Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 60

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Indeks: 00130/2013/05

Opracowanie edytorskie: Jawa48

na podstawie egzemplarza ze zbiorw prywatnych Tylko do uytku wewntrznego i osobistego bez prawa przedruku i publikacji tak w czci jak i w caoci. Maj 2013

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Prawa autorskie
nale do autora, autorw tumaczenia i ilustracji, Spdzielni Wydawniczej CZYTELNIK, ich spadkobiercw oraz innych osb fizycznych i prawnych majcych lub roszczcych sobie takie prawa.
Materiay wykorzystane w opracowaniu, stanowi rdo danych o naszej kulturze i historii, stanowi wasno publiczn, a ich rozpowszechnianie suy dobru oglnemu.

Wykorzystywanie tylko do uytku osobistego, tak jak czyta si ksik wypoyczon z biblioteki, od ssiada, znajomego czy przyjaciela. Wykorzystywanie w celach handlowych, komercyjnych, modyfikowanie, przedruk i tym podobne bez zgody autora edycji zabronione. Niniejsze opracowanie suy wycznie popularyzacji tej ksiki i przypomnienia zapomnianych pozycji literatury z lat szkolnych.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

JANINA BRONIEWSKA

Spdzielnia Wydawniczo-Owiatowa Czytelnik Warszawa 1949


Opracowanie edytorskie: Jawa48

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Ilustrowa: Konstanty Maria SOPOKO


Okadk projektowaa: Olga Siemaszkowa

Opracowanie edytorskie: Jawa48

SPIS ROZDZIAW

ROZDZIA PIERWSZY ROZDZIA DRUGI

z ktrego kady si dowie, co si dziao w worku z gaganami str. 8 o tym jak ze starego robi si nowe. Pierwsze lusterko gagankowej Balbisi, czyli jak ci widz tak ci pisz str. 12 o psie Apdziesz, o jedwabnym schabie i o wielkim zbiegowisku na ulicy Gobiej str. 16 z ktrego kady si dowie, e podre zawsze ksztac, choby si je odbywao w koszu z gsi siodat str. 20 w ktrym Balbisia zwiedza miasto. Niebezpieczestwo w maglu str. 26 w ktrym pan Cudzik portretuje Balbink, czyli jak si spaca dug wdzicznoci str. 32 z ktrego wynika, e nie zawsze tak si wypisz, jak sobie pocielisz str. 38 o Balbisi-baletnicy, psie-przybdzie i powodzeniu dziadka Grajdoka str. 46

ROZDZIA TRZECI ROZDZIA CZWARTY

ROZDZIA PITY ROZDZIA SZSTY ROZDZIA SIDMY ROZDZIA SMY

ROZDZIA DZIEWITY w ktrym wyprzedzamy nasz pitk i przenosimy si na ulic Gobi str. 51

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

ROZDZIA PIERWSZY

z ktrego kady si dowie, co si dziao w worku z gaganami

Fajans za gagany! Fajans za gagany! Za stare kapcie, za stare szmaty! Tak woa co rano kupiec, pan Szmul Aksamit. Chodzi od podwrza do podwrza po caej ulicy Gobiej. Z plecw zwiesza mu si bury worek. Ten worek na gagany by zawsze w najgorszym humorze z samego wanie rana. Nie trzeba mu si dziwi, bo by pusty, a to prawie to samo znaczy, co godny. A tak ju jest na wiecie, e nikt godny nie moe by w wesoym usposobieniu. Wic ten bury worek wisia taki pomarszczony na plecach swojego pana i mrucza bardzo niezadowolony: Szmaty, kapcie. Ani mi si ni. Nie bd nosi takiego lichego towaru. Te miabym si czym napycha. Wanie, wanie zatrzeszcza kosz wyadowany fajansem. Ten znw by w najlepszym humorze z samego rana. Nic dziwnego, bo naadowano go bardzo piknym towarem, wic by dumny ze swej zawartoci. Tego jeszcze brakowao, ebym te liczne pmiski i cukiernice z gobkami mia oddawa za jakie szmaty. Nic si, ku mie, nie bj. Nasz pan ma przecie niez gow do interesw, a my mu te niejedno moemy doradzi. Nie wiadomo jednak, czy pan Aksamit naprawd tak bardzo si liczy ze zdaniem swoich wsplnikw. Kiedy jednak wchodzi na podwrze, robi si ruch w caej kamienicy. Co prawda, najwikszy to w suterenach i na poddaszach. Moe tam wanie ludzie najbardziej lubili pikny fajans pana Aksamita? Tote zaraz w suterenie mwi pani Marcinowa:

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

E, co tam ma ta stara spdnica lee w kufrze. Tylko j do reszty mole zjedz. A przydaby si taki pmisek malowany w re albo i w bratki. Potem wysuwa gow przez okno i woa: Panie kupiec! Zaraz id! A pani Walentowa na poddaszu mwi sama do siebie: E, co tam maj butwie te stare buty po niebosz czyku. Przydaaby si nowa cukiernica, taka z gobkami. Tote czym prdzej wychyla si z okna i woa: Panie kupiec! Zaraz i ja schodz.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Trzeszcz schody z sutereny. Dudni te z poddasza. Po tem zaczyna si targ. Powesela bury worek. A kosz zaraz straci humor: musia przecie odda taki pikny pmisek i cukiernic. I znw od podwrza do podwrza chodzi pan Aksamit ze wsplnikami, burym workiem i trzeszczcym koszem. A kiedy wreszcie zapada zmrok, taki bury jak pkaty worek pana Aksamita, wracaj do domu. Coraz wolniej idzie kupiec. Coraz bardziej pochyla plecy. A tu i do tak wypchanego worka co jeszcze wciska si przez dziur. C to takiego? Cienkie ma i zmczone nogi. Przygarbione i zmczone plecy. Mwi zachrypnitym gosem... Ach, to co niby nie yje, nie je, nie pije, a jest w kadym spracowanym czowieku. To ta jego cao dzienna praca, codzienny trud, co to wazi ludziom w zmczone rce, w obolae nogi, ale pracuje razem z czowiekiem i nieraz mu doradza. Posun si. Czas na obrachunek. Jake dzi poszo? pyta wanie Codzienny Trud" pana Aksamita i pcha si do worka. Worek zna tego gocia. Cho ju bardzo wypchany, rozciga si jeszcze troch i wreszcie wpuszcza go jak co dzie. Codzienny Trud" oglda ze brane w worku towarzystwo: No, no, panienka to nawet niele wyglda. Moe nawet i nie szkoda tego pmiska w re mwi zachrypnitym gosem do szeleszczcej jedwabnej sukni. Szu... szu... obraona suknia na to. Niele? Przecie byam na dziesiciu weselach. A na ilu balach! I wszyscy mwili, e jestem bardzo pikna. E, wesela. Ja w prawdziwym teatrze wystpowaam. A jak mi ludzie brawa bili mikkim gosem odpowiada aksamitny paszcz. Tylko stare buty nieboszczyka Walentego siedz na sa mym dnie zupenie cicho. Dotar do nich Codzienny Trud". Ju chcia im co przygani, ale si wida rozmyli. Bo i one, te Walentowe buty, napracoway si w yciu, napracoway. Biegay ze swym panem po rusztowaniach. Wnosiy wapno i
Opracowanie edytorskie: Jawa48

10

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

cegy. Budoway domy i domki. Widziay miasto z wysoka. Stay na wskiej desce, a pan kielni gadzi wapno. Na trzecim, na czwartym, na pitym pitrze, ponad czeluci kamiennego podwrza. Nie maj te ani poysku, ani piknego ksztatu. Jeszcze tu i tam atka, a moe znw rusz do pracy? Wic syszc przechwaki jedwabiu i aksamitu skrzyp my tylko: Nie wszystko zoto, co si wieci... O, przepraszam pusty ju kosz na to zoto to wcale nieza rzecz. Zocone talerze najlepiej id. Ju ja si chyba znam na towarze. No, nie tylko ty, ja te jestem wsplnikiem nie od parady odpowiada worek, i ju-ju mia si nadsa, ale przypomnia sobie wanie, e wieczorami bywa w najlepszym humorze. Bo i o co miaby si worek z koszem sprzecza? Tak to ju midzy nimi byo, e cho rne na pozr nosili towary, musiay one jednak by tyle samo warte, bo inaczej nie opacaby si handel. Ba, kto wie nawet, czy worek nie by wicej wart, bo musia przecie mieci w sobie jeszcze i Codzienny Trud". A za Codziennym Trudem" zawsze chodzi i Zysk". Ten Zysk", brat Codziennego Trudu", czasem gruby, czasem chudy, te ma swoje obowizki. Musz obaj nakarmi pana Aksamita, pani Aksamitow i szecioro Aksamicit. Czekaj wanie na ojca te mae Aksamicita z noskami rozpaszczonymi o szyb. I na ojca Codzienny Trud", i na ojca Zysk". Niezbyt gruby musi by ten Zysk" kupca Aksamita. W garnku stoj kartofle, a na stole jeden led na ca rodzin. Bdzie jeszcze suchy chleb i herbata. A tymczasem do drzwi kto puka. To babcia atkowska z poddasza. Przychodzi tak co wieczr. Wybiera z worka pana Aksamita co lepsze szmaty i ubrania. Reszta pjdzie do papierni. Babci atkowskiej nie bardzo ju nogi dopisuj. I ona ma swj Codzienny Trud". Inaczej on jednak wyglda ni ten z worka pana Aksamita.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

11

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

ROZDZIA DRUGI

o tym jak ze starego robi si nowe. Pierwsze lusterko gagankowej Balbisi, czyli jak ci widz tak ci pisz.

Pani Aksamitowa wyoya wanie dymice kartofle na wyszczerbion salaterk. A cho pan Aksamit dostarcza ludziom tyle piknego fajansu, malowanego w re i w gobki, jednake jak to w tym przysowiu, e szewc bez butw chodzi, ten, co fajans sprzedaje, sam na wyszczerbionym jada. Mae Aksamicita gsto obsiady st. A tymczasem babcia atkowska pomalutku wspina si na swoje poddasze. Babcia czap... czap... A za babci Codzienny Trud". Postkuj oboje. Przystaj na kadym ppitrze. Babcia atkowska niesie wzeek i rozmyla a oblicza: Czy to po upraniu i wycerowaniu bdzie jak nowe, czy nie bdzie? A czy si w praniu nie rozleci? A moe przybra koronk? Wolniej, wolniej, bo mi nogi ju nie dopisuj przerywa te rozmylania czapicy jak babcia Codzienny Trud". Weszli wreszcie do mieszkania. W klatce przebudzi si kanarek i zatrzepota skrzydekami. Zapalia babcia lamp. Woya na nos okulary w drucianej oprawie. Zaraz wszystko poweselao. Bo w maym pokoiku babci atkowskiej wszystko byo wesoe. I dywan z kolorowych atek, i kapa z barwnych szmatek, i aciate aksamitne pieski, i gagankowe kolorowe kotki. Wyja babcia z wzeka t czerwon jedwabn sukni, co si tak jeszcze w worku przechwalaa swoim wiatowym yciem. Potem ten zielony paszcz aksamitny, co wystpowa w prawdziwym teatrze. Ach, jakie to byo kolorowe. Nawet babcin Codzienny Trud" powesela. Usiad so bie na maszynie do szycia i tak doradza swojej pani:

