Download as txt, pdf, or txt
Download as txt, pdf, or txt
You are on page 1of 7

45

Ucieczka Sally i Tomek wraz z bosmanem Nowickim wyszli przed dom. Olbrzymi, jasnoty ksiyc dopiero co wyoni si zza linii horyzontu. Srebrzysta po wiata leniwie wpezaa pomidzy drzewa i krzewy rozpraszajc wieczorny mrok. Dookoa duego ogniska na podwrzu ranczo usiedli indiascy policjanci. W milczeniu wycigali donie ku miskom z poywieniem, ktre Betty stawiaa przed nimi na ziemi. Odblask pomieni migota na ich miedzianobrzowych twarzach. Jedli powoli, lecz za to dzbany z piwem kryy w rd nich bez przerwy. Chciwie oprniali kubki. Mogo si wydawa, e w tej namiastce wody ognistej szukaj zapomnienia o swym niecnym czynie. Nawet niezbyt bystry obserwator mg spostrzec, i czerwono skorzy stre prawa umy lnie odwracaj gowy, aby nie patrze w kierunku duego, rozoystego drzewa bawenianego ' , pod ktrym lea skrpowany jeniec. Bosman z modymi przyjacimi podeszli najpierw do ogniska. Marynarz go no pochwali dzielno policjantw, poczstowa ich tytoniem, po czym oznajmi, e jeeli tylko szeryf Allan nie bdzie mia nic przeciwko temu, gotw jest uczci ich zwycistwo butelk dobrego rumu. Przywdca stray indiaskiej gardowym gosem odpar na to, e sam odpowiada za swoich ludzi, poniewa obowizuj go tylko rozkazy agenta rzdowego zawiadujcego rezerwatem. Przypadkowa wsppraca z szeryfem nie nakada na niego dodatkowych obowizkw. Bosman, zadowolony wielce z takiego przebiegu rozmowy, przynis zaraz du butelk jamajki, wrczy j przywdcy stray, polecajc rum podzieli pomidzy wszystkich policjantw. Indianie pragnli jak najduej delektowa si wspaniaym darem, tote przywdca do kadego kubka piwa dolewa troch rumu. - A nie zapomnijcie o tamtych dwch pilnujcych jeca upomnia bosman, wskazujc w kierunku drzewa bawenianego.

Przywdca potakujco skin gow. Z butelk w rku ruszy zaraz ku stranikom. Bosman, Tomek i Sally rwnie zbliyli si do nich. Nim tamci oprnili swe kubki, trjka przyjaci bacznie przyjrzaa si jecowi. Czarna Byskawica siedzia na ziemi. Skrzyowane na brzuchu donie byy kurczowo zaci nite. Tu ponad domi, na samych przegubach, byszczay stalowe obrcze poczone krtkim, grubym acuchem. Nogi mia take skute kajdankami. Poszarpana odzie bya wymownym dowodem zacitej walki, jak zapewne stoczy z silniejszym przeciwnikiem, zanim go ujto. Poza niegro nymi zadrapaniami Czarna Byskawica nie odnis ran, poniewa przywdca stray odebra swym ludziom noe i tomahawki, aby ywcem pochwyci buntownika. Na spieczonych wargach Czarnej Byskawicy widniaa zakrzepa krew. Gdy Tomek to zauway, zaraz zawoa: Panie bosmanie, jeniec na pewno jest bardzo spragniony. Prosz tylko spojrze na jego usta! Niech zdycha z pragnienia, skoro nie chce przyj od nas wody twardo powiedzia przywdca. Ma szcz cie, ten parszywy pies, e Wielki Ojciec z Biaego Domu chce z nim rozmawia. Inaczej sam bym go noem poczstowa za nazywanie nas zdrajcami. Z pasj kopn jeca w bok. Czarna Byskawica spojrza na niego spod przymruonych powiek. Tyle nienawi ci i pogardy byo w jego wzroku, e policjant machinalnie