Tadeusz Nyczek - Lakierowanie Kartofla

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 124

Aby rozpocz lektur,

kliknij na taki przycisk

ktry da ci peny dostp do spisu treci ksiki.


Jeli chcesz poczy si z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniej.

Tadeusz Nyczek

Lakierowanie kartofla
i inne teksty teatralne

Tower Press 2000


Copyright by Tower Press, Gdask 2000

Prolog
Wszystko, co dotd pisywaem o teatrze, byo skutkiem decyzji jednostronnych, wyborw
dosy jasno okrelonych. Spord wielu moliwoci poetyk i idei teatralnych wybieraem te,
ktre ukaday si w obraz teatru nieprofesjonalnego (studenckiego, otwartego, niezalenego
itp.). To, co zawiera niniejsza ksika, jest dla mnie samego pewnym zaskoczeniem, prb si
na terenach raczej dotd pirem nie nawiedzanych. Ot jakby na przekr tamtejszym dawnym skrajnym i wybirczym decyzjom, postanowiem zmierzy si z pewn Caoci,
opisa Wszystko. Brzmi to zbyt szaleczo, eby mogo by cakiem wiarygodne, i tak jest
rzeczywicie. Ta Cao czy Wszystko (teatralna) bya mi tylko ide, marzeniem, celem na
tyle wysokim i dalekim, e nie pozwalajcym ywi najmniejszych zudze co do jego osignicia.
Chciaem oto opisa polski teatr, jaki jest. To znaczy ten, ktry istnia w Polsce na przeomie lat siedemdziesitych i osiemdziesitych. Miaa to by w zamierzeniu obiektywna
rejestracja stanu rzeczy, raczej zapis ni interpretacja. By moe czytelnik po zapoznaniu si z
zawartoci ksiki uzna powysze zdanie za mylce, ba jawnie niezgodne z jego praktyczn realizacj. Wszak osoba piszcego (i nie tylko jego) zdaje si tam gra rol zbyt du jak
na liczne w tym wzgldzie konwencje i przyzwyczajenia.
Chodzi o co innego. Spostrzegem mianowicie, e istnieje dosy dua rozbieno midzy
przyjtymi przez krytyk pewnymi konstytutywnymi zasadami teatru a praktyk w ich opisywaniu. Uznaje si oto, e najbardziej niezbywalnymi skadnikami teatru s aktor i widz; reszta
by m o e, ale nie musi. Tymczasem z konsekwencj zaiste zdumiewajc prezentuje si
tylko jedn stron tego ukadu: aktora, czyli w bardziej oglnym ujciu spektakl teatralny.
Jest to prawdopodobnie skrzywienie czysto polonistyczne. Spektakl traktuje si oto jak przestrzenn wersj literatury, co w rodzaju ruchomej ksiki. A jak wiadomo, zawarto i warto literatury jest w pewnym sensie niezalena od aktualnej obecnoci czytelnika (cho pojawiay si i takie pomysy, agnostyczne zgoa, by ksiki traktowa jako realne tylko wwczas, gdy s czytane). Ksika-przedmiot trwa jako byt samoistny. Nie mona tego wszak
powiedzie o spektaklu teatralnym: tylko konkretny widz zapewnia jego egzystencj. Bardzo
czsto od niego wanie, widza, zaley ostateczny ksztat mylowo-emocjonalny przedstawienia, ktre dzieje si zawsze tu i teraz tylko w czasie teraniejszym.
Moja prba obrcenia si take i w t drug stron, czyli do mnie-widza tudzie moich
wspogldaczy, bya tylko naturaln konsekwencj tej oczywistej skdind obserwacji, wycigniciem z niej praktycznych wnioskw.
Si rzeczy jednak waniejszy by (i jest) teatr, spektakl, dzieo sztuki. Ten wanie, ktry
w tej chwili ogldam, tego dnia, o tej godzinie. Bo nie ma dwch takich samych przedstawie. Inna jest premiera, inny spektakl dziesity, trzydziesty i ostatni. Prawda o teatrze jest
prawd tylko jednego spektaklu, tego, w ktrym si wanie uczestniczy; uoglnianie, na-

gminne w krytyce, jest uzurpacj i naduyciem. Wic oczywicie nie da si nigdy opisa caego teatru.
Pomys przedsiwzicia, ktrego skutkiem jest ta ksika, by w swym szalestwie stosunkowo prosty: chodzio mi o zarejestrowanie moliwie wszystkich typw teatru wystpujcych
w Polsce na przeomie, jak si rzeko, lat siedemdziesitych i osiemdziesitych. Poszczeglne
teksty, bdce skdind samoistnymi sprawozdaniami z konkretnych przedstawie, s jednoczenie pomylane jako rodzaj pars pro toto, wycinkw na swj sposb przedstawicielskich
znacznie wikszych caoci. I tak za tekstem przykadowo o Czajce Czechowa w Starym
Teatrze krya si intencja pokazania dramatu klasycznego w wydaniu czoowej polskiej sceny, podczas gdy za prb zapisu Krla Edypa w Teatrze im. J. Kochanowskiego w Opolu
idea analogicznej ambicji zgoszonej przez teatr tak zwany prowincjonalny. Przy okazji Czajki szo te o prezentacj pracy jednego z najciekawszych wspczesnych inscenizatorw o
zupenie oryginalnej wyobrani scenicznej, za przy okazji Krla Edypa o sprawdzenie w
zawodowym teatrze pracy byego wybitnego twrcy teatru studenckiego.
W opisie Domu na granicy Mroka zrealizowanego w Grotesce chodzio o dokumentacj lalkowo-maskowego spektaklu dla dorosych; w Cudownej lampie Aladyna wystawionej
przez Rabcia o spektakl czysto lalkowy przeznaczony tylko dla dzieci.
S prby opisu teatru muzycznego, kabaretu, sceny studenckiej, festiwalu teatralnego,
awangardowej grupy Kantora, opery narodowej, teatru amatorskiego, adaptacji klasyki zrealizowanej przez Hanuszkiewicza. Jest teatr otwarty i teatr dyplomowy studentw PWST, tradycyjna inscenizacja poezji w Zielonej Grze i eksperymentalny teatr poetycki Kazimierza
Brauna, a take oenek baletu z pantomim w krakowskim przedstawieniu na Wawelu Henryka Tomaszewskiego. I tak dalej, i tak dalej podobne materii pomieszanie.
Nie jest to rzecz jasna kompletna lista gatunkw, rodzajw, konwencji i typw repertuarowych symptomatycznych dla teatru wspczesnej Polski. Ot, pierwszy z brzegu przykad takiego braku: pewne formy ludowego albo paraludowego teatru wywodzcego si z obrzdw,
rytuaw i mitw; exemplum niegdysiejszy Teatr Dzieci Zagbia Jana Dormana. Inny brak,
to choby Teatr TV, od lat wiccy przewanie zasuone triumfy. Ale tu podjem wiadom decyzj: ot nie jest to w moim pojciu f o r m a t e a t r a l n a. Przy caej swoistoci
telewizyjnych rodkw inscenizacyjnych pozostaje nadal bardziej filmem, czyli utrwalonym
zapisem tamowym, zatem czym niezalenym od istnienia wspomnianego ukadu aktor-widz
konstytutywnego dla prawdziwego teatru.
wiadom ogromu materiau, nieskoczonej praktycznie moliwoci wyboru spord wieloci i wielobarwnoci teatralnego ycia, zamierzaem pocztkowo wprowadzi pewien rygor,
czasowe przynajmniej ramy ograniczajce cae przedsiwzicie. Miay to by mianowicie
zapiski prowadzone w oparciu o konkretny sezon, najzupeniej zwyky, niczym si nie wyrniajcy sezon 1979/801. Cakowity przypadek sprawi, e niejako po drodze zdarzy si
sierpie roku osiemdziesitego. Przyznaj: podkusio mnie. Zamiast zgodnie z przyjtym zaoeniem zamkn ksik niedugo potem, czyli we wrzeniu, padzierniku (pocztek nowego sezonu), postanowiem przyjrze si duej zjawisku skdind fascynujcemu jak sobie
bdzie radzi polski teatr w nagle zmienionej rzeczywistoci. lady tych zmaga s na kartach
ksiki sdz widoczne, a wnioski zostawiam Czytelnikom.
Przy okazji sprzeniewierzyem si troch wyjciowej koncepcji niepowtarzania raz opisanych typw i stylistyk, std na przykad dwukrotnie wystpuje nie tylko Mroek jako autor
1

Autorzy Almanachu sceny polskiej 1979/80, do ktrego kieruj wszystkich zainteresowanych wyczerpujcym spisem premier tego okresu, wrcz stwierdzaj, e by to sezon wiadczcy o pewnym spadku redniej teatralnej, pozbawiony rewelacji, peen za to powtrek repertuarowych i mylowych. Tu uwaga: teksty pomieszczone w niniejszej ksice nie aspiruj do reprezentowania tego sezonu. Tematy dobieraem arbitralnie, wedle
kryteriw nie majcych nic wsplnego na przykad z zasad uwzgldniania wydarze teatralnych bd to lansowanych przez wczesn krytyk, bd to szczeglnie nawiedzanych przez widzw.
5

sztuk, ale i Teatr Muzyczny z Gdyni. Boga tam czysto koncepcji, gdy ycie i sztuka ostro
wchodz w szranki.
I to waciwie byoby wszystko tytuem wyjanienia. Jeszcze tylko sprawa osobista: podzikowanie nalene dwm moim przyjacioom, w rny sposb zwizanym z teatrem, ktrych dziwny los poczy w mojej wiadomoci i pamici take i tym, e obaj co symptomatyczne... waciwie porzucili swe zawody. Jeden to Jerzy Goliski; wyrzek si wieloletniego uprawiania zawodu reysera by uczestniczy w procesie teatralnym nie jako jedyny
prawodawca i pomysodawca, ale raczej rozmwca-krytyk-wsppartner, poszukiwacz pozadoktrynalnej i pozaprofesjonalnej prawdy o yciu w sztuce i sztuce ycia. To on sprowokowa
mnie do opisania teatru jaki jest, a nie tylko tego, ktry ja chciaem widywa. Uwaam go
wic za ojca tej ksiki.
Drugim, ktremu chciabym odda tu innego rodzaju sprawiedliwo, jest Konstanty Puzyna, one z kolei porzuci zawd krytyka teatralnego. By moe wyrzuty sumienia z tego
tytuu skoniy go do uyczenia mojemu serialowi drukowanemu pod nagwkiem Teatr jaki
jest gociny na amach Dialogu, zachca mnie te przewrotnie do kontynuowania przedsiwzicia, zwaszcza wtedy, gdym opada z si i wiary.
Obu im z paru wymienionych i dziesitka nie wymienionych powodw chciabym zadedykowa t ksik.

listopad 1981

Oni u nas
6 padziernika 1979; dzie jak co dzie. Papie Jan Pawe II przebywa w tym czasie w
Waszyngtonie, za dwa dni opuszcza Ameryk, kraj docelowy swojej trzeciej zagranicznej
podry. Wiadomoci te byy w dziennikach zamieszczane u dou pierwszych stron, pod yczeniami urodzinowymi Biura Politycznego dla Piotra Jaroszewicza oraz informacj o uroczystym obchodzeniu przez nard radziecki drugiej rocznicy uchwalenia nowej Konstytucji
ZSRR. Dopiero nastpnego dnia, 7 padziernika, upynie 35 lat od powstania dekretu PKWN
o utworzeniu Milicji Obywatelskiej i Suby Bezpieczestwa, cho uroczysty koncert z tej
okazji odby si w Lublinie dwa dni wczeniej. Sprawa rozmw rozjemczych BeginSadat
coraz rzadziej pojawia si na amach prasy codziennej. Ajatollah Chomeini ciga nadal opozycj. Kilka dni temu rzd Cesarstwa rodkowoafrykaskiego wyda zaoczny wyrok mierci
na zbiegego cesarza Bokass, jednego z wielu szalecw na dzisiejszych tronach.
Wolna sobota. Dosy zimno, wieczorem ledwo kilka stopni powyej zera. W hallu krakowskiej Groteski kwadrans przed spektaklem kilkanacie osb. Dwie portierki nie wpuszczaj na gr. Akcja spektaklu odbdzie si w pomieszczeniu kawiarniano-barowym, na ppitrze. U gry schodw wida fragmenty dekoracji: drzwi wejciowe z tabliczk, co jaki
czas przemykaj tamtdy ludzie wygldajcy bd na pracownikw technicznych, bd aktorw w prywatnych ubraniach. Ruch nie jest celowy, zorganizowany, artystyczny. Potencjalna widownia chwil przyglda si przechodzcym, potem zajmuje si sob.
Przybywa ludzi. Kilka minut przed rozpoczciem jest ich okoo czterdziestu. Do kompletu
dochodzi w ostatniej chwili mniej wicej dziesitka. Spektakl Domu na granicy Sawomira
Mroka jest prawdopodobnie premier prasow (rzeczywista odbya si kilka miesicy temu),
dostaem zaproszenie od Naczelnej Echa Krakowa, inni chyba te z zaproszeniami. Ale
adnych specjalnych twarzy prasowych. Tu przed rozpoczciem przyjeda Maciek Szybist, recenzent Echa, rowerem, cho ma samochd.
Z gry dobiega bezksztatny i nieczytelny piew. Sowa mona rozrni dopiero po wejciu na schody, a nastpnie przez drzwi scenograficzne do pomieszczenia, gdzie odbdzie
si przedstawienie. Jak to mio w wieczr bywa. Kiedy dzwonek do snu wzywa, jeszcze
dwa wersy, ktrych nie zapamitaem, potem wszystko da capo, i tak kilkunastokrotnie. Po
drodze na sal ktem oka zauwaam stojcy przy wejciu nieco z boku stolik kuchenny, na
nim bodaje talerz (patelnia?) z gipsowymi pierokami.
Siadamy na krzesach, w czterech rzdach. A wic dlatego tak mao publicznoci: po prostu tylko tyle jest miejsc. Rzut oka na scen, a raczej podwyszenie biegnce wzdu ciany
przez ca dugo sali, miejsce akcji, acz wskie, jest za to co najmniej kilkunastometrowe.
Od lewej: ko, stolik z krzesami, okna (zasonite, na jednym starowiecki gramofon z tub), porodku, na wprost, duy st z fotelami-krzesami, w tyle drzwi wyjciowe. Midzy
kiem a duym stoem nieruchoma grupka aktorw zastyga w gecie fotografii rodzinnej.

Z gonika nadal piewka o miym wieczorze. Aktorzy zaraz si porusz, podejm j wasnymi gosami.
Spektakl, w teatrze lalki i maski, przeznaczony jest dla dorosych, rzadko w tej konwencji, cho nie w tym akurat teatrze. Znany duet, Zofia Jaremowa i Kazimierz Mikulski, rwno
dwadziecia lat temu zrealizowa na tej samej scenie innego Mroka, Mczestwo Piotra
Ohey'a. Od tamtego spektaklu zacza si take dorosa legenda Groteski. Sztuka bya
wyzwaniem dla konwencji nie tylko teatralnych, ale przede wszystkim obyczajowych, intelektualnych. Bo najpierw omieszono zachowawcze mieszczastwo, a potem wytworzony
przeze stereotyp zagroenia przychodzcego z zewntrz (tygrys w azience). Mczestwo
dokonywao si w glorii politycznych demaskacji, i cho wszystko zostao ju powiedziane
gono kilka lat wczeniej (premiera odbya si w 1959 roku), nie ustaway emocje wok
tematu. Dzi Zofia Jaremowa, realizujca Dom na granicy, pisze w programie: Jest przecie
te co, co czy poza stron strukturaln, Mczestwo Piotra Ohey'a z Domem na granicy.
Jest w tych utworach tzw. samo ycie doprowadzone do Mrokowskiego absurdu. [...] Bohatera obu sztuk, maego skromnego czowieczka, spotyka los przerastajcy jego rozumienie
wiata. W jego zwyke, ciche ycie rodzinne wkraczaj bez pardonu miadce tryby nadrzdnej machiny spoecznej, ju to jak w Domu na granicy tryby machiny politycznej.
Nie bardzo rozumiem w tym kontekcie wydrukowane w tyme programie fragmenty z
Maych listw Mroka. Oto wybr z tych fragmentw: Dlaczego teatr, ktry jest z natury
swojej sztuk cielesn, zaniedba relacj [...] [czowiek a drugi czowiek], ktra tak naturalnie
jest jego domen [...]? Od dawna ju relacja czowiek a drugi czowiek cierpi na dziwne
przeoczenie, jakby umylne-nieumylne zapomnienie ze strony naszej wiadomoci. [...]
Zajmowa si relacj czowiekczowiek to by znaczyo take zaj si nieco etyk i moralnoci. To rwnie nie jest w gucie epoki. Zbywamy je ironicznym umiechem, jeeli nie
s opakowane w polityczne albo psychoanalityczne abstrakcje. S ju nienowoczesne, nieciekawe intelektualnie.
Asystowaem przy kilku reyseriach w rnych krajach i prowadziem wiczenia w szkoach teatralnych. Wszdzie stwierdziem to samo, aktorzy umiej skaka i fika kozioki, mwi cienko czy grubo, chtnie rozumiej wymow ogln utworu, zwaszcza spoeczn (lub
te wydaje im si, e rozumiej), i z rozkosz zagbiaj si w psychoanaliz postaci. Natomiast cierpi na zadziwiajcy bezwad wyobrani psychologicznej, gdy chodzi o zrozumienie
sytuacji partnera (a zatem swojej wasnej) i w ogle sytuacji doranie granej na scenie, cho
nieraz bardzo prostej. Wspzaleno konkretnych akcji i reakcji wymyka im si czsto i
cakowicie. Nie wiedz i nie s ciekawi, a nawet nie przychodzi im do gowy, e mogliby by
ciekawi, dlaczego kto w danej chwili wykonuje taki, a nie inny gest (zamy oczywicie, e
ten gest jest taki, a nie inny, czyli odpowiedni, a nie byle jaki). Tym mniej umiej odpowiedzie gestem waciwym, a nie jakimkolwiek.
Chodzi o to, e Dom na granicy zosta opublikowany w roku 1967, za Mae listy pochodz z lat siedemdziesitych, a tych kilka kalendarzowych lat to w Mrokowej myli o yciu i
sztuce niemal cae dziesiciolecia (o ile w ogle taki wniosek moe by jakkolwiek sprawdzalny). Ale sprbujmy przykadu: to, o czym pisze Mroek w Listach, i co byo wyej zacytowane, odnosi si w swym rozpoznaniu negatywnym choby do... Domu na granicy. Bo jest
to wanie typowa sztuka nie o ludziach, nie o czowieku wobec czowieka, ale o relacji
czowiekspoeczestwo, czowiekmetafizyka bd czowiekpolityka, czyli o tym,
co Mroek nazywa polityczn albo psychoanalityczn abstrakcj. To nie ludzie (wbrew
pozorom) graj w tej sztuce, to podobnie jak w Indyku czy Na penym morzu idee w
ludzkich powokach zawarte, systemy filozoficzne, ukady przypadkw, konwencje wobec
antykonwencji. Prawdziwa relacja czowiekczowiek, o ktr chodzi Mrokowi w Maych
listach, zostaa zapisana na przykad w Emigrantach (1974). Na przykad w Amorze (1976).
Ale nie w Domu na granicy.

Trzymajmy si jednak faktw: Mroek mwi o aktorach (cho nie tylko, dlatego pozwolilimy sobie na powysze dywagacje). Mwi o dzisiejszych aktorach dzisiejszym tekstem, i
ten dzisiejszy tekst przedrukowuje teatr jako prawdopodobnie manifest swojego podobnego stosunku do sprawy. Co oznacza, e w spektaklu Dom na granicy chodzi bdzie przede
wszystkim o prawdziwe relacje czowiekczowiek, czyli aktoraktor. Reyserka przedstawienia przecie podkrela: zainteresowaa j ta sztuka ze wzgldu na zwyko ycia, w
ktre wkracza co obcego. Ale te relacje, zakadajc, e wskazwka umieszczona w programie jest celowa, a nie byle jaka, dla efektu, wic te relacje s tu wanie z gry skazane na
niepowodzenie tak w teorii, jak w praktyce: bo to teatr maski. Nie czowiek wobec czowieka,
aktor wobec aktora, tylko maska wobec maski, kostium wobec kostiumu, konwencja wobec
konwencji.
Maski Mikulskiego s wyraziste, konkretne, swoicie nachalne, a jednoczenie wiadomie
stereotypowe: maska Matki przedstawia typow matk, maska Ojca typowego ojca,
maska Babci typow babci, maska Dyplomaty typowego dyplomat itd. Zatem typowo, nie indywidualno. Stereotyp, nie samodzielno. Znak, nie ywe ycie. Maska, a za
ni kostium narzucaj granie rwnie konwencjonalne. Gest musi by typowy, stereotypowy, eby by atwo rozpoznawalny. Babcia zachowuje si jak babcia: drobi kroczkiem,
skada rce na podoku, kiwa siw gow. Dyplomata chodzi szerokim, lekko koyszcym
krokiem, wyprostowany, sztywny, rce czsto zakada na plecy albo wyciga do powitalnego
ucisku. Dzieci goni si po scenie, majtaj nogami, siadaj w kucki albo po turecku. Stranik
mwi krtkim, urywanym, rozkazujcym gosem, trzyma pistolet w rce.
Co si okazuje ju po pierwszych scenkach. Oto grupka ustawiona jak do fotografii rozpada si na ywe osoby. Zadowolona ze swojej rodzinnoci rodzina zabiera si do spoywania kolacji, zatem ze stereotypu reprezentacyjnego (fotografia) przechodzimy do stereotypu
obyczajowego (st domowy). Mieszkacy rozmieszczeni s bowiem wedug tradycyjnej hierarchii: ojciec, te, matka, teciowa, dzieci; gesty jedzeniowe, cakowicie oczywicie
umowne, te s wysoce skonwencjonalizowane. I tak praktycznie bdzie a do koca, czyli e
poetyka inscenizacji rysuje si konsekwentnie od pierwszych scen.
Potem ju idzie zgodnie ze sztuk: pojawiaj si Dyplomaci, w rodzinie szok, gocie udaj
si na narad do ssiedniego pokoju (nie wyodrbnionego inscenizacyjnie po prostu przechodz na lew stron podestu, gdzie stoi st z krzesami). Odtd akcja bdzie przebiegaa
dwutorowo: dyplomaci obraduj, rodzina oczekuje na rezultaty narady. Dziadek podsuchuje i
podglda, po czym relacjonuje reszcie rodziny.
Tu uwaga. W tekcie sztuki Dziadek (Te) rzeczywicie i realnie podglda, i podsuchuje.
W obrazie teatralnym nastpuje pewne zaburzenie arealistyczne. Ot Dziadek chwilami
podglda faktycznie, a chwilami relacjonuje akcj dziejc si w drugim pokoju, wcale jej nie
obserwujc. Poniewa robi to (a raczej nie robi) dosy jawnie, przeto nie podejrzewam aktora
o lenistwo, ale inscenizatora o konkretny zamys. Jak mona go wyoy? Sprbujmy interpretacji korzystnej dla reysera: Dziadek nie musi naocznie przekonywa si o przebiegu akcji dyplomatycznej, bowiem zna na wylot jej reguy gry, ktre w dzisiejszym wiecie dziki
setkom sprawozda prasowo-telewizyjnych stay si czci rytuau politycznego tak oczywistego jak na przykad rytua kocielny. Pomaga w tym zreszt samo ustawienie inscenizacyjne owej akcji: jest to pantomima niezwykle zrutynizowanych gestw towarzyszcych zazwyczaj wszelkim konferencjom na szczycie bd przy okrgym stole, tu doprowadzona
dziki specjalnemu ukadowi zrytmizowanych ruchw do charakteru niemal taca rytualnego. Dziadek wic rzeczywicie wcale nie musi przyglda si zachowaniom Dyplomatw,
by dokadnie umie zrelacjonowa przebieg narady. Takie rozwizanie sytuacyjne wiadczyoby z jednej strony o celnym uchwyceniu przez inscenizatora rytualnego charakteru wspczesnej gry politycznej, a z drugiej o rwnie celnej obserwacji odbioru spoecznego tej sakralnoci.

Ale moliwa jest take interpretacja nieprzychylna inscenizatorowi. Ot nadrzdnym warunkiem powodzenia pomysu Mroka, pomysu polegajcego na ukazaniu kompletnego rozkadu konwencjonalnego ycia rodziny wskutek ingerencji zewntrznej struktury politycznej,
jest zaoenie aprioryczne, e rodzina cakowicie nie zna teje struktury. Wkracza ona w jej
ycie jak deus ex machina, co potwornego, nieznajomego i absurdalnego. Rodzina zachowuje si jak typowy biologiczny mechanizm samoobronny: najpierw usiuje zmikczy i
zbagatelizowa incydent, potem rozpuci niejako przeciwnika w swojej wasnej materii
egzystencjalno-mentalnej, a jeli i to zawodzi, poddaje si bezwolnie okolicznociom, przyjmujc cudze reguy gry, ktre, co jasne, doprowadzaj do wspomnianego rozpadu finalnego.
Jako e (przynajmniej w opisywanym przypadku) system polityczny i system rodzinny pogodzi si nie dadz.
W tej sytuacji, czystej niejako i wypreparowanej obie struktury s sobie przedustawnie
nie znane decyzja reyserska o ustawieniu postaci Dziadka jako wtajemniczonego w reguy
gry politycznej staje si sprzeczna z wyjciowym zaoeniem generalnym. Taki bowiem stereotyp rodziny, jaki zaprogramowa Mroek, jest rzeczywicie idealnie odporny na wszelkie
wpywy zewntrzne. O charakterze tej zachowawczoci i wsobnoci wiadcz takie choby
wyrniki statusu rodzinnoci, jak lampa naftowa zamiast elektrycznej (nieobecna skdind w
inscenizacji), starowiecki gramofon z tub, hierarchiczno stoowa itp. Rozegranie tej sceny
tak wanie, jak to zostao uczynione, wiadczyoby o do charakterystycznym dla wspczesnych polskich inscenizatorw rozdwojeniu interpretacyjnym: z jednej strony zadowoli autora, z drugiej dooy swoje. Zdarza si, e przy pozorach wewntrznej spjnoci i konsekwencji zamierzenia te pozostaj jednak w opozycji; opisany przypadek powyszy zdaje si
by tego symptomatycznym przykadem. Dobre czytanie sztuki i dobre czytanie rzeczywistoci niekiedy si wykluczaj. Inna sprawa, za ktrym czytaniem bardziej warto si opowiedzie.
Idmy dalej. Dyplomaci uradzili, granic przez dom wytyczyli, i od tej chwili tytu sztuki
nabra sensu. Do samego ju koca akcja bdzie przebiegaa jednokierunkowo, podug zarysowanego schematu dezintegrowania si rodziny na skutek wejcia w jej ycie midzynarodowej dyplomacji, polityki i caego zwizanego z tym cyrku rytualnego. Zaskakiwa bd ju
tylko rozwizania poszczeglnych sekwencji dramatu, za oczekiwana puenta zyskiwa bdzie najwyej na ostroci.
Ta w pewnym sensie sabo dramaturgiczna Domu na granicy wczenie zdradzona
oczywisto kierunku przebiegu akcji i zakoczenia w sposb istotny wpynie na charakter
odbioru spektaklu. I odnosz wraenie, e jakiekolwiek innowacje inscenizacyjne (ktrych
obecna realizacja bynajmniej nie skpia) nie zmieniyby zasadniczo owego odbioru.
Pierwsza wyraniejsza reakcja publicznoci pojawia si przy ogranym tysickro grepsie
aktora grajcego Dziadka: jest noc, rodzina pi. Dyplomaci, gsto przepijajc, jeszcze obraduj, w pewnej chwili gony dwik piewu chralnego znamionujcy zakoczenie rokowa
budzi Dziadka, w zrywa si i ppic salutuje z okrzykiem: Baczno! Na prawo patrz!
Chwyt (zarwno Mrokowy, bo to jego pomys scenki, jak i aktorski, bo wykonany na identycznym poziomie) jest, szczerze mwic, niskiego lotu, ale za to a by moe dlatego wanie teatralnie popatny. Wywodzc si ze skadnicy sprawdzonych gagw komediowych
zbiera teraz niwo w postaci mieszkw tu i wdzie.
Symptomatyczne: nastpujce potem sceny (komentarz rodziny do zaistniaej sytuacji,
spotkanie z Dyplomatami) napisane s wierszem parodiujcym dialogi ni to fredrowskie, ni to
wyspiaskie, ale albo dowcip lingwistyczny tego akurat typu jest zbyt wyrafinowany jak na
podniebienia wspczesnych widzw, albo aluzjo-analogie zbyt odlege i nieczytelne, bowiem
w pomys literacki, jeden z lepszych w tej konwencjonalnej jzykowo sztuce, przechodzi
zupenie bez echa.

10

Rozbawiaj za nieliczn zreszt grupk widzw dowcipy sytuacyjne, dotyczce


zwaszcza sposobw przechytrzania wadzy. A to manipulacje Tecia na rzecz nielegalnego
zwikszenia przydziau pierokw, a to nieco pniej wizyta Przemytnika gramolcego
si po nocy przez ko maeskie na drug stron. Wyranie z kolei nacigany jest pomys z kabaretowym w teatrze, nie w sztuce ustawieniem postaci Babci, czyli Teciowej,
ktra pierwsza pada dosown, mierteln ofiar nowego porzdku domowego, usiujc
przekroczy granic w celu dostania si do szafy. Jeli potraktowa powanie przesanie
autorskie zawarte w tej sztuce, atwo dostrzeemy spoza maski krotochwili tradycyjn
Mrokow tragigrotesk: mier bywa tam konkretna i namacalna, grona i bezpowrotna,
stanowica memento mori najwikszej nawet zabawy. Ot do pewnego momentu gry dyplomatyczne byy tylko rytuaami zaburzajcymi co prawda stary porzdek, ale niemniej
gronymi tylko dla porzdku, nie dla ycia. Tu po raz pierwszy odebrane zostaje ycie wanie. Bez tego pierwszego ostrzegawczego sygnau scena finalna wojska wkraczajce do
domu rodziny traci jakby na wanoci, moe by rwnie odczytana w kategoriach kabaretowych. Bo oto w inscenizacji Zofii Jaremowej Teciowa pada wprawdzie martwa, ale zaraz
potem sama wchodzi do ka, ukada si w pozie trumiennej, by za chwil cichutko zle z
katafalku i towarzyszy z boku, niemo, wszelkim dalszym poczynaniom rodziny. eby ju
byo cakiem miesznie, na gowie nosi bdzie aureol z drutu.
To, co si dalej stanie z tym motywem, bdzie konsekwentne, ale zgodnie z przewidywaniem odebrana mu zostanie waciwa i moliwa sia wyrazu. Wobec kabaretu z ywym
trupem Babci w aureoli wydaje si naturalne, e wojska wchodzce do domu rodzinnego bd
tylko... kilkoma szeregami dziecinnych zabawek-onierzykw ustawionych na stole, cho
zza sceny dobiegn dwiki rzeczywistego marszu podkutych butw. A ju zupenie konsekwentne e skutkiem tej wizyty caa rodzina zmieni si w takie ywe trupy z identycznymi
co Babcia aureolami.
Powiedzmy szczerze: inscenizacja na tym zyskuje. Zyskuje na zwartoci, adnych rozwizaniach scenicznych: grupka kocowych umrzykw ustawia si na przykad dokadnie w takich samych pozach jak na pocztku spektaklu, tyle e aureole wskazuj na cao przebytej
drogi. Bardzo efektowny teatralnie, zwaszcza z punktu widzenia teatru lalek, jest w obraz
szeregw onierzy na stole, przy jednoczesnym podkadzie nagrania realistycznego. Zyskuje si te cho tu miabym najwicej wtpliwoci na miechu, zabawnoci, rozruszaniu
widowni.
Pytanie tylko: czy warta skrka za wyprawk? Czy warto byo powica moliw dramatyczno, tragiczno nawet, szans na pewne serio (przy tylu przecie umownociach)
na rzecz wycinicia jeszcze paru mieszkw tudzie na rzecz adnej kompozycji reyserskich
pomysw? Olbrzymi procent twrcw wspczesnego polskiego teatru odpowiada twierdzco na to pytanie. Opisany wyej przypadek reyserskich decyzji jest zatem fragmentem
znacznie wikszej caoci. Oto jak sztuka wygrywa z yciem. Sztuczne z serio. Dobry i logiczny pomys teatralny z reguy wygra z moliwoci przekroczenia pewnych granic w kierunku prawdy pozascenicznej, twrca bdzie si stara raczej podtrzyma ni zburzy dobre
samopoczucie widzw. Nawet jeli sceniczna zabawa de facto wcale zabawna nie jest.
Sztuka jest krtka, przedstawienie trwa mniej wicej godzin, ale nikogo specjalnie nie porusza. Kilka miechw w paru momentach, poza tym ogldactwo bierne, beznamitne. Mniej
wicej w poowie spektaklu niektrzy z widzw zaczli wyranie si nudzi. Potem znw si
oywio, ale na miar cigle tych samych stereotypowych reakcji. Ot, jeszcze jedna historyjka. O pozornie prawdziwym yciu wspczesnej polskiej rodziny. Dlaczego ta prawdziwo
jest pozorna? Bo jak si rzeko na pocztku wszystko jest tam stereotypowe, czyli podobne do prawdy, zatem nieprawdziwe. Ci ludzie nie s ludmi, ale marionetkami pewnych
schematw mylowych. Zofia Jaremowa, ktra wyznaje w cytowanym ju tekcie programu:
Jest w tych utworach tak zwane samo ycie doprowadzone do Mrokowego absurdu. Ten

11

sposb widzenia wiata zawsze interesowa mnie i interesuje ulega zudzeniu. To nie jest
adne samo ycie, to jest pewien preparat ycia, ktry moe by nony mylowo wtedy,
gdy zostanie wiadomie uyty do jakiego rzeczywicie nowego odczytania skomplikowanych mechanizmw rzeczywistoci. Zawarto rozpoznawcza Domu na granicy jest jednak w
tym zakresie i nieodkrywcza, i zwaywszy na wikszo rozwiza dramaturgicznych
faktycznie krotochwilna. Takiego ycia nikt na widowni nie rozpoznaje jako swojego, bo
ono faktycznie nie istnieje. A poniewa intryga fabularna jest ewidentna prawie od pocztku,
mao kogo wciga sama akcja jako moliwa amigwka z nieznanym zakoczeniem.
ycie, to rzeczywiste samo ycie, wymylio zreszt Mrokowi lepsze warianty dramaturgicznych rozpozna; dzi dla wszystkich jest oczywiste, e polityka, dyplomaci, wojsko i
granice stanowi czci skadowe mentalnoci wspczesnego Polaka (cho nie tylko jego), i
e ten wspczesny przecitny Polak zrobi niemal wszystko, by zaadaptowa si do sytuacji.
Mroek, ten z Maych listw, ma racj: wane s relacje czowiekczowiek. To w ludziach
jest wszystko, nie w zewntrznych siach wkraczajcych z tupotem butw w nasze domy.
Dlatego powstali Emigranci i dlatego poza AA i XX nikogo wicej nie ma na scenie. I dlatego
dzisiaj jest to najwaniejszy utwr polskiego teatru, cho oczywicie nie tylko z tego powodu.
By moe zatem miaa racj Zofia Jaremowa, e zrobia Dom na granicy w konwencji
groteskowo-kabaretowej? Moe te miaa racj, ubierajc aktorw w maski, bo przecie, co
ju wielokrotnie podkrelalimy, w sztuce wystpuj nie, tyle ywi ludzie, co kukieki pewnych idei? Miabym wic tylko jedno, ostatnie zastrzeenie: co do samej zasadnoci powstania dzi tego spektaklu, kiedy ju nic, ju prawie nic (z wyjtkiem paru kulturowych zudze)
nie broni jego tez i jego konkluzji. Ludzie przygldaj si temu w wikszoci obojtnie, i
trudno doprawdy wymaga od nich innej reakcji. W nich samych bowiem policja, wojsko i
rzdowe ceremonie znalazy swoje spokojne, ciepe miejsce obok przeutych sznycli.
Oto jak ycie mwi do teatru, a teatr swoje.

Teatr Lalki i Maski Groteska w Krakowie. Sawomir Mroek


Dom na granicy. Inscenizacja i reyseria Zofia Jaremowa. Scenografia Kazimierz Mikulski. Muzyka Zygmunt Konieczny. Plastyka
ruchu scenicznego Jacek Tomasik. Prapremiera czerwiec 1979.

12

Akwarium
Niewyranie mi troch pisa o Teatrze im. J. Kochanowskiego w Opolu. By on przez
cztery lata moim teatrem, to znaczy pracowaem w nim jako jeden z kierownikw literackich. Znam zesp, z wieloma aktorami czyy mnie czy cz tak zwane stosunki sympatyczno-przyjacielskie. Podobne cz mnie z osob nowego dyrektora i reysera zarazem
Bohdana Cybulskiego. Znam go jeszcze z czasw, gdy obaj bylimy zwizani ze studenckim
ruchem teatralnym: on jako zaoyciel i reyser Warszawskiej Grupy Teatralnej, jednego z
czoowych modych zespow poowy lat siedemdziesitych, ja jako krytyk tego typu teatru.
Teraz on Wielki Dyrektor, ja byy kierownik literacki, on rozpoczynajcy nowy etap w swoim
yciu nie tylko artystycznym, ja nareszcie zwolniony z lojalnoci zawodowej w stosunku do
teatru profesjonalnego, a zwaszcza Teatru im. Kochanowskiego.
Od nowego dyrektora dostaem zaproszenie na dwie premiery pierwszego dla sezonu; na
spektakle mogem jednak pojecha dopiero kilka tygodni pniej, w kocu padziernika. Byo
to Biae maestwo Tadeusza Rewicza i Krl Edyp Sofoklesa. Pierwsze reyserowa debiutant w tym zawodzie, scenograf Marcin Jarnuszkiewicz; drugie byo, dzieem Cybulskiego.
Biaego maestwa nie znosz z duszy i serca, wic zalepienie emocjonalne w stosunku do
tekstu mogoby spowodowa wykrzywienie oceny spektaklu. Interesowa mnie zreszt przede
wszystkim Krl Edyp, i to co najmniej z trzech powodw: z uwagi na sam Teatr, wspczesn
inscenizacj tragedii klasycznej oraz osob Bohdana Cybulskiego.
Spektakl grany jest na Duej Scenie liczcej okoo 700 miejsc, niezwykle trudnej do wypenienia opolsk publicznoci. Scena Maa (okoo 200 miejsc) ma t przewag, e spektakle
na ni przygotowywane mog by stosunkowo atwo adaptowane do terenowych objazdw,
ktre stanowi niemay procent publicznej dziaalnoci Teatru. Krla Edypa ogldaem w
niedziel, najdogodniejszym dniu tygodnia, ale publiczno zajmowaa nie wicej ni poow
sali, co zreszt wydaje si w tych warunkach norm przyzwoit; przewaaa modzie bodaj
licealna, a przynajmniej w wieku szkolnym. Krl Edyp, o ile pamitam, nie by nigdy i chyba
nie jest lektur szkoln, wic skad widowni nieco mnie zdumia; w przerwie rzecz si wyjania: by to tak zwany dowz modziey z Pruszkowa i Paczkowa, okolicznych miasteczek.
Pierwszy obraz spektaklu: scenografia ogromne kuby metalowe z podestem u gry do
przechodzenia z jednego zestawu kubw na drugi, doem pusta przestrze sceny do rozgrywania akcji poziomej. Po obu stronach metalowe drabiny suce do wchodzenia na grny
podest. Kuby mechanicznie si otwieraj, ujawniajc dodatkowe miejsca do grania w swoich
wntrzach stanowicych klatki-pokoje. W kubach grnych pojawiaj si czonkowie rodziny
krlewskiej; kuby dolne, do ktrych wchodzi si wprost z podogi, mieszcz w sobie lud.
Tu (jak zreszt w sztuce) uproszczony do kilku person przedstawicielskich. Scenografia sugeruje patos, powag, statyczno i stateczno, dwiczno (metal), harmonijno, trwao i
potg. Teatralna maszyneria, acz wyjtkowo w tym teatrze sprawna i doskonaa jak na rodzime warunki, utrudnia jednak utrzymanie wszystkich walorw metaforycznych zamysu

13

scenograficznego. Ruch paszczyznami kubw otwierajcy ich wntrza ujawnia nie tyle elazno, ile blaszano, paszczyzny nieco si chwiej przy podnoszeniu bd przesuwaniu,
wraenie patosu i potgi co jaki czas ustpuje poczuciu czystej umownoci teatralnej, akurat
w tym przypadku chyba nie zamierzonej przez realizatorw.
Pierwszy obraz akcji: aktor grajcy Edypa stoi na grnym podecie, tyem do widowni,
metalowa paszczyzna ta rozsuwa si, za ni wida czarn dziur domniemanej przestrzeni,
tam zwraca si Edyp ze swoim przemwieniem. Nagrany na tam gwar tumu, raz cichncy,
raz potniejcy, kae domyla si istnienia tam ludu tebaskiego. Aktor-Edyp prezentuje
typowe dla przemawiajcego wadcy gesty: podnosi rce, rozkada je, ucisza gawied. Przemwienie dotyczy ustalenia sprawcy nieszcz, jakie spadaj na Teby ze strony natury, a
zatem i bogw. Edyp, jako przybysz w tym miecie, cho jego krl, poczuwa si do obowizku szczeglnej ochrony mieszkacw. Scena ta, pomijajca wstpny w sztuce dialog Edypa z
Kapanem (nie istnieje te w ogle Chr), czca w przemwieniu elementy tego dialogu z
rzeczywist, acz nieco pniejsz mow krla do ludu, wprowadza od razu w sedno sprawy.
Wiadomo, e istnieje chore spoeczestwo, dobry wadca poczuwajcy si do ratowania swego ludu, a nadto mamy do czynienia z problemem znalezienia sprawcy mistycznych i realnych nieszcz spadych na miasto z woli bogw.
Ju po kilku pierwszych scenach dramatu ujawnia si wyranie oglny zamys inscenizacyjny. Oto kostiumy aktorskie: luno opadajce szaty, maksymalnie proste, utrzymane w
barwach symbolicznych, zestawionych w konsekwentn kompozycj kolorystyczn, co wida
dopiero po prezentacji wszystkich wystpujcych w spektaklu aktorw. Poszczeglne kostiumy s bowiem jednobarwne: Edypa, Jokast i dzieci ubrano w rne odmiany czerwieni,
Kreon chodzi w szacie bkitnej, Tereizjasz w czerni, reszta osb tragedii (Kapan, Goniec,
Pasterz, Stranicy itp.) nosi dyskretnie zharmonizowane szaty w ciszonej tonacji szarozielonkawo-liliowo-brzowej. Rekwizytw i praktykabli praktycznie nie ma, jeli nie liczy
bicza w jednej z ostatnich scen, przy pomocy ktrego krl wymusza na Pasterzu zeznanie
dotyczce szczegw uratowania od mierci Edypa jako dziecka.
Aktorzy, moe z wyjtkiem Edypa, majcego stosunkowo najwiksz swobod poruszania
si po scenie, wykonuj ruchy bardzo ograniczone. Miejsca ich kadorazowego przemieszczania si po paszczynie lub te po pionie (drabiny-schody) s tak cile ustalone, e kady
obraz sceniczny zatrzymany w dowolnym momencie tworzyby precyzyjnie zakomponowan
stop-klatk. Fizyczna obecno aktorw jest dla inscenizatora jawnym pretekstem do uycia
ich take w roli figur plastycznych, elementw estetyki wntrza. Precyzja kompozycyjna kae
nie zostawia pustych miejsc w przestrzeni, chyba e chodzi o wyrany kontrast czowieka
i pustki; zdarza si to znw najczciej (i najoczywiciej) w scenach z Edypem. Czowiek
jako element dekoracyjny najlepiej uwidocznia si w budowaniu sekwencji z dziemi pary
krlewskiej, siostrami Antygon i Ismen. Autentyczne paroletnie dziewczynki s jedynie
kukiekami, manekinami, o ruchu ktrych decyduje zawsze kto ze starszych, s bd obiektem matczynych adoracji (przytulanie do piersi), bd przedmiotem emocji ojcowskich
(obejmowanie w chwili rozpaczy), za w finale, gdy podnosi si prawa paszczyzna metalowa, odsaniajc powieszon Jokast, jednoczenie odsania si lewa, ukazujc park dzieci we
wzajemnym ustawionym objciu, stojc nieruchomo, niczym obrazek z wystawy.
Trudno powiedzie, jak czuj si aktorzy w tak cile zaprogramowanym ruchu scenicznym. Jedno wydaje si pewne: ich gra zostaa w znaczcy sposb usztywniona. I to byo
prawdopodobnie zamysem reysera: jeszcze jedno ustatycznienie dramatu, podniesienie go
jakby w hierarchii odbioru na wyszy stopie, danie do zrozumienia, e wszystko odbywa si
w okrelonej konwencji, cudzysowie, e jest gr. Niektrzy artyci czuj si w tej konwencji
dobrze, inni naley sdzi po skutkach gorzej. Doskonale na przykad odnajduj si w tym
aktorzy starszego pokolenia, ktrym szkoa specyficznej sztucznoci zdaje si blisza od zachowa werystycznych czy wrcz naturalnych. Tereizjasz, grany przez Adolfa Chronickiego,

14

lepy m prawdy, nie jest wprawdzie, jak zawiadcza przekaz mitologiczny, hybryd mskokobiec (starzec o kobiecych piersiach), ale dostojnym wrbit dworskim, by moe wic
take dlatego aktor wywizuje si z zadania, to znaczy mwi gosem dononym, pewnym,
jego gesty pochodz z najlepszej rekwizytorni grania patetycznego (podniesione i trzsce si
rce znamionuj rzucanie gromw itp.), ktre tylko u zych aktorw wychodzi miesznie.
Ale i niezym zdarza si wypa z tonu, a raczej ton przesadzi; przytrafio si to aktorowi
grajcemu Pasterza, ktremu reyser kaza w dodatku poow roli prowadzi na leco, co
przy zaoonej konwencji hieratyczno-wertykalnej wywoao nie zamierzone miechy na widowni.
Najmodszym czynnym aktorem spektaklu (nie liczc epizodycznej roli Dowdcy Stray)
jest Andrzej Wichrowski grajcy rol tytuow. Jak si rzeko, obdarzono go najwiksz swobod ruchw, przeto stara si j wykorzystywa do maksimum, tym bardziej i ma pewno,
e partnerzy s tak znacznie ograniczeni. Uwikany jest jednak w pewn sprzeczno merytoryczn: z jednej strony wida wysiek przekraczania umownej konwencji w stron grania
spontanicznego, ywioowego, co ma (w zaoeniu) zbliy problem sztuki do wspczesnego
widza, z drugiej ta sama konwencja ostrzega, by nie wypa ze stylu, z caoci. Uzyskujemy tym sposobem specyficzn i symptomatyczn dla wielu zreszt aktorw mieszanin grania naturalnego i sztucznego; na przykad w scenie skaniajcej do wyreyserowanego patosu (przemwienie do ludu) stara si Edyp umieci w gosie (twarzy nie wida) gam autentycznej emocji, z kolei w scenach intymnych, dramatycznych, psychologicznych (choby
wyznanie Jokasty) udaje przeywanie wedle szczeglnie skonwencjonalizowanej formy teatru
XIX-wiecznego: skada proszalnie rce, zblia je do piersi, nastpnie ujmuje donie ony we
wasne i ciska bolesnym gestem, potem klka i guchym gosem wyznaje swoje cierpienia,
przy czym w przyklk usprawiedliwiony jest scenicznie co najwyej potrzeb zmiany kompozycji ukadu postaci, bo z pewnoci nie koniecznoci natury psychologicznej. S to
oczywicie przykady wyrywkowe, ale dobrze ilustrujce zjawisko.
Poczucie takiego rozdwiku zdaj si podziela inni aktorzy, z tym e najczciej zwycia ju u nich schematyzm zachowa, by moe dlatego, e duej ni Wichrowski przebywaj w polskim teatrze. Symetrycznymi gestami rozkadaj rce, prawe donie kad na piersi
na znak prawdomwnoci, kurczowo zaciskaj palce jako wiadectwo wzruszenia lub blu,
po zadanym ciosie psychicznym chwiej si na nogach i ciko wspinaj po schodach, czepiajc si cian. U dobrego przecie aktora, jakim jest Tadeusz Morawski (Kreon), po raz
pierwszy syszaem przedniojzykowo-zbowe, co moe by tylko wiadectwem szczeglnego natenia woli w kierunku odtwarzania roli moliwie mao kontaktujcej z predyspozycjami naturalnymi aktora, doskonaego gwnie w repertuarze wspczesnym.
Dziwi nie tyle jako realizacji wytyczonych celw, ile gotowo aktorska do przyjcia i
wykonywania zada czsto mijajcych si z tym, co wyej okrelilimy jako naturaln predyspozycj. Istnieje podejrzenie, e wielu spord artystw jednak w sumie niele si czuje w
swoich rolach. Wchodz oni bowiem, po pierwsze, w dosy utarty schemat zachowa aktorskich w polskim teatrze (nie gorzej i nie inaczej gra wikszo aktorw w teatrach warszawskich, krakowskich czy wrocawskich), spodziewaj si zatem automatycznego poparcia ze
strony widowni rwnie naturalnie do takiego grania przyzwyczajonej; dobra realizacja zaoe ma gwarantowa sukces. Aktorzy opolscy naprawd przewanie skutecznie realizuj zadania tego typu i swobodnie mieszcz si w polskiej redniej. Wyobraam sobie nawet, e
bd w stanie zadowoli wikszo krytyki rwnie przyzwyczajonej do pewnej konwencji
grania umownego, sztucznego, powtarzajcego klasyczne wzory. Zachowawczo jednak
dzi tego modelu jest natychmiast sprawdzalna wanie na reakcji widowni. I udz si
aktorzy sdzc, e takie granie, utarte i znane, przemawia do widzw najbardziej. Ot przydaje ono najwyej pewnego elementu artystycznoci, podnosi jakby wano tego, co si ze
sceny prezentuje, nie pozwala zapomnie o wyszoci teatru nad yciem potocznym, wzbudza

