Mroczna Polowa - King Stephen

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 2049

STEPHEN

KING

MROCZNA
POOWA
( THE DARK HALF )

ksik dedykuj osobie,


pomaga mi w interesach
Sonderegger,
jej mowi Peterowi.

Od autora
Mam dug wdzicznoci
wobec p. Richarda Bachmana*.
Darzy mnie pomoc i inspiracj.
Bez niego ta powie nie
przyszaby na wiat.
S.K.

Prolog
- Tnij go - powiedzia
Maszyna. - Tnij na moich oczach.
Chc widzie, jak broczy krwi.
Nie ka sobie dwa razy powtarza.
George Stark
Tak jak to robi Maszyna

L
udzkie ycie - prawdziwe ycie, w
przeciwiestwie
do
marnej
fizycznej
egzystencji
niekoniecznie zaczyna si w chwili
narodzin. Prawdziwe ycie Thada
Beaumonta, chopca urodzonego i
wychowanego w Ridgeway dzielnicy Bergenfield, New Jersey,
zaczo si w roku 1960. Przytrafiy

mu si wtedy dwa wypadki.


Pierwszy uksztatowa jego los,
drugi o mao nie pooy mu kresu.
W 1960 roku Thad Beaumont liczy
sobie jedenacie lat.
W
styczniu
posa
opowiadanie na konkurs literacki
sponsorowany przez czasopismo
dla nastolatkw American Teen.
W
czerwcu
redakcja
poinformowaa go o honorowym
wyrnieniu
w
kategorii
beletrystyki. Z dalszej treci listu
wynikao, e jurorzy gotowi byli

przyzna mu drug nagrod, lecz z


zaczonych danych dowiedzieli
si, e dopiero za dwa lata bdzie
nastolatkiem. Niemniej jednak
gratuluj tak niezwykle dojrzaego
opowiadania, jakim jest Przy domu
Marty'ego.
W dwa tygodnie pniej
czasopismo
przysao
dyplom
honorowy.
Nadszed
listem
poleconym. Na dyplomie nazwisko
chopca
wypisano
alfabetem
staroangielskim, tak wymylnym, e
ledwo czytelnym. U dou odcinito

zot piecz oraz znak firmowy


American Teen - sylwetki krtko
ostrzyonego chopaka i dziewczyny
z koskim ogonem, podskakujcych
w tacu.
Mama zapaa w ramiona
swego spokojnego, solidnego syna,
ktry
zawsze
wydawa
si
niepozbierany i czsto potyka o
wasne wielkie stopy, i okrya go
pocaunkami.
Na ojcu list nie wywar
adnego wraenia.
- Jak niby taki z niego orze,

to czemu nie dorzucili troch forsy?


- burkn gbi fotela.
- Glen...
- Mniejsza z tym. Kiedy
wreszcie przestaniesz go mitosi,
moe ten Ernest Hemingway
skoczyby mi po piwo.
Na to matka ju si nie
odezwaa... ale daa list i dyplom
do oprawienia, pacc za usug z
uciuanych
oszczdnoci,
i
powiesia dowody uznania nad
kiem syna. Demonstrowaa je
gociom, twierdzc przy tym, e

Thad bdzie kiedy wielkim


pisarzem. Zawsze czua w nim
zarodki wielkoci; oto pierwszy
widomy znak. Te przemowy
wpdzay Thada w zaenowanie,
ale zbyt kocha mam, eby si jej
do tego przyzna.
Jednak zaenowanie nie
przeszkadzao mu przyznawa w
duchu matce racji. Nie mia
pojcia, czy zapowiada si na
wielkiego pisarza, ale pisarzem
zostanie, niech si dzieje co chce.
Czemu nie? By cakiem dobry w

machaniu pirem. I co waniejsze,


tworzenie sprawiao mu frajd,
zwaszcza kiedy na papier spyway
waciwe sowa. Nie zawsze
wyroluj go z forsy na jakim
kruczku. Nie zawsze bdzie mia
jedenacie lat.
Drugie wane wydarzenie,
jakie mu si przytrafio tamtego
roku, miao miejsce w sierpniu.
Wtedy wanie zaczy nachodzi
go ble gowy. Z pocztku daway
si znie, ale nim w poowie
wrzenia szkoa otwara podwoje,

agodne, niemiae pulsowania w


skroniach i na czole przeszy w
mdlcy koszmar, maratony udrki.
Kiedy si zaczynay, kad si w
swoim pokoju, zaciga story i
czeka na mier. Pod koniec
wrzenia zacz marzy o mierci.
A od poowy padziernika ogarnia
go lk, e nie umrze. Tak cierpia.
Pocztek tych mk zwykle
zwiastowa urojony haas, syszany
tylko przez Thada - jakby dalekie
wierkanie
tysicy
ptakw.
Czasami chopiec fantazjowa, e je

widzi. Wyobraa sobie wtedy


wrble siedzce stadkami na
drutach telefonicznych i dachach,
jak miay to w zwyczaju wiosn i
jesieni.
Mama zaprowadzia go na
wizyt do doktora Sewarda.
Lekarz zajrza mu w oczy
oftalmoskopem. Potrzsn gow.
Nastpnie
zacign
zasony,
wyczy wiato i poleci Thadowi
wpatrywa si w biay bok izby
przyj. Zapala i gasi latark,
rzucajc jasny krg na cian.

- Czy robi ci si od tego


niedobrze, synu?
Thad zaprzeczy.
- Nie krci ci si w gowie?
Jakby mia zemdle?
Thad znw zaprzeczy.
- Czujesz jaki zapach?
Zgniych
owocw,
poncych
szmat?
- Nie.
- A twoje ptaki? Nie
syszae ich patrzc na migajce
wiato?
- Nie - odpowiedzia

oszoomiony Thad.
- To nerwy - owiadczy
pniej ojciec, kiedy Thad zosta
odprawiony do poczekalni. - Ten
cholerny smarkacz to jeden kbek
nerww.
- Sdz, e to migrena zakomunikowa rodzicom lekarz. Rzadko w tak modym wieku, ale
trafia si. I wydaje si bardzo...
spity.
- Jest bardzo spity! potwierdzia Shayla Beaumont, nie
bez uznania wobec diagnozy.

- No c, moe kiedy
wynajdzie si lek na migreny. Na
razie obawiam si, e musi je
znosi.
- Taaa... i my z nim skrzywi si Glen Beaumont.
Ale to nie byy nerwy, nie
migrena i nie skoczyo si na
jednej wizycie u lekarza.
Na cztery dni przed wigili
Wszystkich
witych
Shayla
Beaumont usyszaa, jak jedno z
dzieci oczekujcych wraz z Thadem
na szkolny autobus podnosi wrzask.

Wyjrzaa przez kuchenne okno i


zobaczya syna lecego na
podjedzie. Wi si w konwulsjach.
Pudeko na lunch leao obok, jego
zawarto - owoc i kanapka wypada na gorc nawierzchni.
Matka wybiega na dwr, odgonia
dzieciaki i stana bezradnie nad
synem, lkajc si go dotkn.
Gdyby wielki ty autobus
prowadzony przez pana Reeda
spni si cho troch, Thad
poegnaby si z yciem. Ale pan
Reed by sanitariuszem w Korei.

Udao mu si odgi w ty gow


chopca i odetka tchawic, zanim
udusiby si wasnym jzykiem.
Karetka zabraa Thada do szpitala
okrgowego w Bergenfield. Tylko
przypadek sprawi, e dyur peni
doktor Hugh Pritchard. Siedzia w
izbie przyj, popija kaw i
przecigiwa si z koleg w
niestworzonych garstwach na temat
osigni na polu golfowym, kiedy
wanie
wjechay
nosze
z
chopcem. I znw tylko przypadek
sprawi, e doktor Hugh Pritchard

by najlepszym neurochirurgiem w
stanie New Jersey.
Zarzdzi
rentgen.
Po
obejrzeniu zdj zademonstrowa je
Beaumontom. t mikk kredk
zakreli na kliszach niewyrany
cie i poprosi, by zwrcili na
niego szczegln uwag.
- To - powiedzia. - Co to
jest?
- A skd, do diaba, mamy
wiedzie? - odparowa Glen
Beaumont. - Pan jeste cholerny
doktor.

- Zgadza si - sucho
potwierdzi Pritchard.
- ona mwi, e go co
napado - rzek Glen.
- Jeli sugeruje pan, e mia
atak, to zgoda, mia atak. Jeli
chodzi panu o atak epilepsji, to
jestem przekonany, e nie w tym
rzecz. W przypadku ataku tak
gwatownego jak u paskiego syna
na pewno mielibymy do czynienia
z grand mal, a Thad nie wykaza
adnej reakcji na test wietlny
Littona. Gdyby cierpia na grand

m a l , dostrzeglibycie to bez
pomocy lekarza. Przy kadym
zakceniu w telewizorze chopak
plsaby jak wojownik plemienia
Watussi.
- Wic co to jest? niemiao spytaa Shayla.
Pritchard wrci do klisz
zawieszonych na podwietlonym
ekranie.
- Co to jest? - Stukn po raz
drugi w zakrelone kko. - Nage
ble gowy i brak wczeniejszych
atakw sugeruj, e syn pastwa ma

guza
mzgu,
prawdopodobnie
niewielkiego i mam nadziej, e
niezoliwego.
Glen Beaumont wlepia w
lekarza pozbawione wyrazu oczy.
Jego ona kaa w chusteczk. kaa
bezdwicznie.
Ten
zduszony
szloch by efektem maeskiego
treningu. Glen mia szybkie pici,
umia sprawia bl i nigdy nie
zostawia ladw. Po dwunastu
latach cierpie bez sowa skargi nie
potrafia gono paka, nawet
gdyby chciaa.

- Czy o to w kocu chodzi,


e chcecie mu kraja mzg? - spyta
Glen z wrodzonym taktem i
delikatnoci.
- Moe nie wyrazibym tego
tymi sowami, panie Beaumont, ale
sdz, e operacja jest ze wszech
miar konieczna - odrzek Pritchard i
pomyla: Jeli Bg naprawd
istnieje i jeli naprawd stworzy
nas na swj obraz i podobiestwo,
lepiej nie myle, jakim cudem
chmary facetw tego pokroju plcz
si po wiecie i decyduj o losie

blinich.
Glen pogry si w dugim
namyle.
Pochyli
gow,
zmarszczy
czoo.
Wreszcie
podnis wzrok i zada pytanie,
ktre drczyo go najbardziej.
- Tylko bez godnych
kawakw, doktorku. Ile to mnie
bdzie kosztowa?
Pielgniarka zobaczya to
pierwsza.
W sali operacyjnej, w ktrej
przez ostatni kwadrans sycha byo
jedynie
mruknicia
doktora

Pritcharda,
syk
aparatury
podtrzymujcej funkcje organizmu i
wyrazisty,
ostry
wizg
piy
chirurgicznej Negli, przenikliwe
wycie modej kobiety zabrzmiao
oguszajco.
Rzucia si w ty. Potrcony
stoliczek Rossa,
na
ktrym
metodycznie
uoono
ponad
dwadziecia narzdzi, hukn o
podog. Poszo echo. Rozlega si
seria
pojedynczych
cichszych
dwikw,
przypominajcych
dzwoneczki.

- Hilary! - Krzyk siostry


przeoonej zdradza szok i
osupienie. Zapomniaa si tak
dalece, e zrobia p kroku za
uciekajc kobiet, trzepoczc
poami zielonego kitla.
Doktor Albertson, chirurg
asystent, kopn w ydk siostr
przeoon.
- Zechciej z aski swojej nie
zapomina, gdzie jeste!
Tak,
doktorze.
Natychmiast wyhamowaa, nie
spojrzawszy nawet w kierunku

pchnitych na ocie drzwi.


Hilary
opucia
scen
wydarze
lew
kulis,
nie
przestajc
wy
jak
syrena
pdzcego wozu straackiego.
- Wrzu narzdzia do
sterylizatora - poleci Albertson
siostrze przeoonej. - Ju. Migiem.
- Tak, doktorze.
Wzia si do zbierania
instrumentw. Oddychaa ciko,
wyranie poruszona, ale panujc ju
nad sob.
Doktor Pritchard zdawa si

w ogle nie dostrzega tego


zamieszania.
Z
napiciem
obserwowa wycicie w czaszce
Thada Beaumonta.
- Niewiarygodne - mrucza.
- Po prostu niewiarygodne.
Przypadek wprost podrcznikowy.
Gdybym nie widzia tego na wasne
oczy...
Otrzewi go dopiero syk
sterylizatora. Spojrza na doktora
Albertsona.
- Pomp! - rzuci ostro.
Popatrzy na pielgniark. - A czym

si ty, kurwa, zajmujesz?! Co my tu


robimy, rozwizujemy krzywk z
sobotniego Timesa?! Rusz tyek i
dawaj co trzeba!
Oderwaa
si
od
sterylizatora, niosc narzdzia na
nowej tacce.
Lester,
pompa!
powiedzia
Pritchard
do
Albertsona. - Ju. Zaraz poka ci
co, co widziae tylko na
wiejskich jarmarkach.
Albertson podsun pomp
ssc na kkach. Nie zwraca

uwagi na siostr przeoon, ktra


uskoczya mu z drogi, zrcznie
balansujc tack.
Pritchard
popatrzy
na
anestezjologa.
- Przyjacielu, podaj mi
dokadne cinienie, O nic wicej
nie prosz.
- Sto pi na szedziesit
osiem, doktorze. Ani drgnie.
- No, matka chopaka
twierdzi, e mamy tu przyszego
Williama Szekspira, wic staraj
si, eby dalej tak stao. Zbieraj mu

krew, Lester. Nie wystarczy


askota tym cholerstwem!
Albertson
wczy
ju
pomp, zbiera krew. W tle
rozlegao
si
uspokajajce,
miarowe popiskiwanie aparatury
kontrolnej. Wtem Albertson sam
gono zassa powietrze. Poczu si
jak po mocnym ciosie w splot
soneczny.
- Och, mj Boe. O Jezu.
Jezu Chryste. - Wzdrygn si... ale
po pewnym czasie pochyli nad
operowanym. Ponad mask zza

szkie
w
rogowej
oprawie
byszczay rozszerzone ciekawoci
oczy. - Co to jest?
- Chyba to, co widzisz powiedzia Pritchard. - Za chwilk
ochoniesz i skojarzysz. Czytaem o
tym, ale si nie spodziewaem, e
kiedy zobacz.
Mzg Thada Beaumonta
mia kolor skraju konchy - szary z
lekkim rowym odcieniem.
Z gadkiej opony mzgowej
wygldao
pojedyncze,
lepe,
zdeformowane ludzkie oko. Mzg

lekko pulsowa i oko pulsowao


wraz z nim. Jakby chciao do nich
mrugn. Wanie to niby mrugnicie
wygnao
z
sali
operacyjnej pielgniark.
- Jezu Chryste, co to jest?! powtrzy pytanie Albertson.
- To jest nic - odpowiedzia
Pritchard. - Kiedy miao szanse
by czstk ywej, oddychajcej
istoty ludzkiej. Teraz jest niczym.
To
jedynie
rdo
niebezpieczestwa. A tak si
skada, e moemy je usun.

- Wolno spojrze, doktorze


Pritchard? - spyta anestezjolog,
doktor Loring.
- Cinienie w normie?
- Tak.
- No to podejd. Bdziesz
mia o czym opowiada wnukom.
Ale si pospiesz. - Podczas gdy
Loring zaspokaja
ciekawo,
Pritchard
zwrci
si
do
Albertsona: - Potrzebuj Negli.
Chc otworzy go troch szerzej.
Wtedy pogrzebiemy. Nie wiem, czy
zdoam wyj cao, ale chc

wyj ile si da.


Les Albertson, sprawujcy
teraz obowizki siostry przeoonej
bloku
operacyjnego,
wcisn
wieo wysterylizowany zgbnik w
rk Pritcharda, ktry nucc
wanie pod nosem temat z Bonanzy
operowa w ranie szybko i nieomal
bez wysiku, od czasu do czasu
sprawdzajc efekty dziaania w
lusterku zamontowanym na kocu
zgbnika. Posugiwa si raczej
dotykiem ni wzrokiem. Albertson
wyzna pniej, e nigdy w yciu

nie
by
wiadkiem
tak
wstrzsajcego, wykonywanego na
czuja, kawaka chirurgicznej roboty.
Poza okiem znaleli cz
nozdrza, trzy paznokcie i dwa zby.
Jeden z nich mia may ubytek. Oko
nie przestawao pulsowa i mruga,
a Pritchard za pomoc igowego
skalpela najpierw naku je, a
potem wyci. Caa operacja, od
wprowadzenia
zgbnika
do
finalnej ekstrakcji, zabraa tylko
dwadziecia siedem minut. Pi
kawakw ciaa poleciao z

chrupniciem do pojemnika z
nierdzewnej stali, umieszczonego
na stoliku obok ogolonej gowy
Thada.
- Myl, e zaatwilimy co
trzeba - zawyrokowa wreszcie
Pritchard. - Wyglda na to, e caa
obca tkanka bya poczona
szcztkowymi ganglionami. Jeli
nawet jakie kawaki si uchoway,
to jest spora szansa, e je zabilimy.
- Ale... jak to moliwe, e
ten dzieciak wci yje? Przecie to
wszystko byo czci jego

organizmu? - zapyta oszoomiony


Loring.
Pritchard
wskaza
na
pojemnik.
- Znajdujemy w gowie
chopaka oko, kilka zbw, troch
paznokci i od razu wydaje ci si, e
to czci jego organizmu? Czy
ubyo mu ktrego paznokcia?
Chcesz sprawdzi?
- Ale nawet komrki
rakowe s czci pacjenta...
- To nie by rak - cierpliwie
tumaczy Pritchard. Mwi, a jego

rce nie ustaway w pracy. Przyjacielu, bardzo czsto tak


bywa, e dziecko, ktre przychodzi
na wiat, zostao poczte wraz z
bratem czy siostr. To zdarza si w
co najmniej dwch przypadkach na
dziesi. Co dzieje si z drugim
podem? Sabszy zostaje wchonity
przez silniejszy.
- Wchonity? Masz na
myli poarty?! - dopytywa si
Loring. Nieco zzielenia. - Czy
mwimy tu o kanibalizmie in utero?
- Jak zwa, tak zwa;

wystpuje cakiem czsto. Jeli


wreszcie zbuduj ten interes
dziaajcy jak sonogram, o czym
cigle gadaj na zjazdach, to moe
dowiemy si dokadnie, jak czsto.
Ale bez wzgldu na to, jak czsto
lub jak rzadko to wystpuje, ten
przypadek to ewenement. Cz
bliniaka tego chopca nie zostaa
wchonita. Traf zdarzy, e
wyldowaa w pacie czoowym.
Rwnie atwo moga zawdrowa
do
jelit,
ledziony,
rdzenia
krgowego, gdziekolwiek. Zwykle

takie przypadki widz jedynie


anatomopatolodzy - wychodz na
jaw podczas sekcji, cho nigdy nie
syszaem, eby obca tkanka bya
przyczyn mierci.
- No, a co tu si stao? spyta Albertson.
- Co spowodowao, e rok
temu submikroskopijna
wtedy
tkanka zacza si rozrasta.
Przynajmniej na miesic przed
porodem,
regulator
rozwoju
wchonitego bliniaka powinien
ulec kompletnemu zniszczeniu.

Tymczasem jako przetrwa... i


cholerstwo zaczo si rozwija.
Dalszy
bieg
wydarze
nie
przedstawia adnej tajemnicy.
Cinienie
wewntrzmzgowe
wywoao u chopaka ble gowy,
konwulsje i wyldowa u nas.
- Zgoda - powiedzia cicho
Loring - ale dlaczego to nastpio?
Pritchard potrzsn gow.
- Jeli za trzydzieci lat
nadal bd zajmowa si czym
powaniejszym ni machanie kijem
golfowym, wtedy mnie zapytaj.

Moe zdoam odpowiedzie. Na


razie wiem tyle, e udao mi si
zlokalizowa i usun bardzo
specyficzny, bardzo rzadki rodzaj
nowotworu.
agodnego
nowotworu. I jeli nie nastpi
komplikacje - tyle powinni
wiedzie rodzice. Przy ojcu
dzieciaka jaskiniowiec wyszedby
na demona intelektu. Czy takiemu
facetowi mona wytumaczy, e
zrobio si jego jedenastoletniemu
synowi skrobank? Wtpi. Les,
zamykamy go. - I po namyle,

smakujc kade sowo, dorzuci: Siostro przeoona, ta gupia cipa,


ktra ucieka z sali, stracia prac.
Zechce
siostra
dopilnowa
formalnoci.
- Tak, panie doktorze.
Thad Beaumont opuci
szpital dziewi dni po operacji.
Przez niemal p roku lew stron
ciaa mia denerwujco sab i od
czasu do czasu, gdy ogarniao go
silne zmczenie, widzia dziwne
jakby - co - znaczce byski.
eby
umili
synowi

rekonwalescencj, matka kupia


starego remingtona 32. Thad
widzia byski najczciej przed
snem, kiedy zgarbiony nad maszyn
mczy si dobierajc sw albo
kiedy prbowa wyobrazi sobie
dalszy tok opowieci. Wreszcie i te
sensacje miny.
To niesamowite urojone
wierkanie - echo fruwajcych
eskadr wrbli - ani razu nie
powtrzyo si po operacji.
Nadal pisa, nabiera wiary
we wasne siy i ksztatowa swj

styl.
Sprzeda
pierwsze
opowiadanie
czasopismu
American Teen - sze lat po tym,
jak zacz prawdziwe ycie. Od
tego momentu nie wraca ju
pamici do przeszoci.
Rodzice Thada i on sam
wiedzieli jedynie, e tej jesieni,
kiedy mia jedenacie lat, z
czoowego pata mzgu usunito mu
niewielki nieszkodliwy nowotwr.
Jeli w ogle o tym myla (co w
miar upywu lat zdarzao mu si
coraz rzadziej), traktowa to jako

prawdziwy umiech losu.


Dla
wielu
pacjentw,
poddanych operacji mzgu w
tamtych barbarzyskich czasach,
fortuna nie okazaa si tak askawa.

Nadzienie
durniw
Maszyna rozprostowa spinacze
dugimi, silnymi palcami.
- Chy go za eb, Jack - wyda
polecenie facetowi stojcemu za Halsteadem. Bd tak askaw, chy go fest.
Halstead przejrza zamiary Maszyny.
Kiedy apska Jacka Rangely'ego unieruchomiy
mu gow, da gos. Wrzaski rozlegy si w

caym opustoszaym skadzie, obudziy echo.


Wielka pusta przestrze dziaaa jak naturalny
wzmacniacz. Halstead pia jak piewak
operowy, robicy rozpiewk przed premier.
- Wrciem - powiedzia Maszyna.
Halstead zacisn powieki. Na nic. Stalowy
prcik bez trudu przebi powiek, naku gak
oczn. Rozlego si lekkie pyknicie. Zacz
wycieka liski, galaretowaty pyn. - Wrciem
zza grobu i odnosz wraenie, e ci to wcale
nie cieszy, ty niewdziczny skurwysynu.

George Stark
Przejadka do Babilonu

ROZDZIA PIERWSZY

Ludzie bd gada
1
Numer magazynu People z
23 maja by najbardziej typowy z
typowych.
Okadk zdobio zdjcie
Zmarej Osobistoci, gwiazdy rock
and rolla. Powiesia si w celi,
zatrzymana za posiadanie kokainy
oraz
rozmaitoci
innych

narkotykw. rodek czasopisma by


bardziej zrnicowany ni bufet z
saatkami:
dziewi
nie
wyjanionych morderstw na tle
seksualnym w sabo zaludnionej
zachodniej Nebrasce; aresztowanie
apostoa zdrowego odywiania wyldowa za kratkami oskarony o
kolporta pornografii dziecicej;
gospodyni domowa z Maryland
wyhodowaa dyni przypominajc
popiersie
Jezusa
Chrystusa,
wystarczyo si jej tylko przyjrze
(dyni, nie niewiecie) na wp

zamknitymi oczami w sabo


owietlonym pokoju; dziarska
moda paraplegiczka trenowaa
przed nowojorskim maratonem
wzkw
inwalidzkich;
hollywoodzki rozwd; lub w
nowojorskim wielkim wiecie; as
wolnej amerykanki wraca do si po
zawale; aktor komediowy odpiera
przed sdem zarzuty byej maonki
o niesprawiedliwy podzia majtku.
Znajdowa si tam rwnie
materia o przedsibiorcy z Utah,
wprowadzajcym
na
rynek

supergorcy towar: lalk Ej,


Mamusiu!. Ej, Mamusiu! miaa
pono wygld najukochaszej
teciowej.
Wmontowany
magnetofon wypluwa kwestie w
rodzaju: Kochanie, w moim domu
on nigdy nie dostawa zimnych
obiadw lub Twj brat nigdy nie
traktuje mnie jak zo konieczne,
kiedy go odwiedzam. Prawdziwe
jajo polegao na tym, e zamiast
cign za jaki sznurek z tyu
Mamusi,
naleao
kopn
drastwo z caej siy. Ej,

Mamusiu! jest solidnie wypchana.


Gwarantujemy, e nie pknie i nie
spowoduje uszkodze cian i
mebli - gosi dumny wynalazca,
pan Gaspard Wilmot (ktry,
wspomniano
mimochodem
w
artykule, stan raz przed sdem
pod zarzutem oszustw podatkowych
- zarzut wycofano).
Na stronie trzydziestej
trzeciej zabawnego i pouczajcego
numeru
tego
zabawnego
i
pouczajcego
amerykaskiego
czasopisma
figurowa
dzia

zatytuowany skrtem typowym dla


People - zgrabnym, zwizym,
zoliwym. BIO - gosia
winietka.
People
od
razu
przechodzi do sedna - rzek Thad
Beaumont do Lizy, swej ony, gdy
siedzieli rami w rami przy
kuchennym stole, przegldajc
artyku po raz drugi. - BIO! Jak nie
masz ochoty na BIO, przeskakujesz
na W TARAPATACH i czytasz o
tych dzierlatkach cielcych si
pokotem w samym sercu Nebraski.

- Jak si nad tym powanie


zastanowi, to wcale nie jest
mieszne - stwierdzia powanie
Liza Beaumont, po czym popsua
wszystko parskajc miechem.
- Trudno zrywa z tego
powodu boki, niemniej na pewno
jest to osobliwe. - Thad wrci do
artykuu. Machinalnie tar przy tym
ma bia blizn, widoczn
wysoko na czole.
Jak zwykle w BIO i ten
materia zawiera wicej sw ni
fotografii, inaczej ni pozostae

dziay People.
- Nie al ci, e to zrobie? spytaa Liza.
- Przede wszystkim nie ja to
zrobiem. My to zrobilimy. Oboje
za jedno i jedno za oboje,
pamitasz? - Stukn palcem w
zdjcie na drugiej stronie artykuu.
Liza podsuwa Thadowi blach z
racuszkami. Thad siedzi przy
maszynie. W maszyn wkrcono
kartk papieru; nie wiadomo tylko,
co na niej jest. Ale to nie miao
znaczenia, poniewa musiay to by

same bzdury. Pisanie zawsze


przychodzio Thadowi ciko i
niezbyt przepada za widowni,
szczeglnie jeli szwenda si
wrd niej fotograf z People.
George'owi pisanie szo jak z
patka, ale Thadowi Beaumontowi
jak po grudzie. Liza obchodzia go z
daleka, gdy poci si nad maszyn i czasem osiga sukces. Nie
przynosia mu telegramw. Co
dopiero racuszkw!
- Tak, ale...
- Po drugie...

Spojrza na zdjcie, na
ktrym ona podsuwa mu racuszki,
a on unosi ku niej wzrok.
Umiechali si szeroko. Ten wyraz
radoci wyda mu si osobliwy na
twarzach ludzi, ktrzy cho
pogodni, nie szafowali czym nawet
tak powszednim jak przelotny
umiech. Wspomnia czasy, kiedy
by przewodnikiem grskim w
Appalachach - w Maine, New
Hampshire i Vermoncie. W tamtej
odlegej, pamitanej jak przez mg
przeszoci oswoi szopa imieniem

John Wesley Harding. Nie uczyni


w tym celu adnego wysiku, szop
po prostu zapon do niego gorc
mioci. Kochany J.W., jak i Thad,
lubi goln sobie w zimne
wieczory i czasem, gdy przebra
miar, umiecha si szeroko. Tak
jak Thad i Liza na fotografii.
- Co po drugie?
Po
drugie
jest co
zabawnego w tym, e pisarz
nominowany raz do Narodowej
Nagrody Ksiki i jego ona
szczerz si do siebie jak parka

zalanych szopw - pomyla i nie


wytrzyma duej; rykn miechem.
- Thad, obudzisz bliniaki!
Bez powodzenia prbowa
si uspokoi.
- Po drugie, wygldamy jak
para kretynw i wcale mnie to nie
obchodzi - powiedzia, przytuli j
mocno i pocaowa w szyj.
W drugim pokoju najpierw
William, a potem Wendy zaczli
paka.
Liza chciaa spojrze na
niego z nagan, ale nie potrafia.

Jak dobrze jest usysze jego


miech. Dobrze, bo chyba za rzadko
sobie na niego pozwala. To
rozbawienie miao dla niej obcy,
dziwny urok. Thad Beaumont nigdy
nie by mieszkiem.
- Moja wina - powiedzia. Zajm si nimi.
Zacz
si
podnosi,
potrci st i o mao go nie
wywrci.
By
mczyzn
agodnym, ale dziwnie niezdarnym.
Zachowa
t
cech
z lat
dziecinnych.

Liza ustawia wczeniej na


rodku stou flakon z kwiatami.
Teraz zapaa go, zanimby si
zelizgn i roztrzaska na pododze.
- Thad, na Boga! wykrzykna, ale sama wybuchna
miechem.
Siad na moment. agodnie
wzi jej rk w obie donie.
Suchaj,
maleka,
przeszkadza ci to?
- Nie - odpowiedziaa.
Zastanowia si krtko, czy nie
powiedzie: Tylko jest mi jako

niewyranie. Nie dlatego, e


wyszlimy troch gupawo, ale
dlatego, e... no, nie wiem
dlaczego. Po prostu jest mi jako
niewyranie, to wszystko.
Zastanowia si, ale nie
rzeka. Uciskaa mocno jego do.
- Nie - powiedziaa. - Nie
przeszkadza mi. Bawi mnie. A
kiedy
wreszcie
powanie
zabierzesz si do Zotego psa i
reklama pomoe temu drastwu, to
jeszcze lepiej.
Wstaa. Usiowa pj w

jej lady, ale wcisna go z


powrotem w fotel.
- Zajmiesz si dziemi
nastpnym razem. Sied tu, a twoja
podwiadoma ch zniszczenia
mojego
flakonu
minie
bezpowrotnie.
- W porzdku - powiedzia i
umiechn si. - Kocham ci, Lizo.
- Ja te ci kocham.
Posza zaj si blinitami,
a Thad Beaumont powrci do
wertowania swojego BIO.
Inaczej
ni
wikszo

materiaw w People, BIO


Thaddeusa
Beaumonta
nie
zaczynao si od duego zdjcia, ale
od fotografii formatu zaledwie
jednej czwartej strony. Mimo
skromnych rozmiarw wpadaa w
oko, poniewa grafik, obdarzony
umiejtnoci
wychwytywania
rzeczy niecodziennych, da jej
czarn
obwdk.
Fotografia
ukazywaa Liz i Thada na
cmentarzu.
Biay
podpis
wyskakiwa z czarnego ta.
Na zdjciu Thad trzyma

szpadel, a Liza kilof. Z boku taczka,


z ktrej stercz inne narzdzia
grabarza. Na grobie kilka bukietw,
nie zasaniajcych inskrypcji:
GEORGE STARK
1975 - 1988
Niezbyt Miy Facet

Z
otoczeniem
i
wydarzeniem, ktre jakoby miao
miejsce (niedawno zakoczony
pochwek kogo, kto wedle
wyrytych
dat
winien
by
kilkunastoletnim chopcem), niemal
raco kontrastuje nastrj dwojga
faszywych
kocielnych
-

wymieniaj ucisk doni nad wieo


uoon
darni,
rechoczc
beztrosko.
Oczywicie, fotografia bya
pozowana.
Wszystkie
zdjcia
towarzyszce
artykuowi
pochwek, czstowanie racuszkami,
Thad bkajcy si samotnie po
opuszczonej lenej drodze w
Ludlow,
niby
poszukujcy
pomysw - byy pozowane.
Zabawna sprawa. Liza kupowaa
People od piciu at. Oboje kpili
z czasopisma, ale oboje na zmian

kartkowali je przy kolacji albo w


klopie, gdy zabrako ciekawej
ksiki. Thad od czasu do czasu
zachodzi w gow, na czym polega
popularno magazynu; czy ta
dziwna
atrakcyjno
jest
spowodowana
nabon
ciekawoci wobec mniej znanych
stron ycia wielkich saw, czy
decyduje o tym sposb prezentacji:
te wszystkie wielkie czarno - biae
fotografie i skadany grub czcionk
tekst, zawierajcy gwnie proste
zdania oznajmujce. Ale nigdy nie

pomyla, e zdjcia s pozowane.


Fotografie
robia
im
kobieta,
Phyllis
Myers.
Poinformowaa Thada i Liz, e
ongi zrobia seri zdj pluszowych
misiw uoonych w dziecicych
trumienkach. Wszystkie zabawki
miay na sobie dziecice stroje.
Liczya, e sprzeda to jakiemu
wielkiemu
nowojorskiemu
wydawcy. Dopiero pod koniec
drugiego
dnia
powiconego
wywiadowi - i - sesji - zdjciowej
Thad skojarzy, e kobieta sonduje

go, czy nie napisaby tekstw do


fotografii. mier i pluszowe
m i s i e - powiedziaa - bd
stanowi
idealny
zbiorczy
komentarz na temat amerykaskiego
stylu umierania, nie uwaasz,
Thad?
Thad uzna, e w wietle,
tych
dosy
makabrycznych
zainteresowa wcale nie jest tak
zaskakujce, e ta Myers zamwia
nagrobek George'a Starka i
przywioza ze sob z Nowego
Jorku. Nagrobek wykonano z papier

mch.
- Nie macie nic przeciwko
temu, eby ucisn sobie nad nim
donie, prawda? - spytaa z
umiechem
na
twarzy.
Rwnoczenie
baamutnym
i
penym samozadowolenia.
Liza spojrzaa na Thada pytajco i z lekk zgroz. Potem
oboje popatrzyli z mieszanin
rozbawienia i tpego zdziwienia na
lipny nagrobek, ktry odby drog z
miasta Nowy Jork (staej siedziby
redakcji People) do miasteczka

Castle Rock, Maine (letniej


siedziby
Thada
i
Lizy
Beaumontw).
Wzrok
Thada
nieodmiennie przyciga napis:
Niezbyt Miy Facet

Sedno
bombowej
wiadomoci,
ktr
People
chciao si podzieli z zachannymi
wielbicielami
wielkich
saw
Ameryki, byo cakiem proste. Ot
Thad Beaumont by cenionym
pisarzem,
ktrego
pierwsza
p o w i e Przypadkowi tancerze
otrzymaa nominacj do Narodowej
Nagrody Ksiki w 1972 roku. Taki

rodzaj wyrnienia ma sw wag w


oczach krytyki literackiej, ale Thad
Beaumont, ktry od tamtej pory
opublikowa tylko jeszcze jedn
powie pod wasnym nazwiskiem,
obchodzi zachannych wielbicieli
wielkich saw Ameryki tyle co
zeszoroczny nieg. A czowiek,
ktry ich naprawd obchodzi, nie
istnia! Thad napisa jeden wielki
bestseller
i
trzy
niezwykle
popularne powieci kontynuujce
jego wtki, ukrywajc si pod
innym nazwiskiem. Rzecz jasna,

brzmiao ono George Stark.


Jerry
Harkavay,
ktry
stanowi ca obsad biura
Associated Press w Waterville,
pierwszy wypuci t bomb w
szeroki wiat, gdy agent Thada,
Rick Cowley, podrzuci j za
pozwoleniem
pisarza
Louise
Booker z Publishers Weekly. Ani
Harkavay, ani Booker nie dostali
caej bomby - Thad upar si, eby
o tym podlizujcym si kutasinie,
Fredericku
Clawsonie,
zamieszczono tylko wzmiank - ale

bya na tyle interesujca, e wysza


poza rutynowe biuletyny AP i
fachowy magazyn wydawniczy.
Clawson - powiedzia Thad Lizie i
Rickowi - to nie temat bomby. To
dupek naciskajcy ich, eby podali
bomb prasie.
Podczas
pierwszego
wywiadu Jerry zapyta go, jakiego
rodzaju facetem by George Stark.
George - odrzek Thad - by
niezbyt miym facetem. Te sowa
rozpoczynay materia Jerry'ego, a
zainspirowana
nimi
Myers

zamwia
lipny
nagrobek.
Pokrcony
wiat.
Pokrcony
doszcztnie.
I
nagle
Thad
znw
wybuchn miechem.

2
Poniej
fotografii,
przedstawiajcej Thada i Liz na
jednym z najlepszych cmentarzy
Castle
Rock,
figurowa
dwuwersowy podpis.
Drogi
zmary
by
niezwykle bliski tej dwjce -

gosi wers pierwszy.


Wic czemu si miej? pyta drugi.
- Bo wiat to takie
kurewsko dziwaczne miejsce powiedzia Thad Beaumont i
parskn miechem, zasaniajc
twarz rk.
Liza Beaumont nie bya
jedyn osob, ktra czua si lekko
nieswojo z powodu tego dziwnego
huczku, jaki powsta wok caej
sprawy. Sam Thad te czu si
podobnie. Niemniej nie potrafi

opanowa wesooci. Uspokaja si


na kilka sekund, a kiedy zahacza
okiem o napis Niezbyt Miy
Facet, rechot znw rozsadza mu
pier. Prby powstrzymania si od
miechu przypominay uszczelnianie
marnej zapory ziemnej; zatkasz
jeden przeciek i natychmiast gdzie
indziej pojawia si nowy.
Thad podejrzewa, e jego
bezradno jest nieco niezdrowa dowodzi histerii. Wiedzia, e
dobry nastrj rzadko, a cile
mwic prawie nigdy, nie wie si

z
napadami
niepohamowanej
wesooci.
Prawd
mwic,
niepohamowana wesoo nie ma
nic wsplnego z dobrym nastrojem.
Raczej z czym, czego
wypadaoby si lka.
Boisz
si
cholernego
artykuu w People? O to ci
chodzi? Gupota. Boisz si drwin
kolegw z wydziau anglistyki?
Tego, e popatrz na te fotografie i
pomyl, i stracie reszteczki
zdrowego rozsdku?
Nie. Nie ba si niczego ze

strony swoich kolegw, nawet tych,


ktrzy pracowali na uczelni, kiedy
jeszcze dinozaury deptay ziemi.
Wreszcie dochrapa si staej
posady. A jeli przejawiby tylko
ch, mia do pienidzy, eby
spojrze w twarz yciu jako fanfary, prosz! - pisarz i tylko
pisarz. (Co prawda nie by pewien,
czy ma tak ch. Kicha na
biurokratyczne i administracyjne
aspekty uniwersyteckiego ycia, ale
samo uczenie nie byo pozbawione
przyjemnoci). Nie ba si kolegw

rwnie dlatego, e kilka lat temu


przestao go obchodzi, co sobie o
nim myl. Dba o to, co myl o
nim przyjaciele. A jake! I w kilku
przypadkach jego
przyjaciele,
przyjaciele
Lizy
i
wsplni
przyjaciele byli kolegami z
uniwersytetu, ale oni potraktuj ca
aferk jako funta kakw niewart.
Jeli ju mia si czego
ba, to...
Skocz z tym - nakaza
umys suchym, ostrym tonem,
ktrego Thad uywa podczas zaj

i na dwik ktrego nawet


najbardziej niesforni studenci bledli
i milkli. - Skocz natychmiast z tymi
gupotami.
Na nic. Moe mia wpyw
na swych studentw, ale nie mia
wpywu na samego siebie.
Znw popatrzy na zdjcie,
lecz tym razem nie powici uwagi
twarzom ony i swojej, radonie
rozdziawionym
jak
u
pary
dzieciakw wykonujcej jaki
inicjacyjny rytua.
GEORGE STARK
1975 - 1988

Niezbyt Miy Facet

To sprawiao, e czu si
nieswojo.
Ten nagrobek. To nazwisko.
Te daty. A najbardziej to kwane
epitafium, ktre spowodowao, e
mia si od ucha do ucha, ale
ktre, nie wiedzie czemu, w
gruncie rzeczy wcale nie byo
mieszne.
To nazwisko.
To epitafium.
- Nie ma znaczenia wymrucza. - Ten zamas nie yje.
Ale wci go to drczyo.

Gdy
Liza
wrcia,
dwigajc na kadym ramieniu
wieo przewinitego i ubranego w
czyste piochy niemowlaka, Thad
siedzia z nosem w artykule.
Czy
go
zamordowaem?
Thaddeus
Beaumont,
okrzyknity kiedy najbardziej
obiecujcym powieciopisarzem
Ameryki, nominowany w 1972
roku za Przypadkowych tancerzy
do Narodowej Nagrody Ksiki,
powtarza pytanie lekko zamylony.
Sprawia
wraenie
nieco
zaskoczonego.
Morderstwo
-

powtarza cicho, jakby sysza to


sowo po raz pierwszy... cho
mordowanie jest niemal jedyn
rzecz, wok ktrej kr myli
jego mrocznej poowy, jak
nazywa George'a Starka.
Z szerokiego soika,
stojcego obok staromodnego
remingtona 32, wyjmuje owek,
Czarnego Piknisia firmy Berol
(jedyne narzdzie pisarskie Starka,
wedug Beaumonta), i niespiesznie
zaczyna obgryza. Sdzc po
wygldzie innych egzemplarzy, robi
to naogowo.
- Nie - ogasza w kocu,
odoywszy owek.
- Nie
zamordowaem go. - Podnosi oczy
i umiecha si. Liczy sobie

trzydzieci dziewi at, ale kiedy


si tak ufnie umiecha, mona go
wzi za jednego z jego studentw.
- George umar z przyczyn
naturalnych.
Beaumont twierdzi, e
George Stark jest wymysem ony.
Elizabeth Stephens Beaumont,
chodna, pontna blondynka, nie
chce przyj na siebie caego
tytuu do chway.
- Zasugerowaam tylko,
eby napisa powie pod innym
nazwiskiem i zobaczymy, co z tego
wyniknie. Thad przechodzi kryzys
twrczy i potrzebowa odbicia. A
zreszt - wybucha miechem George Stark istnia od dawna!
Widziaam lady jego rki w nie

dokoczonych kawakach Thada.


Naleao tylko wywabi go na
wiato dzienne.
Zgodnie z tym, co
twierdz
koledzy,
kopoty
Beaumonta przekraczay nieco
wymiary kryzysu twrczego.
Przynajmniej dwaj dobrze znani
pisarze (ktrzy odmawiaj podania
nazwisk) martwili si jego stanem
psychicznym
w
krytycznym
okresie midzy pierwsz a drug
ksik. Jeden z nich twierdzi, e
Beaumont by bliski samobjstwa
po
wydaniu Przypadkowych
tancerzy, ktrzy przysporzyli mu
wicej uznania krytyki ni tantiem.
Zapytany,
czy
kiedykolwiek zastanawia si nad

samobjstwem, Beaumont tylko


potrzsa gow i mwi:
- To kretyska myl.
Walczyem nie o szerokie uznanie,
lecz z kryzysem twrczym. A
martwi pisarze nigdy ju nie
wychodz z tej choroby.
Tymczasem
Liza
Beaumont uprawiaa lobbying jak to okrela Beaumont - w
interesie pseudonimu.
- Powiedziaa, e raz
mog si zabawi. Mog napisa
kade gupstwo, jakie mi wpadnie
do gowy, nie przejmujc si opini
The New York Times Book
Review. Powiedziaa, e mog
napisa
western,
powie
fantastycznonaukow, klasyczny

krymina. Albo czarny krymina.


Thad
Beaumont
umiecha si szeroko.
- Zdaje mi si, e to
ostatnie podsuna mi celowo.
Wiedziaa, e chodzi mi po gowie
pomys na czarny krymina, cho
sdziem, e brak mi do tego
talentu. Pomys z pseudonimem
wyda mi si mieszny. Poczuem
si w pewien sposb wolny jakbym znalaz ukryte wyjcie
awaryjne, rozumiesz, o co chodzi?
Ale chodzio te o co innego. Co,
co
bardzo
trudno
jest
wytumaczy.
Beaumont wyciga rk
w kierunku ostro zastruganych
owkw, sterczcych ze soika na

przetwory, potem cofa. Przesuwa


wzrok na przeszklon cian
gabinetu, za
ktr
drzewa
urzdzaj wiosenn rewi.

Kiedy rozwaasz
pisanie pod pseudonimem, to tak
jakby
rozwaa
bycie
niewidzialnym - odzywa si
wreszcie z pewnym oporem. - Im
duej to wakowaem, tym bardziej
czuem, e bd musia... no...
stworzy swoje drugie ja.
Lewa rka wymyka si
wacicielowi i ukradkiem porywa
owek, podczas gdy umys zajty
jest czym innym.

Thad
odwrci
stron.
Popatrzy na blinita siedzce w

podwjnym krzeseku. Midzy


mieszanymi blinitami zawsze
istnieje braterskie podobiestwo...
albo bratersko - siostrzane, eby nie
uywa
terminologii
mskich
szowinistw. Jednak Wendy i
William byli superidentyczni, nie
bdc identycznymi.
William wyszczerzy si do
Thada znad butelki.
Wendy wyszczerzya si
znad swojej butelki, popisujc si
przy tym akcesorium, ktrego
braciszek nie mia - zbkiem z

przodu. Wyrs on zupenie


bezbolenie. Po prostu przeszy
powierzchni dziseka tak gadko,
jak peryskop okrtu podwodnego
przeszywa powierzchni oceanu.
Wendy podniosa pulchn
rczk znad plastykowej butelki.
Otworzya, demonstrujc rowe
wntrze
apki.
Zamkna.
Otworzya. Znak Wendy.
Nie patrzc na siostr,
William podnis swoj rczk
znad swojej butelki, otworzy,
zamkn, otworzy, zamkn. Znak

Williama.
Thad uroczycie podnis
rk znad stou, otworzy, zamkn,
otworzy.
Blinita wyszczerzyy si
znad butelek.
Opuci wzrok na magazyn.
Ach, People - pomyla - dokd
doszlibymy, co poczlibymy bez
ciebie? Ludzie drodzy, oto czas
amerykaskich gwiazd!
Oczywicie
dziennikarz
wycign wszystkie brudy, ktre
byy do wycignicia - zwaszcza

plam, ktra skazia czteroletni


okres po tym, jak Przypadkowi
tancerze nie wygrali NNK - ale
tego naleao si spodziewa.
Publiczne ujawnienie tych. spraw
byo Thadowi serdecznie obojtne.
Po pierwsze, wcale nie byy takie
brudne, po drugie, zawsze uwaa,
e lepiej mie do czynienia z
prawd
ni
z
kamstwem.
Przynajmniej na dusz met.
Co oczywicie stawiao na
tapecie problem; czy czasopismo
People i dusza meta maj w

ogle co wsplnego?
A zreszt... i tak jest za
pno.
Facet piszcy ten materia
nazywa si Mike... ale jak mu byo
dalej? Jeli nie jeste earlem
bekoczcym na temat rodziny
krlewskiej albo gwiazd filmow
bekoczc na temat innej gwiazdy,
twoje
nazwisko
umieszczone
zostaje dopiero na kocu artykuu.
Thad musia przekartkowa cztery
strony (dwie z nich zapenione
samymi reklamami), eby je

znale. Donaldson. Siedli z


Mikiem
Donaldsonem
pno,
gwarzc trzy po trzy, i gdy Thad
zapyta, czy kogo w ogle
obchodzi, e spodzi
kilka
ksieczek pod innym nazwiskiem,
Donaldson powiedzia co, na co
Thad o mao nie pk ze miechu.
Badania wykazuj, e
wikszo czytelnikw People
ma bardzo wcibskie, lecz kruche
nosy, ktre trudno im wciubia.
Wic kiedy ju wciubi, chc
wiedzie ile si da. Czytelnicy chc

wiedzie wszystko o twoim kumplu


George'u.
On
nie
jest
moim
kumplem - odpowiedzia wtedy
Thad nie przestajc si mia.
- Wyrabiasz si, maleka? zapyta teraz Liz, ktra skoczya
zajcia przy kuchni. - Pomc ci
troch?
- Wszystko gra. Miksuj
troch przecieru maluchom. Czy nie
masz jeszcze dosy samego siebie?
- Jeszcze nie - bezwstydnie
owiadczy Thad i wrci do

artykuu.
Najtrudniej
szo
wymylanie nazwiska - kontynuuje
Beaumont,
lekko
pogryzajc
owek. - Ale nie mogem si bez
niego obej. Wiedziaem, e
pomys
moe
zaskoczy.
Wiedziaem, e mog przeama
kryzys
twrczy,
z
ktrym
walczyem...
jeli
stworz
osobowo pisarza. Odpowiedni
osobowo, inn ni moja.

Jak wpade
George'a Starka?

na

- No c, jest taki pisarz


kryminaw. Nazywa si Donald
E. Westlake - tumaczy Beaumont.
- I pod swoim prawdziwym

nazwiskiem pisze kryminaki. W


zabawny sposb opisuje tam
amerykaskie ycie towarzyskie i
nasze zwyczaje.
Ale od pocztku lat
szedziesitych
do
poowy
siedemdziesitych jako Richard
Stark napisa kilkanacie zupenie
innych powieci. Opowiadaj o
facecie
nazwiskiem
Parker.
Parker
jest
zawodowym
zodziejem. Nie ma przeszoci,
przyszoci i w najlepszych
ksikach interesuje go tylko
rabunek.
Westlake z przyczyn
tylko sobie wiadomych przesta
wreszcie pisywa o Parkerze, ale
nigdy nie zapomn tego, co

powiedzia, gdy jego pseudonim


zosta zdemaskowany: sam tworzy
w soneczne dni, a kiedy padao,
piro
przejmowa
Stark.
Przemwio to do mnie, bo midzy
rokiem 1973 a pocztkiem 1975
miaem same deszczowe dni.
W najlepszych ksikach
Parker
bardziej
przypomina
mierciononego
robota
ni
czowieka. Temat jest niezmienny obrabowany rabu. I Parker
zaatwia zych - naleaoby
powiedzie innych zych - jak robot
zaprogramowany do wykonywania
jednej czynnoci. Chc moj
fors - powiada i to prawie
wszystko, co od niego syszymy.
Chc moj fors, chc moj

fors. Czy ci to kogo


przypomina?
Dziennikarz kiwa gow.
Beaumont opisa Alexisa Maszyn,
gwnego bohatera pierwszej i
ostatniej ksiki George'a Starka.
- Gdyby Tak jak to robi
Maszyna utrzymao si do koca
w takim samym stylu, spoczoby
w szufladzie na wieki wiekw powiada Beaumont. - Publikacja
byaby plagiatem. Ale mniej wicej
w jednej czwartej znalazem swj
rytm i wszystko zagrao.
Dziennikarz pyta, czy
Beaumont
chce
przez
to
powiedzie, e po jakim czasie
spdzonym nad ksik George
Stark obudzi si i przemwi.

Beaumont.
prawdy.

Tak - odpowiada
- To jest bliskie

Thad
podnis
gow,
niemal miejc si wbrew wasnej
woli. Blinita zobaczyy to i
umiechny si znad pure z
groszku. O ile pamita, powiedzia
wtedy:
Chryste,
co
za
melodramatyczne ujcie! Mwisz
tak, jakby cytowa t cz
Frankensteina, w ktrej piorun
uderza wreszcie w piorunochron
umocowny na najwyszej wiey

zamczyska i oywia potwora!


- Nie skocz karmienia,
jeli nie przestaniesz - zauwaya
Liza. Na czubku nosa miaa malek
kropeczk z pure. Thad poczu
absurdaln ch scaowania jej.
- Co mam przesta?
- Ty si szczerzysz - one si
szczerz.
Thad,
nakarmienie
szczerzcego si dziecka to
niemoliwo.
- Wybacz - powiedzia z
pokor i mrugn do blinit,
Identyczne, obrysowane na zielono

umiechy urosy na sekundk.


Thad opuci gow
kontynuowa lektur.

- Zaczem Tak jak to


robi
Maszyna tego samego
wieczoru 1975 roku, w ktrym
wymyliem pseudonim. Wtedy
wyniko jeszcze co. Kiedy byem
gotw, wkrciem kartk papieru
w
waek...
i
wykrciem.
Wszystkie ksiki wystukaem na
maszynie, ale wygldao na to, e
George Stark nie przepada za tym
narzdziem pracy.
Twarz
na
krtko
rozjania szeroki umiech.
- Moe dlatego, e tam,
gdzie kiblowa, w tych hotelach o

zakratowanych oknach, nie ucz


pisania na maszynie.
Beaumont odwouje si
do okadkowej bio George'a
Starka, z ktrej mona si
dowiedzie, e autor liczy sobie
trzydzieci dziewi lat i przebywa
w trzech rnych zakadach
karnych, skazany za podpalenie,
napad z broni w rku i usiowanie
zabjstwa. Okadkowa bio to
jednak dopiero cz opowieci;
Beaumont demonstruje rwnie
yciorys zoony w Darwin Press.
Historia ycia alter ego jest tam
opowiedziana z tak drobiazgowymi
szczegami, jakie tylko dobry
powieciopisarz potrafi stworzy.
Od urodzenia w Manchesterze,

New Hampshire, do zamieszkania


w Oxfordzie, Missisipi; jest tam
wszystko z wyjtkiem pochwku
George'a Starka na cmentarzu
Homeland w Castle Rock, Maine.
- Znalazem stary zeszyt
w szufladzie biurka, a skrobaem
tym. - Wskazuje soik z przyborami
do pisania i sprawia wraenie
nieco zaskoczonego widzc, e
rka wykonujca gest trzyma
owek. - Pisz i nagle ni z tego, ni
z owego sysz Liz. Mwi mi, e
jest pnoc, i pyta, czy w ogle
zamierzam ka si spa.
Liza
Beaumont
zachowaa wasne wspomnienie
tego wieczoru.
- Obudziam si za

kwadrans dwunasta i zobaczyam,


e nie ma go w ku. Pomylaam:
No i co, pisze. Ale nie syszaam
maszyny, wic si troch zlkam.
Wyraz
jej
twarzy
sugeruje,
e
bya
bardziej
przelkniona ni troch.
- Kiedy zeszam na d i
zobaczyam go skrobicego w tym
zeszycie,
wystarczyby
mi
prztyczek i padabym jak duga. Wybucha miechem. - Nosem
prawie jecha po kartce.
Dziennikarz pyta, czy
poczua ulg.
Wielk
ulg
odpowiada
Liza
Beaumont
agodnym, pozbawionym emocji
gosem.

- Przekartkowaem w ty
zeszyt i okazao si, e zapisaem
szesnacie stron bez poprawki mwi Beaumont. - Zuyem trzy
czwarte wieo kupionego owka.
- Patrzy na soik z wyrazem, ktry
moe oznacza melancholi albo
ukryte rozbawienie. - Po mierci
George' chyba powinienem je
wyrzuci. Ja nie pisz owkiem.
Prbowaem. Po prostu mi nie
wychodzi. Pisz tylko na maszynie.
Inaczej palce mi sztywniej i trac
czucie. George'owi nigdy nie
sztywniay palce. I zawsze byy
sprawne.
Podnosi gow i mruga
tajemniczo.
-

Skarbie? - Popatrzy na

on, skupion na wpychaniu resztki


Williamowego
groszku
w
Williama. Spora ilo pokarmu
pokrywaa liniaczek bobasa.
- Co?
- Spjrz na sekundk.
Spojrzaa.
Thad mrugn.
- Czy byo to tajemnicze
mrugnicie?
- Nie, kochanie.
- Mnie si te tak zdaje.
Reszta tej opowieci
stanowi rozdzia wikszej historii.
Tego - ironicznie mwi Thad

Beaumont - co wirusy nazywaj


powieci.
Tak jak to robi
Maszyna zostaa wydana w 1976
roku przez niewielk firm Darwin
Press
(wasne
rzeczy
Beaumonta publikowa Dutton) i
odniosa niespodziewany sukces,
zajmujc pierwsze miejsca na
listach bestsellerw w caych
Stanach. Staa si rwnie
podstaw superkasowego filmu.
Dugi
czas
oczekiwaem, e kto wpadnie na
to, i ja to George, a George to ja mwi Beaumont. - Copyright by
wydrukowany na George'a Starka,
ale o sprawie wiedzia mj agent i
jego ona - obecnie bya ona, ale

nadal penoprawny partner w


interesie - oczywicie szefowie
Darwin Press oraz ksigowy. On
musia o wszystkim wiedzie, bo
George potrafi odrcznie pisa
cae powieci, ale mia pewien
may feler. Nie mg realizowa
czekw. No i, rzecz jasna, musia
wiedzie urzd skarbowy. Wic
przez
jakie
ptora
roku
czekalimy z Liz, a kto odkryje
tajemnic. A tu nic z tych rzeczy.
Wydaje mi si, e to po prostu
lepy traf. Dowodzi jedynie, e jeli
mylisz, i kto na pewno chlapnie,
wszyscy bd trzyma jzyk za
zbami.
I trzymali przez nastpne
dziesi
lat,
podczas
gdy

nieuchwytny pan Stark, autor duo


podniejszy ni jego bliniacza
powka, wyda kolejne trzy
powieci. adna z nich nie odniosa
tak olniewajcego triumfu jak
pierwsza, ale wszystkie wspiy si
wysoko na listach bestsellerw.
Po
dugiej,
penej
namysu pauzie Beaumont zaczyna
wyjania, dlaczego wreszcie
zdecydowa si zrezygnowa z tej
dochodowej mistyfikacji.
- Musisz pamita, e w
gruncie rzeczy George Stark y
tylko na papierze. Kawa czasu
jego istnienie sprawiao mi
przyjemno... i, do diaba, facet
przynosi dochd. Mwiem, e
przynosi mi mam - was - w - dupie

fors. Mio jest wiedzie, e sta


mnie na rzucenie posady na
uniwerku i dalej bd mg spaca
hipotek. Ju to wywierao na mnie
ogromnie wyzwalajcy wpyw.
Ale chciaem wrci do
pisania wasnych ksiek, a
Starkowi zaczynao brakowa
weny. Do tego si to sprowadza.
Ja o tym wiedziaem, Liza o tym
wiedziaa, mj agent o tym
wiedzia... mniemam, e nawet
redaktor George'a w Darwin Press
o tym wiedzia. Ale gdybym
zachowa wszystko w sekrecie,
pokusa
napisania
kolejnego
starka byaby dla mnie za
mocna. Jak inni ulegam dzy
posiadania
mamony.

Rozwizaniem wydao si wbicie


koka w serce upiora. Bach i po
wszystkim!
Innymi sowy, wypadao
ujawni rzecz. Co zrobiem. Co w
istocie teraz robi.

Thad podnis wzrok znad


artykuu. Lekko si umiecha.
Nagle wybrzydzanie na pozowane
zdjcia w People wydao mu si
troch witoszkowate, troch
sztuczne. Fotografowie nie tylko
tego czasopisma ustawiali czasami
obiekty zgodnie z potrzebami i
oczekiwaniami czytelnikw. Thad
mniema, e wikszo osb, z

ktrymi przeprowadzano wywiady,


dawaa si na to namwi. Ale
jemu celowa aranacja sza chyba
lepiej ni wikszoci innych.
Jednak by powieciopisarzem... a
powieciopisarz to, zwyczajnie
mwic, facet, ktremu buli si za
opowiadanie garstw. Im wiksze
garstwo, tym okrglejsza sumka.
Starkowi
zaczynao
brakowa weny. Do tego si to
sprowadza.
Ile w tym prostoty.
Ile nieodpartego wdziku.

Ile pieprzenia w bambus.


- Skarbie?
- Hm?
Liza staraa si otrze
Wendy. Dziewczynka nie bya
zachwycona
tym
pomysem.
Wykrcaa gwk, gulgoczc z
oburzeniem. Liza wymachiwaa
bobasowi cierk przed nosem.
Thad ocenia, e ona w kocu
zrealizuje swj cel, cho istniaa
szansa, i wpierw opadnie z si.
Wygldao, e Wendy liczya na t
drug ewentualno.

- Czy dobrze zrobilimy


kamic na temat udziau Clawsona
w tym wszystkim?
- Nie kamalimy, Thad. My
tylko nie wymienilimy jego
nazwiska.
- Poza tym by z niego wa,
prawda?
- Nie, kochanie.
- Nie by z niego wa?
Nie
pogodnie
zaprzeczya Liza. Teraz zajta bya
oczyszczaniem buzi Williamowi. By z niego mierdzcy may

Glizdowiec.
Thad prychn.
- Glizdowiec?
- Zgadza si. Glizdowiec.
- Mam wraenie, e sysz
to szczeglne okrelenie po raz
pierwszy.
- Zeszego tygodnia, kiedy
poszam do sklepu na rogu
zobaczy, czy nie maj nic nowego
do wypoyczenia, zobaczyam tytu
na opakowaniu kasety. Tak nazywa
si horror: Glizdowce. Pomylaam
wtedy: Cudo. Kto zrobi film o

Fredericku Clawsonie i jego


rodzince.
Musz
powiedzie
Thadowi. Ale zapomniaam i
dopiero teraz mi si przypomniao.
- Wic uwaasz, e to
zostao zaatwione jak naley? Jestem gboko przekonana, e to
zostao zaatwione jak naley. Rk ze cierk wskazaa na Thada,
a potem na otwarte czasopismo. Thad, tak czy siak dostae z tego,
co ci si susznie naleao.
People dostao z tego, co mu si
susznie naleao. A Frederic

Glawson dosta kozie bobki... i na


tyle zasuy.
- Dziki.
Wzruszya ramionami.
- Nie ma za co. Thad, ty
czasami masz za mikkie serduszko.
- Czy to niebezpieczne?
Tak,
bardzo
niebezpieczne... William, na lito
bosk! Thad, gdyby zechcia mi
troch pomc...
Thad zamkn czasopismo i
zanis Williama do pokoju
dziecinnego. Liza sza pierwsza

niosc
Wendy.
Pucoowaty
niemowlak
by
cieplutki
i
przyjemnie ciki. Wybausza na
wszystko
oczka
ze
zwyk
ciekawoci,
swobodnie
zarzuciwszy rczki Thadowi na
szyj. Liza pooya Wendy na
stoliku do przewijania, Thad
pooy Williama na drugim.
Przewijali dzieci, Liza nieco
sprawniej ni Thad.
- A wic tak - stwierdzi
Thad - zostalimy opisani w
People. I to koczy spraw.

Zgadza si?
- Tak - odpowiedziaa i
umiechna si. Czego zabrako
W tym umiechu, eby by do koca
szczery, ale wspomnia swj
wasny dziwny wybuch wesooci i
zdecydowa si nie wraca do
tematu wywiadu. Czasem ogarniaa
go swoista niepewno - umysowy
odpowiednik fizycznej niezdarnoci
- i wtedy drczy Liz. Rzadko
odcinaa mu si ostro, ale kiedy
trwao to zbyt dugo, widzia w jej
oczach mg znuenia. Co ona

takiego powiedziaa? Thad, ty


czasami
masz
za
mikkie
serduszko.
Sklei pampersa Willa.
Przedramieniem dociska ruchliwy
brzuszek rozanielonego bobasa,
zabezpieczajc
Willa
przed
stoczeniem si ze stolika i
skrceniem karku, ku czemu malec
zmierza z pen determinacj.
- Biugjuuju! - wykrzykn
Will.
- Taaa... - przytakn Thad.
- Dijub! - wrzasna Wendy.

Thad pokiwa gow.


- To te niegupie.
- Dobrze, e on nie yje nagle odezwaa si Liza.
Thad
podnis
wzrok.
Zastanowi si nad tym, co
powiedziaa Liza, i kiwn gow.
Nie byo potrzeby okrela bliej,
kim jest on. Wiedzieli.
- Taaa...
- Nie przepadaam za nim.
To okropno powiedzie
co takiego o wasnym mu - ju
chcia
skomentowa,
ale

pohamowa si. Nie miaa nic zego


na myli, nie mwia przecie o
nim. Thad i George nie tylko pisali
inaczej, rnio ich znacznie
wicej.
- I ja - rzek. - Co jest na
kolacj?

ROZDZIA DRUGI

Przerwa
w
zajciach domowych
1
Tej nocy Thadowi przyni
si koszmar. Obudzi si prawie ze
zami w oczach, drcy jak
szczeni, ktre zapaa burza z
piorunami. We nie towarzyszy mu
George Stark, tylko e by agentem
handlu nieruchomociami, a nie

pisarzem. Zawsze sta tu za


plecami Thada. Dawa wic zna o
sobie jedynie jako gos. I cie.

2
yciorys Starka zoony w
Darwin Press - napisany przez
Thada tu przed rozpoczciem
Oksfordzkiego
bluesa, drugiego
dziea George'a - stwierdza, e
Stark jedzi du furgonetk GMC
rocznik '67, trzymajc si kupy
tylko
dziki
modlitwie
i
podkadwce. Jednak we nie

jechali nieskazitelnie czarnym


toronado i Thad uzna, e paln
byka co do tej furgonetki. Stark
jedzi tym. Tym odrzutowym
karawanem.
Toronado
miao
wgnieciony bok i wcale nie
wygldao na wz porednika
handlu nieruchomociami. Raczej
na pojazd trzeciorzdnego mafioso.
Idc w kierunku domu, ktry
Stark z nie znanego bliej powodu
mu demonstrowa, Thad obejrza
si przez rami. Spodziewa si
zobaczy Starka i w sercu poczu

strach - jak ukucie sopla lodu. Ale


tamten znalaz si za drugim
ramieniem (cho Thad nie mia
pojcia, jakim cudem przemieci
si tak szybko i bezszelestnie), wic
pisarz ujrza tylko samochd,
stalow tarantul poyskujc w
promieniach soca. Na wysoko
zawieszonym tylnym zderzaku
przylepiono naklejk; GODNY
SKURWYSYN. Po obu jej stronach
wyrysowano trupie czaszki z
piszczelami.
Stark prowadzi Thada do

jego domu - nie tego w Ludlow, w


ktrym mieszkali podczas zimy, w
pobliu uniwersytetu, ale do
letniego domu w Castle Rock. Za
budynkiem znajdowaa si pnocna
zatoka jeziora Castle. Thad sysza
cichy chlupot fal o brzeg. Na
niewielkim trawniku przed domem
wbito tabliczk: NA SPRZEDA.
adny domek, prawda?
zasycza
Stark szorstkim,
a
rwnoczenie
pieszczotliwym
gosem. Przypomina linicie
kocurzym jzorem.

To mj dom, odpowiedzia
Thad.
Mylisz si kompletnie.
Waciciel tego domu nie yje.
Zabi on, dzieci, a potem siebie.
Skoczy z sob. Po prostu BAM,
DRYG - DRYG i pa, pa. Taki ju
by. I wcale nie musiae mu si
dugo przyglda, eby to dojrze.
Rzec mona, rzucao si w oczy.
Co to ma by, dowcip?*
zamierza spyta. Bardzo mu
zaleao na pokazaniu Starkowi, e
si nie boi. Zaleao mu na tym, bo

czu zwierzcy strach. Ale nim


wypowiedzia sowo, szeroka do,
jakby zupenie pozbawiona linii
(cho trudno byo osdzi to na
pewno, poniewa Stark tak zoy
palce, e rzucay ruchomy cie),
wychyna znad jego ramienia i
pomachaa pkiem kluczy przed
nosem.
Nie, nie pomachaa. Gdyby
zrobia
tylko
tyle,
Thad
przemwiby, moe nawet odsun
klucze, demonstrujc w ten sposb,
jak mao przeraa go ten

przeraajcy czowiek, uparcie


trzymajcy si plecw. Ale rka
waciwie cisna mu klucze w
twarz. Thad musia je zapa,
inaczej zamayby mu nos.
Wsun klucz w zamek
frontowych drzwi. Byy zrobione z
wielkiej, gadkiej pyty dbowej, na
ktrej wyrniay si jedynie gaka
i koatka z brzu w ksztacie
jakiego ptaka. Klucz obrci si
gadko. Byo to dziwne, poniewa
wcale nie by kluczem, ale czcionk
z maszyny do pisania, przylutowan

do dugiego stalowego prta.


Wszystkie
pozostae
klucze
wyglday na wytrychy uywane
przez wamywaczy.
Thad przekrci gak, a
wtedy drzwi z twardego jak elazo
drewna popkay i skruszyy si;
rozlegy
si
dwiki
przypominajce wybuchy ogni
sztucznych.
Midzy
deskami
przewitywao wiato. Wion
kurz.
Kawaek
dekoracyjnego
elastwa z ostrym trzaskiem odpad
i uderzy o prg u stp Thada.

Thad wszed do rodka.


Nie chcia wchodzi; chcia
zatrzyma si na progu i kci ze
Starkiem. Wicej! Chcia mu si
postawi, zapyta, dlaczego, na
Boga, tu wchodzi! Wejcie do tego
domu przeraao go jeszcze
bardziej ni sam Stark. Ale to by
sen, koszmarny sen, a istot
koszmarw jest nasza bezwolno.
Przypominao to jazd kolejk
grsk, ktra w kadej sekundzie
moe wspi si na wzniesienie i
run w d, gdzie czeka ceglany

mur, a twj trup rozpaszczy si na


nim ohydnie jak mucha pod pack.
Znajomy przedpokj sta si
nieznajomy, prawie wrogi, i to
tylko dlatego, e znik spowiay,
pomalowany w tureckie wzory
bienik, ktry Liza cigle miaa
wymieni...
I cho we nie by to
zaledwie drobiazg, Thad powraca
potem do niego stale. By moe
dlatego, e dopiero mylc o tym na
jawie czuo si autentycznie
przeraenie. Jak mona si czu

bezpiecznie, jeli ubytek czego


rwnie bahego, jak przedpokojowy
bienik, rodzi tak silne wraenia
chaosu, zagubienia, smutku i
dojmujcego lku?
Echo wasnych krokw, gdy
stpa po parkiecie z twardego
drewna,
wydao
mu
si
nieprzyjemne. Nie tylko dlatego, e
jakby
potwierdzao
sowa
zoczycy, ktrego Thad mia za
plecami, i dom jest opuszczony,
sparaliowany boleci po stracie
gospodarzy.
Stukot
butw

podkrela
zagubienie
i
nieskoczony, przeraliwy al.
Thad chcia zawrci i
wyj, ale nie mg. Za sob mia
Starka i skd wiedzia, e trzyma
on w doni brzytw Alexisa
Maszyny, brzytw z rczk z masy
perowej, t sam, za pomoc ktrej
w finale Tak jak to robi Maszyna
kochanka odwalia kawa roboty na
mordzie drania.
Jeli si odwrci, George
Stark te sobie troch postruga.
Dom by bezludny, ale poza

bienikiem (wielki bawialniany


dywan w kolorze ososiowym
rwnie przepad) wszystkie meble
pozostay. Waza z kwiatami staa na
sosnowym stoliczku w gbi
przedpokoju. Std mona byo si
uda wprost do bawialni, ktrej
sufit wznosi si wysoko jak w
katedrze, a przeszklone drzwi
wychodziy na jezioro, albo skrci
w prawo do kuchni. Thad dotkn
wazy. Rozpka si na kawaeczki,
unis
si
obok
kwano
woniejcego ceramicznego pyu.

Chlusna zgnia woda. P tuzina


stojcych w wazie ogrodowych r
uscho
i
sczerniao,
nim
wyldowao w cuchncej kauy.
Dotkn stolika. Blat pk na dwoje
z suchym trzaskiem i mebel nie tyle
upad, co osun si na nag
podog.
Co zrobie z moim
domem?! zawoa do czowieka za
plecami... ale nie odwracajc si.
Nie musia si odwraca, eby
zobaczy brzytw, ktr Maszyna
obrabia nosy swych rywali w

interesach. Oczywicie zanim


Nonie Griffiths pouywaa sobie na
Maszynie,
zamieniajc
jego
policzki w czerwone i biae
strzpki i wyupiajc mu oko.
Nic, powiedzia Stark i
Thad nie musia si odwraca, eby
zobaczy umiech, ktry sysza w
gosie mczyzny. Ty twoja zasuga,
stary koniu.
Weszli do kuchni.
Thad dotkn kuchenki.
Pka na dwoje, wydajc guchy
brzk jak wielki dzwon omotany

pajczynami. Spirale grzewcze


powyskakiway w gr i na boki,
jak mieszne kapelusiki uniesione
zawadiacko wichur. Drapicy
smrd wydobywa si z ciemnego
piekarnika. Thad zajrza i zobaczy
indyka. Gni koszmarnie. Sczya
si z niego czarna, wypeniona
ohydnymi kawakami misa ciecz.
Tu nazywamy to nadzieniem
durniw, zauway Stark.
O co ci chodzi? spyta Thad.
O jakie tu?
O Koniec Pieni, spokojnie

oznajmi Stark. O miejsce, w


ktrym kocz bieg wszystkie
pocigi, Thad.
Doda jeszcze co, ale
Thadowi to umkno. Potkn si o
torebk Lizy lec na pododze.
Zapa si kuchennego stou, eby
nie upa. Mebel run na podog.
Rozpad si w drzazgi, unoszc
kurz. Jasny gwd potoczy si do
kta z metalicznym brzkiem.
Przesta
natychmiast!
zawoa Thad. Chc si obudzi!
Nie cierpi niszczy rzeczy!

Zawsze bye niezdar,


stary koniu, powiedzia Stark.
Mwi to takim tonem, jakby Thad
mia wiele sistr i braci, kade
wdziczne jak gazela.
Wanie, e nie, odpali
Thad. Mao nie skamla. Wanie,
e nie musz by niezdarny!
Wanie, e nie musz niszczy
rzeczy! Kiedy uwaam, wszystko
jest w porzdku.
Tak... tylko wielka szkoda,
e przestae uwaa, powiedzia
Stark tym samym rozemianym ja -

tylko - mwi - jak - si - rzeczy maj tonem. Znaleli si w tylnym


holu.
Bya tu Liza. Siedziaa,
rozrzuciwszy nogi, w kcie przy
wejciu do drewutni. Na jednej
nodze miaa mokasyn, na drugiej nie
miaa mokasyna. Nosia rajstopy i
Thad zauway, e poszo jej oczko.
Gow opucia, lekko zmierzwione
miodowoblond wosy zasaniay
twarz. Nie chcia widzie jej
twarzy! Tak jak nie potrzebowa
widzie brzytwy ani umiechu

Starka, eby wiedzie o ich


istnieniu, tak nie potrzebowa
widzie
twarzy
Lizy,
eby
wiedzie, i nie pi ani nie jest
nieprzytomna. Nie yje.
Wcz wiato, bdziesz
lepiej widzia, powiedzia Stark
tym samym rozemianym nie - mam
- co - robi - wic - tylko - tak - ci towarzysz - mj - przyjacielu
gosem. Jego rka zjawia si nad
ramieniem Thada, wskazujc na
lampy, ktre w sam kiedy
zainstalowa. Oczywicie byy

podczone do elektrycznoci, ale


wyglday zupenie antycznie - dwa
nietoperze,
zwisajce
na
przeduonym
drewnianym
zaczepie,
regulowane
ciemniaczem.
Nie chc widzie!
Usiowa
przemwi
twardym i pewnym siebie tonem,
ale caa ta sytuacja zaczynaa
dawa mu si we znaki. Usysza w
gosie drenie, znak, e lada chwila
zacznie bekota. A sowny opr i
tak nie mia adnego znaczenia, bo

sign rk do okrgego pokrta.


Lodowaty niebieski ogie, tak
gsty, e wyglda raczej jak
galaretka ni wiato, trysn
midzy palcami. Pokrto koloru
koci
soniowej
sczerniao,
odpado od ciany i z wizgiem
przeleciao przez pomieszczenie jak
miniaturowy
latajcy
spodek.
Rozbio okno i zniko. wiato dnia
przybrao
dziwny
zielonkawy
odcie spatynowanej miedzi.
Elektryczne
nietoperze
rzucay nienaturalnie jasny blask.

Zaczepy zaczy si krci,


naprajc podtrzymujce acuchy,
cienie rozbiegy si szaleczym
korowodem. Najpierw jedna, a
potem druga lampa roztrzaskaa si,
obsypujc Thada lawin odamkw.
Automatycznie skoczy i
zapa
lec
on,
chcc
wycign j spod lamp, zanim
acuch trzanie i drewniany ciki
zaczep poleci jej na gow. Ten
impuls by tak silny, e stumi
wszystko inne, w tym przekonanie,
e cokolwiek zrobi, bdzie bez

znaczenia, ona nie yje. Stark


mgby rwnie dobrze wyrwa z
ziemi Empire State Building i
spuci jej na gow, nie ma
znaczenia. W kadym razie nie dla
niej. Ju nie.
Gdy obj Liz i splt rce
na wysokoci opatek, korpus trupa
przechyli si ku niemu, a gowa
opada w ty. Skra na twarzy
pkaa jak powierzchnia chiskiej
wazy.
Szkliste
oczy
nagle
eksplodoway. Zepsuta zielona
galareta, obrzydliwie ciepa, oblaa

twarz Thada. Usta rozwary si


szeroko, drobne zby wyleciay
biaym bryzgiem. Twarde, gadkie
podziobay mu policzki i czoo. Z
dziurawych dzise kapaa na wp
skrzepa krew. Jzyk wysun si z
ust, odpad, stoczy na podoek ony
jak kawaek okrwawionego cierwa
wa.
Thad zacz wrzeszcze we nie, nie naprawd, dziki
Bogu,
inaczej
wystraszyby
miertelnie Liz.
Nie skoczyem z tob, ty

pieciwale, cichym gosem odezwa


si George Stark. Ten gos nie by
ju rozemiany. By zimny jak
jezioro Castle w listopadzie.
Zapamitaj. Nie le sobie ze mn w
chuja, bo wiedz, e kiedy lecisz
sobie ze mn w chuja, to...

3
Thad
obudzi
si
z
nerwowym podrygiem. Mia mokre
policzki. Poduszka, ktr przyciska
konwulsyjnie do twarzy, bya
rwnie mokra. Spoci si tak? Czy

paka?

4
...lecisz z najlepszym skoczy w poduszk. Lea
nieruchomo
z
kolanami
podcignitymi do piersi, dygota
konwulsyjnie.
- Thad? - wymruczaa Liza,
tkwica w przepastnych gszczach
snu. - Bliniaki w porzdku?
- W porzdku - wykrztusi. Ja... nic. pij dalej.
- Taaa... wszystko...

Powiedziaa jeszcze co,


ale zrozumia j nie lepiej ni
Starka, kiedy w oznajmi, e dom
Thada w Castle Rock to Koniec
Pieni... miejsce, w ktrym kocz
bieg wszystkie pocigi.
Thad lea na swym mokrym
odbiciu na pocieli, z wolna
rozlunia
rce
ciskajce
poduszk. Otar twarz nagim
przedramieniem,
oczekiwa
odejcia snu, odejcia dreszczy.
Mijay, ale zaskakujco powoli.
Dobre cho to, e nie obudzi Lizy.

Gapi si bezmylnie w
ciemno, nie stara si poj snu,
pragn tylko, eby sobie poszed, i
w jaki nieskoczenie dugi czas
pniej Wendy obudzia si za
cian i zacza paka, domagajc
si
przewinicia.
Oczywicie
William obudzi si w chwil
potem decydujc, e i on potrzebuje
przewinicia (chocia kiedy Thad
zdj mu pampersa, okaza si
cakiem suchy).
Liza ockna si od razu i
lunatycznym krokiem podreptaa do

pokoju dziecinnego. Thad poszed z


ni, znacznie bardziej trzewy i raz
przynajmniej wdziczny losowi, e
bliniaki potrzebuj opieki w
rodku nocy. W kadym razie w
rodku tej
nocy.
Przewin
Williama, podczas gdy Liza
przewijaa Wendy. Nie mwili
wiele i kiedy wrcili do ka,
Thad z ulg poczu, e znw zapada
w sen. Poprzednio sdzi, e ma z
gowy spanie na reszt nocy. Kiedy
obudzi si z obrazem gwatownie
gnijcej Lizy w oczach, pomyla,

e nigdy wicej nie zanie.


Rano sen przepadnie, jak
to sen.
Tak myla tu przed
zaniciem, ale gdy zbudzi si
rano,
koszmar
jawi
si
szczegowo (cho zagubione,
samotne echo krokw na nagiej
pododze przedpokoju zachowao
najmocniejsz emocjonaln barw)
i w miar upywu dni nie blak,
inaczej ni to zwykle bywa ze
snami.
Ten sen towarzyszy mu

stale,
ywotny
jak
pami
prawdziwego wydarzenia. Kluczem
do bya czcionka z maszyny do
pisania, gadka, pozbawiona linii
do i suchy, niemal wyzbyty
intonacji gos George'a Starka,
mwicy Thadowi zza plecw, e
nie skoczy z nim i kiedy lecisz w
chuja
z tym oto
godnym
skurwysynem, lecisz z najlepszym.

ROZDZIA TRZECI

Cmentarny blues
1
Steven Holt by w Castle
Rock szefem trzyosobowej brygady,
ktra opiekowaa si terenami
zielonymi,
wic
oczywicie
wszyscy mieszkacy The Rock
woali na niego Szpadel. Jest to
przezwisko wsplne tysicom
konserwatorw
zieleni
w

miasteczkach Nowej Anglii. Jak


wikszo jego kolegw Holt mia
sporo zaj, tym bardziej e
dysponowa skromnym zastpem
pracownikw. Miasto posiadao
dwa
boiska
maej
ligi
(baseballowej)
wymagajce
pielgnacji, jedno w pobliu
estakady kolejowej midzy Castle
Rock a Harlow, drugie przy Castle
View; miejskie bonia - gdzie
trzeba byo sadzi na wiosn, strzyc
w lecie i grabi jesieni (nie
wspominajc
o
drzewach,

przycinanych,
a
czasem
karczowanych); estrad koncertow
z widowni; miejskie parki, jeden
przy Castle Stream obok starego
tartaku, drugi przy Castle Falls,
gdzie od niepamitnych czasw
poczto nieprzebran ilo dzieci w
nie zalegalizowanych (jeszcze)
zwizkach.
Gdyby zajmowa si tylko
tym
wszystkim,
pozostaby
zwyczajnie
starym
Stevenem
Holtem do dnia zgonu. Ale w Castle
Rock byy rwnie trzy cmentarze i

do obowizkw brygady Holta


naleaa opieka nad nimi. Ukadanie
klientw na spoczynek wieczny to
drobiazg w porwnaniu z caoci
prac cmentarnych. Holt i jego
chopaki
sadzili,
grabili
i
przesadzali. Dogldali. Wypadao
usuwa zwide bukiety i spowiae
flagi po witach; po Dniu Pamici
zostawao najwicej dziadostwa,
ale Czwarty Lipca, Dzie Matki,
Dzie Ojca przynosiy te sporo
zaj. Poza tym od czasu do czasu
wypadao ciera nieprzyzwoite

napisy,
wypisywane
przez
smarkaczy na sarkofagach i pytach.
Oczywicie miasto nie z
tych powodw nadao Holtowi jego
przezwisko. Dorobi si go
grzebic klientw. Mama ochrzcia
go Steven, ale by Szpadlem
Holtem. Zosta Szpadlem Holtem
podejmujc robot w 1964 roku i
Szpadlem Holtem pozostanie a do
dnia spoczynku, nawet gdyby
tymczasem podj si innej pracy co biorc pod uwag, e liczy
sobie szedziesit jeden lat, byo

mocno wtpliwe.
O sidmej rano w rod,
pierwszego dnia czerwca, adnego
wiosennego dnia zapowiadajcego
adne lato, Szpadel Holt podjecha
swoj ciarwk do cmentarza
Homeland i wysiad, by rozsun
bram. Brama miaa zamek, ale
korzystano z niego tylko dwa razy
do roku - w dzie, a raczej wieczr
promocji w liceum i w Halloween.
Otworzywszy bram wsiad do
wozu i powoli ruszy centraln
alej.

Tego
ranka
planowa
wycznie obchd. Pooy obok
siebie na siedzeniu podkadk do
notowania, na ktrej zapisze
obszary wymagajce oczyszczenia
przed Dniem Ojca. Po zaatwieniu
Homelandu pojedzie na cmentarz
Grace po drugiej stronie miasta, a
potem do cmentarzyska Stackpole
przy skrzyowaniu drogi Stackpole
i drogi miejskiej nr 3. Po poudniu
razem ze swoj brygad zacznie
pracowa tam, gdzie okae si to
konieczne. Nie powinno wypa

zbyt wiele zaj; cikie roboty


odwalono w kwietniu, miesicu,
ktry Szpadel wybra na wiosenne
porzdki.
Podczas tamtych dwch
tygodni wraz z Dave'em Philipsem i
Dekiem
Bradfordem,
szefem
miejskiego
wydziau
robt
publicznych, zasuwali jak kadej
wiosny po dziesi godzin dziennie
- udroniali zatkane przepusty,
sadzili wie dar w miejscach,
gdzie topniejcy nieg porobi
szkody,
prostowali
pyty

nagrobkowe i pomniki, pod ktrymi


obsuna si ziemia. Na wiosn
byo tysic jeden prac do
odwalenia, maych i duych, i
Szpadel wraca do domu w takim
stanie, e ledwo mia par
ugotowa sobie jaki taki obiad,
strzeli piwko i pada do wyra.
Wiosenne
porzdki
zawsze
koczyy si tego samego dnia. Gdy
Szpadel poczu, e zastarzay bl w
krzyu znw daje mu upnia.
Czerwcowy
czas
kiekowania nie mg si rwna z

kwietniem, ale rwnie wymaga


zaj. Z kocem czerwca jak
zwykle nadcign chmary letnikw,
a z nimi starzy mieszkacy (i ich
potomstwo), ktrzy wyprowadzili
si w cieplejsze lub zapewniajce
wikszy dochd okolice, ale nadal
posiadali posesje w granicach
miasta. Ci to dopiero potrafili
dopiec Szpadlowi do ywego.
Niech no tylko odpada opatka z
koa starego myna albo nagrobek
wujka Reginalda wykopyrtn si
inskrypcj w boto, podnosili szum,

e gowa maa.
No c, przyjdzie i zima pomyla. To suyo mu za
pocieszenie przez wszystkie pory
roku, take kiedy zima bya odlega
jak sen zoty.
Homeland by najwikszym
i najadniejszym z miejskich
cmentarzy. Centralna aleja prawie
dorwnywaa
szerokoci
normalnej drodze. Krzyoway si z
ni wsze alejki, szerokie
zaledwie na rozstaw k taczki.
Wszdzie rosa starannie strzyona

trawa. Szpadel jecha centraln


alej,
min
pierwsze
skrzyowanie, drugie, zbliy si do
trzeciego... i depn hamulec.
- Aeby to obeszczao! wykrzykn, zgasi silnik i wysiad.
Podszed do nierwnego dou
wykopanego jakie pidziesit
stp dalej po prawej stronie
poprzecznej alejki. Brzowe grudy i
kopczyki ziemi leay wok jak
odamki po wybuchu granatu. Przeklci smarkacze!
Zatrzyma si przy dole.

Wielkimi poblinionymi rkami


nerwowo poprawi na biodrach
sprane zielone spodnie robocze. Co
za rozgardiasz! Nieraz on i jego
robotnicy musieli sprzta po
bandzie gwniarzy, ktra albo
podbechtaa si gadaniem, albo
wlaa w siebie tyle, e kopaa grb
o pnocy. Zwykle chodzio o jaki
chrzest wprowadzajcy nowicjusza
do paczki albo po prostu kilku
przygupiastych szczyli dostao kota
od nadmiaru bimbru i rozsadzao
ich. O ile Szpadel Holt si

orientowa, aden nigdy nie


wykopa trumny ani bro Boe nie
ekshumowa patnego klienta. Ile by
te dupki nie wygrzmociy, zwykle
potrafiy jedynie wykopa dwu - ,
trzystopowy d. Potem zabawa ich
nudzia i spywali. I chocia
kopanie dow w jednym z
lokalnych
miejsc
spoczynku
wiecznego wiadczyo o zych
manierach
(chyba
e,
nie
zapominajmy, podejmowa si tego
facet taki jak Szpadel, opacany za
grzebanie klientw i majcy prawo

do wykonywania tej czynnoci),


rozgardiasz nie by tak powany.
Zwykle.
Jednake tutaj nie byo
mowy o adnym zwykle.
D by byle jaki. Jak jama.
Na pewno nie mona by tego
nazwa grobem, gdzie tu rwne
kty, prostopade ciany. Wykopano
go gbiej, ni zwykle gmerali w
ziemi licealici, ale gboko nie
bya rwnomierna. Dno schodzio
si jak odwrcony stoek. Kiedy
Szpadel uwiadomi sobie, z czym

mu si ono kojarzy, zimny dreszcz


przelecia mu w gr krgosupa.
Wygldao to na grb kogo
pochowanego ywcem, kto ockn
si i wykopa sobie drog na
powierzchni goymi rkoma.
- O, esz, daj se siana,
Szpadel - zamrucza. - Jebane
wygupy. Jebani gwniarze!
Na pewno oni. Tu nie byo
adnej trumny, nie przewrcono
adnego nagrobka, bo i skd, skoro
nie pogrzebano tu wczeniej
adnego ciaa. Nie potrzebowa

wraca do szopy z narzdziami,


gdzie
na
cianie
wisiaa
szczegowa mapa, eby si o tym
przekona. Ten szeciokwaterowy
segment
nalea
do
przewodniczcego rady miejskiej,
Danfortha Bustera Keetona. A
jedyne zajte kwatery kryy ciaa
ojca i wuja Bustera. Mieciy si
po prawej. Nagrobki stay prosto,
nie ruszane.
Szpadel pamita dobrze t
kwater z jeszcze jednego powodu.
To tu te ludzie z Nowego Jorku

ustawili tamten lipny nagrobek,


kiedy robili ten swj kawaek o
Thadzie Beaumoncie. Beaumont i
jego ona mieli letni dom w
miecie, nad jeziorem. Dave
Phillips zajmowa si ich chaup i
jesieni, zanim spady licie i znw
zrobio si huk roboty, Szpadel
pomaga Daye'owi wyla asfaltem
podjazd. A na wiosn Beaumont
spyta go tak jako wstydliwie, czy
jeden fotograf moe ustawi na
cmentarzu lipny nagrobek, eby
zrobi, jak to rzek, pozowane

zdjcie.
- Jak ci nie gra, to mw powiedzia
Beaumont
jeszcze
bardziej wstydliwie. - Naprawd,
nie ma sprawy.
- A rb co chcesz - odrzek
Szpadel z ca uprzejmoci. Mwisz, e to faceci z People?
Thad potakn gow.
- No, co ty powiesz! To ci
dopiero. Facet z naszego miasta w
People! Musz mie ten numer!
- Ja nie jestem taki pewny,
czy mi na tym tak zaley. Dziki,

panie Holt.
Chocia Beaumont by
pisarzem, Szpadel go lubi. Sam
zaliczy nie wicej jak osiem klas ostatni oddzia dopiero za drugim
podejciem - i nie kady w miecie
mwi mu pan.
- Jak by si dao, to te
dranie fotografy pewnie chciayby
twoje zdjcie, jak stoisz na golaka i
jeszcze wsadzasz dogowi spluw w
srak, co nie?
Beaumont zdoby si na
rzadki u niego wybuch miechu.

- Taaa... tak by pewnie


chcieli - powiedzia i poklepa
Szpadla po ramieniu.
Fotografem okazaa si
babka z gatunku, jak to Szpadel
mwi, pierwszoklanych pizd
miastowych. Miastem w tym
wypadku oczywicie by Nowy
Jork. Chodzia tak, jakby miaa
jedno wrzeciono w bebechach, a
drugie w tyku, i obydwa zasuway
na wszystkich obrotach. Wzia
kombi
z
agencji
wynajmu
samochodw na lotnisku w

Portlandzie i naadowaa do niego


gr sprztu foto. Istny cud, e
zmiecili si tam w rodku z jej
asystentem. Szpadel mia wraenie,
e gdyby gra sprztu urosa ponad
miar, to jedna ciota z Wielkiego
Jabuszka bdzie chciaa nacign
go na podrzucenie na lotnisko.
Beaumontowie przyjechali
wasnym
wozem.
Sprawiali
wraenie
jednoczenie
zaenowanych i rozbawionych. Ale
e byli z pierwszoklan pizd
miastow z wasnej woli, Szpadel

uzna, e s bardziej rozbawieni ni


zaenowani. Niemniej jednak, eby
si upewni, marudzi z odejciem,
nie zwracajc uwagi na nadte miny
pierwszoklanej pizdy.
- Wszystko gra, panie B.? spyta.
- Chryste, nie, ale chyba
bdzie grao - odpowiedzia tamten
i mrugn do Szpadla. Szpadel
niezwocznie odmrugn do niego.
Kiedy si upewni, e
Beaumontowie
zamierzaj
skoczy, co zaczli, zdecydowa

si zosta - jak kady miertelnik


lubi darmowe przedstawienia.
Tamta kobita oprcz nawiezionych
rnoci miaa wielki lipny
nagrobek.
W
starym
stylu,
zaokrglony u gry. Bardziej
przypomina te komiksowe rysunki
Charlesa Addamsa ni co z tego,
co Szpadel wmurowywa ostatnio.
Robia
z
tym
nagrobkiem
prawdziwe
zawracanie
dupy,
kazaa go przestawia asystentowi
to tu, to tam. Szpadel raz
zaofiarowa si z pomoc, ale ona

tylko odpalia naburmuszona w


nowojorskim stylu, e nie, dzikuje,
wic si wycofa.
Wreszcie nagrobek stan
tak, jak chciaa, i pogonia asystenta
do ustawiania wiate. To znw
zabrao z p godzinki. Przez cay
ten czas pan Beaumont sta tylko i
popatrywa, czasem tar t ma
bia blizn, ktr ma na czole. Jak
to on. Wyraz jego, oczu fascynowa
Szpadla.
Ten czowiek te robi
fotografie - pomyla. - Pewnie

lepsze ni jej i zao si, e duej


przetrwaj. Przymierza kobit do
ksiki, co to j kiedy napisze, a
ona nawet tego nie wie.
W kocu tamta kobita bya
gotowa
wzi
si
za
fotografowanie.
Kazaa
Beaumontom poda sobie rce nad
grobem. I eby to cho raz!
Kilkanacie razy, a jeszcze na
dodatek tego dnia bya paskudna
pogoda. Krcia nimi tak samo jak
tym swoim piszczcym, mizdrzcym
si asystencikiem. Dara si tym

nowojorskim
akcentem,
rozkazywaa, eby zrobili to jeszcze
raz, bo co ze wiatem nie grao
albo z ich twarzami nie grao, albo
moe z jej dziur w tyku nie grao,
i Szpadel spodziewa si, e pan
Beaumont - zgodnie z tym, co
gosia plotka, nie obdarzony
przesadnie cnot cierpliwoci ryknie na ni. Ale pan Beaumont - i
jego ona te - wyglda na bardziej
rozbawionego ni wnerwionego i z
on robili wszystko grzecznie pod
komend pierwszoklanej pizdy

miastowej, cho tego dnia pogoda


bya naprawd paskudna. Szpadel
uzna, e gdyby chodzio o niego,
dostaby po jakim czasie kurwicy.
Tak mniej wicej po pitnastu
sekundach.
I to tutaj, wanie tutaj
znajdowa si ten cholerny d, tu
gdzie ustawili ten lipny nagrobek! A
zreszt gdyby potrzebowa jeszcze
jakiego dowodu, w rozmikej
glebie zostay znaki, lady po
szpilkach tej pierwszoklanej pizdy
miastowej. Nie da si ukry

nowojorskiego pochodzenia, tylko


kobita stamtd moga wej tu w
szpilkach pod koniec mokrego
sezonu, a potem drobi po
cmentarzu strzelajc fotki. Jeli to
nie wiadczy....
Cig mylowy urwa mu si,
a ciarki znw przeleciay po
krgosupie. Patrzc na lady
szpilek fotografki, odkry inne,
wiesze znaki.

2
lady? Czy to s lady?!

Jasne, e nie. Tylko ta


pusta paa, co wykopaa d,
rozrzucia ziemi. To wszystko.
Kropka.
Ale to nie wszystko i
Szpadel Holt wiedzia, e nie
wszystko. Zanim jeszcze stan nad
pierwsz grudk ziemi na zielonej
trawie, zobaczy gboki odcisk
buta na kupie ziemi obok dou.
lady butw. No i co z
tego? Mylisz, e ten, kto tu
narozrabia, fruwa jak dobry
duszek Kacper?

yj na tym wiecie ludzie,


ktrym okamywanie samych siebie
idzie cakiem niele, ale Szpadel
Holt si do nich nie zalicza.
Niecierpliwy,
zrzdzcy
gos
rozlegajcy si w jego gowie nie
potrafi zaprzeczy temu, co
widziay oczy. Szpadel tropi i
strzela dzik zwierzyn cae ycie.
Ten znak by za wyrany, eby nie
dao si go odczyta. Cho Szpadel
modli si do Boga, eby byo
inaczej.
Tu, na kupie ziemi koo

dou, zosta nie tylko lad buta, ale i


okrgy odcisk duy prawie jak
talerz. Wgbienie po lewej stronie
odcisku buta. A po obu stronach
tych dwch znakw, ale bliej dou,
znalazy si rowki. Wyrane lady
palcw, ktre omskny si troch,
zanim wbiy pewnie w grunt.
Popatrzy
dalej
poza
pierwszy odcisk buta i zobaczy
nastpny. Jeszcze dalej na trawie
bya powka trzeciego. But dotkn
podoa i gruda ziemi odpada od
podeszwy. Odpada, ale zachowaa

do wilgotnoci, eby utrwali


ten... jak i kilka nastpnych ladw,
pierwszych, ktre mu wpady w
oko. Gdyby nie przyszed tak
wciekle rano, kiedy trawa jest
jeszcze mokra, soce wysuszyoby
ziemi i rozleciaaby si na mae,
nic nie znaczce grudki.
Gorco aowa, e nie
przyszed pniej, e najpierw nie
wybra si na cmentarza Grace, jak
to sobie postanowi wyjedajc z
domu.
Ale nie przyszed pniej i

tyle.
Fragmentaryczne
lady
butw cigny si na niecae
dwanacie stp od
(grobu)
dou w ziemi. Szpadel
podejrzewa, e dalej zroszona
trawa moga zachowa kolejne
odciski. Wypadao sprawdzi, cho
wcale si do tego nie pali.
Jednake teraz skierowa wzrok ku
najwyraniejszym znakom, odbitym
na kupie ziemi tu obok dou.
Rowki po palcach; okrgy

odcisk lekko przed nimi; lad buta


obok. Jak historyjk opowiadaa to
konfiguracja?
Szpadel nie musia si
wcale nata, eby sformuowa
odpowied na to pytanie. Usysza
j tak wyranie, jak tamten
tajemniczy gos w starym programie
Groucho Marxa, Za si o ycie.
Zrozumia to tak dobrze, jakby by
wiadkiem caego wydarzenia.
Wanie dlatego nie chcia mie z
tym absolutnie nic wsplnego.
Dostawao si od tego cholernych

dreszczy, ot co.
No, spjrzcie tylko: oto
jaki czowiek staje w wieo
wykopanym dole.
Dobra, ale jak si w nim
znalaz?
Dobra, ale jak go wykopa?
A moe d to robota kogo innego?
Dobra, ale dlaczego kpki
trawy s poszarpane, postrzpione i
wyrwane, jakby dar rozdarto
goymi rkami, a nie rozcito
gadko szpadlem?
Nie przejmuj si adnymi

ale. Wcale si nimi nie przejmuj.


Moe lepiej w ogle nie naley
zawraca sobie nimi gowy. We
pod rozwag tylko tego czowieka
stojcego w dole, dole, ktry jest
troch za gboki, eby z niego
zgrabnie wyskoczy. Wic co ten
czowiek robi? Kadzie rce na
najbliszej kupce ziemi i podciga
si. adna Sztuka dla dorosego
mczyzny. Szpadel popatrzy na
kilka wyranych ladw butw i
pomyla: To nie dzieciak,
musiaby mie strasznie wielkie

stopy. Te to co najmniej
dwunastki.
Opiera rce.
Podciga
ciao. Rce obsuwaj mu si troch
w sypkiej ziemi, wic wbija palce i
zostawia te rowki. Wyciga si na
zewntrz, opiera caym ciarem na
kolanie,
robic
to
okrge
wgniecenie. Stawia stop obok
kolana, przenosi ciar z kolana na
stop, wstaje i odchodzi. Proste jak
dwa i dwa cztery.
Wic jaki facet wykopa
si z grobu i po prostu poszed

sobie, czy tak? Moe lec pod


ziemi zgodnia troch i uzna, e
trza skoczy do jadodajni Nana na
kanapk z serem i piwko?
- Do cholery, to aden grb,
to tylko francowaty d w ziemi! zawoa. Podskoczy, bo wrbel
obsztorcowa go za wrzaski.
Tak, to tylko d w ziemi czy ju sobie tego nie powiedzia?
Ale jakim cudem nie ma ladw po
szpadlu? Jakim cudem biegnie tylko
jeden lad butw z dou, a aden
wok niego, aden ku niemu, co

by powinno, jeli facet kopa i od


czasu do czasu depta wykopywan
ziemi, jak to faceci kopicy doy
zwykle czyni.
Zacz si gowi, co ma z
tym wszystkim pocz. Niech go
szlag
trafi,
jeli
wiedzia.
Podejrzewa, e technicznie rzecz
biorc popeniono przestpstwo,
ale trudno oskary przestpc o
spldrowanie grobu, gdy w
wykopanej kwaterze nie zoono
ciaa. Najciszym przestpstwem,
o jakie mona by oskary sprawc,

by wandalizm, ale gdyby miano


podcign to jeszcze pod co,
Szpadel Holt nie zgasza si na
podcigacza.
Moe najlepiej zrobi, jeli
zasypie d, znajdzie resztki darni,
poukada na swoich miejscach,
postara si o wiee kawaki,
wyrwna cao, a potem puci to
wszystko w niepami?
Zreszt - powiedzia sobie
po raz trzeci - tu nikogo nie
pochowano.
Natychmiast
ujrza
w

wyobrani
tamten
deszczowy
wiosenny dzie. Rety, jak ten
nagrobek autentycznie wyglda!
Kiedy si widziao chuchrowatego
asystenta przestawiajcego go z
miejsca w miejsce, wiadomo byo,
e to dla picu, ale kiedy ju go
ustawili, ze sztucznymi kwiatkami
na froncie i w ogle, przysigby,
e to autentyk i pod nim naprawd
kto...
Na ramionach poczu gsi
skrk.
- Przesta z tym, i to zaraz! -

zachrypia, a kiedy wrbel znw go


obsztorcowa, Szpadel z ulg
powita ten niesympatyczny, ale
doskonale prawdziwy i doskonale
zwyczajny dwik. - A drzyj si,
drzyj, mamuciu - powiedzia i
podszed do ostatniego, niepenego
odcisku buta.
Za nim, jak to mniej wicej
podejrzewa, ujrza kolejne lady
na trawie. Byy rzadko rozrzucone.
Spogldajc na nie Szpadel
pomyla, e facet, cho nie bieg,
na pewno nie marnowa czasu.

Czterdzieci
jardw
dalej
dostrzeg, e go si rozwin;
kosz z kwiatami lea odrzucony
kopniciem. Cho tak daleko
Szpadel nie widzia ju adnych
ladw, kosz znajdowa si
dokadnie na przedueniu tamtych,
ktre widzia. Kosz dao si obej,
ale typas nie zrobi tego.
Przeciwnie, po prostu kopn go na
bok i szed dalej.
Ci, ktrzy tak postpowali,
nie byli w opinii Szpadla facetami,
z ktrymi mona byo sobie lecie

w chuja, chyba e miao si ku temu


sakramencko wany powd.
Go przemierza cmentarz
w skos, jakby w kierunku niskiego
murku oddzielajcego miejsce
spoczynku zmarych od szosy.
Przemierza go duymi krokami jak
czowiek, ktry ma niejedn spraw
do zaatwienia.
Cho wyobrania Szpadla
nie bya wiksza ni jego zdolno
samooszukiwania (zreszt te dwie
cechy maj skonno wystpowa
w parze), jednak zobaczy tego

faceta; zobaczy; oto wielgachny


go na wielgachnych girach szybko
maszeruje w ciemnociach przez
eleganck
dzielnic
zmarych;
wielgachne giry poruszaj si
pewnie, miarowo, kopniciem
zmiataj z drogi kosz kwiatw nie
gubic rytmu. I nie boi si. Do tego
faceta to niepodobne. Poniewa
jeli - jak wierz co poniektrzy s tu jakie ywe istoty, to one boj
si jego. Idzie, biey, maszeruje i
niech Bg ma w swojej opiece
kadego, kto wejdzie mu w drog!

Ptak znw si odezwa.


Szpadel podskoczy.
- Daj se spokj, stary napomnia si raz jeszcze. - Zasyp
to drastwo i daj se spokj!
Jak najbardziej; zasypa i
zamierza da se spokj, ale po
poudniu Deke Bradford dopad go
przy
Stackpole
Road,
wyrwnujcego teren, i podzieli
si wieciami na temat Homera
Gamache'a, ktrego znaleziono tego
przedpoudnia nieca mil od
Homeland przy drodze nr 35. Przez

wikszo dnia miasto a huczao


od plotek i spekulacji.
Wic
Szpadel
Holt
niechtnie uda si na swko do
szeryfa Pangborna. Nie wiedzia,
czy d i lady maj jaki zwizek z
Homerem
Gamache'em,
ale
najlepiej chyba zrobi zgaszajc
wszystko tym, ktrym pacono za
robienie
porzdku z takimi
sprawami.

ROZDZIA CZWARTY

mier w maym
miasteczku
1
Castle Rock, przynajmniej
w ostatnich latach, nie miao
szczcia.
Jakby na przekr staremu
powiedzeniu, e piorun rzadko
uderza w to samo drzewo, w cigu
ostatnich omiu, dziewiciu lat

kilka nieszcz przytrafio si


Castle Rock - nieszcz na tyle
powanych, by miasteczko pojawio
si
w
wiadomociach
oglnokrajowych.
Kiedy
te
wydarzenia miay miejsce, szeryfem
by George Bannerman, ale Wielki
George, jak go z uczuciem
tytuowano, nie mg zaj si
spraw
Homera
Gamache'a,
poniewa Wielki George by ju
martwy.
Przey
pierwsze
nieszczcie,
seri
gwatw
poczonych
z
uduszeniami,

popenionych
przez
jego
podkomendnego, ale w dwa lata
pniej przy miejskiej drodze nr 3
zagryz go wcieky pies - nie tyle
zagryz, co dosownie rozszarpa.
Oba te przypadki byy wyjtkowo
dziwne, ale wiat jest dziwnym
miejscem. I trudnym do ycia. A
czasami... niefortunnym.
Nowy
szeryf
(Alan
Pangborn sprawowa urzd ju
smy rok, ale uzna, e pozostanie
nowym szeryfem przynajmniej do
roku 2000 - zaoywszy przy tym,

powiedzia onie, e bdzie tak


dugo kandydowa i bdzie
wybierany) nie przebywa wtedy w
Castle Rock; a do 1980 roku
zarzdza wydziaem drogwki w
maym - ale - dorastajcym - rangi redniego miecie na pnocy stanu
Nowy Jork, niedaleko Syracuse.
Spogldajc
na
zmaltretowane zwoki Homera
Gamache'a, lece w rowie obok
drogi nr 35, aowa, e nadal nie
urzduje koo Syracuse. Wygldao
na to, e jednak nie wszystkie

nieszczcia, ktre spaday na


miasteczko, odeszy wraz z ostatnim
tchnieniem Wielkiego George'a
Bannermana.
Och, przesta, tylko nie
auj, e nie jeste gdzie indziej na
tym Boym padole. Nie auj, bo
nieszczcie gotowe. Annie i
chopcy czuj si tu wietnie i ty
te. Wic czemu po prostu nie
wemiesz si do roboty?
Cenna rada. Alan Pangborn
odkry, e gowa zawsze udziela
nerwom rad, ktrych nie s w stanie

zrealizowa. Odpowiaday: Tak


jest, prosz pana. Ale oczywicie.
Ma pan cakowit suszno. I
zaczynay dygota jak szalone.
Niemniej jednak zaatwianie
takich
spraw
jest
jego
obowizkiem, nieprawda? Penic
urzd szeryfa zeskroba z miejskich
drg resztki jakiej czterdziestki
ofiar, rozdzieli nieskoczon ilo
bjek, mia do czynienia z setk
przypadkw
maltretowania
wspmaonkw i dzieci - a to
tylko wypadki zgoszone. Ale

sprawy zwykle si wyrwnuj;


miasteczko, ktre nie tak dawno
nawiedzi wielokrotny morderca,
miao rozkosznie niski wskanik
zabjstw. Tylko cztery przypadki i
tylko jeden sprawca zwia - Joe
Rodway, po tym jak strzeli onie w
eb. Zebrawszy troch informacji o
szanownej denatce, Pangborn by
niemal niezadowolny, gdy policja z
Kingston, Rhode Island, przysaa
teleks informujcy o zatrzymaniu
Rodwaya.
Jedno
z
pozostaych

morderstw popeniono z uyciem


pojazdu, a reszta to zwyke
zabjstwa drugiego stopnia, jedno
noem, a drugie goymi rkami - w
tym ostatnim wypadku chodzio o
maltretowanie
maonka,
najzwyczajniej posunite za daleko.
Zbrodnia wyrniaa si jedn
nietypow cech: ona zatuka na
mier pijanego do nieprzytomnoci
ma, tym jednym apokaliptycznym
laniem wyrwnujc dwadziecia
zalegych lat. Kiedy pakowano
kobiecin za kratki, jej ostatnia

partia sicw zachowaa jeszcze


wspania t barw. Pangborn
nie by wcale niezadowolony, gdy
podsdnej upieko si na szeciu
miesicach paki i szeciu latach
nadzoru. Sdzia Pender zdecydowa
si na ten wyrok chyba tylko
dlatego, e nie wypadao da jej
tego, na co naprawd zasugiwaa.
Czyli medalu.
Prawdziwe
maomiasteczkowe
morderstwa,
odkry Pangborn, rzadko s
podobne do maomiasteczkowych

morderstw z powieci Agathy


Christie, w ktrych sidemka ludzi
po
kolei
dziurawi
ciao
niegodziwego
pukownika
Storpinga Wole Gardo w jego
wiejskim domu Puddleby na
Wrzosowiskach podczas nienej
zadymki. Kiedy policja zjawia si
w miejscu prawdziwego zabjstwa,
sprawca stoi jak sup soli, gapi si
na uczynion jatk i zachodzi w
gow, jak on to, kurwa, zrobi!
Jakim cudem wszystko wymkno
si spod kontroli z tak zabjcz

prdkoci? Nawet jeli sprawca


si oddali, zwykle nie ujdzie
daleko,
a
kilku
naocznych
wiadkw
moe
dokadnie
opowiedzie, jak si to stao, kto to
zrobi i dokd poszed. W tym
ostatnim wypadku odpowied
zwykle wskazuje na najbliszy bar.
Prawdziwe
maomiasteczkowe
morderstwo jest z zasady proste,
brutalne i gupie.
Z zasady.
Ale zasady istniej po to,
aby je ama. Piorun jednak

niekiedy uderza dwa razy w to


samo drzewo i od czasu do czasu
morderstwa, ktre zdarzaj si w
miasteczkach,
nie
daj
si
natychmiast rozwiza...
takie
morderstwa jak to.
Pangborn mg zaczeka.

2
Funkcjonariusz
Norris
Ridgewick wrci od swego wozu
patrolowego, zaparkowanego za
pojazdem Pangborna. Rozmowy
policjantw, prowadzone przez

radio, byy syszalne w ciepym


powietrzu pnej wiosny.
- Ray jedzie? - spyta
Pangborn. Ray to Ray Van Allen,
anatomopatolog i koroner okrgu
Castle.
- Ehem - odrzek Norris.
- Co z on Homera? Kto
ju j zawiadomi?
Mwic te sowa Pangborn
odgoni muchy z odwrconej ku
niebu twarzy Homera. Niewiele z
niej zostao poza sterczcym nosem.
Gdyby nie proteza lewej rki i zoty

zb, zajmujcy ongi miejsce w


ustach Gamache'a, a teraz lecy w
kawaeczkach na strzpkach szyi i
gorsie koszuli, to wtpliwe, czy
wasna matka rozpoznaaby denata.
Norris
Ridgewick,
wykazujcy
przelotne
podobiestwo do Barneya Fife'a,
zastpcy szeryfa w starym Andy
Griffith Show, przestpi z nogi na
nog i popatrzy na swoje buty,
jakby nagle wzbudziy w nim
wielkie zainteresowanie.
- Tego... John patroluje

Castle View, a Andy Clutterbuck


jest w Auburn, w sdzie miejskim...
Pangborn
westchn
i
wyprostowa si. Gamache y
szedziesit siedem lat. Mieszka z
on w czyciutkim domku przy
starej parowozowni niecae dwie
mile std. Dzieci Gamache'w
dorosy i poszy w wiat. Nie kto
inny
tylko
pani
Gamache
zadzwonia do biura szeryfa
wczenie tego rana. Nie pakaa, ale
zy dusiy j w gardle, kiedy
mwia, e obudzia si o sidmej i

okazao si, e Homer, ktry


czasem
ucieka
przed
jej
chrapaniem do jednego z pokojw
dzieci, nie wrci do domu wczoraj
w nocy. O sidmej wieczr
wyszed na mecz ligi krglarskiej,
tak jak zawsze, i powinien wrci
przed pnoc, najpniej p
godziny po pnoc, ale wszystkie
ka s puste, a ciarwki nie ma
na dworze ani w garau.
Sheila Brigham, dyspozytor
dzienny, przekazaa t wiadomo
szeryfowi Pangbornowi. Szeryf

tankowa wtedy benzyn na stacji


Sunoco Sonny'ego Jacketta. Z
automatu zadzwoni do pani
Gamache.
Podaa mu informacje na
temat ciarwki - furgonetka
chevrolet, rocznik '71, biaa z
zaprawkami, w szoferce uchwyty na
strzelb,
tablice
rejestracyjne
Maine, nr 96529Q. Przez radio
przekaza to funkcjonariuszom w
terenie (w zwizku z wyjazdem
Cluta do sdu w Auburn pozostao
ich trzech) i powiedzia pani

Gamache, e kiedy tylko na co


trafi, skontaktuje si z ni. Homer
mia sabo do piwa, zwaszcza w
te wieczory, kiedy gra w krgle,
ale nie by durniem. Gdyby wypi
tyle, e czuby si niepewnie za
kkiem, przespaby noc na kanapie
w salonie u jakiego kolesia od
krgli.
Piknie. Pozostawao tylko
jedno
ale.
Jeli
Homer
zdecydowa si przespa u kumpla
z druyny, dlaczego nie zadzwoni
do ony? Czyby nie wiedzia, e

bdzie si martwia? No c, byo


pno, moe nie chcia jej budzi.
To jedna moliwo. Zdaniem
Pangborna istniaa Jeszcze lepsza.
Gamache zadzwoni, ona spaa,
drzwi dziel jej sypialni od
telefonu. A wypada doda, e
chrapie oguszajco.
Pangborn
poegna
wzburzon niewiast. Odwiesi
suchawk uznawszy, e maonek
zjawi si w domu najpniej o
jedenastej rano, skruszony i z
cikim kacem. Ellen wygarnie do

suchu
staremu
hulace.
Rwnoczenie Pangborn przyzna
mu - w duchu - racj. Zachowa na
tyle oleju w gowie, eby bdc
pod dobr dat nie jecha
trzydziestu mil z South Paris do
Castle Rock.
W godzin po telefonie
Ellen Gamache uwiadomi sobie,
e nie wszystko w jego ocenie
sytuacji klapuje. Gdyby Gamache
przespa noc U kolegi, musiaoby
si to zdarzy dopiero po raz
pierwszy. Inaczej jego ona sama

by na to wpada i odczekaa jaki


czas, zanimby zadzwonia do biura
szeryfa. W tym momencie Alana
uderzyo, e Homer Gamache jest
troch za stary na zmienianie
nawykw. Gdyby wic przespa
ostatni noc poza domem, z
pewnoci zrobiby to nie po raz
pierwszy. Tymczasem telefon od
ony sugerowa, e tak nie byo.
Gdyby ju kiedy zala pa przy
krglach i podpity ruszy do domu,
prawdopodobnie powtrzyby ten
numer i wczorajszej nocy... ale nie

powtrzy.
Wic starego psa sta i na
now sztuczk - pomyla. - Bywa.
A moe tylko wypi wicej ni
zwykle. Do diaba, moe nawet
wypi tyle co zawsze, a bardziej
poszo mu do gowy. Powiadaj, e
to trafia si ludziom.
Prbowa zapomnie o
Homerze Gamache'u, przynajmniej
na razie. Mia morze papierkowej
roboty do odwalenia, siedzia wic
za biurkiem, turla owek po
blacie i myla o starym

moczymordzie, ktry tkwi gdzie


tam w szoferce swojej furgonetki,
tym starym moczymordzie, ktrego
siwa czupryna ma krtki wojskowy
fryz, a sztuczna rka przypomina, co
straci w miejscowoci o nazwie
Pusan podczas nie wypowiedzianej
wojny, ktra toczya si wtedy, gdy
wikszo dzisiejszych weteranw
z Wietnamu rna jeszcze w
pieluchy...
No c, nic z tego nie
przedostao si na papier i
bynajmniej nie pomogo znale

Gamache'a.
Mimo to podszed do
dziupli, w ktrej urzdowaa Sheila
Brigham, i nakaza odnale
Norrisa Ridgewicka. Chcia si
dowiedzie, czy ten ju telefonowa
z jak wiadomoci. Raport
Norrisa spowodowa, e struka
niepokoju Alana pogbia si i
zamienia
w
zimny
potok..
Przelatywa
szeryfowi
przez
bebechy i z lekka paraliowa.
Alan drwi z tych, ktrzy w
radiowych
programach
ze

suchaczami mwili o telepatii i


wiedzy uprzedniej, drwi na sposb
ludzi, ktrym dziaanie na nosa tak
weszo w krew, e ledwo s tego
wiadomi. Ale gdyby zapyta go, co
sdzi na temat Homera Gamache'a
w tej chwili, odpowiedziaby:
Kiedy Norris zadzwoni... no c,
wtedy dotaro do mnie, e staruszek
jest moe ciko ranny albo
martwy. Raczej to drugie.

3
Norris zatrzyma si na

drodze nr 35, koo domu


Arsenaultw, mil na poudnie od
cmentarza Homeland. Nie myla
nawet o Homerze Gamache'u,
chocia domy Arsenaultw i
Gamache'w dzieliy niecae trzy
mile i gdyby poprzedniej nocy
Homer jecha najkrtsz drog z
South Paris, musiaby mija
Arsenaultw. Norris nie sdzi,
eby
ktry
z
tutejszych
domownikw widzia Homera w
nocy. Gdyby tak byo, dotarby on
do domu zdrowy i cay dziesi

minut pniej.
Tylko dlatego zatrzyma si
przy farmie Arsenaultw, e w
obrbie trzech miasteczek mieli
najlepszy przydrony stragan z
wasnymi produktami. Norris by
jednym z tych niewielu kawalerw,
ktrzy lubili gotowa, i uleg
straszliwej
pokusie
zjedzenia
wieego
cukrowego
groszku.
Chcia si zorientowa, czy
Arsenaultowie nie maj go troch
na zbyciu. Przy okazji spyta Dolly
Arsenault,
czy
przypadkiem

poprzedniej nocy nie widziaa


ciarwki Homera Gamache'a.
- A wiesz co - rzeka pani
Arsenault - to zabawne, e o to
spytae, bo faktycznie widziaam.
Wczoraj pn noc. Nie... jak si
dobrze nad tym zastanowi, to byo
dzi, niedugo po pnocy, program
Johnny'ego Carsona wci lecia,
ale ju zblia si do koca.
Chciaam spaaszowa jeszcze
jedn kompotierk lodw, zerkn
na program Davida Lettermana i i
spa. Nie pi za dobrze

dzisiejszymi czasy, a tamten


czowiek z drugiej strony szosy
mnie zdenerwowa.
- Jaki czowiek, pani
Arsenault? - zapyta tknity nag
ciekawoci Norris.
- Nie mam pojcia, ot jaki
tam czowiek. Nie spodoba mi si
jego wygld. Hm, ledwo go
widziaam, a nie spodoba mi si,
jak to moliwe? Gupio to brzmi,
wiem, ale zakad dla obkanych w
Juniper Hill wcale nie jest tak
daleko, wic kiedy si zobaczy

samotnego mczyzn na wiejskiej


drodze prawie o pierwszej w nocy,
to
wystarczy,
eby
si
zdenerwowa, nawet jeli ten
mczyzna nosi garnitur.
- Co to by za garnitur...? zacz Norris, ale nic nie wskra.
Pani Arsenault reprezentowaa typ
typem wytrwaej wiejskiej gaduy i
po prostu przetoczya si po pytaniu
Norrisa,
majestatycznie
a
bezwzgldnie. Zdecydowa si
wzi
rozmwczyni
na
przeczekanie i zapamita te

wiadomoci, ktre oka si


uyteczne. Wyj z kieszeni
notatnik.
Ten
garnitur
kontynuowaa - jako mnie jeszcze
bardziej zdenerwowa! Jako mi nie
pasowao, eby mczyzna nosi
garnitur o takiej porze! Rozumiesz,
o co mi chodzi. Pewnie nie
rozumiesz, pewnie mylisz sobie, e
masz przed sob star idiotk, a
pewnie i jestem star idiotk, ale na
minutk, nim nadjecha Homer,
miaam wraenie, e tamten

mczyzna szykuje si wej do


nas. Wstaam, eby si upewni,
czy drzwi s pozamykane na klucz.
On si tak jako przypatrywa.
Wiesz, zauwayam to. Myl
sobie, e si przypatrywa, bo
pewnie spostrzeg, e cho jest
pno, cigle wieci si wiato.
Pewnie widzia te i mnie, bo w
oknie wisz tylko firanki. Twarzy to
nie dojrzaam - nie byo ksiyca.
Nie wierz, eby w ogle kiedy
docignli owietlenie drogi a do
nas, co dopiero telewizj kablow,

jak maj w miecie - ale


dojrzaam, e odwrci gow. No i
zrobi krok przez drog przynajmniej tak mi si zdawao,
albo zdawao mi si, e ma taki
zamiar, rozumiesz, o co mi chodzi i pomylaam sobie, e podejdzie,
zapuka, powie, e mu samochd
nawali, i poprosi o skorzystanie z
telefonu, i zastanawiaam si, co
powinnam odpowiedzie, jeli tak
zrobi, i czy w ogle powinnam
podchodzi
do
drzwi.
Podejrzewam, e jestem star

idiotk, bo zaczam myle o tym


hiczkoku z wariatem, ktry potrafi
cign ptaszki na d z drzewa,
tylko e siekierk kogo porba, no
wiesz, i ukry kawaki trupa w
baganiku samochodowym, i tylko
dlatego go zapali, e mia
nieczynne jedno wiato pozycyjne
w wozie czy co takiego... ale z
drugiej strony...
- Pani Arsenault, jeli aska,
chciabym zapyta...
- ...nie chciaam wyj na
Filistynk czy Saracenk, czy

gomorank, czy na kogo tam, kto


przechodzi po drugiej stronie drogi
- kontynuowaa pani Arsenault. Wiesz, w tej historii o miosiernym
Samarytaninie. Wic miaam tu
may orzech do zgryzienia. Ale
powiedziaam sobie...
Norris
zapomnia
kompletnie o sodkim groszku.
Wreszcie zdoa uciszy pani
Arsenault
oznajmiajc,
e
mczyzna, ktrego dostrzega, jest
obiektem, jak to nazwa, toczcego
si ledztwa. Udao mu si

zawrci j do pocztku opowieci


i
skoni
do
powtrzenia
wszystkiego,
wyjwszy
wzmiankowanego hiczkoka, tudzie
histori
o
miosiernym
Samarytaninie, jeli aska.
A oto, co zrelacjonowa
przez radio szeryfowi Alanowi
Pangbornowi:
Pani
Arsenault
ogldaa sama The Tonight Show,
m i chopcy spali. Jej fotel sta
przy oknie wychodzcym na drog
nr 35. Roleta bya podwinita.
Okoo dwunastej trzydzieci albo

dwunastej czterdzieci wyjrzaa


przez okno i zobaczya mczyzn
stojcego po drugiej stronie drogi...
to znaczy po stronie cmentarza
Homeland.
Czy ten mczyzna przyby z
tamtego kierunku czy skdind?
Tego pani Arsenault nie
bya pewna. Miaa wraenie, e
mg
stamtd
przyj,
co
znaczyoby, e oddala si od
miasta, ale nie wiedziaa, na czym
opiera to przypuszczenie. Wyjrzaa
poprzednio przez okno raz i nie

zobaczya nikogo, a potem, zanim


podniosa si po lody, wyjrzaa
znw - i on tam sta. Sta sobie i
patrzy na owietlone okno,
prawdopodobnie
na
ni.
Spodziewaa si, e przejdzie przez
drog, albo nawet zrobi krok do
przodu (prawdopodobnie sta,
pomyla Alan; reszta to tylko efekt
rozgorczkowanej
wyobrani
kobiety), kiedy na szczycie
wzniesienia bysny reflektory
samochodu. Wtedy mczyzna w
garniturze podnis kciuk w

typowym, midzynarodowym gecie


autostopowicza.
- To bya ciarwka
Homera, wypisz wymaluj, i Homer
siedzia za kkiem - powiedziaa
pani
Arsenault
Norrisowi
Ridgewickowi.
Najpierw
wygldao, e zwyczajnie pojedzie
dalej, jak kady normalny czowiek,
ktry widzi autostopowicza w
rodku nocy, ale zaraz bysny
wiata stopu, mczyzna podbieg
do szoferki od strony pasaera i
wsiad.

Pani Arsenault, ktra liczya


sobie czterdzieci sze lat, a
wygldaa o dwadziecia starzej,
potrzsna siw gow.
- Homer musia by w
dobrym nastroju, eby tak pno
bra autostopowicza - powiedziaa.
- Musia by w dobrym nastroju
albo za bardzo ufa ludziom. Znam
Homera od trzydziestu piciu lat.
Nie ufa ludziom.
Zastanowia si.
- No... nie za bardzo.
Norris usiowa wydoby

od pani Arsenault nieco wicej


szczegw na temat garnituru
mczyzny, ale bez powodzenia.
Pomyla, e to doprawdy szkoda,
i owietlenie drogi koczy si przy
cmentarzu
Homeland,
ale
miasteczka takie jak The Rock
dysponoway skromnym budetem.
Mia na sobie garnitur, to
jasne, nie wiatrwk ani kurtk, i
garnitur nie by czarny, ale to
pozostawiao
szerok
gam
kolorw do wyboru. Wedle pani
Arsenault garnitur mczyzny nie

by, dokadnie biorc, biay, ale


moga jedynie przysic, e nie by
czarny.
- Wcale nie prosz pani o
przysiganie, pani A. - powiedzia
Norris.
- Kiedy si rozmawia z
przedstawicielem prawa w sprawie
urzdowej - odrzeka pani A.
krzyujc sztywno ramiona na piersi
- wychodzi na jedno.
Ca
jej
wiedza
sprowadzaa si do tego: mniej
wicej za kwadrans pierwsza w

nocy Homer Gamache zabra do


wozu autostopowicza. Nie byo to
nic, z czym dzwoni si do FBI,
chciaoby si rzec. Sprawa stawaa
si ponura dopiero wtedy, kiedy
skojarzyo si z ni fakt, e Homer
wzi pasaera niecae trzy mile od
wasnego progu... ktrego jednak
nie przekroczy.
Pani Arsenault miaa te
racj co do garnituru. Widok
autostopowicza na odludziu przy
cmentarzu ju by dziwny - za
kwadrans pierwsza w nocy

przecitny wczga chrapaby w


opuszczonej stodole albo szopie ale gdy dodao si jeszcze fakt, e
mia on na sobie garnitur i krawat
(W ciemnym kolorze - orzeka
pani A. - tylko nie kacie mi
zeznawa pod przysig, w jakim
ciemnym kolorze. Nie wiem i nie
przysign), wszystko stawao si
z kad chwil mniej przyjemnie.
- Co mam dalej robi? spyta Norris zakoczywszy raport.
- Nie ruszaj si stamtd powiedzia Alan. - Dopki nie

przyjad, poopowiadajcie sobie z


pani A. hiczkoki. Sam za nimi
przepadam.
Ale nie ujecha mili, gdy
musia zmieni miejsce spotkania.
Kaza Ridgewickowi stawi si
mil na zachd od domu
Arsenaultw. Chopak nazwiskiem
Frank Gavineaux, wracajc do
domu po porannym wdkowaniu w
Strimmer's Brook, dojrza par ng
wystajcych z wysokich zaroli po
poudniowej strome drogi nr 35.
Popdzi do domu i zda relacj

matce. Ta zadzwonia do biura


szeryfa. Sheila Brigham przekazaa
wiadomo Alanowi Pangbornowi i
Norrisowi Ridgewickowi. Sheila
stosowaa si do regulaminu i nie
uywaa nazwisk - zbyt wielu
maych podsuchiwaczy siedziao
przy wielkich cobrach i bearcatach,
prowadzc nasuch na policyjnych
czstotliwociach
ale
zdenerwowanie
w
gosie
dyspozytorki zdradzio Alanowi, e
a za dobrze wiedziaa, do kogo
nale wystajce nogi.

