Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 7

Problem ontologii zdumiewa swoj prostot.

Mona go sformuowa w dwch


sowach: "Co istnieje?". Co wicej, odpowiedzie na mona jednym sowem "Wszyst
ko"1 i kady uzna t odpowied za prawdziw. Jest to jednak tylko stwierdzenie, e
istnieje to, co istnieje. Pozostaje wic pole dla rnicy zda co do poszczeglnych
przypadkw; dlatego wanie zagadnienie to jest ywe od wielu stuleci.
Przypumy, e dwch filozofw, Iksiski i ja, rni si pogldami w zakresie
ontologii. Zamy, e Iksiski twierdzi, i istnieje co, o czym ja twierdz, e nie istnieje.

Pozostajc cakowicie w zgodzie ze swym wasnym punktem widzenia Iksiski moe opisa
rnic naszych pogldw mwic, e ja odmawiam uznania istnienia pewnych bytw.
Powinienem, oczywicie, zaprotestowa twierdzc, e takie sformuowanie naszego kon
fliktu jest bdne; moim zdaniem bowiem, bytw, ktre on przyjmuje, a ktrych istnienia ja
miabym uzna, w ogle nie ma. Jednake moje twierdzenie, e Iksiski bdnie sfor
muowa nasz konflikt, jest bez znaczenia, gdy mj punkt widzenia kae mi w kadym
razie uwaa za bdn jego ontologi.
Z drugiej strony, gdy ja prbuj sformuowa rnic naszych pogldw, znajduj si
jak si wydaje w trudnej sytuacji. Nie mog stwierdzi, e s pewne rzeczy, ktrych
istnienie Iksiski uznaje, a ja nie; przyznanie bowiem, e takie rzeczy s, byoby sprzeczne
z odrzuceniem ich przeze mnie.
Okazuje si wic, e o ile to rozumowanie jest poprawne w kadym sporze
ontologicznym zwolennik tezy negatywnej jest w sytuacji niekorzystnej, nie jest bowiem
w stanie stwierdzi, e jego przeciwnik nie zgadza si z nim.
Jest to stara, platoska zagadka niebytu. Niebyt musi w pewnym sensie by, gdy
inaczej czym jest to, czego nic ma? Tej powikanej doktrynie mona by nada miano
brody Platona. Historycznie rzecz biorc, okazaa si ona bardzo twarda, stpiajc czsto
ostrze brzytwy Ockhama.
Taki te mniej wicej tok myli prowadzi filozofw podobnych Iksiskiemu do
stwierdzania istnienia w przypadkach, w ktrych skdind chtnie by istnieniu zaprzeczyli.
Oto wemy Pegaza. Gdyby Pegaza nie byo rozumuje Iksiski to uywajc tego
sowa nie mwilibymy o niczym; wobec tego nawet powiedzenie, e Pegaz nie istnieje,
byoby nonsensem. Sdzc, e w ten sposb wykaza, i istnieniu Pegaza nie mona
zaprzeczy bez popadnicia w sprzeczno, Iksiski konkluduje, e Pegaz jest.
W istocie jednak Iksiski nie moe cakiem przekona samego siebie, e w jakim
bliskim czy dalekim rejonie czasoprzestrzeni znajduje si latajcy ko z krwi i koci.
Dlatego, gdy si go nakania, aby poda blisze szczegy o Pegazie, powiada, e Pegaz jest
ide istniejc w umysach ludzkich. Tu jednak zaczyna si ujawnia mieszanie poj.
Moemy przyj dla celw rozumowania, e istnieje jaki byt, a nawet, e jest on jedyny
(cho wydaje si to raczej nieprawdopodobne), ktry jest tym psychicznym Pegazem-ide.
Ten psychiczny byt, to jednak wcale nie to, o czym ludzie mwi, gdy zaprzeczaj istnieniu
Pegaza.
Iksiski nigdy nie miesza Partenonu z ide Partenonu. Partenon jest przedmiotem
fizycznym; idea Partenonu jest czym psychicznym (w kadym razie wedug teorii idei
Iksiskiego, a sam nie mam lepszej do zaproponowania). Partenon jest widzialny; idea
Partenonu jest niewidzialna. Nieatwo nawet wyobrazi sobie dwie rzeczy mniej do siebie
podobne i trudniejsze do pomieszania ze sob, ni Partenon i idea Partenonu. Kiedy
jednak przechodzimy od Partenonu do Pegaza, pomieszanie nastpuje, i to tylko dlatego,
e Iksiski woli da si zwie najgrubszemu i najbardziej oczywistemu faszerstwu ni
przyzna, e Pegaz nie istnieje.
Jak wida, przekonanie, e Pegaz musi istnie, w przeciwnym wypadku bowiem nawet
powiedzenie, e Pegaza nie ma, byoby nonsensem, doprowadzio Iksiskiego do elemen
tarnego pomieszania poj. Umysy bardziej subtelne, biorc za punkt wyjcia t sam
tez, wysuwaj teorie Pegaza nie tak jaskrawo bdne, jak teoria Iksiskiego, i odpowied-

24

25

2. Willard van Orman Quine

O TYM, CO ISTNIEJE [1948]


Streszczenie
Celem artykuu jest prba ustalenia zwizkw miedzy jzykiem, ktrym posuguje si
dany uytkownik, a przyjmowanymi przez niego twierdzeniami ontologicznymi (czyli
prba rozstrzygnicia problemu zobowiza ontologicznych). Autor na wstpie poddaje
krytycznej analizie koncepcj, zgodnie z ktr warunkiem sensownoci twierdze zawiera
jcych termin indywiduowy, jest istnienie jego desygnatu. Stanowisko to mona osabi
i zaoy, e w niektrych wypadkach do sensownoci wystarcza tzw. istnienie nieurzeczywistnione (inaczej bycie). Pozwala to unikn oczywistej trudnoci, pojawiajcej si przy
analizie zda typu "Pegaz nie istnieje", nie usuwa jednak wszystkich problemw. Quine
zwraca m.in. uwag na to, e wprowadzenie rozrnienia midzy istnieniem a byciem
pozbawia termin "istnie" roli wskanika przyjmowanej ontologii rol t przejmuje
orzecznik "by". W zwizku z tym zwolennicy powyszego pogldu s zmuszeni przyj
bardzo bogat ontologi, zawierajc rwnie byty moliwe, dla ktrych np. ustalenie
kryterium tosamoci nastrcza powane trudnoci.
Dokonujc parafrazy zda podmiotowo-orzecznikowych z terminem indywiduowym,
w myl zalece Russellowskiej teorii deskrypcji, Quine odrzuca powyej analizowany
warunek sensownoci tych zada. Odrzuca rwnie przypuszczenie, jakoby warunkiem
sensownoci wszelkich twierdze byo istnienie bytw, bdcych sensami wystpujcych
w nich terminw. Uznanie danego zdania za sensowne nie pociga adnych konsekwencji
ontologicznych, natomiast uznanie go za prawdziwe moe zobowizywa Ontologicznie.
Zgodnie z zaproponowanym przez autora kryterium, uznanie zdania zawierajcego tzw.
zmienne zwizane (czyli w mowie potocznej zaimki wskazujce takie, jak "co",
"jakie", "niektre") oraz dany termin oglny T, pociga konieczno uznania istnienia
przedmiotw podpadajcych pod T.
Sformuowane powyej kryterium pozwala na ustalenie, jakie stanowisko w danym
sporze ontologicznym (np. w sporze o uniwersalia) zajmuje uytkownik jzyka. Spory
ontologiczne mog zatem wedug Quine'a by zamienione na spory semantyczne, dotycz
ce uycia poszczeglnych wyrae. Przy takim ujciu argumentw za danym stanowis
kiem ontologicznym naley upatrywa w uytecznoci (jest to cecha wzgldna!) jzyka
zakadajcego te ontologie.
Tomasz Bigaj