15

co w rodzaju szacunku, namaszczenia, powagi, nascza kulturaln atmosfer. Tym bardziej


e mamy do czynienia z dramatem klasycznym, a z ust aktorw pyn wiersze.
By moe nawet, i u widowni rwnie co teatr skonwencjonalizowanej, to znaczy publicznoci staej, wiernej, miujcej, cenicej i kulturalnej, takie granie znalazoby waciwy rezonans. Miaem jednak szczcie siedzie na widowni prowincjonalnej, nie-kulturalnej,
przypadkowej, a w dodatku modzieowej, jeszcze nie zepsutej obyczajami zachowania teatralnego. I ta modzie, pomimo dobrej woli (pierwszy akt spektaklu obejrzaa z apriorycznym naboestwem), wyranie bya nieczua na to, co si dzieje w aktorach, by moe te
dlatego, e nic specjalnego tam si nie dziao. Umowno za gestu mogliby wychwyci jedynie wprowadzeni w tajniki symboliki teatralnej; dziewczta i chopcy z Pruszkowa i Paczkowa ogldali to widowisko najpierw uwanie, potem z rosnc obojtnoci, by wreszcie w
drugiej czci spektaklu jawnie, acz po cichu demonstrowa swoje dsintressement, ju to
wychodzc, ju to chichoczc w co dalszych rzdach. Kilka scen wrcz ich rozbawio, cho
aktorzy starali si przekaza maksimum tragicznoci, przypuszczam zreszt, e publiczno
wyrobiona zrozumiaaby i docenia ich wysiki. I rzeczywicie: nie zdziwiem si usyszawszy gosy o niewyrobieniu widowni i szansach tego spektaklu na przykad w Warszawie czy
Krakowie. Szczliwi, ktrzy wierz w takie pocieszenia.
Ale by moe niesusznie pomawiam aktorw o winy nie cakiem przez nich zawinione.
Aktor (dzisiejszy) w kocu przekazuje to, co jest nadrzdn myl koncepcyjn zawart w
inscenizacji; mona si z tym nie zgadza, ale nie sposb udawa, e tak nie jest. Sprawa w
wypadku Edypa jest jednak o tyle skomplikowana, e trudno dociec, co jest cakiem osobistym wkadem aktora, a co narzuconym mechanicznie zadaniem, jako e aktorzy peni w
tym spektaklu, jak si wyej rzeko, rwnie role figur plastycznych sucych do zakomponowywania przestrzeni teatralnej.
Ot wydaje si, e zachowania aktorw dosy dokadnie oddaj myl nadrzdn przedstawienia. Jest ona taka mianowicie: poniewa mamy do czynienia z klasyczn tragedi, musimy jako sprosta konwencji, czyli wymyli taki sposb jej wykonania, ktry byby spoist
i samoistn propozycj estetyczn, odpowiednikiem jakby tamtego pierwotnego kanonu.
Czyli, jednym sowem, tragedi naley zagra jako tragedi, tyle e wspczesn. Wprawdzie
Anna Schiller pisze w programie do tego spektaklu, e dzi jest to zadanie niewtpliwie bardzo trudne, a to z uwagi na znaczny upadek ludzkoci z herosw na kary mimo wszystko jednak jest dziecinnie proste: wymaga przede wszystkim wiary w cigo i godno
ludzkiego istnienia.
Bohdan Cybulski jakby nie zawierzy zbytnio moliwociom aktorw w tym zakresie, skoro reprezentowanie poj godnoci i cigoci powierzy scenografowi i troch sobie jako
inscenizatorowi. Tragiczna, godna, wzniosa i patetyczna jest bowiem dekoracja, takie s kostiumy i ustawienie reyserskie wikszoci scen komponowanych z precyzj harmonijnego
dziea przestrzennego. Aktorom natomiast pozostawa Cybulski sposoby przyblienia do naszego skarlaego ycia tamtej odlegej tragedii, czyli odegrania jej tak, jak by si to ewentualnie mogo rozegra wspczenie. Zaoenie jest oczywiste, bo inaczej po co w ogle miaby
si bra teatr za antyk sofoklejski? Aktorzy za, co te ju byo powiedziane, robi, co mog,
to znaczy staraj si jako lawirowa midzy Scyll naturalnoci (czyli grania dzisiejszej
sprawy) a Charybd umownoci (czyli dostosowywania si do przyjtej odgrnie konwencji).
By moe gdyby reyser podj jednoznaczne decyzje wobec aktorw, to znaczy gdyby do
koca ustawi ich na marionetki w swoim teatrze form bd odwrotnie: nakaza im gra zdecydowanie wbrew kompozycji i stylowi spektaklu, zgodnoci te lub spicia wywoayby efekt
silniejszy. W pierwszym wypadku mielibymy do czynienia ze spenionym dzieem estetycznym, czyli czyst formalnie, acz martw dramatycznie koncepcj wykonania klasyki antycznej na scenie wspczesnego teatru, i mogaby to by wietna lekcja pogldowa dla uczniw
zawodu reyserskiego: jak wizualnie rozwiza pewne problemy stworzone przed wiekami

16

przez twrcw podwalin teatru europejskiego. W wypadku drugim mielibymy do czynienia z


walk dwch wiatw, dwch porzdkw mylowych, etycznych i estetycznych, czyli konfrontacj klasycznej, patetycznej formy i wspczesnego realistycznego ycia, co mogoby
by poznawczo skutkiem nieocenionym. W wyniku zabiegu neutralizujcego moliw wielk
zgodno bd rwnie wielk niezgodno obu porzdkw otrzymalimy dzieo niezwykle
pikne w formie, ale prawie tak samo puste w treci. Tragedii nie da si bowiem mimo
wszystko zagra na sposb wycznie umowny i estetyczny, bo wyjd z tego najwyej pogldowe slajdy do lekcji historii sztuki. Z kolei granie na peny ywio wspczesnoci mogoby
zagrozi deniu do uzyskania wymiaru tragicznego. Pozostao owo balansowanie na krawdzi prawdy i fikcji, ta umowna umowno tylko podobna do naturalnoci, w patos przebijany zwyczajnoci, granie na emocji w gosie przy poruszaniu rkami la aria operowa itp., co
w sumie bynajmniej nie okazuje si ani wte, ani wewte dziecinnie proste.
Prawdopodobnie Bohdan Cybulski przewidywa odpowied na pytanie, czy da si dzi
prawdziwie wystawi tragedi, skoro najwiksz rol w jej odegraniu powierzy Janowi Banusze. Cho szkoda, e nie da ujawni si aktorom do dna ich rzeczywistych dusz; to w kocu naprawd ich, ludzi, a nie scenografii sprawa. Wymagaoby to jednak sporego ryzyka: jeli
si przebij wszyscy wygrali. Jeli nie rwnie wszyscy przegrali. Bo wtedy ju nawet scenografia nie uratuje, a wyszukana kompozycja przestrzenna wobec takiego zaoenia i tak
ulegaby naturalnemu zaburzeniu. Straty zatem uzna reyser za bardziej prawdopodobne; kto
wie, czy nie mia racji. A jednak w teatrze racja przewidywana bywa czasem mniej popatna.
Jak w yciu liczy si take ta odrobina szalestwa, ktre uratowao tyle ju normalnoci
cakiem nie do zniesienia. To szalestwo znali niele staroytni Grecy: to i Edyp jest na swj
sposb szalecem...
Cigle jeszcze nie zadalimy dosy przecie podstawowego pytania: o czym jest to przedstawienie? Bo moe ominlimy jaki wany, najwaniejszy element: przekaz, znaczenie,
przesanie. Myl jednak, e odpowied, acz nie bezporednia, zawarta bya w charakterze
przewodu mylowego zanotowanego powyej na marginesach realizacji opolskiej. Opisaem
mianowicie twr sceniczny, ktry poza pewn bardzo pikn propozycj estetyczn rozegrania greckiej tragedii we wspczesnym polskim teatrze nie znaczy prawie nic. Jest bowiem
zestawem sztucznych obrazkw zaprezentowanych przez przecitnie sztucznych artystw
usiujcych od czasu do czasu by podobnymi do ludzi, jakimi s w yciu naprawd. Wszystko przy pomocy tekstu zawierajcego w tym przynajmniej wydaniu wycznie to, co jest
w nim zarejestrowane fabularnie: e pewien krl tebaski popenia powolne samobjstwo,
usiujc dociec prawdy o swoim pochodzeniu. Poniewa jednak dzi prawie nikt nie wie, co
to s staroytne Teby, kto to jest, czy by, krl Edyp, krlowa Jokasta, Kreon itp., oprcz tego, co opisa swoimi sowami Sofokles, o ktrym te niewiele wiadomo, przeto tragedia owa
rwnie dobrze mogaby si dla widzw rozgrywa w wieku XVII w zachodniej Portugalii
bd w wieku III na wyspie Borneo. Klasyczne motywy ludzkich czynw rozumiane s bowiem tylko wtedy, gdy odbij si w realnych konfliktach kadej wspczesnoci (przepraszam
za ten odraajcy bana). Nie istnieje tragedia w ogle, tak jak nie istniej ludzkie zachowania w ogle. Mitologia moe by zbiorem bajek dla dzieci o czynach dawnych herosw,
gdzie waniejsza staje si informacja o porwaniu niejakiej Europy przez Zeusa przebranego
za byka ni wiedza o strukturze wadzy na Olimpie, ale moe rwnie dobrze sta si projekcj
tsknot, lkw i marze bardzo okrelonych ludzi, ktre to lki i tsknoty mog prawdziwie
zrozumie tylko inni rwnie bardzo okreleni ludzie w rwnie konkretnych i okrelonych
sytuacjach yciowych. Jeli aktorowi czy reyserowi si zdaje (to ju aluzja nie tylko pod
adresem teatru opolskiego), e teatr moe by czym w rodzaju przekanika, transportera
sztywnych wartoci midzy dawnymi a dzisiejszymi mieszkacami ziemskiego globu, czyli
e moe sobie pozwoli na rozegranie tragedii w ogle, bo j kto kiedy napisa, myli si o
tyle, e wycza z teatru co, co jest jego niezbywaln cech: czowieczestwo. Oddziela go

17

wwczas od ycia, nazywa czym innym, zamyka si w nim, by uprawia jakie bliej nie
okrelone zabiegi reanimacyjne.
Nie ma odgrywania Sofoklesa przed publicznoci. Nie ma opowiadania myli starego
Greka komu, kto teraz siedzi na widowni. Nie ma adnego udawania historii o facecie, co
kiedy tam wyupi sobie oczy na skutek zych wiadomoci o wasnych czynach. Nie ma adnej idei denia do prawdy za wszelk cen, o czym jakoby jest Krl Edyp Sofoklesa, i co
ju samo w sobie miaoby wystarcza za motywacje do wystawienia sztuki, poniewa jest to
problem odwieczny i zawsze aktualny.
To tak, jakby istnia aktor Wacaw Pierg w ogle i widz Jan Pietruszka w ogle. Ot
przede mn, ktry mam trzydzieci trzy lata, on, dziecko i par rzeczy do zrobienia w yciu,
i przed moim ssiadem wygldajcym na kierownika budowy, majcym okoo pidziesitki,
ktrego do teatru z pewnoci zabraa ona, siedzca obok elegancka bywalczyni kulturalnego wiata Opola, a take przed dwoma setkami dzieci w wieku szkolnym przywiezionych tu
autobusami z pobliskich miasteczek, eby wypeni jako wielk sal opolskiego teatru, ktry
ma jedn z lepszych w Polsce organizacji widowni, wic przed nami wszystkimi yjcymi w
35 roku po wojnie, w stanie mniemanego pokoju, mieszkacami maych, rednich albo duych miast, z fiatami, mieszkaniami, rowerami, wkadami w PKO w zotwkach albo dewizach, z zarobkami 7000 albo 700 z miesicznie, w butach sprzed soboty albo sprzed siedmiu
lat, przed nami wszystkimi tu przypadkowo zgromadzonymi na widowni wielkiego teatru w
rednim miecie, wystpuj przecie take mieszkacy takich samych miasteczek albo miast,
z pensjami mniejszymi albo wikszymi, bywalcy podobnych sklepw, podobnych kolejek,
podobnych filmw i podobnych pijastw - a nie ubrane w togi do ziemi postaci-widma z jakiego dawnego, abstrakcyjnego, staroytnego utworu, ktry przypomina najbardziej bajk
dla dorosych, i gdzie mwi si podniesionym gosem o jakich Delfach, skd pynie wyrocznia, e kiedy tam krl nieznanych Teb bdzie mia syna, a ten syn...
Ale to, co teraz ogldam kilkanacie metrw przed sob, jest wanie staroytn bajk z
postaciami-widmami zamierzchych opowieci. Barwn projekcj obcych dramatw, czym,
co zaraz jak sen jaki zloty zniknie ze sceny i pamici. Cudowne akwarium z pywajcymi
rybkami. Ruszaj pyszczkami, co moe chc powiedzie, ale przepywaj dalej, dalej. Co
mwi, a milcz. Waciwie milcz ju od pierwszej sceny, kiedy to Edyp, mwic o chorym
spoeczestwie, odwrci si tyem do publicznoci i wygosi swj bolesny monolog do czarnej kotary, ktra odpowiadaa mu dwikiem nagranym na tam.
Jednym z wikszych moich przey teatralnych kilka lat temu by spektakl studenckiej
Warszawskiej Grupy Teatralnej zatytuowany Tnia. Miaem poczucie przejmujcej realnoci ycia, ktre byo yciem moim i twrcw spektaklu jednoczenie. Teraz siedz na widowni wspaniaego budynku teatralnego i ogldam jego mury ozdobione boazeri, jego fotele,
jego bogactwo i jego splendor, i czyni to niemal z nienawici, bo wydaje mi si, e otwiera
dla swoich staych mieszkacw szklano-betonowe ramiona po to, by ich przytuli miertelnym uciskiem. Niechbym si myli. Niechbym si myli. Mam nadziej, e si myl.

Teatr im. J. Kochanowskiego w Opolu. Sofokles Krl Edyp.


Przekad nie podany w programie. Reyseria Bohdan Cybulski.
Scenografia Jan Banucha. Muzyka Stanisaw Syrewicz. Premiera
wrzesie 1979.

18

ycie gra
W te listopadowe wieczory tylko jedno naprawd interesowao obywateli PRL otwierajcych telewizory na Wieczr z dziennikiem: co z zakadnikami uwizionymi przez studentw
iraskich w ambasadzie amerykaskiej w Teheranie. Jak skocz si negocjacje midzy Carterem a Chomeinim. Czy zakadnicy zostan postawieni pod sd za (rzekome) szpiegostwo i
czy w zwizku z tym USA rozpoczn dziaania zbrojne. Kilka dni temu bd komputera omal
nie uruchomi dalekosinych wyrzutni rakietowych, co mogo by pocztkiem koca tej wesoej planety. Iskra moe pa na cokolwiek, wszystko jest atwo palne, to moe by rwnie
dobrze ambasada w Teheranie, jak jakikolwiek punkt na ziemskim globie. Ludzie s nerwowi,
co wisi w powietrzu. Ale u nas pki co nic, cisza. Na zewntrz. Spokj, rozmowy, praca jak
zwykle (cho nie wszystkich grnikw wydobyto, po niedawnej eksplozji, z kopalni Silesia). W kioskach te same gazety, w TV te same wiadomoci, tyle e Dziennik znw o kwadrans duszy. Plany, produkcje, umiechy, rozmowy, wywiady z przodujcymi i ze zwykymi szarymi, ktrzy wykazuj waciwe zatroskanie.
W hallu Starego Teatru na pi minut przed przedstawieniem te dosy mio. Umiechy,
ukony, jak si pani miewa, no patrzcie, kto przyszed, dawno pana nie. Na zaproszeniu dziwny tekst: Dziesi portretw z czajk w tle wedug Antoniego Czechowa. Nie Czajka, czyli
Mewa, cho podstaw byo tumaczenie teje sztuki dokonane przez Artura Sandauera; cao
opracowa i zainscenizowa Jerzy Grzegorzewski.
Rozsuwa si kurtyna, ale wida jej skrzyda take i po odsoniciu sceny. W gbi druga
niby-kurtyna, raczej zasona. Z tyu, w centralnym punkcie sceny, owietlona budka, w budce
bezszelestnie opadaj karty czego, co ma prawdopodobnie by kalendarzem, sugerowa
upyw czasu, a jest po prostu mechanicznym informatorem dworcowym, ktry za przyciniciem guzika przewraca karty z zapisanym rozkadem jazdy. Reszta sceny na razie w ciemnoci-pmroku; na tle budki stoi kobieta, wida jej profil. Obraz stop-klatka trwa kilkanacie
sekund, nim kobieta si odezwie. Teatralno introdukcji jest a nazbyt jawna: jestemy w
teatrze, ktry gra teatr.
W tekcie Czechowa jest rosyjski pejza, ziemiaski dwr. Na scenie Grzegorzewskiego
jest tylko teatralny zestaw spreparowanych przedmiotw uytkowych. Dwie kurtyny, po lewej, przy proscenium, drzwi, w gbi drugie drzwi; po prawej przylepione do ciany wypatroszone pudo fortepianu. Przed drzwiami wewntrzscenicznymi co, co w drugiej odsonie
okae si lec na pododze ramp wietln; w ramp t wetknite s metalowe prty rnej
dugoci, zakoczone maymi kulkami, przypominajce (moe rzeczywicie tak jest?) anteny
samochodowe. Przeszklone drzwi (okno?) do budki-informatora dworcowego obramowane s
par nart. Po prawej, w gbi sceny, jakie schody, gdzie za nimi inne, mao widoczne pomieszczenie. Nie ma wntrza domu, nie ma pejzau, nie ma nastroju jak z ycia, rosyjskoci itp. Moda dziewczyna, Nina, grana przez Ann Dymn, chce by aktork. Mody czo-

19

wiek. Konstanty, ktry j kocha, grany przez Mieczysawa Grbk, chce by pisarzem. On
widzi swoj literatur, ona widzi swj teatr. Gdzie pomidzy nimi przelewa si strumyk egzaltowanej nieco mioci. Zaguszany przez t literatur, przez ten teatr. Bo w domu, ktrego
na scenie nie ma, jest jeszcze gocinnie jeden pisarz i jedna aktorka. Zawodowcy z duego
miasta. Wielcy, dostojni, szacowni w oczach tych maych, zahukanych amatorw prowincjonalnych. Ale nawet midzy ludmi nie ma ladu duchowego porozumienia: to nie konflikt
pozycji spoecznych, najwyej spr ambicjonalny, konflikt namitnej amatorskoci z wyjaowion, znudzon fachowoci.
Aktorka, Irena Arkadina, grana przez Teres Budzisz-Krzyanowsk, jest artystk redni,
moe z, ale ma zawd, pracuje na scenie. Zgrywa si, przebiera w kostiumy, robi miny,
grymasy, dysponuje najwiksz skal teatralnych rodkw uytych w inscenizacji. Przeywa
wasn metafizyczn tragedi, ktr przyda jej Grzegorzewski: ma oto swoje drzwi, drzwi
do umownego teatru (te prosceniowe, po lewej), ktrymi wchodzi i wychodzi, ale ma te
swoje drugie drzwi, te wewntrz, w gbi sceny, ktre s zamknite, przez ktre nie moe
przej gdziekolwiek dalej. Wisi u tych drzwi, szarpic rozpaczliwie klamk, odchodzi, znw
zgrywa si przed publicznoci, take t sceniczn (kady jest dla niej publicznoci), co jaki
czas wraca, szarpie, i znw nic, cho jest woln artystk, cho kade drzwi powinny by
przed t wolnoci otwarte.
Jej brat. Piotr, grany przez Romana Stankiewicza, nic nie reprezentuje, ale te si zgrywa,
jest umalowany, podmalowany waciwie, wyglda jak stary, excusez le mot, peda, kiedy
pochwali go jaki oficer, e ma silny glos, ale nieprzyjemny. Jedno i drugie nieprawda: gdy
piewa, czyni to gosikiem wtym, ale bynajmniej nie zgrzytliwym czy odraajcym.
Jest w spektaklu jeszcze pismo, w ktrym zamieszczono opowiadanie znanego literata Trigorina (granego przez Jerzego Stuhra) i opowiadanie modego amatora Konstantego. Jest w
drugim akcie gra w karty, daleko, na ostatnim planie, wewntrz dekoracji, ledwo sycha
gosy (celowo), taki maleki teatrzyk w teatrze.
Pierwszy akt spektaklu jest jasno owietlony, bryy przedmiotw i ludzi rysuj si wyrazicie. Akt drugi zaczyna si te od spadajcych kart kalendarza-informatora, ale sabo ju te
karty wida, w ogle jest ciemnawo, u sufitu sceny arzy si gola arwka. Po lewej, gdzie
poprzednio byy mocno owietlone drzwi, teraz tylko mtne zarysy wejcia, na pierwszym
planie pojawia si bodaj ta sama, z tyu przeniesiona budka, aktorzy tamtdy wchodzcy i
wychodzcy zdaj si mumiami, trupami, duchami. Leca przedtem w tyle rampa wietlna z
wyrastajcymi ze antenami znajduje si teraz w rodku sceny, na chwil si rozjarza blaskiem, potem znw ganie. Elementy, gadety codziennoci, sztuki i sztucznoci konstytuuj
materi widowiska, s jego formalnym i mylowym lepiszczem, czym, co natrtnie wazi w
oczy i usta, nie pozwala zapomnie o wasnym istnieniu i przeznaczeniu.
Mody literat Konstanty, syn starzejcej si aktorki Ireny, kocha si w modej aktorce entuzjastce Ninie. Aktorka Irena kocha si w zawodowym literacie Borysie Trigorinie, w ktrym zakocha si te, ze wzajemnoci, Nina. Paulina Andriejewna, grana przez Ann Polony,
ona Ilii Szemrajewa, porucznika w stanie spoczynku, granego przez Andrzeja Buszewicza,
kocha si w lekarzu Eugeniuszu, granym przez Jerzego Binczyckiego. Masza, crka Szemrajeww, zostaje on nie kochanego przez siebie nauczyciela Siemiona Miedwiedienki, granego przez Marka Litewk. Ale to waciwie niewane, kto si w kim kocha, dlaczego i w jakiej
kolejnoci. Te zwizki midzy postaciami Czechowowskimi granymi przez aktorw Starego
Teatru s te grane. Namitnoci, o jakich si tam mwi, s w istocie teatralne. Moda Nina,
aktorka amatorka, gra swoj mio najpierw do Konstantego, potem do Borysa Trigorina, w
sposb jawnie sztuczny. Nie, sprostujmy: ona jedna przestaje gra w drugim akcie, gdy ta
wtra, za mio okae si prawdziwa. Wtedy, gdy kochaa si teatralnie w dobrym Konstantym, bya przez scenografa ubrana naturalnie, ale wykonywaa gesty sztucznie dramatyczne, jak ze zego spektaklu w prowincjonalnym teatrze. W akcie drugim gra prawdziwie,

20

to znaczy uywa aktorskich rodkw dobrej aktorki Anny Dymnej, a nie Anny Dymnej grajcej z amatork Nin. Ale wtedy ma na sobie czarn sukni aobn czy moe tylko symboliczn (w akcie pierwszym nosia bia, wic chyba chodzi o symboliczno) i jest mocno
umalowana, wyglda waciwie okropnie, jak zdzira teatralna (o ile istnieje co takiego) albo
jak cz modych polskich aktorek prywatnie wieczorem w SPATiF-ie.
Jerzy Grzegorzewski jest konsekwentny i w pewnym sensie bezlitosny. adnych zudze.
Gramy, kochani aktorzy, granie. Najpierw gramy granie. Aktorzy zachowuj si na scenie
przeraajco (to nie ocena jakoci gry). Tak wanie przeraajco. Bo nie jest to ani mimetyzm, ani naladownictwo, granie naturalne, jak w kadym normalnym Czechowie. Powiedzielimy wyej: adnych rodzajowoci, wiejskoci, nastrojw yciowych itp. Nic, tylko goy, jawny teatr. Kurtyny, rampy, kilkoro drzwi, wiata, czasopisma, literaci, aktorki, kostiumy, miny, wypreparowane przedmioty kulturowe: anteny radiowe, narty, informatory dworcowe. Wic nie mimetyzm, ale te nie aden eksperyment aktorski, adna szkoa nowoczesna,
aden Grotowski, ekspresjonizmy, aden teatr otwarty spod znaku naturalnoci czy obrzdowoci. To jest granie-niegranie, na granicy snu i jawy, co niewiarygodnie sztucznego, co
moe by tylko wynikiem mudnej pracy nad zgwaceniem odruchowych cigot do pokazywania, udawania normalnego ycia, oczywicie udawania na sposb aktorski. To jest aktorstwo aktorskie doprowadzone do swoistego majstersztyku realizacyjnego, teatr do kwadratu,
przy czym sprawiajce wraenie przepraszam za zamierzon nielogiczno naturalnoci
zachowania. Jakby obnaone zostao co wstydliwie skrywanego w aktorach, czyli ludziach,
mianowicie nie tyle ich prawdziwa natura zewntrzna, ile wewntrzna. To, co wida jako
efekt grania, produkt estetyczny, jest z teatru marionetek, ale to, co naprawd przekazuj minie, skra, koci, krew i cigna, jest z rzeczywistego ycia duchowego. Aktorzy poruszaj
si jak we nie, nawet jeli wykonuj ruchy gwatowne, czu, e to tylko gest, namiastka, pozr ruchu.
Take gos. Te normalne w kocu, realistyczne teksty wypowiadane s w taki sposb,
jakby to byy maksymy, porzekada, zote myli, cytaty z gazety, z dziennika TV, hasa transparentowe. Wszystko brane w cudzysw, nic z przekonania, nic brane do siebie, od siebie.
Cudze sowa, cudze myli, cudze hasa. Cho najgbiej wasne, bo przez tych samych ludzi
wymylone. Tylko e ju sztuczne, nieprawdziwe w chwili wypowiadania, wydania ich na
wiat. Jakby nikt nie wierzy w si i wag sw, w ich jakiekolwiek znaczenie. Ot, mwi,
eby mwi, gada, eby gada. Mwi, bo si mwi, w towarzystwie, w ku, przy stole, w
urzdzie, w gazecie. Jako si trzeba do siebie odzywa, eby cakiem nie zwariowa, a poza
tym taka jest konwencja. Ale ten jzyk jest cakowicie martwy. Znaczy tylko w warstwie zewntrznej, w naskrku sensu, w prostej informacyjnoci, ale nie znaczy ju wewntrz, nie
zasila go adne przekonanie, adna prawda. Sowa mijaj si z ludmi, jak oni sami ze sob.
Oczywicie pomg tu Grzegorzewski, wydzierajc zdania mwione przez aktorw z miszu
sztuki Czechowa, pozbawiajc fabu misa dramatycznego, opisowoci, charakterystycznoci itp. W stosunku do oryginau tekstowego scenariusz wyglda jak uratowane szcztki poezji Safony: wicej tam kropek ni sw.
Ostatnie zdania spektaklu wygasza lekarz, powiadajc do literata Trigorina: Niech pan
wyprowadzi std Iren Nikoajewn, dokdkolwiek. Bo widzi pan. Konstanty si zastrzeli
przy czym zdania te mwi na jednym tonie, bez jakiegokolwiek zrnicowania logicznotreciowego, a wypowiada w kocu kluczowe dla istoty sztuki sowa informujce o tym, e
kto jednak postanowi wyama si z oglnego koncertu na gosy i gesty, popeniajc samobjstwo. (To samobjstwo jest wane i szczeglne nie tylko ze wzgldu na tak zwane fabularne czy psychologiczne zakoczenie sztuki, ale i ze wzgldu na porzucenie aktorstwa,
udawania, zakamania. Tak si to przynajmniej czyta w inscenizacji Grzegorzewskiego, bo
acno sobie wyobrazi, e mogoby w jakimkolwiek innym wystawieniu znaczy tylko tamto

21

pierwsze, czyli logiczne zakoczenie fabuy dramatycznej. Nie oznacza to, e byoby gorzej:
po prostu mniej penie, mniej gsto, mniej wieloznacznie).
Przyznam si, e obserwowaem ten zabieg dokonany na aktorach z najwikszym podziwem i zdumieniem. Grzegorzewski sfotografowa bowiem nie ich ciaa, lecz ich dusze, po
czym zaleci ciaom gra te dusze. Odbierajc aktorom moliwo grania normalnego, pokazywania jakiego ycia, ktre jest sztuczne i pozorne, przeoy po prostu na teatr t martwot. Aktorzy nie udaj pustki ycia, ale wytwarzaj jego brak. Ich kukowato jest taka
dlatego, e kukowate s natury ludzi, o ktrych mowa. Fantasmagoryczno inscenizacyjna i
aktorska, ta dziwna somnambuliczno wiejca ze sceny od pocztku do koca jest proweniencji czysto duchowej.
Bardzo podobnie grane byo w tym samym teatrze Wesele Wyspiaskiego, ktre Grzegorzewski wystawi kilka lat temu. Nieprzypadkowe to zbienoci, nawet identycznoci. Cho
Wesele to ju nie historyczna, rosyjska Czajka, tylko co o nas, tu, bezporednio, take dzi,
nie tylko siedemdziesit kilka lat wstecz. Skojarzenia jednak narzucaj si tym silniej, e ta
wanie Czajka, jak si rzeko, w ogle nie jest historyczna ani rosyjska, nawet nie jest Czajk, ale Dziesicioma portretami z czajk w tle. Dziesi portretw to dziesiciu bohaterw
spektaklu. Czajka konkretna jest wypchanym ptakiem, dwukrotnie wystpuje na scenie, rzeczywicie w tle, jest raczej rekwizytem ni symbolem, dalekim epizodem z ycia, a nie tytuow bohaterk, niechby i metaforyczn. To o dziesitk ludzi chodzi, nie o jak wymylon
fabu, e na wie przyjeda znudzony literat ze z aktork z miasta, uwodzi mod dziewczyn, a kochajcy j chopiec, ambitny mody pisarz, popenia samobjstwo. Chodzi o tych
dziesiciu upltanych w siebie i swoje gry ludzi-aktorw, ludzi-kuky, ludzi-sny. Wspaniao
pomysu Grzegorzewskiego w Weselu polegaa w najgrubszym ujciu na tym, e somnambuliczny fina uczyni zasad egzystencji postaci przez cao spektaklu. Ci gocie weselni tacy s na kocu, jak na pocztku: martwi wewntrznie, ich gesty s pozorne, sowa mniemane. Entuzjaci Wyspiaskiego-wieszcza byli oburzeni tak szarga istot i ide Wesela! A
przecie Grzegorzwski odczyta Wesele w roku 1977 jak na jego wasn wiadomo owego roku przystao: tak zobaczy swoich rodakw, moe i siebie. Wanie jak marionetki idei,
atrapy ycia, senne zjawy z upiornych i mczcych snw o wielkoci. Bezwolne, cho szlachetne (nie wszystkie).
W Dziesiciu portretach podnis ten dramat na wysze bodaj pitro wnioskowania. Ze
snw dosownych o potdze i z niemocy tych snw zosta tylko teatr. Wic udawanie,
zgrywanie, sztuczno, mwienie nie swoimi tekstami, wykonywanie nie do koca wasnych
ruchw. Te analogie z Weselem, to odrzucenie wystawienia Czechowa po boemu ka taki
teatr rozpatrywa w kategoriach innych ni inscenizacja konkretnego utworu literackiego. Ten
teatrzyk jest za dosowny, za bliski, niepotrzebny mu sztafa kostiumowo-historycznoobyczajowy. Ten teatrzyk my gramy. My, aktorzy na scenie i na widowni. I jeli pozwoliem
sobie na stwierdzenie, e aktorzy nie tyle graj jakie postaci, ile wasne martwe dusze (nawet
jeli s tego nie do koca i by moe nie wszyscy wiadomi), to dlatego, e uczciwie i pospou dziel ten los z nami wszystkimi, ktrzy jakoby nie jestemy aktorami, bo siedzimy na
widowni. Ot tamci prawdziwi aktorzy s nimi moe nawet troch mniej, bo przynajmniej
maj odwag ujawnienia tego wszystkiego. Szczliwi spord nich ci, ktrym si zdaje, e
graj kogo innego. Ale autentycznymi bohaterami tej inscenizacji jestemy, niestety, my z
widowni, ktrzy na scenie ogldamy tylko swoje lustrzane odbicia.
Dlatego spektakl Grzegorzewskiego wydaje si taki trudny do akceptacji. Bo nie oszukujmy si: te oklaski po zakoczeniu przedstawienia brzmiay i bd brzmie sztucznie i nieszczerze. A zabrzmiay dlatego wanie, e jestemy takimi aktorami. Gra musimy nawet na
widowni teatralnej. Gra te oklaski, ktre s te w nas wymierzone. W t adn, ukadn
grzeczno kulturalnych widzw. Ktrzy musz klaska, bo s w czoowym teatrze, nawet
Warszawa go zazdroci, w ktrym dobrzy reyserzy wystawiaj dobre sztuki. Te oklaski

22

brzmi faszywie i okropnie, bo demaskuj aktorstwo klaszczcych. Gdy tamci patni aktorzy
wchodz po zakoczeniu spektaklu, staj rzdem i patrz chodnym okiem na widowni, bez
adnych stosownych w tym momencie min, umiechw i wyrazw podziki za uznanie,
waciwie naleaoby albo rzuci w nich mierdzcym jajkiem, albo uciec z teatru. Pod warunkiem, e bylibymy ywymi ludmi. Czyli e konterfekt sceniczny okazaby si faszywy i
obraliwy, wic jego wytworzycielom naleayby si bd jajka, bd zostawienie ich sam na
sam z wasn brzydot, martwot i bezradnoci. Ale w tym, e klaszczemy, jest tylko dowd
na suszno diagnozy scenicznej. Klaszczemy samym sobie, nawet nie wiedzc, jak oddajemy wszystkie racje twrcom spektaklu. Godzimy si kulturalnie na to ponienie, na t gr.
Zadufani i by moe na pociech wmawiajcy sobie, e to byo o jakich Rosjanach sprzed
stu lat. I niech nikt si nie broni tym, e oklaski to tradycyjna forma uznania za trud artystw.
To jest wanie kultura martwych konwencji. Prawdziwy artysta naprawd rozumie wymow
ciszy po spektaklu. Czasem ta cisza brzmi goniej ni obowizkowe oklaski.
A przecie ten spektakl nie mg, nie powinien si podoba, bo jest na przykad niewiarygodnie nudny. Nudny celowo: jak nasze ycie, kiedy go nie przeywamy, tylko we gramy.
Jak ta znudzona widownia, ktra bdzie si nudzi, ale potem zaklaszcze, nie wyjdzie, bo
trzeba siedzie, ktra bdzie wymienia w przerwie kulturalne ukony i gupie umiechy oraz
wygasza dokadnie takie same zdania jak aktorzy na scenie. A e ta nuda jest wiadoma i
chyba przez reysera zaoona, wiadczy fakt, e akt pierwszy, ktry jest o yciu, wlecze si
rozpaczliwie przez prawie godzin, w penym wietle aktorzy snuj si po scenie, mwic
sennymi gosami swoje senne kwestie, natomiast akt drugi, ktry jest o mierci, zdajcy si
nie do wytrzymania ju u samego pocztku, bo doszed dodatkowo usypiajcy pmrok trwa
niecay kwadrans, koczy si nagle, jak grom, jak piorun.
Oczywicie mona powiedzie: bd w sztuce. Nie mona nudzi o nudzie, gldzi o gldzeniu. Ale te spektakl Dziesiciu portretw jest nudny tylko w parametrach akcji scenicznej
rozumianej jako wykonywanie literackiej, fikcyjnej fabuy. Moe sta si fascynujcy jeli
przestawi si celownik na ledzenie jego idei, zachowa aktorw, rozgrywek midzy teatralnoci a naturalnoci, wychwytywanie drobnych niuansw tego pseudoycia rozmienianego
na przeraliw pustk. Bo o ludzi tam idzie, nie o fabu, o tych dziesiciu ludzi, ktrych tak
wiele replik siedzi na widowni.
Jest taka chwila w pierwszym akcie, gdy rozjarza si wiato na sali, pozornie bez zwizku
z wydarzeniami scenicznymi. To wiato, tosame ze scenicznym, mogoby si waciwie
pali cay czas. Oni, ci zza rampy, te nas ogldaj. Kolegw aktorw, ktrym przecie (chyba si nie myl?) te wasne gry niekiedy doskwieraj bardziej, ni sami przypuszczamy. Bo
jeszcze yjemy. Tylko e zbyt czsto opaca si to ycie udawa.

Stary Teatr w Krakowie. Dziesi portretw z czajk w tle wedug


Antoniego Czechowa, na podstawie przekadu Czajki Artura Sandauera. Opracowanie tekstu, reyseria i scenografia Jerzy Grzegorzewski. Muzyka Stanisaw Radwan. Premiera listopad 1979.

23

Cosi fan tutte


Teatr Muzyczny w Gdyni, ktry wreszcie otrzyma nowy gmach bdcy zaiste szklanobetonowym pomnikiem ambicji na miar jakiego dostatniego, spokojnego i trwaego pastwa, na swoje uroczyste otwarcie w dniu 8 grudnia 1979 postanowi wystawi Krakowiakw
i Grali. Znamienna to decyzja, bo wiadczca o konsekwencji programowej: w budynku tym
ma wszak chodzi o teatr wanie, tyle e muzyczny. Nie naley wic teoretycznie myli
gdyskiej placwki z oper, gdzie prezentuje si szacowne dziea piewane, w ktrych, jak
wiadomo, przewanie nie idzie o to, eby o co szo, tylko o to, jak si zapiewa i jakie bd
dekoracje. Z przymrueniem oka traktuje si wic nawet aktorstwo, ten niezbywalny, konstytutywny wrcz skadnik teatru wanie. Krakowiacy i Grale mieli zatem za jednym zamachem udowodni, e mamy czy te odtd mie bdziemy do czynienia z teatrem (muzycznym), gdzie przy pomocy (piewajcych) aktorw prezentuje si jakie wyrane treci i idee.
Przyjechaem na uroczyst premier jako zaproszony go, uczestnik sesji naukowej?
krytycznej? powiconej rozlicznym zagadnieniom zwizanym z egzystencj teatru muzycznego w Polsce i na wiecie. Byem tam prawdopodobnie jedynym czowiekiem nie majcym
wikszego pojcia o muzyce, ale poniewa domylaem si, e zaproszono mnie raczej ze
wzgldu na teatr, udawaem, i nie mam specjalnych wyrzutw sumienia, nawet wygaszajc
referat o problemach muzycznych. Sesja sama w sobie bya widowiskiem sympatycznym, w
sobie waciwym stylu teatralnym, i jako taka miaa znaczenie rwne znaczeniu wszelkich
sesji tego typu, gdzie zainteresowani dyskutuj bd o problemach nierozwizywalnych w
obecnej strukturze ycia kulturalnego, bd lecych gwnie w gestii osb na sesji nieobecnych. Roman Szydowski, przewodniczcy, jak zwykle by nienagannie ubrany, a profesor
Marian Wallek-Walewski udowadnia przy pomocy fortepianu upadek wspczesnej sztuki
kompozytorskiej w zakresie muzy lekkiej i lejszej.
Na wieczornej premierze prawie wszyscy byli ubrani jak pan Roman, z parteru spogldano
na loe, kto przyszed zaszczyci, a z l spogldano (w tym ja) na parter z demokratycznym
wyrozumieniem i ciepym umiechem pojednania. Potem para aktorw wypowiedziaa przed
kurtyn stosowne i krtkie teksty powitalno-inaugurujce, powodujc przegranie przeze mnie
zakadu, e bd dusze, przegraem za dziki telewizji, ktra miaa transmitowa na ywo
w Dzienniku sceny z otwarcia, wic trzeba si byo zmieci w czasie; wreszcie kurtyna posza w gr.
Dekoracje zbudowano, powiedziabym, w stylu konwencjonalno-nowoczesnym. To znaczy
byo wiadomo, e po prawej stronie jest fasada karczmy, po lewej myn z wielkim koem, w
gbi wierzba, a w tle miniaturowe zabudowania wiejskie oraz grujca nad nimi fasada
klasztoru oo. Cystersw w Mogile. Nowoczesno polegaa na tym, e ow konwencjonaln
realistyczno potraktowano z lekk umownoci, budujc na przykad w gbi rwnolegle
z wierzb schody, ktrymi wdzicznie wbiega i zbiega ju to chr, ju to zesp baletowy,
ju to poniektry solista. Zabawnie potraktowano te proporcje, bo chaupki na dalszym pla-

24

nie, byy rodzajem zabawek, domkw dla lalek, ale bez nachalnych uproszcze i aluzji, tylko
eby byo adnie i dowcipnie.
Skoro ju jestemy przy dekoracjach, powiedzmy par -sw o kostiumach. Te byy wrcz
imponujce. Krakowiacy w strojach biao-czerwonych, jak to si mawia sutych, lnicych
biel i krzepicych czerwieni, bez adnych natrtnych folkloryzmw w rodzaju pawich pir i
spodni w paski, tylko eleganckich, czystych i bogatych, prezentujcych si w zalenoci od
pci koronkowo bd upanowo. Z kolei Grale (no i Gralki) na biao-zielono, te zasobnie i
soczycie, jurnie i zastawnie, panowie ponadto w wysokich janosikowych czapkach, za panie
w ludowych warkoczach ciasno splecionych na gowie w obwarzanki.
Najpierw na scen wbiegli Stach i Jonek, ktrzy, naprzemiennie mwic i piewajc,
wprowadzili widzw w sedno sprawy: e jad Grale po Basie, ktr ze wzajemnoci kocha
Stach, i co zrobi, eby mu tej Basi nie zabrali. J bowiem obiecali mynarzostwo ojcujce i
macoszce Basi Bryndasowi, pierwszemu z Grali. Zaraz potem wyazi po kole z myna
sama narzeczona, miujca swego chopca i nie chcca i za obcego, bo, jak powiada, kobieta taka, Co bardziej obcych lubi niz swego rodaka. Musi by ladajaka, i... tak dalej, tak
dalej. Lektury szkolnej nie godzi si streszcza, a poniewa zostaa wystawiona po boemu,
bez specjalnych przerbek, z uwzgldnieniem tylko elementw scenicznej wersji Leona
Schillera oraz uzupeniona o kilka aktualnych kupletw na zakoczenie, przeto zostawmy
kopoty Basi i Stacha ich wasnemu biegowi i przejdmy w inne nieco rejestry tematyczne.
Jak si rzecz ca ogldao? Z pen powag odpowiadam: pysznie. Poniewa, jak si rzeko, nie mam wiele pojcia o muzyce i nie odrni, kiedy kto piewa le, a kiedy dobrze, to
znaczy na przykad kiedy wejdzie prawidowo z gosem w orkiestr, a kiedy nie, oraz czy kto
ma gos dobrze postawiony, a komu nie stroi do tonacji, nie miaem wic problemw z t
stron spektaklu. Fachowcy, ktrych dyskretnie wypytywaem w tej materii, twierdzili, e
wszystko jest w porzdku, a poniewa i mnie tak si zdawao, zostawmy i ten temat swojemu
biegowi.
Aktorzy... Ha, aktorzy. Odpowied, jakiej mgbym udzieli, oddajc wszystkim i wszystkiemu sprawiedliwo, byaby taka: jak na oper doskonali, jak na teatr okropni. Zatem, gdyby tak logicznie pomyle, te waciwie w porzdku, bo jeli mamy do czynienia z teatrem
muzycznym, czyli czym w poowie drogi midzy oper a dramatem, to wypadkowa daje
poziom co najmniej przyzwoity. Zdaj sobie jednak spraw, e chodzi o rzecz powaniejsz i
e nale si dodatkowe wyjanienia.
Zacznijmy od tej strasznoci. Ot czsto zmor aktorstwa teatralnego (w rozumieniu
wspczesnym) bywa na przykad takie zjawisko, e aktor zachowuje si jak dama, ktra z
caej urody majc adny tylko lewy profil wycznie nim si obraca do kadego rozmwcy.
Poniewa stao si to ju jej drug natur, opracowaa dziesitki sposobw owego zwracania,
cay czas si udzc, e uchodzi za pikno. Niekiedy zabieg si udaje co potwierdza, niechby i na t chwil, zaoon suszno poczyna. Dama taka nie widzi jednak, bo widzie nie
chce, e interlokutorzy wci dyskretnie albo i otwarcie zagldaj jej w prawy profil, patrz
na chd i proporcje figury, wypatruj innych wad i zalet, ktre umoliwiyby bliszy kontakt,
lepsze poznanie. Ustawianie si wycznie jednym profilem bywa skdind domen pewnych
konwencji teatralnych, bardzo jak sam w gest sztucznych, ale w swoim zakresie wiadomie kultywowanych; tak jest na przykad w teatrze wschodnim, choby chiskim czy japoskim, tak jest w operze.
Wniosek nasuwa si prosty: jeli aktorzy omawianego spektaklu s doskonali jak na oper,
czyli doskonale ustawiaj si wanie lewymi profilami, natomiast okropni jak na teatr teatralny z tego samego powodu to moe jest tak, e mamy do czynienia zwyczajnie z
oper?2 Tym bardziej e jak si rzeko spektakl oglda si z przyjemnoci i waciwie nic
2