cofn si kilka krokw, jakby mimo wizw obawia si ze strony jeca jakiej nieoczekiwanej reakcji. Tomek oburzony czynem policjanta postpi ku niemu, lecz czujny na wszystko bosman opar sw praw rk na jego ramieniu. ylasta, gruba do zatrzymaa chopca na miejscu, a bosman rzek spokojnie: - Nie jeste my Amerykanami, wic nie chcemy si miesza do waszych spraw. Chtnie jednak poznajemy zwyczaje indiaskich wojownikw. Je li wic kopanie bezbronnego jeca jest u was dowodem odwagi, to kopnij go jeszcze raz, ale na moj pro b daj mu ykn troch rumu. Nie lubi patrze na spragnionego czowieka. W zamian za to przy l ci zaraz jeszcze jedn butelk. No, co? Zgoda? Przywdca wyczu drwin w sowach bosmana. Zmiesza si mocno, lecz po chwili wahania podszed do jeca z kubkiem napenionym rumem. Gdy tylko pochyli si nad Czarn Byskawic, ten niespodziewanym ruchem podcign nogi i rozprostowujc je gwatownie, uderzy stopami w pier policjanta, ktry wywin koza. Zawarto kubka oblaa mu twarz. Obydwaj stranicy poderwali si z ziemi. Jeden z nich grzmotn jeca kolb karabinu. Czarna Byskawica opad na ziemi bez sowa skargi. - Ho, ho! A to ci rogata dusza - zawoa bosman. - No, czort z nim, skoro woli cierpie pragnienie, ni przyj nasz poczstunek. Zaraz wam przynios wicej rumu. Tomek szepn co Sally do ucha. Dziewczynka kiwna gow i pobiega do domu. Za chwil bosman z Tomkiem udali si po przyobiecany rum. Marynarz mia w swoim pokoju kilkana cie butelek ulubionej jamajki. Na kad wypraw zabiera spory jej adunek, utrzymujc, e sianowi ona najlepszy rodek przeciwko wszelkim dolegliwo ciom. Gdy znale li si sami w pokoju," bosman zamy lony spojrza na chopca. - Jestem ciekaw, co by zrobi twj szanowny tatu , gdyby by tutaj z nami - odezwa si po chwili. - To samo, co my zrobimy, kochany bosmanie - odpar Tomek. - A co my zrobimy? - Uwolnimy Czarn Byskawic! - Nieatwa sprawa, kochany brachu. Stranicy pilnuj go jak oka w gowie, jeniec skuty bransoletkami, a na dobitk jeste my go mi szeryfa. Gdyby Czarna Byskawica nie by skuty okowami, sam daby sobie rad - powiedzia Tomek. Zagroda z komi znajduje si zaledwie o kilkadziesit krokw. Na pewno by mu si udao uciec.

- Gdyby w stawie rosy grzyby, toby si je owio wdk, a nie zbierao w lesie - rozgniewa si bosman. - Bdziesz mi struga filozofa! Tu trzeba ruszy gow, aby wymy li jaki sposb. Tyle i ja wiem, e wystarczy zdj mu bransoletki, a rozwieje si jak wiatr po stepie. Nie moemy jednak zabi szeryfa, aby... Bosman urwa w p zdania, poniewa w tej chwili drzwi cicho si uchyliy. Do pokoju wesza Sally stpajc ostronie na palcach. - Skaranie boskie z tob, dziewczyno! Czego tu jeszcze szukasz? ofukn j bosman. - Taka panienka jak ty dawno ju powinna lee w ku w swoim pokoju. Sally zachichotaa z uciechy i kiwna gow w kierunku Tomka. - Poka panu bosmanowi, co przyniosa - powiedzia chopiec. Dziewczynka podbiega do marynarza. Podsuna mu pod nos otwart do, na ktrej spoczywa may klucz. Bysk zrozumienia i podziwu przemkn po twarzy bosmana. - Zaraz wydao mi si, e co knujecie - mrukn. - W jaki sposb wycygania