Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 351

ANNE BISHOP

CRKA KRWAWYCH
Trylogia Czarnych Kamieni - Ksiga 1
Przeoy Jakub Szacki
Tytu oryginau:
Daughter of the Blood
Book 1 of Te Black Jewels Trilogy

PROLOG

Terreille

Jestem Tersa Snuja, Tersa Kamczucha, Tersa Gupia.


W czasie bankietw Krwawych Panw i Dam jestem t, ktra zapewnia rozrywk po
wystpach grajkw i tacach smukych dziewczt i chopcw, gdy Panowie wypili ju zbyt
wiele wina i domagaj si przepowiedni. Opowiedz nam, Snujo, wykrzykuj, obmacujc
poladki podajcych jado dziewek, podczas gdy Damy taksuj wzrokiem modych mczyzn
i decyduj, ktrzy z nich zaznaj tej nocy bolesnych rozkoszy w sypialni.
Byam kiedy jedn z nich, Krwaw, tak jak oni s Krwawi.
Nie, to nieprawda. Nie byam Krwaw, tak jak oni s Krwawi. Dlatego zamaa mnie
wcznia Przywdcy i staam si rozbitym szkem, ktre jest tylko znakiem tego, czym
mogoby by.
Nieatwo jest zama Krwawego mczyzn, ale cae ycie czarownicy zaley od jej
hymenu, i to, co stanie si w trakcie Dziewiczej Nocy, zadecyduje o tym, czy bdzie ona
uprawia Fach, czy stanie si rozbitym naczyniem i do koca bdzie tskni za utracon
czci swojego ciaa. Troch magii, oczywicie, zachowa, wystarczy jej do codziennego
ycia i sztuczek w salonie, ale nie Fach, nie esencj ycia.
Fach mona jednak odzyska - jeli jest si gotow ponie koszty.
Gdy byam modsza, opieraam si przed ostatecznym pogreniem w Wykrzywionym
Krlestwie. Lepiej by zaman i zdrow na umyle ni zaman i niespena rozumu. Lepiej
widzie wiat i poznawa drzewa i kwiaty, ni patrze przez mulinow zason na szare i
upiorne ksztaty, wyranie widzc jedynie czci samej siebie.
Tak wtedy mylaam.
Gdy wlokam si do niskiego taboretu, walczyam, aby pozosta na brzegu
Wykrzywionego Krlestwa i po raz ostatni wyranie widzie wiat fizyczny. Na stoliczku
obok taboretu ostronie pooyam drewnian ram, na ktrej bya rozpita popltana Sie,
Sie snw i wizji.
Panowie i Damy oczekuj ode mnie przepowiadania im przyszoci i zawsze - nie
uciekajc si do magii, ale majc uszy i oczy otwarte - mwi im to, co chc usysze. Po
prostu. Bez adnej magii. Ale nie dzisiejszego wieczoru.
Od kilku dni sysz dziwny grzmot, odlege woanie. Ostatniej nocy poddaam si

szalestwu, aby odzyska Fach jako Czarna Wdowa, czarownica sabatw Klepsydry. W nocy
snuam spltan Sie, aby zobaczy sny i wizje. Dzi wieczorem nie bdzie wrb. Mam si,
aby powiedzie to tylko raz. Zanim przemwi, musz mie pewno, e wszyscy, ktrzy
musz to usysze, znajduj si w sali.
Czekam. Oni nie zwracaj na nic uwagi. Szklanice s wychylane i napeniane, a ja
walcz, aby pozosta na krawdzi Wykrzywionego Krlestwa.
Aaa, oto i on. Daemon Sadi z Terytorium zwanego Hayll. Jest pikny, zimny i
okrutny. Ma uwodzicielski umiech i ciao, ktre kobiety chc dotyka i ktre tak wietnie
nadaje si do pieszczot, ale jest przepeniony zimn, nienasycon wciekoci. Gdy Damy
mwi o jego kowej sprawnoci, sowami, ktre wyszeptuj, s nieznona przyjemno.
Nie wtpi, e jest w nim do sadysty, aby zmiesza w rwnych proporcjach bl i
przyjemno, ale dla mnie jest zawsze miy. Dzi wieczorem daj mu troch nadziei, ale to i
tak wicej, ni da mu ktokolwiek inny.
Panowie i Damy s coraz bardziej niespokojni. Zwykle nie czekam a tak dugo z
rozpoczciem swojej mowy. Niepokj i zo narastaj, ale czekam. Po dzisiejszym
wieczorze nie bdzie to miao znaczenia.
W drugim rogu pokoju jest jeszcze jeden. Lucivar Yaslana, mieszaniec Eyrien z
Terytorium o nazwie Askavi.
Hayll nie darzy sympati Askavi, podobnie jak Askavi nie przepada za Hayll, ale
Daemona i Lucivara cign do siebie, nie wiedzc dlaczego. S tak silnie powizani, e nie
mog si rozdzieli. Zczeni trudn przyjani, toczyli legendarne walki, niszczc tak wiele
dworw, e Krwawi nie chc ich mie razem nawet przez chwil.
Podnosz rce, pozwalam im opa na kolana. Daemon mnie obserwuje. Nic si w
nim nie zmienia, ale wiem, e czeka, nasuchuje. A poniewa on sucha, sucha take Lucivar.
- Ona nadchodzi.
Na pocztku nie zauwayli, e przemwiam. Potem, gdy zrozumieli sowa, rozlegy
si gniewne szepty.
- Gupia suka - kto krzykn.
- Powiedz mi, z kim bd si kocha dzisiejszej nocy.
- A jakie to ma znaczenie? - odpowiedziaam. - Ona nadchodzi. wiat Terreille
rozpadnie si przez jego gupi zachanno. Ci, ktrzy przeyj, bd suy, ale przeyje
niewielu.
Zsuwam si dalej z krawdzi. Po moich policzkach tocz si zy frustracji. Jeszcze nie.
Sodka Ciemnoci, jeszcze nie. Musz to powiedzie. Daemon klka za mn, swoje donie

kadzie na moich. Mwi do niego, tylko do niego, a przez niego do Lucivara.


- Krwawi w Terreille wypaczyli stare zwyczaje i omieszaj wszystko, czym jestemy
- pomachaam rk, aby wskaza na tych, ktrzy obecnie rzdz. - Naginaj wszystko do
swoich potrzeb. Stroj si i udaj. Nosz Krwawe Kamienie, ale nie wiedz, co to znaczy by
Krwawym. Mwi o uhonorowaniu Ciemnoci, ale to kamstwo. Ich honorem s wycznie
ich wasne ambicje. Krwawi zostali stworzeni, aby opiekowa si Krlestwami. Dlatego
zostalimy obdarzeni nasz moc. To dlatego, cho pochodzimy od ludzi, we wszystkich
Terytoriach trzymamy si od nich z daleka. Nasze wypaczenia nie mog trwa duej.
Nadchodzi dzie spaty dugu, a Krwawi nie bd umieli zareagowa na to, czym si stali.
- Oni s Krwawymi, ktrzy rzdz, Tersa - mwi ze smutkiem Daemon. - Kt moe
si domaga zwrotu dugu? Zniewolone bkarty, takie jak ja?
Szybko si zelizguj. Moje paznokcie wbijaj si w jego donie, ktre zaczynaj
krwawi, ale on ich nie cofa. Mwi ciszej, Daemon wyta such, aby mc sysze.
- Ciemnoci miay Ksicia od dawna, bardzo dawna. Teraz nadciga Krlowa. To
moe potrwa dziesiciolecia, nawet stulecia, ale ona nadchodzi - wskazuj podbrdkiem na
Panw i Damy przy stoach. - Obrc si do tego czasu w proch, ale Ty i Eyrien bdziecie
tutaj suy.
Jego zote oczy wypenia frustracja.
- Jaka Krlowa? Kto nadchodzi?
- ywy mit - szepcz. - Sny zrodziy prawdziw istot. Jego szok zamienia si we
wcieky gd.
- Jeste pewna?
Sala jest wirujc mg. Ostro widz tylko jego. Potrzebuj tylko jego.
- Widziaam j w spltanej Sieci, Daemon. Widziaam j.
Jestem zbyt zmczona, aby utrzyma si w realnym wiecie, ale uparcie trzymam si
doni Daemona, bo chc powiedzie mu ostatni rzecz. - Eyrien, Daemon. Rzuca okiem na
Lucivara.
- Co z nim?
- On jest twoim bratem. Macie jednego ojca.
Nie mog opiera si duej i osuwam si w szalestwo nazywane Wykrzywionym
Krlestwem. Spadam i spadam wrd kawakw siebie samej. wiat krci si i rozsypuje. W
jego kawakach widz moje dawne Siostry, gromadzce si wok stow, przestraszone i
skupione, i do Daemona, niedbale wycignit, jak gdyby przez przypadek, ktra niszczy
delikatn pajcz ni mojej spltanej Sieci.

Nie da si odtworzy spltanej Sieci. Czarne Wdowy Terreille w strachu mog rok po
roku prbowa, ale ostatecznie okae si, e na prno. Nigdy nie bdzie to ta sama Sie i nie
bd widzie tego, co ja widziaam.
W szarym wiecie powyej sysz sam siebie wyjc ze miechu. Gboko pode mn,
w psychicznej otchani, ktra jest czci Ciemnoci, sysz inne wycie, wycie pene radoci i
blu, wciekoci i celebry.
Nie nadchodzi po prostu jeszcze jedna czarownica, moje gupie Siostry, ale
Czarownica.

CZE PIERWSZA

ROZDZIA PIERWSZY

1. Terreille

Lucivar Yaslana, pkrwi Eyrieczyk, przyglda si, jak stra wlecze do odzi
szlochajcego mczyzn. Nie wspczu skazacowi, ktry dowodzi stumionym buntem
niewolnikw. Na Terytorium zwanym Pruul wspczucie byo luksusem, na ktry nie mg
sobie pozwoli aden niewolnik.
Odmwi wzicia udziau w buncie. Jego prowodyrzy byli porzdnymi ludmi, ale nie
mieli siy, krgosupa ani ikry, aby zrobi to, co naleao. Nie cieszy ich widok krwi.
Nie wzi udziau. Zuultah, Krlowa Pruul, i tak go pokaraa.
Cikie kajdany wok szyi i rk obtary mu skr do ywego misa, a plecy
pulsoway blem po chocie. Rozprostowa ciemne, boniaste skrzyda, prbujc uly
obolaym plecom.
Stranik natychmiast szturchn go swoj maczug, nastpnie cofn si speszony
suchym sykiem zoci.
Inaczej ni inni niewolnicy, ktrzy nie potrafili powstrzyma si przed okazywaniem
swojej rozpaczy lub strachu, Lucivar w zotych oczach nie okazywa adnych uczu, adnego
ladu emocji, ktre mogliby wykorzysta stranicy, gdy wrzucali szlochajcego mczyzn
do starej jednoosobowej odzi. Nie nadawaa si ju do eglugi, a w przegniym drewnie
wida byo dziury, ktre teraz czyniy j bardziej przydatn.
Skazaniec by drobny i na p zagodzony. Mimo to potrzeba byo szeciu stranikw,
aby wsadzi go do odzi. Piciu trzymao go za gow, rce i nogi. Szsty przed zasuniciem
drewnianej pokrywy rozsmarowa smalec na genitaliach mczyzny. Pokrywa ta bya idealnie
dopasowana do dki i miaa wycite otwory na gow i rce. Gdy rce mczyzny
przywizano do elaznych piercieni na zewntrznych burtach, zasunito pokryw i odtd
tylko stranicy mogli j usun.
Jeden ze stranikw przyjrza si winiowi i potrzsn gow z udawanym
przeraeniem. Wracajc do innych, rzek:
- Przed wyruszeniem na morze powinien dosta ostatni posiek.
Pozostali stranicy wybuchnli miechem. Skazaniec zawoa o pomoc.
Jeden po drugim stranicy wrzucali ywno do ust skazaca. Nastpnie zagnali
pozostaych niewolnikw do stajni, w ktrych byli zakwaterowani.

- Bdziecie mieli dzi dobr zabaw, chopcy - krzykn, miejc si, stranik. Pamitajcie o tym nastpnym razem, gdy przyjdzie wam do gowy zdradzi Lady Zuultah.
Lucivar spojrza przez rami i odwrci wzrok.
Zwabione zapachem ywnoci szczury wcisny si do otworw w odzi.
Czowiek w odzi krzykn.
Chmury zasaniay ksiyc, a ksiycowe wiato przysoni szary caun. Czowiek w
odzi nie porusza si. Wskutek uderze o d, ktre miay odstraszy szczury, kolana
pokryway rany. Jego struny gosowe byy zdarte od krzyku. Lucivar przyklkn za odzi,
poruszajc si ostronie, aby nie brzczay acuchy.
- Nie powiedziaem im, Yasi - wychrypia wizie. - Prbowali mnie zmusi, ale im
nie powiedziaem. Tyle honoru mi jeszcze zostao.
Lucivar przytkn do warg mczyzny kubek.
- Wypij to - powiedzia cichym szeptem, gincym w mroku nocy.
- Nie - jkn mczyzna. - Nie. - Zacz paka, z jego zniszczonego garda
wydobywa si ochrypy, gardowy gos.
- Bd teraz cicho. Cicho. To pomoe. - Podpierajc gow czowieka, Lucivar wla
mu zawarto kubka do opuchnitych ust. Po dwch ykach Lucivar odstawi kubek i dotkn
delikatnie palcami gowy mczyzny.
- To pomoe - szepn.
- Jestem Wojownikiem Krwawych. - Lucivar poda ponownie kubek mczynie, ten
wzi jeszcze jeden yk. Gdy odzyska nieco gos, zacz niewyranie mamrota. - Jeste
Ksiciem Wojownikw. Dlaczego oni nam to robi, Yasi?
- Poniewa nie maj honoru. Poniewa zapomnieli, co to znaczy by Krwawym.
Arcykapanka z Hyall jest plag, ktra rozprzestrzenia si w Krlestwie od wiekw i powoli
wchania kade Terytorium, na ktre si natknie.
- Moe plebejusze maj wobec tego racj. Moe Krwawi s li.
Lucivar nie przestawa dotyka czoa i skroni mczyzny.
- Nie. Jestemy, czym jestemy. Nikim wicej i nikim mniej. We wszystkich ludziach
dobro miesza si ze zem. Teraz rzdzi zo, ktre jest wrd nas.
- A gdzie wrd nas s dobrzy? - zapyta sennie czowiek.
Lucivar ucaowa gow czowieka.
- Zostali zniszczeni lub stali si niewolnikami.
Poda kubek. - Wypij do koca, may Bracie.
Gdy czowiek dopi, Lucivar uy Fachu, aby znikn kubek.

Czowiek w odzi rozemia si.


- Czuj si bardzo odwany, Yasi.
- Jeste bardzo odwany.
- Szczury... Nie mam jder.
- Wiem.
- Pakaem, Yasi. Przed nimi wszystkimi pakaem.
- Nie szkodzi.
- Jestem Wojownikiem. Nie powinienem paka.
- Nie powiedziae. Miae odwag, gdy jej potrzebowae.
- Zuultah i tak tamtych zabia.
- Zapaci za to, Braciszku. Pewnego dnia ona i jej podobni zapac za wszystko. Lucivar delikatnie masowa szyj mczyzny.
- Yasi, ja...
Ruch by nagy, dwik ostry.
Lucivar puci opadajc do tyu gow i powoli powsta. Mg im powiedzie, e plan
si nie powiedzie, e Piercie Posuszestwa moe by ustawiony wystarczajco dokadnie,
aby ostrzega waciciela przed wewntrznym wysysaniem siy i woli. Mg im powiedzie,
e zoliwe pdy, ktre ich zniewoliy, zbytnio si rozprzestrzeniy i e czowiek nie jest
zdolny do takiego barbarzystwa, ktre przyniosoby im wolno. Mg im powiedzie, e
mona uy okrutniejszej broni ni Piercie, aby zapewni posuszestwo, e ich wzajemna
troska o siebie ich zniszczy, e jedyn drog ucieczki, choby na chwil, jest nie dba o
nikogo, by samemu.
Mg im powiedzie.
A jednak, gdy podeszli do niego, niemiao, ostronie, chcc zapyta ma, ktry w
cigu stuleci stale ucieka, ale pozostawa zniewolony, powiedzia tylko: Powicie
wszystko. Odeszli rozczarowani, niezdolni, aby zrozumie, co mia na myli, co powiedzia.
Powici wszystko. A bya jedna rzecz, ktrej nie mg powici, ktrej by nie powici.
Ile razy, po tym jak si podda i zosta ponownie zakuty w ten okrutny zoty Piercie
wok organu, Daemon odnajdowa go i przyciska do ciany, warczc z wciekoci,
nazywajc go gupcem i tchrzem, ktry si podda.
Kamca. Olizgy, wyuczony na dworze kamca.
Kiedy Dorothea SaDiablo rozpaczliwie poszukiwaa Daemona Sadiego, gdy ten
znikn z dworu bez ladu. Sto lat zabrao odnalezienie go, a przy prbach jego powtrnego
schwytania zgino dwa tysice Wojownikw. Mg wykorzysta to niewielkie, okrutne

Terytorium, ktrym wada, i podbi Krlestwo Terreille. Mg naprawd zagrozi Hayll i


wchon wszystkich ludzi. A tymczasem przeczyta list, ktry Dorothea przesaa mu przez
posaca. Przeczyta go i podda si.
W licie byo po prostu napisane: Poddaj si przed nowym miesicem. Pniej, jako
zapat za twoj arogancj, kadego dnia bd zabiera kawaek ciaa twojego brata.
Lucivar sprbowa otrzsn si z niechcianych myli. Pod pewnymi wzgldami
wspomnienia byy gorsze ni chosta, bo prowadziy do myli o Askavi, z jego grami
sigajcymi nieba i dolinami penymi miasteczek, farm i lasw. Po wiekach grabiey
dokonywanych przez tych, ktrzy brali, nic nie oddajc w zamian, Askavi ju nie byo tak
yzne jak kiedy. By to jednak wci jego dom i po stuleciach ycia jako zniewolony
wygnaniec tskni za zapachem czystego powietrza, smakiem sodkiego, zimnego strumienia,
cisz lasw i - przede wszystkim - za grami, w ktrych wzrastaa rasa Eyrien.
By jednak w Pruul, gorcym, poronitym krzakami pustkowiu, suc tej suce
Zuultah, poniewa nie potrafi ukry swojego wstrtu do Prythian, Arcykapanki Askavi, nie
potrafi si dostatecznie opanowa, aby suy czarownicom, ktrymi gardzi.
Wrd Krwawych mczyni mieli suy, nie rzdzi. Mimo e w cigu stuleci zabi
wiele czarownic, nigdy tego nie kwestionowa. Zabija je, poniewa suenie im byo obraz
dla Ksicia Wojownikw Eyrien, ktry nosi Czarnoszare Kamienie, i nie zgadza si z tym,
e suenie i paszczenie si oznacza to samo. Poniewa by mieszacem - i mimo e jego
Kamienie miay swoj rang - nie wierzy, e zdobdzie dajce wadz stanowisko na dworze.
Poniewa by wyszkolonym wojownikiem Eyrien i mia wybuchowy charakter, nawet jak na
Ksicia Wojownikw, mia jeszcze mniejsze nadzieje na to, e bdzie mg y poza
spoecznymi okowami dworu.
I zosta schwytany, tak jak wszyscy mscy przedstawiciele Krwawych. Mieli jak
wrodzon waciwo, ktra sprawiaa, e pragnli suy, i skaniaa ich do wizania si w
jaki sposb z kobietami Krwawych noszcymi Kamienie.
Lucivar wzdrygn si i wcign powietrze przez zby, rana po chocie znw si
otworzya. Gdy ostronie dotkn rany, na rce zobaczy wie krew.
Odsoni zby w gorzkim umiechu. Co mwio stare powiedzenie? yczenie
wypowiedziane w obecnoci krwi jest modlitw do Ciemnoci.
Zamkn oczy, podnis rk w stron nocnego nieba i zamkn si w sobie, zapadajc
si w psychiczn gbi swoich Szaroczarnych Kamieni, tak aby jego pragnienie pozostao
niedostpne dla innych, tak aby nikt na dworze Zuultah nie mg przenikn treci jego myli.
Cho raz chciabym suy Krlowej, ktr mgbym szanowa, komu, w kogo

mgbym naprawd wierzy. Silnej Krlowej, ktra nie baaby si mojej siy. Krlowej, ktr
mgbym te nazwa przyjacik, pomyla.
Zadziwiony wasn gupot Lucivar wytar rk o swoje workowate spodnie z
baweny i westchn. Szkoda, e przepowiednie Tersy sprzed siedmiuset lat okazay si
jedynie rojeniami szalonej kobiety. Daway mu kiedy nadziej. Sporo czasu zabrao mu
uwiadomienie sobie, e nadzieja przynosi gorycz.
Witaj?
Lucivar spojrza w stron stajni, w ktrych byli zakwaterowani niewolnicy. Niebawem
stranicy mieli zrobi nocny obchd. Przed powrotem do ohydnej celi, do zarobaczonego
posania ze somy, do odoru strachu, niemytych cia i ludzkich odchodw poczeka jeszcze
minut, porozkoszuje si nocnym powietrzem, cho byo one gorce i pene kurzu.
Witaj?
Lucivar powoli obrci si wok, jego zmysy pracoway na najwyszych obrotach, a
umys poszukiwa rda tej myli. Przekaz psychiczny mg by adresowany do wszystkich
przebywajcych w pewnym obszarze - jak krzyk w zatoczonym pomieszczeniu - albo
skierowany do okrelonej rangi Kamieni lub pci, albo tylko do jednego umysu. Wydawao
si, e ta myl bya skierowana bezporednio do niego.
Nie byo niczego niezwykego wokoo. Cokolwiek to byo, znikno.
Lucivar potrzsn gow. Stawa si nerwowy jak nie - Krwawi plebejusze, z ich
przesdami o czajcym si w ciemnoci zu.
- Witaj?
Lucivar odwrci si, skrzydami pomagajc sobie utrzyma rwnowag i ustawiajc
stopy w pozycji bojowej. Poczu si gupio, gdy zobaczy wpatrzon w niego szeroko
otwartymi oczami dziewczynk.
Bya mizerna i malutka, miaa okoo siedmiu lat. Nazwanie jej nieadn byoby
nadmiarem uprzejmoci. Ale nawet w wietle ksiyca miaa zupenie niezwyke oczy.
Przypominay mu niebo o zmierzchu lub gbokie wysokogrskie jezioro. Jej ubranie byo
dobrego gatunku, z pewnoci lepsze ni ubranie dziecka ebraka. Jej zote loki wyglday
miesznie wok wskiej i drobnej twarzyczki.
- Co ty tutaj robisz? - spyta ostro.
Splota palce i zgarbia si.
- Ja - ja syszaam ci. Chciae mie przyjaciela.
- Syszaa mnie? - Lucivar wpatrywa si w ni. Jak do diaba moga go sysze? To
prawda, wypowiedzia to yczenie, ale na czarnoszarej nici. W Krlestwie Terreille tylko on

nosi Szaroczarny Kamie. Jedynym Kamieniem ciemniejszym ni jego by Czarny, a jedyn


osob, ktra nosia ten Kamie, by Daemon Sadi. Chyba e...
Nie, nie moga by.
W tym momencie oczy dziewczynki przeskoczyy z niego na martwego czowieka w
dce, a potem z powrotem na niego.
- Musz i - powiedziaa cicho, odwracajc si plecami.
- Nie, nie id - szepn.
Podszed do niej mikkim krokiem, krokiem myliwego skradajcego si ku swojej
ofierze. Rzucia si do ucieczki. Chwyci j w cigu paru sekund, nie baczc na haas, ktry
robiy acuchy. Przerzuci przez ni acuch, obj w pasie i unis. Stkn, gdy kopna go
pit w kolano. Nie zwraca uwagi na prby drapania, jej kopniaki powodoway sice, ale nie
byy to ciosy tak skuteczne jak jedno dobre kopnicie w odpowiednie miejsce. Gdy zacza
krzycze, zatka jej doni usta. Natychmiast wbia zby w jego palec. Lucivar stumi krzyk
blu i przekl pod nosem. Upad na kolana, pocigajc j za sob.
- Cicho - szepn wciekle. - Czy chcesz cign nam na kark stranikw? Prawdopodobnie chciaa i oczekiwa, e zacznie walczy jeszcze bardziej zaciekle, wiedzc,
e nadciga pomoc. A tymczasem znieruchomiaa. Lucivar opar podbrdek o jej gow i
wcign powietrze.
- Jeste wciek, ma kotk - powiedzia pgosem, starajc si nie rozemia.
- Dlaczego go zabie?
Czy to gra wyobrani, czy jej gos si zmieni? Cigle mwia jak maa dziewczynka,
ale teraz w jej gosie by grzmot, jaskinie i niebo o pnocy.
- On cierpia.
- Nie moge go zabra do uzdrowicielki?
- Uzdrowicielki nie przejmuj si niewolnikami - odrzek. - Poza tym za bardzo go
okaleczono, aby moga pomc uzdrowicielka. - Przycign j mocniej do piersi, majc
nadziej, e ciepo jego ciaa sprawi, i przestanie dygota. Bya tak blada przy jego
jasnobrzowej skrze Wiedzia, e blado jest spowodowana nie tylko jasn karnacj.
- Przepraszam. To byo okrutne.
Gdy zacza si wyrywa, podnis ramiona, tak e moga si wylizgn pod
acuchem, midzy jego nadgarstkami. Oddalia si nieco, obrcia i pada na kolana.
Przygldali si sobie nawzajem.
- Jak si nazywasz? - spytaa wreszcie.
- Nazywaj mnie Yasi. - Rozemia si, gdy zmarszczya nos. - To nie moja wina. Nie

wybieraem sobie imienia.


- To niemdre sowo dla kogo takiego jak ty. Jak naprawd si nazywasz? Lucivar
zawaha si. Eyrianie tworzyli jedn z najbardziej dugowiecznych ras. Mia tysic siedemset
lat, aby zapracowa sobie na reputacj okrutnika i gwatownika. Gdyby usyszaa ktr z
historii, ktre o nim kryy... Odetchn gboko i wolno wypuci powietrze.
- Lucivar Yaslana.
adnej reakcji poza niemiaym umiechem aprobaty.
- Jak si nazywasz, Kotko?
- Jaenelle. Umiechn si.
- adne imi, ale myl, e Kotka pasuje do ciebie rwnie dobrze. Prychna.
- Widzisz? - Zawaha si, ale musia zapyta. Midzy domysami, e zabi tego
niewolnika, a cakowitym przekonaniem Zuultah bya rnica, o ktrej przekonaby si,
gdyby zosta przywizany do supkw do chosty. - Czy twoja rodzina odwiedza Pani
Zuultah?
Jaenelle skrzywia si.
- Kogo?
Naprawd wygldaa jak kociak zastanawiajcy si, jak skoczy na duego,
ruchliwego owada.
- Zuultah. Krlow Pruul.
- Co to jest Pruul?
- To jest Pruul. - Lucivar machn rk, wskazujc krain wok, i przekl po
eyriesku, gdy zagrzechotay acuchy. Stumi ostatnie przeklestwo, gdy zauway
powany, zaciekawiony wyraz jej twarzy. - Skoro nie jeste z Pruul, a twoja rodzina nie
skada tu wizyty, to skd jeste? - Gdy si wahaa, wskaza gow d. - Umiem dotrzyma
tajemnicy.
- Jestem z Chaillot.
- Chai... - Lucivar stumi kolejne przeklestwo. - Czy znasz eyrieski?
- Nie. - Jaenelle umiechna si do niego. - Ale teraz znam kilka sw po eyriesku.
Naleao si rozemia czy udusi j?
- Jak si tu dostaa?
Nastroszya wosy i skrzywia si, patrzc na skalisty grunt midzy nimi.
W kocu wzruszya ramionami.
- W ten sam sposb, w jaki podruj do innych miejsc.
- Jedzisz na Wietrze? - wykrzykn. Podniosa palec, aby zbada ruch powietrza.

- Nie ma bryzy ani adnych podmuchw. - Lucivar wyszczerzy zby. - Wiatry. Sieci.
Paranormalne drogi w Ciemnociach.
Jaenelle oywia si.
- Czy tym wanie s?
Udao mu si powstrzyma przeklestwo. Jaenelle pochylia si do przodu.
- Zawsze jeste taki draliwy?
- Wikszo ludzi uwaa, e jestem draliwy tak.
- Co to znaczy?
- Niewane. - Podnis ostry kamie i narysowa na ziemi midzy nimi koo. - To jest
Krlestwo Terreille. - W kole pooy okrgy kamie. - To jest Czarna Gra, Ebon Askavi,
gdzie spotykaj si Wiatry. - Narysowa proste linie biegnce od okrgego kamienia w stron
obwodu koa. - To s linie wice. - Narysowa mniejsze kka wewntrz duego koa. - To
s linie radialne. Wiatry s jak pajcza sie. Moesz podrowa po liniach czcych lub
radialnych i zmienia kierunek w miejscach ich przecicia. Dla kadej rangi Krwawych Kamieni jest inna Sie. Im Sie jest ciemniejsza, tym wicej linii czcych i radialnych i tym
szybsza Sie. Moesz przemieszcza si po Sieci, ktra odpowiada randze twoich Kamieni
lub niszej, chyba e podrujesz w Pojedzie prowadzonym przez kogo do silnego, aby
mg jedzi po Sieci, lub jeste chroniona przez kogo, kto moe jedzi po Sieci. Jeli
sprbujesz, prawdopodobnie nie przeyjesz tego. Zrozumiaa?
Jaenelle przygryza doln warg i wskazaa na przestrze midzy pasmami.
- A co, jeli chc dosta si tutaj? Lucivar potrzsn gow.
- Musiaaby przedosta si z Sieci z powrotem do Krlestwa w moliwie jak
najbliszym punkcie i podrowa dalej jako inaczej.
- To nie w ten sposb si tu dostaam - zaoponowaa.
Lucivar drgn. W pobliu siedziby Zuultah nie byo nici adnej Sieci. Jej dwr
specjalnie znajdowa si w jednym z tych pustych obszarw. Jedynym sposobem, aby tam si
dosta bezporednio z Wiatrw, byoby opuszczenie Sieci i szybowanie po omacku przez
Ciemnoci, co nawet dla najsilniejszych i najlepszych byo ryzykowne. Chyba e...
- Chod do mnie, Kotko - powiedzia agodnie. Gdy znalaza si przed nim, pooy
rce na jej wtych ramionach. - Czsto wyruszasz w podr?
Jaenelle powoli skina gow.
- Ludzie mnie wzywaj. Tak jak ty mnie wezwae.
Tak jak on j wezwa. Matko Noc!
- Kotko, suchaj mnie. Dzieci s naraone na wiele niebezpieczestw.

Jej oczy nabray dziwnego wyrazu.


- Tak, wiem.
- Czasami wrg moe mie mask przyjaciela, a w kocu jest zbyt pno, aby uciec.
- Tak - wyszeptaa.
Lucivar potrzsn ni delikatnie, zmuszajc j, aby na niego spojrzaa.
- Terreille jest niebezpiecznym miejscem dla maych kotkw. Prosz, wracaj do domu
i nie wcz si wicej. Nie... nie odpowiadaj na woania ludzi.
- Ale wtedy ju nigdy ci nie zobacz.
Lucivar przymkn zote oczy. N wbity w serce bolaby mniej.
- Wiem. Ale zawsze bdziemy przyjacimi. I nie egnamy si na zawsze. Gdy
doroniesz, odnajd ci, albo ty odnajdziesz mnie.
Jaenelle przygryza warg.
- Ile trzeba mie lat, eby by doros?
Wczoraj. Dzi.
- Powiedzmy siedemnacie. Brzmi to jak nigdy, wiem, ale tak naprawd to nie jest
dugo. - Nawet Sadi nie mgby lepiej skama. - Obiecasz mi, e nigdy nie bdziesz si
wczy?
Jaenelle westchna.
- Obiecuj, e nie bd si wczy po Terreille.
Lucivar podnis j i okrci.
- Zanim odejdziesz, chc ci nauczy jednej rzeczy. Przyda ci si, jeli kto bdzie ci
apa od tyu.
Gdy przewiczyli chwyt wystarczajco wiele razy, aby wiedziaa, jak si zachowa,
Lucivar pocaowa j w czoo i zrobi krok w ty.
- Zmykaj std. Lada moment strae bd robi obchd. I pamitaj - Krlowa nigdy nie
amie obietnicy zoonej Ksiciu Wojownikw.
- Bd pamita. - Zawahaa si. - Gdy dorosn, bd wyglda inaczej. Jak mnie
poznasz?
Lucivar umiechn si.
Dziesi lat czy sto nie zrobi adnej rnicy. Zawsze rozpozna te niezwyke, szafirowe
oczy.
- Bd wiedzie. Do widzenia, Kotko. Niech Ciemno ci utuli.
Umiechna si do niego i znikna. Lucivar patrzy w puste miejsce. Czy rozmowa z
ni bya niemdrym pomysem? Pewnie tak.

Jego uwag zwrci szczk furtki. Szybko star rysunek Wiatrw i zacz przemyka
si z cienia do cienia, a dotar do stajni. Przeszed przez zewntrzn cian i ledwo zdy
uoy si w celi, gdy stranik otworzy zakratowane okienko w drzwiach.
Zuultah bya do arogancka, aby sdzi, e jej zaklcia powstrzymuj niewolnikw
od korzystania z Fachu w celu przechodzenia przez ciany celi. Przechodzenie przez zaklt
cian byo dla niego niewygodne, ale nie niewykonalne.
Niech si suka zastanawia. Gdy strae znajd niewolnika w odzi, bdzie podejrzewa,
e to Lucivar skrci kark nieszcznikowi. Ona zawsze go podejrzewaa, gdy cokolwiek
zego dziao si na dworze - i nie bez powodu.
By moe powinien stawi jaki opr, gdy stranicy prbowali przywiza go do
palikw do chosty. Szamotanina sprawiaby, e Zuultah nie mogaby si skupi i gwatowne
emocje przytumiyby unoszcy si jeszcze psychiczny zapach dziewczynki.
Tak, mgby sprawi, e Lady Zuultah nie bdzie si w stanie skupi i nigdy nie zda
sobie sprawy, e przez Krlestwo przesza wanie Czarownica.

2. Terreille

Lady Maris odwrcia gow w stron duego, wolno stojcego lustra.


- Moesz teraz odej.
Daemon Sadi wylizgn si z ka i zacz powoli, z szyderstwem w oczach, ubiera
si, dobrze wiedzc, e obserwowaa go w lustrze. Zawsze patrzya w lustro, gdy j
obsugiwa. Nieco samopodgldactwa? Czy udawaa, e mczyzna w lustrze o ni dba, e
jej szczytowanie rzeczywicie go pobudzio? Gupia suka.
Maris przecigna si i westchna z rozkoszy.
- Ze swoj jedwabist skr i napronymi miniami przypominasz mi dzikiego kota.
Daemon woy bia jedwabn koszul. Dziki drapienik? To by trafny opis. Gdyby
kiedykolwiek rozzocia go i przekroczya granice jego niezbyt wielkiej tolerancji wobec
sabej pci, z radoci pokazaby swoje pazury. Szczeglnie jeden, niewielki pazur. Maris
ponownie westchna.
- Jeste taki pikny.
Rzeczywicie, by pikny. Jego twarz bya dziedzictwem tajemniczego pochodzenia,
arystokratyczna i zbyt piknie wyrzebiona, aby mona j byo nazwa po prostu przystojn.
By wysoki i szeroki w ramionach. Jego uminione i wytrenowane ciao dawao
przyjemno. Gos by niski i miy, z lekka chrapliwy, z uwodzicielskim tonem, ktry

wzrusza kobiety. Jego zote oczy i gste, czarne wosy byy typowe dla wszystkich
dugowiecznych ras Terreille, ale zotobrzowa skra bya nieco janiejsza ni skra
haylliaskich arystokratw - przypominaa raczej skr przedstawicieli rasy Dhemlan. Jego
ciao byo broni, a on zawsze dba o swoj bro.
Daemon woy czarny akiet. Ubrania take stanowiy bro, od skpej bielizny po
idealnie dopasowane garnitury. Nektar kuszcy kobiety niewiadome tego, co im grozi.
Wachlujc si otwart doni, Maris spojrzaa prosto na niego.
- Nawet przy tej pogodzie nie pocisz si. - zabrzmiao to jak zarzut, ktrym w istocie
byo.
Daemon umiechn si szyderczo.
- Dlaczego miabym si poci?
Maris usiada i przykrya si przecieradem.
- Jeste okrutnym, nieczuym sukinsynem.
Daemon unis swoj pikn brew.
- Mylisz, e jestem okrutny. Oczywicie masz racj. Jestem koneserem okruciestwa.
- I jeste z tego dumny, prawda? - Maris mrugna, aby powstrzyma zy. Jej twarz
staa, ukazujc zmarszczki. - Wszystko, co o tobie mwi, to prawda. Nawet to. - Machna
rk w stron jego podbrzusza.
- To? - zapyta, doskonale wiedzc, co miaa na myli. Ona, tak jak kada podobna do
niej kobieta, wybaczyaby mu wszystkie okruciestwa, gdyby doprowadzia go do erekcji.
- Nie jeste prawdziwym mczyzn. Nigdy nim nie bye.
- Ach. I tym razem si nie mylisz. - Daemon wsun donie do kieszeni spodni. Osobicie zawsze mylaem, e to niewygoda powodowana przez Piercie Posuszestwa
sprawia problem. - Powrci zimny, drwicy umiech. - By moe, gdyby go zdja
Maris zblada tak bardzo, e zastanawia si, czy nie zemdleje. Wtpi, czy chciaaby
sprawdzi jego teori i rzeczywicie zdj zoty Piercie z jego organu. Po jego
oswobodzeniu nie przeyaby minuty. Wikszo czarownic, ktre obsugiwa, nie przeyo.
Daemon umiechn si tym chodnym, dobrze znajomym, brutalnym umiechem i usadowi
obok niej na ku.
- A wic mylisz, e jestem okrutny. - Jego uwodzicielskie zabiegi sprawiy, e jej
oczy lniy podaniem.
- Tak - Maris szepna, wpatrujc si w jego wargi.
Daemon pochyli si, zaskoczony szybkoci, z jak rozchylia wargi do pocaunku.
Jej spragniony jzyk bawi si jego jzykiem, a kiedy wreszcie unis gow, prbowaa

przycign go do siebie.
- Czy naprawd chcesz wiedzie, dlaczego si nie spociem? - spyta zbyt agodnie.
Zawahaa si, jej dza walczya z ciekawoci.
- Dlaczego?
Daemon umiechn si.
- Poniewa, moja droga Lady Maris, twoja tak zwana inteligencja zanudza mnie na
mier, a to ciao, ktre uwaasz za pikne i warte pokazywania zawsze i wszdzie, gdzie to
moliwe, nie nadaje si na pokarm dla wron.
Dolna warga Maris zadraa.
- Jeste sadystycznym brutalem.
Daemon zsun si z ka.
- Skd moesz wiedzie? - zapyta uprzejmie. - Gra jeszcze si nie zacza.
- Wyno si. WYNO SI!
Szybko opuci sypialni, ale poczeka chwil pod drzwiami. Jej bolesny szloch by
idealnym przeciwiestwem jego drwicego miechu.
Lekki wietrzyk mierzwi wosy Daemona, gdy szed wirowan ciek przez ogrody.
Rozpi koszul i cieszy si pieszczot wiatru. Wyj ze zotej papieronicy dugiego,
cienkiego papierosa, zapali i przyglda si, jak dym wolno wypywa z ust i nozdrzy, tumic
wo Maris.
wiato w sypialni Maris zgaso.
Gupia suka. Nie rozumiaa gry, ktr prowadzia. Nie - ona nie rozumiaa gry, ktr
on prowadzi. Mia tysic siedemset lat i wanie zaczyna by w kwiecie wieku. Odkd
pamita,

nosi

Piercie

Posuszestwa

kontrolowany

przez

Dorothe

SaDiablo,

Arcykapank Hayll. Bdc nielubnym synem jej kuzyna, wychowywa si na jej dworze,
by ksztacony i szkolony, aby suy Czarnym Wdowom Hayll. To nauczyo go Fachu w
dostatecznym stopniu, aby suy tym wiedmom, gdy chciay, aby im suono. Oddawa si
rozpucie na dworach, ktre dawno obrciy si w py, gdy ludzie Maris dopiero zaczynali
budowa miasta. Niszczy czarownice lepiej ni ona i mg zniszczy take j. Doprowadza
do upadku dwory, pustoszy miasta, wywoywa wojny, mszczc si za kowe zabawy.
Dorothea karaa go, krzywdzia, zaprzedawaa go w niewol na kolejnych dworach,
ale w kocu Maris i jej podobne nie byy na zawsze. Inaczej ni on. Jego stworzenie drogo
kosztowao Dorothe i pozostae Czarne Wdowy Hayll i cokolwiek by zrobiy, nie mogy
zrobi tego ponownie.
Krew Hayll zawodzia. W jego pokoleniu bardzo niewielu nosio ciemniejsze

Kamienie - nic dziwnego, skoro po tym, jak zostaa Arcykapank, Dorothea bardzo si
staraa, aby eliminowa co silniejsze czarownice, ktre mogyby zagrozi jej panowaniu,
ograniczajc grup swoich uczennic do Stu Rodzin Hayll, noszcych janiejsze Kamienie
czarownic, ktre nie miay wysokiej pozycji spoecznej, oraz kobiet Krwawych, ktre miay
niewielk wadz, jako jedyne zdolne do wspycia z mczyznami Krwawych i
produkowania zdrowych dzieci Krwawych.
Teraz potrzebowaa przedstawiciela noszcych ciemne Kamienie, ktry zwizaby si
z jej Siostrami - Czarnymi Wdowami. Z radoci go poniaa i torturowaa, jednak nie
niszczya, poniewa chciaa, aby w ciaach jej Sistr znalazo si jego nasienie, jeli tylko
bya na to szansa, i wykorzystywaa gupie kobiety, jak Maris, aby go zmikczy i skoni do
poddania.
Nigdy by si nie podda.
Siedemset lat temu Tersa powiedziaa mu, e ywy mit nadchodzi. Siedemset lat
czekania,

obserwowania,

poszukiwania,

nadziei.

Siedemset

rozdzierajcych

serce,

wyczerpujcych lat. Odmwi poddania si, nie chcia si zastanawia, czy postpi susznie,
odmwi, poniewa jego serce tak bardzo tsknio za t dziwn, cudown, przeraajc istot
nazywan Czarownic.
W gbi duszy zna j. Widzia j w snach. Nigdy nie umia wyobrazi sobie jej
twarzy. Zawsze si zamazywaa, jeli prbowa si na niej skupi. Mg j jednak zobaczy w
szacie z ciemnej, przejrzystej pajczej nici, szacie, ktra zsuwaa si z jej ramion, gdy sza,
szacie, ktra rozchylaa si i zamykaa, odsaniajc chodn skr. A w pokoju unosiby si jej
zapach, zapach, ktry by go obudzi i sprawi, e ukryby twarz w jej poduszce, gdy ona
wstanie i zajmie si swoimi sprawami.
To nie byo podanie - ar ciaa by niczym w porwnaniu z objciami dwch
umysw - cho przyjemno fizyczna te bya obecna. Chcia jej dotkn, poczu dotyk jej
skry, posmakowa jej ciepa. Chcia j pieci, dopki oboje nie zaczn pon. Chcia
wplata swoje ycie w jej ycie tak, aby nie dao si powiedzie, gdzie jedno si zaczyna, a
drugie koczy. Chcia j obj swoim silnym i opiekuczym ramieniem i czu, e i on jest
pod jej opiek; posi j i by jej; dominowa i by zdominowanym. Chcia tego Innego,
cienia na yciu, ktry sprawiby, e bolaby go kady oddech, gdy krci si wrd tych
sabych kobiet, ktre nic dla niego nie znaczyy i nigdy nie mogyby znaczy.
Po prostu nie wierzy, e si urodzi, aby by jej kochankiem.
Daemon zapali kolejnego papierosa i zgi palec serdeczny prawej rki. Zb wa
gadko wysun si ze swojego kanau i opar na spodniej czci jego dugiego,

pomalowanego na czarno paznokcia. Umiechn si. Maris zastanawiaa si, czy ma pazury.
To malestwo zrobi na niej wraenie. Nie na dugo jednak, poniewa jad w woreczku poniej
paznokcia by niezwykle silny.
Mia szczcie, e osign dojrzao pciow nieco pniej ni wikszo
mieszkacw Hayll. Zb wa pojawi si w tym samym czasie, w ktrym nastpiy inne
zmiany. Byo to dla niego ogromne zaskoczenie, poniewa sdzi, e mczyzna nie mg by
naturaln Czarn Wdow. W tamtym czasie suy na dworze, na ktrym wrd mczyzn
modne byy dugie i lakierowane paznokcie, a wic nikogo nie zdziwio, gdy przej t mod i
nikt nigdy nie zastanawia si, dlaczego nadal tak si nosi.
Nawet Dorothea. Poniewa czarownice sabatu Klepsydry specjalizoway si w
truciznach i ciemniejszych aspektach Fachu, podobnie jak w snach i wizjach, zawsze uwaa
za dziwne, e Dorothea nigdy nie odgada, czym by. Gdyby odgada, bez wtpienia
prbowaaby trwale go okaleczy. Mogoby si jej uda, zanim zoy Ciemnociom Ofiar,
aby okreli swoj dojrza si, i gdy nosi wci Czerwony Kamie, ktry trafi do niego na
Ceremonii Przyrodzonego Prawa. Gdyby sprbowaa teraz, nawet ze wsparciem sabatu, drogo
by j to kosztowao. Nawet z naoonym Piercieniem Ksi Wojownikw z Czarnym
Kamieniem byby potnym przeciwnikiem dla Kapanki z Czerwonym Kamieniem.
Wanie dlatego ich cieki rzadko si teraz krzyoway, dlatego trzymaa go z dala od
Hayll i jej wasnego dworu. Miaa jeden atut, ktry sprawia, e by jej posuszny. Gdyby
ycia Lucivara nie pooono na szali, Daemona nie powstrzymaby nawet bl spowodowany
przez Piercie Posuszestwa. Lucivar... i doker, ktrego Tersa dorzucia do gry o
podlego i panowanie. Doker, o ktrym Dorothea nie wiedziaa. Doker, ktry zakoczy
jej rzdy w Terreille.
Kiedy Krwawi rzdzili uczciwie i dobrze. Miasteczka Krwawych w Dystrykcie byy
zadbane i traktoway uczciwie podporzdkowane miasteczka Landen. Krlowe Dystryktu
suyy na dworze Krlowej Prowincji. Krlowe Prowincji z kolei suyy Krlowej
Terytorium - ktra bya wybierana przez wikszo Krwawych z ciemniejszymi Kamieniami,
zarwno kobiet, jak i mczyzn - poniewa bya ona najsilniejsza i najlepsza.
W tamtych czasach nie trzeba byo niewolnictwa, aby panowa nad silnymi
mczyznami. Byli wierni swojej Krlowej, ktra bya dla nich dobra. Chtnie oddawali za
ni ycie. Suyli dobrowolnie. W tamtych czasach skomplikowany trjkt rang Krwawych
nie odciska si tak mocno na pozycji spoecznej. Ranga Kamienia i kasta miay takie samo,
jeli nie wiksze znaczenie. Oznaczao to, e rzdy spoeczestwem byy pynnym tacem, w
ktrym prowadzenie zmieniao si w zalenoci od tancerzy. W centrum tego taca bya

jednak zawsze Krlowa.


W czystkach Dorothei by i geniusz, i bd. Oczekiwaa ona, e bez silnych
Krlowych, ktre zagroziyby jej dojciu do wadzy, mczyni oddadz si jej, Kapance, tak
samo, jak poddali si Krlowej. Nie poddali si jednak. Zacza si wic inna czystka i gdy
si skoczya, Dorothea miaa najgroniejsz ze wszystkich broni - przestraszonych
mczyzn, ktrzy pozbawiali wadzy wszystkie sabsze kobiety, aby mogli si poczu silni i
przestraszy kobiety zakadajce Piercie potencjalnie silnym mczyznom, zanim mogliby
oni sta si zagroeniem.
Doprowadzio to do spirali wypacze w spoeczestwie, z Dorothe w jego centrum,
penic funkcj zarwno instrumentu niszczenia, jak i jedynej oazy spokoju.
Zmiany te rozprzestrzeniy si nastpnie na zewntrz, na inne Terytoria. Widzia, jak
te inne krainy i narody powoli kruszyy si i rozsypyway wskutek niepowstrzymanych
wynaturze Krwawych w Hayll. Widzia, jak silne Krlowe, udajce si zbyt modo do
onic, wracay po Dziewiczej Nocy zamane i bezuyteczne.
Widzia to wszystko i nad tym ubolewa, wcieky i sfrustrowany, e mg zrobi tak
niewiele, aby to powstrzyma. Bkart nie ma pozycji spoecznej. Niewolnik tym bardziej,
niezalenie od kasty, w ktrej si urodzi, lub jakie Kamienie nosi. A wic gdy Dorothea
prowadzia gr o wadz, a on gra swoj. Ona niszczya Krwawych, ktrzy si jej
przeciwstawiali. On niszczy Krwawych, ktrzy j popierali.
W kocu wygraa. Wiedzia o tym. Pozostao teraz bardzo niewiele Terytoriw, ktre
nie yy w cieniu Hayll. Askavi stano na Hayll okrakiem wieki temu. Dhemlan byo
jedynym Terytorium we wschodniej czci Krlestwa, ktre wci ostatkiem si walczyo,
aby pozosta wolnym od wpyww Dorothei. Byo jeszcze kilka niewielkich Terytoriw na
dalekim zachodzie, ktre nie byy cakowicie podbite. W cigu nastpnego stulecia, najwyej
dwch, Dorothea zaspokoiaby swoje ambicje. Cie Hayll objby cae Krlestwo, a Dorothea
zostaaby Arcykapank, absolutn wadczyni Terreille, ktre zwane byo niegdy
Krlestwem wiata.
Daemon zgasi papierosa i zapi koszul Przed pjciem spa musia jeszcze zaj
si Mariss, crk Maris.
Przeszed zaledwie par krokw, gdy czyj umys skontaktowa si z jego umysem,
domagajc si zwrcenia uwagi. Odwrci si od domu i uda za mentalnym sygnaem. Nie
byo wtpliwoci co do pochodzenia tego psychicznego przesania, tych spltanych myli i
chaotycznych obrazw. Co ona tu robia?
Gdy dotar do niewielkiego zagajnika na skraju ogrodw, sygnay ustay.

- Tersa? - zawoa cicho.


Krzewy z tyu zaszeleciy i kocista do zacisna si na jego przegubie.
- Tdy - powiedziaa Tersa, cignc go ciek. - Sie jest krucha.
- Tersa... - Daemon uchyli si, uderzony w twarz nisko wiszc gazi, i poczu
szarpnicie. - Tersa...
- Cicho, chopcze - powiedziaa ze zoci, cignc go za sob.
Skupi si na uchylaniu przed gaziami i omijaniu korzeni, o ktre mgby si
potkn. Zaciskajc zby, zmusza si, aby nie zwraca uwagi na jej poszarpane ubranie,
ktre okrywao wychudzone ciao. Jako dziecko Wykrzywionego Krlestwa Tersa bya na
wp dzika i przez kawaki tego, czym niegdy bya, widziaa wiat jako upiorne szaroci. Z
dowiadczenia wiedzia, e gdy Tersa bya skupiona na swoich wizjach, nie byo sensu mwi
do niej o tak przyziemnych rzeczach, jak jedzenie czy ubrania i bezpieczne, ciepe ka.
Dotarli do polany, na ktrej znajdoway si trzy kamienne tabliczki. Dwie z nich
podpieray trzeci. Daemon zastanawia si, czy by to twr naturalny, czy te to Tersa
zbudowaa ten miniaturowy otarz. Na tabliczce nie byo niczego z wyjtkiem drewnianej
ramki, podtrzymujcej spltan Sie Czarnej Wdowy.
Niespokojny Daemon rozciera nadgarstek i czeka.
- Uwaaj - rozkazaa Tersa.
Paznokciem kciuka lewej doni uamaa paznokie palca wskazujcego. Paznokie
palca wskazujcego zmieni si w ostrze. Nakua nim rodkowy palec prawej rki i kapna
krwi na kad z czterech nitek mocujcych sie do ramki. Krew spywaa w d grnych
nitek i w gr dolnych. Gdy krople spotkay si w rodku, sie pajcza rozjarzya si.
Przed ramk pojawia si wirujca mgieka, ktra zmienia si w krysztaowy kielich.
Kielich by prosty. Wikszo ludzi nazwaoby go zwyczajnym. Daemon uwaa, e by
elegancki i pikny. Ale do prowizorycznego otarza przycigao to, co znajdowao si w
kielichu. Poprzecinana byskawicami mgieka w kielichu zawieraa moc, ktra wdrowaa
wzdu jego nerww, wia si wok krgosupa i szukaa wyjcia w okolicach ldwi. Bya
to pynna moc o katastrofalnym nateniu, o straszliwoci wykraczajcej poza ludzkie
wyobraenia... a on pragn jej caym swoim jestestwem.
- Patrz - powiedziaa Tersa, wskazujc na brzeg kielicha.
Od odprysku z krawdzi krysztau do podstawy kielicha biego cienkie pknicie.
Daemon widzia, jak pojawia si gbsze. Mgieka wewntrz kielicha zawirowaa. Przez szko
podstawy kielicha przenikn do nki pd.
- Zbyt kruchy, pomyla, gdy pojawiao si coraz wicej pkni. Kielich by zbyt

delikatny, aby pomieci moc tego rodzaju.


Wtedy przyjrza si dokadniej: pknicia zaczynay si na zewntrz i biegy do
rodka, a nie zaczynay si w rodku i biegy na zewntrz. Grozio mu wic co, co
znajdowao si poza nim.
Zadra, gdy do nki wpywao coraz wicej mgieki. To bya wizja. Nic nie mg
zrobi, aby zmieni wizj. Ale wszystko w jego wntrzu domagao si od niego, aby co
zrobi, otoczy kielich moc i zaopiekowa si nim, chroni go, zabezpiecza. Wiedzc, e
niczego nie moe zmieni teraz i tu, sign jednak po kielich. Rozprysn si, zanim go
dotkn, rozrzucajc krysztaowe okruchy po prowizorycznym otarzu.
Tersa podniosa to, co pozostao po roztrzaskanym kielichu. Troch mgieki nadal
wirowao na dnie wyszczerbionego fragmentu dna kielicha. Wikszo mgieki bya
uwiziona wewntrz nki.
Spojrzaa na niego ze smutkiem.
- Wewntrzn Sie mona porwa bez roztrzaskiwania kielicha. Kielich mona
roztrzaska bez niszczenia wewntrznej Sieci. One nie mog sign wewntrznej Sieci, ale
kielich
Daemon obliza wargi. Nie mg opanowa drenia.
- Wiem, e wewntrzne Sieci to inaczej nasza istota, nasze Ja czerpice nasz
wewntrzn moc, ale kielich... Ale nie wiem, co oznacza kielich.
Jej rka lekko zadraa. - Tersa jest roztrzaskanym kielichem.
Daemon przymkn oczy. Roztrzaskany kielich. Roztrzaskany umys. Ona mwia o
szalestwie.
- Daj mi rk - powiedziaa Tersa.
Zbyt wytrcony z rwnowagi, aby jej si przeciwstawi, Daemon wycign lew
rk. Tersa zapaa j, pocigna i przecia jego nadgarstek wyszczerbion krawdzi
krysztaowego kielicha. Daemon cisn drug rk skaleczony nadgarstek i gapi si
zdumiony na Ters.
- Dziki temu nigdy nie zapomnisz tej nocy - powiedziaa Tersa drcym gosem. - Ta
blizna nigdy nie zniknie.
Daemon zawiza na ranie chusteczk. - Dlaczego ta blizna jest wana?
- Powiedziaam ci. Nie pozwoli zapomnie. - Tersa przecia pasma spltanej Sieci
kawakiem krysztau z kielicha. Po przeciciu ostatniej nitki kielich i Sie zniky. - Nie wiem,
czy to bdzie, czy moe by. Wiele nici w Sieci nie byo dla mnie widocznych. Niech
Ciemno da ci odwag, jeli bdziesz jej potrzebowa, bo bdziesz jej potrzebowa.

- Odwag do czego? - Tersa odwrcia si i zacza odchodzi. - Tersa!


Tersa spojrzaa na niego, powiedziaa trzy sowa i odesza.
Pod Daemonem ugiy si nogi. Skuli si na ziemi, ciko dyszc, drc ze strachu,
ktry ciska mu odek. Co jedno miao wsplnego z drugim? Nic. Nic! Bdzie tam,
obroca, tarcza. Bdzie!
Ale gdzie?
Daemon zmusi si do rwnego oddychania. To byo pytanie. Gdzie?
Na pewno nie na dworze Maris.
Wrci do domu dopiero pnym rankiem, obolay i brudny. Jego nadgarstek
pulsowa, a gowa pkaa z blu. Wanie dotar do tarasu, gdy z ogrodu wybiega Marissa,
crka Maris. Stana przed nim z rkami na biodrach, a jej spojrzenie wyraao mieszanin
irytacji i godu.
- Miae przyj do mojego pokoju wczoraj wieczorem, a nie przyszede. Gdzie
bye? Jeste brudny. - Poruszya ramieniem, patrzc na niego spod rzs. - Bye niegrzeczny.
Musisz przyj do mojego pokoju i si wytumaczy.
Daemon przecisn si obok niej.
- Jestem zmczony. Id do ka.
- Zrobisz to, co ci ka! - Marissa signa rk midzy jego nogi.
Do Daemona zacisna si tak szybko i tak mocno na nadgarstku Marissy, e pada
na kolana, jczc z blu, zanim zdaa sobie spraw, co si stao. ciska jej rk coraz
mocniej, a w kocu bya bliska zmiadenia. Daemon umiechn si do niej dobrze
znanym, zimnym i brutalnym umiechem.
- Nie jestem niegrzeczny. Niegrzeczni s mali chopcy. - Odepchn j od siebie,
przekraczajc jej ciao rozcignite na pytach dziedzica. - A jeli jeszcze raz dotkniesz mnie
w ten sposb, wyrw ci rk.
Szed korytarzami do swojego pokoju, wiadomy, e sucy przed nim uciekali, e w
powietrzu snu si za nim zapach przemocy. Nie dba o to. Poszed do swojego pokoju,
zrzuci ubranie, pooy si na ku i patrzy w sufit, bojc si zamkn oczy, poniewa za
kadym razem, gdy je zamyka, widzia roztrzaskany krysztaowy kielich.
Trzy sowa: Ona ju przysza.

3. Pieko

Niegdy by Uwodzicielem, Egzekutorem, Arcykapanem Klepsydry, Ksiciem

Ciemnoci, Wielkim Panem Pieka.


Kiedy by Maonkiem Cassandry, wielkiej Krlowej Czarnych Wdw noszcej
Czarny Kamie, ostatniej Czarownicy, ktra przemierzaa Krlestwa.
Niegdy by jedynym w historii Ksiciem Wojownikw z Czarnymi Kamieniami,
ktrego bano si z powodu usposobienia i mocy, ktr posiada.
Niegdy by jedynym mczyzn, ktry by Czarn Wdow.
Niegdy rzdzi Terytorium Dhemlan w Krlestwie Terreille i jego siostrzanym
Terytorium w Kaeleer, Krlestwie Cieni. By jedynym mczyzn w historii, ktry rzdzi
samodzielnie, bez Krlowej, i z wyjtkiem Czarownicy by jedynym czonkiem Krwawych,
ktrzy rzdzili Terytoriami w dwch Krlestwach.
Niegdy jego on bya Hekatah, arystokratyczna Kapanka Czarnych Wdw z jednej
ze Stu Rodzin Hayll.
Niegdy wychowywa dwch synw, Mephisa i Peytona. Bawi si z nimi, opowiada
im bajki, czyta, leczy poobcierane kolana i zamane serca, uczy ich Fachu i Prawa
Krwawych, naucza mioci do ziemi, a take do muzyki, sztuki i literatury, zachca ich do
uwanego patrzenia na to, co Krlestwo miao do zaoferowania - aby nie podbija, a uczy
si. Uczy ich, aby taczy na spotkaniach towarzyskich i taczy na chwa Czarownicy.
Uczy ich, jak zosta Krwawymi.
Ale to dziao si dawno, bardzo dawno temu.
Saetan, Wielki Lord Pieka, siedzia spokojnie przy ogniu, z nogami owinitymi
dywanikiem sprzed paleniska, przewracajc stronice ksiki, ktra go nie interesowaa.
Popija ze szklanki yarbarah, krwawe wino, nie czerpic przyjemnoci ani z jego smaku, ani
ciepa.
Przez ostatni dekad by cichym inwalid, ktry nigdy nie opuszcza swojego
prywatnego gabinetu gboko pod Dworem. Przedtem, przez ponad pidziesit tysicy lat,
by wadc i opiekunem Ciemnego Krlestwa, niekwestionowanym Wielkim Lordem. Nie
dba ju o Pieko. Nie dba o umare demony - rodzin i przyjaci, ktrzy wci z nim byli,
lub inne umare demony i upiornych mieszkacw tego Krlestwa, Krwawych, ktrzy wci
byli zbyt silni, aby powrci do Ciemnoci, nawet gdy ich ciaa umary. By zmczony i stary,
a samotno, ktr dwiga przez cae ycie, staa si zbyt cika do udwignicia. Nie chcia
ju by Stranikiem, jednym z ywych trupw. Nie chcia ju by p ywym, p umarym,
ktrego Krwawi wybrali, aby przeduy im ycie poza wszelkie wyobraenia. Pragn
spokoju, chcia spokojnie wtopi si z powrotem w Ciemno. Jedyn rzecz, ktra
powstrzymywaa go przed aktywnym staraniem si o zwolnienie, bya obietnica zoona

Cassandrze.
Saetan zoy swoje dugie palce, zakoczone dugimi, pomalowanymi na czarno
paznokciami, i skierowa spojrzenie zocistych oczu na portret wiszcy midzy dwiema
biblioteczkami na przeciwlegej cianie.
Kazaa mu obieca, e zostanie Stranikiem, ktry dziki dugiemu pyciu bdzie
mg porusza si midzy ywymi, gdy narodzi si jego crka. Nie crka z jego ldwi, ale z
jego duszy. Crka, ktr widziaa w spltanej Sieci.
Obieca jej to, poniewa to, co powiedziaa, sprawio, e jego nerwy drgay jak nitki
sieci pajczej na wietrze, poniewa bya to jej cena za wyuczenie go na Czarn Wdow,
poniewa wtedy nawet Ciemnoci pieway mu tak, jak nie pieway innym mczyznom
Krwawych.
Dotrzyma obietnicy. Ale crka nigdy si nie pojawia.
Uporczywe pukanie do drzwi jego prywatnego gabinetu przerwao wreszcie tok jego
myli.
- Wej - powiedzia, jego niski gos by zmczonym szeptem, ladem tego, czym by
kiedy.
Do pokoju wszed i stan w milczeniu za jego krzesem Mephis SaDiablo.
- Czego chcesz, Mephis? - zapyta Saetan swojego najstarszego syna, yjcego jako
demon od czasu dawnej wojny midzy Terreille a Kaeleer.
Mephis zawaha si. - Dzieje si co dziwnego.
Spojrzenie Saetana powdrowao z powrotem w stron ognia.
- Moe si tym zaj kto inny, jeli ma ochot. Twoja matka moe si temu przyjrze.
Hekatah zawsze chciaa rzdzi bez mojego wtrcania si.
- Nie - powiedzia niespokojnie Mephis.
Saetan przyjrza si twarzy syna i zobaczy, e z trudem przeyka lin.
- Twoi... bracia? - zapyta wreszcie, niezdolny do ukrycia blu, ktry sprawio mu to
pytanie. By skoczonym gupcem, rzucajc zaklcie, ktre chwilowo przywrcio mu
nasienie ycia. Nie aowa, e spodzi Daemona i Lucivara, ale przez stulecia torturowa si
raportami o tym, co im zrobiono.
Mephis potrzsn gow i wpatrywa si w ciemnoczerwony marmur. - Na wyspie
cildru dyathe.
Saetan zadra. Nigdy nie ba si niczego w Piekle, ale zawsze cildru dyathe, dzieci
yjce jako demony, napeniay go bezbrzen rozpacz. W Piekle martwi przyjmowali form
z ostatniej godziny ycia. To zimne, wypalone Krlestwo nigdy nie byo przyjemnym

miejscem, ale patrzenie na te dzieci, na to, co im zrobiono, bo nie mona byo nic zrobi z
tymi straszliwymi ranami... To byo nie do zniesienia. Przebyway one tylko na tej wyspie, nie
chcc mie adnych kontaktw z dorosymi. Nigdy si do nich nie wtrca, jedynie Char,
wybrany przywdca, zjawia si co jaki czas, aby odebra ksiki, gry i wszystko, co dao si
znale, co zajmowao ich mode umysy i pomagao skrci nieubagane lata.
- Cildru dyathe daj sobie same rad - powiedzia Saetan, bawic si dywanikiem. Przecie to wiesz.
- Ale... w cigu ostatnich kilku tygodni bardzo czsto bya tam obecna jaka inna sia.
Nigdy bardzo dugo, ale czuem j. Czu j take Prothvar, gdy przelatywa nad wysp.
- Zostaw je w spokoju - rzuci Saetan, jego zo przywrcia gosowi nieco siy. - By
moe znalaza bezdomnego szczeniaka.
Mephis nabra powietrza.
- Hekatah ju si posprzeczaa o to z Charem. Dzieci kryj si przed wszystkimi,
ktrzy si o to dowiaduj. Gdyby miaa jakie upowanienie, eby
Zanim Saetan zdy zareagowa na gwatowne walenie w drzwi gabinetu, otworzyy
si one szeroko. Andulvar Yaslana, niegdy eyrieski Ksi Wojownikw z Askavi,
wkroczy do pokoju. Jego wnuk, Prothvar, szed za nim, dwigajc du kul okryt czarn
tkanin.
- SaDiablo, jest co, co powiniene zobaczy - powiedzia Andulvar. - Prothvar
przynis to z wyspy cildru dyathe.
Saetan przybra wyraz grzecznego zainteresowania. W modoci on i Andulvar stali
si niezwykymi przyjacimi i suyli razem na wielu dworach. Nawet Hekatah nie
zniszczya tej przyjani, gdy krcia si wok niego, obnoszc triumfalnie dziecko, ktre nie
byo jego - dziecko Andulvara. Nie zwrci si z tego powodu przeciwko jedynemu
mczynie, ktrego nazywa przyjacielem - kt mgby wini mczyzn za wpltanie si
w jedn z intryg Hekatah? - ale zakoczyo to jego burzliwe maestwo.
Saetan spoglda na trzech mczyzn po kolei i we wszystkich trzech parach
zocistych oczu widzia ten sam wyraz niepewnoci. Mephis by Ksiciem Wojownikw z
Szarym Kamieniem, ktrego prawie nic nie mogo wyprowadzi z rwnowagi. Prothvar by
Wojownikiem Eyrien z Czerwonym Kamieniem, wojownikiem z urodzenia i wyszkolenia.
Andulvar by Ksiciem Wojownikw Eyrien, ktry nosi Czarnoszary Kamie, drugi pod
wzgldem siy zabarwienia. Wszyscy oni byli silnymi mczyznami, ktrzy nie bali si byle
czego - ale teraz naprawd byli przestraszeni.
Saetan pochyli si do przodu, ich strach przeku kokon obojtnoci, ktrym otoczy

si przed dekad. Jego ciao byo sabe i do chodzenia potrzebowa laski, ale umys wci by
ostry, Czarne Kamienie aktywne, a sprawno w Fachu bliska perfekcji.
Nagle zda sobie spraw, e bdzie potrzebowa caej swojej siy i umiejtnoci, aby
da sobie rad z tym, co si dzieje na wyspie cildru dyathe.
Andulvar cign tkanin z kuli. Saetan po prostu patrzy, a na jego twarzy wida
byo zdziwienie i niedowierzanie. Motyl. Nie, to nie by po prostu motyl. To by ogromny
twr wyobrani, ktry delikatnie bi skrzydami, zamknity wewntrz kuli. Ale to jego kolory
zadziwiy Saetana. Pieko byo Krlestwem wiecznego zmierzchu, Krlestwem, ktre tumio
kolory, dopki nie byo prawie adnego koloru. W stworzeniu zamknitym w globusie nie
byo nic stumionego. Korpus by w kolorze pomaraczowej dyni, skrzyda niespotykan
mieszank bkitu nieba, ci soca i zieleni wiosennej trawy. Gdy patrzy, motyl utraci
swj ksztat, a kolory zlay si w jeden, jak na rysunku kred po deszczu.
Kto na wyspie cildru dyathe stworzy to wspaniae dzieo magii, by w stanie
utrzyma kolory ywych Krlestw w miejscu, ktre pozbawiao barwnoci.
- Prothvar rzuci kul na tego motyla - powiedzia Andulvar.
- One rozpywaj si niemal natychmiast - powiedzia przepraszajco Prothvar,
przycigajc swoje ciemne, boniaste skrzyda do ciaa.
Saetan wyprostowa si na swoim krzele.
- Przyprowad do mnie Chara, Lordzie Yaslana. - Jego gos by cichym grzmotem,
pieszczcym i rozkazujcym.
- On nie przyjdzie z wasnej woli - powiedzia Prothvar. Saetan popatrzy na yjcego
yciem demona Wojownika.
- Przyprowad do mnie Chara.
- Tak, Wielki Lordzie.
Wielki Lord Pieka siedzia spokojnie przy ogniu, spltszy swoje smuke palce z
dugimi, poyskujcymi na czarno paznokciami. Piercie z Czarnym Kamieniem na prawej
rce lni wewntrznym ogniem.
Chopiec usiad naprzeciw niego, wpatrujc si w podog, bardzo starajc si
opanowa strach.
Saetan obserwowa go przez na wp przymknite oczy. Od tysica lat Char by
przywdc cildru dyathe. Mia dwanacie, moe trzynacie lat, gdy kto spali go na stosie.
Wola przeycia bya silniejsza ni ciao, i przemkn si przez Wrota, aby skoczy w
Ciemnym Krlestwie. Jego ciao byo tak poparzone, e nie dao si powiedzie, jakiej rasy
by przedstawicielem. A jednak ten may, yjcy jako demon chopiec zebra inne, okaleczone

dzieci i stworzy dla nich bezpieczny zaktek, wysp cildru dyathe.


Byby dobrym Wojownikiem, gdyby pozwolono mu dorosn, pomyla Saetan.
Za krzesem Chara stali w pkolu Andulvar, Mephis i Prothvar, skutecznie
uniemoliwiajc mu ucieczk.
- Kto robi te motyle, Char? - zapyta cicho Saetan.
Istniay wiatry, ktre nadcigay z pnocy, wiszczc nad poaciami lodu,
przechwytujc wilgo, gdy rway nad zimnym morzem i gdy w kocu docieray do czowieka,
zimna, ostra jak n wilgo przenikaa do samych koci i nie pomaga nawet najgortszy
ogie. Saetan, gdy by tak zimny i tak spokojny, by jak te wiatry.
- Kto robi te motyle? - zapyta powtrnie.
Char wpatrywa si w podog, donie mia zacinite, twarz wykrzywion emocjami,
ktre w nim narastay.
- Ona jest nasza. - Wybuchn. - Ona naley do nas.
Saetan siedzia bardzo spokojnie, czujc jednak wzbierajc wcieko. Dopki nie
uzyska odpowiedzi, nie ma czasu na uprzejmo. Char odwzajemni spojrzenie,
przestraszony, ale gotowy do walki. Wszyscy mieszkacy Pieka wiedzieli o niuansach
mierci, ale byli martwi i martwi. Wszyscy mieszkacy Pieka wiedzieli, e jedyn osob
zdoln do unicestwienia ich myl by ich Wielki Lord. Mimo to Char otwarcie rzuca mu
wyzwanie i czeka.
Nagle w komnacie pojawio si co jeszcze. Mikkie dotknicie. Pytanie biegnce po
psychicznej nitce. Pokonany Char zwiesi gow.
- Ona chce si z tob spotka.
- A wic przyprowad j, Char.
Char wyprostowa ramiona. - Jutro j przyprowadz.
Saetan patrzy na podszyt niepewnoci dum w oczach chopca.
- Bardzo dobrze, Wojowniku, moesz jej tu towarzyszy... jutro.

4. Pieko

Saetan sta przy pulpicie do czytania i kartkowa stary tekst o Fachu. wiece rzucay
wok niego mikkie wiato. Nie odwrci si na ciche pukanie do drzwi gabinetu. Dziki
szybko wysanemu psychicznemu impulsowi wiedzia, kto przybywa.
- Wej. - Nie przerywa kartkowania ksigi, prbujc stumi gniew, zanim zajmie si
tym zuchwaym, maym demonem. W kocu zamkn ksig i odwrci si.

Char sta w pobliu drzwi, z dumnie wypit piersi.


- Jzyk to osobliwa rzecz, Wojowniku - Saetan powiedzia z nieszczer agodnoci. Gdy mwiem jutro, nie sdziem, e minie pi dni.
W oczach Chara pojawi si strach. Jego ramiona opady. Odwrci si w stron drzwi,
a na twarzy pojawia si dziwna mieszanina kruchoci, rozdranienia i rezygnacji.
Przez drzwi wlizgna si dziewczynka, ktra natychmiast zwrcia uwag na
powane malowido Dujae, Zejcie do Pieka, wiszce nad kominkiem. Spojrzenie jej
bkitnych oczu wdrowao po duym hebanowym biurku, grzecznie spojrzaa na Saetana,
rozjania si na widok biblioteczek od podogi po sufit, pokrywajcych niemal ca cian, i
duej zawiesia wzrok na portrecie Cassandry.
Saetan schwyci swoj lask o srebrnej rkojeci, prbujc utrzyma rwnowag,
podczas gdy wraenia przygniatay go jak wielka fala. Spodziewa si utalentowanego cildru
dyathe. Tymczasem ta dziewczynka bya ywa! Z powodu umiejtnoci potrzebnych do
zrobienia tych motyli spodziewa si, e bdzie starsza. Nie moga mie wicej ni siedem lat.
Spodziewa si inteligencji. Wyraz jej oczu by sodki i dziwnie mao inteligentny. I co ywa
dziewczynka robia w Piekle?
Wtedy odwrcia si i spojrzaa na niego. Gdy patrzy na ni, jej oczy koloru letniego
nieba zmieniy si w szafirowe, i porwaa go fala.
Staroytne oczy. Oczy Maelstrom. Nawiedzone, wiedzce, widzce oczy.
Lodowaty palec przesun si po krgosupie i w tym samym momencie poczu silny,
niemoliwy do zaspokojenia gd. Instynkt podpowiedzia mu, czym bya. Troch wicej
czasu zabrao mu znalezienie odwagi, aby to zaakceptowa.
Nie crka z jego ldwi, ale crka jego duszy. Nie utalentowana czarownica, ale
Czarownica.
Opucia oczy i nastroszya swoje poskrcane te loki, najwyraniej niepewna, czy
jest podanym gociem.
Odpdzi pokus, aby odgarn te absurdalne loki.
- Czy jeste Kapanem? - zapytaa niemiao, splatajc przy tym palce. Arcykapanem Klepsydry?
Jedna z czarnych brwi uniosa si nieco i na wargach zagoci lekki, ironiczny
umiech.
- Od dawna nikt mnie tak nie nazywa, ale tak, jestem Kapanem. Jestem Saetan
Daemon SaDiablo, Wielki Lord Pieka.
- Saetan - powiedziaa, jak gdyby wyprbowujc imi. - Saetan. - Bya to ciepa

pieszczota, zmysowa, rozkoszna. - Pasuje do ciebie.


Saetan stumi miech. W rny sposb reagowano w przeszoci na jego imi, ale
nigdy tak. O nie, nigdy.
- A ty jeste...
- Jaenelle.
Czeka na pozosta cz, ale nie podaa nazwiska. Gdy cisza si wyduaa, komnat
wypenia nieufno, jak gdyby Jaenelle spodziewaa si jakiej puapki. Z umiechem i
lekcewacym wzruszeniem ramion, majcym pokaza, e nie miao to znaczenia, Saetan
wskaza na krzesa przy ogniu.
- Czy usidziesz i porozmawiasz ze mn, maa czarownico? Moja noga nie znosi zbyt
dugiego stania.
Jaenelle podesza do krzesa ustawionego najbliej drzwi, a zaborczy Char znalaz si
u jej boku.
Zote oczy Saetana rozbysy gniewem. Na Ogie Piekielny! Zapomnia o chopcu.
- Dzikuj, Wojowniku. Moesz odej.
Char wykrztusi sowa protestu. Zanim Saetan zdy odpowiedzie, Jaenelle dotkna
ramienia Chara. Nie pado adne sowo, ale mg wyczu psychiczn ni. Cokolwiek przeszo
midzy tymi dziemi, byo to bardzo subtelne i nie byo wtpliwoci, kto rzdzi. Char
grzecznie si ukoni i opuci gabinet, zamykajc za sob drzwi.
Gdy tylko zasiedli przy ogniu, Jaenelle przyszpilia Saetana do krzesa swoimi
szafirowymi oczami.
Czy moesz nauczy mnie Fachu? Cassandra powiedziaa, e mgby, gdybym ci
poprosia.
wiat Saetana zosta zniszczony i odbudowany w czasie nie duszym ni uderzenie
serca. Postara si, aby jego twarz niczego nie wyraaa. Bdzie na to czas pniej. - Nauczy
ci Fachu? Dlaczego nie. Gdzie jest teraz Cassandra? Stracilimy ze sob kontakt.
- Przy swoim Otarzu. W Terreille.
- Rozumiem. Podejd tu, maa czarownico.
Jaenelle posusznie wstaa i stana przy jego krzele. Saetan podnis jedn rk z
zakrzywionymi do wewntrz palcami i delikatnie pogaska jej policzek. Zo pojawia si w
jej oczach, w Czarnym Kamieniu, w jego rodku pojawio si nage drenie. Patrzy jej w
oczy, a jego palce wdroway w d jej szczki i dotkny warg, a potem powrciy w gr.
Nie prbowa ukry swojej ciekawoci, zainteresowania i czuoci, ktr odczuwa wobec
wikszoci kobiet.

Gdy skoczy, zoy donie i czeka. Moment pniej pulsowanie mino i jego myli
byy znw jego mylami. Rwnie dlatego, e nie mg przesta si dziwi, dlaczego
dotykanie tak j zezocio.
- Zo ci dwie obietnice - powiedzia. - Oczekuj jednej w zamian.
Jaenelle mierzya go wzrokiem nieufnie.
- Jak obietnic?
- Obiecuj na Kamienie, ktre nosz, i wszystko, czym jestem, e naucz ci
wszystkiego, o co poprosisz, najlepiej jak potrafi. Obiecuj te, e nigdy ci nie okami.
Jaenelle przemylaa to.
- Co musz obieca?
- e bdziesz mnie informowa o wszystkich lekcjach Fachu, ktre bdziesz pobiera
u innych. Aby nauczy si dobrze Fachu, trzeba by zdyscyplinowanym i oddanym nauce,
aby radzi sobie z odpowiedzialnoci, ktra przychodzi, gdy si ma moc. Chc mie
pewno, e wszystko, czego si nauczya, zostao przekazane prawidowo. Czy rozumiesz,
maa czarownico?
- A wic nauczysz mnie?
- Wszystkiego, co potrafi. - Saetan da jej czas do namysu. - Zgoda?
- Tak.
- Bardzo dobrze. Podaj mi rce. - Chwyci drobne, jasne rczki w swoje jasnobrzowe
donie. - Dotkn twojego umysu. - Znw zo. - Nie zrobi ci krzywdy, maa czarownico.
Saetan ostronie siga swoim umysem, a stan przed jej wewntrznymi barierami.
Istniay osony, ktre chroniy Krwawych przed innymi Krwawymi. Tak jak piercienie
wewntrz piercieni: im wicej barier zostao przekroczonych, tym bardziej osobiste byo
poczenie umysw. Pierwsza bariera chronia myli codzienne. Ostatnia bariera chronia
rdze Ja, esencj istnienia, wewntrzn Sie.
Saetan czeka. Bardzo pragn uzyska odpowiedzi, ale nie chcia wdziera si na si.
Zbyt wiele zaleao teraz od zaufania.
Bariery otworzyy si i wszed do rodka.
Mimo drczcej go ciekawoci nie przegrzebywa jej myli ani nie schodzi gbiej,
ni byo to konieczne. Byoby to straszliwym naruszeniem Kodeksu Honorowego Krwawych.
W jej umyle bya dziwna, gboka pustka, ktra go niepokoia, mikka neutralno, ktra by o tym przekonany - krya co zupenie innego. Szybko znalaz to, czego szuka psychiczn ni, ktra drgaa w akcie solidarnoci z inn nici o tej samej randze i powiedziaa
mu, jakie Kamienie nosia albo nosiaby po Ceremonii Przyrodzonego Prawa. Rozpocz od

Biaego, najniszej rangi, i posuwa si gbiej, wsuchujc si w buczenie, ktre byo


odpowiedzi.
Na Ogie Piekielny! Nic. Nie spodziewa si niczego przed dotarciem do Czerwonego,
ale na tym poziomie oczekiwa odpowiedzi. Musiaa nosi nadany przy urodzeniu Czerwony,
aby nosi Czarny po zoeniu Ofiary Ciemnoci. Czarownica zawsze nosia Czarny.
Nie zastanawiajc si, Saetan uderzy nitk Czarnego.
Buczenie pochodzio z niszego poziomu.
Saetan puci jej rce, zdziwiony, e jego wasne nie dray. Przekn lin, aby jego
serce znalazo si na swoim miejscu.
- Czy przechodzia ju Ceremoni Przyrodzonego Prawa?
Jaenelle opucia gow.
Delikatnie podnis jej gow.
- Maa czarownico?
W szafirowych oczach pojawio si przygnbienie. Po policzku stoczya si za.
- N - nie zdaam t - testu. Czy to znaczy, e bd musiaa odda Kamienie?
- Nie zdaa? Jakie Kamienie?
Jaenelle wsuna rk w fady swojej niebieskiej sukienki i wycigna aksamitn
torebk. Postawia j na niskim stole za krzesem - z dum, ale i smutnym umiechem.
Saetan zamkn oczy i pooy gow na oparciu krzesa. Bardzo chcia, eby komnata
przestaa wirowa. Nie musia patrze, eby wiedzie, czym one byy: dwunastoma
nieoszlifowanymi Kamieniami. Biay, ty, Oko Tygrysa, Rowy, Letnie Niebo,
Purpurowy Zmierzch, Krwawy Opal, Zielony, Szafirowy, Czerwony, Szary i Czarnoszary.
Nikt nie wiedzia, skd si bior Kamienie. Jeli komu pisane byo nosi Kamie,
pojawia si on po prostu na otarzu po Ceremonii Przyrodzonego Prawa lub Ofierze dla
Ciemnoci. Nawet gdy by mody, otrzymanie nieoszlifowanego Kamienia - Kamienia, ktry
nigdy nie by noszony przez innego Krwawego - byo rzadkoci. Jego Czerwony Kamie,
przynaleny mu przy urodzeniu, by nieoszlifowany. Gdy zosta obdarowany Czarnym, i on
by nieoszlifowany. Ale otrzyma cay zestaw nieoszlifowanych Kamieni...
Saetan pochyli si i postuka w ty Kamie koniuszkiem paznokcia. Kamie
rozbysn, pomie w rodku by ostrzeeniem. Zmarszczy brwi, zdumiony. Kamie okreli
si ju jako eski, jako zwizany z czarownic, a nie mskim Krwawym, ale by w nim take
sabiutki lad mskoci.
Jaenelle stara zy z policzkw i pocigna nosem.
- Janiejsze Kamienie s do nauki i codziennych spraw, dopki nie bd gotowa na te.

- Postawia drugi aksamitny woreczek.


Komnata wirowaa we wszystkich kierunkach. Paznokcie Saetana przebiy skrzane
oparcie krzesa.
Na Ogie Piekielny, Matk Noc i niech si Ciemno zlituje!
Trzynacie nieoszlifowanych Czarnych Kamieni, ktre jarzyy si ju wewntrznym
wiatem psychicznych wizw. Mie dziewczynk powizan z jednym Czarnym
Kamieniem, gdy jej umys nie by wcignity w jego gbi, byo wystarczajco niepokojce,
ale wewntrzna sia potrzebna do powizania trzynastu...
Strach wdrowa wzdu krgosupa, przepywa przez yy...
Zbyt wielka moc. Zbyt duo. Nawet Krwawi nie mogli dziery tak wielkiej wadzy.
Nawet Czarownica nigdy nie miaa tak ogromnej mocy.
Ta miaa. Ta maa Krlowa. Ta crka jego duszy.
Saetan z trudem uspokoi oddech. Mg j zaakceptowa. Mg j kocha. Lub mg
si jej ba. Decyzja naleaa do niego i jakakolwiek by ona bya, miaa zapa tu i teraz;
bdzie musia z ni y.
Czarne Kamienie rozjarzyy si. W odpowiedzi zabysn Czarny Kamie w jego
piercieniu. Krew pulsowaa w jego yach, powodujc bl gowy. Moc w Kamieniach
szarpaa go, domagajc si rozpoznania.
Stwierdzi, e decyzja bya jednak atwa - w istocie podj j dawno, dawno temu.
- Skd je masz, maa czarownico? - zapyta ochrypym gosem.
Jaenelle zgarbia si.
- Od Lorna.
- L - lorna? - Lorn? Byo to imi z najstarszych legend Krwawych. Lorn by ostatnim
Ksiciem Smokw, rasy zaoycielskiej, ktra stworzya Krwawych. - W jaki sposb... gdzie
spotkaa Lorna?
Jaenelle zamkna si jeszcze bardziej w sobie.
Saetan zdusi pragnienie wytrznicia z niej odpowiedzi i teatralnie westchn.
- Sekret dwojga przyjaci, tak?
Jaenelle potwierdzia skinieniem gowy.
Westchn ponownie.
- W takim wypadku uznajmy, e nigdy o to nie pytaem. - Delikatnie postuka j
palcem po nosie. - Ale to oznacza, e nie moesz wyjawi mu naszych sekretw.
Jaenelle spogldaa na niego rozszerzonymi oczami.
- A czy my mamy jakie sekrety?

- Jeszcze nie - mrukn. - Ale niedugo bdziemy mieli.


Rozemiaa si srebrzystym, ale i aksamitnym miechem dajcym pojcie o gosie,
jaki bdzie miaa za kilka lat. Podobnie jak jej twarz, ktra bya dla niej zbyt egzotyczna i
niezgrabna, ale, sodka Ciemnoci, kiedy doronie do tej twarzy!
- W porzdku, maa czarownico, do roboty. Od je. Nie bdziesz ich teraz
potrzebowa.
- Do roboty? - spytaa, zbierajc Kamienie i chowajc woreczki w fadach swojej
sukienki.
- Twoja pierwsza lekcja podstaw Fachu.
Jaenelle rwnoczenie posmutniaa i oywia si.
Saetan poruszy palcem. Prostoktny przycisk do papieru podnis si z hebanowego
biurka i przepyn w powietrzu na niski stolik. Przycisk do papieru by polerowanym
kamieniem z tych samych kamienioomw, co kamienie, ktrych uy do budowy Paacu w
tym Krlestwie.
Saetan postawi Jaenelle przed stoem.
- Chc, aby wskazaa palcem przycisk do papieru... w ten sposb... i przesuna go po
stole najdalej, jak potrafisz.
Jaenelle zawahaa si, oblizaa wargi i wskazaa palcem.
Saetan poczu nagy przypyw mocy w swoim Czarnym Kamieniu.
Przycisk do papieru nie poruszy si.
- Sprbuj jeszcze raz, maa czarownico. W innym kierunku.
Ponownie poczu ten przypyw energii, ale przycisk do papieru nie poruszy si.
Saetan potar podbrdek, zmieszany. To byy proste Czary, z ktrymi nie powinna
mie adnych problemw.
Jaenelle zmartwia si. - Prbuj - powiedziaa smutnym gosem. - Prbuj i prbuj,
ale nigdy mi si nie udaje.
Saetan przytuli j, czujc sodko - gorzki bl w sercu, gdy obja go za jego szyj.
- Nie martw si, nauka Fachu musi potrwa.
- Dlaczego ja tego nie umiem? Wszyscy moi przyjaciele umiej.
Nie majc ochoty jej wypuci, Saetan zmusi si, aby odsun j na dugo ramienia.
- Moe powinnimy zacz od czego osobistego. To zwykle jest atwiejsze. Czy jest
co, z czym masz kopoty?
Jaenelle zmierzwia wosy i zastanowia si.
- Zawsze mam problemy ze znalezieniem butw.

- Dobrze. - Saetan sign po lask. - Po jeden but koo biurka i sta tam.
Pokutyka do przeciwlegej czci pokoju i stan odwrcony plecami do portretu
Cassandry, ponuro mylc, e udziela pierwszej lekcji Fachu pod uwanym, lecz
niewiadomym okiem swojej ostatniej Krlowej.
Gdy Jaenelle doczya si do niego, powiedzia.
- Wiele umiejtnoci Fachu wymaga zamiany dziaania fizycznego na dziaanie
umysowe. Chc, eby sobie wyobrazia, a przy okazji, jak twoja wyobrania? - Saetan
zawaha si. Dlaczego wyglda na tak skrzywdzon? Mia zamiar tylko si z ni podroczy,
widzia przecie tego motyla. - Chc, eby sobie wyobrazia, e podnosisz but i go tu
przynosisz. Signij po niego, zap go i przynie go tu.
Jaenelle wycigna rk, jak moga najdalej, zacisna do i szarpna.
Wszystko stao si natychmiast.
Skrzane krzesa przy kominku pomkny w jego kierunku. Przeciwstawi Czary
Czarom i mia chwil, aby si zdumie, e nic si nie stao, gdy jedno z krzese zbio go z
ng. Upad na drugie i zdy jedynie zwin si w kul, zanim krzeso zza hebanowego
biurka uderzyo w oparcie krzesa, na ktrym siedzia, i znalazo si na nim, zamykajc go w
potrzasku. Sysza, jak oprawne w skr ksigi lataj ze wistem po komnacie, a nastpnie z
hukiem uderzaj o podog. Tupa gwatownie, usiujc oswobodzi stopy. A nad wszystkim
wznosi si szloch Jaenelle:
- Przesta, przesta, przesta.
Zaraz potem nastaa cisza.
Jaenelle zajrzaa w otwr midzy podokietnikami krzese.
- Saetan? - powiedziaa cichym, drcym gosem. - Saetan, nic ci si nie stao?
Korzystajc z Czarw, posa znajdujce si na grze krzeso na miejsce przy biurku.
- Nic mi nie jest, maa czarownico. - Woy stopy do butw i ostronie powsta. - Od
stuleci nie przeywaem takich emocji.
- Naprawd?
Wygadzi swoj czarn tunik i uporzdkowa wosy.
- Tak, naprawd. - I niewane, czy by Stranikiem, czy nie, mczyzna w jego wieku
nie powinien przeywa takiego galopu serca w klatce piersiowej.
Saetan rozejrza si po gabinecie i stumi jk. Ksika, ktra leaa wczeniej na
pulpicie, zawisa w powietrzu, grzbietem do gry. Pozostae ksiki tworzyy zway na
pododze gabinetu. Waciwie jedynym skrzanym przedmiotem, ktry nie odpowiedzia na
wezwanie, by but Jaenelle.

- Przykro mi, Saetan. Saetan zacisn zby.


- To musi potrwa, maa czarownico.
Zapada si w fotel. Mimo tak wielkiej mocy wci bdzie delikatna, dopki nie
nauczy si, jak z niej korzysta. Przez gow przeleciaa mu pewna myl.
- Czy kto jeszcze wie o Kamieniach, ktre da ci Lorn?
- Nie - szepna cichutko. Jej szafirowe oczy wypeni strach i bl, ale jeszcze co, co
byo silniejsze ni te powierzchowne uczucia. Co, co zmrozio go do koci.
Jeszcze bardziej zmrozi go jednak bl w oczach dziewczynki.
Nawet silne i potne dziecko jest zalene od dorosych wok niego. Jeli jej sia
wytrcia go z rwnowagi, jak zareagowaliby jej bliscy, jej rodzina, gdyby dowiedzieli si, co
kryje si wewntrz tej maej upinki? Czy zaakceptowaliby dziecko, ktre ju byo
najpotniejsz Krlow w historii Krwawych, czy te baliby si tej mocy? A gdyby bali si
tej mocy, czy staraliby si odci od niej Jaenelle i j zama?
Dziewicza Noc, gdyby nie zabrako zej woli i umiejtnoci, moga pozbawi j mocy,
reszt pozostawiajc nienaruszon. Ale poniewa jej wewntrzna sia bya tak gboko, by
moe wycofaaby si wystarczajco daleko, aby wytrzyma przemoc fizyczn - chyba e
mczyzna potrafiby dotrze do gboko, aby zagrozi jej i tam.
Czy by mczyzna do silny, do mroczny, do okrutny?
By... jeden.
Saetan zamkn oczy. Mg posa po Marjonga, pozwoli, aby Egzekutor zrobi to, co
naleao zrobi. Nie, jeszcze nie. Nie jemu. Nie, dopki nie bdzie powodu.
- Saetan?
Niechtnie otworzy oczy i obserwowa najpierw bezmylnie, a potem z coraz
wikszym niedowierzaniem, jak podcigaa rkaw i podsuna mu obnaony nadgarstek.
- Dar krwi nie jest potrzebny - burkn. Nie opucia nadgarstka. - Poczujesz si lepiej.
Staroytne oczy wwierciy si w niego, odary z ciaa, a stan przed ni bezbronny.
Prbowa odmwi, ale sowa nie zostay wymwione. Czu w niej wie krew, si ycia,
pompowan przez jej yy w rytmie jego serca.
- Nie w ten sposb - powiedzia ochrypym gosem, odwracajc j do siebie. - Nie ze
mn. - Z czuoci kochanka rozpi guziki jej sukienki i naci paznokciem jedwabist skr
jej garda. Wypyna krew, gorca i sodka. Przywar ustami do rany.
Jej moc rosa w nim, powolna, czarna fala przypywu, umiejtnie sterowana fala, ktra
po nim spywaa, oczyszczaa go i leczya, cho jego umys by ogarnity przez umys tak
potny, a przy tym tak delikatny.

Zacz liczy uderzenia serca. Gdy doszed do piciu, podnis gow. Nie wygldaa
na zaskoczon lub przestraszon, to byy zwyke emocje, ktre ywa istota czuje przy
oddawaniu krwi prosto z yy.
Przesuna drcy palec wzdu warg.
- Gdyby dosta wicej, czy czuby si cakowicie uzdrowiony?
Saetan poprosi o mis z ciep wod i czyst lnian szmatk przemy jej szyj. Nie
mia zamiaru wyjania dziecku, co te dwie porcje krwi mu day. Zignorowa pytanie, majc
nadziej, e nie bdzie naciska na odpowied, i skoncentrowa si na Czarach, ktre byy
potrzebne do uleczenia rany.
- Pomogoby? - zapytaa, gdy tylko zabrano szmatk i mis.
Saetan zawaha si, da sowo, e nie bdzie kama.
- Byoby lepiej, aby gojenie przebiegao stopniowo - to przynajmniej nie byo
kamstwem. - Nastpna lekcja jutro.
Jaenelle szybko odwrcia wzrok.
Saetan zesztywnia. Czy ona si przestraszya tego, co zrobi?
- Ja... ja zdyam przysic Morghann, e dzi si z ni zobacz, a z Gabriel dzie
pniej.
Ulga sprawia, e wiat zacz mu wirowa. - A wic za trzy?
Przyjrzaa si jego twarzy. - Nie masz nic przeciwko temu? Nie jeste zy?
Tak, mia co przeciwko temu, ale to bya instynktowna zaborczo Ksicia
Wojownikw. Poza tym mia mnstwo do zrobienia, zanim j zobaczy.
- Nie wydaje mi si, aby twoi przyjaciele bardzo si przejli, e twj nowy mentor
zabierze ci cay wolny czas, prawda?
Wyszczerzya zby. - Prawdopodobnie nie. - Umiech znikn. Znw pojawi si
udrczony wyraz twarzy. - Musz i.
Tak, mia wiele do zrobienia, zanim zobaczy j nastpny raz.
Otworzya drzwi i zatrzymaa si. - Czy wierzysz w jednoroce?
Saetan umiechn si. - Znaem je kiedy, dawno temu. Umiech, ktrym go
obdarzya, zanim znikna w korytarzu, rozwietli komnat i najciemniejsze zaktki jego
serca.
- Na Ogie Piekielny! Co si stao, SaDiablo?
Saetan machn porzuconym butem Jaenelle w stron Andulvara i umiechn si
szyderczo. - Lekcja czarw.
- Co?

- Spotkaem twrczyni motyli.


Andulvar patrzy na baagan. - Ona to zrobia? Dlaczego?
- To nie byo zamierzone, tylko wymkno si spod kontroli. Ona take nie jest cildru
dyathe. Jest ywym dzieckiem, Krlow, a take Czarownic.
Zdumiony Andulvar zapyta:
- Czarownic? Tak jak Cassandra bya Czarownic?
Saetan stumi warknicie. - Nie jak Cassandra, ale tak, Czarownic.
- Na Ogie Piekielny! Czarownica. - Andulvar potrzsn gow i umiechn si.
Saetan wpatrywa si w but. - Andulvar, mj przyjacielu, mam nadziej, e nadal masz
pod pasem to wszystko z mosidzu, czym si chwalie, poniewa mamy powane problemy.
- Dlaczego? - zapyta podejrzliwie Andulvar.
- Poniewa bdziesz mi pomaga uczy siedmioletni czarownic, ktra ma moc
zdoln zmieni nas obydwu w py, a mimo to - rzuci but na krzeso - jest beznadziejna w
podstawach Fachu.
Mephis energicznie zapuka i wkroczy do gabinetu, potykajc si o stos ksiek. Daemon wanie opowiedzia mi przedziwn histori.
Saetan poprawi fady swojej peleryny i sign po lask. - Streszczaj si, Mephis. Id
na spotkanie, ktre powinno odby si dawno temu.
- Powiedzia, e widzia, jak Paac przesun si o par centymetrw. Cay. A po
chwili wszystko wrcio na swoje miejsce.
Saetan sta bez ruchu. - Czy jeszcze kto to widzia?
- Nie sdz, ale...
- To powiedz mu, eby trzyma jzyk za zbami, jeli nie chce go straci.
Saetan przeszed obok Mephisa, pozostawiajc za sob gabinet, ktry by jego
schronieniem przez ostatni dekad, pozostawiajc za sob yjcego jako demon
zmartwionego syna.

ROZDZIA DRUGI

1. Terreille

Jesiennym wieczorem Saetan przyglda si Sanktuarium, zapomnianej budowli z


kruszcego si kamienia, w ktrej byo peno drobnych owadw oraz wspomnie. W tym
opuszczonym miejscu znajdowa si Mroczny Otarz, jedne z trzynastu Wrt czcych
Krlestwa Terreille, Kaeleer i Pieko. Otarz Cassandry.
Saetan, ukryty chronic przed wzrokiem innych istot tarcz i czarn oson myli,
kutyka przez puste zewntrzne komnaty, omijajc kaue pozostae po popoudniowej
burzy. Mysz szukajca poywienia wrd lecych kamieni nie poczua jego obecnoci, gdy
przechodzi. Czarownica mieszkajca w tym labiryncie pokojw take go nie czua. Cho
oboje nosili Czarne Kamienie, jego moc bya troszk ciemniejsza, troszk gbsza ni jej.
Saetan przystan przy drzwiach sypialni. Narzuty na ku wyglday na do nowe.
Podobnie jak cikie zasony zacignite na okna. Potrzebowaaby ich, gdyby odpoczywaa w
cigu dnia.
Na pocztku pycia ciaa Stranikw zachowyway wikszo umiejtnoci ywych.
Jedli jak ywi, pili krew jak demony i mogli chodzi w wietle dziennym, cho woleli zmrok i
noc. W miar jak mijay wieki, potrzeba poywienia zmniejszaa si, a w kocu
potrzebowali tylko yarbarah, wina z krwi. Zamiowanie do ciemnoci stawao si
koniecznoci, poniewa wiato dzienne powodowao upyw si i fizyczny bl.
Spotka j w kuchni, pomrukujc faszywie, gdy braa z szafki kieliszek do wina. Jej
bezksztatna szata w kolorze bota bya uwalana. Dugie rude wosy, uplecione obecnie w
przykurzone warkocze, byy pokryte pajczynami. Gdy odwrcia si w stron drzwi, wci
niewiadoma jego obecnoci, wiato ognia wygadzio wikszo zmarszczek na twarzy,
zmarszczek, o ktrych istnieniu wiedzia, poniewa znajdoway si na portrecie wiszcym w
jego prywatnym gabinecie, portrecie, ktry zna tak dobrze. Postarzaa si od mierci, ktra
nie bya mierci.
Ale i on si postarza. Upuci swoje osony. Kieliszek do wina rozbi si na pododze.
- Praktykujesz paleniskowe Czary, Cassandro? - zapyta agodnie, usiujc zaguszy
ogarniajce go poczucie zdrady.
Odwrcia si od niego.
- Powinnam bya zdawa sobie spraw, e ci powie.

- Tak, powinna bya. Powinna take wiedzie, e przyjd.


Rzuci swoj peleryn na drewniane krzeso. Odczu ponur satysfakcj, widzc w jej
szmaragdowych oczach zdumienie, gdy zauwaya, jak ciko opiera si na lasce.
- Jestem stary, Lady. Zupenie nieszkodliwy.
- Nigdy nie bye nieszkodliwy - powiedziaa oschle.
- To prawda, ale nigdy ci to nie przeszkadzao, gdy byem ci potrzebny. - Spojrza w
bok, gdy nie odpowiadaa. - Czy tak bardzo mnie nienawidzia?
Cassandra odwrcia si do niego.
- Nigdy ci nie nienawidziam, Saetan, ja...
...si ciebie baam - sowa te zawisy midzy nimi niewypowiedziane. Cassandra
uprztna zbity kieliszek.
- Czy masz ochot na wino? Nie mam yarbarah, ale mam dobre czerwone. Saetan
usiad na krzele za sosnowym stoem.
- Dlaczego nie pijesz yarbarah?
Cassandra przyniosa do stou butelk i dwa kieliszki.
- Trudno je tu zdoby.
- Przyl ci troch.
Wypili pierwsz szklank w milczeniu.
- Dlaczego? - spyta wreszcie. Cassandra bawia si swoim kieliszkiem.
- Noszce Czarne Kamienie Krlowe s nieliczne i maj do siebie daleko. Nie byo
nikogo, kto by mi pomg, gdy zostawaam Czarownic, nikogo, kto by ze mn porozmawia,
pomg si przygotowa do drastycznych zmian, jakie nastpiy w moim yciu po zoeniu
Ofiary. - Rozemiaa si wesoo. - Nie miaam pojcia, co oznacza stanie si Czarownic, Nie
chciaam, eby nastpna przechodzia przez to samo.
- Moga mi powiedzie, e zamierzasz zosta Stranikiem, zamiast faszowa
ostateczn mier.
- A czy pozostae lojalnym, wiernym Maonkiem Krlowej, ktra ju go nie
potrzebowaa?
Saetan ponownie napeni kieliszki.
- Mogem by przyjacielem, Lub moga mnie zwolni z dworu, jeli tego chciaa.
- Zwolni ciebie? Ciebie? Ty bye... jeste... Saetanem, Ksiciem Ciemnoci.
Wielkim Lordem Pieka. Nikt ci nie zwolni. Nawet Czarownica.
Saetan wpatrywa si w ni.
- A niech ci - powiedzia gorzko, Cassandra znuonym gosem odgarna z twarzy

pasmo wosw.
- To si stao, Saetan. Wieki temu. Teraz musimy myle o dziecku. Saetan patrzy w
ogie na palenisku. Miaa prawo do swojego wasnego ycia i z pewnoci nie odpowiadaa
za jego ycie, ale nie rozumiaa - lub nie chciaa zrozumie - co ta przyja moga dla niego
znaczy. Nawet gdyby mia ju nigdy wicej jej nie zobaczy, wiadomo, e istniaa,
uwolniaby go cho czciowo z odczuwanej pustki. Czy oeniby si z Hekatah, gdyby nie
czu si tak rozpaczliwie samotny? Cassandra splota palce wok kieliszka.
- Widziae j?
Saetan pomyla o swoim gabinecie i prychn: - Tak, widziaem j.
- Ona bdzie Czarownic. Jestem tego pewna.
- Bdzie? - Zote oczy Saetana zwziy si. - Co masz na myli, mwic bdzie?
Czy mwimy o tym samym dziecku? Jaenelle?
- Oczywicie, e mwimy o Jaenelle - warkna.
- Ona nie bdzie Czarownic, Cassandro. Ona ju jest Czarownic. Cassandra
potrzsna gwatownie gow.
- Niemoliwe. Czarownica zawsze nosi Czarne Kamienie.
- I crka mojej duszy je nosi - Saetan odpowiedzia zbyt cicho.
Mino troch czasu, zanim zrozumiaa. Gdy zrozumiaa, uniosa drc rk kieliszek
z winem i wypia je.
- S - skd...
- Pokazaa mi Kamienie, ktrymi zostaa obdarowana. Peen zestaw nieszlifowanych
janiejszych Kamieni. Po raz pierwszy w yciu syszaem, aby ktokolwiek opisywa
Czarnoszary jako janiejszy Kamie i trzynacie nieszlifowanych Czarnych Kamieni.
Twarz Cassandry poszarzaa. Saetan delikatnie potar jej zimne jak ld rce,
zmartwiony szokiem w jej oczach. To ona pierwsza zobaczya dziecko w spltanej Sieci. To
ona mu o tym powiedziaa. Czyby ona tylko widziaa Czarownic, ale nie zrozumiaa, co
nadchodzi? Saetan rzuci rozgrzewajce zaklcie na swoj peleryn i okry ni Cassandr, a
nastpnie ogrza kolejny kieliszek wina nad niewielkim jzykiem ognia. Gdy przestaa
szczka zbami, wrci na swoje krzeso.
Jej szmaragdowe oczy zaday pytanie, ktrego nie umiaa ubra w sowa.
- Lorn - powiedzia cicho. - Dostaa Kamienie od Lorna. Cassandra zadraa.
- Matko Noc. - Potrzsna gow. - To nie tak ma by, Saetan. Jak nad ni
zapanujemy?
Jego rka drgna, gdy napenia swj kieliszek. Wino rozlao si na st.

- Nie bdziemy nad ni. panowa, Nawet nie bdziemy prbowa, Cassandra uderzya
doni w st.
- Ona jest dzieckiem! Zbyt maym, aby zrozumie t wielk moc, i emocjonalnie
niedojrzaym, aby wzi na siebie odpowiedzialno, ktra temu towarzyszy. W jej wieku jest
zbyt podatna na wpywy.
Chcia zapyta, czyich wpyww si obawia, ale w jego umyle, pojawia si twarz
Hekatah. Piknej, czarujcej, intryganckiej, okrutnej Hekatah, ktra go polubia, poniewa
mylaa, e uczyni j co najmniej Arcykapank Terreille lub, by moe, najpotniejsz
kobiet we wszystkich trzech Krlestwach. Gdy odmwi spenienia jej ycze, prbowaa
osign swj cel samodzielnie i doprowadzia do wojny midzy Terreille a Kaeleer, wojny,
po ktrej Terreille pozostawao spustoszone przez stulecia i ktra sprawia, e wiele ras
Kaeleer zamkno swoje tereny dla przybyszw i wszelki such po tych rasach zagin.
Gdyby Hekatah pooya swoje apy na Jaenelle i zmienia dziewczynk w podobn
sobie chciw i ambitn istot...
- Musisz nad ni panowa, Saetan - powiedziaa Cassandra, obserwujc go. Saetan
potrzsn gow.
- Nawet gdybym chcia, nie sdz, ebym potrafi. Wok niej jest mikka mga,
sodka, zimna, czarna mga. Nie wiem, czy mimo jej modego wieku bybym w stanie
stwierdzi bez zaproszenia, co ley gbiej. - Rozzoszczony sposobem, w jaki wpatrywaa si
w niego Cassandra, Saetan rozejrza si po kuchni i zauway prymitywny rysunek
przyczepiony do ciany. - Skd to masz?
- Co? Och, Jaenelle wpada par dni temu i poprosia, ebym go zatrzymaa. Zdaje si,
e bawia si w domu przyjaciela i nie zabraa rysunku do domu. - Cassandra wepchna
pasma wosw w warkocz. - Saetan, powiedziae, e wok niej jest mikka mga. Wok
Beldon Mor jest take mga.
Saetan spojrza na ni, marszczc brwi. Co go zainteresowao w pogodzie ja - jakiego
miasta? Ten rysunek zawiera odpowied, gdyby tylko potrafi j odczyta.
- Psychiczna mga - powiedziaa Cassandra, stukajc kostkami palcw w st. - To
odstrasza demony i Stranikw.
Saetan nagle wsta.
- Gdzie jest Beldon Mor?
- Na Chaillot, To wyspa na zachd std. Wida j ze wzgrza za Sanktuarium. Beldon
Mor jest stolic. Myl, e Jaenelle tam mieszka. Prbowaam znale drog do...
Teraz przycigna ca jego uwag.

- Oszalaa? - Przeczesa palcami swoje gste, czarne wosy. - Jeli tak bardzo si
staraa, aby zachowa prywatno, dlaczego prbujesz j naruszy?
- Z powodu tego, czym jest - powiedziaa Cassandra przez zacinite usta.
- Mylaam, e to oczywiste.
- Nie wkraczaj w jej prywatno, Cassandro. Nie dawaj powodu, aby przestaa ci ufa.
A powd tego rwnie jest oczywisty.
Mijay pene napicia minuty, Uwaga Saetana skoncentrowaa si ponownie na
obrazku. Twrcze zastosowanie ywych kolorw, cho nie mg dokadnie zrozumie, co
przedstawia obraz. Jak dziecko, zdolne do stworzenia motyli, przesunicia budowli wielkoci
Dworu i zbudowania psychicznej tarczy, chronicej tylko przed okrelonymi rodzajami istot,
mogo by tak beznadziejne, jeli chodzi o podstawy Fachu?
- Jest niezdarna - szepn Saetan, a jego oczy si rozszerzyy. Cassandra spojrzaa na
niego zmczonym wzrokiem.
- Ona jest dzieckiem, Saetan. Nie moesz od niej oczekiwa, e bdzie przeszkolona
lub miaa zdalne sterowanie...
Zapiszczaa, gdy chwyci j za rami.
- Ale to wanie o to chodzi! Dla Jaenelle robienie rzeczy, ktre wymagaj ogromnych
wydatkw energii psychicznej, jest proste jak dua kartka papieru i kolorowe kredki, ktre
zmieci w doni. Drobne rzeczy, podstawowe rzeczy, od ktrych zwykle zaczynamy,
poniewa nie wymagaj duej siy, s jak proszenie jej o uycie pdzelka, Nie ma jeszcze
wystarczajcej fizycznej i psychicznej siy.
- Rozpar si na krzele, triumfujc.
- Cudownie - zauwaya sarkastycznie Cassandra. - A wic nie umie przesun mebli
w pokoju, ale moe zniszczy cay kontynent.
- Ona nigdy tego nie zrobi. To nie ley w jej charakterze.
- Skd ta pewno? Jak bdziesz j kontrolowa? Znw o tym mwili.
Wzi swoj peleryn i zarzuci na ramiona.
- Nie zamierzam jej kontrolowa, Cassandro. Ona jest Czarownic. aden mczyzna
nie ma prawa kontrolowa Czarownicy.
Cassandra przygldaa mu si uwanie.
- A wic co zamierzasz zrobi? Saetan podnis lask.
- Kocha j. To bdzie musiao wystarczy.
- A jeli nie wystarczy?
- Bdzie musiao. - Zatrzyma si przy drzwiach kuchennych. - Mog czasem wpada?

Umiechna si, cho umiech nie zagoci w jej oczach.


- Przyjaciele si odwiedzaj.
Opuci Sanktuarium radosny i zmczony. Niegdy bardzo kocha Cassandr, ale nie
mia prawa prosi jej o nic, z wyjtkiem tego, o co zgodnie z Protokoem Ksi
Wojownikw mg prosi Krlow, Ponadto Cassandra bya jego przeszoci. Jaenelle, niech
Ciemno ma go w opiece, bya jego przyszoci.

2. Pieko

Opuszczajc Czarny Wiatr, Saetan pojawi si na zewntrznym dziedzicu, ktry


mieci jedn z oficjalnych sieci ldowisk Stopu, wyobion w kamiennym podou, z
przezroczystym Kamieniem w rodku. Przezroczysty Kamie suy jako wiato
sygnalizacyjne tym, ktrzy jedzili na Wiatrach - jak powitalna wieca w oknie - i kada sie
ldowisk miaa fragment jednego z takich Kamieni. Byo to jedyne zastosowanie, jakie dla
nich znaleziono. Opierajc si ciko na lasce, Saetan kutyka przez pusty dziedziniec w
kierunku ogromnych metalowych drzwi, wbudowanych w gr, zadzwoni i czeka, aby wej
do Stopu, Czarnej Gry, Ebon Askavi, gdzie spotykaj si Wiatry. Bya to skarbnica historii
Krwawych, a take sanktuarium Krwawych noszcych najciemniejsze Kamienie. Bya to
rwnie prywatna kryjwka Czarownicy. Drzwi otworzyy si cicho. Geoffrey, historyk i
bibliotekarz Stopu, czeka po drugiej stronie drzwi.
- Wielki Lordzie - Geoffrey skoni si lekko na powitanie.
- Geoffrey - Saetan odwzajemni ukon.
- Dawno pan nie odwiedza Stopu, Paska nieobecno zostaa zauwaona. Saetan
parskn cicho, jego wargi skrzywiy si w delikatnym, ironicznym umiechu.
- Innymi sowy, nie byem ostatnio uyteczny.
- Innymi sowy - zgodzi si Geoffrey z umiechem, Gdy przechodzi obok Saetana,
jego czarne oczy zatrzymay si na chwil na lasce. - A wic jest pan tutaj.
- Potrzebuj twojej pomocy. - Saetan spojrza na blad twarz Stranika, powan,
niepokojco bia w poczeniu z czarnymi oczami, krzaczastymi brwiami, czarnymi
wosami, wyranymi zakolami, czarn tunik i spodniami oraz najbardziej zmysowymi
krwistoczerwonymi wargami, jakie Saetan kiedykolwiek widzia u kogokolwiek, czy to
mczyzny, czy kobiety. Geoffrey by ostatnim z rasy, rasy, ktra znika z powierzchni ziemi
tak dawno, e nikt nie pamita, kim byli. By prastary, gdy Saetan po raz pierwszy przyszed
do Stopu jako maonek Cassandry, Wtedy, tak jak i teraz, Geoffrey by historykiem i

bibliotekarzem Stopu. - Musz rzuci okiem na kilka starych legend.


- Na przykad Lorn?
Saetan stan jak wryty. Geoffrey odwrci si, zadbawszy, aby jego oczy miay
obojtny wyraz.
- Widziae j - powiedzia Saetan z nutk zazdroci w gosie.
- Widzielimy j.
- Draca rwnie? - Saetan wstrzyma oddech, gdy pomyla o Jaenelle spotykajcej si
z seneszalem Stopu. Draca bya gospodyni i nadzorczyni Ebon Askavi na dugo, dugo
przed nastaniem Geoffreya. Nadal suya Stopowi, dbaa o wygod uczonych, ktrzy
przybyli tu prowadzi swoje badania, i Krlowych, ktre potrzeboway ciemnego miejsca,
aby odpocz. Bya powcigliwa, wrcz zimna, wykorzystywaa t postaw jako obron
przeciw tym, ktrzy wzdrygali si na widok ludzkiej postaci z nieulegajcym wtpliwoci
gadzim dziedzictwem. Chd, jako rodek obrony, by czym, co Saetan rozumia a nadto
dobrze.
- S wielkimi przyjacikami - powiedzia Geoffrey, gdy szli przez krte korytarze. Draca daa jej pokj gocinny do czasu, gdy bdzie gotowy apartament Krlowej. - Otworzy
drzwi do biblioteki. - Saetan, zamierzasz j uczy, prawda?
Usyszawszy co dziwnego w gosie Geoffreya, odwrci si z niemal dawn
zrcznoci.
- Masz co przeciwko temu? - Stumi warknicie, gdy zobaczy niepokj w oczach
Geoffreya.
- Nie - szepn Geoffrey. - Nie mam nic przeciwko temu. Czuj si... uspokojony, Wskaza na ksiki uoone porzdnie na kocu hebanowego stou. - Wycignem je,
spodziewajc si twojej wizyty, ale s jeszcze inne tomy, niektre bardzo stare, ktre
wycign nastpnym razem. Sdz, e bdziesz ich potrzebowa.
Saetan zasiad na skrzanym krzele za duym stoem i z wdzicznoci przyj
szklank yarbarah, ktr poda Geoffrey. Bolaa go noga. Nie by przygotowany na tak dugie
spacery. Wzi ksik z wierzchu stosu i otworzy j na pierwszej zakadce. Lorn.
- Rzeczywicie przewidziae.
Geoffrey usiad po drugiej stronie stou, sprawdzajc inne ksiki.
- Niektre. Z pewnoci nie wszystkie. - Wymienili spojrzenia. - Jest jeszcze co, co
mgbym dla ciebie sprawdzi?
Saetan szybko przekn yarbarah.
- Tak. Potrzebuj danych o dwch czarownicach, Morghann i Gabrielle. - Zacz

czyta informacje o Lornie.


