiam Louisa Aragona i wyznaj mu, otwierajc przed nim serce, e jestem na d nie rozpaczy, kompletnie zrezygnowany, e umieram na skutek wewntrznego rozdarcia, i tak dalej, i tak dalej - a on tylko na mnie spojrza, zasalutowa mi niczym stary weteran, wzi swoj Els pod rk i poszed dalej. Znw ich doganiam, ale teraz zwracam si do Louisa, lecz do Triolet. Mwi, e umieram z niedostatku wrae i e wtpliwoci opadaj wanie wtedy, kiedy wydobywam si z dna rozpaczy, bo w chwilach rozpaczy nie znam zwtp ienia... - a ta, niczym stara dziwka, poklepaa mnie po policzku, wzia pod rk swojego Aragona i posza dalej... Potem oczywicie dowiedziaem si z prasy, e to byli zupenie inni ludzie, mianowic ie Jean-Paul Sartre i Simone de Beauvoir, ale c to teraz za rnica? Udaem si w okolice Notre-Dame i wynajem tam mansard. Mansarda, mezanin, oficyna, antresola, poddasze wszystko to zawsze mi si plcze i nie widz pomidzy nimi adnej rnicy. Krtko mwic, co, gdzie mona lee, pisa i pali fajk. Wypaliem dwanacie fajek - i posaem do Rev esej pod francuskim tytuem Wytworno i szyk immer elegant. Esej na temat mioci. A przecie sami wiecie, jak trudno jest we Francji pisa o mioci. Dlatego e wszys tko na temat mioci ju dawno napisano. Tam o niej wiedz wszystko, u nas nie wiedz nic. Poka naszemu czowiekowi ze rednim wyksztaceniem szankier twardy i spytaj: jaki to w rzd, twardy czy mikki? Naturalnie bknie: Chyba mikki. A poka mu mikki, to ju si z ubi. Natomiast tam - nie. Tam moe nie wiedz, ile kosztuje dziurawcwka, ale jeeli ju s zankier jest mikki, to bdzie to jasne dla kadego i nikt nie nazwie go twardym... Krtko mwic, Revue de Paris zwrcia mi mj esej pod pretekstem, e jest napisany yjsku, jedynie tytu ma francuski. I c pan myli? e pogryem si na dno rozpaczy? Wypa zcze trzynacie fajek - i napisaem nowy esej, rwnie powicony mioci. Tym razem esej w napisany by po francusku, jedynie tytu mia rosyjski: Skurwienie jako najwysze i osta tnie stadium dupodajstwa. I wysaem esej do Revue de Paris... - I co, znowu odesali? - spyta czarnowsy, by podkreli, e sucha z uwag, ale ja rzez sen... - Naturalnie, e odesali. Jzyk uznali za znakomity, ale fundamentaln ide - za fa zyw. By moe, stwierdzili, sprawdza si ona w warunkach rosyjskich, ale nie we francus kich. Skurwienie, powiedzieli, w naszych warunkach to jeszcze nie najwysze stadiu m, a do ostatniego w ogle mu daleko; u was, Rosjan, dupodajstwo, osignwszy granice skurwienia, zostanie przymusowo zlikwidowane i zastpione onanizmem, zgodnie z obo wizujcym programem. U nas za, u Francuzw, nastpi przejcie, chocia nie mona wykluczy yszoci organicznego wrastania niektrych elementw rosyjskiego onanizmu (w wersji bard ziej urozmaiconej) w nasz rodzim sodomi, w ktr to poprzez zwizki kazirodcze bdzie si nsformowa nasze skurwienie, jednakowo wrastanie to bdzie si dokonywao w ramach naszeg o tradycyjnego dupodajstwa, i to jako proces zdecydowanie cigy!... Krtko mwic, cakowicie pojebali mi we bie. Tak e plunem na to, spaliem swoje razem z mansard czy antresol i przez Verdun ruszyem ku kanaowi La Manche. Szedem, roz mylaem i szedem dalej - do Albionu. Szedem i rozmylaem: Dlaczeg to nie zamieszkae ego Longo! Szedem i piewaem: Krlowa Wielkiej Brytanii ciko chora, jej dni i noce s one... I w okolicach Londynu... - Chwileczk - przerwa mi czarnowsy - jestem wprost wstrznity paskim rozmachem, znaczy, oczywicie, wierz panu jak bratu, ale poraa mnie owa atwo, z jak pokonywa p zystkie granice pastwowe... Driezna - 85 kilometr - A c w tym takiego dziwnego! I jakie waciwie granice?! Granica potrzebna jest

po to, eby nie pomyli narodw. U nas na przykad stoi pogranicznik, ktry jest gboko p konany, e granica to nie fikcja i nie symbol, dlatego e po jednej stronie tej gran icy mwi po rosyjsku i wicej pij, a po drugiej - mniej pij i mwi nie po rosyjsku... A tam? Jakie tam mog by granice, jeli wszyscy jednakowo pij i wszyscy mwi nie rosyjsku! Tam moe by i chcieli gdzie postawi pogranicznika, ale po prostu nie ma gd zie go postawi. Wic szlajaj si ichni pogranicznicy bez zajcia, nudz si i prosz o og Tak e pod tym wzgldem istnieje tam cakowity luz... Chcesz na przykad zatrzyma si w Eb li. Prosz bardzo - zatrzymuj si w Eboli. Chcesz i do Canossy - nikt ci nie przeszkod zi, id sobie do Canossy. Chcesz przej Rubikon - przechod. Tak wic nie ma w tym nic dziwnego... Punktualnie o dwunastej zero zero wedug czasu Greenwich zostaem przedstawiony dyrektorowi British Museum, nazwisko mia ja kie takie dwiczne i niedorzeczne, bodaj sir Combi Corm. Czym mog panu suy? - zapyt or British Museum. Chc si u was zaangaowa. cilej, pragn, eby pan mnie zaangaowa, odzi... Miabym pana zaangaowa w takich spodniach?- zdumia si dyrektor British Museum. w jakich? - zapytaem, skrywajc uraz. A on tak jakby nie sysza, stan przede mn na ach i zacz obwchiwa moje skarpetki. Obniuchawszy je wsta, skrzywi si, splun, a pot a: Miabym pana zaangaowa w takich skarpetkach? - Niby w jakich skarpetkach? - powtrzyem nie kryjc ju irytacji. - W jakich ska rpetkach?! Ot te, ktre nosiem w ojczynie, rzeczywicie mierdziay. Ale zmieniem je p jazdem, jako e w czowieku wszystko powinno by pikne: i dusza, i myli, i... Ale on ani myla sucha. Uda si do Izby Lordw i tam powiedzia: Lordowie! Stoi rzwiami jaki obrzympalec. Ze nienej Rosji, ale nawet jakby niezbyt pijany. Co mam z robi z tym nieszcznikiem? Zaangaowa to dziwado - czy te nie? Lordowie obejrzeli mni ez monokle i powiadaj: A sprbuj, William, sprbuj, wystaw go jako eksponat, ten zakur zony wyposz wpisze si w kade wntrze! Wtedy zabraa gos krlowa Wielkiej Brytanii. Pod rk i krzykna... - Kontrola! Kontrola biletw! - przetoczyo si niczym grzmot wzdu wagonw i razio omem: Kontrolerzy! Moja opowie urwaa si w najbardziej interesujcym miejscu. Ale nie tylko opowie rwaa: urwaa si i pijacka pdrzemka czarnowsego, i sen dekabrysty - wszystko urwao si wie. Ockn si stary Mitricz, cay we zach, a mody - olepi wszystkich otchani wiszc ia, przechodzcego w miech i defekacj. Jedna tylko kobieta o pogmatwanych losach, oso niwszy beretem pustk po wybitych zbach, spaa jak fatamorgana... Szczerze mwic, na linii pietuszkowskiej nikt si kontrolerw nie boi, dlatego ws zyscy jed bez biletu. A jeeli, nawet jaki odszczepieniec po pijaku kupi bilet, to jes t mu, ma si rozumie, nieprzyjemnie, kiedy pojawi si kontrolerzy. Gdy podchodz do nieg o, eby okaza bilet, na nikogo nie patrzy - ani na kontrolera, ani na pasaerw, i tylk o chciaby si zapa pod ziemi. Rewizor oglda jego bilet z prawdziwym obrzydzeniem, na n ego samego te patrzy jak na olizgego paza, miadco. Pasaerowie za - pasaerowie spo ajera swoimi ogromnymi, piknymi oczami, jakby chcieli powiedzie: spuci wzrok dzwonie c, jewrejska morda, sumienie go gryzie. A kontrolerowi patrz w twarz jeszcze bard ziej zdecydowanie: oto jacy jestemy - co moesz nam zarzuci? Podejd no do nas, Siemio nycz, nie bj si... Zanim Siemionycz zosta starszym rewidentem, wszystko wygldao inaczej: wtedy g apowiczw zganiano niczym Indian do rezerwatu, walono po bach encyklopedi Efrona i B rockhausa, potem wlepiano im kar i wyrzucano ich z wagonu. W tamte dni, zwiewajc p rzed kontrolerami, uciekali wzdu wagonw jak ogarnite panik stado, porywajc ze sob r ych, ktrzy mieli bilety. Pewnego dnia na moich oczach dwch maych chopcw, ulegszy ogl panice, pognao wraz z uciekajcymi, i stratowano ich na mier - leeli potem w przejciu ciskajc w posiniaych rczynach bilety... Starszy rewident Siemionycz wszystko odmieni - skasowa wszelkie kary i rezer waty. Uproci te ca spraw - pobiera od gapowicza po gramie za kilometr. W caej Rosji owcy bior od ebkw kopiejk za kilometr. A Siemionycz bra ptora raza taniej - za kilom jeden gram. Jeli na przykad jedziesz z Czuchlinki do Usadu, ktre dzieli dziewidziesi kilometrw, nalewasz Siemionyczowi dziewidziesit gramw, i dalej jedziesz cakowicie sp kojny, rozwalajc si na awce niczym kupiec... I tak oto nowe porzdki Siemionycza zacieniay wi rewidenta z szerokimi masami, c zynic j tasz, prostsz i zhumanizowan... I w oglnym rejwachu, z ktrego wyania si o trola!- nie ma adnego strachu. W tym harmiderze jest po prostu zapowied...

Siemionycz wszed do wagonu, umiechajc si podliwie. Ju ledwie trzyma si na no azwyczaj dojeda tylko do Oriechowa-Zujewa, w Oriechowie-Zujewie wyskakiwa i szed do s wojego biura, zachlany do urzygu... - To znowu ty, Mitricz? Znw do Oriechowa? Pokrci si na karuzeli? Od was obu st o osiemdziesit. A, czarnowsy! Satykowskaja - Oriechowo-Zujewo? Siedemdziesit dwa gra my. Obudcie t dziwk i spytajcie, ile si od niej naley. A ty, w kowerkotach, skd i dok Sierp i Mot - Pokrw? Sto pi, pan bdzie askaw. Coraz mniej gapowiczw. Kiedy budzio w i oburzenie, teraz budzi uzasadnion dum... A ty, Wienia?... I krwiopijca Siemionycz buchn we mnie odorem alkoholu. - A ty, Wienia? Jak zawsze: Moskwa - Pietuszki?... 85 kilometr - Oriechowo-Zujewo

