Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 185

I L ON A AN DR E WS

PRZEOYA
ANNA CZAPLA
fabryka
LUBLIN 2010
Seria z Kate Daniels:
1. Magia ksa
2. CMagia parzy

Siedziaam przy stole w mojej ciemnawej kuchni, oprniajc butelk cytrynowego drinka, kiedy poczuam
drgnicie magicznego pola. Wiedziaam, co si dzieje, ochronny krg, ktry otacza mj dom, podlega coraz
silniejszym wibracjom, by w kocu rozpa si na kawaki jak szko wprawione w rezonans za pomoc
wysokich dwikw. Wtedy zadra ostatni raz i wygas, pozostawiajc budynek bez adnej ochrony. Jakby na
potwierdzenie moich przypuszcze, w pustym mieszkaniu nienaturalnie gono zabrzmia nagle dwik
wyczonego dotd telewizora, ktrego ekran zabysn migotliwym wiatem.
Spojrzaam na butelk i zaoyam si z ni, e za chwil zostanie podany kolejny pilny komunikat. Butelka
przegraa.
- Pilny komunikat - oznajmi dwiczny gos Margaret Chang. - Prokurator Generalny ostrzega wszystkich
obywateli, e jakakolwiek prba skontaktowania si oraz kade inne dziaanie zmierzajce do pojawienia si
istot obdarzonych nadprzyrodzon moc, moe mie bardzo niebezpieczne skutki zarwno dla osb, ktre
podejm takie prby, jak i dla wszystkich obywateli.
- Nie chrza - rzuciam znad butelki, ale Marga- ret straszya dalej:
- Lokalna policja zostaa upowaniona do podjcia wszelkich niezbdnych krokw w celu zapobiegania i
eliminowania powyszych zachowa.
Ble, ble, ble, wysilaa si Margaret. Nie miaam zamiaru duej jej sucha i skupiam si na pochanianiu
przyszykowanej uprzednio kanapki. Kogo oni chc oszuka?! adne policyjne dziaania nie s w stanie
powstrzyma ludzi przed przyzywaniem nadprzyrodzonych. Jeeli bowiem tylko wykwalifikowany czarodziej
potrafi wyczu, e kto wanie uywa mocy przyzwania, to samego przyzwania mg sprbowa niemal
kady panalfabeta obdarzony namiastk mocy oraz bladym pojciem, jak mona jej uy do sprowadzenia
nadprzyrodzonych. Zreszt, zanim ktokolwiek zda sobie z tego spraw, wiat przypomina przez dug chwil
aren cyrku, na ktrej wystpuje szalony iluzjonista. Trzygowy sowiaski bg wywoa oglne zamieszanie,
ldujc w centrum Atlanty, z nieba spaday uskrzydlone we, a SWAT domaga si wikszej iloci amunicji.
To naprawd byy niebezpieczne czasy. Niestety, w okresie spokoju byabym kobiet bez pracy. W
nowoczesnym, stechnicyzowanym, bezpiecznym wiecie niewiele znalazoby si roboty dla takich najemnikw
jak ja - najemnikw-tropicieli magii.
Kiedy ludzie mieli kopoty rodzaju magicznego, a wic takie, z ktrymi tradycyjna policja nie moga sobie
poradzi, wykonywano telefon do Gildii Najemnikw. Jeli zlecenie przypadao na mj teren, Gildia dzwonia
do mnie. Skrzywiam si w grymasie blu, nieopatrznie zahaczajc rk o biodro. Nadal bolao po ostatniej
akcji, cho rana goia si znacznie szybciej, ni mogabym przypuszcza. Obiecaam sobie, e to by pierwszy i
ostatni raz, kiedy zgodziam si walczy z robakiem impala bez penego zabezpieczenia ciaa. Postanowiam, e
nastpnym razem musz zapewni mi kombinezon ochronny czwartego stopnia.
Nagle poczuam, e uderza we mnie lodowata fala strachu zmieszanego z odraz. Mj odek skurczy si,
wysyajc w stron przeyku strumie kwasu, ktry rozla si u podstawy jzyka w gorzki posmak. Wzdu
krgosupa przebieg mi dreszcz, a wszystkie drobne woski na karku i szyi zjeyy si na zmrowiaej skrze.
W domu przebywao co zego.

ROZD ZI A P I ERWS ZY i 9
Odoyam kanapk i ciszyam telewizor tak bardzo, e z gonikw dochodzi tylko cichy szum. Na
ekranie obok Margaret Chang pojawi si facet o ceglastoczerwonej twarzy i ciemnoszarych oczach, z
postawionymi na jea wosami. Glina, pomylaam. Prawdopodobnie z Wydziau Kontroli Zjawisk
Paranormalnych. Wolno opuciam rk i pooyam
do na rkojeci sztyletu, ktry nosiam przy biodrze.
Zaczam pilnie nasuchiwa. Czekaam.
Na razie aden niepokojcy dwik nie zakca ciszy. Bezmylnie przygldaam si kropli wody, ktra
utworzya si na liskiej i zimnej ciance butelki i teraz leniwie spywaa po jej byszczcej powierzchni.
Spostrzegam, e co duego bezgonie skrada si po suficie korytarza, zmierzajc w kierunku kuchni.
Udawaam, e niczego nie widz, a poniewa to co zatrzymao si nieco na lewo za moimi plecami, nie
musiaam w zasadzie wcale udawa, bo po prostu go nie widziaam. Tymczasem intruz chyba troch si waha,
bo zawrci, by przyczai si w rogu pomidzy sufitem a zbiegiem dwch cian. Przysiad tam, przyczepiajc
si do boazerii ogromnymi tymi szponami, nieruchomy i niemy jak gargulec w blasku poudniowego soca.
Pocignam yk z butelki i przytrzymaam j tak, eby mc zobaczy na jej ciance odbicie tego dziwnego
stworzenia. Byo nagie i bezwose, nie miao ani grama tuszczu, wic przez jego blad, napron skr
widziaam wyranie kady fragment szkieletu, kade cigno i wszystkie napite mocno minie.
Oho, mruknam w duchu, to chyba jaki bliski krewny Spidermana.
W tej samej chwili stworzenie podnioso ap. Ostry szpon przeci powietrze jak zakrzywiona iga do
robtek rcznych. Stwr obrci psi gow i zacz przypatrywa mi si z wyrazem tego szczeglnego rodzaju
szalestwa w fosforyzujcych oczach, ktre mwio, e jest besti spragnion krwi, zrodzon, by zabija bez
adnego zastanowienia
i ogranicze.
Nie mogam duej czeka. Byskawicznie obrciam si w kierunku stwora i rzuciam sztyletem. Ostrze z
atwoci wbio si w jego gardo. Mj jeden ruch sprawi, e wampir zesztywnia, a te szpony przestay si
porusza. Gsta i ciemna, niemal purpurowa krew pojawia si najpierw wok ostrza sztyletu, by po chwili
wielkimi kroplami spyn po nieowosionej szyi na blade piersi, a stamtd na podog.
Twarz wampira wykrzywia si w grymasie, z trudem przybierajc inne rysy. Stwr otworzy usta, ob-
naajc dwa zakrzywione sierpowato ky o barwie koci soniowej.
- To byo bardzo nierozsdne, Kate. - Z garda stworzenia wydoby si gos Ghasteka. - Teraz bd
zmuszony go nakarmi - powiedzia, po czym przemwi do wampira: - To tylko odbicie. Suchaj dzwonu,
zdobd jedzenie. Poszukaj nieumarego, rzu n. Wszystko to jest tak samo realne.
Przez twarz stwora przebieg skurcz, jakby kontrolujcy go Pan Umarych usiowa zmruy oczy.
- Co pijesz? - spyta po chwili jakby od niechcenia.
- Cytrynowego drinka.
- Och, dlaczego tak skromnie?! - zadrwi. - Na pewno sta ci na co lepszego.
- Nie potrzebuj niczego lepszego - uciam krtko. - Lubi tego drinka. A tak w ogle, to wol zaatwia
interesy przez telefon, z tym e na pewno nie z tob.

14 | I LONA ANDREWS
- Ale ja wcale nie chc ci wynajmowa, Kate - zaoponowa Ghastek, ale w jego gosie nadal sycha byo
drwicy ton. - Przyjmijmy, e nasza rozmowa ma charakter, hm... wycznie towarzyski.
Spojrzaam na ciao wampira, yczc sobie w duchu, by sztylet, ktrym przebiam mu szyj, mg dosign
garda Ghasteka. Och, z jak satysfakcj zatopiabym w nim ostrze. Niestety, ja byam tutaj, a Ghastek
znajdowa si wiele kilometrw std, w miejscu chronionym magi.
- Bawi ci wkurzanie mnie, co, Ghastek? - bardziej stwierdziam, ni zapytaam.
- Niezmiernie - przyzna rozbawiony.
Nadal nie wiedziaam, dlaczego ze mn rozmawia.
- Posuchaj - powiedziaam ze zniecierpliwieniem - jeeli czego ode mnie chcesz, radz ci si popieszy,
bo mj drink zaczyna robi si ciepy, a okropnie tego nie lubi.
Nie sdziam, eby si przestraszy, i miaam racj - typowym dla niego, beznamitnym tonem rzuci:
- No c... Nic od ciebie nie chc, po prostu zastanawiaem si, kiedy ostatnio widziaa swojego opiekuna.
Nonszalancja, z jak wypowiedzia ostatnie zdanie, sprawia, e po moim ciele przebieg dreszcz, a usta
zoyy si w jedyne moliwe pytanie:
- Dlaczego?
- Och, bez powodu - zabrzmiaa odpowied, ale byam pewna, e jego wargi wykrzywia w tej chwili kpicy
umiech. - Po prostu... dla rozrywki.
W tym momencie wampir jednym skokiem odepchn si od ciany i przelecia przez otwarte okno,
oczywicie zabierajc ze sob tkwicy w szyi sztylet. Przeklinajc pod nosem, signam po telefon i wybraam
numer Zakonu Rycerzy Miosiernej Pomocy. Wiedziaam, e aden stwr nie mg naruszy moich oson, gdy
wibracje magii osigay pen moc. Z drugiej strony jednak, Ghastek nie mia moliwoci, by dowiedzie si,
kiedy nastpi odpyw magii, a zatem musia obserwowa dom ju od jakiego czasu, cierpliwie czekajc na
odpowiedni chwil. Pocignam yk z butelki. To wszystko razem oznaczao, e kiedy wracaam do domu
zeszej nocy, wampir, ktry wanie odlecia z moim noem, ukrywa si gdzie w pobliu, a ja nie zauwayam
ani nie wyczuam jego obecnoci. No super, zbesztaam si w mylach, rwnie dobrze na moim identyfikatorze
najemnika mogam napisa: Czujno to ja!". Ha, ha!
W suchawce, ktr trzymaam przy uchu, rozlega si sygna wolnej linii, ale nikt nie odbiera. Dlaczego
spyta mnie o Grega?
W kocu rozlego si prztyknicie i ostry kobiecy gos wypowiedzia wyuczon formuk:
- Oddzia Zakonu w Atlancie, w czym mog pomc?
- Chciaabym rozmawia z Gregiem Feldmanem.
- Pani nazwisko? - spytaa rutynowo kobieta, lecz w jej tonie wyczuam delikatn nut niepokoju.
- Nie musz podawa swojego nazwiska - rzuciam nieco niegrzecznie do suchawki. - Po prostu chc
rozmawia z rycerzem-wrbit.
Po duszej pauzie w suchawce znowu rozleg si gos, tym razem mski:
- Nalegam, eby si pani przedstawia.
Pomylaam, e usiuj przecign rozmow.
O co, do cholery, chodzi?
- Nie. - Byam nieustpliwa i zacytowaam: - Strona sidma Statutu Zakonu, paragraf trzeci od dou:
Kady obywatel ma prawo zwrci si o pomoc i rad do rycerza-wrbity bez obawy o jakiekolwiek
konsekwencje oraz bez potrzeby przedstawiania si". Jako obywatel nalegam zatem, bycie umoliwili mi
kontakt z rycerzem-wrbit albo wskazali czas, kiedy to bdzie moliwe.
- Rycerz-wrbita nie yje.
Poczuam, e wiat pod moimi stopami zatrzymuje si w miejscu. Miaam wraenie, e zapadam si w
otcha przeraajcej ciszy, jaka zapanowaa po sowach mczyzny, e trac rwnowag. cinite gardo
sprawiao bl. Syszaam, jak w piersiach wali mi serce.
-Jak to si stao? - Staraam si, by mj gos zabrzmia bardzo spokojnie.
- Zosta zabity podczas penienia swoich obowizkw - odpar sucho i oficjalnie mczyzna.
- Kto to zrobi? - nie dawaam za wygran.

ROZD ZI A P I ERWS ZY i 9
- ledztwo trwa. Prosz posucha, gdybym jednak mg pozna pani nazwisko...
Nie pozwoliam mu skoczy, rozczyam si i odstawiam telefon na miejsce.
Mj wzrok pad na due kwadratowe okno, za ktrym migotay w promieniach soca szerokie licie topoli
poruszane wiatrem. Jak urzeczona patrzyam na ich taneczne ruchy, wiedzc, e musi im towarzyszy
przyjemny szelest, nie mogam go jednak usysze przez szyb. Nagle kolory lici wyday mi si tak
nienaturalnie jasne, ywe i czyste, e przez chwil pomylaam, i to, co widz, nie jest wcale naturalnym
widokiem za oknem, ale jak przedziwn akwarel oywion za pomoc magicznego zaklcia.
Zauroczenie trwao krtko. W moich mylach jak echo rozbrzmiewao pytanie Ghasteka: Kiedy ostatni raz
widziaa swojego opiekuna? Kiedy ostatni raz widziaa...
Powoli przywoywaam z pamici wspomnienia tego wieczoru sprzed dwch tygodni. Siedziaam wtedy
dokadnie w tym miejscu, na tym samym krzele, a Greg usadowi si naprzeciwko. Trzyma w doniach
niebieski kubek zdobiony po wewntrznej stronie wsk zot obrcz. Przypomniaam sobie, w jaki sposb
miesza w nim kaw - z tak sam nienagann precyzj i dokadnoci, jak wszystko, co robi. yeczka,
delikatnie ujta jego smukymi palcami, zataczaa w kubku idealnie regularne okrgi, nigdy nie dotykajc
cianek naczynia. Poczuam, e mnie to irytuje. Zocia mnie w ogle obecno Grega. Zalaa mnie fala
wspomnie i przez moment zdawao mi si, e znw widz Grega, jak siedzi przede mn, mieszajc kaw.
Patrzy na mnie swymi ciemnymi, brzowymi oczami, zasmuconymi jak oczy witych na rosyjskich ikonach.
- Prosz ci, Kate. - Jego gos brzmia agodnie i spokojnie. - Postaraj si na kilka chwil zapomnie, e mnie
nie znosisz, i wysuchaj, co mam ci do powiedzenia. To naprawd wane.
Sama nie wiem, co mnie wwczas bardziej rozdranio: czy to, e sdzi, i nie darz go sympati, czy te
jego przekonanie, e nie jestem w stanie go wysucha.
- Nie czuj do ciebie niechci. - Staraam si mwi spokojnie, nie ujawniajc emocji. - Myl, e zbyt to
upraszczasz.
Greg skin gow i spojrza na mnie w ten wyrozumiay sposb, ktry zwykle doprowadza kobiety do
szau:
- Nie denerwuj si. Nie chciaem, eby pomylaa, e lekcewa czy upraszczam twoje uczucia.
Chciabym po prostu, ebymy skoncentrowali si na tym, co musz ci powiedzie. Czy mog liczy na to, e
mnie wysuchasz?
- Sucham ci - powiedziaam, wygodnie sadowic si na krzele i starajc si przybra niedba poz.
Greg sign do wewntrznej kieszeni skrzanej marynarki i wydoby z niej jaki zwj papieru. Pooy go
na stole i starannie rozprostowa, przytrzymujc koce opuszkami palcw.
- To zaproszenie od Zakonu.
- No jasne! - wykrzyknam. - Wiedziaam, e chc mnie zaatwi!
- Pozwl mi skoczy. - Greg mwi tym samym spokojnym tonem. Nie wyglda na zagniewanego, nie
zbeszta mnie, e zachowywaam si jak dziecko, cho wiedziaam, e tak byo, i to wanie doprowadzao mnie
do furii. Postanowiam nie dawa mu wicej satysfakcji.
- Dobrze, kocz - odparam ju bez emocji.
- Za kilka tygodni koczysz dwadziecia pi lat. Oczywicie dla ciebie jest to bez znaczenia, ale jeli
chodzi o moliwo zostania czonkiem Zakonu, to jednak ma pewn wag. Po ukoczeniu tego wieku bdzie ci
znacznie trudniej uzyska czonkostwo. Nie twierdz, e go nie uzyskasz, ale z pewnoci nie tak atwo jak
teraz.
- Wiem o tym - powiedziaam. - Przysali mi broszury.
Greg puci zwj, odchyli si w ty i rozprostowa dugie palce, ktrymi do tej pory przytrzymywa papier.
Ksztat zwoju nie zmieni si, cho zgodnie z wszelkimi prawami fizyki powinien z powrotem przybra posta
rulonu. Najwyraniej Greg nie zawsze pamita o prawach fizyki.
-A zatem jeste wiadoma konsekwencji, jakie moesz ponie.
To nie byo pytanie, ale chciaam mu odpowiedzie:
- Tak - uciam krtko.
14 | I LONA ANDREWS
Greg westchn. Kto, kto go nie zna, nawet by tego nie zauway, lecz ja wiedziaam, e przej si tym, co
usysza. Zreszt, ze sposobu, w jaki siedzia i patrzy na mnie, odgadam, e domyli si ju, jaka jest moja
ostateczna decyzja.
- Wolabym, eby to jeszcze przemylaa - poprosi cicho.
- Nie sdz - odparam nieco bezczelnie i wydawao mi si przez moment, e widz w oczach Grega zo.
Oboje zdawalimy sobie spraw, co zostao przemilczane: Zakon zapewnia ochron, a ochrona czonkw
mojego rodu bya spraw nadrzdn.
- Czy mog zapyta, dlaczego? - nie zamierza da za wygran.
- To nie dla mnie, Greg - odparam zupenie szczerze. - Nie chc wchodzi w ukady z adn wadz.
Nie byam pewna, czy mnie rozumie. Dla niego Zakon by czym, co daje schronienie i bezpieczestwo, ale
te zapewnia wadz. Jego czonkowie, zjednoczeni wsplnym celem, bez reszty oddali si sprawie, suyli jej z
takim powiceniem, e z czasem organizacja przestaa by zbiorem indywidualnych jednostek, a staa si
jakby bytem samym w sobie, bytem doskonaym, ktry myli, decyduje i posiada niewiarygodne wpywy. Greg
godzi si na to i dlatego sta w szeregu wygranych". Ja prbowaam walczy i niemal przegraam.
- Z kad chwil, ktr tam spdzaam - usiowaam mu wytumaczy - czuam, jak jest mnie coraz mniej.
Jakbym si kurczya, jakby co mnie pochaniao. Musiaam si od tego uwolni i nigdy wicej nie zamierzam
tam wraca.
Greg przyglda mi si, a w miar jak mwiam, jego ciemne oczy staway si coraz smutniejsze. W
przymionym wietle nieduej kuchni wydawa si jeszcze przystojniejszy ni zazwyczaj. Zoci mnie, ale te
byam zadowolona, e mj upr zmusi go do przyjcia i teraz siedzia tak blisko naprzeciw mnie, pikny i
elegancki niczym wiecznie mody ksi elfw, rwnie smutny i zadumany. Boe, jak nienawidziam siebie za
te fantazje maej dziewczynki. Postanowiam to przerwa:
- A teraz, czy mgby mi wybaczy? - powiedziaam oficjalnym tonem, sugerujc, e chciaabym si
poegna.
Zaskoczony Greg zamruga nerwowo, a potem spokojnie wsta i rwnie oficjalnie odpar:
- Oczywicie. Dzikuj za kaw.
Odprowadziam go do drzwi. Na zewntrz wanie si ciemniao i jasne wiato ksiyca wysrebrzyo
trawniki przed domem. Dalej, na tle szarzejcego nieba w lekkiej ksiycowej powiacie, stay nieruchomo
topole, jak gdyby kto naszkicowa je wglem na szorstkim, pokym pergaminie.
Spojrzaam na Grega, ktry po trzech betonowych stopniach zszed wanie na podwrko przed domem.
- Greg?
- Tak? - Mj opiekun zatrzyma si i odwrci. Zobaczyam, e w tej samej chwili zacza otacza go
magiczna ochronna aura. Poczuam si dziwnie.
- Ju nic - uciam krtko i szybko zamknam wejciowe drzwi.
Takie byo moje ostatnie wspomnienie o Gregu - powiata ksiyca na mokrych trawnikach i magiczna
powiata otaczajca mojego opiekuna.
O Boe!
Oparam twarz na doniach. Gorco pragnam paka, ale zy nie chciay popyn. Otaram tylko spieczone
usta. Wanie straciam ostatni blisk osob, ostatni, ktra czya mnie z utracon rodzin. Nie pozosta nikt.
Nie miaam ojca, nie miaam matki, a teraz... nie miaam nawet Grega. Nie pozosta mi nikt, powtrzyam w
mylach i zaciskajc mocno zby, zaczam si ubiera.

ROZD ZI A P I ERWS ZY i 9
rzypyw magii nastpi, kiedy spakowaam do podrcznej torby niezbdne rzeczy i ruszyam do
samochodu. Zamiast tego, ktrym jedziam na co dzie, wziam tym razem Karmeliona - star,
poobijan i nadgryzion przez rdz ciarwk w kolorze zgniej zieleni, ktra na dodatek miaa zepsuty
lewy przedni reflektor. Karmelion mia jednak wan zalet - by napdzany wod i magi, i mogam nim
jecha nawet podczas przypywu. W przeciwiestwie do normalnych samochodw, ciarwka nie wydawaa
adnego z dwikw, ktrych mona by si spodziewa po pracujcym silniku. Kiedy przekrciam kluczyk,
daa si sysze seria jkw, powarkiwa i skomle, zakoczona oguszajcym grzmotem - ciarwka ruszya.
Prawd powiedziawszy, nie miaam pojcia, kto i dlaczego nada jej imi Karmelion, ale kupiam j w komisie,
z tym wanie imieniem nabazgranym popiesznie na przedniej szybie, i tak ju zostao.
Na moje szczcie, na co dzie Karmelion nie by zbytnio eksploatowany i nie pokonywa wielkich od-
legoci, co najwyej jakie pidziesit kilometrw do Savannah. Dzi zmusiam ciarwk do znacznie
wikszego wysiku - zamierzaam dojecha do Atlanty. Byo tak, jak si spodziewaam - na trasie spisywaa si
niele, ale przejazd przez miasto nie wyszed jej na dobre. Staa teraz na parkingu i styga - pomidzy jej koami
powstaa kaua kapicej wody, a wok unosiy si kbiaste opary magii. Zabraoby mi dobre pitnacie
minut, eby z powrotem rozgrza generator, ale nie sdziam, bym musiaa to robi. Planowaam pozosta w
Atlancie najkrcej, jak tylko si da.
Nienawidziam Atlanty. W ogle nienawidziam miast.
Staam na chodniku i przygldaam si maemu, zniszczonemu biurowcowi, ktry by podobno siedzib
miejscowego oddziau Zakonu Rycerzy Miosiernej Pomocy. Zakon zwykle stara si ukrywa sw prawdziw
wielko i potg, i wkada w to wiele wysiku, ale, jak na mj gust, tym razem grubo przesadzi.
Trzykondygnacyjny, betonowy budynek stercza pord otaczajcych go okazaych domw z cegy niczym
bolcy kciuk. ciany szpeciy rdzawe zacieki zrobione przez deszczwk kapic z dziurawych metalowych
rynien okalajcych dach, a mae okna, skryte za grubymi kratami i przesonite weneckimi roletami, miay
brudne i zmatowiae szyby.
Pomylaam, e w miecie musi by jakie inne miejsce, w ktrym pracuje sztab decydentw, podczas gdy
w tym oto budynku terenowi agenci staraj si pokaza i wmwi obywatelom, jaki to Zakon jest przyjazny,
uczynny i skromny zarazem. W tamtym waciwym miejscu znajduje si zapewne oddzia zbrojowni, sie
komputerowa i baza danych z rejestrem wszystkich: obdarzonych moc, wadajcych magi i zwykych
obywateli. Gdzie w tej bazie figuruje rwnie moje nazwisko opatrzone sygnatur: kandydat odrzucony,
niezdyscyplinowany i bezwartociowy. A wic dokadnie tak, jak sobie tego yczyam.
Chciaam dotkn ciany budynku, ale jeszcze na centymetr przed betonow powierzchni wyczuam
palcem elastyczny opr, podobny do tego, jaki stawia tenisowa pieczka, kiedy prbuje si j cisn. Za-
uwayam, e skra na palcu zacza pulsowa srebrnym, migotliwym wiatem, wic cofnam do. Budynek
musia by dobrze chroniony przed wrog magi. Przypuszczalnie, gdyby kto rzuci we ognist kul,
odbiaby si od jego szarych cian, sprawiajc co najwyej, e troch by si rozgrzay.
Otworzyam jedn z powek dwuskrzydowych metalowych wrt i weszam do rodka. Po prawej stronie
cign si wski korytarz zakoczony drzwiami z wielk czerwono-bia tabliczk z ostrzeeniem:
Nieupowanionym wstp wzbroniony". Nie pozostao mi zatem nic innego, jak dosta si na pitro schodami
po lewej. Idc na gr, zastanawiaam si, dlaczego nikt nie pilnuje schodw, nie prbuje mnie zatrzyma ani
nie pyta, po co przyszam. Po chwili doszam do wniosku, e to rodzaj PR-u. Puste i oglnie dostpne schody
miay mwi obywatelom: Spjrzcie, jacy jestemy mili, pomocni i niegroni, jestemy tu tylko po to, by suy
spoeczestwu i kady, kto zechce, moe wej do naszej siedziby
Nie do koca mogam to zrozumie. Przekonywanie obywateli o skromnoci Zakonu - prosz bardzo, ale
publiczne przyznawanie si, e cay oddzia w Atlancie skada si z dziewiciu rycerzy: mistrza zakonu,
wrbity, tropiciela, trzech obrocw i trzech stranikw, naprawd nie byo powane. Dziewi osb
nadzorujcych miasto wielkoci Atlanty - enujce.




Kiedy skoczyy si stopnie, zobaczyam przed sob metalowe drzwi w kolorze mdej zieleni. Na wysokoci
wzroku widnia na ich powierzchni delikatny rysunek sztyletu. Pomylaam, e w tym przypadku pukanie nie
jest dobrym pomysem, wic po prostu pchnam drzwi. Za nimi znajdowa si dugi korytarz, ktry - dlaczego
mnie to nie zdziwio? - okaza si rwnie kolorowy jak reszta budynku: szaro przechodzia w szaro, by
nagle, zupenie niespodziewanie nabra odcienia szaroci. Szary - nie, przepraszam - jasnoszary by przykrtki
dywan pokrywajcy podog. Szare byy ciany, cho i tak wykazano wiele inwencji twrczej, bo ich tonacja
zmieniaa si od delikatnej szaroci na grze do zdecydowanie ciemnej szaroci na dole, szare byy nawet
arwki lamp owietleniowych zamontowanych w suficie. Prawdopodobnie dekorator nie chcia wyamywa
si z oglnej konwencji i wybra przydymione szko.
Pomimo przygnbiajcego wraenia wszystko wydawao si tutaj przemylane i uporzdkowane. Wzdu
gwnego korytarza cigny si drzwi do poszczeglnych biur, a na samym kocu znajdoway si jedne
szczeglne - drewniane, oznaczone czarn tarcz w ksztacie rombu. Porodku tarczy byszcza wypolerowany
stalowy lew - symbol Mistrza Zakonu, czyli rycerza-opiekuna, faceta, z ktrym koniecznie musiaam si
zobaczy.
Przemaszerowaam korytarzem w kierunku byszczcej tarczy, spogldajc mimochodem na szereg drzwi,
ktre mijaam. Po lewej spostrzegam midzy innymi wejcie do nieduego, jak mona si byo spodziewa,
arsenau. Przed nim, na maej drewnianej awce, siedzia niski lecz dobrze uminiony mczyzna, polerujc
swoj dha. Szerokie ostrze tej krtkiej wietnamskiej broni przypominajcej szabl rzucao na ciany delikatn
niebieskaw powiat za kadym razem, kiedy przeciga po nim naoliwion szmatk. Po prawej znajdowao
si niedue, aczkolwiek bardzo wane, biuro, w ktrym za biurkiem siedzia wysoki czarny mczyzna w
drogim garniturze. Rozmawia przez telefon. Kiedy mnie zobaczy, posa mi urzdowy grzecznociowy
umiech, ale nie przerwa rozmowy.
Waciwie na jego miejscu nie powiciabym sobie wicej uwagi. Ubrana byam w robocze ciuchy, czyli
do obszerne dinsy, co umoliwiao mi kopnicie wyszego ode mnie czowieka w okolice krtani, lun
zielon bluz i wygodne buty treningowe. Z tyu, w pochwie czciowo ukrytej pod kurtk, nosiam moj bro
- Zabjc, czyli miecz, ktrego rkoje wystawaa co prawda ponad prawe rami, ale skutecznie skryway j
wosy zebrane w gruby warkocz. Prawd powiedziawszy, noszenie warkocza byo strasznie niewygodne. Kiedy
biegam, uderza mnie w plecy, a kiedy walczyam, przeciwnicy czsto go wykorzystywali, by mnie
przytrzyma. Z pewnoci gdybym bya cho troch mniej prna, obciabym warkocz dawno temu, ale
poniewa powiciam ju dla pracy kobiece ciuchy, makija i seksown bielizn, uznaam, e to wystarczajca
ofiara, i warkocz pozosta. Poza tym uwaaam, e byabym zgubiona jako kobieta, gdybym powicia rwnie
wosy.
Stanam przed drzwiami Mistrza Zakonu i uniosam do, by zapuka.
- Chwileczk! - odezwa si kobiecy gos, ktry syszaam wczeniej przez telefon.
Spojrzaam w kierunku, z ktrego dochodzi, i zobaczyam may pokj dosownie zastawiony szafami na
akta. Porodku znajdowao si due drewniane biurko, za na jego blacie staa kobieta w rednim wieku.
Kobieta, wysoka i bardzo szczupa, wygldaa na sztywn i zasadnicz. Jej niedostpno i oscho podkrelaa
te fryzura upita z krconych, farbowanych na platynowoszary kolor wosw. Urzdniczka miaa na sobie
szykown bkitn garsonk, natomiast idealnie pasujca do niej para butw leaa obok krzesa, na ktre
wesza boso, chcc dosta si wyej.
- U Mistrza kto jest, moja droga - powiedziaa do protekcjonalnie, po czym zacza wykrca zepsut
arwk w magicznej latarni przymocowanej do sufitu tu obok lampy elektrycznej.
- Nie bya umwiona na spotkanie, prawda? - kontynuowaa, nie zmieniajc tonu.
- Nie, prosz pani. - Staraam si dla artu wej w rol.
- No c, wyobra sobie, kochana, e masz szczcie. Bdzie mia czas po poudniu. Dlaczego nie podaa
mi jeszcze swojego nazwiska ani powodu, dla ktrego przysza? Zrb to szybko, a my zobaczymy, jak
moemy ci pomc.
ROZD ZI A DRUGI | 67
Zaczekaam cierpliwie, a skoczy wymian arwki, i podaam informacje, o ktre prosia. Wyjaniam, e
jestem tu w zwizku ze spraw Grega Feldmana i podaam swoj wizytwk. Urzdniczka odoya j i sama
nie wiedziaam, czy w ogle nie raczya rzuci na ni okiem, czy te po prostu tre nie zrobia na niej adnego
wraenia. Potem wskazaa co rk za moimi plecami i powiedziaa tylko:
- Tam jest poczekalnia, moja droga.
Obrciam si i weszam do pomieszczenia, ktre
okazao si zwykym biurem, tyle tylko, e wyposaonym w okaza skrzan sof i nie mniej szykowne
skrzane krzesa. Naprzeciwko drzwi pod cian sta niewielki st, a na nim dzbanek z kaw i dwa stosy
maych glinianych filianek. Dla osody, obok filianek postawiono duy sj peen kostek cukru oraz dwa
pudeka pczkw Dunkana". Kiedy zobaczyam pczki, moja do jako tak machinalnie signa w ich
kierunku, ale w por opanowaam akomstwo i zbesztaam si w mylach za sabo do sodyczy.
A odmwienie sobie tej przyjemnoci nie byo wcale atwe. Kady, kto cho raz sprbowa pczkw receptury
starego Szkota, dobrze wiedzia, e zwykle nie koczy si na zjedzeniu jednego. Udao mi si jednak przekona
sam siebie, e wejcie do gabinetu Mistrza Zakonu z rkami umazanymi czekoladowym kremem nie bdzie
najlepszym sposobem zrobienia na facecie waciwego wraenia.
Znalazam sobie bezpieczny punkt przy oknie, z dala od pczkw, i przez kraty na zewntrz gapiam si na
widoczny pomidzy dachami domw may skrawek zasnutego chmurami nieba. Zaczam rozmyla o
Zakonie. Oficjalnie Zakon Rycerzy Miosiernej Pomocy oferowa obywatelom wanie to, co sugerowaa jego
nazwa: bezinteresown pomoc dla kadego, kto o ni prosi. W rzeczywistoci jednak wygldao to tak: jeeli
sta ci byo na zapat za pomoc, moge liczy na pomylne rozpatrzenie proby; jeeli nie - twoja sprawa
trafiaa ad acta, chyba e jej zaatwienie pokrywao si z interesami Zakonu. Oficjalnie misj organizacji bya
ochrona ludzkoci, jej czonkowie zobowizali si strzec, by aden czowiek nie zosta skrzywdzony ani przez
magi, ani przez uycie tradycyjnej broni. Problem polega jednak na tym, e w rozumieniu Zakonu definicja
krzywdy bya do elastyczna, a co za tym idzie, mogo okaza si, e w ramach miosiernej pomocy trzeba na
przykad obci ci gow.
Patrzc z perspektywy czasu, trzeba przyzna, e Zakonowi naprawd duo uchodzio pazem. Jego
czonkowie byli zbyt potni i wpywowi, by nie liczy si z ich zdaniem, a pokusa, by im ufa i na nich polega
zbyt wielka, eby szuka innych rozwiza. W ten sposb, majc oficjalne poparcie rzdu, Zakon sta si
jednym z organw triumwiratu stojcego na stray prawa. Policyjny Wydzia Kontroli Zjawisk
Paranormalnych, WOON, czyli Wojskowe Oddziay Obrony przed Nadprzyrodzonymi i Zakon Rycerzy
Miosiernej Pomocy miay w zaoeniu wspdziaa i strzec bezpieczestwa publicznego. W rzeczywistoci
wygldao to jednak inaczej. Rycerze Zakonu byli niezwykle przydatni, kompetentni i niebezpieczni zarazem.
W przeciwiestwie do najemnikw Gildii nie motywowaa ich ch zdobycia pienidzy, piastowali bezpiecznie
swoje stanowiska dziki zoonym przyrzeczeniom. Inna cecha, ktra odrniaa ich od najemnikw, to
przekonanie, e to oni zawsze wiedz wszystko najlepiej, co uprawnia ich do osdzania spraw i orzekania
wyrokw.
Moje rozmylania o Zakonie przerwao wejcie do poczekalni wysokiego mczyzny. Smrd, jaki roztacza
wok siebie, wyczuam zanim go zobaczyam - osabiajco intensywny i dugo utrzymujcy si w powietrzu
odr gnijcych mieci. Mczyzna nosi obszerny brzowy trencz, przyozdobiony atramentowymi i tustymi
plamami oraz usmarowany tak iloci rnorodnych pozostaoci z jedzenia i innych mieci, e wyglda jak
mody Jzef w swej wielobarwnej szacie. Rozpity trencz odsania rwnie odraajc koszul:
niebiesko-czerwon w zielon szkock krat, a brudne spodnie w kolorze khaki trzymay si na
ognistopomaraczowych szelkach.
Caoci dopeniay stalowoszare spadochroniarskie buty, skrzane rkawiczki z poobcinanymi palcami i
filcowy kapelusz w przestarzaym fasonie, zatuszczony i zabrudzony tak niemiosiernie, e przechodzio to
wprost ludzkie pojcie.
Mczyzna spostrzeg mnie i uchyli kapelusza, ujmujc brzeg palcami w taki sposb, jak palacze trzymaj
papierosa. Ten gest da mi moliwo przelotnego spojrzenia na twarz faceta - surow i okolon trzydniowym
zarostem. Dostrzegam te jego oczy - jasne, bystre i zimne. W zasadzie w spojrzeniu nie byo niczego
14 | I LONA ANDREWS
gronego, ale co, co czaio si gdzie w gbi tych oczu, sprawiao, e miaam ochot unie rce i powoli
wycofa si z poczekalni, a potem szybko uciec, by ocali ycie.
- Prosz paaani - zwrci si do mnie niemiao.
Do diaba, ale jestem idiotk, przecie to on si
mnie boi. Umiechnam si do mczyzny:
- Dzie dobry - pozdrowiam go. Lecz moje pozdrowienie zabrzmiao bardziej jak co w rodzaju miiiy
piesek". Przeszo mi przez myl, e musiaabym przeciska si obok niego, by dosta si do drzwi.
Na szczcie w tym wanie momencie przysza do poczekalni recepcjonistka ze zbawienn informacj:
- Moesz ju wej do Mistrza, moja droga.
Mczyzna usun si nieco w bok, czynic nieznaczny ukon gow. Mogam do swobodnie przej obok
niego, cho i tak rkawem kurtki dotknam jego trencza. W ten sposb przeniosam na siebie prawdopodobnie
tak ilo bakterii, e wystarczyaby do przeprowadzenia ataku biologicznego na ma armi, nie pokazaam
jednak nic po sobie i nie odskoczyam z obrzydzeniem.
- Mio byo ci pozna - szepn, gdy go mijaam.
- Ciebie rwnie - odpowiedziaam szybko i rwnie byskawicznie znikam za drzwiami gabinetu Mistrza
Zakonu.
Znalazam si w duym pomieszczeniu, co najmniej dwa razy wikszym ni biura, ktre do tej pory
widziaam. Okna gabinetu zakryway story w kolorze burgunda, udrapowane w taki sposb, by wewntrz
panowa przyjemny pmrok. Niewtpliwie centralne miejsce w gabinecie zajmowao masywne biurko z
politurowanego winiowego drewna. Nie dao si rwnie nie zauway duej iloci tekturowych pude,
cikiego drewnianego przycisku do papieru, ozdobionego odznak stranika Teksasu, i pary brzowych
kowbojskich butw. Nogi w butach naleay do do grubego, przygarbionego czowieka, ktry, siedzc
rozparty w ogromnym, czarnym, skrzanym fotelu, sucha kogo, z kim rozmawia przez telefon. Tym
czowiekiem za biurkiem by wanie Mistrz Zakonu.
Wygld Mistrza wiadczy, e kiedy musia mie niez muskulatur, cho dzi jego minie pokryy si
tym, co mj ojciec nazywa zbdnym tuszczykiem". Wydawao si jednak, e pomimo nadwagi i sporego
brzuszka nadal jest bardzo silnym mczyzn i potrafi porusza si z du szybkoci, kiedy tylko zechce.
Nosi dinsy i granatow koszul z frdzlami. Swoj drog, nie wiedziaam, e jeszcze w ogle produkowano
takie koszule, to znaczy takie, w ktrych Zachd przegra, czy agodniej mwic: ogosi podlego. To ubranie
sprawiao, e wyglda jak legenda muzyki country, Gene Autry wybierajcy si na imprez.
Mistrz patrzy na mnie. Mia szerok twarz z masywn kwadratow szczk, przenikliwe niebieskie oczy
ukryte pod krzaczastymi brwiami i znieksztacony nos, prawdopodobnie z powodu wielokrotnych zama.
Wosy lub, co bardziej prawdopodobne, ysin zakrywa kapelusz, ale byam gotowa i o zakad, e jeli
znajduj si tam jakie resztki wosw, to z pewnoci s szare i krtkie.
Wskaza mi rk jedno z maych, czerwonych krzese stojcych przed biurkiem. Usiadam i przyjrzaam si
tekturowemu pudeku na blacie, stwierdzajc ze zdziwieniem, e zawiera ono na wp zjedzony pczek z
galaretk.
Poniewa zauwayam, e mj potencjalny rozmwca nie zamierza na razie odoy suchawki, zaczam
rozglda si po gabinecie. Dua biblioteczka wykonana tak jak biurko z winiowego drewna, dua drewniana
mapa Teksasu ozdobiona kawakami drutu kolczastego, zote tabliczki umieszczone na kadym z mebli
zawierajce nazw producenta i rok produkcji, krtko mwic: szyk, funkcjonalno i nutka snobizmu w
jednym.
Moje ogldziny zostay przerwane. Mistrz zakoczy rozmow telefoniczn i bez sowa usprawiedliwienia
zwrci si do mnie:
- Podobno masz dla mnie jakie papiery, teraz moesz mi je pokaza.
Wrczyam mu identyfikator najemnika i p tuzina rekomendacji. Przerzucajc je szybko, z delikatn kpin
w gosie zapyta:
- Woda i kana ciekowy, tak?
- Owszem.

ROZD ZI A DRUGI [ 47
- Trzeba by albo bardzo twardym, albo bardzo gupim, by schodzi do kanaw akurat teraz. Wic... do
ktrej grupy ty naleysz? - spyta.
- Na pewno nie do gupich - odparam spokojnie. - Ale jeli powiem, e do odwanych, pomylisz, e
jestem zarozumiaa, wic pozwl, e w odpowiedzi bd si tylko tajemniczo umiecha. - Mwic to, posaam
mu jeden z moich najpikniejszych umiechw. Niestety, Mistrz na jego widok nie upad do mych stp, nie
obieca mi te gwiazdki z nieba. Chyba si starzej! Przyglda si za to z uwag podpisowi na jednej z
rekomendacji, po czym spyta:
- Mike Tellez. Pracowaem z nim kiedy. Wykonujesz dla niego jakie stae zlecenia?
- Mniej wicej - odparam.
- O co chodzio tym razem?
- Mia problem z pewn iloci sprztu, ktry znika gdzie pod wod. Kto powiedzia mu, e to moe by
sprawka modego marakihana1.
- Przecie marakihany to stworzenia morskie - wtrci. - Umieraj w sodkiej wodzie.
No prosz, zezociam si, prostak z nadwag zajadajcy si lukrowanymi pczkami z galaretk, noszcy
koszul z frdzlami i identyfikujcy tajemnicze magiczne stwory bez chwili namysu. Mistrz Zakonu? Raczej
mistrz nadzwyczajnego kamuflau.
- Odkrya, na czym polega problem Mike'a? - zapyta.
- Owszem. Mia robaka impala - odparam beznamitnym tonem, obserwujc jego reakcj.
Rozczarowaam si. Nawet jeli to, co usysza, zrobio na nim wraenie, nie da nic po sobie pozna. Jakby
w odwecie zapyta:
- A ty go zabia?
Umiechnam si do siebie. Chyba usiowa by zabawny, wic podjam gr:
- Ale skd, ja tylko uzmysowiam mu, e nie jest mile widziany.
W tym samym momencie tamto zdarzenie stano mi znw przed oczami. Poczuam, jak przedzieram si
ciemnym kanaem wypenionym pynnymi ekskrementami i brudami rozpuszczonymi w wodzie, ktra siga mi
do bioder. Lew nog rozsadza niesamowity bl, zmagam si z nim i usiuj cign j za sob. Z kadym
przepenionym blem krokiem oddalam si od ogromnego, bladego ciaa robaka, ktrego krew spywa
ciemnymi strugami do cieku. liska, zielona plama krwi wiruje na powierzchni, a kada z jej komrek jest
ywym organizmem majcym jeden cel - poczy si ponownie, odrodzi.
Nie ma znaczenia, ktry to raz, nie ma znaczenia, ile kilometrw dzieli poszczeglne komrki, regeneracja
zawsze przebiega tak samo - zawsze odradza si ten sam osobnik, robak impala. Jest przeraajcy i
niezniszczalny, i... moe regenerowa si bez koca.
Z puapki przykrych wspomnie wyrwa mnie odgos odkadanych na biurko papierw. Spojrzaam na
Mistrza, najwyraniej skoczy przegldanie moich dokumentw i chcia porozmawia powanie. Zacz bez
ogrdek:
- A zatem, czego chcesz?
- Prowadz ledztwo w sprawie mierci Grega Feldmana.
- Z czyjego polecenia?
- Robi to na wasn rk.
- Rozumiem. - Mistrz opar si wygodnie i zada kolejne pytanie: - Dlaczego?
Tym razem odpowied nie bya taka prosta, uznaam wic, e na pocztek wystarczy oficjalna formuka:
- Z powodw osobistych.




1 marakihan - mityczny duy morski stwr z gow czowieka i ciaem ryby, wystpujcy u wybrzey Nowej Zelandii; swym dugim
wowatym jzykiem wciga pod wod kanoe i mae odzie, a potem je poera (przyp. tum.).
14 | I LONA ANDREWS

- Ach, zatem znaa go osobicie? - spyta niby obojtnie, ale nie potrafi ukry, e pojmuje t kwesti
dwuznacznie. Poczuam satysfakcj, e za chwil go rozczaruj.
- Ale tak, jak najbardziej. - Znaczcy umieszek na ustach Mistrza stawa si coraz wyraniejszy. -
Przyjani si z moim ojcem.
Umieszek znikn, a zakopotanie Mistrza miao pokry nastpne pytanie:
- No tak... - Tu nastpia pauza. - A czy twj ojciec mgby to potwierdzi?
- Niestety, nie yje - odparam, kontynuujc odwet.
- Bardzo mi przykro. - Mistrz usiowa wybrn z sytuacji z twarz.
- Niepotrzebnie - rzuciam lekko. - Przecie wcale go nie znae.
Masz za swoje, pomylaam, ale najwyraniej nie doceniam przeciwnika.
- W takim razie moe masz co, co mogoby potwierdzi twoj znajomo z Gregiem Feldmanem?
Odpowied na to pytanie moga by dziecinnie prosta, a na dodatek kompromitujca dla Mistrza, ktry
przymyka oko na protekcje. Na dobr spraw sam mg sign do dokumentw i zobaczy, e to wanie Greg
przedoy i popar moj kandydatur na czonka Zakonu. Nie chciaam jednak odwoywa si do tamtych
faktw, wybraam inn drog.
- Greg Feldman mia trzydzieci dziewi lat. Wszyscy znali go jako czowieka, ktry bardzo ceni sobie
ycie prywatne, wic raczej nie pozwala si publicznie fotografowa. - Mwic to, podaam Mistrzowi may
prostoktny kartonik. - To jest nasze wsplne zdjcie zrobione w dniu, kiedy ukoczyam szko i odebraam
dyplom. Zapewniam, e identyczne znajduje si w jego mieszkaniu, na trzeciej pce rodkowej szafki jego
biblioteczki.
- Widziaem je - potwierdzi Mistrz.
No i bardzo dobrze, powiedziaam sobie w duchu, a potem wycignam rk.
- Czy mogabym prosi o zwrot?
Bez sowa poda mi fotografi i nagle, ni std, ni zowd, rzuci:
- Wiesz, e Greg Feldman uwzgldni ci w testamencie?
- Nie wiedziaam - odparam z trudem. Zaskoczy mnie kompletnie, czuam, e potrzebuj chwili, by
poradzi sobie z emocjami, ktre mn targay, poczuciem winy i wdzicznoci. Facet nie da mi jednak takiej
szansy i kontynuowa:
-Jeeli chodzi o majtek w sensie finansowym, w caoci zapisa go Zakonowi i Akademii. - Tu zawiesi
gos, jakby czekajc na moj reakcj na t wiadomo. Do diaba, czy ten palant myla, e zaley mi na
pienidzach Grega? - Wszystkie pozostae rzeczy, to znaczy biblioteka, bro oraz przedmioty mocy s twoje.
Nie potrafiam wydusi z siebie ani sowa.
- Zasignem o tobie jzyka w Gildii. - Mwi beznamitnym tonem, lecz jego bkitne oczy zdaway si
przewierca mnie na wylot. - Usyszaem, e jeste zdolna, ale interesowna. Zapewniam, e Zakon jest
przygotowany, by zoy ci bardzo korzystn ofert w kwestii tego majtku. Suma moe by wicej ni
zadowalajca.
Znieway mnie i wiedzielimy o tym oboje. Pomylaam, e powinnam mu powiedzie, e tylko
Teksaczyk mg zoy tak propozycj komu, kto nie jest kowbojem z Oklahomy albo meksykask
dziwk, ale to i tak nie miaoby sensu. W kocu nikt raczej nie powinien nazywa Mistrza Zakonu skurwy-
synem w jego wasnym biurze. Przeknam gorycz i odparam ze sztucznym, uprzejmym umiechem:
- Nie, dzikuj, nie skorzystam.
-Jeste pewna? - Nie poddawa si, mierzc mnie jednoczenie wzrokiem. - Wygldasz jak kto, komu
przydaoby si troch pienidzy. Zakon moe ci da
0 wiele wicej, ni jeste w stanie zarobi, sprzedajc rzeczy na aukcjach. Dobrze ci radz, we pienidze
1 kup sobie choby porzdn par butw.

ROZD ZI A DRUGI [ 47
Jego ostatnie sowa sprawiy, e zerknam na moje podniszczone trampki. No c, lubiam je. W zasadzie
przed przyjciem tutaj mogam chocia wyczyci szmaciaki z plam krwi, ktre musiay rzuca si w oczy.
Postanowiam by zoliwa:
- Sdzisz, e powinnam kupi sobie takie jak twoje? - spytaam, patrzc na jego obuwie. - Kto wie, moe
dorzuciliby mi do nich podobn koszul z frdzlami? A moe nawet kowbojski pas?
Opacio si by zoliw, Mistrz przesta patrze na mnie jak na gupi g i stwierdzi:
- Masz city jzyk.
- Kto, jaa? - udaam niewinitko.
- Noo c - mwi, przecigajc sowa - gadanie nic nie kosztuje. Powiedz lepiej, co naprawd zamierzasz
zrobi?
Oho, pomylaam, zaczynamy wkracza na cienki ld. Trzeba zachowa ostrono.
Oparam si wygodnie, starajc si pokaza, e nasza rozmowa zupenie mnie nie stresuje i nadaam gosowi
leniwy ton:
- Co rzeczywicie zamierzam zrobi, Mistrzu? No c... Nic, co mgby pan uzna za grob z mojej strony
ani te nic, czym mogabym zrazi do siebie Mistrza Zakonu w jego wasnym biurze, bez wzgldu na to, jak
dugo i jak bardzo bdzie mnie pan jeszcze obraa. Sdz, e takie zachowanie byoby nie tylko gupie, ale te
zbyt ryzykowne dla mojego zdrowia. Przyszam tu jedynie po informacje. Nie chc nic wicej, tylko
dowiedzie si, nad czym pracowa Greg, kiedy zgin.
Po mojej przemowie nastpia chwila ciszy, podczas ktrej mierzylimy si wzrokiem niczym rywale na
ringu bokserskim. W kocu Mistrz, wcignwszy ze wistem powietrze przez nos, powiedzia:
- Masz jakie pojcie o pracy ledczego?
-Jasne. - Nie mogam si oprze: - Nkasz ludzi
zamieszanych w spraw dotd, a go, ktry ma co na sumieniu, nie sprbuje si ciebie pozby.
Mistrz wykrzywi usta w grymasie niezadowolenia, ale nie podj gry:
- Wiesz, e Zakon prowadzi ledztwo w sprawie mierci Grega?
To pytanie zabrzmiao tak, jakby chcia powiedzie: Dziewczyno, nawet nie zdajesz sobie sprawy, w co si
mieszasz, lepiej std zmykaj i pozwl zaj si spraw ludziom, ktrzy si na tym znaj. O, nie- doczekanie.
- Greg Feldman by moj jedyn rodzin. Bez wzgldu na wszystko, znajd kogo lub co, co go zabio.
- Rozumiem. - Mistrz mia wyraz twarzy jakby naprawd mnie rozumia. - A zastanawiaa si, co bdzie
potem?
- Tak - odpowiedziaam bez wahania. - Spal ten most, kiedy go przejd.
Mistrz zacisn palce w pi:
- Cokolwiek zabio rycerza-wrbit, musi dysponowa moc.
- Wiem - odparam. - Ale ju niedugo.
Zamyli si na chwil nad tym, co powiedziaam,
a potem rzek:
- Tak si skada, e mam dla ciebie robot.
Tego si nie spodziewaam:
- Dlaczego akurat dla mnie?
W odpowiedzi Mistrz umiechn si tajemniczo. Z tym umiechem przypomina misia grizzly obudzonego
w rodku zimy.
- Mam swoje powody. Oto, co mog dla ciebie zrobi. Dostaniesz znaczek WP, czyli Wzajemnej Pomocy,
przyklejony na twoim identyfikatorze, powinien pomc ci otworzy par drzwi. Poza tym moesz uywa biura
Grega i przejrze w nim dostpne dokumenty.
Dostpne dokumenty, a zatem te, ktre mog mi pokaza. Oznaczao to jednak, e poznam sprawy, nad
ktrymi pracowa Greg, co prawda tylko suche fakty i adnych albo niewiele wnioskw, ale to zawsze co. By
moe na ich podstawie bd moga odtworzy ostatnie poczynania Grega. No c, musiaam przyzna
uczciwie, e otrzymaam wicej, ni mogam si spodziewa.
- Dzikuj - powiedziaam szczerze.
14 | I LONA ANDREWS
- Oczywicie dokumenty nie mog opuci tego budynku - zastrzeg Mistrz. - Nie ma te mowy
0 adnych kopiach czy przepisanych fragmentach. Kiedy skoczysz, zoysz mi pene sprawozdanie. Mnie i
tylko mnie. Rozumiesz?
-Jestem zobowizana ujawnia posiadane informacje Gildii - odparam.
Zlekceway to, rzucajc tylko:
- Nie przejmuj si tym.
O, a odkd to? Rycerz-opiekun robi dla mnie znacznie wicej, ni powinien zrobi dla bezwartociowego
najemnika. Dlaczego? Waciwie ludzie, ktrzy robili mi jak przysug zawsze mnie denerwowali. Z drugiej
jednak strony, darowanemu koniowi nie zaglda si w zby, nawet jeeli darczyc jest Teksaczyk z nadwag,
w koszuli z frdzlami.
- Oficjalnie nic ci ze mn nie czy - doda jeszcze. - Sama wiesz, e nie jeste tu mile widziana.
- Zrozumiaam - przytaknam.
- Dobrze, w takim razie dogadalimy si.
To by koniec rozmowy. Kiedy wyszam z gabinetu, recepcjonistka przywoaa mnie gestem rki
1 poprosia o mj identyfikator. Podaam go jej i patrzyam, jak przykleja may metalowy znaczek Wzajemnej
Pomocy, co w rodzaju przepustki dla osb, ktre Zakon otacza szczegln opiek. Umiechnam si pod
nosem. Co takiego dla mnie - zwykego najemnika, no, no. Faktycznie, niektre drzwi stan przede mn
otworem, niestety - znacznie wicej za- trzanie mi si przed nosem. No dobra.
- Nie przejmuj si Tedem - powiedziaa recepcjonistka, majc na myli Mistrza i oddajc mi identyfikator. -
Czasami bywa nieuprzejmy. A tak w ogle, jestem Maxine.
- Kate - odwzajemniam si, podajc jej rk. - Czy zechciaaby wskaza mi drog do biura zmarego
rycerza-wrbity?
- Z przyjemnoci. To ostatni gabinet na prawo.
- Dzikuj.
Maxine umiechna si w odpowiedzi i wrcia do przerwanej pracy.
Dotaram do pokoju Grega i stanam w drzwiach. Biuro nie byo zbyt okazae. Przez jedyne kwadratowe
okno wpadao tu troch dziennego wiata. Zniszczona podoga, wskie biurko, dwa stare krzesa. Przy lewej
cianie, na caej jej dugoci cigny si pki na ksiki, niebezpiecznie wygite pod ciarem poustawianych
na nich, jeden obok drugiego, tomw. Pod cian naprzeciw stay cztery metalowe regay na dokumenty, tak
wysokie jak ja. Stosy akt i papierw leay rwnie w rogach pomieszczenia na pododze, na krzesach, a biurko
byo nimi po prostu zawalone.
Kto musia szpera w papierach Grega i zrobi to bardzo umiejtnie. Co prawda biuro nie wygldao, jakby
zostao przeszukane, ale ten oglny niead wskazywa, e kto dokadnie przejrza kady dokument, a potem nie
potrafi go odoy na waciwe miejsce, wic po prostu odkada tam, gdzie znalazo si akurat troch wolnej
przestrzeni. A przecie wszystkie te dokumenty stanowiy prywatn wasno Grega. Poczuam zo na myl,
e po jego mierci kto dotyka jego rzeczy, czyta jego przemylenia. To nie byo w porzdku.
Przestpiam prg i poczuam, jak za mn zamyka si zaklcie ochronne. Na drewnianej pododze bladym
pomaraczowym wiatem zapony tajemnicze symbole, tworzc skomplikowany wzr. Symbole czyy
dugie, krte linie, ktre krzyoway si ze sob, tworzc siatk, i wiy na powierzchni caej podogi. Miejsca ich
przeci jarzyy si promienicie czerwonymi punktami. Domyliam si, co to znaczy. Greg naoy na
pomieszczenie zaklcie wasnej krwi, co wicej, uwzgldni w tym zaklciu moj obecno, bo w przeciwnym
razie nie mogabym go w ogle zobaczy. Oznaczao to rwnie, e gdybym uya w gabinecie magii, nikt po
tamtej stronie drzwi nigdy by si o tym nie dowiedzia. Zaklcie byo tak silne, e zabraoby tygodnie, eby kto
je wykry. Sdzc po intensywnoci koloru wietlnych linii, magia tego pokoju zdolna bya wchon wszystko.
Dlaczego Greg to zrobi? Dlaczego a tak bardzo si postara?
Przeszam pomidzy stosami akt i podeszam do biblioteczki. Znalazam tu stare wydanie Almanachu
mistycznych stworze" i jeszcze starsze Ksigi zakl", Bibli, pikne wydanie Koranu oprawione w skr
grawerowan zotymi literami i cienki egzemplarz Faerie Queene" Edmunda Spensera.

ROZD ZI A DRUGI [ 47
Teraz postanowiam sprawdzi metalowe szafki. Tak jak przypuszczaam - puste. Pki byy oznaczone
jakim specjalnym, wymylonym przez Grega kodem, ktrego nie mogam odszyfrowa. Zreszt, to nie miao
znaczenia.
Dwie godziny pniej uporaam si ze wszystkimi papierami z podogi i krzese. Wanie miaam si zabra
za akta na biurku, kiedy w rce wpada mi dua szara koperta. Leaa na samej grze jednego ze stosw na
biurku, a litery wypisane na niej przez Grega czarnym markerem ukaday si w moje nazwisko.
Zdjam z biurka cz dokumentw, by zrobi troch miejsca, przycignam sobie krzeso, a nastpnie
wysypaam zawarto koperty na blat. Znalazam tam dwie fotografie i list. Na pierwszej fotografii stay obok
siebie dwie pary. W jednym z mczyzn rozpoznaam mojego ojca, niezdarnego, rudowosego mczyzn o
rozpostartych szeroko, ogromnych ramionach, z ktrych jedno otaczao kobiet, najprawdopodobniej moj
matk. Niektre dzieci przechowuj w pamici wspomnienia po zmarych rodzicach: barw gosu, zapach, jaki
wizerunek. Ja nie mogam sobie nic takiego przypomnie, jakby moja matka nigdy nie istniaa. Mj ojciec nie
mia adnych jej zdj - widocznie przechowywanie ich uzna za zbyt bolesne - a zatem wiedziaam o niej tyle,
ile sam mi powiedzia. Mwi, e bya pikna i miaa dugie blond wosy. Wpatrywaam si w kobiet na
zdjciu - niewysok i szczup. Rysy twarzy podkrelay tylko t filigranowo. Delikatne, ale wyraziste,
sugeroway, e cho drobna, to na pewno nie jest krucha ani saba. Przeciwnie, na zdjciu staa w naturalnej
pozie, pewna siebie, pocigajca i kusicielska, i doskonale zdajca sobie spraw ze swego uroku. Naprawd
bya pikna.
Zarwno ojciec, jak i Greg mwili mi, e jestem do niej podobna, ale mimo e wpatrywaam si w zdjcie
ju do dugo i bardzo dokadnie, nie mogam dostrzec adnego podobiestwa. Rysy miaam ostrzejsze, a usta
szersze i wiksze. Odziedziczyam co prawda po mamie kolor oczu - ciemnobrzowy, ale moje, znacznie
wsze, przypominay ksztatem nieco spaszczony migda. Miaam te ciemniejsz cer. Gdybym
odpowiednio umalowaa oczy, mogabym z powodzeniem uchodzi za Cygank.
Poza tymi wszystkimi rnicami byo jeszcze co bardzo istotnego. Z twarzy mojej mamy emanowaa
kobieca agodno, z mojej nie, no, przynajmniej jeli si je porwnywao. Ponadto wszystkie moje kobiece
krgoci dawno zmieniy si w muskuy i zapewne, gdybymy stany z mam obok siebie w pokoju penym
ludzi, na mnie nikt by nawet nie spojrza. A gdyby kto jednak zatrzyma si, eby ze mn porozmawia, to
wystarczyby jeden umiech mamy, a on natychmiast zapomniaby o mnie, oczarowany jej urokiem.
Pikna... To za mao powiedziane, tato.
Z drugiej strony, gdyby ci sami ludzie mieli wybra jedn z nas w celu kopnicia w rzepk, to bez wtpienia
wybraliby mnie, miaam to jak w banku.
Obok mojego ojca i mamy sta Greg z pikn Azjatk u boku. Anna bya jego pierwsz on.
W przeciwiestwie do moich rodzicw, Greg i Anna nie obejmowali si. Dzieli ich ledwie dostrzegalny
dystans, jakby si obawiali, e ich silne indywidualnoci zaczn iskrzy, jeli zbli si do siebie. Oczy Grega
miay zasmucony wyraz.
Odoyam fotografi na biurko. Nie chciaam ju na ni patrze. Na drugiej rozpoznaam siebie w wieku
dziewiciu czy dziesiciu lat. Kto, kto robi zdjcie, uchwyci moment, gdy skacz do jeziora z gazi
ogromnej topoli, ale nie wiedziaam, kto i kiedy je zrobi.
Zaczam czyta list, kilka krtkich zda na biaym skrawku papieru - fragment wiersza Spensera:
Pewnego dnia napisaem jej imi na brzegu morza, ale przysza fala i je zmya. Jeszcze raz napisaem je
drug rk, ale nadszed przypyw i uczyni mj bl
swoj zdobycz.
Poniej widniay tylko cztery sowa napisane... krwi Grega.
Amehe Tervan Senehe Ud
14 | I LONA ANDREWS
Kiedy je przeczytaam, zapony czerwonym ogniem. Schwyci mnie potny skurcz. Nie mogam
oddycha, a cay pokj stan jakby za mg. W tej mgle bicie mojego wasnego serca brzmiao niczym
uderzenia dzwonu na wiey. Wok mnie wirowaa magiczna energia, chwytajc w pltanin liskich,
elastycznych prdw mocy. Wyrwaam si na zewntrz i zapaam je, a one niosy gdzie dalej i dalej, do wiata
wiata i dwiku. wiato przenikno mnie i eksplodowao w gbi mojego umysu, wysyajc przez skr
niezliczon ilo wietlistych iskier. Krew w yach wrzaa jak stopiony metal.
Czuam, e si zagubiam. e zaginam w czym w rodzaju trby powietrznej ze wiata. Otworzyam usta
i usiowaam wykrzycze sowo zaklcia, ale nie potrafiam, nie mogam. Wydawao mi si, e umieram i nagle
co si we mnie przeamao, wypowiedziaam je, wkadajc ca swoj moc w jeden saby dwik.
Hesaad. Do mnie.
wiat wok przesta wirowa. Przed oczami miaam cztery wyrazy, ktre napisa Greg. Musiaam wyrzec
je jeszcze raz. Panujc nad wasn moc, mogam sprawi, e zawarta w nich energia bdzie mi posuszna, a
sowa stan si moje.
Amehe. Tervan. Senehe. Ud.
Strumie mocy stawa si oraz sabszy, odpywa. Wpatrywaam si w pust kartk papieru. Zaklcia zniky,
na kartce pozostaa tylko niewielka szkaratna kropla. Dotknam jej i poczuam delikatn iskierk magii. To
bya moja krew. Krwawiam z nosa.
Wyjam z kieszeni chusteczk, przycisnam j mocno i odchyliam gow w ty. Pomogo. Spojrzaam na
zegarek, wskazywa dwunast siedemnacie, a wic to, co wydawao mi si chwil, trwao prawie ptorej
godziny.
Mylaam o tym, co si stao, o czterech sowach mocy: Bd posuszny. Zabij. Ochraniaj. Gi. Sowach tak
pierwotnych, tak niebezpiecznych i potnych, e pozwalay czerpa moc z najpradawniejszych i najbardziej
nieokieznanych rde magii. Nikt nie mia pojcia, jak duo byo takich sw tam, skd przenikny do
naszego wiata te cztery. Nikt nie wiedzia te, dlaczego miay tak ogromn wadz nad magi. Nawet ludzie,
ktrzy sami nigdy nie uywali magii, rozpoznawali znaczenie tych zakl i podlegali ich wadzy, jak gdyby
stanowiy cz zbiorowej, ponadczasowej pamici rodu ludzkiego.
Ale sw mocy nie wystarczao pozna; trzeba byo nad nimi zapanowa. Kady, kto usiowa to zrobi, mia
tylko jedn szans. Jeli jej nie wykorzysta - gin. To wyjaniao, dlaczego tak niewiele osb obdarzonych
magicznymi zdolnociami posiadao ich moc. Jeeli jednak przeszed prb, naleay do niego ju na zawsze.
Ale zawadnicie moc sw stanowio zaledwie pocztek drogi, potem naleao nauczy si kontrolowa to, co
za sob kryy - pierwotn magi. Nie kady te mg posugiwa si nimi, poniewa wymagay zaangaowania
tak wielkiej iloci wasnej energii, e nawet bardzo potni magowie, uywajc ich, naraali si na skrajne
wyczerpanie. Przypomniaam sobie rwnie, jak ojciec i Greg ostrzegali mnie, e moc przywoana przez sowa
moe odmwi posuszestwa, lecz jak do tej pory nie miaam okazji tego sprawdzi, bo jeszcze nigdy przeciw
nikomu ich nie uyam. Zgodnie z tym, co radzili, traktowaam moc sw jak ostatni desk ratunku, gdyby
wszystko inne zawiodo.
Teraz miaam moc szeciu sw. Czterech, ktre otrzymaam w darze od Grega, i dwch, ktrych dawno
temu nauczy mnie ojciec: Mine - Do mnie" i Dair - Uwalniam ci". Kiedy w wieku dwunastu lat
przejmowaam nad nimi kontrol, o mao nie umaram. Tym razem poszo mi znacznie atwiej, nawet zbyt
atwo. No chyba e moc krwi z wiekiem staje si coraz silniejsza. Boe, jak bardzo chciaabym zapyta o to
Grega.
Spojrzaam na podog. Pomaraczowe linie ochronnego pola stay si mniej wyrane ni przedtem. W
zasadzie z trudem wyrniaam je na tle posadzki. Wchony w siebie wszystko, co zdoay.
Magiczne sowa krzyczay w mojej gowie, miotajc si, jakby usioway znale tam dla siebie miejsce. To
by ostatni z darw Grega, najcenniejszy ze wszystkich, jakie kiedykolwiek od niego dostaam.
Stopniowo zaczo dociera do mojej wiadomoci, e kto mnie obserwuje. Podniosam wzrok i zo-
baczyam w drzwiach szczupego mczyzn. Przypomniaam sobie: to ten czowiek umiechn si do mnie,
gdy przed trzema godzinami przechodziam obok jego biura.
- Wszystko w porzdku? - spyta.

ROZD ZI A DRUGI [ 47
- Zwiedzaam sobie gabinet - wymamrotaam, dostrzegajc ktem oka, e z nosa nadal wystaje mi kawaek
zakrwawionej chusteczki. - A to, to nic takiego. Nic mi nie jest.
Mczyzna jednak nadal przyglda mi si z uwag
-Jeste pewna?
- Oczywicie. - Sprbowaam si nawet umiechn, powtarzajc jednoczenie w mylach: No dobra, niech
ci bdzie, jestem niekompetentnym debilem, tylko ju sobie id.
- Przyniosem ci akta sprawy, nad ktr Greg ostatnio pracowa - wyjani, nie czynic jednak naj-
mniejszego ruchu, by do mnie podej. Cwaniaczek, pomylaam, ale dobrze kombinuje. Pewnie uzna, e jeli
ja wpadam w zastawion przez Grega magiczn puapk, to rwnie dobrze i jemu moe si to przydarzy. -
Przepraszam, e przynosz je dopiero teraz, ale mia je jeden z rycerzy.
Podeszam do mczyzny i wziam od niego dokumenty.
- Dziki - rzuciam.
- Nie ma sprawy - odpar, a potem odwrci si i nareszcie zostawi mnie sam.
Zaczam gorczkowo szuka w biurku Grega lusterka. Wiedziaam, e kady szanujcy si mag musia je mie
pod rk. Byo niezbdne do wielu zakl. To nalece do Grega, prostoktne i zupenie zwyczajne, miao
drewnian ram i uchwyt. Spojrzaam na swoje odbicie i omal nie wypuciam lusterka z rk. Moje wosy
wieciy, otaczaa je powiata emitujca promienie w kolorze jasnego burgunda, ktre migotay - przygasay i
rozbyskiway, gdy przesuwaam po nich doni. Wygldao to tak, jakby kade pasemko pokrywaa
fluorescencyjna farba. Potrzsnam gow, ale powiata nie znika. Warczenie ani strojenie gupich min
rwnie nie pomogy, nie miaam zielonego pojcia, jak pozby si tego cho- lerstwa.
W kocu daam za wygran. Skoro nie mogam nic zrobi ze wiecc gow, uznaam, e naley to
przeczeka. Schowaam si zatem w najciemniejszym kcie pomieszczenia, eby nawet kto, kto stanby w
drzwiach nie mg mnie zobaczy, i zaczam przeglda przyniesione przez szczupego mczyzn
dokumenty. Czuam, e zmuszam si do tego. Kiedy poprzednim razem wchonam w siebie sowa, byam
kracowo wyczerpana, dzi czuam si pena energii, rozpieraa mnie magiczna moc, nad ktr z trudem
panowaam. Chciaam dziaa, skaka, biec gdzie, zrobi co. Niestety, zamiast tego musiaam siedzie w tym
gupim kcie i skoncentrowa si na przegldaniu akt.
Zawieray raport koronera, streszczenie policyjnego sprawozdania, jakie krtkie notatki i kilka fotografii z
miejsca zbrodni. Na jednej z nich wida byo rozcignite na asfalcie dwa martwe ciaa. Jedno nagie, blade i
sine, drugie zakrwawione i pokaleczone. Przyjrzaam si najpierw zblieniom tego zakrwawionego. Czowiek
lea na ziemi z rozpostartymi ramionami, w ubraniu przesiknitym krwi. Co rozerwao mu klatk piersiow,
schwycio mostek i wyrwao z piersi z niewyobraaln si. Otwr, ktry powsta w ten sposb, wypeniaa
wilgotna, nieco poyskujca masa zmiadonego serca, ktrej ciemny kolor odcina si wyranie na tle
gbczastej resztki puc i biao-tej pltaniny poamanych eber. Prawe rami, wykrcone w ty, zwisao jak
cienki, wski strzp tkaniny.
Kolejne zdjcie przedstawiao zblienie twarzy. Smutne oczy, ktre tak dobrze znaam, patrzyy nie-
widzcym wzrokiem prosto w obiektyw aparatu... prosto na mnie. Na Boga, nie potrafiam wytrzyma tego
widoku. Uciekam spojrzeniem i przeniosam je na podpis pod fotografi. Nie pozostawia adnych
wtpliwoci. Zakrwawione, bestialsko sponiewierane szcztki byy wszystkim, co zostao po Gregu.
Poczuam, jak moje gardo zaciska si, jak przepenia je bezbrzena fala blu. Znw nie mogam oddycha.
Musiaam si opanowa. Zamknam mocno oczy i staraam si zapa oddech, powtarzajc sobie, e to, co
widz na zdjciu, nie jest Gregiem, e to tylko jego zwoki, e ten prawdziwy Greg tkwi gdzie w mojej
pamici, ze mn... we mnie... Zapaam oddech.
Spojrzaam na zblienie drugiego ciaa. Wydawao si nietknite, brakowao mu tylko... gowy. Spomidzy
strzpw porozrywanej tkanki szyi wystawa jedynie zamany kawaek krgosupa. aden inny lad nie
wskazywa, e w tym miejscu bya kiedy gowa. Dlaczego? Dlaczego tam, gdzie powinna by kaua krwi, jest
zaledwie par kropel? To przecie niemoliwe. Na zdjciu wida wyranie, e ciao ley pod takim ktem, i
krew z ttnic i y szyjnych musi wypywa na zewntrz, gdzie si zatem podziaa?
14 | I LONA ANDREWS
Znalazam jeszcze cztery inne zdjcia tych drugich zwok i uoyam je obok siebie na pododze. Gadka,
marmurowobiaa skra trupa mocno opinaa minie, jakby nigdy nie byo pod ni ani grama tuszczu. Skra
wygldaa na zupenie pozbawion owosienia, a moszna na wyschnit i zadziwiajco ma. Potrzebowaam
zblienia rk, chciaam spojrze na paznokcie, ale nie znalazam ani jednego. Widocznie kto to zlekceway.
Zreszt i bez tego byam prawie pewna, kogo przedstawiaj fotografie... Miaam przed sob ujcia martwego
wampira.
Moe si to wydawa troch paradoksalne, bo przecie wampiry s martwe niejako z samej definicji, ale w
tym przypadku chodzio o tak zwany kres egzystencji pomiertnej. To taki rodzaj mierci na zawsze", bo nawet
Ghastek, przy uyciu caej swojej nekromanckiej mocy, nie potrafi przywrci do ycia" wampira bez gowy.
Pytanie brzmiao zatem - do kogo nalea ten, bo przecie wikszo nekromantw Rodu znakowaa swoje
wampiry? A jeli rzeczywicie stwr nosi czyj znak, to dlaczego, do cholery, ten dupek fotograf nie uchwyci
go na adnym ze zdj?
Zastanawiaam si, co mogo by na tyle potne, by zabi wampira i rycerza-wrbit? To naprawd nie
byo atwe. Ju sam stwr, na tyle szybki, by samodzielnie poradzi sobie z caym oddziaem SWAT-u, stanowi
praktycznie przeciwnika nie do pokonania. Jeli dodao si do tego magiczn moc Grega, to teoretycznie zabicie
ich obu naraz wydawao si po prostu niemoliwe. A jednak obaj nie yli.
Zaczam intensywnie myle. Zabjca musia dysponowa ogromn moc. Musia by szybszy ni wampir
i wystarczajco silny, by oderwa gow od ciaa, bez wtpienia posiada te na tyle mocne pole ochronne, e
obronio go przed magi Grega i jego buzdyganem. Biorc to wszystko pod uwag, zaczam ukada list
potencjalnych zabjcw. Niestety, okazaa si bardzo krtka.
Najpierw przyszo mi na myl, e mierci Grega pragn Rd i e uyto w tym celu wampira jako przynty.
Wiekowy wampir w rkach dowiadczonego i zdolnego Pana Umarych stawa si nie byle jak broni. Jeeli
za bra w tym udzia wicej ni jeden wampir, to faktycznie taka grupa moga zabi i Grega, i jednego ze
swoich. Takiego wariantu, cho do kosztownego i niemal nieprawdopodobnego, zwaszcza odkd Greg sta
si niezwykle skuteczny w walce z wampirami, nie mona byo wykluczy.
Drugi z pomysw wiza si obraeniami, jakie odnis Greg. Makabryczne rany na jego ciele mogy
wskazywa na zmiennoksztatnych. Wygld i rozmiar ran wiadczyy, e zostay zrobione za pomoc pazurw
i szczk, a dokadniej przez wicej ni jedn par szczk. Mogo to wskazywa na loupa2, czyli chorego
psychicznie zmiennoksztatnego. Osobnikami tego gatunku zaatakowanymi przez wirus Lycos, czy w skrcie
Lyc-V, rzdzio jedno pragnienie - pragnienie rzezi wszystkiego, co spotkay na swojej drodze, natomiast
intelekt i wiadomo podpowiaday im, e musz stara si zapanowa nad krwioercz natur. Jeeli umys
wygrywa z dzami, zmiennoksztatny stawa si zgodnie z kodeksem wolnym czowiekiem i zostawa
czonkiem wietnie zorganizowanej i wysoce zdyscyplinowanej Gromady. Jeli za ciao pokonao umys,
zmiennoksztatny przeistacza si w loupa, morderc i ludoerc, ktrego szalestwem kierowa nie rozum, ale
instynkt; w bezwzgldn besti, ktra polowaa na wszystko, co ywe i ktr wszyscy chcieli zgadzi.
Niestety, teoria z loupem wdawaa si jeszcze mniej prawdopodobna ni ta z Rodem i wampirami. Po
pierwsze, ciao bezgowego wampira pozostao w zasadzie nietknite, oprcz tego oczywicie, e co oderwao
mu gow, a loupy w swym maniakalnym szale masakroway i szarpay wszystko, co wpado im w apy i zby.
Po drugie, Greg musiaby zabi co najmniej jednego z nich, a przypuszczalnie nawet kilku, tymczasem policja
nie znalaza na miejscu zbrodni adnego innego ciaa. Po trzecie, gdyby zabjc by loup lub, co bardziej
prawdopodobne, kilku takich osobnikw, musiaaby zosta po nich masa ladw - lina, wosy, no i oczywicie
krople ich krwi. O ile mi wiadomo, wydzia medyczny dysponowa profilami genetycznymi niemal wszystkich
znanych typw zmiennoksztatnych, tymczasem wrd dokumentw, ktre przegldaam nie byo adnej
wzmianki o znalezieniu na miejscu zbrodni ladw DNA przedstawiciela tej rasy.

2 loup (loup-garou, loogaroo) - potwr zdolny zmienia ksztat z czowieka w wilka i na odwrt (wilkoak, czowiek wilk); wg wierze
voodoo na Haiti loup-garou to czarnoksinik, ktry przybiera posta ducha moskita i wysysa ycie z dzieci (przyp. tum.)

ROZD ZI A DRUGI [ 47
Potaram rk czoo, by zebra myli, ale nic nie stao si od tego janiejsze. Najprawdopodobniej aden z
branych przeze mnie pod uwag wariantw nie by trafny. Grega musia zabi kto inny. Ale kto? Nie miaam
pojcia i nie przypuszczaam, bym w najbliszym czasie wymylia co odkrywczego, wic postanowiam da
sobie z tym spokj.
Raport z sekcji zwok bezgowego trupa potwierdza, e by to homo sapiens immortuus, czyli wampir.
Swoj drog, okrelenie wydawao si nieprecyzyjne, a nawet zakrawao na ironi, bo przecie ludzki rozum
umiera, kiedy przejmowa nad nim kontrol instynkt wampira. A te nie znay litoci, nie odczuway strachu, nie
potrafiy si niczego nauczy, a przede wszystkim nie miay wasnej osobowoci. Jeli chodzi o poziom
rozwoju tego gatunku, wampiry plasoway si gdzie w pobliu owadw - posiaday, co prawda, system
nerwowy, ale nie byy zdolne do abstrakcyjnego mylenia. Rzdzi nimi nienasycony gd, nakazujcy zrobi
wszystko i zgadzi kad istot, ktra pojawia si na ich drodze, byle tylko sprbowa go zaspokoi.
Nagle co sobie uwiadomiam i a zmarszczyam brwi ze zdziwienia. Akta nie zawieray m-skanu, czyli
dokumentu potwierdzajcego zbadanie poziomu magii w miejscu zbrodni. Wygldao to o tyle dziwnie, e nie
tylko w przypadku zabjstw, ale nawet napadw, skanowanie miejsc zdarze pod ktem obecnoci magii
naleao do czynnoci rutynowych. Formalnie rzecz ujmujc, zarwno policja jak i WOON mogy zada
dostpu do akt, ktre przed sob trzymaam, a jeli byoby trzeba, uzyska nawet nakaz sdowy w tej sprawie. A
zatem fakt, e wrd dokumentw nie znalazam m-skanu oznacza, e znajdowao si na nim co, czego Zakon
nie mia zamiaru podawa do publicznej wiadomoci. No chyba, e ten sam kretyn, ktry robi zdjcia, uzna
m-skan za jaki niepotrzebny mie i po prostu wyrzuci go do kosza.

Przebrnam ju niemal przez wszystkie dokumenty. Pozostaa tylko kartka z list kilku kobiecych nazwisk.
Sandra Molot, Angelina Gomez, Jennifer Ying, Alisa Konova. Niestety, adne z tych nazwisk nie brzmiao
znajomo, w dokumentach nie wyczytaam te ani sowa o tym, dlaczego akurat one znalazy si na licie. W ten
sposb, po przestudiowaniu caych akt sprawy, znajdowaam si dokadnie tam, gdzie zaczam przed kilkoma
godzinami - w punkcie wyjcia.
Spojrzaam jeszcze raz w lusterko Grega i stwierdziam z ulg, e z wosami wszystko ju w porzdku -
przestay wieci.
Postanowiam zaryzykowa - podeszam do telefonu i wybraam numer umieszczony w policyjnym
sprawozdaniu. Odpowiedzia mi czyj burkliwy gos, wic silc si na uprzejmo, spytaam o detektywa
prowadzcego spraw Grega.
- Wanie przegldam akta dotyczce zabjstwa rycerza-wrbity - wyjaniam.
- Przecie rozmawialimy ju z wami, ludzie. - Gos w suchawce wydawa si rwnie zniecierpliwiony jak
znudzony. - No dobra, czytaj to przeklte sprawozdanie.
- Zasza chyba jaka pomyka. - Staraam si gra zdezorientowan. - Nie rozmawia pan ze mn. Za-
pewniam, e bd bardzo wdziczna za powicenie mi chwilki czasu. Oczywicie dostosuj si do pana
terminarza.
Klik. Dwik odoonej suchawki i cigy sygna poinformoway mnie, e poczenie zostao przerwane. A
wic to by byo tyle, jeli chodzi o wspprac midzywydziaow. Super.
Mj zegarek wskazywa trzynast dwadziecia osiem, miaam zatem jeszcze troch czasu, by zdy do
kostnicy. Ustawowy okres przetrzymywania zwok wampirw, wynoszcy jeden miesic, waciwie dopiero si
rozpocz, a umieszczona na moim identyfikatorze plakietka WP zapewniaa mi bezproblemowe wejcie do
kostnicy. Odoyam zatem akta do najmniej rzucajcej si w oczy zamykanej szafki w gabinecie Grega i
niepostrzeenie wyszam z budynku Zakonu.
14 | I LONA ANDREWS
Miejska kostnica znajdowaa si niemal w samym centrum miasta. Dokadnie naprzeciw niej, za szerok
przestrzeni Nienazwanego Placu, byszczay w socu zote kopuy gmachu Kapitolu. Jeli chodzi o histori
kostnicy, to bya ona do dramatyczna. Budynek dwa razy zosta zrwnany z ziemi. Za pierwszym razem
dokona tego bezwzgldny Pan Umarych, za drugim pewien golem, ktremu miasto zawdziczao powstanie
Nienazwanego Placu. w golem po prostu zrwna z ziemi pi budynkw stojcych w miejscu dzisiejszego
placu, by wyadowa sw zo po tym, jak nie udao mu si sforsowa magicznych tarcz ochronnych Kapitolu.
Nawet teraz, sze lat po tamtym zajciu, Rada Miejska odmawiaa przemianowania otaczajcego kostnic
placu, tak by nosi bardziej konkretne miano, rozumujc susznie, e dopki nosi tak neutraln nazw, nikomu
nie przyjdzie do gowy przyzywa na nim jakiego konkretnego nadprzyrodzonego.
Nowa kostnica zbudowana zostaa w myl zasady do trzech razy sztuka". Odzwierciedlajca stan
wspczesnej wiedzy architektonicznej budowla przypominaa skrzyowanie wizienia z fortec, ktremu dla
lepszego wraenia nadano kilka akcentw redniowiecznego zamku. Okoliczni mieszkacy artowali, e jeli
gmach Kapitolu znowu padnie ofiar ataku, to wodarze bd mogli po prostu przebiec przez plac i schroni si
w kostnicy. Prawd powiedziawszy, patrzc na rozmieszczenie budynkw, byam skonna uwierzy w t
anegdot. Surowy i pospny gmach kostnicy wyrnia si na tle penych przepychu elewacji wieowcw
rnych handlowych korporacji, jak Ponury niwiarz na proszonej herbatce. Najprawdopodobniej te
przedstawiciele tyche korporacji nie cieszyli si zbytnio z takiego ssiedztwa, ale nie mogli nic na to poradzi.
Chocia, z drugiej strony, ruch zwizany z obecnoci kostnicy w tym miejscu wymiernie wzrs w ostatnich
latach, wic moe handlowcy rwnie na tym skorzystali. No c, znak czasw - mier nakrca interesy. Pa-
ranoja!