- Gdyby nosiy Kamienie, byyby w rejestrze Stopu.
- Mona spokojnie zaoy, e znajdziesz je wrd ciemniejszych rang - powiedzia
Saetan, nie podnoszc wzroku. Geoffrey odepchn krzeso.
- Jakie Terytoria?
- Hmm? Nie mam pojcia. Jaenelle jest z Chaillot, a wic zacznij od pobliskich
Terytoriw, na ktrych imiona te s popularne.
- Saetan - powiedzia Geoffrey ze zoci. - Czasami jeste tak uyteczny jak dziurawe
wiadro. Czy moesz mi da co wicej na pocztek?
Oderwany po raz trzeci od lektury tego samego paragrafu, odwarkn.
- W wieku od szeciu do omiu lat. Czy teraz pozwolisz mi poczyta? Geoffrey
odpowiedzia w jzyku, ktrego Saetan nie zna, ale tumaczenie nie byo potrzebne.
- Musz sprawdzi rejestr w Stopie Terreille, wic to chwil potrwa, nawet jeli twoje
informacje s z grubsza prawdziwe. Poczstuj si jeszcze yarbarah.
Mijay godziny. Saetan przeczyta ostatni wpis zaznaczony przez Geoffreya, starannie
zamkn ksik i potar oczy. Gdy wreszcie podnis wzrok, zobaczy, e Geoffrey mu si
przyglda. W czarnych oczach bibliotekarza dostrzeg dziwny bysk. Na stole leay dwa
rejestry, Saetan pooy splecione palce na podbrdku.
- A wic?
- Masz odpowiednie imiona i przedziay wieku - powiedzia cicho Geoffrey i powoli,
niemal niechtnie, otworzy na zaznaczonej stronie pierwsz ksik.
- Morghann, Krlowa, ktra nosi przynaleny jej przy urodzeniu Purpurowy
Zmierzch. Ma prawie siedem lat. Mieszka w wiosce Maghre na Wyspie Scelt w Krlestwie
Kaeleer.
- Kaeleer. - Saetan prbowa podskoczy, Jego noga ugia si natychmiast. - Jak, w
imi Pieka, dostaa si do Krlestwa Cieni?
- Prawdopodobnie tak samo, jak dostaa si do Ciemnego Krlestwa. - Geoffrey
otworzy drugi rejestr i zawaha si. - Saetan, bdziesz j dobrze uczy, prawda? - Nie czeka
na odpowied. - Gabrielle, Krlowa, ktra nosi przynaleny jej przy urodzeniu Opal. Siedem
lat. Wysokie prawdopodobiestwo, e jest naturaln Czarn Wdow, Mieszka w Krlestwie
Kaeleer na Terytorium Dea al Mon.
Saetan wspar gow na rkach i jkn. Dzieci Lasu. Spotkaa si z Dziemi Lasu,
najbardziej dzik, najbardziej izolowan ras, ktra kiedykolwiek ya w Kaeleer.
- To niemoliwe - powiedzia, kadc rce na stole, - Pomylie si.

- Nie pomyliem si, Saetan.


- Ona mieszka w Terreille, nie Kaeleer. Pomylie si.
- Nie pomyliem si.
Ld przesun si wzdu jego plecw, mroc nerwy, a w odku poczu zimny
sztylet.
- To niemoliwe - powiedzia Saetan, rozcigajc sylaby. - Dea al Mon nigdy nie
wpuciliby kogokolwiek na swoje Terytorium.
- Zdaje si, e zrobili wyjtek.
- To niemoliwe - potrzsn gow Saetan.
- Tak jak znalezienie Lorna - odpowiedzia ostro Geoffrey. - Podobnie jak bezkarne
przechadzanie si po Piekle, Tak, wiemy o tym. Ostatnim razem, gdy tu bya, by z ni Char.
- Ten may sukinsyn - mrukn Saetan.
- Poprosie mnie, aby znale Morghann i Gabrielle. Znalazem je. Co teraz
zamierzasz?
Saetan popatrzy w sufit.
- Co by mi radzi zrobi, Geoffrey? Czy powinnimy j zabra z jej domu? Trzyma
j w Stopie, dopki nie doronie? - Zamia si wymuszenie. - Jak gdybymy mogli!
Jedynym sposobem, aby pozostawaa w izolacji, byoby przekonanie jej, e nie moe si
wydosta, zadziaa brutalnie na jej instynkty, a przestanie by czegokolwiek pewna. Czy
chcesz by sukinsynem odpowiedzialnym za t rze emocjonaln? Ja tego nie zrobi. Na
Ciemno, Geoffrey, ywy mit si zjawi, i to jest cena, ktr musimy zapaci, aby ona bya
wrd nas.
Geoffrey starannie zamkn swoje rejestry.
- Masz oczywicie racj, ale... czy nie moemy zrobi nic wicej? Saetan przymkn
oczy.
- Bd j uczy, suy jej i kocha j. To bdzie musiao jej wystarczy.

3. Terreille

Surreal wpada przez frontowe drzwi Domu Czerwonego Ksiyca Deje w Beldon
Mor, wyszczerzya zby do muskularnego, ubranego na czerwono odwiernego i popdzia do
recepcji wysadzanym rolinami korytarzem o marmurowej posadzce. Uderzya may,
mosiny dzwonek na kontuarze tyle razy, e wyprowadziaby z rwnowagi najbardziej
spokojnego czowieka.

Drzwi z napisem Nieupowanionym wstp wzbroniony otworzyy si i wybiega z


nich zmysowa kobieta w rednim wieku, Gdy zobaczya Surreal, rozpogodzia si, a jej oczy
rozszerzyy si z radoci na widok niespodziewanego gocia.
- A wic w kocu znowu jeste. - Deje signa pod kontuar, wycigna gruby plik
niewielkich arkuszy i pomachaa nimi w kierunku Surreal. - Proby. Wszyscy chc paci
cen, ktrej dasz - a wszyscy wiedz, jakim jeste zodziejem - i wszyscy chc caej nocy.
Nie biorc arkusikw do rki, Surreal Przekartkowaa je kocem palca.
- Gdybym miaa speni wszystkie proby, zabawiabym tu przez par miesicy. Deje
przekrzywia gow.
- Czy to by byo takie ze?
Surreal umiechna si, ale w jej zotozielonych oczach byo co ostrego i
drapienego.
- Nigdy bym nie dostaa ceny, ktrej dam, gdyby zawsze byo - bawia si palcami wiadomo, e jestem w pobliu. To by take zmniejszyo zyski.
- Na pewno masz racj - powiedziaa Deje, miejc si.
- Poza tym - cigna Surreal, zakadajc czarne wosy za lekko spiczaste uszy - bd
tu tylko przez par tygodni i nie chc mie napitego programu. Bd pracowa tyle, aby mi
starczyo na pokj i wyywienie, a reszt czasu spdz na zwiedzaniu.
- Ile sufitw chcesz zobaczy? Tylko to widzisz, gdy pracujesz.
- Ale skd, Deje. - Surreal powachlowaa si. - Bardzo si mylisz, Czasem musz
wpatrywa si we wzory na jedwabnych przecieradach.
- Zawsze mona przejecha si konno. - Deje wepchna papier pod kontuar, Podobno s tutaj pikne trasy tu za miastem.
- Nie, dziki. Po skoczeniu pracy nie mam ochoty na dosiadanie czegokolwiek.
Chcesz, abym zacza dzi wieczorem?
Deje pogadzia swoje ciemne, bujne wosy.
- Jestem pewna, e jest kto, kto ma na dzisiaj rezerwacj i chtnie skorzysta.
Umiechny si do siebie.
Deje wzia cienki skrzany folder i wyja arkusz drogiego pergaminu.
- Hmm. Peno. I zawsze znajdzie si jeden lub dwch przekonanych, e s zbyt wani,
aby potrzebowa rezerwacji.
Surreal opara okcie na kontuarze i pooya gow na rkach.
- Masz znakomitego szefa kuchni. Moe przyjd tu tylko na kolacj, Deje umiechna
si szelmowsko.

- Prbuje zaspokaja wszystkie rodzaje godu.


- A jeli nie ma dania dnia, pozostae dania te s pyszne.
Deje zamiali si, jej trzscy si brzuch grozi wypadniciem z krtkiej szaty.
- Dobrze powiedziane. Tutaj. - Wskazaa nazwisko na licie, - Pamitam, e nie miaa
nic przeciwko niemu. Bdzie zapewne na wp wygodzony, ale on ceni zarwno przekski,
jak i dania gwne.
Surreal skina gow.
- Tak, on bdzie dobry. Jeden z pokojw od strony ogrodu?
- Oczywicie. Od czasu twojego poprzedniego pobytu troch zmieniam wystrj.
Myl, e ci si spodoba. Ty umiesz doceni takie rzeczy. - Deje signa do przegrdki na
cianie i wyja klucz. - Ten bdzie dobry.
Surreal wzia do rki klucz.
- Kolacja w pokoju, jak sdz. Czy jest tam menu? Dobrze. Zo zamwienie.
- Jak moesz pamita, co lubi, a czego nie lubi, skoro pochodz z tylu miejsc, tylu
kultur?
Surreal udaa obraon.
- Deje. Kiedy te bawia si w pokojach, zanim staa si na to zbyt ambitna. Wiesz
bardzo dobrze, po co s te mae, czarne zeszyciki.
Deje odpdzia Surreal od kontuaru.
- Id sobie. Mam prac, i ty te.
Surreal ruszya wzdu korytarza, zagldajc po drodze do pokojw. To prawda, Deje
bya ambitna. Zacza od prezentw od zadowolonych klientw, w kocu kupia rezydencj i
stworzya najlepszy w okrgu dom Czerwonego Ksiyca. I w odrnieniu od innych domw
mczyzna mg u Deje znale co wicej ni ciepe ciao w ku. Bya tu niewielka,
kameralna restauracyjka, w ktrej przez ca noc podawano znakomite posiki; bya sala
przyj, gdzie zbierali si klienci o artystycznym usposobieniu, aby dyskutowa przy
przekskach i dobrym winie; sala bilardowa, gdzie klienci o ambicjach politycznych
planowali swoje nastpne posunicia; biblioteka pena dobrych ksiek i duych skrzanych
krzese; dyskretne pokoje, w ktrych mczyzna mg skry si przed troskami codziennego
ycia i liczy na zaspokojenie swoich zachcianek, otrzyma dobr kolacje, specjalistyczny
masa i mie spokj, a wreszcie pokoje i kobiety gotowe zaspokoi mskie potrzeby.
Surreal odnalaza swj pokj, zamkna go na klucz i rozejrzaa si wok, kiwajc
gow s aprobat. Mikkie, grube dywany; biae ciany z gustownymi akwarelami, ciemne
meble, ogromne ko z mulinowym baldachimem, okrge goniki i ozdobny, miedziany

stojak, ktry je podtrzymywa; przesuwane szklane drzwi prowadzce do prywatnego,


otoczonego murem ogrodu z ma fontann i karowatymi wierzbami, a take wieloma
kwitncymi noc kwiatami; oraz azienka z prysznicem i wbudowan w posadzk wann przy
wychodzcym na ogrd oknie.
- Bardzo dobrze, Deje - powiedziaa cicho Surreal. - Bardzo, bardzo dobrze.
Szybko rozgocia si w pokoju, wyja subowe ubranie i starannie rozwiesia je w
szafie. Nigdy nie wozia ze sob wielu ubra, miaa ich tylko tyle, aby sprosta wymaganiom
na poszczeglnych Terytoriach. Wikszo jej rzeczy byo rozmieszczonych w kilkunastu
kryjwkach w rnych miejscach Terreille.
Surreal powstrzymaa drenie. Lepiej nie myle o kryjwkach. Z pewnoci lepiej nie
myle o nim. Otworzywszy drzwi tak, aby sysze szmer fontanny, usiada na krzele,
zginajc nogi pod siebie. Przed ni pojawiy si dwa czarne skrzane zeszyty. Wzia jeden z
nich, Przekartkowaa do ostatniej zapisanej strony, wzia piro i wpisaa uwag. Kontrakt
zosta wypeniony. Gupiec nie umiera tak dugo, jak by sobie yczya, ale bl by straszliwy.
A pienidze byy bardzo, bardzo dobre.
Znikna jeden zeszyt i otworzya drugi, zaznaczya wpis, ktrego potrzebowaa,
zapisaa swoje menu i machniciem doni odesaa zeszyt do kuchni. Po usuniciu drugiego
zeszytu wstaa i przecigna si. Jeszcze jedno machnicie doni, poczua znajomy ciar
rkojeci noa i zobaczya mie jej sercu byszczce ostrze. Machna rk i n znikn, a
ona zoya donie. By wszystkim, czego potrzebowaa wieczorem. Nigdy nie sprawia jej
adnego kopotu. Poza tym - umiechna si na to wspomnienie - by tym, ktry j nauczy,
jak dawno temu? Dwanacie, czternacie lat temu?
Wzia szybki prysznic, upia swoje dugie, czarne wosy tak, aby je byo mona
atwo rozpuci, umalowaa si i woya zoto - zielon szat, ktra ukrywaa akurat tyle, ile
trzeba. Wreszcie, zaciskajc zby, podesza do wolno stojcego lustra i spojrzaa na twarz, na
ciao, ktrego nienawidzia cae ycie.
Bya to piknie rzebiona twarz, z wystajcymi komi policzkowymi, cienkim nosem
i nieco zbyt duymi zotozielonymi oczami, ktre widziay wszystko i niczego nie zdradzay.
Jej szczupe, piknie zbudowane ciao byo zwodniczo delikatne, ale miecio silne minie,
nad ktrymi pracowaa przez lata, aby mie pewno, e jest zawsze w najwyszej formie,
pozwalajcej jej wykonywa wybrany przez siebie zawd. Ale ogorzaa, jasnobrzow skra
zocia j, Skra haylliaska, skra jej ojca. Gdy nosia rozpuszczone wosy i wkadaa
ciemne okulary, zasaniajce kolor jej oczu, moga bez trudu uchodzi za Haylliank. Oczy
zdradziyby, e jest pkrwi. Uszy z koniuszkami wyrzebionymi w delikatny szpic... to byy

uszy Titian.
Titian, ktra pochodzia z rasy, ktrej przedstawicieli Surreal nie spotkaa nigdy w
czasie swoich podry przez Terreille. Titian, ktra spotkaa si z dzid Kartane SaDiablo.
Titian, ktra ucieka i prostytuowaa si, aby zapewni utrzymanie crce i uniemoliwi
Kartane dopadniecie jej i zniszczenie dziecka, ktre nosia, Titian, ktr, pewnego dnia
znaleziono z podernitym gardem i pochowano w nieoznaczonym grobie. Wszystkie
zabjstwa, wszyscy ci ludzie gincy zaplanowan mierci byli prb generaln ojcobjstwa.
Pewnego dnia znajdzie Kartane w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie i odpaci mu
za Titian.
Surreal odwrcia si od lustra i odsuna od siebie wspomnienia. Gdy usyszaa ciche
pukanie do drzwi, stana w rodku pokoju tak, aby jej go mg j zobaczy od drzwi. A
ona mogaby zobaczy jego i odpowiednio zaplanowa wieczr. Uya Fachu, aby otworzy
drzwi, zanim przekrci klamk, i pozwolia, aby uwodzicielskie zapachy popyny od niej
jak egzotyczne perfumy. Gdy zamkny si za nim drzwi, rozoya ramiona i umiechna
si. Podszed do niej gwatownie, promieniujcy pragnieniem. Szary Kamie na szyi lni
wewntrznym ogniem jego waciciela. Pooya rce na jego klatce piersiowej, zatrzymujc
go i pieszczc jednym, pynnym gestem. Ciko oddychajc, zaciska i otwiera donie, ale nie
dotkn jej.
Zadowolona Surreal przemiecia si do niewielkiego stolika w pobliu szklanych
drzwi i przesaa myl do kuchni. Chwil pniej pojawiy si dwa schodzone kieliszki i
butelka wina. Nalaa wino, podaa mu kieliszek i podniosa swj w toacie.
- Philip.
- Surreal. - Jego gos by zachrypnity, peen blu. Sczya wino.
- Czy wino ci nie odpowiada?
Philip wypi p kieliszka jednym haustem. Surreal ukrya umiech, Kogo on
naprawd poda, kogo nie mg mie? Kogo w niej widzia, gdy zasuwa zasony i gasi
wszystkie wiata, aby mc zaspokoi swoje dze, tulc si do iluzji? Zachowywaa powolne
tempo posiku, pozwalajc mu si konsumowa wzrokiem, gdy pi wino i jad smakoyki. Jak
zwykle mwi do niej w okrny, niejasny sposb, przekazujc wicej, ni sdzi lub
zamierza.
Philip Alexander. Ksi z Szarym Kamieniem. Przystojny mczyzna Z wosami w
kolorze piasku i uczciwymi, zmartwionymi, szarymi oczami. Brat przyrodni Roberta
Benedicta, wanego gracza na scenie politycznej, od czasu gdy zwiza si z Hayll, z...
Kartane. Robert nosi zaledwie ty Kamie, ale dziedziczy po ojcu posiadoci i majtek,

Philip, kilka lat modszy i nigdy formalnie nieuznany, by wychowywany jak dodatek do
brata. Zmczony odgrywaniem roli wdzicznego nielubnego potomka zerwa z rodzin i
zosta maonkiem Alexandry Angelline, Krlowej Chaillot. Subtelne dziaania przez kilka
pokole sprawiy, e mczyznom Krwawych z Chaillot udao si zmieni matriarchalne
rzdy na co nienaturalnego i wyrwa z rk Krlowych wadz nad Terytorium. Alexandra
bya figurantk, ale pozostawaa Krlow Chaillot i nosia Opal. Te troch dziwne, wrcz
niezwyke, byy pogoski, e miaa do czynienia z sabatami Klepsydry, cho Czarne Wdowy
byy wyklte przez pozostajcych u wadzy mczyzn Krwawych. Miaa jedn crk, Leland,
ktra wysza za Roberta Benedicta. Wszyscy oni yli razem w posiadoci Angelline w
Beldon Mor.
Zanim zacza zabaw w ku, bawia si kolacj tak dugo, jak moga. Ksi
noszcy Szare Kamienie, ktry odchodzi przez dugi czas, nie zaznawszy przyjemnoci,
mg by mao atrakcyjnym towarzyszem, ale jej nie martwi. Ona take nosia Szary, ale
nigdy w pracy. Zawsze nosia swj Jaskrawozielony lub w ogle nie nosia Kamieni,
pozwalajc, aby jej klientom zdawao si, e dominuj. A jednak tego wieczoru nie miaaby
nic przeciwko troch ostrzejszemu traktowaniu, a on by jednym z nielicznych mczyzn,
ktrych znaa w swojej drugiej profesji, ktrzy rzeczywicie chcieli i dawa, i dostawa
przyjemno.
Tak, Philip by dobrym pocztkiem tego pobytu.
Surreal przygasia lampy i w pokoju zapad pmrok. Nie spieszy si. Dotyka,
smakowa, delektowa si. A ona, delikatnie nim kierujc, pozwalaa mu robi to, po co tutaj
przyszed.

***

witao, gdy Philip ubra si i pocaowa j na dobranoc. Surreal patrzya na


mulinowy baldachim. Dosta tyle, za ile zapaci, a nawet wicej. A on zapewni jej mie
oderwanie si od wspomnie, ktre j ostatnio nawiedzay, ktre byy powodem jej przyjazdu
do Chaillot. Wspomnienia o Titian, Tersie... o Sadycie.
Surreal miaa dziesi lat, gdy pewnego popoudnia Titian przywioza Ters do domu i
pooya j, zaniedban czarownic, we wasnym ku. W cigu paru dni, gdy szalona
Czarna Wdowa z nimi mieszkaa, Titian spdzaa cae godziny, nasuchujc jej bekotu,
przeplatanego dziwnymi artami i zagadkowymi powiedzeniami.
Tydzie po wyjedzie Tersy wrcia z najzimniejszym, najprzystojniejszym

mczyzn, jakiego Surreal kiedykolwiek widziaa. Pierwszy Ksi Wojownikw, ktrego


widziaa w yciu. Nic nie mwi, pozwalajc Tersie bekota, i obserwowa Titian. jego
wzrok pali drce dziecko chowajce si za swoj matk.
W kocu Tersa przestaa mwi i szarpna rkaw mczyzny.
- Dziecko jest z rodu Krwawych i naley je uczy Fachu. Ma prawo nosi Kamienie,
jeli starczy jej siy. Daemon, prosz.
Gdy podejmowa decyzj, jego oczy zwziy si, Sign do wewntrznej kieszeni i
wyj kilka zotych stumarkowych banknotw i uoy je starannie na stole. Wzi kawaek
papieru i piro, napisa par sw i pooy papier oraz klucz na wierzchu stosu banknotw.
- Miejsce nie naley do najbardziej eleganckich, ale jest ciepe i czyste, - jego niski,
uwodzicielski gos wywoywa w Surreal mie drenie. - Kilka przecznic std, w okolicy, w
ktrej nikt nie zadaje pyta. To dobrzy ludzie, ktrzy przeszli na z stron tych, ktrzy maj
wadz. Moesz korzysta z mieszkania tak dugo, jak bdziesz go potrzebowa.
- A cena? - agodny gos Titian by zimny.
- e nigdy nie odmwisz Tersie dostpu do tego miejsca, kiedykolwiek znajdzie si w
tej czci Krlestwa. Nie bd go uywa, gdy tu jeste, ale Tersa musi mc korzysta ze
schronienia, ktre kupiem dla niej.
A wic umowa zostaa zawarta i par dni pniej Surreal z Titian byy w pierwszym
porzdnym mieszkaniu, jakie dziewczynka kiedykolwiek widziaa. Gospodarz lekko drcym
ze strachu gosem poinformowa je, e czynsz zosta zapacony. Stumarkowe banknoty poszy
na dobre jedzenie i ciepe ubrania, a Titian szczliwie nie musiaa wicej wpuszcza do
siebie wszystkich chtnych mczyzn.
Nastpnej wiosny, gdy Surreal zacza robi postpy u swoich nauczycieli, Tersa
wrcia i zabraa Surreal do najbliszego Sanktuarium na Ceremoni Przyrodzonego Prawa.
Surreal wrcia, dumnie niosc nieszlifowany Zielony Kamie. Ze zami w oczach Titian
starannie owina Kamie w mikk szmatk i schowaa w dziwnie rzebionym, drewnianym
pudeku.
- Nieszlifowany Kamie jest rzadki, maa Siostrzyczko - powiedziaa Titian,
Wyjmujc co z pudeka. - Zanim kaesz go oszlifowa, poczekaj, a bdziesz wiedzie, kim
jeste. Wtedy bdzie wicej ni odbiornikiem mocy, ktr moe mie twoje ciao; bdzie
deklaracj, czym jeste. Tymczasem - przez gow Surreal przeoya srebrny acuszek - to
pomoe ci zacz. Kiedy by mj. Nie jeste dzieckiem ksiyca; zoto pasowaoby do ciebie
lepiej, ale to pierwszy krok na dugiej drodze.
Surreal spojrzaa na Zielony Kamie. Srebrne, rzebione zapicie miao ksztat dwch

jeleni otaczajcych kamie, a ich poroa czyy si od gry, ukrywajc piercie, do ktrego
by przymocowany acuszek. Gdy mu si przygldaa, krew w jej yach piewaa, wzywaa
niewyranie do czego, czego nie moga rozpozna.
Titian przygldaa si jej.
- Jeli kiedykolwiek spotkasz moich ludzi, rozpoznaj ci po tym Kamieniu.
- Dlaczego nie moemy pj i si z nimi zobaczy?
Titian potrzsna gow i odwrcia si.
Te dwa lata byy dobre dla Surreal. Dni spdzaa ze swoimi nauczycielami. Jeden
uczy j Fachu, inni rnych przedmiotw potrzebnych do uzyskania oglnego wyksztacenia.
Noc Titian uczya j innych rzeczy. Nawet zamana, Titian bya ekspertem w posugiwaniu
si noem, i rs w niej niepokj, jak gdyby czekaa na co, co sprawiao, e nie ustawaa w
wiczeniach.
Pewnego dnia, gdy Surreal miaa dwanacie lat, wrcia do domu, zastaa drzwi do
apartamentu na wp otwarte. Titian leaa we frontowym pokoju z podernitym gardem, a
w pobliu lea jej sztylet z rogow rkojeci. ciany pulsoway przemoc i wciekoci... i
ostrzegay, aby ucieka, ucieka, ucieka. Surreal wahaa si przez chwil, po czym wpada
do sypialni i wyja ze skrytki rzebione pudeko z jej Kamieniem. W biegu podniosa z
podogi sztylet i znikna zarwno sztylet, jak i pudeko, tak jak j uczono. Nastpnie ucieka
na dobre, zostawiajc za sob Titian i wszystkich, ktrzy na nie polowali. Titian wanie
skoczya dwadziecia pi lat.
Mniej ni tydzie po mierci matki Surreal zostaa zgwacona po raz pierwszy. Gdy
walczya bez nadziei, widziaa siebie spadajc w d dugiego, ciemnego tunelu i jej nici w
otchani. Na poziomie Zielonego w tunelu bya rozpostarta drca Sie. Gdy nie mogc nic
zrobi, spadaa w jej stron, gdy bl z powodu amania jej zabarwi ciany na czerwono,
Surreal przypomniaa sobie Ters, przypomniaa Titian. Gdyby uderzya w wewntrzn Sie,
nie odzyskawszy panowania nad sytuacj, przerwaaby Sie i powrcia do realnego wiata
jako cie samej siebie, na zawsze wiadoma i opakujca utrat Fachu i tego, czym mogaby
by. Wspomnienie Titian dao jej wewntrzn si, aby znie uderzenia, ktre zdaway si
nie mie koca, kade pchnicie przybliao j do wewntrznej Sieci. Trzymaa si, walczc z
caych si. Gdy pchnicia ustay., gdy w kocu wszystko si skoczyo... bya ledwo o do od
destrukcji. Jej umys skuli si w tym miejscu, wyczerpany. Gdy mczyzna odszed, zmusia
si, aby wsta. Bl fizyczny by trudny do zniesienia, a przecierada byy nasiknite jej
krwi, ale pozostaa nietknita pod najwaniejszym wzgldem. Wci nosia Kamienie.
Wci bya czarownic.

W cigu najbliszego miesica po raz pierwszy zabia.


By jak wszyscy inni, zabiera j do zaniedbanego pokoju, wykorzystywa jej ciao i
paci miedzian mark, ktra pozwalaa na kupno zaledwie tyle ywnoci, aby przey
nastpny dzie. Nienawi do mczyzn, ktrzy j wykorzystywali, a wczeniej zabili Titian,
zamienia si w ld. Gdy jego ruchy stay si silniejsze, gdy jego ciao wygio si w uk, a
klatka piersiowa wznosia si nad ni, wezwaa sztylet z rogow rkojeci i pchna
mczyzn w serce. Z jego przebitego serca wylewaa si krew, a w jej wntrze wci
wpywaa jego sia yciowa. Korzystajc Z Fachu, Surreal zepchna z siebie cikie ciao.
Ten ju jej nie uderzy ani nie odmwi zapaty. To byo radosne wydarzenie.
Przez trzy lata wczya si po ulicach, jej dziecinne ciao i niezwyky wygld
przycigay najbardziej plugawe typy. Ale jej biego w posugiwaniu si noem nie
pozostawaa nieznana i wszyscy wiedzieli, e mdry mczyzna paci Surreal z gry.
Trzy lata. Pewnego dnia, gdy sza. wzdu alei, po sprawdzeniu, czy jest pusta,
poczua za sob czyj obecno. Obrciwszy si ze sztyletem w rku, moga si tylko
wpatrywa w Daemona Sadiego, ktry sta oparty o cian i obserwowa j. Nie namylajc
si, pobiega alej, aby uciec, i uderzya w psychiczn tarcz, ktra j unieruchomia do czasu,
gdy rka Daemona zacisna si na jej nadgarstku. Nic nie powiedzia. Po prostu chwyci
Wiatry i pocign j ze sob. Poniewa Surreal nigdy wczeniej nie podrowaa przy uyciu
jednej z Sieci psychicznych, przywara do niego zdezorientowana. Godzin pniej siedziaa
przy kuchennym stole na umeblowanym strychu, w innej czci Krlestwa. Tersa krya nad
ni, zachcajc do jedzenia, podczas gdy Daemon obserwowa j, sczc wino.
Zbyt zdenerwowana, aby je, Surreal rzucia do niego: - Jestem dziwk.
- Niezbyt dobr - odpowiedzia spokojnie Daemon.
Rozwcieczona Surreal skierowaa do niego potok wszystkich sw z rynsztoka, jakie
znaa.
- Czy rozumiesz, co mam na myli? - zapyta, miejc si, gdy wreszcie zamilka.
- Bd tym, czym jestem.
- jeste dzieckiem mieszanej krwi. Masz w sobie haylliask krew. - Bawi si swoim
kieliszkiem. - Ludzie rasy twojej matki yj sto, moe dwiecie lat. Ty moesz y dwa
tysice lub wicej. Czy chcesz spdzi te lata, zjadajc resztki porzucone w zaukach, i spa w
obskurnych pokojach? S inne sposoby robienia tego, czym si teraz zajmujesz, mieszkajc w
lepszych pokojach, jedzc lepsze posiki i otrzymujc lepsz zapat. Musiaaby oczywicie
zacz jako uczennica, ale znam miejsce, w ktrym mogaby zamieszka i przej
odpowiednie szkolenie - Daemon przez par minut sporzdza list. Gdy by gotw, pooy j

przed Surreal. - Kobieta z wyksztaceniem moe spdza wicej czasu w fotelu, zamiast lee
na plecach. Sdz, e to istotna korzy.
Surreal patrzya niepewnie na list. Byy tam spodziewane przedmioty - literatura,
jzyki, historia - a potem, na dole strony, lista umiejtnoci bliszych noownictwu ni
patnemu seksowi. Gdy Tersa sprztna st, Daemon wsta z krzesa i pochyli si nad
Surreal, jego klatka piersiowa ocieraa si o jej plecy, jego ciepy oddech askota j w
zaostrzone ucho.
- Subtelno, Surreal - szepn - subtelno jest potn broni. S inne sposoby na
podernicie mczynie garda ni zalewanie cian jego krwi. Jeli bdziesz tak
postpowa, wczeniej czy pniej znajd ci. Jest tyle sposobw zabijania. - Zachichota, ale
w tym chichocie sycha byo nut okruciestwa. - Niektrzy mczyni umieraj z braku
mioci... niektrzy z jej powodu. Pomyl o tym.
Surreal posza do Domu Czerwonego Ksiyca. Burdelmama i inne kobiety nauczyy
j sztuki mioci, Reszty uczya si spokojnie sama. W cigu dziesiciu lat staa si najlepiej
patn dziwk w Domu - i mczyni zwracali si do niej z prob take o inne usugi.
Jedzia po caym Terreille, oferujc swoje umiejtnoci najlepszemu domowi Czerwonego
Ksiyca w kadym miecie, w ktrym bya, i starannie dobieraa zlecenia wymagajce
innych jej umiejtnoci, decydujc si na najtrudniejsze - i dajce jak najwicej przyjemnoci.
Nosia ze sob zestaw kluczy do domw w miecie, mieszka, loftw - niektre z nich
znajdoway si w najdroszych czciach miasta, inne w cichych uliczkach na uboczu, gdzie
ludzie nie zadawali pyta. Czasami spotykaa Ters i zapewniaa jej tak opiek, jakiej
potrzebowaa. A czasami mieszkaa z Sadim, gdy wymyka si na spokojny wieczr z dworu,
na ktrym suy. To byy dobre czasy dla Surreal. Wiedza Daemona bya ogromna, gdy mia
nastrj do rozmowy, a kiedy ona mwia, w jego zotych oczach zawsze pojawiao si
kontrolowane rozbawienie starszego brata.
W ten sposb yli ze sob przez trzysta lat. Do nocy, gdy Surreal, ju nieco pijana,
wypia butelk wina, obserwujc Daemona czytajcego ksik. By wygodnie rozparty na
krzele, w na wp rozpitej koszuli, stopy opiera na poduszce, jego czarne wosy byy
nietypowo rozczochrane.
- Zastanawiaam si - powiedziaa Surreal, obdarzajc go pijackim umiechem,
Daemon podnis wzrok znad ksiki, jedna brew uniosa si, gdy w umiechu zaczy si mu
podnosi kciki ust.
- Zastanawiaa si?
- Zawodowa ciekawo, rozumiesz. Mwi o tobie w domach Czerwonego Ksiyca.

- Doprawdy?
Nie zwrcia uwagi na chd, jaki nagle zapanowa w pokoju, ani na ty blask
zotych oczu. Nie zauwaya niebezpiecznej mikkoci jego gosu. Po prostu umiechaa si
do niego.
- Chod, Sadi, to dopiero bdzie moja zdobycz, ukoronowanie kariery. Nie ma dziwki
w Krlestwie, ktra wie z pierwszej rki, co to znaczy by zaspokojon przez kogo z Hayll.
- Uwaaj, o co prosisz. Moesz to dosta.
Rozemiaa si i wygia, jej sutki wyranie rysoway si pod cienk tkanin bluzki.
Dopiero gdy zerwa si z krzesa z prdkoci drapienika i przycisn j do siebie rkami
splecionymi na jej plecach, zdaa sobie spraw, jak niebezpiecznie jest go drani. Pocign
j za wosy do mocno, aby w jej oczach pojawiy si zy, zmusi j do zadarcia gowy. Jego
rce zacisny si na jej nadgarstkach, a jkna z blu. Wtedy j pocaowa. Spodziewaa si
brutalnego pocaunku, i delikatno, mikko jego warg dotykajcych jej warg przestraszya
j jeszcze bardziej. Nie wiedziaa, co myle, gdy czua zadajce jej bl rce, a rwnoczenie
jego usta, tak ulege, tak przekonujce. Gdy wreszcie skoni j do otwarcia ust, kade
dotknicie jego jzyka powodowao gwatown reakcj midzy jej nogami. Gdy nie bya w
stanie duej wytrzyma, wzi j do sypialni.
Rozbiera j z doprowadzajc do szau powolnoci, jego dugie paznokcie wisiay
nad jej drc skr, gdy caowa, liza i zdejmowa kolejne warstwy. To bya sodka tortura.
Gdy bya wreszcie naga, zaprowadzi j do ka. Psychiczne wizy zacisny si na jej
nadgarstkach i rozcigny jej rce nad jego gow. Wizy wok kostek rozoyy jej nogi.
Gdy sta przy ku, Surreal zdaa sobie spraw z zimnej, bezlitosnej zoci, ktra j
otaczaa... i delikatnej bryzy, wiosennego wietrzyka, cigle z akcentami zimy, opywajcej jej
ciao, pieszczcej jej piersi, brzuch, mierzwicej wosy midzy nogami, a potem biegncej
wzdu wewntrznych czci ud, zakrcajcej wok stp i powracajcej na zewntrz jej ud,
wzdu eber, wok szyi i rozpoczynajcej cykl od nowa. Trwao to i trwao, a w kocu nie
moga ju znie tych pieszczot, pragna jakiego dotyku, ktry przyniesie jej odprenie.
- Prosz - jkna, prbujc przerwa nieustajce pieszczoty.
- Prosisz o co? - Powoli zdejmowa ubranie.
Obserwowaa go podliwie, jej oczy byy w niego wpatrzone, czekaa bowiem na
dowd przyjemnoci, ktrej doznawa. Szok, jaki spowodowa widok Piercienia
Posuszestwa na cakowicie zwiotczaym organie, sprawi, e uwiadomia sobie, i zo
wirujca wok niej zmienia si. Jego umiech si zmieni.
Gdy rozcign si obok niej, jego ciepe ciao byo chodne w porwnaniu z arem w

jej wntrzu, gdy jego prawdziwa rka zacza prowadzi t sam gr, ktr prowadzia rka
wyobraona, zrozumiaa wreszcie, co byo w powietrzu, w jego umiechu, w jego oczach:
pogarda. Bawi si ze mierteln powag. Za kadym razem, gdy jego rce lub jzyk
przynosiy jej ukojenie, mulinowe zasony zmysowoci znikay z jej umysu i musiaa
wypija kolejne kubki pogardy. Gdy doprowadzi j do ostatecznoci, wypchna biodra w
jego kierunku, rwnoczenie proszc go, aby przesta, Jej ciao otacza jego zimny,
przenikliwy miech, a nie moga oddycha. Gdy tylko zacza osuwa si w sodkie
spenienie, skoczyo si.
Wszystko skoczyo si, zatrzymao. Gdy oprzytomniaa, usyszaa pync w azience
wod. Kilka minut pniej Daemon pojawi si ponownie, cakowicie ubrany, wycierajc
twarz rcznikiem. Midzy nogami czua pragnienie, ktre po winno zosta spenione, choby
tylko raz. Bagaa go o jakie zaspokojenie.
Daemon umiechn si swoim zimnym, okrutnym umiechem.
- Teraz wiesz, co to znaczy pj do ka z haylliask dziwk. Zacza paka.
Daemon cisn rcznik na krzeso.
- Gdybym by tob, nie prbowabym uywa wibratora - powiedzia. - W kadym
razie nie przez kilka najbliszych dni. Nie pomoe, a moe nawet zaszkodzi, bardzo
zaszkodzi. - Umiechn si do niej ponownie i wyszed Z apartamentu.
Nie wiedziaa, ile mino czasu od jego wyjcia do chwili, gdy wizy wok
nadgarstkw i kostek zniky i moga si przewrci na bok, z kolanami podcignitymi pod
klatk piersiow, i wypaka swj wstyd i wcieko. Zacza si go ba, baa si poczu
jego obecno, gdy otwieraa drzwi. Gdy si spotkali, by zimny i uprzejmy i rzadko si
odzywa - i nigdy wicej ciepo na ni nie spojrza.
Surreal wpatrywaa si w baldachim z mulinu. Byo to pidziesit lat temu i nigdy
jej nie wybaczy. Teraz... Zadraa. Teraz, jeli pogoski byy prawdziwe, dziao si z nim co
bardzo zego. Nie byo dworu, ktry mg go zatrzyma wicej ni na par tygodni. Zawsze,
gdy by w gorszym nastroju, Krwawi znikali i gin po nich wszelki lad. Mia racj. Byo
bardzo wiele sposobw zabijania. Nawet ona, tak sprawna, musiaa woy troch wysiku,
aby pozby si ciaa. Sadysta jednak nie pozostawia najmniejszego ladu, Surreal wesza pod
prysznic i westchna, gdy jej napite minie rozluniy si pod wpywem gorcej wody.
Przynajmniej gdy pozostawaa w Beldon Mor, nie grozio jej znalezienie si pod nim.

4. Pieko

Nawet

wcieke

walenie

drzwi

jego

gabinetu

nie

mogo

zaguszy

niekontrolowanego potoku przeklestw Prothvara i penych oburzenia wrzaskw Jaenelle.


Saetan zamkn ksik na pulpicie. Kiedy, nie tak dawno temu, nikt nie chcia otworzy
tych drzwi, nie mwic ju o waleniu w nie piciami. Sadowic si na rogu hebanowego
stou, skrzyowa ramiona i czeka. Do komnaty wpad Prothvar, jego wygld zdradza i
strach, i wcieko. Prothvar wszed tu za nim, wlokc Jaenelle za ubranie. Gdy prbowaa
uwolni si od jego uchwytu, zapa j od dou i unis w powietrze.
- Postaw mnie, Prothvar! - Jaenelle ustawia swoje kolano i skierowaa kopnicie w
kierunku podbrzusza Prothvara.
Prothvar zawy i puci j. Zamiast upa, Jaenelle, zanim opada na nogi, zgrabnie
zwina si w powietrzu i wydobya z siebie stek przeklestw w wikszej liczbie jzykw, ni
Saetan by w stanie zidentyfikowa. Saetan zmusi si, aby wyglda powanie i obojtnie, po
czym uzna niechtnie, e to nie jest najlepszy moment na dyskusj nad Jzykiem
Odpowiednim dla Modych Dam.
- Maa czarownico, kopanie mczyzny w jdra moe by skutecznym sposobem na
zwrcenie jego uwagi, ale nie jest to co, co powinny robi dzieci. - Skrzywi si, gdy skupia
ca uwag na nim.
- Dlaczego nie? - dopytywaa si. - Przyjaciel powiedzia mi, e to jest to co, co
naley zrobi, gdy mczyzna zapie mnie od tyu. Kaza mi obieca.
Saetan podnis brwi.
- Czy ten przyjaciel jest mczyzn?
Jakie to interesujce. Zanim mg zgbi ten temat, Andulvar zauway zowieszczo:
- To nie jest problem, SaDiablo.
- A wic co jest problemem? - Tak naprawd nie chcia tego wcale wiedzie.
- Ta maa... ona... powiedz mu! - Prothvar wskaza Jaenelle. Jaenelle zacisna donie i
wpatrywaa si w Prothvara.
- To twoja wina. miae si i mnie nie uczye... Zaatwie mnie.
Saetan podnis rk.
- Zaraz, zaraz. Nauczy ci czego?
- Nie nauczy mnie lata - powiedziaa oskarycielskim tonem Jaenelle.
- Nie masz skrzyde! - warkn Prothvar.
- Mog lata tak samo jak ty!

- Nie zostaa przeszkolona!


- Poniewa nie uczye mnie!
- I z ca pewnoci nie bd ci uczy!
Jaenelle wyrzucia z siebie eyrieskie przeklestwo, ktre sprawio, e Prothvarowi
oczy wyszy na wierzch. Twarz Andulvara przybraa niepokojcy odcie purpury. Wskaza
drzwi i wrzasn: - Precz!
Jaenelle wybiega z gabinetu, a za ni kutyka Prothvar. Saetan pooy do na
ustach. Chciao mu si mia. Sodka Ciemnoci, jak bardzo chciao mu si mia, ale
spojrzenie w oczy Andulvara ostrzego go, e jeli choby zachichocze, dojdzie midzy nimi
do walki, w ktrej wszystkie chwyty bd dozwolone.
- Uwaasz to za zabawne - mrukn Andulvar, szeleszczc skrzydami. Saetan
odchrzkn kilka razy.
- Sdz, e Prothvarowi trudno uzna si za pokonanego w konfrontacji z
siedmioletni dziewczynk. Nie sdziem, e ego wojownika jest tak wraliwe.
Ponury wyraz twarzy Andulvara nie zmieni si. Saetan zacz by zy.
- Andulvar, bd rozsdny. A wic ona chce nauczy si lata. Widziae, jak dobrze
utrzymuje rwnowag w powietrzu.
- Widziaem duo wicej ni to - odwarkn. Saetan zgrzytn zbami i policzy do
dziesiciu. Dwa razy.
- A wic powiedz mi.
Andulvar skrzyowa swoje muskularne ramiona i patrzy w sufit.
- Jej wychudzona przyjacika Katrine pokazuje jej, jak lata, ale Katrine lata jak
motyl, a Jaenelle chce lata jak jastrzb, jak kto z Eyrien. Poprosia wic Prothvara, aby j
nauczy. A on si mia, co, przyznaj, nie byo rozsdne, i ona...
- Sprowad j tu.
- ...zeskoczya z wysokiej wiey Paacu.
Zapada na chwil cisza, w kocu Saetan nie wytrzyma. - Co?
- Znasz wysok wie, SaDiablo. Zbudowae to przeklte miejsce. Wspia si na
szczyt murw i zeskoczya. Nadal uwaasz to za zabawne?
Saetan zacisn donie na blacie. Cae jego ciao drao.
- A wic Prothvar zapa j, gdy spadaa? Andulvar warkn.
- On prawie j zabi. Gdy zeskoczya, rzuci si za ni. Niestety, ona staa w powietrzu
mniej ni dziesi stp poniej wystpu. Gdy przelecia na jego drug stron, wpad na ni i
zaczli spada oboje, udao mu si powstrzyma upadek po przebyciu prawie trzech

czwartych drogi.
- Matko Noc - wyszepta Saetan.
- I niech Ciemnoci si zlituj. A wic co zrobisz?
- Porozmawiam z ni - odpowiedzia ponuro Saetan, posyajc myl do drzwi i
obserwujc, jak gadko i pynnie si otwieraj. - Maa czarownica.
Jaenelle podesza do Saetana, jej zo zmienia si w wewntrzne przekonanie, e on
wszystko wietnie zrozumie. Starajc si opanowa swj nastrj, Saetan przyglda si jej
przez chwil.
- Andulvar powiedzia mi, co si stao. Czy masz mi co do powiedzenia?
- Prothvar nie musia si ze mnie mia. Ja si z niego nie miej.
- Latanie zwykle wymaga skrzyde, maa czarownico.
- Skrzyda nie s potrzebne, gdy jedzisz na Wiatrach. To si tak bardzo nie rni. A
nawet Eyrianie potrzebuj do latania nieco Fachu. Tak powiedzia Prothvar.
Nie wiedzia, co byo gorsze: Jaenelle robica co ekstrawaganckiego czy Jaenelle
rozsdna. Wzdychajc, Saetan otoczy swoimi rkami jej mae rczki.
- Przestraszya go. Skd mg wiedzie, e nie uderzysz o ziemi?
- Powiedziaabym mu - odpowiedziaa, troch z poczuciem winy. Saetan zamkn na
moment oczy i intensywnie myla.
- W porzdku. Andulvar i Prothvar naucz ci lata po eyriesku. Ty z kolei musisz
obieca, e bdziesz stosowa si do ich instrukcji i bdziesz pobiera nauki w odpowiedniej
kolejnoci. adnego rzucania si z wiey, adnych niespodziewanych skokw z urwiska... Jej niewinny wygld sprawi, e jego serce zaczo bi w bardzo osobliwym rytmie.
Zakoczy zduszonym gosem - ...adnych testw na trasach Krwawych... ani adnych innych
trasach, dopki nie uznaj, e jeste gotowa.
Andulvar odwrci si, mamroczc stek przeklestw.
- Zgoda? - spyta Saetan, wstrzymujc oddech. Jaenelle skina, niezbyt szczliwa,
ale pogodzona z losem.
Trasy, podobnie jak Wrota, istniay we wszystkich trzech Krlestwach. W
przeciwiestwie do Wrt istniay tylko na Terytorium Askavi. W Terreille byy to tereny
testowe wojownikw Eyrien, kaniony, gdzie wiatry i Wiatry zderzay si ze sob w
niebezpiecznej, wyczerpujcej prbie si fizycznych i umysowych. Trasa Krwawych
zawieraa nici janiejszych Wiatrw, od Biaego po Opal. Inne...
Saetan z trudem przekn lin.
- Czy prbowaa Trasy Krwawych?

Twarz Jaenelle rozpromienia si.


- Och tak, Saetan, to jest taka wietna zabawa. - Jej entuzjazm osab, gdy zobaczya
jego spojrzenie.
Pamitaj, jak oddycha, SaDiablo.
- A Khaldharon?
Jaenelle wpatrywaa si w podog. Andulvar obrci j i potrzsn.
- Tylko nieliczni z najlepszych wojownikw Eyrien odwaaj si sprbowa
Khaldharon. Jest to skrajnie trudny test siy i umiejtnoci, a nie teren zabaw dla
dziewczynek, ktre maj ochot przeskakiwa z jednego miejsca w drugie.
- Nie przeskakuj!
- Maa czarownico - powiedzia ostrzegawczo Saetan.
- Prbowaam tylko troszeczk - wymamrotaa, - I tylko w Piekle.
Szczka Andulvara opada. Saetan zamkn oczy, marzc, aby ustpi nagy, pulsujcy
bl w skroniach. Byoby wystarczajco niedobrze, gdyby prbowaa Trasy Khaldharon w
Terreille, Krlestwie najdalszym od Ciemnoci i penej mocy Wiatrw, ale zmierzy si z
Tras w Piekle...
- Nie wolno ci prbowa Tras, dopki Andulvar nie powie ci, e jeste gotowa!
Zaskoczona jego gwatownoci, Jaenelle przyjrzaa mu si.
- Przestraszyam ci.
Saetan okry komnat, szukajc czego, co mgby bezpiecznie rozedrze na
strzpy.
- Masz najzupeniej racj, przestraszya mnie.
Nastroszya wosy i obserwowaa go. Gdy powrci do biurka, dygna z szacunkiem.
- Prosz o wybaczenie, Wielki Lordzie. Prosz mi wybaczy, Ksi Yaslana. - Jeli
mam nauczy ci lata, mog rwnie dobrze nauczy ci posugiwania si pakami, ukiem i
noem - Andulvar burkn. Oczy Jaenelle roziskrzyy si.
- Sceron uczy mnie posugiwa si kusz, a Chaosti pokazuje mi, jak uywa noa poinformowaa.
- A wic jest jeszcze jeden powd, dla ktrego powinna nauczy si posugiwania
take broni Eyrien - powiedzia Andulvar, umiechajc si ponuro.
Gdy odesza, Saetan popatrzy zatroskany na Andulvara.
- Ufam, e wemiesz pod uwag jej wiek i pe.
- Zamierzam ostro si za ni wzi, SaDiablo. Jeli mam j uczy, a zdaje si, e nie
mam wyboru, bd j szkoli tak, jak powinien by szkolony wojownik Eyrien. - Umiechn

si zoliwie. - Poza tym Prothvar z radoci bdzie jej przeciwnikiem, gdy nauczy si
posugiwania pakami.
Gdy Andulvar odszed, Sactan zasiad na krzele za hebanowym biurkiem, otworzy
jedn z szuflad i wycign arkusz biaego pergaminu, do poowy pokryty jego eleganckim
pismem. Do powikszajcej si listy doda trzy imiona: Katrine, Sceron, Chaosti.
Zamknwszy ponownie pergamin, rozpar si na krzele i potar skronie. Lista spdzaa mu
sen z powiek, poniewa nie wiedzia, co znaczya. Dzieci tak. Przyjaciele, oczywicie. Ale
wszyscy z Kaeleer. Musiaa wyjeda na cae godziny, aby przebywa te odlegoci, nawet
jeli korzystaa z Czarnego Wiatru. Co jej rodzina mylaa o takim znikaniu? Co mwili?
Nigdy nie opowiadaa o Chaillot, swoim domu, rodzinie. Unikaa odpowiedzi na wszystkie
pytania, ktre zadawa, niezalenie od tego, jak je formuowa. Czego si baa?
Saetan przez duszy czas nie patrzy na nic, nastpnie posa myl na czarnoszarej
nici, mczyzna do mczyzny. Ucz j dobrze, Andulvar. Ucz j dobrze.

5. Pieko

Saetan opuci niewielki apartament przylegajcy do prywatnego gabinetu, energicznie


wycierajc wosy. Gdy patrzy na drzwi gabinetu, jego nozdrza natychmiast si rozszerzyy, a
bruzda midzy brwiami pogbia si. Harpie maj charakterystyczny zapach psychiczny, a ta,
cierpliwie czekajca, a zwrci na ni uwag, spowodowaa, e czu si niespokojny.
Po powrocie do sypialni ubra si szybko, ale starannie. Gdy usiad za hebanowym
biurkiem, zwolni fizyczne i psychiczne zamki w drzwiach i czeka. Szybko dotara do biurka
cichym i posuwistym krokiem. Bya szczup kobiet o jasnej karnacji, duych bkitnych
oczach, delikatnie zaostrzonych uszach i dugich, piknych, srebrnoblond wosach. Miaa na
sobie zielon tunik i spodnie z brzowym skrzanym paskiem oraz mikkie buty do poowy
ydek. Do pasa bya przytroczona pusta pochwa. Nie nosia Kamieni, a rana na jej szyi wiadczya o tym, jak umara. Badaa go wzrokiem, tak jak on bada j. W komnacie narastao
napicie.
Harpie byy czarownicami, ktre zginy z rk mczyzny. Niewane, z jakiej rasy
pochodziy, byy bardziej nieprzewidywalne i przebiege ni inne czarownice - demony.
Rzadko opuszczay swoje terytoria, na ktre nawet mskie demony nie miay odwagi wej.
A jednak bya tutaj, z wasnego wyboru. Czarna Wdowa i Krlowa Dea al Mon.
- Prosz, usid, Lady - powiedzia Saetan, wskazujc gow krzeso przed biurkiem.
Nie odrywajc od niego oczu, usiada z wdzikiem na krzele.

- Czym mog suy?


Gdy przemwia, jej gos by westchnieniem wiatru nad polan. Ale w tym gosie bya
take byskawica.
- Czy suysz jej ?
Saetan prbowa pohamowa drenie spowodowane jej sowami, ale ona wyczua je i
rozemiaa si. Umiech ten rozzoci go.
- Jestem Wielkim Lordem, czarownico. Nie su nikomu. Jej twarz nie zmienia
wyrazu, ale jej oczy stay si lodowate.
- Arcykapanka Pieka zadaje pytania. Ta odpowied nie jest prawidowa. A wic
pytam jeszcze raz, Wysoki Lordzie, suysz jej?
- W Piekle nie ma Arcykapanki. Rozemiaa si ponuro.
- A wic nikt nie poinformowa Hekatah o tym szczegle. Jeli nie suysz, jeste
przyjacielem czy wrogiem?
Usta Saetana wyday warknicie.
- Nie su Hekatah i cho bylimy kiedy maestwem, wtpi, aby uwaaa mnie za
przyjaciela.
Harpia popatrzya na niego z odraz.
- Ona jest wana tylko dlatego, e moe si wtrca. Dziecko, Wielki Lordzie. Czy
suysz dziecku? Jeste przyjacielem czy wrogiem?
- Jakie dziecko? - Poczu w brzuchu sztylet z lodu. Harpia zerwaa si z krzesa i
szybko obesza pokj. Gdy wrcia do biurka, praw rk wci majstrowaa przy pochwie,
jak gdyby szukajc noa, ale nie byo go tam.
- Usid. - Gdy si nie poruszya, w jego gosie sycha byo grzmot. - Usid. Hekatah traktowaa ostatnie dziaania z podejrzliwoci i pogoski o dziwnej czarownicy,
pojawiajcej si i znikajcej z Ciemnego Krlestwa, wyostrzyy jej uwag. Nie mia jednak
wpywu na to, dokd chodzia lub kogo odwiedzaa Jaenelle. Jeli Harpie wiedziay o jej
istnieniu, to kto wiedzia jeszcze? Ile czasu minie, zanim Jaenelle, idc po psychicznej nici,
trafi prosto w objcia Hekatah? I czy ta Harpia bya przyjacielem czy wrogiem? - Dea al Mon
wie o dziecku - powiedzia ostronie.
Harpia skina gow.
- S przyjacikami z moj krewniaczk Gabriel. - I Chaosti.
Na jej wargach zawita okrutny umiech zadowolenia.
- On take jest krewniakiem.
- A ty?

Umiech znikn. W jej oczach pojawia si zimna nienawi.


- Titian. - Omiota spojrzeniem jego ciao, a nastpnie rozpara si w fotelu. - Ten,
ktry mnie zniszczy... on nosi twoje nazwisko, ale nie jest twoim krewnym. Miaam zaledwie
dwanacie lat, kiedy zostaam zdradzona i wzita z Kaeleer. Wzi mnie dla zabawy i wbi na
swoj dzid. Ale wszystko ma swoj cen. Zostawiam mu spadek, jedyne jego nasienie, ktre
kiedy zamieni si w kwiat. W kocu spaci jej dug. A kiedy nadejdzie czas, bdzie suy
modej Krlowej.
Saetan powoli wypuci powietrze. - Jak wielu innych wie o dziecku?
- Zbyt wielu... lub zbyt mao. To zaley od gry.
- To nie jest gra! - Sta si bardzo spokojny. - Wpu mnie. Odraza wykrzywia twarz
Titian. Saetan pochyli si.
- Rozumiem, dlaczego dotyk mczyzny napawa ci obrzydzeniem. Nie prosz o to z
lekkim sercem... lub dla siebie.
Titian przygryza warg. Jej rce zagbiy si w fotelu.
- Dobrze.
Skupiajc wzrok na ogniu, Saetan wysa psychiczn sond, dotkn pierwszej,
wewntrznej bariery i poczu, jak si wzdrygna. Cierpliwie czeka, a bdzie gotowa na
otwarcie przed nim barier. Gdy znalaz si we wntrzu, przemieszcza si delikatnie, jak
dobrze wychowany go. Szybko znalaz to, czego szuka, i przerwa z ulg cze. Nie
wiedzieli. Titian zastanawiaa si, bya blisko odgadnicia. Ale nikt postronny nie wiedzia na
pewno. Dziwne dziecko. Ekscentryczne dziecko. Tajemnicze, zagadkowe dziecko. Bdzie w
porzdku. Jego mdre, ostrone dziecko. Ale nie mg powstrzyma si przed dociekaniem,
jakie to dowiadczenia sprawiy, e bya w tak modym wieku tak bardzo ostrona.
Odwrci si do Titian.
- Ucz j Fachu. I su. Titian rozejrzaa si po pokoju.
- Std?
Saetan umiechn si sucho.
- Rozumiem dobrze twj punkt widzenia. Jestem ju zmczony t komnat. By moe
nadszed czas, aby przypomnie Pieku, kto rzdzi.
- Chcesz powiedzie, kto rzdzi jako penomocnik - powiedziaa Titian z drapienym
umiechem. Pozwolia, aby sowa zawisy w powietrzu. - To dobrze, e si tym zajmujesz,
Wielki Lordzie - przyznaa niechtnie. - To dobrze, e ma tak potnego obroc. Nasza
Siostra jest nieulka. Mdrze byoby nauczy j ostronoci. Ale nie daj si oszuka. Dzieci
wiedz, kim ona jest. Ona jest ich tajemnic nie mniej ni przyjacik. Krew piewa Krwi, a

cae Kaeleer powoli bierze w objcia jedn ciemn gwiazd.


- Skd wiesz o dzieciach? - spyta podejrzliwie Saetan.
- Mwiam ci. Jestem krewniaczk Gabrieli.
- Ty nie yjesz, Titian. Demony nie przestaj z ywymi. Nie wtrcaj si w sprawy
Krlestw ywych.
- Doprawdy, Wielki Lordzie? Ty i twoja rodzina wci rzdzicie Dhemlan w Kaeleer.
- Wzruszya ramionami. - Poza tym, w Dea al Mon nie jestemy przeczuleni na punkcie
kontaktw z tymi, ktrzy yj w wiecznym zmroku Ciemnego Krlestwa. - Z wahaniem
dodaa: - I nasza moda Siostra nie rozumie, jak si zdaje, rnicy midzy ywymi a
umarymi.
Saetan zesztywnia.
- Czy sdzisz, e poznanie mnie wprawio j w zmieszanie? Titian potrzsna gow.
- Nie, ona ju bya zmieszana, zanim poznaa Pieko lub spotkaa Stranika. Ona
chodzi dziwnymi ciekami, Wielki Lordzie. Ile czasu minie, zanim zacznie chodzi wzdu
granic Wykrzywionego Krlestwa?
- Nie ma powodu, aby sdzi, e kiedykolwiek zacznie - odpowiedzia zdecydowanym
gosem Saetan.
- Nie? Ona bdzie poda t dziwn drog, gdziekolwiek j zaprowadzi. Dlaczego
sdzisz, e dziecko, ktre nie widzi rnicy midzy ywymi a umarymi, bdzie widzie
rnic midzy zdrowym umysem a Wykrzywionym Krlestwem?
- NIE! - Saetan zerwa si z krzesa i stan przy ogniu. Stara si nie dopuszcza do
siebie myli o Jaenelle zelizgujcej si w szalestwo, niezdolnej do radzenia sobie z tym,
czym bya, ale zaleway go fale niepokoju. Jeszcze nikt w historii Krwawych nie nosi
Czarnego jako Kamienia nalenego przy urodzeniu. Nikt inny nie musia dwiga tej
odpowiedzialnoci - i samotnoci - bdcej cen noszenia tak ciemnego Kamienia w tak
modym wieku.
Wiedzia te, e widziaa ju rzeczy, ktrych dziecko nie powinno oglda. Widzia w
jej oczach tajemnice i cienie.
- Czy nie ma nikogo w Terreille, komu mgby powierzy opiek nad ni? Saetan
zamia si bolenie.
- Komu by zaufaa, Titian?
Titian potara nerwowo rce o spodnie. Ledwo zdya sta si kobiet, gdy umara,
pomyla ze smutkiem. Jest tak krucha przy tej swojej sile. Jak oni wszyscy. Titian oblizaa
wargi.

- Znam Ksicia Wojownikw z Czarnym Kamieniem, ktry czasem opiekuje si tymi,


ktrzy potrzebuj pomocy. Gdyby z nim porozmawia, mgby...
- Nie - powiedzia szorstko, duma walczya ze strachem. C za paradoks, e Titian
uznaa Daemona za odpowiedniego protektora. - On naley do marionetki Hekatah, Dorothei.
Moe by zmuszony do posuszestwa.
- Nie wierz, e mgby skrzywdzi dziecko. Saetan powrci do swojego biurka.
- By moe niespecjalnie, ale bl moe skoni mczyzn do zrobienia rzeczy,
ktrych nie chce zrobi.
Titian spojrzaa ze zrozumieniem.
- Nie ufasz mu - przemylaa to i potrzsna gow. - Mylisz si. On jest...
- Zwierciadem. - Saetan umiechn si, gdy wciga powietrze. - Tak, Titian. On jest
krwi z mojej krwi, nasieniem z moich ldwi. Znam go dobrze... i nie znam go wcale. Jest
obustronnym mieczem, zdolnym do przecicia doni, ktra go trzyma, jak i do cicia wroga. Odprowadzi j do drzwi. - Dzikuj ci za rad i zainteresowanie. Jeli usyszysz jakie
nowiny, bybym zobowizany, gdyby mi je przekazaa.
Stojc przy wyjciu, odwrcia si i przyjrzaa mu si.
- A co bdzie, jeli odpowie na jego krew tak silnie jak na twoj?
- Lady. - Saetan cicho zamkn za ni drzwi na zamek. Wracajc do biurka, nala sobie
szklank yarbarah i obserwowa niewielki jzyk ognia ogrzewajcy wino z krwi nad blatem.
Dacmon by dobrym Ksiciem Wojownikw, co oznaczao, e by niebezpiecznym
Ksiciem Wojownikw. Saetan oprni szklank. On i Dacmon byli dobran par. Czy
rzeczywicie wierzy, e jego imiennik stanowi zagroenie dla Jaenelle, czy te bya to
zazdro zwizana z koniecznoci ustpienia potencjalnemu kochankowi, zwaszcza e
kochanek by take jego synem. Poniewa nie mg szczerze odpowiedzie na to pytanie,
zawaha si przy wydaniu zlecenia egzekucji Daemona. Jak dotd nie byo powodu, aby
posya po Marjonga, Kata. Daemona nie byo nigdzie w pobliu Chaillot i z jakiego
powodu Jaenelle nie wdrowaa po Terreille tak jak po Kaeleer. By moe Titian miaa racj
co do Daemona, ale nie mg ryzykowa. Jego imiennik mia spryt, aby usidli dziecko, i si,
aby je zniszczy.
Ale jeli Daemon mia by zgadzony, aby chroni Jaenelle, nie powinien zgin z rki
obcego. Przynajmniej tyle by winien synowi.

CZ DRUGA

ROZDZIA TRZECI

1. Kaeleer

Saetan umiechn si szyderczo do swojego odbicia. Jego czarne wosy byy bardziej
siwe na skroniach ni pi at temu, ale bruzdy pozostawione na twarzy przez chorob i
rozpacz nabray mikkoci, a zmarszczki mimiczne pogbiy si.
Odwrci si od lustra i przeszed wzdu galerii na drugim pitrze. Jego chora noga
nadal sztywniaa, gdy chodzi zbyt dugo, ale nie potrzebowa ju tej przekltej laski. Zamia
si cicho. Jaenelle bya orzewiajcym eliksirem pod wieloma wzgldami. Gdy schodzi po
schodach, ktre koczyy si w salonie, zauway wysok, szczup kobiet, obserwujc go
zmruonymi oczami. Zauway take pk kluczy przytroczony do jej paska i poczu ulg, e
znalezienie aktualnej gospodyni okazao si tak atwe.
- Dzie dobry - powiedzia miym gosem. - Czy ty jeste Helena?
- A co, jeli jestem? - Domniemana Helena skrzyowaa rce i przytupywaa. Nie
oczekiwa serdecznego przywitania, ale mimo wszystko... Umiechn si do niej.
- Jak na pracownika, ktry tak dugo nie mia nikogo, komu mgby suy, i ktry
dostaje tak niskie wynagrodzenie, spisywaa si cakiem niele.
Helena wyprostowaa ramiona, a jej oczy zapony gniewem.
- Dbamy o Paac, poniewa jest to Paac. - Jej oczy zwziy si jeszcze bardziej. - A ty
kim jeste? - zapytaa.
Unis brwi.
- A jak sdzisz, kim jestem?
- Intruzem, ot co myl - warkna Helena, opierajc donie na biodrach. - Jednym z
tych, ktrzy zakradaj si tu od czasu do czasu, aby gapi si i chon atmosfer tego
miejsca.
Saetan rozemia si.
- Lepiej, aby nie chonli zbytnio atmosfery tego miejsca, cho zawsze byo
spokojniejsze ni jego odpowiednik - Terreille. Sdz, e po tylu latach nieobecnoci jestem
w pewnym sensie intruzem, ale... - Podnis praw rk. Gdy Czarny Kamie w piercieniu
rozbysn, w odpowiedzi kamienie Paacu SaDiablo wyday guchy pomruk. Helena zblada i
wpatrywaa si w niego. Umiechn si.
- Widzisz, moja droga, wci dostaj odpowied na mj sygna. I obawiam si, e

zamierzam zburzy rutyn twoich codziennych zaj.


Helena skonia si gboko.
- Wielki Lordzie? - wyjkaa.
- Jestem pierwszy na Dworze - skoni si.
- Ale...
- Jaki problem? - Saetan zesztywnia.
Zote oczy Heleny rozbysy, gdy wycieraa donie w duy, biay fartuch.
- Staranne sprztanie z pewnoci by si przydao, ale - popatrzya znaczco na
zasony - remont przydaby si jeszcze bardziej.
Napicie go opucio.
- Chcesz co, z czego bdziesz dumna, zamiast zadowala si pustym stanowiskiem?
Helena zaczerwienia si i przygryza warg. Ukrywajc umiech, Saetan znikn
pachty malarskie i przyjrza si pokojowi.
- Nowe zasony i firanki na pewno. Po wypolerowaniu drewniane meble mog by,
jeli tylko zostan poddane odpowiedniej konserwacji i bd w dobrym stanie. Nowe sofy i
krzesa, roliny przy oknach, par obrazw na ciany. Nowa tapeta czy malowanie? Jak
sdzisz? Mino par minut, zanim Helena odzyskaa gos.
- Ile pokojw bymy odnawiali?
- Ten, salon po drugiej stronie holu, jadalnia, mj gabinet, mj apartament, par
pokojw gocinnych i specjalny apartament dla mojej Lady.
- A wic by moe twoja Lady chciaaby nadzorowa remont? Saetan spojrza na ni z
rozbawieniem.
- Bez wtpienia chciaaby. Moja Lady za cztery miesice skoczy dwanacie lat i
zdecydowanie wolabym, aby mieszkaa w apartamencie, ktry dla niej urzdz, ni w Paacu
urzdzonym wedug jej nieco... eklektycznych... gustw.
Helena wpatrywaa si w niego przez chwil, ale powstrzymaa si przed zadaniem
pytania, ktre dostrzeg w jej oczach.
- Mogabym sprowadzi troch ksiek, z ktrych by wybra, Panie, to, co uznasz za
stosowne.
- Znakomity pomys, moja droga. Czy mylisz, e moesz doprowadzi to miejsce do
odpowiedniego stanu w cztery miesice?
- Nie ma zbyt wielu pracownikw, Wielki Lordzie - powiedziaa z wahaniem w gosie
Helena.
- A wic wynajmij tylu ludzi, ilu bdziesz potrzebowa. - Saetan podszed do drzwi,

ktre wychodziy na wielki hol. - Spotkamy si ponownie pod koniec tygodnia. Czy starczy ci
czasu?
- Tak, Wielki Lordzie. - Dygna ponownie.
Jako syn zwykej dziwki, urodzony w slumsach Draega, stolicy Hayll, nigdy nie
oczekiwa od swoich sucych ani te od nich nie wymaga, aby si przed nim paszczyli.
Nie powiedzia tego Helenie, poniewa jeli odczytywa jej myli waciwie, byby to ostatni
ukon, jaki by kiedykolwiek otrzyma.
Na kocu wielkiego holu zawaha si przed otwarciem drzwi swojego gabinetu.
Obszed komnat, lekko dotykajc mebli w pokrowcach, krzywic si nieznacznie na widok
pozostawianych w kurzu ladw palcw.
Niegdy z tej komnaty rzdzi Dhemlan Kaeleer. Nadal rzdzi, przypomnia sobie.
Dhemlan podarowa Terreille Mephisowi, gdy ten zosta Stranikiem, ale nie bliniacz
krain w Krlestwie Cieni.
Ach, Kaeleer. Zawsze bya to dla niego kraina sodkiego wina, z jej magi i
tajemnicami. Teraz te tajemnice znw wychylay si z mgy, a magia bya wci silna. Nitka
po nitce Jaenelle odbudowywaa Sie, zapraszajc je wszystkie do taca. Mia nadziej, e
bdzie zadowolona z moliwoci korzystania z tego miejsca. Mia nadziej, e gdy Jaenelle
zaoy wasny dwr, zostanie zaproszony Chcia wiedzie, kogo wybierze do Pierwszego
Krgu, chcia zobaczy twarze przypisane do tej listy nazwisk. Czy wiedzieli o sobie? Albo o
nim?
Saetan potrzsn gow i umiechn si. Chcc nie chcc, piknowosa crka jego
duszy z pewnoci przywrcia go do ycia.

2. Terreille

Wspinajc si po schodach do swojego apartamentu na trzecim pitrze, Surreal


przeoya koszyk z warzywami z jednej rki do drugiej i wycigna klucze z kieszeni
spodni. Gdy dotara do ppitra i zobaczya ciemn posta zwinit pod drzwiami, klucze
zastpi jej ulubiony sztylet. Kobieta odgarna czarne wosy z twarzy i niepewnie wstaa.
- Tersa - szepna Surreal, znikajc sztylet i podbiegajc do zataczajcej si kobiety.
- Musisz mu powiedzie - wymamrotaa Tersa.
Surreal upucia koszyk i otoczya ramieniem Ters. Po przywoaniu kluczy i
otworzeniu drzwi zacigna mamroczc kobiet na sof, przeklinajc pod nosem stan, w
ktrym bya kobieta. Zanim powrcia do sofy z kieliszkiem brandy w rce, wzia koszyk i

zamkna drzwi na klucz.


- Musisz mu powiedzie - mamrotaa Tersa, lekko stukajc w kieliszek.
- Wypij to. Poczujesz si lepiej - powiedziaa powanie Surreal. - Nie widziaam go od
miesicy. On ju mnie nie potrzebuje.
Tersa chwycia rk Surreal i powiedziaa gwatownie: - Powiedz mu, aby si strzeg
Arcykapana Klepsydry. To bezwzgldny czowiek, ktry nie przebacza, gdy kto zagraa
temu, co naley do niego. Powiedz mu, aby strzeg si Kapana.
Wzdychajc, Surreal postawia Ters na nogi i pomoga jej dowlec si do azienki.
Powiedzie mu? Nie chciaa znale si w jego pobliu. I co zrobi z Ters? W mieszkaniu
byy tylko dwa ka. Nie chciaa rezygnowa ze swojego, a wic Tersa musiaaby skorzysta
z ka Sadiego. Ale na Ogie Piekielny, on sta si taki wraliwy na punkcie obecnoci
kobiety w pokoju, e potrafi powiedzie, i przysza inna kobieta do sprztania, nawet jeli
pojawia si tylko raz. Cholera. Bya niewielka szansa, e si pojawi, Sodka Ciemnoci, nie
pozwl, aby si dzi pojawi, ale jeliby si pojawi i mia co przeciwko uywaniu przez
Ters jego ka, mgby wyrzuci j, Surreal.
- Chod, Tersa. Potrzebujesz gorcej kpieli, porzdnego posiku i dugiego snu Surreal zdja obszarpane ubranie Tersy.
- Musisz mu powiedzie.
Surreal przymkna oczy. Bya jego duniczk. Nigdy nie zapomniaa o swoim dugu.
- Powiem mu. W jaki sposb mu powiem.

3. Terreille

Po kilku minutach niezrcznej ciszy Philip Alexander podnis si na tapczanie i


spojrza na swoj kuzynk. Chwyci jej bezwadn rk. Odsuna si od niego. Sfrustrowany
Philip przeczesa palcami wosy i sprbowa jeszcze raz by przekonujcy.
- Jaenelle, nie bdziemy okrutni. Jeste chor dziewczynk i chcemy, aby poczua si
lepiej.
- Nie jestem chora - powiedziaa cicho Jaenelle, patrzc prosto przed siebie.
- Owszem, jeste. - Philip mwi gosem zdecydowanym, ale delikatnym. - Nie
potrafisz odrni fantazji od wiata realnego.
- Wiem, jaka jest rnica.
- Nie, nie wiesz - upiera si Philip. Potar czoo. - Ci przyjaciele, te miejsca, ktre
odwiedzasz, one nie s rzeczywiste, nigdy nie byy rzeczywiste. Jedynym powodem, dla

ktrych je widzisz, jest to, e nie czujesz si dobrze.


Bl, zmieszanie i zwtpienie wypeniy jej oczy koloru letniego nieba.
- Ale wydaj si tak prawdziwi - szepna.
Philip przycign j do siebie, wdziczny za to, e go nie odepchna. Przytuli j, jak
gdyby mogo to wyleczy dolegliwoci, ktrych nie wyleczono przez lata.
- Wiem, e wydaj ci si prawdziwi, kochanie. To jest wanie problem, czy nie
widzisz? Dr Carvey jest jednym z najlepszych uzdrowicieli.
Jaenelle wyrwaa si z jego objcia.
- Carvey nie jest uzdrowicielem, on jest...
- Jaenelle! - Philip gboko odetchn. - To jest wanie to, o czym mwimy.
Tworzenie zoliwych historyjek o dr. Carveyu ci nie pomoe. Tworzenie historii o
magicznych stworach...
- Nie opowiadam ju takich historyjek.
Philip westchn, czujc frustracj. To bya prawda. Zostaa wyleczona lub wyrosa z
tych fantazji, ale historie, ktre tworzya teraz, byy innym ubraniem, wykrojonym z tej samej
tkaniny. Znacznie bardziej niebezpiecznym ubraniem.
Philip wsta i wygadzi marynark.
- Moe... moe, jeli bdziesz ciko pracowa i pozwolisz, aby dr Carvey ci pomg,
tym razem zostaniesz wyleczona i bdziesz moga wrci do domu na dobre. W sam por na
swoje urodziny. - Jaenelle obdarzya go spojrzeniem, ktrego nie potrafi odszyfrowa.
Odprowadzi j do drzwi.
- Powz czeka. Twj ojciec i babcia pojad z tob, pomog ci si rozlokowa. Patrzc,
jak powz znika na kocu dugiego podjazdu, Philip mia szczer nadziej, e tym razem jest
to ostatni raz.

4. Kaeleer

Saetan usiad za hebanowym biurkiem w swoim gabinecie, zna wp pustym


kieliszkiem wina, i rozejrza si po odnowionej komnacie. Helena dobrze wykorzystaa swoje
umiejtnoci. Gotowe byy nie tylko pokoje, ktre miay by remontowane, ale i
pomieszczenia oglnego uytku i cae skrzydo mieszkalne. Wynaja waciwie ca wiosk
Halaway, aby wykona to zadanie. Wszyscy oni potrzebowali celu. Nawet on. Zwaszcza on.
Walenie w drzwi wreszcie zwrcio jego uwag.
- Wej - powiedzia, oprniajc szklank wina.

Helena obrzucia pokj zadowolonym spojrzeniem, a potem podesza do biurka i


wyprostowaa si.
- Pani Beale chce wiedzie, jak dugo ma jeszcze czeka z kolacj.
- Znakomity posiek, jaki przygotowaa Pani Beale, nie powinien si zmarnowa.
Dlaczego wraz z innymi z niego nie skorzystasz?
- A wic go nie przychodzi?
- Najwyraniej nie.
Helena opara rce na biodrach.
- Chopczyca, ot czym jest, brak jej manier, aby przynajmniej przesa wyrazy
ubolewania, gdy...
- Zapominasz si, madame - rzuci krtko Saetan. W jego gosie wyranie
pobrzmiewa gniew lub groba. Helena cofna si od biurka.
- Ja... ja prosz o wybaczenie, Wielki Lordzie.
Nieco udobruchany Saetan odetchn gboko i powoli wypuci powietrze.
- Jeli nie moga przyjecha, miaa powody. Nie osdzaj jej, Heleno. Jeli tu bdzie i
bdziesz miaa jakie zastrzeenia w zwizku ze sueniem jej, przyjd do mnie i zrobi, co
bd mg, aby naprawi problem. Ale nie osdzaj. - Powoli podszed do drzwi. - Utrzymuj
na miejscu do personelu, aby obsuy wszystkich goci, ktrzy mogliby si pojawi. I
zapisuj wszystkich, ktrzy przychodz i odchodz. Zwaszcza wszystkich, ktrzy dopytuj si
o Lady. Nikt nie moe tu wchodzi bez wczeniejszej identyfikacji. Czy to jest jasne?
- Tak, Wielki Lordzie - odpowiedziaa Helena.
- Miej kolacji, moja droga. - I odszed.
Saetan szed dugim, kamiennym korytarzem w stron gabinetu gboko pod Paacem
w Ciemnym Krlestwie. Porzuci may apartament, ktry przylega do gabinetu, i powrci do
swojego apartamentu kilka piter wyej, ale przez kolejne dni i tygodnie wraca i zostawa.
Na wszelki wypadek. Z cienia niedaleko drzwi gabinetu wychylia si drobna posta. Obawa
przepywaa falami przez chopca, gdy Saetan niespiesznie otwiera kluczem drzwi i zaprosi
go gestem do rodka. wiece daway mikkie wiato, zacierajc krawdzie pokoju i
wyzwalajc wraenie ogromnej mocy, ktra wypeniaa komnat tak dugo przez niego
zajmowan.
- Czy wypijesz ze mn szklaneczk yarbarah, Char? - Nie czekajc na odpowied,
Saetan napeni szklank krwawym winem z karafki, ktra staa na biurku, i ogrza j nad
niewielkim jzykiem ognia. Wrczy Charowi.
Rka chopca draa, gdy bra szklank, a jego oczy wypenia strach. Czujc si

skrpowany, Saetan ogrza kieliszek wina dla siebie, a potem zasiad w fotelu przy ogniu.
Char wypi szybko, na jego wargach pojawi si umiech, gdy smakowa ostatni yk.
Popatrzy na Wielkiego Lorda, na twarz, ktra rzadko zdradzaa jakiekolwiek emocje, i
odwrci wzrok. Prbowa przemwi, ale z jego ust nie wydosta si aden dwik.
Odchrzkn i sprbowa przemwi ponownie.
- Widziae j.? - zapyta zaamujcym si szeptem. Przed udzieleniem odpowiedzi
Saetan wypi wino.
- Nie, Char, nie widziaem jej od trzech miesicy. A ty? Char potrzsn gow.
- Nie, ale... co si dzieje na wyspie. Przybyli inni. Saetan pochyli si.
- Inni? Nie dzieci?
- Dzieci, owszem, ale... co si dzieje, gdy przybywaj. Nie przybywaj przez Wrota i
nie trafiaj na wysp, jedc na Wiatrach. Przybywaj... - Char potrzsn gow i szuka
sw.
Saetan obniy gos i zapyta gbokim, piewnym gosem.
- Wpucisz mnie, Char? Pozwolisz mi zobaczy? - Ulga Chara bya tak ogromna, e
Saetan poczu si jeszcze bardziej skrpowany. Opar si w fotelu, wszed do umysu chopca,
zasta otwarte ju bariery i poda za Charem do pamici tego, co tak bardzo go martwio.
Saetan wypuci powietrze, rozpoznawszy sytuacj, i wzmocni poczenie tak szybko,
jak zdoa, nie krzywdzc chopca. Kiedy Jaenelle nauczya si to robi?
- Co to jest? - zapyta Char.
- Most - odpowiedzia Saetan. Dopi wino i dola sobie wicej, zdziwiony, e jego rka
bya nieruchoma, poniewa wewntrz by cay roztrzsiony. - To si nazywa most.
- Jest bardzo potny.
- Nie, sam most nie ma mocy. - Napotka zmartwione spojrzenie Chara i pozwoli, aby
chopiec odczu zamieszanie, ktre sam odczuwa. - Jednak ten, kto zbudowa most, jest
bardzo potny. - Odstawi kieliszek i pochyli si do przodu, opierajc okcie na kolanach,
jego skrzyowane palce pocieray podbrdek. - Skd pochodz te dzieci? Co mwi?
Char obliza wargi.
- Z miejsca o nazwie Briarwood. Nie mwi, czy to jest wie, czy miasto, czy
Terytorium. Mwi, e przyjaciel powiedzia im o wyspie, pokaza im drog. - Zawaha si,
nagle oniemielony. - Czy przybdziesz i zobaczysz? Moe... by zrozumia.
- Idziemy teraz? - Saetan podnis si, wcigajc rkawy marynarki. Char wpatrywa
si w podog.
- To musi by straszne miejsce, to Briarwood. - Spojrza na Saetana, jego zmartwione

oczy prosiy o pocieszenie. - Dlaczego miaaby jecha do tak strasznego miejsca?


Podnoszc Chara, Saetan otoczy ramieniem jego wte ramiona, bardziej zmartwiony,
ni chciaby to przyzna. Char przytula si do niego, spragniony pieszczoty. Zamknwszy na
klucz drzwi gabinetu, szed wolno i rwno, pocieszajc chopca po utracie poczucia siy i
bezpieczestwa. Gdy ramiona Chara zaczy prostowa si ponownie, Saetan pozwoli, aby
jego rka swobodnie opada.
Trzy miesice. Od trzech miesicy nie byo od niej adnej wiadomoci. Teraz dzieci
wdroway przez most na wysp cildru dyathe. Nowa umiejtno Jaenelle intrygowaaby go
jeszcze bardziej, gdyby pytanie Chara nie pulsowao w jego yach, nie walio w skroniach.
Dlaczego wybraa si do tak straszliwego miejsca? Dlaczego, dlaczego, dlaczego? I gdzie?

5. Terreille

- Briarwood? - Cassandra ogrzaa dwa kieliszki yarbarah. - Nie, nigdy nie syszaam o
Briarwood. Gdzie to jest? - Wrczya Saetanowi kieliszek.
- W Terreille, a wic prawdopodobnie gdzie na Chaillot. - ykn wina z krwi. - By
moe miasteczko lub wioska w pobliu Beldon Mor. Nie masz mapy tej cholernej wyspy,
prawda? Cassandra zaczerwienia si.
- A wic tak, pojechaam na Chaillot. Nie do Beldon Mor - dodaa pospiesznie. Saetan, musiaam pojecha, poniewa... dzieje si co dziwnego. Co jaki czas co dzieje si
w Sieciach, niemal jak gdyby... - Wydaa z siebie dwik wskazujcy na frustracj.
- Kto je szarpa, a nastpnie splata wibracje - zakoczy Saetan. Wraz z Geoffreyem
spdzi godziny na studiowaniu ksig o Fachu w bibliotece Stopu, aby dowiedzie si
wanie tego, ale nie mogli doj, w jaki sposb Jaenelle to robia.
- Wanie tak - powiedziaa Cassandra.
Saetan obserwowa, jak Cassandra przywoaa map i rozoya j na stole
kuchennym.
- To, co czujesz, to most, ktry zbudowaa Jaenelle. - Zgrabnie chwyci kieliszek
yarbarah, ktry wypad jej z rki. Ustawiwszy oba kieliszki na stole, podprowadzi j do awki
przy ogniu i przytuli, pogadzi po wosach i powiedzia co piewnym gosem. Po chwili
przestaa si trz i odzyskaa gos.
- To nie tak zbudowano ten most - powiedziaa zdecydowanym gosem.
- Nie tak, jak ty czyja bymy zbudowali... lub moglibymy zbudowa.
- Tylko Krwawi na szczycie Fachu potrafi zbudowa most, ktry ma dowoln

rozpito. Wtpi, czy w Terreille jest kto potraficy to zrobi. - Odepchna go, a nastpnie
warkna, gdy jej nie puszcza. - Musisz z ni o tym porozmawia, Saetan. Naprawd musisz.
Ona jest zbyt moda, aby wykorzystywa tego rodzaju Fach. I dlaczego buduje most, skoro
umie jedzi na Wiatrach?
Saetan nie przestawa gadzi j po wosach, trzymajc jej gow opart na swoim
ramieniu. Znaa Jaenelle od piciu lat i nadal nie rozumiaa, z czym maj do czynienia: e
Jaenelle nie bya mod Krlow, ktra miaa si sta Czarownic, ale ju bya Czarownic.
Ale w tym momencie sam nie by pewien, czy rozumie.
- Ona nie przechodzi przez most - powiedzia ostronie. - Ona wysya przez niego
innych. Tych, ktrzy nie byliby w stanie przej w inny sposb.
Czy prawda przerazia j tak samo jak jego? Prawdopodobnie nie. Ona nie widziaa
tych dzieci.
- Skd oni przychodz? - zapytaa niepewnie.
- Z Briarwood, gdziekolwiek to jest.
- A id do?
Saetan odetchn gboko.
- Na wysp cildru dyathe.
Cassandra odepchna go i dokutykaa do stou. Zapaa si jego krawdzi, aby mc
si wyprostowa. Saetan obserwowa j, z ulg widzc, e wprawdzie bya przestraszona, ale
nie tracia gowy. Czeka, a odzyska spokj, widzia moment, w ktrym zatrzymaa si,
zrozumiaa i docenia potrzebny Fach.
- Buduje most std do Pieka?
- Tak.
Cassandra odgarna luny kosmyk wosw z twarzy, a gdy mylaa, pionowa bruzda
midzy brwiami pogbia si. Potrzsna gow.
- Nie mona czy Krlestw w ten sposb. Saetan wzi kieliszek yarbarah i oprni
go.
- Niewtpliwie przy tego rodzaju mocie mona. - Patrzy na map, zaczynajc od
poudniowego kraca wyspy, i sektor po sektorze posuwa si na pnoc w kierunku Beldon
Mor. Postuka w st swoimi dugimi paznokciami. - Nie jest wymieniona. Jeli jest ma
wiosk w pobliu Beldon Mor, moga zosta uznana za nie do wan, aby j zaznacza.
- Jeli to w ogle jest wioska - mrukna Cassandra. Saetan zastyg w bezruchu.
- Co powiedziaa?
- A co, jeli to miejsce? Jest mnstwo miejsc, ktre maj nazwy, Saetan.

- Tak - powiedzia piewnym gosem, zapatrzony w przestrze. Ale jakiego rodzaju


miejsce byoby odpowiednie dla tych dzieci? Warkn rozzoszczony.
- Ona ukrywa co za t przeklt mg. Dlatego nie chce w tym miecie nikogo z
Ciemnego Krlestwa. Kogo chroni?
- Saetan. - Cassandra niemiao pooya rk na jego ramieniu. - By moe ona
prbuje chroni siebie.
Spojrzenie zotych oczu Saetana natychmiast stwardniao. Zdj jej rk ze swojego
ramienia i spacerowa wok pokoju.
- Nigdy nie zrobi jej krzywdy. Ona zna mnie dobrze, na pewno o tym wie.
- Sdz, e ona wie, e nie zrobisz jej krzywdy specjalnie, Saetan okrci si
wdzicznie w tanecznej figurze.
- Powiedz, co masz powiedzie, Cassandro, i skoczmy z tym. - Jego gos, cho
spokojny, by grzmicy i przepeniony wzrastajc furi.
Cassandra krya po pokoju, stopniowo wciskajc midzy nich st, co oczywicie
nie byo sposobem na powstrzymanie Saetana.
- Nie chodzi tylko o ciebie, Saetan. Nie rozumiesz? - Rozoya rce bagalnie. Jestem jeszcze ja, Andulvar, Prothvar i Mephis.
- Oni by jej nie skrzywdzili - powiedzia chodno. - Za ciebie nie rcz.
- Obraasz mnie - rzucia, a nastpnie odetchna gboko, aby si opanowa. - W
porzdku. Powiedzmy, e pojawiasz si dzisiaj na progu jej rodzinnego domu. I co wtedy?
Jest mao prawdopodobnie, eby wiedzieli o tobie, o kimkolwiek z nas. Czy zastanawiae si,
jakim szokiem bdzie dla nich dowiedzenie si o twoich zwizkach z ni? Co bdzie, jeli j
opuszcz?
- Ona moe mieszka ze mn - warkn.
- Saetan, bd rozsdny! Czy chcesz, aby dorastaa w Piekle, bawic si z martwymi
dziemi, a w kocu zapomni, jak to jest przebywa z ywymi? Dlaczego chcesz jej to
zrobi?
- Moglibymy mieszka w Kaeleer.
- Jak dugo? Pamitaj, kim jeste, Saetan, Czy ci mali przyjaciele przyjd chtnie do
domu Wielkiego Lorda Pieka?
- Suka - szepn gosem drcym z blu. Wla yarbarah do kieliszka, wypi bez
podgrzewania i skrzywi si, czujc smak wina. Cassandra opada na krzeso obok stou, zbyt
zmczona, aby sta.
- Mog by i suk, ale twoja mio jest luksusem, na ktry ona moe nie by w stanie

sobie pozwoli. Ona specjalnie odsuna od siebie nas wszystkich i ju tu nie przychodzi.
Niczego ci to nie mwi? Nie widziae jej, nikt nie widzia jej od trzech miesicy. Umiechna si do niego niepewnie. - By moe bylimy tylko etapem, przez ktry
przechodzia.
Minie twarzy Saetana napiy si. Oczy nabray dziwnego, sennego wyrazu. Gdy
wreszcie przemwi, jego gos by mikki i peen jadu.
- Nie jestem etapem, Lady. Jestem jej ostoj, jej mieczem i jej tarcz.
- Mwisz, jak gdyby jej suy.
- Ja jej su, Cassandro. Niegdy suyem tobie i suyem ci dobrze, ale to mino.
Jestem Ksiciem Wojownikw. Znam Prawa Krwawych, ktre si stosuje, gdy tacy jak ja
su, i pierwszym prawem jest nie suy, a chroni.
- A jeli ona nie chce twojej ochrony?
Sactan usiad naprzeciw niej ze zoonymi ciasno domi.
- Gdy utworzy swj wasny dwr, bdzie moga mnie wyrzuci na zbity pysk, jeli
bdzie tego chciaa. Do tego czasu... - Dalszy cig by niezrozumiay.
- Moe by jeszcze jeden powd, aby pozwoli jej odej. - Cassandra wzia gboki
oddech. - Par dni temu odwiedzia mnie Hekatah. - Wzdrygna si na syk gniewu Saetana,
ale kontynuowaa butnym gosem: - Przysza, aby rzekomo przyjrze si twojej najnowszej
rozrywce.
Saetan patrzy na ni. Chcia, eby potraktowaa to lekko, zlekceway obecno
Hekatah, jak gdyby ona nic nie znaczya! Nie, ona rozumiaa niebezpieczestwo. Ona tylko
nie chciaa mie do czynienia z jego gniewem.
- Mw dalej - powiedzia zbyt agodnie. Ta mieszanka strachu i nieufnoci w jej
oczach bya mu a za dobrze znana. Od czasu, gdy zacz nosi swj Czarny Kamie, widzia
to spojrzenie u kadej kobiety, z ktr sypia. Nawet u Hekatah - cho dobrze si z tym krya
dla swoich wasnych celw. Ale Cassandra bya Czarownic. Nosia Czarny Kamie. W tym
momencie nienawidzi jej za to, e si go baa. - Mw dalej - powtrzy.
- Nie sdz, aby zrobio to na niej due wraenie - powiedziaa Cassandra pospiesznie.
- I wtpi, eby wiedziaa, kim jestem. Ale bya zaniepokojona, gdy sobie uwiadomia, e
byam Straniczk. Tak czy owak, wydawaa si bardziej interesowa tym, czy znam dziecko,
ktre mogoby ci zainteresowa, moda uczta, jak si wyrazia.
Saetan zakl siarczycie. Cassandra wzdrygna si.
- Wpada tu, aby mi powiedzie o twoich zainteresowaniach modymi ciaami, majc,
jak sdz, nadziej na wzbudzenie we mnie do zazdroci, abym si staa jej sojuszniczk.

- A co jej powiedziaa?
- e chcesz tu przeprowadzi restauracj Ciemnego Otarza, ktry zosta tak nazwany
na cze Krlowej, ktrej niegdy suye, i cho czuam, e mi schlebia, e moga pomyle,
i mogabym ci si wyda zajmujca, nie jest to, niestety, prawda.
- By moe powinienem sprostowa to wraenie.
Cassandra obdarzya go dzielnym umiechem, ale w jej oczach bya panika.
- Nie kombinuj z byle kim, Ksi. Jakie s Pana referencje?
Saetan obszed st, podnis Cassandr i delikatnie i niespiesznie j pocaowa.
- Moje referencje s jak najlepsze, Lady - szepn, gdy wreszcie oderwa si od jej
warg. Puci j, cofn si o krok i narzuci na ramiona peleryn. - Niestety, jestem potrzebny
gdzie indziej.
- Jak dugo bdziesz tu na mnie czeka?
Jak dugo? Ciemne czarownice, silne czarownice, potne czarownice. Zawsze chtne
do wzicia tego, co oferowa, w ku i nie tylko, ale nigdy go nie lubiy, nie wierzyy mu,
zawsze si go bay. I wtedy pojawia si Jaenelle. Jak dugo bdzie czeka?
- Dopki nie powrci.

6. Pieko

Dranio to jego nerwy, byo uporczywe i dokuczliwe. Mruczc przez sen, Saetan
obrci si na bok i nacign na ramiona kodr. Uporczywy sygna nie ustpowa.
Wezwanie. Wzdu Czarnej. Saetan otworzy oczy i zobaczy komnat pogron w nocnej
ciemnoci. Wyty zarwno wewntrzne, jak i zewntrzne zmysy. Jego umys poczu krzyk
wciekoci i rozpaczy.
- Jaenelle - szepn i zadra, gdy nag stop dotkn zimnej posadzki. Wcigajc
szlafrok, pomaszerowa wzdu korytarza, a nastpnie zatrzyma si, niepewny, dokd pj.
Zbierajc si w sobie, wysa potne wezwanie wzdu Czarnej. Jaenelle!
adnej odpowiedzi. Tylko to mrowienie, podszyte strachem, rozpacz i wciekoci.
Ona wci bya w Terreille. Ta myl nie opuszczaa go, gdy pdzi krtymi korytarzami
Paacu. Nie byo czasu, aby zastanawia si, w jaki sposb wysaa ten mylowy impuls
midzy Krlestwami. Nie byo czasu na nic. Jego Lady miaa problemy i bya daleko.
Wbieg do wielkiego holu, nie zwracajc uwagi na piekcy bl w chorej nodze. Myl
otworzy podwjne drzwi frontowe Paacu. Zbieg szerokimi stopniami i wzdu bocznej
ciany holu dotar do wolno stojcego budynku, w ktrym znajdowa si Ciemny Otarz.

Ciko chwytajc powietrze, wyrwa elazn furtk z zawiasw i wkroczy do duej komnaty.
Jego donie dray, gdy umieszcza czteroramienny srebrny kandelabr w rodku gadkiego,
Czarnego Kamienia. Gboko oddychajc, aby si uspokoi, w odpowiedniej kolejnoci
zapali trzy czarne wieczki reprezentujce Krlestwa, aby otworzy Wrota midzy Piekem a
Terreille. Zapali wiec w rodku trjkta utworzonego przez trzy pozostae wiece, wiec,
ktra odpowiadaa Ja, i wezwa moc Wrt, czekajc niecierpliwie, podczas gdy ciana za
Otarzem powoli zmieniaa si z kamiennej w mglist, stajc si Wrotami midzy
Krlestwami.
Saetan wszed w mg. Czwarty krok wyprowadzi go z mgy w ruiny, ktre mieciy
ten Ciemny Otarz w Terreille. Gdy mija Otarz, zauway czarne, wypalone wiece w
pokrytych niedzi kandelabrach i zastanawia si, dlaczego ten otarz jest tak czsto
uywany. Potem znalaz si na zewntrz budynku i nie byo ju czasu na zastanawianie si.
Zebra si Czarnych Kamieni i umieci myl wzdu napitej nici psychicznej.
Jaenelle! Czeka na odpowied, walczc z pragnieniem chwycenia Czarnej Sieci i
wybrania si do Chaillot. Gdyby by na Wiatrach, znalazby si na par godzin poza
zasigiem, Ale wtedy mogoby by za pno. Jaenelle!
Saetan? Saetan! Z drugiej strony Krlestwa jej gos dotar do niego jako sabo
syszalny szept.
Maa czarownico! Woy wiele siy w to niepewne poczenie.
Saetan, prosz, musz... potrzebuj... Walcz, maa czarownico, walcz! Masz
si! Potrzebuj... nie wiem jak... Saetan, prosz.
Nawet Czarny Kamie ma ograniczenia. Zaciskajc zby, Saetan kl, a jego dugie
paznokcie przecinay donie, ktre zaczy krwawi. Jeli j teraz straci... Nie. Nie straci jej!
Bez wzgldu na to, co musia zrobi, znajdzie sposb, aby jej przesa to, czego
potrzebowaa. Ale to poczenie midzy nimi byo tak wte, e byle co mogo je przerwa, a
jej uwaga w duej mierze bya skupiona na czym innym. Gdyby poczenie si przerwao,
nie mgby obj Krlestwa i znale jej na nowo. Trzymanie koca od jego strony
wyczerpywao Czarny Kamie w bardzo szybkim tempie. Nie chcia myle, ile kosztowao
j dotarcie do niego w Piekle. Gdyby mg uy kogo jako punktu transferu, gdyby mg na
minut sple swoj si z inn si... Cassandra? Zbyt daleko. Gdyby skierowa cz swojej
mocy na szukanie, mgby straci Jaenelle zupenie.
Ale potrzebowa innej mocy! I ona bya. Ostrona, rozzoszczona, skupiona. Inny
umys na Czarnej Sieci psychicznej, skierowany ku zachodowi, w stron Chaillot. Inny
mczyzna.

Saetan zamar. By tylko jeden inny mczyzna noszcy Czarne Kamienie.


Kim jeste? To by niski, gboki, wyrobiony gos, z zachrypym, uwodzicielskim
brzmieniem, Niebezpieczny gos.
Co mg powiedzie? Co odway si powiedzie swojemu synowi, ktrego kocha
przez krtkich kilka lat, zanim zosta zmuszony do rozstania si z nim? Nie byo czasu, aby
zaatwi sprawy midzy nimi. Nie teraz. Wybra wic tytu, ktrego nie uywa w Terreille
przez tysic siedemset lat. Jestem Arcykapanem Klepsydry.
Midzy dwoma mczyznami przebiego drenie. Rodzaj ostronego rozpoznania,
ktre nie byo rozpoznaniem. Oznaczao to, e Daemon sysza gdzie tytu, ale nie mg
sobie przypomnie, jak nazywa si mczyzna, ktry ten tytu nosi.
Saetan odetchn gboko. Potrzebuj twojej sity, aby utrzyma to poczenie.
Duga cisza. Dlaczego?
Saetan zacisn zby, nie omielajc si bdzi umysem. Nie mog da jej wiedzy,
ktrej potrzebuje bez wzmocnienia poczenia, a jeli nie dostanie tych informacji,
moe zosta zniszczona. Nawet bez penego poczenia midzy nimi czu, e Daemon
zastanawia si nad tymi sowami.
Nagle strumie surowej, ledwo kontrolowanej Czarnej mocy popyn w jego
kierunku i Daemon powiedzia: We, czego potrzebujesz.
Saetan podczy si do mocy Daemona, bezwzgldnie czerpic z jego zasobw, i
wysa ostr jak n myl w stron Chaillot. Lady!
Pomocy... Taka rozpacz w gosie.
We, czego potrzebujesz. Sowa Protokou, suby, poddania.
Saetan otworzy na ocie swoje wewntrzne bariery, dajc jej dostp do wszystkiego,
co wiedzia, wszystkiego, czym by. Uklkn i chwyci si za gow, pewien, e jego czaszka
rozpadnie si z blu na kawaki, gdy Jaenelle podczya si do niego i grzebaa w jego
umyle, jak gdyby otwieraa szuflady i wyrzucaa ich zawarto na podog, a znalaza
wszystko, czego chciaa. Trwao to tylko chwil, ale zdawao si, e nigdy si nie skoczy.
Nastpnie wycofaa si, a poczenie z ni zaniko.
Dzikuj ci. Saby szept, niemal niesyszalny. Dzikuj ci.
Drugie dzikuj nie byo skierowane do niego.
Zdawao si, e miny godziny, a nie minuty, zanim jego rce opady na uda i
podnis gow w kierunku faszywego brzasku. Mina kolejna minuta, zanim zda sobie
spraw, e nie by sam, e inny umys wci styka si lekko z jego umysem i nie okazuje
wycznie ostronoci.

Saetan szybko zamkn swoje wewntrzne bariery. Dobrze si spisae, Ksi.


Dzikuj ci... ze wzgldu na ni... Zacz ostronie wycofywa si z poczenia midzy
nimi, niepewny, czy zdoaby zwyciy w konfrontacji z Daemonem.
Ale wyczerpany Daemon take si wycofa.
Gdy poczenie zanikao, tu przedtem, zanim Saetan znw sta si sam wewntrz
siebie, gos Daemona dotar do niego delikatnie, sowa niosy mikk grob.
Nie wchod mi w drog, Kapanie.
Chwytajc za jeden z czterech supkw podpierajcych ko, Demon stan na nogi
wanie wtedy, gdy drzwi si otworzyy i do komnaty wkroczyo ostronie szeciu
stranikw. Zwykle mieli dobry powd, aby go straszy, ale nie dzisiejszego wieczora. Nawet
gdyby nie zuy swojej mocy do punktu cakowitego wyczerpania, nie walczyby z nimi.
Tego wieczoru, niezalenie od tego, co si miao z nim sta, chcia gra na czas, poniewa
ona potrzebowaa - gdziekolwiek bya - czasu, aby doj do siebie. Stranicy otoczyli go i
doprowadzili do jaskrawo owietlonego zewntrznego dziedzica. Gdy zobaczy dwa supki
ze skrzanymi paskami przymocowanymi u ich podstawy i szczytu, przez mgnienie oka
zawaha si. Lady Cornelia, ostatnia moda Krlowa, ktra kupia jego usugi od Dorothei
SaDiablo, staa koo supkw. Jej oczy byszczay, a gos by peen podniecenia.
- Rozebra go.
Daemon ze zoci strzsn z siebie rce stranikw i zacz si rozbiera, gdy nagy
bl spowodowany przez Piercie Posuszestwa sprawi, e musia zapa powietrze.
Spojrza na Corneli i opuci rce na boki.
- Rozebra go - powiedziaa.
Brutalne rce zdary z niego ubranie i zacigny do supkw. Stranicy przywizali
mu kostki i nadgarstki do supkw, zaciskajc skrzane paski tak, aby by cakowicie
rozcignity. Cornelia umiechna si do niego.
- Niewolnikowi nie wolno uywa Kamieni. Niewolnik nie moe robi niczego poza
podstawowym Fachem, jak dobrze wiesz.
Owszem, wiedzia. Tak, jak wiedzia, e Cornelia wyczua uwolnienie tak duej iloci
ciemnej mocy i karaa go za to. W przypadku wikszoci mczyzn groba blu - zwaszcza
blu powodowanego przez Piercie Posuszestwa wystarczaa, aby zapewni ich ulego.
Ale nauczy si te obejmowa cierpienie jak najczulszy kochanek i wykorzystywa je do
karmienia nienawici do Dorothei oraz wszystkiego i wszystkich z ni powizanych.
- Kar za ten rodzaj nieposuszestwa jest pidziesit razw powiedziaa Cornelia. Ty bdziesz liczy. Jeli przegapisz uderzenie, bdzie ono powtarzane, dopki nie podasz

odpowiedniej liczby. Jeli si pogubisz, odliczanie zacznie si od nowa.


Daemon zmusi si, aby jego gos pozosta obojtny.
- Co Lady SaDiablo powie o traktowaniu jej wasnoci?
- W tej sytuacji nie sdz, aby Lady SaDiablo miaa co przeciwko temu odpowiedziaa sodkim gosem Cornelia. Nastpnie jej gos zabrzmia jak uderzenie biczem: Zaczynajcie!
Daemon usysza wist bata, zanim poczu uderzenie. Przez moment, zanim poczu
bl, przebieg przez niego dziwny dreszcz rozkoszy. Oddycha nierwno.
- Raz. Wszystko ma swoj cen.
- Dwa. - Prawo Krwawych lub cz kodeksu honorowego? - Trzy. - Nigdy nie sysza
o Arcykapanie Klepsydry, dopki nie znalaz jednego z ostrzee Surreal, ale byo co
niejasno znajomego w tym drugim umyle. - Cztery. - Kim by Kapan? - Pi. - Ksi
Wojownikw... - Sze... - Tak jak on... - Siedem...
- ktry nosi Czarne Kamienie, - Osiem. - Wszystko ma swoj cen. - Dziewi.
- Kto go tego nauczy? - Dziesi - starszy, bardziej dowiadczony. - Jedenacie.
- Na wschd od niego. - Dwanacie. - A ona bya na zachd. - Trzynacie.
- Nie wiedzia, kim bya, ale wiedzia, czym bya. - Czternacie. Pitnacie.
Wszystko ma swoj cen.
Stranicy zacignli go z powrotem do pokoju i zamknli drzwi na klucz. Daemon
opad ciko na rce i kolana. Przyciskajc czoo do podogi, prbowa przytumi piekcy
bl w plecach, poladkach i nogach wystarczajco dugo, aby stan na nogi. Pidziesit
uderze, kade z nich przecinajce minie. Ale nie wicej. Tylko raz straci rachub, mimo
fal blu nasyanych przez Corneli za pomoc Piercienia Posuszestwa w celu rozproszenia
jego uwagi.
Wstajc powoli, przyj niemal wyprostowan pozycj i uda si do azienki,
niezdolny do powstrzymania jku i kania przy kadym kroku. Gdy wreszcie tam dotar, opar
jedn trzsc si rk o cian i odkrci krany, aby napeni wann ciep wod. Cigle
widzia niewyranie, a jego ciaem wstrzsa bl i wyczerpanie. Dopiero za trzecim razem
udao mu si sprowadzi niewielk skrzan torb, w ktrej znajdowa si zapas lekw. Gdy
j otworzy, w cigu minuty jego wzrok odzyska sprawno i pozwoli na odnalezienie
soika, ktrego potrzebowa. W poczeniu Z wod sproszkowane zioa czyciy rany, tumiy
bl i pozwalay na rozpoczcie si procesu gojenia - gdyby tylko mg si wystarczajco
skoncentrowa i zapa w siebie, aby zebra moc. Fach, ktrego potrzebowa do wyleczenia
poranionego ciaa.

Wargi Daemona wykrzywiy si w ponurym umiechu, gdy zakrca wod. Gdyby


wysa wezwanie wzdu Czarnej Sieci, gdyby zwrci si o pomoc do kapana, czy
otrzymaby j? Mao prawdopodobne. Nie wrg. Jeszcze nie. Ale Surreal dobrze zrobia,
zostawiajc te notatki ostrzegajce go przed Kapanem.
Daemon krzykn, gdy soik wylizgn mu si z doni i rozbi na azienkowej
posadzce. Uklkn, syczc, gdy kawaek szka go skaleczy, i wpatrywa si w proszek; zy
blu i frustracji wezbray mu w oczach. Nie majc proszku, ktry pomgby mu wyleczy
rany, mg je w jakim zakresie podleczy, mogo mu si uda powstrzyma krwawienie, ale
bdzie mie blizny. I nie potrzebowa lustra, aby wiedzie, jak by wyglda.
Nie. Nie mia wiadomoci przesyania. Prbowa tylko zmniejszy swoj frustracj.
Minut pniej, gdy wci klcza na azienkowej posadzce, drc i prbujc opanowa
wzbierajce w nim szlochanie, jego ramienia dotkna czyja do. Odwrci si, jego zby
byy obnaone, a spojrzenie dzikie. W komnacie nikogo nie byo. Dotyk ustpi. Ale w
azience czu czyj obecno. Obc... ale i nieobc. Obejrza pokj i nie znalaz nikogo. Kto
jednak tu by, czu to, tak jak widzi si ktem oka co, co znika, gdy obrci si gow, aby si
przyjrze. Oddychajc ciko, Daemon czeka.
Dotyk, gdy znw nadszed, by peen wahania, ostrony. Daemon zadra, gdy poczu
delikatny dotyk na plecach. Dra z wyczerpania i przeraenia; ten delikatny dotyk by
przepeniony zimnym gniewem.
Zioa w proszku i rozbite szko zniky. Chwil pniej nad wann pojawia si i
zanurzya w wodzie mosina kula, perforowana jak kulka do parzenia herbaty. Drobne
widmowe donie, delikatne, cho silne, pomogy mu wej do wanny. Zachysn si, gdy
otwarte rany zetkny si z wod, ale donie popychay go w d, w d, w d, a lea
rozcignity na plecach, a woda zalewaa cae jego ciao. Po krtkiej chwili nie czu ju doni.
Przeraony, e poczenie moe ulec zerwaniu, stara si przyj pozycj siedzc, ale poczu,
e jest przytrzymywany.
Rozluni si i powoli zda sobie spraw, e jego skra drtwieje od brody w d i nie
czuje ju blu. Wzdychajc z wdzicznoci, Daemon opar gow o wann i przymkn oczy.
Przepyna przez niego fala sodkiej, dziwnej ciemnoci. Jkn, ale by to jk przyjemnoci.
Dziwne, jak umys moe wdrowa. Niemal czu zapach morza, czu moc fal.
Nastpnie poczu intensywny zapach ziemi po ciepym, wiosennym deszczu. Zmysow
przyjemno spania nago w czystej pocieli. Gdy z niechci otworzy oczy, jej psychiczny
zapach wci si unosi, ale wiedzia, e odesza. Porusza stop w zimnej ju teraz wodzie.
Mosina kula take znikna.

Daemon ostronie wyszed z wanny, wyj korek i zakoysa si, niepewny, co robi
dalej. Osuszy si z przodu rcznikiem, ale nie chcia dotyka plecw. Zaciskajc zby,
odwrci si tyem do lustra i zerkn przez rami, aby lepiej widzie, jak straszne s rany.
Wpatrywa si w lustro zdumiony. Na jego zotobrzowej skrze byo pidziesit linii
przypominajcych kreski zrobione kred. Linie sprawiay wraenie delikatnych i musiao
min kilka dni, zanim rany si naprawd zamkn, ale by wyleczony. Jeli rany nie otworz
si ponownie na skutek jego nieodpowiedniego zachowania, te linie znikn, nie pozostawiajc
blizn. Daemon ostronie podszed do ka i pooy si na brzuchu, podnoszc rce, aby
znalazy si pod poduszk i podpieray gow. Trudno byo nie zasn, trudno nie myle o
tym, jak ka srebrzya si w wietle ksiyca. Trudno...
Zanim zda sobie z tego spraw, kto od pewnego czasu dotyka jego plecw. Daemon
opar si pokusie otwarcia oczu. Nic by nie zobaczy, a gdyby wiedziaa, e si obudzi,
mogaby znikn. Jej dotyk by mocny, delikatny, mdry. Dotykaa go powolnymi, okrnymi
ruchami przesuwajcymi si w d ciaa. Chodnymi, kojcymi, przynoszcymi ulg. Gdzie
bya? Nigdzie w pobliu, a wic jak moga do niego si dosta? Nie wiedzia. Nie dba o to.
Podda si przyjemnoci czucia tych widmowych rk, rk, ktre kiedy bdzie trzyma
naprawd.
Gdy ponownie odesza, Daemon ostronie sign rk do plecw. Patrzy na ma na
palcach, a nastpnie wytar je o przecierado. Zamkn oczy. Nie byo sensu walczy ze
snem, ktrego tak rozpaczliwie potrzebowa. Ale zanim uleg pragnieniu snu, jeszcze raz
pomyla o czarownicy, ktra przybya pomc obcemu i uleczy jego rany, cho sama bya
wyczerpana cik prb, przez ktr przesza.
- Nie wchod mi w drog, Kapanie - wymamrota i zasn.

ROZDZIA CZWARTY

1. Pieko

Saetan zamkn ksik na biurku i zatrzs si z wciekoci. Miesic wczeniej


proba o informacj. Miesic czekania na reakcj, na jaki sygna, e nic zego si nie dzieje.
Prbowa dosta si do Beldon Mor, ale Cassandra miaa racj. Psychiczna mga spowijajca
miasto bya barier, ktr czuli tylko martwi, barier, ktra wszystkich ich trzymaa na
zewntrz. Jaenelle nie ryzykowaa z tajemnic, ktra by moe krya si za mg, ale jej brak
zaufania by dla niego noem w plecy.
Pogrony we wasnych mylach, nie zdawa sobie sprawy, e w gabinecie jest jeszcze
kto, dopki po raz drugi nie usysza swojego imienia.
- Saetan? - Taki bl i proba w tym sabym, zmczonym gosie. - Prosz, nie bd na
mnie zy.
Przesta widzie wyranie. Jego paznokcie wbijay si w hebanowe biurko, obic
twarde jak kamie drewno. Chcia da upust strachowi i wciekoci, ktra w nim narastaa od
czasu, gdy widzia j po raz ostatni, cae miesice temu. Chcia ni potrzsn za to, e miaa
prosi go o przeknicie zoci, ale zamiast tego gboko odetchn, przyj moliwie
najobojtniejszy wyraz twarzy i odwrci si w jej stron.
Na jej widok zrobio mu si niedobrze. Wygldaa jak szkielet obcignity skr. Jej
szafirowe oczy byy zapadnite i podkrone. Zote wosy, ktre uwielbia dotyka, zwisay w
bezksztatnych i wyblakych strkach wok posiniaczonej twarzy. Na jej nadgarstkach i
kostkach u ng wida byo otarcia od wizw i krew.
- Chod tutaj - powiedzia gosem wyzutym z emocji. Gdy si nie poruszya, zrobi
krok w jej kierunku. Wzdrygna si i cofna. Jego gos sta si cichym grzmotem. - Jaenelle,
chod tutaj.
Jeden krok. Dwa. Trzy. Drc, patrzya na jego stopy.
Nie dotyka jej. Nie dowierza sobie, e bdzie potrafi stumi zazdro i zo, ktra
go zalewaa, gdy na ni patrzy. Wolaa pozostawa ze swoj rodzin i by traktowana w ten
sposb, ni przebywa z nim, ktry kocha j caym sercem, ale nie powierzono mu opieki
nad ni, poniewa by Stranikiem, Wielkim Lordem Pieka. Lepiej, eby bawia si z
martwymi, ni staa si jedn z nich, pomyla gorzko. Nie bya teraz do silna, aby z nim
walczy. Zatrzyma j tu na par dni i wyleczy, nastpnie sprowadzi tu tego sukinsyna, jej ojca

i kae mu si zrzec wszelkich praw ojcowskich. On...


- Nie mog ich zostawi, Saetan. - Jaenelle spojrzaa na niego.
zy pynce po jej posiniaczonej twarzy amay mu serce, ale wyraz jego twarzy
pozostawa kamienny. Czeka w milczeniu.
- Nie ma nikogo innego. Czy tego nie rozumiesz?
- Nie, nie rozumiem. - Jego gos, cho opanowany i spokojny, zadudni w komnacie. A moe rozumiem.
Zimnym wzrokiem przypatrywa si jej drcemu ciau.
- Wolisz znosi to i pozostawa ze swoj rodzin, ni mieszka ze mn i mie to, co ci
daj.
Jaenelle zamrugaa zaskoczona. Jej oczy zatraciy nieco zaszczuty wyraz i zacza si
zastanawia.
- Mieszka z tob? Naprawd o tym mylisz?
Saetan obserwowa j zaskoczony. Powoli, z alem, potrzsna gow.
- Nie mog. Chciaabym, ale nie mog. Jeszcze nie. Rose nie da rady sama. Saetan
uklkn na jednym kolanie i wzi w swoje rce jej kruch, niemal przezroczyst do.
Wzdrygna si pod wpywem dotyku, ale nie cofna si.
- To nie musiaoby by w Piekle, maa czarownico - powiedzia kojcym gosem. Otworzyem dwr w Kaeleer. Mogaby tam mieszka, chodzi do tej samej szkoy, co twoi
przyjaciele.
Jaenelle zachichotaa, jej oczy natychmiast zalniy rozbawieniem.
- Szk, Wielki Lordzie. Oni mieszkaj w rnych miejscach. Umiechn si agodnie
i skoni gow.
- A wic szk. Lub prywatni nauczyciele. Co zechcesz. Ja mog to zorganizowa,
maa czarownico.
Jaenelie potrzsna gow, a jej oczy wypeniy si zami.
- Byoby cudownie, na pewno by byo, ale... jeszcze nie. Nie mog ich jeszcze
opuci.
Saetan nie odezwa si i westchn. Przybya do niego po pocieszenie, a nie po ktni.
A poniewa nie mgby jej oficjalnie suy, dopki nie zaoy dworu, nie mia prawa stawa
midzy ni a jej rodzin, bez wzgldu na to, co myla.
- W porzdku, ale pamitaj, masz dokd pj. Nie musisz z nimi zostawa, ale...
chtnie zorganizuj, co trzeba, aby twoja rodzina moga ci odwiedza lub mieszka z tob
pod moim nadzorem, jeli tego bdziesz chciaa.

Oczy Jaenelie rozszerzyy si.


- Pod twoim nadzorem? - zapytaa cicho. Rozemiaa si, a potem postaraa si
przybra powany wyraz twarzy. - Nie kaesz mojej siostrze bra lekcji walki na paki u
Prothvara?
W gosie Saetana sycha byo i rozbawienie, i niewypakane zy.
- Nie, nie ka jej uczy si walki na paki u Protlwara. - Delikatnie wzi w ramiona i
przytuli jej delikatne ciao. Z jego zamknitych oczu popyny zy, gdy chwycia go za szyj
i przytulia si. Trzyma j, ogrzewa, pociesza. Gdy wreszcie wyrwaa si z jego obj,
szybko wsta, wycierajc twarz z ez. Jaenelle spojrzaa w bok.
- Wrc, gdy tylko bd moga.
Potakujc gow, Saetan odwrci si w kierunku biurka, niezdolny przemwi. Nie
usysza, jak otwieraj si drzwi, ale gdy odwrci si, aby powiedzie do widzenia, jej ju nie
byo.