Krakowiacy i Grale s oczywicie, jak gosi podtytu, oper narodow w IV aktach, ale odlego tekstu Bogusawskiego od typowego libretta operowego jest mniej wicej taka, jaka dzieli na przykad Operetk od ope25

w nim nie razi, a odwrotnie, ma si wraenie, e caa maszynka dziaa sprawnie i czysto. A
nawet daoby si powiedzie, e kilka rl (Dorota, Stach, Basia) byo wrcz niezych.
Ot tak wanie jest. Dowody dalsze nasuwaj si same. Inscenizacja i reyseria: to rodem z najczystszej opery. Kada niemal scena ustawiona tu przez reysera przeniesiona na
deski normalnego teatru wywoaaby uciech u mionikw telewizyjnych programw rozrywkowych, natomiast grymas grozy u publicznoci wychowanej na Szekspirze czy Jarockim.
Albowiem mniej tam idzie o prostot i czytelno wykadni znaczeniowej i logicznej tekstu, a
wicej o rozegranie tylu poszczeglnych sytuacyj i sytuacyjek, by publiczno ani na moment
nie przestawaa cieszy nimi oka i ucha, bawic si wraz z aktorami ju to dowcipami sownymi, ju to ruchowymi. Jakby obawiajc si, e kade zagranie serio mogoby wzbudzi nut
nudy czy zniechcenia, serwuje si dziesitki numerw samych dla siebie, przypominajcych
tyle nieme komedie filmowe, co... znw oper komiczn. Tre, jako doskonale znana, przez
co nieistotna, suy tam jedynie za pretekst do pomysw reysersko-aktorskich budowanych
wprawdzie na kanwie znaczenia sw, ale atwo odrywajcych si w osobne caostki funkcjonujce cakiem autonomicznie. Jeli jest na scenie dwch, a jeden akurat co piewa albo
opowiada, ten drugi musi musi! ju to podskoczy, ju to koledze szczutka wyci, ju to
min do publicznoci zrobi, eby bro Boe nie uszed za kawaek dekoracji albo to dla
partnera.
Wie si z tym organicznie typ humoru przez takie gierki prezentowany. Jest to ten rodzaj
miechu niezobowizujcego, lekkiego, uroczego i przyjaznego, jakim si wita na przyjciu
towarzyskim nieco pieprzny, ale jake wdzicznie podany przez pani domu dowcip. W caym przedstawieniu jawnie obecny jest w humor troch przano-ludowy, a troch inteligencko-ironiczny: e przecie doskonale wiemy, o co idzie, e te wszystkie gadki o Bryndasie,
Basi, drucie elektrycznym i zakochanej w przyszym ziciu macosze to jeno folklorystyczne
anegdotki historyczne, do ktrych prawdziwie inteligentni, zajci wanymi sprawami wspczeni widzowie nie mieliby gowy, gdyby nie wsplna wiadomo sympatycznej i operowosnobistycznej zabawy w doskonaym wydaniu. Ten dystans, to przymruenie oka wida w
kadym niemal ustawieniu scen, w prowadzeniu aktorw. Lekko, lekko, nie gubcie puent,
wyczekajcie na brawa, nie przecigajcie sceny, gdy zobaczycie, e nie chwyta, pamitajcie o
umiechu, o widzu na sali, podegrajcie czasem pod niego, on to lubi; takie zapewne uwagi
paday pod adresem aktorw podczas przygotowywania spektaklu. Nie przejmujcie si, e
gracie lektur szkoln, bajk o dwch powanionych ssiadach zza miedzy, co jak Czenik i
Rejent pogodz si wreszcie ze sob, bo to wszystko nie ma adnego znaczenia. Lekko, z
wdzikiem, pamitajcie o miechu, zabawie, to wasza najpewniejsza bro. Moe krzywdz
twrcw spektaklu, przypisujc im nie wypowiedziane sowa i faszywe intencje, ale zwierzam si z wrae: jakbym to sysza...
Oczywiste wic, e scenki perl si uciesznie, e aktorzy faktycznie graj lekko, z perskim
okiem, e biedny lud krakowski wyglda jak zespl lsk, e od chrw, tacw i ukadw
wiruje w oczach i uszach, e Krakowiacy znacznie lepiej mwi po gralsku od Grali, ktrzy po gralsku nie mwi w ogle, nawet jeliby czepia si takich w kocu drugorzdnych
szczegw. Jak to w operze. W dodatku buffo.
Bo teatru, przynajmniej takiego, jaki kryje si za nazw teatr, nie ma tu praktycznie
wcale. Teatr, na przykad, jest o czym. To znaczy chodzi (czasem w praktyce, a teoretycznie
zawsze) o to, eby co powiedzie, co przekaza, jak myl, ide. Z czym si pokci,
czemu wyda wojn, z czym si zgodzi, co rozpozna albo do czego si przyzna. W
tym sensie sztuka teatralna Wojciecha Bogusawskiego pod tytuem Krakowiacy i Grale jest
o czym. Sztuka ta, napisana przez pewnego odwanego pana, ktrej egzemplarz, acz z
uszczerbkami, przeszed wprawdzie przez carsk cenzur w Warszawie, ale gotowy spektakl
zosta przez te cenzur zdjty z afisza po trzech spektaklach, ta sztuka, ktrej autor po dwuretki.
26

dziestu kilku latach od premiery by jeszcze wzywany przez Nowosilcowa i straszony widmem kibitki, ot ta sztuka jest czy te musiaa by bardzo o czym. W oryginalnej wersji
premierowej na przykad o tym, e polsk ziemi najecha wrg (konkretnie szo o Moskali)
i zrabowa nie tylko wolno (symbolizowan zapewne w utworze przez wolno rozporzdzania rk przez Basi), ale i dobytek (czyli bydo domowe zagarnite przez Grali). Nawoywanie Bogusawskiego do zgody, tak wszechobecne w jego sztuce, nie miao bynajmniej
oznacza ukadania si z Rosj wzorem pniejszych panslawistw w rodzaju Wodzimierza
Spasowicza, ile przedstawi w przejrzystej metaforze cao tego konfliktu i jego moliwe,
take pozytywne, konsekwencje. Polacy (Krakowiacy) zostali tam zaprezentowani jako ci,
ktrych si krzywdzi i przymusza, ale ktrzy nie dadz sobie w kasz dmucha i jak przyjdzie co do czego, potrafi zapa za siekiery i cepy, by ziemi od wroga uwolni. Mwi si
jednakowo o nich, e skorzy bd do zgody, jeli przeciwnik dobrowolnie ustpi i odda
zagrabione mienie, wycofa si z roszcze zaborczych i zdecyduje na tak zwane pokojowe
rozstrzygnicie konfliktu, co zreszt si jakby modelowo w sztuce spenia. Dla wczesnych
Polakw byo to jednoczenie haso do boju o swoje i wizja przyszego zwycistwa zwieczonego wspln zgod. A podstawy do takich nadziei byy: wszak insurekcja kociuszkowska ju si gotowaa, a do bitwy pod Racawicami brakowao od premiery Krakowiakw niewiele ponad miesic...
No tak, ale mwimy o historii. Potem, jak wiadomo z licznych przekazw. Krakowiacy i
Grale przechodzili rne koleje losu na polskich scenach. Zawsze jednak czy prawie zawsze pamitano o polityczno-spoecznej stronie tego utworu jako wrcz dla niego zasadniczej. Gry i zabawy ludu podkrakowskiego, suyy tam tylko za pretekst, byy typowym parawanem udzcym despot, cho podkoloryzowane nieco obrazki z ycia autentycznego
ludu polskiego z jego obyczajami i charakterem peniy te wan naonczas funkcj krzepienia serc. Wygaszam najstarsze banay, ale czyni to midzy innymi dlatego, e by moe dla
wielu, ktrzy ogldali i oglda bd spektakl gdyski, a o samym utworze za wiele pojcia
nie maj, zdadz si one rewelacjami nad wszelkie wyobraenie. Gdzieby si bowiem komu
skojarzyo to przedstawienie na przykad z takimi tekstami umieszczonymi w sztuce: Niech
z was scliwse urodzi si plemi. Niz dzisiaj Nigdy wasej nie rzucajcie ziemie, czy z tak
pozornie niewinn piewk chru Krakowiakw:
Nuze, bracia, dzieci, zony.
Idmy wsyscy, idmy miao,
Niech ten bdzie zawstydzony,
Kto by dzi mia mstwa mao,
Gdzie o wsystkich idzie cao,
Tam najpierwsa cnota: miao.
Nie mwic ju o strasznym, przejmujcym czterowierszu stanowicym zakoczenie rwnie pozornie niewinnej arii Basi, fertycznej panienki z myna:
Gdzie si w niewoli zyje,
Nie mas tam swej luboci,
Pies na powrozie wyje,
Kazdy pragnie wolnoci.
Czterowierszu, o ile dobrze pamitam, nieobecnym w gdyskiej inscenizacji, co byo
zreszt konsekwentne.
Kiedy wychodziem po przedstawieniu do hallu, jedynym wyranym problemem, jaki mczy widzw, czemu niekiedy dawali wyraz w pgonych alach, by ten, e zmarnowano

27

fina. Za wysoko wzito poprzeczk efektu w poprzednich scenach zbiorowych i ju nie starczyo pary na mocny akord kocowy. Ale to by al jedynie za niespenionym ideaem. Gdyby jeszcze ten fina by taki, jaki mia by, do szczcia nie brakowaoby waciwie niczego.
Chwalono kostiumy, e pikne, chwalono scenografi, e uyteczna i niewydziwiona, chwalono orkiestr, e rwno zagraa (cho momentami zaguszaa solistw), chry, e rwno taczyy, balet, e rwno piewa, i solistw, e byli sprawni, przyjemni i zabawni.
Gotw oczywicie podzieli z widzami te satysfakcje, zastanawiam si teraz tylko nad jednym: czy nie ulegam jakiej obsesji? Czy nie zadaj sobie i innym zbdnych pyta, oczekuj
niepotrzebnych nikomu znacze i przeznacze wbrew dowiadczeniu, rozsdkowi i faktom
teraniejszoci? dam od spektaklu Krakowiakw i Grali, szacownego bibelotu narodowego, jakich sensw dawno minionych, myli dawno zapomnianych? A moe po prostu nieaktualnych, ju niebyych? Przynajmniej w wydaniu Bogusawskiego, czyli twrcy szlachetno-naiwnej piewogry o nazbyt zaszyfrowanym, dzi ju nieczytelnym jzyku martwych aluzji. Moe wreszcie tego wszystkiego, o czym traktuje naprawd ta sztuka-opera, obecnie
zwyczajnie nie ma? Nie ma konfliktu midzy Krakowiakami i Gralami a jedynym tematem,
jaki da si jeszcze z utworu wydoby, jest haso powszechnej zgody narodowej (jak wspaniale aktualn propagand staby si wwczas w spektakl! W gruncie rzeczy jest ni...).
Moe w wiadomoci ludzi po obu stronach rampy scenicznej Krakowiacy mieszcz si ju
tylko w rzdzie zabytkw operowych, tu obok Don Pasquala i Cosi fan tutte. Bo przecie co
zrobili jedni, drudzy przyjli z naturalnoci, zrozumieniem i przyjemnoci pync z otrzymania oczywistoci.
No wic, prosz pastwa, byo wspaniale. Wewntrz tych wietnych, szklano-betonowych
wntrz, pord luster i zoce, w wietle miao zaprojektowanych yrandoli i kinkietw,
wrd l i barkw kawowych, pord pa i panw w gustownych strojach wieczorowych,
midzy wystaw rzeby nowoczesnej a popiersiem nieodaowanej Danuty Baduszkowej; w
hallu budynku, w tym olbrzymim, byszczcym statku kosmicznym, zza szyb ktrego wida
byo jaki monotonny, nierealny wiat zewntrzny, bliskie morze, ciche w ten grudniowy
chodny wieczr, pord rzsistych oklaskw, do ktrych, co tu kry, przyczyniy si i moje
donie.
A Bogusawskiemu groono kibitk.

Teatr Muzyczny w Gdyni. Wojciech Bogusawski Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Grale. Muzyka Jan Stefani. Ukad sceniczny Leon Schiller. Opracowanie tekstu i reyseria Andrzej Zibiski. Scenografia Jerzy Krechowicz. Choreografia Zofia Kuleszanka. Kierownictwo muzyczne Zbigniew Bruna. Premiera grudzie
1979.

28

Everyman z teczk
Do Hanuszkiewicza jak zwykle brak biletw, przed spektaklem dugi ogonek do kasy, na
ktrej wywalone jest wielkimi literami, e do 15 lutego wszystkie bilety wyprzedane. Kilkadziesit osb nerwowo krci si po hallu, wypytuje o zwroty biletw, zaczepia wchodzcych, ci za, z minami zwycizcw, ktrym udaa si godna zazdroci i podziwu sztuka zdobycia papierka uprawniajcego do przekroczenia bramki, uprzejmym, bo pyncym z litoci
gestem rozkadaj rce albo kiwaj gowami, e niestety, bardzo im przykro, ale...
Z pomoc wyprbowanej przyjaciki majcej konszachty zarwno z fasadami, jak tyami
stoecznych teatrw udao mi si wtargn do wntrza wityni, ale tylko na tak zwane wolne
miejsca. Prba zastraszenia pani porzdkowej, polegajca na stanowczej probie o skierowanie nas na miejsca dyrektorskie, okazaa si skuteczna tylko poowicznie. Zostalimy zdemaskowani, ale wykorzystujc zajcie pani porzdkowej przy porzdkowaniu mniej bezczelnych
amatorw nielegalnego wejcia, wtargnlimy na sal lewego balkonu, gdzie wyratowao nas
rozpoczcie spektaklu. Pono wszystko to normalka. Teatr Narodowy jest przez nard odwiedzany chtnie i masowo. Duma i chluba dyrektora Hanuszkiewicza.
Siedz, patrz. Kurtyny nie ma, co mogoby zdziwi tradycyjnego bywalca konwencjonalnej sceny zawodowej, ale ja wychowaem si na teatrze studencko-nieprofesjonalnym. Na
scenie, zachodzc a na proscenium, ley wielkie drewniane koo-podest, z tylu, ukonie
podwieszona do mostu wycigowego, olbrzymia sie stanowica jakby to, specyficzne niebo, zakratowane okno horyzontu. Gona, ostra muzyka. Wbiega grupa aktorw, wrd nich
tustawy mczyzna zrobiony na kurw z Felliniego oraz kobieta ucharakteryzowana na Joela
Greya (film Kabaret). piewaj na playbacku znany numer Money, money, z Kabaretu.
Inni aktorzy s ubrani w stroje tak zwane wspczesne, czyli to, co mona spotka w zagranicznych filmach pokazujcych bd publiczne dyskoteki, bd prywatne zabawy bananowej
modziey w willach opuszczonych chwilowo przez zamonych rodzicw. Ale sporo stylizacji, deformacji. Migaj wiata, estradowa mier, ubrana w byszczcy, obcisy kostium,
rajstopy, szpilki oraz ys peruk, piewa o pienidzach, i w trakcie tego wszystkiego pojawia
si cichutko pan w ciemnym garniturku z teczk, zwany w programie Czowiekiem. Rozglda
si po tym balu-dyskotece cokolwiek sposzony, ale i te nie nazbyt.
Dla kogo, kto nie mia okazji uczestniczy w dziesitkach festiwali tak zwanego teatru
otwartego, w zwizku z czym moe mie trudnoci z interpretacj tak formaln, jak mylow
tej sceny, wyjaniam, e chodzi o to, i w pojciu inscenizatora i autora scenariusza wiat
wspczesny zatraci wyrazisto dawnych kryteriw, wedle ktrych istniao zarwno ycie
ziemskie, jak pozagrobowe, a zatem ycie doczesne symbolizoway pienidze, za mier
bya ostateczn bezinteresownoci. Teraz jest tak, e wiat przypomina wielk estrad, a na
niej piosenk kabaretow o pienidzach piewa wanie posta symbolizujca mier, a wszyscy doskonale si bawi, bo nie podejrzewaj jakiegokolwiek zagroenia. Ale, zdaje si dopowiada inscenizator, oni by moe nie wiedz o tym ze zwykej niewiedzy, bo mier

29

sprytnie przebraa si w rajstopy i szpilki, by w tym przebraniu, jake mylcym, spokojnie


zbiera swoje ponure niwo. Jeli natomiast kto widzia film Dzie, w ktrym wypyna
ryba, bdzie bez powyszego tumaczenia wiedzia, o co chodzi, zwaszcza jeli przypomni
sobie t znakomit scen, gdzie na wyspie otoczonej radioaktywnie skaonym morzem bawili
si i taczyli ludzie niewiadomi grocej im katastrofy.
Metafory z tak zwanym zwykym Czowiekiem nie trzeba specjalnie wyjania. Tym bardziej e w Czowiek sam lada chwila zdradzi powd swojego przyjcia na scen, a mianowicie ten, e chodzi mu o znalezienie dobrej duszy do towarzystwa w drodze na tamten wiat,
dokd zosta powoany. Posta Czowieka to zatem nic innego, jak swoista wersja redniowiecznego motywu Everymana, czyli Kadego. Kady jest wic eo ipso kadym, czyli byle
kim, na przykad kimkolwiek z widowni, z ulicy. Inaczej mwic, tak zwanym zwykym szarym czowiekiem. Zwyky szary czowiek to kto, kto nosi szary (czarny), sfatygowany garniturek, bia (biaaw) koszul z krawatem, czarne podniszczone pbuty oraz teczk aktwk.
Wszystko waciwie jakby si zgadzao. Ale co mnie przecie w tej kwestii zaczo mczy. Nie wiedziaem dosy dugo co, ale w poowie aktu pierwszego zrozumiaem: chodzio
o pewn drobn pomyk w nazewnictwie. Zdzisaw Wardejn, grajcy Czowieka, w istocie
mia gra Polaka, Przecitnego Polaka, a jak wiadomo z podstaw logiki, kady Polak jest
czowiekiem, ale nie kady czowiek jest Polakiem. Czowiek jako taki nie moe zatem mie
adnych cech szczeglnie wyrniajcych go spord ludzi jako gatunku; przypomniaem te
sobie, e w spektaklach awangardowego teatru wiatowego Czowiek w takiej roli wystpowa po prostu nago, lub te ubrany w silnie zmetaforyzowany strj, bdcy pewn ide odzienia, symbolem okrycia. Wardejn ma konkretny garniturek i teczk, zatem Hanuszkiewiczowi
chodzio o Polaka, bo taki jest wanie jego stereotyp kulturowy, przynajmniej w ustroju socjalistycznym.
Ucieszony tym odkryciem znw spokojnie oddaem si kontemplowaniu widowiska, po
chwili jednak odczuem, e co nadal jest nie w porzdku. Byo to tym razem poczucie, e ten
Czowieczy garniturek, ten krawat i ta teczka jako tak dziwnie odbijaj od reszty, nie tylko
od reszty aktorw (o co chodzio), ale w ogle od reszty. Jednym sowem, garniturek ten
sprawia na mnie nie wiedzie dlaczego wraenie niesychanie dekoracyjne, teatralne, obce.
Spojrzaem wic na widowni, eby przywrci rzeczy waciwe proporcje, spojrzaem na
siebie, na moich ssiadw, tych bd co bd cakiem Przecitnych Polakw, i oto a zimny
pot mnie obla: nikogo w czarnym garniturku, biaej koszuli z krawatem! I w ogle w zasigu
wzroku nikogo z teczk, cho to bym jeszcze zrozumia, bo teczka jest rekwizytem obowizujcym w godzinach od 7 do 15. Jakie kraciaste marynarki, swetry, kolorowe koszule, wzorzyste krawaty albo najczciej ich brak, spodnie bez zwizku z gr, w doniach torebki albo
worki lniano-skrzane z napisami przewanie w obcych jzykach...
Wytam wic wzrok, szukam gwatownie jakiego Przecitnego Polaka, ju gubi akcj
sceniczn, wic si denerwuj jeszcze bardziej, a nagle jest! Daleko, po przeciwnej stronie
balkonu, na samym roku, brzeku bysno mi co czarnego, biaego i wsko-pionowego, co
jakby marynarka, koszula i chyba jednak krawat, teczki nie dojrzaem. Uradowany znw rozpieram si wygodniej w fotelu (sam, za przeproszeniem, odziany w stare dinsy, liliowy pgolf i granatow kurteczk z jakiego dziwnego materiau), rozsiadam si szczliwy z odnalezienia Jednego Sprawiedliwego w tej sodomie odzieowej, patrz z rozbawieniem, jak ktry z dwch aktorw wanie udajcych wielbda wysikuje na podog strumie wody imitujcy mocz, a tu nagle z balkonu rozlega si stentorowy gos mski, patrz w t stron
dziebko przeraony, a to mj Sprawiedliwy co krzyczy do aktora na scenie, a krzyczy w te
sowa: Panie Kamiski, to jest scena narodowa!, krzyczy ze witym oburzeniem, e wielbd, tam sikajc, bezkarnie szarga; publiczno na moment martwieje i nie wie, o co chodzi,
ale mnie w gos znajomy si wydaje, wychylam si wic z fotela i spozieram raz jeszcze w

30

tamt stron, a tu widz to to Dyrektor we wasnej osobie! Sam Adam Hanuszkiewicz w


eleganckim garniturze stamtd krzyczy do swojego aktora!
Uspokajam rozdygotane serce. To przecie tylko zwyky numer, greps teatralny, adna tam
serio odywka jakiego widza rzeczywicie oburzonego na szarganie narodowej sceny. Uff,
spokj, dobrze jest. I ze mn caa widownia oddycha z ulg, bo te rozpoznaa Mistrza.
Na penym ju luzie patrz zatem na dalsze perypetie naszego Czowieka-Przecitnego
Polaka. Patrz wic, jak radzi sobie w tej nieatwej wdrwce po ziemskim padole, szukajc
kogo, jakiego towarzysza, duszy czystej i dobrej, ktra by mu pomoga dotaska si do
Krlestwa Niebieskiego. Chodzi i chodzi, ludzi zaczepia, wci na gr pokazuje, e tam dy, tam go wzywaj, ale miny jakie takie robi przy tym pokazywaniu i wskazywaniu na sufit
i gos tak jako znaczco zawiesza... Zwaszcza jak mwi o towarzyszach podry, to tak
przed swkiem podry jakby si waha, pauzeczk robi, oddech duej bierze, a publiczno zgoa bez dania racji chichra si i podmiechuje do aktora, ktry tako si chichra i podmiechuje do publicznoci, i tak raz za razem daje zna, e on jest w ogle razem z nami,
swj chopiec, my to dla niego koleki, swoje kumple, fajne chopaki, co rozumiej, jak si do
nich mwi.
Ale co z tym Bogiem, myl sobie, spogldam na sufit, a tam jakie wzorki i lampy, nic
miesznego; co jednak musi by, skoro tak si chichraj. Na pewno, kombinuj dalej, to aden normalny Bg, do jakiego dy redniowieczny Kady, aby wyspowiada si przed nim
ze swoich grzechw. No jasne, wpadam wreszcie na myl zbawienn, wszystko si zgadza;
jak nie byo prawdziwej mierci, tylko przebrana szansonistka, to dlaczego ma by prawdziwy Bg? Tym bardziej e wiat to wielka dyskoteka, gdzie piewa si o pienidzach i czyha
na wprowadzenie wrzeciona do kdzieli, klina do szczeliny, tuczka do modzierza, szpuntu
do dziury i czego tam jeszcze w co tam jeszcze, co odbywa si w rnych wariantach przez
cay czas trwania akcji scenicznej. No wic jasne, skd by tu prawdziwy, boski Bg.
Jaki wic? Jaki jest w Bg Przecitnego Polaka ubranego w czarny garniturek i biaaw
koszul, w rku trzymajcego teczk? Moe ten Bg jest kim takim samym jak on, tylko w
lepszym garniturze, bielszej koszuli, wytworniejszym krawacie? Moe ma teczk z prawdziwej skry? A moe on nawet tej teczki sam nie nosi, tylko nosi j za nim specjalny nosiciel?
A moe nawet wrcz nie nosi tylko wozi? No, bo ten Bg Polakw moe po prostu jedzi
samochodem? Subowym samochodem?
Ale znowu Bg jakich Polakw? Wszystkich? Czy tylko tych, ktrych symbolizuje symboliczny garniturek? Ale jak ich wyrni, skoro nie nosz garniturkw? Czy w z trudem
znaleziony Jeden Sprawiedliwy starczy za usprawiedliwienie?
Czuj, e mi si w gowie miesza, ju wolabym, eby ta widownia bya jaka bardziej poskadana i konsekwentna, eby na przykad wszyscy jak ten jeden sceniczny m mieli nieszczsne czarne garniturki i teczki, ale cholera nie chc, chichraj si w tych swoich sztruksowych spodniach i swetrach... eby to przynajmniej w jakiego jednego Boga wierzyli, ale
patrz na ten sufit i nie wiadomo, co tam widz, bo Wardejn paluszkiem pokazuje, ale nie
wskazuje, i chyba rzeczywicie nie idzie o adnego Boga jako Boga, tylko o ten Sufit. I tu
niby rozumiem, ale waciwie nie rozumiem; bo rozumiem: i si tumaczy do prawdziwego Boga, ale tam, do Sufitu? Z czeg si przed Sufitem usprawiedliwia, z czeg zdawa
rachunki ostateczne, przed czym mie wyrzuty sumienia, z czego i po co robi metafizyczn
spraw ycia postawionego wobec mierci? Ale znowu mier ma rajstopy i szpilki, wic
jakby niegrona, swojska... Nie, dosy, dosy, patrzmy ju tylko na scen, niech ten Czowiek
idzie sobie, gdzie tam chce, trzeba przynajmniej zobaczy t drog, t ziemi.
A tu nareszcie jasno i prosto, czysto i normalnie. wiat na scenie jasny jest bowiem i prosty, niezawiy i przyjemny. Skada si, jak to rzeklimy wyej, z czynnoci korkowniczych,
szpuntowniczych, wtykalniczych i zatykalniczych. I w ilu wariantach, z jakim smakiem to
wykonywane! Tu faszywy Mnich namawia do grzechu niewinn dzieweczk, ktra tak si

31

rozochaca wpdzaniem diaba do swojego pieka, e najchtniej jednego zamieniaby na legion; wdzie inny spryciarz zwabiwszy na drabin-drzewo nieskorego w mioci ma
obapia mu on ku uciesze oneje. Tam wesoek zasadza si w stajni na bab niczym na
klacz, zwidszy podstpem i j, i maonka, a za kiedy indziej sam Czowiek we wasnej
Przecitnej osobie pozwala sobie na drobne towarzyskie oszustwo, dosiadajc w ani cudzej
ony, na ktr mia by od dawna ochot. Bo Czowiek jak to czowiek, nie taki on wcale nabony i wity, cho do nieba idzie. Zwykym, przecitnym jest czowiekiem, przecitne posiadajcym potrzeby, a poniewa przecitne potrzeby wedle spektaklu zawieraj si w aktywnym spkowaniu, przeto i nasz Czowiek robi tu, co moe.
Scenki takie, czasem skomplikowane akcyjnie i przestrzennie, rozgrywa reyser z maestri
i lekkoci, uywajc niewielu rekwizytw, za to liczc na wyobrani wasn oraz publicznoci. I nie zawodzi si w obu wypadkach; aktorzy uruchamiaj bogaty zestaw wyrazistych
gestw, mwi didaskalia, zastpuj elementy scenograficzne, kilkoma sugestywnymi ruchami potrafi stworzy na scenie stajni, maeskie oe czy most nad rzek. Ta reyserska
waciwo Hanuszkiewicza znana jest od dawna, stanowi wrcz o jego stylu: przy zachowaniu tradycyjnego pudeka sceny maksymalna oszczdno materialnych rodkw, w aktorstwie raczej umowno ni naturalizm, czyli gra na bebechach.
Uprzedzam od razu atwe posdzenie Adama Hanuszkiewicza o zapatrzenie si w tym
wzgldzie na osignicia wiatowego teatru niezalenego, ktry od pocztku posuguje si
wanie uproszczon form sceniczn, daleko posunit umownoci znakw, naturalnym
przechodzeniem od serio do buffo, mieszaniem stylw i tekstw, te uywa w swoich spektaklach rozbudowanych form muzyki wykonywanej zazwyczaj na ywo, te niekiedy zaprasza
jak to uczyni teraz Hanuszkiewicz z Ew Bem do udziau w przedstawieniu znane gwiazdy estrady (vide przykad z najbliszego podwrka: Szalona lokomotywa w STU z Maryl
Rodowicz i Markiem Grechut).
Hanuszkiewiczowi niby take chodzi o to, ale jednak nie cakiem i nie do koca. W teatrze
otwartym chodzi bowiem o now formu teatraln, Hanuszkiewiczowi tylko o usprawnienie
starej. Tamci stwarzaj alternatyw teatru tradycyjnego, nie wchodzc praktycznie w jego
kompetencje, on usiuje te kompetencje rozszerzy. Oni buduj on zaszczepia. Oni kreuj
on przystosowuje. Robi to sprawnie i z duym powodzeniem. Wynikaj z tego czasem cakiem zabawne rezultaty. Synne ju hondy w Balladynie to bowiem nie nowa regua gry, nowa konwencja teatralna, ale rodzaj gruszek na wierzbie, kota z ptasi gow.
W tym mieci si, jak myl, istota czy jedna z przyczyn popularnoci teatru Hanuszkiewicza. Ten awangardowy reyser jest bowiem jednoczenie jednym z najbardziej tradycyjnych, zachowawczych inscenizatorw w powojennym teatrze polskim. Niby tyle do przodu w stosunku do takiego Hbnera czy Swinarskiego, nie mwic ju o Axerze czy Dejmku
a przecie w gruncie rzeczy to on wanie najwietniej broni szacw starego teatru. Gdy inni
w poczuciu zagroenia usiuj i albo w gb formy, chronic jej tosamo jako jedn z
ostatnich moliwoci samoobrony wspczesnego teatru (Dejmek), albo w jej amanie jako
autentyczny wyraz niedostatkw tradycyjnej konwencji (Swinarski, ostatnio Jarocki), Hanuszkiewicz spokojnie wstawia w tradycyjne pudeko mieszczaskiej sceny najrozmaitsze
owoce wspczesnych odkry teatralnych. To, co byo dla kogo by moe kwesti ycia bd
mierci w teatrze, on z lekkoci wirtuoza wplata w maszyneri swojej sceny, jakby teatr by
strusim odkiem, ktry strawi najwiksze rozpasanie ludzkiej myli. Gdy inni mwi, e si
nie da, e albo trzeba std uciec, albo trzeba co zrobi, eby si uchowa, co ocali, po co
y, czego broni, o co walczy on wstaje i mwi: Panowie, bez paniki, o co chodzi,
przecie to tylko kwestia talentu, inteligencji i organizacji. Nic si nie wali i nie pali, a nowe
idee s po to, by z nich korzysta.
I rzeczywicie. Tam, gdzie innemu reyserowi tysickro zadraaby rka on najzwyczajniej w wiecie wydaje polecenia i uwagi. Tam, gdzie esteta by oszala on twierdzi, e

32

ludzie lubi, jak si duo i rnie dzieje. Gdy zamieraj ze zgrozy polonici i lingwici on
wie, e lepiej si przysuguje arcydzieu w oczach modziey szkolnej ni wszyscy nauczyciele od polskiego razem wzici.
Z pewnego punktu widzenia jest waciwie twrc idealnym. czy stare z nowym, tradycj ze wspczesnoci, wci odwouje si do dawnych mitw, wiar i powszechnikw, a jednoczenie daje peny smak tego, co si aktualnie w wiatku artystycznym dzieje. Puryci literatury zarzucaj mu, e jest paski, powierzchowny, banalny. e upraszcza arcydziea, trywializuje klasyk, gwaci bez dania racji naturalne formy literackie, przerabiajc je, adaptujc
i klejc z nich nowe struktury formalne. On si broni, e takie s wymogi dzisiejszego teatru,
e chodzi o efekt kocowy, dzieo finalne, po ktrym dopiero poznasz, czy zaoenie byo
suszne. Jeli spektakl okae si godny arcydziea, na ktrym erowa czsto bez polonistycznego poszanowania, wtedy upadn argumenty o sprzeniewierzeniu.
Jest w tym racja. Teatrowi moe by w gruncie rzeczy obojtna wyjciowa forma literacka,
w jakiej dzieo pisarskie zostao zamknite. Jest to istotne dla pisarza; co do teatru, po tylu
wspczesnych dowiadczeniach wiadomo ju, e moe powsta z jednego sowa, z jednego
zdania, i doprawdy wszystko jedno, czy to sowo, to zdanie zaczerpnite bdzie z przemwienia prezesa czy z Pana Tadeusza. Jest oczywicie rnica midzy oboma tymi tekstami ale
tylko z punktu widzenia literatury. Bo w teatrze te reguy zanikaj. Co nie przeszkadza, e
twrcom sceny tradycyjnej zawsze bdzie si zdawao, i atwiej zrobi dobry spektakl z arcydziea ni z kryminau. ycie za mwi, e moe powsta wietny teatr z przemwienia
prezesa i bzdurny z Pana Tadeusza. S to truizmy, ale warte chyba przypomnienia po raz ktry, bo dyskusje wok problemu, czy Hanuszkiewicz ma prawo przerabia arcydziea, czy
tego prawa nie ma, nadal jeszcze ekscytuj opini publiczn. Jednego tylko prawa na pewno
nie ma: przerabia Pana Tadeusza na przemwienie prezesa.
Pytanie zasadnicze brzmi: czy mianowicie Hanuszkiewicz upraszcza, spaszcza, trywializuje. Ot myl, e tak, ale nie dlatego, iby sprzeniewierza si literaturze; on sprzeniewierza si teatrowi. W teatrze, jaki uprawia, nie ma szans na wielko, a tylko wielko pozwalaaby unikn zarzutw o trywializowanie. A nie ma szans znw nie dlatego, e twrca jest
niezdolny, aktorzy li czy scenariusze niesuszne. Idzie o to, e Hanuszkiewicz ma wspania
wyobrani teatraln, tylko nie ma idei. Kto, kto jednoczenie we wszystko wierzy i wszystkiemu ufa, nie zajedzie daleko na tej wyrozumiaej mioci. Hanuszkiewicz wierzy w tradycj
i awangard, w siebie i publiczno, w aktorw i organizacj widowni, w literatur i kultur
masow, w Teatr Narodowy i Sejm Rzeczypospolitej, w telewizyjnego Pegaza i poezj Herberta, w kolejki do swojej kasy i kolejki do kiebasy, i wszystko to zapewne uwaa za normalne, naturalne, zwyczajne i oczywiste. Wida to w jego teatrze: wszystko jest tam oswojone ze wszystkim, ogie spokojnie ponie obok wody, sprzecznoci intelektualne i estetyczne
koegzystuj po ssiedzku.
To nie jest nawet eklektyzm. To jest swoista manifestacja radoci ycia i radoci tworzenia, ktra nie dopuszcza czarnych dziur metafizyki i nagiej duszy czowieka na scenie. Nie
oznacza to wcale, e problemw metafizycznych nie znajdziemy w tym teatrze. Przeciwnie,
znajdziemy a nadmiar. Co drugie niemal przedstawienie traktuje o nieskoczonoci, gbi,
Bogu, szatanie, ciemnociach duszy itp., nie wyczajc najnowszego... i Dekamerona. Moe
si myl, ale podejrzewam, e jest to jaka zasona psychologiczna, manewr duchowy, ktrego bodaj nawet sam twrca nie jest wiadomy; nie idzie tu o wzgldy mody czy potrzeb dawania dowodw, i si jest odpowiednio gbokim; odnosz wraenie, e Hanuszkiewicz
po prostu chce zrozumie metafizyk, oswoi j ze sob, a potem z publicznoci, jak czyni
to ju setki razy z innymi ludzkimi sprawami. Dlatego te przeklte problemy s u niego tak
racjonalne wanie, uteatralizowane, jakby uprzedmiotowione. Hanuszkiewicz przeznaczy
dla metafizyki osobne miejsce, przedzia w swoim teatrze, jak dla scen miosnych czy monologw o yciu. Gramy Dostojewskiego, poniewa Dostojewski jest metafizyczny. Do Deka-

33

merona wstawmy Everymana, bo brak bdzie metafizyki. A ta pojawia si przecie jeli


zechce si pojawi w najbardziej niespodziewanych miejscach i momentach, moe wynikn z jedzenia buki przez aktora. Metafizyk w Umarej klasie Kantora robi walc Franois.
Wie si z tym sprawa aktorstwa. To charakterystyczne: aktorzy Hanuszkiewicza czsto
s doskonali, a niezwykle rzadko prawdziwi. Podziwia si ich, ale nie wzruszaj, nie przejmuj, nie obchodz. wietne maszyny do scenicznych zada. Nawet kiedy bywaj na luzie,
bez grania, kiedy s naturalni i przekonujcy take jako ludzie, dotyczy to najczciej kontaktw z widowni na poziomie waciwie estradowym. Ot, Zdzisaw Wardejn w... i Dekameronie. W peni panuje nad scen i sob, jest kiedy trzeba sympatyczny, kiedy trzeba cwany,
inteligentny, naiwny, ironiczny, lekko bierze przeszkody tekstu, jeli chce gra na cao,
jeli nie brechtowsko odchodzi w dystans, robi oko, e to tylko takie numery, ja to te
umiem... Ale to wszystko, czy prawie wszystko, na poziomie dowcipu politycznego w zaprzyjanionym kku. Ja wiem, ty wyczuwasz, ja ci kocham, a ty pisz. Bg? Metafizyka?
Jaka sprawa? To jest w tekcie, kto chce, niech posucha.
Metafizyk mona jeszcze robi w ten sposb, eby byo ponuro. Oto pod koniec spektaklu, wesoego, kolorowego, nastpuje scena wanie ponura. Dziewczyna i chopiec, on z nizin, ona z elity, ojciec si nie zgadza, on ma zgin, bo zhabi, ona chce z nim, przychodzi
duma i wszystkich kadzie. Upraszczam oczywicie niemoebnie, ale nie chodzi o tre,
chodzi o nastrj. O zmian barwy: teraz zbliamy si do finau, w ktrym bohater ma i w
objcia mierci, wic trzeba to jako podgotowa, odpowiednio nastroi rozswawolon publik. I na scenie mamy mroki, Ann Chodakowsk (Bogu ducha winn) grzmic sieriozny
monolog, a z tej caoci ma wynikn mora, e choby, czecze, ucieka od mierci w znanej
ci postaci, ta przebiega pani, narzuciwszy przykadowo strj dumy, prdzej czy pniej i tak
ci dopadnie.
Potem nastpuje fina, ale w finale jest z powrotem wesoo, koleanka mier taczy w
dyskotece, gdzie teraz graj na odmian melodi z Hair, Czowiek-Wardejn przyjanie wymachuje teczk, robi kolejne oko do widowni, no ale to byoby za prostackie, wic trzeba
jeszcze pokaza wspczesne niebo, i oto w byskajcym z tyu wietle, wytwarzanym przez
nie znane mi bliej urzdzenie techniczne, na siatk spadaj kuky ludzkie i anielskie, jakie
przedmioty, zwierzta i ptaki, wya tam take niektre figury sceniczne wcznie z Czowiekiem, by zawisn w podobnym bezadzie i bezruchu. Hanuszkiewicz pewnie wyobrazi
sobie, e obraz bdzie wariacj Apokalipsy, a co najmniej wspczesn wersj znanego redniowiecznego motywu ikonicznego upadku potpionych, ale jest tylko efektownym i dosy
niestety ogranym pomysem teatralnym, ktry niczego nie wyjania ani nie tumaczy, stanowi
co najwyej prefiguracj struktury mylowej caoci spektaklu, na pewno nie zamierzon.
Zastanawiam si teraz, czy aby nie popadem w zbytni pryncypialno, i zostawiwszy w
szatni teatru poczucie humoru, pastwi si nad czym, co by moe w zaoeniu miao by
czym zupenie innym. Na przykad takim inteligentnym pokrzywieniem si, zrobieniem gby
i Bozi, i publicznoci, swoistym dowcipem scenicznym, ironiczn przypowiastk o niemoliwoci zrobienia dzi w teatrze prawdziwego dramatu ycia i mierci. Everyman puszczajcy
do widowni perskie oko. mier w rajstopach... to by si zgadzao. Ale nie. Sdz, e nie.
Jestem skonny twierdzi, e Hanuszkiewicz pomyla to cakiem na serio. Nawet dowcip z
jego wasnym okrzykiem o szarganiu przez wielbda narodowej witoci, czyli sceny
Teatru Narodowego, by dowcipem z powanym podtekstem, wymierzonym oczywicie przeciwko krytyce zarzucajcej Hanuszkiewiczowi takie wanie szarganie. Ta ironia miaa by
krwawa, ale wysza dosy gupio, bo tak zwana normalna publiczno po prostu nie wie, o co
chodzi, jako e przewanie nie czytuje polemik krytycznych. A robi te dowcipy dla zainteresowanych? To dopiero wystawia si na uatwiony strza...

34

Tak, to wszystko chyba miao by naprawd miertelnie powane, pomimo e mieszne.


Ale nic z tego jako nie wynika. Przepywa przez scen, przez widowni, lekko, sympatycznie, swojsko. Publiczno wydaje si zadowolona, zbytnio nie przejta. Przyjemny wieczr w
Teatrze Narodowym.
Dwie s, myl, drogi, dwojaki wybr stojcy przed wspczesnym artyst. Dwie drogi
najwaniejsze, bo porednich s dziesitki. Pierwsza to ocala wartoci, chroni je, przeciwstawia si ich brakowi albo rozpadowi, budowa na przekr faktom, integrowa co zdezintegrowane, stawia co na przekr temu, co rozsypane, projektowa w miejsce gruzw. Druga
droga to dawa wiadectwo, pokazywa co jest, dokumentowa prawd faktw biecych,
odbija rzeczywisto. Obie mog by w sztuce ocalajce i wzajem si dopeniajce, pod warunkiem, e si ma ostr wiadomo ycia i mocn ide w duszy. Hanuszkiewicz poszed t
drug drog. Chce dawa wiadectwo, pokazywa fakty, odbija rzeczywisto, by maksymalnie wspczesny. Nawet jeli robi klasyk, nie tyle powouje si na dawny mit, by przenie jego trwao w dzisiejszy wiat, ile czyni to po to, aby mit w odrze wanie ze staoci i statycznoci, rozsadzi go przy pomocy elementw wspczesnego ycia. Jego spektakle
czsto przypominaj rozbite zwierciada, s niespjne formalnie, estetycznie i mylowo, ale
powiedzie by mg na swoj obron takie jest przecie ycie. Ono przepywa przeze mnie,
przez ciebie, przez was, ja za je zatrzymuj na ten jeden wieczr, na te dwie godziny: przyjrzyjcie si, jak yjecie. ycie wasze jest tandetne? Macie w teatrze tandet. Jest zbyt chaotyczne, popieszne, trywialne, szalone, wznioso miesza si tam z kiem, dyskoteka z
Dostojewskim? Ano dobrze to te macie. Kochacie Sowackiego i lubicie motocykle? Ot
i prosz.
Gdyby tak byo. Gdyby to byo robione z tak wanie wiadomoci. Byby to wtedy
program na miar najbardziej ambitnych i poytecznych przedsiwzi mylowych i artystycznych w dzisiejszej kulturze. Da wiadectwo prawdzie ycia c za marzenie! Ale tego
tam nie spotkamy. Hanuszkiewicz nie chce robi teatru ze wiadomoci tandety i trywialnoci. Tandeta musi by wysmakowana, trywialno ujta w gruby cudzysw. Cao za musi
by pikna i gadka, doskonale wykonana i efektowna. adnego odsonicia przybicy, adnego stanicia twarz w twarz z ywym yciem. Ten strumie, ktry przepywa przez scen
Teatru Narodowego, strumie z natury rzeczy krty i burzliwy, nioscy, jak woda powodziowa, kawaki rozpadego wiata, jest jak na ironi uporzdkowany, wszystko jest w nim poukadane obok siebie niczym kosztownoci w puzderku eleganckiej damy. Bo jak si wierzy
we wszystko mniej wicej jednakowo, widzi si we wszystkim mniej wicej podobny sens, to
potem pozostaje ju tylko spokojne regulowanie tej rzeki, przycinanie jej brzegw, wylewanie
na wzburzone fale beczek oliwy, a z pyncych kawakw klecenie czego z daleka przypominajcego okrty.

Teatr Narodowy w Warszawie. ...i Dekameron, wedug Giovanniego Boccaccia. Przekad Edward Boy. Wybr Adam Hanuszkiewicz i Andrzej Hausbrandt. Scenariusz, inscenizacja i reyseria
Adam Hanuszkiewicz. Kostiumy Zofia de Ines-Lewczuk. Muzyka
Andrzej Biean, Wojciech Karolak. Prapremiera luty 1980.