Tego przedpoudnia dobre


byo tylko to, e Norris skoczy
oprnia
odek
przed
przyjazdem Alana i zachowa na
tyle trzewoci umysu, aby
zwymiotowa po pnocnej stronie
drogi, z dala od zwok i tych
dowodw, jakie mogy si blisko
znajdowa.
- Co teraz? - spyta Norris,
przerywajc bieg myli swego
szefa.
Alan westchn ciko i
przesta odgania muchy od

szcztkw Homera. Walka z


insektami
bya
skazana
na
przegran.
- Teraz musz podjecha do
Ellen Gamache i powiedzie jej, e
twrca wdw dzi w nocy nie
prnowa. Zosta przy ciele.
Postaraj si odgoni muchy.
- Rany, szeryfie, dlaczego?
Strasznie ich duo. A on jest...
- Martwy, taaa... widz. Nie
wiem, dlaczego. Chyba dlatego, e
tak by powinno. Nie moemy mu
przyszy z powrotem pieprzonego

ramienia, ale przynajmniej moemy


utrudni muchom sranie na to, co
zostao z jego nosa.
- W porzdku - pokornie
rzek Norris. - W porzdku,
szeryfie.
- Norris, jak ci si zdaje,
moe gdyby si przyoy, mgby
mi mwi Alan? Gdyby to sobie
przewiczy?
- Pewnie, szeryfie, tak mi
si zdaje.
Alan chrzkn i odwrci
si, eby po raz ostatni rzuci okiem

na ten wycinek rowu, ktry wedle


wszelkiego prawdopodobiestwa
ju niedugo bdzie otoczony
jasnotymi tamami z napisem:
MIEJSCE PRZESTPSTWA WEJCIE
WZBRONIONE,
przyklejonymi
do
erdek
postawionych przez ekip ledcz.
Zjawi si koroner okrgowy. Zjawi
si Henry Payton z koszar policji
stanowej w Oxfordzie. Fotograf i
technicy z wydziau zabjstw
prokuratora
generalnego
prawdopodobnie si nie zjawi -

chyba e cignito ich wczeniej w


te okolice do innej sprawy - ale
dotr niebawem. Do pierwszej po
poudniu przyjedzie te ruchome
laboratorium policji stanowej, cud
kryminalistyki na kkach, wiozcy
technikw i speca od gipsowych
odciskw opon, ktrych ladw
Norris w przebysku inteligencji lub
za spraw szczliwego przypadku
nie rozjecha wozem patrolowym
(niechtnie, bo niechtnie, Alan
raczej skania si ku wierze w
przypadek).

I jaki obrazek zarysuje si w


efekcie zabiegw tych wszystkich
przyjezdnych osb? Ano taki: na
wp pijany starzec zatrzyma si,
eby
zrobi
przysug
nieznajomemu.
(aduj
si,
modziecze - Alan sysza gos
Homera - jad tylko par mil, ale
zawsze
mog
ci
troch
podrzuci).
I
nieznajomy
odwdziczy si. Pobi starego
miertelnie i skrad ciarwk.
Alan
podejrzewa,
e
mczyzna w garniturze poprosi

Homera
o
postj
najprawdopodobniej
pod
pretekstem odpryskania si - i kiedy
tylko wz zahamowa, przyoy
staremu, wycign go i...
Ach, wanie to byo
najgorsze. Cholera, nie, nie
najgorsze. Byo nie do zniesienia.
Alan po raz ostatni spojrza
na rw - tam gdzie Norris
Ridgewick
przyklkn
obok
krwawego kawaka misa, niegdy
ciaa czowieka, i cierpliwie
odgania podkadk do notowania

muchy z resztek twarzy Homera - i


poczu, e odek fika mu koza.
On by tylko starcem, ty
skurwysynu - starcem jedn nog
stojcym w grobie, z jedn sprawn
rk, starcem, ktremu tylko
pozostao cieszy si na wieczorn
partyjk krgli. Wic czemu nie
przyoye mu raz a dobrze w
szoferce i nie dae y? Bya
ciepa noc, a nawet gdyby bya
chodnawa, dziadkowi pewnie nic
by si nie stao. Zao si o
zegarek, e znajdziemy w jego

yach sporo przeciwzamarzacza. A


numery rejestracyjne i tak rozesano
na wszystkie strony. Wic po co to?
Chopie, mam nadziej, e bd
mia okazj ci o to spyta.
Ale czy motyw zbrodni ma
jakie znaczenie? Dla Homera
Gamache'a z pewnoci nie. Ju
nie. Ju nigdy nic nie bdzie miao
znaczenia
dla
Homera.
Bo
przyoywszy mu raz a dobrze,
autostopowicz wycign go z
szoferki i zawlk do rowu. Alan
nie
potrzebowa
pomocy

chopakw z wydziau zabjstw,


eby odczyta lady zostawione
przez obcasy butw Gamache'a.
Cignc Homera autostopowicz
zauway, e ma do czynienia z
kalek. Na dnie rowu oderwa
sztuczne przedrami i zatuk nim
starca na mier.

ROZDZIA PITY

96529Q
- Spokojnie, spokojnie gono odezwa si funkcjonariusz
policji stanu Connecticut, Warren
Hamilton, cho siedzia w wozie
patrolowym sam. By wieczr,
drugi czerwca, jakie trzydzieci
pi godzin po odkryciu zwok
Homera
Gamache'a
opodal
pewnego miasteczka w Maine, o
ktrym policjant stanowy Hamilton

w yciu nie sysza.


Znajdowa si na parkingu
McDonalda (po jego poudniowej
strome)
w
Westport,
przy
autostradzie midzystanowej I - 95.
Podczas
patrolowania
midzystanowej zwyk zajeda na
parkingi restauracji - i - stacji. Po
zgaszeniu wiate, sprawdziwszy
bez popiechu ostatni rzd wozw,
czasem
zalicza
nieliche
zatrzymanko. Lepiej ni nieliche.
Czarowne.
Wyczuwajc
tak
okazj, bardzo czsto mwi do

siebie. Te tyrady zwykle zaczynay


si od Spoko, spoko, potem
nastpowao co w rodzaju
Sprawdmy tego palanta albo A
co mamcia na to? Zwchawszy
smakowity ksek policjant stanowy
Hamilton by nieodmiennie ciekaw,
co mamcia na to.
- A co my tu mamy? zamrucza tym razem i zawrci.
Min camaro. Min toyot. W
miedziowym blasku lamp sodowych
miaa kolor powoli schncych
koskich jabek. I... da - DAM!!!

Oto stara ciarwka GMC, ktra


w tym poblasku wygldaa na
pomaraczow, co znaczyo, e jest
- lub bya - biaa albo jasnoszara.
Wczy punktowy reflektor
i
ustawi
go
na
tablicy
rejestracyjnej. W skromnej opinii
policjanta stanowego Hamiltona
tablice rejestracyjne poprawiay
si. Kolejne stany jeden po drugim
wstawiay na tablice rysuneczki. To
uatwiao identyfikacj noc, gdy
niepewne owietlenie nadawao
kolorom zmienne, nieprawdziwe

barwy. A najgorzej owietlay


tablice te cholerne pomaraczowe
lampy o wysokiej intensywnoci.
Nie wiedzia, czy rzeczywicie
udaremniay gwaty i napaci, ale
za to dokadnie wiedzia, e przez
nie ciko harujcym gliniarzom,
takim jak on, pochrzaniy si
nieskoczone
iloci
tablic
skradzionych lub uciekajcych aut.
Rysuneczki
stanowiy
milowy krok naprzd. Statua
Wolnoci to Statua Wolnoci
zarwno w jasnym blasku soca,

jak i mocnej powiacie tego


miedziowopomaraczowego
drastwa. I jakiegokolwiek byaby
koloru, Szanowna Pani Wolno to
Nowy Jork.
A ten popierniczony raczek,
na ktrego teraz nastawi punktak,
to symbol stanu Maine. Nie trzeba
ju wyta ga, eby odczyta
KRAINA
WAKACJI
albo
rozszyfrowywa amigwk: czy
to, co wyglda na r, oran albo
siny bkit, naprawd jest biae?
Wystarczy
spojrze
na

popierniczonego
raczka.
Tak
naprawd
bya
to
langusta,
wiadomo, ale popierniczony raczek
ukrywajcy si pod innym imieniem
popierniczonym
raczkiem
pozostanie i cho Hamilton prdzej
schyli si po wiski gnj, nim
wsadzi do ust jednego z
popierniczonych raczkw, to i tak
by niezwykle rad ich obecnoci na
tablicach rejestracyjnych..
Zwaszcza gdy tak jak
dzisiejszej nocki mia chrapk na
tablic rejestracyjn z raczkiem.

- A co mamcia na to? zamrucza i zatrzyma wz. Zdj


podkadk
do
notowania
z
magnetyzowanego paska, ktry
przytrzymywa j na rodku tablicy
rozdzielczej, tu nad dwigni
zmiany biegw; przewrci pusty
formularz,
sucy
wszystkim
gliniarzom za oson wykazu z
trefnymi
numerami
(nie
ma
potrzeby, eby szeroki Og
podglda numery rejestracyjne
darzone
szczeglnym
zainteresowaniem policji, podczas

gdy funkcjonariusz, do ktrego


nalea dany wykaz, apa za
hamburgera albo na chybcika si
odlewa, korzystajc z udogodnie
sanitarnych stacji benzynowej), i
przejecha kciukiem w d listy.
No i jest. 96529Q. Stan
Maine. Ojczyzna popierniczonych
raczkw.
Podczas
pierwszego
przejazdu
policjant
stanowy
Hamilton nie dojrza nikogo w
szoferce ciarwki. Uchwyty na
strzelb byy puste. Niewykluczone

- mao prawdopodobne, ale


niewykluczone - e kto ukrywa si
na platformie ciarwki. Istniaa
nawet moliwo, e na platformie
jest kto ze strzelb, przedtem
zdjt z uchwytw. Co bardziej
prawdopodobne,
kierowca
przepad albo zapa za hamburgera
w knajpie. Mimo to...
- Starzy gliniarze - tak;
miali gliniarze - tak, ale starzy
miali gliniarze - nie - policjant
stanowy Hamilton rzek cichym
gosem. Zgasi punktak i powolutku

potoczy si dalej. Zatrzyma si


dwukrotnie, za kadym razem
uywajc punktaka, cho nawet nie
zawraca
sobie
gowy
spogldaniem
na
owietlane
samochody.
Zawsze
bya
moliwo, e pan 96529Q,
wracajc z knajpy c u m witynia
dumania,
dojrzy
Hamiltona
wieccego
na
ukradzion
ciarwk, ale jeli dojrzy, e wz
policjanta rusza dalej i gliniarz
sprawdza inne pojazdy, nie
nawieje.

- Ostrono to skarb,
przezorno to samo, w to tylko
wierz jak w boziuchny prawo! ogosi policjant stanowy Hamilton.
To byo jedno z jego ulubionych
powiedzonek. Nie dorwnywao
retorycznemu pytaniu pod adresem
mamci, ale plasowao si wysoko
na licie faworytw.
Wjecha na stanowisko, z
ktrego
mg
obserwowa
furgonetk. Porozumia si z baz
znajdujc si cztery mile dalej i
poinformowa, e znalaz furgonetk

GMC z Maine poszukiwan w


zwizku z zabjstwem. Zada
posikw. Usysza, e zjawi si
niebawem.
Do podejrzanego pojazdu
nikt si nie zblia, Hamilton wic
uzna, e jeli zachowa ostrono,
nie zgrzeszy nadmiern miaoci
podchodzc do furgonetki. Za to,
gdy zjawi si inne jednostki, a on
bdzie nadal tkwi w ciemnoci,
oddalony
o
rzd
od
obserwowanego obiektu, wyjdzie
na siumajtka.

Wysiad, odpi pasek


zabezpieczajcy bro, ale nie wyj
jej z kabury. Zaledwie dwa razy
podczas caej suby wycign
sztuk. Nie strzeli ani razu. I wcale
nie chcia strzela teraz. Zblia si
do furgonetki pod takim ktem, e
mg
obserwowa
zarwno
ciarwk - zwaszcza platform
ciarwki - jak i drog z
McDonaldunia. Zatrzyma si. Jaka
para opucia knajp i skierowaa
si do forda zaparkowanego trzy
rzdy bliej knajpy ni GMC. Wz

ruszy ku wyjazdowi z parkingu.


Hamilton za ruszy ku swemu
celowi.
Trzymajc praw do na
chwycie subowego rewolweru,
lew opuci na biodro. Wedle
skromnej
opinii
Hamiltona
poprawiy si i pasy subowe.
Zarwno jako dojrzay mczyzna,
jak i dzieci by wielkim fanem
Batmana alias Sprawiedliwego w
Pelerynie. Tak po prawdzie
podejrzewa, e uwielbienie do
Batmana spowodowao, i zosta

glin (ten fakcik opuci w podaniu


o prac). Jego ulubion czci
arsenau ulubionego bohatera nie
by batpole czy batarang ani nawet
s a m b a t mo b i l e , ale pas. To
cudowne akcesorium przypominao
dobry sklep z pamitkami; zawsze
znalazo si tam jakie malekie co
- na - kad - okazj, czy to lina,
czy to noktowizor, czy kilka
kapsuek gazu paraliujcego.
Policyjny pas subowy nie umywa
si do pasa Batmana, niemniej
jednak po lewej stronie pasa

policyjnego znajdoway si trzy


koluszka, z ktrych zwisay trzy
bardzo
pomocne
elementy
wyposaenia. Pierwszy to cylinder
na baterie, sprzedawany na rynku
pod nazw Siad Pies! Po
naciniciu czerwonego przycisku
Siad
Pies!
emitowa
ponaddwikowy gwizd, na odgos
ktrego nawet szalejce bulteriery
miky jak gra rozgotowanego
spaghetti. Obok znajdowao si
dziaajce
pod
cinieniem
o p a ko w a ni e m a c e ' a (bya to

uywana przez policj stanu


Connecticut wersja batmanowego
gazu paraliujcego), a obok
mace'a wisiaa adowana czterema
bateriami latarka.
Hamilton odczepi latark
lew rk, wczy, czciowo
osoni strumie wiata. Nie
zdejmowa przy tym prawej rki z,
chwytu rewolweru. Starzy gliniarze
- tak; miali gliniarze - tak; ale
starzy miali gliniarze - nie.
Owietli
platform
furgonetki. Lea na niej kawaek

plandeki, ale poza tym nic.


Platforma bya tak samo pusta jak
szoferka.
Podczas caej tej akcji
Hamilton przezornie trzyma si na
dystans od obiektu obserwacji - t
zasad postpowania mia tak
wpojon, e nawet nie musia o niej
myle. Schyli si i zawieci pod
ciarwk. Tylko tam jeszcze mg
si ukry ten, kto pragn mu zrobi
krzywd. Byo to wtpliwe, ale
Hamilton nie chcia, by kiedy
wreszcie kopnie w kalendarz,

pastor zacz mow nad trumn od


sw:
Drodzy
przyjaciele,
zebralimy si tu dzi, aby
opakiwa nieoczekiwane odejcie
policjanta stanowego Warrena
Hamiltona.
To
byoby trs
aosne.
Zawieci szybko latark
pod ciarwk, w lewo - w
prawo. Nie dostrzeg niczego poza
zardzewiaym tumikiem, ktry
odpadnie w bliskiej przyszoci cho sdzc po wielkoci dziur,
jakie w nim przewityway,

kierowca nie dosyszy wielkiej


rnicy.
- Widzi mi si, e jestemy
sami, skarbie - rzek policjant
stanowy
Hamilton.
Omit
wzrokiem
przestrze
wok
ciarwki, szczegln uwag
powicajc drodze z restauracji.
Nie widzia nikogo, kto mgby
widzie jego, wic podszed do
szyb od strony pasaera i zawieci
latark do rodka.
- O, w mord - zamrucza. A co mamcia na ten syflaczek -

rozkoszniaczek? - Nagle poczu


wielkie zadowolenie, e to
pomaraczowe lampy owietlaj
parking i szoferk, poniewa dziki
nim to, co miao kolor kasztanowy,
stao si prawie czarne i krew
bardziej przypominaa atrament. Jecha takim wozem? Jezu Chryste,
ca drog z Maine jecha takim
wozem?! A co mamcia...?
Skierowa latark w d.
Szoferka GMC to by jeden chlew.
Poniewieray si tam puszki po
piwie i napojach bezalkoholowych,

puste lub prawie puste torebki po


chrupkach
ziemniaczanych
i
chrupkach bekonowych, pudeka po
big macach i whopperach. Grudk
zaschnitej
gumy
do
ucia
przyklejono do deski rozdzielczej
nad wgbieniem, w ktrym kiedy
miecio si radio. W popielniczce
walao si mnstwo petw.
Ale przede wszystkim bya
krew.
Smugi i plamy krwi
pokryway siedzenia. Krew brukaa
kierownic. Zaschnite skrzepy

krwi widniay na obrczy klaksonu,


niemal cakowicie zasaniajc
symbol firmowy chevroleta. Krew
bya na wewntrznej klamce drzwi
kierowcy i na lusterku wstecznym ta plamka przybraa owalny ksztat.
Pan
96529Q,
dostosowujc
pooenie lusterka do swych
potrzeb, zostawi niemal idealny
odcisk kciuka we krwi ofiary.
Rwnie na jednym z pudeek po
big macach zostaa wielka plama
posoki. Do tej z kolei przy kleiy
si wosy.

- A c on powiedzia
stranikowi przy wjedzie? zamrucza Hamilton. - e zaci si
przy goleniu?
Usysza
za
plecami
szurnicie. Odwrci si czujc, e
robi to zbyt wolno, czujc a za
dobrze, e na nic byy rutynowe
rodki ostronoci, e okaza si
nazbyt miay i ma staro z czapy,
tak, tak, drodzy pastwo!!! Facet
zaszed go od tyu i niebawem w
szoferce
starej
furgonetki
chevroleta bdzie wicej krwi -

jego krwi - bo facet, ktry od


samego Maine do granicy stanu
Nowy Jork siedzia za kkiem tej
ruchomej rzeni to psych, typ, ktry
ukatrupienie policjanta stanowego
rozwaa nie duej ni zakup kwarty
mleka.
Hamilton po raz trzeci w
swej
zawodowej
karierze
wycign rewolwer, odwid
kurek i o mao nie odda strzau
(albo dwch, albo trzech) w pust
ciemno. By spity na maks. Lecz
za plecami nie ujrza nikogo.

Powoli opuci bro. Krew


ttnia mu w skroniach.
Noc odetchna lekkim
powiewem wiatru. Powtrzyo si
szurnicie.
Na
nawierzchni
parkingu zobaczy opakowanie po
kanapkach z filetami rybnymi od
McDonalda, bez wtpienia. Jak na
to wpade, Holmesie? Nie ma o
czym mwi, Watsonie, to byo
dziecinnie atwe. Pofruno kilka
stp
niesione
kaprynym
wiaterkiem i spoczo nieruchomo.
Rozwaa, czy nie wsadzi

rewolweru do kabury, teraz kiedy


ju stao si jasne, e zastrzeli
mg tylko puste pudeko po filet o - fish - ale nie. Potrzyma bro do
przyjazdu
innych
jednostek.
Obecno sztuki w rce dziaaa
korzystnie. Uspokajajco. Bo nie
chodzio tylko o krew czy o to, e
facet, ktrego jaki glina z Maine
ciga za zabjstwo, przejecha
czterysta mil w takim gnoju.
Ciarwka cuchna jak cierwo
skunksa rozjechanego na wiejskiej
drodze. Hamilton nie wiedzia, czy

przyjezdni
funkcjonariusze
wyniuchaj ten zapach, czy te tylko
on go wyczuwa. I nie dba o to.
Rzecz nie w tym, e mierdziao
krwi, zgniym arciem, nie mytym
ciaem. Po prostu czu wo za.
Czego bardzo, bardzo niedobrego.
Na tyle niedobrego, e nie chcia
wsadzi rewolweru do kabury,
cho by prawie pewien, e ten, kto
wydziela w zapach, przepad
prawdopodobnie godziny temu.
Hamilton nie sysza delikatnych
trzaskw, jakie wydaje ciepy

jeszcze silnik. Niewane. To nie


mogo zmieni tego, co wiedzia:
przez jaki czas ciarwka bya
nor potwornego zwierza i
policjant stanowy Hamilton nie
zaryzykuje nic, ale to nic, by to
zwierz powrcio i zastao go nie
przygotowanego. Mamcia moe
postawi na to kad fors.
Sta nieruchomo, ciska w
rku bro, wosy jeyy mu si na
karku i mia wraenie, e miny
dugie godziny, zanim posiki
wreszcie nadjechay.

ROZDZIA SZSTY

mier w wielkiej
metropolii
Dodie
Eberhart
bya
wnerwiona, a kiedy Dodie Eberhart
bya wnerwiona, to znaczyo, e w
stolicy
kraju
funkcjonuje
przynajmniej jedna laska, z ktr
lepiej nie pogrywa. Pokonywaa
schody budynku czynszowego przy
L Street niepowstrzymanie jak
nosoroec
szarujcy
otwart

sawann.
Miejsca
zajmowaa
niemal tyle samo co nosoroec.
Granatowa sukienka napinaa si i
marszczya na biucie, z pewnoci
zbyt wielkim, eby mona byo
nazwa go obfitym.
Dobrych par lat temu ta
kobieta bya jedn z najbardziej
o s za a mi a j c yc h cali
girls
Waszyngtonu. W owych czasach
zarwno jej wzrost - sze stp trzy
cale - jak i korzystny wygld
sprawiay, e bya kim znacznie
bardziej interesujcym ni tylko

zepsut dziewczynk. Bya tak


rozrywana,
e
dla
wielu
dentelmenw noc z Dodie miaa
warto
sportowego
pucharu
zdobicego
mski
gabinet.
Wnikliwa lustracja wielu zdj z
rnych waszyngtoskich f t e s i
soires, wydawanych za drugiej
kadencji Johnsona i pierwszej
Nixona, pozwalaa dostrzec Dodie
Eberhart - zwykle uwieszon
ramienia
mczyzny,
ktrego
nazwisko firmowao wiele wakich
artykuw i esejw. Sam jej wzrost

zwraca uwag.
Dodie bya kurw o sercu
kasjera bankowego i
duszy
arocznego
karalucha.
Dwaj
regularni
klienci:
senator
demokratw
i
wielokrotny
przedstawiciel republikanw w
Izbie Reprezentantw, zaopatrzyli
j w wystarczajc ilo gotwki,
aby moga wycofa si z zawodu.
Trudno rzec, by uczynili to
wycznie z wasnej woli. Dodie
bya wiadoma, e ryzyko choroby
raczej nie maleje (a zajmujcy

wysokie stanowiska urzdnicy


pastwowi s rwnie naraeni na
AIDS i inne agodniejsze - niemniej
kopotliwe - choroby weneryczne,
jak zwykli miertelnicy). Lat
rwnie jej nie ubywao. Nie
pokadaa bezwzgldnego zaufania
w
przyrzeczeniach
wzmiankowanych dentelmenw,
obiecujcych zadba o ni z
wasnej woli. Przykro mi, rzeka,
ale zrozumcie, nie wierz ju w
witego Mikoaja ani Anioka.
Maa Dodie musi radzi sobie

sama.
Za uzyskane t drog
fundusze maa Dodie nabya trzy
domy. Sto siedemdziesit funtw
ciaa, ktre rzucao mczyzn na
kolana (zwykle wtedy, kiedy byo
nagie),
wzroso
do
dwustu
osiemdziesiciu.
Inwestycje
przynoszce w
poowie lat
siedemdziesitych niezy profit
stay
si
nieopacalne
w
osiemdziesitych, gdy tymczasem
wszyscy
obywatele,
ktrzy
wadowali fors w akcje, zapali

Pana Boga za nogi. Przy kocu


kariery miaa na swojej krtkiej
licie
dwch
znakomitych
maklerw. Czasem aowaa, i nie
utrzymaa z nimi kontaktu po
przejciu w stan spoczynku.
Jeden
dom czynszowy
przepad w 1984, drugi w 1986
roku po katastrofalnym w skutkach
dochodzeniu
izby
skarbowej.
Trzymaa si tego przy L Street
rwnie kurczowo, jak gracz w
monopol idcy nieubaganie na dno,
przekonana, e w tej okolicy musi

nastpi jaki boom inwestycyjny.


Ale jak do tej pory aden boom nie
wybuch i wtpia, eby mia
wybuchn w cigu roku lub
dwch... jeli w ogle wybuchnie.
Wtedy zamierzaa spakowa szmaty
i przenie si do Araba. Do tej
pory wacicielka nieruchomoci,
ongi najbardziej rozrywana dupa
stolicy kraju, musiaa jako
przetrwa.
O co si zawsze staraa.
O co nadal zamierzaa si
stara.

I niech Bg ma swej opiece


tego, kto wejdzie jej w drog. Jak
na przykad Frederick Pa Gruba
Ryba Clawson. Dotara do podestu
pierwszego pitra. Z mieszkania
Shulmanw dobiega oguszajcy
omot w wykonaniu Guns n'Roses.
- ciszcie ten pierdolony
gramofon! - zawya pen piersi...
a kiedy Dodie Eberhart dawaa
peny gos, okna si sypay, bbenki
w uszach dziatwy pkay i psy
paday martwe.
omot od razu przeszed w

szmer. Dodie wiedziaa, e


Shulmanowie, przytuleni, dr teraz
jak
parka
wystraszonych
szczeniakw podczas burzy i modl
si, eby to nie do nich sza Za
Czarownica z L Street. Bali si. I
susznie. Shulman by radc
prawnym na usugach korporacji,
mia
wpywow
firm,
ale
brakowao mu jeszcze dwch
wrzodw,
eby
dysponowa
rodkami nacisku, ktre mogyby
przystopowa Dodie. Niech no
tylko szczawik wejdzie jej w drog,

a z jego flakw zrobi sobie


podwizki. Wiedzia, e to si moe
tak skoczy, i Dodie czerpaa std
wiele satysfakcji.
Kiedy konto bankowe i
bilans inwestycji wykazuj zero,
kada satysfakcja jest dobra.
Dodie mina rg nie tracc
prdkoci i zacza pokonywa
schody wiodce na drugie pitro,
gdzie Frederick Pan Gruba Ryba
Clawson
zaywa
rozkoszy
samotnoci. Utrzymywaa ten sam
rwny nosoroec - szaruje -

sawann krok. Sza z podniesion


gow, mimo swej wagi oddychaa
lekko. Schody, cho solidne, dray
w posadach.
Cieszya si na to, co j
czekao.
Clawson nie by nawet na
dolnym szczeblu drabiny radcostwa
korporacyjnego. Jak na razie w
ogle nie by na adnej drabinie.
Jak wszyscy studenci prawa,
ktrych poznaa (gwnie jako
lokatorw; jeszcze tylko tego
brakowao, eby posuwaa ktrego

z nich podczas,, jak to teraz


nazywaa, tamtego ycia), mia po
pierwsze wysokie aspiracje, po
drugie ptno w kieszeni, a
maskowa to wszystko jeszcze
czym innym:
spor dawk
godnych kawakw. Dodie z
zasady nie mylia tych trzech wyej
wymienionych
elementw.
Uwierzy
godnym kawakom
studenta prawa jest rwnie mdre
jak odstawi numer za friko. Kiedy
si raz weszo na t drog, mona
byo odwiesi na koek boksersk

oson na jaja.
W przenoni, rzecz jasna.
A jednak Frederick Pan
Gruba Ryba Clawson czciowo
skruszy lini obronn Dodie.
Spni si z czynszem cztery razy z
rzdu i zniosa to, poniewa
przekona j, e w jego przypadku
wywiechtana, stara przysiga jest
prawdziwa (lub moe bdzie).
Naprawd dostanie szmal.
Nie
osignby
tego
twierdzc, e Sidney Sheldon jest
naprawd Robertem Ludlumem

albo Victoria Holt jest naprawd


Rosemary Rogers, poniewa w
dupie miaa ich wszystkich i to, czy
maj miliardy bliniakw po pirze
czy nie. Dodie bya fank
czarnych kryminaw, a im byy
czarniejsze i krwawsze - tym lepiej.
Ludzie zawracaj sobie gow
romantyczn
papk
albo
szpiegowskimi
gwnami,
jak
dowodziy tego listy bestsellerw
w niedzielnych wydaniach Post.
Ale lata wczeniej, zanim Elmore
Leonard trafi na te listy, Dodie go

czytaa i znalaza rwnie gbokie


upodanie w twrczoci Jima
Thompsona,
Davida
Goodisa,
Horace'a
McCoya,
Charlesa
Willeforda. Caej tej czeredy. Jeli
chcecie to usysze krtko a
treciwie, Dodie Eberhart lubia
powieci, w ktrych faceci
rabowali banki, dziurawili si
kulami,
a
swym
kobietom
okazywali
gbi
uczucia
spuszczajc im dobre manto.
W jej opinii George Stark
jest - lub by - najlepszym z

najlepszych. Staa si jego gorc


wielbicielk od Tak jak to robi
Maszyna i Oksfordzkiego bluesa i
bya ni a do Przejadki do
B a b i l o n u , prawdopodobnie
ostatniej produkcji Starka.
Kiedy
pierwszy
raz
nawiedzia Grub Ryb w jego
mieszkaniu na drugim pitrze, eby
wydusi ze czynsz (zalegy, tylko
trzy dni, ale daj im may palec, a
zapi od razu ca rk), zastaa go
otoczonego
notatkami
i
powieciami Starka, i gdy ju

zaatwia swj interes, a lokator


przyrzek dostarczy czek do
poudnia dnia nastpnego, spytaa,
czy dziea zebrane George'a Starka
nale teraz do zbioru lektur
obowizkowych
na
studiach
prawniczych.
- Nie - odrzek Clawson z
szerokim, radosnym i w kadym
calu drapienym umiechem - ale
mog je sfinansowa!
Nabraa si wanie na ten
umiech i dziki niemu poluzowaa
Clawsonowi ptl. W kadym

innym wypadku zacisnaby j


brutalnie. Widywaa taki sam
umiech wiele razy we wasnym
lustrze. Wtedy wierzya, e nie da
si go wywoa sztucznie i dodajmy choby dla porzdku wierzya w to teraz. Clawson
naprawd mia haka na Thaddeusa
Beaumonta. Waln si tylko co do
jednego. Uwierzy wicie, e
Beaumont zataczy tak, jak zagra mu
Frederick Pan Gruba Ryba
Clawson. Dodie walna si razem
z nim.

Po tym, jak Clawson


podzieli si z ni swym odkryciem,
przeczytaa jedn z dwch powieci
Beaumonta - Purpurow mg - i
uznaa j za wyjtkowy dowd
gupoty
autora.
Mimo
korespondencji
i
fotokopii
udostpnionych przez Pana Grub
Ryb trudno szo jej uwierzy - nie
moga uwierzy, e obaj pisarze to
jeden i ten sam czowiek. Z jednym
wyjtkiem... W trzech czwartych
powieci, gdy bya gotowa cisn
nudziarstwem w drugi koniec

pokoju i zapomnie o wszystkim,


trafia na scen, w ktrej pewien
farmer zabija konia. Ko zama
dwie nogi i musia by zastrzelony,
ale rzecz w tym, e staremu
wiejskiemu grzmotowi zabicie
szkapy sprawio przyjemno.
Przystawi luf do koskiego ba i
branzlowa si. Szczytujc, nacisn
spust.
Beaumont chyba wyskoczy
tu na filiank kawy... a George
Stark wskoczy na jego miejsce i
napisa scen - pomylaa Dodie.

Stark - literacki Titelitury. W caym


snopku powieciowej somy by to
jedyny zoty kos.
No c, teraz to bez
znaczenia. Wszystko dowodzio, e
nikt nie jest raz na zawsze odporny
na godne kawaki. Gruba Ryba
wpuci Dodie w maliny, ale
przynajmniej szybko zorientowaa
si, gdzie wpada. I teraz jest po
wszystkim.
Dodie Eberhart dotara do
podestu drugiego pitra. Zacisna
donie w pici jak zazwyczaj, gdy

szykowaa si nie stuka uprzejmie,


ale tuc w drzwi. Wtem spostrzega,
e nie jest to konieczne. Drzwi
mieszkania Grubej Ryby stay
uchylone.
- Paskie jaja! - zakla
szeptem
Dodie
zgrzytnwszy
zbami. W tej okolicy nie snuy si
puny, ale kiedy szo o ogoocenie
mieszkania jakiego tpaka, to
wyjtkowo chtnie przekraczay
granice rezerwatw. Ten go jest
jeszcze durniejszy, ni mylaa.
Zastukaa mocno w drzwi i

pchna je do koca.
- Clawson! - zawoaa
gosem wieszczcym zgub i
zniszczenie.
Nie
usyszaa
odpowiedzi.
Zajrzaa
do
korytarzyka. Kotary w salonie
zasunito, palio si grne wiato.
Cicho grao radio.
- Clawson, chc z tob
pogada!
Wesza do korytarzyka... i
zatrzymaa si.
Jedna
z
poduszek
kanapowych leaa na pododze.

Nic

wicej. Brakowao
ladw
dowodzcych,
e
mieszkanie zostao obrobione przez
godnego puna, ale zmysy Dodie
si wyostrzyy i natychmiast
oblecia j strach. Czua jak wo.
Ledwo,
ledwo
uchwytn.
Przypominaa
troch
smrd
nadpsutego, nie cakiem zgniego
jedzenia. Niezupenie to, ale nie
potrafia dokadniej jej okreli.
Czy poprzednio kiedy czua t
wo? Chyba tak.
I czua jeszcze inn wo,

cho miaa wraenie, e nie nosem


wyczuwa jej obecno. Rozpoznaa
j natychmiast. Dodie i policjant
stanowy Hamilton z Connecticut
zgodziliby si od razu, co to za
wo; to wo za.
Staa przed drzwiami do
salonu, patrzya na pogniecion
poduszk syszc radio. Tego,
czego
nie
spowodowaa
wspinaczka
po
dwch
kondygnacjach, spowodowaa ta
jedna niewinna poduszka - serce
Dodie bio szybko pod ogromn

lew piersi. Oddychaa pytko


ustami. Co tu byo nie w porzdku.
Bardzo nie w porzdku. Pytanie
tylko, czy to co dotknie rwnie
jej, jeli dalej bdzie tu tkwi.
Zdrowy rozsdek nakazywa
odej - odej, dopki jeszcze si
dao, i gos zdrowego rozsdku by
bardzo silny. Ciekawo mwia,
eby zosta... i gos ciekawoci
okaza si jeszcze silniejszy.
Dodie wsuna gow do
salonu i najpierw obrcia j w
prawo. Tam by tylko sztuczny

kominek, dwa okna wychodzce na


L Street i nic wicej. Obrcia
gow w lewo i nagle kark jej
zesztywnia.
Jakby
uleg
zablokowaniu w tej pozycji. Oczy
Dodie rozszerzyy si.
Nieruchome
spojrzenie
trwao zaledwie trzy sekundy.
Zobaczya
wszystko
do
najdrobniejszego szczegu. Umys
Dodie
zrobi
fotografi
tak
wyran, tak ostr, jak ta, ktr
niebawem
wykona
fotograf
policyjny.

Zobaczya dwie butelki


piwa Amstel stojce na niskim
stoliczku; jedna pusta, druga w
poowie pena, z kouchem piany w
szyjce. Zobaczya popielniczk z
napisem: CHICAGOLAND! na
wgbieniu.
Zobaczya
dwa
niedopaki bez filtra, skiepowane w
rodku
dziewiczo
biaej
popielniczki, cho Gruba Ryba
nie
pali
przynajmniej
papierosw. Zobaczya plastykowe
pudeeczko po pinezkach. Leao na
boku
midzy
butelkami
a

popielniczk. Wikszo pinezek,


ktrymi Gruba Ryba przybija do
kuchennej tablicy karteluszki z
zapiskami pro memoria, leaa na
szklanym
blacie
stoliczka.
Zobaczya, e kilka z nich spoczo
na otwartym egzemplarzu People,
zawierajcym bombow histori o
Thadzie
Beaumoncie/George'u
Starku. Rozpoznaa pana i pani
Beaumont wymieniajcych ucisk
doni nad nagrobkiem Starka, cho
widziaa ich do gry nogami.
Zgodnie z tym, co twierdzi

Frederick Clawson, ta bombowa


historia nigdy nie miaa zosta
wydrukowana. Natomiast miaa
uczyni go stosunkowo zamonym
czowiekiem. Myli si. Prawd
mwic, wygldao, e myli si we
wszystkim.
Zobaczya
Fredericka
Clawsona. Nie tylko przesta by
Grub Ryb. Przesta w ogle
by. Siedzia w jednym z dwch
foteli. Zwizany. Nagi. Jego
ubranie, zmite niedbale w kul,
leao pod stolikiem. Zobaczya

krwaw dziur w kroczu. Worek


mosznowy wisia na swoim
miejscu, lecz penis by wetknity w
usta. Mia tam mnstwo miejsca, bo
morderca wyci Panu Grubej
Rybie jzyk. Przybi go do ciany.
Pinezka wesza tak gboko w
rowe miso, e Dodie widziaa
tylko umiechnity ty rogalik gwk pinezki. Niestrudzony umys
Dodie i to sfotografowa. Krew
spywaa po tapecie, zakrelajc
nierwny ksztat wachlarza.
Inn pinezk, tym razem z

jasnozielon
gwk,
zabjca
przybi drug stron People do
nagiej piersi eks - Grubej Ryby.
Dodie nie widziaa twarzy Lizy
Beaumont - zasonia j krew
Clawsona - ale widziaa rk
podajc blach z racuszkami.
Umiechnity Thad ocenia wysiki
ony. Dodie pamitaa, e ta
fotografia szczeglnie rozelia
Clawsona. To dopiero oszustwo! wykrzykn. - Ona nie cierpi
kucharzenia, powiedziaa to w
wywiadzie zaraz po ukazaniu si

pierwszej ksiki Beaumonta.


Nad przybitym do ciany,
okaleczonym jzykiem napisano
zamaczanym we krwi palcem trzy
sowa:
WRBLE ZNW FRUWAJ

Jezu Chryste - odezwa si


jaki gos w odlegym zakamarku
umysu Dodie. - To jak z powieci
George'a Starka... to mgby zrobi
Alexis Maszyna.
Usyszaa za plecami guchy
stuk.
Wrzasna i okrcia si na
picie. Maszyna rzuci si na ni ze

swoj straszliw brzytw, krew


Fredericka Clawsona przygasia
stalowy bysk! Twarz bandyty
wygldaa jak wykrzywiona maska,
sklejona z samych blizn - pamitka
po Nonie Griffiths, ktra w
kocwce Tak jak to robi Maszyna
wzia brzytw w swoje rczki,
ale...
Ale Dodie zobaczya, e nie
ma nikogo.
Drzwi si zamkny, to
wszystko. Zamkny si. Jak to
drzwi.

Czy doprawdy tylko to? zapyta gos z odlegego zakamarka


umysu... teraz lepiej, wyraniej
syszalny. Strach doda mu mocy. Kiedy weszam po schodach, drzwi
stay czciowo otwarte, nikt ich
nie trzyma. Nie byy otwarte na
ocie, ale uchylono je na tyle, e,
wyranie widziaam, i nie s
zamknite.
Wrcia
wzrokiem do
butelek z piwem stojcych na
stoliku. Jedna pusta. Druga w
poowie pena, z kouchem piany w

szyjce.
Zabjca sta za drzwiami,
gdy wesza. Gdyby odwrcia
gow, na pewno zobaczyaby go...
i teraz byaby martwa.
Sia usza jej z ng i Dodie
osuna si na kolana z jak
niesamowit
gracj.
Jak
dziewczynka odbierajca komuni.
Po gowie biegaa jej jedna
gorczkowa myl jak wiewirka w
koowrotku: Och, nie mog
krzycze, on wrci, och, nie mog
krzycze, on wrci, och nie mog

krzycze...
I wtedy go usyszaa. Szed.
Miarowo tupa wielkimi nogami po
korytarzowej wykadzinie. Pniej
dosza do wniosku, e cholerni
Shulmanowie
znw
wczyli
gramofon i omykowo wzia
rytmiczne dudnienie gitary basowej
za odgos krokw, ale wtedy bya
przekonana, e to Alexis Maszyna,
Alexis Maszyna wraca... tak
zawzity i peen morderczej pasji,
e nawet mier go nie powstrzyma.
Po raz pierwszy w yciu

Dodie Eberhart zemdlaa.


Ockna si po niecaych
trzech minutach. Nogi nadal
odmawiay jej posuszestwa, wic
przeczogaa
si
krtkim
korytarzykiem do drzwi. Wosy
opady jej na twarz. Pomylaa,
eby otworzy drzwi i rozejrze
si, ale to byo ponad siy. Zasuna
tylko rygiel, przekrcia zamek i
wsuna pionow antab w gniazdo
podogowe. Zaatwiwszy to siada
oparta o drzwi. apaa gwatownie
oddech, wiat widziaa jak przez

mg. Miaa niejak wiadomo,


e zamkna si w towarzystwie
okaleczonych zwok, ale to dao si
wytrzyma. Cakiem spokojnie dao
si wytrzyma, jeli wzi pod
uwag alternatywn moliwo.
Powolutku odzyskaa siy i
zdoaa dwign si na nogi.
Dobrna do kuchni, gdzie sta
telefon.
Staraa
si
omija
wzrokiem pozostaoci po Panu
Grubej Rybie, cho by to czczy
wysiek.
Jeszcze
dugo
ta
koszmarnie wyrazista fotografia,

odbita w pamici, bdzie si


narzuca jej wyobrani.
Wezwaa policjantw. Gdy
si zjawili, nie wpucia ich,
dopki jeden z funkcjonariuszy nie
wsun
legitymacji
subowej
szpar pod drzwiami.
- Imi ony?! - spytaa
gliniarza. Jego oprawiona w plastyk
legitymacja stwierdzaa, e nazywa
si Charles F. Toomey, Jr. Gos
miaa Dodie piskliwy i drcy,
zupenie niepodobny do tego, jakim
si zwykle posugiwaa. Bliscy

przyjaciele (gdyby takowych miaa)


nie rozpoznaliby go.
- Stephanie, prosz pani cierpliwie odpowiedzia gos zza
drzwi.
- Mog zdzwoni na
posterunek i sprawdzi, wiesz o
tym! - prawie wrzasna.
- Wiem, pani Eberhart odrzek gos - ale prdzej poczuje
si pani bezpieczna, jak nas pani
wpuci, co nie?
I poniewa nadal potrafia
rozpozna gos gliniarza rwnie

atwo jak wo za, otworzya drzwi


i wpucia Toomeya i jego partnera.
Kiedy
tylko
weszli,
Dodie
przytrafio si co, czego nigdy
dotd nie zaznaa: wpada w
histeri.

ROZDZIA SIDMY

Obowizki
policyjne
1
Gdy zjawia si policja,
Thad siedzia w gabinecie na grze
i pisa.
Liza czytaa ksik w
salonie. William i Wendy mitosili
si w wielkim wsplnym kojcu.
Podesza do drzwi i zanim je

otworzya, zerkna przez jedno z


wskich,
ozdobnych
okienek
bocznych, wierna temu nawykowi
od czasu - jak go artobliwie
ochrzcili - debiutu Thada w
People. Gocie - przewanie
dalecy krewni wraz ze szczodr
domieszk
ciekawskich
z
miasteczka, a nawet kilkoma
absolutnymi
nieznajomymi
speniajcymi role domieszki ekstra
(ci ostatni co do jednego fani
Starka) - ostatnio wpadali czsto.
Thad przypisywa ten napyw

syndromowi zobaczy ywego


krokodyla i twierdzi, e fala goci
ustanie po kilku tygodniach. Liza
miaa nadziej, e tak bdzie. Na
razie gryza palce na myl, e a nu
ktry z goci okae si szalonym
owc krokodyli, jak facet, ktry
zastrzeli Johna Lennona, i zawsze
najpierw zerkaa przez okienko. Nie
wiedziaa, Czy rozpozna bona fide
szaleca, ale przynajmniej podczas
dwch porannych godzin, ktre
Thad spdza na pisaniu, moga
uchroni bieg jego myli przed

zastopowaniem. Po tych dwch


godzinach sam otwiera drzwi,
zwykle rzucajc jej przy tym
spojrzenie maego chopca, ktry
co przeskroba. Nie wiedziaa, jak
ma na nie odpowiedzie.
Trzej mczyni stojcy na
progu w to sobotnie przedpoudnie
nie wygldali jej zdaniem na fanw
Starka ani Beaumonta - ani na
szalecw... chyba e w aktualnym
rzucie bzikw byli tacy, ktrzy
upodobali sobie jedenie wozami
patrolowymi policji stanowej.

Otworzya drzwi, czujc ukucie


niepokoju
znane
nawet
najniewinniejszym, gdy na ich
progu zjawi si nie wzywana
policja. Gdyby dzieci byy na tyle
dorose, e mogyby w to
deszczowe sobotnie przedpoudnie
gdzie szale i dokazywa, ju
zastanawiaaby si, czy im si nic
nie stao.
- Tak?
- Czy pani Elizabeth
Beaumont? - zapyta jeden z
przybyych.

- Tak, to ja. Czym mog


suy?
- Czy pani m jest w domu,
pani Beaumont? - zapyta drugi.
Obaj nosili identyczne szare
deszczowce i czapki policji
stanowej. Nie, to duch Ernesta
Hemingwaya stuka tam na grze chciaa
powiedzie,
lecz
oczywicie
nie
powiedziaa.
Najpierw odezwa si czy - komu si - co - stao strach, a potem cie
poczucia winy pchajcy do ostrej
lub sarkastycznej wypowiedzi,

znaczcej bez wzgldu na uyte


sowa: Wynocie si. Nie chcemy
was
tu.
Nie
popenilimy
przestpstwa. Wynocie si i
znajdcie tego, kto je popeni.
- Mog wiedzie, dlaczego
chcecie si z nim widzie?
Trzecim policjantem by
Alan Pangborn.
- Takie s nasze obowizki,
pani Beaumont - powiedzia. - Czy
moemy go prosi?

Thad
Beaumont
nie
prowadzi
systematycznego
dziennika, ale czasami notowa
interesujce, zabawne lub budzce
lk
wydarzenia
ze
swego
prywatnego ycia. Gromadzi te
zapiski w oprawnej ksidze i jego
ona nie przywizywaa do nich
zbytniej wagi. Bogiem a prawd
budziy w niej dreszcz, cho nigdy
si do tego Thadowi nie przyznaa.
Wikszo tych notatek bya
dziwnie beznamitna, jakby jaka
cz jego osoby staa z boku i

skadaa
relacj,
obserwujc
wasne ycie obcym, prawie
obojtnym okiem. Po wizycie
policji - przedpoudniem czwartego
czerwca - Thad uczyni dugi wpis.
Przewija si w nim dziwny, bo
nietypowy wtek emocjonalny.
Rozumiem obecnie lepiej
Proces Kafki i Rok 1984 Orwella.
Traktowa je wycznie jako
powieci polityczne to powany
bd. Podejrzewam, e depresja,
ktr przeszedem po ukoczeniu
Tancerzy, i odkrycie, e nie

zapowiada si nic - to znaczy nic


poza poronieniem Lizy - pozostan
najbardziej bolesnymi doznaniami
naszego zwizku, ale to, co
wydarzyo si dzi, sprawia jeszcze
gorsze wraenie. Powtarzam sobie,
e ten sd jest wywoany
wieoci
doznania,
ale
mniemam, i chodzi o co daleko
powaniejszego.
Jeli
okres
bkania si po omacku i strata
pierwszych bliniakw to zagojone
rany, po ktrych zostay tylko
blizny, zagoi si i nowa rana... ale

nie wierz, by czas zatar j


kompletnie. I ona pozostawi blizn.
Krtsz, cho gbsz. Jak wski
lad po pchniciu noem.
Jestem
pewien,
e
policjanci postpowali zgodnie ze
sw przysig (chyba j jeszcze
skadaj, tak przynajmniej sdz).
Jednakowo dowiadczyem wtedy
wraenia - i nadal nie mog si z
niego otrzsn - e grozi mi
wcignicie w jak bezosobow,
biurokratyczn maszyn, nieludzk
maszyn,
metodycznie

wypeniajc obowizki, dopki


nie porwie mnie na strzpy...
poniewa rozrywanie ludzi na
strzpy jest jej obowizkiem. Moje
wrzaski ani nie przyspiesz, ani
nie zwolni pracy maszyny.
Wyczuem
wietnie
zdenerwowanie Lizy, kiedy zjawia
si na pitrze oznajmiajc, e
policja chce mnie widzie, ale nie
chce wyjawi dlaczego. Liza
dodaa,
e
jednym
z
funkcjonariuszy
jest
Alan
Pangborn, szeryf okrgu Castle.

Moe wpadem na niego przy


jakiej okazji, ale prawd mwic
rozpoznaem go dlatego, e widuj
jego zdjcie od czasu do czasu w
Call, lokalnym pisemku Castle
Rock.
Czuem ciekawo i ulg.
Miaem pretekst, aby si oderwa
od maszyny, od moich postaci,
ktre przez ostatni tydzie z
uporem dziaay mi na przekr. Nie
potrafiem wyobrazi sobie celu
wizyty
policjantw,
mogem
jedynie przypuszcza, e ma ona

jaki zwizek z Frederickiem


Clawsonem albo e jest to jaki
uboczny
skutek
artykuu
z
People.
Nie wiem, czy zdoam
wiernie
odda
atmosfer
spotkania, ktre nastpio, czy te
nie. Nie wiem nawet, czy ta prba
jest istotna, mam jedynie wraenie,
e winienem j podj. Stali w
holu, u stp schodw. Trjka
potnych mczyzn (nie dziwota,
e nazywaj ich bykami).
Ostatnie
krople
kapay
z

deszczowcw na wykadzin.
- Thaddeus Beaumont? spyta jeden z nich (szeryf
Pangborn) i wtedy wanie
nastpi pocztek tej emocjonalnej
zmiany, ktr pragn opisa (lub
przynajmniej zarysowa). Gbokie
zdumienie doczyo si do oglnej
ciekawoci
oraz
ulgi
spowodowanej
krtkim
uwolnieniem od pisania. Szeryf
zwrci si do mnie imieniem i
nazwiskiem, ale bez pan. Tak
jak sdzia zwraca si do

podsdnego ogaszajc sentencj


wyroku.
- Owszem, zgadza si r z e k e m - a pan jest szeryf
Pangborn. Wiem, bo mamy dom
nad jeziorem Castle. - I wtedy
wycignem do w poczciwym,
automatycznym gecie dobrze
wytresowanego Amerykanina pci
mskiej.
Spojrza tylko na ni i na
jego twarzy pojawi si specyficzny
wyraz. Jakby otworzy lodwk i
stwierdzi, e ryba kupiona na

obiad zepsua si.


- Nie zamierzam podawa
panu doni - powiedzia - wic
lepiej niech j pan zabiera i
oszczdzi nam obu zakopotania.
Byy to piekielnie dziwne,
wprost chamskie sowa, ale nie one
mn wstrzsny. Chodzio raczej
o sposb, w jaki je wypowiedzia.
Zabrzmiay, jakby myla, e
zwariowaem.
I ni z tego, ni z owego
owadna mn groza. Nawet teraz
trudno mi poj, jak szybko, jak

cholernie szybko moje emocje


przebyy cae spektrum: od
zwyczajnej ciekawoci i niejakiej
przyjemnoci wywoanej faktem
oderwania si od rutynowych zaj
- do nagiego strachu. W jednej
chwili pojem, e celem wizyty
policjantw nie jest rozmowa na
jaki niewinny temat, ale do
przyjcia skonio ich przekonanie,
e co zrobiem i w tej pierwotnej
chwili grozy - Nie zamierzam
podawa panu doni - byem
pewien, e istotnie co zrobiem!

To
wanie
musz
podkreli. W martwej ciszy, ktra
zapada po tym, jak Pangborn
odmwi podania mi doni, prawd
mwic pomylaem, e zrobiem
wszystko, o co mnie oskar... i nie
zdoam si powstrzyma od
przyznania si do winy.

3
Thad wolno opuci rk.
Ktem oka widzia, jak Liza
zacisna midzy piersiami donie
w biay kbek, i nagle zapragn

wciec si na gliniarza, ktry


wpuszczony do ich domu nawet nie
chce mu poda rki. Ten gliniarz
jest wynagradzany, przynajmniej w
jakiej niewielkiej czci, z
podatkw, ktre Beaumontowie
pac za dom w Castle Rock. Ten
gliniarz przerazi Liz. Ten gliniarz
przerazi jego.
- Znakomicie - powiedzia
Thad bezbarwnym gosem. - Jeli
nie chce mi pan poda rki, to moe
powie mi pan, w jakim celu si tu
zjawi.

W odrnieniu od gliniarzy
stanowych Alan Pangborn nie mia
na
sobie
deszczowca,
ale
nieprzemakaln kurtk sigajc
jedynie do bioder. Woy rk do
tylnej kieszeni, wyj kartk i zacz
z niej czyta. Dopiero po chwili
Thad poj, e syszy wariant
M i r a n d yo
prawach
przysugujcych zatrzymanemu.
- Jak pan nadmieni, panie
Beaumont, nazywam si Alan
Pangborn. Jestem szeryfem okrgu
Castle, Maine. Zjawiem si tu,

poniewa musz przesucha pana


na
okoliczno
popenionego
morderstwa. Przeprowadz to
przesuchanie w Orono w koszarach
policji stanowej. Ma pan prawo
milcze...
- Och, sodki Jezu, o co tu
chodzi? - zapytaa Liza, nakadajc
swe sowa na te, ktre Thad
usysza z wasnych ust:
- Zaczekaj pan, zaczekaj
jedn cholern minut. - Zamierza
to hukn, ale cho umys
nakazywa wzmocni natenie

gosu
do
penego
poziomu
uciszajcego - podczas - wykadu
ryku, gardo zdobyo si tylko na
grzeczny opr, atwo przeamany
przez Pangborna.
- ...i ma pan prawo do
pomocy prawnej. Jeli nie sta pana
na opacenie adwokata, otrzyma go
pan z urzdu.
Wsun z powrotem kartk
do kieszeni.
- Thad? - Liza przylgna do
ma jak dziecko wystraszone
grzmotem. Wielkie, zdumione oczy

wbia w Pangborna. Od czasu do


czasu strzelay ku policjantom,
wygldajcym
jak
obrocy
zawodowej druyny futbolowej, ale
przewanie nie schodziy z
Pangborna.
- Nigdzie z panem nie pjd
- powiedzia Thad. Gos mu dra,
skaka w gr i w d, zmienia
rejestry jak u dojrzewajcego
chopca. Pisarz nadal chcia
wykrzesa w sobie wcieko. Nie wierz, e moe mnie pan do
tego przymusi.

Jeden
z
policjantw
chrzkn.
- Pozostanie nam wtedy
odjecha i zwrci si o nakaz
aresztowania, panie Beaumont. Z
informacji, jakie mamy, wynika, e
bdzie to bardzo atwe. - Zerkn na
Pangborna. - Wypada chyba doda,
e szeryf Pangborn chcia, ebymy
si o co takiego postarali. Bardzo
nas do tego namawia i chyba by mu
si nawet to udao, gdyby pan nie
by... jak by tu powiedzie... osob
publiczn.

Pangborn okaza niesmak.


Prawdopodobnie sporem midzy
nimi, prawdopodobnie tym, e
policjant informowa o tym Thada,
a najpewniej i jednym, i drugim.
Policjant dojrza wyraz
twarzy Pangborna, przestpi z nogi
na nog w swych przemoczonych
butach,
jakby
podwjnie
zaenowany, ale cign dalej.
- Biorc pod uwag stan
faktyczny, nie przeszkadza mi, e
pan o tym wie. - Spojrza pytajco
na partnera. Ten skin gow.

Pangborn nadal okazywa niesmak.


I zo. On wyglda - pomyla
Thad - jakby chcia rozedrze mi
brzuch paznokciami i owin
bebechy wok gowy.
- Doprawdy prezentuje pan
bardzo profesjonalne podejcie powiedzia Thad. Z ulg stwierdzi,
e odzyskuje przynajmniej troch
pary i zaczyna panowa nad
gosem. Chcia obudzi w sobie
wcieko,
bo
wcieko
przegnaaby strach, ale nadal czu
wszechwadne oszoomienie. Jakby

dosta znienacka po bie. - Ale


mimo paskiego profesjonalizmu
nadal nie mam zielonego pojcia,
jaki jest ten cholerny stan faktyczny!
- Jeeli sdzilibymy, e pan
wie, nie byoby nas tu, panie
Beaumont - powiedzia Pangborn.
Wyraz obrzydzenia na jego twarzy
wreszcie spowodowa, e si stao:
Thad nagle wpad w sza.
- Nie obchodzi mnie, co pan
sobie sdzi! - wykrzykn. Powiedziaem, e wiem, kim pan
jest, szeryfie Pangborn! Mamy z

on letni domek w Castle Rock od


1973 roku - na dugo przedtem,
zanim pan usysza, e taka
miejscowo istnieje. Nie wiem, co
pan robi tu, ponad sto szedziesit
mil od swojego rewiru, ani
dlaczego patrzy pan na mnie jak na
ptasie gwno na masce nowego
wozu, ale wiedz pan, e nigdzie z
panem nie pjd, dopki nie
dowiem si, czego pan ode mnie
chce. Jeli potrzeba panu do tego
nakazu aresztowania, jed pan i
zaatw go. Ale wiedz pan, e

wpakujesz si w ten sposb do


kota z wrzcym gwnem i ju ja si
postaram, eby ogie nie wygas.
Nic nie zrobiem! I to jest, kurwa,
ha - nie - bne! Po prostu, kurwa, ha
- nie - bne!!!
Gos Thada osign pen
moc i obaj policjanci wygldali na
troch zbitych z tropu. Pangborn
nie. Nada wpatrywa si w Thada
w ten sam niepokojcy sposb.
Za cian jedno z blinit
zaczo popakiwa.
- O Jezu - zajczaa Liza. -

O co wam chodzi? Powiedzcie!


- Zaopiekuj si dziemi,
maleka - powiedzia Thad nie
odrywajc
spojrzenia
od
Pangborna.
- Ale...
- Prosz - powiedzia. Ju
oba niemowlaki si dary. - To si
wyjani.
Jeszcze raz spojrzaa na
niego
caa
drca,
pytajc
wzrokiem: Obiecujesz? - i posza
do salonu.
- Chcemy przesucha pana

w zwizku z zabjstwem Homera


Gamache'a - powiedzia drugi
policjant.
Thad oderwa piorunujcy
wzrok od Pangborna i popatrzy na
funkcjonariusza.
- Kogo?!
- Homera Gamache'a powtrzy Pangborn. - Czy chce
nam pan powiedzie, e to
nazwisko nic panu nie mwi?
- Oczywicie, e nie
zamierzam twierdzi nic takiego. Thad by zaskoczony. - Kiedy

jestemy w miasteczku, Homer


wyrzuca nam mieci. Robi drobne
naprawy w domu. Straci rami w
Korei. Dali mu Srebrn Gwiazd...
- Brzow - poprawi
beznamitnie Pangborn.
- Homer nie yje? Kto go
zabi?
Teraz policjanci stanowi
popatrzyli na siebie zaskoczeni.
Oprcz smutku ludziom najtrudniej
przychodzi udawa przekonywajco
zaskoczenie.
Pierwszy policjant stanowy

odrzek dziwnie agodnym gosem:


- Wszystkie przesanki
wskazuj na to, e pan, panie
Beaumont. Dlatego tu jestemy.

4
Przez
chwil
Thad
wpatrywa si w niego z wyrazem
kompletnej pustki na twarzy, po
czym wybuchn miechem.
- Jezu! Jezu Chryste! To
szalestwo.
- Chce pan woy paszcz,
panie Beaumont? Na dworze mocno

pada.
- Nigdzie z wami nie jad powtrzy z roztargnieniem Thad,
kompletnie nie zwracajc uwagi na
nage rozdranienie Pangborna.
Pogry si w mylach.
- Obawiam si, e tak czy
siak, pojedzie pan.
- Chyba raczej siak powiedzia Thad. Otrzsn si. Kiedy si to wydarzyo?
- Panie Beaumont - rzek
Pangborn powoli i wyranie jak do
czterolatka. Niezbyt byskotliwego

czterolatka,
dodajmy.
Przyjechalimy nie po to, eby
przekazywa panu informacje.
Liza
wrcia
niosc
niemowlta. Krew odpyna jej z
twarzy. Czoo lnio jak lampa.
To
szalestwo
powiedziaa patrzc to na ma, to
na policjantw. - Szalestwo. Nie
rozumiecie?
- Suchaj pan, szeryfie
Pangborn - rzek Thad. podchodzc
do Lizy i obejmujc j ramieniem nie zabiem Homera, ale teraz

rozumiem, dlaczego jest pan tak


wkurzony. Chodmy na gr do
mojego gabinetu. Sidmy i
zastanwmy si, moe dojdziemy...
- Niech pan woy paszcz. Pangborn spojrza na Liz. Wybaczy pani acin, ale jak na
jedno
deszczowe
sobotnie
przedpoudnie do nasuchaem si
pieprzenia w bambus. Mamy pana
na widelcu.
Thad zwrci si do
starszego z policjantw stanowych.
- Moe pan przemwi do

rozsdku temu facetowi? Wyjani


mu, e zaoszczdzi sobie mnstwo
przykroci i kopotw, jeli tylko
powie mi, kiedy Homer zosta
zabity. - Po namyle dorzuci: - I
gdzie. Gdyby to byo w The Rock,
bo nie mog sobie wyobrazi, co
Homer miaby tu do roboty... no
c, przez ostatnie dwa i p
miesica, poza wyjazdami na
uniwersytet,
nie
opuszczaem
Ludlow. - Popatrzy na Liz,
potwierdzia skinieniem gowy.
Policjant przemyla to i

rzek:
- Prosz wybaczy na
moment.
Trjka
funkcjonariuszy
wycofaa si z holu. Policjanci
stanowi prawie cignli Pangborna.
Wyszli za drzwi. Kiedy tylko si
zatrzasny, z ust Lizy popyny
chaotyczne pytania. Thad zna j na
tyle dobrze, e wiedzia, i strach
objawi si w zoci - nawet furii na gliniarzy. mier Homera
Gamache'a te odcisna pitno na
zachowaniu Lizy. Tak naprawd to

ledwo hamowaa zy.


- Wszystko bdzie w
porzdku - powiedzia i ucaowa
j w policzek. Przy okazji cmokn
Williama i Wendy, ktrzy wyranie
zaczynali okazywa, niepokj. Sdz, e policjanci stanowi ju
orientuj si, i mwi prawd.
Pangborn... no c, on zna Homera.
Ty te. Jest wkurzony jak diabli. I sdzc z tego, jak wyglda i jak
si
zachowuje,
musi
mie
niepodwaalne dowody wskazujce
na mj udzia w morderstwie -

pomyla, ale nie powiedzia.


Podszed do drzwi i wyjrza
przez boczne okienko, tak jak
poprzednio Liza. Gdyby nie ta caa
sytuacja, widok byby zabawny.
Stali na podecie, prawie, ale nie
cakiem osonici przed deszczem.
Thad sysza ich gosy, ale nie
potrafi rozrni sw. Pomyla,
e wygldaj jak baseballici
konferujcy na grce podczas
kocowej partii, kiedy pik maj
przeciwnicy.
Obaj
policjanci
klarowali co Pangbornowi, ktry

potrzsa przeczco gow i


arliwie im si sprzeciwia.
Thad wrci w gb holu.
- Co robi? - zapytaa Liza.
- Nie wiem, ale wydaje si,
e tamci chc, aby Pangborn
wyjawi mi powody, dla ktrych
jest taki pewny, e to ja zabiem
Homera
Gamache'a.
Albo
przynajmniej niektre powody.
Biedny
Homer
zamruczaa. - To jest jak koszmarny
sen.
Wzi od niej Williama i

powtrzy, eby si nie martwia.

5
Policjanci
wrcili
po
dwch minutach. Twarz Pangborna
bya jak chmura gradowa. Thad
powzi podejrzenie, e policjanci
stanowi powiedzieli szeryfowi to,
co ju zauway, ale czego nie
chcia
przyzna:
pisarz nie
okazywa adnych oznak poczucia
winy.
- Dobra - zacz Pangborn.
Zdaniem Thada stara si unika

kwanego tonu i cakiem, cakiem


mu to wychodzio. Nie do koca,
niemniej jednak osiga w swych
staraniach godne szacunku rezultaty,
biorc pod uwag, e znajdowa si
w obecnoci podejrzanego numer
jeden w sprawie o zabjstwo
jednorkiego
starca.
Ci
dentelmeni chc, abym zada tu
panu jedno pytanie, wic tak zrobi.
Gzy moe pan poda miejsce swego
pobytu od godziny jedenastej
wieczr trzydziestego pierwszego
maja do czwartej rano pierwszego

czerwca?
Beaumontowie wymienili
spojrzenia. Thad poczu, jak wielki
gaz cicy mu na sercu drgn.
Nie spad jeszcze, jeszcze nie, ale
Thad mia wraenie, e wszystkie
utrzymujce
ciar
klamry
odskoczyy.
Teraz
wystarczy
pchn. Raz a dobrze.
- To wtedy? - zamrucza do
ony. Wydawao mu si, e wtedy,
ale to byo a zbyt pikne, aby
mogo by prawdziwe.
- Jestem pewna, e tak -

powiedziaa Liza. - Trzydziestego


pierwszego, mwi pan? - Patrzya
rozpromieniona na Pangborna.
Odpowiedzia spojrzeniem
penym podejrzliwoci.
- Tak, pani szanowna. Ale
obawiam si, e jeli pani
owiadczenie
bdzie
nie
potwierdzone, wtedy...
Zignorowaa go. Liczya
wstecz
na
palcach.
Nagle
umiechna si szeroko jak
uczennica.
- Wtorek! Wtorek to by

trzydziesty pierwszy! - zawoaa do


ma. - Tak! Dziki Bogu!
Dezorientacja
i
podejrzliwo Pangborna wzrosy.
Policjanci popatrzyli po sobie i
wrcili wzrokiem do Lizy.
- Zechce pani nam wyjani,
o co chodzi, pani Beaumont? zapyta jeden z nich.
- Urzdzilimy przyjcie
wieczorem
we
wtorek,
trzydziestego
pierwszego!
odpowiedziaa
i
zmierzya
Pangborna spojrzeniem penym

triumfu i zjadliwej niechci. Mielimy peen dom goci! Prawda,


Thad?
- Jasne.
- W sprawie takiej jak ta,
dobre albi stanowi powd do
podejrze - powiedzia Pangborn,
ale wygldao, e jest zbity z tropu.
- Och, ty durny, arogancki
czowieku! - wypalia Liza.
Policzki jej pony. Strach min;
nadchodzia wcieko. Popatrzya
na policjantw stanowych. - Jeli
mj m nie ma alibi, powiadacie,

e jest winien morderstwa!


Zabieracie go na posterunek! Jeli
ma, ten czowiek twierdzi, e i tak
to prawdopodobnie znaczy, e je
popeni! O co wam chodzi? Boicie
si spojrze prawdzie w oczy!
Czego tu chcecie?!
- Przesta ju, Liz spokojnie powiedzia Triad. - Maj
powane powody, eby tu by.
Gdyby szeryf Pangborn szed na
wariata, to uwaam, e zjawiby si
sam.
Pangborn spojrza na niego

kwano. Westchn.
- Opowiedz nam pan o tym
przyjciu, panie Beaumont.
- Wydalimy je na cze
Toma Carrolla - powiedzia Thad. Tom pracowa na wydziale
anglistyki
uniwersytetu
przez
dziewitnacie lata, dziekanem by
ostatnie pi. Odszed na emerytur
dwudziestego sidmego maja, w
dzie oficjalnego zakoczenia roku
akademickiego.
Zawsze
by
ogromnie lubiany na wydziale,
wikszoci
z
nas,
starych

weteranw, by znany jako Gonzo


Tom, bo uwielbia eseje Huntera
Thompsona. Wic zdecydowalimy
si wyda poegnalne przyjcie na
cze jego i jego ony.
- O ktrej zakoczyo si to
przyjcie?
Thad wyszczerzy zby.
- No, nie skoczyo si nad
ranem, ale bawilimy si do pna.
Kiedy
paczka
nauczycieli
angielskiego dorwie si do
niewyczerpanego rda wdy,
potrafi przebalowa weekend.

Gocie zaczli, spywa koo smej


i... kto przyszed ostatni, skarbie?
- Rawlie DeLesseps i ta
straszna baba z wydziau historii, z
ktr on chodzi od czasu, kiedy
Jezus by Jezuskiem. Ta, ktra plta
si pod nogami i nadaje: Mwcie
mi Billie, wszyscy mi tak mwi.
- Tak jest - potwierdzi
Thad. Nie przestawa si szczerzy.
- Za Czarownica ze Wschodu.
Oczy Pangborna wyranie
sygnalizoway: kamiesz - i - obaj o - tym - wiemy.

- A o ktrej ci przyjaciele
wyszli?
Thad
otrzsn
si
nieznacznie.
- Przyjaciele? Rawlie jest
naszym przyjacielem. Ta baba - w
adnym wypadku.
- O drugiej - uzupenia
Liza.
- Musiaa by co najmniej
druga, kiedy odprowadzilimy ich
do drzwi. eby to! Dotaszczylimy
ich do drzwi. Prdzej w piekle
nieg spadnie, ni wstpi do fan

klubu Wilhelminy Burks, ale


namawiabym ich, eby zostali na
noc, gdyby mieli wicej ni trzy
mile do przejechania albo gdyby
byo pniej. Zreszt w nocy na
drogach nikogo nie ma o tej porze przepraszam, nad ranem. Moe
tylko kilka ani buszuje w
ogrdkach. - Nagle zatrzasn jap.
Pod wpywem ulgi prawie si
rozpapla.
Na moment zapanowaa
cisza. Policjanci stanowi patrzyli
teraz
w
podog.
Uczucia

malujcego
si
na
twarzy
Pangborna Thad nie potrafi
zidentyfikowa - uzna, e nigdy
przedtem czego takiego nie
widzia. Nie al, cho by w tym i
al.
Co si tu, kurwa, dzieje?
- No c, to bardzo - dla
pana wygodne, panie Beaumont wreszcie odezwa si Pangborn ale to aden solidny dowd. Pan i
paska ona okrelilicie z grubsza
por, o ktrej poegnalicie ostatni
par. Jeli byli tak zalani, jak sam

pan
twierdzi,
trudno
si
spodziewa, eby potwierdzili
pask wersj. Cho jeli ten facet,
ten DeLesseps, jest naprawd
paskim
przyjacielem,
moe
powiedzie... no, nie wiadomo.
Niemniej
jednak Alan
Pangborn traci animusz. Thad
dostrzega to i sdzi - nie, wiedzia
- e policjanci stanowi doznaj
podobnej ewolucji uczu. Jednake
szeryf nie by jeszcze gotw si
podda. Strach, ktry w pierwszym
momencie zawadn Thadem, i

gniew, ktry da potem o sobie


zna, ustpoway miejsca fascynacji
i ciekawoci. Pomyla, e jeszcze
nigdy nie widzia tak gwatownego
starcia zaskoczenia z przekonaniem
o
wasnej
racji;
Pangborn
dowiedziawszy si o przyjciu - a
musia pogodzi si z faktem, e
miao ono naprawd miejsce, gdy
byo to atwo sprawdzi - straci
pewno siebie... ale nie zosta
przekonany. Thad widzia rwnie,
e i policjanci stanowi nie zostali
przekonani do koca. Jedyna

rnica polegaa na tym, e tamci


dwaj, nie byli tak rozjuszeni. Nie
znali Homera Gamache'a osobicie,
wic nie byli zaangaowani
uczuciowo w ca spraw. Alan
Pangborn zna i by.
Ja te go znaem - pomyla
Thad. - Wic moe te jestem
uczuciowo zaangaowany. e nie
wspomn o zaangaowaniu mojego
tyka.
- Suchaj pan - rzek
cierpliwie, nie odrywajc wzroku
od Pangborna i starajc si nie

odwzajemnia
jego
wrogiego
spojrzenia - wejdmy w kontakt z
yciem, jak mawiaj moi studenci.
Pyta pan, czy moemy udowodni,
gdzie przebywalimy...
- Gdzie pan przebywa,
panie Beaumont - powiedzia
Pangborn.
- W porzdku, gdzie ja
przebywaem. Chodzio o pi
bardzo
uciliwych
do
wytumaczenia godzin. Godzin,
ktre wikszo ludzi spdza w
ku. Wycznie dziki lepemu

losowi potrafimy - potrafi, jeli


tak pan woli - wytumaczy si
przynajmniej z trzech. Moe Rawlie
i jego koszmarna pani wyszli o
drugiej, moe o wp do drugiej,
moe za kwadrans druga. O
ktrejkolwiek by to byo, wyszli
pno. Potwierdz to, a ta Burks w
przeciwiestwie do Rawliego nie
skamaaby mi alibi. Sdz, e
gdyby Billie Burks zobaczya, jak
morze wyrzuca mnie na brzeg,
poprawiaby jeszcze wiadrem
wody.

Liza, odbierajc Williama,


ktry zacz si troch wierci,
posaa mowi dziwny, nieco
krzywy
umieszek.
Thad
pocztkowo nie zrozumia tego
grymasu, ale poapa si szybko.
Oczywicie,
chodzio
o
to
sformuowanie - skama albi.
Czasem uywa go Alexis Maszyna,
arcyzoczyca z powieci George'a
Starka. Troch to dziwne; Thad nie
przypomina
sobie,
eby
kiedykolwiek uy starkizmu w
rozmowie. Z drugiej strony nigdy

dotd nie oskarono go o


morderstwo, podczas gdy dla
George'a Starka morderstwo byo
chlebem powszednim.
- Nawet zakadajc, e
skoczylimy imprez nagle i
ostatni gocie wyszli o pierwszej kontynuowa - i dalej zakadajc, e
wskoczyem do wozu w tej minucie
... sekundzie ... w ktrej znikli za
wzgrzem, a potem pojechaem na
zamanie karku do Castle Rock,
dojechabym tam najwczeniej na
pit, wp do pitej. Sam pan wie,

na zachd nie ma autostrady.


A
ta
Arsenault
powiedziaa,
e
byo
jaki
kwadrans po pierwszej, kiedy
zobaczya... - zacz jeden z
policjantw stanowych.
- Nie ma potrzeby teraz o
tym mwi - przerwa szybko Alan.
Liza
westchna
nieuprzejmie, z irytacj, na co
Wendy zagulgotaa
do
niej
komicznie. William, spoczywajcy
na drugim ramieniu matki, przesta
si wierci, nagle zachwycony

swoimi
poruszajcymi
si
paluszkami.
- Thad, o pierwszej bya tu
masa ludzi. Masa! - powiedziaa
Liza.
I
napada
na
Alana
Pangborna. Tym razem naprawd
napada.
- Co si z panem dzieje,
szeryfie?! Dlaczego z uporem
maniaka chce pan tym obciy
mojego ma?! Co panem kieruje?
Gupota? Lenistwo? Podo? To
niepodobna,
ale
paskie

zachowanie
mnie
zdumiewa.
Bardzo mnie zdumiewa. Moe to
bya loteria. Czy tak? Czy
wycign pan jego nazwisko z
pieprzonego kapelusza?!
Alan wzdrygn si lekko,
wyranie zaskoczony i wysadzony z
sioda jej gwatownoci.
- Pani Beaumont...
- Obawiam si, e mam nad
panem przewag, szeryfie Pangborn
- powiedzia Thad. - Pan jest
gboko przekonany, e to ja
zabiem Homera Gamache'a.

- Panie Beaumont, nie


przedstawiono panu oskarenia...
- Nie. Ale pan tak myli,
prawda?
Thad
obserwowa
rumieniec na policzkach Pangborna.
Znamionowa nie bezradno, lecz
zaenowanie. Wyrany, ceglasty,
rs wolno jak supek rtci na
termometrze.
- Tak, prosz pana. Jestem o
tym gboko przekonany. Bez
wzgldu na to, co usyszaem od
pana i paskiej ony.

Ta odpowied napenia
Triada bezbrzenym zdumieniem.
C,
na
lito
bosk,
spowodowao, e ten czowiek
(ktry, jak Liza powiedziaa, wcale
nie wyglda na idiot) jest tak
pewny swego? Tak cholernie
pewny?
Thad
poczu
dreszcz
biegncy w gr krgosupa... i
nastpio
co
przedziwnego.
Usysza w gowie urojony dwik nie w uszach, w gowie. Nis
dojmujce
wraenie dj vu,

wspomnienie dalekiej przeszoci.


Mino prawie trzydzieci at od
chwili, kiedy sysza po raz ostatni
ten urojony wierkot setek, moe
tysicy ptakw.
Przyoy rk do czoa i
dotkn maej blizny. Dreszcz
powrci. Tym razem silniejszy.
Targn ciaem pisarza jak ostry
drut. Skam mi alibi, George pomyla Thad. - Troch mnie tu
naciskaj, wic skam mi alibi.
- Thad, nic ci nie jest? spytaa Liza.

- Hm? - Obejrza si na
on.
- Zblade.
- Nic mi nie jest powiedzia. I nic mu nie byo.
wierkot ucich. Moe go wcale
nie sysza?
Thad wrci do rozmowy z
Pangbornem.
Jak
powiedziaem,
szeryfie, mam tu pewn przewag.
Pan myli, e zabiem Homera. Ja
jednak wiem, e tego nie zrobiem.
Umiercaem ludzi
tylko w

ksikach.
- Panie Beaumont...
Rozumiem
paskie
oburzenie.
By
sympatycznym
staruszkiem. Mia bab - smoka na
karku, swoiste poczucie humoru i
tylko jedn rk. Ja te jestem
oburzony. Zrobi wszystko, co w
mojej mocy, eby panu pomc, ale
musi pan da sobie spokj z tymi
policyjnymi sekretami i powiedzie
mi, dlaczego tu przyjecha - co, na
Boga, sprowadza pana najpierw do
mnie. Mam zamt w gowie.

Alan patrzy na niego dugo


i rzek:
- Wszystko mi mwi, e pan
nie kamie.
- Dziki Bogu - powiedziaa
Liza. - Ten czowiek przeziera na
oczy.
- Jeli si to potwierdzi Alan nie odrywa wzroku od Thada
- osobicie znajd osob w AiDIA,
ktra popierniczya identyfikacj, i
obedr ze skry.
- Co to jest A i co tam? spytaa Liza.

Archiwa
i
Dzia
Identyfikacji Armii - wyjani jeden
z policjantw. - Waszyngton.
- Nigdy nie syszaem, eby
im si co popierniczyo - Alan
cedzi sowa tak jak poprzednio. Powiadaj, e zawsze musi by
pierwszy raz, ale... jeli nie
popierniczyli i jeli potwierdzi si
ta paska opowie z przyjciem,
sam bd mia w gowie zamt jak
jasna cholera.
- Moe nam pan powiedzie,
o co w tym wszystkim chodzi? -

zapyta Thad.
Alan westchn.
- Czemu nie? Jeli ju tyle
powiedzielimy... W sumie i tak nie
jest wane, o ktrej wyszli pascy
ostatni gocie. Jeli by pan w domu
o pnocy, jeli s wiadkowie,
ktrzy s gotowi potwierdzi to pod
przysig...
- Co najmniej dwudziestu
piciu - wtrcia Liza.
- ...i tak jest pan czysty.
Dodajc wiadectwo pani, o ktrej
wspomnia ten policjant, i wyniki

sekcji, mamy niemal pewno, e


Homera Gamache'a zabito midzy
pierwsz a trzeci w nocy
pierwszego
czerwca.
Zosta
zatuczony na mier swoj sztuczn
rk.
- Dobry Boe - szepna
Liza. - I pan pomyla, e Thad...
Ciarwk
Homera
odnaleziono na parkingu koo
restauracji przy midzystanowej nr
95, w Connecticut, niedaleko
granicy stanu Nowy Jork. - Alan
zrobi pauz. - Byy w niej

wszdzie odciski palcw, panie


Beaumont. Wikszo Homera, ale
sporo naleao do sprawcy
zabjstwa. Kilka z nich w
doskonaym stanie. Jeden prawie
juk w gipsie - na kulce gumy do
ucia, ktr tamten go wyj z ust
i przycisn kciukiem do deski
rozdzielczej. Tam stwardniaa. Ale
najlepszy zosta na lusterku
wstecznym. Tak dobry jak odcisk
zdjty na posterunku. Tyle e tamten
by odbity we krwi, a nie w tuszu.
- Wic dlaczego Thad?! -

domagaa si odpowiedzi oburzona


Liza. - Nawet nie wiedzc o tym
przyjciu,
jak
pan
mg
podejrzewa, ze Thad...
Alan spojrza na ni i rzek:
- Kiedy pracownicy AiDIA
wrzucili te odciski do swojego
graficznego komputera, dostali akta
pani ma. eby by dokadnym,
dostali odciski palcw pani ma.
Przez chwil Thad i Liza
patrzyli tylko na siebie. Zdumienie
odebrao im mow.
- Wic to pomyka -

przemwia wreszcie Liza. - Na


pewno pracownicy, ktrzy pilnuj
tych spraw, myl si od czasu do
czasu!
- Tak, ale rzadko do tego
stopnia. Jasne, s w daktyloskopii
biae plamy. Laicy, ktrych wiedza
opiera si na serialach typu Kojak i
Barnaby Jones, s przekonani, e
daktyloskopia jest nauk cis.
Nieprawda.
Ale
technika
komputerowa zlikwidowaa wiele
biaych plam. A w tej sprawie
trafiy si odciski wyjtkowo

dobrej jakoci. Pani Beaumont,


kiedy mwi, e to byy odciski
pani ma, wiem, co mwi.
Widziaem wydruki. Naoone
jedne na drugie. Nie byy podobne.
- Tu zwrci si do Thada i wbi w
niego niebieskie, lodowate oczy. Byy dokadnie takie same!
Liz wpatrywaa si we z
otwartymi
ustami.
Najpierw
William, a potem Wendy, trzymane
w jej ramionach, podniosy pacz.

ROZDZIA SMY

Pangborn
wizyt

skada

1
Gdy kwadrans po smej
wieczorem znw odezwa si
dzwonek, wanie Liza podesza do
drzwi. Przygotowaa ju Williama
do spania, podczas kiedy Thad mia
jeszcze pene rce roboty przy
Wendy. Podrczniki twierdz, e

opieka
nad
dziemi
jest
umiejtnoci do wyuczenia, nie
majc adnego zwizku z pci
rodzicw, ale Liza miaa co to tego
pewne wtpliwoci. Thad cign
wzek
razem
z
ni,
jak
najskrupulatniej
wypenia
obowizki, ale by powolny. W
niedzielne popoudnie potrafi
skoczy do sklepu i z powrotem na
jednej nodze. Ona w tym czasie
moe skoczyaby obchd pek,
ale kiedy szo o kadzenie blinit
spa, c...

William,
wykpany,
przewinity, w zielonym pioszku
dopitym na ostatni zatrzask,
siedzia w kojcu, a Thad wci
biedzi si przy pieluchach Wendy
(i nie wypuka porzdnie gwki
po szamponie, dostrzega Liza, ale
biorc pod uwag wszystkie
przejcia, na jakie byli naraeni
tego dnia, zdecydowaa, e pniej
sama zrobi to myjk, i nic nie
powiedziaa).
Przesza
przez
salon,
zbliya si do drzwi wyjciowych

i wyjrzaa przez boczne okienko.


Na dworze sta szeryf Pangborn.
Tym razem sam, ale to niewiele
zmniejszyo jej obawy.
Odwrcia
gow
i
zawoaa w kierunku azienki cum
stacja obsugi niemowlt:
- Wrci! - W jej gosie
wyranie brzmiaa alarmowa nuta.
Nastpia duga pauza. W gbi holu
pojawi si Thad; bosy, ubrany w
dinsy i bia koszulk.
- Kto? - zapyta dziwnym,
rozwlekym gosem.

- Pangborn. Thad, dobrze


si czujesz?
Trzyma Wendy na rku.
Ubrana tylko w pieluch, rczkami
zasaniaa mu twarz... ale Lizie
wystarczyo zobaczy wycinek
oblicza ma i wiedziaa, e co
jest nie tak.
Tymczasem Alan Pangborn
czeka cierpliwie przed wejciem.
Zauway Liz spogldajc przez
okienko i ju nie dzwoni. Wyglda
jak czowiek, ktry auje, e nie
nosi kapelusza. Miaby wtedy co

trzyma, a moe nawet mitosi w


rkach.
Powoli i bez zachcajcego
umiechu Liza zdja acuch i
wpucia szeryfa do rodka.

2
Wendy bya ruchliwa i
lubia si bawi, std trudno byo
nad ni zapanowa. Thadowi udao
si wsun stpki i ramionka w
pioszki, a wreszcie wysupa
malekie donie z rkawkw.
Natychmiast zrobia mu leciutkiego

syfona. Zamiast jak zwykle si


rozemia, szarpn w ty gow.
Spojrzaa na niego nieco zdziwiona.
Sign
po
suwak
zamka
biegncego od lewej stpki pod
brdk. Zamar. Unis rce i
popatrzy. Trzsy si. Lekko, ale
wyranie.
Czego si, do diaba,
boisz? A moe znowu masz jakie
poczucie winy?
Nie, nie poczuwa si do
adnej winy. Moe nawet chciaby,
eby tak byo. Po prostu wystraszy

si, a tego dnia przytrafiao mu si


to nazbyt czsto.
Najpierw
zjawia
si
policja z dziwnym oskareniem i
jeszcze dziwniejsz pewnoci
siebie. Potem ten niesamowity,
przeladujcy go wiergot. Nie mia
pojcia, skd pochodzi, cho
wydawa si znajomy.
Po kolacji usysza go
znowu.
Poszed wtedy do gabinetu,
eby oceni dzisiejsze postpy nad
now
powieci, Zotym psem.

Wtem, gdy pochyla si nad plikiem


maszynopisu wprowadzajc drobn
poprawk, ten dwik znw
odezwa si w gowie. To
wierkao,
wiergotao
rwnoczenie tysic ptakw. Tym
razem dwikowi towarzyszy
obraz.
Oto wrble.
Tysice wrbli siedz na
krawdziach dachw, wierc si na
drutach telefonicznych, jak zwykle z
pocztkiem wiosny, gdy ostatnie
marcowe niegi zacielaj jeszcze

ziemi brudnymi gruboziarnistymi


patami.
Och, nadchodzi bl gowy
- pomyla z gorycz i gos, ktry
wypowiedzia t myl - gos
wystraszonego chopca - przywoa
pami przeszoci. Groza zapaa
Thada za gardo, cisna skronie
lodowat obrcz.
Czy to guz? Odnowi si?
Czy tym razem bdzie zoliwy?
Urojony dwik - gos
ptakw - nagle urs, prawie
oguszy Thada. Doczy si do

niego lekki, aobny opot skrzyde.


Odleciay wszystkie razem. Tysice
ptakw przymiy biae, wiosenne
niebo.
- Musz wysuwa na
pnoc, koniu - odezwa si gosem
chrapliwym, grubym. Obcym.
Wtem dwiki i obraz
ptakw przepady. By rok 1988, a
nie 1960. Jest dorosym mczyzn.
Ma on, dwoje dzieci, maszyn do
pisania Remington.
Odetchn
dugo,
przerywanie. Nie poczu blu

gowy, Ani przed nabraniem


oddechu, ani po wypuszczeniu. Czu
si dobrze. Ale...
Ale kiedy znw spojrza na
plik maszynopisu, okazao si, e
co na nim napisa. Due litery
biegy na ukos po schludnych
linijkach maszynowego pisma.
WRBLE
ZNW
FRUWAJ - napisa.
Nie dugopisem, skorzysta
z czarnego piknisia Berola, cho
nie pamita, kiedy zmieni dugopis
na owek. W ogle nie uywa ju

owkw.
Naleay
do
zakoczonego okresu... mrocznego
okresu. Cisn owek do soika i
wpakowa cay interes do szuflady.
Rka, ktra wykonaa te czynnoci,
nie bya zbyt spokojna.
Wtedy Liza zawoaa go, by
pomg uoy blinita do snu, i
zszed na d. Chcia opowiedzie
o tym, co si stao, ale okazao si,
e groza - groza, i nowotwr z
dziecistwa si odrodzi, groza, i
tym razem bdzie zoliwy zapiecztowaa mu usta. Mimo to

moe i opowiedziaby jej... ale


odezwa
si
dzwonek przy
drzwiach, Liza posza zobaczy, kto
przyszed, i powiedziaa najmniej
odpowiednie sowo w najmniej
odpowiednim momencie.
Wrci! - zawoaa z
doskonale zrozumia irytacj i
niepokojem. Groza przeszya go jak
podmuch zimnego, przenikliwego
wiatru. Groza i dwik jednego
sowa: Stark. Przez sekund, nim
rzeczywisto dosza do gosu, by
zupenie pewien, e jego miaa na

myli. George'a Starka. Wrble


fruwaj i Stark wrci. Nie y. Nie
y, zosta publicznie pochowany,
zreszt nigdy naprawd nie istnia,
ale to bez znaczenia. ywy czy nie,
niemniej wrci.
Przesta - nakaza sobie. Nie jeste pochliwym facetem i nie
ma potrzeby wpada w popoch z
powodu niesamowitego zbiegu
okolicznoci.
wierkot,
ktry
syszae,
to
tylko
fenomen
nazywany
przez
psychologw
uporem
pamiciowymi.
Jest

wywoywany stresem i napiciem.


Wic po prostu we si w gar.
Ale groza nie ustpia
cakowicie. wierkot wywoa nie
tylko dj vu, zudzenie, e jaka
sytuacja ju si wydarzya, ale i
presque vu.
Presque vu, zudzenie, e
jaka sytuacja jeszcze si nie
zdarzya, ale si zdarzy. Nie wiedza
uprzednia, raczej pomyka pamici.
Omykowe sranie w bani,
o to ci zapewne chodzi.
Unis rce i patrzy na nie.

Drenie si zmniejszyo, a nastpnie


ustao. Kiedy upewni si, e nie
przytnie rowiutkiej po kpieli
skry Wendy zamkiem pioszka,
pocign suwak, zanis niemowl
do salonu, umieci w kojcu obok
brata i uda si do holu, gdzie Liza
staa
z
szeryfem
Alanem
Pangbornem. Z jedynym wyjtkiem,
e Pangborn stawi si sam,
wygldao to na powtrk z ranka.
Obecnie ze wszech miar
wypada oczekiwa drobnego vu
takiego czy innego rodzaju -

pomyla Thad, ale wcale nie byo


mu do miechu. Wspomnienie
wieo doznanej grozy pozostawao
jeszcze zbyt ywe... jak i wierkot
wrbli.
- Czym mog panu suy,
szeryfie? - zapyta z powan min.
Ach! Jeszcze jedno odrniao
wieczr od ranka. Pangborn trzyma
w rce transporterek z ptuzinem
puszek. Unis go troch.
- A moe by tak przepuka
sobie garda po tym wszystkim? spyta. - I obgada spraw?

3
Liza i Alan Pangborn
wychylili po piwie; Thad wychyli
pepsi z lodwki. Rozmawiajc
patrzyli na blinita. Bawiy si
razem na swj dziwny, powany
sposb.
- Nie jestem tu z obowizku
- powiedzia Alan. - Zadaj si z
czowiekiem, ktry jest podejrzany
ju nie o jedno, ale dwa
morderstwa.
- Dwa?! - zawoaa Liza.

- Dojd do tego. Po
prawdzie, dojd do wszystkiego.
Chyba
bd
sypa.
Przede
wszystkim jestem pewien, e pani
m ma te alibi na czas drugiego
morderstwa. Gliniarze stanowi te
s tego pewni. Nie robi wiele
szumu, ale maj pene rce roboty.
- Kto zosta zabity? - spyta
Thad.
Mody
czowiek
nazwiskiem Frederick Clawson. W
Waszyngtonie,
D.C.
Liza
podskoczya w fotelu, wylewajc

troch piwa na rk. - Widz, e to


nazwisko brzmi pani znajomo, pani
Beaumont - doda bez ladu ironii.
- Co si dzieje? - szepna
bez tchu.
- Nie mam najmniejszego
pojcia, co si dzieje. Wariuj,
eby sobie to uoy. Nie
przyjechaem
tu,
by
pana
aresztowa, panie Beaumont, ani
nawet odpytywa, chocia prdzej
mnie szlag trafi, nim zrozumiem, jak
kto inny mg popeni te dwa
morderstwa.
Przyjechaem po

pask pomoc.
- Moe bdzie mi pan
mwi Thad?
Alan poprawi si w fotelu.
- Myl, e na razie
zrczniej mi bdzie mwi panie
Beaumont.
Thad kiwn gow.
- Jak pan woli. Wic
Clawson nie yje. - Spuci wzrok,
zamyli si. Wrci spojrzeniem do
Pangborna. - Czy moje odciski
palcw te byy na miejscu
zbrodni?

- Tak, i to wszdzie.
Niedawno w People ukaza si
artyku na paski temat, prawda,
panie Beaumont?
- Tak, przed dwoma
tygodniami.
- Ten artyku znaleziono w
mieszkaniu Clawsona. Wyglda na
to, e jedna strona posuya za
symbol w rytualnym morderstwie.
- Chryste - westchna Liza.
Sprawiaa wraenie rwnoczenie
umczonej i przeraonej.
- Czy moecie mi wyjani,

co czyo was z tamtym


czowiekiem? - zapyta Alan.
Thad skin gow.
- Nie mamy nic do
ukrywania. Czy przypadkiem czyta
pan ten artyku, szeryfie?
- ona bierze to czasopismo
przy okazji zakupw, ale eby nie
skama - tylko obejrzaem zdjcia.
Po powrocie do domu natychmiast
siadam nad tekstem.
- Niewiele pan straci. Musi
pan wiedzie, e to z powodu
Fredericka Clawsona pojawi si

ten artyku. Widzi pan...


Alan podnis do.
- Dojdziemy do niego, ale
najpierw wrmy do Homera
Gamache'a. Sprawdzilimy jeszcze
raz w AiDIA. Odciski palcw w
ciarwce Gamache'a - i w
mieszkaniu Clawsona, cho aden z
nich nie jest tak idealny jak odcisk
na gumie do ucia i lusterku wygldaj dokadnie jak paskie.
Co oznacza, e jeli pan nie jest
sprawc
przestpstwa,
mamy
dwch ludzi z identycznymi liniami

papilarnymi to ju zasuguje na
wpis
do Ksigi
rekordw
Guinnessa.
Popatrzy na Williama i
Wendy. Udawali, e trenuj koci koci - apci, ale najwyraniej
przede
wszystkim
chcieli
powybija sobie oczka.
- Jednojajowe?
- Nie - powiedziaa Liza. S bardzo podobne, ale to brat i
siostra. A blinita rnej pci
nigdy nie s jednojajowe.
Alan kiwn gow.

Nawet
bliniaki
jednojajowe nie maj identycznych
linii papilarnych. - Zrobi pauz i
doda niedbaym tonem, ktry
wyda si Thadowi cakiem
nieszczery: - Pan nie ma brata
bliniaka, panie Beaumont?
Thad
powoli
pokrci
przeczco gow.
- Nie. W ogle nie mam
rodzestwa, a rodzice nie yj.
William i Wendy to moi jedyni
yjcy krewni. - Umiechn si do
dzieci. - Jeszcze w 1974 roku Liza

poronia. Te... te pierwsze... te, o


ile wiem, byy bliniakami, cho
nie dowiedzielimy si czy
jednojajowymi. To niemoliwe w
przypadku trzymiesicznego podu.
A nawet gdyby dao si wykry, na
co komu to wiedzie?
Alan wzruszy ramionami,
nieco zakopotany.
- Robia zakupy u Filene'a.
W Bostonie. Kto ja pchn. Spada
na sam d ruchomych schodw,
mocno zrania si w rk. Gdyby
facet z ochrony domu towarowego

nie zaoy jej opaski uciskowej, i z


ni byo by krucho - ale blinita
stracia.
- Czy jest o tym mowa w
People? - zapyta Pangborn.
Liza umiechna si smutno
i potrzsna gow.
- Zgadzajc si na wywiad,
zachowalimy sobie prawo do
takiej redakcji naszych biografii,
jaka nam odpowiadaa. Oczywicie
nic wspomnielimy o tym warunku
Mike'owi Donaldsonowi, facetowi
spisujcemu nasze wypowiedzi, ale

postpowalimy wedle wasnych


przekona.
- Czy to pchnicie byo
celowe?
- Trudno powiedzie. Wzrok Lizy spocz na Williamie i
Wendy... otuli dzieci. - Ale jak na
przypadkowe byo cholernie mocne.
Wyrzucio mnie w powietrze - na
schody upadam dopiero w poowie
kondygnacji. Mimo to usiowaam
przekona sam siebie, e to by
przypadek. atwiej z tym y.
Kiedy si pomyli, e kto moe

pchn kobiet w d ruchomych


schodw tylko po to, eby
zobaczy, co si stanie... kiedy si
raz o tym pomyli, ma si z baki
sen na wiele nocy.
Alan kiwn gow.
Lekarze,
ktrych
odwiedzalimy, mwili, e Liza
prawdopodobnie nigdy nie bdzie
miaa dziecka - powiedzia Thad. Kiedy byki w ciy z Williamem i
Wendy,
mwili,
e
prawdopodobnie nie donosi do
terminu. Ale daa sobie rad. A ja

po dziesiciu latach wreszcie


siadem do roboty nad ksik
sygnowan wasnym nazwiskiem.
To bdzie moja trzecia. Wic, jak
pan widzi, leci nam dobrze.
- Inne ksiki pisa pan pod
pseudonimem George Stark.
Thad kiwn gow.
- Ale teraz z tym koniec.
Tak postanowiem, gdy Liza wesza
w smy miesic zdrowa i caa.
Wtedy uznaem, e skoro znw mam
by ojcem, powinienem znw by
sob.

4
W rozmowie nastpia
wtedy pauzeczka - nawet nie
przerwa.
Nastpnie
Thad
powiedzia:
- Ze wyznanie, szeryfie
Pangborn.
Alan podnis brwi.
- e co, przepraszam?
Kciki ust Thada drgny w
lekkim umiechu.
Nie
twierdz,
e
wyobrazi
pan
sobie
cay

scenariusz, ale zao si, e


przynajmniej ustali pan gwne
zarysy.
Gdybym mia
brata
bliniaka, moe on odegraby rol
gospodarza przyjcia. W ten sposb
mgbym by w Castle Rock i
zamordowa Homera Gamache'a,
zostawiajc odciski palcw w
ciarwce. Ale to nie koniec, co?
Mj bliniak pi z moj on i
zaatwia za mnie sprawy, podczas
kiedy ja jad wozem Homera do
tego parkingu przy restauracji w
Connecticut, kradn tam inny

samochd, mkn do Nowego Jorku,


porzucam trefny wz, wsiadam w
pocig
albo
samochd
do
Waszyngtonu, D.C. Tam zaatwiam
Clawsona i szybko wracam do
Ludlow, wysyam braciszka do
domu. I nasza dwjka yje, jak ya.
Albo nasza trjka, jeli zakada
pan, e Liza wzia udzia w caym
tym oszukastwie.
Liza wpatrywaa si w
niego chwil i
wybuchna
miechem. miaa si krtko, ale
mocno. Nie byo w tej wesooci

nic wymuszonego, niemniej jednak


miaa si niechtnie, jak miej si
kobiety zaskoczone tym, co
usyszay.
Alan
by
zaskoczony
szczerze i otwarcie. Blinita przez
chwil miay si z mamy - a moe
razem z ni - i znw powoli
potoczyy wielk t pik z
jednej strony kojca na drug.
- Thad, to straszne - rzeka
Liza odzyskawszy panowanie nad
sob.
- Moe - powiedzia. - Jeli

tak, przepraszam.
- To... bardzo zawikane powiedzia Alan.
Thad
umiechn
si
szeroko.
- miem twierdzi, e nie
jest pan fanem witej pamici
George'a Starka.
- Szczerze mwic, nie. Ale
mj zastpca, Norris Ridgewick,
tak. Musia mi wyjani, na czym
polegao to cae halo.
- No c, Stark robi co
chcia z niektrymi zasadami

powieci kryminalnej. Nigdy nie


bra na warsztat czego tak
bliskiego Agacie Christie, jak
scenariusz,
ktry
wanie
podsunem, ale to nie znaczy, e
nie umiabym kombinowa w ten
sposb, gdybym si przyoy. No,
szeryfie, przyszo to panu do gowy,
prawda? Jeli nie, naprawd
winienem przeprosi on.
Alan
milcza
chwil.
Umiecha si i myla intensywnie.
- Moe i przyszo powiedzia w kocu. - Nie na serio

i niedokadnie tak, ale nie musi pan


przeprasza swojej szanownej
maonki. Od dzisiejszego rana
jestem gotw rozwaa nawet
najbardziej niepojte moliwoci.
- Biorc pod uwag stan
faktyczny.
- Tak. Biorc pod uwag
stan faktyczny.
Thad te si umiechn.
Urodziem
si
w
Bergenfield, New Jersey, szeryfie.
Nie musi pan wierzy mi na sowo,
kiedy moe pan sprawdzi akta i

rozejrze si za jakim bliniakiem,


o ktrym zapomniaem.
Alan potrzsn gow i
popi piwa.
- To by szalony pomys i
czuj si troch jak dupa woowa,
ale to dla mnie nic nowego. Czuj
si tak od rana, kiedy da nam pan
bobu z tym przyjciem. Przy okazji,
sprawdzilimy u tych goci.
Potwierdzaj.
- Jasne - wtrcia Liza z
lekkim przeksem.
- A poniewa nie ma pan

bliniaka, to rwnie dobrze mona


da sobie spokj.
- A zamy na chwil powiedzia
Thad
tylko
teoretycznie,
e
jednak
to
wydarzyo
si
tak,
jak
zasugerowaem.
Byaby
to
diabelnie zmylna historyjka... do
pewnego momentu.
- Do jakiego momentu? spyta Alan.
- Do sprawy odciskw
palcw.
Dlaczego
miabym
zadawa sobie tyle trudu tworzc

alibi przy pomocy faceta, ktry


wyglda dokadnie jak ja... a potem
wszystko
zepsu,
zostawiajc
odciski palcw w miejscach
zbrodni?
- Zao si jednak, e
sprawdzi pan akta w magistracie,
prawda, szeryfie? - spytaa Liza.
Podstawowa
zasada
procedury policyjnej brzmi: tucz
gow w mur, co w kocu si
rozleci - owiadczy flegmatycznie
Alan. - Ale ja ju teraz wiem, czego
si dowiem. - Zawaha si i doda:

- Nie chodzi tylko o to przyjcie.


Panie Beaumont, pan wyglda na
czowieka
prawdomwnego.
Mwi to, bo mam pewne
dowiadczenie, ktre pozwala mi
rozrnia ludzi. Do im si
przyjrzaem jako funkcjonariusz, by
powiedzie, e na tym wiecie jest
naprawd
niewielu
dobrych
kamcw.
Moe
w
tych
kryminaach, o ktrych pan mwi,
figuruj od czasu do czasu, ale w
yciu trafiaj si bardzo rzadko.
- Wic czemu w ogle

pojawiy si te odciski? - spyta


Thad. - To mnie interesuje. Czyby
szuka pan tylko jakiego amatora z
moimi odciskami? Wtpi. Czy nie
wpado panu na myl, e sama
jako odciskw jest podejrzana?
Mwi pan o biaych plamach.
Znam si troch na daktyloskopii,
bo potrzebowaem faktw do
starkw,
cho
nigdy
nie
potrafiem zgbi tego problemu.
mierdzcy le ze mnie. O wiele
atwiej si przy maszynie i
namota jakie kamstwo. Ale

przecie nim uyje si odciskw


palcw jako dowodu, ustala si
liczb wsplnych cech?
- W Maine wynosi ona
sze - powiedzia Alan. - Dopiero
przy szstce idealnie wsplnych
cech odciski mog posuy za
dowd.
- I czy w wikszoci
przypadkw odciski palcw to nie
s tylko powki, wiartki albo
zamazane smugi z kilkoma ptlami i
spiralami?
- Taaa... W rzeczywistoci

przestpcy rzadko id do wizienia


na podstawie porwnania odciskw
palcw.
- A tutaj na lusterku
wstecznym ma pan jeden odcisk, tak
dobry jak wzity na posterunku, i
drugi na gumie do ucia, prawie jak
odlany/Wanie to mnie niepokoi.
Wyglda, jakby odciski palcw
zostawiono specjalnie po to, eby
je pan znalaz.
- To wpado nam na myl.
Ha, eby tylko wpado!
Zabio potnego wieka. To by

jeden z najbardziej denerwujcych


aspektw sprawy. Morderstwo
Clawsona wygldao na klasyczn
rozpraw gangu z informatorem:
jzyk wycity, penis w ustach
ofiary, duo krwi, duo blu, a
mimo to nikt nie sysza jednego
cholernego krzyku. Ale jeli to
robota zawodowcw, jakim cudem
odciski Beaumonta byy rozsiane po
caym mieszkaniu? Jeli co tak
bardzo przypomina wrobienie, jak
moe nie by wrobieniem?! Nie
moe, chyba e kto wymyli jakie

nowe zagranie. Nim si to wyjani,


Alan Pangborn trzyma si uznanej
zasady: jeli co chodzi jak kaczka,
kwacze jak kaczka, pywa jak
kaczka - jest kaczk.
- Czy odciski palcw mona
sfabrykowa? - zapyta Thad.
- Czy czytanie w mylach
idzie panu tak dobrze jak pisanie
ksiek, panie Beaumont?
- Czytam w mylach, pisz
ksiki, ale, skarbie, nie myj
okien.
Alan mia w ustach spory

yk. Zaskoczony, miejc si o mao


nie wyplu piwa na dywan.
Przekn z trudem, a troch pynu
dostao si do tchawicy i rozkaszla
si. Liza wstaa i walna szeryfa
kilka razy w plecy. Moe dziwnie
wypado, ale zrobia to zupenie
naturalnie. Opieka nad dwojgiem
niemowlt
uksztatowaa
jej
reakcje.
William
i
Wendy
wytrzeszczali oczka z kojca, ta
pika leaa zapomniana midzy
nimi. William zacz si mia.
Wendy posza w lady brata.

Nie wiedzie czemu, to


pobudzio Alana do jeszcze
wikszej wesooci.
Thad doczy do policjanta.
I Liza, nada tukc Pangborna po
plecach, rwnie zacza si mia.
- Nic mi nie jest powiedzia Alan nadal prychajc i
miejc si. - Naprawd.
Liza walna go ostatni raz.
Piwo wyleciao z butelki jak gejzer
i oblao szeryfowi spodnie w kroku.
- Nie ma sprawy powiedzia Thad. - Pieluch ci u nas

dostatek.
Wic znw wybuchnli
miechem i w jakim momencie
tego drobnego incydentu wszyscy
troje, choby na krtko, stali si
przyjacimi.

5
- O ile wiem, o ile udao mi
si zorientowa, odciskw palcw
nie da si sfabrykowa powiedzia Alan, podejmujc w
jaki czas potem wtek rozmowy.
Zaczli ju drug kolejk i

kopotliwa plama w kroku z wolna


scha. Blinita zasny, a Liza
udaa si do toalety. - Oczywicie
nadal to sprawdzamy, poniewa a
do dzi nie mielimy adnego
powodu do przypuszcze, e co
podobnego moe w ogle wymkn.
Wiem, e prbowano czego
takiego; kilka lat temu porywacz,
zanim zabi ofiar, zdj jej odciski
palcw, zrobi z nich... matryce, tak
si chyba na to mwi... i odcisn w
bardzo cienkim plastyku. Naoy te
plastykowe opuszki na wasne

palce i usiowa zostawi je gdzie


si dao w grskiej chacie ofiary,
tak eby policja pomylaa, e cae
porwanie to oszustwo i facet jest na
wolnoci.
- Numer nie chwyci?
- Gliny dostay cudowne
odciski. Przestpcy. Tuszcz z jego
palcw
zmikczy
odciski
sfabrykowane, a poniewa plastyk
by cienki i przyjmowa nawet
najdelikatniejszy
ksztat,
odwzorowa odciski po raz drugi.
Tym razem odciski przestpcy.

- Moe gdyby uyto innego


materiau...
- Jasne, moe. Tamta
sprawa miaa miejsce w poowie
lat pidziesitych. Wyobraam
sobie, e odtd wynaleziono setki
nowych
polimerw.
To
niewykluczone. Na razie moemy
tylko powiedzie, e aden z
praktykw
ani
teoretykw
kryminologii nie sysza, eby
komu - wypali taki numer, i
myl, e nieprdko usyszy.
Liza wrcia do pokoju,

siadajc na kanapie podwina nogi


jak kotka. Nacigna sukienk na
ydki. Thad z upodobaniem
obserwowa ten gest. Wydawa mu
si
w
pewien
sposb
ponadczasowy, zawsze wdziczny.
- Ale s inne sprawy do
rozwaenia, Thad.
A wic zwrci si do niego
po imieniu - Thad i Liza wymienili
szybkie spojrzenia, tak szybkie, e
Alan ich nie dostrzeg. Wycign
podniszczony notatnik z tylnej
kieszeni i zajrza do rodka.

- Palisz? - zapyta.
- Nie.
- Rzuci siedem lat temu powiedziaa Liza. - Cierpia
strasznie, ale wytrzyma.
S krytycy, ktrzy
twierdz,
e
wiat
byby
pikniejszy, gdybym znalaz sobie
jakie legowisko i zdech w nim,
ale ja na nich plwam - powiedzia
Thad. - A o co chodzi?
- Ale palie?
- Tak.
- Pall maile?

Thad podnosi do ust puszk


pepsi. Zatrzymaa si w poowie
drogi.
- Skd to wiesz?
- Masz grup krwi A minus?
Zaczynam
rozumie,
dlaczego
rano
przyjechae
nastawiony na aresztowanie mnie powiedzia Thad. - Gdybym nie
mia tak murowanego alibi, ju
siedziabym w wizieniu, prawda?
- Trafie.
- Grup krwi mg pan
dosta z archiww rezerwy -

powiedziaa Liza. - Zakadam, e


stamtd zreszt dosta pan linie
papilarne.
- Ale nie stamtd dosta, e
pitnacie lat paliem pall maile powiedzia Thad. - O ile wiem,
takie duperele nie figuruj w
archiwach armii.
- Duperele przyszy dzi wyjani im Alan. - Popielniczka w
furgonetce Gamache'a bya pena
niedopakw. Staruszek rzadko
pali i wycznie fajk. W
popielniczce
u
Fredericka

Clawsona byo par niedopakw


pall maili. Clawson nie pali w
ogle, moe okazyjnie trawk. Tak
twierdzi wacicielka kamienicy.
Grup krwi sprawcy mamy ze liny
na niedopakach. Raport serologw
dostarczy nam mas innych
informacji. Lepszych ni linie
papilarne.
Thad ju si nie umiecha.
- Nie pojmuj. Nic z tego
nie pojmuj.
- Jest jedna rzecz, ktra nie
pasuje do ciebie - powiedzia

Pangborn.
Blond
wosy.
Znalelimy kilka w ciarwce
Homera i kilka na oparciu fotela, w
ktrym zabjca siedzia bdc u
Clawsona. Ty jeste brunetem.
Jako trudno mi uwierzy, e nosisz
peruk.
- Nie, Thad nie nosi peruki,
ale moe zabjca nosi - ponuro
stwierdzia Liza.
- Moe - zgodzi si Alan. Jeli tak, zrobi j z ludzkich
wosw. A po co zmienia kolor
wosw, jeli zamierzasz zostawi

wszdzie
odciski
palcw
i
niedopaki? Albo facet jest bardzo
tpy, albo celowo usiuje ci
wplta. Jasne wosy nie pasuj ani
tu, ani tu.
- Moe po prostu nie chce
by rozpoznany - powiedziaa Liza.
- Prosz pamita, e Thad by w
People zaledwie przed dwoma
tygodniami. Czasopismo rozchodzi
si w caych Stanach.
Taaa...
jest
taka
moliwo. - Cho jeli ten facet
rwnie wyglda jak pani m, pani

Beaumont...
- Lizo.
- Dobra, Lizo. Jeli wyglda
jak twj m, nadal bdzie
wyglda jak Thad Beaumont, tylko
e z blond wosami, no nie?
Liza zmierzya wzrokiem
Thada i zacza chichota.
- Co tu miesznego? zapyta Thad.
- Usiuj sobie wyobrazi
ciebie jako blondyna - powiedziaa
nie
przestajc
chichota.
Wygldaby
jak
do
reszty

zdeprawowany David Bowie.


- To takie mieszne? zapyta Alana Thad. - Mnie to
wcale nie mieszy.
- No c... - zacz Alan
umiechajc si.
- Mniejsza z tym. Oprcz
peruki facet rwnie dobrze mg
nosi okulary przeciwsoneczne i
doklejone baczki.
- Jeli zabjc jest ten sam
facet, ktrego pani Arsenault
widziaa
wsiadajcego
do
ciarwki Homera trzy kwadranse

po dwunastej pierwszego czerwca,


to nie - powiedzia Alan.
Thad pochyli si.
- By do mnie podobny?
- wiadek podaa tylko, e
mia na sobie garnitur. Trudno
oceni, ile warte s jej sowa.
Jeden z moich ludzi, Norris
Ridgewick, pokaza jej dzi twoje
zdjcie. Powiedziaa, e nie
sdzi, aby to by ty, cho nie jest
pewna. Tamten mczyzna wyda
si jej wikszy. To jedna z tych pa,
dla ktrych pomyka jest mniejszym

zem ni ryzyko - zakoczy sucho.


- Potrafia oceni wzrost na
podstawie fotografii? - zapytaa
powtpiewajco Liza.
- Widziaa Thada w
miasteczku latem - odpar Alan. - I
nie omieszkaa doda, e nie jest
pewna.
Liza skina gow.
- Oczywicie, e go zna.
Zreszt zna nas oboje. Zawsze
kupujemy od niej jarzyny. Jaka
jestem gupia. Przepraszam.
- Nie ma za co przeprasza -

powiedzia Alan. Skoczy piwo i


sprawdzi stan spodni. Suche.
Dobra. Zostaa niewyrana smuga,
ktrej
prawdopodobnie
nie
dostrzee nikt poza on. - W
kadym razie to doprowadza mnie
do ostatniego punktu... aspektu...
cholera wie jak to nazwa. Wtpi,
czy to nawet naley do sprawy, ale
nigdy nie zaszkodzi sprawdzi. Jaki
pan nosi rozmiar buta, panie
Beaumont?
Thad spojrza na Liz.
Wzruszya ramionami.

- Cakiem skromny jak na


faceta mierzcego sze stp jeden
cal, tak sdz. Kupuj dziesitki,
cho p numeru w t czy we w t
nie robi...
- Odciski, o ktrych nam
doniesiono, byy prawdopodobnie
wiksze - przerwa mu Alan. Zreszt nie uwaam, eby odciski
gray tu rol, a jeli nawet, to trzeba
wzi pod uwag, e odciski stp
s do sfabrykowania. Wpycha si
troch papieru gazetowego w
czubek kilka numerw wikszego

buta i sprawa gotowa.


- O jakich odciskach stp
mowa? - zapyta Thad.
- Nieistotne - powiedzia
Alan i potrzsn gow. - Nie
mamy nawet zdj. Myl, e
podsunito nam pod nos prawie
wszystko co trzeba, Thad. Twoje
odciski palcw, twoj grup krwi,
gatunek palonych papierosw...
- On nie... - zacza Liza.
Alan podnis uspokajajco rk.
- Gatunek kiedy palonych
papierosw. Chyba musz by

niespena rozumu, e ci w to
wszystko
wprowadzam
przynajmniej tak czciowo sdz ale kiedy ju powiedziao si a,
trzeba powiedzie i be. Jeste z
tym zwizany i na inne sposoby.
Biorc pod uwag, e pacisz
podatki w obu miejscowociach,
Castle Rock jest twoim oficjalnym
miejscem pobytu tak samo jak
Ludlow. Homer Gamache nie by
twoim
zwykym
znajomym,
wykonywa...
czy
drobne
naprawy
bdzie
dobrym

okreleniem?
- Tak - powiedziaa Liza. Zrezygnowa z kompletnych usug
konserwacyjnych tego roku, w
ktrym kupilimy dom - Dave
Phillips i Charlie Fortin robi to na
zmian, ale lubi suy rad.
- Jeli przyjmiemy, e
autostopowicz dostrzeony przez
pani Arsenault zabi Homera,
rodzi si pytanie, czy zabi go,
poniewa Homer by pierwsz
nadjedajc osob na tyle gupi albo na tyle pijan - eby go wzi

do auta, czy zabi go, poniewa by


Homerem Gamache'em, znajomym
Thada Beaumonta?
- Skd mgby wiedzie, e
to Homer nadjedzie? - zapytaa
Liza.
- Std, e by to wieczr, w
ktrym Homer gra w krgle, a
Homer ma... mia... stae nawyki.
By jak stara szkapa, Lizo. Zawsze
wraca do stajni t sam drog.
- Twoje pierwsze zaoenie
brzmi: Homer nie zatrzyma si
dlatego, e by pijany, ale dlatego,

e
rozpozna
autostopowicza.
Nieznajomy, ktry chciaby zabi
Homera, w ogle nie prbowaby
numeru z autostopem. Uznaby go za
zbyt nacigany, nawet z gry
przegrany.
- Tak.
- Triad. - Gos Lizy
zabrzmia niezbyt pewnie. - Policja
pomylaa sobie, e Homer
zatrzyma si, poniewa zobaczy,
e to Thad... no nie?
- Tak - potwierdzi Thad.
Pochyli si i uj j za rk. -

Pomyleli sobie, e tylko kto taki


jak ja - kto, kto zna Homera sprbuje
takiego
podstpu.
Podejrzewam, e nawet ubranie jest
tu wiadomie dobrane. C woy
na
siebie
elegancki
pisarz,
planujcy morderstwo na wsi, o
pierwszej
w
nocy?
Ale
oczywicie! Dobry tweedowy
garnitur... garnitur z brzowymi
zamszowymi atami na okciach.
Jest
to
warunek de rigueur
wszystkich brytyjskich kryminaw.
Popatrzy na Alana.

- Dziwna jak jasna cholera,


prawda? Ta caa sprawa.
Alan kiwn gow.
- Mona krka dosta. Pani
Arsenault mylaa, e facet rusza na
drug stron drogi, a przynajmniej
mia taki zamiar, gdy wtem Homer
napatoczy si swoj furgonetk.
Ale jeli znae rwnie tego
Clawsona w D.C., to jest bardziej
prawdopodobne, e Homer zosta
zabity dlatego, e by tym, kim by,
nie dlatego, e by a tak pijany, by
si zatrzyma. Wic pomwmy o

Fredericku
Clawsonie,
Thad.
Opowiedz mi o nim.
Thad i Liza wymienili
spojrzenia.
- Myl, e moja ona zrobi
to szybciej i zwilej - powiedzia
Thad. - Myl te, e klnie mniej
ode mnie.
- Na pewno wolisz, ebym
ja to zrobia?
Thad kiwn gow. Liza
zacza mwi, najpierw rwc
wtek, potem coraz potoczyciej. Z
pocztku
Thad
kilkakrotnie

przerywa, ale potem rozsiad si


wygodniej
i
ograniczy
do
suchania. Przez nastpne p
godziny rzadko zabiera gos. Alan
Pangborn wyj notatnik i robi
pospieszne zapiski. Po kilku
pytaniach te rzadko przerywa.

ROZDZIA DZIEWITY

Najazd glizdowca
1
- Nazywam go Glizdowiec zacza Liza. - Przykro mi, e nie
yje... ale Glizdowcem by i tyle.
Nie
wiem,
czy autentyczne
glizdowce rodz si sob czy
dopiero nabywaj cech dla nich
charakterystycznych, ale poniewa
tak czy siak olizgo Wyrnia je

spord innych stworze, wic


sdz, e nie ma to znaczenia. Tak
si zoyo, e Frederick Clawson
trafi do Waszyngtonu, D.C.
Przywdrowa studiowa prawo do
najwikszego
gniazda
mij
adwokackich... Thad, dzieciaczki
si wierc, dasz im butelki? A mnie
jeszcze jedno piwko, prosz.
Poda onie piwo i poszed
do kuchni podgrza butelki. Uchyli
drzwi, eby lepiej sysze... i w
trakcie tej czynnoci stukn si w
kolano. Przytrafiao mu si to tyle

razy, e ledwo zauway.


Wrble znw fruwaj pomyla i potar blizn na czole.
Napeni ciep wod rondelek,
postawi na kuchence. - Gdybym
tylko wiedzia, co to, kurwa,
znaczy.
- Ostatecznie wiksz cz
tej historii wydusilimy z samego
Clawsona - mwia dalej Liza - ale
jego kt widzenia by w naturalny
sposb wypaczony. Thad lubi
powtarza, e wszyscy jestemy
bohaterami powieci swego ycia,

cho Clawson uwaa si raczej za


Boswella ni Glizdowca, raczej za
biografa ni bohatera... ale moemy
przedstawi
bardziej
zrwnowaony obraz jego osoby,
dodajc informacje uzyskane od
pracownikw
Darwin
Press,
wydawnictwa
publikujcego
powieci Thada wychodzce pod
pseudonimem Stark, i dane, ktre
podrzuci Rick Cowley.
- Kim jest Rick Cowley? zapyta Alan.
Agentem
literackim,

reprezentujcym Thada pod oboma


nazwiskami.
- A czego Clawson Glizdowiec, jak mwisz - chcia?
- Forsy - sucho wyjania
Liza.
Thad wyj z lodwki dwie
butelki (napenione do poowy,
eby
mniej
mczy
si
przewijaniami w rodku nocy) i
wsadzi do rondelka. W sowach
Lizy bya prawda... ale nie caa
prawda. Clawson chcia duo
wicej.

Liza jakby czytaa w


mylach ma.
- Ale forsa to nie wszystko.
Nie jestem nawet pewna, czy o ni
mu gwnie szo. Chcia zyska
saw czowieka, ktry ukae
prawdziwe
oblicze
George'a
Starka.
- Chcia przebi tego, komu
udaoby si zajrze pod mask
Niewiarygodnego Spidermana?
- Wanie.
Thad wsadzi palec do
rondelka, sprawdzajc temperatur

wody. Opar si o kuchenk,


skrzyowa rce na piersi. Sucha.
Poczu ochot na papierosa pierwszy raz od wielu, wielu lat.
Zadra.

2
- Clawson by w zbyt wielu
odpowiednich miejscach w zbyt
odpowiednim czasie - powiedziaa
Liza. - Nie tylko studiowa prawo,
pracowa rwnie dorywczo jako
sprzedawca w ksigarni. Nie tylko
sprzedawa ksiki, by zapalonym

wielbicielem George'a Starka. I


zapewne jako jedyny w kraju
wielbiciel
George'a
Starka
przeczyta obie powieci Thada
Beaumonta.
Thad wykrzywi twarz w
umiechu
umiechu
nie
pozbawionym goryczy - i powtrnie
sprawdzi temperatur wody w
rondelku.
- Chcia zbudowa wok
swych podejrze wielki teatr cigna Liza. - Musia dobrze si
napoci,
eby ur
ponad

przecitno. Kiedy ju doszed do


wniosku, e Stark jest naprawd
Beaumontem
i vice
versa,
zadzwoni do Darwin Press.
- Wydawcy Starka.
- Zgadza si. Dorwa si do
Ellie Golden, redaktorki powieci
Starka. Od razu zapyta: prosz mi
powiedzie, czy George Stark jest
naprawd
Thaddeusem
Beaumontem? Ellie wymiaa taki
pomys. Wtedy Clawson zapyta o
fotografi autora z tyu okadki.
Zada
adresu
czowieka

widniejcego na zdjciu. Ellie


powiedziaa, e nie rozdaje
adresw autorw publikowanych
przez wydawnictwo. Na to
Clawson: Nie zaley mi na adresie
Starka, zaley mi na adresie faceta
ze zdjcia. Faceta udajcego
Starka. Ellie powiedziaa mu, e
robi z siebie gupka - facet na
zdjciu jest George'em Starkiem.
- Zanim to nastpio,
wydawca nigdy nie ogosi, e jest
to tylko pseudonim pisarski? zapyta Alan. By autentycznie

zaciekawiony.
Cay
czas
zachowywali si tak, jakby mieli do
czynienia z istniejc osob?
- O, tak, Thad si przy tym
upar.
Tak - pomyla, wyj
butelki z rondelka i kapn mlekiem
na wewntrzn stron przegubu,
sprawdzajc temperatur. - Thad
si upar. Z perspektywy czasu
Thad nawet nie wie, dlaczego si
upar, w istocie nie ma nawet
zielonego pojcia, ale faktycznie si
upar.

Poszed z butelkami do
salonu, po drodze unikajc kolizji z
kuchennym
stoem.
Poda
blinitom pokarm. Przysypiay. Z
powag wziy butelki i zaczy
ssa. Thad zaj miejsce w fotelu.
Sucha Lizy i powtarza sobie, e
ani mu w gowie zapali papierosa.
- W kadym razie powiedziaa Liza - Clawson mia
wicej pyta. Jak sdz, mia ich
ca fur, ale Ellie obcia go.
Powiedziaa, eby dzwoni do
Ricka Cowleya, i odwiesia

suchawk. Clawson zadzwoni do


biura. Poczy si z Miriam. Bya
on Ricka i wsplnikiem w
agencji. Troch to dziwny ukad,
ale pracuje im si razem
znakomicie.
Zapyta o to samo - czy
George Stark to naprawd Thad
Beaumont. Miriam twierdzi, e
powiedziaa mu tak. Powiedziaa
mu rwnie, e nazywa si Dolley
Madison. Rozwiodam si z
Jamesem. Thad rozwodzi si z Liz
i wychodzi za mnie na wiosn! I

odwiesia
suchawk.
Potem
pobiega do gabinetu Ricka i
powiedziaa mu, e jaki facet z
Waszyngtonu, D.C., chce rozgry
tajemnic
tosamoci
Starka.
Nastpne telefony Clawsona do
Cowley Associates koczyy si
szybkim odkadaniem suchawki.
Liza pocigna dugi yk
piwa.
- Ale si nie podda. Mam
wraenie, e to nie w stylu
prawdziwych Glizdowcw. Uzna
tylko, e uprzejme proby nic tu nie

zdziaaj.
- I nie zadzwoni do Thada?
- zapyta Alan.
- Nie, ani razu.
- Sdz, e masz zastrzeony
numer.
Thad dorzuci jeden z
niewielu
przyczynkw
do
konwersacji.
- W publicznej ksice
telefonicznej nie figurujemy, ale
numer w Ludlow znajduje si w
ksice uniwersytetu. Takie s
wymogi. Jestem nauczycielem

akademickim i mam konsultacje.