nio trudniejsze do obalenia. Nazwijmy jeden z tych subtelniejszych umysw Ygrekowskim. Ot Ygrekowski twierdzi, e Pegaz istnieje jako nieurzeczywistniona moliwo.
Mwic o Pegazie, e nie ma takiej rzeczy, stwierdzamy, cile biorc, e Pegaz nie posiada
pewnej szczeglnej wasnoci, mianowicie realnoci. Powiedzenie, e Pegaz nie jest
rzeczywisty, jest pod wzgldem logicznym twierdzeniem tego samego typu, co powiedzenie,
e Partenon nie jest czerwony; w obu wypadkach mwimy co o bycie, ktrego istnienia
nie kwestionujemy.
Zauwamy przy okazji, e Ygrekowski jest jednym z tych filozofw, ktrzy wsplnymi
siami zniszczyli stare, dobre sowo "istnie". Mimo uznania niezrealizowanych moliwoci
ogranicza on uycie sowa "istnienie'' do tego, co rzeczywiste, stwarzajc w ten sposb
zudzenie zgody w kwestii ontologii midzy nim a nami, ktrzy odrzucamy ca reszt jego
rozdmuchanego wiata. Uywajc sowa "istnie" w zwykym sensie wszyscy bylimy
skonni twierdzi, e Pegaz nie istnieje, majc na myli po prostu to, i nie ma adnego
takiego bytu. Gdyby Pegaz istnia, znajdowaby si gdzie w przestrzeni i w czasie ale
tylko dlatego, e sowo "Pegaz" posiada konotacj czasoprzestrzenn, nie dlatego, by
konotacja ta przysugiwaa istnieniu. Jeli stwierdzajc istnienie pierwiastka szeciennego
z liczby 27 nie przypisujemy mu wasnoci czasoprzestrzennych, to dzieje si tak po prostu
dlatego, e pierwiastek szecienny nie jest rzecz czasoprzestrzenn, nie za dlatego, bymy
uywali sowa "istnie" w dwuznaczny sposb.* Ygrekowski natomiast w le pojtym
zamiarze zachowania zgody zapewnia nas uprzejmie, e Pegaz nie istnieje, po czym, wbrew
temu, co my rozumiemy przez nieistnienie Pegaza, utrzymuje, e Pegaz jest. Istnienie,
egzystencja, powiada on, to jedna rzecz, a bytowanie, subsystencja, to rzecz inna. Jedyny
znany mi sposb uporania si z tym zagmatwaniem problemu, to podarowa Ygrekowskiemu sowo "istnie". Postaram si nie uy go wicej; pozostaje mi wic sowo "jest". Tyle
na temat terminologii; wrmy teraz do ontologii Ygrekowskiego.
Przeludniony wiat Ygrekowskiego jest z wielu wzgldw nieprzyjemny. Razi on nasz
zmys estetyczny, mamy bowiem upodobanie do krajobrazu pustynnego; nie to jednak jest
najgorsze. mietnik nieurzeczywistnionych moliwoci Ygrekowskiego jest wylgarni
elementw wywoujcych nieporzdek. Wemy, dla przykadu, moliwego tustego czo
wieka w tych drzwiach oraz moliwego ysego czowieka w tyche drzwiach. Czy jest to ten
sam moliwy czowiek, czy te dwaj moliwi ludzie? W jaki sposb rozstrzygn to
pytanie? Ilu moliwych ludzi znajduje si w tych drzwiach? Czy wicej jest moliwych ludzi
chudych, czy tustych? Ilu z nich jest do siebie podobnych? Czy moe podobiestwo
midzy nimi wystarcza, by byli oni jednym czowiekiem? Czy adne dwie rzeczy moliwe
nie s do siebie podobne? Czy znaczy to to samo, co stwierdzenie, e jest niemoliwe, aby
* Decyzja rozrnienia terminologicznego pomidzy istnieniem w przypadku przedmiotw
zlokalizowanych w czasoprzestrzeni i istnieniem (bytowaniem czy subsystencj) w przypadku innych
bytw, bya zapewne czciowo dyktowana spostrzeeniem, e obserwacja przyrody jest istotna tylko
w kwestiach istnienia pierwszego rodzaju. Pogld ten jednak atwo jest obali za pomoc kontrprzykadw, takich jak "stosunek liczby centaurw do liczby jednorocw". Gdyby stosunek taki istnia,
byby on przedmiotem abstrakcyjnym, mianowicie liczb. Tymczasem tylko na drodze badania
przyrody dochodzimy do wniosku, e zarwno liczba centaurw, jak i liczba jednorocw wynosi 0,
a wic e nie ma takiego stosunku.2
26

