Professional Documents
Culture Documents
Quine - o Tym Co Istnieje
Quine - o Tym Co Istnieje
Pozostajc cakowicie w zgodzie ze swym wasnym punktem widzenia Iksiski moe opisa
rnic naszych pogldw mwic, e ja odmawiam uznania istnienia pewnych bytw.
Powinienem, oczywicie, zaprotestowa twierdzc, e takie sformuowanie naszego kon
fliktu jest bdne; moim zdaniem bowiem, bytw, ktre on przyjmuje, a ktrych istnienia ja
miabym uzna, w ogle nie ma. Jednake moje twierdzenie, e Iksiski bdnie sfor
muowa nasz konflikt, jest bez znaczenia, gdy mj punkt widzenia kae mi w kadym
razie uwaa za bdn jego ontologi.
Z drugiej strony, gdy ja prbuj sformuowa rnic naszych pogldw, znajduj si
jak si wydaje w trudnej sytuacji. Nie mog stwierdzi, e s pewne rzeczy, ktrych
istnienie Iksiski uznaje, a ja nie; przyznanie bowiem, e takie rzeczy s, byoby sprzeczne
z odrzuceniem ich przeze mnie.
Okazuje si wic, e o ile to rozumowanie jest poprawne w kadym sporze
ontologicznym zwolennik tezy negatywnej jest w sytuacji niekorzystnej, nie jest bowiem
w stanie stwierdzi, e jego przeciwnik nie zgadza si z nim.
Jest to stara, platoska zagadka niebytu. Niebyt musi w pewnym sensie by, gdy
inaczej czym jest to, czego nic ma? Tej powikanej doktrynie mona by nada miano
brody Platona. Historycznie rzecz biorc, okazaa si ona bardzo twarda, stpiajc czsto
ostrze brzytwy Ockhama.
Taki te mniej wicej tok myli prowadzi filozofw podobnych Iksiskiemu do
stwierdzania istnienia w przypadkach, w ktrych skdind chtnie by istnieniu zaprzeczyli.
Oto wemy Pegaza. Gdyby Pegaza nie byo rozumuje Iksiski to uywajc tego
sowa nie mwilibymy o niczym; wobec tego nawet powiedzenie, e Pegaz nie istnieje,
byoby nonsensem. Sdzc, e w ten sposb wykaza, i istnieniu Pegaza nie mona
zaprzeczy bez popadnicia w sprzeczno, Iksiski konkluduje, e Pegaz jest.
W istocie jednak Iksiski nie moe cakiem przekona samego siebie, e w jakim
bliskim czy dalekim rejonie czasoprzestrzeni znajduje si latajcy ko z krwi i koci.
Dlatego, gdy si go nakania, aby poda blisze szczegy o Pegazie, powiada, e Pegaz jest
ide istniejc w umysach ludzkich. Tu jednak zaczyna si ujawnia mieszanie poj.
Moemy przyj dla celw rozumowania, e istnieje jaki byt, a nawet, e jest on jedyny
(cho wydaje si to raczej nieprawdopodobne), ktry jest tym psychicznym Pegazem-ide.
Ten psychiczny byt, to jednak wcale nie to, o czym ludzie mwi, gdy zaprzeczaj istnieniu
Pegaza.
Iksiski nigdy nie miesza Partenonu z ide Partenonu. Partenon jest przedmiotem
fizycznym; idea Partenonu jest czym psychicznym (w kadym razie wedug teorii idei
Iksiskiego, a sam nie mam lepszej do zaproponowania). Partenon jest widzialny; idea
Partenonu jest niewidzialna. Nieatwo nawet wyobrazi sobie dwie rzeczy mniej do siebie
podobne i trudniejsze do pomieszania ze sob, ni Partenon i idea Partenonu. Kiedy
jednak przechodzimy od Partenonu do Pegaza, pomieszanie nastpuje, i to tylko dlatego,
e Iksiski woli da si zwie najgrubszemu i najbardziej oczywistemu faszerstwu ni
przyzna, e Pegaz nie istnieje.