- Ale e facet nigdy nie
przyszed do rda...? - zdziwi si
Alan.
- Skontaktowa si pniej...
listownie - powiedziaa Liza. - Ale
nie uprzedzajmy wypadkw. Mog
jecha dalej?
- Prosz - zachci Alan. Ta opowie jest fascynujca sama
w sobie.
- No c - westchna Liza nasz Glizdowiec straci tylko trzy
tygodnie i piset dolarw na

dogrzebanie si tego, o czym by


cay czas wicie przekonany - e
Thad i George Stark to jeden i ten
sam czowiek.
Zacz od Literary Market
Place, ktry typki z wydawnictw
nazywaj po prostu LMP. To
zbir nazwisk, adresw i telefonw
biurowych prawie wszystkich osb
z brany - pisarzy, redaktorw,
wydawcw, agentw. Korzystajc z
tego wykazu i dziau Wybitne
p o s t a c i Publishers
Weekly
namierzy
kilku pracownikw

Darwin Press, ktrzy opucili firm


midzy latem 1986 a latem 1987
roku.
Jeden z nich mia informacj
kluczow dla Clawsona i by gotw
sypa. Ellie Golden twierdzi, e
winna jest dziewczyna, ktra przez
osiem miesicy w atach '85 - 86
bya
sekretark
gwnego
ksigowego. Ellie mwi o niej:
dziwa z Vassar z nochalem jak
waza.
Alan zamia si.
- Thad te j podejrzewa -

kontynuowaa Liza - poniewa dla


Clawsona decydujcym dowodem
okazay si kserokopie wykazu
tantiem George'a Starka. Pochodziy
z biura Rolanda Burretsa.
- Gwnego ksigowego
Darwin Press - doda Thad. Sucha
opowieci Lizy i obserwowa
blinita. Leay teraz na pleckach.
Nki odziane w pioszki tuliy si
do siebie serdecznie. Butelki
celoway w sufit. Szkliste oczka
byy nieobecne. Thad wiedzia, e
niebawem zasn... jednoczenie.

Wszystko robi jednoczenie pomyla. - Niemowlta s pice,


a wrble fruwaj.
Potar blizn.
- Nazwiska Thada nie byo
na tych odbitkach - powiedziaa
Liza. - Wykaz tantiem czasem moe
by podstaw do wystawienia
czeku, ale czekiem sam w sobie nie
jest, wic nie musi zawiera
nazwiska. Nadasz?
Alan skin gow.
- Ale Clawson dosta to, na
czym najbardziej mu zaleao -

adres. Pan George Stark, skryt.


poczt. 1642, Brewer, Maine 04412.
Rzut oka na map i wiedzia, e od
poudnia z Brewer graniczy
Ludlow, a Clawson ju orientowa
si, co za ceniony, cho moe
niezbyt sawny pisarz tam mieszka.
Thaddeus Beaumont. C za zbieg
okolicznoci!
Ani Thad, ani ja nigdy nie
zetknlimy si z nim osobicie, ale
on przyjrza si Thadowi. Wiedzia,
kiedy otrzymuje kwartalne wypaty
z tantiem. Tantiemy przewanie id

najpierw do agenta. Ten potrca


prowizj i wysya czek autorowi.
Ale w przypadku Starka ksigowy
wysya czeki prosto do skrytki
pocztowej w Brewer.
- Co z prowizj agenta? zapyta Alan.
- Bya odliczana w Darwin
Press i Rick dostawa osobny czek wyjania Liza. - To by kolejny
wyrany sygna dla Clawsona, e
George Stark nie jest tym, za kogo
si podaje... tylko e wtedy
Clawsona nie obchodziy ju

sygnay. Potrzebowa namacalnego


dowodu. I wybra si po niego.
Kiedy
nadszed
czas
wysyki
czekw,
Clawson
przylecia do Ludlow. Na noc
zatrzyma si w Holiday Inn; dni
spdza na obserwacji poczty.
Tak dokadnie napisa do Thada.
Obserwacja. Wypisz wymaluj film
n o i r . Ale
bardzo
licho
zorganizowa ledztwo. Gdyby
Stark nie pokaza si czwartego
dnia, Clawson musiaby pakowa
manatki. Nici z rozgosu. Ale nie

sdz, eby na tym poprzesta.


Kiedy autentyczny Glizdowiec
wpije si w ciebie, nie puci,
dopki nie odgryzie sporego
kawaka.
- Albo dopki nie wybijesz
mu zbw - mrukn Thad. Alan
odwrci si w jego kierunku,
unis brwi. Thad skrzywi si.
Niezbyt wytwornie powiedziane.
Wygldao, e kto ju to zrobi
temu Glizdowcowi... to albo co
jeszcze gorszego.
- Jest to jednak sprawa

dyskusyjna - podja wtek Liza. Obserwacja nie trwaa tak dugo.


Trzeciego dnia, kiedy Clawson
siedzia na awce w parku, po
drugiej stronie ulicy, przy ktrej
mieci si poczta, zobaczy
suburbana Thada wjedajcego w
zatok krtkiego postoju.
Liza pocigna kolejny yk
piwa i otara pian z ust. Kiedy
cofna rk, umiechna si.
- Teraz jest moja ulubiona
cz. Jest cu - cu - downa, jak
lubi powtarza ten pedaek ze

Znowu w Brideshead. Clawson


mia aparat fotograficzny. Taki may
aparacik kryjcy si w doni.
Wystarczy rozsun palce, odsoni
obiektyw i bingo! Zaatwione.
Zachichotaa i potrzsna
gow wyobraajc sobie ten
obrazek.
- W licie powiedzia, e
wybra aparat z katalogu firmy
sprzedajcej
ekwipunek
szpiegowski - pluskwy telefoniczne,
mazido do smarowania kopert,
dziki
ktremu
robi
si

przezroczyste na kilkanacie minut,


teczki ulegajce samozniszczeniu
przy nieumiejtnym otwieraniu,
takie tam artykuy. Tajny Agent X 9 Clawson przystpuje do akcji.
Zao si, e gdyby sprzedawano
koronki wypenione cyjankiem,
kazaby sobie tak zaoy na zby.
Mia wielk sabo do wcielania
si w rne postaci.
W kadym razie pstrykn
kilkanacie niezych zdj. Na
wystaw fotograficzn si nie
nadaway, ale wida byo, kto na

nich jest i co robi. Mia ujcie


Thada zbliajcego si do skrytek
pocztowych w holu, ujcie Thada
wkadajcego kluczyk do skrytki nr
1642 i ujcie Thada wyjmujcego
kopert.
- Posa wam odbitki? zapyta Alan. Liza powiedziaa
uprzednio, e domaga si forsy, i
Alan czu, e ta pani wie, o czym
mwi. Sytuacja nie pachniaa
szantaem; cuchna szantaem.
O,
tak.
W
tym
powikszenie ostatniego ujcia.

Wida na nim cz adresu


nadawcy - litery DARW, a nad nimi
wyrany emblemat Darwin Press.
- X - 9 znw w akcji.
- Tak. X - 9 znw w akcji.
Wywoa film i polecia do
Waszyngtonu. Zaledwie po paru
dniach przysa list ze zdjciami. To
byo istne cudo. Clawson lizga si
na granicy szantau, ale ani razu jej
nie przekroczy.
- Prawdziwy student prawa
- powiedzia Thad.
- Tak - przytakna Liza. -

Wyglda na to, e wiedzia, jak


daleko wolno mu si posun. Thad
moe ci przynie ten list, ale mniej
wicej potrafi powtrzy, o co w
nim chodzio. Clawson zacz od
stwierdzenia,
e
niezwykle
podziwia obydwie powki, jak to
nazwa, dwudzielnego umysu
Thada. Zda spraw ze swego
odkrycia i metod, jakimi si
posuy. Nastpnie przeszed do
sedna.
Zademonstrowa
swj
szwindel
w
sposb
bardzo
zawoalowany, ale byo jasne, o co

mu chodzi. Jest pocztkujcym


pisarzem, lecz brak mu czasu na
twrczo - studia prawnicze s
bardzo pracochonne, ale to nie
wszystko. Prawdziwy problem, jak
twierdzi, polega na tym, e musi
harowa w ksigarni, aby mie na
czesne i spat innych rachunkw.
Chciaby pokaza Thadowi prbki
swoich prac i gdyby Thad uzna, e
s obiecujce, by moe byby
skonny wygospodarowa jakie
stypendium, ktre pozwolioby mu
zaistnie.

Stypendium...???
powtrzy osupiay Alan. - Tak si
to teraz nazywa?
Thad odrzuci gow i
zamia si.
- W kadym razie tak to
nazwa Clawson. Chyba umiem na
pami ostatni kawaek. Wiem, e
przy pierwszym czytaniu ta proba
wyda si panu bardzo miaa, ale
jestem pewien, e zapoznawszy si
z wynikami mojej pracy, szybko pan
zrozumie, e takie ustalenia mog
przynie korzy nam obu.

- Thad i ja powciekalimy
si chwil, potem pomiali i znw
troch powciekali.
- Taaa... nie za dobrze
pamitam mianie, ale wciekanie
si pamitam znakomicie.
- Wreszcie siedlimy i
gruntownie obgadalimy temat.
Trwao to do pnocy. Oboje
zdawalimy sobie spraw, czym
naprawd s listy i fotografie, i
kiedy tylko Thadowi przesza
zo...
- Wci mi nie przesza -

wtrci Thad - a przecie faceta nie


ma ju na wiecie!
- No, w kadym razie kiedy
przesta si wydziera, poczu
niemal ulg z powodu caej tej
afery. Od jakiego czasu chcia si
pozby balastu, jakim sta si Stark.
Zabra si ju za dug, powan
ksik, pisan pod wasnym
nazwiskiem. Ktr nadal pisze.
Nazywa
si Zoty
pies.
Przeczytaam pierwsze dwiecie
stron. S liczne. Rzecz jest o klas
lepsza ni te ostatnie kawaki, ktre

wysmay jako Stark. Wic Thad


zdecydowa...
- My zdecydowalimy powiedzia Thad.
W
porzdkujmy
zdecydowalimy, e to szczcie w
nieszczciu,
sposb
na
przyspieszenie tego, co ju nad
nami wisiao. Thad obawia si
jedynie, e Rick Cowley nie bdzie
tym zbyt zachwycony, bo George
Stark zarabia dla agencji fury
pienidzy wicej ni Thad. Ale
Rick
okaza
si
kochany.

Powiedzia nawet, e to moe


przynie pewien rozgos, ktry
pomoe w kilku sprawach: przy
rupieciach
Starka,
rupieciach
Thada...
- A dwch pozycji wtrci z umiechem Thad.
- ...i przy nowej ksice,
kiedy wreszcie zostanie skoczona.
- Przepraszam, co to znaczy
rupiecie? - zapyta Alan.
Thad wyszczerzy zby.
- Stare ksiki, ktrych ju
nie umieszczaj w tych ozdobnych

pojemnikach
na
mieci
wystawianych przed ksigarnie.
- Wic podae swj sekret
do publicznej wiadomoci.
- Tak - powiedziaa Liza. Najpierw agencji AP w Maine i
Publishers Weekly, ale wybucha
sensacja na cay kraj. Stark by
przecie autorem bestsellerw i
artyku o tym, e wcale nie istnia,
wypenia jak ula rodkowe amy
kadej gazety. A potem nawizao z
nami kontakt People.
Dostalimy jeszcze jeden

list od Fredericka Clawsona. Byo


tam duo wciekego narzekania.
Jestemy
be.
Wstrtni
i
niewdziczni. Nie mielimy prawa
przemilcza jego udziau w
ujawnieniu rewelacji. To on
odwali prawdziw robot. Thad
tylko napisa kilka ksiek. Potem
Clawson zamilk.
- A teraz zamilk na dobre powiedzia Thad.
- Nie - zaprzeczy Alan. Kto go uciszy... a to wielka
rnica.

Znw zapado milczenie.


Trwao krtko... ale byo bardzo,
bardzo cikie.

3
Alan zastanawia si kilka
minut. Thad i Liza nie przeszkadzali
mu w rozwaaniach. Wreszcie
podnis gow i rzek:
No,
dobra.
Ale
wytumaczcie
mi
dlaczego.
Dlaczego kto miaby popenia
zbrodni z tego powodu, e jeste
autorem powieci podpisywanych

George Stark? Zwaszcza kiedy


cay sekret zosta ju ujawniony?
Thad potrzsn gow.
- Jeli morderstwa maj
zwizek ze mn lub powieciami,
ktre napisaem jako George Stark,
nie wiem, kto je popeni ani
dlaczego.
- Dlaczego zabija z
powodu wyjawienia pseudonimu? duma gono Alan. - Bez obrazy,
Thad, ale przecie sprawa twojego
pseudonimu nie ma wagi dokumentu
rzdowego
ani
tajemnicy

wojskowej.
- Ani w gowie mi si
obraa. Zgadzam si cakowicie.
Stark
mia
wielu
wielbicieli - zauwaya Liza. Niektrzy wciekli si, e Thad nie
ma
zamiaru
pisa
wicej
starkw. Po artykule People
dostao troch listw, a Thad ca
fur. Jedna paniusia tak si
zagalopowaa, e zaproponowaa
Alexisowi Maszynie, aby porzuci
stan spoczynku i popdzi kota
Thadowi.

- Kim jest ten Alexis


Maszyna? - Alan znw wyj
notatnik.
Thad
umiechn
si
szeroko.
- Spokojnie, spokojnie,
czcigodny inspektorze. Maszyna to
posta wystpujca w dwch
powieciach George'a. Pierwszej i
ostatniej.
- Wymys na wymyle
wymysem pogania. - Alan schowa
notatnik. - Wspaniale.
Thad by lekko zaskoczony.

- Wymys na wymyle
wymysem
pogania.
Nieze.
Cakiem nieze.
- Ja to tak widz powiedziaa Liza. - Clawson mg
mie znajomego - jeli Glizdowce
w ogle mog mie znajomych fanatycznego wielbiciela Starka.
Moe ten znajomy wiedzia, e to
Clawson
jest
naprawd
odpowiedzialny za rozdmuchanie
caej sprawy, i ten znajomy,
wcieky,
e
starki
si
skoczyy... - Westchna, przez

moment spogldaa na swoj


butelk z piwem. - To bardzo
kulawe wytumaczenie, co? zapytaa podnoszc gow.
- Przykro mi, ale tak agodnie powiedzia Alan. - Thad,
jeli do tej pory tego nie zrobie,
powiniene na kolanach dzikowa
Bogu za alibi. Wiesz, e w wietle
tego, co opowiedziaa Liza, jeste
tym smakowitszym kskiem dla
prokuratora?
- Niby tak - zgodzi si
Thad. - Thaddeus Beaumont napisa

dwie ksiki, ktre mao kto raczy


przeczyta.
Drug
z
nich,
opublikowan jedenacie lat temu,
skrytykowali nawet krytycy. Skpe
zaliczki, ktre dosta, okazay si
niewarte caego zachodu. W tym
stanie
rzeczy
opublikowanie
nastpnej ksiki zakrawaoby na
cud. Z drugiej strony Stark ma pene
kieszenie pienidzy. Moe te
kieszenie nie s bez dna, ale on za
swoje ksiki dostaje cztery razy
tyle, ile wynosz moje roczne
pobory uczelniane. Zjawia si ten

Clawson i przedstawia starannie


zakamuflowany szanta. Nie chc
ugi karku, ale jako jedyne
wyjcie zostaje mi podanie sprawy
do
publicznej
wiadomoci.
Niedugo potem Clawson ginie.
Niby miaem motyw morderstwa
jak drzwi do stodoy, ale tylko z
pozoru.
Zabicie
niedoszego
szantaysty po tym, jak si samemu
ujawnio sekret, to czysta gupota.
Tak...
ale
zawsze
pozostaje motyw zemsty.
- Moe. Ale spjrz na reszt

tej historii. Liza powiedziaa ci


szczer prawd. Stark i tak nadawa
si tylko na mietnik. Moe daoby
si napisa jeszcze jedn ksik,
ale tylko jedn. Rick Cowley
wiedzia o tym i dlatego by tak
kochany, e uyj sw Lizy. I mia
racj co do reklamy. Durny artyku
w People cudownie podbi
sprzeda. Rick twierdzi, e
Przejadka do Babilonu ma szans
powrotu na list bestsellerw.
Wszystkie powieci Starka id
lepiej. Dutton planuje nawet

w z n o w i e n i e Przypadkowych
t a n c e r z y i Purpurowej mgy.
Popatrz na to pod tym ktem,
Clawson zrobi mi przysug.
- Co z tego dla nas wynika?
- zapyta Alan.
- Niech mnie szlag trafi,
jeli wiem - odpowiedzia Thad.
Zapada
cisza,
ktr
przerwa agodny gos Lizy:
- Morderc jest owca
krokodyli. Wanie o nim mylaam
rano. To sprawka owcy krokodyli.
Kompletnego szajbusa.

- owca krokodyli? - spyta


Alan.
Liza wyjania, na czym
polega wymylony przez Thada
syndrom zobaczy - ywego krokodyla.
- Wic to mg by
zwariowany
wielbiciel
powiedziaa. - Jak si dobrze nad
tym zastanowi, to wcale nie takie
kulawe tumaczenie. Pomylcie o
facecie, ktry zastrzeli Lennona,
albo o tym, ktry usiowa zabi
Ronalda Reagana, eby wywrze

wraenie na Jodie Foster. Takie


typki chodz po ziemi. A jeli
Clawson trafi na lad Thada, kto
inny mg trafi na lad Clawsona.
- Ale dlaczego facet,
przepadajcy za moimi ksikami,
usiowaby uwika mnie w
morderstwo? - zapyta Thad.
- Bo on nie za nimi
przepada! - gwatownie zaprzeczya
Liza. - Ten owca krokodyli
przepada za ksikami Starka!
Pewnie tak samo nienawidzi ciebie,
jak nienawidzi ... nienawidzi ...

Clawsona. Powiedziae, e nie


aujesz mierci Starka. Ot, i masz
cay powd.
- Nadal tego nie kupuj powiedzia Alan. - Odciski
palcw...
- Alan, powiedziae, e
nigdy do tej pory nie przeniesiono
linii papilarnych, ale skoro
odcinito je w dwch miejscach,
musi istnie jaki sposb. To
jedyne wytumaczenie.
Thad usysza swj gos.
Jakby z oddalenia.

- Nie, mylisz si, Lizo. Jeli


taki facet rzeczywicie istnieje, to
nie uwielbia Starka.
Popatrzy
na
swoje
przedramiona. Pokrya je gsia
skrka.
- Nie? - zapyta Alan.
- A nie przyszo wam do
gowy, e czowiek, ktry zabi
Homera Gamache'a i Fredericka
Clawsona, wyobraa sobie, e jest
George'em Starkiem?

Stojc ju na schodach Alan


powiedzia:
- Bd informowa ci na
bieco, Thad.
W rce trzyma fotokopie zrobione na ksero Thada - dwch
listw Fredericka Clawsona. Thad
powiedzia sobie po cichu, e Alan,
akceptujc
fotokopie
i
nie
domagajc
si
oryginaw,
wyranie da do zrozumienia, e nie
ywi adnych podejrze.
I
wrcisz
mnie
aresztowa, kiedy tylko znajdziesz

luk w alibi? - zapyta Thad


umiechajc si.
- Nie sdz, eby miao to
nastpi. Prosz ci tylko, te
informuj mnie na bieco.
- Gdyby co wyskoczyo,
czy o to ci chodzi?
- Tak, o to mi chodzi.
- Przykro mi, e nie
moglimy bardziej pomc powiedziaa Liza.
Alan
umiechn
si
szeroko.
- Bardzo mi pomoglicie.

Nie mogem si zdecydowa, czy


zosta tu na jeszcze jeden dzie, co
pocignoby za sob jeszcze jedn
noc w pokoju motelowym, ktry ma
ciany z papieru, czy te wraca do
Castle Rock. Dziki temu, co od
was usyszaem, zdecydowaem si
na wyjazd. Startuj niebawem.
Dobrze si skada. Ostatnio moja
ona Annie skarya si troch na
zdrowie.
- Mam nadziej, e to nic
powanego? - spytaa Liza.
- Migrena - skwitowa

pytanie Alan. Ruszy podjazdem.


Wtem odwrci si. - Jeszcze
jedno.
Thad wznis oczy ku niebu.
Potem zerkn na Liz.
- Doczekalimy si. Numer
na zejcie z planu. Columbo
Zmite Paletko w akcji.
- Nic w tym stylu zaprotestowa Alan. - Policja
waszyngtoska
nie
ujawnia
pewnego dowodu rzeczowego
dotyczcego zabjstwa Clawsona.
To powszechna praktyka; pozwala

eliminowa wariatw lubicych


przyznawa si do nie popenionych
zbrodni. Na cianie mieszkania
Clawsona znaleziono napis. Przerwa
i
doda
niemal
przepraszajcym tonem: - Zosta
nakrelony krwi ofiary. Jeli
powiem wam, co to za napis, czy
obiecacie
mi
zachowa
t
informacje dla siebie?
Kiwnli
potakujco
gowami.
- Napis brzmia: Wrble
znw fruwaj. Czy ktre z was

dostrzega w tym jaki sens?


- Nie - powiedziaa Liza.
- Nie - odpar po chwili
bezbarwnym gosem Thad.
Przez
moment
Alan
spoglda na Thada.
- Jeste cakiem pewien?
- Cakiem.
Alan westchn.
- Tak sdziem, ale uznaem,
e warto zapyta. W tej sprawie
jest tyle dziwnych powiza, e
mylaem, a nu trafi na jeszcze
jedno. Dobranoc, Thad. Lizo. Nie

zapomnijcie da zna, gdyby si co


wydarzyo.
Nie
zapomnimy
powiedziaa Liza.
- Moesz by spokojny potwierdzi Thad.
Po chwili znaleli si w
domu. Drzwi zamkny si za
Alanem Pangbomem przesaniajc
mrok, poprzez ktry szeryf uda si
w dug podr do domu.

ROZDZIA DZIESITY

Pniej tej samej


nocy
1
Zanieli pice blinita na
gr i sami zaczli przygotowywa
si do snu. Thad rozebra si do
szortw i podkoszulka - tak
wygldaa jego piama - i poszed
do azienki. Szorowa zby, kiedy
dopady go dreszcze. Upuci

szczoteczk, wyplu du porcj


biaej piany do umywalki i zatoczy
si w stron klozetu. W nogach mia
tyle czucia, co w drewnianych
szczudach.
Usiowa
zwrci
zawarto odka, wydajc przy
tym aosne steki, ale nic nie
wyplu.
odek zacz
si
uspokaja... przynajmniej na razie.
Thad odwrci si i
zobaczy Liz. Staa w progu
azienki, ubrana w niebieski
nylonowy szlafroczek, koczcy si

dobrych kilka cali nad kolanami.


Patrzya mowi prosto w oczy.
- Co ukrywasz, Thad. To
niedobrze. W kadym wypadku niedobrze.
Odetchn
chrapliwie.
Rozoy palce przed oczyma.
Wci dray.
- Kiedy si zorientowaa?
- Od pocztku wizyty
szeryfa
zachowywae
si
niespokojnie. A kiedy zada ostatnie
pytanie... o ten napis u Clawsona...
to rwnie dobrze mgby zawiesi

sobie na czole neon.


- Pangborn nie zobaczy
adnego neonu.
- Szeryf Pangborn nie zna
ci tak dobrze jak ja... ale skoro nie
zauwaye, e na odchodnym
przyjrza ci si uwanie, to sabo
patrzye. Nawet on zobaczy, e
co tu nie gra. Wida to byo po
sposobie, w jaki ci si przyglda.
Zesznurowaa usta. To
podkrelio zmarszczki. Te, ktre
zobaczy po raz pierwszy na jej
twarzy po wypadku w Bostonie i

poronieniu, te, ktre pogbiay si


w miar, jak bya wiadkiem jego
coraz bardziej zaciekej walki o
zaczerpnicie
wody
z
wysychajcego rda.
To wtedy zacz pi na
umr. Wszystkie te wydarzenia wypadek Lizy, poronienie, brak
uznania u krytykw i finansowy
klops Purpurowej mgy, nastpnie
szalone powodzenie Tak jak to robi
Maszyna, niespodziewany pocig
do kielicha - wszystko to
sprowadzio gbok depresj.

Mia wiadomo, e dowodzi ona


egoistycznego
przejcia
si
wasnym ja, ale wiadomo
wasnych grzechw nic nie
pomoga. Wreszcie pokn gar
proszkw nasennych i popi
powk jacka daniela. Bez zapau
usiowa popeni samobjstwo...
ale usiowa. Wszystko to trwao
trzy lata. Wtedy wydawao si
znacznie dusze. Wtedy wydawao
si wiecznoci.
Oczywicie niewiele albo
nic z tego nie przedostao si na

amy People.
Teraz dostrzeg, e Liza
przypatruje mu si tak jak dawniej.
Nie cierpia tego spojrzenia. Samo
zmartwienie ranio; nieufno bya
jeszcze gorsza. atwiej znisby
otwart nienawi ni ten obcy,
znuony wzrok.
- Nie cierpi, kiedy mnie
okamujesz - odezwaa si bez
emocji.
- Nie kamaem, Lizo!
Przysigam, na Boga!
- Czasem mona skania

nic nie mwic.


- I tak chciaem ci o tym
powiedzie.
Szukaem
tylko
sposobu, jak to wyrazi.
Ale czy to prawda? Daby
za to gow? Nie wiedzia. Cho
sprawa
bya
dziwnym,
zwariowanym drastwem,
nie
dlatego
skama
przez
przemilczenie. Przymus milczenia
zawadn nim jak czowiekiem,
ktry dojrza krew w swoim stolcu
albo poczu guza w kroczu. W
takich przypadkach milczenie jest

irracjonalne... ale strach te jest


irracjonalny.
A chodzio o co jeszcze;
by pisarzem, y zmyleniami. Nie
mia zielonego pojcia, dlaczego
wybra t drog. Zreszt inni
twrcy te tego o sobie nie
wiedzieli. Ale czasem by skonny
uwierzy, e potrzeba tworzenia
fikcyjnych wiatw wynika jedynie
z chci obrony przed chaosem;
moe
nawet
szalestwem.
Rozpaczliwa
ch
porzdku
nachodzi
ludzi,
ktrzy
ten

drogocenny skarb mog odnale


umysem... przenigdy sercem.
Po raz pierwszy Thad
usysza pytanie wewntrznego
gosu: Kim jeste, kiedy piszesz,
Thad? Kim wtedy jeste?
I nie wiedzia, co odrzec.
- No i? - Gos Lizy by
ostry, bliski gniewu.
Otrzsn si z zamylenia,
zaskoczony.
- Przepraszam?
Znalaze
wreszcie
sposb,
eby
to
wyrazi?

Cokolwiek by to byo?!
- No, wiesz - powiedzia nie api, dlaczego jeste taka
wkurzona!
- Bo si boj! - zawoaa
rozzoszczona... ale w kcikach
oczu pojawiy si zy. - Bo ukrye
co przed szeryfem, a teraz widz,
e ukrywasz co przede mn!
Gdybym nie zobaczya tej twojej
miny...
- Uhm. - Teraz i jego zacz
ogarnia gniew. - A co to za mina?
Co niby wedug ciebie oznacza?

- Wygldasz, jakby co
przeskroba - naskoczya na niego. Wygldasz jak wtedy, kiedy
opowiadae na prawo i lewo, e
rzucie picie, cho to bya
nieprawda. Kiedy... - Urwaa. Nie
mia pojcia, co takiego dojrzaa w
jego twarzy - moe nawet nie chcia
wiedzie - ale to ostudzio jej
gniew. Zastpio go skruszone
spojrzenie. - Przepraszam. To byo
nie fair.
- Czemu nie? - spyta
gucho. - To prawda. Przynajmniej

czciowa.
Poszed do azienki i
pynem do pukania ust usun smak
pasty. To by bezalkoholowy pyn
do pukania ust. Podobnie jak
lekarstwo na kaszel. I esencja
waniliowa trzymana w szafie
kuchennej.
Od
zakoczenia
ostatniego starka nie wychyli
drinka.
Lekko pogadzia go po
ramieniu.
- Thad... dalimy upust
zoci. Takie zachowania rani nas

oboje
i
nie
pomagaj
w
uzdrowieniu sytuacji. Powiedziae,
e by moe istnieje czowiek psychicznie chory czowiek - ktry
uwaa si za George'a Starka. Zabi
dwjk znanych nam ludzi. Jeden z
nich by czciowo odpowiedzialny
za zdemaskowanie Starka. Na
pewno pomylae, e wysoko
figurujesz na licie wrogw tego
czowieka. Ale mimo to co
ukrywasz. Jak brzmia tamten
napis?
- Wrble znw fruwaj -

powtrzy Thad. W lustrze w


biaym
jarzeniowym
wietle
widzia wasn gb. Znajom,
drog gb. Moe z dodatkiem
niewielkich sicw pod oczami, ale
to bya wci znajoma, droga gba.
No, cudownie. Nie bya to facjata
gwiazdora filmowego, ale zawsze
wasna.
- Tak. To miao dla ciebie
jaki sens. Jaki?
Zgasi wiato w azience i
obj on ramieniem. Razem udali
si do ka.

- Kiedy miaem jedenacie


lat - odezwa si - przeszedem
operacj. Usunito mi maego guza
z czoowego pata - tak sdz, e to
by pat czoowy - mzgu. Wiesz o
tym.
- Tak? - Patrzya na niego
nie wiedzc, co myle.
- Powiedziaem ci, e
wczeniej miaem silne ble gowy,
prawda?
- Prawda.
Machinalnie zacz gadzi
j po udzie. Miaa cudowne, dugie

nogi, a szlafroczek naprawd by


bardzo krtki.
- A o wierkaniach?
- wierkaniach? - nadal
bya troch zagubiona.
- Chyba nie... ale wiesz,
zawsze wydaway mi si nieistotne.
Wszystko to miao miejsce tak
dawno. Ludzie z guzami mzgu
czsto cierpi na ble gowy,
czasem maj ataki, a czasem jedno i
drugie. Cakiem czsto te symptomy
s
poprzedzane
swoistymi
symptomami.
Nosz
nazw

zmysowych
zwiastunw.
Najczciej trafiaj si zwiastuny
zapachowe - wo ostruyn z
owka, wieo krojonej cebuli,
nadgniych
owocw.
Moje
zwiastuny
byy
dwikowe.
Syszaem wierkot.
Leeli twarz przy twarzy,
prawie stykajc si nosami.
Niesforny wos Lizy askota go w
czoo.
Dokadnie
mwic,
wierkot wrbli.
Usiad na ku, nie chcia

widzie jej zszokowanej twarzy.


Wzi Liz za rk.
- Chod.
- Thad... dokd?
- Do gabinetu - powiedzia.
- Chc ci co pokaza.

2
W gabinecie panoszyo si
wielkie dbowe biurko. Nie byo to
biurko
antyczne
ani
biurko
nowoczesne. By to po prostu
niezwykle
wielki,
niezwykle
wygodny do pracy kawa drewna o

wymiarach dinozaura. Wisiay nad


nim trzy klosze. Daway jasne,
niemal kujce wiato, ale blat by
ledwo
widoczny,
zasany
maszynopisami,
stosami
korespondencji,
ksikami
i
korektami. Na biaej cianie za
biurkiem wisia poster. Widnia na
nim budynek o niewiarygodnym
wprost ksztacie gigantycznego
ostrosupa: Flatiron Building w
Nowym Jorku. T budowl Thad
uwielbia najbardziej na wiecie.
Jej cudowny zarys zawsze go

fascynowa.
Przy maszynie lea tekst
nowej powieci, Zotego psa, a na
maszynie
spoczywa
dzienny
urobek. Sze stron. Tyle zwykle
produkowa... jako Beaumont. Jako
Stark zwykle pisa osiem, czasem
dziesi.
Wanie
si
tym
zabawiaem, kiedy wpad Pangborn
- powiedzia biorc skromny plik i
wrczajc
onie.
Wtedy
usyszaem wierkanie wrbli.
Usyszaem je po raz drugi

dzisiejszego dnia, tym razem duo


wyraniej ni poprzednio. Widzisz
ten napis?
Patrzya przez dugi czas.
Thad widzia jedynie jej wosy i
czubek gowy. Gdy uniosa wzrok,
caa krew ucieka jej z twarzy. Usta
zacisna w wsk szar kresk.
- Jest taki sam - szepna. Taki sam! Och, Thad, co to ma
znaczy?! Co...
Zachwiaa si i Thad
podskoczy
do
przodu
zaniepokojony, e zaraz zemdleje.

Zapa j za ramiona. Zahaczy przy


tym o iksowate nogi fotela i
niewiele brakowao, a razem z on
padliby na biurko.
- Dobrze si czujesz?
- Nie - powiedziaa wtym
gosem. - A ty?
- Niezupenie. Przepraszam.
Ten sam kochany, niezdarny
Beaumont. Lepiej nadaj si na
podnek ni na dzielnego rycerza
spieszcego damie z pomoc.
- Napisae to jeszcze przed
przyjazdem Pangborna. - Nie moga

poj tego faktu. - Przed


przyjazdem!
- Zgadza si.
- Co to znaczy? - Patrzya na
niego
z
gorczkow
intensywnoci. Mimo mocnego
wiata renice miaa rozszerzone i
ciemne.
- Nie wiem - powiedzia. Mylaem, e tobie co wpadnie do
gowy.
Potrzsna
gow
i
odoya kartki na biurko. Otara
rk o po szlafroczka, jakby

dotkna czego nieprzyjemnego.


Chyba nie wiedziaa, co robi, i
Thad nie zwrci jej na to uwagi.
- Teraz rozumiesz, dlaczego
to ukryem?
- Tak... tak sdz.
- Co on by na to
powiedzia? Nasz trzewo mylcy
szeryf z najmniejszego okrgu stanu
Maine, ktry ufa wydrukom
komputerowym
z
AiDIA
i
zeznaniom naocznych wiadkw?
Nasz szeryf, ktry uzna za bardziej
prawdopodobne, e ukrywam fakt

posiadania brata bliniaka, ni to,


e kto w jaki sposb zdoa
podrobi odciski palcw? Co
powiedziaby na to?!
- Nie... nie wiem. Usiowaa si otrzsn, wyrwa z
szoku. Widzia to ju poprzednio,
co nie umniejszyo jego podziwu. Nie wiem, co by powiedzia.
- Ja te nie wiem. Myl, e
w najgorszym wypadku posdziby
mnie o dysponowanie jak wiedz
uprzedni i o przestpstwo. Co
bardziej prawdopodobne, uznaby,

e po jego wyjedzie popdziem na


gr i napisaem te sowa.
- Dlaczego miaby robi
co takiego? Dlaczego?!
Sadz,
e
przede
wszystkim nasuwa si zakcenie
wadz umysowych - sucho
stwierdzi Thad. - Sdz, e gliniarz
taki jak Pangborn jest duo bardziej
skonny uwierzy w zakcenie
wadz
umysowych
ni
zaakceptowa
reguy,
wedle
ktrych mog wystpi zjawiska
nadprzyrodzone. Ale jeli uwaasz,

e popeniam bd ukrywajc ten


napis, dopki sam czego nie
wykombinuj - co nie jest
wykluczone - mw. Zadzwonimy do
biura szeryfa w Castle Rock i
zostawimy mu wiadomo.
Potrzsna gow.
- Nie wiem. Syszaam - w
programach telewizyjnych czy
gdzie - o nadprzyrodzonych
zwizkach...
- Wierzysz w co takiego?
- Nigdy nic nie zmuszao
mnie do zajcia takiego czy innego

stanowiska. Teraz to si chyba


zmienio. - Wzia kartk z
wypisanymi sowami. - Pisae
owkiem George'a.
- By pod rk, to wszystko
- powiedzia rozdraniony. A
dugopis? - pomyla. Odpdzi t
myl. - Poza tym nie ma adnych
owkw George'a i nigdy nie byo.
To moje owki. Mam po dziurki w
nosie traktowania go jak osobn
posta.
Ten
pomys
straci
jakikolwiek
urok.
Jeli
kiedykolwiek go mia.

- A jednak dzi uye


jednego z jego wyraonek - skam
mi alibi. Nigdy nie syszaam,
eby tak mwi. Czy to tylko
przypadek?
Otworzy
usta,
eby
potwierdzi, powiedzie, e tak,
oczywicie
to
przypadek,
i
zastopowa. Prawdopodobnie by to
przypadek, ale biorc pod uwag
napis, skd ta pewno?
- Nie wiem.
- Czy wpade w trans,
Thad? Czy piszc to bye w

transie?
Z wolna, opornie przyzna:
- Tak, chyba tak.
- Czy to wszystko, co si
wydarzyo? A moe byo co
jeszcze?
Nie
pamitam
powiedzia, a potem doda z jeszcze
wikszym trudem: - Chyba co
powiedziaem, ale naprawd nie
pamitam co.
Obdarzya
go
dugim
spojrzeniem i rzeka:
- Chodmy spa.

- Czy mylisz, e uda si


nam zasn, Lizo?
Zamiaa si gorzko.

3
Ale po dwudziestu minutach
ju usypia. Obudzi go gos Lizy.
- Musisz i do lekarza. W
poniedziaek.
- Tym razem nie mam boli
gowy - zaprotestowa. - Tylko
sysz wierkanie wrbli. I
zrobiem ten dziwny napis. Przerwa i doda z nadziej w

gosie: - Nie uwaasz tego za czysty


przypadek?
- Nie wiem, co to jest powiedziaa Liza - ale musz ci si
przyzna, e przypadek figuruje
baaardzo nisko na mojej licie.
Nie wiedzie czemu, obojgu
wydao si to szalenie zabawne i
objci chichotali cichutko, eby nie
obudzi
niemowlt.
Znw
zapanowaa midzy nimi zgoda. I
teraz, kiedy Thad niewielu rzeczy
by pewien, tej jednej by pewien.
Wrcia zgoda. Burza mina.

Wredne stare koci niezgody


zostay pogrzebane.
Umwi
ci
powiedziaa, kiedy strumyczek
rozbawienia wysech.
- Nie - zaoponowa. - Sam
to zrobi.
- I nie popiszesz si adnym
twrczym aktem roztargnienia?
- Nie. Zrobi to w
poniedziaek z samego rana.
Sweczko honorku.
- Niech ci bdzie westchna. - Stanie si cholerny

cud, jeli w ogle zasn. - Ale po


piciu minutach oddychaa cicho i
regularnie, a po nastpnych piciu
minutach zasn i Thad.

4
I znw przyni mu si ten
sam sen.
Wszystko byo identyczne z
wyjtkiem zakoczenia: Stark,
ukryty cay czas za plecami Thada,
wid go przez opuszczony dom,
powtarza, e Thad si myli, gdy ten
upiera si drcym, niespokojnym

gosem, i to jego wasny dom.


Mylisz si kompletnie, odezwa si
Stark zza prawego ramienia (a moe
lewego? co za rnica). Waciciel
tego domu, powtrzy, nie yje.
Waciciel tego domu jest w tym
bajkowym miejscu, w ktrym
kocz swj bieg wszystkie
pocigi, miejscu, ktre tu kady
(jakiekolwiek by to tu byo) nazywa
Koniec Pieni. Wszystko byo tak
samo. A dotarli do tylnego holu.
Liza nie bya ju samotna. Doczy
do niej Frederick Clawson; nagi,

okryty
jedynie
absurdalnie
wygldajc skrzan kurtk. By
tak martwy jak Liza.
Stark odezwa si z zadum:
Taki los spotyka tu kabli.
Zamieniaj si w nadzienie
durniw. Nim ju si zajem.
Niebawem zajm si reszt, jednym
po drugim. Tylko postaraj si,
ebym nie musia si tob
zajmowa. Wrble znw fruwaj,
Thad, pamitaj. Wrble fruwaj.
I Thad usysza wrble; nie
tysice, lecz miliony, moe

miliardy, i kiedy to gigantyczne


stado ptakw zamio skrawek
soca, a potem, cae soce, zapad
mrok za dnia.
Nic nie widz! krzykn
przeraliwie i usysza z tyu szept
George'a Starka: One znw
fruwaj, stary koniu. Nie zapomnij.
I nie wa mi w parad!
Obudzi si, roztrzsiony i
zlodowaciay na caym ciele. Tym
razem sen dugo nie wraca. Thad
lea w ciemnoci mylc, jakim
absurdem jest ten pomys, ktry

zjawi si we nie. By moe zjawi


si ju poprzednio, ale dopiero
teraz nabra wyrazistoci. Co za
absurd! Fakt, e zawsze wyobraa
sobie Starka i Alexisa Maszyn
jako sobowtry (a dlaczego nie,
przecie dosownie przyszli na
wiat jednoczenie, razem z Tak jak
to robi Maszyna) - obaj wysocy,
barczyci, sprawiajcy wraenie,
jakby nie uroli, ale zostali
wyciosani z potnych blokw, i
obaj blondyni... ten fakt nie
przekrela caej absurdalnoci.

Pseudonimy nie oywaj, nie


morduj. Opowie o tym Lizie przy
niadaniu i pomiej si... no, moe
biorc pod uwag okolicznoci, nie
tyle si pomiej, ile wymieni
kpice umieszki.
Nazw
to
swoim
kompleksem Williama Wilsona * pomyla zanurzajc si w sen. Ale
kiedy nadszed poranek, sen wyda
si
niewart
wzmianki
przynajmniej wobec innych spraw.
Wic nie opowiedzia o nim Lizie...
ale w miar jak dzie sobie bieg,

Thad przyapa si na tym, e wci


wraca do sennych obrazw, jakby
oglda mroczny klejnot.

ROZDZIA JEDENASTY

Koniec pieni
1
Z
samego
rana
w
poniedziaek, nim Liza zacza mu
suszy gow, Thad zamwi wizyt
u doktora Hume'a. Operacja z 1960
roku bya odnotowana w karcie.
Powiedzia Hume'owi, e ostatnio
dwukrotnie sysza wierkania,
jakie poprzedzay ble gowy w

cigu miesicy przed operacj.


Doktor Hume chcia wiedzie, czy
powrciy te ble gowy. Thad
odpar, e nie powrciy.
Nie mwi nic o transie, o
tym, co napisa, ani o tym, co
znaleziono na cianie mieszkania
ofiary mordu w Waszyngtonie, D.C.
Prawd mwic, Thad usiowa
zbagatelizowa ca spraw.
Jednake doktor Hume
podszed do niej powanie. Bardzo
powanie. Nakaza Thadowi udanie
si po poudniu do centrum

medycznego Wschodniego Maine.


Zada zarwno serii zdj
rentgenowskich czaszki, jak i
wynikw
osiowej
tomografii
skanujcej.
Thad pojecha, gdzie mu
kazano. Usiad do rentgena, a potem
wsadzi gow do maszyny o
wygadz wielkiej suszarki do
bielizny.
Suszarka
trzaskaa,
obracajc si skokowo przez
pitnacie minut. Thad odzyska
wreszcie wolno... przynajmniej
na razie. Zadzwoni do Lizy,

powiedzia, e wyniki bd pod


koniec tygodnia, i doda, e
wpadnie na chwilk do swojego
gabinetu uniwersyteckiego.
- Nie zastanawiae si ju
nad
telefonem
do
szeryfa
Pangborna? - zapytaa.
- Zaczekajmy na wyniki powiedzia. - Kiedy zobaczymy, co
mamy, moe atwiej przyjdzie nam
zdecydowa.

2
Znajdowa si w swoim

biurze, oczyszczajc biurko i pki


z caosemestralnego balastu, gdy
ptaki znw odezway mu si w
gowie. Wpierw kilka pojedynczych
wierkni, potem nastpne i
niebawem zabrzmia oguszajcy
chr.
Oto blade niebo - Thad
ujrza blade niebo poznaczone
sylwetkami
domw,
supw
telefonicznych. I wszdzie wrble.
Obsiady kady dach, toczyy si
przy kadym supie, wyczekujc
niecierpliwie rozkazu zbiorowego

umysu. Wtedy wyskocz w niebo


furkoczc jak tysic przecierade
smaganych ostrym wiatrem.
Thad nie patrzc zatoczy
si do biurka, poszuka rk fotela,
znalaz i pad.
Wrble.
Wrble i blade niebo pnej
wiosny.
wierkot,
kakofonia
ptasiego gwaru wypeniaa mu
gow. Gdy przysun kartk
papieru i zacz pisa, nie by
wiadom tego, co czyni. Gowa

opada bezwadnie w ty, oczy


bezmylnie gapiy si w sufit.
Dugopis miga w lewo i prawo, w
gr i w d, jakby porusza si
samodzielnie.
W
wyobrani
Thada
wszystkie ptaki uniosy si mroczn
chmur. Zasonia blade marcowe
niebo Ridgeway, dzielnicy miasta
Bergenfield w stanie New Jersey.

3
dwie

Doszed do siebie w niecae


minuty po pierwszych

wierkniciach. Poci si obficie,


czu rwanie w lewym przegubie, ale
nie dokucza mu bl gowy.
Spojrza w d. Zobaczy kartk
papieru - by to odwrcony gadk
stron formularz, sucy do
zamawiania
nadobowizkowych
dzie literatury amerykaskiej - i
wbi w ni osupiay wzrok.

- To jest bez sensu -

wyszepta. Tar czoo palcami.


Oczekiwa blu gowy albo
zoenia si bazgrow w sensowne
zdanie.
Chcia, eby adna z tych
rzeczy nie nastpia... i adna nie
nastpia.
Sowa
pozostay
pojedynczymi
sowami,
powtarzajcymi si wielokrotnie na
kartce. Niektre wyranie kojarzyy
si Thadowi ze snem o Starku; inne
byy
zaledwie
niespjnym
bekotem.
Z gow wszystko byo w

najlepszym porzdku.
Tym razem ani sowa Lizie
- pomyla. - Prdzej mnie szlag
trafi. Nie dlatego, e jestem
przeraony... cho to te. Chodzi o
co najprostszego w wiecie - nie
zawsze ukrywanie tajemnic jest ze.
Czasem jest dobre. Czasem
konieczne. A ukrycie tej jest i
dobre, i konieczne.
Nie wiedzia, czy to
rzeczywicie prawda, ale mia to w
nosie i odczu przeogromn ulg.
By do cna zmczony nieustannym

myleniem i nieustannym brakiem


pewnoci. Dokucza mu te strach,
jak czowiekowi, ktry pchnity
przelotn ciekawoci przestpi
prg jaskini i si zgubi.
Wic nie myl o tym. Ot, i
cae rozwizanie.
Moe jednak faktycznie
dobrze
zrobi
ukrywajc
t
tajemnic. Nie wiedzia, czy uda mu
si przesta o niej myle, czy te
nie... ale rozstrzygnie t wtpliwo
w murach drogiego college'u.
Niezwykle powoli sign po

formularz i zacz go drze na


drugie
paski.
Rojowisko
powyginanych sw niko. Przedar
paski w poowie i wrzuci do kosza
na mieci. Jak konfetti spoczy na
wczeniej
wyrzuconych
szpargaach. Przez prawie dwie
minuty nie odrywa oczu od
porwanej
kartki,
na
wp
oczekujc, e jak w obrazie
filmowym puszczonym wstecz
uniesie si w powietrze, zczy i
powrci na biurko.
Wreszcie wzi kosz i

wynis na korytarz w kierunku


klapy z nierdzewnej stali, osadzonej
w cianie obok windy. Poniej by
napis: ZSYP.
Otworzy klap i cisn
mieci w czarn czelu.
- Z gowy - odezwa si,
przerywajc
dziwn
cisz,
zalegajc budynek ANGIELSKI MATEMATYKA. - Przepado.
Tu
nazywamy
to
nadzieniem durniw.
- A tu nazywamy to
pierdoami - zamrucza i zanis

pusty kosz do gabinetu.


Przepado.
Poleciao
zsypem ku zagadzie. I dopki nie
dostanie wynikw ze szpitala - albo
dopki
nie
nastpi
kolejne
zamienie,
trans,
fuga,
jak
psychiatrzy mwi na chwilow
amnezj, czy jak to, do diaba,
nazwa - nie pinie ani swka. Ani
sweczka.
Jest
bardzo
prawdopodobne, e bazgroy na
formularzu byy tylko wytworem
wyobrani, tak jak sen o Starku i
pustym domu, i nie maj adnego

zwizku z morderstwami Homera


Gamache'a i Fredericka Clawsona.
Tu w Kocu Pieni, gdzie
kocz bieg wszystkie pocigi.
- To nie ma adnego sensu powiedzia
Thad
paskim,
wyzbytym emocji gosem... ale tego
dnia nie opuci uniwersytetu
spokojnym krokiem, raczej uciek.

ROZDZIA DWUNASTY

Siostrunia
Zorientowaa si, e co nie
gra, kiedy tylko wsuna klucz w
wielki zamek Kreiga, bronicy
dostpu do mieszkania. Klucz,
zamiast wyda seri znanych i
uspokajajcych trzaskw, pchn
nie zamknite drzwi. Nawet przez
myl jej nie przeszo, e jest
idiotk, jak moga wyj do pracy i
zostawi drzwi otwarte, eeech!

Miriam, a moe po prostu wieszaj


kartk:
CZE,
ZODZIEJE,
GOTWK
TRZYMAM
W
CHISKIM
RONDLU
NA
GRNEJ PCE W KUCHNI!
Wcale tak nie pomylaa,
poniewa gdy pomieszkao si w
Nowym Jorku sze miesicy, moe
nawet cztery, o zapominaniu mowy
nie byo. Moe zamykao si drzwi
na zatrzask wyjedajc na wakacje
z wiejskiego zadupia, moe czasem
zapominao si zamkn drzwi na
klucz idc do pracy w miecinie

wielkoci Fargo, Pnocna Dakota,


albo Ames, Iowa, ale kiedy si ju
pobyo troch w robaczywym
drogim
Wielkim
Jabuszku,
zamykao si drzwi na klucz
wyskakujc po cukier do ssiada.
Zapomnie zamkn drzwi na klucz
to jakby wypuci oddech i
zapomnie
nabra
nastpny.
Wielkie miasto byo pene muzew
i galerii, ale wielkie miasto byo
rwnie pene punw i psychw,
wic nie naleao ryzykowa.
Ryzykowa mg tylko nieuleczalny

dure, a Miriam wcale nie bya


durna. Troch gupiutka - tak. Ale
nie durna.
Wic Miriam zorientowaa
si, e co nie gra, i cho bya
pewna, e zodzieje wamali si do
mieszkania i opucili je przed
dobrymi
kilkoma
godzinami,
unoszc ze sob wszystko, co miao
choby cie szansy na zastawienie
w lombardzie (co dopiero te
osiemdziesit czy dziewidziesit
dolarw w rondlu... a moe i sam
rondel, jak si dobrze pomyli;

przecie by to ze wszech miar


porzdny rondel, no nie?), to mogli
nadal tam by. To zreszt byo
automatyczne zaoenie, tak jak w
przypadku
chopakw,
ktrzy
dostaj pierwsz prawdziw bro i
ktrym wpaja si, nim si ich
nauczy czegokolwiek innego, e
musz zakada, i bro jest zawsze
zaadowana,
nawet
kiedy
przychodzi z fabryki.
Cofna si od progu.
Zrobia to niemal natychmiast,
nawet zanim drzwi zatrzymay si

pchnite lekko do rodka, ale ju


si spnia. Z mroku, przez
dwustopow
szpar
midzy
drzwiami a futryn, wystrzelia
rka. Dosiga doni Miriam.
Miriam wypucia klucze. Upady
na korytarzow wykadzin.
Otworzya usta do krzyku.
Potnej postury blondyn sta tu
przy drzwiach. Od czterech godzin
cierpliwie czeka na Miriam
Cowley. Nie pi kawy, nie pali
papierosa. Mia ochot zapali i
zapali, kiedy tylko zaatwi spraw,

ale
wo dymu moga
j
zaalarmowa
nowojorczycy
przypominali drobn zwierzyn
skulon w lenym podszyciu. Byli
czujni na niebezpieczestwo nawet
wtedy, kiedy wydawali si
pochonici weso zabaw.
Nie zdya zebra myli, a
ju zacisn palce prawej rki na jej
przegubie. Lew zapa drzwi. Z
caej siy szarpn kobiet ku sobie.
Drzwi wyglday na drewniane, ale
oczywicie byy metalowe, jak
Wszystkie dobre drzwi wejciowe

w robaczywym drogim Wielkim


Jabuszku.
Kobieta
wyrna
policzkiem o metalowy kant.
Rozleg si guchy omot. Dwa zby
wypady z dzisa, przeciy warg.
Z rozdziawionych wskutek szoku ust
polaa si krew. Bryzna na drzwi.
Ko policzkowa trzasna jak
sucha gazka.
Miriam osuwaa si na
wp przytomna. Napastnik puci
ofiar. Pada na wykadzin
korytarza. Naleao dziaa bardzo
szybko. Nowojorska wie gminna

gosia, e w robaczywym drogim


Wielkim Jabuszku wszystkich
gwno obchodzi, co si obok
dzieje, dopki to ich nie dotyczy.
Wie gminna gosia, e w samo
poudnie na Seventh Avenue przed
duym salonem fryzjerskim byle
psych moe dgn kobiet
dwadziecia albo czterdzieci razy
i nikt nie rzeknie sowa, chyba e:
Mgby wyrwna nad uszami?
albo Tym razem lepiej bez wody
koloskiej, Joe. Blondyn wiedzia,
e wie gminna kamie. Dla

drobnej
ciganej
zwierzyny
ciekawo
bya
czci
wyposaenia ratunkowego. Dbaj o
wasn skr, a jake, gosio haso
dnia, ale na wyzbytego ciekawoci
zwierzaka czyhaa natychmiastowa
mier. Std te szybko dziaania
bya zasadnicz spraw.
Otworzy drzwi, zapa
Miriam za wosy i wcign do
rodka.
Zaledwie w chwil potem
usysza szczk rygla, zgrzyt
otwieranych drzwi dobiegajcy z

gbi korytarza. Nie musia


wyglda, eby wiedzie, e
wychyna twarz, krlicza morda
ysonia z wszcym ciekawie
nosem.
- Chyba nie stuka tego,
Miriam? - zapyta gono. Po czym
nada gosowi wyszy rejestr;
przysun zoone donie na dwa
cale do ust tumic dwik i sta si
kobiet: - Nie sadz. Pomoesz mi
to zebra? - Odsun donie. Wrci
do normalnego tonu. - Pewnie.
Sekundk.

Zamkn drzwi i spojrza


przez wizjer. Soczewka rybie oko
dawaa
znieksztacony,
szerokoktny
obraz
korytarza.
Zobaczy dokadnie to, czego si
spodziewa;
blad
twarz
wyzierajc zza drzwi po drugiej
stronie. Wysunity z nory krliczy
pysk.
Pysk si wycofa.
Drzwi si zamkny.
Nie zatrzasny si zamkny. Gupia Miriam co
upucia. Jej facet - moe

przyjaciel, moe eks - m pomaga teraz zbiera. Nie ma


powodu do obaw. Kademu si
przytrafi; krlikowi, kiedy by
krliczkiem, te.
Miriam jkna. Zaczynaa
odzyskiwa przytomno.
Blondyn sign do kieszeni,
wyj
brzytw.
Potrzsn,
otworzy. Ostrze bysno w mdym
wietle bawialnianej lampki.
Otworzya oczy. Pochyla
si nad ni. Widzia twarz
przekrcon o sto osiemdziesit

stopni.
Usta
Miariam
byy
pomazane czerwieni, jakby jada
truskawki.
Zademonstrowa
jej
brzytw. Oczy kobiety - poprzednio
oszoomione, zamglone - oywiy
si, rozszerzyy. Czerwone mokre
usta rozchyliy si.
- Pinij tylko, a potn ci,
siostruniu - powiedzia.
Zamkna usta.
Zanurzy rk we wosy
Miriam, pocign do bawialni.
Sukienka
zaszelecia
na

wypastowanym parkiecie. Kobieta


zahaczya poladkami o chodniczek.
Sun za ni. Jczaa.
- Nie jcz - nakaza. Mwiem ci.
Znaleli si w bawialni.
Bya maa, ale mia. Przytulna. Na
cianach reprodukcje francuskich
impresjonistw. Oprawiony afisz
reklamujcy Koty gosi: TERAZ I
ZAWSZE. Zasuszone kwiaty. Sofka
z szorstk beow tapicerk. Szafka
z ksikami. Na jednej pce obie
ksiki Beaumonta, cztery Starka na

innej. Beaumonty wyej. Nie tak


by powinno, pomyla blondyn, ale
widocznie suka si nie zna.
Puci Miriam.
- aduj si na kanap,
siostruniu. Tam. - Wskaza na rg,
obok ktrego na stoliczku sta
telefon z automatyczn sekretark.
- Bagam - szepna nie
podnoszc si z podogi. Jej usta i
policzek nabrzmiay, sowo wyszo
znieksztacone: agam. - Bierz,
CO chcesz. Wszystko. Pienidze s
w rondlu. - Enosz szo f ontlu.

- aduj si na kanap,
siostruniu. Tam. - Tym razem
podsun jej pod twarz brzytw.
Drug rk wskaza sofk.
Wpeza na sofk, wbia si
w poduszki. Ciemne oczy otworzya
bardzo szeroko. Otara usta. Zanim
spojrzaa
na
niego,
z
niedowierzaniem popatrzya na
krew, ktra pokrya do.
- Czego chcesz? - Ego
esz? Mwia, jakby miaa usta
pene jedzenia.
Chc,
eby

zatelefonowaa, siostruniu. Nic


wicej. Podnis suchawk. Rk
trzymajc
brzytw
dosign
przycisku GONIK na sekretarce.
Nacisn.
Poda
kobiecie
suchawk. Telefon by staromodny.
Suchawka wygldaa jak lekko
nadtopione hantle. Bya znacznie
cisza ni w modelu Princess.
Wiedzia o tym. Po nieznacznym
steniu ciaa kobiety zorientowa
si, e ona te o tym wie. Cie
rozbawienia pojawi si na ustach
blondyna. Nie gdzie indziej; tylko

na ustach. Wyzbyty ciepa umiech.


- Kombinujesz, e mogaby
mnie uziemi tym interesem, co,
siostruniu? Pozwl, e ci co
powiem - to nie jest radosna myl.
A wiesz, co spotyka ludzi, ktrzy
zapodziewaj radosne myli? Kiedy nie odpowiedziaa, rzek: Spadaj z nieba. Szczera prawda.
Widziaem to raz na filmie
rysunkowym.
Wic
trzymaj
suchawk na kolanach, skup si i
znajd radosne myli.
Wpatrywaa si w niego.

Jak zaklta. Krew powoli cieka po


podbrdku. Kropla oderwaa si,
spada na stanik sukienki. Nigdy si
jej nie pozbdziesz, siostruniu,
pomyla blondyn. Mwi, e
mona wywabi krew spukujc
szybko materia zimn wod, ale to
na
nic.
S
urzdzenia.
Spektroskopy.
Chromatografy
gazowe. Promienie ultrafioletowe.
Lady Makbet miaa racj.
- Jeli za myl powrci,
zobacz j w twoich oczach,
siostruniu. Masz takie wielkie

ciemne oczy. Nie chcesz chyba,


eby twoje wielkie ciemne oko
wypyno ci na policzek, co?
Potrzsna gow szybko i
gwatownie.
Burza
wosw
zaszalaa wok twarzy. Kiedy
trzsa gow, te pikne ciemne
oczy nie schodziy z jego oblicza.
Blondyn poczu drgnicie przy
udzie. Prosz pana, czy ma pan w
kieszeni miark skadan, czy po
prostu robi si panu na mj widok
dobrze?
Tym razem umiech zagoci

mu i w oczach. Ona te si odrobin


rozlunia, pomyla.
- Wykr numer Thada
Beaumonta.
Nic, tylko patrzya na niego.
Szok spowodowa, e jej oczy byy
jasne, wietliste.
- Beaumonta - powtrzy
cierpliwie. - Tego pisarza. Do
dziea, siostruniu. Czas biey chyo
jak uskrzydlone stopy Merkurego.
- Mj notes - powiedziaa.
Usta tak jej spuchy, e nie potrafia
ich domkn. Trudno byo j

zrozumie. Zabrzmiao to jak j


res.
- j res? - zapyta. - Jest
co takiego jak mjkres? O czym ty
gadasz? We si w gar,
siostruniu.
Ostronie, pokonujc bl
sylabizowaa:
- Mj notes. No - tes. Mj
notes z adresami. Nie pamitam
numeru.
Brzytwa pomkna ku niej.
Zaszeptaa
jak
czowiek.
Prawdopodobnie bya to tylko gra

wyobrani, niemniej jednak oboje


usyszeli ten szept. Kobieta
wcisna si jeszcze mocniej w
beowe poduszki. Spuchnite wargi
skrzywi grymas. Napastnik obrci
brzytw; sabe, ciepe wiato
lampki pado na ostrze. Pochyli je;
wiato spyno jak woda.
Popatrzy na kobiet wzrokiem,
ktry mwi, e szalestwem jest
nie podziwia tak licznego
przedmiotu.
- Nie wstawiaj mi gwna,
siostruniu. - Teraz w jego gosie

pojawi si mikki nosowy akcent


mieszkaca Poudnia. - Kiedy masz
do czynienia z facetem mojego
pokroju, nigdy nie wyskakuj z
czym takim, nigdy. Wykrcaje ten
w dup jebany numer! - Moga nie
obcia sobie gowy telefonem
Beaumonta, rzadko miaa do niego
interes, ale telefon Starka musiaa
pamita. W tym ksikowym
biznesie Stark robi za lokomotyw,
a tak si skadao, e obaj faceci
mili ten sam numer.
Z oczu kobiety spyway zy.

- Nie pamitam - wyjczaa.


Eee chacha.
Blondyn by gotw ci nie dlatego, e go rozgniewaa, ale
dlatego, e kiedy takiej pani
pozwoli si na jedno kamstwo,
zaraz opowie nastpne - jednak
rozway rzecz raz jeszcze. Jest ze
wszech miar prawdopodobne,
zdecydowa,
e
tymczasowo
stracia
pami
do
rwnie
przyziemnych spraw co numery
telefoniczne, nawet tak wanego
klienta jak Beaumont/Stark. Bya w

szoku.
Gdyby
poleci
jej
zatefonowa do wasnej agencji, te
okazaoby si, e ma dziur w
mzgu.
Ale e mwili o Thadzie
Beaumoncie, a nie Ricku Cowleyu,
zdoby si na wielkoduszno.
- Dobra - rzek. - Dobra,
siostruniu.
Jeste
poruszona.
Rozumiem. Moe trudno ci w to
uwierzy, ale wiem, co czujesz. I
masz szczcie. Tak si skada, e
znam ten numer. Rzec mona, e
znam go jak swj wasny. I wiesz

co? Nawet nie ka ci go wykrci.


Czciowo
dlatego,
e
nie
zamierzam siedzie tu i czeka
wieki, a go sobie przypomnisz, ale
i dlatego, e naprawd wiem, co
czujesz. Zaraz sam go wykrc. Czy
wiesz, co to znaczy?
Miriam Cowley potrzsna
gow. Jej wielkie oczy niemal
przesoniy twarz.
- To znaczy, e ci zawierz.
Ale tylko w tej sprawie; tylko tyle i
nie wicej, dziewczyno droga. Czy
mnie suchasz? Dociera to do

ciebie?
Miriam
pokiwaa
gorczkowo
gow.
Wosy
zafaloway. Boe, uwielbia kobiety
z dugimi wosami.
- Dobrze. To dobrze. Kiedy
bd krci, ty zechciej skupi
wzrok na brzytwie. To pomoe ci
odszuka radosne myli.
Zacz wybiera numer na
staromodnym tarczowym aparacie.
Przez gonik sekretarki dobiegay
wzmocnione metaliczne trzaski.
Brzmiay jak zwalniajce koo

fortuny. Miriam Cowley siedziaa


ze suchawk na podoku. Na
przemian patrzya to na brzytw, to
na szorstkie paszczyzny twarzy
straszliwego nieznajomego.
- Pomw z nim - rzek
blondyn. - Jeli odbierze ona,
powiedz, e dzwoni Miriam z
Nowego Jorku i chce mwi z jej
starym. Wiem, e masz spuchnite
wargi, ale postaraj si, eby kady,
kto odbierze telefon, ci pozna.
Zrb to dla mnie, siostruniu. Jak nie
chcesz
mie
twarzy

przemodelowanej
na
portret
Picassa, zrb to cacanie. - Ostatnie
sowo zabrzmiao sasssanie.
- Co... co mam mwi?
Blondyn umiechn si.
Nieza z niej sztuka, naprawd
nieza. Sam smak. I te wosy.
Kolejne poruszenie w obszarze pod
klamr paska. Zapanowao tam
spore oywienie.
Telefon dzwoni. Syszeli to
przez gonik sekretarki.
- Ju ty bdziesz wiedziaa
co, siostruniu.

Trzask.
Podniesiono
suchawk. Blondyn odczeka, a
Beaumont odezwie si: Halo?, po
czym z szybkoci atakujcego
wa ci brzytw po policzku
Miriam Cowley. Odpad patek
skry. Bluzna krew. Miriam
zawya.
- Halo! - warkn Beaumont.
- Halo, kto mwi? Do cholery, to
ty?
Tak, ja. A jake, ty
skurwysynu, pomyla blondyn. To
ja; i ty dobrze wiesz, e to ja, co

nie?
- Powiedz mu, kim jeste i
co tu jest grane - szczekn do
Miriam. - No, ju! Nie ka sobie
dwa razy powtarza!
- Kto tam?! - woa
Beaumont. - O co chodzi?! Kto
mwi?!
Miriam
wya.
Krew
chlusna na tapicerk sofki. Na
staniku sukienki nie byo kropelki rozlaa si rzeka krwi.
- Rb, co ci mwi, albo
odetn ci pierdolony eb tym

interesem!
- Thad, tu jest czowiek! wrzasna. Ogarnita blem i groz
odzyskaa wyran wymow. - Tu
jest zy czowiek! Thad, TU JEST
ZY CZO...!
- POWIEDZ, JAK SI
NAZYWASZ! - rykn i machn
brzytw na cal przed jej oczami.
Skulia si, zakwilia.
- Kto mwi?! Kto...?!
- MIRIAM! - wya. - OCH
THAD NIE POZWL EBY MNIE
ZNW POCI NIE POZWL

TEMU ZEMU CZOWIEKOWI


ZNOWU MNIE POCI NIE...!
George
Stark
przeci
brzytw przewd telefoniczny.
Sekretarka wydaa jedno gniewne
elektryczne burknicie i zamilka.
Niele. Mogo by lepiej.
Chcia j mie, naprawd chcia
sobie na niej uly. Od dawna
chcia sobie uly z kobiet, ale
cho chcia tej, nie bdzie jej mia.
Za duo wrzasku. Krliki znw
wysun pyski z nor, apic wiatr,
czujc wielkiego drapiec, ktry

mikko stpa w dungli tu za


krgiem ich aosnych elektrycznych
ognisk.
Nie przestawaa wy.
Najwyraniej
zapodziaa
wszystkie swoje radosne myli.
Wic Stark zapa j za
wosy, odchyli w ty gow, a
spojrzaa w sufit, zawya w sufit, i
podern jej gardo.
W bawialni zapada cisza.
- Cyt, cyt, siostruniu - rzek
czule. Zoy brzytw, schowa do
kieszeni, Skrwawion lew rk

zamkn oczy Miriam. Mankiet


koszuli natychmiast nasik ciep
krwi.
ya
szyjna
nadal
pompowaa juszk, ale wypadao
zrobi to, co zrobi wypadao.
Kiedy w gr wchodzi kobieta,
zamykasz jej oczy. Nie ma
znaczenia, czy bya wredna, nie ma
znaczenia, czy to pajca kurwa,
ktra eby mie na prochy, wypycha
na ulic wasne dzieci; zamykae
jej oczy.
Zreszt bya zamieszana w
spraw tylko porednio. Rick

Cowley - to inna historia.


I facet, ktry napisa tamten
kawaek do czasopisma.
I suka, ktra robia zdjcia,
zwaszcza zdjcie nagrobka. Suka,
o tak, suka ca gb, ale jej te
zamknie oczy.
A kiedy zaatwi sprawy ze
wszystkimi, wtedy nadejdzie czas
na pogaduszk z Thadem. Bez
po r edni kw, mano a mano.
Nadejdzie czas, eby Thad przejrza
na oczy. Po tym, jak skoczy ze
wszystkimi, Thad bdzie gotw

przejrze na oczy. Jeli nie, s


sposoby, eby to przyspieszy.
By przecie mczyzn
onatym - onatym z bardzo pikn
kobiet,
prawdziw
krlow
powietrza i mroku.
I mia dzieciaki.
Stark wsun palec w
ciepy, tryskajcy strumyk krwi i
szybko zacz pisa po cianie.
Dwa razy musia zmoczy palec,
eby skoczy, ale wiadomo
pojawia si migiem nad odchylon
bezwadnie gow kobiety. Gdyby

miaa otwarte oczy, mogaby czyta


litery do gry nogami.
I, oczywicie, gdyby jeszcze
ya.
Pochyli si, ucaowa
Miriam w policzek.
- Dobranoc, siostruniu rzek.
Opuci mieszkanie.
Facet z drugiej strony
korytarza znw wyglda przez
szpar.
Kiedy
ujrza,
e
z
mieszkania Miriam wyania si

wysoki,
usmarowany
krwi
blondyn, zatrzasn drzwi i
przekrci zamek.
Mdrze, pomyla George
Stark, dugim krokiem zmierzajc
do windy. Kurewsko mdrze.
Przemdrze.
Trzeba si spra. adnego
zwlekania.
Dzi wieczr ma jeszcze
wiele spraw na gowie.

ROZDZIA TRZYNASTY

Obdna panika
1
Na kilka chwil - nigdy nie
doszed, jak dugo trway - Thada
ogarna panika tak przemona, tak
bezbrzena, e nie by w stanie
funkcjonowa w aden sposb.
Zdumiewajce, e potrafi jeszcze
oddycha. Pniej pomyli, e tylko
raz jeden czu co mglicie

podobnego. Mia wtedy dziesi


lat. Bya poowa maja. Razem z
par kolekw poszed popywa.
Do tej pory pierwszy raz wchodzili
do wody trzy tygodnie pniej. Co
najmniej trzy tygodnie. Ale
wczeniejsza kpiel wydaa im si
wtedy
kapitalnym
pomysem;
powietrze byo czyste, dzie gorcy
jak na maj w New Jersey,
temperatura sigaa trzydziestu
stopni Celsjusza. Chopcy przyszli
nad jezioro Davisa, jak kpico
nazwali stawek lecy mil od

domu Thada w Bergenfield.


Pierwszy si rozebra, pierwszy
wskoczy w strj kpielowy, std
te pierwszy znalaz si w wodzie.
mign szczupakiem. Teraz nadal
uwaa, e w tamtym momencie
otar si o mier - a jak blisko si
otar, o tym ju wcale nie chcia
myle. Tamtego dnia powietrze
moe i przypominao rodek lata,
ale woda miaa tak temperatur jak
przed nastaniem lodw, ostatniego
dnia pnej jesieni. System
nerwowy Thada dozna wstrzsu.

Oddech zamar w pucach, serce


zatrzymao si w poowie uderzenia
i kiedy Thad wyskoczy na
powierzchni, poczu si, jakby by
samochodem,
ktremu
siad
akumulator i ktry naleao zapali,
koniecznie, ale nie wiadomo jak.
Zapamita jasny blask soca,
odbijajcy si tysicami zotych
iskierek na niebiesko - czarnej
powierzchni stawu, zapamita
Harry'ego Blacka i Randy'ego
Wistera stojcych na brzegu; Harry
wbija swj opasy tyek w

spowiae spodenki gimnastyczne,


nagi Randy trzyma w rce
kpielwki, dar si: Jaka woda,
Thad?! - i Thad zdoa tylko
pomyle:
Umieram,
soce
wieci, tam stoi dwjka moich
najlepszych kumpli, jest po szkole,
nie mam nic do odrobienia w domu,
dzi wieczr leci Pan Blandings
buduje dom swoich marze i mama
obiecaa, e pozwoli mi zje
kolacj przed telewizorem, ale
nigdy tego nie obejrz, bo zaraz
umr. Oddychanie, kilka sekund

temu prosta, nieskomplikowana


czynno, ustao, jakby w gardle
Thada uwiza nasiknita frotowa
skarpetka, co nie dajcego si
wyplu na zewntrz ani wepchn
do odka. Serce siado w piersi
jak zimny kamyczek. Wtem
otrzsn si, zachysn wielkim
ykiem powietrza - ciao pokrya
gsia skrka - i odpowiedzia
Randy'emu z bezmyln, zoliw
satysfakcj, ktra jest wyczn
domen chopcw: Woda pycha!
Wcale nie zimna! Skaczcie!

Dopiero po latach przyszo mu na


myl, e mg przyprawi o mier
jednego koleg lub obu, tak jak o
may wos nie przyprawi o mier
samego siebie.
Teraz ogarn go dokadnie
ten sam stan - parali caego ciaa.
W wojsku mieli okrelenie na co
takiego - zary si po szyj w
gwnie. Tak. Dobre okrelenie.
Jeli chodzi o terminologi, wojo
jest niezastpione. Utkn po szyj
w zbiorniku gstego gwna.
Siedzia na fotelu, nie w fotelu, ale

na
fotelu,
pochylony,
nie
wypuszczajc suchawki z rki,
wpatrzony w martwy ekran
telewizora. Pojawia si Liza.
Stana w progu, spytaa, kto
dzwoni, potem co si stao - i czu
si jak tamtego dnia nad jeziorem
Davisa, wanie tak; w tchawicy
ugrzza brudna skarpetka i nie
chciaa si ruszy w adn stron,
wszystkie linie komunikacyjne
midzy mzgiem a sercem nagle si
urway, przepraszamy za ten nie
przewidziany rozkadem postj,

ruch
zostanie
wznowiony
najszybciej, jak to bdzie moliwe,
a moe ruch nigdy nie zostanie
wznowiony, ale tak czy inaczej
zechcijcie, pastwo, zakosztowa
rozkoszy pobytu w uroczym Kocu
Pieni, miasteczku, w ktrym
kocz bieg wszystkie pocigi.
Lecz otrzsn si tak samo
jak poprzednim razem; sprbowa
zaczerpn
powietrza.
Serce
uderzyo
dwa
razy szybko,
nierytmicznie i podjo regularn
prac... cho jej tempo byo nadal

przyspieszone, o wiele za ostre.


Co za krzyk! Jezu Chryste,
Panie nasz, co to by za krzyk!
Liza biega teraz przez
pokj i dopiero, kiedy usysza j
woajc Halo!, a potem dobrych
kilka razy Kto dzwoni?!,
uwiadomi sobie, e wyrwaa mu
suchawk. Wreszcie dotaro do
niej, e syszy szum zerwanego
poczenia, i odoya suchawk na
wideki.
- Miriam. - Liza popatrzya
na niego i dlatego wreszcie si

odezwa. - To bya Miriam.


Krzyczaa.
Umiercaem ludzi tylko w
ksikach.
Wrble fruwaj.
Tu
nazywamy
to
nadzieniem durniw. Mwimy na
to Koniec Pieni.
Musz wysuwa na pnoc,
koniu. Skam mi alibi, bo musz
wysuwa na pnoc. Trza mi puci
w ruch brzytw.
Miriam?
Krzyczaa?
Miriam Cowley? Thad, co si

dzieje?
- To jednak on. Wiem, e to
on. Chyba wiedziaem o tym od
pocztku, a jeszcze dzi... po
poudniu... powtrzyo si.
- Co si powtrzyo?! Mocno tara sobie z boku szyj. Znw miae zamienie? Wpade
w trans?
- Jedno i drugie. Najpierw
wrble. Kiedy miaem zamienie,
napisaem na kartce mnstwo
idiotyzmw. Wyrzuciem j, ale
imi Miriam byo na kartce,

napisaem imi Miriam, kiedy


byem nieprzytomny... i...
Urwa. Wytrzeszcza oczy.
Coraz szerzej.
- Co? Thad, o co chodzi? Potrzsna go za rami. - O co
chodzi?!
- W jej bawialni wisi plakat
- powiedzia. Sysza swj gos jak
gos kogo obcego, jakby kto
mwi z daleka. Moe przez
interkom.
Plakat
broadwayowskiego musicalu. Koty.
Zauwayem go podczas naszej

ostatniej wizyty. Ko t y, TERAZ I


ZAWSZE.
I
to
napisaem.
Napisaem, bo on tam by! Wic i ja
byem! Cz mojej osoby, cz
mnie widziaa to jego oczyma...
Popatrzy na ni. Spogldaa
szeroko, szeroko wytrzeszczonymi
oczyma.
- To nie guz, Lizo.
Przynajmniej nie cielesny guz.
- Nie wiem, o co ci chodzi!
- niemal wrzasna Liza.
- Musz zadzwoni do
Ricka - wymrucza. W jakiej

mierze
rozumowa
bystro,
precyzyjnie, rozmawia sam ze sob
posugujc
si
obrazami
i
wyranymi, jasnymi symbolami.
Czasem czu si tak samo piszc,
ale po raz pierwszy zdarzyo mu si
przey
co
podobnego
w
prawdziwym dziennym yciu... czy
pisanie naley do prawdziwego
ycia? - zastanowi si nagle.
Chyba nie. To rodzaj przerwy w
yciu.
- Thad, prosz ci!
- Musz ostrzec Ricka.

Moe mu grozi niebezpieczestwo.


- Thad, mwisz bez sensu!
Tak, jak najbardziej. A jeli
przerwie mylenie, eby wyjani,
o co chodzi, zabrzmi to jeszcze
bardziej bez sensu... i kiedy
podzieli si lkami z on,
prawdopodobnie osigajc tyle, e
ta zacznie si zastanawia, ile czasu
trwa
zaatwienie
ubezwasnowolnienia, George Stark
minie dziewi przecznic na
Manhattanie, dzielcych mieszkanie
Ricka od mieszkania jego byej

ony. Siedzi na tylnym siedzeniu


takswki albo za kierownic
skradzionego wozu, diaba tam,
Thad wiedzia, e siedzi za
kierownic czarnego toronado
widzianego we nie - kiedy ju si
pokonao taki kawa drogi do
szalestwa, czemu po prostu nie
powiedzie mam to w dupie i nie
dojecha do koca? Siedzi w
toronado, pali papierosa i po
zabiciu Miriam szykuje si zabi
Ricka...
Zabi j?

Moe tylko przestraszy,


zostawi kajc i w szoku. A moe
zrani... adne moe, pewnie
zrani. Co powiedziaa? Nie
pozwl, eby mnie znw poci, nie
pozwl temu zemu czowiekowi
znowu mnie poci. A na kartce
byo sowo ci. A poza tym
wykoczy.
Tak. Tak byo napisane.
Ale to wizao si tylko ze snem!
To wizao si z Kocem Pieni,
miasteczkiem, w ktrym wszystkie
pocigi kocz swj bieg.

Modli si, eby tak byo.


Musi sprowadzi pomoc dla
Miriam, przynajmniej musi podj
prb w tym kierunku, i musi
ostrzec Ricka. Ale jeli zadzwoni
do Ricka i ni std, ni zowd kae
si pilnowa, Rick zechce wiedzie
dlaczego.
O co chodzi, Thad? Co si
stao?
A kiedy Thad tylko wymieni
imi Miriam, Rick zerwie si i
pomknie jak strzaa do jej
mieszkania, bo wci mu zaleao

na Miriam. Zaleao jak cholera. I


wtedy nie kto inny, tylko Rick
znajdzie ciao... moe w kawakach.
(Thad usiowa uciec od tej myli,
od tego plastycznego wyobraenia,
ale uparty umys zmusza go do
ogldania piknej Miriam pocitej
jak miso na rzenickim stole).
A moe na to wanie Stark
liczy. Gupi Thad pole Ricka
prosto w puapk. Gupi Thad
odwali za niego robot.
Ale czy cay czas nie
odwalaem za niego roboty? Na

lito bosk, czy nie po to s


pseudonimy?
Znw czu zator w gowie,
wszystko tam sztywniao. Zary si
w gwnie. Nie moe sobie na to
pozwoli, nie moe sobie na to
pozwoli!
- Thad... bagam! Powiedz
mi, o co chodzi!
Nabra gboko tchu i zapa
jej zimne ramiona w swoje zimne
rce.
- Dzwoni ten sam czowiek,
ktry zabi Homera Gamache'a i

Clawsona. By z Miriam. By...


grozi jej. Mam nadziej, e nie
posun si dalej. Nie wiem.
Krzyczaa.
Poczenie
zostao
przerwane.
- Och, Thad! Jezu!
- adne z nas nie moe
sobie pozwoli na histeri powiedzia i pomyla: Cho Bg
wie, jak bardzo bym chcia
pohisteryzowa. - Id na gr.
We swj notes z adresami. Ja nie
mam adresu ani telefonu Miriam. Ty
chyba masz.

- Co znaczyo, e wiedziae
od pocztku?
- Teraz nie czas na
wyjanienia, Lizo. Id po notes.
Pospiesz si. Dobra?
Zawahaa si jeszcze.
- Moe jest ranna! Id!
Odwrcia si i wybiega z
pokoju. Usysza jej szybkie, lekkie
kroki zmierzajce na pitro i
usiowa znw zagoni gow do
pracy.
Nie dzwo do Ricka! Jeli
to naprawd puapka, dzwonienie

do Ricka jest bardzo zym


pomysem.
Dobra, to ju wiemy. Nie
jest to wiele, ale zawsze co na
pocztek. Wic do kogo?
Wydzia Policji Nowego
Jorku, NYPD? Nie, zaczn zadawa
mas czasochonnych pyta - na
pocztek: jakim cudem facet z
Maine
zgasza
przestpstwo
popenione w Nowym Jorku? Nie
NYPD. Znowu bardzo zy pomys.
Pangborn!
Uczepi! si tej myli.

Wpierw zatelefonuje do Pangborna.


Musi
uwaa
na
sowa,
przynajmniej na razie. To, co powie
lub czego nie powie pniej o
zamieniach umysu, wierkaniu
wrbli, o Starku - obroni si samo.
Na razie wana bya Miriam. Jeli
Miriam bya ranna, ale nadal ywa,
czynniki, ktre mog przyhamowa
Pangborna, w adnym wypadku nie
polepsz sprawy. To Pangborn
bdzie musia wezwa gliny z
Nowego Jorku. Zareaguj szybciej i
zadadz mniej pyta otrzymawszy

wiadomo od kolegi po fachu,


nawet jeli ten pracuje w zapadym
Maine.
Ale najpierw Miriam. Boe
daj, eby podniosa suchawk.
Liza jak na skrzydach
wrcia z notesem w rce. Twarz
miaa prawie tak blad, jak wtedy,
kiedy wreszcie wydaa na wiat
Williama i Wendy.
- Prosz - powiedziaa.
Oddychaa ciko, niemal dyszaa.
Chcia powiedzie: Wszystko
bdzie
w
porzdku,
ale

powstrzyma si. Lepiej nie mwi


niczego, co atwo moe si okaza
nieprawd... a odgosy, jakie
wydawaa Miriam, sugeroway, e
sprawy daleko miny etap w porzdku. Jeli chodzi o Miriam,
sprawy mog nigdy nie wrci do
etapu w - porzdku.
Tu jest czowiek, tu jest zy
czowiek.
Thad pomyla o George'u
Starku i przeszed go lekki dreszcz.
To by bardzo zy czowiek, nie ma
gadania. Thad wiedzia o tym

najlepiej. Przecie ulepi George'a


Starka od podstaw... prawda?
- Nic nam nie grozi powiedzia Lizie. To przynajmniej
byo prawd. Jak do tej pory usysza w gowie przezorny szept.
- Jeli moesz, we si w gar,
dziecinko.
Hiperwentylacja
i
omdlenie na pododze nie uratuj
Miriam.
Usiada, sztywna jakby kij
pokna, wpatrzona w ma.
Nieprzerwanie ua doln warg.
Zacz wybiera numer Miriam.

Drcy palec dosta czkawki przy


drugiej cyfrze i uderzy przycisk
dwukrotnie. Jeste wielki w
mwieniu ludziom, eby si wzili
w gar. Wzi dugi oddech,
zatrzyma. Uderzy w wideki,
zacz jeszcze raz narzuciwszy
sobie wolniejsze tempo. Stukn w
ostatni przycisk i sucha, jak
niespieszne trzaski skadaj si na
sygna poczenia.
Boe, spraw, eby si jej
nic nie stao, a jeli nie moge
sprawi, eby si jej nic nie stao,

oby przynajmniej moga odebra


telefon. Bagam.
Ale telefon Miriam nie
zadzwoni. Rozlego si tylko
uparte DAG - DAG - DAG
oznaczajce zajt lini. Moe linia
naprawd bya zajta; moe Miriam
dzwonia do Ricka albo do szpitala.
A moe suchawka nie leaa na
widekach.
Jest i inna moliwo,
pomyla naciskajc znw wideki.
Moe Stark wyrwa przewd z
gniazdka. Lub moe

(nie pozwl temu zemu


czowiekowi znowu mnie poci)
poci przewd.
Tak jak Miriam.
Brzytwa - pomyla Thad
i dreszcz przebieg mu po plecach.
To kolejny bazgro napisany po
poudniu. Brzytwa.

2
W
cigu
nastpnej
pgodziny powtrnie popad w
ponury,
surrealistyczy
nastrj
wywoany ongi wizyt Pangborna i

dwch policjantw stanowych. Tym


razem nie poczu si osobicie
zagroony, ale dozna identycznego
wraenia, e idzie przez mroczny
pokj wypeniony delikatnymi
nitkami pajczyn, ktre gadz go
po twarzy. Najpierw tylko askocz,
by doprowadzi
niemal
do
szalestwa. Nie przyklejaj si,
umykaj z szelestem przed rk.
Kolejny raz sprbowa
poczy si z Miriam, a gdy linia
znw okazaa si zajta, nacisn
wideki i zawaha si przez

moment. Zadzwoni do Pangborna


czy na central nowojorsk i da
sprawdzenia
numeru Miriam?
Czyby nie potrafili ustali rnicy
midzy lini zajt, lini czc z
telefonem,
ktrego
suchawk
zdjto z wideek, i lini, ktra z
niewiadomych przyczyn zostaa
wyczona z eksploatacji? Na
pewno potrafili. Ale niewane,
dlaczego telefon Miriam milczy w
tej chwili. Wane jest, dlaczego
poczenie
zostao
zerwane.
Niemniej
jednak
mogli
si

dowiedzie, o co chodzi z tym


numerem Miriam - Liza mogaby si
dowiedzie, gdyby mieli dwa
numery, a nie jeden. Dlaczego nie
maj dwch numerw?! Przecie to
gupota nie mie dwch numerw,
prawda?
Cho te myli przewiny
si mu przez gow w jakie dwie
sekundy, wydawao si to trwa
znacznie duej i strofowa si za
hamletyzowanie, podczas kiedy
Miriam
Cowley
by
moe
wykrwawia si na mier. Postaci

w ksikach - przynajmniej w
starkach - nigdy nie przeywaj
podobnych rozterek, nie wyczaj
si z akcji trawic czas na
nonsensownych rozwaaniach; na
przykad dlaczego nie podczyy
drugiego numeru, na wypadek
gdyby kobiecie w ssiednim stanie
grozio wykrwawienie na mier?
Postaci ksikowe nigdy nie
wyczaj si z akcji, eby si
wyprni. I nigdy nie dopada ich
taki skurcz, jaki mia przed chwil.
wiat
byby
znacznie

wygodniejszym miejscem do ycia,


gdyby wszyscy jego mieszkacy
zeszli z kart popularnych powieci.
Ludzie z kart popularnych powieci
zawsze maj poukadane w
gowach jak naley i gadko sun
przez rozdziay.
Poczy si z informacj
telefoniczn Maine, a kiedy
telefonistka
zapytaa:
Jakie
miasto? - pogubi si na moment,
poniewa Castle Rock byo
miasteczkiem. Nie miastem, ale
maym miasteczkiem, mimo e

stanowio siedzib wadz okrgu.


Wtedy pomyla: Wpadasz w
panik, Thad. Obdn panik.
Musisz nad ni zapanowa. Nie
wolno dopuci, eby Miriam
umara, dlatego e ty ulege
panice. I nawet zdy si
zastanowi, dlaczego nie moe do
tego dopuci, i wytumaczy sobie:
jest jedyn yw postaci, nad ktr
ma jak tak wadz, a panika po
prostu nie ley w charakterze tej
postaci. Tak przynajmniej uwaa.
Tu nazywamy to sraniem w

bani, Thad. Tu nazywamy to


nadzieniem z du...
- Prosz pana? - naciskaa
telefonistka. - Jakie miasto?
Dobra. Zapanuj nad tym.
Wzi gboki oddech, da
sobie kopa w dup i powiedzia:
- Castle City. - Chryste!
Zamkn oczy. I nie otwierajc ich
powiedzia wolno i wyranie: Przepraszam pani. Castle Rock.
Numer biura szeryfa.
Pauza, a po pauzie gos z
tamy zacz recytowa numer.

Thad uwiadomi sobie, e nie ma


dugopisu ani owka. Tama
powtrzya numer. Thad wysili
pami. Numer jak byskawica
przelecia przez gow i odfrun w
mroki niepamici. Nie zosta po
nim aden lad.
- Jeli potrzebuje pan
dalszych informacji - tama
przewijaa si dalej - prosz si nie
rozcza, a telefonistka...
- Lizo? - poprosi bagalnie.
- Owka! Czego do pisania!
W notatnik adresowy miaa

wpity bic. Wrczya go Thadowi.


Zgosia si telefonistka - ywa
telefonistka, nie tama. Thad
powiedzia,
e
nie
zdy
zanotowa numeru. Telefonistka
zaprzga tam do pracy i ta
odezwaa si falujcym, troch
kobiecym gosem. Thad zapisa
numer na okadce notesu, ju
prawie
si
rozcza,
ale
zdecydowa sprawdzi numer.
Zamieni kolejno dwch cyfr. No,
koncertowo poradzi sobie z
panik. Dowd ma przed nosem.

Trzepn w wideki. By
zlany potem.
- Uspokj si, Thad.
- Ty nie syszaa Miriam rzek ponuro i poczy si z biurem
szeryfa.
Telefon zdzwoni cztery
razy, zanim odezwa si znudzony
gos z jankeskim akcentem.
- Biuro szeryfa okrgu
Castle, zastpca Ridgewick. Czym
mog suy?
- Mwi Thad Beaumont.
Dzwoni z Ludlow.

- Ehe. - adnej reakcji.


adnej.
Bd
potrzebne
wyjanienia. Kolejne pajczyny.
Mtnie przypomina sobie nazwisko
Ridgewick. Oczywicie - to
funkcjonariusz, ktry przeprowadzi
rozmow z pani Arsenault i znalaz
ciao
Gamache'a.
Na
rany
Chrystusa, ten gliniarz znalaz trupa!
Jak mg nie skojarzy nazwiska
domniemanego zabjcy?!
- Zastpco Ridgewick,
szeryf Pangborn by u mnie...
przedyskutowa
morderstwo

Homera Gamache'a. Mam pewne


informacje na ten temat i musz si
z nim niezwocznie porozumie!
- Szeryfa nie ma. Wzburzenie Thada spotkao si z
kamienn obojtnoci.
- No to gdzie jest?!
- A w domu.
- Prosz o numer.
Nie wierzc wasnym uszom
usysza:
- Eh, no nie wiem, panie
Bowman. Szeryf... Alan znaczy...
nie mia ostatnio dla siebie za

bardzo czasu, a ona mu troch


wysiada. Gowa j bolaa.
Musz
z
nim
porozmawia!
E
tam
z
samozadowoleniem
stkn
Ridgewick - pewnie, e tak pan
sobie mylisz. A moe i nawet tak
jest. Znaczy, e niby faktycznie pan
musisz porozmawia. Co panu
powiem, Bowman. Moe sprbuj to
wyjani mnie, ebym to ja oce...
Przyjecha
mnie
aresztowa!
Aresztowa
za

morderstwo Homera Gamache'a!


Wydarzyo si co jeszcze i jeli
nie poda mi pan zaraz...!
- O wita Petronelo! wrzasn Ridgewick.
Thad usysza lekki stuk i
wyobrazi sobie nogi zastpcy
zjedajce z biurka - co
prawdopodobne,
z
biurka
Pangborna - i ldujce na pododze,
kiedy zastpca prostowa si w
fotelu.
- Beaumont, nie Bowman!
- Tak, i...

- Na Judasza! Na Judasza
rudego!
Szeryf...
Alan...
powiedzia, e jakby pan dzwoni,
mam zaraz pana poczy!
- Dobrze. Wic...
- Na Judasza rudego! Ale ze
mnie fujara!
Thad, gotw potwierdzi t
samoocen caym sercem, rzek:
- Prosz o jego numer.
Nie wiedzia, skd wzi
resztk si, eby si pohamowa i
nie wrzasn.
- Jasne. Tylko sekundk.

Eee... - Pauza, ktra nastpia,


moga doprowadzi do szalestwa.
Oczywicie trwaa tylko sekundy,
ale Thadowi wydao si, e
wystarczyaby na
zbudowanie
piramidy. Zbudowanie i zburzenie.
A moe przez cay ten czas ycie
ucieka z Miriam, lecej na
dywanie w bawialni piset mil
std. Mogem j zabi, pomyla.
Choby dlatego, e zadzwoniem do
Pangborna i wdaem si w
rozmow z tym gigantycznym idiot,
zamiast najpierw zadzwoni do

Wydziau Policji Nowego Jorku.


Albo na 911. 'To wanie
powinienem zrobi, wystuka 911 i
zepchn to im na gow.
Tyle e nie mia prawa
spycha
na
nikogo
odpowiedzialnoci.
Cho
nie
przewidzia napaci na Miriam... to
trans i napisane wtedy sowa
wiadczyy, e wiedzia o akcji
Starka. Upiorne wierkanie tysicy
ptakw potwierdzao, e Thad
odpowiada za cae szalestwo.
Ale jeli Miriam umrze

tylko dlatego, e uleg panice i nie


zatelefonowa na numer 911, jak
spojrzy Rickowi w twarz?
Pieprzy to; jak spojrzy
sobie w twarz?
Ridgewick, Nasz Jankeski
Kretyn Domowy, wrci. Poda
Thadowi
numer
szeryfa,
wymawiajc kad cyfr tak
powoli, e nawet zapniony w
rozwoju potrafiby j zapisa... ale
mimo to Thad kaza mu powtrzy
numer raz jeszcze, cho czu
namoln jak szturchnicie palcem

konieczno popiechu. Nadal


pamita wstrzs, jaki przey
spierniczywszy numer biura szeryfa.
Co stao si raz, moe si
powtrzy.
- W porzdku - powiedzia
Thad. - Dziki.
- Eee, panie Beaumont?
Bybym szczerze zobowizany,
gdyby pan nie rozpowiada o tym,
jak ja...
Thad przerwa poczenie
bez
najmniejszych
wyrzutw
sumienia i wybra numer podany

przez Ridgewicka. Pangborn nie


podniesie suchawki. Ale jasne,
nie ma co marzy o takim szczciu
w Wieczr Pajczyn. A ten, kto si
odezwie, powie (to znaczy powie
po kilku minutach obowizkowej
sownej zabawy w chowanego), e
szeryf uda si po chlebu i
mleczko. Najpewniej do Laconii,
New Hampshire, cho nie naleao
z gry wyklucza i Phoenix.
Zarechota
dziko.
Liza
wlepia w niego zaskoczone
spojrzenie.

- Thad? Nic ci nie jest?


Otworzy
usta
do
odpowiedzi, ale kto podnis
suchawk, wic tylko da znak
rk, e nic. Nie Pangborn podnis
suchawk; tu si przynajmniej nie
pomyli.
Odezwa
si
dziesicioletni chopczyk.
- Halo, tu dom pastwa
Pangbornw - zapiszcza. - Todd
Pangborn przy aparacie.
- Cze - powiedzia Thad.
Mia mglist wiadomo, e za
mocno
ciska
suchawk,
i

sprbowa
rozluni
palce.
Zatrzeszczay, ale ledwie drgny. Nazywam si Thad... - Pangborn
mia na kocu jzyka, och, Jezu, to
by dopiero byo wietne, nie ma co,
koncertowo panuje nad wszystkim.
Thad, rozmine si z powoaniem,
powiniene by kontrolerem ruchu
powietrznego. - ... Beaumont zakoczy po krtkiej korekcie w
locie. - Czy szeryf jest w domu?
Nie, musia pojecha do
Lodi, Kalifornia, po piwo i
papierosy.

Zamiast tego usysza, e


chopiec odsuwa suchawk od ust i
nawouje:
- Taaatooo! Telefon!
Rozleg si spory huk, od
ktrego Thada zabola bbenek w
uchu.
W chwil pniej, o chwaa
Tobie, Panie, i wszystkim witym
w
niebiosach,
gos
Alana
Pangborna powiedzia:
- Halo?
Dwik tego gosu pooy
kres nerwwce.

- Tu Thad Beaumont,
szeryfie Pangborn. Pewna pani w
Nowym Jorku moe bardzo pilnie
potrzebowa pomocy. Ma to
zwizek ze spraw, o ktrej
mwilimy w sobot wieczr.
- Wal! - jasnym gosem
rzuci Alan. Ot po prostu. O rany,
co . za ulga. Thad poczu si, jakby
odzyska ostro widzenia.
- Nazywa si Miriam
Cowley, jest by on mojego
agenta. - Minut temu pewno
okreliby Miriam jako agenta

mojej byej ony. - Zadzwonia do


mnie. Pakaa, bya niezwykle
zdenerwowana. Z pocztku nawet
jej nie poznaem. Wtem usyszaem
niewyrany mski gos. Nakazywa
jej powiedzie mi, kim jest i co tam
jest grane. Powiedziaa, e w jej
mieszkaniu jest mczyzna, grozi, e
j skrzywdzi. e... - Thad przekn
lin - ... j potnie. Wtedy
rozpoznaem jej gos, ale mczyzna
wrzasn, e jeli si nie
przedstawi, odetnie jej pierdolony
eb. To jego sowa. Rb, co ci

mwi, albo odetn ci pierdolony


eb. Wtedy powiedziaa, e to
Miriam. Bagaa mnie... - Znw
przekn lin. W gardle trzasno
mu, tak wyranie jakby przesya
liter E alfabetem Morse'a. Bagaa, ebym nie pozwoli zemu
czowiekowi tego zrobi. eby nie
poci jej jeszcze raz.
Siedzca naprzeciw Thada
Liza blada coraz bardziej. Nie
mdlej - prosi czy te modli si
Thad. Prosz, nie mdlej teraz.
Krzyczaa.
Potem

poczenie si urwao. Chyba


przeci sznur albo wyrwa wtyczk
ze ciany. - Tylko e to byo
pieprzenie.
adne
chyba.
Wiedzia na pewno. Sznur zosta
przecity, nie ma co gada.
Brzytw. - Prbowaem si do niej
dodzwoni, ale...
- Jej adres?
Gos Pangborna nadal by
jasny, nadal miy dla ucha, nadal
spokojny. Gdyby nie rozkazujcy,
zdecydowany ton, jaki w nim
pobrzmiewa, mona by pomyle,

e gwarzy o gupstwach z dobrym


przyjacielem. Miaem racj, e do
niego zadzwoniem, pomyla Thad.
Dziki Bogu za ludzi, ktrzy
wiedz, co robi, albo przynajmniej
wierz, e wiedz, co robi. Dziki
Bogu za ludzi, ktrzy zachowuj si
jak postaci z kart popularnych
powieci. Gdybym mia tu do
czynienia z bohaterem Saula
Bellowa, chyba dostabym krka.
Thad popatrzy do notesu
Lizy na zapis pod nazwiskiem
Miriam.

- Kochanie, to trjka czy


semka?
- semka - powiedziaa
dalekim gosem.
- Dobrze. Wracaj na fotel.
Gow po na kolanach.
- Panie Beaumont? Thad?
- Przepraszam. Moja ona
jest bardzo poruszona. le wyglda.
- Nie dziwi si. Oboje
jestecie bardzo poruszeni. To
poruszajca sytuacja. Ale dajecie
sobie znakomicie rad. Tylko tak
dalej, Thad.

- Tak. - Uwiadomi sobie


ponuro, e jeli Liza zemdleje, nie
bdzie mg jej podnie z podogi,
bdzie musia cign rozmow z
Pangbornem, a ten otrzyma do
informacji, eby mc dziaa.
Prosz, nie mdej - pomyla
znw i wrci spojrzeniem do
notesu. - Mieszka przy 84th West
Street, numer 109.
- Numer telefonu?
- Mwiem ci - jej telefon...
- Mimo to jest mi potrzebny,
Thad.

- Tak. Oczywicie, e jest ci


potrzebny. - Cho nie mia bladego
pojcia po co. - Przepraszam. Wyrecytowa numer.
- Jak dawno by ten telefon?
Godziny temu - pomyla i
spojrza na zegar nad kominkiem.
Najpierw przyszo mu do gowy, e
wskazwki si zatrzymay. Przecie
musiay si zatrzyma.
- Thad?
Jestem,
jestem
powiedzia spokojnym gosem,
ktry wydawa si obcy. - W

przyblieniu sze minut temu.


Wtedy poczenie si skoczyo:
Zostao zerwane.
- Dobra, niewiele czasu
stracilimy. Gdyby zadzwoni do
NYPD, przytrzymaliby ci trzy razy
tyle. Oddzwoni jak najszybciej,
Thad.
- W porzdku. Kiedy
bdziesz rozmawia z policj,
powiedz, e jej byy nie powinien
niczego si dowiedzie. Jeli ten
go... wiesz, zrobi co Miriam,
Rick jest nastpny na licie.

- Jeste zupenie pewny, e


to ten sam go, ktry wykoczy
Homera i Clawsona?
- Na sto dwa. - I sowa
wypady mu z ust, i popyny
przewodem,
zanim
nabra
pewnoci,
e
chce
je
wypowiedzie: - Myl, e wiem,
kim on jest.
Po sekundowym wahaniu
Pangborn rzek:
Dobra.
Bd
pod
telefonem. Chc o tym z tob
pogada, kiedy znajd czas. -

Wyczy si.
Thad spojrza na Liz.
Osuna si na bok w fotelu. Oczy
miaa wielkie, szkliste. Wsta,
podszed szybko, wyprostowa j,
poklepa lekko po policzkach.
- Ktry to? - spytaa
zduszonym gosem z szarego wiata
niecakowitej wiadomoci. - Stark
czy Alexis Maszyna? Ktry to,
Thad?
Odpowiedzia po bardzo
dugiej chwili.
- Nie sdz, eby to miao

jakie znaczenie. Zrobi herbaty,


Lizo.

3
By pewien, e zaczn o tym
rozmawia. Jake nie? Ale milczeli.
Dugi czas siedzieli, patrzyli na
siebie sponad kubkw i czekali, a
Alan oddzwoni. I gdy nieskoczone
minuty kapay powoli, Thad
doszed do wniosku, e tak by
powinno.
Dopki Alan nie
zadzwoni, nie powie, e Miriam
umara lub yje - nie powinni

wszczyna rozmowy.
Przypumy,
pomyla
siorbic z kubka i obserwujc Liz,
ktra uniosa obiema rkami swj
kubek do ust, przypumy, e
pewnego wieczoru siedzielibymy
tu, z ksikami w rkach (postronny
obserwator pomylaby, e czytamy,
i moe nawet podczytywalibymy,
ale tak naprawd smakowalibymy
cisz jak jakie szczeglnie
wyborne wino, jak tylko potrafi
smakowa cisz rodzice bardzo
malekich
dzieci,
poniewa

kosztuj jej tak mao), i przypumy


dalej, e metoryt runby przez
dach, wyldowa na pododze
bawialni dymic i ponc. Czy
ktre z nas poszoby do kuchni,
napenio wiadro wod, zlao
meteoryt, nim ogie przeskoczyby
na dywan, a potem siado bez sowa
do dalszej lektury? Nie zaczlibymy o tym rozmawia.
Musielibymy o tym porozmawia.
Tak jak musimy porozmawia na
ten temat.
Moe zaczn rozmow po

telefonie Alana. Moe nawet zaczn


rozmow podczas telefonu - Liza
bdzie uwanie suchaa pyta
Alana i odpowiedzi Thada. Tak, w
ten sposb zacznie si ta rozmowa.
Poniewa Alan by rodzajem
katalizatora. Thadowi w jaki
niesamowity sposb wydao si, e
to Alan wywoa ca t spraw,
cho szeryf jedynie reagowa na
postpki Starka.
Na razie siedzieli, czekali.
Korcio go, eby znw
sprbowa poczy si z Miriam,

ale nie mia odwagi - zadzwoni


Alan i trafi na zajt lini. Thad
znw zacz obraca w gowie
pomys zainstalowania drugiego
numeru.
No
c,
pomyla,
obracanie w
gowie jedno,
posiadanie drugie.
Rozsdek
i
logika
podpowiaday
mu,
e
to
niemoliwe, by Stark grasowa po
wiecie zabija ludzi jak jaka
niesamowita odmiana raka w
czowieczej
postaci.
Jak
powiedziaby ten prostak z

Poniya si, by zwyciy Olivera


Goldsmitha:
To
abstytutnie
niemoliwe, Diggory.
A jednak moliwe. Thad w
to
wierzy.
Podobnie
Liza.
Zastanawia si, czy Alan te
uwierzy. Niby to niemoliwe. Po
takim facecie naley oczekiwa, e
pole
raczej
po
zrcznych
modziecw w czystych biaych
kitlach. George Stark nie istnia.
Nie istnia i Alexis Maszyna,
wymys na wymyle wymysem
poganiany. aden z nich nigdy nie

istnia. Podobnie jak George Eliot,


Mark Twain, Lewis Carroll, Tucker
Coe czy Edgar Box. Pseudonimy to
tylko wysza forma fikcyjnych
postaci.
A jednak Thadowi ciko
byo uwierzy, e Alan Pangborn
nie uwierzy w istnienie Starka,
nawet jeli z pocztku bdzie si
opiera. Thad sam te si opiera,
ale nie umia znale innego
wytumaczenia. To, na ktre trafi,
miao, jeli mona tak rzec,
nieubagane pozory prawdy.

- Czemu nie dzwoni? zapytaa niespokojnie Liza.


- Mino dopiero pi
minut, dziecinko. - Raczej dziesi.
Jzyk wierzbi go, eby
odpali: to nie premiowa runda w
teleturnieju, Alan nie dostanie
dodatkowych punktw i cennej
nagrody rzeczowej za telefon przed
dziewit. Ale si powstrzyma.
Nie ma Starka, koatao mu
w gowie. Ale ta rozsdna myl
bya dziwnie pozbawiona mocy,
jakby wynikaa nie z prawdziwej

wiary,
ale
przyzwyczajenia.
Reagowa jak wytresowana papuga,
powtarzajca: adny chopiec
albo Polly chce herbatnika! A
przecie to prawda! Czy ma
uwierzy, e Stark wsta z grobu jak
bohater jakiego horroru? To
dopiero byaby sztuczka, przecie
facet - lub niefacet - nigdy nie
zosta pochowany, jego nagrobek
wykonano
z papier
mch i
ustawiono w pustej cmentarnej
kwaterze, tak nieprawdziwej jak
cae jego istnienie...

W kadym razie to
doprowadza mnie do ostatniego
punktu... aspektu... cholera wie, jak
to nazwa... Jaki pan nosi rozmiar
buta, panie Beaumont?
Thad siedzia rozwalony w
fotelu i cho zakrawao to na
szalestwo, prawie przysypia.
Teraz wyprostowa si tak nagle, e
mao co nie wyla herbaty. Odciski
stp. Pangborn mwi co o...
O jakich odciskach stp
mowa?
Nieistotne. Nie mamy nawet

zdj. Myl, e podsunito nam


pod nos prawie wszystko co
,trzeba...
- Thad? Co jest? - spytaa
Liza.
Jakie odciski stp? Gdzie?
Oczywicie w Castle Rock, inaczej
Alan nie wiedziaby o nich. Czy
odkryto je na cmentarzu Homeland,
tam gdzie neurasteniczna fotografka
zrobia zdjcie, ktre tak rozbawio
Thada i Liz?
- Niezbyt miy facet zamrucza.

- Thad?!
Zadzwoni telefon i oboje
rozlali herbat.

4
Rka Thada zanurkowaa po
suchawk... i zamara, zakoysaa
si nad telefonem.
A co, jeli to on?
Nie skoczyem z tob,
Thad. Nie le sobie ze mn w
chuja, bo wiedz, e kiedy lecisz
sobie ze mn w chuja, lecisz z
najlepszym.

Zmusi si do opuszczenia
rki,
ujcia
suchawki
i
podniesienia jej do ucha.
- Halo?
- Thad? - Gos Alana
Pangborna. Nage Thad zwiotcza,
jakby usunito z jego ciaa sztywne
stalowe
druciki,
spinajce
wszystkie czonki.
- Tak - powiedzia. Sowo
uleciao mu z ust jak syk, jak
westchnienie. Wzi oddech. - Czy
z Miriam wszystko w porzdku?
- Nie wiem. Podaem

NYPD jej adres. Szybko si


dowiemy, cho musz ci ostrzec,
e dzi wieczr tobie i twojej onie
kwadrans czy p godziny mog
wyda si wiecznoci.
- Owszem, mog.
- Czy z ni wszystko w
porzdku? - dopytywaa si Liza.
Thad zasoni mikrofon
suchawki. Powiedzia, e Pangborn
jeszcze nie wie. Liza skina gow
i zagbia si w fotelu. Nadal bya
zbyt blada, ale wydaa si
spokojniejsza. Panowaa lepiej nad

sob.
Przynajmniej
wszczto
odpowiednie
kroki.
Odpowiedzialno nie ciya
wycznie na Thadzie i na niej.
- Poprzez przedsibiorstwo
telekomunikacyjne znaleli rwnie
numer pana Cowleya...
- Hej! Nie powinni...
- Thad, nie zrobi nic,
dopki nie dowiedz si, co jest z
t Cowley. Opisaem im sytuacj.
Umysowo
niezrwnowaony
czowiek moe atakowa osob lub
osoby wymienione w artykule z

People. Wyjaniem, co wie


ciebie z Cowleyami. Mam nadziej,
e niczego nie pokrciem. Znam si
sabo na pisarzach, a jeszcze mniej
na ich agentach. Ale z pewnoci
pojli, e byoby bdem ze strony
eks - maonka tej pani pogna do
jej mieszkania, zanim oni tam si
zjawi.
- Dzikuj ci. Dzikuj za
wszystko, Alan.
- Thad, NYPD jest zbyt
zajty
akcj,
eby
teraz
potrzebowa dalszych wyjanie w

tej sprawie, ale bdzie ich


potrzebowa. Ja te. Kim wedug
ciebie jest ten go?
- To co, o czym wol nie
opowiada
przez
telefon.
Przyjechabym do ciebie, ale w tej
chwili nie chc zostawia ony i
dzieci. Chyba rozumiesz. Ty musisz
tu przyjecha.
- Nie mog - cierpliwie
tumaczy Alan. - Mam swoj
robot i...
- Twoja ona jest chora?
Wyglda, e teraz

wszystko z ni w porzdku. Ale


jeden
z
moich
zastpcw
zachorowa i musz wzi jego
dziak. Standardowa procedura w
niewielkim miasteczku. Wanie
zbieraem si do wyjcia. Zmierzam
do tego, Thad, e wybrae sobie
bardzo nieodpowiedni moment na
sekrety. Mw.
Zastanowi si. Czu dziwn
pewno, e Pangborn kupi jego
wytumaczenie. Ale chyba nie przez
telefon.
- Mgby przyjecha tu

jutro?
- Oczywicie, e musimy si
jutro spotka - Alan mwi
spokojnie i rwnoczenie z wielkim
naciskiem. - Ale tego, co wiesz,
potrzeba mi dzi. To, e
nowojorscy
tajniacy
zechc
wyjanie,
jest
dla
mnie
drugorzdne. Mam swoj robot. W
miecie wielu ludzi pragnie zapa
za konierz morderc Homera
Gamache'a. Tak si skada, e
jestem jednym z nich. Wic nie ka
si prosi. Nie jest jeszcze tak

pno, ebym nie mg zadzwoni


do prokuratora okrgu Penobscot i
poprosi go, by potrzsn ciebie za
konierz. Jeste istotnym wiadkiem
w ledztwie o morderstwo,
prowadzonym w okrgu Castle.
Prokurator ju wie o tym od policji
stanowej. Alibi to na razie rzecz
drugorzdna.
- Zrobiby to? - Thad by
oszoomiony i przejty.
- Jeli mnie zmusisz. Ale do
tego chyba nie dojdzie.
Thad zebra nieco myli.

Nada im jaki kierunek. Ot w


gruncie rzeczy to ani dla Pangborna,
ani dla NYPD nie ma specjalnego
znaczenia, czy facet, ktrego
szukaj, jest psychem uwaajcym
si za Starka czy samym Starkiem...
prawda? Chyba nie ma. I raczej go
nie zapi, kimkolwiek by by.
Jestem
gboko
przekonany, e to psychicznie
chory. Zgadzam si z moj on wreszcie powiedzia Alanowi.
Napotka wzrok Lizy, usiujc
przekaza wiadomo. I musiao mu

si to uda, poniewa skina lekko


gow. - To w jaki wariacki
sposb gra z reszt. Czy pamitasz,
jak wspomniae o odciskach stp?
- Tak.
- Zostay znalezione na
cmentarzu Homeland?
Liza otwara szerzej oczy.
- Skd wiesz? - Po raz
pierwszy
Alan
zdawa
si
wytrcony z rwnowagi.
- Przeczytae ju artyku?
Ten z People?
- Tak.

- Na cmentarzu Homeland ta
kobieta ustawia lipny nagrobek. Na
cmentarzu Homeland pochowano
George'a Starka.
Po drugiej stronie suchawki
zapada cisza. - O, cholera - pado
po chwili.
- Kojarzysz?
- Chyba. Jeli ten facet
uwaa si za Starka i jest szalony,
pomys, eby zacz od grobu, gra z
reszt. Czy ta fotografka te mieszka
w Nowym Jorku?
Thad wzdrygn si.

- Tak.
- Wic jej te moe grozi
niebezpieczestwo?
- Tak, mnie... no, mnie
wcale nie przyszo to do gowy, ale
moe tak by.
- Nazwisko? Adres?
- Nie znam jej adresu. Daa mu subow wizytwk,
pewnie liczc na wspprac nad
ksik, ale wyrzuci j. Cholera!
Mg poda Alanowi tylko
nazwisko. - Phyllis Myers.
- A go, ktry pisa tekst?

- Mike Donaldson.
- Te nowojorczyk?
Thad nagle uwiadomi
sobie, e nie wie, gdzie mieszka ta
dwjka, nie jest tego pewien, i
zacz si nieco wycofywa.
- No, chyba po prostu
zaoyem, e...
- To cakiem sensowne
zaoenie. Jeli biura czasopisma
mieszcz si w Nowym Jorku,
pracownicy powinni mieszka
blisko.
- Moe, ale jeli ktre z

nich albo oboje s wolnymi


strzelcami...
- Wrmy do fotografii.
Cmentarz nie jest wymieniony z
nazwy. Ani w podpisie pod
zdjciem, ani w tekcie. Jestem
pewien. Powinienem rozpozna to,
ale skupiem si na tym, co byo z
przodu.
- Tak, nie podano, e to
Homeland - potwierdzi Thad.
- Burmistrz Dean Keeton na
pewno upar si przy zachowaniu
anonimowoci cmentarza - musia

postawi to jako niezomny


warunek.
Dean jest bardzo
ostronym
gociem.
Prawd
mwic, to mczydupa. Wyobraam
sobie, e da pozwolenie na
robienie zdj, ale stanby
okoniem, gdyby miano ujawni
nazw, baby si aktu wandalizmu...
ze strony ludzi szukajcych tego
nagrobka i rnych takich.
Thad pokiwa gow. To
miao sens.
- Wic twj psych albo ci
zna, albo pochodzi std -

kontynuowa Alan.
Uprzednio Thad poczyni
zaoenie, ktrego obecnie wstydzi
si caym sercem. Zaoy, e szeryf
maego miasteczka z Maine, gdzie
byo wicej drzew ni ludzi, musi
by palantem. Ale to nie by aden
palant; adowa wiatowej sawy
czempionowi powieciopisarstwa,
Thaddeusowi Beaumontowi, w
kadej rundzie.
- Musimy to zaoy,
przynajmniej na razie, poniewa
wyglda na to, e dysponuje

zakulisowymi informacjami.
- Wic lady, o ktrych
wspomniae, s z Homeland?
- Pewnie, e z Homeland potwierdzi Pangborn zamylonym
gosem. - Co ukrywasz, Thad?
- O co ci chodzi? - spyta
ostronie.
- Nie bawmy si w
ciuciubabk, dobra? Ja musz
zadzwoni do Nowego Jorku i
poda te dwa nowe nazwiska, a ty
musisz pogrzeba w pamici i
sprawdzi, czy nie masz tam innych

nazwisk, o ktrych powinienem


wiedzie.
Wydawcw...
redaktorw... nie wiem. Mwisz
mi, e go, ktrego chcemy
dopa, uwaa si za George'a
Starka. W sobotni wieczr snulimy
na
ten
temat
teoretyczne
rozwaania, bujalimy w obokach,
a dzi wieczr podajesz mi to jako
niezbity fakt. I na poparcie dobijasz
mnie tymi odciskami stp. Albo
opierajc si na faktach, ktre obaj
znamy, wspie si na niedosine
dla mnie szczyty dedukcji, albo

wiesz co, czego ja nie wiem.


Naturalnie druga moliwo jest mi
milsza. Wic kawa na aw.
Ale co mia wyoy?
Zamienia umysu zapowiadane
wierkotem tysicy wrbli? Zdanie,
ktre mg nabazgra, zanim Alan
Pangborn powiedzia mu, e taki
sam napis znaleziono u Fredericka
Clawsona?
Kolejn
notatk,
zrobion na kartce, ktr podar na
kawaki i wrzuci do zsypu w
budynku
ANGIELSKI
MATEMATYKA? Sny, w ktrych

straszliwy niewidoczny mczyzna


oprowadza go po domu w Castle
Rock, a wszystko, czego Thad
dotyka, z wasn on wcznie,
rozpada si? To fakty poznane
sercem, wymykajce si umysowi.
adne dowody. Odciski palcw i
zawarto liny sugeroway co
bardzo dziwnego - a jake! - ale co
a tak dziwnego???
Tak, to wtpliwe dowody.
- Alan - rzek powoli rozemiaby si. Nie... cofam...
wiem ju, e sta ci na co wicej.

Nie miaby si, ale trudno mi


uwierzy, e byby w stanie mi
uwierzy. Wywracaem to na
dziesit stron, ale wychodzi mi,
e naprawd nie potrafiby mi
uwierzy.
Alan
odezwa
si
natychmiast. Gosem naglcym,
rozkazujcym,
nie
znoszcym
sprzeciwu.
- Przekonaj si.
Thad zawaha si, spojrza
na Liz. Wreszcie potrzsn gow.
- Jutro. Kiedy bdziemy

mogli pogada osobicie. Wtedy ci


powiem. Dzi wieczr musi ci
wystarczy moje sowo, e to co
nie gra roli. Powiedziaem ci
wszystko, co ma jak praktyczn
warto. Wicej praktycznych
wartoci nie bdzie.
- Thad, kiedy mwiem o
zatrzymaniu ci jako istotnego
wiadka...
- Jeli musisz to zrobi, rb.
Nie bd mia do ciebie pretensji.
Ale nie usyszysz ode mnie nic
wicej, dopki si nie spotkamy,

bez wzgldu na to, co zdecydujesz.


Po
stronie
Pangborna
zapada cisza. Potem rozlego si
westchnienie.
- Dobra.
- Podam ci luny opis
mczyzny,
ktrego
powinna
poszukiwa policja. Nie jestem
pewien, czy do koca pokrywa si z
prawd, ale myl, e jest bliski
prawdy. W kadym razie na tyle
bliski, e warto go poda
nowojorskim
glinom.
Masz
owek?

- Tak. Podaj mi ten opis.


Thad zamkn oczy, ktre z
aski Boga mia na twarzy, i
otworzy to oko, ktre z aski Boga
mia w umyle, oko uparcie
patrzce nawet na rzeczy, ktrych
Thad nie chcia oglda. Kiedy po
raz pierwszy spotyka swoich
czytelnikw,
niezmiennie
byli
rozczarowani. Usiowali to ukry,
ale bezskutecznie. Nie mia do nich
alu, poniewa rozumia ich
uczucie... przynajmniej troch. Jeli
lubili owoce jego pracy (a

niektrzy wyznawali, e nawet za


nimi przepadaj), z gry zakadali,
e ich autor jest w prostej linii
kuzynem Pana Boga. Zamiast Boga
mieli przed sob faceta wysokiego
na sze stp jeden cal, okularnika z
pocztkami ysiny, niezgrabiasza
potrcajcego meble. Mieli przed
sob faceta z wosami w nieadzie i
nosem z dwiema dziurkami,
dokadnie jak u nich.
Ale
trzeciego
oka,
umieszczonego w umyle, nie
widzieli. To oko sao blask z jego

mrocznej poowy, stamtd gdzie


panowa wieczny cie... Byo
boskim narzdem i Thad cieszy si,
e ludzie nie mog go zobaczy.
Gdyby mogli, wielu prbowaoby
je skra. Tak. Nawet gdyby
naleao w tym celu poduba
tpym noem.
Patrzc w mrok przywoa
znany tylko sobie obraz George'a
Starka - prawdziwego George'a
Starka,
w
niczym
nie
przypominajcego
modela
pozujcego do zdjcia na okadk.

Szuka czowieka - cienia, ktry


niezauwaalnie urs przez lata.
Znalaz go i zacz ukazywa
Alanowi Pangbornowi.
- Jest sporego wzrostu zacz Thad. - W kadym razie
wyszy ode mnie. Sze stp trzy
cale, moe sze stp cztery cae w
butach. Blondyn. Wosy ma obcite
krtko i porzdnie uczesane.
Niebieskie oczy. Ma znakomity
wzrok. Jakie pi lat temu zacz
uywa
okularw
dla
dalekowidzw. Przewanie do

czytania i pisania.
Rzuca si w oczy nie z
powodu wzrostu, ale rozmiarw.
Nie jest tusty, ale wyjtkowo
szeroki,
Numer
konierzyka:
czterdzieci sze, moe siedem.
Jest w moim wieku, ale nie traci
tyzny fizycznej jak ja i nie tyje.
Jest bardzo silny. Wyglda jak
Schwarzenegger, ktry troch sobie
odpuci. Dwiga ciary. Moe tak
napi biceps, e rozsad/i szew na
rkawie koszuli, ale nie ma
przerostu mini.

Urodzi
si
w
New
Hampshire, ale po rozwodzie
rodzicw przenis si z matk do
Oxfordu, Missisipi. Tam si
wychowa. Tam spdzi wikszo
ycia. Kiedy by modszy, mia tak
wyrany wiejski akcent jak rdzenny
mieszkaniec Koziej Wlki, W
college'u wielu si z niego miao ale nie w twarz, takiemu facetowi
nie miej si w twarz - i bardzo
si stara, eby nauczy si
poprawnej wymowy. Teraz ten
akcent biaej biedoty mona

usysze u niego tylko wtedy, kiedy


si wcieknie, a ludzie, ktrzy
doprowadzaj go do wciekoci,
rzadko potem maj okazj zoy
zeznania. atwo traci panowanie
nad
sob.
Jest
gwatowny.
Niebezpieczny. Mwic prawd, to
wariat, dajcy upust swojemu
wariactwu.
Ostatnia rzecz: moe jedzi
toronado. Nie znam rocznika. W
kadym razie to jeden ze starych
egzemplarzy, ktre maj duo koni
pod mask. Czarny kolor. Tablice

rejestracyjne Missisipi, ale chyba


zmienione. - Zrobi pauz i doda. Ach, wz ma nalepk na tylnym
zderzaku: GODNY SKURWYSYN.
Otworzy oczy.
Liza wpatrywaa si w
niego. Bya blada jak ptno.
Po drugiej stronie nastpia
dug pauza.
- Alan? Jeste tam...?
- Sekundk. Zapisuj. Kolejna, krtsza pauza. - Dobra.
Mam. Moesz mi to wszystko
powiedzie, ale nie kim go jest,

jakie ma z tob powizania i skd


go znasz?
- Nie wiem, czy mog.
Sprbuj. Jutro. Jego nazwisko i tak
dzi nikomu nic nie da, bo uywa
innego.
- George Stark.
- No c, sta go na takie
wariactwo, eby nazwa si Alexis
Maszyna, ale wtpi, by to zrobi.
Myl, e uywa nazwiska Stark,
taaa... - Sprbowa mrugn do
Lizy. Nie wierzy, eby mrugnicie
czy cokolwiek innego mogo

poprawi
jej
nastrj,
ale
sprbowa.
Zamruga
tylko
obydwoma oczyma jak picy
puchacz.
- Nie ma sposobu, eby
udao mi si wydoby to od ciebie
dzi?
- Nie, nie ma. Przykro mi,
ale nie ma.
- W porzdku. Odezw si
najszybciej, jak bd mg. - I
odoy suchawk. Tak po prostu,
adnego dzikuj, adnego do
widzenia. Zastanowiwszy si Thad

uzna, e waciwie nie zasuy na


dzikuj.
Odoy
suchawk,
podszed do ony. Wpatrywaa si
w niego jak , skamieniaa. Uj jej
rce - byy bardzo zimne - i
powiedzia:
- Wszystko bdzie w
porzdku;, Lizo, przysigam ci.
- Powiesz mu jutro o
transach? O wierkaniu? e
syszae je jako dziecko i co
oznaczao? O tym, co pisae?
- Powiem mu wszystko. Ile

przekae innym wadzom... - Thad


wzruszy ramionami - to zaley od
niego.
- Tak wiele - odezwaa si
Bezsilnym gosem. Nie spuszczaa z
ma wzroku, jak zaczarowana. Wiesz o nim tak wiele. Thad...
skd?
Mg
tylko
klkn,
trzymajc w doniach jej zimne
rce. Skd wie tak wiele? Raz po
raz stawiano mu to pytanie.
Wyraano je innymi sowami - skd
ci to przyszo do gowy? jak

potrafie to tak wyrazi? jak udao


ci si to zapamita? jak to
dostrzege? - ale zawsze znaczyo
to jedno i to samo: skd to wiesz?
Nie wiedzia, skd wie.
Po prostu wiedzia.
- Tak wiele - powtrzya
gosem osoby pogronej w
koszmarnym nie.
Milczeli oboje. Oczekiwa,
e blinita wyczuj niepokj
rodzicw, obudz si i zaczn
paka, ale rozlegao si jedynie
monotonne tykanie zegara. Poprawi

pozycj, nie wypuszczajc rk Lizy.


Mia nadziej, e zdoa je ogrza.
Pitnacie minut pniej, gdy
zadzwoni telefon, nadal byy
zimne.

5
Alan
Pangborn
mwi
bezbarwnym, oznajmujcym tonem.
Rick Cowley jest bezpieczny w
swoim mieszkaniu pod ochron
policji. Wkrtce naley si
spodziewa, e uda si do swojej
byej ony, ktra na zawsze

pozostanie jego by on; ponowny


lub, o ktrym od czasu do czasu
mwili, nigdy nie nastpi. Miriam
nie yje. Rick dokona formalnej
identyfikacji
w
dzielnicowej
kostnicy Manhattanu na First
Avenue. Thad nie powinien dzi
oczekiwa telefonu od Ricka i nie
powinien sam prbowa si z nim
czy. Zwizek midzy Thadem a
morderstwem Miriam Cowley
zatajono przed Rickiem a do
ustalenia. Phyllis Myers zostaa
odnaleziona, rwnie jest pod

ochron policji. Umiejscowienie


Michaela Donaldsona to twardszy
orzech do zgryzienia, ale do
pnocy spodziewaj si go
odszuka i wzi pod ochron.
- Jak j zabito? - zapyta
Thad, znajc doskonale odpowied.
Ale czasem zapyta trzeba. Bg wie
czemu.
- Podernito jej gardo odpowiedzia
Alan.
Thad
podejrzewa, e brutalno tych
sw bya zamierzona. Po chwili
dorzuci: - Cigle jeste pewien, e

nie chcesz mi powiedzie?