Szam w gr masywnymi schodami. Po obu stronach stay szeregiem granitowe kolumny, a na kocu
znajdoway si obrotowe drzwi, przez ktre wkroczyam do szerokiego holu.
Znajdujce si tu wysokie okna wpuszczay do rodka du ilo wiata dziennego, ale jak dla mnie
niewystarczajc, by przezwyciy panujc atmosfer przygnbienia. Mroczna pospno czaia si w
ktach, czyhaa przy cianach, by pochwyci za kostki niewiadom niczego przechodzc tdy osob. Podog
pokryway wypolerowane kafle z szarego granitu. W pewnym miejscu korytarz rozgazia si na dwa
mniejsze, owietlone racym elektrycznym wiatem. Dokadnie w tym samym miejscu granitowe kafle
przechodziy w brudnawote linoleum.
W powietrzu rozchodzi si zapach mierci. Nie by to przyprawiajcy o mdoci smrd rozkadajcych si
cia, ale inny rodzaj fetoru, jaka mieszanina chloru, formaldehydu i gorzkich oparw lekarstw, z pozoru
przypominajcy ten unoszcy si w szpitalach, a jednak zupenie inny. W szpitalach poprzez fetor przebija si
wyranie zapach ycia. Tutaj czu byo tylko fetor.
W miejscu, gdzie rozgaziay si korytarze, znajdowaa si recepcja. Podeszam i przedstawiam si
siedzcemu tam niepozornemu czowieczkowi w mundurze urzdnika kostnicy.
Nie zadawa adnych pyta, spojrza tylko na mj identyfikator, skin gow i poinformowa mnie:
-Jest w bloku siedem C. Chyba wiesz, gdzie to jest - bardziej stwierdzi ni zapyta, ale odpowiedziaam:
- Oczywicie, ju tutaj byam.
- Dobrze - przytakn, nie dopytujc o szczegy. - No to id, zawoam kogo, kto ci otworzy.
Wiedziaam, o czym mwi. Skrciam we waciwy korytarz przy rozgazieniu schodw i zaczam
schodzi do sutereny. Gdy tam dotaram, przeszam przez sekcj B i stanam przed zamknit stalow bram.
Mniej wicej po piciu minutach na korytarzu rozlegy si szybkie kroki. Kilka sekund pniej zobaczyam
kobiet ubran w zielony uniform i poplamiony fartuch. W jednej rce niosa wielki segregator, w drugiej
komplet kluczy na acuszku. Spod czepka sterczao niesfornie kilka blond kosmykw. Nie bya najmodsza,
wok jej oczu zauwayam sie drobnych zmarszczek, a skra twarzy dawno stracia sw sprysto.
- Przepraszam - powiedziaam, majc na myli, e nie chciaam jej niepokoi.
ROZD ZI A DRUGI | 67
- Ale nie ma za co - odpara, potrzsajc kluczami. - Chtnie si przespaceruj.
Moja przewodniczka otworzya bram i wesza do rodka. Podaam za ni a do stalowych drzwi,
zamknitych za pomoc magii. Straniczka otworzya najpierw w normalny sposb dwa zamki, a potem
wypowiedziaa zaklcie:
- To ja, Juliann. Rozkazuj ci, a ty jeste posuszny moim rozkazom. Otwieraj!
Poczuam delikatne municie magii - zaklcie otworzyo ostatni zamek". Juliann pchna drzwi. Za nimi,
na metalowym stole przytwierdzonym do podogi, leay nagie zwoki. Ich blado wyranie kontrastowaa z
nieskaziteln stalow powierzchni, rzucajc na ni co w rodzaju biao rowego cienia. Klatk piersiow
trupa opasywaa srebrzysta stalowa uprz, od ktrej odchodzi acuch gruby jak moja rka, mocujcy j do
metalowego piercienia w pododze.
- Zwykle zakadamy im tylko obrcz na szyj, no ale w tym przypadku... - Juliann machna rk w
kierunku pozbawionej gowy szyi.
-Jasne. - Skinam na znak, e pojmuj wyjtkowo tego przypadku.
- Nie, ebymy si bali, e oyje, czy co takiego - tumaczya dalej Juliann. - Nie ma przecie gowy. Ale
w razie czego... - Wskazaa wzrokiem niebieski przycisk alarmowy na najbliszej cianie. - Jeste uzbrojona?
Signam po rkoje mojego miecza i lekko wysunam go z pochwy.
- a! - Z ust Julianne wyrwa si okrzyk podziwu, a oczy zmruyy si od blasku rzuconego przez srebrne
ostrze. - Myl, e to w zupenoci wystarczy.
Schowaam miecz i spytaam:
- Razem z tym ciaem do kostnicy przywieziono jeszcze jedno, prawda?
-Tak - odpara Juliann. - Raczej trudno byoby o nim zapomnie.
- Doszlicie do jakich wnioskw?
- Nawet nie prbuj. - Umiechna si gupkowato. - Wszystkie s objte klauzul tajnoci.
- Rozumiem - odparam, ale prbowaam dalej: - A co z m-skanem?
- Rwnie jest tajny.
Westchnam gboko. Pomylaam o Gregu, jego ciemnych oczach i przystojnej twarzy, i uzmysowiam
sobie, e teraz ley tu rozkrojony i poamany, zamknity w jakim pojemniku, w jednym z pomieszcze tego
bezdusznego, sterylnego budynku. Walczyam z ochot, by skuli si w kbek i zapaka z alu.
Juliann dotkna mojego ramienia.
- Kim on by dla ciebie? - spytaa cicho.
- Moim opiekunem - odpowiedziaam i dostrzegam w jej oczach wspczucie. Najwyraniej moje wysiki,
by udawa obojtno i ukry cierpienie wanie skoczyy si fiaskiem.
- Bylicie ze sob blisko? - spytaa znowu.
- Nie teraz. Kiedy... - Urwaam, nie miaam pewnoci, czy chc o tym mwi.
-A co si stao, e...
- Nic. - Przerwaam jej, wzruszajc ramionami. - Po prostu staam si doros kobiet, a on najwyraniej
tego nie dostrzega.
- Czy Greg Feldman mia dzieci?
- Nie - zaprzeczyam zdecydowanie. - Nie mia dzieci ani ony... teraz... Tylko... mnie.
Widziaam, e moje sowa wywary na Juliann due wraenie. Ze wstrtem patrzya na nagie zwoki
wampira, a potem powiedziaa z wyrzutem w gosie:
- Nie sdzisz, e Zakon powinien wykaza si wiksz wraliwoci i przysa tu kogo, kto nie jest
zwizany ze spraw?
- Sama si zgosiam - odparam.
Spojrzaa na mnie ze zdziwieniem w oczach.
- No c - rzucia. - Mam nadziej, e wiesz, co robisz.
-Ja te mam tak nadziej - zapewniam j i postanowiam sprbowa jeszcze raz: - Naprawd nie ma szans,
ebym rzucia okiem na m-skan?
Juliann wyda lekko usta. Widziaam, e zastanawia si nad czym i w kocu spytaa:
- Syszysz ten odgos?
14 | I LONA ANDREWS
Pomylaam, e zwariowaa. Nic nie syszaam.
- Sdz, e kto krci si przy bramie. Pjd teraz i sprawdz. Kad tu mj segregator. - Chyba zaczynaam
rozumie. Juliann nie zwariowaa. - S w nim tajne raporty. Oczywicie zostawiam go przez roztargnienie i
wcale nie chc, eby zagldaa do rodka. A szczeglnie nie ycz sobie, eby przejrzaa raport z trzeciego
tego miesica, wzgldnie robia odpisy czy kopie tego dokumentu. - Wygosiwszy instrukcje, obrcia si i
wysza z pokoju.
Dziki, dziki, powtarzaam w mylach, przerzucajc kartki w segregatorze. Znalazam dokumentacj z
trzeciego, o ktrej wspomniaa. Tego dnia przeprowadzono osiem sekcji zwok. Odnalezienie wrd nich
wynikw dotyczcych Grega nie stanowio problemu.
Materia dowodowy skada si z czterech wosw. Na pocztku rubryki kto napisa owkiem:
niezid.prawd.poch.kot, czyli niezidentyfikowane, prawdopodobnie pochodz od kota. A zatem to nie czowiek
wilk? Moim zdaniem powinni byli ustali, e wosy naleay do homo sapiens lupus.
Nastpny dokument - zwinity w rulon arkusz m-skanu rozpostaram jednym potrzniciem rki. Zwj
mia jaki metr dugoci i zawiera wykres narysowany cienk ig skanera magii. Bardzo sabo widoczne,
kolorowe linie rysunku byy pofalowane, co stanowio oczywisty dowd, e skaner wychwyci obecno kilku
antagonistycznych wobec siebie magicznych mocy, ktre spotkay si w jednym miejscu. Niestety, nawet przy
zastosowaniu najbardziej liberalnych norm, aden sd nie uznaby tego m-skanu za dowd. May napis w
grnym rogu okrela dokument jako kopi. Super.

Zmarszczyam brwi, starajc si to wszystko jako ogarn. Ciao Grega jeszcze po jego mierci emitowao
fale magii, ktre skaner zarejestrowa jako ukon szar lini, czasami nieco szersz, czasami prawie
niewidoczn. Dziwna, postrzpiona linia w kolorze purpury, przecinajca szar, bya z pewnoci rejestrem
mocy wampira. Przyjrzaam si rysunkowi bliej. Pojawiaa si tam rwnie trzecia linia, a waciwie kilka,
bardzo nikych i do fantazyjnych pod wzgldem ksztatu, ktre wystpoway w nieregularnych odstpach.
Najdusza z nich, o nieokrelonym kolorze, miaa okoo centymetra. Podniosam wykres, by wiato arwki
na suficie przewietlio papier. Udao si. Mogam zobaczy kolor - byy te. Ale co, u licha, emitowao moc,
ktr skaner zarejestrowa jako t?

Szarpnam rysunek i oddaram cz wzdu perforacji. Potem szybko schowaam zdobycz do torby,
susznie przewidujc, e Juliann niebawem wrci po sw zgub". Miaam racj. Wesza do Sali rzucia w
ramach kontynuacji odegranej uprzednio sceny:
- Nikogo tam nie byo. W takim razie popracuj sobie spokojnie.
Zabraa segregator i wysza, zostawiajc mnie z ciaem bezgowego wampira. Woyam par chi-
rurgicznych rkawiczek i podeszam do zwok.
Umiejscowienie na ciele stwora znaku identyfikacyjnego i jego ksztat zaleay wycznie od osobistych
upodoba waciciela. Na przykad jeden z Panw Umarych, Phillian, znakowa wampiry wielkim Okiem
Horusa i umieszcza je na rodku ich czoa. Natomiast Konstancja znakowaa swoje pod lew pach. Poniewa
gowa mojego egzemplarza przepada gdzie bez ladu, mogam przypuszcza, e nalea do Philliana.
Postanowiam jednak poszuka znaku na innych czciach ciaa.
Miejsca pod pachami oceniam jako czyste", to samo dotyczyo klatki piersiowej, krgosupa, plecw,
poladkw oraz wewntrznych stron ud i kostek. Jedynym miejscem, ktre pozostao mi do ogldzin, bya
moszna, zatem nie bez obrzydzenia rozchyliam wampirowi nogi. Jak mogam si spodziewa, jdra okazay si
wyjtkowo mae. Na ich rozmiar miay wpyw dwa czynniki - po pierwsze, zmniejszay si zaraz po mierci
czowieka, po drugie, wysychay i kurczyy si w czasie caego ycia" wampira. Istniaa nawet odrbna
dziedzina nauki zajmujca si oznaczaniem wieku wampirw na podstawie rozmiarw ich narzdw
reprodukcyjnych.
14 | I LONA ANDREWS
W zasadzie nie obchodzio mnie, ile lat ma ten, ktry zabi Grega, ale to", co zobaczyam, wskazywao, e jest
koo pidziesitki. Niestety, by rwnie czysty. Nie mia adnych znakw. Znalazam jednak co, co mnie
zaintrygowao - ma blizn przebiegajc przez moszn po jej spodniej, lewej stronie. Wygldaa tak, jakby
kto zszy ze sob dwa paty nacignitej nieco skry.
Rozejrzaam si wok i szybko doszam do wniosku, e w tym pomieszczeniu raczej nie znajd adnego
skalpela. Nie namylajc si dugo, wyjam z pochwy miecz. Magiczne ostrze wyczuo wampira, najpierw
wydao cichy syk, a potem unis si z niego cieniutki obok biaego dymu.
- Nie wa si kapa, nie moemy pobrudzi podogi - zamruczaam i przyoyam ostry szpic miecza do szramy.
Tkanki nieumarego dymiy, kiedy ostrze zatapiao si w jego bladym ciele. Kiedy weszo w gb na dwa
centymetry, wycignam miecz. Zostawi mae, zgrabne nacicie. Ujmujc kawaek nacitej skry, odchyliam
go lekko od pachwiny. Pod nim znajdowaa si blizna po oparzeniu szeroka na trzy i duga na dwa centymetry.
Porodku tej blizny wypalony zosta znak - strzaa zakoczona okrgiem zamiast grotu. Wiedziaam z ca
pewnoci, kto w ten sposb znakowa wampiry - Ghastek. Dlaczego wcale nie zaskoczyo mnie to, co
odkryam? To pytanie raczej nie wymagao odpowiedzi.
- Zdajesz sobie spraw, e za okaleczanie zwok grozi kara? - powiedzia mski gos za moimi plecami.
Odwrciam si szybko, nadal trzymajc miecz w doni. W drzwiach sta wysoki mczyzna. Nosi mundur
pracownika kostnicy, co oznaczao, e to nie ja, ale on by u siebie.
- Mogaby na to uwaa. - Wskaza obnaone ostrze.
- Przepraszam - bknam usprawiedliwiajco, opuszczajc bro. - Po prostu nie lubi by zaskakiwana.
-Ja rwnie - odpar, a potem doda - oczywicie z wyjtkiem przypadkw, kiedy zaskakuj mnie mode,
atrakcyjne kobiety.

Ruszy w moj stron i dopiero wtedy zobaczyam wyranie jego twarz. Mia koo trzydziestki, cho trudno
byo to stwierdzi z ca pewnoci, bo szeroki umiech nadawa mu nieco chopicy wygld. Przemkno mi
przez myl: Co ci, do diaba, tak bawi w tej sytuacji? Jasnopomaraczowe naszywki na pagonach
wskazyway, e mam do czynienia z osob posiadajc trzeci poziom dostpu. Potwierdzaa to plakietka
przypita do munduru - zostaam przyapana przez nadzorc zwok i ich czci.
Wiedziaam, e kto taki jak on ma prawo zabi niepodan tu osob szybciej, ni ta zdy mrugn
okiem.
Mczyzna poczeka, a przestan si gapi na identyfikator, a potem wycign do mnie lew rk:
- Cze, mam na imi Grzebyk. - Jego rka zawisa w powietrzu.

Nie odkadajc miecza, cignam szybko rkawiczk i ucisnam mu do.
- Kate - przedstawiam si, jednak nie mogam si oprze, by spyta: - A masz moe jakie inne, bardziej
normalne imi?
- Owszem - odpar z umiechem. - Ale go nie lubi.
Zabawny facet, pomylaam, moe nawet uda mi si std wyj bez podbitego oka za to, e pokroiam
zwoki.
- To wampir - staraam si usprawiedliwi. - Szukaam znaku waciciela.
- Znalaza?
- Owszem.
ROZD ZI A DRUGI | 67
Podszed do stou, by przyjrze si z bliska mojej rcznej robtce". Stanam po drugiej stronie stou. Teraz
mogam go dokadnie obejrze. Mia kasztanowe wosy, by wysoki i niele uminiony, jak sdziam po
muskulaturze przedramienia. Mia miy wyraz twarzy, taki szczery i uczciwy, i wyranie wyrzebione rysy.
Pene usta sprawiay wraenie zmysowych. Atrakcyjny facet, przyznaam uczciwie, nie, eby klasycznie
przystojny, ale jednak... No, na przykad teraz, kiedy raz po raz przenosi wzrok z martwego ciaa na mnie i
umiecha si, by naprawd cakiem przystojny. Z promiennym umiechem mczyzny kontrastoway oczy,
bardzo ciemne, niemal czarne i nie wiadomo dlaczego przywodzce na myl mikki aksamit.
Odwzajemniam jego umiech, starajc si pokaza, e ma do czynienia z osob przyzwoit i uczciw. Moje
oczy mwiy natomiast: Bd dla ciebie bardzo mia, tylko prosz, nie wyrzucaj mnie z kostnicy.
- Ciekawe - powiedzia po chwili milczenia, wskazujc rozprut moszn. - Nigdy nie widziaem, eby kto
ukry znak w taki sposb.
-Ja rwnie - przyznaam szczerze.
- Duo widujesz wampirw, pracujc w tym zawodzie?
- Niestety - odpowiedziaam i ponownie przyapaam go na gapieniu si na mnie.
Speszy si i spuci wzrok na st ze zwokami.
- Doktorze Grzebyk? - zaczam.
- Tak? - Zamruga nerwowo.
- Czy sdzi pan, e powinnam powiedzie Juliann o znaku?
Pomylaam, e chocia w ten sposb mog odwdziczy si za jej przysug.
- Powiem jej o tym osobicie, jeeli si gdzie pieszysz.
Oho, w mojej gowie zapalia si ostrzegawcza czerwona lampka. Nasz dobry doktorek jest stanowczo zbyt
uczynny. Bd musiaa si pniej upewni, czy Juliann rzeczywicie otrzymaa moj wiadomo.
Mczyzna jeszcze raz pochyli si nad ciaem wampira, zmarszczy brwi i rzuci do mnie:
- Trzeba by do przebiegym, by wpa na pomys umieszczenia znaku w takim miejscu.
No c, Ghastek to raczej szczwany lis, pomylaam, a doktor doda:
- Naprawd bardzo przebiegym.
Znw nastpia chwila ciszy, a potem usyszaam pytanie:
- Czy mog ci odprowadzi na gr?
O, jak mio! Cwaniak! Jest taki uroczy, bo chce mie pewno, e nie pokroj mu innych zwok. W
odpowiedzi na ofert posaam Grzebykowi jeden z moich wyuczonych zniewalajcych umiechw i odparam:
- Ale z najwiksz przyjemnoci.
Pan doktor nie wyglda jednak na oczarowanego. Cholerka, mj umiech nie zadziaa ju drugi raz tego
dnia.
Wyszlimy z sali. Zaczekaam chwil, a zamknie krat i spytaam:
- A tak w ogle, to czym si pan tu zajmuje, doktorze?
Na jego twarzy pojawi si lekki grymas.
- No c, przypuszczam, e mona by to nazwa czym w rodzaju pracy charytatywnej.
- Charytatywnej? - powtrzyam, starajc si nada gosowi odpowiednio zdziwiony ton.
- Tak. Jestem... chirurgiem plastycznym - wyjani i spojrza na mnie tak, jakby si ba, e po tej informacji
poprosz go o korekt nosa. - Staram si uszkodzonym czy zmasakrowanym zwokom przywrci ich normalne
ksztaty. Wiele rodzin nie ma na to rodkw, wic dwa razy w tygodniu przychodz tu i robi plastyk
bezpatnie.
Skinam gow w gecie zrozumienia.
- Najczciej chodzi o ciaa dzieci - doda. - Okaleczone i porozrywane. To naprawd okropny widok, no i
oczywicie wielka strata.
Dotarlimy na pitro. Doktor czeka cierpliwie, a zaatwi z urzdnikiem formalnoci zwizane z wyjciem
z kostnicy i zapisz numer Juliann, potem odprowadzi mnie do drzwi.
- Mam nadziej, e pani jeszcze kiedy zobacz - rzuci na poegnanie.
- A ja mam nadziej, e nie w charakterze pana pacjentki" - zaartowaam i wyszam z budynku.
Zmierzajc w kierunku miejsca, gdzie czeka na mnie Karmelion, przez dusz chwil czuam na plecach
wzrok doktora Grzebyka.

ROZD ZI A DRUGI [ 47
Gdy dotaram na miejsce, okazao si, e moja ciarwka ma towarzystwo. Oparty o jej mask mczyzna
mia na sobie ciemnoszar koszul, czarne dinsy, ktrych nogawki wpuszczone byy w cholewki mikkich
butw, i czarny, obszerny paszcz, z powodzeniem mogcy udawa peleryn. Kiedy siedziaam w kostnicy,
soce przedaro si przez chmury i zalao ulice radosnym blaskiem. Facet zdawa si odbija od siebie
soneczne promienie, to znaczy - nie on sam, ale prostokt ciemnoci, jaki tworzy na tle sonecznego wiata.
Strumie ludzi, ktry pyn w gr ulicy, omija mczyzn w czerni szerokim ukiem. Przechodnie jakby
go nie widzieli. Tak bardzo koncentrowali si na ignorowaniu jego obecnoci, e nawet gdyby upuci
dwudziestodolarowy banknot, nikt by tego nie zauway.
Oczy mczyzny skieroway si prosto na mnie. Zatrzymaam si zatem w pewnej odlegoci od samochodu
i spojrzaam na niego.
Wtedy z wewntrznej kieszeni paszcza wyj co, co wydawao mi si dug, t wstk i rzuci w moim
kierunku. Zapaam j w locie. W tej samej chwili mj nadgarstek oploto gadkie, zimne i uminione ciao, a
wowata gowa uniosa si na wysoko twarzy, by zaatakowa. Szybko zapaam szyj gada drug rk i
przytrzymaam, mocno ciskajc, gdy ebek by zaledwie pi centymetrw od mojego policzka. Widziaam,
jak jzyk wa wysuwa si akomie i drga pomidzy pokrytymi uskami wargami. Z obu stron jego gowy
zamigotaa krwistoczerwona bona z odcieniem wspaniaej purpury, rozpocierajc si jak skrzyda ogromnego
motyla. Mody skrzydlaty w wi si i dra w moich doniach, usiujc poderwa si do lotu, ale trzymaam go
mocno.
- Wybacz, Jim - krzyknam w stron mczyzny.
Unis rce, pokazujc co szerokiego na metr. Nie mogam nie zauway, e jego paszcz rozchyli si na
tyle, by ukaza uminione ciao pod tkanin koszulki.
- Tym razem siedlisko zaliczao si do duych, Kate. - Jego gos, delikatny i melodyjny, sprawia wraenie,
jakby nalea do zupenie innego czowieka, milszego i nie tak niebezpiecznego. A ju na pewno pozostawa w
zupenej sprzecznoci z wyrazem twarzy Jima, przywodzcym na myl brzydkiego buldoga. - Jeste moj
duniczk i zostawia mnie samego? - stwierdzi z wyrzutem. - Byem zmuszony da samodzielny wystp.
W skrca si w mej doni, prbujc zatopi zby w ramieniu. Nie mogam do tego dopuci. Wiedziaam,
co prawda, e trjktne ky nie zawieraj jadu, ale i bez tego ugryzienie boli jak diabli.
- Greg nie yje - rzuciam krtko, nawet nie starajc si, by zabrzmiao to jak usprawiedliwienie.
Prawd powiedziawszy, nie spodziewaam si, e Jim przejmie si t wiadomoci, tymczasem nastpia
dusza chwila milczenia. Potem pado krtkie pytanie:
- Kiedy?
- Dwa dni temu - odparam spokojnie. - Zosta zamordowany.
- Chcesz odnale zabjc.
To brzmiao jak stwierdzenie, wic tylko skinam gow. Zapanowaa bolesna cisza. Potem Jim ruszy w
moim kierunku z wdzikiem, zwinnoci i tak pynnoci ruchw, jak mg osign tyko zmiennoksztatny.
-Jeli bdziesz czego potrzebowa, wiesz, gdzie mnie znale - powiedzia po prostu i odwrci si.
Machinalnie przytaknam. Patrzyam, jak idzie w stron kostnicy i wchodzi po stopniach do gry.
-Jim? - zawoaam.
Rzuci mi grone spojrzenie przez rami.
- No, co tam?
- Co masz do roboty w kostnicy?
- Spraw do zaatwienia - zby mnie krtko i wszed do rodka.
W zasadzie nie da mi powodu, bym poczua si uraona. W naszych niespokojnych czasach kady mg
mie w kostnicy spraw do zaatwienia. Nawet Jim. Zeszej zimy zacignam u niego dug wdzicznoci.
Wydoby mnie wtedy z botnistego dou penego roztopionego niegu i hydr. By najbardziej zamknitym i
tajemniczym partnerem, jakiego miaam w yciu - to znaczy od czasu, kiedy zostalimy partnerami jako
najemnicy Gildii. Nastpnym razem to ja powinnam stan w jego obronie. Byam mu to winna. Ale najpierw
musiaam dowiedzie si, kto zabi Grega. By to zrobi, naleao przede wszystkim zbada, jak rol odegra w
tej sprawie nieywy wampir Ghasteka.
Delikatnie rozluniam ucisk na szyi wa i agodnie podrzuciam go w gr. Gad opad na moment, by
natychmiast wzbi si w powietrze. Wznosi si wyej i wyej ponad dachami domw, lecia wprost w wiato
14 | I LONA ANDREWS
sonecznej tarczy, a zupenie straciam go z oczu. Kiedy masz wtpliwoci i potrzebujesz informacji, znajd
kapusia i przycinij go. Bya to jedna z wielu technik dochodzeniowych, ktr znaam do dobrze. Inna zasada
brzmiaa: dranij lwa dotd, dopki nie zechce ci zje, i akurat ta duo lepiej do mnie pasowaa. No dobra,
bierz si za robot, Sherlocku.
Naleao zacz od tego, e w sprawie umierconego" wampira Ghasteka istniay powane niecisoci
domagajce si wyjanienia. Na szczcie znaam osob, ktra odpowiednio potraktowana moga mnie nieco
owieci. w facet - ktry kaza nazywa si Bono, pono po jakim dawno zapomnianym piosenkarzu - nosi
czarn skr i z pewnoci czesa si u najgorszego z fryzjerw. Aha, i co najwaniejsze, by czeladnikiem
Ghasteka.

W naszych czasach, jeeli kto mia talent do nekromancji i nekronawigacji, czyli potrafi kontrolowa
zmarych i kierowa nimi, mg dostpi zaszczytu pobierania nauk u mistrza. Jeeli okaza si pojtnym
uczniem i po pewnym czasie dysponowa odpowiedni wiedz, zostawa czeladnikiem. By wspi si wyej po
szczeblach kariery, musia mie wrodzon moc magiczn i duo samozaparcia. W konsekwencji ludzie
pochodzcy z Rodu zwykle koczyli karier na stopniu czeladniczym. Bono peni t funkcj ju od dwch lat.
Jego wiedza o nieumarych bya niemal encyklopedyczna. Kiedy spotkalimy si ostatnio, da mi wycity z
gazety artyku o jakim sowiaskim poeraczu zwok - stworzeniu zwany strzygoniem. Oczywicie woyam
ten wycinek do mojego almanachu potworw. Jeli jednak chodzi o Bono, intuicja podpowiadaa mi, e jego
wiedza na temat rnego rodzaju nadprzyrodzonych istot ogranicza si do teorii. Miaam zatem nadziej, e nie
zamierza zbyt szybko awansowa na Pana Umarych.
Znalezienie Bono nie stanowio problemu. Czsto goci w barze Andriano, jednym ze spokojniejszych
lokali w miecie. W przeciwiestwie do wikszoci nowo powstaych undergroundowych barw i klubw w
Atlancie, ktre w rzeczywistoci przypominay zwyke mordownie i nawet w nazwie miay sowo mord" -
Bawimorda czy Mordor - bar Andriano mieci si w adnym maym zaktku Alei Euklidesa, w dzielnicy o
nazwie Pi Maych Punktw, i najczciej odwiedzali go klienci z tak zwanej prawie" redniej klasy.
Bono by do przystojnym facetem, mia adn twarz, a jego wosy i ciuchy sprawiay, e wydawa si
interesujcy. Kobiety lubiy jego towarzystwo, a on lubi kobiety. Pojawia si tutaj jednak pewien problem,
bowiem Bono szed w ilo. Innymi sowy, nigdy nie widziaam go dwa razy z t sam kobiet. Wanie z tego
powodu Bono zwykle obrywa lub prawie obrywa, zdarzay si bowiem osoby, ktre w takich sytuacjach
reagoway gwatownie i koniecznie chciay obi mu twarzyczk oraz zostawi troch jego cennej krwi na
meblach i pododze baru. Ale
Bono tak atwo si nie poddawa - by twardym zawodnikiem, jak przystao na kogo, kto spdzi najlepsze
lata na pilnowaniu wampirw.
W zasadzie mogam zasign informacji u rda, czyli spyta Ghasteka o jego wampira. Problem polega
na tym, e, by to zrobi, musiaabym pj do Kasyna, w ktrym Rd mia swoj kwater gwn". Z kolei
wejcie do Kasyna oznaczaoby spotkanie z Nataraj, wielkim szefem Rodu w tym miecie oraz szefem i
nadzorc Ghasteka. Nataraja by najgorszym rodzajem glisty, ale, trzeba to przyzna, mia niesamowit
wraliwo na wszelk magi. Jak zatem si domylaam, nie by do koca pewien, co czuje, kiedy
znajdowaam si gdzie w pobliu, cho bez wtpienia bardzo chcia si tego dowiedzie. Za kadym razem,
gdy si spotykalimy, nasza rozmowa przeksztacaa si w usilne starania Natarai, by zmusi mnie do
ujawnienia mocy. Nie mogam na to pozwoli, zwaszcza teraz, gdy moj gow rozsadzay cztery nowe sowa.
Oczywicie braam pod uwag, e w kocu i tak bd musiaa pj do Kasyna, jednak na razie przycinicie
czeladnika Ghasteka powinno wystarczy.



ROZD ZI A DRUGI | 67
Weszam do Andriano. Przez ca jego dugo cign si kontuar, wzdu ktrego stay szeregiem
wysokie, okrge stoki. Na samym kocu kontuaru kilku staych klientw bezmylnie wpatrywao si w swoje
drinki. Jaka wymalowana blondynka sczya co owocowego z kieliszka do margarity. Przez zakoczony
ukiem otwr drzwiowy widziaam drugie pomieszczenie z czerwonymi intymnymi boksami, ktrego wystrj
Andriano musia zapoyczy od jakiej sieci barw szybkiej obsugi.
Ktem oka spostrzegam, e dugonogi, ciemnowosy facet za barem zauway moj obecno. By
szczupy, flegmatyczny, mia pocig, inteligentn twarz i wyglda bardziej na intelektualist ni na barmana.
Mia na imi Sergio i wiedzia, ile plasterkw limonki naley wrzuci do drinka Corona, co czynio z niego
naprawd wartociowego czowieka. Podaam mu dwie dwudziestki. Nachyli si do mnie.
- Za co? - spyta.
Bystrzak, pomylaam z uznaniem i wyjaniam:
- To na wypadek, gdyby co si stuko. Mam zamiar zamieni par zda z Bono. Jest tutaj, prawda?
Sergio wskaza ruchem gowy pomieszczenie z czerwonymi boksami i, wzruszajc ramionami, schowa
pienidze w doni.
- Lepiej trzymaj si z dala od okien - rzuci. - S dla ciebie za drogie.
Pomieszczenie z tyu owietlono tylko magicznymi latarniami, wic panowa w nim tajemniczy pmrok.
Bono wybiera zawsze boks w rogu, najbardziej oddalony od drzwi. Zatrzymaam si na chwil, mierzc sal
wzrokiem. Dostrzegam kp jego kdzierzawych, czarnych wosw i ruszyam w tym kierunku, niby w
pokojowych zamiarach, ale gotowa na kad ewentualno.
Bono mia towarzystwo. Sdzc z umiechu, ktry przyozdabia mu twarz i mwi: Hej, maa, jestem
studentem magii", byo to towarzystwo rodzaju eskiego. Zreszt guzik mnie to obchodzio. Bono nagle
przerwa zaloty i rozejrza si dookoa. Zauway mnie. Musia te dostrzec co, co go zaniepokoio, bo umiech
momentalnie spez mu z twarzy. Usiad wyprostowany.
Signam za plecy, moje palce zacisny si na rkojeci Zabjcy, ktry pynnym ruchem zacz wysuwa
si z pochwy. W tym samym momencie Bono opuci rce pod st, szukajc po omacku pistoletu. Wiedziaam,
e w kieszeni marynarki nosi dziewitk". Jednym susem pokonaam dystans dzielcy mnie od boksu. W
rodku, naprzeciw mojego przyjaciela, siedziaa jaka rudowosa pikno w krtkiej sukience bez ramiczek.
Pooyam miecz na stole. Bono mierdzia wampirami, wic bro zacza sabo byszcze fluoryzujcym
wiatem. Wygldao to zjawiskowo - ksiycowa, srebrna powiata na tle ciemnego blatu stou. Oczy
rudowosej panienki rozszerzyy si ze zdziwienia, natomiast z twarzy Bono znikn grymas strachu
poczonego z zacitoci, cho nadal nie spuszcza ze mnie wzroku.
- Cze, Bono! - rzuciam. - Pieprzye ostatnio jakie zwoki?
Prysa ostatnia nadzieja czeladnika na mile spdzony wieczr.
- Na pewno nie takie, ktre by ci interesoway - odci si.
Ruda kobieta podniosa si i chykiem wysza z boksu, starajc si ocali w ten sposb resztki godnoci.
Bono rzuci za ni tskne spojrzenie, a potem odwrci si do mnie.
- Przestraszya j - zarzuci mi. - To nieadnie, Kate.
Uniosam brwi i penym skupienia wzrokiem zlustrowaam wolne miejsce, na ktrym siedzia rudzielec.
Bono kontynuowa.
- Przeczytaa artyku, ktry ci daem?
- Nie - zaprzeczyam, starajc si, by zabrzmiao to lekcewaco.
- To niedobrze, Kate, powinna go przeczyta - cign mentorskim tonem. - Powinna przeczyta o
strzygoniu.
Czubkami palcw przecignam po ostrzu Zabjcy. Poczuam delikatne ukucie - magiczna moc
emitowana przez miecz askotaa moj skr.
- Chc wiedzie wszystko o mierci wrbity. Masz mi powiedzie, dlaczego wampir Ghasteka by
zamieszany w morderstwo, kto nim kierowa i co zobaczyli twoi ludzie. Chc rwnie dowiedzie si, kto
oderwa wampirowi gow, no i w ogle masz powiedzie wszystko, co wiesz o tej sprawie.
Bono pokaza zby w kpicym umiechu.
14 | I LONA ANDREWS
- Mam wraenie, e jeste dzi do rozdraniona, prawda?
Moja do zacisna si na rkojeci Zabjcy.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - wycedziam.
Bono nie wyglda na przestraszonego albo
wietnie udawa. Opar si wygodnie i z umiechem powiedzia:
- No dalej. Zabawmy si. Mog ci zrobi dobrze nawet z tym mieczem.
Wykrzywiam usta w szyderczym grymasie.
- Nie moesz mnie mie, Bono. Jeli chcesz, to chod i sprbuj. Walcz ze mn na pici albo opu lew
rk i przekonaj si, e twj pistolet podczas magicznego uderzenia jest wart tyle, co psie siki. No ju! Prbuj!
Poka, na co ci sta!
Patrzc mu w oczy, miaam wiadomo, e mj szyderczy umiech zmienia si w grymas wyraajcy dzik
dz krwi.
- Naprawd mam dzi ochot kogo rozpata. To znacznie poprawi mi samopoczucie. - Zaczam si
niemal mia, ale po prostu nie mogam si opanowa. - Daj mi tylko powd. No, Bono, nie daj si prosi. Daj
mi ten pieprzony powd!
Magia wok mnie stawaa si coraz bardziej intensywna, zaczynaa przypomina co w rodzaju
wydobywajcej si ze mnie chmury. Pomylaam, e gdyby magia moga przybiera kolory, znajdowaabym si
teraz w samym centrum czerwonego wiru. Nakarmiony gniewem miecz zapon srebrzystym wiatem.
Wiedziaam, co to oznacza. Moja bro miaa ochot zatopi si w jakim ciele, a ja miaam ochot jej na to
pozwoli.
Bono zamruga. Wyczu przypyw magicznej mocy, zrobi gboki wdech i krzykn:
-Jeste szalona!
- O tak! - potwierdziam z satysfakcj.
Rysy jego twarzy stay, a ja zdaam sobie spraw, e oboje stpamy po kruchym lodzie. Wiedziaam te,
e dzisiaj nie moe doj do adnej walki. Nie dzisiaj.
Bono pochyli si w moj stron:
- A co, jeli ci powiem, e nie mamy nic wsplnego ze mierci wrbity, a nawet jeeli byoby inaczej, to
nie musimy ci nic mwi?
No tak, my", pomylaam. Zastanowiam si chwil nad tym, co powiedzia, i odrzekam:
- W takim wypadku wstan i wyjd z baru, a potem wykonam dwa telefony. Pierwszy do Mistrza Zakonu,
dla ktrego teraz pracuj, by powiedzie mu, e bezgowy wampir, ktry przyczyni si zabjstwa wrbity,
nalea do Ghasteka. Powiem mu take, e kto woy wiele wysiku, by ukry znak przynalenoci wampira,
co oczywicie jest nielegalne, no i nie omieszkam wspomnie, e przedstawiciel Rodu odmwi wsppracy ze
mn w tej sprawie i chcia mnie zabi. Potem zadzwoni do Ghasteka i poinformuj go, z jakiego powodu wiat
zacz si tak bardzo interesowa jego skromn osob. Oczywicie wyjani mu, e tym powodem jeste ty.
Bono gapi si na mnie przez chwil, a potem rzuci z lekk pretensj w gosie:
- Sdziem, e jestemy w dobrych stosunkach. Kaniamy si sobie. Nie robimy sobie wzajemnie
problemw. Dziel si z tob moj wiedz.
Wzruszyam ramionami.
- Tak naprawd nie mogaby mi tego zrobi - stwierdzi z przekonaniem. - Wiesz, jak potraktowaby mnie
wtedy Ghastek. Nie chcesz tego, bo jeste mi osob, prawda?
- A dokadnie ktre fakty z mojej biografii pozwoliy ci wpa na pomys, e jestem mi osob? - zakpiam.
Nie odpowiedzia, pokrci tylko gow i spyta:
- Dlaczego akurat ja?
- A dlaczego nie? Daj mi to, po co przyszam, i ju mnie nie ma, albo sprawi, w taki czy w inny sposb, e
bdziesz cierpia. Wybieraj.
Bono zosta zapdzony w naronik. Z tego ringu nie byo ucieczki.

ROZD ZI A DRUGI [ 47
- Nazywaj je cieniami - powiedzia, a na jego przystojnej twarzy pojawi si wyraz rezygnacji. - Wampiry
z ukrytymi znakami. Ghastek nie jest jedyn osob, ktra ich uywa, ale robi to czsto, jeeli wiesz, co mam na
myli.
- A co konkretnie robi ten jeden? - weszam mu w sowo.
- ledzi wrbit. Ale nie wiem, dlaczego. - Bono uprzedzi moje kolejne pytanie.
- A wiesz moe, kto kierowa tym wampirem?
Bono waha si przez chwil, ale odpowiedzia:
- Merkowitz.
- OK. I co tam zobaczy?
Mj przyjaciel rozoy bezradnie rce.
- No c, sam chciabym to wiedzie. Nie wiem, czy zdajesz sobie spraw, co dzieje si z Panem
Umarych, gdy ginie wampir, ktrym akurat kieruje?
Co tam syszaam na ten temat, ale jak to mwi, wicej informacji nigdy nie zaszkodzi, wic zachciam
Bono:
- Owie mnie.
-Jeeli nie zapewnisz sobie wystarczajcej ochrony, przeywasz to samo, co wampir, cierpisz jak on i
dowiadczasz szoku mierci. Jeeli kto pozbawia wampira gowy, to odczuwasz to tak, jakby odrywano twoj
wasn, I nie tylko odczuwasz. Twj mzg sdzi, e tak wanie jest. Dodaj do tego uderzenie moc, ktr
roztoczy wok siebie wrbita i magiczny atak drugiego napastnika, a dowiesz si, co zostao z Merkowitza.
W zasadzie nigdy nie lubiem tego dupka, ale musz przyzna, e sta si piknym warzywem.
Miaam wraenie, e moje serce na chwil przestao bi.
- Nie ma z nim kontaktu? - wydukaam.
-Jest rwnie komunikatywny jak ciana z cegie - przyzna Bono.
-Jak dugo moe by w takim stanie?
- Zajmuj si nim, ale co i kiedy uda si z nim zrobi, nie wiadomo. Bardzo trudno przekona kogo, e nie
jest martwy, jeeli jego wasny mzg mwi mu zupenie co innego.
- Czy kto z Rodu domyla si, kto mia wystarczajcy powd i moc, by zrobi miazg z wrbity i
wampira?
Bono spojrza na cian gdzie ponad moj gow.
- Potrzebuj nazwiska - powiedziaam z naciskiem.
- Corwin - rzuci tylko i doda: - Nie usyszaa tego ode mnie. - Potem szybko podnis si z fotela i
wyszed z lokalu.
Odczekaam kilka minut i przeszam do baru. Zamwiam coron z limonk i zaczam popija drink maymi
yczkami. Wiedziaam, e miertelnie wystraszyam Bono i jaka maleka cz mojego sumienia miaa z tym
problem. Zaraz jednak przypomniaam sobie, e przecie Bono zarabia na ycie kontrolowaniem wampirw i
jest bezwzgldny dla swoich wrogw.
Znowu przed oczami stana mi twarz Gre- ga. Wziam duy yk corony. Czuam si przybita i zmczona.
Boe, co za dugi dzie... Liczyam, e dowiem si od Bono znacznie wicej. Ale moe nie byo a tak le.
Miaam nazwisko i baz danych Grega, w ktrej mogam je odszuka. Dzie nie okaza si do koca
zmarnowany.
Na klatce schodowej wiodcej do apartamentu Gre- ga panowaa zupena ciemno. Betonowych schodw nie
owietlaa ani jedna lampa. Kiedy weszam do holu, zobaczyam, dlaczego. Wszystkie arwki eksplodoway.
Czasami dochodzio do tego podczas przypyww mocy w miejscach, gdzie magia uderzaa najmocniej.
Magiczne latarnie fluorescencyjne zwykle nie reagoway na takie wahnicia - funkcjonoway w oparciu o
przeksztacanie sabej magii unoszcej si w powietrzu na niebieskawe wiato - ale te u Grega rwnie zgasy.
Pywy musiay by na tyle silne, e konwertery latarni przegrzay si i spaliy.
14 | I LONA ANDREWS
Poczuam si dziwnie w domu Grega. Nie chodzio o to, e dziao si ze mn co niedobrego - po prostu nie
czuam si tutaj tak dobrze, jak przedtem, kiedy y Greg. Niestety, nie miaam wyboru. Musiaam spdzi
troch czasu w tym cholernym miecie i potrzebowaam bazy wypadowej. Apartament mojego opiekuna
idealnie si na ni nadawa. Zaklcia ochronne uwzgldniay moj obecno, a ponadto Greg mia zawsze duy
zapas niezbdnych magowi zi, spor kolekcj wanych ksiek oraz mnstwo innych niezwykle uytecznych
przedmiotw. Jedyn niedogodnoci by fakt, e cho arsena Grega zosta przyzwoicie zaopatrzony, to
skada si gwnie z broni przeznaczonej dla mskich, silnych ramion, podczas gdy ja wolaam mj miecz -
Zabjc. Buzdygany i moty wymagay naprawd sporej siy. Co prawda byam silna jak na kobiet, ale nie
miaam zudze. W konfrontacji z uminionym mczyzn mojego wzrostu, ktry przeszed podobne do
mojego szkolenie, nie miaabym adnych szans, po prostu zrobiby ze mnie utuczony pulpet. No, ale prawd
powiedziawszy - i na cae szczcie! - nigdy nie spotkaam mczyzny rwnie dobrze wyszkolonego jak ja.
Weszam do rodka po ciemnych schodach, marzc o czym do zjedzenia i o prysznicu. Jutro bd musiaa
zrobi sobie powrotn wycieczk do domu, eby przywie kilka niezbdnych rzeczy i sprowadzi Betsi, na
wypadek gdyby nastpi odpyw magii, co z ca pewnoci mogo si zdarzy.
Zaklcie strzegce drzwi apartamentu ustpio pod dotykiem mojej doni i pozwolio mi wej do rodka,
zachcajc pulsujcym, bkitnym wiatem. Zaraz po przestpieniu progu zdjam z ng przepocone buty i
jednym kopniciem odrzuciam je w kt przedpokoju. Potem weszam do kuchni. Nie mogam zapomnie o
Zabjcy. Zalet posiadania magicznej broni byo to, e w zetkniciu z jej ostrzem ciao nieumarego po prostu
si topio; wad, e naleao nakarmi j

w ten sposb przynajmniej raz w miesicu, inaczej stawaa si krucha i amliwa.
Wycignam spod jednej z szafek dug na ptora metra wann i znalazam torb z karm" dla Zabjcy,
ktr na wszelki wypadek przechowywaam w apartamencie Grega. Szarawobrzowy proszek przypomina
gruboziarnist mk pszenn. Wiksz cz tej mieszaniny stanowia rzeczywicie mka pszenna, ale
znajdoway si w niej te opiki metali: miedzi, elaza i srebra oraz zmielone muszle, ktre pomagay oczyci
bro z kurzu, podobnie jak starte na proszek koci i kreda.
Napeniam zbiornik wod, dodaam do niej filiank karmy" i mieszaam mikstur dug drewnian yk,
a do momentu kiedy staa si jednorodnym roztworem, a na dnie naczynia nie pozosta aden stay skadnik.
Zrobione, powiedziaam do siebie, zanurzyam miecz w przygotowanym roztworze i umyam rce.
Zauwayam, e sekretarka telefoniczna mruga malutkim rubinowym wiatekiem. Pomylaam, e
urzdzenie nie powinno dziaa, skoro przypyw magii poczyni w tym domu takie spustoszenia. No c,
wygldao na to, e magia lubia pata figle - czasami telefony dziaay, a czasem nie.
Usiadam wygodnie w fotelu i nacisnam klawisz odsuchiwania wiadomoci.
- Kate... to ja - rozpoznaam zatroskany gos Anny i natychmiast usiadam prosto. Bya spokojna, ale
przepeniona smutkiem. Pomylaam, e to z powodu mierci Grega. Co prawda rozwioda si z nim dziesi lat
temu, ale chyba nadal do niego co czua...
Sekretarka powtarzaa jej sowa:
- Suchaj mnie bardzo uwanie, dopki pamitam, co chc ci powiedzie.
Zmczenie w gosie Anny podpowiedziao mi, e wanie miaa wizj. To, e jestem w mieszkaniu Grega,
byo dla niej tak oczywiste, e nawet nie prbowaa tumaczy, dlaczego dzwoni wanie tu. Swoj drog, bycie
jasnowidzem czasami miao swoje plusy.

- Lasy - powiedziaa. - Bardzo zielone. Bardzo zdrowe. Pna wiosna albo wczesne lato. W powietrzu unosi
si przyjemna wilgo. Pod drzewami stoj wysokie drewniane boki. S bardzo stare. Czas wygadzi ich
krawdzie. Drewniane boki poruszaj si i zmieniaj ksztaty. Jeden wyglda jak stary mczyzna, a
jednoczenie jak niedwied z rogami. Trzyma co w rkach... By moe spodek z wod. Drugi stary
mczyzna stoi na rybie; sdz, e trzyma w doniach ster. To mczyzna o trzech twarzach. Ma przymknite
oczy, okrywa go mrok - nie potrafi dostrzec go wyranie. Jego pierwsze imi brzmi Veles, trzecie Triglav... Ze
sowiaskiego panteonu. Musz pozna drugie imi... Stoi przed nimi mczyzna otoczony gromadk swoich

ROZD ZI A DRUGI [ 47
dzieci. One s bardzo inne. Nie wiem, kim s, nigdzie nie pasuj. Nie s ani ludmi, ani zwierztami, nie s ani
ywe, ani martwe. Za mczyzn stoj jego sudzy. Maj zapach nieumar- ych. - Anna wzia gboki oddech.
- Ten czowiek si masturbuje. Po jego prawej stronie co pojawia si i znika, by moe dziecko. Ty siedzisz na
trawie po lewej, ze skrzyowanymi nogami, ogryzasz jakie zwoki.
No piknie, wszystko, co dzi zjadam, unioso si w stron mojego garda, usiujc opuci mj organizm.
- Wiem, e Greg nie yje - powiedziaa Anna. - Wiem te, e szukasz jego mordercy, ale musisz to zostawi,
odpuci. Kate, wiem, e zlekcewaysz moje ostrzeenie, ale musiaam to zrobi. Musiaam ci ostrzec. Prosz,
zostaw to. Odkrycie prawdy nie przyniesie ci nic dobrego. Nikomu nie przyniesie.




I budziam si osiem godzin pniej, zm- czona i niewyspana. Okropnie bolaa mnie gowa.
Zdawaam sobie spraw, e musz zadzwoni do Anny, ale moje ciao jakim dziwnym sposobem
przekonao mzg, e powinnam si jeszcze zagbi w mikkiej pocieli, by wzi sobie odwet za wczo-
rajszy dzie i koszmarn noc.
Telefon milcza. Siedziaam na ku i gapiam si na niego, a jednoczenie intensywnie rozmylaam nad
swoj sytuacj. Czym dysponowaam? Po pierwsze, danymi na temat znalezionych na miejscu zbrodni wosw,
ale do samych wosw nie miaam dostpu. Po drugie, widziaam linie na wydruku z m-skanera, ktre mogy,
cho wcale nie musiay, powsta w wyniku awarii urzdzenia. Po trzecie, znaam nazwisko pewnego typka
spod ciemnej gwiazdy, podane mi przez przypartego do muru przedstawiciela Rodu, czeladnika, ktry zrobiby
wszystko, eby tylko si mnie pozby. Na domiar zego na zwokach wampira zidentyfikowano
prawdopodobnie koci sier, co oznaczao, e jestem na najlepszej drodze do pornienia ze sob Rodu i
Gromady. Wyobraziam sobie dwa olbrzymy, ktre biegn przez miasto, by zmierzy si ze sob w walce, jak
monstrualne potwory z dawnych horrorw, widziaam te oczyma wyobrani moje miejsce w tym starciu -
znajdowaam si dokadnie porodku, w centrum przyszej walki, niczym komar pomidzy dwiema domi.
Gdyby naprawd doszo do takiego starcia, z pewnoci ucierpiaaby wiksza cz miasta. Problem polega
zatem nie na tym, jak przey tak wojn, ale jak do niej nie dopuci. W wyobrani wygldao to na dziecinnie
atwe. Komar po prostu kopn jednego kolosa w pachwin, a drugiego poskromi zamaszystym ciosem z gry.
Sprawdziam jeszcze raz telefon. Nadal nie dziaa, wic zaklam tylko pod nosem i zaczam si ubiera.
Godzin pniej wliznam si do biura Grega. Nikt nie zwrci na mnie uwagi. Nikt mnie nie sprawdza,
nie pyta dlaczego, do cholery, nie znalazam jeszcze zabjcy Grega ani dlaczego przyjechaam tak pno.
Swoj drog, poczuam si troch rozczarowana, e nie zainteresowano si moj skromn osob.
Przejrzaam baz danych Grega. W adnej z szafek nie znalazam akt z nazwiskiem Corwin", ale w ostatniej
znajdowa si cay stos teczek oznaczonych znakiem zapytania. Zabraam si zatem za ich przegldanie z
niemia nadziej, e moe tam co znajd. Nie znalazam. Pomylaam, e jedyny sposb, jaki mi pozosta, by
dowiedzie si czego o Corwinie, to zatrzymywanie na ulicy przypadkowych ludzi i zadawanie im tego
samego pytania: Czowieku, znasz Corwina? Wiesz, gdzie on jest?
Greg oznaczy akta rodzajem specyficznego kodu zoonego ze skrtw. Przypatrywaam si uwanie
niezrozumiaym kombinacjom liter i cyfr: Glop. Ag. Kai. T. Ka." to mg by skrt od kaliber. Ag"
prawdopodobnie byo chemicznym symbolem srebra. Ale co, do cholery, oznacza Glop"? Nie miaam pojcia.
Nadzieje na odnalezienie nazwiska Corwin" malay wraz z kad przerzucon przeze mnie stron. Po
pewnym czasie zorientowaam si nawet, e robi to zupenie machinalnie, a mj mzg w ogle nie kontroluje
tej czynnoci. Nagle na jednej z kartek dostrzegam nabazgrane niewyranie sowo Corwin", a obok niego
znajdoway si dwa rysunki. Jeden z nich, bardzo niezdarny, przedstawia rkawiczk z metalowymi ostrzami
wystajcymi z miejsc, gdzie do ma kykcie. Drugi rysunek wydawa si czym w rodzaju dziwacznych
bazgrow w ciemnym pkolu. Zaczam gapi si na te bazgroy, ale nic mi nie przypominay.
Zadzwoni telefon.


Spojrzaam na aparat. Telefon odezwa si ponownie. Zastanawiaam si, czy powinnam odebra. Niemal w
tej samej chwili odezwa si interkom a
gos Maxine poradzi mi:
- Powinna odebra, kochana. To do ciebie.
- Skd wiedziaa? - przeleciao mi przez myl.
Podniosam suchawk. Cze, soneczko! - odezwa si Jim.
- Stary, jestem troch zajta.
Odwrciam kartk i jeszcze raz przyjrzaam si bazgroom. Nie pomogo.
- To wane - powiedzia stanowczo.
- Suchaj. Nie mog teraz angaowa si w adn robot...
- Nie o to chodzi - przerwa mi.
Zaciekawi mnie, ale sprbowaam jeszcze obrci kartk do gry nogami. W kocu powiedziaam:
- Zamieniam si w such.
- Kto chce si z tob zobaczy.
- Powiedz mu, e si odezw - wymamrotaam. Bazgroy zaczy mi co przypomina.
-Ja nie artuj! - zgani mnie Jim.
- No jasne, ty nigdy nie artujesz, bo jeste cholernie zajty udowadnianiem wszystkim wokoo, jaki z
ciebie gnojek. Daj spokj, eby wkada czarny skrzany paszcz? W rodku wiosny w Atlancie? Poza tym nie
mam czasu na jakiekolwiek spotkania.
W odpowiedzi na moj tyrad Jim obniy gos i zacz wypowiada kade sowo bardzo wyranie:
- Zastanw si jeszcze raz. Naprawd chcesz, ebym odmwi t e m u cz owi ek owi .
Oniemiaam. Sprawi to sposb, w jaki Jim zaakcentowa swoj wypowied. Siedziaam nieruchomo,
zadajc sobie pytanie, jaki to rodzaj czowieka" skoni Jima do przekazania mi informacji takim tonem.
Zaryzykowaam:
- C takiego zrobiam, e zasuyam sobie na zainteresowanie Wadcy Bestii? - spytaam sucho.
- Siedzisz w biurze wrbity, nieprawda?
No jasne.
Wadca Bestii - krl Gromady i przywdca zmiennoksztatnych, zarzdzajcy swymi brami elazn rk.
Surowy, okrutny, konsekwentny i bezwzgldny. Mao kto kiedykolwiek go widzia, ale wystarczyo wymieni
jego imi, by zamkn usta nawet najbardziej niebezpiecznemu zmiennoksztatnemu. Innymi sowy, Wadca
Bestii by dokadnie takim czowiekiem, przed jakimi przestrzegali mnie i ojciec, i Greg. Zacisnam zby,
rozmylajc, jak si z tego wykrci. Zdawaam sobie spraw, e prdzej czy pniej bd musiaa i do
siedziby Rodu, by porozmawia o wampirze, jednak jak dotd nic nie zmuszao mnie do wejcia w paszcz lwa,
czyli do kryjwki Gromady.
- Nie martw si o swoje bezpieczestwo. - Jim wyczu, e si waham i stara si mnie uspokoi. - Bd tam.
- Nie o to chodzi - mruknam, cho tak naprawd chciaam zyska na czasie, by wymyli jak wymwk.
Nie mogam przyj tego zaproszenia. Wpatrywaam si w bazgroy na kartce, modlc si w duchu, by znale
tam rozwizanie.
- Posuchaj. - Jim stara si nada gosowi przekonujcy ton. - Powinna to rozway...
- OK - przerwaam mu. - Powiedz Wadcy Bestii, e spotkam si z nim dzisiaj wieczorem w jakim
odosobnionym miejscu. Powiedz te, e odpowiem na wszystkie jego pytania, jeli on odpowie na moje.

- Super - odrzek Jim. - O jedenastej. Na rogu Jednoroca i Trzynastej.
Rozczy si. Zaczam stuka palcami w blat biurka. Nareszcie odkryam sens bazgrow. Rysunek
przedstawia zarys gowy wyjcego wilka na tle ksiyca w nowiu. To nie pozostawiao adnych wtpliwoci.
Corwin nalea do Gromady.
Nacisnam klawisz interkomu. Jeli si nie myliam, poprzednio Maxine usyszaa moje myli. Mwiam
wtedy do siebie, ale z moich ust nie wydobyway si adne sowa. Wiedziaam, e prawdziwi komunikatorzy
potrafili wystarczajco si skupi, by nada swe myli, nie wypowiadajc ich gono, ale ja nie miaam wprawy
w robieniu takich rzeczy.


Maxine? - pomylaam, a moje wargi zoyy si w bezgonym szepcie.
- Tak, kochanie - odpar gos w interkomie.
Znw sformuowaam w mylach pytanie:
- Czy byy do mnie jakie inne telefony
- Nie - odpowiedziaa Maxine.
- Dzikuj.
- Nie ma za co - usyszaam.
Odoyam akta na miejsce i wyszam z gabinetu. Teraz miaam pewno. Maxine to telepatka. A wic
dlatego pracowaa dla Zakonu. Oznaczao to jednak, e mylenie w biurze mogo okaza si ryzykowne, jeli
miao si co do ukrycia.
Musiaam szybko wyj na zewntrz, niemal zbiegam po schodach. Jako nie mogam pogodzi si z
myl, e kto moe grzeba w mojej gowie.
Wrciam do apartamentu Grega. Usiadam na pododze, oparam si o drzwi i wziam gboki oddech.
Przez cae swoje ycie staraam si trzyma z daleka od wpywowych, posiadajcych wadz ludzi. Nie zwraca
na siebie uwagi. Nie popisywa si. Stosowaam kilka prostych zasad: strze swojej krwi, bo moe ci zdradzi;
jeeli bdziesz krwawi, wytrzyj plamy do czysta i spal szmat, ktr wycieraa lady, spal rwnie bandae;
jeeli kto zdobdzie prbk twojej krwi, zabij go i zniszcz t prbk. Po pierwsze, jest to sprawa przetrwania.
Po drugie - zemsty.
Spotkanie z Wadc Bestii oznaczao mieszanie si w sprawy Atlanty zwizane z nadprzyrodzonymi. Mj
przyszy rozmwca nalea do samej mietanki politycznej. Biam si z mylami. Jeeli chodzio
- Nataraj, to w zasadzie nie miaam wyboru. Musiaam z nim porozmawia. Logiczna kalkulacja wskazywaa,
e nie mam innego wyjcia - Ghastek pracowa dla Natarai, a wampir Ghasteka bra udzia w zabjstwie Grega.
Ale z Wadc Bestii byo troch inaczej. W tym przypadku miaam wybr. Wystarczyo tylko nie przyj na
wyznaczone spotkanie. Wydawao si to bardzo proste. Ponadto cigle staa mi przed oczami wizja Anny, w
ktrej kucam nad zwokami
- wkadam do ust kawaki ludzkiego misa.
W apartamencie Grega panowaa cisza. Niemal wyczuwaam tu jego obecno, jakby w pomieszczeniach
unosiy si wci te same fluidy, wszystko to, co uczynio Grega wanie takim, jakim by.
Przypomina mi ojca. Tak samo niezaleny, nieugity i wykonujcy sw robot niezalenie od tego, co mwili o
tym inni.
Nie mogam tego tak zostawi. Musiaam znale zabjc Grega i ukara go. Nawet nie po to, by pomci
mojego opiekuna. Musiaam to zrobi dla siebie, inaczej nie mogabym spojrze sobie w oczy.
Kiedy ycie zapdza ci do naronika i nie oferuje adnego wyjcia, kiedy opucili ci przyjaciele, ona,
kochanka i pies, kiedy nie widzisz przed sob celu, jeste przestraszony, samotny i niemal odchodzisz od
zmysw, daby wszystko, byle tylko pozby si kopotw - wtedy, zdesperowany, wpadasz do Zauka
Jednoroca i szukasz ukojenia w jego magii i sekretach. Zgadzasz si na wszystko, zapacisz kad cen. Zauek
Jednoroca wcignie ci, roztoczy nad tob swoj magiczn moc, rozwie twoje problemy, a potem zada
zapaty. Wtedy dopiero dowiesz si, co oznacza zgadza si na wszystko".
Kade miasto ma tak dzielnic - niebezpieczn, gron i tak perfidn, e unikaj jej nawet przestpcy
polujcy na innych przestpcw. Zauek Jednoroca by wanie tak dzielnic. Trzydzieci blokw cigncych
si w omiu rzdach przecinao rdmiecie jak lad po sztylecie. Stay tu na wp rozpadajce si drapacze
chmur - niemi wiadkowie dawnej cywilizacji: ruiny GLG Grand, Promenada II i Pasa Atlantycki, wszystko
zrwnane z ziemi przez magi. Na ulicach zalegay zway gruzu, a cieki kanalizacyjne wyleway si
cuchncymi strumieniami przez uszkodzone rury. Magia osiada w tym miejscu, a jej fale cay czas byy
niezwykle silne, dziki czemu mogy znale tu bezpieczne schronienie wszystkie ohydztwa kryjce si przed
wiatem sonecznym. W ciemnych, wypatroszonych szcztkach zabudowa mieszkali obkani magowie,
okrutni i zdeprawowani zmiennoksztatni, na ktrych Gromada wydaa wyrok mierci, satanici i perwersyjni
nekromanci. Wszyscy szukali tu schronienia, bo jeli tylko udao im si dotrze do Zauka Jednoroca i przey,
I LONA ANDREWS
to nie byo takiej siy ani prawa, ktre mogyby ich std usun. Stawali si czci tego miejsca, a ono pilnie
ich strzego.
Cholernie paskudne miejsce na spotkanie, pomylaam.
Podjechaam w gr Czternast ulic i zaparkowaam Karmeliona w zacisznej alei. Przeszam obok dwch
ocalaych blokw. Przed sob miaam popkan i rozpadajc si kamienn cian - aosn pamitk po
staraniach jakiego gupca z Rady Miejskiej, ktry chcia odgrodzi Zauek od reszty miasta. Staraam si
wspi po gruzach, ale przejcie zagrodzi mi wielki betonowy blok, poyskujcy srebrem w wietle ksiyca.
Wyglda na liski, jakby pokryty jak mazi, wic przeskoczyam nad nim.
W tej dzielnicy nawet wiato ksiyca wydawao si pieni i warcze jak wcieky pies, a magia uderzaa
bez ostrzeenia.
Kiedy od Zauka Jednoroca dzielio mnie jakie pi minut, zniszczony napis na cianie opuszczonego
domu powiedzia mi, e dotaram do celu - rogu Jednoroca i Trzynastej. Naprzeciwko mnie sta zdewastowany
budynek zwrcony w stron ulicy szeregiem wybitych okien. Po prawej stronie szcztki stalowej konstrukcji i
betonu wiadczyy, e kiedy sta tu biurowiec. Gruzu byo tak duo, e chodnik i ulica zupenie zginy pod
jego mas. Jedynie po lewej ocala may fragment wolnej przestrzeni, ale i on ton w mroku. Staam, starajc
si nie wydawa najmniejszego odgosu, czekaam i suchaam.
Blask ksiyca owietla szczyty ruin miasta, sprawiajc, e nabieray srebrzystooowianego poysku. Niej
zalegaa gruba, atramentowa ciemno. Wypezaa z czarnych zagbie i nor, i sunc dalej, mieszaa si ze
wiatem, spowijajc wszystko rodzajem pcienia, ktry zdawa si zaciera granice pomidzy tym, co realne,
a iluzj. Niesamowity krajobraz okazywa si zudny, jak gdyby ruiny budynkw znikny, pozostawiajc po
sobie faszywe cienie swych pierwotnych ksztatw Z otchani ciemnoci panujcej w Zauku nagle doszo
mnie przeraliwe wycie, ktre zabrzmiao jak krzyk udrczonej duszy. Poczuam mrowienie, ciao pokrya
gsia skrka, a wosy na karku zjeyy si ze strachu.
Kto albo co obserwowao mnie z ciemnoci. Niemal fizycznie czuam na sobie spojrzenie. Trwao to do
dugo, jakby minuty zwolniy i przeduay si w nieskoczono. Postanowiam spojrze na zegarek.
Zatrzyma si.
Gdzie tam w ciemnociach czai si Wadca Bestii. Nie wiedziaam, jak wyglda. Nie wiedziaam, w
postaci jakiego zwierzcia wystpuje. Co prawda kilku ludzi spoza Gromady twierdzio, e kiedy spotkao
Wadc Bestii, ale nikt z nich nie chcia opowiada o tym dowiadczeniu. Jedyn pewn rzecz, jak o nim
wiedziaam, to e posiada ogromn moc i wadz. Wedle ostatnich danych, jako jednowadca dowodzi siami
trzystu trzydziestu siedmiu zmiennoksztatnych w Atlancie. Nie zosta wybrany z powodu wybitnej inteligencji
czy dlatego, e cieszy si najwiksz popularnoci; rzdzi, poniewa ze wszystkich tych trzystu trzydziestu
siedmiu zmiennoksztatnych by bez wtpienia najsilniejszy. Sta si odpowiedzialny za ca Gromad z tej
prostej przyczyny, e nie znalaz si jeszcze nikt, kto potrafiby go pokona.
Wrd zmiennoksztatnych najliczniejsz grup stanowiy wilki, potem kolejno lisy, szakale, szczury, hieny
oraz mniejsze kotowate: rysie, rysie amerykaskie i gepardy. Zmiennoksztatni mogli przybiera te bardziej
egzotyczne formy: bawow i wy, ale bawoy tworzyy swoje wasne Stado na rodkowym Zachodzie, a
we uchodziy za samotnikw. Wszystkie ze zwierzco-ludzkich form byy wiksze ni ich prawdziwe
odpowiedniki. Na przykad zmiennoksztatny przybierajcy ksztat wilka way okoo stu dziesiciu
kilogramw, podczas gdy zwyky szary wilk way o jakie pidziesit kilogramw mniej. Z biologicznego
punktu widzenia, transformacja osiemdziesiciopiciokilogramowego czowieka w studziesiciokilogramowe
zwierz nie miaa sensu, ale jeeli wzi pod uwag, e chodzio
- zmian ksztatu, to problem z mas stanowi w tym przypadku chyba najmniej istotn z anomalii. Nie mona
zmierzy ani wyjania magii w kategoriach naukowych, fakt, e pojawia si na wiecie i wci rosa jej moc,
podwaa i obala najbardziej podstawowe prawa naukowe, ktre ludzie uznawali do tej pory za niepodwaalne.
Kolejny odgos wycia przerwa cisz, by jednak nadal zbyt odlegy, by naleao si go obawia. Przyszo
mi na myl, e Wadca Zwierzt, lider, samiec alfa musia narzuci innym swoje przywdztwo poprzez
przybranie formy, ktra w fizyczny sposb dominowaa nad innymi. Z pewnoci musia nieraz tumi bunty
poddanych, mao prawdopodobne zatem, by zmienia si w wilka. Wilk nie miaby szans w starciu z duym
kotowatym, takim jak tygrys czy lew. Ponadto wilki poloway w sforze, ranic ofiar

94 | Ilona Andrews
- cigajc j a do momentu, gdy si wykrwawia, podczas kiedy koty - samotnicy i perfekcyjne maszyny do
zabijania - planoway morderstwo z najwiksz precyzj i wykonyway na ofierze byskawiczny wyrok mierci.
Tak jest, Wadca Bestii musi by kotowatym, jaguarem albo lampartem. Moe tygrysem, cho z tego, co
wiedziaam, przypadki wystpowania zmiennoksztatnych w postaci tygrysw miay miejsce wycznie w Azji
i mona je byo z powodzeniem policzy na palcach jednej rki.
Przypomniaam sobie pogoski o dziwnych zdarzeniach w Atlancie, legendy o Kodiaku, ogromnym,
pokrytym bliznami niedwiedziu, ktry wdrowa ulicami miasta w poszukiwaniu przestpcw skazanych
przez Gromad. Gromada, jak kada inna spoeczna organizacja, musiaa waczy z osobnikami, ktre amay
jej prawo. Instytucj wykonujc jej wyroki by Kodiak. A moe Jego Wysoko wystpuje wanie w formie
niedwiedzia. Do licha, mogam przynie mid.
Lewa stopa, na ktrej opieraam ciar ciaa, zdya mi zdrtwie. Zaczam wic przestpowa z nogi na
nog.
Nagle usyszaam co, co sprawio, e uniesiona noga zawisa przez moment w powietrzu. Ciche
ostrzegawcze warczenie. Dochodzio z ciemnoci, z ziejcych czarnymi wntrznociami budynkw wzdu
ulicy i przetaczao si przez ruiny, budzc stare wspomnienie o czasach, gdy ludzie byli bezwosymi
stworzeniami skulonymi wok sabego ognia pierwszego ogniska, ktre miao ustrzec ich przed dzikimi
zwierztami i monstrualnymi, godnymi zabjcami. Gdzie wewntrz odczuam paniczny strach. Postanowiam
jednak go opanowa i dyskretnie rozejrzaam si wokoo.
Ktem oka zauwayam jaki ruch w bezbrzenej gbi otaczajcej mnie ciemnoci. Na lewo, na kawaku
betonowego bloku sta niesamowicie pikny jaguar, wygldajcy jak posg odlany ze wiata ksiyca.
Homo Panthera Onca. Zabjca, ktry potrafi powali ofiar jednym skokiem.
Cze Jim, powiedziaam w mylach. Jaguar popatrzy na mnie bursztynowymi oczami, a jego kocie usta
wykrzywiy si w zadziwiajco ludzkim umiechu.
miej si, pomylaam, miej si, masz szczcie, e nie wiesz, jak wysoka jest stawka.
Jim odwrci eb i zacz liza ap.
Zacisnam mocno do na mieczu i ruszyam wzdu ulicy, zagbiajc si w mrok. W kocu pochona
mnie kompletna ciemno.
W pewnej chwili w nozdrza uderzy koci pimowy zapach. Unosi si w powietrzu. A zatem Wadca Bestii
nie jest niedwiedziem.
Gdzie on by, do cholery? Wpatrywaam si w ruiny budynkw, usiujc dojrze co przez spowijajc je
zason ciemnoci. wiato ksiyca przenikao przez szpary w cianach, stwarzajc zudzenie brzasku i
rozwietlajc ciemne zakamarki. Zdawaam sobie spraw, e Wadca Bestii wci mnie obserwowa. Bawi si
tym.
Chwyciam miecz. Zauwayam, jak na tle jednolicie szarej, zacienionej ciany przesuwa si ciemniejszy
ksztat. Czarny cie siga do poziomu mojej talii i nie zareagowa w aden sposb na to, e signam po bro.
Dyplomacja nigdy nie by moj mocn stron, a zatem cierpliwo szybko mi si skoczya. Przykucnam
i patrzc na cie, zaczam woa:
- Tutaj, koteczku, chod do mnie, kici, kici, kici.

W mroku rozbysa para zotych oczu. Ciemny ksztat i para oczu zaczy podnosi si i podnosi, by w kocu
spojrze na mnie z gry. Nienaturalnie wielka apa przesuna si w wietle ksiyca, podnoszc kurz z brudnej
ulicy. Z apy wysuny si na moment wielkie, brudne pazury, by zaraz schowa si w mikkich fadach futra.
Przez chwil widziaam masywn koczyn wycigajc si w moj stron, pokryt szarym futrem z ledwie
widocznymi ciemniejszymi paskami. Obserwujc cie, spostrzegam, jak

ogromna sylwetka posuwa si w moim kierunku. Zachwiaam si, stpajc ostronie do tyu i straciwszy
rwnowag, usiadam na tyek. Na Boga, to nie mg by zwyky lew!

To co miao barki szerokie co najmniej na ptora metra. A moe to jednak ogromny lew, tylko dlaczego,
do diaba, w paski?!
Potny kot kry wok mnie, raz po raz znikajc w cieniu i ukazujc si w przymionym wietle, a
ciemna grzywa falowaa z kadym jego ruchem. Wspiam si na palcach i niemal zderzyam z jego szarym
pyskiem. Mierzylimy si wzrokiem, lew i ja, nasze oczy byy teraz dokadnie naprzeciw siebie. Trwao to
dobr chwil, a potem odwrciam si i zaczam otrzepywa dinsy z kurzu w sposb daleko odbiegajcy od
dobrych manier. Po prostu klepaam si po tyku.
Tymczasem lew znikn gdzie w ciemnym kcie. W powietrzu pulsowaa delikatna aura mocy, dranica
moje zmysy. Nie wiedziaam tego na pewno, ale przypuszczaam, e wanie zmieni ksztat.
- Kici, kici? - spyta niski, mski gos.

Wzdrygnam si ze zdziwienia. Wedug mojej wiedzy, aden zmiennoksztatny nie mg przej z formy
zwierzcej w ludzk, nie zapadajc w sen. Bez drzemki moliwa bya tylko zmiana na form przejciow,
czeko-zwierz, ale osobnik w tym stadium raczej nie potrafi mwi lub mia z tym spore problemy.
- Rzeczywicie - odparam. - Zaskoczye mnie troch i przyszam nieprzygotowana. Nastpnym razem
przynios troch mietanki i jakie kocie zabawki.
-Jeeli bdzie jaki nastpny raz - powiedzia.
Obrciam si i spojrzaam za siebie. Sta tam, ubrany w lun bluz i podniszczone spodnie. C za
skromny zmiennoksztatny, jak mio. Gdyby nie to, e na jego skrze byszczay kropelki wilgoci, nikt nawet
nie domyliby si, e wanie zmieni form.
Zbliy si do mnie z koci gracj i zatrzyma tylko o p metra od miejsca, w ktrym staam. Znowu
walczyam ze sob, by nie zrobi kroku w ty. By kilka centymetrw wyszy ode mnie. Mia blond wosy,
przycite tak krtko, e nie sposb byoby za nie chwyci. Sposb, w jaki si zachowywa i porusza,
wskazywa, jak wielka czai si w nim moc. Jego oczy, ukryte pod rudawymi brwiami, miay szarozielon barw
i zote plamki. W ich wyrazie nie wyczytaam groby, ale wiedziaam, czuam to podwiadomie, e mgby
mnie zabi bez jednego mrugnicia.
Powoli lustrowa mnie wzrokiem, ocenia, sprawdza, na ile mnie sta. Mogam si wstydliwie zarumieni
albo zrobi dokadnie to samo, co on. Postanowiam si nie rumieni.
Wadca Bestii mia siln, kwadratow szczk. Jego nos by wski i nieco znieksztacony, co wiadczyo, e
musia by co najmniej kilka razy zamany i le si zrasta. Biorc pod uwag regeneracyjne zdolnoci
zmiennoksztatnych, kto musia chyba przyoy Jego Wysokoci motem kowalskim.
-Jaka kobieta pozdrawia Wadc Bestii sowami: Tutaj, koteczku, chod do mnie, kici, kici, kici?
-Jedna z wielu kobiet - mruknam oczywist odpowied.
Na pierwszy rzut oka wyglda na dwadziecia kilka lat, ale jego sylwetka mwia co innego. Mia szerokie
ramiona, a uminione plecy i klatka piersiowa, wiadczce o niebywaej sile, byy rozwinite jak u faceta po
trzydziestce. Z oczu bia mu wielka pewno siebie graniczca niemal z arogancj. Nie miaam wtpliwoci, e
Wadca Bestii oczekuje od wszystkich wok posuszestwa, a ulego wobec siebie traktuje jako rzecz
naturaln i po prostu mu nalen.
Przeknam lin. Ten sposb, w jaki na mnie patrzy... Nie podobao mi si to. Spoglda tak, jakbym bya
myszk, ktr za chwil si pobawi.
-Jestem wadc wolnych zwierzt - powiedzia.
- Domyliam si.


Mam nadziej, e nie spodziewa si po mnie dygnicia, przebiego mi przez myl.
Pochyli si nade mn i patrzy jak na zagadkowego, dziwnie wygldajcego robaka, a potem spyta:
- Dlaczego Mistrz Zakonu wynaj czowieka znikd, pospolitego najemnika do prowadzenia ledztwa w
sprawie mierci swojego wrbity?
W odpowiedzi posaam mu tylko tajemniczy umiech.

Zmarszczy brwi. Nie spodobaa mu si moja odpowied.
- Czego si dowiedziaa?
- Nie wolno mi o tym z tob rozmawia - odparam.
Nie rozmawia si o wynikach ledztwa z jednym z podejrzanych, dodaam w mylach.
Wadca Bestii zrobi krok w moj stron. Blask ksiyca owietli jego twarz. Patrzy mi prosto w oczy.
Trudno byo wytrzyma to spojrzenie. Mimo to nie poddawaam si, nasze spojrzenia zapowiaday walk.
Zacisnam zby. Pi sekund rozmowy, a on mia gapi si na mnie jak samiec alfa. Jeeli zacznie na mnie
cmoka, bd musiaa std ucieka. Wzgldnie zapozna go z moim mieczem.
- Powiesz mi wszystko, co wiesz - zacz.
- Albo? - rzuciam.
Nic nie odpowiedzia, wic wyjaniam:
- Posuchaj, tego typu groba zwykle ma na kocu jakie albo", wzgldnie a". Na przykad: Powiesz mi,
co wiesz, a ja zostawi ci przy yciu", czy co w tym rodzaju.
Oczy Wadcy Bestii zapony zotym blaskiem, a jego wzrok sta si trudny do zniesienia.
- Mog spowodowa, e bdziesz mnie bagaa, by moga powiedzie mi wszystko, co wiesz. - Jego gos
zacz przypomina ciche warczenie. Po plecach przebieg mi lodowaty dreszcz.
Mocno, a do blu, zacisnam do na rkojeci Zabjcy. Miaam wraenie, e spojrzenie tych zotych oczu
przewierca mnie, sigajc gdzie w gb duszy. Usyszaam wasny gos:
- No nie wiem. Nie wyglda, eby by w formie. Ile czasu mino, odkd si ostatnio spocie?
Przez jego praw rk przeszed skurcz. Pod napit skr dostrzegam naprajce si minie, a rami
zaczo porasta sierci. Z pogrubiajcych si palcw wysuny si pazury. Na wp zwierzca apa wystrzelia
w moim kierunku z nieludzk szybkoci. Uskoczyam w ty i tylko to uratowao mnie przed gbokim
zadrapaniem, jakie z pewnoci pozostawiby mi na twarzy pazur Wadcy Bestii. Kosmyki futra musny mj
policzek i zahaczyy o warkocz. Nie zdoa mnie zrani. apa z pazurami cofna si.
- Nadal pamitam, jak to si robi - powiedzia.
Z moich palcw wydobyy si iskierki magii, spyny do rkojeci Zabjcy i rozwietliy ostrze,
pokrywajc gadki metal mlecznobia powiat.
- Chcesz walczy? Nie ma sprawy - To ju nie byo rozdranienie, ogarna mnie prawdziwa zo.
Umiechn si pobaliwie.
- Do ju tych artw, maa dziewczynko.
By imponujcy. Musiaam mu to przyzna. Machnam mieczem, prbujc rozgrza do przed walk.
Narysowa w powietrzu wietlist elips, rozrzucajc na ziemi drobne, byszczce iskierki. Niektre z nich
upady w pobliu stp Wadcy Bestii - cofn si.
- Zastanawiam si, czy te nieustanne zmiany ksztatu troch ci nie wyczerpay? - Staraam si nada
gosowi ironiczny ton.

- Podejd troch bliej i sprbuj mnie zaatakowa, a si przekonasz - rzuci prowokujco.
Podnoszc tumany kurzu z chodnika, zaczlimy kry jak dwoje zwierzta, ktre przed starciem mierz
swoje siy i czekaj na dogodn chwil. Zdaam sobie spraw, e chc z nim walczy, choby tylko po to, by
przekona si, czy potrafi go pokona.
Wargi mojego przeciwnika rozchyliy si, a spomidzy nich wydobyo si ciche warczenie. Sprbowaam
oceni dystans pomidzy nami, chciaam upewni si, e ostrze mojego miecza go dosignie.
Wtedy uzmysowiam sobie, e gdyby naprawd doszo do walki i gdybym nawet przeya, to nigdy nie
dowiedziaabym si, kto zabi Grega. Poza tym Gromada najprawdopodobniej rozerwaaby mnie na strzpy.
Nie, to bezsprzecznie prowadzio donikd. W sumie nie miaam do stracenia nic poza twarz. Przestaam kry
i opuciam bro. Sowa, ktre zamierzaam wypowiedzie, nie chciay mi przej przez gardo, ale
postanowiam si zmusi:
- Przepraszam - powiedziaam, starajc si, by zabrzmiao to przekonujco. - Z najwiksz przyjemnoci
stanabym do walki, ale w tej chwili nie jestem sob.
Wadca Bestii umiechn si.
Patrzc na niego, z caych si staraam si zignorowa wynioso i pobaliwo, ktre dostrzegam w
wyrazie jego twarzy.
- Nazywam si Kate Daniels. Greg Feldman by moim prawnym opiekunem i najbliszym przyjacielem
rodziny, jakiego kiedykolwiek miaam. Musz znale gnojka, ktry go zabi. Nie mog pozwoli sobie teraz na
walk z tob, nie mog te wystawia na pokaz mojej mocy. Chc tylko wiedzie, czy Gromada ma co
wsplnego ze mierci Grega. Kiedy tylko znajd zabjc, bd naprawd zaszczycona, jeeli zechcesz ze mn
walczy.
Wycignam do niego rk. Zawaha si, przygldajc mi si uwanie, a potem jego sier zacza zanika,
jakby wchaniay j z powrotem torebki wosowe, z ktrych si wyonia. W kocu Wadca Bestii uj moj do
ludzk rk i ucisn j w gecie powitania.
- Koniec walki. Obecnie te nie jestem sob - powiedzia z czym w rodzaju ulgi, chocia te sowa
zabrzmiay w jego ustach jak kiepski art. Bdc wadc wolnych zwierzt, prawdopodobnie nigdy nie mg
by sob.
Zoto w tczwkach jego oczu skurczyo si do normalnych rozmiarw i przybrao posta niewielkich
plamek. Przypomniaam sobie, e wikszo bardziej zaawansowanych w sztuce zmiennoksztatnych moga
dokonywa zmian w zakresie trzech form: czowieka, zwierzcia i czeko-zwierzcia. Zmiana tylko jednej
czci ciaa w jak inn form, podczas gdy reszta pozostawaa w ju osignitej, bya po prostu
nieprawdopodobna. Przynajmniej tak sdziam do tego wieczora.