Opracowanie edytorskie: Jawa48

12

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Anielka wybiera si na wesele. Kupi od nas t sukni, kupi. Trzeba troch tu zduy, tam przyci. Wypie rzemy przedtem i wyprasujemy. Dobrze musia radzi, bo na drugi dzie razem siedzieli przy pracy. Codzienny Trud" skaka po babcinych pokutych ig palcach, potem piszcza w mydlinach. Wreszcie sycza pod gorcym elazkiem. Ale ta suknia wysza jak nowa. Siedzi teraz babcia przy oknie i czeka na bra ciszka Codziennego Trudu" na Zysk". Przysza wreszcie i Anielka, ta co si wybiera na wesele. A za Anielk wsun si do babci atkowskiej upragniony Zysk". Przymierzaa Anielka sukienk z czerwonego jed wabiu. Kupia. Zysk" nie by ani grubszy, ani cieszy od swego brata u pana Aksamita. Ale zawsze by i zosta ju w maym, wesoym pokoiku babci. Kupia babcia nafty cay litr, kupia i cukru, i herbaty. Nawet s oniny i kaszy, a take cay pczek burakw. Stoj te buraki w garnku na ogniu. A babcia zbiera skrawki z podogi. I te czerwone jedwabne, i kretonowe w kwiatki. Potem wyciga z szuflady kawaek aksamitu, pczki czarnego jedwabiu i r owy trykot. Codzienny Trud" wie ju, co to znaczy. Niby to praca, niby zabawa. Szczkaj byszczce noyczki. Miga ostra iga. Tam i sam. A naraz ze skrawkw i gagankw robi si trykotowy tuw i rce, i nogi. Na rowej twarzy wyskoczy nosek, troch tylko perkaty. Na gowie wyrastaj z czarnych jedwabnych nici lnice warkocze. Strzpki czerwonego jedwabiu uoyy si w szerok, fadzist spdniczk. Teraz babcia atkowska szuka czego w blaszanym pudle z guzikami. Znalaza dwa czarne paciorki. Przyszya jeden i gagankowa lalka zaraz przejrzaa si w szkiekach babcinych okularw. Przyszya drugi, a lalka a ebkiem pokrcia. Chciaa nawet co powiedzie, ale jeszcze ust nie miaa. Dopiero kiedy jej babcia wyszya czerwonym jedwabiem usta w ksztacie serduszka, zawoaa: Ach, babciu atkowska. Jake pikna jestem. Tylko mi jeszcze wymaluj czym rumiece. Nie chc by taka blada. A tymczasem te buraczki na ogniu zaczy si gotowa. Stukaj, pukaj pokrywk garnka: Stuk... puk... pach... pach... Gorco, a str ach.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

13

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Posadzia babcia gagankowa lalk przy doniczce pelar gonii i biegnie do garnka:

Aj, aj, moje buraczki. Na nic si przypal. Zasuna fajerk, zamieszaa yk. I znw o lalce myli. Czyme by te rumiece wymalowa? Codzienny Trud" na to: A moe by tak buraczkami?
Opracowanie edytorskie: Jawa48

14

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Aj, aj, prawda woa babcia atkowska, bardzo ucieszona. Ulaa prdko na spodek gorcego buraczkowego sosu. I szmatk wymalowaa gagankowej lalce takie rumiece, e przy nich od razu zblada kwitnca czerwona pelargonia. Moe z zazdroci, kto wie? Bo te lalka bya pikna. Nawet Codzienny Trud", wprawdzie tylko pgbkiem, ale umiechn si do niej. Siedzi sobie lalka przy pobladej nagle, kwitncej pelar gonii i po prostu schnie. Przeglda si przy tym ukrad kiem w szybie. A tu szczekn aksamitny piesek w atki: Hau hau... C to, moja panno, razem nas zanios na targ? Co takiego? Na jaki targ? Mnie, tak pikn lalk, maj nosi na jaki targ? Miau... szmaciany kociak na to. To mi wielka pani. Pracowa bdziesz. Mae dzieci bawi... Nie zdya lalka nic odpowiedzie, cho odpowiedzi miaa sto i jedn, gdy naraz dmuchn wiatr i hop... wyleciaa przez okno. Balbinka! Moja Balbinka! zawoaa babcia i o mao nie upucia garnka z buraczkami.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

15

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

ROZDZIA TRZECI

o psie Apdziesz, o jedwabnym schabie i o wielkim zbiegowisku na ulicy Gobiej.

A gagankowa Balbinka usyszaa tylko swoje wieo nadane imi, a potem wiatr zacz jej wista w uszach i koziokowaa tak z czwartego pitra na d. A tam na dole sta wanie kudaty Azor. A moe nie Azor, tylko Bukiet? Kto tam psa-przybd, psa-wczykija, psa-powsinog pyta o imi? Wszdzie woaj na niego jednakowo i bardzo krtko, ale za to gono: A pdziesz! Ot wanie ten kudaty kundel obchodzi tego dnia wszystkie podwrza, wszystkie mietniki przy ulicy Gobiej. I wszy, i szuka. A czego szuka? Pewnie, e nie wiatru w polu, bo co godnemu psu po wietrze? Szuka koci, skrek chleba, czy co tam si zdarzy. Bo w jego psim rodzie pamitano dobrze przysowie: kak czy wena, byle kiszka pena. Powtarzaa je, a raczej poszczekiwaa jeszcze jego prababka. Kiedy tak szuka, co mu nagle spado na pysk. Co czerwonego jak schab od pana Wtrbki, waciciela jatki na rogu. Pies nigdy nawet do woli nie mg si przypatrze temu schabowi, bo w tej jatce wanie najgoniej krzycza, i to bardzo grubym gosem, sam pan Wtrbka: A pdziesz! A tu naraz z nieba zleciao furkoczce, czerwone i na psim pysku osiado. Pies w nogi. Rzadka gratka. Nie ma co si namyla. A na psim grzbiecie podskakuj wszystkie pcheki, tak samo godne jak ich ywiciel. Pdz ulic. Samym rodkiem. Hop! Hop! Lalka krzyczy: Gwatu! Ratujcie! Smok mnie porwa!

Opracowanie edytorskie: Jawa48

16

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Ale nikt nie syszy gagankowego gosu panny Balbisi. Pdz, pdz, przelecieli koo jatki pana Wtrbki. A tam wanie panna Agnieszka wybieraa skrawki dla trzech swoich kotkw i czterech pieskw. Wielki to sprawunek. Pan Wtrbka ziewa szeroko, bo klientka ju tak z pl godziny wybieraa te smakoyki w jatce. A tu migna mu w drzwiach czerwona plama, cztery psie nogi i kusy ogon. apaj, trzymaj, zodziejaaa! okrutnie grubym gosem krzykn pan Wtrbka i jak kamie z procy wyskoczy na ulic. Panna Agnieszka z wielkiego przestra chu upucia cae wier kilo starannie wybranych okrawkw i biegnie za panem Wtrbk. apaj! Trzymaj! Zodzieje! Bandyci! woa cienkim, lecz dononym gosem. Za pann Agnieszk wybiegy wszystkie sklepowe. A na samym kocu drepce babcia atkowska i te woa: Balbina! Moja Balbina! Z okna mi wyleciaa! To si dopiero gwat i harmider zrobi na ulicy Go biej. Do rogu biegnie tum w biaych fartuchach z panem Wtrbk i pann Agnieszk na czele. Koo babci atkowskiej te ju ciba ludzi i wszyscy krzycz i pytaj na raz, tak e jeden drugiego nie syszy: Na mier si zabia? O, moja pani. O, nieszczliwa! Przed zodziejami oknem wyskoczya? Syszane to rzeczy? A taka spokojna bya ulica. Tak si ludziom wszystko pomieszao w gowach. A pies gna co mia si w czterech apach. A na psie podskakiway czarne pcheki. W psich zbach lalka Balbisia krzyczaa, ile tylko miaa tchu w gagankowej piersi. Tylko migay jej przed oczami ludzkie nogi, koskie kopyta, szyny tramwajowe. Bo pies drogi nie wybiera. Pdzi przed siebie samym rodkiem jezdni. Wida, tylko psia natura chronia go od przejechania. Wylecieli tak za miejskie opotki: pies, na psie pchy i Balbisia w psiej paszczy. A tymczasem na Gobi zacz wraca zziajany tum z najgoniej sapicym panem Wtrbk i najcieniej piszczc pann Agnieszk na czele. A tam ciba na rodku jezdni koo babci atkowskiej coraz gstsza. I coraz goniej wszyscy krzycz, tak e ju nawet nie sycha wyjanie babci:
Opracowanie edytorskie: Jawa48

17

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Zabia si. Na mier si zabia. Wyskoczya oknem przed bandytami. Cay dom obrabowali. Zostawili goe ciany. Uciekli samochodem. Szwadron policji ich goni. Powracajcy tum przyczy si do stojcej ciby, i jak zaczli teraz wszyscy razem krzycze: Bandyci sze osb zabili. Podpalili dom. Prdko dzwocie po pogotowie. Jeszcze prdzej po stra ogniow. Bo caa ulica si spali. Niebawem przyjechaa stra ogniowa lnicym wozem, jednym, drugim, trzecim, z brzkiem, hukiem i dug drabin. Pytaj, woaj
Opracowanie edytorskie: Jawa48

18

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

straacy: gdzie, co, jak? A nikt nie odpowiada, tylko wszyscy krzycz jeden przez drugiego. Nareszcie docisnli si do samego rodka, do babci atkowskiej. I wtedy dopiero wszystko si wyjanio. e oknem wyleciaa gagankowa, wieo malowana buraczkowym sosem Balbisia. e miaa na sobie czerwon, jedwabn sukienk. e pies j porwa zamiast schabu. Ani poaru, ani bandytw, ani rannych nie byo jak duga i szeroka ulica Gobia. Wic straacy odjechali z wielkim trbieniem i bardzo li. Trzy karetki pogotowia z jeszcze wikszym trbieniem te odjechay. Wrci do jatki pan Wtrbka, wrcia tam i panna Agnieszka i jeszcze p godziny wybieraa okrawki dla swoich trzech kotkw i czterech pieskw. Na schodach sieni zostaa tylko babcia atkowska i do samego wieczora opowiadaa wszystkim o buraczkowym sosie, kudatym psie, na prno wezwanej stray ogniowej i o trzech karetkach pogotowia. Tak, tak, moi pastwo, plotka: co rano wrblem wyleci, pod wieczr wraca woem powiedziaa na koniec babcia i poczapaa na swoje poddasze, eby nareszcie zje spokojnie te buraczki ze sonin. A za babci Codzienny Trud" ju nie czapa, ale przeskakiwa po trzy stopnie na raz i pokrzykiwa wesoo, jak nigdy w yciu: Niby to praca, a ani w nogach po tym nie amie, ani w plecach nie kuje. Miele si tylko jzykiem i takie to cieszne z tego historie wychodz. Dobra rzecz plotki. A miaby to z mielenia jzykiem takie smaczne bu raczki ze sonin? odpowiedziaa jako bardzo nierada babcia. Moe al jej zmarnowanego na ulicy czasu?

Opracowanie edytorskie: Jawa48

19

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

ROZDZIA CZWARTY

z ktrego kady si dowie, e podre zawsze ksztac, choby si je odbywao w koszu z gsi siodat.