Rano.
Kiedy
si
zobaczymy.
- Dobra. Pomylaem, e nie
zaszkodzi spyta.
- Nie. Nie zaszkodzi.
Policja
nowojorska
dysponuje
listem
goczym
rozesanym
za
czowiekiem
nazwiskiem George Stark, z opisem
podanym przez ciebie.
- Dobrze. - I wierzy, e
dobrze,
cho
rwnoczenie
wiedzia, e to bezcelowe. Prawie

na pewno nie znajd go, jeli nie


chce da si znale, a jeli ju kto
go znajdzie - poauje.
- O dziewitej - powiedzia
Pangborn. - Postaraj si by w
domu, Thad.
- Moesz na to liczy.

6
Liza
wzia
rodek
uspokajajcy i wreszcie zasna.
Thad zapada w lekk, pytk
drzemk i budzi si. Kwadrans po
trzeciej wsta i poszed do toalety.

Kiedy sika, wydao mu si, e


syszy wrble. Sta, sucha.
Strumyczek moczu urwa si
natychmiast. Haas ani nie wzrs,
ani si nie podnis i po paru
chwilach Thad uwiadomi sobie,
e to tylko wierszcze.
Wyjrza przez okno i
zobaczy wz patrolowy policji
stanowej, zaparkowany po drugiej
stronie ulicy, mroczny, cichy.
Pomylaby, e i opuszczony, gdyby
nie byski zapalonego papierosa.
Wygldao na to, e on, Liza i

blinita rwnie s pod ochron


policyjn.
Lub policyjn stra pomyla i wrci do ka.
Obecno
policji,
bez
wzgldu na to, co znaczya, dziaaa
uspokajajco. Zasn i obudzi si o
smej. Nie pamita adnego zego
snu. Ale oczywicie ze sny nadal
istniay na jawie. Gdzie tam.

ROZDZIA
CZTERNASTY

Nadzienie durniw
1
Go
z
idiotycznym
wsikiem
ciposmyrkiem
by
znacznie szybszy, ni si Stark
spodziewa.
Czeka
na
Michaela
Donaldsona za rogiem korytarza na
smym pitrze, niedaleko drzwi do

mieszkania. Wszystko byoby duo


atwiejsze, gdyby dao si dosta
do rodka, tak jak u tamtej suki, ale
Stark spojrza tylko raz na zamki i
wiedzia, e tych, w odrnieniu od
tamtych, nie zakada chopek
roztropek.
Niemniej
jednak
wszystko powinno gra. Byo pno
i krliki w krlikarni powinny
gboko spa, nic o koniczynie.
Donaldson powinien by ma
zwolnionych obrotach i pod dobr
dat. Kiedy si wraca do domu za
kwadrans pierwsza w nocy, to nie z

biblioteki publicznej.
Donaldson moe i by pod
dobr dat, ale wcale nie na
zwolnionych obrotach.
Przetrzsa
bezmylnie
klucze. Stark wynurzy si zza rogu
i chlasn brzytw. Liczy, e olepi
faceta szybko i skutecznie, a
nastpnie, nim tamten zdy
wrzasn, otworzy mu gardzioko i
odetnie
wloty
kanalizacyjne,
niszczc przy tym struny gosowe.
Stark nie stara si by
cicho. Chcia, eby Donaldson go

usysza, eby odwrci twarz i


uatwi spraw.
Pierwsza
reakcja
zaatakowanego bya zgodna z
oczekiwaniami. Wtedy brzytwa
migna krtkim, mocnym ukiem.
Ale Donaldson zdoa si troch
uchyli. Niewiele, ale wobec
planw Starka za wiele. Brzytwa,
miast dosign oczu, wyldowaa
na koci czoa. Zwitek skry opad
na brwi jak luny pasek tapety.
- POMOCY! - zabecza
Donaldson zduszonym gosem.

No, nie trafio si gdzie


trzeba. Kurwa!
Stark ruszy w przd,
trzymajc lekko uniesion brzytw
blisko
oczu,
jak
matador
pozdrawiajcy byka przed pierwsz
korrid. Dobra; nie za kadym
razem musi i jak w podrczniku.
Nie olepi donosiciela, ale krew
laa si z czoa kwaterkami i
Ponaldsonik widzia wszystko przez
kleist czerwon mg.
Stark chlasn go po gardle,
lecz dra cofn szybko eb, jak

grzechotnik uciekajcy przez kijem,


zadziwiajco szybko, i Stark
przyapa si na tym, e wzbiera w
nim niejaki podziw dla faceta - bez
wzgldu na to, czy faktycznie
smyra tym wsikiem cipki, czy nie
smyra.
Ostrze
mino
gardo
zaledwie o wier cala i Donaldson
znw zawoa o pomoc. Krliki,
ktre nigdy nie zasypiaj gboko w
tym miecie, w tym robaczywym
drogim Wielkim Jabuszku, zaraz
si pobudz. Stark zmieni wektor i

uderzy powtrnie, tym razem stajc


na palcach i wyrzucajc ciao do
przodu. By to peen wdziku,
baletowy gest i powinien zaatwi
spraw. Ale Donaldson jakim
sposobem
zasoni
gardo
rozpostart doni. Stark, zamiast
zabi, zada tylko seri dugich,
pytkich
ran,
ktre
anatomopatolodzy
policyjni
nazwaliby obronnymi. Brzytwa
przesza u podstawy czterech
palcw. Na serdecznym Donaldson
nosi gruby sygnet, pamitk

maturaln, i ten palec ocala. Ostrze


przebiego po sygnecie. Rozlego
si wyrane metaliczne BRIIINK! i
na zotym stopie ukazaa si ryska. W pozostae trzy palce brzytwa
wesza gboko, tak atwo jak
rozgrzany n wnika w kostk
masa. Kiedy cigna zostay
przecite, palce : skoniy si jak
zasypiajce laleczki i tylko
serdeczny stercza prosto, jakby w
pomieszaniu i grozie Donaldson
zapomnia, ktrym palcem pokazuje
si byle kutasowi, e jest kutasem.

Kiedy tym razem Donaldson


otworzy usta i autentycznie zawy,
Stark poj, e cicho i bez
zwracania uwagi nie zakoczy
interesu. Pocztkowo wszystko
wskazywao na to, e tak si
wanie
stanie.
Nie
musia
oszczdza Donaldsona. Nie by mu
potrzebny do adnej rozmowy
telefonicznej. Jednak z drugiej
strony nie zamierza wcale darowa
mu ycia. Jak ju zacze mokr
robot, jedziesz z ni, a skoczysz
albo ciebie skocz.

Stark par dalej. Dotarli


prawie do drzwi nastpnego
mieszkania. Niedbaym ruchem
strzepn brzytw, oczyszczajc
ostrze. Delikatny rzucik ozdobi
kremow cian.
W gbi korytarza otworzyy
si drzwi i zaspany facet w
niebieskiej koszuli od piamy, z
rozczochranymi wosami, wysadzi
gow.
- Co si tu wyprawia?! spyta gburowato. A niech sobie na
korytarzu rozrabia nawet papie!

Koniec zabawy!
- Morderstwo - oznajmi
pogodnym gosem Stark i na jeden
moment
przesun
wzrok
z
pokrwawionego,
wyjcego
czowieka, ktrego mia przed sob,
na czowieka w drzwiach. Pniej
ten drugi czowiek zezna policji, e
oczy napastnika byy niebieskie.
Bkitne. I cakowicie szalone. Chcesz sprbowa, jak smakuje?
Drzwi zatrzasny si tak
szybko, jakby ich nigdy nie
otwierano.

Cho Stark zdj z niego


wzrok tylko na chwil, Donaldson
dojrza w tym dla siebie szans.
Uchwyci si jej. Spanikowany
ranny may dra by szybki. Podziw
Starka dla szybkoci i woli
przetrwania frajera wzrs. Niemal
przesoni fakt, e frajer sprawia
swoj osob kurewski kopot.
Gdyby skoczy w przd,
wda si w zapasy ze Starkiem,
kopot
przerodziby
si
w
niebezpieczestwo. Ale Donaldson,
zamiast skoczy w przd, zawrci

do ucieczki.
Reakcja
cakowicie
usprawiedliwiona. Ale bdna.
Stark run za nim. Wielkie
buciska szurny po wykadzinie.
Chlasn faceta w kark, pewien, e
tym sposobem skoczy wreszcie, co
zacz.
Ale w ostatnim momencie
Donaldson szarpn gow w przd,
po czym jako wcign j, jak
w chowajcy si do skorupy.
Stark zacz podejrzewa go o
telepati. Ostatnie cicie tylko

rozorao skr. Kark ochronia


zapora koci czaszki. Polaa si
krew, ale do koca byo jeszcze
daleko.
Stawao si to irytujce,
doprowadzao do wciekoci... i
graniczyo z absurdem.
Donaldson
zasuwa
korytarzem. Pomyka od ciany do
ciany, czasem nawet odbija si
jak kula w elektrycznym bilardzie,
tukca w te owietlone grzybki
dajce graczowi dziesi tysicy
punktw, darmow gr czy inne

gwno. Wrzeszcza zasuwajc


korytarzem. Rozlewa krew po
wykadzinie zasuwajc korytarzem.
Od czasu do czasu znaczy cian
krwawymi
odciskami
doni
zasuwajc korytarzem. Ale nie
chcia
zdechn
zasuwajc
korytarzem.
Nie otwary si ju adne
drzwi, ale Stark wiedzia, e w
dobrych
kilku
mieszkaniach
dobrych kilka palcw wyciska (lub
ju wycisno) cyfry 9 - 1 - 1 na
dobrych kilku aparatach.

Donaldson potykajc si
zasuwa w kierunku wind.
Nie zy ani przestraszony,
tylko doprowadzony do granicy
wytrzymaoci nerwowej, Stark
poda za nim. Nage zagrzmia:
- No, czemu si wreszcie
nie uspokoisz?! Bde powany!
Wrzask
Donaldsona
przeszed w skrzek. Sprbowa si
obejrze. Nogi mu si zapltay i
pad jak dugi dziesi stp od
niewielkiego holu z windami.
Nawet najzwinniejsi faceci - odkry

ju Stark - zapodziewaj radosne


myli, kiedy ich dobrze pochlastasz.
Donaldson unis si na
kolana. Gdy nogi go zdradziy,
planowa czoga si do wind.
Odwrci zakrwawion nietwarz,
eby sprawdzi pozycj napastnika,
i Stark stop obut w brzowy
mokasyn da kopa w zalany krwi
garbek nosa. Da cholernej zarazie
kopa najmocniejszego z mocnych.
Opuci przy tym rce, odchyli
lekko
ciao
dla
utrzymania
rwnowagi. Stopa trafia, ale

kopnicie byo tak silne, e fruna


hen ponad eb Starka. Niewielu
kibicw futbolu amerykaskiego
widziao rwnie dobry, rwnie
mocny kop.
Gowa
Donaldsona
poleciaa w ty, palna o cian tak
mocno, e wyobia w gipsie
dziur wielkoci miski, i odbia z
powrotem.
- W kocu wyczyem ci
akumulatory, co? - zamrucza Stark.
Usysza za sob szmer otwieranych
drzwi. Odwrci si i zobaczy

kobiet o zmierzwionych czarnych


wosach. Szeroko otworzya ciemne
oczy. Jej mieszkanie miecio si
niemal na kocu korytarza. ADUJ SI Z POWROTEM,
SUKO! - wydar si. Drzwi
zatrzasny si jak na sprynach.
Pochyli
si,
zapa
Donaldsona
za
sklejone,
obrzydliwe wosy, odchyli mu w
ty gow, podern gardo.
Donaldson chyba ju nie y, zanim
paln w cian, niemal na pewno
nie y po tym, jak paln, ale

pewnoci nigdy za duo. A poza


tym: skoro zacze ci, koczysz
ci.
Szybko si cofn, ale
Donaldson nie chlusn krwi tak
jak tamta. Pompa ju mu wysiada
albo cigna resztkami. Stark
szybkim krokiem skierowa si do
wind. Zoy brzytw, schowa do
kieszeni.
Dzwonek oznajmi przyjazd
kabiny.
Moe to lokator, W wielkim
miecie pierwsza to nie za pna

pora na powrt do domu, nawet w


poniedziakow noc. Mimo to Stark
uda si ku wielkiej doniczkowej
rolinie, ktra wraz z bezpciow
reprodukcj zdobia kt maego
holu. Przywarowa. PING! PING!
PING! Wszystkie radary Starka
gono
sygnalizoway
niebezpieczestwo. Moe kto
wraca z szalestwa posobotniej
nocy lub pijackiego zwieczenia
subowej kolacji, ale Stark myla
swoje. Myla, e to policja.
Prawd mwic, wiedzia, e to

policja.
Obsada wozu patrolowego,
ktra
szczliwym
zbiegiem
okolicznoci znalaza si w pobliu,
kiedy jeden z lokatorw tego
skrzyda
zgosi
morderstwo
popenione na korytarzu? Moliwe,
lecz wtpliwe. Nasuwao si
raczej, e Beaumont zad w trb,
siostrzyczka zostaa odnaleziona i
oto zjawia si policyjna obstawa
Donaldsona. e niby lepiej pno
ni wcale.
Przelizn si pod cian.

Skrwawiona wiatrwka, ktr mia


na sobie, zaszelecia gucho. Nie
ukry si. Zanurzy, jak okrt
podwodny
schodzcy
na
peryskopow. Schronienie, jakie
zapewniaa
rolina,
byo
minimalne. Jeli si rozejrz, dojrz
Starka. Ten jednake stawia konia
z rzdem, e ca ich uwag
przykuje eksponat A, spoczywajcy
w poowie korytarza. Przynajmniej
na kilka sekund, a to ju wystarczy.
Szerokie, krzyujce si
licie rzucay mu na twarz zbate

cienie. Za palm czyha bkitnooki


tygrys.
Drzwi windy rozsuny si.
Stark usysza przytumiony okrzyk:
niech mnie co - tam czy sro - tam.
Wybiego dwch mundurowych.
Potem wyszed asfalt w nabijanych
wiekami dinsach i wielkich,
rozkosznych,
rozczapanych
trampkach na rzepy. Mia na sobie
koszulk z odprutymi rkawami. Na
koszulce napis: WASNO N.Y.
YANKEES. Nie do kamuflau.
Poza tym mia ciemne, szczelnie

przylegajce do twarzy okulary


sutenera i jeli nie by tajniakiem,
to Stark by Krlem Jerzym
Pierdolonej Dungli. Kiedy chopcy
wkadali cywilne ciuchy, zawsze
przeginali... i potem czuli si
gupio. Wygldao tak, jakby
wiedzieli, e przeginaj, ale nie
mogli nic poradzi. A wic to bya
- przynajmniej w zaoeniu ochrona Donaldsona. W zwykym
wozie patrolowym nie siedz
tajniacy. To ju byby zbyt
szczliwy zbieg okolicznoci.

Facet zjawi si, eby najpierw


odpyta,
a
potem
ulula
Donaldsona.
Przykro
mi,
ferajna,
pomyla Stark. Co mi si zdaje, e
on ju nigdy nie pjdzie lulu.
Wyprostowa si i obszed
donic z rolin. Li nie
zaszeleci. Buty nie zaszuray na
wykadzinie. Min tajniaka w
odlegoci niecaych trzech stp.
Tamten pochyli si wyjmujc z
kabury na ydce trzydziestkdwjk.
Stark, gdyby chcia, mgby da mu

kopa w dup. Kopa jak marzenie.


Wlizn si do windy na
uamek sekundy przed zasuniciem
drzwi. Jeden z mundurowych
uchwyci ktem oka ruch - moe
drzwi, moe samego Starka, co
naprawd byo bez znaczenia - i
poderwa gow znad trupa.
- Hej...
Stark podnis rk i
dostojnie pokiwa gliniarzowi. Pa,
pa. Drzwi zatrzasny si za ywym
obrazem w korytarzu.
Parterowy westybul by

bezludny - jeli nie liczy


nieprzytomnego portiera lecego
za biurkiem. Stark wyszed na
zewntrz, min rg budynku,
wsiad do ukradzionego samochodu
i odjecha.

2
Phyllis Myers mieszkaa w
jednym z nowych budynkw
czynszowych na West Side. Jej
ochrona
policyjna
(wraz
z
tajniakiem ubranym w spodnie do
joggingu firmy Nike, bluz N.Y.

ISLANDERS
z
odprutymi
rkawami i ciemne, szczelnie
przylegajce do twarzy okulary
sutenera) zjawia si o wp do
jedenastej wieczorem szstego
czerwca tylko po to, eby usysze
narzekania z powodu zerwanej
randki. Phyllis z pocztku bya w
kwanym nastroju, ale znacznie si
rozpogodzia usyszawszy, e kto
podajcy si za George'a Starka
moe chcie j zamordowa.
Odpowiedziaa na pytania tajniaka
dotyczce wywiadu z Thadem

Beaumontem - co okrelaa jako


sesj fotograficzn z Thadem
Beaumontem
wkadajc
rwnoczenie filmy do trzech
aparatw i grzebic wrd dwch
tuzinw obiektyww. Kiedy tajniak
spyta, co robi, mrugna i odrzeka:
- Wierz w skautowskie
haso: kto wie, moe si co
wydarzy.
Po rozmowie, ju na
korytarzu, jeden z mundurowych
spyta tajniaka:
- Ona tak powanie?

- Pewnie. Kopot z ni
polega na tym, e poza prac
niczego nie traktuje powanie. Dla
niej cay wiat to obiekt czekajcy
na fotografa. Macie tu gupi suk,
ktra naprawd wierzy, e zawsze
znajdzie si po bezpiecznej stronie
obiektywu.
Byo wp do czwartej nad
ranem sidmego czerwca. Tajniak
dawno sobie poszed. Jakie dwie
godziny temu dwaj funkcjonariusze
wyznaczeni do ochrony Phyllis
Myers otrzymali wiadomo o

zamordowaniu
Donaldsona.
Przekazano im j przez nadajniki,
ktre mieli przy pasach. Poradzono,
by zachowali wyjtkow ostrono
i czujno, gdy psych, ktry wodzi
za nos policj, udowodni, e jest
zarwno wyjtkowo krwioerczy,
jak i wyjtkowo sprytny.
- Ostrono mam na drugie
- powiedzia Gliniarz nr I.
- Co za zbieg okolicznoci powiedzia Gliniarz nr II. - Ja mam
Wyjtkowa.
Byli partnerami ponad rok i

szo
im
razem
wietnie.
Wyszczerzyli do siebie zby. Bo
czemu nie? Obaj byli uzbrojonymi,
umundurowanymi
czonkami
Najlepszej Stray robaczywego
drogiego Wielkiego Jabuszka. Stali
w
dobrze
owietlonym,
klimatyzowanym
korytarzu
dwudziestego
pitego
pitra
wieutkiego budynku czynszowego
- a moe to byo condo*, kto go,
kurwa, wie. W czasach kiedy
funkcjonariusze
Ostrono
i
Wyjtkowa byli chopcami, go z

zahamowaniem mowy tak mwi na


to, co wsadza na ptaka: condo.
Nikt si do nich nie podkradnie, nie
zeskoczy z sufitu, nie zasypie
deszczem pociskw z magicznego
uzi, ktry nigdy si nie zacina i
nigdy nie przestaje strzela. Oni
wystpuj w prawdziwym yciu,
nie w powieci o posterunku przy
87th Street czy w filmie z Rambo, a
prawdziwe ycie dzi w nocy
polega na realizacji specjalnego
zadanka, o choler i troch
milszego ni jedenie wozem

patrolowym i przerywanie bjek w


barach, dopki bary nie zostan
pozamykane, a potem dalszym
przerywaniu bjek, a do witu
dnia, na zakazanych uliczkach
prowadzcych do domw, w
ktrych pijani mowie i ony
porozumieli si, e koniec z
porozumieniem. Prawdziwe ycie
Ostronoci i Wyjtkowej podczas
gorcych miejskich nocy zawsze
powinno polega na przebywaniu w
klimatyzowanych
korytarzach.
Takie
byo
ich
gbokie

przekonanie.
Doszli do tego punktu swych
przemyle, gdy otworzyy si
drzwi windy i ranny lepiec
utykajc wytoczy si z kabiny.
By wysoki i bardzo szeroki
w barach. Na oko mia koo
czterdziestki.
Nosi
wymit
wiatrwk i spodnie, ktre do niej
nie pasoway, ale przynajmniej
uzupeniay strj. W kadym razie
mniej wicej uzupeniay. Pierwszy
gliniarz,
Ostrono,
zdy
pomyle,
e
przewodnik

wybierajcy lepcowi ubranie mia


znakomity gust. lepiec nosi
rwnie wielkie czarne okulary,
ktre przekrzywiy mu si na nosie,
gdy
brakowao
jednego
z
zausznikw.
W
najmniejszym
stopniu nie przypominay ciasno
przylegajcych do twarzy okularw
sutenera. Przypominay okulary
przeciwsoneczne, jakie Claude
Rams
nosi
w Niewidzialnym
czowieku.
lepiec wycign przed
siebie rce. Lewa bya pusta i

wymachiwa ni bezradnie. W
prawej ciska brudn bia lask z
gumow rczk. Obie donie
pokrywaa
zaschnita
krew.
Wiatrwk i koszul te pokryway
plamy zaschnitej krwi. Byy
rdzawego koloru. Gdyby dwaj
gliniarze wyznaczeni do ochrony
Phyllis Myers byli rzeczywicie
Wyjtkowo Ostroni, zdaliby sobie
spraw, e co tu nie gra. lepiec
wrzeszcza o czym, co wedle
wszelkiego prawdopodobiestwa
miao miejsce niedawno, i z tego

jak wyglda, co mu si musiao


sta,
co
szczeglnie
niesympatycznego, ale krew na
skrze
i
ubraniu
zdya
zbrzowie. To sugerowao, e
plamy pojawiy si jaki czas temu.
Funkcjonariuszy
gboko
przywizanych
do
zasady
Wyjtkowej Ostronoci ten fakt
winien uderzy jako nieco dziwny.
W ich gowach winny nawet
zaopota czerwone chorgiewki.
A moe nie? Wydarzenia
nastpoway zbyt szybko, a kiedy

wydarzenia nastpuj zbyt szybko,


przestaje si liczy, czy jeste
wyjtkowo ostrony czy wyjtkowo
nieuwany, po prostu pyniesz z
prdem.
Dopiero co stali przed
mieszkaniem tej Myers, szczliwi
jak chopcy w dzie, kiedy nie ma
szkoy, bo siad kocio co.; w
chwil potem mieli przed sob tego
oto lepca, wymachujcego lask.
Nie byo czasu na mylenie, co
dopiero dedukcj.
- Policjaaa! - rozdar si

kaleka, zanim jeszcze drzwi windy


dobrze si otwary. - Portier mwi,
e na dwudziestym pitym jest
policja! Policjaaa! Jestecie tu?!
Zataczajc
si
szed
korytarzem; laska przelatywaa z
boku na bok i TRZASK! uderzya w
cian po lewej. WIUUM! w drug
stron i TRZASK! w cian po
prawej. Jeli kto na tym cholernym
pitrze jeszcze spa, zaraz si
obudzi.
Wyjtkowa i Ostrono
ruszyli nie spojrzawszy nawet na

siebie.
- Policjaaa! Po...
- Sir! - warkn Ostrono.
- Prosz przesta! Zaraz spadnie
pan na...
lepiec
gwatownie
odwrci gow w kierunku, skd
usysza gos Wyjtkowej, ale si
nie zatrzyma. Run w przd,
wymachujc ask i pust rk.
Wyglda troch jak Leonard
Bernstein, ktry po niuchniciu paru
dziaek
wymienitej
kokainy
prbuje dyrygowa Nowojorsk

Orkiestr Filharmoniczn.
- Policjaaa! Zabili mi psa!
Zabili moj Perek! Policjaaa!!!
- Sir...
Ostrono wycign rk
do saniajcego si lepca.
Saniajcy si lepiec wsadzi rk
do lewej kieszeni wiatrwki i
wyj z niej nie dwa bilety na
galowy bal lepcw, ale rewolwer
kalibru
45.
Wycelowa
w
Ostrono i dwukrotnie pocign
za spust. Rozsnuo si wiele
niebieskiego dymu. W zamknitym

korytarzu odgos strzaw by


oguszajcy i paski. Ostrono
dosta z prawie zerowej odlegoci.
Pad. Klatka piersiowa zapada mu
si jak przydepnity koszyk na
truskawki.
Spalona
bluza
mundurowa dymia.
Wyjtkowa wlepia oczy w
lepca, ktry wycelowa w niego
czterdziestkpitk.
- Jezu, prosz, nie powiedzia
bardzo
cicho
Wyjtkowa. Jakby dosta cios w
splot soneczny. lepiec znw

wystrzeli
dwukrotnie.
Znw
rozsnu si niebieski dym. Strzela
bardzo dobrze jak na lepca.
Wyjtkowa polecia do tylu, oddali
si od niebieskiej chmury, uderzy
opatkami o wykadzin korytarza.
Wstrzsn nim gwatowny spazm.
Znieruchomia.

3
W oddalonym o piset mil
Ludlow
Thad
Beaumont
niespokojnie przewrci si na bok.
Niebieski
dym
-

wymamrota. - Niebieski dym.


Za oknem sypialni dziewi
wrbli
usiado
na
drucie
telefonicznym.
Potem
sze.
Siedziay milczce i niewidzialne
nad ludmi tkwicymi w wozie
policji stanowej.
- Ju tego nie potrzebuj powiedzia we nie Thad. Jedn
rk wykona niezdarny ruch, jakby
zdejmowa co z twarzy, drug
uczyni gest odrzucania.
- Thad? - zapytaa Liza
podnoszc si na ku. - Thad, czy

nic ci nie jest?


Thad
powiedzia
co
niezrozumiaego.
Liza popatrzya na swoje
ramiona. Pokrya je gsia skrka.
- Thad? Czy to znw ptaki?
Czy syszysz te ptaki?
Thad milcza. Za oknem
wrble uniosy si w powietrze i
uleciay w mrok, cho o tej porze
nigdy nie latay.
Ani Liza, ani policjanci nie
zauwayli ptakw.

Stark odrzuci na bok


okulary i lask. W korytarzu unosi
si gryzcy zapach kordytu.
Wystrzeli cztery naboje colta hi point,
przerobione
domowym
sposobem na dum - dum. Dwa
pociski przeszyy gliniarzy i
wydryy dziury wielkoci talerzy
w cianie korytarza. Stark podszed
do drzwi Phyllis Myers. By gotw
wywabi j na zewntrz, ale staa
tu przy drzwiach. Syszc j ju
wiedzia, e atwo upora si z
kolejn ofiar.

- Co si dzieje?! - dara si.


- Co si stao?!
- Mamy go, pani Myers! radonie oznajmi Stark. - Jak pani
chce zrobi zdjcie, to piorunem, i
tylko prosz pamita, e wcale nie
pozwoliem pani fotografowa!
Otworzya
drzwi
nie
zdejmujc
acucha.
aden
problem. Podsuna piwne oko do
szpary. Przestrzeli je.
Tu nie dao si zamkn
oczu damie - raczej tego jednego,
ktre jeszcze jej zostao - wic

odwrci si i ruszy w stron


wind. Nie zwleka, ale i nie bieg.
Jedne drzwi otwary si nieco wygldao, e dzisiejszej nocy
wszyscy otwierali przed nim drzwi.
Stark podnis bro i wycelowa w
krliczy pysk, wytrzeszczone oczy.
Drzwi natychmiast si zatrzasny. .
Nacisn
guzik windy.
Drzwi kabiny, ktr wjecha po
oguszeniu drugiego tej nocy
portiera
(za
pomoc
laski
ukradzionej lepcowi na 60th
Street), rozsuny si od razu,

zgodnie z oczekiwaniem - o tej


porze nie byo specjalnie wielkiego
zapotrzebowania na windy. Cisn
rewolwer za siebie. Stukn o
wykadzin.
- To przynajmniej poszo
jak naley - uzna, wsiad do windy
i zjecha do westybulu.

5
Soce wiecio ju w okna
bawialni Ricka Cowleya, kiedy
zadzwoni telefon. Rick liczy sobie
pidziesit lat. Mia przekrwione

oczy, poryt zmarszczkami twarz i


mocno
w
czubie.
Podnis
suchawk
roztrzsion
rk.
Ledwo si orientowa, gdzie jest, i
zmczona, obolaa gowa upieraa
si, e to wszystko sen. Czyby
niespena trzy godziny temu by w
kostnicy dzielnicowej przy First
Avenue, dokonujc identyfikacji
okaleczonych zwok swojej byej
ony, nieca przecznic od
szykownej
francuskiej
restauracyjki, - dokd zapraszali
tylko tych klientw, z ktrymi

utrzymywali
przyjacielskie
stosunki? Czyby za drzwiami
mieszkania staa policja, poniewa
facet, ktry zabi Mir, moe chcie
zabi i jego? Czy to moe by
prawda? Oczywicie, e nie. To
sen... i moe to wcale nie dzwoni
telefon, tylko budzik. Z zasady
nienawidzi
tego
nakrcanego
drastwa... nieraz cisn nim przez
pokj. Ale tego poranka by gotw
je pocaowa. I to jak, do diaba! Z
jzyczkiem!!
Ale nie obudzi si. Zamiast

tego powiedzia do suchawki:


- Halo?
- Mwi facet, ktry podci
twojej kobiecie gardo - usysza.
Rick nagle otrzsn si
cakowicie. Wszelkie nadzieje, e
to wszystko jest snem, prysy. Taki
gos powinno si sysze tylko w
snach... ale syszy si go tylko na
jawie.
- Kim jeste? - usysza
wasne pytanie, zadane bezsilnym
gosem.
- Spytaj o to Thada

Beaumonta - powiedzia facet. Wie wszystko co trzeba. Powiedz


mu, e jeste ju martwy. I dodaj, e
jeszcze nie skoczyem robi
nadzienia durniw.
Rick usysza metaliczny
trzask, chwilow cisz, a nastpnie
pusty szum zerwanego poczenia.
Opuci
suchawk
na
kolana, popatrzy na ni i nagle
zala si zami.

6
O

dziewitej

rano

zadzwoni do biura i powiedzia


Friedzie, e mog z Johnem i do
domu - do koca tygodnia maj
lab. Frieda chciaa wiedzie
dlaczego i Rick ku wasnemu
zdumieniu mao nie skama, jakby
zosta przyskrzyniony za jakie
niemie i powane przestpstwo powiedzmy,
napastowanie
nieletniego - i nie potrafi spojrze
prawdzie w oczy, zanim szok nieco
ustpi.
- Miriam nie yje - wyjani
Friedzie. - Dzi w nocy zabito j

we wasnym mieszkaniu.
Zszokowana
Frieda
zachysna si.
- Chryste Panie, Rick! Nie
artuj sobie w takich sprawach! Nie
wywouj wilka z lasu!
- To prawda, Friedo powiedzia i poczu, e znw dusz
go zy. I, te zy - wylane w kostnicy,
wylane w samochodzie podczas
powrotnej drogi do domu, wylane
po telefonie tego wariata i te,
ktrych stara si teraz nie wyla to dopiero pocztek. Na myl o tych

wszystkich
przyszych
zach
ogarno go gbokie znuenie.
Miriam bya suk, ale na swj
sposb sodk suk i kocha j.
Rick zamkn oczy. Kiedy je
otworzy, ujrza stojcego za oknem
mczyzn, cho okno byo na
wysokoci
trzynastego
pitra.
Wzdrygn si, ale zaraz dostrzeg
kombinezon.
Kombinezon
pomywacza
okien.
Pomywacz
stojc na opuszczanej platformie,
pomacha do Ricka. Ten podnis
do, usiujc odda pozdrowienie.

Rka zdawaa si way w


przyblieniu jakie osiemset funtw
i spada mu na udo prawie
natychmiast.
Frieda powtarzaa, eby nie
artowa, i Rick poczu si znuony
jak nigdy. Zrozumia, e ju wylane
zy to dopiero pocztek.
- Zaczekaj chwilk, Friedo powiedzia i odoy suchawk.
Podszed do okna, aby zsun
zasony. Wypakiwanie si w
suchawk byo wystarczajco
okropne; nie musia dodatkowo

wystawia si na pokaz cholernemu


pomywaczowi.
Gdy dotar do okna,
mczyzna
na
opuszczanej
platformie sign do kieszeni. Rick
poczu ukucie niepokoju. Powiedz
mu, e jeste ju martwy.
(Jezu...)
Pomywacz okien wyj ma
tabliczk. Bya ta, miaa czarny
napis: MIEGO DNIA! Po obu jego
stronach szczerzyy si kretyskie
miechusy.
Rick pokiwa ze znueniem

gow. Miego dnia. Pewnie.


Zacign zasony i wrci do
telefonu.

7
Kiedy wreszcie udao mu
si przekona Fried, e nie artuje,
wybuchna dugim i niekamanym
szlochem - kady pracownik i
wszyscy klienci, nawet cholerny
buc Ollinger, autor fatalnych
powieci fantastycznonaukowych,
ktry chyba zapar si, e kadej
kobiecie Wolnego wiata strzeli z

biustonosza, lubili Miriam - i co


oczywiste, Rick popaka si razem
z Fried. W kocu zdoa si
rozczy.
Przynajmniej
zacignem zasony, pomyla.
Gdy po pitnastu minutach
robi sobie kaw, odezwa si w
nim niepokj. Wspomnia telefon
wariata. Za drzwiami stali dwaj
gliniarze, a on nie poinformowa
ich sowem. Co si z nim, do
diaba, dzieje?
No c, pomyla, moja bya
ona nie yje, a kiedy zobaczyem j

w kostnicy, wygldaa tak, jakby


dwa cale pod brod wyrosy jej
dodatkowe usta. To moe mie
jaki zwizek z tym, co si ze mn
dzieje.
Spytaj Thada Beaumonta,
kim jestem. Wie wszystko co
trzeba.
Zamierza zadzwoni do
Thada. Oczywicie! Ale w gowie
wci mu si kotowao. Wszystko
przybrao nowe proporcje, ktrych
na razie nie potrafi uchwyci. Hm,
na pewno zadzwoni do Thada.

Zrobi to, jak tylko powie policji o


telefonie.
Wic powiedzia, a oni
okazali
wyjtkowe
zainteresowanie.
Pierwszy
przekaza
przez
nadajniki
informacj do kwatery gwnej.
Kiedy
skoczy,
powiedzia
Rickowi, e szef dochodzeniwki
chce z nim porozmawia/Oczekuje
go pod numerem pierwszym na
Police Plaza. W tym czasie kto
wpadnie do mieszkania, podczy
do
aparatu
telefonicznego

magnetofon i namiernik, urzdzenie


do odczytu numerw dzwonicych
facetw na wypadek nastpnych
telefonw.
- Na pewno jeszcze
dostaniesz
pan
telefony
powiedzia Rickowi drugi gliniarz.
- Te psychy kochaj wsuchiwa si
we wasny gos.
- Powinienem najpierw
zadzwoni do Thada - powiedzia
Rick. - On te moe mie kopoty.
Tak sadz po tym, co usyszaem.
- Panie Cowley, policja w

Maine zatroszczya si o ochron


pana Beaumonta. Idmy, dobra?
- Hm, wydaje mi si...
- Moe zadzwoni pan do
niego z centrali. A teraz... bierze
pan paszcz?
I tak Rick, oszoomiony i
wci niepewny, czy to wszystko
dzieje si naprawd, pozwoli sob
pokierowa.

8
Wrcili
po
dwch
godzinach. Jeden z eskortujcych

Ricka policjantw zmarszczy brwi


na widok zamknitych drzwi
mieszkania i powiedzia:
- Nikogo nie ma.
- I co z tego? - spyta
sabym gosem Rick. Czu si sabo,
jakby by tafl ze le wykonanego
mlecznego szka, za ktr nic si nie
ukryje. Zadano mu bardzo wiele
pyta i odpowiada najlepiej jak
potrafi - byo to trudne zadanie,
zwaywszy, jak niewiele pyta
robio sensowne wraenie.
- Jeli faceci z cznoci

skoczyli do naszego powrotu,


powinni zaczeka.
- S chyba w rodku powiedzia Rick.
- Jeden tak, ale drugi
powinien sta na zewntrz. Taka
jest standardowa procedura.
Rick
wyj
klucze,
poprzebiera w nich, znalaz
waciwy, wsun do zamka.
Problemy facetw z procedur
operacyjn kolegw to nie jego
zmartwienie. Dziki Bogu; mia
do zmartwie jak na dzisiejsze

przedpoudnie.
Powinienem
zaraz
zadzwoni do Thada. - Westchn i
lekko si umiechn. - Jeszcze nie
ma poudnia i ju czuj si tak,
jakby ten dzie nigdy nie mia si
sko...
- Nie rb tego! - nagle
krzykn jeden z gliniarzy i rzuci
si do przodu.
- Nie rb cze... - zacz
Rick obracajc klucz w zamku.
Drzwi eksplodoway w kuli
wiata, dymu i oskotu. Gliniarz,

ktrego instynkt pchn do dziaania


sekund za pno, zosta pniej
rozpoznany przez krewnych; ale
Rick Cowley niemal wyparowa.
Drugi, stojcy nieco z tyu gliniarz,
ktry odruchowo zasoni sobie
twarz, kiedy jego partner krzykn,
odnis oparzenia, wstrzs mzgu i
uszkodzenia
organw
wewntrznych. Litociwie - niemal
cudem - granat nie zrani go nawet
odamkiem. Jednake nigdy nie
wrci do pracy w NYPD; w uamku
sekundy
fala
uderzeniowa

pozbawia go kompletnie suchu.


Dwaj technicy z cznoci,
ktrzy
przybyli
spreparowa
telefony, leeli martwi na dywanie
w bawialni Ricka. Jeden z nich
mia przypit pinezk do czoa
wiadomo:
WRBLE ZNW FRUWAJ

Do czoa drugiego przypito


inn wiadomo:
KOLEJNE NADZIENIE DURNIW. NIECH
THAD WIE.

II

Stark
przejmuje
opiek
- Byle zrczny gupek moe capn
tygrysa za jaja - powiedzia Maszyna Jackowi
Halsteadowi. - Czy wiesz o tym?
Jack rykn miechem. Maszyna
spojrza i Jack si zreflektowa.
- Przesta wy jak dupek i suchaj, co

do ciebie mwi - powiedzia Maszyna. - To s


instrukcje. Czy suchasz uwanie?
- Tak, panie Maszyna.
- No to si skup i wbij sobie do gowy
raz na zawsze: byle zrczny gupek moe capn
tygrysa za jaja, ale trzeba bohatera, eby je
przytrzyma. Jak ju przy tym jestem, to powiem
ci co jeszcze. Tylko bohaterowie i miczaki
odnosz atwe zwycistwa, Jack. Nikt inny. A ja
nie jestem miczakiem.

George Stark
Tak jak to robi Maszyna

ROZDZIA PITNASTY

Stark nie dowierza


1
Thad i Liza, pogreni w
szoku tak gbokim i paraliujcym,
jakby sku ich blok lodu, suchali
opowieci Alana Pangborna o
nocnych godzinach w miecie
Nowy Jork. Mike Donaldson
porznity noem, zatuczony na
mier w korytarzu swojego

budynku; Phyllis Myers i dwaj


policjanci zastrzeleni na miejscu w
j e j c o n d o na West Side. Nocny
portier z budynku Myers uderzony
cikim przedmiotem, uraz czaszki.
Lekarze dawali mu nieznacznie
wiksz szans, e obudzi si po tej
stronie niebiaskich bram. Portier
Donaldsona
nie
yje.
We
wszystkich
wypadkach
mokr
robot
zaatwiono
w
stylu
gangsterskim; zabjca nie kryjc si
zblia si do ofiar i robi swoje.
Alan, zdajc relacj, mwi

o mordercy: George Stark.


Nazywa go waciwym
imieniem i nazwiskiem i nawet nie
zwraca na to uwagi - zaduma si
Thad. Potrzsn gow, troch zy
na samego siebie. Jako przecie
trzeba go nazwa i chyba ju lepiej
Stark ni sprawca czy pan X.
Na tym etapie bdem byoby
myle, e Pangborn uywa tego
nazwiska z innego powodu, jak
tylko dla wygody.
- Co z Rickiem? - spyta,
kiedy Alan skoczy, a on sam

wreszcie pokona parali jzyka.


- Pan Cowley yje, ma si
dobrze. Jest pod ochron policji.
Bya za kwadrans dziesita.
Do eksplozji, ktra zabije Ricka i
jednego
z jego
stranikw,
brakowao prawie dwch godzin.
- Phyllis Myers te bya pod
ochron policji - powiedziaa Liza.
W obszernym kojcu Wendy zasna
gboko, a William zapada w sen.
Zamyka oczka, gwka opadaa mu
na piersi... i znw j podrywa.
Alanowi w komiczny sposb

kojarzy
si
z
onierzem
walczcym ze snem podczas warty.
Ale kade poderwanie gwki byo
sabsze. Alan zoy ju notatnik na
kolana. Przygldajc si blinitom,
zauway interesujc rzecz: za
kadym razem, gdy William
podrywa gwk, Wendy poruszaa
si we nie.
Czy rodzice to zauwayli?
- zastanowi si i uzna:
Oczywicie.
To
prawda,
Lizo.
Zaskoczy ich. Wiesz, policjanci s

rwnie naraeni na zaskoczenie jak


wszyscy inni. Jedynie wymaga si
od nich lepszej umiejtnoci
reagowania. Kilkoro ssiadw
Phyllis Myers otworzyo drzwi i
wyjrzao
podczas
strzelaniny.
Dziki
ich
zeznaniom oraz
korzystajc z tego, co policja
znalaza na miejscu zbrodni, mamy
doskona orientacj w przebiegu
wypadkw. Stark udawa lepca.
Po zabjstwach Miriam Cowley i
Michaela Donaldsona nie zmieni
ubrania, cho morderstwa byy...

Wybaczcie,
byy
krwawe.
Wychodzi z windy, ma na sobie
czarne okulary kupione na Times
Square albo w ruchomym kiosku i
wymachuje pokrwawion bia
lask. Bg wie, skd wzi t lask.
Zdaniem NYPD uy jej do
oguszenia portiera.
Ale
ukrad
j
prawdziwemu lepcowi - spokojnie
powiedzia Thad. - Ten go to nie
sir Galahad, Alan.
Najwidoczniej
nie.
Pewnie dar si, e zosta pobity

przez uliczne mty albo napadnity


w mieszkaniu przez wamywaczy.
Tak czy inaczej, wyrs przed nimi
tak szybko, e nie mieli wiele
czasu, by zareagowa. To byli tylko
gliniarze
patrolujcy
ulice,
oderwani
od
roboty
i
niespodziewanie postawieni przed
drzwiami tej kobiety.
- Ale na pewno dowiedzieli
si,
e
Donaldson
zosta
zamordowany - zaprotestowaa
Liza. - Jeli to nie wzbudzio ich
czujnoci, nie uwiadomio, e facet

jest niebezpieczny...
- Wiedzieli, e ochrona
Donaldsona
zjawia
si
po
morderstwie - powiedzia Thad. Byli nadmiernie pewni siebie.
- Moe i tak - ustpi Alan. To nie do ustalenia. Ale gocie od
Cowleya wiedz, e facet jest
miay, sprytny i zdolny do
zabjstwa. Maj oczy otwarte. Nie,
Thad, twj agent jest bezpieczny.
Moesz na to liczy.
Mwie,
e
s
wiadkowie - powiedzia Thad.

- O, taaa... Duo wiadkw.


W domu ony Cowleya, u
Donaldsona, u Myers. Wygldao,
e ma ich w dupie. - Popatrzy na
Liz - Przepraszam - powiedzia.
Umiechna si przelotnie.
- Ju obio mi si to o uszy,
Alanie.
Kiwn gow, umiechn
lekko i zwrci si do Thada.
- Jak opis, ktry ci
podaem? - spyta pisarz.
- Potwierdzi si co do joty
- odpar Alan. - Kawa chopa,

blondyn, dobrze opalony. Wic


powiedz mi, kto to jest, Thad. Podaj
nazwisko. Mam teraz duo wicej
zmartwie ni tylko spraw Homera
Gamache'a. Cholerny dowdca
policji nowojorskiej siedzi mi na
gowie. Sheila Brigham, moja
gwna dyspozytorka, uwaa mnie
za przysz gwiazd mass mediw.
Ale sprawa Homera ley mi na
sercu. To dla mnie waniejsze ni
rozwizanie zagadki morderstwa na
dwch funkcjonariuszach, ktrzy
mieli strzec Phyllis Myers. Wic

podaj mi to nazwisko.
- Ju ci podaem powiedzia Thad.
Zapada duga cisza, moe
dziesiciosekundowa. Po czym
Alan spyta cicho:
- Co?
- On nazywa si George
Stark.
Thad
by
zaskoczony
spokojnym tonem swego gosu, a
jeszcze wikszym zaskoczeniem
napawa go spokj, jaki czu w
sobie ... chyba e gboki szok i

spokj wyraaj si tak samo. Ale


ulga towarzyszca sowom: Wiesz,
jak si nazywa, on nazywa si
George Stark - nie daa si opisa.
- Chyba ci nie rozumiem odezwa si po kolejnej dugiej
pauzie Alan.
- Ale oczywicie, e
rozumiesz, Alanie - powiedziaa
Liza. Thad popatrzy na ni,
zaskoczony szorstkim, rzeczowym
tonem ony. - Mj m twierdzi, e
jego pseudonim w jaki sposb
oy.
Ten
sfotografowany

nagrobek... ten napis zamiast


modlitwy czy wierszyka, to co, co
Thad
powiedzia
reporterowi
agencji prasowej, ktry pierwszy
wypuci bombow informacj,
NIEZBYT
MIY
FACET...
Przypominasz sobie to?
- Tak, ale, Lizo... - Patrzy
na nich z bezradnym zdumieniem,
jakby nagle uwiadomi sobie, e
wda si w rozmow z ludmi,
ktrzy postradali zmysy.
- Zaoszczd sobie rnych
ale - mwia wci tym samym

stanowczym tonem. - Bdziesz mia


duo czasu na ale i pouczenia. Ty
i wiele innych ludzi. Teraz tylko
suchaj tego, co do ciebie mwi.
Thad nie artowa twierdzc, e
George Stark jest niezbyt miym
facetem. By moe wyobraa
sobie, e artuje, ale tu nie ma
miejsca na arty. Prawd mwic,
George Stark to nie tylko niemiy
facet, to straszny facet! Z kad z
tych ksiek, przy ktrych si
pojawia, czuam si coraz bardziej
zdenerwowana. I kiedy wreszcie

Thad zdecydowa si go zabi,


poszam do sypialni i pakaam z
ulgi. - Thad wybauszy oczy.
Zmierzya go wzrokiem i dopiero
po chwili kiwna gow. - A tak.
Pakaam. Naprawd pakaam. Pan
Clawson z Waszyngtonu by
obrzydliwym maym Glizdowcem,
ale odda nam przysug, moe
najwiksz przysug, jak oddano
nam jako maestwu, i choby z
tego powodu al mi, e zgin.
- Lizo, nie wierz, eby
naprawd miaa na myli...

- Nie mw mi, co mam, a


czego nie mam na myli!
Alan
zamruga.
Liza
panowaa nad gosem. Wendy nie
zbudzia si, a William po raz
ostatni unis gwk, aby kiwn
si na boczek i zasn obok
siostrzyczki. Jednak Alan mia
przeczucie, e gdyby nie dzieci,
podniosaby gos. Moe nawet do
maksimum.
- Teraz Thad ma ci co do
powiedzenia. Suchaj go bardzo
uwanie, Alanie, i sprbuj mu

uwierzy. Bo jak nie, to obawiam


si, e ten czowiek - czy
nieczowiek - bdzie zabija dalej,
a zaszlachtuje wszystkich ze swej
listy. Z pewnego bardzo osobistego
powodu nie chciaabym, eby
dopi celu. Widzisz, moim
zdaniem Thad, ja i maluchy
figurujemy na jego licie. Jestem o
tym przekonana na dziewidziesit
dziewi procent.
- Dobra. - Odezwa si bez
popiechu, ale myli wiroway mu
w gowie w zawrotnym tempie.

Uczyni
wiadomy
wysiek,
odepchn na bok frustracj, gniew,
a nawet zdumienie, i rozwaa ten
chory pomys z jak najwiksz
bezstronnoci. Nie zadawa sobie
pytania, czy to, co usysza, jest
prawd czy wymysem - samo
zaoenie, e co takiego moe by
prawd,
byo
oczywist
niemoliwoci - ale zada sobie
pytanie, dlaczego ci ludzie w ogle
zawracali
sobie
gow
opowiadaniem takiej bajeczki. Czy
sklecili j, eby ukry swj

wyimaginowany wspudzia w
morderstwach?
Faktyczny
wspudzia? Czy w ogle wierzyli
w to, co mwili? Niemoliwe, eby
par wyksztaconych i zdrowo
mylcych osobnikw moga w to
wierzy, cho czu to samo co w
dniu,
w
ktrym
przyjecha
aresztowa Thada: nie towarzyszya
im ta ulotna, ale nie dajca si z
niczym
pomyli
wo,
charakterystyczna dla ludzi, ktrzy
kami.
wiadomie
kami,
poprawi si. - Jed, Thad.

- Dobra - powiedzia Thad.


Chrzkn nerwowo i wsta.
Podnis do do kieszonki na
piersi
i
z nieco
gorzkim
rozbawieniem przyapa si na tym.
Siga po papierosy. Nie byo ich
tam od lat. Wsadzi rce do kieszeni
i popatrzy na Alana Pangborna tak,
jak
radca
popatrzyby
na
szukajcego porady klienta, ktrego
morze kopotw wyrzucio na brzeg
przyjaznego biura prawnego.
- Tu dzieje si co bardzo
dziwnego. Nie - to jest wicej ni

dziwne.
Jest
straszne
i
niewytumaczalne, ale dzieje si
naprawd. I jak mi si wydaje,
zaczo
si,
kiedy
miaem
jedenacie lat.

2
Thad
opowiedzia
wszystko: o blach gowy w
dziecistwie,
o
natrtnym
wiergocie, mtnych obrazach
wrbli zapowiadajcych nadejcie
boli, powrocie ptakw. Pokaza
Alanowi stron maszynopisu z

napisem: WRBLE FRUWAJ


naniesionym owkiem wyranymi
ostrymi literami. Opowiedzia mu o
fudze, ktra przytrafia mu si
wczoraj
w
gabinecie
uniwersyteckim, i o tym, co napisa
(tyle ile sobie przypomnia) na
odwrotnej
stronie
formularza.
Wyjani, jaki koniec spotka
formularz, i usiowa odda strach i
oszoomienie, ktre spowodoway,
e go zniszczy.
Twarz Alana pozostaa bez
wyrazu.

- Poza tym - zakoczy Thad


- wiem, e to Stark. Tutaj. - Doni
zoon w pi stukn si lekko w
pier.
Przez kilka chwil Alan nie
odezwa si sowem. Bawi si
obrczk lubn na serdecznym
palcu lewej doni i ta czynno
zdawaa si pochania ca jego
uwag.
- Od lubu spade na
wadze - spokojnie zauwaya Liza.
- Jeli nie dopasujesz obrczki,
zgubisz j kiedy.

- Chyba tak. - Podnis


gow i popatrzy na Liz. Kiedy
przemwi, zabrzmiao to tak, jakby
Thad wyszed zaatwi jak
spraw i w pokoju zostao tylko ich
dwoje. - Po moim odjedzie twj
m zawoa ci na gr i pokaza
t pierwsz wiadomo ze wiata
spirytualnego... zgadza si?
- Jedyny znany mi wiat
spirytualny to sklep monopolowy o
mil Std - wycedzia Liza - ale
poza tym zgadza si. Po twoim
odjedzie
pokaza
mi
t

wiadomo.
- Zaraz po moim odjedzie?
- Nie. Pooylimy blinita
i kiedy sami szlimy spa,
zapytaam Thada, co ukrywa.
- Midzy moim odjazdem a
chwil, w ktrej powiedzia ci o
zamieniach i wierkaniach, byy
momenty, w ktrych tracia go z
oczu? Momenty, w ktrych mg
pj na gr i napisa wspomniane
przeze mnie zdanie?
- Nie jestem tego pewna odrzeka. - Wydaje mi si, e

bylimy razem przez cay czas, ale


brak mi absolutnej pewnoci. A
gdybym ci powiedziaa, e nie
traciam go z oczu, nie miaoby to
znaczenia, prawda?
- O co ci chodzi, Lizo?
- Chodzi mi o to, e
zaoyby, e ja rwnie kami,
prawda?
Alan westchn gboko.
Tak naprawd kade z nich
potrzebowao od niego odpowiedzi
tylko na to jedno pytanie.
- Thad nie kamie.

Alan pokiwa twierdzco


gow.
Wierz
w
twoj
uczciwo. Ale poniewa nie
moesz przysic, e nie opuci ci
na kilka minut, nie moe by tu
mowy o kamstwie. To mnie cieszy.
Przyznajesz, e taka moliwo
zaistniaa, i przyznasz rwnie, e
jej alternatywa jest wysoce
fantastyczna.
Thad opar gow o
kominek. Oczy mu biegay jak
widzowi na meczu tenisowym.

adne sowo szeryfa Pangborna nie


byo dla zaskoczeniem. Alan
wskazywa na dziury w caej tej
opowieci. Czyni to z wielkim
taktem, ale mimo to Thad czu
gorzkie rozczarowanie... prawie
rozpacz. Przeczucie, e Alan
uwierzy - uwierzy w jaki
instynktowny sposb - okazao si
rwnie faszywe jak dziaanie
lekarstwa remedium.
- Tak, przyznaj - wycedzia
Liza.
- Co do wydarze, ktre

zdaniem Thada nastpiy na


uniwersytecie... nie ma wiadkw,
ktrzy potwierdziliby zamienie
umysu i pojawienie si napisu.
Prawd mwic, nie wspomnia ci
o tym incydencie a do telefonu
pani Cowley, prawda?
- Tak. Nie wspomnia.
- A wic... - wzruszy
ramionami.
- Alanie, chc ci o co
spyta.
- Prosz.
- Po co Thad miaby

kama? Czemu miaoby to suy?


- Nie wiem. - Alan
popatrzy na ni z absolutn
szczeroci. - On moe o tym nawet
nie wiedzie. - Zerkn na Thada.
Wrci spojrzeniem do Lizy. Moe nie wiedzie, e kamie.
Chodzi mi o co najprostszego w
wiecie: to, co tu mwicie, jest nie
do przyjcia bez wyranych
dowodw.
Dla
adnego
funkcjonariusza policji. A wy nie
macie jakichkolwiek dowodw.
- Thad mwi prawd.

Rozumiem ci w peni, ale bardzo


mi zaley, eby mu uwierzy.
Strasznie mi na tym zaley. Widzisz,
ja yam obok George'a Starka! I
wiem, czym on cay czas by dla
Thada. Powiem ci co, czego nie
byo w People. Ju po drugiej
ksice Thad zacz mwi o
pozbyciu si Starka...
- Po pierwszej - spokojnie
sprostowa Thad, podnoszc si ze
swego fotela przy kominku. Ch na
papierosa spalaa go jak gorczka. Zaczem mwi o tym po

skoczeniu pierwszej.
Niech
bdzie,
po
pierwszej. Z artykuu mona
wycign wniosek, e to cakiem
wiea sprawa. Nieprawda. To
moim zdaniem bardzo wane.
Gdyby Frederick Clawson nie
pojawi si i nie postawi mojego
ma pod cian, to Thad wci
mwiby o pozbyciu si Starka. Tak
jak alkoholik albo narkoman
opowiada swojej rodzinie i
przyjacioom, e rzuci jutro... albo
pojutrze... albo popojutrze.

- Nie. Dokadnie biorc, nie


o to chodzi - powiedzia Thad. Wiesz, e dzwoni, ale nie wiesz
gdzie.
Zrobi pauz, zmarszczy
czoo. Powiedzie, e myla, to za
mao. Koncentrowa si. Alan
niechtnie zarzuci ide, e kami
lub z jakiego dziwnego powodu
nabieraj go. Ich wysiki szy nie
tyle w kierunku przekonania go ani
nawet
samych
siebie,
ale
zdefiniowania, jak byo... podobnie
biedziliby si opisujc gaszenie

poaru, ktry mia miejsce dawno


temu.
- Suchaj - wreszcie rzek
Thad. - Dajmy sobie na chwil
spokj z zamieniami umysu,
wrblami i wizjami przyszoci,
jeli tak mona je okreli. Skoro
czujesz tak potrzeb, moesz
pogada o symptomach z moim
lekarzem, George'em Hume'em.
Moe badania mzgu wyka co
nietypowego, a nawet jeli nie
wyka, to lekarz, ktry operowa
mnie w dziecistwie, moe jeszcze

yje i zechce z tob pogada. Moe


wie o czym, co uporzdkuje troch
ten baagan. Na razie nie potrafi
przypomnie sobie jego nazwiska,
ale jestem pewien, e znajduje si
w mojej karcie zdrowia. Ale w tej
chwili cae to nadprzyrodzone
gwno to boczny tor.
To Alanowi zabrzmiao
bardzo dziwnie... jeli zaoy, e
faktycznie Thad sam napisa
pierwszy tekst zapowiadajcy
przysze wydarzenia i kama na
temat drugiego. Kto na tyle

zwariowany, e sta go byo na


zrobienie tych rzeczy - i na tyle
zwariowany,
eby
o
nich
zapomnie, uwierzy, i teksty
autentycznie byy nadprzyrodzonymi
fenomenami - uczepiby si ich jak
pijany potu. Nieprawda? Alana
zacza bole gowa.
- No, dobra - powiedzia
bezbarwnym gosem. - Jeli, jak
mwisz, nadprzyrodzone gwno
to boczny tor, jaka jest gwna
trakcja?
- Gwna trakcja to George

Stark - powiedzia Thad, a


pomyla: Ta trakcja cignie si
do Koca Pieni, miejsca, w ktrym
kocz bieg wszystkie pocigi. Wyobra sobie, e kto obcy
wprowadzi si do twojego domu.
Kto, kogo zawsze troch si bae,
tak jak Jim Hawkins zawsze troch
ba si Starego Wilka Morskiego
przesiadujcego Pod Admiraem
Benbow...
Czytae Wysp
skarbw, Alanie?
Alan kiwn twierdzco
gow.

- Wic wiesz, kogo mam na


myli. Boisz si faceta, bynajmniej
za nim nie przepadasz, ale
pozwalasz mu mieszka u siebie w
domu. Nie prowadzisz gospody jak
Hawkins w Wyspie skarbw, ale
moe wyobraasz sobie, e to
daleki krewny ony albo kto w tym
rodzaju. Nadasz?
Alan kiwn twierdzco
gow.
- I wreszcie pewnego dnia,
po tym jak ten niepodany go na
przykad waln zatkan solniczk o

cian, mwisz do ony: Jak dugo


jeszcze ten twj pociotek bdzie si
tu plta?, a ona patrzy na ciebie i
mwi: Mj pociotek? Mylaam,
e to twj pociotek!
Alan prychn miechem,
cho usiowa zachowa powag.
- Czy wtedy wykopujesz
faceta? - kontynuowa Thad. - Nie.
Po pierwsze, przebywa pod twoim
dachem ju od jakiego czasu i cho
dla kogo nie zaznajomionego
bezporednio z sytuacj zabrzmi to
groteskowo, wyglda, e naby

prawo pobytu przez zasiedzenie.


Ale nie w tym rzecz.
Liza potakiwaa Thadowi.
Jej oczy wyraay podniecenie i
wdziczno osoby, ktrej wanie
podrzucono sowo, wymykajce si
pamici od samego rana.
- Rzecz w tym, e boisz si
faceta jak jasna cholera - wtrcia. Boisz si tego, co ci zrobi, kiedy
wreszcie powiesz mu wprost, eby
zbiera tyek w troki i zjeda.
- No i masz - powiedzia
Thad. - Chciaby zdoby si na

odwag i powiedzie mu, eby


sobie poszed. Boisz si go nie
tylko ze wzgldu na to, e jest
niebezpieczny. Rzecz w tym, e
boisz si, i z jego winy stracisz
szacunek do samego siebie. Ale...
zwlekasz. Znajdujesz powody do
zwoki. Na przykad - pada deszcz.
Pewnie narobi mniej krzyku, jeli
pokaesz mu drzwi w soneczny
dzie. Albo - najpierw wszyscy
musicie si dobrze wyspa.
Wymylasz tysice powodw do
zwoki. Okazuje si, e gdy

znajdziesz powd wystarczajco


dobry,
wtedy
przynajmniej
odzyskujesz troch szacunku do
samego siebie, a zawsze to lepsze
mie do siebie troch szacunku ni
zero. Troch to rwnie lepsze ni
ta caa granda. Caa granda
oznacza z kolei rozmwienie si z
facetem i wyldowanie w szpitalu
lub na cmentarzu. Niekoniecznie
samemu.
Liza znw si wtrcia.
Mwia
miym
dla
ucha,
zrwnowaonym tonem kobiety

przemawiajcej do czonki kka


ogrodniczego, moe na temat pory
sadzenia kukurydzy albo zrywania
pomidorw.
By
wstrtnym,
niebezpiecznym
czowiekiem,
kiedy... mieszka z nami... i jest
wstrtnym,
niebezpiecznym
czowiekiem
teraz.
Dowody
wskazuj, e jeli nastpia w nim
jaka zmiana, to wyranie zmiana na
gorsze. Oczywicie jest szalony, ale
w jego pojciu to, co czyni, jest jak
najbardziej
usprawiedliwione:

odnajduje i po kolei pozbywa si


ludzi, ktrzy zawizali spisek, eby
go zabi.
- Skoczylicie?
Zaskoczona popatrzya na
Alana, jakby jego gos wytrci j z
gbokich marze.
- Co?
Pytaem,
czy
skoczylicie.
Chcielicie
si
wypowiedzie, wic chc mie
pewno, e wypowiedzielicie si
do koca.
Jej
spokj
prys.

Westchna gboko i bezwiednie


poprawia wosy.
- Nie wierzysz w to, co? W
ani jedno sowo.
- Lizo - powiedzia Alan to jest po prostu... wirnite.
Przykro mi, e uywam tego
okrelenia, ale biorc pod uwag
okolicznoci, uwaam, e jest
najagodniejsze
z
moliwych.
Wkrtce pojawi si tu i inni
gliniarze. Zapewne FBI. Ten facet
jest obecnie traktowany jako
zbiegy przestpca, ktry popeni

zbrodnie na terenie kilku stanw, i


dlatego wkracza do akcji Biuro
Federalne. Jeli opowiecie im ca
t histori, z zamieniami umysu i
pisaniem pod dyktando ducha
wcznie, usyszycie mnstwo
mniej agodnych sw. Gdybycie
opowiedzieli mi, e tamci ludzie
zostali zamordowani przez ducha,
te bym wam nie uwierzy. - Thad
poruszy si, lecz Alan podnis
rk
i
Thad
mu
si
podporzdkowa. - Ale chcecie,
ebym uwierzy w co jeszcze

bardziej
fantastycznego
ni
historyjka o duchu. Mwimy nie o
duchu, mwimy o czowieku, ktry
nigdy nie istnia.
- Jak wic wytumaczysz
mj opis? - nagle zapyta Thad. Podaem
ci
swj
osobisty
wizerunek
George'a
Starka.
Aktualny, nie z przeszoci! Cz z
tego spoczywa w archiwach
Darwin Press. Cz wycznie
tkwia w mojej gowie. Nigdy nie
zastanawiaem si specjalnie, jak
facet wyglda, wiesz - w cigu lat

tylko
stworzyem
sobie
wyobraenie na ten temat, tak samo
jak wyobraasz sobie disc jockeya,
ktrego suchasz codziennie jadc
do pracy. Ale jeli spotkaby go
przypadkiem, okazaoby si, e
wyobrazie
sobie
wszystko
bdnie. Ot ja wyobraziem sobie
wszystko poprawnie. Potrafisz to
wytumaczy?
- Nie - powiedzia Alan. Ale oczywicie moesz kama na
temat rda, z ktrego zaczerpne
opis.

- Wiesz, e nie kami.


- Nie bd tego taki pewny.
- Alan wsta i podszed do kominka.
Niespokojnie trci pogrzebaczem
brzozowe kody. - Nie kade
kamstwo jest owocem wiadomej
decyzji. Jeli czowiek przekona
samego siebie, e mwi prawd,
moe piewajco przej test na
wykrywaczu kamstw. Jak Ted
Bundy, ten wielokrotny morderca.
- Daj spokj - prychn
Thad. - Nie wysilaj si tak. To
wyglda na powtrk afery z

liniami papilarnymi. Jedyna rnica


w tym, e teraz nie mam na
podordziu pczka wiadkw. Przy
okazji, co powiesz o liniach
papilarnych? Kiedy si poczy
jedno z drugim, czy to nie sugeruje,
e mwimy prawd?
Alan odwrci si. Nagle
wezbra w nim gniew na Thada... na
nich oboje. Czu si uparcie
spychany pod cian. Cholera, nie
mieli prawa go tak traktowa! Czu
si jak jedyny normalny na zebraniu
Towarzystwa Paskiej Ziemi.

- Nie potrafi nic z tego


wytumaczy... jeszcze nie potrafi.
Ale tymczasem moe powiesz mi,
Thad, skd, dokadnie biorc, ten
facet - ywy facet - pochodzi? Moe
ot tak, urodzie go pewnej nocy?
Wyskoczy z cholernego wrblego
jajeczka? Czy wygldae jak on
piszc te ksiki, ktre potem
wyszy pod jego nazwiskiem?
Dokadnie biorc, jak si to stao?
- Nie wiem, skd si wzi rzek ze znueniem Thad. - Czy
mylisz, e bym ci tego nie

powiedzia? O ile wiem, o ile


pamitam, byem sob piszc Tak
jak
to
robi
Maszyna,
Oksfordzkiego bluesa. Pasztet z
l i c h wi a r z a i Przejadk do
Ba b i l o n u . Nie mam zielonego
pojcia, kiedy sta si... osobn
postaci. Kiedy pisaem jako on,
wydawa mi si ywy, ale tylko w
taki sposb, w jaki ywe wydaj mi
si wszystkie pisane opowieci.
Chc przez to powiedzie, e
traktuj je serio, ale nie wierz w
nie... chyba e wtedy... e wtedy...

Przerwa
i
wybuchn
zwariowanym chichotem.
- Ile to razy mwiem o
pisaniu. Setki wykadw, tysice
godzin zaj ze studentami i chyba
nie powiedziaem ani sowa na
temat tego, jak pisarz sobie radzi z
dwiema
postrzeganymi
rzeczywistociami - wiata i
maszynopisu. Nie wydaje mi si,
ebym powici temu tematowi
chocia jedn myl. A teraz dociera
do mnie... hm... e nie mam nawet
pojcia, jak powinienem o tym

myle!
- To bez znaczenia wtrcia Liza. - On wcale nie
musia by osobn postaci, dopki
Thad nie zapragn go zabi.
Alan zwrci si do niej.
- C, Lizo, znasz Thada
lepiej ni ktokolwiek inny. Czy
piszc kryminay przemienia si z
doktora Beaumonta w pana Starka?
Czy ci tuk? Czy podczas przyj
rzuca si z brzytw na ludzi?
- Sarkazm wcale nie uatwi
nam rozmowy - powiedziaa

mierzc go spokojnym wzrokiem.


Wyrzuci w gr rce
zirytowany cho nie wiedzia, czy
irytacja dotyczy ich, jego samego
czy caej trjki.
- Nie jestem sarkastyczny,
prbuj tylko uy wobec was
sownej terapii szokowej, ebycie
zrozumieli, co za wariactwa
wygadujecie! Mwicie o oywaniu
cholernego
pseudonimu!
Jeli
powiecie FBI cho poow z tych
bzdur, rzuc si na obowizujce w
stanie Maine przepisy dotyczce

przymusowego
osadzania
w
klinikach psychiatrycznych!
- Odpowied na twoje
pytanie brzmi nie - powiedziaa
Liza. - Nie bi mnie, nie
wymachiwa
brzytw
na
przyjciach. Ale kiedy pisa jako
George Stark - a zwaszcza kiedy
pisa o Alexisie Maszynie - nie by
sob. Kiedy... najlepiej chyba
powiedzie otwiera drzwi...
kiedy otwiera drzwi i zaprasza
Starka, oddala si. Nie by zimny,
nawet nie by chodny. Tylko

oderwany od wiata. Nie mia


ochoty chodzi w goci, spotyka
si z ludmi. Czasami zawala
spotkania rady wydziau, nawet
spotkania ze studentami... cho
rzadko. Kad si pniej spa i
czasem dugo wierci si w ku,
nim zasn. A wtedy podrygiwa,
mrucza,
jakby drczyy go
koszmary. Kilka razy spytaam go o
to. Odpowiedzia, e gowa go
pobolewaa, czu jakie niepokoje,
ale jeli nawet mia ze sny, nic nie
pamita.

Nie przechodzi wyranej


zmiany osobowoci... ale nie by
sob. Alanie, jaki czas temu mj
m rzuci picie. Nie chodzi na
adne spotkania anonimowych
alkoholikw czy co w tym rodzaju,
rzuci sam. Z jednym wyjtkiem.
Kiedy koczy prac nad kolejnym
starkiem, upija si. Wtedy
zawala wszystko. Wszystko. Jakby
.mwi sobie: Ten sukinsyn znw
sobie poszed. Przynajmniej na
chwil poszed sobie. George
wrci na swoj farm w Missisipi.

Hurra!
- Dobrze to okrelia powiedzia Thad. - Hurra! Tak mi
wtedy w duszy grao. Pozwl, e
podsumuj
to,
co
mamy,
zostawiajc cakowicie na boku
zamienia i automatyczne pisanie.
Czowiek, ktrego szukasz, zabija
znanych mi ludzi, ludzi, ktrzy poza
Homerem
Gamache'em
odpowiadaj
za
egzekucj
George'a Starka... w spisku ze mn,
rzecz jasna. Ma moj grup krwi,
co nie jest wyjtkowe, niemniej

jednak spotyka si j tylko u


szeciorga ludzi na sto. Opisaem ci
z grubsza wygld George'a Starka.
Poszukiwany
przez
ciebie
odpowiada temu wanie opisowi.
Pali gatunek papierosw, ktry ja
kiedy paliem. A w kocu, co
najbardziej
interesujce,
ma
identyczne z moimi linie papilarne.
Mimo to nie chcesz si nawet
zastanowi nad moim zaoeniem,
e Stark jakim sposobem yje.
Ot, szeryfie Alanie Pangborn,
powiedz mi: kim jest w mroczny

nieznajomy, e pozwol sobie go


tak nazwa?
Skalne podoe, niegdy
spoczywajce
nieruchomo
i
bezpiecznie pod stopami Alana,
drgno. Moliwo zarysowana
przez Thada bya nie do przyjcia.
Ale... jeli nie nawinie si nic
innego, Alan bdzie zmuszony
porozmawia z lekarzem Thada i
przeledzi histori choroby. Jake
cudownie byoby dowiedzie si,
e nie wycito adnego guza mzgu,
a Thad albo kama, albo

fantazjowa! O ile wygodniej


byoby udowodni, e morderca
jest psychem. A moe...
Gwno z moe! Nie ma
George'a Starka i nigdy nie byo
George'a Starka! Moe Alan
Pangborn nie jest genialnym
modziecem,
pracownikiem
potnej FBI, ale w to nie uwierzy!
Moe tamci w Nowym Jorku zapi
za konierz drania, kiedy bdzie
usiowa dobra si do Cowleya,
nawet na pewno zapi, ale w
przeciwnym wypadku psych moe

wybra na miejsce tegorocznych


wakacji stan Maine. Jeli tu wrci,
Alan chciaby sprbowa na nim
swoich si. A wtedy nie pomoe mu
adne
gwno
z
Krainy
Ucielenionych Marze. Alan za
nie zamierza teraz traci czasu na
dalsze bezpodne rozwaania.
- Jak sdz, czas pokae rzuci oglnikowo. - Na razie radz
wam trzyma si tej linii, ktr
obralicie wobec mnie wczoraj
wieczr - morderc jest facet, ktry
uwaa si za George'a Starka, na

tyle szalony, e zacz dziaa w


narzucajcym si logicznie miejscu
- w kadym razie logicznie dla
szaleca - w miejscu, gdzie Stark
zosta oficjalnie pochowany.
- Jeli nie dasz temu choby
odrobiny wiary, nie obejrzysz si, a
utkniesz po pachy w gwnie powiedzia Thad. - Alanie... z tym
facetem nie ma upro, nie ma
ukadw. Moesz ebra o lito jeli da ci czas - ale to na nic.
Skoro tylko podejdziesz do niego z
opuszczon gard, zrobi pasztet z

ciebie!
-

Sprawdz u twojego
lekarza - powiedzia Alan - i u
tamtego chirurga. Nie wiem, co to
da ani w czym rozjani ten interes,
ale zrobi to. Jeli nic nie wypali,
bd musia dziaa na chybi trafi.
Bd ryzykowa.
Umiech
Thada
by
pozbawiony ladu wesooci.
- Patrzc z mojego punktu
widzenia, na tym polega cay
problem. Moja ona, dzieci i ja
bdziemy ryzykowa wraz z tob.

3
Pitnacie minut pniej
schludna furgonetka z bkitnymi
pasami po bokach wjechaa na
podjazd domu Thada i zatrzymaa
si za wozem Alana. Wygldaa jak
mikrobus firmy telekomunikacyjnej,
dysponowaa zreszt podobnym
wyposaeniem,
lecz
miaa
dyskretnie wypisane na obu
drzwiach
literami
nieduego
formatu:
POLICJA
STANU
MAINE.

Dwaj technicy zastukali do


drzwi, przedstawili si, przeprosili
za spnienie (wobec Thada i Lizy
przeprosiny nie miay sensu,
poniewa w ogle nie wiedzieli, e
faceci maj si zjawi) i zapytali
Thada, czy nie ma nic przeciwko
podpisaniu owiadczenia, ktre mu
podsunli. Upowaniao ich do
zaoenia namiernika i aparatury
nagrywajcej
rozmowy
telefoniczne. Zapisy nie mogy by
wykorzystane w postpowaniu
sdowym.

Thad
naskroba
w
stosownym miejscu podpis. Alan
Pangborn i jeden z technikw (Thad
z osupieniem dostrzeg, e z jednej
strony pasa mia telefoniczne
urzdzenie kontrolne, a z drugiej
czterdziestkpitk)
potwierdzili
wano podpisu.
- Ten namiernik naprawd
dziaa? - spyta Thad w kilka minut
pniej, gdy Alan uda si do
koszar policji stanowej w Orono.
Czu si zmuszony odezwa, gdy
po odebraniu dokumentu technicy

zapadli w milczenie.
- Taaa... - odpowiedzia
jeden z nich, szybko patroszc
suchawk telefonu w bawialni. Moemy przeledzi poczenie
nawizane z dowolnego punktu kuli
ziemskiej. To nie ta stara technika,
jak pokazuj na filmach, kiedy
trzeba mie rozmwc na linii a do
wyledzenia numeru. Dopki kto
nie odkada tej suchawki pomacha trzymanym w rku
przedmiotem, ktry teraz wyglda
troch jak android z sagi

fantastycznonaukowej
zniszczony
mierciononymi promieniami moemy znale numer, z ktrego
nawizano rozmow. Najczciej
okazuje si numerem automatu w
pasau handlowym.
Ten
zaatwiony
powiedzia
jego
kolega.
Majstrowa przy wtyczce wyjtej z
gniazdka podogowego. - Ma pan
telefon na grze?
- Dwa - powiedzia Thad.
Zacz czu si tak, jakby kto
brutalnie wepchn go w lad za

Alicj do dziury Krlika. - Jeden w


gabinecie, drugi w sypialni.
- S podczone do osobnej
linii?
- Nie, mamy tylko jeden
numer.
Gdzie
podczycie
magnetofon?
- Pewnie w piwnicy - z
roztargnieniem
odpowiedzia
pierwszy. Wpycha przewody w
przezroczyst, jarzc si stykami
sprynowymi kostk. W gosie
pobrzmiewa mu ton a - moe - tak daoby - si - nam - nie -

przeszkadza.
Thad obj Liz w talii i
wyszli. Zastanawia si, czy kto na
tym wiecie pojby, e wszystkie
magnetofony i cuda techniki w
rodzaju przezroczystych kostek nie
powstrzymaj George'a Starka.
Stark si szykowa. Moe nabiera
si, moe ju ruszy w drog.
A jeli nikt mu nie uwierzy,
co, do diaba, ma z tym zrobi? Jak,
do diaba, ma ochroni swoj
rodzin? Czy w ogle istnieje jaki
sposb?! Zamyli si gboko, a

kiedy mylenie nic nie dao, po


prostu wsucha si w siebie.
Czasem - nie zawsze, ale czasem kiedy odpowied nie chciaa zjawi
si inn drog, zjawiaa si t.
Ale nie tym razem. Z
rozbawieniem
poczu
nagy,
rozpaczliwy przypyw podania.
Rozway, czy nie popieci Lizy w
sypialni, ale przypomnia sobie, e
technicy zjawi si tam niebawem i
bd wyczynia kolejne cudeka ze
staromodnymi podczonymi - do jednej - linii telefonami.

Nawet
nie
mona
pociupcia. Wic co mamy robi?!
Ale odpowied nasuwaa
si sama. Czeka, to wszystko.
Nie musieli dugo czeka na
kolejny
odcinek
straszliwych
wieci: Stark jednak dopad Ricka
Cowleya - w sobie tylko wiadomy
sposb urzdzi zasadzk na
technikw, ktrzy preparowali
telefon Ricka, i podpi adunek
wybuchowy do drzwi. Rick obrci
klucz w zamku i zdetonowa
zapalnik.

To Alan przynis im t
wiadomo. Dowiedzia si przez
radiotelefon o eksplozji, nie
przejechawszy nawet trzech mil do
Orono. Zawrci natychmiast.
- Twierdzie, e Rick jest
bezpieczny - powiedziaa Liza.
Mwia i patrzya tpo, nawet jej
wosy jakby straciy blask. Praktycznie dawae gwarancje.
- Myliem si. Przykro mi.
Alan
czu
si
tak
zszokowany, jak - sdzc z wygldu
- musiaa si czu Liza, ale bardzo

si stara, eby tego nie ujawni.


Zerkn
na
Thada,
ktry
zrewanowa mu si spojrzeniem.
Jego oczy byy spokojne i pene
blasku. Gorzki umieszek bka si
na ustach.
On dokadnie wie, co
myl. - To pewnie bya nieprawda,
ale Alan uwaa to za prawd. No... zapewne nie wszystko, ale
cz. Zapewne cakiem spora
cz. Moe dlatego, e ukrywanie
uczu nie jest moj najsilniejsz
stron, ale chyba nie w tym rzecz.

Po prostu taki jest. Po prostu jest


zbyt bystry.
- Postawie zaoenie,
ktre okazao si bdne, to
wszystko - powiedzia Thad. Zdarza si najmdrzejszym. Moe
przemyl wszystko raz jeszcze,
zastanw si nad George'em
Starkiem. Co ty na to, Alanie?
- Pewnie masz racj przytakn Alan i rzek w duchu, e
mwi to tylko po to, eby ich
uspokoi. Ale twarz George'a
Starka, jak dotd znana tylko z

opisu Thada Beaumonta, zacza


zerka mu przez rami. Jeszcze jej
nie widzia, ale czu, e jest tam,
wyziera.
- Chciabym pogada z tym
doktorem Hurdem...
- Hume'em - poprawi Thad.
- Nazywa si George Hunie.
- Dziki. Chc z nim
pogada, wic bd krci si
niedaleko. Gdyby FBI wreszcie si
pokazao, chcecie, ebym wpad?
- Nie wiem jak Thad, ale ja
bardzo chc - powiedziaa Liza.

Thad skin gow.


- Przykro mi z powodu caej
sprawy, ale najgorsze jest to, e
obiecaem wam, e wszystko bdzie
w porzdku, i guzik z tego wyszo.
- Sytuacja jest taka, e atwo
si przejecha - rzek Thad. Wyznaem ci prawd z prostego
powodu. Jeli to rzeczywicie
Stark, wielu ludzi mocno si
przejedzie, zanim wszystko si
skoczy.
Alan przenosi wzrok z
Thada na Liz i z powrotem. Po

dugiej chwili, podczas ktrej


sycha byo jedynie gos policjanta
z ochrony ustawionego przy
frontowych drzwiach (drugi sta za
domem), przemwi:
- Cay syf polega na tym, e
wy, ludzie, naprawd w to
wierzycie, co?
Thad kiwn gow.
- Ja w kadym razie wierz.
- Ja nie - powiedziaa Liza.
Obaj mczyni popatrzyli na ni
zaskoczeni. - Ja nie wierz. Ja
wiem.

Alan westchn i gbiej


wepchn rce w kieszenie.
- Jeli tak mwicie... Ja nie
wierz. Nie mog wierzy, tak by to
chyba trzeba okreli... ale jeli tak
mwicie, to czego, do diaba, ten
facet chce? Po prostu zemci si?
- Bynajmniej - powiedzia
Thad. - Chce tego samego, co ty lub
ja chcielibymy w jego sytuacji.
Chc wreszcie przesta by
martwy. Tego tylko chce. Wreszcie
przesta by martwy. Tylko ja mog
to sprawi. A jeli ja nie zdoam

tego sprawi lub nie zechc... no


c... wtedy on przynajmniej
postara si o towarzystwo.

ROZDZIA SZESNASTY

George
telefonuje

Stark

1
Alan uda si na rozmow z
doktorem Hume'em, a agenci FBI
wanie koczyli przesuchanie jeli tym sowem mona okreli
czynno tak chaotyczn i dziwnie
pozbawion zapau kiedy
zadzwoni George Stark. Telefon

odezwa si w pi minut po tym,


jak technicy policji stanowej
(nazywali siebie monterami)
wreszcie okazali satysfakcj z
dziaania akcesoriw podczonych
do aparatw.
Byli peni niesmaku, cho
nie zaskoczeni, gdy okazao si, e
pod zewntrzn powok ostatniego
krzyku telekomunikacyjnej mody,
aparatu
telefonicznego
marki
Merlin,
wasnoci
pastwa
Beaumontw,
funkcjonuje
przedpotopowy dekadowy system.

Czowieku,
to
niewiarygodne - rzek monter
imieniem Wes.
(Ton
gosu
wskazywa, e tu, w miejscowoci
Kalosz Wschodni, nie spodziewa
si niczego innego.) Drugi monter o imieniu Dave - uda si wic do
furgonetki
na
poszukiwanie
waciwej przystawki czy innego
urzdzenia,
ktre
naleao
podczy
do
telefonw
Beaumontw, aby mc sprosta
wymaganiom techniki policyjnej
koca dwudziestego wieku. Wes

przewrci oczyma i tak popatrzy


na Thada, jakby ten by mu winien
od razu w progu informacj, e
korzysta
z
urzdze,
ktre
przetrway z pionierskiej epoki
telekomunikacji.
aden z monterw nie
zaszczyci uwag pracownikw
FBI. Chocia federales przylecieli
do Bangor z samego Bostonu, a
nastpnie
heroicznie
pokonali
dzikie, nawiedzane przez grone
wilki i niedwiedzie ostpy midzy
Bangor a Ludlow, monterzy

traktowali ich tak, jakby ci


egzystowali w spektrum widzianym
nie
lepiej
ni
promienie
podczerwone lub rentgenowskie.
- Wszystkie telefony w
miasteczku dziaaj na tej zasadzie pokornie tumaczy si Thad. Mia
zgag.
W
normalnych
okolicznociach staby si gderliwy
i nietowarzyski. Dzi czu si
jedynie zmczony, bezbronny i
okropnie Smutny.
Wraca wci mylami do
ojca Ricka, mieszkajcego w

Tucson, i rodzicw Miriam z San


Luis Obispo. Co stary pan Cowley
myli w tej chwili? Co myl
Penningtonowie? Jak ci ludzi,
czsto wspominani w rozmowach,
ale nigdy nie poznani osobicie,
poradz sobie z tym, co si
wydarzyo? Jak mona sobie
poradzi nie ze mierci dziecka,
ale ze mierci dorosego dziecka?
Jak mona sobie poradzi z
brutalnym,
niepojtym
faktem
morderstwa?
Thad uwiadomi sobie

ponuro, e rozmyla o ywych


zamiast o umarych tylko z jednego
powodu - czu si odpowiedzialny
za wszystko. Czemu nie? Jeli nie
on odpowiada za postpki
George'a Starka, to kto? bik
Goldthwaite? Alexander Haig?
Fakt, e staromodny system
dekadowy, nadal tu uywany,
utrudnia zaoenie podsuchu, to
kolejny powd do samobiczowania.
- To chyba wszystko, panie
Beaumont - powiedzia jeden z
agentw FBI. Do tej pory

przeglda notatki, rwnie obojtny


na istnienie Wesa i Dave'a, jak
monterzy byli obojtni wzgldem
niego. Obecnie tene agent, noszcy
nazwisko
Malone,
zamkn
oprawny w
skr
notatnik,
dyskretnie ozdobiony w dolnym
lewym rogu inicjaami. Agent by
ubrany w konserwatywny szary
garnitur, wosy mia rozdzielone
nieskazitelnym przedziakiem po
lewej stronie. - Masz jeszcze co
do dodania, Bill?
Bill alias agent Prebble

zamkn swj notatnik - rwnie


oprawny w skr, ale bez inicjaw
- i potrzsn przeczco gow.
Agent Prebble nosi konserwatywny
brzowy garnitur. Jego wosy
rwnie
byy
rozdzielone
nieskazitelnym przedziakiem po
lewej stronie.
- Moe potem wynikn
jakie pytania w tej sprawie, ale na
razie mamy wszystko, co potrzeba.
Dzikujemy
pastwu
za
wspprac. - Obdarzy ich
szerokim umiechem, szczerzc

zby osonite koronkami albo tak


idealne, e a dziw, i Thad
pomyla: Gdybymy mieli po pi
lat, wrczyby kademu dyplom:
DZI BY DZIE WESOEJ
BUZI!, ebymy w domku mieli co
pokaza mamusi.
- Bardzo nam mio powiedziaa Liza rozwlekym,
nieobecnym gosem. agodnie
masowaa koniuszkami palcw
lew
skro,
jakby
czua
nadchodzcy ciki bl gowy.
Przypuszczalnie - pomyla

Thad - dopad j bl gowy.


Popatrzy
na
zegar
kominkowy. Dopiero wp do
trzeciej.
Czy
to
najdusze
popoudnie w yciu? Nie marzy,
aby
ycie
odpowiedziao
twierdzco na to pytanie, ale
podejrzewa, e to zrobi.
Liza wstaa.
- Jeli nie masz nic
przeciwko, chyba pjd na chwil
wycign nogi. Nie czuj si zbyt
rzeko.
- To dobry... - pomys,

zamierza oczywicie skoczy, ale


zanim zdy, zadzwoni telefon.
Wszyscy popatrzyli na
aparat. Thad poczu, e puls uderza
mu w szyi jak mot kowalski.
Kolejny balonik kwasu, gorcy i
rcy, unis si powoli w gr
przeyku, spcznia w gardle.
- Dobrze si skada ucieszy si Wes. - Nie bdzie
trzeba gna do budki, by
przetestowa cza.
Thad nagle poczu, e
spowia go chmura zimnego

powietrza. Ruszya wraz z nim. Do


aparatu tuli si gadet wygldajcy
jak przezroczysta cega. Jedno z
jego
wiateek
pulsowao
synchronicznie z terkotem telefonu.
Gdzie ptaki? Powinienem
sysze ptaki. Ale nie sysza
adnych ptakw, odzywa si
jedynie rozkazujcy terkot telefonu
marki Merlin.
Wes, klczc przy kominku,
wkada narzdzia do czarnej
walizki, ktra za spraw przesadnie
wielkich chromowych zatrzaskw

przypominaa robotnicze menaki.


Dave opiera si o framug midzy
jadalni a bawialni. Poprzednio
zapyta Liz, czy moe si
poczstowa bananem z wazy na
stole. Teraz uwanie obiera go ze
skry. Od czasu do czasu przerywa
prac i ocenia swe wysiki
krytycznym
okiem
artysty
pogronego w mkach twrczych.
Wycignij
prbnik
obwodu, co? - rzuci Wesowi. - Jak
bdzie trzeba poprawi zcza,
zrobi si od razu. Zaoszczdzimy

sobie jedenia tam i z powrotem.


Dobry
pomys
powiedzia Wes i ze swej
przeronitej menaki wyj dings z
uchwytem pistoletowym.
Obaj monterzy wygldali na
lekko zaskoczonych telefonem. Nic
wicej. Agenci Malone i Prebble
wstali. Pakowali notatniki, strzsali
ostre jak noe kanty nogawek i
oglnie utwierdzali Thada w
pierwotnej
opinii:
bardziej
nadawali si na konsultantw
podatkowych ni wadajcych

broni pracownikw tajnych sub.


Malone i Prebble robili przy tym
wraenie
kompletnie
niewiadomych dwiku aparatu.
Ale Liza wiedziaa, co on
znaczy. Przestaa trze skro i
spogldaa na Thada szeroko
otwartymi, wystraszonymi oczami
osaczonego zwierzcia. Prebble
dzikowa jej za kaw i francuskie
ciastko, ktre im podaa, i w
rwnym stopniu nie reagowa na jej
milczenie jak na dzwonek telefonu.
Ludzie, co z wami, ludzie?!

- : nagle chcia wrzasn Thad. - Po


cocie w ogle podczyli te
wszystkie urzdzenia?!
Tak myle to oczywista
nieuczciwo. W niecae pi minut
po
zainstalowaniu
urzdze
podsuchowych
poszukiwany
dzwoni pierwszy do Beaumontw?
Zbyt pikne, eby mogo by
prawdziwe! Tak lub podobnie
zareagowaliby, gdyby kto gono
podsun im t moliwo. Nie tym
torem tocz si sprawy w
cudownym
wiecie
techniki

policyjnej
ostatnich
lat
dwudziestego wieku! Thad, to
dzwoni kolega po fachu z prob o
podrzucenie jakiego wieego
pomysu, a moe kto chce poyczy
od twojej onki szklank cukru! Ale
facet uwaajcy si za twoje alter
ego? No, co ty, Jasiu? Za
wczenie. Nadmiar szczcia.
Tylko e to by Stark! Thad
czu to. I patrzc na on wiedzia,
e i ona jest podobnej myli.
Wreszcie Wes spojrza na
Thada, bez wtpienia zachodzc w

gow, dlaczego gospodarz nie


podnosi
suchawki
wieo
spreparowanego telefonu.
Nie przejmuj
si pomyla Thad. - Nie przejmuj si,
on zaczeka. Masz pojcie? On wie,
e tu jestemy.
- Hm, no to nie bdziemy si
ju pani narzuca, pani Beau... zacz Prebbie, ale Liza odezwaa
si spokojnym, ale przepenionym
cierpieniem gosem:
- Prosz was. Lepiej
zostacie.

Thad podnis suchawk i


krzykn:
Czego
chcesz,
skurwysynu?! Czego ty, kurwa,
chcesz?!
Wes podskoczy. Dave
zamar, nim zdy nadgry
banana.
Gowy
agentw
federalnych odwrciy si jak na
sprynach. Thad z wielkim alem,
acz niezwykle gorco zapragn,
eby Alan Pangborn, zamiast
rozmawia z doktorem Hume'em
daleko w Orono, by tu z nimi. Alan

nie wierzy w Starka, przynajmniej


jeszcze nie, ale chocia by
czowiekiem. Niewykluczone, e i
tu obecni byli ludmi, ale wtpliwe,
by mieli wiadomo, i on i Liza
te nimi s.
- To on, to on! - powtarzaa
Liza Prebble'owi.
- Och, Jezu - powiedzia
Prebbie. Wymieni z drugim
nieustraszonym
pieszczoszkiem
prawa bezradne spojrzenia: Co my
teraz, kurwa, zrobimy?!
Thad widzia i sysza to

wszystko, ale by od tego


oddzielony. Oddzielony nawet od
Lizy. Teraz liczy si tylko Stark i
on sam. Znw razem po raz
pierwszy, jak zwykli zapowiada
konferansjerzy
w
starych
wodewilach.
- Daj se spokj, Thad powiedzia George Stark. By
rozbawiony. - Nie ma potrzeby
wali z grubej rury. - Tego gosu
Thad si spodziewa. Kadego tonu
a do lekkiego zacigania typowego
dla poudniowcw, ktre zmieniao

nie ma potrzeby prawie w ni


maaa poczebyyy.
Dwaj monterzy wymienili
uwagi, po czym Dave, nie
wypuszczajc banana z rki, pogna
lotem strzay do furgonetki, w ktrej
by dodatkowy telefon. Wes zbieg
do piwnicy sprawdzi dziaanie
uruchamianego
gosem
magnetofonu.
Nieustraszone pieszczoszki
EFfy Bijcej po jAJjach stay na
rodku pokoju i wytrzeszczay oczy.
Kady z nich wyranie chcia

poszuka schronienia w ramionach


drugiego. Malcy zabkali si w
lesie.
- Czego chcesz? - zapyta
Thad cichszym gosem.
- No c, po ptokach - rzek
Stark. - Ostatni dopadem w
poudnie t dziewoj, co dawniej
pracowaa dla Darwin Press w
dziale gwnego ksigowego.
Prawie, prawie jak w
dziale gwnegooo ksingowegooo.
- Od niej Clawsonik dosta
cynk - powiedzia Stark. - Gliny j

znajd, miaa mieszkanie przy


Second Avenue w centrum. Resztki
zostay na
pododze,
cz
wyoyem na stole w kuchni. Zamia si. - Pracowity tydzie,
Thad. Wszystko obskoczyem na
jednej nodze. Dzwoni tylko po to,
eby ci uspokoi.
- Daleko mi do spokoju odrzek Thad.
- Eee, rozwa to dobrze,
stary koniu, rozwa to dobrze. Ja
chyba machn si na Poudnie
powdkowa. To miejskie ycie za

duo mnie kosztuje. - Zamia si.


Ten odgos by peen tak
koszmarnej radoci, e Thad dosta
gsiej skrki.
Stark kama.
Thad by tego rwnie
pewien jak tego, e Stark zaczeka,
a urzdzenia podsuchowe zostan
zamontowane, i dopiero wtedy
zadzwoni. Czy mg wiedzie o
czym takim? Tak. Stark mg sobie
dzwoni z miasta Nowy Jork, ale
czya go z Thadem ta sama
niewidzialna, ale nierozerwalna

wi, ktra czya blinita. Byli


bliniakami, powkami caoci, i
Thad ze zgroz poczu, e opuszcza
swe
ciao,
poda
drutem
telefonicznym nie do samego
Nowego Jorku, nie, ale zatrzymuje
si w poowie tej ppowiny, moe
w zachodnim Massachusetts, i
spotyka potwora. Spotykaj si i
znw cz, podobnie jak spotykali
si i czyli za kadym razem, kiedy
zakrywa pokrowcem maszyn do
pisania i bra jednego z cholernych
czarnych piknisiw.

- Ty kamliwy chuju! zawoa.


Agenci FBI podskoczyli,
jakby dostali klapsa w tyek.
- Hej, Thad, to nieadnie! powiedzia Stark uraonym tonem. Czy ty sobie wyobraasz, e ja chc
ciebie skrzywdzi?! Gdzie tam, do
diaba! Mciem si za ciebie!
Wiedziaem, e to na mnie spadnie.
Wiem, e w piersi bije ci zajcze
serduszko, ale nie mam ci tego za
ze; eby stara ziemia zasuwaa jak
trzeba, musz j depta rne typki.

Po c, na diaba, bym si poci


mszczc za ciebie, gdybym nie
potrafi ustawi wszystkiego po
twojej myli?
Palce Thada przemkny do
maej biaej blizny na czole i tary,
tary skr tak silnie, a
poczerwieniaa.
Usiowa
usiowa rozpaczliwie - pozbiera
myli, utrzyma si w znanej mu
rzeczywistoci.
Kamie. Ja wiem dlaczego
i on wie, e ja wiem, i wie, e to
nie ma znaczenia, bo nikt mi nie

uwierzy. Wie, e im si to wszystko


wydaje dziwne, wie, e suchaj,
wie, co sobie myl... Wie te, jak
myl, i dziki temu czuje si
bezpieczny. Oni myl, e to psych,
ktremu tylko wydaje si, e jest
George'em Starkiem. Musz tak
myle. Myle inaczej to odrzuci
wszystko, czego si nauczyli,
wszystko, czym s. Wszystkie linie
papilarne na caym wiecie tego nie
zmieni. Wie, e kiedy da do
zrozumienia, e nie jest George'em
Starkiem, kiedy da do zrozumienia,

e wreszcie przejrza na oczy, oni


poluzuj. Nie zdejm ochrony
natychmiast...
ale
zrobi
to
szybciej.
- Wiesz, kto wpad na ten
pomys, eby ci pochowa? Ja.
- Nie, nie! - gadko skama
Stark i zabrzmiao to prawie (cho
nie cakiem) jak niii, niii! Zbaamucili ci, to wszystko. Kiedy
ta
plwocina
Clawson
si
napatoczy, walno ci zdrowo - w
tym caa sprawa. Potem ta cyrkowa
mapa, ktra nazywaa siebie

agentem literackim, daa ci


naprawd fataln rad. Thad, to
byo tak, jakby kto poda ci na st
jaki syf. Ty wzywasz kogo
zaufanego i pytasz, co masz z tym
zrobi, a wtedy ten kto mwi:
aden
problem!
Polej
to
skwarkami. Gwno ze skwarkami
znakomicie podchodzi w zimny
wieczr. Sam nigdy by czego
takiego nie zrobi. Wiem, e nie,
koniu.
- To cholerne kamstwo i
wiesz o tym dobrze!

Nagle zrozumia, jak to


wszystko
jest
idealnie
wykoncypowane. Jak dobrze Stark
rozumie ludzi, z ktrymi ma do
czynienia! Zaraz si niby odsoni,
zaraz to powie. Zaraz si niby
odsoni, powie, e nie jest
George'em Starkiem. Uwierz.
Przesuchaj
tamy,
ktre
nagrywaj si teraz w piwnicy, i
uwierz w to, co powie. Alan
uwierzy, caa reszta. Nawet nie
dlatego, e chc w to uwierzy, ale
dlatego, e ju w to wierz.

- W ogle nie wiem, o czym


mwisz - powiedzia spokojnie,
prawie przyjanie Stark. - Nie bd
dalej zawraca ci gowy, Thad, ale
pozwl, e przed odejciem chocia
dam ci niez rad. A nu ci si
przyda. Nie wyobraaj sobie, e
jestem
George'em
Starkiem.
Wystarczy, e ja popeniem ten
bd. Musiaem zabi ca kup
ludzi, zanim przejrzaem na oczy.
Oszoomiony Thad sucha.
Powinien si odezwa, ale
hamowao
go
niesamowite

wraenie oderwania od wasnego


ciaa i niebyway tupet faceta!
Thad wspomnia prne
wysiki, jakie podj w celu
przekonania Alana Pangborna, i
znw przey moment rozterki. Kim
by wymylajc Starka, ktry na
pocztku przecie nalea tylko do
krgu postaci kolejnej opowiastki?
Ktrdy przebiega granica midzy
wiar a niewiar w wymylone?
Czy przekraczajc w jakim
momencie t granic stworzy
potwora, czy te istnia jaki inny

czynnik, nieznany, niewidzialny, a


dajcy zna o sobie tylko
wierkaniem upiornych ptakw?
- Nie wiem - mwi Stark
miejc si pogodnie - moe
faktycznie jestem tak zwariowany,
jak mwili mi w tamtym domu.
No wspaniale, wspaniale,
zagnaj
ich do
przeszukania
zakadw dla umysowo chorych na
Poudniu, niech rozgldn si za
wysokim, szerokim w ramionach
blondynem. To nie odcignie od
ciebie wszystkich, ale wystarczy na

pocztek, prawda?
Thad zacisn mocno do
na suchawce, w gowie czu
rwanie
wywoane
bezsiln
wciekoci.
- Ale wcale nie auj tego,
co zrobiem, bo ja uwielbiam te
ksiki, Thad. Kiedy siedziaem...
tam... w wariatkowie... to chyba
tylko dziki nim nie sfiksowaem. I
wiesz co? Teraz mi duo lepiej.
Wiem na pewno, kim jestem, a to
ju co. Przeszedem... powiedzmy,
kuracj, cho nie wydaje mi si,

eby ten sposb leczenia mg si


sta popularny, hm?
- Przesta kama, do
cholery! - wrzasn Thad.
Moemy
to
przedyskutowa - powiedzia Stark.
- Moemy przedyskutowa na
dziesit stron, ale to zabraoby
troch czasu. Zapewne powiedzieli
ci, eby przytrzyma mnie ciut na
linii, co?
Nie. Nie musz trzyma ci
na linii. To le wiesz.
Pozdrw
jak

najserdeczniej swoj liczn on powiedzia Stark. W gosie brzmia


mu prawie szacunek. - Uwaaj na
dzieci. I nie przejmuj si tak. Ju
nie bd ci si naprzykrza. To
jest...
- A co z ptakami? - nagle
zapyta Thad. - Czy syszysz ptaki,
George?
Nagle w suchawce zapada
cisza. Thad czu, e towarzyszy jej
pewne zdziwienie... jakby po raz
pierwszy podczas caej rozmowy
wydarzyo si co niezgodnego ze

starannie
przygotowanym
scenariuszem George'a Starka. Thad
nie wiedzia dokadnie, o co
chodzi. Widocznie jego koniuszki
nerwowe posiaday jak tajemn
umiejtno, nie znan reszcie
organizmu.
Przey
moment
dzikiego triumfu - takiego triumfu,
jakiego dowiadcza bokser amator,
ktremu udaje si przedrze przez
gard Mike'a Tysona i cho raz
siekn mistrza.
- George... czy syszysz
ptaki?

W pokoju rozlegao si
tylko tykanie zegara kominkowego.
Liza i agenci FBI nie odrywali oczu
od Thada.
- Nie wiem, o czym gadasz,
koniu - powoli rzek Stark. - Czy ci
si co...
- Ach, nie! - Thad zamia
si dziko. Nadal pociera palcami
ma bia blizn na czole, majc
ksztat znaku zapytania. - Nie wiesz,
o czym mwi, tak? No to posuchaj
mnie minutk, George. Ja sysz
ptaki. Jeszcze nie wiem, o co tu

chodzi... ale si dowiem. A kiedy


si dowiem...
Ale umilk. Co zrobi, kiedy
si dowie? Nie wiedzia. Gos po
drugiej stronie przemwi powoli,
starannie dobierajc sw, z
naciskiem:
- To, o czym mwisz, Thad,
cokolwiek by to byo - nie ma
znaczenia. Bo jest po ptokach.
Rozleg si trzask. Stark
przepad. Thad niemal poczu
szarpnicie. Przelecia drutem
telefonicznym z tamtego mitycznego

miejsca spotkania w zachodnim


Massachusetts, szarpnity nie z
prdkoci dwiku czy wiata, ale
z szybkoci myli, i zosta
gwatownie wrzucony w swoje
ciao. Stark jest bez niego tam, a on
jest tu bez Starka.
Jezu!
Cinie ta suchawka upada
krzywo na wideki. Odwrci si.
Zamiast ng mia szczuda i nie
obchodzio go, czy utrzymuj
waciw postaw.
Dave wpad do pokoju z

jednej strony, Wes z drugiej.


Dziaa
idealnie! wykrzykn Wes. Agenci FBI
podskoczyli raz jeszcze. Malone
wyda
odgos
niezwykle
przypominajcy pisk, ktry w
kreskwkach towarzyszy spotkaniu
kobiety z mysz. Thad usiowa
sobie przedstawi, jakie dwiki
wydaliby ci dwaj w konfrontacji z
gangiem
terrorystw
lub
uzbrojonymi
w
dubeltwki
rabusiami bankw, lecz wyobrania
go zawioda. Moe to wynik

nadmiernego
zmczenia?
pomyla.
Dwaj monterzy wykonali
niedwiedzi tan, poklepujc si po
plecach, po czym wyprysnli na
dwr do furgonetki.
- To on - powiedzia Thad
do Lizy. - Zaprzeczy, ale to on. On!
Zbliya si do niego, obja
mocno. Potrzebowa tego - nie
wiedzia jak bardzo, dopki tego
nie zrobia.
- Wiem - szepna mu do
ucha, a on zanurzy twarz w jej

wosy i zamkn oczy.

2
Haas obudzi blinita.
Dary si teraz zdrowo. Liza posza
zaj si dziemi. Thad ruszy za
ni, ale zawrci poprawi
suchawk. Telefon natychmiast
zadzwoni. Alan Pangborn na linii.
Przed spotkaniem z doktorem
Hume'em wstpi na kaw do
koszar policji stanowej w Orono.
Tam Dave przez radio przekaza mu
wiadomo o telefonie i wstpnych

namiarach. Alan sprawia wraenie


bardzo podekscytowanego.
- Nie dostalimy jeszcze
penego namiaru, ale wiemy, e to
Nowy Jork, kod miejscowy 212 powiedzia. - Pi minut i mamy
lokalizacj.
- To on - powtrzy Thad. Stark. Zaprzeczy, ale to by on.
Kto musi sprawdzi, co z
dziewczyn. Chyba nazywa si
Daria Gates.
- Dziwa z Vassar z nosem
jak waza?

- Zgadza si - powiedzia
Thad. Wtpliwe, eby Daria Gates
drczya si jeszcze kiedykolwiek
swoim nosem. Czu ogromne
zmczenie.
- Przeka nazwisko NYPD.
Jak sobie radzisz, Thad?
- W porzdku.
- A Liza?
- Moe w tej chwili dajmy
sobie spokj z tym wersalem, co?
Syszae, co mwiem? To by on.
Niewane, co gada, to by on!
- Hm... czemu nie zaczeka i

nie przekona si o rezultatach


namiarw?
W gosie Alana pojawio
si co nowego. Nie by to ten
rodzaj ostronego niedowierzania,
okazanego po raz pierwszy, kiedy
Alan zrozumia, e Beaumontowie
traktuj George'a Starka jak ywego
faceta,
ale
najprawdziwsze
zaenowanie. Thad z rozkosz
udaby, e go nie syszy, ale nowy
ton w gosie szeryfa brzmia a za
wyranie. Byo to zaenowanie
bardzo szczeglnego rodzaju - daje

zna o sobie wtedy, gdy


rozmawiamy z kim
nazbyt
poruszonym, zbyt gupim lub moe
po prostu zbyt tpym, by poczu je
samemu. Te rozwaania wzbudziy
w Thadzie przelotne gorzkie
rozbawienie.
- Dobra, poczekamy i
przekonamy si - zgodzi si Thad. A kiedy bdziemy czeka, a si
przekonamy, mam nadziej, e nie
przestaniesz dziaa i spotkasz si z
moim lekarzem.
Pangborn
odpowiada,

informowa o jakim innym


telefonie, ktry trzeba najpierw
wykona, ale nagle Thadowi
wszystko stao si obojtne. Kwasy
znw bulgotay, tym razem odek
szala jak wulkan. George jest
szczwany - pomyla. - Sdz, e go
przejrzeli. On chce, eby tak
sdzili. Ustawia ich sobie, a kiedy
odjad,
odjad
odpowiednio
daleko, szczwany drogi George
pojawi si w czarnym toronado. I
jak mam go zatrzyma?
Nie wiedzia.

Odoy suchawk, odebra


gos Alanowi Pangbornowi. Wszed
na gr pomc Lizie przewin
blinita i ubra je na popoudnie.
Nie przestawa myle o
tym, jak si czu uwiziony w
drucie telefonicznym, biegncym
nad
wiejskimi
okolicami
zachodniego
Massachusetts,
uwiziony w mroku ze szczwanym
drogim George'em Starkiem. A czu
si tam jak w miejscowoci Koniec
Pieni.

Dziesi minut pniej


telefon znw si odezwa. W
poowie drugiego sygnau umilk i
monter Wes wezwa Thada. Zszed
na d.
- Gdzie ci z FBI? - zapyta
Wesa.
Przez moment oczekiwa, e
usyszy
wypowiedziane
jak
najpowaniejszym tonem: FBI?
Nie widziaem nikogo z FBI.
- Oni? Poszli. - Wes
wzruszy pogardliwie ramionami,
jakby chcia zapyta Thada, czego

innego si spodziewa. - Oni siedz


tylko
przy
tych
swoich
komputerach. Jak czowiek si nimi
nie bawi, to si i zastanowi, skd to
masowe bezrobocie i czy nie mona
by troch ograniczy budetu, czy
co.
- Czy oni w ogle co
robi?
- Eee tam - krtko uj rzecz
ca Wes. - Nie przy okazji takich
spraw. W kadym razie ja nigdy nie
widziaem, eby co robili.
Zapisuj i tyle. Potem wsadzaj do

jakiego komputera. Mwiem ju.


- Rozumiem.
Wes popatrzy na zegarek.
- My z Dave'em te
zmykamy. Sprzt sam bdzie
dziaa. Nawet nie obciymy pana
rachunkiem.
- Dobrze - powiedzia Thad
idc do telefonu. - I dzikuj.
- Nie ma sprawy. Panie
Beaumont?
Thad odwrci si.
- Gdybym mia przeczyta
jak pask ksik, to radziby mi

pan
pisan
pod
wasnym
nazwiskiem czy pod nazwiskiem
tamtego gocia?
- Sprbuj pan tamtego odpar Thad i unis suchawk. Wicej si dzieje.
Wes
kiwn
gow,
zamarkowa wojskowy salut i
wyszed.
- Halo? - odezwa si Thad.
Waciwie powinien przymocowa
telefon do gowy. Oszczdzi sobie
czasu i atasu. Oczywicie nie
zapomni o namierniku. Ten bdzie

nosi w plecaku.
- Hej, Thad. Tu Alan. Wci
siedz u policjantw stanowych.
Suchaj, wiadomoci o namierzeniu
rozmwcy nie s zbyt pomylne.
Twj kumpel dzwoni z budki
telefonicznej
przy
stacji
benzynowej Penna.
Thad przypomnia sobie, co
mwi drugi monter, Dave.
Instalowanie tego kosztownego,
nowoczesnego
sprztu
suy
namierzaniu automatw w pasaach
handlowych.

- Jeste zaskoczony?
- Nie. Zawiedziony, ale nie
zaskoczony. Mamy nadziej, e si
polinie, i nie chcesz, to nie wierz,
ale zwykle wczeniej czy pniej
taki facet si polinie. Chciabym
wpa wieczorem. Mona?
- Mona - odrzek Thad czemu nie? Gdyby byo nudno,
zagramy w bryda.
Do
wieczora
spodziewamy si jego wykresw
gosowych.
- Wic macie jego wykres

gosowy. I co?
- Nie wykres. Wy - kre - sy.
- Nie...
- Wykres gosowy jest
sporzdzonym przez komputer
graficznym obrazem charakterystyki
wokalnej danej osoby - powiedzia
Pangborn. - Nie ma adnego
zwizku ze sposobem mwienia;
dokadnie biorc, nie jestemy
zainteresowani
akcentacj,
zahamowaniami mowy, wymow,
tymi
sprawami.
Komputer
destyluje wysoko i barw tego,

co eksperci nazywaj emisj


rezonatora
czaszkowego
oraz
rezonatorw
piersiowego
i
brzusznego. Podobnie jak w
przypadku odciskw palcw, nikt
jeszcze
nie
widzia
dwch
identycznych wykresw gosowych.
U bliniakw jednojajowych rni
si jeszcze bardziej ni ich linie
papilarne. Tak mi powiedziano.
Zrobi pauz.
- Posalimy tam z
nagraniem
o
wysokiej
rozdzielczoci
do FOLE w

Waszyngtonie.
Dostaniemy
porwnanie
jego
wykresu
gosowego z twoim. Tutejsi faceci
pewnie chcieli mi powiedzie, e
mam wira. Widziaem to w ich
twarzach, ale po aferze z odciskami
palcw i twoim alibi nikt nie mia
odwagi oznajmi tego gono.
Thad
otworzy
usta,
usiowa si odezwa, nie udao mu
si, obliza wargi, znw sprbowa
i znw mu si nie udao.
- Thad, znowu odwiesie
suchawk?

- Nie - powiedzia i nagle


gos mu si zaama. - Dziki, Alan.
- Nie, nie mw tak. Wiem,
za co dzikujesz, i nie chc
wprowadza ci w bd. Trzymam
si tylko standardowej procedury
dochodzeniowej. W tym przypadku
wyglda ona troch dziwnie, to
pewna, bo okolicznoci - s troch
dziwne. Ale to nie oznacza, e
powiniene stawia bezpodstawne
hipotezy. Kojarzysz?
- Tak. Co to jest FOLE?
- FO... och, Federalny Urzd

Policyjny. Moe jedyna dobra


rzecz, ktr Nixon zrobi podczas
caej swojej cholernej okupacji
Biaego Domu. W FOLE mieszcz
si gwnie komputerowe banki
danych, centralne archiwum dla
lokalnych agencji policyjnych... i
oczywicie informatykw, ktrzy w
nich urzduj. Mamy dostp do linii
papilarnych
prawie
kadego
przestpcy skazanego od 1969 roku.
FOLE
przeprowadza
rwnie
analizy balistyczne na podstawie
raportw, porwnuje grupy krwi w

sprawach o zabjstwo, tworzy


wykresy gosowe i komputerowe
rysopisy podejrzanych.
- Wic sprawdzimy, czy mj
gos i jego...?
- Tak. Powinnimy mie
wyniki do sidmej. smej, gdyby
komputery
miay
duo
do
przemielenia.
Thad potrzsn gow.
- Mamy bardzo rne gosy.
- Syszaem tam i wiem o
tym - powiedzia Pangborn. Powtarzam: wykres gosowy nie ma

absolutnie nic wsplnego ze


sposobem mwienia! Rezonator
czaszkowy i piersiowy, Thad. To
wielka rnica.
- Ale...
- Powiedz mi co. Czy
Elmer Fudd i Kaczor Kwak mwi
wedug ciebie tym samym gosem?
Thad zamruga.
- No... nie.
- Wedug mnie te nie powiedzia Pangborn - ale facet,
ktry nazywa si Mel Blanc, robi za
jednego i za drugiego... eby nie

wspomnie o Krliku Bunnym,


Ptaszku
Tweetiem,
Foghorn
Leghornie i Bg wie ilu innych.
Musz i. Widzimy si wieczorem,
dobra?
- Tak.
- Midzy wp do smej a
dziewit, gra?
- Czekamy na ciebie, Alan.
- Dobra. Cokolwiek by si
dziao, jutro wracam do The Rock i
jeli w sprawie nie nastpi jaki
nieoczekiwany przeom, siedz na
miejscu.

- Niezbadane s wyroki
Opatrznoci,
zgadza
si?
powiedzia Thad i pomyla:
Przynajmniej on na to liczy.
- Taaa... mam wiele innych
rybek do podsmaenia. adna nie
jest tak wielka jak ta, ale ludzie z
Castle Rock pac mi pensj za
wrzucanie rnych rybek na
patelni. Wiesz, o co mi chodzi?
Thadowi wydao si to
powanym pytaniem, nie tylko
banaln uwag rzucon dla
podtrzymania rozmowy.

- Tak, wiem. - Obaj


wiemy. Ja... i szczwany George.
- Musz si std zbiera, ale
wz patrolowy policji stanowej
bdzie parkowa pod twoim domem
dwadziecia cztery godziny, na
dob, a si to skoczy. Thad, ci
faceci
to
twardziele.
Gliny
nowojorskie potrafi opuci troch
gard, ale nie spodziewaj si tego
po facetach z patroli, ktrzy bd
si tob opiekowali. Nikt ju nie
zlekceway tego wira. Ty i twoja
rodzina nie bdziecie zmuszeni

samotnie stawi mu czoo. Jedni


zajm si rozpracowaniem sprawy,
a drudzy bd pilnowa ciebie i
twoich bliskich. Rozumiesz to,
prawda?
- Tak. Rozumiem. - I
pomyla: Dzi. Jutro. Za tydzie.
Moe za miesic. Ale za rok?
Mowy nie ma. Wiem. I on te wie.
Teraz nie dowierzaj temu, e
poszed po rozum do gowy i sobie
odpuci. Pniej... kiedy min
tygodnie i nic si nie wydarzy, nie
tylko roztropno kae im uwierzy,

rwnie gospodarno. George i ja


wiemy, e wiat zapycha wok
soneczka po swym zwykym torze
tak jak my, i kiedy tylko wszyscy
zajm si wrzucaniem na patelni
innych rybek, George zjawi si i
wrzuci na patelni mnie. Nas.

4
Pitnacie minut pniej
Alan nadal tkwi w koszarach
policji stanowej w Orono, nadal
przy telefonie, nadal ze suchawk
w rce. Usysza trzask. Moda

kobieta
odezwaa
si
z
przepraszajc nut w gosie:
- Czy moe pan jeszcze
troch
zaczeka,
dowdco
Pangborn? Komputer nie ma dzi
najlepszego dnia.
Alan rozway, czy nie
owieci jej, e jest szeryfem z
maego miasteczka, nie dowdc,
najwyszym oficerem placwki
policji stanowej, ale w kocu
puci ten tytu mimo uszu. Czsto
mylono jego funkcj.
- Jasne - powiedzia.

TRZASK!
Znw czeka ze suchawk
przy
uchu,
skazany
na
dwudziestowieczn wersj czyca.
Siedzia
w
ciasnym
pomieszczeniu biurowym na tyach
koszar. Gdyby przesun si jeszcze
bardziej na tyy, siedziaby w
krzakach. Pomieszczenie zalegay
zakurzone szafki z aktami. Jedno
biurko - model z pochylonym,
otwieranym blatem i dziur na
kaamarz - byo wygnacem ze
szkoy
podstawowej.
Alan

balansowa sobie nim na kolanach i


dla zabicia czasu przesuwa w ty i
w przd. Rwnoczenie obraca w
kko kartk papieru. Drobnym,
schludnym pismem zanotowa na
nim: Hugh Pritchard i pod
spodem: szpital okrgowy w
Bergenfield, New Jersey.
Myla o ostatniej rozmowie
z Thadem. Tej, podczas ktrej
opowiedzia mu, jak to dzielni
policjanci stanowi bd broni jego
i
jego
ony
przed
zym
wariatuciem, nazywajcym siebie

George'em
Starkiem.
Alan
zastanawia si, czy Thad uwierzy
tym sowom. Wtpliwe. Czowiek
utrzymujcy si z beletrystyki
wyczuje bajanie na mil.
No c, policjanci bd
starali si ochroni Thada i Liz,
nie ma dwch zda. Ale Alan nie
mg zapomnie tego, co wydarzyo
si w Bangor w 1985 roku.
Pewna kobieta zadaa
ochrony policyjnej i otrzymaa j,
kiedy zostaa dotkliwie pobita przez
yjcego z ni w separacji

maonka. Facet zagrozi, e wrci i


zabije, jeli ona zrealizuje swe
plany rozwodowe. Przez dwa
tygodnie jednak nie wykona ruchu.
Policja w Bangor zamierzaa
wanie wycofa stranikw, kiedy
maonek si objawi. Przyjecha
wozem z pralni, ubrany w zielone
lune spodnie, z napisem firmowym
na koszuli. Podszed do drzwi z
toboem bielizny. Policja moe i
rozpoznaaby faceta, nawet w stroju
roboczym, gdyby zjawi si
wczeniej, kiedy dopiero zaczynali

sub, ale tkwili tam dugo i jak


wreszcie si pokaza, nie zwrcili
na niego uwagi. Zapuka do drzwi i
gdy kobieta otworzya, wycign
bro z kieszeni spodni i odda
miertelny strza. Zanim gliniarze
ogarnli sytuacj i wygrzebali si z
wozu, facet podnis rczki do
gry. Dowd przestpstwa cisn w
krzak r. Nie zabijajcie mnie powiedzia spokojnie. - Ja ju
skoczyem. Okazao si, e
samochd i ubranie poyczy od
starego kolesia moczymordy, ktry

nawet nie wiedzia, e sprawca ma


na pieku z on.
Wniosek narzuca si sam:
jeli kto ma do ciebie zadr, to
wystarczy mu odrobina szczcia i
dostanie ci. Wemy Oswalda,
wemy Chapmana, wemy to, co ten
Stark zrobi ludziom w Nowym
Jorku.
TRZASK!
- Jest pan tam jeszcze,
dowdco? - spyta radonie
kobiecy
gos
ze
szpitala
okrgowego w Bergenfield.

- Tak - powiedzia. Jeszcze tu jestem.


- Mam informacj, o ktr
pan prosi. Doktor Hugh Pritchard
odszed na emerytur w 1978 roku.
Mam jego adres i numer telefonu w
Forcie Laramie, Wyoming.
- Mog je otrzyma?
Podaa mu dane. Alan
podzikowa, odoy suchawk i
wybra numer. Telefon Pritcharda
umilk w poowie pierwszego
dzwonka,
zacza
prac
automatyczna sekretarka, sczc

Alanowi do ucha nagrany tekst.


- Halo, tu Hugh Pritchard odezwa si chrapliwy gos.
Hm - pomyla Alan dobrze cho, e facet nie
wykitowa.
W kadym razie zrobiem
pierwszy krok we waciwym
kierunku.
- Helga i ja jestemy teraz
nieobecni w domu. Ja chyba gram
w golfa, Bg wie co porabia Helga.
- Rozleg si starczy, chrypliwy
mieszek. - Jeli masz wiadomo,

prosz mwi po usyszeniu


sygnau. Masz jakie p minuty.
BIIP!
- Doktorze Pritchard, tu
szeryf Alan Pangborn. Jestem
funkcjonariuszem policyjnym z
Maine.
Musz
z
panem
porozmawia na temat czowieka
nazwiskiem Thad Beaumont. W
1960 roku usun pan z jego mzgu
obc tkank. Mia wtedy jedenacie
lat. Prosz da mi zna do koszar
policji stanowej w Orono: 207 555 - 2121. Dzikuj.

Skoczy lekko spocony.


Przemawiajc
do
sekretarki
automatycznej, zawsze czu si jak
uczestnik teleturnieju, ktremu
koczy si czas.
Po co w ogle zawracam
sobie tym gow?
Poda
Thadowi
proste
wytumaczenie: procedura. Sam nie
mg si zadowoli tak prostym
wytumaczeniem,
poniewa
wiedzia, e to adna procedura.
Byoby to. zastosowanie si do
procedury - no, powiedzmy, e

byoby - gdyby ten Pritchard


operowa faceta, ktry mwi o
sobie Stark .
(tylko, e on ju tak nie
mwi, on mwi, e wie, kim
naprawd jest)
ale byo inaczej. Pritchard
operowa Beaumonta, a zreszt mia
go pod noem dwadziecia osiem
lat temu.
Wic dlaczego?
Poniewa wszystko byo tu
nie w porzdku, oto dlaczego.
Odciski palcw byy nie w

porzdku,
grupa
krwi
na
niedopakach
papierosowych,
poczenie rozsdku i zbrodniczej
furii, uparte utrzymywanie przez
Thada i Liz, e pseudonim yje.
Zwaszcza to. Przy czym takim
moga si upiera tylko parka
szajbusw. I teraz doszo jeszcze
co, co byo nie w porzdku.
Policja stanowa przyja bez
adnego oporu twierdzenie faceta,
e wiem, kim naprawd jest.
Wszystko to byo dla Alana tak
autentyczne jak trzydolarwka. Na

mil czu oszustwo, nabieranie


gocia, wpuszczanie w maliny.
Zastanawia si, czy aby na
pewno poszukiwany zrobi ju
sobie wystarczajco dobrze.
Ale nic z tego nie
odpowiada na jedno pytanie szeptao mu co w umyle. Dlaczego w ogle zawracasz sobie
tym gow? Dlaczego dzwonisz do
Fortu Laramie, Wyoming, i szukasz
starego doktorka, ktry najpewniej
ma ju demencj i nie pamita
Thada Beaumonta?

Poniewa nie mam nic


lepszego do roboty - odpowiedzia
sam sobie z irytacj. - Poniewa
mog zadzwoni std, nie naraajc
si na sarkanie burmistrza z
powodu cholernych opat za
midzymiastowe. I poniewa oni w
to wierz - Thad i Liza. To
wariactwo, pewnie, ale pod kadym
innym wzgldem robi wraenie
cakiem normalnych... i do cholery,
oni w to wierz. Co nie znaczy, e
ja wierz!
I nie wierzy.

Nie wierzy?
Czas mija powoli. Doktor
Pritchard nie oddzwoni. Ale
niebawem po smej gotowe byy
wykresy gosowe i okazay si
zdumiewajce.

5
Wyglday zupenie inaczej,
ni Thad oczekiwa.
Spodziewa
si
kartki
papieru milimetrowego pokrytego
ostrymi szczytami i dolinami, ktre
Alan bdzie stara si im wyjani.

On i Liza bd mdrze kiwa


gowami, jak to ludzie suchajcy
tumaczenia
rzeczy
zbyt
skomplikowanej, by j zrozumie,
wiadomi, e jeli o co zapytaj,
odpowied skouje ich do reszty.
Alan jednak pokaza im
dwie kartki zwyczajnego biaego
papieru. Przez rodek kadej biega
pojedyncza linia. Znalazo si tam
kilka ostrych zygzakw, zawsze
podwjnych lub potrjnych, ale
przewanie linie byy agodnymi
(cho
mocno
nieregularnymi)

sinusoidalni. Wystarczyo popatrze


goym okiem, aby stwierdzi, e s
identyczne albo prawie identyczne.
- To wszystko? - spytaa
Liza.
- Nie do koca - powiedzia
Alan. - Patrzcie. - Zoy kartki
razem. Mia przy tym min
prestidigitatora
demonstrujcego
wyjtkowo
ciekaw
sztuczk.
Podnis do wiata. Thad i Liza
patrzyli uwanie na zoone kartki.
- Faktycznie - odezwaa si
Liza cichym, zdumionym gosem. -

Takie same.
- Hm... nie cakiem powiedzia Alan i wskaza na trzy
miejsca, w ktrych wykresy
spodniej kartki wyamyway si
minimalnie ze wsplnego kursu.
Jedno wyamanie szo bardziej w
gr w stosunku do grnej kartki,
pozostae dwa w d. We
wszystkich trzech przypadkach
nastpowao to przy zygzakach.
Sinusoidy pasoway do siebie
idealnie. - Rnice uwidaczniaj
si u Thada i jedynie w chwilach

zdenerwowania. - Alan stukn po


kolei palcem we wszystkie
wyamania. - Tu: Czego chcesz,
skurwysynu. Czego ty, kurwa,
chcesz. I tu: To cholerne
kamstwo i wiesz o tym dobrze. I
wreszcie tu: Przesta kama, do
cholery. W tej chwili wszyscy
fachowcy pracuj nad tymi trzema
drobnymi rnicami, bo fachowcy
trzymaj si zaoenia, e adne
dwa wykresy gosowe nigdy nie s
podobne. Ale fakt faktem - Stark
podczas rozmowy nie okaza

zdenerwowania. Dra od pocztku


do koca by chodny, spokojny i
opanowany.
- Taaa... - potwierdzi Thad.
- By na luzie, jakby popija
lemoniad.
Alan
zoy
wykresy
gosowe na maym stoliczku.
- Nikt w kwaterze gwnej
policji stanowej nie wierzy, e to
naprawd mog by rne wykresy
gosowe, nawet przy tych drobnych
rnicach. Przyszy z Waszyngtonu
byskawicznie. Przyjechaem tak

pno dlatego, e ekspert w


Augusta, kiedy je zobaczy, zada
kopii
tam.
Wysalimy
j
normalnym rejsem Eastern Airlines
z Bangor, a oni przepucili to przez
gadet,
na
ktry
mwi
wzmacniacz.
Suy
do
odrnienia
gosu
nagranego
bezporednio od nagrania nagrania.
- Znaczy, odrnia ycie od
kina - powiedzia Thad. Siedzia
przy kominku i popija pepsi.
Liza
po
obejrzeniu
wykresw wrcia do kojca.