35

Niedobr
Kazimierz Braun jest entuzjast jawnym i zdeklarowanym teatru nietradycyjnego. Najpierw nazwa go teatrem wsplnoty i napisa o nim ksik (Teatr wsplnoty, Krakw 1972).
Potem nazwa go nowym teatrem i te napisa o nim ksik (Nowy teatr na wiecie, Warszawa 1975). Wreszcie nazwa go teatrem Drugiej Reformy i rwnie napisa o nim ksik
(Druga Reforma Teatru, Wrocaw 1980). Ale chodzi mniej wicej o ten sam teatr, ktrego
zalki zalgy si w pierwszej poowie lat szedziesitych, a nawet jeszcze troszeczk
wczeniej: kiedy debiutowa amerykaski Living Theatre. Ten nowy teatr nazywa si jeszcze
otwartym, niezalenym, nieprofesjonalnym i alternatywnym, cho akurat bywa czsto zamykany, uzaleniany i samo-si-profesjonalizujcy.
Braun znajduje si jednak w tej szczeglnej sytuacji, e jako zawodowy reyser i zawodowy w pewnym sensie dyrektor pracuje w teatrze zawodowym. Na wiecie rnice i zwizki
midzy teatrem zawodowym a niezawodowym s bardziej skomplikowane albo bardziej proste; u nas, w Polsce, s to kategorie teoretycznie i praktycznie rozczne. Nowy teatr o studenckim rodowodzie nie chce mie nic wsplnego z teatrem zawodowym, za ten ostatni odpaca mu z nawizk, zazwyczaj permanentnie lekcewac jego myli i czyny. Braun zatem
znajduje si, jak powiedzielimy, w sytuacji szczeglnej. Pracuje na scenie stricte zawodowej,
ale kocha niezawodow3. Co jaki czas daje dowody tej mioci, starajc si prezentowa w
swoim teatrze spektakle o proweniencji otwartej. Mao tego. Istnieje podejrzenie, e te wanie spektakle bywaj dla niego w jaki sposb prestiowe, reprezentacyjne, manifestacyjne.
Braun nie zwaa na teorie powstae w obrbie ruchu nowego teatru, a goszce cakowit
strukturaln, intelektualn i emocjonaln odmienno obu typw teatru. Znalaz wyjcie
zaiste makiaweliczne: po prostu omija problem. W miejsce moliwych, a trudnych dla dyskusji w tej materii proponuje teorie wasne. Analizuje wic sytuacj teatru w wiecie jako
oglnie przemienn w kierunku historycznie jakby nadanym: od sceny tradycyjnej do otwartej. Moe to by proces ewolucyjny, moe by rewolucyjny w istocie niewane. Wane, e
nastpuje. Czyli e wystarczy sia napdowa kierownika-animatora, by spokojnie przej od
spektakli wytwarzanych metod konwencjonaln do widowisk o charakterze nowatorskim,
awangardowym, niezalenym.
Co prawda, jeli pisze o nowym teatrze, przywouje tylko zjawiska jednoznaczne, wyranie okrelone w charakterze, bo zreszt jedynie takie naprawd zasuguj na uwag. Nawet
Grotowski nie jest tu wyjtkiem, bo przeszed wprawdzie ewolucj od teatru w miar normalnego do jawnie eksperymentalnego, pki nie wyszed z teatru w ogle, ale na kadym
etapie by konsekwentny i nie miesza poj. W podtekstach zarwno teorii, jak praktyk
Brauna tkwi nie wyraone wprost przekonanie, e przypadek jego, Brauna, jest wanie wy3

Ktra w wielu konkretnych przypadkach jest z racji umiejtnoci i nawet oficjalnego statusu zawodowa wanie, ale tylko w tym formalno-technicznym wzgldzie.
36

jtkowy. Oto tu bowiem dokonuje si prawdziwy trzeci cud teatru: sia woli jednostek przezwyciy ma konwencje, zasady i podziay. Nie bdzie barier midzy teatrem zawodowym i
niezawodowym. Ma by jedno. Jedno w duchu. Reszta to tylko formy, sposoby i pomysy.
I oto pord normalnych, paranormalnych i potwartych realizacji konwencjonalnych
bd niekonwencjonalnych utworw teatralno-literackich powstao we wrocawskim Teatrze
Wspczesnym dzieo najszerzej otwarte pod tytuem Przyrost naturalny.
Spektakl zaczyna si wprawdzie teoretycznie o 19.15, ale kto chtny, moe wzi udzia w
dyskusji z inscenizatorem poprzedzajcej waciwe przedstawienie. Dyskusja rozpoczyna si
o 18.00 w sali prb. Specjalnych zaprosze-wejciwek jest okoo dwudziestu jednorazowo,
wic chtni i tak musz by limitowani. Nale do zalimitowanych pozytywnie. Id wic na
trzecie pitro budynku.
W korytarzu stoi kilkanacie osb. Miy mody czowiek wita si osobicie z wszystkimi i
proponuje na wstpie pewien zbiorowy eksperyment. Ot kady bdzie wchodzi do sali i
zajmowa miejsce wedle woli tyle e w odstpach dwunastosekundowych. Jeden z uczestnikw przyszej dyskusji robi za dobrowolnego ciecia tudzie startera. Bierzemy krzesa i
wchodzimy wedug porzdku. Atmosfera w korytarzyku-poczekalni sympatyczna, arciki,
dowcipy... w kocu wielu z nas, jak si mona zorientowa, brao udzia w niejednym z takich pomysw. Braun uchodzi poza tym za twrc awangardowego, wic trzeba czowieka
zrozumie.
Pki co jest doprawdy mio. Wchodzimy kolejno, siadamy gdzie popadnie. Przy wejciu
wiato ostro wieci w oczy, bo tak ustawili reflektory, ale nic, do reflektorw w oczy te jestemy jako tako przyzwyczajeni. Na rodku salki co stoi, jaki podecik, na nim kupa laleczek celuloidowych, dwie drewniane skrzyneczki. Ledwiemy siedli, mody czowiek znw
proponuje, grzecznie si umiechajc i jakby przepraszajc za tyle zamieszania, bymy jeszcze raz wyszli, bo to nie koniec eksperymentu. Ale prosz bardzo, mwimy, oczywicie, dla
pana wszystko.
Teraz proba taka, abymy wchodzili co sze sekund. Czemu by nie co sze. Wic
wchodzimy. Reflektory ju nie wiec w oczy, jest jeszcze bardziej swojsko. Siadamy. Lekko
spici, bo a nu... Ale nic. No to luzujemy od rodka. Dalej nic.
Mody czowiek teraz wstaje, mwi, e jest asystentem dyrektora i reysera zarazem i e to
on poprowadzi dyskusj, bo dyrektor bawi w Stanach na wykadach dla innych dyskutantw.
Jeli za chodzi o ten eksperyment, zosta on wymylony przez dyrektora w zwizku z tematem i problemem przedstawienia Przyrost naturalny, a dowie mia, jak to my, ludzie, jestemy zaprogramowani, zniewoleni, ubezwasnowolnieni. Popatrujemy po sobie niepewnie, bo
niby dlaczego. No wanie dlatego, odpowiada na nasze nieme pytanie pan asystent, e tak
atwo dalicie si zmusi do wykonywania bezmylnych polece, e wszyscy zrobili to jak
jeden m, kady grzecznie, po kolei, nikt si nie wychyli, wedug sekundnika wchodzilicie
sobie i wychodzilicie.
No rzeczywicie. Niedobrze, myl, z nami. Stado baranie, spoeczestwo na rozkaz. Gupio mi (oczywicie), e ja te. Wic siedz, po cichu si zoszcz. A pan asystent opowiada o
pracy nad spektaklem, o tym, jak to Rewicz napisa Przyrost naturalny, ktry nie jest sztuk, tylko biografi sztuki nie napisanej, i jak Kazimierz Wyka wyrazi si niegdy na pimie,
e nic nie stoi na przeszkodzie, aby wystawi na tej podstawie przedstawienie, i Kazimierz
Braun wanie to zrobi. Mwi jeszcze o tym, e Samuel Beckett, laureat Nobla, przeczyta
zapewne Przyrost, bo potem napisa podobnego do Przyrostu Wyludniacza, za w samym
Przyrocie idzie o to, e jest nas na wiecie coraz wicej i wicej, a im wicej, tym oglnie
gorzej i gorzej... a ja siedz i si gryz, i gryz. Ale im si bardziej gryz, tym skuteczniej
dochodz do wniosku, e co to nie tak z tym eksperymentem. Bo niby dlaczego wszyscy dali
si tak atwo zaprowadzi do tej sali? Co dwanacie sekund?

37

Rany boskie, przecie to proste: przyjemno, zabawa. Ten pan, co nas ustawia, by taki
sympatyczny. Tak mio prosi. Poza tym teatr. A w tym teatrze nie takie rzeczy. Dla przyjemnoci tego pana i dla dobrej zabawy to robilimy. Nic ponadto. Zwyka ludzka uprzejmo,
kultura ycia codziennego. Awangardzici musz awangardyzowa, wic czemu im w tym
przeszkadza?
Wic nie zniewolenie ale tolerancja? Nie programowanie ale grzeczno obyczajw?
Nie ubezwasnowolnienie ale przestrzeganie podstawowych regu gry, zwaszcza jeli si
jest w teatrze i zdecydowao wzi udzia w tej grze?
No i przede wszystkim aden eksperyment. Bo eksperyment zakada niespodziank, niewiadom wyniku. Tu za wszystko mona byo doskonale z gry przewidzie, by potem mc
zbudowa efektowny wstp do spektaklu o zagroeniu jednostkowej tosamoci. Gdyby nie
mona byo przewidzie, eksperyment na pewno by si nie odby. Ten numer by potrzebny
jako materia do zaoonej tezy. Wic nie naturalna prba ycia, ale sztuczny chwyt ilustracyjny.
Dyskusja te zreszt nie jest dyskusj. Asystent przemawia ju pl godziny. Opowiada o
pracy nad spektaklem, jak to Rewicz przychodzi i pomaga, a oni prbowali, szukali, porzucali. No bo w ogle spektakl jest nietypowy, tak jak nietypowa bya literatura tkwica u
jego pocztkw. Podczas prelekcji zleca dwjce suchaczy nawtykanie do metalowego modeliku przedziau kolejowego maksymalnej iloci celuloidowych laleczek, co ma obrazowa
stan przeludnienia, ale jest w ogle jako dwuznaczne, zwaszcza ze wzgldu na rol wtykajcych.
Po co zabiera tyle czasu na takie truizmy? dziwi si w czasie przerwy pani doktor teatrologii. Pewnie chodzi o tak zwanego prostego widza odpowiadam nie do koca przekonany, ale zaraz bd wiedzia, bo jednym z uczestnikw dyskusji-prelekcji jest onierz,
ktry okazuje si kapitanem wojska ze Szczecina. Co pan o tym myli? pytam kapitana,
wymarzonego prostego widza wedle statystyk i propagandy. E, nic odpowiada statystyczny widz, wstydliwie si umiechajc takie tam.
Pocztek spektaklu ma si odby w piwnicy, czyli w rekwizytorni. Trzeba wyj na pole
(przepraszam warszawiakw na dwr), tam ustawi si w kolejce, bo wpuszczaj (znw)
pojedynczo. A niedoczekanie wasze, zoszcz si po raz wtry, zostawiem bowiem paszcz w
szatni jeszcze przed dyskusj, chcielicie eksperymentw z programowaniem, wymialicie
mnie tam na grze, no to teraz macie, co z tym zrbcie i na czele grupki prelekcyjnej
wdzieram si do rekwizytorni. Lekki popoch, konsternacja, to nie byo przewidziane, jeszcze
nie jestemy gotowi... To si przygotujcie, ale my std i tak nie wyjdziemy, bo tam jest zimno, poza tym jestemy luni i niezaleni, a tak w ogle nikt nam nie zrobi nic, bo jestemy
wolny widz, w dodatku w teatrze otwartym. Poskutkowao.
Za dziesi minut grzecznie poproszono nas o zejcie jeszcze niej, do samej piwnicy. Nastrj jak w domu redniowiecznego alchemika, tak si zreszt cao nazywa: Pracownia
uczonego. Przebrany la doktor Faust aktor prowadzi nas najpierw do rcznego pasa transmisyjnego. Obsuguje go uczony, nakadajc na one pas znane nam ju celuloidowe laleczki.
Pokrcenie korbk i laleczki spadaj. Zwiedzamy dalej. W szklanej trumnie-inkubatorze
ley kobieta-naczynie, czyli naga dama, czego raczej naley si domyla, bo pokrywa jest
dyskretnie zamazana na odpowiedniej wysokoci i szerokoci. Nauka nauk, ale ycie yciem. Dama nakuta jest rodzajem szpilek, co przypomina akupunktur, przy czym by moe
chodzi o jakie eksperymenty (nie uwolnimy si dzi chyba od nich...) z ciaem kobiety jako
naczyniem grzechu, sprawc przyrostu naturalnego. Obiekt nastpny to rodzaj duego
akwarium, gdzie jednostajnymi ruchami balansuj dwie panie, raczej ubrane, cho jedna troch rozebrana, to znaczy bez spdnicy. Przewodnik oznajmia, e jest to strip-tease la Paris, czyli pobudzacz przyrostu naturalnego. Strip-tease jest niestety na domys, co w znacznym stopniu osabia wiarygodno sw przewodnika. Nastpnie przechodzimy w poblie

38

metalowego pojemnika, w ktrym ley zamknity mczyzna wygaszajcy aktualnie monolog. Pojemnik to hibernator, czyli zamraacz, kto chce doczeka zamroony lepszych czasw, moe skorzysta. Poniewa oczywicie nikt nie chce doczeka lepszych czasw, idziemy dalej. Jeszcze jest szafka z elaznym pasem cnoty (eby przyrost powstrzyma, ale te
nikt nie chce skorzysta), no i to ju koniec, wychodzimy z przytulnej piwniczki, jeszcze na
odchodnym trzeba si przesmykn koo barku obficie zaopatrzonego w trunki, c jednak,
barman zapowiada, e to atrapy, wszystko jest wypite i wyjedzone, bo tyle jest nas na wiecie.
Wracamy na powietrze. Trzeba przej kilka krokw do hallu teatru, gdzie bdzie dalszy
cig spektaklu. Z satysfakcj i jednoczenie zaenowaniem spogldamy na spor kolejk
(przyrost?) do rekwizytorni. Ludzie stoj, marzn, w jednej jeszcze kolejce. Ale tym razem
sami tego chc. By moe to skutek famy, e pokazuj, jak to u Brauna, goe baby. al nam
rozczarowywa kolejkowiczw. I tak by zreszt nie uwierzyli my tak pewnie z zazdroci, e
dla nas ju po wszystkim.
Teraz trzeba wej na pitro. Po drodze rzucamy okiem na plansz ustawion w korytarzu.
Przyczepione szklane probwki, w nich po trosze ziemi, wody, powietrza. Dalej ponie zniczyk (ogie), a na kocu wycita w planszy dziura w ksztacie czowieka. Wszystko odpowiednio podpisane, na dole wyjanienie: Prbki pobrano 15 III 1980 we Wrocawiu w okolicy Teatru Wspczesnego. 15 marca jest wanie dzisiaj, zgadza si te miejsce. Ma to uwiarygodni cae przedsiwzicie: e dzieje si naprawd tu i teraz.
Na pitrze inne, mniejsze plansze z wycinkami gazetowymi, oszklone gabloty z autentycznymi notatkami scenografa, kompozytora i reysera. Kolejne wiadectwa prawdy czy ironiczny dowd zuszczonego ju przyrostu myli? rodek foyer zastawiony wielkim ekranem.
Padaj na z rzutnika kolorowe obrazy: jaka gowa, plaa, fragment spektaklu, powikszony
chrzszcz, modele gw na pkach, inna twarz, ulica, zebranie, usta, nos, sutka, portret dyrektora Brauna, widownia meczu... Wszystko leci da capo al fine, na podkadzie dwikowym
Starego Testamentu, zwaszcza Apokalipsy. Gos czyta tekst monotonnie, monotonnie zmieniaj si obrazy. Mao kto zreszt sucha, raczej si przygldaj. Najwiksze powodzenie ma
jednak pobliski barek z lemoniad i piwem.
Siedzimy i siedzimy. Stoimy i stoimy. Przechadzamy si i przechadzamy. Kwadrans, p
godziny. Tamuje ruch tamta kolejka do piwnicy, a wszyscy musz zobaczy. Strasznie nudna
ta awangarda, mwi koo mnie jaka pani w rednim wieku. Mj kapitan ze Szczecina spokojnie siedzi w ktku i pociga piwko. Mia zaatwione skdsi zaproszenie do teatru, bo jest
tylko przejazdem we Wrocawiu, a nie sposb byo normalnie kupi bilet, spektakl ma powodzenie. On nie wie, czy to przez goe baby, a jeli chodzi o niego, to on nie dlatego. W ogle
lubi.
Wreszcie przed sm haso, e mona i na sal. Teraz ju po boemu obowizuj bilety,
wyznaczone miejsca.
Aktorzy siedz albo stoj, obok walizki, kuferki, fotele, stolik... Nawet nie baagan, raczej
nastrj poczekalni dworcowej, pustawej przestrzeni przechodniej. Jakie urywki (moe cao?) wiersza, chyba Rewiczowskiego. Chwilk potem scenka wyraniejsza, w ktrej rozpoznaj fragment zakoczenia Winiowego sadu. Teksty wypowiadane s nawet normalnie,
ale zachowanie jakie dziwne. Siedz, stoj, ledwo si poruszaj, cho jak ju si rusz, robi
to niby te normalnie. Ale potem znowu wracaj, siedz, milcz, ledwo dychaj. Scenka ta
sama powtarza si dwu- trzykrotnie, za kadym razem troch inaczej, ale oglnie podobnie.
Nudziarstwo jak diabli, coraz wiksze. Co jest grane?
Co mi w gowie wita. Sigam do programu, tam wydrukowany jest tekst Przyrostu. No
oczywicie. Czytam: To, co si dzieje w dramatach Czechowa, jest rzecz drugorzdn, nie
intrygi, rozwizania, ale powietrze tych dramatw pamita si zawsze, czuje si zmysami ich atmosfer, pustk midzy zdarzeniami, milczenie midzy sowami, oczekiwanie.
Bezruch, a nie ruch jest tam istot sztuki (przedstawienia). [...] Jake czsto midzy sowami

39

wypowiedzianymi przez bohaterw jego sztuk znajduje si zwrot: chwila milczenia. I jak
wiele u niego te chwile milczenia wa.
U Brauna s chwile milczenia i jest bezruch. Dokadnie wedle recepty Rewicza. Ale
s to tylko chwile milczenia i tylko brak ruchu. Pustka midzy zdarzeniami jest zwyk pustk, odwrotnoci akcji. No jeszcze: po prostu nud. To nie Czechw, to reyserska ilustracja
odczytania Czechowa przez Rewicza. Braun da si nabra na sowa. Pustka, bezruch i milczenie musz w teatrze by gone, napite i rwnie przejmujce jak ruch, ktrego s brakiem.
A tu aktorzy zwyczajnie siedz i zwyczajnie nic nie mwi, bo takie jest zadanie. Aktor moe
to zagra przekonujco tylko wtedy, gdy ma wicej motywacji ni zilustrowanie kilku zda
Rewicza. Te motywacje s u Czechowa, ale oni nie mieli gra Czechowa (nawet jeli mieli
go gra) itd. Taki bezruch i chwile milczenia rewelacyjnie byy wykonane przez aktorw Starego Teatru w Krakowie realizujcych Dziesi portretw z czajk w tle wedug Antoniego
Czechowa. Ale oni grali wanie Czechowa, a Jerzy Grzegorzewski wyreyserowa to tak,
jakby si z Rewiczem rozumieli bez sw.
Dokadnie to samo dzieje si troch pniej, kiedy aktorzy Brauna usiuj na kilka sposobw wykona pewn scen tym razem z Lorda Jima, rwnie przypomnian i skomentowan
przez Rewicza. Fiasko teje realizacji, banalnej i znw tylko ilustracyjnej, polega na podwjnym a zawierzeniu sowu: Rewicza, co zrozumiae, ale i Conrada, co zrozumiale jedynie teoretycznie. Nie chciabym twierdzi, e nie da si przetworzy scenicznie kawaka
prozy Conrada, ale prawie na pewno nie polega to na stosunkowo mechanicznym przeoeniu
liter na ruchy. Znw wiadomo, o co chodzi: tak naprawd chcieli zagra to, co myli o Conradzie Rewicz. Ale eby pokaza, co myli o Conradzie Rewicz, trzeba jeszcze przepraszam za ostro sformuowania pomyle samemu, na wasny rachunek.
W tej czci spektaklu s jeszcze inne, bodaj pomniejszej wagi scenki, z jednym wyjtkiem: obszerniejszego kolau fragmentw Starej kobiety oraz poematu Regio. Pomys zreszt
niezgorszy: Stara kobieta, siedzc na rodku sceny, dywaguje (sama bd z Kelnerem) o yciu, z tyu za, pod latarni (ulicznym supem sygnalizacyjnym), odbywa si prba tym
razem rzeczywistego strip-tease'u la Paris modej dziewczyny, ktra okazuje si modszym wcieleniem starszej pani. Jest te adny moment przenikania w czasie i przestrzeni obu
ywych fantomw tej samej kobiety. Wymieniaj si sowami, gestami, wreszcie osobami:
stara niknie w tle, na planie pierwszym zostaje dziewczyna, triumf wiecznie odradzajcego
si ywiou modoci.
C jednak z tego, skoro powtarza si znw ten sam bd teatru ilustracyjnego. Dowiadczona Marlena Milwiw jako Stara kobieta usiuje wyj obronn rk ze swojej roli, rlki
waciwie, wikszego epizodu, ale dziewczynie (niestety nie znam aktorki, a program wymienia wszystkich ciurkiem bez wyszczeglnienia granych postaci) praktycznie nic nie zostao
oprcz rozbieranki. Nawet i to nie: dyskrecja reysera, wzgldy obyczajowe albo opr aktorki
pozwoliy wprawdzie panience na zdjcie stanika, ale zmusiy do uratowania majtek. Niby
gupstwo, ale znaczce i znamienne, ani to la Paris, najwyej la Przemyl, no i oczywicie
z Rewiczem nader mao ma wsplnego, bo ani wizyjno-obrazowe, ani nawet biologicznoerotyczne.
Po tej sekwencji z siatki zawieszonej w tyle sceny wysypuj si mieci (coraz wicej takich scen w polskim teatrze; vide ...i Dekameron Hanuszkiewicza choby), a podobna sie,
natkana dodatkowo listowiem, rozpina si midzy widzami a aktorami. Jeden z tych ostatnich
co jeszcze do nas mwi, krzyczy spoza siatki, potem wczepiony w ni zastyga, my za w
poczuciu gstniejcej midzy ludmi sieci nieporozumie opuszczamy sal na nastpn przerw.
Dalszy cig dramatu ycia odbywa si w mskiej toalecie. Dwch dzielnych modych ludzi, zoywszy gowy na kafelkach ciany, cicho zwraca wiatu bezmiar swej tsknoty.

40

Akt ostatni dzieje si teraz wycznie na scenie, gdzie take nas, widzw, prosz. Poniewa trzeba sta miejsce akcji dramatycznej znajduje si porodku jest wzgldny tok, ale
do wytrzymania. Tok zreszt teoretycznie uzasadniony, bo na wasnej skrze doznajemy tego, co przedstawiane jest przez aktorw. Ot stoi tam w rodku przysposobiony teatralnie,
czyli pozbawiony cian i dachu, autentyczny kawaek wagonu, konkretnie przedzia pierwszej
klasy z fragmentem korytarza. Do przedziau aduj si pasaerowie, najpierw walcz o miejsca, potem uspokoiwszy si przesadnie wiadcz sobie uprzejmoci. Ale to nie koniec, bo
oczywicie co chwila wchodz tam nowi amatorzy jazdy, a zwieczeniem bezmiernego teraz
cisku staje si kobieta w ciy, ktra na dobitk zaczyna rodzi. Rodzi jakeby inaczej
kilka dziewczynek, ktre kiedy te bd matkami itd., ale rodzi te telewizor, fiata 126...
Dialogi s zabawne, sytuacje prawdopodobne, metafora skdind oczywista, ale dobrze
rozwizywana, wida, e reyserowi nieobce jest nie tylko dzieko Edwarda T. Halla pt.
Ukryty wymiar, ale i ycie samo. Aktorzy wyranie s rozkrceni, czuj temat, publiczno
te si oywia, sycha miechy, oznaki zrozumienia dla wagonowych przyjemnoci... To ju
nie abstrakcja ani ilustracja, ale kawaek ywej materii std i z teraz, wic pewnie dlatego. A
przecie jest w tym i wiksza metafora, i szczypta paradoksu, nawet dreszcz metafizycznej
(bo fizycznej) grozy. Okazuje si, e wszystko mona sprzeda z zyskiem, byle towar by
rzetelny i w dobrym gatunku.
Ju byo dobrze. Ju co ywego wlao si w ten sztuczny przyrost naturalny i zdawao si,
e tak powinno zosta do koca. Ale nie, niestety. Pewnie reyser pomyla, e tak tego nie
mona zostawi, w tej trywialnoci toku, prozaicznej chorobie wagonowej. Trzeba da na
koniec jak summ, przesanie, co powanego, bo tu si mwio o rzeczach powanych. No
i stao si to, co przewidywaem w najgorszych przypuszczeniach: aktorzy wyszli z wagonu i
weszli w nard z wierszem na ustach, a z trapezu-hutawki zawieszonej nad wagonem zesza
koyszca si tam przez cay czas trwania tej sceny para ubrana na biao mody mczyzna i
niespena dziesicioletnia dziewczynka po czym p pantomimicznym, p baletowym krokiem oddalia si w dalek dal po wskim podecie naoonym na fotele widowni, by godnie
znikn w jasno owietlonym prostokcie drzwi wyjciowych.
Nie wiem doprawdy, czy mia to by akcent optymistyczny (pjd stwarza nowy, czystszy, lepszy wiat) czy pesymistyczny (ostatni sprawiedliwi odchodz na zawsze ze wiata
brudu, wistwa i toku), ale nawet nie miaem siy zadawa sobie trudu rozwizywania tej
kwestii. I tak nic by tej sceny nie uratowao, bo sama w sobie stanowia kwintesencj zego
gustu, teatralnej wtrnoci, mylowego banau i pozorowanej gbi.
A boj si napisa, e waciwie nalea si przedstawieniu Brauna taki fina. Wielki niewtpliwie wysiek tylu ludzi woony w stworzenie tego widowiska zmusza mimo wszystko
do powstrzymania si od jednoznacznych, cho efektownych sformuowa tego typu. Mam
jednak po raz ktry wraenie, e nie da si bezkarnie szafowa w sztuce pewnymi postawami, sposobami bycia i mylenia, nie da si po prostu bezkarnie miesza poj. Braun, co byo
powiedziane na pocztku, usiuje wanie dokonywa krzywek gatunkowych, czy co, co
czone wyranie by nie chce. Zamierza pogodzi teatr konwencjonalny z teatrem otwartym,
ufajc w si sprawcz samego wsplnego im pojcia teatru. Ale z rwnym powodzeniem
mgby krzyowa psa z kotem e oba to zwierzta, w dodatku ssaki misoerne z rzdu
drapiecw... Teatr otwarty nie powsta z kontynuacji zawodowego, on powsta, jak przecie
Braun wie najlepiej, bo napisa o nim kilka cakiem rzeczowych i rdowych ksiek, przeciwko niemu.
Te prby rozjemcze kocz si dla spektaklu jak najgorzej. Tam, gdzie ma by nowo,
otwarto, spontaniczno, prawda i luz jest z trudem grana naturalno, udawana swoboda,
wikszo pomysw pochodzi z dziesitej wody po kisielu autentycznych spektakli teatru
niezalenego; reszta to nuda i rwce si wtki. Taka jest, nader sona, cena za przystpno
dla nie przyzwyczajonej publicznoci, take cena nieumiejtnoci odnalezienia si (gwnie

41

przez aktorw, ale to nie cakiem ich wina) w innym typie scenicznego bycia. Z kolei tam,
gdzie trzeba byo posuy si gst materi tradycyjnego wanie teatru, robi si mniemane
ruchy eksperymentalne, jak choby ze sawetnymi scenkami z Czechowa czy Conrada. e
naprawd broni si tylko ostatnia sekwencja wagonowa to dowd zastosowania naturalnych rodkw realizacyjnych w naturalnej przestrzeni naturalnego konfliktu.
No i trzeba wreszcie na zakoczenie powiedzie rzecz moe najbardziej dla twrcw bolesn mianowicie z tego przedstawienia pod wzgldem czysto poznawczym w istocie niewiele wynika. Zbir dosy chaotycznych (czasem wrcz si nie tumaczcych) obrazkw na
tematy demograficzno-populacyjne... doprawdy, doprawdy anim z tego gupszy, ani mdrzejszy.
Pytanie: czy trzeba byo wystawia Przyrost naturalny, ktry jest antysztuk i w tym wanie jego genialno? Odpowied bdzie wymijajca: trzeba, gdyby powstao rwnie odkrywcze przedstawienie.

Teatr Wspczesny we Wrocawiu. Tadeusz Rewicz Przyrost


naturalny. Scenariusz i reyseria Kazimierz Braun. Scenografia
Krzysztof Zarbski. Muzyka Zbigniew Karnecki. Choreografia
Leszek Czarnota. Premiera grudzie 1979.

42

Auto da fe
Duszno. Zwlekam z siebie kurtk, przychodzi mi to z trudem, potrcam ssiadw z lewej i
prawej, przepraszam. Salka Lubelskiego Domu Kultury niewielka, ju po kilku minutach zapenia si ludmi, nastpni wci si pchaj, cho miejsca praktycznie nie ma. Staj pod cianami, siadaj przed pierwszym rzdem krzese, coraz to kto wpada na innych, przepraszajcy
umiech. Jak daleki, obcy bysk wspomnienie chodnego kwietniowego wieczoru, ktry
gdzie tam zosta za murami.
Kto si przewraca na plecak lecy na rodku salki. Inny chopak (aktor? tak, aktor) prosi,
eby siada tylko do granicy plecaka. Po chwili plecak obrasta tumem, kady patrzy za kawakiem wolnej podogi. Chopak z umiechem rezygnacji prosi o wycignicie rekwizytu,
przestrze do grania zmniejsza si o dwa metry. Z prawej dobiegaj jednostajne dwiki
dwch gitar. Pod cian, obok dwjki grajcych, siedzi panienka ze skrzypcami opuszczonymi na kolana. Na rodku parometrowego fragmentu wolnej przestrzeni balia, dwie dziewczyny pior jak szaro-brunatn szmat przywizan do kija.
Kolejny (dla mnie) festiwal studencki. Kilkanacie lat tych festiwali. Debiutowaem chyba
w 67. Jeszcze nie czuj si nieswojo. Jeszcze coraz to kto zwraca si do mnie: posu no si
kawaek, stary. Ale widz, czuj, jak si od nich oddalam. Ju nas dzieli przeszo-prawie dziesi lat. Umiech zaenowania, kiedy jaka wczesnoroczna studentka przeprasza i cichym
gosikiem pyta: czy nie zrobiby pan dla mnie troszeczk miejsca na przejcie, tam pod cian
jest luniej... Jeszcze ty, ju pan.
Coraz duszniej. Jednostajny dwik gitar. Plusk-plask wody w balii, tr zaciekle t szmat.
Powoli ustaje szum widowni.
Waciwie jakby nic si nie zmienio przez te dziesi lat. Nawet ubrania, nawet jzyk. Ale
jest ciszej, spokojniej. Brak mi troch tego nieustannego wiru, nocnych wdrwek po miecie,
po hotelowych pokojach, rozmw do rana nad kolejn butelk, w tym dziwnym stanie, kiedy
nie ma si pewnoci, czy trzewieje si od wdki, czy upija od ycia. Co jakby umaro, odeszo. Moe we mnie, ze mn? Ci, wrd ktrych teraz siedz, to ju prawie oni. I oni te
wiedz, czuj, e ja dla nich jestem on. Chciabym, eby tak nie byo. Ale jest. I nic si nie
da na to poradzi.
Ucicha wreszcie. Jedna z dziewczt przy balii podnosi gow i mwi, e jeli ycie jest, jakie jest, i jeli si ma jeszcze wiadomo tego ycia, jeli si wie, e marzenia pozostaj najczciej marzeniami, a blini powoli oduczaj si czowieczestwa, wtedy trzeba albo gwatownie co zrobi, bez wzgldu na cen, albo zacz budowanie wiata od siebie.
Pusta scena, wyniesiona balia. Wchodzi czowiek ubrany jak szef podrzdnej rewii, w cylindrze, z dzwonkiem. Staje po lewej, dzwoni. Wsuwa si rzdkiem grupa, trzy dziewczyny,
piciu chopakw, powizani za szyje sznurem. Szef wyciga kartk papieru, dugie gsie
piro i n rzenicki. Zdejmuj ptle, podchodz kolejno, podpisuj papier, on pasuje ich (na
obywateli?) tym wielkim noem. Teraz mona i w ycie. Cyrograf podpisany.

43

Trzeba zacz od czynu, budowania. Najpierw dostaj (grzeczne dzieci) po cukierku na


zacht od Szefa-witego Mikoaja. Potem do roboty. Zbieraj z podogi rozrzucone rne
przedmioty. Noe, tuczki, jakie biae paki pomalowane w kropki, wyglda to na le zamaskowane fujarki. Trzonek uderza o trzonek, n o n, wrd zdyszanych oddechw trwa ta
dziwna niby-praca, niby-walka. Ruchy aktorw s zrytmizowane, ale szalestwo narasta, praca staje si obkanym misterium pozornie celowych czynw. Nagle z grupy wybiega dziewczyna, staje na zewntrz. piewa fragment Ody do modoci. Nie tak, jak kiedy piewano ten
wiersz w synnej scenie z Sennika polskiego w STU: ironicznie, przedrzeniajco. Ona robi to
serio, spokojnie, dramatycznie.
Zaskoczenie. Grupa skupia si naprzeciwko piewajcej. To wrg, precz, dziwka, winia,
wykrzykuj w zapiekej nienawici, machaj trzonkami, pakami. Bo nagle jakby jej piew
zwraca si przeciwko nim. Napicie wzrasta, grupa rzuca si w pocig za dziewczyn, ta
ucieka, robi kko, ale zaraz zostaje zapana. Gdzie z tyu sceny si kotuj, potem rozstpuj dziewczyna przewieszona brzuchem przez biay kij zostaje tam, zgita wp.
Ale ju zaraz obok niej staje druga. Te piewa, cho na inn melodi. Sytuacja si powtarza. Przeklestwa, wygraanie, gonitwa, kij. Co mi koacze po gowie, jakie wspomnienia z
przeszoci. Skd ja to znam? Pleonazmus? Nie tylko, cho te, bardziej w formie, budowaniu
niektrych sytuacji. Take jakie inne teatry, przedstawienia, gdzie podobnie szukao si sposobu na pokazanie kawaka minionej historii. Jak ten spektakl si nazywa? Plcz mi si tytuy, nazwy teatrw. Sigam po ciemku do programu. Odzyska przepakane lata. No tak, no
tak.
Co z akcj? Wywo dziewczyny na taczkach. Koniec zabawy w prac. Pora popracowa
w zabawie.
No wic wito, satysfakcje, uroczystoci. Kto wnosi chleb na serwetce, optymizm, raz na
ludowo, miech, umiech szczery, grupka, ju poczona, ale zawsze z osobnym antreprenerem-szefem, daje upust yciowym ambicjom. Rado siga szczytu, kiedy na wysokoci oczu
pojawia si zawieszony na lince krg sera tylyckiego. Narodek szaleje; dosownie, bo robi
miny nie z tej ziemi, wdzicz si do tego soneczka, umiechaj, pokrzywiaj, przedrzeniaj, wywracaj oczami, pokazuj jzyki, przesyaj causy. Adoracja witego Sera trwa
dugo, nikt nie zwraca uwagi na mwc, ktry od jakiego czasu wygasza z kartki uczony
tekst o zbawiennoci humanizmu.
atwawe to, niestety. Cho zabawne. Jest atwawe take i wtedy, gdy wkracza do akcji
Inteligent, Artysta, by zaprezentowa Sztuk dla chamw. Pogard ma na twarzy, gdy recytuje To be, or not to be. Na wycignitej doni maleka czaszka, moe szczura, moe
kota. Jezus Maria, aden szanujcy si reyser nie pozwoliby sobie poza jawnym kabaretem na taki chwyt. Ale tu jako uchodzi, jak wiele tego typu pomysw. miech na widowni. Hamlet gada swj monolog dalej po polsku, ale to zbdne wysiki, tum gapi si jak na
idiot.
Wic wchodzi inny, wygldajcy na jeszcze wikszego Artyst. Z namaszczon powag,
cho krzywi si niemiosiernie, jakby pokn ab, piewa-melorecytuje jak gupaw wierszopie o czarnej Kitty, co to o kim ni (albo on o niej). Ten bekot ma jednak wyrany
rytm, tum poddaje si teraz nastrojowi, tupie do taktu. Gdzie z tyu, z gonika, wybucha
melodia Rasputina, znanego przeboju dyskotekowego koca lat siedemdziesitych. Jeszcze
troch, a wszystko przemieni si w dzik orgi. A przecie nie. Czego brakuje. Jest ciemnawo, adnych kolorowych wiateek, poza tym zimno na widowni, cho gorco, nie w tym
rytmie si odbiera proste sygnay ze sceny.
Za chwil znw si wszystko zmienia. Aktorzy ustawiaj si w krg, trzymaj w doniach
lin. Na zaimprowizowanym ringu dwch przeciwnikw. Z jedn rnic: na gowach maj
szmaty, jak w ciuciubabce. Grupa, pod przewodnictwem i za poduszczeniem Szefa, prowokuje ich do absurdalnej walki. Sposb jest prosty: Szef najpierw jednemu szepce na ucho, e

44

tamten to wrg, potem to samo mwi przeciwnikowi. Walcz wic, na olep, do braku tchu,
na mier i ycie. Wrg, yd, bij go, dwiczy im nad niemymi gowami, sczepieni padaj.
Cisza. Nad ciaami pynie chralne Gaude Mater Polonia.
Gorco. Coraz duszniej. Ale patrz po sali: nikt si nie rozbiera, nawet nie prbuje. Co ktra twarz byszczy potem. Wycieram czoo rkawem koszuli.
Dalej. Wysoki chopak w robotniczym kombinezonie pompuje co przy pomocy autentycznej pompki, bodaj samochodowej. Wycigam gow, nic nie widz. Moe tam po lewej,
na pododze, bo dochodz stamtd jakie jki, oddechy. Tak, tam kto ley, powoli si unosi,
najpierw na rkach, potem klka. Powoli, powoli ta dziwna ludzka powoka podnosi si do
pionu. To syn tego pompujcego. Zdyszane gosy. Ojciec: e jeszcze druga zmiana, jeszcze
po godzinach, jeszcze w woln sobot, byle zapewni synkowi. Niech si uczy. Nie bdzie
gorszy od dyrektorskiego bkarta. Syn: jeszcze troch, tatusiu, jeszcze studia, jeszcze ksiki,
wycieczka zagraniczna. Ciki oddech ojca, ktry dla dziecka wszystko, byle si przebi do
swego, nerwowy gos synka, eby ojciec szybciej i szybciej, bo czas ucieka, bo ycie przede
mn, potem si odwdzicz, odpac.
Stoi wreszcie. Rozglda si. Ma. Zrywa przewd od pompki. Kto przynosi zza zasonki w
tyle sceny czerwon marynark, plastikow teczk-skoroszyt. Syn nakada marynark, otwiera teczk, co tam wyczytuje. I do zaskoczonego ojca: ty pachoku, zdrajco, sugo wrogich si,
ju my wiemy, z kim si zadajesz, przeciw komu i z kim knujesz. Uderza, tamten pada, zwija
si na pododze. (To za proste, co wy, western robicie, plakaty malujecie brzczy mi w mzgu. Ale nie da rady wszystkiego naraz, albo skrt, albo psychologia usprawiedliwiam ich,
nie do koca przekonany).
Synalek wychodzi. Teraz dopiero zwracam uwag, e od pocztku tej sceny kto sta tam z
tyu, obserwujc niedawne wydarzenie z rosncym przestrachem. To ten sam chopak, ktry
przedtem recytowa pie o czarnej Kitty. Inteligent? Artysta? Co jakby w nim pko,
rozpada mu si pod nogami estrada, wyjrza kawaek goej ziemi. Zblia si do lecego. Po
twarzy pynie mu struka potu, moe za. Taki wietny aktor? przebiega mi przez myl.
Prawda, jest duszno, on w czarnym ubraniu, lekko przybrudzona biaa koszula zapita pod
szyj. Przecie by tak nie umia. Emocja? Jest co w tym chopcu wygldajcym na niespena
dwadziecia lat, co kae zwraca na niego uwag nawet wtedy, gdy jest jednym z wielu na
scenie. Ma w sobie jaki ar, arliwo.
Pochyla si nad lecym. Czy to koniec, czy da si zacz jeszcze raz od nowa, od pocztku? ale ju sobie sam odpowiada: sprbujmy. Podnosi lecego, objci wychodz.
Teraz bd szybkie skecze-blekauty. Grupa cay czas na scenie, chodzi w kko ze specyficznym dwikiem la lokomotywa, zatrzymuje si tylko wtedy, zamienia w wewntrzn
widowni, gdy kolejna mini-akcja odrywa si od tej caoci na zasadzie teatrzyku w teatrze.
Raz: kumple spotykaj trzeciego, znajomo z festiwalu, pamitaj mu, e wtedy nie
chcia si z nimi napi. Proponuj teraz lepszy trunek (tamtym pewnie gardzi) pokazuj
pudeko napoleona. On nadal nie chce, ale grob, wreszcie biciem zmuszaj go, otwieraj
pudeko, ale w rodku zwykle p litra czyciochy: masz, skurwysynu, chlej z nami, pkimy
dobrzy.
Dwa: para modych, piewajca znany (z Exodusu w STU) motyw pieni Leszka A. Moczulskiego o czystoci poranku, spotyka dwch chuliganw; ci brutalnie przedrzeniaj
zakochanych, brukajc czyst mio. (Motyw opisywany by zreszt wielokrotnie choby
przez Marka Hask).
Trzy: wchodzi jaki facet, obok drugi podpiewuje niegdysiejszy przebj Czy tutaj mieszka panna Agnieszka. Tamten podchodzi, kae mu si zanikn, ten nie wie, o co chodzi, to ja
ju ci wytumacz, szpryca w twarz, uderzenie, zasonicie oczu, kopniak, wywleczenie ze
sceny.

45

Cztery: chopak podsuwa dziewczynie czarn czapk pod nos: Jakie to jest? Czarne
odpowiada dziewczyna. Nie, biae mwi tamten z rozbrajajcym umiechem. Wchodzi z
tyu czowiek z rozoon pacht gazety, drugi z pustym pudem telewizora nasadzonym na
gow. Biae, biae powtarzaj, wykonujc taneczne ruchy, okrajc dziewczyn. Ta
umiecha si, mwi: Biae.
Pi: dziewczyna-matka nuci liryczn pie tsknoty, naprzeciwko syn wyprony na
baczno wygasza najpierw haso z zakresu strategii bojowej, potem tym samym tonem zachca: Przyjed mamo na przysig cytujc popularny przebj. Podchodzi do czowieka
klczcego w rytualnym gecie, stawia na nim stop.
Sze: krg ludzi w skupieniu nad palc si lampk. Wbiega inny, pstryk aparatu, gasi
pomyk.
Siedem: tum piewa proletariack pie, ktra przechodzi za chwil w gran na trbce
melodi Sza dzieweczka. Jeden z aktorw wnosi szaro-brunatny sztandar, ten sam, ktry na
pocztku spektaklu pray w balii dwie dziewczyny. Jest mokry, zwisa luno, jeszcze kapie ze
woda.
Zmiana nastroju. Powaga, skupienie. Od duszego zreszt czasu widownia trwa w milczcym bezruchu. Chopak z krconymi wosami trzyma sztandar pochylony nad scen. Kolejno
podchodz do pozostali, klkaj, czyni spowied z tego, co im si w yciu nie udao, gdzie
okazali si sabi, bezwolni, zalepieni, naiwni, konformistyczni, lkliwi. Cauj sztandar, odchodz na bok. Na kocu spowiada si ten, ktry trzyma drzewce sztandar przejmuje Szef.
Po spowiedzi huzia, won, dosy tego mitolenia si ze sob.
Co robi, co robi, pyta zdezorientowana grupa. Cz wychodzi, trzech chopakw zostaje z tyu. Na planie pierwszym dwie dziewczyny. Jedna klczy i nuci Rozkwitay pki biaych r. Druga, w wysokich butach, przerywa jej: Powinna mnie kocha, kochaj mnie,
przecie walczyam za ciebie, o ciebie. Tamta jest zmczona, chce tylko ciszy, wmylenia
si w siebie. Stojca nie rezygnuje z prb przekonania klczcej. Wreszcie tamta bagalnie
obejmuje but siostry-przeciwniczki, ktra triumfalnie oznajmia: Kocha mnie!
Trzech chopakw w tle skupia si ciasno pod kotar, rozszerzone strachem oczy, obejmujce si kurczowo donie.
Zaraz cisza, gsta, ktra boli. Zmienia si wiato.
I wielkie uspokojenie. Wchodz wszyscy na scen. Przewodnik obiecuje wizj szczcia,
podr do wysp szczliwych. Odmawiaj Aniele Boy, on rozdaje im po symbolicznym
obolu, wkadaj pieniki do ust, ustawiaj si w d Charona, jeden za drugim, tyem do
nas. Rozsuwa si zasona w gbi. W pmroku naga jasno: to wieci ogromna posta
Chrystusa z Sdu Ostatecznego Michaa Anioa; uniesiona prawica potpia grzesznikw. Nie
wida obecnej w oryginale u boku Chrystusa-sdziego postaci Marii wybaczajcej, do ktrej wznosz si tumy sprawiedliwych. Sceniczna d Charona wkomponowuje si natomiast
w dolny plan sykstyskiego Sdu, przedstawiajcy wanie Acheront z pyncym cznem.
Odmawiaj chrem Pater noster. Przewodnik powoli porusza autentycznym wiosem. Cytat z Nocy listopadowej? Ze spektaklu Wajdy?
I nagle wpada ten z krconymi wosami, teraz wida, e jego jednego nie byo w odzi.
Trzyma w rkach kanister na benzyn, ludzie, nie czekajcie na cud krzyczy, to wszystko nic
nie da, szczcie w aerozolu, nie o was przecie chodzi, ale o zwycistwo tego, co was prowadzi, i Tego, do ktrego zdacie. Zmczony, pot coraz gstszy spywa mu po twarzy, zlepia
wosy, oczy byszcz desperacj, przyciska do piersi ten kanister jak desk ratunku.
Woa, jak zwykle, na puszczy. Odrzucaj go, nie suchaj. Ale i w grupie co si dopala,
dogasa. Dawna woska muzyka kocielna grana na skrzypcach z towarzyszeniem gitary uspokaja ich, czy raczej przywraca do stanu codziennej, realnej prawdy. Zawiedzeni, pozbawieni
oparcia, celu i rzeczywistej wiary, zmieniaj si w kuky, marionetki. Dosownie. Ten bal
manekinw (ktry to ju w polskiej kulturze literackiej i teatralnej?) trwa w takt rwnie po-

46

amanych sw: o niemonoci, bezsilnoci; jestemy aosnymi impotentami, zagubione


dzieci w bezlitosnej mgle. Pieniki wypadaj z ust.
Nie ma przecie niczego, co by na inne nie wyszo. Wic i na zdrewnienie znajdzie si antidotum: modoci, otrznij si z marazmu i poczucia bezsensu, wiat jest przecie pikny,
idzie wiosna, trzeba to uczci, wiosna daje siy, przywraca energi, piewajcie do wiosny!
Wykrzykuje to chyba Szef; chyba, bo jest ciemno, cakiem ciemno na sali, tylko on chodzi
midzy nimi z pomyczkiem zapalniczki w rce. Od jednego do drugiego dry ogienek: ocknijcie si, oyjcie.
Z gonika bucha Wiosna Vivaldiego. U gry, w ostrym wietle lampy, pojawia si drzewko pene wiosennych darw. To nic, e drzewko jest suche i bezlistne, e wisz na nim baki
boonarodzeniowe (wic jeszcze zima?), puste butelki, wsteczki i szmatki, prezerwatywy;
w blasku lampy byszczy jednak toto, skrzy si i barwi. Modzi najpierw niepewnie otaczaj
niebiaski dar, ale ju mocniej chwytaj si za donie, czyni radosne kko, jeden wir, drugi,
Vivaldi grzmi tanecznie, wic raz jeszcze, hop-tralala, podskok w gr, w koo, w koo,
miech za miech.
Dosy samooszukiwania. miech si urywa, krg przerywa, sta, to kamstwo, z drzewkiem precz. Na jego miejscu ley teraz biay manekin, rce i nogi sptane drutem. Jaki chopak woa: Czy zosta nam tylko bal u Senatora!? Tak, bal u Senatora podchwytuje Szef.
Groza i ironia, na dwa gosy. piew, krzyk, ciemno. Z gonika drwicy gos: Bdziecie
rozmawia o sporcie, telewizji, dupie.
Znw wiato z gry. Tak nie moe przecie by. Tak nie byo. Jedna z dziewczt piewa o
tym wanie: e kiedy mona byo przecie opiewa dobro, szczcie.
Wnosz drewniany pieniek. Kto kadzie na nim gow kapusty nakryt amarantow czapk z baranim otokiem. Zdejmuj czapk. Kat odziany w kaptur unosi siekier, rozcina na p
ten chamski symbol bezmylnoci. Dosowno metafory jest obrzydliwa. A jako nie drani.
Moe potem, gdy wszystko si skoczy, gdy si bdzie wspomina. Teraz nie.
Jeden z gitarzystw piewa o ludziach, co serca maj wypalone. Nie patrz na scen. Nie
wiem: mia si czy paka? Zaenowanie miesza si ze wstydem, wspczuciem, zoci,
zrozumieniem. Uproszczenia, banay, a przecie maj si sugestii.
To nie koniec. Byby za atwy. Wnosz w tej samej czapce (na jej czubku skrzana, wypchana rkawica) inn gow kapusty, ca. Podniesiona na wysoko rk straszna monstrancja zej wiary. Ustawiaj si parami jak do poloneza. I rzeczywicie ruszaj krokiem polonezowym, cho piewaj na melodi Kalinki: eby spokj wreszcie by, do roboty trzeba
wrci, do normalnego ycia, won z kontestacjami i innymi wichrzeniami, ycie zwyke wrci ma.
Ju mi si troch w gowie mci. Narracje i perspektywy zmieniaj si jak w kalejdoskopie. Co scenka to inny punkt widzenia, bohaterowie przeistaczaj si w opowiadaczy i odwrotnie, serio miesza si z buffo, aktorskie utosamienie z brechtowskim efektem obcoci,
kada konwencja dobra, byle dao si co powiedzie.
Znw zapach benzyny. To chopak z kanistrem, ktry od duszego czasu plcze si midzy grajcym ludkiem, ju prawie nie wchodzi w akcje, osobny z tym swoim dziwacznym
bagaem, ze swoj obsesj, dzikimi przestraszonymi oczyma, twarz mokr od potu. Teraz
zostaje sam. Nie, nie sam. Jest jeszcze dziewczyna w czerni. Podchodzi do plecaka, ktry cay
czas lea u stp widzw. Nakada go na rami. egna si z chopakiem. Odchodzi, eby zacz jakie ycie. Od maego. Od siebie. Od wasnego serca, od mioci, od rodziny. Moe
tdy droga.
Ale dla niego nie ma ju adnej drogi. Oprcz tej jednej. Zmczony, zrozpaczony, zdesperowany, nie wysuchany, wywleka jeszcze zza kotary bali ze sztandarem, podnosi drzewce,
ptno jest biae. Rzuca je z powrotem. Wychodzi-wybiega-wytacza si z sali na zewntrz.
W gonej ciszy, krzyczcym milczeniu. Znika za drzwiami. Kto zrywa zason z okien. Po-

47

maraczowoty blask wpada do ciemnej, dusznej salki. Jeszcze polonez Ogiskiego. Zupenie niepotrzebnie.
Minuta, kto prbuje klaska. Za nim kto, i jeszcze kto. Po krtkiej chwili oklaski milkn. Osiem, dziesi lat temu nikomu by to do gowy nie przyszo, ale oni moe mniej odporni
na konwencje.
Wychodzimy. Tu za drzwiami, po lewej, wtulony w kt korytarza ten chopak z krconymi wosami. Jeszcze przyciska do piersi pusty kanister. Jeszcze dry. Patrzy nieprzytomnymi
oczami na wychodzcych.
Coraz to kto podchodzi do niego, ciska za rami, co prbuje powiedzie.
Chc i ja... Nie chc. Nie mog. Wychodz na powietrze. Chodny wieczr. Oddycham. W
kauach odbija si kilka wiate z pobliskich okien.