Zziajany pies wybieg midzy miejskie opotki. Zacz troch zwalnia i zbiera psie myli. Powoli i strach go opuszcza. Stan wreszcie. Wypuci Balbisi z zbatego pyska. Pocign nosem raz i drugi. Wytrzeszczy oczy i, cho pies, do cna zbarania. Wywiesi czerwony jzyk i dyszy, i zieje: Uff! Co to jest? Ni to schab, ni wydra. (Bo psy prze krcaj ludzkie przysowia). Czerwone bo czerwone, ale nawet golonk nie pachnie. Niby to czowiek, bo nawet warkocze, jakich by si najmarniejszy pies powstydzi. Ma i sukni fadzist i cakiem niegupie cho gdzie im tam do moich oczy... na glos ju rozwaa pies -wlczykij, pies-przyblda, pies-powsinoga, co si nie wabi ani Azor, ani Bukiet. O, za pozwoleniem! oburzya si Balbisia, bo ju i j strach opuci. Tylko niech no pan nie porwnywa swoich wyupiastych lepi z moimi paciorkowymi oczami. Grzeczno przede wszystkim. Poprawia przy tym szmacianymi rczkami fady jed wabnej, czerwonej spdniczki. Przejrzaa si w kauy (bo co by to byy za opotki podmiejskie bez kauy porodku drogi?). Przygadzia czarne, jedwabiste warkocze. Cakiem zadowolona, umiechna si do siebie i powiedziaa do grzecznie ju siedzcego kudatego psa: No, jeszcze niele. Mogoby by znacznie gorzej po takiej podry. Nie kademu si zdarza przebiec cae miasto w zbatym psim pysku i tak wieo potem wyglda. Zaraz zna rk babci atkowskiej. A to panienka od babci atkowskiej? Znam, znam. Wszystkie psy j znaj. Bardzo uczynna dla psiego rodu osoba. Choby skrk chleba, ale zawsze poczstuje. Takie ju ta szanowna osoba ma mikkie serce.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

20

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

I tu tak si pies rozczuli, e a zawy z gbi psiego serca. Podnis eb do gry i wy, jak to nocami wszyscy jego bracia wyj do ksiyca. A tu na paliku pota, obok suszcej si tam baki od mleka, pokaza si kot. Wielkie, bure kocisko. Mrau... mrau... miaukn gronie. A wy co tu robicie koo mojego potu? A przybdy! A hultaje! Poznacie wy moje pazury! Gagankowa Balbisia a zblada, pod rumiecami z bu raczkowego sosu. Pies przerwa wycie i zjey si na karku: Hau... Wrau... Co powiedzia, szczuroapie? Co powiedzia o tej piknej panience? I pies jednym susem skoczy na palik potu. Baka od mleka spada z brzkiem i potoczya si razem z kotem na sam rodek kauy. Kot prychn, bo jak wszystkie koty nie uznawa innej kpieli poza wasn lin. Nasroy si i pac pac apk po psim pysku. Zacza si walka, przy czym kurz wzbija si chmur. Z tej chmury dolatywao psie war czenie, kocie miauczenie, pisk i harmider. Wresz cie kot z wypronym ogonem popdzi w pole. Pies za nim, yskajc lnicymi, ostrymi zbami. Lalka siedziaa pod potem, przyciskajc gagankowymi rczkami mocno bijce trocinowe serce: Ach, ach, co za straszne zdarzenie! Jaki ten pies od wany! Jaki szlachetny! Ach, eby jak najprdzej wrci! Pjd z nim choby na koniec wiata. Z takim obroc nie zgin. Ale pies nie wrci. Popdzi za kocurem gdzie daleko. Moe do dzisiaj jeszcze go goni? Tymczasem z acz zapada zmrok. Nadlecia wiatr z pola. Zmarszczy powierzchni kauy. Rozwia lalczyne warkocze. wistn, gwizdn: Fiu... fiu... A c to panna taka osamotniona? Zanisbym do domu, ale nie poradz. A i czasu nie mam. Tyle roboty w ogrodach i w lesie: licie musz otrzsa, mci wod... I wiatr polecia do swojej pracy. Balbisia zostaa sama, samiuteka. Na pacz jej si zbierao, ale jak tu paka, kiedy si ma buraczkowe rumiece? Skulia si wic w kbuszek i zasna. Zza potu
Opracowanie edytorskie: Jawa48

21

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

wysun si jasny, pyzaty ksiyc. Przejrza si w kauy. Baka zalnia, jakby bya z kutego srebra. Potem zajrza w paciorkowe oczy picej Balbisi. I wtedy przyni si Balbisi pikny, srebrny paac. Mia okrge, srebrne ciany i srebrn wie. Moe nawet by podobny do tej baki w kauy? Przed srebrnymi schodami staa srebrna kareta. A do karety by zaprzony ten kudaty obroca Balbisi. Mieli jecha daleko w wiat. Z tob nie zgin szepna przez sen Balbisia. Obudziy j pierwsze, jeszcze ukone promienie soca. Przetara zaspane koralikowe oczy. Ziewna haftowa nymi w serduszko ustami: Aaa... To drugi dzie mojego ycia. Jakie te czekaj mnie przygody? Niedugo czekaa. Takie ju ta Balbisia miaa szczcie do przygd, cho zacza dopiero drugi dzie ycia. Idzie wanie opotkami Wicek. Idzie i gwide jak kos. To znw udaje wilg. To kuka jak kukuka. Zsun czapk na ty gowy. Rozglda si po wiecie. Matka wysaa go do mia sta z tust gsi w koszu. G ta bya obiecana pewnej pani n a imieniny. Matka tuczya j kluskami cae sze tygodni. Bardzo si gska siodata spasa. Nie trudno jej to przyszo, bo mieszkaa pod miastem i jadaa tuste kluski. A wiadomo, e nic tak na tusz nie wpywa jak kluski i wiee powietrze. Siedzi teraz w koszu z pakiem i gga. G, jak to g, rozumu wiele nie ma wiadomo: rozumu u gsi nie kupisz, jak mwi przysowie. Pogguje wic wesoo i wcale swych dalszych losw nie przeczuwa. Nie wie, e j jabkami nadziej i upiek w gorcym piecu. A po tem bdzie chrupa upieczon skrk, rumian i pachnc w zbach imieninowych goci. Idzie sobie Wicek rodkiem drogi, gwide jak kos, jak kukuka, na chmury si gapi i rozmyla o tym, co mu matka mwia. A ju cae ich przedmiecie wie o tej stray ogniowej i pogotowiu, i o wielkim zbiegowisku na ulicy Gobiej. Matka kazaa mu jeszcze dokadniej si wypyta. Jaka lalka wypada z okna jakiej babci atkowskiej, jaki pies porwa t lalk i by z tego straszny harmider i jesz cze straszniejsze zbiegowisko. Lalka bya w czerwonej spdniczce, takiej czerwonej jak schab u rzenika. I to miao by wanie pocztkiem wszystkiego. 22

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Patrzy Wicek na chmury. Wanie leciaa po niebie je dna taka pierzasta: ni to lew, ni to wz. Wicek z zadart gow chlap w kau. A tu baka brzkna blaszanym gosem: Brzk! Nie masz to, Wicek, oczu? A zreszt, nie kmy si. Kademu zdarzy si w niebo zagapi. By nawet kto taki, co wpad przez to do rzeki. Lepiej powie mnie na koku w pocie, bo si gospodyni zamartwi, kiedy mnie na miejscu nie znajdzie. Wicek by uczynny. Czemu nie? Powiesi bak na kotku, jak tego chciaa, i ju mia ruszy dalej, a tu zobaczy Balbisi pod potem. A panienka co tu robi? Czy te z potu spada? pyta Wicek i nawet z lekka uchyli cza pki. Balbisia zaraz si na grzecznoci poznaa, odpowiedziaa wic rezolutnie: Z potu nie spadam, bom nie kot, eby po potach skaka. Zreszt mogabym przy tym rozedrze czerwon sukienk. Wicek zamyli si i mwi sam do siebie: Zaraz, zaraz... Lalka jest. Czerwon sukienk ma. Ale gdzie pies? Pies? lalka na to. A moe kawaler widzia gdzie po drodze takiego kudatego pieska? Wanie czekam na niego. Chc, eby mnie odnis z powrotem... A gdzie to panienka mieszka? pyta Wicek. Nie znam adresu, bo nie drzwiami, ale oknem wyle ciaam do miasta. Wiem tyle tylko, e moja pani to stara babulka. Wszystko u niej jest zrobione z kolorowych atek. Tote pewnie dlatego nazywaj j... zaraz... jak to j nazywaj?... Moe babcia atkowska? pyta Wicek. O tak, wanie. A skd to kawaler wie? Ho ho, moja panno, to ty jeszcze nie wiesz, jakiego piwa nawarzya? Przez ciebie byo na ulicy straszne zbiegowisko. Przyjechaa stra ogniowa i trzy karetki pogo towia...
Opracowanie edytorskie: Jawa48

23

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

O jejej! zlka si Balbisia. Tak, tak. Sawna ju jeste w caym miecie. Ba, na wet u nas na przedmieciu te o tobie wiedz. Pewnie ci tam ju bardzo szukaj w miecie. Moe si nawet gniewaj na ciebie? Oj oj, ja nieszczliwa. A co ja temu wszystkiemu jestem winna ? No tak. Ale co tam. Tutaj nie zostaniesz. Siadaj do mojej kolaski, to ci podwioz.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

24

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

To powiedziawszy Wicek wpakowa Balbink do kobiaki z gsi. G z pocztku si dsaa. Sykna, e jest tusta i e bdzie jej ciasno w podry. A Balbisia szybko zaprzyjania si z Wickiem i nad podziw atwo si z nim rozgadaa. Ot tak, i o tym, i o owym. Musia jej Wicek opowiada, jak to jest za miastem. Bo cho to tylko gagankowa lalka i chopcy przecie lalkami si nie bawi, jednak wie o niej cae miasto i przedmiecie. G jako si udobruchaa. Posuna si nawet troch w przyciasnej kobiace i suchaa z rozdziawionym dziobem. A Wicek pokazywa Balbince, jak to ryczy krowa, jak winia chrzka, jak beczy baran... A e koguty tak piej, jak piej, Balbinka nawet wierzy nie chciaa. Kukuryku. Dziad na yku. Baba na powrozie. Dziad si urwa, a baba nie moe... pia Wicek. Kukuryku. A dlaczego dziad na yku? odpowiedzia mu prawdziwy kogut, kiedy mijali jaki kurnik. Do piero wtedy Balbisia uwierzya, e koguty piej wanie w taki sposb. Mia te Wicek nowy kopot, kiedy powiedzia, e kogut ma ostrogi i grzebie. Grzebie, powiadasz? A czy si nim gadko przyczesuje? pytaa Balbisia. Duo rzeczy si dowiedziaa w czasie tej podry w kobiace. Nie darmo mwi przysowie, e podre ksztac. Wkrtce wyszli na bit szos. Balbisia zobaczya wielkie murowane miasto. Kryte blach dachy, wysokie kominy fabryczne i jeszcze wysze wiee kocielne.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

25

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

ROZDZIA PITY

w ktrym Balbisia zwiedza miasto. Niebezpieczestwo w maglu.