- Tak. Jak zawsze. I teraz ju po wsze czasy: Moskwa - Pietuszki... - I ty mylisz, Szeherezado, e i tym razem mi si wywiniesz?! H?... Tutaj powinienem zrobi ma dygresj i - w czasie gdy Siemionycz pije swoj uczciwi e zapracowan dol - szybko wyjani wam, skd si wzia Szeherezada i dlaczego wywinie Ju trzy lata miny, odkd po raz pierwszy zetknem si z Sie-mionyczem. Wtedy to w obj swoje stanowisko. Podszed do mnie i spyta: Moskwa - Pietuszki? Sto dwadziecia pi a nie zrozumiaem, o co chodzi, wyjani mi wic spraw. Kiedy za owiadczyem, e nie mam obie ani grama, odrzek na to: Wic co? Mam ci naka po pysku za to, e nie masz przy so ani grama? Odpowiedziaem mu, e nie trzeba, i wybkaem co, powoujc si na prawo rzym kropnie si tym zainteresowa i poprosi mnie, abym szczegowo opowiedzia o wszystkim, co ma zwizek z Rzymem i antykiem. Zaczem opowiada, doszedem wanie do skandalicznej historii z Lukrecj i Tarkwiniuszem, gdy Sie mionycz akurat musia wyskoczy w Oriechowie-Zujewie, tak e nie zdy wysucha, co si s krecj - dopi swego ten nicpo Tarkwiniusz czy nie dopi?... Siemionycz, mwic midzy nami, to straszny babiarz i utopista, historia wiata po cigaa go jedynie w aspekcie kowym. I kiedy po tygodniu w okolicy Friaziewa kontrolerz y znw zrobili nalot, Siemionycz nie powiedzia ju: Moskwa - Pietuszki? Sto dwadziecia pi. O, nie. Rzuci si do mnie, abym kontynuowa swoj opowie. No i co? Wypierdoli w cj? A ja opowiedziaem mu, co byo dalej. Od historii Rzymu przeszedem do dziejw chr zecijastwa i dobrnem ju do historii z Hypati. Mwiem: I oto z poduszczenia patriarc la, optani, fanatyczni mnisi aleksandryjscy zdarli szaty z piknej Hypatii i... Ale tutaj nasz pocig raptem stan na stacji Oriechowo-Zujewo i Siemionycz wyskoczy na per on, zaintrygowany jeszcze bardziej ni poprzednim razem... Tak trwao przez trzy lata, tydzie w tydzie. Na linii Moskwa - Pietuszki byem j edynym gapowiczem, ktry nie da Siemionyczowi ani grama, a jednak pozostawaem wrd ywyc i nie pobitych. Ale kada historia ma swj koniec, historia wiata rwnie... W zeszy pitek doszedem do Indiry Gandhi, Mosze Dajana i Dubczeka. Dobiem do kr esu... I oto Siemionycz wypi swoj dol, chuchn i popatrzy na mnie jak boa dusiciel i su n Szachrijar zarazem. - Moskwa - Pietuszki? Sto dwadziecia pi. - Siemionycz! - odezwaem si na wp bagalnie. - Siemionycz! Duo dzisiaj wypie? - Wystarczajco - odpar Siemionycz, nie bez nutki samozadowolenia w gosie. By p ijany w dym. - Wic to znaczy, e co kojarzysz? Jeste w stanie wejrze w przyszo? Czyli moes ze mn przenie si ze wiata ponurej przeszoci w zoty wiek, ktry ju nadchodzi?... - Mog, Wienia, mog! Dzisiaj wszystko mog!... - Od Trzeciej Rzeszy, czwartego krgu, Pitej Republiki i siedemnastego Zjazdu - moesz przeskoczy ze mn w wiat upragnionego przez wszystkich Judejczykw Pitego Krl wa, sidmego nieba i witego nigdy?... - Mog! - hucza Siemionycz. - Gadaj, gadaj, Szeherezado! - Wic suchaj. Bdzie to dzi wybrany ze wszystkich dni. Tego dnia udrczony oczek niem Symeon powie w kocu: Dzi oto uwalniasz sug Twojego, Panie. I odezwie si archani briel: wita Mario, Matko Boa, raduj si, bogosawiona Ty midzy niewiastami. A dokto owie: Trwaj, chwilo, wiecznie - chwilo, jeste pikna! I wszyscy ci, ktrych imiona wpis ane s w ksig ycia, zakrzykn: Ciesz si, Izajaszu!, a Diogenes zgasi swoj latarni.

e dobro i pikno, i wszystko bdzie dobroci, i wszyscy bd dobrzy i oprcz dobra i pikna c ju nie bdzie, i wszyscy zespol si w pocaunku... - Zespol si w pocaunku?... - oywi si Siemionycz, ju napalony... - Tak! I zjednocz si w pocaunku oprawca i ofiara, zo, ze zamiary i wyrachowani puszcz ludzkie serca, a kobieta... - Kobieta!!! - zadra Siemionycz. - Co? Co za kobieta?!... - A kobieta Wschodu zrzuci kwef! Raz na zawsze zrzuci z siebie kwef uciemion a kobieta Wschodu! I legnie... - Legnie?!!! - W tym momencie cay a si zatrzs. - Tak. I legnie wilk obok jagnicia, i ni jedna za nie zostanie przelana, i k awalerowie wybior sobie panny, jaka si ktremu spodoba, i... - O-o-o-o-! - zajcza Siemionycz. - A prdko to nastpi? Prdko?... - I nagle jak c ygaska tancerka zaama rce; a potem gorczkowo, plczc si w ubraniu, zacz ciga z undurow, i spodnie, i ca reszt, a ukaza si w swej najwikszej intymnoci... Ja, chocia te pijany, popatrzyem na niego z prawdziwym zdumieniem. Pasaerowie za, trzewi pasaerowie, pozrywali si z miejsc, i w dziesitkach oczu byo wypisane: Oho saerowie pojli wszystko zupenie inaczej, ni naleao... A trzeba wam wiedzie, e homoseksualizm w moim kraju wypleniono wprawdzie ost atecznie, ale nie cakowicie. A dokadniej - cakowicie, ale nie w peni. I jeszcze dokad niej - w peni i cakowicie, ale nie ostatecznie. Wic co ludziska maj teraz w gowie? Ty lko i wycznie homoseksualizm. No, i jeszcze Arabw, Izrael, wzgrza Golan, Mosze Dajana. Dobrze, a gdyby tak przepdzi Mosze Dajana ze wzgrz Golan, a Ara bw pogodzi z ydami - to co zostanie w ludzkich gowach? Wycznie homoseksualizm. Przypumy, e ludzie gapi si w telewizor - genera de Gaulle i George Pompidou spo ykaj si na przyjciu dyplomatycznym. Naturalnie obaj umiechaj si i ciskaj sobie rce ziska ju: Oho! Oj, ten genera de Gaulle! Albo: Oho! Oj, ten George Pompidou! I tak samo wanie patrzyli na nas w tamtej chwili. Kady mia w swoich okrgych ocz ch wypisane Oho! - Siemionycz! Siemionycz! - Schwyciem go i wywlokem spomidzy awek. - Patrz na n as!... Opamitaj si!... Idziemy!... By zdumiewajco ciki. Sflaczay i chwiejny. Z ledwoci zataszczyem go na platfor stawiem przy drzwiach wyjciowych. - Wienia! Powiedz mi... kobieta Wschodu... kiedy zdejmie kwef... to czy bdz ie jeszcze co na sobie miaa?... Nie zdyem wyjani. Pocig znw stan jak wryty na stacji Oriechowo-Zujewo i drzwi otworzyy si automat cznie... Oriechowo - Zujewo

Starszego rewidenta Siemionycza, zaintrygowanego po raz tysiczny pierwszy, pywego, rozebranego - znioso na peron; waln gow o balustrad... Przez moment sta j hwiejc si niczym trzcina mylca, a potem gruchn pod nogi wysiadajcym pasaerom i wszy karne gramy za przejazdy bez biletw trysny z jego trzewi, bryzgajc po peronie... Wszystko to widziaem absolutnie dokadnie i mog o tym wiadczy przed caym wiatem le caej reszty ju nie widziaem, i o niej wiadczy nie mog. Resztk wiadomoci, samiut brzekiem, rejestrowaem, jak w Oriechowie lawina wysiadajcych oplota mnie i wessaa, c hcc moje ja uzbiera w sobie niczym pecyn obmierzej liny - i wyplu je na oriechowski p ron. Ale splunicie nie udao si, dlatego e ludzie wsiadajcy do wagonu zatkali gb wysi jcym. A ja miotaem si jak gwno w przerbli. I jeeli tam Pan spyta mnie: Czyby, Wienia, nie zapamita nic wicej? Czyby od gry si w w sen, od ktrego zaczy si wszystkie twoje nieszczcia?... - odpowiem mu nie od razu... Resztk wiadomoci, wspomnianym ju jej skrajem, zapamitaem jeszcze, e zdoaem stawi opr tej rwcej rzece, wedrze si w pustk wagonu i opa na czyj awk ... A kiedy opadem, Panie, od razu pogryem si w wartkim potoku majakw i leniwego p O nie! Znw gam, znw gam przed Twoim obliczem, Panie! Ale to nie ja gam, to e moja n lona pami! A wic nie od razu pogryem si w potoku, odkryem bowiem w kieszeni napocz kubaskiej i yknem z gwinta pi albo wicej razy - by zaraz potem - odoywszy wiosa artkiemu potokowi majakw i leniwej sennoci...

Wszystkie wasze wymysy o zotym wieku - utrzymywaem - to kompletne, ponure garst wo. Ja jednak dwanacie razy, co tydzie, upajaem si jego wizj, a za p godziny jej bla porazi moje oczy po raz trzynasty. Tam piew ptakw nie milknie ni dniem, ni noc, tam ni zim, ni latem nie przekwita jamin - a co jest w tych jaminach? Kto wrd nich, oble czony w purpur i najciesze ptno, opuciwszy rzsy wcha lilie?... I - umiechajc si jak idiota - rozchyliem krzewy jaminw... Oriechowo - Zujewo - Krutoje

...A z krzeww jaminu wylaz zaspany Tichonow, mruc oczy na widok mj i soca. - Co ty tu robisz, Tichonow? - Opracowuj tezy. Wszystko ju dawno byo przygotowane do wystpienia, oprcz tez. A teraz - tezy te s gotowe... - Czyli uwaasz, e sytuacja dojrzaa? - A kto j tam wie? Kiedy sobie krzynk wypij, widzi mi si, e dojrzaa, a jak zacz nam trzewie, to myl, e jeszcze nie dojrzaa, e jeszcze za wczenie chwyta za bro... - Walnij sobie jaowcwki, Wadia... Tichonow waln jaowcwki, odchrzkn i posmutnia. - No jak? Dojrzaa sytuacja? - Poczekaj, zaraz dojrzeje... - To kiedy wystpienie zbrojne? Jutro? - A kto je tam wie! Kiedy sobie krzynk wypij, widzi mi si, e mona choby dzisiaj zaczyna, e nawet wczoraj nie byoby za wczenie. A jak zaczynam trzewie, myl - nie, i raj byo za wczenie, i pojutrze nie bdzie za pno. - Wypij jeszcze, Wadimczik, golnij sobie jeszcze jaowcwki... Wadimczik wypi i znw posmutnia. - No i jak? Sdzisz, e ju pora?... - Pora... - Nie zapomnij hasa. I powiedz wszystkim, eby te nie zapomnieli: jutro rano, pomidzy wsi Tartino i wsi Jelisiejkowo, przy folwarku zwierzcym, punktualnie o dziew itej zero zero wedug czasu Greenwich... - Tak. O dziewitej wedug czasu Greenwich. - Do zobaczenia, towarzyszu. Postaraj si usn tej nocy... - Postaram si usn, do zobaczenia, towarzyszu. Tu od razu powinienem si zastrzec i w obliczu sumienia caej ludzkoci wyzna ucz ciwie, e od samego pocztku byem przeciwnikiem tej awantury, bezpodnej niczym drzewo figowe. (Piknie powiedziane: bezpodnej niczym drzewo figowe). Od samego te pocztku m , e rewolucja ma sens, jeeli dokonuje si w sercach, a nie na ulicach. Ale skoro ju z aczto beze mnie - nie mogem zdystansowa si wobec tych, ktrzy zaczli. W razie czego by m moe w stanie zapobiec zbytniemu okruciestwu serc i zmniejszy rozlew krwi... O godzinie dziewitej wedug czasu Greenwich, w zarolach koo folwarku zwierzcego, siedzielimy i czekali. Kademu, kto przechodzi, mwilimy: Siadaj, towarzyszu, z nami w nogach nie ma prawdy. Kady jednak sta szczkajc broni i powtarza umwione zdanie z iego Salieriego: Ale wyej te prawdy nie ma. Filuterne to byo haso i dwuznaczne, nam j dnak byo nie do miechu: zbliaa si dziewita zero zero wedug czasu Greenwich... Od czego si to wszystko zaczo? Wszystko zaczo si od tego, e Tichonow przybi d jelisiejkowskiej rady wiejskiej czternacie swoich tez. Ucilajc, nie tyle przybi je do wrt, co namaza na ogrodzeniu kred, i byy to waciwie sowa, a nie tezy, jasne i zwiz a byo ich w sumie dwa, nie czternacie - ale jakkolwiek byo, wszystko zaczo si wani tego. Uformowani w dwie kolumny, ze sztandarami w doniach, ruszylimy - jedna kolum na na Jelisiejkowo, druga na Tartino. I szlimy tak bez przeszkd, a do zachodu soca po adnej stronie nie byo zabitych, rannych take, a jeniec by tylko jeden, dawny prze wodniczcy arionowskiej rady wiejskiej, u schyku swych lat zdjty ze stanowiska za pij astwo i wrodzony debilizm. Jelisiejkowo zostao pokonane. Czerkasowo tarzao si u nasz ych stp. Nieugodowo i Pieksza bagay o lito. Wszystkie orodki, wok ktrych skupiao szkacw powiatu pietuszkowskiego - od sklepu w Poomach do andriejewskiego magazynu g minnej spdzielni - zostay zajte przez przewaajce siy powstacw... Po zachodzie soca za wie Czerkasowo ogoszono stolic, tam te odstawiono jeca, rwnie zaimprowizowano zjazd zwyciskich powstacw. Wszyscy oni byli zalani w drobny ma