Studencki Teatr Jedynka przy RU SZSP Uniwersytetu Gdaskiego.


Odzyska przepakane lata. Scenariusz i reyseria Krzysztof Babicki. Scenografia Andrzej Babiski. Muzyka Lech Bielawski, Mariusz Buchna, Jzef Rychlicki. Premiera marzec 1980.

48

Frontem do mas
Syrena: jeden z nielicznych teatrw, gdzie dosta si rwnie trudno jak do Operetki. Syrena mieci si bowiem dokadnie w rejonach kultury niskiej, plebejskiej, ludowej, popularnej, wic tam, gdzie chodz ludzie. Ludzie oznaczaj wszystkich, ktrzy nie s koneserami, elit, towarzystwem, snoberi kawiarnian (o ile co takiego jeszcze istnieje) i rodowiskiem artystycznym. Ludzie nie chodz do Szajny ani do Hubnera, chyba e im kto przemylnie zorganizuje wycieczk z zakadu pracy; ludzie oblegaj Syren. aden przewodniczcy Rady Zakadowej nie ma zapewne kopotw ze zbytem ulgowych biletw pracowniczych.
Popularno przypisana jest do tego teatru prawdopodobnie silniej ni nazwiska jego twrcw. Nie miaem dostpu do statystyk, ale wydaje mi si, e zainteresowanie Syren wrd
ludzi nie zmalao po odejciu Gozdawy i Stpnia, a nastaniu Witolda Fillera. Mona si
przecie byo spodziewa, e Syrena za Fillera to nie bdzie to samo co kiedy, czyli rozrywka w najdosowniejszym znaczeniu, bezkonfliktowa zabawa o agodnym rysie satyrycznym,
ostatni bastion przedwojennej tradycji widowiska buffo, ktre jest serio. Obecno Fillera,
redaktora naczelnego Szpilek, w ktrych (midzy wieloma innymi) publikuj Mleczko,
Mroek, Wojakiewicz, Groski, Pietrzak, Czubaszek zdawaa si bowiem sugerowa typ
rozrywki serio, ktra jest buffo, czyli z dystansem, ironi i gbszym znaczeniem. Poza tym
Filler, entuzjasta estrady, mia przecie za sob dziaalno w tym wyszym sensie, elitarnym, rodowiskowym: jako krytyk teatralny, autor monografii powojennego teatru w Polsce,
take kilku wczeniejszych ksiek wiadczcych o niezomnoci moralnej i oglnej bezkompromisowoci autora. Filler jako nowy dyrektor Syreny zapowiada wic sob swoist dwuznaczno stanowiska, nieoczywisto wyboru midzy wyszoci i niszoci w kulturze.
Ryzykowa tym samym w obie strony. Nadziej Szpilkowej w charakterze ironii i satyry
mg przycign publiczno rodowiskow, intelektualn, wysz, o co, jak si zdaje,
warto mu byo zabiega, choby gwoli usprawiedliwienia swej dyrektury drugoetatowej, dosy kopotliwej w wietle norm etyczno-estetycznych przyjtych przez kulturow elit. Z drugiej jednak strony ryzykowa utrat przynajmniej czci starej widowni, ktra w pewnych
zabiegach nowokoncepcyjnych moga si przecie dopatrzy perskiego oka puszczanego jakby mimo niej do kogo innego, znaczy mymy tpsi, gupsi, moe wrcz si z nas wymiewaj, tylko tak sprytnie, inteligencko.
Co wyszo z tego w praktyce? Praktyka zacza si tak.
Z niemaym trudem udao mi si wkrci na program trzeci z kolei pod dyrekcj Fillera,
zatytuowany Trzeci program, ktry mia by rwnie propozycj trzeciego programu telewizyjnego, oczywicie parodiujcego dwa aktualnie istniejce. Dlatego scenografia przedstawiaa jakby studio telewizyjne z widokiem na reyserk (kabin, nie kobiet), za dekoracje,
nader uproszczone, zastawkowe, czsto na naszych oczach zmieniane, byy oczywicie po-

49

wtrzeniem telewizyjnego schematu dekoracyjnego. To samo dotyczyo pary gustownych


konferansjerw-prezenterw i wreszcie caej reszty telewizyjnego show, prawie rewii, jak
gosi podtytu spektaklu.
A wic oczywicie balet, nieodzowny skadnik programw rozrywkowych. Balet Trzeciego programu szczliwie utrafi w charakter baletw taczcych w rzeczywistych dwch programach TV, ale zabieg nie by trudny, bo wymaga tylko braku zgrania, nieumiejtnoci penego tanecznego ruchu i kiczowatoci prezencji zewntrznej. Kilka dziewczt, z ktrych
cz bya wysoka, cz zgrabna, a cz adna, ofiarowao ponadto spragnionym oczom
widzw wdzik ulotnej modoci, siln wiar w uprawiany zawd oraz kilkanacie ng odzianych w rajstopy i poczochy produkcji Zakadw Przemysu Poczoszniczego Feniks w
odzi, co podkrelia specjalna informacja zawarta w programie przedstawienia. Choreograf i
zarazem reyser nie dal si te nabra na popularne teorie sztuki cyrkowej goszce, e wszelka parodia musi si wykazywa umiejtnociami fachowo-technicznymi parodystw co najmniej na poziomie osb parodiowanych.
Balet jednak by jak to w telewizji tylko przerywnikiem, wielokrotnym interiudium
gwnego numeru. Gwny za numer Trzeciego programu polega na przedstawieniu w
krzywym wietle scenicznej satyry przygd redaktora Maja, szeregowego dziennikarza PRL,
spopularyzowanego przez niegdysiejszy serial ycie na gorco. Redaktor Maj, wspczesna
replika kapitana Klossa, ciga przez morza i kontynenty gron szajk byych hitlerowcw, i
cho zakoczenia nie pamitam (musiao by pozytywne, to pewne jak drut), szo gwnie o
to, e red. Maj, choby nie wiadomo jak si naraa i kulom nie kania, zawsze musia ze
wszystkiego wyj rzeko i cao. Redaktora w oryginale gra przepikny Leszek Teleszyski,
ktry, jak fama gosi, mia take ofert zagrania w Syrenie parodii siebie samego. Trudno
odaowa, e tak si nie stao. Jakie to wspaniae dowiadczenie aktorskie gra najpierw
orygina, a potem jego satyryczn replik; jaka to szansa dla aktora taka moliwo rehabilitacji. Aktor, ktry odmawia grania parodii wasnej roli, bo podejrzewa, e kto chce go
zrobi w konia, i nie chce wykorzysta okazji, eby samemu zrobi w konia kogo innego, na
przykad twrcw serialu, zasuguje wycznie na to, by nie tylko jego rol, ale i jego samego
zagra aktor jeszcze lepszy. I to si autorom Trzeciego programu w peni udao. Przystojny
Lechosaw Woniczko tak genialnie gra Teleszyskiego grajcego Maja, e zby cierpn i
kiszki si skrcaj.
Zgodnie z charakterem poszczeglnych odcinkw rzecz dzieje si to tu, to tam, od podejrzanej speluny gangsterskiej po szczliwe Wyspy Hawajskie, gdzie chadza si w liciastych
spdniczkach, za goy tors przyozdabia stosown girlandk kwiatow. Wszdzie redaktora
napadaj li bandyci w postaciach zazwyczaj Zdzisawa Leniaka i Kazimierza Brusikiewicza, i oczywicie red. z kadej opresji wychodzi zdrowo; nawet wprowadzenie we magazynka pistoletu nie robi na nim wikszego wraenia. W scenie hawajskiej pojawiaj si dwa incydenty godne odnotowania. Mianowicie po raz pierwszy byska (spod girlandki) nagi biust
miejscowej piknoci oraz pada tam najywiej przyjty przez publiczno dialog caego
spektaklu. Brzmi on mniej wicej tak:
Brusikiewicz do Leniaka (albo odwrotnie) pod adresem zapanego wanie red. Maja:
Obszukaj go!
Leniak (albo Brusikiewicz) obmacuje pgoego dziennikarza i oznajmia: Nic nie ma,
jest zupenie goy.
Brusikiewicz (albo Leniak) triumfujco: To na pewno Polak!
No i rado na widowni, miech perlisty, rozumiejcy, doceniajcy cienko i wyszukano dowcipu, miech goych Polakw z goego Polaka.
A niedugo potem znw inna scenka, te ostra satyra na TV i ycie w ogle i te drugi
najlepszy dowcip wieczoru. On i Ona, rozwiedzeni, cho w jednym mieszkaniu, kc si o
uywanie telewizora. Ona grozi, e zawoa milicj. On ironicznie i przytomnie, e akurat za-

50

raz przyjad. Ona wic jeszcze bardziej przytomnie, e powie im o nabyciu przez Onego
rcznej drukarenki, to zobaczymy, jak szybko si zjawi.
I znw miech si rozleg, ale jaki taki skromny, pojedynczo-dwjkowy, w dodatku tylko
z naszego rzdu; mao, to wrcz z mojej towarzyszki i ze mnie ten miech si wydoby, i na
tym si skoczyo. Reszta popatruje, z czego rechotamy, bo jak by tamten dowcip o goym,
to oni reli, tylko my nie. Ale widz, e artystom tak si jako ciepo w oczach zrobio od tego
naszego skromnego, dwjkowego miechu, wic si uspokoiem, e moe gafa nie bya a tak
wielka.
Cay pierwszy akt opiewa red. Maja. No c, atwy kawa atwej satyry. Waciwie brakowao tylko dowcipw o babie u lekarza, cho niektre z nich mogyby podnie oglny
poziom o par stopni wyej. Scenografia jak ze zego snu. Kostiumy tako. Artyci... mj
Boe... Jeszcze, jeszcze Krystyna Sienkiewicz w znakomitej piosence bodaj do sw Brzechwy. Jeszcze piewajca (gocinnie? na etacie?) Ewa Szykulska, ktra jednak wyranie le
si czuje w czym, co si nazywa ruch estradowy, bo o wiele lepsza jest w scence teatralnej
z Tadeuszem Pluciskim, ktry te, o dziwo, trzyma si mocno.
Wszystko miao by lekko, miesznie, rebours. A byo ciko, grzsko, kluchowato. Mylaem po tym akcie, e najwybitniejsze po wojnie wcielenie zgrywy estradowej, Kazimierz
Brusikiewicz, fajerwerk humoru i raca dowcipu, przeszed samego siebie. Ale nie doceniem
artysty. By jeszcze akt drugi.
Aktowi drugiemu przywiecaa gwiazda Violetty Villas. Villas w teatrze, to byo odkrycie,
jak fama niesie, Witolda Fillera. Villas bya zachwycona, opowiadaa o tym w audycji telewizyjnej. Nareszcie kto si ni po suchych latach zainteresowa. Kto si ni, biedactwem,
zaj, da jej szans. Bo krytycy j zwalczaj, estradowcy zamykaj drogi do ukochanej publicznoci, a przecie i ona, i publiczno marz o wzajemnych spotkaniach. Rozgoryczona
Violetta wraca wic do umiowanej publicznoci za spraw wspaniaego dyrektora Syreny.
O naiwna Violetto! Gdyby wiedziaa, czym masz by w Teatrze Syrena. Gdyby podejrzewaa albo gdyby kto Ci to podpowiedzia, moe nie pobiegaby tak rczo na scen przy
Litewskiej. Bo miaa by wprawdzie, oddajmy faktom sprawiedliwo, tym, o co i Tobie
samej chodzio: atrakcj dla tumw, idolem mas, gwiazd cigajc wycieczki zakadw
pracy, take marzycieli o tajemniczym yciu w Las Vegas oraz wyznawcw biustu powyej
setki w obwodzie. To w porzdku. Ale miaa by rwnie perwersyjnym kskiem dla snobw rodowiskowo-inteligenckich. Wyzwaniem dyrektora Fillera dla mieszczaskiego w
istocie gustu twrczej awangardy Warszawki. I wreszcie: zadouczynieniem gboko ukrytym tsknotom kultury wysokiej do niskoci; dojrzaoci do niedojrzaoci; wysublimowanej estetyki do poniajcego kiczu. Filler zaangaowa Ci do roli pozacanego jelenia na
estradowisku, ktry w tradycyjnej wersji malowanej jako dowd szczeglnie wyrafinowanego i przewrotnego gustu winien wisie na cianie luksusowej willi obok obrazu Brzozowskiego, litografii Weissa, kolau Hasiora i witka z Bieszczadw.
Oczywicie Fillerowi chodzio take o to, e masz wspaniay gos i jeste wraliw kobiet
kochajc wszystko, co Ciebie kocha. Ale w tej rewii nie funkcjonujesz tak, jak by moe
wyobrazia sobie w snach o Wielkim Powrocie. Bo mona byo zrobi z Tob znakomity
program, gdzie byaby rzeczywicie Gwiazd i gdzie Twoi koledzy z teatru traktowaliby Ci
jako prawdziw partnerk. Nie wiem oczywicie, jak taki program mgby wyglda, ale podejrzewam, e istnieje on jako szansa, moliwo. W tym spektaklu Syreny, o jakim cay czas
mowa, robisz za ezgotyczne zwierztko z australijskiego buszu. Za jednoroca, smoka o szeciu gowach, marsjaskie UFO. Zostawiono Ci na poarcie w caej krasie superkiczu, jakim
w istocie jeste, gdy wychodzisz na estrad najpierw w sukni czerwonej, by zapiewa Oczi
cziornyje, potem w biaej do odtaczenia i odpiewania synnej arii Carmen, a wreszcie w
sukni czarnej, w ktrej klkasz na estradzie, ostry reflektor owietla Ci twarz, a Ty piewasz,
paczc (pomaga Ci paka ten reflektor?), jeden ze swoich pierwszych przebojw. Pie o

51

matce. kasz i zawodzisz, zy czarnymi strukami pyn Ci z umalowanych oczu na policzki i


biust, publiczno sucha w skupieniu, ktre jest mieszanin fascynacji, wzruszenia, zaenowania i przeraenia, a ja nie wiem, gdzie si podzia, czy wle pod krzeso, mia si czy z
Tob paka.
Jeste niewtpliwie najbardziej autentyczn postaci w caym tym przedsiwziciu. Jedyn
prawdziw osob pord wesoo-rozpaczliwych masek Twoich scenicznych kolegw. Jeste
Nikiforem, Ociepk polskiej piosenki, pieni waciwie, ale jest rnica midzy ogldaniem
obrazkw tamtych artystw a ogldaniem Ciebie, ywego czowieka. To, co jest kiczem,
prymitywnoci, naiwnoci malarstwa, w skupionym kontemplowaniu poszczeglnego
dziea potrafi zmienia si w swoje przeciwiestwo, sta si wartoci. Ty jeste sama swoim
dzieem. Twoje ciao na estradzie jest agresywne, oszaamiajce, dziaasz przede wszystkim
na zmysy, nie sposb sucha Ci i oglda na chodno, zdoby si na refleksyjny dystans.
Cakiem inaczej odbiera si ksikowy opis wyzwania rzuconego konwenansom kulturowym,
a inaczej bezporednie zetknicie z tak manifestacj. Do dzi wiadkowie zdjcia przez Picassa koszuli na jakim. raucie z okazji wiatowego Kongresu Intelektualistw we Wrocawiu w 1948 roku wspominaj ten fakt jako jedno z najtrwalszych dozna podczas tej wielkiej
przecie i bogatej w rne wydarzenia imprezy.
Twoja obecno estradowa jest takim bezporednim wyzwaniem rzuconym zakamanej i
skonwencjonalizowanej kulturze, ale przeciwstawiasz jej tylko warto szczerego kiczu opakowanego w inn konwencj. Nie jeste Mniszkwn piewu, bo piewa umiesz, ale jeste
Mniszkwn teatru, jeste przysowiowym ywym koniem na scenie, co to sam swoj obecnoci wygra jak chce z kadym, najbardziej nawet starajcym si aktorem. To wiedz najstarsi i najmodsi praktycy sceny: nikt nie przebije zwierztka ptajcego si midzy aktorami. Dlatego tak si Ciebie boj koledzy artyci. Dlatego, midzy innymi, gwiazdorskimi powodami, wystpujesz niemal wycznie solo. Gdy zdarzy Ci si znale w kontekcie prawdziwych aktorw (na przykad w jednej z ostatnich scen spektaklu, parodii serialu Ja, Klaudiusz), nie masz prawa ani zbytnio si porusza, ani czegokolwiek mwi. Ale gdy wchodzisz, jednak, w akcj, czyli w konkurencj... o, to si dopiero zaczyna rzeczywisty, wspaniay tyjater!
Z najdziksz, musz przyzna, satysfakcj obserwowaem walki z Tob toczone przez
Twoich partnerw. By moe nawet nie domylaa si, e o co tu idzie poza brawurowym
odegraniem swoich numerw. Ale tu szo o ycie. Przyjrzyj si, jakich wzlotw nadczynnoci
dostpuje kolega Brusikiewicz, gdy mu przychodzi zderzy si z Tob. Jak si stara przebi
za wszelk cen Twoje automatyczne, odruchowe, nominalne Gwiazdorstwo. Jak biega, podskakuje, wykrzykuje, tryska dowcipem, ile robi min, gestw. Gdyby si dao, chodziby na
rzsach i hutaby na uszach. A jak dyskretnie tym razem ju we dwjk (poznaa si na tej
grze?) zachodzilicie od przodu koleg Pluciskiego, ktry przyciga uwag widowni
wcale nie tym, e krzycza, biega i tryska, ale delikatnie, jakby od niechcenia, podsuwa si
ku coraz to innemu rzymskiemu onierzowi, by trzepoczc zoconymi rzsami lubienie
obmacywa jego bicepsy (wci mowa o parodii Klaudiusza).
A potem, ju na kocu, w finale, gdycie wychodzili do oklaskw, i wiadomo byo, e
Violetta zbierze ich najwicej, czeg to pan Kazimierz nie dokonywa, eby wyj na swoje!
Gdy za wyczerpa wszelkie pomysy na samokreacj, wzi si za rodek ostateczny: parodi
Ciebie samej, przedrzenianie, oczywicie wycznie sympatyczne, przyjacielskie, on przecie tylko przedrzenia nasz ukochana Gwiazd, ulubion idolk, gocia najmilszego, dla
ktrego wszystko co najlepsze od naszej przemiej publicznoci... Tak, to by teatr prawdziwy, prawdziwe ycie teatru, od setek lat niezmienne, ponad konwencjami, strukturami,
ustrojami i estetykami.
Co byo jeszcze w drugiej czci spektaklu? Bya gwiazda Lidia Korsakwna, ktra wystpia najpierw jakby w lekko ironicznym, wielkostylowym kontracie do V. V., ale potem

52

daa ju popis w stylu wielkogwiazdorskim bez ironii. Wystpia te parokrotnie piewajcotaczca gwiazdka Ewa Kukliska, bdca tacem pord oglnych podrygiwa, dyskrecj
pord nachalnoci, naturalnoci pord sztucznoci i czym tam jeszcze pord czego tam
jeszcze. No i by szok wieczoru, ktry przebi Violett, przebi Brusikiewicza, red. Maja, Krystyn Sienkiewicz oraz Zdzisawa Leniaka w hawajskich girlandkach. By to numer pod
(moim) tytuem Niewinne i bestie.
Oto nagie fakty. Scenografia zmienna dla kadego skeczu tym razem sugerowaa co
jakby kawaek ciemnawej ulicy w duym niewtpliwie miecie. Ulic id sobie dwie niewinne panienki. Nagle z rnych stron wypadaj faceci, ktrzy w programie figuruj jako
apasze. Panienki si posz, rozbiegaj na tak zwane wsze strony, apasze za nimi goni, ni
to je api, ni to puszczaj. Leci muzyka, ruchy artystw takie troch naturalne, troch tanecznawo-baletowawe. Coraz to ktry napastnik, dopadajc panienki, co tam na niej uszkadza. A to akiecik zerwie, a to bluzeczk oberwie. I wszystko niby nic, od niechcenia: doleci i
urwie, a potem odleci i potaczy. Co jest, myl sobie, co jest grane? A tu panienki coraz bardziej porozdziewane, to goe rami ju wystaje, wdzie podwizka bynie... Jezus Maryja,
przecie oni je regularnie rozbieraj! Ta to normalne striptizerki przemyka mi przez zdenerwowan myl. Patrz po sali: skupione oczka panw, panie te wgapione, wiadomo
rzeczy w tych oczkach panuje... No, no, a to ci dopiero mwi do swojego oka, ktre zaraz adekwatnie si skupia i ju oczkiem si staje, wiadomoci si wykazuje.
A tam rozbieranka na caego. Panienki gubi na potg bluzki, ramiczko stanika bd to
pryska pod mimowiedn, acz celow ap apasza, bd to obsuwa si samo na gadkim ramieniu damskim. Ju pier si wymyka jedna i druga, majtki te takie jakie coraz luniejsze i
nisze... a tu patrze, jedna nieszczsna przez zoczycw napadnita cakiem golutka, cyckami drobi, niedwiadkiem wabi, a druga, bidusia, chyba si zapnia, albo te apasze sabiej
si sprawili, bo sama, na tempo, ju bez ogldania si na wyraz artystyczny, zwleka majtki
wprawnym ruchem i rzuca za siebie, podskakuje raz i drugi, okrca si na wyprzdki i wytyki, potem robi co jakby szpagat, jakby wypad albo i upad dzieo koronujcy, wiato ganie,
uff, koniec.
Uspokajam ogupiae serce. Oczy zamykam z caej siy i znw je otwieram: gdzie jestem?
Na strip-teasie w Caf Varit w Ldku-Zdroju? Na seansie najtaszego porno teatru sawetnej czerwonej dzielnicy Amsterdamu? Nawet nie: jakbym oglda oywion scenk z
ktrego wierszczyka szwedzkiego za kilka koron. Ale we wszystkich tych miejscach
przynajmniej bywaj (bywaj!) adne dziewczyny. Jeli za chce si mie pewno, e bd
rzeczywicie adne, a inscenizacja estetycznie zadowalajca wyrafinowany gust, wystarczy
podwoi albo potroi sum pienidzy i uda si do konkurencji na ssiedni ulic albo naby
magazyn lecy na innej pce.
Jak wiadomo, moralno socjalistyczna nie zostawia takich szans. Funkcjonuje tu bowiem
powszechniejsza zasada doboru bez wyboru. Szkoda tylko, e na najtaszym puapie wartoci. Na miejscu kadego szanujcego siebie i problem kulturologa oraz seksuologa przeklbym Fillera po wszystkie czasy. Dziaa bowiem przenonie i dosownie poniej pasa. Paskudne to jest, co firmuje, bez polotu, smaku i gustu. Najgorsze sowa cisn si pod piro: publiczka, efekciki, kasa, moda, niskie instynkty. To jest wanie dno kultury, zacianek mylowy, prowincjonalne wistwo w prowincjonalnej stolicy.
Oczywicie publiczno oglda, bo co nie ma oglda za swoje pienidze. Oczywicie bdzie fama sza, e Syrena daje goe baby, co zwikszy popyt na spektakl, a przecie tylko o to
chodzi. Chore koo kultury si zamyka.
Teksty Trzeciego programu, niekiedy tak aosne, e Podwieczorek przy mikrofonie zdaje
si by rzeteln konkurencj, firmuj midzy innymi Maria Czubaszek, Ryszard Marek Groski, Jonasz Kofta, Adam Kreczmar, Andrzej Nowicki, Jan Pietrzak. Niegdysiejsza czowka
niegdysiejszych Szpilek (cho i dzi tam zarabiajca), niegdysiejszych buntw przeciw

53

bredni estrady, gupocie establishmentowej kultury dla mas. Wszystkiego najlepszego, mili
przyjaciele. Wielki wiat Capowic wita was jak swoich.

Teatr Syrena w Warszawie. Trzeci program (prawie rewia). Autorstwo zbiorowe. Reyseria i choreografia Stefan Wenta. Dekoracje
Maria Byskiniewicz. Kostiumy Grayna Hase. Muzyka Ryszard
Poznakowski plus tak zwane wykorzystane kompozycje. Prapremiera
grudzie 1979.

54

Sen trupa
Nie ma kryzysu w dramacie, jest kryzys w pastwie, powiedzia kiedy Anglik do Francuza, gdy przyszo do sporu o wzajemne przewagi ycia i sztuki. Oto najciekawsze (moe
najlepsze?) dramaty polskie ostatnich kilku lat: Koczowisko T. ubieskiego akcja w roku
1855, Mickiewiczowski epizod wojny krymskiej; Polonez J. S. Sity akcja za panowania
Katarzyny II, po konfederacji barskiej. Niebezpiecznie, panie Mochnacki... J. Mikkego akcja w latach 1823-31, Warszawa; Sto rk, sto sztyletw J. urka Warszawa, 29 listopada
1830; Wojna chopska J. Kofty 1525, Niemcy. Wszystkie mwi o kryzysie w pastwie,
najchtniej, sdzc po statystyce, w okolicach powstania listopadowego. Jedyna sztuka
wspczesna w tym towarzystwie to oczywicie Emigranci Mroka, napisani w Paryu.
Mj Boe westchna pani W., z ktr siedziaem we wrocawskim Klubie Zwizkw
Twrczych, podwieczorkow por jednego z ostatnich dni maja, jednoczenie jednego z
ostatnich dni kolejnego Festiwalu Polskich Sztuk Wspczesnych mj Boe, kiedy wreszcie
skoczy si to chowanie gowy w histori.
Doda trzeba, e westchnienie pani W. byo uzasadnione faktem obejrzenia dzie po
dniu dwch spektakli zrealizowanych na podstawie dwch nowych sztuk polskich: Bohdana
Urbankowskiego Mochnacki sny o Ojczynie w wykonaniu Teatru Polskiego z Poznania
oraz urka Sto rk, sto sztyletw wystawionej przez Teatr im. J. Sowackiego w Krakowie. W
ktrej to sztuce te notabene wystpuje Mochnacki, tyle e pod imieniem Kamil. Dodawszy
sztuk Mikkego, zrealizowan kilka lat temu przez Jerzego Krasowskiego w TV, uzyskamy
imponujcy bilans trzech Mochnackich na jedn piciolatk. Dla pani W. bya to dawka stanowczo przesadna.
Pani W. jest kobiet inteligentn, ale lekko naiwn. Jej postulat by suszny, acz utopijny;
wszak otrzymaa maksimum tego, do czego jest zdolny wspczesny dramaturg polski i
wspczesny teatr w Polsce. Fakt, e pseudonim historyczny zastpi w duej mierze temat
cile wspczesny, zapisa zreszt naley nie tylko na konto historycznych zainteresowa
autorw.
Poza tym obserwowanie zmaga dramaturgw z tematem dziejowym te daje nieze szanse poznawcze. Majc do dyspozycji do przecie ograniczon faktografi rdow, pisarze
dokonuj nieraz cudw ekwilibrystyki mylowej, by sprosta zaoeniom; szczliwe czasy
powstania listopadowego daj si atwo preparowa. Nikt oczywicie nie ma zudze, e idzie
naprawd o stawk wiksz ni rekonstrukcja przeszoci. W grze tej, niestety, atwo o polizgi interpretacyjne, naginania, przycinania, delikatne faszerstwa nawet, a take, co gorzej, o
niejasno skutkw odbiorczych: jake czsto najzboniejsze symbole wekslowane bywaj
przez widowni w stron taniej aluzji czy zwykego dowcipu. Na przykad Urbankowski, autor trzeciej wersji wspczesnego Mochnackiego, jest tego wiadom. W tekcie jego sztuki
pada zreszt dosownie takie ostrzeenie: e my, Polacy, mamy szczegln skonno do odczytywania wszystkiego w kategoriach teatralnej aluzji, co brawkami chwilowej satysfakcji

55

kwituje powag przesania. (A jeli jest to jedyna forma odpowiedzi, e si pojo myl autora?) Notabene na t uwag o aluzjach publiczno spektaklu snw Mochnackiego te daa
brawko, co wiadczy o niezmierzonej ufnoci spoecznej w fikcj sceniczn, choby najbardziej samo-si-demaskujc.
Na trzech autorw Mochnackiego tylko Jerzy Mikke chcia by dosowny i dokadny.
Wszystko dzieje si tam po boemu za czasw bohatera sztuki, nawet niektre dialogi ujte s
w cudzysowy, czym lojalnie daje autor zna, e to autentyczne cytaty z pism epoki.
urek z kolei rzecz swoj umieszcza w teatrze, gdzie chroni si grupka powstacw cigana przez policj i kolegw z armii ksicia Konstantego. Teatr daje konieczn ram, cudzysw. Odrealnia jakby historyczny dramat faktw, przenosi go na sal rzeczywistego teatru,
gdzie odbywa si aktualny spektakl Stu rk.
Mochnacki Urbankowskiego jest sprokurowany na wzr romantyczny, wywiedziony tak z
Dziadw, jak z Nocy listopadowej czy Akropolis, mianowicie warstwa realistyczna coraz to
podbijana jest oniryczno-symboliczn, pojawiaj si ywe duchy i upiory. Zawiadczone to
jest wreszcie tytuem: sny o Ojczynie. Mao. Caa struktura nadrzdna oparta zostaa na motywie faustycznym: dociekajcym prawdy Faustem jest oczywicie Mochnacki, Mefistem
posta zwana przez autora Nieznajomym. w Nieznajomy towarzyszy Mochnackiemu przez
cay czas trwania akcji sztuki, przeistaczajc si raz to w komisarza policji Hankiewicza, raz
w ojca Maurycego, wdzie w czarnego Anioa, z ktrym na cmentarzu powstaczych idei
walczy Mochnacki-Jakub. Zazwyczaj jednak funkcjonuje jako niezaleny zy duch, pojawiajcy si wszdzie tam, gdzie Faust-Mochnacki ma wtpliwoci, waha si, nie wie, co robi,
znajduj e si na krawdzi szalestwa i rozpaczy, ma podj przeomowe decyzje.
Dramat za nim spektakl skada si z krtkich, osobnych jakby scenek, niekiedy tylko
powizanych wyraniejsz nici fabularn. Przedstawione s w zasadzie wszystkie najwaniejsze punkty wzowe biografii Maurycego Mochnackiego, krytyka-powstaca, teoretyka
literatury i rewolucji. Rozwizanie takie wydao si Urbankowskiemu jednak za proste, skoro
zamkn utwr w klamry rozwaa dwch Lekarzy nad trupem bohatera. Nie do wic, e
kilka scen wewntrznych jest czyst projekcj senn Mochnackiego (walka Jakuba z
Anioem, optanie na chwil przed przemwieniem oskarajcym publicznie Chopickiego,
zwidy wizienne itp.), jeszcze w dodatku cao okazuje si wskrzeszonym snem trupa. eby
to by koniec tych zaiste calderonowsko-rymkiewiczowskich gier w ycie-mier-jaw-sen.
Oto po zapadniciu kurtyny pojawia si na proscenium one Mochnacki, cay i zdrowy, w
towarzystwie nieodcznego Nieznajomego, by odby dialog o szansach swojej postawy w
dzisiejszym wiecie.
Konstrukcyjnie wic cao nader wzgldnie trzyma si kupy; obawy autora, e intencje
spektaklu nie dotr do ludzi, ka mu cakiem zbdnie mnoy maski suce tylko temu, by
je co prdzej zdziera. Od biedy mona by sobie jednak poradzi scenicznie z t pudekow
gr w zmienne konwencje, pod warunkiem e inscenizacja przemieniaby je w skuteczn
warto. Tymczasem wida, e reyserowi sprawia to wszystko wyrany kopot, wic przewanie udaje, e nie ma sprawy, i prbuje i po swoje najkrtsz drog. Wedle Urbankowskiego literalnie realistyczny, yciowy, wprost, powinien by tylko ten kocowy dialog
przed kurtyn, natomiast caa reszta jest snem (oglnie snem trupa, a w poszczeglnych
przypadkach wewntrznymi, wtrnymi jakby snami-majakami tego trupa; przepraszam za
te zawioci, ale pretensje prosz wnosi do autora). Gdyby wic pj za ciosem koncepcji
dramaturga, cao spektaklu, wyjwszy w koniec, trzeba by zagra jako inaczej, nibysennie, niby-jawnie, cigle pamitajc, e wewntrz niby-jawy-niby-snu s jeszcze te nieszczsne wstawki wtrno-senne, majakowe, ktre znowu naleaoby wykona innym sposobem.
Po prawdzie nie bardzo wiem, kto mgby sprosta tej hybrydzie scenicznej, tak poprowadzi aktorw, by uzyska podany efekt. Tak narzuci wizj czy wizje, by day si czyta

56

jako osobne wartoci i jednoczenie elementy jednego przewodu mylowego. Moe umiaby
to Swinarski, moe Grzegorzewski (najlepszy w Europie, jak pono rzeka pewna dama,
specjalista od snw w teatrze). Roman Kordziski do prostodusznie uy starego jak wiat
chwytu z graniem retrospektywy. Pamitamy, jak si to robi na przykad w filmie: bohater
si zamyla, ekran w tym momencie zasnuwa mga albo cay obraz zaczyna falowa, wyaniaj si nowe ksztaty... Co miao zatem by (mogo by) snem trupa, rozegra zwyczajnie,
czyli realistycznie, a zatem to, co wewntrz sceny, faktycznie nie rni si od tego, co pniej
dzieje si przed kurtyn. Kurtyna za suy za cznik i jednoczenie przerywnik midzy
oboma rzeczywistociami, za ow filmow mg i falowanie.
Rnice poczyni natomiast Kordziski w scenkach-majakach, kac aktorom robi to, co
robi zazwyczaj, jeli poleci si im wykona sen na scenie, ale tak, eby by ywy: ruszaj
si wic jak muchy w mazi, robi szerokie gesty pantomimiczne, zastygaj w trudnych fizycznie pozach itp. Odnosi si to zwaszcza do kilku scen zbiorowych z udziaem tak zwanych wojsk powstaczych. Nie opuci ich jednak cakiem w potrzebie i podsztukowa paroma konceptami inscenizacyjnymi. Na przykad: onierze przypinaj sobie (czy te przypina
im si w sposb z widowni niewidoczny) do ramion skrzyda na wzr husarsko-anielski, notabene czerwone, i tak chodz albo le z tymi skrzydami, ustawiaj si w rne figury, cznie z pozowaniem do rodzinnego zdjcia.
Scenografi za to rozhula Kordziski na caego. Coraz to si przemienia, robic to do
kolejnych scen-migawek; elementy podjedaj do gry, zjedaj na d, nagrobki cmentarne zbliaj si do publicznoci niczym Las Birnamski z Makbeta, a jest nawet scena, gdzie
odziewa si je w te same skrzyda co wczeniej onierzy. wiadczy to niele o funkcjonalnoci scenografii, a zwaywszy klockowy charakter budowy dramatu o celowym uruchamianiu jej przez reysera. Jako jednak tych dziaa jest do mizerna, wysilona, sztucznie
sztuczna, do najlepszych propozycji scenicznych w tym zakresie majca si jak ubogi krewny. Kania si tu zreszt w pas Swinarski przede wszystkim, take Hanuszkiewicz (nie mwic ju o takim, dajmy na to, Lubimowie), co jest w pewnym sensie zrozumiale, ale mao
usprawiedliwia reysera o ambicjach ponadprzecitnych bo za takiego si chyba Kordziski
uwaa?
Co do aktorw, reyser zdaje si nie by pewien do koca przewag swoich ludzi na polu
twrczym, bo do odpowiedzialnej i dosy skomplikowanej (przerzucanie si z postaci w posta itp.) roli Nieznajomego-Mefista zaangaowa gocinnie stoecznego artyst Joachima
Lam. Ktry ma jeszcze t zalet, bodaj docenion przez reysera, e mgby gra wszystkich zimnych oficerw niemieckich o zaciciu intelektualnym, a jeli nie czyni tego zbyt czsto w filmach czy TV, to prawdopodobnie tylko dlatego, e grywa ich na przykad Andrzej
Seweryn albo (do niedawna) Leszek Herdegen. Moe si myl, przypisujc dobr tego wanie aktora intencjom poszerzenia postaci Nieznajomego o takie rysy charakteru, ale co pewien czas tak mi si to jako kojarzyo.
Rol gwn kreuje Wojciech Sztokinger. Jest stosunkowo wysoki, szczupy, ma pocig
twarz o prostych, wyrazistych rysach. Typowy bohater romantyczny z wyobrae uwzniolajcej legendy. Mochnacki, jakim go znamy z zachowanych portretw, mia gow okrg
(podkrela to zarost okalajcy j od podbrdka po potylic rwniutk warstw starannie
utrzymanego owosienia), tylko nos wystawa z niej sporym kulfonem, mocno wygitym. Nie
ma to waciwie adnego znaczenia. Ale jednak jakby nieco miao. Gowa okrga jest bowiem troch mniej bohaterska. Tak gow obdarza si raczej przeciwnikw bohaterw romantycznych. I rzeczywicie: gow okrg posiada w spektaklu poznaskim (posiada
zreszt i w yciu) gwny wrg ideowy Mochnackiego, minister skarbu Krlestwa, ksi
Ksawery Lubecki. Drobiazg, powtarzam, ale znaczcy: sygna moliwych i realnych uproszcze, ktrymi jeszcze nieraz wykae si przedstawienie Kordziskiego.

57

Wysoki i bohaterski Mochnacki ma by postaci z gruntu pozytywn, niski i okrgy Lubecki z gruntu negatywn. Midzy nimi praktycznie rozgrywa si zasadnicza polemika mylowa sztuki. Reszta to tylko dodatki, uzupenienia, wtki poboczne. To Lubecki jest prawdziwym zym duchem, diabem Mochnackiego. Ju bez demonologii, symbolizmw i onglerki kostiumologicznej.
Mochnacki jest tym, ktry wtpi, ale gdy trzeba bez wahania czyni swoj wobec narodu
powinno; Lubecki chytrus, gracz i serwilista krci i mota, udaje i zwodzi, wszystko wie
i ma pen ogln jasno, gdy za trzeba dziaa nie zastanawia si ani przez chwil co do
metod szkodzenia, nawet najpaskudniej szych. Mwi si w sztuce, e Rosja wygrywa ze
wszystkimi przeciwnikami politycznymi brakiem postawy etycznej, skrajnym cynizmem,
kamstwem i podstpem. Lubecki robi dokadnie to samo. Gdy czuje, e wpyw na sytuacj w
kraju zaczyna mu si wymyka z rk, e Mochnacki na czele rewolucjonistw ronie w potg, nie waha si przed wycigniciem i uyciem synnego, autentycznego zreszt dokumentu,
jakim by tak zwany memoria karmelicki: zeznanie Mochnackiego napisane w wizieniu
Karmelitw w roku 1824, ocenione przez wspczesnych mu jako donos na kolegw, nauczycieli i cay system edukacji nie do spolegliwy wobec zaborcy. Memoria, spisany pod naciskiem przez 21-letniego winia politycznego, oceniany dzi jako wiadectwo co najmniej
wtpliwego zaamania i upadku moralnego autora, umiejtnie uyty siedem lat po fakcie
dowodzi jednoznacznego ajdactwa ksicia pana ministra. we sam Lubecki nie zawaha si
te przed chwilowym woeniem na siebie maski rewolucjonisty, gdy przyjdzie mu zetrze si
z opini publiczn; z penym cynizmem owiadczy te na forum Rady Administracyjnej, e
zamierza wcign do ewentualnego Rzdu Tymczasowego samego Mochnackiego oraz jego
kolegw. Tylko po to, by omamiwszy ich zaszczytami i tytuami zrobi z nich powolne
kuky zdalnie kierowane. Scena posiedzenia Rady jest zreszt jedn z lepiej napisanych przez
Urbankowskiego i wywouje aprobat sali. Mechanizm roztapiania namitnych serc modych
bojownikw w pynnej magmie ruchw pozornych, dziaa fasadowych podprawionych satysfakcjami wysokourzdowymi zosta rzeczywicie trafnie uchwycony. Miabym troch
wtpliwoci co do samej reyserii tej sceny, bo posza zdecydowanie w stron kabaretu, groteski, co wprawdzie uwyranio problem, ale odebrao mu jakby nieco za, grozy twardej logiki faktw.
Jeli Lubecki jest po rosyjsku czarny, po rosyjsku dziaa i myli, Mochnacki oczywicie
jest tym biaym Polakiem, orem i sokoem Sprawy Narodowej. Przy czym, co symptomatyczne, nie mia by wcale szlachetny; mia by mdry. Dlatego przedobrzy Kordziski, obsadzajc w tej roli szlachetnego rycerza o smtnym obliczu; dramaturgiczna propozycja
Urbankowskiego (podobnie jak Mikkego czy urka) idzie wszak wyranie w stron stworzenia nowego typu bohatera tamtych (i tych) czasw. Jeliby ju szuka po tradycji romantycznej, Mochnacki byby swoist krzywk hrabiego Henryka z Pankracym: po pierwszym
dziedziczc intelektualne rozterki, po drugim si woli i przywdcze inklinacje.
Taki bohater, splamiony w dodatku zeznaniem wiziennym i kilkuletni prac w cenzurze,
nie neurastenik, ale przenikliwy intelektualista, ma dzi wiksze ni kiedykolwiek szanse na
zmian warty po Kordianie choby. Kordian bowiem przegrywa niejako sam z siebie; nieudaczno zabjstwa i w efekcie szpital dla umysowo chorych to skutki wsobnych waciwoci charakteru, indywidualnych saboci. Mochnacki przegrywa przede wszystkim za spraw
okolicznoci zewntrznych, siy cynizmu i bezwzgldnoci. Ponadto zdaje si wiedzie,
wskutek czego przegra... Tylko e nic nie moe na to poradzi. Wrogami Kordiana byli zaborcy oraz on sam; Mochnackiego niszcz gwnie ukochani rodacy. Rada Administracyjna
(z Lelewelem i Niemcewiczem), ksi Lubecki i komisarz policji Hankiewicz. Wasny ojciec, tak bardzo mu bliski (byy onierz kociuszkowski, teraz zwolennik witego spokoju i
pracy u podstaw). Lud ulicy, chwiejny w nastrojach, ktry najpierw optuje za Mochnackim,
potem domaga si jego gowy. Wreszcie najblisi przyjaciele i wsppracownicy: Ludwik,

58

ktry przechodzi na stron Chopickiego i przekazuje do rozpowszechnienia memoria karmelicki, wrczony mu przez Lubeckiego, nawet sam Wysocki, przywdca podchorych,
zbyt prostacko i krtkowzrocznie oceniajcy powstanie, pierwszy wtpicy o moliwym zwycistwie.
Przegrana Mochnackiego, paradoksalnie, nie dowodzi jednak ani bdu w ocenie sytuacji,
ani mao sprzyjajcych duchowych predyspozycji. Jeli by jaki bd to najwyej zudna
nadzieja, e koncepcje Maurycego mog by przez powstacw zrealizowane. I moe to jeszcze, e w rozgrywce: etyka walki czy nie liczca si z niczym sia ugnie si przed pierwsz,
cho wie, e skuteczna jest tylko druga. On jeden (i drugi bodaj wanie Lubecki) zdawa sobie spraw, e samo wyzwolenie si niszczcych niewiele jeszcze zaatwi. Trzeba pomyle o
nowym porzdku, kiedy powstanie, dajmy na to, zwyciy. Nowy za porzdek oznacza najpierw konieczno zbudowania struktury wadzy. Oznacza rwnie technik zorganizowania
spoeczestwa na poziomie regulacji i zabezpieczenia problemw socjalnych, gospodarczych,
prawnych itp. Midzy Mochnackim a powstacami (czy powstaniem w ogle) rozegra si
typowy dramat krtko- i dugowzrocznoci. Takiemu Wysockiemu szo na przykad gwnie
o dorany efekt, emocjonalny poryw, a sprawami dalszych konsekwencji dziaa wojennych
niech si ju zajmuje legalny rzd, ktry przecie skada si te z Polakw. Mochnacki ma
jasno, e bez obalenia starej wadzy nic si nie da zrobi, tak jak si nic nie da zdziaa bez
rwnolegle postpujcych prac koncepcyjnych nad tworzeniem nowej wadzy w odzyskanym
pastwie.
Oczywicie: gdy powstanie jakiekolwiek by byo ruszy, Mochnacki natychmiast pjdzie na ulice, bdzie walczy. Bdzie walczy take i pniej, gdy rewolta rozleje si na cz
zaboru rosyjskiego. Zostanie parokrotnie ranny, odznaczony krzyami wojennymi, w tym
Virtuti Militari; ale to bd raczej tylko akty desperacji, wola wytrwania na posterunku Sprawy, pki si da. Kiedy wszystko si skoczy, Mochnacki wyjedzie do Francji. Bdzie tam
pisa ksig ycia Powstanie narodu polskiego w r. 1830-1831. Bdzie koncertowa; by przecie wietnym pianist. Napisze mnstwo listw do rodziny i przyjaci w Krlestwie (cakiem jak Krasiski), wreszcie dokona ywota w niewielkim Auxerre 20 grudnia 1835 roku. W
jednym z listw wyzna, e cudzoziemcy s moimi brami, swoi katami.
Ale tego ju nie ma w dramacie Urbankowskiego. Tej smutnej, zgorzkniaej emigracji. Od
ostatniej, cikiej rany otrzymanej w bitwie pod Ostrok w maju 1831 roku do mierci
Mochnackiego upynie w przedstawieniu kilka minut, powiconych gwnie dialogowi Maurycego z diabem-Nieznajomym (ktry go uwiadamia, e gdyby wtedy pod Ostrok zgin,
zyskaby wieczn saw bohatera) oraz ostatniej dyskusji z Lubeckim. W tej dyskusji nareszcie zo zostaje ukarane, cho i dobro nie zwycia: dowiaduje si mianowicie ksi minister,
e niezalenie od umw, przyrzecze i gwarancji carskich okupionych ze strony Rzdu Tymczasowego praktyczn zdrad Sprawy Narodowej, wojska Mikoaja przekroczyy granice
Krlestwa. Pniej jest jeszcze mowa o tym, e gmach Towarzystwa Patriotycznego, organizacyjnej duszy powstania, przemianowano na teatr, co ma by metafor ycia zamienionego
w udawanie, i zaraz potem nastpuje finalne przesanie Mochnackiego wygoszone przed
kurtyn do dzisiejszej widowni, o czym ju wyej mwilimy.
Taki mgby by dramat Mochnackiego. Czowieka, ktrego zniszczy wasny nard, cho
wikszo swego ycia temu narodowi powici. Dalekowzrocznego intelektualisty rozbrojonego racjami ajdactwa, siy i zdrady. Ale te racjami mocnych idei reprezentowanych przez
bezporednich przeciwnikw, na przykad Lubeckiego. W tym spektaklu Lubecki, zwolennik
metod ewolucyjnych w- odzyskiwaniu pastwowoci, entuzjasta budowania skarbu, drg,
przemysu i gospodarki rolnej mogcej podtrzyma ginc substancj narodow, wychodzi na
jednoznacznego drania i cynika. By takim niewtpliwie; przywoywanie jednak jego argumentw tylko po to, by natychmiast Mochnacki mg je efektownie rozbi, wydaje si znacznym uatwianiem sprawy. Uniewania si tym samym spora cz pozytywnych aspektw

59

programu Lubeckiego: wszak tylko albo cakowicie zdesperowany, albo wanie silny gospodarczo nard moe myle o zrzuceniu jarzma niewoli. Bo kto na przykad bdzie produkowa bro i arcie dla onierzy?
Mochnacki na wszystko ma odpowied, z reguy zabjczo suszn. Bogacenie si od
rodka zaborcom wcale nie przeszkadza, wrcz przeciwnie. Wol oni, by w Polsce mierdzce fabryki stay i ludzie rce po okcie urabiali oni tylko nam towar odbior, tak jak
pszczelarz mid pszczoom zabiera. I to koniec paskiego pozytywizmu, ministrze. Nie stworzysz pan ludzi wielkich, lecz co najwyej silnych. I to nie ludzi a niewolnikw.
Cakowite jednak odrzucenie programu Lubeckiego mogoby si zrealizowa tylko w wersji totalnego sabotau, co w sytuacji zniewolonego narodu byoby bliskie zbiorowemu samobjstwu; nard zy i godny dziaa odruchowo; wystarczy mu wtedy zatka gb byle czym,
eby si wzgldnie uspokoi; dezintegruje si wewntrznie, bo ndza przeradza si w walk o
codzienny byt; walka potguje nienawi; nienawi dzieli ludzi; ludzie podzieleni nie umiej
si dogada, a wic stworzy frontu oporu a o to w efekcie chodzi zaborcy.
Tak wic le, i tak niedobrze. Naley jednak mie na uwadze argumenty przeciwnika: nie
tylko je zbija efektownymi woltami intelektualnymi, ale te czasem spokojnie domyle je
do koca podobnie jak wasne. Na dramacie Urbankowskiego, tak trafnym w wielu rozpoznaniach, zemciy si jednak wspomniane ju parokrotnie uproszczenia. I nie wykorzystane
do koca szanse stworzenia nowego typu bohatera romantycznego.
A byy one ogromne i jak rzadko kiedy sprzyjajce. Antyteza Wallenrodw i Kordianw:
c za gratka dla ambitnego dramaturga. Ale Urbankowski da si zapa na konwencje, wzory, stereotypy. Jak bohater romantyczny to musi by zaraz On, a reszta robi mu tylko za to,
figury akcji. Wana jest dusza bohatera, wane jest wszystko tylko ze wzgldu na Niego. A
przecie Mochnacki inaczej ni Kordian! przegra wanie przez tamto wszystko. Jego
trudne dowiadczenia na polu etyki prywatnej i zbiorowej, przemylenia politycznostrategiczne, szeroko i gbia koncepcji intelektualnych, sia osobowoci to same atuty. A
jednak przegra: mdry, przenikliwy, proroczy, mocny, odwany. Jaka wic musiaa by waga
tamtego wszystkiego, jakie straszliwe nieporozumienie, generalny rozziew, otcha nieprzypadkowych przypadkw, eby go zniszczy, i to tak bezprzykadnie, tak konsekwentnie.
Myl, e tamto wszystko jest akurat w przypadku Mochnackiego rwnie wane, o ile
nie waniejsze ni sam bohater. Napisa dramat nie tyle Mochnackiego, ile dramat narodu,
ktry odrzuci Mochnackiego. Tego zdumiewajcego narodu, ktry bywa wielki w otwartej
bitwie i pody w codziennym zniewoleniu, ktry temu samemu wrogowi raz potrafi podrzyna gardo, a raz liza rce. Mwi si zreszt w tej sztuce, e upadek narodu nie jest moliwy
bez wspudziau samego narodu. Moe trzeba byo otworzy kulisy: poka si, ludu polski.
A tu tylko si o nim napomyka, na powouje, zaledwie raz czy dwa sycha jego gos zza
kulis, jakie bezadne okrzyki raz entuzjazmu, raz wrogoci.
Mochnacki opowiedziany przez wiat, ktry go wynis i nastpnie poniy. Antybohater
w konwencjonalnym rozumieniu romantycznym ale moe bliszy wspczesnym pojciom
o jednostce ludzkiej wrzuconej w magiel wiata?
U Urbankowskiego odwrotnie: wszystko mieci si w Mochnackim. Ju w samej konstrukcji postaci, o czym byo na pocztku e to sny bohatera skupiajce w sobie paradoksy
rzeczywistoci. Powie na swoj obron autor, e szo mu o ponowienie sprawdzonego modelu
tragedii romantycznej jednostki, e w tym zobaczy dodatkow szans dla nadrzdnej racji.
Przy pomocy zatem takiego bohatera stawia Urbankowski tez jasn i nie pozostawiajc
wiele wtpliwoci. Majc dwie oglnie biorc moliwoci: ewolucj struktury spoecznej
a do naturalnego jakby zrzucenia jarzma niewoli oraz narodowe powstanie zmierzajce prost drog do wyrzucenia zaborcy z kraju zdecydowa si trzeba na t ostatni. Walczy
cho z ca wiedz o losie Mochnackiego; niech jego przykad bdzie wielostronnym ostrzeeniem.