dwie rzeczy byy do siebie podobne? Czy te moe pojcie identycznoci jest po prostu
niestosowalne do moliwoci nieurzeczywistnionych? Czy jednak mwienie o bytach,
o ktrych nic mona sensownie twierdzi, e s identyczne same z sob i rne od innych
bytw, ma w ogle sens? Kopoty te s prawie nie do usunicia.
Terapia poj indywiduowych [G.] Fregego [...] pozwala podj prb rehabilitacji tej
koncepcji; sdz jednak, e lepiej bdzie po prostu zlikwidowa mietnik Ygrekowskiego
raz na zawsze.
Nie chc przez to powiedzie, e powinnimy si odwrci plecami do wszelkich
problemw, ktrych rdem jest pojcie moliwoci i inne modalnoci: konieczno,
niemoliwo i przypadkowo. Moemy jednak, co najmniej, ograniczy si do przypisy
wania modalnoci tylko caym zdaniom. Sowem "moliwe" moemy obejmowa zdanie
jako cao i trudzi si semantyczn analiz tego wyraenia; nie naley natomiast
oczekiwa rzeczywistych postpw takiej analizy po rozszerzeniu naszego wiata przez
wczenie do niego tzw. moliwych bytw. Podejrzewam, i gwnym motywem tego
rozszerzenia jest po prostu stare przekonanie, e na przykad Pegaz musi istnie, bo
w przeciwnym wypadku nonsensem byoby nawet powiedzenie, e go nie ma.
Cale nadmierne bogactwo wiata moliwoci Ygrekowskiego niknie, jak si wydaje,
w przypadku, gdy dokonamy drobnej zmiany rozwaanego przykadu i zamiast o Pegazie
bdziemy mwi o okrgej kwadratowej kopule na budynku Berkeley College. O ile
o Pegazie mona powiedzie sensownie, e go nie ma, tylko pod warunkiem, e Pegaz jest,
to przez analogi jeli by nie byo okrgej kwadratowej kopuy na budynku Berkeley
College, nie mona by sensownie powiedzie, e jej nie ma. Jednake w odrnieniu od
Pegaza okrga kwadratowa kopua na Berkeley Collego jest nie do przyjcia, nawet jako
nieurzeczywistniona moliwo. Czy zdoamy w tej sytuacji skoni Ygrekowskiego do
uznania rwnie dziedziny niemoliwoci, ktre nie mog by urzeczywistnione? Jeeli tak,
to w odniesieniu do nich mona postawi cay szereg kopotliwych pyta. Moemy nawet
mie nadziej, e przyapiemy go na sprzecznoci, zmuszajc do uznania, e niektre z tych
bytw s rwnoczenie okrge i kwadratowe. Ale wykrtny Ygrekowski znajduje inne
wyjcie z sytuacji i stwierdza, e nonsensem jest mwi, i okrgej kwadratowej kopuy na
Berkeley College nie ma. Zwrot "okrga kwadratowa kopua" powiada jest
pozbawiony sensu.
Ygrekowski nie jest pierwszym, ktry wybra t ewentualno. Twierdzenie, e
sprzeczno jest pozbawiona sensu, ma dug tradycj. Co wicej, tradycja ta utrzymuje si
u mylicieli, ktrzy, jak si zdaje, nie podzielaj motywacji Ygrekowskiego. Zastanawiam
si jednak, czy pierwsza decyzja wysunicia tego twierdzenia nie zostaa podyktowana
przez te same w zasadzie motywy, ktre zaobserwowalimy u Ygrekowskiego. Z pewnoci
twierdzenie to nie narzuca si samo przez si; doprowadzio ono przy tym swoich
wyznawcw do takich donkiszotowskich kracowoci, jak kwestionowanie metody dowo
dzenia przez reductio ad absurdum. Atak ten jest, moim zdaniem, reductio ad absurdum
samej tej doktryny.
Poza tym, twierdzenie, e sprzecznoci s pozbawione sensu, ma t powan wad
metodologiczn, i w zasadzie uniemoliwia znalezienie efektywnego kryterium odr
niania tego, co ma sens, od tego, co sensu nie ma. Opracowanie systematycznych metod
rozstrzygania, czy dany cig znakw jest sensowny, czy te nie, staoby si zasadniczo

27

niemoliwe. Z pewnego odkrycia [A.] Churcha [...] z zakresu logiki matematycznej wynika
bowiem, e nie istnieje adne oglnie stosowalne kryterium sprzecznoci.
Wypowiedziaem si krytycznie o brodzie Platona i daem wyraz przekonaniu, e jest
ona spltana. Rozwaaem dugo kopoty pynce z tolerowania jej. Czas pomyle
o podjciu jakich krokw w tej sprawie.
[B.] Russell w swej teorii tzw. deskryptw indywiduowych pokaza wyranie, w jaki
sposb moemy uywa sensownie wyrae, ktre z pozoru s nazwami, nie zakadajc, e
istniej przedmioty przez nie nazywane. Nazwy, do ktrych teoria Russella stosuje si
bezporednio, s zoonymi nazwami opisowymi, takimi jak "autor Waverleya", "obecny
krl Francji", "okrga kwadratowa kopua na Berkeley College" itp. Russell analizuje
systematycznie takie wyraenia jako fragmenty zda, w ktrych wystpuj. Na przykad,
zdanie "Autor Waverleya by poet" interpretowane jest jako zdanie, ktre znaczy: "Kto
(lub lepiej: co) napisa Waverleya i by poet i nikt inny nie napisa Waverleya". (Klauzula
dodana na kocu jest po to, by stwierdzi jednostkowo zawart w wyraeniu "autor
Waverleya: [...].) Zdanie "Okrga kwadratowa kopua na Berkeley College jest rowa"
interpretowane jest jako: "Co jest okrge i kwadratowe i jest kopu na Berkeley College
i jest rowe, i nic innego nie jest okrge, kwadratowe i kopu na Berkeley College" [...].
Zalet tej analizy jest to, e wyraenie bdce z pozoru nazw, zwrot opisowy, zostaje
sparafrazowany w kontekcie jako tzw. symbol niekompletny. Nie proponuje si adnego
jednolitego wyraenia, ktre miaoby nastpowa ten zwrot opisowy, a jednak cae zdanie
stanowice kontekst owego zwrotu otrzymuje okrelone znaczenie, niezalenie od tego, czy
jest prawdziwe, czy faszywe.
Niezanalizowane zdanie "Autor Waverleya by poet" zawiera jako cz skadow
wyraenie "autor Waverleya", o ktrym Iksiski i Ygrekowski bdnie zakadaj, e musi
posiada obiektywne odniesienie, o ile w ogle ma mie sens. Natomiast w tumaczeniu
Russella ("Kto (co) napisa Waverleya i by poet i nikt inny nie napisa Wa\erleyaT)
warunek posiadania obiektywnego odniesienia zostaje przejty od zwrotu opisowego przez
sowa, ktre logicy nazywaj zmiennymi zwizanymi, przez zmienne kwantyfikacji, takie
jak "co", "nic", "wszystko". Sowa te nie tylko nie s nazwami autora Waverleya, ale
w ogle nie s nazwami; odnosz si one do wszelkich przedmiotw w pewien waciwy im,
swoicie wieloznaczny sposb [...]. Sowa kwantyfikacji lub zmienne zwizane s oczy
wicie podstawow czci jzyka i ich sensowno, co najmniej w kontekcie, nie moe by
podawana w wtpliwo. Sensowno ich jednak w adnym razie nie wymaga zaoenia, e
istnieje autor Waverleya, czy okrga kwadratowa kopua na Berkeley College, ani
jakikolwiek inny okrelony przedmiot.
W przypadku deskryptw nie ma ju adnych trudnoci przy stwierdzaniu lub
zaprzeczaniu istnienia. Zdanie "Istnieje autor Waverleya" w interpretacji Russella znaczy:
"Kto (cile: co) napisa Waverleya i nikt (nic) inny nie napisa Waverleya". "Nie istnieje
autor Waverleya" interpretuje si, odpowiednio, jako alternatyw: "Albo nikt (adna rzecz)
nie napisa "Waverleya" albo te dwie lub wicej osb (rzeczy) napisao Waverleya".
Alternatywa ta jest faszywa, lecz sensowna, przy czym nie zawiera ona adnego
wyraenia, ktre byoby nazw autora Waverleya. Zdanie "Nie istnieje okrga kwad
ratowa kopua na Berkeley College" analizuje si w podobny sposb. Tak wic stara
koncepcja, wedug ktrej zdania o nieistnieniu dziaaj niejako przeciw samym sobie,
upada. Gdy zdanie o istnieniu lub o nieistnieniu interpetuje si w ramach teorii deskryptw
28