Wadca Bestii usiad na chodniku. Nie miaam innego wyjcia, musiaam zrobi to samo. Przebiego mi
przez myl, e w tej sytuacji moje wczeniejsze otrzepywanie dinsw z kurzu okazao si czynnoci rwnie
bezsensown, jak idiotyczn.
-Jeeli ci udowodni, e Gromada nie miaa adnego interesu w zabjstwie wrbity, uwierzysz mi? - spyta.
- Tak - odpowiedziaam krtko.
Sign pod bluz i wyj czarn, skrzan, zapit na zamek teczk. Wycignam rk, ale cofn do i
moje palce tylko musny skr aktwki. Zaczam si zastanawia, czy potrafi by szybszy ni ja. W zasadzie
fajnie byoby to sprawdzi...
-Wszystko zostaje midzy nami - zastrzeg stanowczo, kadc kres moim namysom.
- Oczywicie - zgodziam si, biorc teczk z jego rk.


Wewntrz znajdoway si zdjcia zwok. Niektre z cia byy ludzkie, inne czciowo zwierzce, ale
wszystkie jednakowo zmasakrowane i zakrwawione. Jaskrawa, przeraajca czerwie krwi, ktrej domyliam
si mimo otaczajcego mnie pmroku, dominowaa na fotografiach i utrudniaa rozrnienie szczegw.
Mimo to sprbowaam co na nich dojrze. Poszarpane i wypatroszone ciaa leay obok siebie w kauach
krwi. Zrobio mi si niedobrze.
- Siedem - wyszeptaam. Trzymaam zdjcia za same ich obrzea, jakbym si obawiaa, e krew moe
poplami mi palce. - To byli twoi? - spytaam cicho.
- Co do jednego. - Sign ponad moim ramieniem i wskaza jedn z fotografii. - Ten tutaj to Zachary Stone.
Szczur alfa. Twardy i brutalny skurczybyk.
Spojrzaam jeszcze raz, usiujc dojrze rany, ktre spowodoway tak obfite krwawienie.
- Co go pogryzo - zauwayam.
- Co rozszarpao zbami piciu z nich i pewnie zrobioby to samo z pozostaymi dwoma, gdyby co lub
kto mu w tym nie przeszkodzi.
Nagle doznaam olnienia:
- To nad t spraw pracowa Greg.
- Tak - potwierdzi Wadca Bestii. - I trzyma to w tajemnicy. Czonkowie Rodu s dni wadzy. Pragn jej
tak bardzo, jak wampiry podaj krwi. Postrzegaj nas jako rywali i nie zawahaj si, by wykorzysta kad
nasz sabo. Prawd powiedziawszy, nasz saboci jest wanie to, e nie moemy otoczy opiek kadego
z czonkw Gromady. Cae szczcie, e Nataraja o tym nie wie.
- Przypuszczasz, e za mier twoich odpowiedzialny jest Zakon?
Nie jestem pewny - odpar z rezygnacj w gosie, ale po chwili na jego twarzy pojawi si wyraz zacitoci.
- Nie wiem, ale na pewno si dowiem.
To miao sens. Zakon nie darzy sympati Gromady, bya dla nich zbyt zorganizowana i zbyt nie-
bezpieczna. Mimo to, jeli mia wybiera pomidzy Rodem i zmiennoksztatnymi, bra zawsze stron Gromady.
Mogo by tak, e Greg ledzi wampira, kiedy co go zabio. Musia zgin, by nie wyszo na jaw to, co
zobaczy lub mia zobaczy. Moliwe te, e to wampir wplta si w jak walk. Ale mogo by rwnie tak,
e wampir ledzi Grega i widzia, jak kto go zabija, poniewa Greg zobaczy zbyt duo. Albo...
- Chciaabym porozmawia z Corwinem - poprosiam.
Wadca Bestii nie okaza poruszenia.
- Czy jest podejrzany? - spyta spokojnie.
Nie widziaam sensu kama.
- Tak - odpowiedziaam krtko.
- OK. Bdziesz miaa swoj rozmow - zgodzi si, a po chwili doda: - Na naszych warunkach.
- Super.
- Zrobiem swoje. - Potar domi o spodnie.
Wyjam swoje m-skany z kostnicy i rozpostaram je przed Wadc Bestii.
- Na co mam patrze? - spyta.
- Na to. - Wskazaam niepasujce linie.
- To chyba bd skanera.
- Nie sdz.
Zmarszczy brwi. Jemu nie przeszkadza brak owietlenia.
- Dlaczego s te?
- Nie wiem, ale znam kogo, kto powinien wiedzie.
- Masz co jeszcze?
Miaam jeszcze wosy, ale postanowiam o nich nie mwi. Przezorny zawsze ubezpieczony. A poza tym nie
powiedzia mi nic takiego, czego nie mogabym si dowiedzie od Mistrza Zakonu. No, przynajmniej
teoretycznie. Mimo i Wadca Bestii z pewnoci zaoszczdzi mi wiele pracy, wtpiam, by struktura DNA
wosw Corwina moga zmieni si a tak bardzo w ludzkiej postaci, by nie pasowa do prbki znalezionej na
miejscu zbrodni.

Wadca Bestii uwanie przyglda si fotografiom, powoli je przekadajc. Wyglda niemal jak czowiek.
Sposb, w jaki na nie patrzy, uzmysowi mi, e nie jest taki jak Nataraja i cae jego towarzystwo. Nie potrafi,
jak oni, patrze na mier obojtnie. Dla istot takich jak Nataraja utrata wampira czy wiernego czeladnika
oznaczaa niepowodzenie w interesach. Oczywicie, odczuwali strat, lecz tylko w wymiarze finansowym i w
kontekcie prowadzenia biznesu - nie byo tu mowy o adnym emocjonalnym stosunku do czyjej mierci.
Tymczasem na twarzy mczyzny, ktry siedzia obok mnie, malowa si smutek. Widziaam, e straci
przyjaci. To byli jego ludzie, ludzie, ktrych dobrze zna i za ktrych czu si odpowiedzialny. Jako
przywdca Gromady mia obowizek ich chroni i... zawid.
Kiedy przyglda si zamordowanym, na jego twarzy pojawi si wyraz determinacji i rozdranienia, ktry
po chwili sta si grymasem czystej zoci, zrodzonej z poczucia winy i ogromnego smutku. Na okrelenie tej
zoci mona byo uy tylko jednego sowa - gniew.

Rozumiaam go bardzo dobrze. Czuam taki gniew za kadym razem, kiedy mylaam o Gregu.
Wiedziaam, e od tej pory bd musiaa by bardzo ostrona, bo nie umiaam ju zachowa neutralnoci w
stosunku do Wadcy Bestii, a jeli to jednak on zabi Grega, z pewnoci nieatwo bdzie mi przekona sam
siebie o jego winie.
Myle, e znalazam bratni dusz we Wadcy Bestii! Co za nonsens! mier Grega sprawia chyba, e
kompletnie oszalaam. Moe jeszcze razem zapiemy morderc? On go przytrzyma, a ja odetn mu gow...
- Na miejscu zbrodni znaleziono kilka wosw - przerwaam t do dug chwil milczenia. - Wydzia
medyczny nie wie, co z nimi zrobi. Zawieraj elementy kodu genetycznego i kota, i czowieka. Ale analiza
wykazaa, e to nie aden z gatunkw zmiennoksztatnych. Nic si tu nie trzyma kupy, ale nie mam nawet
dokadnego wydruku z tych bada.
- Czy Nataraja o tym wie?
- Sdz, e tak - odparam. - To jeden z jego czeladnikw poda mi nazwisko Corwina. Nie powiedzia co
prawda, e ludzie Natarai uwaaj, i to Corwin by zabjc, ale to chyba zrozumiae.
Dostrzegam, jak Wadcy Bestii zadrgay policzki, jakby za chwil z jego ust miao wydoby si dzikie
warczenie.
- Te tak myl.
-Jeste zadowolony?
Skin gow.
- Na razie tak, ale bd si chcia jeszcze z tob zobaczy.
- Byle nie tutaj. Nie przyjd tu po raz drugi - ostrzegam. - Zauek Jednoroca przyprawia mnie o dreszcze.
Jego oczy znw zabysy zotem.

- Naprawd? - W tym pytaniu zabrzmiaa drwina. - A ja bardzo si tu odpram. To takie malownicze
miejsce. No i ten blask ksiyca - kpi dalej.
- Nigdy nie byam fank malowniczych miejsc. Nastpnym razem poprosz o oficjalne zaproszenie do
jakiej cywilizowanej dzielnicy.
Wadca Bestii zebra zdjcia.
- Nie mog ich zatrzyma? - spytaam, majc nadziej, e zrobi to machinalnie.
Pokrci gow.


- Musi ci wystarczy, e wiesz o ich istnieniu. Odwrciam si, by odej, ale przystanam na
chwil przed szczelin w pknitej cianie.
-Jeszcze jedno, Wasza Wysoko. - To miao zabrzmie troszk zoliwie. - Musz napisa raport o naszym
spotkaniu i piszc o tobie, bd musiaa uy jakiego imienia. Wolaabym nie wystukiwa za kadym razem
Przywdca Poudniowej Gromady Zmiennoksztatnych". Jak wic mog ci nazwa nieco krcej?
- Wadca.
Przewrciam oczami z udawanym oburzeniem. Nie przej si tym zupenie.
- O co chodzi? Przecie to bardzo krtko.
No c, wiedziaam, e to bdzie trudna noc i na razie nic nie zapowiadao, e ma si skoczy. Wspiam
si po stercie gruzu i wyszam z Zauka. Nie dostrzegaam ju nigdzie Jima.
Nagle wzdrygnam si. Co dotkno mojego ramienia. Obrciam si, to by Wadca Bestii. Nie dotyka
mnie w sposb fizyczny, patrzy tylko ze szczeliny w cianie. Dzielia nas odlego trzech metrw.

- Curran - powiedzia tak zupenie zwyczajnie, jakbymy byli przyjacimi. - Moesz nazywa mnie Curran.
Po tych sowach rozpyn si w ciemnoci. Zaczekaam chwil, by upewni si, e naprawd odszed, ale
jako nikt nie wyskoczy ju na mnie spomidzy ruin.
W dali, ponad zgliszczami, widziaam bkitne wiata miasta. Tam wanie zmierzaam. Nadszed czas, by
pokaza mj m-skan ekspertowi. Co prawda rzadko przyjmowa nocnych goci, ale trudno, ta sprawa nie moga
czeka. Iglic Zwycizcw mona byo znale bez trudu. To jedyny wieowiec, ktry jeszcze sta. Kiedy
nazywano go Szczytem Lenoxa, ale budynek odnawiano tyle razy i tak czsto zmienia si jego waciciel, e o
starej nazwie zupenie ju zapomniano. Okolony posadzonymi tu ze wzgldu na walory estetyczne i
przycinanymi specjalnie iglakami, siedemnastopitrowy budynek z czerwonej cegy i betonu growa nad
pobliskimi sklepami i barami Buckheadu niczym mistyczna wiea. Jego ciany i balkony otaczaa lekka
mgieka, zakrywajca prawdziwe, nadane mu przez budowniczych ksztaty, jak zasilana stale magi ochronna
pajczyna, ktra sprawiaa, e wieowiec przypomina ogromn ska. Niestety, w pajczynie byy pewne braki,
skutek uboczny dziaania zaklcia - rozchodziy si one nierwno po caej konstrukcji, powodujc, e niektre
czci budynku wyglday jak strome granitowe klify.
Wraenie, jakie robi wieowiec, musiao te odpowiednio kosztowa, cho nic nie dawao gwarancji, e
kolejne uderzenia magii nie zniszcz go jeszcze bardziej. Trzeba jednak przyzna, e umiejscowienie drapacza
chmur sprzyjao oporowi wobec magii. Byo to do niezrozumiae i przeczyo prawom fizyki, ale z ca
pewnoci niezwykle opacalne. Waciciele tej inwestycji mogli z zadowoleniem zaciera rce. Ich nakady
zwrciy si ju parokrotnie, a wiele osb wynajmujcych tu mieszkania z radoci przeprowadzioby si gdzie
indziej, gdyby nie to, e zapacili czynsz za rok z gry.
Zaparkowaam Karmeliona w towarzystwie cadillakw i dystyngowanych lincolnw oraz dziwacznego
mechanizmu, ktry mia transportowa kierowcw, kiedy nastpowa przypyw magii. Nie wiedziaam, co mam
zrobi z m-skanem, ktry niosam, wic zoyam go i wsunam pomidzy strony mojego almanachu. Zad
nocny wiatr, przynoszc ze sob z daleka zapach palonego drewna i pieczonego misa. Przeszam przez parking
i skierowaam si na betonowe schody otoczone z obu stron zielonymi krzewami. Dotaram do szklanych drzwi
obrotowych. Dziaanie magii uczynio szko troch mniej przezroczystym. Wejcie znajdowao si za cik
metalow krat, do ktrej co prawda dotaram bez problemu, ale ktra bronia dostpu do holu i maej budki
stranika. Ten, widzc mnie, wymierzy w moim kierunku elektryczn kusz.

Signam na lewo i przycisnam guzik interkomu. Zasycza.
-Chc wej na pitnaste pitro, do apartamentu sto pidziesit osiem - powiedziaam.
Gos stranika, nieco znieksztacony przez interkom, poleci:
-Prosz poda haso.
-Py miao pomidzy Scyll a Charybd, bogowie czuwaj nad tob". - Bez podania tego hasa stranik
trzymaby mnie na zewntrz do czasu, a skontaktuje si z apartamentem sto pidziesit osiem, a i tak nie
mogabym wej bez rewizji osobistej i oddania na przechowanie Zabjcy. A rozstanie z moj broni w ogle
nie wchodzio w gr. Nie byo takiej opcji.

Metalowa krata przesuna si w bok.
-Prosz wej - powiedzia stranik. Przez obrotowe drzwi weszam do holu owietlonego magicznymi
latarniami. Dwik stpania po wypolerowanych kaflach z czerwonego granitu rozchodzi si echem po caym
pomieszczeniu. Dotaram do windy. Dzi magia dziaaa, ale byam tu rwnie wtedy, gdy dao si odczu jej
wyrane odpywy, wic wiedziaam, e winda funkcjonuje bez wzgldu na okolicznoci.
Podog na pitnastym pitrze pokrywa elegancki, zielony dywan. Grubszy ni materace, na jakich
sypiaam. Zagbiajc stopy w jego puszystoci, dotaram do drzwi oznaczonych numerem 158. Nacisnam
dzwonek i jednoczenie zapukaam, na wypadek, gdyby magia go przytumia. Odczekaam chwil. Z ca
pewnoci nikogo nie byo w domu.
Na drzwiach umieszczono zabezpieczajcy, metalowy czytnik kart o wymiarach okoo pitnastu na dziesi
centymetrw. Jak wszystkie rzeczy w Iglicy Zwycizcw, zamek tylko wyglda na zwyky, a w rzeczywistoci
by magiczny. Zabjca, jak zawsze, gdy wycigaam go z pochwy, cicho zamrucza. Wsunam ostrze w wskie
nacicie czytnika. Koncentrujc si na mieczu, pooyam do na klindze. Z palcw spyn strumie magii i
wnikn w stal, a myli uformoway si w rozkaz Otwrz".
Zamek klikn i cikie drzwi ustpiy pod naporem doni. Wycignam Zabjc ze szpary, weszam do
rodka i zamknam za sob drzwi. Signam do okrgej gaki wczajcej magiczne latarnie i przekrciam j.
Zapony szerokimi jzykami bkitnych pomieni, owietlajc cay apartament. Jego widok przypomnia mi,
e nie zarobiabym na ycie jako dekoratorka wntrz. W moim domu panowa zawsze usprawiedliwiony
wygod chaos. Meble nie pasoway do siebie, byy za to bardzo funkcjonalne. Estetyczne walory kadego ze
sprztw staway si spraw drugorzdn w stosunku do wartoci uytkowych, w tym, przede wszystkim,
wygody. Zreszt, dla mnie luksus oznacza posiadanie tu przy kanapie maego stolika, na ktrym mogam
postawi lampk nocn czy kubek kawy. To wntrze wygldao zupenie inaczej. Ju w momencie, kiedy
przekroczyam prg apartamentu, nie miaam wtpliwoci, e jego waciciel przykada du wag do estetyki,
a kada znajdujca si w mieszkaniu rzecz bya wybierana z rozmysem i smakiem. Patrzyam na efekt
wieloletnich, bardzo przemylanych zakupw zrobionych przez osob, ktra nie znaa sowa wyprzeda".
Umeblowanie, dywan, wystrj - wszystko wzajemnie si uzupeniao, tworzc doskonale harmonijn cao.
Podziwiajc ten apartament, miao si podobne wraenie, jakie odczuwa si, ogldajc w zoo wietnie
zrekonstruowan afrykask sawann. Wszystko tu do siebie pasowao, mimo e stanowio poczenie rnych
materiaw: szka, stali i biaego pluszu, jakby jedno przechodzio w drugie za pomoc obych paszczyzn i
ukw.

W salonie znajdowao si troje drzwi. Jedne prowadziy do sypialni, drugie do azienki z dwoma umy-
walkami i kabin prysznicow, trzecie do laboratorium. Magiczna pajczyna, ktra chronia budynek na
zewntrz, nie wpywaa na widok z wntrza mieszkania, wic przez ogromne okna dokadnie wida byo
upione miasto i niekoczc si przestrze czarnego nieba. Sabe wiato pojedynczej magicznej latarni
skierowane wprost na okienn szyb sprawiao, e stawaa si ona niewidoczna. Ciemno przenikajca przez
szko do wntrza dawaa zudzenie cigoci, jakby apartament stanowi cz nocnego nieba, zbudowan ze
szka i kamienia, ale poczon ze wiatem na zewntrz. Gdybym stana bardzo blisko okna, mogabym sobie
nawet wyobrazi, e po prostu wkraczam w t ciemno i unosz si, lec nad miastem... Nagle tysice
malekich wiateek rozbyso jak drobne iskierki na zgiciu czarnego aksamitu i uliczne latarnie zalay alej
pode mn sztucznym wiatem. Bkitne wiata wewntrz apartamentu zamigotay i zgasy, a pokj zaton w
blasku elektrycznych lamp, niszczc iluzj i oddzielajc mnie od nieskoczonej czerni za oknem. Szyba w
oknie staa si przejrzysta, ale widoczna, co sprawio, e poczuam si jak zamknita wewntrz przezroczystej
klatki. Dranio mnie to jaskrawe wiato, wic zgasiam wszystkie lampy z wyjtkiem jednej, przeznaczonej do
czytania, wykonanej ze stali i mlecznego szka.


Umyam twarz i rce a do okci i wytaram je w biay, puszysty rcznik, ktry wisia na haczyku obok
umywalki. Przeszam do pokoju i usiadam na supernowoczesnym tapczanie. Otworzyam mj almanach,
spomidzy jego stron wycignam m-skan i zoony na p, wycity z gazety artyku, ktry da mi Bono.
Rzucajc jeszcze raz okiem na m-skan, odoyam go na szklany stolik i zabraam si za czytanie artykuu.
Pomylaam, e waciciel apartamentu powinien niedugo si pojawi. Rzadko przebywa poza domem duej
ni do drugiej w nocy, twierdzc, e godzina trzecia jest pechowa.
Dwie godziny pniej usyszaam, jak alej pod oknami podjeda pod budynek takswka. Odoyam
ksik i podniosam do oczu lornetk.
Drzwi takswki otworzyy si i z samochodu wysiada szczupa, wysoka blondynka. Jej wskie biodra i
smuk tali opinaa czarna krtka sukienka, ktra uwydatniaa pokany biust. Wyglda na nieco za duy w
stosunku do reszty ciaa. Wosy miaa proste, opadajce na ramiona i tak jasne, e sprawiay wraenie biaych.
Jej twarz bya jakby doskonale wymodelowana - wydatne koci policzkowe, orli nos, due oczy i pene usta.
Kiedy zmierzaa do budynku, na tej uroczej twarzy malowa si wyraz, ktry kada mniej atrakcyjna osoba
musiaaby uzna za na wp pogardliwy, na wp szyderczy umieszek. Elegancka, pena wdziku i arogancji w
tym swoim piknie, bya jak mody arabski ko, wyniosa, okrutna i nieprawdopodobnie wyzywajca. Chyba
nie istnia na wiecie facet, ktry potrafiby si jej oprze. Jaki przypadkowy przechodzie zatrzyma si na
jej widok, eby cho przez chwil mc popatrze na idea. Moliwe, e nawet zagwizda z podziwu, ale tego nie
mogam by pewna. Blondynka nie zwrcia na niego najmniejszej uwagi, jakby by powietrzem. Dla niej tacy
ludzie po prostu nie istnieli. Odoyam lornetk i wrciam do swojego artykuu.
Pi minut pniej zamek w drzwiach klikn i blondynka wesza do rodka. Zobaczya mnie i stana
nieruchomo. Z jej ust znikn umieszek.
- Dobrze, e jeste - rzucia. - Mam co dla ciebie.
Znowu to samo, pomylaam.
Tymczasem kobieta wesza do kuchni, wyja z szafki kilka puszek z odywkami proteinowymi i pooya
je na blacie. Po chwili do puszek doczyy: torebka suszonych moreli, torebka cukru, tabliczka czekolady i
ogromny blender. Blondynka wycigna te z lodwki wytoczk z jajkami i trzy z nich wbia prosto do
blendera. Za nimi wrzucia tam gar moreli, kilka filianek cukru, czekolad i w kocu zawarto szeciu
puszek.
- Woda z lodem? - mrukna, wskazujc ruchem gowy szklank z napojem, ktr przygotowaam sobie,
gdy na ni czekaam. - Moga wzi co z barku - rzucia.
- Po prostu chciao mi si pi - wyjaniam. Blondynka umiechna si, co w jej przypadku byo do
nieoczekiwane, a potem wrcia do blendera. Ostrza, obracajc si szybko, zmieniay ca zawarto w jednolit
gst papk. Wyczya urzdzenie, sprawnym ruchem zdja pokrywk i zacza pi prosto z blendera.
- Tego jest chyba z ptora litra? - spytaam, a w moim gosie pobrzmiewao niedowierzanie, e zdoa
pochon tak ilo.
Przestaa na chwil pi.
- Myl, e raczej okoo dwch - odpowiedziaa, zupenie nie zwracajc uwagi na moje zdziwienie.
Kiedy skoczya, odstawia blender i bezceremonialnie zdja przez gow sukienk. Spuciam oczy na mj
artyku.
- Czujesz si zakopotana? - rzucia ze miechem, cigajc poczochy.
- Nie! - zaprzeczyam chyba troch zbyt szybko. - Po prostu nie chc, eby ty czua si skrpowana -
Miaam nadziej, e uda mi si jako zapanowa nad odkiem, ktry koniecznie chcia posa strumie swej
palcej zawartoci wprost do mojego garda.
- Mogaby chocia uczciwie przyzna, e przyprawiam ci o mdoci. - Blondynka nie daa si zwie.
- Wanie tak - przyznaam jej racj.
Zapanowaa chwila milczenia, a potem usyszaam pytanie:
-Jak wygldam?


Podniosam wzrok znad artykuu. Blondynka staa przede mn nago.
- Niele, jak na krlow niegu - odparam, majc na myli kolor jej wosw i wyniosy styl bycia. - Ale
piersi s za due.
Skrzywia si.
- Wiem o tym.
- Dlaczego jeste kobiet? - Naprawd mnie to intrygowao.
- Bo robi w informacji, Kate, a mczyni chtniej powierzaj swoje sekrety piknym kobietom ni
barczystym facetom. - Umiechna si znaczco i rzucia: - Zreszt sama dobrze o tym wiesz.
- No, nie bardzo. Zwykle musz zagrozi mczyznom, e ich uszkodz albo zabij, eby zdradzili mi
swoje tajemnice.
- C... - Przewrcia oczami. - Mog tylko przeprosi za ten typ mczyzn. Najwyraniej maj zy gust. -
Zrobia krtk pauz i ni std, ni zowd spytaa: - Czy wiesz, kto zajmuje si produkcj konwektorw do
naszych bkitnych latarni?
- Nie mam zielonego pojcia - odpowiedziaam zgodnie z prawd.
- Obecnie produkuj je cztery spki, ale pod koniec tygodnia Rada Miejska zdecyduje, ktra z nich, bo
tylko jedna, dostanie kontrakt z miastem na nastpne trzy lata. W tej chwili w miecie s tylko trzy osoby, ktre
wiedz, jaki bdzie wynik gosowania.
- Domylam si, e jeste jedn z nich?
Blondynka nie odpowiedziaa, umiechna si
tylko tajemniczo, ukazujc rzd biaych zbw. Zdawaam sobie spraw, co to oznacza. Nawet taki finansowy
ignorant jak ja wiedzia, e cena tego rodzaju informacji moe by astronomiczna.
Nagle minie kobiety poruszyy si, rozcigajc si i kurczc, jakby pod jej skr wia si pltanina
robakw. Poczuam, e odek znowu podchodzi mi do garda. Zacisnam mocno zby, starajc si po-
zostawi obiad tam, gdzie byo jego miejsce. Ciao blondynki zaczo traci kobiece ksztaty, miednica zmienia
pooenie, barki stay si potniejsze, uda grubsze, natomiast biust zanik niemal zupenie, formujc si w
masywn msk klatk piersiow. Wizki mini cieniy si i napczniay, tworzc silne nogi i potne
bicepsy. Koci kobiecej twarzy zaczy porusza si pod skr. Nos sta si grubszy, a zarys szczk mocniejszy
i bardziej kwadratowy. Kolor oczu przybra ostry i intensywny niebieski odcie. Wosy zniky i pojawiy si
ponownie. Tym razem ciemnobrzowe. Spojrzaam na stojcego przede mn mczyzn. By uminiony jak
zawodowy kulturysta, potny i niele obdarzony przez natur. Z paskiej twarzy patrzyy na mnie oczy
urodzonego wojownika. Ta twarz nie miaa ostrych krawdzi, nie miaa wystajcych koci, sowem adnych
czci, ktre atwo mona by uszkodzi podczas walki. Przyszo mi na myl, e wystarczyoby troch go
opancerzy i mgby zarabia na ycie jako najemnik jakiej barbarzyskiej hordy.
- Co o tym mylisz? - spyta gbokim, dwicznym gosem.
Przypatrujc mu si uwanie, stwierdziam:
- Robi wraenie, ale jak dla mnie, to przesadzie.
Pochyli si nade mn. Jego niebieskie oczy pony obietnic, e moe mnie zaspokoi. Bardzo staraam si
nie myle o ku.
- Przesadziem? - powiedzia tak, jakby spodziewa si, e jednak zaprzecz.
- Tak - rozwiaam jego nadziej. - Lubi, kiedy facet wzbudza we mnie odrobin strachu, to takie... mskie,
ale w tej postaci wygldasz, jakby chcia zgwaci wszystko w zasigu wzroku, a mnie potraktowa jak
dziwk.
Barbarzyski krl", stojcy przede mn, potar w zamyleniu nos.
- A co konkretnie doprowadzio ci do takiego wniosku? - spyta.
- Nie jestem pewna - odparam szczerze. - Myl, e co, co masz w oczach.
- Wic to nie to?
- Zdecydowanie - potwierdziam skwapliwie.
- Bd musia jeszcze nad nim popracowa - powiedzia mj barbarzyca i rozpocz metamorfoz.
Budzca strach muskulatura zacza zanika, formujc si w uminienie mczyzny o szczupej budowie ciaa.
Wosy cakiem zniky, pozostawiajc gow zupenie ys. Twarz zmienia si w nieco dusz, z
inteligentnymi, ciemnymi oczami i do duym nosem. W kocu mczyzna, ktrego znaam jako Saimana,
podszed do barku i napeni szklank wod z kranu nad zlewem.


- Masz do mnie spraw? - spyta, patrzc na lecy na stole m-skan.
- Tak - odparam krtko.
Skin gow, oprniajc szklank i napeniajc j po raz drugi.
- Nie wyczuwam ani ladu magii - powiedziaam, widzc, jak duo pije. - Wydawao mi si, e do tej pory
nie miae problemw z metamorfoz. Co si dzieje?
Spojrza na mnie spod uniesionych brwi w sposb, ktry tak bardzo przypomina mj gest, e mogabym
przysic, i skopiowa go ode mnie. To byo bardzo prawdopodobne. Saiman syn z tego, e czsto
naladowa ruchy i mimik klientw. Robi to z pen premedytacj, wiedzc, e w ten sposb wyprowadzi ich
z rwnowagi.
- No c - zacz - widzisz, kluczowe sowa w twoim pytaniu to wydawao mi si". Ot metamorfoza
zwykle wymaga koncentracji, a tylko podczas przypywu magii przebiega naturalnie. Ale, eby odpowiedzie
na sedno twojego pytania.
Przypuszczam, e moje ciao magazynuje magi jak bateria. A moe nawet produkuje swoj wasn.
Oprni drug szklank i podszed do tapczanu, na ktrym siedziaam.
- Dugo czekaa? - spyta.
- Nie bardzo.
Przez chwil sdziam, e zrobi jak zgryliw uwag na temat mojego wygldu, a wtedy nie potrafiabym
si powstrzyma przed zasugerowaniem mu, by woy co na swj wygld". Na szczcie sam poszed do
sypialni.
Zdawaam sobie spraw, dlaczego zachowuje si tak dziwnie. Saimanem kierowao pragnienie stworzenia
nadczowieka, superfaceta, ktremu nie mogaby si oprze adna kobieta. Wiedziaam rwnie, e seksualny
aspekt tych de jest dla niego mniej wany ni sam cel. Z naukowego punktu widzenia chcia stworzy co w
rodzaju czowieka doskonaego. Nie wiedziaam, po co to robi, dlaczego tak uparcie poszukuje jakich
ostatecznych ludzkich ksztatw, bo prawd powiedziawszy, nie domylaam si, co miaby zrobi z tym swoim
nadczowiekiem. Niemniej podchodzi do tego wyzwania z tak sam pasj i metodyczn logik jak do kadej
rzeczy, ktr robi, tyle e w tej kwestii szuka wiadomoci u rde". rda" nie miay jednak zielonego
pojcia, o co mu chodzi, bo tak naprawd kady ma inne wyobraenie idealnego faceta.
Dawno temu pokciam si nawet z Saimanem, twierdzc, e nie ma czego takiego, jak nadczowiek i e
nawet, gdyby zdoa osign ksztat idealnego samca, to i tak nie zaspokoiby swoich oczekiwa. Zbyt wiele
zaley od wzajemnych relacji, ktre nawizuj si pomidzy dwojgiem ludzi i w konsekwencji wanie to co"
prowadzi do prawdziwego zblienia. Pamitam, e nie chcia si wtedy ze mn zgodzi, przekonywa mnie
dugo, e nie mam racji. To dowiadczenie nauczyo mnie, e sprzeczanie si z Saimanem jest bezsensowne i
nie prowadzi do niczego.
Poznalimy si rok temu podczas jednego z moich zlece. Zostaam wwczas jego ochroniarzem. By
unieruchomiony w szpitalnym ku, mia jakie komplikacje po operacji odka. Nie potrafi kontrolowa
swojego ciaa - gdy walczyo z infekcj, nie panowa nad zmianami. Zdoaam zabi wtedy tylko dwch z
nasanych mordercw, z trzecim policzy si sam, wbijajc mu owek w oko. Mylaam, e spartaczyam
robot, ale okazao si, e od tamtego zdarzenia mog liczy na jego dozgonn wdziczno. W sumie tylko na
tym skorzystaam. Usugi Saimana nie naleay do tanich.
Wrci z sypialni w lunym ciemnoniebieskim dresie, ktry przypominaby zwyky strj treningowy, gdyby
nie metki znanego projektanta. Podszed do mnie i spojrza na lecy na moich kolanach almanach, a raczej na
artyku, ktry kilka dni temu da mi Bono.
- Wycity z Volshebstva e Koduni" - zauway. - C za pretensjonalny tytu. Gdyby napisali Zaklcia i
Uroki" po rosyjsku, moe cieszyliby si wiksz wiarygodnoci. Nie wiedziaem, e czytujesz takie
szmatawce.
- Nie czytuj - wyjaniam. - Ten artyku da mi przyjaciel.
- Problem ze szmatawcami polega na tym, e ludzie, ktrzy je wydaj, nie rozumiej, e magia jest
strumieniem, czym nieuchwytnym, nie mona jej poskromi. To dlatego drukuj same bzdury.
To by bardzo stary i bardzo wany argument. To nie ludzie uywali magii, to magia wykorzystywaa ludzi.
Jeeli wystarczajco pragnli, by co si urzeczywistnio, magia robia im uprzejmo i speniaa yczenie.
Saiman przeczyta artyku.

-Jest niekompetentny i peen bzdur, jak zawsze - podsumowa. - Zaliczaj strzygonia do gatunku
nieumarych jedzcych zwoki. Spjrz, sami sobie zaprzeczaj: pisz, e strzygo naley do nieumarych, a
jednoczenie, e ma ogromny popd pciowy, tymczasem nieumarli nie odczuwaj podania, nie szukaj
partnerki, a zatem strzygo nie moe nalee do tego gatunku. Jest tu te wzmianka, e moe prbowa si
czy z kadym gatunkiem ssakw, a nawet zapodni swoj partnerk, zapomnieli tylko doda, e potomstwo
z takiego zwizku przeywa tylko po to, by suy strzygoniowi. - Ze wstrtem rzuci artyku na st. - Jeeli
naprawd bdziesz chciaa dowiedzie si czego wicej o tym stworzeniu, daj mi zna.
- Bd pamita - odpowiedziaam.

- A zatem, co sprowadza ci w moje skromne progi? - spyta rzeczowo.
- Chc, eby obejrza pewien m-skan i powiedzia, co o nim mylisz.
Znowu unis brew w taki sposb, jak ja. Pomylaam, e chyba mogabym go znienawidzi.
- No dobra - westchn. - Policz ci od godziny. Oczywicie masz znik... - Spojrza na zegarek. - OK.
Chcesz caociow analiz?
- Nie - zaprzeczyam zdecydowanie. - Nie mog sobie pozwoli na a tak rozrzutno.
- Klient mao paci?
- Pracuj charytatywnie.
Saiman skrzywi si.
- Kate, wiesz, e to gupie przyzwyczajenie?
- Wiem - rzuciam krtko.
Delikatnie uj swymi dugimi palcami wykres m-skanu.
- Co konkretnie ci interesuje?
- Seria drobnych tych linii na samym dole.
- Aha.
- Co mogo spowodowa ich te zabarwienie? No i ile bdzie kosztowaa mnie odpowied?
- Duo pyta - zaartowa. - Musz zrobi test, eby upewni si, e to nie wynik awarii skanera.
Ruszyam za nim do laboratorium. W rodku znajdowaa si taka ilo urzdze, e przyprawiaby o zawrt
gowy nauczyciela odpowiedzialnego za pracowni chemiczn przecitnej szkoy redniej. Czarne blaty stow
pokrywaa niezliczona ilo sprztw laboratoryjnych. Saiman woy zielony, wodoodporny fartuch i par
liskich, nieprzezroczystych rkawiczek, sign pod st i wyj stamtd ceramiczny podajnik.
- Co robisz? - spytaam zaciekawiona.
- Zmierzam zeskanowa m-skan, eby wyeliminowa wszystkie inne lady magii. Musz mie czysty
dowd. Nie chc adnych zanieczyszcze.
- Nie sta mnie na to - zaoponowaam.
- Spokojnie. Robi to gratis. - Umiechn si znaczco. - Udzieli mi si twj altruizm. Oczywicie, nadal
obowizuje nasza umowa - podkreli, ebym przypadkiem nie miaa wtpliwoci. - Pacisz za godziny.
Pocign dwigni - szklany szecian unis si na metalowym acuchu. Saiman wsun ceramiczny
podajnik na platform i opuci szecian. Szko otoczyo podajnik i zamkno wewntrz kostki. Patrzyam, jak
palce mczyzny biegaj po klawiaturze komputera, a w szklanej kabinie raz po raz rozbyskuj zabarwione na
zielono eksplozje. Przygasay, rozbyskiway ponownie, znw przygasay, a na drugim stole zaterkotaa
drukarka, wypluwajc kawaek papieru.


-
Oderwa go i pokaza mi. Papier by czysty, co wiadczyo, e w szecianie nie ma ladw magii.
Saiman umieci na podajniku m-skan i powtrzy operacj z zamykaniem go w szklanej kostce. Tym razem
drukarka wyrzucia dokadn kopi mojego m-skanu.
Widziaam, jak chwil zastanawia si, trzymajc wydruk w doni i opierajc si o st.
- Problem polega na tym, e skaner by jednak wadliwy.
Serce mi zamaro.
- Wic to byo jednak przekamanie sygnau? - spytaam zawiedziona.
- Poniekd - zacz tajemniczo. - Skaner nie jest nieomylnym, a tym bardziej doskonaym urzdzeniem do
tych celw Rejestruje ludzi w rnych odcieniach, od jasnobkitnego po srebrny, ale czsto zawodzi, oddajc
subtelne odcienie ich magii. Niemal wszystko, z wyjtkiem najbardziej podstawowych kolorw takich jak
purpurowy dla wampirw czy zielony dla zmiennoksztatnych, umyka mu, nie rejestruje ich. Na przykad
jasnowidz i wrbita dysponujcy porwnywaln moc z pewnoci zostaliby oznaczeni przez skaner tym
samym kolorem, mimo e ich magia jest zupenie inna. I - tu umiechn si kcikami ust - kad dzik magi
przedstawi na wykresie biaym kolorem.
- Dzik, czyli zwierzc? - weszam mu w sowo. - Chodzi ci o magi zwierzc?
- Kady gatunek zwierzt wydziela swj wasny rodzaj magii. Zwyky magiczny czytnik pokazuje je tak
samo, w biaym kolorze, a zatem czasami nawet nie widzimy tego odczytu. Ale wyobra sobie, e ostatnio
jakie wiate umysy z Kioto przebaday rne gatunki zwierzt, uywajc wyjtkowo czuego skanera. Ci
uczeni udowodnili bezsprzecznie, e kady wydziela magi w innym kolorze. Te kolory s sabe, raczej
pastelowe, ale wyranie rne i zawsze zblione do koloru tego.
- Wic te linie oznaczayby zwierz?
- Na superczuym skanerze, tak - odpowiedzia. - Ale na takim rupieciu, jak ten twj skaner, odczyt
najprawdopodobniej ma biay kolor. Jedynym sposobem, ebymy go zauwayli, jest pomieszanie go z jakim
innym magicznym wpywem.
- Pogubiam si - powiedziaam, bo w mojej gowie panowa mtlik.
- Spjrz na te swoje linie. - Wskaza je palcem. - Maj lekko brzoskwiniowy odcie. Jest bardzo saby, ale
ich kolor to jedyna przyczyna, e widzimy je niejako na pierwszym planie. To oznacza, e chcesz stawi czoo
czemu, co jest gwnie zwierzciem, ale nie jest nim do koca.
Mj mzg usiowa nada za wywodem Saimana, lecz zaczyna si chyba gotowa.
- OK - przerwaam jego wywd. - Pozwl mi powtrzy to wszystko po kolei. Ja bd mwi, a ty mnie
poprawiaj. Magia wszystkich zwierzt jest rejestrowana jako biaa, ale tak naprawd ma kolor jasno- ty.
Bardzo saby ty kolor moe zosta z atwoci zdominowany przez wszystkie inne kolory. Nie ma sposobu,
eby zobaczy ten jasnoty kolor, chyba e pomiesza si z jakim innym. Na przykad ty kolor wilka
zmieszany z niebieskim czowieka dadz odcie myliwskiej zieleni lycantropa3. Idc tym tropem, wilkoak,
czyli zwierz przemienione w czowieka powinno zosta zarejestrowane odcieniem bagnistej zieleni. Czy jak
dotd dobrze rozumuj?
Saiman skin gow.
- Fakt, e widz te linie wiadczy, e skaner pokaza obecno czego, co miao siln zwierzc magi i
dodatek czego jeszcze. Poniewa linie maj odcie brzoskwiniowy, to podejrzany najprawdopodobniej musia
emitowa magi w kolorze... pomaraczowym.
To ostatnie sowo wymwiam po krtkiej przerwie, bo uzmysowiam sobie, e pomaraczowy pochodzi
od koloru czerwonego, a kolorem czerwonym skaner oznacza nekromanck magi. Saiman potwierdzi moje
wnioskowanie.
-Tak, to jest jakie zwierz, ktre ma zwizek z magi nekromanck. Nie wiem, jakiego rodzaju. To na
pewno nie jest zwierzcy zombie, bo wtedy rejestry pokazayby go jako ciemn czerwie. No c, reszta naley
do ciebie. Baw si dobrze.
W odpowiedzi tylko jknam.
- Czas to pienidz - rzuci Saiman. - Wic ualanie si nad sob zostaw na pniej. Masz dla mnie co
jeszcze? - spyta rzeczowo.

3 Lycantrope - wilkoak, czowiek-wilk (przyp. tum.)

-Nie.
Spojrza na zegarek.
-Jeste mi winna za trzydzieci siedem minut.
Wypisaam czek na dziewiset szedziesit dwa dolary, co sprawio, e na moim koncie pozostao tylko
czterysta dolarw i dziewi centw. Co prawda, miaam jeszcze piset dolarw oszczdnoci na tak zwan
czarn godzin, ale jeli w najbliszym czasie nie zdobd adnych pienidzy, wpadn w powane tarapaty.
Wrczyam Saimanowi czek. Nawet na niego nie spojrza, wiedzia, e go nie oszukam.
- Powiesz mi, jak to si wszystko skoczyo? - spyta ze swoim zwykym umiechem.
- Bdziesz pierwszym, ktry si dowie - obiecaam.
- Aha, Kate - przypomnia sobie. - Gdyby zmienia zdanie na temat mojego ostatniego prototypu
nadczowieka, to oferta jest nadal aktualna.
Przed oczami stana mi ogromna posta barbarzycy, z jego przenikliwymi niebieskimi oczami i
anormalnym uminieniem. Pewnie dlatego wyginy smoki, przemkno mi przez myl.
- Dziki - odparam. - Ale to mao prawdopodobne.
Kiedy wychodziam z apartamentu, zdecydowaam, e jednak nie lubi umieszku, ktry pojawi si na
ustach Saimana. No jasne, charytatywny pracownik kostnicy o imieniu czy pseudonimie pasujcym do Ulicy
Sezamkowej. Jak, do cholery, zdoby numer do mnie? Postaraam si jednak by uprzejma.
- W czym mog pomc?
- Miaem nadziej, e zlitujesz si nade mn i zmienisz zdanie.
- Zmieni zdanie? - spytaam zdziwiona. - A w jakiej to kwestii?
- W kwestii lunchu.
Uparty gnojek, pomylaam, ale oczywicie nie powiedziaam nic w tym stylu.
- Skd masz mj numer?
- Zadzwoniem do Zakonu i troch nakamaem - wyzna szczerze. - Powiedziaem im, e mam informacje
na temat nieywego wampira i przedstawiem listy uwierzytelniajce. A oni... no c, dali mi twj numer.
A to sprytny doktorek, pomylaam, ale gono rzuciam tylko:
- Rozumiem.
- Mog zatem liczy, e si zgodzisz? - Melodyjny gos zabrzmia nadziej i prob.
-Jestem bardzo zajta - odparam sucho.
- Przecie musisz co je od czasu do czasu. - Usiowa by dowcipny. - Naprawd bardzo chciabym ci
znowu zobaczy, w jakim mniej oficjalnym miejscu. Prosz ci, daj mi szans. - Przyj niemal bagalny ton. -
Jeli lunch nie wypali, raz na zawsze znikn ci z oczu.
Zastanowiam si przez chwil nad propozycj Grzebyka i zrozumiaam, e w sumie chc si z nim spotka.
To byo zupenie niedorzeczne i mieszne. Siedziaam na bombie, zarwno przedstawiciele Gromady, jak i
Rodu stali i czekali, by zapali lont, a ja beztrosko zmierzaam umwi si na randk. Kupa miechu. Boe, ile
to czasu mino od mojej ostatniej prawdziwej randki? Dwa lata? Anna chyba miaa racj. Powinnam pj do
terapeuty.
- Dobrze. Moemy si zobaczy - odparam. - Spotkajmy si pomidzy dwunast a dwunast trzydzieci w
Las Colimas. Wiesz, gdzie to jest?
Wiedzia.
-I, doktorze Grzebyk...?
- Tylko Grzebyk, bez doktora" - przerwa mi.
- Grzebyk, prosz ci, nie dzwo tutaj wicej, to... moje biuro.
Spodziewaam si, e si sprzeciwi, e bdzie nalega, przekonywa, tymczasem usyszaam tylko urocze i
starowieckie: Jak sobie yczysz, pani!" oraz odgos odkadanej suchawki.
Wchodzc pod prysznic, zadawaam sobie pytanie, dlaczego zgodziam si z nim spotka. Musia by jaki
powd. Co poza tym, e czuam si samotna i zmczona, i pragnam kontaktu z innym czowiekiem... Z
czowiekiem... Mczyzn, ale z takim mczyzn, ktry nie wyglda jak mutant i nie przesuwa mini pod
skr z tak sam atwoci, jak zmienia si ubranie. A moe powinnam wykorzysta okazj, eby wydoby z
niego informacje, co dzieje si w kostnicy z nieywym wampirem? Tak, to jest to. O matko, ale si aonie
usprawiedliwiam.



Staam wci pod prysznicem, kiedy ponownie odezwa si dwik telefonu. Zakrciam wod i pobiegam
go odebra, zostawiajc po drodze wilgotne, mydlane lady na linoleum.
- Tak? - spytaam, biorc tym razem pod uwag, e to nie musi by Jim.
- Tu Maxine, moja droga.
- Witam, Maxine.
- Mistrz Zakonu yczy sobie widzie ci dzi w swoim biurze o smej trzydzieci - przekazaa mi krtko.
- Bardzo ci dzikuj - odpowiedziaam.
- Nie ma za co, moja droga - rzucia yczliwie.
Odoyam suchawk i wrciam pod prysznic.
Gorca woda uderzya we mnie silnym strumieniem, przyjemnie pieszczc minie i kojc ich napicie.
Znw zadzwoni telefon.
Zawarczaam ze zoci i nie troszczc si o zakrcenie wody, wyszam z azienki i ciko stpajc,
podyam do salonu.
- Co tam? - krzyknam w suchawk.
- Masz pieprzon czelno dzwoni do mnie rano! - hukn na mnie Jim.
-Wybacz mi, e przerwaam twoj cudown drzemk - odpowiedziaam rwnie miym tonem.

- Po co, do diaba, do mnie dzwonia? - Jego gos stawa si coraz bardziej nerwowy.
- Chc, eby nareszcie przejrza na oczy i da mi list morderstw, ktrych dokonali czonkowie Gromady.
Miejsce, czas i tak dalej.
- Dobrze wiesz, e to s cile tajne informacje. Mylisz, e kim, do cholery, jeste?
-Jestem jedyn osob, ktr to gwno obchodzi. Spjrz za okno. Widzisz te tumy ludzi, ktre tylko czekaj,
by pomc waszym futrzastym dupom?
Trzasnam suchawk i wrciam pod prysznic. Gdybym bya mdrzejsza i bardziej spostrzegawcza, a
moe mniej zdenerwowana, pewnie zaniepokoiaby mnie nieobecno pary, ale poniewa nie posiadaam
pewnie adnej z tych zalet, a ponadto kipiaam ze zoci, weszam prosto pod lodowato zimn kaskad wody.
Po prostu kiedy rozmawiaam, z nieznanych mi przyczyn przestaa lecie ciepa woda i ani stukanie w rurk, ani
rozpaczliwe ruchy kurkiem niczego nie zmieniy. Daam zatem za wygran, zakrciam wod i zaczam si
wyciera. To nie wryo dobrze. Ju przypuszczaam, jaki dzie mnie czeka.
Usiadam w jednym z gbokich krzese stojcych w biurze Mistrza Zakonu. Tym razem Ted nie rozmawia
przez telefon. Zamiast tego przyglda mi si zza biurka niczym redniowieczny krl, ktry zza waw
ochronnych swej fortecy obserwuje oblegajcych zamek Saracenw.
Minuty zdaway cign si w nieskoczono.
W kocu Mistrz odezwa si pierwszy.
- Wycignem twoje akta z Akademii.
O cholera!
- Miaa kategori W" - powiedzia spokojnie.
W" czyli wybraniec". W sumie nic takiego, naprawd.
- Czy wiesz - kontynuowa - ilu giermkw z kategori W" przyszo do Akademii w czasie trzydziestu
omiu lat jej istnienia?
Wiedziaam. Greg mwi mi to tyle razy, e chyba powinnam mie ju dziury w bbenkach, ale infor-
mowanie o tym Mistrza Zakonu nie wydawao mi si dobrym pomysem. Brzmiaoby raczej jak prowokacja,
wic trzymaam jzyk za zbami i staraam si udawa niewiadom.
- Omiu - powiedzia dobitnie, jakby chcia mnie zarazem wyrni i zawstydzi. - Omiu, cznie z tob.
Prbowaam zachowa powan min.


Mistrz przesun piro o pi centymetrw w lewo, rozejrza si uwanie dookoa i znw spojrza na mnie.
- Dlaczego odesza? - spyta cicho.
- Miaam problem z podporzdkowaniem si autorytetom.
- Spaczone pojcie honoru studenta?
- To byo co wicej - odpowiedziaam szczerze. - Zrozumiaam, e Zakon to miejsce nie dla mnie i
wycofaam si, zanim miaam okazj zrobi co naprawd gupiego.
W chwili, kiedy wypowiadaam te sowa, w gowie odezwa si peen pretensji gos Grega: I staa si
najemnikiem, mieczem do wynajcia. Zabijasz, nie znajc celu ani przyczyny".
Mistrz odezwa si znowu:
- Teraz pracujesz dla Zakonu.
-Tak.
-Jak si z tym czujesz?
- Dobrze, panie doktorze, cho to raczej bolesny i draliwy problem.
Zlekceway mj dowcip.
- Nie mam ochoty na arty. Chc wiedzie, jak si z tym czujesz?
- Posiadanie bazy wypadowej w miecie jest cakiem fajne. Nalepka WP na identyfikatorze otwiera wiele
drzwi. No, ale nie da si ukry, e ta robota wie si rwnie z wielk odpowiedzialnoci. - Uczciwie
wyliczyam zalety i wady mojej nowej profesji.
- Masz z tym problem? - spyta. Pewnie chodzio mu o odpowiedzialno.
- Tak - przyznaam szczerze. - Bo kiedy robi co na wasne konto i schrzani, to czek z moj kas trafia do
kanau, wic zaciskam pasa i jem tylko to, co sama wyhoduj. Teraz, kiedy co schrzani, moe zgin duo
ludzi.
Mistrz pokiwa gow.

- Czujesz si ograniczona przez to, e masz nad sob zwierzchnictwo?
- Nie - zaprzeczyam zdecydowanie. - Dae mi dug smycz, ale mimo wszystko to jednak smycz.
- Tylko tak dugo, jak dugo o niej pamitasz.
- To nie jest co, o czym mona zapomnie.
- Miaem skarg od Natarai - zacz z innej beczki.
Rozluniam si. Nareszcie zszed ze mnie.
- Tak? - spytaam z przesadnym zdziwieniem.
Twierdzi, e nie chcesz z nim rozmawia na temat sprawy Grega, a podobno ma duo do powiedzenia.
- On czsto ma duo do powiedzenia - rzuciam lekcewacym tonem i wzruszyam ramionami.
- Wiesz, dlaczego tak si burzy?
- Oczywicie, e wiem. Zarwno Rd, jak i Gromada s w tej sprawie podejrzanymi. Nataraja chce, by
wszyscy si dowiedzieli, e on i jego ludzie s gotowi do wsppracy, co w podtekcie ma znaczy, e s
niewinni.
Mistrz pokiwa gow, pokazujc, e zgadza si z moimi wnioskami.
- Nie miaam powodu, by i do Kasyna - wyjaniam.
- Teraz masz - powiedzia z naciskiem.
- Owszem.
- A zatem dogadalimy si, id tam i zamknij mu gb.
Skinam na znak, e wiem, o co chodzi.
- A teraz powiedz mi, czego si do tej pory dowiedziaa.


Usiadam wygodniej i zaczam opowiada. Powiedziaam mu o nieywym wampirze i jego ukrytym znaku,
o spotkaniu z Wadc Bestii, ktry kaza nazywa si Curran, o tych liniach na m-skanie i o widzeniu Anny.
Siedzia, suchajc uwanie, przytakujc od czasu do czasu. Jego kamienna twarz nie wyraaa adnych
uczu. Kiedy skoczyam, rzuci tylko jedno sowo:
- Dobrze.
Zrozumiaam, e spotkanie dobiego koca i wyszam z biura. Tym razem Saraceni nie zostali potraktowani
wrzcym olejem, uciekli bez szwanku na ciele.
Poszam do biura Grega. Od ostatniej nocy co nie dawao mi spokoju i dopiero dzisiaj rano, kiedy mj
umys zosta pobudzony przez lodowaty prysznic, zdaam sobie spraw, co mnie tak drczy - nazwiska kobiet,
ktre znalazam w bazie danych Grega. Zapomniaam o tych czterech nazwiskach, pozwoliam im jako
umkn z pamici i dopiero teraz uwiadomiam sobie, e byo to z mojej strony bardzo nieodpowiedzialne i
gupie. Naleao to naprawi.
Odnalezienie akt i wycignicie z nich listy z nazwiskami zabrao mi pi sekund. Sandra Molot, Angelina
Gomez, Jennifer Ying, Alisa Konova. Sprawdziam pozostae akta w nadziei, e ktra z tych kobiet ma swoj
wasn teczk. Niestety, adna nie miaa. Kada pochodzia z innej grupy etnicznej, nic ich ze sob nie czyo.
Zaczam gorczkowo przetrzsa zawarto szafek i szuflad w poszukiwaniu ksiki telefonicznej. W kocu
znalazam j w najniszej szufladzie i natychmiast zabraam si za kartkowanie. Nazwiska Gomez i Ying
powtarzay si wiele razy, Molot rwnie nie naleao do rzadkich, skupiam si wic na nazwisku Konova.
Znalazam dwch mczyzn o nazwisku Konov, jeden z nich mia na imi Anatolij, drugi Denis. Rosjanie
oznaczaj rodzaj eski przez dodanie samogoski do mskiej formy nazwiska, a zatem eska forma od
Konov" powinna brzmie Konova". Kiedy sobie to przypomniaam, uznaam, e warto sprawdzi oba
numery.
Wybraam pierwszy z nich. Jaki eski gos obojtnym tonem poinformowa mnie: Nie ma takiego
numeru". A zatem numer zosta zlikwidowany. Zadzwoniam pod drugi. Kto podnis suchawk, a po chwili
usyszaam w niej gos starszej kobiety mwicej z lekkim akcentem:
-Tak?
- Dzie dobry. Czy mogabym mwi z Alis?
Po drugiej stronie nikt dugo si nie odzywa.
Sprbowaam jeszcze raz:
- Prosz pani?
Usyszaam co w rodzaju westchnienia, a potem pady sowa:
- Alisa zagina, nie wiemy, gdzie jest.
Odoya suchawk, zanim zdyam o cokolwiek zapyta.
Poniewa nazwisko Molot byo drugie w moim rankingu popularnoci, skupiam si na nim i znalazam
szeciu Molotw. Postawiam na czwartego. Mody mczyzna powiedzia mi, e Sandra jest jego siostr i
niechtnie poinformowa, e ona rwnie zagina i nie ma jej ju od czternastu miesicy. Nie chcia
powiedzie nic wicej, doda tylko: Policja nadal jej szuka". Podzikowaam mu i rozczyam si.
Zadzwoniam potem do dziewitnastu osb, ktre nosiy nazwisko Ying i dwudziestu siedmiu o nazwisku
Gomez. Nie znalazam ani jednej Jennifer Ying, za to wrd Gomezw trafiam na a dwie Angeliny. Jedna
miaa dwa lata, druga dwadziecia i, o dziwo, take zagina.
Dysponujc tymi wszystkimi danymi, doszam do wniosku, i istnieje due prawdopodobiestwo, e
Jennifer Ying spotka taki sam los, co pozostae trzy kobiety. Z pocztku miaam zamiar odwiedzi dzielnic, w
ktrej mieszkay, ale rozsdek podpowiada, e ich rodziny nie tylko mogyby wyrzuci mnie bez sowa, lecz
te cign na m skromn osob uwag innych, utrudniajc ledztwo, ktre i tak naleao do tak zwanych
przypadkw beznadziejnych. Co prawda policjanci mieli szacunek dla penoprawnych rycerzy Zakonu, jednak
z nimi nie wsppracowali. No... chyba e okolicznoci nie zostawiay im wyboru. Ale, kurcz, ja nie byam
nawet rycerzem.

Istniaa moliwo, e kada z tych zaginionych pa porosa kiedy pazurami i futrem oraz wezwaa imi
Wadcy Bestii. W takim przypadku logiczne, e zniky, poniewa znalazy si w niewaciwym miejscu o
niewaciwej porze i to ich ciaa leay pord trupw tych siedmiu zabitych zmiennoksztatnych.
Postanowiam zweryfikowa swoje przypuszczenia, konsultujc si z Jimem, ale albo nie byo go w domu, albo
nie odbiera telefonu ode mnie. Nie zostawiam mu wiadomoci.
Uzmysowiam sobie, e na razie nic wicej nie mog zrobi. Odoyam akta. Zblia si czas lunchu, a ja
przecie miaam umwione spotkanie" z chirurgiem plastycznym. Dekorator wntrza Las Colimas musia by
wielbicielem dwch rzeczy - kultury wczesnych Aztekw i meksykaskich fast foodw Taco Bell. Restauracja
bya klasyczn mieszanin wielobarwnych stoisk, jaskrawych ogrdkw i sztucznej zieleni. Na dugim
barowym blacie znajdoway si pokryte ywic czaszki autentycznych azteckich ofiar. Na parapetach
okiennych, pomidzy plastikowymi owocami umieszczonymi w wiklinowych rogach obfitoci, znajdoway si
mae, terakotowe repliki tajemniczych relikwii.
W sumie wystrj nie mia znaczenia. W chwili gdy weszam do rodka, owion mnie aromatyczny zapach
potraw i poczuam, e musz natychmiast co zje. Ruszyam zatem przed siebie i niemal zderzyam si z
rudowos kelnerk.
- Przepraszam - powiedziaa z umiechem, ktry odsoni wszystkie zby. - Czy to pani jest Kate?
- Tak - potwierdziam, cho nie wiedziaam, o co chodzi.
- Pani partner ju czeka. Tdy prosz.
Kiedy prowadzia mnie obok bufetu, usyszaam mski gos:
- Czy podajecie do tego sos pieczeniowy?
Na taki pomys mg wpa tylko kto z Poudnia.
Kobieta zaprowadzia mnie do naronego boksu, gdzie skupiony doktor Grzebyk z uwag studiowa menu.
- Znalazam j, panie doktorze - oznajmia dononie. No c za bystrzacha, stwierdziam w mylach,
zgrzytajc zbami i patrzc, jak go z najbliszego stolika gapi si na mnie. Przysigam, e gdyby restauracja
nie bya pena ludzi, udusiabym kelnerk wasnymi rkami.
Grzebyk spojrza na ni znad menu i posa jej uroczy umiech.
- Pamitaa pani - powiedzia to tak, a zrobio mi si niedobrze. - Dzikuj, Grace - dorzuci sodko,
dobijajc mnie.
Kelnereczka zachichotaa.
- Prosz da mi zna, jeli bd pastwo czego potrzebowali - niemal szepna, po czym odwrcia si i
odesza, krcc wyzywajco biodrami.
Nigdy nie sdziam, e tak kocistym tykiem mona krci w taki seksowny sposb. Rudowosa
udowodnia, e si myliam.
Gos mojego towarzysza przywrci mnie do rzeczywistoci.
- Nadchodzi burza - powiedzia, widzc moj min.
Naleao zbagatelizowa i wymia spraw, wic zadrwiam:
-Jeste tu od piciu minut, a kelnerka ju nie moe oderwa od ciebie oczu. - Tu zrobiam znaczc pauz, po
czym dodaam kpico: - To musi by wrodzony talent.
Grzebyk rozwin swoj serwetk, wyj z niej n z zbkami i uda, e zosta ugodzony w samo serce.
- Prawd powiedziawszy, nie mam adnego daru uwodzenia - stara si usprawiedliwia, zataczajc krgi
noem. Zauwayam, e wyglda na ostry. - Wikszo osb traktuje kelnerki jak psy. Przynosz ci jedzenie i
czekaj na ciebie, a zatem musz nalee do jakiej niszej kategorii ludzi, ktra nie zasuguje na lepsze
traktowanie.
Zabraam mu n, zanim zdoa zrobi sobie nim krzywd i pooyam na stole. Rudowosa Grace podesza
do stolika, obdarzya nas kolejnym umiechem ze swego bogatego repertuaru i spytaa, czy jestemy gotowi, by
co zamwi. Zrobiam to, nie patrzc w menu, natomiast Grzebyk z nienagannym hiszpaskim akcentem
zamwi churassco i chimichur. Grace spojrzaa na niego pustym wzrokiem.
- Sdz, e pan doktor powinien sprbowa raczej filetu mignon z czosnkiem i sosem pietruszkowym -
zasugerowaam. - Szef kuchni poleca.
Twarz Grace pojaniaa.
- A co ycz sobie pastwo do picia? - spytaa uprzejmie.
Oboje zamwilimy wod z lodem i kelnerka odesza, krcc zawzicie biodrami.


Grzebyk si skrzywi.
- Nie znosz niekompetencji. Pracuje w restauracji, ktra serwuje specjay kuchni latynoskiej. Powinna
przynajmniej wiedzie, jak wymawia si nazwy tych potraw, chocia pewnie i tak robi, co w jej mocy, by je w
ogle spamita. - Wygosi swoj opini, po czym rozejrza si wok i stwierdzi: - Musz przyzna, e nie
jest to miejsce sprzyjajce spokojnej konwersacji.
- Mam rozumie, e nie podoba ci si mj wybr? - spytaam zaczepnie.
- Owszem - przyzna bez cienia skrpowania.
Wzruszyam tylko ramionami.
- Nie darzysz mnie sympati - stwierdzi, ale w jego gosie nie wyczuam pretensji. Przeciwnie, mj
doktorek wydawa si rozbawiony.
- Mylae, e wybior jakie spokojne, nastrojowe i odludne miejsce, ktre sprzyja nawizaniu intymnej
rozmowy? - rzuciam z lekk drwin.
- No c, pomylaem, e mogaby tak zrobi - odpowiedzia zupenie szczerze.
- Ale dlaczego? Przecie to ty zastosowae wobec mnie szanta emocjonalny, wic doszam do wniosku, e
przynajmniej si najem. I tyle.
Wysucha spokojnie moich zarzutw i przyj inn taktyk natarcia.
- Nigdy nie spotkaem kogo takiego, jak ty.
- No i bardzo dobrze, bo ludzie tacy jak ja bardzo nie lubi si spotyka. Z takich spotka zwykle nie wynika
nic dobrego, co najwyej zamana szczka lub noga.
- Naprawd mogaby mi to zrobi? - zapyta, umiechajc si rozbrajajco. Czy on ze mn flirtowa?
- Co zrobi? - rzuciam ju niele rozzoszczona.
- Zama mi nog?
- Owszem, jeli tylko sytuacja by tego wymagaa. - Moje sowa zabrzmiay bardzo przekonujco.
- Mam brzowy pas w karate. - Zrozumiaam, e uwaa, i tylko udaj tward kobiet i wydao mu si to
mieszne.
-Jeli chcesz, bd stawia opr - rzuci wesoo.
W sumie, to naprawd byo zabawne. Posaam mu ca seri moich specjalnych umiechw.
- Brzowy pas? To rzeczywicie imponujce! Musisz tylko pamita, e ja ami nogi dla zarobku, podczas
gdy ty...
- Naprawiam nosy - dokoczy za mnie.
- Nie - stwierdziam dobitnie. - Miaam zamiar powiedzie, e zajmujesz si zszywaniem zwok, ale masz
racj, naprawa nosw to bardziej byskotliwa riposta.
Umiechnlimy si do siebie poprzez st.
Niemal w tym samym momencie nadesza Grace, niosc dwa pmiski. Postawia je przed nami i na
szczcie, zanim zdya po raz kolejny olni doktora biel swych zbw, kto j zawoa.
-Jedzenie jest pyszne - stwierdzi Grzebyk po dwch pierwszych ksach.
A ponadto tanie, dodaam w mylach, unoszc brew w sposb, ktry wskazywa, e podzielam opini
doktora.
- Obiecuj, e przestan stara si zrobi na tobie wraenie, jeeli ty obiecasz, e nie zamiesz mi nogi -
zasugerowa dowcipnie.
- Nie ma sprawy - zgodziam si i postanowiam zmieni temat: - Gdzie nauczye si tak dobrze mwi po
hiszpasku?
- Od mojego ojca - powiedzia, przeknwszy ks. - Wada biegle szecioma jzykami, a kto wie, ile ich
jeszcze potrafi zrozumie. Jako antropolog dawnych kultur duo podrowa. Spdzilimy dwa lata w Wielkiej
wityni w Meksyku.
Uniosam z zaciekawieniem brwi, biorc pikantny sos w butelce o ksztacie stylizowanej figurki, ktra staa
przed Grzebykiem.
- To bya witynia Tlaloka - wyjani, a po chwili doda: - Boga deszczu.
- Opowiedz mi co o tej wityni.
- Przede wszystkim panoway w niej gorco i zaduch... - zacz, a potem opowiedzia mi o swoim ojcu,
ktry prbowa zrozumie ludzi wdrapujcych si na szczyt, gdzie stay dwie bliniacze witynie, o spaniu pod
goym niebem, o rzebach na cianach wityni i o nocnych koszmarach duchownych. W jaki dziwny sposb

gos Grzebyka przebija si przez haas restauracji, sprawiajc, e rozmowy innych goci stapiay si w
jednostajny, niemal bezgony szmer stanowicy to opowieci. To wydao mi si takie niezwyke, e
mogabym przysic, i jego gos przepeniaa magia, cho oczywicie on sam na pewno ni nie dysponowa.
Zreszt moe to i bya magia, tylko taka specjalna, ludzka. Magia pynca z uroku danej osoby, z rozmowy z
ni, czyli wszystko to, co tak rzadko braam pod uwag.
Doktor mwi, a ja przygldaam si mu i suchaam melodyjnego, kojcego gosu. Byo w facecie co
takiego, co przynosio ulg i pozwalao na chwil zapomnie o problemach. Nie miaam pewnoci, czy sprawia
to swobodny sposb bycia, czy te kompletna obojtno na moje grone spojrzenia. By zabawny bez silenia
si na opowiadanie gupich kawaw, inteligentny bez popisywania si erudycj, a wszystko co robi, robi
naturalnie, nie liczc na uznanie czy brawa.
Lunch przeciga si i nagle zorientowaam si, e czas na mnie - zrobio si wp do drugiej.
- Bawiem si wietnie - powiedzia. - Nie miej mi za ze, e to ja mwiem cay czas. Sdziem, e tego
wanie chcesz, skoro nie kaesz mi si zamkn.
- Naprawd z przyjemnoci ci suchaam - zapewniam.
Rzuci mi niepewne spojrzenie, jakby nie do koca wierzy moim sowom i sdzi, e artuj.
- Nastpnym razem twoja kolej na zwierzenia.
- Nastpnym razem? - spytaam zaskoczona.
- Nie pozwolisz zaprosi si na obiad?
- Pozwol. - Boe, nie wierz, e to powiedziaam.
- Dzi wieczorem? - zaproponowa, a w jego oczach dostrzegam nadziej.
- Dzi nie mog. Musz popracowa - usprawiedliwiam si.
- To moe jutro? - nie dawa za wygran.
- Postaram si - obiecaam i uzmysowiam sobie, e naprawd chc si postara.
Uparam si, eby zapaci swoj poow rachunku i nie pozwoliam odprowadzi si do samochodu.
Przebiego mi przez myl, e dzie, w ktrym to ja poprosz kogo o ochron, bdzie oznacza, i Kate Daniels
wanie odesza na zasuon emerytur i przekazaa miecz komu, kto zrobi z niego jeszcze uytek.
- Pan Nataraja byby zaszczycony rozmow z pani - poinformowa mnie przez telefon miy mski gos. -
Jednak jego plan zaj na cay nastpny miesic jest nadzwyczaj napity.
Westchnam i stukajc palcami w kuchenny st w apartamencie Grega, rzuciam w suchawk:
- Przepraszam, nie dosyszaam paskiego nazwiska...
- Charles Cole.
- Suchaj, Charles - przeszam bezceremonialnie na ty". - Co ci powiem. Daj mi porozmawia z Rowen,
a ja nie powiem Natarai, e prbowae utrudnia mu kontakt z oficerem ledczym Zakonu, na ktry czeka i o
ktry sam zabiega.
Po drugiej stronie suchawki zapanowaa nagle przeduajca si cisza, po ktrej Charles nieco spitym
gosem wydusi z siebie:
-Jedn chwileczk.
Czekaam przy telefonie bardzo z siebie zadowolona. Rowena i ja znaymy si nie od dzi i zawsze
potrafiymy doj do porozumienia. Po krtkiej chwili w suchawce co klikno i po drugiej stronie odezwa
si dobrze mi znany gos Roweny:
- Kate, wybacz mi, prosz. Zaszo totalne nieporozumienie.
Punkt dla mnie, pomylaam.
- Nic nie szkodzi - powiedziaam askawie. W sumie mogam pozwoli sobie na wyrozumiao. - Zostaam
poinformowana, e Nataraja chce ze mn rozmawia.
- W rzeczy samej - zapewnia skwapliwie. - Niestety, nie ma go teraz. Gdyby wiedzia, e si do niego
wybierasz, na pewno by to przeoy. Wrci wieczorem i bdzie zobowizany, jeli zgodzisz si przyj troch
pniej, powiedzmy, o drugiej po pnocy.
No, punkt dla ciebie, Rowena, musiaam przyzna uczciwie, wic odpowiedziaam:
- Nie ma sprawy.


- Dzikuj, Kate - rzucia z ulg.
Poegnaymy si i zakoczyymy rozmow. Rowena miaa kopotliwy dla rozmwcy zwyczaj trakto-
wania kadej wymiany zda bardzo osobicie, jakby przedmiot dyskusji mia bezporedni wpyw na jej wasne
ycie, w zwizku z czym odnosio si wraenie, e odmowa bdzie rwnoznaczna ze zranieniem i obraeniem
samej Roweny. Dziaao to zreszt i w drug stron - kiedy zgadzae si speni jej prob, zachowywaa si
tak, jakby to jej osobicie zrobi ogromn uprzejmo. Rowena bya mistrzyni w tej sztuce, ktrej z
przyjemnoci sama bym si nauczya, niestety, nie miaam ani czasu, ani cierpliwoci, eby j opanowa.
Nie wiedzc, co mam na razie ze sob zrobi, stukaam machinalnie paznokciami w blat stou. Do czasu
spotkania z Corwinem nie mogam wykluczy go z krgu podejrzanych, a jak do tej pory innych podejrzanych
nie miaam. Moe jeli nie zirytuj zbytnio Natarai, podpowie mi jakie inne tropy,
- tym jednak przekonam si dopiero dzi w nocy. Miaam zatem przed sob dwanacie godzin czekania, ktre
musiaam czym wypeni. Rozejrzaam si po mieszkaniu. Nie byo w idealnym stanie. Na parapetach grub
warstw zalega kurz, a ze zlewu wygldaa sterta brudnych naczy. Podniosam si z krzesa i zaczam
rozglda za jak miot, szmat i wybielaczem. Pomys krtkiej drzemki te nie wydawa si gupi. W kocu
czekaa mnie duga
- cika noc.
Kiedy pi godzin pniej obudziam si w wysprztanym apartamencie, wiat na zewntrz przybra
fioletowy odcie pnego wieczoru. Leaam na ku, patrzc na wdzierajce si midzy zasonami wiata
ulicy, kiedy przyszed mi do gowy pewien ciekawy pomys. Podniosam si wic i powdrowaam do kuchni,
by zadzwoni do Zakonu. Miaam nadziej, e zastan tam jeszcze Maxine. To, czego zamierzaam si
dowiedzie, mogoby mi bardzo pomc.
Po chwili czekania w suchawce zabrzmia znajomy gos.
- Dobry wieczr, Kate.
- Zawsze pracujesz tak dugo? - spytaam.
- Czasami.
- Gdybym ci poprosia, eby co dla mnie sprawdzia, mogaby to zrobi?
- Wanie po to tutaj jestem, moja droga - niemal radonie zawoaa Maxine.
Powiedziaam jej o zaginionych kobietach.
- Spraw Sandry Molot prowadzi policja, wic musz by jakie dokumenty dotyczce chocia tej jednej
zaginionej. Chciaabym wiedzie, czy szukajc jej, korzystali z zaklcia naprowadzajcego z uyciem nalecej
do niej rzeczy. No i to samo w przypadku pozostaych trzech.
- Momencik, moja droga. Sprbuj si czego dowiedzie - obiecaa i nie przerywajc poczenia, odoya
suchawk gdzie na bok. Czekaam, suchajc cichych odgosw i szmerw dobiegajcych z jej biura. Zapada
ju noc. Siedzc w owietlonej kuchni, patrzyam, jak cay apartament wypenia si gbok ciemnoci i
niesamowit wprost cisz. Nagle w tej wszechogarniajcej ciszy usyszaam ciche stuk, stuk".
Co jakby drapao w kuchenne okno, jak sucha gazka drzewa uderzajca w szyb przy podmuchach
wiatru.
Ale to nie mogo by to. Znajdowaam si na trzecim pitrze, a w pobliu budynku nie roso ani jedno
drzewo.
Stuk. Dwik znowu si powtrzy. Najciszej jak potrafiam, wyszam z kuchni do korytarza i wziam do
rki Zabjc, cigle trzymajc suchawk przy uchu za pomoc ramienia, ktrym dociskaam j do policzka.
Omal nie podskoczyam, kiedy ponownie odezwaa si Maxine:
-Jennifer Ying nie ma adnych akt.
- Aha - przytaknam tylko, gaszc jednoczenie wiato i wchodzc do ciemnej kuchni.
Stuk. Stuk.
Podeszam do okna.
- Natomiast maj akta pozostaych trzech kobiet - kontynuowaa Maxine.
Ujam zason okienn i szybkim ruchem odsunam j w bok. Zza szyby patrzya na mnie para
bursztynowych oczu, w ktrych czaiy si podanie i gd. Twarz, bdca poczeniem wilczych i ludzkich
rysw, niemal opieraa si o szko. Przeraajce, znieksztacone szczki stwora byy lekko rozchylone i
wyranie widziaam, jak spomidzy jego zakrzywionych, tawych zbw cieknie lepka lina.

Skra wok wilczego nosa zmarszczya si, jakby to koszmarne co wchao szyb. Wcigao powietrze
przez czarne nozdrza i wydmuchiwao, robic na jej zewntrznej stronie keczka pary. Po chwili podnioso
znieksztacon do i zastukao w szyb dugimi na trzy centymetry pazurami.
Stuk. Stuk. Stuk.
W suchawce znw zabrzmia gos Maxine:
- We wszystkich trzech przypadkach zastosowano dwa rodzaje zakl lokalizujcych: standardowe i te o
wysokim poziomie. Niestety, zostay zablokowane i nie przyniosy adnych rezultatw. Kate? - Wyranie
chciaa sprawdzi, czy nadal jej sucham.
- Bardzo ci dzikuj, Maxine - powiedziaam, nie mogc oderwa oczu od maszkary za oknem. - Musz ju
koczy - dodaam usprawiedliwiajco. - Jeszcze raz wielkie dziki.
- Polecam si na przyszo, moja droga - rzucia. - Baw si dobrze ze swoim wilkiem.
No jasne, pomylaam, jak mogam zapomnie, e jest telepatk. Ostronie odoyam telefon. Trzymajc w
doni Zabjc, wymamrotaam zaklcie odwoujce magiczn ochron okna. Pazury stworzenia zaczepiy si o
jego krawd i bez wysiku przesuny w gr. Wilkoak wsun powoli do rodka jedn owosion, ylast
ap, a po chwili sta przede mn w kuchni, wysoki na dwa metry. Jego gow, ramiona, plecy i koczyny
pokrywao gste, szare futro, podczas gdy paskudna twarz i uminiona klatka piersiowa pozostaway
bezwose, dziki czemu mogam zobaczy mnstwo ciemnych, okrgych plamek na skrze wok jego piersi.
- No dobra, mj liczny chopcze - zwrciam si do maszkary. - Co masz dla mnie?
Wycign w moim kierunku ap, w pazurach ktrej przytrzymywa do du kopert zabezpieczon
pieczci z czerwonego wosku.
- Otwrz j - poleciam.
Wilkoak niezdarnie zama piecz i wyj z koperty pojedyncz kartk papieru, a potem mi j poda.
Wziam kartk z jego apy. Na papierze widoczne byy drobne rozerwania powstae od pazurw stwora.
Spojrzaam na tre. Piknie wykaligrafowane trzy linijki tekstu mwiy:
Jego Wysoko Curran, wybrany Wadca Wolnych Zwierzt, ma zaszczyt zaprosi na spotkanie swojej
Gromady, ktre odbdzie si dzi w nocy o godzinie 22:00.
Pod nimi znajdowa si nieczytelny podpis.
- O cholera! - rzuciam do wilkoaka. - Mj bd. Powiedziaam mu, e nastpnym razem chc dosta
oficjalne zaproszenie.
Wilk gapi si na mnie. lina, cieknca z jego pyska, kapaa na kuchenne linoleum, tworzc mae, lepkie
kaue. Pomylaam, e ju niedugo znajd si sama pord takich linicych si potworw, z ktrych kady
jest duo silniejszy i szybszy ni ja, gotowych porozrywa mnie na czci na polecenie swego przywdcy. Na t
myl poczuam niepokojcy skurcz w odku. Do diaba! Wcale nie mam ochoty tam i.
- Spodziewam si, e zostae przysany w charakterze mojej eskorty? - spytaam dla porzdku.
Monstrum otworzyo paszcz, a spomidzy jego warg wydobyo si niskie, gardowe warczenie. Poznaam
po tonie, e si denerwuje. Dawa mi zna, e naley do istot obdarzonych zdolnoci mwienia, ale
zamknity" w takiej formie ciaa nie jest w stanie wypowiada sw. Rzeczywicie, tylko najbardziej biegli
zmiennoksztatni potrafili mwi, przybrawszy poredni form czeko-zwierzcia.
- Kiwnij gow na tak - poprawiam si, nie chcc go duej frustrowa.
Wilkoak powoli przytakn.
- Dobra - rzuciam. - Ale musz si przebra. Zosta tu i nigdzie si nie ruszaj. To do niebezpieczne
miejsce dla wilka. Daj mi znak, e rozumiesz, co mwi.
Jeszcze raz skin bem.
Wychodzc do sypialni, zatrzymaam si w korytarzu. Dotknam ciany, aktywujc zaklcie za-
bezpieczajce. W wejciu do kuchni pojawia si czerwona, przezroczysta powiata, oddzielajc pomieszczenie
i potwora od reszty apartamentu. Teraz spokojnie mogam i si przebra.