Jak wida, przekonanie, e Pegaz musi istnie, w przeciwnym wypadku bowiem nawet
powiedzenie, e Pegaza nie ma, byoby nonsensem, doprowadzio Iksiskiego do elemen
tarnego pomieszania poj. Umysy bardziej subtelne, biorc za punkt wyjcia t sam
tez, wysuwaj teorie Pegaza nie tak jaskrawo bdne, jak teoria Iksiskiego, i odpowied-
24
25
nio trudniejsze do obalenia. Nazwijmy jeden z tych subtelniejszych umysw Ygrekowskim. Ot Ygrekowski twierdzi, e Pegaz istnieje jako nieurzeczywistniona moliwo.
Mwic o Pegazie, e nie ma takiej rzeczy, stwierdzamy, cile biorc, e Pegaz nie posiada
pewnej szczeglnej wasnoci, mianowicie realnoci. Powiedzenie, e Pegaz nie jest
rzeczywisty, jest pod wzgldem logicznym twierdzeniem tego samego typu, co powiedzenie,
e Partenon nie jest czerwony; w obu wypadkach mwimy co o bycie, ktrego istnienia
nie kwestionujemy.
Zauwamy przy okazji, e Ygrekowski jest jednym z tych filozofw, ktrzy wsplnymi
siami zniszczyli stare, dobre sowo "istnie". Mimo uznania niezrealizowanych moliwoci
ogranicza on uycie sowa "istnienie'' do tego, co rzeczywiste, stwarzajc w ten sposb
zudzenie zgody w kwestii ontologii midzy nim a nami, ktrzy odrzucamy ca reszt jego
rozdmuchanego wiata. Uywajc sowa "istnie" w zwykym sensie wszyscy bylimy
skonni twierdzi, e Pegaz nie istnieje, majc na myli po prostu to, i nie ma adnego
takiego bytu. Gdyby Pegaz istnia, znajdowaby si gdzie w przestrzeni i w czasie ale
tylko dlatego, e sowo "Pegaz" posiada konotacj czasoprzestrzenn, nie dlatego, by
konotacja ta przysugiwaa istnieniu. Jeli stwierdzajc istnienie pierwiastka szeciennego
z liczby 27 nie przypisujemy mu wasnoci czasoprzestrzennych, to dzieje si tak po prostu
dlatego, e pierwiastek szecienny nie jest rzecz czasoprzestrzenn, nie za dlatego, bymy
uywali sowa "istnie" w dwuznaczny sposb.* Ygrekowski natomiast w le pojtym
zamiarze zachowania zgody zapewnia nas uprzejmie, e Pegaz nie istnieje, po czym, wbrew
temu, co my rozumiemy przez nieistnienie Pegaza, utrzymuje, e Pegaz jest. Istnienie,
egzystencja, powiada on, to jedna rzecz, a bytowanie, subsystencja, to rzecz inna. Jedyny
znany mi sposb uporania si z tym zagmatwaniem problemu, to podarowa Ygrekowskiemu sowo "istnie". Postaram si nie uy go wicej; pozostaje mi wic sowo "jest". Tyle
na temat terminologii; wrmy teraz do ontologii Ygrekowskiego.