Cho gagankowa panna Balbisia rd swj wywodzi z miejskich gagankw, cho urodzia si na poddaszu przy ulicy Gobiej miasta wcale nie znaa. Bo czy mona powiedzie o kim, kto zwiedza miasto do gry nogami, i to w psim pysku, i to w takim pdzie, e je zna? Obie z gsi wycigay z kobiaki szyje i obie krciy gowami na wszystkie strony. Obie wytrzeszczay ciekawe oczki. G, jako gorzej wychowana, syczaa i poggiwaa. Wi cek maszeruje przed siebie i powistuje ju ciszej, bo przez zby. Dobry kawa drogi mieli do tej pani, co to niedugo miaa wyprawi imieniny. Ale o tramwaju ani marzy, bo z gsi konduktor chyba nie wpuci. Patrz wic tylko z chodnika na te czerwone, dzwonice tramwaje. Aj aj wydziwia Balbinka. To ludzie tak na keczkach jed od domu do domu? Tsss g na to bo skrzyde nie maj. Mnie tam takie pudo na kkach niepotrzebne. Mie skrzyda i lata to niewielka sztuka mwi Wicek ale nie majc skrzyde wzbi si ponad chmury, to dopiero sztuka, co? A kto j potrafi? Bo to sztuka nie lada pyta Balbisia. A tu jakby w odpowiedzi zawarczao co w grze i nad miastem przelecia wielki metalowy ptak. O, widzisz, to samolot. Ludzie w nim siedz. Wi dzisz, gsko siodata. Bez wasnych skrzyde na plecach, a przecie tak migaj, jak

Opracowanie edytorskie: Jawa48

26

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

nawet twoje pociotki, dzikie gsi, nie potrafi. Bo skrzyda to nie wszystko. Najwaniejsza gowa, a w niej rozum. Tsss... sykna g, nie wiadomo, czy z podziwu, czy z niedowierzania. Nareszcie przyszli na ulic Pokrtn. Bo tam wanie ta pani, co czekaa na g, miaa mieszkanie i wasne rczne magle. Nad schodami by blaszany szyldzik. To ju robota pana Cudzika, malarza nad malarzami. Wszystkie szyldy i na pisy na caej ulicy Pokrtnej to jego dzieo. Tote i na tym szyldziku tak zrcznie by wymalowany magiel, e a dziw, e bielizna sama nie biega z udzi do tego magla. Moe z litoci dla swoich wacicieli, eby im nie byo zimno? Wicek mia zamiowanie nie tylko do gwizdania, ale i do malarstwa. Stan wic przed szyldem i patrzy. Widzisz mwi z podziwem jest i skrzynia z kamieniami, i koo z trybami, i korba. Dobrze namalowane. ebym to ja tak potrafi. A Balbina jako zmarkotniaa. Wicu mwi z kobiaki mwie, e w miecie gniewaj si na mnie. Moe i ta pani maglarka te? Lepiej schowaj mnie za pazuch. Moe i ona syszaa o tym zbiegowisku na Gobiej? Zreszt, to nawet nie wypada, eby taki duy chopak z lalk si obnosi. Po co si naraa na obmow i drwiny? Wicu oderwa oczy od malowanego magla i popatrzy na Balbisi. Pomyla, pomyla. Wida, sowa lalki trafiy mu do przekonania. Wyj j z kosza i schowa za pazuch. Balbisi zrobio si ciepo. Przysuna zaraz koralikowe oczko do dziurki od guzika w kapocie i przez to okienko wyglda na wiat. Wicek nacisn klamk drzwi. Brzkn dzwonek i we szli do magla. A pani maglarka zaraz pucia korb od magla i z radoci a plasna w rce: No, nareszcie. A juem mylaa, e mama zapo mniaa o moim obstalunku. Wstydu bym si najada na wasne imieniny zamiast gsi. Bo

Opracowanie edytorskie: Jawa48

27

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

nie mog przecie da schabu z kapust, kiedy wszystkie kumy wiedz, e ma by g nadziewana jabkami. G, jak to g, co to nie ma rozumu na sprzedanie, i teraz nic jeszcze nie rozumiaa. Nastroszya pira. Bya dumna, e bez niej imieniny byyby na nic. Kto wie, taka g to moe jeszcze na stole bdzie si szczyci, e gocie wychwalaj jej krucho i tuszcz? Pani maglarka wyja g z kobiaki. I naraz mwi: Wicu, nie zrobiby mi przysugi? Strasznie mam mao czasu, nijak nie zd. A obiecaam odnie bielizn panu Cudzikowi, temu malarzowi, wiesz? Moe by mu odnis? Wyo ci kobiak papierem. Wicek, jako chopiec uczynny, o czym ju wiemy, bardzo chtnie si zgodzi. Tym chtniej, e bdzie mia okazj poznania we wasnej osobie pana Cudzika, malarza nad malarzami. Ju mia odej z bielizn w kobiace, a tu naraz pani maglarka patrzy na Wicka i pyta: Wicu, a co ty tam masz za pazuch? Gobia? Wicek si zmiesza i mwi: Ee, nie... A co takiego? A nie bdzie si pani miaa? Dlaczego miaabym si mia? Bo to lalka. Znalazem j w opotkach. Chc j zanie Marcysi. Balbinka a struchlaa ze strachu. Co teraz bdzie? A nu pani maglarka j pozna i kae odnie do babci atkowskiej? Bo Balbinka, cho jej al byo babci atkowskiej, coraz mniej miaa ochoty tam wraca. Ale pozosta obojtn dla babci te nie moe, bo jej a nie komu innemu zawdzicza ycie. Trzeba by si babci atkowskiej jako przysuy, odwdziczy, ale jak? Przecie szya j swoimi pokutymi palcami, malowaa wasnymi buraczkami. I to po cikiej caodziennej pracy...

Opracowanie edytorskie: Jawa48

28

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Ale pani maglarka o nic ju nie pytaa. Wrcia do swo jej korby przy maglu i wielka skrzynia z kamieniami ruszya naprzd. Wyszli wic z magla szczliwie. Ju bez gsi, ale za to z bielizn w kobiace. I to z nie bye czyj bielizn, ale wanie pana Cudzika. Wic Balbinka odzywa si zza pazuchy Wicusia: Wicu, gryzie mnie trocinowe sumienie... Dlaczego? pyta Wicek.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

29

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Jestemy w miecie. Trzeba by mnie odnie babci atkowskiej, a ja taka jestem ciekawa tej waszej wsi. I tego koguta, co si wasnym grzebieniem przyczesuje... I boj si, e ludzie bd si na mnie gniewa... A no, masz racj. Ale o kogucie tom ci ju mwi Zreszt, zobaczysz na wasne oczy, e to nie tak jest, jak ci si wydaje. O babci atkowskiej to i ja ju myl. Gdybym ci zabra z sob, trzeba by babci da co za ciebie. Wiesz, Wicu mwi Balbisia naraz bardzo przymilnie adnie ten pan maluje, co? adnie, a bo co? Kiebasy na szyldzie takie, e a linka idzie do ust. E, co tam kiebasy. A jakby mnie tak wymalowa koo drzwi babci atkowskiej, to babcia nie mogaby si opdzi robocie, prawda? A no, to by nie zawadzio. Bo jak mwia, kuso u tej babci, a jej przecie ycie zawdziczasz. Moe by wtedy nie miaa do nas alu zgodzi si Wicek po niedugim namyle. Zamilkli oboje i kade rozmyla, jakby tu zrobi, eby wszyscy byli zadowoleni. Wicek nie chciaby oddawa Balbinki, tylko zanie j Marcysi, a Balbinka i gniewu ludzkiego si boi, i z Wickiem nie ma ochoty si roz stawa. Idzie wic Wicek ulic Pokrtn i patrzy na szyldy. Bal bisia wyglda przez dziurk od guzika. Niewiele widzi, ale najbardziej auje, e nie moe si przeglda we wszyst kich szybach wystawowych, jak po drodze w tamt stron. A tu wreszcie najpikniejszy szyld na caej ulicy. Zakrtasy na nim takie, e a trudno odczyta, cho Wicek, nie mona narzeka, bardzo by biegy w trudnej sztuce czytania. Stoi teraz Wicek przed tym szyldem i duka, i gow krci na wszystkie strony: Ce, nie ce, a moe to rogalik? I trafimy do piekarza. U, czy nie u? A moe to podkowa i trafimy do kowala? Ale jest pdzel z boku. To chyba malarz... zdecydowa si wreszcie Wicek i ruszy przez sie na pitro.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

30

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Tam to ju nie sztuka trafi, bo co krok, to strzaka. Doszli, kierujc si tymi strzakami, na najwysze pitro. Przy ostatniej, namalowanej ju przy samych drzwiach, stanli i Wicek zapuka.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

31

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

ROZDZIA SZSTY

w ktrym pan Cudzik portretuje Balbink, czyli jak si spaca dug wdzicznoci.

Panie Zielonka, otwieraj no pan duchem, klientela idzie! zawoa kto za drzwiami. Zgrzytn klucz w zamku i z piskiem uchyliy si drzwi. Za drzwiami sta pan Zielonka, czeladnik pana Cudzika, we wasnej osobie. W malarskim, poplamionym farb kitlu i z rozwian czupryn. Moje uszanowa... zacz i nagle urwa. Na wysokoci jego wasnej rozwichrzonej czupryny, czyli tam, gdzie powinna bya znajdowa si gowa oczekiwanego klienta, nic nie byo wida. Pan Zielonka skierowa spojrzenie niej i dopiero wtedy jego bystre malarskie oczy natrafiy na posta Wicka z kobiak bielizny. A... a... zajkn si pan Zielonka. Kawaler do kogo? Dzie dobry mwi Wicek, te troch zmiesza ny. Ja do pana Cudzika, tego, co malowa te pikne szyldy na ulicy... Tak, tak, zwaszcza ten przy maglu podpowiada zza Wickowej pazuchy Balbinka. A no, prosz. Panie majstrze, to do pana mwi Zielonka i wpuszcza Wicka-klienta do pokoju. Ee, to nie pokj, ale wielka pracownia. U gry w suficie wielkie okno. O krzywe ciany (bo to jednak poddasze) poopierano mokre jeszcze szyldy i obrazy. Wicek, ktry nawet na chmury potrafi si zagapi, te raz stan porodku pracowni z szeroko otwartymi ustami. I nic dziwnego, bo pod cian, niby na ptnie, a przecie jak ywe, czai si do skoku wielkie tygrysisko. Wicek odzyska gos dopiero, kiedy przeczyta pod spodem:
Opracowanie edytorskie: Jawa48

32

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

FILIP FOKA kunierz


By to tylko wieo zamwiony szyld. Odwrci si wic do drugiego pana z jeszcze bujniejsz i jeszcze bardziej rozwian czupryn i piknie szurn nogami. Tak si przy tym nisko schyli, e Balbisia omal nie wypada mu zza pazuchy. Zdoaa tylko wychyli gow z perkatym noskiem i zacza si bardzo bystro rozglda po pracowni. No, hm, a co kawaler powie? pyta ten drugi malarz, sam pan Cudzik we wasnej osobie. A trzeba wyjani, e pan majster by dzisiaj w nie szczeglnym humorze. Siedzia ju od rana na skadanym stoeczku malarskim, z palet pen ponurych kolorw. Przed nim sta zaczty szyld zakadu pogrzebowego. Malowa wanie srebrne anioki na czarnym tle. Wszystko na szyldzie musiao by czarne. A jak n ie czarne, to najwyej srebrne. C wic dziwnego, e pan majster posmutnia wpatrujc si przez kilka godzin w takie ponure kolory? Nie zdy Wicek odpowiedzie na pytanie pana Cu -dzika, a tu naraz ponury szyld przechyli si i ju-ju mia pokry pana majstra srebrem i ponur czerni. Wicek puci kobiak i rzuci si do pana Cudzika. Zdoa zatrzyma blach. Tyle tylko, e zaplami sobie troch palce. Blacha bya wielka i cika. A adnie by wyglda pan Cudzik po takim czarno-srebrnym okadzie. O, chopcze! ycie mi niemal uratowae! krzykn pan Cudzik wstajc z podogi przy pomocy pana Zielonki. Bo i stoek si przy tym wywrci. Od samego rana nie miaem przekonania do tej roboty. A tu jeszcze mogem zosta kalek, i to posmarowanym na czarno, niczym karawan pierwszej klasy. Czy si aby nie pokaleczy? 33

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Ee, nic strasznego, prosz pana mwi Wicek. Waniejsze, e panu nic si nie stao. Bo pan tak piknie maluje jak nikt paln Wicek czerwienic si i zacz chusteczk owizywa rk. A z chusteczki poprzez czarn farb zacz si sczy czerwony strumyczek krwi. Czekaj, czekaj! woaj pan Cudzik z panem Zielonk. Pierw trzeba obmy. Zabrali si malarze do opatrunku. Nie mieli jodyny, wic obmyli spirytusem od pokostu. A potem owinli Wickowi rk czyst szmatk. Ale, ale, z czyme to przyszed, chopcze? Prawda, z bielizn mwi pan Cudzik. Podsun Wickowi stoek. Przyglda si chopcu i mwi dalej: Skde to? Syn maglarki? Nigdziem ci jako nie widzia. A co mwi o moim malowaniu? Znasz mnie? Ee, nie, ja spod miasta. Znam pana z tych piknych szyldw na ulicy Pokrtnej. Nigdym nie widzia pikniejszych, nawet w samym rodku miasta. Tote bardzo si ucieszyem, kiedy pani maglarka, ta, com jej g przynis od matki, kazaa mi odnie panu bielizn. Panu Cudzikowi coraz bardziej rowia humor pod wpywem pochlebnych sw Wicka. Nic dziwnego, bo kady rad dobre sowo usysze, zwaszcza kiedy od rana wpatruje si w czarny kolor. Mwi wic pan Cudzik po chwili: Hm, kiedy tak mj kunszt cenisz, chciabym ci co da na pamitk, zwaszcza e mnie wyratowa od niemiej przygody. Balbinka jakby na to tylko czekaa. Nie namylaa si wiele i hop! zza Wickowej pazuchy prosto na kolana pana Cudzika. Pan Cudzik a podskoczy, a potem si rozemia. Wzi Balbink do rki i woa: Panie Zielonka, popatrz no pan co za pysio! A mnie ao nagle opucia. A moe by j wymalowa? Jak to ma czerwon sukienk, jakie wesoe paciorkowe oczy, a jaki nosek perkaty...