Wybraam lune, ciemnoszare spodnie sigajce niemal do ziemi. Kiedy kopaam, zakryway mi stopy.
Perspektywa setek pazurw za moimi plecami podpowiedziaa mi, e naleaoby si nieco uzbroi; niestety,
uniform zosta w moim domu razem z ca reszt potrzebnego sprztu. Przypomniaam sobie o tym o wiele za
pno. Oczywicie nie sdziam, by posiadanie przy sobie tych przedmiotw mogo mi w jakikolwiek sposb
pomc - nie w samym rodku kryjwki Gromady. Zaczam grzeba w szafie, w ktrej trzymaam troch ubra
na zmian. Kiedy y Greg, przychodziam do jego apartamentu tylko w ostatecznych przypadkach, co zwykle
oznaczao, e mocno krwawiam, a moja odzie bya w strzpach.
Przerzucaam ciuchy w szafie, gdy nagle wyczuam pod palcami skr. Czarna, skrzana marynarka. Jak
przez mg przypomniaam sobie, kiedy j zakadaam. To musiao by w te dni, gdy chciaam powiedzie
wszystkim wokoo: Spjrzcie, jaki ze mnie twardziel! Woyam marynark i spojrzaam w lustro w sypialni.
Wygldaam wietnie. No dobra, moe nie a tak, ale zawsze lepsze to ni nic. Zdjam marynark i zmieniam
T-shirt na ciemnoszary podkoszulek, zapiam na sobie uprz podtrzymujc na plecach pochw na miecz i
woyam ponownie czarn skr. Znw spojrzaam w lustro. Zbiry spod ciemnej gwiazdy to my. Wszystko,
czego mi brakowao, to odpowiednia charakteryzacja twarzy i bujny koski ogon, i w zasadzie mogabym
zagra czarny charakter.
Poprzestaam na moim zwykym warkoczu.
Przerwaam na chwil rozplatanie wosw, zastanawiajc si, jak broni dysponuj. Mogam woy
cienkie bransoletki ze srebrnymi igami i nie bra nic wicej oprcz Zabjcy, cho miaam pen wiadomo,
e na band dwustu rozwcieczonych zmiennoksztatnych potrzebowaabym skrzynki granatw i powietrznego
wsparcia. Obcianie si dodatkow broni nie miao sensu. Chocia z drugiej strony... Moe powinnam wzi
n? Jeden n, tak na wszelki wypadek? No dobra, dwa. Ale to wszystko. Tak jest, tak wanie zrobi.
Uzbrojona i ubrana tak, by zabija albo raczej umrze szybko, za to w piknym stylu, doczyam do
wilkoaka i razem zeszlimy mrocznymi schodami na ulic. Przytrzymaam drzwi samochodu, eby mj
ochroniarz" mg bezpiecznie wsi na tylne siedzenia. Kiedy tylko ruszylimy z parkingu, poczuam, e
pazur zmiennoksztatnego stuka w moje rami. Odwrciam si - wskazywa, e powinnam skrci w lewo.
Obraam ten kierunek.
Zwyky miejski ruch prawie nie istnia. Przed nami rozcigay si opustoszae ulice, zalane tym
elektrycznym wiatem. Obecnie niewielu ludzi posiadao tradycyjne samochody dziaajce w oparciu o zwyk
mechanik. Nie byo potrzeby w nie inwestowa, gdy w pojedynku techniki z magi ta druga zyskiwaa
znaczn przewag.
Wiekowa niebieska honda podjechaa do ulicznych sygnalizatorw i stana na lewym pasie, tu obok nas.
Na przednich siedzeniach jechaa para - mczyzna i kobieta. ywo o czym rozprawiali. Nie widziaam
dokadnie mczyzny, siedzia w taki sposb, e mogam zobaczy tylko jego ciemny profil, za to na twarzy
kobiety malowa si bogi, nieco rozmarzony wyraz, jakby przypominaa sobie same szczliwe chwile. Na
tylnym siedzeniu samochodu zauwayam maego chopczyka o kasztanowych wosach.
Chopiec odwrci si w nasz stron i zobaczy potwora w moim samochodzie. Ju miaam krzykn, kiedy
spostrzegam, e may mruy oczy, by widzie dokadniej i... umiecha si szeroko. Zerknam we wsteczne
lusterko - wilkoak udawa, e ziaje, a jego czarne wargi uoyy si w radosny psi umiech. Mrok panujcy we
wntrzu samochodu skrywa wiksz cz twarzy mojego towarzysza, wiato wpadajce z zewntrz
owietlao tylko pysk i byszczce oczy, i to wanie widzia chopiec.
Jego usta zoyy si w jakie sowa i cho ich nie syszaam, mogam przypuszcza, e byo to co w
rodzaju: dobry piesek". wiata sygnalizatorw zmieniy si i honda znikna w ciemnociach, zabierajc
gdzie daleko chopca i jego rodzicw, pozostawiajc po sobie tylko wspomnienie.
My rwnie jechalimy dalej, drog na pnocny zachd w kierunku Suwanee. Niemal godzin zabrao nam
dotarcie na teren zmiennoksztatnych, a w dodatku musielimy przejecha przez miasto, eby si tam dosta.
Siedziba Gromady, zupenie niewidoczna z autostrady, przypominaa twierdz i miecia si dokadnie
porodku wyrbu. Granice terenu wyznaczaa gsta ciana krzeww i dbw, ktre wyglday na kilkadziesit
lat starsze, ni mogy by w rzeczywistoci. Jedynym znakiem czyjejkolwiek obecnoci na tym odludziu bya
wska, pena wybojw droga, ktra czya si z gwn w tak niespodziewanym miejscu, e mimo obecnoci
wilka-przewodnika przegapiam j i musiaam zawraca.
Wyboista droga zaprowadzia nas na niewielki parking. Zatrzymaam si obok jakiego starego, ci-
arowego chevroleta, otworzyam drzwi i przytrzymaam je, by wilkoak mg wygodnie wysi. Kiedy stan

obok samochodu, wykona co w rodzaju pozdrowienia. Spojrzaam w tym kierunku i zobaczyam, jak
spomidzy zieleni wynurza si warownia - ponury kwadratowy budynek z szarego kamienia, wysoki na okoo
dwadziecia metrw. Jego wskie, ukowato zakoczone okna, zabezpieczone metalowymi kratami, spowija
gsty mrok. Pomylaam, e to miejsce wyglda raczej jak ufortyfikowana wiea zamku ni jak nowoczesny
fort.
Mj wilkoak unis wski pysk i z jego garda dobyo si dugie, paczliwe wycie. Poczuam, jak lodowate
palce strachu przesuwaj si po moim krgosupie i chwytaj za gardo. Przecige, przyprawiajce o dreszcz
wycie odbijao si echem od cian i wypeniao noc obietnic nocnego polowania. Do tego zewu doczy
nastpny z wierzchoka fortecy, potem trzeci, gdzie z boku, i czwarty... Wkrtce wyli ju wszyscy wartownicy
wok nas, a ja staam w samym centrum ich wojennych okrzykw i czuam si jak zdobycz, ktra za chwil
stanie si upem stada. Zaczam si jednak zastanawia, czy to stopniowanie dramatyzmu nie jest przypadkiem
zupenie zamierzone. Miaam dziwne przeczucie, e za pomoc tego teatralnego wycia pragn pokaza mi, jak
atwo jest zmieni takiego jak ja twardziela w pokorne, zaszczute zwierz skomlce o ask.
W kocu, wyranie usatysfakcjonowany, mj przewodnik umilk i duymi krokami skierowa si w stron
budynku. Podyam za nim, suchajc, jak ostatnie echa krwawego hymnu rozpywaj si gdzie w ciemnoci
nocy. Wilkoak stan przed duymi metalowymi drzwiami i zapuka. Drzwi otworzyy si i weszlimy do
rodka - do maego korytarza owietlonego elektrycznymi lampami.
Czekaa na nas niska kobieta o mocno krconych blond wosach. Zrozumiaam, e mj przewodnik
poinformowa j o czym bez sw, bo spojrzaa na mnie i powiedziaa:
- Tdy, prosz.
Podyam za ni i po chwili trafiam do okrgego pomieszczenia. Znajdoway si w nim spiralne schody,
ktre od poziomu podogi biegy w dwu kierunkach - w gr i w d. Z zadart gow usiowaam dostrzec,
gdzie prowadz; zobaczyam tylko, e wij si bez koca w gr, by ostatecznie roztopi si w ciemnoci.
- Tdy, prosz - powtrzya kobieta i poprowadzia mnie schodami w d. Schodziymy cigle w gb
budynku, robic po drodze kilka ptli, a w kocu moja przewodniczka zatrzymaa si w ciemnym bocznym
korytarzu. Na jego kocu znajdoway si kolejne cikie, drewniane drzwi. Pchna je i pokazaa gestem, bym
wesza do rodka. Zrobiam, co kazaa.
Znalazam si w ogromnym, przypominajcym ksztatem stoek pomieszczeniu, skpanym w przyjemnym
blasku elektrycznych lamp, ktrych ostre wiato tumio mlecznie zabarwione szko. ciany nachylay si
agodnie w d, zupenie jak w sali wykadowej uniwersytetu, zbiegajc si ku rodkowi przypominajcemu
pask scen. Po lewej stronie tej sceny, tu obok drzwi, w szerokim na stop metalowym kominku jasno pon
ogie, z ktrego dym unosi si pionowo w gr. Od drzwi wejciowych do sceny prowadzio agodne zejcie.
Pozostaa cz pochyej podogi wznosia si pitrowo, podzielona na szerokie na dwa metry stopnie" i
wanie na tych stopniach, pokrytych jednolitymi niebieskimi derkami, siedzieli zmiennoksztatni. Wikszo z
nich przybraa ludzk form; niektrzy, plec, odpoczywali; niektrzy przyszli tu z caymi rodzinami.
Obowizywaa zasada: jedna rodzina, jedna derka - jakby wybrali si na co w rodzaju podziemnego pikniku. Z
przeraeniem oszacowaam, e jest ich tu wicej ni trzystu. O wiele wicej!
Currana nigdzie nie dostrzegam.
Drzwi za mn zamkny si, wydajc charakterystyczny odgos. Jeden ze zmiennoksztatnych zareagowa
na ten dwik, odwrci si i spojrza na mnie. Ciekawe, jak by zareagowa, gdybym powiedziaa, e przyszam
poyczy szklank cukru...
Usyszaam, e drzwi za mn ponownie si otwieraj, do sali weszy dwa wielkie samce. Kiedy poczuam
ich oddech na szyi, zrozumiaam wiadomo - miaam i w d a do sceny. Kilku zmiennoksztatnych
podnioso si ze swoich posa i stano porodku zejcia, zagradzajc mi drog.
Komitet powitalny. Jak mio.
Nie zwaajc na nich, zderzyam si z jednym z nich i wycedziam przez zby:
- Stoisz na mojej drodze.
- Naprawd? - drwico spyta chopak. Mia nie wicej ni osiemnacie lat, szczer twarz i przydugie
brzowe wosy. Oczy rwnie brzowe, i to one miay mi si prosto w twarz. Wiedziaam, e cae to
przedstawienie nie jest dzieem przypadku, wiedziaam rwnie, kto za nim sta. Mwio si, e bez zgody
Currana zmiennoksztatni nie wytarliby nawet nosa.
- Naprawd - odpowiedziaam stanowczo, doskonale zdajc sobie spraw, co moe za chwil nastpi.


- Z mojego punktu widzenia, to ty stoisz na mojej drodze - odezwa si starszy, krpy mczyzna. Kciki
jego ust lekko drgay, jakby facet stara si ukry umiech. Robi to jednak na tyle nieudolnie, e trudno byo nie
dostrzec jego rozbawienia.
- Hej, Mik, nie wiesz, e damie naley ustpi miejsca? - krzykn ze swojej derki jaki wysoki kole z
czupryn rudych, zmierzwionych wosw.
- Nie widz tu adnej damy - odpowiedzia krpy, patrzc na mnie z ukosa.
Po sali przetoczya si fala gwizdw i powarkiwa, zabrzmiao to tak, jakby kto je wyreyserowa, niczym
w sitkomie z publicznoci w studiu. Mik mierzy mnie wzrokiem. Nawet jego szydercze spojrzenie zdawao
si by dobrze wywiczone. Nie czaia si w nim groba, stanowio tylko test, miao sprawdzi, co zrobi.
Musiaam szybko co wymyli i to bez uycia broni, bo w przeciwnym wypadku Gromada nigdy nie
zgodziaby si ze mn wsppracowa. Niedorzeczno caej tej sytuacji bya wprost zdumiewajca.
Mczyni pokrzykiwali coraz goniej, brak mojej reakcji ich omiela. Nastolatek, ktry wczeniej zastpi
mi drog, umiechn si znaczco i zaproponowa:
- No to jak, maa, moe pjdziemy gdzie w ustronne miejsce, zobaczysz, e potrafi ci zadowoli.
Caa grupa wybucha spontanicznym miechem, wic tym razem dzieciak improwizowa. Dumny z siebie,
wycign rk i musn palcami mj policzek.
W chwili gdy jego palce dotkny mojej skry, wyszeptaam tylko jedno sowo i to tak cicho, e nawet ja
sama nie usyszaam wasnego gosu:
- Amehe. Bd posuszny.
Sowo mocy przenikno do miejsca, gdzie mnie dotyka. Z mojego ciaa odpyn tak silny strumie magii,
e niemal padam na kolana. Chopak znieruchomia. Wszystko to stao si na tyle szybko, e caa reszta, zajta
robieniem haasu, niczego nie zauwaya.
- To byo dobre, Derek. - Mik pochwali dzieciaka i miejc si, doda: - Myl, e moglibymy wszyscy si
z ni zabawi, o ile tylko nie masz nic przeciwko temu.
A zatem Mik rwnie niczego nie dostrzeg, chocia sta tak blisko.
Zwrciam wzrok na chopaka i rozkazaam:
- Ochraniaj mnie!
Ciao Dereka zaczo nagle na przemian skrca si i napra, zostawiajc na pododze mokre lady, a po
chwili gadkowosy wilk skoczy na zdezorientowanego Mika, pozbawiajc go rwnowagi.
Mczyzna upad ciko na plecy, a ogromny szary wilk stan apami na jego piersi. Z garda zwierzcia
wydobywao si pene nienawici, dzikie warczenie, a obnaone ky byy o wos od krtani ofiary.
- Trzymaj go - rozkazaam znowu.
Wilk nadal cicho warcza, a jego czarne wargi niespokojnie drgay.
W sali zapanowaa cisza jak w grobowcu. Miaam nadziej, e nie bdzie to mj grobowiec.
- Derek - wychrypia Mik. Ciar wilka, ktry sta mu na klatce piersiowej, utrudnia mwienie: - Derek, to
ja.
Wilk zawarcza.
- Nie ruszaj si - poradziam Mikowi, sigajc jednoczenie za plecy i wycigajc Zabjc. Wysuwany z
pochwy wyda cichy metaliczny szept, przycigajc spojrzenia zmiennoksztatnych, ktrzy jak urzeczeni
wpatrywali si w magiczne ostrze.
Z lewej podniosa si ze swego miejsca jaka kobieta. Jej usta dray, a wypowiadane sowa przechodziy w
warkot:
- Co mu, do cholery, zrobia?
Rozejrzaam si po sali. Sytuacja zmienia si diametralnie. Zmiennoksztatni nie byli ju rozbawieni i
krzykliwi. Gra si skoczya, w ich oczach pon gniew, a wosy si zjeyy. W powietrzu unosi si zapach
dzy mordu.
-To jest Zabjca - powiedziaam gono, unoszc miecz, by wszyscy mogli dokadnie go widzie. Moja bro
wrzaa, z ostrza unosiy si migotajce wiatem smugi dymu. - Ten miecz nosi ju wiele imion, a jedno z nich
brzmiao Rozpruwacz Wilkw. Sprbujcie mnie tylko dotkn, a poka wam, w jaki sposb je otrzyma.
- Nie pokonasz nas wszystkich - warkn jaki mczyzna z prawej strony.
- Nie zamierzam - wyjaniam spokojnie, przykadajc ostrze do szyi szarego wilka. - Ruszcie si tylko, a go
zabij.

Zapanowaa bezwzgldna cisza. Poczucie jednoci i lojalnoci w Gromadzie byo silniejsze ni ich zo, ale
ja i tak nie odwayabym si posun dalej.
- Wystarczy! - zagrzmia donony gos Currana.
Zmiennoksztatni, ktrzy zastpowali mi drog, natychmiast odsunli si na boki. Zobaczyam Wadc
Bestii stojcego w dole przy kominku. Zwrciam wzrok na szarego wilka i wydaam mu rozkaz:
- Chod ze mn.
Zwierz niepewnie zdjo apy z piersi lecego na pododze Mika. Ruszyam w stron Currana, a wilk
drepta u mojego boku jak wielki pies obronny.
Zatrzymaam si na scenie. Na tczwkach Currana wyranie odznaczay si zote smugi. By wcieky.
Zignorowaam go i podeszam do paleniska, podwinam prawy rkaw bluzy i przesunam przedramieniem
nad ogniem. Poczuam okropny bl. W powietrzu unis si ohydny swd przypalonej skry i spalonych
wosw. Przez sal przebieg pomruk uznania. Udowodniam Gromadzie, e jestem czowiekiem i e potrafi
zapanowa nad swoim ciaem. Zrobiam co, czego nie potrafi aden zmiennoksztatny banita. Nikt, kto
opuci Gromad i pozwoli przej nad sob kontrol zwierzcej osobowoci, nawet jeli przybiera ludzki
ksztat, nie potrafi dotkn ognia. Prba ognia bya bardzo starym i bardzo tajemnym rytuaem, tote nikt nie
spodziewa si, e go znam.
Twarz Currana nadal miaa kamienny wyraz.
- Chodcie - powiedzia, patrzc na mnie i wilka.
Zeszlimy ze sceny, przez kolejne drzwi weszlimy do duo mniejszego pomieszczenia, w ktrym na
wycieanych krzesach siedziao omioro ludzi. Na widok Currana powstali ze swoich miejsc i tak ju pozostali
- trzy kobiety i piciu mczyzn. Przyjrzaam si uwaniej i zobaczyam wrd nich Jima. Wic mj stary
kumpel jest czonkiem Rady Gromady. Niesamowite!
Wszystkie osiem osb gapio si na wilka, na mnie, na moj bro, a w kocu na Currana. Spostrzegam, e
Jim otworzy usta, eby co powiedzie, ale szybko zamkn je z powrotem.
- Derek - zawoa Curran.
Wilk odwrci si i spojrza na niego. Widziaam, jak mruy lepia, bronic si przed pomiennym wzrokiem
Currana; blask oczu Wadcy Bestii zdawa si razi zwierz a do blu. W kocu wilk podda si, usiad i
zamar jak zahipnotyzowany. Wtedy Curran wyda z siebie niesamowity dwik. Byo to co w rodzaju
mieszaniny warczenia i sw, ale nie miaam wtpliwoci, e tak wanie wyda wilkowi rozkaz. Szczupe ciao
zwierzcia przebieg dreszcz. Curran powtrzy polecenie. Wilk dra coraz bardziej, jakby targay nim
konwulsje, a z pyska dobywa si cichy skowyt.
Wadca zmiennoksztatnych spojrza na mnie:
- Uwolnij go!
- To proba czy rozkaz? - spytaam.
Przez twarz Currana przebieg skurcz, jakby lew, ktry w nim mieszka, usiowa wydosta si na zewntrz,
szarpic pazurami skr od rodka.
- Proba - powiedzia cicho i spokojnie, cho widziaam, jak trudno jest mu powstrzyma emocje.
Uklkam obok wilka i wsunam do pomidzy sier jego grubego futra, by dotrze palcami do skry.
Zwierz zadrao.
- Czy tutaj moja moc zadziaa? - upewniam si.
Curran skin potakujco. Spojrzaam zatem na wilka i wyszeptaam: Dair. Uwalniam ci. Sia sw mocy
ponownie mn wstrzsna. Przed oczami przepyway mi czerwone okrgi. Potrzsnam gow, eby znw
normalnie widzie. Wilk lea rozcignity na pododze, jakby w jednej chwili jego ylaste apy zostay
pozbawione jakiejkolwiek siy. Curran zawarcza i lece przed nami zwierz rozwiao si gdzie w gstej mgle.
Na pododze pozosta tylko nagi, pokryty kroplami potu Derek.
-Ja... nie mgbym... - zajcza, majc na myli zdarzenie z Mikiem.
- Wiem - odpar uspokajajcym tonem Curran. - Wszystko w porzdku.
Dzieciak westchn i zemdla. Jedna z kobiet, dugonoga, szczupa brunetka okoo trzydziestki, okrya go
kocem.
Curran odwrci si do mnie, w jego oczach pon gniew.
- We jeszcze raz kogo z naszych, a ci zabij. - Wypowiedzia te sowa zwyczajnie, jak zwyko si
mawia w przypywie wciekoci, ale jego spojrzenie mwio, e nie artuje. Zrozumiaam, e gdyby musia,


zabiby mnie, a moja mier nie obeszaby go ani troch, a ju z pewnoci nie spdzia mu snu z powiek. Nie
pomylaby o niej pniej ani przez chwil. Po prostu zabiby mnie i przeszed nad tym do porzdku dziennego,
nie zaprztajc sobie gowy faktem, e pozbawi ycia jak ludzk istot.
Poczuam, e zaczynam si ba, wic sztucznie rozemiaam mu si w twarz.
Sdzisz, e nastpnym razem mgby tego dokona sam jeden, waniaku? - kpiam. - Zastanw si jeszcze
i lepiej znw przyprowad ze sob troch swoich, eby mogli mnie osaczy, jak dzisiaj. - Zrobiam pauz, a
potem dodaam: - Robisz si mikki. Kto stojcy za Curranem wyda z siebie zduszony warkot. No tak,
przemkno mi przez myl, ju nie yj.
Twarz Wadcy Bestii drgaa, jakby co usiowao rozerwa j od wewntrz. Widziaam wyranie, jak
zmaga si ze sob, by nie ulec budzcej si w nim krwioerczej bestii. W kocu ogromnym wysikiem woli
odzyska nad sob kontrol. Ten wysiek mia niemal fizyczny charakter. Obserwowaam minie twarzy
mczyzny, jeden po drugim rozluniay si, jakby jego zo eksplodowaa i rozchodzia si wewntrz czaszki.
Szalestwo w oczach Currana zgaso, pozostawiajc po sobie tylko sabo tlce si bursztynowe iskierki. Sta
teraz przede mn odprony, rozluniony i spokojny. Nie potrafi powiedzie, dlaczego, ale wydao mi si to
najbardziej przeraajc rzecz, jak kiedykolwiek widziaam.
- Potrzebuj ci teraz - powiedzia, a potem spogldajc na sw Rad, zapyta: - Czy Corwin jest gotw?
- Tak, mj panie - odezwa si sualczym tonem starszy, niesamowicie gruby mczyzna. Mia klatk
piersiow przypominajc beczk, a jego ogromne ramiona i rce z pewnoci mogyby sta si dum
niejednego kowala. Zblia si chyba do pidziesitki, a moe j ju przekroczy, bo jego czarna broda i gste
czarne wosy poprzetykane byy pojedynczymi siwymi kosmykami.

- To dobrze - odpar Curran. - Zabierz j do niego. Wkrtce do was docz.
Czarnobrody mczyzna otworzy drzwi po lewej stronie i przytrzyma z galanteri.
- Prosz bardzo - powiedzia, pochylajc si w lekkim ukonie.
Przystaam na jego zaproszenie.
Szlimy obok siebie krtym korytarzem - mczyzna z czarn brod i ja - nie wypowiadajc ani sowa. W
kocu czarnobrody przerwa milczenie.
- Mam na imi Maho - powiedzia tak po prostu. Mia gboki i przyjemny gos i mwi z lekkim szkockim
akcentem.
- Mio mi ci pozna - wymamrotaam machinalnie.
-Jasne - stwierdzi krtko, a potem doda, chichoczc: - Ale byoby jeszcze milej, gdybymy si spotkali w
bardziej sprzyjajcych okolicznociach.
Postanowiam zrewanowa si dowcipem:
- Gdybym wiedziaa, e Gromada zawsze wita w ten sposb swoich goci, na miejsce spotkania bez
wtpienia wybraabym jednak Zauek Jednoroca.
Mj przewodnik zaspi si, a pniej wyjani:
- Musisz zrozumie, e Curran nie moe sobie pozwoli na to, by kto dysponowa jakkolwiek rzecz
nalec do niego. Jeli by si tak zdarzyo, jego autorytet stanby pod znakiem zapytania. Bez wtpienia
znajdzie si kilku zmiennoksztatnych, ktrzy zadadz sobie pytanie, czy nie jeste w stanie zrobi z Curranem
tego samego, co zrobia z Derekiem.
- Znam mechanizmy rzdzce w Gromadzie - usiowaam wyjani swoje postpowanie.

- To nie ma nic do rzeczy - odpar czarnobrody. - Jeste osob postronn, kim spoza Gromady, a Gromada
nie ufa obcym.
- Zgoda, ale jestem ludzk osob postronn, tymczasem Gromada potraktowaa mnie, jakbym bya
samotnym zmiennoksztatnym... I to za przyzwoleniem Currana.
Wiedziaam, co mwiam. Co prawda bardzo rzadko, ale zdarzao si, e ktry ze zmiennoksztatnych
wybiera wasn drog i dobrowolnie opuszcza Gromad. Tacy indywidualici nazywani byli samotnikami, a
spoeczno traktowaa ich z wielk podejrzliwoci i niechci.
Maho pochyli gow i spuci oczy, potwierdzajc w ten sposb moje rozeznanie i ocen sytuacji, a potem
zauway spokojnie:
- Curran nigdy nie robi niczego bez powodu. Mwiono mi, e ju si z nim spotkaa. Moe na tym
spotkaniu niewiadomie rzucia mu co w rodzaju wyzwania
- ? Niewiadomie? Na Boga! Zrobiam to z pen wiadomoci.
- Twoja znajomo naszych obyczajw jest zadziwiajca - kontynuowa. - Zwaszcza jak na czowieka z
zewntrz. Jak wesza w posiadanie tych informacji? - Nie wyczuam w tym pytaniu adnego podstpu.
- Dziki ojcu - odpowiedziaam.
- To czowiek Kodeksu?
- Na swj sposb. I to nie waszego Kodeksu, ale swojego wasnego.
- Bya piln uczennic - zauway Maho.
- Nie - zaprzeczyam. - Raczej miaam dobrego nauczyciela. Ja byam raczej... trudnym dzieckiem.
- No c... - Maho wzruszy ramionami i podsumowa: - Dzieci czasami takie s.
Zatrzymalimy si przed jakimi drzwiami.
- Moe potrzebujesz maci na t poparzon rk? - spyta z prawdziw trosk w gosie.
Spojrzaam na paskudn czerwon oparzelin szpecc skr.
- Nie. Jeeli nie zastosuje si jej od razu, to i tak nie zadziaa - wyjaniam. - Ale jestem wdziczna za trosk.
- Skinam gow w podzikowaniu i spytaam: - Powiedz, czy to wanie ty zawsze uspokajasz rozgniewanych
goci Gromady?
- Czasami - odpar enigmatycznie. - Podobno mam dobry wpyw na niegrzeczne dzieci - stwierdzi,
otwierajc przede mn drzwi. - Prosz.
Kiedy tylko weszam, zamkn je za mn. Pomieszczenie byo mae. Jedyna w pokoju lampa rzucaa ostry
sup wiata na sam rodek znajdujcego si tu stou. Obok niego postawiono dwa krzesa. Na jednym z nich,
stojcym dalej, siedzia mczyzna. Pomylaam, e celowo wybra takie miejsce, by ukry twarz w mroku.
W ogle caa sceneria tego pomieszczenia przypomniaa filmy szpiegowskie, ktre ogldaam w
dziecistwie
- Podeszli ci, co? - stwierdzi mczyzna. Mia niski i ochrypy gos. - Ju chciaem si zaoy, e za
nastpne dziesi minut bdziesz gotowa ich przeprosi.
- Nie sdz - powiedziaam zdecydowanym tonem, podchodzc do stou. Mczyzna odsun si, by
pozosta w cieniu.
- Nie bierz tego do siebie. Robi to kademu. Dlatego z nim nie gadam.
- Ty jeste Corwin?
- Nie, Krlewna nieka. - Odchyli si na krzele, balansujc na jego tylnych nogach.
- A kim jest czowiek, ktry mnie tutaj przyprowadzi? - spytaam.
- Maho? To Kodiak... Niedwied z Atlanty.
- To on jest wykonawc wyrokw Gromady?
- Dokadnie.
Z trudem przeknam t wiadomo.
-Jak chyba wiesz, uznaje Currana za swego lidera - powiedzia mczyzna.
- O? I nazywa go wadc, jak caa reszta?
Wzruszy tylko ramionami.
- Przecie Curran jest wadc.
Ona ma z tym problem. Chyba tego nie ogarnia - odezwa si Curran tu za moimi plecami.


Tym razem nie podskoczyam, cho niewtpliwie mnie zaskoczy. Brawo, pogratulowaam sobie, czego si
nauczyam od ostatniego spotkania.
- Moesz sobie by wadc czyim chcesz, ale, do cholery, na pewno nie jeste moim.
Curran, cigle opanowany i spokojny, opiera si o cian.
- Gdzie reszta? - spytaam zniecierpliwiona. Wedug mnie powinno by tu wicej obserwatorw,
przynajmniej te osiem osb, ktre siedziay w tamtym pomieszczeniu, gdzie przez swoje zuchwae gadanie
nieomal nie zakoczyam ycia: samiec alfa wilczej gromady, przywdca szczurw, kto z wywiadu, zwykli
zmiennoksztatni i kto, kto odpowiada za wiksze zwierzta.
- Przypatruj si nam - powiedzia Curran, wskazujc ruchem gowy cian.
Spojrzaam w tym kierunku i od razu dostrzegam weneckie lustro. Odwrciam si do Corwina.
- Dlaczego skrywasz si w mroku? Chciaabym ci zobaczy.
-Jeste pewna?
-Jak najbardziej.
Przesun si w stron lampy i wiato pado wprost na jego twarz. Przeraajc twarz. Ogromne, gboko
osadzone w czaszce oczy, patrzce kamiennym wzrokiem, ocieniay krzaczaste brwi. Mia masywny nos i
szczk zbyt du i wyrazist jak na czowieka. Zbami mg chyba przegry bez wikszego wysiku stalowy
drut. Jego grube, przypominajce futro czerwonawe wosy, zaczesane byy z tyu w kucyk. Po obu stronach
twarzy zwisay tylko dugie baki, ktre spyway wzdu koci policzkowych i sigay a do klatki piersiowej.
Spomidzy nich wystaway dugie, spiczaste uszy z maymi kpkami rudej sierci na kocach. Tej samej barwy
wosy, tylko krtsze i grubsze pokryway szyj i krta, bezwosy by jedynie podbrdek, na ktrym odznaczaa
si wyrana linia golenia.
Rce mczyzny, nieksztatne i nieproporcjonalne w stosunku do ciaa, spoczyway na stole. Pomylaam,
e pomimo krtkich palcw, kad doni mgby bez problemu obj ca moj gow. Na nich rwnie mia
wosy, wyrastay kpami czerwonego futra z kykci.
Corwin spojrza na mnie i umiechn si szyderczo, obnaajc zby. Byy ogromne i ostro zakoczone,
podobnie jak sierpowate pazury, ktre wyrastay z czubkw krtkich i grubych palcw. Corwin rozprostowa
palce kocim ruchem i usyszaam, jak pazury drapi drewnian powierzchni stou.
- Czowieku! - wyrwao mi si. - Jak ty poprawiasz w nocy poduszk?
Corwin spojrza na mnie, oblizujc ky, i zwrci si do Currana:
- Podoba mi si.
- Zaczynajmy - powiedziaam.
- Nie spytaa mnie, czym jestem - zauway Corwin, pukajc w blat pazurami.
- Pracuj nad tym - odparam i natychmiast przypomniaam sobie wyuczon formuk, ktr wtaczano nam
do gowy na wykadach w Akademii: - Nazywam si Kate Daniels. Jestem prawnym przedstawicielem Zakonu.
Prowadz ledztwo w sprawie morderstwa, a ty jeste jednym z podejrzanych. Wszystko do tej pory
zrozumiae?
- Tak - rzuci krtko Corwin.
-Jestem tu, eby zada ci pytania w celu potwierdzenia bd wykluczenia twojego udziau w morderstwie
jako gwnego podejrzanego. Jeeli popenie t zbrodni, odpowiadajc na moje pytania, moesz przyzna si
do winy, ale nie mog ci zmusi, by na nie odpowiada.
- On moe - zauway Corwin, wskazujc ruchem gowy Currana.
- To sprawa midzy tob a nim. Jeeli chodzi o mnie, chc, eby bya jasno: nie mog ci zmusi do
wsppracy.
-Jasne, soneczko. - Corwin przesa mi specjalny umiech.
Odwzajemniam go i kontynuowaam:
- Informacje, ktre mi dzisiaj przekaesz, s poufne, ale nie s objte klauzul tajnoci.
- Co to znaczy? - zaniepokoi si Corwin.
- To znaczy - wyjani Curran - e zatrzyma je dla siebie, jednak jeli zostanie wezwana do sdu, bdzie
musiaa je ujawni.

- Dokadnie tak - potwierdziam i spojrzaam Corwinowi prosto w oczy. - Musz ci rwnie ostrzec, e
jeli to ty zamordowae Grega Feldmana, zrobi wszystko, co w mojej mocy, eby ci zabi.
Corwin znw zahuta si na krzele, a z jego garda wydoby si dziwny bulgoczcy dwik. Dopiero
chwil pniej zrozumiaam, e on po prostu si mieje.
- Zrozumiaem - wydusi, kiedy w kocu si opanowa. Jego tczwki byszczay zieleni.
- Zaczynajmy zatem - powiedziaam. - Czy brae udzia, bezporedni lub poredni, w zabjstwie Grega
Feldmana?
-Nie.
Potem zadaam kolejne kluczowe pytania. Z odpowiedzi wynikao, e Corwin wie tylko o tym, co znaam
ju z akt sprawy, a poza tym nie mia nic do dodania. Z ca pewnoci nigdy nie spotka Grega ani wampira.
Nie mia zielonego pojcia, kto mg ich zabi i nie wiedzia nawet, kim jest Ghastek.
- Czy byby skonny da materia do m-skanowania? - spytaam na koniec.
- Materia? - powtrzy z wahaniem.
- Krew, lin, mocz, wos. Cokolwiek, co mogabym podda badaniu.
Corwin wychyli si w moj stron i wymrucza niskim gosem:
- Oczywicie, e mog ci co da. Nawet co innego ni krew czy lina.
Pochyliam si, nasze oczy znalazy si dokadnie naprzeciw siebie.
- Dzikuj - wycedziam powoli. - Ale jestem nieosigalna.
- Zwizana z kim? - spyta.
- Nie. Zapracowana.
- Nie bdziesz zapracowana wiecznie.
Pod wpywem impulsu wycignam rk i podrapaam Corwina pod brod. Zamkn oczy i zamrucza.
- Takie s kotoaki - westchnam.
- Taaaaak. - Poruszy gow tak, by moje palce silniej drapay jego podbrdek.
- A potem staj si kotami-ludmi - mwiam dalej.
- Oczy Corwina przybray ksztat wskich szparek. Miaam wraenie, e ich zielony blask przewieca przez
skr. Urodzony jako zwierz... - zaczam.
- Tak, ale teraz jestem czowiekiem - dokoczy za mnie i znowu poruszy gow, eby moje palce mogy
drapa dalsze miejsca na podbrdku i szyi. - Czowiekiem-rysiem. I wiesz co, lubi czyta, bo mog dowiedzie
si wielu ciekawych rzeczy o ludziach. Na przykad tego, e ludzkie samice czsto maj ruj.
- Nadal polujesz midzy drzewami w bezksiycowe noce, rysiu? - spytaam mikko.
- Chod ze mn w nocy do puszczy, a sama si przekonasz - wyszepta.
Przerwaam to przedstawienie i usiadam z powrotem na krzele.
- Macie tu jaki m-skaner? - spytaam Currana.
- Przenony.
- To powinno wystarczy.
Czekaam, a go dostarcz. Nawet przenony skaner way ponad czterdzieci kilogramw, tymczasem
przyniosa go kobieta i bez wikszego wysiku ustawia w rogu pokoju. Urzdzenie stanowio poczenie
metalu i drewna, i przypominao nieco maszyn do szycia po przejciach - jakby jaki celtycki wojownik
uywa go w czasie bitwy. Kobieta przyjrzaa si krytycznie skanerowi i jedn rk przesuna go o par
centymetrw od ciany. Pomylaam, e zmiennoksztatni nie mog narzeka na brak siy.
- Wiesz, jak to dziaa? - spytaa.
Przytaknam. Wycignam z otworu skanera
szklany podajnik i umiechnam si do Corwina:
- Co powiesz na prbk wosw?
Schwyci kosmyk swoich bakw i napi go, potem bysn pazurem i po chwili kpka czerwonawych
wosw upada na podajnik. Wsunam je z podajnikiem do komory analizujcej. Zabysy snopy zielonego
wiata, drukarka zacza pracowa.




Kiedy skoczya, ze szczeliny skanera wysun si wydruk. Oderwaam go. Na wydruku pojawiy si linie,
caa seria krtkich, jasno zabarwionych linii, ale nie w tym miejscu, w ktrym si ich spodziewaam. Obrciam
wydruk, starajc si uchwyci waciwy kt padania wiata. Linie byy tozielone, a nie te. Nie pasoway.
A zatem straciam jedynego podejrzanego.

Jeste zadowolona? - spyta Curran.
- Owszem - powiedziaam, cho z trudem ukrywaam rozczarowanie. - Jest czysty. - Skinam gow w
kierunku Corwina.
Po moich sowach Curran wykona jeden gest, na co posuszny mu Corwin podnis si z krzesa i wyszed
z pomieszczenia.
- Umawialimy si na transakcj wymienn - przypomnia mi Curran.
- Pamitam - odpowiedziaam. - Co mam dla ciebie zrobi?
Curran spojrza si w stron otwartych drzwi, w ktrych ukaza si Derek. Kolana si pod nim uginay,
nagle zahaczy o framug i upad. Mia wychudzon twarz i wyglda, jakby potrzebowa jeszcze wielu godzin
snu i obfitego posiku. Poczuam si winna. Pomylaam, e Derek to przecie tylko umczony dzieciak, ktry
zosta wpltany w kretysk potyczk pomidzy mn i swoim przywdc.
- Moesz go wzi ze sob - powiedzia Curran.
Zamrugaam ze zdziwienia.
- Co? - Sdziam, e si przesyszaam.
-Jako ochroniarza. Na znak umowy z Gromad. We go jako bro.
- Nie! - W yciu nie mogam si na to zgodzi.
Curran nic nie mwi, tylko patrzy na mnie.
- Umawialimy si na wymian informacji - podkreliam. - Nie przypominam sobie adnego punktu naszej
umowy, ktry mwi, e wezm kogo std ze sob. A poza tym, dlaczego, do cholery, miaabym bra ze sob
wilka, ktry donosiby ci o kadym moim kroku?
- Zwi go przysig krwi. Nie wyrzdzi ci krzywdy, ani fizycznej, ani adnej innej i nie bdzie ci
szpiegowa.
Spojrzaam na Dereka, ktry opiera si o cian, i postanowiam przedstawi Curranowi rozsdne ar-
gumenty, by zakoczy t kwesti ostatecznie.
- Posuchaj, nawet zakadajc, e ci wierz, nie moesz kaza mu i ze mn. Spjrz na niego, to dziecko.
Jeeli dojdzie do walki, nie bd wiedziaa, czyj gow ocali: swoj czyjego.
- Sam zadbam o swoj - powiedzia Derek ochrypym, sabym gosem.
- Nie moesz mnie zmusi, ebym go ze sob wzia - upieraam si. - Nie chc mie na rkach jego krwi.

- Jeli go nie zabierzesz i tak bdziesz winna jego cierpieniu - spokojnie odpar Curran, zakadajc rce na
piersi. - Zapanowaa nad moim wilkiem na oczach caej Gromady.
- Nie zostawie mi wyboru. Skd mogam przypuszcza, e przerwiesz tamto przedstawienie?
Przyszam tutaj w dobrej wierze i wpadam w zasadzk. A zatem caa odpowiedzialno ley po twojej
stronie.
Curran zignorowa to, co powiedziaam, i cign swoje:
- Podaa w wtpliwo mj autorytet. Nie mog tak po prostu go puci. W zwizku z tym, co zaszo, mam
trzy wyjcia. Pierwsze z nich, to da ci publiczn lekcj pokory i uwierz mi, e bardzo chciabym to zrobi. -
Wyraz twarzy Wadcy Bestii nie pozostawia mi wtpliwoci, jak bardzo tego pragn. - Ale nie mog i musz
ci znosi, bo jeste przedstawicielem Zakonu. Druga opcja, to ukaranie Dereka, a tego akurat chciabym
unikn. No i trzecie wyjcie: mog da go tobie i powiedzie wszystkim, e by twj ju od czasu naszego
poprzedniego spotkania. Wygldasz na zaniepokojon, ale zapewniam ci, e przysiga krwi zapanuje nad jego
szalestwem. No i pozwoli mu zachowa twarz.
Jeszcze raz potrzsnam gow.

- Nie mog go zabra.
- W takim razie go zabij. - Twarz Currana nie wyraaa adnych emocji.
Z oblicza Dereka odpyna krew. Jeszcze mocniej opar si o cian i sta nieruchomy jak posg.
- Nie posucha mojego rozkazu - powiedzia Curran. - Dotkn ci, a zatem racja jest po mojej stronie,
mam prawo wymierzy mu kar. - Jego rka pokrya si sierci. Z potnej apy wysuny si pazury i
dotkny skry na podbrdku Dereka. Chopak drgn.
- Lubi dzieciaka. - Gos Wadcy Bestii brzmia niemal jak mruczenie. - Nie bdzie mi atwo go zabi.
- Zra go tylko, a nadziej ci jak wini na ruszt - ostrzegam przez zacinite zby.
- Nie sdz - stwierdzi z przekonaniem. - Nawet nie sprbujesz. Ty tylko wywijasz swoim mieczem i
duo gadasz, a potem wycofujesz si w ostatniej chwili. I wtedy wanie podern mu szyj. Jemu i tobie.
Sierpowato zakrzywione pazury przesuny si niebezpiecznie blisko yy pulsujcej na szyi Dereka.
Przebiego mi przez myl, e powinnam w kocu nauczy si nie skada obietnic bez pokrycia.
- Wygrae, Wasza Wysoko - skapitulowaam. - Prosz ci, jeli masz zwiza go przysig, zrb to
teraz. Za trzy godziny mam spotkanie. Trzy jasnoczerwone krople spady na rozarzony wgiel w metalowym
palenisku, zawrzay i wyday cichy syk. W powietrzu rozszed si swd spalonej ludzkiej krwi, podsycajc
spltane strumienie magii. Skrzywiam si.
Trwa rytua zwizania, rytua przywizania przysigi Dereka do magii jego krwi. Problem polega tylko
na tym, e taka przysiga gwarantowaa bardzo niewiele. Dokonana w takich okolicznociach, stanowia dla
chopaka problem, ktrego pewnie chtnie by si pozby. Kiedy bdzie musia wybiera pomidzy zerwaniem
przysigi i waniejszym zobowizaniem, jakim jest lojalno wobec Gromady, bardziej prawdopodobne, e
zerwie przysig.
Wysoki, szczupy wilk alfa zaintonowa sowa przyrzeczenia. Derek powtrzy je, prdy mocy obiegy
pomieszczenie dookoa, wznoszc si na nieprawdopodobn wysoko wzdu cian, sigajc sufitu i znikajc
gdzie w ciemnociach. Czonkowie Rady, ktrzy utworzyli krg wok paleniska, inkantowali jednoczenie
to samo. Derek trzyma rk nad pomieniami. Wilk alfa rozci jego przedrami, by krew z rany moga spa
w ogie i przypiecztowa przysig. Przyrzecze byo wiele, a poniewa krew zmiennoksztatnych szybko
krzepnie, wilk alfa musia otwiera ran ponownie po upywie kadych trzydziestu sekund. Przysiga trwaa
prawie pitnacie minut. Ju w poowie Derek zacz zaciska zby, kiedy n dotyka jego skry. Rka
musiaa go strasznie bole.
Suchaam lubw. Derek przyrzeka chroni mnie z naraeniem wasnego ycia, jeli zajdzie taka
potrzeba. Przyrzeka by zawsze po mojej stronie, zarwno w niebezpieczestwie, jak w czasie pokoju, tak
dugo jak zada tego Gromada. Przyrzeka przestrzega honoru Gromady jako caoci, a w szczeglnoci
honoru Klanu Wilkw. Suchajc tego wszystkiego, zdaam sobie spraw, e nie dostaj ochroniarza.
Dostaam co w rodzaju drugiego ycia, bo gdyby tylko kto krzywo na mnie spojrza, Derek byby
zaszczycony, e moe porba go na kawaki.
Sta tutaj, coraz bardziej krzywic si z blu, wyglda na zagubionego i godnego politowania.
Odwrciam si i po cichu wyszam do mrocznego korytarza. Tutaj chodne powietrze pachniao lekko
cytryn. Oparam si o cian i ukryam twarz w doniach, odgradzajc si od otaczajcej mnie rzeczywistoci.
Przysiga krwi trwaa tylko chwil, ale Derek musia w niej wytrwa, w innym przypadku jego przyrzeczenie
staoby si bezwartociowe. Musi spa w moim apartamencie, jada ze mn obiady i pj ze mn do
Kasyna... Kasyno. O cholera!
- Saby odek? - Tu za mn niespodziewanie odezwa si Curran.
Nie podskoczyam ze strachu. To byo tylko takie nieznaczne wzdrygnicie, naprawd.
- Robisz to celowo, prawda? - spytaam.
- Ale co? - Wydawa si zaskoczony.
- Niewane. - Uznaam, e nie warto cign tego tematu.
189 Ilona Andrews
Potaram twarz rkami, jednak uczucie znuenia nie ustpio. Najwyraniej spada mi adrenalina. Po-
mylaam, e potrzebuj kilku minut i znowu bd jak nowa.
- Nie jeste taka, jak inni - powiedzia Curran.
Nie, do cholery.
- Nie radz sobie z tym wszystkim zbyt dobrze, prawda?
- Nie - rzuci krtko. W jego gosie nie usyszaam wspczucia.
Chciaam jeszcze o co zapyta, ale powstrzymaam si. Nie powinnam by tak gadatliwa.
- Prosto std jad do Kasyna. Chciaabym wiedzie, czy mog wzi Dereka ze sob. Nataraja lubi mnie
drani. Gdyby w potrzebie zmieni si w wilka, mogoby si zrobi cholernie gorco.
- Wiesz cokolwiek o Kodeksie? - spyta.
- Kodeks jest drog - zacytowaam Kodeks Myli. - Jest porzdkiem wrd chaosu, jest zdrowym
rozsdkiem midzy niewiadomoci.
Spojrza na mnie. Zaskoczony, Wasza Wysoko? Tak, czytaam go. Wiee razy.
- Bez Kodeksu zmiennoksztatni trac sw rwnowag - cytowaam dalej. - Bestia zwycia, zmuszajc
ich do morderstwa i poerania swych ofiar. Spoywanie ludzkich cia powoduje katastrofalne zmiany
hormonalne. Skonno do agresji, paranoja, popd seksualny staj si niekontrolowane i zmiennoksztatni
degeneruj si w loupa, psychopat zdolnego do kadej perwersji, ktr ludzki umys potrafi sobie wyobrazi.
Teraz poczuam si naprawd zmczona. Powoli osunam si po cianie i usiadam na pododze. Pieprzy
Currana, skoro chce sta nade mn, niech sobie stoi.
- Byam w Zatoce Moses, gdy Gildia zrobia obaw na przeraajcy dom Sama Buchanana - powie-
dziaam.
W tej samej chwili moja pami usunie przywoaa obrazy tamtych wspomnie. Podwrko przed domem
Buchanana, ktre stao si polem bitwy, rw i barykada, zza ktrej strzelaa do nas jego obkana sfora.
Poka trawa usiana ciaami martwych loupw, dziecicy nadmuchiwany basen - niebieski w te
kaczuszki - peen krwi i poskrcanych w nieforemne bryy ludzkich wntrznoci, i kobieta, naga i
zakrwawiona, z czarnymi dziurami w miejscu, gdzie kiedy byy jej oczy. Sza po omacku z wycignitymi
przed siebie rkami, jakby czego szukaa. Potkna si o zwoki, ale zdoaa uchroni si przed upadkiem,
opierajc rce o pie sosny. Obja go i zacza woa, ale jej gos przypomina szept: Megan! Megan!". I nikt
z nas, nikt z dwudziestu czterech najemnikw nie potrafi powiedzie jej o drobnym, ciemnowosym ciaku, z
zacinit na szyi ptl, zwisajcym bezwadnie z gazi drzewa, ktrego si trzymaa.
Zagryzam wargi.
- Ze wspomnienia? - spyta Curran.
- Nawet nie masz pojcia, jak bardzo - odpowiedziaam ochryple. Przypomniaam sobie, z kim
rozmawiam, i dodaam: - Ale ciebie pewnie by to nie ruszyo.
Potrzsnam gow, prbujc pozby si wspomnie pod powiekami, podobnie jak pies otrzsa si z
wody. Tak wygldaa moja trzecia robota dla Gildii. Miaam wtedy dziewitnacie lat, lecz nocne koszmary
wci mnie nkay. A Buchanan uciek nam wtedy, zbieg do lasu, kiedy my rozprawialimy si z szalecami
z jego sfory i zamienialimy ich w mokr papk. Nigdy nie zapalimy Buchanana i ta wiadomo bya gorsza
od nocnych koszmarw.
Curran obserwowa mnie uwanie. Ju otworzyam usta, by spyta, dlaczego nic nie zrobi w sprawie tego
wciekego loupa, ale przypomniaam sobie, e Hrabstwo Jackson zabronio wtedy Gromadzie interweniowa.
To dziao si sze lat temu. Dzisiaj nie omielono by si zrobi czego takiego.
Wci miaam otwarte usta, wic spytaam:
- Co sprawa Kodeksu ma wsplnego z Derekiem?
- Rodzice Dereka naleeli do Kocioa Poudniowych Baptystw. Derek by najstarszym synem,
pozwolono mu wic uczszcza do szkoy. Przynajmniej przez krtki czas, dopki jego ojciec nie zacz
popada w fanatyzm religijny. Chopak pamita, jak spali mu ksiki na podwrku przed domem.

Rozdzia pity j 190
Przytaknam na znak, e wiem, o czym mwi. Popadanie w fanatyzm religijny nie byo niczym nie-
zwykym. Niemal poowa mieszkacw grskich miasteczek bya gboko religijna, jeszcze zanim pojawi si
nowy ruch ycie na Zawsze z Bogiem" i da im nowe dogmaty.
Curran potar szyj, pod rkawem koszuli zagray minie.
- Kiedy chopak mia czternacie lat, poszli ca rodzin do namiotu odrodzenia na kocu wiata" i tatu
przynis do domu Lyc-V.
Usiad obok mnie.
- Nie mia bladego pojcia, co to jest i jak si z tym obchodzi. Nie wiedzia nawet tyle, by domyli si,
e potrzebuje pomocy. W kilka dni sta si loupem. Ta choroba jest cholernie zaraliwa. Matka Dereka zabia
si, kiedy zostaa zakaona, zostawiajc szalonego ma z sidemk dzieci. Pi z nich byo dziewczynkami.
Z trudem przeknam lin, sowa nie chciay przej przez cinite gardo:
-Jak dugo to trwao?
- Dwa lata. - Twarz Currana spochmurniaa. - W cigu pierwszego roku zabili lycantropa i wtedy Derek
odnalaz sowa Kodeksu na jego ciele. Wanie to oraz gd utrzymay go przy zdrowych zmysach.
-Jak to si skoczyo?
- Zwykle koczy si tak samo. Chopak sta si rywalem w walce o kobiety, wic ojciec prbowa go
zabi. Ale dzieciak by dobry w swojej zwierzcej formie i potrafi j stabilnie utrzyma.
Forma zwierzca to forma bojowa, natomiast podstawow i nadrzdn form zmiennoksztatnych jest
poczenie czowieka i zwierzcia. Wikszo zmiennoksztatnych pierwszej generacji miaa kopot z form
bojow, nie potrafili utrzyma jej duej ni kilka sekund. Co prawda mona byo poprawi ten wynik za
pomoc treningu, ale wymagao to wielkiego wysiku i wielu at wicze metod prb i bdw.
- Derek zabi swojego ojca? - spytaam cicho.
- Owszem. I podpali dom.
- A co z dziemi?
- Nie yj. Dwjka umara z godu. Trzy dziewczynki w wyniku sympatii" tatusia, a szste zgino w
poarze. Wiemy o tym, bo bylimy na pogorzelisku, by pogrzeba szcztki.
-I po tym wszystkim dajesz mi Dereka? - Nie miecio mi si to w gowie. - Dlaczego, Curran? Przecie ja
nie mog bra za niego odpowiedzialnoci, mam tak gwnian robot, e musz odpowiada sama za siebie.
Jego spojrzenie wyraao taki ocean pogardy, e mogabym si w nim utopi.
- Derek odpowiada sam za siebie. Nie toleruj utraty kontroli, a Derek by poddawany prbom i nie straci
jej, kiedy poczu zapach krwi. Na twoim miejscu martwibym si bardziej o wasny tyek.
- No tak, tylko e ty nie jeste na moim miejscu - Podniosam si. Musiaam ju i, Nataraja czeka.
Wrcilimy do rodka. Curran szepn kilka sw Mahonowi i wyszed. Kodiak z Atlanty zbliy si do
mnie.
- Wyprowadz ci na zewntrz - powiedzia. - Derek bdzie na nas czeka przy wyjciu.
- Dopilnuj, eby wzi prysznic - poprosiam. - I niech wyleje na siebie duo wody koloskiej. Nie
chciaabym, eby nekromanci wyczuli zapach wilczej krwi.
Maho poprowadzi mnie inn ni poprzednio drog, przez labirynty ciemnych kanaw i rozwidlajcych
si tuneli, ktre w kocu przywiody nas przed drewniane drzwi. Maho pchn je doni.
- Curran chcia, eby to zobaczya, zanim odejdziesz - powiedzia, rozbudzajc mj niepokj i cie-
kawo zarazem.
W salce, na zwykym metalowym stole pod szklanym kloszem zabezpieczonym zaklciem leaa gowa
Sama Buchanana.





ROZDZIA 5
191 Ilona Andrews



Betsi nie zapalia. Szczuroak mechanik rzuci okiem pod mask samochodu, wymamrota o alternatorze i
wskaza mi stajnie. Jednak zanim tam poszam, wycignam z Betsi swj baga" - zwizany sznurami dugi rulon
naoliwionej skry, i pocigajc za sznurki, rozwinam go na ziemi. Wewntrz, w skrzanych uchwytach, spay spokoj-
nie moje miecze i sztylety. Teraz ich ostrza zalniy srebrnym blaskiem w wietle ksiyca.
-O, kurde... - z ust Dereka wyrwa si okrzyk zachwytu.
Faceci i miecz. Mj ojciec mawia, e jeeli umieci si sprawnego fizycznie faceta w pomieszczeniu, gdzie znajduje
si miecz oraz manekin do wicze i zostawi go samego, to obojtnie, jak pokojowe usposobienie ma w facet, zawsze
podniesie bro i sprbuje dgn manekina. Taka jest ludzka natura. Mj mody wilk niczym si pod tym wzgldem nie
rni od ludzi.
-Wybierz bro - poleciam Derekowi.
-Ktrkolwiek zechc? - spyta niepewnie.

Rozdzia pity j 192

-Ktrkolwiek zechcesz - potwierdziam.
Sprawdzi kilka noy. Jego twarz przybraa wyraz peen zamylenia. Sdziam, e wybierze ostrze w ksztacie licia,
ale nie zainteresowa si nim. Jego palce dotykay Bora. To by bardzo dobry miecz, zwaszcza dla pocztkujcych, z
dugim na osiemdziesit centymetrw ostrzem i szorstk, prawie dwudziestocentymetrow rkojeci. Mia prosty
stalowy jelec, z kocami skierowanymi ku masywnej gowni. Jak kada moja bro, miecz by te pierwszorzdnie
wywaony.
Derek trzyma go pionowo.
-Jaki lekki! - powiedzia zachwycony. - Pojechaem kiedy na targ, gdzie sprzedawano bro, i wszystkie miecze byy
duo cisze.
-Taka wanie jest rnica pomidzy prawdziwym mieczem a zwykym, ktry jest po prostu przedmiotem - wyjaniam
Derekowi. - To, co widziae na targu, w wikszoci przypadkw jest do udanymi podrbkami. Jarmarczne miecze s
due i cikie i gdyby chcia nimi walczy, poruszaby si rwnie zgrabnie jak so w skadzie porcelany. Ten tutaj
way zaledwie kilogram.
Derek machn mieczem, markujc cicie.
-To bro do wicze - wyjaniam mu. - Nie zamie si i nie przele do twojej doni wibracji powstajcych przy uderzeniu
w cel.
-Podoba mi si - zawoa.
-Jest twoja - rzuciam wspaniaomylnie.
-Dzikuj. - Oczy Dereka mwiy, e jest naprawd wdziczny.
Bylimy gotowi do drogi. Wziam podrczny baga i ze zdziwieniem patrzyam, jak Derek obwchuje go, gono
wcigajc powietrze.
-Czuj benzyn - powiedzia, odwracajc si w moj stron.
-No i bardzo dobrze czujesz - pochwaliam go, nie wyjaniajc, o co chodzi. Rzecz polegaa na tym, e zawsze woziam
ze sob w torbie pojemnik z benzyn na wypadek, gdybym zostawia gdzie lady swojej krwi i trzeba byo szybko si ich
pozby, ale wyjanienie tego wszystkiego Derekowi wydawao mi si zbyt skomplikowane.
Gromada wypoyczya mi klacz. Miaa na imi Frau. Stajenny przysiga, e odkd przestaa by najszybszym koniem w
stadzie, jest posuszna, silna i wytrzymaa niczym skay Gibraltaru. W sumie nie miaam adnego powodu, eby wtpi w
jego zapewnienia.
Ciemnobrzowy waach Dereka stanowi idealn par z moj Frau. Pozwala jej prowadzi. Chopak jecha sztywno,
jak jedziec, ktry do tej pory nie mia zbyt duo do czynienia z wierzchowcami i nie czuje si dobrze w siodle.
Przypomniaam sobie, e niektrzy zmiennoksztatni jedzili na koniach, jakby byli centaurami. Derek na pewno nie
nalea do tej grupy.
Wci jechalimy w milczeniu. Odkd opucilimy siedzib zmiennoksztatnych, upyno pidziesit minut, a my
nadal nie zamienilimy ani sowa.
Pomylaam, e jeeli mamy razem pracowa, to w kocu bdziemy zmuszeni nauczy si ze sob rozmawia.
Zwolniam, eby nasze konie zrwnay krok i szy obok siebie.
Dwik koskich kopyt nis si echem po wyludnionych ulicach.
-Dlaczego przedrami? - spyta Derek, patrzc na moje oparzenie.
Tak zwany obyczaj nakazywa woy w ogie do.
-Poniewa nie regeneruj si tak szybko, jak wy, a w doni musz trzyma bro.
-Przepraszam, to byo gupie pytanie.
Chopak spojrza w dal, w kierunku miasta. Spokojna i upiona Atlanta wygldaa na woln od magii, ale te pen
obaw, e ten bogi stan wkrtce moe si zmieni.
Na czarnym aksamicie nieba niemiao wieci ksiyc, jakby chcia ukry sw bladosrebrn twarz za zason cienia.
Jego delikatne promienie wydaway si drga, co sprawiao wraenie, e srebrny blask i ciemno pulsuj na przemian,
193 Ilona Andrews
by ostatecznie zgin gdzie w zatoce ostrego wiata rzucanego przez uliczne lampy. Elektryczne owietlenie, podobnie
jak soce, nie pozostawiao adnych kompromisw. Nie byo tu miejsca na cie zmieszany z blaskiem, nie byo miejsca
na dwoisto, na obietnic, e co zostanie gboko schowane, nie byo miejsca na tajemnic. Nie byo tu nic prcz
wiata - czystego, niczym niezmconego, a jednoczenie tak prymitywnego i oczywistego.
-Zauwaya kiedy, e niektre urzdzenia pracuj w czasie przypywu magii, a niektre nie? - spyta Derek.
-Na przykad?
-Na przykad telefony. Czasami dziaaj podczas przypywu, a czasem nie.
Zauwayam, e chce ze mn rozmawia, szuka jakiego wsplnego tematu. Byabym kretynk, gdybym nie
wykorzystaa tej okazji, zaczam zatem wyjania:
-Jest na ten temat kilka teorii. Jedna z nich mwi, e intensywno magicznych fal determinuje zasig technicznych
awarii.
-A druga? - spyta niecierpliwie Derek.
Przybraam specjalny grymas twarzy i powiedziaam:
-Magia jest pynna, jest strumieniem. Nie jest jak sta, materialn struktur uksztatowan raz na zawsze. Kady z nas
filtruje przez siebie magi, nasze myli i uczucia ksztatuj j i zmieniaj. Syszae, jak potny jest papie?
-Tak - odpowiedzia chopak.
-Czerpie si wycznie z wiary swoich wyznawcw. Setki tysicy ludzi wierz, e moe uzdrawia chorych, a zatem
potrafi to robi. A teraz dla odmiany wemy samochd. Wiesz, jak dziaa?
Derek zmarszczy brwi.
-Nie jestem pewien. Na pewno jest tam silnik, ktry spala benzyn i zamieniaj w gaz. Gaz rozszerza si i popycha co
tam, jakie rnego rodzaju zawory, co powoduje, e koa si obracaj. Co w tym stylu.
Skinam gow.
-Bardzo dobrze, a teraz powiedz mi, jak dziaa telefon.
Spojrza na mnie zmieszany.
-Hm, gos powoduje wibracje drutu?
-Tak - potwierdziam. - Ale jak to si dzieje, e wybranie numeru przeksztaca si w poczenie z waciw osob? I co si
stanie, jeli na drucie usidzie ptak? Dalej bdzie wibrowa?
Derek wzruszy ramionami.
-Nie mam zielonego pojcia.
-Ja rwnie nie. I uwierz mi, e wikszo ludzi nie wie. Ale nikomu z nich nie przyjdzie do gowy, eby cho przez
chwil pomyle nad tym, jak one dziaaj. Po prostu dziaaj i tyle. Z samochodami jest troch inna sprawa. Wymagaj
cigych napraw i psuj si znacznie czciej ni telefon, no i oczywicie oddanie samochodu do mechanika kosztuje
tyle, e wielu wacicieli aut stara si pozna ich wntrze i dokonywa napraw samodzielnie, przynajmniej do pewnego
stopnia.
-Do momentu, a samochd nie rozleci si zupenie - stwierdzi wesoo Derek.
-Tak jest - przyznaam. - Ta druga teoria mwi, e skoro tak wielu ludzi nie ma pojcia o podstawowych zasadach
dziaania telefonw, to rwnie dobrze mog oni uwaa je za rzeczy magiczne. Tacy ludzie wicie wierz, e telefony
musz dziaa, i dziki temu one faktycznie dziaaj. Z drugiej strony, samochody s postrzegane jako zbir
mechanicznych czci, ktre mog si popsu, a zatem, kiedy uderza magia, po prostu si psuj.
-To nieza teoria - skwitowa Derek.
-Niestety, czyni moj prac duo trudniejsz.
Niespodziewanie uderzya w nas fala magii.
Zgasy elektryczne lampy i miasto pogryo si w zupenej ciemnoci. W chwili, kiedy moje oczy ju dostosoway si
do braku wiata, skrcilimy za rg ulicy. Tu sta rzd bkitnych latarni. Za kolejnym zakrtem miecio si Kasyno.
-Wiesz, dokd jedziemy? - spytaam.
-Do pierdzielonej jaskini Rodu.
Pokrciam gow, egnajc si z ostatni nadziej, e bd potrafia zachowa przy Dereku neutralno.

8 Ilona Andrews
-ebymy mieli jasno - powiedziaam. - Wolaabym, eby nie zmienia ksztatu, a do chwili, kiedy nie bdziesz mia
innego wyjcia. Nie wyczuj, kim jeste, bo wzie prysznic. Dopki nie pokryjesz si sierci, nie ma moliwoci, by
dowiedzieli si, e naleysz do Gromady, a ja bd chciaa utwierdzi ich w tym przekonaniu.
-Dlaczego? - spyta Derek.
-Przede wszystkim dlatego, e zamierzam utrzyma moj wspprac z Gromad w tajemnicy. Oglnie rzecz biorc, jest
ona raczej czym niestosownym.
-Przecie nekromanci z Rodu nie byliby zdziwieni, gdyby si dowiedzieli, e masz ze sob wilkoaka.

-Jasne - powiedziaam. Mj pracodawca, Mistrz Zakonu, pewnie te nie byby zdziwiony. - Po drugie - kontynuowaam -
jeli zmienisz si w wilka, bdziesz pniej potrzebowa poywienia i spokojnego miejsca, eby odespa przemian, a
nie zawsze jest takie pod rk.
-Zrozumiaem - powiedzia Derek. - Moesz na mnie liczy.
-To dobrze.
Miasto byo puste i ciche, nareszcie ksiyc schwyci je w pulsujc sie swego srebrzystego wiata i cieni. Moe
zdarzy si cud i chopak naprawd zdoa utrzyma w Kasynie ludzkie ksztaty? Miaam tak nadziej.
Magia miaa wybirczy apetyt. Kiedy zabraa si za budynki, w pierwszej kolejnoci zmiota z powierzchni ziemi
drapacze chmur. Potem przesuna si w d i zabraa si za wszystko, co byo due, rozlege i nowe. Najpierw pad Bank
America Plaa, nastpnie wieowiec Suntrust. Jeszcze pniej magia uderzya w Centrum Atlanta i Plac Brzoskwi-
niowych Drzew, zapad si nawet nowy budynek koncernu Coca-Cola. Kopua Georgii rozleciaa si na kawaki, zanim
opad przysowiowy kurz po poprzednich zniszczeniach, a za ni caa reszta monumentalnych pomnikw ludzkich
dokona architektonicznych, jakby spieszno im byo popeni seppuku zanim stan twarz w twarz ze szturmem magii.


W konsekwencji, kiedy budynek Centrum wiatowego Kongresu Georgii zacz wydawa niepokojce odgosy i chwia
si jak mleczny zb na chwil przed wypadniciem, a nastpnie run, wznoszc ogromn chmur pyu, lokalne gazety
nawet o tym nie wspomniay.
Tylko nieliczni wierzyli, e Rd bdzie w stanie to wszystko udwign. Prawie nikt nie spodziewa si, e zdoa
uprztn gruzy i wznie swoje Tad Mahal w miejscu ruin w cigu zaledwie piciu lat. A kiedy ju bogato zdobione
drzwi tej magicznej budowli otworzyy si i ludzie zobaczyli rzdy byszczcych automatw do gry, stanli jak osupiali,
mimo i wydawaoby si, e mieszkajc w takim miecie, widzieli ju wszystko. Ale ten zbiorowy szok trwa tylko do
chwili, kiedy pierwszy gupiec zorientowa si, e ma w kieszeni kilka groszy. Teraz Kasyno byo jednym z siedmiu
cudw Atlanty zachcajcym tumy chtnych do zostawienia w nim pienidzy. Na szczcie dla mnie i dla Dereka
zrobio si ju bardzo pno nawet dla najbardziej wytrwaych hazardzistw, nie musielimy wic przedziera si przez
ludzk cib w drodze do maego gniazdka Natarai.
Widziaam Kasyno wiele razy, ale zawsze mnie zaskakiwao. Wznosio si w centrum ogromnego placu jak
eteryczny paac z fatamorgany, ktrej dowiadczao si podczas podry po pustyni. Budynek growa nad miastem -
biay w dzie i byszczcy na topomaraczowo w nocy, rozwietlony potnymi elektrycznymi lampami albo
magicznymi latarniami.



Rozdzia pity j 207

Wysmuke minarety Kasyna, sigajce niemal chmur, czyy si labiryntami dugich, wskich schodw z eleganck
kopu wewntrznego kompleksu. Cay teren otaczay wysokie mury z wieami straniczymi wyposaonymi w haubice i
magiczne wyrzutnie, a wzdu bogato zdobionych gzymsw przechadzali si powanie wygldajcy stranicy.
Naprzeciwko ukowato wygitych bram rozcigay si dugie, prostoktne, podwietlane od dou fontanny, w ktrych
woda mienia si na niebiesko, zielono i turkusowo. Ponad lustrem wody wznosiy si mosine posgi jakich obcych
bstw. Rozpoznaam kilka z nich, ale hinduska mitologia nigdy nie bya moj mocn stron.
Najwikszy z posgw sta w okrgej fontannie na wprost wejcia. Ta dziwna figura, uchwycona jakby w ferworze
ognistego taca, utrzymywaa rwnowag, stojc jedn stop na ciele jakiego szkaradnego demona. Z ramion posgu
wyrastay dwie pary rk. Jedna do trzymaa pomie, druga uderzaa w bben, trzecia wskazywaa uniesion stop, a
czwarta wykonywaa gest bogosawiestwa. Kosmiczny tancerz gestem deptania wyraa pogard dla caej niewiedzy
na wiecie, jego ciao ogarniay pomienie, ale twarz mia pogodn. Posg przedstawia Nataraj jako Siv, Pana Taca.
Przechodzilimy na tyle wolno obok figury, e Derek mg dobrze si jej przyjrze. Po chwili rzuci grone
spojrzenie w kierunku paacu i spyta:
- Wic ma si za Boga?
-Owszem.
W naszych czasach ludzie mieli szczeglny rodzaj czelnoci, by nadawa sobie imiona rnych bstw. Pomylaam,
e akurat czelno to cecha, ktrej waciciel Kasyna ma a w nadmiarze, ale jeeli chcia dorwna Sivie, to czekaa go
naprawd duga droga.
Nataraja by miejscowym przywdc Rodu. Rd definiowa siebie jako now ras spoeczestwa ludzkiego,
wzgldnie jako najstarsz z ras, w zalenoci z kim si rozmawiao. Tak samo jak Zakon, jego czonkowie mieli wiele
posiadoci niemal w caym kraju, ale w przeciwiestwie do Zakonu gromadzili bogactwa tylko po to, by finansowa
badania nad tajemnic ycia i mierci" - a przynajmniej tak mwia wydawana przez nich broszura. Rd wykazywa si
du biegoci zarwno na polu techniki, jak i magii, zwaszcza w zakresie nekromancji i nekronawigacji.
Nekromanci z Rodu posiedli rwnie wadz. Byli niebezpieczni jak cholera i podnieli nekromancj do rangi sztuki
wykazujc si duym stopniem profesjonalizmu we wszystkim, co robili. Musz przyzna, e podziwiaam ich za to, co
oczywicie nie przeszkadzao mi nimi rwnie gardzi.
Wejcie do Kasyna byo otwarte i dostpne dla wszystkich. Przywizalimy konie do znajdujcej si na zewntrz
barierki, a potem przeszlimy pomidzy dwoma niemal identycznymi wartownikami, ubranymi w kolczugi, czarne
paszcze i wyposaonymi w bro, ktra nosia lady wielokrotnego uywania.
Weszlimy do gwnego pomieszczenia. Nienawidziam kasyn. Pokusa atwych pienidzy cigaa tu ludzi
najgorszego pokroju. W powietrzu unosi si zapach chciwoci, rozczarowania i desperacji.
Przechodzilimy z Derekiem wzdu automatw do gry, odnawianych, by mona byo je obsugiwa rcznie.
Nieobecni dla reszty wiata, skoncentrowani na tym, by nakarmi automat jak najwiksz iloci pienidzy, gracze
wygldali jak nieumarli wykonujcy monotonne ruchy na podobiestwo robotw. Jaka kobieta wygraa i zacza
szaleczo podskakiwa, gdy jej maszyna wypluwaa kaskad monet, napeniajc nimi cay przeznaczony na t
okoliczno pojemnik. Na jej twarzy malowa si zachwyt graniczcy z obdem.
Minlimy stoliki z grami karcianymi i skrcilimy do nieduego subowego wejcia. Znalelimy si maym
pokoju, otwartym z jednej strony na schody. Przy okalajcych je balustradach stao dwch chudych stranikw,
noszcych takie same stroje jak dwjka wartownikw na zewntrz. Kiedy tylko stanlimy przed schodami, pojawia si
kobieta, zupenie jakby kto poinformowa j o naszym przybyciu. Rowena.
11 Ilona Andrews

Miaa jaki metr siedemdziesit, bya par centymetrw ode mnie nisza. Szmaragdowozielona sukienka nie
pozostawiaa adnych wtpliwoci co do ksztatu figury jej posiadaczki. Nie bya ani smuka, ani wiotka. Kiedy autorzy
soczystych romansw pisali z namaszczeniem o wspaniaych krgociach przechodzcych w cienk tali" oraz
- mikkim ciele, ktre a prosio, by je dokadnie zbada", zapewne mieli na myli wanie Rowen. Oglnie rzecz
biorc, moje i jej ciao rnio niemal wszystko. Nie, nie czuam zazdroci. Moje wasne ciao bardzo dobrze mi suyo;
byo silne, elastyczne
- obdarzone refleksem, dziki ktremu, jak do tej pory, to ja zabijaam swoich przeciwnikw, zanim oni zabili mnie.
W zasadzie zazdrociam Rowenie tylko wosw. Bujne, ognicie czerwone, spaday wielk burz lokw i loczkw,
mienicych si czerwonym zotem, a do bioder. Derek przyglda si kobiecie z wyrazem nieskrywanego podania na
twarzy. W odpowiedzi na zachwyt chopaka, Rowena obdarzya go takim umiechem, jakby wanie przeczyta jej
wasnorcznie napisany wiersz miosny.
- Kate! - zawoaa do mnie. - Jak mio znowu ci widzie! - Jej umiech mgby wystrzeli statek kosmiczny na
orbit. W parze z gosem, ktry czy barw kontraltu z odrobin polskiego akcentu, ten umiech pozbawia mczyzn
ostatnich resztek szacunku do samych siebie.
Spojrzaam na Dereka. Jakim cudem chopak nie zmieni si w bezmzg galaretk, chocia jego wzrok na dobre
przyklei si do biustu Roweny. Unika kontaktu wzrokowego, pomylaam ironicznie, no c, nieza strategia.
- Przepraszamy za spnienie - powiedziaam.
- Ale nie ma o czym mwi. Prosz za mn.
Ruszylimy schodami w gr, a potem dugim korytarzem.

- Bya tu wczeniej? - spyta mnie Derek, gapic si cay czas na tyek Roweny, wypity kuszco pod lnicym
jedwabnym materiaem, podczas gdy sama Rowena, krcc biodrami, sza schodami kilka stopni przed nami.
- Wije si - powiedziaam do niego.
Zamruga oczami, a po chwili uwiadomi sobie,
e nie mwi o siedzeniu Roweny.
- Wije si? - powtrzy zaskoczony.
- Ma okoo czterech metrw dugoci, trjktn gow, szare i niebieskie uski...
Twarz Dereka przybieraa coraz bardziej zdziwiony wyraz.

Ulubiony w Natarai - wyjaniam. - Zgubi si kilka tygodni temu. Odszukaam go dla Natarai na zlecenie Gildii. -
Wspominanie Derekowi, e spdziam cae cztery dni, obozujc na bagnach, pokryta torfem i brudem, bez moliwoci
zmiany ubrania, chyba nie wpynoby najlepiej na mj autorytet.
Nagle przebieg mnie dreszcz. Woski na karku stany dba. Przeczucie mnie nie mylio, za zakrtem korytarza
zobaczylimy wampira. Trzymajc si sufitu, zmierza w przeciwnym do nas kierunku. Jego lepkie muskuy pracoway
pod mocno nacignit skr, ktra za ycia stworzenia bya najprawdopodobniej ciemna, ale teraz przybraa
niebieskawo- purpurow barw. Rowena spojrzaa na wampira i pomachaa do niego, tak jak w czasach, gdy triumfowaa
technika, ludzie machali do kamer monitorujcych pomieszczenia. Poczuam, e pynie od dziewczyny jaki szczeglny
rodzaj leniwej magicznej fali.
Z moim odkiem dziay si dziwne rzeczy. Przeknam lin, eby nie zwymiotowa.
Nieumary usiad nienaturalnie cicho. Ogarno mnie przemone pragnienie, by go zabi. Rka niemal swdziaa, chcc
zacisn si na Zabjcy spoczywajcym w skrzanej pochwie na plecach. Spojrzaam w puste, martwe oczy stworzenia i
zaczam si zastanawia, jak by to byo zanurzy ostrze w jego wntrznociach i zrobi mu jajecznic z mzgu. Ale
jeszcze bardziej pragnam zabi czowieka, ktry sterowa tym wampirem.
Wampir spry si i przesun z du szybkoci.
- Prosz za mn - powiedziaa Rowena, obdarzajc nas kolejnym olniewajcym umiechem. Nie mielimy innego
wyjcia, jak tylko skorzysta z jej zaproszenia. Tymczasem wampir znikn za zaomem ciany.
Korytarz koczy si ogromnymi, ukowato sklepionymi drzwiami, ktre otworzyy si, kiedy si do nich zblialimy.
Zobaczylimy picioktny pokj tronowy Natarai, wygldajcy jak senne marzenie zapoyczone z Bani tysica i jednej

Rozdzia pity j 216
nocy". Pene wdziku posgi stay skpane w niezwykej powiacie magicznych lamp, przetykanej delikatnymi re-
fleksami blaskw odbijajcych si od zotego tronu. Na pododze z woskich kafelkw leay rozrzucone aksamitne
poduszki. Oglnemu wraeniu nadmiernego przepychu i wytwornoci miay nada znajdujce si w pomieszczeniu
bezcenne dziea sztuki.
Sam Nataraja odpoczywa na tronie niczym sutan z arabskich legend.
Ten dupek, ubrany jak zwykle na biao, mia na sobie ciuchy, ktre z pewnoci stanowiy rwnowarto mojej
szeciomiesicznej pensji. Pomylaam, e jednak fajnie by sutanem.
Tron Natarai wyglda na zoty i prawdopodobnie taki by. Nie potrafiam jednak zaakceptowa faktu, e takie bogactwo
moe si marnowa, stanowic siedzisko dla tyka jakiego dupka. Uksztatowany w formie jajka osadzonego na
szerszym kocu i ucitego w poowie dugoci, wznosi si na dwa metry w gr. Jego powierzchni zdobiy stylizowane
wizerunki egzotycznych zwierzt, kiedy uwaanych za mityczne, dzi po prostu nadzwyczaj niebezpiecznych. Ich
postaci pokryway zarwno zewntrzn, jak i wewntrzn powierzchni jajka", a oczy zwierzt, wykonane z
drogocennych kamieni, byszczay w wietle niezliczonych lamp.
Nataraja spoczywa na tronie, na wp siedzc, na wp lec, oparty na okciu zagbionym w pluszowej, biaej
poduszce. Jego wiek trudno byo okreli. Osdzajc go wycznie na podstawie wygldu, nikt nie powiedziaby, e ma
wicej ni czterdzieci lat. Ale wizualne wraenia niewiele znaczyy. Wyczuwaam, e jest starszy, duo starszy ni ja.
By moe mia dwiecie lat, moe trzysta, a moe jeszcze wicej. Kiedy powiedziaabym, e taka dugowieczno jest
niemoliwa, ale od ponad wieku technologia nabraa takiego tempa, e trudno byo za ni nady, no i czas spdzony w
najemnej subie nauczy mnie, e trzeba by bardzo ostronym z wypowiadaniem sw nigdy" i to niemoliwe".

Nataraja patrzy na mnie, nieco rozbawiony moj obecnoci na terenie Kasyna. Mia oliwkow cer i cho by szczupy,
emanowa wadz w sposb, w jaki niektrzy mczyni potrafi emanowa fizyczn si. Wosy, czarne i proste, okalay
kanciast twarz z szerokim, ale wysokim czoem, dobrze uksztatowanymi komi policzkowymi i maym podbrdkiem,
schowanym w umiejtnie przystrzyonym, krtkim zarocie. Oczy mczyzny, bardzo ciemne i przenikliwe, miay jak
przycigajc moc. Kiedy na kogo patrzy, wydawao si, e spoglda w gb czowieka, odkrywajc najbardziej skryte
myli i najgbsze pragnienia i przejmujc je jako wasne. Spojrzenie Natarai byo tak przenikliwe, e z trudem dao si
cokolwiek przed nim ukry. Na szczcie ja nadal potrafiam to zrobi.
W zasycza, kiedy zbliyam si do tronu. Mierzy mnie pustymi, penymi nienawici oczami i wszy. Rozdwojony na
kocu jzyk dra pomidzy wskimi, uskowatymi wargami. Mnie te mio ci widzie, kochana, pomylaam.
Ciekawe, czy pamitasz, jak piknie si z tob obeszam?




Gos Natarai zabrzmia jak drapanie po szorstkim kamieniu.
- Kate.
- Nate.
- Nie jestem w nastroju, by puci ci pazem brak szacunku - powiedzia ostrzegawczym tonem.
- Wcale si nie dziwi. To typowe dla czowieka w twoim wieku. Moe powiniene pomyle o emeryturze?
Wiesz, e moesz to zrobi i ja wiem, e mog to zrobi, przesyaam mentalny komunikat w nadziei, e Nataraja go
usyszy. Wic miejmy to za sob. Przetestuj mnie, ty skurczybyku, ebym moga pokona ci kolejny raz, a wtedy
zaczniemy rozmawia.
Moc uderzya we mnie, przyciskajc do podogi. Oczy Natarai stay si bezdennymi dziurami, rozkazujcymi i
wszechpotnymi. Wsysay mnie w swoj przeraajc gbi, gdzie czaia si obietnica niewoli i blu.
Zacisnam zby i staraam si wytrzyma to spojrzenie, prbujc jednoczenie otoczy tarcz ochronn Dereka.
Nataraja uderzy mocniej, jego sia tryskaa jak lawina niszczca wiat, odsuwajca go gdzie w dal tak, eby nie
pozostao nic prcz mojej i jego mocy zmagajcych si ze sob. Poczuam bolesny dreszcz. Twarz Natarai wykrzywi
skurcz, mczyzna zagryz wargi.
- Spokojnie, spokojnie - wycedziam przez zby.

20 Ilona Andrews
- Czy hutawki nastrojw nie s oznak wczesnej staroci? - dolecia gdzie zza moich plecw napity gos Dereka.
Przeraajcy nacisk sta si przez chwil nieco sabszy. Wykorzystaam przerw, by zebra ca magi, ktr
dysponowaam, i sign po wszystkie jej rezerwy. Uderz chopca, Nate. Uderz, a zabij ci, powtarzaam w mylach.
Napr nagle zela i poczuam, e co z wielk si wyrzuca mnie z dugiego, czarnego tunelu z powrotem do realnego
wiata. Nataraja wycofa si, wyczuwajc niebezpieczestwo. A niech to.
Spojrzaam na Dereka. Z jego twarzy odpyna caa krew, donie zacisny si w pici.
Nataraja z powrotem wszed w rol uroczego gospodarza domu.
- Widz, e przyprowadzia zwierztko - powiedzia z udawanym umiechem. - Nawet mwi podobnie jak ty.
Zachowywa si tak, jakby nic si nie stao, ale z jego twarzy mona byo wyczyta obietnic: Nadejdzie taki dzie.
Nadejdzie dzie, kiedy policzymy si ze sob.
- No c, moje ze nawyki ujawniaj si w najbardziej niespodziewanych momentach - odpowiedzi- am na jego
zaczepk, a w mylach dodaam: Kiedy tylko sobie yczysz.
Jaki szelest oznajmi przybycie nowego gocia. Przez drzwi zwieczone ukiem wszed Ghastek, ubrany w spodnie
koloru khaki i czarny sweter z golfem, niosc pod pach aktwk. Wyglda tak absurdalnie na tle sali tronowej Natarai,
e niemal si rozemiaam.
Ghastek pozdrowi mnie skinieniem gowy, a potem stan obok mistrza. Obaj mczyni byli raczej drobnej budowy, z
tym e Nataraja by smuky, a Ghastek po prostu chudy. Dieta skadajca si ze stekw i wiele godzin w siowni mogyby
sprawi, e stanie si szczupy i ylasty, ale bardzo wtpiam, by kiedykolwiek cho spojrza na han tle - a waciwie
mogam si nawet o to zaoy. Zaczyna ysie i powstajce zakola sprawiay, e jego czoo wydawao si do wysokie.
Twarz Ghasteka nie bya wyjtkowa, przed przecitnoci ratoway j ciemne oczy zdradzajce inteligencj i ten wyraz
dystansu, ktry cechowa ludzi spdzajcych wikszo czasu na rozmylaniach.
- Ach, Ghastek - rzuci Nataraja, jakby pozdrawia ulubione zwierztko. - Wanie zastanawiaem si nad now
rozrywk Kate. Wydaje si by jej...
- Uczniem - wtrciam.
- Uczniem. - Nataraja wypowiedzia to sowo w taki sposb, jakby chcia je posmakowa. - Jak skromnie - zakpi. -
Chocia, biorc pod uwag jego wiek, to rzeczywicie odpowiedni moment na nauk, bez wzgldu na to, jakie s jego
genetyczne uwarunkowania.
- Nie chciaabym ci rozczarowa, nasze relacje s czysto zawodowe.
Naraja wybuchn gromkim miechem.
- Oczywicie - powiedzia tonem, ktrym przyznaje si racj maemu dziecku. - Ale gapa ze mnie.
Umiechnam si sztucznie.
- W rzeczy samej - przyznaam nie bez satysfakcji. - No, ale teraz, kiedy ju ustalilimy, e masz zadziwiajco
kiepsk intuicj, zachcesz podj ryzyko pogawdki ze mn jako przedstawicielem Zakonu, czy raczej mam wyj?
- No, nareszcie przechodzisz do rzeczy. Bardzo si z tego ciesz. - Nataraja opar si wygodnie. - Jestem
niezadowolony z kierunku, jaki przybrao twoje ledztwo.
Wyszczerzyam do niego zby.
- Nie rozmieszaj mnie. Nie zamierzam si przed tob tumaczy.
Nataraja nie odezwa si ani sowem, wic kontynuowaam:
- Pracuj dla Zakonu i ostatnimi czasy sprawdzam, czy Zakon nie skada doniesie Rolandowi.
Z prawdziwym zadowoleniem i rozbawieniem obserwowaam, jakie wraenie wywaro na obu wymienione przeze mnie
imi. Byli wstrznici, jakby kopn ich prd.