Przeludniony wiat Ygrekowskiego jest z wielu wzgldw nieprzyjemny. Razi on nasz
zmys estetyczny, mamy bowiem upodobanie do krajobrazu pustynnego; nie to jednak jest
najgorsze. mietnik nieurzeczywistnionych moliwoci Ygrekowskiego jest wylgarni
elementw wywoujcych nieporzdek. Wemy, dla przykadu, moliwego tustego czo
wieka w tych drzwiach oraz moliwego ysego czowieka w tyche drzwiach. Czy jest to ten
sam moliwy czowiek, czy te dwaj moliwi ludzie? W jaki sposb rozstrzygn to
pytanie? Ilu moliwych ludzi znajduje si w tych drzwiach? Czy wicej jest moliwych ludzi
chudych, czy tustych? Ilu z nich jest do siebie podobnych? Czy moe podobiestwo
midzy nimi wystarcza, by byli oni jednym czowiekiem? Czy adne dwie rzeczy moliwe
nie s do siebie podobne? Czy znaczy to to samo, co stwierdzenie, e jest niemoliwe, aby
* Decyzja rozrnienia terminologicznego pomidzy istnieniem w przypadku przedmiotw
zlokalizowanych w czasoprzestrzeni i istnieniem (bytowaniem czy subsystencj) w przypadku innych
bytw, bya zapewne czciowo dyktowana spostrzeeniem, e obserwacja przyrody jest istotna tylko
w kwestiach istnienia pierwszego rodzaju. Pogld ten jednak atwo jest obali za pomoc kontrprzykadw, takich jak "stosunek liczby centaurw do liczby jednorocw". Gdyby stosunek taki istnia,
byby on przedmiotem abstrakcyjnym, mianowicie liczb. Tymczasem tylko na drodze badania
przyrody dochodzimy do wniosku, e zarwno liczba centaurw, jak i liczba jednorocw wynosi 0,
a wic e nie ma takiego stosunku.2
26
dwie rzeczy byy do siebie podobne? Czy te moe pojcie identycznoci jest po prostu
niestosowalne do moliwoci nieurzeczywistnionych? Czy jednak mwienie o bytach,
o ktrych nic mona sensownie twierdzi, e s identyczne same z sob i rne od innych
bytw, ma w ogle sens? Kopoty te s prawie nie do usunicia.
Terapia poj indywiduowych [G.] Fregego [...] pozwala podj prb rehabilitacji tej
koncepcji; sdz jednak, e lepiej bdzie po prostu zlikwidowa mietnik Ygrekowskiego
raz na zawsze.
Nie chc przez to powiedzie, e powinnimy si odwrci plecami do wszelkich
problemw, ktrych rdem jest pojcie moliwoci i inne modalnoci: konieczno,
niemoliwo i przypadkowo. Moemy jednak, co najmniej, ograniczy si do przypisy
wania modalnoci tylko caym zdaniom. Sowem "moliwe" moemy obejmowa zdanie
jako cao i trudzi si semantyczn analiz tego wyraenia; nie naley natomiast
oczekiwa rzeczywistych postpw takiej analizy po rozszerzeniu naszego wiata przez
wczenie do niego tzw. moliwych bytw. Podejrzewam, i gwnym motywem tego
rozszerzenia jest po prostu stare przekonanie, e na przykad Pegaz musi istnie, bo
w przeciwnym wypadku nonsensem byoby nawet powiedzenie, e go nie ma.
Cale nadmierne bogactwo wiata moliwoci Ygrekowskiego niknie, jak si wydaje,
w przypadku, gdy dokonamy drobnej zmiany rozwaanego przykadu i zamiast o Pegazie
bdziemy mwi o okrgej kwadratowej kopule na budynku Berkeley College. O ile
o Pegazie mona powiedzie sensownie, e go nie ma, tylko pod warunkiem, e Pegaz jest,
to przez analogi jeli by nie byo okrgej kwadratowej kopuy na budynku Berkeley
College, nie mona by sensownie powiedzie, e jej nie ma. Jednake w odrnieniu od
Pegaza okrga kwadratowa kopua na Berkeley Collego jest nie do przyjcia, nawet jako
nieurzeczywistniona moliwo. Czy zdoamy w tej sytuacji skoni Ygrekowskiego do
uznania rwnie dziedziny niemoliwoci, ktre nie mog by urzeczywistnione? Jeeli tak,
to w odniesieniu do nich mona postawi cay szereg kopotliwych pyta. Moemy nawet
mie nadziej, e przyapiemy go na sprzecznoci, zmuszajc do uznania, e niektre z tych
bytw s rwnoczenie okrge i kwadratowe. Ale wykrtny Ygrekowski znajduje inne
wyjcie z sytuacji i stwierdza, e nonsensem jest mwi, i okrgej kwadratowej kopuy na
Berkeley College nie ma. Zwrot "okrga kwadratowa kopua" powiada jest
pozbawiony sensu.