2. Terreille

Surreal leaa pod spoconym, stkajcym mczyzn i poruszaa rytmicznie biodrami,


zmysowo jczc, gdy tusta do ciskaa jej piersi. Patrzya w sufit, a jej donie wdroway
w gr i w d spoconych plecw z na pozr nieudawanym popiechem.
- Gupia winia - pomylaa, gdy zaliniony pocaunek zmoczy jej szyj. Powinna
zada wicej za kontrakt - i zadaaby, gdyby wiedziaa, jak bdzie nieprzyjemny w ku.
Ale mia tylko jeden numer i zblia si do szczytowego momentu.
Zaklcie teraz. Ach, uple zaklcie. Odwrcia swj umys do wewntrz, zelizgna
si z chodnych gbin zielonoci w jeszcze spokojniejsz i gbsz cicho Szaroci, a
nastpnie szybko utkaa wok niego zaklcie mierci, podwizujc je do kowych rytmw,
do przyspieszonego bicia serca i gwatownego apania oddechu. Praktyka uczynia z niej
mistrzyni w Fachu. Ostatnim elementem zaklcia bya zwoka. Nie dzisiaj, ale dzie pniej.
Nastpnie, czy to by bya zo, czy dza, ktra przyprawiaby go o mocniejsze bicie serca,
zaklcie spowoduje pknicie naczynia w sercu, zaleje jego mzg potg Szaroci, rozwali na
kawaki jego Kamie i pozostawi po sobie jedynie padlin.
To bezceremonialna uwaga zrobiona niegdy przez Sadiego przekonaa Surreal, aby w
dokonywanych zabjstwach zachowywa staranno. Daemon rozwaa moliwo, e
Krwawi, bdcy czym wicej ni ciaem, mog nosi Kamienie po mierci ciaa - i pamita,
kto pomg im wej na mglist drog do pieka. Mwi: Niewane, co robisz z ciaem,

skocz z ofiar. W kocu kto by chcia spotka za rogiem jednego z martwych, ktry
zapragnby rewanu? Zawsze koczya wic z ofiar. Nie pozostawiaa ladu, niczego, co
mogoby doprowadzi do niej. Uzdrowicielki, ktre praktykuj obecnie w Terreille,
stwierdz, e wypali swj umys i swoje Kamienie, prbujc ocali ciao przed fizyczn
mierci.

Surreal powrcia do rzeczywistoci, gdy rytm postkiwa i ruchw na chwil


przyspieszy. Nastpnie rozlunia si. Odwrcia gow, prbujc nie wdycha woni jego
niedomytego ciaa. Gdy wreszcie pooy si na wznak i zachrapa, Surreal wylizgna si z
ka, naoya jedwabny szlafrok i zmarszczya nos. Szlafrok trzeba bdzie upra przed
ponownym woeniem. Zaoya wosy za uszy, podesza do okna i odsuna zasony.
Musiaa si zastanowi, dokd pj, gdy wypeni kontrakt. Powinna bya podj t
decyzj kilka dni temu, ale wahaa si z powodu powtarzajcych si snw, ktre przepyway
przez jej umys jak fale przez pla. Sny o Titian i Kamieniu Titian. Sny o potrzebie bycia
gdzie, o byciu potrzebnym gdzie.
Tyle e Titian nie moga powiedzie jej gdzie. By moe byo po prostu zbyt wiele
wiate w tym starym, rozpadajcym si miecie. By moe nie moga podj decyzji,
poniewa nie widziaa gwiazd.
Gwiazdy. I morze. Jakie czyste miejsce, gdzie mogaby atwo y i spdza czas,
czytajc lub spacerujc nad morzem. Surreal umiechna si. Miny trzy lata, od kiedy po
raz ostatni bya z Deje. We wschodniej czci Chaillot byy pikne, spokojne plae. W
pogodne dni byo nawet wida Wysp Tacea. A w pobliu byo Sanktuarium. Albo jaka
staroytna ruina. Lunche na onie natury, dugie samotne spacery. Deje byaby szczliwa,
widzc, e nie musi si stara zapeni kadej nocy. Tak, Chaillot.
Surreal odwrcia si od okna, gdy mczyzna stkn i odwrci si na bok. Sadysta
mia racj. Jest tyle innych sposobw, aby sprawnie zabi mczyzn, ni rozpryskiwanie
jego krwi po cianach. Szkoda tylko, e te inne sposoby nie daway jej tak duo przyjemnoci.

3. Terreille

Lucivar Yaslana sucha podkoloryzowanych pprawd o sobie, ktre Zuultah


przekazywaa grupce nerwowych, suchajcych z szeroko otwartymi oczami czarownic, i
zastanawia si, czy skrcenie paru damskich karkw nie ubarwioby opowieci. Niechtnie
odrzuci te przyjemne wizje i przeczesa wzrokiem komnat w poszukiwaniu rozrywki.

Daemon Sadi wlizgn si za nim. Lucivar wstrzyma oddech i odwrci si do krgu


Zuultah. Ostatnim razem, gdy Krlowe przestay dba, aby byli osobno, on i Daemon
zniszczyli dwr w walce, ktra rozpocza si od sporu, czy podawane wino byo po prostu
poledniej jakoci, czy te raczej byo zabarwionymi koskimi siukami.
Czterdzieci lat temu. W przypadku krtko yjcych ras wystarczajca ilo czasu, aby
mode, napalone Krlowe przekonay siebie same, e mog zapanowa nad nim i Daemonem
lub - jeszcze lepiej - e s Krlowymi do zdeterminowanymi i do wspaniaymi, aby
oswoi dwch Ksit Wojownikw z ciemnymi Kamieniami. Dobrze, ten Ksi
Wojownikw Eyrien nie dawa si oswoi - przynajmniej nie przez kolejne pi lat. A jeli
chodzi o Sadyst... aden czowiek, ktry okrela swoje kowe umiejtnoci jako mid z
dodatkiem trucizny, nie mg by oswojony lub sterowany - chyba e wyrazi na to zgod.
Lucivar mia szans wymknicia si do ogrodw z tyu. Daemon, po gwatownej
sprzeczce z Lady Corneli, wyszed par minut wczeniej. Poruszajc si z ostronoci
myliwego, Lucivar szed za wstg chodnego powietrza pozostawionego przez
przechodzcego Daemona. Obszed naronik i zatrzyma si. Daemon sta na rodku wirowej
drki z twarz zwrcon w kierunku nocnego nieba, jego czarne wosy muska wiatr. wir
pod stopami Lucivara lekko si poruszy. Daemon odwrci si w jego kierunku. Lucivar
zawaha si. Wiedzia, co oznacza senne, szkliste spojrzenie Daemona, wietnie pamita, co
zdarzao si na dworach, gdy ten agodny, morderczy umiech trwa duej ni krtk
sekund. Nic i nikt nie by bezpieczny, gdy Daemon by w takim nastroju. Ale, na Ogie
Piekielny, to wanie sprawiao, e taniec z Daemonem by dobr zabaw. Ze swoim
leniwym, aroganckim umiechem Lucivar zrobi krok do przodu i powoli rozpostar swoje
ciemne skrzyda, a potem z powrotem zoy je przy ciele.
- Cze, bkarcie. Umiech Daemona znikn.
- Cze, fiucie. Kop lat.
- Owszem. Pie ostatnio jakie dobre wina?
- adnego z nich by nie doceni. - Daemon przyjrza si ubraniom Lucivara i podnis
brew. - Postanowie by grzecznym chopcem?
Lucivar warkn.
- Postanowiem, e chc dla odmiany porzdnego jedzenia, porzdnego ka oraz
kilku dni poza Pruul, a moim jedynym obowizkiem jest lizanie podeszew Zuultah, gdy wraca
ze stajni.
- By moe to twj problem, fiucie. Twoim zadaniem nie jest liza jej buty, a liza jej
tyek. - Odwrci si i ruszy wzdu drki.

Pamitajc, dlaczego chcia rozmawia z Daemonem, Lucivar poszed niechtnie za


nim, a wreszcie doszli do altany w rogu ogrodu, W tym miejscu z rezydencji byli
niewidoczni. Daemon umiechn si swoim zimnym, sodkim umiechem i odsun na bok,
aby puci Lucivara przodem.
Nigdy nie pozwl, aby drapienik poczu zapach strachu. Rozzoszczony wasnym
niepokojem Lucivar odwrci si, aby obejrze wiecce licie pobliskiego krzewu hamelii.
Zesztywnia, gdy Daemon pojawi si za nim i jego dugie paznokcie pojawiy si nad jego
ramionami i zaczy go dotyka jak kochanka.
- Chcesz mnie? - szepn Daemon, dotykajc wargami szyi Lucivara. Lucivar parskn
i prbowa si odsun, ale pieszczca do natychmiast zamienia si w imado.
- Nie - powiedzia po prostu. - Przeyem tego zbyt wiele w obozach myliwskich w
Eyrien. - Szczerzc zby, odwrci si. - Czy naprawd sdzisz, e twj dotyk powoduje u
mnie przyspieszenie ttna?
- A nie? - szepn Daemon z dziwnym byskiem w oku.
Lucivar patrzy. Gos Daemona by zbyt piewny, zbyt jedwabisty, zbyt niebezpiecznie senny. Na Ogie Piekielny, Lucivar myla rozpaczliwie, gdy wargi Daemona
bawiy si z jego wargami, co byo nie tak z Daemonem? To nie bya jego gra. Lucivar cofn
si. Paznokcie Daemona wbijay mu si w kark. Ostre paznokcie kciukw przebijay mu
gardo. Trzymajc zacinite w pi donie na udach, Lucivar zamkn oczy i podda si
pocaunkowi. Nie byo powodu do ponienia i wstydu. Jego ciao reagowao na bodziec w ten
sam sposb, w jaki reagowaoby na zimno lub gd. Reakcja fizyczna nie miaa nic
wsplnego z uczuciami czy podaniem. Zupenie nic. Ale Matko Noc, Daemon by w stanie
rozpali kamie!
- Dlaczego to robisz? - spyta Lucivar, chwytajc powietrze. - Przynajmniej powiedz
mi dlaczego.
- Dlaczego nie? - odpowiedzia gorzko Daemon. - Musz puszcza si z wszystkimi
innymi, dlaczego nie z tob?
- Poniewa ja nie chc, eby to robi. Poniewa ty nie chcesz, Daemon, to jest
szalestwo! Dlaczego to robisz?
Daemon przycisn czoo do czoa Lucivara.
- Skoro znasz ju odpowied, dlaczego mnie pytasz? - Masowa ramiona Lucivara. Nie mog ju znie ich dotyku, ich zapachu, ich smaku. Gwac wszystko, czym jestem, a
wreszcie nie pozostaje ju nic czystego.
Lucivar chwyci rkami nadgarstki Daemona. Wstyd i rozgoryczenie wypeniajce

psychiczn wo poruszyy nerw, o ktrym nie chcia pamita przez ostatnie pi lat. Czy od
kiedy staa si na tyle dorosa, aby zrozumie, co to znaczyo, ta szafirowooka kotka gardzia
nimi za sposb, w jaki zostali zmuszeni do suenia?
To nie miao znaczenia. Walczyby ze wszystkim, co w nim tkwio, aby jej suy.
Podobnie Daemon.
- Daemon. - Gboko odetchn. - Daemon, ona przybya. Daemon odsun si.
- Wiem, czuem j. - Woy drce rce do kieszeni spodni. - Wok niej jest kopot.
- Jaki kopot? - zapyta ostro Lucivar.
- I zastanawiam si, czy potrafi i czy j ochroni.
- Kto? Daemon?
Daemon upad na ziemi, ciskajc si za podbrzusze i jczc. Klnc pod nosem,
Lucivar otoczy ramieniem Daemona i czeka. Nie mona byo zrobi niczego innego dla
czowieka przeywajcego ataki blu powodowane przez Piercie Posuszestwa. Zanim bl
min i Daemon powsta, jego pikna, arystokratyczna twarz stwardniaa w zimn, skurczon
blem mask, a jego gos by pozbawiony emocji.
- Zdaje si, e Lady Cornelia potrzebuje mojej obecnoci. - Strzsn gazk z rkawa
marynarki. - Mona by pomyle, e powinna teraz wiedzie lepiej.
- Zawaha si przez chwil, zanim opuci altan. - Uwaaj na siebie, fiucie.
Lucivar sta, opierajc si o altan dugo po odejciu Daemona. Co zaszo midzy
Daemonem a dziewczynk? I co znaczyo uwaaj na siebie, fiucie? Ciepe do widzenia...
czy ostrzeenie?
- Daemon? - Lucivar szepn, przypominajc sobie inne miejsce i inny dwr.
- Daemon, nie. - Pobieg w kierunku rezydencji. - Daemon!
Lucivar wpad przez otwarte szklane drzwi i przedar si przez plotkujce grupki
kobiet, zdajc sobie przez chwil spraw z rozzoszczonej twarzy Zuultah. By w poowie
schodw prowadzcych do pokojw gocinnych, gdy nagy atak blu z Piercienia
Bezpieczestwa powali go na kolana. Zuultah staa za nim, z twarz wykrzywion
wciekoci. Lucivar prbowa powsta, ale kolejna fala blu z Piercienia zgia go wp
tak, e czoem dotkn schodw.
- Pu mnie Zuultah. - Jego gos ama si z blu.
- Naucz ci manier, arogancki... Lucivar obrci si, aby spojrze w jej twarz.
- Pu mnie, gupia suko - wysycza. - Pu mnie, zanim bdzie za pno.
Mina dusza chwila, zanim zrozumiaa, e to nie jej si ba, i kolejna dusza
chwila, zanim mg wsta. Trzymajc si jedn rk za podbrzusze, Lucivar dowlk si do

schodw i pobieg nierwnym krokiem w kierunku skrzyda dla goci. Nie byo czasu myle
o gstniejcym tumie za jego plecami, nie byo czasu, aby myle o czymkolwiek innym, z
wyjtkiem tego, aby znale si w pokoju Cornelii, zanim..
Daemon otworzy drzwi Cornelii, zamkn je za sob, podcign spokojnie mankiety,
a nastpnie uderzy pici w cian. Lucivar poczu, jak pod wpywem zetknicia si mocy
Czarnego Kamienia ze cian dwr zatrzs si w posadach. W cianie pojawio si coraz
szersze, biegnce we wszystkich kierunkach pknicie.
- Daemon?
Daemon poprawi mankiety. Gdy wreszcie spojrza na Lucivara, jego oczy byy
chodne i byszczay jak mtny klejnot - to nie byo ju ludzkie spojrzenie. Daemon
umiechn si. Lucivar zadra.
- Uciekaj - powiedzia piewnym gosem Daemon. Widzc tum wypeniajcy hol za
Lucivarem, spokojnie odwrci si i uda w przeciwnym kierunku.
Rezydencja cigle draa. Co w pobliu si poamao.
Oblizujc wargi, Lucivar otworzy drzwi Cornelii. Patrzy na ko, na to, co byo na
ku, i stara si opanowa mdoci. Odwrci si od otwartych drzwi i sta tam, zbyt
osabiony, aby si poruszy. Czu dym, sysza huk pomieni trawicych pokj. Ludzie
krzyczeli. ciany rezydencji huczay i coraz bardziej si rozpaday. Rozejrza si wok
zdezorientowany, a w kocu w jego pobliu zawalia si cz sufitu. Strach rozjani mu
umys i zrobi jedyn sensown rzecz: zacz biec.

4. Terreille

Dorothea SaDiablo, Arcykapanka Hayll, przemierzaa swj salon. Miaa na' sobie
dug do podogi narzutk na falujcej za ni prostej, ciemnej sukience. Stukaa jednymi
palcami o drugie i przemierzajc pokj, mimochodem stwierdzia, e w miar jej wdrwki
po pokoju i przeduania si ciszy kuzynka Hepsabah bya coraz bardziej poruszona.
Hepsabah wiercia si w fotelu.
- Nie sprowadzasz go tu z powrotem? - Z powodu narastajcej paniki jej gos stawa
si coraz bardziej piskliwy. Staraa si, aby nie dray jej rce, poniewa Dorothea uznaa, e
jej nerwowe gesty s irytujce, ale jej rce byy jak ptaki z podcitymi skrzydami, bez
nadziei trzepoczce na kolanach. Dorothea rzucia w kierunku Hepsabah ostre spojrzenie i
dalej przemierzaa pokj.
- Gdzie indziej mog go wysa? - rzucia. - Mog min lata, zanim kto bdzie

chcia podpisa kontrakt na niego. I przy tych wszystkich krcych opowieciach nie bd
moga nawet zrobi prezentu z sukinsyna. Skoro spalia si
doszcztnie tak dua cz budynku.., a pokj Cornelii pozosta nienaruszony. Zbyt
wiele osb widziao, co byo w tym ku. Zbyt wiele o tym mwiono.
- Ale jego tam nie ma, nie ma go take tutaj. Gdzie on jest?
- Na Ogie Piekielny, skd mog wiedzie? Gdzie blisko, zaczajony. By moe
zamienia par innych czarownic w kup poamanych koci i misa mielonego.
- Mogaby go wezwa za pomoc Piercienia.
Dorothea przestaa przechadza si po pokoju i wpatrywaa si w kuzynk zwonymi
oczami. Ich matki byy siostrami. Krew bya od tej strony dobra. A maonek, ktry spodzi
Hepsabah, pokaza potencja. Jak dwoje przedstawicieli Setki Rodzin Hayll wyprodukowao
tak kretynk? Chyba e jej droga ciotka zapodnia si mieciami z rynsztoka. Pomyle, e
Hepsabah bya najlepsz, z ktr musiaa pracowa, aby sprbowa go troch okiezna. To
by bd. By moe powinna bya pozwoli, aby pilnowaa go ta szalona czarownica
Dhemlan. Nie. Z tym wizay si inne problemy. Ciemna Kapanka ostrzegaa. Przynajmniej
tyle dobrego. Dorothea umiechna si do Hepsabah, zadowolona, e widzi swoj kuzynk
jeszcze bardziej skulon w fotelu.
- A wic sdzisz, e powinnam go wezwa? Uy Piercienia, gdy ruiny w tym
budynku ledwo ostygy? Czy chciaaby powita go w domu, gdybym sprowadzia go w ten
sposb?
Strach znieksztaci gadk, starannie pomalowan twarz Hepsabah.
- Ja? - zakaa. - Nie zrobiaby mi tego. Nie moesz mi tego zrobi. On mnie nie lubi.
- Ale ty jeste jego matk, moja droga - zamruczaa Dorothea.
- Ale wiesz... wiesz...
- Tak, wiem. - Dorothea dalej spacerowaa, ale zwolnia. - Dobrze. On jest w Hayll.
Zameldowa si dzi na jednej ze stacji postojowych. Bdzie tu wkrtce. Zaraz tu bdzie.
Dajmy mu dzie lub dwa na wyadowanie zoci na kim innym, W tym czasie bd musiaa
przygotowa troch rozrywki edukacyjnej. I bd musiaa pomyle, co z nim zrobi.
Haylliaskie miecie i plebs nie rozumiej, czym on jest. Oni go lubi. Sdz, e szczodro
za trzy grosze, ktr im okazuje, wiadczy o tym, jaki jest. Powinnam bya zachowa obraz
sypialni Cornelii w zakltym krysztale i pokazywa im, jaki jest naprawd. Niewane. Nie
pozostanie dugo. Znajd kogo do gupiego, aby go zaatwi.
Hepsabah powstaa, wygadzia swoj zocist szat na obfitym, piknie wyrzebionym ciele i poklepaa swoje czarne, lokowane wosy.

- Dobrze, powinnam pj i zobaczy, czy jego pokj jest gotowy. - Zachichotaa,


przesaniajc doni usta. - To obowizek matki.
- Nie ocieraj si zbytnio o supek jego ka, moja droga. Wiesz, jak bardzo nie lubi
zapachu kobiecego pima.
Hepsabah mrugna, z trudem przeykajc lin.
- Ja nigdy - wykrztusia z oburzeniem i natychmiast zacza si dsa. - To po prostu
nie jest w porzdku.
Dorothea wepchna luny kosmyk wosw z powrotem w eleganckie loki Hepsabah.
- Gdy zaczniesz mie takie myli, przypomnij sobie, moja droga, Corneli. Brzowa
skra Hepsabah poszarzaa. - Tak, bd pamita - mrukna, gdy Dorothea odprowadzaa j
do drzwi. - Tak, bd pamita.

5. Terreille

Daemon szed zatoczonym chodnikiem, nie zwalniajc tempa, a ludzie znajdujcy na


jego drodze rozpierzchali si na boki i z powrotem zapeniali luk powsta po jego przejciu.
Nie widzia ich, nie sysza szemrzcych gosw. Z rkami w kieszeni spodni szed przez tum
i gosy, niewiadomy obecnoci innych i niedbajcy o nich. By w Draedze, stolicy Hayll. By
w domu.
Nigdy nie lubi Draegi, nigdy nie lubi wysokich, kamiennych budynkw, ktre
stykay si ze sob, nie dopuszczajc promieni sonecznych, nigdy nie lubi betonowych drg
i betonowych chodnikw oraz skarowaciaych, zakurzonych drzew, ktre wyrastay z
okrgych patw ziemi wrd betonu. Owszem, mona byo tu robi mnstwo rzeczy: teatry,
muzyka, restauracje. Wszystko, czego dugowieczni, aroganccy, bezuyteczni ludzie
potrzebowali do zabicia wolnego czasu. Ale Draega... Gdyby mg mie pewno, e te dwie
czarownice leayby zmiadone i zasypane pod gruzem, bez namysu rozwaliby to miasto
na strzpy.
Wpad na ulic, kluczc wrd powozw, ktre z naga si zatrzymyway, i nie
zwraca uwagi na rozsierdzonych wonicw. Jeden czy dwch pasaerw wychylio si przez
boczne okienko, aby na niego nakrzycze, ale gdy zobaczyli jego twarz i zdali sobie spraw z
tego, kim jest, pospiesznie chowali gowy w nadziei, e nie zostali zauwaeni. Poniewa
przyby tego ranka, poda za psychiczn nici, ktra wioda go w nieznanym kierunku. Nie
martwi si tym. Chaotyczne meandry mwiy mu, kto znajdowa si na drugim kocu. Nie
wiedzia, dlaczego bya ona akurat w Draedze, ale jej pragnienie spotkania si byo

wystarczajco silne, aby go do niej doprowadzi.


Daemon wszed do duego parku w rodku miasta, skrci na ciek prowadzc do
poudniowego koca i zwolni tempo. Tutaj, wrd drzew i trawy, przy stumionych
dwikach ulicy, oddychao mu si nieco atwiej. Przeszed przez mostek rozpity nad maym
strumyczkiem, zawaha si przez moment, i nastpnie ruszy prawym odgazieniem cieki,
prowadzcym gbiej do parku. Wreszcie dotar do owalnego trawnika. Z tyu owalu
znajdowaa si aurowa metalowa awka. To tworzyo pkole konwalii, wrd krzeww
wida byo niebiesko - biae kwiatki. Po obu stronach owalu stay stare, wysokie drzewa,
ktrych gazie splatay si gdzie wysoko, przepuszczajc promienie soneczne tworzce na
powierzchni ziemi ctki.
Cignicie ustao. Daemon sta w owalu trawy, powoli zataczajc pene koo. Zacz
si obraca, gdy od strony krzakw dobieg stumiony chichot.
- Ile bokw ma trjkt? - zapyta zachrypnity kobiecy gos. Daemon westchn i
potrzsn gow. Miao by troch artw.
- Ile bokw ma trjkt? - gos zapyta ponownie.
- Trzy - odpowiedzia Daemon.
Krzewy rozchyliy si. Tersa strzsna licie ze swojego zniszczonego paszcza i
odgarna z twarzy spltane, czarne wosy.
- Niemdry chopcze, nie nauczyli ci niczego? Umiech Daemona by delikatny i
peen rozbawienia.
- Najwyraniej nie.
- Daj buzi Tersie.
Daemon pooy rce na jej wtych ramionach i pocaowa j w policzek. Zastanawia
si, kiedy jada po raz ostatni, ale postanowi nie pyta. Rzadko to widziaa i nie dbaa o to,
pytanie uczynioby j nieszczliw.
- Ile bokw ma trjkt?
Daemon westchn zrezygnowany.
- Moja droga, trjkt ma trzy boki. Tersa spojrzaa spode ba.
- Gupiec. Daj mi rk.
Daemon posusznie wycign praw rk. Tersa chwycia swoimi kruchymi rkami
dugie, smuke palce i odwrcia jego rk otwart doni do gry. Paznokciem palca
wskazujcego prawej rki zacza raz po raz wodzi po trzech czcych si ze sob liniach na
doni.
- Trjkt Krwawych ma cztery boki, niemdry chopcze. Podobnie jak kandelabr w

Ciemnym Otarzu. Pamitaj o tym. - Raz po raz, a linie na jego zoto - brzowej doni nie
zaczy si wieci na biao. - Ojciec, brat, kochanka. Ojciec, brat kochanka. Ojciec jest
pierwszy.
- Zwykle jest pierwszy - powiedzia ironicznie Daemon. Zignorowaa jego sowa.
- Ojciec, brat, kochanka. Kochanka jest lustrem ojca. Brat stoi pomidzy. - Przestaa
wodzi palcem po liniach i podniosa wzrok na niego. To by jeden z tych momentw, gdy
wzrok Tersy pozostawa jasny i skoncentrowany, cho wpatrywaa si w jaki punkt w
miejscu innym ni to, w ktrym przebywao jej ciao. - Ile bokw ma trjkt?
Daemon przyjrza si trzem biaym liniom na swojej doni.
- Trzy.
Doprowadzona do rozpaczy Tersa wcigna powietrze.
- Gdzie jest czwarty bok? - zapyta szybko, majc nadziej, e nie usyszy ju wicej
tego pytania.
Tersa pstrykna palcami, a nastpnie nacisna ostrym jak n paznokciem palca
wskazujcego na rodek trjkta w doni Daemona. Daemon sykn, gdy jej paznokie przebi
skr. Sprbowa wyszarpn swoj do, ale jej palce trzymay go w uchwycie, ktry
sprawia bl.
Daemon obserwowa miejsce krwawienia w zagbieniu jego doni. Wci trzymajc
jego palce w stalowym ucisku, Tersa powoli podniosa rk Daemona w kierunku jego
twarzy. wiat sta si niewyrany, nieostry, spowity mg. Jedyn bolenie ostr rzecz, ktr
by w stanie dostrzec Daemon, bya jego rka, biay trjkt i jaskrawa, poyskujca krew.
Gos Tersy by piewny.
- Ojciec, brat, kochanka. I rodek, czwarty bok, ten, ktry rzdzi ca trjk. Daemon
zamkn oczy, gdy Tersa podniosa jego rce do jego warg. Powietrze byo zbyt gorce, zbyt
gste. Wargi Daemona rozchyliy si. Zliza krew z doni.
Skwierczaa na jego jzyku, lnic na czerwono. Przenikaa jego nerwy, wypeniaa go
i zbieraa si w jego brzuchu, zbieraa si w arze, czekajc na oddech, jedno dotknicie, ktre
zmienioby jego pobyskujce niedomaganie w pieko. Jego do zacisna si w pi i
koysa si, zaciskajc zby, aby powstrzyma si przed baganiem o ten dotyk.
Gdy otworzy oczy, owal trawnika by pusty. Powoli rozprostowa do. Linie ju
zanikay, niewielkie przecicie byo wygojone.
- Tersa?
Jej gos dotar do niego odlegy i zanikajcy.
- Kochanek jest lustrem ojca. Kapan... Bdzie twoim najwikszym sprzymierzecem

lub najwikszym wrogiem, ale to zaley od ciebie.


- Tersa?
Niemal ju jej nie byo.
- Kielich pka.
- Tersa!
Poczu przypyw wciekoci i przeraenia. Zacisn do w pi i w powietrzu na
wysokoci ramienia zada cios. Szok w wyniku zetknicia z jednym z drzew sprawi, e si
wyprostowa. Opar si o drzewo, zamkn oczy i przycisn czoo do pnia.
Gdy otworzy oczy, jego czarny paszcz by pokryty szarozielonym popioem.
Daemon spojrza w gr. Zaprzeczenie uwizo mu w gardle i dusio go. Odszed od drzewa i
usiad na awce, kryjc twarz w doniach. Kilka minut pniej zmusi si, aby spojrze na
drzewo. Byo martwe, wypalone od wewntrz przez jego furi. Stojc wrd zielonych,
ywych istot, jego szare, szkieletowe gazie wci sigay w kierunku partnera. Daemon
pomaszerowa w stron drzewa i przycisn do do pnia. Nie wiedzia, czy jest sposb na
sprawdzenie, czy soki nadal pyn we wntrzu drzewa, czy te ulegy krystalizacji w
zetkniciu z jego furi.
- Przepraszam - wyszepta. Szarozielony py nadal opada z grnych gazek. Par
minut temu ten py by ywymi, zielonymi limi. - Przepraszam.
Gboko odetchn i trzymajc rce w kieszeni, ruszy z powrotem ciek, ktr tu
przyszed. Mia spuszczon gow i opuszczone ramiona. Tu przedtem, zanim opuci park,
odwrci si i spojrza w ty. Nie mg dostrzec drzewa, ale mg je czu. Powoli potrzsn
gow, z ponurym umiechem na ustach. Pochowa wicej Krwawych, ni ktokolwiek mgby
przypuszcza, a opakiwa drzewo. Strzepn popi z paszcza. Musia zgosi si do
Dorothei wkrtce, najpniej jutro. Przed pojawieniem si na dworze chcia zrobi jeszcze
dwa przystanki.

6. Terreille

- Kochanie, co ty ze sob robisz? Zostay z ciebie tylko skra i koci. Surreal opara
si ciko o kontuar recepcji, skrzywia si i westchna.
- Nic, Deje, jestem po prostu zmczona.
- Pozwalasz, aby mczyni ci wykaczali? - Deje spojrzaa na ni bystro. - Czy
moe ten drugi biznes tak ci wykacza?
Zotozielone oczy Surreal niebezpiecznie przestay wyraa cokolwiek.

- O jakim biznesie mwisz, Deje?


- Nie jestem kretynk, kochanie - powiedziaa powoli Deje. - Zawsze wiedziaam, e
w istocie nie lubisz tej pracy. Ale wci jeste najlepsza w brany.
- Najlepsz kobiet - odpowiedziaa Surreal znuonym ruchem zakadajc swoje
dugie, ciemne wosy za spiczaste uszy.
Deje opara rce o kontuar i zmartwiona pochylia si w stron Surreal.
- Nikt nie paci ci za taniec z tob... Wiesz, jak szybko potrafi szerzy si plotki, a
syszaam o pewnych kopotach.
- Nie mam z tym nic wsplnego, dziki Ciemnoci. Deje odetchna.
- Ciesz si. Ten to z pewnoci jest demonem.
- Jeli nie, powinien nim zosta.
- Znasz Sadyst? - spytaa Deje i spojrzaa ostro.
- Poznalimy si - powiedziaa Deje niechtnie. Deje zawahaa si.
- Czy jest tak dobry, jak mwi?
- Nie pytaj - Surreal wzruszya ramionami.
Deje sprawiaa wraenie zdziwionej, ale szybko powrcia do profesjonalne' go
sposobu bycia.
- Niewane. Tak czy inaczej, to nie moja sprawa. - Obesza kontuar, pooya rce na
ramionach Surreal i poprowadzia j wzdu holu. - Pokj od ogrodu, jak sdz. Po poudniu
moesz sobie siedzie w spokoju, je posiki w pokoju, jeli zechcesz. Jeli kto ci zauway
i poprosi o twoje towarzystwo, powiem, e masz miesic miodowy. Wikszo z nich nie
zauway rnicy.
Surreal obdarzya Deje niepewnym umiechem.
- Wiesz, to prawda.
Deje potrzsna gow i gdy otwieraa drzwi, aby wpuci do pokoju Surreal,
mlasna jzykiem ze zoci.
- Czasami masz rozum jak jaka smarkula, eksploatujesz si, a Kamienie wycisn ci
do sucha, gdy sprbujesz si do nich podczy. - Mruczaa do siebie, gdy zdejmowaa pociel
i poprawiaa poduszki. - W wygodn nocn koszul, niejedn z tych malekich rzeczy, i
id spa. Mamy dzi poywn zup. Zjedz j. A w bibliotece mam kilka nowych ksiek,
miych i lekkich lektur. Przynios ci par z nich, moesz sobie wybra. I...
- Deje, powinna by czyj matk - rozemiaa si Surreal.
Deje pooya rce na swoich ksztatnych udach i udawaa obraon. - Mio to sysze,
gdy si pracuje w tej brany co ja. - Zamachaa rkami, jak gdyby odpdzaa Surreal. - Marsz

do ka i nie marud wicej. Kochanie? Kochanie, co si dzieje? Surreal opada na ko, a


po policzkach pyny jej zy.
- Nie mog spa, Deje. Mam sny, e powinnam by gdzie i co robi, Ale nie wiem,
gdzie i co.
Deje usiada na ku i stara zy z twarzy Surreal.
- To tylko sny, kochanie. Naprawd. Jeste po prostu bardzo zmczona. - Jestem
przeraona, Deje - szepna Surreal. - Z Daemonem dzieje si co zego. Czuj to. Zaczam
ucieka majc nadziej, e poruszam si w przeciwnym kierunku, ten cay cholerny kontynent
nie jest wystarczajco duy. Potrzebuj bezpiecznego miejsca na troch. - Surreal spojrzaa na
Deje, a jej due oczy byy pene duchw. - Potrzebuj czasu, Deje pogadzia wosy Surreal.
- Oczywicie, kochanie, oczywicie. Bdziesz mie tyle czasu, ile zechcesz. W moim
domu bdziesz bezpieczna. A teraz id do ka. Przynios ci co do zjedzenia i co maego,
co pomoe ci zasn. - Pocaowaa j w czoo i wybiega z pokoju.
Surreal woya star, mikk koszul nocn i wesza do ka. Dobrze byo znw by
w domu Deje, dobrze byo by znw w Chaillot. Gdyby tylko Sadysta trzyma si z daleka,
mogaby troch pospa.

7. Terreille

Daemon zastuka w drzwi kuchenne. Wewntrz ucicha wesoa piosenka, ktr kto
piewa. Czekajc na otwarcie drzwi, Daemon rozejrza si wok i ucieszy, e przytulna
chatka bya w dobrym stanie. Trawnik i grzdki byy zadbane. Letnie zbiory w ogrodzie
warzywnym byy ju prawie zakoczone, ale gstwina w kocu ogrodu zapowiadaa dobre
zbiory dy i kabaczkw.
- Jeszcze za wczenie na dynie - westchn z alem Daemon, gdy na wspomnienie
dyniowych ciastek Manny usta wypeniy mu si lin.
Z tyu podwrka znajdoway si dwie komrki. W jednej trzymano zapewne narzdzia
ogrodowe. W wikszej mieci si warsztat stolarski Jo. Zapominajc o boym wiecie,
staruszek zapewne ukrywa si tutaj, pracujc nad eleganckim stoliczkiem.
Kuchenne drzwi pozostaway zamknite. Cisza. Zaniepokojony Daemon uchyli drzwi
na tyle, aby wsun gow i ramiona, i rozejrza si. Manny staa przy stole, przyciskajc do
brzucha umczon rk. Cholera. Powinien by zdawa sobie spraw, e widok Ksicia
Wojownikw przerazi j. Zmieni si od czasu, gdy si ostatnio widzieli - na tyle, e moga
nie poznawa jego psychicznej aury.

Powiedzia: - Kochanie, jeli zamierzasz udawa, e ci nie ma w domu, mogaby


przynajmniej pozamyka okna. Zapach ciasta orzechowego przycignie najmniej apetyczne
typy z okolicy - umiechajc si najadniej jak potrafi.
Manny wydaa okrzyk ulgi. i radoci, obiega st i szurajc nogami, popdzia do
drzwi, machajc przy tym przed sob ubrudzonymi mk rkami.
- Daemon!
Daemon wkroczy do kuchni, obj jedn rk grub tali kobiety i j obrci. Manny
rozemiaa si i zamachaa rkami.
- Zostaw mnie. Ubrudz mk twj pikny paszcz.
- Nie dbam o paszcz. - Pocaowa j w policzek i postawi ostronie na ziemi. Ukoni
si i wyginajc rk w nadgarstku, wrczy jej bukiet kwiatw. - Dla mojej ulubionej damy.
Manny ze wzruszeniem, nachylia si, aby powcha kwiaty.
- Wo je do wody. - Zakrcia si po kuchni, nalaa wody do wazonu i powicia
kilka minut na uoenie kwiatw. - Id do salonu, przynios troch ciasta orzechowego i
herbat.
Manny i Jo byli sucymi na dworze SaDiablo, gdy Daemon dorasta. Manny
zajmowaa si nim, praktycznie go wychowaa. I wci prbowaa. Kryjc umiech, Daemon
woy rce do kieszeni i pociera swoim byszczcym, czarnym butem o podog w kuchni.
Patrzy na ni przez swoje dugie, czarne rzsy.
- C zrobiem? - powiedzia smutnym, lekko rozkapryszonym gosem maego
chopca. - C zrobiem, e nie zasuguj ju na krzeso w kuchni?
Udajc, e jest doprowadzona do rozpaczy, Manny tylko si zamiaa.
- Nie ma sensu prbowa ci wychowywa. Usid wic i zachowuj si. Daemon
zamia si, odprony i chopicy, a nastpnie opad z wdzikiem na jedno z kuchennych
krzese. Manny wyja talerzyki i filianki.
- Nie rozumiem, dlaczego chcesz zosta w kuchni.
- Kuchnia jest miejscem, w ktrym jest jedzenie.
- S rzeczy, z ktrych chopcy nigdy nie wyrastaj - postawia przed nim szklank.
Daemon spojrza na szklank, pniej na Manny. - To mleko - dodaa.
- Zdaj sobie z tego spraw - powiedzia drwico.
- To dobrze. A wic wypij. - Skrzyowaa ramiona i uderzaa stop o podog. - Bez
mleka nie bdzie ciasta orzechowego.
- Zawsze bya subistk - mrukn Daemon. Podnis szklank, skrzywi si i
oprni j. Odda jej pust i umiechn si do niej chopico. - Czy teraz mog dosta ciasto

orzechowe?
Manny rozemiaa si i potrzsna gow.
- Jeste niemoliwy. - Postawia na ogniu czajnik z wod na herbat i zacza
przenosi ciasto na pmisek. - Co ci tu sprowadza?
- Przybyem, eby si z wami zobaczy. - Daemon skrzyowa nogi i splt palce,
opierajc je lekko o podbrdek. Spojrzaa w gr, nabraa powietrza, a nastpnie starannie
uoya na nowo ciastka. Zdziwiony jej osupiaym wyrazem twarzy, Daemon przyglda si,
jak wszystko poprawia po dwa razy. W poszukiwaniu neutralnego tematu powiedzia: - Wasz
dom wyglda przyjemnie. Utrzymanie go w porzdku nie kosztuje was zbyt wiele pracy?
- Modzi ludzie ze wsi nam pomagaj - powiedziaa agodnie Manny. Daemon zdziwi
si.
- Czy nie macie wystarczajcych funduszy na zot rczk i kobiet do sprztania?
- Oczywicie, e mamy, ale dlaczego miaabym chcie, aby inna dorosa kobieta azia
po moim domu i mwia mi, jak polerowa moje meble? - Umiechna si niemiao. - Poza
tym dziewczta chtnie pomagaj mi przy ciszych pracach w zamian za kieszonkowe, par
z moich przepisw i szans na poflirtowanie z chopcami bez nadzoru rodzicw. A chopcy
chtnie pomagaj mi przy pracach na dworze w zamian za kieszonkowe, ywno i pretekst
do zdjcia koszuli i pokazania swoich muskuw dziewcztom.
miech Daemona wypeni ca kuchni.
- Manny, staa si wioskow swatk. Manny umiechna si z zadowoleniem.
- Jo pracuje teraz nad koysk dla jednej z modych par.
- Mam nadziej, e byo przedtem wesele.
- Oczywicie - powiedziaa Manny z oburzeniem. Postawia przed nim pmisek z
ciastkami. - Wstyd si drani star kobiet.
- Czy mimo to dostan ciastka orzechowe? - zapyta ze skruch.
W odpowiedzi zwichrzya mu wosy i zdja z kuchenki czajnik. Daemon patrzy w
przestrze. Tak wiele pyta, adnych odpowiedzi.
- Jeste zmartwiony - powiedziaa Manny, napeniajc kulk do parzenia herbaty.
Daemon zadra.
- Szukam informacji, ktre mog by trudne do znalezienia. Przyjaciel powiedzia mi,
abym strzeg si Kapana.
Manny woya kulk do robienia herbaty do imbryka.
- Mhm. Kady, kto ma cho troch rozumu, uwaa na Kapana.
Daemon patrzy na ni. Znaa Kapana. Czy odpowiedzi rzeczywicie byy tak blisko?

- Manny usid na chwilk.


Manny zignorowaa go i pospiesznie postawia filianki na stole, trzymajc si z dala.
- Herbata jest ju gotowa, Zawoam Jo...
- Kim jest Kapan?
- ...chtnie si z tob zobaczy.
Daemon wsta z krzesa, zacisn rk wok nadgarstka Manny i pocign j na
drugie krzeso. Manny patrzya na jego rk, na palec serdeczny, na ktrym nie byo
piercienia z Kamieniem, na dugie, pomalowane na czarno paznokcie.
- Kim jest Kapan?
- Nie wolno ci o nim mwi. Nie wolno ci nigdy o nim mwi.
- Kim jest Kapan? - Jego gos sta si niebezpiecznie cichy.
- Herbata - powiedziaa sabym gosem.
Daemon nala dwie filianki herbaty. Powrciwszy do stou, skrzyowa nogi i splt
palce.
- Teraz.
Manny uniosa do ust filiank, ale stwierdzia, e herbata jest zbyt gorca. Odstawia
filiank i bawia si jej uchem, a ustawia j idealnie rwnolegle do krawdzi stou.
Wreszcie opucia rce na uda i westchna.
- Nigdy nie powinni zabiera ci od niego - powiedziaa cicho, zagbiajc si we
wspomnienia. - Nigdy nie powinni ama umowy. Sabat Klepsydry w Hayll kuleje od tamtego
czasu, dokadnie tak, jak zapowiedzia. Nikt, kto amie umow z Kapanem, nie przeywa.
Miae tego dnia i do niego na dobre, w tamtym dniu otrzymae przynaleny ci z
urodzenia Kamie. Bye tak dumny, e masz tam by, pomimo e Ceremonia Przyrodzonego
Prawa bya po poudniu, a nie wieczorem, jak zwykle. Tak to zaplanowali, aby przyszed w
trakcie najjaniejszego wiata dziennego, gdy jego moc jest najsabsza.
Po tym, jak otrzymae przynaleny ci z tytuu urodzenia Czerwony Kamie i stae ze
swoj matk i Dorothea, i ca eskort Dorothei czekajc na sygna do przejcia z
obrzdowego krgu do miejsca, w ktrym on czeka, i uklknicia przed nim, aby ofiarowa
mu swoje usugi... wanie wtedy ta kobieta, ta okrutna intrygantk, powiedziaa, e naleysz
do Klepsydry, e ojcostwo zostao odrzucone, e nie mg by ojcem, poniewa kazaa swoim
straom obsuy pniej czarownic Dhemlan, aby upewni si, e zostanie zapodniona. To
byo ciepe popoudnie, ale zrobio si chodno, tak strasznie chodno. Dorothea miaa tam
cay sabat Klepsydry, cae dziesitki Czarnych Wdw, obserwujcych go, czekajcych na
niego, aby wszed do krgu i utraci honor. Ale tak si nie stao. Odwrci si.

Tobie prawie udao si wyrwa. Prawie go dogonie. Pakae, krzyczae, aby


poczeka na ciebie, walczye z dwoma stranikami, ktrzy trzymali ci za rce, palce miae
zacinite wok Kamienia. By bysk czerwonego wiata i stranicy zostali odrzuceni do tyu.
Ruszye do przodu, prbujc dotrze do brzegu krgu. On si odwrci i czeka. Jeden ze
stranikw chwyci ci. Bye tu przy brzegu krgu. Sdz, e gdyby choby palec przekroczy
krg, porwaby ci ze sob, nie martwiby si ju, czy to dobrze dla ciebie mieszka z nim, czy
nie, albo y bez twoich ludzi.
Nie udao ci si. Bye zbyt mody, a oni byli zbyt silni.
A on odszed. Uda si do tego domu, ktry cigle odwiedzae, w ktrym mieszkae z
matk, i zniszczy gabinet. Podar ksiki na kawaki, porwa zasony, poama wszystkie
meble w komnacie. Nie mg si wyadowa. Gdy wreszcie omieliam si otworzy drzwi,
klcza na rodku pokoju, jego klatka piersiowa falowaa, prbowa zapa oddech, w oczach
mia szalestwo. Wreszcie wsta i kaza mi zoy obietnic, e bd dba o ciebie i twoj
matk, e zrobi, co bd moga, a ja obiecaam, poniewa zaleao mi na tobie i na niej, a
take poniewa zawsze by dobry dla mnie i dla Jo.
Potem znikn. Tamtej nocy zabrali ci Czerwony Kamie i naoyli Piercie
Posuszestwa. Nie jade, kazali mi sprawi, aby jad. Mieli plany wobec ciebie i nie chcieli,
aby si zmarnowa. Zamknli Jo w metalowej skrzyni i postawili w miejscu pozbawionym
cienia, i powiedzieli, e dostanie jedzenie i wod, gdy zmusz ci do jedzenia. Gdy zmusz ci,
aby jad dwa dni z rzdu, wypuszcz go. Przez trzy dni nie jade, cho ci o to bagaam. Nie
sdz, aby w ogle mnie w tamtych dniach sysza. Byam zrozpaczona. Noc, gdy
wychodziam i stawaam tak blisko skrzyni, jak mi pozwalano, syszaam pochlipywanie Jo,
ktry mia ca skr w pcherzach od dotykania rozgrzanej blachy. Zrobiam wic co
niedobrego. Wycignam ci ktrego dnia na zewntrz i kazaam popatrze na skrzyni.
Przez zoliwo powiedziaam ci, e zabijasz mojego mczyzn, e zosta on ukarany,
poniewa bye niegrzecznym chopcem i nie jade, a jeli on umrze, to bd ci zawsze
nienawidzi. Nie wiedziaam, e Dorothea przepdzia twoj matk. Nie wiedziaam, e tylko
ja ci zostaam. Ale ty wiedziae. Czue, e odesza. Zrobie, co powiedziaam. Jade, kiedy
ci kazaam, spae, kiedy ci kazaam. Bye jak duch, a nie jak dziecko. Ale wypucili Jo.
Manny stara zy z twarzy brzegiem fartucha. Wzia yk zimnej herbaty. Daemon
zamkn oczy. Zanim tu przyszed, uda si do tego rozpadajcego si, opuszczonego domku,
w ktrym niegdy mieszka, poszukujc odpowiedzi, tak jak robi zawsze, gdy znalaz si w
tej czci Krlestwa. Wspomnienia, tak trudno uchwytne i zdradzieckie, opaday go zawsze,
gdy chodzi po pokojach. Ale to zdemolowany gabinet rzeczywicie cofa go w przeszo,

pokj, w ktrym niemal sysza niski, mocny gos jak cichy grzmot, gdzie mg niemal
poczu ostry, korzenny, mski zapach, gdzie niemal mg czu dotyk silnych ramion wok
niego, gdzie mg niemal uwierzy, e niegdy by bezpieczny, chroniony i kochany. A teraz
wreszcie wiedzia dlaczego.
Daemon pooy swoj do na doni Manny i delikatnie j cisn.
- Powiedziaa mi tak duo, powiedz mi reszt. Manny potrzsna gow.
- Oni zrobili co, aby o nim zapomnia. Powiedzieli, e jeli kiedykolwiek dowiesz
si o nim, zabij ci. - Popatrzya na niego bagalnie. - Nie mogam pozwoli, aby ci zabili.
Bye chopcem, ktrego my z Jo nie moglimy mie.
Drzwiczki w jego mzgu, o ktrych istnieniu nie mia pojcia zaczy si otwiera.
- Nie jestem ju chopcem, Manny - powiedzia cicho - i nie dam si tak atwo zabi. Przygotowa kolejny dzbanek herbaty, postawi przed ni now filiank i z powrotem zasiad
na krzele. - Jak on si nazywa... nazywa?
- On ma wiele imion - szepna Manny, patrzc w filiank.

- Manny - Daemon stara si zachowa cierpliwo.


- Nazywaj go Uwodzicielem. Egzekutorem.
Potrzsn gow, wci nie rozumiejc. Ale drzwiczki otworzyy si nieco szerzej.
- On jest Arcykapanem Klepsydry. Nieco szerzej.
- Grasz na zwok - warkn Daemon, a filianka zagrzechotaa o spodeczek. - Jak
nazywa si mj ojciec? Jeste mi to winna. Wiesz, co to znaczy by bkartem. Czy chocia
podpisa rejestr?
- O tak - powiedziaa pospiesznie. - Ale oni zmienili t stron. By tak dumny z ciebie
i chopca Eyrien, Nie wiedzia o dziewczynce Eyrien. Luthvian, tak si nazywaa. Nie miaa
skrzyde ani blizn po usuniciu skrzyde. Nie wiedzia, dopki nie narodzi si chopiec.
Chciaa odci skrzyda, wychowywa chopca, by moe jako Dhemlaczyka. Ale on
powiedzia nie, w jego duszy chopiec by z Eyrien i byoby lepiej zabi go w koysce, ni
odci mu skrzyda. Syszc to, pakaa, przestraszona, e mgby rzeczywicie zabi
niemowl. Sdz, e by je zabi, gdyby zrobia cokolwiek, co uszkodzioby skrzyda.
Wybudowa jej przytuln chatk w Askavi, zaj si ni i chopcem. Zabiera go czasem ze
sob i nas odwiedza. Bawilicie si razem... lub walczylicie. Trudno byo powiedzie, kiedy
si bawicie, a kiedy walczycie. Wtedy si przestraszya. Powiedziaa mi, e Prythian,
Arcykapanka Askavi, powiedziaa jej, e on chcia chopca jedynie jako poywk, chcia
dostawy wieej krwi do popijania. A wic daa chopca Prythian, aby ta go ukrya i ucieka.

Gdy po niego wrcia, Prythian nie powiedziaa jej, gdzie jest chopiec, po prostuj wymiaa
i...
- Manny - powiedzia Daemon cichym, zimnym gosem. - Po raz ostatni, kto jest
moim ojcem?
- Ksi Ciemnoci. Nieco szerzej.
- Manny.
- Kapan jest Wielkim Lordem, nie rozumiesz? - zaszlochaa Manny.
- Jego imi.
- Nie.
- Jego imi, Manny.
- Szepn imi to wezwa czowieka.
Drzwi otwary si na ocie i run potok wspomnie. Daemon patrzy na swoje rce,
patrzy na dugie, pomalowane na czarno paznokcie. Matko Noc. Z trudem przekn lin i
potrzsn gow. To byo niemoliwe. Chcia w to wierzy, ale byo to niemoliwe.
- Saetan - powiedzia cicho. - Mwisz mi, e moim ojcem jest Saetan?
- Cicho, Daemon, cicho.
Daemon zerwa si, przewracajc krzeso.
- Nie, nie bd cicho. On nie yje, Manny. To legenda. Przodek, ktrego dawno nie
ma.
- Twj ojciec.
- On jest martwy.
Manny oblizaa wargi i przymkna oczy.
- Jeden z ywych martwych. Jeden z tych, ktrych nazywaj Stranikami.
Daemon postawi krzeso i usiad. Czu si chory. Nic dziwnego, e Dorothea bia go,
gdy okazywa, e jest skrzywdzony z powodu wykluczenia, gdy udawa, i Saetan jest jego
ojcem. W kocu to nie byo udawanie.
- Czy jeste pewna? - spyta wreszcie.
- Jestem pewna.
Daemon zamia si nieprzyjemnie.
- Mylisz si, Manny. Musisz si myli. Nie mog sobie wyobrazi Wielkiego Lorda
Pieka dzielcego oe z t dziwk Hepsabah.
Manny wiercia si. Wspomnienia przepyway przez niego, kawaki amigwki
trafiay na swoje miejsce.
- Nie Hepsabah - powiedzia powoli, czujc si przytoczony iloci kamstw, ktre

skaday si na jego ycie. Nie, nie Hepsabah. Czarownica Dhemlan... ktra zostaa
wyrzucona z dworu. - Tersa. - Obj gow rkami. - Kt, jak nie Tersa.
Manny wycigna do niego rk, ale go nie dotkna.
- Teraz ju wiesz.
Rce Daemona dray, gdy zapala papierosa. Zbyt zmczony, aby robi cokolwiek
innego, obserwowa, jak dym zwija si i unosi.
- Teraz ju wiem. - Zamkn oczy i wyszepta: - Mj najlepszy przyjaciel lub mj
najgorszy wrg. A wybr naley do mnie. Sodka Ciemnoci, dlaczego to musia by on?
- Daemon?
Potrzsn gow i sprbowa umiechn si uspokajajco. Spdzi kolejn godzin z
Manny i Jo, ktry w kocu przyszed ze swojego warsztatu. Zabawia ich nieco pikantnymi
historiami z ycia arystokracji Krwawych, ktrej suy na rnych dworach, nie mwic im
niczego o swoim yciu. Gdyby Manny kiedykolwiek pomylaa o nim jako o Dziwce Hyall,
zranioby go to na zawsze.
Gdy wreszcie opuci dawnych opiekunw, szed przez dugie godziny. Nie mg
powstrzyma drenia. Bl spowodowany kamstwami otaczajcymi go przez cae ycie
narasta w nim z kadym krokiem, a gniew zagrozi rozerwaniem na strzpy tego, co
pozostao z jego opanowania. witao, gdy zapa Czerwony Wiatr i popdzi do Draegi. Po
raz pierwszy w yciu chcia widzie si z Dorothe.

ROZDZIA PITY

1. Terreille

Przechodzc z gabinetu do sali audiencji, Kartane SaDiablo zastanawia si, czy


wzmacniajc si przed wizyt u matki i oficjalnym powrotem na jej dwr, nie wypi jednego
kieliszka brandy za duo. Jeli nie, na tym caym cholernym dworze dziay si dziwne rzeczy.
Arystokraci Krwawych przemykali korytarzami w maych grupkach, ogldajc si za siebie.
Mczyni na dziedzicu toczyli si i potrcali, dopki jeden z nich nie zosta wypchnity do
przodu i nie sta si ofiar. Sta si obiektem zainteresowania Dorothei nigdy nie byo miym
dowiadczeniem, niezalenie od tego, czy bya ona zadowolona z mczyzny, czy nie. Ale
eby tak zachowyway si kobiety...
Gdy zobaczy, e sucy naprawd si umiecha, wreszcie zrozumia. Ale byo za
pno. Poczu chd, gdy za rogiem gwatownie zatrzyma si przed Daemonem. Dawno temu
przesta prbowa zrozumie to, co zawsze odczuwa na jego widok - ulg, strach, zo,
zazdro, wstyd. Teraz po prostu zastanawia si, czy Daemon nie ma zamiaru w kocu go
zabi.
Kartane uciek si do jedynego emocjonalnego gambitu, ktry mu pozosta. Przywoa
na wargi drwicy umieszek i powiedzia: - Cze, kuzynie.
Stosowany na dworze, bezbarwny i podszyty nud gos Daemona.
- A wic zostae wezwany na dwr. Czy ciotka Hepsabah czuje si samotna? - O to
chodzi. Przypomnie mu, kim jest.
- Bya Dorothea?
Kartane usiowa zachowa w gosie bezczelno, prbowa zachowa szyderstwo,
prbowa nie pamita wszystkich rzeczy, ktrych nie mg zapomnie.
- Miaem stawi si u Dorothei - agodnie umiechn si Daemon - ale mog to
odwlec jeszcze o par minut. Jeli musisz si z ni zobaczy, ruszaj. Po rozmowie ze mn ona
nigdy nie jest w najlepszym nastroju.
Kartane poczu si jak spoliczkowany. Daemon nienawidzi go przez stulecia za to, co
powiedzia, za to, co zrobi. Ale Daemon take pamita, a poniewa pamita, zachowa
take troch uprzejmoci i wspczucia dla swojego modszego kuzyna. Nie miejc
przemwi, Kartane skin gow i ruszy korytarzem. Nie poszed bezporednio do sali
audiencji, gdzie czekaa Dorothea. Wpad do pierwszego pustego pokoju, ktry napotka.

Opierajc si o zamknite na klucz drzwi, szepta Daemon i czu napywajce do oczu i


spywajce po policzkach zy.
Daemon by kuzynem, ktrego pozycji w rodzinie nigdy dokadnie nie wyjaniono
maemu Kartane, poza tym, e powiedziano mu, i jest ona delikatna i inna od jego wasnej.
Kartane by jedynym zepsutym, uprzywilejowanym dzieckiem Dorothei, majcym kilka
sucych, nauczycielek i guwernantek, gotowych usugiwa mu na najmniejsze skinienie.
By take jeszcze jednym klejnotem swojej matki, wasnoci, ktr si pysznia, pokazywaa
i chwalia.
Jako dziecko Kartane nie bieg do Dorothei, nauczycieli czy guwernantek, gdy obtar
kolano i potrzebowa pocieszenia, czu si samotny lub chcia si pochwali najnowsz,
drobn przygod. Nie do nich. Zawsze bieg do Daemona.
Daemon zawsze mia czas, eby porozmawia, a co waniejsze, take wysucha.
Daemon uczy go jazdy konnej, szermierki, pywania, tacw. Daemon cierpliwie czyta mu
w kko t sam ksik, poniewa to bya jego ulubiona ksika. Daemon zabiera go na
dugie, piesze wdrwki, Daemon nigdy nie okazywa niezadowolenia z powodu maego
chopca, ktry plta mu si nieustannie pod nogami. Daemon go przytula, koysa, uspokaja,
gdy paka. Daemon pldrowa kuchni w nocy, cho byo to zabronione, aby przynie
Kartane owoce, buki, kawaki misa na zimno - cokolwiek, co zaspokoioby jego
niepohamowany gd, ktry zawsze odczuwa, poniewa nie mg si naje do syta pod
uwanym okiem matki. Daemon pewnej nocy zosta przyapany i pobity, ale ktry nigdy nie
przyzna si, e podbierana ywno bya dla kogo innego.
To jego zaufanie zawid i jego mio straci przez jedno jedyne sowo.

***

Kartane by wci patykowatym chopcem, gdy Daemon zosta po raz pierwszy


zakontraktowany na innym dworze. Kartane bolao, e traci jedyn osob, ktra naprawd o
niego dbaa i traktowaa jak yw, mylc istot. Ale wiedzia take, e na dworze byy
problemy. Problemy, ktre narastay wok Daemona, wok pozycji Daemona w hierarchii
na dworze. Wiedzia, e Daemon suy Dorothei i Hepsabah oraz sabatowi Czarnych Wdw
Dorothei, cho nie w ten sam sposb, jak maonkowie i inni mczyni suyli, gdy byli
wzywani. Wiedzia o Piercieniu Posuszestwa i o tym, jak mona sterowa za jego pomoc
mczyzn, nawet gdy jest silniejszy i nosi ciemniejsze Kamienie. Zdumiewaa go awersja
Daemona do dotyku kobiet, zastanawiay walki midzy Daemonem a Dorothe, walki na

krzyki, ktre sprawiay, e kamienne ciany zdaway si cienkie jak papier, a ktre to walki
staway si coraz bardziej wcieke. Najczciej spory koczyy si uyciem przez Dorothe
Piercienia, karzcego Daemona straszliwym blem, dopki nie zacz baga o lito.
A potem pewnego dnia Daemon odmwi suenia jednemu z jej sabatw. Dorothea
wezwaa Pierwszy, Drugi i Trzeci Krg dworu. Wraz ze swym mem Lanzo SaDiablo przy
boku - Lanzo, pijakiem i kobieciarzem, ktrego jedyn zasug byo obdarzenie Dorothei
nazwiskiem SaDiablo - rozpocza karanie.
Kartane ukry si za zason i zmroony strachem obserwowa Daemona walczcego z
Piercieniem, z blem i ze stranikami, ktrzy trzymali go, aby nie mg zaatakowa
Dorothei, Potrzeba byo godziny mczarni, aby powali szlochajcego z blu Daemona na
kolana. Po pgodzinie Daemon czoga si w kierunku Dorothei i baga o przebaczenie. Gdy
wreszcie przestaa uywa Piercienia do zadawania blu, nie pozwolia mu uda si do
swojego pokoju, w ktrym Manny daaby mu rodek uspokajajcy i umya jego spocone
ciao, aby mg zasn i czeka na ustpienie blu. Zamiast tego zosta przywizany za rce i
nogi do jednego z filarw, po czym kazaa go zakneblowa, aby stumi jego jki, i
pozostawi ku przestrodze. Sama oddaa si innym zajciom na dworze.
Jeli chodzi o Kartane, lekcja nie posza na marne. Mie zaoony Piercie byo
najsurowsz form panowania nad mczyzn. Jeli Daemon nie by w stanie znie blu, jak
mogoby to uda si jemu? Stao si bardzo wane, aby nie da Dorothei powodu do
zaoenia mu Piercienia.
Tamtej nocy, po tym, jak pozwolono Daemonowi troszk odpocz, rozkazano mu
suy czarownicy, ktrej wczeniej odmwi. Tamtej nocy Daemon po raz pierwszy sta si
zimny.
Wrd Krwawych wystpoway dwa rodzaje gniewu. Gorcy gniew by gniewem
emocji, powierzchownym nawet w ataku furii - gniewem, jaki zdarza si midzy
przyjacimi, kochankami, czonkami rodziny, by gniewem w yciu codziennym. Zimny
gniew by gniewem Kamieni - gbok, niedostpn, lodowat wciekoci, ktra zaczynaa
si w samym rodku. Nieprzejednany, niemal zawsze niemoliwy do opanowania, dopki
furia nie zostanie wyadowana, zimny gniew nie mg zosta stumiony przez bl, gd lub
zmczenie. Rodzcy si z takich wewntrznych otchani gniew sprawia, e ciao, ktre go
gocio, przestawao mie znaczenie.
Pierwszej nocy nikt nie zauway delikatnej zmiany w powietrzu, gdy Daemon szed
do komnaty czarownicy. Dopiero gdy suca nastpnego ranka zastaa okna i drzwi pokryte
lodem i znalaza pozostawion w ku ohyd, Dorothea uwiadomia sobie, e w czasie

karania Daemona co w nim zamaa, co, co odaro go z ludzkich odruchw. Hekatah,


samozwacza Arcykapanka Pieka, rozpoznaaby wyraz oczu Daemona, gdyby je widziaa,
zrozumiaaby, e jabko nie pada daleko od jaboni. Dorothei zajo to nieco wicej czasu.
Gdy wreszcie dotaro do niej, e to, co Daemon odziedziczy po ojcu, byo znacznie bardziej
mroczne i niebezpieczne, ni sobie wczeniej wyobraaa, przekazaa go modej Krlowej,
ktra rzdzia prowincj na poudniu Hayll.
Dorothea nic nie powiedziaa o morderstwie, W prawie Krwawych nie byo niczego o
zabijaniu. Niewiele mwia o reakcji Daemona na wykorzystywanie go w subie, zachwalaa
jego przeszkolenie jako niewolnika dla przyjemnoci, dodajc jedynie, e moe by nieco
wybuchowy, gdy jest uywany zbyt czsto.
Przed kocem tygodnia Daemon odszed.
Niedugo pniej Kartane dowiedzia si, czego oszczdzaa mu obecno Daemona.
Apetyt Dorothei na mnstwo piknych twarzy by nie mniejszy ni apetyt Lanzo, ich gusty
rniy si jedynie pci obiektw podania. Dorothea trzymaa na dworze grup modych
Wojownikw, aby spenia zachcianki swoje i jej sabatu. Do tamtej pory Kartane by tylko
przystojnym, zepsutym synem Dorothei. Pewnej nocy wezwaa Kartane do swojej komnaty.
Poszed do niej zdenerwowany, robic w mylach list rzeczy, ktre tamtego dnia zrobi, i
zastanawia si, co mogoby si jej nie spodoba. Ona jednak koia, gaskaa i piecia,
Karesy, ktre zawsze go niepokoiy, teraz go przeraay. Gdy pochylia si w jego kierunku,
powiedziaa, e jego ojciec zawsze by wobec niej lojalny i e spodziewa si tego samego od
Kartane. Prbujc zrozumie, jak sypianie kadej nocy z inn dziewk mona uzna .za
lojalno, Kartane by zbyt zaabsorbowany, aby odgadn zamiary Dorothei. Zrozumia dopiero, gdy poczu, jak do jego ust wlizguje si jej jzyk. Odepchn j, zeskoczy Z tapczanu
i popez tyem w kierunku drzwi, nie miejc odwrci od niej oczu.
Jego odmowa doprowadzia j do szau. Zarobi w ten sposb pierwsz chost. Prgi
po razach nadal go bolay, gdy zosta do niej wezwany po raz kolejny. Tym razem siedzia
spokojnie, gdy gadzia jego ramiona i uda i tumaczya mruczcym gosem, e dziki
Piercieniowi byby bardziej reaktywny. Ale ona nie uwaa, aby Piercie by rzeczywicie
konieczny. A on? Nie, on nie uwaa, aby Piercie by potrzebny. Podda si. Zrobi to, co
mu kazano.
Lec pniej w swoim ou, Kartane myla o Daemonie, o tym, jak noc po nocy, rok
po roku, robi to, do czego by zmuszany Kartane, Zaczyna rozumie niech do dotykania
kobiety, jeli nie by do tego zmuszany. Zastanawia si take, ile lat mia Daemon, gdy po
raz pierwszy Dorothea wzia go do ka.

Nie skoczyo si na tym pierwszym razie. Skoczyo si dopiero po latach, gdy


Dorothea wysaa go do prywatnej szkoy, poniewa traktowa dziewki w ku tak okrutnie,
e Lanzo i jego towarzysze skaryli si, i po nocy z Kartane dziewczyny byy przez par dni
nie do uytku. W prywatnej szkole, do ktrej chodzi, uczyli si chopcy z najlepszych
haylliaskich rodzin, tam ostatecznie uksztatowao si zamiowanie Kartane do
okruciestwa. Stwierdzi, e domy Czerwonego Ksiyca s odraajce i mg znale
zaspokojenie jedynie z dowiadczon kobiet i tylko, gdy robi jej krzywd. Po tym, jak
zakazano mu wstpu do kilku domw, odkry, e atwo jest zapanowa nad modymi
dziewcztami, postraszy je i zmusi do robienia wszystkiego, czego zapragnie.
Zaczyna rozumie przyjemno, jak czerpaa Dorothea z panowania nad drug
osob. Nawet najmodsza dziwka bya jednak nadal czarownic po Dziewiczej Nocy i bya
chroniona przez zasady domu. Nie mia, tak jak jego matka, absolutnej wadzy nad tymi, z
ktrymi sypia. Zacz szuka przyjemnoci gdzie indziej i cakiem przypadkowo znalaz to,
czego by spragniony.
Pewnej nocy Kartane i jego przyjaciele poszli do gospody napi si, pogra w gry
hazardowe i zazna za darmo nektaru. Pochodzili z najlepszych rodzin, rodzin, do ktrych
zwyky oberysta nie miaby si zwrci. Inni mieli swoj przyjemno z dziewczynami,
ktre podaway piwo i posiki, a korzystali przy tym z maej, wydzielonej jadalni, ktra w
wikszoci gospd bya przygotowana dla wanych goci, Kartane zainteresowa si jednak
mod crk oberysty. Dopiero stawaa si kobiet, jej krgoci zaczynay si zarysowywa.
Gdy wlk j w kierunku pokoju, ruszy na niego ryczcy z wciekoci oberysta. Kartane
unis rk i wysa wizk mocy przez Kamie z piercienia na palcu i mczyzna pad bez
zmysw. Nastpnie zacign dziewczyn do pokoju i zamkn drzwi.
Jej drenie i paraliujcy strach smakoway cudownie. Nie miaa zapachu pima
kobiety, nie miaa psychicznej woni czarownicy. Cieszy si jej blem, zdumiony upojeniem i
przyjemnoci, jak mu dawao wypchnicie poza Sie i zamanie dziewczyny. Gdy wreszcie
opuci pokj, czujc po raz pierwszy od tak wielu lat, e panuje nad swoim yciem, rzuci
kilka zotych marek na bar, zebra przyjaci i wyszed.
To by pocztek.
Dorothea nigdy nie miaa nic przeciwko jego grze, jeli zaspokaja j zawsze, gdy
wraca na dwr, i nie uszkadza adnych czarownic, ktre chciaa mie na dworze. Przez
dwiecie lat Kartane prowadzi swoj gr z niearystokratycznymi Krwawymi. Czasem
zatrzymywa t sam dziewczyn na kilka tygodni lub kilka miesicy, bawi si ni,
pielgnowa jej strach, stajc si coraz bardziej zdeprawowany w swoich wymaganiach,

dopki jej nie zapodni. Wiele razy nawet zamana czarownica bya zdolna do dokonania
spontanicznej aborcji, uznajc j za lepsze rozwizanie ni noszenie w sobie nasienia
znienawidzonego mczyzny, cho oznaczao to, e nigdy nie bdzie miaa dziecka, Czasem,
gdy dziewczyna nie stawaa si zupenie bezwadna i wci bya zajmujca, znajdowa
uzdrowicielk, zmikczon przez gd i cikie czasy, ktra dostarczaa oczyszczajcego
naparu. Najczciej po prostu zostawia dziewczyny, pozwala im wrci do rodziny, pj do
domu Czerwonego Ksiyca lub do rynsztoka. Jemu byo wszystko jedno.
Zabawia si tak przez dwiecie lat. Ktrego razu, gdy przymusowo wrci na dwr,
spotka czekajcego na Daemona.
Kartane ju wiedzia, dlaczego Daemon by Sadi, a nie SaDiablo, dlaczego w rodzinie
byo tylko tyle zgody, ile chciaa rodzina. Widzc gniew w oczach Daemona, wiedzia, e w
odrnieniu od Dorothei Daemon nigdy nie zaakceptowaby tego, co zrobi Kartane.
Suchajc bolesnego wykadu o honorze, Kartane uderzy w saby punkt Daemona.
Powiedzia mu, e on, Kartane, syn Arcykapanki, nie musi sucha bkarta.
Bkart. Bkart. Bkart.
Nigdy nie zapomnia szoku i blu w oczach Daemona. Nigdy nie zapomnia, jak si
czu, gdy jedyna osoba, ktr kocha i ktra kochaa jego, przepraszaa w wyniosym stylu
obowizujcym na dworze za zabranie gosu poza kolejnoci. Wiedzia, e gdyby pobieg od
razu za Daemonem i si pokaja, baga o wybaczenie, opowiedzia o blu i strachu, poprosi
o pomoc, dostaby j. Daemon znalazby sposb, aby mu pomc. Ale nie pobieg za nim.
Pozwoli, aby sowo zawiso midzy nimi. Myla o tym wiele razy, a rozdwik midzy
nimi sta si przepaci, i jedyn rzecz, ktr mieli wspln, bya furia skierowana
przeciwko temu drugiemu.
W kocu Dorothea odesaa z dworu Daemona i stracia go na sto lat. Gdy wrci,
zoy ofiar Ciemnoci. Powtarzano, e Daemon opuci ceremoni, majc Czarny Kamie,
ale nikt nie wiedzia na pewno, poniewa nikt tego Kamienia nie widzia. Dla Kartane nie
miao znaczenia, jakie Kamienie nosi Daemon. By wystraszony jego nowym wcieleniem.
Od tamtej pory robili, co mogli, aby si unika.
Kartane star z twarzy zy i poprawi marynark. Odbdzie moliwie jak najkrtsz
wizyt u Dorothei i jak najszybciej ucieknie. Ucieknie od niej, od dworu i od Daemona.

2. Terreille

Daemon sun korytarzami rezydencji SaDiablo do swojego apartamentu. Wizyta u

Dorothei bya nieprzyjemna jak zwykle, ale przynajmniej krtka. Rozwcieczya go jednak do
granic wytrzymaoci i obecnie jego opanowanie byo naraone na cik prb. Przed
ubraniem si na kolacj i sueniem Dorothei i jej sabatowi potrzebowa godziny spokoju.
Wszed do salonu i stumi warknicie, gdy zobaczy oczekujcego na niego gocia.
Hepsabah odwrcia si w jego stron, na jej wargach dra umiech, a ruchliwe rce
wykonyway skomplikowany taniec. Brzydzi si godem w jej oczach i pimem w jej
zapachu, ale wiedzc, e musi gra, umiechn si do niej i zamkn drzwi.
- Matko - powiedzia z ledwo skrywan ironi.
Pochyli gow, aby pocaowa j w policzek. Jak zwykle, w ostatniej chwili
odwrcia gow, tak e jego wargi otary si o jej wargi. Obja go za szyj, wsuna
podliwie jzyk do jego ust i przylgna do niego. Zwykle odpycha j, zniesmaczony, e
jego matka moe chcie tak intymnych kontaktw. Teraz sta biernie, ani nie dajc, ani nie
biorc, jedynie analizujc kamstwa, ktre skaday si na jego ycie. Hepsabah odstpia od
niego nadsana.
- Nie jeste zadowolony, e mnie widzisz - powiedziaa oskarycielsko, Daemon
wytar usta wierzchem doni.
- Tak zadowolony, jak zwykle. - Oto ona, ubrana w kosztown, jedwabn sukni,
podczas gdy Tersa, jego prawdziwa matka, nosia postrzpiony paszcz i spaa nie wiadomo
gdzie. Mimo wysikw Dorothei i Hepsabah Tersa daa mu tak mio, jak potrafia da, w
jej wasny, popltany sposb. Zamierza jako jej to wynagrodzi, tak jak zamierza odpaci
im. - Czego chcesz?
- Byoby mio, gdyby okazywa matce nieco wicej szacunku. - Wygadzia sukienk,
przesuna rkami po piersiach i brzuchu, patrzc na niego spod rzs.
- Mam mnstwo szacunku dla mojej matki - odpowiedzia obojtnie. Wygldaa na
niespokojn, pomachaa rkami w powietrzu niedaleko jego rkawa i powiedziaa z niepewn
radoci.
- Kazaam przygotowa dla ciebie pokj. Miy i wygodny. Moe po kolacji bymy
usiedli i troszk si poprzytula co? - Odwrcia si w stron drzwi, falujc prowokacyjnie
biodrami.
Daemon wybuchn.
- Chcesz powiedzie, e powinienem chtniej wkada twarz midzy twoje nogi. Zignorowa jej zachynicie si. - Nie mog by bardziej chtny, Matko. Nie tej nocy. adnej
nocy. Nie wobec ciebie lub kogokolwiek z tego dworu. Jeli kto bdzie chcia mnie
wykorzysta, gdy tu bd, to, co stao si z Corneli, bdzie niczym w porwnaniu z tym, co

zrobi tutaj. Jeli sdzisz, e powstrzyma mnie Piercie, to si bardzo mylisz. Nie jestem ju
chopcem, Hepsabah, i chc, eby bya martwa.
Hepsabah odsuna si od niego, jej oczy rozszerzyy si z przeraenia. Chwycia za
klamk i wybiega na korytarz. Daemon otworzy butelk brandy, sprbowa, czy nie ma w
niej rodkw uspokajajcych lub innych niemiych niespodzianek, przytkn ponownie
butelk do ust i przechyli do tyu gow. Brandy palia gardo i wzniecaa poar w odku,
ale przesta przeyka, dopiero gdy musia zaczerpn oddech. Pokj zafalowa, ale szybko
powrci do normy, gdy alkohol zosta wchonity tak jak poywienie. To bya za strona
noszenia ciemniejszych Kamieni - potrzeba byo ogromnych iloci alkoholu, aby przyjemnie
si upi. Daemon nie chcia si przyjemnie upi. Chcia zaguszy gniew i wspomnienia. Nie
mg sobie teraz pozwoli na pen konfrontacj z Dorothe. Mg zama Piercie, a wraz z
nim Dorothe. Od paru lat by tego pewien. Nie by natomiast pewien, ile krzywdy zdyaby
mu zrobi, zanimby j zniszczy, nie by pewien, czy nie zostaby trwale okaleczony, zanimby
zdj Piercie, nie by pewien, co mgby sobie zrobi, co mogoby nie pozwoli mu nosi
ponownie Czarnego Kamienia. I bya gdzie Lady, ktrej chcia suy. Gdy j odnajdzie...
Daemon umiechn si zimno. Kapan by mu winien przysug, a dwa Czarne
Kamienie, nawet jeli jeden z ich wacicieli mia Piercie Posuszestwa, powinny
cakowicie wystarczy do zajcia si aroganck Arcykapank z Czerwonym Kamieniem.
miejc si, Daemon poszed do swojej sypialni i przebra si do kolacji.

3. Terreille

Przygryzajc doln warg, Kartane podszed do Daemona, ktry przyglda si


zamknitym drzwiom. Poprzedniego wieczora nie siedzieli obok siebie przy kolacji, a
Daemon uda si na spoczynek wczenie - ku uldze wszystkich - a wic to byo pierwsze
spotkanie bez dziesitkw ludzi, dziaajcych jak bufor, od czasu gwatownego spotkania
wczorajszego popoudnia.
Kartane nie by drobnym czowiekiem i nawet z pewnym nadmiarem ciaa pozostawa
wysportowany i w dobrej formie, ale gdy sra obok Daemona, czu si, jak gdyby by cigle w
ciele chopca gorszego od Daemona. Nie chodzio tylko o szeroko w ramionach, kilka cali
wzrostu, dojrza twarz naznaczon raczej przez bl ni wiek. Bya to take kwestia rnicy
midzy modoci dugowiecznego czowieka a mczyzn w najlepszych latach.
- Wiesz, o co chodzi? - zapyta cicho Daemon. Kartane potrzsn gow.
- Powiedziaa tylko, e nasza obecno jest konieczna ze wzgldu na zabaw. Daemon

gboko odetchn.
- Cholera. - Otworzy drzwi, nastpnie stan obok, aby przepuci Kartane, Kartane
zrobi kilka krokw w gb pokoju i gdy drzwi si zamkny, poczu za sob chd. Spojrza
na twarz Daemona, na zwone te oczy, na jego nagle twarde spojrzenie, zastanawiajc
si, gdy ju patrzy na pokj, co wytrcio Daemona z rwnowagi. By to dziwny pokj,
umeblowany kilkoma rzdami krzese ustawionych w pkole przed dwoma supkami
przytwierdzonymi do podogi. Za supkami znajdowa si dugi st, z nacignit na bia
tkanin. Pod stoem i wok niego wida byo stos biaych przecierade. Daemon przekl
pod nosem.
- Bdc uprzywilejowanym synem, moesz si przynajmniej odpry, bo nie
bdziesz stanowi elementu zabawy. Musisz tylko wytrzyma przedstawienie.
Kartane wpatrywa si w supki.
- Nie rozumiem. Co to jest?
W oczach Daemona pojawi si al, potem jego twarz przybraa beznamitny wyraz, a
jego gos, jak zwykle na dworze, nabra obojtnoci i znudzenia.
- Nigdy tego nie widziae?
- Jeli kazaa kogo wychosta, to troch przesadza - powiedzia Kartane, prbujc
szyderstwem zamaskowa narastajcy w nim strach.
- Nie wychosta - powiedzia gorzko Daemon. - Ogoli.
Wyraz oczu Daemona przerazi Kartane. Daemon przemwi ponownie, dopiero gdy
dotarli do pierwszego rzdu krzese.
- Posuchaj, Kartane, posuchaj bardzo uwanie. To, co si stanie z nieszcznikiem,
ktrego Dorothea przywi midzy supkami, bdzie zalee od tego, na ile bdziesz si nim
przejmowa. Jeli nie okaesz zainteresowania, nie zrobi niczego mniej, ni wczeniej
zaplanowaa, ale przynajmniej zrobi to szybciej i bdziesz musia znosi ogldanie krcej.
Zrozumiae?
- Ogoli? - spyta Kartane zgaszonym gosem.
- Nikt ci nie powiedzia, w jaki sposb produkuj eunuchw? - Daemon wsun rce
do kieszeni i odwrci si.
- Ale... - Kartane sta, gdy w drzwiach pojawia si Dorothea i jej sabat.
- Dlaczego to? Dlaczego te wszystkie krzesa?
Spojrzenie Daemona byo zmartwione i nieobecne.
- Poniewa one uwaaj to za zajmujce, Lordzie Kartane. Jest to popoudniowa
rozrywka. A jeli bdziemy mie obaj szczcie, bdziemy jedynie gomi honorowymi.

Kartane spojrza szybko na Daemona, a nastpnie na supki. Dorothea by tego nie


zrobia. Nie mogaby. Czy dlatego Daemon ostrzega go, e nie by pewien, czy... Nie, Nie
Daemonowi. Nie Daemonowi. Kartane kopn jedno z krzese, zanim usiad na innym,
krzyujc ramiona i wycigajc nogi jak nadsane dziecko.
- S lepsze sposoby spdzania popoudnia - warkn.
Daemon odwrci si, pytajco unoszc brew. Dorothea podesza w ich stron, jej
oczy byszczay ze zoci na Kartane.
- Kochanie - zamruczaa - zrobimy, co bdziemy mogy, aby ci zabawi. - Usiada na
krzele obok Kartane i wdzicznym ruchem wskazaa Daemonowi, eby usiad po jej lewej
stronie.
Siedzcy na krzele Kartane podcign si, ale zachowa nadsany wyraz twarzy.
Wzdrygn si, gdy krzesa stojce za nim zostay zajte i, tak jak w teatrze przed
rozpoczciem sztuki, sycha byo gwar kobiecych gosw.
Dorothea klasna w donie i sala uciszya si. Dwch potnych, surowo
wygldajcych stranikw skonio si przed Dorothe i opucio sal. Chwil pniej
przyprowadzili szczupego mczyzn. Daemon spojrza na prowadzonego w kierunku
supkw mczyzn, odsun si od Dorothei i opar podbrdek na rce. Dorothea cicho
sykna. Daemon wyprostowa si na krzele, zaoy nog na nog i splt palce.
- Nie jest to szczeglnie istotne - powiedzia, przecigajc sowa - ale co on zrobi?
Dorothea pooya rk na jego udzie.
- Jeste ciekaw? - zamruczaa. Daemon wzruszy ramionami, nie zwracajc uwagi na
palce przesuwajce si w gr jego uda. Dorothea cofna rk, za z powodu znudzonego
wyrazu twarzy Daemona.
- On nie zrobi niczego. Po prostu miaam ochot kaza go ogoli. - Umiechna si
zoliwie, skina w kierunku stranikw i obserwowaa z wielkim zainteresowaniem, jak
przywizywali do supkw ofiar z rozcignitymi rkami i nogami. - Jest Wojownikiem, ale
pracuje jako kamerdyner. Pochodzi z rodziny, ktra specjalizuje si w wiadczeniu usug
Krwawym z ciemniejszymi Kamieniami. Ale wtpi, czy w caym Hayll znajdzie si
mczyzna, ktry bdzie chcia go mie w pobliu. Co sdzicie?
Daemon wzruszy ramionami i ponownie opar podbrdek na rce.
Gdy mczyzna by ju mocno przywizany do supkw, jeden ze stranikw cign
ze stou tkanin. Od strony widowni dobieg pomruk na znak podziwu dla zaprezentowanych
batw, dziadkw do orzechw i rnych innych narzdzi tortur. Ostatni rzecz, ktr
podnis stranik, byy noe. Kartane zrobio si niedobrze, a rwnoczenie poczu przypyw

nadziei. Jeli pokazywano wszystkie Ce narzdzia, moe...


Nie, powiedzia Daemon na nici wczni, mczyzna do mczyzny.
Ona go ogoli.
Nie wiesz tego na pewno.
Nie mona zakoczy zabawy zbyt szybko.
Kartane z trudem przekn lin. Nie wiesz na pewno.
Przekonasz si.
Dorothea podniosa rk. Stranik podszed do dalszego koca stou i podnis
pierwszy bat.
- Co bdzie dzisiaj, siostry? - wesoo zawoaa Dorothea. - Bdziemy go chosta?
- Tak, tak, tak - rozlegy si kobiece gosy.
- Lub...
Gdy stranik, wygldajcy teraz na bardziej zdenerwowanego, podnis dziadka do
orzechw tak, aby wszyscy go widzieli, rozlegy si brawa i miech.
- Lub... - Dorothea wskazaa, a stranik podnis noe do golenia. Kartane wpatrywa
si w podog, prbujc powstrzyma drenie, starajc powstrzyma przed pobiegniciem do
drzwi. Wiedzia, e nie pozwol mu odej, i zastanawia si z odrobin goryczy, jak Daemon
moe tam siedzie i wyglda na tak znudzonego. By moe dlatego, e Sadi i tak nie mia
adnego zastosowania dla tych organw.
- Ogoli go, ogoli go, ogoli go! - Pokj rozbrzmia gosami czonki sabatu. Kartane
oglda walki psw, walki kogutw, mnstwo rnych spektakli, w ktrych ogupiae
zwierzta by napuszczane na siebie. Sysza ryk mczyzn dopingujcych swoich faworytw.
W adnym z tych miejsc nie sysza jednak tak radosnego podniecenia jak tutaj, gdy sabat
wymusza swoj decyzj. Podskoczy, gdy do Dorothei cisna go za kolano, jej chodny
umiech dowodzi, e cieszy si jego strachem. Dorothea uciszya rk publiczno. Gdy w
sali zapanowa cakowity spokj, powiedziaa swoim najbardziej melodyjnym gosem: Ogoli go. - Zamilka na dusz chwil i umiechna si sodko. - Pene golenie.
Kartane pokrci gow z niedowierzaniem, ale zanim zdy cokolwiek powiedzie,
Daemon odwrci gow tylko na tyle, aby na niego spojrze. Spojrzenie Daemona byo
bardziej przeraajce, ni kiedykolwiek mogaby by przeraajca Dorothea. Kartane
zrezygnowa z powiedzenia czegokolwiek i zapad si nieco gbiej w krzeso.
Uzdrowicielka i cyrulik wkroczyli do sali i podeszli do stou. Cyrulik, upiorny
mczyzna w czarnej szacie, lekko ysia, mia wskie wargi i brudnote oczy. Ukoni si
Dorothei, a nastpnie sabatowi. Uzdrowicielka, niechlujna kobieta, ograniczaa si do

leczenia sucych, poniewa bya niezbyt biega w swoim fachu, aby leczy arystokracj
Krwawych, Poprosia o misk ciepej wody i mydo. Trzymaa misk, w ktrej cyrulik umy
rce, a nastpnie powoli namydli jdra ofiary.
Dlaczego? Kartane przesa pytanie na nici wczni.
Aby zmniejszy tarcie, odpowiedzia Daemon. Trudniej uzyska czyste cicie za
pierwszym razem.
Cyrulik wzi niewielki, zakrzywiony n i podnis go, aby widownia moga
zobaczy, i stan za mczyzn.
Aby wszyscy widzieli, wyjani Daemon.
Kartane zacisn donie w pici i wpatrywa si w podog.
- Popatrz, mj drogi - zamruczaa Dorothea - albo bdziemy musieli zrobi to jeszcze
raz.
Kartane skupi wzrok na jednym ze supkw, akurat gdy cyrulik cofa n. Chwil
pniej na szybko czerwieniejcych przecieradach pojawi si niewielki kawaek ciaa.
Wojownik przywizany do supkw wyda okrzyk blu, a nastpnie zacisn zby, aby
stumi krzyk. Kartane poczu, jak odek podchodzi mu do garda, gdy usysza szmer
rozczarowanych gosw. Matko Noc! One miay nadziej na drugie cicie!
Cyrulik odoy zakrwawiony n na tac i umy rce, a w tym czasie Uzdrowicielka
tamowaa krwotok. Gdy odesza na bok, cyrulik wzi prosty n i umieci przed supkiem.
Rozcign organ mczyzny na pen dugo, odwrci si do swojej publicznoci, ze
smutkiem pokiwa gow i powiedzia: - Tego jest tak mao, e wielkiej rnicy nie bdzie.
Sabat zamia si i zaklaska. Dorothea umiechna si.
Kartane spodziewa si szybkiego cicia. Ale gdy cyrulik pooy n na organie
Wojownika i niespiesznie ci ciao, a kademu ruchowi noa towarzyszy krzyk, Kartane
patrzy jak zahipnotyzowany i nie mg oderwa oczu od widowiska.
Zasuyy na to, co robi. Byy to wstrtne istoty, dobre tylko do chowania dzieci i
sprawiania mczyznom przyjemnoci. Naleao je ama za modu, dobrze jest ama je za
modu, zanim stan si istotami takimi jak te, ktre siedziay wok. Zama je wszystkie,
zniszczy je wszystkie. Mczyni Krwawych powinni rzdzi, musz rzdzi. Gdyby tylko
mg j zabi. Czy Daemon pomgby mu uwolni Hayll od tej zarazy? Oczywicie, trzeba
by je zabi wszystkie. Nastpnie zama wszystkie mode i nauczy je, jak powinny suy.
To by jedyny sposb. Jedyny.
Cisza sprawia, e mrugn. Dorothea podniosa si z krzesa, z furi wskazujc
palcem na Uzdrowicielk.

- Mwiam ci, aby mu da co, eby nam tu nie zemdla. Spjrz na niego. - Jej palec
wskazywa teraz mczyzn z gow opuszczon na piersi, bezwadnie zwisajcego ze
supkw.
- Zrobiam, jak kazaa, Kapanko - wyjkaa Uzdrowicielka, wykrcajc sobie rce. Przysigam na Kamienie.
Czy to bya jego wyobrania, czy Daemon by z czego zadowolony?
- Z powodu twojej niekompetencji nie mamy na dzi wicej rozrywki - wrzasna
Dorothea. Zrobia niecierpliwy ruch rk. - Zabra to. - Nastpnie wysza z sali, a za ni
pody jej sabat.
- Naprawd daam mu eliksir - zawodzia Uzdrowicielka, gdy w lad za cyrulikiem
opuszczaa sal.
Kartane siedzia w swoim krzele, zbyt osabiony, aby si ruszy, dopki stranicy nie
zawinli mczyzny wraz z wycitymi narzdami w zakrwawione przecierada. Wybieg
wtedy do najbliszej azienki i zwymiotowa.

4. Terreille

Dorothea powoli przemierzaa swj pokj. Jej zwiewna szata szelecia wraz Z
falowaniem jej bioder, a gboko wycity dekolt dawa widok na niewielkie piersi, ktre
wci nosia wysoko. Gdy przechodzia, podniosa ze stou pirko. Krgosupy wikszoci
mczyzn miky, gdy podnosia pirko. Daemon jednak po prostu j obserwowa, a jego
zimne, znudzone spojrzenie nie zmienio si ani na chwil. Gdy przechodzia obok krzesa,
pogadzia pirkiem swj podbrdek.
- Znw bye niegrzecznym chopcem. Moe powinnam kaza ci wychosta.
- Tak - powiedzia zgodnie Daemon - dlaczego tego nie zrobisz? Cornelia mogaby
zawiadczy, jaki to skuteczny sposb wychowywania mnie.
Dorothea zatoczya si, ale nie przestaa si przechadza.
- By moe powinnam ci ogoli. - Pomachaa w jego kierunku pirkiem. - Czy
chciaby by jednym z bractwa pirka?
- Nie.
Udawaa zaskoczenie.
- Nie?
- Nie. Wol mie wszystko na miejscu, gdy siusiam.
Twarz Dorothei wykrzywia si z gniewu.

- Stajesz si niegrzeczny, Daemon.


- Kto z kim przestaje, takim si staje.
Dorothea przechadzaa si szybko, zwalniaa tylko, gdy widziaa chodne rozbawienie
w oczach Daemona. Niech go szlag trafi, mylaa, dotykajc pirkiem ust. Wiedzia, jak
bardzo j denerwowa i cieszy si tym. Nie ufaa mu, nie moga wierzy, e jest jeszcze w
stanie nad nim zapanowa. Nawet Piercie go nie powstrzyma, gdy wpadnie w zimny gniew.
A teraz po prostu tam siedzia, tak pewny siebie, tak beztroski.
- By moe powinnam ci ogoli. - Jej zwyke mruczenie przeszo w warczenie.
Machna pirkiem w kierunku jego podbrzusza. - W kocu nie masz dla niego adnego
zastosowania.
- Niezbyt dobry pomys, take z punktu widzenia interesw - powiedzia chodno
Daemon. - Krlowe nie bd ci paci za moje usugi, jeli nie bdzie nic do kupienia.
- Bezwartociowy kawaek misa, poniewa i tak nie moesz go uywa!
- Ale one tak lubi na niego patrze. Dorothea odrzucia piro i stana na nim.
- Bkart!
- Wci mi to powtarzasz, - Daemon w irytacji machn rk. - Do przedstawienia.
Nie ogolisz mnie, ani teraz, ani w przyszoci.
- Podaj mi jeden powd, dla ktrego miaabym tego nie zrobi!
Jednym pynnym ruchem Daemon zerwa si z krzesa i przycisn j do stou. Jego
rce bolenie zacisny si na jej ramionach, a usta wpiy si w jej usta, zby za raniy jej
wargi, Z kontrolowan dzikoci woy do jej ust jzyk i nie moga myle o czymkolwiek,
czua jedynie jego obecno i ciepy pyn midzy nogami. Z nim zawsze tak byo. Zawsze. To
byo co wicej ni tylko jego ciao. Nie cakiem Kamienie, nie cakiem cze. Nigdy nie
moga dotkn jego myli lub uczu, nie moga ich dosign. Byo jednak takie poczucie
dzikoci, kontrolowanej mocy, mskoci, ktra z niego wypywaa, wirowaa wok niego.
Jego rce, jego jzyk... po prostu kanay tego przepywu. Zmysowe przewodniki. Gdy
pomylaa, e duej tego nie zniesie, gdy pomylaa, e bdzie musiaa go odepchn lub
uton w zmysach, wypchn swoje biodra do przodu i opar si o jej biodra. Jczc,
Dorothea przylgna do niego, chcc poczu, jak twardnieje, pragnc, aby j chcia.
Dokadnie wtedy, gdy podniosa rce, aby obj go za szyj, Daemon cofn si, umiechajc,
a jego zote oczy byy pene gniewu, nie podania.
- Wanie dlatego mnie nie ogolisz, Dorotheo - jego jedwabisty gos sta si szorstki z
odrazy. - Zawsze jest szansa, czy nie, e pewnego dnia zapon, e gd stanie si nie do
zniesienia i przyjd do ciebie, czogajc si po jakiekolwiek zaspokojenie, jakie bdziesz mi

moga da.
- Nigdy nie pozwol, aby by godny - krzykna Dorothea, jedn rk sigajc w
jego kierunku. - Na Kamienie, przysigam... - Trzsc si ze zoci, Dorothea zmusia si, aby
sta prosto. Znw si poniaa, ebrzc o niego.
Daemon umiechn si tym zimnym, okrutnym umiechem, ktry pojawia si na
jego wargach zawsze, gdy w grze miosnej chcia zrani kobiet, ktrej suy. Jego umiech
mwi, to jest takie atwe. Jestecie wszystkie takie gupie. Moecie kara moje ciao, jak
chcecie, jak si odwaycie, ale nigdy nie uda wam si dotkn mnie.
- Bkart - szepna Dorothea.
- Zawsze mogaby mnie zabi - powiedzia cicho Daemon. - To rozwizaoby oba
nasze problemy, prawda? - Zrobi krok w jej kierunku. Dorothea natychmiast cofna si
przeraona i opara o st. - Dlaczego nie chcesz, ebym by martwy, Dorotheo? Co stanie si
w dniu, w ktrym nie bd ju przechadza si wrd ywych?
- Wyno si - rzucia, starajc si, aby nie zabrzmiao to tak sabo, jak nagle si
poczua. Dlaczego on to mwi? Co wiedzia? Musiaa pozby si go z Hayll, z tego miejsca, i
to szybko. Pena furii rzucia si na niego, ale on odsun si, a ona ciko upada na podog.
- Wyno si! - krzykna, walc piciami w podog.
Daemon opuci pokj, gwidc niezbyt melodyjn piosenk. Gdy gruby wojownik,
sapic, poda korytarzem w stron pokoju Dorothei, Daemon zawrci, aby spojrze mu w
twarz.
- Nie szedbym tam, dopki troch nie ochonie - powiedzia radonie. Nastpnie
mrugn do zdumionego czowieka i miejc si, poszed dalej korytarzem.
- Niech bdzie przeklta twoja dusza, pospiesz si z tym! - Kartane krzycza na
sucego, przydzielonego mu, gdy by na dworze. Wrzuci koszule do kufra i zacisn paski.
Gdy kufry zostay zapakowane, Kartane omit spojrzeniem pokj, aby sprawdzi, czy
niczego nie zostawi.
- Lordzie Kartane - dysza sucy.
- Zajm si tym. Moesz odej. Wyno si, wyno si! - Sucy wybieg z pokoju.
Kartane obj supek ka. Rozpaczliwie chcia odpocz, ale za kadym razem, gdy
zamyka oczy, widzia zakrwawione przecierada i sysza krzyki. Wyjecha std. I to
szybko. Zanim Dorothea go wezwie, zanim wpadnie w puapk.
Gdzie, gdzie czarownice zostay ju uciszone. Do miejsca, ktre znajdowao si w
cieniu Hayll, gdzie aszono by si do syna Kapanki, ale gdzie ludzie nie byliby cakowicie
dotknici zepsuciem. Terytorium nie cakiem dziewicze, ale bdce jak panna dowiadczajca

zbezczeszczenia w Hayll.
- Chaillot - szepn Kartane i umiechn si. Przeciwna strona Krlestwa. Bya tam
ambasada Hayll, a wic nikt nie zakwestionuje jego obecnoci. Robert Benedict by bystrym
protegowanym. I byo to wspaniae miejsce, ktre pomaga budowa w Eldon Mor, szpital
dla modych, nerwowych dziewczt z arystokratycznych rodzin Krwawych. Tam mczyni
tacy jak Lord Benedict mogli wybiera delikatesy, ktrych nie oferowa aden szanujcy si
dom Czerwonego Ksiyca. Mogy min tygodnie, zanim Dorothea go wyledzi, zwaszcza
jeli wrd personelu ambasady sprawi wraenie, e przeprowadza tam badania dla Kapanki.
Byliby zbyt przeraeni tym, co mgby o nich powiedzie, aby zgasza jego obecno.
Kartane znikn kufry i wylizgn si z pokoju do jednej z sieci ldowisk. Zapa
Czerwon Sie i pogna na zachd, w stron Chaillot.

5. Pieko

Hekatah wpada do salonu, jedwabna szata wirowaa wok jej drobnego ciaa,
diamenty wszyte w grn cz sukni byszczay jak gwiazdy na krwistoczerwonym niebie.
Ubraa si starannie na to dobrze przemylane, przypadkowe spotkanie. Cho jego
plebejska galanteria kazaa mu by uprzejmym wobec wszystkich kobiet, i adnych, i
brzydkich, Saetan docenia kobiet, ktra potrafia wykorzysta swj wygld, a Hekatah, cho
miaa ju za sob swoje najlepsze lata, zawsze cieszya si powodzeniem wrd mczyzn.
Ale on, bkart z rynsztoka, ktrym by, patrzy na ni przez pksiycowate okulary, ktre
zacz nosi, zaznaczy stron w ksice, ktr czyta, i znikn okulary, kierujc wreszcie
ca uwag na Hekatah.
- Hekatah - powiedzia z przyjemn ostronoci. Tumic furi, spacerowaa po
pokoju.
- Cudownie jest widzie wyremontowany Paac - powiedziaa. Jej dziewczcy i
gruchajcy gos by peen ciepa, ktry niegdy sprawia, e stawa si w stosunku do niej
ostronie otwarty.
- Nadszed czas, aby to zrobi. - Jaki szczeglny powd?
- Mylaem o wydaniu balu demonw - odpowiedzia drwico.
Opucia gow i spojrzaa na niego spod rzs, nie zdajc sobie sprawy, e bya to
parodia dsajcej si, zmysowej modej czarownicy, ktr bya cae wieki temu.
- Nie wyremontowae poudniowej wiey.
- Nie byo potrzeby. Zostaa oprniona i sprztnita. To wszystko.

- Ale poudniowa wiea bya zawsze moim mieszkaniem - zaprotestowaa.


- Jak powiedziaem, nie byo potrzeby.
Wpatrywaa si w prawie przezroczyste firanki w kolorze koci soniowej za
czerwonymi zasonami.
- No dobrze - powiedziaa, jak gdyby zastanawiajc si. - Rozumiem, e mogabym
wzi pokj w twoim skrzydle.
- Nie.
- Ale Saetan...
- Moja droga, zapomniaa. Nigdy nie miaa apartamentu w Paacu w tym Krlestwie.
Od naszego rozwodu nie mieszkaa i nigdy wicej nie bdziesz mieszka w adnym domu,
ktry naley do mnie.
Hekatah uklka za jego krzesem, zadowolona ze sposobu, w jaki wok niej uoya
si szata - jedno ze skrzcych si skrzyde rkawa spyno na jego nogi.
- Saetan, potrzebujesz tu teraz kobiety. - Mogaby krzycze triumfalnie, gdy jego brew
uniosa si pytajco, a w oczach zalnia iskra zainteresowania.
Podnis rk i pogadzi jej wci czarne wosy, spywajce na plecy.
- Dlaczego potrzebuj teraz kobiety, Hekatah? - zapyta cichym, zachrypnitym
gosem.
Gos jej kochanka. Gos, ktry zawsze j zoci, poniewa brzmia tak opiekuczo i
sabo. Nie by to gos mczyzny. Nie by to gos jej ojca. Jej ojciec nigdy by nie namawia.
On nigdy nie pozwoliby jej na odmow. Ale on by haylliaskim Ksiciem, jednym ze Stu
Rodzin, tak dumnym i aroganckim jak kady mczyzna Krwawych, a nie ten...
Hekatah spucia oczy, majc nadziej, e Saetan nie dostrzeg znw, co o nim
mylaa. Caa ta wadza. Mogliby rzdzi caym Terreille, a take Kaeleer, gdyby by cho
troch ambitny. Nawet gdyby by zbyt leniwy, ona mogaby to robi. Kto omieliby si
kwestionowa jej pozycj, gdyby miaa tu wsparcie Czarnego? On nie zrobiby nawet tego.
Nie wsparby jej nawet w Dhemlan, jego wasnym Terytorium. Miaa wadz tylko w Hayll,
gdzie jej rodzina bya do wpywowa, aby zrobi j arcykapank. Caa ta wadza
zmarnowana przez rzecz, ktra musiaa sobie nada nazwisko, poniewa wasny ojciec nie
sdzi, aby jego potomek na nie zasugiwa. Ale Terreille bdzie jeszcze jej, nawet gdyby
miaa do tego celu uy maej, sabej marionetki, jak bya Dorothea.
- Dlaczego potrzebuj teraz kobiety? - Gos Saetana, teraz mniej delikatny, przywoa
j do rzeczywistoci.
- Z powodu dziecka, oczywicie - odpowiedziaa, odwracajc gow, aby zoy

pocaunek na jego doni.


- Dziecka? - Saetan unis rk i splt donie. - Jeden z naszych synw jest demonem
od pidziesiciu tysicy lat, a ty, moja droga, zapewne wiesz lepiej, gdzie spoczywa drugi.
Hekatah wcigna z sykiem powietrze i wypucia je z umiechem.
- Maa dziewczynka, Wielki Lordzie. Twoja maa maskotka.
- Nie mam maskotek, Kapanko.
Hekatah ukrya zacinite w pici donie na kolanach.
- Wszyscy wiedz, e uczysz dziewczynk, aby ci suya. Chc tylko powiedzie, e
potrzebuje ona kobiecej rki, aby moga zaspokaja twoje potrzeby.
- A co to za potrzeby?
Hekatah uderzya rk w oparcie fotela.
- Nie baw si ze mn w kotka i myszk. Jeli dziewczynka ma jaki talent, powinna
by szkolona w Fachu przez swoje Siostry. Co z ni pniej zrobisz, to twoja sprawa, ale
pozwl mi przynajmniej uczy j, tak aby nie byo wstydu.
Saetan wsta z krzesa, podszed do okna i odsun firanki, aby lepiej widzie spowity
zawsze w pmroku krajobraz Pieka.
- To nie jest twoja sprawa, Hekatah - powiedzia wolno, jego gos by gromicym
szeptem. - To prawda, podpisaem kontrakt na szkolenie modej czarownicy. Jestem
znudzony. To dla mnie rozrywka. Jeli ona sprawi komu kopot, to nic mnie to nie bdzie
obchodzi. - Odwrci si od okna, aby na ni spojrze. - I nie powinno to obchodzi take
ciebie. I niech tak pozostanie. Poniewa, jeli bdziesz si upiera, eby to bya twoja sprawa,
zainteresuj si bardzo wieloma sprawami, ktrych zaniechaem w przeszoci.
Saetan puci brzeg firanki, uoy jej fady i opuci pokj. Hekatah wstaa, uywajc
krzesa jako punktu podparcia, podesza do okien i przyjrzaa si firankom. Powoli do nich
signa. Samolubny sukinsyn. Byy na niego rne sposoby. Czy spodziewa si, e po tylu
latach nie znaa jego sabych punktw? To bya naprawd wietna zabawa obserwowa, jak
si wzdryga, on, wspaniay Wielki Lord skrpowany okowami honoru, jak jego dwaj
synowie, ktrych pomoga stworzy Dorothei, obrywali rok po roku, stulecie po stuleciu. Oni
ci teraz nienawidz, Wielki Lordzie. Jaki bkart nie nienawidzi ojca, ktry si do niego nie
przyznaje?
Mieszacy byli premi. Kto mg przypuci, e Saetan, majcy tyle ognia i potrzeb,
odejdzie? Wspaniali, postawni chopcy i aden z nich nie mg by mczyzn. Mieszacy
byli przynajmniej zdolni do erekcji, co znacznie przewyszao to, do czego byli zdolni inni.
Przy jej pomocy Dorothea przywrcia Hayll siln, ciemn lini SaDiablo. Czekanie

ze zamaniem umowy z Saetanem do Ceremonii Przyrodzonego Prawa Daemona byo


ryzykowne, ale w tym momencie ojcostwo byo formalnie potwierdzane lub odrzucane. Do
tego momentu mczyzna mg twierdzi, e dziecko jest jego, mg robi wszystko, co
ojciec moe zrobi dla swojego potomstwa, ale do czasu formalnego uznania nie mia
adnych praw do dziecka. Po uznaniu dziecka naleao ono jednak do ojca. By to problem.
Chciay linii krwi, a nie mczyzny. Obserwujc wychowywanie przez Saetana synw,
Hekatah wiedziaa od samego pocztku, e adne dziecko wychowywane przez Saetana nigdy
nie stanie si mczyzn, ktry pomgby jej zaspokoi ambicje. Mylaa - poniewa widywa
si z kadym synem zaledwie przez par godzin w tygodniu - e jego wpywy bd
niewielkie, e pitno, ktre mia na nich odcisn, nie zacznie by odciskane, dopki nie stan
si jego i dopki nie zacznie szkoli ich na serio.
Mylia si. Saetan wpoi ju gboko chopcom swj kodeks honorowy, a gdy zdaa
sobie z tego spraw, byo za pno, aby pokierowa nimi w inny sposb. Nie wiedzc
dlaczego, walczyli ze wszystkim, co byo sprzeczne z tym kodeksem honorowym, a walki,
bl i kara ich nie uksztatoway.
A teraz bya ta dziewczynka. Pi lat temu na wyspie cildru dyathe poczua dziwn,
ciemn moc. Od tamtej pory ledzia urywki prowadzonych szeptem rozmw, tropy, ktre
prowadziy donikd. Spltane Sieci, ktre tworzya, pokazyway jej wycznie ciemn moc w
ciele kobiety, moc takiego typu, e gdyby zostaa ona uksztatowana i skanalizowana w
odpowiedni sposb, mogaby atwo zapewni panowanie nad Krlestwem.
Dopiero po piciu latach odkrya, e Saetan uczy dziecko. Doprowadzio j to do
furii, Dziewczynka powinna by jej od samego pocztku, powinna by emocjonalnie
zalenym od niej narzdziem, ktre pozwolioby jej speni wszystkie sny i zaspokoi
ambicje. Gdyby miaa tak moc do dyspozycji, nic i nikt by jej nie zatrzyma. Ale znw byo
za pno.
Gdyby Saetan chcia podzieli si dziewczynk, mogaby przemyle wszystko od
nowa. Poniewa jednak nie chcia, a ona nie miaa zamiaru dopuci, aby dziewczynka
pokrzyowaa jej plany, uyje najbrutalniejszej broni, jak dysponowaa: Daemona Sadiego.
Nie bdzie mia litoci dla swojego ojca. Mona mu zaproponowa dziesi lat ograniczonej
wolnoci - oczywicie wci z Piercieniem, ale bez koniecznoci suenia na dworze.
Dziesi lat - nie, sto lat bez klczenia przed jakakolwiek czarownic. Czyme byoby
wyeliminowanie jednego dziecka, obcego dziecka, ktremu nadskakuje czowiek, ktry
opuci Daemona, w porwnaniu ze zwolnieniem z obowizku suenia? A gdyby dodatkowo
uy mieszaca? Sadi mia moc, aby si oprze nawet Wielkiemu Lordowi. Mia spryt i

okruciestwo, aby osaczy dziecko i je zniszczy. Ale jak sprawi, aby znalaz si blisko i
atwo mg uderzy? Bdzie musiaa o tym pomyle. Gdzie na dalekim zachodzie Hayll.
ledzia dziewczynk a tam, a potem nic... z wyjtkiem tej dziwnej, niemoliwej do
przeniknicia mgy na wyspie.
Och, jak Saetan skrcaby si, krzycza na haczyku swojego honoru, gdyby Sadi
zniszczy jego maskotk.
Hekatah opucia rce i umiechna si do zason zwieszajcych si z karnisza.
Wyda pogardliwie wargi, gdy wycigaa strzpek tkaniny spod paznokcia i wysza z salonu,
gotowa odej z dworu i zacz realizowa swj may plan.
Zanim Saetan uda si do naronego stolika, na ktrym trzyma kieliszki i karafk
yarbarah, zamkn na czarno drzwi swojego salonu. Na jego wargach pojawi si drwicy
umiech, gdy zobaczy, jak bardzo dr mu rce. Ignorujc yarbarah, wyj z szuflady poniej
butelk brandy, napeni kieliszek i wzi duy yk, zachystujc si w reakcji na mao
znajome pieczenie. Miny stulecia, od kiedy po raz ostatni pi mocny alkohol. Zasiad w
fotelu, trzymajc kieliszek brandy w drcych doniach. Hekatah byaby uradowana, wiedzc,
jak bardzo go przestraszya - Gdyby Jaenelle zostaa wykrzywiona przez ambicj Hekatah i
dz niszczenia i rzdzenia... Nie, tylko nie Jaenelle. Ona musi by delikatnie, lekko
poczona z Krwawymi, musi akceptowa ograniczenia Protokou i Prawa Krwawych,
jedynych rzeczy, ktre nie dopuszczaj, aby wszyscy nieustannie skakali sobie do garde.
Niedugo, zbyt szybko, zacznie przemierza cieki, po ktrych wczeniej nikt z nich nie
chodzi, i bdzie tak od nich oddalona, jak Krwawi s oddaleni od plebsu. I jej moc. Matko
Noc! Kt j powstrzyma?
Kto by j powstrzyma?
Saetan ponownie napeni kieliszek i przymkn oczy. Nie mg zaprzeczy temu, co
jego serce wiedziao a za dobrze. Bdzie suy jasnowosej Lady. Bez wzgldu na wszystko,
bdzie jej suy.
Gdy rzdzi Dhemlan w Kaeleer i Dhemlan w Terreille, nigdy nie waha si przed
ograniczaniem ambicji Hekatah. Wierzy wtedy i wierzy teraz, e stosowanie siy do
panowania nad inn ras jest niesuszne. Ale gdyby Jaenelle chciaa rzdzi... Kosztowaoby
go to utrat honoru, nie mwic ju o duszy, ale dla jej przyjemnoci rzuciby Terreille na
kolana.
Jedynym sposobem uchronienia Krlestw byo chroni Jaenelle przed Hekatah i jej
ludzkimi narzdziami. Bez wzgldu na cen.

6. Terreille

Tego dnia Daemon dotar do swojej sypialni bardzo pno. Mimo ataku seksualnych
aluzji i kokieteryjnych rozmwek, ktrych wysuchiwa przy stole, pomimo cia
przypadkowo ocierajcych si o niego przez cay wieczr, wino i brandy, ktre wypi
wieczorem, osabiy go na tyle, e mg opanowa zo. Ale nie by osabiony na tyle, aby
nie wyczu obecnoci kobiety w swoim pokoju. Poczu jej psychiczny zapach w momencie,
gdy otwiera drzwi do swojej sypialni. Warknwszy cicho, zy z powodu wtargnicia,
Daemon podnis do. wiece przy ku natychmiast si zapaliy.
Na rodku ka leaa moda, haylliaska czarownica. Jej dugie, czarne wosy byy
uwodzicielsko udrapowane na poduszkach, przecierado skromnie podcignite pod
zaostrzony podbrdek. Bya to nowa na dworze Dorothei uczennica sabatu Klepsydry.
Obserwowaa go przez cay wieczr, ale do niego nie podesza. Umiechna si do niego, a
nastpnie otworzya niewielkie usta i oblizaa koniuszkiem jzyka grn warg. Leniwie
odkrya przecierado, wyprya swoje nagie ciao i wolno rozoya nogi. Daemon
umiechn si. Umiecha si, gdy podnosi ubrania rozrzucone na pododze i wyrzuca je
przez otwarte drzwi na korytarz. Umiecha si, gdy ciga przecierado i pociel z ka i
wyrzuca je na korytarz w lad za ubraniami. Umiecha si nadal, gdy podnosi czarownic Z
ka i wyrzuca z pokoju z tak si, e uderzya o przeciwleg cian korytarza z odgosem
amanych koci. Nastpnie polecia materac, ktry nie uderzy jej tylko dlatego, e upada na
bok.
Usyszawszy odgos biegncych stp, ruszya korytarzem. ciany rezydencji dray od
haasu. Przepchna si przez grup mruczcych stranikw, a dotara do sucych i innych
czarownic sabatu, ktrych zaniepokojony gwar by zaguszany przez coraz wyszy i
goniejszy krzyk.
- Co si tu, w imi Pieka, dzieje? - zawoaa. Jej zwyke, melodyjne mruczenie
przypominao teraz raczej gos kotki w rui.
Daemon wyszed ze swojej sypialni, spokojnie prostujc wywinite mankiety u
koszuli. ciany korytarza natychmiast zalniy lodem. Dorothea przyjrzaa si twarzy
Daemona. Nigdy wczeniej nie widziaa go, gdy by w zimnym gniewie, widziaa jedynie,
gdy z niego wychodzi, ale czua, e by w epicentrum burzy i co tak mao znaczcego jak
modulacja jednego sowa wystarczy, aby wywoa gwatown eksplozj, ktra rozsadzi dwr.
Zmruya oczy i staraa si nie trz.
Tym razem to byo co wicej ni zimny gniew. Znacznie wicej. Jego twarz

wygldaa na tak pozbawion ycia, jak gdyby bya wyrzebiona z kawaka drewna, a mimo
to bya pena czego. Wydawa si nienaturalnie spokojny, ale zote oczy, byszczce tak, jak
byszczay teraz ciany, patrzyy na ni z drapien intensywnoci. Co pchao go w stron
punktu zaamania emocjonalnego i w kocu straci panowanie nad sob.
Wrd krtkowiecznych ras dostarczajcy przyjemnoci niewolnicy stawali si
chwiejni emocjonalnie po paru latach. Wrd dugowiecznych ras trwao to dziesitki lat, ale
w kocu poczenie afrodyzjakw i staego napicia bez moliwoci jego rozadowania
amao co wewntrz mczyzn. Potem, przy starannym prowadzeniu, nadal mieli swoje
zastosowania, ale nie jako niewolnicy dla przyjemnoci.
Daemon by niewolnikiem dla przyjemnoci przez wiksz cz swojego ycia. Kilka
razy w przeszoci dotar w poblie tego punktu, ale zawsze udawao mu si cofn znad
krawdzi. Tym razem nie byo odwrotu. W kocu Daemon przemwi. Jego gos by
spokojny, ale kry w sobie odgos grzmotu.
- Kiedy dokadnie wywietrzysz ten smrd z mojego pokoju, wrc. Nie wzywaj mnie
wczeniej. - Przeszed przez korytarz i znikn jej z oczu.
Dorothea czekaa, odliczajc sekundy. W kocu drzwi frontowe trzasny z tak si,
e rezydencja zadraa, a okna zatrzsy si w caym budynku. Dorothea odwrcia si w
stron czarownicy, obiecujcej, zoliwej istoty, dzielnie wychlipujcej opowie o tym, jak
le zostaa potraktowana. Dorothea chciaa zagbi paznokcie w tej licznej twarzyczce. Nie
byo sposobu zapanowania nad Sadim, nie po dzisiejszym wieczorze. Bl lub kara jedynie
zezoszcz go jeszcze bardziej. Musiaa pozby si go z Hayll, wysa gdzie daleko. Ciemna
Kapanka miaa mnstwo propozycji, gdy zosta poczty i gdy zamay kontrakt, aby
zatrzyma chopca dla haylliaskiej Klepsydry. W porzdku, suka powinna zaproponowa
co teraz, gdy by zimny i prawdopodobnie zelizgiwa si w stron Wykrzywionego
Krlestwa. Poprawiajc konierzyk swojej szaty, Dorothea po raz ostatni spojrzaa na mod
czarownic.
- Ta suka zostaje wyrzucona z Klepsydry i z mojego dworu. Chc, aby za godzin nie
byo tu ani jej, ani czegokolwiek, co ma z ni zwizek.
Trzymajc za rami modego Wojownika, ktry ogrzewa jej oe, zanim rozpoczy
si krzyki, wrcia do swojego skrzyda rezydencji, umiechajc si na odgos rozpaczliwych
szlochw, ktre wypeniay hol za ni.

7. Terreille

Dorothea sza szerok ciek w kierunku Sanktuarium, ciskajc swoj peleryn,


podczas gdy wiatr usiowa j z niej zedrze. Stara Kapanka, zgita i nieco niespena rozumu,
otworzya jej cikie drzwi, a nastpnie zmagaa si z wiatrem, aby je zamkn. Dorothea
skina lekko gow starej kobiecie w podzikowaniu, niecierpliwie zdajc na miejsce
spotkania.
W wewntrznej izbie nie byo adnych mebli z wyjtkiem dwch zniszczonych
krzese stojcych przed poncym kominkiem. Zrzucajc jedn rk peleryn, ostronie
postawia na stole butelk, ktr przyciskaa po drodze do ciaa, i opada si z jkiem na
krzeso.
Dwa krtkie dni temu czua si bezczeln, proszc Ciemn Kapank o pomoc,
draniy j oferty, ktre musiaa skada w imieniu jej dworu lub Klepsydry Hayll. Teraz bya
gotowa ebra.
Przez dwa dni Daemon krci si po Draedze, bezustannie i niespokojnie prbujc
stumi zo. Wtedy zabi modego Wojownika z jednej ze Stu Rodzin, penego ycia
modzieca, ktry jedynie usiowa zabawi si z crk waciciela tawerny. Mczyzna
usiowa protestowa, poniewa jego crka bya dziewic i nosia Kamie. Wojownik zaj
si ojcem - nie zabijajc go - i wlk crk do wygodnego pokoju, gdy pojawi si Sadi, ktry
wciek si z powodu krzykw przeraonej dziewczyny. Brutalnie zaatakowa modego
Wojownika, roztrzaskujc jego Kamienie i zamieniajc jego mzg w szary py.
Wdziczny waciciel tawerny da Sadiemu dobry posiek i szklanic, do ktrej
nieustannie dolewa. Do rana opowie o zdarzeniu obiega ca Draeag i od tej chwili nie
byo waciciela tawerny lub obery, czy to Krwawego, czy Z plebsu, ktry nie miaby dla
niego gorcego posiku, penej szklanki lub naszykowanego ka.
Nie bya pewna, czy tym razem Piercie by go powstrzyma, nie bya pewna, czy nie
skierowaby jego furii na ni, gdyby prbowaa nad nim zapanowa. A gdyby wytrzyma
bl...
Dorothea ukrya twarz w doniach i jkna ponownie. Nie syszaa dwiku
otwieranych i zamykanych drzwi.
- Masz kopot, Siostro - odezwa si piewny, dziewczcy gos. Dorothea spojrzaa w
gr, drc z ulgi. Uklka i schylia gow.
- Potrzebuj twojej pomocy, Ciemna Kapanko.
Hekatah umiechna si i godnym wzrokiem spojrzaa na zawarto butelki.