Rozdzia pity j 22
-Jak zatem panowie widz, mam dostp do bazy danych Zakonu. - Oczywicie kamaam, ale moi rozmwcy nie mieli o
tym zielonego pojcia. Imi
Rolanda spowodowao, e przestali myle logicznie. Byam skonna si zaoy, e gdyby dowiedzieli si, w jaki sposb
naprawd poznaam imi ich lidera, trafiaby ich apopleksja. - Powiem wam wszystko, co wiem, i prosz, poprawcie
mnie, jeeli si myl. Wampir-cie Ghasteka ledzi Grega Feldmana. Wampir zosta nagle zabity, a ty, Ghastek, nie
potrafie wydoby obrazu zabjcy z umysu czeladnika, ktry nim sterowa. Nie poinformowae o tym Zakonu, co
skdind jest zrozumiae, bo przecie nie moge im powiedzie, dlaczego twj wampir ledzi wrbit. Jedyn rzecz,
ktrej nie potrafi zrozumie, jest to, dlaczego zrobie taki szum z powodu mierci jednego wampira.
Zapanowaa duga chwila ciszy, potem Nataraja wykona doni gest w stylu powiedz jej" i spojrza gdzie w dal, jakby
straci cae zainteresowanie nasz rozmow. Rowena milczaa, trzymajc rk na bie wa. Zastanawiaam si, co te
chodzi jej po gowie.
- Stracilimy wicej ni jednego wampira - powiedzia Ghastek.
- Macie na to dowd? - spytaam.
Ghastek otworzy aktwk i wycign z niej stos fotografii. O kurcz, dj vu, przebiego mi przez myl. Ghastek szed
w moim kierunku. Niespodziewanie drog zastpi mu Derek, stajc pomidzy nami, a nastpnie biorc z rk Ghasteka
fotografie, by przekaza je mnie.
Patrzyam na czarno-biae zdjcia nieywego wampira. Ciao krwiopijcy przypominao zgniecion kupk aonie
wygldajcych resztek. Blad skr pokrywaa gruba warstwa zastygej krwi. By ni cay umazany, jakby kto zanurzy
rk w jego wntrznociach i rozsmarowa krew po ciele tak, jak naciera si olejem kurczaka przed pieczeniem. ysa
czaszka wampira zostaa zupenie roztrzaskana, a miejsce, w ktrym przedtem znajdowa si mzg, wiecio teraz
wilgotn pustk.
Drugie zdjcie przedstawiao tego samego wampira, tym razem uoonego na plecach, by lepiej uwidoczni dugie,
gbokie rozcicie przebiegajce wzdu tuowia od genitaliw po rodek klatki piersiowej. Spomidzy czarnej od
skrzepej krwi tkanki wystaway tawe ebra. Kto musia uy naprawd bardzo ostrego noa, eby rozci chrzstki
kilku eber po lewej stronie mostka w taki sposb, by oddzieli je od niego. Ponadto zauwayam, e ebra nie zostay
odpiowane, ale odcite jednym pocigniciem noa przy uyciu ogromnej siy. Wampir musia zosta odwrcony na
plecy ju po mierci, bo inaczej z jego wntrza wypadaby ylasta pltanina niemal zanikych ju jelit. Nie byo wok
nich ani grama tuszczu, ktry przytwierdzaby je do jamy brzusznej, wic morderca nie mia problemu z ich odciciem.
To samo dotyczyo pcherza i okrnicy, oba organy niemal cakowicie zaniky przez tygodnie, ktre upyny od czasu,
gdy sta si nieumarym, zatem zabjca nie musia powica im czasu.
Przepona zostaa starannie rozcita, po pierwsze po to, by usun pozostae wntrznoci, po drugie, eby dosta si do
przeyku. Zabjca z pewnoci woy przez rozerwan przepon rk i sign do klatki piersiowej, by uchwyci
przeyk, a nastpnie go uci. W ten sposb mg go atwo wycign przez zrobion dziur, a wraz z nim przesiknite
krwi puca i napczniae serce. Pomylaam, e musiaam widzie co podobnego ju wczeniej. Po chwili
zastanowienia przypomniaam sobie - tak si patroszyo jelenia.
- Zabra mzg, serce i puca, zostawi wtrob i nerki, ale przykry je jelitami - rzuci Ghastek.
Zmarszczyam brwi, nie widziaam na zdjciach jelit. Ghastek podpowiedzia mi:
- Na nastpnej fotografii.
Spojrzaam na ni i zobaczyam ohydn, wilgotn kupk wntrznoci w kauy krwi. Tak jak mylaam, poniewa nie
suyy wampirowi ju od dawna, skurczyy si i wyschy do tego stopnia, e przypominay pltanin ylastych
sznurkw.
- Godna podziwu biego - powiedzia sucho Ghastek. - Cicia zostay wykonane z niemal chirurgiczn precyzj.
Ponadto zabjca wykaza si doskona znajomoci fizjologii wampirw.
- Bierzecie pod uwag, e mg to zrobi kto z waszych?
Ghastek spojrza na mnie takim wzrokiem, jakbym oskarya go o poeranie maych dzieci.
- Nie jestemy idiotami - rzuci, majc na myli: Ja nie jestem". - Wszyscy nasi, ktrzy posiadaj takie umiejtnoci,
ju zostali przesuchani.
- Poza tymi dwoma, ile jeszcze wampirw stracilicie?
- Cztery.
- Cztery? - powtrzyam z niedowierzaniem. - Cztery wampiry?

Rozdzia pity j 224
Ghastek zrobi min, jakby ugryz wanie co kwanego lub gorzkiego.
- Nie jestemy zadowoleni z caej tej sytuacji.
- Gdzie pozostae zdjcia? - spytaam.
- Nie mamy. Ciaa zostay gdzie zabrane... Nie zdoalimy ich odzyska.
- Co to znaczy: zostay zabrane?
- Co zabio je w sposb natychmiastowy, przerywajc poczenie pomidzy wampirem a sterujc nim osob. A
potem ciaa zostay gdzie zabrane, zanim dotara na miejsce nasza ekipa sprztajca". - Poda mi maszynopis. - Tu jest
lista miejsc i dat wszystkich zdarze.
- Stracilicie sze wampirw, a macie tylko dwa ciaa. Jeste przekonany, e pozostae cztery nie s nadal aktywne?
- Prawd powiedziawszy, myl, e cztery niesterowane przez nikogo wampiry biegaj gdzie po miecie, troch mnie
przeraaa.
-One s ma r t we , Kate! - krzykn Nataraja, jakby budzc si z letargu. - Dlaczego nie spytasz Currana i jego
ulubionego lympago, co zrobiono z nasz wasnoci?
Nazwa lympago" bya niepoprawnym okreleniem Corwina, ale Nate wydawa si wyjtkowo szczliwy, e na ni
wpad, w zwizku z czym postanowiam nie wyprowadza go z bdu i pozwoliam mu si nacieszy jego niewiedz.

- Rozmawiaam ju z Gromad - powiedziaam. - I ku mojej satysfakcji okazao si, e mog oczyci go z
podejrze.
- Niestety, mnie to nie wystarczy - stwierdzi Nataraja.
- Trudno, bdzie musiao. - Dyplomacja nie bya moj mocn stron i kada ze sownych potyczek nadweraa moj
cierpliwo. - Jego m-skan nie pasowa.
- Widziaem m-skan z miejsca zabjstwa. - Ghastek oywi si jak rekin, ktry wyczu w wodzie smak krwi. - Na
wydruku nie wida adnych innych odczytw mocy, tylko te nalece do naszego wampira i wrbity.
Cholera. Mam za dugi jzyk. Powinnam nosi wielki transparent z napisem: Poufne Informacje Wyjawiane za
Darmo!". Przynajmniej ludzie wiedzieliby, z kim maj do czynienia.
- Musiae widzie niewaciwy m-skan. Na tym, ktry widziaam, jest wyrany zapis mocy mordercy.
Niemal usyszaam, jak po moich sowach mzg Ghasteka zacz pracowa na wysokich obrotach.
- Czy byaby tak uprzejma, eby przynie nam kopi tego m-skanu?
Umiechnam si znaczco w odpowiedzi i zaproponowaam:
- A czy ty byby tak uprzejmy, by powiedzie mi, dlaczego, do cholery, twj wampir-cie ledzi Feldmana?
- Moe po prostu chcielimy mie na niego oko? - wtrci si Nataraja.
Udaam, e bior to pod uwag, a po chwili powiedziaam:
- Nie, nie kupuj tego. Sterowanie wampirem tylko po to, by za kim chodzi bez adnego celu, jest zbyt kosztowne.
- Dalsza rozmowa nie ma sensu - stwierdzi Nataraja.
- Mnie te byo mio ci widzie - zakpiam.
- Ghastek, wyprowad przedstawicielk Zakonu poza nasze terytorium - poleci Nataraja. - Przecie nie chcemy,
eby co si jej przytrafio. - Odwdziczy mi si za kpin i dla lepszego efektu doda: - Chyba bym tego nie przey.
Ghastek posa mi zagadkowe spojrzenie i wyszed z nami na zewntrz, zostawiajc w pokoju Ro- wen i Nataraj.
Kiedy znalelimy si w miejscu, gdzie Nataraja nie mg nas usysze, zatrzymaam si:
- Naprawd, nie musisz nas eskortowa.
- Ale chc.
- Skoro tak, to mam pytanie.
Ghastek spojrza na mnie.
-Jeeli chciaabym skazi ywe zwierz nekromantyczn magi, to jak mogabym to zrobi?
-A przez skaenie rozumiesz...? - Ghastek zawiesi gos.
Nie byo sposobu, by odpowiedzie na to pytanie bez ujawniania pewnych tajemnic. Cholera, jestem za gupia do tej
roboty.
-Jaka ilo nekromantycznej magii jest potrzebna, eby uzyska na skanerze pomieszanie kolorw?
- O jaki kolor chodzi?
Omal nie zazgrzytaam zbami.
Rozdzia pity j 225
- Jasnopomaraczowy.
Widziaam, e zastanawia si nad tym.
- No c, najbardziej oczywista odpowied, to nakarmi zwierz misem przesiknitym nekro- wpywem. Jeeli
szczur skonsumuje szcztki wampira, nekromantyczna magia moe zgromadzi si w zawartoci jego odka. Std
zapewne nieco tej magii przedostaoby si do krwiobiegu. Ale, skoro jest to tak oczywiste, musi by rwnie bdne, jeli
chodzi o nasze rozumowanie. Zreszt, badaem ju zwierzta karmione szcztkami nieumarych i odczyt na m-skanerze
pokazywa uk czystej nekromantycznej magii.
- Czyli magia nieumarych jest silniejsza ni magia zwierzt?
Ghastek przytakn.
- eby uzyska na wykresie zmieszanie kolorw, wpyw nekromantycznej magii musi by naprawd bardzo
nieznaczny. W teorii, ale tylko w teorii, musiaoby to oznacza reprodukcj.
- Nie rozumiem - przyznaam szczerze.
-Jeli mnie adnie poprosisz, mog ci to wyjani - zaoferowa Ghastek.
Przeamaam si.
- Czy mogabym ci prosi, eby mi to wyjani? To dla mnie bardzo wane i wierz mi, e w przyszoci wezm to
pod uwag.
Ghastek pozwoli sobie na zagadkowy umiech, ale nie chcia, bym go dostrzega. Jego usta wygiy si na moment i
natychmiast wrciy do zwyczajowej pozycji, jakby przez twarz przeszed tylko niekontrolowany skurcz. Postanowiam
go zachci i posaam mu szeroki, cho sztuczny umiech.
-Jeste duo milsza, kiedy mwisz jak istota ludzka - rzuci. Widocznie rozbroi go mj umiech. - Zuchwao jest
zabawna, ale jeli jej si naduywa, staje si nudna.
Westchnam.
-Jestem najemnikiem. Chodz jak najemnik, mwi jak najemnik, zachowuj si jak najemnik.
- Czyby zamierzaa przyzna, e jeste chodzcym stereotypem? - spyta z rozbawieniem.
- Tak jest bezpieczniej - odparam uczciwie.
Przez chwil sdziam, e poj gbsze znaczenie
moich sw, ale Ghastek wrci ju do poprzedniej kwestii:
- Rozmawialimy o szczurach.
- Owszem - przyznaam. -1 zgodnie z twoim yczeniem spytaam ci bardzo mio.
Teoretycznie - zacz - jeeli wezm samic szczura i nakarmi j misem nieumarego, a potem pozwol, eby si
rozmnaaa i urodzia potomstwo, a nastpnie powtrz ten sam proces z potomstwem, to na wykresie m-skanera linia
oznaczajca potomka normalnego szczura moe pokazywa trway wpyw nekromantycznej magii i wanie to
spowoduje pomieszanie kolorw na odczycie. Taka linia bdzie na wydruku jasnopomaraczowa.

- Dzikuj ci - powiedziaam.
- To ja ci dzikuj - umiechn si Ghastek.
Rozdzia pity j 225

Woda z fontanny Sivy bya orzewiajca. Ochlapaam sobie ni twarz, zwalczajc ogarniajce mnie pragnienie drzemki
na licznych kafelkach. Krtki test przeprowadzony przez Nataraj wyczerpa moje rezerwy si, ale pozostawaa mi
satysfakcja, e po raz kolejny zapobiegam pokazowi mocy, ktry usiowa sprowokowa. Usiadam na murku
okalajcym fontann:
- Wiesz co - powiedziaam do Dereka - jestem zmczona. Czuj si brudna i bardzo chciaabym wzi prysznic. A co
z tob?
Derek uchwyci rkami brzeg fontanny i zanurzy gow w wodzie. Potrzsn ni, rozpraszajc wilgotne krople z
mokrych wosw i oprni nozdrza tak, jak robili to zmiennoksztatni, kiedy chcieli pozby si silnych, dranicych nos
zapachw.
-To miejsce pachnie mierci - stwierdzi.
- Owszem - przyznaam. - Wiesz, dranienie Na- tarai nie byo zbyt mdre.
-1 kto to mwi? - zadrwi.
- To co innego, po mnie si tego spodziewa. Mimo wszystko wygldao zabawnie. A co sdzisz o Rowenie?
- Nie chcesz wiedzie - prbowa mnie zby.
- Masz racj, pewnie nie chc. Drani mnie - wyznaam szczerze
- Dlaczego? - spyta powanie Derek. - Czy dlatego, e jest adniejsza?
Skrzywiam si, ale postanowiam mu to wyjani.
- Derek, nigdy w yciu nie mw kobiecie, e inna jest adniejsza ni ona. Uwierz mi, postpujc w ten sposb,
zrobisz sobie z niej wroga na cae ycie.
-Jeste dowcipniejsza ni Rowena - usiowa si zrehabilitowa. - I uderzasz mocniej.
- Och, dzikuj ci bardzo - powiedziaam ze miechem. - Prosz bardzo, opowiedz jeszcze, e jest ode mnie
atrakcyjniejsza, a kiedy stwierdzisz, e moe i wyglda lepiej, ale liczy si wntrze, naprawd si przekonasz, jak mocno
mog uderzy.
Derek wyszczerzy zby w umiechu. Zbliylimy si do koni.
- Uwaaj na siebie w drodze powrotnej - poprosiam.
W odpowiedzi posa mi zagadkowe spojrzenie i powiedzia:
-Jestem po to, eby ci chroni, wic to ty musisz na siebie uwaa.
Skinam gow. Nareszcie miaam swojego rycerza w lnicej zbroi. Szkoda tylko, e ten rycerz by nastoletnim
wilkoakiem.

- Mylisz, e Rd co szykuje? - spyta.
- Nie Rd - powiedziaam, zwalniajc. - Gromada i Rd ponieli mniej wicej takie same straty, a morderstwa miay
miejsce niemal na granicy dzielcej ich terytoria. Taka seria zabjstw wydaje si by starannie przez kogo
wyreyserowana.
- Przez Nataraj?
- Przez kogo, kto zyska na wojnie pomidzy Gromad a Rodem.
- Czyli na przykad Nataraja.

- Mgby ju zej z Natarai? - upomniaam Dereka. - Nate przede wszystkim jest biznesmenem. Przyznaj, e
osabienie Gromady byoby mu na rk. W otwartym konflikcie Rd mgby nawet wygra, ale to pocignoby za sob
straty i znacznie nadszarpno ich siy. Na obecn chwil wojna nie ley w interesie Rodu, to dlatego zostalimy zapro-
szeni do Kasyna. Pomimo pozorw lekcewaenia, tak naprawd s zaniepokojeni i nie chodzi tylko o to, e stracili sze
wampirw, co zreszt jest do kosztowne. Nekromanci wyczuwaj znacznie powaniejsze zagroenie. Jak sdzisz,
dlaczego Ghastek ma nas odprowadzi do domu?
31 Ilona Andrews
-Jakie znowu zagroenie? - Derek wzruszy ramionami.
Umiechnam si - ju zapomniaam, jak mio jest dzieli si z kim swoimi teoriami.
- Syszae moe, jak mwi si czasami: nacigane jak Gilbert"? Wiesz, skd wzio si to powiedzenie?
-Nie.
-Jakie dziewi lat temu pewien Pan Umarych, Gilbert Caillard, prbowa przej przywdztwo nad Rodem,
wrabiajc Nataraj w afer seksualn. Co, prawd mwic, zakrawa na ironi, bo bardzo wtpi, by ten podstpny w
kiedykolwiek uprawia seks, raczej obsuguje si wasnorcznie. W kadym razie Gilbert wywnioskowa, e jeli
czonkowie Rodu bd Nataraj rozczarowani i zostanie aresztowany, to wanie on przejmie inicjatyw i odpowiednio
wszystkim pokieruje. Mia wystarczajc ilo mocy i prawie mu si udao.
- Sdzisz, e wrci? - spyta Derek.
- Nie, Gilbert nie yje. Nataraja zabi go i spali jego serce. Do dzi nosi popi z tego serca w maym woreczku na
szyi. Ale to, co si dzieje, jest bardzo podobne do dziaa Gilberta. Plan jest jasny: doprowadzi do wojny Gromady z
Rodem, a kiedy to si stanie, ujawni si i wyrwa wadz ze sabych lub w idealnej sytuacji martwych rk Natarai.

- Nie mam nic przeciwko martwemu Natarai - powiedzia Derek.
- Po pierwsze, mamy czonkw Gromady rozszarpanych na czci przez zwierz o waciwociach ne-
kromagicznych, prawdopodobnie karmione ciaami nieumarych. Po drugie, mamy wampiry dopadnite przez kogo, kto
dysponuje wiedz w zakresie ich anatomii. I po trzecie, Nataraja jest wystraszony. Spjrz na blanki, podwoi swoje
patrole. Jak wiesz, nekromanci z Rodu najwyej ceni wadz. Normalnie nie zachcaj do takich krwawych rozwiza,
ale jeli zwycizca zoy hod Rolandowi i zrobi wok caej sprawy odpowiedni szum, najprawdopodobniej uniknie
kary. Myl, e powinnimy szuka samotnego Pana Umarych. - To musiao by to. Naprawd miao sens.
- Kim jest Roland? - spyta nagle Derek, przerywajc tok mojego rozumowania.
- Roland? To mityczny przywdca Rodu. Kr pogoski, e y na ziemi w czasach, gdy magia opucia wiat, czyli
jakie cztery tysice lat temu. Rzekomo ma niewiarygodn moc, niemal jak bg. Niektrzy nazywaj go Merlinem, inni
Gilgameszem. Ma pono jaki plan i uywa przedstawicieli Rodu, by go zrealizowa, chocia nikt nigdy go nie widzia.
Nie ma dowodw na jego istnienie i laicy, tacy jak ja i ty, nie powinni nawet wiedzie o jego istnieniu.
- Ale on istnieje? - spyta Derek.
- O tak - odpowiedziaam. - Jest prawdziwy.
- Skd o nim wiesz?
- Moja robota polega wanie na tym, by wiedzie rne rzeczy.
I uwierz mi, dociekliwy chopcze, e wiem a za duo. Znam jego przyzwyczajenia. Wiem, co mu smakuje, jakie
kobiety podobaj mu si na tyle, by zabra je do ka, jakie ksiki lubi czyta. Wiem wszystko, co mj ojciec wiedzia
o Rolandzie. Znam nawet jego prawdziwe imi, pomylaam.
Strumie ludzi przechodzcych przez bia, ukowato sklepion bram wyranie zmala. Pomylaam, e jest pno
albo bardzo wczenie, zaley jak na to spojrze. Nagle co zmrozio mj krgosup i zjey- o wosy na karku i rkach.
Nie mogam si myli, gdzie w pobliu czai si wampir.
Waach Dereka zara, ale moja Frau zachowaa stoicki spokj. Uwielbiaam tego konia.
Obrciam si powoli i zobaczyam wampira schodzcego po cianie Kasyna. Speza gow w d, jak zmutowany
gekon, wbijajc dugie te szpony w tynk. Jego blade ciao, napita, sucha skra i ylaste muskuy poyskiway w
wietle ksiyca, jakby pokrywaa je wilgo.
Wreszcie gowa wampira znalaza si na wysokoci mojej. Podnis j i mogam zobaczy jego twarz. Za ycia
musia by kobiet. Delikatne kiedy rysy teraz wyostrzyy si, sprawiajc, e wyglda jak ofiara obozu
koncentracyjnego. Stwr gapi si na mnie nawiedzonym wzrokiem, a potem unis w gr cienk rk, w ktrej trzyma
co nieduego. Powoli otworzy paszcz, w wietle ksiyca bysny ostre jak igy zby. Twarz wampira wykrzywia
si, usiujc przybra nieco inny ksztat.
Rozdzia pity j 229
- Sdz, e to twoje. - Z jego garda wydoby si gos Ghasteka. Palce krwiopijcy rozwary si i przedmiot, ktry
trzyma, wypad mu z doni. Pochwyciam go. To by mj sztylet, ktry wtedy w domu wampir zabra ze sob. Co
podobnego, przemkno mi przez myl, Ghastek wytar nawet krew.
- Powiedz mi, Kate, dlaczego malujesz swoje sztylety na czarno? - spyta Ghastek.
- By nie odbijay wiata, kiedy je rzucam.
- No jasne. Powinienem si domyli.
Oddech wampira cuchn mierci. wierzbia
mnie rka, eby zapa sztylet i wbi go krwiopijcy w blade oko, a potem pokroi mu mzg na plasterki, by zerwa
poczenie z Ghastekiem. Potrafiam si jednak kontrolowa i wyszczerzyam tylko zby w gupawym umiechu.
- Moemy ju rusza w drog? - zapyta.
- Tak - odrzekam.

- Dokd jedziemy?
Ghastek dobrze wiedzia, gdzie znajduje si apartament Grega. Ponadto prawdopodobnie cay czas mieli na oku
miejsca zbrodni.
- Zaprowad mnie tylko do obrzey waszego terytorium. Do zbiegu ulic Biaej i Klonowej. - Troch za pno
przypomniaam sobie, e wanie na tym skrzyowaniu zgin Greg, wic dodaam: - Ale w sumie to nie jest konieczne.
- Ale jest - powiedzia Ghastek. - Jeeli zginaby po wyjciu z Kasyna, musielibymy odpowiedzie na wiele
kopotliwych pyta.
Pogaskaam Frau po szyi, odwizaam lejce i wskoczyam na siodo.
- Ko - warkn Ghastek z odraz. - Powinienem by o tym wiedzie.
- Masz co przeciwko koniom?.
-Jestem alergikiem. No, ale w tych okolicznociach to nie ma znaczenia.
No tak, Ghastek w swojej stajni trzyma nieumarych, stare, dobre, ywe konie wywoyway u niego atak kichania.
- Id przed nami - poradziam.
Wampir ruszy przed siebie wyprostowany, niezdarnym, wyuczonym truchtem. Krwiopijcy nie byli przystosowani
do biegania po ziemi, wymagao to bowiem koordynacji ruchw i oddychania. Oczywiste jest, e proces ten nie moe
przebiega w naturalny sposb u kogo, kto nie musi oddycha.
Lekko cisnam Frau kolanami. Klacz ruszya z miejsca, by po chwili przej w spokojny kus.
Derek na swoim waachu trzyma si blisko za nami. Miaam wraenie, e jeli wampir nie zachowa odpowiedniego
dystansu, Frau sprbuje si dowiedzie, czy mona po nim przebiec.
Ghastek skierowa swojego stwora w stron zabudowa, by ten mg porusza si sprawniej. Krwiopijca wspi si
natychmiast na jedn ze cian budynku, eby, wbrew zasadom grawitacji, przeskoczy z niej na ssiedni dom. Jego
wychudzona sylwetka przesuwaa si sprawnie wzdu trzech rzdw okien, wczepiajc si szponami w tynk, by po
chwili odbi si od ciany. Wszystko odbywao si bezgonie i niemal niezauwaalnie, jak w dobrym horrorze.
Wybieralimy mae, boczne uliczki, oddalone od gwnej ulicy, po ktrych poruszay si dziwne pojazdy krztuszce
si, wyjce i piszczce w godnych politowania wysikach, by przezwyciy opr magicznej atmosfery spowijajcej
miasto. W pewnym momencie przejecha obok nas mczyzna na nienobiaym waachu, penym gracji i
prawdopodobnie jedynym w swoim rodzaju. Jedziec niia na sobie drog, skrzan kurtk obszyt wilczym futrem.
Otaksowa mnie i Dereka krtkim spojrzeniem i popieszy w swoj stron, poprawiajc kusz, ktr mia na plecach.

Rozdzia pity j 38
Spojrzaam uwaniej na gocia, szukajc znaku, ktry informowaby: Jestem bogaty, prosz mnie okra". Poniewa
jednak go nie dostrzegam, doszam do wniosku, e mczyzna stwierdzi, i jego ko stanowi wystarczajce
wiadectwo.
Dojechalimy do Rufusa i skrcilimy na pnoc, w kierunku ulicy Biaej, ktra zawdziczaa sw nazw pewnej
anomalii pogodowej. Ot pewnego dnia brzydki asfalt pokrya dziesiciocentymetrowa warstwa niegu, co w Atlancie
samo w sobie nie byoby niczym niezwykym, gdyby nie fakt, e owo wydarzenie miao miejsce w maju, a nieg nie
chcia stopnie przez wiele kolejnych miesicy, mimo e temperatura dochodzia do pidziesiciu stopni Celsjusza.
Dopiero trzy i p roku pniej nieg da za wygran i roztopi si podczas Indiaskiego Lata.
Dotaram do rogu i zatrzymaam si. Wampir Ghasteka usadowi si na szczycie latarni ulicznej i owin wok niej
niczym w wok gazi drzewa. Patrzy na mnie, a jego oczy byszczay ciemn czerwieni, zdradzajc przypyw
magii. Ghastek musia si bardzo mocno koncentrowa, eby utrzyma stwora na miejscu.
- Problemy? - spytaam cicho.
- Co przeszkadza. - Gos Ghasteka brzmia tak, jakby wydobywa si przez zacinite zby. Kto prbowa
przerwa kontrol nad wampirem.
Wyjam Zabjc i przeoyam go przez grzbiet Frau. Miecz rozarzy si mleczn biel. Ostrze zaczo dymi, a
jednoczenie na jego powierzchni rozbysy kropelki wilgoci. Moga by to reakcja na wampira Ghasteka, ale moga te
na zupenie kogo innego.
Za moimi plecami zara niemiao waach Dereka.
- Nie zsiadaj - krzyknam. Wiedziaam, e tak dugo jak Derek pozostanie w siodle, bdzie pamita o zachowaniu
ludzkich ksztatw.
Zsunam si z Frau i przywizaam konia do elaznego ogrodzenia. Wampir Ghasteka odwin chude ciao ze supa
latarni i zelizn si bezgonie na ziemi. Po chwili, zataczajc si, niepewnym krokiem ruszy w stron skrzyowania.
- Ghastek, dokd idziesz? - zawoaam za nim.
Zaprzony w dwa gniadosze wz gna ulic
z zawrotn prdkoci. Konie wyczuy wampira i sposzyy si. Szarpny wz w bok, ale niewiele to dao. Prawe koo
uderzyo w wampira z gonym, ale stumionym grzmotniciem, odrzucajc jego ciao na chodnik. Wonica zakl
gono i cign wodze, zmuszajc gniadosze do szaleczego galopu. Wz zjecha z hukiem w d ulicy, by w mgnieniu
oka znikn gdzie w ciemnociach.
Gdzie przed nami kilkoro dzieci toczyo si wok ognia poncego jasno w metalowej beczce. Pomaraczowe
pomienie lizay cianki beczki, rzucajc jasnot powiat na brudne twarze dzieci. Chudy chopiec w zaplamionej
bluzie i z pirami w sztywnych wosach zaintonowa pie penym dramatyzmu gosem i wrzuci do ognia co, co
wygldao jak martwy szczur. W sumie nic w tym dziwnego, w naszych czasach kady by czarnoksinikiem.
Dzieciaki patrzyy na mnie, kiedy przejedaam obok. Jedno z nich zaklo soczycie, prbujc mnie sprowokowa.
Zamiaam si tylko serdecznie i pojechaam dalej.
Zaczam rozmyla nad nasz sytuacj, bo jeli zamierzalimy szuka Pana Umarych, to nie miaam najbledszego
pojcia, jak si za to zabra. Moe powinnam przygotowa jak puapk z wampirem?
Spojrzaam na chodnik. Ciao wampira przypominao aosn, zgniecion kupk skry i koci.
Trzymajc Zabjc w rce, wyszam na ulic.
- Ghastek? - zawoaam cicho.
Okryam stwora z uniesionym mieczem. Na twarzy krwiopijcy zastyg paskudny wyraz, lew nog mia
wykrzywion pod idiotycznym ktem.
Nagle moj uwag przycign znajomy syk. Po ostrzu Zabjcy przesuwaa si maa kropla lnicej wilgoci, by w
kocu upa na asfalt.
Jak uderzenie motem dopado mnie uczucie niewyobraalnej grozy. Obrciam si, zdana na instynkt, i poczuam, e
ostrze miecza zahacza o jaki pokraczny ksztat, ktry zaatakowa mnie z gry. Stworzenie unikno cicia, wykonujc
obrt w powietrzu, po czym wyldowao mikko na ziemi w pewnej odlegoci ode mnie.
Ko Dereka zara przeraliwie i puci si galopem, unoszc ze sob swojego jedca.
Wrciam do ciaa wampira Ghasteka. Stwr ruszy za mn na czworakach. To rwnie by wampir, ale tak wiekowy,
e nie potrafi chodzi wyprostowany. Koci krgosupa i miednicy przesuny si, by w trway sposb przystosowa go

42 Ilona Andrews
do poruszania si na czterech koczynach. Powoka ciaa tego stworzenia, gruba i poyskujca jak lakierowana skra,
mocno opinaa silne minie, nadajc wampirowi groteskowy wygld. Dugie na trzy centymetry, przypominajce kolce
koci grzbietu wyrastay z poszczeglnych krgw, chronic krgosup. Gowa i twarz wyglday koszmarnie, przede
wszystkim z powodu ksztatu czaszki - dugiej, jajowatej i wychylonej do tyu dla zrwnowaenia ciaru strasznych,
masywnych szczk. Ogromne usta niemal przecinay twarz na p. Stworzenie nie miao nosa, nawet w postaci samej
nasady. Wielkie, okrge oczy, oczy nocnego drapienika, paay wciekoci i szalestwem.
Stworzenie przypatrywao mi si intensywnie. renice, podobne do sowich, byszczay czerwieni.
Nagle wampir skoczy z nieludzk prdkoci. Mierzyam w gardo, ale chybiam, ostrze miecza a po rkoje
zatopio si w ramieniu stwora. Podci mi nogi. Upadam, uderzajc mocno o ziemi. Gow huknam o chodnik i wiat
wok mnie zawirowa. Napr na klatk piersiow wycisn mi powietrze z puc. Olbrzymim wysikiem posaam
wstrzs mocy przez ostrze Zabjcy.
Rkoje miecza zostaa wyszarpnita z mojej doni, ale w tej samej chwili dawicy ucisk puc ustpi. Wcignam
potny haust powietrza i ostronie stanam na nogi, trzymajc w rce sztylet.
Stworzenie stao kilka krokw ode mnie, wydawao si oszoomione i niepewne, drao. Z plecw wystawao mu
cienkie ostrze mojej broni. Gdyby weszo pi centymetrw niej i bardziej w lewo, przebioby serce. Rami stwora
szarpno si i skrcio pod wpywem potnego skurczu - to Zabjca wchodzi coraz gbiej w tuw, szukajc serca.
Ciao wok jego ostrza stawao si mikkie jak topicy si wosk.
Wampir gwatownie obrci gow i spojrza mi w oczy. Tylko pi centymetrw. To powinno zabra Zabjcy
najwyej trzy minuty. Musiaam przey najblisze trzy minuty.
Nie ma problemu, powiedziaam sobie.
Rzuciam sztyletem. Ostrze odbio si od koci grzbietu. No, wietnie.
Stworzenie skoczyo nagle, z atwoci pokonujc w powietrzu odlego czterech metrw, ktra nas dzielia, ale w
poowie lotu zderzyo si z futrzastym ksztatem. Wampir i wilkoak upadli na ziemi i przetoczyli si kilka razy. Ze
zwartej pltaniny dochodzio warczenie jednego i syk drugiego. Pobiegam za nimi. Przez chwil Derek przytrzymywa
krwiopijc i wydawao si, e zaraz rozszarpie go pazurami, jednak wampirowi udao si jako oswobodzi z ucisku i
zrzuci z siebie wilkoaka.
Doskoczyam. Stwr nie spodziewa si ataku z mojej strony, wic bez trudu zdoaam mocno kopn go w rami.
Poczuam, jakbym kopna w marmurow kolumn. Usyszaam chrzst koci, wic szybko zadaam dwa ciosy w szyj
wampira. Stwr rzuci si, rozszarpujc z furi moje ubranie za pomoc zbw i pazurw. Na tyle, na ile mogam, pr-
bowaam chroni si przed ciosami i odpiera atak. Z ust stworzenia nie wydobywa si najmniejszy dwik. W kocu
dosign! mnie pazurem i poczuam przeszywajcy bl w okolicy eber i odka. Jknam i niemal w ostatniej
sekundzie spostrzegam pen zbw paszcz o centymetr od twarzy. Szarpnam si, sdzc, e za chwil te przeraajce
szczki schwyc moj gow, ale wampir pozwoli mi si odchyli i cofn o krok.
Za jego plecami pojawiy si inne wampirze rce. Stwr obrci si i zobaczyam wampira Ghasteka, ktry zaciska
donie na jego szyi.
Krwiopijca Ghasteka uczepi si plecw potwora, szarpic pazurami jego masywn szyj. Poronite futrem apy
Dereka schwyciy wampira za nogi, Ten usiowa si wyrwa, ale Derek trzyma mocno. Wziam zamach i
wymierzyam kopniaka prosto w poranion klatk piersiow potwora. Usyszaam chrzst koci, ciao wampira rozdaro
si jak worek napeniony wod, a ze rodka wyla si strumie cuchncego pynu.
Stworzenie po raz pierwszy tej nocy wrzasno przeraliwie, wydajc peen wciekoci zgrzytliwy krzyk. Ponioso
dzisiaj zbyt wiele szkd, by nie ulec krwioerczym instynktom i przerwa kontrol swego mistrza. yy pod jego blad
skr nabrzmiay, oczy zapony gbok, krwaw czerwieni, owietlajc upiorn twarz. Odrzuci na bok wampira
Ghasteka, jak terier podrzuca szczura, ktrym si bawi. Zauwayam, e Derek, chyba niewiadomie, nadal przytrzymuje
wampira pazurami.
- Natychmiast odsu si od niego! - krzyknam i kopnam wilkoaka. Warkn z wciekoci, wic kopnam go
jeszcze raz. W kocu puci wampira i podszed do mnie, ale nadal warcza. Kazaam mu stan z boku.
Potwr nieustannie wrzeszcza, jego ciao skrcao si i wyginao, podobnie minie, ktre wydaway si kotowa i
rwa pod skr. Kociste kolce przebiy ramiona, zakrzywiajc si na kocach jak rogi. Podnis si i przesun stopy po
chodniku, zostawiajc za sob rozorany asfalt. Przez dziur w klatce piersiowej mogam zobaczy ostrze Zabjcy.

Rozdzia pity j 246
Wampir znw zaatakowa. Ruszy na mnie ze zdumiewajc prdkoci. Nie byo mowy, by zdoa si zatrzyma.
Uderzy we mnie z caym impetem, ale to dao mi moliwo uchwycenia rkojeci Zabjcy. Zapaam i pchnam z
caych si. Upadlimy na asfalt i przeszorowalimy po nim kawaek, zanim uderzylimy o cian. Swoj drog, dobrze, e
akurat znalaza si na naszej drodze, bo mogabym tak szorowa po asfalcie plecami i szorowa...
Leaam nieruchomo. Krew stworzenia, wypywajca z przebitego serca, zupenie mnie przemoczya. Przed oczami
zawiroway mi kolorowe kka. Stopniowo zaczam uwiadamia sobie, e sponad trupa wampira spoglda na mnie
agodnie para tych oczu. Zamrugaam, starajc si podregulowa ostro obrazu tej zjawy z koszmarnego snu.
- Wszystko w porzdku? - spytaam i niemal nie poznaam swojego gosu, by stumiony i ochrypy. Warczc co pod
nosem, Derek odcign ciao wampira i postawi mnie na nogi. - Dziki - wychrypiaam.
Derek krwawi. Na jego prawej nodze dostrzegam dugie, gbokie rozcicie, na ramieniu mia krwawe, poszarpane
rany zadane pazurami. Zobaczy, e si mu przygldam, zawarcza i przekutyka nieco dalej, ebym nie widziaa jego
biodra. Te krwawio. Ja rwnie odczuwaam piekcy bl w okolicy talii, bolao tak, e nie mogam pochyli si w
przd.
Oparam stop na zwokach i wycignam Zabjc. Nie poczuam oporu, ciao stopio si pod wpywem magii
miecza. Przyjam odpowiedni pozycj i jednym ciciem oddzieliam gow wampira od tuowia. Zdeformowany eb
odskoczy i potoczy si po ulicy. Podniosam go. Ogie w przeraajcych oczach zgas. Byy teraz puste. Martwe.
Przemoczona cuchnc krwi, ranna, zaczam szuka Frau. Pomimo wszystkiego, co tu zaszo, klacz staa tam,
gdzie j zostawiam. Nie mogam w to uwierzy. Szam w jej kierunku, potykajc si. Chodzenie z jakiego powodu
sprawiao mi sporo kopotu. Jednak w poowie drogi zatrzymaam si i postanowiam sprawdzi najpierw, co z
wampirem Ghasteka.
Lea na brzuchu z twarz zwrcon w moim kierunku. Schyliam si, spojrzaam w pprzymknite oczy stworzenia
i zastukaam palcami w jego eb.
-To chyba zaatwia spraw. Ghastek, ile to co ma lat? Trzysta? Wicej?
Widziaam, e wampir usilnie stara si co powiedzie.
Potrzsnam gow.
-Dobra, nie fatyguj si. Sama si dowiem. Dzikuj ci za pomoc. Powiedz Natarai, e moe zabra swoj ochron i
pozdrw go.
Wampir zacisn palce na mojej stopie.
Delikatnie zdjam jego do z pokrwawionego buta i ruszyam w stron konia.
Derek wpatrywa si w wampira Ghasteka. W jego oczach pona zo.
-Zostaw go - poprosiam. - Musimy si std wydosta, zanim pojawi si ekipa sprztajca Rodu.
Poklepaam Frau i wcisnam eb potwora do sakwy zwisajcej przy siodle. Klacz parskna, obraona, e ka jej
wcha tak okropny zapach.
-Przepraszam, kochana - szepnam.
Odpiam od sioda du, wojskow, nieprzemakaln torb.
-To benzyna - wyjaniam Derekowi, jak gdyby sam nie mg tego poczu. Rozlaam paliwo i odrzuciam torb na bok.
Signam po zapaki. Trzsy mi si rce. Zamaam pierwsz zapak, drug, benzyna zapalia si dopiero od czwartej.
Wampir Ghasteka i lady mojej krwi na jego ciele znikny w pomieniach.
Dosiadam Frau i podyam w mrok nocy, a mj lojalny wilk, kulejc, pobieg za mn.
Gdy dotarlimy do miejsca, w ktrym dzieci rzucay uroki za pomoc martwego szczura, Derek zasab. Upad,
uderzajc wilczym pyskiem w asfalt. Dzieci gapiy si na nas, przestraszone, ale nie ucieky. Moim wilkoakiem
wstrzsn saby dreszcz. Nad jego ciaem pojawi si kb pary, a kiedy opad, zobaczyam, e na ziemi ley nagi, ranny
czowiek. Dzieci wydaway si nie wierzy wasnym oczom.
Cita rana na jego udzie bya gbsza, ni sdziam. Pazury stwora oderway spor cz minia czterogowego.
Spojrzaam w gb rany i zobaczyam postrzpion arteri udow. Zranione minie dray, ale rozerwane kawaki ciaa
ju zaczy zblia si do siebie, rozpoczynajc proces gojenia.
Rozdzia pity j 247
Lyc-V rozpocz naprawcze dziaanie, odbierajc Derekowi wiadomo.
Nagy bl przeszed od mojej talii a po klatk piersiow. Zacisnam zby, przewrciam Dereka na brzuch i
sprbowaam go podnie, przekadajc jedn rk pod jego biodrami, a drug pod ramionami. By ciszy, ni na to
wyglda. Way okoo siedemdziesiciu, moe siedemdziesiciu piciu kilogramw. Zreszt niewane.
-Hej, prosz pani! - zawoao dziecko z pirami we wosach.
Spojrzaam w kierunku dzieciakw. Stay zbite w ciasn gromadk. Przebiego mi przez myl, e musielimy da
niecodzienny spektakl - Derek, ktry z futrzastej istoty przemieni si w nagiego czowieka, i ja, caa przemoczona od
krwi, z mieczem wci syczcym w futerale.
-Potrzebujecie pomocy? - spyta chopaczek.
-Tak - odpowiedziaam wci ochrypym gosem.
Podszed do nas i schwyci stopy Dereka, po czym odwrci si do swojej grupy i zawoa:
-Mike.
Mike splun i sprbowa zrobi lekcewac min.
Chopak z pirami skarci go wzrokiem i powtrzy zdecydowanie: - Mike!
Dzieciak znowu splun na pokaz, cho nie zostao mu zbyt wiele liny, a potem podszed do nas i niezrcznie uj
Dereka pod ramiona.
-Trzymaj go pod pachami - poprosiam.
Spojrza na mnie. W jego oczach zobaczyam strach, szczki mia mocno zacinite, ale posucha mnie, przesun
uchwyt.
-Na trzy - wymamrotaam. - Trzy...
Podnielimy Dereka. Zakrcio mi si w gowie od przejmujcego blu, ale po chwili wilkoak lea ju
przewieszony przez zad konia. Miaam nadziej, e wszystko bdzie dobrze. Lyc-V naprawi jego ciao i jutro rano
chopak bdzie jak nowy. Natomiast ja... Plama krwi rozprzestrzeniaa si pod moj kurtk w zawrotnym tempie. Jeeli
zaczaby kapa, miaabym naprawd powane kopoty. No, ale przynajmniej nadal odczuwaam bl, gdyby byo inaczej,
to...
-Dzikuj - powiedziaam cicho do dzieci.
-Mam na imi Czerwony - przedstawi si ten z pirami.
Wsunam rk do kieszeni w spodniach. Palcami wymacaam wizytwk i wrczyam j chopcu, uprzednio
starannie wytarszy z niej smug krwi. Nie, nie mojej... Dereka.
-Gdyby kiedykolwiek potrzebowa pomocy...
Chopiec wzi wizytwk z wielkim namaszczeniem i skin gow.
Na schodach byo cholernie ciemno. Wrzuciam sobie Dereka na plecy. Zauwayam, e jeli waciwie si zegn, bl
daje si wytrzyma, wic zaczam wciga wilkoaka i torb z gow wampira, posuwajc si na gr krok po kroku.
Staraam si utrzyma rwnowag i uwaaam, gdzie stawiam stop. Nie wiedziaam, czy wilkoak przeyby zamanie
karku, ale ja na pewno nie przeyabym takiej kontuzji".
Zatrzymaam si na ppitrze, by zapa oddech, i spojrzaam na drzwi mojego mieszkania wyej.
Na stopniach, z gow opart o cian, siedzia mczyzna. agodnie opuciam Dereka na posadzk i wrciam po
miecz. Klatka piersiowa mczyzny unosia si w miarowym tempie. Facet po prostu spa. Ruszyam po cichu,
oddychajc przez zacinite zby, dopki nie zobaczyam jego twarzy. Grzebyk! Nie obudzi si.
Dotknam jego gowy uoon na pasko pochw Zabjcy. Kiedy ja si budziam, moja rka niemal machinalnie
szukaa miecza, zanim jeszcze zdyam otworzy powieki. Doktorek przebudzi si jak czowiek nienawyky do
niebezpieczestwa, powoli i leniwie. Zamruga oczami i stumi potne ziewnicie, usiujc jednoczenie zobaczy
mnie w miar wyranie spomidzy szparek zaspanych oczu.
Daam mu chwil, eby mg mnie rozpozna.
-Kate? - spyta niepewnie.
-Co ty tu robisz? - rzuciam z rozdranieniem.

Rozdzia pity j 248
-Przyniosem ci obiad. Bylimy umwieni - odpowiedzia spokojnie.
Cholera! Zupenie zapomniaam o spotkaniu.
-Przyszedem koo dziesitej - kontynuowa. - Nie zastaem ci, wic usiadem sobie na schodach na par minut. No, a
potem to ju nie pamitam. Spjrz, mam chiszczyzn. - Trzyma w rkach papierow torb pen biaych kartonikw
ozdobionych stylizowanymi rysunkami pagody. Dopiero teraz mzg Grzebyka zarejestrowa przesiknite krwi
ubranie, miecz i smug zaschnitej krwi na mojej twarzy. Oczy doktora stay si nagle okrge.
-Wszystko z tob w porzdku? - spyta przestraszony.
-Bd y - uciam krtko.
Zamruga ze zdziwieniem.
Otworzyam drzwi apartamentu i odwoaam zaklcia ochronne.
-Na podecie ley nagi mczyzna - wyjaniam, uprzedzajc nastpne pytanie Grzebyka. - Zamierzam przytaszczy go
do tego mieszkania.
Na moje sowa doktor rzuci w kt korytarza torb z jedzeniem i nie mwic ani sowa, zbieg po schodach. Wsplnie
wnielimy Dereka na gr i uoylimy na dywanie w korytarzu. Zamknam drzwi, zostawiajc za nimi ca reszt
wiata i gboko odetchnam.
Jednym kopniciem pozbyam si lewego buta, przekrciam wcznik latarni i to samo zrobiam z drugim butem.
Oba znowu byy zakrwawione. Tym razem chyba aden wybielacz nie da im rady, pomylaam.
Sabe pomyki magicznych latarni zaczy delikatnie pega, wypeniajc apartament relaksujcym, agodnym
wiatem. Grzebyk uklkn, by przyjrze si nodze Dereka.
-On potrzebuje natychmiastowej pomocy - stwierdzi powanie. W jego gosie wyczuam energi, profesjonalizm i ten
specyficzny ton, ktrym lekarze mwili w sytuacjach stresowych.
-Nie sdz - odparam.
Spojrza na mnie zdziwiony.
-Kate - usiowa mnie przekona - rana jest gboka i zabrudzona, a arteria najprawdopodobniej przecita. Wykrwawi si
na mier.
Poczuam zawrt gowy, zatoczyam si. Bardzo chciaam usi, ale pomylaam, e tapczany i krzesa znacznie
trudniej czyci si z krwi ni par butw.
-On wcale nie krwawi - powiedziaam spokojnie.
Grzebyk otworzy usta ze zdziwienia i jeszcze raz uwanie obejrza ran.
-Cholera - wyrwao mu si.
-Wirus Lycos ju dziaa - wyjaniam i weszam do kuchni. W zamraalniku nie znalazam gotowych kostek lodu, a
biorc pod uwag to, jak si czuam, zeskrobywanie szronu ze cianek nie wchodzio w gr. Woyam zatem torb do
zlewu i zmagajc si z blem, zdjam z siebie poszarpan kurtk.
Podkoszulek by przesiknity krwi. Sprbowaam rozsun zamek byskawiczny, ale po kilku prbach musiaam si
podda. Zaczam przetrzsa wszystkie szuflady w poszukiwaniu noyczek, w kocu jakie znalazam.
Noyczki nie chciay ci namoknitego krwi materiau. Zaklam paskudnie i w tej samej chwili pojawi si obok
mnie Grzebyk. Wzi ode mnie noyczki.
-Z tego, co pamitam, ty nie moesz liczy na Lyc-V - powiedzia. Przecity podkoszulek upad na podog jak mokra,
cika, czerwona szmata.
Uklkn, by przyjrze si z bliska poszarpanym ranom na moim brzuchu.
-Jak to wyglda? - spytaam.
-Wikszo ran jest pytka. Tylko dwie s do gbokie, tu i tu. - Dotkn palcem obu miejsc bardzo delikatnie, ale i tak
si skrzywiam.
-Boli... - przyznaam si.
--Wyobraam sobie. Chcesz, ebym zabra ci do szpitala?
-W adnym wypadku - zaprzeczyam stanowczo. - Na stole w pokoju gocinnym ley co w rodzaju apteczki.
W przypadku magii o tak duej mocy, preparaty regenerujce byy niemal tak samo skuteczne, jak zaklcie.
Kosztoway mnie sporo, ale nie aowaam. Magia regenerujca praktycznie nie pozostawiaa blizn.
Doktor spojrza na mnie.

58 Ilona Andrews
-Jeste pewna? Rany mona by zszy.

-Jestem pewna - uspokoiam go.
Poszed po worek z preparatami. Jedyny problem polega na tym, e czasami, jak zreszt wszystkie magiczne rzeczy,
przynosiy odwrotny skutek od zamierzonego i weray si w ran, zamiast j wyleczy.
Zdjam spodnie, majtki, biustonosz i weszam pod prysznic. Woda spukiwaa krew. Bolao. Kiedy wok moich
stp przestaa wirowa krwawo zabarwiona woda, zakrciam prysznic i zawoaam Grzebyka. Wszed do azienki z
rolk brzowego papieru.
-Wiesz, jak si z tym obchodzi? - spytaam.
-Jestem lekarzem - powiedzia nieco uraony.
-Wybacz, ale niektrzy lekarze nie chc mie do czynienia z preparatami regeneracyjnymi.
-Nie dajesz mi wyboru - mrukn. - Podnie rce.
Pooyam rce na gowie i zaintonowaam zaklcie. Grzebyk rozwiza sznurek owijajcy papier i rozwin arkusz.
W rodku znajdowa si banda oraz dugi pasek nasmarowany brzow maci, przykryt nawoskowanym papierem.
Grzebyk oderwa papier i uchwyci pasek za dwa koce, by nie zetrze maci. Cay czas mruczaam zaklcie - pod jego
wpywem ma posusznie zacza roztapia si i wilgotnie. Pomieszczenie wypeni ostry zapach gaki muszkatoowej.
Grzebyk przyoy pasek do mojego brzucha. Ten przyklei si natychmiast, uwalniajc do moich poranionych
mini kojcy chd, ktry powoli przeradza si w przyjemne ciepo rozchodzce si po brzuchu i tumice bl.
-Ju lepiej - wymruczaam do Grzebyka, kiedy obwizywa mnie bandaem. Sabe wiato magicznej latarni podziaao
na doktorka rozluniajco, agodzc naprenie mini i zmywajc z twarzy wyraz maksymalnej koncentracji. Po dugim
dniu w pracy przyszed tu tylko po to, by mnie zobaczy. Ciekawe, dlaczego? Ciekawe te, co by byo, gdybym
przywleka si do domu po cikim dniu i zamiast w samotnoci liza rany w ciemnym, pustym domu, znalaza wanie
jego. Mgby na przykad siedzie na tapczanie. Czyta ksik. Moe odoyby j na mj widok i powiedzia z
umiechem: Ciesz si, e ju wrcia. Napijesz si kawy?".
Palce Grzebyka musny tatua na moim ramieniu.
-Dlaczego akurat kruk?
-Przez szacunek dla ojca.
Palce nie przestaway agodnie przesuwa si po mojej skrze.
-A ten napis pod spodem, czy to cyrylica?
-Tak.
-Co tam jest napisane? - spyta z zaciekawieniem.
-Dar Worona czyli Dar Kruka. Innymi sowy, jestem prezentem mojego ojca.
-Dla kogo?
-O tym, drogi doktorku, nastpnym razem - powiedziaam i umiechnam si zagadkowo.
-Kruk trzyma zakrwawiony miecz. - Grzebyk przyglda si uwanie tatuaowi.
-Nigdy nie twierdziam, e to by miy prezent.
Skoczy bandaowanie i spojrza krytycznie na swoje dzieo.
-Zdajesz sobie spraw, e takie rzeczy bywaj zawodne. - Jego gos przybra ton wyrzutu.
-Statystyki wskazuj, e jedenacie na dwanacie razy dziaaj rewelacyjnie. Mog te doda, e szanse na prawidowe
dziaanie preparatu s wiksze ni szanse na orgazm po randce w ciemno, a jednak kobiety wci prbuj.
Grzebyk przymkn oczy i rozemia si.
-Nigdy nie wiem, co powiesz za chwil.
-Pociesz si, e ja rwnie.
Doktor wsta i otoczy mnie ramionami. Bardzo serdecznie. Stumiam impuls, by go odepchn.
-Jeste godna? - spyta cicho.
-Jak wilk - zamruczaam.
-Jedzenie prawdopodobnie jest ju zimne - powiedzia.
-Nie szkodzi.
59 Ilona Andrews
Pocaowa mnie w szyj. Ten pocaunek spowodowa, e dziwne, mie ciepo rozeszo si po caym moim ciele, a po
koniuszki palcw. Odwrciam si, doktor znowu mnie pocaowa, tym razem w usta. Byam taka zmczona... Pragnam
zosta w jego ramionach i pozwoli, by mnie tak trzyma bez koca.
-Prbujesz wykorzysta nag, rann kobiet - ostrzegam tonem, w ktrym zabrzmiaa nuta podania.
Wiem - wyszepta mi wprost do ucha, przycigajc mocniej do siebie. - To okropne.
Prosz, nie przestawaj. Boe, o czym ja myl? Czybym bya a tak zdesperowana? Wziam gboki oddech i delikatnie
odepchnam Grzebyka.
-Musz skoczy robot - powiedziaam sucho. - Wtpi, eby chcia na to patrze.
-Zrobisz to pniej - wyszepta i znw mnie pocaowa. Nie wiem dlaczego, ale zamiast waln go porzdnie za to, co
zrobi, wtuliam si w niego. W tej chwili nie pragnam niczego wicej, poza bliskoci. Chciaam, by otula mnie swymi
ramionami. Chciaam czu zapach jego skry, dotyk jego ust na moich... Ale wtedy gowa wampira straciaby resztki
zawartej w niej magii. Wysiek mj i Dereka poszedby na marne. Zrobio mi si bardzo al wilkoaka, ktry tak mnie
stawa w mojej obronie.
-Nie - rzuciam zdecydowanie i zrobiam odpowiedni grymas. - Za chwil moe by za pno.
-Widz, e w twoim yciu pierwsze miejsce zajmuje praca - powiedzia Grzebyk z lekk rezygnacj.
-Tylko dzisiaj - zapewniam. - Nie zawsze tak jest.
-Chc zosta i zobaczy, co robisz - stwierdzi.
-Z pewnoci tego nie chcesz, uwierz mi - usiowaam go przekona.
-Twoja praca to cz ciebie, prawda? - zawiesi na moment gos. - A zatem chc pozna t cz.
Tylko po co? - zadaam sobie w mylach pytanie. Wzruszyam ramionami i poszam do sypialni, eby co na siebie
woy. Doktor zosta tam, gdzie by.
Na rodku kuchennego stou ustawiam du, srebrn tac. Wsparta na czterech nkach, wznosia si jakie dziesi
centymetrw nad powierzchni blatu. Greg mia w swoim apartamencie wszystkie potrzebne mi zioa. czc je w
odpowiednich proporcjach, pokryam aromatyczn mieszanin niemal ca powierzchni tacy. Grzebyk siedzia na
krzele w kcie i przyglda mi si z uwag.
Rozwizaam torb i wyjam gow wampira. Umieciam j porodku przygotowanej mikstury, starajc si
postawi j na tym, co pozostao po szyi stwora.
-Co to, do cholery, jest?! - spyta przeraony doktor.
-Wampir - odpowiedziaam beznamitnie.
-Nie artuj. Widziaem rysunki. Wampiry nie wygldaj jak to co.
-Ten jest bardzo stary - wyjaniam. - Przypuszczam, e yje ju co najmniej kilkaset lat. Nieumarli ulegaj pewnym
anatomicznym zmianom - kontynuowaam. - Niektre zachodz natychmiast po mierci, inne przebiegaj wolniej. Im
wicej lat ma nieumary, tym staj si one wyraniejsze. W sumie proces przemiany w wampira nigdy si nie koczy. Z
kadym dniem wampiry s bardziej niebezpieczne i odraajce.
Fakt, e jeszcze dwiecie lat temu, kiedy triumfowaa technika, nikt nawet nie przypuszcza, by wampiry mogy
kiedykolwiek zaistnie, przeszkadza mi myle logicznie. Moje dowiadczenia i wszystko to, czego mnie nauczono, nie
dostarczay mi adnego wyjanienia obecnoci na ziemi wampira, ktry mia ponad trzysta lat. Uznaam zatem, i nie ma
sensu duej si nad tym zastanawia i postanowiam odoy rozwaania na pniej.
Wyjam pytk, szklan patelni, jak zwykle uywa si do przygotowania lasagne, umieciam j z przodu nieco
poniej tacy i wlaam do niej dwa litry gliceryny. Przezroczysty, lepki pyn pokry ca patelni i osiad na jej dnie.
Wycignam z futerau jeden ze sztyletw do rzucania. Grzebyk umiechn si, widzc czarne ostrze.
-Do oryginalne - zauway.
-Tak - skomentowaam krtko, nie majc ochoty niczego wyjania.
Zdawaam sobie spraw, e to, co zamierzaam zrobi, wcale nie bdzie przyjemne, zreszt nie by to rodzaj magii,
ktry czsto uprawiaam. Co we mnie buntowao si przeciwko takim praktykom, co, co zapewne miao pocztek w
naukach ojca i stao si wkrtce potem moimi wasnymi pogldami na wiat i na moje miejsce w tym wiecie.
Gowa wampira leaa na zioach. Miaam tylko p godziny. Wiedziaam, e po upywie tego czasu stanie si
bezuyteczna.
Rozdzia pity j 253
Ukuam palec sztyletem. Na skrze pokazaa si natychmiast jasna kropla krwi. Czuam, jak w palcu pulsuje moc.
Dotknam zi. Magia krwi przepyna do nich, dziaajc niczym katalizator, czc, ksztatujc i formujc naturaln
si wysuszonych rolin. Powstaa moc pyna w gr, przenikaa do szyi wampira, rozpieraa naczynia woskowate twa-
rzy, by w kocu dosta si do mzgu stwora i nasyci jego martw tkank. Kierowaam ni, pomagajc jej rwnomiernie
przenikn, a caa gowa wypenia si magi. Wtedy dotknam palcem grubej skry na czole wampira, zostawiajc na
nim krwaw smug i przesaam wstrzs mocy do martwego ciaa.
-Obud si! - zadaam.
Martwe oczy wampira spojrzay na mnie natychmiast niewidzcym wzrokiem. Obrzydliwe usta bezgonie
otworzyy si i zamkny, wykrzywiajc si z nieprawdopodobn elastycznoci.
Grzebyk opad na krzeso. Oczy wampira wci wpatryway si we mnie bez najmniejszego mrugnicia. Twarz
krwiopijcy wia si w spazmach.
-Gdzie jest twj pan? Poka mi swojego mistrza - rozkazaam.
Z gowy wydobyway si opary czarnej magii, stopniowo wypeniajc pokj duszcym zapachem. Unosiy si,
przepenione nienawici i furi, jak rozwcieczone zwierz gotowe do ataku. Z kta usyszaam gony, urywany oddech
Grzebyka. Przez gow wampira przeszed dreszcz. Gaki oczne niemal wyszy na zewntrz czaszki. Czarny, dugi i
paski jzyk zwisajcy midzy gadzimi wargami, przebity jednym z sierpowatych kw, nie krwawi. Szarpa si tylko w
sposb, ktry wyda mi si sprony. Nacisnam mocniej, zmieniajc si magii na elastyczn nekro- magi.
-Poka mi swojego pana! - ponowiam danie.
Biaka oczu wampira zabarwiy si czerwieni.
Przez co, co funkcjonowao kiedy jako kanay zo- we, wylay si dwa szerokie strumienie ciemnej krwi. Spyny
przez twarz i wsiky w zioa, mieszajc si z krwi wypywajc z szyi wampira. Cuchnca mieszanina przelaa si
przez brzeg tacy i spadaa wielkimi kroplami do gliceryny, tworzc na jej powierzchni nieregularne, poszarpane plamy.
Krew robia si coraz ciemniejsza, a staa si prawie czarna, a ja mogam zobaczy w niej znieksztacony, ale na tyle
wyrany obraz, e trudno byoby go nie rozpozna. Zobaczyam ruiny wieowca z ledwie widocznym spod gruzu
okrgym logo Coca-Coli.

Cholera, pomylaam. Zauek Jednoroca. Dlaczego to zawsze musi by Zauek Jednoroca?
Gowa wampira drgna. Koci czaszki zatrzeszczay jak zgniatana w dziadku do orzechw upina. Z twarzy zacza
odrywa si skra, spadajc w postaci dugich, poskrcanych pasw na tac z zioami i odsaniajc galaretowat
substancj mzgu przewitujc pomidzy komi. Kuchni wypeni przyprawiajcy o mdoci smrd gnijcych tkanek.
Zarzuciam na gow wampira plastikowy worek na mieci i odwrciam tac. Gowa i zioa wyldoway w worku.
Zwizaam worek i postawiam go w kcie kuchni. Krew w glicerynie skrzepa w ohydn gnijc mas. Wylaam
wszystko do zlewu.
Grzebyk otar twarz z potu.
-Ostrzegaam ci - powiedziaam usprawiedliwiajco.
Przytakn w odpowiedzi.
Umyam rce i przedramiona a do okci kwiato- wo pachncym mydem i przeszam do pokoju gocinnego,
sprawdzajc po drodze, jak czuje si Derek. Spa jak dziecko. Usiadam na kanapie, oparam si wygodnie i zamknam
oczy. To bya ta chwila, w ktrej wikszo mczyzn biega, by okry i zadba o bezpieczestwo kobiety, ktra wanie
zrobia co tam dla ludzkoci.
Siedziaam i odpoczywaam. Pragnienie intymnoci zupenie mi przeszo i caa moja tsknota za bliskoci i
czuoci wydawaa si w tej chwili zupenie nierealna i ulotna jak na wp zapomniany sen.
Grzebyk usiad obok mnie. Nie otwieraam oczu, wic tylko usyszaam jego kroki, a potem poczuam, jak uginaj si
spryny kanapy.

254 | Ilona Andrews
-Wic to jest to, czym si zajmujesz? - spyta.
-Tak.
Zapanowao kopotliwe milczenie.
-Mog z tym y - powiedzia w kocu.
Otworzyam oczy i spojrzaam na niego. Wzruszy ramionami i wyjani:
-Nie zamierzam tego oglda kolejny raz, ale mog y ze wiadomoci, e wanie tym si zajmujesz. - Pochyli
si i opar okcie na kolanach. - Czy kiedy spotkaa kogo i poczua... Nie wiem, jak to opisa, poczua... - Sowa
przychodziy mu z trudnoci. - e umyka ci szansa na co. Sam nie wiem... - Znowu zrobi pauz. - Niewane,
zapomnij o tym, co powiedziaem.
Wiedziaam, o czym mwi. Opisywa ten moment, kiedy czowiek uwiadamia sobie, e jest samotny. Przez
jaki czas jeste sam, czujesz si z tym wietnie i nawet nie przyjdzie ci do gowy, e twoje ycie mogoby wyglda
inaczej, a potem, pewnego dnia, spotykasz kogo i nagle dochodzisz do wniosku, e doskwiera ci samotno. To
uczucie jest jak uderzenie, sprawia niemal fizyczny bl, czujesz si jednoczenie pokrzywdzony i zy -
pokrzywdzony, bo bardzo chciaby by z t osob i zy, bo jej nieobecno sprawia, e cierpisz. To bardzo dziwne
uczucie, niemal jak desperacja, uczucie, ktre powoduje, e niecierpliwie czekasz na telefon, nawet jeli wiesz, e
zadzwoni dopiero za godzin.
Nie, skarciam si w mylach, nie mog sobie na to pozwoli... Jeszcze nie teraz.
Usiadam bliej Grzebyka i pooyam gow na jego ramieniu. Oboje zdawalimy sobie spraw, e seks nie
wchodzi w gr.
- Masz co przeciwko, ebym zosta? - spyta cicho.
-Nie.
To bya bardzo krtka, ale szczera odpowied. Potem po prostu zasnam, wsparta na jego ramieniu.
Rozdzia szsty ! 255





ROZDZIA 6








Obudziam si z uczuciem, e kto si we mnie wpatruje.
-Nie wiesz, e to niegrzecznie gapi si na kogo, ciekawski chopcze? - wycedziam.
Derek patrzy na Grzebyka z ironicznym wyrazem twarzy. Mia na sobie sweter, ktrego nie rozpoznaam. Z
pewnoci nie pochodzi z garderoby Grega. Musia go zdoby gdzie na zewntrz, ale w takim razie, gdzie
wychodzi?
W nocy przesunlimy si troch i leaam teraz z gow na piersiach Grzebyka - z pewnoci wanie to tak
zniesmaczyo mojego wilkoaka. Usiadam prosto i spytaam bez ogrdek:
-Masz co przeciwko?
Potrzsn gow.
-To nie moja sprawa - rzuci krtko.
-Ale go nie lubisz, co?
-On i ty... - Rozpostar palce obu rk, jakby chcia sple donie, ale w kocu tego nie zrobi. - Nie wygldacie dobrze
razem.
-Dlaczego nie? - spytaam troch zdziwiona, a troch rozbawiona, e opini na temat mojego zwizku wyraa
wilkoak.
-Jeste silniejsza ni on - wyjani.
-A co w tym zego?
-To mczyzna powinien by silniejszy. Wtedy moe broni kobiety.
-Sdzisz, e potrzebuj kogo, kto by mnie chroni? - Nie chciaam, eby to tak zabrzmiao, ale do mojego gosu
wkrad si ton pogrki.
-Nigdy ci si nie sprzeciwi - stwierdzi z zaskakujc logik Derek.
Wpatrywaam si w niego, dopki nie spuci wzroku, a potem powiedziaam:
-Bardzo niewielu mi si sprzeciwia.
-No tak - przyzna z rezygnacj.
-Jak tam twoja noga? - postanowiam zmieni temat.
-Dobrze.
-Wychodzie gdzie, kiedy spaam?
-Owszem - przyzna si bez wykrtw. - Poszedem troch pobiega.
-No... to moe powiniene sobie pobiega jeszcze troch? - zaproponowaam.
Wyszed z pokoju, nie mwic ani sowa. Obudziam Grzebyka.
-Czas i - wyszeptaam.
Przecign palcami po twarzy, jakby chcia zetrze z niej sen.
-Zaspaem? - spyta ochryple.
-Jest szsta trzydzieci.
Potrzsn gow, usiujc si rozbudzi.
-Najwyszy czas wrci do domu i zmieni ubranie - westchn. - Kiedy si znw zobaczymy?

256 | Ilona Andrews
Pomylaam o przysypanym przez gruz budynku z logo Coca-Coli i o dwustuletnim wampirze. A zatem -
pewnie nigdy.
-Co powiesz o pitku? Taki termin daby nam kilka dni, eby ochon.
-Niech bdzie pitek - zgodziam si, przyznajc w duszy, e jestem niekonsekwentn idiotk.
Grzebyk wyszed bez poegnania. Nawet mnie nie pocaowa.
Zerknam ciekawie na otwarte opakowanie z chiszczyzn i dotknam palcem jego zawartoci. Jedzenie byo
letnie. Przeszo mi przez myl, e moe powinnam wrzuci to na patelni i doprowadzi do jadalnej temperatury, ale
odgrzewanie warzyw na kuchennym piecyku sprawiao zwykle, e staway si gbczaste i jak dla mnie niejadalne.
Mj ojciec, wielki smakosz misnych rosow i zwolennik przyrzdzania warzyw w taki sposb, by zachowyway
jak najwicej witamin i mineraw, gotowa pyszne, gorce i bardzo wartociowe zupy. Pomylaam, e umarby na
zawa, gdyby zobaczy, e pochaniam w popiechu rozgotowan kapust i niedosmaon cebul. Umiechnam si
do swoich myli i do zawartoci pudeka i nie zastanawiajc si zbyt dugo, wyjam z szuflady widelec. Hmm...
gorce jedzenie jest chyba przereklamowane.
Nabiam na widelec kawaek kurczaka i uwanie obierajc go z paskw zielonej papryki, zdaam sobie spraw,
e naprawd jestem cholernie godna.
Kto zapuka do drzwi.
Kurczak zatrzyma si w poowie drogi do moich ust. Spojrzaam na drzwi. Pukanie nie ustawao. To z
pewnoci nie Derek - jego pukanie byoby ostrone, przepraszajce. Ten dupek puka tak, jakby dobija si do
wasnego domu.
Rzuciam okiem na kurczaka, potem na drzwi i bez chwili namysu wpakowaam kawaek do ust, i ruszyam do
wejcia, eby przekona si, kto mie przeszkadza mi w konsumpcji.
Otworzyam. Za drzwiami sta... Curran. Mia na sobie stare dinsy i zielon bluz, a w rkach trzyma brzowy,
papierowy worek. Podnis gow i zwyczajem zmiennoksztatnych wcign powietrze przez nozdrza.
-Umm... - pochwali. - Chiszczyzna, pyszne owoce morza i smaony ry. Podzielisz si ze mn?
Oparam si o cian. Drzwi byy otwarte, ale progu cigle strzego zaklcie, co dawao mi chwil do namysu.
-Ach, to ty - powiedziaam i pogrzebaam widelcem w kartoniku z chiszczyzn, starajc si pokaza Curran owi, jak
mao obchodzi mnie jego wizyta. - Sdziam, e to kto wany.
Curran postpi krok naprzd i musn ciaem magiczn tarcz ochronn. W tym samym momencie drzwi
wejciowe rozbysy karminowym wiatem. Wadca zamiennoksztatnych nie zamierza ryzykowa - wycofa si.
-Zabezpieczenie - stwierdzi.
-1 to dobre - przytaknam skwapliwie.
Curran uoy do tak, by skierowa moc przeciw zaklciu ochronnemu. Czerwie pulsujca z jego palcw
uderzya w zaklcie i odbia si od niego jak kamyki, ktrymi puszcza si kaczki na stawie.
-Mog j zniszczy - powiedzia gronie.
Uniosam brew i zachciam go
-Ale prosz bardzo. Nie krpuj si.
Zmiennoksztatni maj naturaln odporno na
zaklcia, std ich obietnice zwykle nie s sowami rzucanymi na wiatr. Mimo wszystko wzmocniam wszystkie
zabezpieczenia zaoone przez Grega. Nawet jeli Curran zamaby zaklcie, to w wyniku rezonansu pewnie
dostaby okropnej migreny, ale wtpiam, by mg to zrobi.
Spojrzaam w jego oczy i zobaczyam, e bierze pod uwag takie rozwizanie. Przez chwil wydawao mi si
nawet, e zaczyna prbowa, a tymczasem nagle wzruszy ramionami i powiedzia:
-Mog przerwa twoje zabezpieczenia albo moemy zachowa si jak cywilizowani ludzie, tyle e musiaaby
wpuci mnie do rodka.
Zmczy ci pokaz siy, co, Wasza Wysoko? - przygadaam mu w mylach.
Zdjam zaklcie ochronne, z grnej framugi drzwi spyna srebra powiata, rozpraszajc si na pododze.
-Wchod.
Curran ruszy w kierunku kuchni, zatrzyma si jednak w poowie drogi, zmarszczy nos, a na jego twarzy
pojawi si wyraz niedowierzania i zdziwienia.
-Co ty, do cholery, trzymasz w swojej spiarni martwego wampira?
Rozdzia szsty ! 267
-Nie - wyjaniam spokojnie. - Tylko eb jednego z nich. - Swoj drog byam jednak pena podziwu dla Currana.
Zapakowaam gow a w dwie plastikowe torby i mocno je zawizaam, a mimo to wyczu zapach wampira.
Usadowiam si na skraju stou i wskazaam stojce na nim biae pudeka.
-Czstuj si - zachciam. - W ktrym z nich jest smaony ry.
Odoy papierowy worek na podog i sign po jeden z identycznie wygldajcych kartonikw. Chwyci yk,
ktr mu podaam.
-Groszek? - rzuci z obrzydzeniem. - Dlaczego zawsze musz dodawa do tego groszek?
-A zatem, co sprowadza ci do mnie tak wczesnym rankiem? - spytaam.
Curran w wielkim skupieniu stara si wanie powybiera groszek, z niesmakiem wyrzucajc go do mieci.
-Syszaem, e co masz.
-Twj wcibski chopak ju ci na mnie donis?
-Owszem.
-Kiedy? - chciaam wiedzie. - Dzi rano?
Curran skin twierdzco.
-Na tym polega przysiga krwi. Na przykad, jeeli kto rozerwaby Derekowi nog na strzpy, to obowizkiem Dereka
byoby przyj i ostrzec nas, e mimo najlepszych chci, nie moe ci duej chroni tak skutecznie, jak do tej pory.
Wtedy kto musiaby si tu pofatygowa i oceni sytuacj.
-A odkd to tym ktosiem jeste ty? - prychn- am rozdraniona, e ju o wszystkim wie. - Czyby nie mia
wystarczajcej liczby ludzi, ktrzy pilnuj twoich spraw?
Wzruszy tylko ramionami.
-Po prostu troszcz si o dzieciaka.
-Ma uszkodzone biodro - powiedziaam ju spokojniej. - Ostatniej nocy jego noga wygldaa jak wyjta z szatkownicy,
ale nawet nie pozwoli mi si jej przyjrze. Sdz jednak, e ko jest nienaruszona. - Wiedziaam, e rany u
zmiennoksztatnych goj si w cigu zaledwie kilku dni, jednak uleczenie koci trwa znacznie duej.
Curran przekn porcj ryu, ktr wanie woy do ust.
--Te tak myl. Jest mody. A mody wilkoak powinien by take zrwnowaony. A jak byo z De- rekiem,
zdenerwowa ci?
-Nie... - wykrciam si. - Wysaam go na poranny jogging. Mam nadzieje, e wkrtce w ogle nie bdzie kula.
-Pokaesz mi, co mu tak urzdzio nog? - poprosi.
-Jak tylko skocz je.
-Saby odek? - przypomnia sobie.
-Nie, po prostu nie chce mi si std rusza tyka.
Nasz rozmow przerwao ostrone, miarowe stukanie. Podeszam do drzwi i wpuciam Dereka. Na widok swego
przywdcy chopak znieruchomia na chwil, a potem usiad na krzele gdzie z boku. Spojrzaam na Currana.
-Zostao jeszcze troch ryu?
Wzi jedno z pudeek i poda mi. Otworzyam kartonik i podsunam Derekowi.
-Jedz - powiedziaam.
Derek nie wzi ode mnie jedzenia. Czeka.
Wiedziaam, e musia umiera z godu. Ilo kalorii potrzebna do regeneracji jego ciaa sprawiaa, e na samo
wspomnienie o jedzeniu powinien zacz si lini.
-Jedz, Derek - powtrzyam.
Umiechn si, ale nadal siedzia bez ruchu.
Co byo nie tak. Spojrzaam na Currana i zrozumiaam, o co biega.
-To jest m j dom - powiedziaam twardo.
Obaj spojrzeli na mnie z wyrazem twarzy, ktry przypomina miny japoskich tradycjonalistw cierpliwie
znoszcych gupie zachowanie gejszy pytajcej, dlaczego robi tyle problemw z wypiciem jednej filianki herbaty.
71 Ilona Andrews
-Nie bdzie jad, dopki mu nie pozwol albo dopki sam nie skocz je - wyjani Curran. - W tym przypadku nie
ma znaczenia, czyj jest to dom.
Odoyam swojego kurczaka na st i zaoyam rce na piersiach. Pomylaam, e najprawdopodobniej
mogabym sprzecza si z nimi, a dostaabym wypiekw na twarzy, a i tak pewnie aden by nie ustpi. Wilki o
niszej pozycji w stadzie nigdy nie jedz przed krlem Gromady. To jedna z waniejszych zasad Kodeksu.
Czonkowie Gromady nie mieli wyboru, mogli y wedug zasad albo utraci czowieczestwo.
Curran woy kolejn yk ryu do ust. Wydawao mi si, e przeuwa jedzenie w nieskoczono. Derek
nadal siedzia nieruchomo. Miaam ochot przyoy Curranowi i czuam, e za chwil nie bd w stanie nad sob
zapanowa.
Przywdca zmiennoksztatnych wyskroba z dna pudeka resztki, a nastpnie obliza yk, sign przez st i
odsun od Dereka kartonik z ryem, zastpujc go brzowym, papierowym workiem, ktry przynis. Derek zajrza
do worka i wyj z niego pakunek owinity nawoskowanym papierem i przewizany sznurkiem. W rodku bya
soczysta dwukilogramowa piecze z udca.
Curran ruchem gowy wskaza chopakowi korytarz.
-Nie rb z siebie widowiska - przykaza sucho.
Derek podnis si, zabierajc piecze, i wyszed.
Spojrzaam na Currana.
-Lubi smaony ry - powiedzia, wzruszajc ramionami, i wsun yk pod wieczko kolejnego kartonowego
pudeka. Otworzy je i zacz starannie wybiera groszek.
Z korytarza dochodziy ciche odgosy mlaskania ucztujcego drapienika.
-Nie wstawaj - powiedzia Curran, nie podnoszc gosu.
Mlaskanie ucicho.
-A zatem co masz?
Opowiedziaam z grubsza, co si stao w nocy, cznie z tym, jak weszam w posiadanie gowy wampira. Kiedy
otworzylimy worek, okazao si, e ciao nieumarego zmienio si przez noc w czarn, gnijc mas. Bijcy z
worka smrd by tak silny i odraajcy, e oboje z trudem powstrzymywalimy odruchy wymiotne. W kocu Curran
rzuci ostatnie spojrzenie na znieksztacon czaszk i z powrotem mocno zawiza worek.
-Powinnimy byli to zrobi przed jedzeniem - zauway, kiedy w kocu wrzucilimy eb do kosza.
-Zgadzam si - powiedziaam, otwierajc okno i wpuszczajc do kuchni wiee, chodne powietrze.
-Chcesz zaj si tym sama? Nie potrzebujesz niczyjej pomocy?
-Dokadnie - potwierdziam.
-Nie zawiadomisz policji?
Skrzywiam si. Wanie ta kwestia mczya mnie, odkd si obudziam. Pjcie na policj oznaczao mieszanie si
do spraw Wydziau Kontroli Zjawisk Paranormalnych, a ten z kolei, zgodnie z przepisami, zawiadomiby
natychmiast WOON. W efekcie wojsko chciaoby zaatwi wszystko samo. Wydzia Zjawisk mgby si rwnie
odwoa do sdu, co sprawioby, e caa sprawa cignaby si przez wiele tygodni. Do tego czasu moja zagadkowa
Nemezis zdyaby znikn albo, co gorsza, przej wadz nad Rodem. Fakt, e miaam duo przypuszcze i
dziwn czaszk, nie byby dla organw wadzy adnym argumentem, i tak zaczliby rywalizowa ze sob,
przypisujc sobie moje osignicia.
Gildia z pewnoci nie zaoferowaaby mi pomocy. Nie miaa adnych wolnych funduszy, a gdybym powiedziaa
Zakonowi, e jaki dupek usiuje wywoa wojn pomidzy Gromad i Rodem, wykorzystujc do tego celu
dwustuletniego wampira, mistrz odsunby mnie od sprawy szybciej, ni zdyabym mrugn. Z drugiej strony,
denie do konfrontacji z Panem Umarych rwnao si niemal samobjstwu. Moe i lubiam wyzwania, ale nie
byam gupia.
Uwiadomiam sobie, e Curran cay czas przyglda mi si z uwag, wic odpowiedziaam na jego pytanie:
-Sama jeszcze nie wiem, co zrobi.
-Mgbym rozwiza twj problem.
Zrozumiaam, e ma na myli wsparcie ze strony
Gromady. Byabym idiotk, gdybym nie przyja tej oferty.
Spojrzaam na Currana, marszczc brwi.
-Dlaczego chcesz mi pomc?

Rozdzia szsty ! 74
-Poniewa mam szedziesit trzy szczury, ktre trzy dni temu pochoway swojego samca alfa. Wyj za krwi, a ja jestem
bezsilny.
-To due ryzyko zrobi co takiego tylko po to, eby si wykaza.
Wzruszy ramionami.
-Caa wadza polega na nieustannym wykazywaniu si. Poza tym, kto wie? Skoro kiedy nieg pada w maju, to nawet ty
moesz mie racj.
-A co, jeli nie mam? - spytaam.
-Wtedy przynajmniej bd wiedzia, e prbowaem co zrobi.
Pomylaam, e na swj dziwny sposb to, co mwi, miao sens.
-Kto przyjdzie?
-Kilku czonkw.
-Jim? - powiedziaam z nadziej w gosie.
-Nie.
-Dlaczego?
-Poniewa kto z Rady musi sta na czele Gromady i zadba o jej jedno, jeeli bym zgin. Ostatnio wilk alfa zosta
ranny i Maho musia go zastpi, a nowy szczur alfa nie ma jeszcze wystarczajcego dowiadczenia, wic...
-Co stao si wilkowi alfa? - przerwaam mu.
-Lego.
-Lego? - nie zrozumiaam. Zabrzmiao jak grecka nazwa, a nie przypominaam sobie adnej mitologicznej istoty o takim
imieniu.
-Nis pranie do sutereny i stan na starym komplecie klockw LEGO, ktre jego dzieci zostawiy na schodach. Zama
dwa ebra i kostk. Nie moe peni swojej funkcji przez co najmniej dwa tygodnie. - Curran pokrci gow, jakby nie
chcia przysta na to, co si przydarzyo. - Nie mg sobie wybra lepszej chwili na taki wypadek. Cholera! Gdybym go
tak nie potrzebowa, to osobicie bym go zabi.
Przyjechaam pod zniszczony budynek Coca-Coli i schowaam si w ciemnej i od dawna niesprawnej kabinie
telefonicznej stojcej przed ruinami wieowca. Logo Coca-Coli ledwie wystawao z gruzw czego, co kiedy byo
wspania budowl, a teraz przypominao wielk stert pokrytych pyem kamieni. Drapacz wzniesiono zaledwie dziesi
lat przed uderzeniem niezwykle silnej i kaprynej magii, ktra zrwnaa go z ziemi.
Nie mogam nigdzie dostrzec zmiennoksztatnych. Po drugiej stronie ulicy widziaam tylko spldrowany budynek,
sterczcy wrd kupy zakurzonego, stuczonego szka. Nie zabrao mi wiele czasu, by znale szpar w rozpadajcej si
cianie. Przecisnam si przez ni i zobaczyam par wieccych oczu gapicych si na mnie.
Trway zaawansowane przygotowania do bitwy. Rowe i czarne jzyki oblizyway rozwarte szczki i ogromne
zby, a ostrzone na betonowej pododze dugie pazury wydaway cichy, ale bardzo nieprzyjemny odgos. Osiem par oczu
wpatrywao si w ciemno, szukajc upu. Przepeniay je gd i dza krwi.
Poczuam, jak co pierwotnego w mojej podwiadomoci zaczyna wy i skamle z przeraenia.
-Ach, to ty - zabrzmia cicho gos Currana. - A ja mylaem, e so.
-Nie zwracaj na niego uwagi - mrukn kto po lewej stronie. - Urodzi si zoliwy.
Przyjrzaam si uwaniej szczupemu ksztatowi. Jennifer, kobieta-wilczyca w poredniej formie. Sowa, ktre
wypowiedziaa, graniczyy z zuchwaoci, musiaa by zatem albo jego gwn partnerk, albo samic alfa wilkw. Po
lewej dostrzegam take ogromnego, kudatego niedwiedzia Kodiaka, ktry growa nad pozostaymi jak ciemna gra
futra i mini. Na jego pysku widoczne byy jasne miejsca, wiadectwo licznych ran, ktre dawno si zabliniy, ale nie
porosy futrem. Maho przechodzi wanie przemian. Obok niego zauwayam co ogromnego, wysokiego prawie na
dwa i p metra. Miao humanoidalny ksztat i stao na dwch potnych, poronitych futrem nogach. Gow i masywny
kark porastaa skudlona, szarawa grzywa. Ogromn i dobrze uminion pier zdobiy natomiast dugie, splecione w
ksztacie siatki paski, niezbyt wyrane, raczej przydymione jak ctki na futrze pantery.
| Ilona Andrews
Spojrzaam na twarz dziwnego stwora i moc, ktra bia z jego zotych oczu, przygwodzia mnie do chodnika.
Poczuam, e na caym ciele mam gsi skrk. Nie mogam si poruszy. To co, co stao przede mn, mogoby rzuci
si na mnie, a ja w aden sposb nie potrafiabym si obroni. Mamucie muskuy jego karku nabrzmiay jak poduszki,
kiedy rozgrzewajc minie, pokrci bem najpierw w jedn, a potem w drug stron. Rozchyli wargi jak pies, ktry
marszczy pysk, by obnay zby, odsaniajc dugie na osiem centymetrw ky. Gdy obliza wargi, zobaczyam, jak
zadrgay mu baki na skroniach, a po chwili usyszaam gboki, warczcy gos:
-Czy nie jestem pikny?
To by Curran w swojej zwierzcej formie. Uwolniam si od jego spojrzenia.
-Po prostu uroczy.
Potwr z nocnego koszmaru zrobi ledwo dostrzegalny ruch gow, a czowiek-szczur ruszy z nieludzk zwinnoci
i skoczy, wykorzystujc pochyo stromej ciany. Zacz si wspina, a dotar do znajdujcej si cztery metry nad
podog szpary, a nastpnie zanurkowa przez ni. Wywiad zosta wysany.
Curran obrci si i podszed do ciany w miejscu, gdzie widniao dugie, szerokie pknicie. Pazu- rzasta apa
uderzya w szpar i rozkruszya mur. Jego kawaki posypay si na zewntrz, spadajc na ulic w postaci gruzu i pyu.
Wadca Bestii przeszed przez zrobiony przez siebie wyom, a my, jeden po drugim, podylimy za nim.
Curran zatrzyma si. Idcy po jego lewej stronie Niedwied zakrzykn do pozostaych, by te stanli.
Kobieta-wilczyca alfa stpaa cicho po prawej, ostronie stawiajc apy z pazurami wrd gruzu i pyu. Teraz ona
rwnie stana nieruchomo. Zamarlimy w ciszy, chowajc si za dziwacznymi posgami na placu Gorgona, czekajc
na co, czego nie mogam jeszcze ani zobaczy, ani usysze.
Powietrze przesyca fetor mierci. Znajdowalimy si w szerokim foyer. Wykafelkowana i niegdy wypolerowana
podoga, dzi zniszczona i brudna, bya ledwie widoczna spod sterty gruzu i kurzu. Na ohydnych cianach dojrzaam
wielkie pknicia, ktre miejscami przechodziy w ciemne, postrzpione dziury. Przed nami w oparach pyu wznosiy si
zamiecone schody.
Z lewej dobieg mnie cichy odgos pazurw drapicych po kamieniu. W jednej ze szpar w betonowej cianie
zobaczyam par poncych w ciemnoci czerwono-czarnych oczu. Po chwili ze szczeliny wysun si gadki, futrzany
ksztat - to czowiek - szczur przeszed przez dziur i zeskoczy na ziemi. Jeeli wilkoaki mona nazwa nocnymi
koszmarami, to szczuroak by po prostu odpychajcy - chudy i poronity gadk, ciemn sierci. Futro nie roso tylko
na twarzy, przedramionach i silnych ydkach. W tych miejscach odsonita skra miaa jasnorow barw i wygldaa
na mikk, niemal ludzk. Ogromne stopy i donie koczyy si ostrymi pazurami. Nieksztatn paszcz gryzonia,
zakoczon ustami, wypeniay nierwne, tawe zby. Porusza si dziwnie, jakby czym zaniepokojony, a jego ludz-
kie oczy wci ledziy wszystko dookoa.
Pokona odlego dzielc go od Currana paroma zwinnymi susami, wzbijajc przy kadym skoku niewielkie oboki
pyu.
- Dupomiehszenieh. - Budowa jego okropnej szczki sprawia, i niewyranie wymawia sowa due
pomieszczenie".
Poda Curranowi co biaego. Wadca Bestii chwyci przedmiot masywn doni, przyjrza mu si uwanie, a
nastpnie przekaza go mnie - ludzk ko udow.
Kto o bardzo ostrych zbach i duej wytrwaoci zdar z obu jej kocw chrzstki, zostawiajc tylko drobne rysy na
trzonie. Obrciam ko, starajc si wykorzysta wiato ksiyca wpadajce przez szczeliny w cianach i przez
ukowato sklepiony otwr wejcia, by lepiej j obejrze. W dwch miejscach znajdoway si na niej pasy gadszej,
janiejszej tkanki zrostowej. Nie miaam wtpliwoci, byy to lady dziaania Lyc-V, ktry pomaga zrasta si
zamaniom. Zrozumiaam, e trzymam w rce ko zmiennoksztatnego.