Ygrekowski nie jest pierwszym, ktry wybra t ewentualno. Twierdzenie, e
sprzeczno jest pozbawiona sensu, ma dug tradycj. Co wicej, tradycja ta utrzymuje si
u mylicieli, ktrzy, jak si zdaje, nie podzielaj motywacji Ygrekowskiego. Zastanawiam
si jednak, czy pierwsza decyzja wysunicia tego twierdzenia nie zostaa podyktowana
przez te same w zasadzie motywy, ktre zaobserwowalimy u Ygrekowskiego. Z pewnoci
twierdzenie to nie narzuca si samo przez si; doprowadzio ono przy tym swoich
wyznawcw do takich donkiszotowskich kracowoci, jak kwestionowanie metody dowo
dzenia przez reductio ad absurdum. Atak ten jest, moim zdaniem, reductio ad absurdum
samej tej doktryny.
Poza tym, twierdzenie, e sprzecznoci s pozbawione sensu, ma t powan wad
metodologiczn, i w zasadzie uniemoliwia znalezienie efektywnego kryterium odr
niania tego, co ma sens, od tego, co sensu nie ma. Opracowanie systematycznych metod
rozstrzygania, czy dany cig znakw jest sensowny, czy te nie, staoby si zasadniczo
27
niemoliwe. Z pewnego odkrycia [A.] Churcha [...] z zakresu logiki matematycznej wynika
bowiem, e nie istnieje adne oglnie stosowalne kryterium sprzecznoci.
Wypowiedziaem si krytycznie o brodzie Platona i daem wyraz przekonaniu, e jest
ona spltana. Rozwaaem dugo kopoty pynce z tolerowania jej. Czas pomyle
o podjciu jakich krokw w tej sprawie.
[B.] Russell w swej teorii tzw. deskryptw indywiduowych pokaza wyranie, w jaki
sposb moemy uywa sensownie wyrae, ktre z pozoru s nazwami, nie zakadajc, e
istniej przedmioty przez nie nazywane. Nazwy, do ktrych teoria Russella stosuje si
bezporednio, s zoonymi nazwami opisowymi, takimi jak "autor Waverleya", "obecny
krl Francji", "okrga kwadratowa kopua na Berkeley College" itp. Russell analizuje
systematycznie takie wyraenia jako fragmenty zda, w ktrych wystpuj. Na przykad,
zdanie "Autor Waverleya by poet" interpretowane jest jako zdanie, ktre znaczy: "Kto
(lub lepiej: co) napisa Waverleya i by poet i nikt inny nie napisa Waverleya". (Klauzula
dodana na kocu jest po to, by stwierdzi jednostkowo zawart w wyraeniu "autor
Waverleya: [...].) Zdanie "Okrga kwadratowa kopua na Berkeley College jest rowa"
interpretowane jest jako: "Co jest okrge i kwadratowe i jest kopu na Berkeley College
i jest rowe, i nic innego nie jest okrge, kwadratowe i kopu na Berkeley College" [...].
Zalet tej analizy jest to, e wyraenie bdce z pozoru nazw, zwrot opisowy, zostaje
sparafrazowany w kontekcie jako tzw. symbol niekompletny. Nie proponuje si adnego
jednolitego wyraenia, ktre miaoby nastpowa ten zwrot opisowy, a jednak cae zdanie
stanowice kontekst owego zwrotu otrzymuje okrelone znaczenie, niezalenie od tego, czy
jest prawdziwe, czy faszywe.
Niezanalizowane zdanie "Autor Waverleya by poet" zawiera jako cz skadow
wyraenie "autor Waverleya", o ktrym Iksiski i Ygrekowski bdnie zakadaj, e musi
posiada obiektywne odniesienie, o ile w ogle ma mie sens. Natomiast w tumaczeniu
Russella ("Kto (co) napisa Waverleya i by poet i nikt inny nie napisa Wa\erleyaT)
warunek posiadania obiektywnego odniesienia zostaje przejty od zwrotu opisowego przez
sowa, ktre logicy nazywaj zmiennymi zwizanymi, przez zmienne kwantyfikacji, takie
jak "co", "nic", "wszystko". Sowa te nie tylko nie s nazwami autora Waverleya, ale
w ogle nie s nazwami; odnosz si one do wszelkich przedmiotw w pewien waciwy im,
swoicie wieloznaczny sposb [...]. Sowa kwantyfikacji lub zmienne zwizane s oczy
wicie podstawow czci jzyka i ich sensowno, co najmniej w kontekcie, nie moe by
podawana w wtpliwo. Sensowno ich jednak w adnym razie nie wymaga zaoenia, e
istnieje autor Waverleya, czy okrga kwadratowa kopua na Berkeley College, ani
jakikolwiek inny okrelony przedmiot.