k, wszyscy memali jedno i to samo: Maksymilian Robespierre, Oliver Cromwell, Soni a Pierowska, Wiera Zasulicz, oddziay pacyfikacyjne z Pietuszek, wojna z Norwegi i jeszcze raz Sonia Pierowska i Wiera Zasulicz... W jednym miejscu krzyczano: Gdzie ta Norwegia?... A kto j tam wie! - odwrzaski wano z innego - u diaba na kuliczkach, na kocu brody! Gdziekolwiek to jest - staraem si uciszy wrzaw - bez interwencji si nie obejdzie. eby postawi na nogi zrujnowan prz wojn gospodark, naley najpierw j zrujnowa, dlatego potrzebna jest wojna domowa czy ja kakolwiek inna, potrzebne nam jest minimum dwanacie frontw... Biaych Polakw potrzeba! krzycza dobrze ju podcity Tichonow. Idioto - przerwaem mu - zawsze musisz co chlapn tny z ciebie teoretyk, Wadia, przybilimy twoje tezy do naszych serc - ale jak doc hodzi do czynu, jeste gwno wart! Po c ci, durniu, biali Polacy?... A czy ja si upier - rejterowa Tichqnow. - Jakby to mnie oni byli bardziej potrzebni ni wam! Dobra, Norwegia to Norwegia... W popiechu i w zapale bojowym wszyscy jako zapomnieli, e Norwegia od dwudzies tu lat naley do NATO, i Wadik C-ski ju gna na poczt do arionowa z pakietem listw i p twek. Jeden list, polecony, by adresowany do krla Norwegii Olafa. Zawiera not o wypow iedzeniu wojny. Drugi list, a dokadniej czysta kartka papieru w zaklejonej koperc ie, zosta wysany do generaa Franco - niech ujrzy w nim grony palec losu, stary pierd oa, niechaj zbieleje jak owa kartka zgrzybiay jebaka. Caudillo! Od premiera imperi um brytyjskiego zadalimy niewiele: eby zabra swoj kretysk kanonierk z zatoki Akaba em robi, co mu si podoba. I wreszcie czwarty list - do Wadysawa Gomuki. Pisalimy tam: Wadysawie Gomuko, masz pene i niekwestionowane prawo do Polskiego Korytarza, podczas gdy Jzef Cyrankiewicz nie ma do niego najmniejszego prawa... Wysalimy te cztery pocztwki. Do Abby Ebana, Mosze Dajana, generaa Suharto i Ale ksandra Dubczeka. Wszystkie cztery pocztwki byy bardzo adne, z winietkami i odziami. y si ucieszyli chopaki, moe i nas fajtapy uznaj dziki temu za podmiot prawa midzyna ego... Nikt tej nocy nie spa, wszystkich ogarn entuzjazm, wszyscy patrzyli w niebo, oczekujc norweskich bomb, otwarcia sklepw, i wyobraali sobie, jak si bdzie cieszy Wa w Gomuka i wyrywa sobie wosy z gowy Jzef Cyrankiewicz... Jeniec rwnie nie spa - byy przewodniczcy rady wiejskiej Anatolij Iwanycz by w s ojej drewutni jak stskniony pies: - Chopaki!... Czy to ma znaczy, e jutro z rana nikt mi nawet chlapn nie da?... - Widzisz go, zachciao mu si! Dzikuj Bogu i za to, e bdziemy ci ywi zgodnie z encj genewsk!... - A co to takiego?... - Sam zobaczysz! To znaczy, Iwanych, e nogi jeszcze bdziesz cign za sob, ale na dziwki stracisz ochot... Krutoje - Woinowo

A z rana, jeszcze przed otwarciem sklepw, odbyo si plenum. Rozszerzone i padzi ernikowe. Ale poniewa wszystkie cztery nasze posiedzenia plenarne miay by padziernik owe i rozszerzone, wic eby ich nie poplta, postanowilimy je ponumerowa: pierwsze plen m, drugie plenum, trzecie plenum i czwarte plenum... Cae pierwsze plenum byo powicone wybraniu prezydenta, czyli wybraniu na prezyd enta mnie. To zajo nam od ptorej do dwch minut, nie wicej. Reszt czasu pochony de to teoretyczne: kto wczeniej otworzy sklep, ciocia Masza w Andriejewskiem czy cio cia Szura w Poomach. Ja za, siedzc za stoem prezydialnym, przysuchiwaem si tym debat i mylaem: debaty s absolutnie niezbdne, ale znacznie bardziej niezbdne s dekrety. Dla zego zapominamy o tym, czym powinna by uwieczona wszelka rewolucja, to znaczy o de kretach? Choby taki na przykad dekret: zobowiza cioci Szur w Poomach, aby otwieraa o szstej rano. Doprawdy nie ma nic prostszego dla nas, obdarzonych wadz, ni zmusi ci oci Szur, aby otwieraa swj sklep o szstej rano zamiast o dziewitej trzydzieci! e te ej nie wpado mi to do gowy!... Albo na przykad dekret o ziemi: przekaza ludowi ca ziemi w powiecie, wszystkie grunty uytkowe i ruchomoci oraz cay alkohol bez adnego odszkodowania. Albo: przesun w kazwki zegara o dwie godziny naprzd lub ptorej godziny do tyu, wszystko jedno, byle t ylko przesun. Nastpnie: nakaza, aby sowo diabe znowu pisao si przez y, a jak dowa, trzeba si tylko zastanowi jak. I na koniec, zmusi cioci Masz w Andriejewskiem,

otwieraa sklep o pitej trzydzieci, a nie o dziewitej... Myli kbiy si, wprawiajc mnie na koniec w smutek; wycignem Tichonowa do kulua imy sobie kminkwki, i wtedy powiedziaem: - Suchaj no, kanclerzu! - O co chodzi? - O nic. Gwniany z ciebie kanclerz i tyle. - To znajd innego - obrazi si Tichonow. - Nie na tym rzecz polega, Wadia. Powiem ci na czym: skoro jeste dobrym kan clerzem, siadaj i pisz dekrety. Wypij jeszcze troch, siadaj i pisz. Syszaem, e jednak nie wytrzyma i uszczypne w udo Anatolija Iwanycza? C to - terror wprowadzasz? - Tak... troch... - I jaki terror wprowadzasz? Biay? - Biay. - Bez sensu, Wadia. Zreszt, dobrze, teraz nie o to chodzi. Najpierw musisz napisa dekrety, chocia jeden, choby najmarniejszy... Papier, atrament masz? Siadaj i pisz. A potem walniemy - i wemiemy si do deklaracji praw. Dopiero potem mona myle o terrorze. A wreszcie wypijemy i bdziemy uczy si, uczy, uczy... Tichonow napisa dwa sowa, wypi i westchn: - Taaak... zagalopowaem si z tym terrorem... No, ale c, w takiej sprawie jak n asza trudno si nie pomyli. Dlatego e nasza sprawa jest czym niesychanie nowym, no i p recedensw take brak... To znaczy, precedensy waciwie byy, ale... - Eee, albo to byy precedensy! To czysta kpina! Lot trzmiela, zabawy dorosych figlarzy, a nie precedensy!... Jak mylisz, zmieni kalendarz czy zostawi, tak jak j est? - Lepiej zostawi. Jak to mwi, nie ruszaj gwna, bo mierdzi... - Masz racj, zostawimy. Uwaam ci za wietnego teoretyka, Wadia, a to dobrze. Moe zamyka plenum, co? Ciocia Szura w Poomach ju otworzya sklep. Ma podobno rosyjsk. - Oczywicie e zamkn. Jutro z rana tak czy siak zacznie si drugie plenum... Walm y do Poomw. U cioci Szury w Poomach w samej rzeczy bya rosyjska. W zwizku z tym, a take w oczekiwaniu ekspedycji karnych z centrum rejonu, zdecydowano tymczasowo przenie st olic z Czerkasowa do Poomw, to znaczy dwanacie wiorst w gb terytorium republiki. I tam te nastpnego ranka otwarto drugie plenum, w caoci powicone mojemu ustpie ze stanowiska prezydenta. - Opuszczam fotel prezydencki - owiadczyem w swoim wystpieniu - pluj na prezyd encki fotel. Sdz, e fotel prezydenta powinien zaj czowiek, ktrego ryj po przechlaniu zech dni bdzie jeszcze jako tako wyglda. A czy s tacy wrd nas? - Nie ma - chrem odpowiedzieli delegaci. - Mj ryj na przykad - czy wyglda jeszcze po ludzku na trzeci dzie po zachlaniu ? Na sekund czy dwie wszyscy wpatrzyli si w moje oblicze, oceniajc je, a potem znw odpowiedzieli chrem: Nie. - A zatem - kontynuowaem - obejdziemy si bez prezydenta. Lepiej zrbmy tak: ws zyscy chodmy na k przyrzdza poncz, a Bori zamknijmy na klucz. Poniewa jest to czow itnie wartociowy, niech siedzi sobie tutaj i formuje gabinet... Moje przemwienie przerway owacje, po czym plenum zostao zamknite, a okoliczne k rozjarzyy si bkitnym ogniem. Jedynie ja nie podzielaem oglnego oywienia oraz wiary ukces i aziem pord tych ogni, nkany jedn tylko zatrwaajc myl: skd to milczenie Cay powiat ogarnity pomieniem, a wiat milczy - no dobrze, przypumy, e mu dech aro, ale czemu nikt nie podaje nam rki ani ze Wschodu, ani z Zachodu? Co sobie myli krl Olaf? Dlaczego nie nacieraj na nas od poudnia regularne oddziay?... Po cichu od cignem kanclerza na bok; ziono od niego ponczem. - Podoba ci si, Wadia, nasza rewolucja? - Tak - odpar Wadia - jest troch nerwowa, ale pikna. - Tak... A w sprawie Norwegii, Wadia, w sprawie Norwegii nic nie sycha? - Na razie nic... A na co ci Norwegia? - Co to znaczy, na co mi Norwegia?!... Jestemy z ni w stanie wojny czy nie j estemy? Bardzo to wszystko gupio wyglda. My prowadzimy wojn z ni, a ona z nami nie ch ce... Jeli jutro nie zaczn nas bombardowa, znw zasid na prezydenckim fotelu, a wtedy obaczysz, co bdzie!

- Zasid - odpar Wadia - kto ci przeszkadza, Jerofiejczyk?... Jeli tylko masz o chot - zasiadaj... Wojnowo - Usad

Ani jedna bomba nie spada na nas rwnie nazajutrz. Wwczas otwierajc trzecie plen um powiedziaem: Senatorowie! Nikt na wiecie, jak widz, nie chce zacienia z nami wizw przyjani wchodzi w konflikt. Wszyscy odwrcili si od nas i wstrzymali oddech. A poniewa oddzi ay pacyfikacyjne z Pietuszek bd tutaj jutro przed wieczorem, rosyjska za u cioci Szu ry skoczy si jutro rano - bior w swoje rce peni wadzy; jeli kto jest durniem i nie e, co to znaczy, wyjani mu: wprowadzam godzin policyjn. Mao tego - ogaszam, e prezyd bdzie mia uprawnienia nadzwyczajne, i tym samym mianuj si prezydentem. To znaczy oso b stojc ponad prawem i prorokami... Nikt si nie sprzeciwi. Jeden tylko premier Boria S. przy sowie prorocy wzdrygn popatrzy na mnie dziko, i caa jego grna poowa zatrzsa si z dzy odwetu... Po dwch godzinach wyzion ducha na rkach ministra obrony. Umar z alu i nadmierne skonnoci do uoglnie. Innych przyczyn bodaj nie byo, a sekcji zwok nie robilimy, pon a uznalimy to za odraajce. Pod wieczr za tego dnia wszystkie teleksy wiata odebray ikat: mier nastpia na skutek przyczyn naturalnych. Kto umar, nie byo powiedziane, a t si domyla. Czwarte plenum byo plenum aobnym. Wystpiem z nastpujcym przemwieniem: Delegaci! Jeli bd mia kiedykolwiek dzieci, powiesz im na cianie portret prokur ra Judei Piata, aby wyrosy na ludzi nieskazitelnie czystych. Prokurator Poncjusz P iat stoi i umywa rce - oto jaki bdzie ten portret. Dokadnie tak samo i ja: wstaj i um ywam rce. Przyczyem si do was po prostu dlatego, e si zachlaem, i na przekr wszelk ywistoci. Mwiem wara, e naley rewolucjonizowa serca, e naley sprawi, by dusze przy bie ponadczasowe kategorie moralne - a cala reszta, czyli wszystko to, cocie tuta j przedsiwzili, to jedynie czcza krztanina i udrczenie dla ducha, bezsensowna chujow izna... Na co moemy liczy, pomylcie sami! Do Wsplnego Rynku nikt nas nie przyjmie. Okrt y amerykaskiej Sidmej Floty tutaj nie dopyn, ba, nawet nie zechc dopyn... Wtedy zaczto wrzeszcze z sali: - Nie am si, Wienia! Nie pkaj! Dostaniemy bombowce! Dadz nam W-52! A jake! Dadz nam W-52! Trzymajcie mnie! Po prostu miech bierze was sucha, senat orowie! - Phantomy te dadz! - Cha-cha! Kto powiedzia: Phantomy? Jeszcze jedno sowo na temat Phantomw i pk echu... Wwczas Tichonow odezwa si z miejsca: - Phantomw moe i nie dadz - no, ale dewaluacj franka na pewno... - Dure z ciebie, Tichonow, jakby na to nie patrze! Bez wtpienia, wybitny z ci ebie teoretyk, ale jak ju co chlapniesz!... A zreszt nie o to chodzi. Dlaczego, kie dy cay rejon pietuszkowski ogarnity jest ogniem walk, nikt, dosownie nikt tego nie zauwaa, nawet tu, w pietuszkowskim rejonie? Krtko mwic, ja osobicie to olewam i rezyg nuj ze stanowiska prezydenta. Niczym Poncjusz Piat umywam rce i dopijam przed wami ostatek rosyjskiej. Tak, depcz swoje penomocnictwa - i odchodz. Do Pietuszek. Moecie sobie wyobrazi, jaka burza rozptaa si wrd delegatw, zwaszcza gdy dopi co jeszcze zostao!... A kiedy odchodziem, kiedy odszedem - jakie sowa poleciay za mn! To rwnie moec bie wyobrazi, bo ja tych sw wam cytowa nie bd... W moim sercu nie byo skruchy. Szedem przez ki i pastwiska, poprzez gogowe zarol i stada krw, kaniay mi si w polu zboa i umiechay si do mnie bawatki. Ale, powtarz oim sercu nie byo skruchy... Soce zaszo, a ja wci szedem. Krlowo Niebieska, jak daleko jeszcze do Pietuszek! - mwiem sam do siebie. Id, a Pietuszek jak nie ma, tak nie ma. Ciemno ju wok - gdzie te Pietuszki! Gdzie te Pietuszki? - spytaem, podchodzc do czyjej owietlonej werandy. Skd si weranda? Moe to wcale nie weranda, tylko taras, mezanin albo oficyna? Zupenie si w tym nie orientuj i zawsze wszystko plcz.