kluczyk od stryjka? - Czy pan bosman ju naley do spisku, Tommy? - zapytaa dziewczynka. - Tak, tak Sally. Moesz swobodnie mwi - uspokoi j Tomek. - Stryjka kluczyk wisi tak jak przedtem na acuszku od zegarka wyja nia Sally. - To jest natomiast drugi, zupenie taki sam kluczyk, wyjty z szuflady biurka. - Nie le cie to wykombinowali - przyzna bosman. - Je li Indianiec pry nie, a stryjek przypomni sobie o tym drugim kluczyku i go nie znajdzie, wszystko wyda si jak amen w pacierzu. We trjk powdrujemy do ciupy. - W tym wa nie cay sk - zmartwi si Tomek. - Trzeba tak zrobi, aby kluczyk znalaz si z powrotem w biurku. Bosman zmarszczy czoo, a Tomek podszed do okna rozwaajc co w my li. Gdy si odwrci, rzek: - Jako to bdzie, moi drodzy. Sally, co porabia twoja mamusia? - Nic nam z jej strony nie grozi. Mam rozbolaa gowa, wic zapewne wzia proszek, bo pi ju w najlepsze. - To dobrze. Teraz nic tu po tobie, droga przyjaciko. Wr do swego pokoju, rozbierz si i po do ka. - Phi, a gdzie nasz spisek? - oburzya si Sally. - Jeszcze nie skoczyem.- stanowczo odpar Tomek. - Po si do ka, lecz pamitaj, e nie wolno ci zasn! Jak tylko dostan kluczyk z powrotem, bdziesz musiaa go zanie na dawne miejsce. - Wcale mi si to nie podoba! Ja chc by obecna przy caym spisku. - Sally, kada rozsdna osoba wie, e spiskowcy maj ci le przydzielone role. Jeeli wykonamy je dokadnie wedug planu, to wszystko powinno si uda. Natomiast inaczej... klapa! Rozumiesz? - Czy ty uwaasz, e moja rola jest wana? - niespokojnie zapytaa Sally. - Wykonujesz najwaniejsze zadanie, bo gdyby my nie mieli kluczyka, to w ogle nic by si nie udao. Prawda, panie bosmanie? - Prawda, jak amen w pacierzu - potwierdzi bosman. - Moecie na mnie polega - zapewnia Sally. - Czekam wic w ku na kluczyk. - Uff...! - ciko westchn Tomek, gdy Sally znikna za drzwiami. Ale ona jest uparta! Na szcz cie posza! - Jeeli wszystkie sikorki s takie, to chyba do koca ycia zostan kawalerem - jak echo odezwa si bosman. - No, ale jako dae sobie z ni rad. Co teraz zrobimy? - Zaniesiemy Indianom rum, a reszta bdzie zalee od okoliczno ci. Niech pan postara si odcign na chwil stranikw od jeca, ebym mg z nim pomwi. - Tak jak kady statek musi mie kapitana, tak kade przedsiwzicie wymaga jednego dowdcy. Wykombinowae t ca hec, wic bd kapitanem. Dobra nasza, postaram si zabawi tych dwch stranikw i ich

kolekw. W jaki sposb poznam, e ju wypenie zadanie? - Gdy obetr czoo chustk, bdzie to znak, e wszystko zaatwione. - Zgoda, teraz rozwimy agle! Bosman wepchn flaszk rumu do kieszeni spodni, po czym wymknli si z domu. Marynarz zadowolony by, i Tomek wzi na siebie porozumienie si z Czarn Byskawic. Poczciwiec nie lubi wyta umysu; wszelkie trudno ci zazwyczaj pokonywa uderzeniem pi ci, co przy jego niezwykej sile nie sprawiao mu zbyt wielkiego kopotu. W obecnej jednak sytuacji sia nie na wiele by si przydaa. Wobec tego zaufa modszemu przyjacielowi, ktrego rozsdek, spryt i przysowiowe wprost szcz cie zawsze podziwia. Pojawienie si ich przy ognisku zostao powitane pochwalnym szmerem. Przez