Trzymajc kaptur peleryny gboko nacignity na czoo, aby ukry twarz, usiada na drugim
krzele i wdzicznym ruchem rki przysuna do siebie butelk.
- Prezent? - zapytaa, udajc zaskoczenie i rado. - Jaka jeste hojna, Siostro,
pamitasz o mnie. - Kolejnym ruchem rki przywoaa czarny kielich, napenia go i upia
duy yk. Westchna z radoci. - Jaka sodka krew. Moda, silna czarownica. A tylko jeden
gos, ktry daje tak duo.
Dorothea dopeza z powrotem do swojego krzesa i poprawia szat. Jej wargi
wykrzywiy si w filuternym umieszku.
- Upieraa si, eby by jedyn, Kapanko, chciaa, eby miaa to, co moga da
najlepszego. - To byo minimum, ktre, spowodowawszy kopoty, moga zrobi ta maa suka.
- Posaa po mnie - powiedziaa niecierpliwie Hekatah, a potem wrcia do swojego
agodnego, piewnego gosu. - Jak mog ci pomc, Siostro?
Dorothea zerwaa si z krzesa i zacza przemierza izb.
- Sadi oszala. Nie jestem ju wstanie nad nim zapanowa, jeli zostanie duej w
Hayll, rozerwie nas na strzpy.
- Nie moesz wykorzysta mieszaca, aby go uspokoi? - Hekatah dolaa sobie do
kielicha i ykna ciep krew.
Dorothea zamiaa si gorzko.
- Nie sdz, aby cokolwiek go uspokoio.
- Hm... A wic musisz go odesa.
Dorothea okrcia si wok z rkami po bokach i uniesionymi wargami, odsaniajcymi zacinite zby.
- Dokd? Nikt nie bdzie go chcia. Kada Krlowa, do ktrej go wyl, umrze.
- Im dalej, tym lepiej - mrukna Hekatah. - Pruul?
- Zuultah ma mieszaca, a jak wiesz, tych dwch nie moe przebywa na tym samym
dworze. Poza tym Zuultah jest w stanie utrzyma tamtego na dugiej smyczy i Prythian nie
chce go przenosi.
- Od kiedy martwisz si tym, czego chce ta uskrzydlona winia? - rzucia Hekatah. Pruul jest na zachd, daleko na zachd od Hayll i jest to w wikszoci pustynia. Idealne
miejsce.
Dorothea potrzsna gow.
- Zuultah jest zbyt cenna dla naszych planw. - Ach.
- Wci cywilizujemy zachodnie Terytoria i nie mamy tam jeszcze wystarczajco
silnych wpyww.

- Ale jakie macie. Z pewnoci. Hayll musiao zawiera jakie porozumienia gdzie,
gdzie nie wszystkie krlowe s takie cenne. Czy nie ma nigdzie miejsca, Siostro, gdzie
Krlowa jest przeszkod.? adnego miejsca, w ktrym prezent taki jak Sadi mgby by
uyteczny dla ciebie?
Dorothea usiada na swoim krzele, dugim paznokciem stukaa o zby.
- Jest jedno miejsce - powiedziaa cicho. - Tamta suka, Krlowa, sprzeciwia mi si na
kadym kroku. Potrzeba byo trzech pokole, aby zmikczy ich kultur i utworzy
niezalen rad mczyzn na tyle siln, eby zmienia ustawy. Mczyni, ktrym
pomoglimy doj do wadzy, ogooc wasne spoeczestwo, aby zdoby wadz, a gdy tego
dokonaj, Terytorium bdzie gotowe do wzicia. Ale ona prbuje ich zwalcza i cigle stara
si zamkn moj ambasad i osabi moje wpywy. - Dorothea usiada wyprostowana, jej
oczy byszczay. - Sadi byby dla niej idealnym prezentem.
- A jeli jego wcieko wymknie si spod kontroli... - zamiaa si Hekatah.
Dorothea rozemiaa si wraz z ni.
- Ale jak go tam przenie?
- Zrb z niego prezent.
- Ona go nie przyjmie. - Przerwaa. - Ale jej zi jest towarzyszem Kartane i
wpywowym czonkiem rady - z nadania Hayll. Jeli gest zostanie zrobiony pod jego adresem,
jak mgby odmwi?
Hekatah bawia si kieliszkiem.
- To miejsce, czy ley na zachodzie? Dorothea umiechna si.
- Tak. Nawet dalej na zachd ni Pruul. I jest wystarczajco zacofane, aby go
zdenerwowa. - Dorothea signa po swoj peleryn. - Prosz o wybaczenie, Kapanko. S
rzeczy, przy ktrych musz by obecna. Im szybciej si go pozbdziemy, tym lepiej.
- Oczywicie, Siostro - powiedziaa sodko Hekatah. - Niech Ciemno przyspieszy
twoj podr.
Hekatah przez kilka minut wpatrywaa si sennie w ogie. Oprniwszy butelk,
podziwiaa ciemny pyn w czarnym, dymnym szkle, nastpnie podniosa kielich w toacie.
- Im szybciej si go pozbdziesz, tym lepiej. Im szybciej znajdzie si na zachodzie,
tym lepiej.

8. Pieko

- SaDiablo, jest co, o czym powiniene wiedzie. Cisza.

- Widziae j, - Nie.
Duga przerwa.
- Saetan, Dorothea wanie wysaa do Chaillot Daemona Sadiego.

CZ TRZECIA

ROZDZIA SZSTY

1. Terreille

Natychmiast po przebudzeniu Surreal zbadaa ciemny pokj i korytarze, prbujc


stwierdzi, co przerwao jej sen. Mskie gosy, kobiece gosy, stumiony miech. Nie czua
niebezpieczestwa. A jednak
Przez Chaillot przetoczya si ciemna, zimna fala ze wschodu. Surreal szczelniej
owina si kodr. Noc bya chodna, ko ciepe, a nasenny napar, ktry daa jej Deje,
wciga j z powrotem w sen, ktrym cieszya si przez kilka poprzednich nocy. Cokolwiek
to byo, nie szukao jej.
Kartane trzasn drzwiami swojego apartamentu i zamkn je na klucz gwatownym
ruchem rki. Przez godzin przemierza pokj, przeklinajc pod nosem. To bya przyjemna
noc. Spdzi j z przestraszon dziewczyn o porcelanowej twarzy, ktra buntowaa si
przyjemnie przeciwko wszystkiemu, co musiaa dla niego robi tej nocy - i wszystkiemu, co
on robi jej. Opuciwszy ten prywatny teren zabaw, czu si zrelaksowany i zaspokojony,
dopki przy drzwiach nie zatrzyma go Robert Benedict i nie powiedzia, jak bardzo
zadowolona i zaszczycona jest jego rodzina, otrzymujc taki prezent od Lady SaDiablo.
Oczywicie, jego bkarci brat, Philip, peni obowizki maonka Lady Angelline, ktra
prawdopodobnie nie odsunie go cakowicie dla niewolnika dajcego przyjemno, niezalenie
od tego, jak bardzo sawnego, ale czuli si zaszczyceni.
Kartane zakl. Snu sie kamstw dla ambasady Hyall wystarczajco gst, aby mie
pewno, e Dorothea, nawet jeli szybko go znajdzie, nie bdzie moga go odwoa bez
przysporzenia sobie kopotw. Znaczyo to take, e nie mgby wyjecha bez udzielenia
odpowiedzi na kilka trudnych i bardzo niepodanych pyta. Poza tym by to jego ulubiony
teren zabaw i planowa spdzi tu troch czasu.
Rozebra si i zmczony pad na ko. By czas. By czas. Daemona tu nie byo.
Jeszcze.
Cassandra staa w drzwiach Sanktuarium i obserwowaa wschd soca, niezdolna do
okrelenia przyczyny swojego zdenerwowania. Cokolwiek to byo, nadchodzio znad
horyzontu wraz ze socem. Zamkna oczy, gboko odetchna i opucia si w otcha
Czarnego, zrobia jeden mentalny krok na bok, krok, ktry Czarne Wdowy byy nauczone
robi, a stana na krawdzi Wykrzywionego Krlestwa. Oczami przysonitymi przez wizje

patrzya na soce wspinajce si ponad horyzont. Patrzya przez dug chwil, a nastpnie
gwatownie potrzsna gow, aby przywrci ostro spojrzeniu, i przylgna do kamiennej
framugi w nadziei uzyskania oparcia. Gdy bya pewna, e na dobre opucia wiat wizji,
posza do Sanktuarium, odwracajc si plecami do soca. Powloka si do kuchni, pospiesznie zacigna zasony i usiada na awce przy ogniu, zadowolona z mroku.
Czarna Wdowa, stojca na krawdzi Wykrzywionego Krlestwa, moga widzie
prawdziw twarz pod mask, ktr nosili ludzie; moga pobiera wspomnienia z drewna i
kamienia, aby dowiedzie si, co si stao w danym miejscu; potrafia dostrzec ostrzeenia
przed tym, co si stanie.
Soce, na ktre patrzya Cassandra przez wiat wizji, byo rozdartym, krwawym
koem.
Alexandra Angelline patrzya na pokj krytycznym wzrokiem. Drewniana podoga
byszczaa, dywaniki byy wieo wyprane, okna lniy czystoci, pociel bya
wykrochmalona i nowa, szafa pena wieo wypranych i uprasowanych ubra, ktre wisiay
rwnym rzdem nad wypolerowanymi butami. Odetchna gboko i poczua jesienne
powietrze oraz cytrynow past. I co jeszcze. Z penym zoci westchnieniem potrzsna
gow i zwrcia si do swojej sprztaczki...
- Cigle tu jest. Saby, ale jest. Sprztnijcie jeszcze raz.
Lucivar wpatrywa si w bezchmurne niebo. Fale gorca nadcigajce znad pustyni
Arava w Pruul rozgrzeway powietrze, ale Lucivar dra, przemroony do koci. Jego
zewntrzne zmysy niczego mu nie mwiy, zwrci si wic do wewntrz i natychmiast
poczu zimn, ciemn furi... Nerwowo oblizujc wargi, wysa myl na szaroczarnej nici
zwonej do jednego umysu.
Bkart?
Cokolwiek gnao na Wiatrach nad Pruul mino go i podyo na zachd.
Bkart?
Jedyn odpowiedzi bya zimna cisza.
W Piekle przy hebanowym stole w prywatnym gabinecie, gboko pod Paacem,
siedzia Saetan i wpatrywa si w portret po drugiej stronie komnaty, portret, ktry ledwo
widzia w pmroku. Siedzia tam od wielu godzin, patrzc na podobiestwo do Cassandry,
starajc si co poczu - mio, gniew - cokolwiek, co zagodzioby bl w jego sercu. Nie
czu niczego poza gorycz i alem.
Patrzy, jak Mephis otwiera drzwi do gabinetu i zamyka je za sob. Przez dug chwil
patrzy na swojego najstarszego syna jak na obcego czowieka, a nastpnie znw zwrci

wzrok na portret.
- Ksi SaDiablo - powiedzia Saetan mikkim gosem, w ktrym kry si grzmot.
- Wielki Lordzie?
Saetan wpatrywa si w portret przez kilka minut. Westchn gorzko.
- Przylij do mnie Marjonga Egzekutora.
W prywatnym przedziale powozu Yellow Web, naprzeciw dwch nerwowych
haylliaskich ambasadorw siedzia Sadi. Twarz, ktra wygldaa jak zimna, pikna,
nienaturalna maska, krya gniew, nad ktrym panowa, ale ktry si nie zmniejsza. Przez ca
drog nie odezwa si do swoich stranikw. W istocie odkd opucili Hyall, niewiele si
poruszy. Patrzy teraz na cian bez okien, guchy na gosy mczyzn. Jego prawa rka nie
przestawaa siga do lewego nadgarstka, palce delikatnie tary go w t i z powrotem, w t i z
powrotem, jak gdyby potrzebowa potwierdzenia, e blizna, ktr daa mu Tersa, wci tam
bya.

2. Terreille

Daemon wyglda przez okno powozu toczcego si po gadkiej drodze prowadzcej


do posiadoci Angelline, wiadomy, e eskortujcy go Ksi Philip Alexander ukradkiem
go obserwuje. Poczu ulg, gdy Philip przesta pokazywa interesujce miejsca w drodze
przez Beldon Mor. Rozumia ostrono tego czowieka - haylliascy ambasadorowie
szczycili si umiejtnoci subtelnego wykpiwania kulturowego dziedzictwa goszczcych ich
miast - ale by zbyt zaintrygowany trudn do odgadnicia zagadk, ktra przemkna mu
przez gow krtko po przybyciu do Beldon Mor, aby mwi co wicej poza zdawkowymi,
grzecznymi odpowiedziami.
Kilkadziesit lat temu Beldon Mor byo zapewne piknym miastem. Wci byo
urocze, ale dostrzega lad wpyww Hayll. Za kilka pokole Beldon Mor nie bdzie niczym
wicej jak mniejsz i modsz Draeg.
Znajoma atmosfera krya jednak co wicej, delikatne co, co nie dawao si
rozpozna. Poczu to, gdy by w ambasadzie Hayll: mgiek, ktr si prawie czuje, ale ktrej
nie mona zobaczy. Nigdy czego takiego nie dowiadczy, a mimo to w jaki sposb
wydawao si to znajome.
- Wszystko to stanowi cz posiadoci Angelline - powiedzia Philip, przerywajc
cisz. - Dom bdzie wida za nastpnym zakrtem.
Odsuwajc na bok zagadk, Daemon zmusi si do okazania pewnego zainteresowania

miejscem, w ktrym bdzie mieszka. By to duy, proporcjonalnie zbudowany dom, ktry


dobrze wtapia si w naturalne otoczenie. Mia nadziej, e wewntrz by urzdzony z t sam
dyskretn elegancj, ktr dawao si zauway od zewntrz. Mieszkanie w miejscu, ktre nie
bdzie go przyprawia o cierpnicie skry, na pewno przyniesie mu ulg.
- Jest uroczy - powiedzia Daemon, gdy dotarli do domu.
Philip umiechn si ostronie.
- To prawda.
Wysiadajc z powozu i idc za Philipem schodami w kierunku wejcia, Daemon
poczu mrowienie. Jego wewntrzne zmysy wyostrzyy si. W momencie, gdy przekraczali
prg, zatrzyma si zaskoczony. Psychiczny zapach ju prawie znikn, ale rozpozna go.
Ciemny zapach. Potny, przeraajcy, cudowny zapach. Odetchn gboko i najwikszy w
jego yciu gd sta si silniejszy. Ona tu bya. Ona tu bya!
Chcia krzycze triumfalnie, ale zaciekawiony, czujny wyraz szarych oczu Philipa
wyostrzy w Daemonie instynkty drapienika. Zanim doczy do Philipa, pomyla o p
tuzinie sposobw, w jaki noszcy Szary Kamie Ksi mgby cicho znikn. Daemon
umiechn si z zadowoleniem, widzc, e Philip mimowolnie zadra.
- Tdy - powiedzia krtko Philip, odwrci si i poszed w kierunku tyu domu. Lady Angelline czeka.
Daemon wsun rce do kieszeni, przyj znudzony, dworski" wyraz twarzy i ruszy
w lad za Philipem z wdziczn obojtnoci. Czekajc niecierpliwie, aby zobaczy si z
czarownicami w tej rodzinie i znale t, ktrej szuka, nie chcia, aby Philip sta si zbyt
niespokojny, zbyt ostrony.
Niemal dotarli do drzwi, gdy z pokoju wyszed mczyzna. By gruby, rumiany i
oglnie mao atrakcyjny, ale podobiestwo do Philipa wskazywao, e jest jego bratem.
- A wic - w gosie Roberta Benedicta czu byo szczer kpin - oto Daemon Sadi.
Dziewczta s bardzo podekscytowane twoim przybyciem, naprawd bardzo. - Jego oczy
giny w fadach tuszczu, gdy umiecha si paskudnie do Philipa, zanim powtrnie spojrza
na Daemona. - Leland spdzia cay ranek, ubierajc si na t okazj. Philip jest tu teraz
gospodarzem, wic nie ma czasu Zadba o dogadzanie dziewcztom w taki sposb, w jaki ty
to zrobisz. - Potar jedn rk o drug z niezdrow radoci. - Wybaczcie mi, obowizki
wzywaj.
Przepuciwszy Roberta, stali w ciszy, dopki nie zamkny si frontowe drzwi. Philip
by blady pod letni, opalenizn, oddychajc, gwizda przez zacinite zby i dra z wysiku
panowania nad emocjami.

- Czekaj - powiedzia cicho Daemon.


Oczy Philipa byy pene nienawici. Daemon spokojnie odwzajemni spojrzenie.
Ksi Wojownikw z Czarnym Kamieniem nie mia si czego obawia ze strony Ksicia z
Szarym Kamieniem. Philip w najgorszym nastroju nie mg si rwna z Daemonem w jego
najlepszym nastroju i obaj doskonale o tym wiedzieli.
- Tutaj - rzuci Philip, wprowadzajc Daemona do pokoju.
Starajc si nie dziaa zbyt pochopnie, Daemon wkroczy do sonecznego pokoju,
ktrego okna wychodziy na trawnik i ogrody, pewien, e pozna j w chwili, gdy j zobaczy.
Kilka sekund pniej stumi krzyk gniewu. W pokoju byy dwie kobiety i
dziewczynka w wieku okoo czternastu lat, ale tej, ktrej szuka, nie byo.
Alexandra Angelline, gowa matriarchalnej rodziny Angelline i Krlowa Chaillot, bya
przystojn kobiet o dugich, czarnych wosach, ktre dopiero zaczynay siwie. Miaa
owaln, drobn twarz i oczy koloru Kamieni Czerwonego Zmroku. Miaa na sobie ubranie
proste, ale kosztowne. Krwawy Opal na jej szyi by umieszczony w prostej, zotej oprawie.
Siedziaa w fotelu z wysokim oparciem i wpatrywaa si w niego, jej smuke ciao byo
wyprostowane i dumne.
Daemon z kolei przyglda si jej. Nie bya naturaln. Czarn Wdow, ale byo w niej
co, co wskazywao, e spdzia jaki czas w sabacie Klepsydry. Cho waciwie dlaczego
rozpocza czeladnictwo i nie kontynuowaa nauki... Chyba e Dorothea rozpocza ju wtedy
swoje czystki sabatw Klepsydry w Chaillot. Eliminacja potencjalnych rywalek bya jedn z
pierwszych rzeczy, ktre robia Dorothea, aby zmikczy Terytorium, a inne Czarne Wdowy
byy znacznie bardziej niebezpiecznymi rywalkami ni Krlowe, poniewa uprawiay ten sam
rodzaj Fachu. Nie trzeba byo wielu opowieci wyszeptanych w Ciemnoci, aby ostrono
wobec Czarnych Wdw zamienia si w prawdziwy strach, a gdy strach si zadomowi,
rozpoczo si zabijanie. Po rozpoczciu zabijania Czarne Wdowy zaczy si ukrywa, a
jedynymi, ktre byy wyszkolone w swoim Fachu, byy crki Klepsydry. Poniewa bya
jedyn dziedziczk jednej z najwikszych fortun na Chaillot i najpotniejsz. Krlow na
wyspie, jej dalsza obecno w sabacie Klepsydry stanowiaby zagroenie dla nich wszystkich.
Leland Benedict, jedyna crka Alexandry i ona Roberta, bya bledsz, frywolny wersj
swojej matki. Falbaniaste wykoczenie sukni koo szyi i takie same rkawy szaty nie
pasoway do jej figury, a fryzura, zbyt wyszukana na t por dnia, sprawiaa, e wygldaa
bardziej matronowato ni jej matka. Daemon stwierdzi, e szczeglnie irytujca jest aura
niemiaej ciekawoci. Gdy ci, ktrzy zaczli by niemiao ciekawi, odkrywali, jakiego
rodzaju przyjemno potrafili dawa, zwykle stawali si najokrutniejszymi i najbardziej

windykacyjnymi. Mimo wszystko byo mu jej al. Niemal czu, jak wewntrz pragnie czego
pozwalajcego na spenienie, czystszego, bogatszego ni wolno w klatce, ktr miaa.
Nastpnie zatrzepotaa w jego kierunku rzsami, a on zapragn j uderzy.
Ostatni bya dziewczynka o imieniu Wilhelmina, jedyne dziecko z pierwszego
maestwa Roberta. W odrnieniu od swojego rudoblond ojca o rumianej cerze miaa
kruczoczarne wosy i bardzo jasn cer, ze zdumiewajcymi rumiecami na policzkach, oraz
niebieskoszare oczy. Bya pikn dziewczyn, ktra bdzie jeszcze pikniejsza, gdy jej ciao
zacznie si wypenia i zaokrgla. W istocie jedyn niedoskonaoci jej wygldu, ktr
mg dostrzec Daemon, bya chudo, tak znaczna, e wygldaa na niezdrow. Zastanawia
si - jak zastanawia si wczeniej w tak wielu innych miejscach - czy ci ludzie, Krwawi, tak
jak on by Krwawy, mieli jakie pojcie, czym byli, czy rozumieli, jakie byy konsekwencje
noszenia Kamieni - nie tylko przyjemnoci i wadza, ktre mona byo mie, ale fizyczne i
emocjonalne problemy, ktre si Z tym wizay. Gdyby dziewczyna nosia Kamienie
ciemniejsze ni te, ktre nosiy inne kobiety w tej rodzinie, by moe nie dostrzegaliby tego,
co dla niego byo takie oczywiste.
Kady, kto nosi Kamienie, a zwaszcza dziecko, mia wyszy metabolizm. Byo
moliwe, bardziej w przypadku czarownicy - z powodu jej fizycznych potrzeb w czasie
miesiczki - ni jej mskich odpowiednikw, spalenie wasnego ciaa w cigu paru dni, jeli
nie byo do poywienia.
Ustawiwszy niewielki kawaek Czerwonego Kamienia, ukryty pod rubinami w
spinkach, w celu zapisania dwiku, Daemon pozwoli sobie cakowicie si wyczy, gdy
Alexandra mwia mu o gospodarstwie domowym i jego obowizkach". Kawaek kamienia
zachowa rozmow do czasu, kiedy bdzie mg j od - tworzy. Obecnie ma co
waniejszego do przemylenia.
Gdzie ona bya? Kim bya? Czonkiem rodziny, ktry tylko wpad z wizyt? Gociem,
ktry zosta na par dni i niedawno si wynis? Nie mg nikogo spyta, Gdyby nie
podejrzewali, e Czarownica bya u nich, jego pytania, niewane jak niewinne, mogy jej
zagraa, Dorothea miaa ju swoje trujce macki w Chaillot, Gdyby si dowiedziaa, e ta
Inna dotkna wysp... Nie. Nie mg prosi. Dopki nie wrci, bdzie robi wszystko, co
trzeba, aby zadowala te kobiety i nie wzbudza w nich podejrze. Ale po jej powrocie...
Wreszcie zosta zaprowadzony do swojego pokoju. Znajdowa si bezporednio pod
apartamentem Alexandry, i obok tylnej klatki schodowej, poniewa Daemon by tutaj gwnie
dla jej przyjemnoci. Leland potrzebowaa jedynie eskorty, gdy nie byo w pobliu Roberta, a
Wilhelmina bya za moda. By to zwyky pokj, z krzesem, lamp, i biurkiem, a take

pojedynczym kiem, komod. z wiszcym nad ni. lustrem, szaf oraz - co z wdzicznoci
zauway Daemon - przylegajc do pokoju nowoczesn azienk.
Tak jak przewidywa, rozmowa przy kolacji bya wymuszona. Alexandra opowiadaa
o kulturalnych zajciach, ktrym mona powici czas w Beldon Mor, a Daemon zadawa
uprzejme pytania, ktrych od niego oczekiwano. Podczas gdy wypowiedzi Alexandry byy
zupenie bezosobowe, Leland bya drca, nerwowa i zdecydowanie zbyt atwo zadawaa
pytania, ktre powodoway, e si czerwienia, suchajc odpowiedzi, niezalenie od tego, jak
delikatnie Daemon je formuowa - jeli w ogle odpowiada. Robert, ktry niespodziewanie
wrci na kolacj, sprawia wraenie jak najbardziej zadowolonego z ukadu, przez cay czas
posiku robi bystre uwagi i bardzo si stara, aby przy kadej okazji dotyka Leland i
podkrela swoje prawo do niej. Daemon ignorowa go, uwaajc zmartwienie i wzbierajcy
gniew Philipa na Roberta za znacznie bardziej interesujce.
W czasie trwania kolacji Daemon chcia, aby bya tam Wilhelmina, poniewa bya
jedyn osob, ktrej by ciekaw, jedyn, ktr mgby wykorzysta jako rdo informacji.
Zostaa ona jednak uznana za zbyt mod, aby uczestniczy w pnym obiedzie wraz z
dorosymi.
Mogc wreszcie pj odpocz, ale bdc zbyt niespokojnym, aby spa, Daemon
spacerowa po pokoju. Jutro zacznie przeszukiwa dom. Pokj, w ktrym spa, wci by
peen jej psychicznego zapachu, mimo e zosta sprztnity. Nie byo czasu do stracenia, ale
nie mg sobie pozwoli, aby w cigu pierwszej doby zosta przyapanym na myszkowaniu
wczesnym rankiem po domu, nie teraz, nie, gdy mg wreszcie zobaczy, usysze, dotkn
tego, do czego jego dusza tsknia przez cae ycie. Prawo Krwawych byo dla niego niczym.
Krwawi byli dla niego niczym. Ona byaby Krwaw, a jednak Inn, kim obcym, a jednak
bliskim. Byaby przeraajco wspaniaa.
Gdy przemierza pokj, rozbierajc si w powolnym stripteasie dla nikogo, Daemon
sprbowa j sobie wyobrazi. Urodzona w Chaillot? Bardzo prawdopodobni Mieszka w
Beldon Mor? To by tumaczyo to delikatne co, co odczuwa, A gdyby nigdy nie wyniosa
si fizycznie z wyspy, tumaczyoby to, dlaczego w cigu ostatnich paru lat nigdzie indziej nie
odczuwa jej obecnoci. Mdra, z pewnoci ostrona na tyle, aby pozostawa niezauwaon
tak dugo.
Wlizgn si do ka, zgasi wiato... i jkn, gdy jego umys wypeni obraz
mdrej, chudej, starej wiedmy. Nie, baga cicho noc. Sodka Ciemnoci, wysuchaj modlitwy
jednego z twoich synw. Teraz, gdy ona jest tak blisko, pozwl jej by do mode, by mnie
chcie. Pozwl jej by do mod, by mnie potrzebowa. Noc nie daa mu odpowiedzi, a

zanim zasn, niebo zaczo szarze.

3. Terreille

Przez dwa dni Daemon odgrywa rol grzecznej, uwaajcej na innych eskorty, z ktr
Leland odbywaa seri niezliczonych spotka, aby popisa si prezentem od Lady SaDiablo.
Przez dwie noce przeszukiwa dom, jego panowanie nad gniewem sabo z powodu frustracji i
braku snu. By w kadym oglnie dostpnym pokoju, sprawdzi wszystkie pokoje dla goci,
pochlebstwem i perswazj torujc sobie drog przez kwatery sucych - i niczego nie
znalaz. Cho niezupenie. Znalaz bibliotek na drugim pitrze, ukryt w skrzydle obka. To
nie bya biblioteka, ktr odwiedzali gocie lub domownicy. Byo to niewielkie
pomieszczenie, w ktrym znajdoway si ksigi na temat Fachu i - jak wiele innych, ktre
widzia w ostatnich dziesicioleciach - miao atmosfer sali, ktrej prawie nikt nie uywa.
Prawie nigdy.
Zamknwszy cicho drzwi, Daemon dotar bezbdnie do stou stojcego w rogu
ciemnego i zagraconego pokoju. Na stole sta wiecznik z oson pomienia. Dotkn
wiecznika, naciskajc na kryszta, aby przygasi pomie, opar si o wbudowane pki na
ksiki i odchyli do tyu gow. W tym pomieszczeniu zapach by silny. Daemon zamkn
oczy, odetchn gboko i zmarszczy czoo. Cho pokj by czysty, by w nim wyczuwalny
stchy, peen kurzu zapach ksiek, ale zapach fizyczny nie mg stumi zapachu
psychicznego. Ciemny zapach... Podobnie jak ciao, ktre go gocio, psychiczny zapach
czarownicy mia pimowy aromat, ktry mczyzna Krwawych mg uwaa za rwnie
podniecajcy jak ciao - jeli nie bardziej. Ten ciemny, sodki aromat by absolutnie
pozbawiony zapachu pima i gdy oddycha gboko, aby otworzy si na to, co byo silniejsze
od ciaa, poczu si zaniepokojony, gdy stwierdzi, e tak wanie jest.
Oderwawszy si od pek z ksikami, Daemon zgasi wiec i przed opuszczeniem
pokoju poczeka, a jego oczy przywykn do ciemnoci. A wic ona spdzaa wikszo
czasu w tym pokoju, ale musiaa gdzie mieszka. Gdy przemieszcza si w ciemnoci i cicho
wspina na schody, jego wzrok powdrowa w stron sufitu. Jedynym miejscem, ktre
naleao jeszcze przeszuka, byo skrzydo przedszkola, w ktrym Wilhelmina i jej
opiekunka, Lady Graff, spdzay wikszo dni. Byo co take jedyne miejsce, do ktrego
dostpu Philip gwatownie mu zakaza, poniewa jego usugi nie byy tam potrzebne.
Daemon szed wzdu korytarza, a jego czujny umys identyfikowa mijane po drodze
pomieszczenia: sala lekcyjna, sala muzyczna, sala zabaw, salon Lady Graff i przylega

sypialnia (od ktrej Daemon natychmiast si odwrci, jego wargi wywiny si ze zoci, gdy
poczu delikatny zapach erotycznych snw), azienki, sypialnia Wilhelminy. I pokj narony,
ktry wychodzi na ogrody z tyu rezydencji. Zawaha si, nagle nie majc ochoty bardziej
narusza prywatnoci dzieci. Mia zwyczaj gromadzi podstawowe fakty o rodzinie, zanim
zaczyna dla niej sub. Haylliaski ambasador, rozzoszczony z powodu zadawanych mu
pyta, sta si bardzo gadatliwy, gdy dostrzeg zimne spojrzenie oczu Daemona, nie
powiedzia jednak nic ciekawego, poza jednym - e byy dwie crki. Daemon spotka
Wilhelmin.
Zosta tylko jeden pokj. Gdy przekrca klamk i wlizgiwa si do pokoju, dray
mu rce. Znalaz si w objciach sodkiej ciemnoci, ale nawet tutaj zapach by saby, jak
gdyby kto stara si go usun. Daemon opar si plecami o drzwi i w mylach baga o
przebaczenie za to, co mia zaraz zrobi. By mczyzn, wtargn do pokoju i - podobnie jak
w jej przypadku - w cigu kilku minut w pokoju odcinie si jego wasny, ciemny zapach
psychiczny, ktry bdzie mg zosta odczytany przez kad osob.
Ostronie podnoszc jedn rk, zapali wiec przy ku, starajc si, aby wiecia
do jasno, by mg widzie, ale na tyle ciemno, aby - jak mia nadziej - jej wiato
pozostao niewidoczne pod drzwiami sypialni dla kogo, kto przechodziby korytarzem.
Nastpnie rozejrza si, a jego brew uniosa si ze zdziwienia. By to pokj modej
dziewczyny: biaa komoda i szafa, biay baldachim i narzuta ozdobiona rowymi kwiatami
na ku, byszczca drewniana podoga z porozkadanymi dywanikami.
Co tu byo nie w porzdku.
Otwiera po kolei wszystkie szuflady komody i widzia ubrania odpowiednie dla
dziewczynki, ale gdy ich dotyka, czu, jak gdyby dotyka maej byskawicy. Rwnie ko,
gdy przejeda rk po narzucie, wysao iskr, ktra przebiega wzdu jego nerww. Lalki i
pluszowe zwierztka - zapach na nich by tylko dlatego, e znajdoway si w tym pokoju.
Gdyby ktrakolwiek z zabawek bya pena jej zadziwiajcej Ciemnoci, zabraby j do
swojego pokoju, aby towarzyszya mu przez ca noc. Wreszcie podszed do szafy i otworzy
drzwi. Ubrania byy ubraniami dziecka, buty pasoway na mae stopy. Od czasu, gdy byy
ostatnio noszone, mino sporo czasu i zapach by saby take w nich. Sama szafa jednak...
Daemon przeszuka j centymetr po centymetrze, dotyka wszystkiego, z kadym
odrzuconym przedmiotem majc wicej nadziei i energii. Gdy nie byo ju nic do
sprawdzenia, drce palce przesun po wewntrznych cianach, jego zmys dotyku sta si
przewodnikiem dla wewntrznych zmysw.
Klczc na pododze, wyczerpany rozczarowaniem, pochyli si do przodu i jego rka

dotkna tylnego naronika szafy. Przez ciao przeleciaa byskawica i zdawao mu si, e
jego krew zacznie si gotowa. Zdumiony zoy razem donie i stworzy ma kul
magicznego wiata. Odchyli si, jeszcze bardziej zdumiony.
Niczego tam nie byo... ale jednak byo. Nic, co mogoby obj jego zmysy fizyczne,
zmysy wewntrzne mwiy jednak, e co tam byo. Daemon sign do szafy jeszcze raz i
zadra. W pokoju nagle zrobio si bardzo zimno. Myla w zwolnionym tempie na skutek
zmczenia i zanim zrozumia, co oznacza zimno, mina caa minuta.
- Wybacz mi - szepn, gdy ostronie cofa rk. - Nie chciaem wtargn w twoj
prywatn przestrze. Przysigam na Kamienie, e to si nie powtrzy.
Trzscymi si rkami Daemon odoy na miejsce ubrania i buty, zgasi wiec i
cicho uda si z powrotem do swojego pokoju. Gdy ju do niego dotar, wygrzeba butelk
brandy ukryt w szafie i pocign solidny yk. To nie miao sensu. Mg zrozumie, e
znalaz jej psychiczny zapach w bibliotece. Ale w pokoju dziecicym? Nie na zabawkach, ale
na ubraniach, na rzeczach zwizanych z kiem, ktrych dorosa osoba dotykaaby
codziennie, gdyby zajmowaa si dzieckiem? Gdy zrobi niewinn uwag o drugiej crce,
zosta w opryskliwy sposb poinformowany, e nie ma jej w domu, e jest chora.
Czy jego Lady podejmowaa si obowizkw uzdrowicielki? Czy spaa w eczku w
dziewczcym pokoju, aby by w pobliu? Gdzie bya teraz?
Daemon odstawi brandy i nieubrany wlizgn si do ka. Ostrzeenie Tersy
dotyczce pkajcego kielicha nadszarpno jego nerwy, ale nic nie mg zrobi. Nie mg
polowa na ni tak, jak to robi na innych dworach. Ona bya w pobliu i nie mg ryzykowa
odesania. Poprawi poduszk i westchn. Gdy wrci dziecko, wrci jego Lady. A on bdzie
czeka.

4. Terreille

Surreal odchylia gow do tyu, umiechajc si do ciepa na twarzy i zapachu


czystego, morskiego powietrza. Skoczy si jej okres; dzi wieczorem zacznie pracowa, aby
zarobi na utrzymanie i odpaci Deje za jej askawo. Ale dzie nalea do niej, i gdy sza
krt ciek do Otarza Cassandry, radowaa si surowym krajobrazem, socem na swoich
plecach, wieym jesiennym wiatrem, bawicym si jej dugimi, czarnymi wosami.
Gdy za zakrtem zobaczya Sanktuarium, zmarszczya nos i westchna. Sza kawa
drogi, aby zobaczy ruin. Cho dopiero zaczynaa swoje ycie, ktre mogo by bardzo,
bardzo dugie, ya ju do dugo, eby widywa miejsca, w ktrych bya Wczeniej,

zamienione przez czas w kup kamieni. To, co dla tak wielu byo histori staroytn, dla niej
byo wspomnieniem. Uznaa, e ta myl jest przygnbiajca.
Odrzucajc wosy z twarzy, wesza do rodka przez framug bez drzwi i rozejrzaa si.
Zauwaya dziury w kamiennych cianach i w dachu. Siedzenie w jesiennym socu byo
przyjemniejsze ni wdrowanie po chodnych, pustych komnatach, odwrcia si wic, aby
wyj, ale gdy dotara do drzwi, usyszaa za sob odgos krokw. Kobieta, ktra wysza z
wewntrznych pomieszcze, miaa na sobie tunik i spodnie uszyte ze skrzcej si,
szaroczarnej tkaniny. Jej rude wosy, ktre spyway na ramiona, podtrzymywaa srebrna
przepaska, cile przylegajca do gowy. Czerwony Kamie wisia tu nad jej piersiami.
Umiech na powitanie by ciepy, ale niewylewny.
- Czym mog ci suy, Siostro? - zapytaa cicho.
Wosy, ktre z czasem straciy ywy kolor, i zmarszczki na twarzy kobiety
wskazyway na jej zaawansowany wiek, a szmaragdowe oczy i dumna postawa mwiy, e
nie bya to czarownica, z ktr mona by byo artowa.
- Prosz o wybaczenie, Lady - oczy Surreal spotkay si z innym opanowanym
spojrzeniem. - Przyszam zobaczy Otarz. Nie wiedziaam, e kto tu mieszka.
- Zobaczy czy poprosi? Zaskoczona Surreal potrzsna gow.
- Gdy kto szuka Ciemnego Otarza, zwykle potrzebuje pomocy, ktrej nie moe
uzyska gdzie indziej, lub chce uzyska odpowied na pytania serca.
Surreal wzruszya ramionami. Nie czua si tak niezrcznie od czasu swojego
pierwszego klienta w pierwszym domu Czerwonego Ksiyca, gdy zdaa sobie spraw, jak
niewiele si nauczya w tych wszystkich brudnych pokojach od tyu. - Przyszam do... - Sowa
kobiety wreszcie trafiy. Pytania serca. - Chciaabym wiedzie; kim by lud mojej matki.
Surreal poczua nagle szept czego, co byo tam przez cay czas - Ciemnoci, siy, z
ktr nie bya zharmonizowana. Gdy spojrzaa znw na Sanktuarium, zdaa sobie spraw, e
rzeczy zbudowane wok tego miejsca nie miay znaczenia. Samo to miejsce zawierao moc.
Spojrzenie kobiety ani na chwil nie drgno.
- Wszystko ma swoj cen - powiedziaa cicho. - Czy jeste gotowa zapaci za to, o
co prosisz?
Surreal signa do kieszeni i wycigna gar zotych monet. Kobieta potrzsna
gow. - Takie jak ja nie s opacane monetami takimi jak te. - Odwrcia si tyem do drzwi,
przez ktre wesza, - Chod, zrobi herbat i porozmawiamy. By moe bdziemy mogy
sobie pomc. - Posza naprzd, dajc Surreal moliwo wyboru: pj za ni lub zosta.
Surreal zawahaa si przez chwil, zanim wsypaa monety do kieszeni i posza za

kobiet. Czciowo byo to nage uczucie podziwu, czciowo ciekawo, jakiej ceny zada
ta czarownica za informacje, czciowo nadzieja, e moe w kocu znajdzie odpowied na
pytanie, ktre drczyo j od czasu, gdy w peni zdaa sobie spraw, jak Titian rnia si od
wszystkich innych. Poza tym dobrze posugiwaa si noem i nosia Szary Kamie. Miejsce
mogo budzi jej respekt, ale czarownica - nie.
Kuchnia bya przytulna i dobrze urzdzona. Surreal umiechna si, widzc kontrast
midzy atmosfer tego pokoju a reszt Sanktuarium. Take ta kobieta, nucca weso
melodyjk w oczekiwaniu na zagotowanie si wody, wydawaa si bardziej mi czarownic
sprzed kominka ni kapank Sanktuarium. Surreal usiada na krzele, opara okcie na
sosnowym stole i z zadowoleniem obserwowaa w ciszy, jak pojawiaj si przed ni: talerz
ciastek orzechowych, maa miseczka wieego masa i kubek na herbat.
Gdy herbata bya gotowa, kobieta przyczya si przy stole do Surreal, trzymajc
szklank wina w rce. Nagle podejrzliwa Surreal popatrzya znaczco na herbat, ciastka
orzechowe i maso. Kobieta rozemiaa si.
- W moim wieku wymogi dietetyczne wykluczaj niestety takie rzeczy. Ale zbadaj je,
jeli ci to niepokoi. Nie bd si czua uraona. Lepiej, eby wiedziaa, e nie ycz ci nic
zego. Jak moemy inaczej szczerze rozmawia?
Surreal zbadaa jedzenie i nie znalaza niczego poza tym, co powinno w nim by.
Podnisszy ciastko orzechowe, przeamaa je rwno na p, posmarowaa masem i zacza
je. W czasie, gdy jada, kobieta mwia o oglnych rzeczach, opowiadaa o Ciemnych
Otarzach, jak tych trzynacie wielkich, ciemnych miejsc byo rozrzuconych w Krlestwie.
Kieliszek do wina by pusty i Surreal pia drug herbat, kobieta powiedziaa wreszcie:
- Dobrze. Chcesz wiedzie o ludzie twojej matki, prawda? - Wstaa i pochylia si w stron
Surreal, wycigajc rce, aby dotkn jej twarzy.
Surreal cofna si, dugie lata wytania uwagi nauczyy j czujnoci.
- Ciii - kobieta wyszeptaa uspokajajco - ja tylko chc zobaczy. Surreal zmusia si,
aby siedzie spokojnie, podczas gdy kobieta wodzia rkami po krzywiznach jej twarzy, szyi i
ramion, uniosa jej dugie wosy i przeledzia krzywizn ucha do jego delikatnego punktu.
Gdy skoczya, nalaa sobie wina i przez chwil nic nie mwia, wyraz jej twarzy pozosta
czujny, oczy skupione na jakim innym miejscu.
- Nie jestem pewna, ale mog ci powiedzie, co myl.
Surreal pochylia si do przodu, starajc si ukry swoj dz informacji, ale
wstrzymaa oddech w oczekiwaniu na nie. Wzrok kobiety by niepokojco nieruchomy.
- Pozostaa jednak kwestia ceny. - Bawia si kieliszkiem z winem. - Zwyczajowo

przyjmuje si, e cena powinna zosta okrelona i zaakceptowana przed udzieleniem pomocy.
Kontrakty takie jak te nigdy nie s amane, poniewa gdy ju dojdzie do ich zamania, cena
jest zazwyczaj pacona krwi. Czy rozumiesz, Siostro?
Surreal wzia gboki, uspokajajcy oddech. - Jaka jest twoja cena?
- Po pierwsze, chc, aby zrozumiaa, e nie prosz ci, aby si naraaa. Nie prosz
ci, aby podejmowaa jakiekolwiek ryzyko.
- W porzdku.
Kobieta umiecia nk kielicha midzy swoimi palcami i powoli go obracaa, raz w
jedn stron, raz w drug.
- Do Chaillot przyby niedawno Ksi Wojownikw, albo do Beldon Mor, albo do
wioski w pobliu. Chc wiedzie, gdzie dokadnie jest, komu suy.
Surreal kusio, aby przywoa sztylet, ale postaraa si, aby jej twarz nie wyraaa
niczego.
- Czy ten Ksi ma imi?
- Daemon Sadi.
- Nie! - Surreal skoczya na rwne nogi i zacza przemierza pokj.
- Oszalaa? Nikt nie bawi si z Sadyst, jeli chce pozosta po tej stronie grobu. Przestaa si przechadza i chwycia oparcie krzesa tak mocno, e zadrao od napicia. - Nie
chc kontraktu na Sadiego. Zapomnij o tym.
- Nie prosz ci o robienie czegokolwiek poza jego zlokalizowaniem.
- Tak aby moga wysa kogo innego, aby wykona robot? Zapomnij o tym.
Dlaczego sama go nie odszukasz?
- Z powodw, ktre zachowam dla siebie, nie mog uda si do Beldon Mor. Ale daa
mi wanie powd, ebym si std wyniosa.
Kobieta wstaa i spojrzaa na Surreal.
- To jest bardzo wane.
- Dlaczego?
Narastaa midzy nimi cisza, trudna i mczca dla nich obu. Wreszcie kobieta
westchna.
- Poniewa mg tu zosta wysany, aby zniszczy bardzo szczeglne dziecko.
- Masz tu cokolwiek do picia poza herbata i tym winem? Wyraz twarzy kobiety by
rwnoczenie zbolay i rozbawiony.
- Czy brandy si nada?
- W porzdku - rzucia Surreal, opadajc z powrotem na krzeso. - Przynie butelk i

czysty kubek. - Gdy pojawi si przed ni kubek, napenia go brandy i wlaa w siebie jedn
trzeci. - Posuchaj, moja droga - powiedziaa ostro. - O Sadim mona mwi rne rzeczy i
tylko Ciemno zna wszystkie jego sprawki, ale on nigdy, przenigdy nie skrzywdziby
dziecka. Sugerowa, e....
- A jeli jest do tego zmuszany? - powiedziaa pospiesznie kobieta.
- Zmuszany? - Surreal zapiszczaa. - Zmuszany? Na Ogie Piekielny, kto byby na tyle
gupi, aby zmusza Sadyst? Czy wiesz, co robi z ludmi, ktrzy go do czego zmuszaj? Surreal osuszya kubek i napenia go na nowo. - Poza tym, kto chciaby zniszczy to
dziecko?
- Dorothea SaDiablo.
Surreal przeklinaa, a poczua, jak jej sowa snuj si wok pokoju jak dym.
Przestaa wreszcie, gdy zauwaya zdumiony i rozbawiony wyraz twarzy kobiety. Nalaa
kolejnego drinka i przekla jeszcze raz, poniewa jej gniew spala brandy tak szybko, e nie
moga poczu choby lekkiego odurzenia. Postawia z rozmachem kubek na stole i
przejechaa rk po wosach.
- Lady, ty naprawd wiesz, jak kogo pchn noem w brzuch, prawda? - Spojrzaa na
kobiet. Gdyby czarownica spojrzaa na ni chodnym wzrokiem, Surreal zadgaaby j, ale
gdy zobaczya zy, bl i strach w tych szmaragdowych oczach...
Titian leca na pododze z podernitym gardem i ciany grzmice: uciekaj, uciekaj,
uciekaj.
- Posuchaj, sporo mu zawdziczam. Opiekowa si moj matk i opiekowa si mn.
Nie musia tego robi, po prostu to zrobi. Ale znajd go. Potem zobaczymy. - Surreal wstaa.
- Dziki za herbat.
Kobieta wygldaa na zafrasowan.
- A co z ludem twojej matki? Surreal spojrzaa w jej oczy.
- Jeli wrc, wymienimy informacje. Ale dam ci za darmo jedn rad. Nie igraj z
Sadyst. On ma bardzo dobr pami i wybuchowy charakter, jeli dasz mu powd, rozetrze
ci na proch, Nie odprowadzaj mnie.
Surreal opucia Sanktuarium, zapaa Wiatr i pognaa, mijajc Chaillot, w lad za
zachodzcym daleko za oceanem socem, a poczua si na tyle zmczona, aby powrci do
Deje i mc by grzeczna dla kadego, z kim miaaby dzi i do ka.

5. Pieko

Saetan bawi si srebrnym noykiem do otwierania kopert, stojc tyem do czowieka,


ktry sta tu za progiem gabinetu.
- Czy sprawa zostaa zaatwiona?
- Wybacz mi, Wielki Lordzie - odpowied pada chrypliwym szeptem.
- Nie mogem tego zrobi.
Przez krtki moment, zanim odwrci si, aby spojrze w twarz Marjonga Egzekutora,
Saetan nie by pewien, czy czuje zo, czy ulg. Opar si o swoje hebanowe biurko i
przyglda ogromnemu czowiekowi. Nie mona byo zobaczy wyrazu twarzy Marjonga,
poniewa na jego gowie i ramionach zawsze by czarny kaptur.
- On jest w tym otoczonym mg miecie, Wielki Lordzie - tumaczy si Marjong,
przekadajc wielki, dwuostrzowy topr z rki do rki. - Nie mogem go dopa, aby speni
twoje yczenie.
A wic Daemon by w Beldon Mor.
- Mog zaczeka, Wielki Lordzie. Jeli wyjedzie z zamglonego miasta, ja...
- Nie - Saetan powoli odetchn, aby si uspokoi, - Nie, Nie rb niczego wicej, jeli
konkretnie czego nie ka. Zrozumiano?
Marjong ukoni si i opuci gabinet. Z penym zmczenia westchnieniem Saetan
opad na swj fotel i powoli obraca n do kopert. Podnis go do gry i przyjrza si
cienkiemu, czarnemu ostrzu i piknie rzebionej srebrnej rkojeci.
- Skuteczne narzdzie - powiedzia cicho, kadc go na kocach palcw.
- Eleganckie i skuteczne. Ale jeli kto jest nieostrony... - Przycisn palec do koca
ostrza i obserwowa kropl krwi na opuszce. - Tak jak ty, imienniku. Tak jak ty. Teraz my
taczymy. Tylko my.

6. Terreille

Dni Daemona stay si rutyn. Kadego ranka wstawa wczenie, wiczy, bra prysznic i
wsplnie z Kuchark jad niadanie w kuchni. Lubi Kuchark Angelline'w, energiczn,
ciep kobiet, ktra przypominaa mu Manny - ktra bya przeraona tak, jak bya przeraona
Manny, gdy prosi j o zgod, aby pierwszy posiek zje w kuchni, a nie z rodzin w sali
niadaniowej. Ustpowaa, gdy zdawaa sobie spraw, e pozostanie godny, bo bdzie
nadskakiwa Leland, speniajc jej niekoczce si proby. Poniewa i tak docza do
rodziny na niadanie, wiedzia, e niadanie w kuchni byo zwykle lepsz straw ni to, co

podawano w sali niadaniowej. Po niadaniu spotyka si z Philipem w biurze zarzdu, w


ktrym niechtnie wrczano mu list czynnoci na dany dzie. Potem nastpowa
pgodzinny spacer po ogrodach z Wilhelmin.
Alexandra zdecydowaa, e przed rozpoczciem lekcji Fachu u Lady Graff, niezwykle
surowej kobiety, do ktrej Daemon poczu niech od pierwszego wejrzenia - podobnie jak
ona do niego, przede wszystkim z powodu ignorowania przez niego jej kokieteryjnych
propozycji - Wilhelmina potrzebuje troch lejszych wicze. Leland zaproponowaa, aby
towarzyszy dziewczynie, poniewa Wilhelmina czuje nieuzasadniony strach przed
mczyznami, a kontakt z mczyzn, ktry ma Piercie i nie moe stanowi zagroenia,
moe pomc jej pozby si obaw. Gdy pogoda pozwalaa, towarzyszy Wilhelminie w
spacerach po posiadoci.
Przez pierwsze par dni prbowa prowadzi z ni rozmow, prbowa dowiedzie si,
jakie s jej zainteresowania, ale unikaa odpowiedzi, prbujc by grzeczn mod dam.
Przyszo mu do gowy pewnego poranka, gdy cisza midzy nimi ciya ponad miar, e by
to prawdopodobnie jeden z nielicznych momentw w cigu dnia, gdy moga odda si
wasnym mylom. Poniewa spdzaa wikszo czasu w towarzystwie bezwzgldnej Lady
Graff, nie moga prniaczy - sowo, ktre usysza pewnego dnia wypowiedziane przez
ni w tonie, ktry wskazywa, e bya to zwyka poajanka. Przesta wic rozmawia z
Wilhelmin, dajc jej p godziny na samotno. W tym czasie szed peen szacunku po jej
lewej stronie, z rkami w kieszeniach, cieszc si tym samym co ona - luksusem posiadania
czasu na wasne myli. Zawsze zdaa do celu, cho, jak si zdawao, nigdy go nie osigaa.
Niezalenie od tego, jakimi ciekami chodzili po ogrodzie, zawsze znajdowali si w kocu
na wskiej ciece, ktra prowadzia do gsto zaronitego zaktka. Gdy docieraa do tego
miejsca, zwalniaa, a nastpnie przyspieszaa, mijajc go, przy czym oddychaa ciko, jak
gdyby od dawna uciekaa. Zastanawia si, czy co jej si tu przydarzyo, co, co j
przeraao, odpychao, a rwnoczenie przycigao.
Pewnego dnia, gdy by pogrony w mylach, cakowicie pochonity zagadk, ktr
mu pozostawia jego Lady, uwiadomi sobie, e przystanli i Wilhelmina od pewnego czasu
przyglda mu si. Stali obok wskiej cieki.
- Chc tam wej - powiedziaa buntowniczo, jej opuszczone po bokach ciaa rce
byy zacinite w pici.
Daemon zagryz warg, aby zachowa obojtny wyraz twarzy. By to pierwszy znak
ycia, ktry daa, i nie chcia go stumi umiechem, ktry mg by faszywie zrozumiany
jako protekcjonalno.

- Dobrze.
Wydawaa si zdziwiona, najwyraniej spodziewajc si protestw. Z agodnym
umiechem poprowadzia go ciek i przez trelia. Niewielki ogrdek w ogrodzie by
cakowicie otoczony duymi cisami, ktre wyglday, jakby ich od tej strony nie przycinano
od kilku lat. Z jednej strony dominowa klon otoczony kolist metalow awk, ktra niegdy
bya biaa, ale obecnie farba odchodzia wielkimi patami. Przed cisami widoczne byy
szcztki grzdek kwiatowych, obecnie zaronitych chwastami i zaniedbanych, Ale na widok
grzdki rolin krwi czarownicy w najdalszym naroniku jego oddech sta si nierwny, a
serce przyspieszyo i zaczo bi zbyt mocno.
Rolina kwiatowa lub chwast, krew czarownicy, bya pikn, niebezpieczn i - jak
mwiy legendy - niezniszczaln rolin. Krwawoczerwone kwiaty, Z czarnymi szyjkami i
czarnymi kocwkami patkw, byy w penym rozkwicie, jak zawsze od pierwszego
oddechu wiosny do ostatniego tchnienia jesieni.
Wilhelmina staa przy grzdce, drc. Daemon podszed do grzdki, prbujc
zrozumie bl i nadziej na twarzy Wilhelminy, Krew czarownicy rosa podobno tylko w
miejscach, w ktrych przelano gwatownie krew czarownicy lub gdzie zostaa pochowana
czarownica, ktr spotkaa naga mier. Daemon cofn si, zataczajc. Nawet na wieym
powietrzu i przy innych ogrodowych zapachach wyczuwalny by ciemny, psychiczny zapach.
Sodka Ciemnoci, on by tam silny.
- Sadzia je moja siostra - powiedziaa nagle Wilhelmina, jej gos dra.
- Jeden za kad. Na pamitk. - Przygryza warg, gdy przygldaa si kwiatom, jej
bkitne oczy byy szeroko otwarte i przestraszone.
- Wszystko dobrze - powiedzia kojco Daemon, prbujc stumi narastajc w niej
panik i rwnoczenie samemu w ni nie wpa. - Wiem, co to jest krew czarownicy i co
oznacza. - Szuka sw, ktre mogyby pocieszy ich oboje.
- Z tego powodu jest to szczeglne miejsce.
- Ogrodnicy tu nie przychodz. Mwi, e to miejsce jest nawiedzone. Mylisz, e jest
nawiedzone? Mam nadziej, e tak.
Daemon starannie way nastpne sowa.
- Gdzie jest twoja siostra? Wilhelmina zacza paka.
- W Briarwood. Wzili j do Briarwood. - kanie przeszo w amice serce
zawodzenie.
Daemon przytrzymywa j delikatnie i gadzi jej wosy, szepczc przy tym sowa
delikatnego alu w Starym Jzyku, jzyku Czarownic. Po minucie Wilhelmina odepchna

go, pocigajc nosem. Poda jej swoj chusteczk i umiechajc si, wzi j z powrotem, gdy
wpatrywaa si w ni, niepewna, co zrobi po jej uyciu.
- Ona czasem mwi w ten sposb - powiedziaa Wilhelmina. - Lepiej chodmy z
powrotem. - Opucia zaktek i pospieszya ciek.
Oszoomiony Daemon poszed za ni w kierunku domu.
Daemon wkroczy do kuchni i obdarzy Kuchark swoim najadniejszym umiechem.
- Mam szans dosta filiank kawy?
Kucharka rzucia w jego kierunku ostre, gniewne spojrzenie.
- Jeli chcesz.
Zaskoczony t nag demonstracj zoci, Daemon zrzuci paszcz i usiad przy
kuchennym stole. Gdy zastanawia si, co j zdenerwowao, postawia przed nim z
rozmachem kubek z kaw i powiedziaa: - Panienka Wilhelmina pakaa, gdy wrcia z
ogrodu.
Daemon zapomnia o kawie, zaintrygowany reakcj Kucharki.
- W ogrodzie by zaktek, ktry chciaa odwiedzi.
Surowe spojrzenie Kucharki natychmiast zagodniao i posmutniao.
- A, w porzdku. - Odkroia dwie grube pajdy wieego chleba, woya midzy nie
kilka plasterkw zimnej woowiny i pooya t kanapk przed Daemonem w niemej probie
o wybaczenie.
Daemon gboko odetchn.
- Kucharko, co to jest Briarwood?
- Paskudne miejsce, skoro mnie pytasz, ale nikt tu o to nie pyta - warkna, a zaraz
potem umiechna si lekko do niego.
- Co to jest?
Kucharka z westchnieniem przyniosa do stou swj kubek kawy i usiada naprzeciw
Daemona.
- Nie jesz - powiedziaa, z roztargnieniem pijc kaw. Daemon posusznie ugryz
kanapk i czeka.
- Jest to szpital dla dzieci z zaburzeniami emocjonalnymi - powiedziaa Kucharka. Wydaje si, e duo czarownic z dobrych domw staje si nagle bardzo nerwowych, gdy
zaczynaj rozstawa si z dziecistwem, jeli rozumiesz, co mam na myli. Panienka Jaenelle
bywaa w tamtym miejscu, odkd skoczya pi lat, a jedynym powodem posyania jej tam
byo to, e wymylaa mieszne historie o jednorocach, smokach i innych stworzeniach. Przekrzywia gow w stron frontu domu. - Oni mwili, e jest niezrwnowaona, poniewa

jest jedyn osob w rodzinie, ktra nie nosi Kamieni, e nie daje sobie rady z zajciami z
Fachu i dlatego prbuje zwrci na siebie uwag, wymylajc historyjki. Moim zdaniem
jednak panience Jaenelle akurat na zwracaniu uwagi zaley najmniej. Ona tylko jest... inna.
Ma zabawn cech. Nawet jeli mwi nieprawdopodobne rzeczy, o ktrych wiesz, e nie
mog by prawdziwe, w jaki sposb... zaczynasz si zastanawia, wiesz?
Daemon skoczy kanapk i dopi kaw.
- Jak dawno temu odjechaa?
- Wczesn wiosn. Ostatnim razem przemwia wszystkim do suchu i dlatego posano
j na tak dugo.
Daemon skrzywi si z niechci.
- C takiego moe powiedzie dziecko, aby chcie je zamkn na tak dugo?
- Powiedziaa... - Kucharka wygldaa na zdenerwowan i zmartwion. - Powiedziaa,
e Lord Benedict nie jest jej ojcem. Powiedziaa, e Ksi Philip...
Daemon westchn gboko. Tak, z tego co zaobserwowa w tej rodzinie, takie
stwierdzenie doprowadzioby ich wszystkich do furii. Jednak...
Kucharka spojrzaa na niego przecigle i napenia na nowo kubki.
- Pozwl, e opowiem ci o panience Jaenelle.
Dwa lata temu Wojownik, ktremu moja crka suya, zdecydowa, e chce adniejsz
dziewk i wyrzuci moj crk wraz z dzieckiem, ktre mu urodzia. Nie majc gdzie si
podzia, przyszli tu do mnie i Lady Alexandra pozwolia im zosta. Moja crka, wwczas
biedna dziewczyna, wykonywaa lejsze prace w domu i pomagaa mi w kuchni. Moja
wnuczka, Lucy, najwspanialszy szkrab na wiecie - najczciej przebywaa ze mn w kuchni,
cho panienka Jaenelle zawsze braa j do zabaw, zawsze, gdy dziewczta byy na dworze.
Lucy nie lubia by sama. Baa si psw myliwskich Lorda Benedicta, a chopcy od psw,
wiedzc, e bya przeraona, dokuczali jej, dranili psy, a nastpnie spuszczali je ze smyczy,
aby j goniy.
Pewnego dnia zabawa zasza za daleko. Psy dostay niewielkie porcje jedzenia,
poniewa miay zosta zabrane i byy bardziej rozzoszczone ni zwykle, a chopcy rozdranili
je ponad miar. Przywdca sfory zerwa si ze smyczy i ruszy za Lucy, i ciga j do
siodami. Potkna si, a on rzuci si na ni i zrani j w rk. Gdy usyszaymy krzyki,
wybiegymy z crk z kuchni, a z nami pobieg Andrew, jeden z chopcw stajennych,
naprawd dobry chopak. Lucy leaa na pododze, krzyczaa, a pies szarpa jej rami, gdy
nagle pojawia si panna Jaenelle. Powiedziaa par dziwnych sw do psa, a on natychmiast
puci Lucy i zmy si z siodami z podkulonym ogonem.

Lucy bya naprawd poraniona, cae rami miaa poranione, a w miejscu, w ktrym
chwyci j pies, wystawaa ko. Panienka Jaenelle powiedziaa Andrew, eby szybko
przynis wiadro wody, a sama uklka przy Lucy i zacza do niej cicho przemawia, po czym
Lucy przestaa krzycze. Andrew wrci z wod, panienka Jaenelle wycigna skd du,
owaln misk, nie wiem skd, nie zauwayam. Andrew nala wody do miski, panienka
Jaenelle potrzymaa j przez minut, tylko potrzymaa, i woda zacza parowa, jak gdyby
bya podgrzana. Nastpnie woya rk Lucy do miski i wzita troch lici i proszku z
kieszeni i wrzucia do wody. Trzymaa rk Lucy pod wod, przez cay czas cicho piewajc.
Tylko stalimy i obserwowalimy. Nie byo sensu zabiera dziewczynki do uzdrowicielki,
nawet gdyby udao nam si zebra pienidze na jak dobr. Wiedziaam to. Rami byo zbyt
pokiereszowane. Najlepsze co moga zrobi uzdrowicielka, choby najlepsza, to amputowa.
Obserwowalimy wic, moja crka, Andrew i ja. Nie widzielimy wiele, wszdzie bya tylko
woda z krwi.
Po chwili panienka Jaenelle wyprostowaa si i wyja rczk Lucy z wody. Od okcia
do nadgarstka byo dugie, gbokie cicie... i to byo wszystko. Panienka Jaenelle popatrzya
w oczy kademu z nas. Nie musiaa niczego mwi. Nie mielimy zamiaru o niej mwi.
Nastpnie wrczya mi soik z maci, moja crka bya zbyt zdenerwowana, aby cokolwiek
zrobi. Nakadaj t ma trzy razy dziennie i przez tydzie luno bandauj. Jeli bdziesz tak
robi, nie bdzie blizny. Nastpnie odwrcia si do Lucy i powiedziaa, Nie martw si.
Porozmawiam z nimi. Nie bdziesz ju miaa problemw.
Gdy Ksi Philip dowiedzia si, e Lucy zostaa pogryziona przez psy, nakrzycza na
chopcw z psiarni, ale tamtego popoudnia widziaam, jak Lord Benedict wciska monety
chopcom od psw, mia si i mwi, jak bardzo jest zadowolony, e utrzymuj psy w tak
znakomitej formie.
W kadym razie przed nastpnym latem crka polubia modego czowieka z dobrej,
solidnej rodziny. Modzi mieszkaj w maej wiosce okoo trzydziestu mil std i odwiedzam ich
zawsze, gdy mog dosta tu kilka dni urlopu.
Daemon zajrza do pustego kubka.
- Czy mylisz, e panienka Jaenelle rozmawiaa z nimi?
- Musiaa - Kucharka odpowiedziaa w roztargnieniu.
- A wic chopcy przestali przeladowa Lucy? - naciska Daemon.
- Och nie. Nie przestali. Nie zostali przecie za to ukarani, prawda? Ale psy... Od
tamtego dnia chopcy nie mogli ju nakoni psw, aby goniy Lucy.
Pno w nocy, nie mogc spa, Daemon powrci do zaktka w ogrodzie. Zapali

czarnego papierosa i przez dym patrzy na krew czarownicy.


Przysza.
Spdzi wieczr, analizujc raz po raz fakty o ktrych wiedzia, jak gdyby mogo to je
zmieni. Nie zmienio, a wniosek, do ktrego doszed, nie podoba mu si.
Moja siostra je posadzia. Na pamitk.
Dziecko, Czarownica wci bya dzieckiem. Nie, musia co le zinterpretowa.
Musia. Czarownica nosia Czarne Kamienie. By moe uzyska faszywe informacje. By
moe Wilhelmina bya modsz siostr. Cigle stara si odzyska panowanie nad swoimi
emocjami, gdy dotar do ambasady w Beldon Mor. Wszystko miaoby wicej sensu, gdyby
Jaenelle miaa do lat, aby zoy Ofiar Ciemnoci. Bya na krawdzi otworzenia si na
swoj doros moc, ktra bdzie Czarnymi Kamieniami.
Ale sypialnia, ubrania. Jak mg pogodzi te rzeczy z moc, ktr czu, gdy uleczya
jego plecy po tym, jak Cornelia przywizaa go do supkw do chosty?
Czasem mwi w ten sposb.
Mg policzy na palcach ludzi, ktrzy wci potrafili wypowiedzie par fraz w
prawdziwym jzyku Krwawych. Kto mg j tego nauczy? Unikna pytania.
Jest to szpital dla dzieci z zaburzeniami emocjonalnymi.
Czy dziecko mogoby nosi Kamie tak ciemny jak Czarny i nie mie problemw z
rwnowag mentaln i emocjonaln? Nigdy nie sysza o kimkolwiek, kto otrzymaby z
urodzenia Kamie ciemniejszy ni Czerwony.
Kielich pka.
Przesta myle, pozwoli, aby jego umys si wyciszy. Fakty znalazy si na swoim
miejscu w ukadance i wiody ku nieuniknionemu wnioskowi. Musiao jednak min kilka
dni, zanim potrafi to zaakceptowa.

7. Terreille

Po rozstaniu z Wilhelmin Daemon przebra si w swj strj do jazdy konnej i uda w


stron stajni. Mia wolny poranek, pierwszy, odkd przyby do posiadoci Angelline, a
Alexandra daa mu pozwolenie na wzicie konia. Gdy dotar do padoku, Guiness, gwny
stajenny, skin gow i w dalszym cigu udziela instrukcji jednemu z chopcw stajennych.
- Masz dzi ochot na przejadk? - spyta Guiness, gdy Daemon do niego podszed.
Lekki umiech agodzi nieco gburowato Guinessa.
- Jeli to nie sprawi kopotu - odpowiedzia z umiechem Daemon. Tutaj, podobnie jak

w wikszoci miejsc, w ktrych suy, mia dobre stosunki z personelem. Nie mg tylko
znie czarownic, ktrym mia suy.
- Jasne - Guiness otaksowa go wzrokiem, zaczynajc od butw. - Dobre, mocne nogi.
Mocne ramiona.
Daemon zastanawia si, czy Guiness ma zamiar obejrze mu zby. - Jak twj dosiad?
- Jed do dobrze - odpowiedzia ostronie Daemon, nie bdc pewnym, czy
przejmowa si lekkim byskiem w oku Guinessa. Guiness cmokn.
- Ogier nie opuszcza od paru dni stajni. Andrew jest jedynym, ktry umie na nim
jedzi, ale ma ran na udzie. Nie mog pozwoli, aby na ogierze jedzi chopak z chor
nog. Chcesz sprbowa?
Daemon odetchn gboko, wci podejrzliwy.
- W porzdku.
- Andrew! Osiodaj Demona.
Brwi Daemona uniosy si waciwie do linii wosw.
- Demon?
Guiness cmokn ponownie, nie zauwaajc zdumionego wyrazu twarzy Daemona.
- Nazywa si Ciemny Tancerz, ale w stajni, gdy nikt nas nie syszy - rzuci okiem na
dom - nazywamy go wanie tak.
- Na Ogie Piekielny - mrukn Daemon, gdy szed przez podwrzec do miejsca, w
ktrym Andrew sioda duego, gniadego ogiera. - Czy jest co, o czym powinienem
wiedzie? - zapyta modego czowieka.
Andrew wyglda na lekko zmartwionego. Wreszcie wzruszy ramionami.
- Ma mikki pysk i tward gow. Dla wikszoci jedcw jest zbyt sprytny. Zaniesie
ci w drzewa, jeli mu na to pozwolisz. Trzymaj si rozlegego, otwartego pola, tak bdzie
najlepiej. Uwaaj jednak na rw melioracyjny na kocu pola. Dla wikszoci koni jest zbyt
szeroki, ale on jest w stanie go przeskoczy, cho nie dba, czy wylduje po drugiej stronie z
jedcem czy bez.
- Dziki - mrukn Daemon.
Andrew umiechn si krzywo i poda wodze Daemonowi.
- Potrzymam mu gow, gdy bdziesz go dosiada. Daemon usiad w siodle.
- Pu go.
Demon opuci stajni raczej spokojnie, gryzc wdzido, prbujc jedca. Poza
okazywaniem pewnej irytacji z powodu wstrzymywania go i jazdy stpa zachowywa si
cakiem dobrze - dopki nie dotarli do niewielkiego wzniesienia, gdzie cieka zakrcaa w

lewo w stron rozlegego pola. Demon zastrzyg uszami i rzuci si w stron samotnego,
starego dbu, niemal zrzucajc Daemona z sioda.
Bitwa zacza si. Z jakiego sobie tylko znanego, perwersyjnego powodu Demon
postanowi dotrze do dbu. Daemon by rwnie zdeterminowany, aby skierowa go na
otwarte pole. Ko rzuca si, podskakiwa, skrca, krci w kko, walczy z wodzami i
wdzidem. Daemon panowa nad nim na tyle, aby nie zosta zrzuconym, ale obrt po obrocie
ogier zblia si do drzewa.
Pitnacie minut pniej ko zrezygnowa i sta z rozszerzonymi, drcymi nogami i
spuszczon gow, a jego spienione boki faloway. Daemon by spocony i dra z
wyczerpania, lekko przy tym zdziwiony, e jego rce wci tkwi w stawach.
Gdy Daemon zebra ponownie wodze, Demon pooy uszy, gotw na nastpn rund.
Ciekaw, co si stanie, Daemon skrci w stron drzewa i skierowa konia naprzd. Demon
natychmiast zastrzyg uszami i wygi szyj, a jego krok nabra energii. Daemon niczego nie
robi, pozwalajc koniowi na wszystko, czego ten chcia. Demon okra raz po raz drzewo,
wciga powietrze, czujny i nasuchujcy... i coraz bardziej zdenerwowany. Wreszcie ogier
zara ze zoci i ruszy w stron cieki i pola. Daemon nie prbowa nim kierowa, dopki
nie ruszyli w stron rowu. Wygra t bitw - z trudem - i kiedy Demon w kocu zwolni, zbyt
zmczony, aby dalej walczy, Daemon skierowa go do stajni.
Chopcy stajenni patrzyli z otwartymi ustami na wjazd Daemona. Szybko
przykutyka Andrew i wzi wodze. Guiness potrzsn gow, przeszed przez podwrzec i
uchwyci Daemona za rami, gdy ten zelizgiwa si zmczony Z sioda, a nastpnie
zaprowadzi go do maego biura za Siodlarni. Wycignwszy butelk i dwie szklaneczki,
Guiness nala alkoholu na wysoko dwch palcw i poda szklaneczk Daemonowi.
- Masz - powiedzia gburowato, nalewajc sobie. - Przywrci ci do ycia. Daemon z
wdzicznoci wzi kieliszek i ykn, rozcierajc sobie przy tym stwardniae minie rki.
Guiness spojrza na przesiknit potem koszul Daemona i potar wierzchem doni swj
zaronity podbrdek, - Da ci troch popali, co?
- Obaj sobie dalimy.
- W porzdku, przynajmniej rano bdzie czu przed tob respekt, Daemon zakrztusi
si. Gdy mg znowu oddycha, niemal zapyta o drzewo, ale pomyla, e lepiej tego nie
robi. To przecie Andrew jedzi na Demonie. Gdy Guiness go opuci, aby skontrolowa
pasz, Daemon przeci podwrzec i podszed do Andrew, ktry czyci konia. Andrew
spojrza na niego z umiechem penym szacunku.
- Utrzymae si na nim.

- Utrzymaem si na nim. - Daemon obserwowa pynne, lekkie ruchy chopca. Miaem jednak troch kopotw przy pewnym drzewie.
Andrew wyglda na podenerwowanego. Rka szczotkujca konia na chwil zgubia
rytm. Oczy Daemona zwziy si, a jego gos sta si niebezpiecznie jedwabisty.
- Co w tym drzewie jest nadzwyczajnego, Andrew?
- To po prostu drzewo. - Andrew wpatrywa si w oczy Daemona i wzdrygn si.
Przestpowa niespokojnie z nogi na nog. - Jest po drugiej stronie wzniesienia. Pierwsze
miejsce, ktrego nie wida z domu.
- Tak?
- A wic... - Andrew patrzy z niem prob na Daemona. - Nie powiesz, prawda? Kiwn gow w stron domu. - Gdyby to odkryli, spowodowaoby to tam mnstwo
kopotw.
Daemon walczy, by utrzyma gniew na wodzy.
- Co odkryli?
- O panience Jaenelie.
Daemon zmieni pozycj ruchem tak pynnym i drapienym, e Andrew natychmiast
si cofn i stan obok konia, jak gdyby szukajc ochrony.
- Co o panience Jaenelle? - zapyta piewnym gosem. Andrew gryz warg.
- Przy drzewie... my... Daemon zasycza.
Andrew zblad, a potem zrobi si purpurowy. Jego oczy byszczay gniewem, a donie
zacisny si w pici.
- Sdzisz... sdzisz, e ja bym...
- A wic co robicie przy tym drzewie? Andrew gboko odetchn.
- Zmieniamy miejsca. Daemon zdziwi si.
- Zmieniacie miejsca?
- Zmieniamy konie. Jestem szczupy. Kucyk mnie uniesie.
- A ona jedzi na...?
Andrew niepewnie pooy rk na szyi ogiera. Daemon eksplodowa.
- Ty skurwysynu, sadzasz ma dziewczynk na tego potwora?
Ogier parskn, aby pokaza swoj dezaprobat dla tego wybuchu gniewu, Zdrowy
rozsdek i taczce kopyta zwyciyy w Daemonie pragnienie uduszenia chopca stajennego.
Wargi Andrew, ktry znalaz si midzy ogierem a wciekym Ksiciem Wojownikw,
rozchyliy si w krzywym umiechu.
- Powiniene zobaczy j na tym potworze. A ona umie zadba o siebie. Daemon

odwrci si, jego gniew si ulotni. Idc do domu, mamrota Matko Noc i potrzsa gow,
cieszc si na myl o ciepym prysznicu.
- Matko Noc.

ROZDZIA SIDMY

1. Terreille

- Wanie mwi - warkn Philip. - Nie bdziesz dzisiaj potrzebny.


- Syszaem, co...
Misie w szczce Philipa drgn.
- Masz wolny dzie. Zdaj sobie spraw, e Hayllianie uwaaj nas za ludzi
zacofanych, ale mamy muzea, galerie sztuki i teatry. Na pewno znajdzie si co odpowiedniego dla ciebie, co, czym bdziesz mg si zaj przez ten jeden dzie.
Daemon zmruy oczy. Przy niadaniu Leland bya beztroska i nienaturalnie spokojna,
Alexandra z nieznanego powodu spita, Roberta nie byo nigdzie wida, a teraz Philip okaza
niespodziewanie zo i prbowa na cay dzie wyrzuci go z domu.
- Bardzo dobrze.
Zgadzajc si na bezceremonialne odprawienie, poprosi o powz, ktry mia go
zabra do handlowej dzielnicy Beldon Mor. Najpierw jednak poszed do kuchni zobaczy,
czy Kucharka wie, co si dzieje. Ale i ona bya w zym humorze i zanim go zobaczya,
wycofa si, wzdrygjc si na dwik patelni stawianej z rozmachem na blacie.
Spdzi cay ranek, przechadzajc si po ksigarniach i kupujc rne ksiki autorw
z Chaillot, zastanawiajc si przy tym, co mogo doprowadzi wszystkich mieszkacw domu
do takiego stanu. Cokolwiek to byo, odpowiedzi nie naleao szuka w miecie.
Powrci do rezydencji Angelline przed lunchem, aby odkry, e caa rodzina opucia
dom. Zy, e pokrzyowano mu plany, pooy ksiki na biurku, przebra si i poszed do
stajni. Take w stajni wszyscy byli zdenerwowani. Guiness powarkiwa na chopcw
stajennych, gdy ci starali si zapanowa nad zdenerwowanymi komi.
- Wezm ogiera na przejadk, jeli chcesz - zaproponowa Daemon.
- ycie ci zbrzydo? - warkn Guiness. Odetchn gboko i zagodnia. - Byoby
dobrze wyprowadzi go na troch poza podwrko.
- Troch tu si zrobio nerwowo.
- A i owszem. Guiness nie mia nic wicej do powiedzenia, Daemon poszed wic do
boksu ogiera i czeka, a Andrew go osioda. Rce chopca dray, gdy sprawdza poprg.
Zmczony wymijajcymi odpowiedziami Daemon wzi konia poza podwrko i ruszy
na pole.

Gdy Demon znalaz si poza podwrkiem, porusza si ochoczo, by pod' niecony i


odpowiada na polecenia jedca. Cokolwiek sprawiao, e ludzie czuli si zdenerwowani,
ogier czu to take, ale to co uszczliwiao prostszy umys zwierzcia.
Niezainteresowany walk Daemon skierowa si w stron drzewa. Demon zatrzyma
si przy drzewie, patrzy na wzniesienie, ktre wanie pokonali i cierpliwie czeka. Ko sta
w ten sposb przez dziesi minut, a potem skwapliwo ustpia miejsca przygnbieniu. Gdy
Daemon skierowa konia w stron cieki, nie napotka oporu, a galop by w najlepszym razie
pozbawiony entuzjazmu.
Godzin pniej Daemon poda wodze Andrew i wszed tylnymi drzwiami do domu.
Gdy tylko przekroczy prg, poczu to, zalaa go i bez reszty opanowaa fala gniewu. Gdy
doszed korytarzami do pokoju, trzasn drzwiami, pospiesznie wzi prysznic i przebra si.
Gdyby w czasie wdrwki do swojego pokoju spotka Philipa, zabiby go. Jak gupiec z
Szarym Kamieniem moe prbowa trzyma go z dala? Jak on mie?
Daemon wiedzia, e jego oczy lni furi, ale nie dba o to. Wypad z pokoju i ruszy
na poszukiwanie rodziny. Zakrci i za rogiem stan jak wryty. Wilhelmina bya blada, ale
wydawao si, e poczua ulg. Graff patrzya spode ba. Leland i Alexandra gapiy si na
niego, zaskoczone i spite. Philip wyprostowa si w niewtpliwym wyzwaniu.
Daemon dostrzeg to wszystko w jednej chwili i zignorowa. Ca jego uwag
pochona druga dziewczynka. Wygldaa na wycieczon, jej rce i nogi byy jak patyczki.
Spucia gow, a proste pasma wosw zasaniay wikszo twarzy.
- Zapomniaa o manierach? - Kociste paluchy Graff dgay rami dziewczynki.
W odpowiedzi na szturchanie Graff dziewczynka nagle podniosa gow, a oczy, te jej
oczy, zatrzymay si na krtko na Daemonie, a potem, zanim spucia wzrok, dygna
chwiejnie i szepna: - Ksi.
Serce Daemona zabio mocniej, a jego usta wypenia lina. Wiedzc, e nie panuje
nad sob, skoni si i surowym tonem odpowiedzia: - Lady. - Skin gow Philipowi i
pozostaym osobom, obrci si na picie i odszed, a gdy znalaz si poza zasigiem wzroku,
popdzi do biblioteki i zamkn drzwi na klucz.
Oddycha, szlochajc, jego rce dray i - niech mu Ciemno pomoe - cay pon.
Nie, myla wciekle, gdy przemierza gwatownie pokj, szukajc wyjanienia, jakiej
ucieczki. NIE! Nie by taki jak Kartane. Nigdy nie pragn ciaa dziecka. Nie by taki Kartane.
Upierajc si ciko o pk z ksikami, Daemon zmusi drc rk do przesunicia
si do wzgrka midzy trzscymi si nogami... i zaszlocha z ulg, ze te kilka cali misa
pozostay mikkie... w odrnieniu od reszty ciaa, ktre trawi wcieky gd. Odsunwszy

si od pki, Daemon podszed do okna i przycisn czoo do zimnej szyby.


- Myl do cholery, myl.
Zamkn oczy i przywoa obraz dziewczynki, kawaek po kawaku. Gdy
skoncentrowa si na jej ciele, poar wygas. Dopki nie przypomnia sobie tych wpatrzonych
w niego szafirowych oczu.
Daemon zamia si histerycznie, a zy toczyy mu si po policzkach.
Zaakceptowa, e Czarownica bya dzieckiem, ale nie by przygotowany na swoj
reakcj, gdy j wreszcie zobaczy. Mg si pociesza, e nie poda ciaa dziecka, ale gd,
ktry czu na myl o tym, co kryo jej wntrze, przerazi go. Mysi, ze mgby zosta wysany
na inny dwr, na ktrym nie mgby jej widywa, przeraaa go jeszcze bardziej.
Ale od dziesicioleci nie suy na jednym dworze duej ni rok. W jaki sposb
mgby kontynuowa ten taniec, dopki ona nie doronie na tyle, aby przyj jego poddanie
si. A jak uda mu si przey, jeli nie zostanie?

2. Terreille

Nastpnego dnia wczenie rano Daemon chwiejnym krokiem uda si do kuchni. Jego
oczy byy zaczerwienione i mia piasek pod powiekami z niewyspania, jego odek skrca
si z godu. Wczoraj po poudniu po opuszczeniu biblioteki zosta w swoim pokoju, nie majc
ochoty na zjedzenie obiadu z rodzin ani na spotkanie kogo, gdyby zszed na d do kuchni
po co do jedzenia.
Gdy dotar do kuchni, stumione chichoty ucichy, a gdy si zblia, obserwoway go
dwie bardzo rne pary niebieskich oczu. Kucharka, wygldajca na szczliwsz ni
kiedykolwiek wczeniej, powitaa go ciepo i poinformowaa, e kawa jest prawie gotowa.
Poruszajc si ostronie, jak gdyby skradajc si do modego i dzikiego zwierzcia,
Daemon usiad przy kocu kuchennego stou, po lewej stronie Jaenelle. Z pewnym alem
patrzy na pozostaoci wspaniaego niadania i jedno ciastko orzechowe lezce na talerzu.
Zapanowaa na moment niezrczna cisza, ale potem Jaenelle pochylia si i szepna co do
Wilhelminy. Wilhelmina odszepna i chichoty rozpoczy si na nowo, Daemon sign po
ciastko orzechowe, ale nie patrzc, wzia je Jaenelle. Miaa wanie je ugry, gdy Kucharka
postawia kubek kawy na stole i westchna.
- No dobrze, a co Ksi zje na niadanie? - zapytaa, ale jej oczy byszczay Z dumy
na widok pustych talerzy.
Jaenelle popatrzya na ciastko, niechtnie odoya je na talerz i przesuna talerz w

stron Daemona.
- W porzdku - powiedzia agodnie Daemon, patrzc prosto w oczy Kucharce. Waciwie to nie jestem godny.
Kucharka otworzya ze zdumienia usta, zamkna je z powrotem, szczkajc zbami, i
potrzsajc gow, wrcia do swojego blatu. Gdy szafirowe oczy wpatrzyy si w niego,
poczu ciepo na policzkach z powodu niewinnego, drobnego kamstwa, na ktre sobie
pozwoli, skoncentrowa si wic na swojej kawie i unika jej spojrzenia. Jaenelle przeamaa
ciastko na p i w gecie, ktry by niemym rozkazem, wrczya mu jego cz i zacza je
swoj.
- Lepiej nie napycha si zbytnio w cigu dnia - powiedziaa miym gosem Kucharka,
krztajc si przy swoim blacie. - Na obiad mamy udziec.
Daemon spojrza zdumiony, gdy trzymane przez Jaenelle ciastko upado na st.
Nigdy nie widzia nikogo tak przeraliwie bladego. Nie mrugajc, patrzya swoimi
ogromnymi oczami prosto przed siebie. Jej gardo poruszao si konwulsyjnie. Daemon
odsun krzeso, gotw chwyci j i pomc doj do zlewu, gdyby zrobio jej si niedobrze.
- Nie lubisz jagniciny, Lady? - zapyta cicho.
Powoli odwrcia w jego kierunku gow. Chcia krzycze, skrca si, widzc bl i
przeraenie w jej oczach. Mrugaa, prbujc odzyska panowanie nad sob.
- J - jagniciny?
Daemon delikatnie pooy rk na jej doniach. Jej ucisk by bolesny, zdumiewajco
silny. Nie odwrcia wzroku od jego spojrzenia i czu, e przy fizycznym kontakcie z ni jest
cakowicie bezbronny. Nie bdzie adnego ukrywania, adnych kamstewek.
- Jagniciny - potwierdzi.
Jaenelle pucia jego rk i odwrcia wzrok. Daemon odetchn cicho z ulg. Jaenelle
zwrcia si do Wilhelminy.
- Czy przed pjciem do Graff masz czas na przechadzk po ogrodzie? Wilhelmina
spojrzaa na Daemona.
- Tak. Chodz na spacery prawie kadego ranka.
Jaenelle wstaa z krzesa, woya paszcz i wysza za drzwi, zanim Wilhelmina
przysuna krzeso.
- Za chwilk przyjd - powiedzia cicho Daemon. Wilhelmina woya paszcz i
pospieszya za siostr. Kucharka potrzsna gow. - Nie rozumiem. Panienka Jaenelle
zawsze lubia jagnicin.
Ale nie powiedziaa jagnicina, tylko udziec, pomyla Daemon, gdy zakada

wierzchnie okrycie. Jakie inne udce podawano w szpitalu, ktre tak mogy przerazi mod
dziewczyn?
- Prosz - Kucharka wrczya mu kolejny kubek kawy i trzy jabka. - Bdziecie mieli
przynajmniej na pocztek. We jabka do kieszeni, i pamitaj, eby sobie jedno zostawi.
Daemon wsun jabka do kieszeni.
- Jeste kochana - powiedzia, caujc Kuchark w policzek. Odwrci si, aby ukry
umiech, a take, aby moga sobie powiedzie - i uwierzy - e nie widzia, jak zmieszay j i
ucieszyy jego sowa.
Dziewczt nie byo nigdzie wida. Nie zmartwio go to, szed ogrodowymi alejkami,
popijajc kaw. Wiedzia, gdzie ich szuka. Siedziay w zaktku na elaznej awce.
Wilhelmina paplaa, jak gdyby sowa nie mogy wysypywa si z niej wystarczajco szybko, i
gestykulowaa z energi, ktra zupenie nie pasowaa do cichej, spokojnej dziewczynki, do
ktrej si przyzwyczai. Kiedy podszed, paplanie ucicho i dwie pary oczu skieroway si na
niego. Daemon wytar o rkaw paszcza dwa jabka i z powag wrczy je dziewczynkom.
Nastpnie zbliy si do drugiego koca zaktka. Nie mg si zmusi, aby odwrci si do
nich tyem, nie mg zupenie przesta na ni patrze, ale przyj obojtny wyraz twarzy i
zacz je jabko.
Dwie pary oczu. Oczy Wilhelminy byy pene niepewnoci, ostronoci, wahania. Ale
oczy Jaenelle... Gdy przyszed do zaktka, oczy te powiedziay mu, e podja ju w zwizku
z nim jak decyzj. To, e nie wiedzia, co to za decyzja, uzna za denerwujce.
I jej gos. By zbyt daleko, aby rozumie cicho wypowiadane sowa, ale intonacja jej
gosu bya urocza; piewny, mruczcy szmer fal o zachodzie soca. Zmarszczy brwi,
zaintrygowany. By jeszcze jej akcent. Wrd Krwawych istniaa wsplna mowa, cho,
podobnie jak rodzime jzyki poszczeglnych ras, Stary Jzyk zosta ju niemal cakowicie
zapomniany. Tak wic wszyscy ludzie, nawet jeli mwili tym samym jzykiem, mieli
odrbny akcent - a jej akcent rni si od oglnego akcentu Chaillot. To bya dziwna
mieszanka, jak gdyby nauczya si rnych sw w rnych miejscach, a nastpnie poczya
je w jeden gos, charakterystyczny tylko dla niej, uroczy gos. Gos, ktry mgby spowija
mczyzn i leczy gbokie rany serca. Nieoczekiwanie zapada cisza. Odwrci si w ich
stron z brwi uniesion w niemym pytaniu. Wilhelmina patrzya na Jaenelle, Jaenelle
spogldaa uwanie w stron domu.
- Graff ci szuka - powiedziaa. - Lepiej si pospiesz.
Wilhelmina zeskoczya z awki i pobiega lekko ciek. Jaenelle zmienia pozycj na
awce i przygldaa si grzdce krwi czarownicy.

- Czy wiedziae, e jeli zapiewasz do nich w odpowiedni sposb, to powiedz ci


nazwiska tych, ktrzy odeszli? - Odwrcia wzrok od grzdki i spojrzaa na Daemona.
Podszed do niej powoli.
- Nie, nie wiedziaem.
- A wic mog. - Gorzki umiech pojawi si na jej ustach i przez krtki moment w jej
oczach wida byo dziko. - Dopki Chaillot nie zniknie pod powierzchni morza, ci, dla
ktrych je posadzono, nie zostan zapomniani. A pewnego dnia krwawy dug zostanie
cakowicie spacony.
Potem staa si znw ma dziewczynk i Daemon powiedzia sobie, wmwi sobie, e
mroczny, grobowy gos, ktry dopiero co sysza, by zudzeniem wywoanym zamroczeniem,
ktre odczuwa z powodu niewyspania i godu.
- Chod - powiedziaa Jaenelle, czekajc, a zrwna z ni krok. Szli ogrodowymi
ciekami w kierunku domu.
- Nie masz lekcji z Lady Graff?
Wok niej pojawia si aura cierpienia i ponurej rezygnacji.
- Nie - powiedziaa obojtnym gosem. - Graff mwi, e nie mam zdolnoci do Fachu i
nie ma sensu opnia Wilhelminy, poniewa, jak si zdaje, nie potrafi nauczy si
najprostszych lekcji.
Daemon spojrza na ni zmruonymi oczami i przez chwil nic nie mwi.
- To co robisz, gdy Wilhelmina ma lekcje?
- Och... robi inne rzeczy. - Zamilka, pochylia gow, nasuchujc. - Leland ci chce.
Daemon wyda niegrzeczny odgos i zosta nagrodzony zdziwionym chichotem.
Zapaa go swoj blad, wygldajc na kruch doni i pocigna naprzd. Jego serce walio
jak optane, gdy miejc si, prowadzia go ciek. Bawili si przez ca drog do domu.
Ona go cigna, on protestowa. Wreszcie docigna go do domu, przeprowadzia przez
kuchni, nie zwracajc uwagi na zdumienie Kucharki, i w stron drzwi prowadzcych na
korytarz.
Dwie stopy od drzwi wejciowych Daemon stawi opr. Niech Pieko pochonie
Leland. Chcia zosta z Jaenelle. Opara donie o jego plecy i przepchna go przez drzwi.
Znalazszy si po drugiej stronie, Daemon odwrci si i zobaczy zamknite drzwi. Nie byo
do czasu, aby moga zamkn drzwi. W istocie nie przypomina sobie, aby tam byy w
ogle jakiekolwiek drzwi.
Daemon popatrzy jeszcze przez chwil, jego oczy byy jak roztopione zoto, a wargi
prawie rozchylay si do umiechu. Wyda jeszcze jeden niegrzeczny odgos przeznaczony

dla kogo, kto mgby podsuchiwa pod drzwiami, zrzuci paszcz i poszed zobaczy, czego
chciaa Leland.

3. Terreille

Daemon rozwiza jedwabny krawat i poluzowa konierzyk. Po porannej przechadzce


uda si na zakupy z Leland. Do tej pory nie dba o to, co nosia, poza tym, e przyznawa si
sam sobie, i irytowaa go zbytnia strojno i frywolnoci jej strojw. Dzisiaj widzia w niej
matk Jaenelle, nakania j i zachca do woenia niebieskiej jedwabnej sukienki, ktra
dobrze pasowaa do jej szczupego ciaa. Bya potem inna ni zwykle, bardziej rozluniona.
Nawet jej gos nie drani jego nerww tak jak zwykle.
Po zakoczeniu zakupw mia popoudnie dla siebie. Na kadym innym dworze
przeznaczyby ten czas na poyteczne zajcia i przejrza dokumenty od swojego doradcy
finansowego przesane na adres skrzynki pocztowej w miecie. Byliby zdumieni, pomyla z
chodnym umiechem, gdyby wiedzieli, jak znaczn cz ich niewielkiej wysepki posiada.
Hazard w biznesie by gr umysow, w ktrej osign mistrzostwo. Majc tak duy
roczny dochd, uzyskiwany ze wszystkich zakamarkw Krlestwa, mgby mie wszystko w
Beldon Mor - a byo jeszcze p tuzina kont w Hayall, o ktrych wiedziaa Dorothea i ktre
czasem pldrowaa, gdy jej styl ycia powodowa wydatki wysze od jej dochodu. Zawsze
mia na tych kontach wystarczajco duo pienidzy, aby j przekona, e stanowi one cao
jego inwestycji. Dla niego... Nie majc swobody wyboru sposobu ycia, mia sabo do
ubra i ksiek, przy czym ksiki byy bardziej osobistymi zakupami, poniewa jego
ubrania, podobnie jak ciao, byy wykorzystywane do manipulowania wszystkimi, ktrym
suy.
Na kadym innym dworze miaby wolne popoudnie, ktre by dobrze wykorzysta.
Dzisiaj si nudzi, nudzi, nudzi i by zirytowany, poniewa zabroniono mu odwiedza
skrzydo przedszkolne i nie mg wiedzie o niczym, co tam si dziao.
Wieczr upyn na kolacji i przedstawieniu teatralnym. Pod wpywem impulsu
Robert zdecydowa si pj z nimi i Daemon stwierdzi, e walka o miejsca w prywatnej
loy i napicie midzy Philipem a Robertem s ciekawsze ni sztuka.
Koczy si wic dzie, a on nie mg przesta nieustannie si przechadza. Przeszed
obok biblioteki Fachu i zatrzyma si, jego uwag zwrcio sabe wiato widoczne pod
drzwiami. W momencie, gdy otwiera drzwi, wiato zgaso. Daemon wlizgn si do pokoju
i podnis rk. Zapalio si sabe wiato w gbi pokoju, ale byo ono wystarczajce. Jego

oczy zabysy z przyjemnoci, gdy kluczc w zagraconym pokoju dotar wreszcie do pek i
zobaczy zotowos posta, wpatrzon pilnie w podog. Z jej koszuli nocnej wystaway
nagie stopy.
- Jest pno, moja maa, - Mia sobie za ze ten mruczcy, uspokajajcy ton gosu, ale
nic nie mg na to poradzi. - Czy nie powinna by w ku?
Jaenelle spojrzaa w gr. Brak zaufania w jej oczach by dla niego zimnym
prysznicem. Dzi rano bawia si z nim. Dlaczego nagle sta si obcy i podejrzany? Prbujc
wymyli, co powiedzie, Daemon zauway na grnej pce ksik, ktra bya do poowy
wycignita. Zgadujc powd nagej utraty zaufania, wycign z pki ksik, przeczyta
tytu i unis jedn brew ze zdziwienia. Jeli to by jej pomys na lektur do poduszki, nic
dziwnego, e nie korzystaa z lekcji Fachu prowadzonych przez Graff. Bez sowa wrczy jej
ksik i sign, aby przestawi pozostae ksiki na najwyszej pce. Gdy skoczy, luka
po wyjtej ksice bya niewidoczna i kto rzucajcy okiem na pk nie zauwayby braku.
Tak? On tego nie powiedzia. Nie wysa tego. Mimo to, zadawa pytanie i czeka na
odpowied.
Wargi Jaenelle drgny. Pod nieufnoci byo rozbawienie. Pod tym... by moe
najsabszy znak zaufania?
- Dzikuj, Ksi - powiedziaa Jaenelle wesoym gosem.
- Nie ma za co. - Daemon zawaha si. - Nazywam si Daemon.
- Byoby niegrzecznie, gdybym tak do ciebie mwia. Jeste starszy. Mrukn,
sfrustrowany. miejc si, dygna zuchwale i wysza z pokoju.
- Irytujca smarkula - mrukn, gdy opuszcza bibliotek, ale delikatny, peen nadziei
umiech nie opuszcza jego warg.
Alexandra siedziaa na ku, rce miaa splecione wok kolan. Po obu stronach ka
zwisay sznury dzwonkw. Dzwonek po lewej stronie przywoywa suc. Dzwonek po
prawej - patrzya na niego szsty raz w cigu pitnastu minut - zadzwoniby w sypialni
pooonej pod jej sypialni. Opara gow na ramionach i westchna. Wyglda tak cholernie
elegancko w tym wieczornym stroju, idealnie skrojonym, aby prezentowa wspaniae ciao i
pikn twarz. Gdy do niej przemawia, jego gos by tak zmysow pieszczot, e powodowa
niepokj w odku - byo to uczucie, ktrego nie odczuwaa w obecnoci adnego innego
mczyzny. Ten gos i to ciao doprowadzay j do szau, poniewa wydawa si cakowicie
niewiadomy siy swojego oddziaywania. W teatrze wicej spojrze byo skierowanych na
niego ni na scen.
Naleao pamita o jego reputacji. Oprcz grzecznego chodu nie miaa mu jednak

nic do zarzucenia. Odpowiada na wezwanie, wykonywa swoje obowizki eskorty z intuicj i


wdzikiem, by zawsze uprzejmy, ale nigdy nie by pochlebc - i wytwarza tyle seksualnego
ciepa, e kada kobieta obecna w teatrze bdzie szuka tej nocy maonka lub kochanka. I to
by niewtpliwie problem. Nie miaa staego kochanka od czasu, gdy poprosia Philipa, aby
zaj si Dziewicz Noc Leland. Zawsze wiedziaa o arliwej mioci Philipa do jej crki. Po
tej nocy nie byoby w porzdku w stosunku do ktregokolwiek z nich da jego obecnoci w
jej ku.
Wprawdzie cz Alexandry bya przeciwna trzymaniu mczyzn na dworze
wycznie w celach seksualnych, ale jej ciao nie przestao tskni za dotykiem mczyzny.
Najczciej zaspokajaa t tsknot zawsze, gdy gocia na dworze innej Krlowej - lub gdy
wymykaa si, aby spdzi noc lub dwie na ucztowaniu z kilkoma przyjacimi Czarnej
Wdowy oraz z mczyznami, ktrzy suyli temu sabatowi.
Teraz w pokoju poniej mieszka Ksi Wojownikw, ktry sprawia, e jej puls
przyspiesza, Ksi Wojownikw, ktry mia za sob stulecia szkolenia w dawaniu
seksualnej przyjemnoci, Ksi Wojownikw, ktry by na jej wezwanie. Gdyby si
omielia.
Alexandra pocigna za sznur z prawej strony. Poczekaa chwilk, a nastpnie
pocigna ponownie. Jak postpowa z niewolnikiem dla przyjemnoci? Nie postrzegano ich
jak przedstawicieli tej samej kategorii co maonkowie lub kochankowie, tyle wiedziaa. Ale
co powinna robi? Co powinna powiedzie?
Alexandra przeczesaa wosy palcami. Dojdzie do tego. Musiaa. Jeli dzisiejszej nocy
nie zostanie zaspokojona, oszaleje. Pomimo frustracji prawie zrezygnowaa, zgasia wiato i
prawie poczua ulg, e nie posucha, gdy usyszaa ciche pukanie do drzwi.
- Prosz.
Usiada, zastanawiajc si, na ile powinna zachowa godno. Jej donie pociy si
nerwowo. Zaczerwienia si, gdy wszed do pokoju i opar o drzwi. By cigle w stroju
wieczorowym, ale wosy mia lekko zmierzwione, a na wp rozpita koszula pozwalaa
dostrzec jego gadk, uminion klatk piersiow. Jej ciao zareagowao na jego fizyczn
obecno, uniemoliwiajc jej mylenie i odejmujc mow. Opieraa si temu od chwili jego
przybycia, ale teraz chciaa wiedzie, jak to jest mie go w ku.
Przez dugi czas milcza. Niczego nie robi. Opar si o drzwi i patrzy na ni. W jego
zotych oczach migao co niebezpiecznego. Czekaa, nie chcc go odprawi, zbyt
przestraszona, aby da. W kocu przyszed do jej ka i pokaza jej, co moe zrobi
niewolnik dla przyjemnoci.

4. Pieko

Saetan zignorowa lekkie pukanie do drzwi gabinetu, tak jak ignorowa wszystko, co
dziao si w cigu ostatnich paru tygodni. Patrzy, jak obraca si klamka, ale drzwi byy
zamknite na gucho i ktokolwiek by po drugiej stronie, mia tam pozosta. Gaka obrcia
si jeszcze raz i drzwi otworzyy si.
Jego wargi zwiny si, gdy warkn w reakcji na to bezczelne najcie, pokutyka do
biurka i zamar, gdy do pokoju wlizgna si Jaenelle. Zamkna za sob drzwi i staa,
niemiaa i niepewna.
- Jaenelle - szepn, - Jaenelle!
Otworzy ramiona. Przebiega przez pokj i rzucia mu si na szyj, jej chude ramiona
ciskay go, jak gdyby miaa go udusi. Saetan zatoczy si, gdy jego chora noga zacza si
poddawa, ale doszed wraz z Jaenelle do krzesa przy ogniu. Wtuli twarz w zgicie jej szyi i
otoczy j mocno ramionami.
- Jaenelle - szepta raz po raz, caujc jej czoo i policzki. - Gdzie bya?
Po chwili Jaenelle opara rce na jego ramionach i cofna si. Przyjrzaa si jego
twarzy i zmarszczya brwi.
- Znw utykasz - powiedziaa powanym tonem.
- Noga jest saba - odpowiedzia krtko, lekcewac temat. Rozpia grn cz
bluzki i odcigna konierzyk.
- Nie - powiedzia zdecydowanie.
- Potrzebujesz krwi. Znw utykasz.
- Nie. Bya chora.
- Nie, nie byam - zaprotestowaa ostro, a nastpnie szybko odwrcia wzrok.
Oczy Saetana stay si twarde i te, gdy wciga ze wistem powietrze. Jeli nie
bya chora, maa czarownico, to w takim razie to, co zrobiono z twoim ciaem, zostao
zrobione celowo... Nie zapomniaem ostatniego razu, gdy ci widziaem. Twoja rodzina ma
si z czego tumaczy.
- Nie naprawd chora - poprawia si Jaenelle.
Zabrzmiao to, jak gdyby prosia go, aby si z ni zgodzi. Ale, na Ogie Piekielny, jak
mg si zgodzi, patrzc na ni?
- Krew jest mocna, Saetan. - Teraz zdecydowanie prosia. - A ty potrzebujesz krwi.
- Nie gdy ty potrzebujesz kadej jej kropli dla siebie - warkn Saetan. Prbowa
zmieni pozycj, ale z przytulon Jaenelle by waciwie unieruchomiony. Westchn. Zna to

zdeterminowane spojrzenie a nazbyt dobrze. Nie miaa zamiaru go puci, dopki nie
wemie jej krwi.
Przyszo mu do gowy, e ma swoje wasne powody, nie tylko ch udzielenia mu
pomocy, aby chcie da mu krew. Zdawaa si by bardziej krucha - i nie tylko fizycznie.
Byo tak, jak gdyby odrzucenie krwi potwierdzio jej gboko skrywane obawy, nad ktrymi
rozpaczliwie chciaa zapanowa. To go przekonao. Delikatnie zacisn usta na jej szyi. Przez
dugi czas bra niewielk ilo, smakujc kontakt, majc nadziej, e uda si j oszuka, Gdy
wreszcie podnis gow i przycisn palec do rany, aby j zagoi, zauway w jej oczach
wtpliwoci. W porzdku, oboje grali w t gr.
- Gdzie bya, maa czarownico? - zapyta delikatnie.
Pytanie waciwie uciszyo jej protesty. Spojrzaa na niego delikatnie i niewinnie.
- Saetan, czy jest co do jedzenia? Wiedzia, e nastpia sytuacja patowa.
- Tak - odpowiedzia obojtnym tonem. - Myl, e uda nam si co zdoby. Jaenelle
wstaa z krzesa i obserwowaa Saetana, jak stara si stan na nogi.
Bez sowa chwycia lask opart o hebanowe biurko i podaa mu j. Saetan skrzywi
si, ale wzi lask. Opar si lekko o jej ramiona i oboje wyszli z gabinetu i pokonali dolne
korytarze o nierwnych cianach, pomaszerowali w gr labiryntem holw i wreszcie dotarli
do podwjnych drzwi frontowych. Poprowadzi j wok tego boku Paacu do Sanktuarium,
w ktrym mieci si Ciemny Otarz.
- Obok Paacu jest Ciemny Otarz? - zapytaa, rozgldajc si z ciekawoci Jaenelle.
Saetan zachichota cicho, zapalajc w odpowiedniej kolejnoci cztery czarne wiece.
- W istocie, maa czarownico, Paac zosta zbudowany obok Otarza.
Jej oczy rozszerzyy si, gdy kamienny mur za Otarzem zamieni si w mg.
- Och... - szepna z podziwem, jakiego nigdy wczeniej u niej nie sysza. - Dlaczego
to si tak robi?
- To s Wrota - odpowiedzia zaskoczony Saetan.
- Wrota?
- Wrota midzy Krlestwami.
- Och...
Saetan by zdziwiony. Poniewa Jaenelle od lat podrowaa midzy Krlestwami, by
pewien, e wiedziaa, jak otwiera Wrota. Jeli nawet nie wiedziaa, gdzie s Wrota, w imi
Pieka, w jaki sposb dostawaa si przez cay ten czas do Kaeleer i Pieka? Nie mg zapyta.
Nie zapyta. Gdyby zapyta, ona by mu odpowiedziaa i wtedy musiaby j udusi. Wycign
rk.

- Przejd przez mg. Zanim policzysz wolno do czterech, bdziemy po drugiej strony
Wrt.
Gdy znaleli si po drugiej stronie, poprowadzi j z powrotem wok Paacu i przez
drzwi frontowe do wewntrz.
- Gdzie jestemy? - zapytaa Jaenelle, wpatrujc si w kolorowe refleksy nad drzwiami
powstae po przejciu promieni wiata przez ukowate okna ze szka oowiowego.
- Paac SaDiablo - odpowiedzia agodnie. Jaenelle powoli odwrcia si i potrzsna
gow.
- To nie jest Paac.
- Och, ale tak, maa czarownico. Przeszlimy przez Wrota, pamitasz? To jest Paac
w Krlestwie Cieni. Jestemy w Kaeleer.
- A wic Krlestwo Cieni naprawd istnieje - mrukna, otwierajc drzwi i zagldajc
do rodka.
Bdc pewnym, e te sowa nie byy adresowane do niego, nie odpowiedzia. Po
prostu doczy to, co usysza, do innych, trudnych pyta bez odpowiedzi, ktre spowijay
tajemnic jego jasnowos Pani. Poczu jednak podwjn ulg, e postanowi pokaza jej
Paac w Kaeleer.
Nawet przed jej dugim znikniciem chcia j zabra z Pieka. Wiedzia, e bdzie
nadal odwiedza Chara i reszt cildru dyathe, bdzie odwiedza Titian, ale Hekatah ostatnio z
pewnoci snua intrygi z niewielk grup czarownic - demonw, ktre nazywaa swoim
sabatem. Intrygi majce rozproszy go, odwrci jego uwag... Przy tym jej zarozumiae
umieszki i nazbyt skruszone przeprosiny napeniay go przeraeniem, ktre powoli
przeksztacao si w lodowaty gniew. Kady dzie, gdy trzyma Jaenelle z dala od Hekatah,
by jednym dniem wicej bezpieczestwa dziewczynki.
Jaenelle zajrzaa ju do wszystkich pokojw obok wielkiego holu i przybiega do
niego z byszczcymi oczami.
- Jest pikny, Saetan.
Obj j ramieniem i pocaowa w czubek gowy.
- I gdzie wrd tych wszystkich korytarzy jest kuchnia i znakomita kucharka, Pani
Beale.
Oboje spojrzeli w kierunku, skd zblia si dwik zdecydowanych krokw kogo
idcego subowym korytarzem na kocu wielkiego holu. Saetan umiechn si,
rozpoznawszy charakterystyczny dwik. Helena, idca sprawdzi dokadnie, kto by w jej
domu. Chcia zacz mwi Jaenelle, kto nadchodzi, ale by zbyt zdumiony, aby przemwi.

Jej twarz bya najzimniejsz, najbardziej pozbawion wyrazu i zoliw mask, jak w
yciu widzia. W jej oczach bya burza. Zawarta w nich moc nie rozprzestrzeniaa si w cigle
rozszerzajcych si krgach, jak to si dziao w przypadku wszystkich innych czarownic,
ktre traciy panowanie nad sob, dziaajc jak ostrzeenie dla tych, ktrzy si zbliali. Nie, to
wcigao do rodka, spirala wkrcaa si do jej wntrza, gdzie odwrciaby kierunek na
zewntrz i wyrzucia zo ze straszliwymi skutkami. Stawaa si zimna, inna, a on nie mg
jej powstrzyma, nie mg zasypa przepaci, ktra nagle, w niewytumaczalny sposb,
pojawia si midzy nimi. Wysuna ramiona spod rki i ze zrcznoci, ktrej pozazdrociby
jej kady drapienik, zacza przesuwa si przed niego.
Saetan podnis wzrok. Helena moe w kadej chwili wej do wielkiego holu - i
umrze. Wezwa moc swoich Kamieni, przywoa ca swoj si. Wszystko bdzie zalee od
jednego sowa.
Wycign praw rk. Czarny Kamie rozjarzy si, zatrzymujc Jaenelle.
- Lady - powiedzia rozkazujcym tonem.
Jaenelle spojrzaa na niego. Zadra, ale jego rka pozostaa nieruchoma.
- Zgodnie z Protokoem, gdy Ksi Wojownikw zwraca si z prob do swojej
Krlowej, ona askawie spenia t prob, chyba e nie chce korzysta wicej z jego usug.
Prosz ci, aby zaufaa mojej ocenie i decyzji, kto bdzie nam usugiwa w Paacu. Prosz
ci o pozwolenie na przedstawienie ci gospodyni, ktra zrobi wszystko, eby obsugiwa ci
sprawnie. Prosz ci, aby towarzyszya mi w drodze do jadalni, gdzie bdziemy mogli co
zje.
Nigdy nie dawa jej lekcji na temat Protokou, o subtelnych mechanizmach zapewniania rwnowagi midzy Krwawymi. Zakada, e poja najwaniejsze zasady na
podstawie ycia codziennego i obserwacji. Sdzi, e bdzie mia czas, aby uczy j o
subtelniejszych interakcjach midzy Krlowymi a mczyznami z Czarnymi Kamieniami.
Teraz to byo jedyne zabezpieczenie, jakie mia pod rk. Jeli nie odpowie...
- Prosz, maa czarownico - szepn, dokadnie w momencie, gdy Helena wesza do
wielkiego holu i stana.
Ciemno zawirowaa wok niego. Matko Noc! Nigdy nie odczuwa czego takiego,
jak to! Jaenelle dugo wpatrywaa si w jego praw rk, a potem pooya na niej swoj rk.
Dra, niezdolny do zapanowania nad tym, dostrzegajc prawd zaledwie na moment przed
tym, zanim delikatnie go odsuna.
- Oto moja gospodyni, Helena - powiedzia Saetan, ani na chwil nie przestajc
patrze na Jaenelle. - Heleno, oto Lady... - zawaha si, zmieszany. Powiedzie Lady

Jaenelle brzmiao zbyt swojsko.


Jaenelle zwrcia swoje pene burzy oczy na Helen, ktra skulia si, ale instynkt
maego, ciganego zwierztka kaza pozosta jej bez ruchu.
- ...Angelline. - Sowo to wypowiedziaa cichym szeptem.
- Angelline. - Saetan spojrza na Helen, chcc, aby pozostaa spokojna.
- Moja droga, czy zobaczysz, co Pani Beale mogaby nam da dzi wieczorem?
Helena pamitaa o swojej pozycji i dygna.
- Oczywicie, Wielki Lordzie - odpowiedziaa z godnoci. Odwrciwszy si, opucia
wielki hol spokojnym, rwnym krokiem, ktry Saetan podziwia w mylach.
Jaenelle odsuna si od niego, gow miaa zwieszon, ramiona opuszczone.
- Maa czarownico?
Oczy, ktre napotkay jego oczy, byy pene blu i udrki, pene alu, ktry ama mu
serce, poniewa nie wiedzia, co byo ich przyczyn - lub, by moe, poniewa on to zrobi.
Nie zadra, poniewa przy jej dotyku stwierdzi, e ma do czynienia z moc tak bardzo
odleg od jego mocy, jak on by daleki od mocy Biaego. Nie odwrci si od niej. Przerazio
go to, co zobaczy. W cigu tych miesicy, gdy jej nie byo, nauczya si lekcji, ktrej nigdy
nie chciaby jej nauczy. Nauczya si nienawidzi. Teraz musia znale sposb na
przekonanie jej, e nie odwrci si od niej z powodu tego, czym bya, musia zasypa
przepa midzy nimi, znale sposb na sprowadzenie jej z powrotem. Musia zrozumie.
- Maa czarownico - powiedzia, starajc si, aby jego gos by obojtny - dlaczego
zamierzaa uderzy Helen?.
- Ona jest obca.
Jej zimna odpowied wstrzsna Saetanem i jego chora noga ugia si. Natychmiast
obja go w pasie i nie poczu w ogle podogi. Nieco zakopotany spojrza w d i postuka w
podog butem. Sta zawieszony w powietrzu, wier cala nad podog. Gdyby szed
normalnie, tylko bardzo bystry obserwator zauwayby, e nie idzie po samej pododze.
Zdradzi by go mg take brak dwiku.
- To ci pomoe - wyjania Jaenelle, jej gos by tak peen proby o wybaczenie i
zmartwiony, e rk, ktr obejmowa jej ramiona, przytuli j mocno.
Gdy szli w stron jadalni, Saetan uy dolegliwoci w nodze jako pretekstu, aby i
wolno, chcia bowiem mie troch czasu na mylenie. Musia zrozumie, co wywoao w niej
tak wcieko. Helena bya obca, to prawda. Mia jednak zamknit w biurku list wielu
nazwisk osb, ktre byy niegdy obce. Poniewa Helena bya dorosa? Nie. Cassandra bya
dorosa. Podobnie jak Titian, a take Prothvar, Andulvar i Mephis. Take on. Poniewa

Helena ya? Nie, to te nie bya odpowied. Sfrustrowany Saetan odtworzy ostatnich par
minut, zmuszajc si, aby patrze na wydarzenia z dystansu. Odgos krokw, naga zmiana
Jaenelle, jej drapieny ruch... przed nim.
Nagle zatrzyma si, ale by jeszcze cignity na dugoci paru stp, zanim Jaenelle
uwiadomia sobie, e Saetan nie prbuje i. Zastanawia si, jak Jaenelle zareaguje na
przebywanie wraz z nim w Kaeleer, przebywanie z nim poza Krlestwem, ktrym rzdzi, i
teraz wiedzia. Troszczya si o niego. Bya gotowa go chroni, poniewa, przynajmniej
wedug niej, chora noga sprawiaa, e by naraony na ataki wroga. Saetan umiechn si,
cisn jej rami i zacz znw i.
Geoffrey mia racj. Mia potniejsz ni Protok bro, mg mie j pod kontrol.
Niestety, ten sposb kontroli dziaa podwjnie, od tej chwili musia wic by bardzo, bardzo
ostrony.