Usiada po turecku na pododze,


pilnujc, by William i Wendy nie
stuknli si gwkami. Bobasy
obadyway sobie nawzajem stpki.
- Po co to robili?
Alan wskaza kciukiem na
Thada, ktry umiecha si kwano.
- Twj m wie.
Thad zwrci si do Alana:
- Przy niewielkiej rnicy
zygzakw mog przynajmniej buja
samych siebie, e nagrali dwa rne
gosy, nawet jeli w gruncie rzeczy
wiedz co innego - o to ci chodzio,

nie?
- Mhm. Cho nigdy nie
syszaem, eby wykresy gosowe
byy choby w najmniejszym
stopniu rwnie podobne. - Wzruszy
ramionami. - Nie mam tak
wielkiego dowiadczenia jak faceci
z FOLE. Oni yj z badania tych
spraw. Nie porwnuj si nawet z
facetami z Augusty, ktrzy maj
bogat praktyk - znaj si na
wykresach gosowych, liniach
papilarnych,
odciskach
stp,
ladach k. Ale czytam literatur

fachow i byem na miejscu, kiedy


przyszy te wyniki. Tak, bujaj
samych siebie, ale bez przekonania.
- Wic znaleli trzy drobne
rnice, ale to za mao. Problem
polega na tym, e ja byem
zdenerwowany, a Stark nie. Wic
skorzystali ze wzmacniacza liczc,
e pomoe im wybrn z sytuacji.
Liczyli, prawd mwic, na to, e
kwestie Starka oka si nagraniem.
Moe mojego autorstwa. - Podnis
brew patrzc na Alana. - Wygraem
duszonego kurczaka?

- Nie tylko. Wygrae


serwis na sze osb i wycieczk
na Cyter.
To
najbardziej
zwariowana
rzecz,
jak
kiedykolwiek syszaam - chodno
owiadczya Liza.
Thad zamia si bez
specjalnego rozbawienia.
- Caa ta sprawa jest
zwariowana. Myleli, e mog
zmienia gos jak Rich Little... albo
Mel Blanc. Pomys zakada, e
nagrywam tam z gosem George'a

Starka, zostawiam pauzy tam, gdzie


mog odpowiedzie w obecnoci
wiadkw
wasnym
gosem.
Oczywicie musz kupi gadet,
ktry
podczy magnetofon
k a s e t o w y do
automatu
telefonicznego.
Takie
rzeczy
istniej, prawda, Alan?
- A pewnie. S dostpne w
kadym sklepie z elektronicznymi
czciami
zamiennymi
albo
dzwonisz na koszt rozmwcy pod
numer, ktry pojawi si na twoim
ekranie,
telefonistki s w

gotowoci!
- Zgadza si. Potrzeba mi
tylko wsplnika - kogo zaufanego,
kto
uda
si
na
Dworzec
Pensylwaski, podczy magnetofon
do tego automatu, ktry jest
najrzadziej uywany, i o waciwej
porze zadzwoni do mnie do domu.
Wtedy... Ale jak zapaci za
rozmow? O tym zapomniaem. Nie
dzwoni na koszt rozmwcy.
Uy
twojej
karty
kredytowej - powiedzia Alan. - Na
pewno
dae
j
swojemu

wsplnikowi.
- Taaa... oczywicie. Kiedy
zacza si ta polka, musiaem
zrobi tylko dwie rzeczy. Po
pierwsze, naleao samemu odebra
telefon. Po drugie, naleao nie
zapomnie swoich kwestii i rzuca
je w odpowiednich miejscach.
Spisaem si znakomicie, co, Alan?
- Taaa... fantastycznie.
- Mj wsplnik odwiesza
suchawk wtedy, kiedy powinien.
Odcza magnetofon od aparatu,
pakuje pod pach...

- Gdzie tam, wrzuca do


kieszeni - powiedzia Alan. Produkuj teraz taki klasa towar, e
nawet CIA zamawia u nich sprzt
przez telefon.
- Dobra, wrzuca do kieszeni
i po prostu odchodzi. W ten sposb
odbywa si konwersacja, podczas
ktrej jestem zarwno widziany, jak
i
syszany.
Rozmawiam
z
czowiekiem odlegym o piset
mil, czowiekiem o innym gosie w istocie ma ciut poudniowy
akcent - ale ktrego wykres

gosowy okazuje si identyczny z


moim. Numer jak z odciskami
palcw, tylko e jeszcze lepszy. Popatrzy na Alana szukajc
potwierdzenia.
- Jury po zastanowieniu powiedzia Alan - przyznaje ci w
nagrod bezpatn wycieczk do
Portsmouth.
- Dzikuj.
- Ale nie ma za co.
- To nie jest wariactwo powiedziaa Liza - to po prostu
niewiarygodne. Myl, e ci

wszyscy ludzie powinni si dobrze


stukn...
Podczas
gdy rozmowa
przykua jej uwag, blinitom
wreszcie udao si zderzy
gwkami. Podniosy zdrowy ryk.
Liza wzia na rce Williama. Thad
pospieszy na ratunek Wendy.
Kryzys zaegnano i Alan
powiedzia:
- To niewiarygodne, jak
najbardziej. Wy o tym wiecie, ja o
tym wiem i oni te o tym wiedz.
Ale Conan Doyle woy w usta

Sherlocka Holmesa jedn wielk


prawd o wykrywaniu zbrodni:
kiedy wyeliminujesz wszystkie
sprzeczne z logik wyjanienia,
zostanie ci odpowied... choby
bya
najbardziej
nieprawdopodobna.
- Chyba orygina brzmia
nieco
bardziej
elegancko
powiedzia Thad.
Alan
umiechn
si
szeroko.
- Pierdol si.
- Moe wam to si wydaje

mieszne, ale nie mnie powiedziaa Liza. - Thad musiaby


zwariowa, eby zrobi co
takiego. Oczywicie policja moe
wyobraa sobie, e oboje jestemy
zwariowani.
- Nic takiego nie myli - z
powag
stwierdzi
Alan
przynajmniej jeszcze nie, i nie
pomyli, dopki zachowacie swoje
co dziksze opowiastki dla siebie.
- A co z tob, Alanie? wtrci Thad. - Ty poznae
wszystkie nasze dzikie opowiastki -

i co sobie mylisz?
- Nie uwaam was za
wariatw. Wszystko byoby duo
prostsze, gdybym w to wierzy. Nie
wiem, co tu jest grane.
- A czego dowiedziae si
od doktora Hume'a? - spytaa Liza.
- Nazwiska lekarza, ktry
operowa Thada - odpowiedzia
Alan. - Hugh Pritchard. Czy brzmi
ci to znajomo, Thad?
Thad zmarszczy czoo i
zastanawia si. Wreszcie rzek:
- Chyba tak... ale moe tylko

bujam samego siebie. To byo


dawno temu.
Liza pochylia si w przd,
oczy jej byszczay; William
zagulgota do ojca z bezpiecznego
schronienia na kolanach matki.
Co
ci
Pritchard
powiedzia?
- Nic. Odezwaa si
automatyczna sekretarka - co
pozwala mi zaoy, e facet
jeszcze yje - i to wszystko.
Zostawiem wiadomo.
Liza wyprostowaa si na

fotelu, wyranie zawiedziona.


- Co z moimi wynikami? zapyta Thad. - Czy Hume ju co
dosta? A moe ukrywa je przed
tob?
- Powiedzia, e jeli
dostanie wyniki, ty poznasz je
pierwszy
oznajmi
Alan.
Wyszczerzy zby. - Doktor Hume
wydawa si raczej obraony
sugesti, e ma cokolwiek zdradzi
szeryfowi okrgowemu.
- Taki jest George Hume. Thad si umiechn. - Na drugie

ma Zrzda.
Alan poprawi si w fotelu.
- Chciaby co do picia? zapytaa go Liza. - Piwa, pepsi?
- Nie, dziki. Wrmy do
tego, w co policja stanowa wierzy,
a w co nie wierzy. Nie wierzy, e
ktre z was jest w to zamieszane,
ale rezerwuje sobie prawo, aby
wierzy,
e
moecie
by
zamieszani. Wie, e nie moe tobie,
Thad,
przypisa
roboty
z
wczorajszej nocy i dzisiejszego
przedpoudnia. Mg to zrobi twj

wsplnik, tu zgoda - na przykad


osoba, ktra wykonaa numer z
magnetofonem - ale nie ty. Ty bye
tu.
- Co z Dari Gates? - cicho
zapyta Thad. - T urzdniczk,
ktra pracowaa w dziale gwnego
ksigowego?
Nie
yje.
Ciko
okaleczona, tak jak on sugerowa,
ale
najpierw
zastrzelona
pojedynczym strzaem w gow.
Nie cierpiaa.
- To kamstwo.

Alan zamruga.
- Nie wypuci jej z rk tak
tanio. Nie po tym, co zrobia dla
Clawsona. Ona pierwsza doniosa.
Clawson pomacha jej przed nosem
jak sumk - niezbyt wielk,
sdzc po stanie jego finansw - a
ona w odpowiedzi pucia farb.
Wic nie opowiadaj mi, e
zastrzeli j, zanim porn, i e nie
cierpiaa.
- W porzdku - zgodzi si
Alan. - Nie byo tak. Chcecie
wiedzie, jak naprawd byo?

Nie
natychmiast
powiedziaa Liza.
Na
moment
zapada
przygniatajca
cisza.
Nawet
blinita zdaway si j wyczuwa.
Spojrzay na siebie z wielk
powag. Wreszcie odezwa si
Thad:
- Pozwl, e powtrz
pytanie. Co mylisz ty? Co mylisz
teraz?
- Nie mam adnej teorii.
Wiem, e nie nagrae wypowiedzi
Starka, bo wzmacniacz nie wykry

szumu tamy, a po podniesieniu


poziomu sycha megafony Dworca
Pensylwaskiego informujce, e
Pielgrzym do Bostonu stoi na
peronie trzecim. Tego popoudnia
Pielgrzym faktycznie odjeda z
trzeciego. Ludzie zaczli wsiada o
drugiej dwadziecia sze, co
idealnie zbiega si z twoj
pogaduszk. Ale to mi nawet
niepotrzebne. Gdyby sowa Starka
zostay nagrane na tam, zaraz po
przyjciu zapytalibycie mnie, co
wykazao wzmocnienie. adne z

was tego nie zrobio.


- Tyle danych i nadal nie
wierzysz - powiedzia Thad. - Ale
ruszyo ci - ruszyo tak, e
naprawd chcesz dopa doktora
Pritcharda - z tym e nie potrafisz
doj do sedna wydarze. - Czu
tak bezradno i udrczenie, e
nawet sysza je w swym gosie.
- Facet przyzna, e nie jest
Starkiem.
- O, tak. Okaza wielk
szczero w tym wzgldzie zamia si Thad.

- Zachowujesz si tak, jakby


ci to nie zaskoczyo.
- Bo nie. A ciebie
zaskoczyo?
- Szczerze mwic, tak.
Zaskoczyo. Facet zada sobie tyle
trudu stwarzajc wraenie, e macie
te same linie papilarne, ten sam
wykres gosowy...
- Alan, zaczekaj sekundk powiedzia Thad.
Alan
zamilk,
patrzc
pytajco na Thada.
- Powiedziaem ci dzi

przed poudniem, e moim zdaniem


George Stark moe by sprawc
tych
czynw.
Nie
moim
wsplnikiem, nie psychem, ktremu
jakim sposobem - midzy atakami
morderczej dzy i fugami - udao
si wynale sposb na noszenie
linii papilarnych innych ludzi. I nie
uwierzye mi. Czy teraz wierzysz?
- Nie, Thad. Chciabym mc
powiedzie ci co innego, ale sta
mnie tylko na to: wierz, e ty
wierzysz. - Przesun wzrok na
Liz. - e oboje wierzycie.

- Musz spojrze w twarz


prawdzie,
skoro
jest
prawdopodobne, e uciekanie przed
ni moe mnie zabi - powiedzia
Thad. - Mnie i ca moj rodzin.
Wic robi mi si lej na sercu,
kiedy sysz cho tyle, e nie masz
teorii. Zrozum, odciski palcw i
wykres gosowy nic nie znacz i
Stark o tym wie. Mw co chcesz o
eliminowaniu
wszystkiego
sprzecznego
z
logik
i
akceptowaniu tego, co zostaje,
choby
najbardziej

nieprawdopodobnego, ale nie w


tym rzecz. Ty nie akceptujesz
Starka, a on jest wanie tym, co
pozostaje po wyeliminowaniu
reszty! Pozwl, e ujm to tak,
Alan: kiedy masz guza mzgu,
idziesz do szpitala na operacj,
nawet gdyby szanse przeycia byy
bardzo marne.
Alan
otworzy
usta,
potrzsn gow i zamkn usta.
Thad nagle poczu si tak, jakby nie
wychodzi z tego pokoju przez cae
swoje dorose ycie. Sysza

tykanie
zegara,
cichutkie
gaworzenie blinit, ale przede
wszystkim cisz.
- Z jednej strony masz tak
liczb dowodw, e mgby
miao walczy w poszlakowej
rozprawie sdowej - podj
agodnym gosem Thad. - Z drugiej
za
masz nie
potwierdzone
zapewnienie gosu w telefonie, e
on przejrza na oczy i teraz wie,
kim jest. A jednak zamierzasz
zignorowa dowody na korzy
tego zapewnienia.

- Nie, Thad. To nieprawda.


W tej chwili nie akceptuj adnych
zapewnie - ani twoich, ani twojej
ony, a ju najmniej czowieka,
ktry zadzwoni. Jestem otwarty na
wszystkie moliwoci.
Thad wskaza przez rami
kciukiem w kierunku okna. Za
agodnie powiewajcymi zasonami
wida byo wz policji stanowej,
nalecy
do
funkcjonariuszy
pilnujcych domu Beaumontw.
- A co z nimi? Czy oni s
otwarci na wszystkie moliwoci?

Modl si do Boga, eby zosta z


nami, Alanie - wol ci od armii
policjantw stanowych, bo ty
przynajmniej masz na wp otwarte
jedno oko. Oni maj oba mocno
zamknite.
- Thad...
- Dajmy spokj. To prawda.
Wiesz o tym... i on te. On bdzie
czeka. A kiedy wszyscy uznaj, e
jest po wszystkim i Beaumontowie
s bezpieczni, kiedy caa policja
zwinie namioty i si wyniesie,
zjawi si George Stark.

Zamilk, twarz mia ponur,


wyraajc wiele uczu. Alan
odczyta z niej al, zdecydowanie i
lk.
- Powiem co wam obojgu.
Dobrze wiem, czego on chce. Chce,
ebym znw napisa krymina, pod
ktrym podpisze si Stark prawdopodobnie
krymina
o
Alexisie Maszynie. Nie wiem, czy
zdoabym napisa tak powie,
ale gdybym uwaa, e to co da,
dzi wieczr cisnbym do kosza
Zotego psa i zacz pisa krymina.

- Thad, nie! - zawoaa Liza.


- Nie martw si powiedzia. - To by mnie zabio.
Nie pytaj, skd to wiem, po prostu
wiem. Ale nawet gdyby moja
mier moga zamkn wszystko,
podjbym si pisania. Nie sdz
jednak, eby si na tym skoczyo.
Bo wtpi, aby on by czowiekiem.
Alan milcza.
- A wic...! - Thad
przemwi tak, jakby zamyka
wany etap negocjacji. - Tak to
wyglda. Nie mog, nie bd, nie

powinienem. Wic on si zjawi. A


kiedy si zjawi, Bg wie co
nastpi.
- Thad - rzek Alan, czujc
si niezrcznie - potrzebujesz
spojrzenia z dystansu, to wszystko.
A kiedy ci si to uda, wikszo
problemw po prostu... zniknie jak
zdmuchnita. Jak kulka mlecza. Jak
zy sen po rannym przebudzeniu.
Nie
potrzeba
nam
spojrzenia z dystansu - powiedziaa
Liza. Zobaczyli, e pacze cicho, w
jej oczach pojawiy si zy. -

Potrzeba nam kogo, kto da mu w


czap.

6
Alan wrci do Castle Rock
noc. Do domu dotar tu po
drugiej. Wlizn si jak najciszej.
Zauway,
e
Annie
znw
zapomniaa
wczy
alarm
przeciwwamaniowy. Nie zawraca
jej drobiazgami gowy - ostatnio
migreny nawiedzay j do czsto ale na to chyba bdzie musia
zwrci jej uwag.

Szed
na
gr
w
skarpetkach. Porusza si tak
pynnie, jakby unosi si nad
stopniami. Niezaprzeczalny wdzik
jego ruchw by dokadnym
przeciwiestwem
niezdarnoci
Thada Beaumonta. Alan rzadko
ujawnia t cech; wydawa si
jakby
zaenowany
tajemnymi
umiejtnociami swego ciaa. Teraz
w zalegajcej dom ciszy nie musia
si kry, sun wic jak cie z
niemal makabryczn gracj.
W
poowie
schodw

zatrzyma si... i wrci na parter.


Mia ma dziupl przylegajc do
schowka na mioty. Stao tam tylko
biurko i troch pek z ksikami,
ale to zaspokajao jego potrzeby.
Stara si nie zamienia domu w
drugi posterunek. Nie zawsze mu
si to udawao, ale stara si pilnie.
Zamkn drzwi, zapali
wiato i popatrzy na telefon.
Chyba nie zamierzasz tego
zrobi? - zapyta sam siebie. Przecie w Grach Skalistych jest
prawie pnoc, a facet nie jest

zwykym lekarzem na emeryturze,


jest neurochirurgiem na emeryturze.
Obudzisz go i gotw zmiesza ci z
botem.
Ale Alan, pomyla o
oczach Lizy Beaumont - ciemnych,
przestraszonych
oczach
i
zdecydowa
si
zrobi,
co
zamierza. Moe nawet si to na co
przyda,
telefon pn
nocy
potwierdzi wag sprawy i zmusi
doktora
Pritcharda
do
zastanowienia. Potem zadzwoni do
niego o rozsdniejszej porze.

Kto wie - pomyla bez


zbytniej nadziei (ale z lekkim
rozbawieniem) - moe brakuje mu
telefonw w rodku nocy.
Wyj kawaek kartki z
kieszeni bluzy mundurowej i
wycisn numer Hugha Pritcharda w
Forcie Laramie. Zrobi to na
stojco, przygotowujc si na
chrapliwy wybuch gniewu.
Niepotrzebnie
si
przejmowa;
sekretarka
automatyczna wczya si po takim
samym sekundowym dzwonku i

przekazaa, informacj.
Odoy
suchawk
zamylony, siad za biurkiem.
Przykryta abaurem lampa na
gitym ramieniu kada okrg
plam wiata na blat biurka i Alan
zabawi si rzucaniem cieni krlika, psa, jastrzbia, nawet
cakiem udanego kangura. Jego rce
miay ten sam urok, ktrym
promieniowaa reszta ciaa, kiedy
by sam i nie mia zaj. Dziki tym
niesamowicie ruchliwym palcom
zwierzta maszeroway pochodem

przez drobny krg wiata lampy;


jedno przemieniao si w drugie. Ta
krtka
rozrywka
zawsze
fascynowaa i bawia dzieci, czsto
leczya samego Alana z niepokoju.
Nie dzi.
Doktor Pritchard nie yje.
Stark te go dopad.
Oczywicie,
e
to
nieprawdopodobiestwo.
Gdyby
kto przystawi Alanowi bro do
skroni, uwierzyby w istnienie
ducha, ale nie w istnienie
zowrogiego ducha - Supermana,

ktry moe przej cay kontynent


jednym krokiem. Alan potrafi
wymyli kilka niezych przyczyn,
dla ktrych kto wcza na noc
automatyczn sekretark. Chociaby
po to, eby nie by niepokojony
przez
dzwonicych
pno
nieznajomych w rodzaju szeryfa
Alana J. Pangborna z Castle Rock,
Maine.
Taaa... ale on nie yje. I
jego ona te nie yje. Jak jej byo?
Helga. Ja chyba gram w golfa, Bg
wie co porabia Helga. Ale ja

wiem, co porabia Helga, wiem, co


oboje porabiacie. Broczycie krwi
z podernitych garde, a na cianie
waszej bawialni, daleko w Krainie
Bezkresnego Nieba, jest napis:
WRBLE ZNW FRUWAJ.
Alan zadygota. To bya
wariacka myl, ale i tak zadygota.
Drenie szarpno ciaem szeryfa
jak ostry drut.
Przywoa
central
Wyoming, dosta numer biura
szeryfa w Forcie Laramie i
zadzwoni
tam.
Dyspozytor

odpowiedzia na wp picym
gosem. Alan przedstawi si,
powiedzia, z kim usiowa si
porozumie, i poda jego adres.
Zapyta,
czy
maj
doktora
Pritcharda i jego on w swojej
rubryce
wakacyjnej.
Gdyby
lekarz z on faktycznie udali si na
wakacje - a wanie zaczyna si
okres wyjazdw - prawdopodobnie
poinformowaliby o tym lokalnych
strw prawa i poprosili o
zwrcenie uwagi na pusty dom.
- Hm, moe zechciaby

poda mi swj numer? - spyta


dyspozytor. Oddzwoni z
informacj.
Alan westchn. Taka bya
standardowa procedura. Kolejne
sranie w bani, eby nie przesadzi
z elegancj. Dyspozytor nie pali
si z podaniem informacji, dopki
nie bdzie pewien, e Alan jest tym,
za kogo si podaje.
- Nie - powiedzia. Dzwoni z domu i jest rodek
nocy...
- Tu te jest kawaek czasu

do poudnia, szeryfie Pangborri usysza lakoniczn odpowied.


Alan weschn.
- Nie wtpi, e to prawda,
i nie wtpi, e twoja ona i dzieci
nie pi na grnym pitrze biura
szeryfa. Przyjacielu, zrb rzecz
nastpujc: zadzwo do koszar
policji stanowej w Oxfordzie,
Maine - podyktuj ci numer - i
sprawd mnie. Podadz ci mj
subowy numer identyfikacyjny.
Odezw si w jakie dziesi minut
i sprawdzimy haso.

Wal
powiedzia
dyspozytor, ale nie wydawa si
uszczliwiony. Alan uzna, e mg
oderwa faceta od nocnego
programu
telewizyjnego
albo
ostatniego numeru Penthouse'a. A o co chodzi? - zapyta policjant,
powtrzywszy numer koszar policji
stanowej w Oxfordzie.
- Prowadz ledztwo w
sprawie o morderstwo i rzecz jest
pilna. Nie zawracam ci gowy
moim zdrowiem, przyjacielu. Odoy suchawk.

Siedzia za biurkiem, rzuca


cienie zwierztek i czeka, a
sekundnik obiegnie tarcz zegarka
dziesi razy. Trwao to bardzo
dugo.
Wskazwka
koczya
dopiero pit rund, gdy drzwi
gabinetu otworzyy si i wesza
Annie. Miaa na sobie rowy
szlafroczek i w jej postaci byo co
z ducha. Znw poczu, jak rodzi si
w nim drenie, jakby spojrza w
przyszo
i
zobaczy
co
niemiego. Nawet gronego.
Jak bym si czu, gdyby to

do mnie on mia zadr? - nagle


przyszo mu na myl. Do mnie,
Annie, Toby'ego i Todda? Jak bym
si czu, gdybym wiedzia - kim on
jest... i nikt mi nie wierzy?
- Alanie, czemu siedzisz tu
tak pno?
Umiechn si, wsta i
pocaowa swobodnie on.
- Czekam, eby dziaanie
narkotyku ustao, o nic wicej nie
chodzi.
- Nie, pytam powanie - czy
to ta sprawa z Beaumontem?

Taaa...
Usiowaem
dopa lekarza, ktry moe co o
tym wie. U niego odzywa si tylko
automatyczna sekretarka, wic
zadzwoniem do biura szeryfa, by
si dowiedzie, czy maj go w
rubryce
wakacyjnej.
Facet
pewnie sprawdza, czy jestem osob
godn zaufania. - Popatrzy na
Annie z ostronym zafrasowaniem. Jak si czujesz, skarbie? Gowa ci
dokucza?
- Nie, ale usyszaam, jak
przyjechae. - Umiechna si. -

Kiedy chcesz, potrafisz by


najcichszym mczyzn na wiecie,
ale
nic
nie
poradzisz
z
samochodem.
Uciska j.
- Masz ochot na filiank
herbaty? - zapytaa.
- Bro Boe. Wypibym
szklank mleka, jeli jeste tak
dobra.
Zostawia go i wrcia po
chwili z mlekiem.
- Jaki jest pan Beaumont?
Kilkakrotnie widziaam go w

miecie. Jego ona od czasu do


czasu przychodzi do firmy, ale z
nim nigdy nie rozmawiaam.
Firm
by
zakad
galanteryjno - krawiecki Szyjemy
Jak Nikt, ktrego wacicielk i
kierowniczk bya Polly Chalmers.
Annie Pangborn pracowaa tam na
niepenym etacie od czterech lat.
Alan zastanowi si nad
odpowiedzi.
- Lubi go - powiedzia
wreszcie. - Nie od pocztku miaem go za zimn ryb. Ale

zastaem go w cikiej sytuacji. Jest


po prostu... oderwany od ycia.
Moe z powodu tego, co robi.
- Bardzo podobay mi si
jego obie ksiki - powiedziaa
Annie.
Unis brwi.
- Nie wiedziaem, e je
czytaa.
- Nigdy nie pytae, Alanie.
A kiedy wybucha ta bomba z
pseudonimem, sprbowaam wzi
si do ktrej z tych innych. Zmarszczya nosek z obrzydzeniem.

- Niedobra?
- Okropna. Baam si przy
niej. Nie skoczyam. Nigdy bym
nie uwierzya, e napisa j ten sam
czowiek.
A wiesz co, dziecinko? pomyla Alan. - On te nie
wierzy.
- Powinna wraca do ka
- powiedzia - bo znw si
obudzisz z waleniem w skroniach.
Potrzsna gow.
- Myl, e Migrenowy
Potwr przepad, przynajmniej na

chwil. - Przyjrzaa si mowi


spod opuszczonych rzs. - Nie
zasn, dopki si nie zjawisz... jeli
oczywicie nie zjawisz si zbyt
pno.
Uj
jej
pier przez
szlafroczek i pocaowa rozchylone
usta.
- Bd na grze najszybciej,
jak tylko potrafi.
Wysza i Alan stwierdzi, e
mino ponad dziesi minut.
Zadzwoni do Wyoming i usysza
tego
samego
zaspanego

dyspozytora.
- Mylaem, e zapomniae
o mnie, przyjacielu.
Bynajmniej
odpowiedzia Alan.
- Zechciaby poda mi
swj
numer
identyfikacyjny,
szeryfie?
- 109 - 44 - 205 - ME.
Wygldasz na
nie
podrabiany artyku, zgadza si.
Przepraszam, e o tak pnej porze
zmuszam ci do tych wszystkich
bzdur, szeryfie Pangborn, ale mam

nadziej, e rozumiesz.
- Rozumiem. Co moesz mi
powiedzie
o
doktorze
Pritchardzie?
- Figuruje razem z on w
rubryce
wakacyjnej,
jak
najbardziej
powiedzia
dyspozytor. - S w parku
Yellowstone na kempingu a do
koca miesica.
No i masz - pomyla Alan.
- A widzisz? Siedzisz tu w rodku
nocy i boisz si wasnego cienia.
adnych
podcitych
garde.

adnych napisw na cianie.


Dwjka staruszkw pojechaa sobie
na wycieczk kempingow.
Ale nie poczu wielkiej ulgi.
Zapowiadao si, e doktor
Pritchard
bdzie
czowiekiem
trudno uchwytnym co najmniej
przez kilka tygodni.
- Gdybym chcia przekaza
facetowi wiadomo, czy sdzisz,
e daoby si to wykona? - spyta
Alan.
- Myl, e tak - powiedzia
dyspozytor. - Zadzwo do obsugi

parku Yellowstone. Wiedz, gdzie


jest albo gdzie powinien by. To
moe troch potrwa, ale pewnie ci
go znajd. Zetknem si z nim kilka
razy. Wyglda na strawnego
dziadka.
- Hm, dobrze wiedzie odpar Thad. - Dziki za uyczenie
swojego czasu.
- Nie ma o czym mwi, po
to tu jestemy.
Alan usysza lekki szelest
kartek i wyobrazi sobie, jak p
kontynentu dalej anonimowy facet

siga po Penthouse'a.
- Dobrej nocy - powiedzia.
- Dobrej nocy, szeryfie.
Alan pooy suchawk,
siedzia przez chwil, wyglda
przez okno swojej dziupli w
ciemno.
On tam gdzie jest.
Gdziekolwiek.
I
wci
si
przyblia.
Alan
po
raz
wtry
zastanowi si, jak by si czu,
gdyby to jego ycie - i ycie Annie
oraz dzieci - byo zagroone.

Zastanawia si, jak by si czu,


gdyby o tym wiedzia, a nikt mu nie
wierzy.
Znw zrobie sobie w
domu drugi posterunek, kochanie usysza w wyobrani gos Annie.
I to bya prawda. Pitnacie
minut temu by przekonany - jego
nerwy byy przekonane, jeli nie
umys - e Hugh i Helga Pritchard
le martwi w kauy krwi. To
okazao si nieprawd; tej nocy
pi spokojnie pod niebem penym
gwiazd w parku narodowym

Yellowstone. To byoby na tyle z


intuicj; jako wystawia ci do
wiatru.
Tak bdzie si czu Thad,
kiedy dojdziemy, co tu si
naprawd dzieje - pomyla. Kiedy
odkryjemy,
e
wytumaczenie, cho niezwyke,
jest zgodne z prawami natury.
Naprawd w to wierzy?
Tak,
zdecydowa
naprawd. Przynajmniej umys to
potwierdza. Nerwy mniej.
Alan dopi mleko, zgasi

lampk i poszed na gr. Annie


cigle nie spaa, a jej nago bya
boska. Wzia go w ramiona i Alan
z zadowoleniem pogry si w
cakowitym zapomnieniu.

7
Stark zatelefonowa dwa dni
pniej. Thad Beaumont by wtedy
U Dave'a. W tym zacisznym
sklepiku oddalonym o ptorej mili
robio si wietne zakupy, kiedy
jazda do supermarketu w Brewer
wydawaa si zawracaniem gowy.

Thad pojecha tam w pitek


wieczr po transporterek pepsi,
chrupki i krem do krakersw.
Towarzyszy
mu
jeden
z
policjantw
opiekujcych
si
rodzink. By dziesity czerwca,
wp do sidmej, cakiem jasno.
Lato, cudowna zielona dziwka,
zajechao do Maine.
Gliniarz siedzia w wozie, a
Thad wszed do sklepu. Wzi
pepsi i przeglda bogaty wybr
sosw (moge wybra ulubiony
maowy, a jak nie lubie

ulubionego maowego, ulubiony


cebulowy),
kiedy
zadzwoni
telefon.
Thad od razu zareagowa i
podnis gow: No tak!
Stojca za lad Rosalie
odebraa, powiedziaa halo,
posuchaa, wycigna w kierunku
Thada suchawk, dokadnie tak jak
to przewidzia. Znw ogarno go
senne uczucie presque vu.
- Telefon, panie Beaumont.
By cakiem spokojny. Serce
potkno si raz, ale tylko raz.

Teraz truchtao zwykym rytmem.


Nie poci si.
I nie sysza ptakw.
Nie czu cienia strachu i
wciekoci, jakie miotay nim trzy
dni wczeniej. Nie pyta Rosalie,
czy to ona prosi o zakup tuzina
jajek, a moe kartonu soku
pomaraczowego. Wiedzia, kto
dzwoni.
Sta akurat przy komputerze
lotto Megabucks. Jasnozielony
ekran informowa, e w zeszym
tygodniu nie byo zwycizcy i bank

wynosi cztery miliony dolarw.


Thad wzi suchawk od Rosalie i
powiedzia:
- Witaj, George.
- Witaj, Thad. - Gos nie
straci lekkiego poudniowego
akcentu, ale gwarowy nalot
wiejskiego cioka cakowicie znik.
I dopiero teraz Thad uwiadomi
sobie, jak subtelnie, a jednoczenie
wyrazicie, Starkowi udao si
przekaza sygna cze - chopoki zmylny - to - moe - nie - jezdem ale - udao - mi - si - hy - hy - hy.

A o teroz to so tylko sami


swoji - pomyla Thad. - Dwch
biaych pisorzy stoi se i godo.
- Czego chcesz?
- Wiesz czego. Przed sob
nie musimy si zgrywa. Troch na
to za pno.
- Moe tylko chciabym
usysze to z twoich ust. - Tamto
uczucie,
przedziwne
uczucie
wyssania z ciaa i przemieszczenia
drutem telefonicznym do miejsca
znajdujcego si dokadnie w
poowie odlegoci midzy nimi,

wrcio.
Rosalie przesza w gb
pomieszczenia za lad. Wykadaa
papierosy z kartonw na pk.
Ostentacyjnie, w niemal zabawny
sposb nie suchaa Thada. Nikt w
Ludlow - przynajmniej w tej czci
miasteczka - nie by niewiadomy,
e Thad jest pod policyjn stra
czy pod policyjn ochron, czy
jakim
innym
policyjnym
cholerstwem. Thad nie musia
sucha plotek, eby wiedzie o ich
istnieniu. Ci, ktrzy nie wierzyli, e

niebawem zostanie aresztowany za


rozprowadzanie narkotykw, bez
wtpienia wierzyli, e molestuje
nieletnich lub bije on. Biedna,
kochana Rosalie staraa si
zachowa przyzwoicie i Thad
poczu absurdaln wdziczno.
Rwnoczenie czu si tak, jakby
patrzy na ni przez drugi koniec
potnego teleskopu. Siedzia w
telefonicznym drucie jak w
krliczej norze i zamiast biaego
krlika by tylko szczwany drogi
George Stark, czowiek, ktrego tu

by nie powinno. Ale by.


Szczwany drogi George. I
tu, w Kocu Pieni, wszystkie
wrble znw fruwaj.
Stara si otrzsn z tego
uczucia. Stara z caej mocy.
- Zasuwaj, George powiedzia.
Z
zaskoczeniem
usysza w gosie szorstki ton furii.
By oszoomiony; potny nurt
unosi go daleko w przestrze, w
nierealno... ale, na Boga, jaki
trzewy i stanowczy mia gos! Wydu to z siebie, no, wal!

- Jeli ci na tym zaley.


- Zaley.
- Czas zacz now ksik.
Nowego starka.
- Nie sdz.
- Nie mw tak! - Ostry ton
zabrzmia
jak
trzask
bicza
zakoczonego
rucinami.
Naszkicowaem ci rysunek, Thad.
Rysunek dla ciebie. Nie zmuszaj
mnie, ebym naszkicowa go na
tobie!
- Ty nie yjesz, George.
Brak ci rozumu, eby spocz w

grobie.
Rosalie lekko odwrcia
gow. Thad dostrzeg jedno
wytrzeszczone oko, zanim szybko
wrcia do pki z papierosami.
- Uwaaj, co mwisz! - W
tym gosie bya prawdziwa furia.
Ale czy i nie co innego? Moe
strach? Bl? Jedno i drugie? A
moe Thad tylko oszukuje samego
siebie?
- Co si dzieje, George? zadrwi nagle. - Zapodziae swoje
radosne myli?

Cisza. Thad zaskoczy go,


wytrci z rwnowagi cho na
chwil. By tego pewien. Ale
dlaczego? Co byo przyczyn?
- Suchaj mnie, druhu odezwa si Stark. - Daj ci tydzie
na wzicie si do roboty. Nie
wyobraaj sobie tylko, e moesz
mi wcisn ciemnot. O, nie. - Z
tym e ostatnie sowo naprawd
brzmiao niii. Tak, George by
zdenerwowany. Zanim si wszystko
to skoczy, Thad moe zapaci
wysok cen, ale na razie czu tylko

dzik przyjemno. Dobra mu si


do skry. Wygldao, e podczas
tych pogaduszek, intymnych jak we
nie, nie tylko Thad czuje si
bezbronny i koszmarnie bezradny.
Zrani Starka, czu to z bezbrzen
rozkosz.
- Temu nie przecz. aden z
nas nie potrafi drugiemu wcisn
ciemnoty. Niech sobie bdzie co
chce, ale adnego wciskania
ciemnoty midzy nami by nie
moe.
- Pomys masz - powiedzia

Stark. - Miae go, zanim ten


cholerny gwniarz wykombinowa
szanta. Chodzi mi o t histori z
weselem
i
opancerzonym
samochodem.
- Wyrzuciem swoje notatki.
Skoczyem z tob.
- O, nie! Wyrzucie moje
notatki, nie swoje! Ale to bez
znaczenia. Notatki ci niepotrzebne.
To bdzie dobra ksika.
- Nie rozumiesz. George
Stark nie yje!
- To ty nie rozumiesz -

odrzek Stark. Przemawia gosem


cichym, guchym, bezbarwnym. Daj ci tydzie. I jak nie bdziesz
mia co najmniej trzydziestu stron
rkopisu, zajm si tob, koniu. Ale
nie od ciebie zaczn - to byoby za
proste. To byoby duo za proste.
Najpierw zajm si twoimi
dziemi.
Nie
umr
szybko.
Postaram si. Wiem jak. Nie bd
wiedziay, co si dzieje, tylko tyle,
e umieraj i okropnie boli. Ale ty
bdziesz wiedzia, ja bd wiedzia
i twoja ona bdzie wiedziaa. Za

ni wezm si w drugiej
kolejnoci... tylko e zanim si za
ni wezm, to j wezm. Wiesz, o
co mi chodzi, stary koniu. A kiedy
ich ju nie bdzie, zaatwi ciebie,
Thad. Umrzesz tak, jak jeszcze
aden czowiek ni umar.
Urwa. Thad sysza bliskie
chrapliwe dyszenie. Jak z pyska psa
w upalny dzie.
- Nie wiedziae o ptakach cicho powiedzia Thad. - Temu nie
zaprzeczysz, co?
- Thad, gadasz od rzeczy.

Jak nie zaczniesz szybko, sporo


ludzi zakosztuje blu. Czas ucieka.
- Och, sucham ci uwanie.
Zastanawiam si tylko, jak moge
napisa to na cianie u Clawsona i
u Miriam, nie wiedzc o tym.
- Lepiej przesta chrzani i
zacznij gada z sensem, przyjacielu
- powiedzia Stark, ale Thad
usysza w jego gosie wyrane
oszoomienie, nagi strach. - Nic nie
byo pisane na cianach.
- O, byo. Byo, byo. I
wiesz co, George? Moe dlatego o

tym nie wiesz, bo to ja pisaem.


Myl sobie, e czciowo byem
tam. Jakim cudem tam byem i
obserwowaem ci. Myl sobie, e
z nas dwch tylko ja wiem o
wrblach. Myl sobie, e to moe
ja zrobiem te napisy. Lepiej
zastanw si nad tym, George...
zastanw si dobrze... zanim
zaczniesz mnie przyciska.
- Suchaj - przemwi Stark,
agodnie podkrelajc sowa. Suchaj dobrze. Najpierw dzieci...
potem ona... potem ty. Zacznij

now ksik. To najlepsza rada.


Najlepsza, jak dostae w swoim
zasranym yciu. Zacznij now
ksik. Ja nie umarem. - Duga
pauza. Potem cichy, prawie
wahajcy si gos powiedzia: - I
nie chc umrze. Wic jed do
domu, naostrz owki, a jeli trzeba
ci zachty, pomyl, jak twoje
dzieciaczki bd wyglda z
buziami penymi szka. Nie ma
adnych
cholernych
ptakw.
Zapomnij o nich. Ju! I bierz si za
pisanie.

Trzask.
- Pierdol si - szepn Thad
w martw suchawk i powoli
pooy j na wideki.

ROZDZIA
SIEDEMNASTY

Upadek Wendy
1
Thad by pewien, e
sytuacja rozwizaaby si sama w
takim czy innym kierunku bez
wzgldu na wydarzenia. Po prostu
George Stark wcale nie zamierza
znikn.
Ale
doszed
do
przekonania, nie pozbawionego

zreszt podstaw, e upadek Wendy


ze schodw, dwa dni po telefonie
Starka do sklepu Dave'a, raz a
dobrze wyznaczy dalszy bieg
wypadkw.
Co
najwaniejsze,
ten
epizod wreszcie wskaza mu drog
postpowania. Przey dwa dni w
nieustannym bezadzie. Nie potrafi
si skupi nawet na najprostszych
programach telewizyjnych, nie mg
czyta, a myl o pisaniu wydawaa
mu si porwnywalna z ide
podrowania z prdkoci wiata.

Przewanie wasa si z pokoju do


pokoju, przysiada i znw rusza.
Wazi Lizie pod nogi i dziaa na
nerwy. Nie rugaa go, cho czu, e
nieraz musiaa przygry jzyk, aby
nie sprawi mowi chosty werbalnej, rzecz jasna.
Dwa razy zabiera si do
opowiedzenia jej o drugim telefonie
Starka, kiedy to szczwany George
bez ogrdek podzieli si z nim
swoimi planami wiedzc, e nie
grozi mu podsuch. Za kadym
razem powstrzyma si wiadom, e

tylko przyprawi on o wiksze


zdenerwowanie.
Dwa razy przyapa si na
tym, e dociera do gabinetu i trzyma
w rce cholerny owek Berola,
ktrego zaprzysig sobie wicej
nie uywa, i patrzy na wiey stos
zeszytw,
w
ktrych
Stark
zapisywa powieci.
Pomys masz... Chodzi mi
o t histori z weselem i
opancerzonym samochodem.
I to bya prawda. Thad
nawet mia tytu, dobry tytu:

Stalowa maszyna. I jeszcze jedno


byo prawd; czciowo naprawd
chcia pisa. Wprost swdziaa go
rka, eby pisa. Jak miejsce na
plecach, ktrego nie mona
dosign, eby si poskroba.
George
skrobnie
za
ciebie.
O, tak. George skrobnby.
Z rozkosz! Ale wtedy co z
Thadem? Sprawy przecie wziy
inny obrt. Co dokadnie z nim si
stanie? Nie wiedzia, moe nie
mg wiedzie, ale wci powraca

przeraajcy obrazek. Pochodzi z


tej dawnej czarujcej opowiastki
rasistowskiej May czarny Sambo.
Kiedy czarny Sambo wlaz na
drzewo i tygrysy nie mogy go
zje, tak si rozzociy, e kady
zapa
w
paszcz
ogon
wsptowarzysza i biegay coraz
szybciej
wok
drzewa,
a
zamieniy si w maso. Sambo
zebra maso do garnka i zanis do
domu mamie.
George
alchemik
rozwaa Thad siedzc w gabinecie

i stukajc nie zastruganym czarnym


piknisiem w brzeg blatu. - Som
w zoto. Tygrysy w maso. Ksiki
w bestsellery. I Thada w... co?
Nie wiedzia. Ba si
wiedzie. Ale on przepadnie, Thad
przepadanie. Na pewno. Moe
bdzie y kto wygldajcy jak on,
ale za twarz Thada Beaumonta
bdzie
inny
umys.
Chory,
byskotliwy umys.
Nowy Thad
Beaumont
bdzie o wiele mniej niezdarny... i
o wiele wicej niebezpieczny.

Liza i dzieci?
Czy Stark zostawi ich w
spokoju,
kiedy
przejmie
kierownic?
To do niego niepodobne.
Zastanawia si te nad
ucieczk. Zapakuje Liz i blinita
w suburbana i po prostu pojedzie.
Ale co to da? Co to da, skoro
szczwany drogi George patrzy
oczyma durnego drogiego Thada?
Mog sobie ucieka na koniec
wiata; dojad, obejrz si i
zobacz George'a Starka z brzytw

w doni, wdrujcego po niegu za


zaprzgiem huskies.
Rozwaa,
czy
nie
zadzwoni do Alana Pangborna.
Odrzuci ten pomys jeszcze
szybciej i bardziej zdecydowanie
ni poprzedni. Alan wiedzia, gdzie
przebywa
doktor
Pritchard.
Odwlekanie
kontaktu
z
neurochirurgiem - czekanie, a
powrci z kempingu - wymownie
wiadczyo o wierze Alana... a tym
bardziej o niewierze. Jeli Thad
opowie Alanowi o telefonie U

Dave'a, Alan pomyli, e Thad go


buja.
Jeli
nawet
Rosalie
potwierdzi, e do Thada kto
dzwoni, Alan nadal nie uwierzy.
On
i
inni
funkcjonariusze
uczestniczcy w tym wanie
konkursie o laur zakutej pay mieli
niewyczerpane zapasy niewiary.
Wic czas mija z wolna,
monotonnie. Tu po poudniu
drugiego dnia Thad zanotowa w
dzienniku: Przeywam umysowy
odpowiednik morskiej ciszy. By
to jedyny zapis w caym tygodniu.

Moe ostatni? Nowa powie,


Zoty pies, utkna na mielinie. O
tym zreszt w ogle nie byo co
mwi. Bardzo trudno wymyla
historyjki, kiedy boisz si, e zy
czowiek - bardzo zy czowiek zjawi si, i zaszlachtuje ca twoj
rodzin, a potem wemie si do
ciebie.
Jak siga wstecz pamici,
tylko raz czu si rwnie zagubiony.
Po odstawieniu butelki. Podczas
tygodni po poronieniu Lizy, a przed
zjawieniem si Starka. Przesta

pawi si w wannie z wd,


wyrwa korek. Wtedy tak jak i teraz
czu, e gnbi go jaki problem, ale
nie potrafi si do niego zbliy,
podobnie jak do wodnego mirau,
widzianego na kocu dugiego,
paskiego odcinka szosy w gorce
popoudnie. Im szybciej przebiera
nogami w kierunku problemu,
gotw zaatakowa go obiema
rkami, rozwiza, upora si z
nim, tym szybciej problem umyka,
a wreszcie Thad zostawa sam,
zadyszany,
bez
tchu,
a

nieprawdziwy,
zmarszczony
obrazek drwi z niego na
horyzoncie.
W te noce spa le i ni, e
George Stark pokazuje mu jego
wasny, opuszczony dom, dom, w
ktrym przedmioty rozlatyway si
pod dotkniciem i gdzie w ostatnim
pokoju czekay trupy Fredericka
Clawsona i ony. Gdy tam dociera,
wszystkie ptaki zaczynay fruwa;
podryway si w gr z drzew i
drutw telefonicznych, supw,
tysice ptakw, miliony, tak wiele,

e zasaniay soce.
A do upadku Wendy czu
si jak nadzienie z durniw
czekajce
na
stosownego
biesiadnika - morderc, ktry
przyjdzie, zaoy serwetk, signie
po widelec i zacznie je.

2
Blinita ju od pewnego
czasu potrafiy si czoga. Od
miesica zaczy podciga si do
pozycji stojcej. Korzystay przy
tym z najbliszego staego (lub przy

pewnych okazjach niestaego)


obiektu - dobra bya noga krzesa
czy stoliczek, ale nadawa si i
pusty tekturowy karton - dobry
przynajmniej do chwili, w ktrej
dany bliniak nie napar na pudo
zbyt mocno i nie zoy go wraz z
sob do rodka albo nie odczepi
si, padajc na plecki. Mae dzieci
zawsze
demonstruj
bosk
umiejtno pakowania si w
kopoty, ale w wieku omiu
miesicy, kiedy czoganie ju nie
zaspokaja ich ambicji, a chodzenie

nie zostao jeszcze opanowane,


najwyraniej przeywaj Zoty
Wiek Pakowania si w Kopoty.
Liza zostawia bobasy na
pododze, eby bawiy si w plamie
soca. Bya za kwadrans pita. Po
jakich
dziesiciu
minutach
pewnego
czogania
si
i
niepewnego stania (temu ostatniemu
towarzyszyy gone, dumne piski
radoci skierowane do rodzicw i
siebie
nawzajem)
William
podcign si przy stoliczku.
Rozejrza si i wykona kilka

wadczych gestw praw rczk.


Przypomniay
Thadowi
star
kronik filmow: il duce zwraca si
z balkonu do, swych poddanych.
Nastpnie William capn filiank
mamy i zanim opad na pup, udao
mu si wyla na siebie fusy.
Szczciem herbata bya zimna, ale
William nie wypuci filianki i tak
zrcznie uderzy si w buzi, e
rozci lekko doln warg. Zacz
szlocha. Wendy niezwocznie
udzieli si nastrj braciszka.
Liza
podniosa
go,

obejrzaa, przewrcia oczami,


popatrzya na Thada i zabraa
malucha na gr utuli i przebra.
- Uwaaj na ksiniczk powiedziaa wychodzc.
- Bd uwaa - odrzek
Thad, ale ju wczeniej odkry i
niebawem mia odkry po raz
wtry, e kiedy dzieci przeywaj
Zoty Wiek Pakowania si w
Kopoty, takie zobowizania s
niewiele warte. Williamowi udao
si porwa filiank spod samego
nosa Lizy, a Thad ujrzy Wendy

lecc z trzeciego stopnia o


sekundk za pno, eby uchroni j
przed upadkiem.
Przeglda magazyn - nie
czyta, tylko bezmylnie kartkowa,
od czasu do czasu zatrzymujc
wzrok na zdjciu. Przekartkowa do
koca i podszed do kominka, przy
ktrym sta wielki wiklinowy kosz,
sucy za podrczne skadowisko
makulatury. Thad zamierza odoy
przejrzany magazyn i wzi
nastpny. Wendy czogaa si po
pododze, zapomniawszy o smutku,

zanim zy zdyy wyschn na


pucoowatych
policzkach.
Wydawaa ciche BRUM - BRUM BRUM.
Oboje
z
bratem
brumbrumali podczas czogania.
Thad czasem zastanawia si, czy
przypadkiem
nie
utosamiaj
kadego ruchu z samochodami
ogldanymi w telewizji. Kucn,
pooy
magazyn
na
stosie
czasopism i zacz przeglda
zawarto kosza, aby w kocu, bez
adnego szczeglnego powodu,
wybra
Harper's
sprzed

miesica. Przyszo mu do gowy, e


zachowuje si troch jak facet w
poczekalni u dentysty.
Odwrci si i zobaczy
Wendy na schodach. Doczogaa si
do trzeciego stopnia i teraz
niepewnie wstawaa, trzymajc si
tralki. Kiedy na ni spojrza,
dostrzega go, obdarzya gestem o
szczeglnym rozmachu i szeroko si
umiechna.
Ruch
ramienia
spowodowa, e pulchne ciako
zakoysao si do przodu.
- Jezu - westchn i

wyprostowa si. W kolanach mu


strzelio. Wendy zrobia kroczek w
przd i pucia tralk. - Wendy, nie
wolno!
Wykona skok przez cay
pokj i prawie dopad maej, ale e
by niezdar, zaczepi stop o fotel.
Mebel run, a Thad wycign si
jak dugi. Wendy poleciaa na buzi
piszczc cichutko, zaskoczona.
Obrcia si nieco w powietrzu.
Thad z klczek wycign rce,
prbujc j ratowa. Zabrako
dobrych dwch stp. Praw nk

uderzya o pierwszy stopie.


Gwk stukna o wykadzin
podogi.
Krzykna.
Zdy
pomyle, jak przeraajcy jest
dziecicy krzyk blu. Pochwyci j
w ramiona.
Liz
zawoaa
zaniepokojona: - Thad?! - po czym
dobiego go TUP - TUP pantofli z
grnego korytarza.
Wendy usiowaa paka.
Pierwszy okrzyk zabra jej z puc
cae powietrze i teraz nastpi

paraliujcy, trwajcy wieczno


moment, podczas ktrego usiowaa
uruchomi klatk piersiow, nabra
oddechu i wyda kolejny wrzask.
Niech
no
zaatwi
wstpne
czynnoci, a krzyk rozerwie
wszystkim bbenki!
Jeli krzyknie.
Thad trzyma creczk na
rkach, z niepokojem patrzc na
wykrzywion, nabiega krwi buzi.
Nabraa prawie ciemnofioletowego
koloru, jedynie na czole odbija si
czerwony znak. Wyglda jak

wielki przecinek. Boe, a co jeli


zemdleje? Co jeli zadusi si na
mier, nie nabierze oddechu i nie
wyda krzyku, ktry uwiz w
zapadnitych puckach?
- Krzycz, do cholery! wrzeszcza pochylajc si nad ni.
Boe, ta purpurowa buzia! Te
wysadzone, oszoomione oczka! Krzycz!
- Thad! - W tonie Lizy
przebija wielki strach, ale gos
ony wydawa si dobiega z
bardzo daleka. Podczas tych kilku

trwajcych wieczno sekund,


midzy pierwszym krzykiem Wendy
a kocem walki o wydanie drugiego
krzyku, zapanie oddechu, po raz
pierwszy od ostatnich omiu dni
George Stark znik z gowy Thada.
Wendy
wcigna
ogromny
konwulsyjny oddech i zacza
wrzeszcze. Thad, trzsc si z ulgi,
przytuli j i agodnie gadzi po
pleckach, wydajc z siebie szsz i
ciiiciii.
Liza zbiega na d z
gonym
tupotem.
William

podskakiwa, przycinity do boku


mamy jak woreczek zboa.
- Co si stao?! Thad, nic jej
nie jest?
- Nic. Spada z trzeciego
stopnia. Wszystko gra, od kiedy
zacza paka. Najpierw... jakby
si zablokowaa. - Zamia si
niepewnie i wymieni Wendy na
Williama, ktry zabucza czc si
w blu z siostrzyczk.
- Nie moge na ni
uwaa? - zapytaa Liza z nagan.
Automatycznie kiwaa biodrami w

przd i w ty; koysaa Wendy,


starajc si j uspokoi.
Uwaaem...
Nie
uwaaem.
Signem
po
czasopismo. Zanim si obejrzaem,
staa na schodach. To byo zupenie
jak z Willem i filiank. S jak
cholerne... wgorzyki. Mylisz, e
w gwk nic si jej nie stao?
Uderzya o wykadzin, ale mocno.
Liza przez chwil odsuna
Wendy na odlego ramienia...
obejrzaa czerwony siniak i
pocaowaa czule. Szlochy cichy z

wolna.
- Myl, e nic jej nie jest.
Przez kilka dni bdzie nosia siniak,
i tyle. Dziki Bogu za t
wykadzin. Thad, nie chciaam na
ciebie wsiada. Wiem, jakie s
szybkie. Ja... chyba bd miaa
okres, tylko e teraz cay czas si
tak czuj.
Szlochy Wendy ustay,
przeszy w pocigania noskiem.
William zgodnie zacz si
uspokaja. Wycign pulchn
apk i zapa za bia, bawenian

koszulk siostrzyczki. Obejrzaa


si. Zaszczebiota, a potem
gaworzy dusz chwil. Thadowi
ich gaworzenie zawsze wydawao
si troch niesamowite; brzmiao
jak rozmowa w obcym jzyku,
nagrana na tam i puszczona na
zwikszonych obrotach, tak e nie
dao si rozpozna jzyka, co
dopiero zrozumie sw. Wendy
umiechna si do braciszka, cho
z oczu nadal kapay zy i policzki
byy
mokre.
Odpowiedzia
szczebiotem i gaworzeniem. Przez

chwil znaleli si w swoim


wasnym wiecie - wiecie blinit
- i prowadzili konwersacj.
Wendy pogadzia Williama
po ramionku. Patrzyli na siebie i
szczebiotali.
Co
ci
si
stao,
skarbeczku?
Tak,
uderzyam
si,
Williamku, ale niezbyt mocno.
Serduszko moje, wolisz
zosta w domu i nie i na obiad do
Stadleyw?
Chyba nie jest a tak le.

Ale jak to mio, e o to spytae.


Jeste cakiem pewna,
moja droga Wendusiu?
Tak, Williamku kochany,
nic powanego si nie stao, cho
ywi przemone obawy, i
narobiam w pieluchy.
Och, najdrosza moja,
jakie to KOPOTLIWE!
Thad umiechn si lekko i
popatrzy na nk Wendy.
Bdzie
siniak
powiedzia. - Wyglda, jakby ju
by.

Liza zdobya si na blady


umiech.
- Do wesela si zagoi. To
nie ostatni.
Thad pocaowa Wendy w
czubek noska. Jak szybko i z jak
furi wybuchaj te burze - niecae
trzy minuty temu myla, e udusi
si z braku tlenu - i jak szybko si
rozchodz.
- Masz racj - przytakn. Dziki Bogu, nie bdzie ostatni.

O sidmej, nim blinita


obudziy si z pnej drzemki,
siniak na udzie Wendy sta si
ciemnopurpurowy. Mia dziwny,
wyrany ksztat grzyba.
- Thad - odezwaa si Liza
od stolika do przewijania. - Popatrz
na to.
Thad zdj ju pieluszk
Wendy, lekko wilgotn, ale jeszcze
nie przemoczon, i wrzuci do
kubeka na pieluchy z napisem: JEJ.
eby zobaczy, co Liza chce mu
pokaza, podszed ze swoj go

creczk do stolika, na ktrym


przewijano jego synka. Popatrzy na
Williama i oczy mu si rozszerzyy.
- Co o tym mylisz? zapytaa spokojnie. - Czy to nie
niesamowite?
Thad patrzy na Williama
przez dugi czas.
- Taaa... To zupenie
niesamowite
powiedzia
wreszcie.
Przytrzymywaa
rozrabiajcego malca, pooywszy
mu rk na piersi. Teraz uniosa

gow i spojrzaa ostro na Thada.


- Dobrze si czujesz?
- Tak - odrzek.
By zaskoczony wasnym
spokojem. Ujrza wielki jasny bysk
przypominajcy strza z rakietnicy nie oczami, ale w gbi umysu.
Nagle wydao mu si, e rozumie
obecno ptakw - przynajmniej
troch - i wie, jaki powinien
uczyni nastpny krok. Wystarczyo,
e popatrzy na synka, zobaczy
siniak na nce, identyczny w
ksztacie, kolorze i w tym samym

miejscu co u Wendy, i zrozumia, co


ma zrobi. Kiedy Will zapa za
filiank Lizy i wyla zawarto na
siebie, siad twardo na pupie. O ile
Thad si zorientowa, nie zrobi
sobie nic w nk. A jednak prosz
- na grnej czci uda pojawi si
identyczny siniak jak u Wendy,
siniak majcy prawie wyrany
ksztat grzybka.
- Jeste pewien, e dobrze
si czujesz? - powtrzya Liza.
- Siniaki te maj wsplne powiedzia patrzc na nk

Williama.
- Thad?
- Nic mi nie jest - oznajmi i
przesun wargami po policzku
Lizy. - Moe ubierzemy Psycha i
Somatyczn, hm, jak uwaasz?
Liza wybuchna miechem.
- Thad, jeste szalony.
Posa
jej
troch
niesamowity, lekko nieobecny
umiech.
- Taaa... Szalony. Ale
szczwany jak lis.
Zanis z powrotem Wendy

do jej stolika i wzi si do


zakadania pieluszki.

ROZDZIA
OSIEMNASTY

Pisanie
automatyczne
1
Zanim uda si do gabinetu,
odczeka, a Liza pooy si spa.
Przystan przy drzwiach sypialni
wsucha si w regularne falowanie
oddechu ony, upewniajc si, czy
zasna. Wcale nie by przekonany,

e jego zamierzenia si sprawdz,


ale
jeli
tak,
moe
by
niebezpiecznie.
Wyjtkowo
niebezpiecznie.
Ogromny gabinet - by to
odrestaurowany strych stodoy dzieli si na dwa obszary.
Pierwszy to czytelnia, zastawiona
pkami z ksikami, kanap i
fotelem z rozkadanym oparciem.
Punkty wietlne byy tu ruchome.
Natomiast w gbi dugiego
pomieszczenia znajdowaa si
cz do pracy, zdominowana przez

staromodne urzdowe biurko. Nic


nie maskowao wyjtkowej szpetoty
tego porysowanego, poobijanego,
sucego wycznie do pracy
mebla. Thad mia
go od
dwudziestego szstego roku ycia i
Liza
czasem
zwierzaa
si
znajomym, e m nie potrafi si z
nim rozsta, poniewa potajemnie
ufa, e tu mieci si jego Fontanna
Sw. Kiedy to mwia, oboje si
umiechali,
jakby
naprawd
wierzyli, e to art.
Trzy szklane kule zwisay

nad dinozaurem, a kiedy - tak jak


teraz - Thad uywa tylko tych
rde wiata, ostre, zlewajce si
na nierwnym pejzau biurka krgi
jasnoci sprawiay wraenie, e
pisarz zabiera si do rozegrania
dziwnej partii bilarda. Jakie zasady
mog obowizywa w grze na tak
nierwnej powierzchni - nie dao
si powiedzie, ale w nocy po
upadku Wendy zacity wyraz
twarzy
Thada
przekonaby
postronnego obserwatora, e gra
bdzie sza o bardzo wysokie

stawki, niezalenie od zasad.


Thad zgodziby si z tym na
sto procent. Przecie potrzebowa
dwudziestu czterech godzin na
zebranie odwagi.
Spojrza na remingtona
standarda. Maszyna garbia si pod
pokrowcem. Z jej lewej strony, jak
kciuk autostopowicza, sterczaa
stalowa dwignia przesuwu waka.
Thad usiad, przez kilka chwil
niespokojnie bbni palcami o
brzeg blatu. Wysun szuflad z
lewej strony biurka.

Miaa pokan szeroko i


gboko. Wyj lecy z brzegu
dziennik i wycign szuflad do
koca. Soik na marynaty, w ktrym
przechowywa czarne piknisie,
potoczy si w gb, zawarto si
wysypaa. Thad postawi naczynie
na starym miejscu, zebra owki i
woy z powrotem do soika.
Zasun szuflad i popatrzy
na soik. Wrzuci go do szuflady po
pierwszej fudze, kiedy to na
maszynopisie Zotego psa napisa:
WRBLE ZNW FRUWAJ. Nie

zamierza wtedy wicej siga po


owki... a jednak zaledwie kilka
wieczorw temu bawi si jednym z
nich. Prosz, wrciy na stare
miejsce, w ktrym stay od
kilkunastu lat, kiedy to Stark y z
nim, y w nim. Dugie okresy
siedzia jak mysz pod miot, jakby
go wcale nie byo, a Thad wpada
na pomys i szczwany drogi George
wyskakiwa z gowy jak diabeek z
pudeka. BANG - I - TRANG!
Jestem, Thad! Wio, stary koniu!
Siodo na grzbiet!

I od tej chwili Stark


wyskakiwa
codziennie,
nie
wyczajc weekendw, punkt
dziesita. Wyskakiwa, apa za
berola i zaczyna pisa te
zwariowane gupoty - zwariowane
gupoty spacajce to, na co Thad
nie potrafi zarobi wasn prac.
Po czym ksika bya gotowa,
George znika jak zwariowany
karze,
ktry
zamienia
mynarzwnie som w zoto.
Thad
wyj
owek,
obejrza
lady
zbw
na

drewnianym korpusie i wrzuci


berola z powrotem do soika.
Rozlego si cichutkie DZY!
- Moja mroczna poowa zamrucza.
Ale czy George Stark by
jego? Kiedykolwiek? Napisawszy
KONIEC na dole ostatniej strony
ostatniego starka, Przejadki do
Babilonu, Thad nie uywa ju
owkw nawet do notatek, jedynie
podczas fug, transw czy jak je
nazwa.
Z beroli nie byo poytku;

naleay do George'a Starka, a Stark


nie y... tak przynajmniej zakada
Thad. Za jaki czas je wyrzuci.
Ale teraz chyba znalaz dla
nich poytek.
Sign
do
szerokiego
otworu soika, lecz cofn rk,
jakby
osmali
j
potny,
odpychajcy ar pieca hutniczego.
Jeszcze nie.
Wyj z kieszonki koszuli
piro, otworzy dziennik, odkrci obsadk i po chwili wahania zacz
pisa.

Kiedy William pacze,


pacze Wendy. Ale odkryem, e
zwizek pomidzy nimi jest daleko
trwalszy, gbszy. Wczoraj Wendy
spada ze schodw i nabia sobie
siniaka wygldajcego jak wielki
purpurowy grzyb. Kiedy blinita
obudziy si z drzemki, William te
mia siniaka. W tym samym
miejscu, o tym samym ksztacie.
Po tym wprowadzajcym
akapicie Thad wpad w styl
autowywiadu, charakteryzujcego
spore fragmenty dziennika. Ju ten

nawyk, ten sposb dochodzenia do


autentycznych przekona, sugerowa
kolejn odmian dwoistoci... a
moe by tylko kolejnym dowodem
pojedynczego rozdarcia ducha i
umysu,
dowodem
czego
jednoczenie fundamentalnego i
tajemniczego.
Pytanie: Gdyby zrobi
slajdy siniakw na nogach moich
dzieci, potem naoy te slajdy na
siebie, czy pokryyby si?
Odpowied: Tak, tak sdz.
To jak z liniami papilarnymi. To

jak z wykresami gosowymi.


Thad
siedzia
chwil
spokojnie, stuka pirem o dziennik,
duma nad tym, co spodzi.
Pochyli si i wzi do pracy. Tym
razem pisa szybciej.
Pytanie: Czy William WIE,
e ma siniaka?
Odpowied: Nie. Nie sdz.
Pytanie: Czy ja wiem, czym
s wrble, co znacz?
Odpowied: Nie.
Pytanie:
Ale
wrble
ISTNIEJ. Tyle wiem, prawda?

Niech Alan Pangborn albo inni


myl sobie co chc, wrble
ISTNIEJ i wiem, e znw fruwaj,
prawda?
Odpowied: Tak.
Teraz piro biegao po
papierze. Od miesicy nie pisa tak
szybko, tak atwo.
Pytanie: Czy Stark wie, o
istnieniu wrbli?
Odpowied:
Nie.
Powiedzia, e nic o nich nie wie, i
ja mu wierz.
Pytanie: Czy NA PEWNO

mu wierz?
Przerwa na krtko i znw
podj pisanie:
Stark wie, e COS istnieje.
Ale i William musi wiedzie, e co
i s t ni ej e - jeli ma na nodze
siniaka, musi go bole. Przecie
Wendy nabia mu siniaka spadajc
ze schodw. Ale William wie tylko,
e ma bolce miejsce.
Pytanie: Czy Stark wie, e
ma bolce miejsce? Wraliwe
miejsce?
Odpowied: Tak, tak sdz.

Pytanie:

Czy

ptaki

moje?
Odpowied: Tak.
Pytanie: Czy to znaczy, e
piszc WRBLE ZNW FRUWAJ
u Clawsona i u Miriam, nie
wiedzia, co robi, i nie pamita o
tym, kiedy skoczy pisa?
Odpowied: Tak.
Pytanie: Kto pisa o
wrblach? Kto pisa krwi?
Odpowied: Ten, kto wie.
Ten, do kogo nale wrble.
Pytanie: Kim jest ten, ktry

wie? Do kogo nale?


Odpowied: Ja wiem. Do
mnie nale.
Pytanie: Czy byem tam?
Byem, kiedy ich mordowa?
Znw przerwa na krtko.
Tak - napisa, a nastpnie: Nie. I
tak, i nie. Nie miaem fugi, kiedy
Stark zabija Homera Gamache'a
czy Clawsona. Przynajmniej nie
pamitam, ebym mia. Sdz, e
to, co wiem... co WIDZ... moe
rosn.
Pytanie: Czy on ciebie

widzi?
Odpowied:

Nie

wiem.

Ale...
- Musi widzie - zamrucza
Thad.
Napisa: Musi mnie zna.
Musi mnie widzie. Jeli naprawd
napisa te powieci, zna mnie od
dawna. I jego wiedza, jego
widzenie te ronie. Namiernik i
reszta sprztu do nagrywania
rozmwcw wcale nie zaniepokoiy
szczwanego drogiego George'a,
prawda? Nie, oczywicie, e nie.

Bo szczwany drogi George


wiedzia, e sprzt zostanie
podczony. Kiedy si pisze
dziesi lat powieci kryminalne,
wie si o takich sprawach. To
jedna przyczyna, dla ktrej si nie
zaniepokoi. Ale jest jeszcze
adniejszy numer, prawda? Kiedy
chcia ze mn porozmawia,
porozmawia
na
osobnoci,
dokadnie wiedzia, gdzie bd i
jak si ze mn poczy, co nie?
Tak. Stark zadzwoni do
domu,
kiedy
chcia
by

podsuchany, i zadzwoni do sklepu


Dave'a, kiedy nie chcia by
podsuchany.
Dlaczego
za
pierwszym razem chcia by
podsuchany? Bo wiedzia, e
funkcjonariusze
policji
bd
sucha, a chcia im przekaza
wiadomo, e nie jest George'em
Starkiem i wie, e nim nie jest...
koniec z mordowaniem, nie ma
zamiaru dobiera si do Thada i
jego rodziny. I jeszcze co. Zaleao
mu na tym, eby Thad zobaczy
wykresy gosowe. Wiedzia, e

policja je zrobi. Wiedzia, e


policja nie przyjmie do wiadomoci
nasuwajcych
si
wnioskw,
choby byy jak najbardziej
jednoznaczne... ale Thad przyjmie.
Pytanie: Skd wiedzia, e
tam bd?
To
dopiero
znakomite
pytanie, prawda? Tej klasy co
problem: jak dwaj ludzie mog
mie te same linie papilarne i
wykresy gosowe? jak dwoje
niemowlt moe mie dokadnie te
same siniaki?... zwaszcza kiedy

tylko jedno z nich uderzyo si w


nk.
Ale Thad wiedzia, e
podobne niezwykoci s dobrze
udokumentowane i akceptowane,
przynajmniej w wypadku blinit.
Wizi czce blinita s wprost
niesychane. W jednym z czasopism
jaki rok temu by tekst na ten temat.
Poniewa los zesa mu park, Thad
przeczyta artyku uwanie.
Opisano w nim przypadek
blinit
jednojajowych,
ktre
rozdziela cay kontynent. Ale kiedy

jedno z nich zamao nog, drugie


cierpiao na niebywae ble, nie
wiedzc nawet, e co przytrafio
si bratu. Byy te takie bliniaczki
jednojajowe, ktre wyksztaciy
wasny niezwyky jzyk, nie znany
nikomu i nie rozumiany przez
nikogo na wiecie. Te bliniaczki
nigdy nie nauczyy si angielskiego,
mimo e obie miay bardzo wysoki
iloraz inteligencji. Po co im
angielski? Miay siebie... i to
wszystko, czego im byo potrzeba. I
- kontynuowa artyku - byli tacy

bliniacy, ktrzy rozdzieleni po


urodzeniu, spotkali si jako doroli.
Okazao si, e oenili si tego
samego dnia tego samego roku z
kobietami noszcymi to samo imi i
do siebie uderzajco podobnymi.
Co wicej, oba maestwa day
pierwszemu dziecku na imi
Robert. Obaj chopcy za urodzili
si w tym samym miesicu tego
samego roku.
Jedne dwojaki, a z dwch.
Miecz tnie w gr i w d.
Z dwch patykw jeden

krzy.
- W gowie Jacka to co u
Placka - zamrucza Thad. Zakreli
ostatni napisany wers:
Pytanie: Skd wiedzia, e
tam bd?
Poniej napisa:
Odpowied: Bo wrble
znw fruwaj. I dlatego, e
jestemy bliniakami.
Przewrci kartk i odoy
piro. Serce bio mu mocno, skr
mrozi strach. Drc rk wyj
owek ze soika. Drewniany

korpus
zdawa
si
pali
wewntrznym,
nieprzyjemnym
gorcem.
Czas wzi si za robot.
Thad Beaumont pochyli si
nad czyst stronic, zastyg i napisa
u gry duymi literami: WRBLE
ZNW FRUWAJ.

2
Czego, dokadnie biorc,
spodziewa si piszc te sowa?
Dobrze wiedzia, czego si
spodziewa.
Zamierza

odpowiedzie na ostatnie pytanie,


tak oczywiste, e nawet nie chciao
mu si go zapisywa: Czy zdoa
wiadomie wprowadzi si w
trans? Czy zmusi wrble do
fruwania?
Ten pomys wiza si z
ponadzmysow form kontaktu, o
ktrej czyta, ale ktrej nigdy nie
widzia na oczy: z automatycznym
pisaniem. Osoba, usiujca za
pomoc tej metody nawiza
kontakt ze zmar (albo yjc)
duszyczk, braa swobodnie w rk

piro albo owek, dotykaa jego


kocwk czystej kartki papieru i
po prostu czekaa, a duch zechce
nim poruszy. Thad czyta, e
automatyczne pisanie na tabliczkach
ouija, czsto traktowane jako psota,
nawet gra towarzyska, mogo
okaza
si
niezwykle
niebezpieczne, prawd mwic,
mogo narazi artownisia na
rnego rodzaju optania.
Thad, zapoznajc si z
artykuem, przyjmowa go z
obojtnoci, tre wydawaa mu

si tak nie zwizana z yciem, jak


bawochwalstwo u pogan albo
trepanacje czaszki majce rzekomo
uwalnia od boli gowy. Teraz to
wszystko
nabrao
swoistej
nieubaganej logiki. Ale musi
wezwa wrble.
Wyobraa
je
sobie.
Usiowa przywoa obraz tych
wszystkich ptakw, tych tysicy
ptakw,
czekajcych
na
telepatyczny sygna do odlotu,
siedzcych pod bladym wiosennym
niebem na szczytach dachw i

drutach telefonicznych.
I obraz pojawi si... ale by
paski, nierealny, jak plastyczne
wyobraenie wyzbyte ycia. Czsto
gdy zaczyna pisa, doznawa
podobnego
uczucia
martwoty,
bezpodnoci. Zabieranie si teraz
do pisania byo jeszcze gorsze wydawao si obrzydliwe jak
caowanie trupa, wpychanie jzyka
w martwe usta.
Ale nauczy si, e jeli
wytrwa, jeli po prostu bdzie
wyciska sowo po sowie na

kartk, wczy si co jeszcze, co


jednoczenie
cudownego
i
strasznego. Sowa utrac sw
odrbno. Postaci, sztywne i
martwe, zaczn unosi czonki,
jakby uwizione na noc w ciasnej
szafie musiay rozluni minie,
zanim pjd w wymylne plsy.
Co zaczynao si dzia z jego
mzgiem. Niemal czu zmian fal
elektromagnetycznych;
zarzucay
szorstk dyscyplin dreptaniny
kroczek - w - kroczek i agodnie,
luno pulsoway w rytm fal delta,

jak podczas marze sennych.


Thad garbi si nad
dziennikiem, ciska owek w rce
i usiowa wej we waciwy stan.
Mijaa chwila za chwil; nic si nie
dziao i zaczyna si czu coraz
bardziej gupio.
Po gowie krya mu
wyliczanka ze starej kreskwki
Rocky i Bullwinkle: Ecie - pecie mecie - micie, duchy przecie s
na wiecie. Krya i nie chciaa
si wynie. Co, na lito Bosk,
powie Lizie, jeli pokae si i

zapyta, co wyczynia, siedzc z


owkiem w apie nad kartk
czystego papieru kilka minut przed
pnoc?! Powie, e stara si
namalowa krliczka na ksieczce
papierowych zapaek i wygra
stypendium do Sawnej Akademii
Sztuk Piknych w New Haven? Do
diaba, nawet nie mia przy sobie
adnej
stosownej
ksieczki
zapaek!
Poruszy si, eby odoy
owek, i zamar. Odkadajc
berola zmieni troch pozycj i

spojrza w okno po lewej stronie


biurka.
Za szyb przycupn ptak.
Siad na parapecie, patrzy bystrym
czarnym oczkiem.
By to wrbel.
A do niego doczy
nastpny wrbel.
I nastpny.
- O mj Boe - odezwa si
Thad drcym, rozwlekym gosem.
Nigdy w yciu nie dozna rwnego
przeraenia... i nagle znw ogarno
go uczucie, e si oddala, tak jak

podczas rozmowy telefonicznej ze


Starkiem, ale teraz to doznanie byo
o wiele, wiele silniejsze.
Wyldowa
nastpny
wrbel, z braku miejsca spychajc
na bok pierwsz trjk. Za nimi
Thad dojrza cay rzd ptakw
siedzcych na dachu powozowni, w
ktrej Beaumontowie trzymali
narzdzia ogrodnicze i samochd
Lizy. Zasoniy starowieckiego
kurka na szczycie. Koysa si pod
ich ciarem.
- O mj Boe! - powtrzy i

usysza swj gos z odlegoci


miliona mil, peen grozy, strachu i
zachwytu. - O mj dobry Boe, one
yj! Wrble yj!
Nigdy
si
tego
nie
spodziewa... ale nie byo czasu na
zastanawianie si nad tym faktem,
zabrako umysu, ktry mgby si
nad tym zastanawia. Nagle znik
gabinet, a zamiast niego Thad ujrza
Ridgeway,
dzielnic
miasta
Bergenfield, w ktrym dorasta.
Bya tak milczca i opuszczona, jak
dom w koszmarnym nie o Starku.

Thad nagle zobaczy milczce


przedmiecie w wymarym wiecie.
A jednak nie by zupenie
wymary, poniewa dach kadego
domu
obsiady
szeregi
wierkajcych wrbli. Obsadziy
kad anten telewizyjn. Kade
drzewo byo ich pene. Toczyy si
jeden obok drugiego na drutach
telefonicznych.
Siedziay
na
dachach aut, na wielkiej niebieskiej
skrzynce pocztowej na rogu Duke
Street i Marlborough Lane i na
stojaku rowerowym przed sklepem

z artykuami pierwszej potrzeby, do


ktrego matka wysyaa go po
mleko i pieczywo.
wiat peen by wrbli
czekajcych na sygna do odlotu.
Thad
Beaumont
opad
bezwadnie na fotel, piana cienk
strug cieka z kcika ust, stopy
wykonyway nie kontrolowane
podrygi, a we wszystkich oknach
gabinetu zasiady wrble. Dziwni
powietrzni widzowie obserwowali
gospodarza. Zagulgota przecigle.
Oczy ucieky w gb czaszki,

ukazujc wysadzone byszczce


biaka.
Owek dotkn kartki i
zacz pisa.
pojawio si na grze. Owek
opuci dwie linijki, zrobi znak w
ksztacie
litery
L,
charakterystyczny dla kadego
nowego akapitu u Starka, i pisa:

Wrble fruny.
Nagle
wystartoway
wszystkie, i te pamitane z
Bergenfield, i te w Ludlow... ywe
wrble. Uniosy si w niebo; blade
wiosenne niebo roku 1960 i ciemne
letnie niebo roku 1988.
Fruny,
przepady
w

oguszajcym opocie skrzydeek.


Thad si wyprostowa...
rka zacinita na owku suna po
kartce.
Owek pisa sam.
Udao mi si - pomyla
oszoomiony, ocierajc lin z ust i
podbrdka lew rk. - Udao mi
si... i, na Boga, wolabym, eby mi
si nie udao. Co to jest?
Patrzy
na
sowa
wypisywane wasn rk. Serce
bio mu tak mocno, e czu puls w
gardle, mocny i szybki. Zdania

pojawiajce si midzy niebieskimi


linijkami
byy
pisane
jego
charakterem pisma - ale przecie
wszystkie starki byy pisane jego
charakterem pisma. Przy tych
samych liniach papilarnych, tym
samym
gatunku
palonych
papierosw i dokadnie tych
samych wykresach gosowych
zdziwioby mnie, gdyby charakter
pisma nie by ten sam - pomyla.
Pismo miao jego charakter,
tak jak zawsze dotychczas, ale skd
bray si sowa? Na pewno nie z

jego gowy, w tej chwili nie byo


tam nic poza groz i rykiem zamtu.
Rka stracia czucie. Prawe
przedrami koczyo si mniej
wicej trzy cale nad przegubem. W
palcach nie mia nawet ladu
dotyku, cho widzia, e ciska
berola tak silnie, e czubki kciuka
oraz palcw wskazujcego i
wielkiego zbielay. Sprawiao to
wraenie, jakby dosta kosk
dawk nowokainy.
Dotar do koca pierwszej
strony.
Nie
czujca
do

przewrcia kartk, nie czujca


podstawa doni pobiega w gr
zszywki, wygadzia stron i pisanie
rozpoczo si na nowo.

Thad uwiadomi sobie z


rosnc groz, e czyta opis

morderstwa Miriam Cowley... i tym


razem nie bazgroy, szcztki sw,
ale spjn, brutalnie dokadn
narracj czowieka, ktry na swj
niesamowity sposb by niezwyke
sprawnym pisarzem - na tyle
sprawnym, e miliony ludzi
kupoway jego powieci.
Debiut Georga'a Starka w
literaturze faktu - pomyla z
obrzydzeniem.
Udao mu si dokadnie to,
co zamierza: nawiza kontakt. Nie
wiadomo jakim sposobem zaoy

podsuch w
gowie
Starka,
podobnie jak Stark zaoy podsuch
w gowie Thada. Ale z jakimi
zowrogimi, nieznanymi mocami
wszed w kontakt? Czy da si to
oceni? Kto mgby to oceni?
Pojawienie si wrbli - ywych
wrbli - ju byo okropne, ale to
byo jeszcze gorsze. Czy owek i
zeszyt nie wyday si gorce w
dotyku? Nic dziwnego. Umys
faceta to pieprzony piec hutniczy.
A teraz... Jezu! Znowu!
Pisane wasn rk! Jezu Chryste!

Co si dzieje, George?
Czyby zapodzia swoje radosne
myli?
Nic dziwnego, e te sowa
przystopoway tego skurwysyna o
czarnym sercu. Jeli to, co pokazao
si na papierze, opisywao to, co
si zdarzyo, Stark uy dokadnie
tego samego wyraenia przed

zabiciem Miriam.
Podczas
morderstwa
miaem podsuch jego gowy - tak!
Dlatego uyem tego wyraenia
podczas rozmowy U Dave'a.
Oto Stark zmusza Miriam
do zadzwonienia do Thada,
wybiera za ni numer, poniewa
bya ogarnita tak groz, e
wypad jej z pamici, cho zdarzay
si tygodnie, podczas ktrych
wydzwaniaa pod ten numer
dziesitki razy. e w pamici
Miriam powstaa dziura, a Stark

przeszed nad tym do porzdku wydao si Thadowi rwnoczenie


straszliwe i wiarygodne. A teraz
Stark za pomoc brzytwy...
Ale nie zamierza tego
czyta i nie przeczyta. Unis rami,
a razem z nim nieczu jak balast
rk. Natychmiast kiedy owek
oderwa si od zeszytu, krew z
powrotem napyna do rki.
Minie ogarn skurcz i bok
wielkiego palca pulsowa guchym
blem;
owek
zostawi
wgniecenie,
ktre
teraz

czerwieniao.
Thad patrzy na zapisan
stron, peen grozy i jakiego
tpego zdumienia. Ostatnie, czego
pragn, to poczy na powrt ten
obrzydliwy obwd czcy go ze
Starkiem... ale poprzednio przecie
nie uruchamia go tylko po to, eby
pozna z pierwszej rki opis
morderstwa Mir Cowley, prawda?
Przypumy,
e
ptaki
wrc...
Ale nie wrc. Ptaki
speniy swoje zadanie. Obwd

nadal by zamknity. Thad nie mia


pojcia, skd o tym wie, ale
wiedzia.
Gdzie jeste, George? zastanawia si. - Co sprawia, e
ci nie wyczuwam? Czy dlatego, e
nie uwiadamiasz sobie mojej
obecnoci, jak ja twojej? A moe
chodzi o co innego? Gdzie ty,
kurwa, jeste?!
Wakowa ten problem,
usiowa zobaczy go w mylach
tak wyranie jak jasny, czerwony
neon. Zapa owek i wzi si do

pisania.
Kiedy tylko czubek owka
dotkn papieru, rka cofna si i
przewrcia kartk. Podstawa doni
przeleciaa wzdu zszywki, jak za
pierwszym razem. Owek wrci
na papier i napisa:

Wszystkie
domy
s
jednakie. Pozna pocztkowy
wers, a potem cay cytat. Pochodzi

z pierwszego rozdziau pierwszej


powieci Starka, Tak jak to robi
Maszyna.
Owek
tym
razem
zatrzyma si z wasnej woli. Thad
podnis go i popatrzy na skrelone
sowa, obojtne, kanciaste. Moe z
wyjtkiem wasnego domu. Poznam
go, kiedy tam trafi.
W Tak jak to robi Maszyna
dom sta przy Flatbush Avenue.
Tam Alexis Maszyna spdzi
dziecistwo,
sprztajc
sal
bilardow, w ktrej rzdzi jego

ojciec - alkoholik, syfilityk. Gdzie


jest jego dom w tej opowieci?
Gdzie jest dom? - zada w
myli pytanie owkowi i powoli
opuci go na papier.
Berol szybko napisa kilka
znakw w ksztacie nierwnych
m. Zastyg. Ruszy znowu.

napisa pod ptaszkami.


Kalambur*.
Czy
co
znaczy? Czy kontakt nadal trwa,

czy Thad tylko oszukiwa sam


siebie? Nie oszukiwa sam siebie w
sprawie ptakw i nie oszukiwa
sam siebie podczas erupcji
pierwszej gorczkowej pisaniny, to
wiedzia, ale teraz wraenie gorca
i przymus jakby malay. Rka nadal
bya zdrtwiaa, ale ucisk owka
- bardzo mocny ucisk, sdzc po
czerwonym znaku z boku palca mg wiadczy, e co tu nie gra.
Czy nie czyta w tamtym artykule na
temat automatycznego pisania, e
ludzie czsto oszukiwali samych

siebie korzystajc z tabliczek ouija


- e w wikszoci wypadkw nie
duchy kieroway piszcymi rkami,
ale podwiadome pragnienia?
Tam dom, gdzie pocztek.
Jeli nadal pisa Stark i jeli art
mia jaki sens, to wskazywa na ten
dom, jego dom. W nim urodzi si
George Stark.
Nagle z pamici wyoni si
fragment cholernego artykuu z
People:
Kiedy
byem
gotw,
wkrciem kartk papieru w

waek... i wykrciem. Wszystkie


ksiki wystukaem na maszynie,
ale wygldao na to, e George
Stark nie przepada za tym
narzdziem. Moe dlatego, e tam
gdzie kiblowa, w tych hotelach o
zakratowanych oknach, nie ucz
pisania na maszynie.
Urocze. Przeurocze. Ale z
faktami nader luno spokrewnione.
Thad nie po raz pierwszy - a
podejrzewa, e i nie ostatni opowiedzia historyjk dalek od
prawdy. Podejrzewajc zakada

oczywicie, e przeyje. Nie kama


wprost; dokadnie biorc nawet nie
koloryzowa. By to prawie
niewiadomy
akt
beletryzacji
wasnego ycia. Thad nie zna
adnego pisarza, ktry tego nie
robi.
Nie
chodzio
o
przedstawianie siebie w lepszym
wietle. Czasem do tego si to
sprowadzao, ale rwnie chtnie
opowiadao si historyjk nie
przynoszc zaszczytu lub tak, za
spraw ktrej wychodzio si na
wyjtkowego pacana. W jakim to

filmie jaki pismak mwi: Kiedy


masz wybr - drukowa prawd czy
legend, drukuj legend? Moe w
Czowieku, ktry zabi Liberty
Valance'a? Dziki tej zasadzie
powstaway
gwniane
albo
niemoralne reportae, ale za to
rodzia si cudowna beletrystyka.
Napyw fikcji w ycie pisarza by
nieuniknionym efektem ubocznym
jego pracy - jak blizny na opuszkach
palcw u, gitarzysty albo kaszel u
wieloletniego palacza.
Prawd mwic, fakty

dotyczce urodzin Starka rniy si


znacznie od wersji w People.
adne mistyczne natchnienie nie
kazao Thadowi pisa starkw
rcznie, cho czas sprawi, e
przypadek utrwali si i nabra
rytualnej mocy. A jeli chodzi o
rytuay, pisarze s tak przesdni jak
profesjonalni
sportowcy.
Zawodnicy baseballa, kiedy trafi
celnie w pik, nosz dzie po dniu
skarpetki
ze
zwyciskiego
spotkania; albo egnaj si przed
zajciem
stanowiska
battera.

Pisarze, kiedy odnieli sukces, s


skonni trzyma si tych samych,
przechodzcych
w
rytuay
zachowa, co ma zabezpieczy
przed literackim odpowiednikiem
puda... znanym jako kryzys
twrczy.
George Stark przywyk
pisa rcznie, bo Thad nie mia
wieej tamy do underwooda,
stojcego w gabineciku letniego
domu w Castle Rock. A e pomys,
ktry wpad mu do gowy, wydawa
si znakomity i obiecujcy - eby

nie czeka, Thad przeszuka


szuflady biureczka, znalaz zeszyt,
kilka owkw i...
Wtedy
zwykle
przyjedalimy tam o wiele
pniej, bo prowadziem ten
trzytygodniowy kurs... Jak si to
nazywao? Metody twrcze. Co to
bya za cholerna zgaga! Ale tamtego
roku zjawilimy si pod koniec
czerwca. Pamitam, poszedem na
gr do gabinetu i okazao si, e
zabrako
tam.
Mao
tego,
pamitam, jak si Liza wciekaa,

bo zabrako nawet kawy...


Tam dom, gdzie pocztek.
Opowiadajc
Mike'owi
Donaldsonowi o na wp fikcyjnych
narodzinach
George'a
Starka,
zmieni lokalizacj na duy dom w
Ludlow. Nawet si nad tym nie
zastanowi - chyba dlatego, e
gwnie pisa w Ludlow i
umieszczenie tu tej sceny byo
cakiem naturalne, zwaszcza e
kiedy si umieszczao scen,
my1ao si o scenie, tak jak
podczas
pisania
kawaka

beletrystyki. Ale to nie tu George


Stark mia swj debiut, nie tu po raz
pierwszy spojrza oczami Thada na
wiat, cho tu powstaa wikszo
jego dorobku - Starka i Thada. To
tu przeyli wikszo swego
dziwnego, podwjnego ycia.
Tam dom, gdzie pocztek.
W takim wypadku dom
musi oznacza Castle Rock. W
Castle
Rock
jest
cmentarz
Homeland. A na cmentarzu
Homeland George Stark pierwszy
raz
ujawni
si
fizycznie,

przybrawszy posta mordercy. Tak


sdzi Thad, a i pewnie Alan
Pangborn.
Wtem,
jak
najbardziej
narzucajca si rzecz na wiecie (i
z tego co wiedzia, tak byo),
Thadowi przyszo do gowy
nastpne pytanie, tak spontanicznie,
e wymrucza je gono, jak
niemiay
wielbiciel
podczas
spotkania autorskiego:
- Czemu chcesz znw pisa?
Opuci
rk.
Czubek
owka dotkn papieru. Drtwota

ogarna do, jakby wsun j w


nurt bardzo zimnej, bardzo czystej
wody.
Rka kolejny raz uniosa si
i odwrcia stron. Opada,
wygadzia kartk... ale tym razem
nie zacza natychmiast pisa. Thad
zdy pomyle, e mimo drtwoty
doni dziwny kontakt zosta
przerwany.
Wtem
owek
podskoczy jak ywe stworzenie...
ywe, ale ciko ranne. Podskoczy,
zrobi znak przypominajcy rozlazy
przecinek, potem kresk i napisa:

zanim zatrzyma si jak


sterana cz maszyny.
Tak. Potrafisz napisa
swoje imi i nazwisko. I potrafisz
napisa, e nie ma wrbli.
Znakomicie. Ale dlaczego chcesz
znw pisa? Dlaczego to takie
wane? Na tyle wane, eby
zabija?

napisa owek.
- Co to znaczy? - zamrucza
Thad, ale poczu w gowie
eksplozj szaleczej nadziei. Czy
moliwe, eby to byo a tak
proste? Chyba tak, zwaszcza dla
pisarza, ktry nie istnia poza
fikcj. Chryste, do byo takich
ywych autorw, ktrzy nie mogli
y, jeli nie pisali, albo tak im si
wydawao... co w przypadku
facetw typu Ernesta Hemingwaya

wychodzio na jedno, nieprawda?


Owek zadra, pocign
dug, nierwn lini pod ostatnim
napisem. Dziwnie przypominaa
wykres gosowy.
napisa owek. Szczudowate
litery pojawiay si niechtnie.
Owek podskoczy i zachwia si
w palcach. Byy woskowobiae.
cisn mocniej - pomyla Thad - i
po prostu trzanie.

Nagle rami fruno w gr.


Rwnoczenie zdrtwiaa do
przerzucia owek ze zrcznoci
magika manipulujcego kart i
cisna w pici jak sztylet.
Rka spucia berola w d
- Stark spuci w d - i nagle
owek wbi si w midzy kciuk a

palec wskazujcy lewej rki Thada.


Grafitowy czubek, przytpiony
przez Starka, przeszed prawie na
wylot. Owek trzasn. Kaua
jasnej krwi wypenia zagbienie.
Nagle moc, ktra zawadna
Thadem,
ustpia.
Czerwone
rozlewisko buchao z doni.
Owek stercza z ciaa.
Thad odrzuci w ty gow i
zacisn zby, tumic rozdzierajce
wycie.

Z gabinetem ssiadowaa
maa azienka. Gdy Thadowi
powrcio czucie w nogach, zabra
tam sw koszmarnie rwc rk i
zbada ran w ostrym wietle
sufitowej jarzeniwki. Wygldaa
na postrzaow, miaa ksztat
idealnego
okrgu,
okolonego
napuchnit czarn kryz, ktrej
kolor
przypomina
proch
strzelniczy, nie grafit. Thad
odwrci
rk
i
zobaczy
jasnoczerwony punkcik, jak o
ukucia kolcem. Czubek owka.

Tyle
zabrako,
eby
przeszed na wylot - pomyla.
La na ran zimn strug, a
rka zdrtwiaa. Wyj z wiszcej
szafki butelk wody utlenionej.
Okazao si, e nie moe jej
utrzyma w lewej rce. eby zdj
nakrtk, musia przycisn butelk
do boku lewym przedramieniem.
Zala
ran
rodkiem
dezynfekujcym. Pyn zbiela i
spieni si. Thad zacisn zby z
blu.
Odstawi z powrotem wod

utlenion i zdj po kolei kilka


buteleczek z lekarstwami. Czyta
naklejki. Dwa lata temu podczas
jazdy na biegwkach przewrci
si. Nabawi si okropnych boli
plecw i dobry, kochany doktor
Hume przepisa mu percodan. Thad
wzi wtedy tylko kilka tabletek.
Okazao si, e strasznie zakcaj
rytm snu i utrudniaj pisanie.
Wreszcie
znalaz
plastykow buteleczk, ukryt za
pojemnikiem z piank do golenia
Barbasol liczc przynajmniej

tysic lat. Podway nakrywk


zbami i wytrzsn tabletk na
brzeg umywalki. Pocztkowo chcia
wzi dwie, ale zrezygnowa. To
silny rodek.
A moe s zepsute? Moe
uda ci si zakoczy t cudown
noc piknymi konwulsjami i
wycieczk do szpitala. Co ty na
to?
Ale
zdecydowa
si
zaryzykowa. Nie byo zreszt
mowy o innym rozwizaniu - bl
by ogromny, niewiarygodny. A co

do szpitala... popatrzy na ran i


pomyla: Pewnie powinienem
pojecha i powinni to zobaczy.
Ale prdzej mnie szlag trafi. Przez
ostatnie kilka dni tylu ludzi patrzyo
na mnie jak na wariata, e mam
do na cae ycie.
Wytrzsn jeszcze cztery
percodany, schowa do kieszeni
spodni i odstawi buteleczk do
szafki. Nastpnie zakry ran
okrgym plastrem opatrunkowym.
Wystarczy jeden. Patrzc na ten
plastykowy krek, nikt by nie zgad

- pomyla - jak to cholerstwo boli.


Zastawi na mnie paci. W swojej
gowie. I wszedem prosto w ni.
Czy tak si naprawd stao?
Tego Thad nie wiedzia na pewno,
ale wiedzia co innego: nie chce
powtrki.

4
Kiedy znw wzi si w
gar, wsun dziennik z powrotem
do szuflady, zgasi wiato w
gabinecie i zszed na pierwsze
pitro. Przystan na podecie,

nasuchujc przez moment. Blinita


byy spokojne. Rwnie Liza.
Percodan, najwidoczniej nie
tak stary, zacz dziaa i bl zela.
Kiedy Thad niechccy ruszy rk,
sabe rwanie zamienio si w
koszmar, ale wystarczyo uwaa i
dao si znie.
O, tak, ale rano bdzie
bolao, stary... i co powiesz Lizie?
Dokadnie to nie wiedzia
co. Chyba prawd... w kadym
razie cz prawdy. Wygldao, e
Liza nabya sporych umiejtnoci w

odczytywaniu kamstw ma.


Bl przesta dokucza, ale
skutki nagego szoku - wszystkich
nagych szokw - nadal daway
zna o sobie i Thad uzna, e nie od
razu zanie. Zszed na parter i przez
firanki zasaniajce wielkie okno w
bawialni zerkn na wz patrolowy
policji stanowej, zaparkowany na
podjedzie. Dwa papierosy w
samochodzie migotay jak robaczki
witojaskie.
Siedz tam sobie spokojni
i niewzruszeni - pomyla. - Ptaki

wcale nie wytrciy ich z


rwnowagi, wic moe nie byo
adnych ptaszkw, tylko mi si
zwidziay. Zreszt ci faceci dostaj
pienidze za to, e nieatwo ich
wytrci z rwnowagi.
Mio byoby w to uwierzy,
ale gabinet mieci si po drugiej
stronie domu. Jego okien ani okien
powozowni nie byo wida z
podjazdu. Wic gliniarze i tak nie
mogli
dostrzec
ptakw.
Przynajmniej
wtedy,
kiedy
ldoway.

Ale
kiedy
wszystkie
startoway? Chcesz mi powiedzie,
e ich nie syszeli? Thad, widziae
przynajmniej sto wrbli, a moe
dwiecie lub trzysta.
Thad wyszed na dwr. Nie
otworzy
jeszcze
na
ocie
siatkowych drzwi prowadzcych z
kuchni, kiedy obaj policjanci
wyskoczyli z wozu. Dwaj wielcy
mczyni poruszali si szybko i
bezszelestnie jak oceloty.
- Dzwoni, panie Beaumont?
- zapyta ten, ktry wysiad od

strony kierowcy. Nazywa si


Stevens.
- Nie, nic z tych rzeczy odpar Thad. - Pisaem w
gabinecie, kiedy wydao mi si, e
sysz odlot caej chmary ptakw.
Wystraszyem
si
dziebko.
Syszelicie co?
Thad nie zna nazwiska
drugiego gliniarza. By mody,
jasnowosy, a jego pyzata, niewinna
twarz
promieniowaa
dobrodusznoci.
- Widziaem i syszaem, a

jake - powiedzia. Wskaza na


niebo. Ksiyc wychodzcy z
pierwszej kwadry wisia nad
domem. - Przeleciay dokadnie na
tle ksiyca. Wrble. Cae stado.
Rzadko kiedy fruwaj noc.
- Jak si wam zdaje, skd
mogy si wzi? - zapyta Thad.
- Hm, eby nie skama, to
nie wiem - powiedzia pyzaty
policjant. - Zawaliem egzamin ze
ledzenia ptakw.
Zamia si. Drugi policjant
nie.

Czuje
si
pan
podenerwowany, panie Beaumont?
Thad spojrza mu prosto w
oczy.
- Tak. Ostatnio kadej nocy
jestem co podenerwowany.
- Czy moemy panu w czym
pomc, sir?
Nie.
Nie
sdz.
Zaciekawi mnie tylko ten haas.
Dobranoc, chopaki.
- Branoc - odpowiedzia
pyzaty policjant.
Stevens tylko kiwn gow.

Jego oczy wypatryway bystro i bez


wyrazu spod szerokiego ronda
stetsona, jakie nosili policjanci
stanowi.
Ten uwaa, e jestem
winny - myla Thad, wracajc
ciek biegnc od drogi. - Winny
czego? Nie wie. Pewnie nawet jest
mu to obojtne. Ale ma twarz
kogo, kto wierzy, e kady jest
czego winny. Kto wie? Moe to i
racja.
Zamkn drzwi kuchenne.
Przekrci zamek. Wrci do

bawialni i znw wyjrza przez


okno. Pyzaty policjant wycofa si
do wozu, ale Stevens nadal sta
przy drzwiach i przez moment Thad
mia wraenie, e spoglda mu
prosto w oczy. Oczywicie byo to
niemoliwe. Przez zacignite
firanki Stevens dostrzegby tylko
niewyrany, mroczny ksztat... jeli
w ogle co by dojrza.
Niemniej jednak Thad mia
takie wraenie.
Zacign
zasony
i
podszed do barku. Otworzy go,

wyj butelk glenliveta. To by


jego ulubiony trunek. Dugo
przyglda si butelce. Odstawi j
z powrotem. Bardzo chcia si
napi, ale teraz by najgorszy
moment na powrt do picia.
Uda si do kuchni i nala
sobie szklank mleka. Bardzo
uwaa, eby nie zgina rki. Rana
palia ostro.
Zjawi si nieprzytomny rozwaa popija mleko. - Nie
trwao to dugo - otrzewia
upiornie szybko - ale zjawi si

nieprzytomny. Moe spa. Moe ni


o Miriam. Nie, nie sdz. To, do
czego si podczyem, byo zbyt
spjne na sen. Trafiem na pami.
Na
archiwa
podwiadomoci
George'a Starka. Wszystko jest tam
starannie zapisywane, a potem
odkadane na waciwe miejsce.
Jeli on podczyby si do mojej
podwiadomoci - a z tego, co
wiem, prawie mu si udao trafiby na to samo.
Popija mleko i patrzy na
drzwi spiarki.

Ciekawe, czy mgbym si


podczy do jego trzewych
myli... wiadomych myli?
Uzna, e odpowied na to
pytanie moe brzmie tak... ale
rwnoczenie
uzna,
e
to
ubezwasnowolnioby
go.
A
nastpnym razem nie musi si
skoczy na owku w doni.
Nastpnym razem moe si
skoczy na nou do papieru w
karku.
Nie zrobi tego. Potrzebuje
mnie.

Taaa... ale jest szalony.


Szalecy nie zawsze dbaj o swe
interesy.
Patrzy na drzwi spiarki i
myla o tym, eby tam wej... a
stamtd wyj na dwr, na tyy
domu.
Czy mgbym zmusi go do
czego? Tak jak on mnie?
Nie zna odpowiedzi na to
pytanie. Jeszcze nie. A jeden
nieudany
eksperyment
moe
zakoczy si mierci.
Thad skoczy mleko, umy

szklank, odoy na suszark.


Wszed do spiarki. Tutaj, midzy
pkami z produktami w puszkach
po prawej a pkami z towarami
papierniczymi
po
lewej,
znajdoway si dzielone poziomo
drzwi, prowadzce na szeroki
trawnik
nazywany
przez
Beaumontw tylnym podwrkiem.
Otworzy zamek, pchn obie
powki i zobaczy przed sob
stolik piknikowy oraz roen stojcy
samotnie na warcie. Wyszed na
asfaltow ciek. Obiegaa ona

dom i czya si z gwn drk


na froncie.
W sabym wietle ksiyca
asfalt byszcza jak czarne szko.
Thad widzia na nim nierwne biae
bryzgi.
Wrble gwna, eby nie
przesadzi z elegancj - pomyla.
Z wolna podszed pod okna
gabinetu. Ciarwka Orinco
wyros na horyzoncie, pdzc
drog nr 15 w kierunku domu. Na
moment
owietlia
wyranie
trawnik i ciek. Thad zobaczy na

asfalcie dwa wrble trupki - drobne


pierzaste kbki ze sterczcymi
apkami o trzech pazurkach.
Ciarwka przepada. W blasku
ksiyca ciaka zdechych ptakw
znw zamieniy si w nieregularne
cienie, nic wicej.
One byy ywe. Wrble
byy ywe. lepa, nieopanowana
groza powrcia, brukajc Thada w
jaki niepojty sposb. Sprbowa
zacisn donie w pici i lewa
odpowiedziaa
przeszywajcym
blem. Ta odrobina ulgi, jak

przynis percodan, wygasaa.


Byy tu. ywe. Jakim
cudem?
Nie mia pojcie.
Czy je przywoaem, czy
stworzyem z niczego?
Na to pytanie te nie mia
odpowiedzi. Ale jedno wiedzia na
pewno: wrble, ktre zjawiy si
dzi, ywe wrble, ktre zjawiy
si tu przed zapadniciem w trans,
to tylko czstka stada, ktre moe
si zjawi. Niewykluczone, e
mikroskopijna czstka.

Nigdy wicej. Bagam,


nigdy wicej.
Ale podejrzewa, e jego
pragnienia si nie liczyy. Na tym
polegaa prawdziwa groza. Odkry
w
sobie
jak
straszliw
nadzmysow umiejtno, ale nie
potrafi jej kontrolowa. Sam
pomys kontrolowania zakrawa na
art.
I wierzy, e zanim ta caa
sprawa si skoczy, wrble
powrc.
Przeszed
go
dreszcz.

Wrci do domu. Wlizn si do


spiarni jak zodziej, przekrci
zamek w drzwiach i pooy si
spa, czujc cay czas rwanie w
rce. Wczeniej pokn kolejny
percodan, popijajc wod z kranu.
Kadc si nie zbudzi Lizy.
W jaki czas potem zapad w
trzygodzinny, niespokojny sen.
Rzuca si w ku, a koszmary
kryy
wok,
zawsze
nieuchwytne.

ROZDZIA
DZIEWITNASTY

Stark robi zakupy


1
Budzenie
si
nie
przypominao budzenia.
Jak si dobrze nad tym
zastanowi, nigdy nie by w peni
trzewy lub upiony, inaczej ni inni
ludzie. Jego ycie przypominao
wieczny sen, w ktrym przechodzi

z jednego marzenia w drugie. W ten


sposb ycie - tyle, ile z niego
pamita - przypominao chiskie
pudeko, kryjce kolejne pudeko, i
tak bez koca. Lub przypominao
zagldanie w nie koczcy si
korytarz luster.
Ten sen by koszmarem.
Z wolna budzi si wiedzc,
e naprawd nie zasn. Thad
jakim sposobem na krtko przej
nad nim wadz, na krtko nagi go
do swej woli. Czy gada, odkry si
Beaumontowi?
Moe...
ale

rwnoczenie by cakiem pewny,


e
Beaumont
nie
umia
interpretowa nabytej wiedzy, nie
umia odrni ziaren od plew.
Poza tym obudzi go bl.
Wynajmowa kawalerk w
East Village tu przy Avenue B.
Kiedy odemkn oczy, siedzia przy
kulawym kuchennym stole. Na
blacie lea otwarty zeszyt. Strumyk
wieej krwi sun po zkej
ceracie. I nie ma si co dziwi, e
czu bl. Z prawej rki stercza
dugopis marki Bic.

Sen zacz si przypomina.


W ten sposb udao mu si
wyrzuci Beaumonta z gowy, w
jedyny sposb pozwalajcy na
rozerwanie
wizi,
ktr
to
tchrzliwe gwno w jaki sposb
stworzyo
midzy
nimi.
Tchrzliwe?
Tak.
Ale
rwnoczenie cwane i zym
pomysem byoby o tym zapomnie.
Doprawdy - bardzo zym.
Stark jak przez mg
pamita, e Thad by z nim, leeli
razem w ku; rozmawiali,

szeptali, co z pocztku byo mie i


dziwnie bezpieczne - jak rozmowa
z bratem po zgaszeniu wiata.
Ale byo to co wicej ni
tylko rozmowa, prawda?
Tak naprawd to dzielili si
sekretami... lub raczej Thad
zadawa pytania, a on odpowiada.
Mio si odpowiadao, bezpiecznie.
Ale rwnoczenie czu niepokj. Z
pocztku niepokj dotyczy ptakw
- dlaczego Thad cigle wypytywa
o ptaki? Nie byo adnych ptakw.
Moe kiedy... dawno, dawno

temu... ale ju nie. To bya


zagrywka,
zmyka,
eby go
wystraszy. A potem niepokj
zacz si czy z niesamowitym
poczuciem zagroenia - coraz
wikszym i konkretniejszym, w
miar jak Stark walczy ze snem.
Czu si jak uwiziony pod wod,
przytapiany...
Wic wci czciowo
przebudzony, czciowo upiony
poszed do kuchni, otworzy zeszyt i
wzi do rki dugopis. Thad nie
musia si wysila. A po co? Czy

nie pisa oddalony o piset mil?


Oczywicie, dugopis by zupenie
nie na miejscu - nawet nie lea mu
w rce, ale wystarczy. Na razie.
Rozsypuj si - napisa i
stan bardzo blisko magicznego
lustra dzielcego sen od jawy.
Usiowa narzuci dugopisowi
wasne myli, pokierowa tym, co
si pokae na czystej kartce, ale
dobry Boe! Chryste miosierny!
Szo mu ciko, tak cholernie
ciko!
Dugopis marki Bic i

kilka zeszytw zakupi w sklepie


papierniczym zaraz po przyjedzie
do Nowego Jorku, nawet jeszcze
przed wynajciem tej obskurnej
kawalerki. W sklepie byy berole i
chcia je kupi, ale nie kupi. Bez
wzgldu na to, czyj umys kierowa
owkami, trzymaa je rka Thada
Beaumonta i Stark chcia wiedzie,
czy potrafi przerwa t wi. Wic
kupi nie owki, lecz dugopis.
Gdyby umia pisa, gdyby
umia pisa bez niczyjej pomocy,
wszystko by grao i ta lamazarna

kanalia z Maine wcale nie byaby


potrzebna. Ale nie potrafi nic
zrobi tym dugopisem. Bez
wzgldu na to jak si stara, bez
wzgldu na to, jak si spina, pisa
tylko imi i nazwisko. W kko:
George Stark, George Stark, George
Stark, a na samym dole strony
wyrazy przeszy w nieczytelne
bazgroy przedszkolaka.
Wczoraj
poszed
do
nowojorskiej biblioteki publicznej i
zapaci za godzin korzystania z
ponurej,
szarej
elektrycznej

maszyny IBM. Godzina zdaa si


trwa tysic lat. Siad w
skryptorium,
w
wydzielonym
miejscu osonitym z trzech stron;
palce dygotay mu na klawiaturze,
pisa imi i nazwisko, tym razem
wersalikami: GEORGE STARK,
GEORGE STARK, GEORGE
STARK.
Wyrwij si z tego! wrzeszcza na siebie w myli. Napisz co innego, byle co, tylko
wyrwij si z tego!
Wic sprbowa. Pochyli

si nad klawiatur, i pocc si


napisa:
Zwinny
rudy
lis
przeskoczy nad leniwym psem.
Ale na kartce pokazao si:
Georgowy George Stark georgn
starkn nad siarkowym starkiem.
Zamarzy, eby wyrwa
IBM z blatu, poszale po sali,
powymachiwa
maszyn
jak
barbarzyca maczug, rozupywa
czaszki i ama krgosupy. Jeli
nie moe tworzy, niechby sobie
poniszczy!
Jednak
zamiast
tego

opanowa
si
(z
wielkim
wysikiem), wyszed z biblioteki,
dokadnie zmi bezuyteczn kartk
i wrzuci do kosza na mieci przy
krawniku. Trzymajc teraz bica
przypomnia sobie nieopanowan,
lep furi, kiedy okazao si, e
bez Beaumonta moe si tylko
podpisa.
Przypomnia sobie strach.
I panik.
Ale nadal mia Beaumonta
w rku, co nie? Niech sobie
Beaumont myli, e jest na odwrt,

bo moe... moe czeka go jeszcze


wielka pierdolona niespodzianka.
trac - napisa. Jezu, nie
moe powiedzie Beaumontowi
sowa wicej - to, co napisa, ju
byo
wystarczajco
okropne.
Dokona potnego wysiku, eby
opanowa zdradzieck do.
konieczn SPJNO napisaa,
jakby
rozwijajc
poprzedni myl, i nagle Stark
wyobrazi
sobie,
e
dga
Beaumonta dugopisem. Pomyla:
Sta mnie na to. Wtpi, eby

ciebie byo sta, Thad, bo mwic


bez ogrdek, to jeste po prostu
wymoczkiem. A e sprawa stoi na
ostrzu noa... to JA j zaatwi, ty
draniu. Co mi si zdaje, e czas
da ci nauczk.
I cho czu si tak, jakby
wszed w kolejny sen, cho
przeywa
t
straszliw,
przyprawiajc o zawrt gowy
utrat
samokontroli,
odzyska
czciowo
pierwotne,
niekwestionowane zaufanie do
samego siebie i przebi tarcz snu.

Triumfalnie
wyskoczy
na
powierzchni, zanim Beaumont
zdoa go utopi. Przej kontrol
nad dugopisem... i wreszcie
napisa sam!
Przez moment - naprawd
moment - mia wraenie, e dwie
rce trzymaj dwa przybory do
pisania. To wraenie byo zbyt
wyrane, zbyt autentyczne, aby nie
byo autentyczne.
nie ma ptakw - napisa pierwsze prawdziwe zdanie, ktre
kiedykolwiek napisa jako ywy.

Pisanie byo koszmarnie trudne,


tylko istota obdarzona nadludzk
determinacj moga sprosta temu
zadaniu. Ale kiedy tylko sowa
zostay przelane na papier, poczu,
e odzyskuje pen samokontrol.
Wadza tamtej rki osaba i Stark
wzmocni ucisk, nie okazujc
litoci ani wahania.
Ja przytopi ciebie na
chwil - pomyla. - Zobacz, jak to
smakuje.
W wytrysku sw szybszym
i
rozkoszniejszym
ni

najpotniejszy orgazm napisa:


NIE MA ADNYCH PTAKW,
KURWA, O ty skurwysynu, won z
mojej GOWY!
I zanim zdy pomyle mylenie
mogo
spowodowa
fatalne wahanie - - zamachn si
dugopisem,
prowadzc
rk
pytkim, krtkim ukiem. Stalowa
kocwka wbia si w praw
do... poczu, jak setki mil na
pnoc Thad Beaumont wykonuje
zamach czarnym piknisiem i wbija
go w lew do.

Wtedy to obudzi si wtedy obaj obudzili si naprawd.

2
Bl by przenikliwy i
ogromny,
ale
rwnoczenie
wyzwalajcy.
Stark wrzasn,
wcisn spocon twarz w rami,
eby zaguszy krzyk, w ktrym
oprcz blu bya rado i poczucie
ulgi.
Czu, jak Beaumont hamuje
wrzask, tam daleko, w swym
gabinecie
w
Maine.

Wspwiadomo, ktr Beaumont


stworzy midzy nimi, nie znika,
raczej
przypominao
to
rozwizywanie naprdce spltanego
supa, ktry szarpnity po raz
ostatni, rozazi si. Stark poczu,
prawie zobaczy sond, ktra za
spraw tego zdradzieckiego drania
wlizna mii si do gowy podczas
snu. Teraz, krcc si i podrygujc,
wylizgiwaa si na zewntrz.
Stark sign - nie fizycznie,
ale w wyobrani - i zapa
znikajc kocwk sondy Thada.

Wygldaa jak robak, jak tusta


biaa larwa, obkaczo napchana
odpadkami i zgnilizn.
Zastanawia si, czy nie
zmusi Thada do kolejnego
dgnicia, tym razem w oko. A
moe tak kaza mu dgn si
gboko w ucho? Niech drewno i
grafit rozerw bbenek, zanurz si
w mikkiej tkance mzgu. Prawie
sysza wrzask Thada. Tego
wrzasku nie da rady zaguszy.
Ale
pohamowa
wyobrani. Nie chcia mierci

Beaumonta.
Na razie.
Najpierw Beaumont musi
nauczy go samodzielnego ycia.
Stark powoli rozluni
pi, a wtedy poczu, e ucisk, w
ktry pochwyci dusz Beaumonta ucisk zacinity w wyobrani, w
kadym calu rwnie szybki i
bezlitosny jak pi - rwnie
sabnie. Poczu, jak Beaumont tusta biaa larwa - wylizguje si
piszczc i jczc.
- To tylko na razie - szepn

i zaj si spraw nie cierpic


zwoki. Zacisn lew do wok
bica, wystajcego z prawej doni.
Pynnie szarpn. Wyrzuci dugopis
do kosza.

3
Obok zlewu, na suszarce z
nierdzewnej stali, staa butelka
glenliveta. Stark wzi j i poszed
do azienki. Prawa rka koysaa
si, bryzgajc krwi na popkane i
wyblake linoleum. Kapay krople
wielkoci
dziesiciocentwek.

Rana znajdowaa si p caa


powyej kykci, nieco bliej
serdecznego palca. Bya idealnie
okrga. Plama czarnego tuszu na
brzegu
rany,
poczona
z
wewntrznym
krwotokiem
i
spuchlizn, upodabniaa ran do
postrzaowej.
Sprbowa
wyprostowa do. Palce drgny...
ale bl i zawrt gowy byy zbyt
wielkie,
by
mg
dalej
eksperymentowa.
Pocign za acuszek
zwisajcy z urzdzenia nad szafk

azienkow z lustrem i zapona


naga
szedziesiciowatowa
arwka. Przycisn do boku
butelk whisky i odkrci korek.
Wystawi
rann
do
nad
umywalk. Czy Beaumont robi to
sam
w
Maine?
Wtpliwe.
Wtpliwe, eby Beaumont mia na
tyle hartu, by posprzta, co sam
narozrabia.
Niewtpliwe
natomiast, e zapycha ju do
szpitala.
Stark pola ran whisky.
Piorun czystego jak stal blu

skoczy do ramienia. Alkohol


bulgota w ranie, drobne krwawe
nitki drgay w bursztynowym
pynie. Po raz wtry musia
wcisn w koszul zlan potem
twarz.
Wydawao mu si, e bl
nigdy nie zeleje, ale wreszcie
zacz ustpowa.
Stark sprbowa odstawi
butelk whisky na peczk pod
lustrem, przykrcon do wyoonej
kafelkami ciany. Rka trzsa si
zbyt mocno. Operacja nie miaa

szansy sukcesu. Odstawi butelk na


pokryty
rdzawymi
zaciekami
brodzik prysznica. Za chwil bdzie
musia si napi.
Podnis rk pod wiato i
spojrza w dziur. Widzia przez
ni arwk, ale niewyranie przypominao to patrzenie przez
czerwony
filtr
posmarowany
botnistym wistwem. Nie przebi
doni na wylot, ale zabrako
cholernie mao. Moe Beaumont
zrobi to lepiej.
Zawsze mona pomarzy.

Podsun do pod zimn


strug wody, rozoy palce, eby
jak najbardziej rozszerzy ran.
Przygotowa si na bl. Z pocztku
by bardzo mocny - Stark musia
powstrzyma kolejny krzyk, zagryz
zby i zacisn usta w cienk bia
lini - ale niebawem do
zdrtwiaa i poczu si lepiej.
Wytrzyma cae trzy minuty.
Zakrci kran i znw podnis rk
do wiata.
Blask
arwki
nada
przebija przez dziur, ale teraz by

mtny i daleki. Rana zamykaa si.


Jego ciao miao zdumiewajce
zdolnoci regeneracji, co byo do
zabawne, poniewa rwnoczenie
rozpada si. Trac spjno,
napisa. By bliski prawdy.
P minuty, moe duej,
patrzy jak zaczarowany na sw
twarz odbit w sfalowanym,
ctkowanym lustrze szafki, a potem
otrzsn si, wzdrygn caym
ciaem. Patrzenie we wasn twarz,
tak opatrzon i blisk, a
rwnoczenie tak now i obc,

zawsze wprowadzao go niemal w


hipnotyczny stan. Podejrzewa, e
gdyby patrzy na ni do dugo,
ulegby autohipnozie.
Stark otworzy
szafk,
usuwajc sprzed oczu lustro oraz
budzc wstrt i fascynacj twarz.
Wewntrz znajdowaa si dziwna
maa kolekcja przedmiotw: dwie
yletki, jedna z nich uywana;
buteleczka podkadu do twarzy;
puderniczka;
kilka
patkw
delikatnej gbki, ktre miay kolor
koci soniowej tam, gdzie nie

pobrudzi ich nieco ciemniejszy


puder; buteleczka ze zwyk
aspiryn. adnych plastrw z
opatrunkami. Plastry z opatrunkami
s jak gliny, pomyla - nigdy nie
ma ich pod rk, kiedy s naprawd
potrzebne. Ale nic nie szkodzi zdezynfekuje ran kolejn porcj
whisky
(najpierw
zdezynfekowawszy
sobie
wntrznoci zdrowym ykiem, rzecz
jasna), a potem owinie chusteczk.
Wtpliwe,
aby
dostao
si
zakaenie. Wygldao, e jest

odporny na infekcj. I to wydao mu


si zabawne.
Otworzy
opakowanie
aspiryny zbami, wyplu nakrtk
do umywalki, przechyli buteleczk
do gry dnem i wsypa do ust kilka
tabletek. Wzi whisky z brodzika i
pocign. Alkohol zala odek.
Rozkwit kojcy, ciepy kwiat.
Nastpnie Stark spryska ran.
Poszed
do
sypialni,
otworzy grn szuflad komody,
ktra pamitaa lepsze - znacznie
lepsze
dni.
Komoda
i

starowiecka rozkadana sofa byy


jedynymi meblami w pokoju.
Grna szuflada jedyna miaa
jak zawarto, pozostae byy
wycielone egzemplarzami Daily
News. Leay w niej: trzy pary
mskich slipw w opakowaniu,
dwie
pary
skarpetek
w
papierowych
banderolach
wytwrcy, para levisw i frotowa
opaska na przegub. Rozerwa
zbami celofan na opasce i owin
j wok doni. Bursztynowy pyn
przesik przez materia, tworzc

drobn plam krwi. Stark czeka,


sprawdza,
czy
plama
si
powikszy.
Nie.
Wspaniale.
Doprawdy wspaniale.
Czy Beaumontowi udao si
odebra jakie dane zmysowe? zastanawia si. Czy wiedzia, e
George Stark obecnie wynajmuje
pozbawione komfortu mieszkanko
w East Village, w lichym budynku,
gdzie yy karaluchy tak wielkie, e
mogy kra czeki z opieki
socjalnej? Wtpliwe. Ale nie ma
sensu ryzykowa, kiedy si nie

musi. Obieca Thadowi tydzie na


podjcie decyzji i cho by ju
cakowicie przekonany, e tamten
nie zamierza pisa kolejnego
starka, pozwoli mu wykorzysta
cay obiecany czas.
Jest przecie sownym
facetem.
Wyglda
na
to,
e
Beaumontowi
przydaaby
si
niewielka zachta. Wystarczyoby
zapali i podsun pod podeszwy
dzieciaczkw propanowy palnik,
jaki mona kupi z sklepie z

artykuami elaznymi. Ale to na


potem. Na razie zaczeka... a w
midzyczasie nie zawadzioby
powdrowa troch na pnoc.
Trzeba wyrobi sobie pozycyjk
wyjciow, tak to nazwijmy.
Przecie jest wz - czarny toronado.
Stoi w garau, ale to nie znaczy, e
musi zosta w garau. Stark moe
wyjecha z Nowego Jorku jutro
rano.
Ale
przed
wyjazdem
powinien zrobi zakupy... a w tej
chwili trzeba uy kosmetykw z
azienkowej szafki.

4
Wyj soiczki z pynnym
podkadem, puder, gbki. Zanim
przystpi do nakadania makijau,
pocign yk z butelki. Rce
przestay si trz, ale prawa do
rwaa wrednie. Przyjmowa to bez
szczeglnej przykroci. Jeli jego
rwaa do, Beaumont wi si z
blu.
Przyjrza si sobie w
lustrze, dotkn palcem patka skry
pod lewym okiem, pocign

palcem w d policzka, do kcika


ust.
Trac
spjno
zamrucza. O rany, rany, wita
prawda.
Kiedy Stark po raz pierwszy
popatrzy na swoj twarz - klczc
przy cmentarzu Homeland nad
nieruchom powierzchni botnistej
kauy,
owietlonej
okrgym
ksiycem niedalekiej latarni - by
zadowolony. Wyglda dokadnie
jak w marzeniach, ktre ni
uwiziony w lochach wyobrani

Beaumonta,
bdcych
mu
matczynym onem. Ujrza mczyzn
obdarzonego
konwencjonaln
urod, o rysach troch zbyt
topornych, eby zwracay uwag.
Gdyby czoo byo nie tak szerokie,
a oczy troch wziej rozstawione,
moe kobiety ogldayby si za nim.
Idealnie nie wyrniajca si twarz
(jeli co takiego istnieje) moe
zwrci uwag wanie dlatego, e
adna cecha nie zdy wpa w
oko, nim skieruje ono uwag na co
innego; cakowita zwyczajno

moe na tyle zaniepokoi oko, e


powrci i zerknie powtrnie. Tej
twarzy, ktr ujrza pierwszy raz na
ywe oczy w botnistej kauy,
daleko byo do pospolitoci. Uzna
j wic za doskona, za nie dajc
si opisa. Niebieskie oczy...
opalenizna, ktra moga si wyda
nieco dziwna przy tak jasnych
wosach... i tyle! Nic wicej!
wiadek popatrzy na szerokie bary,
ktre w jego sylwetce wyrniay
si najmocniej... ale na wiecie jest
peno barczystych mczyzn.

Obecnie wszystko ulego


zmianie.
Obecnie
ta
twarz
niezwykle zwracaa uwag... i jeli
Stark szybko nie wrci do pisania,
stanie si wicej ni dziwna. Stanie
si groteskowa.
Trac spjno - znw
pomyla. - Ale ty, Thad, ju
zadbasz, eby to si skoczyo.
Kiedy
zaczniesz
ksik
o
opancerzonym samochodzie, to, co
mnie teraz spotyka, cofnie si. Nie
mam pojcia, skd o tym wiem, ale
wiem to dobrze.

Miny dwa tygodnie, odkd


zobaczy siebie po raz pierwszy, i
od tej pory jego twarz wyranie si
zdegenerowaa. Na pocztku byo to
nieznaczne, tak nieznaczne, e
przekona siebie samego, i to tylko
wyobrania... ale kiedy zmiana
nabraa przyspieszenia, ten pogld
sta si nie do utrzymania i musia
go porzuci. Gdyby kto zobaczy
dwie fotografie Starka - zrobion
wtedy i teraz, pomylaby, e widzi
czowieka
wystawionego
na
dziaanie
jakiego
dziwnego

promieniowania albo oblanego


rc
substancj
chemiczn.
Wszystkie mikkie tkanki George'a
Starka
przechodziy
stan
spontanicznego rozkadu.
Kurze apki przy oczach,
zwyczajne oznaki wieku redniego,
stay si gbokimi zmarszczkami.
Powieki
opady
i
nabray
szorstkoci
krokodylej
skry.
Policzki podobnie - wyglday na
pokiereszowane
i
spkane.
Obwdki
oczu sczerwieniay,
dziki czemu Stark nabra aosnego

wygldu faceta, ktry nie wie, e


czas odstawi butelk. Gbokie
zmarszczki znalazy sobie drog od
kcikw ust do linii podbrdka,
przez co wargi stay si dziwnie
lune, jak u lalki brzuchomwcy.
Blond wosy, od pocztku sabe,
jeszcze bardziej wydelikatniay,
przerzedziy si na skroniach. Na
ciemieniu wyjrzaa rowa skra.
Na
doniach
wyskoczyy
wtrobiane plamy.
Wszystko to byo do
zniesienia bez uciekania si do

makijau. Przecie tylko si


postarza, a starczy wiek wcale nie
rzuca si w oczy. Nie straci nic na
sile. A poza tym mia niewzruszon
pewno, e kiedy tylko Beaumont
zacznie pisa - rzecz jasna, jako
George Stark - cay proces ulegnie
odwrceniu.
Ale teraz zby zaczy si
chwia. No i doszy wrzody.
Trzy dni temu zauway po
wewntrznej
stronie
prawego
okcia pierwszy wrzd - czerwon
plamk w koronce nieskazitelnej

bieli. Ten rodzaj skazy kojarzy mu


si z pelagr, ktra lokalnie
nawiedzaa gbokie Poudnie
jeszcze w latach szedziesitych.
Przedwczoraj zauway nastpny.
Tym razem na szyi, pod lewym
uchem. Wczoraj wyszy dwa
kolejne; jeden na piersi midzy
sutkami, drugi poniej ppka.
Dzi po raz pierwszy wrzd
zjawi si na twarzy, na prawej
skroni.
Nie bolay. Czu tpe,
gbokie
swdzenie,
ale
to

wszystko...
przynajmniej
jeli
chodzi o to, co czu. Ale rosy
szybko. Prawe rami od okcia do
poowy wysokoci spucho i
przybrao odcie mdej czerwieni.
Zrobi bd, podrapa si i ciao
rozlazo si z ohydn atwoci.
Mieszanka krwi i tawej ropy
sczya si wzdu rowkw
wyrytych paznokciami, z rany
rozszed si ciki smrd. A jednak
to nie bya infekcja. Przysigby.
Raczej... gnicie.
Gdyby kto na niego

spojrza
nawet
kto
z
wyksztaceniem medycznym prawdopodobnie sdziby, e Stark
ma
byskawicznie
rozprzestrzeniajcego si czerniaka,
by moe wywoanego mocnym
napromieniowaniem.
Niemniej jednak wrzody
zbyt go nie martwiy. Przybd
kolejne, zajm coraz wikszy
obszar, pocz si i wreszcie zer
ywcem... jeli im na to pozwoli.
Poniewa nie zamierza im na to
pozwala, nie musia si martwi.