Zastukaem i pytam: Gdzie te Pietuszki? Daleko jeszcze do Pietuszek? A w odpowi edzi wszyscy, ktrzy byli na werandzie, gruchnli miechem - i ani sowa. Obraziem si i z zastukaem - ale na werandzie znw zarechotano. Dziwne! Mao tego - kto rechota za moim i plecami. Obejrzaem si - pasaerowie pocigu Moskwa - Pietuszki siedzieli na swoich miejsc ach i oblenie si umiechali. Ach tak! To znaczy, e ja wci jeszcze jad?... Nie szkodzi, Jerofiejew, nie szkodzi. Niech si miej, nie zwracaj na to uwagi. Jak powiedzia Saadi, bd prosty i szczery jak cyprys, i jak palma szczodry. Nie rozu miem, co ma do tego palma, ale dobrze, wszystko jedno, bd jak palma. Zostaa ci jesz cze w kieszeni kubaska? Zostaa. No wic wyjd na platform i walnij. Walnij sobie - eby i tak nie mdlio. Wyszedem na platform, a wok mnie zacienia si krg kretyskich umieszkw. Lk mego dna mojej duszy, i nie sposb byo zrozumie, co to za lk, skd i dlaczego taki nieo krelony... - Dojedamy do Usadu, tak? - Ludzie kbili si przy drzwiach, szykujc si do wyjc do nich to zwrciem swoje pytanie: - Dojedamy do Usadu? - Zamiast po pijaku zadawa gupie pytania, siedziaby lepiej w domu - wyrwa si ja i staruszek. - W domu by lepiej siedzia i lekcje odrabia. Na pewno jeszcze lekcji ni e odrobie na jutro, mama bdzie za. A potem doda: - Ledwo od ziemi odrs, a ju pyskuje!... Co to, kota dosta dziadyga? Jaka mama? Jakie lekcje?... Od jakiej ziemi?... Ale nie, na pewno to nie dziad dosta wira, tylko ja sam wiruj. Dlatego e i drugi sta uszek z kredowobiaym obliczem stan obok, obci mnie wzrokiem od stp do gw i powiedzi - A tak w ogle, to dokd chcesz jecha? Na oenek za pno, na cmentarz za wczenie. kd chcesz jecha, mia ptniczko!... Mia ptniczko?! Wzdrygnem si i odszedem w drugi koniec platformy. Co niedobrego dzieje si na w ie. Jak zgnilizn cuchnie w caym krlestwie i wszyscy s na bakier z rozsdkiem. Na wsze wypadek obmacaem si dyskretnie - jaka tam ze mnie mila ptniczka? Skd mu si to wzi co? Mona oczywicie poartowa - ale przecie nie tak gupio! Ja jestem przy zdrowych zmysach, a oni wszyscy nie, czy na odwrt - oni wszys cy s przy zdrowych zmysach, a ja jeden nie? Trwoga podnoszca si z gbi duszy wci ros dy wic zatrzymalimy si na stacji i drzwi si otwary, nie wytrzymaem i spytaem jeszcze z jednego z wychodzcych: - To Usad, tak? A on (zupenie nieoczekiwanie) stan na baczno przede mn, wyprostowany jak struna i wrzasn: W adnym wypadku! Potem za - potem ucisn mi do i pochyliwszy si wysze do ucha: Nigdy nie zapomn waszej dobroci, towarzyszu starszy lejtnancie!... I wysiad z pocigu, otarszy z rkawem. Usad - 105 kilometr

Pozostaem na platformie, bezgranicznie samotny, bezgranicznie zdumiony. Byo to jednak nie tyle zdumienie, co cigle ten sam lk, przechodzcy w gorycz. Koniec kocw, do cholery z tym, niech sobie bdzie mia ptniczka, niech sobie bdzie starszy lejtnan ale dlaczego za oknem jest ciemno, powiedzcie mi, prosz! Dlaczego za oknem mrok, jeli pocig wyjecha rano i przejecha rwno 100 kilometrw?... Dlaczego?... Przylgnem czoem do okna - o, jaki mrok! I co jest tam, w tym mroku - deszcz c zy nieg? A moe po prostu gapi si w ten mrok przez zy? O Boe. - A! To ty! - odezwa si kto za moimi plecami gosem tak przymilnym i tak zoliwym e si nawet nie odwrciem. W lot pojem, kto stoi za moimi plecami. Kusi teraz zaczni kazana morda! Te sobie znalaz por na kuszenie! - To ty, Jerofiejew? - zapyta Szatan. - Oczywicie e ja. A kt by inny?... - Ciko ci, Jerofiejew? - Oczywicie e ciko. Tylko e tobie nic do tego. Id do cholery, le trafi... o to mwiem, utknwszy bem w oknie platformy, odwrcony do niego tyem. - Jak ci tak ciko - cign Szatan - pohamuj swj zapa. Umierz poryw swej duszy i bdzie.

- Za nic nie umierz. - Dure z ciebie. - I tobie nic nie brakuje. - No, dobra, dobra... ju nawet sowa nie mona powiedzie!... Lepiej zrb tak: wysk ocz w biegu z pocigu. A nu si nie zabijesz... Pomylaem chwil, a potem odparem: - Nie, nie bd skaka, boj si. Na pewno si zabij... I zawstydzony Szatan oddali A ja - c mi innego pozostawao? - walnem z dzioba sze ykw i znw przypadem g rok za szyb pyn nieustannie i nieustannie napawa lkiem. Budzi mroczne myli. ciska je sprecyzowa, ale nie day si sprecyzowa, tylko rozleway si niczym piwo po stole. Ni odoba mi si ciemno za oknem, bardzo mi si nie podoba. Ale sze ykw kubaskiej ju podchodzio do serca, powolutku, jeden za drugim, i se wstpio samowtr w szranki z rozsdkiem... A dlaczeg to nie podoba ci si ta ciemno? Ciemno to ciemno i nic nie wskras ienia si w wiato, a wiato zamienia si w ciemno - taki jest mj pogld. A jeli nawe nie podoba, to od tego ciemnoci by nie przestanie. Tak wic pozostaje jedno wyjcie - z aakceptowa j. Odwiecznym prawom natury, my, gupcy, nie jestemy w stanie si przeciwsta wi. Zatkawszy lewe nozdrze, moemy jedynie wysmarowa si prawym. Czy nie mam racji? I n a nic zda si da jasnoci za oknem, jeli za oknem jest ciemno... No tak, racja... ale przecie wyjechaem rano... sma szesnacie, z Kurskiego... I c z tego, e rano!... Teraz, chwaa Bogu, mamy jesie, dni s krtkie, nie zdy ita i - bach! Ciemno... A przecie do Pietuszek jedzie si ho-ho-ho jak dugo! Ho-ho-ho jak dugo jedzie si z Moskwy do Pietuszek!... Dlaczego ho-ho-ho! Dlaczego wci sysz od ciebie ho-ho-ho-ho i ho-ho-ho! Z Mo ietuszek jedzie si rwno dwie godziny i pitnacie minut. W zeszy pitek, na przykad... O co ci chodzi z tym zeszym pitkiem?! Mao to si zdarzyo w zeszy pitek! W zesz pocig jecha prawie bez przystankw. Zreszt w ogle pocigi dawniej szybciej jedziy... raz, diabli wiedz dlaczego, stanie sobie taki pocig i stoi - ale po co stoi? Czase m a niedobrze si czowiekowi robi - dlaczego wci stoi i stoi? I tak przy kadym supie. rcz Jesina... Spojrzaem w okno i znw spochmurniaem. Taaak... a jednak to dziwne... Wyjechalimy o smej rano... i cigle jeszcze jedz iemy... Tu serce oburzyo si: A inni? A inni to co - gorsi od ciebie? Inni przecie te ja d i nie pytaj, dlaczego tak dugo i dlaczego tak ciemno? Jad sobie spokojniutko i wyg ldaj przez okno... Dlaczego ty miaby jecha szybciej ni oni? A miech bierze ci suc , miech i obrzydzenie... Jaki ty niecierpliwy! Jeli wypie, Wienia, to bd skromniejsz nie sd, e jeste mdrzejszy i lepszy od innych!... To mnie ju zupenie uspokoio. Znw wrciem z platformy do wagonu i siadem na awe starajc si nie patrze w okno: wszyscy pasaerowie, pi czy sze osb, drzemali z opus i gowami jak niemowlta... Ja sam omal si nie zdrzemnem... Nagle a podskoczyem na siedzeniu. Boe miosierny! Ale przecie o jedenastej ona p winna na mnie czeka! O jedenastej bdzie ju na mnie czeka - a na dworze zupenie ciemno ... To znaczy, e przyjdzie mi czeka na ni a do brzasku. Nie wiem przecie, gdzie ona m ieszka. Trafiaem na miejsce dwanacie razy, zawsze jakimi tam opotkami i zalany w dro bny mak... A wstyd, e trzynasty raz jad do niej absolutnie trzewy. I przez to przyjd zie mi czeka, a si wreszcie rozwidni! Kiedy zawita na koniec jutrzenka mojego trzyna stego pitku! Zreszt stop! Przecie jak wyjedaem z Moskwy, jutrzenka mojego pitku ju wzesza. naczy, e dzisiaj jest pitek! Wic dlaczego tak ciemno za oknem?!... Znowu!... Znowu wyjedasz z t swoj ciemnoci! Daa ci si we znaki ta ciemno! Ale przecie w zeszy pitek... Znw ten zeszy pitek! Widz, Wienia, e bez reszty jeste pogrony w przeszoci. zyszoci w ogle nie chcesz myle!... Nie, nie, posuchaj... W zeszy pitek, punkt jedenasta rano ona staa na peronie, z warkoczem od karku do pupska... i byo bardzo jasno, dobrze pamitam, warkocz te do brze pamitam... Co tam warkocz! Zrozum, durniu, powtarzam, dnia teraz ubywa, dlatego e jest jesie. W zeszy pitek o jedenastej, nie zaprzeczam, byo widno. A w ten pitek o jedenas tej moe by ju absolutnie ciemno, cho oko wykol. Wiesz ty, jak teraz dnia ubywa!? Wie

sz?! Widz, e nic nie wiesz, a tylko si chwalisz, e wiesz!... Te powiedziae: Warkocz warkocza to moe i przybywa: mg od zeszego pitku urosn i siga ju teraz poniej pup jesienny dzie na odwrt, tyle go co nic... Jaki ty jednak tpy, Wienia! Wymierzyem sobie niezbyt mocny policzek, golnem jeszcze trzy yki - i rozpakaem i. Z dna duszy zamiast trwogi podniosa si wezbran fal mio. Zupenie si rozkleiem. purpur i lilie, a wieziesz trzydzieci deka cukierkw bawatkw. I oto ju za dwadzieci bdziesz w Pietuszkach, i na zalanym socem peronie wrczysz jej speszony te bawatki. szyscy bd gada: Ju trzynasty raz pod rzd widzimy te bawatki. Ale ani razumy... nie widzielimy ni lilii ni purpury. Ona za rozemieje si i powie: .... Tu ju bodaj na dobre przysnem. Opuciem gow na rami i nie chciaem jej ju pod mych Pietuszek. Znw unis mnie potok... 105 kilometr - Pokrow