60

Dramat Urbankowskiego ma, niestety, sporo saboci. Pomijajc ju komplikacje konstrukcyjne, zapoyczenia i zapatrzenia jest typow publicystyk rozpisan na gosy. Dyskutuj tam bardziej racje ni ludzie. Chodzi bardziej o suszno ni o ycie. No i nie ma w
nim krztyny poezji. Nie chodzi o dosown mow wizan; to pal diabli, dramat w kocu
traktuje o krytyku literackim, nie poecie, eby uy argumentu nawet tak trywialnego. Ale nie
ma ducha poezji, jest tylko taniawa poetycko wyraajca si w scenach sennych, podbita
dodatkowo przez inscenizatora. Sowo nie ma lotnoci, prawdy wewntrznej, toczy si jak
referat, od przecinka do przecinka, od kropki do kropki. Postaci nie mwi, tylko wypowiadaj. I doprawdy czciowa w tym tylko wina aktorw.
Jak tym porwa nard? Ten na widowni zgromadzony reaguje co prawda, ale jednak,
jednak od aluzji do aluzji, od skeczu do skeczu. Czasem tylko, jake rzadko, co w nim ronie, skupia si, krzepnie, sycha t przejmujc cisz, ktra mwi wicej ni oklaski.
A przecie by si chciao. Pewnie Urbankowski te chcia. Polskiej kulturze te by si to
przydao. Takie skupienie cakiem na ponuro, bez hecy, zajrzenie w gb drewniejcych myli, obumierajcych uczu. Utwr Urbankowskiego jest generalnie suszny, ale niedobry. Podobnie jak spektakl. Jeli co jest tylko suszne, kiedy moe sta si jedynie suszne. I wtedy
dopiero si okae co i jak.

Teatr Polski w Poznaniu. Bohdan Urbankowski Mochnacki sny


o Ojczynie. Reyseria Roman Kordziski. Scenografia Zbigniew
Bednarowicz. Muzyka Tadeusz Woniak. Premiera maj 1980.

61

Voluptas ujarzmiona
Na przykad w XIX stuleciu wygldao to tak: najbardziej energiczna dama z Towarzystwa
Dobroczynnoci ogaszaa po znajomych salonach, e 13 maja, w sobot, odbdzie si u baronostwa M. wielki bal poczony z loteri fantow, z ktrej dochd przeznaczony bdzie w
caoci na budow taniej stowki dla robotnikw pracujcych w zakadach hrabiego W. Bal
si odbywa, zbierano do specjalnej skarbonki odpowiedni sum, z reguy nie przekraczajc
kosztw organizacji samego balu, po czym panowie i panie rozjedali si do zamkw i rezydencji w poczuciu dobrze spenionego obowizku publicznego.
eby si dosta na spektakl Heracles y Hebe, wystawiony w sali Senatorskiej Wawelu na
inauguracj nowej Sceny Barokowej przy Krakowskim Teatrze Muzycznym, naleao: nalee do dobrego towarzystwa, otrzyma specjalne zaproszenie (importowany papier groszkowany, z jednej strony pozacany), ubra si wizytowo, przej przez bram wawelsk strzeon przez umylnego cerbera w stosownym mundurze, wej na schody prowadzce do komnat
krlewskich, na pierwszym pitrze zatrzyma si przy stoliku, na ktrym umieszczono szklano-metalow skarbonk (brz lub mied, indywidualny projekt artystyczny, wykonawstwo
przemysowe na specjalne zlecenie, koszt od kilkunastu tysicy wzwy), do skarbonki naleao wrzuci 150 z (od gowy) przeznaczone na fundusz rewaloryzacyjny m. Krakowa, nastpnie wej na jeszcze jedno pitro, gdzie mieci si midzy innymi sala Senatorska (koszt
wynajcia na dwa wieczory: 50 000 z), oraz si na krzele w jednym z rzdw ustawionych
wzdu dwch przeciwlegych cian, z przejciem porodku, naprzeciwko podestu, gdzie
miao si odby przedstawienie.
Liczba spektakli na Wawelu: 24. Ilo miejsc jednorazowo: ca 80. Ilo sumaryczna: ca
160. Zaproszenia cile imienne. Trudno wyczu, jak si ma do tego reklamo-informacja w
Dzienniku Polskim (20, 21, 22 VI 1980) pod nagwkiem Dni Krakowa dobiegaj koca:
Scena Barokowa Krakowskiego Teatru Muzycznego zaprasza na drugi spektakl widowiska
Heracles y Hebe sala Senatorska na Wawelu, godz. 22.30.
Wchodz na sal (ciemnobrzowy garnitur w jodek, produkcja: emerytowany krawiec
teatralny Grabowski, rok uszycia 1971, koszula w podune pasy to-oranowe, krawat szeroka kratka rdzawo-brzowa, buty czarne Syrena, numer seryjny 22686), u lewego ramienia
ona (duga suknia umbra wpadajca w czer, wzr jasne kwiaty, materia przejrzysty na podszewce czerwie, cao poyczka od teciowej, na szyi acuszek srebrny, zielone pantofle
szpilki, drogie, wasne, torebka ciemy brz, zamsz, na pasku). Wrd przedstawicieli elity:
pp. Pendereccy, Zachwatowicz-Wajdowie, Budzisz-Krzyanowscy, Andrzejostwo Zaryccy,
kompozytorowa Schfferowa z synem, Sawa Przybylska z mem, Ewa Demarczyk, Aleksander Krawczuk, Jerzy Jarecki z crk, Elbieta Morawiec, Stanisaw Radwan, Marianowie:
4

Spektakl ma by podobno grywany w rnych innych zabytkowych miejscach, o ile zabytkowe miejsca wyra na to zgod.
62

Wallek-Walewski i Sienkiewicz. Wrd przedstawicieli dworu: Barbara Guzik, Jan Grzelak,


Franciszek Dbrowski, Andrzej Dyja.
W programie do spektaklu (papier lekko kredowany, stylizowany projekt graficzny
Mciwoja Olewicza, artyku docenta doktora konsultanta) tekst tytuowy napisany gustown
staropolszczyzn, informujcy, i przedstawienie, zrealizowane wsplnymi siami artystw
krakowskich i wrocawskich (Teatr Muzyczny + Teatr Pantomimy), sprokurowane zostao w
formie czci artystycznej aktu koronacyjnego krla Jana III i krlowej Marii Kazimiery, potocznie zwanych Sobieskim i Marysiek.
Przedstawienie tego typu rzeczywicie odbyo si na Wawelu, wobec tyche Janie Pastwa, 2 kwietnia 1676 roku; odegrano komedy Stanisawa Morsztyna poczon z baletem.
Sawiono dotychczasowe przewagi krla i sugerowano oczywisto nowych. Funkcja przedsiwzicia bya jasno okrelona, artyci ideowo nakierunkowani, przydatno sztuki dla ycia
zagwarantowana.
W przedstawieniu Heracles y Hebe, zrealizowanym 304 lata pniej w tym samym miejscu, para krlewska wraz z (nielicznym zreszt) dworem bierze udzia ju tylko jako zestaw
aktorski numer dwa, czyli wewntrzsceniczna widownia usadzona w jednym rogu podestu.
Dwr w, dla ktrego niby odgrywa si spektakl przeznaczony przecie naprawd dla nas,
wspczesnej publicznoci, czterokrotnie wchodzi i schodzi ze sceny, liczc pocztek, koniec
i przerw. Hody, akty dzikczynne i wyrazy nadziei kierowane do krla s wic tylko aktorskimi gestami, poetyckim sowem. Niegdysiejsza funkcja profetyczno-propagandowa przedstawienia przeksztacia si w czysto dekoracyjn.
Komedi, zabaw, lekko, przyziemno i plebejsko reprezentuje w spektaklu dwch
baznw rodem z komedii dellarte: Zaccagnino i Policinello, czyli bardziej swojsko: Arlekin
i Poliszynel. Para ta zaczyna i koczy przedstawienie, wystpuje te w kilku intermediach.
Ich gesty, zachowania s oczywist parodi, karykatur wiata dworskiego, wysokiego. S
to jednak bazny agodne, pokojowe, wiadome swojej maoci, rednich talentw i adnych
szans poza swoim krgiem sceny. Nic w nich z witalnoci, szalestwa, rozpasania dawnych
dellartowskich zannich, ktrzy wywoywali burze miechu u prostackiej publiki. Ubrani w
jednakowe, te kostiumy, wic wstpnie ju zuniformizowani (cho tradycja wanie ich
kontrastowaa), przypominaj bardziej postaci smtnych klownw cyrkowych ukazanych
przez Federica Felliniego choby w La Stradzie.
Krzepa, jurno, witalno przypisana jest stronie powanej widowiska. Nie tylko za
spraw wtkw mitologicznych; take dziki wykonawcom. Oto wikszo gwnych rl
powierzy Henryk Tomaszewski, twrca inscenizacji, swoim aktorom z Pantomimy Wrocawskiej. Piciu modych mczyzn zaangaowanych do rl Hermesa, Heraklesa, Virtusa, Boka
Pana i jednego z Janczarw prezentuje wspania kondycj fizyczn, gr mini i umiejtnoci ruchu pantomimicznego. Pozostali to krakowscy artyci tradycyjnego baletu, radzcy sobie lepiej lub gorzej w swoim zawodzie. Ta mieszanka baletowo-pantomimiczna jednak nie
razi, co byo dla mnie o tyle zdumiewajce, e w ogle na pantomim reaguj entuzjastycznie,
a na balet wrcz odwrotnie. Tomaszewski musia zastosowa jaki chwyt zmykowy, powodujcy, e si to odbiera jako spjn cao; ale co zastosowa, dalibg nie umiem powiedzie.
W przedstawieniu najwicej jest muzyki i taca. Gra si (specjalny zesp instrumentalny
na ywo) oczywicie muzyk barokow: midzy innymi Haendla, Bacha, Corellego, Jarzbskiego. W krtkich antraktach wystpuje posta zwana Musico delia camera, czyli wdzicznie
przebrany tenor piewajcy po wosku pieni kameralne. Mwi si te dwukrotnie wiersz Stanisawa Morsztyna, do czego wrcimy w swoim czasie.
Cao libretta oparta zostaa na jednym z drugoplanowych motyww mitologicznych,
mianowicie wtku Heraklesa i Omfali. Herakles, po wykonaniu dwunastu pokutniczych prac,
chcia si oeni; uniemoliwiono mu zamiar, wic si krwawo, acz niesusznie zemci; za

63

kar bogowie oddali go na trzyletni sub do krlowej Omfali. Krlowa ta prowadzia dwr
na opak: kobiety rzdziy i wojoway, mczyni wykonywali prace domowe. Herakles w
miejsce lwiej skry i maczugi dosta do rki kdziel, by w sromocie tudzie ponieniu odby
nakazane zesanie. Jak gosi mit, Omfala miaa dodatkowy obyczaj wkadania na si zbroi
Heraklesa i prania herosa po pysku wasnym janie pantoflem.
Historyjka jest wic mao budujca i w sumie dosy przykra. Jzef Opalski, librecista
przedstawienia, postanowi j uszlachetni; przemiesza mitologi greck z acisk tradycj
personifikowania cnt. Omfala jest zatem pikn dziewczyn noszc drugie imi: Voluptas,
co w jzyku Horacego oznacza Rozkosz bd Lubieno. Voluptas zdecydowanie uwodzi
Heraklesa, ale do jego duszy (i ciaa) pretenduje te niejaki Virtus, czyli Mstwo, chop na
schwa w kostiumie la zbroja i rycerskim hemie.
Lubieno pki co zwycia, Herakles udaje si w smuke ramiona piknej dwuimiennej i
zuywa swe mstwo dla rozkoszy. Kapcanieje jednak wyranie i naocznie: krucha i jadowita
Omfala wdziewa na siebie lwi skr, kochankowi nakada na gow kolorowy wianek i kae
mota wczk. Oto co robi z twardego ma saba niewiasta zdaje si gosi przesanie
ideowe utworu, niezbyt, trzeba przyzna, uprzejme w stosunku do krlowej Marysieki przygldajcej si widowisku u boku walecznego (i zakochanego) Sobieskiego. A i krl jakby nie
wychodzi w tym wietle najlepiej...
Mstwo jednakowo postanawia wzi si w gar. Mocarny Virtus organizuje wic ekip
Janczarw i daje pokazow lekcj czego, co mona nazwa Duchem Walki. Za to muzyczne
suy tylko dwik bbna, Janczarowie (to ju gruba aluzja do Sobieskiego!) ustawiaj si w
rne figury, bdce raz to marszem wojsk, raz to szykiem bitewnym, raz to bitw sam.
Wspaniaa sekwencja spektaklu, chyba najlepsza; w esencjonalnym skrcie pokazana alegoria
Odwagi, Siy i Triumfu; przypomniaa rewelacyjne pierwsze spektakle Tomaszewskiego, te
zoone wanie z krtkich scen-metafor o niezwykej sile wyrazu i barwnoci znaczeniowej.
Herakles oczywicie daje si uwie... Po raz drugi, ale tym razem w susznym kierunku,
jak przynajmniej sugeruje myl przewodnia i teza gwna historyjki. Podejmuje wyzwanie,
stacza zwycisk walk z Janczarami jest uleczony. Otrzymuje miecz i wietlist tarcz
Virtusa. Omfala idzie w odstawk.
W micie nastpowaaby teraz sekwencja z Dejanir, palc krwi centaura Nessosa itd., ale
w spektaklu jest ju tylko samo zakoczenie dziejw Heraklesa. M w, jak si naley tylko
domyla, wzity zostaje do nieba, czyli na Olimp, gdzie Hermes, uczestniczcy w caej akcji
jako wszechobecny Mistrz Ceremonii, przy pomocy Virtusa zdobi skronie bohatera laurowym
wiecem. Nastpuje te scena symbolicznych przy pomocy zotego pucharu zalubin Heraklesa z bogink Hebe, i waciwie na tym koczy si wtek mitologiczny przedstawienia,
teatr w teatrze.
Wszystko, co si po tym zdarzy, bdzie ju tylko jawnym uyciem sztuki do celw cakowicie utylitarnych: oto Hebe wygasza stosowny monolog do krla Jana a propos laurowych
skroni, a wieo jej polubiony maonek, teraz znw bardziej aktor ni posta sceniczna,
wrcza laurowy symbol czowiekowi, od ktrego zale losy Polski. Krl zdaje si docenia
intencje komedyantw, bo umiecha si dobrotliwie, na tym zreszt poprzestajc. (C
zreszt lepszego pozostaje mu do zrobienia? Przekazanie lauru jest przecie retorycznym gestem, bez moliwych konsekwencji praktycznych, wszak mwi aktor do aktora... Nawet przeniesione intencjonalnie na widowni pozostanie gestem zapewne; kog to wzywaoby si
do walki z wrogiem? Jakiego krla?)
Nim jednak dobrniemy do cakowitego koca, a jeszcze jest do niego niewielka ilo czasu, przestrzeni oraz sw do jego opisania, zatrzymajmy si przy postaci bd co bd tytuowej, o ktrej mao dotd tu byo: przy Hebe mianowicie.
To ona wygasza jedyne monologi poetyckie w caym spektaklu, autorstwa wspomnianego
ju tu Stanisawa Morsztyna, bratanka synnego Jana Andrzeja. W oryginale mitologicznym

64

Hebe jest zwyk roznosicielk ambrozji na Olimpie, czym w rodzaju boskiej kelnerki, ale
eby nie zania oglnego poziomu, mianowano j bogini modoci. Libretto jeszcze j w
godnoci podnioso: pracuje w dziale kulturalnym jako transporter informacyjny i tumacz
podstawowych wiadomoci na linii trupa aktorska krl Jan III. Oczywicie w przebraniu
mitologicznym; ale na niej jednej ten kostium z zaoenia ma by umowny, zewntrzny,
sztuczny.
Obsadzenie w roli bogini modoci zasuonej artystki scen krakowskich, Anny Lutosawskiej, byo niewtpliwie odwanym posuniciem ze strony realizatorw przedstawienia.
Przewrotno tego pomysu objawia mi si jednak ostatecznie poprzez rodzaj konwencji aktorskiej zastosowanej na uytek postaci Hebe, utwierdzia za dziki artystycznej interpretacji
tekstu. Pomys w polega na maksymalnym zdystansowaniu si Lutosawskiej wobec Hebe,
a poprzez ni wobec wszystkiego, co odbywa si na scenie.
Ironiczno czytelna jest ju na poziomie, by tak rzec, fizycznym. Lutosawska finezyjnie
rozgrywa wtek wzgldnoci Czasu, wszechobecny skdind w caym przedstawieniu: oto
czowiek jest niczym wobec ywiou historii, krlowie nastaj i odchodz, epoki przemijaj, a
mitologia jest dzi jedynie zbiorem bajek dla grzecznych dzieci. Nie sztuka pokaza Hebe
jako mod dziewczyn, ktrej Czas nie dotyka. Lutosawska z pen odwag dojrzaego aktorstwa demonstruje Hebe odart ze zudze zatrzymania biegu zegara.
Ale polemika z sensami historii i mitologii idzie jeszcze dalej. Ot Hebe, ktra jest aktork, bardziej aktork ni ktokolwiek w tym spektaklu, wie, e mwi nie najlepsze wiersze nie
najlepszego poety barokowego. Wic podkrela t ich jako chodn ironi oraz akcentami
wystudiowanego miechu, ktry nie pozwala ani na moment przypuszcza, e artystka nie
wie, co mwi.
Lecz najwikszym, czysto intelektualnym osigniciem Lutosawskiej jest koncepcja Hebe
jako demaskatorki czczych uzurpacji artystw wszystkich czasw do wpywania na bieg
dziejw. C z tego, e bdzie si do krla mwio wiersze o koniecznoci pilnowania potgi
Ojczyzny, skoro wiadomo, e nie od pobonych ycze komediantw zale trony i pastwa.
Cokolwiek zatem si powie, i tak nie ma to adnego znaczenia. Do artysty moe co najwyej
nalee ujawnienie zbdnoci tego trudu. Lutosawska wpada na pomys zaiste rewelacyjny:
mwi swoje teksty tak, e nikt absolutnie nie rozumie, o co chodzi. Ani krl, ani widzowie.
Mistrzostwo aktorskie jest tu najwyszej prby; sycha poszczeglne sowa i zdania, z ktrych nic nie wynika dla sensu oglnego. Odwanie obnaone zostaj przy tym fasz i zakamanie zawodu aktorskiego oraz wci potencjalnie obecna gotowo usugowa wobec kadych wadz zwierzchnich (czyme, jak nie zbiorowym serwilizmem, jest cae przedstawienie
zorganizowane ku pokrzepieniu serca wadzy?). Hebe odchodzca w glorii pani Herkulesowej
jest widomym symbolem odwiecznego aktorskiego buntu przez jake nielicznych ponawianego! wobec zniewalajcych prawide okrutnego wiata.
I oto znalelimy si wreszcie u zapowiadanego koca. Odesza bohaterska Hebe, odszed
Herakles z Hermesem, poniona Omfala z dworkami. Odszed take polski dwr i para krlewska. Wydawao mi si, e w ostatniej chwili na ten szykowny Majestat w purpurze spada
zasona z czarnego tiulu, okrywajca minion wietno poegnalnym kirem. Ale moe to
byo tylko zudzenie, chwilowy omam wzrokowy.
Na scenie zostaj rekwizyty mocy i chway: bben. bitewny, kaduceusz Hermesa. Zostaje
te czerwone jabko mioci Ewy-Wenery-Omfali-Voluptas. Fakt, e bazny, tylko jeszcze
one, usiuj te przedmioty uruchomi, przywrci do ycia, jest wicej ni znaczcy; ale nic z
tych usiowa. Bben bezwadnie wlecze si po ziemi, kaduceusz milczy, zostaje najwyej
zabawa jabkiem-pik. Nie starcza to na dugo. W cichncej, zamierajcej muzyce obaj
klowni oddalaj si w gb sceny, nikn w ciemnoci, za drzwiami.

65

Gdy przebrzmia ostatni, ledwo ju syszalny dwik muzyki, z tyu widowni, gdzie w grze, gdzie siedziaa ekipa techniczna, rozleg si gony trzask. Wszyscy gwatownie odwrcili gowy... To tylko arwka reflektora.

Krakowski Teatr Muzyczny i Wrocawski Teatr Pantomimy. Heracles y Hebe. Scenariusz Jzef Opalski. Inscenizacja i choreografia
Henryk Tomaszewski. Scenografia Jacek Wrzesiski. Kierownictwo muzyczne Ewa Michnik. Reyseria wiata Kazimierz
Urbaski. Wsppraca choreograficzna Jerzy Reterski. Premiera
czerwiec 1980.

66

Pierwsza opowiada, trzecia pisze


Trzeba prawdopodobnie generalnie odmiennego stosunku do problemu dzieci w spoeczestwie, by mc prawdziwie i odpowiedzialnie doceni teatr dla maluchw. W modym (i
modzieowo nastawionym) narodzie amerykaskim waga tej kwestii nie ulega wtpliwoci;
wystarczy przyjrze si, niechby i z daleka, udziaowi dziecka w kulturze tamtego kontynentu. Zaczo si oczywicie od amoku psychoanalitycznego z lat trzydziestych naszego stulecia. Pierwsze przykazanie nie wolno zablokowa malcowi libido i swobody rozwoju psychosomatycznego doprowadzio do tego, e czterolatek mg spokojnie poci noyczkami
na kwadraciki spodnie tatusia, i to tatu dostawa lanie od mamusi, jeli tylko mia zaj wobec zdarzenia inne stanowisko ni rozanielony bogostan.
Tak (i sensowniej) rozumiana wolno dzieci a take wolno oglna w wymiarze oglnym spowodowaa jednak, e dziecko odnalazo swoje cakiem powane miejsce nie tylko
w yciu spoecznym, ale i w kulturze. Nie zagroone specjalnie ani przez nadmierne udziecinnienie, ani rwnie nadmierne udorolenie zarezerwowao sobie prawo reprezentowania
osobnych racji. Wicej: umiao i umie te racje sprzeda serio i wiarygodnie.
Spjrzmy choby na film amerykaski. Ile w nim dzieci, i jakie one w tej dziecicoci
przekonujce. S naturalne, rozlunione, gadaj swobodnie, czuj si partnerami, nie zabawkami. Przypomnijmy sawny Papierowy ksiyc z dziewicioletni bodaj wwczas Tatum
ONeil i jej rzeczywistym, nie tylko filmowym ojcem. To ona, nie ojciec, znakomity przecie
aktor, dostaa za rol Oscara. Po latach zagraa, zreszt te z pap, w Nickelodeonie; bya inna, ale rwnie wietna, rwnie naturalna. Oczywicie, nawet na tle amerykaskich dzieci filmowych to fenomen. Ale te bez tamtego ta, bez tych setek rwienikw czujcych si luno
w yciu, przed kamer oraz widowni nie byoby Papierowego ksiyca.
A w amerykaskim teatrze te dzieci. Niedaleko szukajc: synny i wielki Bread and
Puppet. Dzieci a po scenie midzy dorosymi, graj albo i nie, jak im si ywnie podoba,
istniej obecnoci ywych czowieczkw, a nie manekinw z nauczonymi wierszykami.
W polskich filmach obecno dzieci wywouje skurcz dzise i swdzenie przysadki. Dzieci uyte na scenie s jeszcze gorsze ni podczas recytacji na imieninach mamusi. Koek w
pocie ma wicej wyrazu, wymowniejszy jest fotel na kkach, naturalniejsza laska gralska z
napisem Pamitka ze winoujcia. Dziecko czuje si le, bo doroli w obliczu dziecka czuj
si le, niepewnie, faszywie. Dziecko usiuje najpierw naladowa starszych, bo Autorytet i
Wzr jest mu stawiany pod nos od pierwszego wrzasku w koysce. Jeli reyser poapie si w
por i kae dziecku by dzieckiem, efekty bywaj stokro bardziej przeraajce. Albowiem
dziecko nie jest dzieckiem, ale poprzez dorosego gra dziecko. Gra je tak, jak by chciao, by je widzieli doroli. To naturalne, ale bez przesady. Polskie dziecko jest (wybaczcie mi,
polskie dzieci, ale to nie wasza wina) zakamane od malekoci, patrzy tylko, by si przypodoba; gdy brak mu tej cechy, zwyczajnie si wstydzi, i wtedy w ogle nici z roboty.

67

Zostawmy aktorstwo. Zejdmy do poziomu zwykego dziecka-widza, to na tym ju etapie


zaczyna si proces edukacyjny. Taka scenka: niedzielny poranek bajkowy w kinie, id jakie
Bolki i Lolki, wszystkie dzieci siedz rwniutko pod czujn kontrol rodzicw. Z pocztku
sycha miechy tu i wdzie, zaraz po nich karcce szepty dorosych; wreszcie mieje si ju
na cae gardo tylko jedno. Gone syki i uwagi rodzicielskie z tych i owych rzdw, do nich
przyczaj si syki innych, zmdrzaych ju dzieci; prawdopodobnie najgorliwsze s te, ktre
same przedtem byy skarcone. Wreszcie i to ostatnie, speszone, milknie. Cisza zalega do koca projekcji, cho na ekranie dziej si rzeczy zaiste wesoe. Scenka przytoczona jest z autopsji. To moje wasne dziecko, prawdopodobnie nadmiernie rozpuszczone, zachowywao si
najduej tak nieodpowiedzialnie i niekulturalnie.
Owszem, jest jeszcze inna metoda wychowawcza. Stosowana bywa wszdzie tam, gdzie
wystpuje problem ukierunkowanej pedagogiki. Na przykad w teatrach dla dzieci. O ile mogem si zorientowa, nastawienie to podzielaj w rwnej mierze zawodowi opiekunowie
modocianej widowni (przedszkolanki, nauczyciele szkolni, instruktorzy k.o. itp.) oraz sami
artyci danej sceny. Jest to nastawienie uczono-ciamkajce, eksperymentalno-infantylne. Z
jednej strony porozumienie ponad gwkami dzieci, e przecie idzie o wane psychofizyczne, spoeczne i wychowawcze kwestie, za z drugiej, w praktyce, mizdrzenie si i podlizywanie, puszczanie oczek i nieszczery sentymentalizm.
e jest to praktyka niekiedy przynoszca jawnie opakane skutki, wiadczy gone przed
laty zdarzenie. Pewien znany aktor, wystpujcy co ktry wieczr w telewizyjnej Dobranocce w roli takiego wanie dobrotliwego wujaszka, nie strzyma pewnego razu i mylc, e
emisja jest definitywnie skoczona, wyzna gono wielomilionowej widowni, gdzie mianowicie drogie dzieci mog go teraz pocaowa. Artyst zwolniono z dodatkowego zarobku,
program skoczy ywot. Problem jednakowo, w tysicu innych i podobnych wyda, oczywicie pozosta.
Przyzna trzeba, e pord tego pryncypialnego ggania powstaa kiedy cakiem interesujca propozycja mylowo-artystyczna. Powoa j do ycia, w Polsce przynajmniej, studencki teatr lat pidziesitych. Wzia si po trosze z samego charakteru przedstawie, po
trosze ze specjalnego kontaktu studentw z wasn widowni. Myl o spektaklach typu
ludyczno-groteskowego, gdzie czsto podstaw fabularn stanowi mit, bajka, poetycka przenonia. Widownia znowu, acz studencka, pamitaa jeszcze o wasnych krtkich portkach,
ponadto spoeczny program szerokiego kontaktu przewidywa te spektakle dla dzieci wanie. Bufonada, cyrkowo, przebieranki, charakterystyczne dla wielu przedsiwzi, nacechoway ten teatr specyficzn nut romantyzmu z leciutk domieszk radosnego infantylizmu.
By to bowiem rodzaj humoru jarmarczno-paradoksalnego o niewymylnej zazwyczaj strukturze, co uatwiao kontakt z publicznoci; std te, midzy innymi, niezwyka popularno
studenckich scenek w owych latach.
Pniejszy kierunek rozwoju modego teatru, przynajmniej w Polsce, daleko odszed od
takiej estetyki. Nie ugi si nawet przed masowym jej nawrotem (o innym oczywicie charakterze) w Europie i Ameryce aciskiej w poowie lat siedemdziesitych, kiedy to obok
rewolucyjnych programw spoecznych zaczy coraz czciej pojawia si spektakle karnawaowe, stricte ludyczne. Nie ma jednak regu bez wyjtkw. Oto wiosn tego roku zobaczyem polskie wanie przedstawienie oparte na tej estetyce, w dodatku wcale nie zapoyczonej
z rwnolegych wiatowych dowiadcze, ale wywodzcej si wprost z rodzimej tradycji studenckiej lat pidziesitych. Nie dziwota: spektakl zrealizowa wrocawski Kalambur, jeden
ze wsptwrcw tej formuy przed dwudziestu laty. Myl o Krlu malowanym, bajce scenicznej Urszuli Kozio wedug Nowych szat krla Andersena, przedstawieniu skdind wyranie dla dzieci.
Reyserowa Bogusaw Litwiniec. I w reyserii wanie uchowao si najwicej elementw
tamtej tradycji wszak jeden Litwiniec zna j z autopsji... Pozostae bowiem skadniki reali-

68

zacji, z wyjtkiem scenografii, a wic przede wszystkim aktorstwo, byy ju zdecydowanie


nacechowane dzisiejszym rozumieniem humoru i groteski. A trzeba te pamita, e przedstawienie wykonywali artyci z ducha i ciaa dojrzali, w oficjalnym sensie zawodowi, nie
majcy ju wiele wsplnego ze spontanicznoci wieku studenckiego. I oto z jednej strony
zaowocowao to doskonaym niekiedy poczuciem dowcipu kabaretowego, take prbami improwizacji la komedia dellarte, z drugiej natomiast, niestety, specyficznym smaczkiem
szkoy pedagogiczno-ciamkajcej wyej opisanej. Trudno udowodni te rnice, podpowiada
je raczej intuicja ni jasna wiedza. To znaczy mniej wicej si wyczuwa, kto i w ktrym momencie naprawd dobrze si czuje w zabawie z dziemi i dla dzieci, a dla kogo jest to nieco
uciliwy obowizek wypeniania zawodowych koniecznoci.
Spektakl, jak atwo si zorientowa, nalea do grupy przedstawie aktorskich, gdzie tak
jest istotny bezporedni kontakt z dziecic widowni. Bodaj wanie za umiejtno nawizania tego kontaktu Krl malowany otrzyma wyrnienie na ktrym festiwalu sztuk dla
dzieci. Byo to bowiem, przy wszystkich moliwych zastrzeeniach, po prostu bardzo sprawne, bardzo sympatyczne przedstawienie, za autorka poetyckiego tekstu postaraa si o dodatkowe atrakcje take i dla rodzicw.
Kilka miesicy pniej miaem okazj zapozna si bliej z popularniejszym bodaj rodzajem teatru dla dzieci, mianowicie spektaklem lalkowym.
By wrzesie, los rzuci mnie z dzieckiem na dwutygodniowe wczasy do Rabki. Tame
okazao si, e jedn z miejscowych atrakcji jest Teatr Lalek Rabcio. Teatr egzystujcy w
dziwnych zaiste warunkach. Przez lata gniedzi si na przyprzk w lokalu restauracji
Gwiazda; std czste wojae po tak zwanym terenie, nie wyczajc zagranicy. Zarabia
tym zreszt na miano ywego popularyzatora sztuki. Niedawno restauracj na amen zamknito, salk odnowiono i przekazano (czy te odsprzedano) Rabciowi. Jest wic wreszcie
u siebie, cho do penej organizacyjno-technicznej obecnoci jeszcze zapewne wiele brakuje.
Z lekkim niedowiarstwem w sercu wybraem si z mam i crk na aktualne przedstawienie tego teatrzyku, Cudown lamp Aladyna, ktr tam chyba z kolei przerbk jednej z
Bani 1001 nocy, strawestowanej ju ongi przez Lemiana. Wprosilimy si na spektakl zarezerwowany uprzednio dla szkoy, mielimy zatem doborowe towarzystwo I i III klasy plus
kilka pa nauczycielek.
Nim si co zaczo, jedna z opiekunek pobraa od dzieci datki 6 z od sztuki, po czym
znika. Wrcia po kilku minutach z narczem gofrw, ktre skrupulatnie rozdaa midzy
skadkowiczki i skadkowiczw. Scena ta, nie ukrywam, zaskoczya mnie odmiennoci od
znanych mi relacji ucze wychowawca. Za tak zwanych moich czasw nie do pomylenia
byo, eby nauczyciel goni z dziecicymi pienidzmi w doni po sklepowe akocie... Albo
wic dzieci wywalczyy sobie od tamtej pory jakie specjalne przywileje, albo pedagodzy,
utraciwszy resztki godnoci, dobrowolnie zeszli do poziomu usugowego. Pniej co prawda
usiowano parokrotnie podnie publicznie ow godno dorosoci, prby jednak okazyway
si bd histeryczne, bd zgoa nielogiczne. Ot po ogoszeniu przerwy panie nauczycielki
natychmiast gromkimi okrzykami zakazay dzieciom rusza si z krzese (postawa histeryczna: a nu si rozbiegn?), natomiast po zakoczeniu spektaklu poleciy dzieciom jednoczenie
zosta na krzesach oraz wychodzi, tyle e parami (postawa nielogiczna, bez komentarzy).
Ten przyczynek do stanu nauczycielskiego dedykuj wszystkim piewcom obsuwajcego si
poziomu kolejnych pokole w PRL.
A sam spektakl? Przyzna musz, e mnie w pewnym sensie zaskoczy. Nie szczegln
gbi problemu, bo ten prawie nie wykracza poza ramy bajkowej anegdoty. Take nie odkrywczoci artystyczn, bo pod tym wzgldem mieci si doskonale w konwencjonalnej
praktyce lalkarskiej. Zaskoczy mnie gwnie powag w potraktowaniu estetyki i w ogle
kwestii tak zwanego smaku, a take trzymaniem wysoko gardy techniczno-organizacyjnej w
obliczu niewtpliwych trudnoci, z jakimi Rabcio na co dzie si boryka.

69

Oto, w pierwszym wzgldzie, spektaklu Cudownej lampy Aladyna nie przyapaem na


adnym wizualnym ani reyserskim kiczu, o co najatwiej byoby podejrzewa Rabcia z
wielkomiejskiej perspektywy. A wic z tego punktu widzenia Rabcio dzielnie si broni,
lepiej od wielu bardziej renomowanych, bardziej dopieszczonych placwek terenowych. Na
przykad scenografia: kolorystycznie doskonale zharmonizowana, przewanie w gamach bkitnych i czerwonych, i to z pracowitym uwzgldnieniem dziesitkw wewntrznych zmian
scenicznego ukadu ruchomych elementw. Staa jest bowiem tylko oglna, zewntrzna ramarampa; reszta, zbudowana z zastawek, byskawicznie zmienia si do kadego nowego obrazu.
Dyskretnie wkomponowane dekoracyjne motywy wschodnie nie czyni z plastyki przedstawienia nachalnej ilustracji w stylu tak powszechnej grafomanii ksikowej, podkrelaj tylko
orientalny charakter spektaklowej geografii. Podobnie lalki. Cakiem, jak si rzeko, konwencjonalne, ale w ramach tej konwencjonalnoci bogate w rnorakie rozwizania barwnotechniczne, na czele z doskonaym i dowcipnym projektem dwch hurys wykonujcych precyzyjny taniec brzucha, co wywouje zasuone reakcje widowni.
Sprawna i pomysowa jest te reyseria (autorki scenariusza), a rozwizania kilku scenek
nie powstydziby si niejeden z bardziej uznanych twrcw teatru animowanego. Zreszt...
zobaczmy, jak to wygldao.
Kim w rodzaju narratora jest Zoty W, pojawiajcy si parokrotnie w wzowych
punktach akcji. On to zdradza zemu Czarodziejowi, gdzie jest cudowna lampa, ktr jednak
moe zdoby tylko ubogi chopiec Aladyn.
Pstryk: zmiana sceny wntrze chaty Aladyna i jego matki Marudy. Wszystko w stonowanych ugrach i szarociach, podobnie jak kostiumy obu lalek. Czarodziej udawanym paczem przekonuje Marud, e jest jej szwagrem, namawia Aladyna do udania si z nim w tajne
podziemia, skd siostrzeniec ma wydoby star lamp.
Pstryk: drzwi do podziemi. Aladyn schodzi. Czarodziej na zewntrz si denerwuje. adny
pomys: pysk mu si rozjarza na czerwono, bucha ze ywy dym. Nerwy jednak zdradzaj go
przedwczenie; Aladyn, zezoszczony na wuja, odmawia mu wydania lampy. Wujaszek
zamyka wic z zemsty drzwi do podziemi. Zapomina jednak o magicznym piercieniu wrczonym Aladynowi przed zejciem w d. Zoty Duch piercienia (podwietlona kompozycja
kilku tych kawakw bodaj gazy plus para oczu) ratuje chopca.
Pstryk: w domu Marudy. Aladyn przynosi wr klejnotw i star lamp. Przy czyszczeniu
okazuje si, e tym sposobem mona wyzwoli z niej Bkitnego Ducha (kompozycja gazy
niebieskiej), ktry spenia wszelkie rozkazy.
Tymczasem heroldowie sutascy ogaszaj publicznie spacer Krlewny do miejscowej
sadzawki, w ktrej ma si przejrze uroda panny; nikomu nie wolno podglda. Aladyn
oczywicie amie rozkaz.
Pstryk: sadzawka. Rozcignity u dou scenki kawaek bkitnego materiau lekko si porusza, nad nim dwa latajce motyle. Aladyn rzecz jasna zakochuje si w Krlewnie.
Pstryk: dom Aladyna. Syn prosi Marud o wizyt w paacu i spenienie roli swatki. Stara
bierze wr klejnotw jako opat i... za jaki czas wraca, jak wysza, bo zamarudzia w paacu. Nie udaje jej si speni proby syna ani za drugim, ani za trzecim i czwartym razem, ku
rozpaczy Aladyna i ku uciesze widowni, ktra nie po raz pierwszy i nie ostatni sygnalizuje
spontaniczn reakcj, e preferuje na scenie wszelkie afery, kopoty, nieudacznoci i klski,
zgodnie z twierdzeniem, e nic tak nie cieszy jak cudze nieszczcie. Wreszcie udaje si Aladynowi zmusi Marud do rzetelnej akcji.
Pstryk: wntrze paacu. Tu rzdz dwie postaci kichajcy sutan i wezyr-podlizywacz.
Sutan (na widok kosztownoci) gotw jest odda crk Aladynowi, ale wezyr podbija bbenka niech si adorator lepiej opaci, skoro ju taki hojny. Tu nastpuje te swoista ktnia
Marudy z wezyrem, poczona z tupaniem na siebie, co znowu wyzwala histeryczne miechy
na widowni.

70

Aladyn si zgadza i wykonuje zalecenie. Murzyni nios kolejne kosze z klejnotami. Arabowie nieznane kwiaty, pochd za poprzedza arcyzabawna trba sawica ludzkim gosem
przewagi sutana. Tu te, w ramach parady, nastpuje w taniec brzucha, triumf myli technicznej lalkarzy Rabcia. Aladyn dostaje Krlewn, buduje dla niej drugi paac, wszystko
jest cacy.
Pstryk: bkitny ogrd paacowy, moda para przechadza si i podcaowuje w rytm wielce
znaczcych okrzykw towarzyszcego im pawia; sielank przerywa wezwanie sutana do
obrony kraju przed wrogiem. Zi, nolens volens, musi rusza w bj.
Pstryk: powraca plan pierwszy z Wem-narratorem oraz zym Czarodziejem. Dziki cudownej lunecie wypatruj Aladyna polujcego na tygrysy (biay ekran plus poruszajce si
sylwetki); oto okazja dla pseudowuja. Przebrany za handlarza lamp podstpnie zamienia elastwo na cud i przy pomocy Bkitnego Ducha porywa paac wraz z Krlewn.
Rozpacz w zamku sutana. Aladyn, jako rzekomy zdrajca, zostaje zaocznie skazany na
cicie. Marud zamykaj w lochu. W tej scence bodaj najzabawniejszy dialog sztuki, lingwistyczna rozmowa sutana z wezyrem, oparta na przejzyczeniach i nieustannym myleniu
porzekade o rozpuszczeniu na cztery wiatry i zamkniciu na cztery spusty. Bardzo to
mieszne i zasuenie odmiane na widowni. W ogle typ humoru lingwistycznego jakby rzadziej by uywany w teatrze dziecicym ni humor sytuacyjny, a szkoda, bo chyba bardziej
jest twrczy i podniejszy poznawczo, przy tym rwnie chtnie odbierany przez modocian
publiczno.
Wraca Aladyn, widzi, co si dzieje, ale ju pomys mu wita. Zosta mu przecie magiczny
piercie. Przy jego pomocy wkada czapk niewidk, co si scenicznie wykada byskawiczn (podpart wietlnym blekautem) zamian penej lalki na dwuwymiarowy kontur la
duch, obcignity przezroczyst czarn materi.
Pstryk: bkitny paac z uwizion Krlewn i zalecajcym si Czarodziejem. Zjawia si
duch Aladyna i rozpoczyna akcj od podoenia nogi Czarodziejowi, co zgodnie z subteln
natur dzieci wzbudza entuzjazm na sali. Duch zamienia powtrnie lampy, przeinacza si
opisanym wyej sposobem z powrotem w lalk. Czarodzieja za trafia dosowny szlag, czyli
zajmuje si od wasnego ognia w paszczy i ponie do szcztu.
Wszystko dobre, co si dobrze koczy; sutan wrcz abdykuje na rzecz Aladyna I, po czym
cay dwr piewa piosenk na cz nowego wadcy. Aladyn dziedziczy zatem wszystko, co
sam zarobi, niewiele si zreszt wytajc, dziedziczy take katar sutaski, co jest prawdopodobnie najwysz oznak wadzy.
I na tym koniec, zapalaj si grne wiata, dzieciom nie wolno wstawa, bo trzeba wychodzi, a nas, szczliwych i niezalenych od tych polece, dogania jeszcze w drzwiach surowy gos ciaa pedagogicznego: Jutro I klasa opowiada, III pisze! Oto nieuchronne nastpstwo przyjemnoci i obowizku; ju nastpnego dnia satysfakcje z pobytu w teatrze zmieni
si w przykr konieczno publicznego zawiadczania. Ten przyczynek do rde krytyki
teatralnej dedykuj z kolei wszystkim artystom sceny brzydzcym si krytykami jako niezdoln zgraj zgryliwych abnegatw.
Wnioski kocowe? Po pierwsze taki, e nietgo u mnie z konsekwencj, skoro jako ilustracj teorii o upadku przedstawiem spektakl niewtpliwie sympatyczny i niewtpliwie dobrze zrobiony. Bo nie mona czepia si takich w kocu szczegw, e przy lepszym owietleniu scenografia okazuje si miejscami mocno zuyta (skutek objazdw zapewne), za aktorstwo gosowo bywa niekiedy tylko deklamacyjno-ilustracyjne na poziomie niestety
zbyt prowincjonalnym. Dzieciom to chyba nie przeszkadza, bo poza tym wida i sycha zupenie dobrze, co jest ju niema zalet. Jeli za chodzi o krytyczn konsekwencj piszcego
te sowa, miaem prawdopodobnie szczcie trafi na udany wyjtek. e wyjtek wanie,
potwierdza mi pami ju to pojedynczych przedstawie, ju to jakich festiwali teatrw dla

71

dzieci, czsto te obszernymi fragmentami transmitowanych przez telewizj. Take lektura


recenzji i sprawozda z premier teatrw maskowo-lalkowych.
Jedna mi si jeszcze refleksja nasuwa: o niejakiej dzi anachronicznoci scen dla dzieci. Za
mojego dziecistwa miay one konkurencj tylko w ksikach, po trosze w projektorowych
bajkach do wywietlania. Od jakiego czasu konkuruje z nimi, jake skutecznie, przede
wszystkim telewizja, take filmy animowane oraz pyty i tamy z baniami dawnymi i nowymi. Przybyo form, w jakich objawia si wiat mitologii dziecicej; wcale nie jestem pewien,
czy teatr zajmuje wrd nich teraz miejsce gwne. Jeli tak bywa, to chyba przede wszystkim
za spraw tradycji, na ktrej byli wychowani rodzice; take za spraw szkoy, gdzie edukacja
teatralna zajmuje po prostu okrelone miejsce w programie. Gdyby nie to, wcale nie jestem
przekonany, czy moje dziecko z wasnej woli zaprowadzioby kiedy swoje dziecko do teatru
dla dzieci.
Wiedz o tym co przenikliwsi twrcy, prawdziwie rozumiejcy wag ywego kontaktu z
dzieckiem, zatem istotno teatralnej propozycji artystycznej. Staraj si te, jak mog,
wprowadza nowe porzdki estetyczne, nowe formuy tych kontaktw, oparte czsto na nowych dowiadczeniach i badaniach. Cho niewykluczone, e najstarsze konwencje, jak to
zwykle bywa, oka si najtrwalsze, w zwizku z czym konwencjonalny teatrzyk typu Rabcia przetrwa i nasze wnuki.