cay dzie policjanci nie mieli czasu pomy le o posiku, tote kolacja obficie zakrapiana piwem zrobia swoje. Wszyscy byli podnieceni i spragnieni wody ognistej. Bosman wolnym ruchem wydoby z kieszeni pen butelk. Czerwonoskrzy skwapliwie podsunli kubki. Bosman ju pochyli flaszk nad pierwszym z brzegu kubkiem, lecz naraz, jakby sobie co przypomnia, cofn rk i odezwa si: Suchaj no, dowdco! Tamci dwaj stranicy te powinni napi si z nami na dobranoc. Czy nie moesz zawoa ich tu na chwil? Dobra mowa, czas nawet zmieni wartownikw. Kto idzie teraz pilnowa jeca? - zapyta dowdca. Nikt z Indian nie kwapi si do opuszczenia okazji. Butelka bya dua. Zawarto jej powinna wystarczy co najmniej na dwie kolejki. Bosman, widzc ociganie Indian, rzuci jakby od niechcenia: - Ha, wszyscy lubicie dobr wod ognist. Mnie te trudno odegnac od penej butelki. Ale mam pewn my l! Mj mody towarzysz nie pije alkoholu. Bez alu zastpi na chwil tamtych dwch zuchw. Dowdca chcia zaoponowa, lecz bosman nie dopu ci go do sowa cignc: - Nie ma si co obawia, dowdco. Mj kumpel na sto krokw niezawodnie trafi nawet najmniejszego ptaka prosto w epetyn. Musicie przyjecha tu kiedy w wolnej chwili, aby zobaczy jego niezwyk celno . Nie spotkaem dotd rwnego mu strzelca, chocia sam przedziurawiam monet rzucon w gr. Suchaj, zastp tamtych zuchw, tylko nie spuszczaj oka z tego gagatka! Tomek w milczeniu wolnym krokiem ruszy w kierunku drzewa bawenianego. Obydwaj stranicy musieli sysze go n rozmow bosmana, oddalonego od nich zaledwie o kilkana cie krokw, gdy bez sprzeciwu spiesznie podeszli do reszty towarzyszy. Tomek usiad na ziemi. Opar si plecami o pie drzewa. Rozejrza si wokoo i skoro tylko stwierdzi, e nikt niepowoany nie moe go usysze, powiedzia pszeptem po angielsku: - Nie mamy chwili do stracenia, wic niech Czarna Byskawica sucha uwanie. Dzisiejszego ranka przypadkiem przeszkodziem Czerwonemu Orowi w ostrzeeniu ciebie przed zasadzk. Chc teraz naprawi zo wyrzdzone niechccy i pomc memu bratu w ucieczce. Ani jeden musku nie drgn w kamiennej twarzy Czarnej Byskawicy. Siedzia dalej bez ruchu, lecz gdy Tomek wspomnia Czerwonego Ora, Indianin rzek cicho: - Ugh! My laem, e Czerwony Orze mnie zdradzi! - Nie, on nie jest zdrajc! Zwichn nog walczc ze mn, a wtedy wa nie Czarna Byskawica min samotnie gr. Nim Czerwony Orze odzyska siy, by dosi konia, byo ju za p no. Czy mj czerwony brat mgby otworzy okowy, gdyby mia kluczyk? - Czarna Byskawica mgby to zrobi. - Suchaj uwanie, Czarna Byskawico, mam ju ten kluczyk, lecz caa trudno w tym, e musz otrzyma go z powrotem, aby nie narazi na przykro kogo bardzo ci yczliwego. - O kim mj biay brat mwi? - zapyta Indianin. - Mj czerwony brat