Ale przeszkodzono mi i potok nie zdoa mnie unie. Ledwie zdyem mu si podda, a wiedzie kto wali mnie ogonem po plecach. Wzdrygnem si i odwrciem: przede mn sta kto bez ng, bez ogona i bez gowy. - Kto ty? - spytaem w najwyszym zdumieniu. - Zgadnij kto! - i rozemia si, cakiem jak ludoerca... - Jeszcze czego! Bd zgadywa!... Uraony odwrciem si od niego, by znw zapa w niebyt. Ale nie wiadomo kto znowu z zmachu waln mnie gow w plecy. Ponownie si odwrciem - przede mn sta cigle ten sam bez ogona i bez gowy... - Dlaczego mnie bijesz? - spytaem. - Zgadnij dlaczego!... - odpar, cay czas z tym samym ludoerczym miechem. Tym razem mimo wszystko zdecydowaem si zgadywa. Jeli czowiek si od niego odwrc gotw przyadowa w plecy nogami... Spuciem wzrok i zamyliem si. On - podczas gdy ja si zastanawiaem - czeka i pr m powoli wodzi pich tu przed moim nosem. Jakby mi, durniowi, smarki wyciera... A jednak to on odezwa si pierwszy: - Do Pietuszek jedziesz? Do miasteczka, gdzie ni zim, ni latem nie przekwit a jamin i tak dalej?... Gdzie... - Tak. Gdzie ni zim, ni latem jamin nie przekwita i tak dalej. - Gdzie twoja lafirynda ajdaczy si w jaminie i w najcieszych ptnach, i ptaszki ad ni fruwaj i cauj j tam, gdzie tylko zapragn? - Tak. Gdzie tylko zapragn. Znw si rozemia i wyrn mnie w doek. - No wic suchaj. Oto stoi przed tob Sfinks. I on nie wpuci ci do tego miasta. - Dlaczego mnie nie wpuci? Dlaczego mnie nie wpucisz? A c tam takiego jest w t ych Pietuszkach? Morowa zaraza? Kto si oeni z wasn crk? I ty... - Nie, to co gorszego od crki i zarazy. Ja wiem najlepiej, co tam jest I jeel i ci powiedziaem, e ci nie wpuszcz, to znaczy, e nie wpuszcz. Dokadniej, wpuszcz po nym warunkiem - e odgadniesz pi moich zagadek. Po choler temu ajdakowi zagadki? - pomylaem. A na gos powiedziaem: - No, przesta mnie drczy i dawaj te swoje zagadki. Zabierz ten kuak, nie wal w przepon, tylko dawaj zagadki. Po co temu jebacowi zagadki? - pomylaem raz jeszcze. Ale on ju zacz pierwsz: Wybitny przodownik pracy Aleksiej Stachanow dwa razy dziennie chodzi za ma pot rzeb, i raz na dwa dni - za du. A kiedy zdarzyo mu si zala pa, cztery razy dziennie zi za ma potrzeb i ani razu za du. Policz, ile razy w roku przodownik Aleksiej Stacha ow chodzi za ma potrzeb i ile razy za du przy zaoeniu, e przez trzysta dwanacie d any. Pomylaem w duchu: Do kogo on robi aluzje, bydlak? Do toalety nigdy nie chodzi ? Chleje tak, e nie trzewieje? Do kogo robi aluzje, gadzina?... Obraziem si i mwi: - To gupia zagadka, Sfinksie, to zagadka ze wiskim podtekstem. I nie bd jej odg adywa. - Aha, nie bdziesz! No, no! Ale ty mi jeszcze zapiewasz! Suchaj drugiej: Kiedy okrty amerykaskiej Sidmej Floty zakotwiczyy na stacji Pietuszki, partyjny

ch dziewczt tam nie byo, no ale jeli komsomoki mona uzna za partyjne, to co trzecia b blondynk. Po odbiciu okrtw Sidmej Floty okazao si, co nastpuje: co trzecia komsomo staa zgwacona, co czwarta zgwacona okazywaa si komsomok, co pita zgwacona komsomo ndynk; co dziewita zgwacona blondynka okazywaa si komsomok. Jeeli wszystkich dziewc t w Pietuszkach czterysta dwadziecia osiem - oblicz, ile pozostao nietknitych bezpa rtyjnych brunetek? Do kogo teraz robi aluzje, skurwiel? Dlaczeg to wszystkie brunetki pozostay ni etknite, a blondynki wszystkie dokumentnie zgwacone? Co chce przez to powiedzie, me nda? - Nie bd rozwizywa tej zagadki, Sfinksie. Daruj, ale nie bd. To bardzo nieprzyz oita zagadka. aduj lepiej trzeci. - Cha-cha! Niech bdzie trzecia: Jak wiadomo, w Pietuszkach nie ma punktu A. Punktu C nie ma tym bardziej. S jedynie punkty B. Ot Papanin, pragnc uratowa Wodopjanowa, wyszed z punktu Bl w stron unktu B2. W tym samym momencie Wodopjanow, pragnc uratowa Papanina, szed z punktu B 2 do punktu Bl. Nie wiadomo dlaczego obaj znaleli si w punkcie B3, oddalonym od pu nktu Bl o odlego dwunastu spluni Wodopjanowa, a od punktu B2 - o odlego szesnastu s apanina. Przy zaoeniu, e Papanin spluwa na odlego trzech metrw siedemdziesiciu dw etrw, a Wodopjanow w ogle plu nie potrafi, to czy Papanin naprawd wyruszy Wodopjanowo i na ratunek? O mj Boe! Czy ten parszywy Sfinks kompletnie sfiksowa? I co on gada? Dlaczego w Pietuszkach nie ma punktu A ani C, tylko punkty B? Do kogo ten skunks robi alu zje?... - Cha-cha! - rykn Sfinks, zacierajc rce. - I tej te odgadywa nie bdziesz? Nie esz? Zatkao ci, ty smtny wymoczku? No to masz czwart zagadk: Lord Chamberlain, premier Wielkiej Brytanii, wychodzc z restauracji dworcowe j w Pietuszkach, polizn si na czyich rzygowinach i padajc przewrci ssiedni stolik. liku do chwili jego przewrcenia stay dwa ciastka po 35 kopiejek, dwie porcje strog onowa po 75 kopiejek kada, dwie porcje wymienia po 39 kopiejek i dwie karafki kse resu po 800 gramw kada. Wszystkie naczynia pozostay cae. adne danie nie nadawao si d poycia. Co do kseresu, to jedna karafka pozostaa caa, ale kseres z niej wyciek, drug a rozbia si w drobny mak, ale nie wycieka z niej ani jedna kropla. Przy zaoeniu, e ce a pustej karafki jest sze razy wysza ni cena porcji wymienia, a kseresu cen zna kade ziecko, oblicz, jaki rachunek przedstawiono lordowi Chamberlainowi, premierowi W ielkiej Brytanii, w restauracji na dworcu Kurskim. - Jak to: na dworcu Kurskim? - Tak to: na dworcu Kurskim! - A gdzie on si polizn? Mwie, e w Pietuszkach. Lord Chamberlain polizn si tuszkowskiej restauracji!... - Ale rachunek zapaci na dworcu Kurskim. Ile wynis ten rachunek? Boe ty mj! Skd si bior takie sfinksy? Bez ng, bez gowy, bez ogona, a na dodat szcze wyplataj kompletne brednie! I jakie maj bandyckie pyski!... Do czego on, kan alia, robi aluzje?... - To nie zagadka, Sfinksie, to jakie kpiny. - Nie, to nie kpiny, Wienia. To zagadka. Jeeli ci si nie podoba, to... - Jazda, dawaj ostatni zagadk! Jazda! Ot idzie sobie Minin, a naprzeciw niemu wychodzi Poarski. Jeste jaki dziwny dz aj, Minin - powiada Poarski. - Chyba sporo wypi? - Tak, i ty te jeste dziwny, Poars dziesz, a idc zasypiasz. - Powiedz mi uczciwie, Minin, ile dzisiaj wypi? - Ju ci m ocztek sto pidziesit gramw rosyjskiej, potem piset osiemdziesit kubaskiej, sto pi licznej, sto dwadziecia pi pieprzwki i siedemset gramw piwa z wd. A ty? - ja tyle inin.. A dokd teraz idziesz, Poarski? - Jak to dokd? Do Pietuszek, oczywicie. A ty Mi ? - Ja rwnie do Pietuszek. Ale ty, kniaziu, idziesz w przeciwn stron! - Nie, to ty sz w przeciwn stron, Minin. Krtko mwic przekonali si nawzajem, e naley wrci do p . Poarski poszed tam, dokd szed Minin, a Minin tam, dokd szed Poarski. I obaj trafil a Kurski. Tak. A teraz, powiedz mi: gdyby obaj nie zmienili trasy, lecz szli tak jak poprzednio - dokd by doszli? Dokd doszedby Poarski? Powiedz. - Do Pietuszek? - zapytaem z nadziej.

- A wcale nie! Cha-cha! Poarski trafiby na dworzec Kurski! Oto dokd by zaszed! Sfinks rozemia si i stan na obu nogach. - A Minin? Dokd by doszed Minin, gdyby szed swoj drog i nie sucha rad Poarski Dokd by doszed Minin?... - Moe do Pietuszek? - Ale ju ma miaem na to nadziej i prawie pakaem. - Do Pie k, tak? - A na Kurski nie aska?! Cha-cha! - I Sfinks, jakby mu si zrobio gorco, jakby si ju spoci od zoliwego triumfu, zamacha ogonem. - Minin te by doszed na dworzec Ku ... Wobec tego, ktry z nich trafiby do Pietuszek, cha-cha? Do Pietuszek aden by n ie trafi... Ale si mia ten podlec! Ani razu w yciu nie syszaem takiego miechu! Byoby dob iby si tylko mia, lecz przecie on, nie przestajc si mia, zapa mnie za nos dwoma p i zacz dokd wlec... - Dokd? Dokd mnie wleczesz, Sfinksie? Dokd mnie wleczesz?... - Zaraz zobaczysz dokd! Cha-cha! Zobaczysz!... Pokrow - 113 kilometr Zacign mnie na platform, odwrci mord do okna - i rozpyn si w powietrzu... dzio?

Spojrzaem przez okno. Rzeczywicie, czerni za oknem ju nie byo. Na zaparkowanym szkle kto wypisa palcem: ... - i w tych przewitach ujrzaem wiata miasta, mnstwo ikajcy napis stacyjny: Pokrow. Pokrow! Miasto rejonu pietuszkowskiego! Jeszcze trzy stacje - i Pietuszki! Jeste na dobrej drodze, Wieniedikcie Jerofiejew. I oto mj lk, co si dotd podnosi z d duszy, nagle opuci si z powrotem na owo dno i ucich... Trzy, moe cztery sekundy warowa, wyciszony. A potem - potem nie tyle znw zacz s i podnosi z dna duszy, co raczej z tego dna wyskoczy, i jedna myl, jedna potworna myl wdara si we mnie, tak e a kolana mi si ugiy. Ot ruszalimy teraz ze stacji Pokrow. Widziaem napis Pokrow w blasku wiate. I w porzdku - i Pokrow, i jarzce si wiata. Ale dlaczego pojawiy si z prawej strony .. Rozumiem, e umys jest do pewnego stopnia zamroczony, ale przecie nie jestem dzie ckiem, wiem, e jeli stacja Pokrow pojawia si z prawej strony, to znaczy, i jad z Piet uszek do Moskwy, a nie z Moskwy do Pietuszek!... O, ty parszywy Sfinksie! Osupiaem, po czym zaczem si miota po caym wagonie; dziki Bogu, nie byo w nim szy. Daj spokj, Wieniczka, nie martw si. Nie wal tak, gupie serce. Moe po prostu co lta; niewykluczone, e Pokrow jest jednak z lewej strony, a nie z prawej! Wyjd znw na platform, rozejrzyj si lepiej, z ktrej strony pocigu napisano na szybie .... Wybiegem na platform, i spojrzaem w prawo: na zroszonej szybie wyranie widniao sowo: ... Spojrzaem w lewo: tam rwnie byo napisane: ... Boe! Zapaem si za supiaem, po czym zaczem si miota... Spokojnie, spokojnie... Przypomnij sobie, Wieniczka, ca drog od samej Moskwy: siedziae po lewej stronie wagonu i wszyscy czarnowsi, wszyscy Mitricze, wszyscy dek abryci - wszyscy oni siedzieli rwnie po lewej stronie. To znaczy, e jeli jedziesz w z m kierunku, twoja walizeczka powinna lee z lewej strony. Widzisz, jakie to proste! ... Zaczem biega po caym wagonie w poszukiwaniu walizeczki - ale walizeczki nigdzi e nie byo, ani z lewej strony, ani z prawej. Gdzie moja walizeczka?! No dobrze ju, dobrze, Wienia, uspokj si. Niech tam. Walizeczka to gupstwo, wali zeczk znajdziesz potem. Najpierw zdecyduj si, dokd jedziesz. A potem dopiero moesz s zuka swojej walizeczki. Najpierw ustal tras, pniej rozejrzyj si za walizeczka. A wic o najpierw - myl czy walizeczka? Oczywicie, najpierw myl, a potem - walizeczka. Szlachetny z ciebie czowiek, Wienia. Dopij reszt kubaskiej - za to, e jeste tak i szlachetny. Tak wic odchyliem gow i dopiem t resztk. I od razu rozproszya si ciemno, w ogrony, i zawitaa jasno z gbin mojej duszy i umysu, rozjarzyy si byskawice - po icy na kady yk i co yk - to byskawica. Czowiek nie powinien by samotny - tak uwaam. Czowiek powinien oddawa siebie lud