Teatr Lalek Rabcio w Rabce. Joanna Piekarska wedug Bolesawa Lemiana Cudowna lampa Aladyna. Reyseria Joanna Piekarska. Scenografia Jerzy Kolecki. Muzyka Bogumi Pasternak. Premiera maj 1979.

72

Nieadekwatny
Nasz teatr taki, jakim on jest musi [...] dziaa troch na zasadach misyjnych. Dla nas
teatr to nie miejsce pracy, ale sposb ycia. Niezbdna jest nam wiadomo, e sami musimy
zdobywa i przekonywa kadego widza, sprzedawa bilety, wsptworzy kade przedstawienie na nowo, dyskutowa z naszymi widzami i odczuwa ich blisko na wszelkie sposoby. Z tego wanie czerpiemy si, e od pocztku do koca realizujemy ten teatr wasnymi
rkoma. Traktujemy nasz prac jak wielk przygod, a przygoda w sztuce daje najwiksz
rado.
Nie, prosz pastwa, to nie jest manifest teatru studenckiego. Nie jest to take manifest
szkolnego ani zakadowego teatru amatorskiego. Najoczywiciej nie jest to rwnie wypowied programowa dyrektora normalnego teatru profesjonalnego, ktry nie bawiby si przecie w takie pomysy. Ot jest to fragment wywiadu udzielonego dziennikarzowi ycia
Warszawy przez Henryka Boukoowskiego, przywdc Teatru Adekwatnego. Teatru, ktry
jest czym porednim midzy wymienionymi rodzajami uprawiania sztuki scenicznej. Niektrzy nazywaj teatr ten i jemu podobne offami (od off Broadway, opozycyjnej przybudwki komercyjnych scen nowojorskich), co na polskie warunki mona by wyoy jako
oficjalny teatr nieoficjalny.
Powsta on u nas na skal bardziej masow w latach siedemdziesitych, nie bez wpywu
wiatowych tendencji do rozbijania czy poszerzania formuy konwencjonalnego teatru zawodowego. Bezporednie motywacje jego powstawania byway i bywaj dosy rne. Zaoyciele wywodz si zazwyczaj spord aktorw rozczarowanych dotychczasowym trybem pracy scenicznej, przy czym w mniejszoci bywaj to aktorzy dobrzy czy bardzo dobrzy. Cz z
nich posiada dyplomy reyserskie bd do reyserii aspiruje nawet i bez tych papierw. Angauj zazwyczaj kolegw aktorw rwnie jak oni zawiedzionych, to znaczy tych, ktrzy
wcale albo niewiele grywaj w teatrach macierzystych, przy czym mi mniej tam graj, tym
szybciej wzrasta w nich wiadomo upadku teatru konwencjonalnego i konieczno zaangaowania si w teatr prawdziwie speniajcy ich nadzieje, oczekiwania tudzie powoanie.
Zdarza si te, e do zespou dokooptowuje si szczerych amatorw owadnitych nieskaon
ide i daleko posunit bezinteresownoci. To zmieszanie ma dodatkowo jakby zagwarantowa autentyczno przedsiwzicia, skuteczno przerzucania pomostw midzy artystami a
zwykymi widzami; pamitajmy bowiem, e naczelnym hasem takiego teatru jest podkrelenie bezporedniego kontaktu aktora z publicznoci.
Zdarza si, e zaoycielami, jak si rzeko, bywaj aktorzy dobrzy (vide Henryk Boukoowski), a w ich zespole znajduj si amatorzy na poziomie profesjonalnym zgoa wybitnym
(vide Magda Teresa Wjcik, gwiazda Teatru Adekwatnego). Najefektowniej jednak prezentuj si programy i manifesty zazwyczaj tak absolutnie suszne, postpowe i moralne, e
kady, kto powie ze sowo pod adresem przedsiwzi za nimi ukrytych, musi si sobie samemu wyda ostatni wini.

73

Z niejasnych, trzeba przyzna, powodw dosy dugo zwlekaem z przymiark do opisu


polskich offw. Decyzja dojrzaa, gdym zobaczy ktrego wrzeniowego dnia pamitnego
roku 1980 audycj telewizyjn, w ktrej zaprezentowano fragmenty spektaklu takiego wanie
teatru, przeplatane dyskusj; a moe odwrotnie, dyskusja miaa by spektaklem przeplatana;
mniejsza zreszt o to. Gospodarzem programu by Wojciech Brzozowicz, dyrektor Teatru
Horyzont, za przedmiotem rozmowy ostatnie bodaj przedstawienie teje sceny, oparte na
mwionych i piewanych wierszach autentycznych warszawskich robotnikw-poetw.
Dyskutowali autorzy tekstw, jeden poeta zawodowy (z grupy Gremium), artyci Horyzontu oraz docent socjologii. Z dyskusji wynikao ponad wszelk wtpliwo, e mamy do
czynienia ze swoist rewelacj kulturow, przeamaniem zakltych barier, rewolucj w dziedzinie mentalnoci, nie mwic ju o sztuce. Jeden z dyskutantw wrcz stwierdzi, e po raz
pierwszy w dziejach PRL pojawio si na scenie co autentycznie poruszajcego, fascynujcego, stwarzajcego nowy typ kontaktu klasy robotniczej z kast aktorsk. Wszystko to miao
si zawdzicza przede wszystkim temu, e do programu uyto ywych wierszy prawdziwych
robotnikw, za docent socjologii doczy osobist teori, i nadchodz takie czasy, w ktrych twrczo robotnicza, funkcjonujca dotychczas na dalekich marginesach kultury buruazyjnej, zamieni si miejscami z te kultur, co si jej naley z racji ustrojowych. Dodano
jeszcze, e prawdziw poezj na tematy robotnicze mog uprawia tylko prawdziwi robotnicy, bo nikt tak jak oni nie zna specyfiki zawodu robotnika. Profesjonalny poeta z grupy Gremium, o wygldzie zdecydowanie inteligenckim, aczkolwiek gorco by po stronie kultury
robotniczej, usiowa przeprowadzi prb tezy o moliwoci napisania wiersza przez poet
nierobotnika, ale dosta jednoznaczny odpr. Na zakoczenie dyrektor Brzozowicz, reyser
spektaklu, skromnie dotd milczcy, zaprosi publiczno telewizyjn do odwiedzin w Teatrze Horyzont.
Przyznaj, porazio mnie. Gdzie ja dotd miaem oczy? Tu si odbywaj takie sprawy, a ja
gnuniej pord buruazyjnych wytworw mieszczaskiego teatru. Tylu si teraz zabiera z
lokomotyw dziejw klasy robotniczej, czemu i ja nie miabym skorzysta z okazji? Kto
mnie usprawiedliwi, gdy nie nad, odpadn z szeregu, nie doceni i nie popr? Boga tam,
adne nowe mnie nie zaskoczy. Trzy dni pniej byem ju w pocigu do stolicy. Tylko Teatr
Horyzont. Tam jest prawda, tam jest przyszo.
Staa moja przewodniczka po scenach warszawskich, przyjacika serdeczna w teatralnej
niedoli, zawioza mnie do Dzielnicowego Domu Kultury Mokotw, gdzie mieci si siedziba
Horyzontu. Moe si nam jako uda dosta myl nerwowo po drodze. Wprawdzie Rewelacja, Nowy Kontakt ze Spoeczestwem itp., ale gdybym mia na darmo jecha trzysta
kilometrw... No nic. Wchodzimy. Dosy spokojnie. Kto chodzi, kilkanacie osb siedzi, ale
przed telewizorem, bo Dziennik. Na cianach rysunki dzieci. W kocu korytarza stolik, przy
nim facet. Podchodzimy. Facet mile si umiecha, my si odmiechujemy, pytamy o bilety. A
jake, s. Odetchnem. Nie wyjad z niczym.
Niestety, nie dane nam bdzie zobaczy spektaklu poezji robotniczej. W tym tygodniu nie
ma go w repertuarze. Jest za to inne przedstawienie. Nadspodziewany pocztek bankietu Jacka Stwory. Na zdjciach aktorzy jakby przypominali robotnikw. Nie jest wic le. Poza tym
nie chodzi o jeden spektakl, ale o Spraw w ogle. Niech bdzie Stwora. Napisa par ksiek
powieciowo-reportaowych, przewanie o robotnikach, gwnie z Nowej Huty. Nie zetknem si co prawda dotd z Nadspodziewanym pocztkiem bankietu, najnowsz ksik Stwory, wic moe cho przez adaptacj. Niech bdzie adaptacja.
Jest jeszcze kilka minut do rozpoczcia. Siadamy w kawiarence, gapimy si w TV. Ale ludzi oglnie mao. Moe wejcie jest gdzie z innej strony i tam czekaj? Przyjacika idzie po
kaw, rozglda si, wraca i mwi, e wcale nie wiadomo, czy spektakl si odbdzie. Nie ma
jakoby odpowiedniej liczby widzw; musi by co najmniej siedmiu, eby mona gra (pracowaa kiedy w teatrze, to wie).

74

Gupia sprawa. Wrcz podejrzana. Czyby Nowy Kontakt z klas robotnicz nalea do
sfery raczej chciejstwa ni faktw dokonanych? Czekamy jeszcze par minut, pki co wgapiamy si dalej w telewizor, gdzie Wisa strzela, wanie bramk Odrze Opole. A tu z tyu
mski gos: zapraszamy na sal. Oho, jednak bdzie spektakl. Wraca mi lepsze samopoczucie.
Wchodzimy.
Salka niewielka, bez specjalnego przygotowania scenicznego. Dookoa sporo biaych
ekranw zakrywajcych ciany, w miejscu sceny, gboko z tyu, wyszy podest z wyjciami po obu stronach, na rodku sali dwa krzesa, na jednym z nich bochenek chleba. Polec Grotowskim mwi przyjacika proroczym szeptem. Na widowni kilka rzdw zwykych drewnianych krzese. Ze dwa metry przed pierwszym rzdem co w rodzaju stou nakrytego zielonym suknem-obrusem, spod przykrycia wygldaj nogi na kkach przynalene
czemu, co moe by kiem szpitalnym. Akcja dzieje si gwnie porodku sali, troch na
tylnym podecie. Pene wiato. Siadamy. Obok nas jaka para w rednim wieku, troch modych i modszych. Jeszcze kto dochodzi. W sumie ze dwanacie osb. Cisza.
Z boku podestu wsuwa si para staruszkw na czarno, siada na krzesach, babcia bierze na
kolana chleb. Milcz. Na pierwszym planie pojawia si mczyzna, wiek redni, krpawy,
ubranie codzienne, domowe. Patrz: profesjonalista? amator? Trudno wyczu, bo nie ma programw, a nazwiska podane ciurkiem na afiszu nic mi nie mwi, mojej przyjacice te,
cho zna prawie wszystko, co si rusza po warszawskich scenach. Zaraz potem wchodzi mody czowiek i oznajmia, e idzie do kina. Na to ojciec, e przecie dzisiaj jest dwudziesta
pita rocznica lubu, taka uroczysto, a on do kina, co za pokolenie, bez serca. A synek, e
wszystkiego najlepszego, ale on i tak pjdzie, bo takie s jego obyczaje.
Co mi to przypomina, ale co, nie mam pojcia. Patrzmy dalej. Tata wyciga zza pazuchy
list, czyta, list jest od jakiej wanej teraz szychy, szycha przyjeda akurat do miasta, chciaaby przy okazji odwiedzi, bo si znaj jeszcze z wojny. Ojciec si wzrusza, starzy towarzysze, ho, ho, bory, lasy, trzeba go bdzie zaprosi na bankiet srebrnoweselny, moe te jakich
towarzyszy z pracy, eby byo raniej. Wbiega panienka z kremem na twarzy, podskakuje,
robi dziwne ruchy, ktre o tyle si wyjaniaj, e jest creczk i studiuje w PWST. Panienka,
jako niedobra crka, te gdzie zaraz wychodzi z domu, a pki co siada na podecie w pozycji
kwiat lotosu.
No wic na razie obyczajwka jak si patrzy, tyle e nadal co mi tu nie gra. Jakbym to
zna, ale skd... Ach tak, po prostu ze stereotypu. Tak si w moich modzieczych latach,
czyli latach szedziesitych, pokazywao tak zwane stosunki rodzinne. Ojciec by zawsze
towarzyszem z pracy, steranym na stanowisku, mia kolegw z lasu, a jego dzieci, obowizkowo syn i crka, nie mogy si z nim porozumie. Oni kino i bezideowe ycie, on trudne dziecistwo, potem wojna, przerwana nauka, budowanie kraju, dochrapywanie si czegokolwiek, po drodze zapominanie o obowizkach wychowawczych i troskach pani domu. No
to jestemy u siebie. Ale moe tkwi w tym jaka specjalna perfidia reyserska? Pokaza taki
straszliwy stereotyp, eby go potem tym ostrzej przenicowa, obmia, zdemaskowa? No bo
ten tata w domowym ubraniu, ten synek do kina, creczka la kwiat lotosu w drodze na przysz scen... Cakiem jak z Naszej maej stabilizacji wystawionej w zym teatrze.
Nagle up, zmiana tonacji, cicie zaiste filmowe. Wychodzi kilka postaci zza kulis, piewaj Sto lat, pojawia si ona, ale teraz jeszcze narzeczona, zarzucaj im wielki welon, staruszkowie daj chleb, wszyscy skanduj gorzko, gorzko. Aha, lub wojenny. Do tego z
podtekstem odreyserskim: w pewnej chwili gorzko wymawiane jest jako informacja o stanie rzeczy, a nie wezwanie do rytualnego pocaunku.
I zaraz co jakby przesuchanie. Wojna si chyba skoczya? Typ w kurteczce, z oblenym
umiechem na gbie, wypytuje naszego bohatera o wojenne dzieje. Ten si tumaczy, tamten
naciska, podpuszcza, sprytnie apie za sowa, notuje... api wtek: jestemy w okolicach
rzdw Czoowego Jzykoznawcy. Wesoy ubek jawnie usiuje wrobi w cokolwiek swego

75

rozmwc, ale ten twardy chopak, jaki czas daje si wrabia, prawa dusza jednak zwycia,
nieskalana martyrologia pokonuje ze moce. Co mimo wszystko pka w bohaterze, bo za
chwil st si rozjeda i zamienia w rzeczywiste ko szpitalne. Zawa.
Jak szpital, to pielgniarka. Jak pielgniarka, to oczywicie chamstwo wobec pacjenta,
erotyczny umiech dla doktora. Bo jest i doktor. Stereotyp doktora podpowiedzia reyserowi,
e nosiciel stereotypu powinien traktowa pacjentw z gry, za pielgniark jako konieczny
obiekt pciowy. W tym te miejscu odnotujmy niewtpliwy wkad reysera w wiatowe koncepcje rozwizywania akcji erotycznej na scenie: mianowicie spoytkowanie pciowe odbywa
si na odlego przy pomocy coraz szybszej wymiany terminw medycznych po acinie.
Moment pniej triumfuje moja przyjacika jest Grotowski! To znaczy nasz bohater
chwyta chlebu, przytula si do w eczku, gaszcze, pieci. Kto widzia Apocalypsis cum
figuris w Laboratorium, ten bdzie wiedzia, o co chodzi. Ale nie, to jeszcze niepeny Grotowski, najwyej na p pary. I znw zmiana sceny: z tyu wczoguje si na kolanach obdarty
starzec, trzymajc w doniach brzozowy krzy, wyje Serdeczna Matko, za nim gosy jakby
caej wsi podejmujce pie. A to Swinarski! ciesz si pod adresem przyjaciki, e te
mam swojego faworyta. Ale cicho, tu trzeba na powanie. Bohater, wstany oczywicie z
ka, bo wywoany do kolejnej retrospektywy ( myl mi si ju nieco te plany czasowe i
przestrzenne), tumaczy ludowi, e tak musi by, e tu idzie o Wielk Spraw, wielk budow, a ich si przy wywaszczaniu nie pokrzywdzi. Trudno si poapa i w samym wtku, bo
jako tak ogldnie, oglnikowo prowadzony, tekst te nie za wiele pomaga, w kadym razie,
wynika, e on przyszed jako eksponent Nowego, a oni reprezentuj Stare, oczywicie katolickie i oczywicie zachowawcze. Szczcie mi jednak sprzyja: nie darmo urodziem si w
Krakowie i kilkanacie lat ycia spdziem jako mieszkaniec Nowej Huty. Stwora te krakowianin, i tumy si porozumieli. Bo o Now Hut szo, o pierwsze lata budowy, wywaszczenia chopskie z Mogiy i okolicznych wsi, czyli mniej wicej ten okres, ktry opisa Wajda w
Czowieku z marmuru. No tak, ale na to trzeba krakowiaka na widowni. Przyjacika warszawianka w zb nie poja, co jest grane (z wyjtkiem synnej znw z filmu opowieci o
podoonej rozpalonej cegle), czemu si nie dziwiem, bo mtno przewodu inscenizacyjnego najbystrzejszemu by zamulia w gowie.
Wracajmy do akcji. Bohater oczywicie robi w oczach ludu mogilskiego za drania i odszczepieca; niby swj, a nie swj, tylko ich. Broni jednak twardo swojej (ich) racji, nawet wyciga na pobratymcw n, ale w ostatniej chwili wbija go w lecy bochenek chleba,
ktrym to gestem zgoa symbolicznym natychmiast powoduje zarobienie przez przyjacik
kolejnego punktu za Grotowskiego.
Prawd mwic, mam ju dosy. Tego spektaklu, tych artystw, tej sztuki, tych problemw. Niestety mam pen jasno. Stereotypy bd do koca stereotypami branymi miertelnie serio; ju za pno na cudzysowy, ironie, wida zreszt wyranie, e nic takiego ani na
sekund nie postao reyserowi w gowie. Stereotypy ludzi i sytuacji, stereotypy reyserskie,
nie mwic ju o aktorskich. Ci aktorzy... S wprawdzie tygodnie miosierdzia dla blinich,
zwaszcza ostatnio porozumienia podpisuje si co rusz, o demokracj wola, ale ja dalipan coraz czciej myl o starej teorii wieszcza Gombrowicza, ktry mawia, e demokracja jest
wszdzie dobra, byle nie w sztuce.
No wic ci aktorzy... A sw brakuje, cho serce litoci wzbiera, bo wyczuwa wol jak
najlepsz, zapa szczery, chyba bezinteresowny. eby chocia grali. To znaczy, eby dobrze
udawali, umieli odegra zwyke sytuacje, scenki yciowe, z ktrych niby zbudowana jest ta
sztuka. Ju nawet nie myl, nie marz o byciu scenicznym, o jakiej prawdzie ludzkiej,
ktra mogaby przenika ze sceny na widowni, jakiej rzetelnej autentycznoci zachowa,
wiadczcej o osobistym przejciu si demonstrowanymi sprawami. Nie, oni tylko markuj
udawanie, maskuj pokazywanie, z du, trzeba przyzna, energi wykonuj stereotypy ruchw narzucone im przez stereotypowo ustawienia chyba przez reysera postaci, rl.

76

Posiedli w tym tak sprawno, e nikomu nie udao si utrafi w jaki prawdziwy ton sceniczny, ludzki gos. Taki na przykad drobiazg: aktor kreujcy rol gwn, skadajc si w
duej czci z cakiem osobistych monologw-zwierze, nie splami si ni razu jakimkolwiek
kontaktem, niechby i tylko wzrokowym, z publicznoci. Obserwowaem najpierw z ciekawoci, potem z rosncym wspczuciem, wreszcie z podziwem jego wysiki, by skrztnie
omija nie tylko okiem, ale i wiadomoci fakt, e ktokolwiek oprcz niego (i czasem kolegw po fachu) znajduje si na sali. Nic, mur, rien, nihil, pustynia.
To samo, na mniejsz skal, inni artyci. Skd ten lk przed ludmi? Ta niemono powiedzenia twarz w twarz tych paru, parunastu zda, ktre przecie zostay dla nas o nas napisane (albo tak sobie przynajmniej autor zamierzy, bo skutek nie zawsze odpowiada zaoeniu). Ta straszna, nieszczsna bariera midzy nimi a nami, cho ani kurtyny, ani rampy, nic,
tylko goa przestrze, troch powietrza. Wanie nic, jak na zo, wyzywajco. Wyobraam
sobie teraz, jak ich musi mczy ta konwencja szczeroci, bezporedniego kontaktu, bo
e dla nich jest jeszcze jedn szeregow konwencj, to nie ulega wtpliwoci. Pewnie marz
podwiadomie o powrocie do starych, wyprbowanych desek teatralnych, porzdnej kurtyny,
ciemnoci na widowni. A tu jeszcze do tego to pene wiato cay czas. Ale tak trzeba, taka
moda, tak zarzdzi reyser, wic co robi. Bezradne produkty spoecznej dezintegracji, jaowej sztuki, mniemanego teatru.
No c, dokoczmy tego misterium mki, skoromy tu przyszli. Wracajmy do akcji, cho
wy si chce, gry i paka na przemian.
Stanlimy na aferze wywaszczeniowej. Po niej afera kryminalna: sprawa zamordowania
komunisty, potajemnie zabitego bodaj z ludowej zemsty za nazbyt gorliwe wprowadzanie
Nowego. Akcja nadal troch mi si mci, pojawia si facet zwany klerykiem (pseudonim?
profesja?), nasz bohater zmusza go do ucieczki i ukrycia si, bo cho bodaj wie, e niewinny,
woli go tak spawi ni broni przed urobion opini, i zamordowa. Moe byo jeszcze troch inaczej, ale myl, e nie ma to wikszego wpywu na cao. Wraca znw na moment
plan pierwszy, to znaczy plan szpitalny. W nim nowa posta, inny chory. Artysta, oczywicie
genialnie stereotypowy: wygld podstarzaego amanta operetkowego, uwodzi pielgniark,
piewa z kabotyskim wdzikiem, zagrywa si na mier.
Zmiana planu pojawia si znany nam przyjemniaczek w tajnej misji, tym razem, zgodnie
z wymogami epoki (ju lata szedziesite) przebrany w nienaganny popielaty garnitur. Daje
bohaterowi do zrozumienia, e przydaby si jaki oficjalny papierek, na przykad matura,
ktrej bohater oczywicie nie zdoa zrobi, bo lasy, wojna itp. Tymczasem w domu te nie
najlepiej, ona ruga maonka za uywanie wdki przy oglnym braku stara o poycie. Dostojnie, acz z przebyskami histerii, wkracza wraz z on stereotyp nie zrozumianej kwoki
domowej, ktrej m zajmuje si swoimi sprawami, a ona, rzecz jasna, ta gorsza. Zmarnowa
jej (naturalnie) ycie, o czym go powiadamia o tyle zbdnie, e i tak mona si byo tego od
pocztku domyli. Potna jest natura stereotypu, i nawet tak odporny na twrca jak Wojciech Brzozowicz powinien czasem bra to pod uwag.
Potem jest jeszcze wstawanie z ka po zawale (plan szpitalny), kolejny dialog z creczk
o niemonoci kontaktu interpokoleniowego, do czego docza syn, przy czym stereotyp
wzajemnego niezrozumienia powiksza si o kilka chwytw w rodzaju: wycie mieli yciow przygod, a my nie, za histori paci si zdrowiem, mymy przyszli na gotowe,
wasz ojciec robi Polsk, my nie chcemy y jak ojciec itp. Wychodzi z tego, e ojciec
by zawsze wierny sobie, a teraz nie rozumie, dlaczego wszystko si rozsypuje, dzieci nie
chc go sucha, a wiat idzie sobie raczej obok.
Dialogi s niewtpliwie szlachetne i w szlachetnej pasji pisane, tyle e nieuchronnie tkwi
w nich jaka podrzdno problemowa (cho same problemy zasadnicze), publicystyczna
wtrno i mylowa ewidentno, ktra najsuszniejsze racje i obserwacje zmienia w komunay. Cho by moe, i to filtr teatralnej inscenizacji czyni je takimi.

77

Coraz wiksze zmczenie wida wrd naszej dwunastki widownianej, cierpicej jeszcze
dodatkowo na twardo krzese, wedle znanego teatralnego prawa, e niewygoda fizyczna jest
wprost proporcjonalna do mki duchowej.
Chyba jednak zbliamy si powoli do finau. Jeszcze ostra scenka z tajniakiem, ojciec
robi mu musztr w propagandowym stylu, acz z podtekstem krwawo-ironicznym, umiechoklaski-umiech-oklaski, patrzcie na marionetk reimu. I zaraz, za chwil pojawiaj si pojedynczo na scenie wszyscy, ktrzy brali udzia w spektaklu, ustawiaj si w pary, tacz
walca liberalno-opozycyjnego, co ma by kolejn krwaw ironi, wspczesn parodi chocholego taca. Wodzirejem jest jakeby inaczej! nasz elegancki na nowym etapie tajniaczek. Bohater, acz ciko przez ycie dowiadczony, przecie jednak zdrowy w krgosupie,
wywala towarzystwo na zbite pyski.
Jeszcze plan pierwszy, ten cakiem pierwszy, z pocztku spektaklu, kiedy to bohater zastanawia si nad zaproszeniem goci na jubileuszowy bankiet. Wchodzi ona, obadowana siatkami, a jake. Zakadam si szybko ze sob,. czy powie o kolejkach. Wygrywam, ale bez satysfakcji. Za chwil zjawiaj si wszyscy pozostali, bardzo na powanie, pielgniarka wkada
bohaterowi bia koszul, amarantowy krawat, na to czarn aksamitn marynark, on cay
czas jak kuka nieruchomy. Przez drzwi dla widowni wchodzi Go, wana szycha, ta od listownej zapowiedzi odwiedzin. Jest to ten sam kleryk, ktrego poznalimy wczeniej jako
mniemanego morderc, zmuszonego do ucieczki i ukrywania si. Bohater przeywa w zwizku z tym co jakby szok, ale bez wikszych konsekwencji, bo wszyscy ni std, ni zowd zastygaj w martwych pozach i tak zostaj a do skromnych oklaskw i ukonw, co rycho
nastpuje.
Wychodzimy z Domu Kultury. Zimne wrzeniowe powietrze wciska si pod konierze. Za
nami w ponurym milczeniu wysuwa si grupka widzowa, kto jeszcze w hallu egna si z
ktrym z artystw, pewnie rodzina albo znajomy.
Wazimy do wyzibionego fiacika. Po kilkuset metrach dostaj napadu bzuma, czyli kota
po Walerianie, co udziela si przyjacice za kierownic. Rozdzieramy garda w katartycznym
zaiste miechu i wrzasku. W pewnej chwili z nocnej ciszy dolatuj jakie inne dwiki: to z
samochodu stojcego obok nas na wiatach skrzyowania. Tamci, na nasz widok, wymachuj
rkami, potrzsaj podniesionymi kciukami w midzynarodowym gecie solidarnoci, co te
krzycz, kiwaj gowami, daj do zrozumienia, e rozumiej. Rozpoznajemy w nich wspwidzw Horyzontowego spektaklu, teraz wreszcie jak my odpronych i wolnych, wolnych mieszkacw swego dziwnego kraju, gdzie wypowiedzenie kilku sw prostej prawdy
jednego Polaka do drugiego Polaka odbywa si pord zgrzytw, jkw i udrki, niewidzialnych kurtyn, zason i woali, gdzie artysta powoany do mwienia nie mie spojrze rodakowi
w oczy, a rodak w milczeniu wymyka si z teatru, by nie robi przykroci tamtemu smutnemu
urzdnikowi sceny.
Kilka lat temu mj przyjaciel Jerzy Goliski, byy reyser, gosi teori, e w sytuacji
oglnego zakamania i paraliu jzyka artyci teatru otrzymali najwiksz szans ich ycia i
zawodu: mwi prawd, ratowa honor sowa i sensu, porozumienie czowieka z czowiekiem. We wrzeniu 1980, po wyjciu z Teatru Horyzont, myl, e stracili t szans co najmniej podwjnie.

Teatr Horyzont w Warszawie. Jacek Stwora Nadspodziewany pocztek bankietu. Inscenizacja i reyseria Wojciech Brzozowicz.

78

Notatnik jurora
17 X 1980. Pitek.
Cieszyn, poudnie, soce jak w czerwcu. Wysiadamy (we trzech jurorw) z syrenki.
Gdzie tu na Rynku ma by Dom Narodowy. Pokazuj. Wchodzimy, lady remontu, jeszcze
pachnie farb. Musimy znale organizatorw SeMaForu, czyli VI Cieszyskich Spotka
Teatrw Maych Form. Znajdujemy, przedstawiamy si. Zdaje si, nie za bardzo wygldamy
na jurorw powanej imprezy. Dwch ma brody, a wszyscy w takich jakich kurteczkach,
sweterkach... Na miejscu czeka na nas kolega, te z brod i te w kurteczce. Tylko jedyna
kobieta w naszym gronie odpowiada chyba wyobraeniom o jurorze festiwalu teatrw amatorskich w Cieszynie. Powana pani, jednym sowem; ponadto z Trybuny Robotniczej.
Ogldam regulamin konkursu. W 1 skrelona pierwsza cz zdania o organizatorach,
brzmica: Wojewdzka Rada Zwizkw Zawodowych w Bielsku-Biaej... Aha, he, he! A w
12 skrelone nagrody: Przewodniczcego ZG ZZPPWOiS w odzi (rany boskie, co za
skrt?), Przewodniczcego WRZZ w Bielsku-Biaej (hu, hu!) i Naczelnika Miasta Cieszyna
(?). Zostaj dwie po 5000 z. Oraz nagroda dziennikarzy akredytowanych przy.
Jest jeszcze 8: Zespoy zgoszone do uczestnictwa w SeMaFor 80 winny dostarczy organizatorom materiay reklamowe prezentowanych programw, tekst z pieczci Urzdu
Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Wana wiadomo dla kabaretw, zwaszcza tych
improwizujcych.
16.00 otwarcie. Robi si ciemno. Konferansjer najpierw inauguruje, potem prezentuje
(nas), wreszcie zapowiada wystp gocinny wrocawskiego kabaretu Studio 202, czyli
panw Niedzielskiego, Waligrskiego, Kaczmarka, Skoczylasa i pianisty. Zawodowcy swobodnie pykaj repertuar: na kolejnictwo, ukady, my mylimy, oni mwi, na wadz, poywienie. mieszne miejscami, aktualne z poprawk na oczywisto. O dziwo, a moe nie o
dziwo, najlepsze s improwizacje la Kleyff, zwaszcza w wydaniu Niedzielskiego. Ale z
wariackich improwizacji Kleyffa i Tarkowskiego wiao mrozem, w najwikszym miechu
nikomu nie byo do miechu. Tu fajnie, ciepo, swojsko. Tylko ostatnia piosenka, do muzyki
Webera, rzeczywicie poruszajca.
Po przerwie pierwszy konkursowy teatr, Blik z WSI Koszalin. Tytu dosy dziwaczny
Adwento. Konferansjer: teatr prosi o ogoszenie informacji, i premiera odbya si w kwietniu 1980.
Najpierw tumek. Troch w zwykych ubraniach, troch w kostiumach baletowych. I jeden,
pomalowany na twarzy, z wielkim kotylionem o biao-czerwonych wstkach. Tumek bezwadny, on podpowiada ruch, za chwil wszyscy tak samo sprawni, tacz jak przewodnik.
(Na razie rozumiem). Wodzirej odchodzi. Tum si powoli rozsypuje. (Rozumiem). Zastyga. I
drobne ruchy, jak w Autobusie Akademii Ruchu. Gryzienie, jeden drugiego. Oywaj. Jaka
adna scenka kopulacji. S przedmioty: zocony motek, gwd, potem co jakby patykiszabelki. Nobilitacja Wodza. Podlizywanie. I usiekanie go szabelkami. To znw rozumiem,

79

bo niektrych innych scenek nie. Pantomima, sprawna zreszt, raz jest wprost, raz metaforyczna a do nieczystoci sensw. Ruch techniczny czasem przechodzi w potoczny: celowo?
bd?
Im dalej, tym niestety mtniej. Z trudem api wtki. Lud, Wdz, rozpad, potpienie,
wybory, odcinanie. Ten z kotylionem symbolizuje Ojczyzn? Pod koniec pojawia si osobnik ze skrzydami, biaymi, dobra scena, ledwo nimi rusza (nard przeszkadza mu lata, przyglda si, jak ley, nie pomaga wsta). Ale jeli to orze, czyli Ojczyzna, kto jest tym ludem, narodem? Przecie to jedno... Na koniec orze zamiata skrzydami scen. Nieznany,
przyznaj (a niejedno widziaem), numer w teatrze. Symbol, ktry robi dosowny porzdek.
No, no. Ale cao sympatyczna. adne obrazy, kompozycja. O co poza tym chodzi.
Zaraz teatr Wierto z Kdzierzyna Przezrocza. Konferansjer przekazuje prob zespou o
powiadomienie, i program zosta zrobiony w 1978.
Ostra muzyka, baloniki, wito ludowe, chorgiewki. Kilku chopakw w codziennych
ubraniach. Jakie porzucane rekwizyty: drewniane moty, krzesa. Scenka: transmisja informacji z dou do gry; gr wychodzi (oczywista) sloganowy bekot. Film wojenny i
zaraz festiwal koobrzeski. Wybory. Las biernie podniesionych rk. I jeszcze tym podobne
scenki, przezrocza, z ycia. Miejscami trca to Spadaniem STU (ale skd Spadanie? Dziesi lat temu ci chopcy byli w podstawwce...), w ogle konwencja rodem z teatru studenckiego. Surowa, twarda, adnych ozdbek. To w porzdku. Ale teraz, w tej chwili mao none informacyjnie. W treciach zwaszcza. Obserwuje si bardziej, jak to jest zrobione, reszta
jest, o horror, w dziennikach (cho nie wszystko, o wyborach jeszcze nie ma).
Przypominam sobie zastrzeenie, e spektakl jeszcze z 78... Niestety, niewiele to pomaga.
C z tego dzisiaj, e oni wtedy byli tak odwani. To liczyo si wtedy. Teraz jest martwe,
cho suszne. Nie w caoci, ale w sporej czci. Tak to ycie zjada argumenty sztuce.
Zwaszcza teatrowi, ktry chce by wspczesny. Oto nauka: nie wolno da si wyprzedzi.
Ale jeli ju tak si zdarzy, ucieka, porzuca, szuka. Wczorajsze rozpoznania, z blem serca, ale na mietnik, do archiwum z gazetami. Bo jeli nie uniwersalia, nie problemy oglnomoralne albo kultura rdziemnomorska, to tylko tak.
Cho sam teatrzyk w porzdku. Wida mnstwo dobrej woli, prby rzetelnych rozpozna
dewiacji rzeczywistoci. Tyle e to ju stereotypy. eby jeszcze zrozumieli dlaczego. I co si
stao z yciem, wic i z ich teatrem.
Teraz dusza przerwa, do wieczora. Pniej bdzie kabareton.
Krcimy si po Domu Narodowym, czyli w praktyce domu kultury, w bufecie kanapki,
ohydny miejscowy tonik, coca-cola, piwo. Nie ma specjalnej atmosfery festiwalowej. Zainteresowanie z zewntrz te przecitne. Ot, jeszcze jedna imprezka. Mao studentw, cho jest
spora filia Uniwersytetu lskiego. Maj swoje sprawy? organizowanie NZS-u? zwyczajnie
nie obchodzi ich dziaalno rwienikw-amatorw?
azimy w pitk po Rynku, troch bez celu. Pokoleniowe jury: Krzysztof ze Sceny,
Jan ze Studenta, Marek z radia, Jurek z dawnej sawnej grupy poetyckiej Teraz, no i ja,
bezprizorny, cho oficjalnie funkcjonuj tu jako redaktor z ycia Literackiego, co wobec
mego wieloletniego rozbratu z tym pismem wyglda nieco humorystycznie. Ale wida kto
musi by skd; bycie sobie samemu dla siebie nie mieci si w gowach organizatorom. eby
bya jasno: o tym, e jestem z ycia, dowiaduj si na rwni z festiwalowiczami.
Zachodzimy na sal, czyli na nasz balkonik. Tam nas odizolowano od zwyczajnej publicznoci, dano lampki, stoliki. Mam nieustajce poczucie, e i my jestemy oceniani. e
musimy (powinnimy) te gra jakie role, na przykad Autorytetw. Sytuacja jest dosy
okropna; kusi mnie, eby jako rozbi ten balon, balkon odosobnienia (ach, te sentymenty
wyniesione z teatru otwartego), nie najlepiej si czuj w roli oceniacza klaswek, ale wyczuwam, e realizatorom zaley na utrzymaniu rl uczniw i belfrw, czekaj na werdykt jak

80

na nobilitacj, pasowanie na artystw. Zbratanie niszczyoby jako ten honor namaszczenia,


obniyo warto nominacji.
Wic musz gra rol belfra. W kocu si na ni dobrowolnie zgodziem. Rol dwuznaczn, podejrzan, cho wobec oczekiwa konieczn. Konieczn?
Kabaret Kontra z Radomia. Nagrody tu i wdzie. Skada si z zespou muzycznego, panienki oraz Flipa i Flapa, czyli chudego i grubego. Prezentuj polsk akademi ruchu (z
aluzj do rzeczywistej Akademii Ruchu?): my przedni, my tylni, dialog znw gry
z doem, tylko z innej perspektywy. Typowa skadanka estradowa, wice w rodzaju: ycie
jak w samolocie pikne widoki, a rzyga si chce. Par adnych piosenek, gwnie w wykonaniu panienki, ktra jednak zdaje si zwraca wiksz uwag na dykcj i form ni na
tre; piewa niele, ale unosi si ju nad ni duch Reginy Pisarek.
Widownia, czekajca na kabarety chyba bardziej ni na teatry, reaguje dosy niemrawo,
brawka, michy, ale takie jakie. Leci w kko schemat wic i piosenka. Nadal oglniki.
Ostro na wczoraj. Nie pamitam, czy zastrzegli si, e program zrobiony co najmniej przed
wakacjami. Jest wreszcie co na bieco: chudy wyciga plik Trybun Ludu i prezentuje
kolejno od padziernika 56 przez grudzie 70, czerwiec 76 do sierpnia 80. e wszdzie
od-nowa, tylko w 76 od-siadka. I koniec. Znw brawka, on koni gow w poczuciu spenionej misji. ao, niestety.
Od jakiego czasu obserwuj muzyka, ktry wchodzi na piosenki; staje z boku, bierze do
rk bongosy i z absolutnie smutno-obojtnym wyrazem twarzy macha do taktu. Najkrtsza
recenzja w wydaniu kolegi z zespou.
I oczywicie na zakoczenie kwiatki od dwch przedstawicielek organizatorw. Ten rytua
powtarza si niezmiennie.
Teraz, po niedugiej przerwie, kolejny kabaret. Nietoperz z Radomska. Konferansjer: eby
przekaza... tym razem z maja 80. No tak, jestemy w domu. Z pocztku mylaem, e w tych
datach idzie o podkrelenie pewnej historycznoci repertuaru, eby nie mie za ze, ledwo
miesic z hakiem od sierpnia, nie byo czasu na przygotowanie czego nowego (cho kabaret,
jak bodaj adna inna forma sceniczna, moe przecie reagowa z dnia na dzie; tyle e do
tego potrzebny szybki refleks i sprawna refleksja). Teraz wiem, e wcale nie idzie o usprawiedliwienie. Te daty maj by powodem do dumy. e mymy wtedy ju wiedzieli. I przywalali. W tej licytacji dat premier kto wczeniej wiedzia i przywala na razie prowadziby
teatr Wierto.
Jeszcze jedno zboczenie kultury, ktra ju nie umie funkcjonowa normalnie. Konsekwencja przymusowego milczenia, autocenzury, powykrcanych poj. To samo, na skal oczywicie odpowiednio wiksz, odbywa si od paru tygodni w pismach, w telewizji, na zebraniach
zwizkw twrczych. Kady rzecz jasna wczeniej wszystko wiedzia, tylko nie mg. (Cho
niektrzy mogli i to jest nieszczcie aktualnych dobiegaczy, kontestatorw antydatowanych).
Program Nietoperza nazywa si Smutek wesoego miasteczka. No wic oczywicie karuzela. Jest to czerwony wieszak z wiszcymi acuchami, doem przymocowanymi do krzese.
Na ostro, ostro. Trzech facetw, dwie panie. Z boku, obok fortepianu, pojawia si smutny z
bongosami. Ale inny. Program, jak si mona zorientowa po pierwszych minutach, nie jest
skadank, lecz rodzajem zakomponowanego scenariusza fabularnego. Do wesoego miasteczka przyjeda inspektor, siada z boczku przy stoliku, bdzie dyrygowa i notowa. Artyci, wyrobnicy rozrywki, musz rozmiesza nard. Ale pki co ten rzeczywisty, na widowni,
jako nie bardzo si mieje. Nie dlatego, e gorzka ironia. Raczej dlatego, e drtwa mowa,
wywiechtane numery. Rzecz jasna wszystko jedna wielka aluzja. Metafory goni metafory,
nie ma zdania bez podtekstu, przy czym wida na odlego, e to maski na cenzur, a nie
adne wysze cele. Komu si chce bez przerwy odszyfrowywa szczegy, skoro i tak
wszystko wiadomo po pierwszych sowach? Dowcipy oparte na jednym koncepcie cign si

81

bez koca, jak choby ten o taterniku, co chce zwiedza, jakeby inaczej, gry. Turystyka wysokogrska naley do niebezpiecznych zaj dowiaduje si od przewodnika, ktry
wie wszystko o grze, na ktr raz si wchodzi, raz z niej spada, i tak dalej, do znudzenia.
S jeszcze momenty serio. Panienka z twarz w punktaku recytuje trzykrotnie wiersze
do Ojczyzny, od ktrej poeta domaga si, by przynajmniej zostawia miejsce na zwyky niepokj. Najpierw zy kabaret, teraz zy teatrzyk poezji. Prby inscenizacji demaskuj aktorw, ktrzy w poczuciu lepszej sprawy co graj, schowani za maski jakich postaci. A e
teksty martwe, aktorzy poal si Boe, wszystko wychodzi po prostu nudno i nijako. Ponadto
z dramaturgi spektaklu sabawo, przez ostatni kwadrans fina idzie za finaem, a koca nie
wida. Gdy wreszcie przychodzi, ulga spywa na nas niczym aska niebieska.
Potem szok. Kabaret Bi-Ba-Bo z odzi. rednia wieku: okoo siedemdziesitki. Zesp
rencistw wbiega na scen wcale wawym krokiem tanecznym, stroje z fin de sicleu, babcie
machaj nogami jak La Goulue w najlepszym okresie Moulin Rouge, dziadkowie, przy ktrych Ludwik Sempoliski wygldaby na harcerza, gracko wywijaj laseczkami... Zacichajcym miejscami, ale odwanym chrem wykonuj pie rencistw o wyszoci wieku emerytalnego nad kadym innym. Nastpnie panie piewaj ballad dziadowsk do sw Boya, potem solo dziadka ju nie frywolne, ale zgoa sprone, na t sam nut w chwil pniej rzeka
starsza pani wypiewuje piosenk o damskim polowaniu... Gdyby nie znakomite poczucie
humoru, autoironia, byaby to pornografia co si zowie; ale piosenka o pannie Andzi, co ma
wychodne, bd ta o korzyciach ze straackich sikawek nabieraj w tym kontekcie zupenie
innych walorw. mieszno niesychana, ale delikatna, sympatyczna, bez adnych (bo skd)
sekspodtekstw, czysta sztuka wiadomego kabaretu.
Wida ponadto, e kto pomyla o caociowej kompozycji programu: zaczo si od wysokich sfer, salonw, a potem coraz niej, przypiewki miejsko-knajackie, podwrkowe,
ludowe, a po autentyczne szmoncesy. I fina: staruszkowie w dziecinnych ubrankach piewaj, e ycie zaczyna si po siedemdziesitce. Zamknite koo biologii, cyklu ycia; staro, wiadoma urokw rzeczywistego i anegdotycznego zdziecinnienia, deklaruje rado
ycia dla radoci samej. Umara klasa rebours. O tyle moe nawet tu i wdzie autentyczniejsza, e w Bi-Ba-Bo wszyscy tylko i wycznie mwi i yj za siebie, na wasny rachunek. mieszno staruszkw jest ich wyborem, ironiczne samoobnaenie prezentuj z ca
odwag starczej brzydoty i mdroci.
Jakie to rzadkie, prawie unikalne. ywi ludzie w teatrze. Niewane teksty, niewana muzyka, inscenizacja, cho oczywicie te wane na swj sposb. Bi-Ba-Bo udowadnia przez
trzy kwadranse najstarsz (jak tu to brzmi...) prawd teatru, e liczy si przede wszystkim
czowiek. Jaki jest, tu i teraz, prawdziwy Kto. Dugie, serdeczne oklaski to nie tylko podziw
dla wyzwania rzuconego biologii. Poczucie nie tylko ciekawostki przyrodniczej.
Na dzisiaj koniec.
18 X. Sobota.
Drugi dzie festiwalu. Lekkie chmury rano, potem soce. Ale smtnie. Zwlekamy si na
dziesit do klubu, ma by dyskusja, spotkanie z teatrami. Wczorajsi bohaterowie s bodaj w
komplecie. Zaczynamy. Najpierw stwierdzenie, oczywiste, e wisi nad nami, nami wszystkimi, sprawa Sierpnia, jakby fatum, przeszkoda nie do ominicia, wobec ktrej trzeba si jako
okreli, znale niezalenie od osobistych przekona czy chci. Nie wida tego za bardzo na
festiwalu. Nawet w kabaretach, zwaszcza w nich. Oni na to, e trzeba refleksji, uleenia si
problemu, by p o t e m mc co powiedzie. Nie dociera do nich, e wanie teraz jest ich
czas, teraz kiedy jeszcze wanie nie wszystko gotowe, uporzdkowane, ustalone, nazwane.
Na razie jeszcze zbyt s zafascynowani tym, e przywalaj. Niewane komu i kiedy. Mwi, e wcale znowu tak si wiele nie zmienio. Na razie przynajmniej, w sferze faktw. Cho-