Russella, przestaj w nim wystpowa wszelkie wyraenia pretendujce do roli nazw


rzekomych bytw, ktrych istnienia zdanie to dotyczy; w zwizku z tym sensownoci tego
zdania nie mona ju uzalenia od istnienia owych bytw.3
W jakim stopniu dotyczy to "Pegaza"? Poniewa jest to sowo, nie za zwrot opisowy,
teoria Russella nie stosuje si do bezporednio. Mona j jednak atwo przystosowa do
tego przypadku. Wystarczy w tym celu przeksztaci "Pegaza" w deskrypt w jakikolwiek
sposb, ktry adekwatnie oddaje to, co mamy na myli uywajc tego sowa; na przykad,
"skrzydlaty ko, ktry zosta schwytany przez Bellerofonta". Podstawiwszy takie wyrae
nie w miejsce Pegaza" moemy przystpi do analizy zdania "Pegaz istnieje" lub "Pegaz nie
istnieje" w sposb cile analogiczny do Russellowskiej analizy zda "Autor Waverleya
istnieje" i "Autor Waverleya nie istnieje".
Po to wic, by mc obj teori deskryptw Russella nazw jednowyrazow lub
wyraenie, ktre z pozoru jest nazw, takie, jak "Pegaz" musimy, oczywicie, umie
przetumaczy to wyraenie na deskrypt. Nie jest to jednak ograniczenie istotne. Gdyby
pojcie Pegaza byo tak niejasne lub pierwotne, e nie nasuwaby nam si aden prosty
przekad tego sowa na zwrot opisowy, to zawsze moglibymy uciec si do nastpujcego,
sztucznego i pozornie trywialnego wybiegu: odwoa si do ex hypothesi nieanalizowanego,
niesprowadzalnego do innych wasnoci atrybutu bycia Pegazem, przyjmujc dla wyrae
nia go czasownik "jest-Pegazem" lub "pegazuje". Rzeczownik "Pegaz" mona wwczas
traktowa jako sowo pochodne, identyczne z deskryptem "rzecz, ktra jest-Pegazem" lub
"rzecz, ktra pegazuje" [...].
Jeeli wprowadzenie takiego predykatu, jak "pegazuje", zdaje si nas zmusza do
uznania, e w platoskim wiecie idei lub w umysach ludzi istnieje odpowiadajca mu
wasno pegazowoci, to nic nie szkodzi. Ani my, ani Iksiski czy Ygrekowski nie
gosilimy, jak dotd, adnych twierdze o istnieniu lub nieistnieniu uniwersaliw, a tylko
o istnieniu Pegaza. Jeeli wprowadzajc termin "pegazuje" moemy zinterpretowa rze
czownik "Pegaz" jako deskrypt podpadajcy pod teori Russella, to obalilimy tym samym
koncepcj, wedug ktrej nie mona powiedzie, e Pegaz nie istnieje, nie zakadajc, e
w pewnym sensie Pegaz istnieje.
Nasze rozumowanie ma charakter cakiem oglny. Iksiski i Ygrekowski przyjmowali,
e nie mona sensownie podtrzymywa twierdzenia typu To-a-to nie istnieje", w ktrym na
miejscu To-a-to" wystpuje prosty lub opisowy termin indywiduowy, o ile to-a-to nie
istnieje. Zaoenie- to okazuje si we wszystkich przypadkach cakowicie bezpodstawne,
termin indywiduowy bowiem mona zawsze rozwin w deskrypt indywiduowy w spo
sb naturalny lub sztucznie ten za mona z kolei zanalizowa metod Russella.
Mwic, e istniej liczby pierwsze wiksze od miliona, przyjmujemy tym samym
ontologi zawierajc liczby; mwic, e istniej centaury, akceptujemy ontologi zawiera
jc centaury; mwic wreszcie, e istnieje Pegaz, przyjmujemy ontologi zawierajc
Pegaza. Kiedy jednak mwimy, e nie istnieje Pegaz, autor Waverleya czy okrga
kwadratowa kopua na Berkeley College, nie zmusza nas to wcale do przyjcia ontologii
zawierajcej Pegaza, autora Waverleya czy okrg kwadratow kopu. Moemy przesta
, martwi si z powodu faszywej koncepcji, ktra gosi, e sensowno zda zawierajcych
termin indywiduowy zakada istnienie przedmiotu nazywanego przez ten termin. Termin
indywiduowy nie musi by nazw czego po to, by by sensowny.
29

Iksiski i Ygrekowski mogli byli przewidzie ten fakt nawet bez pomocy Russella,
gdyby zauwayli jak inni - e istnieje zasadnicza rnica midzy znaczeniem i nazywa
niem (oznaczaniem), i to nawet w przypadku terminu indywiduowego, ktry jest rzeczy
wicie nazw jakiego przedmiotu. Odwoajmy si do nastpujcego przykadu, wzitego
z pracy Fregego [...]. Zwrot "Gwiazda Wieczorna" jest nazw pewnego duego, kulistego
przedmiotu fizycznego, ktry pdzi w przestrzeni o par milionw mil od nas. Zwrot
"Gwiazda Poranna" jest nazw tego samego przedmiotu, co po raz pierwszy odkry
prawdopodobnie jaki spostrzegawczy Babiloczyk. Nie mona jednak twierdzi, e te
dwa zwroty maj to samo znaczenie; w przeciwnym wypadku w Babiloczyk mg by
zaniecha swych obserwacji i zadowoli si rozmylaniami o znaczeniu sw. Skoro wic
znaczenia tych zwrotw s rne musz one by czym innym, ni przedmiot oznaczany,
ktry jest ten sam w obydwu wypadkach.
Mieszanie znaczenia z oznaczaniem nie tylko skonio Iksiskiego do uznania, e nie
moe sensownie zaprzecza istnieniu Pegaza; systematyczne mieszanie tych dwu poj
przyczynio si z pewnoci rwnie do powstania absurdalnego pomysu, e Pegaz jest
ide, bytem psychicznym. Iksiski rozumowa nastpujco. Pomieszawszy domniemany
przedmiot nazywany Pegaza ze znaczeniem sowa "Pegaz" doszed do wniosku, e
Pegaz musi istnie, o ile sowo "Pegaz" ma posiada znaczenie. Lecz jakiego rodzaju
przedmiotami s znaczenia? Jest to sprawa dyskusyjna; mona jednak przekonywajco
twierdzi, e znaczenia s ideami umysu (zakadajc, e z kolei ide idei w umyle mona
uczyni dostatecznie jasn). Zatem Pegaz, pomylony uprzednio ze znaczeniem sowa
"Pegaz", staje si ostatecznie ide w umyle. Jest rzecz godn uwagi, e Ygrekowski
kierujc si t sam motywacj wyjciow, co Iksiski, unikn tego wanie bdu
w zamian jednak doszed do nieurzeczywistnionych moliwoci.
Zajmijmy si teraz ontologicznym problemem uniwersaliw: pytaniem o istnienie
takich przedmiotw, jak wasnoci, stosunki, klasy, liczby czy funkcje. Jest rzecz do
charakterystyczn, e Iksiski odpowiada na to pytanie twierdzco. Na temat wasnoci
mwi: "Istniej czerwone domy, czerwone re, czerwone zachody soca; mwi nam
o tym prefilozoficzny zdrowy rozsdek, ktrego nie sposb kwestionowa. Domy te, re
i zachody soca maj wic co wsplnego; to wanie, co jest im wsplne, i tylko to,
nazywam wasnoci czerwieni". Dla Iksiskiego zatem, istnienie wasnoci jest bodaj
bardziej jeszcze oczywiste i trywialne, ni oczywisty i trywialny fakt istnienia czerwonych
domw, r i zachodw soca. Jest to jak sdz charakterystyczny rys metafizyki,
a w kadym razie tej czci metafizyki, ktra nosi miano ontologii: kady, kto uwaa jakie
twierdzenie z tej dziedziny za prawdziwe, musi uwaa je za trywialnie prawdziwe.
Ontologia, ktr si wyznaje, jest podstaw caej aparatury pojciowej, za pomoc ktrej
interpretuje si wszelkie dane dowiadczenia nawet te najzwyklejsze. Rozpatrywane
w ramach okrelonej aparatury pojciowej a jake inaczej mona je rozpatrywa?
twierdzenie ontologiczne jest oczywiste i nie wymaga w ogle adnego osobnego
uzasadnienia.4 Twierdzenia ontologiczne wynikaj bezporednio z dowolnych twierdze
o zwykych faktach, tak wanie, jak w kadym razie w ramach aparatury pojciowej
Iksiskiego twierdzenie: "Istnieje wasno" wynika z twierdzenia: "Istniej czerwone
domy, czerwone re, czerwone zachody soca".
Rozpatrywane w ramach innej aparatury pojciowej twierdzenie ontologiczne, ktre
30