Opracowanie edytorskie: Jawa48

34

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Oj. tak, tak, prosz pana! woa Wicek razem z Balbinka. Nie miaem sam pana o to prosi... A skd j wzie? pyta pan Cudzik. Wicek tylko przez chwil by zmieszany, po czym mwi z ca odwag: Panu to powiem ca prawd. Tylko czy nie zdra dzi pan mojego sekretu?
Opracowanie edytorskie: Jawa48

35

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Nie zdradz, mw zachca pan Cudzik. Wic Wicek opowiedzia wszystko. I o opotkach, i o Marcysi, i o tym, e lalka boi si ludzkiego gniewu. Pan Cudzik sysza ju o zbiegowisku na ulicy Gobiej. No wic zatrzymaj j sobie. Ale skoro to taka sawna na cae miasto i okolic osoba, to j namaluj. A pod spodem co chciaby, eby byo napisane? A no chyba to, e babcia atkowska robi takie lalki, a mieszka na czwartym pitrze. Jakby miaa taki szyld, to moe by si jej lepiej powodzio. Niech bdzie. Musz mi i oczy wypocz od tej czerni. Panie Zielonka, daj no pan tam jak blach. Zrobimy szyld, jakiego nawet ulica Pokrtna jeszcze nie widziaa. I pan Cudzik posadzi przed sob Balbisi. Rozrobi farb co najpikniejszych, tak e paleta wygldaa jak kwitnca ka w maju. Pac pac... pdzlem po blasze. I oto wyrasta na obrazku perkaty nosek, koralikowe oczki, strasznie czerwona sukie nka. A rumiece wyszy jeszcze pikniej od tych buraczkowych. Tylko na czarne warko cze za nic nie chcia si pan Cudzik zgodzi. Tak sobie obrzydzi od rana ten czarny kolor. Wymalowa wic rude jak wiewirczy ogon. I kto wie, czy nie byy jeszcze adniejsze? A kiedy jeszcze zielono-czerwonymi literami wypisa nazwisko babci atkowskiej, zachwytom nie byo koca. Nawet pan Zielonka zostawi swj szyld z butem dla majstra Dratewki i krci gow z podziwu. Byo to najpikniejsze dzieo w caym yciu pana Cudzika. No, jak sekret, to sekret. Sami tego nie moecie odnie. A my jutro i tak mamy odnie nowy szyld dla rzenika Wtrbki, wic razem odniesiemy i ten powiedzia w kocu pan Cudzik. A nie boli ci skaleczona rka? Nic a nic woa uradowany Wicek. Piknie si panu majstrowi kania, pakuje Balbink do kosza, bo ju nie wstyd mu z ni chodzi, kiedy j taki malarz pochwali, i wychodzi.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

36

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

A zajrzyj jeszcze kiedy do mnie. Widz, e masz wielkie zamiowanie do mojego fachu powiedzia pan majster i ju cakiem wesoy wrci do swoich srebrnych aniow na czarnym tle.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

37

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

ROZDZIA SIDMY

z ktrego wynika, e nie zawsze tak si wypisz, jak sobie pocielisz.

Wicek jak na skrzydach zbieg po schodach od malarza. Gwizda przy tym jak kos, a ssiadki zaczy z drzwi wyglda i pyta: A kto si tam tak cieszy? Na loterii wygra, czy co? Ale Wicek by ju na dole. Nie mg wic nic odpowiedzie. Wywija kobiak z Balbink, e a si lalce w gowie krci. A to mi si udao. Poznaem pana Cudzika, prawie e mu ycie uratowaem, mog do niego przychodzi. Zanios Marcysi najsawniejsz w caym miecie lalk. Babcia atkowska nie bdzie mnie le wspominaa. Dopiero teraz zauway, e ju jest dobrze po poudniu. Rano ruszy przed siebie. Domki byy coraz mniejsze. Niedugo wydostali si na krace miasta. Balbinka od tego wywijania koszem po prostu zdrzemna si. Obudzi j nagy wstrzs. Oj! stkna moje boki... Patrzy i koralikowym oczom nie wierzy. Ley porodku piaszczystej drogi. Po obu stronach znowu poty. Czyby jej si to wszystko nio? Wicu, Wicu! krzyczy rozpaczliwie gagankowa Balbisia. Ale z daleka dolatuje tylko gwizdanie Wicka. Wic nie nio si jej. Ale co si z ni stao? Tak smacznie spaa sobie w koszu. Moe troch za mocno bya w nim hutana. Przyni jej si kogut z grze bieniem, krowa z rogami i ta nie znana jeszcze Marcysia. Miaa w tym nie tak samo perkaty nosek i nawet takie same rude warkocze jak na portrecie Balbisi. A Wicek ju daleko i taki
Opracowanie edytorskie: Jawa48

38

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

rozradowany, e ani zajrzy do kosza. Nic nie wie o swojej zgubie. Idzie, gwide i o malarzach rozmyla. Po skoczeniu szkoy chciaby zosta malarzem. A moe by go pan Cudzik przyj na nauk? Szybko mu droga zleciaa i ju zobaczy nad domem dym z komina. Na progu stoi mama Wicka i przysania rk oczy od promieni zachodzcego soca. Oj, nic, tylko mnie wypatruje myli Wicek. Troch za dugo zmarudziem w miecie. A co te robi Marcysia? Bo Marcysia, siostra Wicka, ju od tygodnia ley w ku. Mczy j kaszel i chrypka. Troch to z winy Wicka. A byo to tak: Sza Marcysia z Wickiem do babci. Droga niedaleka, ale trzeba przej przez kadk nad strumieniem. Marcysiu, a kto prdzej? Bd liczy na tym brzegu do trzech, a potem ty na swoim te licz do trzech. Ja to na dwa bd przy tobie. Marcysia nabraa rozpdu i wbiega na kadk. Trzeba nieszczcia, e rano deszcz pada. Kadka bya liska i Marcysia zamiast na drugi brzeg chlup do strumienia. Strumie by pytki, ale mia kamieniste dno. Skoczyo si na strachu i startym kolanie. Trzeba byo wraca do domu i suszy ubranie. A w nocy dostaa Marcysia gorczki. Musiaa mama parzy suszone maliny. Troch pomogy, ale Marcysia jeszcze ley. Tote nic dziwnego, e Wicek tak bardzo chcia przynie jej znalezion Balbink. Gdyby nawet nie bya taka sawna, te byoby sporo radoci. A gdzie to si tak zasiedzia, Wicek!? woa mama. Ju byam o ciebie niespokojna. Cho to nie pierwszy raz jeste w miecie, ale zawsze... mwi mama. Ach, mamo, tyle wam wszystkim opowiem, e si nawet gniewa nie bdziecie mwi Wicek i wchodzi za mam do domu. Marcysiu woa ju od progu zgadnij, co ci przyniosem. Piernik. Nie? Cukierki. Te nie? zgaduje Marcysia. E, lepiej sam powiedz, bo nie zgadn.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

39

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

No to chyba ci ju powiem. Nie, nie powiem, poka mwi Wicek i siga do kobiaki po Balbink. Kadzie rk a po okie, a tam pusto. O, kamczuch mwi Marcysia i ju jej si buzia w podkow wygina. Wicek, dlaczego chore dziecko dranisz? Zawsze ci nie w por figle w gowie mwi mama i ju chce si na Wicka naprawd rozgniewa. Spojrzaa jednak na niego. Dawno nie mia takiej zmartwionej miny, jak w tej chwili. C to, zgubie co? pyta mama dalej. Ach, mamo... zaczyna i na pacz mu si zbiera. Mama wie, e pacz u Wicka to co cakiem niezwykego. Chopak ju spory i zawsze wesoy. Zaczo si wic opowiadanie. Marcysia suchaa z otwart buzi i pytaa co chwila: Wicu, a naprawd tak byo? To nie bajka? Nie wiadomo, kiedy zasna. I gorczka jej spada. Jesz cze przez sen si umiechaa. Mama za powiedziaa tylko: Jak tam byo z tymi rozmowami z lalk, to nie wiem. Co prawda, to ty rozumiesz, co mwi i krowy, i psy, i koty. Ale ta znajomo z panem Cudzikiem, kto wie, czy ci si nie przyda. Mj dziadek te by malarzem. Bardzo pikny fach. ycie ludziom rozjania i rozwesela. Wida, wdae si w pradziadka. Pooy si ju Wicek do ka i cho oczy mu si klej, jeszcze o Balbince rozmyla: Gdzie te ja j zgubiem? Co teraz pocznie sierota? Chobym si do miasta wrci, ciemno ju, nie dojrz. A moe j kto podnis? Byo mu coraz smutniej. Oczy same si zamkny. Zasn. A wtedy usysza jak muzyk. Tak jakby graa kata rynka.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

40

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Wkoo stao duo, duo dziewczynek z rudymi warko czykami. A porodku Balbinka taczya jak ywa. Tylko furcza a jej czerwona, jedwabna spdniczka. Klaskaa w szmaciane rczki i woaa do Wicusia: Jeszcze si spotkamy, Wicusiu, nic si nie martw. Potem zrobio si zupenie ciemno i Wicu zasn twar dym snem. A nasza Balbinka? Dugo jeszcze krzyczaa po odejciu Wicka. W kocu zupenie ochrypa. Bardzo mocno bio jej trocinowe serce. I ze strachu, i z alu za Wickiem. Jeszcze mocniej ni wtedy, kiedy jej pierwszy przyjaciel, kudaty pies, popdzi za kotem. Ley wic porodku drogi sama, samiuteka. Zagubiona w wielkim, obcym wiecie. Ley na rozstajnych drogach. Bure poty tu, bure poty tam. Skrzypi omszae koki, poczerwieniae od zachodzcego soca. Stuk... puk... Balbisiu... wiat szeroki: Wiedziemy tu, wiedziemy tam... Wiedziemy w ten szeroki wiat. Wybierz drog, ktr chcesz. Powiedziemy. A Balbisia na to: wiat szeroki. Dalekie przede mn drogi. Nie mam mocnych ng. Nie mam mocnych rk. Nie dam rady sama... Bo jakeby moga i w daleki wiat gagankowa Balbinka na trocinowych nkach? Stuk... puk... Dziadku Onufry... A z daleka idziecie? Dawno was tu nie byo... A dziadkowa drewniana noga odstukuje: Kutyk... kutyk... wiadomo, ze wiata... A dziadek Onufer Grajdoek kosturkiem si podpiera i w noc si wsuchuje. Takie ju ma czue ucho na wszelak muzyk. A na plecach dwiga grajc skrzynk-katarynk. Na tej skrzynce-katarynce siedzi papuga. Zieloniutka, gadajca ludzkim gosem zamorska papuga Anastazja. Takie ludzkie imi miaa po nieboszczce onie dziadka, pani Anastazji
Opracowanie edytorskie: Jawa48