Rozdzia szsty ! 76
Koszmarna twarz Currana spochmurniaa jak bezksiycowa noc. Czowiek-szczur przebi si przez foyer do
dziury w pododze, a my wszyscy podylimy za nim. Szczelina miaa w najszerszym miejscu jakie dwa metry
dugoci i ptora szerokoci. Woyam w ni gow i spojrzaam w gb. Zobaczyam tylko pustk, rozcigajc si
a po pooon pi metrw niej podog.
Tu za mn rozleg si ryk niedwiedzia. Curran skin gow, przyzwalajc, by ogromny Kodiak zawrci. Nie
byo mowy, by zmieci si w szczelinie.
Zmiennoksztatni, jeden po drugim, zagbiali si w szpar, a w kocu zostaam sama. Usiadam na brudnych
kaflach, wkadajc nogi do dziury i nieco si opuszczajc. W ten sposb skrciam dystans na tyle, na ile mogam, a
potem skoczyam.
Odczuam bolenie ldowanie na twardej pododze.
Nikt na mnie nie czeka. Zmiennoksztatni gdzie si ulotnili. No piknie.
Przede mn, w dugim, wskim i ciemnym tunelu zobaczyam w oddali sabiutkie, niemiae wiato. Za mn, na
rozlegej powierzchni rozcigay si ruiny podziemnego garau. Zawrciam w stron tunelu i pobiegam nim w d,
ostronie przeskakujc nad betonowymi supkami rozrzuconymi na ziemi.
Kiedy skoczy si tunel, znalazam si w ogromnym pomieszczeniu wypenionym zebranymi tu uminionymi
postaciami zmiennoksztatnych, ktrych plecy zasaniay mi szersz perspektyw. Pomieszczenie owietlay
zatknite na cianach pochodnie ponce ciepym, jasnym ogniem. Biaa barwa pomieni i brak dymu
podpowiedziay mi, e ogie musi by magiczny. Sufit znajdowa si na jakiej niebotycznej wysokoci i ozdobiony
by wymylnymi stiukami. Podoga najprawdopodobniej wyoona zostaa parkietem.
Jaki rodzaj sali bankietowej, pomylaam.
Usyszaam kobiecy gos, szorstki i surowy, z niemal metalicznym pogosem:
- Witaj u kresu podry, mieszacu - przemawiaa. - Tutaj umrzesz, jak reszta twojej rasy.
Mieszacu? C za dziwny pomys, eby nazywa tak zmiennoksztatnych. Przesunam si w stron
Jennifer i zobaczyam, kto omiela si mwi w ten sposb. Miaam przed sob Pana Umarych, a raczej Pani. Staa
porodku pomieszczenia, prosta i sztywna jak drut, ubrana w sukni z lejcego si, wielobarwnego materiau. Biel u
ramion przechodzia na wysokoci talii w bkit, ktry ku doowi stawa si coraz ciemniejszy i zmienia w gboki
fiolet zakoczony jaskraw, krwawoczerwon lamwk. Wosy kobiety, dugie i lnico czarne, byy splecione w
warkocz zwizany sztywn wstk, ozdobion maymi plastikowymi paciorkami. Wytyam wzrok i ze
zdziwieniem stwierdziam, e to, co wziam za plastikowe koraliki, najprawdopodobniej wcale nie jest plastikowe.
Powiedzmy sobie szczerze, kto robiby paciorki w ksztacie koci ludzkich palcw?
Nie poczuam, by od stojcej kobiety emanowaa jaka moc. Z pozoru nie byo w niej nic dziwnego, zupenie nic,
poza wiekiem. Wyczuam, e musi by starsza ni Nataraja.
-Jestem Olathe - przedstawia si z t sam dostojnoci, z jak z pewnoci przedstawiali si swym miertelnym
dzieciom greccy bogowie. - Jestem Pani Umarych i ulubion konkubin Rolanda, Ojca Rodu.
Aha, czyli w porzdku - przebiego mi przez myl, ale Curran najwidoczniej nie podziela mojego zdania.
- Czy mogaby powtrzy? - powiedzia. Jego gos zabrzmia jak ciche warczenie, ale sowa wypowiada z
nienagann dykcj. - Przegapiem t cz, ktra miaa zrobi na mnie wraenie.
Kobieta spojrzaa na niego surowo. Pomylaam, e jeeli nawet bya konkubin Rolanda, to raczej od
niedawna, bo w przeciwnym wypadku wszystkie informacje o Rolandzie, jakie usyszaam od ojca, okazayby si
zupenie nieprawdziwe. Przede wszystkim nie bya wystarczajco adna. Miaa regularne rysy, lecz uksztatowane z
przesadn elegancj i wyniosoci. Promieniowaa magi, ale ogie, ktry pon w oczach, pozbawia jej twarz
autentycznego pikna. Przypominaa manekina - doskonaa i bezduszna.
W oddali na cianie za plecami kobiety przesun si jaki cie, a za nim kolejne przygarbione sylwetki. Kiedy
signam magi w tamtym kierunku, wyczuam zimno i opr. Wycofaam si. Pomylaam, e nikt nie powinien
prowokowa Pani Umarych, zanim Curran nie bdzie gotowy.
| Ilona Andrews
-Jestem ciekaw, jak dugo Roland pieprzy si z tob? - Curran szed w jej kierunku wielkimi krokami, a
zmiennoksztatni ruszyli za nim. - No, jak dugo to trwao? Rok? Sze miesicy?
- Trzynacie lat - wycedzia Olathe przez zacinite zby.
Curran wci zblia si do niej. Wiedziaam, e im duej bdzie prowadzi t sown rozgrywk, tym bliej
podejdziemy. Zreszt, jak si spodziewaam, doprowadzanie kogo do furii za pomoc sw nie sprawiao mu
wikszego kopotu.
- Trzynacie lat - kpi. - I w kocu znudzi si tob, nieprawda? Znalaz sobie modsz, adniejsz i przede
wszystkim wiesz. A ty wyldowaa tutaj. Ukrywasz si w jakiej zasranej dziurze, zapomniana i niepotrzebna
jak zuyta szmata. Nic ci nie zostao po tych wszystkich latach.
Odchylia si w ty i krzykna:
- Nasze ciaa si czyy, Roland by we mnie. Zaznaam jego ciaa, a on napeni mnie bogosawiestwem swej
mocy.
Pomylaam, e z technicznego punktu widzenia jest to moliwe. Jeli rzeczywicie wymieniali pyny
ustrojowe, kobieta mogaby otrzyma czstk jego mocy.
- Bogosawiestwo mocy - zamia si Curran, a echo powtrzyo jego miech. - A co z dzieckiem?
Nie odpowiedziaa.
- Och, zaczekaj. - Curran zrobi ma pauz. - Zapomniabym, e Ojciec Rodu za bardzo si boi spodzi
dziecko swej krwi. A moe po prostu odkry, e nie masz adnej mocy?
Tym razem zamiaa si Olathe. Gony, dudnicy miech odbi si od cian. Miaam wraenie, jakby dochodzi
ze wszystkich stron jednoczenie.
- O nie, mieszacu. Mocy mi nie brakuje.
Po tych sowach zasony ochronne Pani Umarych opady. Wyczuwaam przemieszczajce si za jej plecami
cienie - rozwcieczone, wygodniae wampiry, modsze ni ten, ktrego pozbawiam gowy, ale rwnie odraajce i
niebezpieczne. Do ich cia, jak gnijce powoki przylegaa magia za, podsycajc ich szalestwo i wcieko
Kobieta wymwia ochrypym gosem jedno sowo i zjawy wyskoczyy z cienia spragnione krwi, roztaczajc
wok odr nieumarych.
Zmiennoksztatni rozproszyli si, szykujc si do walki wrcz. Zostaam sama porodku pomieszczenia.
Gadanina Currana pozwolia nam si zbliy o jakie sze metrw, ale wampiry zaatakoway ze zdumiewajc
szybkoci. Nagle znalazam si na ziemi. To pierwszy z wampirw, przelatujc, przewrci mnie.
Szybko przekrciam si na plecy. Nad moim ciaem przeskoczy drugi wampir. Uniesione ostrze Zabjcy
przelizno si po jego tuowiu, z rany trysna czarna krew, spadajc zaledwie o centymetry od mojej gowy.
Wampir rzuci si na Currana, zupenie nie zwracajc uwagi na dranicie. Wadca Bestii zarycza. Pomylnych
oww, yczyam mu w mylach.
Wstaam i ruszyam w kierunku Olathe. Odwrcia si do mnie, w jej rce dostrzegam may, sierpowato
zakrzywiony n. Przecigna ostrzem po swoim przedramieniu. Uderzya we mnie moc jej krwi, dostaam
zawrotw gowy i zachwiaam si. Olathe zacza obraca si wok wasnej osi, jej wosy wiroway, a oczy nabray
dzikiego wyrazu. Krew z rany na przedramieniu spadaa na podog, tworzc wyrany, duy okrg. W kocu
krwawe krople zapony i w gr wzbia si ciana karminowych pomieni, otaczajc kobiet magicznym krgiem.
Krg opiekuczy krwi. Jednym sposobem, by si przez niego przedosta, byo uycie magii krwi. Cholera.
W tej chwili poczuam atak kolejnego wampira, tym razem z boku. Uchwyci si mnie, jego szczki chrupny,
kiedy przetoczylimy si po pododze.
Poczuam ostry bl w okolicy odka. O nie! Tylko znowu nie to! Magia wewntrz mnie zawrzaa. Schwyciam
ostrze Zabjcy, zapominajc, e oparzy mnie lodowatym ogniem, i wepchnam je w blade, martwe oko wampira.
Zabjca sycza triumfalnie. Wampir upad obok w drgawkach, umiera. Uwolniam si od jego ciaa kopniakiem.
Rzuci si na mnie nastpny krwiopijca. Odskoczyam na bok, zrobiam wypad w przd i drasnam jego szyj
czubkiem Zabjcy. Wampir obrci si i zatopi pazury w moim udzie. W rewanu wepchnam miecz do jego
garda, przecinajc arteri i koci szyi. Potwr otworzy paszcz, z jego ust buchaa krew. Kopnam go w nog i
usyszaam chrupot amicej si koci. Wampir upad na wasne wntrznoci. Wyszarpnam miecz z jego ciaa i

Rozdzia szsty ! 78
ruszyam szuka Olathe. Gdzie za moimi plecami rozproszy si w powietrzu ostatni przebysk wampirzej magii
zabitego krwiopijcy.
Pity z kolei wampir skoczy na mnie z obrzydliw, rozwart paszcz. Wykonaam szybki ruch, miecz przebi
klatk piersiow, z atwoci docierajc midzy ebrami do serca. Zdyam jeszcze wycign ostrze z ciaa, zanim
bezwadnie osuno si na ziemi. Mogam kontynuowa poszukiwania.
Sala tona we krwi. Zmiennoksztatni walczyli parami, a ich ruchy byy skoordynowane z niemal wojskow
precyzj. W jednym z ktw pomieszczenia dostrzegam lece na ziemi dwa pokryte futrem ciaa. Growaa nad
nimi posta Currana walczcego z trzema krwiopijcami naraz.
Z boku zobaczyam Jennifer i kogo nakrapiane- go ctkami jak leopard. Oparci o siebie plecami odpierali atak
czterech wampirw. Jennifer przysiada i kopna jednego, jej pazury signy bokw potwora i rozdary je,
wyrywajc krwawe kawaki eber. Partner wilczycy zaatakowa drugiego, rozrywajc na strzpy jego szyj.
Pozostae dwa wampiry usioway atakowa od gry, ale niewiele mogy zrobi.
Teraz nikt nie zwraca na mnie uwagi. W bitwie potworw byam tylko czowiekiem. Mogam i da- lej.
Wschodnia ciana zadraa. Zakurzony tynk niemal eksplodowa w powietrze i rozsypa si na pododze, a z
powstaej wyrwy wyskoczyo co duego, ryczc jak tornado. To co zaatakowao grup wampirw z
niewyobraaln si. Ciaa nieumarych wyleciay w powietrze i uderzyy o cian. Jeden z wampirw odbi si na
swoich gadzich stopach i zaatakowa ponownie, ale ju w poowie lotu zatrzymaa go ogromna apa, amic
krgosup stwora jak such gazk. Niedwied z Atlanty dopiero si rozgrzewa.
Nagle wyrosa przede mn magiczna ciana krwi. Olathe staa w samym rodku okrgu, przygldajc si rzezi.
Krew z jej przedramienia spywaa w kierunku palcw i plamia sukni. Spojrzaa na mnie i umiechna si. Z
czego, do cholery, tak si cieszya?
Zerknam jeszcze raz, nie przestawaa si umiecha. Na jej twarzy malowaa si jaka chora rado.
- Lubisz krew? - wycharczaam. - Dobrze. Poka ci krew.
Gdy ostrze Zabjcy przecio moj do, walczce w sali wampiry zamary na jedno uderzenie serca. Poznay,
co to za krew, wyczuy, czyja moc pynie w moich yach. Przez moment stay nieruchomo jak zahipnotyzowane,
oddajc hod magii, a potem wrciy do swoich ofiar.
Woyam zakrwawion rk do czerwonego krgu ognia. Pon i krzepn, wydajc odgos przypominajcy
amanie szka. Z twarzy Olathe znikn umiech. Karminowy ogie przygas. Tysice maych pomykw spady u
moich stp. Wskoczyam do wygasego krgu krwi i zadaam cios.
Olathe nie wykonaa adnego ruchu, by odeprze uderzenie mojego miecza. Jego ostrze zagbio si w odku
Pani Umarych, usyszaam specyficzny odgos przebijania narzdw, co pomidzy mlaskaniem a ssaniem.
Przecignam miecz w gr, rozcinajc wntrznoci, rozpruwajc wtrob i szatkujc przepon. Kobieta zawisa na
ostrzu miecza, ale w jej oczach dostrzegam satysfakcj. Rozpoznaa ostrze, ktre j zabijao. Rozpoznaa te moj
krew. Wiedziaa, z czyjej rki ginie.
Wyszarpnam Zabjc z jej ciaa i pozwoliam, by upada na brudn podog. Leaa na plecach, oddychajc
krtko, urywanie. Ciemna plama krwi na sukni w okolicy brzucha stawaa si coraz bardziej intensywna i rozlega.
Pani Umarych posiada nienaturaln si yciow, ale byam pewna, e wkrtce magia utrzymujca j przy yciu
rozproszy si. Wydalaa j z wasnego ciaa z kadym cikim oddechem.
Patrzyam, jak wok kobiety ronie plama krwi, ale nie miaam ju siy na gniew. Poczuam si zmczona. Rany
na udzie i brzuchu bolay tak, jakby kto przypala je rozarzonym elazem.
Magiczne pomienie krwawego krgu buchny na nowo, kiedy tylko go przekroczyam. Mogy tak pon a do
chwili, kiedy nie wyschnie ostatnia kropla krwi Olathe, owietlajc sal bankietow cian rubinowych pomieni.
Pomylaam, e to ju niedugo.
Spojrzaam w gr i wtedy zrozumiaam, dlaczego Olathe si umiechaa.
Pod sufitem kbiy si setki wampirw.
Byy upakowane obok siebie jak sardynki w puszce. Nagie, blade ciaa pokryway ca powierzchni sufitu,
przypominajc redniowieczny plafon przedstawiajcy pieko, ktry jakim cudem oy. Krwiopijcw przybywao z
kad chwi, jeden za drugim wyaziy z ciemnej dziury w rogu.
| Ilona Andrews
Zadaam sobie pytanie, ile mogo ich by. Czterdzieci? Pidziesit? Sto? I ile wrd nich byo tych najbardziej
wiekowych? Gdy sprbowaam to wyczu, zostaam zalana fal zimnej nienawici. Doliczyam si dwudziestu.
Wszystkie krciy si niespokojnie. A wic tak wygldaa ta mia niespodzianka zgotowana nam przez Olathe.
Prawdopodobnie planowaa, eby rzuciy si na nas, kiedy bdziemy sdzi, e wygralimy. Nawet jeli nie
braa pod uwag, e zginie, to z pewnoci chciaa uwolni wampiry spod swojej kontroli i pozwoli im na krwaw,
szalecz uczt.
Teraz horda wygodniaych potworw kierowaa si tylko dz krwi. Zdaam sobie spraw, e za chwil
wszyscy moemy tu zgin. Curran, Maho, Jennifer, ja. A najprawdopodobniej mier zbierze jeszcze wiksze
niwo, bo monstra z pewnoci polec szuka ofiar na ulicach, kiedy skocz z nami.
Pod drugiej stronie pomieszczenia Curran rozerwa jakiego wampira na p i rzuci jego szcztki na ziemi.
Pomylaam, e za sekundy tysice picych teraz spokojnie i niczego niewiadomych ludzi mog straci ycie.
Za moment to z ich dziemi wampiry zrobi to, co wanie zrobi Curran, a oni bd tylko bezsilnie patrze na mier
najbliszych, krzyczc z rozpaczy.
Upadam na kolana przy Olathe. Przeciam ostrzem miecza ciao kobiety i chrzstki czce ebra, a nastpnie
rozwaram jej klatk piersiow, tak jak si otwiera puapk na niedwiedzie. Pani Umarych patrzya na mnie.
Signam w gb i chwyciam jej serce, tworzc pomidzy nami wi. Przez jej krew wyczuam mnstwo
wampirzych umysw przepenionych ich wasnych szalestwem.
To za droga - usyszaam w gowie gos ojca. - Nie ulegaj temu.
Ojcze, w tym przypadku nie ma waciwej drogi.
Przeciam gbiej swoj rk, pozwalajc zmiesza si mojej krwi z krwi Olathe, powoli przejmowaam
kontrol nad wampirami. Kobiet wstrzsay drgawki, pity uderzay w podog. Jeeli pozwoliabym jej umrze
teraz, straciabym kontrol nad hord krwiopijcw, bo nie zdyabym przej mocy w caoci. Nie miaam te
adnego dowiadczenia w kierowaniu nieumarymi, wic jedynym wyjciem, jakie mi pozostao, byo poczenie
naszych mocy przez zwizek krwi. Kontrolujc moment mierci Olathe, mogam sprawi, by nieumarli, w chwili
gdy umrze i zniknie z ich umysw, od razu poczuli moje zwierzchnictwo.
Olathe wiedziaa, co robi. Obnaya zby w dzikim grymasie, ale nie miaa siy, by powstrzyma poczenie.
Magia mojej krwi bya silniejsza ni jej. Moja moc rosa, przenikaa ju do wampirzych umysw. Zaciskajc zby,
coraz mocniej miadyam serce Olathe, by w kocu zmiady je zupenie, a tym samym odebra jej ycie. W
mojej pici eksplodowaa moc, przenikajc mnie od stp do gw.
Ciaem Olathe wstrzsn skurcz. Zobaczyam biaka jej oczu i w tej samej chwili poczuam, e kontrola nad
hord w peni naley do mnie.
Zadraam. Zbyt wielu. Byo ich zbyt wielu.
W piersiach zapon mi ogie, czuam, jak si rozprzestrzenia, siga do garda i gowy, jak ciska mnie, dawi.
Chciaam wsta, ale nogi odmawiay posuszestwa. Otworzyam usta. Nie mogam oddycha. Brakowao mi
powietrza.
Domylaam si, e pomimo mojej sztuczki nie zdobyam kontroli nad wszystkimi wampirami. Wyczuwaam, e
umysy niektrych si nie podday, e zatraciy si bez reszty w szaleczej dzy krwi. Przeciwko tym nielicznym
zwrciam reszt hordy. Sufit pokry si krwaw mas rozrywajcych si wzajemnie cia. P metra ode mnie
uderzy o podog oderwany kawa tynku, rozbijajc si w py. Potem trzask krwawych pomieni zaguszy
wszystkie dwiki w pomieszczeniu.
Rozoyam szeroko rce, usiujc utrzyma rwnowag. Spojrzaam oczami wampirw i spostrzegam dugie
pkniecie w tynku. Dziki ci, Boe, pomylaam.
Sufit dra, kiedy w tynk wbijay si setki pazurw, rozrywajc go na kawaki.
Jak przez mg zobaczyam sylwetk Jennifer majaczc za cian pomieni. Moje usta uoyy si w sowo:
- Uciekaj.
Patrzya na mnie, ale krwawe pomienie tumiy gos, nie moga mnie usysze.
- Uciekaj! - powtrzyam.

288 Ilona Andrews
Nagle obok Jennifer znalaz si Curran. Powiedzia co do dziewczyny.
Uciekajcie! Ju! Uciekajcie! - Sprbowaam jeszcze raz. Curran woy rk w pomienie i natychmiast
odskoczy w ty. Futro na jego ramieniu stopio si od aru, a skra pokrya czerwieni, sugerujc ryche powstanie
pcherzy. Na podog poza pomiennym krgiem upad kolejny kawa cikiego tynku. Nie doszed do mnie huk, ale
Curran i Jennifer usyszeli guchy omot i a podskoczyli, a potem spojrzeli na sufit. Jennifer skulia si jak zbity
pies.
Curran gapi si na mnie.
- Uciekajcie teraz! Uciekajcie! Uciekajcie! - krzyczaam.
Zrozumia. Jego poszarpana pazurami rka obja rami Jennifer i pchna j. Wilczyca zawahaa si, a potem
zacza biec.
Przestaam widzie cokolwiek. Uderzenia serca huczay mi w uszach jak bicie wielkiego dzwonu. Nie czuam
wasnego ciaa, jakby przestao istnie. lepa i gucha, pozostawaam w samym rodku nicoci, podczas gdy nade
mn wampiry zrzucay na ziemi sufit. Przebiy si przez strop i dostay do konstrukcji ze stalowych belek,
utrzymujcych na sobie ciar piciu betonowych kondygnacji ponad nami. Ich chude ramiona uchwyciy belki i
pocigny z nadnaturaln si.
Zaczam si modli. Boe, nie byam dobrym czowiekiem.
Metal zajcza, poddajc si z trudem.
Powinnam bya bardziej si stara. Mogam by lepsza. Teraz stoj przed Tob taka, jaka jestem. Nie mam dla
siebie adnego usprawiedliwienia.
Belki zaczy si wygina.
Prosz, miej dla mnie lito, Panie.
Umysem signam poza krg i zobaczyam amicy si szkielet budynku, kaway tynku, cementu i stali
spadajce na wampiry i... na mnie. Przykryy nas tony gruzu, tworzc grobowiec, z ktrego nawet nieumary nie
byby w stanie si wydosta.
Czuam, jak jeden po drugim umieraj przepenione godem i nienawici umysy wampirw. Nareszcie mogam
std pj. Pozbyam si ogromnego brzemienia i... straciam wiadomo.


292 | Ilona Andrews



ROZDZIA 7



Zabjca lea w swojej pochwie na nocnym stoliku, a obok jaki mczyzna czyta wiekow ksiczyn, na okadce
ktrej facet w brzowym garniturze i kapeluszu tego samego koloru obejmowa omdlewajc blondynk w biaej sukni.
Prbowaam skupi si na tytule, ale litery wci pozostaway rozmazane.
Mczyzna mia na sobie niebieski fartuch sigajcy poowy ud, a pod nim sprane, niebieskie dinsy. Przekrciam
nieco gow, by zobaczy nogi faceta. Nogawki dinsw znikay w cikich, roboczych buciorach.
Opadam z powrotem na poduszk. Mj dziadek mia racj: niebo istnieje i znajduje si na Poudniu.
Mczyzna opuci ksik i spojrza na mnie. Niezbyt wysoki i raczej krpy, mia ciemn skr poyskujc
hebanowym odcieniem, jego czarne, przyprszone siwizn wosy byy obcite bardzo krtko, na wojskow mod.
Patrzy na mnie zza okularw w cienkich oprawkach inteligentnym i wesoym wzrokiem. Wyglda tak, jakby przed
chwil kto opowiedzia mu wietny kawa, a on z caej siy stara si nie rozemia.
3. liczny poranek, prawda? - spyta radonie. W jego gosie usyszaam wyranie harmonijn wibracj
charakterystyczn dla ludzi z wybrzea Georgii.
4. Czy to nie powinno brzmie nieprawda"? - spytaam niemiao, cho mj szept i bez tego zabrzmia bardzo
sabo.
5. Owszem - przyzna. - Gdybym chcia uchodzi za mdrzejszego ni jestem w rzeczywistoci albo wstydzi si
swego pochodzenia. Ale ja jestem ju za stary, by cokolwiek udawa czy ukrywa.
Rozcign sowo ja" w sposb, w jaki zwyk robi to mj dziadek. Pomylaam, e gdybym zamkna oczy,
mogabym ich nawet pomyli.
Pochyli si i uj mj nadgarstek. Domyliam si, e chce zmierzy puls. Porusza delikatnie ustami, odliczajc
uderzenia serca. Potem bardzo ostronie dotkn palcami mojego brzucha. Poczuam taki bl, jakby kto przebi mnie
lanc. Napiam minie, bronic si przed dotykiem i zaczam szybko oddycha.
-Jak boli... w skali od jednego do dziesiciu? - spyta, jego palce baday tym razem moje rami.
Skrzywiam si.
-Jakie pi - odpowiedziaam szczerze.
Przewrci oczami.
-Boe, dopom! - zakrzykn cicho. - Mam kolejny ciki przypadek.
Zapisa co na tej szpitalnej karcie. Rozejrzaam si dookoa. Znajdowalimy si w maym pokoju o kremowych
cianach i suficie wyoonym kasetonami. Przez dwa due okna wpaday do pomieszczenia promienie soneczne,
rozlewajc si bladym wiatem na pododze i jasnoniebieskiej kodrze okrywajcej moje nogi.
Mczyzna odoy piro.
-A teraz co ci powiem, moja maa - zacz zagadkowo. - Ktokolwiek powiedzia ci, e moesz polega na
regenerujcych preparatach i zaraz po ich zastosowaniu stawa do bitwy, zasuguje na tgie lanie. Jeli jakakolwiek
magia uderzy w tak ran, cay proces regeneracji si popieprzy.
-Popieprzy? - powtrzyam. - Czy to medyczny termin?
-Oczywicie - potwierdzi. - led oczyma mj palec. Nie kr gow.
Wystawi jeden z palcw lewej rki, a ja powiodam za nim wzrokiem.
-Bardzo dobrze - przyzna nieco zaskoczony. - Policz wstecz od dwudziestu piciu do jednego.
Bezbdnie wykonaam polecenie. Skin z satysfakcj gow.
-Wyglda na to, e unikna wstrzsu psychicznego.
-Kim jeste? - spytaam obcesowo.
-Moesz nazywa mnie doktorem Doolittle - powiedzia. - Podrowaem przez dzie i noc przez wiele tygodni do wiata
dzikich. I teraz jestem ich osobistym lekarzem.

3 | Ilona Andrews
-To by Max4 - wyjczaam, bo moje biodro przeszy atak blu. - Nie doktor Doolittle.
-O! - wyrazi uznanie. - Jak to mio spotka wyksztacon osob.
Spojrzaam podejrzliwie na doktora, ale nie wybuchn miechem, miay si tylko jego oczy.
-Gdzie jestemy? - spytaam.
-W twierdzy Gromady.
-Jak si tu dostaam?
-Zostaa przyniesiona - odrzek tajemniczo.
Chciaam otrze sobie czoo, ale w mojej rce
tkwi wenflon.
-A mog si dowiedzie, kto mnie tutaj przynis?
-Oczywicie, e moesz. Jego Wysoko wynis ci z budynku, potem przewiesi Mahonowi przez plecy, a ten
przytarga ci pod moje drzwi.
-Ale jak Curran zdoa mnie stamtd wydosta? - nie mogam ukry zdziwienia.
-Jeeli dobrze zrozumiaem, skoczy przez jaki ogie, zapa ci i przeskoczy z powrotem. To zreszt tumaczy,
skd na jego ciele wziy si oparzenia trzeciego stopnia. Zastanawia mnie natomiast, dlaczego ty nie masz takich
oparze. Poszarpane biodro, powane rany brzucha, dua utrata krwi, ale ani ladu oparze. Moesz mi to wyjani?
-Jestem do specyficzna - powiedziaam tylko. Nie miecio mi si w gowie, e Curran przeszed przez pomienie
krwawego krgu. I to dwa razy. I to, eby mn i e ratowa. Idiota!
-Czyli niczego wicej si nie dowiem? - zrozumia.
-Niestety.
-1 to ma by wdziczno... - westchn z udawanym smutkiem. - Kiedy ci tu przyniesiono, spdziem ponad cztery
godziny na naprawianiu twojego ciaa, przy czym wikszo tego czasu - tu spojrza na mnie wymownie - powiciem
cerowaniu brzucha.
-Oparzenie trzeciego stopnia - powtrzyam w zamyleniu.
-No, piknie. Pewnie nie usyszaa ani sowa z tego, co mwiem? - achn si doktor.
-Ale syszaam wszystko - zapewniam go. - Cztery godziny, brzuch, biodro, utrata krwi. Ale nie przeprowadzi pan
transfuzji, prawda? - Nawet nie chciaam myle, co magia w mojej krwi zrobiaby z obcym substytutem.
-Boe bro! - stanowczo zaprzeczy doktor. - No chyba nie sdzisz, e masz do czynienia z amatorem.
Wymwi amator" bardziej jak amatur". Musiaam si umiechn.
-A co z moimi bandaami?
Potrzsn gow, pokazujc, e wie, o co chodzi.
-Skadaem przysig lekarsk, moja panno, i nigdy jej jeszcze nie zamaem. Twoje zakrwawione bandae i ubranie
zostay przeze mnie osobicie spalone na popi.
-Dzikuj - powiedziaam z ulg.
-Nie ma za co. - Umiechn si.

4 Max - tutaj: bohater ilustrowanej bajki dla dzieci pt. Where the Wild Things Are Maurice Sendaka.

Rozdzia sidmyj 295
-Oparzenie trzeciego stopnia oznacza, e wszystkie warstwy skry zostay spalone - stwierdziam, oczekujc, e doktor
przyzna mi racj.
-Dokadnie tak. - Doolittle skin gow i doda: - Wyglda to bardzo le, ale jeszcze gorzej boli.
-W skali od jednego do dziesiciu? - Wykorzystaam jego test.
-Jakie jedenacie - odpar zupenie powanie.
Zamknam oczy. Nawet nie chciaam sobie wyobraa, jak czuje si Curran.
-Nasz Wadca ma teraz na sobie pikn zocist skorup - powiedzia Doolittle mikko. - Sdz, e bez trudu dostaby
rol w jakim staromodnym horrorze. Ale myl, e teraz, kiedy sobie pywa, jest mu nawet do przyjemnie.
-Pywa? - powtrzyam zdziwiona.
-Zaleciem mu basen. To co w rodzaju ogromnego akwarium wypenionego pewn mieszanin, ktra, rozpuszczona w
wodzie, przyspiesza regeneracj naskrka. Gdyby Jego Wysoko by zwykym czowiekiem, jedynym sposobem
zrekonstruowania jego skry byby przeszczep, ale poniewa jest niezwyky, bdzie sobie pywa w basenie przez kilka
dni, a potem wyjdzie z niego pokryty now skr. No i bdzie mia troch dusze ramiona. Oho, to mi o czym
przypomniao. - Doktor podnis si i wychyli gow za drzwi. - Powiedz Kodiakowi, e nasz go si obudzi - poleci
komu.
Wrciwszy do mnie, zacz szuka czego wrd stojcych na stoliku buteleczek.
-Ramiona? - spytaam zdziwiona.
-Z jego sw wynika, e jaki niewielki kawaek sufitu nieszczliwie wyldowa wanie na nim i zmiady mu rami.
Odwrci si do mnie, trzymajc w rce strzykawk.
-Nie - rzuciam ostro.
-Nie bd si z tob sprzecza - powiedzia. - Cierpisz, wic zamierzam poda ci co tak starowieckiego jak zastrzyk
przeciwblowy.
-Nie moesz tego zrobi - upieraam si.
-To demerol. Jest bardzo agodny
-Nie. Nie znosz demerolu. Wprowadza mj umys w stan niewakoci. - Nie do, e znalazam si w samym rodku
terytorium Gromady osabiona fizycznie, to miaam pozwoli, eby wprowadzi w podobny stan moj gow? Nigdy w
yciu.
-Opowiadasz bzdury - achn si. - Bd grzeczn dziewczynk i pozwl poda sobie lekarstwo.
Zrobi krok w moj stron.
-Jeli podejdziesz do mnie z t ig - ostrzegam, starajc si nada gosowi ton groby - to wbij ci j w tyek.
Rozemia si.
-Dokadnie to samo powiedziaa Jennifer, kiedy prbowaem zaoy szwy na jej poladku. Na szczcie nie musz robi
ci zastrzyku.
Mwic to, pokaza mi pust strzykawk. Przymknam oczy i poczuam w sobie miy, kojcy chd. A wic
wstrzykn demerol do kroplwki. To dupek.
Powieki same mi opady. Gowa staa si lekka, a ja poczuam si bardzo zmczona, cho nadal bolao.
W pokoju rozlegy si czyje cikie kroki. Miaam gocia i cho by to tylko jeden zmiennoksztat- ny, nie
znaczyo wcale, e nie zamierza mnie zabi.
Otworzyam oczy i zobaczyam, jak Maho kiwa gow w uznaniu i ciszajc maksymalnie grzmicy gos, mwi
do mojego miego doktorka:
-Dobra robota.
Maho podszed do ka, przycign sobie krzeso i usiad obok mnie, opierajc masywne rce na kolanach. Mia
na sobie czarny podkoszulek w rozmiarze XXXL, ktry mocno opina jego ogromne , plecy, ale by o wiele za dugi.
Do tego nosi nieco przepocone spodnie, lecz by bez skarpetek. Owosione, bose stopy spoczyway po prostu na
nagrzanej socem pododze.
Brzowe oczy Mahona napotkay moje spojrzenie.
-Gromada docenia twoje powicenie - powiedzia z uroczyst min.
-Nie byo adnego powicenia - odparam sabo. - Przecie yj.
Za to Curran jest spalony niemal do koci, przebiego mi przez myl.


296 | Ilona Andrews
Potrzsn gow.
-Chciaa si powici i jestemy ci za to bardzo wdziczni. Zdobya zaufanie i przyja Gromady. Moesz
przychodzi tu, kiedy tylko zechcesz. Moesz prosi nas o pomoc za kadym razem, kiedy bdziesz jej potrzebowa, a
my zrobimy wszystko, by ci pomc. To nie byo nic takiego", Kate.
Po tym, co usyszaam, powinnam bya powiedzie co formalnego i kwiecistego, ale demerol tak pogmatwa mi
myli, e poklepaam tylko Mahona po ogromnej rce i wymamrotaam:
-Dziki.
Spojrza na mnie ciepo.
-Nie ma za co.
W pitek pozwolono mi wsta i troch pospacerowa. Ubrana w dopasowany szary sweter i za due trampki - obie rzeczy
dostaam od Gromady - pokonywaam korytarz wolnym, ale wytrwaym krokiem. Miaam zawroty gowy i musiaam si
dobrze pilnowa, eby si nie zatoczy i nie wyldowa na cianie.
Czary" Doolittle'a sprawiy, e rana na brzuchu prawie nie bolaa, chyba e zgiam si jako niefortunnie, ale i
wtedy bl by raczej stpiony i dawa si wytrzyma. Doktor obiecywa te, e blizny bd niemal niewidoczne i nie
wiem dlaczego, ale mu uwierzyam. Moje udo nie miao tyle szczcia. Wampir odgryz mi kawaek ciaa i pomimo
wysikw lekarza szrama w tym miejscu miaa przypomina mi zdarzenie ju do koca ycia. Prawd powiedziawszy,
wcale si tym nie przejmowaam. Byam wdziczna, e w ogle zostao mi jeszcze par lat do przeycia.
Na kocu korytarza znajdowao si ogromne pomieszczenie o rozmiarach sali gimnastycznej. Wypeniay je rnego
rodzaju urzdzenia, starannie rozmieszczone na kamiennej pododze. Niektre z nich byy dzieem ludzkiej techniki, inne
magii, a kilka ze sprztw stanowio ich zagmatwane poczenie.
Jaka ylasta, do szczupa kobieta w moim wieku siedziaa na wycieanym, kwadratowym ku polowym obok
drzwi. Przypominao troch zbyt due posanie dla psa. Kobieta chrupaa gono sone krakersy. Bya prawdopodobnie
szczuroakiem. Przedstawiciele tej rasy musieli nieustannie co je.
Spojrzaa na mnie przez kaskad cienkich, ciemnych warkoczykw. Na kocu kadego z nich znajdowa si
drewniany koralik.
-Tak? - spytaa.
Jestem przyjacielem, powiedziaam w mylach.
-Mam spotkanie - wyjaniam.
-Tak? - powtrzya si, nie okazujc mi wikszego zainteresowania.
Wzruszyam tylko ramionami i przeszam obok niej. Nie zatrzymywaa mnie.
Basen znajdowa si przy lewej cianie, w poowie schowany za du kamienn pyt, na ktrej kto narysowa kred
kabalistyczne symbole. Znaki wyglday na bzdurne: znieksztacone veve, ktre powinny mie czerwony kolor; dwa
symbole egipskie, jeden znad Nilu, drugi z Kanopy, i jeszcze co, co troch przypominao japoski znak smoka.
Szam skrajem tego marnotrawstwa przestrzeni, zbliajc si do basenu. Mia jakie dwa i p metra wysokoci i
ksztat szecianu. Przez szklane ciany widziaam wypeniajc go nieprzezroczyst, zielonkaw ciecz, w ktrej dao si
zauway kontur wiszcego bez ruchu ludzkiego ciaa.
Zapukaam w szyb. Ciao poruszyo si i Curran wypyn z pluskiem. Zdj mask tlenow i uchwyci si krawdzi,
eby utrzyma gow na powierzchni. Oczywicie w wyniku tego ruchu caa reszta jego ciaa przylgna do szyby.
Wanie o to mi chodzio. Oto miaam przed sob Wadc Bestii w caym jego nagim majestacie, zanurzonego w
botnistej, zielonej wodzie.
Jego nowa skra bya bardzo blada, a cienkie blond wosy na gowie i brwi nad oczami tylko nieco dusze ni
poranny mski zarost.
-Dzikuj - powiedziaam, patrzc mu w oczy.

Rozdzia sidmyj 11
-Prosz bardzo - odrzek.
Czuam si zakopotana i walczyam z ochot, eby zacz przestpowa z nogi na nog.
-Odchodz - rzuciam w kocu.
--Kiedy?
-Zaraz po naszej rozmowie.
-Doolittle ci wypuci? - spyta zdziwiony.
Wspomnienie podstarzaego doktora patrzcego na mnie z wielkim oburzeniem sprawio, e si umiechnam.
-W zasadzie nie mia wyboru.

-Moesz zosta, jeli chcesz. - Curran otar krople spadajce z podbrdka.
-Nie, dzikuj. Doceniam wszystko, co dla mnie zrobilicie, i twoj propozycj, ale ju czas na mnie.
-Czekaj miejsca, w ktrych musisz by, i ludzie, ktrych musisz spotka? - rzuci ze zrozumieniem.
-Wanie, co w tym stylu.
-Jeste pewna, e nie chcesz do mnie doczy? Woda jest wietna.
Zaskoczy mnie t propozycj i przez chwil gapiam si na niego jak niemowa. Curran rozemia si, kada sekunda
rozmowy ze mn sprawiaa mu wielk rado.
-Och, co? Nie... - zdoaam wyduka.
-Nie wiesz, co tracisz - powiedzia z zagadkowym wyrazem twarzy.
Robi mi propozycj, czy tylko bawi si ze mn? Prawdopodobnie to drugie. Skoro tak, to dobrze, docz do
zabawy. Spojrzaam wymownie na jego ciao, skupiajc wzrok nieco poniej torsu.
-Nie, dzikuj - odparam z przeksem. - Dokadnie wiem, co trac.
Curran wyszczerzy zby w umiechu.
Przybraam powan min.
-Przyszam porozmawia o Dereku.
Curran wzruszy ramionami, nadal trzymajc si krawdzi basenu.
-Zwolniem go z przysigi krwi.
-Wiem - powiedziaam. - Ale on upiera si, e zostaje, a ja tego nie chc. Prbowaam mu wyjani, e wykonuj
niebezpieczn prac za niewielkie pienidze i e przebywanie ze mn moe zagraa jego zdrowiu.
-A co on na to? - spyta Curran.
-Powiedzia: Tak, ale dostaj za to kurczaki".
Curran wybuchn miechem i zanurkowa jak
delfin, a kiedy si wynurzy, obieca:
-Porozmawiam z nim.
-A mgby to zrobi raczej wczeniej ni pniej? - poprosiam. - Derek zamierza odwie mnie do domu.
-Nie ma sprawy - rzuci. - Powiedz Key, tej, ktra siedzi przy drzwiach, eby przysaa go do mnie.
-Dziki. - Kamie spad mi z serca.
Odwrciam si, by odej.
-Jak to zrobia, e przesza przez ogie? - Dobiego mnie zachowane na koniec pytanie Currana.
O, kurde.
-Nie mam pojcia - zmylaam na poczekaniu. - Po prostu umiechno si do mnie szczcie. Jak sam wiesz, cho bardzo
chciaam, nie mogam si wydosta z krgu. Myl, e kiedy tam wchodziam, Olathe bya cholernie zajta spuszczaniem
mi sufitu na gow.
-Rozumiem - odpar Curran, ale nie mogam stwierdzi, czy uwierzy w to, co usysza.
Dla artu wykonaam poddaczy ukon, na co brzuch zareagowa koszmarnym blem.
-Czy co jeszcze, Wasza Wysoko?
Nie obrazi si. Podj gr i wykonujc rytualny ruch nadgarstka, powiedzia wyniole:
-Moesz odej.

13 | Ilona Andrews
Curran by zbyt niebezpieczny, bym moga mu powiedzie prawd. Zbyt potny i zbyt nieprzewidywalny, a co
najgorsze, mia wrodzony talent do wyprowadzania mnie z rwnowagi i rozwcieczania.
Pomylaam, e przy odrobinie szczcia nasze drogi ju nigdy si nie przetn.
Do apartamentu Grega odwiz mnie mody wilk, ktrego imienia nie znaam. Podzikowaam mu i ruszyam
schodami w gr. Na drzwiach wejciowych znalazam krtki licik przytwierdzony pinesk. Wiadomo brzmiaa:
Kate, usiowaem si do ciebie dodzwoni, ale nie odbieraa. Mam nadziej, e nasze wieczorne spotkanie jest nadal aktualne.
Zrobiem rezerwacj w Fernando" na szst.
Grzebyk
Zerwaam kartk, zgniotam j i odrzuciam na bok. Weszam do domu. Kiedy za moimi plecami zamigotay zaklcia
ochronne oddzielajce mnie od reszty wiata, odetchnam z ulg. Zrzuciam podarowane mi przez Gromad trampki,
padam na ko i natychmiast zasnam.
Kiedy si obudziam, byo pne popoudnie, a w zasadzie wczesny wieczr. Czuam si wyczerpana i niespokojna
zarazem. Zupenie jakbym zapomniaa o czym wanym albo co przegapia. Zaczam przeszukiwa mzg, by odkry
przyczyn tak podego nastroju, nic jednak nie znalazam i poczuam si jeszcze gorzej.
Leaam w ku i gapiam si w sufit, rozwaajc, czy nie powinnam zadzwoni do Grzebyka i powiedzie, e
zapomniaam o spotkaniu. Wydawao mi si to najrozsdniejsz rzecz, jak mogam zrobi w mojej sytuacji. Niestety,
nie naleaam do osb poddajcych si bez walki i zrezygnowanie z randki byoby dla mnie rwnoznaczne z
tchrzostwem. Powczc nogami, poszam do azienki i ochlapaam twarz zimn wod. Nie pomogo.
Miaam tylko jedn sukienk, ktr mogabym woy na kolacj w Fernando". Po pierwsze, bya to jedyna
wizytowa sukienka, jak posiadaam, a po drugie, w ogle jedyna sukienka wiszca w apartamencie Grega w szafie dla
goci. Ostatni raz zaoyam j w listopadzie, kiedy Greg wycign mnie na oficjalne spotkanie, na ktrym spdziam
dwie godziny, wysuchujc ludzi uwielbiajcych brzmienie wasnego gosu.
Wyjam sukienk z szafy i rzuciam j na ko, a potem poszam do kuchni i nalaam sobie szklank wody.
Podobno straciam duo krwi. Wmusiam w siebie wod i napeniam szklank po raz drugi, tym razem zabierajc j do
sypialni i popijajc maymi ykami. Sukienka leaa na pocieli, skpana w ostatnich promieniach zachodzcego soca.
Miaa prosty krj, ale niezwyky kolor i nieokrelony odcie, co w rodzaju poczenia brzoskwini, khaki i mosidzu. To
Anna wybraa j dla mnie. Przypomniaam sobie, jak przechodzia wrd sukienek wiszcych na drucianych wieszakach,
przesuwajc szybko jedn po drugiej, a niesamowicie szczupa ekspedientka przygldaa si temu ze zgroz w oczach.
- Nie musi ci wyszczupla - wyjaniaa Anna. - Ani pogrubia. Wszystko, czego potrzebujesz, to mikko,
powinna zagodzi twoje rysy. Nie jest to atwe zadanie, ale odpowiedni krj powinien to zaatwi. Na szczcie masz
idealn cer do noszenia kolorw. Sprawiaj, e wygldasz bardziej tajemniczo, co wcale nie jest takie ze.
Przygldajc si sukience, przypomniaam sobie, jak dziwnie si poczuam, kiedy woyam j pierwszy raz. Po
prostu nie mogam si pozna. Jestem zbudowana do proporcjonalne. Mona nawet powiedzie, e do szczupa, ale
na pewno nie smuka.
Kobiety w wikszoci nie przybieraj zbyt atwo masy miniowej, natomiast kiedy ja zgiam rk, mogam
spokojnie konkurowa twardoci bicepsa z niejednym mczyzn. Nie miao znaczenia, jak duo wiczyam, by straci
na wadze czy sta si szczuplejsz - wszystko, co osigaam, to wikszy przyrost mini. W kocu, gdy miaam
czternacie lat, postanowiam da sobie z tym spokj i nie stara si dopasowa do ideau wiotkiej, zwiewnej kobiety.
Potem zdrowy rozsdek i wola przetrwania podpowiedziay mi, e moda to rzecz, ktra jest mi w yciu najmniej
potrzebna. C, moe nie wayam pidziesiciu kilogramw, ale wci byam do wska w talii, by si sprawnie
zgina i potrafiam zama facetowi kark jednym kopniciem.
Ta sukienka zakrywaa muskuy, zwodzia oczy, sprawiajc, e dostrzegay mikko ciaa tam, gdzie jej w ogle nie
byo. Problem polega na tym, i nie miaam pewnoci, czy naprawd chc j dzisiaj zaoy dla Grzebyka.
Dotknam mikkiej tkaniny i pomylaam, e bardzo bym chciaa, eby zadzwonia Anna.


306 | Ilona Andrews
Niemal w tej samej chwili rozleg si sygna telefonu.
Podniosam suchawk i usyszaam gos Anny:
- Cze, Kate.
-Jak ty to robisz? - spytaam kompletnie zaskoczona.
- Co? To, e dzwoni do ciebie, kiedy chcesz ze mn porozmawia? - Anna wydawaa si rozbawiona.
- Owszem.
- Wikszo jasnowidzw ma rwnie niewielkie zdolnoci empatyczne, Kate. Empatia z konkretn osob suy jak
swego rodzaju most. Znam ci ju od tak dawna, pamitam, jak uczya si chodzi, i dlatego mogam utworzy z tob
trwa wi - tumaczya. - To co w rodzaju nastawienia na konkretn stacj radia, ktre ponadto przez wikszo czasu
jest wczone do sieci.
Suchajc jej, popijaam wod. Wiedziaam, e sama nie wspomni o tamtej wizji, chyba e to ja spytam, ale jako nie
miaam ochoty
- Jak tam ledztwo?
- Znalazam zabjc Grega.
- Aha. A co mu zrobia? - chciaa wiedzie Anna.
- To bya ona - sprostowaam. - Najpierw j wypatroszyam, a potem zmiadyam jej serce - odparam spokojnie,
jakbym opowiadaa Annie, jak przygotowaam kurczaka na kolacj.
- No to licznie - podsumowaa. - A co ona zrobia tobie?
- Do koca ycia bd miaa blizn w grnej czci uda, a mj brzuch nie jest jeszcze do koca wyleczony, cho tym
razem przynajmniej miaam profesjonaln opiek lekarsk.
Usyszaam w suchawce westchnienie, a po chwili Anna stwierdzia:
- Przypuszczam, e to i tak niele, biorc pod uwag inne twoje akcje. Jeste przynajmniej usatysfakcjonowana?
Ju otwieraam usta, eby powiedzie tak", gdy uwiadomiam sobie przyczyn mojego niepokoju.
- Kate? - odezwaa si Anna, sprawdzajc, czy jestem przy telefonie.
- Nie, nie czuj satysfakcji - odparam, a potem opowiedziaam jej o Olathe i jej wiekowych wampirach.
-Jest zbyt wiele osb z Rodu, ktrych nie potrafi nigdzie przyporzdkowa. Po pierwsze, nadal nie jestem pewna,
kto zabi Grega. Sdz, e mg by to jeden z jej wampirw, ale nie umiem wyjani zwierzcej mocy, ktr
zarejestrowa m-skaner na wykresie, no i podczas walki nie widziaam adnych zwierzt.
- Nie ma moliwoci, by sprawdzi to teraz? - spytaa z nadziej w gosie.
- adnej - przyznaam z rezygnacj. - Wieowiec zosta kompletnie zniszczony. Po drugie - kontynuowaam wywd
- gdzie s zaginione kobiety i dlaczego zostay porwane?
-Jako poywienie dla wampirw? - zaryzykowaa Anna.
- Cztery kobiety nie wystarczyyby dla ich stajni na wicej ni jeden dzie. A jeli tak, to dlaczego nie porwali
wicej?
- Nie wiem - przyznaa szczerze.
Wziam do ust kolejny yk wody i przeknam gono.
-Ja rwnie nie wiem. Ale mj wrg w twojej wizji by mczyzn. Tych znakw zapytania jest o wiele wicej... Nie
pamitam teraz wszystkiego. Poza tym, mam to okropne uczucie, e co przeoczyam, i to co miesznie oczywistego.
Zamilkam. Nie miaam siy dalej wyjania Annie, jak czuj si bezsilna. A ona czekaa spokojnie, a co powiem.
- W kadym razie - stwierdziam w kocu - potrzebuj czasu, a mj mzg uporzdkuje sobie to wszystko.
Och! - Gos Anny wydawa si by lekko podekscytowany. - Czyby miaa co pilniejszego do zrobienia? Ju wie,
pomylaam, ale udaam gupi.
- Chirurg plastyczny czeka na mnie dzi o szstej w Fernando".
- Ach, tak - udaa zdziwion. - A czy moe wspomniaa mu ju, e nie znosisz tej restauracji?
- Nie - przyznaam. - Miaam nadziej, e sam na to wpadnie. Naprawd uwaam, e obiady w restauracjach nie s
dla mnie.
- Czyli z twoich nadziei wyszo jedno wielkie niedopowiedzenie. - Ton Anny nie by zoliwy, raczej rozbawiony. -
A przynajmniej jest fajny i dowcipny?

19 | Ilona Andrews
-Kto?
- No, ten chirurg plastyczny - achna si znaczco. - Chodzi mi o to, czy jest zabawny. Sprawia, e si
umiechasz?
- Prbuje - odpowiedziaam bez entuzjazmu.
Anna to wyczua.
- To oznacza, e nie idzie mu zbyt dobrze.
- Myl, e za bardzo prbuj si do tego zmusi.
- Do czego? - spytaa Anna. - Do bliskoci czy seksu?
- Chyba do jednego i drugiego.
Dla mnie okrelenie swoboda seksualna" byo oksymoronem. Seks sprawia, e czuam si bezbronna i zalena, a
te uczucia na pewno nie miay nic wsplnego ze swobod. Nie zaliczaam si do zwolenniczek przeduania w
nieskoczono tak zwanego chodzenia" polegajcego na romantycznych randkach i mogabym si nawet przespa z
mczyzn, ktrego nie kocham, ale nigdy z facetem, ktremu nie ufam i ktrego nie szanuj. Nie wiedziaam jeszcze
na tyle duo o Grzebyku, by go szanowa czy darzy zaufaniem, a mimo to pociga mnie. Na Boga, przecie
paradowaam przed nim nago.
- Naprzykrza mi si. Myl, e jego zainteresowanie moj osob jest w jaki sposb zwizane ze mierci Grega.
Przez chwil w suchawce panowaa cisza. W kocu Anna wyszeptaa:
- Pilnuj si, dostrzegam, e twoja bro jest wyszczerbiona.
- Zamierzam naprawi to dzi wieczorem.
-Jeste maksymalistk, Kate. Wszystko albo nic.
Moe on zasuguje na swoj szans?
- To, co powiedziaam, nie oznacza, e zamierzam zerwa nasz znajomo - wytumaczyam. - Myl raczej o
tym, e powinnam jeszcze raz oceni sytuacj. No i sprbuj sprawdzi, czy jest zabawny.
Anna westchna.
- Zamierzasz woy t sukienk, ktr kupowaymy razem?
-Tak.
- Dam ci tylko jedn rad - powiedziaa Anna na koniec. - Rozpu wosy.
Weszam do Fernando" z rozpuszczonymi wosami. Sigay mi poniej talii, a opadajc pasmami z obu stron twarzy
nadaway jej delikatniejszy wyraz. Z makijaem, w sukience i dobranych do niej szpilkach nareszcie wygldaam jak
kobieta, ktra moga jada w Fernando". Niestety, noszenie szpilek sprawio, e nieznonie bolao mnie zranione udo.
Podaam nazwisko nieskazitelnie wygldajcemu kierownikowi sali, a ten poprowadzi mnie w gb restauracji.
Szam, stukajc obcasikami o marmurow posadzk, mijajc stoy nakryte nienobiaymi obrusami. Przy stolikach
siedzieli mczyni w drogich garniturach i eleganckie kobiety w sukniach, ktrych warto przekraczaa z pewnoci
moje miesiczne wynagrodzenie. Wszyscy wygldali na ludzi, ktrzy w wolnym czasie zwykle przychodz tu zje co
dobrego i niezobowizujco porozmawia. Wzdu cian stao kilkanacie ceramicznych donic z winorol okryt
biaymi kwiatami o intensywnym zapachu. Swoj drog, kto musia zada sobie wiele trudu, by uoy na cianach ich
odygi z tak wielk precyzj.

Rozdzia sidmyj 313
Nienawidziam tego miejsca. Grzebyk siedzia przy stole w rogu, przegldajc menu z ponur min. Kiedy jednak
podnis gow i spojrza na mnie, zastyg w bezruchu. Moe to pytkie i gupie, ale ten wyraz oczarowania i zdziwienia
na jego twarzy sprawi, e poczuam si lepiej. Pikna nigdy nie byam, ale najwyraniej potrafiam zachwyci.
Poruszajc si z gracj tancerza, kierownik sali odsun mi krzeso. Podzikowaam mu, co prawdopodobnie byo
nietaktem z mojej strony, i usiadam. Grzebyk cay czas wpatrywa si we mnie.

- Czy mymy si przypadkiem gdzie nie spotkali? - spytaam, eby jako sprowadzi go na ziemi.
- Tak sdz - wyduka. - Ale wygldasz jako... inaczej.
Stwierdziam, e ju czas przerwa t iluzj.
- Inaczej? Faceci zwykle mwi w takiej sytuacji kamstwa w rodzaju wygldasz cudownie, niesamowicie,
zdumiewajco", ale nic nie syszaam o sowie inaczej".
Podziaao, przesta si na mnie gapi malanym wzrokiem.
- Nie sdziem, e przyjdziesz - powiedzia.
- Pracowaam - rzuciam na usprawiedliwienie. - Ponadto, po tym jak powicie si dla mnie, idc do La Colimas,
nie mogam zrobi nic innego, jak tylko pozwoli ci wzi na mnie odwet.
- Nie lubisz tej restauracji - stwierdzi.
- Nie lubi? Chyba artujesz! Ja po prostu nie znosz tego miejsca. Atmosfera jest duszna, jedzenie ze, a jedyn
rzecz, na ktr mnie tutaj sta, jest miska patkw owsianych, chocia nie wiem, czy w ogle maj patki owsiane. -
Wzruszyam ramionami. - W sumie nie jest a tak le. Czsto tu przychodzisz?
- Mniej wicej co trzy tygodnie.
Faceci, achnam si w mylach.
Do naszego stolika podszed kelner i zaj Grzebyka rozmow, ktrej ani nie zrozumiaam, ani nie chciaam
sucha, wic po prostu gapiam si na innych klientw, a pady zaczarowane sowa:
- A dla pani?
- -Jakie macie saatki? - spytaam, a potem zamwiam saatk za jedyne dwadziecia dwa dolary.
- adnego gwnego dania? - Grzebyk unis brwi.
- Nie dzisiaj - rzuciam krtko.
Zapanowao kopotliwe milczenie. Doktorek wyglda na zadowolonego, gapic si na mnie cigle, ale ja nie
miaam pojcia, co z sob zrobi.
- Wygldasz oszaamiajco - powiedzia wreszcie. - Czyli inaczej.
- To tylko iluzja - wyprowadziam go z bdu. - Nadal jestem sob.
- Wiem - stwierdzi, nie przestajc si gapi, a potem umiechn si tajemniczo. Sposb, w jaki na mnie patrzy, i
ten umiech podpowiaday mi, e wanie si zastanawia, jaka bd w ku. Ciekawe, dlaczego ja nie snuj takich
przypuszcze na jego temat? Wyglda cakiem, cakiem w tym swoim ciemnym garniturze i niektre kobiety przy
innych stolikach zerkay w jego stron z zainteresowaniem.
Rozgldajc si po sali, przyapaam te jednego gapicego si na mnie faceta, siedzcego przy stoliku obok.
Pomylaam, e chyba powinno mi to schlebia.
-Jak tam w pracy? - odezwaam si w kocu, eby w ogle co powiedzie.
- Myl nad zamkniciem praktyki.
- O? - byam naprawd zdziwiona.
- Chciabym powici wicej czasu na badania Lyc-V - zacz. - Uwaam, e to bardzo fascynujce, szczeglnie
fakt, jak bardzo struktura koci zmienia si pod wpywem magii. Zbadanie, w jaki sposb rozwijaj si te zdolnoci,
oznaczaoby niewiarygodny postp w chirurgii rekonstrukcyjnej. Pomyl, nie trzeba by adnych operacji inwazyjnych,
adnych implantw, adnej rekonwalescencji, wystarczyaby sama ch, by naprawi wszystkie niedoskonaoci.

23 | Ilona Andrews
Umiechnam si do mojego doktorka. By moe pewnego dnia przedstawi go Saimanowi.
Podszed kelner z kart win. Grzebyk co zamwi i nadal rozpywa si nad genialnoci Lyc-V, podajc tyle
technicznych szczegw, e z moimi ograniczonymi kompetencjami w tej dziedzinie rozumiaam co drugie sowo.
Udajc, e sucham i uprzejmie wpatrujc si w niego, zastanawiaam si, dlaczego Olathe porwaa kobiety. Co mi w
tym wszystkim nie pasowao.
Grzebyk przesta mwi, wic mrugnam i wyczyam autopilota.
- Nie suchasz mnie wcale, prawda? - stwierdzi.
Nie, rzuciam w mylach, ale oczywicie nie powiedziaam tego gono.
-Jasne, e ci sucham. Mw dalej, prosz.
- Nudz ci? - domyli si.
- Troszeczk - przyznaam, nie do koca szczerze.
- Przykro mi.
Wzruszyam ramionami.
- Ale nie, niech ci nie bdzie przykro. Po prostu kade z nas ma wasny punkt widzenia na t spraw. Dla ciebie
zmiennoksztatni s now i bardzo interesujc ras. Dla mnie to tylko cz mojej pracy. S gwatowni, czsto okrutni,
paranoiczni i niezwykle terytorialni. Kiedy spotykam zmiennoksztatnego, spotykam potencjalnego przeciwnika.
Ekscytuj ci, poniewa mog zmienia struktur swoich koci, ale ja mam to gdzie, bo wiem, e gdy przybieraj form
poredni, ich szczki nie pasuj do siebie, a poza tym pluj na podog i potwornie mierdz, gdy s spoceni.
Grzebyk spojrza na mnie ze zdziwieniem.
- A na dodatek - kontynuowaam - brakuje mi specjalistycznej wiedzy, ebym moga zrozumie, co mwie do mnie
przez ostatnie pi minut. Nie znosz, kiedy czuj si jak laik. To zbyt duo dla mojego kruchego ego.
Doktor sign przez st i dotkn mojej rki. Mia suche i ciepe palce i z nieznanego mi powodu ten gest sprawi mi
przyjemno.
-Ju si zamykam - zapewni solennie.
- Nie musisz - powiedziaam. - Pogadajmy po prostu o czym innym. O ksikach, muzyce, o czym niezwizanym
z prac.
- Twoj czy moj? - spyta.
- Nas obojga - rozwiaam jego wtpliwoci.
Nagle wiat zatrzs si w posadach od uderzenia
magii. Rozmowy przy stolikach zamary, ale ju po chwili wszyscy zachowywali si tak, jakby nic si nie stao. Kelner
przynis nasz obiad. Mj skada si z lici saaty apetycznie uoonych w obramowaniu z czstek pomaraczy,
poprzetykanych fragmentami jakie innej zieleniny. Bezmylnie pogrzebaam widelcem w talerzu. Waciwie nie byam
godna.
-Jak tam twoja saatka? - spyta Grzebyk.
Nabiam na widelec czstk pomaraczy i woyam j do ust.
- Dobra - stwierdziam, przeykajc owoc.
Umiechn si, wida byo, e to, co usysza,
sprawio mu du przyjemno. Dopiero wtedy przypomniaam sobie rad, ktrej kto udzieli mi dawno temu: Jeli
facet zabiera ci do restauracji, ktr sam wybra, nie praw mu komplementw. Raczej pogry- ma i powybrzydzaj nad
jakoci jedzenia, a stanie si wystraszony i ulegy, bo to on ci tam zaprosi".
Rozmawialimy przez kilka minut o wszystkim i niczym, ale konwersacja wyranie si nie kleia. Nastrj, ktry
panowa podczas naszego spotkania w La Colimas, gdzie prys i nie potrafilimy go ju odtworzy. Pogrzebaam znowu
widelcem w saacie i spojrzaam na Grzebyka. Patrzy z zaniepokojeniem na co ponad moim ramieniem.
- Co si dzieje? - spytaam.
-Jaki facet bez przerwy gapi si na ciebie - wyjani. - To zaczyna by niegrzeczne. Chyba powinienem podej do
niego i zapyta, o co mu chodzi.
Obrciam si i dwa stoy dalej zobaczyam dobrze znan mi twarz. Bokiem do stolika, tak by mie lepszy widok w
naszym kierunku, siedzia Curran.

Rozdzia sidmyj 317
A niech to, pomylaam, wic nie zdoaam si od niego uwolni.
Wadcy Bestii towarzyszya atrakcyjna Azjatka, ubrana w ma czarn. Kobieta wygldaa na zdenerwowan, jej
szczupe palce skrcay machinalnie rg serwetki. Rzucia mi przestraszone spojrzenie, jak gazela zaspokajajca
pragnienie, pochylona nad rdem, a potem szybko odwrcia gow. Natomiast Curran sprawia wraenie beztroskiego.
Gdy nasze spojrzenia spotkay si, przywdca zmiennoksztatnych obdarzy mnie szerokim umiechem.
- Myl, e rozmowa to nie jest dobry pomys - powiedziaam do Grzebyka.
- Byy chopak? - spyta.
- Na Boga, nie! Spotkalimy si zawodowo - wyjaniam.
Skinam na kelnera, podszed do nas z uprzejmym umiechem.
Wskazaam na Currana.
- Widzi pan tego mczyzn z bardzo krtkimi wosami? Tego obok wschodniej piknoci?
- Tak jest.
- Czy mgby mu pan poda mleko na spodku i przekaza ode mnie pozdrowienia?
Kelner nawet nie mrugn, co wiadczyo, e obsuga w Fernando" jest po prostu doskonale wyszkolona i
przyzwyczajona do rnych dziwnych zachcianek goci.
- Oczywicie, prosz pani - powiedzia i odszed, by zrealizowa zamwienie.
Grzebyk przyglda mi si, wyranie oczekujc jakiego wyjanienia.
Kelner poda Curranowi mleko i wyszepta mu co na ucho. Wadca Bestii umiechn si odrobin drapienie, ale
unis spodek w gecie toastu. Jego tczwki przez uamek sekundy zabysy zotym blaskiem, ktry pojawi si i znikn
tak szybko, e gdybym nie patrzya mu prosto w oczy nie zdoaabym niczego zauway. Potem podnis spodek do ust i
przechylajc go, zacz pi mleko.
- Nie powinien przychodzi tu w dinsach - powiedzia Grzebyk. - To nie na miejscu.
- Uwierz mi, e mao go to obchodzi - odparam z umiechem. -1 nikt o zdrowych zmysach z obsugi Fernando" nie
omieli si mu tego wypomnie.
Rzeczywicie, Curran nie pasowa do takiej restauracji, wyglda raczej na faceta stoujcego si w barach szybkiej
obsugi serwujcych krwiste steki, albo w knajpach z chiszczyzn.
- Rozumiem - powiedzia Grzebyk, prbujc rzuci Curranowi grone spojrzenie. Pomylaam, e jeeli nie
przestanie, to w kocu Wadca Bestii wybuchnie miechem. Nagle uwiadomiam sobie, e zaczyna mnie to wkurza.
Grzebyk nie przestawa si gapi na Currana, ale w jego oczach dostrzegam co nowego i dziwnego - zainteresowanie,
podziw? A moe pocig? Curran mrugn do doktora.
Grzebyk poskada swoj serwetk i pooy j na stole, mimo e na jego talerzu pozostaa chyba ponad poowa piersi
kurczaka.
- Sdz, e powinnimy ju pj - powiedzia do mnie.
Odsunam talerz z prawie nietknit saat. W sumie Curran zrobi mi przysug, bo naprawd nie miaam ochoty na
jedzenie.
Do stolika podszed kelner, Grzebyk zapaci rachunek i wyszlimy z lokalu. Doktorek skierowa si w lewo.
- Mj samochd stoi tam - wskazaam ruchem gowy.
- Mam dla ciebie jeszcze ma niespodziank. Skoro skoczylimy obiad wczeniej, moemy przej si pieszo.
Lubisz spacery?
- W zasadzie tak - odpowiedziaam. Lubiam, ale, do cholery, nie w takich szpilkach i nie z bolcym biodrem,
dodaam zatem: - Wolaabym jednak, eby mnie odwiz.


Rozdzia sidmyj 28
Grzebyk zorientowa si chyba, o co chodzi, bo powiedzia szarmancko:
- To bdzie dla mnie zaszczyt.
Kiedy szlimy do jego samochodu, poczuam, e kto mnie obserwuje. Zatrzymaam si, udajc, e poprawiam pasek
szpilki, i rzuciam okiem na drug stron ulicy. By tam, opiera si o cian budynku naprzeciwko. Ta skrzana kurtka i
burza wosw mogy nalee tylko do jednej osoby. Do Bono. A zatem Ghastek mnie ledzi, tyle e tym razem zamiast
wampira przysa swojego czeladnika. Dobry wybr. Bono nadal mia do mnie al o nasz ma pogawdk w Adriano".
Ciekawe, czy Ghastek wiedzia, e zmusiam do mwienia jego czeladnika, a ten naprowadzi mnie na trop
nieoznakowanych wampirw swojego mistrza? A moe mylnie interpretowaam ca t sytuacj?
Bono przesun si troch, eby nie straci mnie z oczu. Zadawaam sobie pytanie, dlaczego ledzi mnie teraz, kiedy
Olathe nie yje. A moe Bono by sugusem Olathe? Tak, to miaoby sens. Gdyby chciaa przej wadz Natarai,
musiaaby zrekrutowa modych czeladnikw, a z jej wygldem i moc skuszenie takich mokosw nie wydawao si
zbyt trudne. Czy Bono przyszed tutaj, by si zemci? Chyba e w tej rozgrywce rozdawa karty zupenie kto inny i to
od niego Bono dosta rozkaz ledzenia mnie.
A zatem gra jeszcze si nie skoczya. Instynkt podpowiada mi wczeniej, e wszystko jak dotd poszo zbyt atwo,
zbyt gadko i teraz Bono potwierdza moje przeczucia. Czy on si domyla, e nadal nie mam zielonego pojcia, o co
chodzi w caej tej sprawie? Przyszo mi na myl, e mogabym przej przez ulic i przyoy Bono, okada go
piciami, a nie wyjawiby mi wszystkiego, co wie, z najmniejszymi szczegami. Mogabym te waln go w gow
ceg i zawlec gdzie dalej w ciemn alejk, a nawet jeszcze lepiej: rzuci na cian, a potem zapakowa do samochodu.
W tej okolicy nikt nawet nie zwrciby uwagi na kobiet w wieczorowej sukni i jej przystojnego faceta, ktry
najprawdopodobniej za duo wypi i dlatego kobieta musi pomaga mu i. Mogabym zatem spokojnie wepchn Bono
do samochodu i zawie gdzie w ustronne miejsce.
- Kate? - Doktorek wyrwa mnie z rozmyla.
Patrzy na mnie z uprzejmym umiechem na ustach. Psiakrew.
- Ktry samochd jest twj? - spytaam.
- Ten - wskaza Grzebyk.
Umiechnam si do niego, a przynajmniej staraam si, eby tak to wygldao. Rzuciam ostatnie spojrzenie na
Bono i pozwoliam, by Grzebyk otworzy przede mn drzwi. Wsiadam, powtarzajc sobie w mylach: pniej, Bono,
zawsze mog ci znale.
Grzebyk jedzi drogim samochodem o opywowych ksztatach, w kolorze szary metalik. Teraz sta przy otwartych
drzwiach i czeka, a wygodnie usadowi si na skrzanym fotelu pasaera. Potem usiad za kierownic i ruszylimy.
Wntrze auta byo nieskazitelnie czyste. adnych zuytych, zmitych chusteczek higienicznych w uchwytach na kubki.
adnych starych rachunkw czy pogniecionych pokwitowa na pododze. adnego brudu na desce rozdzielczej.
Samochd wyglda po prostu na pedantycznie wysprztany, niemal sterylny.
Przygldajc si temu wszystkiemu, postanowiam co sprawdzi.
- Powiedz mi, czy masz chocia jedn znoszon par dinsw? Chocia jedn tak star, e brud wgryz si ju na
stae w materia?
- Nie, nie mam - odpar Grzebyk i od razu spyta: - Czy to oznacza, e jestem zym facetem?
- Ale oczywicie, e nie - zaprzeczyam szybko. - Tylko musisz wiedzie, e wikszo moich dinsw tak wanie
wyglda, s po prostu sztywne od wbitego w nie brudu.
- Przyjmuj do wiadomoci - powiedzia z rozbawieniem w oczach. - Ale mnie zupenie nie obchodz twoje dinsy,
za to bardzo interesuje mnie to, co jest pod nimi.


Rozdzia sidmyj 32
Fajnie, cho na pewno nie dzi wieczr, mruknam w duchu, a gono powiedziaam:
- No to przynajmniej mamy jasno w tej kwestii.
Za oknami samochodu przesuwao si miasto, jego ulice, po ktrych przejeday od czasu do czasu auta na benzyn,
aosne wiadectwa mierci technologii. W sumie naliczyam tyle samo jedcw na koniach, co samochodw, a jeszcze
pitnacie lat temu najwiksz bolczk miasta stanowiy cignce si kilometrami korki.
- A wic - zacz Grzebyk - kim by ten mczyzna?
- Prosz, zostaw to w spokoju - powiedziaam.
- Dlaczego? - nie dawa za wygran.
- Poniewa znajomo z tym panem moe by niebezpieczna dla twojego zdrowia.
I dla mojego take, dodaam w mylach. Wyprzedzi nas nienobiay buick, zmieniajc pas ruchu i zatrzymujc si z
piskiem opon na wiatach. Grzebyk przewrci oczami. Sygnalizatory migay, raz rozbyskujc z olepiajc
intensywnoci, innym razem ledwie jarzc si sab powiat.
- Pozostao magii? - zastanawia si gono doktor.
- Albo wadliwa instalacja elektryczna.
Ciekawe, gdzie tak duo nauczy si o skutkach
uderze magii.
To ma sens - powiedzia do siebie Grzebyk, zatrzymujc auto przed wielkim budynkiem. - Jestemy na miejscu -
poinformowa mnie. Drzwi samochodu otworzy mi lokaj. Wysiadam i stanam na chodniku. Przed gmachem stao ju
mnstwo rnorakich pojazdw i powozw, wic samochd Grzebyka znalaz si w doborowym towarzystwie. Z
zatrzymujcych si obok nas volvo, cadillacw i lincolnw wysiadali elegancko ubrani ludzie: kobiety umiechajce si
tak szeroko, e istniaa obawa, czy nie rozerw sobie ust, oraz kroczcy z powag, dumni i wani mczyni. Wszystkie
pary zmierzay do wysokiego budynku wznoszcego si naprzeciw.
Lokaj wsiad do samochodu i odjecha, by go zaparkowa, zostawiajc nas pod obstrzaem spojrze. Widziaam, jak
ludzie gapi si na mnie. Grzebyk rwnie zosta zlustrowany od stp do gw.
- Czy pamitasz Teatr Fox? - spyta, oferujc mi swoje rami.
Spojrzaam zdziwiona. Mogam jeszcze zaakceptowa uprzejmo w stylu otwierania przede mn drzwi, ale
opieranie si na jego przedramieniu byo zupenie inn spraw i wcale mi si nie podobao. Udaam, e nie zauwayam
gestu, i ruszyam z rkami opuszczonymi wzdu tuowia.
- Owszem, pamitam - odpowiedziaam. - Zosta zburzony
- Wyobra sobie, e zebrano kamienie z tej budowli i wykorzystujc je, wzniesiono nowy gmach wanie tutaj.
Wspaniay, nieprawda?
-Jasne. Zamiast zbudowa nowy teatr, wiey i sterylny, zebrali kamienie przesiknite mierci, miosnymi
zawodami i cierpieniem, i wykorzystali je do budowy, zmieniajc tylko miejsce. Genialne.
Spojrza na mnie z niedowierzaniem.
- O czym ty mwisz?
- Ludzie, ktrzy uprawiaj sztuk zawodowo, uwalniaj z siebie ogromne emocje. Konkuruj ze sob, pracuj w
atmosferze wielkiego stresu. Maj obsesj na punkcie swego wygldu, wieku, na punkcie rywalizacji. Dla nich kady
najdrobniejszy szczeg moe sta si spraw ogromnej wagi. Budynek, w ktrym graj, jak gbka chonie ich
niepowodzenia, zawici, rozczarowania i zatrzymuje w sobie wszystkie ich niedole. Wanie dlatego empatia nie nadaje
si do niczego innego poza sztukami teatralnymi. Obezwadnia ich atmosfera tego miejsca. Wedug mnie byo
niewiarygodn gupot przenie ciar tak wielu lat w nowe miejsce.
- Czasami ci nie rozumiem - wyzna Grzebyk. - Jak moesz by tak cholernie pragmatyczna?
Zastanowiam si, w jaki czuy punkt doktora uderzyam. Pan Zgodny nagle sta si skonny do konfrontacji.
- Poza tymi, ktre wymienia, te ciany pamitaj rwnie inne emocje. - W jego gosie brzmiaa irytacja. - Rado
z odniesionego sukcesu, uniesienie, wzruszenie, podziw dla wspaniaej gry, szczcie.


324 | Ilona Andrews
- To prawda - zgodziam si.
Weszlimy do ciemnawego holu, owietlonego pochodniami, cho na cianach i suficie znajdoway si elektryczne
arwki. Otaczajcy nas ludzie sunli wolno do dwuskrzydowych drzwi umieszczonych na przeciwlegej cianie.
Podylimy za tumem, przechodzc do duej sali koncertowej wypenionej rzdami czerwonych foteli.
Ludzie nadal si na nas gapili, tak jak na parkingu. Grzebyk mg si podoba, cho w sumie oboje bylimy w
centrum uwagi jako wyjtkowa para. Wysoki elegancki doktor i jego egzotyczna partnerka w wyrniajcej si na tle
innych sukience, z dug blizn na ramieniu. Tylko Grzebyk nie zwraca na mnie uwagi, nie zauway, e ten gapicy si
tum zaczyna mnie drani, ani e ju od jakiego czasu kulej. Pomylaam, e gdybym mu o tym powiedziaa, tylko
pogorszyabym spraw, wic szam dzielnie, udajc, e si umiecham i z wszystkich si starajc si nie upa.
W kocu usiedlimy gdzie w rodku sali i nareszcie mogam odetchn z ulg - siedzenie w szpilkach z bolcym
brzuchem i udem byo jednak o wiele atwiejsze ni stanie.
- Na kogo czekamy? - spytaam, majc na myli artyst.
- Na Aivish - powiedzia Grzebyk z namaszczeniem.
Nie miaam zielonego pojcia, kim jest Aivisha.
- To ostatnie przedstawienie w tym sezonie - kontynuowa. - Zaczyna si robi za gorco. Nie sdziem, e bdzie
wystpowa a tak dugo, ale kierownictwo zapewnio mnie, e nie bdzie miaa z tym adnych trudnoci. Moe
wykorzysta magi.
Oparam si wygodnie i czekaam w milczeniu. Wok nas ludzie zajmowali wolne miejsca. Jaka starsza kobieta
ubrana w nieskazitelnie bia sukienk w towarzystwie dystyngowanego, starszego dentelmena zatrzymaa si przy
naszych fotelach. Grzebyk poderwa si natychmiast, a ja pomylaam: o Boe, musz wsta? Mimo to podniosam si,
umiechnam i zaczekaam uprzejmie, a wszyscy zostan sobie przedstawieni. Grzebyk i starsza pani paplali o czym
przez kilka minut, podczas gdy jej towarzysz i ja cierpielimy w milczeniu, dzielc nasz niedol. W kocu kobieta
raczya si ruszy.
- Pani Emerson - powiedzia Grzebyk niemal z zachwytem i poklepa mnie po rce. - Prawdopodobnie ostatnia
prawdziwa dama z Poudnia. Bardzo adnie si zachowaa - zauway, a zabrzmiao to, jakby mwi dobry piesek". -
Sdz, e ci polubia.
Ju otwieraam usta, eby powiedzie mu co do suchu, ale powstrzymaam si. Po prostu staam i umiechaam si
gupkowato, jak dobrze wychowane dziecko albo wytresowane zwierztko. Czy on oczekiwa ode mnie, e padn do stp
pani Emerson i ucauj jej bucik?
Rozleg si dzwonek zarzdzajcy cisz na sali. Kiedy zamilky ostatnie szepty i pochrzkiwania, aksamitna kurtyna
powoli rozsuna si na boki, a naszym oczom ukazaa si niewysoka kobieta. Miaa ciemn skr i cikie, poyskujce
zwoje kruczoczarnych wosw, upite wysoko na gowie w opadajce na ramiona pukle. Duga suknia ze srebrzystej
tkaniny spywaa z jej ramion kaskad fal i zagi, lnic, jakby bya utkana z refleksw soca na wodzie.
Aivisha popatrzya na widowni, jej ciemne oczy wydaway si nie mie dna, i zrobia krok w przd, wprawiajc w
ruch otaczajcy j woal srebrnych blaskw. Potem otworzya usta i pozwolia popyn gosowi.
By niewiarygodny. Zaskakiwa czystoci i piknem, wznosi si, nabiera mocy, wypeniajc sal koncertow i
wprawiajc w milczcy zachwyt zdumion widowni. Ja rwnie poddaam si jego czarowi. Zapomniaam o Grzebyku,
o Olathe, o mojej pracy. Suchaam, cakowicie pochonita harmoni i piknem tego cudownego gosu.
Aivisha uniosa rce. Z jej palcw wystrzeliy drobinki lodowych krysztakw, taczc i wirujc w doskonaej
zgodnoci z rytmem melodii. Z czasem krysztaki zaczy czy si w nieprawdopodobnie mistern koronkow
konstrukcj z lodu, ktra rozcigna si na caej dugoci sceny, by wspi si na boczne kolumny i ople je, tworzc
pki iskrzcych si, lodowych piropuszy. Mienica si blaskami koronka wolno suna w stron sukni Aivishy, by
przytuli si do jej brzegw jak posuszne zwierztko liczce na pieszczoty i po chwili trudno byo powiedzie, gdzie
koczy si krysztaowa czysto lodu i zaczyna srebro tkaniny, wszystko stopio si w jedn cao.
Aivisha piewaa i piewaa, a ld taczy dla niej, posuszny kademu jej kaprysowi. My rwnie poddawalimy si
mocy melodii, siedzc jak zahipnotyzowani i wstrzymujc oddech, kiedy jej gos wznosi si na nieprawdopodobn
wysoko. Nagle posta artystki zacza pulsowa bkitnym blaskiem, ktry rozwietli lodow konstrukcj. Niemal w
tej samej chwili krystaliczna koronka rozerwaa si na miliony lodowych iskierek, a te wzbiy si w powietrze i

Rozdzia sidmyj 325
natychmiast zamieniy w par. Przez krtki moment publiczno siedziaa osupiaa z zachwytu, by w kocu wsta z
miejsc i napeni sal wybuchem gromkich owacji.
Grzebyk cisn moj do, a ja odwzajemniam ucisk. Byo warto tu przyj.
Dwadziecia pi minut pniej zatrzymalimy si na parkingu przed budynkiem, w ktrym znajdowa si
apartament Grega.
- Mog odprowadzi ci do drzwi? - spyta Grzebyk.
- Nie dzi wieczr - wymamrotaam. - Przepraszam. Po prostu nie czuj si na siach.
-Jeste pewna? - prbowa jeszcze, ale widziaam, jak w jego oczach ganie nadzieja. Zrobio mi si al doktorka i
nawet zaczam by za na siebie, ale naprawd nie mogam tego zrobi. Co mi mwio, e musz to zakoczy tu i
teraz.
-Jestem pewna - odparam zdecydowanie. - Dzikuj za obiad i mie towarzystwo.
- Miaem nadziej, e nasz wieczr nie skoczy si tak szybko - powiedzia smutno.
Dotknam jego doni koniuszkami palcw.
- Naprawd ci przepraszam. Moe innym razem.
- No dobrze - podda si w kocu. - Zawsze jest jaka jutrzejsza noc.
Otworzyam drzwi i wysiadam. Grzebyk ociga si chwil, a potem ruszy z piskiem opon. Zbyt pno przyszo mi
do gowy, e spodziewa si pocaunku na dobranoc.
Udo bolao mnie coraz mocniej, a od czasu kiedy wysiadam z samochodu i przeszam przez parking, tpy bl zmieni si
w widrujcy, przyprawiajcy niemal o skurcz.
- No wietnie - mruknam do siebie, zdejmujc z ng szpilki, i na bosaka, z butami w rce, ruszyam w stron drzwi
wejciowych.
Nagle jedn stop natrafiam na nierwno chodnika, poliznam si i omal nie wyldowaam na tyku. Przez nog
przesza fala blu tak silna, e musiaam zgi si w przd i czekajc, a bl nieco zeleje, mamrotaam pod nosem jakie
nieokrelone przeklestwa.
- Chcesz, ebym ci zanis? - wyszepta mi jaki gos do ucha. - Znowu?
Obrciam si i wymierzyam uderzenie w tors mojego niespodziewanego towarzysza. Pi zderzya si z solidn
cian mini.
Dobry cios - pochwali Curran. - Jak na czowieka - doda po chwili z kpicym umiechem. miej si, miej,
mruknam w duchu. Wyranie syszaam, jak z trudem apae oddech, kiedy ci przyoyam. Nie czaruj, poczue to.
- To znowu ty - zawarczaam ze zoci. - Czego ty, do cholery, ode mnie chcesz, czowieku?
- Gdzie twj przystojny towarzysz?
- A gdzie twoja pani? - zrewanowaam si.
Ruszyam w stron budynku. Jedynym sposobem na pozbycie si Currana byo zamknicie drzwi apartamentu
zaklciami ochronnymi tu przed jego nosem.
- W domu - Curran odpowiedzia na moje pytanie o wschodni pikno. - Czeka na mnie.
- No i bardzo piknie, wic zrb mi pieprzon przysug i wracaj do niej.
Dotaram do schodw i usiadam na stopniu. Moje udo wymagao krtkiego odpoczynku.
- Boli? - spyta z trosk w oczach.
- Ale nie - zakpiam. - Po prostu uwielbiam siedzie na brudnych schodach w drogiej wieczorowej sukience.
- Nie jeste dzisiaj w humorze. Powiedziabym nawet, e jeste niegrzeczna - zauway.
Spojrzaam w gr na nocne niebo usiane malekimi punkcikami gwiazd.
-Jestem zmczona, boli mnie biodro, w gowie kbi mi si mnstwo pyta, na ktre chciaabym zna odpowiedzi, a
jak do tej pory nie znalazam ani jednej.