dla Iksiskiego jest aksjomatem, moe zosta uznane za rwnie bezporednio i trywial
nie faszywe. Przyznajc, e istniej czerwone domy, re i zachody soca, mona jednak
przeczy temu, jakoby miay one co wsplnego w jakimkolwiek sensie, z wyjtkiem
wprowadzajcego w bd znaczenia potocznego. Sowa "domy", "re", "zachody soca"
mog by prawdziwie orzekane o rozmaitych indywidualnych przedmiotach, ktre s
domami, rami i zachodami soca; sowo "czerwony" lub "czerwony przedmiot" mona
prawdziwie orzec o kadym spord indywidualnych przedmiotw, ktre s czerwonymi
domami, czerwonymi rami lub czerwonymi zachodami soca. Nie istnieje natomiast
aden dodatkowy, indywidualny lub nieindywidualny byt, ktrego nazw byoby sowo
"czerwie", podobnie, jak nie istnieje przedmiot nazywany przez sowo "domowo" czy
zwroty "cecha bycia r" i "cecha bycia zachodem soca". Mona twierdzi, e to, i
domy, re i zachody soca s czerwone, jest faktem ostatecznym i nieredukowalnym,
utrzymujc przy tym, e Iksiski ze wszystkimi swymi tajemniczymi bytami oznaczanymi
rzekomo przez takie nazwy, jak "czerwono", wcale nie lepiej tumaczy zjawiska rzeczy
wistoci.
Jedna droga, na ktrej Iksiski mgby prbowa narzuci nam sw ontologi
uniwersaliw, zostaa zamknita zanim zajlimy si problemem uniwersaliw. Iksiski nie
moe ju twierdzi, e kady spord predykatw, ktrych uywamy, taki jak "czerwony"
czy "jest-czerwony", musi by nazw pewnego okrelonego przedmiotu uniwersalnego po
to, by w ogle mia sens. Widzielimy bowiem, e by nazw czego to rzecz znacznie
bardziej specjalna, ni posiada znaczenie. Nie mona te zarzuca nam w kadym razie
nie w oparciu o takie argumenty e zaoylimy istnienie wasnoci bycia pegazem przez
sam fakt wprowadzenia predykatu "pegazuje".
Iksiski jednak stosuje nowy wybieg taktyczny. "Zgdmy si" powiada "na
rozrnienie pomidzy znaczeniem a oznaczaniem, do ktrego przywizujecie tak wielk
wag. Przyjmijmy te, e "jest czerwony", "pegazuje" itp. nie s nazwami wasnoci.
Uznajecie jednak, e wyraenia te maj znaczenia. Ot znaczenia te niezalenie od tego,
czy s one tym, co nazywane, czy te nie s jednak uniwersaliami; jestem skonny
zgodzi si, e niektre z nich s wanie tym, co nazywam wasnociami, lub czym, co
w istocie peni t sam funkcj".
Jak na Iksiskiego, jest to argument niezwykle wnikliwy. Znam tylko jeden sposb, by
go odeprze, a mianowicie odrzuci istnienie znacze. Nie odczuwam przed tym jednak
adnych oporw, bowiem odrzucajc znaczenia wcale nie przecz tym samym, e sowa
i zdania co znacz. Dzielc formy jzykowe na te, ktre co znacz, i te, ktre nic nie
znacz, mog zgadza si z Iksiskim co do joty, mimo e Iksiski w przeciwiestwie do
mnie, uwaa za kryterium tego podziau posiadanie (w pewnym szczeglnym sensie tego
terminu) pewnego abstrakcyjnego bytu, ktry nazywa znaczeniem. Wolno mi twierdzi, e
fakt, i dane wyraenie jzykowe co znaczy (wolabym mwi jest sensowne, aby nie
otwiera drogi do hipostazowania znacze jako bytw), jest rzecz ostateczn i nieredukowaln. Mog te podj prb zanalizowania tego zwrotu w terminach zachowa
ludzkich, wystpujcych w sytuacjach pojawiania si danego wyraenia jzykowego.
Wane konteksty, w ktrych ludzie mwi (lub sdz, e mwi) o znaczeniach,
sprowadzaj si do dwch: posiadanie znaczenia, czyli sensowno, oraz tosamo
znacze, czyli synonimiczno. Podawanie znaczenia jakiego wyraenia polega po prostu
31