W przypadku deskryptw nie ma ju adnych trudnoci przy stwierdzaniu lub
zaprzeczaniu istnienia. Zdanie "Istnieje autor Waverleya" w interpretacji Russella znaczy:
"Kto (cile: co) napisa Waverleya i nikt (nic) inny nie napisa Waverleya". "Nie istnieje
autor Waverleya" interpretuje si, odpowiednio, jako alternatyw: "Albo nikt (adna rzecz)
nie napisa "Waverleya" albo te dwie lub wicej osb (rzeczy) napisao Waverleya".
Alternatywa ta jest faszywa, lecz sensowna, przy czym nie zawiera ona adnego
wyraenia, ktre byoby nazw autora Waverleya. Zdanie "Nie istnieje okrga kwad
ratowa kopua na Berkeley College" analizuje si w podobny sposb. Tak wic stara
koncepcja, wedug ktrej zdania o nieistnieniu dziaaj niejako przeciw samym sobie,
upada. Gdy zdanie o istnieniu lub o nieistnieniu interpetuje si w ramach teorii deskryptw
28
Iksiski i Ygrekowski mogli byli przewidzie ten fakt nawet bez pomocy Russella,
gdyby zauwayli jak inni - e istnieje zasadnicza rnica midzy znaczeniem i nazywa
niem (oznaczaniem), i to nawet w przypadku terminu indywiduowego, ktry jest rzeczy
wicie nazw jakiego przedmiotu. Odwoajmy si do nastpujcego przykadu, wzitego
z pracy Fregego [...]. Zwrot "Gwiazda Wieczorna" jest nazw pewnego duego, kulistego
przedmiotu fizycznego, ktry pdzi w przestrzeni o par milionw mil od nas. Zwrot
"Gwiazda Poranna" jest nazw tego samego przedmiotu, co po raz pierwszy odkry
prawdopodobnie jaki spostrzegawczy Babiloczyk. Nie mona jednak twierdzi, e te
dwa zwroty maj to samo znaczenie; w przeciwnym wypadku w Babiloczyk mg by
zaniecha swych obserwacji i zadowoli si rozmylaniami o znaczeniu sw. Skoro wic
znaczenia tych zwrotw s rne musz one by czym innym, ni przedmiot oznaczany,
ktry jest ten sam w obydwu wypadkach.
Mieszanie znaczenia z oznaczaniem nie tylko skonio Iksiskiego do uznania, e nie
moe sensownie zaprzecza istnieniu Pegaza; systematyczne mieszanie tych dwu poj
przyczynio si z pewnoci rwnie do powstania absurdalnego pomysu, e Pegaz jest
ide, bytem psychicznym. Iksiski rozumowa nastpujco. Pomieszawszy domniemany
przedmiot nazywany Pegaza ze znaczeniem sowa "Pegaz" doszed do wniosku, e
Pegaz musi istnie, o ile sowo "Pegaz" ma posiada znaczenie. Lecz jakiego rodzaju
przedmiotami s znaczenia? Jest to sprawa dyskusyjna; mona jednak przekonywajco
twierdzi, e znaczenia s ideami umysu (zakadajc, e z kolei ide idei w umyle mona
uczyni dostatecznie jasn). Zatem Pegaz, pomylony uprzednio ze znaczeniem sowa
"Pegaz", staje si ostatecznie ide w umyle. Jest rzecz godn uwagi, e Ygrekowski
kierujc si t sam motywacj wyjciow, co Iksiski, unikn tego wanie bdu
w zamian jednak doszed do nieurzeczywistnionych moliwoci.