Ale nie by ju tylko jednym z


tumu. Te znaki na twarzy
zamieniay si w kratery czynnego
wulkanu. Std makija.
Nakada podkad gbk
ostronymi ruchami, rozprowadza
szmink od policzkw do skroni,
wreszcie przykrywajc matowy
czerwony guz poniej koca prawej
brwi i nowy wrzd, ktry wanie
zaczyna si przebija powyej
lewej koci policzkowej. Facet z
teatralnym makijaem na gbie
przypomina tylko jedno stworzenie

na tym ez padole, odkry Stark.


Faceta z teatralnym makijaem na
gbie. Co wskazuje albo na aktora z
telewizyjnej mydlanej opery, albo
na gocia z programu Donahue. Ale
wszystko jest lepsze ni wrzody, a
opalenizna nieco tonowaa sztuczny
efekt. Trzymajc si mroku, a
pokazujc jedynie w sztucznym
wietle,
ukryje
makija.
Przynajmniej tak mia nadziej.
Poza tym powinien unika soca z
jeszcze
jednego
powodu.
Podejrzewa, e przyspiesza ono

katastrofaln reakcj zachodzc w


jego wntrzu. Zamienia si w
wampira. Ale to nie szkodzi;
zawsze w pewnym sensie by
wampirem. Poza tym jestem
nocnym owc i zawsze nim byem tak mam natur.
To
spowodowao,
e
wyszczerzy w umiechu zby.
Wyglday jak ky.
Zakrci
pokrywk
na
pojemniku z podkadem i zacz si
pudrowa.
Czuj swj smrd -

pomyla - i inni szybko zaczn


mnie czu. mierdz potnie i
ohydnie - jak rondel misa
zostawionego cay dzie na socu.
To nie za dobrze, przyjaciele i
kochanki. To wcale nie za dobrze.
- Bdziesz pisa, Thad powiedzia do lustra. - Ale jak
dobrze poleci, nie bdziesz skazany
na dug prac.
Wyszczerzy si jeszcze
bardziej, demonstrujc siekacz,
ktry sczernia i zgni.
- Szybko si ucz.

5
O wp do jedenastej
nastpnego dnia waciciel sklepu
papierniczego na Houston Street
sprzeda wysokiemu, barczystemu
mczynie, ubranemu w koszul w
krat, niebieskie dinsy i noszcemu
wielkie okulary przeciwsoneczne,
trzy pudeka czarnych piknisi
Berola. Jak zauway sklepikarz,
facet mia na sobie teatralny
makija
prawdopodobnie
pozostao po nocy spdzonej na

wczeniu si po barach, w ktrych


kwita prawdziwa mska przyja.
Facet tak wonia, e chyba nie pola
si kochan English Leather,
tylko wzi sobie w niej kpik.
Woda toaletowa nie moga zmieni
faktu,
e
barczysty
gogu
mierdzia. Sklepikarz zastanawia
si przez chwil - bardzo krtk
chwil - czy nie zaartowa sobie z
tego powodu, ale porzuci zamiar.
Gogu mierdzia nieprzyjemnie,
ale wyglda tak samo. Poza tym
transakcja bya na szczcie krtka.

Peda kupowa owki, nie rolls royce'a corniche'a.


Lepiej nie tyka gwna.

6
W powrotnej drodze Stark
zatrzyma si na krtko w
kawalerce na East Village.
Wpakowa swj skromny dobytek
do worka marynarskiego kupionego
podczas pierwszego dnia pobytu w
drogim robaczywym Wielkim
Jabuszku. Gdyby nie butelka
szkockiej, pewnie wcale nie

zawracaby sobie gowy wracaniem


do mieszkania.
Wchodzc po sypicych si
frontowych schodach, nie zauway
trupkw trzech wrbli.
Opuci Avenue B pieszo...
ale nie szed zbyt dugo. Jak ju
wczeniej
odkry,
czowiek
zdeterminowany zawsze zapie
okazj.

ROZDZIA
DWUDZIESTY

Po
terminie

ostatecznym

1
Ostatni dzie tygodnia aski
dla Thada Beaumonta bardziej
przypomina koniec lipca ni drug
dekad czerwca. Thad pokonywa
osiemnastomilowy odcinek do
Uniwersytetu Maine, majc nad

sob niebo koloru rozmytego


chromu. Klimatyzacja suburbana
hulaa na caego mimo fatalnego
wpywu na spalanie. Za autem
Thada
jecha
ciemnobrzowy
plymouth. Nigdy nie podjeda
bliej ni na dwa wozy i nigdy nie
oddala si bardziej ni na pi.
Rzadko
pozwala
innemu
samochodowi wlizn si midzy
siebie a suburbana. Jeli komu
udao si dokona tej sztuki na
skrzyowaniu albo obok szkoy w
Veazie,
gdzie
obowizywao

ograniczenie szybkoci, brzowy


plymouth mija miaka szybko... a
gdy ten si stawia, jeden z
opiekunw Thada ciga okrycie z
niebieskiego wiata alarmowego
na desce rozdzielczej. Kilka
byskw zaatwiao spraw.
Thad prowadzi gwnie
praw rk, z lewej korzystajc
tylko
w
razie
absolutnej
koniecznoci. Do miaa si lepiej,
ale gdy zbyt nonszalancko zgina j
lub prostowa, bolaa jak wszyscy
diabli. Nie mg si doczeka

koca penej godziny. T por


wyznaczy sobie na poknicie
nastpnego percodanu.
Liza namawiaa go, by
zaniecha
wyjazdu.
Podobnie
policjanci wyznaczeni do opieki
nad Beaumontami. Chopakom ze
stanowej powd narzuca si sam
przez si: nie chcieli rozdziela
grupy. Pobudki dziaania Lizy byy
nieco bardziej skomplikowane.
Mwia mu o rce. e prowadzc
wz, otworzy sobie ran. Ale w
oczach miaa zupenie co innego. W

oczach miaa George'a Starka i


tylko George'a Starka.
A po jasn choler musisz
akurat dzi jecha do pracy? chciaa
wiedzie.
Powinien
przygotowa
sobie
wczeniej
odpowied na to pytanie. Semestr
si skoczy, i to ju jaki czas
temu, a Thad nie prowadzi adnych
letnich
kursw.
Wreszcie
zdecydowa, e za pretekst posu
mu zgoszenia na specjalizacj.
Szedziesiciu studentw
wydziau
anglistyki
zoyo

formularze S - 7A, wybierajc


seminarium z twrczoci pisarskiej.
Ponad dwukrotnie wicej ni
poprzedniej jesieni. Ale (fakty,
drogi Watsonie) poprzedniej jesieni
ludzko - w tym ta jej cz, ktra
zamierzaa zdoby tytu naukowy na
wydziale anglistyki Uniwersytetu
Maine - nie wiedziaa, e zbiegiem
okolicznoci nudny, poczciwy Thad
Beaumont jest rwnie szalonym
George'em Starkiem.
Wic powiedzia Lizie, e
chce
przejrze
zgoszenia,

ograniczajc szedziesitk do
pitnastki.
Tyle
wynosia
maksymalna liczba studentw,
ktrymi mg si zaj (co
prawdopodobnie przekraczao o
czternacie liczb tych, ktrych
mg czego nauczy).
Oczywicie
chciaa
wiedzie, dlaczego nie moe tego
odoy, przynajmniej do lipca, i
przypomniaa
mu
(rwnie
oczywicie), e w zeszym roku
odoy to a do poowy sierpnia.
Ponownie posuy si argumentem

wielkiego wzrostu liczby zgosze,


a potem cnotliwie zaznaczy, i nie
chce, aby lenistwo z ostatniego lata
przeszo mu w nawyk.
Wreszcie
przestaa
protestowa - nie dlatego, e
argumenty Thada j przekonay, ale
poniewa zrozumiaa, e jest
zdecydowany jecha, be wzgldu
na wszystko. I wiedziaa rwnie
dobrze jak on, e bd musieli
wyj z domu wczeniej czy
pniej. Ukrywanie si, a kto
zabije lub zapie za konierz

George'a Starka, nie bardzo si im


umiechao. Ale w oczach miaa
nadal
wielki,
tpy
strach.
Niedowierzanie.
Thad ucaowa j i blinita
i szybko wyszed. Wygldaa, jakby
zaraz miaa si rozpaka, a gdyby
do tej chwili pozosta w domu,
zostaby na dobre.
Oczywicie, nie chodzio o
seminarium.
Chodzio
o
ostateczny
termin.
Obudzi si rano, te peen

tpego strachu, tak nieprzyjemnego


jak skrt kiszek. George Stark
zadzwoni
przedpoudniem
dziesitego czerwca i da mu
tydzie na rozpoczcie powieci o
zwiniciu
opancerzonego
samochodu. Thad nie zrobi nic,
eby j zacz... cho z kadym
dniem widzia coraz lepiej akcj.
Nawet nia mu si kilka razy. Bya
to mia przerwa w obchodzeniu
wasnego opuszczonego domu i
dotykaniu przedmiotw,
ktre
wtedy natychmiast wybuchay. Ale

dzi pierwsze, co pomyla, to:


Ostateczny termin. Przekroczyem
ostateczny termin.
Znaczyo to, e cho
pogaduszka z George'em wcale mu
si nie umiechaa, przyszed na ni
czas. Czas dowiedzie si, jak
wcieky jest George. Hm... zna
chyba odpowied na to pytanie. Ale
byo rwnie moliwe, e jeli
George jest bardzo wcieky,
wcieky tak, e straci nad sob
panowanie, a Thad zdoa go
rozjuszy do tego stopnia, e straci

panowanie nad sob do reszty,


szczwany drogi George zrobi bd i
co chlapnie.
Trac spjno.
Thad ju mia uczucie, e
George co chlapn pozwalajc,
aby nieproszona rka Thada
napisaa tamte sowa w dzienniku.
Gdyby tylko wiedzia, co one
znacz! Wyobraa sobie co... ale
nie by pewien. A bd w tym
momencie mg kosztowa ycie
nie tylko samego Thada.
Wic
uda
si
na

uniwersytet, do swojego gabinetu w


budynku
ANGIELSKI
MATEMATYKA. Uda si tam nie
po zgoszenia na seminarium
specjalizacyjne - cho je zabierze ale poniewa sta tam telefon,
telefon nie na podsuchu, i
poniewa co naleao zrobi.
Przekroczy termin ostateczny.
Patrzc na lew do
spoczywajc na kole kierownicy,
pomyla (nie po raz pierwszy
podczas tego bardzo dugiego
tygodnia), e telefon nie jest

jedynym sposobem nawizania


kontaktu z George'em. Udowodni
to... ale za bardzo wysok cen. Nie
chodzio o rozdzierajcy bl
towarzyszcy wbiciu owka w
do lub koszmar, jaki przey, gdy
pozbawione kontroli ciao rzucio
si na siebie, suchajc Starka szczwanego drogiego George'a,
ducha czowieka, ktrego nigdy nie
byo. Zapaci realn cen. Realn
cen byo pojawienie si wrbli,
groza towarzyszca uwiadomieniu,
e dziaajce tu siy s o wiele

potniejsze i trudniejsze do
zrozumienia ni sam Stark.
Coraz bardziej utwierdza
si w przekonaniu, e wrble
oznaczaj mier. Ale czyj?
Ogarniaa go groza na myl,
e nawizujc kontakt ze Starkiem
moe narazi si na spotkanie z
wrblami.
Widzia
ich
przylot;
widzia, jak zjawiaj si w tym
mistycznym punkcie wyznaczajcym
poow drogi, ktr zmierzali ku
sobie - gdzie wreszcie bdzie

musia zmierzy si z George'em


Starkiem w walce o jedn dusz, do
ktrej obaj rocili pretensje.
Ba si. Czu, komu moe
przypa wygrana.

2
Alan Pangborn siedzia w
swym gabinecie na tyach biura
szeryfa okrgu Castle, ktre
zajmowao
jedno
skrzydo
magistratu Castle Rock. Dla niego
te by to dugi, wyczerpujcy
tydzie... ale to adna nowo.

Kiedy w The Rock lato rozkrcao


si na dobre, pracy przybywao. Od
Dnia Pamici do wita Pracy
stre prawa w Krainie Wakacji
zawsze mieli urwanie gowy.
Pi dni temu na drodze nr
117 nastpi karambol czterech
pojazdw,
istny
fajerwerk
spowodowany nadmiarem spoycia
alkoholu. Dwa trupy. Dwa dni
pniej Norton Briggs przyoy
maonce patelni, rozkadajc
poowic bez czucia na kuchennej
pododze. Norton na potg tuk

on podczas dwudziestu lat


burzliwego wspycia, ale tym
razem uwierzy, e j zabi. Napisa
krtki list, peen tyle alu, co
gramatycznych
bdw,
i
rewolwerem kalibru 38 odebra
sobie ycie. Kiedy pani Norton,
ktra rwnie nie tracia sodkich
lat modoci na nauk, odzyskaa
przytomno i stwierdzia, e na
pododze spoczywa sztywniejcy
trup jej drczyciela, odkrcia gaz i
wsadzia gow do piekarnika.
Sanitariusze
z
pogotowia

ratunkowego
w
Oxfordzie
wyratowali j. W ostatniej chwili.
Dwjka
nowojorskich
dzieciakw
wymaszerowaa z
letniego domku rodzicw nad
jeziorem Castle i zgubia si w
lesie. Wypisz, wymaluj Ja i
Magosia. Zostali znalezieni po
omiu godzinach, wystraszeni, ale
cali i zdrowi. John LaPointe, drugi
zastpca
Alana,
zakoczy
poszukiwania w znacznie gorszym
stanie i obecnie lea w domu.
Wpakowa si w krzew sumaka

jadowitego i ciko poparzy. W


jadodajni Nana para letnikw
wszcza
bjk
o
ostatni
egzemplarz niedzielnego New
York Timesa; kolejna bijatyka
odbya si na parkingu Mellow
Tigera; niedzielny wdkarz oderwa
sobie
p
ucha,
wymylnie
zarzucajc wdk do jeziora; trzy
kradziee w sklepach; niegrony
napad
na
Universe,
sal
bilardow i wypoyczalni wideo napastnik na prochach.
Ot, typowy czerwcowy

tydzie w maym miasteczku, rodzaj


wielkiej
inauguracji
letniego
karnawau. Alan ledwo zda
wypi ca filiank kawy w
chwilach wytchnienia. A mimo to
raz po raz przyapywa si na tym,
e ucieka mylami do Thada i Lizy
Beaumontw... do nich i faceta,
ktry ich przeladowa. Faceta,
ktry rwnie zabi Homera
Gamache'a.
Alan
kilkakrotnie
dzwoni do glin w Nowym Jorku pewien porucznik o nazwisku
Reardon zapewne ju znienawidzi

go ze szcztem - ale nie trafili na


nic nowego.
Tego popoudnia w biurze
panowa zupenie niespodziewany
spokj. Sheila Brigham nie miaa
adnych zgosze,
a
Norris
Ridgewick drzema z nogami na
biurku. Alan powinien go obudzi gdyby Dean Keeton, burmistrz,
zjawi si i zobaczy, co Norris
wyprawia, daby mu bobu - ale nie
mia serca tego robi. Norris te
zaliczy ciki tydzie. Zbiera
resztki po wypadku na 117. i

odwali cholernie dobr robot, tym


bardziej e by wraliwy na takie
widoki.
Alan siedzia za biurkiem,
bawi si w rzucanie cieni
zwierztek na plam soca
padajc na cian... i jeszcze raz
wraca
mylami
do
Thada
Beaumonta. Po bogosawiestwie
od Thada doktor Hume z Orono
zadzwoni
do
Alana,
powiadamiajc, e wyniki bada
neurologicznych
okazay
si
negatywne. Mylc o tym Alan

kolejny raz zastanawia si nad


doktorem Hughem Pritchardem,
ktry operowa Thada, gdy ten mia
jedenacie lat i dug drog do
sawy przed sob.
Krlik skoczy przez plam
soca. Za krlikiem kot; kota goni
pies.
Nie myl o tym. To
wariactwo.
Pewnie, e to wariactwo. I
pewnie, e mg o tym nie myle.
Niedugo wybuchnie jaki nowy
kryzys,
nie
potrzeba

nadprzyrodzonych
umiejtnoci,
eby to wiedzie. Po prostu tu, w
The Rock, tak latem toczyy si
sprawy. Czowiek by tak zajty, e
przewanie nie mia czasu na
mylenie - i czasem dobrze byo nie
myle.
Za psem maszerowa so,
kiwa
si
cie
trby,
w
rzeczywistoci
lewego
palca
wskazujcego Alana Pangborna.
- A niech to szlag trafi! zakl i przysun do siebie telefon.
W tej samej chwili druga rka

wyjmowaa portfel z tylnej


kieszeni. Nacisn klawisz, ktry
automatycznie czy go z koszarami
policji stanowej w Oxfordzie, i
zapyta dyurnego, czy jest Henry
Payton, dowdca placwki i szef
wydziau ledczego. Okazao si, e
jest. Alan zdy pomyle, e
stanowej te przytrafi si dla
odmiany jeden luniejszy dzie, i
usysza Henry'ego w suchawce.
- Alan! Co mog dla ciebie
zrobi?
- Czy mgby zadzwoni w

moim imieniu do szefa stray w


parku narodowym Yellowstone? zapyta Alan. - Mog poda ci
numer. - Popatrzy na zapis z lekkim
zaskoczeniem.
Dosta
go
z
automatycznej informacji prawie
tydzie temu i zapisa na odwrocie
urzdowej wizytwki. Zrczna do
wyja j z portfela prawie bez
udziau jego woli.
- Yellowstone! - W gosie
Henry'ego
sycha
byo
rozbawienie. - Czy to nie tam
urzduje mi Jogi?

- A nie - umiechn si
Alan. - To Jellystone. Zreszt mi
nie jest o nic podejrzany.
Przynajmniej z tego, co ja wiem.
Henry, musz pogada z facetem,
ktry jest tam na kempingu. Hm...
tak prawd mwic, to nie wiem,
czy koniecznie musz, ale kiedy to
zrobi, bd spokojniejszy. Co
drczy mnie jak nie sfinalizowana
umowa.
- Czy to ma jaki zwizek z
Homerem Gamache'em?
Alan przeoy suchawk

do drugiego ucha i bezmylnie


przesun kykciami po wizytwce.
- Tak - powiedzia - ale jak
kaesz mi to wytumaczy, wyjd na
durnia.
- Tylko przeczucie?
- Tak. - I ku swemu
zdziwieniu stwierdzi, e faktycznie
ma przeczucie, nie wiedzia tylko,
czego dotyczy. - Facet, z ktrym
chciabym pogada, to lekarz na
emeryturze. Nazywa si Hugh
Pritchard. Jest z on. Szef stray
pewnie wie, gdzie s; zakadam, e

po
przyjedzie
musieli
si
zameldowa, i zakadam, e pewnie
znajduj si na tym obszarze parku,
na ktrym jest telefon. Oboje maj
pod
siedemdziesitk.
Jeli
zadzwonisz do szefa stray, chyba
przekae wiadomo facetowi.
- Innymi sowy uwaasz, e
stranik parku narodowego wemie
bardziej na serio dowdc oddziau
policji stanowej ni szeryfa z Psiej
Wlki?
- Henry, jeste mistrzem w
dyplomatycznym nazywaniu spraw.

Henry Payton zamia si


zachwycony.
- A jestem, moe nie? Hm,
powiem ci co, Alan. Nie mam nic
przeciwko temu, eby ci troch
pomc, jeli tylko nie zamierzasz
mnie w to gbiej angaowa i jeli
tylko...
- Nie, wcale nie zamierzam
- z wdzicznoci odpar Alan. - O
nic wicej mi nie chodzi.
- Zaczekaj minutk, nie
skoczyem. I jeli tylko jest dla
ciebie jasne, e nie mog skorzysta

z
naszej
linii
specjalnej.
Przyjacielu, kapitan sprawdza
rachunki. Sprawdza dokadanie. A
jak zobaczy ten, gotw zapyta,
dlaczego
wydaj
pienidze
podatnikw na grzanie zupki w
twoim kocioku. Rozumiesz, o co
mi chodzi?
Alan
westchn
z
rezygnacj.
- Moesz wpisa numer
mojej osobistej karty kredytowej i
powiedz szefowi stray, eby
Pritchard zadzwoni na koszt

rozmwcy. Potwierdz wezwanie i


zapac z wasnej kieszeni.
Nastpia pauza. Kiedy
Henry si odezwa, przemwi
powaniejszym tonem:
- To naprawd dla ciebie
istotne, co, Alan?
- Tak. Nie wiem dlaczego,
ale tak jest.
Nastpia druga pauza. Alan
czu, e Henry Payton walczy ze
sob, eby nie zada pytania.
Wreszcie lepsza strona natury
Henry'ego wygraa. A moe tylko

bardziej praktyczna strona? pomyla Alan.


- Dobra - powiedzia
Payton. - Zadzwoni i powiem
szefowi stray, e chcesz pogada z
tym
Hughem
Pritchardem.
Prowadzisz ledztwo w sprawie
morderstwa w okrgu Gastle,
Maine. Jak jego ona ma na imi?
- Helga.
- Skd przyjechali?
Z
Fortu
Laramie,
Wyoming.
- Dobra, szeryfie; teraz

trudniejsze pytanie: jaki jest numer


twojej
kredytowej
karty
telefonicznej?
Alan westchn i poda mu
numer.
W minut pniej parada
cieni znw suna po cianie.
Go pewnie wcale si nie
odezwie - pomyla - a jak si
odezwie, za choler nie powie mi
ani jednej uytecznej rzeczy - no bo
skd?
Henry jednak nie myli si;
Alan mia przeczucie. Nieokrelone

przeczucie. Ale natrtne.

3
Podczas
kiedy
Alan
Pangborn rozmawia z Henrym
Paytonem,
Thad
Beaumont
parkowa
za
budynkiem
ANGIELSKI - MATEMATYKA na
jednym
ze
stanowisk
zarezerwowanych
dla
wykadowcw. Wysiad uwaajc,
eby nie urazi doni. Przez chwil
sta bez ruchu, smakujc cisz i
nietypowy senny bezruch kampusu.

Brzowy
plymouth
zatrzyma si obok suburbana, a
dwaj wysocy mczyni, ktrzy z
niego wysiedli, rozwiali wte
nadzieje na spokj, jakie Thad
wanie zacz sobie roi.
- Skocz tylko na kilka
minut na gr do gabinetu powiedzia. - Jeli chcecie,
moecie tu zosta. - Zauway dwie
przechodzce
dziewczyny.
Prawdopodobnie
szy
do
wschodniego aneksu zapisa si na
letni kurs. Jedna nosia odsaniajc

brzuch bluzk i niebieskie szorty.


Druga miaa na sobie sukienk mini
bez plecw; jej skraj by o jedno
uderzenie
serca
zdrowego
mczyzny poniej wypukoci
poladkw. - Podziwiajcie widoki.
Dwaj gliniarze spojrzeli za
dziewczynami. Ruch ich gw
sugerowa, e w karkach maj
przeguby Cardana. Jeden z nich nazywa si Ray Garrison czy Roy
Harriman, Thad nie by pewien odwrci si i powiedzia z alem:
- Bardzo chtnie, sir, ale

lepiej pjdziemy z panem na gr.


- Ale naprawd, nie ma
potrzeby, to tylko pierwsze pitro...
- Zaczekamy na korytarzu.
- Nie macie pojcia,
chopaki, jak to wszystko mnie
zaamuje - rzek Thad.
- Rozkazy - odpar Garrison
- lub - Harriman. Jasne byo, e
zaamanie - czy uniesienie - Thada
znaczy dla niego mniej ni zero.
- Taaa... - powiedzia Thad
poddajc si. - Rozkazy.
Skierowa si do bocznych

drzwi. Gliniarze szli za nim w


odlegoci kilkunastu krokw.
Zdaniem Thada w cywilnych
ubraniach
jeszcze
bardziej
wygldali na gliniarzy ni w
mundurach.
Po nieruchomym wilgotnym
upale klimatyzowane powietrze
wprost upno Thada. Natychmiast
wydao mu si, e koszula
przymarza do ciaa. Budynek, tak
peen ycia i wrzawy podczas roku
akademickiego od wrzenia do
maja, sprawia z lekka upiorne

wraenie
w
weekendowe
popoudnie pod koniec wiosny.
Moe w poniedziaek odzyska jedn
trzeci zwykego gwaru i ruchu, ale
dzi Thad poczu si odrobin
podniesiony na duchu obecnoci
policyjnej stray. Moe pierwsze
pitro, na ktrym mieci si
gabinet, bdzie opustoszae, co
uwolni
go
od
koniecznoci
tumaczenia si z obecnoci
wielkich kumpli brytanw.
Okazao si, e nie jest
opustoszae, ale mimo to wykpi si

atwo.
Rawlie
DeLesseps
wdrowa
z
pokoju
nauczycielskiego
do
swojego
gabinetu, sunc klasycznym dryfem
la Rawlie DeLesseps... co
oznaczao, e wyglda tak, jakby
niedawno dosta potny cios w
gow, ktry pozbawi go zarwno
pamici, jak i kontroli nad
orodkiem ruchowym. agodnymi
ukami przemieszcza si z jednej
strony korytarza na drug,
wytrzeszczajc oczy na komiksy,
wiersze i ogoszenia przyczepione

do tablic na drzwiach gabinetw


kolegw. Moe szed do swojego
gabinetu - wygldao na to, e tam
idzie - ale nawet kto, kto go
dobrze zna, nie zaoyby si o to.
ty ustnik fajki niewiarygodnej
dugoci stercza ze sztucznych
szczk. Szczki nie byy dokadnie
tak te jak fajka, ale niewiele im
brakowao. Fajka wygasa gdzie
pod koniec 1985 roku, kiedy to po
lekkim ataku serca lekarze
zabronili Rawliemu pali. Nigdy
nie przepadaem za paleniem -

wyjania
Rawlie
agodnym,
roztargnionym gosem, kiedy kto
pyta go o fajk. - Ale bez tego
kawaka w zbach... dentelmeni,
nie wiedziabym, dokd i ani co
robi, gdybym szczliwie gdzie
dotar.
Zreszt
przewanie
sprawia wraenie czowieka, ktry
nie wie, dokd i ani co ma
robi... tak jak teraz. Niektrzy
znali Rawliego latami, nim odkryli,
e
wcale
nie
jest
takim
roztargnionym
uniwersyteckim
amag, na jakiego wyglda. Inni

nie odkryli tego nigdy.


Cze,
Rawlie
powiedzia Thad szukajc klucza.
Rawlie zamruga, przenis
wzrok na mczyzn stojcych za
Thadem, przeprowadzi ogldziny,
a
zakoczywszy
je
wrci
spojrzeniem do Thada.
- Cze, Thaddeusu. Nie
wiedziaem, e prowadzisz w tym
roku letnie kursy.
- Nie prowadz.
- Wic co ci optao, eby
zjawi si wanie tu w pierwszy

bona fide dzie kanikuy?


- Zabieram zgoszenia na
seminarium - odrzek Thad. - Wierz
mi, nie zamierzam siedzie tu
duej, ni musz.
- Co z twoja doni? Jest
sina a do przegubu.
- Hm - Thad okaza
zakopotanie. W wietle opowiastki
wychodzi na pijaka albo idiot,
albo i na jednego, i na drugiego...
ale i tak przechodzia mu przez usta
bardziej gadko ni prawda. Z
gorzkim rozbawieniem zauway, e

policja zaakceptowaa j rwnie


atwo jak Rawlie. Nie pado adne
pytanie, jak ani dlaczego przygnit
sobie do drzwiami ciennej szafy
w sypialni.
Instynktownie wiedzia, jak
historyjk podsun - wiedzia to
nawet skrcajc si w blu.
Oczekiwano od niego niezdarnoci;
bya czci jego charakteru. W
podobny
sposb
opowiedzia
dziennikarzowi z People (Panie,
wie nad jego dusz), e George
Stark zosta stworzony w Ludlow, a

nie w Castle Rock, i e dlatego


pisze odrcznie, i nigdy nie
nauczy si pisa na maszynie.
Nawet
nie
prbowa
oszukiwa Lizy... ale naciska, eby
trzymaa
jzyk
za
zbami.
Zobowizaa si do milczenia. W
zamian przyrzek tylko, e ju nigdy
nie bdzie prbowa nawiza
kontaktu ze Starkiem. Zoy
obietnic do chtnie, cho
wiedzia, e moe bdzie musia j
zama. Podejrzewa, e w gbi
duszy Liza rwnie o tym

wiedziaa.
Rawlie popatrzy na niego z
prawdziwym zainteresowaniem.
- Drzwiami od szafy
sypialnianej. Bajeczna sprawa.
Bawilicie si w chowanego? A
moe to jaki dziwny rytua
seksualny?
Thad
umiechn
si
szeroko.
- Daem sobie spokj z
rytuaami seksualnymi koo 1981
roku. Lekarz mi poradzi. Prawd
mwic, nie wiem, jak to si stao.

Caa ta sprawa jest troch


krpujca.
- Wyobraam sobie powiedzia Rawlie... i mrugn.
Byo
to
bardzo
nieznaczne
mrugnicie, niesychanie delikatny
trzepot spuchnitej, pomarszczonej
starczej powieki... ale byo. Czyby
Thad myla, e oszuka Rawliego?
Chyba wierzy w cuda.
Nagle co przyszo Thadowi
do gowy.
- Rawlie, dalej cigniesz to
seminarium z wierze ludowych?

- W kadym zimowym
semestrze - potwierdzi Rawlie. Thaddeusu, czyby nie zna
rozkadu zaj na swoim wydziale?
Rdkarstwo, wiedmy, leczenie
holistyczne, diabelskie znamiona
sawy i bogactwa. To cieszyo si i
cieszy
popularnoci.
Czemu
pytasz?
Thad
zna
idealn
odpowied na to pytanie. Oto jedna
z cudownych waciwoci bycia
pisarzem; zawsze masz odpowied
na pytanie: Czemu pytasz?

- Wiesz, mam pomys na


powie. To jeszcze cigle projekt,
ale widz pewne moliwoci.
- Co chciaby wiedzie?
- Czy wiadomo ci, eby
wrble gray jak rol w
amerykaskich przesdach albo
wierzeniach ludowych?
Czoo Rawliego nabrao
wygldu powierzchni obcej planety,
bezwzgldnie wrogiej ludzkiemu
yciu. Zagryz fajk.
- Na poczekaniu nic nie
przychodzi mi do gowy, ale...

zastanawiam si, czy naprawd


dlatego ci to interesuje.
Chyba jednak wierz w
cuda - znw pomyla Thad.
- Hm... moe i nie, Rawlie,
moe i nie. Moe dlatego tak
powiedziaem, i nie potrafi W
dwch sowach wytumaczy,
czemu naprawd mnie to interesuje.
- Zerkn w kierunku swoich
brytanw. - Teraz krucho u mnie z
czasem.
Usta Rawliego zadray w
leciutkim umieszku.

- Chyba ci zrozumiaem.
Wrble... takie zwyczajne ptaki.
Wydaj mi si za zwyczajne, eby
mogy gra jak powan rol w
wierzeniach. Chocia... jak si
zastanowi... co tam byo. Tylko e
kojarzy mi si z lelkami. Niech
sprawdz. Bdziesz tu jeszcze
troch?
- Obawiam si, e nie
krcej ni p godziny.
- Hm, moe szybko trafi na
co u Barringera. Wierzenia ludowe
- w Ameryce. Prawd mwic ta

ksika to tylko spis przesdw, ale


mam j pod rk. I zawsze mog do
ciebie zatelefonowa.
- Tak. Nic nie stoi na
przeszkodzie.
- Wydalicie z Liz
wspaniae przyjcie na cze Toma
Carrolla - powiedzia Rawlie. Oczywicie wy zawsze wydajecie
najlepsze przyjcia. Thaddeusu,
Liza jest zbyt urocza na to, eby by
on. Powinna by twoj kochank.
- Dziki. Chyba masz racj.
- Gonzo Tom - kontynuowa

czule Rawlie. - Trudno uwierzy,


e Gonzo Tom Carroll zawin do
szarych
przystani
emerytury.
Dwadziecia
ostatnich
lat
syszaem, jak w gabinecie za
cian pierdzi goniej ni puzon.
Spodziewam si, e kolejny ssiad
bdzie cichszy. A przynajmniej
dyskretniejszy.
Thad zamia si.
- Wilhelmina te dobrze si
bawia - doda Rawlie. Opuci
szelmowsko powieki. Doskonale
wiedzia, jakimi uczuciami Thad i

Liza darz Billie.


- To wspaniale - powiedzia
Thad. Jego zdaniem Billie Burks i
dobra zabawa byy pojciami
wzajemnie si wykluczajcymi...
ale poniewa Billie wraz z
Rawliem tworzyli cz bardzo
potrzebnego alibi, to chyba winien
si cieszy, e przyszli. - A gdyby
co zwizanego z tamt spraw
wpado ci do gowy...
- Wrble i ich miejsce w
niewidzialnym
wiecie.
Ale
oczywicie. - Rawlie skin gow

policjantom. - ycz przyjemnego


popoudnia, dentelmeni. - Omin
ich i kontynuowa drog do gabinetu
nieco
bardziej
wyrwnanym
kursem. Ale tylko nieco.
Thad popatrzy za nim
zamylony.
- A c to byo? - zapyta
Garrison - lub - Harriman.
- DeLesseps - wymrucza
Thad. - Gowa katedry gramatyki i
znawca amator wierze ludowych.
- Wyglda na faceta, ktry
bez mapy nie trafi do domu -

powiedzia drugi gliniarz.


Thad podszed do gabinetu i
przekrci klucz.
- Jest bardziej wawy, ni
wyglda - powiedzia i uchyli
drzwi.
Dopki nie wczy wiata,
nie wiedzia, e Garrison - lub Harriman
stoi
obok
niego,
trzymajc rk w szytej specjalnie
dla wysokich facetw wiatrwce.
Thada
poniewczasie
oblecia
strach, ale gabinet oczywicie by
pusty - pusty i jake czysty, gdy

caoroczny rozgardiasz znik jak


mikka, rwna warstwa kurzu.
Pomieszczenie wygldao jak pokj
zmarego.
Z niewiadomego powodu w
Thadzie wezbraa naga, niemal
bolesna fala tsknoty, pustki,
poczucia utraty - mieszanka
smakujc
jak
gboki,
nieoczekiwany al. Jak sen. Poczu
si tak, jakby przyszed tu si
poegna.
Przesta robi z siebie
takiego cholernego gupka -

powiedzia sobie, a inna cz jego


umysu odrzeka spokojnie: Jest
ju po ostatecznym terminie, Thad.
Po ostatecznym terminie i moim
zdaniem to by ciki bd, e cho
nie sprbowae zrobi tego, czego
ten facet od ciebie chce. Krtka
ulga jest lepsza ni adna.
- Jeli macie ochot na
kaw, jest w pokoju nauczycielskim
- powiedzia. - Jak znam Rawliego,
dzbanek jest peny.
- Gdzie to? - zapyta partner
Garrisona - lub - Harrimana.

- Po drugiej stronie
korytarza, dwoje drzwi wczeniej odrzek Thad. Otworzy zamek w
szafce z aktami. Odwrci si,
posa policjantom umiech. Czu,
e jest to krzywy umiech. - Chyba
mnie usyszycie, kiedy wrzasn.
- Tylko eby w razie czego
na pewno pan wrzasn powiedzia Garrison - lub Harriman.
- Na pewno wrzasn.
- Mog posa Manchestera
po kaw, ale mam wraenie, e

chciaby
pan
zay
troch
intymnoci.
- No, taaa... Jeli ju o tym
mowa.
- Niech bdzie, panie
Beaumont - zgodzi si policjant.
Spojrza na Thada powanie i ten
nagle przypomnia sobie jego
nazwisko. Harrison. Tak jak eks bitels. Gupio zapomnie co
takiego. - Tylko prosz pamita, e
tamci ludzie w Nowym Jorku
umarli
wskutek
nadmiaru
intymnoci.

Och? A ja mylaem, e
Phyllis Myers i Rick Cowley umarli
w towarzystwie policji. Chcia to
wypowiedzie na gos, ale si
powstrzyma. Przecie ci ludzie
tylko wypeniali swj obowizek.
- Niech si pan rozchmurzy,
policjancie Harrison - rzek. - W
budynku jest dzi tak cicho, e
gdyby
kto
szed
boso,
usyszelibymy echo.
- Dobra. Jestemy po
drugiej stronie korytarza, w tym jak
- mu - tam.

- Pokoju nauczycielskim.
- Zgadza si.
Wyszli i Thad otworzy
szafk z napisem: SEM. ZG.
Oczyma duszy nadal widzia
Rawliego DeLessepsa szybko,
mimochodem puszczajcego oko.
Sysza
gos
mwicy,
e
przekroczy ostateczny termin, e
znalaz si po mrocznej stronie.
Tam gdzie czaj si potwory.

4
Telefon milcza jak zaklty.

Odezwij si - rozkazywa
mu w mylach, kadc zgoszenia na
biurku obok uniwersyteckiego
selectrica IBM. - Odezwij si,
odezwij, jestem tu, przy telefonie
bez podsuchu, wic odezwij si,
George, dzwo, dwiknij, daj
cynk.
Ale telefon nadal milcza
jak zaklty.
Thad uwiadomi sobie, e
patrzy w gb szafki, ktr nie tyle
przeczesa,
co
doszcztnie
wybebeszy. Tak si zamyli, e

wycign wszystkie podania, nie


tylko te napisane przez studentw
zainteresowanych
twrczoci
pisarsk. Wycign nawet kopie
zgosze tych, ktrzy chcieli si
zaj gramatyk transformacyjn,
alf i omeg nauk, wedle tego co
gosi Noam Chomsky, a naucza
dziekan wygasej fajki, Rawlie
DeLesseps.
Podszed do drzwi i wyjrza
na korytarz. Harrison i Manchester
stali
przy drzwiach pokoju
nauczycielskiego, popijajc kaw.

W piciach wielkoci szynek


spore kubki wyglday jak filianki
do maej czarnej. Thad podnis
rk. Harrison odpowiedzia tym
samym gestem i zapyta, czy to
jeszcze dugo potrwa.
- Pi minut - rzek Thad.
Obaj gliniarze kiwnli gowami.
Wrci do biurka, oddzieli
zgoszenia na swoje seminarium,
reszt zacz wkada do szafki.
Czyni to moliwie najwolniej,
dajc telefonowi czas na odezwanie
si. Ale zachowywa si tak samo

jak do tej pory. Milcza. Thad


usysza z odlegej czci korytarza
dzwonienie
przytumione
zamknitymi drzwiami, brzmice
jako upiornie w niezwykej letniej
ciszy budynku. Moe George
pomyli numer - pomyla i
parskn miechem. George nie
zatelefonuje i tyle. Thad pomyli si
i tyle. Wyglda na to, e George
szykuje inny kawa. Nie ma si co
dziwi. Kaway to spcialit de la
Maison George'a Starka. A jednak
Thad by tak pewny, tak cholernie

pewny...
- Thaddeusu?
Podskoczy, zawarto kilku
ostatnich teczek o mao nie
wylizna mu si na podog.
Upewniwszy si, e panuje nad
nimi, odwrci si. Rawlie
DeLesseps sta za progiem. Wielka
faja sterczaa jak horyzontalny
peryskop.
- Wybacz - powiedzia
Thad. - Przez ciebie niemal
wyzionem ducha ze strachu.
Mylami byem o dziesi tysicy

mil std.
- Kto dzwoni do ciebie na
mj numer - uprzejmie oznajmi
Rawlie. - Musia si pomyli. Na
szczcie byem w gabinecie.
Thad poczu, e serce
zaczyna mu bi powoli i mocno jakby w piersi mia werbel i kto
zacz wali w niego z wielk,
skupion energi.
- Tak - odpar. - To istne
szczcie.
Rawlie przyjrza mu si
badawczo. Niebieskie oczy pod

napuchnitymi,
lekko
zaczerwienionymi powiekami byy
tak pene ycia i dociekliwoci, e
wrcz nieuprzejmie kontrastoway z
radosn
niezdarnoci
roztragnionego profesora.
- Czy aby wszystko jest w
porzdku, Thaddeusu?
Nie, Rawlie. Obkaczy
morderca, ktry jest czciowo
mn, wanie buszuje na wolnoci;
to facet, ktry najwyraniej potrafi
zawadn moim ciaem i zmusza
do robienia fajnych arcikw; na

przykad wbijania w siebie owka.


Kady zmierzch, ktry witam o
zdrowych zmysach, uwaam za
sukces. Stary druhu, wiat wypad z
posad.
- W porzdku? A czemu nie
miaoby by w porzdku?
- Rozpoznaj w twoim
glosie ton ironii, Thad. Ulotny, acz
wyrany jak lad rdzy na elazie.
- Mylisz si.
- Doprawdy? To dlaczego
wygldasz jak ania zapana w
wiata reflektorw?

- Rawlie...!
- A facet, z ktrym
rozmawiaem, robi na mnie
wraenie komiwojaera, od ktrego
jeste gotw kupi wszystko przez
telefon, byle tylko mie pewno,
e nigdy nie najdzie ci osobicie.
- To nic, Rawlie.
- Znakomicie. - Rawlie nie
wyglda na przekonanego.
Thad uda si w gr
korytarza do jego gabinetu.
- Gdzie si pan wybiera?! zawoa za nim Harrison.

- Zadzwoniono do mnie na
numer Rawliego - wyjani. - Tu
wszystkie numery telefonw id po
kolei. Facetowi musiao si
pokitwasi!
- I tak si zoyo, e akurat
zadzwoni
do
jedynego
wykadowcy, ktry jest dzi
obecny? - zapyta sceptycznie
Harrison.
Thad wzruszy ramionami i
poszed dalej.
Gabinet
Rawliego
DeLessepsa by zagracony, miy i

nadal przesiknity woni tytoniu


fajkowego - dwa lata abstynencji
najwyraniej nie mogy odrobi
trzydziestu lat samopobaania.
Krlowaa tam tarcza do strzaek,
na ktrej zawieszono fotografi
Ronalda Reagana. Ksiga o
rozmiarach
encyklopedii,
Wierzenia
ludowe
Ameryki
Franklina Barringera, spoczywaa
otwarta na biurku. Zdjta z aparatu
suchawka leaa na stosie czystych
arkuszy egzaminacyjnych. Thad
spogldajc na ni poczu, jak

dawny, znany lk otula go na


powrt. Jakby owinito go w stary
koc, ktremu bardzo przydaoby si
pranie. Odwrci gow pewien, e
zobaczy ca trjk - Rawliego,
Harrisona,
Manchestera
uszeregowan w progu jak wrble
na telefonicznym drucie. Ale prg
gabinetu by pusty. Z gbi korytarza
Thad sysza mikk chrypk
Rawliego. Uczepi si brytanw
Thada. Wtpliwe, aby zrobi to
przypadkowo.
Thad podnis suchawk.

Halo,
George
powiedzia.
- Dostae swj tydzie odezwa si gos z drugiej strony
linii. Nalea do Starka, ale
wykresy gosowe raczej ju nie
pasowayby do siebie rwnie
dokadnie jak przedtem. Gos
George'a uleg zmianie. Sta si
szorstki i ochrypy, jak gos
czowieka, ktry zbyt gorliwie
kibicowa na meczu. - Dostae
swj tydzie i gwno zrobie.
- Masz zupen racj -

przyzna Thad. Byo mu bardzo


zimno.
Musia
na
si
powstrzymywa dreszcze. Chd
pyn z telefonu, ku z dziurek
suchawki jak sople lodu. Ale Thad
czu rwnie gniew. - Nie
zamierzam tego zrobi, George. Ani
za tydzie, ani za miesic, ani za
dziesi lat. Czas nie gra tu roli.
Czemu si z tym nie pogodzisz?
Jeste trupem i bdziesz trupem.
- Bd, stary koniu. A jeli
chcesz, eby to by miertelny bd,
rb tak dalej.

- Wiesz, jak brzmi twj


gos? - zapyta Thad. - Jakby si
rozsypywa. Dlatego chcesz, ebym
wrci do pisania, co? Tracisz
spjno, tak wanie napisae.
Ulegasz biodegradacji, co? Nie
potrwa dugo, a kompletnie
rozlecisz si na kawaki, jak stara
jednokonna bryczka.
- Nie twj interes, Thad odpowiedzia chrapliwy gos.
Szorstko bucza, by przez ostry
szmer przypominajcy grzechotanie
wiru sypicego si z wywrotki

przej w piskliwy szept - jakby


struny
gosowe
cakowicie
odmwiy funkcjonowania na czas
zdania czy dwch - i znw wraca
do buczenia. - Co dzieje si ze mn,
to nie twj interes. To tylko nie
pozwala ci si skupi, druhu. Do
wieczora masz si wzi do galopu
albo poaujesz po skurwysynie. I
nie tylko ty jeden.
- Nie...
TRZASK! Stark przepad.
Thad zamylony patrzy przez
chwil na suchawk, a potem

odoy j na wideki. Kiedy si


odwrci, stan oko w oko z
Harrisonem i Manchesterem.

5
- Kto to by? - zapyta
Manchester.
- Pewien student - odpar
Thad. W tym momencie nie by
nawet pewien, dlaczego kamie.
Jedyne, czego by pewien, to
okropnego
uczucia,
ktre
zagniedzio mu si w brzuchu. Tylko student. Tak jak mylaem.

- Skd wiedzia, e pan tu


jest? - zapyta Harrison. - I jakim
cudem zadzwoni na numer tego
dentelmena?
- Poddaj si - powiedzia z
pokor Thad. - Jestem rosyjskim,
gboko
zakamuflowanym
szpiegiem. Naprawd dzwoni mj
cznik. Nie bd stawia oporu.
Harrison nie by zy przynajmniej tego nie okazywa.
Spojrzenie pene nagany i lekkiego
znuenia posane Thadowi byo
duo skuteczniejsze ni gniew.

- Panie Beaumont, staramy


si pomc panu i paskiej onie.
Wiem, e para facetw aca za
panem krok w krok mczy jak
wrzd na dupie, ale naprawd
zaley nam na tym, eby panu
pomc.
Thad
poczu
si
zawstydzony... ale nie na tyle, eby
powiedzie prawd. To okropne
uczucie, e sprawy przybior zy
obrt, e moe ju przybray zy
obrt, nie ustpowao. I poczu co
jeszcze. Nieznaczne swdzenie na

caym ciele. Mrowienie pod skr.


Dudnienie w skroniach. To chyba
nie zapowiadao wrbli. Niemniej
jednak jaki umysowy barometr,
ktrego istnienia nie by nawet do
tej pory wiadomy, opada. Nie po
raz pierwszy dozna tego wraenia.
Osiem dni temu, jadc do sklepu
Dave'a, czu co podobnego, cho
mniej wyranie. To samo czu w
swym gabinecie wyjmujc podania.
Nike drenie w caym ciele.
To Stark. W jaki sposb
jest z tob, w tobie. Obserwuje.

Jeli powiesz co nie tak jak trzeba,


dowie si. I wtedy kto ucierpi.
- Przepraszam - rzek. Za
plecami policjantw wyrs Rawlie
DeLesseps. Patrzy spokojnie, z
ciekawoci. Thad wiedzia, e
musi kama, i kama tak gadko i
naturalnie, jakby pomaga mu w tym
sam George Stark. Nie by do koca
przekonany, e Rawlie si nabierze,
ale nie czas si tym martwi. Jestem troch zirytowany, to
wszystko.
To
zrozumiae
-

powiedzia Harrison. - Niech tylko


pan zrozumie, e nie jestemy
paskimi
wrogami,
panie
Beaumont.
- Chopak, ktry dzwoni,
wychodzi wczeniej z ksigarni i
wiedzia, e tu bd. Pyta, czy
prowadz letni kurs pisarski. W
wydziaowej ksice telefonicznej
numery
s
uporzdkowane
katedrami, a czonkowie katedry s
wymienieni alfabetycznie. Druk jest
bardzo drobny, co potwierdzi
kady, kto uywa tej ksiki.

- Pod tym wzgldem jest


ona istnym utrapieniem - przytakn
Rawlie, nie wyjmujc fajki z ust.
Zaskoczeni policjanci odwrcili
si. DeLesseps obdarzy ich
uroczystym
skinieniem
gowy
zasypiajcego puchacza.
- Rawlie jest wymieniony
po mnie - powiedzia Thad. - Tak
si zoyo, e tego roku na
wydziale nie mamy nikogo o
nazwisku na C. - Zerkn na
Rawliego. Ten wyj by wanie
fajk z ust i poddawa krytycznej

ocenie sczerniay cybuch. - Tym


sposobem ja zawsze dostaj
telefony skierowane do niego, a on
odbiera moje. Poinformowaem
tego chopaka, e nic z tego. Nie
bdzie mnie do jesieni.
No, prosz, ot i wszystko.
Moe troch za bardzo si rozgada,
ale to niewanie - wane, kiedy
Harrison i Manchester dotarli do
drzwi gabinetu Rawliego i ile
usyszeli. Normalnie nie opowiada
si kandydatom na kursy pisarskie,
e ulegaj biodegradacji i nie

potrwa dugo, a rozlec si na


kawaki.
- Chciabym, eby to mnie
nie byo do jesieni - westchn
Manchester. - Skoczy pan, panie
Beaumont?
Thad odetchn w duchu.
- Musz tylko woy z
powrotem niepotrzebne zgoszenia.
(i list musisz napisa list do
sekretarki)
- I oczywicie musz
napisa list do panny Fenton doda. Nie mia zielonego pojcia,

dlaczego to mwi. Wiedzia tylko,


e musi to powiedzie. - Jest
sekretark katedry anglistyki.
- Zdymy jeszcze wypi
filiank
kawy?
zapyta
Manchester.
- Jasne. Moe nawet
zdycie zje kilka ciasteczek,
jeli hordy barbarzycw zostawiy
co nieco. - Wraenie, e wiat
wypad z posad, e porzdek rzeczy
obraca si w py i proch, powrcio
mocne jak nigdy. Zostawi list do
panny Fenton?! Jeu, to dopiero

miech na sali. Rawlie chyba


przegryz fajk.
- Mog zamieni z tob
kilka
sw,
Thaddeusu?
DeLesseps zagadn wychodzcego
Thada.
- Jasne - odpar Beaumont.
Pragn powiedzie Harrisonowi i
Manchesterowi, eby zostawili ich
samych, e zaraz przyjdzie, ale
niechtnie doszed do wniosku, e
nie jest to waciwa uwaga, jeli
si nie chce wzbudza podejrze. A
antena Harrisona pracowaa. Moe

nie bya wycignita na pen


dugo, ale prawie.
W kadym razie milczenie
poskutkowao lepiej. Odwrci si
do Rawliego, a tymczasem Harrison
i Manchester spacerkiem oddalili
si korytarzem. Harrison rzuci co
partnerowi i przystan w drzwiach
pokoju asystentw. Manchester
ruszy na ciasteczkowy pow.
Harrison mia Thada i Rawliego na
widoku, ale poza zasigiem suchu.
- Twoja historyjka o ksice
telefonicznej
wydziau
bya

znakomita - zauway Rawlie,


wsuwajc z powrotem do ust
obgryzion
fajk.
Sdz,
Thaddeusu,
e
masz
wiele
wsplnego z t dziewczynk z
Otwartego
okna Sakiego.
Byskawiczny romans wydaje si
twoj specjalnoci.
- Rawlie, to nie jest to, co
mylisz.
- Nie mam zielonego
pojcia, co to jest - agodnie
powiedzia Rawlie - i cho
przyznaj si do pospolitego

grzechu ciekawoci, nie bybym


pewien, czy tak naprawd chc
wiedzie.
Thad
umiechn
si
nieznacznie.
- Za to mam gbokie
wraenie, e celowo zapomniae o
Tomie Carrollu Gozo. Emerytura
emerytur, ale kiedy ostatni raz
zagldaem do ksiki, jego
nazwisko nadal rozdzielao nasze.
- Rawlie, musz si zbiera.
- Ale to zrozumiae - rzek
Rawlie. - Musisz jeszcze napisa

list do panny Fenton.


Thad poczu ciepo na
policzkach.
Althea
Fenton,
sekretarka wydziau anglistyki od
1961 roku, zmara na raka garda w
kwietniu.
- Jeli w ogle pozwalam
sobie ci zatrzymywa, to dlatego mwi dalej Rawlie - e by moe
znalazem to, czego szukasz. To o
wrblach.
Serce Thada weszo w kus.
- O co ci chodzi?
Rawlie wcign Thada do

gabinetu i wzi do rki Wierzenia


ludowe Ameryki Barringera.
- Wrble, nury, a zwaszcza
lelki, to psychopompowie. - Nie
kry triumfu. - Wiedziaem, e to ma
co wsplnego z lelkami!
- Psychopompowie? - z
powtpiewaniem powtrzy Thad.
- Z greckiego. Znaczy ci,
ktrzy wskazuj drog. W tym
wypadku to ci, ktrzy prowadz
ludzkie dusze z krainy ywych do
krainy umarych lub na odwrt.
Nury i lelki to heroldowie ywych;

podobno zbieraj si tam, gdzie


niebawem nastpi mier, tak
twierdzi Barringer. To nie s ptaki
zowrbne. Wiod dusze zmarych
do miejsc ich pozagrobowego
ycia.
Popatrzy Thadowi prosto w
oczy.
- Gromadzenie si wrbli
jest duo bardziej zowrbne,
przynajmniej wedug tego, co pisze
Barringer. Wrble pono s
heroldami umarych.
- Co znaczy...

- Co znaczy, e ich
zadaniem
jest
prowadzenie
zatraconych dusz z powrotem do
krainy ywych. Innymi sowy, s
heroldami ywych trupw.
Rawlie wyj fajk z ust i
popatrzy na Thada z powag.
- Thaddeusu, nie znam
twojej sytuacji, ale sugeruj ci
ostrono. Najwysz ostrono.
Wygldasz na czowieka, ktremu
grozi powane niebezpieczestwo.
Jeli mog co dla ciebie zrobi,
prosz, mw.

- Doceniam to, Rawlie. Ju


duo zrobie trzymajc jzyk za
zbami.
- W tym przynajmniej ty i
moi studenci zgadzacie si idealnie.
- Ale mimo artobliwego tonu
agodne oczy patrzce znad fajki
wyraay zatroskanie. - Bdziesz na
siebie uwaa?
- Bd.
- Jeli ci ludzie po to
towarzysz ci bez przerwy, eby
wspiera w biedzie, moe byoby
mdrze im zaufa.

Tak, byoby to cudowne, ale


na nic by si nie zdao. Jeli
zdobyby si na uczciw rozmow,
ich zaufanie zmalaoby aonie. A
zreszt mgby zdoby si na
szczero wobec Harrisona i
Manchestera dopiero wtedy, kiedy
ustpioby to askotanie, podskrne
mrowienie.
George
Stark
obserwowa. A Thad przekroczy
termin ostateczny.
- Dziki, Rawlie.
DeLesseps kiwn gow,
powtrzy, eby na siebie uwaa, i

siad za biurkiem.
Thad wrci do gabinetu.

6
I
oczywicie
musz
napisa list do panny Fenton.
Zamar wkadajc ostatnie,
wyjte omykowo zgoszenie i
popatrzy na beowego selectrica
IBM. Ostatnio niemal hipnotycznie
reagowa na wszystkie przyrzdy do
pisania, due i mae. W tym
tygodniu coraz czciej
si
zastanawia, czy nie siedz w nich

jakie
inne
wersje
Thada
Beaumonta, jak ze diny kryjce
si wewntrz sterty butelek.
Musz napisa list do
panny Fenton.
Ale eby porozumie si ze
witej pamici cudown pann
Fenton, ktra robia kaw tak
mocn, e umarego stawiaa na
nogi, wypadaoby raczej skorzysta
z tabliczki ouija ni z elektrycznej
maszyny do pisania. Zreszt, po co
w ogle to powiedzia? Panna
Fenton bya ostatni osob na

wiecie, o ktrej myla.


Thad wrzuci ostatnie nie dotyczce - twrczoci - pisarskiej
zgoszenie do szafki z aktami,
zasun szuflad i popatrzy na lew
do. Obandaowana spuchlizna
midzy
kciukiem a
palcem
wskazujcym nagle zacza piec i
swdzie. Potar do o nogawk,
ale swdzenie tylko wzroso.
Doszo do tego rwanie. ar mocny, promieniujcy z gbi ciaa
- wzmaga si.
Thad wyjrza przez okno.

Wrble obsiady druty


telefoniczne po drugiej stronie
Bennett
Boulevard.
Wrble
siedziay na dachu przychodni.
Stadko wanie ldowao na korcie
tenisowym.
Wydawao si, e wszystkie
patrz na Thada.
Psychopompowie.
Heroldowie ywych trupw.
Chmara wrbli jak cyklon
spalonych lici opadaa na dach
Bennett Hall.
- Nie - szepn Thad

drcym gosem. Plecy mia pokryte


tward
gsi
skrk.
Do
swdziaa i palia.
Maszyna do pisania!
Pozby si wrbli i
doprowadzajcego do szalestwa
swdzenia doni mg tylko
korzystajc z maszyny.
Musz napisa list do
panny Fenton.
Do wieczora masz si
wzi do galopu albo poaujesz po
skurwysynie. I nie tylko ty jeden.
To swdzenie, podskrne

mrowienie dawao si odczu coraz


wyraniej. Emanowao falami z
rany w doni. W idealnej
synchronizacji z nim pulsoway
gaki oczne. A w wyobrani Thada
obraz wrbli stawa si coraz
dokadniejszy.
To
Ridgeway,
dzielnica Bergenfield; Ridgeway
pod bladym wiosennym niebem; to
rok 1960. Zamar cay wiat.
Ruszay si tylko straszne, banalne
ptaki, psychopompowie. Wszystkie
zerway si do lotu. Mroczne niebo
przesonia kotujca si masa.

Wrble znw fruway.


Za oknem wrble siedzce
na drutach, na przychodni, na
Bennett Hall uniosy si trzepoczc
skrzydekami. Kilkoro studentw
przerwao spacer po dziedzicu
uniwersyteckim i obserwowao
stado, ktre wykrcio ostro w
lewo i zniko na zachodzie.
Thad tego nie widzia.
Widzia jedynie, jak okolice, w
ktrych przey dziecistwo, w
niepojty sposb zamieniaj si w
nieziemsk, zamar krain ze snu.

Siada przed maszyn do pisania,


zapadajc si coraz gbiej w wiat
transu, w ktrym kada rzecz moga
si zdarzy. Oprcz jednej.
Szczwany George mg go zmusi
do zajcia miejsca i stukania w
klawiatur IBM, ale nie do
napisania ksiki... i jeeli Thad
wytrwa, szczwany drogi George
rozsypie si albo po prostu zostanie
zdmuchnity ze wiata ywych jak
pomyk na wietrze. Thad wiedzia o
tym. Czu to.
A w rce wzbiera mu teraz

omot i by przekonany, e gdyby


mg j zobaczy, ujrzaby ap
komiksowej postaci - na przykad
Dzikiego Kojota - wyjt spod
kowalskiego mota. Dokadnie nie
by to bl, byo to swdzenie zaraz
- chyba - zwariuj, ktre lubi
odezwa si ze rodka plecw,
jedynego miejsca, ktrego nie da
si podrapa. Swdzenie nie skry,
ale wntrza ciaa, tam gdzie
przebiegaj
nerwy;
pulsujce
swdzenie, ktre zmusza do
zagryzienia zbw.

Ale nawet ono wydawao


si dalekie, niewane.
Siad przed maszyn do
pisania.

7
Wczy
maszyn
i
swdzenie ustao... a z nim znik
obraz wrbli.
Ale trans trzyma go nadal
w ucisku i najwaniejszy sta si
bezwzgldny przymus: pisz! Cae
ciao wprost daro si: we si do
roboty! poharuj! odwal ork! Na

swj sposb byo to o wiele gorsze


ni obraz wrbli albo swdzenie
rki. To swdzenie dobiegao z
gbi umysu.
Wkrci kartk w waek.
Przez moment siedzia bez ruchu,
czujc
si
oderwany
od
wszystkiego, zagubiony. Ustawi
palce w klasycznej pozycji
maszynistki na rodkowym rzdzie
klawiszy, cho lata temu zaprzesta
prb
nauki
pisania
bezwzrokowego.
Palce dray chwil, a

potem
wszystkie
poza
wskazujcymi
si
cofny.
Najwidoczniej tak wanie pisa
Stark. Identycznie jak Thad: szukam
i dzibi. Nic w tym dziwnego,
maszyna do pisania nie bya
ulubionym
narzdziem
pracy
George'a.
Poruszy lew doni i
poczu sabe ukucie, ale to
wszystko. Palce stukay powoli,
lecz wiadomo szybko ukazaa si
na biaej kartce. Bya poraajco
krtka. Uderzy klawisz czcionki

sanserif i pojawiy si cztery pisane


wersalikami wyrazy:
ZGADNIJ, SKD DZWONIEM,
THAD

Rzeczywisto
nagle
powrcia z ca ostroci. Thad
nigdy w yciu nie dozna takiego
przeraenia, takiej grozy. O Boe,
ale oczywicie, zgadza si. Jasne!
Skurwysyn dzwoni ode
mnie z domu! Ma Liz i blinita!
Zacz wstawa nie majc
pojcia, dokd si kieruje. Nie
wiedzia nawet, co robi, dopki
rka nie zapona mu blem jak

dymica
pochodnia,
ktra
machnita szybko w powietrzu,
rozkwita jasnym kielichem ognia.
Obnay wargi i zajcza cicho.
Opad na krzeso i zanim si
zorientowa, co si dzieje, rce
odnalazy drog do klawiszy i znw
uderzyy.
Sze wyrazw tym razem:
PUCISZ FARB I ONI NIE YJ

Patrzy tpo na sowa.


Kiedy tylko napisa ostatnie ,
wszystko si urwao - jakby by
lamp - ktrej wycignito sznur z
gniazdka. adnego blu w doni.

adnego
swdzenia.
adnego
podskrnego mrowienia.
Ptaki przepady. Zamienie,
trans skoczyy si. I Stark
przepad.
Z tym e tak naprawd to on
wcale nie przepad, no nie? Aha.
Thad wyjecha, a Stark obserwowa
dom. Dwaj policjanci zostali na
stray, ale to nie miao znaczenia.
Thad
okaza
si
gupcem,
niewiarygodnym gupcem, wierzc,
e para gliniarzy stwarza tu jak
rnic.
Komrka
szturmowa

Zielonych Beretw z Delta Force


nie stworzyaby adnej rnicy.
George Stark nie by czowiekiem.
By szwabskim czogiem typu
Tygrys w czowieczej postaci.
- Jak leci? - usysza zza
plecw Harrisona.
Thad podskoczy, jakby
wbito mu pinezk w kark... i
przypomnia sobie Fredericka
Clawsona, ktry wsadzi nos w nie
swoje sprawy... i wyda na siebie
wyrok opowiadajc, co wiedzia.
PUCISZ FARB I ONI NIE YJ

bio

oczy Thada

z kartki

wkrconej w waek.
Wyrwa papier z maszyny,
zmi. Nie sprawdza, jak blisko
stoi Harrison. To byby ciki bd.
Usiowa zachowywa si na luzie,
cho nie czu si na luzie. Czu, e
dostanie fioa. Oczekiwa, e
Harrison zapyta go, co napisa i
dlaczego tak spieszno byo mu
wycign to z maszyny. Kiedy
policjant
si
nie
odezwa,
przemwi Thad.
- Chyba ju skoczyem. Do
diaba z listem! Zreszt oddam te

podania, zanim panna Fenton dowie


si, e zniky. - Co to, to prawda...
chyba e Althea przypadkiem
zerknie w d z niebios. Wsta
modlc si, eby nogi go nie
zdradziy i nie pad z powrotem na
fotel. Z ulg spostrzeg, e Harrison
stoi w progu i wcale na niego nie
patrzy.
Przed
chwil
Thad
przysigby, e czuje oddech faceta
na karku, ale ten jad ciasteczko i
patrzy Thadowi przez rami,
obserwujc grupk studentw, ktra
wloka si przez dziedziniec.

Rany,
to
miejsce
faktycznie jest martwe - powiedzia
gliniarz.
Zanim dojad do domu,
moe moja rodzina te bdzie
martwa.
- Jedziemy? - zapyta Thad.
- Nieza myl.
Ruszy do drzwi. Harrison
popatrzy na niego zdziwiony.
- Eje, eje! Moe jednak te
opowiastki
o
roztargnionych
profesorach nie s bez sensu.
Thad
zdenerwowany

popatrzy na niego, potem w d i


ujrza, e nadal ciska zmit kartk
papieru. Rzuci j do kosza, ale
drca
do
zawioda
go.
Papierowa kula odbia si od
brzegu. Zanim zdy si pochyli i
zapa j, Harrison go min.
Podnis zmit kartk i ot, na luzie,
przerzuca j z rki do rki.
- Zamierza pan wyj bez
tych zgosze, po ktre pan
przyjecha? - zapyta.
Wskaza na teczki lece na
biurku obok maszyny do pisania,

owinite
czerwon
gumk.
Nastpnie powrci do zabawy
papierow kul, na ktrej byy dwie
ostatnie wiadomoci od Starka. Z
rki do rki, z prawej do lewej, z
lewej do prawej, tam i z powrotem,
skakaa pieczka. Thad widzia
szereg liter na zaamaniu: ISZ FARB
I ONI NIE YJ

- Ach. To. Dziki.


Wzi zgoszenia. O mao
ich nie upuci. Teraz Harrison
rozwinie papierow kul. Zrobi to,
a cho Stark teraz nie czuwa - Thad
by o tym wicie przekonany -

wkrtce sprawdzi, co si stao.


Sprawdzi i dowie si. A kiedy si
dowie, zrobi co Lizie i bliniakom,
co nie dajcego si opisa.
- Nie ma sprawy powiedzia Harrison i wrzuci
papier do kosza. Kula obiega
prawie cay brzeg i wpada do
rodka. - Dwa punkty - oznajmi i
wyszed na korytarz, tak e Thad
mg zamkn drzwi.

8
Szed na d schodami.

Policyjna eskorta za nim. Rawlie


DeLesseps wystawi gow z
gabinetu. Na wypadek gdyby ju
mia Thada nie widzie, yczy mu
przyjemnego lata. Thad yczy mu
tego
samego
gosem,
ktry
przynajmniej w jego wasnych
uszach brzmia cakiem normalnie.
Czu si, jakby by samolotem na
autopilocie. To wraenie trwao, a
dotar do suburbana. Wrzucajc
podania na siedzenie pasaera,
ktem oka zauway automat
telefoniczny po drugiej stronie

parkingu.
- Zadzwoni do ony powiedzia Harrisonowi. - Dowiem
si, czy jej czego nie kupi.
Powinien pan by
zadzwoni z gry - stwierdzi
Manchester. - Zaoszczdziby pan
wier dolara.
Zapomniaem.
Moe
faktycznie
te
opowiastki
o
roztargnionych profesorach nie s
bez sensu.
Gliniarze
wymienili
rozbawione spojrzenia i wsiedli do

plymoutha, skd z klimatyzowanego


wntrza mogli obserwowa Thada
przez szyb.
Thad czu si tak, jakby
wntrznoci zamieniy mu si w
potuczone szko. Wyszuka w
kieszeni wierdolarwk i wrzuci
do szczeliny w aparacie. Rce mu
si trzsy i pomyli drug cyfr.
Odwiesi suchawk, poczeka na
zwrot monety i znw zacz
wybiera numer, mylc: Chryste,
jest jak w ten wieczr, kiedy
zgina Miriam. Jakby ten wieczr

si powtarza.
To dj vu nie byo mu do
szczcia potrzebne.
Za drugim razem wybra
waciwy numer. Przyciska tak
mocno suchawk, e rozbolao go
ucho.
Usiowa
przybra
rozlunion postaw, eby Harrison
i Manchester nie wpadli na to, e
co jest nie w porzdku. Bardzo si
stara. Na prno. Minie mia jak
z elaza.
Stark podnis suchawk
po pierwszym dzwonku.

- Thad?
- Co im zrobie?! wyrzuci to z siebie, jakby
wypluwa suche kawaki bandaa.
W tle sysza blinita. Dary si
wniebogosy. Ich wrzaski byy w
jaki dziwny sposb uspokajajce.
Nie
przypominay zduszonych
okrzykw, jakie wydaa Wendy po
upadku ze schodw. Te wrzaski
sygnalizoway oszoomienie, moe
zo, ale nie bl.
Liza?! - pomyla. Gdzie
Liza?!

- Nic a nic - odrzek Stark. Sam moesz posucha. Nie tknem


woska z ich maych, drogich
epkw. Jeszcze nie.
- Liza - powiedzia Thad.
Nagle poczu groz, tylko groz.
Jakby zanurzy si w zimnym
morskim grzywaczu.
- A co ma z ni by? artobliwy ton by groteskowy,
nieznony.
- Daj mi j! - warkn Thad.
- Jeli chcesz, ebym napisa
kiedykolwiek
jedno
cholerne

swko pod twoim nazwiskiem, daj


mi j!!! - A jaka cz jego
umysu, najwyraniej nie poruszona
nawet tak wyjtkow groz i
zaskoczeniem, ostrzegaa: Uwaaj
na swoj min, Thad. Jeste tylko w
trzech czwartych tyem do gliniarzy.
Facet nie drze mordy do telefonu
pytajc on, czy ma do jajek.
- Thad! Thad, stary koniu! Stark by uraony, ale Thad
wiedzia z okropn, szalecz
pewnoci, e skurwysyn szczerzy
zby. - Masz o mnie diabelnie ze

zdanie, druhu. Brzydko, synu! We


se na wstrzymanie. Oto i ona.
- Thad? Thad, jeste tam?! W jej gosie bya udrka i
przestrach, ale nie panika. Jeszcze
nie panika.
- Tak. Skarbie, czy ci nic
nie jest? Co z dziemi?
- Nic nam nie jest. My... ostatnie sowo rozmyo si troch.
Thad sysza, e dra mwi co do
niej, ale nie zrozumia co.
Powiedziaa: Tak, dobra i
odezwaa si do suchawki. Teraz

bya bliska paczu. - Thad, musisz


zrobi to, czego on chce.
- Tak. Wiem o tym.
- Ale mam ci powiedzie,
e nie moesz tego zrobi tutaj.
Policja zaraz si zjawi. On... Thad,
on mwi, e zabi tych dwch,
ktrzy pilnowali domu.
Thad zamkn oczy.
- Nie wiem, jak to zrobi,
ale mwi, e zrobi... i ja... mu
wierz. - Teraz pakaa. Usiowaa
nie paka wiedzc, e to
wyprowadzi Thada z rwnowagi i

e wyprowadzony z rwnowagi
moe zrobi co niebezpiecznego.
cisn jeszcze mocniej suchawk,
przyoy do ucha i stara si
sprawia wraenie, e jest na luzie.
Stark mrucza co. Thad
pochwyci
jedno
sowo.
Wsppraca. Niewiarygodne. No,
kurwa, niewiarygodne!
- Zaraz nas std zabierze powiedziaa. - Mwi, e wiesz,
gdzie pojedziemy. Pamitasz ciotk
Marth? Mwi, e powiniene
zgubi tych ludzi, ktrzy s z tob.

Wie, e potrafisz to zrobi, bo on


potrafi. Masz spotka si z nami
dzi o zmroku. Mwi... zaszlochaa
przestraszona.
Powstrzymaa nastpny szloch. Mwi, e bdziesz z nim
wsppracowa. Kiedy on i ty
sidziecie razem do pracy, wyjdzie
najwspanialsza ksika wiata.
On...
Mru, mru, mru.
Och, jak bardzo Thad
pragn wbi palce w kark tego
wcielenia za, George'a Starka, i

cisn, a zejd si na gardle!


- On mwi, e Alexis
Maszyna wrci z grobu i jest
potny jak nigdy. - Jej gos sta si
bardziej piskliwy: - Prosz, zrb,
co on mwi, Thad! On ma bro! I
palnik gazowy! Podrczny palnik!
Mwi, e jeli wpadnie ci do
gowy co gupiego...
- Lizo...
- Prosz, Thad, rb, co on
mwi!
Jej gos cich. Stark wzi
suchawk.

- Powiedz mi jedn rzecz,


Thad. - Znika artobliwa nuta. By
miertelnie powany. - Powiedz mi
jedn rzecz i postaraj si by
przekonujcy i szczery, druhu, bo
inaczej oni za to zapac. Czy ty
mnie rozumiesz?
- Tak.
- Pewien jeste? Bo ona nie
kamaa z tym palnikiem.
- Tak! Tak, do cholery!
- O co jej chodzio, kiedy
mwia, eby pamita o ciotce
Marcie? Kto to, kurwa, jest? Thad,

czy to ma by jakie haso? Czy ona


chciaa zrobi mnie w jajo?
Thad nagle zobaczy ycie
ony i dzieci wiszce na
pojedynczej cienkiej nitce. Tu nie
chodzio o metafor; to byo co
widzialnego. Nitka bya niebieska
jak gboki ld, pajcza, ledwo
widoczna w rodku nieogarnionej
wiecznoci.
Wszystko
teraz
sprowadzao si do dwch rzeczy tego, co powie i w co George Stark
uwierzy.
Czy
urzdzenie

podsuchowe jest odczone od


telefonu?
- Oczywicie, e tak! odpar Stark. - Za kogo mnie masz,
Thad?
- Czy Liza wiedziaa o tym,
kiedy dawae j do telefonu?
Nastpia pauza, po czym
Stark odezwa si:
- Wystarczyo jej popatrze.
Druty le na rodku cholernej
podogi.
- Ale czy to zrobia? Gzy
popatrzya? - Przesta krci, Thad.

- Prbowaa da mi do
zrozumienia, dokd jedziecie. Thad usiowa zdoby si na
cierpliwy, pouczajcy ton cierpliwy, ale lekko protekcjonalny.
Nie mia pojcia, czy mu si to
udaje, ale - jak podejrzewa George da mu zna. Niezalenie od
wyniku usiowa. - Chodzio jej o
letni dom. W Castle Rock. Martha
Tellford to ciotka Lizy. Nie
przepadamy za ni. Wystarczy, e
zadzwoni i zapowie si z wizyt, a
zaczynamy marzy o ucieczce do

Castle Rock i ukryciu si w letnim


domu a do jej mierci. Teraz
powiedziaem to na gos i jeli nasz
telefon jest na bezprzewodowym
podsuchu, sam si martw, George.
Poci
si,
czeka
i
zastanawia, czy te Stark to kupi...
czy te cienka ni, jedyna rzecz
dzielca najbliszych Thada od
wiecznoci, trzanie.
- Nie jest na podsuchu powiedzia wreszcie Stark. W jego
gosie
znw
pojawio
si
rozlunienie. Thad stara si nie

osun, nie oprze o budk.


Zamkn z ulg oczy. Jeli jeszcze
si spotkamy, Lizo - pomyla skrc ci kark za takie wariackie
ryzyko. Cho jeli si spotka z
on, pewnie bdzie j caowa do
utraty tchu.
- Nie zrb im krzywdy rzek do telefonu. - Prosz, nie rb
im krzywdy. Zrobi wszystko,
czego chcesz.
- O, wiem o tym. Wiem, e
to zrobisz, Thad. I zrobimy to
razem. Przynajmniej na pocztku. A

teraz rusz si. Pozbd si swoich


brytanw, zabierz dup w troki i
jazda do Castle Rock. Jed tam
najszybciej, jak potrafisz, ale nie
tak szybko, eby zwraca uwag.
To byby bd. Moe wpadnie ci do
gowy zmieni samochd, ale
szczegy zostawiam tobie, przecie
jeste go z inwencj. Jeli chcesz
zasta ich ywymi, bd tam przed
zmrokiem. Nie spierdol niczego.
Kapujesz? Nie spiedrol niczego i
nie bd za sprytny.
- Nie bd.

- To adnie. Nie bdziesz.


Suchaj, koniu, rb tylko to, co
trzeba. Jak co pochachmcisz,
znajdziesz same trupy i tam, na
ktrej twoja ona bdzie przeklina
ci przed mierci.
Rozleg
si
trzask.
Poczenie zostao przerwane.

9
Szed z powrotem do
suburbana. Manchester spuci
szyb i zapyta, czy w domu
wszystko w porzdku. Po oczach

faceta Thad odgad, e nie jest to


bahe pytanie. Policjant musia
zauway co na jego twarzy. Ale
to nie problem, poradzi sobie z tym.
Jest przecie gociem z inwencj, a
myli suny mu teraz przez gow
bezszmerowo, z upiorn prdkoci
japoskich superekspresw. Znw
pojawio si pytanie: kama czy
mwi prawd? Jak i poprzednio
pojedynek nie by wyrwnany.
- Wszystko w normie rzuci naturalnie i na luzie. - Dzieci
s upierdliwe, to wszystko. Wic

Liza te jest upierdliwa. - Podnis


troch
gos.
Od
kiedy
wyjechalimy
z
domu,
zachowujecie
si,
chopcy,
jakbycie siedli na mrowisku. Czy
wydarzyo si co, o czym
powinienem wiedzie?
Mia na tyle poczucia
przyzwoitoci, e nawet w tej
rozpaczliwej sytuacji ogarny go
drobne wyrzuty sumienia. Pewnie,
e si co wydarzyo - na dodatek
wiedzia co i milcza.
- Nie - Harrison odezwa

si zza kierownicy. Przechyli si w


stron partnera mwic do Thada. Nie moemy si tylko porozumie z
Chattertonem i Eddingsem, to
wszystko. Moe weszli do rodka.
- Liza powiedziaa, e
zrobia mroon herbat - skama
lekkomylnie Thad.
- Wic to dlatego powiedzia Harrison. Umiechn
si do Thada, ktry poczu kolejne,
tym razem mocniejsze wyrzuty
sumienia. - Moe zostanie co dla
nas, hm?

- Wszystko jest moliwe. Thad zatrzasn drzwi suburbana i


wsadzi klucz do stacyjki rk
wraliw jak kawaek drewna.
Pytania wiroway mu w gowie,
taczc swego skomplikowanego i
nieszczeglnie miego gawota. Czy
Stark wraz z Liz i dziemi
wyjechali ju do Castle Rock? Mia
nadziej. Chcia, eby byli ju
daleko, zanim wieci o porwaniu
rozejd si policyjnymi sieciami
komunikacyjnymi. Jeli s w wozie
Lizy i kto ich spostrzee albo jeli

nadal s blisko Ludlow, albo w


samym Ludlow, mog wynikn
due kopoty. Zabjcze kopoty.
Straszliwa ironia losu polegaa na
tym, e powinien ywi nadziej, i
Stark si wyrwie. Ale w tak
wanie sytuacj wpakowao go
przeznaczenie.
A kiedy ju mowa o
wyrywaniu, jak si pozbdzie
Harrisona i Manchestera? To
kolejne dobre pytanie. Nie ucieknie
im w suburbanie, to pewne. Ich
plymouth wyglda marnie, by

zakurzony i bez kopakw na


koach, ale basowy pomruk motoru
sugerowa, e dotrzyma kroku
kademu pojazdowi. Moe daoby
si ich zgubi - mia ju pomys,
gdzie i kiedy - ale jak bez
zwracania uwagi przejedzie sto
szedziesit mil do The Rock?
Nie
mia
zielonego
pojcia... wiedzia tylko, e jako
musi to zrobi.
Pamitasz ciotk Marth?
Nafaszerowa Starka mas
bzdur i ten wszystko przekn.

Wic dra nie ma takiego atwego


dostpu do jego gowy. Martha
Tellford bya ciotk Lizy - zgoda - i
czsto, przewanie w ku,
artowali o ucieczce przed ni, ale
rozmawiali o tak egzotycznych
miejscach jak Aruba czy Tahiti... bo
ciotka Martha wiedziaa wszystko o
letnim domu w Castle Rock.
Odwiedzaa ich tam o wiele
czciej ni w Ludlow. Ulubionym
miejscem ciotki w Castle Rock byo
wysypisko mieci. Jako wierna, ba!
zaprzysiga czonkini Narodowego

Stowarzyszenia Posiadaczy Broni


(NRA) uwaaa mietnisko za swj
teren owiecki. Polowaa na
szczury.
Jeli chcesz, eby sobie
pojechaa - Thad wspomnia swoj
rozmow z Liz - sama musisz jej to
powiedzie. - Ta konwersacja
rwnie odbya si w ku, u kresu
nie koczcej si wizyty ciotki
Marthy w lecie... 1979 czy 1980
roku. Bez znaczenia. To twoja
ciotka! W dodatku obawiam si, e
kiedy jej o tym powiem, wyceluje

swojego winchestera we mnie!


Liza na to: Wcale nie
jestem pewna, czy pokrewiestwo
uatwia porozumienie. Ona ma co
takiego w oczach... - Udaa, e
trzsie si ze strachu, i daa mu
kuksaca w ebra. - miao. Bg
nie cierpi tchrzy. Powiedz jej, e
jestemy obrocami przyrody,
nawet szczurw mietnikowych.
Podejd prosto do niej, Thad, i
powiedz: Zjedaj, ciociu Martho!
Twj ostatni szczur mietnikowy
pad! Pakuj walizy i po prostu

zjedaj!.
Oczywicie adne z nich nie
powiedziao ciotce Marcie, eby
zjedaa;
nadal
codziennie
odbywaa
ekspedycje
na
wysypisko,
gdzie
zastrzelia
kilkadziesit szczurw (i zapewne
kilka morskich mew, gdy szczury
si skryy). Wreszcie nadszed
bogosawiony dzie, w ktrym
Thad zawiz j na lotnisko w
Portlandzie i wsadzi na samolot do
Albany. Przy stanowisku odlotw
potrzsna mu rk jak mczyzna,

dwukrotnie,
jako
dziwnie
nieprzyjemnie - jakby potwierdzaa
zawarcie umowy, a nie egnaa si i powiedziaa, e by moe w
przyszym rok zaszczyci ich wizyt.
Kapitalne
strzelanie
powiedziaa. - Chyba docignam
do osiemdziesitki tych roznosicieli
zarazkw.
Ju jednak nie przyjechaa,
cho raz doprawdy niewiele
brakowao. (Ta zapowiedziana
wizyta
zostaa
szczliwie
odwoana dziki zaproszeniu do

Arizony, ktre nadeszo w ostatniej


minucie.
Ciotka
Martha
poinformowaa ich przez telefon, e
w stan nadal obfituje w kojoty).
Przez cae lata po tej
wizycie Pamitaj ciotk Marth
stao si ich wasnym hasem,
podobnie jak Pamitaj Maine*.
Znaczyo, e ktre z nich powinno
wyj z szopy strzelb kalibru 22 i
zastrzeli jakiego szczeglnie
nudnego gocia, tak jak ciotka
Martha strzelaa do szczurw na
mietniku. Kiedy Thad myla o tym

teraz, przypomnia sobie, e


podczas wywiadu - i - sesji zdjciowej dla People Liza uya
tego sformuowania. Czy nie
odwrcia gowy i nie zamruczaa:
Zastanawiam si, czy ta Myers
pamita ciotk Marth?
Zasonia wtedy usta i
zachichotaa.
Bardzo mieszne.
Ale teraz nie byo mu do
miechu.
I teraz nie chodzio o
strzelanie
do
szczurw
na

mietniku.
Jeli mu si wszystko nie
pochrzanio, ona staraa si
powiedzie, eby zabi George'a
Starka. Liza, ktra pakaa syszc o
usypianiu bezdomnych zwierzakw
w azylu w Derry, musiaa doj do
wniosku, e nie ma innego
rozwizania. Musiaa pomyle, e
s tylko dwa wyjcia: mier
Starka... albo mier wasna i
blinit.
Harrison i Manchester
patrzyli na niego z ciekawoci i

Thad uwiadomi sobie, e prawie


ca minut siedzia pogrony w
mylach za kierownic pracujcego
na wolnych obrotach suburbana.
Podnis do w niewyranym
gecie pozdrowienia, wycofa si i
wjecha w Maine Avenue, ktra
wyprowadzi go z kampusu.
Usiowa znale sposb ucieczki
przed policjantami, zanim dowiedz
si przez policyjne radio o mierci
kolegw. Usiowa znale sposb
ucieczki, ale sysza gos Starka
powtarzajcy,
e
jeli
co

pochachmci, to kiedy dojedzie do


Castle Rock, znajdzie tylko trupy i
tam, na ktrej Liza bdzie
przeklina przed mierci jego
imi.
I wci widzia Marth
Tellford patrzc przez przyrzdy
celownicze
winchestera,
przewyszajcego o niebo kalibrem
jego dwudziestkdwjk, ktr
trzyma zamknit w szopie koo
letniego domu, Marth Tellford
celujc
w
tuste
szczury,
przemykajce
midzy
grami

nieczystoci i pomaraczowymi
pomykami niewielkich ognisk.
Nagle Thad uwiadomi sobie, e
chce zastrzeli Starka, i to wcale
nie strzelb kalibru 22.
Szczwany
George
zasugiwa na co wikszego.
Haubica byaby w sam raz.
Szczury wyskakuj ponad
jasne galaktyki rozbitych butelek i
pogniecionych
puszek,
ciaa
najpierw skrcaj si, potem
rozpryskuj, fruwaj flaki i sier.
Tak, sprowadzenie George'a

Starka do postaci rozwalanego


szczura byoby bardzo przyjemne.
ciska
za
mocno
kierownic. Do go zabolaa.
Zabolaa tak gboko, e koci i
stawy - gdyby mogy - zajczayby z
blu.
Usiowa si rozluni i
poczu na piersi opakowanie
percodanu. Zay pastylk bez
popijania.
Zacz
myle
o
skrzyowaniu przy szkole w Veazie.
Tam gdzie znak stopu obowizywa

dla wszystkich kierunkw.


I zacz te myle o tym, co
powiedzia Rawlie DeLesseps. O
psychopompach.
O
heroldach
ywych
trupw.

ROZDZIA
DWUDZIESTY PIERWSZY

Stark
opiek

przyjmuje

1
Bez trudnoci zaplanowa,
co zrobi i jak, cho faktycznie nigdy
nie by w Ludlow.
Ale by tam wystarczajco
wiele razy w snach.
Zjecha
ukradzion

podniszczon hond civic na


parking przy terenie biwakowym
ptorej mili od domu Beaumontw.
Thad uda si na uniwersytet.
Dobrze. Czasem nie potrafi
odgadn, co Thad robi albo myli,
cho prawie zawsze, jeli si
przyoy, potrafi wyczu jego
nastrj.
Jeli nawizanie kontaktu
okazywao si trudne, po prostu
zaczyna bawi si owkiem
kupionym przy Houston Street.
To pomagao.

Dzisiejsze
zadanie
zapowiadao
si
na
bezproblemowe.
I
bdzie
bezproblemowe, gdy bez wzgldu
na to, co Thad naopowiada swoim
brytanom, pojecha na uniwersytet
tylko
z
jednego
powodu:
przekroczy ostateczny termin i by
przekonany, e Stark bdzie
usiowa nawiza z nim kontakt.
Stark wanie zamierza to uczyni.
A jake.
Z tym e nie tak, jak Thad to
sobie wyobraa.

I na pewno nie z tego domu,


ktry Thad sobie wyobraa.
Dochodzio poudnie. Na
terenie biwakowym znajdowao si
zaledwie kilku piknikowiczw, ale
ludzie siedzieli na trawie przy
stolikach albo gromadzili si przy
maych kamiennych ronach nad
rzek. Nikt nie zwrci uwagi na
Starka wysiadajcego z hondy i
idcego dalej pieszo. Dobrze.
Gdyby go kto zobaczy, z
pewnoci zapamitaby go.
Zapamitaby.

Ale nie potrafiby opisa.


Stark, kiedy przeszed na
drug stron asfaltowej drogi, a
nastpnie skierowa si pieszo do
posesji
Beaumontw,
bardzo
przypomina
Niewidzialnego
Czowieka z powieci H.G. Wellsa.
Szeroki banda zakrywa czoo od
brwi do linii wosw. Zasania
rwnie podbrdek i doln szczk.
Na gow Stark wbi czapk New
York Yankees. Mia okulary
przeciwsoneczne,
ocieplan
kamizelk i czarne rkawiczki.

Bandae byy przesiknite


tym, przypominajcym rop
pynem,
sczcym
si
nieprzerwanie przez gaz jak lepkie
zy. ty pyn kapa spod okularw
marki Foster Grant. Stark od
czasu do czasu ociera policzki
rkawiczkami z taniej imitacji
giemzy. Pokrywaa je od wewntrz
schnca ropa. Wikszo skry pod
bandaami zuszczya si. To, co
pozostao, nie byo dokadnie
biorc ludzkim ciaem, tylko
ciemn, gbczast materi, z ktrej

nieustannie
la
si
wysik.
Przypomina on rop i roztacza
gsty smrd, jak mieszanka mocnej
kawy i tuszu.
Stark
szed
z
lekko
pochylon gow. Pasaerowie
niewielu jadcych z przeciwka
samochodw widzieli mczyzn w
baseballowej czapce, suncego z
rkami w kieszeniach i opuszczon
gow, chronicego oczy przed
blaskiem. Dobrze trzeba byo si
zgi, eby zajrze pod daszek
czapki, a nawet wtedy widziao si

tylko
bandae.
Oczywicie
pasaerowie
samochodw
nadjedajcych
z
tyu
i
zmierzajcych na pnoc widzieli
tylko plecy.
Bliej bliniaczych miast
Bangor i Brewer przechadzka
staaby si nieco trudniejsza. Tam
mija si eleganckie przedmiecia i
osiedla. Cz Ludlow, w ktrej
mieszkali Beaumontowie, na tyle
wychodzia
poza
zabudow
miejsk, e kwalifikowaa si jako
wie - nie gucha wie, lecz nijak

nie
przypominajca
fragmentu
adnej z wymienionych metropolii.
Tu domy wybudowano na posesjach
tak wielkich, e czasami wypadao
nazwa je polami. Dzieliy je nie
poty, te wcielenia prywatnoci
eleganckich przedmie, ale wskie
pasy drzew i niekiedy kamienne
mury. Od czasu do czasu, jak
zwiadowcze
posterunki
kosmicznych
najedcw,
na
horyzoncie wyrastay ponure talerze
anten satelitarnych.
Szed poboczem drogi, a

min siedzib Clarkw. Dom


Thada sta obok. Stark przeci rg
trawnika. Pokrywao go raczej
siano ni trawa. Popatrzy na dom.
Zasony broniy wntrza przed
upaem, drzwi garau zamknito
szczelnie. Clarkowie nie wyszli
zaledwie dzi rano. Dom mia
wygld
opuszczonego.
Za
siatkowymi drzwiami wprawdzie
nie pitrzyy si gazety, ale mimo to
Stark uzna,
e
waciciele
prawdopodobnie udali si na letnie
wakacje.
Bardzo
mu
to

odpowiadao.
Wszed w pas drzew
rozdzielajcy posesje, wdrapa si
na resztki kamiennego muru i
przyklkn na jedno kolano. Po raz
pierwszy spoglda na dom swego
upartego brata bliniaka. Wz
policyjny parkowa na podjedzie,
a jego dwuosobowa zaoga staa
obok w cieniu drzewa i palia
papierosy. Dobrze.
Wiedzia, co trzeba zrobi.
Byo to atwe jak zjedzenie porcji
lodw i popicie oranad. A jednak

zwleka. Nie uwaa si za


czowieka
z
wyobrani
przynajmniej poza kartami ksiek,
ktre w lwiej czci stanowiy jego
dzieo - ani ulegajcego emocjom,
wic czujc palcy wntrznoci
wgielek furii i urazy by
zaskoczony.
Jakim
prawem
ten
skurwysyn odmawia mu pomocy?!
Jakim cholernym prawem? Dlatego,
e by pierwszy? Tylko dlatego, e
Stark nie wiedzia, jak, dlaczego
ani kiedy zjawi si na wiecie?!

Sranie w bani. Zdaniem George'a


Starka prawo starszestwa nie ma
tu nic do rzeczy. Powinien lec i
umrze bez sowa protestu, bo tak
to sobie wykombinowa Thad
Beaumont?! Jego obowizkiem
wzgldem samego siebie byo przey. Po prostu przey. A to
jeszcze nie wszystko.
Przecie musia myle o
swoich lojalnych wielbicielach, co
nie?
No, popatrzcie tylko na ten
dom. No, popatrzcie! Przestronna

willa w stylu kolonialnym Nowej


Anglii. Dobudowa jeszcze jedno
skrzydo i to to rezydencja.
Wirujce wawo1 zraszacze dbaj o
wieo
wielkiego
trawnika.
Drewniany pot biegnie wzdu
lnicej czarnej nitki podjazdu. O
takim pocie to si chyba mwi
malowniczy. Kryty pasa midzy
domem a garaem - kryty pasa,
dobry Boe! Dom umeblowany
wdzicznie (a moe oni mwili na
to
wykwintnie)
w
stylu
kolonialnym, eby komponowa si

z architektur - dugi dbowy st w


jadalni, wysokie zgrabne komody w
pokojach na pitrze, fotele delikatne
i mie dla oka, a przy tym
niepretensjonalne - fotele, ktre
mona podziwia, rwnoczenie
bez obawy ich uywajc. ciany nie
tapetowane, ale malowane, a
nastpnie ozdabiane za pomoc
wzornikw. Stark widzia to
wszystko, widzia w snach, o
ktrych Beaumont nie mia nawet
pojcia, nic je wtedy, kiedy pisa
jako George Stark.

Spali ten czarujcy biay


dom rwno z ziemi! Przytkn
zapak - a moe pomie palnika
gazowego, tkwicego w kieszeni
kamizelki
i
spali
do
fundamentw!
Ale
najpierw
dostanie si do rodka. Najpierw
rozwali meble, nasra na wykadzin
w bawialni i zostawi chamskie
brzowe smugi ekskrementw na
starannie pomalowanych cianach.
Najpierw siekier porbie te och jake - delikatne komdki.
Jakim prawem Beaumont ma

dzieci? Z pikn kobiet? Jakim


waciwie prawem Thad Beaumont
yje szczliwy i cieszy si
blaskiem soca, a jego mroczny
brat - ktry przysporzy mu
bogactwa i sawy, gdy czekao go
ycie w ndzy i zgon w
zapomnieniu - ma umrze w
ciemnoci, jak chory kundel w
ciemnym zauku?
Oczywicie
adnym
prawem.
Absolutnie
adnym.
Chodzio tylko o to, e Beaumont
uwierzy w to prawo i nadal mimo

wszystko w nie wierzy. Ale to ta


wiara, nie George Stark z Oxfordu,
Missisipi, jest fikcj.
- Czas na twoj pierwsz
wielk lekcj, druhu - zamrucza
Stark.
Wymaca
spinacze
trzymajce banda na gowie, wyj
je i wsadzi do kieszeni. Przydadz
si na potem. Odwija banda. Im
bliej niesamowitego ciaa, tym
zwoje byy wilgotniejsze. - Nigdy,
przenigdy jej nie zapomnisz. Ja ci
to, kurwa, gwarantuj.

To by tylko wariant numeru


na
lepego,
zastosowanego
wobec gliniarzy nowojorskich, ale
zdaniem Starka pasowa idealnie.
Wierzy nieugicie, e gdy si raz
wpado na dobry gag, naleao go
uywa do zuycia. Zreszt
gliniarze
nie
prezentowali
problemu,, chyba e odstawiby
fuszerk. Straowali od dobrego
tygodnia i z kadym dniem roso w
nich przekonanie, e szaleniec nie
kama goszc, i bierze zabawki i
jedzie
do
domu.
Jedyn

niewiadom bya Liza - jeli


przypadkiem wyjrzy przez okno,
kiedy bdzie koczy te wieprze,
sprawy mog si skomplikowa.
Ale wypada wzi pod uwag, e
dochodzio poudnie - Liza i
blinita drzemi albo ukadaj si
do drzemki. Bez wzgldu na to, jak
potocz si sprawy, potocz si we
waciwym
kierunku.
Niewtpliwie.
Wrcz na pewno.
Prawdziwego uczucia nic
nie powstrzyma.

3
Chatterton przydepta butem
niedopaek - potem zamierza
cisn go do popielniczki, gdy
policja stanowa w Maine nie
zamieca
podjazdw
podatkowiczw - a gdy podnis
wzrok, ujrza czeka z twarz odart
ze skry. Powczc nogami zblia
si
podjazdem;
jedn
rk
niemrawo macha do Chattertona i
Jacka Eddingsa, proszc o pomoc,
drug trzyma za plecami. Ta druga

wygldaa na zaman.
Chatterton mao nie dosta
zawau.
- Jack! - rykn i Eddings
odwrci si. Rozdziawi usta.
...
pomcie...
zaskrzecza czek z twarz odart ze
skry.
Chatterton i Eddings rzucili
si z pomoc.
Gdyby przeyli, mogliby
naopowiada kolegom z policji, e
myleli, i facet mia wypadek
samochodowy,
poparzy
si

podczas wybuchu benzyny czy nafty,


wpad twarz w jedn z tych
maszyn rolniczych, ktre od czasu
do czasu decyduj si wcign
swych wacicieli i posieka
ostrzami, patami albo okrutnymi
wirujcymi szprychami Wiele
mogliby naple kolegom z policji
o tym, co niby myleli, ale tak
naprawd to nie myleli o niczym.
Groza jak gbka przejechaa po ich
umysach i stara wszelkie myli.
Lewa strona twarzy rannego wprost
gotowaa si, jakby zerwawszy

skr kto chlusn stonym


kwasem karbolowym na ywe
miso. Kleisty, niesamowity pyn
toczy si po ziarninie, spada przez
czarne pknicia, czasem przelewa
si przez obrzydliwe misne
zapory.
Nie myleli nic. Po prostu
reagowali.
Na tym polegaa caa uroda
numeru na lepego.
- ... pomcie mi...
Mczynie zapltay si
nogi i skoni si w przd.

Wykrzykujc co niezrozumiaego
do partnera, Chatterton skoczy,
eby uchroni rannego przed
upadkiem. Stark obj prawym
ramieniem kark policjanta i
wycign lew rk zza plecw. W
niej
mia
niespodziank.
Niespodziank bya brzytwa z
rczk z masy perowej. Ostrze
bysno wietlicie w wilgotnym
powietrzu. Morderca wyprowadzi
mocny zamach w przd. Ostrze
przecio praw gak oczn
Chattertona z gonym PUK!

Policjant zapia przeraliwie i


przycisn rk do twarzy. Stark
zapa go za wosy, odchyli gow
w ty i podern gardo od ucha do
ucha. Krew sikna z muskularnej
szyi. Wszystko to trwao cztery
sekundy.
- Co?? - zapyta cicho,
przedziwnie dociekliwym tonem
Eddings. Sta jak wryty dwie stopy
za Chattertonem i Starkiem. - Co??
Jedna z jego opuszczonych
luno rk dyndaa obok chwytu
subowego rewolweru, ale Stark

jednym
szybkim
spojrzeniem
przekona si, e wieprz ma o tym
rwnie dokadne pojcie co o
populacji
Mozambiku.
Oczy
wieprza wyaziy z orbit. Nie
wiedzia, na co patrzy ani kto
krwawi. Nie, nieprawda pomyla Stark - on sdzi, e to ja
krwawi. Sta i widzia, jak
podernem
jego
partnerowi
gardo, ale sdzi, e to ja krwawi,
bo ja nie mam powki twarzy. Ale
nawet nie to ksztatuje mu optyk.
Ja krwawi, ja musz krwawi,

poniewa on i jego partner s


policjantami. W tym filmie to oni s
za bohaterw.
- Prosz - powiedzia potrzymaj, dobra? - I pchn
umierajcego Chattertona na jego
partnera.
Eddings zapiszcza. Chcia
si cofn, ale byo za pno.
Dwiecie
funtw
stygncego
policyjnego cielska, ktre kiedy
byo
Tomem
Chattertonem,
pozbawio
go
rwnowagi,
przyparo do wozu. Gorca krew

chlustaa jak woda z zepsutego


prysznica na podniesion twarz
Eddingsa. Wrzasn i odepchn
Chattertona. Ten obrci si powoli
i na lepo zapa samochodu. Lew
rk trafi na mask. Zostawi lad
rozczapierzonych palcw. Praw
wyrwa z karoserii anten. Upad na
podjazd, trzymajc j przed
jedynym caym okiem - jak
naukowiec, ktry nawet in extremis
nie wypuszcza z rk rzadkiego
okazu.
Eddings ktem oka zauway

ruch odartego ze skry czeka.


Naciera
szybko,
pochylony.
Policjant stara si odskoczy.
Wpad na samochd.
Stark ci od dou. Brzytwa
zakrelia dugi uk w gr i na
zewntrz. Wesza jak w maso.
Rozpataa krok beowych i
mundurowych spodni Eddingsa,
rozpataa worek mosznowy. Jdra,
nagle pozbawione wzajemnego
towarzystwa, poleciay do tyu,
klapny o uda jak grube supy na
kocach skrconej przepaski. Krew

zabrudzia spodnie w okolicy


rozporka. Eddings przez chwil
mia wraenie, e kto wsadzi mu
w krocze gar lodu... potem poczu
bl, szarpnicie mnstwa ostrych
rozpalonych kw. Wrzasn.
Stark mign
brzytw
jeszcze raz, ruchem szybkim i
zrcznym, mierzc w gardo, ale
Eddingsowi udao si podnie
rk i pierwszy miertelny sztych
tylko przeci do na p. Policjant
usiowa przekrci si w lewo. W
ten sposb odsoni praw stron

szyi.
Nagie ostrze, bladosrebrne
w migotliwym blasku dnia, znw
zakrelio uk i tym razem doszo
celu. Eddings osun si na kolana,
ciskajc rce midzy nogami.
Beowe spodnie prawie do kolan
pokryy si jasn czerwieni.
Opuci gow. Wyglda jak ofiara
pogaskiego rytuau.
- Miego dnia, kurwa twoja
ma - powiedzia Stark uprzejmym
tonem. Pochyli si, wsun rk w
zmierzwione wosy Eddingsa,

pocign gow w ty obnaajc


szyj do finalnego ciosu.

4
Otworzy czarne drzwi
wozu patrolowego, poderwa w
gr
Eddingsa
za
konierz
mundurowej koszuli i zakrwawione
siedzenie spodni, po czym cisn do
rodka jak worek zboa. Powtrzy
to samo z Chattertonem. Ten musia
way blisko dwiecie trzydzieci
funtw plus pas z wyposaeniem i
czterdziestkpitk,
ale
Stark

poczyna sobie z nim jak z workiem


pierza. Zatrzasn drzwi. Spojrza
na dom, bystro, uwanie.
By cichy. Tylko wierszcze
gray w wyschnitej trawie za
podjazdem i pracoway zraszacze,
wydajc odgosy jak podczas picia
przez somk, - IK! IK! IK! Do
tych dwikw doszed haas
przejedajcej cysterny Orinco.
Z prdkoci szedziesiciu mil na
godzin walia na pnoc. wiata
stopu
bysny
na
moment
czerwieni. Stark sta i pochyli

si za samochodem. Prychn
miechem, kiedy wiata zgasy i
cysterna przyspieszya, znikajc za
wzgrzem. Kierowca dojrza wz
patrolowy na podjedzie, popatrzy
na prdkociomierz i pomyla, e
to
kontrola
szybkoci.
Najnaturalniejsza
reakcja
na
wiecie. Niepotrzebnie si martwi,
ta kontrola ju nigdy nikogo nie
zapie.
Na podjedzie rozlao si
duo krwi, ale na czarnym asfalcie
przypominaa wod... chyba e

spojrzao si z bardzo bliska. A


jeli nie przypominaa wody, to i
tak diabli z ni.
Stark
zoy
brzytw.
ciskajc j w klejcej si rce
podszed do drzwi. Nie zauway
kupki zdechych wrbli przy
stopniach ani szeregw ywych
ptaszkw na dachu domu i jabonce
obok garau. Obserwoway go w
milczeniu.
Po kilku minutach Liza
Beaumont zesza na d. Lekko
oszoomiona poudniow drzemk

podaa otworzy drzwi.

5
Nie krzykna. Chciaa
krzycze, ale kiedy otworzya drzwi
i zobaczya odart ze skry twarz,
ten widok zatrzasn w niej krzyk
gboko, zamrozi, zmaza, skreli,
pogrzeba ywcem. Inaczej ni
Thad, nie pamitaa adnych snw z
George'em Starkiem, ale chyba
drzemay w mrokach jej szybko
pracujcej
podwiadomoci,
poniewa wpatrzona natrtnie w

Liz rozemiana twarz mimo caej


swej grozy pokrywaa si z jej
oczekiwaniami.
- Hej, pani szanowana,
podobam si? - Zapyta Stark przez
siatk. Szczerzy si, eksponujc
cae mnstwo zbw. Wikszo z
nich
sczerniaa.
Okulary
przeciwsoneczne wyglday jak
wielkie czarne oczodoy. Ropa
kapaa z policzkw i szczk,
rozpryskiwaa si na kamizelce.
Poniewczasie
usiowaa
zamkn drzwi. Stark wbi rk

przez siatk i otworzy je na ocie.


Liza zatoczya si w ty, usiowaa
krzykn. Nie moga. Gardo nadal
miaa sparaliowane.
Stark wszed do domu.
Zamkn za sob drzwi.
Patrzya na niego. Zblia
si z wolna. Wyglda jak zgniy
strach na wrble, ktry jakim
sposobem oy. Najgorszy by
umiech. Lewa poowa grnej
wargi nie wygldaa na gnijc, ale
odgryzion.
Liza
widziaa
szaroczarne zby i wiee ubytki w

dzisach.
Wycign
do
niej
urkawiczone donie.
- Siemasz, Beth - szczerzy
si koszmarnie. - Wybacz, prosz,
e ci nachodz, ale byem
niedaleczko i pomylaem sobie, e
wpadn. Jestem George Stark. Jak
mio, e mog ci pozna. Milej, ni
to sobie wyobraasz.
Dotkn
palcem
jej
podbrdka... popieci. Ciao pod
czarn rkawiczk wydawao si
gbczaste, mikkie. Przypomniaa

sobie pice na grze blinita i


parali prys. Odwrcia si i
pognaa
do
kuchni.
Mimo
szalejcego w gowie zamieszania
wyobrazia sobie, jak porywa jeden
z dugich noy, wiszcych na
magnetyzowanych uchwytach nad
lad kuchenn, i wbija w t ohydn
karykatur twarzy.
Syszaa go za sob,
szybkiego jak wiatr.
Usiowa j zapa, musn
bluzk, ale Liza wymkna si.
Szeroko otwarte kuchenne

kowbojki podpiera drewniany


klin.
Biegnc
kopna
go.
Wiedziaa, e jeli nie trafi albo
tylko potrci podprk, nie bdzie
szansy poprawki. Ale stopa w
kapciu idealnie trafia w cel. Palce
na moment zawyy blem. Klin
mign po kuchennej pododze, tak
wypastowanej,
e
cae
pomieszczenie odbijao si w niej
do gry nogami. Poczua, e Stark
znw
usiuje
j
chwyci.
Wycigna rk do tyu i
zatrzasna drzwi. Wpad na nie z

omotem. Zawy, wcieky i


zaskoczony, ale cay. Signa do
noy...
... i Stark zapa j za wosy
i bluzk. Szarpn do tyu i
odwrci. Usyszaa szorstki trzask
pkajcego materiau i pomylaa
niezbornie: Jak mnie zgwaci o
Jezu jak mnie zgwaci zwariuj...
Tuka
w
groteskowe
oblicze piciami, przekrzywia i
strcia okulary. Ciao pod lewym
okiem zwiso i opado jak usta
trupa, odsaniajc pen, nabiega

krwi, nabrzmia gak oczn.


mia si tylko.
Zapa rce Lizy i cign
w d. Wyrwaa jedn i podrapaa
go po twarzy. Palce zostawiy
gbokie rowki. Ospale zaczy
spywa krew i ropa. Opr mia
niewielki sens. Albo aden. Rwnie
dobrze moga drapa kawa
popstrzonego przez muchy misa.
Teraz zacza wydawa dwiki chciaa wrzeszcze, wyrzuci z
siebie groz i strach, zanim zd j
udusi, ale zdobya si tylko na

seri chrapliwych, histerycznych


parskni.
Capn oswobodzon rk,
wykrci razem z drug za plecy,
uj jak w cgi. Jego do bya
gbczasta,
a
rwnoczenie
niepokonana jak kajdany. Drug
rk
przykry
pier
Lizy.
Wzdrygna si. Zamkna oczy i
staraa si wyrwa z ucisku.
- No, przesta - powiedzia.
Nie umiecha si, ale lewa strona
twarzy zamara na zawsze w
zgniym, trupim grymasie. -

Przesta, Beth. Dla wasnego


dobra. Podnieca mnie, kiedy si
stawiasz. Nie chcesz chyba, ebym
si podnieci. Tego jestem pewien.
Sdz, e powinnimy nawiza
platoniczne stosunki.
Przynajmniej teraz.
Mocniej cisn pier. Pod
zgni warstw ciaa poczua
bezlitosn si, jakby dotyka jej
mikki plastyk kryjcy ukad
gitkich stalowych rurek.
Skd on czerpie si?
Skd? Wyglda na umierajcego.

Ale odpowied nasuwaa


si sama. Nie by czowiekiem. Tak
naprawd nie by chyba nawet
ywy.
- A moe zachciao ci si? Zapyta. - O to chodzi? Chcesz?
Chcesz teraz? - Wysun z
obnaonych, wykrzywionych ust
czarnoczerwonoty jzyk, pokryty
dziwnymi
pkniciami
jak
wyschnite
pobocze
rzeki,
zatrzepota nim w jej kierunku.
Natychmiast
zaprzestaa
walki.

- Lepiej - powiedzia Stark.


- A teraz, Bethie, moja droga, moja
najdrosza, zaraz ci puszcz.
Kiedy to nastpi, dza pokonania
stujardwki w pi sekund znw
opanuje ci bez reszty. To cakiem
naturalne; ledwo si znamy i jestem
wiadom, e nie prezentuj si dzi
najkorzystniej. Ale zanim zrobisz
jakie gupstwo, wiedz, e ci dwaj
gliniarze, co byli na dworze - nie
yj. I pomyl o swoich bambini,
ktre pi cichutko na grze. Dzieci
potrzebuj
odpoczynku,

nieprawda? Zwaszcza bardzo


mae dzieci, bardzo bezbronne
dzieci, takie jak twoje. Czy mnie
zrozumiaa? Czy nadasz?
Otpiaa pokiwaa gow.
Teraz poczua jego wo. Cuchn
ohydnie surowym miechem. On
gnije - pomylaa. - Gnije teraz, na
moich oczach .
Zrozumiaa bardzo jasno,
dlaczego Stark tak rozpaczliwe
pragnie, eby Thad znw wzi si
do pisania.
- Jeste wampirem -

wykrztusia przez cinite gardo. Cholernym wampirem. I Thad wzi


ci na diet. Dlatego si tu
wamujesz. Terroryzujesz mnie i
grozisz moim dzieciom. Jeste
kurewskim tchrzem, George'u
Stark.
Wypuci j. Nacign
najpierw lew, potem praw
rkawiczk. Wygadzi. Ten gest
by pedantyczny, jednoczenie
jako dziwnie grony.
- Nie powiedziabym, e to
uczciwe postawienie sprawy, Beth.

A co ty zrobiaby w mojej
sytuacji?
Co
na
przykad
zrobiaby, gdyby wyldowaa na
bezludnej wyspie, bez jedzeniu i
napitku'? Stroiaby tskne pozy i
wzdychaa licznie? Czy walczya?
Naprawd masz do mnie pretensj,
e chc przetrwa?!
- Tak!!! - wyplua.
Przemawiasz
jak
autentyczny przeciwnik... ale moe
zmienisz zdanie. Widzisz, cena,
jak si paci za zachowanie
wasnych przekona, moe by

znacznie wysza, ni ci si zdaje,


Beth. Gdy druga strona sporu jest
przebiega i zawzita, ta cena moe
sign tam, gdzie twoje oczta nie
sign. Moe jeszcze zostaniesz
tak entuzjastk naszej wsppracy,
e ci si nawet nie ni.
- Sam sobie nij, kurwa
twoja ma!
Prawa strona jego ust
podesza
wyej.
Wieczne
rozbawienie, rysujce si po lewej,
wzroso i obdarzy j grymasem
upiora.
Prawdopodobnie
w

zamierzeniu mia to by zalotny


umiech. Obrzydliwie galaretowata
apa pieszczotliwie zelizna si
po przedramieniu Lizy, jeden palec
wymownie nacisn jej do, nim
opad.
- To nie sen, Beth,
zapewniam ci. Thad i ja bdziemy
wsppracowa
nad
nowym
starkiem... przez jaki czas.
Inaczej mwic, Thad popchnie
mnie.
Widzisz,
jestem
jak
unieruchomiony samochd. Tyle e
nie akumulator wysiad mi, ale

zdolnoci twrcze. To wszystko. W


mej ocenie to jedyny kopot. Kiedy
tylko si potocz, wrzuc dwjk,
puszcz sprzgo i BRUUUM! Nie
ma mnie!
Jeste
wariatem szepna.
- Aha. Ale Tostoj te by
wariatem. I Richard Nixon. I to jego
wybrano na ten wielki, wielgany
urzd
prezydenta
Stanw
Zjednoczonych. - Stark odwrci
gow i spojrza w okno. Liza nic
nie syszaa, ale on wsuchiwa si

jak najpilniej, usiowa zowi jaki


saby, prawie niesyszalny dwik.
- Co...? - zacza.
- Buka na kdk, skarbie powiedzia. - Stul ust pkowie, o
nic wicej nie prosz.
Syszaa niky dwik.
Stado ptakw wzbijao si w
powietrze.
Ten dwik by
niewiarygodnie
daleki,
niewiarygodnie
pikny.
Niewiarygodnie swobodny.
Staa nieruchomo, oceniajc
Starka wzrokiem. Serce bio jej

zbyt szybko. Zastanawiaa si, czy


zdoaaby si uwolni. Dokadnie
biorc, nie by w transie, nie, nic
takiego, ale bez wtpienia odwrci
od niej uwag. Moe zdoaaby
uciec? Gdyby dopada broni...
Gnijca rka znw chwycia
w cgi jej przegub.
- Wiesz, umiem wej w
twojego starego i rozgldn si.
Czuj, kiedy on kombinuje. Z tob
mi to nie wychodzi, ale popatrz ci
w oczy i ju wiem, co tam wita.
Myl sobie co chcesz, Beth, ale

pamitaj
o
gliniarzach!.,
i
dzieciaczkach.
Dobra
pami
pozwoli ci zachowa waciw
perspektyw.
- Dlaczego tak na mnie
mwisz?
- Jak? Beth? - Zamia si
nieprzyjemnie, jakby w gardle
utkno mu troch wiru. - Wiesz,
gdyby on mia do oleju w gowie,
sam tak by do ciebie mwi.
- Jeste wa...
- Wariatem, wiem. To
urocze, e tak uwaasz, kochana, ale

twe opinie na temat mego zdrowia


psychicznego musimy odoy na
czas dalszy. Teraz za duo si
dzieje. Posuchaj, musz zadzwoni
do Thada, ale nie do gabinetu. Ten
numer moe jest na podsuchu. On
tak nie uwaa, ale gliny mogy
zaoy podsuch bez jego wiedzy.
Twj stary to ufny go. Ja nie.
- Skd...?
Stark pochyli si nad ni.
Mwi bardzo powoli, starannie,
jak nauczyciel do nierozgarnitego
pierwszoklasisty.

- Beth, przesta si ze mn
spiera i odpowiadaj na pytania.
Bo jeli nie wydostan z ciebie
tego, co chc, moe wydostan to z
twoich bliniaczkw. Wiem, e
jeszcze nie umiej mwi, ale moe
zdoam je tego nauczy. Niewielka
zachta potrafi sprawi cuda.
Mimo upau mia na koszuli
ocieplan kamizelk, z wieloma
zapinanymi na zamek byskawiczny
kieszeniami, model lubiany przez
myliwych i turystw grskich.
Rozpi zamek na kieszeni, ktrej

powok
wypycha
jaki
cylindryczny przedmiot. Wyj
niewielki palnik gazowy.
- Nawet jeli nie naucz ich
mwi, zao si, e naucz je
piewa. Zao si, e zakwil jak
para skowroneczkw. Beth, nie
wydaje mi si, eby miaa ochot
usysze t wokaliz.
Usiowaa oderwa wzrok
od palnika. Nadaremnie. Bezradnie
patrzya, jak przerzuca go z rki do
rki. Oczy miaa jak przykute do
wylotu dyszy.

- Powiem ci wszystko, co
chcesz wiedzie - oznajmia i
pomylaa: Teraz.
- To grzecznie z twojej
strony - odpar i woy palnik z
powrotem do kieszeni. Kamizelka
odchylia si. Liza zobaczya chwyt
ogromnego pistoletu. - I bardzo
mdrze. Teraz suchaj. Dzi na
wydziale anglistyki jest kto
jeszcze. Widz go tak wyranie jak
teraz ciebie. May, drobny facecik,
siwy wos, w zbach trzyma fajk
wielk jak on sam. Jak si nazywa?

- Wyglda, e to Rawlie
DeLesseps
powiedziaa
zatrwoona. Zastanowia si, skd
Stark wie, e Rawlie jest dzi na
uniwersytecie... i uznaa, e woli
nie wiedzie.
- Moe to kto inny?
Liza pomylaa szybko i
potrzsna gow.
- To musi by Rawlie.
- Masz ksik telefoniczn
wydziau?
- Jest w szufladzie stolika,
na ktrym stoi aparat. W bawialni.

- Dobrze. - Min Liz,


zanim nawet uwiadomia sobie, e
si ruszy - na widok tej pynnej,
kociej gracji gnijcego kawaa
miecha zrobio si jej troch
niedobrze - i zdj dugi n z
magnetyzowanych uchwytw. Liza
zesztywniaa. Stark spojrza na ni i
znw w gardle zachrzci mu wir.
- Nie przejmuj si, nie pochlastam
ci. Jeste moj ma pomocnic,
prawda? Chod.
Silna,
ale
obrzydliwie
gbczasta rka zapaa przegub w

cgi. Sprbowaa si wyszarpn.


Cgi zacisny si mocniej. Liza
natychmiast ustpia i daa si
poprowadzi.
- Dobrze - powiedzia.
Zaprowadzi j do bawialni.
Usiada na kanapie, podcigna
nogi, obja je pod kolanami. Stark
spojrza na ni, kiwn do siebie
gow i skupi uwag na telefonie.
Kiedy uzna, e nie podczono
czujnika na wypadek awarii fuszerka, czysta fuszerka - odci
przewody dodane przez policj

stanow: jeden prowadzcy do


namiernika i drugi schodzcy do
piwnicy,
podczony
do
magnetofonu.
- Umiesz si zachowa, to
bardzo wane - powiedzia Stark do
Lizy. Trzymaa opuszczon gow. Posuchaj teraz. Zaraz znajd numer
tego Rawliego DeLessepsa i utn
sobie krtk pogawdk z Thadem.
A ty w midzyczasie pjdziesz na
gr, spakujesz achy i inne rzeczy
potrzebne twoim maym na wyjazd
do letniego domu. Kiedy skoczysz,

obud je i znie na d.
- Skd wiesz, e one...?
Umiechn si lekko wobec
jej zaskoczenia.
- Och, znam twj rozkad
dnia. Moe nawet lepiej ni ty.
Obudzisz je, Beth, przygotujesz i
zniesiesz na d. Rozkad domu
znam rwnie dobrze jak twj
rozkad dnia i jeli sprbujesz
nawia przede mn, kochanie,
zorientuj si. Nie musisz ich
ubiera, spakuj tylko co potrzeba i
znie na d w piochach. Ubierzesz

je potem, kiedy ju wyruszymy na


nasz weso wypraw.
- Do Castle Rock? Chcesz
jecha do Castle Rock?
- Aha. Ale nie myl o tym
teraz. Teraz myl tylko o tym, e
jeli na moim zegarku minie ponad
dziesi minut, a ciebie nie bdzie,
pjd na gr sprawdzi, co ci
zatrzymao. - Popatrzy jej prosto w
oczy. Czarne szka sprawiay, e
spod uszczcych si, kapicych
brwi patrzyy na ni trupie
oczodoy. - A przybd z

palniczkiem. Zapalonym i gotowym


do uytku. Czy rozumiesz?
- T... tak.
- Nade wszystko, Beth,
zapamitaj jedn rzecz. Jeli
bdziesz ze mn wsppracowa,
nic ci si nie stanie. I twoim
dzieciom nic si nie stanie. - Znw
si umiechn. - Myl, e dla tak
dobrej matki to najwaniejsze.
Jeste za mdra, eby odgrywa
spryciul. Ci dwaj gliniarze le
teraz na tylnym siedzeniu bryki i
karmi sob muchy, bo na swoje

nieszczcie wleli wanie na tory,


kiedy zajeda mj ekspres. W
Nowym Jorku caa kupa gliniarzy
te miaa taki sam niefart... jak
pewnie wiesz. Pomoesz sobie i
swoim dzieciom - i Thadowi te, bo
jeli zrobi to, co chc, nic mu nie
bdzie - jak bdziesz durna i chtna
do pomocy. Czy rozumiesz?
- Tak - wykrztusia.
- Moe ci co wpa do
gowy. Wiem, co dzieje si w
gowie czowieka docinitego do
muru. Ale jak ci ju co wpadnie,

przego to
jak najszybciej.
Zapamitaj sobie, cho moe nie
wygldam gracko, such mam
koncertowy.
Jeli
sprbujesz
otworzy okno, usysz. Jeli
sprbujesz wyj siatk z futryny,
te usysz. Beth, jestem go, ktry
syszy tryle aniokw w niebie i
wycia czartw w najdalszych
zaktkach piekie. Pytam ci, czy
warto ryzykowa? Sprytna z ciebie
kobitka. Wydaje mi si, e
podejmiesz waciw decyzj.
Bujaj si, dziewczyno. wawo.

Popatrzy
na
zegarek.
Najwyraniej zacz liczy jej czas.
I Liza na zdrtwiaych nogach
skierowaa si ku schodom.

6
Syszaa, jak na dole Stark
mwi co krtko do telefonu. Duga
pauza i znw si odezwa. Tym
razem
innym
gosem.
Nie
wiedziaa, do kogo mwi najpierw
- moe do Rawliego DeLessepsa ale za drugim razem bya niemal
pewna, e po tamtej stronie linii

jest Thad. Nie potrafia rozrni


sw i nie miaa podnie
suchawki gabinetowego aparatu,
ale bya pewna, e to Thad.
Zreszt nie miaa czasu na
podsuchiwanie. Miaa zapyta
sam siebie, czy warto ryzykowa
sprzeciw. Odpowied brzmiaa:
nie.
Wrzucia pieluchy do torby,
ubrania do walizki. Kremy, pudry,
chusteczki do wycierania rk,
agrafki do pieluch i inne rnoci
cisna do torby na rami.

Konwersacja
na
dole
urwaa si. Sza obudzi blinita,
gdy zawoa:
- Beth! Ju czas!
- Id! - Podniosa Wendy,
ktra zacza popakiwa sennie.
- Jeste mi potrzebna na
dole - czekam na telefon, a ty
zapewnisz mi efekty dwikowe!
Ale
ledwo
usyszaa
ostatnie zdanie. Oczy wlepia w
plastykow puszk na agrafki do
pieluch, lec na komodzie
blinit.

Obok puszki byszczay


noyczki krawieckie.
Pooya
Wendy
z
powrotem do eczka, rzucia
spojrzenie na drzwi i szybko
podesza do komody. Wzia
noyczki i dwie agrafki. Te ostatnie
wsadzia w usta, jak krawcowa
przy pracy, i rozsuna zamek
byskawiczny spdniczki. Przypia
agrafkami noyczki do majtek,
zasuna zamek. Tam gdzie byy
uszy noyc, zrobio si mae
wybrzuszenie. Zwyky czowiek nie

zwrciby na nie uwagi, ale George


Stark nie by zwykym czowiekiem.
Wypucia bluzk na spdniczk.
Lepiej.
- Beth! - Gos by bliski
gniewu. Co gorsza, dochodzi z
ppitra. Wcale nie syszaa
krokw Starka, cho trudno byo
wej gwnymi schodami tego
starego domu nie budzc caej gamy
trzaskw i skrzypni.
Wanie wtedy zadzwoni
telefon.
- Znie je natychmiast na

d! - wrzasn. Szybko posza


budzi Williama. Nie miaa czasu
na agodne obchodzenie si z
synkiem, w zwizku z czym
schodzc na d trzymaa na kadej
rce wydzierajce si penym
gosem niemowl. Stark sta przy
telefonie. Spodziewaa si, e haas
jeszcze bardziej go rozjuszy. Jednak
przeciwnie - wyglda na cakiem
zadowolonego... ale uwiadomia
sobie, e jeeli rozmawia z
Thadem, to zadowolenie jest
oczywiste. Nawet gdyby przynis

tu wasn pyt z efektami


dwikowymi, nie mg liczy na
lepszy wynik.
Krl
perswazji
pomylaa i poczua fal potnej
nienawici do tej gnijcej kreatury,
ktra nie miaa adnej racji bytu,
ale ktra nie chciaa znikn.
Stark trzyma w rce
owek, agodnie postukiwa gumk
w stolik. Z lekkim wstrzsem
rozpoznaa czarnego piknisia
Berola.
Owek
Thada
pomylaa. - Wzity z gabinetu?

Nie... oczywicie, e nie by


to owek wzity z gabinetu. Nie
nalea do Thada. W istocie nigdy
nie byy to owki Thada - on je
tylko czasami kupowa. Czarne
piknisie naleay do Starka. Pisa
co drukowanymi literami na
odwrocie ksiki telefonicznej
wydziau. Podesza i zdoaa
przeczyta dwa zdania: ZGADNIJ,
SKD DZWONIEM, THAD? To
pierwsze. Drugie byo brutalnie
proste: PUCISZ FARB I ONI
NIE YJ.

Jakby na potwierdzenie tego


Stark mwi:
- Nic a nic. Sam moesz
posucha. Nie tknem woska z
ich maych, drogich epkw.
Odwrci si do Lizy i
mrugn. To byo tak obrzydliwe, e
a nie do zniesienia - zachowa si,
jakby tworzyli par wsplnikw.
Lew rk krci okularami jak
wiatraczkiem.
Oczy
mia
wysadzone, wyglday jak szklane
kulki w obliczu statui.
- Jeszcze nie - doda.

Sucha. Umiechn si
szeroko. Nawet gdyby jego twarz
nie rozkadaa si niemal na jej
oczach, ten umiech zrobiby na niej
wraenie zoliwego. Zowrogiego.
- A co ma z ni by? zapyta prawie radonie i wanie
wtedy wcieko pokonaa w niej
strach; po raz pierwszy pomylaa o
ciotce Marcie i szczurach. Jaka
szkoda, e nie ma tu ciotki Marthy!
Zajaby si tym szczeglnym
egzemplarzem szczurzej rasy! Liza
miaa noyczki, ale to jeszcze nie

znaczy, e Stark umoliwi jej


skorzystanie z tego narzdzia. Ale
Thad... Thad zna ciotk Marth.
Pewna myl zawitaa jej w gowie.

7
Po skoczonej rozmowie,
gdy Stark odoy suchawk,
zapytaa, co zamierza dalej.
- Zwija si. To moja
specjalno. - Wycign rce. Dawaj jedno dziecko. Byle ktre.
Odchylia si, instynktownie
tulc oba do piersi. Niemowlta

uspokoiy si, ale cinite


konwulsyjnie, zaczy popakiwa i
wierci si.
Stark popatrzy na ni
wyrozumiale.
- Nie mam czasu na
przekonywanie ci, Beth. Nie ka
mi uywa tego argumentu. Poklepa
wybrzuszenie
na
myliwskiej kamizelce. - Nie
zamierzam skrzywdzi twoich
dzieci. Wiesz, tak si miesznie
skada, e ja te jestem ich tatuniem.
- Nie wolno ci tak mwi! -

wrzasna, odchylajc si jeszcze


bardziej. Dygotaa, gotowa do
ucieczki.
- Panuj nad sob, kobieto.
Zabrzmiao
to
pasko,
lodowato. Kade z tych sw
trzasno j w twarz jak uderzenie
workiem zimnej wody.
- Wprowadz ci w spraw,
kochana. Musz wyj na dwr i
umieci t policyjn bryk w
garau. Nie mog pozwoli, eby
w tym czasie pognaa drog w
przeciwnym kierunku. Jeli bd

mia jednego z twoich dzieciakw powiedzmy, jako zastaw - nie bd


musia sobie tym suszy gowy.
Szczerze mwi, e nie zamierzam
skrzywdzi adnego z nich ani
ciebie... a nawet jak mwi
nieszczerze, co by mi dao
skrzywdzenie ktrego z dzieci?
Potrzebuj twojej wsppracy. W
ten sposb sobie jej nie zapewni.
Teraz dawaj ju ktre z nich albo
skrzywdz oba - nie zabij, ale
skrzywdz, naprawd skrzywdz - i
ty bdziesz temu winna.