na wymienieniu jego synonimu, sformuowanego zazwyczaj w jzyku bardziej zrozumia


ym, ni termin oryginalny. Jeeli le znosimy znaczenia jako takie, moemy mwi wprost
o wyraeniach jako sensownych lub nonsensownych i synonimicznych lub heteronimicznych wzajemnie. Problem dostatecznie jasnej i cisej eksplikacji przymiotnikw "sensow
ny" i "synonimiczny" najlepiej, jak sdz, w terminach ludzkich zachowa jest
kwesti rwnie trudn, jak donios [...]. Natomiast warto wyjaniajca nieredukowalnych bytw poredniczcych, zwanych znaczeniami, jest niewtpliwie zudna.
Przedstawiem powyej argumenty na rzecz twierdzenia, e mona sensownie uywa
w zdaniach terminw indywiduowych nie zakadajc istnienia bytw, ktrych nazwami s
owe terminy. Dowiodem rwnie, e mona sensownie uywa terminw oglnych, np.
predykatw, nie przypisujc im roli nazw przedmiotw abstrakcyjnych. Twierdziem
wreszcie, e mona uwaa wyraenia za sensowne, za wzajemnie synonimiczne lub
heteronimiczne, bez przyjmowania wiata bytw zwanych znaczeniami. W tym momencie
Iksiski zaczyna wtpi, czy istnieje w ogle jaka granica naszej odpornoci wobec
rozstrzygni ontologicznych. Czy nic w naszym sposobie mwienia nie moe zmusi nas
do przyjcia istnienia uniwersaliw lub innych bytw, ktre uznajemy za niepodane?
Mwic, w zwizku z teori deskryptw Russella, o zmiennych zwizanych, czyli
zmiennych kwantyfikacji, daem ju do zrozumienia, e odpowied na to pytanie jest
przeczca. Bardzo atwo mona uwika si w zobowizania ontologiczne, mwic np., e
istnieje co (zmienna zwizana), co jest wsplne czerwonym domom i zachodom soca,
lub te e istnieje co, co jest liczb pierwsz wiksz od miliona. Jednake uycie
zmiennych zwizanych jest jedynym sposobem mwienia, ktry ma konsekwencje w po
staci decyzji ontologicznych. Uywanie domniemanych nazw nie stanowi tu adnego
kryterium, zawsze bowiem mona odmwi im charakteru nazwy, gdy wrd rzeczy, do
ktrych stosuj si nasze zmienne wizane, nie ma odpowiedniego przedmiotu. Nazwy s
w istocie zupenie bez znaczenia dla kwestii ontologicznych, bowiem jak widzielimy na
przykadzie "Pegaza" i "pegazowania" mona je zawsze przeksztaci w deskrypty, ktre,
jak wykaza Russell, daj si wyeliminowa. Wszystko, co mona powiedzie uywajc
nazw, mona rwnie powiedzie w jzyku, w ktrym nazwy w ogle nie wystpuj. By
uznanym za przedmiot istniejcy to po prostu i tylko tyle, co by zaliczonym do wartoci
zmiennych. W terminach tradycyjnej gramatyki mona sformuowa to twierdzenie
nastpujco: by to to samo, co by w zakresie przedmiotowego odniesienia jakiego
zaimka. Zaimki s podstawowym rodkiem jzykowego odnoszenia si do przedmiotw;
rzeczowniki naleaoby raczej nazwa za-zaimkami. Zmienne kwantyfikacji, takie jak
"co", "nie", czy "wszystko", wyznaczaj ca nasz ontologi, jakakolwiek by ona bya;
natomiast okrelone zaoenie ontologiczne mona nam udowodni wtedy i tylko wtedy,
gdy prawdziwo ktrego z naszych twierdze wymaga, by wrd bytw, ktre s
wartociami zmiennych naszego jzyka, istotnie znajdowa si przedmiot postulowany
przez to zaoenie.5
Gdy mwimy, na przykad, e niektre psy s biae, to nie zobowizuje nas to wcale do
uznania istnienia bytu, ktry jest biel, ani bytu, ktry jest wasnoci bycia psem. Zdanie
"Niektre psy s biae" stwierdza, e pewne rzeczy bdc psami s biae; aby zdanie to byo
prawdziwe, wrd wartoci, ktre moe przyjmowa zmienna "co", musz znale si biae
psy, nie musi za znajdowa si tam biel ani wasno bycia psem. Z drugiej strony, gdy
mwimy, e niektre gatunki zoologiczne krzyuj si, zobowizuje nas to do uznania

gatunkw za szczeglnego rodzaju byty, choby miay nimi by przedmioty abstrakcyjne.


Konsekwencja ta obowizuje w kadym razie dopty, dopki nie sparafrazujemy tego
zdania tak, by stao si widoczne, e cho nasza zmienna kwantyfikacji pozornie odnosi si
do gatunkw, to w istocie jest to tylko sposb mwienia, ktrego mona unikn.7
Jak wskazuje przykad liczb pierwszych wikszych od miliona, klasyczna matematyka
uwikana jest po szyj w ontologii bytw abstrakcyjnych. Tote wielki redniowieczny spor
o uniwersalia rozgorza na nowo w nowoczesnej filozofii matematyki. Problem jest obecnie
wyraniejszy ni dawniej, dysponujemy bowiem cilejszym kryterium, w oparciu o ktre
mona ustali, jaka ontologia jest konsekwencj danej teorii czy danego sposobu mwie
nia: teoria, mianowicie, zakada istnienie tych i tylko tych bytw, ktrych wystpowanie
wrd wartoci zmiennych kwantyfikacji tej teorii jest koniecznym warunkiem prawdzi
woci jej twierdze.
Poniewa w tradycji filozoficznej kryterium przyjmowanych zaoe ontologicznych
nie znalazo wyranego sformuowania, wic nowoczeni filozofowie matematyki na og
nie uwiadamiaj sobie, e dyskutuj nad tym samym, starym problemem uniwersaliw,
a tylko w nowej i wyranej postaci. Podstawowe rnice stanowisk w dziedzinie podstaw
matematyki sprowadzaj si jednak w sposb cakiem wyrany do rnicy zda w kwestii
zakresu przedmiotw, do ktrych naley odnosi zmienne kwantyfikacji.
Trzy gwne stanowiska redniowieczne w sprawie uniwersaliw nazwane zostay przez
historykw realizmem, konceptualizmem i nominalizmem. W dwudziestowiecznych roz
waaniach z zakresu filozofii matematyki pojawiy si te same w istocie rzeczy teorie pod
nowymi nazwami logicyzmu, intuicjonizmu i formalizmu.
Realizm (w tym znaczeniu, w jakim sowo to wystpuje w zwizku ze redniowiecznym
sporem o uniwersalia) jest platosk doktryn, zgodnie z ktr uniwersalia, czyli
przedmioty abstrakcyjne, istniej niezalenie od umysu ludzkiego; umys moe je od
krywa, lecz nie tworzy. Logicyzm, reprezentowany przez Fregego, Russella, [A.N.]
Whiteheada, Churcha i [R.] Carnapa, dopuszcza wizanie kwantyfikatorami zmiennych,
ktrych wartociami s przedmioty abstrakcyjne niezalenie od tego, czy s one znane,
czy nie znane, czy mona, czy te nie mona ich bliej okreli.
Konceptualizm twierdzi, e uniwersalia istniej, lecz s one tworami umysu. Intuicjonizm, goszony wspczenie w rnych postaciach przez [H.] Poincarego, [L. E. J.]
Brouwera, [H.] Weyla i innych, pozwala na wizanie zmiennych reprezentujcych przed
mioty abstrakcyjne tylko wtedy, gdy kady z tych przedmiotw moe by skonstruowany
ze skadnikw, ktre zostay uprzednio wskazane. Wedug sw [A.A.] Fraenkla, logicyzm
twierdzi, e klasy s przez nas odkrywane, intuicjonizm za e je wymylamy; jest to
bardzo trafne sformuowanie starego sporu midzy realizmem a konceptualizmem. Spr
ten wcale nie jest bahy, chodzi tu bowiem w istocie o to, jakie czci klasycznej
matematyki naley zaakceptowa. Zwolennicy logicyzmu, czy realizmu, mog uzna na
gruncie swych zaoe hierarchi nieskoczonoci [G.] Cantora. Intuicjonici natomiast
zmuszeni s zatrzyma si przy nieskoczonoci pierwszego rzdu, w konsekwencji za
odrzuci nawet niektre klasyczne prawa teorii liczb rzeczywistych. Wspczesny spr
midzy logicyzmem i intuicjonizmem wyrs w istocie z rnicy zda w sprawie pojcia
nieskoczonoci.
Formalizm, zwizany z nazwiskiem [D.] Hilberta, wtruje intuicjonizmowi w krytyce