***

Saetan patrzy z coraz wiksz konsternacj na ilo pokarmu na stole. Oprcz miski
gulaszu z kawakami chleba kukurydzianego byy owoce, ser, ciastka orzechowe, szynka,
woowina na zimno, cay pieczony kurczak, pmisek warzyw, wiey chleb, mid i dzbanek
mleka. Skoczyo si na tym, poniewa nie pozwoli lokajowi wnie ostatniej cikiej tacy.
Ilo jedzenia oniemieliaby godnego dorosego mczyzn, a c dopiero mwi o maej
dziewczynce. Jaenelle wpatrywaa si w potrawy ustawione w pkole przed jej miejscem
przy stole.
- Jedz gulasz, pki jest gorcy - Saetan zaproponowa agodnie, popijajc ze szklanki
yarbarah.
Jaenelle wzia yk i zacza je, ale po jednej porcji odoya j oniemielona i
niepewna. Saetan zacz powoli mwi. Poniewa mwi, jak gdyby nie mia niczego innego
do roboty i jak gdyby zamierza siedzie przy stole jeszcze dugo, Jaenelle ponownie
podniosa yk. Zauway, e gdy przestawa mwi, odkadaa yk, jak gdyby nie chciaa,
aby jej jedzenie go zatrzymywao. Plotkowa wic, opowiada o Mephisie, Prothvarze,
Andulvarze, Geoffreyu i Drace, ale szybko zabrako mu tematw. Zmarli nie robi wiele,
pomyla bez emocji, rozpoczynajc dugi dyskurs O ksice, ktr czyta, zupenie
niezainteresowany, czy to do niej dociera, czy nie.
Zacz si martwi, co powie w nastpnej kolejnoci, gdy wreszcie opara si, rce
zoya na wydtym brzuchu i posaa mu sodki, senny umiech najedzonego i zadowolonego

z ycia dziecka. Podnis do ust swoj szklank, aby ukry umiech, i rzuci krtkie
spojrzenie na spustoszony st. By moe postpi zbyt pochopnie, odsyajc ostatni tac z
powrotem do kuchni.
- Mam dla ciebie niespodziank - powiedzia, przygryzajc policzek, gdy przyjmowaa
na nowo pozycj siedzc.
Zaprowadzi j na pierwsze pitro skrzyda swojego Paacu. Drzwi wzdu prawej
strony prowadziy do jego apartamentw. Otworzy drzwi po lewej stronie.
Woy wiele stara w te pokoje. Sypialnia kojarzya si z morskim brzegiem, ciany
byy w kolorze muszli, na pododze leay mikkie dywany w kolorze piasku, narzuta na
ogromnym ku bya koloru bkitu gbokiego morza, meble brzowe, a poduszki w kolorze
wydmowej trawy. Przylegajcy salon zawiera symbole ziemi. Pokoje wymagay jeszcze
osobistych akcentw, ale specjalnie pozostawi to przyszej lokatorce.
Jaenelle podziwiaa, przygldaa si i pokrzykiwaa w zachwycie. Gdy zajrzaa do
azienki, wykrzykna: - W tej wannie mona by pywa!
Gdy wreszcie wrcia do niego, zapyta: - Podobay ci si?
Umiechna si do niego i skina gow.
- Ciesz si, bo to s twoje pokoje. - Zignorowa jej pene zachwytu westchnienie i
kontynuowa: - Oczywicie, potrzeba osobistych akcentw i damskich drobiazgw, aby nada
im charakter, nie powiesiem te na cianach adnych obrazw. Ty bdziesz je wybiera.
- Moje pokoje?
- Zawsze, gdy bdziesz chciaa ich uywa, czy jestem tutaj, czy nie. Ciche miejsce,
cae twoje.
Obserwowa z przyjemnoci, jak powtrnie przemierzaa pokoje, z byskiem
instynktu terytorialnego w oku. Umiech nie znika z jej warg, dopki nie sprbowaa
otworzy drzwi po przeciwnej stronie sypialni. Stwierdziwszy, e s zamknite, odwrcia si
niezainteresowana na tyle, aby o nie pyta.
Gdy Jaenelle wrcia do azienki, aby podziwia moliwoci wanny, Saetan przyjrza
si zamknitym na klucz drzwiom. Bardzo j kocha, ale nie by gupcem. Za zamknitymi
drzwiami znajdowao si drugie mieszkanie, nieco mniejsze, ale nie mniej starannie
urzdzone. Pewnego dnia w tych pokojach bdzie mieszka wspmaonek - zawsze, gdy
ona przyjedzie. Na razie, a przynajmniej dopki nie zapyta, nie ma powodu mwi jej, co
znajduje si po drugiej stronie tych drzwi lub kim bdzie mieszkajcy tam lokator.
- Saetan?
Otrzsn si z zamylenia i stwierdzi, e Jaenelle jest znowu przy nim, szczcie

zarowio nieco jej policzki.


- Czy mylisz, e moglibymy znw zacz lekcje?
- Oczywicie. - Pomyla przez chwil. - Czy wiesz, jak utworzy wiato czarownicy?
Jaenelle potrzsna gow.
- A wic to dobre miejsce, eby zacz. - Przerwa i doda niedbale; - Co mylisz o
tym, eby mie lekcje tutaj?.
- Tutaj?
- Tak, tutaj. W ten sposb...
- Ale wtedy nie widywaabym Andulvara i Protwara, i Mephisa - zaprotestowaa
Jaenelle.
Przez bardzo krtki moment by na tyle uczciwy, aby przyzna si do zazdroci, jak
poczu, gdy wyrazia ch ich widywania, a nie przebywania wycznie z nim.
- Oczywicie, moesz ich widywa - powiedzia agodnie, prbujc nie zaciska
zbw. - Nie ma powodu, dla ktrego nie mieliby tu przyj.
- Mylaam, e demony nie opuszczaj Pieka.
- Przez wiksz cz czasu martwi wol pozostawa wrd martwych, rwnie lepiej
jest dla ywych, aby martwi pozostawali wrd martwych. Ale wszyscy ylimy tak dawno
temu... - Wzruszy ramionami. - Poza tym, cho byo to dawno temu, Mephis jest tutaj i wci
zajmuje si wieloma moimi sprawami biznesowymi w tym Krlestwie. Sdz, e byby rad,
majc pretekst, aby si wyrwa z Ciemnego Krlestwa, podobnie jak Andulvar i Prothvar. Mia nadziej, e nie zepsuje wszystkiego, bdc zbyt cwanym. - A kiedy skoczysz lekcje,
moesz atwo wpa i spotka si ze swoimi przyjacimi w Kaeleer.
- To prawda - w zamyleniu powiedziaa powoli Jaenelle. - W ten sposb w
wikszoci przypadkw musiaabym wskoczy na Sieci tylko raz, a nie dwa. - Strzelia
palcami, a jej oczy zabysy. - Mog nawet skorzysta z Wrt, jeli mi pokaesz, jak je
otwiera.
Jego umys nie zaci si. Zawodzi na caej linii. Prbowa przekn lin, ale jego
usta byy suche jak pieprz.
- Jak najbardziej - wykrztusi wreszcie. Zdecydowanie musia j udusi. Jeli tego nie
zrobi, zrobi sobie krzywd, wykonujc mentaln gimnastyk, prbujc zamieni niemoliwe
w co w miar prawdopodobnego. - Twoje lekcje - wychrypia, majc nadziej, nieco
histerycznie, e bdzie to bezpieczny temat.
Jaenelle umiechna si do niego promiennie, a on westchn, pokonany.
- Kiedy chcesz zacz? Jaenelle zastanowia si.

- Dzi jest ju pno. Bd mnie szuka, jeli nie przyjd na lunch. - Zmarszczya nos.
- Jutro powinnam zobaczy si z Lornem. Nie widziaam go do dugo, bdzie si martwi.
On bdzie si martwi. Saetan stumi warknicie.
- Pojutrze? Wilhelmina ma rano lekcje, tak wic nikt nie bdzie mnie szuka przed
lunchem.
- Zaatwione. - Pocaowa j w czubek gowy, odprowadzi do drzwi frontowych
Paacu i obserwowa, jak znika, machajc na do widzenia.
Zosta wystarczajco dugo, aby mie pewno, e Helena otrzsna si z szoku,
jakiego moga dozna, pozostawi jasne instrukcje, jak postpowa, gdyby pojawia si
Jaenelle - zwaszcza gdy pojawiaby si bez niego - i powrci do swojego prywatnego
gabinetu w ciemnym Krlestwie. Chwil pniej zasta go tam, nalewajcego sobie bardzo
du porcj brandy, Andulvar. Oczy Eyrieczyka Zwziy si, gdy zobaczy drce rce
Saetana.
- Co ty wyprawiasz?
- Mam zamiar bardzo si upi - odpowiedzia zimno Saetan i pocign wielki yk
brandy. - Chcesz si przyczy?
- Demony nie pij mocnych alkoholi, a jeli chodzi o ciso, nie powinni ich pi
take Stranicy. Poza tym... - naciska Andulvar, gdy Saetan wypija drugi kieliszek dlaczego chcesz si upi?
- Poniewa udusz j, jeli si nie napij.
- Zguba si znalaza, a ty nic nie mwisz? - Andulvar opar zacinite w pici donie
na udach i warkn. - Dlaczego chcesz j udusi?
Saetan ostronie nala sobie trzeci duy kieliszek. Dlaczego tyle czasu nie pi brandy?
Taki przyjemny trunek. Jak lanie wody na poar umysu. A moe dolewanie oliwy?
Niewane.
- Czy wiedziae, e skacze na Sieci? Andulvar obojtnie wzruszy ramionami.
- Przynajmniej poowa Krwawych z Kamieniami potrafi przeskakiwa midzy
rangami Wiatrw.
- Ona nie przeskakuje midzy rangami, mj drogi Andulvarze, ona przeskakuje
midzy Krlestwami.
Andulvar przekn lin.
- To niemoliwe - zachysn si, wdziczny e Saetan nalewa mu do drugi kieliszek.
- Te tak zawsze mylaem. I nie chc nawet myle o niebezpieczestwie, jakie si z
tym wie, cho cigle myl. Na marginesie, wanie tak pojawiaa si i znikaa przez te

wszystkie lata. Do dzisiaj nie miaa pojcia o istnieniu Wrt.


Andulvar przyjrza si butelce brandy.
- To nie wystarczy, ebymy si obaj upili, zakadajc oczywicie, e upicie si cigle
jest moliwe.
- Mam wicej.
- A to doskonale.
Usiedli w fotelach przy ogniu, skoncentrowani na swoim celu.

5. Pieko

- Stranicy nie powinni pi, wiesz przecie - powiedzia Geoffrey, zbyt rozbawiony
aby okazywa wspczucie.
Saetan obdarzy drugiego Stranika zbolaym spojrzeniem, nastpnie zamkn oczy,
majc nadziej, e po prostu wypadn i w ten sposb ubdzie bolcych czci gowy. Skuli
si, gdy Geofrrey przeciga po pododze biblioteki krzeso, na ktrym nastpnie usiad.
- Jeszcze raz nazwiska? ~ zapyta Geoffrey, zniajc gos.
- Nazwisko Angelline, prawdopodobnie z Chaillot, oraz Wilhelmina.
- Nazwisko i miejsce, w ktrym naley zacz. Jeste zbyt askawy, Saetanie.
- ycz ci, aby nie y. - Saetan skrzywi si na dwik wasnego gosu.
- yczenie spenione - odpowiedzia radonie Geoffrey, wychodzc, aby znale
odpowiedni rejestr.
Drzwi do biblioteki otworzyy si. Seneszal Draca podesza do stou i postawia przed
Saetanem filiank.
- To pomoe - powiedziaa, odwracajc si. - Cho na to nie zas - sugujesz. Saetan
popija parujcy napar, krzywi si, czujc jego smak, ale wypi poow.
Rozpar si w fotelu, rce mia luno splecione wok filianki i nasuchiwa, jak
Geoffrey starannie odwraca stronice rejestru, starajc si powodowa jak najmniej haasu.
Zanim skoczy pi napar przygotowany przez Drac, strony przestay si odwraca. Czarne
brwi Geoffreya utworzyy liter V poniej wyranie zarysowanej kpki wosw na czole.
Zacisn swoje zmysowe, krwistoczerwone wargi.
- wietnie - powiedzia wreszcie. - W Chaillot jest czarownica, Alexandra Angelline,
ktra jest Krlow Terytorium. Nosi Krwawy Opal. Jej crka, Leland, nosi Rowy i jest
zamna z Wojownikiem z tym Kamieniem, Robertem Benedictem. Nie ma czarownicy o
nazwisku Wilhelmina Angelline, ale jest Wilhelmina Benedict, ktra jest czternastolatk

urodzon w Chaillot i nosi Purpurowy Zmierzch.


Saetan siedzia bardzo spokojnie.
- Jakie inne powizania rodzinne? - zapyta cicho.
Geoffrey spojrza ostro.
- Tylko jedno interesujce. Ksi z Szarym Kamieniem, Philip Alexander, ma po
ojcu wspln krew z Robertem Benedictem i suy Alexandrze Angelline. W przypadku gdy
linia krwi nie zostanie oficjalnie uznana, do czsto bkart przyjmuje nazwisko
odzwierciedlajce zwizek z Krlow, ktrej suy.
- Wiem o tym. A co z Jaenelle? Geoffrey pokrci gow.
- Nie jest tu wymieniona. Saetan splt palce.
- Powiedziaa, e nazywa si Angelline, co wskazywaoby, e przynajmniej ona
kontynuuje star tradycj przekazywania eskiego nazwiska po kdzieli. Powiedziaa, e
moe przychodzi rankami, gdy Wilhelmina ma zajcia. Ta sama rodzina?
Geoffrey zamkn ksig.
- Prawdopodobnie. Terreille stao si mao wymagajce, jeli chodzi o rejestracj linii
rodowych Krwawych, Ale jeli zarejestrowali jedno dziecko, dlaczego nie zarejestrowali
drugiego?
- Poniewa jedno dziecko nosi Purpurowy Zmierzch - odpowiedzia Saetan z
chodnym umiechem. - Nie zdaj sobie sprawy, e drugie dziecko nosi jakiekolwiek
Kamienie.
- W przypadku jasnowosej Lady trudno byoby to przegapi. Saetan potrzsn gow.
- Nie, wcale nie. Nigdy nie nosia Kamieni, ktre dostaa, i jest kiepska w podstawach
Fachu. Jeli nigdy nie wspomniaa o bardziej twrczych sposobach wykorzystywania przez
ni Fachu, nie mogli si dowiedzie, e potrafi w ogle cokolwiek zrobi. - Zimna pi
wyldowaa midzy jego opatkami. - Chyba e jej nie wierz - zakoczy cicho, majc w
pamici to, co Jaenelle powiedziaa o Krlestwie Cieni. Odoy t myl do pniejszego
rozwaenia i popatrzy na pust filiank, - To co smakuje wstrtnie, ale jest dobre na gow.
Jest jaka szansa na drug filiank?
- Zawsze jest jaka szansa - odpowiedzia Geoffrey ze ladem miechu w gosie, gdy
cign za sznur dzwonka. - Zwaszcza jeli smakuje okropnie.
Saetan przejecha palcami po policzku.
- Geoffrey, jeste bibliotekarzem Stopu od dawna, bardzo dawna, i zapewne wiesz
wicej o Krwawych ni my wszyscy razem wzici. Czy kiedykolwiek syszae o kimkolwiek
zagbiajcym si spiralnym ruchem, aby dotrze do wasnych Kamieni?

- Ruchem spiralnym? - Geoffrey pomyla przez chwil i potrzsn gow.


- Nie, ale to nie znaczy, e to nie moe si zdarzy. Zapytaj Drac. W porwnaniu Z
ni jeste cigle w obku, a ja jestem modziecem. - Wyd wargi i zaduma si.
- Kiedy, dawno temu, co czytaem, jak sdz cz poematu o wielkich smokach z
legend. Jak to szo? Opuszczali si ruchem spiralnym do Czarnego...
- ...chwytajc ogonami gwiazdy. - Pusta filianka przed Saetanem znikna, gdy
Draca postawia przed nim wie.
- Wanie tak - powiedzia Geoffrey. - Saetan pyta, czy Krwawi mog opuszcza si
ruchem spiralnym do rdzenia.
Draca odwrcia gow powolnym, uwanym ruchem, wynikajcym raczej z
podeszego wieku ni naturalnego wdziku, i skupia swoje gadzie oczy na Saetanie.
- Chciaby to zrozumie?
Saetan spojrza w jej prastare oczy i niechtnie potwierdzi.
- Wyjmij ksik - powiedziaa do Geoffreya Draca. Zaczekaa, a powic jej ca
uwag. - Nie Krwawi.
Na stole pojawi si prostoktny zbiornik wypeniony wod. Kady bok mia dugo
rki Saetana, podobnie jak wysoko. Wycignwszy powoli rce z dugich rkaww szaty,
Draca otworzya jedn luno zacinit pi nad zbiornikiem. Do wody posypay si
niewielkie cekiny, podobne do cekinw naszywanych przez kobiety na ubrania. Pyway na
powierzchni. Cekiny byy tego samego koloru co Kamienie.
W drugiej rce Draca trzymaa gadki kamie w ksztacie jajka, przymocowany do
cienkiego, jedwabnego sznura.
- Poka, w jaki spos - sb Krwawi sigaj do wewntrznej S - sieci, rdzenia s - siebie.
- Szybkim i pynnym ruchem zanurzya kamie w wodzie, tak e znalaz si zawieszony cal
nad dnem zbiornika. Przecia powierzchni z tak atwoci, e nie pojawiy si adne fale.
Cekiny unosiy si na zupenie gadkiej powierzchni. - Gdy opuszczanie s - si w otcha lub
wznoszenie s - si z otchani odbywa s - si powoli - powiedziaa, wycigajc kamie - jes - st
to s - sprawa prywatna, obcowanie z s - samym s - sob. Nie ma to wpywu na innych. Gdy
gniew, s - strach lub wielka potrzeba wymaga szybkiego opuszczenia s - si do rdzenia, aby
zebra siy i wznie si... - Wrzucia kamie do zbiornika. Wpad, rozwijajc cay jedwabny
sznur, i zatrzyma si cal na dnem.
Saetan i Geoffrey w milczeniu obserwowali, jak malekie fale na powierzchni
rozchodz si w stron brzegw zbiornika, obserwowali cekiny taczce na rozchodzcych
si krgach. Draca szybko szarpna rk, kamie wyskoczy ze zbiornika, rozpryskujc przy

tym wod. Niektre z rzucanych falami cekinw o janiejszych kolorach zatony.


Draca zaczekaa, a to do nich dotrze.
- S - spirala.
Nad zbiornikiem kolistym ruchem porusza si kamie. Gdy dotkn powierzchni,
woda zacza si rusza wraz z nim, zataczajc krgi, podczas gdy kamie powoli si
opuszcza. Cekiny, dostawszy si w wir, poruszay si w lad za kamieniem. Opuszczanie si
ruchem spiralnym trwao, dopki kamie nie znalaz si jeden cal nad powierzchni dna. Do
tej pory caa woda bya w ruchu, poruszay si wszystkie cekiny.
- Wir - szepn Geoffrey. Spojrza niespokojnie na Saetana, ktry obserwowa zbiornik
z zacinitymi ustami, a jego dugie paznokcie wbijay si w st.
- Nie. - Draca wycigna kamie prosto w gr. Wraz z kamieniem do wysoko
uniosa si woda, ktra nastpnie spyna na stolik. Wycignite ze zbiornika cekiny wraz z
wod leay na stole jak malekie martwe ryby. - Maels - strom.
Saetan odwrci si.
- Powiedziaa, e Krwawi nie opuszczaj si ruchem spirali.
Draca pooya rk na ramieniu, zmuszajc go do odwrcenia si i spojrzenia na ni.
- Ona jes - st czym wicej ni Krwaw. Ona jes - st Czarownic.
- Nie ma znaczenia, czy jest Czarownic. Ona tak czy inaczej jest Krwaw.
- Ona jes - st Krwaw i ona jes - st Inn.
- Nie. - Saetan odwrci si do Dracy plecami. - Nadal jest Krwaw. Pozostaje jedn z
nas. Musi ni by. - I wci bya jego grzeczn, dociekliw Jaenelle, crk jego duszy. Nie
zmieni tego nic, co mgby kto powiedzie. Kto jednak kaza, aby nienawidzia...
- Ona jes - st Czarownic - powiedziaa Draca z grzecznoci wiksz ni
kiedykolwiek u niej sysza. - Ona niemal zawsze bdzie porusza si po s - spirali, Wielki
Lordzie. Nie moesz zmieni jej natury. Nie moesz zapobiec maym s - spiralom, przebys skom gniewu. Nie moesz pows - strzyma jej przed poruszaniem si s - spiral w gb, do
rdzenia. Wszyscy Krwawi potrzebuj od czasu do czasu zagbi si, Ale maels - strom... Draca wsuna rce do rkaww swojej szaty. - Chro j, S - saetan. Chro j s - swoj si i s
- swoj mioci, a by moe to si nigdy nie s - stanie.
- A jeli si stanie?
- To bdzie koniec Krwawych.

ROZDZIA SMY

1. Terreille

Daemon tasowa tali kart, podczas gdy Leland patrzya na zegar - znw. Grali w
karty od prawie dwch godzin i gdyby postpowaa tak, jak zwykle, pozwoliaby mu pj za
dziesi minut lub po jeszcze jednym rozdaniu, w zalenoci od tego, co byoby pierwsze. To
bya ju trzecia noc w tym tygodniu, podczas ktrej Leland poprosia o jego towarzystwo, gdy
udawaa si na spoczynek. Daemon nie mia nic przeciwko grze w karty, ale zocio go, e
nalegaa na gr w salonie zamiast w bawialni na dole. A jeszcze bardziej zociy go jej
kokieteryjne uwagi przy niadaniu o tym, jak dobrzej zabawia.
Pierwszego ranka, po tym, jak grali w karty, Robert zrobi si czerwony jak burak i
gono si zachowywa, gdy sucha szczebiotania Leland, dopki nie zauway cichego
gniewu Philipa. Poniewa niewolnik dla przyjemnoci nie by uwaany za prawdziwego
mczyzn, Sadi nie by rywalem, dlatego Robert poklepa radonie rk Leland i powiedzia
jej, e jest zadowolony, i uznaa Sadiego za tak dobrego towarzysza, bowiem on musia
pracowa przez tyle wieczorw.
Tymczasem Philip sta si brutalny i lakoniczny, cisn w Daemona planem dnia i
wykrzykiwa ustne rozkazy. Odby te poranny spacer z Daemonem i dziewcztami, w czasie
ktrego szed midzy dziewcztami, zmuszajc Daemona, aby trzyma si z tyu.
Reakcje mczyzn nie podobay si Daemonowi, a zachowanie Leland, udajcej, e
nie wie o narastajcym napiciu, podobao mu si jeszcze mniej. Nie bya tak niepowan
osob ani trzpiotk, jak wczeniej myla. Gdy grali w karty sami i gdy koncentrowaa si
wwczas na grze, dostrzega w niej przebiego, sprawno w udawaniu, dziki ktrej
przynajmniej z pozoru pasowaa do spoecznej pozycji Roberta. Nie wyjaniao to jednak,
dlaczego wykorzystywaa go do droczenia si. Philip by wystarczajco zazdrosny o prawo
swojego brata do zajmowania miejsca u boku Leland. Nie musiaa afiszowa si przed nim z
kolejnym mczyzn.
Daemon opanowa niecierpliwo i skupi si na kartach. Powd, dla ktrego Leland
patrzya na zegar, nie obchodzi go. Mia swoje wasne powody, aby wyczekiwa koca
wieczoru. W kocu zwolniony uda si do biblioteki Fachu. Gdy stwierdzi, e jest pusta,
zdawi pragnienie zniszczenia pokoju z czystej frustracji.
By to powd, dla ktrego nage zainteresowanie Leland szczeglnie go irytowao.

Zawsze koo pnocy Jaenelle podejmowaa nocne wdrwki koczce si w bibliotece, w


ktrej zwykle zastawa j lczc nad starymi ksigami o Fachu. Przeszkadza jej przez
krtk chwil, nigdy nie pyta, dlaczego o tej porze odwiedza bibliotek i bywa nagradzany
rwnie krtk, cho czasem zaskakujc rozmow.
Te krtkie rozmowy fascynoway go. Byy niepokojc kombinacj niewinnoci i
mrocznej percepcji, ignorancji, ale i wiedzy. Jeli w czasie konwersacji udawao mu si
zauway ksik i rozdzia, ktry czytaa, mg czasem czciowo zrozumie - o ile si do
tego przyoy - to, co mwia. Kiedy indziej czu si, jak gdyby trzyma gar kawakw
ukadanki wielkoci Chaillot. Byo to denerwujce - ale i cudowne.
Daemon niemal zrezygnowa z czekania, gdy nagle drzwi si otworzyy i w pokoju
pojawia si Jaenelle. Gdy przechodzc, cofna biodra, aby nie otrze si o jego ciao poniej
pasa - bardzo o to dba, poniewa nie by pewien, jaka byaby jego fizyczna reakcja - pooy
rk na jej ramieniu, aby j uspokoi i powstrzyma przed nerwow reakcj na czyj
obecno w pokoju. Poczu dziwn przyjemno, gdy nie zdziwia si na jego widok. Gdy
zamkn drzwi i zapali wieczk z oson, praw rk nastroszya sobie wosy, co robia
zawsze, gdy mylaa.
- Czy lubisz gra w karty? - zapytaa, gdy usiedli na ciemnobrzowej skrzanej
kanapie, zachowujc midzy sob bezpieczny dystans.
- Tak, lubi - odpowiedzia ostronie Daemon.
Czy nic w tym domu nie odbywao si bez jej wiedzy? Ta myl nie ucieszya go. Jeli
wiedziaa o jego grze w karty z Leland, co wiedziaa lub domylaa si na temat jego wizyt w
pokoju Alexandry?
Jaenelle nastroszya wosy.
- Gdyby ktrego ranka padao i nie moglibymy pj na spacer, moe mgby
zagra z Wilhelmin i ze mn w karty?
Daemon odpry si nieco.
- Bardzo chtnie.
- Dlaczego Leland nie mwi, e gracie w karty? Dlaczego robi z tego tak tajemnic?
Czy ona zawsze przegrywa?
- Nie, ona nie zawsze przegrywa. - Daemon stara si nie wierci. Dlaczego ona zadaje
tak wiele cholernie niewygodnych pyta? - Sdz, e damy lubi sprawia wraenie
tajemniczych.
- Albo wiedz o rzeczach, ktre powinny pozosta w ukryciu.
Przez chwil Daemon zapomnia, jak si oddycha. Wzdrygn si, a jego prawa rka

zacisna si na kanapie. Cholera. Zrobi bd. Naleao oprni zb wa, a on nie mia
czasu na znalezienie atwo dostpnej trucizny, ktra by mu nie zaszkodzia. Jaenelle
wpatrywaa si w jego rk. Daemon poczu nagle niepokj i zmieni pozycj, niedbale
opuszczajc rk na kolana. Strzeg sekretu zba wa przez stulecia i nie mia ochoty
zdradza go dwunastoletniej dziewczynce. Nie wzi pod uwag jej uporu ani siy. Jej do
zacisna si na jego nadgarstku i pocigna jego rk. Zacisn do w pi, aby ukry
paznokcie i szarpn rk, prbujc uwolni si z ucisku. Gdy mu si to nie udao, warkn
ze zoci. Na ten dwik silni mczyni si cofali, a Krlowe dwa razy si zastanawiay,
zanim wyday mu polecenie.
Jaenelle tylko popatrzya mu w oczy. Daemon odwrci wzrok pierwszy, drc lekko,
gdy otwiera do, aby podda si badaniu Jaenelle. Jej dotyk by lekki jak pirko, delikatny i
wiadomy. Ogldaa kady palec po kolei, interesujc si szczeglnie paznokciami, a w kocu
skupia si na duej na palcu serdecznym.
- Ten jest cieplejszy ni pozostae - powiedziaa na wp do siebie. - I jest co pod
nim.
Daemon podskoczy, cigajc j czciowo na podog, dopki nie pucia jego
nadgarstka.
- Zostaw, Lady - powiedzia zdecydowanie, ostronie wkadajc rce do kieszeni.
Kcikiem oka Daemon obserwowa, jak sadowi si ponownie na kanapie i oglda
swoje donie. Sprawiaa wraenie, jak gdyby staraa si co powiedzie i uderzyo go, e take
ona zastanawiaa si, co waciwie niewiadomie odkrya.
Wreszcie powiedziaa niemiao: - Znam troch Fach uzdrawiania.
- Nie jestem chory - odpowiedzia Daemon, patrzc prosto przed siebie.
- Ale nie czujesz si dobrze - nagle jej gos zabrzmia o wiele starzej.
- Nic zego si nie dzieje. Lady - powiedzia zdecydowanym gosem Daemon. Dzikuj ci za trosk, ale nic zego si nie dzieje.
- Wydaje si, e nie tylko damy lubi sprawia wraenie tajemniczych - powiedziaa
oschle Jaenelle, idc w kierunku drzwi. - Ale z twoim palcem dzieje si co niedobrego,
Ksi. Tam jest bl.
Poczu si osaczony. Gdyby kto inny dowiedzia si o zbie wa, przygotowywaby
teraz cichy grb. Ale Jaenelle... Daemon westchn i odwrci si, aby na ni spojrze. Z
daleka, zwaszcza w mdym wietle, wydawaa si kruchym, zwykym dzieckiem, owszem,
przyjaznym, ale nieszczeglnie inteligentnym.
Z daleka. Z bliska oczy, zmieniajce barw z bkitu letniego nieba na szafir,

sprawiay, e trudno byo pamita, i przemawia si do dziecka, trudno byo nie czu
dreszczu obawy przed ostr, nieco dzik inteligencj tu pod skr i zdolnoci wycigania
wasnych wnioskw na temat natury wiata.
- Pomogam ci kiedy - powiedziaa cicho, omielajc go, aby zaprzeczy. Zbyt
zdumiony, aby odpowiedzie, Daemon wpatrywa si w ni. Od jak dawna wiedziaa, e to on
da si Kapanowi tej nocy, gdy prosia o pomoc, tej nocy, gdy wychostaa go Cornelia? Gdy
zda sobie spraw z odpowiedzi, mia ochot kopn si za to, e by takim gupcem. Od jak
dawna? Od pierwszego poranka w ogrodowym zaktku, gdy podja decyzj, ktra go
dotyczya.
- Wiem - powiedzia z szacunkiem. - Byem i jestem ci wdziczny za uzdrowienie. Ale
to nie jest ani rana, ani choroba. To cz tego, czym jestem. Nie mona nic z tym zrobi.
Zadra pod jej uwanym wzrokiem. Wreszcie wzruszya ramionami i wymkna si
za drzwi.
Daemon zgasi wiato i przed pjciem do swojego pokoju przez par minut sta w
stchej, uspokajajcej ciemnoci. Teraz jego tajemnica bya w jej rkach. Nie mgby
ochroni si przed niczym, co moga powiedzie lub zrobi.
Par minut pniej zacz dzwoni dzwonek Alexandry.

2. Kaeleer

Saetan spojrza znad ksiki, ktr czyta na gos, i powstrzyma dreszcze. Od p


godziny Jaenelle uwanie przygldaa si okadce ksiki z trudnym do okrelenia wyrazem
oczu, co znaczyo, e wchaniaa tre lekcji, tak jak chcia, ale rozwaaa take informacje w
zupenie inny sposb. Nadal czyta na gos, ale jego umys nie koncentrowa si ju na
sowach. Par minut pniej zrezygnowa i odoy ksik oraz swoje pksiycowate
okulary na st. Oczy Jaenelle nie powdroway w lad za ksik, jak si spodziewa. Skupia
si na jego prawej doni, zmarszczya przy tym czoo i nastroszya wosy.
Ach. Cho nieatwo byo mie pewno, dopki czarownica nie osignie dojrzaoci,
wszystko wskazywao na to, e Jaenelle zostanie Czarn Wdow... Minie jeszcze kilka lat,
zanim stanie si to widoczne, ale dla jej dobra szkolenie powinno zacz si ju teraz.
Podnisszy w zdumieniu brew, Saetan wycign swoj praw rk.
- Chcesz przyjrze si jej dokadniej, Lady?
Jaenelle obdarzya go roztargnionym umiechem i wzia jego rk. Obserwowa j,
jak bada do, obracaj w jedn, a potem drug stron, a wreszcie jej palce dotary do

paznokcia palca serdecznego.


- Dlaczego nosisz dugie paznokcie? - zapytaa agodnym gosem, przygldajc si
pomalowanym na czarno paznokciom.
- Tak wol - odpowiedzia niedbale i czeka, aby si przekona, jak wiele moga
odkry. Jaenelle wpatrywaa si w niego przez dusz chwil.
- Pod tym co jest. - Lekko dotkna paznokcia palca serdecznego.
- Jestem Czarnym Wdowcem. - Obrci rk tak, aby moga zobaczy spd paznokcia.
Zgi palec i obserwowa, jak jej oczy si rozszerzaj na widok zba wa, wysuwajcego si
z pochewki. - To jest zb wa. May woreczek z jadem jest przymocowany pod paznokciem.
Ostronie - ostrzeg, gdy jej palec powdrowa w kierunku zba. - Mj jad nie jest ju by
moe tak silny jak kiedy, ale wci jest wystarczajco grony.
Jaenelle zastanawiaa si przez chwil nad zbem wa.
- Twj palec nie jest gorcy. Co by znaczyo, gdyby twj palec sta si gorcy?
Rozbawienie Saetana mino. A wic to nie bya zwyka ciekawo.
- To oznacza problemy, maa czarownico. Jeli jad nie jest uywany, zb wa trzeba
co par tygodni oprnia z jadu. Jeeli si tego nie zrobi, jad zgstnieje. Moe nawet ulec
krystalizacji. Jeli daje si go przepchn przez zb wa, bdzie to w najlepszym razie
bolesny zabieg. - Wzruszy ramionami ze smutkiem. - Jeli si nie da, jedyn metod
zlikwidowania blu jest usunicie zba i woreczka.
- Dlaczego kto moe si ociga z oprnianiem go? Saetan wzruszy ramionami.
- Jad potrzebuje jadu. Po tym, jak woreczek z jadem si napeni, ciao Czarnej Wdowy
pragnie jakiej trucizny. Ale naley starannie dobiera to, co si przyjmuje. Niewaciwa
trucizna jest rwnie niebezpieczna dla Czarnych Wdw jak kada trucizna jest niebezpieczna
dla pozostaych Krwawych. Najlepsz trucizn jest twoja wasna. Zwykle Czarne Wdowy
oprniaj woreczek jadowy tu przed okresem, tak e w dniach, w ktrych musz
odpoczywa, ich ciaa, stymulowane przez kilka kropli wasnego jadu, napeni powoli
woreczek, nie powodujc adnych dolegliwoci.
- A jeli jad jest gsty?
- To niedobrze. Ciao go odrzuci. - Saetan wyj rk z ucisku Jaenelle i splt palce. Maa czarownico...
- Jeli nie moesz uy wasnego jadu, czy istnieje bezpieczna trucizna?
- Jest kilka trucizn, ktrych mona uy - powiedzia ostronie.
- Czy mogabym troch dosta?
- Po co?

- Poniewa znam kogo, kto jej potrzebuje - Jaenelle odesza od niego z nag
niepewnoci.
Serce i puca Saetana uderzay o klatk piersiow. Walczy z pragnieniem zatopienia
paznokci w ciele i szarpania go.
- Mczyzna czy kobieta?
- Czy to ma znaczenie?
- Zdecydowanie tak, maa czarownico. Jeli destylaty trucizn s mieszane bez
uwzgldnienia pci, skutki mog by nieprzyjemne.
Jaenelle przygldaa mu si zmartwionymi oczami.
- Mczyzna.
Saetan siedzia duszy czas bez ruchu.
- Mam co, co mog ci da. Moe zobaczysz, co przygotowaa ci do przegryzienia
pani Beagle? To potrwa par minut.
Gdy tylko Jaenelle zaja si sprawdzeniem walorw smakowych potraw pani Beagle,
Saetan powrci do swojego gabinetu w Ciemnym Krlestwie. Zamkn drzwi na klucz,
sprawdzi przylege pokoje i dopiero wtedy podszed do tajemnych drzwi w panelu za
kominkiem. Jego pracownia bya zamknita na szaro, co uniemoliwiao wtargnicie
Hekatah, ale pozwalao na wejcie Mephisowi i Andulvarowi. Zapali myl wiece na kocu
wskiego korytarza, zamkn za sob drzwi i podszed do swojej kryjwki Wdowca. Tu way
swoje trucizny i tu tka spltane Sieci senobrazw i wizji. Idc do stou roboczego, ktry bieg
wzdu caej ciany, przywoa may kluczyk i otworzy drzwi z litego drewna do jednej z
duych szafek wiszcych nad stoem.
Trucizny stay w rwnych rzdkach, szklane naczynia byy dokadnie opisane w
Starym Jzyku, jeszcze jeden rodek ostronoci, bowiem Hekatah nie opanowaa prawdziwej
mowy Krwawych. Wyj zamknity soiczek i spojrza na niego pod wiato wiecy.
Otworzy go i powcha, a nastpnie woy palec i posmakowa. By to destylat, ktrego sam
uywa. Poniewa nie by Czarnym Wdowcem od urodzenia, jego ciao nie wytwarzao jadu.
Zakrci soiczek, zajrza powtrnie do szafki i wyj soik zawierajcy drobne,
czerwonokrwiste patki.
Ledwie patek lub dwa wysuszonej roliny krwi czarownicy dodanych do destylatu i
bl, odczuwany teraz przez Daemona, byby sodk pieszczot w porwnaniu z mczarni,
ktra byaby jego ostatnim doznaniem na tym wiecie. Ludzie rozpruwali sobie brzuchy i
wywlekali trzewia, prbujc pozby si tego blu. Albo to. mier byaby agodniejsza, ale
nie mniej pewna. By teraz pewien, e Daemon jest zbyt blisko. Jaenelle staraa si mu

pomc, ale w jaki sposb Daemon odpaci za jej dobro?


Saetan zawaha si. A jednak...
Gdy chodzi wrd ywych i wychowywa swoich synw, Mephisa i Peytona, on by
jednym tonem, a ci dwaj drugim, tony te byy zharmonizowane, a jednak nie takie same.
Lucivar by zwykle innym, wyszym tonem. Od czasu, gdy Lucivar po raz pierwszy stan na
nogi, machajc maymi skrzydekami, aby utrzyma rwnowag, Saetan wiedzia, e ten syn
bdzie utrapieniem swojego ojca z powodu stosunku do wiata i eyrieskiego szacunku do
wszystkich rzeczy ktre nale do nieba i ziemi. Ale Daemon... Od momentu, gdy dotyka go
po raz pierwszy, czu na jakim gbszym, instynktownym poziomie, e Ciemno bdzie
piewa temu synowi w taki sam sposb, jak piewa jemu, e ten syn bdzie odbiciem ojca.
Da wic Daemonowi legat i brzemi, ktrego nigdy nie zamierza dawa adnemu ze swoich
dzieci. Jego nazwisko.
Mia zamiar naucza Daemona honoru i odpowiedzialnoci wynikajcej Z noszenia
tak niszczcych Kamieni jak Czarny. Ale z powodu honoru nie byo go przy nim. Poniewa
wierzy w Prawa Krwawych i Protok, zaakceptowa kamstwo, gdy Dorothea odmwia mu
ojcostwa. A poniewa zaakceptowa kamstwo, Daemon by wychowywany jako bkart i
niewolnik, wygnaniec, dla ktrego nie byo miejsca w spoeczestwie Krwawych.
Jak mg skazywa Daemona na mier, skoro to jemu, Saetanowi, nie udao si
ochroni dziecka, ktre pomogo uksztatowa mczyzn. A jak mg nie dokona tego
wyboru, skoro mogo by zagroone ycie Jaenelle?
Saetan odstawi naczynie z wysuszon rolin krwi czarownicy i zamkn na klucz
drzwi szafki. W cigu swego bardzo dugiego ycia musia wiele razy podejmowa trudne,
gorzkie decyzje. Uy tej miary, podejmujc decyzj.
Daemon da swoj moc, aby pomc Jaenelle, gdy tego potrzebowaa. Nie mg spaci
tego dugu buteleczk zawierajc mier. Honor tego zabrania.
Powrci do paacu Kaeleer, da destylat Jaenelle i wielokrotnie powtarza jej
instrukcje, a nabra pewnoci, e dokadnie je zrozumiaa.

3. Terreille

Daemon usiad na swoim ku z praw rk na kolanach. Koszula, nasiknita potem


z powodu gorczki i blu, przywieraa do jego ciaa. Rano prbowa oprni zb, ale jad
gstnia szybciej, ni si spodziewa, i poza spowodowaniem zapalenia ju podranionej
tkanki niczego nie osign. Udao mu si jako przetrwa dzie, a po obiedzie przeprosi

towarzystwo, tumaczc, zgodnie z prawd, e nie czuje si dobrze. Philip poszed na obiad
gdzie indziej i nie wrci, Robert jak zwykle udawa si na swoj nocn eskapad, a
Alexandra i Leland okazay na tyle wspczucia, aby nie prosi go o nic wicej. Teraz, gdy
zbliaa si pnoc, bl by ostry, a od palca w gr, do okcia i powoli w kierunku ramienia
posuwaa si powoli cienka linia, Daemon zastanawia si, co zrobiyby Leland i Alexandra,
gdyby go znalazy. Przy tym stopniu zakaenia moe straci palec, a moe nawet rk. Gdyby
mia wybr, wolaby cierpie i umrze. Byoby to lepsze od tego, co by go spotkao ze strony
Dorothei, gdyby si dowiedziaa o zbie wa, zwaszcza e wtpi, czy byby zdolny do
obrony samego siebie.
Drzwi do jego sypialni otworzyy si i zamkny. Staa przed nim, powana i
nieruchoma, Jaenelle.
- Pozwl mi obejrze twoj rk - powiedziaa, wycigajc swoj. Daemon potrzsn
gow i zamkn oczy. Jaenelle dotkna jego ramienia.
Jej palce bezbdnie przesuway si wzdu linii blu, od ramienia do okcia, od okcia
do nadgarstka, od nadgarstka do palca. Daemon powoli otworzy oczy. Jaenelle trzymaa go
za rk, ale on jej nie czu, w ogle nie mia czucia w rce. Prbowa przemwi, ale jej
mroczne spojrzenie uciszyo go. Umieciwszy pod jego rk miseczk, ktrej uywa do
oprniania zba wa, powoli masowaa palec od nasady po koniec paznokcia. Nie czu
zupenie blu, jedynie narastajce cinienie na kocu palca. Potem byo sycha cichy dwik,
jak gdyby do miseczki wpad krysztaek soli. Potem kolejny i kolejny, i jeszcze jeden, gdy
wyciskaa z zba cienki, biay, rwny strumyczek zgstniaego jadu.
- Mog wyrecytowa lekcj, ktrej si dzi nauczyam? - zapytaa cicho Jaenelle,
kontynuujc masowanie palca. - Pomoe mi to j zapamita.
- Jeli chcesz - odpowiedzia powoli Daemon. Nieatwo byo myle, nieatwo
skoncentrowa si, gdy patrzy na spiralk jadu na dnie miseczki, na skrystalizowane
drobinki, ktre powodoway tak straszny bl.
Gdy Jaenelle zacza mwi, umys Daemona przejani si na tyle, aby sucha i
rozumie. Powiedziaa mu o zbie wa i o jadzie, o tym, jak Czarna Wdowa uywa czterech
kropel wasnego jadu pomieszanego z ciepym napojem, aby przywrci rwnowag trucizny,
ktrej potrzebuje jej ciao po oprnieniu zba wa, o gronych skutkach zgstnienia jadu, i
tak dalej, i tak dalej. W czasie potrzebnym jej na cakowite oprnienie zba z jadu
dowiedzia si wicej, ni udao mu si uzyska w rezultacie wielusetletnich stara. To, e
informacje, ktre uzyska, stay w sprzecznoci z tym, czego si dotd dowiedzia, nie
zdziwio go.

Dorothea i jej sabat staray si edukowa ich Siostry na innych Terytoriach, ale
Daemon wiedzia, e one same tej wiedzy nie uznaj. Wyjaniao to, dlaczego tak wiele
rywalek umierao w mczarniach. Wreszcie byo po wszystkim.
- Gotowe - powiedziaa Jaenelle z zadowoleniem. Poprawia poduszki, - Powiniene
si pooy i wypocz. - Zdziwia si na widok jego koszuli.
Mia pustk w gowie. Rozebraa go do poowy z koszuli, zanim zda sobie spraw, co
robi, i postara si niezdarnie jej pomc. Trzymajc mokr koszul koniuszkami palcw,
zmarszczya nos, a nastpnie j znikna. Wzia misk i udaa si do azienki, wrcia z
rcznikiem, wytara Daemona do sucha i pchna go z powrotem na poduszki. Zamkn oczy.
Czu si lekki, krcio mu si w gowie i mia wraenie, e jest pusty do szpiku koci.
Odczuwa take tsknot za trucizn, tsknota ta bya tak silna, e niemal ucieszyby si z
powrotu blu. Sysza, jak w azience leci woda, sysza, jak przestaa. Otworzy oczy i
zobaczy Jaenelle, stojc przy ku z jednym z kubkw Kucharki.
- Wypij to.
Daemon wzi niezdarnie kubek do lewej rki i posusznie wypi jego zawarto. Jego
ciao palio. Pi z wdzicznoci, czujc ulg, e tsknota za trucizn znika.
- Co to jest? - zapyta wreszcie.
- Destylat trucizn, ktry moesz bezpiecznie pi.
- Skd...
- Pij. - Wrcia do azienki.
Dokoczy napj, zanim wrcia. Postawia czyst misk na nocnym stoliku, wzia
pusty kubek i go znikna.
- Potrzebujesz teraz snu. - Zdja mu buty i signa po pasek.
- Mog si sam rozebra - warkn i poczu si zawstydzony, e jego gos zabrzmia
tak niemio po tym, jak tak duo dla niego zrobia.
Jaenelle cofna si.
- Jeste zawstydzony. Daemon przyglda si jej.
- Nie rozbieram si w obecnoci dziewczynek.
- Obdarzya go dziwnym, uwanym spojrzeniem.
- Bardzo dobrze. Zb wa nie cofn si jeszcze do pochewki, a wic uwaaj, aby o
niego nie zahaczy. - Odwrcia si i podesza do drzwi.
Zabolao go, gdy uya tego obojtnego, formalnego gosu.
- Lady - zawoa cicho. Gdy podesza do ka, zoy na jej rce lekki pocaunek. Dzikuj ci. Gdyby kiedykolwiek chciaa wyrecytowa jak lekcj, aby j lepiej

zapamita, z najwiksz przyjemnoci posucham.


Umiechna si do niego. Zasn, zanim opucia pokj.

4. Terreille

Surreal prbowaa unie biodra i przyj wygodniejsz pozycj, lecz trzymajce j


rami zacisno si mocniej, a rka na jej ramieniu zacisna si z ogromn si.
Philip Alexander poczyni przygotowania do tego wieczoru wczesnym rankiem. Bya
to jedyna przewidywalna rzecz, ktr zrobi. Nie byo leniwie jedzonego obiadu, adnych
rozmw, gaszenia wiata, pieszczot, zanim na ni wszed. Wzi j brutalnie przy penym
wietle wiec, tak aby nie byo zudze, kto jest pod nim. Gdy skoczy, stoczy si z niej,
zjad zimny obiad, wypi wikszo wina i wzi j ponownie. Teraz patrzy na baldachim nad
oem, mitoszc jej obolae rami.
Moga go powstrzyma, Szary przeciwko Szaremu. Jej Zielony Kamie troch j
chroni, ale nie na tyle, aby moga si ustrzec zranienia. Szary by jej sekretn broni i nie
chciaa korzysta z tego atutu, dopki nie bdzie to absolutnie konieczne. Po drugim razie nie
robi nic, przyciska j tylko mocno do siebie, ale czua w nim gniew, obserwowaa, jak
migaj jego Kamienie absorbujce energi.
- Zabibym tego sukinsyna, gdybym mg - powiedzia przez zacinite zby Philip. Zachowuje si, jak gdyby nic si nie stao, podczas gdy ona...
- Kto? - Surreal sprbowaa podnie gow. - Kto jest tym sukinsynem? - Gdyby
miaa jakie pojcie, co spowodowao, e zachowuje si w ten sposb, by moe daaby rad
przetrwa reszt nocy.
- Ten prezent, ktry Dorothea przysaa Alexandrze. W lodowcu jest wicej ciepa
ni w tym czowieku, a mimo to Leland...
Surreal poczua smak krwi. Obrcia gow tylko troch, w swoim gniewie Philip
ugryz si w warg. Ju wczeniej domylaa si, e przywizanie Philipa do dworu Angelline
wie si raczej z uczuciem do crki ni do matki. Czy to nie dlatego pokj by zaciemniony,
aby mu si zdawao, e kocha si niespiesznie z Leland? Czy byy szybkie akty miosne pod
nieobecno Roberta Benedicta, akty miosne tak skaone obaw przed odkryciem, e nie
daway przyjemnoci? Teraz by tam Sadi i pod uwanym i aprobujcym spojrzeniem Roberta
Leland moga by fizycznie zaspokajana przez innego mczyzn. Surreal zadraa,
przypominajc sobie a za dobrze, co to znaczy by zaspokajan przez Sadiego.
- Zimno? - zapyta Philip, jego gos by nieco delikatniejszy.

Surreal pozwolia mu owin ich kodr. Teraz, gdy wiedziaa, gdzie szuka,
odnalezienie Sadiego nie bdzie trudne - jeli tylko bdzie chciaa. Bya przecie ta ruda
czarownica przy Otarzu Cassandry, ktra o niego wypytywaa, a ona miaa wobec niego
dug. Surreal opara si na jednym okciu, pokonujc opr stawiany przez rk Philipa.
Odgarna z twarzy wosy, pozwalajc, aby spaday dug, czarn zason na plecy i ramiona.
- Philip, dlaczego sdzisz, e Sadi suy Lady Benedict?
- Ona otwarcie wzywa go do swojego pokoju, tak e caa rodzina i wikszo suby
wiedz, e on jest u niej - warkn Philip. Wcieko spowodowaa, e jego szare oczy byy
zimne i bez wyrazu. - A przy niadaniu opowiada, jak bardzo by zajmujcy.
- Rzeczywicie mwi, e by zajmujcy? - Surreal rzucia si do tyu i rozemiaa.
Cholera. Leland bya sprytniejsza, ni mylaa.
Philip rzuci si na ni i przycisn do ka.
- Uwaasz, e to jest zabawne? - rzuci. - Mylisz, e to mieszne?
- Och, kochanie - powiedziaa Surreal, tumic miech. - Z tego co wiem o Sadim, on
moe by bardzo zajmujcy poza kiem, ale rzadko jest zajmujcy w ku.
Uchwyt Philipa nieco zela. Zdziwiony, unis brwi.
- Wiesz, ona nie jest pierwsza - powiedziaa z umiechem Surreal. - Jak to pierwsza?
- Pierwsza kobieta, ktra tak gono zwraca uwag na korzystanie z niewolnika dla
przyjemnoci. - Zdusia miech. On cigle nie rozumia.
- Dlaczego...
- Kiedy ju ludzie zaczynaj si tego spodziewa, a panienki przestaj plotkowa o
zmitych przecieradach, poniewa opowie ju nie jest adn nowoci, niewolnik moe
by po cichu zwolniony, a kochanek damy moe spdzi u niej par godzin bez budzenia
czyichkolwiek podejrze. - Surreal popatrzya mu prosto w oczy. - A Lady Benedict ma
kochanka, prawda?
Philip wpatrywa si w ni przez chwil. Rozemia si i skrzywi, gdy zabolaa go
przecita warga. Surreal na niby odepchna go od siebie, sturlaa z ka i niedbaym
krokiem posza do azienki. Zapalia wiato i przyjrzaa si swojemu odbiciu. Na ramionach
miaa rany od jego rk, a na szyi od zbw. Skrzywia si, gdy poczua silny bl midzy
nogami. Przez kilka dni Deje bdzie musiaa si obej bez niej. Zanim wrcia do sypialni,
Philip poprawi si na ku i lea wygodnie z rkami pod gow. Szary Kamie jarzy si
delikatnie, gdy pocign nakrycie, aby j wpuci. Przyjrza si ranom, pogadzi je
delikatnie palcami.
- Zrobiem ci krzywd. Przepraszam.

- Ryzyko zawodowe - odpowiedziaa Surreal ze sodkim jadem w gosie. Zasuy na


n pod ebro.
Philip pooy jej gow na swoim ramieniu i jeszcze raz otuli ich kodr. Wiedziaa,
e szuka sposobu powrotu do dawnej sytuacji, zlikwidowania blu, ktry spowodowa.
Pozwolia, aby cisza trwaa i nie prbowaa mu pomc. Bya teraz dziwk, poniewa by to
najatwiejszy sposb, aby by blisko mczyzn, nauczy si ich zwyczajw i dokona
zabjstwa. Poniewa Philip by tylko w jednym z jej dwch zeszytw i byo mao
prawdopodobne, e znajdzie si w drugim, nie dbaa, czy kiedykolwiek wrci. Sadi stwarza
problem innego rodzaju. Musiaa znale sposb, aby spotka si z nim bez wzbudzania
podejrze. Zaczeka z tym jednak, a si troch wypi.
- Nie masz niczego do jedzenia - powiedzia cicho Philip. Surreal odczekaa kilka
chwil, zanim przyja ofert pokoju.
- To prawda, i jestem bardzo godna. - Zamwia w kuchni dwie porcje antrykotu i
jeszcze jedn butelk wina. Wielki rachunek, ktry wrczy mu Deje, zaniepokoi go, ale take
zmniejszy poczucie winy, ktr odczuwa z powodu zrobienia jej krzywdy.
- Nie martwiabym si o Sadiego - powiedziaa Surreal, gdy wychodzia Z ka i
owijaa swoje smuke ciao w szlafrok. - Chocia - jak mio byo widzie natychmiast bysk
zaniepokojenia w jego oczach - kochanek, ktry wymaga jego cichego udziau i dyskrecji,
powinien pamita, e Sadi pamita grzecznoci rwnie dobrze jak urazy.
Umiechna si, gdy obelisk na stole zadzwoni i pojawiy si dwa posiki. Niech si
nad tym zastanowi, pomylaa, rozpoczynajc antrykot.

5. Terreille

Daemon wszed do pokoju niadaniowego, ale zatrzyma si tu za drzwiami, gdy


zobaczy Leland i Philipa pogronych w cichej rozmowie. Philip sta tyem do drzwi, a gdy
mwi, jego do przesuwaa si w gr i w d rki Leland. Oczy Leland byszczay jak u
zakochanej kobiety, gdy go suchaa.
Bya ubrana w strj do konnej jazdy, wosy miaa zwizane z tyu w prosty, pasujcy
do jej stylu sposb. Tak, pod falbankami i fataaszkami, ktre nosia dla pa z towarzystwa,
bio serce czarownicy.
Gdy Leland miaa si z czego, co powiedzia Philip, rzucia okiem nad jego
ramieniem i zobaczya Daemona. Jej oczy stay si zimne. Opucia Philipa, podesza do stou
zjedzeniem i zacza nakada sobie na talerz. Spojrzenie Philipa stwardniao na widok

Daemona, ale kurtuazyjnie umiechn si i pozdrowi go.


Tak, tak, tak, pomyla Daemon, napeniajc swj talerz. Co wisiao w powietrzu.
Mia tego ranka jecha na przejadk z Leland, ale zauway, e rwnie Philip jest ubrany
do konnej jazdy. niadanie si skoczyo i Leland posza do stajni, zanim Philip zwrci si
bezporednio do Daemona. Jego gos brzmia jak gos uprzejmego gospodarza, ktry
rozmawia z niezbyt podanym gociem.
- Nie ma powodu, eby wychodzi, chyba e chcesz, zaplanowaem przejadk tego
ranka, a Lady Benedict nie potrzebuje jeszcze jednego towarzysza.
Albo przyzwoitki, pomyla Daemon, popijajc kaw. W cigu nocy zachowanie
Philipa zmienio si, nie by ju lakoniczny i zazdrosny, a zacz stara si by uprzejmy.
Dlaczego? To nie miao adnego znaczenia. Wiedzia dokadnie, co zrobi z wolnym
porankiem - Leland i Philip bd poza domem, Alexandra z wizyt u przyjaciki i nie wrci
przed lunchem, a Robert, zawsze tak zajty swoim - biznesem - stara si spdza w
rezydencji jak najmniej czasu. W istocie, odkd miy, ciemny zapach jeszcze raz przenikn
ciany posiadoci Angelline'w, Robert, jak si zdawao, czu si w niej coraz gorzej. Doszo
do tego, e Daemon zawsze wiedzia, kiedy Robert wrci, nawet jeli wczeniej si z nim nie
widzia, poniewa w korytarzu od frontu i na schodach prowadzcych do czci mieszkalnej
zajmowanej przez rodzin zawsze unosi si lekki zapach strachu.
Daemon nala sobie jeszcze jedn kaw i wzruszy ramionami w odpowiedzi na
sugesti Philipa.
- Mog nie jedzi dzi rano - powiedzia swoim znudzonym dworskim tonem. Najprawdopodobniej jeste bardziej zapalonym jedcem i bdziesz wobec tego
odpowiedniejszym towarzyszem...
Oczy Philipa zwziy si, ale w jedwabistym, znudzonym gosie Daemona nie byo
niczego, co wskazywaoby na zamierzone ukryte znaczenie. Daemon umiechn si i sign
po kolejny kawaek tosta.
- Nie powiniene pozwoli, aby dama czekaa, Ksi.
Philip zawaha si przy drzwiach. Daemon smarowa tosta masem powolnymi,
zmysowymi pocigniciami noa, majc wiadomo, e Philip go obserwuje i z niepokojem
wyobraa sobie pod jego palcami co innego ni tost. W porzdku, jeli Philip rzeczywicie
wierzy, e kto taki jak Leland moe sprawi, e serce Ksicia Wojownikw z Czarnym
Kamieniem zacznie bi szybciej, to niech si sukinsyn troch spoci.
Gdy tylko Philip poszed, Daemon uda si do swojego pokoju i szybko przebra.
Wilhelmina miaa lekcje z Graff, Kucharka w kuchni pia kaw i planowaa menu na lunch,

sucy natomiast byli zajci swoj prac. Zostaa tylko jedna osoba. Daemon zagwizda
weso melodyjk i skierowa si do zaktka, aby spdzi miy poranek ze swoj Lady.
Obszed ogrody, dom, poszed na podwrzec stajni i wrci, sprawdzi bibliotek
Fachu i wreszcie stan w skrzydle przedszkola, czujc si sfrustrowany i zaniepokojony. Po
prostu nie mg jej znale. Sprawdzi nawet jej pokj, pukajc cicho do drzwi na wypadek,
gdyby odpoczywaa lub potrzebowaa chwili samotnoci. Gdy nie usysza odpowiedzi,
wszed do pokoju, aby si szybko rozejrze.
Daemon przygryz doln warg i sucha, jak Graff aje Wilhelmin. Zastanawia si,
dlaczego ta nieprzyjemna i raczej sabo wyksztacona kobieta uczy Fachu mod czarownic z
tak potnej rodziny, dopki nie dowiedzia si, e wynaj j Robert Benedict. Poniewa
Wilhelmina nie bya bezporednio spokrewniona z Leland i Alexandr, preferencje Roberta
okazay si waniejsze od ich zastrzee. Daemon przyznawa, e Graff bya dobrym
wyborem, jeli zamiarem Roberta byo doprowadzenie do tego, aby odczucia dziewczynki co
do tego, kim jest, i co do mocy, jak posiadaa, miay by wypaczone do tego stopnia, aby nie
cieszya si ani Fachem, ani sob. Tak, Graff bya znakomitym wyborem, aby okaleczy ego
dziewczyny i uczyni j podatn na prawdziw brutalno, gdy doronie.
Daemon zbliy si do klasy, aby zobaczy, czy przypadkiem nie ma tam Jaenelle i
akurat trafi na poajank Graff:
- Dzisiejszego ranka jeste do niczego. Absolutnie do niczego. Nazywasz to Fachem?
Daj spokj. Lekcja skoczona. Id zrobi co bardziej uytecznego. Co, z czym dasz sobie
rad. ID!
Wilhelmina wybiega z sali i wpada na niego. Daemon chwyci j za ramiona,
rozstawiajc stopy, aby utrzyma rwnowag ich oboje. Obdarzya go niemiaym
umiechem wdzicznoci.
- A wic jeste wolna - powiedzia Daemon i odwzajemni umiech.
- Gdzie jest...
- Och, to dobrze, e tu jeste - powiedziaa Wilhelmina gono rozkazujcym tonem. Pom mi powiczy w duecie. - Odwrcia si w kierunku sali muzycznej.
- Najpierw powiedz mi, gdzie...
Wilhelmina cofna si i postawia obcas prosto na palcach Daemona. Mocno.
Daemon stkn z blu, ale nie powiedzia, poniewa Graff staa teraz w progu, uwanie im
si przygldajc. Wilhelmina przesuna si na bok.
- Och, przepraszam. Czy zrobiam ci krzywd? - Nie czekajc na odpowied,
zacigna go do sali muzycznej. - Chod, chc powiczy.

Gdy dotarli do sali muzycznej, podesza do pianina i zacza przekopywa si przez


nuty w poszukiwaniu utworu na duet, ktrego si uczya.
- Moesz gra parti basu - powiedziaa, kadc rce na klawiszach. Daemon
pokutyka do awki i usiad na niej.
- Panienko Wil...
Wilhelmina uderzya w klawisze i zaguszya go. Kontynuowaa przez par taktw, a
nastpnie odwrcia si do niego i powiedziaa oskarycielskim tonem:
- Nie grasz.
Bya to tak doskonaa imitacja ajajcego gosu Graff, e wargi Daemona skrzywiy si
w warkniciu, gdy odwraca si, aby jej spojrze w twarz, ale wyraz jej twarzy wskazywa na
prob o zrozumienie, a w oczach czai si strach. Zaciskajc zby, pooy rce na
klawiszach.
- Raz, dwa, trzy, cztery. - Zaczli gra.
Bya bardzo przestraszona i miao to co wsplnego z nim. Gdy brnli przez utwr w
duecie, zauway, e Graff stoi w progu sali muzycznej, sucha, obserwuje, szpieguje.
Skoczyli utwr i zaczli go od nowa. Im duej grali i im duej Graf ich obserwowaa, tym
bardziej Wilhelmina faszowaa i wreszcie Daemon zacz si zastanawia, czy graj ten sam
utwr. Z pewnoci muzyka zapisana w nutach, ktre czyta, nie miaa nic wsplnego z tym,
co grali, i nieraz krzywi si na dwiki, ktre wytwarzali. Gdy Wilhelmina uparcie zacza
utwr na duet po raz trzeci, Graff skrzywiwszy si posza. Daemon poczu zazdro, e moe
tak po prostu odej. Jak tylko odesza, Wilhelmina zacza gra pynniej, spokojniej.
- Nie wolno ci nigdy pyta o Jaenelle - powiedziaa tak cichym gosem, e Daemon
musia si pochyli w jej kierunku, aby usysze, co mwi. - Jeli nie moesz jej znale,
nigdy nie wolno ci pyta, gdzie ona jest.
- Dlaczego?
Wilhelmina patrzya prosto przed siebie. Jej gardo poruszao si konwulsyjnie, jak
gdyby przeykaa sowa.
- Poniewa jeli si dowiedz, ona moe mie kopoty, a ja nie chc, aby miaa
kopoty. Nie chc, aby wrcia do Briarwood. - Przestaa gra i odwrcia si w jego
kierunku, jej oczy byy zamglone. - A ty?
Odgarn jej wosy z twarzy i lekko pogadzi j po policzku.
- Nie, nie chc, aby wrcia. Wilhelmina... Gdzie ona jest?
Wilhelmina zacza gra od nowa, ale cicho.
- Chodzi teraz na lekcje rano, Czasem idzie zobaczy si z przyjacimi. Zdziwiony

Daemon unis brwi.


- Jeli chodzi na lekcje, z pewnoci twj ojciec, Alexandra lub Leland
zorganizowali...
- Nie.
- Ale suca na pewno jej towarzyszy...
- Nie.
Gdy Daemon to przemyla, jego rce powoli zacisny si w pici.
- Chodzi sama? - spyta w kocu, starajc si zachowa obojtno w gosie. - Tak.
- A twoja rodzina nie wie, e w ogle chodzi?
- Nie, oni nie mog wiedzie.
- A ty nie wiesz, dokd ona chodzi ani kto daje jej te lekcje? - Nie.
- Ale jeli twoja rodzina dowie si o lekcjach lub kto j uczy, mog j znw umieci
w szpitalu?
Broda Wilhelminy zadraa.
- Tak.
- Rozumiem. - O tak, rzeczywicie rozumia. Strze si Kapana. Ona naley do
Kapana. Zapominanie o tak gronym rywalu byo z jego strony nieostronoci. Jaenelle
miaa niewinny sposb oszaamiania mczyzn. Zapomnia o Kapanie. Czy bya z nim teraz?
Co Saetan, jeden z ywych trupw, mg jej zaoferowa, co byoby lepsze ni to, co mg
zaoferowa jej on, ywy mczyzna? Ale ona nie bya jeszcze gotowa na to, co mg jej
zaoferowa mczyzna. Czy Saetan bdzie prbowa trzyma j z daleka od niego,
Daemona? Jeli jej rodzina kiedykolwiek dowie si o Wielkim Lordzie.., W tej rodzinie byo
zbyt wiele niedomwie, zbyt wiele tajemnic. Alexandra balansowaa na politycznej
krawdzi, prbujc zachowa wadz w Chaillot, podczas gdy pozycja Roberta w mskiej
radzie, ktra tworzya w stosunku do niej opozycj, podwaaa zaufanie, ktrego
potrzebowaa ze strony innych Krlowych Chaillot, Rywalizacja midzy Robertem a
Philipem bya wrd arystokracji Krwawych w Beldon Mor tajemnic poliszynela, a
niezdolno Alexandry do kierowania wasn rodzin stwarzaa wtpliwoci co do jej
zdolnoci rzdzenia Terytorium. Do tego dochodzio zakopotanie zwizane z posiadaniem
wnuczki, ktra bya przyjmowana i wypisywana ze szpitala dla dzieci z zaburzeniami
emocjonalnymi, od kiedy skoczya pi lat. A gdyby jeszcze doda, e to samo dziecko
przyznaje, i Fachu uczy je Wielki Lord Pieka, Ksi Ciemnoci, najpotniejszy i
najbardziej niebezpieczny Ksi Wojownikw w historii Krwawych... Nawet gdyby uznali,
e to jeszcze jedna zmylona historyjka, zamknliby j na dobre, aby odizolowa od

ewentualnych suchaczy. Ale gdyby tym razem jej uwierzyli, co mogliby jeszcze jej zrobi,
aby unikn zainteresowania ni Wielkiego Lorda i zapewni sobie bezpieczestwo? A
Daemon by pewien, e w Beldon Mor dziay si rzeczy, na ktre Saetan nie chciaby ani
przymkn oka, ani przebaczy. Daemon podnis wzrok i westchn z ulg. Jaenelle ubrana
w strj do konnej jazdy staa w progu. Jej zote wosy byy splecione w warkocz, a na czubku
gowy spoczywa zawadiacko przekrzywiony toczek.
- Wybieram si na konn przejadk. Chcesz jecha ze mn?
- Och, tak - radonie zawoaa Wilhelmina. - Powicz.
Gdy patrzy na Wilhelmin wybiegajc z pokoju, poczu gorzki smak. Popi, ktry
pozosta po marzeniach. W kocu by haylliask dziwk, niewolnikiem dla przyjemnoci,
rozrywk dla dam niezalenie od ich wieku, sposobem spdzania czasu. Skoczy gra i uda,
e poprawia stos nut. Dlaczego miaby mie nadziej, e Jaenelle cokolwiek do niego czuje?
Dlaczego miaby rani, jak dziecko, ktre nie zostao wybrane do zabawy? Daemon odwrci
si. Jaenelle staa koo pianina. Przygldaa mu si, marszczc czoo, zdziwiona.
- Nie jedzisz konno, Ksi?
- Owszem, jed.
- Och. - Zastanowia si nad t odpowiedzi. - Nie chcesz jecha?
Daemon zamruga. Patrzy na jej pikne, szafirowe oczy. Nigdy jej nie przyszo do
gowy wycza go z czegokolwiek. Umiechn si do niej i delikatnie dotkn jej warkocza.
- Tak, chtnie si z wami wybior. Przyjrzaa mu si ponownie.
- Nie masz innych ubra?
Daemon chrzkn.
- Przepraszam?
- Zawsze ubierasz si w ten sposb.
Daemon spojrza na swj nienagannie skrojony czarny garnitur i bia jedwabn
koszul zupenie zaskoczony.
- Co jest zego w moim sposobie ubierania si?
- Nic. Ale jeli bdziesz mie na sobie te ubrania, pogniot si.
Daemon zacz kaszle i uderza si w klatk piersiow, aby da sobie czas na
opanowanie miechu.
- Mam ubrania do konnej jazdy - wysapa.
- Och, znakomicie. - Jej oczy byszczay z rozbawienia.
May diabeku. Wiesz, dlaczego si krztusz, prawda? Jeste bezlitosnym, maym
stworem kpicym z mskiej prnoci. Jaenelle podreptaa do drzwi.

- Pospiesz si, Ksi. Spotkamy si w stajni.


- Mam na imi Daemon - mrukn cicho.
Jaenelle odwrcia si, dygna zuchwale i wyszczerzya zby w umiechu, a potem
pobiega przez hol.
Daemon poszed do swojego pokoju tak szybko, na ile pozwalay mu wci obolae
palce. Nazywam si Daemon, nie Ksi, mrukn do siebie, gdy si przebiera. Cho by to
jego waciwy tytu, zgodny z Protokoem, brzmiao to zawsze jak woanie na psa. Nic by si
nie stao, gdyby woaa go po imieniu, ale nie bdzie tego robi, poniewa on jest od niej
starszy. Daemon przerwa rozmylania, gdy wciga buty. Zacz si mia. Jeli on jest
starszy od niej, to co ona sdzi o Kapanie?
Gdy Daemon dotar do stajni, czekay na nich osiodane dwa kucyki, a take szara
klacz i Ciemny Tancerz. Nie majc pewnoci, ktry ko jest przeznaczony dla niego, Daemon
podszed do Andrew. Chopak stajenny umiechn si niepewnie do niego, a potem schyli
gow i sprawdzi ponownie sioda Tancerza.
- Ostronie - powiedzia cicho Andrew. - Dzi jest nerwowy.
- W porwnaniu z czym? - spyta obojtnym tonem Daemon. Andrew skuli ramiona.
Oczy Daemona zwziy si.
- Czy jest jaki powd tej nerwowoci?
Ramiona Andrew skuliy si jeszcze bardziej. Czujc napicie na podwrcu, Daemon
rozejrza si wok. Jaenelle przemawiaa cicho do jednego z kucykw. Wilhelmina staa w
pobliu, czekajc na kogo, kto pomgby jej wsi. Jej policzki byy licznie zarowione
od rzekiego jesiennego powietrza i podniecenia czekajc j przejadk, ale nie przestawaa
nerwowo popatrywa w jego kierunku i nie reagowaa na jego pozdrowienia.
- Matko Noc - mrukn i poszed do Wilhelminy, pomc jej dosi wierzchowca.
Pomgszy Wilhelminie, Daemon chcia suy Jaenelle, ale ta siedziaa ju na swoim
kucyku i umiechaa si.
- Lepiej ruszajmy, jeli mamy jecha - powiedzia nerwowo Andrew. Odwracajc si,
aby mu odpowiedzie, Daemon rozejrza si wok podwrca.
Wszyscy chopcy stajenni stali absolutnie bez ruchu i obserwowali go. Oni wszyscy
wiedz, pomyla, dosiadajc Ciemnego Tancerza. Ona bya ich cenn tajemnic. Guiness
wyszed z biura i podszed do nich ze spuszczon gow i skulonymi ramionami, jak gdyby
szed pod silny wiatr. Gdy do nich dotar, przez minut ssa policzek, kilka razy odchrzkn i
spojrza w ich kierunku, nie patrzc na nikogo konkretnie. Jeszcze raz odchrzkn.
- A wic, mode damy, jaki czas nie jedziycie, a wic chc, abycie odbyy atw,

mi przejadk. adnej ostrej jazdy, adnych wielkich skokw, adnego cwau. A Cie ciemny Tancerz take ostatnio nie jedzi wiele - spojrza oskarycielsko na Daemona - a
wic nie chc, eby przez ciebie zrobi sobie krzywd. Zrozumiano?
- Rozumiemy, Guiness - powiedziaa cicho Jaenelle. Gos miaa powany, ale jej
wargi dray, a oczy byszczay.
- Lady Benedict i Ksi Alexander wci jed, a wic uwaajcie na nich, dobrze? Guiness ssa policzek. Pomacha im rk i powiedzia szorstko. - Jedcie ju.
Dziewczta poprowadziy, spokojnie jadc przez podwrzec, a potem za nimi podali
ciek Daemon i Andrew.
- Nie pamitam, aby Guiness kiedykolwiek wczeniej nazywa tego konia po imieniu powiedzia Daemon.
Andrew wzruszy ramionami i umiechn si.
- Panienka Jaenelle nie lubi, jak si go nazywa Demonem. Mwi, e czuje si on przez
to nieszczliwy.
- Wiesz, Andrew - powiedzia cichym, jedwabistym gosem Daemon - jeli ten ko
skrci jej kark, ja skrc kark tobie.
Andrew zachichota. Daemon w odpowiedzi unis brew.
- Poczekaj, a zobaczysz ich razem. To naprawd ciekawy widok - powiedzia
Andrew. - Gdy dojedziemy do drzewa moesz wzi klacz. Nie sdz, aby kucyk ci
udwign.
- To bardzo adnie z twojej strony - powiedzia sucho Daemon.
Przez ca drog do drzewa jechali stpa. Gdy Andrew i Daemon tam dotarli, Jaenelle
ju zsiadaa i czekaa. Serce Daemona walio jak optane na widok jej mikkiego spojrzenia i
byszczcych oczu, a potem, gdy zda sobie spraw, e nie patrzya na niego, poczu, jak serce
ciskaj mu szpony. Ogier zara cicho i wysun gow.
- Witaj, Tancerzu - powiedziaa Jaenelle gosem, ktry by sodk, zmysow
pieszczot.
Sodka Ciemnoci, oddaby dusz za to, aby przemwia takim gosem do niego,
pomyla Daemon, zsiadajc z konia. Ustawi strzemiona odpowiednio do jej wzrostu.
- Pomc ci?
Gowa Andrew zakoysaa si, jak gdyby propozycja bya zupenie nie na miejscu.
By moe rzeczywicie. Daemon mia poczucie, e nie potrzebowaa pomocy, ale nie
przyznaby si nikomu do czego, czego chcia, potrzebowa - mc dotkn jej w jaki
niewinny sposb, nawet gdyby mia tylko poczu jej mae, obute stopy w zoonych rkach.

Oczy Jaenelle spotkay si z jego oczyma i zatrzymay si na nich. Uton w tych szafirowych
stawach i wiedzia, e dostrzega to, do czego nie chcia si przyzna.
- Dzikuj ci... Daemon. - Jej gos by miciutk pieszczot wzdu krgosupa, ktra
go rozpalia i ukoia.
Lekko oszoomiony Daemon zoy rce i nachyli si. Przez moment trzyma w
rkach jej stop. Nastpnie Jaenelle uniosa si i usiada w siodle. Daemon spojrza na swoje
puste rce i powoli si wyprostowa. Patrzce na niego oczy byy rozbawione, ale nie naleay
do dziecka.
- Pojedziemy? - zapytaa cicho Jaenelle.
Gdy Daemon dosiad klaczy, Jaenelle znikna swj toczek i rozpucia warkocz,
pozwalajc, aby zote wosy spyway jej na plecy zot fal. Wyruszyli na pole, Jaenelle
jechaa przed nimi, wiatr nis jej mruczcy gos. Daemon, uspokojony, e na polu nie byo
Philipa i Leland, dopiero po pewnym czasie zda sobie spraw, e Ciemny Tancerz galopuje
daleko przed nimi.
- Jad w stron rowu! - Gdy tylko Daemon spi klacz, aby przeci pole, dogna i
zatrzyma ogiera, Andrew chwyci go za rami.
- Patrz - powiedzia.
Daemon zgrzytn zbami i wstrzyma klacz.
Ciemny Tancerz dotar do rowu z du prdkoci, czarny ogon ogiera i zote wosy
Jaenelle powieway za nimi jak sztandary chway. Gdy zbliy si do rowu, dokona oceny
prdkoci i zrobi szeroki, atwy zakrt z powrotem, w kierunku rodka pola, gdzie
umieszczone byy niewielkie przeszkody. Pokonywa te niewielkie, drewniane przeszkody,
jakby to byy mury z cegy, wysoko i efektownie, a gdy galopowa w ich stron, Daemon
sysza srebrzysty i aksamitny, radosny miech Jaenelle. Zawrcia ogiera, aby jeszcze raz
okry pole. Daemon ruszy na swojej klaczy i okryli pole niespiesznym krokiem, jedno
obok drugiego, za nim jechali Wilhelmina i Andrew. Gdy docierali do pocztku okrenia,
Jaenelle na Demonie przesza w stpa.
- Czy nie jest cudowny? - Wytara jego spocon szyj.
- By nieco bardziej ambitny, gdy na nim jedziem - powiedzia obojtnym tonem
Daemon.
Czoo Jaenelle zmarszczyo si.
- Ambitny?
- Mhm. Chcia nauczy mnie lata.
Zamiaa si. Jego dusza piewaa. Odwrcia si w jego kierunku. Mimo wietnego

humoru, jej oczy byy udrczone i smutne.


- By moe lubiby ci bardziej, gdyby do niego przemawia i sucha go. Daemon
chcia powiedzie co lekkiego i wesoego, aby odpdzi smutek z jej oczu, ale w sposobie, w
jaki ogier nagle zastrzyg uszami i zdawa si sucha, byo co, co napio jego nerwy.
- Ludzie mwi do niego cay czas. On prawdopodobnie wie o sekretach chopcw
stajennych wicej ni jakakolwiek inna istota.
Daemon zachowywa si cicho, prbujc uspokoi oddech.
- On jest Krwawym, Daemon, ale tylko troch. Nie wystarczy by krewniakiem, ale to
zbyt duo, aby by... - Jaenelle wykonaa niewielki gest rk w kierunku klaczy i kucykw.
Daemon obliza wargi, ale w ustach mia zbyt sucho. Pamita opowie Kucharki o
psach.
- Co masz na myli, mwic pokrewny?
- Krwawy, ale nie taki sam jak Krwawy, Krwawy, ale nie czowiek. Pokrewny jest,.,
taki sam, ale inny.
Daemon podnis wzrok. Na ciemnoniebieskim jesiennym niebie pyno kilka
kbiastych chmur, a soce wysyao ostatnie w tym roku ciepe promienie. Nie, fizycznie
dzie nie uleg zmianie. To nie to skonio go do wyjanienia.
- On jest p - Krwawym - powiedzia wreszcie, nie chcc zna prawdy. - P Krwawy, pplebejusz, na zawsze pomidzy.
- Tak.
- Ale ty go rozumiesz, mwisz do niego?
- Sucham go. - Jaenelle wprowadzia Tancerza w kus.
Daemon wstrzyma klacz i patrzy, jak dziewczynka i ko okraj pole. Cholera. To
bolao. Ciemny Tancerz by Bratem i wiadomo tego bolaa bardziej ni wiedza o ludziach,
pkrwi Krwawych, ktrych Daemon spotyka przez wiele lat, pkrwi ludziach, ktrzy byli
zbyt silni, zbyt umotywowani i zbyt cierpicy z powodu niezaspokojonej potrzeby
dopasowania si do ycia plebejskiej wioski. Mimo to byli pozostawieni na drugim brzegu
wielkiej psychicznej rozpadliny, gdzie przebywali najsabsi z Krwawych, poniewa nie mieli
do siy, aby t rozpadlin przekroczy. Ludzie mogli jednak przynajmniej porozmawia z
innymi ludmi. Kogo mia ten czterokopytny Brat? Nic dziwnego, e odnosi si do niej z
tak troskliwoci.
Nagle Jaenelle i Tancerz wpadli na Andrew, ktry zeskoczy z kuca i nerwowo
poprawia strzemiona, Daemon kopn klacz pitami i pogalopowa, aby si do nich
przyczy.

- Andrew...
- Szybko! Wydu strzemiona Tancerza! Daemon rzuci wodze klaczy i pobieg do
ogiera.
- Spokojnie, Tancerz - powiedzia i pogadzi szyj konia, zanim przystpi do
ustawiania strzemion.
- Panienko Jaenelle. - Andrew chwyci j w pasie i posadzi na kucyku. Zatoczy koo,
przeszukujc ziemi wokoo. - Twj toczek. Cholera, twj toczek.
- Tutaj. - Jaenelle trzymaa w grze toczek i woya go na gow. Jej wosy, spltane
w czasie jazdy, nadal spyway jej na plecy.
miertelnie blada Wilhelmina spojrzaa na Jaenelle.
- Graff si wcieknie, gdy zobaczy twoje wosy.
- Graff to suka - rzucia Jaenelle z oczami utkwionymi w ciek, ktra zakrcaa i
biega wrd drzew.
Kucyki musz by klaczami, pomyla Daemon, gdy ustawia strzemiona. Wszystkie
samce dray na dwik jej gosu.
- Gotowe - powiedzia Andrew, wlizgujc si pod szyj Tancerza. - Zosta na klaczy.
Nie ma czasu, aby zrobi cokolwiek wicej. - Wszed na konia, zebra wodze i zacz jecha
stpa naprzd. Ogier by wcieky i okazywa to, ale nadal kroczy w kierunku cieki.
Wilhelmina podaa za Andrew, prbujc uspokoi nerwowego kucyka, ktry jednak by
coraz bardziej niespokojny.
Daemon wsiad na konia i ruszy, a nastpnie zatrzyma si, Jaenelle siedziaa zupenie
nieruchomo, wpatrzona w zakrt cieki. Jej oczy wypenia bl i gniew, bl, ktry sta si tak
gboki, e wiedzia, i nie istnieje magia, ktra by moga jej pomc. Pod dziecinnymi
cechami krya si pradawna twarz, ktra palia go, mrozia, skuwaa jego serce jedwabnymi
acuchami. Mrugn, aby si pozby ez, i zobaczy panienk Jaenelle z jej dziecinn
twarzyczk i niezbyt inteligentnymi oczami o kolorze letniego nieba. Posaa mu umiech
maej dziewczynki i przesza na swoim kucyku w kus, akurat, gdy na zakrcie pojawili si i
zatrzymali Philip i Leland. Jadc przez pole, Philip popatrzy najpierw na Daemona, pniej
na Jaenelle. Gdy dotarli do grupy, nic nie powiedzia, ale tak manewrowa swoim koniem,
aby przez ca drog do stajni Jaenelle jechaa obok niego.
Daemon zapi rubinowe spinki na mankietach i sign po wieczorowy akiet. Odkd
rankiem opuci stajni, nie mia dla siebie ani chwili. Najpierw Leland potrzebowaa eskorty
w czasie dugiej wyprawy na zakupy, podczas ktrych nie kupia ani jednej rzeczy, nastpnie
Alexandra nagle postanowia wybra si do galerii sztuki, a wreszcie Philip upar si, e

musz odwiedzi wszystkie nudne imprezy, na ktre byli zaproszeni, a na ktre Daemon
musia ich odprowadza.
Dzi rano co na polu zdenerwowao ich wszystkich, co, co wirowao i trzaskao jak
mga i byskawica. Chcieli oskary jego, chcieli uwierzy, e zrobi co, co zdenerwowao
dziewczta, chcieli wierzy, e wo hamowanej przemocy pochodzia od mczyzny, a nie od
kobiety. Wicej, chcieli wierzy, e oni nie byli jej przyczyn, a to byo moliwe wycznie,
jeli to on by rdem.
Damy lubi wydawa si tajemnicze. Ale nie Lady Jaenelle Benedict. Nie prbowaa
by tajemnicza, po prostu bya tajemnicza. Chodzia w penym socu spowita pnocn
mgiek, ktra wirowaa wok niej, kryjc, odkrywajc, kuszc i przeraajc. Jej szczero
bya troch mniejsza z powodu kary. By moe wychodzio to jej na dobre. Bya dobra w
maskowaniu, znaa w pewnym stopniu reakcje rodziny na wypadek, gdyby niektre prawdy o
niej wyszy na wiato dzienne, a jednak nie potrafia ukry tyle, ile trzeba, poniewa jej
zaleao.
Ile osb o niej wiedziao, zastanawia si Demon, szczotkujc sobie wosy. Ile osb
patrzyo na ni jak na swj sekret? Wszyscy chopcy stajenni oraz Guiness wiedzieli, e
jedzi na Ciemnym Tancerzu. Ale Philip, Alexandra, Leland, Robert i Graff nie wiedzieli.
Kucharka wiedziaa o jej zdolnoci leczenia. Podobnie Andrew. A take moda
suca, ktrej warg rozci starszy lokaj, zawiedziony odrzuceniem jego zalotw. Daemon
widzia j tamtego ranka z cigle krwawic warg. Godzin pniej mina go w korytarzu,
miaa wtedy tylko lekko opuchnit, ale poza tym nieuszkodzon warg i zdumiony, peen
szacunku wyraz oczu. Wiedzia te jeden ze starych ogrodnikw, ktry zosta wyleczony z
blu kolan. I on, Daemon. Ale Philip, Alexandra, Leland, Robert i Graff nie wiedzieli.
Wilhelmina wiedziaa, e jej siostra znika na cae godziny u nieznanych z nazwiska
przyjaci i nieznanego mentora, wiedziaa, w jaki sposb w ogrodowym zaktku pojawiy si
roliny krwi czarownicy. Wiedzia o jej wdrwkach o pnocy i sekretnym czytaniu
staroytnych tekstw o Fachu, wiedzia, e jest co przeraajcego i piknego wewntrz
kokonu dziecka, co, co gdy dojrzeje i wreszcie opuci ten kokon, nie bdzie w stanie duej
przebywa z tymi ludmi.
Philip, Alexandra, Leland, Robert i Graff jednak nie wiedzieli. Widzieli dziecko, ktre
nie potrafi si nauczy podstaw Fachu, dziecko, ktre uwaali za ekscentryczne, dziwne i
kapryne, dziecko chcce mwi brutalne prawdy, ktrych doroli nigdy by nie powiedzieli i
ktrych nie chc zna, dziecko, ktrego nie kochali na tyle, aby je zaakceptowa, ktre byo
jak szpilka ukryta w ubraniu, ktra nieustannie drapie skr, a jednak nie daje si odszuka.

Ilu ludzi spoza Chaillot wiedziao, czym bya?


Ale nie Philip, Alexandra, Leland, Robert lub Graff. Nie ludzie, ktrzy powinni j
chroni, zapewnia jej bezpieczestwo. Byli jedynymi, ktrzy mieli wadz pozwalajc na
jej krzywdzenie, zamknicie na klucz, zniszczenie jej. Ci, ktrzy powinni zapewnia jej
bezpieczestwo, byli jej wrogami. I dlatego byli jego. Daemon przyjrza si swojemu
zimnemu odbiciu po raz ostatni, aby mie pewno, e wszystko jest w porzdku, a nastpnie
wraz z rodzin zasiad do obiadu.

6. Terreille

Leland umiechaa si nerwowo i w jasno owietlonym salonie spogldaa na zegarek.


Na stok zamiast kart staa butelka schodzonego wina i dwie szklanki. Drzwi do sypialni byy
uchylone i z zewntrz wida byo przymione wiato.
Daemon poczu znajomy skurcz odka i chd, ktry zaczyna mrozi jego yy.
- yczya .sobie mojej obecnoci, Lady Benedict.
Na twarzy Leland pojawi si umiech.
- Hmm... tak... dobrze... wygldasz na zmczonego. To znaczy przez te ostatnie dni
cigle dawalimy ci ostatnio co do roboty i, w porzdku... by moe powiniene pj teraz
do swojego pokoju i dobrze si wyspa. Tak. Rzeczywicie wygldasz na zmczonego. Id do
swojego pokoju. Pjdziesz do swojego pokoju, prawda? To znaczy...
Daemon umiechn si. Leland spojrzaa na drzwi do sypialni i zblada.
- Chodzi o to... Nie najlepiej si dzi czuj. Naprawd nie chc gra w karty.
- Ja te nie. - Daemon sign po butelk wina i korkocig.
- Nie musisz tego robi!
Daemon zmruy oczy i popatrzy na ni. Leland podreptaa za krzeso. Odstawi
butelk i korkocig i wsun rce do kieszeni.
- Masz cakowit racj, Lady. Jestem zmczony. Za twoim askawym pozwoleniem
udam si teraz na spoczynek. - Ale nie do swojego pokoju. Jeszcze nie.
Leland umiechna si sabo, ale pozostaa za krzesem.
Daemon wyszed z pokoju, poszed korytarzem, zakrci za rogiem i stan. Policzy
do dziesiciu, a nastpnie cofn si o dwa kroki. Przed drzwiami Leland sta Philip zmroony
widokiem Daemona pojawiajcego si na kocu korytarza. Popatrzyli na siebie przez kilka
sekund, nastpnie Daemon skoni gow w grzecznym pozdrowieniu i znikn Philipowi z
oczu. Zatrzyma si i sucha. Po dugiej przerwie drzwi Leland cicho si otworzyy, nastpnie

zatrzasny i zostay zamknite na klucz. Daemon umiechn si. A wic to bya ich gra.
Szkoda, e nie wpadli na to wczeniej. Zaoszczdzioby to mu niekoczcych si godzin
grania w karty z Leland. Nie mia jednak nic przeciwko temu, aby wykorzystywa zdobywan
wiedz o ludziach, ktrym suy, a to bya pomoc, ktrej potrzebowa, aby usun Philipa ze
swojej drogi. Och, bdzie wspaniaym cichym wsplnikiem w ich grze. Zawsze by
wspaniaym wsplnikiem, rozumiejcym i zawsze skorym do pomocy - chyba e kto go
zdenerwowa. Wtedy... c, nie nazywano go Sadyst bez powodu.
Stwierdzi, e to, i nie zwrcia na niego uwagi, gdy wszed do biblioteki i zamkn
drzwi na klucz, jest dziwnie przyjemne. Siedziaa ze skrzyowanymi nogami na tapczanie,
pochonita ksik lec na kolanach. Czytajc, praw rk stroszya wosy. Jego spojrzenie
przelizno si po meblach, jego umiech z kadym krokiem stawa si cieplejszy. Gdy
doszed do tapczanu, ukoni si formalnie.
- Lady Benedict.
- Angelline - odpowiedziaa Jaenelle machinalnie.
Daemon nie odezwa si. Stwierdzi, e gdy bya czym pochonita, gdy mwia
cichym i obojtnym gosem, zwykle odzywaa si, nie zastanawiajc si nad doborem sw,
odpowiadajc z prost, brutaln szczeroci, ktra zawsze sprawiaa, e czu si, jak gdyby
grunt usuwa mu si spod ng.
- W przypadku Czarownicy wana jest linia po matce - powiedziaa Jaenelle,
przewracajc stron. - Poza tym Wujek Bobby nie jest moim ojcem.
- A wic, kto jest twoim ojcem?
- Philip. Ale on mnie nie uzna. - Jaenelle przewrcia kolejn stron. - On jest take
ojcem Wilhelminy, ale gdy j spadza, by w Sieci snw, wic o tym nie wie.
Daemon usiad na tapczanie tak, e jej rka ocieraa si o jego bok.
- Skd wiesz, e on jest ojcem Wilhelminy?
- Adria mi powiedziaa. - Przewrcia kolejn stron.
- Kto to jest Adria?
- Matka Wilhelminy. Powiedziaa mi. Daemon przemyla swoje sowa dokadnie.
- Mylaem, e matka Wilhelminy umara, gdy twoja siostra bya niemowlciem.
- Tak byo.
Oznaczao to, e Adria bya demonem.
- Bya Czarn Wdow, ale zostaa zamana tu przed zakoczeniem szkolenia kontynuowaa Jaenelle. - Wiedziaa ju jednak, jak utka Sie snw, a nie chciaa zosta
zapodniona przez Bobby ego.

Daemon odetchn gboko. Nie by tu po to, aby rozmawia o Adrii.


- Jak byo na lekcji dzi rano? Jaenelle zamilka.
Daemon na chwil przymkn oczy. Ba si, tego, co mogaby powiedzie, gdyby
odpowiedziaa, ale jeszcze bardziej obawia si, co mogoby si sta, gdyby nie
odpowiedziaa. Jeli teraz go zlekceway...
- W porzdku - odpowiedziaa z wahaniem.
- Czy nauczya si czego ciekawego? - Daemon opar si na rce i stara si
wyglda na rozlunionego i rozleniwionego. Wewntrz czu si tak, jak gdyby pokn
odamki szka. - Moja wasna edukacja bya niestety dziurawa. Zazdroszcz ci, e masz tak
uczonego nauczyciela.
Jaenelle zamkna ksik i patrzya przed siebie. Daemon z wysikiem przekn
lin, ale nie kontynuowa.
- Dlaczego nie uczysz si tutaj? Zwykle to nauczyciel przybywa do uczniw, a nie
odwrotnie. - Nie daa si podej, i wiedzia o tym.
- On nie moe tu przychodzi - powiedziaa powoli. - Nie wolno mu tu przychodzi.
Nie moe dowiedzie si o... - Jaenelle cisna wargi.
- Dlaczego nie moe tu przyj? - Niech nie przestaje mwi, niech mwi. Jeli teraz z
nim nie bdzie chciaa rozmawia, nie bdzie chciaa nigdy.
- Jego dusza jest z nocy.
Daemon musia wykorzysta ca zdolno panowania nad sob., aby siedzie bez
ruchu, wyglda na rozlunionego i tylko lekko zainteresowanego. Jaenelle na chwil
zamilka.
- I nie sdz, aby zaakceptowa...
- Chcesz powiedzie, e Philip nie zaakceptowaaby tego, e to on ci uczy?
- Nie. On nie zaakceptowaby Philipa. - Potrzsna gow. - Zupenie by nie
zaakceptowa.
Ani ja, moja Lady. Ani ja. Gdy Daemon analizowa swoj skromn wiedz o
Stranikach i myla o historiach, ktre sysza lub czyta o Wielkim Lordzie Pieka, widzia,
e Jaenelle przeyka lin i jego gardo cisno si. Stranicy. ywe trupy. Pij.
- On nie zrobi ci krzywdy prawda? - powiedzia szorstko i natychmiast poaowa
swoich sw. Jaenelle odwrcia si w jego stron, w jej oczach by lodowaty gniew. Daemon
natychmiast si wycofa, prbujc jako zaagodzi to, co przed chwil powiedzia. - To
znaczy... czy krzyczy na ciebie, jeli zrobisz co le? Tak jak to robi Graff?
Gniew znikn z jej oczu, ale nadal bya czujna.

- Nie, on nie krzyczy. - Zmienia pozycj i znw usiada na pitach. - To znaczy


najczciej nie krzyczy. Tylko raz, naprawd, ale to dlatego, e ich przestraszyam, ale to bya
wina Prothvara, poniewa poprosiam go, aby mnie uczy, a on nie chcia mnie uczy i si
tylko mia, i powiedzia, e nie potrafi, ale ja wiedziaam, e potrafi i zrobiam, eby
pokaza, e potrafi, ale on nie wiedzia, e mog i si przestraszy, i oni si zezocili i na
mnie nakrzyczeli. Ale naprawd to bya wina Prothvara. - Jej oczy prosiy go, aby by po jej
stronie.
Daemonowi krcio si w gowie po wysuchaniu tego wyjanienia i chwyci si
jedynej rzeczy, ktrej mg si uchwyci.
- Kto to jest Prothvar?
- Wnuk Andulvara.
Daemon poczu bl gowy. Spdzi zbyt wiele nocy, dyskutujc z Lucivarem, kto by
najpotniejszym ksiciem Wojownikw w historii Krwawych, aby nie wiedzie, kim by
Andulvar. Matko Noc, myla, trc skronie, ile ywych trupw znaa?
- Zgadzam si - powiedzia zdecydowanym gosem. - Myl, e to wszystko przez
Prothvara.
Jaenelle zamrugaa. Umiechna si.
- Te tak wanie myl. - Zmarszczya nos. - Prothvar tak nie uwaa. Cigle nie.
Daemon wzruszy ramionami.
- On jest Eyrieczykiem. Eyrianie s uparci.
Jaenelle zachichotaa i przytulia si do niego. Daemon powoli opuszcza rk, a jego
do zacza delikatnie gadzi jej rami. Westchn zadowolony. Bdzie musia zawrze
pokj z Kapanem. On nie odstpi, ale nie chcia si wika w tego typu rywalizacj. Poza tym
Wielki Lord by tylko rywalem, nie wrogiem. Ona moe potrzebowa take jego.
- Twj nauczyciel jest nazywany Kapanem, prawda? - zapyta Daemon sennym,
jedwabistym gosem. Jaenelle zesztywniaa, ale nie odsuna si. Wreszcie skina gow. Czy jak bdziesz si z nim widzie nastpnym razem, powiesz mu, e przekazuj mu wyraz
uszanowania?
Gowa Jaenelle podniosa si tak szybko, e zby Daemona szczkny, o mao nie
odgryz sobie jzyka.
- Znasz Kapana?
- Znalimy si krtko... Dawno temu - powiedzia Daemon, gdy jego palce zapltay
si w jej wosach.
Jaenelle przytulia si mocniej, obiema rkami zasaniajc usta otwierajce si w

potnym ziewniciu.
- Bd pamita - obiecaa sennie.
Daemon pocaowa j w czubek gowy, niechtnie postawi na nogi, odoy ksik
na pk i wyprowadzi dziewczynk z biblioteki. Zaprowadzi j na schody wiodce do jej
sypialni pitro wyej.
- Id do ka i pij. - Stara si, aby to zabrzmiao powanie, ale nawet w jego
wasnych uszach zabrzmiao czule.
- Czasem mwisz jak on - mrukna Jaenelle. Wesza na schody i znika. Daemon
zamkn oczy. Kamca, Gadki, wyszkolony na dworach kamca.
Nie chcia usun rywala. To nie dlatego posa wiadomo. Chcia - porednio i tylko
przez chwil - chcia zmusi Saetana do uznania go za syna. Ale jakiego typu wiadomo
Kapan przyle w odpowiedzi, jeli w ogle odpowie?

7. Terreille

Greer sta przed dwiema kobietami siedzcymi przy ogniu, rce trzyma luno
splecione za plecami. By najbardziej zaufanym sucym Arcykapanki Hayll, jej ulubionym
morderc, specjalist od kopotliwych spraw. To zadanie byo wspania nagrod za jego
lojalno.
- Rozumiesz, co masz robi?
Greer odwrci si lekko w stron kobiety nazywanej Ciemn Kapank. Do
dzisiejszej nocy nigdy nie rozumia, dlaczego jego potna Kapanka czuje si tak
zobowizana do przygotowywania gociny dla tej tajemniczej doradczyni. Teraz rozumia.
Wok niej unosi si zapach grobu, a jej zoliwo przeraaa i podniecaa go. Wiedzia
rwnie, e wino ktre popija, pochodzi z winnicy cakiem innego rodzaju.
Rozumiem i czuj si zaszczycony, e to mnie wybraa do tego zadania. - Wprawdzie
Dorothea moga wybiera, kto wykona to zadanie, ale szybko stao si jasne, e to zadanie
wynikao z czego innego. To byo co, co zapamita na przyszo.
- Czy on nie bdzie si opiera, poniewa to ty wyjaniasz warunki umowy? - zapytaa
Dorothea, patrzc na jego praw rk. - Jego niech do ciebie jest ogromna.
Greer obdarzy Dorothe przymilnym umiechem i skupi uwag na Ciemnej
Kapance, No tak. Nawet decyzja, kto zostanie wybrany, nie zostaa podjta przez
Arcykapank Hayll.
- Jest to jeszcze jeden powd, dla ktrego bdzie sucha, zwaszcza jeli nie bd

zadowolony z oferowania takich wspaniaomylnych warunkw. Poza tym, jeli zdecyduje si


kama na temat tego, co wie, mog by w stanie wykry to znacznie skuteczniej ni jeden z
ambasadorw, ktrzy - pooy lew rk na piersiach w gecie szczeroci - wprawdzie maj
najwysze kwalifikacje, aby wykonywa rutynowe zadania, ale poza powierzchownymi
kontaktami niechtnie maj do czynienia z Sadim.
- Nie boisz si Sadiego? - zapytaa Ciemna Kapanka.
Greera drani jej dziewczcy gos, poniewa nie pasowa do obojtnego wyrazu
twarzy i odgrywania roli mrocznej a potnej postaci. Niewane. Dzi wieczorem w kocu
zrozumia, kto naprawd rzdzi Hayll.
- Nie boj si Sadiego - powiedzia z umiechem - i sprawi mi wielk przyjemno
zobaczy, jak brudzi sobie rce krwi dziecka. - Wielk przyjemno.
- Bardzo dobrze. Kiedy moesz wyjecha?
- Jutro, Postaram si, aby moja podr wygldaa na podr bez konkretnego celu,
dziki czemu pozostanie niezauwaona. Gdy tam dotr, bd mia moliwo rozejrzenia si
po ich interesujcym miecie. Kto wie, co z tego, co uda mi si odkry, bdzie miao warto
dla was, moje Panie.
- Kartane jest w Beldon Mor - powiedziaa Dorothea, napeniajc swj kieliszek wina.
- Z pewnoci moe on oszczdzi ci na pocztku duo pracy. Skontaktuj si z nim, gdy tam
bdziesz.
Greer obdarzy j jeszcze jednym przymilnym umiechem, skoni si im obu i
wyszed.
- Zdaje si, e nie jeste zadowolona z wyboru, Siostro - powiedziaa Hekatah, gdy
dopia wino, i wstaa.
Dorothea wzruszya ramionami.
- To by twj wybr. Pamitaj o tym, jeli co pjdzie le. - Nie podniosa wzroku,
gdy Hekatah podnosia rce i zsuwaa z twarzy kaptur.
- Spjrz na mnie - sykna Hekatah. - Nie zapominaj, kim jestem. Dorothe zawsze
zdumiewao, e wygld demonw niczym si nie rni od wygldu ywych. Jedyn
charakterystyczn cech demonw by saby zapach zgniego misa.
- Nigdy nie zapomn, czym jeste - powiedziaa z umiechem Dorothea. Oczy
Hekatah zapony gniewem, ale Dorothea nie odwrcia oczu. - A ty powinna pamita, do
kogo naley Sadi i e twoja zemsta jest moliwa dziki mojej wspaniaomylnoci i mojemu
wpywowi na Prythian.
Hekatah ponownie nasuna kaptur na twarz i wycigna rk. Drzwi otworzyy si z

haasem, mosina klamka uderzya o kamienn cian. Jeszcze raz sykna ze zoci i ju jej
nie byo.
Dorothea ponownie napenia swj kieliszek. Dostrzega lekk kpin, zmian w
oczach Greera po spotkaniu z Ciemn Kapank. Ale kim ona waciwie bya? Workiem
koci, ktry wie za mao, aby rozsypa si w proch. Pijawk. Snujc intrygi ma harpi,
wci prbujc odegra si na mczynie, ktry mia j za nic w Terreille. Zupenie za nic.
Nie bya pewna, czy wierzya w t histori o dziecku, ktrym Kapan by oszoomiony, nie
bya pewna, czy to oszoomienie miao znaczenie. Niech ma swoj zabawk. Ju do
modych istnie dostarczya Ciemnej Kapance, Teraz ta chodzca padlina chciaa, aby
zaprzesta uywania Sadiego przez sto lat i z wdzicznoci za gotowo zgody na taki ukad
prbowaa wpywa na jej najlepszego sucego, sprawi, aby przesta by wiarygodny.
Bardzo dobrze. Niech Greer jej nadskakuje. Nadejdzie dzie, gdy zrozumie swj bd
- i zapaci za niego.
Greer siedzia w ciemnym kcie knajpy, pi swj drugi kufel piwa i przyglda si
zniszczonym, zmczonym twarzom mczyzn przy innych stolikach. Mg pj do tawerny,
w ktrej dostaby lepszy obiad, a piwo nie pozostawiaoby posmaku mydlin, ale musiaby si
tam umiecha i asi do arystokratw Krwawych, ktrzy toczyli si w takich miejscach.
Tutaj bano si go, dziki czemu mg mie stolik, ktry chcia, najlepsze kski i spokj.
Wysuszy kufel i podnis palec, aby przywoa barmank, ktra pospieszya nala mu piwa,
opdzajc si. po drodze od prbujcych obmacywa j rk. Greer umiechn si. To take
mg mie tutaj za - dzikuj.
Gdy by pewien, e wszyscy zajli si swoimi sprawami, podnis praw rk i
pooy na stole. Wci nie wiedzia, dlaczego Sadi mu to zrobi, co sprowokowao go do tak
wyrafinowanego uszkodzenia ciaa. Siedzia spokojnie w tawernie, niernicej si wiele od
knajpy, w ktrej przebywa obecnie, ogldajc luksusowe dziewki. Sadi podszed do jego
stolika i wycign rk. Greer poda mu swoj, sdzc, e przyszed, aby wyrazi
wdziczno za jak przysug. W chwili, gdy do Sadiego zamkna si wok jego doni,
wszystko ulego zmianie. Najpierw by tylko mocny ucisk doni, po chwili poczu, jak jego
koci s miadone, palce amane, poczu si uwiziony w psychicznym imadle, nie mia
wic nawet luksusu ucieczki w zemdlenie. Gdy wreszcie imado pozwolio mu uciec...
Gdy doszed do siebie, jego pierwsz myl byo pj natychmiast do uzdrowicielki,
znale kogo, kto umiaby przywrci pierwotny ksztat masie misa, ktra bya wczeniej
cennym narzdziem. Ale kto ju zadba o uzdrowienie jego rki, nadajc jej ksztat
wykrconych szponw i wyleczy koci na tyle, e uzdrowicielka musiaaby je wszystkie

poama, aby wyprostowa rk. Nawet Greer wiedzia, e w najlepszym razie uzdrowicielka
mogaby uzyska tylko nieco lepszy ksztat. Nigdy nie daoby si zmieni wykrconych
szponw w zdatn do uytku do. Uzdrowienia dokona Sadi, wiedzc, jaki bdzie rezultat.
Sadi, ktry nigdy potem nie zapomnia grzecznie go pozdrowi, przedrzeniajc z
nienawici, gdy obaj penili sub na dworze Dorothei. Sadi, ktry teraz zaszlachtuje
dziecko za iluzj wolnoci.
Greer oprni ostatni kufel i rzuci par monet na st. Za godzin rusza na zachd
powz Web Coach. Chcia czeka, chcia sprawia wraenie swobodnego, ale w istocie nie
mg si doczeka zoenia oferty.

ROZDZIA DZIEWITY

1. Kaeleer

Saetan siedzia w wygodnym fotelu w Paacu Kaeleer, w pomieszczeniu, ktre zaczto


nazywa pokojem rodzinnym. Nogi mia skrzyowane na wysokoci kolan, palce rk
splecione na podbrdku. Obserwowa Jaenelle, ktra z radoci przewlekaa jaskrawe wstki
przez cienk deseczk. Jej lekcje nie odbyway si ju w sekrecie. Nie podobao mu si, e
spdza z ni tak mao czasu sam na sam, ale bya yw kul wiata czarownicy, ktra
przycigaa wszystkich mczyzn z rodziny, a on, ktry rozumia tak dobrze, co ich
przycigao, nie mia sumienia ich izolowa. Dzi Prothvar i Mephis grali w szachy, a
Andulvar odpoczywa z przymknitymi oczami w fotelu. Jaenelle siedziaa na pododze przed
fotelem Saetana, a wok niej byy rozrzucone kolorowe patyczki, karty do gry i wstki.
Lekcje id coraz lepiej, pomyla Saetan drwico, patrzc, jak Jaenelle przeciga przez
deseczk kolejn wstk. Musia tylko pamita, aby zaczyna na kocu i posuwa si do
pocztku.
Lekcja miaa by powicona sposobom przenoszenia jednego obiektu fizycznego
przez drugi. Pomys zakada, e jeli czarownica dowie si, jak przenosi jeden przedmiot
przez drugi, bdzie ju wiedziaa, jak przenosi rzeczy oywione przez nieoywione i w ten
sposb nauczy si przechodzi przez zamknite drzwi lub przez ciany. Taki by przynajmniej
cel. Saetan wyjania to na wszystkie sposoby, jakie mu przyszy do gowy, pokazywa to raz
po raz. Ona po prostu tego nie pojmowaa. Wreszcie, po godzinie rozpaczliwych prb,
powiedzia szorstko: - Gdyby chciaa przeoy rk przez to drewno, to co by zrobia?.
Jaenelle przerwaa na krtk chwil, przeoya rk przez drewno, pomachaa
palcami po drugiej stronie i zapytaa: - W ten sposb?
Andulvar mrukn co, co zabrzmiao jak Matko Noc. Mephis i Prothvar przewrcili
stolik do gry, rozsypujc na pododze figury. Oczy Saetana byszczay, gdy przyglda si
machajcy m palcom. - W ten sposb - powiedzia w kocu, chichoczc.
Mylc o tym, co ju wiedziaa, niepokoi si - nigdy nie zapomnia modego
Wojownika, ktry po naukach czu si zbyt pewny siebie, lecz spanikowa w trakcie
przechodzenia na drug stron - ale przetumaczenie ciaa i drewna na wstki i drewno zajo
tylko par minut i tak przyjemnie byo zobaczy t iskr w jej oczach, niemal usysze
pstryknicie, gdy woya na miejsce brakujce kawaki amigwki zacza rozumie. A teraz

z radoci przekadaa wstki przez kawaek litego drewna, z atwoci, ktrej


pozazdrociaby jej kobieta w warsztacie tkackim.
- Och, prawie zapomniaam - powiedziaa Jaenelle, podnoszc kolejn wstk. Ksi prosi, abym przekazaa jego wyrazy uszanowania.
Oczy Andulvara otworzyy si szeroko i natychmiast zamkny z powrotem. Rka
Mephisa zastyga nad pionem, ktry mia wanie przesun. Gowa Prothvara zakoysaa si
gwatownie. Tylko siedzcy przed ni Saetan nie zareagowa.
- Ksi? - zapyta leniwie.
- Mhm. Mieszka teraz z nami haylliaski Ksi Wojownikw. Jest kim w rodzaju
towarzysza zabaw Leland i Alexandry. - Przerwaa przekadanie wstek i zmarszczya czoo.
- On chyba zbytnio tego nie lubi. Nie wydaje si zbyt szczliwy, gdy jest z nimi. Ale nie ma
nic przeciwko zabawie ze mn i Wilhelmin.
- A w co si bawi z tob i Wilhelmin? - zapyta mikko Saetan. Zauway ostre
spojrzenie Andulvara, ale zignorowa je. Daemon nie by po prostu w Bel - don Mor, on by w
tym cholernym domu! Jaenelle rozpromienia si.
- Robimy mnstwo rzeczy. Chodzimy na spacery, on dobrze jedzi konno i zna
mnstwo historii, i gra na pianinie z Wilhelmin, i czyta nam, i nie jest jak wikszo
dorosych, ktrzy myl, e nasze gry s gupie. - Podniosa dwie wstki i przeplota je przez
drewno. - Pod wieloma wzgldami jest taki jak ty. - Przekrzywia gow i przyjrzaa si jego
twarzy. - Jest troch do ciebie podobny.
Saetan sysza dudnienie krwi w uszach. Opuci rce i jedn z nich przycisn do
odka.
- A w jakim sensie jest do mnie podobny, maa czarownico?
- Och, gdy czasem tak zabawnie wygldasz, jak gdyby bola ci brzuch i chciaby si
mia, ale wiesz, e to by bolao. - Popatrzya na jego zwinit w pi do, ktr przyciska
do brzucha. - Czy boli ci brzuch?
- Jeszcze nie.
Andulvar nagle bardzo zainteresowa si sufitem. Prothvar i Mephis wlepili wzrok w
jej plecy. Saetan zacisn zby.
- On jest naprawd bardzo fajny, Saetan - powiedziaa Jaenelle zaskoczona dziwnymi
prdami emocji. - Pewnego dnia, gdy padao, caymi godzinami gra z Wilhelmin i ze mn w
koysk.
- Koysk? - zapyta zduszonym gosem. Jaenelle woya krlow kier w drewno.
- To gra w karty. Zasady s do skomplikowane, Ksi cigle zapomina o

niektrych i byby przegra.


- Naprawd? - Saetan przygryz policzek. Trudno uwierzy, aby dla Daemona
jakiekolwiek zasady jakiejkolwiek gry mogy by skomplikowane.
- Mhm. Nie chciaam, eby mu byo przykro, a wic... no dobrze, rozdawaam i
pomogam mu wygra gr.
Sufit nad Andulvarem by niezwykle interesujcy. Mephis zacz kaszle. Uwag
Prothvara przykua faktura zason. Saetan odchrzkn i mocniej przycisn pi do odka.
- Czy... czy Ksi co powiedzia? Jaenelle zmarszczya nos.
- Powiedzia, e chtnie nauczyby mnie gra w pokera, gdyby nie musia stawia
przeciwko mnie. Co on przez to rozumia, Saetan?
Mephis i Prothvar nachylili si nad szachownic i zderzyli gowami. Andulvar zacz
si trz i chwyci za oparcie fotela, jak gdyby byo to jedyny element, ktry trzyma go przy
ziemi. Saetan by pewien, e jeli wkrtce si nie rozemiej, jego wntrznoci rozsypi si na
kawaki.
- Myl, e... chcia powiedzie... e chciaby... wygra bez pomocy... Jaenelle
pomylaa nad tym i potrzsna gow.
- Nie, Nie sdz, aby to mia na myli.
Rozlego si stumione ak ak ak, gdy Prothvar rozpaczliwie prbowa wstrzyma
miech, ale ten dwik podziaa jak wyzwalacz i wszyscy ryknli miechem. Saetan czu, e
jego ciao zamienio si w galaret. Zsun si z krzesa, wyldowa z haasem na pododze i
rycza. Jaenelle patrzya na nich i umiechaa si, jak gdyby chciaa si do nich przyczy,
gdyby kto wyjani jej art. Po minucie wstaa, wygadzia sukienk z dum i dostojestwem
Krlowej, przestpia nogi Saetana i posza w stron drzwi. Saetan natychmiast spowania.
Podpierajc si na okciu, powiedzia: - Maa czarownico? Dokd idziesz? - Trzech
pozostaych mczyzn w milczeniu czekao na odpowied. Jaenelle odwrcia si i spojrzaa
na Saetana.
- Id do azienki, a potem zobaczy, czy pani Beagle ma co do jedzenia. - Podesza do
drzwi na sztywnych nogach. Ostatni rzecz, ktr usyszeli, zanim zatrzasna drzwi, byo jej
mamrotanie - Mczyni.
Nastpia chwila ciszy, po czym miech wybuch na nowo, a w kocu nikt z nich nie
mg ju mia si duej.
- Ciesz si, e jestem nieywy - powiedzia Andulvar, wycierajc oczy. Saetan, lec
na plecach, przechyli gow, aby spojrze na przyjaciela.
- Dlaczego?

- Poniewa to by i tak by mj koniec.


- Ach, Andulvarze, ale co za wspaniaa mier. Andulvar spowania.
- Co teraz zrobisz? Zrobi duo, eby ci powiedzie, gdzie jest. Wyzwanie? Saetan
powoli wsta, poprawi ubranie i wygadzi wosy.
- Czy sdzisz, e on jest a tak nieostrony?
- Moe tak arogancki?
Saetan przemyla t odpowied i potrzsn gow..
- Nie, sdz, e to nie arogancja, to wyzwanie. - Odwrci si w stron Andulvara. Wyzwanie skierowane do mnie. On moe wierzy moim zamiarom tak, jak ja mog wierzy
jego. By moe powinnimy sobie zaufa... troch.
- A wic, co zrobisz? Saetan westchn.
- Pol mu moje wyrazy szacunku.

2. Terreille

Wygldajc przez okno ambasady w miecie o nazwie Beldon Mor, usysza, jak
drzwi cicho si otwieraj i zamykaj. Obejrza si za siebie, spodziewajc si, e jaki
speszony ambasador czeka, aby powiedzie mu, e spotkanie zostao odoone na pniej.
Tymczasem nie zarejestrowa niczego poza uczuciem lekkiego chodu. Gupcy, ktrzy tu
usugiwali, mieli spory budet. Mogli przynajmniej zadba o ogrzewanie pokoi. By moe
wpad zimny wiatr, zobaczy go i umkn. Umiechajc si szyderczo, Greer odwrci si od
okna i mimowolnie cofn o krok. Daemon Sadi sta przy zamknitych drzwiach, trzymajc
rce w kieszeniach spodni. Jego twarz miaa znajomy wyraz chodu i znudzenia.
- Lordzie Greer - powiedzia piewnym i jedwabistym gosem.
- Sadi - odpowiedzia Greer lekcewaco. - Arcykapanka przysya mnie z ofert dla
ciebie.
- Och? - powiedzia Daemon, podnoszc brew. - Od kiedy Dorothea kae swojemu
ulubiecowi wystpowa w roli chopca na posyki?
- To nie by mj pomys - rzuci Greer i natychmiast zmieni ton. - Mwi, co mi ka,
podobnie jak ty. Prosz. - Wskaza lew rk dwa krzesa. - Niech nam przynajmniej bdzie
wygodnie.
Greer zesztywnia, widzc, jak Sadi idzie w kierunku krzese i zwinnie siada na
jednym z nich. Sposb, w jaki porusza si ten czowiek, zawsze robi na nim wraenie. Byo
w tym ruchu co kociego, niezupenie ludzkiego. Greer usiad na drugim krzele, wiato

soneczne mia z tyu, mg wic z atwoci oglda twarz Sadiego.


- Mam dla ciebie ofert - powiedzia Greer. - Dostarczenie jej nie sprawia mi
przyjemnoci.
- Tak twierdzisz.
Greer zacisn usta. W gosie bkarta nie byo choby cienia zainteresowania.
- A oto oferta: sto lat bez koniecznoci suenia na dworze, mieszkanie, gdzie ci si
spodoba, i robienie, czego chcesz, spdzanie czasu w towarzystwie, ktre ci odpowiada. Greer przerwa, eby uzyska lepszy efekt sceniczny. - A oferta zawiera te same warunki dla
pkrwi Eyrieczyka. Przepraszam, twojego brata.
- Eyrieczyk zosta zaobrczkowany przez Arcykapank Askavi. Dorothea nie ma nic
do powiedzenia na temat tego, co si z nim dzieje.
To byo kamstwo, Sadi o tym wiedzia, ale Greera zezocio, e nie byo pyta,
adnych delikatnych zmian gosu lub wyrazu twarzy. Czy sytuacja moga si zmieni? Czy
Yaslana ju go nie obchodzi?
- To wspaniaomylna oferta - powiedzia Greer, zwalczajc pokus pozbycia si
ogranicze, aby zmusi Daemona do reakcji.
- Bez dwch zda.
Lewa rka Greera chwycia krzeso. Wzi gboki oddech. On chcia bodca.
- A co wie si z t. wspaniaomyln, ofert? - zapyta Sadi z drapienym
umiechem.
Greer zadra. Niech szlag trafi tych maych idiotw. Gdyby nad nimi popracowa,
wiedzieliby, jak ogrza pokj! Musia przedstawi t ofert w odpowiedni sposb, a trudno
jest myle w tak zimnym pokoju.
- Dobra przyjacika Arcykapanki odkrya, e jej maonek romansuje z mod
czarownic., w istocie jest ni zafascynowany. Chciaaby zrobi co, aby zakoczy t
spraw, ale z powodw politycznych sama nie moe niczego zrobi.
- Hmm. Sdzibym, e jeli chce dyskretnie zakopa gdzie maonka, to ty byby
lepszym kandydatem do tej roboty.
- To nie maonka chce zakopa. - Na Ogie Piekielny, byo zimno!
- Aha. Rozumiem. - Sadi skrzyowa nogi na wysokoci kolan i splt palce, opierajc
dugie paznokcie na brodzie. - Jak na pewno wiesz, moje moliwoci podrowania s
powanie ograniczone przez yczenia Krlowych, ktrym su. Wycieczka bez
usprawiedliwienia byaby trudna do zaaranowania.
- I nie byaby konieczna. Wanie dlatego oferta jest przedstawiana tobie. - Och?