musia widzie t mod squaw, ktra bya uprzednio tutaj ze mn. To ona wykrada kluczyk dla ciebie. Wic co zrobimy? - Maa Biaa Ra otrzyma kluczyk z powrotem, zanim std uciekn - o wiadczy Czarna Byskawica po krtkim namy le. - Czy mj brat mieszka w domu szeryfa? - Tak, ja i mj przyjaciel jeste my go mi, Maa Biaa Ra za jest krewn szeryfa. Czy mj brat widzi grne dwa okna w szczycie domu? - Widz, ksiyc wa nie je o wietla. - Pierwsze od nas, to okno mego pokoju, drugie mojej modej przyjaciki - wyja ni Tomek. - Niech mj brat opu ci z okna sznurek tak, aby dotyka ziemi. Lekkie pocignicie bdzie oznaczao, e kluczyk jest ju do niego przywizany. Gdy to nastpi, Czarna Byskawica ucieknie. - W jaki sposb przywiesz kluczyk? - zaniepokoi si chopiec. - Marnujc na to czas, moesz straci mono ucieczki. To moja sprawa. Jeeli nie bd mg zwrci klucza, to nie umkn. Czarna Byskawica nie jest biaym czowiekiem, wic ma tylko jeden jzyk. Ugh! Powiedziaem! Tomek wycign ostronie kluczyk z kieszeni. W chwili gdy stranicy wychylali drug kolejk, rzuci go na kolana Indianina. Widzia, jak donie jeca schwyciy byszczcy przedmiot i zrcznie wsuny go za pas na brzuchu. Tomek odczeka chwil, dopki serce nie zaczo mu bi normalnym rytmem. Dopiero wtedy wyj chustk z kieszeni i starannie zacz wyciera zroszone potem czoo. Bosman Nowicki natychmiast ujrza umwiony znak. Rzuci na ziemi oprnion butelk, a nastpnie z dowdc stray oraz dwoma policjantami zbliy si do Tomka. Biay chopiec poblad na moment, gdy dowdca pochyli si nad jecem, by sprawdzi okowy na jego rkach i nogach. Znowu dwaj stranicy usiedli obok jeca. Swoje dugie karabiny pooyli na udach ng skrzyowanych zwyczajem indiaskim. Tomek i bosman pospiesznie powrcili do pokoju. Chopiec zaraz poinformowa przyjaciela o przebiegu rozmowy z Czarn Byskawic. Marynarz uzna propozycj Indianina za najrozsdniejsze wyj cie z kopotliwej sytuacji, ale nie potrafi odgadn, w jaki sposb bdzie on mg wykona swe zobowizanie. Obieca przecie, e kluczyk zostanie przywizany do sznurka jeszcze przed jego ucieczk. Aby dotrzyma sowa, musiaby zleci komu innemu zwrcenie kluczyka. Co to miao oznacza? Oczywi cie zanim bosman i Tomek zaczli si gowi nad rozwizaniem tej zagadki, opu cili z okna dugi sznurek. Nastpnie zrzucili z siebie cz odzienia, by w kadej chwili mc pozorowa zerwanie si z ek. Potem usiedli na pododze przy parapecie otwartego okna. Tomek przywiza do lewej rki koniec sznurka, aby poczu natychmiast najlejsze nawet szarpnicie. Bosman mi swoj fajk. Od czasu do czasu dyskretnie spoglda przez okno na podwrze. Drzewo baweniane, pod ktrym lea skrpowany wizie, oddalone byo od domu o jakie trzydzie ci metrw. Odblask niewidocznego z okna ogniska pada a do stp drzewa, pozwalajc widzie ciemne sylwetki czuwajcych stranikw. Wolno mijaa godzina za godzin. Dopiero po nastpnej zmianie warty sprawy zaczy przybiera troch inny obrt. Tomek i bosman znueni wyczekiwaniem przestali rozmawia. Przez jaki czas trwali w milczeniu. Naraz bosman unis si na kolanach i wyjrza przez okno. Srebrzysty ksiyc w peni przesun si po nieboskonie i znik poza zabudowaniami. Rozoyste drzewo baweniane osnuo si cieniem nocy. Jednocze nie ognisko na indiaskim biwaku troch przygaso. Widoczne byo, e Indianie pi ju od dawna, zapominajc o podsycaniu ognia chrustem. Bosman pochyli si ku chopcu. - Nie kimaj, brachu! - szepn. - Jestem dziurawym pudem morskim, jeeli teraz co si nie stanie.