Zajmijmy si teraz ontologicznym problemem uniwersaliw: pytaniem o istnienie
takich przedmiotw, jak wasnoci, stosunki, klasy, liczby czy funkcje. Jest rzecz do
charakterystyczn, e Iksiski odpowiada na to pytanie twierdzco. Na temat wasnoci
mwi: "Istniej czerwone domy, czerwone re, czerwone zachody soca; mwi nam
o tym prefilozoficzny zdrowy rozsdek, ktrego nie sposb kwestionowa. Domy te, re
i zachody soca maj wic co wsplnego; to wanie, co jest im wsplne, i tylko to,
nazywam wasnoci czerwieni". Dla Iksiskiego zatem, istnienie wasnoci jest bodaj
bardziej jeszcze oczywiste i trywialne, ni oczywisty i trywialny fakt istnienia czerwonych
domw, r i zachodw soca. Jest to jak sdz charakterystyczny rys metafizyki,
a w kadym razie tej czci metafizyki, ktra nosi miano ontologii: kady, kto uwaa jakie
twierdzenie z tej dziedziny za prawdziwe, musi uwaa je za trywialnie prawdziwe.
Ontologia, ktr si wyznaje, jest podstaw caej aparatury pojciowej, za pomoc ktrej
interpretuje si wszelkie dane dowiadczenia nawet te najzwyklejsze. Rozpatrywane
w ramach okrelonej aparatury pojciowej a jake inaczej mona je rozpatrywa?
twierdzenie ontologiczne jest oczywiste i nie wymaga w ogle adnego osobnego
uzasadnienia.4 Twierdzenia ontologiczne wynikaj bezporednio z dowolnych twierdze
o zwykych faktach, tak wanie, jak w kadym razie w ramach aparatury pojciowej
Iksiskiego twierdzenie: "Istnieje wasno" wynika z twierdzenia: "Istniej czerwone
domy, czerwone re, czerwone zachody soca".
Rozpatrywane w ramach innej aparatury pojciowej twierdzenie ontologiczne, ktre
30
dla Iksiskiego jest aksjomatem, moe zosta uznane za rwnie bezporednio i trywial
nie faszywe. Przyznajc, e istniej czerwone domy, re i zachody soca, mona jednak
przeczy temu, jakoby miay one co wsplnego w jakimkolwiek sensie, z wyjtkiem
wprowadzajcego w bd znaczenia potocznego. Sowa "domy", "re", "zachody soca"
mog by prawdziwie orzekane o rozmaitych indywidualnych przedmiotach, ktre s
domami, rami i zachodami soca; sowo "czerwony" lub "czerwony przedmiot" mona
prawdziwie orzec o kadym spord indywidualnych przedmiotw, ktre s czerwonymi
domami, czerwonymi rami lub czerwonymi zachodami soca. Nie istnieje natomiast
aden dodatkowy, indywidualny lub nieindywidualny byt, ktrego nazw byoby sowo
"czerwie", podobnie, jak nie istnieje przedmiot nazywany przez sowo "domowo" czy
zwroty "cecha bycia r" i "cecha bycia zachodem soca". Mona twierdzi, e to, i
domy, re i zachody soca s czerwone, jest faktem ostatecznym i nieredukowalnym,
utrzymujc przy tym, e Iksiski ze wszystkimi swymi tajemniczymi bytami oznaczanymi
rzekomo przez takie nazwy, jak "czerwono", wcale nie lepiej tumaczy zjawiska rzeczy
wistoci.
Jedna droga, na ktrej Iksiski mgby prbowa narzuci nam sw ontologi
uniwersaliw, zostaa zamknita zanim zajlimy si problemem uniwersaliw. Iksiski nie
moe ju twierdzi, e kady spord predykatw, ktrych uywamy, taki jak "czerwony"
czy "jest-czerwony", musi by nazw pewnego okrelonego przedmiotu uniwersalnego po
to, by w ogle mia sens. Widzielimy bowiem, e by nazw czego to rzecz znacznie
bardziej specjalna, ni posiada znaczenie. Nie mona te zarzuca nam w kadym razie
nie w oparciu o takie argumenty e zaoylimy istnienie wasnoci bycia pegazem przez
sam fakt wprowadzenia predykatu "pegazuje".