- Przyjacika Arcykapanki ma powd, aby uwaa, e jej nemezis przebywa wanie


w tym miecie. - Stopy Greera byy bez czucia. Chcia ogrza donie, pocierajc jedn o
drug, ale, jak si zdawao, Sadi nie zauwaa chodu, nie mia wic ochoty okazywa
jakiejkolwiek oznaki saboci. Sadi unis brwi, bya to pierwsza reakcja na jego twarzy,
odkd rozpocza si rozmowa.
- A ile lat ma ta nemezis? Jak wyglda?
- Trudno dokadnie powiedzie. Wiesz, jak trudno jest ocenia te zmieniajce si co
dzie rasy. Jest jednak moda, przynajmniej z wygldu. Zote wosy. To jedyna cecha
wyrniajca. Prawdopodobnie ma dziwn aur
Sadi rozemia si, to by denerwujcy dwik. Wyglda na bardzo rozbawionego, ale
byo co podejrzanego w bysku jego oczu.
- Mj drogi Lordzie Greer, mwisz o poowie kobiet yjcych na tym terenie. Dziwna
aura? W porwnaniu do czego? Nerwowo i ekscentryczno jest tu wrd modziey plag,
na tej wyspie trudno znale rodzin arystokratw, ktra nie miaaby crki z dziwn aur.
Czego ode mnie oczekujesz? ebym podszed do kadej z nich na oczach przyzwoitki i
zapyta, czy si nie pieprzy z Haylliaczykiem z jednej ze Stu Rodzin? - Znw si rozemia.
Greer zacisn zby.
- A wic odrzucasz ofert?
- Nie, Greer, mwi ci, e jeli nie bdzie dodatkowych informacji, maonek
przyjaciki moe bawi si swoj zabawk bardzo dugo. A wic, jeli nie powiesz mi nic
wicej, nie warto si fatygowa. - Sadi wsta i obcign rkawy marynarki. - Oferta jest
jednak intrygujca i jeli natrafi na zotowos dziewczyn majc apetyt na Hayllian,
starannie jej si przyjrz. A teraz musz ci przeprosi, jestem spniony do krawca, ktry
potrzebuje mojej kompetentnej opinii. - Ukoni si kpico i wyszed.
Geer policzy do dziesiciu, zanim wsta z krzesa i doszed do drzwi na swoich
pozbawionych czucia stopach. Klamka bya tak zimna, e niemal przywara do skry.
Wreszcie otworzy drzwi, wyszed na korytarz - i opar si o cian.
Korytarz wydawa si by piecem.
Daemon patrzy na grzdk krwi czarownicy w zaktku. Nie mg spa, wic poszed
na spacer. Nocne powietrze byo chodne, ale cho zapomnia wzi okrycia, odczuwanie
chodu z zewntrz, a nie od rodka, byo przyjemnym uczuciem.
Dorothea szukaa Jaenelle. Nie miao znaczenia, czy szukaa jej z wasnych powodw,
czy te na czyje zlecenie. Dorothea zawsze prbowaa niszczy mode, silne czarownice,
ktre mogyby pewnego dnia zagrozi jej wadzy. Gdy odkryje, kim i czym jest Jaenelle,

uyje wszystkich dostpnych rodzajw broni, aby zniszczy dziewczyn. Greer szuka
informacji, co oznaczao, e Dorothea nie bya pewna, czy Jaenelle mieszka w Beldon Mor.
Nie byo jednak powodu sdzi, e wizyta Greera bdzie krtka, a jeli zostanie duej,
usyszy, jak kto opowiada o ekscentrycznej, zotowosej crce Leland Benedict. A wtedy?
Nauczye j, jak zabija, Kapanie? Czy umiesz j tego nauczy? Ona jest tak mdra
w swojej niewinnoci, tak niewinna w swojej mdroci.
Powinien by zabi Greera, zamiast tylko okalecza rk, ktra poderna gardo
Titian. Ale czas by nieodpowiedni i nawet jeli Dorothea nie miaaby dowodu,
podejrzewaaby jego. Niedopatrzenie, ktrego nadal nie mg naprawi bez zwracania
zbytniej uwagi na dom. Nie byo bezpiecznego miejsca, w ktrym mgby ukry Jaenelle, nie
przy jej skonnoci do podrowania, i nie mia jeszcze ochoty oddawa jej Kapanowi, nawet
gdyby miaa odej i trzyma si z dala. Jeszcze nie.
Daemon potrzsn gow. Noc mijaa. Od kiedy dotar do zaktka, wiedzia, co musi
zrobi. Gdyby oferta zostaa zoona tylko jemu, nie miaby wtpliwoci co do odpowiedzi,
ale nie zoono jej wycznie jemu. Odetchn gboko i wysa ni wczni wzdu
Czarnoszarego.
Fiucie, fiucie, syszysz mnie?
Daemon wyczu nag wiadomo kogo szybko budzcego si z lekkiego snu.
Bkart? Lucivar by lekko zaintrygowany, skoncentrowa si. Bkart, co...
Posuchaj. Nie ma duo czasu. Dzi Greer zoy mi ofert.
Greer? Zimna czujno. Dlaczego?
Przyjacika Dorothei chce przysugi. Daemon przekn lin z trudem i mocno
zacisn oczy. Sto lat bez suenia na dworach - dla nas obu... jeli zabij dziecko.
Do umysu Daemona dotary nastpne sowa, zjadliwie sodkie. Jakiekolwiek dziecko?
Czy jakie szczeglne?
Daemon opuci wzrok. Praw doni pociera blizn na lewym przegubie.
Bardzo szczeglne dziecko, niezwyke dziecko.
Jaka bya twoja odpowied?
Powiedziaem ci. Oferta nie bya tylko dla mnie...
Gdzie jeste?
Chaillot.
Syknicie pene furii. Posuchaj mnie, skurwysynu. Jeli przyjmiesz t ofert ze
wzgldu na mnie, pierwsza rzecz, jak zrobi, bdzie zabicie ciebie.
Pierwsz rzecz, jak bym zrobi, byoby zgodzenie si na to. Daemon uklkn, drc

z ulgi. Dzikuj.
Co? Fale furii toczce si wzdu nici ustay.
Dzikuj. Ja... miaem nadziej... e taka wanie bdzie twoja odpowied, ale
musiaem zapyta. Daemon gboko odetchn. Jest jeszcze co, o czym powiniene...
Suka nie pi. Nie ma czasu. Opiekuj si ni, bkarcie. Jeli bdziesz musia
spuci krew komukolwiek innemu, zrb to, ale opiekuj si ni.
Lucivar rozczy si. Daemon powoli wsta. Podj ogromne ryzyko, kontaktujc si
z Lucivarem. Gdyby zostali przyapani na porozumiewaniu si, chosta byaby
najagodniejsz kar. Nie martwi si o siebie. By zbyt daleko od Hayll, aby Dorothea moga
wykry rozmow za pomoc pierwszorzdowego piercienia, a ufa, e da sobie rad z
Alexandr, ktra nosia drugorzdowy piercie wadzy. Ale Zuultah nie bya Alexandr, a
Lucivar nie zawsze porusza si ostronie. Uwaaj, fiucie, pomyla Daemon, gdy powoli
wraca do domu. Za kilka lat Jaenelle bdzie w odpowiednim wieku. I wtedy bdziemy suy
takiej Krlowej, o jakiej zawsze marzylimy. Mg pody wzdu szaroczarnej nici z
powrotem do Lucivara i sprawdzi, czy Zuultah odkrya ich rozmow, ale nie zrobi tego, bo
nie chcia wiedzie na pewno, e Zuultah uywaa Piercienia. Nie chcia wiedzie, e
Lucivar cierpi.
Daemon rzuci okiem w stron skrzyda przedszkolnego. Ani ladu wiata. Chcia
wej schodami, wlizgn si do jej maego eczka i owin si wok niej, peen otuchy,
e ona yje i jest bezpieczna. Poniewa, jeli Lucivar cierpia... Daemon wszed do domu i
uda si do swojego pokoju. Szybko rozebra si i pooy do ka, jego pokj by peen
cieni, a gdy nadchodzi wit, cigle zastanawia si, co widzi soce w Pruul.

3. Terreille

Surreal rozpia paszcz. Sza ciek w publicznych ogrodach Angelline, czci


posiadoci, ktr Alexandra Angelline otworzya dla mieszkacw miasta. Ogrody te byy
jednym z nielicznych miejsc w Beldon Mor, w ktrych ludzie mogli chodzi po trawie lub
siada pod drzewem. Wydawao si, e byli tam wszyscy arystokraci Krwawych, cieszcy si
jednym z ostatnich ciepych dni jesieni.
Dwadziecia lat temu, gdy Surreal przyjechaa do miasta pomc, dziki swojej
reputacji, Deje, gdy ta otwieraa Dom Czerwonego Ksiyca, bya tam trawa i duo drzew.
Teraz Beldon Mor byo tylko nowsz, czystsz wersj Draegi, a zawdzicza to zdolnoci
haylliaskich ambasadorw do przekupywania rady miejskiej, wysysania siy Krwawych.

Krwawi bardziej ni plebejusze wszystkich ras potrzebowali kontaktu z ziemi. Bez tego
kontaktu zbyt atwo byo zapomnie, e wedug najstarszych legend zostali oni stworzeni po
to, aby by gospodarzami. Bardzo atwo byo im uwika si we wasne ego.
Surreal sza ciekami ogrodowymi, rozbawiona reakcjami na jej obecno. Samotni
modzi mczyni obserwowali j z wyrachowanym zainteresowaniem; modzi mczyni
spacerujcy z damami, do ktrych si zalecali, zerkali na ni i czerwienili si, a ich partnerki
odcigay ich w przeciwnym kierunku; mczyni, ktrzy pojawiali si z onami, publicznie,
z obowizku, patrzyli prosto przed siebie, natomiast ich towarzyszki przenosiy wzrok z
Surreal na blade twarze i zacinite usta mw, a potem znw na Surreal. Ignorowaa
wszystkie spojrzenia; ku ogromnej uldze swoich klientw. Prawie wszystkich. Umiechna
si tylko poufale do pewnego Wojownika, ktry par nocy temu brutalnie potraktowa mod
dziwk, i pokiwaa mu palcem, a potem oddalia si ze miechem, aujc, e nie moe
sucha jego tumaczenia si. Ale do zabawy. Czas na interesy.
Surreal kluczc zbliaa si do elaznego ogrodzenia, ktre oddzielao prywatne
ogrody od publicznych. Pod bluzk miaa Szary Kamie w zotej oprawie, bdcy dokadn
replik Zielonego Kamienia Titian. Odkd wesza do ogrodw, szukaa, korzystajc z
Szarego, majc nadziej, e nie uzyska wymijajcej odpowiedzi, ktra znaczyaby, e w
pobliu jest Philip - a szukaa kogo innego ni Philip. Gdy zbliya si do potu, uya
sekretnego sygnau, ktrego Daemon nauczy j dawno temu, sygnau, ktry oznacza, e
potrzebuje Daemona. Nastpnie odwrcia si i kontynuowaa spacer mniejszymi ciekami w
pobliu. By moe nie byo go w domu. By moe by, ale nie mg wyj. Do dzisiaj nie
miaa uywa sygnau, od nocy, gdy zmusia Daemona do pokazania, czym jest haylliaska
dziwka.
Poczua go, zanim go zobaczya idcego ciek za jej plecami. Zawrcia i ruszya w
jego stron, od czasu do czasu zatrzymujc si i podziwiajc jesienne kwiaty. cieka bya
mao uczszczanym odgazieniem, na ktrym szansa spotkania kogo bya niewielka, ale
mimo wszystko Surreal nie chciaa, aby ktokolwiek zadawa pytania. Gdy go mijaa, udaa, e
si potkna i skrcia nog.
- Cholera - powiedziaa, gdy Daemon zapa j za rami, aby zapobiec upadkowi. Podtrzymaj mnie przez chwil, dobrze, kochanie? - Pooya rk na jego ramieniu, opara si
o niego i majstrowaa przy bucie. - Kto ci szuka. - Poczua jak teje, wok jego stopy
zobaczya obwdk szronu.
- O? Dlaczego? - Nadal majstrujc przy bucie, Surreal nie moga widzie jego twarzy,
ale wiedziaa, e mimo jedwabistego chodu w gosie, nie dostrzegaby niczego poza

znudzon min.
- Ona myli, e interesujesz si tutaj dzieckiem, najwyraniej interesuje si nim take,
dzieckiem, ktre Dorothea chce usun z drogi. Na twoim miejscu pilnowaabym tyw. Ona
nie wynaja mnie do wypenienia kontraktu, ale to nie oznacza, e nie bdzie rozmawia z
innymi, ktrzy mog by gotowi do sprbowania si z tob. - Postawia stop i pokutykaa,
jak gdyby prbujc j.
- Wiesz, kim ona jest?
Surreal zmarszczya brwi i potrzsna gow, wci wpatrujc si w but.
- Czarownica przebywajca przy Otarzu Cassandry. Nie umiem powiedzie, od jak
dawna tam jest. S tam przygotowane pokoje. To tyle. Bywaam w gorszych miejscach.
Daemon nadal nie patrzy w jej stron.
- Dzikuj za ostrzeenie. A teraz, jeli wy...
- Ksi? Ksi? Musisz przyj i zobaczy.
Surreal odwrcia si w kierunku dziewczcego gosu. Brzmi jak dotyk jedwabiu,
mylaa, gdy chuda, zotowosa dziewczynka skakaa jak szalona i zatrzymaa si przed nimi.
Jej umiech by ciepy, jej oczy - oczy, ktre zdaway si zmienia kolor w zalenoci od kta
padania przedzierajcych si przez licie promieni sonecznych - pene dobrego humoru i
ciekawoci.
- Witam - powiedziaa dziewczynka, przygldajc si twarzy Surreal.
- Lady - odpowiedziaa Surreal, prbujc odezwa si z szacunkiem i dostojnie, ale
usyszaa zirytowane westchnienie Daemona i zachciao jej si mia.
- Powinnimy wraca - powiedzia Daemon, gdy stan obok dziewczynki i prbowa
zawrci j w stron prywatnych ogrodw.
Surreal miaa si ju oddali, gdy usyszaa Daemona mwicego: Lady. agodnie
namawiajcy, proszcy ton jego gosu zatrzyma j na ciece. Nigdy nie syszaa, aby tak
mwi. Spojrzaa na dziewczynk, ktra zapara si i odmwia zakrcenia.
- Jaenelle - powiedzia nieco bardziej rozpaczliwie.
Jaenelle zignorowaa go i przygldaa si twarzy i piersiom Surreal. Wanie wtedy
Surreal zdaa sobie spraw, e gdy si pochylaa do buta, spod bluzki wysun si Szary
Kamie. Spojrzaa na Daemona, bez sw pytajc, co zrobi.
Gdy Daemon delikatnie cisn rami Jaenelle, aby odwrci jej uwag, zapytaa: Czy jeste Surreal?. Gdy Surreal nie odpowiedziaa, odwrcia si do Daemona. - Czy ona jest
Surreal?
Daemon mia ostrony, niepewny wyraz twarzy. Odetchn gboko i powoli wypuci

powietrze.
- Tak, to jest Surreal. Jaenelle klasna i umiechna si zadowolona do Surreal.
- Mam dla ciebie wiadomo. Surreal mrugna, zupenie nie rozumiejc.
- Wiadomo?
- Lady, tylko przeka jej wiadomo. Musimy i - powiedzia Daemon, prbujc
woy nieco siy w swoje sowa. Jaenelle popatrzya na niego najwyraniej zdziwiona
brakiem dobrego wychowania, ale posuchaa.
- Titian przesya ci wyrazy mioci.
Nogi ugiy si pod Surreal, ale Daemon zdy j podtrzyma.
- Czy to jest twj pomys na arty? - szepna wciekle, kryjc twarz na piersi
Daemona.
- Niech mi Ciemno pomoe, Surreal, to nie jest art.
Surreal podniosa na niego wzrok. On take si ba, nigdy wczeniej nie syszaa
strachu w jego gosie. Opanowaa si i odsuna od Daemona.
- Titian nie yje - powiedziaa twardo. Jaenelle wygldaa na jeszcze bardziej
zdziwion.
- Tak, wiem.
- Jak spotkaa Titian? - Daemon zapyta spokojnie, ale jego gos by peen napicia.
Zadra, a Surreal wiedziaa, e to nie z powodu lekkiego wietrzyka, ktry wanie si
pojawi.
- Ona jest Krlow Harpii. Powiedziaa mi, e jej crka nazywa si Surreal i powiedziaa mi, jak wyglda, powiedziaa mi take, e oprawa jej Kamienia moe wyglda jak
klejnot rodowy. W Dea al Mon zwykle nosz Kamienie oprawne w srebro, ale zoto u ciebie
wyglda dobrze. - Jaenelle patrzya na nich. Wci bya zadowolona, e udao jej si
dostarczy wiadomo, ale ich reakcje wydaway si bez sensu.
Surreal miaa ochot biec, chciaa uciec, chciaa przytuli si do tego dziecka, ktre
pomost midzy ywymi a umarymi uwaao za co naturalnego. Prbowaa co powiedzie,
cokolwiek, ale udawao jej si wydoby jedynie nieartykuowane dwiki, spojrzaa wic na
Daemona, szukajc u niego pomocy, uwiadomia sobie jednak, e on take czu si
niepewnie. Wreszcie otrzsn si, obj Jaenelle i poprowadzi j w kierunku prywatnych
ogrodw.
- Poczekaj - zawoaa Surreal. Zachwiaa si, ale nie przewrcia. Oczy miaa pene
ez, zy byo sycha take w jej gosie. - Jeli zobaczysz Titian, powiedz, e ja te j kocham.
- Umiech, ktry dostrzega przez zy, by delikatny i rozumiejcy.

- Pozdrowi, Surreal. Nie zapomn.


Odeszli. Surreal pokutykaa do pobliskiego drzewa i obja je, po policzkach pyny
jej zy. Dea al Mon. Nazwisko rodowe? Lud, z ktrego pochodzia, CO Dea al Mon? Nie
wiedziaa tego na pewno, ale to i tak byo wicej, ni wiedziaa wczeniej. Poczua si
rozdarta wewntrz, a jednak po raz pierwszy, odkd wesza do tamtego pokoju i zobaczya
martw Titian, nie czua si samotna.

4. Terreille

Otwierajc szafk, w ktrej trzymaa kieliszki do wina, Cassandra poczua obecno


ciemnego mczyzny, ten niewtpliwy zapach Czarnego. Nie odwracajc si, signa po
kieliszek i powiedziaa: - Spodziewaam si ciebie pniej.
- Jestem zdziwiony, e w ogle si mnie spodziewaa.
Jej rka nie natrafia na kieliszek. Zapach psychiczny tylko jednego mczyzny mona
by pomyli z zapachem Saetana. Grajc na zwok, aby oddali Czerwony Kamie i
przywoa swj Czarny, wzia z szafki dwa kieliszki i zanim si odwrcia, postawia je na
blacie. Sta z rkami w kieszeniach spodni, oparty o framug drzwi.
Ach, Saetan, zobacz, co spodzie. Serce Cassandry bio dziwnym rytmem, gdy
podziwiaa jego ciao i niemal zbyt pikn twarz. Gdyby w powietrzu unosi si najlejszy
lad uwodzenia, jej puls gwatownie by przyspieszy. Ale by tylko chd do szpiku koci i
oczy, w ktre nie moga spojrze.
Myl, kobieto, myl. Bya Straniczk, jedn z ywych martwych, ale on tego nie
wiedzia. Gdyby uszkodzi jej ciao, moga natychmiast sta si demonem i kontynuowa
walk. Wtpia, czy ma wiedz i umiejtnoci, aby j cakowicie zniszczy. Czarny
przeciwko Czarnemu. Moga mu si opiera. Spojrzaa mu w oczy i wiedziaa z szokujc
pewnoci, e to nie bya prawda. Przyszed tu, aby zabi i dobrze wiedzia, kim i czym bya.
- Rozczarowaa mnie, Cassandro. Legendy przedstawiaj ci inaczej - powiedzia
mikko Daemon gosem penym wrogoci.
- Jestem Kapank penic sub przy tym Otarzu - powiedziaa, starajc si
zachowa spokj w gosie. - Mylisz si, jeli sdzisz...
Rozemia si cicho. Cofna si i poczua, e opiera si o blat.
- Uwaasz, e nie umiem odrni Kapanki od Krlowej? A o tym, czym jeste, moja
droga, mwi za ciebie Kamienie.
Skonia lekko gow, przyznajc mu racj.

- A wic jestem Cassandra. Czego chcesz, Ksi?


Zrobi kilka krokw w jej stron.
- Do rzeczy. Lady - w jego gosie usyszaa niemiy akcent - czego ty chcesz?.
- Nie rozumiem. - Szkolenie kazao jej trwa na miejscu, instynkt krzycza, aby
ucieka. Nadal si do niej zblia, umiechajc si, gdy obchodzia st, starajc si, aby ich
oddziela. To by umiech uwodziciela, mikki i niemal agodny, tyle e wyrzebiony w
lodzie.
- Na kogo czekasz? - Wyj rce z kieszeni.
Cassandra spojrzaa na jego rce. Ulga, gdy nie zobaczya piercienia na jego prawej
doni, ustpia obawie, gdy zdaa sobie spraw, jak dugie ma paznokcie. Matko Noc, on by
nieodrodnym synem Saetana! Nadal przesuwaa si wok stou. Gdyby moga przedosta si
do drzwi... Daemon zmieni kierunek, odcinajc jej drog ucieczki.
- Na kogo?
- Na przyjaciela.
Potrzsn gow z udawanym smutkiem. Cassandra znieruchomiaa.
- Chcesz wina? - On jest niebezpieczny, bardzo niebezpieczny.
- Nie. - Przystan i przyjrza si paznokciom swojej prawej rki. - Mylisz, e nie
potrafi wykopa grobu na tyle gbokiego, aby ciebie pomieci, prawda? - Jego gos by
jedwabisty, piewny, niemal senny. Przeraajcy. Ale i znajomy. Jeszcze jeden niski gos, z
lekko odmienn intonacj, ale piewny gniew by taki sam. - Dla twojej wiadomoci, po
prostu na wypadek, gdyby to rozwaaa, ja wiem, e ty nie moesz wykopa na tyle
gbokiego grobu, ebym ja si w nim zmieci.
Cassandra podniosa gow i spojrzaa mu w oczy. Wykorzystaa t przerw, aby
rzuci na swoje paznokcie wzmacniajce zaklcie, by stay si tak mocne i ostre jak sztylety.
- Moe nie, ale mam zamiar sprbowa. Daemon unis jedn brew.
- Dlaczego? - zapyta zbyt agodnie. Cassandra wybucha. - Poniewa jeste
niebezpieczny i okrutny. Jeste marionetk Hekatah i pieskiem Dorothei przysanym tutaj,
aby zniszczy niezwyk czarownic. Nie pozwol ci. Nie pozwol. Moesz mnie zakopa w
grobie na dobre, ale ty take poznasz jego smak. Rzucia si na niego z wygitymi i gotowymi
do zadania ciosu rkami. Jej Czarny Kamie jarzy si penym blaskiem. Zapa j za
nadgarstki i przytrzyma z atwoci, ktra sprawia, e zacza krzycze. Uderzy czarne
tarcze w jej wewntrznych barierach na tyle mocno, e musiaa si nimi zaj, aby utrzyma
je w nienaruszonym stanie, ale te tarcze nie mogy powstrzyma go na dugo. Wyczerpywaa
swoje Kamienie, a on nie napocz jeszcze swoich. Gdy jej Czarny wyczerpie lic, nie bdzie

moga powstrzyma go przed roztrzaskaniem jej umysu. Prbowaa wyrwa si z jego


ucisku, prbowaa wyeliminowa bezporednie zagroenie fizyczne, aby mc skoncentrowa
si na obronie swojego umysu. Znieruchomiaa, gdy przycisn do jej nadgarstka zb wa.
Nie sdzia, aby jad by miertelny dla Straniczki, ale gdyby wpompowa ca zawarto
woreczka, zostaaby sparaliowana na tyle dugo, aby mg j spokojnie rozszarpa na
kawaki. Spojrzaa na niego wyzywajco. Miaa odsonite zby i bya gotowa walczy do
koca. Zatrzyma j wyraz jego twarzy, zmiana w spojrzeniu. Dostrzega w nim czujno.
Nadziej?
- Nie lubisz Dorothei - powiedzia powoli, jak gdyby zastanawiajc si nad trudnym
problemem.
- Jeszcze bardziej nie lubi Hekatah - rzucia.
- Hekatah. - Daemon puci j i przeklinajc cicho, spacerowa po komnacie, Hekatah wci istnieje? Tak jak ty?
Cassandra pocigna nosem.
- Nie tak jak ja. Ja jestem Straniczk, ona jest demonem.
- Bagam o wybaczenie - powiedzia oschle, przemierzajc komnat.
- Chcesz powiedzie, e nie zostae tu przysany, aby zabi dziewczynk? Cassandra roztara obolae nadgarstki. Daemon przesta spacerowa po komnacie.
- Napij si wina, jeli cigle go proponujesz.
Cassandra wzia dwa kieliszki, butelk czerwonego wina i karafk yarbarah.
Napenia kieliszki i podaa mu jeden z nich. Daemon sprbowa, powcha i wzi yk.
Unis brew.
- Masz nadzwyczajny gust, jeli chodzi o wina, Lady. Cassandra wzruszya
ramionami.
- To nie mj gust. Dostaam je w prezencie. - Gdy nie powiedzia niczego wicej,
wypytywaa dalej: - Czy dlatego tutaj jeste?
- By moe - powiedzia powoli, zastanawiajc si. Nastpnie umiechn si drwico.
- Sdziem, e zostaem tu przysany, poniewa ostatnio sprawiaem zbyt duo kopotw i nie
byo adnego innego dworu, ktry by mnie zechcia, lub e inna ni Dorothea Krlowa
pragnie si powici, eby mnie utemperowa. - Pi wino z uznaniem. - Jeli jednak to, co
mylisz jest prawd, a ostatnie wydarzenia potwierdzaj te przypuszczenia, to by to z jej
strony powany bd. - Rozemia si cicho, ale w tym miechu bya brutalno, ktra
sprawia, e Cassandra zadraa.
- Dlaczego to jest bd? Jeli ona zaoferuje co wartociowego dla...

- Jak na przykad moj wolno? - W jego oczach znw pojawia si czujno. - Jak
sto lat bez koniecznoci klkania i suenia?
Cassandra zacisna usta. Sprawy szy w zym kierunku, a jeli zaatakuje j znowu, za
drugim razem nie ustpi.
- Dziewczynka znaczy dla nas wszystko, Ksi, a dla ciebie nie znaczy nic.
- Nic? - Umiechn si gorzko. - Czy uwaasz, e kto taki jak ja, yjcy tak, jak ja
yj, bdcy tym, czym jestem, zniszczyby jedyn osob, ktrej szuka przez cae swoje
ycie? Czy masz mnie za gupca, ktry nie dostrzega, czym ona jest, czym si stanie? Ona jest
cudowna, Cassandro. Jedyny kwiat rosncy na niekoczcej si pustyni.
Cassandra wpatrywaa si w niego.
- Ty jeste w niej zakochany. - Poczua nagle zo, gdy przysza jej do gowy
nastpna myl. - Ona jest dzieckiem.
- To nie umkno mojej uwadze - powiedzia oschle, napeniajc sobie kieliszek. - Kto
to s my?
- Co?
- Powiedziaa dziewczynka znaczy dla nas wszystko. Dla kogo?
- Dla mnie... - Cassandra zawahaa si i gboko odetchna. - I Kapana. Twarz
Daemona wyraaa mieszanin ulgi i blu. Obliza wargi.
- Czy on... myli, e chc j skrzywdzi? - Potrzsn gow. - Niewane, Braem to
pod uwag w odniesieniu do niego.
Rozwcieczona Cassandra nabraa gwatownie powietrza.
- Jak miesz... - Opanowaa si. Jeli oni sdzili tak o nim, dlaczego on nie miaby
sdzi tego samego o nich? Usiada przy stole kuchennym. Daemon zawaha si i usiad
naprzeciwko niej. - Posuchaj mnie - powiedziaa powanie.
- Potrafi zrozumie, dlaczego odczuwasz do niego al, ale nie odczuwasz alu nawet
w poowie tak mocno jak on. Nigdy nie chcia ci zostawi, ale nie mia wyboru. Niewane,
co o nim mylisz przez to, w jaki sposb musiae y, jedna rzecz nie ulega wtpliwoci: on
j uwielbia. Do ostatniego oddechu, do ostatniej kropli krwi, on j uwielbia.
Daemon bawi si kieliszkiem wina.
- Czy nie jest dla niej troch za stary?
- Powiedziaabym, e jest dowiadczony - ostro odpowiedziaa Cassandra.
- Bdzie potn Krlow i powinna mie starszego, dowiadczonego Zarzdc.
Daemon wpatrywa si w ni rozbawiony.
- Zarzdc?

- Oczywicie - przygldaa mu si. - Czy masz ambicje, aby nosi piercie Zarzdcy?
Daemon potrzsn gow. Jego usta drgay.
- Nie, nie mam adnych ambicji aby nosi piercie Zarzdcy.
- wietnie. - Oczy Cassandry rozszerzyy si. Teraz, gdy chd ustpi, teraz, gdy by
nieco bardziej rozluniony.. - Jeste naprawd nieodrodnym synem swojego ojca powiedziaa bez emocji i zdumiaa si jego natychmiastowym, ciepym miechem. Zmruya
oczy. - Mylae... To pode!
- Doprawdy? - Spojrzenie jego zotych oczu piecio j z niepokojcym ciepem. - By
moe jest.
Cassandra umiechna si. Teraz, gdy gniew i chd ustpiy, by naprawd uroczym
mczyzn.
- Co ona o tobie myli?
- Skd, w imi Pieka, mam wiedzie? - warkn. Zmruy oczy, gdy si z niego
miaa.
- Czy sprawdza twoj cierpliwo do granic wytrzymaoci? Czy denerwuje ci, a
masz ochot krzycze? Sprawia, e nie potrafisz stwierdzi, czy za nastpnym krokiem
dotkniesz solidnego podoa, czy wpadniesz w bezdenn otcha?
Popatrzy na ni z zainteresowaniem.
- Czy odczuwasz to w ten sposb?
- Och nie - powiedziaa lekko Cassandra - ale ja nie jestem mczyzn. Daemon
warkn.
- To jest znajomy dwik. - Przyjemnie byo mu dokucza, poniewa, mimo swojej
siy, nie przeraa jej tak bardzo jak Saetan. - Jeli chodzi o ni, to ty i Kapan moecie mie
wicej wsplnego, ni sdzisz.
Rozemia si, a ona wiedziaa, e bawia, pocieszaa i czya go z nimi myl, i
Saetan jest rwnie oszoomiony jak on. Daemon dopi wino i wsta.
- Ciesz si... e si spotkalimy, Cassandro. Mam nadziej, e nie po raz ostatni.
Poczya si z nim przez jego rami i odprowadzia go do zewntrznej furtki
Sanktuarium.
- Zawsze bdziesz mile widziany, Ksi.
Daemon unis jej do i pocaowa lekko. Patrzya, jak si oddala, a potem wrcia do
kuchni i pozmywaa kieliszki. Pozostawaa teraz delikatna sprawa wyjanienia tego spotkania
jego ojcu.

5. Terreille

S rzeczy, ktrych ciao nie zapomina, pomyla szyderczo Saetan, gdy Cassandra
przysuna si bliej niego, a jej rka zataczaa na jego klatce piersiowej niepokojce mae
koa w gr. Do dzisiejszego wieczoru grzecznie odmawia pozostania z ni, obawiajc si, e
moe chcie od niego wicej, ni mia ochot - lub mg - jej da. Ale ona take bya
Straniczk i ten rodzaj mioci nie by ju czci jej ycia. W pyciu byy w kocu pewne
ograniczenia. Mimo to kontakt skry ze skr sprawia mu przyjemno, podobnie jak
pieszczenie krgoci kobiecego ciaa. Gdyby tylko dotara do celu i przestaa zatacza te
kka, poniewa pamita a za dobrze, co znaczyy. Chwyci jej rk i przycisn do swoich
piersi.
- Tak? - Gdy odwrci gow i pocaowa jej wosy, wyczu jej dezaprobat.
Rozzoszczony zacisn usta. Czyby zapomniaa, z jak atwoci czyta z kobiecego ciaa i
poznawa najsubtelniejsze nastroje? Czy zamierzaa zaprzeczy, co wykrzykiwaa pod jego
adresem, gdy wszed do kuchni?
- Tak? - Lekko, prowokujco pocaowaa go w klatk piersiow. Saetan odetchn
gboko. Jego cierpliwo koczya si.
- A wic kiedy zamierzasz zabra si do opowiadania, co si wydarzyo po poudniu?
Zesztywniaa.
- Co si wydarzyo po poudniu? Zacisn zby.
- ciany pamitaj, Cassandro. Ja te jestem Czarnym Wdowcem. Czy chcesz, ebym
wyciga to ze cian i odtwarza, czy powiesz mi sama?
- Nie ma waciwie duo...
- Nieduo! - krzykn Saetan, odsuwajc si od niej i opierajc o wezgowie. Kobieto, czy zgupiaa na staro?
- Nie...
Saetan spojrza jej w oczy.
- Boisz si mnie - powiedzia gorzko. - Nigdy nie zrobiem ci krzywdy, nigdy nie
dotknem ci w gniewie, nawet rzadko podnosiem na ciebie gos. Kochaem ci, suyem ci
dobrze i korzystaem ze swojej siy, aby przez te wszystkie ponure Jata dotrzymywa
przyrzeczenia. A baa si mnie. - Pooy gow i popatrzy w sufit. - Boisz si mnie, a
jednak masz odwag doprowadza mojego syna do zabjczego gniewu i prbujesz to
lekceway, mwic, e nic si waciwie nie stao. Nie rozumiem, dlaczego ten dom jeszcze
stoi, dlaczego nie staram si odnale twoich szcztkw lub dlaczego on nie sta na progu,

czekajc na mnie. Czy powiedziaa mu o mnie? Czy byem twoj tajemn kart., ktra
sprawia, e zawaha si na tyle dugo, aby sprbowaa to uagodzi?
- To nie byo tak! - Cassandra owina si przecieradem.
- No to powiedz, jak byo. - Jego gos sprawia wraenie spokojnego, ale sycha byo
w nim te wysiek panowania nad zoci.
- Przyszed tu, poniewa myla, e ja.., my .. .chcemy zrobi krzywd Jaenelle. Saetan
potrzsn gow.
- Moe ty. Ja nie. On ju wiedzia o mnie. - Odwrci wzrok. Nie chcia widzie jej
zmieszania, nie chcia zastanawia si, co mogoby si sta, gdyby rozpado si to sabe cze
midzy nim a Daemonem.
- Saetan... posuchaj mnie. - Cassandra wycigna do niego rk. Zawaha si, a
potem wycign rk i pozwoli, aby opara gow o jego rami. Sucha, nie przerywajc,
gdy opowiadaa o swoim spotkaniu z Daemonem, podejrzewajc, e osabia wymow wielu
faktw, e daa mu ko, na ktrej nie byo misa.
- Miaa bardzo wiele szczcia.
- Zdawaam sobie spraw, e nosi Czarny. Saetan parskn i potrzsn gow.
- W obrbie kadego Kamienia jest cae spektrum mocy. Wiesz o tym rwnie dobrze
jak ja.
- On nie jest dobrze wyszkolony.
- Nie myl zdolnoci z ogad. Moe nie robi wszystkiego finezyjnie, ale to nie
znaczy, e nie moe tego zrobi.
Wiercia si, za, e nie udobrucha si jej sprawozdaniem ze spotkania. Ale wci nie
powiedziaa mu o wanych rzeczach.
- Mwisz, jak gdyby si go ba.
- Boj si.
Zachysna si. Saetan nagle poczu si zmczony. Zmczony Cassandra, zmczony
Hekatah, zmczony wszystkimi czarownicami, ktre zna, niewane, co robiy i co czuy do
niego jako mczyzny, wszystkie patrzyy na jego Kamienie i widziay moliwo osignicia
swoich wasnych celw. Tylko ta jedna z szafirowymi oczami patrzya na niego jak na
Saetana. Po prostu Saetana.
- Dlaczeg - zapytaa Cassandra, uwanie wpatrujc si w jego twarz. Saetan
przymkn oczy. By tak zmczony. A by inny mczyzna, znacznie bardziej zdesperowany
mczyzna, ktry mia tylko siedemnacie stuleci i by rwnie zmczony.
- Poniewa on jest silniejszy ode mnie, Cassandro. I nie tylko dlatego, e jest ywy.

Jest silniejszy, ni ja byem w najlepszych swoich latach i jest... bardziej bezwzgldny.


Cassandra przygryza warg.
- On wie o Jaenelle. Mam wraenie, e wie, gdzie j znale. Saetan zamia si
krtko.
- Och, tak myl. Prawdopodobnie z jego pokoju do jej nie jest daleko. - Co?
- On suy jej rodzinie, Cassandro. Mieszka w tym samym domu. - Pochyli si w jej
stron i pooy palce pod jej brod. - Czy teraz zaczynasz rozumie? Wiedzia o mnie,
poniewa Jaenelle powiedziaa mu, niczego nie podejrzewajc, jestem pewny, e to go
zezocio. A ja wiem o nim, poniewa przysa mi wiadomo przez Jaenelle. Grzeczn
wiadomo, w zasadzie ostrzegajc mnie o granicach jego terytorium.
- On nie chce by Zarzdc dworu. Saetan rozemia si, naprawd rozbawiony.
- Nie, nie sdz, aby chcia. Jest w swoich najlepszych latach, mski, peen ycia i
dobrze wyszkolony w uwodzeniu. To dwunastoletnie ciao musi go wyprowadza z
rwnowagi.
Cassandra zawahaa si.
- On myla, e chcesz by jej Maonkiem. Saetan obdarzy j przecigym
spojrzeniem.
- Co mu powiedziaa?
- Ze potrzebuje starszego, dowiadczonego Zarzdcy.
- Bardzo adnie z twojej strony. Cassandra westchna.
- Cigle jeste na mnie zy, e z nim rozmawiaam.
- Nie, nie jestem. Tylko chciaem... - Zobaczy go, porozmawia z nim, poczu si
jego ucisku, usysze dwik jego gosu. ebymy mogli oceni si uczciwie. Musimy ufa
sobie nawzajem, poniewa prosi nas o to Jaenelle, poniewa ona ufa.
Pieci wosy Cassandry.
- Obiecaj mi, e bdziesz uwaa. Hekatah szuka Jaenelle. Jeli wesprze j Dorothea,
on bdzie wiedzia najlepiej, gdzie spodziewa si zagroenia z ich strony. Czy nas poprosi o
pomoc, czy nie, bdzie zalee od tego, czy nam ufa, czy nie, Chc, eby to zaufanie byo,
Cassandro, i nie tylko dla dobra Jaenelle. Jeste mi winna przynajmniej tyle.

ROZDZIA DZIESITY

1. Terreille

Gdy szli przez ogrd, Daemon zaciskajc zby i patrzc prosto przed siebie, pomyla,
dlaczego ona zadaje tyle niewygodnych pyta? Niemal brakowao mu Wilhelminy, ktra bya
przezibiona i leaa w ku. Przynajmniej w obecnoci siostry Jaenelle nie zadawaa pyta,
ktre sprawiay, e si czerwieni.
- Nie masz zamiaru mi odpowiedzie, tak? - zapytaa Jaenelle z zacinitymi zbami
po minucie ciszy.
- Nie.
- Nie znasz odpowiedzi.
- To, czy znam odpowied, czy nie, nie ma znaczenia. To nie jest co, o czym
mczyzna rozmawia z dziewczynk.
- Ale ty znasz odpowied. - Daemon warkn. - Gdybym bya starsza, toby mi
powiedzia? - upieraa si Jaenelle. To mogo by wyjcie z sytuacji.
- Tak, gdyby bya starsza.
- Ile bym musiaa mie lat? - Co?
- Ile lat musiaabym mie?
- Dziewitnacie - odpowiedzia szybko, zaczynajc si odpra. Kt mg
wiedzie, jakiego rodzaju pytania bdzie miaa za siedem lat, ale przynajmniej nie bdzie
musia odpowiada na to pytanie.
- Dziewitnacie?
odek Daemona przeszed dziwne ewolucje. Przyspieszy. Nie podoba mu si jej
zadowolony ton.
- Kapan powiedzia, e nie powie mi, dopki nie skocz dwudziestu piciu lat powiedziaa radonie Jaenelle. - Ale ty powiesz mi sze lat wczeniej.
Daemon nagle zatrzyma si. Zmruy oczy, patrzc na szczliw twarz Jaenelle i jej
szafirowe oczy.
- Pytaa Kapana?
Jaenelle wygldaa na nieco speszon, co poprawio mu nastrj.
- No wic... tak.
Daemon wyobrazi sobie Saetana zmagajcego si z tym pytaniem i zwalczy ch

wybuchnicia miechem. Odkaszln i sprbowa wyglda powanie.


- Czy zawsze zadajesz mi te same pytania, co jemu?
- To zaley, czy uzyskam odpowied, czy nie.
Daemon zacisn zby, aby nie wypsna mu si bardziej dosadna odpowied.
- Rozumiem - powiedzia zduszonym gosem. Zacz znw i. Jaenelle pobiega
naprzd, eby obejrze jakie licie.
- Czasami zadaj te same pytania wielu osobom. Rozbolaa go gowa.
- A co robisz, jeli nie otrzymujesz rej samej odpowiedzi?
- Myl o tym.
- Matko Noc - mrukn.
Jaenelle zebraa troch lici i zmarszczya brwi.
- S pytania, ktrych nie mog znw zada, dopki nie skocz stu lat. Myl, e to
nie w porzdku, a ty? - Tak! - To znaczy - kontynuowaa, - jak ja mam si czegokolwiek
nauczy, jeli mi ludzie nie odpowiadaj?
- S pewne pytania, ktrych nie naley zadawa, dopki osoba pytajca nie jest na tyle
dojrzaa, aby doceni odpowiedzi.
Jaenelle pokazaa mu jzyk. Zrewanowa si tym samym.
- To, e jeste troch starszy ode mnie, nie znaczy, e musisz by taki apodyktyczny powiedziaa. Daemon obejrza si za siebie, eby zobaczy, czy nie ma w pobliu kogo
innego. Nie byo, a wic zwracaa si do niego. Kiedy przesta by starszy, a zacz by
troch starszy i... apodyktyczny? Impertynenckie dziecko, doprowadzajce do szau,
nieznone... Jak Kapan to znosi? Jak... Daemon umiechn si najadniej, jak potrafi, co
byo trudnym zadaniem, bo zby mia wci zacinite.
- Czy zobaczysz si dzi Kapanem? Jaenelle uniosa brwi podejrzliwie, - Tak.
- Czy przekaesz mu wiadomo? Zmruya oczy.
- Dobrze - powiedziaa ostronie.
- Chod, papier mam w pokoju.
Gdy Jaenelle czekaa na zewntrz, Daemon w swoim pokoju zapisa pytanie na kartce
i woy j do koperty. Jaenelle obejrzaa j, wzruszya ramionami i wsuna do kieszeni
paszcza. Nastpnie si rozstali, on, eby towarzyszy Alexandrze w czasie jej porannych
wizyt, ona, eby uda si na lekcje.
Saetan spojrza znad ksigi.
- Czy nie miaa by z Andulvarem? - zapyta, gdy Jaenelle wpada do gabinetu. Wraz
Z Andulvarem zadecydowali, e pod pozorem badania eyrieskiej broni, Andulvar nauczy j

sztuki samoobrony, a on skoncentruje si na broni Fachu.


- Tak, ale najpierw chc ci to da. - Podaa mu zwyk bia kopert. - Czy Prothvar
bdzie pomaga w zajciach?
- Tak sdz - odpowiedzia Saetan, przygldajc si kopercie. Jaenelle zmarszczya
nos.
- Chopcy ostro graj, prawda? - Naciska, poniewa si boi o ciebie, maa czarownico.
- Tak sdz. Id ju. - Przytulia si do niego z caej siy.
- Zobaczymy si potem?
Pocaowa j w policzek. - Tylko sprbuj pj, nie zagldajc do mnie.
Umiechna si i wybiega z pokoju.
Saetan obraca kopert w doniach, a wreszcie ostronie j otworzy. Wyj
pojedynczy arkusik papieru, przeczyta raz i jeszcze raz... i zacz si mia. Gdy wrcia i
spldrowaa naszykowane dla niej zapasy kanapek i ciastek orzechowych, Saetan wrczy jej
kopert zapiecztowan na nowo czarnym lakiem. Woya j do kieszeni, taktownie nie
okazujc ciekawoci t wymian korespondencji midzy nim a Daemonem. Gdy wysza,
usiad w fotelu, na wargach pojawi mu si umiech. Zastanawia si, co wspaniay, mody
Ksi zrobi z jego odpowiedzi.
Daemon pomaga Alexandrze zaoy peleryn, gdy do korytarza wpada Jaenelle.
Przez cay dzie balansowa midzy ciekawoci a obaw, aujc, e pod wpywem impulsu
wysa list. Teraz wybierali si z Alexandr do teatru i nie by to dobry moment ani miejsce,
aby pyta Jaenelle o wiadomo.
- Wygldasz wspaniale, Alexandro - powiedziaa Jaenelle, podziwiajc elegancki strj.
Alexandra umiechna si, ale zmarszczya nieco brwi, zdziwiona. Zawsze zocio j, e
Jaenelle zwraca si do wszystkich po imieniu. Z wyjtkiem niego.
- Dzikuje ci, moja droga - powiedziaa nieco sztucznie. - Czy nie powinna by o tej
porze w ku?
- Chciaam tylko powiedzie dobranoc - powiedziaa grzecznie Jaenelle, ale Daemon
zauway niewielk zmian wyrazu jej twarzy, smutek pod mask dziecka. Zauway take,
e nie odezwaa si do niego.
Byli w drodze do drzwi, gdy nagle poczu co w kieszeni kurtki. Wsun do rodka
palce i poczu brzeg koperty. Przez cay wieczr dotyka ukradkiem koperty, czekajc na
pretekst, aby na minut pozosta samemu i wycign kopert. Lata samokontroli i
dyscypliny zrobiy jednak swoje i kopert zaj si dopiero, gdy zostawi odpywajc w sen
Alexandr i poszed do wasnego pokoju.

Wpatrywa si w czarny lak. A wic Kapan przeczyta wiadomo. Obliza wargi,


odetchn i zama piecz. Charakter pisma by zdecydowany, schludny i mski, z
archaicznymi ozdobnikami. Przeczyta odpowied i rozemia si. Daemon napisa: Co
robisz, gdy zadaje pytania, na ktre aden mczyzna nie odpowiada dziecku? Saetan
odpowiedzia: Mam nadziej, e jeste na tyle uczynny, aby odpowiedzie za mnie. Jeli
jednak zostaniesz przyparty do muru, skieruj j do mnie. Przyzwyczaiem si do tego, e
jestem szokowany.
Daemon umiechn si, potrzsn gow i schowa list w swoich prywatnych
papierach. Zasypiajc tej nocy, i przez kilka kolejnych, umiecha si.

2. Terreille

Zdziwiony Daemon sta pod klonem w zaktku. Widzia, jak Jaenelle sza tu par
minut temu, czu, e jest w pobliu, ale nie mg jej znale. Gdzie...
Nad jego gow poruszya si gazka. Spojrza w gr i z trudem przekn lin, nie
chcc, aby serce wyskoczyo mu z garda. Przekn jeszcze raz, aby utrzyma na miejscu
jzyk, ktry chcia wypa, uszkadzajc przy tym gardo. To przeykanie sprawio, e
rozbolaa go gowa. Jego nozdrza rozszerzyy si przy prbie zaczerpnicia oddechu, a przy
wydechu w chodnym powietrzu utworzyy si biae kby. Jaenelle wybuchna swoim
srebrzysto - aksamitnym miechem.
- Nawet smoki mog to robi, jeli nie jest chodno - powiedziaa wesoo, gdy
spogldaa na niego z najniszej gazi, dobrych osiem stp nad jego gow. Kucaa na gazi,
obejmujc rkami kolana. Gdyby stracia rwnowag, nie miaaby jak uchroni si przed
upadkiem.
Daemon nie by zainteresowany smokami i jego serce ju nie prbowao wyskoczy prbowao si wczoga do odka i tam ukry.
- Czy mogaby, prosz, zej stamtd, Lady? - zapyta zdumiony, e jego gos
brzmia tak niedbale. - Ta wysoko mnie troch niepokoi.
- Naprawd? - Brwi Jaenelle uniosy si w zdumieniu. Wzruszya ramionami, wstaa i
skoczya.
Daemon skoczy naprzd, aby j zapa, cofn si na czas i zosta nagrodzony
skurczem mini plecw. Obserwowa z szeroko otwartymi oczami, jak Jaenelle opada z
takim samym wdzikiem jak licie wok niej i wreszcie staje na trawie par stp od niego.
Daemon wyprostowa si, skrzywi, gdy poczu kolejny skurcz mini, i popatrzy na drzewo.

Zachowaj spokj. Jeli na ni nakrzyczysz, nie odpowie na adne pytanie. Wcign powietrze
i wypuci je.
- Jak dostaa si tak wysoko?
Obdarzya go niepewnym, ale i figlarnym umiechem.
- W taki sam sposb, w jaki zeszam.
Daemon westchn i usiad na elaznej aweczce, ktra opasywaa drzewo.
- Matko Noc - mrukn, opierajc gow o drzewo i zamykajc oczy. Nastpia duga
cisza. Wiedzia, e go obserwuje, stroszc wosy i prbujc rozwiza zagadk jego
najwidoczniej dziwnego zachowania.
- Nie wiesz, Ksi, jak si staje w powietrzu? - Jaenelle zapytaa z wahaniem, jak
gdyby staraa si go nie obrazi.
Daemon uchyli oczy. Widzia swoje kolana... i jej stopy. Powoli usiad i przyjrza si
stopom mocno stojcym na niczym.
- Zdaje si, e ominem t lekcj - powiedzia obojtnym tonem. - Mogaby mi
pokaza?
Jaenelle zawahaa si, nagle oniemielona.
- Prosz. - Nienawidzi rzewnoci w swoim gosie. Nie podobao mu si, e jest
wraliwy. Zacza si wykrca, ale ton jego gosu powstrzyma j, sprawi, e przyjrzaa mu
si bliej. Nie mia pojcia, co dostrzega w jego twarzy. Wiedzia tylko, e bdc uwanie
obserwowany przez szafirowe oczy, czu si niedowiadczony, nagi i bezbronny. Jaenelle
umiechna si niemiao.
- Mogabym sprbowa. - Zawahaa si. - Nigdy wczeniej nie prbowaam uczy
dorosego.
- Doroli s tacy jak dzieci, tylko wiksi - powiedzia dziarsko, wstajc. Westchna,
wyraz jej twarzy by mieszank udrczenia i rozbawienia.
- Tutaj - powiedziaa, stajc na elaznej awce. Daemon stan obok niej.
- Czy czujesz awk pod stopami? - Rzeczywicie, czu. Dzie by chodny, zanosio
si na nieyc i czu chd awki, przenikajcy przez buty.
- Tak.
- Musisz naprawd poczu awk.
- Lady - powiedzia obojtnie Daemon - naprawd czuj awk. Jaenelle, marszczc
nos, spojrzaa na niego.
- wietnie, musisz jedynie wyduy awk przez cay zaktek. Robisz krok postawia jedn stop przed sob i zdawao si, e kroczy po twardym podou - ...i cigle

czujesz awk. W ten sposb. - Wysuna drug stop do przodu, tak e staa w powietrzu
dokadnie na wysokoci awki. Patrzya na niego przez rami. Daemon odetchn gboko i
wypuci powietrze.
- W porzdku, - Wyobrazi sobie awk przed sob, wysun stop do przodu, postawi
j w powietrzu i run do przodu, poniewa nie znalaz pod sob adnego oparcia. Jego stopa
uderzya pod ktem prostym w tward ziemi. Upad, obijajc sobie wszystkie czci ciaa.
Postawi drug stop na ziemi i ostronie zbada kostk. Bdzie troch bole, ale bya w
dobrym stanie. Sta czciowo odwrcony do niej plecami i zaciska zby, czekajc na
bezczelny chichot, ktry sysza na tak wielu innych dworach, gdy wychodzi na gupka. By
wcieky, e upad, by wcieky z powodu nagej rozpaczy spowodowanej myl, e bdzie
go uwaa za nieodpowiedniego towarzysza. Zapomnia, e Jaenelle bya Jaenelle.
- Przykro mi, Daemon - usysza za sob drcy, szepczcy gos. - Przykro mi. Czy
bardzo ucierpiae?
- Ucierpiaa tylko moja duma - odpowiedzia Daemon, odwracajc si w jej stron ze
zrezygnowanym umiechem na ustach. - Lady? - zapyta przestraszony. - Lady! Jaenelle nie,
kochanie, nie pacz. - Obj j ramionami, a jej ramiona drgay z wysiku, aby nie rozpaka
si na gos. - Nie pacz - mwi agodnie, gadzc jej wosy. - Prosz, nie pacz. Nic mi si nie
stao, naprawd nic. - Poniewa jej twarz bya wtulona w jego pier, pozwoli sobie na zbolay
umiech, gdy caowa jej wosy. - Sdz, e jestem zbyt dorosy, eby si uczy magii.
- Nie, nie jeste - powiedziaa Jaenelle, odpychajc si od niego i wycierajc
wierzchem doni zy. - Po prostu nigdy nie prbowaam tego wytumaczy komu innemu.
- No widzisz - powiedzia zbyt dziarsko. - Jeli nigdy nikomu nie pokazywaa,..
- Och, pokazywaam wielu moim przyjacioom - powiedziaa szorstko Jaenelle. - Ja
tylko nigdy nie prbowaam wytumaczy.
Daemon zdziwi si.
- Jak im pokazywaa?
Natychmiast poczu, e si od niego odsuwa. Nie fizycznie - nie poruszya si - ale
wewntrznie, Jaenelle spojrzaa na niego nerwowo i schowaa si za zason wosw.
- Ja ich... dotykaam... eby mogli zrozumie.
ar w jego ldwiach, ktry ogrzewa go, odkd zobaczy j po raz pierwszy, na
krtko rozjarzy si i zgas. Dotkn jej, umysem dotkn umysu, dosta si poniej cieni...
Nigdy nie omieliby si tego zaproponowa, nigdy nie odwayby si na ten pierwszy raz,
dopki nie bdzie duo, duo starsza, Ale teraz... Poczy si z ni. choby na chwil, za
pierwsz, wewntrzn barier - ach, dotkn Jaenelle. Usta Daemona napeniy si lin.

Oczywicie, istniao ryzyko. Nawet jeli ona zainicjowaaby dotknicie, mogoby by zbyt
wczesne. On by tym, kim by, i nawet przy pierwszej barierze by w nim wir zoci i spryt
drapienika Ksicia Wojownikw, Daemona Sadiego. On by mczyzn, zupenie dorosym.
To rwnie byoby widoczne. Daemon gboko odetchn.
- Jeli si boisz, e zrobisz mi krzywd, dotykajc mnie, ja...
- Nie - powiedziaa szybko. Zamkna oczy i mg poczu, jak robi mu krzywd. Chodzi o to, e jestem... inna... i niektrzy ludzie, ktrych dotykaam... - Jej gos ucich, a on
zrozumia.
Wilhelmina, Wilhelmina, ktra kochaa swoj siostr i cieszya si, gdy ta wrcia, z
jakiego powodu odrzucia ten tak bardzo osobisty dotyk.
- Tylko dlatego, e niektrzy ludzie myl, e jeste inna...
- Nie, Daemon - powiedziaa agodnie Jaenelle, patrzc na niego staroytnymi, bardzo
smtnymi i udrczonymi oczami. - Wszyscy wiedz, e jestem inna. To po prostu dla
niektrych nie ma znaczenia, a ma znaczenie dla wielu innych. - Po policzku spyna jej za.
Daemon odwrci wzrok. Och, dziecko. Jak mgby jej wytumaczy, e bya
marzeniem, ktre si zicio. e sprawia, i w yach niektrych z nich piewa krew? e bya
rodzajem magii, jakiej Krwawi nie widzieli od bardzo dawna?
- Co mwi Kapan? Jaenelle pocigna nosem.
- On mwi, e dorastanie to cika praca. Daemon umiecha si ze wspczuciem.
- Tak wanie jest.
- Mwi, e kada ywa istota ciko pracuje, aby wyj ze swojego kokonu lub
upiny, aby si sta tym, czy miaa si sta. Mwi, e taczenie ku chwale Czarownicy jest
witowaniem ycia. Mwi, e to dobrze, i wszyscy jestemy rni, bo inaczej Pieko byoby
miertelnie nudnym miejscem.
Daemon zamia si, ale nie mia zamiaru da si zagada.
- Naucz mnie. - Byo to niegrzeczne polecenie, zagodzone jedynie delikatnym
sposobem jego wypowiedzenia.
Bya tam. Natychmiast. Ale w sposb, ktrego nigdy wczeniej nie zna. Czu jej
zmieszanie, czu, e jest zrozpaczona jego reakcj.
- Poczekaj - powiedzia ostro Daemon, podnoszc jedn rk. - Poczekaj.
Jaenelle bya wci z nim poczona. Czu szybkie bicie jej serca, nerwowy oddech.
Ostronie eksplorowa. Nie byo jej za pierwsz barier, gdzie myli i uczucia s dostpne do
analizy, a mimo to byo to wicej ni proste, wewntrzne cze komunikacyjne uywane przez
Krwawych. Take wicej ni fizyczny monitoring, ktry zwykle przeprowadza w ku.

Byo to dzielenie dowiadczenia fizycznego. Czu, jak jej wosy ocieraj si o jej policzek, jak
gdyby ten policzek nalea do niego, czu faktur jej sukienki na jej skrze. Och, moliwoci
tego rodzaju w czasie...
- OK - powiedzia po chwili. - Sdz, e mam wyobraenie tego, A teraz co? - jego
twarz pona, gdy obserwowaa go nieufnie.
Dziwnie byo czu, e jego nogi byy rwnoczenie dugie i krtkie, i musia
prbowa kilka razy, zanim udao mu si wej na awk. Rozbawiony, potrzsn tylko
gow na jej pene zdziwienia spojrzenie. Naturalnie, jeli wszyscy inni przyjaciele byli
dziemi, musieli by mniej wicej w tym samym wieku i tej samej wielkoci. I tej samej pci?
Odrzuci t myl, zanim mia do czasu, aby poczu zazdro. Teraz okazao si to
zdumiewajco atwe i rozkoszowa si swoj now umiejtnoci. Nauczy si, czujc jej
ruchy. Przypominao to unoszenie przedmiotu w powietrzu, z t rnic, e to samo robio si
z wasnym ciaem. wiczyli chodzenie prosto, paradujc wok zaktka. Nastpnie prosto, w
gr i w d. Opanowanie udawania, e si chodzi po schodach, zajo wicej czasu, bowiem
chcia zastosowa odlegoci odpowiednie do dugoci ng i cigle stawia nog na niczym.
cze zniko i sta w powietrzu sam, a Jaenelle go obserwowaa z oczami
byszczcymi z dumy i radoci. Gdy wreszcie opuci si z gracj na ziemi, zaklaskaa z
zadowolenia. Daemon rozpostar ramiona. Jaenelle rzucia mu si na szyj. Trzyma j
mocno, twarz wtuli w jej wosy.
- Dzikuj - powiedzia zachrypnitym gosem, - dzikuj.
- Nie ma za co, Daemon. - Jej gos by urocz, zmysow pieszczot. Trzymajc j tak
blisko, majc wargi tak blisko jej szyi, nie chcia jej puci, ale w kocu rozwaga zwyciya
podanie. Nie odepchn jej od siebie. Trzymajc lekko jej ramiona, cofn si.
- Lepiej wracajmy, zanim kto nas zobaczy.
Bysk szczcia na twarzy Jaenelle przygas. Niedbale opada na ziemi.
- Tak. - Popatrzya na grzdk krwi czarownicy. - Tak. - Wysza z zaktka, nie
czekajc na niego.
Daemon sta tam jeszcze minut. Lepiej nie przychodzi razem. Lepiej nie afiszowa
si. Aby zapewni jej bezpieczestwo, musia by ostrony. Rzuci okiem na roliny krwi
czarownicy i opuci zaktek. Gdy szed ogrodowymi ciekami, jego twarz staa w zimn
mask, szczcie, ktre odczuwa par minut wczeniej, wyostrzyo ostrze jego wciekoci
tak, e mg kaleczy powietrze.
Jeli odpowiednio im zapiewasz, powiedz ci nazwiska tych, ktrzy odeszli.
Wszystko ma swoj cen. Jakakolwiek byaby cena, cokolwiek musiaby zrobi, dopilnuje,

aby adna z tych rolin nie bya dla niej.

3. Terreille

Daemon nacign przez gow jasnoczerwony sweter i poprawi konierzyk koszuli w


zoto - bia krat. Zadowolony przyglda si swojemu odbiciu. Jego oczy wieciy dobrym
humorem, jego twarz bya lekko zmieniona przez odprony, chopicy umiech. Zmiana
wygldu zaskoczya go, ale po chwili potrzsn gow i uczesa si. Zmiana bya
spowodowana przez Jaenelle i niezgbione sposoby, w jakie go martwia, intrygowaa,
fascynowaa, zocia i zachwycaa. Wicej, teraz, gdy tak dawno mia je za sob, dawaa mu
- znudzonemu, zblazowanemu Sadycie - swoje dziecistwo. Wypeniaa dni barwami, magi
i cudem, i wszystko, na co przesta zwraca uwag, zobaczy na nowo. Umiechn si do
swojego odbicia. Czu si jak dwunastolatek. Nie, nie dwunastolatek. By co najmniej
wyrafinowanym czternastolatkiem. Wci mody na tyle, aby bawi si z dziewczyn jak z
przyjacik, a jednak na tyle dorosy, aby myle o dniu, w ktrym po raz pierwszy j
pocauje.
Daemon woy kurtk, poszed do kuchni, wzi kilka jabek z koszyka, zrobi oko do
Kucharki i rozpocz poranek z Jaenelle.
Ogrd by przysypany kilkoma calami suchego niegu, ktry unosi si wok stp jak
mka. Szed ladem mniejszych stp na ciece, ktre szy lub podskakiway. Gdy dotar do
agodnego zakrtu, za ktrym znika z oczu osoby wygldajcej przez okno na grnym pitrze
domu, lady znikny.
Daemon natychmiast sprawdzi, czy nie ma jej na ktrym z pobliskich drzew i
odetchn z ulg, gdy nie zauway jej na adnym. Czy sza jego wasnymi ladami,
poczekawszy, a j minie? Umiechajc si, wzi troch niegu do rk, prbujc ulepi kul,
ale nieg by zbyt sypki i nie lepi si. Gdy wyprostowa si, co mikkiego uderzyo go w
szyj. Zawy, gdy kawa niegu zsun mu si na plecy. Daemon obrci si, jego oczy by
zmruone, a wargi drgay. Jaenelle staa par stp od niego, jej twarz promieniowaa
figlarnoci i rozbawieniem, a rk miaa gotow do drugiego rzutu. Pooy rce na swoich
udach. Opucia rk i spojrzaa na niego spod rzs, starajc si wyglda powanie, w
oczekiwaniu na kar. Udzieli jej jednej nagany.
- To cakowicie nie fair - powiedzia swoim najbardziej surowym gosem.
- Bra udzia w bitwie na niene kule, gdy tylko jeden uczestnik moe je robi.
- Czeka, podziwiajc iskry w jej oczach, - A wic?

Nawet nie odczytujc ukrytych myli, mg powiedzie, e jej dotyk by peen


miechu. Daemon nachyli si, zebra troch niegu i dowiedzia si, jak robi kul ze zbyt
sypkiego niegu. To take przypominao podstawow lekcj Fachu - robienie kuli wiata
czarownicy - ale wymagao subtelniejszej, bardziej wyrafinowanej znajomoci Fachu ni ta,
ktr wedug niego mona byo posiada.
- Czy Kapan uczy ci, jak to robi? - zapyta, prostujc si, zadowolony z idealnej
kuli niegowej w rce. Jaenelle wpatrywaa si w niego w osupieniu. Nastpnie rozemiaa
si.
- Nieee. - Szybko podniosa rk i uderzya go w piersi swoj kul nien. Przez
nastpnych par minut trwaa bitwa, kade z nich obrzucao drugie kulami lepionymi z jak
najwiksz prdkoci. Gdy bitwa si skoczya, Daemon by obsypany niegiem. Pochyli
si, opierajc rce na kolanach.
- Ustpuj ci pola, Lady - wydysza.
- Powiniene - powiedziaa ostro.
Daemon podnis wzrok, unoszc jedn brew. Jaenelle zmarszczya nos, patrzc w
jego stron, i pobiega w kierunku zaktka, Daemon rzuci si naprzd, aby pobiec za ni,
przebieg par krokw, zatrzyma i obejrza. Jedynymi ladami byy jego wasne. Kucn,
badajc nieg. No, niezupenie. Byy bardzo delikatne wgniecenia w niegu, prowadzce w
kierunku cieki do zaktka. Daemon rozemia si i wyprostowa.
- Cwana, maa czarownica. - Podnis jedn stop, umieci j na powierzchni niegu i
skoncentrowa si, a poczu, e stoi na twardym podou. Postawi drug stop. Krok, krok,
krok. Obejrza si i umiechn, widzc, e nie pozostawia ladw. Wtedy pobieg do zaktka.
Jaenelle prbowaa przepchn doln cz bawana na rodek zaktka. Cigle si
miejc, Daemon pomg jej pcha, nastpnie zacz formowa rodkow kul, a ona zaja
si gow. Pracowali w ciszy, jak dobrze rozumiejcy si partnerzy. On wypenia puste
miejsca, ona staa w powietrzu i tworzya gow. Jaenelle cofna si, spojrzaa na ich dzieo i
zacza si mia. Daemon cofn si, przyjrza si, kaszln, jkn i rozemia si. Cho
ksztaty byy zarysowane tylko z grubsza, nie byo wtpliwoci co do twarzy nad wielkim i
okrgym ciaem.
- Wiesz - zachichota - gdyby ktry z dozorcw to zobaczy i powiedzia Graff...
mielibymy bardzo powane kopoty.
Jaenelle obdarzya go penym figlarnoci spojrzeniem z ukosa i nie dba ju, ile bd
mieli kopotw. Wyj jabka z kieszeni i wrczy jej jedno z nich. Jaenelle odgryza kawaek,
przeua go starannie i westchna.

- Nie przetrwa dugo, wiesz - powiedziaa z alem. Daemon spojrza na ni kpico.


- Nigdy dugo nie trwaj. - Spojrza na soce wychylajce si zza chmur. - Nie sdz,
aby ten nieg dugo lea. Czuj, e si ociepla.
Jaenelle potrzsna gow i odgryza kolejny kawaek.
- Nie - powiedziaa, przeykajc. - Rozsypie si, zanim si stopi. Nie mog tego
utrzyma zbyt dugo. - Obserwujc niegow Graff, uniosa brwi i nastroszya wosy. Czego brakuje. Jeszcze nie wiem czego, ale to co mogoby utrzyma nieg duej...
To, e w ogle potrafisz to zrobi, wykracza poza to, co umiej inni, Lady.
- Mogoby to utka...
Daemon zadra. Rzuci ogryzek w krzaki, aby mogy si nim nacieszy ptaki.
- Nie myl o tym - powiedzia, nie przejmujc si, e jego gos zabrzmia szorstko.
Spojrzaa na niego, zdziwiona.
- Nie myl o eksperymentowaniu z tkaniem snw bez otrzymania instrukcji od kogo,
kto potrafi to dobrze robi. - Pooy donie na jej ramionach i lekko cisn. - Tkanie Sieci
snw moe by bardzo niebezpieczne. Czarne Wdowy ucz si tego dopiero na drugim etapie
szkolenia, poniewa bardzo atwo mona zaplta si w Sie. - Trzyma j na wycignicie
ramion i przyglda si jej twarzy. - Prosz, przyrzeknij mi, e nie bdziesz prbowa tego
sama. e bdziesz mie kogo najlepszego do nauki. - Poniewa nie mgbym znie, e jest
pusta skorupka z niewidzcymi oczami do kochania, e jeste zagubiona gdzie poza zasigiem, poza zasigiem.
Rce Daemona na jej ramionach zacisny si. Jej zamylony wyraz twarzy
przestraszy go.
- Tak - powiedziaa w kocu. - Masz oczywicie racj. Jeli bd miaa si uczy,
powinnam poprosi tych, ktrzy si do tego wietnie nadaj. - Przyjrzaa si nienej Graff. Widzisz? Ju si rozsypuje. - Budowla zaczynaa traci swj ksztat, zmieniaa si w kup
suchego niegu na rodku zaktka.
Poszli razem w powietrzu do gwnej cieki ogrodu. Opadajc na nieg, Jaenelle
zacza szura nogami, posuwajc si w kierunku przeciwnym do domu, zakrcia i znw
zacza szura, pozostawiajc bardzo wyrany lad. Daemon popatrzy w ty na nienaruszony
nieg na ciece, zastanowi si, jakie byyby konsekwencje, gdyby odkryto, e Jaenelle
potrafi si porusza, nie pozostawiajc ladw, opuci si na ziemi i zacz szura za ni, z
powrotem w kierunku domu.

4. Terreille

Daemon wpad do pokoju, zatrzasn drzwi, zdj ubranie, wzi prysznic i wrci do
sypialni. Suka. Gupia, jczca suka. Jak ona mie. Jak ona mie? Sowa Leland paliy go na
wylot. Mam dzi wieczorem spotkanie, tylko par moich przyjaciek. Bdziesz nam
oczywicie usugiwa, a wic spodziewam si, e si odpowiednio ubierzesz.
Ogarn go chd i pokry lodowat skorup. Gboko odetchn i umiechn si.
Jeli suka chce dzi wieczorem dziwk, dostanie dziwk. Podnoszc jedn rk,
Daemon przywoa dwa prywatne kufry. Gdziekolwiek podrowa, kufry zawierajce jego
ubrania i przedmioty osobistego uytku byy zawsze w widocznym miejscu, a ich zawarto
moga by sprawdzana przez kad Krlow lub Zarzdc, ktry postanowi przejrze jego
rzeczy. Byy to jedyne rzeczy, do ktrych si przyznawa. Prywatne kufry zawieray
przedmioty, ktre w jaki sposb byy dla niego wartociowe.
Jeden z tych kufrw by prawie pusty i zawiera osobiste notatki, wiadectwo tego,
czego mu brakowao w yciu. Zawiera take zamknite, wycieane aksamitem kasety, w
ktrych byy jego Kamienie; Czerwony, nadany przy urodzeniu, i zimny, wspaniay Czarny.
Drugi kufer mieci kilka strojw, ktre nazywa szyderczo kurewskimi ubraniami:
kostiumy reprezentujce tuzin rnych kultur, pomylanych, aby podnieca kobiece zmysy.
Otworzy kufer ze strojami i przejrza jego zawarto. Tak, ten strj znakomicie si
nada. Wyj par czarnych skrzanych spodni, ze skry tak mikkiej i znakomicie skrojonej,
e wygldaa jak druga skra. Nacign je, starajc si jak najlepiej ustawi wypuko z
przodu. Potem przysza kolej na czarne skrzane buty do kostek na wysokich obcasach.
Idealnie dopasowana biaa jedwabna koszula miaa z przodu rozcicie w ksztacie litery V, od
szyi do pasa, gdzie spita bya dwoma perowymi guzikami. Jej rkawy byy bufiaste, z
ciasnymi mankietami. Nastpnie wyj soiczki z barwnikami i z zimnym, okrutnym
wyrachowaniem naoy na policzki, powieki i wargi subtelny kolor. Zrobi to z tak wpraw,
e wyglda teraz hermafrodytycznie, a zarazem bardziej msko, co stanowio niepokojc
mieszank. Wkadajc barwniki z powrotem do kufrw, wyj z pudeka kolczyk i woy go
do ucha. Uczesa wosy i stosujc Fach, uoy je w zawadiacko - rozczochranym stylu. Na
kocu wyj czarny filcowy kapelusz z czarn skrzan opask i duym, biaym piropuszem.
Stojc przed duym lustrem, starannie naoy kapelusz i przyjrza si swojemu odbiciu.
Gdy Daemon umiecha si, przewidujc reakcj Leland na jego strj, kto szybko
zapuka w drzwi, a potem otworzy je i zamkn. Zobaczy j w lustrze. Przez krtki moment
wstyd zagrozi pkniciem zimnej skorupy gniewu, ale opanowa si. W kocu bya kobiet.

Odwrci si, majc na ustach okrutny, zmysowy umiech.


Jaenelle wpatrywaa si w niego z szeroko otwartymi oczami i rozdziawionymi
ustami. Daemon nie robi nic, nic te nie mwi. Czeka po prostu na wyniki inspekcji, na
sowa potpienia. Zacza od spojrzenia na stopy, potem jej wzrok wdrowa coraz wyej.
Wstrzyma oddech, gdy jej wzrok zatrzyma si na biodrach. Czeka na a nazbyt znajome
zastanawianie si, co te zwisa midzy jego nogami albo szybkie spojrzenie i rumieniec i
przesunicie wzroku gdzie indziej. Jaenelle zdawaa si nie zauwaa niczego. Tempo jej
inspekcji nie zmieniao si, niezalenie od tego, czy patrzya na koszul, kolczyk, twarz czy
wreszcie kapelusz. Nastpnie skupia wzrok na kapeluszu i kontynuowaa inspekcj w d.
Daemon czeka. Jaenelle otworzya usta, zamkna je i wreszcie powiedziaa niemiao.
- Czy mylisz, e jak dorosn, bd moga nosi takie stroje jak te? Daemon przygryz
policzek. Nie wiedzia, czy si mia, czy paka. Grajc na czas, spojrza w d na siebie.
- Tak... - powiedzia, zastanawiajc si chwil, - koszul trzeba bdzie nieco zmieni,
aby pasowaa do kobiecej figury, ale waciwie, dlaczego nie.
Jaenelle promieniaa.
- Daemon, twj kapelusz jest pikny.
Zajo mu chwil, aby przyzna wobec samego siebie, e czu si obraony. Sta przed
ni jak na pokazie, a najbardziej ze wszystkiego podoba jej si kapelusz.
Wiesz dobrze, jak zrani ego mczyzny, prawda, maa?, myla bez emocji, mwic: Chcesz przymierzy?
Jaenelle otara si o niego podchodzc do lustra. Nage gorco, fala przyjemnoci,
silne pragnienie przytulenia jej tak go zszokoway, e uskoczy jej z drogi. Jego rce dray,
gdy wkada na jej gow kapelusz, ale chwil pniej mia si z kapelusza, ktry opar si na
koniuszku nosa i jedyn czci twarzy, ktra spod niego wystawaa, bya broda.
- Bdziesz musiaa do niego dorosn, Lady - powiedzia ciepo. Korzystajc z Fachu,
umieci kapelusz nad jej gow i zablokowa w powietrzu. Natychmiast tego poaowa.
Patrzc na twarz przygldajc si jego odbiciu, wbijajc paznokcie w donie, zda sobie
spraw, e bdzie oszaamiajca. W tym momencie zobaczy twarz, jak bdzie miaa za kilka
lat, gdy jej kanciaste rysy wyrwnaj si. Brwi i rzsy. Czy one byy smolisto - zote, czy
zoto - czarne? Oczy, nieznieksztacone przez dziecinne miny, wzyway go na drog
mroczniejsz ni wszystkie znane mu wczeniej drogi, drog, ktr rozpaczliwie chcia
poda. Po raz pierwszy w yciu Daemon poczu pene godu poruszenie midzy nogami.
Zamkn oczy, zgrzytn zbami i wbi gbiej paznokcie w donie. Nie, nie, baga w ciszy.
Nie teraz. Jeszcze nie. Nie mg, nie wolno mu byo jeszcze reagowa. Byliby zgubieni,

oboje, gdyby ktokolwiek wyczu przez piercie t fizyczn reakcj. Prosz, prosz, prosz.
- Daemon?
Daemon otworzy oczy. Maa Jaenelle obserwowaa go, marszczc czoo z niepokoju.
Umiechna si niepewnie, gdy powoli rozlunia donie i bra kapelusz.
- Gocie Leland przyjad lada moment, a ja musz si ubra, wic zmykaj. Byo co
dziwnego w sposobie, w jaki na niego spojrzaa, ale nie mg stwierdzi, na czym to polegao.
Zaraz wysza, a on opad ciko na ko, patrzc na otwarty kufer. Po minucie zdj koszul,
spodnie i buty i odoy te rzeczy oraz kapelusz do kufra. Znikn oba prywatne kufry,
sprawdzi, czy s bezpiecznie umieszczone, a potem ubra si w formalny wieczorowy strj.
Pomalowana twarz i kolczyk bd musiay wystarczy Leland. Ubrania w tamtym kufrze
bd noszone tylko dla przyjemnoci jednej kobiety.

5. Terreille

Daemon obudzi si natychmiast. Co byo nie w porzdku, co, co sprawiao, e jego


nerwy byy rozdygotane. Lea na wznak, nasuchujc gstego, zimnego deszczu bbnicego
w okno. Drc, odrzuci kodr, woy szlafrok i rozchyli zasony, eby wyjrze. Tylko
deszcz. A jednak...
Po zaczerpniciu gbokiego, uspokajajcego oddechu zacz powolne opuszczanie si
w otcha, badajc kad rang Kamieni, czekajc na odpowied, powodujc drenie jego
nerww. Nad Czerwonym nic. Czerwony - nic. Szary, Czarnoszary. Nic. Dotar do poziomu
Czarnego i bl zala jego nerwy, jego umys wypeniy upiorne lamenty, pie aobna pena
gniewu, blu i smutku. Gos, ktry j piewa, by czysty i silny - i znajomy. Daemon
zamkn oczy i przycisn gow do szyby, gdy wznosi si do Czerwonego. Nikt inny nie
bdzie w stanie tego tu usysze. Nikt inny nie bdzie wiedzie.
Od pierwszego spotkania wiedzia, e bya Czarownic - a Czarownica nosia Czarne
Kamienie. Wiedzia, ale by w stanie si oszukiwa, e bdzie nosi Czarny po osigniciu
dojrzaoci, nie teraz. W caej dugiej historii Krwawych tylko kilka czarownic nosio Czarne,
a byy nimi obdarowywane po zoeniu Ofiary Ciemnoci. adna nigdy nie nosia Czarnego
na mocy Przyrodzonego Prawa. To byo gupie oszukiwanie si, zwaszcza gdy dowody mia
przed nosem. Moga robi rzeczy, ktre pozostaym Krwawym nigdy si nie niy. Wybraa
na swojego mentora Wielkiego Lorda Pieka. Byy aspekty jej natury, ktre zapieray dech w
piersiach i byy przeraajce. Czarny na mocy Przyrodzonego Prawa. Nosia taki Kamie.
Sodka Ciemnoci, kim si stanie po zoeniu Ofiary?

Daemon otworzy oczy i zobaczy ma, bia posta poruszajc si wzdu


ogrodowej cieki. Otworzy okno i natychmiast przemoczy go zimny deszcz, ale nie zwraca
na to uwagi. Gwizdn raz, cicho, ostro, wysyajc to na nici dwikowej skierowanej w
stron postaci. Odwrcia si w jego stron zrezygnowana i podesza do okna. Daemon
wychyli si, gdy Jaenelle uniosa si ku niemu, chwyci j pod pachy i wcign do pokoju.
Postawi na pododze, zamkn okno i zacign zasony, nastpnie spojrza na ni i serce
cisno mu si z blu.
Staa drca, woda spywaa z niej na dywan, oczy miaa byszczce i przepenione
blem. Jej koszula nocna, stopy i rce byy uwalane botem. Daemon podnis j, zanis do
azienki i napeni wann gorc wod. Przez cay dzie bya nienaturalnie spokojna i martwi
si, e zaczyna by chora. Teraz si ba, e bya w szoku. Pod jej oczami byy ciemne smugi i
wydawao si, e nie wie, gdzie jest. Opieraa si, gdy prbowa przez gow zdj z niej
koszul nocn.
- Nie - powiedziaa sabym gosem, prbujc przytrzyma d koszuli.
- Wiem, jak wygldaj dziewczynki - rzuci Daemon, cigajc jej koszul i wkadajc
Jaenelle do wanny. - Sied tu - wycign w jej stron palec.
Przestaa prbowa wydosta si z wanny. Daemon poszed do sypialni i wzi z
dolnej szuflady nocnego stolika brandy i kieliszek. Powrciwszy do azienki, usiad na brzegu
wanny, nala spor ilo do kieliszka i poda go jej.
- Wypij to. - Zanim pocign z butelki duy yk, patrzy, jak prbuje niewielk ilo i
krzywi si.
- Nie smakuje mi. - Po raz pierwszy sysza, aby brzmiaa tak modo i delikatnie.
Chciao mu si krzycze.
- Co... - Wiedzia. Nagle do niego dotaro. Boto, pie pogrzebowa, rce pocite od
kopania w twardej ziemi, brud pod paznokciami. Wiedzia.
Daemon pocign kolejny duy yk z butelki.
- Kto?
- Rose - odpowiedziaa Jaenelle guchym gosem, - On zabi moj przyjacik, Rose.
- W jej oczach pojawi si dziki bysk, a wargi zwiny si w lekkim i gorzkim umiechu. Podern jej gardo, poniewa nie chciaa mu zrobi loda. - Jej oczy powdroway w
kierunku jego podbrzusza, a porem spojrzaa mu w twarz. - Tak to nazywacie, Ksi?
Daemon poczu skurcz w gardle. Krew pulsowaa mu w yach jak fala uderzajca o
skay. Tak trudno byo oddycha.
Grobowy gos. Pnoc, przepastny, staroytny, wcieky szept szalestwa. Nie

wyobraa go sobie wtedy. Nie wyobraa.


Czarny na mocy Przyrodzonego Prawa. Czarownica. Chciaa go zabi, poniewa by
mczyzn. Zaakceptowanie tego pomogo mu si uspokoi.
- To si nazywa penis, Lady. Nie ma co uywa eufemizmw. - Odczeka chwil. Kto j zabi?
Jaenelle ykna brandy.
- Wujek Bobby - szepna. Kiwaa si, a po jej policzkach spyway zy. - Wujek
Bobby.
Daemon odebra od niej kieliszek i odstawi. Nie miao znaczenia, czy go zabije, nie
miao znaczenia, czy bdzie go nienawidzi za dotykanie jej. Wyj j z wanny i koysa w
ramionach, pozwalajc si wypaka - a do utraty ez. Gdy poczu, e jej oddech si
wyrwnuje i wiedzia, e zapada w gboki sen, owin j w rcznik, zanis do jej pokoju,
znalaz czyst koszul nocn i pooy do ka. Obserwowa j przez par minut, aby mie
pewno, e zasna, a nastpnie wrci do swojego pokoju.
Przechadza si, popijajc brandy, i czu, e ciany wal si na niego. Wujek Bobby.
Rose. Zrobi loda. Skd wiedziaa? Przez cay dzie musiaa wiedzie, musiaa czeka do
wieczora, aby zamieci swoje ywe memento mori. - Cay dzie, podczas gdy Robert
Benedict by w domu.
Jeli odpowiednio im zapiewasz, powiedz ci nazwiska tych, ktrzy odeszli.
Warkn cicho. Zwolni tempo, gdy ogarnia go zimny gniew. Co byo nie tak w tym
miejscu, czaio tu si jakie zo. Chaillot ma zbyt wiele sekretw. Poza tym Dorothea i
Hekatah, polujce na Jaenelle, i Greer, cigle wszcy w Beldon Mor.
Tersa powiedziaa, e Kapan bdzie najlepszym przyjacielem lub najgorszym
wrogiem. Niedugo bdzie musia zadecydowa, zanim bdzie za pno.
Wreszcie wyczerpany zdj szlafrok i pooy si do ka. I ni o roztrzaskanych
krysztaowych kielichach.

ROZDZIA JEDENASTY

1. Terreille

Jedynym sprztem w celi, oprcz przelewajcego si kuba z nieczystociami, by


niewielki stolik, na ktrym sta talerz zjedzeniem i metalowy kubek z wod. Lucivar patrzy
na kubek, zaciskajc i otwierajc donie. acuch, ktrym by przykuty do ciany za kostki i
nadgarstki, by wystarczajco dugi, aby sign do brzegu stou i jedzenia, ale nie do dugi,
aby mc rozerwa gardo stranikowi, ktry przynosi wod. Potrzebowa jedzenia.
Rozpaczliwie chcia wody. Te mae piece, ktre Zuultah ze miechem nazywaa swoimi
komorami owieceniowymi znajdoway si na pustyni Arava, na ktrej soce byo
bezlitosne. Byo tak straszliwie gorco, e w poudnie jego odchody paroway.
Przez pierwsze trzy dni po jego uwizieniu strae przynosiy ywno i wod oraz
oprniay kube na nieczystoci. Przez pierwsze dwa dni jad, co mu dawano. Trzeciego dnia
ywno i woda zostay zaprawione safframate, silnym afrodyzjakiem, ktry powodowa
erekcj i podanie wystarczajce na zaspokojenie caego sabatu na jednym spotkaniu.
Doprowadza mczyzn do szalestwa, poniewa pozwala na aktywne i dugie wspycie,
ale nie dopuszcza do fizycznego spenienia. Poczu afrodyzjak, zanim cokolwiek zjad. Mniej
czujny mczyzna nie zauwayby, ale Lucivar mia ju wczeniej do czynienia z safframate i
nie mia zamiaru prbowa go znowu dla przyjemnoci Zuultah. Obliza spkane wargi,
patrzc na kubek z wod. Jego jzyk pka, zwilajc si krwi.
Trzeciego dnia jego odpowiedzi byo rzucenie talerza i kubka o cian. Z cienistych
ktw wylegy i rzuciy si na ywno szczury mijne - due, jadowite gryzonie, ktre mog
y w kadym rodowisku. Przez reszt dnia obserwowa, jak w trakcie szaleczych kopulacji
wzajemnie si rozszarpuj.
Przez nastpne dwa dni nikt nie przyszed. Nie byo ywnoci, nie byo wody. Kube z
nieczystociami przepeni si. Nie byo niczego oprcz szczurw i gorca.
Godzin temu przyszed stranik i przynis ywno i wod. Lucivar warkn na
niego, rozpocierajc swoje ciemne skrzyda, a ich koniuszki dotkny cian celi. Stranik
umkn z mniejsz godnoci ni szczury.
Lucivar podszed na drcych nogach do stou. Podnis kubek i zliza kropelki
powstae w wyniku kondensacji na zewntrz kubka. To byo za mao. Popatrzy na talerz.
Odr nieczystoci miesza si z zapachem jedzenia, ale jego odek skrca si z godu, a

jeszcze silniejsza bya potrzeba napicia si wody, ktra bya tak blisko. Tak bardzo blisko.
Trzymajc kubek w obu rkach, tak, aby nie wypad, wypi duy yk. Wciekle
lodowaty safframate przepyn przez jego ciao. Usta Lucivara wykrzywi grymas i obnayy
si zby. Wargi pky jeszcze gbiej i zaczy krwawi.
By tylko jeden powd, eby je, podda si temu, co nadejdzie, i nie bya to ch
pozostania przy yciu. Wciekle kocha ycie, ale by Eyrieczykiem, myliwym,
Wojownikiem. Obcowanie ze mierci osabio strach przed ni, a jakiej jego czci
podobaa si idea zostania demonem. By tylko jeden powd. Jeden szafirowooki powd.
Lucivar znw podnis kubek i wypi.

2. Terreille

Lucivar zacisn zby i zamkn oczy. Nie cierpia lee na wznak. aden Eyrieczyk
nie lubi lee na wznak i by pozbawionym moliwoci uycia skrzyde. Bya to pozycja
oznaczajca cakowite poddanie si. Ale bdc przywizanym do oa zabawy w ten
sposb, e nie mg nic zrobi, mg tylko znosi swoj sytuacj. Jedna z czarownic Zuultah
poruszaa si na nim, skoncentrowana na swojej rozkoszy, on natomiast cicho powtarza
najstraszliwsze przeklestwa, jakie mu przychodziy do gowy. Przez ca noc zaciska rce
na metalowych prtach wezgowia z tak si, e palce pozostawiy lady na metalowych
czciach ka Znw, znw i znw, jedna po drugiej. Po kadej bl by coraz wikszy.
Nienawidzi ich za ten bl, za ich przyjemno, za ich miech, za ywno i wod, ktre mu
wydzielay, starajc si zmusi go do bagania.
By Lucivarem Yaslana, Ksiciem Wojownikw Eyrien. Nie bdzie baga. Nie bdzie
baga. Nie bdzie.
,Gdy Lucivar otworzy oczy, panowaa cisza. Zasony w nogach ka byy
zacignite i zasaniay mu widok pokoju. Prbowa zmieni pozycj i rozluni zesztywniae
minie, ale nadal by rozcignity tak jak wtedy, gdy go przywizyway, a wizy nie byy
luniejsze. Obliza wargi. By tak spragniony, tak zmczony. Tak atwo wylizgn si z
obj blu i wspomnie. W korytarzu sycha byo mskie gosy, Ruch w pokoju,
niewidoczny za zasunitymi zasonami. W kocu Zuultah mwica: Przenie go. Pokj
by sodki, mglisty i szary, w odamkach szka taczyo wiato, a gosy wydobyway si jak
spod wody.
Stranicy odwizali mu rce i stopy, zwizali rce na plecach. Lucivar warkn na
nich, ale to by saby dwik, na ktry nikt nie zwrci uwagi. Na chwil, gdy zobaczy

marmurow dam jego wzrok odzyska ostro, a bl sprawi, e jego nogi ugiy si.
Stranicy zawlekli go do skrzanych pasw na nogi, zmusili do uklknicia i przypili pasami
do podogi za kolana i kostki. Przytoczyli marmurowy walec z gadkimi otworami. Gdy zosta
umieszczony w otworze, unieruchomili go skrzanym pasem, przebiegajcym poniej
sutkw. Byo do luzu, aby pcha, ale nie do, aby si wycofa. Szare. Sodkie, skrcajce
szare.
- To byoby wszystko - powiedziaa arogancko Zuultah, odprawiajc stranikw
machniciem rzgi i zamykajc drzwi na klucz.
Podoga rania jego kolana. Bl. Sodki bl. Rzga uderzya go w sutki. Na skrzane
pasy trysna krew. O jego rami i twarz otar si pachncy jedwab.
- Chce ci si pi, Yasi? - zapytaa piewnym gosem Zuultah, koyszc si na paskiej,
grnej powierzchni - marmurowej damy. - Chcesz troszk mietanki? - Rozchylia swoj
szat i rozstawia nogi, odsaniajc czarny trjkt wosw. Rzga uderzya jego rami. - To
twoja nagroda, Yasi. To twoja przyjemno. - Czerwone smugi na szarym. Czerwone paski i
czarny trjkt. - Pchaj, sukinsynu. - Rzga przecia miejsce, w ktrym jedno ze skrzyde
czy si z plecami.
Pchnicie, pchnicie, pchnicie w szare. Wargi dotykajce czego wilgotnego. Jzyk
posuszny. Pchnicie, pchnicie. Gbiej w bl, wilgotne, ciemne, ciemne, ciemne, bl
skrcajcy w sodko, odamki szka, skrcanie, wilgotne, ciemne, ciemne ze smugami
czerwonego, gd, bl, kipicy czerwony ogie, wznoszenie, kipicy czarnoszary,
wznoszenie, gd, gd, zby, przyjemno, bl, jczenie, jczenie, zby, przyjemno,
jczenie, gd, zby, zby, jczenie, zby, krzyk, krzyk, krzyk, czerwone, czerwone, gorce
sodkie czerwone, kipienie, popiech, wolny.
Lucivar koysa si zdezorientowany. Zuultah wia si na pododze, krzyczc,
krzyczc. Sprbowa zliza wilgo z warg, ale co mu przeszkadzao. Obrci gow i splun.
Przez dug chwil, gdy stranicy dobijali si do zamknitych drzwi, a Zuultah krzyczaa,
patrzy na niewielk rzecz, na ktr natrafiy jego zby, aby zaspokoi gd. Gdy jego
zwiotczay organ wysun si z otworu i Lucivar rozpozna, co to byo, unis gow i zamia
si dziko.

3. Terreille

- Masz gocia - powiedzia Philip, gdy ukada papiery w rwne stosy, co zwykle
robi, gdy by zy.

Daemon unis brew.


- Och.
Philip spojrza w jego stron, ale nie na niego.
- W zotym salonie. Pospiesz si, jeli to moliwe, masz dzi napity plan zaj.
Daemon uda si do zotego salonu. Zapach psychiczny dotar do niego, zanim dotkn
drzwi. Przybra zimn mask, zatrzasn serce i otworzy drzwi.
- Lord Kartane - powiedzia znudzonym gosem, zamykajc drzwi i opierajc si o nie
z rkami w kieszeniach spodni.
- Sadi. - Oczy Kartane byszczay zoliw radoci. Mimo to cofn si nerwowo o
krok.
Daemon czeka, obserwujc, jak Kartane przechadza si po pokoju.
- Zapewne nikt nie pomyla, eby ci powiedzie, a wic wybraem si sam, eby
przekaza ci wieci - powiedzia Kartane.
- Jakie wieci?
- O Yasim.
Wyczekiwanie w oczach Kartane sprawio, e serce Daemona zaczo wali jak
motem, a w ustach zascho. Wzruszy ramionami.
- Ostatnim razem, gdy cokolwiek o nim syszaem, suy Krlowej Pruul. Zuultah,
tak?
- Najwyraniej suy jej lepiej, ni suy kiedykolwiek wczeniej - powiedzia
zoliwie Kartane.
Do rzeczy, maty sukinsynu. Kartane przemierza pokj.
- Historia jest troch niejasna, rozumiesz, ale wydaje si, e bdc pod wpywem duej
dawki sajframate, Yasi si wciek i ugryz Zuultah. - Kartane zanis si piskliwym,
nerwowym miechem.
Daemon westchn. Temperament Lucivara w sypialni by legendarny. W najlepszych
czasach by nieprzewidywalny i gwatowny. Pod wpywem safframate.
- A wic ugryz j. Nie jest pierwsza.
Kartane znw si rozemia. By to niemal histeryczny chichot.
- A wic w istocie obrzezanie byoby lepszym sowem. Niezalenie, kogo lub co
dosidzie, je; ju to nie sprawi przyjemnoci.
Nie, Lucivar, nie. Na Ciemno, nie.
- Zabito go - spokojnie powiedzia Daemon.
- Nie mia tyle szczcia. Zuultah chciaa go zabi, gdy w kocu dosza do siebie i

zdaa sobie spraw, co jej zrobi. Zabi te dziesiciu jej najlepszych stranikw, prbujcych
go obezwadni. - Kartane star z czoa nerwowy pot. - Prythian interweniowaa, gdy tylko si
dowiedziaa. Z jakiego chorego powodu wci sdzi, e moe go oswoi i wychowa.
Zuultah jednak nie zamierza go puci, nie wyznaczajc jakiej kary. - Kartane czeka, ale
Daemon nie pokn przynty - - Daa go do kopalni soli.
- A wic zabia go. - Daemon otworzy drzwi. - Miae racj - powiedzia zbyt
delikatnie, odwracajc si, aby spojrze na Kartane - nikt inny nie omieliby si tego
powiedzie.
Daemon wypaka ju wszystkie zy i czu si suchy jak pustynia Arava.
Lucivar by Eyrieczykiem. Nigdy nie przeyje w kopalniach soli w Pruul. W tamtych
tunelach z sol i upaem, przy braku miejsca na rozprostowanie skrzyde, bez powietrza, aby
osuszy pot. Byo dwanacie rnych pleni, ktre mogy zaatakowa boniaste skrzyda i je
zniszczy. A bez skrzyde... Wojownik eyrieski bez skrzyde by niczym. Lucivar powiedzia
kiedy, e wolaby straci jdra ni skrzyda, i naprawd tak uwaa.
Och, Lucivar, Lucivar, jego odwany, arogancki, niemdry brat. Gdyby przyj t
ofert, Lucivar polowaby teraz w Askavi, szybujc o zmierzchu w poszukiwaniu ofiary. Ale
wiedzieli, e moe do tego doj. Najmdrzejsz rzecz, jak mgby zrobi Lucivar, jest
skoczy to szybko, dopki jego siy nie s nadwtlone. W Ciemnym Krlestwie byby
powitany z radoci. Daemon by tego pewien.
Nie ujdzie jej to na sucho. Obiecuj ci to. Niewane, ile czasu mi to zajmie, ale zrobi
to odpowiednio, dopilnuj, aby dug zosta spacony w caoci.
- Lucivar - Daemon szepn. - Lucivar.
- Wszyscy ci szukaj.
Nie sysza, jak wesza, co nie byo dziwne. Nie byo dziwne, e tam bya, cho
zamkn drzwi biblioteki na klucz. Daemon przesun si na tapczanie. Trzyma wycignit
rk i patrzy, jak jej mae palce owijaj si wok jego. Ten delikatny dotyk, tak peen
zrozumienia, by udrk.
- Co mu si stao?
- Komu?
- Lucivarowi - odpowiedziaa Jaenelle z kamienn cierpliwoci.
Daemon rozpozna w jej twarzy i gosie to denerwujce co - koncentrowanie si
Czarownicy. Zawaha si przez chwil, a nastpnie wzi j w ramiona. Potrzebowa j
potrzyma, poczu jej ciepo na swoim ciele, potrzebowa upewni si, e powicenie byo
tego warte. Nie wiedzia, jak i kiedy znw zaczy pyn zy.

- On jest moim przyjacielem, moim bratem - szepn w jej rami. - On umiera.


- Daemon. - Jaenelle delikatnie pogadzia jego wosy. - Daemon, musimy mu pomc.
Mogabym...
- Nie! - Nie ku mnie nadziej. Nie ku, eby podejmowa takie ryzyko. - Nie moesz
mu pomc. W niczym nie mona mu teraz pomc.
Jaenelle prbowaa si odepchn, eby na niego spojrze, ale on jej nie pozwoli.
- Wiem, obiecaam mu, e nie bd wczy si po Terreille, ale... Daemon zliza z.
- Spotkaa go? Widzia ci kiedy?
- Raz. - Zamilka na chwil. - Daemon, mogabym...
- Nie - Daemon jkn w jej szyj. - Nie chciaby, aby tam si znalaza, a gdyby co ci
si stao, nigdy by mi nie wybaczy. Nigdy.
Czarownica zapytaa: - Jeste pewien, Ksi?
Ksi Wojownikw odpowiedzia: - Jestem pewien, Lady.
Po chwili Jaenelle zacza piewa pie mierci w Starym Jzyku, nie pen zoci,
aobn pie, ktr piewaa dla Rose, ale agodn pie czarownic o blu i mioci. Jej gos
go przenika, opiewajc i uznajc jego bl i smutek, otwierajc gbokie studnie, ktre sam
trzymaby zamknite. Gdy jej gos w kocu ucich, Daemon otar zy z twarzy. Da si
Jaenelle zaprowadzi do pokoju, pozwoli jej sta nad sob, gdy my twarz, i wla do garda
kieliszek brandy. Nic nie mwia. Niczego nie musiaa mwi. Wspaniaomylna cisza i
zrozumienie w jej oczach wystarczay.
Lucivar byby dumny ze suenia jej, pomyla Daemon, gdy szczotkowa wosy,
przygotowujc si do spotkania z Alexandr i Philipem. Byby z niej dumny.
Daemon ciko odetchn i poszed szuka Alexandry.
Wszystko ma swoj cen.

ROZDZIA DWUNASTY

1. Terreille

Winsol zblia si szybko. Najwaniejsze wito w kalendarzu Krwawych


obchodzono, gdy zimowe dnie byy najkrtsze. Byo to celebrowanie Ciemnoci,
celebrowanie Czarownicy.
Daemon snu si po pustych korytarzach. Sucy dostali wolne i opucili dom, aby
zrobi zakupy lub zacz przygotowania do wakacji. Alexandra, Leland i Philip wyjechali w
swoich sprawach. Roberta, jak zwykle, nie byo. Wysza nawet Graff, pozostawiajc
dziewczynki pod opiek Kucharki. A on... Pozostawienie go w domu nie byo uprzejme. Gdy
ostatni raz towarzyszy Alexandrze na przyjciu, by zoliwy, a jego jzyk zbyt ostry.
Pospiesznie opucili przyjcie, gdy powiedzia gupkowatej arystokratce, e sukienki
pozazdrociaby jej kada kobieta w domu Czerwonego Ksiyca, cho tego, co z tej sukienki
wystawao - na pewno nie.
Daemon wszed po schodach do skrzyda przedszkolnego. Bl, ktry odczuwa od
czasu wieci o Lucivarze przekazanych przez Kartane, agodzio jedynie przebywanie z
Jaenelle. Sala muzyczna bya otwarta.
- Nie, Wilhelmino, nie tak - powiedziaa Jaenelle tym swoim udrczonym, a zarazem
rozbawionym tonem.
Daemon umiechn si, gdy zajrza do sali. Przynajmniej nie by jedynym, ktry
prowokowa j do takich zachowa. Dziewczta stay na rodku sali. Wilheimina wygldaa
na nieco naburmuszon, natomiast Jaenelle na cierpliw, cho zirytowan. Spojrzaa w stron
drzwi i jej oczy rozbysy. Daemon stumi westchnicie. Zna to spojrzenie. Zanosio si na
kopoty. Jaenelle podbiega do niego, chwycia za rce i zacigna do pokoju.
- Bdziemy na balu z okazji Winsol i prbuj nauczy Wilhelmin taczy walca, ale
nie umiem jej tego dobrze wytumaczy, poniewa nie wiem dokadnie, jak prowadzi, ale ty
umiesz prowadzi, poniewa chopcy...
Chopcy?
- ...prowadz w tacu, a wic mgby pokaza Wilhelminie, prawda?
Jak gdyby mia jaki wybr. Daemon spojrza na Wilhelmin. Jaenelle staa z boku, jej
rce byy luno zczone, umiechaa si z nadziej.
- Tak, mczyni... - powiedzia sucho, kadc lekki nacisk na ostatnie sowo -

...prowadz w tacu...
Wilhelmina spona rumiecem, natychmiast pojmujc to rozrnienie. Jaenelle
wygldaa na zmieszan. Wzruszya ramionami.
- Mczyni. Chopcy. Co za rnica?
Daemon popatrzy z namysem na Jaenelle. Za par lat bdzie mg pokaza jej
rnic. Umiechn si do Wilhelminy i cierpliwie objani jej kroki.
- Jaka muzyka, Lady? - powiedzia do Jaenelle.
Podniosa rk. Krysztaowa kula muzyki w mosinym stojaku rozjarzya si i sal
wypenia majestatyczna muzyka. Taczc walca z Wilhelmin, Daemon obserwowa, jak
wyraz jej twarzy zmienia si ze skoncentrowanego na odprony, a potem zadowolony.
Wysiek przywrci jej rumieniec na policzki i blask oczu. Umiecha si do niej ciepo.
Taniec by jedyn lubian przez niego czynnoci wykonywan z kobiet i aowa, e
taczenie na dworach wyszo z mody.
Jeli chcesz kocha si z kobiet, zrb to w sypialni. Jeli chcesz j uwie, zrb to w
tacu. Trudno sobie wyobrazi, e mwi to Kapan do maego chopca, ale bya to jedna z
wielu rzeczy, ktre przychodziy do niego przez te wszystkie lata w momentach midzy snem
a jaw. Nie mia ju wtpliwoci, czyj gos szepcze gdzie gboko w nim, gos, ktry, jak
zawsze wiedzia, nie by jego gosem.
Gdy muzyka ucicha, Daemon puci Wilhelmin i zoy jej elegancki, formalny
ukon. Odwrci si w stron Jaenelle. Jej dziwny wyraz twarzy sprawi, e serce mu
podskoczyo. Skorupa uprzejmoci, w ktrej y, wszystkie zasady i przepisy, rozpadaa si
pod jej spojrzeniem. Jej psychiczny zapach rozproszy go. Umys sta si ostrzejszy,
zwrcony do wewntrz. Cieszy si wiadomoci swojego ciaa, jego pynnymi, kocimi
ruchami.
Muzyka rozbrzmiaa na nowo. Jaenelle podniosa rk. Daemon podnis swoj rk
naprzeciw jej rki. Podeszli do siebie, opuszki ich palcw zetkny si. Rozpocz si dworski
taniec. Nie musia myle o krokach. Byy one naturalne, zmysowe, uwodzicielskie. Muzyka
piecia go, koncentrujc jego zmysy na modym ciele, ktre poruszao si wraz z nim. Palce
dotykay palcw, rce dotykay rk, nic ponadto. Czarny w nim piewa, chcc wicej, wicej,
duo wicej, a jednak cieszyo go dranienie zmysw w ten sposb, czu si penym ycia,
mskim.
Gdy muzyka ucicha, Jaenelle cofna si, przerwaa czar. Skoczya do mosinego
stojaka, zmienia muzyczn kul i z rkami na biodrach rozpocza skoczny taniec ludowy.
Daemon i Wilhemina bili brawo, gdy tymczasem przysza Kucharka z tac.

- Pomylaam, e bdziecie chcieli troch kanapek... - Zamilka, gdy Daemon z


olniewajcym umiechem wzi od niej tac, pooy j na stole i zaprowadzi na rodek sali.
Skoni si, a ona z umiechem zadowolenia odpowiedziaa dygniciem. Wzi j w ramiona i
zaczli taczy w rytm walca Chaillot, ktry sysza na wielu przyjciach. Gdy wirowali po
sali, umiecha si do dziewczynek, ktre taczyy wok nich.
Nagle Kucharka stana i jkna.
- Co to ma znaczy? - zapytaa nieprzyjemnym tonem Graff, wchodzc do sali.
Wlepia w Kuchark lodowate spojrzenie. - Powierzono ci opiek nad dziewcztami przez
krtki czas, a tymczasem wracam i zastaj ci oddajc si wtpliwej rozrywce. - Jej wzrok
powdrowa w kierunku ramienia Daemona, ktry wci obejmowa Kuchark w pasie.
Pocigna nosem, zoliwie zadowolona. - By moe, gdy poinformuj o tym Lady
Angelline, trzeba bdzie poszuka kogo innego z kulinarnym talentem.
- Nic si nie stao, Graff.
Daemon zadra, syszc mroc krew w yach furi w zbyt spokojnym gosie
Jaenelle.
Graff odwrcia si.
- Jeszcze zobaczymy, panienko.
- Graff. - By to piorunujcy, peen zoci szept.
Daemon zatrzs si. Instynkt samozachowawczy kaza mu przywoa Czarnego i
osania si.
Gdy przysza Graff, pojawi si dziwny wir, ktry sprawi, e Daemon odnis
wraenie wcigania w spiral. Nigdy wczeniej czego takiego nie czu i zdawa sobie
spraw, e Jaenelle zsuwa si w otcha, A teraz, gboko pod nim, co podnioso si, co
bardzo rozzoszczonego i bardzo, bardzo zimnego. Graff odwrcia si powoli, jej oczy byy
szeroko otwarte i puste.
- Nic si nie stao, Graff - powiedziaa Jaenelle zimnym szeptem, ktry nerwy
Daemona odbieray jak wrzask. - Wilhelmina i ja byymy w sali muzycznej i wiczyymy
kilka krokw. Kucharka przyniosa nam troch kanapek i wanie wychodzia, gdy przysza.
Nie widziaa Ksicia, poniewa by w swoim pokoju. Czy to jest jasne?
Graff cigna brwi.
- Nie, ja...
- Spjrz w d, Graff. Spjrz w d. Czy widzisz? - Graff pochlipywaa. - Jeli nie
bdziesz pamita, co ci powiedziaam, bdziesz to widzie... zawsze. Czy rozumiesz?
- Rozumiem - szepna Graff, a po jej brodzie ciekaa lina.

- Moesz odej, Graff. Id do swojego pokoju.


Gdy usyszeli, e w gbi korytarza zamykaj si drzwi, Daemon zaprowadzi
Kuchark do fotela i posadzi j w nim. Jaenelle nie powiedziaa nic wicej, ale gdy patrzya
na nich przed odejciem do swojego pokoju, w jej oczach mona byo dostrzec bl i smutek.
Wilhelmina zmoczya si. Daemon doprowadzi j do porzdku, wytar podog, zabra tac z
kanapkami z powrotem do kuchni i nala Kucharce spor porcj brandy.
- Ona jest dziwnym dzieckiem - powiedziaa ostronie Kucharka po drugiej porcji
brandy - ale jest w niej wicej dobra ni za.
Daemon udziela spokojnych odpowiedzi, ktre byy zgodne z tym, czego oczekiwaa,
pozwalajc jej w ten sposb wytumaczy sobie, czego bya wiadkiem w sali muzycznej.
Take Wilhelmina, cho zakopotana, e widzia jej wypadek, zamienia konfrontacj w co,
co potrafia zaakceptowa. Tylko on, siadajc w swoim pokoju ze wzrokiem wlepionym w
pustk, nie mia ochoty odsun od siebie strachu i podziwu. Tylko on docenia niezwyke
pikno moliwoci dotykania bez ogranicze. Tylko on czu podanie ostre jak n.

2. Terreille

Daemon usiad na brzegu ka, majc na ustach bolesny, delikatny umiech. Mimo
zakl konserwujcych kolory obrazu zaczynay blakn, a w pobliu krawdzi obraz by
zniszczony. Nic jednak nie mogo przytumi bezczelnego umiechu i proszcego si o
kopoty bysku w oczach Lucivara. By to jedyny posiadany przez Daemona obraz Lucivara,
zrobiony cae stulecia temu, gdy wok Lucivara wci bya widoczna aura modzieczej
nadziei, zanim lata i kolejne dwory nie zamieniy przystojnej, modej twarzy w twarz
przypominajc ukochane przez niego gry Askavi - piknie brutalne, noszce lad cienia
nawet w najjaniejszy, soneczny dzie. Rozlego si niemiae pukanie do drzwi, a nastpnie
do pokoju wlizgna si Jaenelle.
- Cze - powiedziaa, niepewna, jak zostanie przyjta.
Gdy podesza bliej, Daemon obj j w pasie. Jaenelle opara obie rce na jego
ramionach i przylgna do niego. Oczy miaa podkrone i lekko draa. Daemon zaniepokoi
si.
- Zimno ci? - Gdy potrzsna gow, przycign j bliej. Nie byo adnego
zewntrznego ciepa, ktre mogoby rozpuci to, co j chodzio, ale gdy j przez chwil
trzyma przytulon, drenie ustao.
Zastanawia si, czy powiedziaa Saetanowi o incydencie w sali muzycznej. Popatrzy

na ni ponownie i ju wiedzia. Nie powiedziaa Kapanowi. Przez trzy dni nie odbywaa
swoich wdrwek. Bya zamknita w swoim zimnym blu, samotna, zastanawiajc si, czy
bya gdzie ywa istota, ktra jej si nie baa. Zacz y z Czarnym jako mody czowiek, ale
dojrzay, i do tego gotowy, a i tak gboko w Ciemnoci okazao si to niepokojcym
dowiadczeniem. Dla dziecka, ktre nie znao nigdy niczego innego, ktre przemierzao
samotnie dziwne drogi od pierwszych chwili wiadomoci, ktre tak bardzo chciao dotrze
do innych ludzi, rwnoczenie zatajajc, kim jest... ale nie mogo tego zatai. W chwilach
zagroenia iluzja zawsze bdzie rozsypywa si na kawaki, zawsze bdzie si ukazywa to,
co jest pod spodem.
Daemon dokadnie przyglda si jej twarzy, podczas gdy ona wci patrzya na obraz.
Wstrzyma oddech, gdy wreszcie zrozumia. On nosi Czarny; Jaenelle bya Czarna. W jej
przypadku Czarny nie oznacza wycznie Ciemnoci i dzikiej siy, by te miechem i
figlami, i wspczuciem, i uzdrawianiem, i... kulami nienymi. Daemon pocaowa jej wosy
i spojrza na obraz.
- Dobrze by si z nim czua. On zawsze wpada w tarapaty. - Zosta obdarzony
cieniem umiechu.
Przygldaa si obrazowi.
- Teraz wyglda bardziej na tego, kim jest. - Zmruya oczy, a nastpnie spojrzaa na
niego oskarycielsko. - Poczekaj chwil. Powiedziae, e by twoim bratem.
- By. - Jest. Zawsze bdzie.
- Ale on jest Eyrieczykiem.
- Mielimy inne matki. W jej oczach pojawio si dziwne wiato. - Ale tego samego
ojca.
Patrzy, jak przestawia w swoim umyle kawaki amigwki, dostrzeg, w ktrym
momencie wskoczyy na miejsce.
- To wiele wyjania - mrukna, stroszc wosy. - On nie umar, wiesz. Czarnoszary
wci jest w Terreille.
Daemon zamruga.
- Skd... - Parskn. - Skd to wiesz?
- Patrzyam. Nigdzie nie byam - dodaa pospiesznie. - Nie zamaam obietnicy.
- A wic skd... - Daemon potrzsn gow. - Zapomnij, e to powiedziaem.
- To nie jest to samo, co przeglda na odlego Opale i Czerwone, aby znale
okrelon osob. - Jaenelle miaa cen swj udrczony i rozbawiony wyraz twarzy. - Daemon,
jedynym innym Czarnoszarym jest Andulvar, a on nie mieszka ju w Terreille. Kt inny

mgby to by?
Daemon westchn. Nie rozumia, ale byo mu lepiej, gdy si dowiedzia.
- Czy mogabym mie kopi tego obrazu?
- Po co? - Jaenelle spojrzaa na niego w tak, e musia zamruga. - Dobrze.
- A jedn kopi obrazu ciebie?
- Nie mam obrazu siebie.
- Dlaczego... Niewane. Czy jest jaki powd?
- Oczywicie.
- Myl, e mi nie powiesz, jaki to powd?
Jaenelle podniosa jedn brew. To byo idealne naladownictwo, Daemon zdusi
miech. Suy mi dobrze.
- W porzdku - powiedzia, z rezygnacj potrzsajc gow.
- Niedugo?
- Tak, Lady. Niedugo.
Jaenelle odskoczya, odwrcia si, pocaowaa go leciutko w policzek i znika.
Podnoszc jedn brew, Daemon spojrza na zamknite drzwi. Popatrzy na obraz.
- Ty gupi, fiucie - powiedzia z czuoci. - Ach, Lucivarze, tak dobrze by si z ni
bawi.

3. Pieko

Saetan odchyli si do tyu w swoim fotelu i splt palce.


- Dlaczego?
- Bo chciaabym jedn.
- Ju to mwia. Dlaczego?
Jaenelle zoya luno donie, spojrzaa na sufit i owiadczya powanym i autorytatywnym tonem: - To nie jest pora na pytania.
Saetan zadawi si. Gdy mg znw oddycha, powiedzia: - Bardzo dobrze, maa
czarownico. Bdziesz miaa obraz.
- Dwa?
Saetan spojrza na ni twardo i przecigle. Obdarzya go niepewnym, cho figlarnym
umiechem. Westchn. Jedno nie ulegao wtpliwoci: czasem lepiej byo nie wiedzie.
- Dwa.
Podcigna krzeso do hebanowego biurka. Opierajc okcie na lnicym blacie, z

brod schowan w doniach, powiedziaa powanie: - Chc kupi dwie ramki, ale nie wiem,
gdzie si je kupuje.
- Jakiego rodzaju ramek potrzebujesz?
Jaenelle oywia si.
- adnych, takich, ktre otwieraj si jak ksika.
- Obrotowych ramek? Wzruszya ramionami.
- Czego, do czego zmieszcz si dwa obrazki.
- Zdobd je dla ciebie. Czy co jeszcze? Bya znw powana.
- Chc sama za nie zapaci, ale nie wiem, ile kosztuj.
- Maa czarownico, to nie problem...
Jaenelle signa do kieszeni i co wycigna. Opara na biurku luno zacinit
pi, a nastpnie j otworzya.
- Czy mylisz, e gdyby to sprzeda, starczyoby na kupno tych ramek? Saetan
przekn lin, ale jego rka nie draa, gdy bra kamie i oglda go pod wiato.
- Skd to masz, maa czarownico? - zapyta spokojnie, niemal jakby myla o czym
innym.
Jaenelle pooya donie na kolanach, wzrok skupia na biurku.
- A wic... rozumiesz... byam z przyjacik i szymy przez t wiosk i na drog
spady gazy. Jeden z gazw przygnit stop maej dziewczynki. - Skulia ramiona. - Bya
zraniona, to znaczy jej stopa, z powodu tej skay i ja... uzdrowiam j, a jej ojciec da mi to,
eby podzikowa - i dodaa pospiesznie: - Ale nie powiedzia, e musz to zatrzyma... Zawahaa si. - Czy mylisz, e to starczy na kupno dwch ramek?
Saetan trzyma kamie midzy kciukiem a palcem wskazujcym.
- O tak - powiedzia obojtnie, - Sdz, e wystarczy ci na wicej ni te ramki.
Jaenelle umiechna si zdziwiona, Saetan stara si, aby jego gos brzmia spokojnie.
- Powiedz mi, maa czarownico, czy dostawaa wicej takich prezentw od
wdzicznych rodzicw?
- Mhm. Draca je dla mnie trzyma, poniewa nie wiedziaam, co z nimi zrobi. Rozjania si. - Daa mi pokj w Stopie, tak jak ty dae mi w Paacu.
- Tak, powiedziaa mi, e zamierza da ci pokj. - Umiechn si, widzc wyran
ulg, gdy stwierdzia, e si nie obrazi. - Bd mia obrazki i ramki dla ciebie przed kocem
tygodnia. Czy tak bdzie dobrze?
Jaenelle skakaa wok biurka, uciskaa go i pocaowaa w policzek.
- Dzikuj ci, Saetan.