iom, nawet jeeli tego nie chc. Ale jeli mimo to jest samotny, powinien przej si po wa onach. Powinien odnale ludzi i powiedzie im: Jestem samotny. Oddaj si wam bez reszty, jako e reszt dopiero co wypiem, cha-cha! A wy oddajcie mi siebie i oddajc powiedzcie , dokd waciwie jedziemy? Z Moskwy do Pietuszek czy z Pietuszek do Moskwy? I doprawdy tak wedug ciebie powinien postpowa czowiek? - zadaem sam sobie pyta , skoniwszy gow w lewo. Tak. Wanie tak - odpowiedziaem sobie skoniwszy gow w prawo. A nie bez koca pr si ... na zapotniaej szybie i drczy si zagadk... Wic ruszyem wzdu wagonw. W pierwszym nie byo nikogo, tylko deszcz bryzga przez warte okna. W drugim rwnie nikogo, ale tu nawet deszcz nie bryzga... W trzecim kto by... 113 kilometr - Omutiszcze

... Kobieta, w czerni od stp do gowy, staa przy oknie i obojtnie wpatrywaa si w mg poza nim, przyciskajc do ust koronkow chusteczk. Nic doda, nic uj - czysta kopi ulonego blu, twoja kopia, Jerofiejew - z punktu pomylaem o sobie i z punktu si sam z siebie rozemiaem. Cicho, na palcach, eby nie sposzy zachwytu, podszedem do niej od tyu i zamarem bezruchu. Kobieta pakaa... Tak! Czowiek szuka samotnoci, eby zapaka. Ale z natury rzeczy nie jest samotny. Jednak kiedy pacze, po prostu nie ma ochoty, aby ktokolwiek widzia jego zy. I dobr ze robi, czy bowiem istnieje na wiecie co wzniolejszego od nie dajcego si ukoi blu? , powiedzie teraz co takiego, co takiego, eby trysny zy z oczu wszystkich matek, eb yobleky si w aob paace i chaupy, kiszlaki i auy!... I c waciwie powiedzie? - O, ksino - zagadnem cicho. - Czego chcesz? - odezwaa si ksina, patrzc w okno. - Niczego. Harmoni twoich warg wida nawet z tyu, i tyle... - Nie majtaj nogami, chopie. To nie harmonia, lecz nasada nosa... Sied lepie j i milcz, a wezm ci za mdrzejszego, ni jeste... I ja miabym w mojej sytuacji milcze! Ja, ktry szedem przez wszystkie wagony, b y znale rozwizanie zagadki!... Szkoda, e zapomniaem, co to bya za zagadka, ale pamit e chodzio o co bardzo wanego... Dobrze, mniejsza z tym, potem sobie przypomn... Kobi eta pacze - a to o wiele waniejsze... O, habiciele! Zamienili moj ziemi w samo najbar dziej gwniane pieko - i zy kazali ukrywa przed ludzkim wzrokiem, a mia si na pokaz!. O, nikczemne kanalie! Nie zostawili ludziom nic oprcz blu i strachu, i daj potem, by iech by publiczny, zy za zakazane!... O, powiedzie teraz co takiego, eby tych wszystkich bydlakw spali swoim wieszczy m sowem! Wyrzec sowo, ktre wstrzsnoby wszystkimi ludami staroytnoci!... Po chwili namysu rzekem: - Ksino!... Ej, ksino!... - No, co znw? - Nie ma ju twojej harmonii. Ju jej nie wida. - A co w takim razie wida? - Tylko krzaczki za oknem. (Odpowiadaa mi, patrzc bez przerwy w okno i nie o dwracajc gowy.) - Sam jeste krzaczek... No i c, krzaczek, to krzaczek. Od razu jako straciem kontenans i osaby usiad ce. Za nic, chobym nawet skona, nie mogem sobie przypomnie, po co szedem wzdu wagon laczego spotkaem wanie t kobiet... I co w tym jest waciwie takiego wanego. - Posuchaj no, ksino!... A gdzie to twj kamerdyner Piotr? Nie widziaem go od si rpnia zeszego roku. - Co tam mamroczesz? - Sowo honoru, od tamtej pory go nie widziaem... Gdzie twj kamerdyner? - Taki sam on mj, jak i twj! - odgryza si ksina. I nagle zerwaa si z miejsca do drzwi, omiatajc sukni podog wagonu. Tu przy drzwiach zatrzymaa si, obrcia ku mn chnite, drce od ez oblicze i krzykna: - Nienawidz ci, Andrieju Michajowiczu! Nie-na-wi-dz!!! I znikna. To jest to-o-o - rzekem przecigle; w moim gosie by zachwyt niegdysiejszego deka

brysty. - Zrcznie mnie obcia! I w dodatku odesza, nie dajc odpowiedzi na najwaniejsz .. Krlowo Niebieska, a co jest waciwie najwaniejsze? Oka miosierdzie i spraw, ebym s e przypomnia!... Kamerdyner! Potrzsnem dzwoneczkiem... Po godzinie - znw potrzsnem. - Ka-mer-dy-ner!!! Wszed suga, ubrany na to, mj kamerdyner imieniem Piotr. To ja wanie kiedy mu aku doradziem, eby ubiera si na to, a do mierci - a ten dure mnie usucha i chod pory w tej liberii. - Suchaj no, Piotrze. Spaem teraz czy nie spaem - jak mylisz? Spaem? - W tamtym wagonie - tak, spae. - A w tym nie? - W tym nie. - Dziwne to jakie, Piotrze... Zapal no kandelabry. Uwielbiam, kiedy pon kande labry, chocia waciwie nie wiem, co to takiego... I wiesz, znowu ogarnia mnie lk... A wic, Piotrze, jeli mam ci wierzy, to w tamtym wagonie spaem, a w tym si obudziem. Cz tak? - Nie mam pojcia. Sam spaem w tym wagonie. - Hmmmm. Dobrze, ale dlaczego nie wstae i nie obudzie mnie? Dlaczego? - A po co miaem ci budzi! W tym wagonie nie byo sensu ci budzi, skoro spae w m. A po co miabym ci budzi w tamtym, jeli sam si obudzie w tym! - Nie m mi w gowie, Piotrze, nie m... Pozwl pomyle. Widzisz, w aden sposb n obie rady z jedn myl. Tak przemona jest ta myl. - A c to za myl? - Zaraz ci powiem: czy zostao mi jeszcze co co wypicia... Omutiszcze - Leonowo

...O nie, nie sd, e to wanie ta myl, to po prostu sposb, eby si z ni upora , kiedy koczy si stan upojenia, pojawiaj si lki i mci si wiadomo. Gdybym si tera bybym tak wewntrznie rozdarty i rozkojarzony... Czy bardzo wida, jaki jestem rozkoj arzony? - Absolutnie nie wida. Tylko gba ci spucha. - No, to akurat niewane. Gba to gupstwo... - I do wypicia te nic nie ma - doda Piotr, wsta i zapali kandelabry. Otrzsnem si. Dobrze, e zapali, dobrze, bo wiesz - troch si baem. Jedziemy, a noc, i oprcz nas nie ma nikogo. - A gdzie twoja ksina, Piotrze? - Ju dawno wysiada. - Gdzie wysiada? - W Chrapunowie. Jechaa z Pietuszek do Chrapunowa. W Oriechowie-Zujewie wsi ada, a w Chrapunowie wysiada. - W jakim Chrapunowie! Co ty pleciesz, Piotrze?!... Nie m mi w gowie, nie m... Tak... tak, najwaniejsza myl... Nie wiadomo dlaczego plcze mi si po bie Antoni Czechw Tak, i Fryderyk Schiller. Fryderyk Schiller i Antoni Czechw. Ale dlaczego, pojcia nie mam. Tak, tak... Teraz mi si to jako ukada: Fryderyk Schiller, kiedy ju zasiad do pi sania tragedii, zawsze moczy nogi w szampanie. Chocia nie, niezupenie tak. To tajny radca Goethe azi po domu w kapciach i w szlafroku... A ja nie. Ja w domu - bez sz lafroka, a na ulicy - w kapciach... Wic co ma z tym wsplnego Schiller? Ot to, e kiedy zdarzyo mu si napi, moczy nogi w szampanie. Moczy i pi. Bomba! A Antoni Czechw powi ia przed mierci: Chciabym si napi. I umar... Piotr przez cay czas sta i patrzy na mnie. - Czego tak na mnie patrzysz, Piotrze? Odwr wzrok. Przesta na mnie patrze. Ja zbieram myli, a ty si gapisz. Ach! Przecie by tam jeszcze Hegel. To akurat wietnie pa mitam: by Hegel. I mwi: Nie ma rnic, oprcz rnicy w stopniu, midzy rnymi stopni cy. Znaczy to, jeeli przeoy t myl na normalny jzyk: Kt teraz nie pije?... Mamy Piotrze? - Nie ma nic. Wszystko wypite. - I w caym pocigu nie ma nikogo? - Nikogo.

- C... I znw si zadumaem. Dziwna to bya zaduma. Snua si wok czego, co samo z siebie osnuwao. I to co byo take dziwne. A dusza - ach, jake ciko mi byo na duszy... Co robiem w tej chwili - zasypiaem czy budziem si? Nie wiem, bo i skd miabym wi dzie? Jest ycie, lecz jakim je nazwa imieniem? Ni sen to, ni jawa. Tak przedrzemaem d anacie, a moe trzydzieci pi minut. Kiedy za si ocknem, w wagonie nie byo ywej duszy, i Piotr rwnie gdzie si ro ay czas mkn na wskro deszczu i ciemnoci. Dziwne mi si zdao trzaskanie drzwi wagonw, dlatego, e w adnym wagonie nie byo przecie ywej duszy. Leaem jak trup, zlany lodowatym potem, lk pod sercem wci wzbiera i wzbiera... - Ka-mer-dy-ner! W drzwiach pojawi si Piotr z posinia i z twarz. Zbli si, Piotrze, zbli si e cay mokry - dlaczego? To ty teraz trzaskae drzwiami, czy tak? - Niczym nie trzaskaem. Spaem po prostu. - Wic kto tak omota? Piotr patrzy na mnie szeroko otwartymi oczyma. - No nic, drobiazg. Jeli w sercu wzbiera lk, to znaczy, e trzeba go zaguszy, a by go zaguszy - trzeba wypi. Czy mamy co wypi? - Nie ma nic. Wszystko wypite. - I w caym pocigu nikogusieko nie ma? - Nikogo. - esz, Piotrze, cay czas esz!!! Jeeli nie ma nikogo, to kto przez cay czas trz a drzwiami i oknami? No?... Syszysz?... Ty z pewnoci masz co goln, ale esz przez ca s... Piotr nadal nawet okiem nie mrugn i gapi si na mnie ze zoci. A potem zwali si ndelabr, zgasi go wasnym ciaem - i ruszy wzdu wagonw, gaszc po kolei wiata. Wsty ! - pomylaem. Ale on ju wyskoczy przez okno. - Wracaj, Piotrze! - wrzasnem tak, e nie byem w stanie pozna wasnego gosu. - W aj! - Ty kanalio! - doleciao do mnie zza okna. I nagle - znw wpad przez okno do w agonu, podfrun, chwyci mnie za wosy i zacz szarpa, z pocztku szarpn do przodu, po , a potem znw do przodu, a wszystko z t sam nieposkromion zoci... - Piotrze, co ci si stao? Co ci si stao? - A co si miao sta! Zosta sobie tutaj, babuleko! Zosta tutaj, stara szmato! Jed o Moskwy! Sprzedawaj swoje pestki! Ja ju duej nie mog, nie mog! I znw wyfrun w ciemno, tym razem na zawsze. Cholera wie, co to ma znaczy? Co si dzieje z nimi wszystkimi? cisnem skronie, nem i zadygotaem w konwulsjach. Razem ze mn zadygotay i zatrzsy si wagony. Jak si od dawna ju trzsy si i dygotay... Leonowo - Pietuszki