Iksiski jednak stosuje nowy wybieg taktyczny. "Zgdmy si" powiada "na
rozrnienie pomidzy znaczeniem a oznaczaniem, do ktrego przywizujecie tak wielk
wag. Przyjmijmy te, e "jest czerwony", "pegazuje" itp. nie s nazwami wasnoci.
Uznajecie jednak, e wyraenia te maj znaczenia. Ot znaczenia te niezalenie od tego,
czy s one tym, co nazywane, czy te nie s jednak uniwersaliami; jestem skonny
zgodzi si, e niektre z nich s wanie tym, co nazywam wasnociami, lub czym, co
w istocie peni t sam funkcj".
Jak na Iksiskiego, jest to argument niezwykle wnikliwy. Znam tylko jeden sposb, by
go odeprze, a mianowicie odrzuci istnienie znacze. Nie odczuwam przed tym jednak
adnych oporw, bowiem odrzucajc znaczenia wcale nie przecz tym samym, e sowa
i zdania co znacz. Dzielc formy jzykowe na te, ktre co znacz, i te, ktre nic nie
znacz, mog zgadza si z Iksiskim co do joty, mimo e Iksiski w przeciwiestwie do
mnie, uwaa za kryterium tego podziau posiadanie (w pewnym szczeglnym sensie tego
terminu) pewnego abstrakcyjnego bytu, ktry nazywa znaczeniem. Wolno mi twierdzi, e
fakt, i dane wyraenie jzykowe co znaczy (wolabym mwi jest sensowne, aby nie
otwiera drogi do hipostazowania znacze jako bytw), jest rzecz ostateczn i nieredukowaln. Mog te podj prb zanalizowania tego zwrotu w terminach zachowa
ludzkich, wystpujcych w sytuacjach pojawiania si danego wyraenia jzykowego.
Wane konteksty, w ktrych ludzie mwi (lub sdz, e mwi) o znaczeniach,
sprowadzaj si do dwch: posiadanie znaczenia, czyli sensowno, oraz tosamo
znacze, czyli synonimiczno. Podawanie znaczenia jakiego wyraenia polega po prostu
31
punktw widzenia.
Nie ma wic nic dziwnego w tym, e spr ontologiczny powinien sta si sporem
o jzyk. Nie wolno jednak wysnuwa std wniosku, e co istnieje, a co nie istnieje, zaley
od sw. Moliwo przetumaczenia jakiego problemu na terminologi semantyczn nie
wiadczy o tym, e problem ten ma charakter jzykowy. To, e kto widzia Neapol, mona
sformuowa w sowach: w kto nosi takie imi, ktre umieszczone przed zwrotem "widzi
Neapol" tworzy z tym zwrotem zdanie prawdziwe; a przecie widzenie Neapolu nie jest
bynajmniej faktem jzykowym.
Myl, e przyjmowanie jakiego systemu ontologii jest w zasadzie podobne do
przyjmowania teorii naukowej, powiedzmy okrelonego systemu fizyki; mianowicie,
o ile postpujemy racjonalnie, to przyjmujemy najprostszy aparat pojciowy, ktry
pozwala obj i uporzdkowa chaotyczny zbir danych dowiadczenia. Nasz ontologi
determinuje wybr uniwersalnej aparatury pojciowej, odpowiadajcej caej, najszerzej
rozumianej nauce. Konstruujc w racjonalny sposb ktrykolwiek fragment tej aparatury
na przykad jego cz fizyczn lub biologiczn stosujemy w istocie kryteria tego
samego rodzaju jak te, ktre wyznaczaj racjonaln konstrukcj caej aparatury. Przyjcie
jakiej ontologii mona nazwa wybraniem okrelonego jzyka w tym samym lecz nie
wikszym stopniu, w jakim wybr jakiejkolwiek teorii naukowej wolno uzna za decyzj
o charakterze jzykowym.