Wycign rce. Zniszczona


twarz bya zdecydowana, zacita.
Zrozumiaa, e aden argument nie
zmieni jego zdania, adna proba go
nie wzruszy. Nawet nie bdzie
sucha. Speni grob.
Podesza do niego, a gdy
sign po Wendy, zacisna rami
opierajc si przez moment. Wendy
zacza goniej szlocha. Liza
rozlunia ucisk i sama rozpyna
si we zach. Spojrzaa mu gboko
w oczy.
- Jeli zrobisz jej krzywd,

zabij ci.
- Wiem, e jeste do tego
gotowa - odpowiedzia z powag. Bardzo
szanuj
twoje
macierzyskie
uczucia,
Beth.
Uwaasz mnie za potwora i moe
nie bez powodu. Ale prawdziwe
potwory nigdy nie s pozbawione
uczu. Myl, e w tym tkwi sedno
ich potwornoci, nie w ich
wygldzie.
Nie
zamierzam
skrzywdzi tej ptaszyny, Beth. Jest
przy mnie bezpieczna... tak dugo,
jak
ty
bdziesz
ze
mn

wsppracowa.
Liza obejmowaa teraz
Williama dwoma rkami... i krg
jej ramion nigdy nie wyda si jej
tak pusty. Nigdy w yciu nie bya
rwnie przekonana, e popenia
bd. Ale co innego moga zrobi?
- Poza tym... spjrz! zawoa Stark i w jego gosie byo
co, w co nie moga uwierzy. W
co nigdy nie uwierzy. Czuo,
ktr usyszaa, musiaa by
oszukana, bya tylko kolejn
monstrualn drwin. Ale on patrzy

na
Wendy
z
gbokim,
niepokojcym skupieniem...
a
Wendy
patrzya
na
niego
znieruchomiaa, nie paczc. - Ta
ptaszyna nie wie, jak wygldam.
Beth, ona si mnie wcale nie boi!
Ani, ani.
Znieruchomiaa ze zgrozy
Liza patrzya na Starka. Podnis
praw do. Zdar wczeniej
rkawiczki
i
gruby
banda
przebiega mu dokadnie przez to
samo miejsce, w ktrym Thad nosi
opatrunek na lewej doni. Stark

otworzy do, zamkn, znw


otworzy. Skurcz zacinitej szczki
wyranie dowodzi, e paci blem
ze ten ruch, ale mimo to
rozprostowywa do.
Thad robi tak samo, robi
dokadnie tak samo, o mj Boe,
DOKADNIE TAK SAMO...
Wendy okazywaa teraz
zupeny spokj. Patrzya w twarz
Starkowi, obserwowaa go z wielk
uwag, wlepiaa szare oczka w
mtnoniebieskie tczwki. Teraz,
kiedy spod oczu Starka odpad

skra, wydawao si, e jeszcze


chwila, a wypadn i zadyndaj na
nerwach optycznych, obijajc si o
policzki.
I Wendy pomachaa mu w
odpowiedzi.
Rczka otwarta, rczka
zamknita, rczka otwarta.
Znak Wendy.
Liza poczua ruch. Spojrzaa
w d i zobaczya, e William
patrzy na George'a Starka z tym
samym skupieniem co siostrzyczka,
tymi samymi szaroniebieskimi

oczkami. Umiecha si.


Rczka Williama otworzya
si, zamkna, otworzya.
Znak Williama.
- Nie - zajczaa tak cicho,
e prawie niesyszalnie. - O Boe,
nie, prosz, spraw, eby si to
skoczyo.
- Widzisz? - Stark popatrzy
na ni. Szczerzy si swym
zamarym
sardonicznym
umieszkiem i najstraszniejsze byo
to, e zrozumiaa, i usiuje by
agodny... i nie moe. - Widzisz?

One mnie lubi, Beth. Lubi!

8
Stark woy okulary i
wyszed na podjazd, niosc ze sob
Wendy. Liza podbiega do okna i
patrzya za nimi niespokojnie. Bya
czciowo przekonana, e Stark
zaraz wskoczy do wozu policyjnego
i odjedzie z jej dzieckiem na
siedzeniu obok i trapami dwch
policjantw z tyu.
Ale przez chwil nie robi
nic - sta tylko w palcym socu

przy drzwiach kierowcy, pochyli


gow, dziecko trzyma na rku.
Przez jaki czas trwa w tej
nieruchomej
pozycji,
jakby
rozmawia powanie z Wendy albo
si modli. Pniej, kiedy wiedziaa
wicej, uznaa, e usiowa
skontaktowa si z Thadem; moe
czyta jego myli i zgadywa, czy
zrobi on to, co Stark mu kae, czy
te ma wasne plany.
Po
jakich
trzydziestu
sekundach Stark unis gow,
potrzsn ni energicznie, jakby

chcia wrci do rzeczywistoci,


wsiad do samochodu i wczy
silnik. Kluczyki byy w stacyjce pomylaa tpo. - Nawet nie musia
zapaa na krtko, czy jak si na to
mwi. Ten czowiek ma diabelskie
szczcie.
Sprowadzi samochd do
garau, zgasi silnik. Liza usyszaa
trzaniecie drzwi. Stark wyszed
tyem, zatrzymujc si tylko po to,
eby nacisn guzik. Drzwi
garaowe zaomotay jadc w d.
Po kilku chwilach znalaz

si w domu i odda Lizie Wendy.


- No, widzisz? Ma si
wietnie - powiedzia. - Teraz
opowiedz mi o ssiadach. O
Clarkach.
- Clarkach? - zapytaa,
czujc si wyjtkowo idiotycznie. Po co ci o nich wiedzie? Tego lata
wyjechali do Europy.
Umiechn si. W pewnym
sensie bya to najokropniejsza rzecz
do tej pory, poniewa w
normalnych okolicznociach byby
to umiech autentycznie przyjemny...

i wielce pocigajcy. I czy nie


poczua w sobie zainteresowania?
Idiotycznego napywu podania?
To szalestwo, oczywicie, ale czy
dlatego miaa si tego wyprze?
Nie zamierzaa si wypiera i
nawet wiedziaa, dlaczego poczua
co podobnego. Przecie polubia
najbliszego
krewnego
tego
czowieka.
- Cudownie! - zawoa. Lepiej by nie mogo! Czy oni maj
samochd?
Wendy zacza paka. Liza

popatrzya na ni. Creczka


wycigaa milutkie pulchne rczki
do czowieka z gnijc twarz i
wysadzonymi,
martwymi
jak
szklane kulki oczyma. Nie pakaa
ze strachu przed nim, pakaa,
poniewa chciaa i do niego z
powrotem na rce.
- Czy to nie sodkie! powiedzia Stark. - Ona chce
wrci do tatusia.
- Zamknij si, potworze! sykna Liza.
Szczwany George Stark

odrzuci gow
miechem.

wybuchn

9
Da jej pi minut na
spakowanie kilku dodatkowych
rzeczy osobistych i uzupenienie
bagau blinit. Powiedziaa mu, e
przez pi minut nie zdy zebra
poowy tego, co jest potrzebne, na
co usyszaa, e ma si postara
najlepiej jak moe.
- Biorc pod uwag
okolicznoci, masz w ogle

szczcie, e daj ci troch czasu dwaj nieywi gliniarze le w


garau, a twj m wie, co jest
grane. Jeli chcesz powici
swoje pi minut na ktnie ze mn,
twoja sprawa. Zostao ci tylko... Spojrza na zegarek. Umiechn
si. - Cztery i p.
Wic staraa si jak moga.
Przystana tylko raz. Przerwaa
wkadanie do reklamwki soikw
z jedzeniem dla dzieci i popatrzya
na maluchy. Siedziay obok siebie
na pododze, bawiy si w jakie

dziwne koci - koci - apci i


obserwoway Starka. Ze zgroz
poczua, e wie, o czym myl.
Czy to nie sodkie!
Nie. Nie bdzie o tym
mylaa. Ale cho nie chciaa, nie
potrafia myle o niczym innym,
widziaa Wendy paczc i
wycigajc
pulchne
rczki.
Wycigajc rczki do tego
nieznajomego. Do mordercy.
One chc wrci do
tatusia.
Sta
w
kuchennych

drzwiach,
obserwowa
j
umiechnity. Zapragna puci w
ruch noyce. Nigdy w yciu nie
pragna niczego tak bardzo.
- Nie moesz mi pomc? zawoaa rozgniewana, wskazujc
na dwie reklamwki i turystyczn
lodwk pen jedzenia.
- Oczywicie, Beth powiedzia. Wzi lodwk. Drug
rk, lew, mia pust.

10
Przecili boczny trawnik,

wski pas drzew dzielcy posesje i


weszli na trawnik Clarkw,
kierujc si do podjazdu. Stark
popdza Liz i nim zatrzymali si
przed
zamknitymi
drzwiami
garau,
zasapaa
si.
Zaproponowa, e poniesie jedno z
blinit, ale odrzucia ofert.
Postawi lodwk na ziemi,
wyj z tylnej kieszeni portfel, z
niego cienki, ostro zakoczony
sztyft i wsun go w zamek drzwi
garaowych. Przekrci najpierw w
prawo, potem w lewo. Nasuchiwa

z przekrzywiona gow. Trzasno.


Stark umiechn si.
- Dobrze. Nawet zwyke
kdy potrafi da czowiekowi w
dup. Due spryny. Ciko je
podway.
Ten
zamek
jest
wyrobiony jak kurwi pizda o
wicie. Mamy szczcie.
Nacisn rczk i podnis
drzwi. Zaomotay sunc w gr.
Gara by rozgrzany jak
strych z sianem, a w volvo Clarkw
byo jeszcze gorcej. Stark zajrza
pod desk rozdzielcz. Wystawi

przy tym kark. Liza, sadowic si


na tylnym siedzeniu, miaa go przed
sob. Palce j zawierzbiy.
Wyjcie noyc trwaoby sekund,
ale to jeszcze za dugo. Widziaa, z
jak szybkoci reagowa na nage
wypadki. Nie zaskoczyo jej, e
mia refleks dzikiego zwierzcia.
Tym przecie by.
Wyrwa
wizk
przewodw. Z kieszonki na piersi
wyj zakrwawion brzytw. Liza
zadygotaa. Szybko przekna dwa
razy lin, eby stumi odruch

wymiotny.
Rozoy
brzytw,
schyli si, zdar izolacj z dwch
przewodw i zetkn je ze sob.
Posza niebieska iskra i silnik
zacz si obraca. Po chwili
samochd by na chodzie.
- No i prosz! - zaskrzypia
George Strak. - Jedziemy, co nie?
Blinita zachichotay i
pomachay do niego. Rozbawiony
Stark te pomacha im w
odpowiedzi. Gdy wyprowadza
samochd z garau, Liza ukradkiem
signa za Wendy, ktra siedziaa

na jej kolanach, i dotkna


wypukoci,
jakie
tworzyy
noyczki. Nie teraz, ale niebawem.
Nie bdzie czekaa na Thada. Za
bardzo niepokoia si tym, co ta
mroczna kreatura moga zrobi
tymczasem blinitom.
Albo jej.
Kiedy tylko jego uwaga
zostanie w wystarczajcy sposb
odwrcona, Liza wycignie noyce
z ukrycia i wbije mu w gardo.

III

Przybycie
psychopomp
-

Poeci nawijaj o mioci - rzek


Maszyna, miarowymi, hipnotyzujcymi ruchami
wecujc na pasku brzytw. - W porzdku.
Mio rzecz wana. Politycy nawijaj o
obowizku wzgldem ojczyzny. I w porzdku.
Obowizek wzgldem ojczyzny rzecz wana.
Erie Hoffer nawija o postmodernizmie. Hugh

Hefner. nawija o seksie, owca Thompson


nawija o narkotykach, a Jimmy Swaggart nawija
o Bogu, Ojcu Wszechmogcym, stworzycielu
nieba i ziemi. Wszystko to wane. W porzdku.
Ale ty, Jack, wiesz, co si naprawd liczy?
- Taaa... chyba - odpowiedzia Jack
Rangely. Naprawd to nie wiedzia, ale kiedy
Maszyna wpada w podobny nastrj, tylko
szaleniec mgby z nim dyskutowa.
Maszyna obrci brzytw ostrzem w
d. Rozpata pas na dwoje. Dugi kawa skry
leg na pododze sali bilardowej jak okaleczony
jzor.
- Liczy, si Dzie Sdu - rzek. Naprawd liczy si tylko to.

George Stark
Przejadka do Babilonu

ROZDZIA
DWUDZIESTY DRUGI

Thad ucieka
,,Wyobra sobie, e piszesz
ksik, - pomyla skrcajc w
lewo w College Avenue i
zostawiajc za sob kampus. - I
wyobra sobie, e jeste postaci z
tej ksiki.
Ta myl posiadaa magiczn
moc. Do tej pory w jego gowie
szalaa panika; umysowe tornado,

w ktrym czstki ewentualnego


planu wiroway jak kawaki
poszatkowanego pejzau. Ale gdy
przyj, e to wszystko jest
nieszkodliwym wymysem, e moe
onglowa nie tylko sob, ale
innymi postaciami z opowiastki (na
przykad
Harrisonem
i
Manchesterem), tak jak onglowa
bohaterami istniejcymi tylko na
papierze, kiedy siedzia bezpieczny
w gabinecie, majc nad gow jasne
wiato, a obok zimn puszk pepsi
albo parujc filiank herbaty... na

t myl wicher wyjcy midzy jego


uszami odlecia. Niepotrzebne na
nic pierdoy te odleciay i zostay
tylko rozrzucone fragmenty planu...
planu, ktry atwo da si zoy i
ktry moe nawet zadziaa.
I lepiej, eby zadziaa pomyla Thad. - Jeli nie, ldujesz
w zakadzie opiekuczym, a Liza i
dzieciaki na cmentarzu.
Ale co z wrblami? Gdzie
je dopasowa?
Nie
wiedzia.
Rawlie
pouczy go, e s psychopompami,

heroldami ywych trupw, i to si


zgadza, co nie? Tak. W kadym
razie do pewnego momentu. Bo
szczwany drogi George oy, ale
szczwany
drogi
George
rwnoczenie nie y... nie y i
gni. Wic wrble tu pasoway...
ale nie dokadnie. Jeli to wrble
wskazay z powrotem drog
George'owi
(z krainy umarych)
stamtd, skd przyby, jakim
cudem on nic o nich nie wiedzia?
Jakim cudem nie pamita, e

napisa
WRBLE
ZNW
FRUWAJ na cianach dwch
mieszka?
- Bo to ja pisaem wymrucza Thad i wrci mylami
do czynionych w transie zapiskw.
Pytanie: Czy ptaszki s
moje?
Odpowied: Tak.
Pytanie: Kto pisa o
wrblach?
Odpowied: Ten, kto wie...
Ja wiem. Ja nimi rzdz.
Nagle blisko zamajaczyy

wszystkie odpowiedzi - straszliwe,


niewiarygodne odpowiedzi. Thad
wyda
dugie,
urywane
westchnienie. Jk.
Pytanie: Kto przywrci
George'a Starka do ycia?
Odpowied: Ten, kto wie.
Ten, do kogo nale wrble.
- Ja naprawd nie chciaem!
- krzykn.
Ale czy ten krzyk by
szczery? Absolutnie szczery? Czy
zawsze w jakim stopniu nie
uwielbia
nieskomplikowanego,

gwatownego charakteru Starka?


Czy zawsze w jakim stopniu nie
podziwia George'a, mczyzny,
ktry o nic si nie potyka, na nic
nie wpada, mczyzny, ktry nigdy
nie wyglda na sabeusza ani
gupka, mczyzny, ktry nigdy nie
lka si demonw zamknitych w
barku z alkoholami? Mczyzny,
ktry nie musia liczy si z on,
myle o dzieciach, ktrego adna
mio nie wizaa, nie przyduszaa
do ziemi? Mczyzny, ktry nigdy
nie poci si nad gwnian

studenck prac arii nie przeywa


katuszy podczas zebrania komitetu
finansowego wydziau? Mczyzny,
ktry
mia
ostr,
wyran
odpowied na wszystkie trudne
pytania, jakie stawia ycie?
Mczyzny, ktry nie lka
si mroku, poniewa rzdzi
mrokiem?!
- Tak, ale to DRA! - zawy
Thad
w
gorcym
wntrzu
funkcjonalnego
amerykaskiego
samochodu napdzanego na obie
osie.

Zgadza si - i dlatego a
tak ci pociga, nieprawda?
By moe naprawd nie on,
Thad
Beaumont,
stworzy
George'a... ale czy nie pod
wpywem jego tsknoty Stark si
odtworzy?
Pytanie: Jeli ja rzdz
wrblami,
czy
mog
je
wykorzysta?
Nie pojawia si adna
odpowied. Chciaa si pojawi;
czu jej napr. Ale taczya poza
zasigiem wiadomoci i nagle

wezbraa w nim obawa, e to on osobnik, ktry w jakim stopniu


uwielbia Starka - nie dopuszcza jej
do siebie. Po czci nie chcia, eby
George umar.
Ja wiem. Ja nimi rzdz. Ja
je sprowadzam.
Zatrzyma samochd na
wiatach w Orono i ruszy dalej
drog nr 2 w kierunku Bangor i
Ludlow.
Rawlie by czci jego
planu - t czci, ktr Thad
przynajmniej jako tako rozumia. Co

zrobi, jeli uda mu si pozby


gliniarzy i okae si, e Rawlie
opuci ju uniwersytet?
Nie mia pojcia.
Co zrobi, jeli zapie
Rawliego, ale ten odmwi pomocy?
Te nie mia pojcia.
Spal mosty, kiedy do nich
dotr i jeli do nich dotr.
A dotrze do nich niebawem.
Mija teraz z prawej
zomowisko Golda. Sta tam dugi,
zaokrglony barak z aluminiowych
prefabrykatw,
pomalowany

wyjtkowo
jadowit
odmian
akwamaryny.
Otaczao
go
kilkanacie akrw zomowanych
samochodw. W ostrym socu
potuczone
szyby
byszczay
galaktyk biaych gwiazd. Byo
sobotnie popoudnie - prawie od
dwudziestu minut. Liza i jej
mroczny porywacz s ju w drodze
do The Rock. I cho w baraku, w
ktrym Gold prowadzi sprzeda
detaliczn, jeden albo dwch
ekspedientw obsuguje majster klepkw, to Thad mg ywi

uzasadnion nadziej, e samo


zomowisko bdzie nie strzeone.
Wrd blisko dwudziestu tysicy
samochodw w rnych stadiach
rozkadu, niedbale ustawionych w
nierwne rzdy, powinien ukry
suburbana... musia go ukry. Wz
mia wysokie zawieszenie, spor
szeroko, by pomalowany na
szaro z dodatkiem przeraliwie
czerwonych pasw po bokach.
Rzuca si w oczy jak wyamany
kciuk.
UWAGA,
SZKOA
-

informowa napis pod znakiem


ograniczenia szybkoci. Gorcy drut
przeszy Thadowi wntrznoci.
Teraz albo nigdy.
Sprawdzi w lusterku, jak
wyglda sytuacja z tyu. Plymoutha
nadal dzieliy od suburbana dwa
wozy. Nie byo to tak dobrze, jakby
sobie Thad yczy, ale zapewne
musi wystarczy. Reszta bdzie
zalee od szczcia i zaskoczenia.
Nie spodziewaj si, e zwieje. Po
co miaby to robi? Na chwil
odechciao mu si. Przypumy, e

zamiast ucieka, zjedzie na


pobocze. A gdy oni zatrzymaj si
za nim i Harrison wyjdzie, by
zapyta, czy stao si co zego,
odpowie: Bardzo zego. Stark
dopad moj rodzin. Rozumie pan,
wrble wci fruwaj.
Thad, on mwi, e zabi
tych dwch, ktrzy pilnowali domu.
Nie wiem, jak to zrobi, ale mwi,
e to zrobi... i ja... mu wierz.
Thad te mu wierzy. Na tym
polegao cae okropiestwo. I
dlatego nie mg po prostu

zatrzyma si i poprosi o pomoc.


Jeli sprbuje czego gupiego,
Stark si dowie. George chyba nie
potrafi
czyta
jego
myli,
przynajmniej nie tak, jak robi to
kosmici w komiksach i filmach
fantastycznonaukowych, ale potrafi
dostroi si do mylenia Thada...
potrafi znakomicie wyczu jego
zamiary. Moe Thadowi uda si
przygotowa ma niespodziank
dla George'a, zakadajc, e
rozwika spraw z tymi cholernymi
wrblami - ale na razie bdzie

taczy tak, jak mu George zagra.


Zakadajc,
e
potrafi
taczy.
Dojecha do skrzyowania
obok szkoy i stan przy znaku
stopu,
obowizujcym
obie
przecinajce si jezdnie. Jak
zawsze ruch samochodowy by tu
gsty. Od lat miejsce obfitowao w
stuczki, przewanie z winy ludzi,
ktrzy nie mogli strawi myli, e tu
wszystkich obowizuje zasada
przepuszczania
jadcych
z
przeciwka. Ci niecierpliwi pchali

si wic na olep. Po kadym


wypadku sypaa si lawina listw,
przewanie od zaniepokojonych
rodzicw domagajcych si od
wadz
miejskich
postawienia
sygnalizacji wietlnej. Po kadej
lawinie listw urzdnik magistracki
z Veazie odpowiada, e sprawa
sygnalizacji
wietlnej
jest
dyskutowana... i problem by
odkadany a do nastpnej stuczki.
Thad stan w rzdzie
samochodw
szykujcych
si
skrci na poudnic, sprawdzi, czy

plymouth nadal jest dwa wozy z


tyu, i skupi na ty - teraz - dygasz ja - teraz - si - kaniam akcji na
skrzyowaniu.
Zobaczy,
e
samochd peen bkitnowosych
dam o mao nie zgnit pary
nastolatkw w datsunie, zobaczy,
e dziewczyna z datsuna palcem
zademonstrowaa bkitnowosym
damom ptaka, i zobaczy, e sam
skrci na poudnie, zanim duga
cysterna Produktw Mlecznych
Granta skieruje si na wschd. To
by nieoczekiwany umiech losu.

Samochd
przed
suburbanem skrci i Thad zaj
stanowisko startowe. Znw w
brzuchu poczu gorcy drut. Po raz
ostatni popatrzy w lusterko.
Harrison i Manchester nadal byli w
odlegoci dwch wozw.
Para samochodw mijaa
krzywk. Po lewej cysterna z
mlekiem czekaa gotowa do startu.
Thad wzi gboki oddech i
statecznie przejecha skrzyowanie.
Furgonetka kierujca si na pnoc
do Orono mina go jadc drugim

pasem.
Za skrzyowaniem poczu
niemal
nieprzezwycione
pragnienie - przymus - wcinicia
pedau i pognania na zamanie
karku. Ale grzecznie toczy si z
prdkoci pitnastu mil na
godzin. Wzrok przyklei do
lusterka. Plymouth wci czeka na
skrzyowaniu. Przed sob mia dwa
samochody.
Cysterno z mlekiem! pomyla,
skoncentrowa
si,
skupi, jakby potrafi wprowadzi

pojazd w ruch sam si woli... tak


jak porusza si woli ludzi i
przedmioty w swych powieciach. Cysterno z mlekiem, rusz si!
I ruszya si, przetoczya
przez
skrzyowanie,
powoli,
godnie, jak mechaniczna lalka
matrona, jak krlowa wdowa.
Kiedy
ciemnobrzowy
plymouth
znik
w
lusterku
wstecznym
suburbana,
Thad
wcisn peda gazu do oporu.

Znalaz si midzy dwiema


przecznicami. Nastpna skrcaa w
prawo. Wjecha w ni i pogna
krtki odcinek z prdkoci
czterdziestu mil na godzin, modlc
si, eby aden dzieciak gonicy za
gumow pieczk nie wskoczy mu
pod koa.
Przey
nieprzyjemn
chwil, kiedy wydao mu si, e
uliczka koczy si lepo, ale dojrza
nastpny skrt w prawo - wysokie
ogrodzenie
naronego
domu
zasaniao skrzyowanie.

Zatrzyma si w stylu
kalifornijskim, ryjc mask w
asfalcie. Skrci w prawo. Opony
zapiszczay. Sto osiemdziesit
jardw dalej znw skrci w prawo
i poprowadzi suburbana do
krzywki z drog nr 2. Wrci na
gwn szos wier mili na pnoc
od skrzyowania ze znakiem stopu.
Jeeli zgodnie z jego nadziejami
cysterna z mlekiem zasonia
plymouthowi
widoczno,
policjanci nadal powinni jecha na
poudnie dwjk. Mogli si nawet

nie spodziewa, e co si stao...


cho Thad szczerze wtpi, eby
Harrison by tak tpy. Manchester
moe tak. Ale nie Harrison.
Skrci w lewo, wlizn
si w przerw w sznurze
samochodw tak krtk, e
kierowca forda musia ostro depn
hamulce. Pogrozi Thadowi pici,
kiedy suburban przelecia przed
przednim zderzakiem. Thad znw
wcisn peda w podog i
skierowa si do zomowiska
Golda. Ryzykowa, e jaki

przejedajcy gliniarz zwrci


uwag na suburbana, ktry nie tylko
amie ograniczenie prdkoci,
wrcz ma je gdzie. Ale nie sta go
byo na zwok. Naleao jak
najszybciej ukry zbyt wielki, zbyt
byszczcy pojazd.
Do zomowiska byo p
mili. Thad przez wikszo tego
dystansu wypatrywa w lusterku
plymoutha. Skrca do Golda, a po
policji ani ladu.
Powoli min bram w
drucianej
siatce.
Spowiae

czerwone litery na biaym tle


gosiy: DALEJ WJAZD TYLKO
DLA
PRACOWNIKW!
W
tygodniu natychmiast zauwaono by
suburbana i zawrcono. Ale bya
sobota i sam rodek pory lunchu.
Thad jecha alejk midzy
wrakami, skadowanymi po dwa, a
czasem po trzy, jeden na drugim. Te
na spodzie utraciy wszelkie
podobiestwo do samochodw i z
wolna wtapiay si w ziemi, tak
sczernia od oleju, e nie
uwierzyby, i cokolwiek moe na

niej urosn, ale wybujae zielone


chwasty i wielkie, bezgonie
chwiejce
si
soneczniki
przebijay
na
powierzchni
rzadkimi kpami. Wyglday jak
jedyne pozostaoci po nuklearnej
zagadzie. Wielki ty kwiat
wychyn przez stuczon przedni
szyb furgonetki piekarza, lecej
na boku jak zdechy pies. Wsata
odyga zacisna si jak pi
wok kalekiej osi, druga pi
przylgna do ozdoby maski starego
cadillaca
spoczywajcego
na

furgonetce. Sonecznik gapi si na


Thada czarno - tym okiem
zdechego potwora.
Z tej rozlegej, milczcej
nekropolii dzieci Detroit wiao
groz.
Thad skrci w prawo,
potem w lewo. Nagle zauway, e
wszdzie siedz wrble. Na
dachach, maskach i okaleczonych,
wysmarowanych silnikach. Trio
ptaszkw kpao si w zakrtce
wlewu paliwa, ktra bya pena
wody. Nie odfruny, gdy si

zbliy. Zamary, obserwoway go


czarnymi perekami oczu. Wrble
siady rzdem na krawdzi szyby
opartej o starego plymoutha. Min
je w odlegoci trzech stp.
Zatrzepotay
nerwowo
skrzydekami, ale pozostay na
miejscu.
Heroldowie
ywych
trupw - pomyla Thad. Jego rka
przemkna do maej biaej blizny
na czole i zacza j nerwowo
trze.
Przednia szyba mijanego

datsuna miaa dziur jak po


meteorycie. Przez ni Thad ujrza
na desce rozdzielczej plamy
zaschej krwi.
To nie meteoryt zrobi t
dziur - pomyla. odek powoli
wywrci mu si na drug stron.
Thadowi zrobio si niedobrze.
Zastp wrbli siedzia na
przednim siedzeniu datsuna.
- Czego wy ode mnie
chcecie? - spyta ochrypym
gosem. - Czego wy, na Boga, ode
mnie chcecie?!

I dosta odpowied. Wydao


mu si, e syszy piskliwy zbiorowy
gos podniebnej inteligencji: O
nie, Thad - czego ty od nas chcesz?
Ty nami rzdzisz. Ty nas
sprowadzasz. Ty o nas wiesz.
- Gwno o was wiem zamrucza.
Przy kocu rzdu, przed
najnowszym modelem cutlassa
supreme'a, ktremu amputowano
cay front, znalaz wolne miejsce.
Wjecha
tyem,
wysiad.
Rozgldajc si po wskiej alejce,

poczu si troch jak szczur w


laboratoryjnym
labiryncie.
mierdziao tu olejem silnikowym i
ostrzejsz, bardziej gorzk woni
oleju ze skrzyni biegw. Panowaa
cisza, jedynie z drogi nr 2
dobiegao
dalekie
buczenie
pojazdw.
Wrble siedziay dokoa jak brzowoszary sejmik.
Wtem wszystkie zerway si
do lotu - byy ich setki, moe
tysice. Przez moment niebo
zamiy
ostre
skrzydeka.

Skieroway si na zachd ku Castle


Rock. I Thad nagle znw poczu w
sobie mrowienie... swdzenie nie
tyle skry, co pod skr.
Czybymy nabrali ochoty
na mae zagldanko, George?
Zacz nuci pod nosem
piosenk Boba Dylana:
- John Wesley Harding... by
ubogich bratem... z olstrw, gdy
jecha, dwa gnaty mu sterczay...
Ta mrowienie, swdzenie
roso. Skoncentrowao si na ranie
doni. Moe Thad myli si

kompletnie, ywi tylko pobone


yczenia, ale zdawao mu si, e
czuje w tym swdzeniu gniew i...
bezradno.
- A druty telegrafu... jego
imieniem dwiczay... - nuci
cicho.
Na zlanej oliw ziemi leaa
stalowa korba. Przypominaa cz
metalowej rzeby, ktrej nikt nie
zaszczyca ju spojrzeniem. Thad
ponis korb i wrci do
suburbana. Nie przestawa nuci
pod
nosem
urywkw Johna

Wesleya Hardinga, wspominajc


swego kochanego kumpla - szopa
JWS. Jeli obtucze troch,
przykamufluje suburbana, zdobdzie
dodatkowe dwie godziny, ktre
mog zadecydowa o yciu lub
mierci Lizy i blinit.
- Po wszystkich wsiach...
wybacz, brachu, mnie tak samo to
boli... wiele bram wyway...
Cisn korb w drzwi
kierowcy,
wybijajc
dziur
wielkoci odpywu umywalki.
Podnis ciki przedmiot, stan

przed mask i z tak si grzmotn


w kratk chodnicy, e o mao nie
nadwery sobie barku. Plastyk
pk i frun na wszystkie strony.
Thad podnis mask. Suburban
umiecha si teraz jak zdechy
aligator, co zapewne byo u Golda
dowodem
automobilowej haute
couture.
- ... ale nikt nie sysza, by
skrzywdzi uczciwego...
Schyli si po korb.
Zauway, e wiea krew plami
banda. Nic teraz nie mg na to

poradzi.
- ... ze sw on u boku
stan z wrogiem twarz w twarz...
Po raz ostatni cisn korb.
Z gstym chrzstem rozbia
przedni szyb i - cho to
absurdalne - poczu ukucie w
sercu.
Teraz
suburban
zadowalajco przypomina wrak
samochodu.
Thad wrci alejk. Skrci
na
pierwszym
skrzyowaniu,
kierujc si do bramy i sklepu z

czciami. Wjedajc zauway


wiszcy przy drzwiach automat
telefoniczny. W poowie drogi
przystan
i
przesta
nuci.
Przekrzywi gow. Wyglda jak
czowiek, ktry usiuje usysze
jaki niky dwik. A naprawd
wsuchiwa si w swoje ciao,
bada je.
Mrowienie rozpyno si,
podskrne swdzenie ustao.
Wrble zniky. Podobnie
George Stark, przynajmniej na jaki
czas.

Lekko si umiechajc,
Thad ruszy wawiej przed siebie.

3
Po dwch dzwonkach Thad
si spoci. Jeli Rawlie nadal jest
w gabinecie, ju powinien odebra.
Pokoje w budynku ANGIELSKI MATEMATYKA nie byy za
przestronne. Do kogo innego
zadzwoni? Kto, do diaba, moe
jeszcze tam by? .
W
poowie
trzeciego
dzwonka
Rawlie
podnis

suchawk.
- Halo, tu DeLesseps.
Na dwik zachrypego od
tytoniu gosu Thad przymkn oczy i
opar si o chodn metalowa
cian sklepu.
- Halo?
- Cze, Rawlie. Tu Thad.
- Cze, Thad. - Rawlie nie
wydawa si strasznie zaskoczony
telefonem. - Zapomniae czego?
- Nie. Rawlie, jestem w
kropce.
- Tak. - Nic wicej.

adnych
pyta.
Rawlie
wypowiedzia jedno sowo i
czeka.
- Wiesz, kim byli ci dwaj...
faceci, ktry ze mn przyjechali?
- Tak - odpar spokojnie
Rawlie. - To eskorta policyjna.
- Zgubiem ich - powiedzia
Thad i szybko obejrza si przez
rami, syszc warkot samochodu
wjedajcego na ubity skrawek
ziemi, sucy Goldowi za parking
dla klientw. Przez chwil by tak
pewny, e to brzowy plymouth, e

zobaczy brzowego plymoutha...


ale to bya jaka zagraniczna marka,
a to, co pocztkowo wzi za brz,
byo
purpur,
przygaszon
drogowym
kurzem.
Zreszt
kierowca tylko zawraca. Przynajmniej mam nadziej, e ich
zgubiem. - Zrobi pauz. Doszed
do miejsca, w ktrym wybr
sprowadza si do decyzji: skoczy
czy nie skoczy, i nie mia czasu na
zwok. Jak si temu dobrze
przyjrze, to zreszt nie byo nic do
decydowania. Nie mia adnego

wyboru. - Potrzebuj pomocy,


Rawlie. Musz mie samochd, w
ktrym mnie nie rozpoznaj.
DeLesseps
zachowywa
milczenie.
- Mwie, e jeli jest co,
co mgby dla mnie zrobi, mam ci
powiedzie.
- Pamitam, co mwiem rzek
agodnie
Rawlie.
Przypominam sobie rwnie, e
poradziem ci, i mdrze uczynisz
udzielajc maksymalnej pomocy
tym dwm mczyznom, ktrzy

prawdopodobnie maj ci zapewni


bezpieczestwo. - Zrobi pauz. miem
wnioskowa,
e
zdecydowae si nie skorzysta z
mej rady.
Thad
o
mao
nie
powiedzia: Nie mogem, Rawlie.
Czowiek, ktry ma moj on i
dzieci, zabiby ich wtedy. Nie
obawia si, e Rawlie uzna go za
szaleca; wykadowcy z college'w
i uniwersytetw maj o wiele
bardziej elastyczne pogldy na
temat szalestwa ni wikszo

populacji, a czasem nie maj na ten


temat adnych pogldw, wolc
myle, i ludzie s nudni (lecz
zdrowi
psychicznie),
nieco
ekscentryczni
(lecz
zdrowi
psychicznie)
lub
bardzo
ekscentryczni (niemniej cakiem
zdrowi psychicznie, mj stary).
Jednak milcza,
bo
Rawlie
DeLesseps
by
osobnikiem
niewraliwym na naciski i Thad w
niczym nie mg zmieni jego
zdania...
a
cokolwiek
by
powiedzia, mogo tylko popsu

spraw. Ale cho niewraliwy na


naciski, gramatyk mia dobre
serce... by na swj sposb
odwany... i zdaniem pisarza
niezmiernie ciekaw, co dzieje si z
Thadem, policyjn eskort i co
znaczy dziwne zainteresowanie
wrblami.
Poza
wszystkim
Beaumont po prostu wierzy, e
milczc najlepiej przysuy si
swym interesom.
Mimo to czekanie wiele go
kosztowao.
Dobra
wreszcie

przemwi Rawlie. - Wypoycz ci


swj samochd.
Thad przymkn oczy i
musia napi minie ng, eby nie
ugiy si w kolanach. Otar szyj.
Rka zrobia si mokra od potu.
- Ale ywi nadziej, e w
razie
jakich...
uszkodze
zachowasz si przyzwoicie i
pokryjesz koszty naprawy. Jeli
ukrywasz si przed wymiarem
sprawiedliwoci, bardzo wtpi,
eby
moje
przedsibiorstwo
ubezpieczeniowe wyrwnao straty.

Ukrywa
si
przed
wymiarem
sprawiedliwoci?
Dlatego e znik z pola widzenia
dwch gliniarzy, ktrzy nie mieli
szans zapewni mu ochrony? Nie
wiedzia, czy to oznaczao ucieczk
przed sprawiedliwoci czy te nie.
To interesujce pytanie bdzie
musia rozway w pniejszym
terminie.
Kiedy
przestanie
wariowa z niepokoju i strachu.
- Wiesz, e to zrobi.
- Mam jeszcze jeden
warunek.

Thad znw przymkn oczy.


Tym razem z frustracji.
- O co chodzi?
- Kiedy si to skoczy, chc
wiedzie wszystko - powiedzia
Rawlie. - Chc wiedzie, dlaczego
naprawd interesuj ci wierzenia
ludowe na temat wrbli i dlaczego
zblade, kiedy powiedziaem ci,
kim s psychopompowie i co
czyni.
- Czy zbladem?
- Jak ciana.
- Opowiem ci ca histori -

obieca Thad. Umiechn si


nieznacznie. - Moe nawet w cz
uwierzysz.
- Gdzie jeste? - zapyta
Rawlie.
Thad powiedzia mu. I
poprosi, eby przyjecha tak
szybko, jak tylko potrafi.

4
Odwiesi
suchawk,
zawrci przez bram i siad na
szerokim
botniku
szkolnego
autobusu. Pojazd z niewiadomych

powodw zosta przecity na p.


Oto miejsce jakby stworzone do
czekania - osonite od strony
drogi, ale wychyliwszy si Thad
widzia parking przed sklepem.
Poszuka wzrokiem wrbli, lecz
adnego nie dostrzeg - jedynie
dua, tusta wrona nieustannie
dziobaa
byszczce
chromem
detale, lece w alejce midzy
samochodami. Myl, e niewiele
ponad p godziny temu skoczy
rozmow z George'em Starkiem,
wydawaa si czciowo nierealna.

Mona by sdzi, e miny cae


godziny. Mimo cigego niepokoju
Thad poczu si picy, jakby by
wieczr.
Po jakim kwadransie od
rozmowy z Rawliem poczu znane
swdzenie. Zapiewa pamitane
urywki z Johna Wesleya Hardinga
i po kilku minutach swdzenie
ustao.
Moe
to
co
psychosomatycznego - pomyla,
ale wiedzia, e wmawia sobie
pierdoy. Swdzenie znaczyo, e

George usiuje wedrze mu si do


gowy. W miar jak Thad coraz
lepiej uwiadamia sobie t
prawd, coraz mocniej wyczuwa
swdzenie.
Prawdopodobnie
dziaao to i w drug stron.
Prawdopodobnie Thad mgby
oddziaywa na George'a. I
prawdopodobnie - wczeniej czy
pniej - sprbuje to wykorzysta...
ale wtedy rwnoczenie wezwaby
wrble, a wcale si do tego nie
pali. No i jeszcze jedno - kiedy
ostatnim razem udao mu si dosta

do
gowy George'a
Starka,
skoczyo si na owku wbitym w
do.
Minuty wloky si z
wyjtkow powolnoci. Gdy
upyna dwudziesta pita, Thad
zacz si obawia, e Rawlie
zmieni zdanie i nie przyjedzie.
Opuci zderzak okaleczonego
autobusu i stan na przejedzie
midzy samochodowym cmentarzem
a parkingiem, nie baczc na to, e
kto moe zobaczy go z drogi.
Zacz
rozwaa,
czy
nie

zaryzykowa autostopu.
Zdecydowa si jeszcze raz
poczy z gabinetem Rawliego i
by w poowie drogi do baraku,
kiedy zakurzony volkswagen garbus
wjecha na parking. Thad pozna go
od razu i pobieg, z rozbawieniem
wspominajc niepokoje Rawliego
zwizane
z
ubezpieczeniem
samochodu. Wygldao, e warto
volkswagena plus wyrwnanie
szkd odpowiaday cenie kilku
butelek po pepsi. Pustych butelek.
DeLesseps podjecha do

koca baraku. Wysiad. Thad z


niejakim
zaskoczeniem
ujrza
zapalon fajk, dymic wielkimi
kbami, ktre w zamknitym
pomieszczeniu byyby wyjtkowo
nieznonie.
- Nie powiniene pali,
Rawlie. - Oto, co pierwsze wpado
mu do gowy.
- Nie powiniene ucieka,
Thad - odrzek z powag
DeLesseps.
Popatrzyli na siebie i
wybuchnli miechem.

- Jak dostaniesz si do
domu? - spyta Thad. Teraz gdy
wszystko sprowadzao si do tego,
by wskoczy do samochodziku
Rawliego i pojecha dug i krt
drog do Castle Rock, zasb
wypowiedzi Thada zredukowa si
do zda non sequitur.
- Chyba wezw takswk odpowiedzia Rawlie. Przyglda
si poyskujcym wzgrzom i
dolinom zniszczonych pojazdw. Sdz, e zajedaj tu do czsto
po facetw, ktrzy z wymuskanej

kawalerii przeszli do marnej


piechoty.
- Pozwl, e dam ci pi
dolarw...
Thad wyj portfel, ale
Rawlie powstrzyma go ruchem
rki.
- Jak na nauczyciela
angielskiego w lecie jestem do
dziany.
Wyobra
sobie,
e
dysponuj gotwk w wysokoci
czterdziestu dolarw. To cud, e
Billie pozwala mi wychyli nos z
domu, nie przydzieliwszy osobistej

ochrony w postaci swej osoby. - Z


wielk rozkosz pykn z fajki,
wyj j z ust i rzek: - Ale we
waciwym momencie przedstawi
ci rachunek za takswk, nie
obawiaj si.
- Zaczem myle, e ju
nie przyjedziesz.
- Zatrzymaem si przy
sklepie z tanioch - powiedzia
Rawlie. - Kupiem kilka rzeczy,
ktre moim zdaniem mog ci si
przyda, Thaddeusu.
Siad do garbusa (ktry

opad wyranie na lewa stron;


resor by zamany albo bliski
zamania) i po chwili grzebania,
mruczenia
i
wydmuchiwania
kolejnych
kbw
smogu
wygramoli si z papierow torb.
Wrczy j Thadowi. Ten zajrza do
rodka
i
zobaczy
okulary
przeciwsoneczne i baseballow
czapk Boston Red Sox, ktra
cakiem niele przykryje mu wosy.
Zaskoczony i wzruszony, spojrza
na DeLessepsa.
- Dzikuj ci, Rawlie.

Ten pomacha rk i posa


Thadowi zawstydzony i chytry
umieszek.
- Moe to ja powinienem ci
dzikowa - powiedzia. - Przez
ostatnie dziesi miesicy szukaem
usprawiedliwienia, eby znw
rozpali t kochan mierdzielnic.
Od czasu do czasu co si trafiao:
rozwd
najmodszego
syna,
przegrane w jedn noc u Toma
Carrolla pidziesit dolarw - ale
nic z tego nie sigao stosownych...
apokaliptycznych wymiarw.

- To jest wystarczajco
apokaliptyczne - powiedzia Thad i
zadra. Popatrzy na zegarek.
Dochodzia pierwsza. Stark mia
nad nim przewag godziny, moe
wicej. - Musz rusza, Rawlie.
- Tak... to pilne, prawda?
- Niestety, tak.
Mam jeszcze
co,
wsadziem do kieszeni kurtki, eby
nie zgubi. To nie ze sklepu z
tanioch. Znalazem w biurku.
Rawlie
przystpi
do
metodycznego
przeszukiwania

swojej starej wiatrwki w krat,


noszonej przez okrgy rok.
- Gdyby olej si skoczy,
zjed na stacj i kup butelk
sapphire'a - powiedzia nie
przerywajc poszukiwa. - Ten olej
nadaje si do recyklingu. Aha! A
ju mylaem, e zostawiem to w
gabinecie.
Z kieszeni wyj okrgy
kawaek odartego z kory drewienka.
Byo dugoci wskazujcego palca i
wydrone. Na kocu miao
nacicie. Wygldao na stare.

- Co to jest? - zapyta Thad,


biorc drewienko od Rawliego. Ale
nie
potrzebowa
odpowiedzi.
Wiedzia, co to jest. Poczu, jak
kolejny element tej nie dajcej si
nazwa ukadanki trafia na swoje
miejsce.
- To wistawka na ptaki. Rawlie bacznie mu si przyglda
znad dymicego cybucha. - Jeli
twoim zdaniem moe ci si przyda,
chciabym, eby j wzi.
- Dzikuj ci - powiedzia
Thad i niezbyt spokojn rk

wsadzi wistawk do kieszeni na


piersi. - A nu si przyda.
Oczy pod krzaczastymi
brwiami rozszerzyy si. Rawlie
wyj fajk z ust.
- Nie jestem pewien, czy
bdzie ci potrzebna - rzek cichym,
drcym gosem.
- Co?
- Popatrz za siebie.
Thad odwrci si. Nim
popatrzy, wiedzia ju, co Rawlie
zobaczy.
Teraz pojawiy si nie setki,

ale par tysicy wrbli; trupy


samochodw
osobowych
i
ciarwek zoonych na dziesiciu
akrach zomowiska Golda i przy
sklepie
z
czciami
samochodowymi pokrywa dywan
wrbli. Siedziay wszdzie... i
przybyy bez jednego szmeru.
Dwaj mczyni patrzyli na
ptaki czterema oczyma. Ptaki
patrzyy na nich dwudziestoma
tysicami
oczu...
moe
czterdziestoma
tysicami.
Nie
odzyway si.
Siedziay na

maskach, szybach, dachach, rurach


wydechowych, kratkach chodnic,
blokach silnikw,
przegubach
Cardana i podwoziach.
- Jezu Chryste - zachrypia
Rawlie. - Psychopompowie... co to
ma znaczy, Thad? Co to ma
znaczy?
- Chyba zaczynam si
domyla - powiedzia Thad.
- Mj Boe. - Rawlie unis
rce nad gow i gono zaklaska.
Wrble ani drgny. Rawlie ich nie
obchodzi, wpatryway si w

Beaumonta.
- Znajdcie George'a Starka
- cicho szepn Thad. - George'a
Starka. Znajdcie go. Lecie!!
Wrble uniosy si czarn
chmur w rozpraony lazur nieba,
trzepot skrzydeek zahucza jak
daleki grom. Zawierkay. Dwaj
mczyni stojcy w drzwiach
sklepu wybiegli na dwr. Czarna
masa na niebie skrcia, jak
poprzednio mniejsze stado, i
poleciaa na zachd.
Thad patrzy za ni i na

moment rzeczywisto zlaa si z


obrazem,
ktry
zapowiada
pocztek transw; na moment
przeszo i teraniejszo sploty
si w jeden dziwny, cudowny
warkocz.
Wrble odleciay.
- Boe wszechmogcy! wrzasn facet w szarym dresie
mechanika. - Widzielicie te ptaki?
Skd si ich tyle, kurwa, nabrao?!
- Mam lepsze pytanie powiedzia
Rawlie.
Odzyska
panowanie nad sob, ale wyranie

dozna silnego szoku. - Dokd one


lec? Wiesz dokd, prawda, Thad?
- Tak, oczywicie zamrucza Thad. Otworzy drzwi
volkswagena. - Ja te musz si
zbiera, Rawlie, naprawd musz.
Brak
mi
sw,
eby
ci
podzikowa.
Uwaaj,
Thaddeusu.
Bardzo uwaaj. aden czowiek nie
rzdzi
posacami
wiata
pozagrobowego. Jeli ju, to na
krtko. I zawsze musi za to
zapaci.

- Bd uwaa, jak tylko


potrafi.
Dwignia zmiany biegw
volkswagena stawia opr, ale w
kocu poddaa si i jedynka
wskoczya. Thad woy ciemne
okulary i czapk, unis rk
pozdrawiajc Rawliego i ruszy z
parkingu.
Wjecha na drog nr 2.
Widzia, jak Rawlie czapie do
automatu, i pomyla: Teraz to ja
musz nie dopuszcza do siebie
Starka. Bo teraz ja mam tajemnic.

Moe nie mam absolutnej wadzy


nad psychopompami, ale jak
wadz nad nimi mam - lub one
nade mn - i nie mog pozwoli,
eby on si o tym dowiedzia.
Wrzuci
dwjk
i
volkswagen Rawliego DeLessepsa
z dygotem wtoczy si do rzadko
odwiedzanego krlestwa szybkoci,
przekraczajc trzydzieci pi mil
na godzin.

ROZDZIA
DWUDZIESTY TRZECI

Dwa telefony do
szeryfa Pangborna
1
Pierwsza z dwch rozmw
telefonicznych, ktre z powrotem
pchny Alana Pangborna w oko
cyklonu, odbya si tu po trzeciej
po poudniu, wanie wtedy, gdy na
stacji benzynowej w Augusta Thad

wlewa
trzy
kwarty
oleju
samochodowego Sapphire w
aroczne brzucho yolkswagena
Rawliego. Alan wanie wybiera
si do jadodajni Nana na filiank
kawy.
Sheila Brigham wystawia
gow z pomieszczenia dyspozytora
i wrzasna:
- Alan?! Czy odbierasz
telefon na swj koszt od faceta,
ktry nazywa si Hugh Pritchard?
Alan zawrci.
- Tak! Przyjmuj!

Pospieszy
do
swego
gabinetu i podnoszc suchawk
usysza
jeszcze
Sheil
potwierdzajc przyjcie rozmowy.
Doktorze
Pritchard?
Doktorze Pritchard, jest tam pan?
- Tak, jestem. - Alan sysza
znakomicie, ale wanie dlatego
poczu wtpliwo. Facet nie mia
gosu siedemdziesiciolatka. Mona
byo mu da moe czterdziestk, ale
nie siedemdziesitk.
- Czy pan jest doktorem
Hughem
Pritchardem,
ktry

praktykowa w Bergenfield, New


Jersey?
- Bergenfield, Tenafly,
Hackensack,
Englewood,
Englewood Heights... do diaba,
zagldaem w chore gowy a w
Paterson. Czy pan jest szeryfem
Pangbornem, ktry usiowa si ze
mn porozumie? Bylimy z on
tam, gdzie diabe mwi dobranoc.
Dopiero co wrcilimy. Nawet
korzonki resztek wosw mnie bol.
- Tak. Przepraszam za
zawracanie gowy. Dzikuj, e pan

zadzwoni, doktorze. Ma pan gos


osoby duo modszej, ni si
spodziewaem.
- Mio to sysze - odpar
Pritchard - ale powinien mnie pan
zobaczy. Wygldam jak aligator na
dwch apach. Czym mog panu
suy?
Po
namyle
Alan
zdecydowa si na ostrone
podejcie. Wsadzi suchawk
midzy
uniesione
rami
i
przechylon gow, odchyli si na
fotelu i parada cieni rozpocza

marsz po cianie.
- Prowadz dochodzenie w
sprawie o morderstwo w okrgu
Castle, Maine - powiedzia. Ofiar jest tutejszy obywatel,
Homer Gamache. By moe mam
wiadka w tej sprawie, ale wie
si to z bardzo delikatn sytuacj. Z
dwch powodw. Po pierwsze, jest
sawny. Po drugie, wykazuje
objawy, z ktrymi zapewne si pan
zetkn. Mwi tak dlatego, e
operowa go pan dwadziecia
osiem lat temu. Mia guza mzgu.

Obawiam si, e jeeli guz odrs,


wiadectwo tego czowieka nie
bdzie mogo zosta uznane za
wiary...
- Thaddeus Beaumont nagle przerwa Pritchard. - Jeli
jednak cierpi na jak chorob,
bardzo wtpi, eby by to nawrt
starej przypadoci.
- Skd pan wie, e to
Beaumont?
- Poniewa uratowaem mu
ycie w 1960 roku - powiedzia
Pritchard
i
doda
z
nie

uwiadomion arogancj: - Gdyby


nie ja, nie napisaby ani jednej
ksiki. Umarby przed dwunastymi
urodzinami. Od kiedy o may wos
nie dosta za pierwsz powie
Narodowej
Nagrody
Ksiki,
obserwowaem jego karier z
pewnym
zainteresowaniem.
Wystarczyo mi raz popatrze na
zdjcie z tyu okadki i wiedziaem,
e to ten sam facet. Twarz si
zmienia, ale oczy pozostay takie
same. Niezwyke oczy. Rzekbym,
marzycielskie. I oczywicie wiem,

e mieszka w Maine. Czytaem ten


niedawny artyku w People. Tu
przed naszym wyjazdem na
wakacje.
Na
moment urwa
i
powiedzia co tak zaskakujcego, a
rwnoczenie tonem tak niedbaym,
e Alan przez moment nie mg
wykrztusi sowa.
- Mwi pan, e by
wiadkiem morderstwa. A na
pewno nie podejrzewa go pan o
nie?
- Hm... wic...

- Tylko gono myl kontynuowa Pritchard - poniewa


ludzie z guzami mzgu czsto
wyczyniaj niezwyke rzeczy. Ich
niezwyko
jest
wprost
proporcjonalna do inteligencji
osobnika dotknitego schorzeniem.
Ale musi pan wiedzie, e ten
chopiec wcale nie mia guza
mzgu, przynajmniej w oglnie
przyjtym tego sowa znaczeniu. To
by
niezwyky
przypadek.
Absolutnie niezwyky. Od roku
1960 czytaem tylko o trzech

podobnych - dwa z nich miay


miejsce po moim odejciu na
emerytur.
Czy
przeszed
standardowe testy neurologiczne?
- Tak.
- I?
- Okazay si negatywne.
- Nie jestem zaskoczony. Pritchard zapad na kilka chwil w
milczenie. Potem przemwi: - Nie
bye ze mn zbyt szczery, mody
czowieku?
Alan zakoczy parad cieni
i wyprostowa si w fotelu.

- Chyba ma pan racj. Ale


bardzo chciabym wiedzie, co pan
mia na myli mwic w oglnie
przyjtym tego sowa znaczeniu.
Rozumiem
dobrze
zasad
zachowania tajemnicy lekarskiej i
nie wiem, czy moe zaufa pan
czowiekowi, z ktrym rozmawia
po raz pierwszy w yciu - i do tego
przez telefon - ale prosz mi
uwierzy, jestem po stronie Thada i
jestem pewien, e on pragnby, aby
zapozna mnie pan ze wszystkim, co
chc wiedzie. Nie sta mnie na

strat czasu. Nie mog prosi go o


telefon do pana i udzielenie
pozwolenia na szczer rozmow ze
mn. Musz wiedzie teraz!
I Alan ku swemu zdziwieniu
poczu, e nie kamie. Ogarno go
przedziwne napicie, wraenie, e
dzieje si co wanego. Nie
wiedzia co... ale wkrtce si
dowie.
- Nie widz adnego
powodu, by nie zapozna pana z
tym przypadkiem - spokojnie
powiedzia
Pritchard.
-

Wielokrotnie'
mylaem,
e
powinienem skontaktowa si z
Beaumontem. Choby po to, eby
opowiedzie, co wydarzyo si w
szpitalu zaraz po operacji. Sdz,
e mogoby go to zainteresowa.
- Co to byo?
- Zapewniam pana, e dojd
do tego. Nie powiedziaem
rodzicom, co odkryem w czasie
operacji, poniewa zapoznawanie
ich z tym faktem nie miao
znaczenia - w sensie praktycznym i nie chciaem mie z nimi wicej

do czynienia. Szczeglnie z ojcem.


Ten czowiek powinien urodzi si
w jaskini i spdzi ywot polujc
na wochate mamuty. Wtedy
uznaem, e najlepiej zrobi
mwic im, co chcieli usysze, i
jak najprdzej si ich pozbywajc.
Nastpnie, rzecz jasna, sam upyw
czasu sta
si decydujcym
czynnikiem. Kontakt z pacjentami
ulega zerwaniu. Gdy Helga
pokazaa mi t pierwsz ksik,
zastanawiaem si nad napisaniem
do niego i powracaem do tej myli

kilkakrotnie, ale obawiaem si, e


moe mi nie uwierzy... lub bdzie
mu to obojtne... albo uzna, e mam
hysia. Nie znam adnych sawnych
ludzi, ale al mi ich; podejrzewam,
e wiod nie zorganizowane,
niespokojne ycie, kadej chwili
lkajc si napaci. Uznaem, e
wygodniej bdzie nie wywoywa
wilka z lasu. Teraz najwaniejsze.
Jak mwi moje wnuczta - siwy
dym.
- Na co skary si Thad?
Co go do pana sprowadzio?

- Fugi. Ble gowy. Urojone


odgosy. I wreszcie...
- Urojone odgosy?
- Tak, ale pozwoli pan,
szeryfie, e opowiem to po
swojemu. - Alan znw usysza nie
uwiadomion arogancj w gosie
rozmwcy.
- W porzdku.
- Wreszcie przeszed atak.
Wszystkie
te
kopoty
byy
spowodowane przez niewielk
mas komrkow w
pacie
czoowym mzgu. Przystpujc do

operacji mylelimy, e to guz. Ten


jednak okaza si bliniakiem
Thada Beaumonta.
- Co?!
- Wanie to, co pan sysza
- powiedzia Pritchard. Wygldao,
e nie ukrywany szok Alana
dostarczy mu sporej przyjemnoci.
- Nie jest to wyjtkowy przypadek jedno z blinit czsto bywa
absorbowane in utero, a czasem
absorpcja nie jest cakowita jedynie lokalizacja, jak rwnie
wzrost
obcej
tkanki
byy

wyjtkowe. Tkanka tego rodzaju


prawie zawsze pozostaje w
spoczynku.
Skonny
jestem
twierdzi, e kopoty Thada mogy
zosta spowodowane wczesnym
dojrzewaniem.
- Chwila! - przerwa Alan. Jedna chwila! - Trafi kilkakrotnie
w ksikach na sformuowanie w
gowie mu zawirowao, ale po raz
pierwszy sam dozna tego uczucia. Czy chce mi pan powiedzie, e
Thad mia brata bliniaka, ale...
powiedzmy... jako go zjad?!

- Lub siostr. Ale raczej


podejrzewam, e by to brat,
poniewa moim zdaniem absorpcja
jest znacznie czstsza w przypadku
blinit
pci
mskiej.
To
twierdzenie
jest
oparte
na
obliczeniach statystycznych, nie na
faktach, ale podzielam je. A
poniewa blinita jednojajowe s
zawsze tej samej pci, odpowied
na paskie pytanie brzmi: tak.
Moim zdaniem pd, ktrym kiedy
by Thad Beaumont, zjad swego
brata w onie matki.

- Jezu - szepn Alan. Nigdy


w yciu nie sysza czego tak
straszliwego, tak niesamowitego.
- Wyczuwam w paskim
gosie odraz - radonie stwierdzi
doktor Pritchard - ale zapewniam,
nie ma ku niej adnego powodu,
wystarczy tylko umieci spraw
we waciwym kontekcie. Nie
mwimy tu o Kainie, ktry podnosi
kamie i morduje Abla. To nie byo
morderstwo; jedynie zadziaa jaki
nieznany biologiczny imperatyw.
By moe wadliwy sygna wysany

przez hormony matki. Dokadnie


trudno nawet mwi tu o podzie; w
macicy pani Beaumont znajdoway
si tylko dwa zespoy tkanek,
zapewne nie posiadajce jeszcze
ludzkich
ksztatw.
yjce
ziemnowodne stwory, jak pan woli.
I jeden z nich - wikszy, silniejszy po prostu wpez na sabszego,
otuli sob... i wchon.
- Co z ycia kurewskich
owadw - zamrucza Alan.
- Czyby? Zapewne w
jakie mierze tak. W kadym razie

absorpcja nie bya cakowita.


Drobna czstka drugiego bliniaka
zachowaa sw odrbno. Ta obca
materia... nie mog znale innego
okrelenia... wyldowaa w tkance,
ktra rozwina si w mzg
Thaddeusa
Beaumonta.
I
z
nieznanego powodu staa si
aktywna niedugo po skoczeniu
przez chopca jedenastu lat. Zacza
rosn. Ale nie byo miejsca w
gospodzie. Std te konieczne stao
si usunicie tej materii. Jak
brodawki. Co uczynilimy z

wielkim sukcesem.
- Jak brodawki - powtrzy
Alan,
czujc
obrzydzenie
i
zafascynowanie.
Rne myli biegay mu po
gowie. Wszystkie mroczne jak
nietoperze
w
opuszczonej
dzwonnicy. Jedna z nich bya
cakowicie czytelna: On jest
dwojgiem ludmi; zawsze by
dwojgiem ludmi. To konieczne w
przypadku kadego, kto utrzymuje
si ze zmylania. Jeden z dwjki
egzystuje w normalnym wiecie... a

drugi tworzy wiaty. Jest ich


dwch. Co najmniej dwch.
- Zawsze pamitabym tak
niezwyky przypadek - mwi
doktor Pritchard - ale tu przed
obudzeniem si chopca z narkozy
wydarzyo si co jeszcze bardziej
niezwykego. Nigdy nie przestao
mnie to zastanawia.
- Co?
- May Beaumont przed
kadym blem gowy sysza
wierkanie ptakw - powiedzia
Pritchard. - Waciwie nie byo w

tym nic szczeglnego; to dobrze


udokumentowany fakt w wypadku
guza mzgu lub epilepsji. Nosi
nazw syndromu zmysowego
zwiastuna. Ale niebawem po
operacji wydarzy si dziwny
incydent z udziaem ywych
ptakw! Szpital okrgowy w
Bergenfield zaatakoway wrble.
- Co pan ma na myli?
- Brzmi absurdalnie, co nie?
- Pritchard wydawa si wielce
zadowolony z siebie. - Nawet nie
wspominabym o tym, gdyby nie

wyjtkowo obfita dokumentacja.


By nawet na ten temat artyku w
Courierze bergenfieldzkim. Na
pierwszej stronie, z fotografi. Tu
po drugiej po poudniu 28
padziernika
1960
roku
niespotykanie due stado wrbli
opanowao
zachodni
cz
szpitala. Tam wtedy znajdowa si
oddzia intensywnej terapii i
oczywicie tam zawieziono po
operacji maego Beaumonta. Wiele
okien zostao wybitych i sprztacze
usunli ponad trzysta zdechych

wrbli. O ile sobie przypominam


ornitolog cytowany w artykule
podkreli,
i
prawie
caa
zachodnia strona budynku bya
zbudowana ze szka, i wysun
teori, jakoby ptaki zwabi refleks
soca.
To
szalestwo
powiedzia Alan. - Ptaki tylko
wtedy wpadaj na szko, kiedy go
nie widz.
- Sdz, e reporter
przeprowadzajcy
wywiad
wspomnia o tym, na co ornitolog

podkreli, i ptaki w stadzie rzdz


si jednym umysem - o ile mona
powiedzie, e ptaki maj umys.
Podobnie jak to bywa w przypadku
atakujcych mrwek. Jeli jeden
osobnik w stadzie zdecydowa si
wlecie w szko, reszta posza w
jego lady. Nie byo mnie w
szpitalu, kiedy to nastpio - po
zoperowaniu modego Beaumonta
upewniem si, e wszystko jest w
normie...
- To znaczy?
Sprawdziem

funkcjonowanie gwnych organw,


szeryfie. Nastpnie pojechaem gra
w golfa. Ale rozumiem, e w
skrzydle
Hirschfielda
ptaki
napdziy
wszystkim niezego
stracha. Dwoje ludzi pokaleczyy
fruwajce odamki. Mog przysta
na teori ornitologa, ale nie
satysfakcjonuje mnie do koca...
wiem o zmysowych zwiastunach
Beaumonta, rozumie pan. Nie
chodzi tu o ptaki w ogle, ale o
konkretne ptaki: wrble.
- Wrble znw fruwaj -

wymrucza
Alan
nieswoim,
przeraonym gosem.
- Przepraszam, szeryfie?
- Nic. Prosz jecha dalej.
- Tego samego dnia
wypytaem go o symptomy. Czasem
w wyniku operacji, ktra usuna
przyczyn zwiastunw zmysowych,
te ostatnie padaj ofiar amnezji,
ale tym razem byo inaczej.
Zachowa
bardzo
wyrane
wspomnienia. Nie tylko sysza
wrble. Widzia je rwnie!
Powiedzia, e widzia je wszdzie,

na domach, trawnikach i ulicach


Ridgeway, dzielnicy Bergenfield, w
ktrej mieszka.
Byem na tyle zaciekawiony
tym wszystkim, e porwnaem
zapisy na jego karcie z opisem
wypadku.
Stado
wrbli
zaatakowao
szpital
okoo
dziesiciu minut po drugiej.
Chopiec obudzi si dziesi po
drugiej. Moe troch wczeniej. Przerwa i doda: - Prawd
mwic, jedna z pielgniarek na
oddziale uwaaa, e dwik

pkajcego szka wyrwa go ze snu.


- Uff! - szepn Alan.
- A tak - powiedzia
Pritchard. - Jak najbardziej uff!
Nie rozmawiaem o tej historii
przez lata, szeryfie Pangborn. Czy
pomogem panu w czym?
- Nie wiem - szczerze
odpar Alan. - Niewykluczone.
Doktorze Pritchard, moe nie
wyci pan wszystkiego? Jeli tak,
guz znw zacz rosn.
- Powiedzia pan, e
przeszed
badania.
W
tym

tomografi komputerow?
- Tak.
- I oczywicie zdjcia
rentgenowskie.
- Uhm.
- Jeli wyniki okazay si
negatywne, to dlatego, e nic tam
nie ma. Ze swej strony jestem
przekonany,
e
wycilimy
wszystko, co byo do wycicia.
Dzikuj,
doktorze
Pritchard. - Alanowi troch kopotu
sprawiao
mwienie.
Mia
zdrtwiae, jakby nie swoje usta.

- Szeryfie, kiedy ta sprawa


si rozwika, czy wyjawi mi pan
wicej szczegw? Byem z panem
bardzo szczery i wydaje mi si, e
w zamian prosz o niewielk
przysug. Jestem bardzo ciekaw.
- Jeli bdzie to moliwe, to
tak.
- O nic wicej nie prosz.
Niech pan teraz wraca do swojej
pracy, a ja wrc do wczasowania.
- Mam nadziej, e mio
spdzacie czas z on.
Pritchard westchn.

- W moim wieku nawet


jakie takie spdzanie czasu kosztuje
coraz wicej energii. Zawsze
uwielbialimy wakacje na onie
natury, ale w przyszym roku chyba
zostaniemy w domu.
- No c, jestem bardzo
wdziczny, e zada pan sobie ten
trud i odpowiedzia na mj telefon.
- Caa przyjemno po
mojej stronie. Szeryfie Pangborn,
tskni za swoj prac. Nie brakuje
mi osawionej mistyki chirurgii zawsze miaem j w nosie - ale

misterium.
Misterium
pracy
ludzkiego
mzgu.
To
byo
niezwykle podniecajce.
- Wyobraam sobie. - Alan
pomyla, e byby znacznie
szczliwszy, gdyby w jego yciu
mniejsz rol odgrywao misterium
pracy
ludzkiego
mzgu.
Skontaktuj si z panem, kiedy...
sprawy si wyjani. Jeli w ogle
si wyjani.
- Dzikuj, szeryfie. Zamilk na chwil i dorzuci: - To
dla pana sprawa wielkiej wagi,

nieprawda?
- Tak. Zgadza si.
- Chopiec, jeli mnie
pami nie myli, by bardzo miy,
Wy straszony, ale miy. Na jakiego
czowieka wyrs?
- Myl, e na dobrego powiedzia Alan.
Troch
chodnego, troch oderwanego od
wiata, ale dobrego. - I powtrzy:
- Tak myl.
- Dzikuj panu. Nie bd
pana duej odrywa od pracy. Do
widzenia, szeryfie Pangborn.

Rozleg si trzask i Alan


powoli odoy suchawk. Rozpar
si w fotelu, splt gitkie palce.
Wielkie
czarne
ptaszysko
przefruno przez soneczn plam
na cianie gabinetu. Przyszed mu
do gowy cytat z Czarnoksinika z
O z . Sysza bez przerwy: Och,
wierz w duchy, och, wierz w
duchy, och, jak ja wierz, wierz w
duchy! Czy to nie Tchrzliwy Lew
tak wykrzykiwa?
Pytanie brzmi: w co wierzy
szeryf Alan Pangborn?

atwiej byo powiedzie


mu, w co nie wierzy. Nie wierzy, e
Thad Beaumont kogo zamordowa.
Nie wierzy, e Thad napisa te
tajemnicze sowa na cianie.
Wic skd si wziy?
Po prostu. Drogi doktor
Pritchard przylecia z Fortu
Laramie,
zabi
Fredericka
Clawsona, napisa na cianie:
WRBLE ZNW FRUWAJ,
przenis si z D.C. do Nowego
Jorku, dobra si swoim ulubionym
skalpelem do Miriam Cowley i

powtrzy akcj wykonan na


Clawsonie. Zoperowa ich, tsknic
za misterium pracy ludzkiego
mzgu.
Nie. Oczywicie, e nie.
Ale Pritchard nie jedyny wiedzia
o... jak im byo?... zmysowych
zwiastunach Thada. W People nie
pado na ten temat sowo, to
prawda, ale...
Zapominasz o odciskach
palcw i wykresach gosowych.
Zapominasz o spokoju i chodzie, z
jakim Thad oraz Liza twierdz, e

George Stark yje, jest gotw


popeni morderstwo, aby nadal
y. A teraz za diaba nie chcesz
wzi pod uwag faktw, ktre
przyjmujesz
do
wiadomoci.
Mwie im, e szalestwem jest
wierzy w mciwego ducha, co
dopiero w ducha faceta, ktry nie
istnia. Ale pisarze zapraszaj
przecie duchy, tak jak aktorzy i
inni artyci. S jedynymi mediami,
jakie
akceptuje
cywilizowane
spoeczestwo.
Tworz
nie
istniejce wiaty, ktre zaludniaj

nie
istniejcymi
ludmi,
i
zapraszaj nas, ebymy razem z
nimi snuli fantazje. I snujemy je,
prawda? Tak. I pacimy za to.
Alan splt ciasno donie,
wyprostowa may palec. Ptaszek,
duo mniejszy ni poprzedni,
przelecia przez soneczn plam.
Wrbel.
Nie potrafisz wyjani,
dlaczego stado ptakw wleciao do
szpitala okrgowego w Bergenfield
prawie trzydzieci lat temu, tak jak
nie potrafisz wyjani, jakim

sposobem dwaj mczyni mog


mie te same linie papilarne i te
same wykresy gosowe, ale wiesz
teraz, e Thad Beaumont y w onie
matki nie sam. y tam z kim.
Hugh Pritchard wspomnia o
wczesnym okresie dojrzewania.
Alan Pangborn zacz si
zastanawia, czy rozrost tej obcej
tkanki nie wiza si z czym innym.
Zastanawia si, czy nie
nastpi wtedy, kiedy Thad
Beaumont zacz tworzy.

Odezwa si interkom,
wytrcajc szeryfa z zamylenia.
- Alan, Puchaty Martin na
linii - powiedziaa Sheila. - Chce z
tob mwi.
- Puchaty? Czego chce, do
diaba?
Nie
wiem.
Nie
powiedzia.
- Jezu, tego mi jeszcze dzi
brakowao.
Puchaty
mia
spor
posiado za miastem, przy drodze
nr 2, jakie cztery mile od jeziora

Castle. Ongi bya to prosperujca


farma mleczna, ale w dawnych
czasach, kiedy na Puchatego
mwiono jeszcze po boemu Albert
i kiedy to on rzdzi flach whisky,
a nie na odwrt. Dzieci urosy, ona
dziesi lat temu uznaa go za
przypadek nie rokujcy nadziei i
rzucia, wic teraz Puchaty
rezydowa na dwudziestu siedmiu
akrach ziemi, ktre powoli, ale
stae zarastay chwastami. Po
zachodniej stronie posesji, tam
gdzie droga wia si w kierunku

jeziora, sta dom i obora. Ta


ostatnia,
niegdy
schronienie
czterdziestu krw, bya duym
budynkiem. Dach zapad si
znacznie, farba speza, a w
wikszo
okien
wstawiono
rozoone kartony. Od czterech lat
Alan i Trevor Hartland, szef stray
poarnej Castle Rock, czekali,
kiedy dom Martina albo obora
Martina, albo jedno i drugie
Martina si spali.
- Mam mu powiedzie, e
ci nie ma? - spytaa Sheila. -

Wanie przyjecha Clut, mog da


mu Puchatego.
Alan zastanowi si, ale
westchn i pokrci przeczco
gow.
- Pogadam z nim, Sheilo.
Dziki.
Podnis
suchawk
i
wsadzi midzy przekrzywion
gow i uniesione rami.
- Pan dowdca Pangborn?
- Tak, tu szeryf, sucham.
- Tu Puchaty Martin, z
miejskiej nr 2. Panie dowdco,

wyglda, e jest problem.


- Tak? - Alan przysun do
siebie drugi aparat, zapewniajcy
bezporednie poczenie z innymi
subami magistrackimi. Palcem
bdzi koo kwadracika z cyfr
4.
Wystarczy
podnie
suchawk, wcisn przycisk i
Trevor Hartland jest na linii. - Na
czym polega ten problem?
- No, panie dowdco, eby
mnie obesrao, nie wiem. Gdybym
wiedzia,
co
to
za
wz,
powiedziabym, e to jakie

kuglarstwo z kradzie samochodu.


Ale nie wiem. Nigdym go na oczy
nie widzia. Ale wyjecha z mojej
obory. - Puchaty mwi z wyranym
i nieco zabawnym akcentem Maine,
dziki czemu tak zwyczajne sowo
jak obora brzmiao jak wybuch
miechu - booora.
Alan odsun drugi telefon
na stae miejsce. Bg ma sabo do
durniw i pijakw - przekona si
dobrze podczas wielu lat suby.
Wygldao, e dom Puchatego i
obora Puchatego nadal stoj, cho

pijany Puchaty sia niedopakami


gdzie popado. Teraz czeka mnie pomyla Alan - siedzenie i
suchanie, a on bdzie wyuszcza
problem. Dopiero kiedy Puchaty go
wyniszczy, bd mg zdecydowa,
czy problem dotyczy wiata
prawdziwego, czy wiata, ktry
istnieje tylko w szcztkach mzgu
Puchatego.
Przyapa si na tym, e
posa drugiego wrbla w lot, i
nakaza sobie przesta.
- Co za samochd wyjecha

z twojej obory, Albercie? - spyta


cierpliwie.
Prawie
wszyscy
mieszkacy The Rock (w tym sam
Martin) nazywali go Puchatym
Albertem i moe Alan te tak bdzie
go nazywa spdziwszy nastpne
dziesi lat w miasteczku. Raczej
dwadziecia.
- Waniem powiedzia, e
nigdy go nie widziaem. - W tonie
gosu Puchatego Martina tak
wyranie przebijao och, ty
cholerny durniu, e rwnie dobrze
mg to powiedzie na gos. -

Dlatego wanie dzwoni, panie


dowdco. Pewnie, e nie by mj.
Alanowi co przyszo do
gowy. Straciwszy krowy, dzieci i
on,
Puchaty
Martin
nie
potrzebowa wcale duej gotwki ziemia bya jego, nie obciona
dugami, musia tylko zapaci
podatki przejmujc j po tacie.
Drobne sumki, ktre wpaday mu do
kieszeni, pochodziy z niejasnych
rde. Alan podejrzewa, a prawd
mwic wiedzia, e co kilka
miesicy na poddaszu obory obok

siana zjawia si par snopkw


marihuany. To tylko jedno z
drobnych przestpstw Puchatego.
Od czasu do czasu Alan myla
sobie, e powinien go przyskrzyni
za posiadanie surowca do produkcji
narkotyku i zamiar sprzeday, ale
wtpi, eby Puchaty pali trawk,
co dopiero mia do sprytu, eby
zaj
si
rozprowadzaniem.
Najprawdopodobniej raz na jaki
czas dostawa jedn, dwie stwki
za magazynowanie. A nawet w
takim maym miasteczku jak Castle

Rock byy waniejsze sprawy ni


przyskrzynianie
pijaczkw
za
magazynowanie trawki.
Kolejna usuga Puchatego tym razem przynajmniej legalna polegaa
na
garaowaniu
samochodw letnikw w oborze.
Kiedy Alan zjawi si w
miasteczku, obora Puchatego bya
normalnym garaem. Widywao si
tam do pitnastu samochodw przewanie
letnich
wozw
wacicieli domw nad jeziorem;
pojazdy stay pod tym samym

dachem, pod ktrym kiedy krowy


spdzay zimy. Puchaty porozbija
przegrody, zrobi jeden wielki
gara i samochody przeczekiway tu
dugie miesice jesieni i zimy,
stojc zderzak w zderzak, bok przy
boku w sodko pachncym sianem
cieniu; blask karoserii gasia stara
sieczka sypica si z poddasza.
Z biegiem lat garaowy
interes Puchatego siad radykalnie.
Alan podejrzewa, e beztroska
Martina przy paleniu staa si
tajemnic poliszynela i zaatwia

spraw. Nikt nie chce straci


samochodu podczas poaru obory,
nawet jeli to tylko gruchot do
zaatwiania drobnych sprawunkw.
Ostatnim razem Alan ujrza u
Puchatego tylko dwa pojazdy, t birda z 1959, wasno Ossiego
Brannigana - klasyczny model, ale
niestety zardzewiay kompletnie i
zajedony na mier - i starego
woody'ego, forda kombi Thada
Beaumonta.
Znw Thad.
Wyglda, e dzi wszystkie

drogi
prowadz
do
Thada
Beaumonta.
Alan wyprostowa si w
fotelu, niewiadomie przysun do
siebie telefon.
- To nie by stary ford
Beaumonta? - zapyta Puchatego. Jeste pewien?
- Jasne, e jestem pewien.
To nie by aden ford i jestem
pewien jak cholera, e to nie by
aden woody kombi. To by czarny
toronado.
Kolejna raca wypalia w

gowie Alana... ale nie wiedzia


dokadnie, dlaczego. Kto co
mwi o czarnym toronado. Nie tak
dawno. W tym momencie nie
przypomina sobie, kto ani kiedy...
ale sobie przypomni.
- Wanie byem w kuchni i
nalewaem sobie zimnej limoniadki
- kontynuowa Puchaty - kiedy
patrz, a tu ten samochd wyjeda
tyem z obory. Najpierw sobie
pomylaem, e taki to u mnie nie
garauje. Potem myl sobie, jakim
cudem kto mg si tam dosta,

kiedy na drzwiach wisi kdka


Kreiga po zbju, a jedyny klucz
dynda u mnie na koluszku.
- A co z innymi, ktrzy tam
zostawiaj samochody? Nie maj
kluczy?
- Nie, panie szanowny! Sam taki pomys wydawa si
Puchatemu obelg.
- Nie udao ci si zobaczy
numerw rejestracyjnych, co?
- A e si pochwal, udao
mi si! - zawoa Puchaty. Przecie moje starekie szkieka

le nie gdzie indziej, jak na


okiennym parapecie w kuchni, no
nie?
Alan,
ktry
wraz
z
Trevorem Hartlandem dokonywa
inspekcji obory, ale nigdy kuchni (i
w bliskiej przyszoci bynajmniej
nie mia takich zamiarw, dziki
serdeczne), powiedzia:
- No, taaa... szkieka.
Zapomniaem.
- A ja nie! - rzek Puchaty
energicznie i radonie. - Masz pan
owek?

- Pewnie, Albercie.
- Panie dowdco, czemu nie
mwi pan do mnie Puchaty, jak
wszyscy?
Alan westchn.
- W porzdku, Puchaty. A
przy okazji, dlaczego nie mwisz
do mnie zwyczajnie szeryfie?
- Jak pan sobie yczysz. Ale
chcesz pan w kocu ten numer czy
nie?
- Strzelaj.
- Po pierwsze, to by z
Missisipi. - W gosie Puchatego

zabrzmiaa jakby nuta triumfu. - I co


pan na to?!
Alan
dokadnie
nie
wiedzia, co on na to... poza tym, e
trzecia raca wystrzelia mu w
gowie, janiejsza od poprzednich.
Toronado. I Missisipi. Co o
Missisipi. I miasteczko. Oxford?
Czy chodzio o Oxford? Nazywao
si jak jedno z tutejszych
miasteczek?
- Nie wiem - powiedzia i
uznawszy, e Puchaty chce to
usysze, doda: - Wyglda to

bardzo podejrzanie.
- Na rany Chrystusa,
prawda! - zakraka Puchaty.
Chrzkn i odezwa si rzeczowo.
- Dobra. Missisipi, numer 62284.
Zapisane, panie dowdco?
- 62284.
- 62284, yhm, to, kurwa,
pewne jak w banku! Podejrzane!
No, yhm! Takem sobie pomyla!
Jezus jakby si o tym zwiedzia,
toby wtrzchn puszk fasoli!
Na myl, e Jezus mgby
posila si fasol puszkowan

przez firm B&M, Alan znw


musia na krtk chwil przerwa
rozmow.
- A wic tak - powiedzia
Puchaty - jakie dziaania pan
zastosuje, panie dowdco?
Zamierzam zakoczy t
konwersacj nie tracc zdrowia
psychicznego - pomyla Alan. - To
dziaanie pierwsze. A potem
zamierzam przypomnie sobie, kto
wspomina...
Przypomnia sobie. Przeszy
go lodowaty prd, ramiona pokrya

gsia skrka ostra jak drut


kolczasty, skra napia si na
karku jak powierzchnia bbna.
Przypomnia sobie rozmow
telefoniczn z Thadem. Niedugo po
tym, jak psych zadzwoni z
mieszkania Miriam Cowley. W t
noc, kiedy zacz si karnawa
morderstw.
Usysza
gos
Thada:
Przenis si z matk z New
Hampshire do Oxfordu, Missisipi...
pozby si prawie zupenie
poudniowego akcentu.

Co
jeszcze
Thad
powiedzia, opisujc George'a
Starka?
Ostatnia
rzecz:
moe
jedzi czarnym toronado. Nie znam
rocznika. W kadym razie to jeden
ze starych egzemplarzy, ktre maj
duo koni pod mask. Czarny.
Tablice rejestracyjne Missisipi, ale
na pewno zmienione.
- Chyba by troch zbyt
zajty, eby to zrobi - zamrucza
Alan. Gsia skrka nadal rozazia
mu si po ciele na tysicu drobnych

stpek.
- O co chodzi, panie
dowdco?
- Nic, Albercie. Mwi sam
do siebie.
- Moja mama mwia, to
znak, e bd jakie pieniki.
Moe te powinienem zacz gada
sam do siebie.
Alan nagle przypomnia
sobie, e Thad doda co jeszcze ostatni szczeg.
- Albercie...
- Puchaty, panie dowdco.

Powiedziaem panu.
- Puchaty, czy ten samochd
mia na zderzaku naklejk? Moe
zauwaye...
- Skd, do diaba, pan o tym
wiesz?! Ma pan ten pojazd na
swoim wykazie trefnych numerw
rejestracyjnych?
- Puchaty, niewane skd.
To sprawa policji. Czy przeczytae
naklejk?
- Pewno, e przeczytaem odpar Puchaty Martin. - GODNY
SKURWYSYN stao na niej.

Wyobraasz pan sobie co takiego?!


Alan
powoli
odoy
suchawk, w peni wyobraajc
sobie co takiego, ale powtarzajc
w myli, e to nie dowodzi niczego,
zupenie niczego... moe poza tym,
e Thad Beaumont jest szalony jak
godna pluskwa. Byoby czyst
gupot zakada, e to, co widzia
Puchaty, dowodzio, i dzieje si
co... hm, powiedzmy z braku
lepszego
sowa
nadprzyrodzonego.
Wtem przypomniay mu si

wykresy gosowe, linie papilarne,


setki wrbli rozbijajcych si o
okna szpitala okrgowego w
Bergenfield i ogarn go atak
gwatownych dreszczy, trwajcych
prawie ca minut.

3
Alan Pangborn nie by
tchrzem
ani
zabobonnym
wieniakiem, ktry rozwidlonymi
palcami odpdza zy urok, jaki
sprowadzaj wrony, albo zabrania
ciarnym kobietom podchodzi do

mleka, bo mogoby si zwarzy.


Nie by wiejskim prostakiem, nie na
niego byy numery cwaniaczkw z
miasta
sprzedajcych taniutko
sawne mosty. Nie urodzi si
wczoraj. Wierzy w logik i
rozsdek. Wic przeczeka, a
dreszcze ustan, przysun do siebie
koonotatnik i odszuka numer
telefonu
Thada.
Z
gorzkim
rozbawieniem zauway, e numer
na kartce i numer, jaki mia w
gowie,
pasuj
do
siebie.
Najwidoczniej sawny gociu

pisarz z Castle Rock mocniej


zapad mu w pami, ni myla.
To musia by Thad. Po
wyeliminowaniu
obkaczych
moliwoci,
jaka
alternatywa
zostaje? Opisa ten wz. Jak si
nazywa ten stary teleturniej?
Nazwij to i jest twoje.
Ale szpital okrgowy w
Bergenfield faktycznie zaatakoway
wrble!
I to nie wszystko. Byo
jeszcze wiele innych niejasnoci.
Zbyt wiele.

Thad wraz z rodzin byli


pod ochron policji stanu Maine.
Gdyby Beaumontowie zdecydowali
si spakowa i przyjecha na
weekend, chopcy ze stanowej
powinni da zna - po czci, eby
zaalarmowa szeryfa, po czci z
grzecznoci. Ale policja stanowa
staraaby si powstrzyma Thada
przed tak wypraw, teraz kiedy
osona
ograniczaa
si
do
rutynowego
wystawienia
posterunku w Ludlow. A jeli
pomys
wyprawy
wynik

nieoczekiwanie,
tym
bardziej
staraliby si Thada powstrzyma.
Nastpnie
pozostawa
problem tego, czego Puchaty nie
widzia, czyli samochodu lub
samochodw eskorty towarzyszcej
Beaumontom, gdyby zdecydowali
si woy swe siedmiomilowe
buty... do czego zreszt mieli
prawo.
Nie
byli
przecie
winiami.
Ludzie z guzami mzgu
czsto
wyczyniaj
niezwyke
rzeczy.

Jeli toronado naleao do


Thada i jeli pojecha do
Puchatego, eby je wzi, i jeli by
sam, wszystko to prowadzio do
trudnej do przeknicia konkluzji;
trudnej, poniewa Thad niezmiernie
przypad Alanowi do gustu. Oto
rzeczona
konkluzja:
pisarz
wiadomie wpuci w kana swoj
rodzin i swych opiekunw.
Jeli
Thad
faktycznie
wyjecha z Ludlow, policja
stanowa
powinna
mnie
zawiadomi. Rozesaliby za nim

APB*, a cholernie dobrze wiedz,


e Castle Rock narzuca si jako
jedno
z
najbardziej
prawdopodobnych
miejsc,
do
ktrych mg si uda.
Wybra numer Beaumonta.
Suchawk
podniesiono
po
pierwszym dzwonku. Odpowiedzia
nieznany gos. Ale jedynie z
nazwiska. Alan od pierwszej goski
wiedzia, e rozmawia ze strem
prawa.
Halo,
tu
dom
Beaumontw.

Ostronie
powiedziane.
Jeli telefonujcy okae si
waciw... albo niewaciw
osob, gos wepchnie klin pyta w
nastpn przerw w rozmowie.
Co si stao? - zastanowi
si Pangborn i natychmiast sobie
odpowiedzia: Nie yj. Kto tam
wybi ca rodzin do nogi, tak
szybko, sprawnie i bezlitonie jak
innych. Ochrona, przesuchania,
namiernik... wszystko na nic.
adna z tych myli nie
ujawnia si w jego gosie, gdy

odpowiada na pytanie.
- Tu Alan Pangborn - rzek
dziarsko. - Szeryf okrgu Castle.
Dzwoni do Thada Beaumonta. Z
kim rozmawiam?
Pauza.
- Tu Steve Harrison,
szeryfie. Policja stanu Maine odpowiedzia gos. - Wanie
miaem
do
pana
dzwoni.
Powinienem zrobi to przynajmniej
godzin temu. Ale tu... tu wszystko
popierdolio si wyej, ni wzrok
siga. Mog wiedzie, w jakim celu

pan dzwoni?
Bez sekundy namysu, ktry
niewtpliwie wpynby na jego
odpowied, Alan skama. Nawet
nie pyta siebie, dlaczego to robi.
Na to bdzie czas potem.
- Dzwoni, eby sprawdzi,
co u Thada. Mino troch czasu,
odkd si z nim kontaktowaem, i
chciabym wiedzie, co porabiaj.
Rozumiem, e s jakie kopoty.
- Takie kopoty, e gowa
maa - ponuro odpowiedzia
Harrison. - Dwaj moi ludzie nie

yj. Jestemy przekonani, e to


robota Beaumonta.
Jestemy przekonani, e to
robota Beaumonta.
Niezwyko
tego
postpowania
jest
wprost
proporcjonalna do inteligencji
osobnika dotknitego schorzeniem.
Wr a e ni e dj vu nie
przemkno mu przez gow przemaszerowao przez cae ciao
jak armia najedcw. Thad,
zawsze wszystko sprowadzao si
do Thada. Oczywicie. By

inteligentny, by niezwykym i jak


sam przyzna, cierpia na objawy
wskazujce na guza mzgu.
Ale musi pan wiedzie, e
ten chopiec wcale nie mia guza
mzgu.
Jeli wyniki okazay si
negatywne, to dlatego, e nic tam
nie ma.
Mniejsza o guza mzgu.
Teraz skup si na wrblach, bo
wrble znw fruwaj.
- Co si stao? - zapyta
policjanta stanowego Harrisona.

- Poci Toma Chattertona i


Jacka Eddingsa na kawaki, ot, co
si stao! - wrzasn Harrison.
Rozmiar furii zaskoczy Alana. Zabra rodzin. Musz dorwa
skurwysyna!
- Co... jak uciek?
- Nie mam czasu na
szczegowe
opowieci.
To
kurewsko smutna historia, szeryfie.
Jecha
czerwono
szarym
chevroletem
suburbanem,
cholernym wielorybem na kkach,
ale naszym zdaniem musia go

gdzie upchn i wsi do innego


wozu. Ma tu letni dom. Zna pan
okolice i pooenie budynku,
prawda?
- Tak. - Myla gorczkowo.
Popatrzy na zegar cienny. Za
nieca minut trzecia czterdzieci.
Czas. Wszystko sprowadzao si do
czasu. I uwiadomi sobie, e nie
zapyta Puchatego, kiedy zobaczy
toronado wyjedajce z obory.
Wtedy nie wydawao si to wane.
Teraz tak. - O ktrej godzinie
straci go pan z oczu, Harrison?

Wrcz
odczu
niezadowolenie
policjanta
wywoane tym pytaniem, ale w
odpowiedzia bez gniewu, nie
popadajc
w
ton
samousprawiedliwienia.
- Koo wp do pierwszej.
Jeli zmieni samochody, musiao
mu to zaj troch czasu, a potem
pojecha do domu w Ludlow...
- Gdzie go pan zgubi? Jak
daleko od domu?
Szeryfie,
chciabym
odpowiedzie na wszystkie pana

pytania, ale nie ma czasu. Rzecz w


tym: jeli pojecha do letniego
domu
wydaje
si
to
nieprawdopodobne, ale facet jest
stuknity, wic nigdy nie wiadomo to jeszcze tam nie dotar, ale
niebawem si zjawi. Razem z ca
rodzink. Byoby bardzo mio,
gdyby pan z kilkoma ludmi
zgotowa mu powitanie. Jak co
wyskoczy, niech si pan kontaktuje
przez radio z Henrym Paytonem w
koszarach policji stanowej w
Oxfordzie, a przylemy takie

wsparcie, jakiego jeszcze pan nie


widzia. W adnym wypadku prosz
nie
podejmowa
prby
samodzielnego
zatrzymania!
Zakadamy,
e
ona
jest
zakadnikiem. Jeli jeszcze yje.
Nie ulega kwestii, e dzieciaki te
maj mu posuy jako zakadnicy.
- Tak, musia porwa on
si, jeli zabi policjantw
wykonujcych
obowizek
subowy, co nie? - przytakn mu
Alan, lecz myla rwnoczenie:
Ale chtnie wrobiby w to ca

rodzin, prawda? Upare si przy


jednym i nie zmienisz zdania. Do
diaba, czowieku, dopki krew nie
zaschnie na twoich kumplach, nawet
nie pomylisz, choby przez krtk
chwilk.
Chcia
zada
jeszcze
kilkanacie pyta, a odpowiedzi
zapewne pocignyby nastpnych
kilkadziesit - ale Harrison mia
racj w jednym. Nie byo czasu.
Zawaha si przez moment.
Bardzo
korcio
go
zada
Harrisonowi najwaniejsze pytanie,

warte tyle co gwny los na loterii:


czy jest pewny, e Thad mia do
czasu, by pojecha do domu, zabi
ludzi sprawujcych stra i wywie
rodzin,
zanim pojawi
si
pierwszy patrol? Ale zadajc to
pytanie wbiby n w ran, ktra
teraz przysparzaa Harrisonowi
najwikszego blu. Zadajc je
nieuchronnie
wydaby
sd:
Zgubie go. Tak czy inaczej zgubie. Miae zadanie do
wykonania i spierdolie robot.
- Szeryfie, czy mog na panu

polega? - zapyta Harrison. Znik


gniew, zostao zmczenie i udrka.
Alana
ogarno
gbokie
wspczucie.
- Tak. Zaraz ka obstawi
dom.
- Dobry z pana czowiek. I
poczy si z pan z koszarami w
Oxfordzie?
- Oczywicie. Henry Payton
to kumpel.
Beaumont
jest
niebezpieczny, szeryfie. Wyjtkowo
niebezpieczny. Jeli si pokae,

niech pan uwaa na swj tyek.


- Bd uwaa.
- I prosz mnie informowa
zakoczy
Harrison
bez
poegnania.

4
Umys Alana - w kadym
razie cz dbajca o procedur obudzi si i zacz zadawa
pytania... przynajmniej stara si to
robi. Zdecydowa, e nie ma czasu
na procedur. Na aden z
paragrafw,
punktw
ani

podpunktw. Po prostu uruchomi i


wemie do galopu wszystkie
obwody mzgowia. Alan mia
uczucie, e ju niebawem niektre z
nich zaczn wycza si wedle
wasnego widzimisi.
Przynajmniej we jakich
ludzi do pomocy.
Ale i do tego si nie pali.
Wezwaby Norrisa Ridgewicka, ale
ten mia urlop i przebywa poza
miasteczkiem. John LaPointe cigle
lea powalony jadem sumaka. Seat
Thomas patrolowa ulice. Andy

Clutterbuck by pod rk, ale Clut


by
pierwszoroczniakiem,
a
zapowiadao si niemie zadanie.
Na razie zajmie si tym sam.
Jeste wariat! - rozdara
si Procedura.
- Niewiele mi ju brakuje,
to fakt - powiedzia gono Alan.
Znalaz w ksice telefonicznej
numer Alberta Martina i zadzwoni
z pytaniami, ktre powinien
wczeniej postawi.

- O ktrej to toronado
wyjechao z obory, Puchaty? zapyta, gdy Martin podnis
suchawk. Alan myla przy tym:
Nie bdzie wiedzia. Do diaba,
nie jestem nawet pewien, czy on si
zna na zegarku.
Ale Puchaty udowodni w
prosty sposb, e si myli.
- Piczy kaczek po trzeciej,
panie - dowdco. - Zrobi pauz na
namys i rzek: - Praszam za moj
acin.
- Zadzwonie dopiero... -

Alan zerkn na raport dzienny, w


ktrym
odruchowo
umieci
informacj o telefonie Puchatego. Dopiero o trzeciej dwadziecia
osiem.
- Musiaem sobie to
przemyle - odpar Martin. Mczyzna
zawsze
powinien
najpierw popatrze, zanim wykona
ruch, panie dowdco, tak ja to
przynajmniej
widz.
Zanim
zadzwoniem do pana, poszedem
do obory sprawdzi, czy ten, kto
wyprowadzi samochd, nie zrobi

tam jakiej grandy.


Grandy - westchn w
myli Alan. - Pewnie sprawdzae,
czy snopki marihuany le na
miejscu, co, Puchaty?
- I zrobi?
- Co zrobi?
- Jak grand?
- Nie, nie. Nie wydaje mi
si.
- W jakim stanie bya
kdka?
- Otwarta - zwile rzek
Puchaty.

- Rozwalona?
No,
nie.
Wisiaa
kabkiem na haku.
- Mylisz, e uyto klucza?
- Skd by ten skurwysyn go
dorwa?! Dobra si wytrychem.
- Czy by sam w wozie?
Moesz to powiedzie?
Puchaty nie od razu
odpowiedzia.
- Na pewno to nie mog nic
rzec. Wiem, co pan se kombinuje,
panie dowdco - jak daem rad
odczyta tablice rejestracyjne i t

przemdrza
naklejk,
to
powinienem wypatrze, ile ludzi
siedzi w rodku. Ale soce grzao
w okna, a poza tym nie zdaje mi si,
eby byy ze zwykego szka. Byo
troch barwione. Nie mocno. Ale
zawsze troch.
- W porzdku, Puchaty.
Dziki. Sprawdzimy to.
- No, w kadym razie tu go
nie ma - rzek Puchaty i doda w
bysku dedukcji, olepiajcym jak
byskawica: - Ale musi by gdzie
indziej.

- wita prawda. - Obieca


powiedzie Puchatemu, jak si to
wszystko rozwione, i odoy
suchawk. Odsun si od biurka i
popatrzy na zegar cienny.
Trzecia
powiedzia
Puchaty. - Piczy kaczek po trzeciej.
Praszam, za moj acin.
Nawet gdyby Thad rozwin
kosmiczn prdko, nie mgby
przejecha z Ludlow do Castle
Rock w trzy godziny, wykonujc
przy tym odskok do domu odskoczek, podczas ktrego przy

okazji porwa on i dzieci oraz


zabi dwch policjantw. Moe
gdyby gna prosto z Ludlow, to tak.
Ale jecha skdind, zatrzyma si
w Ludlow, potem przyjecha tu do
Castle Rock, mie do czasu na
otwarcie wytrychem kdki i
odjecha toronado, ktre akurat
stao ukryte w oborze Puchatego
Martina? Mowy nie ma.
Ale przypumy, e kto
inny zabi policjantw i porwa
rodzin Thada? Kto, kto nie musia
zawraca sobie gowy gubieniem

policyjnej
eskorty,
zmian
samochodw i odskokiem z
gwnej trasy? Kto, kto po prostu
wrzuci Liz Beaumont i jej
blinita do wozu i ruszy do Castle
Rock? Ten kto dojechaby na
trzeci. Nawet bez specjalnego
popiechu.
Policja - na razie w t
rubryk
wypada
wpisa:
funkcjonariusz policji stanowej
Harrison - uznaa, e to musi by
Thad, ale Harrison i jego
c o m p a d r e s nie
wiedzieli
o

toronado.
Tablice
rejestracyjne
Missisipi, powiedzia Puchaty.
Missisipi to stan rodzinny
George'a
Starka,
zgodnie
z
wymylon przez Thada biografi
faceta. Jeli z Thada by taki schizo,
e przynajmniej ' od czasu do czasu
uwaa si za Starka, mg dla
wzmocnienia iluzji, fantazji czy
czego tam zakupi bez problemu
czarne toronado... ale eby dosta
tablice
rejestracyjne,
nie
wystarczyoby mu pojecha do

Missisipi, musiaby mie oficjalnie


potwierdzone
miejsce
zamieszkania.
Ale chrzanisz. Mg ukra
tablice. Albo kupi od kogo stare.
Puchaty nie wspomnia, z ktrego
byy roku - nie potrafi odczyta
rocznika nawet przez swoje
szkieka.
Ale to nie by samochd
Thada. Nie mg by. Liza
wiedziaaby o tym.
Moe nie. Jeli jest bardzo
szalony, to moe nie.

Z kolei sprawa zamknitych


drzwi obory. Jak Thad mg dosta
si do rodka nie niszczc kdki?
By pisarzem i nauczycielem, nie
wamywaczem.
Dorobione
klucze
podszepn mu umys. Ale to
wtpliwe. Jeli Puchaty faktycznie
magazynowa u siebie od czasu do
czasu trawk, to na pewno bardzo
uwaa, gdzie kadzie klucze, cho
bardzo nie uwaa, gdzie rzuca
niedopaki.
I ostatnie, rozstrzygajce

pytanie: jak Puchaty mg nie


wiedzie, e w jego oborze jest
czarne toronado, jeli stao tam od
dawna? Jak to moliwe?
A co ty na to? - szepn
gos z gbi umysu, gdy Alan zapa
za kapelusz i wyszed z gabinetu. To bardzo zabawny pomys, Alan.
Bdziesz si mia. mia do
rozpuku. A zamy, e Thad
Beaumont
mia
racj
od
samiukiego pocztku? Zamy, e
naprawd yje potwr nazywajcy
si
George
Stark,
buszuje

gdziekolwiek chce... a elementy


jego ycia, te elementy, ktre Thad
stworzy,
nabieraj
realnych
ksztatw, kiedy ich potrzebuje.
Kiedy ich potrzebuje, ale nie
zawsze tam, gdzie ich potrzebuje.
Poniewa zawsze ujawniaj si w
miejscach majcych zwizek z
yciem twrcy. Thada. Wic Stark
wyprowadzi swj wz z tego
garau, w ktrym Thad trzyma swj,
tak jak wyoni si z tego grobu, w
ktrym Thad symbolicznie go
pochowa. Jak ci si to podoba?

Prawda, e cudo?
Nie podobao mu si. Nie
byo to adne cudo. I nic w tym
zabawnego. Brutalnie przekrelao
nie tylko wszystko, w co wierzy do
tej pory, ale i sposb, w jaki
nauczy si my1e.
Przypomniay mu si sowa
Thada: Kiedy pisz, nie wiem, kim
jestem. Niedokadnie tak to
powiedzia, ale prawie tak. A co
jeszcze bardziej zdumiewajce, a
do dzi nie przyszo mi do gowy
zastanowi si nad tym.

Zadra. Sheila Brigham


akurat wtedy podniosa gow znad
maszyny do pisania.
- Alan, jest za gorco, eby
mg mie dreszcze. Na pewno
dopado ci przezibienie.
- Tak, pewnie mnie co
dopado - odpar. - Odbieraj
telefony, Sheila. Wszystkie drobne
sprawy
przekazuj
Seatowi
Thomasowi. Wszystkie powane
przeka mnie. Gdzie Clut?
- Tu jestem! - odezwa si
gos w ubikacji.

- Spodziewam si wrci za
jakie czterdzieci pi minut! wrzasn w jego kierunku Alan. Do mojego powrotu przejmujesz
dowdztwo!
- Gdzie jedziesz, Alan? Clut wyoni si z toalety. Wpycha
koszul do spodni.
- Nad jezioro - mtnie
wyrazi si Alan i znik za progiem,
nim Clut lub Sheila zdyli zada
kolejne pytanie... lub sam mg si
zastanowi nad tym, co robi.
Wychodzenie
bez
wskazania

miejsca pobytu byo bardzo zym


pomysem w obecnej sytuacji. Sam
doprasza si kopotw, sam
doprasza si mierci.
Ale to, co myla
(wrble znw fruwaj)
po prostu nie miecio mu
si w gowie. Nie miecio.
Musiao by jakie bardziej
racjonalne wytumaczenie.
Nadal usiowa siebie o tym
przekona, gdy wyjeda wozem
patrolowym z miasta i pakowa si
w najwiksze niebezpieczestwo

swego ycia.

6
Przy drodze nr 5, jakie p
mili od posiadoci Puchatego
Martina, by parking i teren
biwakowy. Alan wjecha na
parking, kierowany na poy
przeczuciem, na poy kaprysem.
Przeczucie opierao si na prostym
rozumowaniu: bez wzgldu na to,
czy czarne toronado miao jaki
zwizek ze spraw Beaumont/Stark,
czy nie miao, nie przyfrunli tu z

Ludlow na latajcym dywanie.


Musieli przyjecha samochodem.
To znaczyo, e gdzie musi sta
porzucony wz. Facet, ktrego
ciga,
zostawi
ciarwk
Homera Gamache'a na przydronym
parkingu, a co sprawca zrobi raz
jeden, zrobi raz drugi.
Trzy pojazdy stay na
parkingu. Wz do transportu piwa,
nowy ford escort i zakurzone volvo.
Alan wysiad z wozu
patrolowego. Z mskiej toalety
wyszed mczyzna w zielonych

lunych spodniach i podszed do


szoferki ciarwki. By niski,
wski w ramionach i czarnowosy.
George'a Starka ani widu, ani
sychu.
- Dzie dobry, panie wadzo
- powiedzia i kiwn rk
Alanowi. Ten skin mu gow i
podszed do trzech starszych pa
siedzcych
przy
piknikowym
stoliczku. Popijay kaw z termosu i
gawdziy.
- Witamy, panie wadzo rzeka jedna z nich. - Czy moemy

w czym pomc? - A moe


zrobiymy co zego? - od razu
zapytay jej niespokojne oczy.
- Chciabym tylko wiedzie,
czy ten ford i volvo nale do pa?
- zapyta Alan.
- Ford jest mj odpowiedziaa druga z nich. Wszystkie przyjechaymy razem.
Nie wiem, czyje jest to volvo. Czy
to chodzi o naklejk z firmy
ubezpieczeniowej? Naklejka jest
stara? Mj syn obieca si zaj t
naklejk, ale on jest taki

zapominalski! Ma ju czterdzieci
trzy lata i cigle musz mu pow...
- Naklejka jest w porzdku,
szanowna pani - powiedzia Alan i
zdoby si na swj najlepszy
policjant - jest - waszym przyjacielem umiech. - adna z
pa nie widziaa wjedajcego
volvo?
Potrzsny
przeczco
gowami.
- Gzy w cigu ostatnich
kilku minut nie widziaycie kogo,
do kogo mogoby ono nalee?

- Nie - odpowiedziaa
trzecia z nich. Popatrzya na niego
drobnymi,
bystrymi
oczami
wiewirki. - Jest pan na tropie,
panie wadzo?
- Przepraszam pani?
- Chodzi mi o to, czy ciga
pan kryminalist?
- Aha. - Poczu si troch
jak w nierzeczywistym wiecie. Co
on tu waciwie robi? Co
waciwie myla, wybierajc si
w to miejsce? - Nie, prosz pani.
Po prostu lubi volvo. - O rany, to

dopiero byskotliwa odpowied.


Zabrzmiao
to
po
prostu...
kurewsko... wystrzaowo.
- Aha - powiedziaa
pierwsza ze starszych pa. - No
c, nikogo nie widziaymy. Ma
pan ochot na kaw? Sdz, e
akurat zostaa jeszcze jedna spora
filianka.
- Nie, dzikuj - powiedzia
Alan. - ycz paniom miego dnia.
- My panu te, panie
wadzo.
Odpowiedziay
trzyosobowym, niemal idealnie

harmonijnym chrkiem. Alan nigdy


nie czu si tak nierealnie jak w tej
chwili.
Wrci do volvo. Nacisn
klamk od strony kierowcy. Drzwi
byy otwarte. W rodku ar
przypomina rozgrzany strych. Auto
musiao sta ju dobr chwil.
Popatrzy na tylne siedzenie. Na
pododze zobaczy opakowanie, nie
wiksze ni po niskokalorycznym
batonie. Pochyli si i podnis je.
Na opakowaniu by napis:
CHUSTECZKA DO RK. Alan

poczu, e do odka kto spuci


mu kul do krgli.
To nic nie znaczy natychmiast odezwa si gos
Procedury
i
Rozsdku.
Przynajmniej nie na sto procent.
Wiem, co mylisz: mylisz o
niemowlakach. Ale takie chusteczki
do rk wydaj te w przydronych
straganach
ze
smaonymi
kurczakami. Alan, na mio
bosk!
Niemniej jednak...
Woy
chusteczk
do

kieszeni bluzy mundurowej i


wysiad z wozu. Ju chcia
zatrzasn drzwi, ale wsadzi
jeszcze raz gow do rodka.
Usiowa zajrze pod desk
rozdzielcz i nie udawao mu si.
Musia klkn.
Znw kto spuci kul.
Wyda zduszony dwik - taki, z
jakim mczyzna przyjmuje mocny
cios.
Przewody stacyjki zwisay.
Miedziane rdzenie byy nagie i
lekko skrcone. Alan wiedzia, e

zostay splecione, kiedy poczono


je razem. Volvo wprawiono w ruch
spinajc przewody na krtko.
Zrobiono to bardzo fachowo. Kiedy
wprowadzono
samochd
na
parking, kierowca zapa za
izolowany odcinek przewodw,
szarpn i silnik zgas.
Wic to bya prawda...
przynajmniej czciowa prawda.
Wielkie pytanie brzmiao: jak dua
bya ta cz? Zacz si czu jak
czowiek, ktry coraz bardziej
zblia si do grocej mierci

przepaci.
Wsiad do swojego wozu,
zapali silnik i zdj mikrofon z
haka.
O
jakiej
prawdzie
opowiadasz? - szepny Procedura i
Rozsdek. Boe, ten gos mg
doprowadzi do szalestwa. - Kto
jest w letnim domu Beaumontw?
Tak, to moe by prawda. Kto
nazywajcy si George Stark
wyprowadzi czarne toronado z
obory Puchatego Martina? Alan,
przesta!

Dwie
myli
niemal
jednoczenie przyszy mu do gowy.
Po pierwsze, jeli skontaktuje si z
Henrym Paytonem, tak jak kaza
Harrison, moe nigdy si nie dowie,
jak si to wszystko sfinalizuje.
Trakt do Jeziora, przy ktrym sta
dom Beaumontw, koczy si
lepo. Policja stanowa zakae mu
tam
podjeda;
przecie
podejrzany wizi Liz i blinita, a
dokona przedtem co najmniej p
tuzina morderstw, wic nie
pozwol zbliy si do domu

pojedynczemu funkcjonariuszowi.
Ka mu tylko ustawi blokad
drogow i nic wicej, a sami pol
kawalkad aut, moe migowiec, i
na ile ich Alan zna, kilka
niszczycieli i klucz samolotw
bojowych.
Po drugie, pomyla o
Starku.
Oni nie pomyl o Starku.
Stark im nawet do gowy nie
przyjdzie.
A co, jeli Stark jednak
yje?

Jeli tak, to posanie


oddziau przygupich policjantw
stanowych na Trakt do Jeziora
bdzie tym samym, co wrzucenie
ich do maszynki do misa.
Odwiesi
mikrofon.
Pojedzie tam. Sam, Moe to bd.
To pewnie jest bd, ale trudno.
Mona y wiedzc, e palno si
gupstwo; Bg wie, e Alan
Pangborn ju tego dowiadczy. Ale
nie bdzie mg y wiedzc, e
spowodowa mier kobiety i
dwojga
malutkich
dzieci,

wezwawszy przez radio posiki,


zanim zapozna si z sytuacj.
Alan wyjecha z parkingu i
skierowa si ku Traktowi do
Jeziora.

ROZDZIA
DWUDZIESTY CZWARTY

Przybycie wrbli
1
Thad ani razu nie wjecha
na autostrad (Stark poleci Lizie z
niej skorzysta, co skrcio
przejazd o p godziny), musia
wic min albo Lewiston Auburn, albo Oxford. L.A., jak
tubylcy je nazywali, byo znacznie

wiksz metropoli... ale koszary


policji stanowej mieciy si w
Oxfordzie.
Wybra Lewiston - Auburn.
Sta na skrzyowaniu ze
wiatami, bez przerwy wypatrujc
w lusterku wozw policyjnych, gdy
myl, ktra po raz pierwszy
wyranie zawitaa mu w gowie,
kiedy rozmawia z Rawliem na
zomowisku, nawiedzia go po raz
wtry. Tym razem nie przeleciaa
przez gow jak motylek, lecz
spada jak kowado.

Ja wiem. Ja rzdz
wrblami. Ja je sprowadzam.
Tu dziaa magia - pomyla
Thad - kady magik wart cho
troch tego miana musi mie
magiczn rdk. To oczywiste. Ja
na szczcie wiem, gdzie mog
znale swoj. Prawd mwic,
wiem, gdzie sprzedaj rdki w
dowolnych ilociach.
Najbliszy
sklep
papierniczy by na Court Street.
Tam skierowa si Thad. By
pewien, e w Castle Rock le

czarne piknisie Berola i by


rwnie pewien, e Stark przywiezie
wasne owki, ale on sam ich nie
chcia. Chcia za to takich, ktrych
Stark nigdy nie dotyka ani
wasnymi
palcami,
ani
za
porednictwem
swego
brata
bliniaka.
O p kwartau od sklepu
Thad
znalaz
miejsce
na
zaparkowanie samochodu. Zgasi
silnik volkswagena (wyczy si z
trudem, zarzzi wpierw i zakaszla
jak grulik). Wysiad. Lepiej si

poczu, uciekszy na wiee


powietrze od ducha fajki Rawliego.
W
papierniczym kupi
pudeko czarnych piknisi. Zapyta,
czy moe je zatemperowa.
Sprzedawca wskaza strugaczk
przybit do ciany. Thad naostrzy
sze owkw. Woy do
kieszonki na piersi, jeden obok
drugiego.
Grafitowe
czubki
sterczay jak gowice maych
mierciononych pociskw.
Pre s t o i abrakadabra pomyla.
Czas
zacz

maskarad.
Wrci do samochodu,
wsiad i siedzia spokojnie przez
kilka chwil, pocc si w duchocie i
cicho podpiewujc Johna Wesleya
H a r d i n g a . Przypomnia
sobie
prawie cay tekst. To naprawd
zadziwiajce, do czego zdolny jest
ludzki umys w sytuacji kryzysowej.
To moe si okaza
bardzo, bardzo niebezpieczne pomyla. Ale niewiele si tym
przej. W gruncie rzeczy nie nikt
inny tylko on wyda na wiat

George'a Starka i by za niego


odpowiedzialny.
To
niezbyt
sprawiedliwe; tworzc George'a
nie mia adnych zych intencji. Bez
wzgldu na to, co grozio jego onie
i dzieciom, nie mg si przecie
porwnywa z tymi haniebnymi
lekarzami, panami Jekyllem i
Frankensteinem. Nie nastawia si
na napisanie serii powieci, ktra
przyniesie mu gr pienidzy, i na
pewno nie nastawia si na
stworzenie potwora. Usiowa tylko
znale sposb na obejcie skay,

ktra zablokowaa jego pisarsk


ciek. Chcia tylko znale
sposb na napisanie kolejnej fajnej
opowiastki, bo to zajcie dawao
mu szczcie.
Zamiast tego zapa jak
nadprzyrodzon
chorob.
A
przecie wiele chorb dopadao
ludzi, ktrzy niczym na nie nie
zasuyli. Takie przyjemnostki, jak
parali mzgu, zanik mini,
epilepsja, choroba Alzheimera. Ale
kiedy ju raz dopady czowieka,
trzeba byo stawi im czoo. Jak

nazywa si ten stary teleturniej?


Nazwij to i jest twoje?
Ale to moe okaza si
bardzo niebezpieczne dla Lizy i
dzieci - upiera si, cakiem zreszt
logicznie, umys.
Tak. Operacja mzgu te
moe okaza si niebezpieczna...
ale gdy wiadomo, e ronie w
gowie guz, jaki wybr pozostaje?
On bdzie na nie patrzy.
Oglda. Owki s w porzdku,
moe nawet przypadn mu do gustu.
Ale jeli wyczuje, jak chc si nimi

posuy, jeli dowie si o


wistawce na ptaki... jeli zgadnie,
co wie si z wrblami... diaba
tam, jeli choby zgadnie, e jest
co do zgadnicia... to siedz po
uszy w gwnie.
Ale to si moe uda szepn inny gos w jego umyle. Do cholery, wiesz, e to si moe
uda.
Tak, wiedzia o tym. I
poniewa w gbi serca by
przewiadczony, e nie moe zrobi
nic innego, wczy silnik i

skierowa si do Castle Rock.


Po pitnastu minutach mia
Auburn za sob i znw znalaz si
wrd pl. Jecha na zachd w
kierunku pojezierza.

2
Przez ostatnie czterdzieci
mil podry Stark nieprzerwanie
opowiada o Stalowej maszynie ksice, ktr mia pisa razem z
Thadem. Kiedy Liza otwieraa
drzwi
domu,
pomg
przy
dzieciach; jedn rk trzyma cay

czas swobodn, tak by szybko


sign po bro zatknit za pasek,
w razie gdyby Liza sprbowaa
jakiego numeru. Dotychczas miaa
nadziej, e przynajmniej na
niektrych
podjazdach
odchodzcych od Traktu do Jeziora
bd stay samochody, miaa
nadziej, e usyszy ludzkie gosy
albo warkot pi, ale tylko buczay
usypiajco owady i rycza silnik
toronado. Skurwysyn mia szczcie
jak sam diabe.
Podczas wyadowywania i

przenoszenia bagay Stark gada i


gada. Nie przestawa opowiada
nawet wtedy, kiedy brzytw odcina
wszystkie przewody telefoniczne w
domu. Zostawi tylko jeden czynny
aparat. A ksika zapowiadaa si
wietnie.
To
dopiero
byo
przeraajce. Naprawd robia
znakomite
wraenie.
Moga
dorwna - a nawet przebi - Tak
jak to robi Maszyna.
- Musz skorzysta z toalety
- wpada Liza Starkowi w p
sowa, kiedy bagae znalazy si w

domu.
- W porzdku - powiedzia
agodnie i popatrzy na ni. Po
przyjedzie zdj okulary. Nie
moga
znie
widoku
tych
wytrzeszczonych szklistych oczu.
Odwrcia twarz. - Ju za tob id.
- Wol by sama, kiedy si
zaatwiam. Ty nie?
- Mnie to nie robi adnej
rnicy - rzek z wyranym
rozbawieniem. Emanowa radoci,
odkd zjechali z autostrady w Great
Falls.
Zachowywa
si
jak

czowiek, ktry wie, e wszystkie


sprawy uo si jak najlepiej.
- Ale mnie robi - odezwaa
si do niego jak do szczeglnie
tumanowatego
dziecka.
Palce
podwina jak szpony. Wyobrazia
sobie,
e
wydrapuje
te
wytrzeszczone
lepia
z
rozwalajcych si oczodow... a
kiedy zdobya si na krtkie
zerknicie i zobaczya rozbawion
twarz, zrozumiaa, e on wie, co
ona myli i czuje.
- Stan tylko w progu -

powiedzia z udan pokor. - Bd


grzecznym chopcem. Nie bd
podglda.
Niemowlta,
przejte,
pezay po dywanie w bawialni.
Byy uradowane, gadatliwe, pene
animuszu.
Wydaway
si
zachwycone przyjazdem do domu,
ktry odwiedziy tylko raz podczas
dugiego zimowego weekendu.
- Nie mog zosta same oznajmia Liza. - Toaleta jest w
azience przy gwnej sypialni.
Narobi jakiego nieszczcia.

- aden problem, Beth odpar Stark i bez wysiku wzi je


na
rce.
Do
dzisiejszego
przedpoudnia bya przekonana, e
gdyby zrobi to kto inny poza ni i
Thadem,
William i
Wendy
rozdaryby si wniebogosy. Ale
kiedy Stark je bra, zachichotay
pogodnie, jakby spotkaa je
najzabawniejsza rzecz pod socem.
- Zanios je do azienki i zamiast na
ciebie bd uwaa na nie. Popatrzy na Liz z nagym
chodem. - Bd je mia na oku. Nie

chc, eby im si co stao, Beth.


Lubi je. Jak im si co stanie, to
nie z mojej winy.
Posza do azienki. Zgodnie
z obietnic Stark stan w progu
tyem do niej, obserwujc blinita.
Podniosa spdniczk, spucia
majtki. Miaa nadziej, e Stark
dotrzyma sowa. Jeli odwrci si i
ujrzy j siedzc na klopie, ona od
tego nie umrze... ale jeli ujrzy
ukryte w jej bielinie noyce, to
moe umrze.
Jak zwykle, kiedy chciaa

szybko si zaatwi, pcherz


zawzicie opiera si jej woli. No
ju, ju - poganiaa go z mieszanin
gniewu i irytacji. - O co ci chodzi,
mylisz, e dostaniesz odsetki za
gromadzenie tego pynu?
Wreszcie. Ulga.
- Ale kiedy usiowali
wydosta si z obory - mwi Stark
- Maszyna zapala benzyn, ktr w
nocy wlali do rowu wok
zabudowa. Czy to nie kapitalne?
Beth, w tym jest materia na kino.
Te dupki od filmw uwielbiaj

poary.
Podtara
si.
Bardzo
ostronie
podcigna
majtki.
Poprawiajc ubranie, oczy miaa
jak przyklejone do plecw Starka.
Modlia si, eby si nie obejrza.
Nie obejrza si. Zagbi si w
swej opowieci.
- Westerman i Jack Rangely
daj dyla do rodka. Planuj
samochodem przedrze si przez
ogie. Ale Ellington wpada w
panik i...
Nagle
przerwa,

przekrzywi
na
bok gow.
Odwrci si do Lizy, wanie
kiedy wygadzaa spdniczk.
Wya!
rzuci.
Rozbawienie zniko bez ladu. Wypierdalaj w podskokach!
- O co...?
Zapa j za rami i
brutalnie wepchn do sypialni.
Wszed do azienki, otworzy
apteczk.
- Mamy towarzystwo, a to
za wczenie na Thada.
- Nie...

- Sysz samochd powiedzia krtko. - Potny silnik.


Moe policyjny wz pocigowy.
Syszysz?
Zatrzasn
drzwiczki
apteczki, szarpniciem otworzy
szafk obok umywalki. Znalaz
rolk
przylepca,
wyj
z
opakowania.
Nic
nie
syszaa.
Powiedziaa mu o tym.
- Nie szkodzi - rzek - ja
sysz za nas dwoje. Rce do tyu.
- Co chcesz...?

- Zamknij ryj, za rce do


tyu!
Zrobia,
co
kaza,
i
natychmiast skrpowa jej rce.
Poprowadzi tam na krzy, do
przodu i do tyu. Jeszcze raz.
Zaplt w ciasne semki.
- Zgasi silnik - powiedzia.
- wier mili std. Kto stara si
by sprytny.
Wydao si jej, e w
ostatnim momencie dosyszaa
silnik, ale moga ulec sugestii.
Gdyby nie skupia si maksymalnie,

nie dotaroby do niej nic. Dobry


Boe, jaki ostry such mia ten
czowiek.
- Musz przeci przylepiec
- oznajmi. - Wybacz, Beth, e ci
pomacam. Nie czas na formy.
I nim si zorientowaa, co
robi, sign jej pod spdniczk.
Wycign noyce, nawet nie
drasnwszy skry agrafkami.
Przeci przylepiec. Znw
ujrzaa na jego twarzy rozbawienie.
- Zobaczye - powiedziaa
gucho. - Jednak zobaczye, jak

stercz.
- Noyce? - Zamia si. Zobaczyem,
ale
nie
przez
spdniczk. Zobaczyem je w
twoich oczach, sodka Bethie.
Jeszcze w Ludlow. Wiedziaem,
gdzie s, kiedy tylko zesza z
pitra.
Uklk przed ni z tam.
Jak absurdalna i grona podobizna
zalotnika proszcego o rk. Wtem
podnis wzrok.
- Tylko niech nie wpadnie
ci do ba kopn mnie albo co w

tym gucie. Nie jestem pewien, ale


to chyba gliniarz, i chobym nawet
chcia, nie mam teraz czasu na
zabawy chuja z cipk. Wic nie
ruszaj si.
- Dzieci...
Zamkn
drzwi
powiedzia Stark. - Dzieci nie
dostan do gaki, nawet gdyby si
wyprostoway. Moe zjedz kilka
kbkw kurzu spod ka, ale to
najwiksze
niebezpieczestwo,
jakie im grozi. Zaraz wracam.
Teraz przylepiec biega

semkami wok kostek u ng.


Stark przeci go, wsta.
- Bd grzeczna, Beth. Nie
zapodziej swoich radosnych myli.
Bo zapacisz za to... ale najpierw
bdziesz musiaa patrze, jak one
pac pierwsze.
Zamkn za sob drzwi
azienki, sypialni i przepad.
Porusza
si
z
szybkoci
wytrawnego magika.
Pomyla
o
strzelbie
zamknitej w szopie ze sprztem
gospodarskim. Czy naboje te tam

s? Na pewno. Na wysokiej pce


ley p pudeka naboi winchestera,
kalibru 22, long rifle.
Liza
zacza
trze
przegubami w przd i w ty. Stark
przewin plaster bardzo zrcznie i
przez moment nie bya nawet
pewna, czy zdoa choby rozluni
wzy, co dopiero wyswobodzi
rce.
Po chwili poczua lekki luz i
przyspieszya ruchy. Dyszaa.
William podczoga si do
mamy, pooy rczki na jej nodze i

popatrzy pytajco w oczy.


- Wszystko bdzie dobrze powiedziaa z umiechem.
Will
odpowiedzia
umiechem i odczoga si w
poszukiwaniu siostrzyczki. Liza
szybkim ruchem gowy odrzucia z
czoa lok spoconych wosw i
znw tara rce w przd i w ty, w
przd i w ty. Nieprzerwanie.

3
Trakt do Jeziora wyda si
Alanowi Pangbornowi kompletnie

bezludny... przynajmniej do tego


miejsca, dokd odway si
dojecha, to znaczy do szstego
podjazdu. Mg jeszcze bardziej si
przybliy; z tej odlegoci dwik
silnika nie doleciaby do domu
Beaumontw, zwaszcza, e po
drodze byy jeszcze dwa wzgrza ale lepiej dmucha na zimne.
Zjecha do zbudowanego na planie
litery A domu Williamsw, na co
dzie
obywateli
Lynn,
Massachusetts; zaparkowa na
dywanie igie pod star srebrzyst

sosn, zgasi silnik i wysiad.