326 | Ilona Andrews
- Na przykad?
Westchnam ciko i zaczam wylicza.
- Po pierwsze, nie wiem, kto i dlaczego zabi Grega. Po drugie, nie mamy dowodw na istnienie ne- kromagicznego
zwierzcia, ktre zabio twoich ludzi. Po trzecie, w aktach Grega s wymienione nazwiska czterech zaginionych kobiet.
Dlaczego Olathe je porwaa i co z nimi zrobia?
Curran pochyli si w moj stron i stwierdzi:
- Wszystko jasne. Jeste cikim przypadkiem niedosytu przebywania w wiatach reflektorw?
- Cikim przypadkiem czego? - spytaam zdziwiona.
-Jeste czowiekiem znikd, najemnikiem i zupenie nieoczekiwanie wszyscy chc z tob rozmawia. Najpotniejsi
brokerzy w miecie znaj numer twojego telefonu. To wszystko sprawio, e nareszcie poczua si kim wanym. A
teraz zabawa si skoczya. Wspczuj. - W jego gosie zabrzmiaa le ukryta drwina. - Ale jednak si skoczya.
- Mylisz si - zawoaam.
Curran odwrci si i zacz oddala.
- Nazwaa ci mieszacem? - krzyknam do jego plecw. - Dlaczego?
Zignorowa mnie.
Zmusiam si, by wsta, i ruszyam schodami w gr. Weszam do apartamentu, zmieniam ubranie, spakowaam do
torby rzeczy, bez ktrych nigdzie si nie ruszaam, wziam Zabjc i wrciam na parking. Odpaliam Karmeliona i
mruczc magiczne sowa, wyjechaam z parkingu. Miaam serdecznie do tego caego krwawego miasta. Wracaam do
domu. Do mojego prawdziwego domu.



















ROZDZIOA 8




wiato dzienne wpadajce przez okno asko- tao mnie w twarz. Ziewnam i skuliam si pod kodr. Nie
chciaam si jeszcze budzi. Jeszcze nie w tej chwili. Prawd powiedziawszy, pomys wyruszenia z Atlanty po pnocy i
jazdy z bolcym biodrem nie nalea do najszczliwszych, szczeglnie gdy wzio si pod uwag, i okoo czwartej z po-
wodw technicznych musiaam zostawi samochd jaki kilometr od domu. Dotaram do niego jednak przed wschodem
soca. Teraz leaam w swoim ku i z tej perspektywy wszystkie wczeniejsze wypadki nie miay adnego znaczenia.
Nareszcie byam u s i e b i e .

Rozdzia sidmyj 327
Wtuliam twarz w poduszk, ale promienie soca upary si, by dotrze i tam, wic westchnam gboko i
przecignam si. Spuciam nogi na rozgrzan socem podog i caa szczliwa podreptaam do kuchni zrobi sobie
kaw.
Na zewntrz rozgocio si popoudnie. Czyste niebo a razio w oczy bkitem. Nawet najmniejszy wiatr nie
porusza lici na topolach. Miaam wraenie, e kuchenne okno a prosi si, bym je otworzya. Podcignam szyb o
poow do gry, pozwalajc, by do kuchni wpad wiey powiew morskiego powietrza. Nareszcie w domu, powtrzyam
sobie. Nareszcie.
Nagle zdaam sobie spraw, e przez okno widz co, czego widzie nie powinnam. Na podwrku, w miejscu, ktre
widoczne byo zarwno z kuchni, jak i z ganku, sta wbity w ziemi kij, a na nim zatknita... odcita ludzka gowa.
Zwisay z niej dugie, pobrudzone krwi wosy. Wybauszone oczy niemal wypaday z czaszki, a spomidzy poranionych
warg wylatyway zielone muchy, ktre rozmnoyy si we wntrzu szeroko otwartych ust.
To, co zobaczyam, tak bardzo nie pasowao do mojego zalanego socem wiata za oknem, e przez moment wydao
mi si nierealne. Nie, to nie mogo by prawdziwe.
Ale odr gnijcego ciaa, ktry po chwili dolecia do kuchni przez otwarte okno, przekona mnie, e nie mog duej
zaprzecza temu, co widz.
Pobiegam do sypialni, krzywic si po drodze z blu, bo biodro nie wytrzymywao gwatownych ruchw,
chwyciam Zabjc i podeszam do frontowych drzwi. Magiczna ochrona dziaaa. Ostronie odwoaam pierwsz
zason i wyszam na ganek.
Nic si nie stao.
Nie usyszaam adnego dwiku. Nie wyczuam adnej obcej mocy.

Nie wydarzyo si nic niepokojcego ani niezwykego oprcz zatknitej przed domem na palu gnijcej
ludzkiej gowy.
Zbliyam si do kija i powoli obeszam go dookoa. Gowa naleaa do modej kobiety. Musiaa
umrze niedawno, bo na jej twarzy wci widoczny by zastygy wyraz miertelnego przeraenia.
Do potylicy za pomoc duego gwodzia przypita bya zoona kartka. Strciam j ostrzem Zabjcy i
rozoyam. Papier pokryway kolawe litery ukadajce si w przeraajc tre:
Podoba Ci si mj prezent? Zrobiem to specjalnie dla Ciebie. Kiedy spotkasz swojego przyjaciela
mieszaca, powiedz mu, eby si nie martwi, nie zmarnuj jego gowy jak tej tutaj. Oddziel od koci
kady najmniejszy kawaek misa. Bd obera si jego padlin tak dugo, a nie rusz si z przejedzenia.
Wtedy pozwol zje resztki moim dzieciom, a sam w tym czasie zabawi si z kobietami mieszaca. Co
prawda miso mieszacw smakuje jak gwno, ale jest bardzo wartociowe. Olathe nigdy nie potrafia
tego doceni. Przykro mi z powodu jej sukni. Nie miaa gustu.
Wrciam do domu i wybraam numer Jima.

Martwa gowa patrzya na Jima, a Jim na ni.

328 I LONA ANDREWS

- Znasz jakich samych popierdolecw - stwierdzi po przeczytaniu listu".
- Prawdopodobnie nazywa si Jennifer Ying - powiedziaam. - Kolor i gsto jej wosw wskazuje, e pochodzi z
Azji. Jest jedn z zaginionych kobiet, ktrych nazwiska znalazam w aktach Grega. I jeszcze co: kiedy wrciam do
domu, okoo wp do pitej, na podwrku na pewno nie byo adnej gowy.
Jim powcha martwe ciao.
- Zgina niedawno. Dzie, najwyej ptora dnia temu. - Przerwa na chwil, jakby si nad czym zastanawia, a
potem powiedzia z przekonaniem: - Musisz zadzwoni do Currana.
- Nie bdzie chcia mnie sucha - achnam si. - Sdzi, e jedyne, co mnie interesuje, to uganianie si za rozgosem
i saw.
Jim wzruszy ramionami. Pracowalimy ze sob wystarczajco dugo, by wiedzie, e adnemu z nas nie zaley na
rozgosie.
- Irytujc Currana, pogarszasz tylko sytuacj - stwierdzi.
- Tu jest tego wicej - rzuciam ponuro i poprowadziam Jima do ganku. Na caej jego powierzchni, uoone na
brezentowym ptnie, leay ludzkie koci.
- Obrabowaa cmentarz?
Nie odpowiedziaam na jego art. Nie byo mi do miechu.

- Zastanawiaam si, w jaki sposb podszed tak blisko domu bez naruszenia moich zakl ochronnych, poszam wic
sprawdzi i znalazam. Morderca rozoy koci po okrgu na linii drzew. To rodzaj zaklcia. Bardzo stary i bardzo
prymitywny.
-Jak stary? - wtrci pytanie Jim.
- Z epoki neolitu. Pierwotni myliwi rozkadali koci upolowanych ofiar wok swych osad. Ta forma pradawnej
magii miaa utworzy acuch pomidzy skaami, komi i drzewami. Uywajc ska i drzew, by otrzyma moc koci,
czysz wszystkie trzy skadniki, a zatem jeli zwrcisz koci skaom i drzewom, zapewnisz sobie ochron. To wanie w
ten sposb morderca zapewni sobie bezpieczne przejcie i mg bezkarnie wdrowa po moim podwrku, gdziekolwiek
tylko zapragn. To tak proste zaklcie, e dzi prawie nikt go ju nie uywa. Mona je zama w dziecinny sposb, naley
po prostu usun koci. Problem polega na tym, e nie dostrzeesz ich, dopki si o nie nie potkniesz.
Podniosam z podogi inn czaszk i wrczyam Jimowi. Wzi j i cofn si, syczc. Jego oczy zabarwiy si na
zielono.
Podania ludowe nie mijay si z prawd, mwic, e po mierci ciao zmiennoksztatnego wraca do formy, w jakiej si
narodzio. To moga by forma ludzka albo zwierzca, ale dziaanie Lyc-V zawsze zostawia trwae lady w strukturze
koci, ktre ujawniaj si za ycia albo w momencie mierci. Na czaszce, ktr trzyma Jim, byy takie lady.
Wystpoway w postaci kilku dugich, poyskujcych pasw w charakterystycznych miejscach - ponad szczk i wzdu
koci policzkowych.
- Szczuroak. - Jim odda mi czaszk tak szybko, jakby parzya go w do.
- Domylasz si, ile czaszek znalazam? - spytaam.
- Siedem - odpowiedzia bez chwili zastanowienia.
- A do tego jeszcze szcztki co najmniej trzech wampirw. Szkielety nie s kompletne. Wydaje mi si, e niektrych
koci brakuje, ale na pewno jest tam osiem koci miednicowych i dziewi czaszek, z ktrych trzy z ca pewnoci maj
wampirze ky.
Jim uporczywie przypatrywa si kociom.
- Musisz pooy wampiry oddzielnie - stwierdzi z naciskiem.
- Co? - Nie do koca zrozumiaam, o co mu chodzi.
- Musisz pooy koci krwiopijcw oddzielnie - powtrzy. By bardzo poruszony, w jego gosie usyszaam ciche
warczenie.
ROZDZI A SMY 337
- Wic dlaczego nie ruszysz tyka, eby mi pomc? - zdenerwowaam si.
- Nie bd ich dotyka - powiedzia dobitnie.
Westchnam ciko, ale postanowiam sprbowa go przekona.
-Jim, nie jestem patologiem. Bez analizy krwi i uycia m-skanera nie potrafi rozpozna, ktre nale do wampirw.
W przeciwiestwie do mnie, ty mgby je rozpozna po zapachu.
Spojrza na mnie, jego oczy nabray dzikiego wyrazu.

- Przejrzysz te koci - rzuci tonem nieznoszcym sprzeciwu - a jeli bdziesz miaa jaki problem, dasz mi zna.
Sowa Jima zabrzmiay jak rozkaz, a on sam wyszed na podwrko. Wzruszyam ramionami i zabraam si do
segregowania.

Usiadam na ganku pomidzy dwoma stosami koci, przygldajc si jak kotoak-jaguar na moim podwrku zatacza
niewielkie okrgi wok kija, na ktrym wisiaa gnijca gowa modej kobiety. Czuam, e w jaki sposb j zawiodam.
Byam jedyn osob, ktra moga zobaczy akta Grega, lecz niestety, wycignam bdne wnioski. I teraz co? Ja
siedziaam sobie ywa na ganku domu, podczas gdy ona musiaa zapaci za moj gupot i arogancj.
Jim nadal kry wok kija, stawiajc stopy mikkim, pynnym ruchem jedna za drug, jakby podkrada si po okrgu
do niewidocznej zdobyczy. Jego oczy pony zieleni, a grna warga draa i marszczya si od czasu do czasu, obnaajc
ky. Uzmysowiam sobie, e dopki kot nie ziewnie, ludzie nawet nie zdaj sobie sprawy, e ma w mordce garnitur kw
gotowych do zatopienia w czyjej rce czy szyi. Jim wanie gotowa si, by zatopi swe ky w czyjej szyi. Wydawao
si, e krc, czeka na takiego ochotnika.
- Przesta! - zawoaam. - Wydepczesz mi dziur w podwrku.
Jim zatrzyma si i spojrza na mnie.
Do podjazdu zbliaa si ciemna furgonetka. Bya napdzana wod i magi, tak jak Karmelion, i robia wystarczajcy
haas, by utwierdzi mnie w przekonaniu, e nie lubi tego typu samochodw. Wysiado z niej czterech
zmiennoksztatnych o kamiennych twarzach i podeszo do mnie, trzymajc w rkach kilka brezentowych toreb.
Odsunam si na bok, by mieli swobodny dostp do uoonych w stosy koci. Zaczli pakowa poamane czci
szkieletw pobratymcw do przyniesionych toreb, ukadajc je starannie, niczym sprzedawcy porcelany przekadajcy z
pki na pk najcenniejszy towar.
Z furgonetki wysiad te Doolittle. By ubrany w dinsowy kombinezon, pod pach nis przenony m-skaner.
Przechodzc obok Jima, szepn mu kilka sw, a nastpnie skierowa si w stron zatknitej na kiju gowy.
Jim podszed do mnie. Spojrza mi w oczy i powiedzia:
Curran chce, eby wrcia do twierdzy. Potrzebuje ci doda.

Potrzsnam przeczco gow.
- Nie mog. Kiedy std odejdziecie, musz wezwa policj. Wy odzyskalicie wasze koci. Teraz czas na rodzin
Ying. Ona te powinna odzyska szcztki crki.
- Wic co, do cholery, mam powiedzie Currano- wi? - zdenerwowa si Jim.
Doolittle wyj wanie gwd z kartki, ktr znalazam przy gowie dziewczyny i dokadnie j rozoy.
- Spjrzcie - powiedzia. - Wyglda, jakby list zosta napisany na kartce z jakiego czasopisma.
Wyjam papier z rk doktora. Strona pochodzia z Volshebstva e Koduni", egzemplarza brukowca, ktrego
wiarygodno Saiman tak atwo podway.

ROZDZI A SMY 6

- Kate? - powiedzia gono Jim, widzc, e zamaram w bezruchu.
Chciao mi si paka. Jak mogam by tak gupia? Przyniosam almanach i wrczyam doktorowi artyku, ktry
dostaam od Bono. Przeczyta kilka zda.
- Pisz tu, e to stworzenie, ten strzygo, ywi si ludzkim misem. czy si ze zwierztami i podzi
synw-mieszacw, ktrzy s w poowie zwierztami, a w poowie ludmi. Skd to masz? - Potrzsn gazet.
- Da mi jeden z czeladnikw Ghasteka.
- Ghastek wiedzia. - Gos Jima przypomina warczenie. - Wiedzia wszystko przez cay czas. Wyrw mu serce!
Doolittle czyta dalej.
- Kieruje nim pragnienie spodzenia dziedzica. Strzygo czy si z kobietami posiadajcymi moc, bo tylko taka
moe donosi pd prawdziwego strzy- gonia a do rozwizania"...
Doktor podnis wzrok i spojrza na mnie znaczco, po czym powiedzia:
- Nie moesz tu zosta, Kate. Musisz wrci z nami do twierdzy.
Ju otwieraam usta, eby si sprzeciwi, ale uciszy mnie gestem rki.
- Ty jeste jedna, a nas szeciu - ostrzeg. - Jeeli nas zmusisz, po prostu ci tam zaniesiemy.
Rada Gromady siedziaa na wycieanych krzesach wok stou, porodku ktrego pod szklan kopu zabezpieczon
zaklciami ochronnymi leaa rozkadajca si gowa Jennifer Ying, przyniesiona tu przez doktora jako dowd. W ten
nieco makabryczny sposb gowa dziewczyny staa si niemym wiadkiem wszystkiego, co zostao powiedziane przy
stole. Obok kopuy umieszczono gonik telefoniczny, z ktrego dobywa si chodny i opanowany gos Saimana:
- Wszystkie strzygonie s mczyznami. Historia tego gatunku jest nadzwyczaj stara. Bardzo prawdopodobne, e te
stwory byy integraln czci kultw urodzaju pierwotnych rolniczych spoeczestw z epoki brzu. Podczas obrzdu
mode kobiety, ucieleniajce boginie, przyprowadzano do strzygonia, by mg odegra rol ich maonka poprzez
kopulowanie. Oczywicie taka kopulacja nader czsto koczya si mierci dziewczyny i w takich przypadkach strzy-
go mg odby peny obrzdek, czyli pore jej ciao. Nadejcie epoki elaza i jej patriarchalnych bogw- -herosw
oznaczao odejcie kultu bogi i strzygonie stopniowo musiay przesiedla si na coraz bardziej
odlege i nieprzystpne obszary. Za najlepsze miejsce uznay rozlege rosyjskie lasy. Mimo e strzygoniem kieruje dza
i pragnienie podzenia dzieci, interesuje go tylko obdarzony moc mski potomek, czyli nastpny strzygo. Dzieci pci
eskiej rodz si martwe. Kiedy narodzi si chopiec, strzygo zjada matk dziecka i odprawia syna poza swoje
terytorium. Trzeba jednak zaznaczy, e tylko kobieta obdarzona moc jest zdolna wytworzy wystarczajc ilo magii,
by spodzi i donosi dziecko-strzygonia.
- A co z dziemi zwierzt? - Chcia wiedzie Cur- ran.
- Strzygonie mog czy si z kadym zwierzciem, ktrego anatomia pozwala na kopulacj. Narodzone z
takiego zwizku potomstwo, cho zdolne do ycia, jest zwykle bezpodne. Prowadzcy samotniczy tryb ycia strzygo
czsto czyni z takich stworze co w rodzaju niewolnikw czy sucych. Rwnie w zwizku z rolniczym kultem
urodzaju pozostaj zdolnoci regeneracyjne strzygonia. Najprawdopodobniej ma ogromne siy samouzdrawiajce. Moje
rdo wynotowao, e jest odporny na metal, drewno, zby i pazury. Zabicie go jest praktycznie niemoliwe.
Curran skin gow na Mahona. Niedwied przemwi:
- Gromada jest wdziczna za twoje informacje.
- Oczywicie doceniam wdziczno Gromady - odrzek gos Saimana. - Za trzy dni otrzymacie rachunek za moj
przysug.
Maho zakoczy rozmow.


344 ] I LONA ANDREWS
- To musi by Grzebyk - powiedzia Curran.
Wzdrygnam si.
- Skd znasz jego imi? - spytaam.
- Wiem wicej, ni ci si wydaje - stwierdzi spokojnie. - Czy naprawd mylisz, e zawarbym z tob umow, dajc
ci woln rk i nie ledzc kadego twojego kroku?
- A zatem podarowae mi Dereka, eby szpiegowa i donosi. A przecie przyrzeke, e nie bdzie tego robi.
- To ja umieciem wywiadowc w pokoju nad apartamentem Grega - przyzna si Jim. - Mieszkanie Grega nie jest
dwikoszczelne.
Nie odezwaam si ju ani sowem, oburzona t zdrad. Powinnam bya si domyli. Kiedy co si dziao,
czonkowie Gromady zawsze pojawiali si pierwsi. Zachowywali si jak zawodowi paranoicy.
-Jak poznalicie si z Grzebykiem? - spyta wilkoak alfa.
Nie odpowiadaam.
Jim sign przez st i dotkn mojej doni.
- Kate, to jedna z tych nielicznych chwil, w ktrej milczenie nie jest zotem - powiedzia powanie.
W zasadzie mia racj. Nie mogam nic zrobi. Nie mogam std po prostu wyj. A jeli Grzebyk naprawd by
strzygoniem, nie mogam zatrzyma go na wasno, eby si z nim rozprawi. Nie miaam wyjcia, musiaam im
wszystko powiedzie.
- Poszam do kostnicy, eby zbada ciao wampira znalezione w miejscu, gdzie zosta zabity Greg. Kiedy zajam si
szukaniem znaku waciciela wampira, pojawi si Grzebyk. Zaskoczy mnie. Przedstawi si jako chirurg plastyczny,
ktry spenia w kostnicy co w rodzaju misji charytatywnej. Mia na sobie fartuch i oznaczenia przynalenoci do
jednostki nadzorczej. Spyta mnie, czy pjd z nim na lunch. Najpierw odmwiam.
-Jak zareagowa? - spytaa krpa, do pulchna kobieta w rednim wieku, z siwiejcymi wosami upitymi w kok.
Pozostali nazywali j Cioci B., z jakiego powodu - nie mam pojcia. Wygldaa jak dobrotliwa, ukochana babcia, cho
w rzeczywistoci bya samic alfa czterech hien, ktre wchodziy w skad Gromady.
- Wydawa si zaskoczony - odpowiedziaam.
Przez Rad przeszed guchy, znaczcy pomruk.
- Ma dostp do kostnicy - zauwaya Jennifer. - Tam jest mnstwo zwok.
- A bdc chirurgiem plastycznym, spotyka wiele piknych kobiet - doda szczuroak alfa z ustami penymi
ziemniaczanych chipsw Jak wida, nawet stojcy na stole makabryczny eksponat nie by w stanie popsu mu apetytu.
- Dlaczego nie chcia mie potomka z Olathe? - zastanawiaa si Jennifer. - To oczywiste, e pracowali razem. Mg
pomc jej przej wadz nad Rodem, a w zamian dosta tyle cia wampirw, ile by tylko zapragn. Nie wspominajc
ju o wieych trupach.
- Sdz, e Olathe bya bezpodna - powiedzia Jim. - Prawdopodobnie Roland zadba o to, zanim zacz z ni
sypia.
- Posza z nim na ten lunch? - Chciaa wiedzie Ciocia B.
- Tak - przyznaam. - To by tylko zwyky lunch. Nastpnym razem widziaam si z nim po tym, jak z Derekiem
spotkalimy wampira. Grzebyk spa na schodach, kiedy przywiozam chopca do domu.
- Czy spaa z nim, moja droga? Musimy mie jasno w tym wzgldzie - usprawiedliwia pytanie.
Usiowaam nie zgrzyta zbami.
- Nie - wycedziam.
- A potem? Nie zauwaya, eby zachowywa si nienaturalnie? - Ciocia B. potrzsna gow. - No wiesz, mg
przez cay czas si maskowa.
- Musiaby to robi w sposb doskonay, bo nie wyczuam nigdy adnej magii. Absolutnie adnej.
- Podsumowujc - odezwa si Curran, stojcy pod cian z zaoonymi rkami. - Kate nigdy nie spotkaa si z
Grzebykiem w tym czasie, kiedy atakowa strzygo. Ponadto zawsze pojawia si w jej yciu wanie wtedy, kiedy robia
jakie postpy w sprawie. I wreszcie, Kate nigdy nie widziaa, gdzie mieszka i nigdy nie spotkaa jego przyjaci.
- Zna si na technice. - W kocu wymyliam, co mdrego powiedzie. - Ma samochd.
- Co jeszcze? - spyta znudzonym tonem Maho.
- Fascynuje go Lyc-V.
13 I LONA ANDREWS
- O kurcz, ju zaczynam go lubi - powiedzia Jim. - A dzieciak sdzi, e to dupek.
No, wielkie dziki, Derek, achnam si w mylach.
Curran przesta podpiera cian.
- Istniej wic dwie moliwoci: albo jest strzy- goniem, albo nim nie jest. Jak to sprawdzimy?
Gos zabra Doolittle:
-Jedynym sposobem, by si upewni, Wadco, jest przeskanowanie prbki krwi. Krew nie moe ukry magii, gdy jest
oddzielona od ciaa. Najwaniejszy w tej kwestii jest czas. Im mniej skadnikw krwi ulegnie degradacji, tym lepiej.
Sugeruj, eby wzi przenony skaner.
-Jeeli jest tym, czym sdzimy, e jest - powiedzia wilkoak alfa - bdziemy musieli zadziaa si.
- Wtpi, eby zechcia nam dobrowolnie da prbk krwi - stwierdzi Maho.
- Nie moemy go zmusi - odezwa si ponownie wilkoak.
Zmuszanie kogo do oddania prbki krwi w celu jej zeskanownia byo nielegalne. Stanowio to pogwacenie
prywatnoci i tylko sdy mogy wyda nakaz zbadania krwi. Gdyby Grzebyk udowodni, e jest czowiekiem, narobiby
Gromadzie smrodu na cae lata.
- Nie wspominajc ju o tym, e dowie si, kim jestecie - dodaam.
Przez chwil rozwaali to, co powiedziaam. Wreszcie odezwa si Curran:
- To nie ma adnego znaczenia. Musimy wyjani t spraw do koca, i to zaraz.
- Nie wyglda to dobrze, prawda? - stwierdzia Jennifer, kiedy wysiadalimy z czarnej furgonetki, ktra przywioza
nas pod apartament Grzebyka.
- Nie - przyznaam.
- Wszystko bdzie OK - powiedziaa, ale obie wiedziaymy, e kamie.
Oddzia zmiennoksztatnych sprawdzi schody prowadzce do holu. Stranik, szczupy czowiek
0 rudych wosach, udawa, e nas nie widzi. Curran kiwn do niego, jak gdyby znali si od lat i mczyzna wrci do
strwki. Musiaam uczciwie przyzna, e Curran mia co w sobie - wystarczyo, e wszed do pokoju, a wszyscy
obecni w nim ludzie zaczynali by mu posuszni. No, w kadym razie dziewidziesit dziewi procent ludzi, bo jeden
procent mia nieodparte pragnienie, eby przebi go czym ostrym.
Szecioro z nas wbiego po schodach, zmierzajc na trzecie pitro. Pierwszy szed Curran, za nim Jim, Doolittle,
Jennifer, a na kocu, jako tylna stra, ja
1 najstarszy syn Cioci B., ktry w przeciwiestwie do innych zmiennoksztatnych mia ze sob strzelb.
Curran zapuka do drzwi. Usyszaam gos niczego niepodejrzewajcego Grzebyka:
-Tak?
Curran spojrza na mnie znaczco.
-To ja, Kate - powiedziaam. - Nie jestem sama i musz z tob porozmawia.
Zapanowaa cisza. Chyba zastanawia si, co zrobi. W kocu drzwi stany przed nami otworem. Rozczochrany
doktorek wyglda, jakby wanie wsta z ka. Przyglda mi si, zerkajc mimochodem na kamienne twarze moich
towarzyszy. Potem zrobi krok w ty i powiedzia:
- Wejdcie.
Skorzystalimy z zaproszenia. Zmiennoksztatni przesunli si w gb mieszkania i otoczyli doktorka krgiem,
utrzymujc przez cay czas dystans kilkudziesiciu centymetrw pomidzy sob nawzajem i mczyzn w rodku. Ten
dystans by konieczny, eby kady z nich mg swobodnie skoczy na Grzebyka, nie przeszkadzajc drugiemu.
- Czy mam si domyla, o co chodzi? - spyta Grzebyk, kierujc spojrzenie na Currana.
- Ci ludzie to zmiennoksztatni - odparam. - Kilku czonkw ich Gromady zostao zamordowanych. Razem z nimi
prowadz ledztwo w tej sprawie, a morderca przejawia w stosunku do mnie jakie niezdrowe zainteresowanie. Zostawi
na moim podwrku rozkadajc si ludzk gow, do ktrej przyczepiony by miosny licik.
Grzebyk skamienia.
- Rozumiem - powiedzia. - Sdzisz, e to ja jestem tym gociem.
Doolittle zrobi krok w przd.
-Jeli bdziesz tak askawy i dobrowolnie dasz nam prbk swojej krwi, caa sprawa wyjani si w cigu kilku minut.

ROZDZI A SMY 14
Grzebyk spojrza na chopaka ze strzelb. Nawet nie wiedzia, jak bardzo si myli. Wyczajc jego samego, syn
Cioci B. by najmniej niebezpieczn osob w caym towarzystwie.
- A jeli nie oddam krwi dobrowolnie?
- Powiniene to zrobi - stwierdzi stanowczo Curran.
Grzebyk spojrza na mnie.
- Kate? Wierzysz, e jestem zabjc?
- Nie - odpowiedziaam. - Ale musz mie pewno.
W twarzy doktorka odbijay si targajce nim emocje. Zrozumia, e go zdradziam. I niestety mia racj.
- Mwie mi, e chcesz by czci tego, co robi. - Staraam si nada gosowi agodny ton. - Teraz jeste. Prosz,
niech pan da nam prbk swojej krwi, doktorze Grzebyk.
Nie chc, eby ci skrzywdzili, dodaam w mylach, cho nie mg tego usysze.
Zmiennoksztatni wok nas szykowali si do ataku, naprajc minie. Grzebyk zacisn zby, spojrza mi w oczy,
a potem podwin rkaw koszuli i odkry przedrami.
- Prosz, bierzcie.
Doolittle przewiza jego biceps gumowym paskiem. Duga iga przebia skr i do wntrza sterylnej strzykawki
wpyna struga ciemnej, czerwonej krwi.
- A teraz powiedzcie mi - zada Grzebyk - o co jestem podejrzany i kim niby jestem, bo jak zrozumiaem z tego, co
mwia Kate, na pewno nie zwykym czowiekiem. Sucham, o co mnie oskaracie?
Jim wykrzywi twarz w grymasie umiechu.
- Kate sdzi, e ywisz si trupami.
- Naprawd?
- Tak. Nocami wychodzisz na polowanie. Niewane, kogo upolujesz - czowieka, wampira czy zmiennoksztatnego,
to nie ma znaczenia. Zabijasz ich i poerasz zwoki.
- No wietnie - podsumowa Grzebyk, zauwayam jednak, e kiedy sucha Jima, jego twarz nawet nie drgna.
Doolittle przenis prbk na skaner.
- Ale jest jeszcze co lepszego, doktorku - rozkrca si Jim. Skurczybyk. - Porywasz take mode kobiety. Pieprzysz
si z nimi, a potem je zjadasz. Ko- pulujesz te ze zwierztami i podzisz dzieci. Cae hordy maych znieksztaconych
Grzebyczkw, ktre maj kry po miecie, szukajc dla ciebie ludzkiego misa.
-Jak mio. - Na twarzy doktora pojawia si coraz wyraniejszy kpicy umiech.
Skaner pracowa. Wydajc cichy stukot, drukowa na papierze znaki. Jim przesta gada i pochyli si, wbijajc
wzrok w Grzebyka. Zreszt wszyscy zmiennoksztatni byli teraz o krok od porzucenia czowieczestwa i przeksztacenia
si w bestie gotowe rozszarpa pazurami i zbami jeszcze ciepe miso pana doktora. Oddychali gboko, ich napite
minie nieznacznie drgay, a w szeroko otwartych oczach czaio si pragnienie mordu. Ich ofiara, samotny czowiek
stojcy porodku pokoju, otoczony przez godne bestie, patrzy na mnie wzrokiem zagubionego dziecka. Wysunam
Zabjc z pochwy i trzymaam go w gotowoci. W kocu pady sowa, na ktre wszyscy czekali.
- Czowiek - powiedzia Doolittle. - Jest czysty.
-Jeste pewny? - spyta Curran.
- Nie mam najmniejszych wtpliwoci.
Odprenie byo a namacalne. Odoyam Zabjc. Curran patrzy na mnie. Mia spokojn twarz, ale tym
szczeglnym rodzajem spokoju, ktry zapowiada burz.
- Zrb mi przysug - poprosi cierpko. - Jeli nastpnym razem bdziesz miaa jakie przeczucie, nic mi o nim nie
mw.
A mnie zatkao. Przecie to Curran pierwszy posdzi doktorka!
Wadca Bestii zwrci si do Grzebyka:
- W imieniu Gromady skadam oficjalne przeprosiny i ofiarowuj nasz przyja. Zostanie panu rwnie wypacona
odpowiednia rekompensata za to, e zosta przez nas obraony. Zrobi nam pan zaszczyt, przyjmujc j.
Grzebyk machn rk.
- Nie przejmuj si tym.
15 I LONA ANDREWS
Curran przemierzy pokj duymi krokami w kierunku drzwi. Zmiennoksztatni, idc za nim gsiego, jeden po
drugim wychodzili, a zostalimy tylko Grzebyk i ja.
- Ty naprawd mylaa, e jestem potworem. - W jego gosie sycha byo zdumienie. - Powiedz mi, jak dugo mnie
podejrzewaa? Czy idc ze mn na obiad, ju mylaa, e gwac i morduj kobiety, a potem ywi si ich zwokami?
- Nie - zaprzeczyam zdecydowanie.
- Nie? - powtrzy doktor. - A dlaczego miabym ci uwierzy?
- Bo gdybym ci wtedy podejrzewaa, prbowaabym ci zabi.
- Ale dzisiaj bya gotowa to zrobi? - Zacz kry szybko po pokoju, jakby stanie w miejscu kosztowao go zbyt
wiele wysiku. - Widziaem twoje oczy. Gdyby wydruk pokaza co innego, ni to, co rzeczywicie pokaza, ruszyaby
na mnie z tym mieczem. I nie zmartwioby ci to zbytnio.
- Nieprawda! - krzyknam. - Nawet nie przypuszczasz, jak bardzo byo mi trudno z myl, e trzeba ci zabi.
Obrci si do mnie.
- Wiesz, sdziem, e co jest midzy nami. Co... piknego. Ale myliem si.
Cokolwiek bym teraz powiedziaa i tak zabrzmiaoby gupio, wic milczaam. Twarz Grzebyka staa si blada i
zawzita, a usta zacisny si w wsk kresk.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, e chciaa, by skaner pokaza co innego. Chciaa, bym okaza si tym
potworem.
Pokrciam energicznie gow.
- Chciaa - stwierdzi ze smutkiem. - O co chodzio, Kate? Czy po prostu chciaa mie racj, czy te uznaa, e
nasze dwa wiaty dzieli zbyt wiele? -
Przerwa na chwil, a potem spyta: - Czy naprawd musiabym by potworem, eby si ze mn kochaa?
Te sowa miay zrani i zraniy. Poczuam, jakby kto wbija mi n w serce. Spojrzaam na niego i powiedziaam
tylko:
- Przepraszam.
Grzebyk wykona rkami gest, jakby chcia zapa powietrze przed sob.
- Przeprosiny niczego nie naprawi - stwierdzi. Potem spojrza na mnie i gboko westchn. - Jestem zmczony t
rozmow i zmczony tob. Id ju. Po prostu odwr si i wyjd.
Wyszam na korytarz, a Grzebyk zamkn za mn drzwi. Miaam nadziej, e nimi trzanie, ale on zamkn je bardzo
wolno i delikatnie.
Na schodach nikt na mnie nie czeka. Zeszam na parter i zatrzymaam si obok stranika.
- Czy jest tu tylne wyjcie? - zapytaam.
Bez sowa wskaza w d holu. Ruszyam w tym kierunku i wyszam z budynku.
Nie pozostawao mi nic innego, jak tylko i dalej przed siebie. Zmiennoksztatni mogli znale mnie po zapachu,
gdyby tylko chcieli. Bez trudu wytropiliby moje lady, a ja nie mogabym ich powstrzyma. Miaam jednak przeczucie,
e Curran wcale nie chce mnie znale, e nie ma chci duej troszczy si o mnie w taki czy inny sposb. Przywoaam
konn takswk i zapaciam wonicy pidziesit dolarw, by zawiz mnie do domu.
Siedziaam na ganku, popijajc prosto z butelki na przemian cytrynowego drinka i Sangri, i oddychaam nocnym
powietrzem. Wok panowaa cisza. Wieczorny wietrzyk zamar, ciemne licie na gaziach topoli byy niemal
nieruchome. Nie poruszay si nawet dba trawy rosncej na podwrku.
Wziam duy yk wina, a potem drugi drinka. Nie chciaam pi duo, ale zamierzaam si upi. Chciaam, eby moje
ciao poczuo si tak samo fatalnie, jak umys. aowaam, e nie mam jeszcze piwa, by przepija wino. Szybciej bym si
wtedy spia.
Szo mi cakiem niele. Ciko byo siedzie tutaj ze wiadomoci, e zawiodam. Nie zdoaam znale zabjcy
Grega. Mg nadal zabija, mordowa mode kobiety, mordowa zmiennoksztatnych, a ja nawet nie wiedziaam, gdzie
go szuka. Przestaam by wiarygodna dla Gromady. Zakon pewnie uwaa tak samo. Chodziam sobie z miym
mczyzn. Nie
by doskonay, ale przynajmniej mnie lubi. Bardzo si stara. Taki normalny, przyzwoity facet, a ja zniszczyam nasze
relacje na zawsze. Sprawa nie do naprawienia. Nie nalea do mojego wiata, wic wyrzuciam go z niego. Schrzaniam
to na wasne yczenie.


354 ] I LONA ANDREWS
Podniosam jedn z butelek do ust, przechylajc j mocno. Piam apczywie, dopki niemal nie zaczam si dawi.
Potem uniosam flaszk w stron odlegych drzew.
- Na zdrowie - zawoaam.
Niestety, drzewa nie odpowiedziay na mj toast. Potrzsnam gow i signam po drug butelk.
I nagle zobaczyam na podwrku jakiego stwora. Siedzia przygarbiony, wszc w powietrzu. Gnojek by duy,
way co najmniej osiemdziesit kilogramw. Jego wyndzniae ciao porastao gdzieniegdzie dugie, szarawe futro.
Pomidzy plamami futra o nieregularnych ksztatach widoczne byy bezwose paty bladej, pomarszczonej skry. Nagi
brzuch stwora przecinay dugie, poszarpane blizny. Z plecw wyrasta niewielki garb. Futro na garbie, dusze i gstsze
ni na tuowiu, tworzyo spltan grzyw przykrywajc do du gow z zaokrglonymi ludzkimi uszami.
Tylne koczyny stworzenia byy masywne, dobrze uminione i przypominay ksztatem nogi psa. Natomiast
przednie apy, krtsze i niepokojco ludzkie w swym ksztacie, trzymay co ciemnego. Wytyam wzrok, by dostrzec,
czym jest ta ciemna plama. Wiewirka. Stworzenie wchao swoj zdobycz dugim, pomarszczonym pyskiem.
Otworzyo masywne szczki i rozerwao wiewirk na strzpy. Cisz nocn przerwa obrzydliwy odgos chrupania
miadonych zbami koci.
To co przeuwao zdobycz z wielkim zapaem, trzymajc pokrwawione zwoki w apach i spogldajc na mnie od
czasu do czasu. Mae, wwiercajce si we mnie, nabiege krwi oczy byy niezaprzeczalnie ludzkie. Kiedy patrzyo si w
oczy zmiennoksztat- nych, widziao si zwierz pragnce si wydosta z ludzkiego ciaa. Patrzc w lepia tego
stworzenia, wiedziaam, e musi by rozumne, inteligentne, zdolne do odczuwania smutku i cierpienia.
Stwr unis obrzydliw paszcz, zadzierajc j ku niebu i wyda z siebie niesamowite, przepenione tsknot wycie,
brzmice tak, jak gdyby tysice dwikw zoyo si w t sam fraz. Po chwili wycie ustao i stworzenie zatopio zby
w zwokach wiewirki, by odgry kolejny kawaek.
Usyszaam ciche skrobanie pazurw. Rozejrzaam si dookoa. W zacienionych miejscach podwrza dostrzegam
jakie groteskowe ksztaty. Niektre z nich byy bardzo mae, inne nieco wiksze. Siedziay na ogrodzeniu, skraday si
wok schodw prowadzcych na ganek, wpezay pod zaparkowan na podjedzie ciarwk, cay czas krc i
przesuwajc si wok mnie.
Przyoyam do ust butelk i pocignam yk, a tymczasem stwory podchodziy coraz bliej.
- Biedny Grzebyk - wyszepta aksamitny gos. - yj na wiecie ju od trzystu lat, ale nie przypominam sobie, ebym
si kiedy tak umia.

Powoli opuciam butelk i spojrzaam w kierunku, skd dobiega gos.
- To ty - stwierdziam. - Cholera. Nigdy bym nie przypuszczaa.
Bono umiechn si do mnie, odsaniajc zby - biae i nieludzko ostre. Ponadto byo ich bardzo duo, za duo.
Zabawne, e nie zauwayam tego wczeniej.
Zamiast czarnych, sterczcych, nasmarowanych elem wosw, mia teraz dugie, gadkie pukle opadajce do
ramion. Szare, poprzetykane ciemniejszymi, jakby brudnymi pasmami. Jego skra bya blada i gadka, a widziaam jej
naprawd do duo, bo Bono nie mia na sobie prawie nic. Nosi tylko co w rodzaju kiltu czy skpej spdniczki
zaoonej na biodra, ledwie zakrywajcej to, co przypuszczalnie znajdowao si pod spodem.
wiat wok zacz przybiera rozmazane ksztaty. Otaram czoo. Wino chyba zaczynao dziaa.
Bono zeskoczy z ogrodzenia, na ktrym siedzia. Pynnymi, zwinnymi ruchami przemierzy podwrko i pochyli si,
aby usi obok mnie na drewnianej pododze ganku.
ROZDZI A DZI EWI TY | 359
Dostrzegam, e we wszystkim, co robi, byo co obcego. W tym, jak si porusza, jak siada, jak pachnia, jak
patrzy na mnie oczami przepenionymi nienawici, zauwayam co tak nieludzkiego, e poczuam, jak mj umys
uderza w t nieludzko niczym w cian z cegie. Bono sprawia, e miaam ochot krzycze.
Zmusiam si, eby pozosta, gdzie siedziaam. Moje zmagania z sam sob spaliy czciowo alkohol i obraz przede
mn sta si nieco mniej rozmazany
Na podwrku kilka maych stworze czekao niecierpliwie, a to wiksze skoczy je swoj wiewirk.
- Z trudem to znosisz, prawda? - spyta agodnie strzygo. - Trudno ci tak siedzie obok mnie, jak teraz. Chciaaby
krzycze i ucieka, biec tak szybko, jak tylko potrafisz, nie ogldajc si za siebie, bdc pewn, e nie moesz uciec, a
jednak biec dalej, bo wolisz umrze ni do mnie wrci. Wiesz, dlaczego tak jest? Poniewa twoje ciao ju pogodzio si
z myl, e jeste moim poywieniem, e zostaniesz wykorzystana, zjedzona, e pozostanie z ciebie tylko kupka
niepotrzebnych nikomu resztek.
Podniosam butelk do ust i pocignam niewielki yk.
- Ciekawe, jak duo kiczowatych powieci musiae przeczyta, eby wymyli co takiego?
Strzygo pooy si na ganku na boku, opierajc gow na zgitej rce.
- miej si, Kate. To twoja ostatnia okazja do miechu.
Wzruszyam ramionami. Na podwrku to, co upolowao wiewirk, uderzyo jakie mniejsze ohydne stworzenie,
ktre rzucio si, by uszczkn cho kawaek padliny. Mniejszy stwr zaskowycza, przygotowujc si do kolejnej prby,
ale nagle zamar; jego krtki, niemal przezroczysty ogon zadrga, jakby zosta uchwycony niewidzialn rk. Stworzenie
stao sztywno na szeroko rozstawionych apach. Drenie przesuwao si w kierunku krgosupa i dotaro a do szyi.
Widmowa rka zacisna si mocno na szyi stwora, by po chwili j puci. Stworzenie szarpno si i upado. Potem,
jczc i zawodzc, pozbierao si jako i umkno, podkuliwszy ogon.
- Dzieci bywaj niegrzeczne - stwierdzi Bono. - A wtedy trzeba je ukara. Jeeli ci to interesuje, to potrafi zrobi
tak samo z moimi kobietami.
Spojrza na wiksze stworzenie, a ono ruszyo w naszym kierunku.
- Pozwl, e przedstawi was sobie nawzajem - powiedzia strzygo. - To jest obecnie mj najstarszy syn.
Nazwaem go Arag. Arag, to jest przyszy obiad. Przyszy obiedzie, to Arag.
Kreatura przygldaa mi si z aoci. Ludzkie oczy, osadzone gboko w zdeformowanej czaszce, wyglday na
zazawione.
- Kim, do cholery, bya twoja matka...? - zaczam si zastanawia, przygldajc si temu ohydztwu.
- Pawianem - przerwa mi strzygo, potrzsajc gow. - Jest brutalny, okrutny i agresywny. Niestety, odziedziczy
wicej po mnie ni po matce. Potrafi mwi. Powiedz co do Kate, Arag.
Potwr spojrza w d na swoje apy. Przestpi z nogi na nog, jakby niepewnie i wydoby z siebie dugi,
znieksztacony skrzek przypominajcy drapanie paznokciem po szkolnej tablicy.

- Kreeew - zaskrzecza.
- Smutne to, nieprawda? - umiechn si Bono. - Chodzi po ziemi godna politowania, biedna kreatura, wydajc z
siebie przypadkowe sowa, tsknic za czym, czego nawet nie zna i nienawidzc wszystkich i wszystkiego. Prbowaem
poprzerywa mu struny gosowe, ale ten przeklty narzd odrasta z powrotem.
- Kreeew - zaskrzecza znw Arag.
Strzygo machn na niego rk, jakby chcia go odprawi.
- Odejd - rozkaza. Arag wrci do wiewirki. Bono westchn. - Myl, e bd musia go zabi, zanim zaczn ci
tu pieprzy. Sdzisz, e powinienem?
Przeknam spory yk wina.
- To ci nie pomoe - stwierdzi.
Wzruszyam ramionami i znowu pocignam
z butelki.
- Dlaczego zaware sojusz z Olathe? - spytaam.

- A dlaczego by nie? To by dobry plan. Prdzej czy pniej doszoby do wojny mieszacw z ne- kromantami, a
Olathe przejaby kontrol nad stajniami wampirw. Miabym tyle wampirzego misa, e mgbym obera si a do
niestrawnoci. Ciaa wampirw s przepyszne, Kate. Ich miso jest wiekowe i smaczne jak dobre wino.
-Jade te zmiennoksztatnych - zauwayam.
- Ich magia mnie wzmacnia - przyzna i zaraz potem twarz wykrzywi mu grymas obrzydzenia. - Ale, niestety,
smakuj jak gwno.
Jego palce dotkny moich wosw. Uj jedno pasemko i przyoy do swoich nozdrzy.
- W pierwotnym planie zakadaem, e to Olathe zostanie zapodniona. - Obnay zby w grymasie umiechu. - Ale
suka bya bezpodna, moesz w to uwierzy? - Oplt sobie moje wosy wok palcw i spojrza przez nie na ksiyc.
Szarpnam gow w ty, a on pozwoli, by pasemko wylizno mu si z doni. Zachichota. - Ale potem natknem si na
ciebie. A ty nie jeste bezpodna, Kate.
- Dlaczego wybrae akurat mnie? - spytaam spokojnie.
Pochyli si w moj stron, czuam jego oddech na policzku.
- Wiem, czym jeste - wyszepta. - Wspiem si na wzgrze i powchaem ten rozkadajcy si worek koci, ktry
kiedy nazywaa ojcem. Stwierdziem, e to nie jego krew kry w twoich yach. Dowiedziaem si te czyja, skoro nie
jego. Caa moc zostaa upakowana do takiej maej, sodkiej paczuszki. Wiesz, e twj prawdziwy ojciec polowa na
takich jak ja ju tysice lat temu? Twj saby i may rozumek nie mgby nawet poj ogromu nienawici, jak do niego
ywi. Dasz mi syna, Kate. I caa magia twojej krwi bdzie naleaa do mnie.
Wybuchn miechem, a ja powstrzymaam si, by nie krzykn.
- Dlaczego zabie Grega?
- Za bardzo si do mnie zbliy. May wybieg Olathe nie zdoa wyprowadzi go w pole. Wiedziaem, e prdzej czy
pniej bd musia go zabi.

Sztuczka polegaa na tym, eby wycign ci z dobrze strzeonego domu na poszukiwania zabjcy.
- Chciae, ebym stawia czoo Olathe. - To nie byo pytanie, teraz ju wiedziaam. - Chciae dowiedzie si, czy
moc mojej krwi jest silniejsza od jej mocy.
- Oczywicie, e tak - przyzna bezczelnie. - Dziwi si, e dojcie do tych wnioskw zabrao ci a tyle czasu.
Przecie niemal daem ci map ze wskazwkami i rozsypaem na twojej drodze okruszki, ptaszyno. Jedyne, co miaa
zrobi, to poda wyranym tropem, a ty wczya si gdzie na boki i cofaa. Mapa zrobiaby to szybciej. No, ale w
zasadzie pomidzy tob, jako czowiekiem, a map jest tylko may kroczek ewolucji.
Poliza mj podbrdek.
- Magia tej nocy jest wyjtkowo silna, a ja zaczynam odczuwa gd. W pewnym miejscu czeka na mnie wiey trup,
a moe bdzie ich nawet wicej. W Rodzie jest wielu nekromantw, ktrzy wol suy mnie ni temu gupcowi na
pozacanym tronie. Zrbmy ju to, co mamy zrobi, i zakoczmy spraw. Co ty na to?
Nie powiedziaam nic.
- adnej dowcipnej uwagi? Co z tob, Kate, czyby si wystraszya? - Jego gos przeszed w szept, ale to, co
wypowiedzia po chwili, zabrzmiao z wielk moc: - Estene aleera hesaad de wiren aneda. A teraz jeste na zawsze
moja.
Dobry Boe! Dla niego sowa mocy byy po prostu jzykiem, ktrym si posugiwa. Poczuam
ROZDZI A DZI EWI TY | 361

jak chwyta mnie moc staroytnej magii, ciskajc z ogromn si mj umys. Wok wirowaa una wiata,
unoszc mnie gdzie daleko, do jakich nieznanych gbin. Przygryzam jzyk i posmakowaam swojej krwi.
Poczuam, jak wewntrz mnie co wciekego i rozszalaego ronie i zaczyna krzycze. Olepiona blaskiem,
usyszaam, jak wypowiadam jedno sowo:
- Dair. Uwalniam ci.
wiato osabo i zobaczyam wpatrujce si we mnie oczy Bono. W umyle pojawiay si nieznane mi sowa,
wynurzajc si gdzie z zapomnienia i sprawiajc, e ich znaczenie stawao si dla mnie zrozumiae:
- At ner tervan estene. Zabij ci pierwsza.
Uderzyam butelk o schody. Szko roztrzaskao si o beton. Z caej siy wepchnam ostro zakoczon szyjk
butelki w gardo strzygonia. Spryskaa mnie krew. Krzyknam:
- Ud. Gi.
Ziemia zatrzsa si od mocy, ktra przenikna do wiata. Strzygo upad, z jego garda tryskaa krew.
Skoczyam do drzwi i wpadam do domu. Zaklcia ochronne zamkny si za mn.
Z miejsca, gdzie lea strzygo, dochodziy jakie dziwne, bulgoczce dwiki. Wydobyway si z roz-
haratanego garda, z ktrego wypyway teraz ciemne strugi krwi pienice si jak mydliny. Bono sign do szyi.
Palce zacisn na zakrwawionym szkle i przesun wzdu ostrej krawdzi, rozcinajc skr i ciao doni niemal do
koci. Wycign rozbit butelk,
po czym delikatnie pooy j na ganku. Bulgoczcy dwik nasili si. Z kadym kaszlniciem z szyi strzygonia
tryskaa fontanna krwi. W szkaratnym strumieniu pyny wydostajce si z rany kawaki szka. Jakie ohydne
stworzenie podkrado si bliej, by powcha zakrwawion butelk. Bono schwyci dwudziestokilogramowego
potwora jedn rk i przerzuci przez ogrodzenie jak kociaka.
Potem musn palcami okropn ran na szyi, wycierajc krew. Nie mogam uwierzy w to, co zobaczyam.
Rana ju si zabliniaa. Kiedy zamkna si zupenie, bulgoczcy dwik przeszed w jeszcze goniejszy.
Oniemiaam: Bono krztusi si ze miechu.
- Nieza prba - stwierdzi, pokazujc nietknit szyj. - Teraz moja kolej.
Skoczy w otwarte drzwi. Futryn wypenia eksplozja purpury, strzygo zawy, odrzucony do tyu. Otrzepa
si i spojrza na mnie. Jego oczy pony, a sczce si z nich srebro wypyno na policzki, osadzajc si na skrze.
Teraz nie byo w nim nic z czowieka.
Sprbowa ponownie i wtedy zobaczy ostre, spiczaste koci wampira chronice drzwi od strony domu.
- Suka! - krzykn.
- Skaa-Drzewo-Ko - wycedziam. - Twoje zaklcie wzmocnio moj ochron.
Zacz rycze tak gono, e zadray szyby w oknach. Zatkaam domi uszy Bono wali piciami w podog
ganku, a poama deski.
- To nie zadziaa - powiedziaam spokojnie. - Moesz rozwali cay dom, a zaklcia ochronne i tak
wytrzymaj.
Wpatrywa si we mnie. Srebrzyste smugi zwilyy mu twarz, jakby paka metalem zamiast zami. Jego
monstrualny synalek dra, przytulony do ziemi.
- To jeszcze nie koniec! - zawy Bono. - Zabij wszystkich, ktrzy ci chroni. Zabij twojego kota i por
jego ciao. Jego magia stanie si moj. Wtedy wrc, a kiedy to si stanie, nie bd ci ju strzegy adne zaklcia.
Zeskoczy z ganku, znikajc gdzie w ciemnociach nocy, a jego syn pody za nim.
Oparam gow o cian. Alkohol sprawia, e logiczne mylenie przychodzio mi z trudem. Nie umar. Prawd
powiedziawszy, wcale nie sdziam, e umrze. Kto, kto potrafi czy wyrazy mocy w zdania, nie moe zgin od
pojedynczego sowa.
Kot? Powiedzia, e zabije kota. Czy mwi o Jimie? Nie, o Curranie. To musia by Curran. Jim nie mia
wystarczajcej mocy, by mi si oprze. Curran mia. Wszyscy zmiennoksztatni mieli naturaln odporno na

364 I L ONA ANDREWS


366 ] I LONA ANDREWS
zaklcia ochronne, pochodzc ze zwierzcej czci ich natury. Odporno Currana bya najwiksza. Mogabym
zadzwoni do Jima i go ostrzec.
Ale kto mi uwierzy?
- Ludzie nie chc sucha zych prorokw - wymamrotaam do siebie.
Mimo wszystko zadzwoniam do Jima. Nie odebra, nawet nie wczya si automatyczna sekretarka.
Przez moj czaszk przetoczy si wstrzs amanych zakl ochronnych. Pkaa mi gowa, a senno uleciaa
gdzie bezpowrotnie.
Kto wszed do domu.
Wsunam rk pod poduszk. Palcami namaca- am rkoje sztyletu. Jeeli intruz by wampirem, Zabjca
rozarzyby si i zdradzi, gdzie jestem.
Leaam i oddychaam spokojnie, cakowicie ju przebudzona. W pokoju panoway cisza i ciemno. Nie
musiaam rusza na polowanie. Ktokolwiek wszed do mojego domu, przyjdzie do mnie.
Z korytarza wynurzy si ciemny ksztat wielkoci czowieka i zacz przesuwa si blisko ciany.
Sun w moim kierunku. Przymknam oczy i obserwowaam go przez rzsy.
Zblia si. By dwa metry ode mnie. Zaczerpnam powietrza.
Ptora metra.
Metr. Teraz sta wystarczajco blisko.
Cisnam sztyletem.
Czarne ostrze obrcio si w powietrzu i uderzyo w rami cienia. Cholera, chybiam!
Cie skoczy w moj stron. Zerwaam si, by chwyci Zabjc, ale ten gnojek by szybszy. Kopn- lam go
mocno obiema stopami. Odchyli si zrcznie i schwyci mnie za prawy nadgarstek. Stalowe palce zacisny si na
moim przegubie, poczuam, e do zaczyna mi drtwie. Uderzyam lew rk prosto w krta. Zawarcza i
dopiero wtedy zobaczyam wpatrujce si we mnie te oczy.
- Pu moj rk, dupku!
Curran speni moje danie. Roztaram nadgarstek.
- Niech to cholera, nie potrafisz mwi?
Gapi si na mnie, jakby nie rozumia, o co mi chodzi. Chciaam wczy wiato, ale przypomniaam sobie o
przypywie magii i zamiast tego wziam wiec z nocnej szafki. Zapaliam zapak i przytknam do knota.
Zapon wski, migotliwy pomyk. Curran sta za mn, mia szeroko rozwarte oczy, nie mruga. Jego twarz i rce
pokryway niewielkie czerwone ranki. Dotknam jego doni. W koniuszkach palcw poczuam ukucie magii.
Krew. Ciao Currana pokrywaa lekko zakrzepa krew. Przeama moje zaklcia ochronne, przeszed przez nie i to
byy wanie konsekwencje jego czynu - cena, ktr musia zapaci.
- Curran? - powiedziaam gono i wyranie.
Nie dawa adnego znaku, e mnie syszy. Musia
by w szoku po zniszczeniu zakl.
Bl rozrywa mi czaszk, jakby kto wali w ni motem. Zapierajc si stopami, zapaam Currana pod
ramiona, zawlokam go do azienki i wepchnam pod prysznic. Odkrciam zimn wod i skierowaam lodowaty
strumie prosto na jego twarz.
ROZDZI A DZI EWI TY | 369
Opuciam desk klozetow i usiadam na niej, opierajc gow na rkach. Suchaam szumu lejcej si wody i
mylaam, e mogabym teraz nawet zabi za tabletk aspiryny.
Curran ockn si, zrobi gboki wdech i wydech. Widziaam po jego oczach, e wraca mu wiadomo.
- Zimno - stwierdzi cicho. Drc cay, zakrci wod i otrzsn si. Krople zgasiy wic. Zapanowaa
ciemno.
Signam po omacku i rzuciam mu rcznik, a sama ruszyam w kierunku kuchni. Kiedy szam przez korytarz,
poczuam, e co spada mi na gow. Skoczyam w bok i zapaam to co. Spojrzaam na do - trzymaam w
palcach gazk.
Co, do cholery?!
Uniosam gow i popatrzyam w gr. Nad sob miaam nocne niebo. W dachu mojego domu ziaa wielka,
nieregularna dziura. Curran wybra najwyszy punkt budynku, gdzie zaklcia ochronne zwykle dziaay najsabiej
i przebi si przez nie, niszczc przy okazji dach.
Zgrzytnam zbami i weszam do kuchni. Znalazam latarni. Po chwili stara udao mi si j zapali i
bkitne wiato rozlao si mikko po pomieszczeniu. W drzwiach ukaza si Curran.
- Rozwalie mi dach - rzuciam z pretensj w gosie.
-To byo atwiejsze ni sforsowanie drzwi.
Potaram skronie. Boe, od tej chwili ani kropli wina wicej.
Co stukno. Spojrzaam - to Curran odkada mj sztylet na st.
-Jak tam twoje rami? - spytaam przez grzeczno.
- Boli - odpowiedzia.
Wyjanianie mu, i celowaam w gardo, a nie w rami, zupenie nie leao w moim interesie.
- Miaa wtedy racj - powiedzia Curran. - To jeszcze nie koniec.
- Wiem o tym - stwierdziam spokojnie.
- Strzygo jest tutaj.
- Wiem.
- Ma Dereka - wyzna Curran.
Spojrzaam na niego z niedowierzaniem.
- Wysaem Dereka i Corwina do lasu - zacz opowiada Curran. - Strzygo czeka tam na nich, zaatakowa i zabra
Dereka. Ostatnie, co zapamita Corwin, to e chopak mia zaman nog, ale nadal y.
-A co z Corwinem? - spytaam, przeczuwajc co strasznego.
- Jest ranny - rzuci krtko Curran.
-Jak bardzo?
- Umiera.
- Trzecie drzewo po lewej - powiedzia Curran. Stalimy rami w rami na ganku mojego domu, wpatrujc si w
ciemno nocy.
- Widz go - odparam. Na topoli siedziaa w kucki posta o gadzim wygldzie. Jej dugi, pokryty uskami ogon by
zawinity wok konaru drzewa. To musia by szpieg, ktrego zostawi tu Bono, eby mia mnie na oku.

ROZDZI A DZI EWI TY | 374
- Nie moemy go zabi - powiedziaam. - Bono sdzi, e bd siedziaa w domu, ukrywajc si za zaklciami
ochronnymi. Jeeli zabijemy to stworzenie, Bono od razu si o tym dowie. czy ich co w rodzaju telepatycznej wizi.
Curran podszed do drzewa. Stwr popatrzy na niego ogromnymi, okrgymi oczami. Curran podskoczy,
chwytajc rosnc niej ga i rzuci si na potwora. Gadzie monstrum zasyczao. Pobiegam do szopy i przyniosam
stamtd zwj kabla. Curran schwyci stworzenie za kark. Zapiszczao i pucio konar. Zrzuci je na ziemi, a ja stanam
na nim nogami i zadzierzgnam kabel wok jego szyi. Miao przewitujc oliwkow skr, pokryt rwnie prze-
zroczystymi uskami. Curran zeskoczy z topoli i zawiza drugi koniec kabla wok drzewa.
Na podjedzie czekay na nas dwa konie. Dosiedlimy ich i ruszylimy szybko w kierunku linii ley.
Siedzielimy na wskiej drewnianej platformie zbitej niedbale z kawakw przypadkowych desek. Ley- takswki -
tanie, drewniane konstrukcje, ktre stay w pobliu kadego punktu ley. aden miertelnik nie mg jedzi liniami ley,
nie majc jakiego podparcia dla ng. Jeli kto by na tyle gupi, eby jednak prbowa jecha z nogami spuszczonymi
z platformy, magiczne prdy mogy urwa mu je powyej kolan.
Linia ley niosa nas na pnoc, w kierunku Atlanty, z prdkoci stu pidziesiciu kilometrw na godzin. Magia
utrzymywaa takswk w taki sposb, i wydawao si, e to ziemia pod drewnian platform krci si wesoo, a ona
sama wisi w powietrzu bez najmniejszego ruchu.
- Wyjanij mi jeszcze raz, na czym polega ochrona koci - poprosi Curran.
- Strzygo zabi wampiry i zjad je. Ciao, ktre poar, stworzyo wi pomidzy komi wampirw a nim samym.
Przez przyniesienie koci do domu i zwizanie ich z kamiennymi fundamentami i cianami zmusiam go, by podj
walk z samym sob. Pokonanie tego typu ochrony jest prawie niemoliwe. Ponadto osabiam zaklcia ochronne
strzegce podwrka, wic mg swobodnie dotrze do ganku. By tak szczliwy ze spotkania ze mn, e nawet tego
nie zauway.
- Zastawia na niego puapk? - spyta Curran z niedowierzaniem.
- Owszem - odparam skromnie.
- Czyli ochrona koci moe zosta odwrcona i skierowa si przeciwko temu, kto j stworzy - rozwaa gono
Curran. - Natomiast magi krwi moe pokona tylko osoba, ktra posiada podobn krew?
- Dokadnie tak - powiedziaam znuonym gosem. Byam jednoczenie zmczona i zaniepokojona. - Moc
ochronna krwi bierze sw si bezporednio z krwi, podczas gdy zaklcie Skaa-Drzewo-Ko jest zwizane ze wiatem
zewntrznym. Czerpie si z wasnej magii. W zasadzie wyznacza to sama obecno koci - s jak soczewka, ktra
przepuszcza promienie tylko okrelonego koloru. Strzygo nie moe wej do mojego domu, kiedy magia jest silna, bo
wzmacnia to ochron, ale odkd sam uzaleni si od magii, nie moe te zrobi tego, gdy nastpuje jej odpyw, bo jest
wwczas zbyt saby.
Patrzyam, jak zmienia si krajobraz wok nas, jak przesuwaj si z obu stron zanurzone w ciemnociach doliny i
wzgrza. Pomylaam o Dereku i poczuam, e zy napywaj mi do oczu. Zacisnam mocno zby.
- Przesta - powiedzia Curran.
- Powinnam znale kogo, komu mogabym si wygada - odparam, szukajc usprawiedliwienia. Nie
patrzylimy na siebie, byo nam atwiej zatopi wzrok w ciemnociach nocy.
- To i tak nie miaoby znaczenia - powiedzia Curran. - I tak wysabym ich do lasu. Uznaem go za
najbezpieczniejsze schronienie.

Dopiero dzisiaj, z perspektywy czasu, widz, jak wszystko do siebie pasuje. - Przepeniaa mnie gorycz. - By
czeladnikiem Ghasteka, a zatem mia najlepsze miejsce do przeprowadzenia rekonesansu w Rodzie. Wiedzia, kiedy
wampiry wychodz i dokd s kierowane. Wiedzia te, jak tras czonkowie Gromady chodz do miasta z waszego
terenu. A cay wolny czas spdza w barze, wybierajc kobiety. - Oparam si plecami o supek. Dostaam w prezencie
od Anny jej wizj, ale zrozumiaam j zbyt pno. Boe, jaka byam gupia! Curran nie odezwa si ani sowem.
Nad nami byszczay gwiazdy, mrugay beztrosko, jak gdyby sobie z nas kpiy, jakby miay si z dwojga ludzi
przemierzajcych wiat na kawaku starego rupiecia. Zamknam oczy, ale sen nie chcia przyj.
ROZDZI A DZI EWI TY | 375
- Dgnam go w gardo szyjk rozbitej butelki - rzuciam w przestrze.
- Widziaem na ganku zakrwawione szko - przyzna Curran.
- On si mia - wydusiam. - Z szyi sterczaa mu butelka, krwawi jak wieprz i mia si ze mnie.
- Przestanie si mia, kiedy go dopadn. - Powiedzia to bez zuchwaoci w gosie, tak po prostu, jak ludzie,
ktrzy obiecuj, e w drodze do domu kupi chleb.
Almanach mwi, e strzygo jest odporny na metal, drewno, kamienie, zby i pazury. Jak, do cholery, mielimy go
zabi?
Curran wycign rk. Jego ciepa do gadzia przez chwil moje rami. Sama nie wiem dlaczego, ale ten gest
sprawi, e poczuam si lepiej. Nie miaam zielonego pojcia, czemu si tak stao, po prostu si stao. Zamknam
oczy, uoyam gow na pachncych wilgoci deskach i zasnam.
Obudzio mnie lekkie dotknicie.
- Dojechalimy - powiedzia Curran.
Otworzyam oczy i zobaczyam wiat przekrcony do gry nogami. Czekao na nas kilka wysokich postaci.
- Przyjaciele czy wrogowie? - wyszeptaam.
- Przyjaciele - odpar Curran.
Platforma przechylia si. Stare, napite przez odksztacenie deski skrzypny i zsunlimy si wprost w pazurzaste
rce tuzina zmiennoksztatnych, ktrzy koniecznie chcieli pomc nam zej z platformy. Na szczcie w por
zeskoczyam z niej sama.
- Ilu zostao? - spyta Curran dowodzc kobiet.
Zawarczaa, jej niedopasowane szczki kapny i z grupy wystpi zmiennoksztatny w czowieczej formie.
- Dwie grupy, mj panie - powiedzia. - Niedua rodzina z Waynesville i dziewicioro z Asheville. Spad dziwny
botnisty deszcz i musz przekopywa si przez mu, by dotrze na miejsce.
Curran skin gow i poszed w gr zaronit ciek, wzdu ktrej cigny si gste krzaki. Gdzie z oddali
dobiega potworny warkot jakiego mechanicznego pojazdu.
- Gdybymy pojechali konno, robilibymy mniej haasu zauwayam Nie lubi koni - rzuci krtko Curran.
Wszystkie krzaki wok nas oyy i stay si
zwinnymi ksztatami. Obserwoway nas byszczce oczy, ledzc kady nasz ruch. Gromada zostaa zmobilizowana,
cigna do twierdzy. aden zmien- noksztatny nie mg pozosta poza jej murami i dopki ostatni z nich nie
przestpi progu fortecy, prowadzce do niej drogi byy pilnie strzeone.
- Nikt nie potrafi y w stanie nieustannego zagroenia - powiedzia Curran, jakby sysza moje myli. - Kiedy
zabilimy Olathe, pozwoliem im opuci twierdz.
Przyjam to do wiadomoci, chocia wiedziaam, e nie tyko o to chodzio.
Warkot napdzanego wod pojazdu sta si zbyt gony, by mona byo rozmawia. Zza zakrtu drogi wynurzy si
z ciemnoci przerobiony jeep, chroniony przez trzy wilki. Wsiedlimy i Curran obra kierunek na twierdz.
41 I LONA ANDREWS

Weszlimy do szpitala Gromady. Doolittle spojrza na nas znad biurka. Na jego twarzy maloway si powaga i skupienie.
W pokoju naprzeciwko siebie stay pod cianami dwa ka. Na jednym lea Corwin.
Ry umiera. Jego ciki, urywany oddech rozlega si w pokoju jak bicie aobnego dzwonu. Znieksztacona twarz
kota bya wychuda, a szara skra niemal oddzielaa si od koci. Wlepi we mnie rozpalone gorczk oczy.
- Las wzywa - wyszepta. Dotknam jego rki, lecz niespodziewanie wysuny si z niej pazury i zraniy mnie. -
Dobre polowanie - wyszepta koto- ak.
- Nie wie, kim jeste - szepn Doolittle.
Delikatnie uwolniam rk z ucisku i pogaskaam Corwina po pokrytym futrem gardle.
- To nie potrwa dugo - stwierdzi doktor.
- Boli - zachrypia Corwin.
Spojrzaam na Doolittle'a, ale potrzsn tylko gow.
- Nie mam rodka, ktry mgby stumi ten rodzaj blu.
- Kiedy go znalelimy, wisia nadziany na sup ulicznej latarni - powiedzia cicho Curran.
Nagle Corwin poderwa si i chwyci mnie za ramiona. Jego zielone oczy stay si nagle przytomne i byszczce.
- Umieram - wycharcza.
- Tak. - Potwierdziam w tej samej chwili, kiedy doktor powiedzia Nie". Ry unis si na ku, trzymajc mnie
mocno.
- Nie przysza do lasu - rzuci aonie, a ja zdaam sobie spraw, e zapamitam to oskarenie do koca moich
dni.
- Nie - odparam, przytrzymujc go delikatnie. Jego klatka piersiowa draa wstrzsana blem. - Nie przyszam.
- To bardzo le... - wyszepta Corwin i zwiotcza w moich ramionach. Ostronie pooyam go z powrotem. Dra.
Krew przesikaa z pltaniny banday i brudzia przecierado.
- Cholera - zakl Doolittle, gwatownie odpychajc mnie na bok.
Odsunam si posusznie, doktor gorczkowo szykowa strzykawk. Curran uj mnie za ramiona i pchn lekko w
kierunku drugiego ka.
-Jest tu jeszcze kto, kogo musisz dla mnie zidentyfikowa.
Zobaczyam mczyzn lecego na plecach, przykrytego a po podbrdek kocem. W jego sztywnej pozie byo co
nienaturalnego. Curran zerwa koc i zobaczyam, e mczyzna jest przywizany do ka. Skupiam uwag na
brudnych, brzowych wosach i zacitej twarzy. Dostrzegam w niej co znajomego. Musiaam go ju kiedy widzie.
Mczyzna unis powieki, a ja cofnam si o krok, w jednej sekundzie rozpoznawszy te jasne, ponce obietnic
oczy. Wczga z biura Mistrza Zakonu.
- Znalelimy go tu obok Corwina - wyjani Curran. - Sania si z wyzibienia. Najprawdopodobniej rzuci si
do walki, by odbi Dereka, ale nie powiedzia mi, dlaczego.
- Rozwicie go - poprosiam.
Curran spojrza na mnie zdziwiony.
- Ma problemy z kontrolowaniem odruchw.
- Rozwicie go - powtrzyam. - Nie powiniene przetrzymywa zwizanego krzyowca Zakonu w szpitalu
Gromady, Curran.


378 ] I LONA ANDREWS
Z ka Corwina doszed nas rozpaczliwy jk, przypominajcy przepenione blem, ochrype wycie umierajcego
zwierzcia. Przez chwil Curran wyglda tak, jakby zamierza wali piciami w cian, ale trwao to krtko i kiedy
ponownie na niego spojrzaam, oddycha ju spokojnie, a jego twarz przybraa zwyky wyraz.
- Pilnuj, eby by grzeczny - poleci mi Curran - to go rozwi.
Usiadam na skraju ka. W spojrzeniu krzyowca widziaam co obkanego, ale, w zasadzie, wszyscy
krzyowcy byli szaleni. Przypuszczam, e zapis na ten temat figurowa nawet w ich umowie o prac. Wiedziaam, e
gdyby w tym momencie naprawd chcia si uwolni, sprbowaby zabi wszystkie osoby w pokoju.
- Wiem, kim jest strzygo - powiedziaam do niego. -1 wiem, czego chce.
Krzyowiec przewierca mnie wzrokiem. Byo w nim co przeraajcego. Kiedy tak patrzy, czowiek zaczyna si
poci, tay mu minie i w kocu dochodzi do wniosku, e ma tylko dwie opcje: walczy albo ucieka. Teraz jednak
przesta si wpatrywa, sucha.
- Strzygo nie bdzie trzyma si od nas z daleka. Wkrtce tu przyjdzie i bd musiaa z nim walczy. - Wskazaam
Currana. - On rwnie. A kiedy ja i Curran bdziemy walczy i przelewa krew, ty bdziesz lea tu przywizany do
ka, bo jeste zbyt uparty, by pj na kompromis.
Krzyowiec zdecydowa si przemwi.
- Zabra mi bro. - Kiwn brod na Currana. Ten przytakn:
Moemy mu j zwrci, jeli przysignie, e nie bdzie atakowa moich ludzi i pozostanie w twierdzy. Nie mam czasu
si teraz nim zajmowa. Albo zgodzi si walczy razem z nami, albo pozostanie przywizany do ka.
Spojrzaam na krzyowca. Wcieko zapona w jego oczach i zaraz zgasa.
- Umowa stoi - powiedzia.
Wyjam zza pasa n i przeciam wizy krpujce jego rce. Krzyowiec usiad, rozcierajc nadgarstki. Podaam
mu n, a on przeci sznury na kostkach.
-Jak masz na imi? - spytaam.
- Nick - odpowiedzia krtko. Teraz te mia na sobie t okropn, pasiast koszulk, w ktrej widziaam go w
biurze Mistrza Zakonu. Jednak tym razem wygldaa na znacznie czystsz i nie mierdziaa tak bardzo.
Spojrzaam na Currana.
- Zmusilicie go, eby si wykpa?
- Zrobilimy to sami - odrzek i doda usprawiedliwiajco: - Mia wszy.
- Chc swoj bro - przypomnia Nick.
Curran skin rk, bymy poszli za nim. Wyszlimy z sali do holu, a potem, idc korytarzem w d, dotarlimy pod
drzwi jakiego pomieszczenia.
- Musz i - powiedzia do mnie Curran, kadc rk na klamce. Odwrci si do Nicka i przez chwil obaj
mierzyli si wzrokiem. - Dotrzymaj sowa - przypomnia mczynie.
- Dotrzyma - zapewniam go. Krzyowcy mogli by szaleni, ale cay czas pozostawali Rycerzami Zakonu. Ich
sowo byo wice.
ROZDZI A DZI EWI TY | 381
Curran otworzy przed nami drzwi i odszed, a my weszlimy do rodka.
Pod cian stao jedno ko, tu obok znajdowa si may kredens i biurko zawalone jakimi metalowymi
rzeczami. Pokj nie wyglda na zamieszkany, na meblach nie stay adne osobiste drobiazgi, brakowao
porozrzucanych ubra. Spod sufitu zwisa tylko duy worek treningowy. Zaczam si zastanawia, czy wanie tak
wyglda standardowe wyposaenie pokojw w twierdzy. Usiadam na ku, a Nick podszed do biurka.
Najwyraniej zosta rozbrojony przez Kodiaka, kiedy pojmali go zmiennoksztatni. Na biurku znajdowao si
mnstwo zbw rekina, dziewiciomili- metrowy Sig Sauer, dwudziestka dwjka", strzelba, kilka zaciskw i pudeka
z posegregowan amunicj. Na strzelbie lea dugi, zwinity acuch ze srebra, sdzc po kolorze. Obok znajdowa si
miecz z krtk kling w otoczeniu kilku ostrych sztyletw i zakrzywionych w pksiyc zbkowanych noy
przeznaczonych do podcinania garda. Jeden z naronikw biurka zawalony by pltanin sznurw i drewnianych
elementw - chyba garot. Znalaz si tu rwnie bardzo funkcjonalny pas, dwa skrzane karwasze z kieszonkami na
zby rekina, pochwa przeznaczona do noszenia miecza na plecach, torba z preparatami regenerujcymi i bandae.
Nick rozebra si do poowy, obnaajc pokryty bliznami tors. Gdy odwin banda z lewego ramienia,
zobaczyam, e ma pod nim wie ran z poszarpanymi brzegami. Pooy na ran preparat, wzi z biurka czysty
zwitek gazy i zacz opatrywa rami. Stanam za Nickiem, eby pomc mu przekada banda przez plecy.
Pracowalimy w milczeniu, a rana zostaa naleycie opatrzona. Nick woy z powrotem koszul i wziwszy z
biurka pas, zapi go na biodrach. -Jak dugo go tropisz? - spytaam. Nie patrzy na mnie, ca jego uwag pochaniay
przedmioty rozoone na biurku.
- Cztery lata - odpowiedzia, w skupieniu wkadajc zby rekina, jeden po drugim, w kieszonki karwaszw. -
Najpierw w Quebecu, potem w Seattle i Tuluzie.
Wskazaam na blat i stwierdziam:
- adna z tych rzeczy nie jest w stanie go zabi. Wsun miecz do pochwy. Zrozumiaam, e to,
co powiedziaam, nie ma dla krzyowca adnego znaczenia. Musia ciga strzygonia i prbowa zabi, tylko to si
liczyo.
- Skd wiedziae, e strzygo zaatakuje Dere-
ka?
- Chopak jest z tob zwizany przysig krwi, stanowi zatem oczywisty cel.
-Ja jestem lepszym celem - powiedziaam, kadc nacisk na sowo ja".
Nie - zaprzeczy stanowczo. - Ciebie chce mie yw, jeste mu potrzebna do urodzenia dziedzica. - Stan
naprzeciwko i dotkn mojej rki. Na koniuszkach jego palcw zabyso sabe wiato i natychmiast zniko. - Moc -
powiedzia z naciskiem. - Moc przyciga go tak, jak wiato m. Nie musia demonstrowa swojej mocy. Wystarczy
ten dotyk. Usiowaam przypomnie sobie, czy dotkn moich plecw w Biurze Zakonu, na pewno otarlimy si o
siebie.
- To ty wzia odpowiedzialno za chopaka - powiedzia po chwili. - I ty pozwolia, eby go zabrali.
Cholera, mia racj. Zgrzytnam zbami.
- Sowa wypowiedziane przez czowieka, ktry pozwoli si schwyta czonkom Gromady i zosta przez nich
przywizany do ka, nie maj dla mnie zbyt duej wagi. Co ci powiem, wr tutaj z gow strzygonia, a wtedy
bdziesz mg mnie osdza.
Przyglda mi si przez moment, jego twarz poblada. W kocu wycedzi ochrypym gosem:
- Do tego.

50 I LONA ANDREWS
Ruszylimy na siebie w tym samym momencie. Wpatrywaam si w luf Sig Sauera, podczas gdy czubek Zabjcy
znalaz si przy ttnicy szyjnej Nicka. Skd wiedziaam, e mnie zaatakuje.
Powoli otworzyy si drzwi. Kto chcia wej do pomieszczenia i zatrzyma si nagle. Ani ja, ani krzyowiec nie
mielimy ochoty sprawdzi, kto to. Drzwi trzasny, zamykajc si z powrotem, a po chwili rozlego si donone
pukanie.
Skrzywiam twarz i zaproponowaam Nickowi:
-Jeli chcesz co zrobi, to zrb, bo w przeciwnym wypadku to ja rozplatam ci gardo.
- Lufa pistoletu uniosa si, by za moment znikn z powrotem w kaburze, wydajc cichy klik - Nick zabezpieczy
bro. Nie teraz - powiedzia. Wsunam Zabjc do pochwy.
Pukanie nie ustawao.
- Wej - rzuciam gono.