41

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Grajdokowej. Wdruje ta papuga z dziadkiem i katarynk od wsi do wsi, od miasteczka do miasteczka. wiat nie torba. Czek nie zginie. O dobrych ludzi nie trudno mwi dziadek. Bo wszdzie ma znajomych i przyjaci. Wasnego domu nie posiada, bo cigle jest na wdrwce. Raz pi pod kraciast pierzyn w komorze. Raz w stodole na sianie. A jeeli noc ciepa, to i na stogu siana. Dopiero w zimie wraca do miasta. Ale musi to by due miasto. Chodzi wtedy po podwrkach i gra. A papuga wyciga losy i niespodzianki w kopertach. Piercionek z niebieskim oczkiem dla panny Agnieszki. Naparstek dla panny Petroneli. Nie moe by drogie, wiadomo, wielkich zyskw dziadek Grajdoek nie ma ze swojej muzyki. Jego zysk nie jest ani grubszy, ani cieszy ni zysk babci atkowskiej czy pana Aksamita. Ale Codzienny Trud" jest jednakowo dokuczliwy, te siaduje na zmczonych plecach, na schodzonej nodze (bo do tej drewnianej si nie kwapi). A wieczorem gramoli si na katarynk i papug namawia do gadania. Kiedy tak dziadek szed tymi opotkami na nocleg do kuma Walentego, drewniana noga trcia co mikkiego na drodze. Dziadek przystan i pomaca kosturkiem. Nie mg si schyli, bo mu katarynka zawadzaa. Zestawi j na drog. Zaraz brzkna caym muzykalnym wntrzem, a papuga nastroszya pira, gotowa do wystpu. Tak ju bya nauczona. Tymczasem dziadek wcale si do korby nie kwapi, tylko podnosi z drogi Balbink. Oglda j ze wszystkich stron. Fiu fiu, co za baletnica! Nadawaaby si do mojego grajcego przedsibiorstwa. Niczego sobie panienka, niczego. C, zabior ci chyba? Po co masz tu po nocy lee na drodze. Wiele nie zjesz ani nie wypijesz, to si przy mnie wyywisz powiedzia dziadek Grajdoek i posadzi Balbink obok ptaszyska na katarynce. Potem przerzuci rzemie przez plecy, dwign katarynk i tak ruszyli w wiat we czworo: wdrowny kataryniarz, samo-grajca skrzynka, gadajca papuga i gagankowa baletniczka. Wyszli na pole. Na miedzy obok ryska rozsiada si grusza polna. 42

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Oho, ju widzi mi si, e do Walentego cakiem niedaleko mwi dziadek Grajdoek i raniej postukuje drewnian nog. A Balbisia siedzi na katarynce i zerka na ptaka. Nie mie si odezwa. Ptaszysko ma dzib jak haczyk i zakrzywione pazury. Krci ebkiem, i to jednym, to drugim okiem przyglda si Balbisi. Potem cap dziobem za czerwon spdniczk. Potem za czarny jedwabny warkoczyk. Balbisia rada nierada zacza si opdza szmacianymi rcz kami. Ale ptaszysko nie miao wida zych zamiarw i nie chciao uchodzi za gorzej wychowane ni g z kobiaki. Tote posuno si na swoje miejsce i przymkno oczy. Anastazja... ja-ja-ja... zacza papuga po chwili. Bo papuga ma ju tak natur, e chwili nie moe usiedzie w milczeniu. Balbisia zrozumiaa, e papuga jej si przedstawia. Nie chciaa wic okaza si dziczk i mwi: A ja Balbina. Jak mnie nie bdziesz dzioba, bdziemy yy w zgodzie. Balbina, pamitaj. Gagankowa Bal-bi-na. Papuga zaraz na to: Balbina na-na-na... A skde ty sobie siostr Balbin przypomniaa? Kawa c zasu ju jej nie widziaem. Jak bdziemy w miecie, trzeba bdzie wstpi do niej. Zaraz... gdzie ona mieszka? Na Szczyglej? Nie, na Wroniej... E, te nie, od jakiego innego ptaka ta ulica... zastanawia si dziadek Onufry. A Balbinka mwi do papugi: Oj, czy to nie babcia atkowska z Gobiej? A papuga podpowiada dziadkowi: Gobiej... jej-jej-jej... A bodaj ci. Jake, atkowska, po nieboszczyku atkowskim z Gobiej, z domu Grajdokwna. A wstyd zapomnie, gdzie si rodzona siostra obraca. A jak jej te tam nogi i oczy dopisuj? Wysoko mieszka i cay dzie nad ig si trudzi. Cik oboje mamy staro wzdycha Onufry.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

43

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

W mroku mrugno wiateko. To w oknie jakiej chaupy. Zapachnia dym z komina. No, bodaj e jestemy na miejscu powiedzia dziadek Grajdoek. Za potem zacz ujada pies. Skrzypny jakie drzwi i przed dom wyszed przygarbiony gospo darz. A kto si tam po nocy tucze? Filut, do nogi! Kumie Walenty, to yjecie? woa Onufry. A, to wy, kumie? A no yj, yj i jeszcze was przeyj mieje si Walenty. A chodcie do izby.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

44

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Walenty... ty-ty-ty... skrzeczy papuga. Anastazja... ja-ja-ja... przedrzenia j Walenty. I ty, jak widz, w dobrym zdrowiu. Weszli do niziutkiej izby. Takiej niskiej, e a Onufry musia si przechyli w progu. Niebogato tam byo. Ale trzaska wesoy ogie na kominie. Z saganka unosi si smakowity zapach. Kasza? pyta Onufry i stawia katarynk w k cie. Mam szperk, wianek kiebasy i bochenek chleba. Poywimy si jako, co ? W izbie stay dwa barogi. Kady przykryty derk. U puapu suszyy si pczki zi. Dziadek Walenty, kum Onufrego, chodzi po odpustach i sprzedawa suszone zioa na rne saboci. Rumianek, tymianek, mit. Zna si te na chorobach byda. Niech no gdzie padnie zaraza na kury albo krowa zacznie dawa gorzkie mleko, ludzie w te pdy do Walentego. Jedni mu jajek przynios, drudzy soniny. To znw kaszy albo mki. Tak to sobie yje Walenty w swojej chaupie. A chaupa stara, bo stara. Prawie zapadnita w ziemi. Okienko ma jedno, a i to krzywe i do poowy zaklejone papierem. Ale Walenty synie z gocinnoci. Nikomu nie odmwi noclegu. Po to ten drugi barg stoi w kcie. Zaczli wic dziadkowie gwarzy przy suto omaszczo nej kaszy. I o tym, i o owym. Dziadek Grajdoek nakarmi papug. Ale, ale, bybym zapomnia... Patrz no, kumie, co znalazem w opotkach za miastem mwi i sadza Balbisi na stole. Zgrabna baletniczka, co? A gdyby j tak taca nauczy? Dopiero by byo zbiegowisko-dziwowisko. A no, czekaj, kumie, pomyl chwileczk, jakby tak sztuk zrobi mwi Walenty. Wyj z kta pczek sznurka i drewienko. Przysunli katarynk do stou. Balbisia troch si tej nauki baa, ale jeszcze bardziej bya ciekawa, jak to si taczy. Wiadomo, ciekawo nieraz nawet strach przezwycia.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

45

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

ROZDZIA SMY

o Balbisi-baletnicy, psie-przybdzie i powodzeniu dziadka Grajdoka.

Majstrowali dziadkowie, majstrowali. Obracali Balbisi na wszystkie strony, na wszystkie boki. Przywizali j do palika. Natychmiast stana prociutko, niczym onierz na warcie. Koniec tego palika przymocowali do kata rynki. A do rczek i nek przywizali sznureczki. Potem te cztery sznureczki bardzo przemylnie poczyli z korb katarynki. No, gotowe mwi Walenty. Zaczynaj, kumie. Onufry zakrci korb. W katarynce co zgrzytno, pisno. A potem jak szklane paciorki zaczy si sypa dwiki. Katarynka, troszk tylko chrypic, zagraa piknego walczyka. Balbisia nigdy jeszcze nie syszaa muzyki. Co j naraz poderwao. Zatrzepotaa rczkami, za tupotaa nkami i pucia si w taniec. Ach, co to by za walczyk! Nad modrym brzegiem Dunaju" piewaa katarynka. A Balbinka rczkami, a Balbinka nkami: Raz dwa trzy... Raz dwa trzy... Dziadek Onufer z dziadkiem Walentym przytupuj no gami: Raz dwa trzy... Raz dwa trzy... A potem coraz prdzej, coraz prdzej... Tylko migaj Balbisine rczki, tylko furkoce spdniczka. Katarynka gra polk, potem oberka, potem mazura. Sunie mazur posuwisty: Hop-dzi-dzi za kominem, Siedzi Mazur ze swym synem, A Mazurka ze sw crk Wygldaj jedn dziurk...
Opracowanie edytorskie: Jawa48

46

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Rozpiewaa si chaupa dziadka Walentego. Ruszy spod komina pogrzebacz z miot. Pochyliy si krzywe ciany. Zaskrzypiay belki w okopconym puapie. Wysuna si awa spod komina. A Balbinka trzepoce rczkami, przytupuje nkami, furkoce spdniczk. Tak to Balbinka zostaa baletniczk na samograjcej skrzynce dziadka Grajdoka. Po noclegu ruszyli w drog. Bardzo piknie grzao jesienne soce. Id, id miedzami. Id wskimi polnymi drogami. Krzywe wierzby siedz przy drodze. Od wsi do wsi. Od chaupy do chaupy. Na potach piej grzebieniaste koguty. Ale Balbinka ju si nie dziwi, e nie przyczesuj si wasnymi grzebieniami. Kawa wiata poznaa. Wracaj w poudnie z pastwiska rogate krowy, pobekuj kozy brodate. A Balbinka nic. Stoi na wierzchu katarynki. Z gry na wiat spoglda. miej si jej paciorkowe oczki. Papuga pokrzykuje, dzia dek przypiewuje i stuka drewnian nog. Kiedy dziadek na drodze na samym rodku wsi katarynk z plecw zdejmie i korb zakrci, Balbinka rusza w tany. A wkoo gromadz si ludzie z caej wsi. Najpierw ciasnym koem umorusane dzieci. Potem gospodynie, ta z warzchwi, taz szaflikiem, jak stay przy kominie, tak przybiegy. A niektre z kijankami i narczami mokrej bielizny, prosto znad potoku. Ten i w gospodarz z cepem wybiegnie z szeroko rozwartych wrt stodoy, prosto z klepiska. I caa wie rusza w taniec za Balbinka. Pohukuje, przypiewuje, przytupuje gospodyni z szaflikiem, gospodyni z warz-chwi, gospodarz z cepem. Piszcz umorusane bose dzieciaki. A potem sypi si miedziaki do czapki dziadka Grajdoka. Jedna gospodyni wcinie do sakwy kawa soniny, druga pajd wieutkiego, pachncego chleba, trzecia sera krajank w szmatce albo dwa jajka. Id tak, wdruj szerokimi drogami. Czasem sid pod topol, dziadek liczy miedziaki, chlebem i sonin z sakwy przegryza, daje Anastazji kruszyny sera. Powesela dziadek Grajdoek. Spasa si zielona papuga. Sakwy coraz cisze, a sakiewka z miedziakami coraz bardziej pkata. Zdaby si jaki pomocnik mwi kiedy dziadek pod topol. A tu biegnie drog kundel kudaty. Zadar ogon i gna przed siebie z pyskiem przy ziemi. Zatrzepotaa Balbinka szmacianymi rczkami. Gwatu! To mj kundel kudaty. Apdziesz", chod tu! Pies nagle przystan. Zastrzyg uszami. Pocign no sem.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