- Nie ma za co, maa czarownico, a teraz id ju. Wychodzc, Jaenelle wpada na


Mephisa.
- Witaj, Mephis - powiedziaa, gdy sza tam, dokd miaa pj.
Nawet Mephis. Saetan umiecha si na widok zakopotanego, agodnego wyrazu
statecznej, zawsze formalnej twarzy najstarszego syna.
- Chod, spjrz na to - powiedzia Saetan. - I powiedz, co o tym mylisz? Mephis
spojrza na diament pod wiato i gwizdn cicho.
- Skd go masz?
- To prezent, ktry Jaenelle dostaa od wdzicznego rodzica.
Mephis szuka po omacku krzesa. Patrzy z niedowierzaniem na diament.
- artujesz.
Saetan wzi od niego diament i umieci go midzy kciukiem a palcem wskazujcym.
- Nie, Mephis, nie artuj. Jak si zdaje, stopa maej dziewczynki zostaa
przygnieciona i poraniona przez gaz. Jaenelle j uzdrowia i wdziczny ojciec da jej to. I
najwyraniej nie jest to pierwszy prezent, ktry jej wrczono w podzikowaniu za takie
usugi. - Przyglda si duemu kamieniowi bez skazy.
- Ale... jak? - wykrztusi Mephis.
- Jest naturaln Uzdrowicielk. To instynktowne.
- Tak, ale...
- Prawdziwym pytaniem jest jednak, co naprawd si stao? - Saetan zmruy swoje
zote oczy.
- Co chcesz powiedzie? - zapyta zaciekawiony Mephis.
- Chc powiedzie - mwi powoli Saetan - e sposb, w jaki Jaenelle opowiedziaa t
histori, wskazywa, e chyba byo inaczej. Jak powana musiaa by rana spowodowana
przez gaz, eby ojciec by na tyle wdziczny, aby da co takiego?

4. Kaeleer

- Maa czarownico, poniewa lista twoich przyjaci byaby tak duga, jak ty jeste
wysoka, zapewne nie moesz kademu z nich da winsolowego prezentu. Tego si nie
oczekuje. Nie spodziewasz si prezentw od wszystkich swoich przyjaci, prawda?
- Oczywicie, e nie - odpowiedziaa z przekonaniem Jaenelle. Opada na krzeso. Ale oni s moimi przyjacimi, Saetanie.
A ty jeste najlepszym prezentem, jaki mogli dosta w yciu.

- Winsol jest witowaniem Czarownicy, przypominaniem przez Krwawych, czym


jestemy. Prezenty s przypraw do misa i to wszystko.
Jaenelle przyjrzaa mu si sceptycznie i... miaa racj. Ile to razy przez ostatnie kilka
dni apa si na marzeniach, jak bdzie obchodzi wito Winsol razem z ni? By z ni o
zachodzie soca, gdy rozdawane s prezenty? Napi si z ni may kubeczek gorcego rumu?
Taczy, jak Krwawi nie taczyli w aden inny dzie roku, ku czci Czarownicy. Marzenia
byy sodko - gorzkie. Idc przez korytarze Paacu Kaeleer, obserwowa, jak personel
dekoruje pokoje, miejc si i szepczc sobie sekrety. Gdy wraz z Mephisem przygotowywali
list darw dobroczynnych dla personelu i wszystkich mieszkacw wioski, ktrzy
bezporednio lub porednio pracowali dla Paacu; gdy robi wszystkie te rzeczy, ktre robi
dobry Ksi dla ludzi, ktrzy wiadcz mu usugi, nie dawaa mu spokoju jedna myl; ona
bdzie spdza wita ze swoj rodzin w Terreille, z dala od tych, ktrzy naprawd byli jej
bliscy. Jedynym maym pocieszeniem byo to, e bdzie take z Daemonem.
- Co mam robi?
Pytanie Jaenelle przywrcio go do rzeczywistoci. Potar lekko usta swoimi
splecionymi palcami.
- Sdz, e powinna wybra jedno lub dwoje z twoich przyjaci, ktrzy z
jakiegokolwiek powodu nie bd mogli uczestniczy w obchodach i uroczystociach, i da im
prezenty. May gest wobec tych, ktrzy nie bd mieli niczego, bdzie wart znacznie wicej
ni prezent wrd mnstwa innych.
Jaenelle nastroszya wosy i umiechna si.
- Tak - powiedziaa mikko - dokadnie wiem, ktrzy najbardziej ich potrzebuj.
- A wic zaatwione. - Owinita w papier paczuszka uniosa si z rogu jego biurka i
spocza przed Jaenelle. - Jak sobie yczya.
Umiech Jaenelle sta si jeszcze szerszy, gdy wzia paczk i j ostronie
odpakowaa. Mikki bysk w jej oczach topi stulecie po stuleciu samotnoci.
- Jeste wspaniay, Saetan. Umiechn si czule.
- Robi, co mog, aby ci suy, Lady. - Poprawi si na krzele, - A przy okazji,
kamie, ktry mi daa do sprzedania...
- Czy wystarczyo? - Jaenelle pytaa nerwowo. - Jeli nie by...
- Wicej ni wystarczyo, mao czarownico. - Wspominajc wyraz twarzy jubilera, do
ktrego zanis kamie, trudno byo si nie mia. - W istocie zostao sporo zotych marek.
Pozwoliem sobie otworzy konto bankowe na twoje nazwisko i wpaci na nie to, co
pozostao. A wic, gdy nastpnym razem bdziesz chciaa co kupi w Kaeleer, bdziesz

musiaa tylko podpisa si i poprosi waciciela sklepu, aby przysa rachunek do mnie do
Paacu i odj odpowiedni sum od twojego rachunku. Moe tak by?
Umiech Jaenelle sprawi, e poaowa, i nie pokn swojego jzyka. Ciemno
jedna wie, co przyjdzie jej do gowy kupi. No dobrze. To by oznaczao kopoty zarwno dla
kupcw, jak i dla niego - ale uzna, e cay pomys jest zbyt zabawny, aby si przejmowa
konsekwencjami.
- Sdz, e jeli chcesz mie naprawd niezwyky prezent, moesz kupi kilka lizawek
z sol dla jednorocw - zaartowa.
Zdumia si udrk, ktra natychmiast pojawia si w jej oczach.
- Nie - szepna Jaenelle, a z jej twarzy odpyna caa krew. - Nie, nie sl. Dugo po
jej wyjciu siedzia wpatrzony w przestrze i zastanawia si, co takiego byo w soli, e tak
bardzo zepsua jej nastrj.

5. Kaeleer

Draca usuna si, aby przepuci Saetana.


- Co s - sdzisz?
Saetan gwizdn cicho. Podobnie jak wszystkie pokoje w Stopie ogromna sypialnia
bya wycita we wntrzu gry. W odrnieniu od pozostaych pomieszcze, w tym gabinetu,
ktry kiedy nalea do Cassandry, ciany tego pokoju zostay przygotowane i wypolerowane
tak, e wieciy si jak czarne szko. Drewniana podoga bya przykryta ogromnymi, grubymi,
czerwono - kremowymi, wzorzystymi dywanami, ktre mogy pochodzi wycznie z Dharo,
Terytorium Kaeleer, znanego z tkanin i tkactwa. Na hebanowym ou z czterema supkami i
baldachimem mogy wygodnie spa cztery osoby. Reszta mebli - stoy, stoliki nocne,
biblioteczki, komoda - bya take z hebanu. Bya tu garderoba z szafami i komodami z cedru i
osobna azienka z wbudowan w podog marmurow wann - czarn z czerwonym ykami dua kabina prysznicowa, podwjna umywalka oraz toaleta w osobnym pomieszczeniu. Z
drugiej strony azienki byy drzwi prowadzce do salonu.
- Jest wspaniay, Draca - powiedzia Saetan, gdy jego oczy chony drobiazgi
rozrzucone na stoach, skarby modej dziewczyny. Dotknwszy palcami pokrywki pudeka z
misternymi wzorami utworzonymi przez rne rzadkie gatunki drewna, otworzy je i pokiwa
gow, po czci rozbawiony, a po czci zdumiony. Jednym palcem leniwie rozgarn mae
muszelki, ktre z pewnoci pochodziy z odlegych od siebie pla, rozgarn diamenty,
szmaragdy i szafiry, ktre dla dziecka byy tylko adnymi kamieniami. Zamkn pudeko i

odwrci si, unoszc w rozbawieniu jedn brew. Draca podniosa ramiona, co miao
oznacza ich wzruszenie.
- Czy gdyby nie by, zgodziby s - si na niego?
- Nie. - Rozejrza si wok. Ten pokj bdzie si jej podoba. - To prawdziwe ciemne
sanktuarium, co, czego bdzie z upywem lat potrzebowa coraz bardziej.
- Nie wszys - stkie s - sanktuaria s - s ciemne, Wielki Lordzie. Pokj, ktry jej dae,
take jej s - si podoba, - Pierwszy raz, odkd j zna, Draca umiechna si. - Mam ci go
opis - sa? S - syszaam o nim wys - starczajco duo.
Saetan odwrci wzrok, nie chcc, aby byo wida, jak jest zadowolony.
- Chciaam ci pokaza wins - solowy prezent, ktry mam dla niej. - Draca cofna si
do garderoby i wrcia, trzymajc co czarnego. Rozoya to co na satynowej narzucie na
ku. - Co s - sdzisz?
Saetan patrzy na dug sukienk. W gardle pojawia mu si klucha, ktrej nie mg
przekn, i pokj nagle sta si zamglony. Dotkn czarnego pajczego jedwabiu.
- Jej pierwsze Wdowie szaty - powiedzia chrapliwie. - To jest co, co powinna nosi
w czasie wita Winsol. - Odwracajc si, pozwoli, aby jedwab przelizgn mu si midzy
palcami. - Ona powinna by z nami.
- Tak, powinna by ze s - swoj rodzin.
- Ona bdzie ze swoj rodzin - powiedzia gorzko Saetan. Zamia si, ale i ten
miech by gorzki. - Bdzie ze swoj babci i matk... i swoim ojcem.
- Nie - powiedziaa delikatnie Draca. - Nie ze s - swoim ojcem. Teraz wreszcie ma
ojca.
Saetan odetchn gboko.
- Byem niegdy najzimniejszym sukinsynem, ktry kiedykolwiek przemierza
Krlestwa. Co si stao?
- Zakochae s - si... w crce s - swojej duszy. - Draca wydaa cichy dwik, ktry
mg by miechem. - I nigdy nie bye tak zimny, S - saetanie, tak zimny, jak udawae.
- Mogaby nie rani mojej dumy i pozwoli mi na iluzje.
- W jakim celu? Czy ona pozwala ci by zimnym?
- Przynajmniej pozwala mi mie moje iluzje - powiedzia Saetan, zapalajc si do
dyskusji. - Jednake - doda kpico - nie pozwala mi na wiele wicej. - Odetchn, jego twarz
miaa wyraz bolesnego rozbawienia. - Musz i. Musz porozmawia z kilkoma
udrczonymi kupcami. - Draca odprowadzia go do wyjcia. - Mino wiele czas - su od
chwili, gdy witowae Winsol. W tym roku, gdy zos - stan zapalone wieczki, bdziesz pi

krwawy rum i taczy ku chwale Czarownicy.


- Tak - powiedzia cicho, mylc o sukience z pajczego jedwabiu. - W tym roku bd
taczy.

6. Pieko

Saetan narzuci na ramiona peleryn. Na pododze jego gabinetu stao sze pude z
wieloma kolorowymi paczkami zawierajcymi prezenty, ktre kupi dla cildru dyathe.
Poniewa dzieci tak bardzo obawiay si dorosych, nie wiadomo byo, ile ich jest na wyspie.
Najlepszym rozwizaniem byo napeni prezentami puda dla poszczeglnych grup
wiekowych i przekaza je Charowi, ktry rozda prezenty. Byy to ksiki i zabawki, gry i
amigwki z tylu Terytoriw Kaeleer, do ilu mia dostp. Gdyby w tym roku ich nieco
rozpuci, wypenioby to dziur w jego sercu, byoby rekompensat za prezenty, ktre chcia,
ale nie mg kupi Jaenelle. W Beldon Mor nie mogo by adnego ladu prowadzcego do
niego, adnego prezentu, ktry mgby skania do zadawania pyta. Jedynym prezentem,
ktry mg jej da i ktry moga zabra ze sob do Terreille, bya wiedza.
Znikn puda jedno po drugim, wyszed z gabinetu i zapa Czarny Wiatr, aby uda
si na wysp cildru dyathe. Nawet jak na Pieko byo to ponure miejsce, w ktrym byy tylko
skay, piasek i jaowe pola. Brak byo typowych dla Pieka gatunkw rolin i zwierzt.
Zawsze zastanawia si, dlaczego Char wybra to miejsce, a nie jedno Z wielu innych, ktre
nie byy tak jaowe. Pewnego razu nieumylnie odpowiedziaa mu Jaenelle; wyspa, bdc tak
jaow i tak bezbrzenie ponur, nie krya w sobie adnych oszustw, adnych iluzji. Trucizny
nie byy pokryte cukrem, brutalno nie bya maskowana przez jedwab i koronki.
Okruciestwo nie miao si gdzie ukrywa.
Mino troch czasu, zanim dotar do skalistego miejsca, pooonego tak blisko
schroniska, jak zaakceptoway to dzieci. Gdy doszed do ostatniego zakrtu na krtej ciece i
przygotowa si psychicznie, eby patrze, jak przed nim uciekaj, usysza miech niewinny, peen radoci miech. Owin si szczelnie peleryn, majc nadziej, e wtopi si w
skay i pozostanie przez chwil niezauwaony. Posucha, jak si miej w ten sposb...
Saetan obszed ostronie ostatni ska i zachysn si. W rodku otwartej przestrzeni ich
rady stao wspaniae drzewo iglaste, ktrego koloru nie zmienia pmrok zawsze panujcy
w Piekle. Na wszystkich gazkach migay mae, kolorowe punkciki, jak tczowe robaczki
witojaskie wykonujce wesoy taniec. Char i inne dzieci wieszay sopelki - prawdziwe
sopelki - na gazkach. Gdy ocierali si o gazki, dzwoniy mae srebrne i zote dzwoneczki.

Byy miech i zdecydowanie, ruch i werwa, ktrych wczeniej nigdy na ich twarzach nie
widzia. Wtedy go zobaczyy i zamary, mae zwierztka zaskoczone w wietle. W innym
momencie uciekyby, ale Char w tej chwili odwrci si, jego oczy byszczay. Podszed do
Saetana, wycigajc rce w staroytnym gecie powitania.
- Wielki Lordzie. - Gos Chara by peen dumy. - Podejd, zobacz nasze drzewo.
Saetan powoli podszed i pooy rce na rkach Chara. Przyjrza si drzewu. Po jego
policzku spyna jedna za, a jego wargi dray.
- Ach, dzieci - powiedzia ochryple - to naprawd wspaniae drzewo. A wasze ozdoby
s przepikne.
Umiechny si do niego, niemiao, niepewnie. Nie zastanawiajc si, Saetan
pooy rk na ramieniu Chara i mocno go przytuli. Chopiec wyszarpn si, a potem z
wahaniem otoczy Saetana ramieniem i odwzajemni przytulenie.
- Wiesz, kto da nam to drzewo, prawda? - szepn Char.
- Tak, wiem.
- Ja nigdy... wikszo z nas nigdy...
- Wiem, Char, - Saetan jeszcze raz cisn rami Chara. Odchrzkn. - One wydaj si
troch... mao kolorowe... w porwnaniu z tym, ale to s prezenty dla was, eby je pooy
pod drzewkiem.
Char potar rk twarz.
- Powiedziaa, e bdzie yo tylko trzynacie dni Winsolu, ale one zawsze tyle yj,
prawda?
- Tak, one zawsze tyle yj.
- Wielki Lordzie. - Char zawaha si. - Jak? Saetan umiechn si czule do chopca.
- Nie wiem. Ona to magia. Jestem tylko Ksiciem Wojownikw. Nie moesz ode mnie
oczekiwa, e wyjani ci magi.
Char odwzajemni umiech, umiech jednego mczyzny do drugiego. Saetan
przywoa sze pude.
- Oddaj je w twoje rce. - Jednym palcem pogadzi spalony, sczerniay policzek
Chara. - Szczliwego Winsolu, Wojowniku. - Odwrci si i szybko odszed w kierunku
cieki. Gdy mija pierwszy zakrt, dobieg go cichy dwik. Za drugim razem by to ju cay
chr.
- Szczliwego Winsolu, Wielki Lordzie. - Saetan stumi szloch i pospieszy do
Paacu.

7. Pieko

- Powiedziae mi, abym daa prezent winsolowy komu, kto moe adnego nie
dosta, a wic... - Jaenelle nerwowo gadzia palcami brzeg hebanowego biurka Saetana.
- Chod tutaj, maa czarownico. - Saetan delikatnie j przytuli. Zbliajc wargi do jej
ucha, wyszepta: - To byo najwspanialsze dzieo magii, jakie kiedykolwiek widziaem.
Jestem z ciebie naprawd bardzo dumny.
- Naprawd? - wyszeptaa w odpowiedzi.
- Naprawd. - Trzyma j na wycignicie rki, aby widzie jej twarz. - Czy zdradzisz
mi sekret? - zapyta lekko artobliwym gosem. - Czy powiesz staremu Ksiciu Wojownikw,
jak to zrobia?
Oczy Jaenelle skupiy si na nalenym mu na mocy przyrodzonego prawa
Czerwonym, wiszcym na zotym acuchu.
- Wiesz, obiecaam Ksiciu.
- Co wiem? - zapyta spokojnie, podczas gdy jego odek fika kozioki.
- Obiecaam, e jeli bd zamierzaa tka sny, bd si uczy od najlepszych, ktrzy
mog mnie nauczy.
A nie przysza do mnie?
- A wic kto ci nauczy, maa czarownico? Oblizaa wargi.
- Arachnianie - powiedziaa cicho.
Pokj straci ostro i zawirowa. Gdy przesta si obraca, Saetan z wdzicznoci
zda sobie spraw, e wci siedzi w swoim fotelu.
- Arachna jest zamknitym terytorium - powiedzia przez zacinite zby.
Jaenelle zmarszczya brwi.
- Wiem. Ale zamknitych jest wiele miejsc, w ktrych mam przyjaci. Oni nie
zwracaj na to uwagi, Saetan. Naprawd.
Saetan puci j i splt rce. A wic udaa si do Arachny. Strze si zotego pajka,
ktry tka spltan sie. W caej historii Krwawych nie byo Czarnej Wdowy, ktra umiaaby
tka Sieci snw tak jak Arachnianie, Cay brzeg ich wyspy by usany spltanymi Sieciami,
ktre mogy wcign niczego niepodejrzewajce - nawet dobrze wyszkolone - umysy,
pozostawiajc ciao do poarcia. A ona beztrosko sza przez ich linie obronne...
- Krlowa Arachnian - powiedzia Saetan, walczc z pokus skarcenia Jaenelle - kogo
wyznaczya do uczenia ciebie?
Jaenelle obdarzya go zatroskanym umiechem.

- Ona mnie uczya. Zaczymy od prostych, atwych Sieci, tkaymy codziennie. A


potem... - Jaenelle wzruszya ramionami. Saetan odchrzkn.
- Tak z ciekawoci, jak dua jest Krlowa Arachnian?
- Hm, jej ciao jest mniej wicej takie. - Jaenelle wskazaa na jego pi, Pokj zatrzs
si. O Arachnie byo wiadomo bardzo niewiele - byy ku temu dobre powody, bo bardzo
niewielu z tych, ktrzy si wybrali w tamte okolice, wrcio w dobrym stanie - ale jedna rzecz
bya pewna: im wikszy pajk, tym potniejsze i bardziej niebezpieczne jego Sieci.
- Czy Ksi poradzi ci uda si na Arachn? - zapyta Saetan, rozpaczliwie prbujc
unikn warknicia.
Jaenelle zamrugaa i wdzicznie zarumienia si.
- Nie. I nie sdz, eby by zadowolony, gdybym mu powiedziaa. Saetan zamkn
oczy. Co si stao, to si nie odstanie.
- Bdziesz pamita o grzecznoci i Protokole, gdy bdziesz ich odwiedza, prawda?
- Tak, Wielki Lordzie - gos Jaenelle by podejrzanie ustpliwy.
Oczy Saetana byy teraz wskimi szparkami. Szafirowe oczy wpatryway si w niego.
Warkn, pokonany. Na Ogie Piekielny, jeli zosta wymanewrowany przez dwunastoletni
dziewczynk, co, w imi Ciemnoci, bdzie, gdy ona doronie?
- Saetan? - Jaenelle.
Wycigna jaskrawo, cho niezdarnie, zapakowan paczuszk z lekko pogniecion
kokard.
- Szczliwego Winsolu, Saetan.
Gdy bra od niej paczuszk i kad j na biurku, jego rka lekko draa.
- Maa czarownico, ja... Jaenelle zarzucia mu rce na szyj i cisna.
- Draca powiedziaa, e mog otworzy twj prezent przed Winsolem, poniewa
powinnam nosi j tylko w Stopie. Och, dzikuj ci, Saetanie. Dzikuj ci. To najpikniejsza
sukienka. I jest czarna. - Przyjrzaa si jego twarzy. - Miaam ci nie mwi, e ju j
przymierzyam?
Saetan przytuli j mocno. Ty te, Draca, nie jeste tak zimna, jak udajesz.
- Ciesz si, e ci si podoba, maa czarownico. Teraz. - Odwrci si do swojej
paczuszki.
- Nie - powiedziaa nerwowo Jaenelle. - Powiniene zaczeka do Winsoku.
- Ty nie czekaa - delikatnie zaprotestowa. - Poza tym nie bdzie ci tutaj w czasie
Winsolu, a wic...
- Nie, Saetanie. Prosz.

Wzbudzio jego ciekawo, e co mu daa i nie chce by przy otwieraniu prezentu.


Winsol jest jednak jutro i nie chcia, aby go opuszczaa zmartwiona. Zgrabnie zmieniajc
temat na gry jedzenia przygotowywane w Paacu Kaeleer i podpowiadajc, e przed
jutrzejszym witem Helena i pani Beagle mogyby mie ochot cz prowiantu rozda,
odesa j i z westchnieniem opar si w fotelu. Paczuszka przycigaa. Saetan zamkn na
czarno drzwi, a potem ostronie odwin papier. Jego serce wykonao dziwny skok, gdy
patrzy na tyln cz obrotowej ramki, ktr dla niej kupi. Oddychajc gboko, otworzy
ramk. Z lewej strony bya kopia starego obrazu modego czowieka z bezczelnym
umiechem i proszcym si o kopoty byskiem w oczach. Twarz na pewno si do tej pory
zmienia, stwardniaa, dojrzaa. Ale mimo to...
- Lucivar - szepn, mrugajc, aby pozby si ez i potrzsajc gow. - Miae ten
wyraz oczu w wieku piciu lat. Wydawaoby si, e s rzeczy, ktrych lata nie mog zmieni.
Gdzie teraz jeste, mj eyrieski Ksi?
Spojrza na obraz po prawej, postawi ramk na biurku, opar si w fotelu i zakry
oczy.
- Nic dziwnego - szepn. - Na wszystkie Kamienie i Ciemno, nic dziwnego. - Jeli
Lucivar by letnim popoudniem, Daemon by najzimniejsz zimow noc. Odsuwajc donie
od twarzy, Saetan zmusi si, aby przyjrze si zdjciu swojego imiennika, swojego
prawdziwego spadkobiercy. Byo to formalne zdjcie zrobione na tle z czerwonego aksamitu.
Na zewntrz ten syn nie by jego odbiciem - znacznie growa nad ojcem majcym rzebion,
przystojn twarz - ale pod powierzchni bya widoczna lodowata ciemno i bezwzgldno,
ktra, jak instynktownie wiedzia Saetan, bya rozwijana przez lata okruciestwa.
- Dorothea, odtworzya wszystko, co najgorsze we mnie.
A jednak... Saetan pochyli si naprzd i przyjrza zotym oczom, tak podobnym do
jego wasnych, oczom, ktre zdaway si patrzy prosto na niego. Umiechn si w
podzikowaniu i z ulg. Nic nie zmieni tego, co zrobia Daemonowi Dorothea, tego, w co go
zmienia, ale w tych zotych oczach wida byo kbic si rezygnacj, zadowolenie, irytacj
i przyjemno - kakofoni emocji, ktr zna a za dobrze. Mogo to znaczy tylko jedno:
Jaenelle wcigna w to Daemona i towarzyszya mu, aby mie pewno, e zostao to
zrobione zgodnie z jej yczeniem.
- Dobrze, imienniku - powiedzia cicho Saetan, stawiajc ramk na rogu biurka - jeli
zaakceptujesz smycz, ktr ona trzyma, jest jeszcze dla ciebie nadzieja.

8. Terreille

Dla Daemona Winsol by najsmutniejszym dniem w roku, okrutnym przypomnieniem,


czym byo dorastanie na dworze Dorothei, czego od niego wymagano po tym, jak taniec
rozpali krew Dorothei i Hepsabah.
Poczu skurcz odka. Kamieniem, ktrym ostrzy ju dobrze wyostrzony charakter,
bya wiadomo, e jedyna czarownica, z ktr chciaby taczy, jedyna, ktrej poddaby si
z radoci i ktrej by dogadza, bya dla niego zbyt moda - tak jak dla kadego innego
mczyzny.
witowa Winsol, poniewa tego od niego oczekiwano. Co roku posya kosz
smakoykw Surreal. Kadego roku posya upominki Manny i Jo - oraz Tersie, jeli tylko
udao mu si j znale. Kadego roku oczekiwano od niego drogich prezentw dla
czarownic, ktrym suy, adnego roku nie dostawa nic w zamian, nawet sowa dzikuj.
Ten rok by jednak inny. Tego roku dosta si w tornado, ktre nazywao si Jaenelle
Angelline - ktrego kierunku nie mona byo zmieni i ktrego nie mona byo zatrzyma - i
stawa si wsplnikiem w najrniejszych spiskach, ktre, cho niewinne, byy przeraajce.
Gdy si opiera i nie zgadza na jedn z jej przygd, by cignity jak zabawka, tak ukochana,
e zostao w niej ju niewiele trocin. Majc naruszone mechanizmy obronne, osabiony i
otpiay przez mio charakter i tracc swj chd, przez chwil myla, aby zwrci si o
pomoc do Kapana, ale szybko zorientowa si, ku swojemu rozbawieniu i przeraeniu, e
Wielki Lord Pieka nie radzi sobie lepiej.
Teraz jednak, gdy myla o przygodach, ktrych Alexandra i Leland oraz ich
przyjaciki bd od niego wymaga, z kadym oddechem w yy znw zakrada si chd, a
nastrj by coraz mroczniejszy.
Po lekkim posiku, ktry zaspokoi gd do czasu wielkiej uczty wieczorem, zebrali si
w salonie, aby rozpakowa winsolowe prezenty. Czerwona od cikiej pracy w kuchni
Kucharka przyniosa tac ze srebrn, mis. wypenion tradycyjnym, gorcym krwawym
rumem. Kady z napenionych maych srebrnych kieliszkw mia by dla dwch osb. Robert
mia wsplny kieliszek z Leland, ktra prbowaa nie patrze na Philipa. Philip mia wsplny
z Wilhelmin. Graff z drwin dzielia swj kieliszek z Kuchark. A on, poniewa nie mia
wyboru, mia wsplny kieliszek z Alexandr. Jaenelle staa sama, nie majc z kim dzieli si
kieliszkiem. Serce Daemona skrcao si. Pamita zbyt wiele Winsoli, gdy to on sta
samotnie - wyrzutek, niechciany. Mia wanie potpi tradycj, mwic, e dzieli si tylko
jednym kieliszkiem, ale zobaczy to dziwne, denerwujce migotanie wiata w jej oczach, tu

przedtem, jak podniosa swj kieliszek w toacie i wypia.


Nastpia chwila nerwowej ciszy, po czym Wilhelmina z niepewnym umiechem
zapytaa: - Czy moemy teraz otworzy prezenty?
Gdy odoono na tac kieliszki, Daemon znalaz si przy boku Jaenelle.
- Lady...
- Nie sdzisz, e to waciwe, i pij sama? - powiedziaa cichym szeptem. Jej oczy
wypenia straszliwy bl. - W kocu jestem krewn, ale nie jedn z nich.
Jeste moj. Krlow, pomyla wciekle; bolao go ciao. Ona bya jego Krlow. Ale
przy rodzinie, ktra j otaczaa, obserwowaa, nie mg nic powiedzie ani zrobi, aby jej
pomc. W cigu nastpnej godziny Jaenelle odgrywaa oczekiwan rol lekko
zdezorientowanego dziecka, piejc z zachwytu nad prezentami, co byo tak sprzeczne z jej
normalnym zachowaniem, e Daemon mia ochot wymaza ciany krwi. Nikt inny nie
zauway, e z kadym odpakowywanym prezentem byo jej coraz trudniej zaczerpn
oddech, a wydawao si, e kady kolorowy papier i kokarda jest pici uderzajc w jej
mae ciao. Gdy otworzya swj prezent - chusteczki do nosa - wzdrygna si i zblada jak
ciana. Zachysna si, zerwaa na rwne nogi i wybiega z pokoju, gdy tymczasem
Alexandra i Leland surowo nawoyway j. do powrotu. Nie dbajc, co o nim pomyl, ogarnity zimn furi Daemon wyszed z sali i uda si do biblioteki. Jaenelle tam bya. Walczya
o zapanie oddechu i nieporadnie staraa si otworzy okno. Daemon zamkn drzwi na klucz,
przeszed przez pokj, zdecydowanym ruchem przekrci blokad na ramie i otworzy okno z
si, od ktrej zatrzsy si ciany. Jaenelle wychylia si przez wskie okno, chwytajc
apczywie zimowe powietrze.
- Zycie tutaj tak bardzo boli, Daemon - pochlipywaa, gdy koysa j w ramionach. Czasami tak bardzo boli.
- Ciii. - Gadzi j po wosach. - Ciii.
Gdy tylko jej oddech si uspokoi, Daemon zamkn i zablokowa okno. Opar si o
cian, jedn nog wycign wzdu parapetu okna, pocign Jaenelle i przycisn do siebie.
Nastpnie woy stop pod nog lec na parapecie, zamykajc w ten sposb dziewczynk
w ciasnym trjkcie. Niezdrowe byo przytulanie jej w ten sposb. Niezdrowe czerpanie
takiej przyjemnoci z rk opartych na jego udach. Niezdrowe byo nie zatrzyma wolno
rozwijajcych si wici uwodzenia.
- Przepraszam, e nie miaem z tob wsplnego kieliszka.
- Niewane - odpowiedziaa Jaenelle.
- Dla mnie jest wane - odpowiedzia ostro, jego niski, jedwabisty gos mia bardziej

chrapliwe ni zwykle brzmienie.


Oczy Jaenelle zaczo wypenia zmieszanie i niepewno. Cofn nieco wici
uwodzenia.
- Daemon - powiedziaa z wahaniem Jaenelle. - Twj prezent.
Z garda Daemona wydoby si szczeglny dwik, jego sypialniany miech, tyle e
tym razem zamiast lodu by w nim ogie, a jego oczy byy stopionym zotem.
- Zestaw farb chyba nie by trafnym wyborem. - Podnis brew. - Rozwaaem te
kupno sioda, ktre by pasowao zarwno do ciebie, jak i Ciemnego Tancerza...
Oczy Jaenelle rozszerzyy si. Dziewczynka rozemiaa si.
- ...ale to nie byoby praktyczne. - Jeden palec o dugim paznokciu leniwie gadzi jej
rk. Wiedzia, e powinien wyj std, teraz, kiedy j pocieszy, ale jej bl co wewntrz
niego przekrci i Daemon nie mia zamiaru pozwoli, aby sdzia, e jest tu samotna.
Nasuno mu to jeszcze jedn myl. - Jaenelle - powiedzia ostronie, obserwujc swj palec czy Kapan.... - Czy jeli Saetan nie da jej winsolowego prezentu, jego pytanie nie zwikszy
jej blu?
- Och, Daemon, jest taka pikna. Nie mog jej tu oczywicie nosi. To co w jego
wntrzu zaczo si odkrca.
- Nosi, co?
- Moj sukienk. - Zacza wierci si w ciasnym trjkcie jego ng i niemal wysaa
go na drug stron ciany. - Jest do ziemi i jest z pajczego jedwabiu, i jest czarna, Daemon,
czarna.
Daemon skoncentrowa si na swoim oddechu. Gdy nabra pewnoci, e jego serce
przypomniao sobie waciwy rytm, sign do wewntrznej kieszeni i wyj mae,
kwadratowe pudeko.
- Wobec tego sdz, e to bdzie odpowiedni dodatek.
- Co to jest? - zapytaa Jaenelle, z wahaniem biorc pudeko.
- Twj winsolowy prezent. Twj prawdziwy winsolowy prezent. Umiechajc si
niemiao, Jaenelle odwina z papieru pudeko, otworzya je i zachysna si. Daemon
poczu skurcz w gardle. Nie wypadao, aby mczyzna dawa taki prezent dziewczynce, ale
nie dba o to. Nie dba o nic, poza tym, czy bdzie si jej to podoba, czy nie.
- Och, Daemon - szepna Jaenelle. Wyja kut bransolet z pudeka i zaoya na
lewy nadgarstek. - Bdzie idealnie pasowa do mojej sukienki. - Wycigna rce, aby go
przytuli, i zastyga.
Obserwowa kbice si w jej oczach emocje, kbice si zbyt szybko, aby mona je

byo zidentyfikowa. Zamiast obj go za szyj, opucia rce do jego ramion, pochylia si i
pocaowaa go lekko w usta; dziewczynka zapuszczajca si na wody kobiecoci. Jego rce
objy jej ramiona dokadnie z tak si, aby przycign j do siebie. Gdy si cofaa,
dostrzeg w jej oczach zapowied kobiety, ktr si stanie. W tej sytuacji nie mg pozwoli,
aby nastpi koniec. Delikatnie przytrzymujc jej twarz w doniach, Daemon pochyli si i
odwzajemni pocaunek. Jego pocaunek by rwnie lekki jak jej, i on, tak jak ona, caowa
zamknite usta, ale nie by to pocaunek ani czysty, ani niewinny. Gdy wreszcie podnis
gow wiedzia, e prowadzi niebezpieczn gr. Jaenelle koysaa si, zapierajc si o jego
uda, aby utrzyma rwnowag. Oblizaa wargi i popatrzya na niego lekko szklistymi oczami.
- Czy... czy wszyscy chopcy tak cauj?
- Chopcy w ogle tak nie cauj, Lady - powiedzia cicho, powanie. - Tak nie cauje
te wikszo mczyzn. Ale ja nie jestem taki jak wikszo mczyzn. - Powoli wcign
wici uwodzenia. Dzi wieczorem zrobi ju wicej ni powinien; cokolwiek wicej zrobioby
jej krzywd. Jutro bdzie jej towarzyszem tak jak wczoraj i przedwczoraj, Ona bdzie jednak
pamita ten pocaunek i porwnywa z nim wszystkie pocaunki chopcw z Chaillot. Nie
dba o to, ilu chopcw bdzie j caowao. W kocu byli to tylko chopcy. Ale ko... Gdy
nadejdzie czas, ko bdzie jego. Zdj bransolet z jej rki i woy z powrotem do pudeka.
- Zniknij to - powiedzia cicho. Pozby si wstki i papieru. Gdy pudeko zniko,
rozplt nogi i pozwoli jej wrci do salonu, z ktrego Graff natychmiast zapdzia
dziewczynki do ek.
Philip wpatrywa si w niego. Robert umiecha si pogardliwie, Leland bya drca i
blada. To zazdrosne, oskarycielskie spojrzenie Alexandry wyzwolio jego zo. Wstaa, aby
rozpocz konfrontacj, ale w tym momencie zaczli zjawia si gocie zaproszeni na
caonocne witowanie.
Tej nocy Daemon nie czeka, a Alexandra poprosi go o obsuenie jednej z
przybyych kobiet. Uwodzi wszystkie kobiety w domu - zaczynajc od Leland - doprowadza
je do ostatecznoci, taczc z nimi, obserwowa je, jak dygoc, zagryzajc wargi do krwi,
starajc si nie krzycze w obecnoci tak wielu osb wokoo. Wylizgn si z jedna kobiet
do niewielkiej alkowy i po pierwszym lodowato - ognistym pocaunku sta spokojnie z rkami
w kieszeniach, oparty o cian, podczas gdy jego widmowa rka piecia bezlitonie ciao
kobiety, dopki ta nie leaa rozcignita, bagajc o pieszczot prawdziwej rki - a wtedy
jego najlejsze dotknicie, przesunicie paznokciem wzdu wewntrznej czci uda,
najkrtsze dotknicie jej bielizny w odpowiednim miejscu zaspokoioby j - i rozpaczliwie
pragnc nasycenia. Mimo to Daemon nie skoczy.

Celowo unika Alexandry, drani j, otwarcie uwodzc wszystkie pozostae kobiety,


frustrowa j do granic wytrzymaoci. Zanim zamkny si drzwi za ostatnim gociem, wzi
j w ramiona, zanis do sypialni, zamkn za sob drzwi na klucz. Zrekompensowa jej
wszystko. Pokaza jej przyjemno, ktr mg da kobiecie, gdy by zainspirowany. Pokaza
jej, dlaczego by nazywany Sadyst.
Gdy dugo po wicie dotar zmczony do swojego pokoju, zauway od razu, e kto
rusza jego pociel. Jednym szybkim, rozzoszczonym ruchem zlokalizowa paczuszk pod
poduszk. Zdjwszy narzut i odoywszy poduszk, przyglda si niezrcznie zapakowanej
paczuszce i zoonej kartce wsunitej pod wstk. Umiechn si czule, z wdzicznoci,
kadc si na ku. Musiaa to woy, gdy tylko opuci swj pokj. Na kartce byo
napisane: Nie mogam da ci prezentu, ktry chciaam, poniewa pozostali by nie
zrozumieli. Szczliwego Winsolu, Daemon. Cauj, Jaenelle. Daemon odwin papier i
obejrza obrotow ramk. Lewa cz bya pusta, czekaa na zdjcie Lucivara... Po prawej...
- To zabawne - powiedzia do zdjcia Daemon. - Zawsze mylaem, e wygldasz
bardziej formalnie, bardziej... odlegle. Ale mimo caego twojego splendoru, caego twojego
Fachu i mocy, naprawd nie miaby nic przeciwko chwili relaksu i oprnieniu kufla piwa,
prawda? Nigdy bym nie zgad, ile ciebie jest w Lucivarze. Lub jak wiele ciebie jest we mnie.
Och, Kapanie. - Daemon delikatnie zamkn ramk. - Szczliwego Winsolu, Ojcze.

ROZDZIA TRZYNASTY

1. Terreille

- Powinnimy sprowadzi pozostaych - powiedziaa Cassandra, ciskajc rami


Saetana. Pooy swoj rk na jej rce i delikatniej cisn.
- Nie chcia si zobaczy z nikim innym. Poprosi o spotkanie ze mn.
- Nie prosi - rzucia Cassandra. Popatrzya nerwowo na Sanktuarium i zniya gos: On nie prosi, Wielki Lordzie, on da spotkania z tob.
- I jestem tutaj.
- Tak - powiedziaa z nutk gniewu - jeste tutaj.
Czasami sprawiasz, e trudno mi sobie przypomnie, dlaczego tak dugo tak bardzo
ci kochaem.
- On jest moim synem, Cassandro. - Umiechn si ponuro. - Czy czujesz si uraona
jego manierami w moim imieniu, czy te twoja prno zostaa podraniona przez jego
niedostateczn sualczo?
Cassandra wzia rk z jego ramienia.
- On jest czarujcy, gdy chce - powiedziaa zoliwie. - I nie wtpi, e jego kowe
maniery s bez zarzutu, poniewa mia tyle okazji do wicze... - Ucicha na widok
lodowatego spojrzenia Saetana.
- Jeli jego maniery pozostawiaj co do yczenia, Lady, bybym wdziczny, gdyby
mi przypomniaa, czyj dwr go szkoli. Cassandra zadara gow.
- Obwiniasz mnie, prawda?
- Nie - powiedzia cicho, z gorycz Saetan. - Znaem cen tego, czym si staem.
Odpowiedzialno za niego spoczywa wycznie na mnie. Ale nikomu nie pozwol, nikomu,
potpia go za to, czym si sta z tego powodu. - Saetan odetchn gboko, prbujc si
uspokoi. - Dlaczego nie pjdziesz do swojego pokoju? Bdzie lepiej, gdy spotkam si z nim
sam.
- Nie - powiedziaa szybko Cassandra - oboje nosimy Czarne. Razem moemy...
- Nie przybyem tutaj, aby z nim walczy.
- Ale on tu przybywa, aby walczy z tob!
- Tego nie wiesz.
- To nie ciebie przypar do muru, zgaszajc swoje dania!

- Dam mu klapsa. Czy to ci uspokoi? - warkn Saetan i ruszy w stron ruin


Sanktuarium, zmierzajc do kuchni i kolejnej konfrontacji.
W p drogi do kuchni Saetan zwolni. Dotrzyma obietnicy zoonej Dracy. W dniu
Winsolu taczy na chwa Czarownicy. Dziki krwi Jaenelle, na ktr go namwia, nie
potrzebowa ju laski i nie kula, ale taniec spowodowa sztywno jego chorej nogi, skrci
jego pynny krok. aowa, e na spotkaniu z Daemonem po tak wielu, wielu latach moe
wydawa si stary lub niesprawny. Gdy Saetan zblia si, przez kuchenne drzwi wypywaa
furia. No tak. Cassandra nie przesadzaa. Przynajmniej gniew by gorcy. Wci bd, by
moe, w stanie porozmawia.
Daemon kry po kuchni z wdzikiem pantery, rce trzyma w kieszeniach, jego ciao
skrcao si z ledwo hamowanego gniewu. Gdy rzuci ostre spojrzenie w stron drzwi i
zobaczy zbliajcego si Saetana, nie zmieni swojego kroku, po prostu obrci si na picie i
ruszy w kierunku Wielkiego Lorda. Ten widok pokazuje tylko p prawdy, pomyla Saetan,
gdy patrzy na zbliajcego si szybko Daemona, i czeka, czy poleje si krew. Daemon
zatrzyma si na wycignicie rki przed Saetanem. Nozdrza mia rozchylone, spojrzenie
ostre. Milcza.
- Ksi - powiedzia spokojnie Saetan. Obserwowa, jak Daemon stara si opanowa,
zwalcza ogarniajc go wcieko, aby odpowiedzie na powitanie.
- Wielki Lordzie - powiedzia Daemon przez zacinite zby. Zbliajc si powoli do
stou, wiadom, e Daemon obserwuje kady jego ruch, Saetan zdj peleryn i pooy j na
krzele.
- Napijmy si po kieliszku wina i porozmawiajmy.
- Nie chc adnego wina.
- Ja chc. - Saetan wzi wino i kieliszki. Usiad na krzele, otworzy wino, napeni
dwa kieliszki i czeka.
Daemon ruszy do przodu i uwanie pooy rce na stole.
Dorothea bya lepa, nie wiedzc, czym by Daemon, pomyla Saetan, pijc wino.
Spodziewajc si, e je zobaczy, Saetan uzna dugie paznokcie za mniej niepokojce ni
palce bez piercieni. Gdyby sam mg by tak grony bez Kamieni, pomagajcych
skoncentrowa moc... Nic dziwnego, e Cassandra bya tak przeraona. Z Czarnymi
Kamieniami czy bez, nie bya dla jego syna adnym przeciwnikiem.
- Czy wiesz, gdzie ona jest? - zapyta Daemon, najwyraniej starajc si nie krzycze.
Oczy Saetana zwziy si. Strach. Caa ta furia krya lawin strachu.
- Kto?

Przeklinajc, Daemon odskoczy od stou.


Gdy potok przeklestw nie koczy si, Saetan powiedzia kpico: - Imienniku, czy
zdajesz sobie spraw, e w tym pokoju przez ciebie nie mona wytrzyma?
- Co? - Daemon obrci si i doskoczy znw do stou.
- Opanuj swj gniew, Ksi - powiedzia cicho Saetan. - Posae po mnie i jestem
tutaj. - Spojrza przez rami w stron okna. - wit bdzie za kilka krtkich godzin, a nie
moesz sobie pozwoli, aby ci tutaj zasta, prawda?
Gdy Daemon opad na jedno z krzese naprzeciw Saetana, ten wrczy mu kieliszek
wina. Daemon oprni go. Saetan nala powtrnie. Po napenieniu kieliszka po raz trzeci,
powiedzia kpico: - Z dowiadczenia wiem, e upicie si nie zmniejsza strachu. Jeli chodzi
o percepcj u mczyzn, udrki kaca mog jednak zdziaa cuda.
W oczach Daemona pojawiy si konsternacja i rozbawienie.
- Mwic bez ogrdek, mj wspaniay, mody Ksi, to jest najwyraniej pierwszy
raz, gdy nasza jasnowosa Lady wystraszya ci nie na arty.
Daemon zdziwi si na widok pustej butelki wina, znalaz pen w szafce i napeni
oba kieliszki.
- Nie po raz pierwszy - warkn. Saetan zachichota.
- Ale to kwestia natenia, tak?
W niechtnym umiechu Daemona mona byo dostrzec nieco ciepa.
- Tak.
Saetan westchn.
- Zacznij od pocztku i zobaczymy, czy potrafimy to rozwika.
- Nie ma jej w rodzinnej rezydencji.
- To czas wit Winsol. Czy jej... rodzina... - Saetan zakrztusi si przy tym sowie nie moga jej zostawi u przyjaci?
Daemon potrzsn gow.
- Co tam jest, ale to nie jest Jaenelle. To wyglda jak ona, mwi jak ona, bawi si,
odgrywa rol posusznej crki. - Daemon popatrzy na Saetana oczami penymi udrki. - Ale
tego, co sprawia, e Jaenelle jest Jaenelle, tam nie ma. - Rozemia si pogardliwie. - Jej
rodzina jest niezwykle wdziczna, e Jaenelle zachowuje si tak dobrze i nie wprawia ich w
zakopotanie, gdy przedstawiaj dziewczta gociom. - Bawi si kieliszkiem. - Boj si, e
co jej si stao.
- Mao prawdopodobne. - Zafascynowany Saetan obserwowa, jak z twarzy Daemona
odpywa zo. Podoba mu si mczyzna, ktrego teraz widzia.

- Moesz by pewien? - zapyta z nadziej Daemon. - Czy widziae ju kiedy co


takiego?
- Nie, dokadnie czego takiego nie.
- A wic, skd?
- Poniewa to, co opisujesz, nazywane jest cieniem, ale w adnym Krlestwie nie ma
nikogo, dotyczy to take mnie, kto zna Fach na tyle, aby mc stworzy cie, ktry jest tak
podobny do oryginau. Nikogo z wyjtkiem Jaenelle.
Daemon przekn wino i pomyla przez chwil.
- Co to dokadnie jest cie?
- Oglnie rzecz biorc, cie jest zudzeniem, odtworzeniem fizycznej formy
przedmiotu. - Saetan spojrza znaczco na Daemona, ktry nieco skurczy si w swoim
krzele. - Niektre dzieci tworz cie, aby sprawia wraenie, e pi, gdy tymczasem
naprawd wychodz z domu i przeywaj przygody, ktre, w przypadku ich odkrycia, nie
pozwoliyby im wygodnie siedzie przez tydzie. - Zauway bysk przypomnienia w oczach
Daemona i zacztki drwicego umiechu. - To jest pierwszy, stacjonarny etap cienia. Na
drugim etapie cie moe si porusza, ale musi by manipulowany jak kukieka. Taki cie
wyglda, jakby mia ciao, ale przy dotyku nie czuje si go, nie ma waciwoci dotykowych.
Na trzecim etapie cie, najsilniejszym, o jakim syszaem, ma jednostronne waciwoci
dotykowe. Moe dotyka, ale nie moe by dotykany. Taki cie musi by jednak
manipulowany.
Daemon przemyla sowa Saetana i potrzsn gow.
- Ten jest czym wicej.
- Tak, ten jest zdecydowanie czym wicej. Ten cie jest tak zrcznie zrobiony, e
wykonujc rutynowe czynnoci, moe dziaa niezalenie. Nie wyobraam sobie stymulacji
przez konwersacj - tu Daemon prychn - ale to oznacza, e twrca moe robi co zupenie
innego.
- Na przykad?
- Ach - powiedzia Saetan, napeniajc kieliszki - to jest interesujce pytanie. Oczy
Daemona byszczay od przemijajcej zoci.
- Dlaczego stworzya taki cie?
- Jak mwiem, to jest interesujce pytanie.
- To wszystko? Po prostu czekamy?
- Na razie. Ale ktokolwiek dotrze do niej pierwszy, musi jej da popali. Dwa razy.
- Martwisz si. - Usta Daemona powoli wykrzywi umiech.

- Masz racj, cholera, martwi si - rzuci Saetan. Teraz, gdy nie musia stara si
agodzi zoci Daemona, czu, e moe sobie pofolgowa. - Kto, w imi Pieka, wie, co ona
wymylia tym razem? - Opad na krzeso, warczc.
Daemon opar si na swoim krzele i zamia.
- Nie ciesz si tak, chopcze. To ty zasugujesz na porzdnego kopniaka w tyek.
Daemon zamruga.
- Ja?
Saetan pochyli si naprzd.
- Ty. Nastpnym razem, gdy bdziesz jej podpowiada, gdzie zdobywa odpowiednie
instrukcje, zanim czego sprbuje, pamitaj, do cholery, aby doda, e to ja mam jej udziela
odpowiednich instrukcji.
- Co...
- Tkanie snw. Czy pamitasz tkanie snw, imienniku? Daemon zblad.
- Pamitam. Aleja...
- Powiedziae jej, e powinna uczy si u najlepszych. I tak si stao.
- To co...
- Syszae kiedy o Arachnie? Daemon zblad jeszcze bardziej.
- To legenda - szepn.
- Wikszo informacji o Kaeleer to legenda, chopcze - rykn Saetan. - To nie
powstrzymao jej przed spotkaniami z bardzo interesujcymi osobnikami.
Patrzyli na siebie. Wreszcie Daemon powiedzia z przeraajcym spokojem: - Takimi
jak ty?
Cholera, ten chopak by zabawny! Saetan odetchn gboko i dramatycznie
westchn.
- Kiedy byem interesujcy - powiedzia z alem. - Byem kiedy szanowany, a nawet
bano si mnie. Mj gabinet by prywatnym sanktuarium, do ktrego nikt z wasnej woli nie
wchodzi. Ale postarzaem si - Daemon rzuci zdziwione spojrzenie na jego usta - i teraz
mam demony walce do drzwi, niektre zdenerwowane, poniewa Jaenelle ich nie
odwiedzia, a niektre zdenerwowane, bo ich odwiedzia. Moja kucharka nie daje mi y, bo
chce wiedzie, czy Lady dzisiaj przyjdzie i czy mona przygotowa jej ulubion potraw. I
mam kupcw toczcych si na progu, bagajcych o widzenie, w istocie uspokajajcych si w
mojej obecnoci, ale wykrcajcych donie i wyrzucajcych z siebie aosne historie.
Coraz bardziej rozbawiony Daemon lekko si zdziwi.
- Demony i kucharka - rozumiem. Ale dlaczego kupcy? Saetan westchn

dramatycznie, ale jego oczy lniy rozbawieniem.


- Otworzyem jej uniwersalne konto w Kaeleer.
Daemon wstrzyma oddech.
- Chcesz powiedzie... - Tak.
- Matko Noc.
- To najagodniejsza rzecz, ktr powiedziano w zwizku z tym pod moim adresem. Cieszc si dramatyzmem sytuacji, Saetan kontynuowa: - A bdzie jeszcze gorzej. Zdajesz
sobie z tego spraw?
- Gorzej? - zapyta podejrzliwie Demon.
- Ona ma tylko dwanacie lat, imienniku.
- Wiem - Daemon niemal jkn.
- Tylko si zastanw, do jakiego rodzaju figli bdzie zdolna, gdy bdzie miaa
siedemnacie lat i wasny dwr.
Daemon jkn, ale w jego oczach pojawi si bysk nadziei.
- Bdzie moga mie swj dwr w wieku siedemnastu lat? I obsadzi go ludmi?
Ach, imienniku. Saetan siedzia przez chwil spokojnie, zastanawiajc si nad
politycznym sposobem wyjanienia tego.
- Wikszo stanowisk bdzie moga obsadzi. - Natychmiastowa gorycz Daemona
zdziwia go.
- Oczywicie, yczysz jej kogo lepszego ni dziwki, ktra suya niemal wszystkim
Krlowym w Terreille - powiedzia Daemon, napeniajc sobie kieliszek winem.
- Nie to miaem na myli - powiedzia Saetan, martwic si, e kade wyjanienie
moe teraz zosta le zrozumiane.
- A wic co miae na myli? - rzuci Daemon.
- Co bdzie, jeli w wieku siedemnastu lat nie bdzie gotowa na przyjcie maonka? zapyta mikko Saetan. - Co bdzie, jeli bdzie gotowa do ka dopiero po paru latach?
Bdziesz mie pusty urzd, staniesz si wygodny i znajomy, a tymczasem bd j intrygowa
inni mczyni, poniewa bd obcy. Czas ma wielk magiczn moc, imienniku, jeli wiesz,
jak go wykorzystywa.
- Mwisz, jakby zostao to ju postanowione - powiedzia cicho i z nut goryczy w
gosie Daemon.
- Jest... jeli o mnie chodzi.
Bezbronne, wdziczne spojrzenie Daemona sprawiao bl. Przez par minut siedzieli
spokojnie w niekrpujcej ciszy. W kocu Daemon zapyta: - Dlaczego cigle nazywasz mnie

imiennikiem?
- Poniewa nim jeste. - Saetan spojrza w bok, czujc si niezrcznie. - Nigdy nie
zamierzaem da tego imienia ktremukolwiek z moich synw. Wiedziaem, czym byem.
Byo im dostatecznie trudno mie mnie za ojca. Ale od pierwszego razu, gdy ci trzymaem
na rkach, wiedziaem, e adne imi nie bdzie do ciebie pasowao. Nazwaem ci wic
Saetan Daemon SaDiablo.
Oczy Daemona byszczay od ez.
- A wic potwierdzie ojcostwo? Manny powiedziaa, e rejestr Krwawych zosta
zmieniony, ale ju sam nie byem pewien.
- Nie jestem odpowiedzialny za kamstwa Dorothei, Ksi - powiedzia z gorycz
Saetan. - Lub za to, co haylliaski rejestr zawiera lub nie. Ale w rejestrze trzymanym w Ebon
Askavi ty i Lucivar jestecie wymienieni z imienia i nazwiska, i uznani.
- A wic nazywae mnie Daemon?
Saetan wiedzia, e byo duo, duo wicej rzeczy, o ktre Daemon chciaby zapyta,
ale by wdziczny, e na krtki czas, ktry im jeszcze pozosta, jego syn wybra lejsz
rozmow o przeszoci.
- Nie - powiedzia obojtnym tonem Saetan. - Ja nazywaem ci wycznie Saetan. To
Manny i Tersa... - zawaha si, zastanawiajc, czy Daemon wiedzia o Tersie, ale nie
dostrzeg oznak zdziwienia - nazyway ci Daemon. Manny poinformowaa mnie pewnego
dnia, gdy wytknem jej bd, e jeli sdz, e bdzie staa w drzwiach kuchennych i woaa
chopca na kolacj tym imieniem, to ebym si lepiej zastanowi.
Daemon rozemia si.
- No widzisz, Manny jest kochana.
- Dla ciebie - zachichota Saetan. - Osobicie zawsze sdziem, e po prostu chce
unikn sytuacji, w ktrej obaj odpowiadamy na jej wezwanie.
- Odpowiedziaby?
- Biorc pod uwag ton gosu, nie miabym nie odpowiedzie. Rozemieli si obaj.
Rozstanie byo niezrczne. Saetan chcia go przytuli, ale Daemon by spity, wrcz
niespokojny. Saetan zastanawia si, czy przez te wszystkie lata na dworze Dorothei Daemon
nie naby awersji do bycia dotykanym. By jeszcze Lucivar. Chcia zapyta o Lucivara, ale
udrczony wyraz twarzy Daemona na wzmiank o bracie wykluczy t moliwo. Poniewa
chcia pozna swoich synw, bdzie musia cierpliwie poczeka, a bd gotowi, aby si do
niego zbliy.

2. Terreille

Jaenelle powrcia ptora dnia zgrzytania zbw pniej. Po pracowitym popoudniu,


spdzonym na wizytach towarzyskich z Alexandr, Daemon przechadza si korytarzami,
zbyt niespokojny, aby si pooy i zay bardzo podanego odpoczynku, gdy zobaczy, jak
dziewczynki wracaj ze spaceru w ogrodzie.
- Musisz jednak pamita, jakie to byo zabawne - powiedziaa Wilhelmina, gdy
podszed. Wygldaa na skonsternowan. - To byo dopiero wczoraj.
- Naprawd? - Jaenelle odpowiedziaa, mylc o czym innym. - O tak, pamitam
teraz.
Daemon skoni si przesadnie nisko.
- Ladies.
Wilhelmina zachichotaa. Jaenelle podniosa wzrok, aby spojrze mu w oczy. Nie
podobao mu si zmczenie na jej twarzy, nie podobao mu si maskowane bkitem
niebieskiego nieba staroytne spojrzenie, ale napotka jej spokojny wzrok.
- Lady, mog zamieni z tob par sw?
- Jak sobie yczysz - powiedziaa Jaenelle, ledwo tumic westchnienie.
Zanim poszli do biblioteki, poczekali, a Wilhelmina wejdzie na schody do czci
przedszkolnej. Daemon zamkn drzwi na klucz. Zanim zdecydowa si, co powiedzie,
Jaenelle burkna: - Tylko nie zrzd, Ksi.
Coraz bardziej zy Daemon wsun rce do kieszeni i leniwie podszed do niej.
- Nie powiedziaem ani sowa.
Jaenelle rzucia paszcz i kapelusz na tapczan i sama posza w ich lady.
- Ju dzi widziaam si z jednym, ktry zrzdzi.
A wic Kapan dopad j pierwszy. Te dobrze. Daemon chcia j tylko przytuli.
Usadowi si koo niej, perwersyjnie chcc, aby poajanka, ktr dla niej szykowa, bya jak
najagodniejsza.
- Czy bardzo na ciebie nakrzycza? Jaenelle spojrzaa na niego spode ba.
- W ogle by mnie nie zaja, gdyby mu nie powiedzia. Dlaczego mu powiedziae?
- Byem przeraony. Mylaem, e co ci si stao.
- Och - powiedziaa Jaenelle, ju opanowana. - A tak si staraam, aby stworzy ten
cie, tak aby nikt si nie martwi, aby nie byo adnej rnicy. Nikt inny nie zauway
rnicy.
Oni zauwayli, moja Lady. Byli wdziczni za t rnic. Rozbawio go - troch - e

bardziej si martwia, i jej Fach okaza si nie tak skuteczny jak mylaa, ni tym, e
przysporzya zmartwie.
- Czarny zauway rnic i nawet ja do koca dnia nie byem pewien.
- Naprawd? - Jaenelle oywia si.
- Naprawd - Daemon sprbowa si umiechn, ale nie cakiem mu si to udao. Nie sdzisz, e mam prawo do wyjanie?
Jaenelle schowaa twarz za zot zason wosw.
- Miaam ci powiedzie, obiecaam, e ci powiem. I musiaam powiedzie Kapanowi,
poniewa musia przygotowa par rzeczy.
- Komu obiecaa? - zdziwi si Daemon.
- Tersie. Daemon policzy do dziesiciu.
- Skd znasz Ters?
- Nadszed czas, Daemon - powiedziaa Jaenelle, ignorujc jego pytanie. Daemon
znw policzy do dziesiciu.
- Tersa jest dla mnie kim bardzo szczeglnym.
- Wiem - powiedziaa spokojnie Jaenelle. - Ale jeste teraz dorosy, Daemon. Ju jej
nie potrzebujesz. I nadszed czas, aby opucia Wykrzywione Krlestwo... ale bya tam od tak
dawna, e nie potrafia sama znale drogi powrotnej.
Pokj by zimny... Nie wypenia go jednak chd gniewu, ale chd strachu. Daemon
trzyma rce Jaenelle midzy swoimi, czerpic pewne pocieszenie z jej ciepa. Nie chcia
rozumie. Naprawd nie chcia rozumie. Ale chcia.
- Udaa si do Wykrzywionego Krlestwa, tak? - zapyta, rozpaczliwie starajc si
zachowa spokj w gosie. - Przesza drogi szalestwa, aby j znale, i sprowadzi z
powrotem do normalnoci - przynajmniej tak daleko, jak moe zosta sprowadzona?
- Tak.
- Nie pomylaa... - jego gos zaama si z powodu napicia. - Nie przyszo ci do
gowy, e to mogo by niebezpieczne?
Jaenelle wygldaa na zdumion.
- Niebezpieczne? - Potrzsna gow. - Nie. To jest po prostu inny sposb widzenia,
Daemon.
Daemon przymkn oczy. Czy ona niczego si nie baa? Nawet szalestwa?
- Poza tym ja ju podrowaam tak daleko, a wic znaam drog powrotn. Daemon
poczu smak krwi, gdy przygryz sobie jzyk.
- Znalezienie jej zajo mi jednak troch czasu i zajo troch czasu, aby j przekona,

e czas, aby pj, e nie musi pozostawa wewntrz wizji przez cay czas. - Jaenelle cisna
jego rce. - Kapan ma zamiar kupi jej chat w niewielkiej wiosce w pobliu Paacu w
Kaeleer. Bd tam ludzie, ktrzy o ni zadbaj, i bdzie ogrd, w ktrym bdzie pracowa, i
Siostry Czarne Wdowy do rozmowy.
Daemon wzi j w ramiona i mocno przytuli.
- Przekonaa j, aby tam zamieszkaa? - szepta w jej wosy. - Czy naprawd bdzie w
porzdnym domu i bdzie miaa porzdne ubrania oraz dobre jedzenie i ludzi, ktrzy si ni
zaopiekuj? - Jej gowa wdrowaa w gr i w d. Westchn. - A wic warto byo si
martwi. Byoby warto tak si martwi sto razy.
- Tak powiedzia Kapan... po tym, jak mnie zaja. Daemon umiechn si do jej
wosw.
- Czy co jeszcze powiedzia?
- Mnstwo rzeczy - burkna Jaenelle. - Co o siedzeniu wygodnie, ale go nie
zrozumiaam, a on nie chcia powtrzy.
Daemon zakaszla, Jaenelle podniosa gow i przyjrzaa mu si podejrzliwie.
Sprbowa przybra obojtny wyraz twarzy. Jej wygld wskazywa jeszcze wiksz
podejrzliwo. Odgos krokw na korytarzu sprawi, e si odwrci, jego ciao napryo si,
oczy utkwiy w drzwiach.
- Lepiej id do siostry, - Poda jej paszcz i kapelusz. Zanim Daemon otworzy drzwi,
zatrzyma si. - Dzikuj ci. - To z pewnoci nie wystarczao, ale nic innego nie przyszo mu
do gowy. Jaenelle skina gow i wysza za drzwi.

3. Terreille

Daemon wanie skoczy szczotkowa wosy i by gotowy do kolejnego dnia


obchodw Winsolu, gdy Jaenelle lekko zapukaa i wpada do pokoju. Nie by pewien, czy
jego pokj sta si wsplnym terytorium, ale zacz przywizywa wiksz ni wczeniej
wag do sposobu, w jaki by ubrany - lub rozebrany. Jaenelle skakaa obok niego, jej oczy
byy wpatrzone w jego twarz. Daemon umiechn si.
- Czy akceptujesz mj wygld?
Wycigna rk, przejechaa placami po jego policzku i zdziwia si.
- Twoja twarz jest gadka.
Podnoszc brew, Daemon odwrci si do lustra, aby sprawdzi konierzyk.
- Haylliascy mczyni nie maj zarostu. - Przerwa. - Podobnie zreszt jak

Dhemlanie lub Eyrieczycy.


Jaenelle wci staa zdziwiona.
- Nie rozumiem, Daemon wzruszy ramionami.
- Rnica midzy rasami, to wszystko.
- Nie. - Jaenelle potrzsna gow. - Jeli nie musisz usuwa wosw z twarzy, tak jak
Philip, dlaczego Graff powiedziaa, e mgby suy lepiej, gdyby by ogolony? Philip robi
to sa...
Daemon uderzy w wierzch komody, rozupujc drewno na caej dugoci. Zapa si
krawdzi, prbujc si opanowa. Suka. Suka, eby robi takie sugestie!
- To znaczy co innego, prawda? - zapytaa Jaenelle swoim pnocnym gosem.
- To nic - warkn Daemon przez zacinite zby.
- Co to znaczy, Daemonie?
- Dajmy spokj, Jaenelle.
- Ksi.
Pi Daemona ponownie wyldowaa na komodzie.
- Jeli jeste taka ciekawa, zapytaj swojego nauczyciela! - Odwrci si, starajc
opanowa. Po chwili odwrci si ponownie i powiedzia: - Jaenelle, przepraszam.
Jaenelle ju nie byo.

4. Pieko

Saetan i Andulvar siedzieli przy hebanowym biurku, pili yarbarah i czekali na


Jaenelle. Saetan wrci do swojego gabinetu pod Paacem, aby mie troch czasu na lekcje z
Jaenelle sam na sam, zauway bowiem, e do jego oglnodostpnego gabinetu przychodzi
pod byle pretekstem cay personel Kaeleer, eby tylko przywita si z Jaenelle.
- Jaka bdzie dzi lekcja? - spyta Andulvar.
- Skd mog wiedzie? - odpar oschle Saetan.
- Ty jeste odpowiedzialny.
- Ciesz si, e kto tak uwaa.
- Aha. - Andulvar ponownie napeni kieliszek i ogrzewa wino z krwi. - Cigle jeste
zy w zwizku z Ters?
Saetan przyjrza si swojemu srebrnemu pucharowi.
- Zy? Nie. - Pooy gow na oparciu krzesa. - Ale, na Ogie Piekielny, Andulvar,
jak myl o jej podrach... ile si kosztuje robienie niektrych z tych rzeczy. Chc, eby

miaa dziecistwo. Chc, eby robia te wszystkie niemdre rzeczy, ktre robi wszystkie
dziewczynki. Chc, eby bya moda i beztroska.
- Ona nigdy nie bdzie miaa normalnego dziecistwa, SaDiablo. Ona zna nas, cildru
dyathe, Geoffreya, Drac i Lorna, czymkolwiek i gdziekolwiek on moe by. Widziaa wicej
w Kaeleer ni ktokolwiek inny przez tysice lat. Jak moesz mie nadziej, e bdzie miaa
normalne dziecistwo?
- Te rzeczy s normalne, Andulvarze - powiedzia zmczonym gosem Saetan,
ignorujc zaprzeczajce chrzknicie Andulvara. - Chciaby nigdy jej nie spotka? Nie patrz
na mnie w ten sposb; znam odpowied. - Pochyli si do przodu, opierajc zoone rce na
biurku. - Rzecz w tym, e dziecko bawi si z jednorocami w Sceval. Dziecko odwiedza
przyjaci w Scelt i Philan, Glacii, Dharo, Narkhavie i Dea al Mon, i w Piekle, i kto wie, w ilu
jeszcze miejscach. Suchaem jej opowieci, niewinnych, cho denerwujcych, o modych,
silnych czarownicach, dorastajcych i uczcych si Fachu. Niewane, gdzie ona jest, robic te
rzeczy, ona jest dzieckiem.
- Na czym polega problem?
- Jedynym miejscem, ktrego nigdy nie wymienia, jedynym miejscem, ktre nie
wystpuje w jej przygodach jest Beldon Mor. Ona nie mwi nic o swojej rodzinie. Andulvar
zastanowi si nad tym.
- SaDiablo, jeste i tak wystarczajco zazdrosny. Naprawd chcesz wiedzie, e
ludzie, ktrzy maj wiksze prawa do niej, uwielbiaj j tak bardzo jak ty? Czy dziecko tak
wraliwe na nastroje innych jak ona chciaoby ci to wszystko opowiada?
- Zazdrosny? - sykn Saetan. - Czy mylisz, e to zazdro sprawia, e chc ich
rozerwa na strzpy?
Andulvar popatrzy przez chwil na przyjaciela, zanim powiedzia ostronie: - Tak
myl.
Saetan czciowo odsun si od biurka i wsta z krzesa, a nastpnie zmieni zamiar.
- To nie zazdro - powiedzia, zamykajc oczy. - Strach. Cigle si zastanawiam, co
si dzieje, gdy opuszcza to miejsce. Zastanawiam si nad niektrymi rzeczami, o ktrych
nauczenie mnie prosia, zastanawiam si, dlaczego dziecko chce wiedzie o pewnych
rzeczach, zastanawiam si, dlaczego czasem sysz rozpacz w jej gosie lub gorzej, lodowaty
gniew. - Spojrza na Andulvara. - Mielimy brutalne dziecistwo i pozostalimy lojalni wobec
Krwawych, poniewa to wanie nimi jestemy. Ale ona... Och, Andulvarze, za par krtkich
lat zoy Ofiar, a kiedy to zrobi, bdzie poza zasigiem. Naprawd chcesz widzie Jaenelle w
jej penej, ciemnej chwale, rzdzc z Wykrzywionego Krlestwa?

- Nie - powiedzia cicho Andulvar z lekkim dreniem w gosie. - Nie chc widzie
naszej sieroty w Wykrzywionym Krlestwie.
- A zatem... - Rozlego si ciche pukanie do drzwi, Saetan i Andulvar wymienili
spojrzenia. Andulvar przybra zdziwiony wyraz twarzy, Saetan obojtny.
- Prosz. - Obaj mczyni zesztywnieli, gdy do pokoju wesza Jaenelle, sposb
uoenia jej ramion stanowi wystarczajce ostrzeenie.
- Wielki Lordzie - powiedziaa, obdarzajc go krlewskim skinieniem.
- Ksi Yaslana.
- Troszk to formalne, co, chudzinko? - powiedzia Andulvar z udawan szorstkoci.
Saetan zacisn usta skonsternowany. Zaufaj Eyrieczykowi, aby przenie bitw na otwarte
pole. Nieufno budzi w nim brak reakcji Jaenelle.
Spojrzaa w stron Saetana, jej szafirowe oczy przyszpiliy go do krzesa.
- Wielki Lordzie, chc zada pytanie i nie chc sysze, e jestem za maa, eby mi
udzieli odpowiedzi.
Saetan widzia, e Andulvar cakowicie nieruchomieje, zbierajc siy na wypadek,
gdyby byy potrzebne.
- Twoje pytanie, Lady?
- Co to znaczy zosta ogolonym?
Andulvar o mao si nie zachysn. Saetan poczu, jakby spada w bezdenn otcha.
Obliza wargi i powiedzia cicho: - To znaczy wyci mskie genitalia.
Przez krtki moment pokj by jak niebo pene byskawic spojrze. Saetan nie mia
odwrci oczu od Jaenelle, nie mia przegapi czegokolwiek, co mona by w nich wyczyta.
Poczu si chory. Po bysku gniewu, mg dostrzec, jak zastanawia si nad czym, way i podejmuje decyzj. Cho wiedzia, co ma zamiar powiedzie, ba si usysze te sowa.
- Naucz mnie.
- Czekaj chwil, chudzinko!
Jaenelle podniosa rk. Nawet Ksi Demonw nie kwestionowaby tego wadczego
rozkazu zachowania ciszy.
- Wielki Lordzie?
Tak musi si czu wyschnita plewa.
- S dwa sposoby - powiedzia sztywno Saetan. - atwiejszy sposb wymaga
umiejtnego posugiwania si noem. Wymaga take fizycznego kontaktu. Drugi sposb jest
subtelniejszy, ale, aby by skuteczny, wymaga znajomoci mskiej anatomii. Ktrego sposobu
wolisz si nauczy?

- Obu.
Saetan odwrci wzrok.
- Czy dasz mi do jutra czas na przygotowania? - Jaenelle skina gow, - Wielki
Lordzie. Ksi Yaslana. - Patrzyli, jak wychodzi. Przez chwil nic nie mwili, nie mieli te
ochoty spojrze sobie w oczy.
Wreszcie Andulvar zapyta: - Masz zamiar to zrobi, prawda?. Saetan odchyli si w
fotelu, zamkn oczy i potar skronie, aby zmniejszy nagy bl gowy.
- Tak, mam taki zamiar.
- Jeste szalecem! - rykn Andulvar, zrywajc si z krzesa. - Ona ma tylko
dwanacie lat, Saetan, jak ona moe zrozumie, co to dla mczyzny znaczy by ogolonym?
Saetan powoli otworzy oczy.
- Nie widziae jej oczu. Ona ju pojmuje konsekwencje ogolenia mczyzny. Wanie
dlatego chce si tego nauczy.
- A kto bdzie pierwsz ofiar? Saetan potrzsn gow.
- Pytanie, mj przyjacielu, brzmi: dlaczego ma by jakakolwiek ofiara. I gdzie?

5. Terreille

Gdy Surreal uwiadomia sobie, jakiego rodzaju ma to by przyjcie, niemal


powiedziaa swojej eskorcie, e chce wyj, ale w trakcie dobrej zabawy - i gdy sia
przekonywania bya najwiksza - wymoga na nim obietnic, e zabierze j na winsolowe
przyjcie i nie chciaa mu da pretekstu do wyjcia. Innym razem zabawnie byoby
obserwowa jego zdenerwowanie i zarozumiao, gdy stara si by nonszalancki w stosunku
do kobiety, ktr przyprowadzi, kobiety, ktrej imienia nigdy by nie wymieniono w rodzinie
o dobrej reputacji - przynajmniej w obecnoci kobiet. Ale to... Surreal kusio, aby przywoa
sztylet i wsun go midzy kilka eber.
Byo to przyjcie dla dzieci, przyjcie dla dziewczt. Byli tam obecni wujkowie,
niemal linicy si przy badaniu perspektyw. Co gorsze, by tam take obecny Sadi,
wygldajcy jak zwykle na znudzonego, ale senne spojrzenie jego oczu i leniwy sposb
poruszania si po pokoju sprawiay, e czua si niespokojna. Gdy popijaa musujce wino i
gadzia rk swojej eskorty w sposb, ktry sprawia, e pony mu uszy, obserwowaa
Sadiego, zdajc sobie w kocu spraw, e on take dyskretnie i stale kogo obserwuje. Jej
wzrok omit sal, chwytajc i zatrzymujc na krtk, niemi chwil spojrzenia mczyzn, a
wreszcie zatrzyma si na grupce skupionych w kcie dziewczt, ktre szeptay i chichotay. Z

wyjtkiem jednej. Przez chwil te ostrone, szafirowe oczy odwzajemniay jej spojrzenie.
Gdy moga ju odwrci wzrok, zauwaya, e przyglda si jej Sadi.
- Potrzebuj odetchn wieym powietrzem - powiedziaa do swojego Wojownika,
odsuwajc si od niego i szukajc tarasu, otwartego okna, czegokolwiek.
Na tarasie nie byo nikogo. Surreal przywoaa gruby szal i okrya nim ramiona.
Gupio byo tu wystawa, ale odr dzy w zatoczonych salach by nie do zniesienia. Surreal
staa. Nie syszaa, aby wychodzi, nie syszaa nawet najcichszego odgosu stp na
kamieniu. Patrzya w kierunku nieowietlonego ogrodu, nie widzc niczego, czekajc.
- Papierosa? - zapyta Daemon, wycigajc w jej kierunku zot papieronic. Surreal
wzia papierosa i czekaa, a Daemon utworzy may jzyczek ognia. Przez chwil palili w
milczeniu.
- Dzi wieczr twoja eskorta nie bardzo wie, co ze sob pocz - powiedzia Z nut
obojtnego rozbawienia Daemon.
- To dupek, - Surreal pstrykna niedopakiem w kierunku ogrodu. - Poza tym,
gdybym wiedziaa, jakiego rodzaju jest to przyjcie, nie przyszabym tutaj.
- A jakiego rodzaju jest to przyjcie? Surreal parskna bynajmniej nie jak dama.
- Z tymi szanowanymi przedstawicielami Briarwood? Jak mylisz, jakiego rodzaju jest
to przyjcie?
Noc bya spokojna i zimna. Teraz bya przepeniona czym bardziej spokojnym - i
zimniejszym.
- Co wiesz o Briarwood, Surreal? - zapyta piewnie Daemon. Surreal wzdrygna si,
gdy zblia si do niej.
- Nic ponad to, co wie kada kobieta pracujca w domu Czerwonego Ksiyca powiedziaa ostronie.
- To znaczy?
- Dlaczego chcesz wiedzie? - zapytaa ostro, marzc o nou i nie miejc go
przywoa. - Czy stae si wujkiem, Sadi?
Gos Daemona by zbyt cichy, zbyt senny.
- A kto to jest wujek?
Patrzya w jego oczy, zmroona tym, co w nich zobaczya, i nie poczua jego rki
wok swojego nadgarstka do chwili, gdy ju byo za pno. Gniew. Gniew by jedyn
obron.
- Wujek jest mczyzn, ktry lubi zabawia si z maymi dziewczynkami odpowiedziaa sodko - jadowicie.

Wyraz twarzy Daemona nie zmieni si.


- A co to ma wsplnego z Briarwood?
- Miejsce to pomg zbudowa Kartane - rzucia. - Czy to jest odpowied na twoje
pytanie? - Wyszarpna nadgarstek z jego rki, nieco zdziwiona, e puszczajc, nie zama jej
rki. - aden szanujcy si dom Czerwonego Ksiyca nie sprzedaby tak modej dziewczyny
ani nie pozwoliby, aby bya... - Roztara nadgarstek. - Dziwki z Chaillot nazywaj to terenem
amania. Niezrwnowaone emocjonalnie dziewczta z dobrych domw s w kocu
odsyane do rodziny i wydawane za m. Pozostae... domy Czerwonego Ksiyca niszych
kategorii s pene dziewczt, ktre stay si zbyt due, aby nadawa si do zabawy.
- To wiele wyjania - szepn, trzsc si, Daemon. - To naprawd wiele wyjania.
Surreal niepewnie pooya rk na jego ramieniu.
- Sadi?
Wzi j w ramiona. Opieraa si, przestraszona, e jest tak blisko niego, nie majc
pojcia, co on moe zrobi. Jego ramiona objy j mocniej.
- Surreal - szepn do ucha. - Pozwl si przytuli. Prosz. Tylko na chwil.
Surreal udao si uspokoi. Jego ucisk rozluni si nieco, umoliwiajc jej oddychanie. Opierajc gow na jego ramieniu, prbowaa myle. Dlaczego tak si przej
informacjami o Briarwood? To nie by pierwszy obiekt, ktry do tego celu pomg zbudowa
Kartane. Czy wiedzia o kim, kto by w Briarwood? Lub by w...
- Nie. - Surreal potrzsna wciekle gow, chcc zaprzeczy temu, co w tych nieufnych, szafirowych oczach widziaa, lecz nie zrozumiaa. - Nie. - Odepchna si od
Daemona na tyle, aby chwyci go z klapy. - Nie ona - nadal potrzsaa gow. - Nie ona.
- Posyana tam i odbierana, odkd skoczya pi lat - powiedzia drcym ciosem
Daemon.
- Nie - zakaa Surreal, wciskajc twarz w jego pier, wdziczna ramionom, ktre j
obejmoway. Nagle odsuna si od niego i otara zy z policzkw. Jej zielonozote oczy
zamieniy si w kawaki kamieni. - Musisz j std zabra. Musisz trzyma j z daleka od nich.
- Wiem - powiedzia Daemon, poprawiajc marynark. - Wiem. Chod, zaprowadz
ci z powrotem.
- Czy nie zdajesz sobie sprawy, co jej zrobi? Co... - Surreal przejechaa rkami po
wosach, nie zauwaajc grzebieni, ktre upady i poamay si na kamiennym tarasie. - Nie
mogli jej doprowadzi do koca. Nie zachowuje si, jak gdyby zostaa ju zamana. - Zapaa
Daemona za ramiona i prbowaa nim potrzsn. Byo to jak potrzsanie budynkiem. Musisz j std zabra. Ona jest kim szczeglnym, Sadi. Ona jest...

- Ciii - powiedzia Daemon, przesuwajc palcem po jej wargach. Jego rce przejechay
przez jej wosy, przywracajc im pewne podobiestwo do fryzury, ktr miaa wczeniej. Uspokj si, Surreal.
- Jak...
- Uspokj si.
Znaa go wystarczajco dugo, aby wiedzie, co to jest rozkaz, gdy go syszaa.
Spokj. Tak. Osoby postronne nie powinny wiedzie o dodatkowym, maym przyjciu, ktre
bdzie miao miejsce. Daemon zaprowadzi j do gwnej sali, lekko opierajc rk na jej
ramieniu.
- Powiedz swojej eskorcie, e boli ci gowa. Za gorco, za duo wina, cokolwiek.
- To nie bdzie trudne. - Stojc w drzwiach, Surreal przeczesywaa tum w sali
balowej, szukajc modego Wojownika. Zamiast niego dostrzega haylliaskiego Wojownika
stojcego z grup mczyzn i co z nimi omawiajcego. Caa grupka przypatrywaa si
rwnoczenie dziewcztom taczcym swj pierwszy taniec z wybranymi partnerami. - Kto
to jest? - zapytaa, wskazujc gow w kierunku Haylliaczyka.
- To jest, moja droga Surreal, Kartane SaDiablo.
N w jej rce zjawi si, zanim skoczy mwi. Kartane! Wreszcie widzi Kartane.
Surreal chciaa ruszy, przecisn si przez tum i znale si na tyle blisko, aby mie
pewno, e uda si jej zabi, ale nie moga uwolni si z elaznego uchwytu Daemona.
- Nie, Surreal - powiedzia cicho Daemon.
- On musi mi zapaci za Titian - sykna przez zacinite zby.
- Nie tutaj. Nie w Beldon Mor.
- On musi mi zapaci, Sadi. - Bl w jej ramieniu nasili si.
- Jeli zabijesz go teraz, Dorothea zacznie zadawa pytania. Nie chc, aby ktokolwiek
zadawa pytania. Rozumiesz?
Surreal znikna n. Nie cieszyo jej to, ale zrozumiaa. Nie oznaczao to jednak, e
nie moe przyglda si swojej ofierze.
- Teraz id, Surreal.
- Myl, e ja...
- Id. - To znw by rozkaz.
Surreal wysza, wiadoma, e Daemon j obserwuje. Nie widziaa swojej eskorty.
Niewane. By prawdopodobnie zbyt pijany, aby wiedzie, z kim poszed do ka.
Chaillot ma zbyt wiele tajemnic, pomyla Daemon, gdy obserwowa przyjcie. A ta
szczeglna tajemnica bya za. Dlaczego Saetan nie zrobi czego z Briarwood? Dlaczego

pozostawi Jaenelle w takim niebezpieczestwie? Daemon zastyg w bezruchu. Przez gow


przepyny mu sowa Jaenelle, gdy po raz pierwszy wspomnia Kapana. On nie moe tu
przyj. On nie moe dowiedzie si o...
Saetan nie wiedzia o Briarwood. Wyjaniao to take, dlaczego Cassandra nigdy nie
przybya do Beldon Mor. Jaenelle zrobia co, aby trzyma ich z dala od tego miejsca, aby
Saetan nie dowiedzia si o Briarwood. Dlaczego? Dlaczego? Czy sdzia, e Saetan bdzie
jej z tego powodu unika? Czy moe baa si zemsty na jej rodzinie, gdyby Saetan dowiedzia
si, e wiadomie umiecili dziecko w takim miejscu? Nie, Alexandra nie moga wiedzie o
Briarwood. Podobnie jak Leland czy Philip. Robert? Rose. Robienie loda. Wujek Bobby.
Musi porozmawia z Alexandr. Gdyby poznaa prawd o Jaenelle i Briarwood,
pomogaby chroni swoj wnuczk. Walczya, aby wycign swj lud z side Hayll,
Zrozumiaaby i warto Krlowej, ktra mogaby przeciwstawi si Dorothei. Daemon
dostrzeg Alexandr w pobliu uku z zason, gdzie rozmawiaa z kilkoma kobietami. Min
je, zawrci i mia wanie wyj zza kurtyny, gdy usysza, jak Alexandra mwi: Czarownica jest tylko symbolem Krwawych, ideaem, ktry czcimy, mitem.
- Ale Czarownica naprawd rzdzia kiedy, dawno temu, Krlestwami. - Tego gosu
Daemon nie rozpozna. - Pamitam opowieci o Cassandrze, ktra bya Krlow z Czarnym
Kamieniem. Nazywali j Czarownic.
- Ja take pamitam opowieci - powiedziaa Alexandra. - Ale to tylko opowieci,
ktre zatar czas, romantyczne wyobraenie kobiety, ktra prawdopodobnie nigdy nie istniaa.
A jeli istniaa, czy naprawd sdzisz, e przy takiej mocy bya szczodr i dobr Krlow?
Mao prawdopodobne. Byaby raczej potworem gorszym ni Dorothea SaDiablo.
- Brrr - powiedziaa druga kobieta, pozwalajc sobie na teatralny dreszcz.
- Ale gdyby Czarownica naprawd si pojawia? - upieraa si pierwsza kobieta.
Nastpne sowa Alexandry zmroziy go do szpiku koci.
- Wtedy, mam nadziej, e dla naszego dobra znajdzie si kto, kto miaby odwag
udusi j w kolebce.
Daemon wrci na taras, wdziczny za chodne powietrze, ktre wdycha, aby stumi
wcieko i rozpacz. Dlaczego prbowa si oszukiwa, sdzc, e ona moe pomc?
Poniewa nie byo nikogo innego. Mia naoony Piercie i mg by obezwadniony.
Zabraoby im to troch czasu, ale nie tyle, ile by potrzebowa. Nawet, gdyby zsun Piercie,
zostaby uznany za zoczyc i nie byoby bezpiecznego miejsca, w ktrym mgby si
schroni wraz z Jaenelle. Jedynym wyjciem byo zabranie Jaenelle do Saetana, a nastpnie
przekonanie jej, aby nie wracaa.

Najpierw musia j std wyprowadzi. Szansa pojawia si, gdy Jaenelle opucia sal
balow i sza korytarzem w stron azienki. Chowajc si za chronic przed wzrokiem
innych tarcz, szed tu za ni, czekajc niecierpliwie za drzwiami, a zaatwi swoje potrzeby.
Gdy otworzya drzwi, aby wyj, wepchn j z powrotem do rodka, zamkn drzwi na klucz
i opuci tarcz. Jaenelle uniosa brew, starajc si uzna to za art. Daemon uklk przed ni,
trzymajc j za rce.
- Posuchaj, Jaenelle. Jeste tutaj w niebezpieczestwie, wielkim niebezpieczestwie.
- Zawsze tu byam w niebezpieczestwie, Daemonie - powiedziaa cicho Jaenelle
swoim gosem Czarownicy.
- Teraz w jeszcze wikszym. Nie rozumiesz, co tu moe si zdarzy.
- Czyby? - Jej gos by grzmicym szeptem.
- Jaenelle... - Daemon zamkn oczy i pochyli si do przodu, a jego gowa opara si
o jej ma, zbyt chud i kruch klatk piersiow. Czu, jak bije jej serce. To bicie wprawio go
w rozpacz. Zrobi wszystko, aby to serce nie przestao bi. - Jaenelle, prosz. Kapan.,. Kapan
pozwoli ci zosta u siebie, prawda? To znaczy, nie bdziesz musiaa y w Ciemnym
Krlestwie. Znajdzie inne miejsce, tak jak je znalaz dla Tersy, prawda? Jaenelle... kochanie...
nie moesz tu duej zosta.
- Musz, Daemon - powiedziaa agodnie Jaenelle, jej palce gadziy jego gow,
pltay wosy.
- Dlaczego? - krzykn Daemon. Podnis gow i patrzy proszcymi oczami. - Wiem,
e zaley ci na rodzinie...
- Rodzina? - Jaenelle zamiaa si gorzko. - Moja rodzina mieszka w Piekle, Ksi.
- A wic dlaczego nie chcesz si przenie? Jeli mylisz, e Kapan ci nie wemie,
id przynajmniej do Cassandry. Sanktuarium zapewni ci jak ochron.
- Nie.
- Dlaczego?

Jaenelle odsuna si od niego zmartwiona.


- Saetan prosi mnie, ebym z nim mieszkaa i obiecaam mu, e bd, ale jeszcze nie
mog.
Daemon odchyli si do tyu. To byo brutalne i to by szanta, ale nie pozostawiaa
mu wyboru.
- Wiem o Briarwood... Jaenelle wzruszya ramionami.
- A wic wiesz, dlaczego nie mog jeszcze si przenie. Daemon chwyci j mocno i

potrzsn.
- Nie, nie wiem dlaczego. Jeli mu powiem...
Jaenelle spojrzaa na niego wielkimi, przeraonymi oczami.
- Prosz, nie mw mu, Daemonie - szepna. - Prosz.
- Dlaczego? - rzuci. - On nie bdzie mia do ciebie pretensji z powodu tego, co si
stao. Czy naprawd uwaasz, e przestanie mu na tobie zalee, jeli si dowie?
- Moe.
Daemon odchyli si zdziwiony. Poniewa jemu nie robio to rnicy, poza tym, e
jeszcze bardziej chcia j chroni, zakada, e Saetan czuby podobnie. Czy robioby rnic?
- Daemon - prosia Jaenelle - jeli on odkryje, e byam... chora... jeli pomyli, e nie
jestem do dobra, aby mnie uczy Fachu...
- Co masz na myli, mwic chora? - Ale wiedzia. Szpital dla dzieci
niezrwnowaonych emocjonalnie. Dziecko, ktre opowiada o jednorocach i smokach,
ktre odwiedza przyjaci, ktrych nikt innych nie widzia, poniewa, gdziekolwiek by nie
istniay, nie byo to w Terreille. Dziecko, ktrego poczucie rzeczywistoci byo wykrzywione
przez tyle lat w Briarwood, nie wiedziao, w co wierzy ani komu zaufa.
Daemon trzyma j blisko siebie i gaska po wosach. Czu jej zy na szyi, a jego serce
krwawio. Miaa tylko dwanacie lat. Wadaa Fachem, wadaa magi, miaa wielk moc, ale
wci miaa tylko dwanacie lat. Wierzya we wszystkie kamstwa, ktrymi j karmiono.
Mimo e walczya z nimi, mimo e prbowaa wtpi w sowa, ktrymi bya bombardowana
przez tyle lat, wierzya w ich kamstwa. A poniewa wierzya, bya bardziej przestraszona
moliwoci utracenia swojego mentora i przyjaciela ni perspektyw utraty ycia. Pocaowa
j w policzek.
- Gdybym ci obieca, e nie powiem, czy obiecasz mi, e pjdziesz i nie wrcisz?
- Nie mog - szepna Jaenelle.
- Dlaczego? - zapyta ze zoci Daemon. Zaczyna traci cierpliwo. Tracili cenny
czas.
Jaenelle odchylia si do tyu i spojrzaa na niego staroytnymi, udrczonymi oczami.
- Wilhelmina - powiedziaa bezbarwnym gosem. - Wilhelmina jest silna, Daemonie,
silniejsza, ni sama sdzi, na tyle silna, aby nosi Szafirowy, jeli nie zostanie zamana.
Musz jej pomaga, dopki nie zoy Ofiary. Wtedy bdzie silniejsza ni wikszo
tutejszych mczyzn i nie bd oni w stanie jej zama. Wtedy zamieszkam z Kapanem.
Daemon odwrci wzrok. Min co najmniej cztery lata, zanim Wilhelmina bdzie
moga zoy ofiar. Jaenelle, jeli zostanie w Beldon Mor do tego czasu, od dawna nie

bdzie ya.
Mocne walenie do drzwi ich zaskoczyo. Kobieta zawoaa: - Wszystko w porzdku,
panienko? Pospiesz si teraz. Dziewczta wybieraj partnerw do taca.
Daemon powoli wsta. Czu si stary i pokonany. Ale gdyby mg zapewni jej
bezpieczestwo do jutra, Saetan mgby wycign bardziej przekonujc bro. Otaczajc si
tarcz chronic przed wzrokiem innych, otworzy drzwi i wyszed w lad za Jaenelle.
Kobieta niecierpliwie czekajca pod drzwiami wzia mocno za rk Jaenelle i skierowaa j z
powrotem do sali balowej.
Pozostajc niewidzialnym, Daemon posuwa si cicho wzdu cian sali. Zatrzymanie
serca, signicie do ttnicy byo takie proste. Czy by tu jaki mczyzna, ktrego nie daoby
si wysa na tamten wiat? Nie, gdy ld szepta w jego j yach, nie, gdy dwustronny miecz
by wysunity z pochwy. Stan za swoim kuzynem i usysza, jak Kartane mwi: - Ta? To
maa suczka o bladej cerze. Jej siostra jest adniejsza.
Daemon umiechn si. Cigle schowany za oson widzialnoci, wycign praw
rk w kierunku ramienia Kartane. Przez moment, zanim jego rka nie zacisna si we
wrogim ucisku, poczu, jak Kartane opiera si o niego, cieszc si zmysow, drc
pieszczot dugich paznokci. Daemon bawi si zmian zmysowego drenia w przeraone
drenie, gdy jogo paznokcie przebiy marynark i koszul Kartane.
- Kuzynie - Daemon szepn mu do ucha - wyjd ze mn na taras, kuzynie.
- Daj mi spokj - warkn kcikiem ust Kartane, prbujc zrzuci rk Daemona. Mam tu spraw do zaatwienia.
Daemon nie przestawa si umiecha. Niemdrze ze strony choptasia blefowa, gdy
czuje strach.
- Najpierw zaatwisz spraw ze mn. - Obrci si powoli, cignc Karane.
- Bkart - powiedzia cicho Kartane, idc w stron tarasu, aby nie by cignitym.
- Z urodzenia i z usposobienia - zgodzi si z przyjaznym chodem.
Gdy wyszli na taras, Daemon zrzuci tarcz widzialnoci. W porwnaniu z wciekym
chodem, ktry odczuwa wewntrz, powietrze wydawao si balsamiczne. Gdy czeka, a
Kartane przestanie patrze na ogrd i spojrzy na twarz swojego rozmwcy, machinalnie
gadzi gazki maego krzewu rosncego w doniczce. Umiechn si, gdy natychmiast
pokry je ld. Nie przestawa gadzi krzewu, a ld pokry ca rolin. Wzruszy ramionami,
wyj zot papieronic, zapali papierosa i czeka. Sta midzy Kartane a drzwiami. Jego
kuzyn nie opuci tarasu, dopki on mu na to nie pozwoli. Drc, Kartane odwrci si
gwatownie.

- Suczka o bladej twarzy - powiedzia piewnym gosem Daemon, a papierosowy dym


snu si nad jego gow.
- Co z ni? - zapyta nerwowo Karane.
- Trzymaj si od niej z daleka.
- Dlaczego? - powiedzia szyderczo Kartane. - Chcesz j? - Tak.
Daemon patrzy, jak Kartane cofa si i chwyta porczy tarasu. Wreszcie prawda.
Chcia jej. Na sposb, ktrego Kartane i jemu podobni nigdy nie pojm, by ju jej
kochankiem.
- S adniejsze od niej, jeli chcesz si delektowa - powiedzia Kartane.
- Ciao si nie liczy - odpowiedzia Daemon. - Mj apetyt siga gbiej. - Wyrzuci
papierosa i obserwowa, jak przelatuje koo policzka Kartane i znika w ogrodzie. - Ale
kuzynie, jeli kiedykolwiek wspomnisz... moj sabo... lub mj wybr...
W powietrzu zawisa niewypowiedziana groba.
- Zabijesz mnie? - rozemia si z niedowierzaniem Kartane. - Zabijesz mnie? Syna
Dorothei?
Daemon umiechn si.
- Zabicie twojego ciaa to minimum tego, co zrobi. Pamitasz Corneli? Gdy
nadszed czas, bya w istocie wdziczna za to, co zrobiem z jej ciaem. - Wlizgnicie si za
wewntrzne bariery Kartane zajo Daemonowi tylko chwil. Z delikatnoci patka niegu
podrzuci do jego umysu wspomnienie pokoju Cornelii tu przed swoim wyjciem. Czeka
cierpliwie, a Kartane skoczy wymiotowa. - A teraz...
Krzyk wciekoci i dwik tuczonego szka w jednym z pomieszcze powyej sali
balowej sprawi, e Daemon zapomnia o Kartane. Zakoysa si. Dlaczego ziemia - nie
ziemia - dlaczego on krci si w ten sposb, wirujc w kierunku czego, co sprawiao, e
dra? Spiralny ruch. Ostatnim razem, gdy czu co takiego, to byo, gdy...
Daemon przebieg przez sal balow, przez korytarz i popdzi w gr schodw.
Zawaha si na widok Alexandry, Philipa, Leland oraz Roberta, stojcych z grup osb przed
jednymi z drzwi, ale kolejny haas i krzyk popchny go naprzd. W biegu uderzy w drzwi i
wpad do pokoju.
Jedyne wiato w pokoju padao z otwartych drzwi. Lampy by roztrzaskane. Mae
mosine ko, rzucajce si w oczy, poniewa nie pasowao do salonu, byo tak poskrcane,
e nie sposb byo rozpozna jego pierwotnego ksztatu. Pod nim wida byo rozbite wazony.
Grupka miertelnie bladych mczyzn, stoczonych w rodku pokoju, wpatrywaa si w co w
rogu. Daemon odwrci si w tym kierunku. Wilhelmina kulia si w rogu, drca i

pochlipujca. Jej sukienka, czciowo rozpita, zelizgna si, odsaniajc jedno okrge,
mode rami. Jaenelle staa przed swoj siostr, trzymajc szyjk zbitej butelki po winie w
sposb wskazujcy na du wpraw w posugiwaniu si noem. Jej ponce szafirowe oczy
byy skupione na grupce mczyzn.
Daemon posuwa si powoli w jej kierunku, dbajc, aby nie zasoni jej pola widzenia.
Zatrzyma si na wycignicie ramienia. Gdyby rzucia si do przodu, mogaby go dgn w
brzuch. Nie przyszo mu do gowy, aby si jej ba. Ten mroczny gos, ktry mg wreszcie
rozpozna, szepta z czeluci jego wasnego jestestwa: Protok, Protok, Protok. Jaenelle
przemwia. Daemon patrzy na mczyzn, na Philipa i Alexandr oraz innych, ktrzy
przepychali si przez drzwi. Wygldali na zszokowanych widokiem zniszcze. Zastanawia
si, ilu z nich byoby zszokowanych tym, co miao si tu sta. Philip i Alexandra patrzyli na
Jaenelle i wiedzia, e syszeli niezrozumiae nonsensy. Nawet on nie zna Starego Jzyka
wystarczajco dobrze, aby przetumaczy wszystkie jej pikne, grone sowa.
- Dr Carvay? - powiedzia Philip, wpatrujc si w Jaenelle.
Carvay, szef Briarwood, odczy si od grupki mczyzn, popatrzy na Jaenelie i
potrzsn gow.
- Obawiam si, e dziecko jest nieswoje z powodu podniecenia zabaw - powiedzia z
zatroskaniem.
Lady, Daemon posa swoje myli wzdu Czarnej nici. Protok. Lady, oni ci nie
rozumiej.
Jaenelle przestaa mwi. Gdy Philip i Alexandra naradzali si z dr. Carvayem, ona
staraa si znale wsplny jzyk. Dr Carvay podszed w stron Jaenelle.
- Jaenelle - powiedzia zbyt spokojnym gosem, ktry sprawi, e Daemon odwrci si
tak, aby patrze mu w twarz - chod teraz z dr. Carvayem, moja droga. Jeste zdenerwowana.
Potrzebujesz swojego lekarstwa.
- Trzymaj si od niej z daleka - warkn Daemon. Chwil pniej poczu narastajcy
bl midzy nogami. Spojrza na Alexandr, ktra wygldaa na przestraszon, ale
zdeterminowan. Uywaa przeciwko niemu Piercienia. Teraz, gdy Jaenelle go
potrzebowaa, Alexandra grozia, e powali go na kolana. Zacisn zby, eby zwalczy bl i
czeka.
- Chod, Jaenelle - powiedzia ponownie dr Carvay.
- Nie dostaniesz mojej siostry - powiedziaa wreszcie Jaenelle gosem ochrypym z
wciekoci. - Nigdy.
Wszyscy mczyni zadreli na dwik jej gosu.

- Nie chcemy twojej siostry. Chcemy, eby lep


- Wyl was do Pieka - powiedziaa Jaenelle, jej gos wznosi si ze zoci. Nakarmi wami Harpie, ktre pomoglicie stworzy. Ogol was, jeli kiedykolwiek
dotkniecie moj siostr. Ogol was wszystkich.
- JAENELLE! - Alexandra wystpia naprzd, jej oczy pony. - Tym zachowaniem
przynosisz wstyd swojej rodzinie. Od to. - Wskazaa na rozbit butelk.
Daemon patrzy z rozdartym sercem, jak Jaenelle z wciekoci i zmieszaniem w
oczach opuszcza rk i odrzuca butelk. Alexandra chwycia za rami Jaenelle, aby
wyprowadzi j z pokoju. Gdy Daemon chcia pj za nimi, Alexandra odwrcia si i
wskazaa na niego palcem.
- A ty - powiedziaa jadowicie - zosta z Ksiciem Alexandrem i uwaaj na
Wilhelmin i Leland.
Suka, pomyla Daemon. Robia to z zazdroci. Zacz si z ni spiera, aby teraz
zabra do domu obie dziewczynki, ale kolejna fala blu przesana przez Piercie zmusia go
do wstrzymania oddechu. Dyskusja tylko pogorszyaby sytuacj.
Daemon obserwowa, jak Jaenelle opuszcza sal w towarzystwie Alexandry, dr.
Carvaya i Roberta Benedicta. Wygldaa na tak kruch, tak wraliw. Porozmawiaby z ni
znowu, gdyby Wilhelmina bya w domu, zabraby j si do Otarza Cassandry, jeliby
musia. Saetan musi mie na ni na tyle duy wpyw, aby sprawi, e bdzie si trzyma z
dala od Chaillot. Saetan. Gdyby zabra j z Beldon Mor, przynajmniej miaby jak pomoc w
chronieniu jej.
Do czasu, gdy bl powodowany przez Piercie ustpi na tyle, e Daemon mg si
rusza, Philip zdoa ju postawi Wilhelmin i niezdarnie poprawia jej sukienk.
Warknwszy cicho, Daemon obrci Wilhelmin, poprawi jej sukienk na plecach i zrcznie
zapi guziki z tyu. Miaa szkliste, narkotyczne spojrzenie i draa, bardziej ze strachu ni z
zimna.
- Wilhelmino - powiedzia Philip, chwytajc j za rami. Wilhelmina wrzasna,
zacza go okada rkami i cofna si w rg pokoju.
Daemon odepchn Philipa i stan przed Wilhelmin. Pstrykn szybko raz po raz
palcami. Gdy skupia wzrok na jego rce, szybko podnis j, a znalaza si na poziomie jego
twarzy. Nastpnie opuci rk i wycign j do dziewczynki.
- Chod, Lady Benedict - powiedzia gosem penym szacunku. - Ksi Alexander i ja
odprowadzimy ci do domu. - Trzyma rk nieruchomo, dajc jej czas do namysu, czy
przyj j, czy nie. Gdy wreszcie j chwycia, wzi j na rce i opasa jej drug rk wok

siebie. W kocu, mimo piorunujcego wzroku Philipa, wyplta si z jej obj i znis j na
d do czekajcego powozu, ktry odwiezie j do domu, gdzie, jak mia gorc nadziej, kto
si ni zajmie.

ROZDZIA CZTERNASTY

1. Terreille

Przemierzajc sypialni, Alexandra nerwowo obracaa drugorzdny piercie wadzy,


ktry nosia na prawej rce. Zrobia, co musiaa zrobi. Dziewczynka bya najwyraniej poza
wszelk, kontrola. Dr Carvay powiedzia, e Jaenelle prawdopodobnie przez jaki czas ya w
napiciu, ale ten ostatni epizod - groenie czonkom rady Chaillot rozbit butelk i
bekotanie!
Alexandra wiedziaa, czyja to bya wina. Nie chciaa wierzy sugestiom Roberta, nie
chciaa wierzy, e zainteresowanie Sadiego dziewcztami nie byo cakiem niewinne, nie
chciaa wierzy, e w istocie mg mie... z Jaenelle! Przy wszystkich perwersyjnych
zachowaniach, do ktrych Sadi by zdolny, czy mogo dziwi, e Jaenelle le odczytaa
intencje mczyzn, ktrzy chcieli wzi Wilhelmin na gr, aby nieco odpocza po wypiciu
zbyt duej iloci swojego pierwszego musujcego wina? Ale grozi radzie, zagrozi im
wszystkim, gdy by tam Lord Kartane, ktry bez wtpienia przekae opowie o tym
incydencie do Hayll! Oczywicie Arcykapanka bdzie szczliwa, przysyajc dodatkow
pomoc do Chaillot i Chaillot stanie si marionetk na sznurkach Dorothei.
Sadi. Bdzie musiaa go odesa do...
Drzwi sypialni Alexandry szczkny, gdy zamek wskoczy na miejsce. Obrcia si z
podniesion praw rk, ale zanim zdya uy piercienia wadzy leaa rozcignita na
pododze, poowa jej twarzy pona od uderzenia widmowej rki. Alexandra usiada, patrzya
na Daemona niedbale opartego o drzwi.
- Moja droga - powiedzia delikatnym gosem, ale tak penym morderczej wciekoci,
e przerazi j bardziej ni najgoniejszy krzyk - jeli kiedykolwiek uyjesz Piercienia, eby
mi zada bl, ozdobi ciany twoim mzgiem.
- Jeli uyj Piercienia
Daemon rozemia si. To by niesamowity dwik - guchy, zoliwy, zimny.
- Mog znie duo blu. A ty? - Wykrzywi usta w brutalnym umiechu. - Czy
sprawdzimy? Twoja sia przeciwko mojej? Twoja zdolno do znoszenia tego, co bd robi z
twoim ciaem, nie wspominajc umysu, podczas gdy ty bdziesz mnie prbowaa
powstrzyma tym aosnym kawakiem metalu? - Podszed w jej kierunku. - Zaufanie, ktre
kobiety pokadaj w Piercieniu, jest le ulokowane. Nie nauczya si przynajmniej tego z

opowieci o mnie?
- Czego chcesz? - Alexandra prbowaa si cofn, ale Daemon przydepn jej
szlafrok, przyszpilajc j w ten sposb do podogi.
- Tego, czego chc, odkd tu przybyem. Czego zawsze chciaem. A ty mi j oddasz.
Dzi wieczorem...
- Nie wiem co...
- Oddaa j z powrotem do tego... miejsca, prawda, Alexandro? Oddaa j do tego
koszmaru.
- Ona jest chora! - zaprotestowaa Alexandra. - Ona jest...
- Ona nigdy nie bya chora - warkn Daemon. - I ty to wiesz. Teraz zabierzesz j
stamtd. - Umiechn si. - Jeli jej nie zabierzesz, ja to zrobi. Ale jeli bd musia to
zrobi, ulice Beldon Mor spyn krwi, zanim dotr na miejsce, a ty, moja droga, bdziesz
jednym z trupw wrzuconych do cieku. Zabierz j z Briarwood, Alexandro. Potem nie
bdziesz musiaa si o ni martwi. Ja si ni zajm.
- Zajmiesz si ni? - Alexandra spluna. - Chcesz powiedzie, wypaczysz j,
wykorzystasz do swoich perwersyjnych celw, To dlatego spacerujesz z ni w najdalszych
zaktkach ogrodu. A wic moesz pieci... - Alexandra zakrztusia si, ale sowa nadal
pyny. - Nic dziwnego, e nie moesz normalnie by Z prawdziw kobiet. Musisz zmusza
dzieci...
- Zanim zaczniesz mnie oskara, przyjrzyj si wasnemu domowi, Lady. - Daemon
postawi j na nogi, jedn rk przytrzymujc jej nadgarstki za plecami, a drug cignc za
wosy.
- Zabierz j stamtd, Alexandro - powiedzia cicho. - Zabierz j stamtd, zanim
wzejdzie soce.
- Nie mog - zawoaa Alexandra. - Szefem Briarwood jest dr Carvay. On bdzie
musia podpisa dokumenty zwolnienia. Tak jak i Robert.
- Wsadzia j tam.
- Z Robertem! Poza tym ona bya tak wzburzona, dostaa duo rodkw
uspokajajcych i nie powinna by przenoszona.
- Jak dugo? - rzuci Daemon, pozwalajc, aby upada na podog.
- Co? - czua si saba i bezradna, gdy tak nad ni growa.
- Jak dugo to potrwa? Kiedy bdziesz moga sprowadzi j z powrotem? Czas.
Potrzebowaa troch czasu.
- Jutro po poudniu. Gdy milcza dugo, omielia si spojrze w gr, ale szybko

odwrcia wzrok.
Wzdrygna si, gdy przykucn obok.
- Posuchaj mnie, Alexandro, posuchaj uwanie. Jeli Jaenelle nie bdzie tu z
powrotem w dobrym stanie zdrowia, bdziesz moja droga ya na tyle dugo, aby poaowa,
e mnie zawioda.
Alexandra pooya si na pododze i przykrya gow rkami. Cigle widziaa
spojrzenie jego oczu i wiedziaa, e oszaleje, jeli nie przestanie go widzie. Nawet, gdy
syszaa jak przechodzi przez pokj, usyszaa dwik otwieranych, a nastpnie zamykanych
drzwi, bya zbyt przeraona, aby wsta.
Byo ciemno.
Alexandra budzia si, powoli otwierajc oczy. Leaa na plecach na grudkowatym
chodnym i wilgotnym ku. Co askotao j. w czoo.
Gdy podniosa rk, aby odgarn wosy, natrafia na co twardego nad gow.
Na jej szyj i ramiona sypaa si ziemia.
Przycisna drug rk ko - i znalaza ziemi.
Kaleczc si, odrzucia na zewntrz rce - i znalaza ziemi.
Jej palce u ng, gdy wycigna troch nogi, natrafiy na ziemi.
Nie, pomylaa, zwalczajc panik, to sen. Zy sen. Nie moga by... zakopana. Nie
moga by.
Zamkna oczy, aby ziemia si do nich nie sypaa, badaa otoczenie po omacku. By to
rwno wycity prostokt. Dobrze wykonany grb. A jeli by to grb, ziemia nad ni powinna
by luna.
Troch szlochajc, a troch si zachystujc, Alexandra zacza grzeba rkami w
ziemi nad gow. Gdy natrafia na korzenie drzew, przerwaa, zdumiona. To nie byo
normalne. Kto musiaby kopa wok korzeni. Przykucna nieco i zacza znw kopa
ziemi rkami. Bya zbita, twarda, zmroona.
Myl. Myl. Czarownica moe przenika przez ciaa stae. To byo niebezpieczne,
owszem, ale mogaby to zrobi, gdyby nie spanikowaa.
Zmusia si, aby oddycha powoli i rwno. Podniosa jedn rk, powoli przechodzia
przez ziemi, poruszajc si w gr, powoli, powoli. Podniosa drug rk. Jej rce
przesuway si przez ziemi, w gr, do wolnoci. Zamiaa si z ulg.
Jej rce uderzyy w co twardszego ni ziemia.
Jej palce grzebay, dgay. Niczego nie czua, a jednak co tam byo.
Skupiajc swoj energi na robieniu przejcia, napara na t nico, a jej Kamie,

Opal, lni od wysiku, wykorzystujc jej rezerwy, skupiajc jej moc. Posaa si Kamienia do
rk i pchaa. Ciemna, trzaskajca, wszechogarniajca energia przenikna od czubkw palcw
do ramion. Alexandra zostaa odrzucona do tyu i uderzya gow o ziemn cian. Jej moc
znikna. Kamie wisia na jej szyi, ciemny i pusty. Gdyby pchaa, korzystajc z tej energii,
chwil duej, jej Kamie by si rozpad, a umys prawdopodobnie roztrzaskaby si wraz z
nim.
- Nie - jkna Alexandra. Uderzya rkami o podog swojej ziemnej trumny. - Nie. Poczua zawrt gowy. Nie byo ju powietrza. Zgia nogi pod siebie, najmocniej jak moga,
i wyskoczya w gr, prbujc wydosta si z ziemi.
- NIE!
Broda Alexandry uderzya o koniec ka. Leaa na brzuchu, drc, chwytajc
gwatownie powietrze. Sen. W kocu okazao si to jednak snem.
Jej umys wypeni lodowaty, mikki gos. To nie sen, moja droga. Przez jej umys
przetacza si gos Daemona, ktry odczuwaa jak grzmot. Przedsmak. Jestem bardzo
dobrym, bardzo dyskretnym grabarzem, mam za sob stulecia praktyki. Pamitaj,
Alexandro. Jeli Jaenelle nie wrci w dobrym stanie do jutrzejszego popoudnia,
staniesz si pokarmem dla robakw.
Znikn. Pooya si na wznak. To bya sztuczka, sen. On nie mg. Uniosa drc
rk, zamkna oczy, aby nie widzie sabego wiata wiecy. Sen. Zy sen.
Alexandra opara si na okciu - i patrzya na swoje rce. Jej paznokcie byy poamane,
rce podrapane. Koszula nocna bya podarta i ubrudzona ziemi. Na nogach poczua nagle
mokre ciepo. Patrzya na powikszajc si plam ca minut, zanim zrozumiaa, e si
zmoczya. Potem usiada w fotelu otulona kodr i wygldaa przez okno, nie mogc doczeka
si witu.

2. Terreille

Kartane woy klucz do zamka w maych drzwiach ukrytych za szpalerem drzew.


Rodzice, ktrzy przyjedali do Briarwood w dniach odwiedzin, nie wiedzieli o istnieniu tego
wejcia - chyba e rodzic by specjalnym czonkiem. Nie wiedzieli o tych korytarzach z
przymionym wiatem, z grubymi dywanami tumicymi dwiki. Nie wiedzieli o pokoju do
zabaw ani salonie, ani maych dwikoszczelnych kabinach, w ktrych mieciy si jedynie
krzeso, ko i inne akcesoria potrzebne do zabawy. Nie wiedzieli o zach, krzykach i blu.
Nie wiedzieli o specjalnych lekarstwach.

Nie wiedzieli te o wielu innych rzeczach.


Kartane szed korytarzami do zagrody zabawy spragniony odrobiny rozrywki. By
wcieky na Sadiego i t ma suk za popsucie zabawy dzi wieczorem. I tak byo trudno
sprowadza dziewczta. Owszem, mogli kupowa Krwawe niszych klas - drink
odpowiedniego rodzaju w czasie odpowiedniej gry hazardowej i adn dziewczyn spacano
dugi. Ale to arystokracja, dziewczta o wraliwych uczuciach dostarczay najwicej
przyjemnoci - i byy najtrudniejsze do zdobycia. Zwykle trzeba byo przekabaci ojca, aby
zdoby dziecko... Inaczej byo tylko w czasie Winsolu, gdy do kieliszka musujcego wina
mona byo dorzuci troszk safframate. Mona byo wtedy atwo zama dziewczyn, umy
i odda niewiadomym niczego rodzicom. Nastpnego dnia, gdy zaczynaa si histeria,
wpada

dr

Carvay

tumaczy

zrozpaczonym

rodzicom,

na

czym

polega

ta

przedpokwitaniowa histeria, na ktr uskarao si sporo dziewczt z arystokracji Krwawych.


Dziewczyn dyskretnie zabierano do Briarwood i po miesicu lub dwch - lub roku czy
dwch - bya oddawana na ono rodziny i w kocu wychodzia za m, i przeywaa reszt
ycia z tym lekko szklistym spojrzeniem w oczach, nigdy nie rozumiejc rozczarowania
swojego ma, i nigdy nie pamitajc, jak bya kiedy mi towarzyszk zabaw.
Oczywicie przyjmowano take troch dziewczt z rzeczywistymi zaburzeniami.
Jedn z nich bya ta maa dziwka Rose. I bladolica suczka Sadiego.
Kartane mia dreszcze, gdy wkracza do zagrody zabawy tego pilnie strzeonego
pomieszczenia, w ktrym dziewczynki wybrane na wieczr czekay w swoich koronkowych
koszulach nocnych na wujkw. Dziewczta zdaway si nie zwraca uwagi na chd, ale
pracownik obsugi mia zgarbione plecy i cigle rozciera rce, aby je ogrza. Czasami tak
byo. Nie zawsze, ale czasami.
Kartane zakoczy przegld dziewczt, gdy napotka spojrzenie szklistych,
niemrugajcych szafirowych oczu. Pracownik obsugi pody za jego wzrokiem, zadra i
odwrci oczy.
- Dodali t, gdy j przywieli, ale stao si co dziwnego. Powinna dysze i ociera si
o wszystko, co si znajdzie w pobliu, ale ona jest naprawd spokojna, - Wzruszy
ramionami.
Nie byo na co patrze, pomyla Kartane. Co w niej zaintrygowao Sadiego? Co w
niej byo takiego specjalnego, e naraa si na zemst Dorothei? Kartane wskaza brod w
kierunku Jaenelle.
- Przyprowad j za dziesi minut do mojego pokoju. Pracownik wzdrygn si, ale
skin gow.

Czekajc, Kartane wzmocni si brandy. By ciekaw, to wszystko. Jeli Daemon


nauczy dziewczynk gier kowych, musiaa zna par interesujcych sztuczek. Nie eby
rzeczywicie chcia si z ni zabawi po ostrzeeniu Sadiego. Ludzie przebywajcy wczeniej
z Sadim czasem znikali tak tajemniczo. A pokj Cornelii... Brandy burzyo si w odku
Kartane. Nie, by po prostu ciekaw. Chcia paru minut sam na sam z ni, aby si przekona,
czy zrozumie zainteresowanie Daemona i nie mia zamiaru robi niczego, co wzbudzioby
gniew Sadiego.
Zamki zapadkowe w kabinach, zarwno wewntrz, jak i na zewntrz, w korytarzu,
byy umieszczone wysoko na cianie. Dziki temu nerwowe mae dziewczynki nie mogy w
nieodpowiednim momencie uciec. Kartane wszed do pomieszczenia. Bdc w rodku, nie
mg jednak powstrzyma drenia. Siedziaa na ku jak sztywna lalka, ktr kto posadzi w
realistycznej pozie. Kartane usiad na krzele. Przyglda si jej przez kilka minut, po czym
powiedzia ostro: - Spjrz na mnie.
Gowa Jaenelle obracaa si powoli, a jej oczy spoczy na twarzy Kartane. Kartane
obliza wargi.
- Syszaem, e Sadi jest twoim przyjacielem? adnej odpowiedzi.
- Czy pokaza ci, co to znaczy by grzeczn dziewczynk? adnej odpowiedzi.
Kartane by zdziwiony. Czy dali jej co innego oprcz safframate? Miewa najbardziej
niemiae, najbardziej zrozpaczone dziewczynki, ktre po wziciu tego afrodyzjaku czogay
si po nim, szlochajc i bagajc, i robic wszystko, co chcia. Nie mogaby siedzie
nieruchomo. Zdziwienie Kartane zmienio si w umiech. Postanowi nie dotyka jej ciaa, ale
to nie znaczyo, e nie mg dotkn jej wcale. On nosi Czerwony Kamie. Ona nie nosia
adnego.
Wysa sondujce cze do jej umysu, zamierzajc przynajmniej wymusi otwarcie
pierwszej bariery i zobaczy, co Sadi uznawa za tak intrygujce. Pierwsza bariera otworzya
si niemal, zanim jej dotkn i stwierdzi, e tam... Nie ma niczego. Niczego, z wyjtkiem
czarnej mgy wypenionej byskaniem. Kartane mia poczucie, e stoi na krawdzi gbokiej
przepaci, nie majc pewnoci, czy krok do przodu, czy krok do tyu spowoduje upadek w
otcha. Tkwi tam niepewny, podczas gdy mga owijaa si wok niego, pezajc wzdu
psychicznego cza w kierunku jego umysu. Mga nie bya pusta. Daleko, daleko pod ni wyczu co ciemnego, co przeraajcego i dzikiego, powoli odwracajcego si w jego kierunku,
przyciganego przez jego obecno. By uwiziony w legowisku bestii, niewidomy i
niewiedzcy, czy atak nastpi z przodu, czy z tyu. Cokolwiek to byo, powoli, spiralnie
wznosio si we mgle. Gdyby rzeczywicie to zobaczy, to...