Wszdzie siedziay wrble.
Na krawdzi dachu. Na
wysokich
konarach
drzew
otaczajcych budowl. Przycupny
na kamieniach przy jeziorze;
przepychay si na pomocie - byo
ich tak wiele, e zasoniy deski.
Przybyy caymi setkami.
W
zupenej
ciszy
przyglday si szeryfowi czarnymi
oczkami.
- O Jezu - szepn.
wierszcze gray w nie

strzyonej
trawie
okalajcej
podmurwk. Fale tuky o pomost.
Bucza samolot leccy do New
Hampshire. Poza tym panowaa
cisza. Na jeziorze nie warkotaa
nawet jedna motorwka.
Tylko te ptaki.
Nic, tylko ptaki.
Alan poczu lk, uparcie
rozacy si po kociach. Widywa
wrble zbierajce si w stada
wiosn lub jesieni, czasem po sto
albo dwiecie sztuk, ale nigdy w
yciu
nie
widzia
czego

podobnego.
Przyleciay po Thada... czy
po Starka?
Popatrzy na mikrofon. A
moe jednak da zna? To byo po
prostu
zbyt
dziwne,
zbyt
oszaamiajce.
A co, gdy wszystkie
rwnoczenie zerw si do lotu?
Jeli on ju tu przyby i jest tak
czujny, jak Thad opowiada, usyszy
je. Nie ma gadania. Usyszy
znakomicie.
Zacz i. Wrble nie

drgny... ale kolejne stado opado


na drzewo. Otaczay go teraz
spozierajc z gry, jak przysigli o
kamiennych sercach spozieraj na
morderc siedzcego na awie
oskaronych. Wolne od nich byo
pobocze drogi i las przy Trakcie do
Jeziora.
Alan zdecydowa si pj
tym szlakiem.
Nawiedzia go nieprzyjemna
myl - niemal pewne przekonanie e zjawiajc si tu popeni
najwiksz omyk w swej

zawodowej karierze.
Zrobi tylko rekonesans
wok domu Beaumontw pomyla. - Jeli ptaki nie polec, a
chyba nie chc lecie, nie powinno
mi si nic sta. Cofn si
podjazdem, przetn Trakt i pjd do
domu Beaumontw lasem. Jeli
toronado tam stoi, zobacz je. Jeli
zobacz je, moe zobacz jego. A
wtedy przynajmniej si dowiem, z
kim mam do czynienia. Dowiem si,
czy to Thad, czy... kto inny.
Nawiedzia go rwnie i

inna myl. Alan ledwie dopuszcza


j do wiadomoci, nie chcc kusi
losu. Jeli ju zobaczy waciciela
czarnego toronado, moe bdzie
mia czyst pozycj strzeleck.
Moe uda mu si zdmuchn drania
i skoczy wszystko raz na zawsze.
Jeli do tego dojdzie, czeka go
ciki o - pe - er od policji
stanowej za dziaanie sprzeczne z
rozkazami... ale Liza i dzieciaki
bd bezpieczne. W tym momencie
wszystko inne byo mu obojtne.
Kolejne
wrble

bezszelestnie sfruny na d.
Pokryway coraz wicej asfaltowej
nawierzchni podjazdu Williamsw,
siadajc coraz dalej d domu.
Jeden wyldowa niecae pi stp
od Alana. Szeryf zrobi ruch, jakby
chcia go kopn, i natychmiast tego
poaowa, na wp oczekujc, e
ptak - a razem z nim cae
monstrualne stado - natychmiast
uniesie si w niebo.
Ale wrbel tylko odskoczy.
Nic wicej.
Inny wyldowa Alanowi na

ramieniu. Niewiarygodne! A jednak


siedzia tam. Alan spdzi go
ruchem rki i ptak skoczy mu na
do. Pochyli ebek, jakby chcia
dziobn... i zamar. Szeryfowi
mocno bio serce. Powoli opuci
do. Ptak zeskoczy, machn
skrzydami i wyldowa na
podjedzie obok swych braci.
Spoglda
widrujcymi,
nieprzeniknionymi oczyma.
Alan
przekn
lin.
Usysza wyrany trzask w gardle.
- O co wam chodzi? -

zamrucza. - O co wam, kurwa,


chodzi?
Wrble tylko patrzyy na
niego. Teraz kada sosna i kady
klon po tej stronie jeziora Castle
byy pene ptakw. Jaka ga
trzeszczaa pod ich ciarem.
Ptaki maj puste koci pomyla. - Wa tyle co nic. Ile
musiao si wadowa na ga,
eby zatrzeszczaa?
Nie wiedzia. Nie chcia
wiedzie.
Odpi pasek na swojej

trzydziestcesemce i wycofa si w
gr stromej pochyoci podjazdu
Williamsw. Byle dalej od ptakw.
Zanim dotar do Traktu, polnej
drogi, gdzie midzy koleinami rosa
trawiasta wstga, pot zla mu twarz,
a koszula bya mokrusieka.
Rozejrza si. Ptaki zajmoway ca
pokonan przez niego drog obsiady dach subowego wozu,
baganik, mask, wiata alarmowe
- ale tu jeszcze nie dotary.
Zachowuj si tak pomyla - jakby nie chciay si

zblia... przynajmniej jeszcze nie.


Jakby wyczekiway.
Popatrzy w lewo i prawo.
Mia nadziej, e zasaniaj go
wysokie krzewy sumaka. Sam nie
dostrzeg ywej duszy. Widzia
tylko wrble, ktre obsiady stok
spadajcy do domu Williamsw.
Sysza tylko wierszcze i kilka
moskitw brzczcych koo twarzy.
Dobrze.
Wcisn gow w ramiona i
byskawicznie jak onierz na
terytorium wroga przeci Trakt.

Przeskoczy zaronity chwastami,


zarzucony
kamieniami
rw
odpywowy i znik wrd drzew.
Ukryty w lesie, szybko i cicho
ruszy
do
letniego
domu
Beaumontw.

4
Wschodni brzeg jeziora
Castle lea u stp dugiego,
stromego stoku. Trakt do Jeziora
bieg w poowie pochyoci.
Wikszo domw staa niej, tak
daleko od drogi, e Alan widzia

tylko dachy. Znajdowa si


dwadziecia jardw od szczytu
wzgrza. Od czasu do czasu
zupenie traci z oczu domy, ale e
widzia Trakt i odchodzce
podjazdy, by pewny, e jeli tylko
nie pomyli si w liczeniu, trafi na
waciwy.
Kiedy dotar do pitego
podjazdu
liczc
od
domu
Williamsw,
zatrzyma
si.
Obejrza si sprawdzajc, czy
wrble posuwaj si za nim.
Wariactwo, ale trudno od niego

uciec. Ani ladu ptakw. Przyszo


mu do gowy, e moe przeciony
umys wymyli ca spraw.
Daj spokj. Nic sobie nie
wymylie. One tam byy... i nadal
s.
Popatrzy na podjazd domu
Beaumontw. Niczego nie zauway
ze swego punktu obserwacyjnego.
Skulony ruszy wolno w d.
Porusza si cicho i wanie
gratulowa sobie przebiegoci, gdy
George Stark wsadzi mu luf w
lewe ucho i rzek:

- Rusz si, druhu, a masz


mzg na prawym barku.

5
Obrci gow. Powoli,
powoli, powoli.
To, co zobaczy, sprawio,
e prawie poaowa, i nie urodzi
si lepy.
- Pewnie nie mam szans
wyldowa na okadce magazynu
dla eleganckich panw, co? zapyta Stark. Umiecha si. Ten
grymas pokazywa dzisa i wicej

zbw (oraz dziur po nich), ni


mg ujawni najszerszy umiech.
Twarz pokryway wrzody. Skra
jakby osuwaa si z tkanki
miniowej. Ale to nie cay
koszmar - nie to sprawio, e
odkiem Alana targny fale grozy
i obrzydzenia. Co byo nie w
porzdku z samym szkieletem
twarzy faceta. eby chocia
zwyczajnie gni! Nie. Przechodzi
jak koszmarn mutacj.
Mimo to Alan wiedzia, kim
jest facet z broni.

Jego wosy, zlepione jak


stara peruka przyklejona do
somianego ba stracha na wrble,
byy koloru blond. Ramiona mia
prawie tak szerokie jak futbolista w
penym rynsztunku. Sta swobodnie.
Mimo nieruchomej pozy wida
byo, e potrafi porusza si lekko i
z gracj. Patrzy na Alana z
rozbawieniem.
Oto czowiek, ktry nie
powinien istnie, ktry nie istnia.
Oto pan George Stark,
godny skurwysyn z Oxfordu,

Missisipi.
A wic to wszystko prawda.
- Witamy w wesoym
miasteczku, stary koniu - przyjanie
rzek Stark. - Jak na takiego drgala
ruszasz si znakomicie. Z pocztku
mao ci nie przegapiem, cho
wypatrywaem za tob oczy.
Zejdmy do domu. Chc, eby si
zapozna z pewn kobitk. A jak
zrobisz jeden faszywy ruch, ty
bdziesz martwy, ona bdzie
martwa i cacane dzieciaczki bd
martwe. Nie mam nic do stracenia

na tym wielkim, ogromnym wiecie.


Czy wierzysz mi?
Stark wyszczerzy si do
niego gnijc, niesamowit twarz.
wierszcze nadal gray w trawie.
Daleko na jeziorze nur podnis
sodki, przeszywajcy serce krzyk.
Alan z caych si zapragn by tym
ptakiem, poniewa kiedy spoglda
w wybauszone oczy Starka,
zobaczy w nich mier... i nic
wicej. Bo pustka to nico,
prawda?
Uwiadomi sobie z idealn

jasnoci, e nigdy nie zobaczy ju


ony i dzieci.
- Wierz ci - powiedzia.
- No, to rzu bro w krzoki i
chodmy.
Alan wykona polecenie.
Stark ruszy za nim. Dotarli do
drogi. Minli j i zeszli do domu
Beaumontw.
Wzniesiony
na
grubych palach stercza na zboczu
jak plaowa rezydencja w Malibu.
Alan nie dopatrzy si w pobliu
adnego wrbla. Ani jednego.
Przed
drzwiami

wejciowymi
stao
toronado,
tarantula poyskujca czerni w
popoudniowym socu. Wygldao
jak pocisk. Oszoomiony Alan
przeczyta naklejk na zderzaku.
Wszystko docierao do niego
dziwnie
przytpione,
dziwnie
zagodzone, jakby pogry si w
sen, z ktrego si niebawem
otrznie.
Lepiej tak nie myl ostrzeg si w mylach. - To moe
doprowadzi ci do zguby
Zabawne,
czym
si

przejmuje. Przecie ju by trupem,


co nie? Zaledwie przed chwil
czai si, aby przemkn przez
Trakt jak Karate Kid; tylko si
dobrze rozejrz, mistrzu, zorientuj
w sytuacji i... Stark najzwyczajniej
w wiecie przystawi mu pistolet
do ucha, kaza rzuci rewolwer. Po
balu.
Nie syszaem go, nawet
nie wyczuem. Ludzie mwi, e
poruszam si cicho, ale przy tym
facecie to haasuj jak baw.
- Podoba ci si moja bryka?

- zapyta Stark.
- W tej chwili kademu
funkcjonariuszowi policji w Maine
podoba si twoja bryka powiedzia Alan. - Kady jej szuka.
Stark
rozemia
si
serdecznie.
- Jako trudno mi w to
uwierzy. Nie wiem czemu. - Luf
pistoletu pchn Alana w krzy. aduj si do rodka, mj miy zacny
druhu. Zaczekamy sobie na Thada.
A kiedy si zjawi, to zaczniemy
prawdziwe tace i amace.

Alan spojrza na otwart


do Starka i zobaczy co
wyjtkowo dziwnego. Nie miaa
linii. Ani jednej.

6
- Alan! - krzykna Liza. Dobrze si czujesz?
- Jeli mczyzna, ktry
wyszed na skoczon dup
woow, moe czu si dobrze, to
tak, czuj si dobrze - powiedzia
Alan.
- Facet twojego pokroju nie

mg uwierzy w ca t histori pocieszy go agodnie Stark.


Wskaza na noyczki, ktre przed
wyjciem pooy poza zasigiem
blinit na jednej z nocnych szafek,
stojcych
po
obu
stronach
wielkiego podwjnego oa. Rozetnij przylepiec na jej nogach,
funkcjonariuszu Alanie. Rkami nie
musisz si przejmowa; wyglda,
e sama sobie z nimi poradzia. A
moe jeste dowdc Alanem?
- Szeryfem - powiedzia i
pomyla: Wie o tym. Zna mnie -

szeryfa Alana z okrgu Castle - bo


Thad mnie zna. Ale nawet kiedy ma
wszystko jak na doni, nie sprzedaje
tego, co wie. Jest chytry jak asica,
ktra wyrobia sobie reputacj
rozbojami w kurnikach.
Po raz drugi ogarno go
ponure
przekonanie
o
nadchodzcym kocu. Skierowa
myli ku wrblom, poniewa
wydaway mu si
jedynym
elementem tego koszmaru, o ktrym
George Stark nie wiedzia. Ale
opamita si. Facet jest zbyt

bystry. Zobaczy w jego oczach


nadziej...
i
zacznie
si
zastanawia, co ona oznacza.
Alan przeci noycami
przylepiec na nogach Lizy, cho
uwolnia ju jedn rk i zacza
odwija plaster z kostek.
- Zrobisz mi krzywd? zapytaa z obaw Starka. Podniosa
rce, demonstrujc czerwone lady
na przegubach, jakby to mogo go
powstrzyma.
- Nie. - Umiecha si
lekko. - Nie mog mie do ciebie

pretensji za to, e postpujesz


zgodnie ze swoj natur, prawda,
mia Beth?
Popatrzya na niego z lkiem
i obrzydzeniem i zaja si dziemi.
Zapytaa Starka, czy moe zabra je
do kuchni i da je. Spay, dopki
Stark nie zatrzyma ukradzionego
volvo na parkingu. Teraz wawo
baraszkoway.
- Pewnie - powiedzia.
Wydawao si, i jest w radosnym,
optymistycznym nastroju... ale nie
wypuszcza broni z rki i

bezustannie biega wzrokiem od


Lizy do Alana. - Moe wszyscy
pjdziemy?
Chciabym
sobie
pogada z szeryfem.
Pomaszerowali do kuchni i
Liza
zacza
przygotowywa
posiek dla blinit. Bya to urocza
dwjka - tak urocza jak para
krliczkw. Patrzc na dzieci Alan
przypomnia sobie dni, kiedy wraz z
Annie byli duo modsi, kiedy
Toby, obecnie w najstarszej klasie
liceum, nosi jeszcze pieluchy, a do
pojawienia si Todda miay

upyn lata.
Blinita czogay si pene
zadowolenia z ycia i od czasu do
czasu musia zmieni im marszrut,
zanim ktre zdyo przewrci
krzeso lub uderzy gwk o st.
Stark tymczasem mwi.
- Mylisz sobie, e ci
zabij. Nie zaprzeczaj, szeryfie.
Czytam to w twoich oczach. Znam
ten wyraz. Mgbym skama i
powiedzie, e to nieprawda, ale
chyba by mi nie uwierzy. O ile si
nie myl, sam masz pewne

dowiadczenie w tych sprawach,


czy nie tak?
- Pewnie tak - powiedzia
Alan. - Ale ta sytuacja nieco...
wykracza poza rutynowe zajcia
policjanta.
Stark odrzuci gow i
zamia si. Blinita popatrzyy na
niego i te si zamiay. Alan
zerkn na Liz. Miaa na twarzy
groz i nienawi. No i chyba
jeszcze co tam byo, nieprawda?
Tak. Zazdro. Wic moe George
Stark jeszcze o czym nie wiedzia?

Nie wiedzia, jak niebezpieczna


moe okaza si ta kobieta.
Stark zarechota.
- Masz zupen racj! Spowania. Pochyli si do Alana.
Zaleciao smrodem gnijcego ciaa.
- Ale to nie musi si tak skoczy.
To pewne, e masz niewielk
szans wyj std ywy, ale taka
moliwo zawsze istnieje. Musz
tu co zrobi. Troch popisa. Thad
pewnie mi pomoe - rzec mona,
zaleje pomp, ebym mg zassa.
Pewnie posiedzimy razem przez

nock, ale nim soce wstanie,


powinienem uporzdkowa sobie
wszystko w gowie.
- On chce, eby Thad
nauczy go pisa - odezwaa si
Liza.
Mwi,
e
bd
wsppracowa nad now ksik.
- Niedokadnie tak powiedzia Stark. Zmarszczka
zniecierpliwienia naruszya gadk
powierzchni
jego
dobrego
nastroju. - On ma u mnie dug,
wiesz. Moe wiedzia, jak pisa,
zanim si pokazaem, ale to ja

nauczyem go, jak si pisze, eby


ludzie chcieli to czyta. A na co
pisa, jeli nikt nie chce tego
czyta?
- Prawda? Tego nie
potrafisz poj - rzucia Liza.
- Chc, eby zrobi mi
transfuzj - tumaczy Alanowi
Stark. - Czuj si tak, jakby wysiad
mi jaki... jaki gruczo. Czasowo
wysiad. Thad chyba wie, jak wzi
go do galopu. Musi wiedzie, bo
stworzy mnie z siebie, sklonowa.
Rozumiesz, o co mi chodzi. Mona

chyba powiedzie, e stworzy


wikszo wyposaenia, jakim si
posuguj.
O, nie, mj przyjacielu pomyla Alan. - To nie tak. Moe o
tym nie wiesz, ale to nie tak.
Stworzylicie
razem
to
wyposaenie, bo przez cay czas
byo was dwch. Thad przed
urodzeniem chcia skoczy z tob i
nie powiodo mu si. Mino
jedenacie lat i doktor Pritchard
dobra si do ciebie. Poskutkowao,
ale tylko na chwil. Wreszcie Thad

ci przywoa. Zrobi to, ale


niewiadomie... bo Pritchard nigdy
nie opowiedzia mu o twoim
istnieniu. I zjawie si, prawda?
Duch
zmarego
brata...
ale
rwnoczenie kto duo wikszy i
duo mniejszy ni duch.
Alan zapa Wendy przy
kominku, zanim maa wpada tyem
do skrzyni na polana.
Stark popatrzy na dzieci,
potem na Alana.
- Wiesz, Thad i ja
pochodzimy z dugiej linii blinit.

Ja przyszedem na wiat po mierci


blinit, ktre byyby bratem i
siostr tych dzieciakw. Moesz to
nazwa
rodzajem
transcendentalnego
wyrwnania
rachunku.
- Nazywam to szalestwem
- powiedzia Alan. Stark zamia
si.
- Szczerze mwic, ja te.
Ale stao si. Sowo ciaem si
stao, rzec mona. Jak si stao, to
niewane - wane, e tu jestem.
Mylisz si - pomyla

Alan. - To, jak si stao, jest wane,


jest w tej chwili najwaniejsze.
Jeli nie dla ciebie, to dla nas... bo
tylko to moe nas uratowa.
- Kiedy sprawy doszy do
pewnego etapu, stworzyem sam
siebie - kontynuowa Stark. - Wic
nic dziwnego, e mam kopoty z
pisaniem. Stworzenie siebie... na to
potrzeba wiele energii. Takie
rzeczy przecie nie zdarzaj si
codziennie, prawda?
- Niech Bg broni powiedziaa Liza.

Trafia Starka w czuy punkt


albo blisko. Odwrci gow z
szybkoci atakujcego wa. Tym
razem to ju nie zmarszczka
zniecierpliwienia
naruszya
pogodny nastrj.
- Lepiej przymknij jadaczk,
Beth - odezwa si nie podnoszc
gosu zanim sprowadzisz
nieszczcie na kogo, kto jeszcze
sam nie mwi. Albo sama.
Liza spucia wzrok na
garnuszek grzejcy si na piecyku.
Chyba zblada.

- Przynie je tu, Alan,


dobrze? - poprosia cicho. Jedzenie ju gotowe.
Liza do karmienia wzia na
kolana Wendy, a Alan Williama.
Zadziwiajce, jak szybko odzyskuje
si wpraw - pomyla karmic
tuciutkiego chopczyka. Wsad
yeczk, przechyl, wyjmujc zbierz
z wargi i podbrdka jak najwicej,
eby nic nie ucieko na liniaczek.
Will cigle siga po yeczk.
Dzikuj uprzejmie, ale mam tyle
miesicy i dowiadczenia, e dam

sobie rad sam. Alan agodnie


odradzi
mu
samodzielno.
Chopczyk uspokoi si i zabra na
powanie do jedzenia.
- Rzecz w tym, e moesz mi
si przyda - powiedzia Stark.
Opiera si o kuchenn lad. Jedzi
w gr i w d celownikiem
pistoletu po kamizelce. Sycha
byo ostry szelest. - Czy policja
stanowa kazaa ci przyjecha i
sprawdzi dom? Dlatego tu jeste?
Alan zastanowi si, czy nie
skama.
Po
rozwaeniu

argumentw
za
i
przeciw
zdecydowa, e bezpieczniej bdzie
mwi prawd, gwnie dlatego, e
ten czowiek - jeli to czowiek niewtpliwie mia wbudowany
niezwykle skuteczny wykrywacz
kamstw.
- Niedokadnie dlatego rzek i opowiedzia Starkowi o
telefonie Puchatego Martina.
Nie skoczy jeszcze, a
Stark pokiwa gow.
- Tak mi si wydao, e
widz bysk w oknie chaupy -

zarechota. Wygldao, e odzyska


dobry nastrj. - Prosz, prosz!
Wieniacy zawsze byli ciekawskim
ludkiem, prawda, szeryfie? Maj
tak mao zaj, e trudno ich o to
wini! Wic co zrobie po
odoeniu suchawki?
Alan opowiedzia mu i to.
Nie kama, przekonany, e Stark
wie, co zrobi - samo przybycie
szeryfa wystarczao za odpowied.
Zapewne
chcia
si
tylko
przekona, czy szeryf okae si na
tyle gupi, eby oszukiwa.

Gdy
skoczy,
Stark
powiedzia:
- W porzdku, gra. Szeryfie
Alanie, masz szans walczy o
przeycie caego nastpnego dnia.
Teraz
suchaj,
powiem
ci
dokadnie, co zrobimy, kiedy
dzieciaki si napchaj.

7
- Na pewno wiesz, co masz
gada? - powtrzy pytanie Stark.
Stali we frontowym holu w pobliu
jedynego czynnego telefonu.

- Tak.
- I nie bdziesz prbowa
przemyci dyspozytorce adnej
ukrytej wiadomoci?
- Nie.
- To dobrze - powiedzia
Stark. - To dobrze, bo wybraby
najgorszy moment na zabaw w
piratw. Albo rozbjnikw. Nie
zapominaj, jeste ju dorosy. Kto
na pewno ucierpiaby z powodu
twoich figli.
- Wolabym, eby da na
chwil spokj z tymi grobami.

Umiech George'a urs.


Nabra koszmarnej okazaoci.
Stark wzi ze sob Williama, eby
by pewnym posuszestwa Lizy.
Poechta niemowl pod pach.
- Nie potrafi - odpar. Kiedy czowiek postpuje wbrew
swojej naturze, ma zaparcia.
Telefon sta na stoliku przy
szerokim oknie. Alan, podnoszc
suchawk, omit spojrzeniem
zalesiony stok. Szuka wrbli, ale
nie ujrza adnego. Przynajmniej na
razie.

- Za czym spozierasz, stary


koniu?
- Co? - Obejrza si na
Starka. Pozbawione wyrazu oczy
spoglday z gnijcych oczodow.
- Syszae. - Stark wskaza
rk podjazd i toronado. - Nie
patrzye
tak,
jak czowiek
zwyczajnie gapi si przez okno, bo
ma je przed nosem. Miae wyraz
twarzy faceta, ktry oczekuje, e
co zobaczy. Chc wiedzie co.
Alan poczu w krgosupie
zimny wyk obkaczego strachu.

- Spodziewam si Thada usysza swj spokojny gos. Thada. Tak samo jak ty. Powinien
niedugo przyjecha.
- Rozumiesz, e nie
powiniene nic ukrywa. Hm? Stark unis Williama troch wyej.
Przesuwa luf w gr i w d po
krgym
brzuszku.
askota.
William zachichota i agodnie
poklepa gnijcy policzek, jakby
mwi: przesta, nie gliglaj... ale
dopiero za chwileczk, bo to
milutkie.

- Rozumiem - powiedzia
Alan i usiowa przekn lin.
Mia sucho w ustach.
Stark poaskota pistoletem
maleki podbrdek. Niemowlak
zamia si.
Jeli Liza wyjdzie z kuchni
i zobaczy, co on wyczynia,
oszaleje - spokojnie pomyla
Alan.
- Jeste pewien, e niczego
nie kryjesz, szeryfie Alanie? Nic na
mnie nie szykujesz?
- Nic - odrzek Alan. Tylko

wrble siedz w lesie i przy domu


Williamsw. - Nic na ciebie nie
szykuj.
- W porzdku. Wierz ci.
Przynajmniej na razie. Teraz do
rzeczy, zaatwmy nasze sprawy.
Alan wykrci numer biura
szeryfa okrgu Castle. Stark
przysun si blisko - tak blisko, e
od jego gnilnej woni Alanowi
zebrao si na wymioty - i sucha.
Sheila Brigham podniosa
suchawk od razu.
- No, cze, Sheila - tu

Alan. Jestem nad jeziorem.


Prbowaem porozumie si przez
radio, ale wiesz, jaka std jest
czno.
- adna - powiedziaa i
rozemiaa si.
Stark by rozbawiony.

8
Kiedy mczyni wyszli z
kuchni, Liza wycigna szuflad i
wyja najduszy n. Zerkna w
kierunku holu wiedzc, e Stark w
kadym momencie moe si zjawi

i sprawdzi, co ona robi. Ale jak do


tej pory wszystko byo w porzdku.
Syszaa, jak rozmawiaj. Stark
mwi co o sposobie patrzenia
Alana przez okno.
Musz
to
zrobi
pomylaa - i to wasnymi siami.
On nie odrywa oczu od Alana, a
jeli nawet uda mi si szepn co
Thadowi, to tylko pogorszy
spraw... bo on ma dostp do
umysu Thada.
Trzymajc
Wendy
na
rkach, zdja buty i szybko

przemkna boso do bawialni.


Podesza do sofy, z ktrej mona
byo obserwowa jezioro. Wsuna
n pod falban tapicerki... ale nie
za gboko. Gdy sidzie na sofie,
bdzie miaa go w zasigu rki.
A jeli sid na sofie razem
z George'em Starkiem, bdzie miaa
George'a w zasigu rki.
Mog go do tego skoni pomylaa, szybko wracajc do
kuchni. - A tak, mog. Podobam mu
si. To okropne... ale nie tak
okropne,
eby
tego
nie

wykorzysta.
Wesza
do
kuchni
spodziewajc
si
Starka,
umiechajcego si szeroko tym
swoim strasznym, znieksztaconym
umiechem, wystawiajcego resztki
zbw na pokaz. Ale pomieszczenie
byo puste. Gos Alana, mwicego
do telefonu, nadal dobiega z holu.
Wyobrazia sobie Starka stojcego
obok szeryfa i wsuchanego w
rozmow. Wic przynajmniej to si
udao. Pomylaa: Przy odrobinie
szczcia George Stark bdzie

trupem, zanim Thad przyjedzie.


Nie chciaa, eby doszo do
ich spotkania. Nie rozumiaa
dokadnie, dlaczego tak bardzo chce
temu zapobiec, ale wiedziaa jedno:
lkaa si, e wsppraca moe si
uda, a jeszcze bardziej lkaa si
owocw ewentualnego sukcesu.
W kocu tylko jedna osoba
moe sobie roci prawo do
dwoistych osobowoci
Thada
Beaumonta i George'a Starka. Tylko
jedna fizyczna istota moe przey
to podstawowe rozdarcie. Jeli

Thad faktycznie zdoa popchn


Starka, jeli Stark zacznie sam
pisa, czy jego rany i wrzody
zaczn si goi?
Liza uwaaa, e tak.
Uwaaa nawet, e Stark moe
przybra oblicze i posta jej ma.
A potem jak dugo potrwa
(zakadajc, e Stark zostawi ich
przy yciu i uda mu si zbiec), nim
pierwsze wrzody poka si na
twarzy Thada?
Chyba niezbyt dugo. I
bardzo wtpliwe, czy Stark kiwnie

palcem, eby uratowa Thada przed


gniciem i kompletnym rozkadem.
Thad zapodzieje wszystkie swoje
radosne myli.
Liza wsuna stopy w
obuwie i zacza sprzta po
wczesnej kolacji blinit. Ty
draniu - mylaa cierajc lad, a
potem puszczajc gorc wod do
zlewu.
Ty jeste
tylko
pseudonimem, ty jeste tylko
intruzem, nie mj m. Nalaa do
zlewu pynu do zmywania naczy i
podesza do drzwi bawialni

sprawdzi, co porabia Wendy.


Czogaa si po pododze. Zapewne
poszukiwaa
braciszka.
Za
przeszklonymi
rozsuwanymi
drzwiami wieczorne soce sao
jasnoty szlak po niebieskich
wodach jeziora Castle.
Tu nie twoje miejsce.
Jeste potwornoci, obelg dla oka
i umysu.
Popatrzya na sof. Dugi
ostry n, ukryty pod siedzeniem,
lea w zasigu rki.
Ale ja mog zaprowadzi z

tob porzdek. I jeli Bg pozwoli,


zaprowadz.

9
Smrd Starka naprawd
dawa si Alanowi we znaki szeryf obawia si, e lada chwila
rzygnie, ale usiowa nie da nic
pozna po sobie.
- Czy Norris Ridgewick
jeszcze nie wrci, Sheilo?
Stark zacz znw askota
Williama czterdziestkpitk.
- Przykro mi Alanie, jeszcze

nie.
- Jeli przyjedzie, powiedz
mu, eby przej dowdztwo. Do tej
pory szefuje Clut.
- On...
- Wiem, koczy zmian.
Miasto bdzie musiao dorzuci
troch za nadgodziny. Keeton
obtacuje mnie, ale co ja poradz?
Utknem. Radio nie dziaa, a
ganik korkuje si*, kiedy tylko
krzywo spojrzysz na wz. Dzwoni
od Beaumontw. Policja stanowa
chciaa, ebym si tu rozejrza, ale

to faszywy alarm.
- Szkoda. Mam da komu
zna? Stanowej?
Alan popatrzy na Starka.
Sprawia wraenie, e obchodzi go
tylko askotanie wierzgajcego,
rozanielonego
chopczyka.
Obojtnie kiwn Alanowi gow.
- Tak. Zadzwo do koszar w
Oxfordzie. Chyba skocz do tej
budki, w ktrej sprzedaj kurczaki
na wynos, a potem wrc i rozejrz
si raz jeszcze. Jeli uda mi si
uruchomi wz. Jeli nie, to zajrz

Beaumontom
do
spiarni.
Przygotujesz za mnie notatk
Sheilo?
Raczej poczu, ni zobaczy,
e Stark sztywnieje. Wylot lufy
znieruchomia na wysokoci ppka
Williama. Alanowi pot ciek
powoli zimnymi kroplami po klatce
piersiowej.
- Jasne, Alanie.
- Po tym gociu naleaoby
oczekiwa inwencji. Chyba potrafi
znale
lepszy schowek na
zapasowy klucz ni miejsce pod

somiank.
Sheila Brigham zamiaa
si.
- Ju pisz.
Wylot lufy drgn i William
znw
zachichota. Alan si
rozluni.
Powinnam
prosi
Henry'ego Paytona?
- Mhm. Jak go nie bdzie, to
pro Danny'ego Eamonsa.
- W porzdku.
- Dziki, Sheilo. Stanowa
znw zawraca cztery litery. Nic

wicej. Trzymaj si ciepa.


- Ty te, Alanie.
Odoy
agodnie
suchawk.
- W porzdku? - spyta.
- Bardzo w porzdku odpowiedzia Stark. - Szczeglnie
podoba mi si ten fragment o
kluczu pod somiank. To ten
dodatkowy smaczek, ktry znaczy
tak wiele.
- Ale z ciebie menda - rzek
Alan. By zaskoczony wasn
reakcj. Biorc pod uwag

okolicznoci, nie odezwa si


najmdrzej.
Stark te go zaskoczy.
Rozemia si.
- Nikt za mn nie przepada,
co, szeryfie Alanie?
- Nikt.
C,
nie
szkodzi.
Wystarczy mi uczucie, jakie mam
do siebie. Pod tym wzgldem
jestem
autentycznym
przedstawicielem Nowego Wieku*.
Najwaniejsze, e tak nam tu
dobrze. Wszystko uoy si

piewajco. - Owin przewd


telefoniczny wok rki i wyrwa z
gniazdka.
- Pewnie tak - powiedzia
Alan, ale nie by o tym przekonany.
Zaszyfrowa wiadomo starannie,
zbyt starannie, eby Stark, ktry
zapewne wierzy, i wszyscy
gliniarze na pnoc od Portlandu to
banda zaspanych bcwaw, mg
j wyowi. Dan Eamons zapewne
nie zwrci na ni uwagi. Jemu
trzeba by podoy bomb pod
dup, eby si ruszy. Ale Henry

Payton? Alan wcale nie by tak


przekonany, e Henry kupi bez
zastrzee wiadomo, i Alan
szukajc
mordercy
Homera
Gamache'a zadowoli si jednym
pobienym spojrzeniem, a potem
pojecha na kurczaka z rona. Henry
moe wyczu pismo nosem.
Alan patrzy na Starka
askoczcego
niemowl
luf
pistoletu i zastanawia si, czy
chce,
eby
Henry
bysn
domylnoci. Nie wiedzia.
- Co teraz? - zapyta Starka.

Ten
nabra
gboko
powietrza w puca i z widoczn
przyjemnoci
popatrzy
na
osonecznione drzewa.
- Spytamy Bethie, czy
mogaby
nam
przyszykowa
areko. Jestem godny! Nie ma to
jak ycie na wsi, co, szeryfie
Alanie! Niech mnie pokrci, jeli
kami!
- Dobra - powiedzia Alan.
Ruszy do kuchni, ale Stark zapa
go za rami.
- Ten tekst z zakorkowanym

ganikiem. To nie miao adnego


specjalnego znaczenia?
- Nie - odpar Alan. - To
tylko kolejny... jak to nazwae?...
dodatkowy smaczek, ktry znaczy
tak wiele. Kilka naszych wozw
przegrzewao si tego roku.
- Lepiej, eby to bya
prawda. - Stark patrzy na Alana
trupimi oczami. Z kcikw sczya
si ropa. Cieka po obu stronach
zdeformowanego nosa jak kleiste
krokodyle zy. - Szkoda byoby
skrzywdzi ktrego dzieciaczka,

bo nie moge si powstrzyma,


eby nie odegra spryciarza. Thad
nie pocignie nawet na p pary,
kiedy si dowie, e musiaem
rozwali jedno z jego blinit, eby
ci przyhamowa. - Umiechn si
i wcisn luf pistoletu w pach
Williama. Maluch zachichota i
zacz si wierci. - Milutki jak
koteczek, co nie?
Alan przekn lin. Mia
wraenie, e w gardle utkwia mu
wielka wyschnita purchawka.
- Kiedy to robisz, jestem

zdenerwowany jak wszyscy diabli,


kole.
- Nie krpuj si. Denerwuj
si dalej - umiechn si Stark. Jestem taki facet, ktry lubi, jak inni
si przy nim denerwuj. Zjedzmy
co, szeryfie Alanie. Ten malec
zaczyna tskni za siostrzyczk.
Liza podgrzaa Starkowi
talerz
zupy
w
kuchence
mikrofalowej. Zaproponowaa mu
najpierw normalny obiad, ale,
potrzsn gow, umiechn si i
bez wysiku wyj z dzisa zgniy

zb. Wrzuci go do kosza na mieci.


Liza odwrcia wzrok.
Zacisna mocno usta. Twarz jej
zesztywniaa
w
grymasie
obrzydzenia.
- Nie przejmuj si - rzek
pogodnie. - Niezadugo zby mi si
poprawi. Niezadugo wszystko mi
si poprawi. Papcio jest ju blisko.
Pi jeszcze zup, kiedy w
dziesi minut pniej Thad
przyjecha
volkswagenem
Rawliego.

ROZDZIA
DWUDZIESTY PITY

Stalowa maszyna
1
Letni dom Beaumontw sta
o mil od skrzyowania Traktu do
Jeziora z drog nr 5, ale Thad
zatrzyma
samochd
po
przejechaniu
zaledwie
jednej
dziesitej dystansu. Wytrzeszczy
oczy z niedowierzaniem.

Wszdzie siedziay wrble.


Ga kadego drzewa,
kady kamie, kady spachetek
otwartej
przestrzeni
pokryy
wrble. wiat przybra groteskowe,
widmowe oblicze. Wygldao to
tak, jakby kawaek stanu Maine
opierzy
si.
Droga
znika.
Zupenie. Na jej miejscu wyrs
dywan niemych cinitych wrbli.
Po jego obu stronach stay
przecione drzewa.
Gdzie trzasna ga. Poza
tym
sycha
byo
tylko

volkswagena. Nim Thad ruszy w


podr, tumik ju by w aosnym
stanie. Teraz kompletnie przesta
funkcjonowa. Silnik pierdzia i
wy, od czasu do czasu strzela w
ganik. Te haasy powinny od razu
poderwa monstrualne stado, ale
ptaki nie ruszay si.
Chmara ptakw zasiada
niecae dwanacie stp od miejsca,
w
ktrym
Thad
zatrzyma
samochd, przerzuciwszy grub
dwigni zmiany biegw na luz.
Linia demarkacyjna bya jak

zaznaczona linijk.
Od lat nikt nie widzia
takiego stada ptakw - pomyla.
To jest jak z powieci Daphne du
Maurier.
Wrbel sfrun na mask
volkswagena. Wydawao si, e
patrzy na kierowc. Thad czu w
czarnych oczkach przeraajc,
wyzbyt uczu ciekawo.
Jak daleko si rozsiady? zastanawia si. - A do domu?
Jeli tak, to George je zobaczy... i
naley si spodziewa pieka. Jeli

ju si nie rozptao. A nawet jeli


nie rozsiady si tak daleko, to jak
ja si dostan do domu? One nie
siedz na drodze; one s drog.
Ale oczywicie wiedzia,
jak si ma dosta do domu. Musi po
nich przejecha.
Nie - zajcza w mylach. Nie, nie zrobisz czego takiego.
Wyobrania
podsuna
mu
koszmarne obrazy i dwiki; oto
trzeszcz, pkaj tysice ciaek,
strumyki krwi tryskaj spod k,
przemoczone kaki, zlepione pira

obracaj si na oponach.
- Ale zrobi to - zamrucza.
- Zrobi, bo musz. - Niepewny
umiech przelecia mu przez twarz,
przyklei grymas zawzitego, na
wp szalonego skupienia. W tym
momencie dziwnie przypomina
George'a
Starka.
Przesun
dwigni zmiany biegw na jedynk
i zacz nuci Johna Wesleya
Hardinga. Volkswagen zakrztusi
si, mao nie zgas, trzy razy
wystrzeli w ganik, plun kbami
czarnego dymu i ruszy.

Wrbel sfrun z maski i


Thad
wstrzyma
oddech
spodziewajc si, e wszystkie
ptaki wzbij si w powietrze, jak
widzia to podczas transu; ulec
wielk mroczn chmur, ktrej
towarzyszy dwik miniaturowego
huraganu.
Ale nie. Nawierzchnia
przed zderzakiem volkswagena
zacza si wi, porusza. Wrble niektre wrble - wycofay si,
odkrywajc dwa pasy... dokadnie
na szeroko opon samochodu.

- Jezu - szepn Thad.


Znalaz si midzy ptakami.
Przejecha ze wiata, ktry zna, do
wiata obcego, zamieszkanego tylko
przez stranikw granicy midzy
krain ywych a krain umarych.
Przekroczyem lini pomyla,
powoli
sunc
bliniaczymi
torami,
ktre
wyznaczay mu ptaki. - Jestem w
krainie ywych trupw i niech mi
Bg pomoe.
Droga nadal otwieraa si
przed Thadem. Stale mia okoo

dwunastu wolnych stp Traktu.


Podwozie
volkswagena
przejedao
nad
wrblami
stoczonymi midzy koleinami, ale
aden z ptakw nie zgin; Thad,
patrzc w lusterko, nie zauway ani
jednego trupka. Ale trudno byo
oceni co z pewnoci, bo wrble
zasaniay z powrotem tory, tworzc
paski pierzasty kobierzec.
Czu ich zapach - lekki,
nietrway zapach, duszcy jak wo
mczki kostnej. Dawno, bdc
jeszcze chopcem, wcisn twarz w

torebk z drobnym rutem i


wcign gboko powietrze. Ten
zapach by podobny. Nie przykry,
ale intensywny. I obcy. Zacza
gnbi go myl, e tak wielkie masy
ptakw zabior cay tlen z
powietrza, e udusi si, zanim
dotrze na miejsce.
Usysza lekkie TUK - TUK
- TUK nad gow i wyobrazi
sobie, e wrble siedzce na dachu
samochodu w
jaki sposb
komunikuj si ze swymi brami,
kieruj nimi, kac odsun si i

stworzy wolne pasy dla k, a


nastpnie zawiadamiaj, kiedy
mona bezpiecznie wrci na
poprzednie pozycje.
Wjecha
na
grzbiet
pierwszego wzniesienia i popatrzy
w d na dolin wrbli wszechobecnych wrbli, wrbli
zasaniajcych
kady
obiekt,
siedzcych na kadym drzewie.
Zmieniay krajobraz w ptasi krain
rodem z koszmarnego snu. Sam nie
potrafiby sobie czego takiego
wyobrazi, wic i nie potrafi w

aden sposb obj rozumem tego,


co widzi.
Poczu, e zaraz zemdleje, i
z caej siy uderzy si w policzek.
W porwnaniu z ostrym rykiem
silnika
volkswagena
zrobi
niewielki haas, ale ujrza, jak przez
masy ptakw przebiega fala... fala
przypominajca drenie.
Nie potrafi zjecha w d.
Nie potrafi.
Musisz. Ty o nas wiesz. Ty
nas
sprowadzasz.
Ty
nami
rzdzisz.

A poza tym - dokd mia si


uda? Przypomnia sobie sowa
Rawliego: Uwaaj, Thaddeusu.
Bardzo uwaaj. aden czowiek nie
rzdzi
posacami
wiata
pozagrobowego. Jeli ju, to na
krtko. Przypumy, e sprbuje
wycofa si do drogi nr 5. Ptaki
pozwalay mu jecha w przd... ale
raczej nie dadz jecha w ty.
Lepiej ju nie zmienia zdania.
Konsekwencje
byyby
niewyobraalne.
Thad potoczy si w d... i

ptaki rozsuny si.


Nigdy nie potrafi dokadnie
przypomnie sobie dalszego cigu
tej podry; kiedy tylko si
skoczya,
umys
litociwie
zacign kurtyn za przeszoci.
Pamita jedynie, e uparcie
powtarza w mylach: To tylko
wrble, na lito bosk... nie
tygrysy, aligatory albo piranie... to
tylko wrble!
To prawda, ale widok takiej
masy wrbli, siedzcych wszdzie,
stoczonych na kadej gazi,

przepychajcych si na kadym
zwalonym pniu... to oddziaywao
na umys. To sprawiao bl
umysowi.
Po p mili Trakt do Jeziora
ostro zakrca i z lewej wyaniao
si boisko szkolne... tylko e teraz
si nie wyonio. Boisko przepado.
Boisko byo czarne od wrbli.
To sprawiao bl umysowi.
Ile? Ile milionw? A moe
miliardw?
W
lesie
zatrzeszczaa
kolejna ga. Pka z hukiem

dalekiego gromu. Min dom


Williamsw.
Ich
budowla,
wzniesiona na planie litery A,
wygldaa jak pierzasty garb. Thad
nie mia pojcia, e wz patrolowy
Alana
Pangborna
stoi
na
podjedzie, widzia tylko puszysty
wzgrek.
Mija domy Saddlerw.
Massenburgw. Payne'w. Innych
wacicieli nie zna albo nie
pamita. I wtem, czterysta jardw
przed jego domem, ptasi kobierzec
urywa si. Do pewnego miejsca

wrble stanowiy cay wiat; sze


cali dalej nie byo ani jednego.
Jeszcze raz odnis wraenie, e
kto wyznaczy na trakcie granic
linijk. Ptaki odskakiway i
odfruway na boki, odsaniajc pasy
dla k, ktre teraz poczyy si z
nag gruntow nawierzchni Traktu
do Jeziora.
Thad wjecha na nagi Trakt.
Nagle zatrzyma wz, otworzy
drzwi i zwymiotowa na ziemi.
Stkn i ramieniem otar zimny pot
z czoa. Przed sob na obu

poboczach mia puste drzewa. Z


lewej strony jasnoniebieskimi
falami mrugao jezioro.
Obejrza si do tyu i
zobaczy czarny, milczcy wiat.
Psychopompowie
pomyla. - Niech si Bg nade mn
zlituje, jeli to le pjdzie, jeli on
zdobdzie wadz nad ptakami.
Niech Bg zlituje si nad nami
wszystkimi.
Zatrzasn drzwi. Zamkn
oczy.
We si w gar, Thad.

Nie po to tyle przeszede, eby


teraz wszystko spieprzy. We si
w gar. Zapomnij o wrblach.
Nie potrafi o nich
zapomnie! - zapia mu jaki gos w
gowie. Ten gos niezdecydowania
by przeraajcy, urga zdrowemu
rozsdkowi,
doprowadza
do
obdu. - Nie potrafi! Nie
potrafi!
Ale potrafi. I wemie si w
gar.
Wrble czekay. On te
moe zaczeka. Zaczeka, a

nadejdzie
waciwy
moment.
Bdzie wiedzia, kiedy nadejdzie.
Zrobi co trzeba. Jeli nie dla siebie,
to dla Lizy i blinit.
Wyobra sobie, e to
powie. Powie, ktr piszesz.
Powie, w ktrej nie wystpuj
ptaki.
- Dobra - zamrucza. Dobra, sprbuj.
Uruchomi
samochd.
Zacz nuci pod nosem Johna
Wesleya Hardinga.

Thad wyczy silnik - zgas


wraz z ostatnim, triumfalnym
strzaem w ganik - i powoli
wysiad
z
samochodziku.
Przecign si. George Stark,
trzymajc Wendy na rce, wyszed
na werand. Stan naprzeciw
Thada.
Rwnie si przecign.
Liza, stojca obok Alana,
poczua, e ronie w niej krzyk. Nie
w gardle. W gowie. Chciaa za
wszelk cen oderwa wzrok od
tych dwch mczyzn - i nie moga.

Obserwujc
ich
miaa
wraenie, e patrzy na jednego
czowieka przecigajcego si
przed lustrem.
W niczym nie byli do siebie
podobni - nawet pomijajc coraz
szybszy rozkad Starka. Thad by
szczupy i niady, Stark barczysty i
mimo opalenizny (cho niewiele jej
zostao) mia jasn karnacj. A
jednak przypominali
lustrzane
odbicia. Byo to niesamowite
wanie dlatego, e przeraone,
protestujce oko nie mogo znale

ani
jednej
wsplnej
cechy.
Podobiestwo istniao sub rosa,
gboko ukryte, ale byo tak ywe,
e
a
uderzajce:
nawyk
krzyowania
stp
podczas
przecigania si, rozprostowywanie
palcw po opuszczeniu rk, lekkie
zmarszczenie powiek.
Rozlunili si dokadnie w
tym samym momencie.
- Cze, Thad. - Stark by
prawie zawstydzony.
Cze,
George
powiedzia obojtnie Thad. - Jak

rodzina?
Dzikuj,
niele.
Naprawd to zrobisz? Jeste
gotw?
- Tak.
Gdzie bliej drogi nr 5
zatrzeszczaa ga. Wzrok Starka
skoczy w tym kierunku.
- Co to byo?
- Ga - odpar Thad. George, cztery lata temu przeszo
tdy tornado. Wci jeszcze
odpadaj
uschnite
gazie.
Przecie wiesz o tym.

Stark

kiwn

twierdzco

gow.
- Jak si czujesz, stary
koniu?
- W normie.
- Nastroszye si troch. Oczy Starka biegay po twarzy
Thada. Thad czu, jak usiuj
wedrze si gbiej, pozna myli.
- A ty nie wygldasz za
piknie.
Na to Stark si rozemia
ponuro.
- Chyba nie.

- Dasz im spokj? - zapyta


Thad. - Jeli zrobi to, czego ode
mnie dasz, naprawd odczepisz
si od nich?
- Tak.
- Daj sowo.
- W porzdku - powiedzia
Stark. - Masz je. Sowo mczyzny
z Poudnia, a to co, czego si nie
rzuca na wiatr. - Sztuczny, niemal
groteskowo brzmicy akcent znik.
Stark przemawia z niewymuszon,
zowieszcz
godnoci.
Dwaj
mczyni stali twarz w twarz.

Blask pnego popoudnia by tak


jasny, tak zocisty, e wydawa si
nierealny.
- Dobra - rzek Thad po
dugiej chwili i pomyla: On nie
wie. Naprawd nie wie. Wrble...
nadal s dla niego tajemnic. Ten
sekret jest mj. - Kupujemy.

3
Podczas
kiedy
dwaj
mczyni
rozmawiali
przy
drzwiach, Liza uwiadomia sobie,
e wanie miaa idealn okazj

powiadomi Alana o nou pod


kanap... i zmarnowaa szans.
A moe jednak nie?
Odwrcia si do Alana i w
tym momencie Thad zawoa:
- Lizo!
Odezwa
si
ostrym,
rozkazujcym tonem. Rzadko go
uywa. Wydao si jej, e Thad
wie, co zamierzaa zrobi... i nie
chcia,
eby
to
zrobia.
Niemoliwe.
Oczywicie,
e
niemoliwe! Na pewno? Nie
wiedziaa. Nic ju nie wiedziaa.

Spojrzaa na ma. Stark


wanie podawa mu niemowl.
Thad przytuli Wendy, ktra obja
tat za szyj tak serdecznie, jak
obejmowaa Starka.
Teraz! - wrzasna w
mylach Liza. - Teraz mu powiedz!
Powiedz, niech ucieka! Teraz, kiedy
mamy blinita!
Ale Stark za to mia bro.
adne z nich nie biegao szybciej
od wystrzelonego pocisku. I znaa
Thada
wietnie.
Nigdy
nie
powiedziaaby tego gono, ale

pomylaa, e najprawdopodobniej
zapltaby si we wasne nogi.
Poza tym Thad znalaz si
teraz bardzo blisko i nie moga si
oszukiwa, e nie rozumie wyrazu,
jaki ma w oczach.
Nie wtrcaj si, Lizo komunikowa onie. - To moja
rozgrywka.
Obj j i rodzina zczya
si w niezgrabnym, ale gorcym,
czteroosobowym ucisku.
- Lizo - mwi caujc
zimne wargi ony. - Lizo, Lizo, tak

mi przykro, tak mi przykro z


powodu tego wszystkiego. Wcale
nie chciaem, eby si to
wydarzyo.
Nie
wiedziaem.
Mylaem, e to jest.;. niegrone. e
to art.
ciskaa go, caowaa,
zimne wargi rozgrzeway si.
W
porzdku
powiedziaa. - I bdzie w porzdku,
prawda, Thad?
- Tak. - Odsun si, aby
mc jej spojrze w oczy - Ju
niedugo.

Pocaowa j jeszcze raz.


Popatrzy na Alana.
Cze,
Alanie.
Umiechn si lekko. - Zmienie
pogld w jakiej sprawie?
- Tak. W wielu sprawach.
Rozmawiaem dzi z twoim starym
znajomym. - Popatrzy na Starka. Twoim te.
Stark podnis resztki brwi.
- Szeryfie Alanie, nie
wydaje mi si, bymy z Thadem
mieli jakichkolwiek wsplnych
przyjaci.

- Ale zaware bardzo


blisk znajomo z tym gociem powiedzia Alan. - Prawd
mwic, to zabi ci raz.
- O czym ty opowiadasz? ostro zapyta Thad.
- Rozmawiaem z doktorem
Pritchardem. Znakomicie pamita
was obu. To bya zupenie
wyjtkowa operacja. Wyci z
twojego mzgu jego. - Ruchem
gowy wskaza Starka.
- O czym ty opowiadasz? zapytaa Liza. Gos zaama si jej

na ostatnim sowie.
Wic Alan powtrzy im to,
co Pritchard opowiedzia jemu...
ale omin kocwk o ataku
wrbli na szpital. Postpi tak,
poniewa Thad nie wspomnia nic o
wrblach... a musia min dom
Williamsw. To sugerowao dwie
moliwoci: albo do przyjazdu
Thada wrble odfruny, albo nie
chcia, eby Stark dowiedzia si o
ich obecnoci.
Alan bardzo dokadnie
przyjrza si Thadowi. Co tam

kombinuje. Boe, spraw, eby to, co


wykombinuje, miao rce i nogi.
Kiedy
Alan
skoczy
opowie, Liza wygldaa na
oszoomion.
Thad
kiwa
potakujco gow. Stark, po ktrym
Alan spodziewa si najmocniejszej
reakcji, przyj histori obojtnie.
Na ruinie jego twarzy dao si
odczyta jedynie rozbawienie.
- To wyjania wiele powiedzia Thad. - Dzikuj ci,
Alanie.
- Mnie to cholernie mao

wyjania! - zawoaa Liza tak


przeraliwie, e blinita zaczy
popakiwa.
Thad popatrzy na George'a
Starka.
Jeste
duchem
powiedzia.
Duchem
niesamowitego rodzaju. Mamy tu
przed oczami ducha. Czy to nie
zadziwiajce?
To
nie
jest
nadprzyrodzony przypadek,
to
nadprzyrodzona epopeja!!
- Nie wydaje mi si, eby to
odgrywao jak rol. - Stark

przeszed
do
porzdku nad
opowieci Alana.
Thad,
opowiedz
im
o
Williamie
Burroughsie. Dobrze go pamitam.
Oczywicie, byem w rodku... ale
suchaem, co mwi.
Liza i Alan spojrzeli
pytajco na Thada.
- Wiesz, o co mu chodzi? zapytaa Liza.
- Oczywicie, e wiem. W
gowie Jacka to co u Placka.
Stark odrzuci w ty gow i
zarechota. Blinita przestay

popakiwa i zamiay si do
wtru.
- A to dobre, stary koniu! To
dooobre!
W
1981
roku
uczestniczyem
w
dyskusji
panelowej z udziaem Burroughsa.
W New School w Nowym Jorku.
Kiedy paday pytania z sali, jaki
chopak zagadn Burroughsa, czy
wierzy w ycie po mierci.
Burroughs powiedzia, e wierzy jego zdaniem kady yje po mierci.
- To ci mdrala! - Stark

umiecha si. - Wyglda, jakby


nie umia zliczy do trzech, a taki
mdrala! No i widzicie? Ta
historyjka z Pritchardem nie ma
adnego znaczenia.
A ma - pomyla Alan,
wpatrujc si uwanie w Thada. Ma wielkie znaczenie. Mwi to
twarz Thada... i obecno wrbli, o
ktrej nie masz pojcia.
Zdaniem Alana, Thad nawet
nie wiedzia, jak grona jest jego
wiedza. Ale nie mieli innej broni.
Alan zdecydowa, e susznie zrobi

ukrywajc kocwk opowieci


Pritcharda... lecz nadal czu si jak
czowiek, ktry usiuje onglowa
wieloma zapalonymi pochodniami
nad przepaci.
- Starczy tego gadu - gadu,
Thad - powiedzia Stark.
Thad kiwn gow.
- Tak. Zupenie wystarczy. Popatrzy na Liz i Alana. - Nie
chc, eby ktre z was odwayo
si na jaki... hm... wyskok. Zrobi
to, czego on ode mnie da.
- Thad! Nie moesz tego

zrobi! Nie rb tego!


- Ciii - pooy Lizie palec
na ustach. - Mog i zrobi. adnych
sztuczek,
adnych
efektw
specjalnych. - Przechyli na bok
gow, wskazujc Starka. - Mylisz,
e on jest przekonany, i to
zaskoczy? Wcale nie. On tylko ma
tak nadziej.
- Zgadza si - powiedzia
Stark. - Nadziejo, jutrzenko
wieczna, w cycach ludzkoci
ukryta*. - Zamia si. mia si jak
kompletny obkaniec i Alan

zrozumia, e Stark te ongluje


gorejcymi
pochodniami
nad
przepaci.
Ktem oka zauway nagy
ruch. Odwrci lekko gow. Za
przeszklonymi drzwiami bawialni,
po zachodniej stronie domu, na
balustradzie
werandy
usiad
wrbel. Doczy do niego drugi.
Trzeci. Alan popatrzy na Thada.
Oczy pisarza drgny. Te zobaczy
ptaki? Tak. Wic Alan mia racj.
Thad wiedzia... ale nie chcia, eby
wiedzia Stark.

- Nasza dwjka popisze


troch, a potem si poegnamy powiedzia Thad. - Tak to bdzie
wygldao, prawda, George?
- Masz to u mnie jak w
banku, facet.
- Wic powiedz mi - Thad
zwrci si do Lizy. - Czy co
ukrywasz? Co wpado ci do
gowy? Masz jaki plan?
Wpatrywaa si z rozpacz
w mowskie oczy, niewiadoma,
e pomidzy nimi William i Wendy
trzymaj si za rczki i patrz na

siebie rozradowani, jak krewni,


ktrzy dawno stracili siebie z oczu i
teraz przypadkowo si spotkali.
Chyba nie mwisz tego
powanie? - pytaa wzrokiem. - To
sztuczk, prawda? Sztuczka, ktra
ma upi jego podejrzenia?
Nie - odpowiedziay szare
oczy Thada. - Mwi dokadnie to,
co myl. To, czego chc.
Ale czy poza tym nie byo w
jego oczach czego jeszcze? Czego
ukrytego tak gboko, e tylko ona
potrafia to dojrze?

Ju ja si nim zajm,
kochana. Wiem jak. Dam sobie
rad.
Och, Thad, mam nadziej,
e si nie mylisz.
- Pod kanap jest n powiedziaa powoli, nie odrywajc
oczu od jego twarzy. - Wziam go
z kuchni, podczas kiedy Alan i... i
on telefonowali z holu.
- Lizo, na Boga! - prawie
wrzasn Alan. Dzieci podskoczyy.
Prawd mwic, wcale nie by tak
przejty, jak mona by sdzi po

gosie. Doszed do wniosku, e jeli


mog unikn totalnego horroru,
odpowiedzialno
za
fina
spoczywa na Thadzie. On stworzy
Starka; on bdzie musia go
zniszczy.
Liza obejrzaa si na Starka.
Znienawidzony umiech wypeza
mu na resztki twarzy.
- Wiem, co robi powiedzia Thad. - Zaufaj mi,
Alanie. Lizo, id i wyrzu n z
werandy.
Mam tu do odegrania

pewn rol - pomyla Alan. - Ma


rol, ale nie zapominajmy tego, co
w college'u mwi facet od
dramatu: nie ma maych rl, s tylko
mali aktorzy.
- Ty sobie wyobraasz, e
on nas zostawi w spokoju?! zapyta z niedowierzaniem. - e
zniknie za wzgrkiem dyndajc
siurkiem
jak
jagnitko
niewinitko?!
Chopie,
zwariowae.
- Pewnie zwariowaem powiedzia Thad i zamia si. Ten

miech w niesamowity sposb


przypomina miech Starka rozbawienie faceta, ktry taczy na
skraju urwiska. - On jest wariatem,
a przecie wyszed ze mnie, co nie?
Jak jaki tandetny demon z czoa
trzeciorzdnego Zeusa. Ale ja
wiem, jak to powinno si potoczy.
- Odwrci si i po raz pierwszy od
przyjazdu popatrzy Alanowi prosto
w oczy. Dugo i z powag. - Ja
wiem, jak to powinno si potoczy!
- powtrzy powoli i z wielkim
naciskiem. - Ruszaj si Lizo.

Alan
chrzkn,
jednoznacznie dajc wyraz swemu
obrzydzeniu, i odwrci si
plecami, jakby chcia odci si od
nich wszystkich.
Czujc si jak we nie Liza
przesza przez bawialni, uklka i
wycigna n spod kanapy.
- Uwaaj z tym dingsem powiedzia Stark. By bardzo
czujny, bardzo powany. - Gdyby
twoje dzieci mogy mwi,
powiedziayby ci to samo.
Obejrzaa si, odgarna z

czoa wosy i zobaczya, e Stark


celuje pistoletem w Thada i
Williama.
- Uwaam cay czas! zawoaa
drcym,
uraonym
gosem, bliska ez. Rozsuna
przeszklone drzwi i wysza na
werand. Na balustradzie siedziao
teraz p tuzina wrbli. Gdy Liza
si zbliya, rozdzieliy si na dwie
rwne grupki, ale nie odleciay.
Alan po kolei popatrzy na
wszystkich.
Liza
przystana,
zastanawiaa si chwil nad

ptakami, n trzymajc w palcach.


Czubek ostrza mierzy w podog
werandy jak oowianka.
Thad obserwowa on z
napiciem.
Stark patrzy uwanie na
Liz, ale w jego oczach nie byo
zaskoczenia ani podejrzliwoci.
Alana przeszya myl: On ich nie
widzi! Nie pamita, co pisa na
cianach, i nie widzi wrbli! Nie
wie, e tu s!
Nagle uwiadomi sobie, e
z butwiejcej twarzy Starka

spokojnie
na
spogldaj
dociekliwe oczy.
- Co si tak na mnie gapisz?
- zapyta Stark.
- Chc dobrze zapamita,
jak wyglda prawdziwa ohyda powiedzia Alan. - Moe kiedy
bd mia ochot opowiedzie o
tym wnukom.
- Jak nie bdziesz, kurwa,
trzyma jzyka za zbami, to nie
doczekasz wnukw. Moesz zaraz
mie je z gowy. Lepiej przesta si
gapi, szeryfie Alanie. To po prostu

gupie z twojej strony.


Liza cisna dugi n poza
balustrad. Kiedy usyszaa, jak
lduje w krzakach dwadziecia pi
stp niej, zacza paka. Dopiero
wtedy.

4
- Wszyscy adujemy si na
gr - powiedzia Stark. - Tam
gdzie gabinet Thada. Sdz, e
chciaby zasi do maszyny, co,
stary koniu?
- Nie w tym wypadku -

odrzek Thad. - Sam wiesz, jak jest.


Umiech wykrzywi spkane
wargi.
- Wiem?
Thad
wskaza
szereg
owkw w kieszeni na piersi.
- Takich uywam, kiedy
znw chc wej w kontakt z
Alexisem Maszyn i Jackiem
Rangelym.
Stark
czu
si
mile
poechtany.
Sprawiao
to
absurdalne wraenie.
- Taaa... pasuj ci, co nie?

Zdawao mi si, e tym razem


chcesz to inaczej machn.
- Nic inaczej, George.
- Przywiozem wasne. Trzy
pudeka. Szeryfie Alanie, bd
grzecznym chopcem, skocz do
mojego wozu i przynie pisada. S
w schowku kierowcy. A my
zajmiemy si maluszkami. Popatrzy na Thada, wybuchn
swoim wariackim miechem i
potrzsn gow. - Ale z ciebie
uparte psisko!
- Zgadza si, George. - Thad

umiecha si lekko. - Psisko ze


mnie. I z ciebie. A starego psa
nowej sztuczki nie nauczysz.
- Palisz si do tego, co,
koniu? Mw co chcesz, ale a ci
apy swdz. Widz to po twoich
oczach. Bardzo chcesz.
- Tak - bez ogrdek przyzna
Thad. I Alan poczu, e nie kamie.
- Alexis
Maszyna
powiedzia Stark. te oczy
byszczay.
- Zgadza si - przytakn
Thad. Teraz jemu wzrok zabysn.

- Tnij go. Tnij na moich oczach.


- I o to chodzi! - zawoa
Stark i zacz si mia. - Chc
widzie, jak broczy krwi. Nie ka
sobie dwa razy powtarza!
Obaj rechotali.
Liza przeniosa wzrok z
Thada na Starka i z powrotem na
ma. Krew odpyna jej z twarzy.
Nie widziaa rnicy midzy tymi
dwoma. Nagle skraj przepaci
znalaz si blisko jak nigdy do tej
pory.

Alan poszed po owki.


Wsadzi gow do samochodu tylko
na chwil, ale wydao mu si, e
trwao to znacznie duej. Czu si
lekko otumaniony. Grzebic w
toronado Starka mia wraenie, e
zaglda do pokoiku na poddaszu, w
ktrym
kto
wyla
butelk
chloroformu.
To odr jego snw pomyla. - Oby nigdy nie
nawiedzi mnie aden.
Chwil sta obok czarnego
wozu, trzymajc w rku pudeka

owkw firmy Berol, i patrzy na


podjazd.
Zjawiy si wrble.
Podjazd znik pod ywym
dywanem. Ldoway kolejne ptaki.
Las roi si ju od nich. Ldoway i
w upiornej ciszy patrzyy na Alana.
ywa, ogromna niewiadoma.
Przybyy
po
ciebie,
George - pomyla i ruszy do
domu. W poowie drogi zatrzymaa
go nieprzyjemna myl.
A moe przybyy po nas?
Dugo patrzy na ptaki, ale

e nie zdradziy mu sekretu, wszed


do rodka.

6
- Na gr! - powiedzia
Stark. - Ty pierwszy, szeryfie
Alanie. Podejd do tylnej ciany
sypialni. Stoi tam serwantka pena
zdj, szklanych przyciskw do
papieru i rnych bibelotw. Kiedy
naciniesz j z lewej strony, obrci
si. Gabinet Thada jest za ni.
Alan popatrzy na pisarza.
Ten kiwn gow.

- Jak na faceta, ktry nigdy


tu nie by - odezwa si Alan cholernie duo wiesz o tym domu.
- Ale byem - odrzek z
namaszczeniem Stark. - Byem tu
czsto. We snach.

7
W dwie minuty pniej
zgromadzili si przy niezwykych
drzwiach
gabineciku
Thada.
Pchnita serwantka obrcia si na
osiowym trzpieniu i ukazao si
wejcie
do
pomieszczenia

przedzielonego teraz szafk. Nie


byo w nim okien.
Wybij mi tu okno powiedzia Lizie Thad - a napisz
dwa sowa i potem bd dwie
godziny wyglda przez to drastwo
i gapi si na przepywajce dki.
Lampa
na
ruchomym
ramieniu, z ostr halogenow
arwk, rzucaa na blat krg
biaego wiata. Za biurkiem stay
obok siebie fotel gabinetowy i
skadane turystyczne krzeso, przed
nimi leay obok siebie na pulpicie

dwa zeszyty, na kadym z nich


czekay dwa ostro zatemperowane
owki, czarne piknisie firmy
Berol. Maszyna do pisania firmy
IBM zostaa wyczona z kontaktu i
odstawiona w kt.
Thad
sam
przynis
skadane krzeso z szafy ciennej w
holu i pomieszczenie emanowao
teraz szczegln dwoistoci, ktra
dla
Lizy bya
jednoczenie
zaskakujca
i
wyjtkowo
nieprzyjemna.
Objawia
si
bowiem inna wersja tej lustrzanej

kreatury, z ktr zapoznaa si po


przyjedzie Thada. Oto tam, gdzie
zawsze stao jedno siedzisko znalazy si dwa, tam, gdzie
powinno by tylko jedno miejsce do
pracy pisarskiej - pojawiy si
dwa. Urzdzenie do pisania, ktre
kojarzyo si jej z (lepsz) poow
Thada - zostao odsunite, a kiedy
ci dwaj usiedli - Stark w
gabinetowym fotelu Thada, a Thad
w turystycznym krzele - w gowie
Lizy zapanowa kompletny chaos.
Czua si jak podczas ataku choroby

morskiej.
Kady z nich trzyma na
kolanach niemowl.
- Ile mamy czasu, zanim kto
nabierze podejrze i zdecyduje si
tu zajrze? - zapyta Thad Alana.
Szeryf i Liza stali w progu. - Bd
jak
najuczciwszy
i
jak
najdokadniejszy. To nasza jedyna
szansa, musisz mi wierzy.
- Thad, popatrz na niego! wybucha gwatownie Liza. - Nie
widzisz, o co mu chodzi? On nie
chce od ciebie tylko pomocy przy

pisaniu ksiki! On chce ukra


twoje ycie! Czy ty tego nie
widzisz?!
- Ciii - powiedzia. - Wiem,
o co mu chodzi. Od pocztku
wiedziaem. To jedyny sposb.
Wiem, co robi. Ile to potrwa,
Alanie?
Szeryf rozway dokadnie
problem. Powiedzia Sheili, e
jedzie po kurczaka, a poniewa ju
zadzwoni, minie dobra chwila,
zanim dyspozytorka zacznie si
denerwowa.
Sprawy
mog

przybra szybszy obrt, jeli


pojawi si Norris Ridgewick.
- Moe a do telefonu Anne.
Moe duej. Jest on gliniarza
spory kawa czasu. Zahartowaa
si.
Dugie
oczekiwanie
i
mowskie powroty nad ranem to
dla niej nie nowina. - Nie podobao
mu si to, co mwi. Nie tak miaa
by rozegrana ta gra. Ta gra miaa
by rozegrana dokadnie na odwrt.
Oczy Thada przynaglay go
do dalszego mwienia. Stark
wydawa si w ogle nie sucha. Z

niedbale
uoonego
starego
maszynopisu zdj przycisk do
papieru i bawi si nim.
- Myl, e to potrwa co
najmniej cztery godziny. - Doda z
wahaniem: - Moe ca noc.
Dowdztwo zostawiem Andy'emu
Clutterbuckowi, a Clut bynajmniej
nie zapowiada si na ora wydziau.
Jeli kto wyczuje pismo nosem, to
Harrison - facet, ktremu nawiae albo jeden mj znajomek z koszar
policji stanowej w Oxfordzie.
Nazywa si Henry Payton.

Thad popatrzy na Starka.


- Tyle nam wystarczy?
Oczy
Starka,
drogie
kamienie osadzone w zniszczonej
oprawie, byy dalekie i zamglone.
Obandaowana rka bawia si
przyciskiem do papieru. Kiedy go
odoy, umiechn si.
- A co ty mylisz? Wiesz
tyle co i ja.
Thad zastanowi si nad
tymi sowami. Obaj wiemy, o
czym tu mowa, ale chyba aden z
nas nie potrafi wyrazi tego

sowami. Tak naprawd to nie


chodzi o pisanie. Pisanie to tylko
rytualna forma. Mwimy tu o
przekazaniu jakiej paeczki. O
przekazaniu wadzy. A dokadniej
to o wymianie: ycie Lizy i blinit
za... co? Za co dokadnie?
Ale oczywicie wiedzia
za co. Byoby dziwne, gdyby nie
wiedzia, poniewa rozwaa ten
problem zaledwie przed kilkoma
dniami. Stark chcia - nie, da oka. Tego nadliczbowego trzeciego
oka, ukrytego gboko w zwojach

mzgu, ktre potrafio patrze tylko


do wewntrz.
Thad kolejny raz poczu pod
skr mrowienie i zapanowa nad
nim. George, podgldanie jest
nieuczciwie. Ty masz przewag
ogniow;
ja
tylko
stadko
obszarpanych
wrbli.
Wic
podgldanie jest nieuczciwe.
- Myl, e tyle nam
wystarczy. Bdziemy wiedzieli,
kiedy ju to si dokona, prawda?
- Tak.
- Jak na hutawce. Kiedy

jeden koniec podejdzie w gr...


drugi opadnie w d.
- Thad, co ty ukrywasz? Co
ty ukrywasz przede mn?
W
pokoju
zapada
elektryzujca cisza. Gabinecik
nagle wyda si zbyt may, by
pomieci wypeniajce go emocje.
- Mgbym zada ci to samo
pytanie - powiedzia wreszcie
Thad.
- Nie - odpar z wolna
Stark. - Wszystkie moje karty le
na stole. Powiedz mi, Thad. -

Zimna, gnijca rka, nieugita jak


stalowe okowy, uchwycia przegub
Thada. - Co ty ukrywasz?
Thad zmusi si, eby
spojrze Starkowi w twarz. Czu
teraz, mrowienie w caym ciele,
ktre skupiao si w ranie na doni.
- Chcesz wzi si do tej
ksiki czy nie? - zapyta.
Po raz pierwszy Liza ujrzaa
niekamane uczucie na twarzy
Starka - nie, nie na twarzy, w
twarzy. Niezdecydowanie. I lk?
Moe. Moe nie. Ale jeli nawet

nie, lk by tu - tu i czeka na
wejcie.
- Nie przyjechaem tu po to,
eby zje z tob talerz owsianki,
Thad.
- Wic decyduj si powiedzia Thad. Liza usyszaa,
jak kto si zachystuje, i
uwiadomia sobie, e to ona sama.
Stark popatrzy na ni, po
czym wrci wzrokiem do Thada.
- Nie pogrywaj sobie ze
mn, Thad - rzek mikko. - Lepiej,
eby nie pogrywa sobie ze mn,

koniu.
Thad zamia si. Zamia
si gucho, wrcz rozpaczliwe, ale i
z odcieniem rozbawienia. To byo
najgorsze. Ten miech nie by
pozbawiony rozbawienia i Liza
usyszaa w nim George'a Starka,
tak jak zobaczya Thada Beaumonta
w oczach Starka, kiedy ten bawi
si z niemowltami.
- A czemu nie, George?
Wiem, co mam do stracenia. To te
jest wywalone na st. A teraz chcesz gada czy chcesz pisa?

Stark ocenia Thada dug


chwil spojrzeniem cikim i
gronym. Wreszcie si odezwa:
- Aaa, pierdoli to. Do
roboty.
Thad umiechn si.
- Czemu nie?
- Ty i glina, wynocha powiedzia Stark do Lizy. - Zostaj
same chopy. Nie trzeba nam
widowni.
- Zabior dzieci - oznajmia
Liza. Stark rozemia si.
- Dobry kawa, Beth. Ha -

ha. Dzieci to ubezpieczenie. Jak


naklejka na dyskietce, ochrona
przez skasowaniem, co nie, Thad?
- Ale... - zacza Liza.
- W porzdku - uspokoi j
Thad. - Nic im nie bdzie. Podczas
kiedy ja zajm si rozruchem,
George zajmie si nimi. Lubi go.
Nie zauwaya?
Oczywicie,
e
zauwayam - odpara niskim,
penym nienawici gosem.
- Tylko pamitaj, e s z
nami - powiedzia Stark Alanowi. -

Miej to na uwadze, szeryfie Alanie.


Daj sobie spokj w pomysami.
Sprbujesz czego sprytnego i zrobi
si tu Jonestown. Wynios nas
wszystkich nogami do przodu.
Kojarzysz?
- Kojarz.
- Zamknijcie przy okazji
drzwi. - Stark zwrci si do
Thada: - Ju czas.
- Zgadza si - potwierdzi
Thad. Podnis owek. Odwrci
si do Lizy i Alana. Oczy George'a
Starka popatrzyy z twarzy Thada

Beaumonta. - No, ju! Wynocha.

8
Liza zatrzymaa si w
poowie schodw. Alan prawie
wpad na ni. Patrzya na
przeszklone drzwi.
wiat sptasia. Weranda
znika. wiato dnia gaso, stok
schodzcy do jeziora czerni si
ptakami; niebo nad wod krya
pomroka skrzyde. Kolejne zastpy
fruny z zachodu ku domowi
Beaumontw.

- O mj Boe - powiedziaa
Liza.
Alan zapa j pod rami.
- Bd cicho. On nie moe
ci usysze.
- Ale co...?
Sprowadzi j po schodach,
nadal mocno trzymajc pod rami.
Kiedy znaleli si w kuchni,
opowiedzia jej reszt tego, co
doktor Pritchard mwi mu po
poudniu - tysic lat temu.
- Co to znaczy? - szepna.
Jej twarz poblada. Poszarzaa. -

Alanie, tak si boj!


Obj j i cho by rwnie
niespokojny co ona, poczu, e
kobieta, ktr trzyma w ramionach,
jest godn crk Ewy.
- Nie wiem - odpar - ale
wiem, e s tu, poniewa Thad albo
Stark je przyzwa. Na pewno Thad.
Musia je widzie. Widzia, ale nie
wspomnia o nich.
- Alanie, to nie ten sam
czowiek.
- Wiem.
- On czciowo kocha

Starka. Kocha jego... mroczno.


- Wiem.
Przeszli do holu, stanli
przy stoliczku z telefonem, wyjrzeli
przez okno. Podjazd, las, niewielki
placyk wok zamknitej szopy, w
ktrej leaa strzelba, byy pene
ptakw. Volkswagen znik.
Jednake aden ptak nie
usiad na toronado George'a Starka.
Nagi krg otacza czarny samochd,
jakby
pojazd
by
poddany
kwarantannie.
Wrbel uderzy o okno.

Rozleg si mikki stuk. Liza


wydaa cichy okrzyk. Reszta
ptakw poruszya si niespokojnie duga fala spyna w d wzgrza i znw zamara.
- Nawet jeli one nale do
Thada - powiedziaa Liza - to moe
on nie wykorzysta ich przeciw
Starkowi. Thad jest po czci
szalony. Czciowo zawsze by
szalony! Jemu... jemu si to podoba.
Alan nie odezwa si, ale
wiedzia i to. Wyczu.
- Wszystko to jest jak

koszmarny sen - mwia. - Marz,


eby si obudzi. Marz, eby si
obudzi i eby wszystko byo tak
jak dawniej. Nie tak jak przed
Clawsonem.
Tak jak przed
Starkiem.
Alan
kiwn
gow.
Popatrzya na niego.
- Wic co teraz zrobimy?
- Zrobimy co trudnego.
Bdziemy czeka.

9
Wieczr zdawa si trwa

wieczno, wiato z wolna


broczyo z nieba, a soce znikao
za grami po zachodniej stronie
jeziora, grami, ktre si oddalay,
aby poczy si z Presidential
Range w masywie New Hampshire.
Ostatni
zastp
wrbli
nadlecia i zmiesza si ze stadem.
Alan i Liza czuli obecno ptakw
nad gowami; wrbli grzebalny
kopiec pokry dach. Ale nie
odzywali si. Czekali.
Kiedy poruszali si po
pokoju, ich gowy obracay si jak

czasze
radarw
wypatrujce
sygnau. Nasuchiwali sygnau z
gabinetu.
aden odgos
nie
przebija si zza tajnych drzwi. To
doprowadzao do szalestwa. Liza
nie syszaa nawet gaworzenia i
paplaniny
niemowlt.
Miaa
nadziej, e zasny, ale nie
potrafia uciszy gosu, ktry z
uporem powtarza, e Stark zabi
oboje dzieci i Thada.
Zabi po cichu.
Brzytw.
Mwia sobie, e gdyby co

takiego
nastpio,
wrble
dowiedziayby si o tym i jako
zareagoway. Ta myl niosa ulg,
ale niewielk. Wrble to bya jedna
wielka, kurewska niewiadoma
otaczajca
dom.
Bg
tylko
wiedzia, co zrobi... i kiedy.
Zmierzch powoli ustpowa
ciemnoci, gdy Alan odezwa si
chrapliwym gosem:
- Jeli to tak duej potrwa,
zamieni si miejscami, co nie?
Thad zacznie si czu podle... a
Stark wydobrzeje.

Tak j tym zaskoczy, e o


mao nie upucia filianki z gorzk
kaw.
- Tak. Tak mi si wydaje.
Nur zawoa na jeziorze
bolesnym samotnym krzykiem. Alan
mylach o tych, ktrzy byli na
pitrze - o dwch parach blinit,
jednej odpoczywajcej i drugiej
zajtej straszliw walk w pomroce
wsplnej wyobrani.
Ptaki
obserwoway
i
czekay. Zapada zmierzch.
Hutawka si koysze -

pomyla Alan. - Koniec Thada


idzie do gry, koniec Starka idzie w
d. Na pitrze, za drzwiami, ktre
po uchyleniu tworzyy dwudzielne
wejcie,
zacza
zachodzi
przemiana.
To ju zaraz si skoczy pomylaa Liza. - Tak albo
inaczej.
Jakby ta myl miaa
sprawcz moc, usyszaa wiatr dziwnie turkoczcy wiatr. Ale
jezioro byo paskie jak st.
Wstaa, otworzya szeroko

oczy, podniosa rce do garda.


Patrzya przez przeszklone drzwi.
Alan! - chciaa powiedzie, ale
gos j zawid. Nie miao to
znaczenia.
Z pitra rozlega si dziwny,
niesamowity wist, jak jedna nuta
grana na pknitym flecie. Nagle
Stark zawoa przeraliwie:
- Thad! Co ty wyprawiasz?!
Co ty wyprawiasz?
Rozleg si huk jak wystrza
z korkowca. Wendy zapakaa.
W zapadajcym mroku

milion
wrbli
zamachao
skrzydekami, gotujc si do lotu.

ROZDZIA
DWUDZIESTY SZSTY

Wrble fruwaj
1
Kiedy Liza zamkna drzwi
i zostawia dwch mczyzn
samych, Thad otworzy zeszyt i
chwil patrzy na pust stroniczk.
Podnis owek.
- No, to jad z tym koksem powiedzia do Starka.

- Tak - odpar Stark.


arliwa tsknota pojawia si na
jego twarzy. - Tak bdzie dobrze.
Thad
umieci
czubek
owka nad zeszytem. Oto najmilszy
moment - tu przed pierwszym
pocigniciem. Tworzenie byo
rodzajem operacji, ktra prawie
zawsze koczya si mierci
pacjenta, ale skutki nie miay
znaczenia. Operacja stanowia
konieczno. Po to si urodzi, by j
przeprowadzi. Tylko po to.
Pamitaj - pomyla. -

Pamitaj, co robisz.
Ale jaka cz jego osoby ta cz, ktra naprawd chciaa
n a p i s a Stalow
maszyn zaprotestowaa.
Thad pochyli si i zacz
wypenia puste linijki.
George Stark
STALOWA MASZYNA
Rozdzia 1. Wesele
Alexisowi
Maszynie
rzadko wpadao do gowy co ni z
gruchy, ni z pietruchy, a w
podobnej sytuacji to nigdy nie
wpado mu do gowy co ni z
gruchy, ni z pietruchy. Jednak tym
razem wpado: Ze wszystkich ludzi

na ziemi - ilu ich tam jest? pi


miliardw? - tylko ja trzymam w
rku pistolet pautomatyczny
heckier & koch kalibru 223 i stoj
w rodku weselnego tortu.
Nigdy nie wyldowa w
tak ciasnym zamkniciu. Od razu
zaczo brakowa mu powietrza,
ale w adnym wypadku nie mg
pozwoli sobie na gboki oddech.
Lukier na Torcie Trojaskim by
prawdziwy, ale pod nim bya tylko
cienka warstwa niby - gipsu o
firmowej nazwie Nartex - co w
rodzaju wysokiej klasy tektury.
Jeli Maszyna wcignie powietrze
w puca, pastwo modzi stojcy na
torcie
prawdopodobnie
si
zachwiej. Lukier trzanie i...

Pisa prawie czterdzieci


minut, coraz szybciej w miar
rozwoju
akcji.
Jego
umys
wypeniay obrazy i dwiki
weselnego
przyjcia,
ktre
zwieczy wyjtkowo mocny akord.
Wreszcie odoy owek.
Stpi go zupenie.
- Podaj mi papierosa powiedzia.
Stark unis brwi.
- Tak - potwierdzi Thad.
Na biurku leaa paczka pall
maili. Stark wytrzsn jednego.

Thad wsadzi papierosa do ust. Po


tylu latach przerwy dziwnie tam
lea... by jaki za duy. Ale
znalaz si na waciwym miejscu.
Pasowa.
Stark potar zapak, poda
ogie. Thad zacign si gboko.
Dym po staremu - nieubaganie,
natarczywie - uderzy w puca.
Thad natychmiast poczu zawrt
gowy, ale wcale mu to nie
przeszkadzao.
Teraz przydaoby si
wychyli kielonka - pomyla. - I

jeli skocz to wszystko ywy i


cay, to bdzie pierwsza rzecz, jak
zrobi.
- Mylaem, e rzucie powiedzia Stark. Thad przytakn
gow.
- Ja te tak mylaem. C
mog rzec, George? Myliem si. Znw zacign si gboko i
wydmuchn dym nosem. Podsun
zeszyt George'owi. - Twoja kolej.
Stark pochyli
si
i
przeczyta ostatni akapit. Wicej nie
musia. Obaj wiedzieli, jak ukada

si ta opowie.
W domu Jack Rangely i
Tony Westerman zajli pozycje w
kuchni, a Rollick powinien ju
czatowa na pitrze. Caa trjka
bya uzbrojona w pautomatyczne
steyr - augi, jedyne dobre
subkarabinki produkowane w
Ameryce, i jeli nawet cz
obstawy przebrana za goci okae
si
bardzo
szybka,
trjka
napastnikw powinna pooy
zapor ogniow wystarczajc do
zapewnienia sobie odwrotu. Tylko
wypucie mnie z tego tortu,
pomyla Maszyna. O nic wicej
nie prosz.

Stark zapali pall maila,

wzi swj owek, otworzy swj


zeszyt,., i zamar. Popatrzy na
Thada z zupen szczeroci.
- Boj si, koniu powiedzia.
I Thada mimo wszystko
ogarna wielka fala wspczucia
do Starka. Boisz si, oczywicie,
e si boisz - pomyla. - Tylko ci,
ktrzy zaczynaj - nowicjusze - si
nie boj. Latka lec, a sowa na
papierze wcale nie staj si
wyraniejsze... ale papier na pewno
staje si bielszy. Boisz si?

Musiaby by jeszcze bardziej


szalony, ni jeste, eby si nie
ba.
- Wiem - rzek. - I ty wiesz,
do czego si rzecz sprowadza - bez
pracy nie ma koaczy.
Stark kiwn gow i
pochyli si nad zeszytem. Jeszcze
dwukrotnie popatrzy na ostatni
akapit, ktry wyszed spod rki
Thada... i zacz pisa.
Sowa
z rozdzierajc
powolnoci formoway si w
umyle Thada.'
Maszyna... nigdy... nie

zastanawia si...

Duga pauza i
poleciao jednym cigiem:

nagle

5... jak czuje si astmatyk, ale gdyby


kto zapyta go o to po tym wszystkim...

Krtsza pauza.
5... wspomniaby robot na Scorettim.

Przeczyta to, co napisa, i


popatrzy z niedowierzaniem na
Thada.
Thad kiwn gow.
- Trzyma si kupy, George.
Zapiek go kcik ust.
Dotkn go i poczu pod palcem
wrzd. Popatrzy na Starka i

zobaczy, e podobny wrzd znika z


kcika ust George'a.
A jednak. To naprawd si
dzieje.
- Trzymaj tak dalej, George
- powiedzia. - Wycinij co si da.
Ale Stark ju pochyli si
nad zeszytem i teraz pisa szybciej.

2
Stark pisa prawie p
godziny i wreszcie odoy owek
z krtkim, wyraajcym satysfakcj
sapniciem.

- Idzie dobrze - powiedzia


cichym triumfujcym gosem. - Idzie
tak dobrze, e lepiej i nie moe.
Thad sign po zeszyt i
zacz czyta - w przeciwiestwie
do Starka czyta cao. To, czego
szuka, zaczo pokazywa si na
trzeciej stronie. Stark ogem
napisa dziewi.
Maszyna
usysza
drapanie i zesztywnia, zacisn
rce na hecklerze & wrblu, ale
skojarzy, co si dzieje. Gocie byo ich ze dwie setki zgromadzeni przy dugich stoach
pod wielk markiz w niebiesko -

te paski, odsuwali w ty
skadane wrble, szorujc nimi po
pytach, ktrymi zasonito trawnik
dla zabezpieczenia przed damskimi
pantoflami na wysokich wrblach.
Gocie urzdzili wrblemu tortowi
pierdolon owacj na stojco.

On nie wie - pomyla


Thad. - Pisze w kko wrble i nie
ma
o
tym
najmniejszego...
pierdolonego... pojcia.
Sysza, jak wierc si na
dachu. Blinita przed zaniciem
kilka razy popatrzyy w gr, wic
wiedzia, e i one usyszay wrble.
Ale nie George.

Dla George'a wrbli jakby


nie byo.
Thad wrci do rkopisu.
To sowo zaczo pojawia si z
coraz wiksz czstotliwoci i w
ostatnim akapicie pokazaa si caa
fraza.
Maszyna dowiedzia si
pniej, e wrble fruwaj i jedyne
wrble z jego dobranego osobicie
skadu, na ktrych mg polega, to
Jack Rangely i Lester Rollick.
Wszyscy pozostali, wrble, z
ktrymi lata przez dziesi lat,
grali podwjn gr. Co z nich za
wrble! I zaczy fruwa, nawet
nim Maszyna krzykn komend do

wrble - talkie.

- No i? - zapyta Stark,
kiedy Thad odoy rkopis. - Jak
uwaasz?
- Uwaam, e jest w
porzdku - powiedzia Beaumont. Ale ty sam wiesz, co nie?
- Tak... ale chciaem
usysze to z twoich ust, koniu.
- Uwaam rwnie, e
wygldasz duo lepiej.
To bya prawda. Kiedy
George zagbi si w optaczym
wiecie Alexisa Maszyny, jego
ciao zaczo si goi.

Pkajce, gnijce wrzody


znikay pod wie skr, ktrej
rowe kawaki ju w kilku
miejscach si zeszy. Brwi,
poprzednio roztopione w bagnie
zgnilizny, zjawiy si na powrt.
Strumyczki ropy, ktre nasczyy
konierzyk koszuli chorobliw t
wilgoci, wysychay.
Thad dotkn wrzodu, ktry
zacz wykwita na lewej skroni, i
spojrza na opuszki palcw. Byy
wilgotne. Dotkn czoa. Skra bya
gadka. Maa biaa blizna, pamitka

po operacji, ktr przeszed w


pierwszym
roku
swego
prawdziwego ycia, przepada.
Jeden koniec hutawki idzie
w gr, drugi musi i w d. Po
prostu kolejne prawo natury,
dziecinko. Takie jest po prostu
kolejne prawo natury.
Czy na dworze zapad ju
mrok? Thad podejrzewa, e tak nastaa niemal zupena ciemno.
Popatrzy na zegarek, ale nic mu to
nie dao. Wskazwki ustawiy si
na czwartej czterdzieci pi.

Zreszt mniejsza o por. Bdzie


musia zrobi to niebawem.
Stark zgasi niedopaek w
przepenionej popielniczce.
- Chcesz jecha dalej czy
zrobi przerw?
- Dlaczego ty nie masz
jecha dalej? - zapyta Thad. Przecie potrafisz.
- Taaa... - Stark nie patrzy
na Thada. Patrzy tylko na sowa,
sowa i jeszcze raz sowa.
Przejecha rk po wosach.
Odzyskiway poysk. - Myl, e

potrafi. Wicej - wiem, e


potrafi.
Znw zacz pisa. Podnis
na krtko wzrok, gdy Thad wsta i
podszed
do
strugaczki.
Temperowa owek, a grafit sta
si ostry jak iga. Stojc tyem do
Starka wyj z kieszeni wistawk.
Ukry w doni i siad za biurkiem.
Patrzy na lecy przed nim zeszyt.
A wic wybia godzina.
Czu to tak wyranie jak ksztat
wasnej twarzy, kiedy przesuwa po
niej do. Pozostawao tylko

odpowiedzie sobie na jedno


pytanie: czy sta go na to, aby pj
na cao.
Czciowo si buntowa,
pragn zagbi si w pracy nad
ksik.
Ale
ku
wasnemu
zdziwieniu odkry, e to pragnienie
nie jest tak mocne jak wtedy, kiedy
Liza i Alan wychodzili z gabinetu.
Wiedzia
zreszt
dlaczego.
Nastpowa
podzia.
Rodzaj
obrzydliwego poczcia. To nie jego
ksika tu powstawaa. Alexis
Maszyna by z kim, kto od samego

pocztku mia do niego prawo.


Thad pochyli si nad
zeszytem. W doni nadal ciska
wistawk.
Ja was sprowadzam napisa.
Szuranie ptakw na dachu
ustao.
Ja o was wiem - napisa.
Ja wami rzdz.
Zatrzyma si i popatrzy na
pice dzieci.
Jeszcze trzy sowa pomyla. - Jeszcze tylko trzy

sowa.
I poczu, e niczego w yciu
tak nie pragn, jak napisania tych
trzech sw.
Chcia pisa opowieci...
ale jeszcze bardziej ni cudownych
wizji, jakie mg dojrze trzecim
okiem, chcia wolnoci.
Trzy sowa.
Unis
rk.
Wsun
wistawk w usta. Zacisn na niej
wargi jak na cygarze.
Nie podno oczu, George.
Nie podno oczu, nie wygldaj poza

wiat, ktry wanie tworzysz. Nie


teraz. Prosz, wielki Boe, nie
pozwl, eby podnis oczy i
popatrzy na prawdziwy wiat.
Na czystej kartce napisa
wyranymi
duymi
literami:
PSYCHOPOMPOWlE.
Zakreli
sowo, pod spodem narysowa
strzak, a pod ni napisa:
WRBLE FRUWAJ.
Na dworze zad wiatr tylko e to nie by wiatr, to
stroszyy pira miliony wrbli. I
Thad usysza ten niewiatr rwnie

w swej gowie. Nagle otworzyo


si trzecie oko, szerzej ni
kiedykolwiek dotd i Thad zobaczy
Bergenfield, New Jersey - puste
domy, puste ulice, blade wiosenne
niebo. Wszdzie siedziay wrble;
jeszcze nigdy nie widzia takiej
chmary wrbli. wiat, w ktrym
dorasta, sta si jedn wielk
ptaszarni.
Ale to nie byo Bergenfiled.
To by Koniec Pieni.
Stark
przesta
pisa.
Otrzsn
si
poniewczasie.

Szeroko otworzy oczy.


Thad
nabra
gboko
powietrza i gwizdn. wistawka
Rawliego DeLessepsa wydaa
dziwny pisk.
- Thad! Co ty wyprawiasz?!
Co ty wyprawiasz?!
Stark rzuci si, by wyrwa
wistawk. Ale nim jej dotkn,
pka na dwoje z hukiem,
przecinajc Thadowi wargi. Haas
obudzi blinita. Wendy zacza
paka.
Szelest
ptasich
pir

spotnia, przeszed w oskot.


Wrble fruny.

3
Na pacz Wendy Liza
skoczya ku schodom, Alan sta
przez moment, osupiay na widok
tego, co dziao si na dworze.
Ziemia, drzewa, jezioro, niebo wszystko zniko. Wrble uniosy si
wielk falujc kurtyn, ktra
zaczernia cae okno.
Kiedy pierwsze ciaka
zaczy tuc o grube szko, Alan

pokona parali.
- Lizo! - wrzasn. - Lizo,
padnij!
Ani byo jej w gowie ka
si na podog; syszaa pacz
swojego dziecka i nie potrafia
myle o niczym innym.
Alan rzuci si do niej
sprintem z t prawie niesamowit
szybkoci, ktr osiga jakim
sekretnym sposobem. Zapa Liz
dokadnie
w
chwili,
kiedy
przeszklone drzwi runy do rodka
pod ciarem dwudziestu tysicy

wrbli. Za nimi wleciao nastpne


dwadziecia tysicy i nastpne, i
nastpne.
W
jednej
chwili
bawialni wypenia si wrblami.
Byy wszdzie.
Alan zasoni Liz wasnym
ciaem, wcign pod kanap. Cay
wiat by peen ostro wierkajcych
wrbli. Usyszeli pkanie innych
okien, wszystkich okien. Dom
zadygota
pod
uderzeniami
malekich
kamikadze.
Alan
podnis gow. Nie widzia nic.
Tylko ruchom brzowoczarn

mas.
Ptaki
wpaday
na
wykrywacze dymu. Urzdzenia
uryway si z sufitu. Z potwornym
hukiem eksplodowa telewizor. Ze
stukotem
leciay
ze
cian
reprodukcje. Rozlega si seria
metalicznych odgosw, jak pasa
na ksylofonie. Ptaki uderzyy w
garnki wiszce przy kuchence,
naczynia spaday na podog.
Alan wci sysza pacz
dzieci i przeraliwe woanie Lizy.
- Pu mnie! Moje dzieci!

Pu mnie! Musz biec do dzieci!


Wyczogaa si czciowo
spod niego i natychmiast grn
poow jej ciaa pokryy wrble.
Zapltane we wosy trzepotay
szaleczo. Tuka je wciekle. Alan
zapa Liz i przycign z
powrotem. Poprzez ptasi wir
zalegajcy bawialni dojrza, e
szeroki strumie wrbli czerni si
w gr schodw - ku gabinetowi.

4
Stark zapa Thada, kiedy

pierwsze ptaki zaczy tuc o ukryte


drzwi. Beaumont sysza zza ciany
przytumiony stuk spadajcych
przyciskw
do
papieru
i
dzwonienie
pkajcego
szka.
Blinita wyy. Ich rosncy wrzask
splata si z szaleczym wiergotem
wrbli, tworzc rodzaj piekielnej
harmonii.
- Przesta! - rykn Stark. Przesta, Thad! Do diaba, po
prostu przesta!
Sign po bro, ale Thad
wbi mu owek w gardo.

Krew chlusna szybk


strug. Stark odwrci si do
Thada. Dawi si. Owek
podskakiwa w gr i w d. To
Stark usiowa przekn krew.
Zapa za owek i wycign go z
garda.
- Co ty wyprawiasz?! zaskrzecza. - O co chodzi?
Sysza ju ptaki. Nie
rozumia, co znaczy ich przybycie,
ale sysza je. Przesun wzrok w
kierunku zamknitych drzwi i Thad
po raz pierwszy ujrza w jego

oczach prawdziw groz.


- Pisz zakoczenie, George
- powiedzia cichym gosem,
ktrego ani Liza, ani Alan nie
syszeli
na dole. Pisz
zakoczenie tu, w wiecie ywych.
- Gra - odpar Stark. - Wic
napiszmy je dla wszystkich.
Odwrci si ku blinitom.
W jednej rce trzyma zakrwawiony
owek,
w
drugiej
czterdziestkpitk.

W kcie kanapy lea


zoony gsty weniany afgan. Alan
wycign po niego rk. Poczu,
jakby go kuo tuzin rozpalonych
igie z maszyny do szycia.
- Cholera! - zakl i cofn
rk.
Liza nadal usiowaa si
wyczoga.
Niebyway
furkot
wypenia wszechwiat i Alan nie
sysza ju niemowlt... ale Liza
Beaumont syszaa. Wia si,
wykrcaa i szarpaa. Alan zacisn
rk na jej konierzu i poczu

pkanie materiau.
- Zaczekaj chwil! - hukn,
ale to okazao si bezcelowe. Nic
nie mogo jej powstrzyma, kiedy
syszaa krzyk swoich dzieci. Annie
zachowaaby si tak samo.
Alan znowu wycign rk,
tym razem ignorujc kujce
dziobki, i porwa koc. Afgan spad
z kanapy, rozoy si nierwno. Z
gwnej sypialni dolecia potny
omot. Przewrci si jaki mebel,
moe
komoda.
Przeciony,
otumaniony umys Alana usiowa

wyobrazi sobie, ile trzeba wrbli,


eby przewrci komod. Problem
okaza si za trudny.
Ile trzeba wrbli, by
wkrci arwk? - zada sobie
wariack zagadk. - Trzy do
trzymania arwki i trzy miliardy
do obracania domu! Zapia
miechem szaleca. Wtem wielki
klosz wiszcy w centrum pokoju
wybuch
jak
bomba.
Liza
wrzasna, kulc si na moment.
Alan zarzuci jej wwczas koc na
gow i te schroni si obok. Ale i

tam przypltao si kilka wrbli.


Alan
poczu
na
policzku
trzepoczce skrzydeko, poczu
ostry bl w lewej skroni i paln
doni na olep. Wrbel stoczy si
na jego rami i pad na podog.
Alan przycign do siebie
Liz i wrzasn jej do ucha:
- Bdziemy szli! Szli, Lizo!
Pod kocem! Jeli sprbujesz biec,
ogusz ci! Kiwnij gow, jeli
zrozumiaa!
Sprbowaa si wyrwa.
Afgan nacign si. Ldujce na

nim wrble odbiy si jak od


trampoliny, pofruny dalej. Alan
przycign Liz do siebie i
potrzsn za rami. Mocno.
- Jeli zrozumiaa, kiwnij
gow, do jasnej cholery!
Kiwna, askoczc go po
twarzy wosami. Wyczogali si
spod
kanapy.
Alan
mocno
obejmowa
j
ramieniem,
obawiajc si, e bryknie. Powoli
ruszyli przez pokj, w ktrym
kotoway si chmurki wrbli.
Wygldali z tym kocem jak niby -

zwierz na wiejskim jarmarku, jak


taczcy osio; Jacek trzyma gow,
a Placek udaje zadni par ng.
Bawialnia
Beaumontw
bya przestronna, z sufitem wysokim
jak w katedrze, ale teraz brakowao
powietrza. Alan i Liza brnli przez
nieustpliwe, ruchome, lepkie
ptasie tumany.
Meble waliy si na
podog. Ptaki odbijay od cian,
sufitu, wyposaenia. Cay wiat
mierdzia guanem i grzmia jak
cudaczna perkusja.

Wreszcie
dotarli
do
schodw i powoli zaczli wspina
si pod afganem pokrytym gstym
nalotem pir i ptasich odchodw.
Wtedy wanie w gabinecie hukn
wystrza z pistoletu.
Alan
znw
usysza
blinita.
Wyy
naprawd
przeraliwie.

6
Gdy tylko Stark wymierzy
bro w Williama, Thad na lepo
obmaca biurko. Trafi na przycisk

do papieru, ktrym George


wczeniej si bawi. By to ciki
odamek szaroczarnego upku,
paski z jednej strony. Thad spuci
go na rk wielkiego blondyna,
niemal gdy ten pocign za spust.
Pka ko, lufa posza w d. Huk
wystrzau zagrzmia oguszajco w
ciasnym pomieszczeniu. Pocisk
zary si w podog cal od lewej
stpki Williama, drzazgi powbijay
si w nogawki puszystego pioszka.
Blinita zawyy przeraliwie.
Thad zderzy si ze Starkiem,

widzc rwnoczenie, jak maluchy


objy si w spontanicznym odruchu
wzajemnej osony.
Ja
i
Magosia
pomyla.
Stark wbi mu owek w
rami.
Thad wrzasn z blu i
odepchn Starka, ktry zawadzi
nog o maszyn do pisania
postawion w kcie i uderzy
plecami o cian. Usiowa
przerzuci pistolet do prawej rki...
ale upad mu na podog.

Odgos, z jakim ptaki tuky


o drzwi, rs jak nadchodzca
burza... i serwantka obrcia si z
wolna. Przecisn si jeden wrbel.
Mia zamane skrzydeko. W
drgawkach pad na podog.
Stark sign do tylnej
kieszeni... i wyj brzytw. Zbami
rozoy ostrze. Oczy bysny
szaleczo nad paskiem stali.
- Chcesz, koniu? - zapyta.
Thad ujrza, e zgnilizna znw
zaczyna
niepowstrzymanie
pokrywa
twarz
Starka.
-

Naprawd chcesz? Dobra. Su.

7
W poowie schodw Liza i
Alan musieli stan. Wpadli na
sprysty, zawieszony w powietrzu
ptasi mur i po prostu nie mogli go
pokona. Furkot i szum skrzydeek
przepeniay
powietrze.
Liza
krzyczaa, ogarnita groz i furi.
Ptaki nie kieroway si
przeciw ludziom, nie atakoway, po
prostu zagrodziy im drog.
Wydawao si, e wszystkie wrble

wiata zleciay si na pierwsze


pitro domu Beaumontw w Castle
Rock.
- W d! - krzykn Alan. Moe przeczogamy si pod nimi!
Padli na czworaki. Z
pocztku posuwanie si, cho
dalekie od przyjemnoci, byo
moliwe. Szli po pkajcym,
krwawicym dywanie wrbli,
grubym co najmniej na osiemnacie
cali. Znw wpadli na ten mur. Alan
wyjrza spod afgana i zobaczy
zbit, skotowan mas, ktrej nie

dao si opisa. Wrble na


stopniach zostay zgniecione. Na
nich kbiy si kolejne warstwy
ywych, ale przeznaczonych na
szybk mier ptakw. Dalej, jakie
trzy stopy od pocztku podestu,
wrble wlatyway w samobjcza
stref, zderzay si i upaday,
niektre zryway si do lotu, inne z
poamanymi nkami i skrzydekami
wiy si w masie lecych braci.
Alan przypomnia sobie, e wrble
nie umiej zawisn w powietrzu.
Po drugiej stronie tej

groteskowej ywej bariery rozleg


si krzyk mczyzny.
Liza zapaa si kurczowo
Alana.
- Co moemy zrobi?! wrzeszczaa rozpaczliwie. - Co
moemy zrobi, Alanie?!
Nie odpowiedzia jej. Nie
mia dla niej adnej odpowiedzi.
Nic nie mogli zrobi.

8
w

Stark zblia si z brzytw


prawej rce. Thad, nie

spuszczajc wzroku z ostrza, cofa


si
w
kierunku
powoli
obracajcych si drzwi. Zapa
owek z biurka.
- To na nic, koniu powiedzia Stark. - Nie teraz. Popatrzy na drzwi. Otworzyy si
szeroko. Wrble wtargny rzek,
ktra... runa ku George'owi
Starkowi.
W jednej chwili na jego
twarzy pojawia si groza... i
zrozumienie.
- Nie! - wrzasn i brzytw

Alexisa Maszyny zacz sieka


wrble. - Nie! Nie wrc! Nie! Nie
zmusicie mnie!
Przeci wrbla dokadnie
na p, runy na podog dwa
machajce
skrzydekami
kawaeczki. Stark dar i mci
otaczajce go powietrze.
I nagle Thad poj
(nie wrc)
co si tu dzieje.
Psychopompowie przybyli
w charakterze eskorty George'a
Starka. Eskorty na drog powrotn

do Koca Pieni, drog powrotn


do krainy umarych.
Thad rzuci owek i
wycofa si w stron dzieci.
Powietrze gstniao od wrbli.
Drzwi uchyliy si na pen
szeroko; rzeka zamienia si w
powd.
Wrble
siaday
na
barczystych ramionach Starka. Na
rkach, na gowie. Tuky o pier,
najpierw tuzinami, potem setkami
ebkw. Wykrca si jak mg w
chmurze opadajcych pir i

byskajcych, tncych dziobkw,


odpaca piknym za nadobne.
Ptaki
zakryy brzytw;
zowrogi srebrzysty blask przepad
pod sklejonymi pirami.
Thad spojrza na dzieci.
Przestay ka. Patrzyy w gste,
kotujce
si
powietrze
z
identycznymi wyrazami zdziwienia
i zachwytu. Wycigny rczki,
jakby sprawdzay, czy spadnie
deszcz. Wyprostoway paluszki.
Wrble siaday na nich... i nie
dziobay.

Ale dziobay Starka.


Krew sikaa z twarzy
dziesitkami strumyczkw. Jedno
bkitne oko wypyno. Wrbel
wyldowa na konierzyku koszuli i
zanurzy dziobek w ranie po owku
Thada; uderzy szybko trzy razy
DAD - DAD - DAD, jakby
wypuszcza seri z automatu.
Macajca na lepo rka Starka
zapaa ptaszka i zgniota jak ywe
origami.
Thad
przyklk
obok
blinit, a ptaki siaday rwnie na

nim. Nie dziobay; siaday.


I patrzyy.
Stark znik. Sta si
ruchom, podrygujc rzeb. Krew
tryskaa spomidzy stoczonych
skrzyde i ogonkw. Thad usysza
dobiegajce z dou domu trzaski - to
pkao drewno.
Dostay si do kuchni pomyla. Przemkn mu przez
gow
obraz
przewodw
prowadzcych
do
kuchenki
gazowej, ale to byo niewane,
dalekie.

Teraz
sysza
odgosy
darcia; chlupot i plaskanie, z jakim
ciao George'a Starka odchodzio
od koci.
- One przybyy po ciebie,
George - usysza wasny szept. Przybyy po ciebie. Niech ci Bg
pomoe.

9
Alan wyczu, e ma przed
sob woln przestrze, i popatrzy
przez romboidaln dziurk w
afganie. Ptasie gwienko spado mu

na policzek. Otar twarz. Klatka


schodowa nadal bya pena ptakw,
ale
stado
przerzedzio
si.
Widocznie
wikszo,
ktra
przeya, dopada swej ofiary.
- Rusz si - powiedzia do
Lizy i udali si w gr po upiornym
dywanie
zdechych
ptakw.
Dobrnli do podestu pitra, kiedy
usyszeli wrzask Thada:
- Zabierzcie go! Zabierzcie!
ZABIERZCIE GO DO PIEKA!
TAM JEGO MIEJSCE!
I ptasi furkot przeszed w

huragan.

10
Stark
podj
ostatni,
tytaniczny wysiek, eby si
uwolni. Nie mia dokd odej,
nie mia adnej drogi ucieczki, ale
mimo to sprbowa. Trzyma styl.
Ptasia kolumna, ktra go
pokrywaa, ruszya wraz z nim;
gigantyczne, spczniae ramiona,
pokryte ogonkami, skrzydekami,
gwkami, uniosy si, uderzyy po
torsie, znw uniosy i skrzyoway

si na piersi. Ptaki, niektre ranne,


niektre zdeche, pady na podog i
przez jedn chwil przed Thadem
odsoni si obraz, ktry bdzie go
nawiedza przez reszt ycia.
Wrble ary George'a
Starka ywcem. Straci oczy,
zostay tylko wielkie mroczne jamy.
Nos
mia
zredukowany
do
krwawicego
strzpka.
Spod
wyszarpanej na czole skry i
resztek wosw wyaniaa si
zaropiaa czaszka. Koszula znika,
zosta tylko konierzyk. Sterczay

biae
kawaki
eber.
Ptaki
rozdziobay brzuch. Rzdek wrbli
siedzia na stopach i bystro
spogldajc w gr, walczy o
wypadajce mokre flaki.
I Thad dojrza co jeszcze.
Wrble staray si podnie
Starka. Staray si... i ju wkrtce,
kiedy ujm mu ciaa, podnios.
- Zabierzcie go! - krzykn
Thad przeraliwie. - Zabierzcie!
ZABIERZCIE GO DO PIEKA!
TAM JEGO MIEJSCE!
Wrzaski
Starka
ustay,

gardo zniko pod setkami tukcych


dziobkw. Wrble skupiy si pod
pachami i na sekund stopy
oderway si od zakrwawionego
dywanu.
Uderzy rkami - tym, co z
nich zostao, po bokach. Ten
gwatowny gest skruszy tuziny...
ale kolejne zastpy zajy ich
miejsce.
Odgos pkajcego drewna
nagle
sta
si
goniejszy,
wyraniejszy. Thad odwrci si w
prawo. Wschodnia strona gabinetu

rozazia si jak wilgotna serwetka.


W jednej sekundzie tysic tych
dziobkw przeszyo drewno. Zapa
blinita i przykry swym skulonym
ciaem. Ten jedyny raz w yciu
porusza si z prawdziw gracj.
ciana runa do wewntrz.
Podniosa si chmura gipsu i trocin.
Thad zamkn oczy i przytuli
jeszcze mocniej dzieci.
Nie widzia tego, co si
dzieje.

11

Ale Alan Pangborn widzia


i Liza te widziaa. Chmura ptakw
zrzeda, wic cignli koc na
ramiona. Liza ruszya niepewnym
krokiem do sypialni w kierunku
otwartych drzwi gabinetu. Alan za
ni.
Przez chwil mieli przed
sob
tylko
nieprzeniknion
brzowoczarn
chmur.
Ale
wreszcie dostrzegli posta straszliwie napuchnit posta. To
by Stark. Pokryty ptakami, zjadany,
wci nie chcia umiera.

Ptakw przybywao, wci


przybywao.
Nieznone,
przenikliwe
wierkanie
doprowadzao
Alana
do
szalestwa. Wtem zrozumia, co
ptaki usiuj zrobi.
- Alan! - wrzasna Liza. Alan, one go podnosz! Stwr,
ktry kiedy by George'em
Starkiem, stwr, ktry teraz ledwo
przypomina czowieka, unis si
w powietrze na poduszce z wrbli.
Przesun si przez gabinet, mao
nie upad, znw unis niepewnym

ruchem. Zblia si do wielkiej


dziury we wschodniej cianie,
wyznaczonej
poamanymi
kawakami drewna.
Tdy wlatyway kolejne
ptaki; te, ktre jeszcze byy w
pokoju gocinnym, rwnie fruny
do gabinetu.
Ohydny deszcz resztek ciaa
odpada z podrygujcego szkieletu
Starka. Stwr wypyn przez
dziur. Wrble uwijay si wok i
rway resztki wosw.
Alan i Liza brnli do

gabinetu po dywanie zdechych


ptakw. Thad powoli wstawa.
Szlochajce blinita trzyma w
ramionach. Liza podbiega i wzia
dzieci. Obmacywaa je szukajc
ran.
- S w porzdku powiedzia Thad. - Tak mi si
zdaje.
Alan
podszed
do
nieregularnej dziury w cianie.
Zobaczy scen jak ze zowieszczej
bajki. Niebo byo czarne od
ptakw, a w jednym miejscu nawet

hebanowe, jakby tam wyrwano


dziur w materii rzeczywistoci.
Ta
hebanowa
dziura
wyranie miaa ksztat walczcego
czowieka.
Ptaki unosiy go coraz wyej
i wyej, i wyej. Dotary do
wierzchokw drzew i zatrzymay
si. Alanowi wydao si, e ze
rodka dziwnej chmury dobiega go
wysoki, nieludzki wrzask.
Wrble ruszyy. Widok, jaki
sob przedstawiay przypomina
puszczany wstecz film. Czarne

strumienie rway w gr ze
zniszczonych okien, z podjazdu, z
drzew,
z
kolawego
dachu
volkswagena.
Wszystkie kieroway si ku
temu hebanowemu centrum.
Plama o ludzkim ksztacie
poruszya si, uniosa ponad
drzewa... w mroczne niebo... i
znika z pola widzenia.
Liza siedziaa w kcie.
Trzymaa blinita na kolanach,
koysaa, tulia, ale wydaway si
spokojne. Zadowolone spoglday

w umczon, pokryt zami twarz.


Wendy poklepaa mam po
policzku, jakby dodajc otuchy.
William wyj jej z wosw pirko
i dokadnie mu si przyglda.
- Koniec z nim - powiedzia
chrapliwym gosem Thad. Stan
obok Alana.
- Tak - odpar szeryf.
Wybuchn paczem. Nawet
si tego nie spodziewa, stao si
tak nagle. Po prostu zapaka.
Thad chcia go obj, ale
Alan cofn si, zgniatajc z suchym

chrzstem zaspy zdechych ptakw.


- Nie - rzek. - Nic mi nie
bdzie.
Thad spojrza w noc przez
wydart w cianie dziur. Z mroku
sfrun wrbel i siad mu na
ramieniu.
- Dzikuj ci - powiedzia
Thad. - Dzi...
Wrbel dziobn go nagle i
zoliwie. Krew trysna spod oka
Thada.
Ptak odlecia. Doczy do
swych braci.

- Dlaczego? - zapytaa Liza.


Patrzya na Thada wstrznita i
zdumiona. - Dlaczego on to zrobi?
Thad nie odezwa si, ale
chyba zna odpowied. I Rawlie
DeLesseps te j zna. To, co si tu
przed chwil wydarzyo, byo
czym niesychanie magicznym...
ale nie byo adn mi bajeczk.
Moe ten ostatni wrbel zosta
pchnity przez jak moc, ktra
uznaa, e trzeba o tym Thadowi
przypomnie.
Stanowczo
przypomnie.

Uwaaj, Thaddeusu. aden


czowiek nie rzdzi posacami
wiata pozagrobowego. Jeli ju, to
na krtko. I zawsze musi za to
zapaci.
Jak cen ja mam do
zapacenia? - zastanawia si
chodno. - A rachunek... kiedy
przyjdzie termin zapaty?
Ale to byo pytanie na inny
czas, inny dzie. A poza tym by
moe rachunek ju zosta spacony?
By moe Thad mia
wreszcie czyste konto.

- Czy on nie yje? - zapytaa


Liza niemal... proszcym gosem.
- Tak - powiedzia Thad. On nie yje, Lizo. Do trzech razy
sztuka. George Stark to zamknity
rozdzia. No, chopaki, robimy rzd
i spywamy std.
Co te i uczynili.

Epilog
Tego dnia Henry nie pocaowa Mary
Lou, ale te nie opuci jej bez sowa, jak
powinien uczyni. Spotka si z ni, stawi czoo
wybuchom gniewu, przeczeka, a rozpyn si
w upartym milczeniu, znanym tak dobrze. Uzna
ju wczeniej, e wikszo tych alw jest jej,
nikt nie ma prawa ich dzieli ani nawet o nich
rozprawia. Mary Lou najlepiej taczya w
samotnoci. Zawsze tak byo.
Wreszcie udali si na wspln
przechadzk po ce i jeszcze raz stanli przed
teatrzykiem, w ktrym Evelyn umara trzy lata
temu. Nie byo to odpowiednie poegnanie, ale
byo najlepsze, na jakie mogli si zdoby. Henry
uzna, e takie wystarczy.
Postawi mae papierowe baletki

Evelyn na nie strzyonej trawie przy


zrujnowanym progu, wiedzc, e niebawem
wiatr uniesie je daleko. Po raz ostatni wsplnie z
Mary Lou opucili stary dom. Nie byo to mie,
ale byo waciwe. Powiedzmy - odpowiednie.
Nie ma happy endw. Jeli ycie miao mu
jeszcze przynie ukojenie, to tylko dlatego, e
pogodzi si z t gorzk prawd.

Thaddeus Beaumont
Przypadkowi tancerze

L
udzkie sny - prawdziwe sny, w
przeciwiestwie
do
nocnych
halucynacji, ktre nachodz nas lub
nie, wedle swego widzimisi kocz si w rnym czasie. Sen
Thada Beaumonta o George'u
Starku skoczy si kwadrans po
dziewitej
tej
nocy,
kiedy
psychopompowie unieli mroczn

poow Thada do miejsca, ktre


zostao jej wyznaczone. Sen
skoczy si na czarnym toronado,
tej tarantuli, ktr obaj zawsze
przyjedali do domu Thada w
powtarzajcym
si
sennym
koszmarze.
Liza z blinitami bya u
dou podjazdu, tam gdzie czy si
z Traktem do Jeziora. Thad i Alan
stali przy czarnym wozie George'a
Starka. Pojazd ju przesta by
czarny. Zszarza od ptasich
odchodw.

Alan nie chcia patrze na


budynek, ale nie potrafi oderwa
od niego oczu. Dom by rozwalon
ruin. Wschodnia ciana gabinetu
ucierpiaa najwicej, ale caa
budowla
rozsypywaa
si.
Wszdzie ziay wielkie dziury.
Balustrada od strony jeziora
zwisaa z werandy jak skadana
drabina. Dom otaczay wielkie
zakola zdechych ptakw. Ich ciaka
utkny w dachwkach, zapchay
rynny. Wsta ksiyc, rozbite szko
sypno snopami srebrnych iskier.

Te same skry zajarzyy si gboko


w szklistych oczkach zdechych
ptakw.
- Jeste pewien, e ci to nie
przeszkadza? - zapyta Thad.
Alan kiwn gow.
- Pytam, bo to jest
niszczenie dowodw rzeczowych.
Alan zamia si ochryple.
- Czy kto uwierzyby,
czego to jest dowd?
- Wtpi. - Thad zrobi
pauz i doda: - Wiesz, kiedy
wydawao mi si, e troch mnie

lubisz. Teraz ju mi si nie wydaje.


Ani troch. Nie rozumiem ci. Czy
uwaasz,
e
ponosz
odpowiedzialno
za
to...
wszystko?
- Mam to w dupie powiedzia Alan. - Skoczyo si i
tylko tego nie mam w dupie, panie
Beaumont. W tej chwili to jedyna
rzecz na caym wiecie, ktrej nie
mam w dupie.
Thadowi
zrobio
si
przykro. Alan zobaczy to na
udrczonej, zmczonej twarzy i

zada sobie wielki trud.


- Suchaj, Thad. Za duo
tego. Za duo na jeden raz. Wanie
przed chwil widziaem, jak kupa
wrbli uniosa w powietrze
czowieka. Zejd ze mnie, dobra?
Thad kiwn gow.
- Rozumiem.
Nie, nie rozumiesz pomyla Alan. - Nie rozumiesz,
kim jeste, i wtpi, eby kiedy
zrozumia. Moe twoja ona tak...
cho nie sdz, eby po tym
wszystkim ukadao si midzy

wami, eby chciaa ci zrozumie


albo odwaya si kocha. Moe
twoje dzieci kiedy... ale nie ciebie,
Thad. Kiedy stoi si obok ciebie, to
tak jakby si stao obok nory, z
ktrej wylaza jaka koszmarna
kreatura. Potwr przepad, ale nikt
nie chce by zbyt blisko miejsca, z
ktrego wylaz. A nu wylezie
nastpny? Moe nie. Ty wiesz,
czym to grozi, ale twoje emocje...
one graj na inn nut, co nie? O
rany! A nawet jeli nora na zawsze
bdzie pusta, pozostan sny. I

wspomnienia. Na przykad o
Homerze Gamache'u, zatuczonym
na mier wasn sztuczn rk. Z
twojej winy, Thad. Wszystko z
twojej winy.
To nie byo uczciwe i Alan
wiedzia o tym. Thad nie prosi si,
eby by bliniakiem, swego brata
w onie matki nie zniszczy
zoliwie (Nie mwimy tu o
Kainie, ktry podnosi kamie i
morduje Abla - powiedzia doktor
Pritchard). Zaczynajc pisa jako
George Stark, nie wiedzia, co za

potwr szykuje si do wyjcia na


wiat.
Niemniej
jednak
byli
bliniakami.
I
Alan
nie
potrafi
zapomnie wsplnego rechotu
Starka i Thada.
Wariackiego
rechotu i
bysku w oczach.
Wtpliwe, czy Liza potrafi
to zapomnie.
Dmuchn
wiaterek
i
przynis gryzc wo pynnego
gazu.

- Spalmy to - rzuci
gwatownie. - Spalmy do reszty.
Nie obchodzi mnie, co kto potem
pomyli. Prawie nie ma wiatru.
Stra poarna przyjedzie, zanim
ogie si rozszerzy. Jeli spali si
troch lasu dookoa, tym lepiej.
- Ja to zrobi - rzek Thad. Id do Lizy, pom jej przy
blini...
- Zrobimy to razem powiedzia Alan. - Daj mi swoje
skarpetki.
- Co?

- To, co syszae potrzebuj twoich skarpetek.


Alan
otworzy
drzwi
toronado i zajrza do rodka. Tak
jest - lewarek zmiany biegw. Taki
superfacet jak George Stark nigdy
nie zgodziby si na automatyczn
przekadni; to dla onkosiw w
rodzaju Thada Beaumonta.
Alan nie zamykajc drzwi
stan na jednej nodze, zdj prawy
but i skarpetk. Thad popatrzy i
zacz robi to samo. Alan woy
but i powtrzy cay zabieg z lew

nog. Nie zamierza nawet na


moment wsadza goej stopy w
warstw zdechych ptakw.
Skoczy, zwiza skarpetki
razem. Wzi par od Thada i
doczy do swojej. Obszed
samochd z tyu - zdeche wrble
trzaskay mu pod stopami jak gazeta
- i otworzy wlew paliwa. Zdj
nakrtk,
po
czym wsadzi
prowizoryczny lont w
bak.
Wycign. Odwrci. Wetkn
such
cz
do
zbiornika.
Namoczony koniec leg na pokrytej

guanem karoserii. Alan pogrzeba w


koszuli bluzy mundurowej i wyj
ksieczk papierowych zapaek,
jakie w kiosku dorzucaj do
papierosw. Nie wiedzia, skd
wziy si u niego te zapaki. Miay
na
opakowaniu
reklam
filatelistyczn w postaci znaczka.
Na znaczku by ptaszek.
- Zapal skarpetki, kiedy wz
zacznie si toczy. - Alan zwrci
si do Thada. - Ani sekundy
wczeniej, zrozumiae?
- Tak.

- Wystrzeli jak bomba. Dom


si zapali. Potem zajmie si
zbiornik z gazem, ktry jest na
tyach. Kiedy przyjad inspektorzy
stray poarnej pomyl, e twj
przyjaciel straci panowanie nad
kierownic, uderzy w dom i wz
si zapali. Przynajmniej na to licz.
- W porzdku.
Alan z powrotem obszed
samochd.
- Co wy tam robicie?! nerwowo zawoaa Liza. - Dzieci
marzn!

Jeszcze
chwila!
odkrzykn Thad.
Alan woy rk do
mierdzcego wntrza toronado i
spuci hamulec rczny.
- Odczekaj, a si potoczy! zawoa przez rami.
- Tak.
Wcisn sprzgo i wrzuci
luz. Toronado od razu zacio si
toczy.
Alan cofn si i przez
chwil myla, e Thad zawali
swoj cz zadania... ale z tyu

wozu zapon jasny, dugi pomie.


Toronado
powoli
przejechao ostatnie pitnacie stp
podjazdu,
podskoczyo
na
niewysokim asfaltowym krawniku
i powoli dobio do niewielkiej
tylnej werandy. Stukno w dom i
zatrzymao si. W pomaraczowym
wietle poncego lontu Alan
widzia dokadnie naklejk z
napisem: GODNY SKURWYSYN.
- Ju nie - zamrucza.
- Co?
- Niewane. Wracaj. Bak

wybuchnie.
Odeszli dziesi krokw,
kiedy toronado zamienio si w
piorun kulisty. Pomienie strzeliy
w gr po zdziobanej, popkanej
fasadzie domu. Dziura w cianie
gabinetu wygldaa jak sczerniae,
wysadzone oko.
- Chod - powiedzia Alan.
- Wsidmy do wozu patrolowego.
Teraz, kiedy mamy to ju za sob,
musz wszcz alarm. Nie ma
potrzeby, eby wszyscy nad
jeziorem stracili domy przez ten

poar.
Ale Triad zwleka chwil i
Alan zwleka razem z nim. Pod
cedrow szalwk dom by
wyschnity na wir i szybko si
zaj. Pomienie wskoczyy w
dziur, za ktr by gabinet Thada.
Cig od poaru wysysa w gr
kartki papieru. W jasnym blasku
ognia Alan widzia, e byy pokryte
odrcznym pismem. Zwijay si,
zapalay, ky i czerniay. Uniosy
si w gr nad pomienie, zniky w
nocy jak wirujcy dywizjon

czarnych ptakw.
Kiedy uciekn z poarowej
turbulencji - pomyla Alan - trafi
na wiatr. Porwie je i poniesie
daleko, moe nawet na krace
ziemi.
No i dobrze - doda
jeszcze i ze zwieszon gow ruszy
w d podjazdu w kierunku Lizy i
niemowlt. Zwiesi gow.
Thad Beaumont powoli
podnis rce i zakry twarz.
Sta tak dugo.
3 listopada 1987 - 16

marca 1989

Posowie
Nie ja wymyliem Alexisa
Maszyn. Czytelnicy powieci
Shane'a Stevensa Dead City na
pewno pamitaj wystpujcego
tam
przywdc
bandytw,
noszcego identyczne imi i
przezwisko. Alexis Maszyna tak
idealnie uosabia charakter George'a
Starka i wystpujcego w jego
utworach przywdcy kryminalnego
podziemia, e wprowadziem t
posta do ksiki, ktr wanie

skoczylicie... ale uczyniem to


rwnie dlatego, aby odda hod p.
Stevensowi,
autorowi
takich
powieci,
jak Rat Pack, By
Reasons of Insanity i The Anvil
Chorus. Te dziea, w ktrych tzw.
spaczony umys
i
zjawisko
przemonej psychozy splataj si ze
sob tworzc zamknity system
doskonaego za, to trzy najlepsze
powieci wszechczasw opisujce
mroczn stron American dream.
Na swj sposb s rwnie
fascynujce, jak McTeague Franka

Norrisa
i Siostra
Carrie
Theodore'a Dreisera. Polecam je
bez
zastrzee...
ale
tylko
czytelnikom o mocnych nerwach i
odpornych odkach.
S.K.

Spis treci
Od autora. 3
Prolog. 4
I Nadzienie durniw.. 14
II Stark przejmuje opiek. 162
III Przybycie psychopompw.. 293
Epilog. 381
Posowie. 386

* Richard Bachman to pseudonim


Stephena Kinga (wszystkie przypisy tumacza).
* Wanie stark oznacza w jz. ang.

rzuca si w oczy.
* Przeladowany przez sobowtra
tytuowy bohater opowiadania Edgara Allana
Poe.
* Pena nazwa co n d o min iu m spdzielcze mieszkanie wasnociowe.
* Oryginalne powiedzenie

brzmi:
Home is where heart is - Tam dom, gdzie
dobrze.
* Ten zwrot odwouje si do
historycznego zawoania: Pamitaj Alamo!
Alamo - miejsce masakry Teksaczykw
dokonanej przez Meksykan w 1836 roku.
* All Points Bulletin - list goczy
rozesany tylko wrd sub policyjnych.
* Dos. ma korek podcinieniowy.
Usterka powodowana przegrzaniem. Paliwo w

przewodach lub ganiku ulatnia si i tworzy si


prnia, blokujca przepyw.
* New Age - to prd kulturowy lat
siedemdziesitych, ktrego wyznawcy dbaj o
wysok samowiadomo.
* Cytat (ustarkowiony) z pyty
Alana Price'a O! Lucky Mam.

Table of Contents
Prolog
*
Od autora. 3
Prolog. 4
I
Nadzienie durniw.. 14
II
Stark przejmuje opiek. 162
III
Przybycie psychopompw.. 293
Epilog. 381
Posowie. 386

You might also like