Drzwi si otworzyy, staa za nimi zmiennoksztatna.
- Curran chce ci widzie - powiedziaa.
Zaprowadzia mnie do pokoju Rady, pooonego
za sal zgromadze i przytrzymaa drzwi, wykonujc doni zapraszajcy gest. Weszam do rodka i zobaczyam na
pododze martw dziewczyn. Leaa na boku, miaa rozoone w lubienej pozie nogi i wycignite przed siebie rce.
Jej poszarpana koszulka bya wilgotna. Przez rozerwany materia wysun si acuszek ze zotym serduszkiem, taki,
jakie zwykle kupoway sobie nastolatki. Na deskach podogi zauwayam lady licznych, dugich zadrapa zrobionych
pazurami. Przed mierci musiaa zmieni ksztat.
Gowa dziewczyny wygita bya pod nienaturalnym ktem, niewidzce niebieskie oczy wpatryway si w sufit.
Wygldaa na mod, przeraajco mod, moga mie najwyej czternacie lat. Bez trudu domyliam si, jak zgina.
Kto skrci jej kark i zrobi to szybko, precyzyjnie, jednym silnym szarpniciem.
Curran przyglda si zwokom, a na jego twarzy malowa si wyraz przygnbienia i smutku. Maho siedzia pod
cian, ocierajc z czoa pot. Zauwayam, e trzyma w doni kawaek biaej kartki.
- Strzygo przysa numer telefonu - wyjani Curran, przewidziawszy, e za chwil o to zapytam.
Maho ukry twarz w ogromnych doniach. Ju wiedziaam, jak to byo, niemal widziaam: dziewczyna rzuca si
do ataku, w jej niebieskich, obkanych oczach odbija si spojrzenie strzygonia. Warczc, zaczyna przybiera form
poredni; Kodiak z Atlanty instynktownie chwyta j swymi ogromnymi domi i miady kruche koci, zanim mzg
dziewczyny zdy cokolwiek zarejestrowa, kobieta ponownie zmienia ksztat i upada na podog... Nie spytaam ju,
gdzie na jej ciele znaleli notk z numerem telefonu.
- Zamierzasz do niego zadzwoni? - spytaam.
- Tak - rzuci krtko Curran. - Jakie sugestie?
- Traci panowanie nad sob, kiedy rzeczy wymykaj mu si spod kontroli - zauwayam. - No i myli za pomoc
czonka. - Nie byo tego zbyt wiele.
Curran podnis suchawk i wybra numer. W pokoju rozbrzmia jeden dugi sygna, potem drugi. Kliknicie
oznajmio, e kto odebra telefon i ze suchawki odezwa si gos Bono:
- Widz, e dostae moj wiadomo.
- Dostaem - odpowiedzia Curran.

- Czy zabie ju t dziewczynk, kotku? Powiedz, ley tam gdzie na pododze? Patrzysz na ni teraz i
zastanawiasz si, czy byaby dobra w ku? Rozwiej twoje wtpliwoci. Bya sodka, niezdarna i gupia, ale sodka.
Bya te troch sucha, jeli wiesz, co mam na myli, ale bardzo krwawia, wic w sumie wyszo niele.
Twarz Currana wydaa mi si rozluniona, niemal spokojna.
ROZDZI A DZI EWI TY | 383
-Jest tam z tob twoja dziewczyna? - spyta Bono, a potem dalej papla podekscytowany, jakby si czego napal. -
Taka wysoka, ciemnowosa, z przejmujcym spojrzeniem. Szukaem jej, ale znika, wic wziem sobie ludzk
blondyneczk, z ktr spotykae si przedtem. Mam zamiar zje j jutro na lunch. Problem ze wieym misem
polega na tym, e naley podda je termicznej obrbce. No, ale skoro ty jadasz miso surowe, to zapoznawanie ci z
subtelnociami sztuki kulinarnej byoby strat czasu. Moje dzieci wanie maj zamiar przygotowa filety z twojej
dziewczyny. Chcesz posucha jej wrzasku?
Ze suchawki doszed nas dwik otwieranych drzwi i rwcy si kobiecy gos:
- Prosz, nie... - bagaa panicznie. - Prosz, prosz, prosz...
Zacisnam zby. Nie mogam nic zrobi, mogam tylko sucha.
Twarz Currana bya nadal spokojna. Podnis krzeso i powoli, metodycznie zacz wygina jego metalowe nogi,
nadajc im ksztat poskrcanych ukw
Nagle kobieta w suchawce zakrztusia si, od narastajcego przeraenia jej gos przeszed najpierw w szloch, a
potem w rozpaczliwy, apicy za serce krzyk. Jej rozpacz wypenia cay pokj. Nie miaa ju nadziei. Wiedziaa, e
umrze, e nie ma dla niej adnego ratunku. Krzykna przeraliwie raz, drugi i po chwili wszystko ucicho.
Ze suchawki dobieg nas warczcy gos Bono: Idiota!" i nieludzki, odraajcy skowyt Araga.
- Przebi arteri - wyjani Bono ju normalnym tonem. - A przecie to tak dziecinnie proste: mia odci odek i
wyrwa jelita, ale nie, on musia wpakowa swoje pazury w arteri, kretyn. Teraz musi zaj si myciem wntrznoci.
Zabij go pniej, po wszystkim.
Skowyt w suchawce stawa si coraz cichszy, jakby oddala si od telefonu.
- A teraz powiedz mi - cign Bono - czy krzyczaa tak jak przed chwil, kiedy j pieprzye? Dla mnie nie chciaa
krzycze, tylko kaa. Przeyem prawdziwe rozczarowanie i tyle. Hej, jeste tam, mieszacu?
-Jestem. - Twarz Currana bya niezmiennie spokojna. -1 ja take chc, eby czego posucha. Kate, powiedz mu
cze".
- Cze - powiedziaam, speniajc prob.
W suchawce zapanowaa cisza.
- To nie ona - stwierdzi w kocu Bono. - Kate jest nadal w swoim domu.
-Jak tam szyja? - spytaam. - Nadal srasz kawakami szka?
- Kate tu jest - powiedzia Curran z naciskiem. - Ze mn. Dzi wieczr, kiedy bdziesz czeka, a twj trup zrobi
si mikki, pomyl sobie o mnie i o Kate. Pomyl, jak baga mnie, ebym si z ni pieprzy.
-1 tak w kocu j dostan. - Gos Bono zdradza zdenerwowanie.
51 I LONA ANDREWS

Curran gono westchn. - Chcesz posucha, co bdziemy teraz robi? Bono trzasn suchawk. Odwrciam si
i wyszam z pokoju.
Przemierzaam korytarze, a znalazam pokj, w ktrym pomidzy mn a krzyowcem o mao nie doszo do maej
rozprawy. Nick gdzie wyszed. Miaam nadziej, e ma na tyle rozsdku, by pozosta na terenie Gromady.
Wkurzanie Currana w obecnej chwili rwnao si po prostu samobjstwu.
Zamknam drzwi i podeszam do okna. Lao. Stalowe niebo wyrzucao z siebie szare strugi deszczu na spowia,
rosnc na podwrku traw. Szaro zza okna przesczaa si do wntrza pokoju, wysysajc barwy z nielicznych
sprztw. Pomylaam, e przecie deszcz kiedy przestanie pada, a trawa i drzewa nabior dziki niemu wieoci.
Jakie to jednak dziwne, e co tak szarego i monotonnego sprawia, i wiat oywa i staje si bardziej kolorowy.
W maym kredensie obok ka nie byo nic, poza par szarych ubra treningowych. Pooyam Zabjc w
pochwie na cienkim niebieskim kocu, rozebraam si i woyam znaleziony dres. Zaczam powoli, rozcigajc si i
skaczc na niewidocznej skakance, a minie wystarczajco si rozgrzay. Pokrciam par razy szyj i
zaatakowaam worek treningowy.
Nie miaam pojcia, ile czasu upyno, odkd zaczam wiczy. Podkoszulek i bluza przesiky
potem, przykleiy mi si do plecw. Kiedy zaczy mnie ju bole nogi, usyszaam pukanie. Mj mzg zignorowa
odgos. Kopnam kolejny raz, wyprowadziam uderzenie i znw kopnam, i dopiero wtedy mzg kaza mi przerwa.
- Prosz.
Do pokoju wszed Curran i zamkn za sob drzwi. Otaram pot z czoa i przecignam si. Wadca Bestii usiad
na krzele, opierajc rce na kolanach, wbi wzrok w podog i czeka, a skocz.
- Znowu si odezwa - powiedzia, gdy uzna, e ju mog go wysucha.
- Czego chcia tym razem?
- Wcieka si przez chwil. Przyrzek, e mnie zabije, i stwierdzi, e nie zamierza zaatakowa twierdzy.
- Spodziewasz si, e jednak to zrobi?
- Nie - zaprzeczy Curran i doda: - A przynajmniej mam tak nadziej.
Usiadam na ku. A wic wszystko moe si rozegra nie tak, jak zaplanowalimy. Bono nie da si
sprowokowa, zdajc sobie spraw, e Gromada ma liczebn przewag. W naszych czasach o losie mas decydowaa
walka jednostek.
Bono wyzwie Currana. To wydawao si nieuniknione, Curran podway jego msko; dla niego stao si to
spraw osobist i kiedy przyjdzie wyzwanie, Curran nie bdzie mg odmwi. By przywdc Gromady, samcem
alfa, ktremu nie przysuguje przywilej wycofania si z pojedynku. Poza tym nie bdzie przecie ukrywa si za
murami twierdzy, kiedy oszalay z wciekoci strzygo bdzie mordowa kad osob, ktrej mier sprawi nam bl.
Spojrzaam na Currana.
-Twoja... - urwaam, szukajc odpowiedniego sowa. Dziewczyna" wydao mi si nieodpowiednie, kobieta"
brzmiaoby zbyt bezosobowo. - Twoja pani - zdecydowaam si w kocu. - Czy jest bezpieczna?
- Tak - odpar Curran. - Jest tutaj.
- To dobrze - powiedziaam. Jeszcze teraz rozbrzmiewa mi w uszach rozpaczliwy krzyk tamtej kobiety. Curran
spojrza na mnie, mia oczy pene cierpienia. Wyglda na starego i zmczonego.
- To nie tak, e oni mnie nie obchodz... - zacz i urwa w p zdania. Zdaam sobie spraw, e on te wci
syszy tamten krzyk.
- Wiem - powiedziaam.
- Nie mog pozwoli mu si zastraszy - prbowa si usprawiedliwi.
- Wiem - powtrzyam cicho.
- Przepraszam - wyszepta, jednak nie wiedziaam dokadnie, za co.
Wyszed z pokoju.

ROZDZI A DZI EWI TY | 58
Rozsiadam si na ku wygodniej i zaczam rozmyla. Kady ma jak sabo. Takie jest prawo natury.
Kada istota ma swego przeciwnika, saby punkt, trzeba tylko go znale. Strzygo te musi mie jak sabo. Z
pewnoci jednak nie napisano o tym w adnej z ksiek, bo gdyby tak byo, Nick ju dawno by j znalaz.
Rozmylaam o wszystkim, co zdarzyo si od mierci Grega, analizujc dokadnie kade zdarzenie i prbujc
przypomnie sobie kady szczeg. Mylaam o Bono, o miejscach, w ktrych bywa, o ludziach, ktrych mg
spotka, o rzeczach, ktre zrobi.
Deszcz pada coraz mocniej, ale do pokoju wkrad si ju brzask poranka, delikatnie rozwietlajc wntrze.
Poczuam, e robi mi si zimno od przepoco- nego dresu.
W pokoju nie byo telefonu. Podniosam si zatem z ka i poszam w d korytarzem, sprawdzajc po drodze,
czy w ktrym z pomieszcze znajd telefon. W kocu znalazam. Zamknam drzwi i wybraam numer.
- Tak, sucham - powiedzia mski gos z wyuczon uprzejmoci. - Dodzwonia si na wewntrzny numer biura
Rodu. W czym mog pomc?
- Chciaabym rozmawia z Ghastekiem.
- Pan Ghastek jest w tej chwili zajty.
- Masz go wezwa do telefonu. I to zaraz - rzuciam rozkazujco.
Uprzejmy facet najwyraniej usysza w moim gosie co, co go zaniepokoio, bo doszed mnie dwik odkadanej
suchawki, a po sekundzie odezwa si Ghastek.
- Sucham.
W tle usyszaam jak burzliw rozmow - a zatem Ghastek mia towarzystwo.
- Powiniene by wiedzie - wycedziam w suchawk. - To twj czeladnik. Od dwch lat.
- Nie rozumiem - duka Ghastek.

- Nie?! - wycharczaam.
W moim gosie brzmiaa taka wcieko, e nie odway si powiedzie ani sowa.
- Powiedz mi, Ghastek. Powiedz mi, co wiesz.
- Nie - odpowiedzia.
Zamknam oczy i prbowaam oczyci umys. Mogam tam pj i zabi wszystkich, ktrzy stan mi na drodze,
tak bardzo chciaam da upust ogarniajcej mnie bezsilnoci i frustracji. Zanim zdoaliby mnie obezwadni, siedziba
Rodu tonaby we krwi. Mogam to zrobi. Bardzo chciaam to zrobi, tylko e to wcale nie rozwizaoby mojego
najwikszego problemu.
- Wrci po ciebie - powiedziaam Ghasteko- wi. - Czuje do ciebie wstrt. Teraz trzyma z tob, ale po tym, jak
zabije wszystkich, ktrych nienawidzi, znajdzie ci. Bdziesz dostarcza wampiry dla niego i jego potomstwa.
Zostaniesz jego nadwornym kucharzem.
- Sdzisz, e nie wziem tego pod uwag? - spyta z wciekoci.
-A wic gadaj, co wiesz! - krzyknam do suchawki. - Mw!
Po drugiej stronie panowaa cisza. Czekaam. Mina jedna minuta, nastpna.
- Nie mam ci nic do powiedzenia - warkn Ghastek i przerwa poczenie. W ostatniej chwili powstrzymaam si,
by nie rzuci telefonem o cian.
- Pytanie nekromantw Rodu o informacje jest rwnie bezowocne, co gupie - rzuci zza moich plecw Nick. - S
jak psy ogrodnika.
Odwrciam si wolno i zamrugaam, zapominajc o citej ripocie. Nick, dziki uprzejmoci Gromady, mia na
sobie szare ubranie treningowe. Jego wosy, zaczesane w kucyk, wyglday na umyte i o dwa tony janiejsze. Z twarzy
znikn zarost, ukazujc surowe, ale mie i szczere oblicze. Nick przemierzy pokj, poruszajc si jak dowiadczony
wojskowy taktyk, pewny swych umiejtnoci i nieza- mierzajcy udowadnia nikomu przewagi, ale nadal zbyt mody
i zbyt szczupy, by poszczyci si brzuszkiem charakterystycznym dla ludzi tej rangi. Wedug mnie jego sprawno
staa na rwnie wysokim poziomie, a rozmiar mini sugerowa, e nie musia si specjalnie zastanawia, jak
sparowa kopnicie czy uderzenie.
ROZDZI A DZI EWI TY | 59
Zatrzyma si w pewnej odlegoci, a ja uwiadomiam sobie, e pachnie mydem Irish Spring". Przez chwil
zastanawiaam si, czy naprawd mam do czynienia z tym samym mczyzn, ale kiedy spotkay si nasze spojrzenia,
poczuam znajom presj, eby zrobi krok w ty.
- Dlaczego jeste taki uroczy? - spytaam, prbujc opanowa nerwowy miech. - Przecie wszystko, czego
potrzebujesz, powinien zaatwi ten kolczyk w uchu.

Rzuci mi miadce spojrzenie.
-Jestem ciekawa - powiedziaam - czy kiedy patrzysz na ludzi w ten sposb, to zwykle zaczynaj si trz i
padaj na ziemi, drc ze strachu?
Zwykle po prostu umieraj zdziwieni - odpowiedzia.

- W takim razie nie prbuj tego robi ze strzy- goniami.
Nick przerzuci przez rami duy plecak.
- Wybierasz si gdzie? - zdziwiam si. Wiedziaam, e oboje potrafimy reagowa tak samo szybko, a dystans,
ktry nas dzieli, by wystarczajcy. Gdyby sprbowa uczyni cokolwiek, wystarczyoby mi czasu, eby zrobi unik.
- Tak - odpar po chwili.
- A jak zamierzasz omin wartownikw Gromady?
- Licz, e ty mnie wyprowadzisz na zewntrz - powiedzia spokojnie. - Zabrali mi wilczy jad, ale wiem, e ty co
masz.
Przetaram domi twarz. Faktycznie, miaam wilczy jad, byabym idiotk, gdybym zaryzykowaa wejcie na
teren Gromady, nie majc go ze sob. Prawdopodobnie umiaam te z niego korzysta znacznie sprytniej ni Nick.
- Dlaczego powinnam pomc ci uciec? Masz pojcie, jak wkurzony bdzie Curran? Rwnie dobrze od razu mog
sobie podci yy.
- Biorc pod uwag, jak zamierza wykorzysta ci strzygo, moe nie jest to takim zym pomysem?
Wpatrywaam si w Nicka. Zblia si powoli, a potem dotkn mojej doni. Poczuam na skrze ostre iskierki
magii. Palce krzyowca rozbysy biaymi promieniami, jakby zanurzy rk we fluorescencyjnej farbie.
Odskoczyam.
- Mgby przesta to robi? - krzyknam.
Patrzy, jakby prbowa przewietli mnie na wylot.
- Kim ty jeste? - spyta. - Skd pochodzisz?
-Jestem cakiem pewna, e pochodz od mamy
i taty - zaczam drwi. - No wiesz, kiedy mczyzna wkada penisa do pochwy kobiety...
- Wiem, jak go zabi - przerwa mi.
Zamilkam.
Nick zbliy twarz do mojej.


61 I LONA ANDREWS
- Kiedy wrciem do Waszyngtonu, wyledziem go w wityni Gorgona. Pouywa sobie z kapankami i zabi
wszystkich ksiy, ale najwyszy kapan wityni wyzna mi co przed mierci... Powiedzia, jak zabi strzygonia.
Niestety, potrzebuj do tego swoich narzdzi. Pom mi wydosta si std, a wrc, eby z nim walczy.
- Dlaczego po prostu nie powiesz o tym Curra- nowi? - spytaam nieco zdziwiona.
Potrzsn gow.
- Wadca Bestii nie bdzie chcia mnie sucha. Ma jeden cel: zrobi wszystko, eby Gromada bya bezpieczna.
Nie pozwoli mi std wyj.
- W takim razie, powiedz chocia mnie - poprosiam.
- A pomoesz mi wydosta si z twierdzy?
- Najpierw powiedz, a ja zrobi tyle, ile bd moga.
Nick wyszepta mi do ucha:
- Ko ofiary. Mona zabi go koci.
- Pomog ci - powiedziaam zdecydowanie. - Ale kiedy bdziesz ju na zewntrz, chciaabym, eby zrobi mi
przysug. Przynie mi upominek, Nick.
Curran patrzy na mnie. Nie rzuca gronych spojrze. Po prostu patrzy, bez adnych emocji.
- Gdzie jest krzyowiec? - spyta agodnie.
- Chcia mie troch czasu dla siebie - odparam. - Moe si myl, ale nie sdz, by lubi gr zespoow.
W pokoju byo siedem osb: Curran, Jim w postaci jaguara, Maho, dwa wilki wartownicy, stajenny i ja.
Wartownicy i stajenny wygldali nieszczeglnie. Ich oczy wci zawiy od wilczego jadu, a u stranika po lewej
wystpia nawet reakcja alergiczna w postaci czerwonej wysypki i penego nosa, ktry najprawdopodobniej
rozpaczliwie chcia wytrze. Gdyby w pokoju nie byo Currana, z pewnoci wysmarkaby si w chusteczk, ale
obecno Wadcy Bestii zmuszaa go do zachowania postawy na baczno. Wic po prostu sta, a z obu dziurek ciek
mu katar.
Curran spokojnie skin gow, udajc zrozumienie. Jak na mj gust, by zbyt opanowany. Ja na jego miejscu ju
dawno bym wybucha. Wygiam lekko donie, czujc, jak koce srebrnych igie umocowane w skrzanych
nadgarstnikach ocieraj o moj skr. Maho zaproponowa mi grzecznie, e potrzyma Zabjc, podczas gdy ja i
Curran odbdziemy krtk rozmow. Tyle e przecie nie mogam zabi Currana teraz. Chocia powinnam. Ale nie
teraz. Mog sprbowa go zabi, ale pniej.
Wadca Bestii zaoy rce na piersiach. Wci nie traci agodnego wyrazu twarzy, cho wiedziaam, e to cisza
przed burz.
Jaguar lecy u moich stp sprbowa si skuli, by wyglda na mniejszego i nie rzuca si w oczy.
Nick musia jako odwrci od siebie uwag, kiedy wystrzeli jak rakieta ze stajni, uciekajc na uprowadzonym
Gromadzie koniu. Zapewniam mu potrzebny czas, wysyajc Jima i jego oddzia rozjuszonych zmiennoksztatnych w
wesoy pocig po okolicy.
- Wic mamy jasno - powiedzia Curran. - Zrozumiaa, e nie ycz sobie, bycie ty albo krzyowiec opucili
twierdz?
- Tak - odparam krtko.
- Tak te mylaem - stwierdzi.

398 I LONA ANDREWS
Zapa mnie za gardo i przycisn do ciany. Czuam, e moje stopy trac kontakt z podog. Nagle zaczo mi
brakowa powietrza.
cisnam rk, ktr mnie trzyma, i wbiam dug, srebrn ig w nerw znajdujcy si midzy palcem
wskazujcym a kciukiem. Rozcapierzy palce, uwalniajc moje gardo. Zsunam si po cianie, upadam na podog
i natychmiast podciam Currana. Przewrci si. Przeturlaam si na bok i skoczyam na rwne nogi. Po drugiej
stronie pokoju Curran unis si do pprzysiadu. Jego oczy zapony zotem.
Wszystko trwao moe dwie sekundy. Zaskoczeni widzowie tego spektaklu nie mieli najmniejszych szans, by w
jakikolwiek sposb zareagowa.
Curran sign po ig, wycign j i rzuci za siebie, nie spuszczajc mnie z oczu.
- Nic nie szkodzi - rzuciam drwico. - Mam ich wicej.
Wprost z pprzysiadu wykona spektakularny skok. Ruszyam do przodu, by pozwoli mu przelecie ponad sob
i jednoczenie wbi ig w jego brzuch. Niestety, oboje zderzylimy si z Mahonem, ktry stan midzy nami, ryczc:
- Nie!
Odbiam si od ng niedwiedzia tak mocno, e a usiadam z plaskiem na tyku, gupio mrugajc. Maho chwyci
Currana i usiowa utrzyma na miejscu. Muskuy nabrzmiay mu tak, e rozerway szwy rkaww koszuli.
- Nie teraz - wychrypia, lecz jego rozsdna rada nie przyniosa skutku. Curran pooy donie na ramionach
Kodiaka z Atlanty. Rozpoznaam w tym gecie chwyt znany mi z walk judo, ale Curran ograniczy si tylko do tego.
Zamiast walczy w stylu, ktrego si spodziewaam, mierzy si z Mahonem w brutalnym pokazie siy. Twarz
niedwiedzia zrobia si purpurowa z wysiku, nogi zaczy si lizga.
Wstaam. Rce Mahona dray, a twarz Currana poblada z napicia. Niedwied walczy z Lwem. Powietrze w
pokoju tak zgstniao od testosteronu, e mona byo niemal kroi je noem. Spojrzaam na wartownikw.
- Wy i Jim powinnicie wyj.
Modszy z nich podnis dumnie gow.
- Nie przyjmujemy rozkazw od...
- Zamknij si - przerwa mu starszy.
Wyszli z pokoju, zabierajc ze sob jaguara.
Podeszam do splecionych w ucisku mczyzn,
delikatnie ujam Currana za prawy nadgarstek i pocignam.
- Pu go, Curran. Prosz, pu go. No ju. Jeste zy na mnie, nie na niego. Pozwl mu odej...
Z twarzy Currana wolno zaczo ustpowa napicie. Zoto w oczach przygaso. Rozluni palce i obaj mczyni
odskoczyli od siebie.
Maho dysza jak ko wyczerpany dug ork.
- Szkodzisz mi na cinienie - wysapa do mnie.
Wzruszyam ramionami i skinam gow w kierunku Currana.
-Jeszcze gorzej dziaam na niego.
- Opucia twierdz - powiedzia Curran. - Wiedziaa, jak cholernie to byo wane, a jednak wysza.
- Nick wie, jak zabi strzygonia. Potrzebowa broni, a ty nie pozwoliby mu wyj na zewntrz - staraam si
usprawiedliwia.
-A gdyby strzygo ci zapa? - spyta spokojnym gosem Maho. - Co by wtedy zrobia?
Wyjam z kieszeni kulk, ktr da mi Nick. Bya wielkoci orzecha woskiego, metaliczna i na tyle maa, e
doskonale miecia si w doni. cisnam j delikatnie, z kulki wysuny si trzy wypenione pynem kolce.
73 I LONA ANDREWS
- To cyjanek - wyjaniam.
- Nie zabiaby go tym - skrzywi si drwico Curran.
- To nie dla niego. To... dla mnie.
Obaj gapili si na mnie, zaskoczeni tym, co usyszeli.
- Tylu ludzi ju nie yje - mwiam. - A on tylko si mieje. Do tej pory wszystko, co mogam zrobi, to siedzie tu
bezpiecznie i rozmyla.
Curran poczu si dotknity.
- Mylisz, e to dla mnie atwe?
- Nie - zaprzeczyam szybko. - Ale ty do tego przywyke. Wiesz, co to odpowiedzialno za ludzkie ycie. Ja nie.
Nie chc, eby kolejna osoba umara za mnie. I tak ju stoj po kolana w ich krwi.
- Musiaem wysa na zewntrz trzy patrole - powiedzia Curran. - Przez ciebie. Nikt nie zgin, ale mg. A
wszystko dlatego, e nie moesz znie, kiedy cho przez par minut nie znajdujesz si w centrum uwagi.
- Dupek - wrzasnam.
- Pieprz si.
Powszyam w powietrzu.
- Co tu, do cholery, tak mierdzi? Och, poczekaj chwileczk, to ty! To ty tak zalatujesz! Jade na obiad skunksa,
czy moe to twj naturalny zapach? - drwiam.
- Do tego! - zagrzmia Maho, sprawiajc, e oboje natychmiast zamilklimy. - Zachowujecie si jak dzieciaki.
Curran, nie odbye medytacji, a wierz mi, bardzo jej potrzebujesz. Kate, masz w pokoju worek treningowy. Zrb z
niego uytek.
- Dlaczego ja mam wali w worek, podczas gdy on bdzie sobie medytowa? - wymamrotaam pod nosem.
- Poniewa Curran niszczy worki treningowe, kiedy okada je piciami - uci zimno.
Dochodziam ju prawie do mojego pokoju, kiedy zdaam sobie spraw, e wypeniam posusznie polecenie Mahona,
nie zadajc adnych pyta, ba, nie majc nawet wtpliwoci. Kodiak z Atlanty mia w sobie co ojcowskiego, za
kadym razem potrafi zbi mnie z tropu. Nie byo przed tym adnej obrony, a przynajmniej ja o takowej nie
wiedziaam. Ale nie uy umiejtnoci perswazji, kiedy walczy z Curra- nem. Sumiennie okadajc piciami worek
treningowy, zastanawiaam si, dlaczego tego nie zrobi. W moich ciosach, nalecych raczej do tych aosnych, zna
byo przemczenie. Jakie dwadziecia minut pniej odpuciam sobie, wziam prysznic i rzuciam si na spartaskie
ko, nie znalazszy odpowiedzi na to pytanie.
Kto sta nade mn. Otworzyam szybko oczy y | kiedy zogniskowaam wzrok, zobaczyam twarz Currana. Opiera si
o cian przy ku i gapi na mnie. Nie syszaam, jak wchodzi. Sposb, w jaki si porusza, doprowadza mnie do
furii - robi to bezgonie i pynnie niczym kot na polowaniu, co, moim zdaniem, pozostawao w kompletnej sprzecz-
noci z jego potn budow ciaa. Byam za jak diabli, e za kadym razem mnie zaskakiwa.
- Co? - warknam.
- Dzwoni - powiedzia spokojnie Curran.
Usiadam na ku.
- Zdecydowa w kocu, czy chce walczy?
- Tak. Stawk jest ycie Dereka. Poama chopakowi nogi i umieci je w specjalnych elaznych kajdanach,
wic koci nie mog si zrosn
O nie, krzyknam w mylach, a gono spytaam:
Czy Bono wyznaczy jakie warunki?

74 I LONA ANDREWS

- Owszem - przytakn Curran. - Do walki mamy stan: ja, krzyowiec i ty. Dzi wieczorem.
Jak mio. Przyjcie dla osb zajmujcych trzy czoowe miejsca na licie poszukiwanych strzygonia.
- Gdzie?
- Poudniowo-wschodni punkt ley. Powiedzia, e tam da nam zna, co dalej.
- Masz jaki inny plan?
- Nie - powiedzia tylko. Nie wymieni adnego z powodw, dla ktrych podj tak decyzj, nie musia. Znaam je
wszystkie: dane sowo, duma, obowizek i fakt, e strzygo chcia zabi Dereka. Kady z nich by rwnie wany.
Potaram rkami twarz, by pozby si resztek snu.
- Ktra godzina? - spytaam.
- Poudnie.
Patrol schwyta mnie o sidmej rano, poszam do ka okoo smej, czyli spaam tylko cztery godziny.
- O ktrej musimy wyj?
- O sidmej trzydzieci.
Usyszawszy to, opadam z powrotem na ko, nacignam na siebie koc i ziewnam.
- wietnie, w takim razie obud mnie o sidmej.
- Zamierzasz z nami i? - spyta niedowierzajcym tonem.
- A co mylae, e bd si bezpiecznie ukrywa w twierdzy? - odparam nieco zirytowana.
-Mwi o tobie jako o swojej maej przeksce - przypomnia Curran.
Podniosam gow na tyle wysoko, by spojrze mu w oczy.
- No dobra, Curran, czego ty ode mnie chcesz?
- Dlaczego tak bardzo chce mie wanie ciebie?
-Jestem dobra w ku. Id ju, prosz.
Curran zignorowa mj dowcip.
- Chc wiedzie, dlaczego dosta pierdolca na twoim punkcie.
- Skd mam wiedzie? - Wzruszyam ramionami. - By moe podnieca go myl, e bdzie mg znca si nad
moim dzieckiem. Curran, spaam tylko cztery godziny. Zrozum, potrzebuj nastpnych czterech. Id ju sobie -
poprosiam jeszcze raz.
- Dowiem si tego - powiedzia, a jego sowa zabrzmiay jak groba.
- Za bardzo si tym przejmujesz - skomentowaam.
Curran odlepi si od ciany.
-Jak znajd krzyowca? - spyta sucho.
- Bdzie tutaj za kilka godzin. Liczy na to, e ma zaproszenie. Nie zabieraj mu tym razem broni. Przyjdzie do nas z
wasnej woli.
Curran odwrci si i wyszed, a ja wziam gboki oddech, prbujc oczyci mzg ze wszystkich myli i zasn.
Nick wszed do pokoju o pitnastej czterdzieci. Obudziam si ju jaki czas temu i wanie wkadaam buty.
Zamkn drzwi i opar si o nie. Na twarzy mia zarost, a jego wosy znw wyglday na brudne.
-Jak ty to robisz? - spytaam.
- Kurz, el i troch oleju do czyszczenia broni.
75 I LONA ANDREWS
- Mylae kiedy o opatentowaniu tej receptury?
- Nie, nigdy - odpowiedzia powanie.
Wstaam. Przekrci klucz w zamku i wyj spod
paszcza skrzany zwj. Pooy go na stole, rozwiza sznurek i rozwin jednym ruchem. W rodku znajdoway si
dwa tawe ostrza, jedno dugie prawie na trzydzieci centymetrw, drugie rozmiarw mojej doni. Wybraam
wiksze. Byo zrobione z ludzkiej koci udowej przekrojonej na p. Wzdu caego ostrza, dokadnie porodku, biega
duga bruzda, kiedy wypeniona szpikiem kostnym.
- Zbyt cikie - wymruczaam.
-1 amliwe - doda Nick. - Zamaem ju cztery takie.
- A dlaczego nie miae adnego, kiedy walczye z Bono o Dereka?
Oczy krzyowca bysny.
- Miaem - powiedzia cicho, spuszczajc gow. - Schowaem je w paszczu, poamay si, kiedy mnie kopn.
Przesunam palcem wzdu ostrza. Biorc pod uwag, jak mao czasu mia Nick, nie mogam wyj z podziwu, e
spisa si a tak dobrze.
- Z tym nie zbli si do strzygonia - powiedziaam, odkadajc wiksze z ostrzy i podnoszc mae. Jeli chc
wykorzysta to malestwo, bd musiaa podej blisko. Bardzo blisko.

_ Bdziesz miaa tylko jedn szans - stwierdzi Nick.
Skinam gow i wsunam n do pochwy.
_ Nadal masz cyjanek? - spyta.
Znowu skinam gow.
_ I nadal zamierzasz go uy?
Wsunam rk do kieszeni, by poczu nioscy ulg metal kulki z trucizn. Gdzie w gbi duszy wiedziaam, e
jednak jej nie uyj. Zamierzaam waczy do samego koca, walczy, a bdzie zmuszony poci mnie na kawaki.
Wiedziaam, e jeli bd musiaa, zrobi wszystko, eby mnie zabi. Byam tylko czowiekiem, wolaam mier ni...
Zerknam na Nicka i zrozumiaam, e dokadnie wie, o czym myl.
_ Tylko, jeli nie bd miaa wyboru - powiedziaam.
Dosiadaam jednego z koni nalecych do Gromady, solidnego, dobrze uminionego zwierzcia o niezi-
dentyfikowanej maci. Jedyne, co przychodzio mi do gowy na okrelenie jego koloru, to mieszanina bota i sadzy-
Wali w ziemi kopytami, jakby podejrzewa, e pod cienk warstw gleby ukryte s gniazda wijcych si wy, ktre
zmiady, jeli tylko stpnie na nie z wystarczajc si.
_ Wiatr - rzuci gburowato wilkoak zaraz po tym, jak wziam z jego rk wodze.
ROZDZI A DZI EWI TY | 407
Biorc pod uwag, e przed dwunastoma godzinami sypnam temu czowiekowi w twarz wilczym jadem, z
pewnoci nie zajmowaam wysokiego miejsca na licie jego kolegw
- Ma na imi Wiatr - powtrzy, by rozwia moje wtpliwoci.
Z pocztku chciaam zapyta, kto wpad na pomys, by nieprawemu potomkowi ze zwizku rycerskiego ogiera z
ogromn klacz pocigow nada imi gwiazdy torw wycigowych, ale doszam do wniosku, e chyba nie powinnam.
Teraz Wiatr przemierza pogrone w ciemnociach miasto, uderzajc wesoo kopytami i poruszajc si z prdkoci
zmczonego chodziarza. Z przodu dochodzi mnie ryk silnika jeepa Currana i ttent kopyt konia Nicka. Jego czerwony
waach wystartowa razem z pierwszym warkotem napdzanego magicznie silnika i cay czas utrzymywa dystans.
Poklepaam kark mojego czogu".
- Przynajmniej nie jeste satyrem.
Rwnie dobrze mogabym przekrzykiwa tornado. Cholerny jeep zagusza kady dwik, wygrywa kad bitw w
zmaganiach o liczb decybeli.
Magia wok stawaa si coraz gstsza i gstsza, zalewajc upione miasto z ogromn moc. Mieszaa si ze wiatem
starego ksiyca, wirowaa w alejach, kbia wrd zrujnowanych, sterczcych jak szkielety szcztkw budynkw,
pochaniaa beton i plastik. Kiedy przejedalimy przez ruiny dzielnicy przemysowej, zmierzajc w kierunku Conyers i
punktu ley, widzielimy rozpadajce si wraki - niegdy dumne konstrukcje - zmieniajce si powoli w nico, jak
wszystko, nad czym zatriumfowaa magia. Nietrudno byo odczyta znaczenie tych widokw. Osoba przesdna mogaby
uzna to za omen, przygnbiajc przepowiedni czasw, ktre nadchodziy. Popatrzyam gniewnie na to cmentarzysko
ludzkich ambicji i jechaam dalej. Dzi wieczorem oddaabym dziesi lat ycia, by czasy, gdy triumfowaa technika,
powrciy chocia na kilka godzin. Cho pewnie nie miaam ju przed sob adnych dziesiciu lat do ofiarowania ich w
jakimkolwiek celu.
Przed nami pojawi si punkt ley, krtkie byski przywrciy mnie do rzeczywistoci niczym ukucie ig. Dotarlimy
na miejsce rwnoczenie, warkot jeepa Currana o mao nie doprowadzi waacha Nicka do paniki.
- Mgby wyczy tego cholernego grata? - wrzasnam, starajc si przekrzycze haas.
- Nie - odwrzasn Curran. - Zbyt duo czasu zabiera rozgrzanie go.
- Dlaczego nie pojechae konno? - ryczaam da-
lej.
-Co?
- Ko! Ko! - daram si jak gupia.
Gest Currana wyranie pokaza mi, co mog zrobi z koniem, o ktrego pytam.
Jakie zwierz wyrwao si do przodu i zatrzymao przed nami. Przypominao amerykaskiego rysia, ale tylko troch.
Byo duo wiksze, wayo chyba ze trzydzieci kilogramw, grzbiet i nogi miao zbyt dugie i nieproporcjonalnie chude,
jak u dorastajcego kota. Grna cz pyska bya niewtpliwie kocia, natomiast dolna moga poszczyci si niemal
ludzk szczk z maymi, ksztatnymi, rowymi ustami. Przyznam, e efekt takiego poczenia troch mnie przeraa.
Zaczam si domyla, skd wziy si wosy na miejscu zabjstwa Grega.
Upewniwszy si, e go zobaczylimy, koszmarny ry ruszy w d autostrady z niespodziewan szybkoci. Nick
pody za stworzeniem, to samo zrobi Curran, puszczajc si w pogo jeepem. Natomiast mj inteligentny Wiatr po
duszej chwili namowy zrozumia wreszcie, e chc, by si ruszy, i na szczcie wywiadczy mi t uprzejmo.
Podalimy za rysiem autostrad niemal godzin. Wierzchowce zaczynay odczuwa zmczenie, a zwierz przed
nami ani troch nie zwalniao. W kocu skrcio w boczn drog biegnc pod koronami wysokich sosen. Skierowaam
tam konia i zatrzymaam si. Nawierzchnia szosy bya caa popkana, niemal rozupana przez rosnce pod jej po-
wierzchni korzenie drzew.
Jej stan mg znacznie spowolni jazd konn, a samochd w ogle nie mia szans tdy przejecha.
77 I LONA ANDREWS
Spojrzaam na Nicka - zdecydowa si kontynuowa pocig za rysiem. Kiedy zastanawiaam si, czy mam zrobi to
samo, zobaczyam, e Curran zatrzymuje samochd na poboczu autostrady i wysiada. Wygldao na to, e zamierza za
nami biec. cisnam boki Wiatra kolanami. Cho nie spodziewaam si, e zrozumie subteln wskazwk, o dziwo po-
derwa si i ruszy z kopyta za Nickiem.
Dogoniam krzyowca na kocu drogi, gdzie drzewa stopniowo przechodziy w wielk polan. Przed sob
ujrzelimy ogromn, ponur budowl z czerwonej cegy i betonu. Otacza j wysoki na okoo dwa i p metra betonowy
mur, sponad ktrego widoczne byy tylko trzy najwysze pitra. Rozejrzaam si dookoa. Zaronita chaszczami
polana moga dawa niejakie pojcie, jak niegdy wygldaa okolica. Zachwaszczone chodniki prowadziy do
uchylonej cikiej, metalowej bramy. Przez ni wida byo niewielk cz podwrza za murem. Nasz ry popdzi do
bramy i znikn za ni.
Byo co znajomego w tym budynku. Prosty, niemal prymitywny w swej konstrukcji, przypomina kanciaste,
czteropitrowe pudeko z wskimi oknami zabezpieczonymi przez metalowe kraty. Ju sam wygld budowli przeraa.
Zza zakrtu drogi wyoni si Curran, biegncy spokojnym truchtem. Na twarzy nie mia nawet kropli potu. Kurcz,
fajnie by zmiennoksztatnym.
- Czerwony Punkt - wycedzi, zatrzymujc si obok. - To musia by Czerwony Punkt.
Nick spojrza na mnie pytajco.
- Kiedy ta budowla speniaa funkcj miejscowego wizienia - wyjaniam. - Osadzeni w lewym skrzydle skaryli
si na duchy. Nikt si tym nie zainteresowa, dopki podczas silnego przypywu magii ciany nie oyy i nie pochony
winiw. Potem znaleziono czciowo pogrzebane ciaa. Ludzie byli wronici w cegy - powiedzia Curran ponuro. -
Wikszo z nich nadal ya i okropnie krzyczaa.
Przesunam si w siodle. To, co wziam za stos gruzu usypany na lewo od gwnego budynku, teraz przybrao
wyrany ksztat zniszczonej wiey straniczej. Dlaczego, do cholery, drzewa rosn tak szybko? Wyglday, jakby
miay co najmniej kilkaset lat.
- Sdziam, e WOON zrwnay wizienie z ziemi ju lata temu - mruknam pod nosem.
- Nic z tych rzeczy - zaprzeczy Curran. - Oni tylko przeznaczyli je do rozbirki, kiedy pomimo ich wysikw
ciany nie przestaway krwawi. Nie zniszcz tego miejsca, dopki nie uznaj, e do niczego im si nie przyda.
Signam magi za mur, by poczu obecno mocy i cofnam si. Wizienie okrywaa gsta i straszna zasona
magii. Przenikaa ciany i zalewaa cay budynek, falujc wok niego jak macki niewidocznej omiornicy poszukujce
upu. Signam jeszcze raz i w grubej warstwie magii znalazam pltanin nekromantycznych nitek. Co karmio si
moc wiezienia, wchaniao j, aby wzmocni siebie. To co musiao by nieumare i bardzo potne.
- Zombie? - wyszeptaam.
- mierdzi jak zombie. - Curran skrzywi si, a jego grna warga lekko zadrgaa, odsaniajc zby.
Metalowa brama wci pozostawaa uchylona, jakby zapraszajc nas do rodka. Nie chciaam tam wchodzi. W
mojej gowie zakiekowaa szalona myl - przecie po prostu mog std odjecha. Mog zawrci i jecha daleko,
daleko std, nie ogldajc si za siebie.
Nie musiaam tam wchodzi.
Zsunam si z sioda i przywizaam konia do drzewa. Byabym wobec niego nie w porzdku, gdybym zabraa go
w to przeklte miejsce. Potem signam na plecy i wyjam Zabjc z pochwy.
- Nigdy nie skrcia sobie rki, wykonujc t gimnastyk? - spyta Curran.
- Nigdy - odrzekam. - Miaam mnstwo okazji, by to powiczy.
Nick rwnie zsiad ze swojego waacha i przywiza go do drzewa obok Wiatra.
ROZDZI A DZI EWI TY | 415
Nie czekajc na niego, ruszyam w stron bramy.
- Zamierzasz wykoczy go w pojedynk? - dolecia mnie z boku rozbawiony gos Currana.
-Jeli bd tu sta cho minut duej, to w ogle tam nie wejd. - Wiedziaam, co mwi: dray mi kolana,
wkadaam te duo wysiku, by nie usyszeli, jak szczkaj mi zby.
Curran przycign mnie i pocaowa. Jego pocaunek rozszed si fal gorca od ust po caym ciele a po koniuszki
palcw.
- Na szczcie - wyszepta mi wprost do ucha z tak bliska, e poczuam jego ciepy oddech. Oswobodziam si z
ucisku i wytaram usta grzbietem doni.
- Kiedy skoczymy ze strzygoniem - warknam - dam ci wycisk, o ktrym tak marzysz.
- Nie mog si doczeka - powiedzia Curran z rozbrajajcym umiechem.
-Jeli skoczylicie ju te miosne podchody, ptaszyny - rzuci w nasz stron Nick - to moe wreszcie si ruszcie.
Curran dokona natychmiastowej transformacji, ubranie wprost na nim eksplodowao. Nie byam pewna, co mnie
bardziej przeraa - czy to, co czekao nas za bram, czy ta okropna krzywka czowieka i prehistorycznego lwa stojca
obok mnie. W tej chwili nie miao to jednak adnego znaczenia. Najbardziej ciya mi kulka z cyjankiem, ktr miaam
w kieszeni.
Podeszlimy razem do bramy. Curran uderzy we wrota, ktre otworzyy si szerzej, ukazujc podwrze, a na nim
trzy ogniska. Zrobiam krok i zatrzymaam si osupiaa.


Porodku podwrka w blasku ognisk sta strzygom Mia na sobie kilt. Szeroki pas ze srebrnych tarcz otacza pokryte
futrem biodra, zwisaa z niego ko uwizana na skrzanym rzemieniu. Barki chroniy ozdobne naramienniki wykonane
ze srebra, poczone ze sob za pomoc acucha metalowych tarcz przebiegajcego przez obnaon klatk piersiow.
Od nadgarstkw do okci rce osaniay dopasowane karwasze, na doniach nie zauwayam rkawic. Golenie mia
obwizane jak tkanin, ale stopy bose. Sta lekko pochylony, gotowy do skoku. Trzyma wczni zakoczon dugim,
zakrzywionym ostrzem. Byszczao, odbijajc blask ognia, ktry migota te w oczach strzygonia. Wyglda bardzo
dziwnie, stojc tak porodku podwrka, na tle prymitywnego, nowoczesnego budynku. Jak jaki staroytny, ale ywy
posg, ktry znalaz si tutaj wskutek zawirowa czasu. Mrugaam tylko oczami, bo nie mogam znale odpowiednich
sw.
- Cholera - zakl Curran i udajc zakopotanie, powiedzia: - Nie wiedziaem, e to bal kostiumowy.
Ta drwina rozwiaa iluzj. Pstryknam palcami.
- Do diaba, powinnam bya przynie ze sob strj francuskiej pokojwki.
Strzygo rozemia si, byskajc ostrymi zbami.
- Spjrz w okna, Kate. Popatrz na swoje siostry.
Spojrzaam tam i zobaczyam je - blade, kamienne posgi. Kobiety. Co najmniej dwa tuziny kobiet. Stay na
parapetach sztywno i cicho, w porozrywanych, zakrwawionych ubraniach. Niektre wyglday na martwe, inne jeszcze
yy, ponadto kilka wisiao na grubym acuchu zamocowanym pod sufitem. Wszystkie zdaway si patrze na mnie. Ich
twarze wyglday tak, jakby kto zabra im dusze, zastygy w grymasie miertelnego przeraenia. Widziaam te, e Bono
musia umieci tu ciaa kobiet dopiero teraz, nie byo ich, kiedy sondowaam to miejsce zza muru.
Zabjca wieci ostrym wiatem, karmic si moj wciekoci, a z czubka jego ostrza kapaa gsta,
nieprzezroczysta, byszczca ciecz, ktra zmieniaa si w par, zanim jeszcze dotkna ziemi. Co poruszyo si
wewntrz olbrzymiego stosu gruzu i mieci usypanego przy znajdujcej si w gbi podwrza cianie. Po chwili gra
odpadw zadraa i zacza podnosi si na nieprawdopodobn wysoko. W nozdrza uderzy mnie przyprawiajcy
0 mdoci smrd. odek podszed mi do garda, z trudem opanowaam odruch wymiotny. Unoszce si mieci opady,
a spod nich wyoniy si te koci pokryte patami rozkadajcego si ciaa, z ktrego ciekaa gsta wydzielina o
zapachu gnijcego misa. Wok tego czego roiy si tysice much jak wielka czarna chmura. Z ogromnej czaszki
stwora patrzyy na mnie gboko osadzone, martwe oczy. Gigantyczne szczki otworzyy si i zamkny, kapic zbami
o dugoci mojego ramienia. Okropny trup zrobi krok. Zakoczona szponami apa podniosa si
1 dotkna ziemi, cae podwrko zatrzso si od tego stpnicia. Kociosmok ruszy w nasz stron.

ROZDZI A DZI EWI TY | 416
- Smok dla rycerza - zawoa drwico strzygo. - O, czyby nie by zadowolony, krzyowcu? Przecie daj ci
pretekst, eby nie musia ze mn walczy.
Nick przebieg obok mnie, krcc srebrnym acuchem. Zamachn si na strzygonia, ale ten odskoczy w ty. Nagle
tu przed Nickiem wyrosa ogromna, gnijca stopa, oddzielajc go od Bono. Kociosmok kapn na krzyowca.

Z drzwi budynku wypada horda potomstwa strzygonia i rzucia si na mnie. Zaczam ci mieczem, rozrbujc
niektre z futrzastych stworw niemal na p i prawie w tej samej chwili zobaczyam, e Curran skacze na rami smoka.
Poczeka na odpowiedni moment i zeskoczy za plecy stwora, gdzie sta umiechajcy si szyderczo Bono.
Wok mnie pojawiao si coraz wicej zwierzcych bestii. Zabjca ci z sykiem. apy z ostrymi pazurami
usioway sign moich stp i natychmiast si cofay.
Co byo nie tak.
Rbnam mieczem jaki wiski pysk i zobaczyam gasnce ycie w ludzkich oczach stworzenia. Kudate ciao
osuno si na ziemi, a liczne rodzestwo zgromadzio si nad nim w zwartym szeregu. Podniosam do, by zada
kolejny cios.
Bestie nie atakoway. Kryy tylko, warczc, ale w moj stron nie wysuny si adne uzbrojone w ky paszcze,
ktre chciayby mnie rozerwa. Opuciam ostrze, a bestie patrzyy na nie, jakby zahipnotyzowane jego wiatem.
Zrozumiaam, o co chodzi - znalazy si tutaj, by mnie powstrzyma. Miay by karm dla mojego miecza, czym, co
daoby mi zajcie i trzymao z daleka od walki. Zrobiam krok w przd. Stworzenia nadal nie atakoway. Jaki
szerokopaszczy aciaty stwr sign, chcc uderzy mnie w rk, ale chybi. A zatem ich zadaniem byo nie pozwoli mi
si ruszy z tego miejsca.
Mogam po prostu zabi je wszystkie. Powinnam je zabi. Ale co wewntrz mnie buntowao si przeciwko
dokonaniu rzezi na tych aosnych mieszacach patrzcych ludzkimi oczami. Rozejrzaam si wok, szukajc
przywdcy grupy i znalazam Araga. Sta nieco pochylony, koysa si lekko na boki. Jego przeraajca twarz bya jaka
martwa, pozbawiona wyrazu.
- Arag! - zawoaam.
Nie dawa adnego znaku, e mnie syszy. Jego szczki rozwary si, obnaajc te ky i gruby jzyk.
-Arag! - zawoaam jeszcze raz.
Spojrza na mnie z gupi min. Przesunam si, chcc obej go z lewej strony. Zawarcza, jakby wracajc do ycia.
Nie zatrzymywaam si. Uderzy mnie ogromn gow w bok z przeraajc si. Przewrciam si i zobaczyam nad
sob jego pysk. Z paszczy i kw ciekay mi na twarz krople obrzydliwej liny. Sta nade mn na sztywnych nogach,
jego czarne wargi dray. Trwao to tylko chwil, zaraz znw sta si jedynie apatycznym zwierzciem, ktre wrcio do
szeregu futrzastych krewnych.
Podniosam si. Musiaam mie si na bacznoci, Bono trzyma potomstwo na krtkiej telepatycznej smyczy.
Za ich plecami rozgrywaa si walka pomidzy Nickiem a kociosmokiem. Krzyowiec zamachn si i wrzuci co
w otwart paszcz smoka zombie. Czekaam na gon eksplozj, ale nic takiego nie nastpio. Granaty Nicka okazay si
bezuyteczne. Magia bya zbyt silna, by mogy zadziaa.
Gdzie w oddali po lewej walczyli Curran i Bono. Bono porusza si byskawicznie, dorwnujc zmien-
noksztatnemu zarwno szybkoci, jak i zwinnoci. Dugie wosy fruway wok jego gowy. Skoczy i okrci si w
powietrzu niczym derwisz. Obraca wczni z tak prdkoci, e utworzya przed nim cian, przez ktr Curran nie
potrafi si przebi. Plecy Wadcy Bestii szpecia duga, nabrzmiaa od krwi rana. Wiedziaam, e nie ma szans si
zablini, zostaa zadana grotem zawierajcym srebro.
I LONA ANDREWS
Bono walczy z Curranem i jednoczenie kontrolowa swoje potomstwo. No c, czowiek wielu talentw,
przebiego mi przez myl.
Najwyszy czas si wtrci.
Przyjrzaam si otaczajcej mnie hordzie i wybraam grube, yse zwierz. Stao przede mn na nieproporcjonalnie
chudych nogach, gapic si tpymi oczami. Tusty brzuch zwisa mu niemal do ziemi.
Ciam z nadgarstka. Ciki, okrgy eb potoczy si w boto, tryskajc krwi. Serce bestii uderzyo jeszcze kilka
razy, nie wiedzc, e kreatura ju nie yje, i wyrzucio przez kikut szyi czerwon, spienion krew, ktra napenia
powietrze ostrym, metalicznym zapachem.
W hordzie zapanowao poruszenie. Odrbany eb lea na rozmokej ziemi, a otaczajce mnie zwierzta pochylay si
nad nim zgodnie, wpatrujc si w cierwo jak zahipnotyzowane. Rozerwaam brzuch bestii, wylay si z niego krwawe,
spltane wntrznoci.
Odciam kawaek, nadziaam na czubek Zabjcy i zanurzyam w kauy krwi. Oczy caej hordy ledziy mj ruch.
Podsunam ostrze pod nos Araga.
- Krew - powiedziaam.
Pawianie nozdrza Araga poruszyy si. Wciga zapach cierwa. Wysun gruby jzyk i chciwie apa unoszc si
wo. Drgajcy na ostrzu, ociekajcy krwi kawaek jelita kusi. Zrobiam krok w ty, a Arag ruszy za mn ze wzrokiem
utkwionym w ochapie.
Zrobiam kolejny krok. Arag pody za mn i szarpn si, jakby co go powstrzymao. Kuszcy kawaek arcia
wisia tu przed jego nosem, tak blisko, e wystarczyo pochyli si i sign. Wiedziaam, e bardzo go pragn. Pragn
ponad wszystko, a pomimo to nie ruszy si z miejsca.
Kontrola Bono nad potomstwem bya zbyt silna. Nie mogam nic zrobi, by j przerwa.
Kada chwila, ktra opniaa mj udzia w walce, kosztowaa Currana i Nicka kolejne rany.
Horda bestii patrzya na mnie, wygldajc tak aonie.
Strzepnam z Zabjcy ochap misa, podrzucajc go w gr. Przelecia wysokim ukiem przez nocne powietrze.
Zanim zdy upa na ziemi, Arag ju nie y.
Dla Bono bya to nowo, nie widzia jeszcze, jak zabijam. A teraz umiercaam jego dzieci, jedno po drugim,
szybko, metodycznie, z mechaniczn wrcz precyzj. Niektre ze stworw usioway ze mn walczy, kiedy nacieraam,
inne po prostu stay bez ruchu, gapic si gupawo, kiedy dymice ostrze Zabjcy przecinao ich ciaa, rozrywajc na
strzpy minie i cigna. W trzy minuty byo po wszystkim, a ja, przestpujc trupy, ruszyam przez podwrko w stron
Currana i Bono.

Kociosmok zaatakowa, prbujc mnie powstrzyma. Uderzy kocistym ogonem. Upadam i natychmiast
przetoczyam si z miejsca, gdzie postawi ogromn ap z zamiarem zagrodzenia mi drogi. Ruszy na mnie, kapic
przeraajcymi szczkami. Skoczyam na nogi i ciam smoka przez gnijce odne. Zabjca z atwoci rozrba
rozkadajc si tkank. Smok ponownie uderzy ogonem. Mj bok eksplodowa blem, miaam wraenie, jakby po-
trcia mnie ciarwka. Przeleciaam kilka metrw w powietrzu i wyldowaam w samym rodku krwawej masy cia,
ktre sama pozbawiam ycia.
Prbujc si podnie, poliznam si na krwi dzieci Bono, wystawiam wic tylko gow spomidzy zwok, wrd
ktrych leaam. Gdzie, do cholery, by Nick?


420 ] I LONA ANDREWS
Smok szed, by mnie zabi. Siga w moj stron ogromnymi szczkami. Odepchnam si od jakich zwok i
przeliznam na plecach przez cay ten krwawy baagan. Paszcza smoka kapna w miejscu, gdzie znajdowaam si
jeszcze przed chwil.
Martwe oczy gada obrciy si, prbujc mnie wytropi. Smok znowu zaatakowa. Przetoczyam si na bok.
Ogromne zby zaryy w ziemi. W tej samej sekundzie zatopiam Zabjc w policzku bestii. Smok szarpn bem, a ja
zawisam na mieczu sze metrw nad ziemi. Szczki gada na przemian otwieray si i zamykay, prbujc skruszy
moj bro. Dusi mnie wydobywajcy si z paszczy odr rozkadu. Widziaam cienki jak wstka, zwinity jzyk, ktry
miota si w paszczy potwora, uderzajc o ky.
Zabjca poywia si ciaem nieumarego, rozpuszczajc cigna i minie. Smok potrzsn gow jak pies, ktry
trzyma w zbach martwego szczura. Co trzasno i ogromna uchwa oderwaa si od czaszki, a ja spadaam razem z ni.
Prbowaam obrci si w powietrzu, eby wyldowa na stopach. Upadam jednak na plecy i natychmiast poczuam
piekcy bl w ebrach. Zawyam z blu, zmuszajc ciao do podniesienia si na nogi. Nad sob zamiast nieba widziaam
szponiast ap. Uskoczyam w bok, smocza apa chybia.
Mj trud poszed na marne. Mogabym poszatko- wa stwora na plasterki, a on i tak atakowaby mnie kadym
zdrowym odnem.
Zacisnam zby, walczc z potwornym blem eber. Zobaczyam, jak nade mn Nick usiuje wej na dach
budynku. Zmierza na sam jego koniec, gdzie przy otworze wentylacyjnym skupio si kilka postaci.
Smok pdzi w moj stron. Cofnam si i omal nie wpadam w ognisko.
Nick wskoczy na dach i sprintem rzuci si w kierunku siedzcych. Nawigatorzy! - zrozumiaam. Kieruj
kociosmokiem. Jeli Nick poradzi sobie z nimi, gad uwolni si spod ich wpywu, a wtedy bd mie szans go zabi.
Cisnam w gada gazi z ogniska. Wzbia si ku niebu, a potem uderzya w ogromn klatk piersiow,
roztrzaskujc si o minie. Gnijce micho nie zajo si ogniem. Smok nadal si zblia. Biegaam wok ogniska,
starajc si, by rozdzielay nas pomienie.
Bestia warczaa wciekle, ale trzymaa si z daleka od ognia. Nade mn Nick walczy ze stworzeniami na dachu,
jakie kudate ciao z przeraliwym wrzaskiem spado na ziemi.
Smok szed skrajem ogniska, zmuszajc mnie do cigego ruchu. Biegnc, wsunam rk pod koszulk. Kiedy
palcami namacaam zaman ko, poczuam, jak zalewa mnie fala olepiajcego blu. Nie jest dobrze, powiedziaam do
siebie.
Smok nagle zawaha si i odwrci. Ogromny eb unis si na nieprawdopodobnie dugiej szyi, gad prbowa sign
na dach.
Tylko nie to. Panie, modliam si w duszy, spraw, by nawigator okaza si tchrzem. Daj mi kilka minut, tylko kilka
minut, to wszystko, czego mi teraz trzeba.
Zaintonowaam pie pod nosem. Poczuam, e magia napywa do mnie, skrada si jak kot, ktry zobaczy wrbla.
Wbiam Zabjc w ziemi, domi ucisnam ebra. Palce pokryy si ciep krwi, wsunam rce w ogie. Pomienie
lizay skr, a krew syczaa i parowaa. Nie przestawaam zaklina.
Na dachu Nick zmaga si z czym wysokim i uzbrojonym w pazury. Walka trwaa, dopki nie usyszeli pomruku
smoka, ktry usiowa dosign ich obu swymi kami.
Magia rosa, pyna do mnie przez krew i przez ciao stykajce si z ogniem.
Donie pokryy si pcherzami - taka bya cena za przysug ognia.
Hesaad, wyszeptaam do pomienia. Do mnie. Poczony z moj krwi ogie drgn i cofn si jak ywa istota. To
nie by zwyka reakcja utleniania, ale sia ycia wyposaona w moc uyczon mu przez magi. Amehe. Bd posuszny.
Amehe, amehe, amehe...
Pomienie oderway si od drewna, ktre do tej pory stanowio jedyne rdo ich blasku. Przede mn unosia si
ogromna ognista kula. Jednym gestem rki uwolniam j. Przemkna przez podwrze, zostawiajc za sob ogniste
bruzdy i ryczc z furi, uderzya w wyszczerbiony krgosup smoka. Sia uderzenia zamaa go na p. Tylna cz ciaa
upada na ziemi, ponc. Przednia, pozbawiona podparcia, na moment zawisa w powietrzu. Ogromny eb jeszcze
wyciga si bezradnie, jeszcze prbowa dosign walczcych na dachu mczyzn. Ale i on w kocu roztrzaska si z
hukiem.
ROZDZI A DZI EWI TY | 421
Pomienie trawiy gnijce cielsko. Tak bardzo kusio mnie, by po prostu pooy si i przyglda tacowi jzykw
ognia, ale wiedziaam, e gdybym to zrobia, ju wicej bym si nie podniosa.
Kiedy chwyciam rkoje Zabjcy, pka spalona skra doni. Krzyknam z blu i puciam miecz. Bl by zbyt
dotkliwy. Poparzonymi palcami signam do skrzanego pasa, by wydoby flakonik. Znieczulenie. Musiaam
znieczuli sobie rce. Nie dawaam rady wysupa fiolki. Pakaam z blu. W kocu mi si udao, chwyciam korek
zbami i wycignam. Kiedy potrzsnam buteleczk, w powietrzu uniosa si chmura pyu. Weszam w ni, trzymajc
rce przed sob. wiat wok mnie zawirowa, ale przestao bole.
Widziaam, jak sigam po miecz, jak chwytam za rkoje, ale nie czuam ani chwytu, ani tego, e wycigam ostrze z
ziemi. Obrciam si i powlokam przez podwrze, tam gdzie Curran wci walczy ze strzygoniem.
Przez huk buzujcego ognia przebio si przeszywajce wycie, krzyk tak potnej, czystej wciekoci, e mg si
wydoby tylko z ludzkiej piersi. Z dachu spady dwa ciaa. Jedno z nich miao na sobie trencz.
- egnaj, Nick - wyszeptaam, kiedy ciao uderzyo o ziemi. Wrzask krzyowca umar razem z nim. Smok topi si w
ogniu, stajc si na moich oczach kupk koci i bota.
Powlokam si dalej. Dopiero teraz dostrzegam powikszajc si plam krwi na mojej koszulce. Nie zostao mi
duo czasu.
Zobaczyam Currana, by miertelnie wyczerpany i krwawi z wielu ran. Ciao Bono wydao mi si znieksztacone,
jakby co oderwao mu cae partie mini, a skra po prostu si zablinia.
Strzygo sign po wczni tkwic w jego szyi, wyrwa j z atwoci i wbi w udo Currana. Curran z warczeniem
skoczy na Bono, wyszarpujc pazurami wielkie kaway misa z jego klatki piersiowej. Strzygo zawy i odskoczy.
Skra nad ran zrosa si w mgnieniu oka.
Nogi odmwiy mi posuszestwa, upadam. Kula z trucizn wypada mi z kieszeni i potoczya si gdzie poza zasig
rk.
Przekrciam gow i przygldaam si walczcym, niezdolna do adnego ruchu; nie potrafiam cofn si nawet
wwczas, gdy ochlapaa mnie ich krew.
Byli zmczeni. Obaj. Nie wymieniali ju zoliwych uwag, nie pokrzykiwali z animuszem. Skupili si wycznie na
walce - przeraajcej, krwawej i obliczonej na zadanie przeciwnikowi jak najwikszego blu.
Jeszcze raz Bono lekko odskoczy w ty. Curran zawarcza cicho i wtedy mnie zobaczy. Jego oczy mwiy, e
nadszed decydujcy moment.
Bono zaatakowa wczni. Curran odpar pchnicie i rzuci si w stron nogi strzygonia, celowo spowalniajc ruch.
Bono zdy uskoczy i ponownie zada cios. Ostry jak brzytwa grot wczni wszed w brzuch Currana i przebi go na
wylot, przyszpi- lajc do ziemi. Bono pochyli si, wkadajc ca si w pchnicie. Ale wtedy masywne rce Currana
chwyciy strzygonia za ramiona. Ogromne minie zmiennoksztatnego napryy si, a z pyska wydar si przeraajcy
okrzyk. Chrupny amane koci i przez klatk piersiow Bono zobaczyam wiato. Curran po prostu rozdar tuw
strzygonia na dwie czci. Przez chwil Bono jeszcze sta nieruchomo, potem jednak lewa cz tuowia, z gow i szyj,
wychyliy si pod dziwnym ktem, a strzygo straci rwnowag i przewrci si.
Curran zwiotcza. Z ust buchna mu krew, twarz poszarzaa.
- Nie - usyszaam wasny szept. - Prosz, nie. Ciaem Bono szarpno. Przez rozerwan klatk piersiow przebiego
drenie i strzygo powoli podnis si na kolana. Przez chwil utrzymywa si w pionie, po czym upad ponownie i
zacz czoga si w moim kierunku przez pokryte sadz podwrko.
Patrzyam, jak peznie, a jego ciao usiuje w tym samym czasie zasklepi liczne rany. Gowa strzygonia znalaza si
przy mojej. Przez rozerwan klatk piersiow mogam zobaczy czerwone, pulsujce serce, schowane za poszarpanymi
gbczastymi pucami.
- adna walka - wyszepta Bono zakrwawionymi ustami. Jego prawe oko nieustannie mrugao. - Bdzie co
wspomina podczas naszego miodowego miesica.
Wepchnam kociane ostrze w serce Bono.
Wrzasn. Potny ryk wstrzsn budynkiem wizienia tak, e szyby w oknach eksplodoway. Macha rkami w
powietrzu, usiujc dosign ostrza, ale byo zbyt mae, by mg je odnale i uchwyci. Zacisn do na mojej szyi,
lecz ja nic nie poczuam. Zreszt, to nie miao znaczenia. To ostatnie pchnicie zabrao mi resztk si, jak jeszcze
miaam.


422 ] I LONA ANDREWS
Nie pozostao mi nic do zrobienia, jak tylko lee tutaj i patrze, jak strzygo umiera pierwszy. Widzie jego
mier, zanim sama odejd - to byo wszystko, czego teraz pragnam.
Bono lea na plecach. Jego oczy wpatryway si w niebo.
- Nie chc umiera - szepta pomidzy krtkimi, ochrypymi oddechami. - Nie chc umiera...

Ciao Bono zaczo pon. Najpierw skr okrya cienka warstwa niebieskawo poyskujcego dymu, ktry zacz
formowa si w dugie, byszczce, bkitnawe pasma, wzbijajce si w stron nocnego nieba.
-Moja moc... opuszcza mnie - chrypia Bono. Dym stawa si coraz gstszy, a strzygo szepta w jzyku mocy. Nie
rozumiaam sensu jego sw. Intonowa co gorczkowo, prbujc utrzyma si przy yciu. A moe po prostu si
modli, nie byam pewna.
Zmasakrowanym ciaem Bono wstrzsn dreszcz. Sowa ucichy. Stopy zadrgay jeszcze kilka razy. Niebieski
dym znik, niczym pomie zdmuchnitej wiecy. Niewidzce oczy strzygonia wpatryway si w noc. To by koniec.
aowaam, e brakuje mi si, by podczoga si do Currana. Moe miaabym z kim walczy po drugiej stronie,
gdybymy odeszli razem.
Pocaunek Currana prowadzi do pieka.
Zabraa mnie ciemno.



Pieko bardzo przypominao mj dom.
Leaam pod czym, co wygldao jak jeden z moich kocw, na czym, co wydawao si moim kiem. W
ebrach czuam tpy, amicy bl. Czy ludzie nadal odczuwaj bl w yciu po mierci?
Na nocnej szafce stojcej obok ka dostrzegam szklank z wod. Nagle poczuam, e jestem bardzo spragniona.
Signam po ni i zorientowaam si, e moje rce s owinite bandaami. Patrzyam gupawym wzrokiem to na
bandae, to na szklank.
Jaka rka w rkawiczce z obcitymi palcami podniosa szklank i umiecia j przed moim nosem.
- Przez chwil sdziam, e jednak yj - powiedziaam, patrzc na nieogolon twarz Nicka. - Teraz jestem
pewna, e umaram i poszam do pieka, a ty jeste moj pielgniark.
- Nie jeste a tak dowcipna, jak mylisz - burkn Nick. - Pij.
- Skwapliwie wypeniam polecenie. A bolao, kiedy woda spywaa przez wysuszony przeyk. Kto ci prosi,
eby pieprzya si z tym smokiem? - powiedzia z pretensj.
- Prbowa mnie zje - wyjaniaam pomidzy kolejnymi ykami - gdyby nie zauway.
Wzi ode mnie szklank i wsta, ocierajc brzegiem trencza o koc.
- Hej, uwaaj na swoje zarazki - mruknam.
- Zrobia wikszy baagan ni to byo potrzebne - rzuci.
- Przynajmniej sprztnam strzygonia - odciam si. - Stwarza problemy, ju zanim mnie spotka - dodaam,
majc na myli czteroletnie polowanie Nicka. - Kto jak kto, ale ty powiniene co o tym wiedzie.
I LONA ANDREWS

- Masz moc - stwierdzi. - Nie wiem, skd i nie wiem, po co, ale czuj jej wystarczajco duo. Strzygo jest tylko
jednym z wielu. Jeeli bdziesz si dalej ukrywa, zginie wicej niewinnych ludzi.
Opadam na poduszk i zamknam oczy. Mia racj. Nie mog si duej kry, bo oszalej. Przez cae ycie
wykonuj jakie bzdurne prace na zlecenia, podczas gdy ludzie obdarzeni uamkiem mocy, ktr ja posiadam,
nadstawiaj karku, robic rzeczy tylko dlatego, e kto to robi musi. Tak, mam moc i z pewnoci powinnam uy jej
w lepszym celu ni siedzenie w domu i gapienie si w butelk.
- Naucz si odpowiedzialnoci - dotar do moich uszu gos Nicka. - Znajd sojusznikw, Kate, i zacznij prac na
miar swoich moliwoci.
Pooy na kocu may prostokt papieru i odwrci si w kierunku drzwi. Signam po kartk. By na niej numer
telefonu - adnego nazwiska, adnego adresu, tylko numer. Wetknam kartk pod poduszk.
- A Curran? - krzyknam za Nickiem.
- To od niego.
Signam jeszcze raz pod poduszk i umiechnam si.
Nieco pniej odwiedzi mnie Doolittle. Zmieni mi bandae, pomg przej do azienki i opowiedzia, jak Maho,
pomimo wyranego zakazu Curra- na, wysa za nami ekip tropico-ratunkow i jak jej czonkowie nie mogli do nas
dotrze z powodu pola ochronnego, ktre otoczyo Czerwony Punkt. Najprawdopodobniej umarlibymy tam, gdzie
leelimy, gdyby nie Nick, ktry dowlk si za bram.
Znaleli w Czerwonym Punkcie szesnacie kobiet, zmaltretowanych i sponiewieranych, bliskich mierci. Dla
siedmiu innych byo ju za pno. Te opuciy Czerwony Punkt w workach na zwoki.
Kto w kocu zadzwoni na policj i Wydzia Kontroli Zjawisk Paranormalnych rzuci si na stare wizienie jak
sfora psw na zagubionego kociaka. W jednej z piwnic znaleli cmentarzysko ludzkich koci - wystarczajc liczb
szkieletw, by kostnica miaa co robi przez najbliszy rok. Znaleli te De- reka zamknitego w jednym z nieduych
pokoi.
Doolittle zabroni mi rusza banday przez nastpne czterdzieci osiem godzin i wyszed, obiecawszy, e przyle
pielgniark. Kiedy znikn, poczuam uderzenie magii i kolejne dwie godziny spdziam na mamrotaniu zakl
regeneracyjnych - po pierwsze, by zaj si moimi rkami, a po drugie, by zaata magiczn barier wok domu. Do
czasu, gdy przyjechaa pielgniarka, ochrona dziaaa ju w peni, wic jej wysiki, by dosta si do domu oczywicie
spezy na niczym. Musiaam co prawda przez dwadziecia minut wysuchiwa jej wrzaskw dobiegajcych sprzed
drzwi, ale w kocu odpucia.
Nie miaam ochoty oglda teraz kogokolwiek. Chciaam po prostu by sama.
Leaam w ku, co jaki czas odbywajc heroiczn wypraw do azienki i duo rozmylaam. Zreszt nie miaam
nic innego do roboty prcz mylenia.
Po jakim czasie zoyli mi wizyt przedstawiciele Wydziau Kontroli Zjawisk Paranormalnych, ktrych, niestety,
nie powstrzymay zaklcia ochronne. Dwch ubranych w jasne mundury policjantw usiowao bawi si ze mn w
dobrego i zego glin, prbujc na zmian schlebia mi lub zastrasza. Koniecznie chcieli, ebym bez obecnoci
przedstawiciela Gildii zoya sprawozdanie z tamtych wydarze, na co oczywicie nie mogam si zgodzi. Po czter-

EPI LOG
dziestu piciu minutach bezsensownej rozmowy straciam w kocu cierpliwo i udaam, e zasnam, zmuszajc ich
tym samym do wyjcia.
Nastpnego ranka zaczam chodzi - niezbyt dobrze, ale przynajmniej si ruszaam. Wziwszy pod uwag tak
szybk popraw, odwayam si zdj bandae z doni. Zobaczyam, e co prawda nie mam paznokci, ale poza tym
moje rce wyglday normalnie. Bardzo blado, lecz normalnie. Gdyby nie dziaanie magii, potrzebowaabym miesicy
na ich wygojenie. Z drugiej strony, gdyby nie magia, nie siedziaabym w caym tym baaganie.
Zadzwonia Anna. Zaczymy rozmawia, ale z minuty na minut nasza konwersacja stawaa si coraz bardziej
wymuszona. W kocu Anna stwierdzia:
- Zmienia si.
- W jaki sposb?
- Twj gos... brzmi powaniej - powiedziaa, a po chwili poprawia si: - Nie, raczej mniej beztrosko.
- Duo si wydarzyo. - Moje sowa zabrzmiay bardzo zwyczajnie.
- Opowiesz mi o tym?
- Nie teraz. Moe... kiedy.
- Rozumiem. - W gosie Anny nie byo sycha zawodu. - Potrzebujesz pomocy?
Potrzebowaam, ale nie chciaam, eby Anna tu przychodzia i sama nie wiedziaam, dlaczego.
- Nie, dzikuj - skamaam. - Wszystko w porzdku.
Anna nie nalegaa, za co byam jej wdziczna.
Nastpnego wieczoru zoy mi ponownie wizyt Doolittle, ktry zrobi tak awantur pod drzwiami, e po prostu
musiaam go wpuci. Kiedy odwin bandae z moich eber, zobaczyam, e cay tuw szpeci duga, postrzpiona
blizna. Doktor stwierdzi, e po jakim czasie szrama powinna znikn, ale jako mu nie uwierzyam. Nawet gdyby
mia racj, i tak zostan inne rany, te w mojej psychice, i adna magia nie pomoe mi ich zagoi.
Kolejny tydzie przeszed bez nowych wiadomoci. Kiedy byam ju w stanie utrzyma w rce piro, napisaam
dugie sprawozdanie zawierajce szczegy ledztwa, przewizaam je liczn niebiesk wstk i zaadresowaam do
Zakonu, doczajc prob, by kopi raportu przesano do Gildii. Potem zadzwoniam do sklepu Fila z prob, by kto
go dostarczy pod wskazany adres.
Zauwayam, e zaczy odrasta mi paznokcie, z czego bardzo si ucieszyam, bo palce wyglday bez nich jako
dziwnie. Rs take stos nieotwar- tych listw, powoli wypeniajc kosz przy drzwiach. Wrd przesyek z pewnoci
bya spora ilo bankowych zawiadomie, grocych mi strasznymi konsekwencjami, jeli nie ureguluj w terminie
debetu na koncie. Nie miaam ochoty si tym zajmowa.
Popijajc mroon herbat w soneczne dni, wieczorami za kaw, duo rozmylaam i czytaam. Znowu
zadzwonia Anna, ale wyczuwajc, e nie mam ochoty rozmawia, zakoczya kopotliw dla mnie konwersacj bardzo
szybko.
Ktrego dnia zaatakowaam szafk, w ktrej trzymaam wino, i wylaam zawarto niemal wszystkich flaszek do
zlewu, zostawiajc sobie tylko jedn butelk Sangrii. Na specjaln okazj.
Nastpnej niedzieli obudziam si do wczenie, zaniepokojona gonym omotem. Rozbrzmiewa w caym domu,
odbijajc si echem od cian.
Wsuchiwaam si przez chwil w ten piekielny huk, upewniajc si, e nie jest produktem mojej wyobrani, a potem
niechtnie zwlokam si z ka i poszam przeprowadzi ledztwo w tej sprawie.
Szybki rekonesans pozwoli mi zidentyfikowa rdo dwiku - by nim... mj dach. Wyszam na podwrko, by
zobaczy dokadnie, o co chodzi. Wanie wstao soce i zaczo ju porzdnie pray. Spojrzaam w gr i
zobaczyam... Wadc Bestii. W zach- manionej koszulce i pobrudzonych farb dinsach w bardzo fachowy sposb
trzyma motek, ktrym raz po raz wykonywa szerokie zamachy. Obok niego siedzia Derek, posusznie podajc mu
gonty.
| I LONA ANDREWS
wiat musia zwariowa.
- Czy mog zada ci pytanie? - krzyknam w gr.
Curran przesta wali motkiem.
- Oczywicie, e moesz - odkrzykn.
- Co ty tu robisz?
- Ucz chopaka poytecznej umiejtnoci - odpar, a Derek zakrztusi si, tumic miech. Przez chwil mylaam
nad tym, co usyszaam, i ju otwieraam usta, by co powiedzie, ale zanim zdyam to zrobi, zadzwoni telefon.
- Za z mojego dachu - krzyknam tylko i poszam do domu odebra.
- Pani Daniels? - rozbrzmia jaki nieznajomy mski gos w suchawce.
- Kate - odparam.
Dziura nad korytarzem bya prawie zaatana, ale Curran ani myla posucha mojego polecenia.
- Kate, tu detektyw Gray z WKZP
-Jeden z tych dwch buldog... profesjonalnych przedstawicieli prawa, ktrzy mnie odwiedzili?
- Ale skd! - stanowczo zaprzeczy.
Odgos walenia sta si bardziej intensywny, jakby Curran zamierza wbi dom w grunt. Domyliam si, e prbuje
przybi kady z gwodzi jednym uderzeniem.
-Jestem tutaj razem z rycerzem-obroc Mona- hanem. Poinformowa mnie o twoim zaangaowaniu w spraw
morderstw w Czerwonym Punkcie Maniaka - zabrzmiao ponownie w suchawce.
Czerwony Punkt Maniaka... Boe. Brzmi jak jaki niedorobiony tytu serialu telewizyjnego.
Walenie w dach przybierao na sile.
-Jestemy pod wielkim wraeniem... Prosz nie mie mi za ze tego pytania, ale co to za haas?
- Chwileczk - odoyam suchawk na st i wrzasnam: - Curran!
- Co?! - odkrzykn.
- Moesz przesta na minut? Rozmawiam z WKZP.
Warkn co, ale walenie w dach ustao.
- Przepraszam - powiedziaam, podnoszc suchawk. - Co pan mwi...?
- Mwiem wanie, e twoje dokonania zrobiy na nas wielkie wraenie. Skontaktowalimy si te z Gromad i
Wadca Bestii wyraa si o tobie w samych superlatywach.
- Naprawd? - spytaam z autentycznym zdziwieniem.
- Owszem - odpar zupenie powanie detektyw.
- Momencik... - poprosiam, opuszczajc rk ze suchawk. - Curran? - zawoaam.
- Co znowu? - odburkn.
- Rozmawiae o mnie z WKZP?
- Mogem rozmawia - odpar zdawkowo.
- Co im powiedziae?
- Nie pamitam. Wspomniaem o twoim zdyscyplinowaniu i umiejtnoci wykonywania rozkazw. Mogem te
powiedzie co o twoich predyspozycjach do dziaania w zespole.
Derek zacz krztusi si ze miechu.
- Ale dlaczego? - dopytywaam si.
- Bo wtedy uznaem, e tak powinienem - stwierdzi Curran i wrci do przybijania dachwek.
- Przepraszam - powiedziaam do telefonu, zatykajc palcem drugie ucho. Tylko tak mogam usysze detektywa. -
Jego Wysoko ma skonnoci do przesady. Chc co wyjani. Po pierwsze, nie nale do graczy zespoowych, po
drugie, jestem raczej niezdyscyplinowana, a po trzecie, mam problem z autorytetami. I po czwarte w kocu, Wadca
Bestii nie powinien opowiada bzdur.
Na dachu Derek zanosi si rechotem.
- Nie szukam zespoowego gracza - powiedzia Gray.
- O! - naprawd zdziwi mnie tymi sowami




- .
- Co wiesz o Marduku?
- To staroytne bstwo, domagajce si ofiar z ludzi. Jest bardzo wybredny, jeli chodzi o to, jak s przyrzdzone.
Dlaczego pan pyta?

- Szukam przedstawiciela Zakonu, ktry asystowaby mojemu zespoowi w jednej z naszych spraw. Pojawio si
twoje nazwisko - wyjani.
- Bardzo mi to schlebia, ale nie mam prawa do reprezentowania Zakonu.
- Rycerz-obroca twierdzi, e masz.
- Och. - Och" byo odpowiednim sowem. Krtkim i neutralnym, mogcym wyraa wszystko i nic.
- Rozmawiaem z Gildi - kontynuowa Gray. - Zgadzaj si z nami. Widz potrzeb wsppracy pomidzy Gildi i
Zakonem i wydaje si, e wszyscy bd bardzo zadowoleni, jeeli przyjmiesz t prac.
Wsppraca pomidzy Gildi i Zakonem. Staa pensja, jak na razie pewnie miesznie maa, ale zawsze pensja. Na
nieszczcie w mojej obecnej sytuacji finansowej przymiotnik maa" stanowi pewien problem.
- Bardzo mi przykro - powiedziaam. - Pomogabym wam z prawdziw przyjemnoci, ale nie mog. Jestem
spukana do zera. Musz przyjmowa stae zlecenia Gildii, dopki troch nie odbij si od dna, eby zaangaowa si w
co innego.
W suchawce usyszaam stumione odgosy jakiej rozmowy, w kocu Gray powiedzia:
- Rycerz-obroca prosi, eby sprawdzia ostatni korespondencj.
Szturchnam nog kosz ze stosem listw, a te rozsypay si po pododze.
- Mam szuka czego konkretnego? - spytaam.
- W niebieskiej kopercie.
Wyowiam ze stosu niebiesk kopert i otworzyam j, ostronie przyciskajc suchawk telefonu ramieniem do ucha.
Zobaczyam pikny rachunek, opiewajcy na sze tysicy dolarw, ktre zostay zdeponowane na moim koncie. W
rubryce tytuem" widniao: Zapata za wykonane usugi, zgodna z Artykuem Ml". Ml oznacza krzyowcw. W przeci-
wiestwie do innych rycerzy Zakonu, krzyowcy nie pobierali staego wynagrodzenia, pacono im za robot".
- Podzikuj mu ode mnie - poprosiam i spytaam na wszelki wypadek: - Mistrz Zakonu zdaje sobie spraw, e nigdy
nie zostan krzyowcem?
- Sdz, e tak - odpowiedzia wesoo Gray. - A zatem przyjmujesz ofert pracy?
Dziki, Ted, umiechnam si w mylach.
- Tak - odparam zdecydowanie. - Przyjmuj.
- wietnie. Kiedy moesz zacz?
Spojrzaam za okno. Wanie zacz si pikny,
soneczny dzie, a na moim dachu siedziao dwch zmiennoksztatnych.
-Jutro - powiedziaam bez chwili wahania. - Mog zacz jutro.

You might also like