47

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Zapachniaa ci moja szperka mieje si dziadek. A chode tu. Niemj, na... woa dziadek i wyciga do psa rk ze szperk. Pies-wczykij, pies-przybda, pies-powsinoga nie jest przyzwyczajony do dobrych sw. Nikt go nigdy nie przyj woywa. Nikt go nigdy nie czstowa smakowit, pachnc szperk. Stoi wic i patrzy na dziadka. Nie ma jako odwagi si zbliy. Merda ju nawet ogonem. Ale jako nie mie. A dziadek cmoka, przywabia i wymachuje szperk: No chode, gupi. Pd tu... Na... zachca dziadek. Pies zblia si pomalutku, ale boczkiem, niemiao. A tu naraz spojrza na opart o topol katarynk. Migno mu co znajomego. Co czerwonego. Mrugaj na niego koralikowe lepki. Przypomnia sobie wtedy gruby gos pana rzenika Wtrbki. Wcale ten dziadek niepodobny do rzenika. Nic a nic. Ale pies przezornie cofn si trzy kroki. A dziadek straci cierpliwo i rzuci mu szperk prosto pod nogi. Na zapylony gociniec. I tym psa-przybd od razu zjedna. Pies porwa szperk i jeszcze psim zwyczajem pogna z ni w krzaki. Obliza si czerwonym jzorem i znw do dziadka podchodzi. Ale ju mielej, ju bliej. Dziadek rzuci mu jeszcze kawa chleba. Pies poar na rodku drogi. Nawet psiego zwyczaju poniecha i nie poszed w krzaki. A kiedy dziadek ruszy z katarynk w drog, pies-wczykij powlk si za dziadkiem. I tak szli drog midzy wierzbami. Pod wieczr pies ju szed tu przy dziadku, za drewnian nog. Tak to dziadek znalaz pomocnika. Dzie po dniu obaskawia psa przybd. Potem zacz go uczy sztuk. Po tygodniu pies ju umia suy na dwch apach z dziadkow czapk w zbach. A do czapki coraz gc iej sypay si miedziaki. Z Balbin prdko si zwchali. Moe to jej zasuga, e pies tak przylgn do dziadka? Moe jej, a moe te szperki rzuconej wtedy na drodze. Na trzeci dzie wsplnej wdrwki wspi si pies do katarynki. Obwcha Balbisi. Lalka pogaskaa go gagankow rczk. Nie poznajesz mnie? pyta Balbisia. Az kim to pdzie rodkiem ulicy Gobiej?

Opracowanie edytorskie: Jawa48

48

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

A, to jednak ty. Od razu mi zapachniao co znajo mego zaskomli pies i poliza Balbisi szorstkim, czerwonym jzorem. A papuga nastroszya wszystkie zielone pira i usuna si na sam brzeg katarynki. Moe i miaaby ochot swoim zwyczajem skubn psa dziobem za ucho na pocztek znajomoci, ale prdko si rozmylia. Moe to i lepiej? Pies nie jest przyzwyczajony do skubania za uszy. Nie wiadomo jakby si zachowa. I tak ju midzy nimi zostao. Papuga nie odzywaa si do psa, chyba e za porednictwem Balbisi. Balbisia znowu sama nie mwia z dziadkiem, bo dziadek, cho mia takie czue ucho na muzyk,
Opracowanie edytorskie: Jawa48

49

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

jako nie sysza gagankowego gosu. Kiedy chciaa mu co powiedzie, korzystaa z usug papugi. A papuga dara si wtedy, jak o tej ulicy Gobiej. I dobrze im byo razem. Nie mogli na siebie narzeka. Nawet chude, zapadnite boki psa przytyy. A tymczasem jesie zaczynaa coraz czciej my kapuniaczkiem, wia zimnym, przenikliwym wiatrem. Strzykao dziadkowi Grajdokowi w kolanie. Tu nad drewnian nog. Papuga, ktra bya jednak delikatnym, zamorskim ptakiem, zacza chrypn i gubi pira. Jedynie psu nie szkodzi ani deszcz, ani wiatr jesienny. Balbisia baa si tylko o buraczkowe rumiece i kolor czerwonej sukienki. Postanowi wic dziadek Grajdoek wrci do miasta ze swymi wsplnikami. Dugo si namyla, jakie miasto wybra na przezimowanie. A wreszcie postanowi, e najlepsze to bdzie miasto rodzinne. Miasto, w ktrym mieszka rodzona siostra, Balbina z Grajdokw atkowska, wdowa po nieboszczyku atkowskim. Zaczto si zbiera. Dziadek coraz czciej liczy mie dziaki. Sakiewka bya tak pkata, jak chyba za adnej wdrwki pana Grajdoka. Ho ho, moi drodzy, kto wie, czy nie wypoczniemy sobie w miecie. Starczy i na ciepy kt, i na codzienny bigos powiedzia pewnego dnia i zabra si z powrotem. Teraz ju nawet nie szli ca drog piechot. Nieraz podwozi ich wz, jeeli jecha w t sam stron co i oni.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

50

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

ROZDZIA DZIEWITY

w ktrym wyprzedzamy nasz pitk i przenosimy si na ulic Gobi.

Ile schabu dla szanownej pani dobrodziejki? Czy przy koci? pyta bardzo uprzejmie pan Wtrbka i stal z lnicym toporem nad piekiem w swojej jatce. Na pieku leaa pikna sztuka wieprza. Zwraca si z tym pytaniem do starszej, siwiutekiej paniusi w aksamitnej, fioletowej salopce. Babulka przy gldaa si chwil rozoonej sztuce misa przez oprawne w zoto okulary. Potem widocznie si zdecydowaa, bo powiedziaa tak: C, chyba trzy kilo. I niech dzisiaj bdzie jednak przy koci. Gocie maj dzisiaj przyj do mnie. A pan Cudzik to niczego tak nie lubi jak schabu. Byleby z kapust i z kartoflami... Kt by pozna w tej babulce we fioletowej salopce i w zotych okularach dawn czapic po schodach babci atkowsk? Duo si zmienio od tego czasu, gdy kudaty pies z gagankow Balbisi w zbach gna przed siebie rodkiem ulicy Gobiej. A byo to tak... Lepiej zawsze zacz wyjanienia od samego pocztku, eby si potem nikt nie dziwi: A co? A dlaczego? A skd? Nazajutrz po wizycie Wicka z Balbisi u pana Cudzika i po wymalowaniu jej piknego portretu przez samego majstra przyszed do pana Wtrbki pan Zielonka z wielkim szyldem na plecach. A jaki to by pikny szyld! Wiece serdelkw otaczay rowiutk szynk. wiski ryjek umiecha si w wianku kiebasy. Wprost linka pyna do ust na tak apetyczny widok.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

51

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Wszed pan Zielonka do sklepu z tym szyldem i mwi: Panie Wtrbka, przyniosem panu robot pun ktualnie co do dnia, tak jak byo umwione. Ale zanim powiesimy szyld nad sklepem, musz tu jeszcze skoczy w jedno miejsce. Nie zna pan przypadkiem babci atkowskiej? Ma tu gdzie mieszka w tym domu i trudni si szyciem szmacianych lalek. Babcia atkowska, powiadasz pan? Czekaj no pan chwileczk, niech zbior myli mwi pan Wtrbka i z trudem odrywa zachwycone oczy od swego nowego szyldu, opartego o lad. Znam ca swoj klientel. Panna Agnieszka, cho wiele z ni nie da si utargowa, zawsze tu przychodzi po okrawki... A! Czekaj no pan. atkowska. No, przecie. To to przez jej lalk bya wczoraj awantura, jakiej Gobia jak duga i szeroka dotd nie widziaa. Jake, mieszka, mieszka na czwartaku w tym domu. To ta wanie. Przyszykuj no pan drabin, zaraz wrc tyle tylko powiedzia pan Zielonka i wybieg z jatki. Wspina si po tych skrzypicych schodach, wspina. Wreszcie doszed do drzwi na czwartaku. Na szczcie drzwi byy uchylone i zobaczy przez szpar babciny dywanik z atek. Po tym dywaniku od razu trafi. Stukn wic w uchylone drzwi i wszed. Babcia atkowska siedziaa przy okienku z pelargoniami i iga tylko migaa w jej pokutych palcach. Widocznie nadrabiaa stracony wczoraj czas. Podniosa na wchodzcego oczy w okularach w zwyczajnej drucianej oprawie. wawo podniosa si z krzesa, wpinajc ig w kratkowany materia zacztej roboty. Czym mog panu dobrodziejowi suy? zapytaa bardzo uprzejmie. Bo babcia atkowska, na czym jak na czym, ale na grzecznoci to znaa si jak nikt. Nie darmo nieboszczyk atkowski by kelnerem w restauracji w samym rynku. Babcin Codzienny Trud" skorzysta z chwilowej przerwy i przysiad na kratkowanym materiale z zaoonymi rkami. A to, prosz pani dobrodziejki, przyniosem dla pani malutki prezencik. Od majstra malarskiego, pana Cudzika.
Opracowanie edytorskie: Jawa48

52

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Babcia a w rce plasna z podziwu: Prezent dla mnie. Co te pan mwi? Nie pamitam w swoim yciu adnego prezentu od mierci nieboszczyka ma. Samiuteka jestem na wiecie. Mam, co prawda, jeszcze jedynego brata, alem go ju kawa czasu nie widziaa. Po wsiach wdruje z katarynk. A jake, zdolny muzyk, nie mona powiedzie. Tylko to biedaczyna, tak samo jak ja... A tymczasem pan Zielonka odwija z papieru wasnorcznie przez pana Cudzika malowany portret Balbisi. O, mj ty wiecie. To to nikt inny, tylko moja ga -gankowa Balbisia. Tylko tych warkoczy jak o nie pamitam... Rude byy, czy czarne? zastanawia si babcia. Czarne byy, na wasne oczym widzia ale tu pan Zielonka nagle pooy sobie palec na ustach. Oj, bybym si wygada z sekretu. Warkocze dlatego s takie rude, e pan majster nie askaw by wczoraj na czarny kolor, eby wprost nie powiedzie, e go sobie obrzydzi, nie bez powodu zreszt. Babcia tymczasem odczytuje pod spodem napis: Babcia atkowska robi takie lalki, a mieszka na czwar tym pitrze". Moe pani dobrodziejka ma gwodziki? Zaraz przy bijemy na dole mwi pan Zielonka. Ale skde to wszystko dla mnie? A to ja bym nawet nie miaa prosi pana majstra Cudzika o tak ask... To ju tajemnica zawodowa, prosz pani dobro dziejki. Nic mi wicej nie wolno powiedzie. Ani dlaczego, ani gdzie jest ta Balbisia. Chodmy na d. Przybijemy przy samej bramie, i gotowe. Czas na mnie. Wyszukaa babcia cztery gwodzie, wzia motek i zeszli na d. Przybija pan Zielonka ten szyld, gow krci, czy aby rwno i w dobrym miejscu. Przechodnie zaraz zaczli przystawa. Podziwiaj malowan Balbisi z rudymi warkoczykami, odczytuj napis pod spodem. Zawsze to nowy szyld, i to taki pikny, e kademu rzuca si w oczy.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