...Drzwi wagonw szczkny, potem zaomotay. omotay coraz goniej i bezczelniej. ad do mojego wagonu i pofrun w gb pocigu z posinia ze strachu twarz traktorzysta J kin. A w kilka chwil potem jego ladem wdary si zastpy Erynii i popdziy za nim. Grzmia bbny i cymbay... Wosy stany mi na gowie. Przeraony zerwaem si z miejsca i zatupaem nogami. Powstrzymajcie si, dziewczyny! Boginie zemsty, powstrzymajcie si! Nie ma winn ych na tym padole!... A one wci pdziy i pdziy. I kiedy ostatnia zrwnaa si ze mn, wciekem si, zapaem j od tyu, a ona dysza - Dokd? Dokd tak bez koca gnacie? - A tobie co do tego? Odwal si! Puszczaj-a-aj! - Dokd? Dokd cigle jedziemy? - dokd???... - Nie twoja sprawa, szalecze!... I nagle odwrcia si, zapaa mnie za gow i pocaowaa w czoo - byo to takie nie e speszyem si, usiadem i zaczem gry pestki sonecznika. Kiedy je gryzem, ona zdya odfrun kawaek, ale spojrzaa na mnie, wrcia - i tr lekko w lewy policzek. Wzbia si pod sam sufit i rzucia w pogo za przyjacikami. A ja r nem w lad za ni, wycigajc krwioerczo szyj... Zachd pon, konie si poszyy, i w ogle gdzie to szczcie, o ktrym pisz w gaz

ak szalony przez mrok i wicher, wyrywajc drzwi z zawiasw; wiedziaem, e pocig Moskwa-P ietuszki wykolei si. Wagony si spitrzyy - i znw waliy si jeden na drugi niby optan twem... Wtedy krzyknem w desperacji: - E-e-e-e-e-ej! St----jcie! E-e-e-ej! Krzyknem i osupiaem - chr Erynii gna od czoa pocigu w drug stron, prosto na zadnym stadem. Za nimi - rozwcieczony Jewtiuszkin. Caa ta lawina przewrcia mnie i pog rzebaa pod sob... A cymbay dwiczay nadal. Grzmiay bbny. I gwiazdy spaday na ganek rady wiejskiej rozleg si miech Sulamitki. Pietuszki - peron

A potem oczywicie wszystko si zakbio. Jeli powiecie, e to bya mga, przyznam j - tak, chyba mga. A jeeli powiecie, e nie, e to nie bya mga, lecz pomie i ld, l emian - ld i pomie, odpowiem wam: dobrze, zgoda, ld i pomie, to znaczy, e najpierw s nie krew, stygnie, a jak zastygnie, znw zaczyna wrze, i kipi, i znw zastyga. To gorczka - pomylaem - ta rozpalona mga wok to z powodu gorczki, dlatego e eszcze, wszdzie wok jest ta gorca mga. A z mgy wyania si kto znany, Achilles nie ale dobrze mi znany. O! Teraz poznaem - to krl Pontu Mitrydates. Cay w glutach, a w rce ma n... - Mitrydatesie, to ty czy nie? - Tak si le czuem, e mwiem prawie bezgonie. - To ty, Mitrydatesie, tak? - Ja - odpowiedzia krl Pontu Mitrydates. - A dlczego taki zasmarkany!? - Ze mn tak zawsze. Kiedy jest penia ksiyca - smarki mi ciekn... - A kiedy indziej nie? - Zdarza si. Ale nie tak jak podczas peni... - I co, w ogle ich nie wycierasz? - przeszedem ju prawie na szept. - Nie wyci erasz? - Jakby tu powiedzie? Nieraz wycieram, ale czy to podczas peni nadysz z wycier aniem? Nie tyle wytrzesz, co rozmaesz. Przecie kademu co innego odpowiada - jeden l ubi, eby mu z nosa cieko, drugi lubi si wysmarka, trzeci - rozmazywa gluty. A podczas peni... Przerwaem mu: - Piknie mwisz, Mitrydatesie, tylko po co ci te n? - Jak to po co?... eby ci zarn - wiadomo! Te pytanie - po co!... eby zarn, .. I jak si nagle odmieni! Cay czas mwi spokojnie, a tu znienacka wyszczerzy zby inia - gluty gdzie znikny - i zachichota na dodatek. Potem jeszcze raz wyszczerzy zb zachichota! Od nowa zatrzsy mn dreszcze: Co ty, Mitrydatesie, co ty? - szeptaem czy moe k aem, nie mam pojcia. - Schowaj n, schowaj, po co to?... Ale on ju nic nie sysza, ty acha noem, jakby w niego wstpio tysic sinych z wciekoci biesw... To potwr! W tej samej chwili dgn mnie w lewy bok, a ja cichutko jknem, bo ni nawet tyle siy, eby zasoni si rk przed noem... Daj spokj, Mitrydatesie, wystarczy Ale wtedy przebi mi prawy bok, potem znw lewy, nastpnie znw prawy - nadaem jed e bezsilnie skomle - i wiem si z blu po caym peronie. Ocknem si szarpany konwulsjam k nie byo nic prcz wiatru, czerni i kurewskiego zimna. Co si ze mn dzieje i gdzie je m? Skd ta mawka? Boe... I znw zasnem. I znw zaczo si to samo: dreszcze, i ar, i gorczka, a stamtd, z mgy, wyonia si para drabw z rzeby Muchinej - robotnik z motem i chopka z sierpem jli si do mnie zblia, a kiedy ju byli tu - umiechnli si. Po czym robotnik waln m gowie, a chopka - sierpem po jajcach. Krzyknem - i to na pewno gono - aby znw si o ke i tym razem w konwulsjach, jako e teraz wszystko ju we mnie dygotao - i twarz, i ubranie, i dusza, i myli. O, blu! O, pieska zimnico! O, niemonoci! Jeli kady mj pitek w przyszoci bdz ktrego czwartku si powiesz. Czy takich dreszczy oczekiwaem od was, Pietuszki? Kto po zarzyna wasze ptaszki i podepta wasz jamin, kiedy do was jechaem? Krlowo Niebieska, j estem w Pietuszkach!. To nic, to gupstwo, Jerofiejew... Talitha kurni, jak wyrazi si by Zbawiciel, to

znaczy: wsta i id. Wiem, wiem, ci ci wszystkie czonki, ciy ci dusza, a na peronie i pusto, nikt po ciebie nie wyszed i nikt nigdy nie wyjdzie. Ale mimo to wsta i i d. Sprbuj... A twoja walizeczka, Boe, gdzie walizeczka z gocicami? Dwie szklanki uska ych orzechw dla malca, cukierki bawatki i puste butelki... Gdzie ta walizeczka? Kto j gwizdn i po co - przecie tam byy prezenty!... A sprawd, czy masz pienidze?... Moe ch a troch zostao?... Tak, tak... troch jest, tyle co nic, ale co teraz znacz pienidze?. . O, efemerycznoci! O, prne wysiki! O, najgnuniejsza, najbardziej haniebna poro w yci mego narodu - poro od zamknicia do otwarcia sklepw! Nic... nic to, Jerofiejew... Talitha kurni, jako rzeka twoja krlowa, kiedy ty lea w trumnie - to znaczy: wsta i otrzep palto, wyczy spodnie, otrznij si i id. S rb bodaj dwa kroki, dalej bdzie ci ju atwiej. Im dalej, tym atwiej. Sam przecie mwi emu malcowi: Raz - dwa - butki - obuwaj - jak - ci - nie - wstyd - hej - wstawaj. .. Ale najwaniejsze to odsun si od torw, tutaj bez przerwy jed pocigi, z Moskwy d ek i z Pietuszek do Moskwy. Odsun si od torw. Zaraz wszystkiego si dowiesz, dowiesz s i, dlaczego nigdzie nie ma ani ywej duszy i dlaczego ona po ciebie nie wysza, wszys tkiego si dowiesz... Id, Wieniczka, id... Pietuszki. Plac przed dworcem

Jeli chcesz, id w lewo, Wieniczka - id w lewo. Jeli chcesz w prawo - id w prawo I tak nie masz dokd pj. Wic najlepiej id prosto przed siebie, dokd oczy ponios... Kto mi kiedy mwi, e umrze jest bardzo atwo - wystarczy tylko czterdzieci razy rzd westchn gboko, gboko, jak mona najgbiej zaczerpn powietrza, i tyle samo raz ytchn - a wtedy wyzioniesz ducha. Moe by tak sprbowa?... Poczekaj, poczekaj!... Moe najpierw dowiedzie si, ktra godzina. Tak sprawdzi, k tra godzina. Ale od kogo si dowiedzie, skoro na placu nie ma ywego ducha, naprawd ani jednego?... A gdyby si nawet znalaz - nie zdoaby otworzy ust z zimna i smutku... O, niemoto!.. I jeli kiedy umr - a wiem, e umr wkrtce - umr, nie zaakceptowawszy tego wiata nawszy go z bliska i z daleka, od wewntrz i od zewntrz, umr, nie akceptujc go, a On spyta mnie: Dobrze ci tam byo, czy le? - a ja za bd milcza, opuszcz wzrok i bd m niemot wszyscy, ktrym nieobce jest trzewienie po wielodniowym ostrym chlaniu. Czy bo wiem ycie ludzkie nie jest jedynie chwilowym odurzeniem duszy? I zamroczeniem jej ? Wszyscy jestemy jak pijani, tyle e kady na swj sposb, jeden wypi wicej, drugi mnie Na kadego te alkohol inaczej dziaa: jeden mieje si w oczy caemu wiatu, drugi ka na piersi. Jeden ju puci pawia i jest mu dobrze, a drugiego dopiero zaczyna mdli. A ja - c ja? Tyle walnem, i nic, bez wraenia, ani razu nawet si nie rozemiaem i ani razu rzygnem. Ja, ktry wypiem, yjc na tym wiecie, tyle, e wszelk straciem rachub - je ewiejszy ze wszystkich, alkohol po prostu sabo na mnie dziaa... Dlaczego milczysz? spyta mnie Pan, cay w bkitnych byskawicach. I co ja mu odpowiem? Tak, bd milcza, mil milcza... A moe jednak rozewrze usta? Znale jak yw dusz i spyta, ktra godzina?... Ale po c ci wiedzie, ktra godzina, Wieniczka? Lepiej id, id, zaso si przed w i id wolniutko... Kiedy bye w raju niebiaskim, w zeszy pitek, trzeba byo pyta o god a teraz raju niebiaskiego wicej nie bdzie, wic po co ci godzina? Krlowa z rzsami opus czonymi na policzki nie wysza na stacj, bstwo odwrcio si od ciebie - wic po c ci w ktra godzina? Nie kobieta, lecz marcepan - nie wysza po ciebie na stacj. Rado ludzki ywota, lilia z doliny - nie przysza, nie czekaa. Co za sens po tym wszystkim pyta o godzin, Wieniczka?... I c ci pozostao? Rano - jk, wieczorem - pacz, a noc - zgrzytanie zbw... I kog go na wiecie w ogle obchodzi twoje serce? Kogo?... Ot, wejd do pierwszego z brzegu domu w Pietuszkach i spytaj, stajc w pierwszym lepszym progu: Co was obchodzi moje serce? Boe mj... Skrciem za rg i zapukaem do pierwszych z brzegu drzwi. Pietuszki - Sadowoje Kolco