- Nie pi, niech pan bdzie spokojny - zapewni Tomek. - Czy dostrzeg pan co ciekawego? - Wa nie w tym sk, e nic nie wida. Spjrz sam! Tomek podnis si. Przylgn do futryny okna. Wyjrza ostronie. Po stepie peza szaromleczny tuman mgy. Pobliskie krzewy, drzewa budynki rozpyway si w biaym oboku, przybieray nierealne ksztaty. Potne drzewo baweniane jakby nagle oyo. Gazie zdaway si porusza, przyblia bd oddala. Wok panowaa upiorna cisza. Zamilky nawet wierszcze stepowe. Naraz czerwony odblask rozbysn w mgielnych oparach, kto pewnie dorzuci chrustu do ogniska. Tomek drgn caym ciaem. Chocia najlejszy nawet szmer nie wkrad si w cisz, poczu dwukrotne szarpnicie za sznurek. Tomek trci bosmana, ktry stan przy nim. Szybko wcignli sznurek. Na jego kocu ujrzeli may, paski klucz. - Ha, wic nie nawali w parafi! - z ulg odetchn marynarz. Tomek natychmiast odzyska zimn krew. - Zanios kluczyk; oby tylko Sally nie spaa! - szepn. - Spiesz si i bd ostrony. Kto wie, co si moe zdarzy. Gotowe? mrukn bosman. - Ju odwizaem. Niech pan tutaj czeka na mnie... Tomek drgn po raz drugi, gdy otwierane przeze drzwi troch zaskrzypiay, lecz nie traci czasu. Boso szybko przebieg do pokoju zajmowanego przez panie. Nim zdy chwyci za klamk, drzwi cicho si otworzyy. Odetchn z ulg. Na korytarz wysuna si posta w dugiej biaej koszuli. - Tommy, to trwao ca wieczno - szepna. - Czy masz kluczyk? - Mam, Sally, mam! Wszystko w porzdku! - Wic spisek si uda? - zapytaa podniecona. - Och Tommy, ty jeste genialny! - Daj spokj, Sally, spiesz si... Dziewczynka wzia kluczyk z jego rki. Jak biaa mga cielca si po stepie spyna lekko po schodach. Ju przystana przed drzwiami gabinetu, gdy naraz przed domem rozlego si straszliwe wycie z kilkunastu gardzieli. Hukny strzay...! Piekielny wrzask przeplatany sowami komendy i kanonad doday Sally odwagi. Uchylia drzwi, w lizna si do ciemnego gabinetu i stana przestraszona. Przy biurku kto siedzia... Wstrzymaa oddech. Ta wa nie strona domu wychodzia na podwrze, gdzie pono ognisko; czerwonawy odblask peza po pokoju. Kto siedzia przy biurku oparszy gow na doniach. W tej chwili strzay hukny ze wzmoon si. Posia przy biurku gwatownie opu cia donie i powstaa. Sally zasonia usta, aby nie krzykn. To by stryjek. Nie spieszc si podj z biurka pas z rewolwerami. Wolno zaoy go na biodra. Sally ochona. Bezszelestnie wysuna si z gabinetu i przylgna do ciany. Szeryf przeszed obok niej. Zaledwie kroki jego zadudniy na werandzie, wbiega do pokoju. Szuflada w biurku bya na szcz cie otwarta. Dotkna doni zimnej stali. Woenie, kluczyka w zamek byo bagatelk. Zamkna szuflad, lecz o drzwi gabinetu nie potrzebowaa si ju troszczy. Wbiega po schodach. Tomek drc z niecierpliwo ci chwyci j za rami. - No i co, Sally? - zapyta. - Nic, Tommy, nic! - A kluczyk? - Och, woyam go do biurka... - szepna. - Na lito bosk, co si dzieje w tym domu? - zawoaa pani Allan, wybiegajc na korytarz ze wiec w rku. Ujrzaa crk i Tomka, lecz zanim zdya zada im jakiekolwiek pytanie, czujny jak uraw bosman pojawi si w korytarzu. Zaraz te tubalnym gosem zacz pani Allan uspokaja: - Niech si szanowna pani nie denerwuje. Nasz przewidujcy szeryf mia racj. Indiacom nie wolno zbytnio dowierza. Pokcili si na pewno o co , bo

haasuj, jakby ich kto ze skry obdziera. Nawet nasza modzie zerwaa si ze snu. Chod my na d sprawdzi, co si stao. W tej wa nie chwili gniewne nawoywania, przeplatane pojedynczymi strzaami, zaczy si oddala od domu. KONIEC ROZDZIAU

You might also like