53

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Wrcia uszczliwiona babcia na gr do swojej roboty w kratk. A pan Zielonka tymczasem mozoli si nad nowym szyldem pana Wtrbki. Mino par dni. Coraz czciej skrzypiay schody na babcine poddasze. Schodzili si ludzie ju nie tylko z ulicy Gobiej, ale i ze wszystkich ssiednich. Temu potrzebna lalka na imieniny bratanki, temu dla chrzeniaczki. A tej pani a trzy lalki na kanap. O jej! Nie moga si babcia opdzi robocie. Wzia wic do pomocy t pann Agnieszk, co to miaa trzy kotki i cztery pieski. Nie day rady. Potem i Anielk, co to kupia czerwon sukni na wesele. Nie day rady. Musiaa babcia jeszcze trzy pomocnice dobra. I te ledwie nadyy. Ale o malowaniu buraczko wym sosem to ju ani marzy. Tuczy si babcin Zysk", tuczy. Ju prawie nie moe si ruszy z kta kanapy. Bo musiaa babcia nie tylko kanap sprawi, ale i przenie si do nowego, wikszego mieszkania na pierwszym pitrze. Posza te pewnego razu do pana Cudzika. I z podzikowaniem, i za intere sem. Pan Cudzik siedzia bezczynnie pod oknem w suficie. Wymalowa ju wszystkie szyldy i zaczynao ju by u niego kuso z zarobkami. Pan Zielonka siedzia jeszcze smutniejszy. Zima idzie. Zy czas dla malarzy. Wiadomo, kto by tam na zimowe zadymki zamawia nowe szyldy? Pogadali, pogadali... Niby babcia z panem Cudzikiem i jego pomocnikiem, panem Zielonk. W kocu si dogadali. Pan majster Cudzik podj si rcznego malowania babcinych lalek. Dzielnie mu pomaga pan Zielonka. Nie mogli jednak wydoa. Zysk" pana Cudzika i pana Zielonki te spas si niezgorzej. Ale Codzienny Trud" po dawnemu siada na palcach, na plecach, szczypa w oczy. Przydaby si pomocnik, eby cho farby rozrabia powiedzia pewnego dnia pan Cudzik. A pamita pan majster tego Wicka, co przynis Balbin do malowania? Ba, jakebym mia nie pamita? Przyniosa nam ta Balbina szczcie. Ale gdzie tego Wicka szuka? Nie wiemy, gdzie mieszka, ani jak si nazywa. Zaraz, czekaj pan, panie majster, przecie musi go zna maglarka. Obcemu nie powierzyaby bielizny. 54

Opracowanie edytorskie: Jawa48

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

No i wybra si pan Zielonka do pani maglarki. Przepyta si o takiego Wicka, co to raz bielizn panu Cudzikowi odnosi. Nie moga sobie pani maglarka przypomnie, ktry to by Wicek. Bo niejednego znaa i niejeden jej nieraz przez grzeczno odnosi bielizn do klientw. Dopiero kiedy pan Zielonka wspomnia o gsi, pani maglarka zawoaa: Mw pan tak od razu. Ale dobra bya ta g. Kruchutka, tuciutka. Trudno si byo od niej oderwa. Tak, to Wicek Dziciow. Mieszkaj na Zawodziu. Poszed pan Zielonka na owo Zawodzie. Tak si to Wic kowe przedmiecie nazywao. Powiedzia pastwu Dzicioom, e sam pan Cudzik prosi a to ju co eby oddali Wicka na praktyk malarsk. Bo przez t Balbink robota tak wzrosa, e ju ani babcia atkowska nie moe wydoa, ani sze jej pomocnic, ani pan Cudzik, ani on, pan Zielonka. Wicka nie trzeba byo dugo namawia. Wickowa matka, Pdzelkowska z domu, nie darmo swj rd z dziadka malarza wywodzia. Zgodzili si wszyscy. I dopiero wtedy zgadao si o Balbisi. Bardzo si pan Zielonka zmartwi, e zgina. Rad byby wymalowa jej przez wdziczno nowe rumiece, bo tamte buraczkowe pewnie ju dawno spezy. Zreszt teraz najmod niejsze s rumiece rcznie malowane prawdziw olejn farb. W taki to sposb i Wicek zamieszka w miecie. Na niedziel tylko przychodzi do rodzicw. A ze swoich zarobkw kupi Marcysi wzeczek dla lalek i najpikniejsz lalk z zakadu babci atkowskiej. Ale z t lalk Marcysia nie moga si tak dogada jak niegdy Wicek z Balbink. Sza wic robota ca par. Babcia przykrawaa, panna Agnieszka zszywaa. Anielcia kroia sukienki i plota warkocze. A trzy pomocnice musiay robi reszt. Wicek miesza farby. A pan Cudzik z panem Zielonk malowali lalkom pysia. Jedno pikniejsze od drugiego. Przeniemy si teraz znw do jatki i do trzech kilo schabu, ktre kupuje dawna babcia atkowska na przyjcie pana Cudzika. Ta obecna babcia atkowska, w zotych okularach i fioletowej, aksamitnej salopce. Kupia t wieprzowin i teraz myli, e trzeba bdzie jeszcze dokupi pieprzu i bobkowych lici.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

55

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Przechodzi wanie obok sklepu pani Aksamitowej. A no tak, i tutaj s zmiany. Pan Aksamit nie chodzi ju od podwrza do podwrza i nie woa: Fajans za gagany. Za stare kapcie. Za stare szmaty. O zmroku, burym jak dawny worek pana Aksamita, nie toczy si ju do dziury w worku Codzienny Trud' i nie robi obrachunku midzy gaganami. Pan Aksamit ma teraz staych dostawcw. Nie kupuje ju starych kapci. Kupuje tylko troch zniszczon garderob. Przewanie jedwabn i aksamitn. Po weselach, po balach, z teatru. Dostarcza tych jedwabi i aksamitw do pracowni babci atkowskiej. Pani Aksamitowa zaoya sklepik spoywczy. Zblia si pitkowy wieczr. W pokoju za sklepem pal si szabasowe wiece w posrebrzanym wieczniku. Mae Aksamicita ani troch nie s ju umorusane. W odwitnych sukienkach czekaj wanie na ojca. Matka zamyka sklep. Tylko jeszcze daje babci bobkowe licie do niedzielnej pieczeni. A na stole za chwil ukae si szczupak faszerowany. Bdzie te sodki, leciutki jak puch placek witeczny. Nadesza niedziela. Przy nakrytym bielukim obrusem stole krztaj si babcine pomocnice. Pan Cudzik z wielk kokard -krawatem pod brod zabawia babci atkowsk rozmow. Pan Zielonka rozmawia z pann Agnieszk, t sam, co to kupowaa okrawki dla swoich trzech kotkw i czterech pieskw, kiedy si zaczo zbiegowisko na ulicy Gobie j. Jest tu nawet i Wicek z wypomadowan czupryn, bo bez tego wosy stoj mu na jea i ani rusz nie chc si tak uoy jak u majstra ani nawet tak jak u pana Zielonki. A babcia siedzi na fotelu przy oknie. Pod nogami ma stoeczek i patrzy na podwrze. Wszyscy czekaj na ten schab z kapust. Zapach z kuchennego piecyka przedo staje si a do pokoju. A tu na podwrze wszed kataryniarz. W zrudziaym na socu i deszczu kapeluszu. Z wyleniaa papug i czerwon baletniczk na katarynce. Zakrci korb samograjcej skrzynki. Podskoczya baletniczk, zatrzepotaa rczkami. Popyn walczyk Nad modrym brzegiem Dunaju".

Opracowanie edytorskie: Jawa48

56

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

A baletniczk furkoce czerwon spdniczk. Przytu puje trocinowymi nkami. Kudaty pies zaczyna na dwch apach obchodzi podwrze z czapk w zbach. Babcia przetara zote okulary. Oczom wasnym nie dowierza. Wreszcie zrywa si z mikkiego fotela i woa: Onufer! Onufer! Bracie kochany! Z nieba spa de. A com si nabiedzia, com si namylaa, jak ci odszuka.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

57

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Biegnie babcia po schodach. Cakiem zapomniaa o swoich starych latach. A za babci pan Cudzik, pan Zie lonka, trzy pomocnice i Anielka, i panna Agnieszka. Rzucia si babcia na szyj panu Grajdokowi, ro dzonemu bratu. Weszli wszyscy na gr. Schab ju dymi na pmisku. Pan Onufer nie mg si nadziwi babcinemu bogactwu. Nakarmiono psa i papug. A dopiero po obiedzie popatrzy Wicek na spez Balbink. Zatrzepotaa wtedy rczkami, zawoaa gagankowym gosem: Wicu! Wicu! Nie poznajesz mnie, swojej Balbisi? Wicek wytrzeszczy na Balbink oczy. Ucichli wszyscy przy stole. A wtedy babcia atkowska usyszaa gos swej zaginionej Balbinki. Poznaa j mimo spezych rumiecw i wyblakej sukienki. Balbisia! Moja biedna Balbisia! zawoaa babcia atkowska i zerwaa si od stou. Zrobio si wielkie zamieszanie. Wszyscy mwili na raz. Teraz to ju i Wicek, i pan Cudzik, i pan Zielonka poznali Balbink. Jak to? Ju nikt si na mnie nie gniewa? dziwi si Balbisia. Ale kiedy nawet pies merda ogonem, nie ma ju adnego niebezpieczestwa. Pan Onufry po dugich namowach zgodzi si przezimowa u babci atkowskiej. Malarze mieli piknie odmalowa Balbink. Babcia sama uszyje jej now sukienk. A na wiosn znowu rusz na wdrwk. Bo Balbinka ju za nic nie chciaa si wyrzec ani taca, ani wczgi z panem Grajdokiem, psem-wczykijem, zielon papug i samograjc skrzynka.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

58

Janina Broniewska HISTORIA GAGANKOWEJ BALBISI

Materiay na ktrych oparto opracowanie, wykorzystano z penym poszanowaniem praw autorskich i w przekonaniu, e stanowi rdo danych o naszej kulturze i historii oraz e stanowi wasno publiczn, a ich rozpowszechnianie suy dobru oglnemu. Dokument w formacie *pdf moe by wykorzystany wycznie do uytku osobistego bez prawa do dalszego obrotu i obiegu komercyjnego lub handlowego i nie moe by poddawany modyfikacjom bez zgody autora edycji. Naley go traktowa tak, jak ksik wypoyczon do przeczytania.

Przeczytaj nastpn stron!

Opracowanie edytorskie: Jawa48

59

Uwaga!!!
Bez zezwolenia twrcy wolno nieodpatnie korzysta z ju rozpowszechnionego utworu w zakresie wasnego uytku osobistego.

Nie wymaga zezwolenia twrcy przejciowe lub incydentalne zwielokrotnianie utworw, niemajce samodzielnego znaczenia gospodarczego

Mona korzysta z utworw w granicach dozwolonego uytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twrcy oraz rda. Podanie twrcy i rda powinno uwzgldnia istniejce moliwoci.

Twrcy nie przysuguje prawo do wynagrodzenia.

Pliki mona pobiera jeli posiada si ich orygina a pobrany plik bdzie suy jako kopia zapasowa.

Mona pobiera pliki nawet jeli nie posiada si oryginau, pod warunkiem e po 24 godzinach zostan one usunite z dysku komputera.

Szczegowe postanowienia zawiera USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Opracowanie edytorskie: Jawa48

You might also like