Zastukaem - i dygoczc z zimna, staem w oczekiwaniu, a mi otworz... Strasznie wy okie domy pobudowali w tych Pietuszkach!... Zreszt zawsze tak si zdaje po cikim i wielodniowym chlaniu - ludzie wydaj si st

aszliwie rozwcieczeni, ulice niepomiernie szerokie, a domy - potwornie wielkie... Wszystko powiksza si na kacu dokadnie o tyle, o ile zdawao si bardziej znikome ni za wyczaj przedtem, kiedy bye pijany... Pamitasz twierdzenie pomocnicze czarno wsego? Zapukaem jeszcze raz, goniej ni poprzednio. Czy tak trudno otworzy czowiekowi drzwi i wpuci go na trzy minuty, eby si ogr e mog tego poj... Tamci, tacy na serio, to pojmuj, a ja, niepowany, nigdy nie pojm... Mane, tekel, fares - zwaony na wadze i uznany za niepowanego, czyli tekel... No i nie ch tam... Ale czy jest tam waga, czy nie - wszystko jedno - na tamtych szalach westc hnienie i za przewaaj wyrachowanie i premedytacj. Wiem o tym lepiej, ni wy wiecie o c zymkolwiek. Wiele przeyem, wiele wypiem i przemylaem - wic wiem, co mwi. Wszystkie gwiazdy przewodnie chyl si ku zachodowi, a jeli nawet si nie chyl, to ledwie mrugaj. Nie znam was, ludzie, sabo was znam, rzadko zwracaem na was uwag, ale teraz mam pro blem: interesuje mnie, ku czemu d wasze dusze, by wiedzie na pewno, czy znw zabynie azda betlejemska, czy te zganie - i to jest najwaniejsze. Jako e wszystkie inne chyl si ku zachodowi, a jeli nawet si nie chyl, to ledwie migoc; c z tego, e roztocz tr ku, skoro niewarte s dwch spluni. Jest tam waga czy nie ma, wszystko jedno - i tak my, niepowani, prztewarzym y i przezwyciymy. Wierz w to bardziej, ni wy wierzycie w cokolwiek. Wierz, wiem i kln si przed wiatem. Tylko dlaczego tak dziwnie poszerzyli ulice w tych Pietuszkach?.. . Odszedem od drzwi i jem przenosi otpiay wzrok z domu na dom, z klatki schodowej na klatk. I podczas gdy wkradaa si we mnie jedna przykra myl, ktr strach uj w sowa z przykrym domysem, ktry jeszcze straszniej wypowiedzie - wci szedem i szedem, badaw przygldajc si kademu budynkowi, cho nie udao mi si, niestety, naleycie ich obejrze mna, a moe z innego powodu, moje oczy napeniy si zami... Nie pacz, Jerofiejew, nie pacz... Po co paczesz? I dlaczego tak drysz? Z chodu zy co? Uspokj si... Gdybym mia bodaj dwadziecia ykw kubaskiej! Dotaryby do serca, i serce od razu p trafioby przekona umys, e jestem w Pietuszkach! Ale kubaskiej nie byo; skrciem w za znw zadraem i zapakaem... I wwczas zacza si historia straszniejsza od wszystkich widzianych we nie. Tym w ie zaukiem, z przeciwnej strony, nadchodzio czterech facetw. Od razu ich poznaem, i nie bd wam tumaczy, kto zacz... Zadraem jeszcze gwatowniej ni poprzednio, zamieniaj w jeden nieprzerwany spazm... A oni podeszli i otoczyli mnie. Jakby tu wam opisa ich gby? O nie, nie byy to bandyckie ryje, raczej przeciwnie, miay w sobie rys pewnej klasycznoci, ale ich o czy! Mj Boe! Bylicie kiedykolwiek w dworcowym szalecie w Pietuszkach? Pamitacie, tam , w najwikszej gbi, pod okrgymi otworami przelewa si i pobyskuje brzowa ma? Takieg oloru byy oczy tych czterech. A czwarty z nich przypomina... zreszt, pniej wam powiem , kogo przypomina. - No i wpade - powiedzia jeden. - Co znaczy... wpadem? - Gos dra mi strasznie z przepicia i od dreszczy. Tamci uznali, e to ze strachu. - Ano wpade! Wicej ju nigdzie nie pojedziesz. - Niby dlaczego?... - A dlatego. - Suchajcie no... - Gos mi si rwa, jako e dygota kady mj nerw, a nie tylko g ocy nikt nie moe by pewny siebie, to znaczy, mam na myli zimn noc. Aposto te zapar s rystusa, nim zapia trzeci kur. Nie, dokadniej mwic, byo tak: aposto zapar si Chryst o trzykro, nim zapia kur. Ja wiem, dlaczego to uczyni - dlatego, e dra z zimna. A prz cie grza si przy ogniu, razem z tymi. Ja za nie mam ogniska i mam za sob tydzie chlan a. Jeliby teraz chciano mnie wystawi na prb, wydabym, zaparbym si Go siedem siedemdz itkro razy, nie, jeszcze wicej... - Suchajcie - tumaczyem im, jak umiaem - pucie mnie... co wam zrobiem?... Po p tu nie dojechaem do dziewczyny... jechaem i nie dojechaem... zwyczajnie przespaem st acj, ukradli mi walizeczk... Nic tam nie byo nadzwyczajnego, a jednak szkoda... szk oda bawatkw... - Jakich znowu bawatkw? - spyta ze zoci jeden. - Cukierkw, Cukierki bawatki... i dwadziecia deka orzechw, wiozem synowi, obie

mu za to, e zna dobrze liter... ale to gupstwo... jak tylko doczekam witu, znw pojad .. co prawda, bez pienidzy, bez prezentw, ale oni i tak mnie przyjm, i zego sowa nie powiedz... albo na odwrt. Wszyscy czterej patrzyli na mnie natarczywie i wszyscy zapewne myleli tak: C z a tchrz z tego kretyskiego szmatawca! A niech sobie myl, niech myl, byleby mnie tyl ili! - Chc znw pojecha do Pietuszek... - Nie pojedziesz do adnych Pietuszek! - No, dobra, nie pojad, ale chciabym na dworzec Kurski... - Nie ma mowy o adnym dworcu! - Ale dlaczego?... - A dlatego! Jeden z nich zamachn si i trzasn mnie pici w nos, dwch pozostaych rwnie w tego nie rozumiaem. Udao mi si jednak utrzyma na nogach, i zaczem si wycofywa wolno no, wolniutko, a tamci czterej dalej nacierali... Uciekaj, Wieniczka, dokdkolwiek, wszystko jedno dokd!... Uciekaj na Kurski! W lewo albo w prawo, albo w ty - wszystko jedno, i tak tam trafisz! Uciekaj, Wieni czka, uciekaj! Osoniem gow rkoma i puciem si biegiem. A oni za mn... Pietuszki. Kreml. Pomnik Minina i Poarskiego

A moe to jednak Pietuszki?... Dlaczego na ulicach nie ma ludzi? Dokd wszyscy wyparowali?... Jeli tamci mnie dogoni, zabij... I kogo woa? W adnym oknie nie pali si ato... i latarnie pon fantasmagorycznie, nawet nie mrugn. Bardzo moliwe, e to Pietuszki... Na przykad ten dom, w ktrego stron biegn - to zecie rejonowy oddzia zakadu ubezpiecze spoecznych, a za nim ciemno... Pietuszkowski dzia ubezpiecze - a za nim ciemno po wieki wiekw i krlestwo zmarych... O nie, nie!.. Wypadem na plac, brukowany mokr kostk, zapaem oddech i rozejrzaem si dokoa. Nie, to nie Pietuszki, nie!... Jeeli On na zawsze porzuci ziemi, ale widzi kade go z nas - wiem, e On w t stron ni razu nie spojrza... A jeeli nigdy mojej ziemi nie porzuci, jeli przemierzy j ca boso i w przebraniu niewolnika - omin to miejsce i pr d mimo... Nie, to nie Pietuszki! Pietuszek On nie mg omin. Znuony nocowa tam przy ognisk a ja w wielu duszach dojrzaem popi i dym Jego noclegu. Pomieni nie trzeba, wystarczy popi i dym... To nie Pietuszki, o, nie! Kreml promienia przede mn w caym swoim przepychu. I chocia syszaem ju za sob tupot ng, zdyem pomyle: Ja, ktry schodziem ca Mos i naprany - ani razu nie widziaem Kremla, a w poszukiwaniu Kremla zawsze trafiaem na Kurski. I oto teraz - teraz go zobaczyem, kiedy wanie Kurski jest mi potrzebny j ak nic na wiecie!... Niezbadane s drogi Twoje... Tupot wci si przyblia, a ja w aden sposb nie mogem zapa tchu, eby biec dal si do kremlowskiego muru - i padem... Byem kompletnie rozbity i udrczony strachem byo mi wszystko jedno... Tamci zbliali si - po dwch z dwch stron placu. Co to za ludzie i co ja im zrobi m? Nie zadaem sobie tego pytania. Wszystko jedno. Zauwa mnie czy nie - wszystko jedno . Nie chc wicej dre, potrzebuj spokoju, to wszystko czego pragn... Nic wicej, uchowa oe... A jednak dostrzegli mnie, podeszli i obstpili, dyszc ciko. Dobrze, e zdyem ws by mnie zatukli... - Ty nam?... Nam chciae nawia? - zasycza jeden, chwyci mnie za wosy i ze wszyst ich si wyrn moj gow w mur kremlowski. Wydawao mi si, e rozpadem si z blu na ka mi po twarzy i za konierz... Omal nie upadem, ale jako zdoaem si utrzyma na nogach.. acz si omot! - W bebech, w bebech go butem! Pod obcasy! Boe! Wyrwaem si i uciekem - na przeaj przez plac. Pd, Wieniczka, jeli dasz r , uciekniesz, oni w ogle nie umiej biega! Na uamek sekundy zatrzymaem si przy pomnik otarem krew z brwi, eby lepiej widzie - najpierw popatrzyem na Minina, potem na Poar

skiego, potem znw na Minina... Dokd? W ktr stron ucieka? Gdzie jest Kurski i dokd uc a? Nie byo czasu na rozmylanie - pognaem w t stron, w ktr spoglda knia Dymitr Po Moskwa - Pietuszki. Nieznana klatka schodowa

A jednak do ostatniej chwili liczyem, e si uratuj. I kiedy wpadem do nieznanej klatki schodowej, dopezem na najwysze pitro, i znw padem - wci jeszcze miaem nadzi nic, gupstwo, serce za godzin uspokoi si, krew mona zmy, le, Wieniczka, le sobie a u, a wtedy pjdziesz na Kurski... Nie drzyj tak, ju ci mwiem, uspokj si... Serce bio tak, e przeszkadzao nadsuchiwa, a jednak usyszaem - drzwi klatki na e powoli si uchyliy i pozostay nie zamknite, przez dobrych pi sekund... Dygoczc cay, powiedziaem sobie: Talitha kurni, to znaczy: wsta i gotuj si na za tracenie... To ju nie talitha kumi, caym sob czuj, e eli, eli lamma sabachthani, jako rzek Zbawiciel... Co znaczy: Boe mj, czemu mnie opuci? Czemu mnie, Boe mj, opu Pan milcza. Anioowie niebiescy, tamci wchodz na gr! C mam robi? C mam teraz uczyni, aby e? Anioowie!... Anioowie rozemiali si. Czy wiecie, jak miej si anioowie? To ohydne kreatury, t z ju wiem! Powiedzie wam, jak si rozemiali? Kiedy, bardzo dawno temu, na stacji w obn e pocig przejecha czowieka, i to w jaki niesamowity sposb - ca jego doln poow pos trzpy i rozrzuci po torowisku, grna za cz pozostaa w caoci, jak ywa, i staa sob ch; tak stoj na cokoach popiersia rnych kanalii. Pocig odjecha, a on, to znaczy ta po a, sta dalej, a na jego twarzy malowao si wyrane zaskoczenie, i usta byy potwarte. W u ludzi nie mogo na to patrze, odwracali si, pobladli, ze mierteln trwog w sercu. Ale podbiegy do niego dzieci, troje czy czworo, gdzie podniosy tlcego si jeszcze peta i w etkny go midzy martwe, potwarte wargi. Z okurka snu si dym, a dzieci skakay wok i abawnego widowiska... Ot tak wanie teraz anioowie niebiescy miali si ze mnie. miali si, a Bg milcza... Widziaem ju tych czterech - parli w gr, pokonujc os pitro... I kiedy ujrzaem ich przed sob, silniejsze od strachu (sowo honoru - silniej sze) byo zdumienie: caa czwrka wspinaa si na bosaka, trzymajc buty w rkach - po co t yo potrzebne? eby nie robi haasu na klatce? Czy te podkra si do mnie niepostrzeeni mam pojcia, ale to byo ostatnie co zapamitaem. To znaczy wanie owo zdumienie. Nawet pozwolili sobie na chwil oddechu - i wprost z ostatniego schodka rzuc ili si, aby mnie dusi, picioma albo szecioma rkami, a ja, jak mogem, odrywaem te rc onic swojego garda, take jak mogem. I wtedy wanie zdarzyo si to najpotworniejsze z nich, o najbardziej okrutnym i klasycznym profilu, wycign z kieszeni ogromne szy do osadzone w drewnianym trzonku, moe zreszt nie szydo, lecz wkrtak czy jeszcze co in ego - nie wiem, i poleci pozostaym, aby przytrzymali mnie za rce... Mimo i broniem si jak mogem, przygwodzili mnie do podogi, kompletnie oszalaego ze strachu... - Dlaczego?... Dlaczego, dlaczego?... - bekotaem. A oni przebili mi szydem gardo... Nie miaem pojcia, e moe istnie taki bl. Zwinem si w mce, gruba czerwona lit aczya przed moimi oczyma i rozpyna si. Od tamtej chwili nie wrciem do przytomnoci i y ju nie powrc. Podczas robt ziemno-kablowych w Szeremietiewie, jesieni 1969 roku

You might also like