nieograniczonego przyjmowania uniwersaliw przez logicyzm. Z punktu widzenia


formalizmu intuicjonizm jest jednak rwnie nie zadowalajcy. Formalista moe odrzuca
intuicjonizm z dwu rnych powodw. Moe on, podobnie jak zwolennik logicyzmu,
wystpi z zarzutem, e intuicjonizm prowadzi do okaleczenia klasycznej matematyki;
moe rwnie, wzorem dawnych nominalistw, sprzeciwi si przyjmowaniu jakichkolwiek
przedmiotw abstrakcyjnych, nawet ograniczonych do takich, ktre s konstruktami
umysu. Ostateczny rezultat jest taki sam: formalista zachowuje klasyczn matematyk
jako gr pozbawionych znaczenia symboli. Taka gra symboli moe by poyteczna, o czym
wiadczy fakt, e matematyka staa si podpor fizyki i techniki. Uyteczno jednak nic
dowodzi posiadania znaczenia w adnym, dosownym sensie jzykowym. Nie dowodzi
tego rwnie fakt, e matematycy maj wane osignicia w dedukowaniu twierdze
i w znajdowaniu obiektywnych podstaw dla uzgodnienia swoich wynikw. Adekwatn
podstaw zgody wrd matematykw moe by bowiem po prostu sformuowanie regu,
ktre rzdz manipulowaniem symbolami; owe reguy skadni s w odrnieniu od
symboli, ktrych dotycz wyposaone w okrelony, uchwytny sens [...].
Wskazywaem ju, e rodzaj przyjmowanej przez nas ontologii moe mie wane
konsekwencje w szczeglnoci w przypadku matematyki, cho jest to tylko jeden
z przykadw. Zapytajmy teraz, w jaki sposb naleaoby dokonywa wyboru midzy
konkurencyjnymi ontologiami. Formua semantyczna "By, to znaczy by wartoci
zmiennej" z pewnoci nie dostarcza odpowiedzi na to pytanie; przeciwnie, formua ta
suy raczej do tego, by sprawdza, czy dana wypowied lub teoria pozostaje w zgodzie
z przyjtymi uprzednio zasadami ontologicznymi. Stojc wobec kwestii ontologicznych
bierzemy pod uwag zmienne kwantyfikowane nie po to, by dowiedzie si, co istnieje, lecz
po to, by dowiedzie si, co dana wypowied lub teoria nasza, czy te sformuowana
przez kogo innego uznaje za istniejce. Jest to zatem problem dotyczcy jzyka.
Natomiast pytanie, co istnieje, to zupenie inna kwestia.
Istniej jednak powody, dla ktrych i to ostatnie pytanie warto rozwaa na paszczy
nie semantycznej. Przemawia za tym, po pierwsze, potrzeba uniknicia kopotliwej
sytuacji, wspomnianej na pocztku tej rozprawy, a polegajcej na tym, e nie mog
stwierdzi, i istniej rzeczy, ktrych istnienie Iksiski uznaje, a ja nie. Dopki pozostaj
przy swojej ontologii, niezgodnej z ontologi Iksiskiego, nie mog pozwoli na to, by
moje zmienne kwantyfikowane odnosiy si do przedmiotw, ktre nale do ontologii
Iksiskiego, a nie nale do mojej. Mog jednak bez popadania w sprzeczno opisa
rnic naszych stanowisk, charakteryzujc twierdzenia, ktre gosi Iksiski. Po to za,
bym mg mwi o twierdzeniach Iksiskiego, wystarczy, aby moja ontologia obejmowaa
formy jzykowe, a co najmniej konkretne napisy i wypowiedzi.
Drugim powodem przemawiajcym za wycofaniem si na paszczyzn semantyczn jest
to, e stwarza ona wspln podstaw dyskusji. Rnica stanowisk ontologicznych pociga
za sob zasadnicz rnic aparatur pojciowych. Iksiski i ja zauwaamy jednak, e
mimo tej zasadniczej rnicy nasze aparaty pojciowe s w pewnych swych fragmentach
dostatecznie zbiene, by umoliwi nam skuteczne porozumiewanie si na takie tematy, jak
polityka, pogoda, i w szczeglnoci jzyk. O tyle wic, o ile nasz zasadniczy spr
ontologiczny da si przetumaczy na spr semantyczny, dotyczcy sw i sposobu ich
uywania, moemy unikn przerodzenia si tego sporu w jaowy konflikt odmiennych
34

punktw widzenia.
Nie ma wic nic dziwnego w tym, e spr ontologiczny powinien sta si sporem
o jzyk. Nie wolno jednak wysnuwa std wniosku, e co istnieje, a co nie istnieje, zaley
od sw. Moliwo przetumaczenia jakiego problemu na terminologi semantyczn nie
wiadczy o tym, e problem ten ma charakter jzykowy. To, e kto widzia Neapol, mona
sformuowa w sowach: w kto nosi takie imi, ktre umieszczone przed zwrotem "widzi
Neapol" tworzy z tym zwrotem zdanie prawdziwe; a przecie widzenie Neapolu nie jest
bynajmniej faktem jzykowym.
Myl, e przyjmowanie jakiego systemu ontologii jest w zasadzie podobne do
przyjmowania teorii naukowej, powiedzmy okrelonego systemu fizyki; mianowicie,
o ile postpujemy racjonalnie, to przyjmujemy najprostszy aparat pojciowy, ktry
pozwala obj i uporzdkowa chaotyczny zbir danych dowiadczenia. Nasz ontologi
determinuje wybr uniwersalnej aparatury pojciowej, odpowiadajcej caej, najszerzej
rozumianej nauce. Konstruujc w racjonalny sposb ktrykolwiek fragment tej aparatury
na przykad jego cz fizyczn lub biologiczn stosujemy w istocie kryteria tego
samego rodzaju jak te, ktre wyznaczaj racjonaln konstrukcj caej aparatury. Przyjcie
jakiej ontologii mona nazwa wybraniem okrelonego jzyka w tym samym lecz nie
wikszym stopniu, w jakim wybr jakiejkolwiek teorii naukowej wolno uzna za decyzj
o charakterze jzykowym.
Prostota, jako zasada przewodnia przy konstruowaniu aparatw pojciowych, nie jest
jednak kryterium wyranym i jednoznacznym; moe si zdarzy, e kryterium temu
odpowiadaj w( tej samej mierze dwa lub wicej aparatw pojciowych. Wyobramy sobie,
na przykad, e opracowalimy maksymalnie ekonomiczny zbir poj, za pomoc ktrych
mona adekwatnie opisa dane bezporedniego dowiadczenia. Zamy, e przedmiota
mi, ktrych istnienie zakada ten schemat wartociami zmiennych kwantyfikowanych
s indywidualne zdarzenia subiektywne: spostrzeenia zmysowe i myli. Ot zauway
my niewtpliwie, e fizykalistyczny aparat pojciowy, w ktrym mwi si o przedmiotach
wiata zewntrznego, umoliwia znaczne uproszczenie naszych sprawozda z dowiad
czenia. czc oddzielne doznania zmysowe i traktujc je jako percepcj jednego
przedmiotu, ujmujemy bogactwo naszych dozna w prostym i operatywnym schemacie
pojciowym. Przyporzdkowywanie danych zmysowych przedmiotom zewntrznym jest
istotnie podyktowane zasad prostoty: wczeniejsze i pniejsze wraenie okrgoci
czymy z t sam monet lub z dwiema rnymi monetami, kierujc si postulatem
maksymalnej prostoty naszego caociowego obrazu wiata.
W naszym przykadzie wystpuj dwa konkurencyjne aparaty pojciowe: fenomenalistyczny i fizykalistyczny. Ktry z nich naley uzna za lepszy? Kady posiada pewne zalety
i na swj sposb odznacza si szczegln prostot. Sdz, e obydwa zasuguj na to, by je
rozwija. O kadym z nich mona w istocie powiedzie, e jest bardziej podstawowy, cho
w innym sensie: pierwszy jest podstawowy epistemologicznie, drugi fizykalnie.
Fizykalny aparat pojciowy upraszcza nasz opis dowiadczenia, poniewa prowadzi do
skojarzenia mozaiki rnorodnych wrae zmysowych z pojedynczymi tzw. przedmiota
mi; jest jednak wrcz nieprawdopodobne, by kade zdanie o przedmiotach fizycznych dao
si w zasadzie przetumaczy choby okrn i skomplikowan drog na jzyk
fenomenalistyczny. Przedmioty fizyczne s bytami postulowanymi, uatwiajcymi nam
35