Prostota, jako zasada przewodnia przy konstruowaniu aparatw pojciowych, nie jest
jednak kryterium wyranym i jednoznacznym; moe si zdarzy, e kryterium temu
odpowiadaj w( tej samej mierze dwa lub wicej aparatw pojciowych. Wyobramy sobie,
na przykad, e opracowalimy maksymalnie ekonomiczny zbir poj, za pomoc ktrych
mona adekwatnie opisa dane bezporedniego dowiadczenia. Zamy, e przedmiota
mi, ktrych istnienie zakada ten schemat wartociami zmiennych kwantyfikowanych
s indywidualne zdarzenia subiektywne: spostrzeenia zmysowe i myli. Ot zauway
my niewtpliwie, e fizykalistyczny aparat pojciowy, w ktrym mwi si o przedmiotach
wiata zewntrznego, umoliwia znaczne uproszczenie naszych sprawozda z dowiad
czenia. czc oddzielne doznania zmysowe i traktujc je jako percepcj jednego
przedmiotu, ujmujemy bogactwo naszych dozna w prostym i operatywnym schemacie
pojciowym. Przyporzdkowywanie danych zmysowych przedmiotom zewntrznym jest
istotnie podyktowane zasad prostoty: wczeniejsze i pniejsze wraenie okrgoci
czymy z t sam monet lub z dwiema rnymi monetami, kierujc si postulatem
maksymalnej prostoty naszego caociowego obrazu wiata.
W naszym przykadzie wystpuj dwa konkurencyjne aparaty pojciowe: fenomenalistyczny i fizykalistyczny. Ktry z nich naley uzna za lepszy? Kady posiada pewne zalety
i na swj sposb odznacza si szczegln prostot. Sdz, e obydwa zasuguj na to, by je
rozwija. O kadym z nich mona w istocie powiedzie, e jest bardziej podstawowy, cho
w innym sensie: pierwszy jest podstawowy epistemologicznie, drugi fizykalnie.
Fizykalny aparat pojciowy upraszcza nasz opis dowiadczenia, poniewa prowadzi do
skojarzenia mozaiki rnorodnych wrae zmysowych z pojedynczymi tzw. przedmiota
mi; jest jednak wrcz nieprawdopodobne, by kade zdanie o przedmiotach fizycznych dao
si w zasadzie przetumaczy choby okrn i skomplikowan drog na jzyk
fenomenalistyczny. Przedmioty fizyczne s bytami postulowanymi, uatwiajcymi nam
35
Ten punkt widzenia jest jednym z wielu i odpowiada pewnym tylko spord rnorodnych
naszych zainteresowa i celw.
Willard von Orman Quine
Z punktu widzenia logiki. Eseje logiczno-filozoficzne. Tum. Barbara Stanosz.
Warszawa 1969 PWN
Przypisy
1/ Autor oczywicie nie ma tu na myli takiego rozumienia terminu "wszystko", zgodnie z ktrym
zdanie "wszystko istnieje" pociga za sob zdanie "kada nazwa jest niepusta".
2/ Quine w tym miejscu odrzuca akcentowan przez niektrych filozofw konieczno wprowa
dzenia rnych sensw terminu "istnie". "Istnienie" utosamia on, w najszerszy sposb, z "byciem".
3/ Trzeba jednak przyj, e warunkiem sensownoci zmiennych zwizanych jest istnienie co
najmniej jednego przedmiotu (czyli niepusto dziedziny).
4/ "Osobny" znaczy w tym wypadku tyle, co "pozajzykowy". Quine stoi na stanowisku, e
wystarczajcym uzasadnieniem dla danego twierdzenia ontologicznego jest pokazanie, e wynika
ono z przyjtego przez nas jzyka (resp. zbioru tez). Uzasadnienie pozajzykowe jest wedug niego
niemoliwe.
5/ Proponowane tutaj kryterium mona precyzyjniej sformuowa w nastpujcy sposb. Teoria
T zobowizuje do uznania istnienia przedmiotw K-owych zawsze i tylko wtedy, gdy teoria T zawiera
twierdzenie o postaci "pewne (jakie, niektre) przedmioty K-owe s L-owe".
Tomasz Bigaj
37