Kartane przerwa poczenie. Rce trzyma z przodu, prbujc powstrzyma


niewidzialne co. Jego koszula bya nasiknita potem. Dyszc nierwno, zmusi si do
opuszczenia rk. Jaenelle umiechna si. Kartane zerwa si z krzesa i opar o cian, zbyt
przeraony aby pamita, jak otworzy drzwi.
- Jeste jednym z nas - powiedziaa Jaenelle gbokim, zadowolonym gosem. Dlatego tak nas nienawidzisz. Jeste jednym z nas.
- Nie jestem! - nie mg odblokowa drzwi, nie odwracajc si, a nie mia si
odwrci.
- Robisz nam to, co robiono tobie. Jeste jej narzdziem. Nawet teraz, cho
nienawidzisz jej tak bardzo, jak jej si boisz, suysz Dorothei.
- NIE!
- Jej krew jest jedyn krwi, ktra moe spaci ten dug. Ale twj dug jest wikszy.
Jeste winien tak wielu. W kocu spacisz ich wszystkich.
- Kim jeste? - wrzasn Kartane, Jaenelle patrzya na niego przez dug chwil.
- Tym, kim jestem - powiedziaa cicho gosem, ktry piewa o Ciemnoci, Zamknite
na zasuwk drzwi otworzyy si. Kartane wypad na korytarz.
Drzwi zamkny si na zasuwk. Kartane opar si drcy o cian. Zoliwa, maa
suka. Maa dziwka Sadiego. Czymkolwiek bya, jeli poczy siy z Sadim...
Kartane poprawi ubranie i umiechn si. Nie bdzie sobie brudzi rk, uczc t
dziwk, gdzie jest jej miejsce. Ale jest Greer. Greer uzna swoj wizyt w Briarwood za
bardzo przyjemn i spyta Kartane, czy zauway jakie nietypowe dziewczynki. Ta powinna
by dla niego wystarczajco nietypowa.

3. Terreille

Surreal uklka obok drzewa, na kocu pokrytego niegiem trawnika. Obserwowaa,


jak Kartane znikn za krzewami i zza nich nie wyszed, bya wic pewna, e musi tam by
sekretne wejcie.
Surreal zastanowia si. Rozlega przestrze trawnika nie dawaa adnej osony, gdyby
kto szed wok budynku, a nie przez te drzwi, mogaby zosta odkryta zbyt wczenie. Na
prawo od trawnika byy resztki bardzo duego ogrodu warzywnego, ale i one nie daway
dostatecznej osony. Mogaby uy osony widzialnoci, ale nie bya zbyt biega w jej
tworzeniu i utrzymywaniu jej w ruchu. Surreal draa, otulajc si szczelniej paszczem, gdy
przez chwil powia nocny wiatr. Co lekko musno jej rami. Obrcia si i spojrzaa na

krzewy za sob. Nic nie odkrywszy, rzucia okiem na drzewa przed ni, jeszcze raz skupiajc
uwag na ukrytych drzwiach.
Drzewo miao idealn ga. Skoro byo tutaj zamknitych tyle dziewczynek,
wujkowie mogliby przynajmniej zawiesi tu hutawk.
Wiatr ucich. W spokojnym nocnym powietrzu Surreal usyszaa dwik zamykanych
drzwi i zesztywniaa. W wietle ksiyca wida byo Kartane, opierajcego si przez chwil o
cian budynku, a potem szybko odchodzcego. Niczego bardziej nie pragna, jak pj za
nim, znale go w ciemnym zauku i zobaczy, jak z jego szyi tryska krew. Sadi by
nierozsdny. On...
W powietrzu trzaskao. Trawnik i budynek wyglday jak za mg. Surreal odczuwaa
co w rodzaju dziwnego wirowania. Co musno jej rami. Surreal spojrzaa w gr, a
nastpnie zakrya rk usta. Na ptli zwisajcej z tej idealnej gazi drzewa wisiaa
dziewczynka patrzca pustymi oczodoami. Zarwno ona, jak i stryczek byy przezroczyste, a
mimo to Surreal nie wtpia, e dziewczynka tam bya, nie wtpia w ciemne lady krwi na jej
policzkach, nie wtpia w ciemne lady na sukience.
- Witaj, Surreal - odezwa si szepczcy, pnocny gos. - To jest Marjane.
Powiedziaa kiedy wujkowi, e nie moe znie jego widoku. Posmarowa wic jej oczy
miodem i powiesi j tutaj. Nie miaa zgin, ale walczya tak zaciekle, gdy przyleciay wrony
i wydziobyway jej oczy, e wze si zacisn i ptla j zabia.
- Czy... czy nie mona jej cign? - szepna Surreal, wci nie chcc odwraca si i
patrze na to, co byo z tyu.
- Och, jej ciao zniko cae lata temu. Marjane jest teraz tylko duchem. Mimo to, gdy
tutaj jestem, ma wci pewn moc. Dziewczta s wok tego drzewa bezpieczne. Wujkowie
nie lubi by kopani.
Surreal obrcia si i zdusia krzyk.
- Cicho - powiedziaa Jaenelle z brutalnie sodkim umiechem. Bya rwnie
przezroczysta jak Marjane, a koronkowa koszula nocna nie poruszya si, gdy wia wiatr.
ywe wydaway si tylko szafirowe oczy. Surreal odwrcia wzrok. Czua, e te oczy j
wcigaj, a wiedziaa instynktownie, e cokolwiek, co zostanie przez nie wcignite, nigdy
nie wrci.
- To nie ty masz spaca dug, Surreal - powiedziaa swoim pnocnym szeptem. - To
nie on jest ci winien swoj krew.
- Ale ci, ktrym jest winien, nie mog si pojawi, aby odebra dug! - sykna
Surreal, nie podnoszc gosu.

Jaenelle rozemiaa si. To byo jak suchanie miechu zimowego wiatru.


- Mylisz, e nie? S martwi i martwi, Surreal.
- On jest mi winien za Titian - upieraa si Surreal.
- On jest winien Titian za Titian. Gdy nadejdzie czas, spaci jej dug.
- On j zabi.
- Nie, on j zama, zapodni. Zabi j czowiek o nazwisku Greer, pies Dorothei.
Surreal otara zy pynce po policzkach.
- Jeste martwa, prawda? - powiedziaa znuonym gosem.
- Nie. Moje ciao wci tam jest. - Jaenelle wskazaa w stron Briarwood i zastanowia
si. - Dali mi jeden z ich specjalnych lekw, ktry ma sprawia, e dziewczynki zachowuj
si jak trzeba, ale co poszo nie tak. Jestem cigle poczona z moim ciaem. Nie mog
przerwa tego poczenia i zostawi ciaa, ale to mgliste miejsce jest bardzo przyjemne. Czy
widzisz mg, Surreal?
Surreal potrzsna gow.
- Gdy jestem we mgle, widz ich wszystkich. - Jaenelle umiechna si i wycigna
przezroczyst rk. - Chod, Surreal, poka ci Briarwood.
Surreal wstaa i otrzepaa nieg z kolan. Jaenelle zamiaa si cicho. By to najbardziej
upiorny dwik, jaki kiedykolwiek syszaa Surreal.
- Briarwood jest sodk trucizn - powiedziaa cicho Jaenelle. - Nie ma sposobu na
uzdrowienie Briarwood. Strze si zotego pajka, ktry tka spltan Sie, - Jej rka dotkna
ramienia Surreal, cignc j do ogrodu. - Rose powiedziaa, e powinnam zbudowa puapk,
co, co bdzie si zamyka, gdy moja krew zostanie przelana. Zbudowaam tak puapk.
Jeli kto spowoduje, e si zamknie... bdzie baga o mier, ale to baganie nieprdko
zostanie wysuchane.
- Ale ty bdziesz martwa - powiedziaa szorstko Surreal. Gdy widziaa, jak cienie w
ogrodzie przybieraj ksztaty, chciaa si zatrzyma, zawrci i uciec, ale nogi nie chciay jej
sucha.
Jaenelle wzruszya ramionami.
- Chodziam po cildru dyathe. Pieko mnie nie przeraa.
- Ona jest za stara, aby by jedn z nas - powiedzia gos, ktry, jak wiedziaa Surreal,
pochodzi z biedniejszej czci Beldon Mor.
Surreal odwrcia si. Kilka minut wczeniej widok zbliajcej si dziewczynki w
zakrwawionej sukience i z podernitym gardem spowodowaby u niej szok. Teraz to byo
co, co jej sparaliowany mzg zakwalifikowa po prostu jako element Briarwood.

- To jest Rose - powiedziaa Jaenelle do Surreal. - Ona jest demonem.


- Nie jest tak le - powiedziaa Rose, wzruszajc ramionami. - Tyle e teraz po
zachodzie soca mog powodowa kopoty. - Zamiaa si. To by upiorny dwik. - A kiedy
askocz lody, sprawia to, .e czuj si tak dziwnie.
Jaenelle chwycia rkaw Surreal. Jej umiech by sodko - brutalny.
- Chod, przedstawi ci kilku moich przyjaci.
Surreal sza za Jaenelle do ogrodw, wdziczna, e Rose znikna. Chichot Jaenelle
nis w sobie echo szalestwa.
- To jest poletko marchewek. Miejsce, w ktrym zakopuj rude.
Obok siebie siedziay dwie rude dziewczynki w nasiknitych krwi sukienkach.
- One nie maj rk - powiedziaa cicho Surreal. Czua, jakby miaa gorczk, i krcio
si jej w gowie.
- Myrol le zachowaa si wobec wujka i on j uderzy. Rebecca uderzya go, aby
przesta robi krzywd Myrol, a kiedy uderzy Rebecc, Myrol zacza bi jego. - Jaenelle
zamilka na chwil. - Nikt nie prbowa zatamowa krwawienia. One zostay kupione od
biednej rodziny i ich rodzice nigdy nie spodziewali si, e wrc, a wic to nie robio adne j
rnicy. - Jaenelle wskazaa w kierunku ogrodu wypenionego mglistymi ksztatami. - Nikt
si nie pyta o nie. One ucieky lub znikny.
Doszy do koca ogrodu. Surreal zdziwia si.
- Dlaczego niektre z nich atwo zobaczy, a inne s tak zamglone?
- To zaley, jak dugo tutaj s, jak silne byy w chwili mierci. Tylko Rose bya na tyle
silna, aby sta si cildru dyathe, ale chciaa zosta. Inne cildru dyathe poszy do Ciemnego
Krlestwa. Char si nimi zajmie. Te dziewczynki zawsze byy duchami, zbyt silne, aby
przej do wiecznej nocy, ale nie do silne, aby przenie si z miejsca, w ktrym le ich
ciaa. - Jaenelle skina w kierunku dziewczynki na kocu ogrodu. Wedug Surreal wygldaa
bardziej ywo, bya bardziej realna ni Jaenelle. - To jest Dannie. - Gos Jaenelle drga z
blu. - Pewnego wieczora podali jej nog na kolacj.
Surreal pobiega w kierunku najbliszych krzakw i zwymiotowaa. Gdy si
odwrcia, ogrd by pusty. Powia wiatr, ktry zamit nieg i star lady jej stp. Gdy ucich,
by tylko budynek, pusty trawnik i ogrd z jego sekretami.

4. Terreille

Daemon obserwowa wschd soca. Przez ca dug, dug noc nasuchiwa na

Czarnych niciach psychicznej Sieci, ktr stworzy wok Beldon Mor, aby dowiedzie si,
czy nie wystpuj jakie zakcenia, jakiekolwiek wskazwki, e Jaenelle jest w
niebezpieczestwie, Nie uywajc Czarnego Kamienia jako pomocy, trudno byo walczy o
zachowanie dziaania Sieci, ale jak zdeterminowany pajk Daemon pozostawa w rodku,
wiadomy najmniejszych wibracji wzdu kadej nici. Pozostawienie jej w Briarwood byo
ryzykiem, ktre niechtnie podejmowa. Nie ufa Alexandrze, ale jeli Jaenelle podano
narkotyki, zwaszcza co takiego jak safframate, byoby dla niej bezpieczniej dochodzi do
siebie w tym samym otoczeniu. Widzia zbyt duo modych czarownic, ktre ucieky do
Wykrzywionego Krlestwa, gdy ich umysy nie mogy zrozumie zmiany w otoczeniu, nie
mogy poj, e s bezpieczne. Myl o Jaenelle zagubionej w szalestwie bya nie do
wytrzymania, mg wic mie tylko nadziej, e narkotyczny sen uczyni z niej mao
interesujc ofiar. Jeli nie...
Nie mia powodu, aby bez Jaenelle pozostawa wrd ywych, ale jeli pjdzie do
Ciemnego Krlestwa, to przyrzek sobie, e nie bdzie jedynym nowym przybyszem
klkajcym przed Wielkim Lordem.
Daemon zrzuci ubranie, wzi prysznic, ubra si w strj do konnej jazdy i zszed
cicho do kuchni. Nastawi czajnik, eby zrobi kaw, i przygotowa sobie niadanie. Gdy
wrci Jaenelle, bd musieli wyjecha szybko, nie dajc Philipowi ani Alexandrze czasu na
robienie przeszkd. Nie bdzie czasu na do widzenia. Rzadko mia czas na poegnania.
Poza tym nie byo zbyt wielu ludzi w jego yciu, ktrzy aowali, e wyjeda. Bya tu jednak
jedna osoba, ktra zasugiwaa na powiadomienie, e Lady odjedzie na zawsze.
Zanim umy naczynia po swoim niadaniu i wypi drug filiank kawy, do kuchni
wkroczya Kucharka. Usiada ciko na jednym z kuchennych krzese i popatrzya smutno na
Daemona, gdy stawia przed ni kaw.
- Ona jest znw w tym szpitalu, prawda? - Kucharka otara oczy. Daemon usiad obok
niej.
- Tak - powiedzia spokojnie. Trzyma jej rce i delikatnie je pociera. - Ale nie na
dugo. Wyjdzie dzi po poudniu.
- Tak sdzisz? - Obdarzya go wdzicznym, drcym umiechem. - W takim razie
mog...
- Nie. - Daemon cisn jej rce. - Wyjdzie z Briarwood, ale nie wrci tutaj. Kucharka
cofna rce. Jej wargi dray.
- Zabierasz j std, prawda? Daemon stara si by delikatny.
- Jest miejsce, w ktrym moe mieszka, w ktrym zaopiekuj si ni i w ktrym

bdzie bezpieczna.
- Dbamy tu o ni - ostro zaprotestowaa Kucharka, Bolao patrze na jej oczy
wypeniajce si zami.
- Ale nie bdzie tu bezpieczna. Jeli to bdzie trwao, zaamie si w wyniku napicia
lub umrze. - Otar zy z jej policzkw. - Obiecuj ci, e bdzie w bezpiecznym miejscu i nikt
nigdy ju jej nigdzie nie zamknie.
Kucharka wytara oczy fartuchem.
- To s dobrzy ludzie, ci, ktrych dla niej znalaze? Nie bd jej... krytykowa za...
dziwne zachowywanie si?
- Oni nie uwaaj, e jej zachowanie jest dziwne. - Daemon popija kaw. To take
byo ryzykowne. - Bybym jednak wdziczny, gdyby o tym nie wspominaa, dopki nie
wyjedziemy. Niektre osoby tutaj chc jej zaszkodzi i jeli dowiedz si, e chc j zabra
spod ich wpywu, uyj wszystkich dostpnych rodkw, eby nas zatrzyma.
Kucharka przemylaa to, skina gow, pocigna nosem i dziarsko wstaa od stou.
- Bdziesz wic potrzebowa niadania.
- Ju jadem, dzikuj. - Daemon postawi swj kubek na blacie. Pooy jej rce na
ramionach, obrci j i pocaowa lekko w usta. - Jeste kochana - powiedzia ochryple. A
potem wyszed kuchennymi drzwiami i ruszy w stron stajni.
Nawet tak wczenie rano w stajni panowa intensywny ruch. Gdy si zblia, chopcy
stajenni patrzyli na niego wilkiem. Guiness sta na rodku placu z butelk wsunit pod
pach, rzucajc rozkazy i przeklinajc pod nosem. Gdy zobaczy Daemona, jego grube brwi
utworzyy wcieky zarys nad zaczerwienionymi oczami.
- A czego sobie wielki i potny pan yczy o tej wczesnej godzinie? - rzuci Guiness.
Przytkn butelk do ust i pocign wielki yk.
Wiedzieli, pomyla Daemon, gdy bra butelk od Guinessa i si czstowa. Cokolwiek
to byo, co przywiodo do tego miejsca Jaenelle, to ju znikao i oni o tym wiedzieli. Oddajc
butelk Guinessowi, powiedzia cicho: - Osiodajcie Ciemnego Tancerza.
- Ko ci ostatnio kopn w gow? - krzykn Guiness, patrzc na Daemona. - On
ostatniej nocy rozwali p swojego boksu i prbowa zrobi z Andrew kotlet mielony. Nie
odbdziesz dzi oywczego porannego galopu na nim, jeli na to liczye.
Daemon rzuci okiem przez rami. Andrew opiera si o drzwi do boksu Ciemnego
Tancerza, odciajc jedn nog.
- Ja go osiodam. - Daemon przeszed obok chopcw stajennych, ignorujc
mamrotanie Guinessa.

Gdy Daemon odsun zasuwk, aby otworzy grn, cz drzwi, Andrew wycign
rk, aby go powstrzyma.
- On chce kogo zabi - szepn.
Daemon popatrzy w zapadnite oczy i blad, przestraszon twarz.
- To tak jak ja. - Otworzy drzwi. Ogier rzuci si w ich kierunku.
- Spokojnie bracie, spokojnie - powiedzia mikko Daemon. - Musimy porozmawia,
ty i ja. - Daemon otworzy doln poow drzwi. Ko dra. Daemon przejecha rk po szyi
konia, aujc, e zmy zapach Jaenelle ze skry. Ogier obejrza si w jego stron, czekajc na
gest otuchy. Daemon porusza si powoli. Gdy Tancerz zosta osiodany, Daemon
zaprowadzi go na plac i dosiad.
Pojechali do drzewa.
Daemon zsiad i opar si o drzewo, patrzc w kierunku domu. Ogier troch ra,
przypominajc Daemonowi, e nie jest sam.
- Chciaem ci powiedzie do widzenia - powiedzia cicho Daemon. Po raz pierwszy
dojrza w oczach konia inteligencj... i samotno. Potem ju mwi amicym si gosem.
Prbowa wyjani, dlaczego Jaenelle ju nigdy nie przybdzie do drzewa, dlaczego nie
bdzie wicej przejadek, nie bdzie wicej pieszczot, nie bdzie wicej rozmw. Przez
moment co dryo jego umys. Mia dziwne uczucie, e do niego mwiono, wyjaniano, a
jego sowa, odbite echem, raniy jego serce. By znowu samemu. Nigdy nie widzie tych
ramion wycignitych na powitanie. Nigdy nie sysze gosu wymawiajcego to imi.
Nigdy...
Daemon zachysn si, gdy Ciemny Tancerz uwolni wodze i popdzi ciek w
stron pola. W oczach Daemona pojawiy si zy blu. Ko moe i mia prosty umys, ale
jego serce byo rwnie wielkie.
Daemon poszed w stron pola, wpatrujc si przez dug chwil w jego pustk, a
potem powoli ruszy w kierunku rowu na jego kocu. Czy byoby lepiej nie mwi mu?
Zostawi go czekajcego przez samotne dni, tygodnie i miesice? Lub gorzej, obieca mu
powrt i nie wywiza si z obietnicy? Nie, myla Daemon, gdy dotar do rowu. Jaenelle
bya Krlow Tancerza. Zasugiwa na prawd. Zasugiwa na prawo dokonania wyboru.
Daemon zsun si po zboczu gbokiego, szerokiego rowu. Tancerz lea skrcony na dnie i
umiera. Daemon usiad bok niego i pooy delikatnie na kolanach eb konia. Gadzi szyj
Tancerza, mruczc sowa alu w Starym Jzyku.
Dobi. Siy opuszczay Tancerza. Jedno ostre, szybkie wtargnicie do umysu konia
zakoczyoby jego ycie. Daemon nabra powietrza... i nie mg tego zrobi.

Jeli Pieko byo miejscem, do ktrego wdrowali Krwawi, gdy ich ciao umierao, a
ich ja bya zbyt silna, aby rozpyn si w wiecznej nocy, to czy pokrewne istoty, o ktrych
mwia Jaenelle, te tam id? Czy by gdzie tabun koni - demonw galopujcych po
pustkowiach?
- Ach, Tancerzu - mrukn Daemon, gadzc wci szyj konia. Umysowe cze nie
pomogoby teraz, ale...
Daemon popatrzy na swj nadgarstek. Krew. Zgodnie z legendami demony
zachowyway siy dziki krwi od ywych. To dlatego, gdy kto zwraca si o pomoc do
Ciemnego Krlestwa, skada ofiar z krwi. Daemon zmieni troch pozycj. Podcign
prawy rkaw, ustawi rk nad pyskiem Tancerza. Koncentrujc si, aby to, co daje, byo jak
najmocniejsze, naku y dugim paznokciem i obserwowa, jak jego krew cieka do pyska
Tancerza. Daemon policzy do czterech, a nastpnie przycisn do rany kciuk, aby j zagoi,
uywajc Fachu. Teraz mg tylko czeka wraz ze swoim czworononym bratem.
Przez dugi czas oczy Tancerza byy szkliste i nic si nie dziao. Nastpnie co ukuo
Daemona, sprawio, e teren zacz si przesuwa i dre. Nie widzia ju rowu, nie czu ju
chodu i wilgoci ziemi pokrytej niegiem. Przed nim znajdowaa si wielka brama z kutego
elaza. Za ni bya mga wypeniona byskaniem. Gdy patrzy, brama powoli otworzya si w
przeraajcej ciszy. Rozleg si wtedy saby dwik, stumiony, ale coraz bliszy. Daemon
patrzy, jak Tancerz galopuje w stron bramy z wysoko podniesion gow i powiewajcymi
grzyw i ogonem. Chwil pniej ogier znikn we mgle, a brama zatrzasna si. Daemon
popatrzy w d na szeroko otwarte oczy. Delikatnie pooy gow konia na ziemi, wydosta
si z rowu i ruszy ciko w kierunku stajni.
Wszyscy si zbiegli, gdy przyszed samotnie. Gdy tylko Daemon odzyska panowanie
nad gosem, powiedzia: - On jest w rowie - spojrza na Andrew i tylko na Andrew. Nie ufajc
sobie, e bdzie w stanie powiedzie cokolwiek wicej, gwatownie odwrci si i poszed z
powrotem do domu.

5. Terreille

- Rozumiem twj problem, Lady Angelline, ale musisz zda sobie spraw, e ani
ambasador, ani ja nie jestemy upowanieni do wycofania Sadiego ze suby bez zgody
Arcykapanki. - Greer opar si o biurko, starajc si wyglda wspczujco. - By moe,
gdyby woya wicej wysiku w jego dyscyplinowanie... - zasugerowa.
- Czy ty mnie nie suchae? - powiedziaa ze zoci Angelline. - Ostatniej nocy

zagrozi, e mnie zabije. On si znajduje poza kontrol.


- Piercie wadzy...
. - Nie dziaa - rzucia Alexandra. Greer przyjrza si jej twarzy. Bya blada, a pod
oczami wida byo ciemne smugi. Sadi mocno j nastraszy. Tyle miesicy spokoju, w czasie
ktrych Sadi by niemal zbyt usuny... Co ona zrobia, e sprowokowaa t eksplozj?
- Piercie wadzy dziaa, Lady Angelline, jeli jest uywany wystarczajco stanowczo
i wystarczajco szybko. Nawet on nie moe znie blu powodowanego przez Piercie
Posuszestwa.
- Czy to dlatego tyle Krlowych, ktrym suy, zakoczyo ycie? - powiedziaa ostro
Alexandra. Potara kocami palcw skronie. - Nie chodzi tylko o mnie. On jest perwersyjny,
szalony.
Och?
- Nie powinna pozwala mu wiadczy adnych usug, ktre s niezgodne z twoim
yczeniem, Lady - powiedzia Greer z szydercz surowoci.
Alexandra wpatrywaa si w niego.
- A jak mam go powstrzyma przed usugiwaniem moim wnuczkom w sposb, ktry
mi si nie podoba?
- Ale to tylko dzieci - zaprotestowa Greer.
- Tak - zakrztusia si Alexandra - dzieci. - W jej gosie pojawi si ton, ktry sprawi,
e Greer musia si postara, aby ukry umiech. - Jest w porzdku w stosunku do starszej, ale
jeli chodzi o drug...
Zastanawiajc si, jak gdyby podejmowa trudn decyzj, Greer powiedzia powoli: Wyl do Arcykapanki wiadomo, w ktrej poprosz o pozwolenie na jak najszybsze
usunicie Sadiego z Chaillot. To najlepsze, co mog zrobi.
- Podnis swoj zdrow rk, aby powstrzyma protesty Alexandry. - Zdaj sobie
jednak spraw, e trzymanie go w twojej posiadoci moe by dla ciebie bardzo trudne,
zwaszcza jeeli dowie si, e si z nami widziaa. Wobec tego w towarzystwie uzbrojonej
eskorty zabior go dzi po poudniu i przetrzymam w ambasadzie do czasu otrzymania zgody
Arcykapanki na odesanie do Hayll.
- Wycign rk, umiechajc si. - Oczywicie bd potrzebowa twojego piercienia wadzy, aby szybko go obezwadni i zapewni ci bezpieczestwo.
Greer wstrzyma oddech, gdy Alexandra si wahaa. Wreszcie cigna drugorzdny
piercie wadzy i rzucia go do Greera. Greer skin gow w kierunku ambasadora, ktry
sta pod drzwiami. Mczyzna podszed i wyprowadzi Alexandr, mamroczc uspokajajce

kamstwa. Greer zaczeka, a zamkn si za nimi drzwi, zanim zacz wsuwa piercie na
swj may palec. Wycign przed siebie rk, podziwiajc zote kko.
Sukinsyn, pomyla Greer wesoo. Mam ci, sukinsynu. Pierwszy, niemal na mier,
by przeraony Kartane, ktry zaprosi Greera do udziau w specjalnym przyjciu w
Briarwood, a teraz Krlowa, jczca, e Sadi interesuje si jej wnuczkami. A przez cay czas,
gdy Greer szuka ofiary Arcykapanki, Sadi bawi si z t ma lafirynd, a mieszaniec poci
si i krwawi w Pruul. Gdybymy mu powiedzieli o ofercie, ktr pogardliwie odrzucie, a
nastpnie rozcignli ci midzy dwoma supami i wrczyli mu bicz, jak mylisz, jaka cz
twojej skry by pozostaa, zanim zmczyby si na tyle, aby skoczy bicie? A jakiej czci
twojej anatomii mogoby brakowa, gdyby skoczy?
Greer potrzsn mentalnie sob. Te kuszce perspektywy musz poczeka. Oto bya
szansa, na ktr czeka, szansa na wykoczenie Sadiego i przy okazji zadowolenie
Arcykapanki. Alexandra bya gupia, e pozbya si swojej jedynej obrony przed Sadim.
Gdyby uywaa piercienia z t sam brutalnoci, z jak on zamierza go uywa, mogaby
powali Sadiego na kolana i wymczy wystarczajco, aby zmniejszy zagroenie. A
zagroenie musiao by zmniejszone. Nie chcia, aby Daemon Sadi, niezalenie w jakim by
stanie, dzi w nocy wybra si dokdkolwiek.

6. Terreille

Daemon rzuci pobienie okiem na swj pokj. Jego kufry byy spakowane i zniknite,
a wic bd podrowa wraz z nim. Wlizgn si nawet do skrzyda przedszkolnego i
spakowa ma walizeczk dla Jaenelle. Martwi si, e mg zostawi co, co byo dla niej
cenne. Ten zimny kt w szafie zawiera prawdopodobnie jej najbardziej prywatne rzeczy, ale
nie mia czasu ani energii, aby prbowa forsowa zamki, ktre mogyby tam si znajdowa.
Mia nadziej, e gdy umieci j w bezpiecznym miejscu poza Beldon Mor, bdzie mg
wzi dla niej te rzeczy.
Daemon otworzy drzwi do swojego pokoju, zaskakujc Kuchark, ktra staa z
uniesion rk, jakby miaa wanie zapuka.
- Chc, eby przyszed do frontowego holu - powiedziaa zmartwiona. Daemon
zmruy oczy. Dlaczego przysyaj z wiadomoci Kuchark?
- Czy Jaenelle wrcia?
- Nie wiem. Lady Angelline wysza dzi rano na chwil, ale gdy wrcia, przebywaa z
Lady Benedict oraz Graff i Wilhelmin w skrzydle przedszkolnym.

Nie wydaje mi si, aby Lord Benedict by w domu, a Ksi Alexander przebywa
cay dzie w biurze zarzdcy.
Daemon otworzy swj umys na zapachy psychiczne wok niego. Zmartwienie.
Strach. Tego naleao si spodziewa. Ulga? Jego zote oczy stwardniay, gdy przeszed obok
Kucharki i skierowa si do frontowego salonu. Jeli Alexandra prowadzi jak gr... Wszed
do gwnego korytarza i zobaczy Greera z dwudziestoma uzbrojonymi haylliaskimi
stranikami. Chwil pniej bl spowodowany przez Piercie sprawi, e ugiy si pod nim
nogi. Starajc si usta na nogach, rzuci ostre jak sztylet spojrzenie w kierunku Alexandry,
ktra staa obok Leland i Philipa.
- Nie, Sadi - powiedzia swoim liskim gosem Greer - teraz ja tob kieruj. - Unis
swoj zdrow rk, tak aby w zotym piercieniu wadzy odbio si wiato.
- Suka - powiedzia mikko Daemon, nie odrywajc oczu od Greera. - Co ci
obiecaem, Lady Angelline, a ja zawsze dotrzymuj obietnic.
- Nie tym razem - powiedzia Greer. Zamkn do i wycign j przed siebie. Na
jego palcu zabysn piercie wadzy.
Daemon zatoczy si do tyu, chwytajc si ciany, poniewa bl z Piercienia
przybra na sile.
- Nie tym razem - powtrzy Greer, idc w kierunku Daemona. Zimno. Sodkie zimno.
Daemon policzy do trzech, wycign praw rk w kierunku Greera i wypuci
szerok wizk ciemnej energii. Noszcy Szary Kamie Philip wycign rk w tej samej
chwili. Dwie siy spotkay si, rozbiy yrandol i zamieniy meble w drewno na podpak.
Trzech stranikw upado w drgawkach na podog. Greer wrzasn z wciekoci, Leland i
Alexandra krzyczay. Philip nadal skupia swoj moc przez Szary Kamie, prbujc
zatrzyma impet Daemona, ale Czarny otacza Szary, a tam, gdzie do tego dochodzio,
wypalay si i pkay ciany. Daemon opar si o cian. Greer nadal kierowa energi do
Piercienia, zadajc coraz wikszy bl. mier byaby lepsza ni poddanie si Greerowi, ale
bya tylko jedna szansa - gdyby zdoa dotrze tam w na tyle dobrym stanie, aby zrobi to, co
musia zrobi.
Wypuszczajc du kul ognia czarownicy, Daemon skierowa ostatnie natarcie na
Szarego, liczc, e Philip odpowie na atak. Gdy ogie czarownicy spotka si z Szar Tarcz,
eksplodowaa ona, tworzc cian ognia.
Daemon odepchn si od ciany i pobieg na ty budynku. Gdy bieg korytarzami do
kuchni, bl sta si silniejszy - Zbyt pno dostrzeg mod suc na klczkach i kau
wody z mydem. Skoczy, nie zaczepiajc o dziewczyn, ale jego stopa wyldowaa na brzegu

kauy, polizgn si, i zacz sun po pododze, a uderzy biodrami w st kuchenny i


przechyli si do przodu. Bl w podbrzuszu by nie do zniesienia. Daemon zacisn zby,
czerpic siy ze swojej wciekoci, bo nie mia jeszcze czerpa z Kamieni. Jeszcze nie.
Za ramiona i pas chwyciy go dwie pary rk. Warczc, prbowa si oswobodzi, ale
sowa Kucharki: - Pospiesz si, teraz - rozjaniy mu w gowie na tyle, aby si zorientowa, e
ona i Wilhelmina staraj si mu pomc. Moda suca, z zacinitymi ustami i blada,
pobiega przed nimi i otworzya drzwi.
- Nic mi nie jest - wysapa Daemon, chwytajc futryn. - Nic mi nie jest. Uciekajcie
std. Wszystkie.
- Szybko - powiedziaa Kucharka. Popchna go tak, e niemal si przewrci.
Zataczajc si i odwracajc, zobaczy jeszcze w ostatniej chwili przed zamkniciem
kuchennych drzwi, jak Kucharka chwyta wiadro wody z mydlinami i wylewa je na podog w
kuchni.
Kolejny atak z Piercienia powali go na kolana. Wyda okrzyk blu, powsta i
potykajc si, ruszy dalej, a w kocu zacz biec w kierunku stajni i cieki, ktra
prowadzia na pole.
Bl. Bl. Kady krok by noem wbijanym w podbrzusze, poniewa Greer cigle
kierowa swoj energi przez piercie wadzy do Piercienia Posuszestwa.
Daemon bieg wzdu cieki dla koni obok stajni, niejasno zdajc sobie spraw z
obecnoci Guinessa i chopcw stajennych, wysypujcych si z podwrka i formujcych
wcieky, solidny mur za jego plecami. Bieg zanieon ciek, a kolejna fala blu z
Piercienia zbia go z ng. Lecia w powietrzu niesiony si bezwadnoci, a w kocu uderzy
o ziemi z impetem mogcym poama koci.
Daemon szlocha, prbujc podnie si na kolana. Za sob sysza saby, stumiony
dwik. Odwrci gow, prbujc co zobaczy przez zy blu. Niczego tam nie byo, ale
dwik cigle do niego dociera, a wreszcie usta obok niego. Daemon wycign rk, eby
utrzyma rwnowag. Jego do natrafia na nog. Nic nie widzia, ale czu...
- Tancerz? - szepn Daemon, a jego rka wdrowaa wyej.
Wilgotne ciepo buchno mu w twarz. Zaciskajc zby, Daemon wsta. Zaczynao
brakowa mu czasu. Jego rce namacay grzbiet widma. Daemon wdrapa si na ogiera demona, ciko oddychajc przy przekadaniu nogi nad koniem. Z gow nisko pochylon
nad szyj Tancerza i rkami zapltanymi w jego grzyw, Daemon cisn kolana, popdzajc
Tancerza.
- Do drzewa, Bracie - jkn Daemon. - Najszybciej, jak potrafisz, zanie mnie do

drzewa.
Daemon niemal spad, gdy Tancerz skoczy do przodu, ale utrzyma si, zdecydowany
uciec jedyn drog, ktra mu pozostaa. Gdy dotarli na miejsce, Daemon zelizgn si z
grzbietu konia, przypominajc sobie w sam por, czego nauczya go Jaenelle na temat
chodzenia w powietrzu. Przez moment lea w powietrzu na boku, z kolanami podcignitymi
do piersi, walczc z blem i zbierajc siy.
Gboko pod drzewem by rwno wycity prostokt, chroniony ju przez Czarn
tarcz, ktra powstrzyma innych rwnie skutecznie, jak zatrzymywaa Alexandr.
Daemon obejrza si za siebie. Najwyraniej demony nie zostawiaj ladw, A on na
szczcie rwnie nie pozostawi adnych wyranych znakw na niegu. Potrzebowa jedynie
kilku spokojnych chwil, eby zrobi przejcie. Prbujc zachowa cierpliwo, Daemon
czeka na nastpny atak blu z Piercienia. Gdy minie, bdzie mg wlizgn si w ziemi.
Za nim rozlegay si krzyki, odgosy walki. Czeka, czujc, e w miar jak ogarnia go chd i
bl, uciekaj z niego siy.
Dokadnie wtedy, gdy Daemon zdecydowa, aby duej nie czeka, bl uderzy znowu.
Skrca si i tarza, prbujc uciec od blu. Tym razem jednak ulga nie nadchodzia. Greer
wysya przez piercie wadzy stay impuls do Piercienia Posuszestwa. Daemon czoga
si w powietrzu, a znalaz si nad waciwym miejscem. Nie byo ju czasu. Z rkami tak
mocno zacinitymi, e paznokcie przecinay skr, zaczerpn gboki, drcy oddech,
zamkn oczy i zanurkowa w ziemi.
W momencie, gdy poczu pustk zamiast ziemi, wycign naprzd stopy, aby nie
ugrzzy w zmroonym gruncie, i zatrzyma dalsze przechodzenie. Czu, jak jego nogawki
zaczepiaj si w ziemi nad nim, czu jak skra na jego kolanach pka przy przechodzeniu
przez ostatni warstw ziemi. Spadajc rwno na plecy, straci na chwil oddech. Mia tylko
chwil, Mog nie dopa go fizycznie, ale bl wysyany przez Piercie cigle pulsowa.
Nawet Czarna tarcza nie moga go przed nim uchroni. Trzscymi rkami Daemon rozpi
pasek, rozsun suwak spodni i sign praw rk do swojego organu i Piercienia
Posuszestwa. Krzykn, gdy przypadkowo dotkn jder. Szlochajc i chwytajc
konwulsyjnie powietrze, Daemon trzyma rk nieruchomo i przywoa Czarne Kamienie.
Ju bardzo dawno nie czu Kamienia wok szyi lub na palcu. Pulsowa w rytm jego
serca, gdy pobiera jego zmagazynowan energi. To byo ryzykowne. Zawsze wiedzia, e to
byo ryzykowne. Ale stawk byo co waniejszego ni jego ciao. Daemon odetchn
gboko, zwrci si do wewntrz i rzuci w kierunku Czarnego.
To by skok z duej wysokoci w Ciemno. Dajc upust swojej wciekoci, Daemon

nabiera prdkoci i zblia si do migoccej, ciemnej Sieci, ktra bya nim samym. Cigle
spada, a jego Sie wydawaa si pdzi mu na spotkanie. Nie byo czasu, aby kontrolowa
spadanie. Gdyby przegapi zakrt i roztrzaska Sie, w najlepszym razie zostaby zamany i
pozbawiony moliwoci noszenia Czarnego, a by moe nawet nadanego na mocy
Przyrodzonego Prawa Czerwonego. Gdyby nie mg powstrzyma spadania i cigle lecia w
czelu, umarby lub oszala.
Daemon przyspieszy, obserwujc przez chwil, kiedy zrobi zakrt i wycign z
siebie jak najwicej. Gdzie daleko czu bl pit i napitych mini w szyi, te bowiem czci
ciaa podpieray jego wygite w uk i szarpane blem ciao. Wci lecia w d. W ostatniej
chwili, tu przed Sieci, skrci, pobra ca pozosta moc ze swoich Czarnych Kamieni i
pogna w gr, jak fala przypywu zimnej, czarnej wciekoci, ciemna strzaa, pdzca w
kierunku zotego kka.
Przez ca drog w gr Daemon utrzymywa swoj moc cinit do gruboci rapiera,
ale w momencie, gdy dotar do Piercienia, uwolni ca swoj Czarn moc, ktra
eksplodowaa, zmuszajc Piercie, aby rozszerza si wraz z ni, a w kocu pk pod
naporem cinienia.
Daemon powoli otworzy oczy. Trzs si z wyczerpania, dra z zimna. Najmniejszy
ruch, nawet oddychanie, powodowa straszliwy bl. Sigajc lew rk w d, wymaca
Piercie Posuszestwa. Podnis rce w stron klatki piersiowej i zobaczy, e w kadej rce
mia powk Piercienia. By wolny.
Poniewa jego Czarne Kamienie byy cakowicie wyczerpane, znikn je i przywoa
Przyrodzony Czerwony, aby zrobi jedn, ostatni rzecz. Gdyby Dorothea lub Greer
przetrwali roztrzaskanie Piercienia, wci mogliby uy jednego z piercieni wadzy do
odnalezienia miejsca ukrycia powek Piercienia. Daemon zamkn oczy, koncentrujc si
na miejscu, ktre dobrze zna, i znikn dwa kawaki Piercienia Posuszestwa.
W ogrodowym zaktku przez moment zawisy w powietrzu dwie powki Piercienia,
a nastpnie upady w zanieon grzdk krwi czarownicy.
Ostatnim wiadomym dziaaniem Daemona byo przywoanie koca, naadowanie go
rozgrzewajcym zaklciem i owinicie si najszczelniej, jak si dao. Sie psychiczna, ktr
utworzy, zanika. Nie byo moliwoci sprawdzenia, czy Jaenelle nie zostaa skrzywdzona.
W tym momencie nie mg nic wicej dla niej zrobi. Nie mg te zrobi niczego wicej dla
siebie. Jeli jego ciao nie odpocznie, nie bdzie mia siy, aby wyj z grobu.

7. Terreille

Cassandra spacerowaa.
Mga wok Beldon Mor bya dla Stranikw i demonw szczeln barier. Nie
zatrzymywaa jednak rzeczy.
Na szczcie, gdy dotary do niej fale wywoane przez pd Sadiego w kierunku
Ciemnoci, miaa ze sob Czarny Kamie, a nie swj Przyrodzony Czerwony. Nawet przy tak
potnej ochronie, jej ciao drao od siy skoku Daemona. Gdy podnosia si z podogi,
zastanawiaa si, jak wielu Krwawych, nie do dobrze wyszkolonych i niewiedzcych, e
naley podda si tym psychicznym falom i si na nich unosi, a nie osania przed nimi,
zostao strzaskanych lub przynajmniej zamanych z powrotem do swoich Przyrodzonych
Kamieni.
A co z Jaenelle? Czy zwrci si przeciwko niej? Czy walczya z nim o ycie?
Cassandra potrzsna gow i przechadzaa si dalej. Nie, on kocha dziewczynk. A
wic dlaczego spadanie? Baa si go teraz nie mniej ni jego ojca, ale czy nie zdawa sobie
sprawy, e wystpiaby przeciwko niemu, walczyaby z nim, aby chroni Jaenelle?
Opuszczajc si powoli do Czarnego, zamkna oczy i otworzya umys, wysyajc na
nici Czarnego sondujc strza w kierunku zachodnim. Sonda uderzya w mg i j troch
przebia, a potem znikna. To wystarczyo.
Przez nastpn godzin sprztaa Otarz, polerowaa czteroramienny kandelabr,
wydubaa resztki starych, czarnych wiec i woya nowe. Gdy skoczya, Otarz by znowu
tym, czym kiedy by, a czym na dugie stulecia przesta by.
Wykpaa si w gorcej, pachncej wodzie, umya i uoya wosy. Narzucia prost
szat z czarnego pajczego jedwabiu, ktra dopasowywaa si do ksztatw jej ciaa. Czarny
Kamie w starowieckiej oprawie spoczywa na dekolcie. Piercie z Czarnym Kamieniem w
oszukaczo kobiecej oprawie da si atwo wsun na palec. Dwie srebrne bransoletki z
kawakami Czerwonego, wprawionymi w rodku wzoru w ksztacie klepsydry, wsuna na
obcise rkawy sukienki. Na kocu woya wykonane przez zapomnianych rzemielnikw
czarne pantofle, ktre nigdy nie zdradzay odgosu krokw.
Bya gotowa. Niezalenie od burzy, ktr moe przynie noc, bya gotowa.

8. Terreille

Gdy wyprowadzano niewolnikw z kopalni soli Pruul, Lucivar odwrci si w


kierunku zachodnim. Sony pot wypali nowe rany na jego plecach. Cikie acuchy, ktre

przykuway jego nadgarstki do pasa, szarpay jego ju i tak bolce ramiona. Mimo to sta
spokojnie, wdychajc czyste, wieczorne powietrze i obserwujc ostatnie byski soca
chowajcego si za horyzontem. Unosi si na ciemnych falach powstaych po wstrzsie,
ktre uderzyy Pruli z gwatownoci kochanka i uy swojej Czarnoszarej mocy, aby je
wzmocni i przeduy ich wdrwk na wschd. aowa tylko, e nie mg doczy do
Sadiego i pomc mu w rozlewie krwi. Nie znaczyo to, e Sadi potrzebowa jego pomocy. Nie
byoby te bezpieczne znale si w tym samym miecie co tak rozwcieczony mczyzna.
Gdy przestraszony stranik potrzsn batem w kierunku niewolnikw, aby rozpocz
zaganianie ich do ciemnych, cuchncych cel, Lucivar umiechn si i szepn: - Wylij ich
do Pieka, bkarcie. Wylij ich wszystkich do Pieka.

9. Terreille

Philip Alexander siedzia przy biurku. Obejmowa domi gow i wpatrywa si w


roztrzaskany Szary Kamie. Zajo to - ile? Minut? Zaledwie minuta i takie zniszczenia?
Pierwsi poczuli to stranicy, przypominao to stanie na silnym wietrze, ktry stawa si coraz
silniejszy. Potem Leland. Potem Alexandra. Zastanawia si wtedy, dlaczego wszyscy oni
zbledli i s tak nieruchomi, starajc si przy tym co usysze. Gdy to pdzio obok Szarego,
kierujc si w d, mia moment, tylko moment, aby zda sobie spraw, co to byo, moment,
aby obj rkami Leland i Alexandr i przewrci je na podog, moment, eby sprbowa
utworzy Szar tarcz wok ich trojga. Moment.
Potem jego wiat eksplodowa.
Nie mina minuta, gdy tytaniczna eksplozja Czarnej mocy roztrzaskaa Szary i
porwaa Philipa, jak fala majca rozbi si o pla porywa unoszcy si kawaek drewna.
Czu, e Alexandra, ktra prbuje si go trzyma, rwnie zostaje porwana.
Minuta.
Gdy byo po wszystkim, gdy rozjanio mu si w gowie... Z haylliaskich stranikw
wszyscy z wyjtkiem dwch byli nieywi lub mieli wypalone umysy. Leland i Alexandra,
osonite przed pierwszym uderzeniem, byy wstrznite. On zosta zamany do Zielonego,
Kamienia nalenego mu z tytuu Przyrodzonego Prawa, Bdc cigle w szoku, wszyscy troje
wydostali si z holu. W skrzydle przedszkolnym znaleli Graff, ktra pustymi oczami
wpatrywaa si w sufit, jej ciao byo poskrcane i poszarpane w niewiarygodny sposb.
Wikszo pracownikw przetrwaa psychiczn eksplozj, przestraszona, ale nie
poniosa uszczerbku na zdrowiu. Toczyli si w kuchni, w ktrej Kucharka trzscymi si

rkami nalewaa do kubkw solidne porcje brandy. Przestraszya ich Wilhelmina. Siedziaa
spokojnie w kuchni, policzki miaa zarowione, jej oczy byszczay. Gdy Philip spyta, czy
nic jej nie jest, umiechna si i odpowiedziaa: - Powiedziaa, ebym si na tym unosia i
unosiam si, Powiedziaa, ebym si unosia.
W tamtym momencie, zanim wiat eksplodowa, sysza mody, rozkazujcy, kobiecy
gos wykrzykujcy: Unocie si na tym, unocie si na tym ale nie rozumia wtedy, o co
chodzi, i nie rozumia teraz. Jeszcze bardziej przeraajce byo to, e Wilhelmina nosia teraz
Kamie Szafirowy. W jaki sposb, bdc zbyt moda, w tym chaosie zoya Ofiar
Ciemnoci. Teraz ta niedowiadczona dziewczynka miaa wiksz moc ni ktrekolwiek z
nich.
Najgorsza ze wszystkiego bya zdrada Guinessa i chopcw stajennych, zwaszcza
Andrew. Walczyli z haylliaskimi stranikami i ich powstrzymali. Gdyby nie przeszkodzili,
Sadi by moe zostaby schwytany, a Beldon Mor... Guinees i Andrew oraz wszyscy
pozostali, ktrym udao si przey, zostali wic zwolnieni. Nie byo powodu, aby trzyma
zdrajcw, zwaszcza zdrajcw, ktrzy powiedzieli... ktrzy zawoali, e doczyliby do
Sadiego, i zwrcili si przeciwko jego rodzinie!
Philip zamkn oczy i potar bolce skronie. Kto by pomyla, e jeden czowiek moe
zniszczy tak duo w cigu jednej minuty? Poowa Krwawych w Beldon Mor bya martwa,
szalona lub zamana. Philip westchn, szlochajc. Jego ciao byo teraz zbyt sabe, aby nosi
Zielony, ale dojdzie do siebie na tyle, aby go nosi.
Poowa Krwawych. Gdyby Sadi uderzy znowu...
Ale gdy fale wreszcie zaniky, nie byo ladu po Sadim. I nikt nie wiedzia, co si stao
z Greerem.

10. Terreille

Surreal siedziaa oparta o wezgowie ka, pocigajc whiskey z butelki, ktr tulia
do piersi. Spdzia ostatnie par godzin z Deje, opiekujc si innymi dziewcztami,
uspokajajc te, ktre tego potrzeboway, pozwalajc reszcie byskawicznie si upi. Deje z
twarz poszarza od napicia, z wdzicznoci pozwolia Surreal zaj si ciaami. Na
szczcie nie byo ich duo, pierwszego dnia po wicie Winsol domy Czerwonego Ksiyca
zawsze pracoway na zwolnionych obrotach. Musiaa jednak zawin ciaa w koce, zanim
najbardziej krzepcy przedstawiciele mskiego personelu Deje weszli do pokojw i wywlekli
je na zewntrz. Wszyscy, take ona, cuchnli strachem.

Ale on w kocu by Sadyst. Mogo by gorzej, mwia sobie, sczc whiskey.


Byoby duo, duo gorzej, gdyby Jaenelle nie wykrzyczaa ostrzeenia, aby si na tym unosi.
Zabawne. Wszystkie czarownice w domu Deje, ktre nosiy Kamie, usyszay to ostrzeenie
i wiedziay instynktownie, co ono oznacza. Mczyni... Jaenelle nie miaa czasu na selekcj.
Niektrzy j usyszeli, inni nie. To wszystko. Ci, ktrzy nie usyszeli, byli martwi.
Co mu si stao, e wpad w tak wcieko? Jakiego rodzaju niebezpieczestwo
sprowokowao go do rozptania tej burzy? Moe naleaoby zapyta kto by w
niebezpieczestwie?
Uspokojona narastajcym wasnym gniewem Surreal postawia butelk whiskey na
nocnym stoliku i przywoaa niewielki, skrzany prostokt. Gdy bya gotowa, na krtko
zasna. Byo mao prawdopodobne, e cokolwiek si stanie przed nadejciem nocy. Sadi o to
zadba, wiadomie bd nie. Umiechajc si bardzo delikatnie, Surreal cichutko mruczaa,
wyjmujc ze skrzanej torebki osek i zaczynajc ostrzy swoje noe.

11. Terreille

Dorothea obserwowaa, jak w kominku tacz pomienie. Za chwil do starego


Sanktuarium przybdzie Ciemna Kapanka. Bdzie moga przekaza suce wiadomo i wrci
do domu. Kto by pomyla, e bdzie w stanie zama Piercie Posuszestwa? Kto by
pomyla, e roztrzaskanie Piercienia, gdy Sadi jest na drugiej stronie Krlestwa, moe...
Jakie to szczcie, e zacza pozwala kadej z modych czarownic z jej sabatu nosi
przez jeden dzie pierwszorzdny piercie wadzy, aby ta moga poczu sterowanie
potnym mczyzn, nawet jeli by daleko, tak e naprawd nie mogy niczego poczu. Jaki
to straszny pech, e akurat dzisiaj piercie nosia jej ulubiona czarownica, jej faworytka.
Poniewa ciao, wprawdzie niemieszczce ju samej czarownicy, wci yo, bdzie je
musiaa przez jaki czas potrzyma, tak aby inne nie zday sobie sprawy, jak atwo mona si
ich pozby. Miesic lub dwa wystarcz. Czarownica zostanie oczywicie pogrzebana z
godnoci, z penymi honorami, odpowiednio do jej Kamieni i pozycji spoecznej.
Dorothea wzruszya ramionami. Sadi tam by, gdzie, bez smyczy, ktra umoliwiaa
kontrolowanie go. Mogliby uy eyrieskiego mieszaca jako przynty, ale Yasi by tak
zgrabnie umieszczony w kopalniach soli w Pruul, e szkoda byoby go stamtd wycign,
zanim jego ciao i duch nie zostan dostatecznie zamane. Wtpia, czy nawet Eyrieczyk
byby tym razem wystarczajc przynt.
Drzwi do salonu otworzyy si i wkroczya zakapturzona posta.

- Posyaa po mnie, Siostro? - zapytaa Hekatah, nie prbujc ukry rozdranienia w


gosie. Patrzya znaczco na stolik, na ktrym nie byo oczekiwanej karafki krwi. - To musi
by co wanego, skoro zapomniaa o takim drobiazgu jak poczstunek.
- Owszem, to jest wane. - Ty worku koci. Ty pasoycie. Cae Hayll jest w
niebezpieczestwie. Ja jestem w niebezpieczestwie! Uwaajc, aby nie mona byo odczyta
jej myli, Dorothea bawia si kartk papieru. - Od Greera.
- Ach - Hekatah powiedziaa z ledwie skrywanym podnieceniem. - Ma jakie wieci?
- Lepiej - odpowiedziaa powoli Dorothea, - Mwi, e znalaz sposb na rozwizanie
twojego maego problemu.

12. Terreille

Greer siedzia na pokrytym biaym przecieradem ku w prywatnych pokojach


Briarwood, tulc to, co zostao z jego zdrowej rki.
Mogo by gorzej. Gdyby ten kulawy chopta ze stajni nie ci go noem, odcinajc
may palec tak, e wisia tylko na kawaku skry, nigdy nie zdjby na czas piercienia
wadzy, gdy Sadi niszczy Piercie Posuszestwa. W momencie, gdy czu, e Czarny
eksploduje, oderwa palec i odrzuci go od siebie. Stranik, ktry zobaczy co toczcego si
w jego kierunku, instynktownie to chwyci i zacisn do. Gupi czowiek. Bardzo gupi.
Po pkniciu Piercienia Posuszestwa, nie wiedzc, czy Sadi ucierpia na skutek
tego, co zaszo, Greer pobieg do Briarwood, gdzie leczenie odbywa si bez zadawania
zbdnych pyta. Byo to take jedyne miejsce, ktrego Sadi nie zaatakuje na lepo. Tutaj
mieli pewne wsparcie - przynajmniej na par godzin duej. Potem zniknie, uda si do Hayll i
wtopi w tum wok dworu Dorothei. Briarwood i jego patroni pozostan i zaspokoj
pragnienie zemsty Sadiego.
Greer lea na ku, pozwalajc, aby rodki przeciwblowe umoliwiy mu tak
bardzo potrzebny odpoczynek. Za par godzin may problem Ciemnej Kapanki nie bdzie
istnie, a Sadi...
Niech sukinsyn wrzeszczy.

13. Pieko

Saetan znowu bez celu kry po swoim gabinecie.


Wpatrywa si w portret Cassandry.
Wpatrywa si w spltan Sie, ktr niedawno zakoczy tka pod wpywem

ostrzeenia, ktre mogo przyj zbyt pno. Potrzsn powoli gow, zaprzeczajc temu, co
pokazywaa mu wizja w spltanej Sieci. Wewntrzna Sie wci nienaruszona. Rozbity
krysztaowy kielich. I krew. Tak duo krwi.
Nigdy nie narusza prywatnoci Jaenelle. Wbrew swojemu osdowi, wbrew wszystkim
swoim instynktom, nigdy nie narusza jej prywatnoci. Ale teraz...
- Nie - powiedzia z delikatn wrogoci. - Nie zabierzesz mi mojej Krlowej. Nie
zabierzesz mojej crki.
Byo tylko jedno miejsce, z ktrego mg przenikn przez mg. Tylko jedno miejsce,
ktre mg wykorzysta do zwikszenia swojej mocy i signicia na drug stron Krlestwa.
Bya tylko jedna czarownica, ktra miaa wiedz potrzebn, aby mu pomc.
Narzuciwszy peleryn na ramiona, rzuci okiem na drzwi i wyrwa je z zawiasw. Gdy
przechodzi przez gbokie korytarze Paacu, jego wcieko pokrywaa kamienie lodem,
przeszed obok Mephisa i Prothvara, nie widzc nikogo i niczego poza Sieci.
- Dokd idziesz, SaDiablo? - zawoa Andulvar, kroczc, aby go zatrzyma. Saetan
warkn cicho. Paac zatrzs si. Andulvar waha si tylko przez chwil, zanim stan
zdecydowanie na drodze Wielkiego Lorda Pieka.
- Yaslana. - Gniew sta si bardzo spokojny, bardzo nieruchomy. To byo to, czego si
w nim obawiali.
- Moesz mi powiedzie, dokd idziesz lub moesz przej przeze mnie - powiedzia
spokojnie Andulvar. Zdradza go tylko may, nerwowy tik w szczce.
Saetan umiechn si i podnis praw rk w gecie kochanka pieszczcego swoj
ukochan. Przypominajc sobie na czas, e ten czowiek by jego przyjacielem i take kocha
Jaenelle, wsun do pochwy zb wa i delikatnie cisn rami Andulvara.
- Do Ebon Askavi - szepn, apic Czarny Wiatr, i znikn.

ROZDZIA PITNASTY

1. Terreille

Surreal nia.
Szy z Titian przez las. Titian prbowaa j przed czym ostrzec, ale Surreal nie
syszaa. Lasy, Titian, wszystko byo zaguszane przez gone, rwne walenie w bbny. Gdy
dotary do brzegu lasu, Surreal zauwaya drzewo z idealnie rwn gazi, drzewo
wydzielajce ciemnoczerwone soki. Titian przesza obok drzewa, przez trawnik poronity
wysokimi, srebrzystymi kwiatami. Gdy od czasu do czasu zrywaa kwiat, zamienia si on w
n, ostry i lnicy. Umiechajc si, podaa bukiet Surreal.
Dwiki bbna rozbrzmieway goniej, mocniej.
Kto krzycza.
Titian sza dalej w kierunku duego, wypenionego mg prostokta, wskazujc tu i
tam. Tam, gdzie wskazaa, mga ustpowaa. Dwie rude dziewczynki. Dziewczynka bez oczu.
Dziewczynka z podcitym gardem, ktrej oczy pony bezsiln wciekoci. Dziewczynka
z jedna nog. Na dalszym kracu prostokta znajdowa si kopiec wieo wykopanej ziemi.
Uderzenia w bben byy coraz szybsze.
Kto krzycza, rozwcieczony i cierpicy.
Surreal zbliya si do kopca, przycignita widokiem czego, co leao na ziemi. Gdy
podesza, zacza kiekowa i kwitn rolina krwi czarownicy, tworzc koron wok pasma
zotych wosw.
- Nie! - wrzasna Surreal, zrywajc si z ka.
Jej serce uderzao o ebra. Krzyk w jej gowie nie ustawa.

2. Pieko

- Musisz mi pomc - powiedzia Saetan, odwracajc si, aby spojrze w twarz Dracy.
- Co miaabym zrobi, Wielki Lordzie? - zapytaa Draca. Jej nieruchome oczy nie
zdradzay adnych uczu.
- Przenikn mg wok Beldon Mor. - Jego zote oczy skrzyoway si z oczami
Dracy, chcc wymusi na niej zgod.
Draca przygldaa mu si dusz, chwil.
- Czy to jest niebezpieczne?

- Tak sdz.
- Przestajesz w ni wierzy.
- Wolabym, eby mnie nienawidzia, ni ebymy wszyscy j stracili - odpowiedzia
ostro Saetan. Draca przemylaa odpowied.
- Nawet Czarny nie s - siga tak daleko. Przynajmniej nie Czarny, ktry ty nos - sisz,
Wielki Lordzie. Mog zaoferowa jedynie tak pomoc, e powiem ci, co jest za mg,
zobacz, ale nie bd dziaa. Aby dziaa, musiaby poczy si z innym, wcznia z
wczni.
Saetan obliza wargi i gboko odetchn.
- Jest kto, kto moe pomc, kto moe pozwoli mi go uy.
- Chod.
Draca poprowadzia go korytarzami Ebon Askavi w stron duej klatki schodowej
prowadzcej do serca gry. Gdy dochodzili do klatki, odgosy szybkich krokw
spowodoway, e Saetan odwrci si w poczuciu zagroenia. Za rogiem pojawi si Geoffrey,
a za nim Andulvar, Prothvar i Mephis. Andulvar i Prothvar byli w strojach bojowych. Gniew
Mephisa promieniowa z jego Szarego Kamienia. Saetan rzuca ostre spojrzenia na kadego z
nich, a w kocu jego oczy i gniew skupiy si na Andulvarze.
- Dlaczego tu jestecie, Yaslano? - zapyta Saetan swoim niebezpiecznym, cichym i
piewnym gosem.
Andulvar zacisn zby.
- Ta Sie w twoim gabinecie.
- Ach, umiesz wic teraz czyta Sieci Klepsydry?
- Mgbym ci zama jak zapak.
- Najpierw musiaby mnie dosign.
Powoli Andulvar odsoni zby w umiechu. Nastpnie umiech znikn.
- Chudzinka ma kopoty, prawda? To o tym ostrzegaa ci Sie.
- Nie twoja sprawa.
- Ona nie naley tylko do ciebie, Wielki Lordzie! - rykn Andulvar. Saetan zamkn
oczy. Sodka Ciemnoci, daj mi si.
- Nie - zgodzi si, pozwalajc, aby jego bl zosta zauwaony - ona nie naley tylko
do mnie. Ale tylko ja jestem na tyle silny, aby zrobi to, co musi zosta zrobione i... podnis rk, aby uciszy ich protesty i ani przez chwil nie spuszcza wzroku z twarzy
Andulvara - jeli kto ma wzi na siebie odpowiedzialno za to, co si stanie, jeli kto z
nas ma zyska jej nienawi, niech to bdzie tylko jedna osoba, aby pozostali mogli nadal j

miowa i jej suy.


- Saetanie - powiedzia Andulvar; jego gos by ochrypy. - Och, Saetanie. Czy nie ma
nic, co moglibymy zrobi?
Saetan zamruga szybko.
- Dobrze mi yczcie.
- Chod - powiedziaa Draca. - Ciemno... Musimy si pos - spieszy. Saetan pody
za ni w d schodw, do zamknitych drzwi na dole, Draca wycigna duy klucz z rkawa
i otworzya drzwi.
W posadzk ogromnej pieczary wprawiona bya olbrzymia Sie wykadana srebrem.
W rodku, gdzie zbiegay si wszystkie linie czce, znajdowa si mienicy si wszystkimi
kolorami Kamie wielkoci rki Saetana. Kamie ten zawiera kolory wszystkich pozostaych
Kamieni. Na kocu kadej linii czcej byszczay odamki Kamienia wielkoci paznokcia
kciuka Saetana. Gdy Saetan i Draca szli wzdu krawdzi Sieci, Kamienie zaczy si jarzy.
Z Sieci zaczo wydobywa si ciche buczenie, ktre narastao i narastao, a caa pieczara
pulsowaa tym dwikiem.
- Draco, co to za miejsce?
- To nigdzie i wszdzie. - Draca wskazaa na swoje stopy. - Musisz by bos - so. Sie
musi by dotykana przez ciao.
Gdy Saetan zdj buty i skarpetki, Draca wskazaa na lini czc.
- Zacznij tutaj. Id powoli w kierunku rodka, pozwalajc, aby Sie wcigaa ci do s siebie. Gdy dotrzesz do rodka, us - staw si za Kamieniem tak, aby patrzy na t lini
czc, ktra jest najbliej Beldon Mor.
- A potem?
Draca przygldaa si Saetanowi, nie okazujc swoich myli.
- I Krwawy zapiewa Krwawym. Twoja krew, pociemniaa od twojej mocy, bdzie
karmi Sie. S - skierujesz moc z tej ofiary tak, e bdzie ona s - skierowana do linii czcej,
ktrej potrzebujesz. Gdy ju zaczniesz, nie wolno ci przerwa kontaktu z Sieci.
- A potem?
- A potem zobaczysz to, po co przyjechae.
Saetan poczy si z rezerwami mocy w Czarnych Kamieniach i stan na linii
czcej. Moc Sieci wbia si w jego pit jak iga. Wstrzyma oddech i zacz i. Kady
krok zwiksza moc Sieci. Zanim doszed do rodka, cae jego ciao wibrowao od buczenia
Sieci. Trzymajc jedn stop poczon z Sieci, Saetan usadowi si za Kamieniem,
koncentrujc wzrok i wol na odpowiedniej linii czcej. Wycign praw rk i naku y

na nadgarstku.
Jego krew zasyczaa, gdy spada na Kamie w rodku Sieci, tworzc czerwon
mgiek. Mgieka skrcia si w cienk ni i zacza pezn wzdu linii czcej. Kropla po
kropli, ni suna w stron Chaillot, w stron Beldon Mor. Na moment zatrzymaa si,
zablokowana, na dugo palca od kawaka Kamienia. Nastpnie wzniosa si, jak czerwona
winorol pnca si po niewidzialnym murze, a na wysokoci doni nad podog pokonaa
przeszkod i pyna znw wzdu linii czcej.
Naruszy mgiek Jaenelle. Z chwil gdy ni krwi dotknie kawaka Kamienia, bdzie
mg zajrze do Beldon Mor. Ni dotkna odamka Kamienia. Oczy Saetana rozszerzyy si.
- Na Ogie Piekielny, co...
- Nie ruszaj s - si! - gos Dracy wydawa si tak odlegy.
Co zrobi Daemon, pomyla Saetan, gdy poczu posmak wciekoci. Przygnieciony
kakofoni mniejszych Kamieni Saetan szuka Czarnego, zbyt nieruchomego Czarnego. W
zasigu jego poszukiwa powinny by trzy umysy. Tymczasem by tylko jeden, najdalszy,
znajdujcy si przy Ciemnym Otarzu. Trzymajc oczy utkwione w kawaku Kamienia,
Saetan wysa sygna wzdu nici, wcznia do wczni. Imienniku?
Jego odpowiedzi byo krtkie, gniewne mignicie.
Saetan sprbowa jeszcze raz, wcznia do koowrotka. Maa czarownico?
Saetan sysza, jak Draca zachysna si, gdy wok niego zamigotao wiato.
Kcikiem oka zauway, e wszystkie odamki Kamienia zaczynaj wieci, wszystkie
srebrne pasma Sieci pon wciekym, zimnym wiatem. Co zbliao si w jego stron. Nie
bya to myl. Raczej co podobnego do baki mydlanej owinitej mg. Zbliao si coraz
szybciej do Sieci. Nage wiato Kamienia u jego stp olepio go. Zakry rk oczy. Baka
dotara do kawaka Kamienia i pka, a pieczara...
Pieczara wibrowaa od krzyku dziecka.

3. Terreille

Krzyk usta.
Surreal biega przez pusty trawnik w kierunku ukrytych drzwi. Szary Kamie na jej
szyi jarzy si gniewem. Dzi w nocy nie byo w Beldon Mor zamka do silnego, aby j
powstrzyma. Gdy jednak znalaza si wewntrz, nie miaa pojcia, jak znale t, ktrej
szukaa. Kilka krokw od drzwi kto do niej krzycza: - Szybko! Tdy. Szybko! - Odwrcia
si i zobaczya energicznie gestykulujc Rose.

- S zbyt silni - powiedziaa Rose, chwytajc Surreal za rami. - Kartane i Wujek


Bobby pozwalaj mu czerpa z ich mocy. Otoczy pokj tarcz, wic nie mog si przedosta.
- Gdzie? - Na skutek biegu Surreal miaa kolk, a od zimnego nocnego powietrza
palio j w pucach. To zezocio j jeszcze bardziej.
Rose wskazaa na cian.
- Moesz zrobi przejcie?
Surreal zbadaa cian. Bl i konsternacja. Wcieko i rozpacz.
- Dlaczego ona si nie broni?
- Zbyt wiele lekw. Ona jest w mglistym miejscu i nie moe si wydoby. - Rose
pocigna za rkaw Surreal. - Prosz, pom jej. Nie chcemy, eby umara. Nie chcemy,
eby bya taka jak my!
Jej wargi utworzyy cienk, pen zoci lini. Surreal signa po n, ktry tkwi w
pochwie na jej prawym udzie, ale potem wyja n z pochwy na lewej nodze. N Titian.
Umiech wykrzywi usta Surreal. Nie odrywajc ani na chwil oczu od ciany, wycigna
drug rk do Rose.
- Chod ze mn - powiedziaa i zrobia krok do przodu, wtapiajc si w cian.
Zewntrzne ciany w Briarwood byy grube. Surreal tego nie zauwaya. Tym razem...
Tym razem zaleje ciany krwi. Tarcza tam bya, spleciona z mocy dwch mczyzn. Gupcy.
Dwa Czerwone mogy j przyhamowa, gdyby byli wiadomi jej obecnoci. Ale Kartane i
Wujek Bobby? Nigdy. Nigdy. Surreal uwolnia jedno krtkie uderzenie mocy z Szarego
Kamienia. Tarcza wok pokoju rozpada si.
Surreal skoczya naprzd. Wpadajc do maego pokoiku, obrcia si, aby spojrze w
twarz czowieka na ku. Cho gwaci zbyt nieruchome ciao pod nim, podnis twarz,
wykrzywion nienawici i dz. Surreal skoczya naprzd, chwycia go za wosy i
poderna mu gardo noem Titian. Krew piewaa, gdy biae ciany zmieniay si w
czerwone.
Wci pchajc naprzd i w gr, Surreal wprowadzia n w jego serce, unoszc go z
ka si swojej wciekoci. Upad na podog, wci z noem Titian w sercu, podczas gdy
jego okaleczone rce poruszay si sabo, aby zyska jedno uderzenie serca, dwa.
Dokocz robot.
Kucajc nad nieruchomym ciaem, Surreal wycigna swj drugi n, aby wbi mu
go w mzg, zamierzajc uy stali jako kanau, przez ktry Szary zamie i zniszczy to, co
jeszcze zawieraa ta skorupa. Gdy podniosa rk do ostatniego uderzenia, cichy jk Rose
kaza jej spojrze w stron ka.

Midzy nogami Jaenelle bya kaua krwi. Zbyt wiele krwi. Surreal pochylia si nad
ciaem. Jej odek wywrci si na drug stron. Jaenelle wpatrywaa si w sufit, jej otwarte
oczy nie poruszyy si, gdy Surreal zamachaa przed nimi rk. Na jej ciele byo peno ran, z
przecitej wargi pyna krew. Surreal rzucia okiem na Wojownika i zauwaya zadrapania
na jego twarzy i rkach. A jednak, przez chwil walczya. Surreal sprawdzia ttno i wyczua
je. Sabe i sabnce.
Co uderzyo w zamknite drzwi.
- Greer! - kto krzykn. - Greer, co si tam dzieje?
- Cholera! - Przeklestwo wymkno jej si, gdy szybko zamykaa drzwi na szaro.
Wycigajc n z serca Greera, Surreal zawahaa si tylko chwil, a potem potrzsna gow.
Nie miaa tej minuty, jak by to trwao. Rozcia sznury, ktrymi byy przywizane do ka
nadgarstki i kostki Jaenelle, owina dziewczynk w zakrwawione przecierado, podniosa j
i osaniajc siebie oraz swj cenny adunek Szar tarcz, przesza przez cian.
Gdy znalaza si na zewntrz, ruszya biegiem. Gdy wreszcie przerw Szar blokad i
odnajd Greera, rusz w pocig. A podajc za zapachem krwi, bd mogli j odnale. Byo
tylko jedno miejsce, do ktrego moga si uda, a gdy tam si dostanie, bdzie potrzebowa
pomocy.
Wkadajc w to cae serce, Surreal wysaa wzdu Szarego wezwanie.
Sadi! Brak odpowiedzi. Sadi!

4. Pieko

- NIE!
Ryk Saetana wypeni pieczar, zaguszajc odgos stp na schodach.
- SaDiablo! - krzykn Andulvar, gdy wpad do pieczary. - Syszelimy krzyk. Co...
Saetan obrci si z obnaonymi zbami, przeszywajc Drac oczami wypenionymi
zimnym gniewem.
- A teraz?
- Pojedziemy na Wiatrach - powiedzia Prothvar, wydobywajc n.
- Nie ma czasu - zaoponowa Mephis. - Bdzie za pno.
- Draca - powiedzia Geoffrey.
Draca nie mrugaa, nie cofaa wzroku przed szklistym spojrzeniem Saetana.
- Saetan... - zacz Andulvar.
Draca zamkna oczy. Ich umysy wypeni gos, grzmot, jak gdyby sam Stop

westchn. Mski gos.


Wcznia do wczni, Wielki Lordzie. To jes - st teraz jedyny s - spos - sb.
Ona krwawi. Jeeli teraz umrze...
- Bdzie chodzi wrd cildru dyathe. Tyle alu w tym gosie.
- Marzenia, ktre si s - speniaj, nie s - staj si cildru dyathe, Wielki Lordzie.
Bdzie dla nas - s s - stracona.
- Kim jeste, e mi to mwisz? - warkn Saetan.
Lorn.
Serce Saetana stano na jedno uderzenie.
Masz odwag, Wielki Lordzie, zrobi, co musisz zrobi. Drugi mczyzna
bdzie twoim narzdziem.
Wzdychajcy grzmot ucich. W pieczarze byo bardzo cicho. Obracajc si ostronie,
Saetan jeszcze raz stan naprzeciw zamglonej na czerwono linii czcej.
I Krwawy zapiewa Krwawemu.
Nie myl. Bd instrumentem.
Wszystko ma swoj cen.
Zamknity w swoim zimnym, cichym gniewie Saetan pobra moc w Sieci, moc w
swoich Kamieniach i moc w sobie, tworzc trjgraniast psychiczn wczni. Z oczami i
wol skupionymi na kawaku Kamienia wysa jedno, grzmice wezwanie: SADI!

5. Terreille

Sadi!
Sadi!
SADI!
Daemon zosta nagle wyrwany ze snu, w gowie mu pulsowao, serce walio jak
motem, a cae ciao rwao. Jkn i pomasowa czoo. I pamita.
Sadi, prosz.
Daemon unis brwi. Nawet ten ruch sprawia mu bl. Surreal?
Szloch. Pospiesz si. Do Otarza.
Surreal, co...
Ona krwawi!
Nie pamita, jak dokona przejcia. By cinity w podziemnej, prostoktnej
komorze, a za chwil sta z zamknitymi oczami, opierajc si o drzewo i czekajc, a wiat

przestanie wirowa. Surreal, do Otarza. Teraz.


Wujkowie bd nas ciga.
Usta Sadiego wykrzywi okrutny umiech. Niech si zjawi.
Poczenie przerwao si. Surreal ju pdzia na Wiatrach w kierunku Otarza
Cassandry. Daemon przywar do drzewa. Jego ciao nie mogo mu da niczego. Czarne
Kamienie byy cigle jeszcze wyczerpane i take nie mogy mu niczego da. Potrzebujc
mocy, apczywie pobra rezerw z Przyrodzonego Czerwonego.
SADI!
Moc kryjca si pod tym grzmicym gosem uderzya w moc Czerwonego i wchona
j tak atwo, jak jezioro pochania wiadro wody. Daemon obj rkami gow i upad na
kolana. Ta moc zaciskaa si wewntrz jego gowy jak elazna obrcz, groc rozbiciem
wewntrznych barier. Warczc, broni si ostatkiem si.
Daemon.
Lodowaty gniew czeka na niego na zewntrz pierwszej bariery, ale teraz rozpoznawa
gos.
Kapan? Daemon odetchn z ulg. Ojcze, odpu troch. Nie mog... To jest za
silne.
Jeste moim instrumentem.
Nie.
Psychiczna obrcz zacisna si.
Nie su nikomu z wyjtkiem Czarownicy. Nawet tobie, Kapanie, warkn
Daemon.
Obrcz zostaa poluniona, staa si pieszczot. Ja take jej su. Wanie dlatego
ci potrzebuj. Ona krwawi..
Daemon walczy, eby wsta, walczy, eby oddycha. Wiem. Jest przenoszona do
Otarza Cassandry. On rani. Na Ogie Piekielny, jak on rani.
Wpu mnie, imienniku. Nie zrobi ci krzywdy.
Daemon zawaha si, a nastpnie cakowicie otworzy swj umys. Zacisn zby, aby
nie zacz krzycze, gdy do jego umysu dosta si lodowaty gniew. Widzia podwjnie. Czu
drzewo pod plecami. Czu take zimny kamie pod nagimi stopami.
Kamie znikn, ale niezupenie. Powoli otwiera i zamyka rk w pi, Czu, jak
gdyby pod skr nosi rkawiczk. Nastpnie to uczucie te ustpio, ale niecakowicie.
Sterujesz moim ciaem, powiedzia Daemon z nut goryczy.
Nie steruj. czc si w ten sposb, moja moc bdzie rdem, z ktrego

bdziesz mg czerpa, a ja bd mg zobaczy i zrozumie, co musimy zrobi, aby


jej pomc.
Daemon poda przez ruiny zewntrznych komnat Sanktuarium. Odgos stp, ktry
sysza chwil wczeniej, ucich. Teraz gniewny Szary mur blokowa korytarz, ktry
prowadzi do labiryntu wewntrznych komnat.
- Surreal? - zawoa cicho Daemon.
Odpowiedzia mu szloch. Szary mur znikn. Daemon podbieg do niej. Surreal
czekaa na niego, po policzku pyny jej zy.
- Nie zdyam na czas - szlochaa, gdy Daemon bra z jej drcych ramion owinity
w przecierado pakunek i przytula do piersi. - Nie zdyam na czas.
Daemon odwrci si w stron, skd przyszed.
- Cassandra musi mie gdzie tu pokj.
Id do Otarza, imienniku.
Ona potrzebuje...
Otarz.
Daemon znw si obrci i pobieg w stron Otarza, ktry mieci si w rodkowej
czci Sanktuarium. Surreal biega przodem, aby otworzy kute z elaza wrota do sali
mieszczcej Otarz. Daemon wbieg i ostronie pooy Jaenelle na Otarzu.
- Potrzebujemy wiata - zawoa, a rozpacz sprawia, e jego gos zabrzmia ostro.
Nad ich gowami rozbyso wiato.
Za otarzem staa Cassandra. Jej Czarne Kamienie arzyy si. Wlepia w niego
szmaragdowe oczy. Daemon opuci wzrok i zobaczy na swojej koszuli krew.
Odwagi, imienniku.
- A wic - powiedziaa spokojnie Cassandra, nie odrywajc wzroku od twarzy
Daemona - jestecie tu obaj.
Daemon potwierdzi skinieniem gowy i odwin przecierado. Cassandra zasonia
rk usta, powstrzymujc krzyk. Midzy nogami Jaenelle laa si krew. Rce Daemona byy
liskie od krwi, gdy pooy palce w miejscu, gdzie cz si uda, i sta si kanaem dla
delikatnej nici mocy i skromnego Fachu uzdrawiania, ktry zna. Szuka, sondowa.
Czarownice krwawi w czasie Dziewiczej Nocy bardziej ni inne kobiety, a
czarownice z ciemnymi Kamieniami najbardziej. Pac za swoj moc chwilami saboci,
chwilami, w ktrych rwnowaga si przechyla si na stron mczyzn.
Ale nawet to nie tumaczyo tak duej iloci krwi. Poszukiwanie, sondowanie.
Gdy znalaz odpowied, ogarn go zimny gniew. Potem lodowaty gniew.

- Uyli czego, eby j rozerwa. Sukinsyny j rozerway. - Przesun rce na swj


tors, na blizny i rany. Jak wiele uzdrowicielskiego fachu znasz?, rzuci do Saetana.
Mam wielk wiedz, ale mniej uzdrowicielskich waciwoci ni ty. To nie
wystarczy, Daemonie.
To kto ma wystarczajce waciwoci?
Puste oczy Jaenelle patrzyy na niego. Daemon zakry rkami twarz.
- Nie - powiedziaa Cassandra, obchodzc Otarz. - Pozwl mi. Siostra nie bdzie
zagroeniem.
Daemon nienawidzi jej za te sowa. Nienawidzi jej tym bardziej, e w tym momencie
miaa racj. Cassandra przycisna palce do skroni Jaenelle i wpatrzya si w jej nieruchome
oczy. Po minucie cofna si i obja si ramionami, jak gdyby potrzebowaa pocieszenia. Jej
wargi dray.
- Ona jest poza zasigiem - powiedziaa ochrypym, zrezygnowanym gosem. To nic
nie znaczyo. Jaenelle bya silniejsza ni oni. Moga zej gbiej. To nic nie znaczyo. Ale
przeladowaa go wizja roztrzaskanego krysztaowego kielicha. Ty wiesz, mwia. Ty wiesz,
dlaczego ona nie odpowiada.
- Nie. - Daemon nie by pewien, czy to on zaprzecza, czy Saetan. Surreal zrobia krok
naprzd. Jej twarz bya poszarzaa, ale jej zotozielone oczy byy pene determinacji.
- Dziewczynka o imieniu Rose mwia, e dali jej za duo lekw i e nie moga wyj
z

mglistego

miejsca.

Prawdopodobnie

wstrtna

mieszanka

safframate

rodka

uspokajajcego.
Gos Saetana brzmia bardzo spokojnie. Nie mog wyczu poczenia midzy jej
ciaem a jej Jani. Jest Albo bardzo sabe, Albo cakowicie je zniszczya. Jeli nie
przywrcimy jej teraz, stracimy j.
Chcesz powiedzie, e ja j strac, rzuci Daemon. Jeli jej ciao umrze, ty
bdziesz nadal j mie, prawda?
Poczu, jak przez poczenie przechodzi rozdzierajcy serce bl.
Nie, szepn Saetan. Kto, kto wie, powiedzia mi, e marzenia, ktre si
speniaj, nie staj si cildru dyathe.
Daemon zamkn oczy i gboko odetchn. Jak gboka jest twoja studnia, Kapanie?
Nie wiem.
A wic przekonajmy si. Daemon odwrci si do Surreal. Wyjd na zewntrz.
Uwaaj. Te sukinsyny wkrtce nadcign. Daj nam troch czasu, Surreal.
Surreal zerkna na Otarz.

- Zatrzymam ich, dopki nie dasz zna. - Przesza przez kut bram i znika w
labiryncie ciemnych korytarzy.
- Id z ni - powiedzia Daemon do Cassandry. - To jest prywatna sprawa. Zanim
zdya zaprotestowa, Saetan powiedzia: Id, Lady.
Daemon zaczeka, dopki nie mia pewnoci, e posza. Nastpnie rozoy si na
Otarzu i wzi Jaenelle w ramiona. Wpyna w niego, otulia go moc Saetana.
Utrzymuj stae tempo opuszczania si, ostrzeg go Saetan.
Tak atwo byo wlizgn si w to opuszczone ciao, tak atwo byo w tym pustkowiu
przemieszcza si w d, dopki nie dotar do gbokoci swojej wewntrznej Sieci.
Zatrzyma si tam, prbujc zbada sytuacj gbiej. Gboko, gboko pod nim wiato
byskawicy rozjarzyo wirujc czarn mgiek.
Jaenelle!, zawoa Daemon. Jaenelle!
adnej odpowiedzi. Rozwijajc poczenie, aby byo ciesze i dusze, Daemon min
poziom swojej wewntrznej Sieci.
Daemon! Poczenie wibrowao niepokojem Saetana.
Troch gbiej. Troch gbiej. Czu teraz cinienie, ale nie przestawa rozwija
poczenia. W d, w d, w d.
Jak przy zbyt gbokim nurkowaniu gbia naciskaa na niego, naciskaa jego umys.
Rdze jego Jani mg dotrze tylko na t gboko. Jeszcze troch gbiej i moc, ktra
uczynia Krwawych Krwawymi, bdzie prbowaa zmieci si w naczyniu, ktre jest dla niej
zbyt mae, amic ducha, roztrzaskujc umys.
W d, w d, w d. Posuwa si przez pustkowia, rozwijajc poczenie Z Saetanem
w coraz ciesz nic.
Daemon!, gos Saetana by zachrypym, odlegym grzmotem. Jeste zbyt gboko.
W gr, Daemonie. W gr!
Z mgieki, ktra wci bya gboko pod nim, unis si maleki psychiczny
piropusz, otar si o niego i wycofa, zdumiony i zaskoczony.
Jaenelle!, zawoa Daemon. Gdy nie uzyska odpowiedzi, posa sygna po nici
wczni. Czuem j, Kaptanie! Czuem j!
Czu take udrk w czu i zda sobie spraw, e jest cignity w gr.
Nie!, krzycza, opierajc si cigniciu w gr. Nie!
Poczenie pko.
Niepowizany ju z moc Saetana, sta si pustym naczyniem, ktre natychmiast
zacza wypenia moc w otchani. Za duo. Za szybko. Za mocno.

Krzycza, gdy jego umys rozrywa si, dar i roztrzaskiwa.


Roztrzaskujc si i roztrzaskujc, upad, krzyczc i znikn w czarnej mgle
rozjanianej byskawicami.
Surreal wykoczya zaklcie, ktre tkaa w poprzek korytarza prowadzcego do
wewntrznych pokoi, i bawia si myl wepchnicia w nie Cassandry, po prostu, eby
zobaczy, co si stanie. Osobicie nie miaa nic przeciwko tej kobiecie, ale ten ponury nastrj
i ostre spojrzenie, ktre Cassandra rzucaa w kierunku sali Otarza szarpay jej ju i tak
zbytnio napite nerwy.
Cofna si o krok i potara rk o spodnie. Przypalia czarnego papierosa, zapalia go
jzyczkiem ognia czarownicy, zacigna si i zaproponowaa papierosa Cassandrze, ktra
podzikowaa potrzniciem gowy, i patrzya w przestrze.
- Co oni prbuj robi, e to musi by w odosobnieniu? - Cassandra zapytaa dziesity
raz w cigu kilku minut.
- Wyluzuj, sonko - rzucia Surreal. - Ta przemdrzaa uwaga o ufaniu tobie bardziej
ni jemu bya wicej ni wystarczajcym powodem, eby ci wyrzuci za drzwi.
- To prawda - powiedziaa ze zoci Cassandra, - Siostra...
- Siostra, psiakrew. I nie syszaam, aby obrabiaa tyek temu drugiemu, ktrego
poczuam.
- Ufam Kapanowi.
Surreal zacigna si papierosem. A wic to by Kapan, Nie miaaby nic przeciwko
temu, aby mie z tym facetem do czynienia. Jasne, z Daemonem rwnie by moga. Zgasia
papierosa i znikna go.
- Chod, soneczko. Przygotujmy jeszcze kilka niespodzianek dla naszych drogich
wujkw z Briarwood.
Cassandra obejrzaa korytarz.
- Co to jest?
- Zaklcie mierci. - W oczach Surreal pojawi si zoliwy bysk. - Pierwszemu, ktry
bdzie przez to przechodzi, rozerwie serce, rozerwie jaja, a dobije go uderzenie Szarego.
Zaklcie zostaje wcignite do ciaa, a wic niczego nie da si stwierdzi. Zwykle dodaj do
tego zaklcie czasowe, ale chcemy teraz, aby dostali szybko i parszywie.
Cassandra wygldaa na zszokowan.
- Gdzie nauczya si budowa co takiego?
Surreal potrzsna gow i udaa si w kierunku kolejnego korytarza, aby zastawi
kolejn puapk. To nie bya odpowiednia pora, aby mwi Cassandrze, e puapek tego

szczeglnego rodzaju nauczy j Sadi. Zwaszcza gdy cigle miaa nadziej, e nauczy ich
take Jaenelle.
Daemon powoli otworzy oczy.
Wiedzia, e ley na wznak. Wiedzia, e nie moe si porusza. Wiedzia take, e
by nagi. Dlaczego by nagi? Wok niego wirowaa mga, drania go, nie pozwalajc na
znalezienie jakichkolwiek znakw orientacyjnych. Nie znaczyo to, e oczekiwa znalezienia
czego dobrze znajomego, ale nawet w umyle s jakie punkty charakterystyczne. By to
jednak umys Jaenelle, nie jego, w miejscu niedostpnym dla pozostaych Krwawych.
Pamita, e czu jej lad, gdy bada otcha, pamita zagbianie si, spadanie. Rozpadanie
si.
Co we mgle poruszyo si. Usysza cichy brzk, brzk, jak dwik szka lekko
uderzajcego o szko. Odwrci gow w stron rda dwiku, czujc, e ten may ruch
kosztowa mnstwo si.
Nie ruszaj si, powiedzia melodyjny, liryczny gos, w ktrym byy take pieczary i
nocne niebo.
Mga cofna si nieco, co pozwolio mu zobaczy Jaenelle stojc obok kamiennych
pyt, uoonych w stos tworzcy prowizoryczny otarz. Jego ciao zadrao. W odpowiedzi
zagrzechotay krysztaowe odamki w otarzu.
Nie ruszaj si, powiedziaa rozdranionym gosem, wkadajc na miejsce kolejny
fragment roztrzaskanego kielicha.
To by gos Jaenelle, ale...
Bya redniego wzrostu, smuka i miaa jasn karnacj. Jej ta grzywa - ni to wosy,
ni to futro - bya zaczesana do gry i odsaniaa zarwno egzotyczn twarz, jak i delikatnie
zaostrzone uszy. Na rodku czoa by may, spiralny rg. Wzdu jej plecw biego wskie
pasmo zocistego futra, ktre koczyo si zoto - biaym ogonem nad jej nagimi poladkami.
Nogi byy ludzkie i ksztatne, ale zmienione poniej ydek. Zamiast stp miaa delikatne
koskie kopytka. Jej ludzkie rce miay osonite pazury, takie jak kocie. Gdy zmieniaa
pozycj, aby wsun na miejsce kolejny fragment krysztau, dostrzeg mae, okrge piersi,
kobiecy zarys talii i bioder, ciemnozoty trjkt wosw midzy nogami.
Kto...?
Wiedzia. Zanim podesza i spojrzaa na niego, nawet zanim dostrzeg zwierzc
inteligencj w tych staroytnych, udrczonych szafirowych oczach, wiedzia. Przeraajca i
pikna. Ludzka i inna. Delikatna i gwatowna. Niewinna i mdra.
Jestem Czarownic, powiedziaa, z lekkim, buntowniczym dreniem w gosie.

Wiem. Jego gos mia w sobie uwodzicielskie drenie, pragnienie, ktrego nie mg
opanowa ani ukry. Popatrzya na niego ciekawie, nastpnie wzruszya ramionami i wrcia
do otarza.
Rozbie kielich. Dlatego nie moesz si jeszcze rusza.
Prbowa podnie gow i omdla. Gdy mg znw skupi uwag, Jaenelle zoya
tyle czci kielicha, e zda sobie spraw, i nie jest to ten sam kielich, ktry pokazywaa mu
Tersa.
To nie jest twj kielich, wykrzykn radonie, czujc zbyt wielk ulg, aby
zauway, e j zaskoczy, dopki nie odsonia zbw i nie warkna na niego.
Nie, uparty mczyzno, jest twj.
To go troch zmartwio, ale jej odpowied tak bardzo zabrzmiaa jak odpowied
Jaenelle - dziecka, e nie dba i o to. Bardzo powoli opar si na okciu. A wic twj kielich
si nie rozpad.
Wybraa kolejny kawaek i dopasowaa w odpowiednim miejscu. Jej oczy wypeniy
si rozpacz, a jej gos sta si zbyt cichy. On si rozpad..
Daemon pooy si i zamkn oczy. Mina duga chwila, zanim zebra odwag, aby
zapyta. Moesz go naprawi?.
Nie odpowiedziaa.
Straci przytomno. Minuty, lata, jakie to miao znaczenie? Przed jego zamknitymi
oczami wiroway obrazy. Ciaa Z mini, koci i krwi. Sieci, ktre znaczyy wewntrzne
granice. Krysztaowe kielichy, ktre zawieraj umys. Kamienie mocy. Obrazy wiroway i
przesuway si raz po raz. Gdy wreszcie si zatrzymay, utworzyy trjkt Krwawych o
czterech bokach. Trzy boki - ciao, kielich i Kamienie - otaczay czwarty bok, Ja, ducha,
ktry wie pozostae trzy.
Obrazy zaczy znw wirowa, stay si mg. Czu, jak co zajmowao miejsce
wewntrz niego, podczas gdy mga formowaa krysztaowy kielich, ktrego roztrzaskane
czci zostay starannie zoone. Pknicia midzy poszczeglnymi kawakami, a take
miejsca, w ktrych brakowao niewielkich kawakw, zapenia czarna mga. Czu si kruchy,
amliwy.
W jego klatk piersiow zapuka palec. Kielich z zewntrz i wewntrz pokrya cienka
warstwa czarnej mgy, tworzc wok niego delikatn oson. Palec zapuka jeszcze raz.
Mocniej. Przy nastpnym pukaniu na kocu palca by nieosonity paznokie. Przeklinajc,
opar si na okciach. Zapomnia, co zamierza powiedzie, poniewa obejmowaa nogami
jego uda i mgby przysic, e widzi drobne mignicia gboko w szafirowych oczach.

Warczcy mczyzno, powiedziaa, uderzajc ponownie w jego klatk piersiow.


Kielich jest znw w jednym kawaku, ale jest bardzo kruchy. Zacznie by znw
mocny, jeli bdziesz go chroni tu tyle dugo, aby si naprawi. Dopki kielich si nie
naprawi, musisz przenie swoje ciao w bezpieczne miejsce.
Nie odejd bez ciebie.
Uparty warczcy mczyzno!
Mog by rwnie warczcy i uparty jak ty.
Pokazaa mu jzyk. Zrewanowa si tym samym. Zamrugaa, fukna i zacza si
mia. Ten srebrny, aksamitny miech sprawi, e jego serce zabolao i zadrao. Przedtem
widzia dziecko Jaenelle, a pod nim Czarownic. Teraz widzia Czarownic, a pod ni
Jaenelle. Teraz widzia rnic - i brak rnicy.
Popatrzya na niego, jej oczy byy pene delikatnego smutku. Musisz wraca,
Daemonie.
Ty te.
Potrzsna gow. Ciao umiera.
Moesz je uzdrowi.
Potrzsna gow bardziej energicznie, Niech umrze. Niech maj ciao. Nie chc
ciaa. Teraz to jest moje miejsce. Gdy stan w tym miejscu, mog je wszystkie
widzie. Wszystkie sny.
Jakie sny?
Sny w wietle. Sny w Ciemnoci i w Cieniu. Wszystkie sny. Zawahaa si,
zmieszana. Ty jeste jednym ze snom w wietle. Dobrym snem.
Daemon przekn lin z wysikiem. To tak ich teraz widziaa? Jako sny? Ona bya
ywym mitem, ucielenionym marzeniem. Ucielenionym.
Nie jestem snem, Lady. Jestem prawdziwy.
Jej oczy zabysy. Co to znaczy prawdziwy"? zapytaa. Widziaam pikne rzeczy,
syszaam je, dotykaam ich materialn rk, a oni mwili, e jestem z
dziewczynka., ktra zmyla historyjki, rzeczy, ktre nie s prawdziwe. Widziaam ze
rzeczy, okrutne rzeczy, wykrcon ciemno, ktra plamia kraj, ciemno, ktra nie
jest Ciemnoci, a oni mwili: za dziewczynka zmyla historie, za dziewczynka
mwi kamstwa. Wujkowie mwili, e nikt nie uwierzy dziewczynce, ktra ma chory
umys, miali si i krzywdzili ciao, a wic odchodziam do mglistego miejsca, eby
spotyka miych i piknych, a wujkom zostawiaam ld, ktry ich rani gdy go dotykali.
Obja si i koysaa w przd i w ty. Oni mnie nie chcieli. Oni mnie nie chcieli. Oni mnie

nie kochali.
Daemon obj j i mocno przytuli, koyszc si wraz z ni., gdy mwia. Wsuchiwa
si w samotno i niepewno. Suchao koszmarach Briarwood, Sucha opowieci o
przyjacioach, ktrzy wydawali si prawdziwi, ale tacy nie byli. Sucha i rozumia, czego nie
zrobia, czego nie moga. Gdyby nie naprawia swojego roztrzaskanego umysu, gdyby nie
poczya si ponownie z ciaem, gdyby nie odbudowaa czworobocznego trjkta, zostaaby
tu uwiziona, gubic si i plczc w odamkach samej siebie, a nie mogaby znale drogi i
dosta si do tego, co kochaa najbardziej.
Nie, powiedzia delikatnie, gdy wreszcie skoczya mwi, oni ci nie chc.
Oni ci nie kochaj, nie mog kocha. Ale ja ci kocham. Kapan ci kocha.
Pikni i mili - oni ci kochaj. Czekalimy tak dugo na twoje przyjcie. Potrzebujemy,
Aby ya wrd nas.
Nie chc ciaa, zaszlochaa. Ono boli.
Nie zawsze kochanie. Nie zawsze. Jak bez ciaa usyszysz piew ptakw? Jak
poczujesz ciepy, letni deszcz tu swojej skrze? Jak posmakujesz ciastek
orzechowych? Jak bdziesz spacerowa po play o zachodzie soca i czu piasek i
fale pod swoimi... kopytkami?
Poczu, jak jej nastrj staje si mniej powany, a potem usysza nosowy chichot. Gdy
podniosa gow, aby na niego spojrze, obejmujce go uda poruszyy si. W jego ldwiach
zapali si ogie i poczu podniecenie. Odchylia si i obserwowaa, jak pcznieje i si
wznosi. Widzia niewinno w jej oczach, ciekawo kociaka. Widzia kobiecy ksztat,
jeszcze nie dojrzaej kobiety, ale i nie dziecka.
Zacisn zby i przekl cicho, gdy zacza go lekko gadzi. Pogadzenie. Obserwacja
reakcji, bowiem nigdy nie widziaa reakcji podnieconego mczyzny. Pogadzenie.
Obserwacja. Chcia j odepchn. Chcia j wcign na siebie. To go zabijao. To byo
cudowne. Gdy sign, aby zatrzyma jej rk, powiedziaa cichym, zaciekawionym gosem:
Twoja msko nie ma kolcw.
Zmrozia go wcieko. Kawaki kielicha grzechotay, gdy hamowa wcieko,
ktra nie znajdowaa ujcia. Przez moment prbowa bardzo, bardzo, bardzo mocno uwierzy,
e porwnywaa go do samca innego gatunku, ale wiedzia zbyt wiele o skrzywionych
mczyznach, ktrych bawio amanie modych, silnych czarownic w czasie ich Dziewiczej
Nocy.
Macko Noc! Nic dziwnego, e nie chciaa wrci.
Przygldaa mu si zdziwiona. Czy msko nie ma kolcw?

Daemon zdawi zo. Sadi zamieni j w miertelnie grony jedwab. Nie, powiedzia
piewnym gosem. Moja msko nie ma kolcw.
Mikki, powiedziaa, gdy gadzia i badaa.
Jego rce bdziy nad jej udami, nad jej biodrami. Moe da ci przyjemno,
powiedzia mikko piewnym gosem.
Przyjemno? Jej oczy zabysy ciekawoci i oczekiwaniem.
Ufno dziecka rania jego serce. Musiaa wyczu w nim jak zmian. Zanim zdy
j powstrzyma, wybuchna i odskoczya, kopic jego udo. Bdc poza jego zasigiem,
obja si rkami i patrzya na niego.
Chcesz kopulowa z ciaem. Jak inni. Chcesz, ebym zrobia jej dobrze, eby
mg woy do niej swoj msko.
Ogarna go wcieko. Kto to jest ona? zapyta zbyt cicho.
Jaenelle.
Czy jeste Jaenelle.
JA JESTEM CZAROWNIC.
Zadra z wysiku, aby opanowa ch zaatakowania jej. Jaenelle jest Czarownic,
a Czarownica jest Jaenelle.
Oni nigdy nie chcieli mnie. Uderzya si pici w klatk piersiow. Nie mnie. Nie
chc mnie wewntrz ciaa. Oni chc kopulowa z Jaenelle, nie z Czarownic.
Czu, jak Jaenelle coraz bardziej rozpada si na kawaki.
To jest Czarownica, wrzasna do niego. To ona mieszka wewntrz ciaa. Czy ty
chcesz kopulowa z Czarownic?
Zo sprawia, e hamulce puciy. Nie, nie chc kopulowa z tob. Chc si z
tob kocha.
Cokolwiek miaa powiedzie, nie zostao to powiedziane. Patrzya na niego, jak gdyby
by czym nieznanym. Zrobia peen wahania krok w jego kierunku.
Ona chwyci przynt, szepta w nim Sadysta. Chwyci przynt i wejdzie w t sodk
puapk.
Kolejny krok. miercionony, miercionony jedwab. Kolejny. Sodka puapka
zatrzaskiwaa si od mioci i kamstw... i prawdy.
Czekaem siedemset lat na ciebie, powiedzia piewnym gosem. Na ciebie.
Jego usta wykrzywiy si w uwodzicielskim umiechu. Urodziem si, eby zosta
twoim kochankiem.
Kochankiem?

Niemal w zasigu. Bez ciaa wici uwodzenia nie byy tak skuteczne, ale gdy do niej
dotary, zauway zmian w jej oczach. Pozostawaa jednak wci poza zasigiem.
Dlaczego wic chcesz ciao?
Poniewa to ciao moe mnie osania i dziki niemu mog ci sprawi
przyjemno. Patrzy na ni, gdy nad tym mylaa. Czy lubisz moje ciao?
Jest pikne, powiedziaa niechtnie, a potem dodaa pospiesznie, ale tu wygldasz
tak samo. A Czarownica moe osoni twoj msko. Sadi wycign rk. Dlaczego
nie sprawdzi?
Chwycia jego rk i z wdzikiem usadowia si na nim okrakiem. Nastpnie spojrzaa
na niego w oczekiwaniu. Umiecha si do niej, podczas gdy jego rce baday j, kojc i
podniecajc. Gdy poaskota j pod ogonem, pisna i skoczya. Usadowi j mocniej na sobie,
obj jedn rk jej biodra, aby siedziaa spokojnie, podczas gdy druga rka przesuwaa si po
zotej grzywie i obejmowaa gow. Potem j pocaowa. Lekko. Rozczulajco. Westchna,
gdy pieci jej piersi. Zadraa, gdy poliza niewielki, spiralny rg.
Gdy by pewien, e pokna przynt, szepn: Kochanie, masz racj. To miejsce
jest dla mnie zbyt ciemne. Kielich jest zbyt kruchy, a ja... ja jestem obolay.
Spojrzaa na niego z alem, ale skina gow...
Poczekaj, powiedzia, gdy prbowaa przesun si w bok. Czy moglibymy unie
si do mnie? Do mojej wewntrznej Sieci? Poliza jej ucho. Jego gos sta si pulsujcym
szeptem. Bylibymy tam bezpieczni.
Opanowa ogarniajc go niecierpliwo i czeka na odpowied. Nie mona byo
powiedzie, ile czasu mino przy Otarzu, nie mona byo powiedzie, czy ich ciaa nadal
tam byy, nie mona byo powiedzie, czy jej ciao tam yo, nie mona byo powiedzie, czy
te potwory z Briarwood dotary do Sanktuarium. Nie mona byo powiedzie, co robio jego
ciao. Odsun te myli od siebie. Nie mia teraz poczenia, mia je Kapan. Cokolwiek robi,
byo to zmartwienie Saetana.
Szybkie wznoszenie zaskoczyo go. Chwyci j w tym samym momencie, gdy owina
go nogami.
Kochanku, miejc si, powiedziaa do niego. Potem zachichotaa.
Zastanawia si, czy poruszajc si przez cae ycie w dziwnej mieszance niewinnoci
i ogromnej wiedzy, wiedziaa, co to sowo oznacza. Niewane, szepn Sadi. Pokna
przynt.
Wznosili si, a znaleli si wysoko w Czarnym, sporo powyej jego wewntrznej
Sieci.

Lepiej? - zapytaa niemiao.


Znacznie lepiej - odpowiedzia, przybliajc usta do jej ust.
Caowa j, dopki si nie rozlunia, a nastpnie ponownie westchn.
Szybko, szepn Sadi. Opar czoo o jej czoo i krzykn, gdy uku go may, spiralny
rg, Zachichotaa i pocaowaa jego czoo. Czy pocaunki pomagaj?
Przez chwil ogarna go odraza. To by gos dziecka. Gos maego dziecka. Zerkn
nad jej ramieniem, prbujc pogodzi z tym gosem kobiece ksztaty i zobaczy fragmenty
roztrzaskanego krysztau, unoszce si w Czarnym.
Kawaki jej. Kawaki, duo kawakw jej. Jej cz bya nadal nienaruszona. Musiaa
by. Cz, ktra miecia wiedz o Fachu. Jak inaczej moga go poskada? Ale jeli nadal
bdzie wsuwa si i wysuwa z tych fragmentw...
Jak Tersa. Gorzej ni Tersa.
Daemon?
Pnocny gos, ze miertelnie niebezpiecznym tonem.
Pamitaj o tej jej stronie, ostrzega Sadi. Ignoruj reszt.
Daemon umiechn si do niej. Kochanko, powiedzia, chwytajc jej doln warg.
Nastpnie zastosowa wszystkie znane sobie sztuczki, aby przynta bya sodsza. Ale nie
chciaa unie bioder, aby go ogarn.
Wci zbyt ciemno, wydysza, gdy zacza chlipa i warcze, Chodmy do
Czerwonego. To mj Kamie przyrodzony.
Prbowaa strzsn z siebie wici uwodzenia, ktre utka wok niej, ale zatrzasn
puapk skutecznie.
Moemy tam mie ko, namawia.
Wzruszya ramionami. Chlipaa. W tym dwiku nie byo przyjemnoci.
Pojawi si obraz. ko o idealnej wielkoci do zabawy. ko z przymocowanymi
do niego paskami, aby przywiza nadgarstki i kostki.
Odesa obraz i zamieni swoim wasnym. Due pomieszczenie z grubymi, mikkimi
dywanami. Ogromne ko, ktrego baldachim by wykonany z mulinu i aksamitu.
Jedwabne przecierada i puchowe kodry. Gry poduszek. wiato dochodzce jedynie z
wolno palcego si ognia w kominku i wiec zapachowych, Zalepiona romantyczn wizj
westchna i przytulia si czule do niego. Utrzymywa ten obraz w czasie unoszenia si ku
Czerwonemu, prowokujc i kuszc.
Gdy znaleli si wrd jedwabiu i poduszek, sprbowa znale jakie poczenie jego ciao, Kapan, cokolwiek - i zachysn si z frustracji. Tak blisko. Tak blisko i nie byo

nic, z czego mgby zaczerpn mocy, aby osign cel - z wyjtkiem mocy, ktr Jaenelle
umiecia wok swojego kielicha, aby utrzyma razem jego kawaki.
Pieszczc i kojc, kochajc i kamic, skupia jej uwag na przyjemnoci, a przy tym
ostronie spija energie wycieajc kielich. Wycika skurczya si. Grne fragmenty
chwiay si, ale trzymay si razem. Do. Dotar do Saetana. Stwierdzi wyczerpanie i
straszliw furi, Uderzy pierwszy. Cicho, Kapanie. Poczeka moment, zaczerpn jeszcze
troch mocy spajajcej kielich. Zrb, co moesz, aby utworzy poczenie, i przygotuj
si do walki, prowadz j z powrotem.
Nastpnie sign do swojego ciaa. Cigle byo rozcignite przy Otarzu obok
Jaenelle. Wzmocni poczenie na tyle, aby ciao imitowao jego ruchy.
miejc si, Daemon powoli wtoczy si na ni. Delikatnie przytrzymywanej rce po
obu stronach gowy. Caowa j i tuli, a oni wznosili si i wznosili. Ocieraa si o niego.
Kochanku, szlochaa. Wkrtce - kama. Wkrtce. W gr i w gr.
Dzielio ich par chwil od wejcia do swoich cia, gdy jej oczy rozszerzyy si,
poniewa zorientowaa si, e puapka jest przygotowana. Nie! - krzykna.
Obnaajc zby, Daemon zamkn j i siebie w ciaach. Sal z Otarzem wypeniy jej
krzyki. Midzy nogami chlusna jej krew.
- Uzdrw ciao, Jaenelle! - krzykn Daemon, walczc, aby zachowa jej poczenie z
ciaem, podczas gdy ona usiowaa je zerwa. - Uzdrw je!
Jej strach uderza w jego umys. Kamae. KAMAE!
Powiedziabym wszystko, zrobibym wszystko, aby wrcia, rycza, wbija
paznokcie, aby j przytrzyma. Uzdrw je!
Pumnie pumnie pumnie.
Walczyy ciaa, walczyy janie. W czasie walki poczu, jak Saetan owija cze wok
jej nogi. Jeden impuls mocy wewntrz niej rozerwaby go na strzpy i uwolniby j.
Tymczasem ona prosia, bagaa.
Daemonie, prosz. Jeste moim przyjacielem. Prosz.
Bolao j sysze.
Maa czarownico. Gos Saetana, amicy si, drcy.
Jaenelle przestaa walczy. Saetan? Nie stracicie mnie. W mglistym miejscu mog was
wszystkich widzie.
Sowa Saetana pyny wolno, jak gdyby kade sprawiao mu bl. Nie, Jaenelle. Nie
zobaczysz nas w mglistym miejscu. Jeli nie uzdrowisz swojego ciaa, Daemon i ja
bdziemy zniszczeni.

Oddech Daemona wiszcza, przechodzc przez zby. Sadi nie by jedynym, ktry
potrafi zastawi gron puapk.
Jej lament wypeni ich umysy, wypeni jego uszy, gdy ciao dziecka odbio echem
ten dwik. Poczu fal przypywu ciemnej mocy z otchani, poczu, jak wypenia mode
ciao, ktre trzyma w ramionach, poczu, jak uzdrawia rozdarte tkanki. Jej ciao odpryo
si, rozlunio.
Daemon podnis rk, aby pogadzi jej zote wosy.
- Jestem chora - powiedziaa Jaenelle, jej gos tumia pier Daemona, do ktrej bya
przytulona.
- Nie, kochanie - poprawi cicho. - Jeste ranna. To co innego. Ale przeniesiemy ci do
bezpiecznego miejsca i...
Sanktuarium zadrao, gdy kto uwolni ciemny Kamie. Rozzoszczony mski gos
zmieni si w przeraony wrzask.
Jaenelle krzykna. Daemon rzuci si w otcha sekund przed ni i zapa j przy
Czerwonym, gdy prbowaa opuci ciao. Pobierajc moc z kielicha, zapa j. Kawaki
kielicha chwiay si.
Nie, Daemonie, krzykna Jaenelle. Nie moesz. Nie moesz. Nagle opara si o
jego klatk piersiow. Uzdrowiam ciao. Cigle boli, ale zostanie uleczone. Pu mnie.
Prosz, pu mnie. Moecie mie ciao. Moecie uywa ciaa.
Daemon przycisn jej plecy do swojej klatki piersiowej. Opar policzek o jej zot
grzyw. Nie, kochanie. Nikt nie bdzie uywa twojego ciaa z wyjtkiem ciebie.
Zamkn oczy i trzyma j mocno. Posuchaj, moja Lady Czarownico. Kamaem ci i
przepraszam za to. Bardzo przepraszam. Ale kamaem, poniewa ci kocham. Mam
nadziej, e pewnego dnia zrozumiesz.
Zawisa na nim i nic nie powiedziaa.
Posuchaj mnie, powiedzia mikko. Zabierzemy std twoje ciao. Bdziemy je
trzyma

bezpiecznym

miejscu.

Czy

mglistym

miejscu

jest

jaki

charakterystyczny punkt, ktry moesz zawsze znale?


Ze znueniem kiwna gow.
Wok twojej nogi owinite jest cze. Zdejmij je i przymocuj do tego charakterystycznego punktu. W ten sposb, jeli bdziesz gotowa, pokae ci ono drog
powrotn. Po chwili powiedzia reszt. Prosz, Jaenelle, prosz, napraw kielich.
Odnajd kawaki i z je z powrotem. Wr do ciaa, gdy Kapan ci powie, e jest
bezpieczne. Doronij i yj peni ycia. Potrzebujemy ci, Lady. Wr i yj midzy

tymi, ktrzy ci kochaj, tymi, ktrzy za tob tsknili.


Pozwoli jej odej. Zawahaa si chwil, zanim od niego odskoczya. Gdy by midzy
nimi dostateczny dystans, odwrcia si. Daemon z trudem przekn lin. Sprbuj
pamita, e ci kocham. A jeli moesz, prosz, wybacz.
Poczu w umyle jej lekkie dotknicie, poczu, jak jej ciemna moc na nowo formuje
cienk skr, ktra go spajaa. Zamkna szafirowe oczy. Obserwowa, jak zmieniaj si jej
ksztaty. Jaenelle otworzya oczy. Staa przed nim nie cakiem kobieta, ale ju nie dziecko.
Daemon, powiedziaa mikkim, pieszczotliwym gosem. Potem skoczya w otcha, a jego
serce rozpado si.
Wznis si po raz ostatni i wszed do swojego ciaa. Sysza rozwcieczone mskie
gosy dochodzce z zewntrznych pomieszcze. Sysza wrzaski blu. Sysza eksplodujcy
Kamie. Sysza odgosy zderzenia mocy z moc. Nie porusza si. Nie prbowa. Pooy
gow na piersiach Jaenelle i paka cicho, z gorycz.
Demonie. Saetan otar si o jego umys i cofn si. Daemonie, co zrobie?
Pozwoliem jej odej, paka Daemon. Powiedziaem jej, e powiesz, kiedy
bdzie moga bezpiecznie wrci. Powiedziaem jej o czu. Pozwoliem jej odej,
Kapanie. Sodka Ciemnoci, pozwoliem jej odej.
Co zrobie sobie?
Rozbiem kielich. Okamaem j. Uwiodem j, eby mi uwierzya, i okamaem
j.
Krtkie dotknicie, delikatne i pene wahania. Ona zrozumie, imienniku. Z czasem
zrozumie. Saetan zacz zanika, wraca. Nie mog ju utrzyma poczenia...
Cassandra otworzy Wrota i zabierze ci...
Saetan znikn. Daemon otar twarz rkawem. Troch duej. Musia wytrzyma
troch duej. Ale czu si tak pusty, tak straszliwie samotny, Odgosy walki zbliay si.
Coraz bardziej. Do pokoju wpada Cassandra.
- Nie ma ju czasu.
Daemon zsun si z Otarza i upad. Nie zwracajc na niego uwagi, Cassandra
podesza do Otarza i dotkna gowy Jaenelle.
- Nie sprowadzie jej z powrotem.
Jej zo przecia cienk skrk mocy spajajcej kielich, pozostawiajc sabe miejsca.
- Ciao jest uzdrawiane - powiedzia ochryple Daemon. - Jeli zapewnisz mu
bezpieczestwo, wyzdrowieje. A...
Cassandra wykonaa ostry, lekcewacy gest. Daemon skuli si. Sala Otarza staa si

zamglona, a dwiki przytumione. Stara si skoncentrowa. Stara si wsta. Zanim stan


oparty o Otarz, zakrwawione przecierado leao na pododze, Jaenelle bya owinita w
czysty koc, zapalono czarne wiece, a ciana za Otarzem zamieniaa si w mg.
- Ile czasu potrzebujesz? - zapyta Daemon.
Cassandra wzia Jaenelle w ramiona i rzucia okiem na mg.
- Nie idziesz przez Wrota?
Chcia i z nimi. Sodka Ciemnoci, jak potrzebowa i z nimi. Ale bya Surreal,
ktra bdzie walczy, dopki nie da jej sygnau lub dopki nie zostanie zniszczona. I by
Lucivar. Daemon potrzsn gow.
- Id - szepn. Do jego oczu napyny zy.
- Policz do dziesiciu - powiedziaa Cassandra. - Nastpnie pozbd si wiec. Bez
nich nie bd mogli otworzy Wrt. - Trzymajc mocno Jaenelle, wesza w mg i znika.
Rozleg si mski gos: - Jest wiato! Do sali Otarza wpada Surreal.
- Postawiam kilka tarcz, aby ich zwolni, ale trzeba by wysadzi to miejsce w
powietrze, eby ich zatrzyma.
... cztery, pi, sze.,.
Sanktuarium zakoysao si, gdy poczona moc kilku Kamieni przebia si przez
jedn z tarcz.
- Sadi, gdzie... Kolejna eksplozja mocy.
- Cholera - sykna Surreal, wyjmujc n z pochwy. Wcieke gosy zbliyy si.
...osiem, dziewi, dziesi.
Daemon sprbowa znikn czarne wiece, ale nie mia nawet tyle mocy.
- Zniknij wiece, Surreal, Szybko...
Surreal znikna wiece, chwycia Daemona za rk i przecigna go przez kamienny
mur w momencie, gdy wujkowie z Briarwood dotarli do kutej bramy sali Otarza. Nie by
przygotowany na dugie przejcie przez mur i prby osonicia go tarcz przez Surreal nie
wystarczyy. Gdy wreszcie przeszli przez zewntrzny mur, jego ubranie byo w strzpach, a
wikszo skry zdarta do ywego misa.
- Psiakrew, Sadi - powiedziaa Surreal, apic go, gdy ugiy si pod nim nogi.
Uywajc Fachu, aby go przywrci do pozycji stojcej, spojrzaa mu w twarz. - Czy ona jest
bezpieczna?
Bezpieczna? Rozpaczliwie potrzebowa uwierzy, e bya bezpieczna, e wrci.
Zacz paka. Surreal opasaa si jego rkami.
- Chod, Daemonie, Wezm ci do Deje, Nigdy nie przyjdzie im do gowy szuka ci

w Domu Czerwonego Ksiyca w Chaillot.


Zanim mg cokolwiek powiedzie, zapaa zielon. Sie i ruszyli, najpierw w
kierunku Pruul, potem wrcili na innych Sieciach, a wreszcie skierowali si w stron
Chaillot i Domu Czerwonego Ksiyca Deje.
Gdy lecieli z Wiatrami, Daemon przywar do Surreal, zbyt saby, aby si spiera, zbyt
zmczony, aby dba o cokolwiek. W jego sercu jednak... W jego sercu cigle jednak bya
pieszczota mikkiego, wzdychajcego gosu Jaenelle, wypowiadajcego jego imi.
Wszystko ma swoj cen.

You might also like