i upraszczajcymi opis strumienia dozna zmysowych tak, jak wprowadzenie liczb


niewymiernych upraszcza prawa arytmetyki. Z punktu widzenia aparatu pojciowego
elementarnej arytmetyki liczb wymiernych arytmetyka szersza, obejmujca liczby wymier
ne i niewymierne, ma status wygodnego mitu, prostszego ni prawda dosowna (mianowi
cie, arytmetyka liczb wymiernych), a przy tym obejmujcego t prawd dosown jako
swj fragment [...].
Zapytajmy z kolei, co naley sdzi o klasach czy wasnociach przedmiotw fizycz
nych? Z punktu widzenia cile fizykalistycznego aparatu pojciowego ontologia typu
platoskiego jest w tym samym stopniu mitem, w jakim jest nim tene fizykalistyczny
schemat pojciowy dla fenomenalizmu. Ten pierwszy mit jest z kolei o tyle wartociowy
i poyteczny, o ile upraszcza nasz obraz fizyki. Poniewa matematyka jest integraln
czci tego mitu, jego uyteczno dla nauk fizykalnych jest do oczywista. Jeli mimo to
nazywam t ontologi mitem, to jest to echo wspomnianego ju stanowiska w filozofii
matematyki zwanego formalizmem. Z fenomenalistycznego lub czysto estetycznego punk
tu widzenia mona jednak z takim samym uzasadnieniem zaj z kolei postaw formalizmu
wobec fizykalnego aparatu pojciowego.
Analogia pomidzy mitem matematyki i mitem fizyki jest uderzajco bliska rwnie
z pewnych dodatkowych i, by moe, przypadkowych wzgldw. Wemy, na przykad,
pod uwag kryzys w dziedzinie podstaw matematyki, ktry na przeomie ostatnich stuleci
spowodoway odkrycia paradoksu Russella i innych antynomii teorii mnogoci. W celu
uniknicia tych sprzecznoci trzeba byo odwoa si do zgoa nieintuicyjnych, ad hoc
przyjtych zasad [...]; tworzenie mitw w matematyce stao si wiadome i dla wszystkich
oczywiste. A jak byo z fizyk? Powstaa w niej antynomia pomidzy falow i korpuskularn teori wiata; jeli nie bya to sprzeczno w cisym sensie, typu paradoksu Russella, to
jak sdz tylko dlatego, e fizyka nie jest w tym stopniu nauk cis, jak
matematyka. Drugi z kolei wielki kryzys wspczesny w dziedzinie podstaw matematyki
wywoany w 1931 roku przez dowd Goedla [...], e w arytmetyce musz istnie zdania
nierozstrzygalne ma w fizyce swj odpowiednik w postaci zasady nieoznaczonoci
Heisenberga.
Staraem si wykaza, e pewne, zwykle wysuwane argumenty na rzecz takiej czy innej
ontologii s bdne. Nastpnie zaproponowaem wyrane kryterium, w oparciu o ktre
mona rozstrzyga, jakie s zaoenia ontologiczne danej teorii. Natomiast kwestia, jak
ontologi naley przyj, pozostaje nadal otwarta; najwaciwsz postaw w tej sprawie
jest, oczywicie, tolerancja i eksperymentowanie. Dokadajmy wszelkich stara by zbada,
w jakim stopniu fizykalistyczny aparat pojciowy daje si zredukowa do fenomenalistycz
nego; fizyk zreszt naley uprawia nawet wtedy, jeli nie mona jej zredukowa w peni
do tego schematu. Badajmy, w jaki sposb i w jakim stopniu mona uniezaleni nauki
przyrodnicze od platonizujcej matematyki; uprawiajmy jednak rwnie matematyk
i zgbiajmy jej ontologiczne podstawy.
Spord rozmaitych aparatw pojciowych najlepiej odpowiadajcych tym kierunkom
bada jeden zaleca si szczeglnymi walorami epistemologicznymi: jest nim aparat
fenomenalistyczny. Z punktu widzenia fenomenalizmu zarwno ontologia przedmiotw
fizycznych, jak i ontologia przedmiotw matematycznych s mitami. Mityczno jest
jednak cech wzgldn, w tym wypadku zalen od stanowiska epistemologicznego.
36

Ten punkt widzenia jest jednym z wielu i odpowiada pewnym tylko spord rnorodnych
naszych zainteresowa i celw.
Willard von Orman Quine
Z punktu widzenia logiki. Eseje logiczno-filozoficzne. Tum. Barbara Stanosz.
Warszawa 1969 PWN

Przypisy
1/ Autor oczywicie nie ma tu na myli takiego rozumienia terminu "wszystko", zgodnie z ktrym
zdanie "wszystko istnieje" pociga za sob zdanie "kada nazwa jest niepusta".
2/ Quine w tym miejscu odrzuca akcentowan przez niektrych filozofw konieczno wprowa
dzenia rnych sensw terminu "istnie". "Istnienie" utosamia on, w najszerszy sposb, z "byciem".
3/ Trzeba jednak przyj, e warunkiem sensownoci zmiennych zwizanych jest istnienie co
najmniej jednego przedmiotu (czyli niepusto dziedziny).
4/ "Osobny" znaczy w tym wypadku tyle, co "pozajzykowy". Quine stoi na stanowisku, e
wystarczajcym uzasadnieniem dla danego twierdzenia ontologicznego jest pokazanie, e wynika
ono z przyjtego przez nas jzyka (resp. zbioru tez). Uzasadnienie pozajzykowe jest wedug niego
niemoliwe.
5/ Proponowane tutaj kryterium mona precyzyjniej sformuowa w nastpujcy sposb. Teoria
T zobowizuje do uznania istnienia przedmiotw K-owych zawsze i tylko wtedy, gdy teoria T zawiera
twierdzenie o postaci "pewne (jakie, niektre) przedmioty K-owe s L-owe".
Tomasz Bigaj

37

You might also like