82

dzi im jednak nadal o okolicznoci zewntrzne. Nie o siebie, wasne mylenie; co by mona,
trzeba zrobi, by si polepszyo. Jak s i zmieni, zrobimy program.
Krzysztof susznie mwi, e jak si nie bardzo wie, co robi w teatrze, najlepiej zaj si
pki co samym yciem. Moe to da bodziec dla przyszych refleksji. Nikt nikomu nie kae,
amatorom zwaszcza, by za wszelk cen teatrem. Mona by grup dziaa spoecznych.
Pomaga nowym zwizkom, prbowa szuka rozwiza struktur demokratycznych na przykadzie wasnej grupy.
Oni odpowiadaj, e u nich w miasteczku to, co robi, wietnie chwyta, ludzie si ciesz,
e maj taki fajny teatr, kabaret. W podtekcie: co wy tu gldzicie, czepiacie si, ludzie nas
chc i rozumiej.
Rzeczywicie problem. I nie ich, teatrw, wyczna wina: to oglnospoeczna niedojrzao, wtrny jakby infantylizm, powierzchowno w odbieraniu bodcw emocjonalnych i
intelektualnych. I moe przekonanie, e teatr jest tylko po to wanie by mwi rzeczy
mieszne i znane.
Nie wiem, nie wiem. Mam czasem poczucie zagubienia w tym wszystkim. Raz ponosi
mnie pewno wasnej racji, kiedy indziej jestem w stanie usprawiedliwi wszystko, co gupie
albo podwiadome w ludziach bo przez nich nie zawinione.
Ale zawinili te przecie ludzie. Jacy? Ja te?
Wracajmy do przedstawie. Jeszcze jeden konkursowy wieczr przed nami. Na pierwszy
ogie ciekawostka (dla mnie): Teatrzyk ZG Polskiego Zwizku Kulturalno-Owiatowego z
Cieszyna Czeskiego. Aktorw sporo, chyba koo dwudziestki, dziewczta i chopcy w wieku
zdecydowanie szkolnym. Zaczyna si od kilku przymiarek do scenek Szekspirowskich, z
Hamleta, Makbeta, Romea i Julii. Prby stworzenia teatru. Ale wszystko si sypie, bo jak
gra, po co gra, w morzu literatury, oceanie problemw, jak si w tym prawdziwie odnale?
Przy okazji demaskuj fasze teatru, sztuczne oddychanie sceny. Nagle zamanie konwencji:
w ostatniej scenie, tym razem Molierowskiej, z Komandorem i Don Juanem, ten pierwszy
rzeczywicie powala aktora na ziemi, potem powala Reysera. W grupie rodzi si autentyczny strach. Zjawia si inny facet, ktry ju bez artw ustawia od nowa te same co poprzednio sceny. Ma chyba przedstawia reysera ycia, czy te ycie jako wielkiego Reysera.
Wydobywa z tych scenek rzeczywist groz, ktra udziela si zespoowi.
A potem co si psuje. W samym przedstawieniu. Robi si jakie mtne, pojawiaj si
wieczki, krzyki, gonitwy ekspresyjne... Jak atwo si domyli, nowy Reyser siga po
rzd dusz... ale coraz mniej wiadomo, o co chodzi, za to ronie spektaklowi ta sama gba,
ktr aktorzy przyprawiali na pocztku innym teatrom, kto z tyjatrem wojuje, od tyjatru ginie.
A szkoda, bo dzieci bardzo sympatyczne, przeywajce ogromnie swj wystp.
I zaraz Teatr Poezji i Ruchu Cakiem Serio ze widnika. Debiutanci z rnych, jak podkrelono, rodowisk. Znw spory zesp. Nawet prba scenografii: nad scen wisz grube sznury, wiato te precyzyjnie zaprojektowane. Spektakl oparty jest na wierszach (poemacie?)
wgierskiego poety Ferenca Juhasza. Najpierw chwila recytacji, dziewczyna i chopak w
strojach wyranie folklorystycznych, poezja zaskakujca gst metaforyk, ale recytacja niestety okropna, przeszkadza w ledzeniu znacze tekstu. Poniewa poezja ekspresyjna, aktorzy
te przeywaj, co niech im Bozia i Grotowski odpuszcz.
Potem odbywa si szereg etiud pantomimicznych. Miga wiato, robi nieg na widowni
i scenie, kad si na pododze w gwiazd, potem unosz i rozkadaj rce na ksztat skrzyde... Gona muzyka, gdzieniegdzie strzpy recytacji poematu, ktry byby moe fascynujcy
w cichej lekturze, natomiast w przekazie teatralnym dokadnie gubi si wszelkie jego sensy i
przesania. Zagszczona metaforyka nie pozwala skupi si na niczym, tym bardziej e leci ze
sceny recytacyjnym potokiem przetykanym baleto-pantomim, najlepszym zreszt elementem
spektaklu. Wychwytuje si poszczeglne motywy, e jaka matka, jaki syn, rozszalaa przyroda, syn zamienia si w jelenia czy te jele w syna, mnstwo do szokujcej erotyki w

83

rodzaju: prcie jak fioletowy jzyk wisielca, za dziewice o sromach z kruszcu, niczego
jednak nie rozumiem, wybaczcie, umys natam ciekawie, ale nic, nic, chaos, bekot.
Co za pomys? Podejrzewam w tym rk jakiego niewyytego instruktora albo reysera,
ktry postanowi wcign grup modocianych entuzjastw we wasne obsesje. Zna po
spektaklu fachowca, ktry mia do czynienia z teatrem, ale co mi si widzi, e ten grajek
wiedzie swoje stadko w kierunku, niestety, Piknej Bredni. Oto jedna z granic teatru amatorskiego: skrajna wsobno, samowystarczalno. Czuj si, jako widz, doskonale zbdny. Mio do teatru bywa czasem niepodzielna.
Ostatni teatr w konkursie: krakowski Kto, ze spektaklem Ogrd rozkoszy. Jakie rusztowania, deski... Co mi to przypomina. Po pierwszych wejciach aktorw ju wiem: widziaem
ten spektakl ze dwa, trzy lata temu, w starej siedzibie Teatru STU. Zrobia go modzieowa
grupa czciowych odszczepiecw STU, bodaje niezadowolonych z aktualnego repertuaru
macierzystej sceny. Wzito te paru ludzi z zewntrz. Tamten spektakl odwoywa si jakby
do mitycznej ju tradycji STU Spadania. Ogrd rozkoszy odebraem wtedy jako ponown
prb wypowiedzenia si wprost o yciu, polityce pod koniec lat siedemdziesitych. Ale nie
podoba mi si sam spektakl. Rozgadany, przekrzyczany. Zabrako mu ponadto tej cechy,
ktr wygrywao Spadanie: wiarygodnoci osobistego udziau w yciu i jego scenicznej
wersji. Bo miaa to by maa antologia dziejw Polski ostatniego trzydziestoparolecia: od
chaosu powojennego przez socrealizm. Padziernik, lata szedziesite a do jakiego dzi,
zreszt nie sprecyzowanego. Antologia z poprawk na perspektyw oddoln, widzenie rzeczywistoci przewanie od strony rzdzonych, manipulowanych.
Teraz to samo. Tyle e lepiej, sprawniej. Udoskonalili scenariusz, gr, kompozycj. Ju
jest cakiem nieze przedstawienie. Ale (ile razy jeszcze bd to musia powtrzy?) mylowo
wtrne, problemowo ewidentne. Midzy Konwickim, Hask a gazet rozgrywa si dramat
autentycznego zaangaowania duchowego, rozmywanego dzi dodatkowo przez okolicznoci
zewntrzne. Take przez swoist, dosy zreszt zdumiewajc u tego zespou guchot na
aktualny kontekst sytuacyjny, tak mci si w teatrze przywizanie do wypowiedzi raz kiedy sformuowanej. Wertuj tekst autokomentarza do spektaklu. Wynika z niego, e wiedz,
i mwi rzeczy dosy znane. Ale to ich wiadomy wybr: powtarza je raz, i raz jeszcze, bo
wida nie do koca oczywiste, skoro tak atwo powielamy w yciu te same bdy. Skd wic
moje zmczenie, znuenie? Moe form, nazbyt ju wyeksploatowan? Moe nazbyt jednak
pytk wiedz realizatorw o wiecie, gwnie literack, bo przecie skd im do autentycznej wiedzy o polskiej historii przynajmniej dwudziestu powojennych lat? Wtpliwe to
argumenty. Wic co jeszcze?
Zbliamy si do koca festiwalu. Pozostay dwa kabarety. Jan i Marek, oblatani w temacie,
twierdz, e to powinno by najlepsze. Najpierw zesp Kuba i Przyjaciele z Bytomia; program pod tytuem Sublokatorzy.
Zaczyna si z duym hukiem. Od przywita po staropolsku: niegiem i sol. Niby skadanka dowcipw, ale na konkretnym motywie fabularnym, troch jak w Nietoperzu. Motyw
prosty dom i jego mieszkacy (oraz ssiedzi, oczywicie). W domu mieszka Gospodarz,
Sprztaczka tudzie Sublokator. Gadki midzy nimi, piosenki. Temat wicw w kko ten sam,
ale literatura lepsza. Dowcipy lingwistyczne, paradoksy po prostu na wyszym poziomie.
Nie wszystkie zreszt. Numery sytuacyjne na zmian raz wietne, raz przeszarowane do granic kiczu. Z jednej strony zabawny pomys z gimnastyczn demonstracj narodowych
wskanikw gospodarczych i planowych z drugiej gupawy, bo ograny: partyjka w znaczone karty i nieodzowne szulerstwo (kto z nami i o co, kto nas robi w konia itp.). Dobrze
rozegrany numer krtkiej historii PRL na motywie hokeja-cymbergaja, troch ryzykownych
pomysw w rodzaju: Co Alicja widziaa po drugiej stronie elaznej kurtyny?, i fina trafiony w aktualno, cho, jak donieli wtajemniczeni, znany od lat o fortepianie, ktry przyzna si po trzecim przesuchaniu (oczywicie Konkursu Szopenowskiego).

84

Mieszane mam uczucia. Lepsze to w sumie od poprzednich produkcji, ale zbyt mao jeszcze wyczucia, zwykego wyczucia tonu. Za czsto nie zgadza si im poziom dowcipw; to, co
zyskuj na jednym, trac na innym. Moe to tylko kwestia obycia, ogrania, po prostu treningu
samowiedzy?
Brawurowo zaczyna si te kabaret Dugi z Gliwic, znany ju z estrad studenckich. Pierwszy wyom z konwencji e prowadzi rzekomy dialog midzy scen a widowni. Dlaczego
rzekomy okae si za chwil. Publiczno (spoeczestwo) domaga si od artysty
(przywdcy?) zmiany programu; ten proponuje nie tyle zmian, ile wymian hase na inne,
przykadowo: Nosi wilk razy kilka, a w sobot mu eb ucili albo Wid lepy kulawego,
a Pan Bg kule nosi. Publiczno (spoeczestwo) nie jest jednak zadowolona. Jej chodzi
nie o popraw starego, tylko o cakiem nowy program. Prosz zamkn drzwi, bdziemy
teraz mwili otwarcie proponuje odnowiciel. I tak dalej, i tak dalej.
Pary starcza jednak na krtko. Kiedy dwjka artystw z widowni (bo to byli, a jake, artyci) docza do kolegi na scenie, i zaczynaj si zwyke numery z towarzyszeniem fortepianu,
co si psuje. Wpadaj w szablony, cign wice za uszy, a e aktorsko te tak jako miejscami
nie za bardzo, puenty siadaj z guchym piaskiem. Jeszcze co jaki czas oywa ktra piosenka, skecz, choby adny pomys z otwarciem z uwagi na nowy program spoecznych zapotrzebowa nowoczesnej Walcowni Talentw, miast tradycyjnej kuni. Ale wkrada si
zwyka nuda, chopcy przestaj panowa nad scen, przegaduj dowcipy. Przestaje by
miesznie. Nie dlatego, e mwi si w gruncie rzeczy o sprawach niewesoych (taka pewnie
bya intencja), tylko dlatego, e i teksty gorsze, myl oczywistsza, realizacja sabsza. Cho i
tak zaszli najdalej w aktualn wspczesno, to im trzeba odda. Fina jednak zastanawiajcy
jak na kabaret. Zapada ciemno, przed chwil zwali si domek z klockw budowany pracowicie pod dyktando, i gos z mroku: teraz, droga publicznoci, mona si mia.
Idziemy si mia (na ponuro) do hotelu. Festiwalowicze zostaj na balu specjalnie dla
nich sporzdzonym. Jest, jakeby inaczej, naprdce sprokurowana dyskoteka: smutne trzy
wiateka migajce nieregularnie, jak popsuta sygnalizacja uliczna. I muzyka. Take nowo:
brak alkoholu, bo modzie. Moe by zosta, pogada... Nie, co mi si w rodku zapada, jaka niemono inteligencko-pokoleniowa, ponadto obrzydzenie do tego miejsca, tego anturau pseudorozrywkowego. Jutro pogadamy, w penym wietle.
19 X. Niedziela.
Chodno, leje. Szara polska jesie w klasycznym wydaniu. Idziemy na dwunast do klubu
na kolejn dyskusj. Chcemy od razu ogosi nasz jurorski werdykt, nie oszukujmy si, tylko
na to czekaj. Oficjalne zakoczenie imprezy ma by wprawdzie po poudniu, ale to tylko
formalno. Jeszcze wczoraj w nocy siedlimy na godzin i ustalilimy, e nagrodami podziel si dwa teatry: Blik i Kto, oraz dwa kabarety: Kuba i Przyjaciele tudzie Dugi. Waciwie s to tylko wyrnienia; nie byo niczego, co zasugiwaoby na grand prix. I jeszcze
specjalne, honorowe wyrnienie dla Bi-Ba-Bo. Nagrody dziennikarzy nie bdzie, bo nie ma
dziennikarzy.
Pocztek dyskusji rozpaczliwy. Obie strony moe by i czego chciay od siebie, ale jaka
wielka niema gba zawisa nad sal; skutek wczorajszego wygadania? Oni prawdopodobnie
oczekuj wskazwek, wyjanie, a my... sam nie wiem. Dziwne uczucie. Trzeba by porozmawia (ale teraz robi to wszyscy, na zebraniach, w telewizorze, na ulicy, w pracy, oczywicie najgoniej ci, ktrzy wczeniej milczeli). Wreszcie co rusza, niemrawo, gos za gosem.
Ktry kabaretowiec rozadowuje przytomnie atmosfer, miechy, klincz troch puszcza. Tak
jak przewidywalimy: oczekuje si tu od nas bo tak bywao na poprzednich konkursach
pracy zgoa instruktorskiej. Pokazania co ze, co dobre, i w jakim kierunku pracowa, eby si

85

rozwija. Tumaczymy, e my tu raczej nie po to, wolelibymy o czym porozmawia, o yciu moe... Wyczuwam, e sala jakby si cicho dzieli: na tych, ktrzy przyjechali po dyrektywy i pouczenia, i tych, co chc tak w ogle. Tym pierwszym niestety nic albo niewiele mamy
do zaofiarowania. Powiedzie na przykad, e tekst grafomaski, e le graj? Na to oni, e w
ich miejscowociach si podoba, i ludzie chodz. Wic robi seminarium polonistyczne? Kurs
aktorski? W dwa dni?
Kto proponuje, eby da sobie spokj i pj na obiad. No dobrze, chodmy. Trudno.
Moe innym razem. Tego nie da si robi na rozkaz. Musimy si oswaja ze sob, wci i
nieustannie, a do skutku. To musi wraca powoli. Wic nic na si.
Ju jestemy w drzwiach, kiedy podchodzi paru chopakw: Jestemy z Wierta, chcielimy o co spyta, ale gdzie na boku, moe w tamtej salce. Oczywicie, chodmy. No
wic... Jak tam z nami, z naszym przedstawieniem, co wam si nie podobao, czy zrozumielicie dobrze nasze intencje? Odpowiadamy. I nagle, w par minut, robi si rozmowa. Wana,
o stereotypach w teatrze i stereotypach w yciu. Mwimy o niemonociach i szansach sztuki
wanie dzi, gdy ycie tak gone, e praktycznie zagusza aktorw. Jeszcze o tym, o tamtym.
P godziny, godzin. W pewnej chwili api si na tym, e gestykuluj, zdejmuj kurtk,
podnosz gos... Rozmawiamy. Rozmawiamy.

86

Duchy w pokoju
1
Kantor ywioowo nie znosi Grotowskiego. Nie mwi o nim nigdy wprost; jakby nie chcc
wywoywa zego ducha, uywa zastpnikw, omwie, okrele przenonych. Najczciej
mwi: szarlatan. Ten Szarlatan. Albo: niektrzy szarlatani, s szarlatani w teatrze. Szczerze mwic, nie wiadomo, o co naprawd w tym totalnym, acz utajonym sporze chodzi. O
formu teatru? Ta jest zbyt rna. O pojcie teatr ubogi, ktre Kantor wymyli jeszcze w
czasie wojny (gdy mia swj Cricot I), a ktrym Grotowski posugiwa si jak wasnym (moe
nie zna tamtego)? Moe o fakt, niebagatelny zreszt, e Grotowski realizowa swj teatr
ubogi w ramach teatru-instytucji, z etatami, zapleczem, zabezpieczeniem itp., natomiast
Kantor, wieczny wczga teatralny, zyska kawaek miejsca na swj teatr, ba na muzeum
teatru! dopiero w ubiegym roku, ju po wszystkich wiatowych sukcesach Umarej klasy?
Dzi, po latach tuaczki (przytuliskiem byy tylko krakowskie Krzysztofory). Kantor stawia
swoj antyinstytucjonalno na piedestay Zasady, Gwnego Warunku Tworzenia. By na
marginesie oto SIA SZTUKI. Skd wic te zabiegi, ale i pretensje o brak zabezpieczenia,
brak lokalu, dotacji itp., uwieczone wreszcie wyjazdem do Woch, bo tam dawali miejsce na
prby, pienidze, po prostu warunki?
Sprawa jest chyba prosta: nawet Margines musi z czego jako y. Kostiumy, rekwizyty,
wiato, muzyka, podre, sala prb. Jasne. Minimum. eby przey, zrobi. Idzie tylko o to,
by nie da si wrobi w Instytucj. Grotowski da si wrobi.
Ale Kantor te. Moe nie w Instytucj. W Firm. Firma Kantora jedzi, reprezentuje, goci, zarabia, uwietnia. Nie jest oczywicie Urzdem, teatrem-urzdem. Ostatnie kilkunastolecie usankcjonowao jednak oficjalnie tego typu firm i form teatru, jak reprezentuje na
przykad Kantor i jego trupa. Jest dziwacznym zjawiskiem w Polsce. Ale nie w wiecie.
Firma Kantor zbiera najpowaniejsze laury, nagrody, nikomu nie przychodzi do gowy traktowa j jako Margines, wprost przeciwnie. Tu czyha pieko Kantora. Teatr ubogi prosperuje, e ha. Teatr mierci yje jak basza. Od paru lat dopiero, to fakt. Teraz pokn jako t
saw, strawi, resztki wyplu. Rozbroi j w teatrze. Bo w przeciwnym razie czeka na Kantora, jako etap nastpny po Teatrze Niemoliwym, Teatrze mierci Teatr Sawy.

Wielka Umara klasa. Co po niej do niej przymierzane. Wielopole, Wielopole nosi na


sobie pitno Umarej klasy dostrzegalne po obu stronach rampy. Dla widzw jest naturaln
konsekwencj istnienia kiedy tamtego spektaklu. Dowodem, kto wie, istnienia stylu Kantora.
Twrca obu przedstawie pewnie achnby si w tym momencie. To nie styl, to ycie. Kada
kolejna premiera to kolejny etap ycia. Ten przeskok, etapowy, najbardziej by widoczny
midzy Nadobnisiami i koczkodanami a Umar klas. Nie ma go prawie wcale midzy Klas
87

a Wielopolem. Wicej je czy podobiestw, ni dzieli rnic. Lk, eby nie odej za daleko? Za daleko od niedawnego sukcesu? Powtrzy ten sukces? Bo ju wiadoma na recepta?
Pytania, ktrych nie naleaoby zadawa komu o sabszej albo wtpliwszej kondycji artystycznej. Zadaj je, nawet wiadom, e odpowied moe by w caoci przeczca.

Gdyby si gbiej zastanowi, Wielopole powinno byo powsta przed Umar klas. Ono
mwi o narodzinach, dziecistwie, pierwszych dowiadczeniach biologii, oczywicie nie
wprost. To jest mj ojciec, moja matka. To jest mj dom, mj pokj. Tam staa walizka. Tu
byo ko, drzwi naprzeciwko okna. Ojciec nosi zawsze mundur (innym si go nie pamita).
Rodzina. Umare ciaa, ktre na moment oywaj. Pierwsze dowiadczenia bytu. Natura egzystencji i natura mierci. Wspomnienia jako pochodna koszmarw-obsesji.
Umara klasa bya dowiadczeniem ycia przede wszystkim spoecznego. Wic pniejszego, kiedy bywa si z ludmi, obcymi, innymi. Ja midzy Kolegami, Ja pord puapek
wspegzystencji. Powolna mier tych wizi spoecznych. mier pokolenia. mier wiata,
ktry jeszcze, tu i wdzie, w szcztkach, przecie yje. Genialno Umarej klasy polegaa
midzy innymi na tym, e pokazywaa ona ywe jako w istocie martwe. Obecne tu i teraz
jako nierealne, bez sensu, pozorne. ycie jako Wielki Pozr. Klasa, ktrej mieszkacw egna si po raz wtry.
wiat Wielopola nie istnieje ju nigdzie poza pamici Kantora. Umar dosownie i przenonie, jego sceniczne istnienie jest w caoci odtworzeniem, urealnieniem wspomnie.
Ale by moe chodzi tu jeszcze o co innego. Analiza dowiadcze spoecznych jest w yciu czowieka domen wieku redniego, mskiego wieku klski. Powrt do biologii, pamici,
dziecistwa dokonuje si pniej, gdy Koo ycia zblia si bdzie do penego obrotu. Tak
Starzy Poeci wracaj do krain swojej przeszoci. Iwaszkiewicz w pnych wierszach, w esejach z Ogrodw. Wayk w Wagonie, Zdarzeniach. I tylu innych, nie tylko poetw.
Kantor przyznaje si, nie jest to zreszt nic wstydliwego, do pewnej poetyckoci swojego teatru. Moe poezja jest sygnaem owego drugiego wiata, ktry toczy si na innym torze,
poza cianami naszego pokoju.

Listopadowy wieczr. Kantor w Krakowie, po raz pierwszy z Wielopolem w Polsce od


czasu czerwcowej prapremiery we Florencji. Najwaniejszy sprawdzian. Oczywicie publiczne podniecenie, bo sensacja. Tym razem ju nie malutkie Krzysztofory, gdzie setka ludzi robia tum. Teraz spora sala dawnego Sokola, synnego niegdy klubu sportowego, dzi siedziba zbiedniaej, drugoligowej Cracovii.
Dua przestrze do grania, cho awy i krzesa wypenione do ostatka. Utkane materacami
i studentami Hawet boki midzy cianami a pierwszym rzdem. W ogle mnstwo modziey. Bo awangarda (cho de facto ju nie, awangarda to przeszo Kantora, sam przynajmniej tak twierdzi, robic Umar klas).
To sceniczne wybite biaoszarym ptnem, neutralnym. Kilka reflektorw wzmacnia
wiato dwch goych arwek zawieszonych nad pokojem, osonitych jedynie niemiertelnymi metalowymi stokami. Szafa. St. Par krzese, prostych, drewnianych. Z tyu jakby
kurtynka z poziomych desek, rozsuwana. Po prawej, w kcie, kilkanacie drewnianych krzyy
na stojakach, przypominaj cmentarz. Na przedzie samotny krzy wbity w kopczyk piasku,
opata. Po lewej, te z przodu, na linii krzya, krzeso, na nim manekin. Wszystko w barwach
szarych, ugrowych, zgaszonych, spopielonych.

88

Pord tego Tadeusz Kantor. W czarnym ubraniu i biaej koszuli. Czarny, dugi szal okrcony wok szyi. Ten jeden element za duo. Bo ju rekwizyt, ju sugeruje, e Artysta. Niepotrzebnie.
Kantor chodzi, przysiada, patrzy na tum, znw chodzi. Czeka. Czasem wcza si do akcji
porzdkowej, pomaga usadawia ludzi. Gdy przychodzi kto waniejszy, kae opuszcza
miejsca modziey. No tak. Ale rzeczywicie ciasno.
Wreszcie mona. Daje znak rk.

5
Dwik, jakby patyk stuka o patyk. Dochodzi z rnych stron, goniki ustawione s kwadrofonicznie. Kantor przesuwa szaf bardziej na bok, wysuwa na plan pierwszy wielkie oe z
przyczepionym u krtszego boku mechanizmem na korbk. Krcenie korbk powoduje obrt,
po osi, blatu ka. W ustawianiu pomaga szaro ubrana posta kobieca w czarnym czepku
wcinitym gboko na oczy. Jest to Wdowa po miejscowym fotografie, jak gosi program.
Jednoczenie pomywaczka i sprztaczka w zakadzie pogrzebowym.
Zaraz wchodz inni aktorzy. Cz ustawia si po prawej, z tyu, w grup fotograficzn:
to zdjcie z wojska. Modzi onierze ubrani w szare mundury legionowe, jest rok 1914. Szaro pokrywa ich delikatn warstw, od butw po czapki. cznie z twarzami.
Pozostali tworz Rodzin. Ten, ktry ley na ku, to trup Ksidza, zwanego wujkiem,
brata babki. Babk jest suchy, kocisty mczyzna w kobiecym przebraniu. Dalej dwaj wujowie: Karol i Olek. Bliniacy. Byli nimi rzeczywicie czy tylko s tacy na scenie, w wykonaniu autentycznych bliniakw, braci Janickich? Ciotka Maka, niedua, grubiutka, z krzyem
w rce. I ciotka Jzka, moda, szczupa, adna, nosi lustro, czsto si w nim przeglda. Pokj
bdzie te co jaki czas nawiedza wuj Stasio, niemy zesaniec, Wieczna Ofiara Wojny,
wcielony w obdartego domokrc z ukryt w skrzypcach katarynk, na ktrej wygrywa
spartaczony, przerobiony motyw koldy z Chopinowskiego Scherza h-moll.
Wujowie bliniacy usiuj ustawi sprzty w pokoju. Co w nim byo, i czy jest na swoim
miejscu. Walizka, okno, drzwi, st. Przestawiaj, zmieniaj, ale nic nie jest na pewno niepewne s miejsca, niepewne same przedmioty. Nawet ludzie niepewni. Nie, jego tu nie byo. I
ciebie nie byo. I ciebie. Nikogo. Bo tu tylko wspomnienia, fantomy zwodnej pamici. Aktorzy znikaj, jak ulotny sen, ktry si przyni temu-co-yje. Ten-co-yje pozostaje na scenie.
Kantor oczywicie.
Potem bdzie lub. Oyje Ksidz, wstanie z oa mierci, by udzieli lubu Marianowi
Kantorowi i Helenie z Bergerw. Marian to jeden z fotografii wojskowej. Wcignity przez
Ksidza na rodek sceny zachowuje si jak lalka, sztywne rce, sztywne nogi, martwa twarz.
Jest troch koszmarny, troch groteskowy, skrzyowanie Frankensteina z Pinokiem. Do koca
spektaklu bdzie si tak porusza, ywy trup, uobecniona nico, trjwymiarowe zdjcie.
Podobnie Helka. Caa w brudnej bieli, welon to podarte przecierado. Porusza si troch
normalnie, troch sztucznie, przewanie drobic kroczkami, jak zreszt wikszo aktorw, z
wyjtkiem onierzy i Ksidza. W kadej chwili gotowa przeistoczy si w trupa, jakim
zreszt jest w rzeczywistoci, to znaczy realnoci obiektywnej. Jej sceniczne istnienie, podobnie jak wszystkich pozostaych postaci, nieustannie balansuje na granicy bytu i nicoci,
ycia aktorskiego (dziki aktorce) i nieycia realnego. Cay w ogle spektakl oscyluje wok tej granicy. Najdalszymi biegunami s tylko w stron mierci: autentyczne manekiny,
lalki towarzyszce aktorom, ich odbicia; w stron ycia: te nieliczne zreszt momenty, kiedy aktorzy wychodz jakby ze swoich sztywnych ruchw, zbliaj si do naturalnoci gestw, zachowa, na przykad apic wyrany kontakt z widowni.

89

6
Jest to sprawa przede wszystkim rodzaju kreacji artystycznej. Kantor zdaje si w pierwszym rzdzie zaprzecza fikcyjnoci w budowaniu okrelonego wiata fabularnego. Uywa
pojcia realnoci, w rozumieniu zreszt dosownym: realnoci w tym wypadku jest konkretna pami autora-twrcy. Wic jakie zapamitane strzpy gestw, rozmw, sytuacji, wygldu osb, przedmiotw. Ta wanie szcztkowo, fragmentaryczno jest symptomem pamici, jedyn prawdziw rzeczywistoci; reszta to sztuczne fikcje fabularne, uzupenianie
pamici, nabudowywanie elementw wymylonych na kanwie faktycznie istniejcych, czynno rewaloryzacyjna posuwana czasem a do rekonstruowania fotela na podstawie jednej
ode nogi. Dziaania te, typowe dla literackiej kreacji (nie wyczajc realizmu). Kantor
odrzuca jako faszywe, faszujce; interesuje go rekonstrukcja tamtych prawdziwych fragmentw, kawakw.
Postaci czy sytuacje w ten sposb do ycia powoane s oczywicie tworami kalekimi, niedo-ludmi, potencjalnymi zaledwie osobami dramatu. yj jednak, i to intensywnie: wszak
nadrobi jako musz swoj niepeno. Wic powtarzaj natrtnie te same ruchy, sowa (innych nie znaj), czasem wystarczy za ich reprezentacj zwyky sobowtr-manekin. Tak bywa
z Ksidzem, ktry ma do dyspozycji a dwa wasne manekiny, to samo z matk-Helk, Adasiem-poborowym. Sobowtr czasem konkuruje z czowiekiem (sztuczny Ksidz wygrywa
nawet w pewnym momencie pojedynek o realno z Ksidzem ywym). Niekiedy zastpuje
go w egzystencjalnej funkcji. Kiedy indziej wedle zasady psychoanalitycznego przeniesienia przejmuje szczeglnie niewdziczne czy drastyczne role. Dzieje si tak zazwyczaj w
scenach blunierczych, obrazoburczych, w ktrych nawizuje si do motyww religijnych.
Ukrzyowania zwaszcza.

7
Sprawa wojska, ktrej naley si osobne wyjanienie. Tu kreacja rozdziela si na dwa poziomy. Po pierwsze, tego wojska nie ma na scenie jakby podwjnie: nie tylko e trzeba je
wywoywa z pamici, ale jeszcze w dodatku przez filtr fotografii. Oraz, po drugie, jest to
problem Munduru, specyficznego status quo Armii. onierze bowiem, nawet ci cakiem rzeczywici, s przez sam swoj odmienno egzystencji, wygldu itp. w gruncie rzeczy wszdzie obcy, sztuczni; a co dopiero wpuszczeni w taki parawiat, jakim jest zbiorowy duch
Dziecinnego Pokoju. Wida, e trafi tu Kantor na temat przebj, problem samograj. Wystarczyo go tylko (tylko... okazao si prawie wszystkim) wymyli, wpa na ten pomys, by raz
uruchomiona maszynka zacza bezbdnie dziaa. Kantorowskie wojsko naley niewtpliwie do tych genialnych pomysw, ktre co jaki czas zdarzaj si w teatrze; podobnym
pomysem byo wykorzystanie manekinw w Umarej klasie, tu tylko powtrzone, cho i
wzbogacone.
onierze-trupy, oszalaa armia bezwolnych mechanizmw, co jaki czas wczaj si do
akcji, maszeruj, padaj, strzelaj, upominaj si o wejcie do wiata normalnego (wspaniaa scena, gdy rozsuwa si tylna drewniana kurtynka i z jakiego Zewntrz onierze usiuj
przedosta si na T Stron, do Domu; wrd nich kilkakrotnie powielony nagi manekin
chopca-mczyzny; gdyby nie ta nago, ta i obrzydliwa wobec ich spowiaych mundurw, mona by pomyle, e niczym si nie rni).
Ta Armia jest nieustannym memento mori dla zwykego wiata, jego chorym odbiciem,
ponur karykatur, dziwaczn projekcj. Tak, to nie jest wizja bohaterskich legionw. To nie
jest nawet wizja jakiegokolwiek bohaterstwa. Wraz z wojskiem wkracza strach, groza, blunierstwo i zagada dla wszystkich. To wanie onierze, na ten moment przebrani w czarne
ksiowskie birety zamiast czapek, bd krzyowa Ksidza, take trenowa na nim pchnicia bagnetami. To oni wreszcie, cay czas Oni, bez rozrnienia rang, nawet walczcych stron

90

(tam nikt z nikim nie walczy, wojsko jest samo w sobie i dla siebie. Istota i Esencja wojska),
bez jakichkolwiek wzgldw i okolicznoci rozstrzeliwuj w finale Rabinka piewajcego
tingel-tanglow piosenk, powtarzajc trzykrotnie w gest nabierajcy znamion symbolu.
Nic bohaterstwa. Nic podziwu. adni nasi chopcy. Nic, tylko absurdalna, straszna maszynka do zabijania. mier ojca i mier modego Adasia powoanego na front broni wiarygodnoci tego stanowiska.

Kilka rwnolegych, wewntrznie opozycyjnych planw Wielopola. Niektre pokrywaj


si w pewnych zakresach, wszystkie obecne s rwnoczenie.
LUDZKI: to wiadomo

SYMBOLICZNY: narodowa mitologia rodzinna,


wojskowa, patriotyczna; symbolika religijna

YWY: ci, co chodz po scenie, i


na widowni

MARTWY: sobowtry ywych, kociotrup w


mundurze, rekwizyty teatralne, piasek, woda

CYWILNY: rodzina

WOJSKOWY: armia

WIECKI: armia

RELIGIJNY: rodzina, Ksidz

9
Brak tradycyjnej akcji. Obrazy budowane s klockowo, zestawiane, burzone, rekonstruowane, powtarzane, dodawane. Urywki wyraniej szych fabu, wtkw, moliwych dramatw. Ada wyjedajcy na wojn i powracajcy z niej na krzyu-lawecie. Zaczty na wstpie i dokoczony w finale pogrzeb Ksidza. Podwjny lub Helki: jeden czysty, drugi
zbrukany, jakby zadouczynienie po domniemanym gwacie onierskim; oba luby przedziela scena podrzucania przez odakw na podartym welonie-przecieradle manekina panny
modej.
Reszta to uruchomione stop-klatki, pojedyncze kawaki wydarte z fotografii pamici. Obudowane, osztukowane nie fikcj fabularn, jak si rzeko, ale mitologi wok nich naros,
uobecnion w kreacji artystycznej. Bodaj trzecia na tak skal, po Dziadach i Wyspiaskim,
prba stworzenia na scenie dwch wiatw komplementarnych, rwnie wanych i rwnie na
siebie wpywajcych: fizyki i metafizyki, ycia i nicoci, biologii i fantomatyki. Problem dla
inscenizatorw Dziadw, Wesela czy Akropolis co zrobi i jak zrobi z duchami Kantor
rozwizuje u siebie jednoznacznie: nic, co nam prawdziwie w duszy gra, nie powinno by
ukryte. Plan teatru wyrwnuje niedobory pokrewiestw ludzi i symboli.

10
wiat utajony, brudny, ciemny, podwiadomy. aden cudowny, spokojny Pokj Dziecistwa. Kantor nazywa go wrcz DZIUR, zamieszkiwan przez podejrzane kreatury, podszywajce si pod rzeczywistych, niegdysiejszych mieszkacw. Przez niewidzialne pajczyny,
mrok i ple przedziera si ku yciu (scenicznemu take) grupa fantomw wywiedzionych z
przemieszania sielskich fotografii rodzinnych z agresywn podwiadomoci, kac obrzydza najbliszych, doszukiwa si w nich zawsze temu na jawie przeczc! cech wstydli-

91

wych, pokracznych, paskudnych. Helka-dziwka, ojciec-cham, wuje-szmaciarze, ciotkidewotki, Ksidz-blunierca, fotografka-pomywaczka. Bodaj tylko dwie postaci na scenie zostaj na swj sposb czyste. To Ada i... sam Kantor.

11
Kantor na scenie jeszcze jeden z kilku genialnych wynalazkw teatralnych Kantora.
Autor nieustannie obecny w swoim dziele, jakby bez niego natychmiast miao uschn, upa,
znikn. Kontrolujcy je w kadym momencie, ale nie ingerujcy bezporednio w akcj; demiurg potwierdzajcy swj stwrczy gest.
W Umarej klasie, jak pamitam, ale widziaem j pi lat temu, tu po premierze. Kantor
bodaj bardziej przeywa swj udzia w dziele. Wida to byo w jego twarzy, zachowaniach.
Rozedrgana mimika, ruchy rk, nerwowe przechodzenie z miejsca w miejsce, gdzie tylko
przenosia si akcja. Rka podnoszca si w gecie nakazu skierowanego do jakich niewidzialnych (dla widowni) si rozkazywaa takie byo wraenie gra muzyce, mwi aktorom, przesuwa si sprztom. W Wielopolu Kantor robi waciwie to samo. S momenty, e
wsptowarzyszy aktorom, cho, jak si rzeko, nie wchodzi nigdy bezporednio w akcj. Ale
teraz: to ju Demiurg Spokojny. Pewny swego dziea, swego stworzenia. Ju mniej jawny
Kreator, bardziej excusez le mot Wielki Dozorca. Pilnuje, doglda, pomaga. Odnosi si
jednak wraenie, e wikszo tych gestw jest niepotrzebna. Ta orkiestra mogaby miao
gra bez dyrygenta.
Obecno Kantora, myl, nie zatracia jednak swojej waciwej funkcji, jak jest metafizyczna zaiste (bo c z tego, e to tylko kolejna replika wasnego pomysu?) rola Widzialnego
Twrcy. Ta szczeglnego rodzaju nieskromno, bywa, uzyskuje wymiar wanie odwrotny:
oto przypomina nam, e to jeno teatr, kawaek ludzkiej roboty. Za wszelkimi uniesieniami i
wzruszeniami stoi ten oto szczupy, lekko zgarbiony starszy czowiek o twarzy nieco przeraajcej, gdy nieruchoma albo podenerwowana, i naraz sympatycznej, gdy si umiecha po
jakiej scence wykonanej szczeglnie zabawnie.
Mona rozumie obecno Kantora jeszcze i tak: jako wiadectwo jedynej powiadczonej
prawdy. Macie mnie ywego: takiego rozliczajcie za klski i zwycistwa, moje ciao broni
autentycznoci dziea. Bd w sztuce jest moim bdem, nie ukrywam si za aktorami i scenografi, gdzie tam, w kulisie, w domu, w innym miecie; jestem tu z moim dzieem, ktre jest
mn.
Zatem i pycha? Oczywicie, jako drugi biegun pokory. Daj wam siebie na poarcie, niczego nie ukrywam JA wanie, JA Bg, Ja Kreator, Artysta.
Pycha jest take wyrazem siy i wiary. Rwnie w swoje dzieo. Chyba nie przypadkiem
Kantor tak czsto odwouje si do Witkacego i Gombrowicza. Gdyby posun si do nieco
ryzykownego, acz efektownego porwnania, obecno Kantora na scenie jest czym w rodzaju milczcego Dziennika Gombrowicza, zaoonego programu unaoczniania wasnej osobowoci, podkrelania, e wszystko co najwaniejsze rozgrywa si wanie w czowiekutwrcy, e jego wasno kreacja artystyczna nie moe udawa nieobecnoci tego, ktry j
do ycia powoa.

12
Aktorzy. Aktorzy-nie-aktorzy. Postaci-nie-postaci. By czy gra?
Jedna z prostych odpowiedzi brzmi: w takim teatrze upiornych snw mona tylko gra,
nawet demonstracyjnie, na pokaz. Niekiedy zdumiewajca technika tej gry: poniektrzy maj
praktycznie kilka cile zaprogramowanych gestw, min, sw. Dosownie kilka. I tym musz
wypenia sceniczne istnienie. Jest to zreszt konsekwencja caej formy spektaklu. Urywki

92

wspomnie, wic i urywki rl. Ale te nie-do-role yj, s, paradoksalnie, pene. Moe dlatego, e da im Kantor tak skal wyrazu: od dramatu do groteski, komedii. Rodzina ma jeszcze stosunkowo sporo do roboty ze sob. Ale wojsko? Sztywne ruchy nakrcanych lalek, par
drewnianych min... A przecie jak to gra! Od nieruchawej martwoty po szalecze amace
popsutych zabawek caa gama moliwoci.
Jedyna naprawd na swj sposb kompletna rola zostaa dana Ksidzu, wykorzystana
zreszt znakomicie przez Stanisawa Rychlickiego. Moe dlatego, e Ksidz jest w tym
przedstawieniu nosicielem szczeglnego rodzaju treci: od biologicznych po metafizyczne.
To zrozumiae, zwaywszy na zawd, ale nie tylko dlatego. W jego postaci skupiy si
wszystkie obsesje i lki religijne byego waciciela Dziecinnego Pokoju, na czele z nie rozwizanym zapewne problemem Ukrzyowania jako niepojtego cierpienia za cudze grzechy.
Ksidz jako gosiciel Ewangelii zmienia si w snach dziecka w blunierczego bohatera
swoich kaza; by moe krzyowanie go jest form zastpczej zemsty za jakie dawne urazy.
Motyw ten, obecny silnie w kulturze XX wieku, zapisany choby w Portrecie artysty z czasw modoci Joyce'a, Niepokojach wychowanka Trlessa Musila czy filmach Felliniego,
znalaz swoj twrcz kontynuacj w Wielopolu wanie.
Jeszcze o aktorach. Graj, ale przecie niewiele by z tego wyszo, gdyby nie widoczna
wiara w swoj robot. Pomijam umiejtnoci warsztatowo-techniczne, ktre s tu wyranie
suebne, czyli po prostu sprawnie wykorzystane. (Mwi si, e wikszo aktorw Kantora
to amatorzy, co jest zreszt nominaln prawd; tyle e co z tego?) Prawdopodobnie zostao im
dane to, co w teatrze najcenniejsze jawny powd wykonywania zawodu i pynce std przekonanie, e mwi si o sprawach naprawd istotnych.
A przecie gdzie w zakamarkach ulotnej pamici przechowuj wspomnienie o tamtych
aktorach, z Umarej klasy. Nie to, e niewielu ich zostao z tamtego spektaklu; ci nowi s
bodaj nie gorsi. Idzie, myl, o to, e tamci wtedy mieli jakby wicej do zagrania od siebie, na
swj wasny rachunek. Cho symbolicznie umarli, przecie intensywniej yli; atwiej im
przychodzio utosamia si ze sob ludmi wspczesnymi. Wielopole, moe dlatego, e
tak granicznie intymne i tak granicznie umare, e na dobr spraw jedynym yjcym powinien by tam Tadeusz Kantor, nie dao im a takich szans. S bardziej zewntrzni, blisi wasnym manekinom, martwym sobowtrom, duchom przeszoci; tworzywo spektaklu wiedzie
ich raczej w stron udawania ni utosamiania.
Konwencja karykatury przesania ponadto miejscami ludzk tragedi, moliwoci ujawnienia si prostych czowieczych odruchw.

13
Delikatne, podskrne, zmysowo tylko wyczuwalne niebezpieczestwo spektaklu: atwo,
z jak zniewala widza. atwo, oczywisto a podejrzana tych zniewole. Efekty bezbdnie wymierzone: muzyka, plastyka obrazw, kontrapunkty akcji, mnogo zabiegw szokujcych. Wszystko pikne, trafne (ale wanie dlatego, e tak pikne i trafne, to...). Siedz i chon, przeywam. Jake atwo, chtnie poddaj si atmosferze. PrzysPieszone bicie serca, zaraz
uadzenie, spokj, nostalgia, kontemplacja i znw uderzenie. miech, groza, wzruszenie.
Czego chcie wicej?
A jednak w pewnej chwili api si na odruchu samoobronnym. Bo jakbym to wszystko
mia zaprogramowane: teraz bicie serca, teraz spokj. Graj na mnie jak na bbnie, organkach, cytrze i puzonie. A ja im stroj, dwicz, wchodz w takt.
Zerwa jak strun. Nie da si, dlaczego ten Kantor ze mn jak z instrumentem, chodzi i
naciska, siedzi i dmucha, a ja gram, bo musz. Co jest, nie musz.
Ale waciwie dlaczego? Co mi zaley?

93

14
Odbir spektaklu: rzecz jasna nienaganny, przynajmniej na zewntrz. Cisza, parokrotne
oklaski w trakcie (najczciej po scenach jawnie tragicznych; czy nie jest to cie wspomnianego niebezpieczestwa, ktre wisi nad Wielopolem?). Potem oczywicie owacja, a jake, na
stojco.
Cho syszaem, e podczas innego spektaklu, dzie czy dwa wczeniej, jaka starsza pani
ostentacyjnie wysza w rodku akcji, gono wyraajc swoje oburzenie z powodu szargania
witoci. Dosownie zreszt witoci, bo ukry si nie da. Kantor dosy bezceremonialnie
poczyna sobie z religijnymi i narodowymi mitami, wierzeniami, kanonami. Trzeba jednak
odrnia bolesny w istocie, nieatwy zabieg wiwisekcji wasnej wiadomoci i podwiadomoci od aktu programowej prowokacji, kontestacji, czego nie uwiadczy w Wielopolu.
Ciekawym w kadym razie, jak cae polskie tournee Wielopola zostanie odebrane w ojczynie
na wskro katolickiej, o silnych jeszcze do niedawna tradycjach ydowskich, ponadto mocno
przywizanej do narodowych mesjanizmw i patriotycznych uniesie. Powstao ono co prawda w kraju bodaj nie mniej katolickim, ktry ma swojego miejscowego obrazoburc w tym
zakresie, mianowicie Federica Felliniego; to jednak nie to samo co w Polsce.
Straszniem ciekaw reakcji publicznoci, zwaszcza w Gdasku. Bo w Warszawie Kantor
atwo sobie poradzi, tam lubi mocne efekty i intelektualne sensacje. Ale ten Gdask, gdzie
koczy si krajowa runda Cricotu... Maj gra w stoczni, bodaj tej samej, gdzie w sierpniu
codziennie odbyway si msze polowe...
eby tam by. Ale c, pewnie nie bd.

Teatr Cricot 2 w Krakowie. Wielopole, Wielopole. Program florencki zrealizowany pod patronatem Teatro Regionale Toscano i Comune di Firenze. Scenariusz, inscenizacja, scenografia Tadeusz
Kantor. Prapremiera
Florencja, czerwiec 1980; premiera polska,
Krakw, listopad 1980.

94

Wieczr autorski Miosza


Kiedy kilka dni temu zwrcia si do mnie tym razem drog poredni, przez przyjaciela
trzecia z kolei aktorka, proszc o wypoyczenie jakichkolwiek ksiek Miosza, bo ma zamiar wykona monodram w tej materii, postanowiem schowa Miosza pod szaf, a samemu
udawa, e nie mam pojcia, kto zacz. Wszystko byo oczywicie do przewidzenia. No c,
prawo fizyczne: jeli tama puszcza, rzeka bucha silnym nurtem.
Do Zielonej Gry postanowiem jednak pojecha. Po pierwsze, Kazimierz Skorupski wygra wycig z czasem: prby swojego spektaklu o Mioszu, czy cilej zoonego z wierszy
Miosza, rozpocz kilka dni przed ogoszeniem tegorocznego Nobla literackiego. Wyzna mi,
e by po prostu pewien nagrody... Cho gdyby Miosz jej nie dosta, spektakl powstaby i tak.
Po drugie, uj mnie fakt dosy mao znany na polskich scenach, mianowicie osobisty, prywatny niemal akces aktorw do zrobienia tego spektaklu. Bo przecie, gdy rozpoczynali prby, nawet nie byo wiadomo, czy premiera wejdzie do repertuaru teatru; szczliwie nowa
dyrektorka, Krystyna Meissner, nie zawahaa si przed uoficjalnieniem przedstawienia.
Kilka lat temu Skorupski, jeszcze jako student Uniwersytetu Wrocawskiego, spdzi duszy czas w Paryu, gdzie pracowa w wydawnictwie oo. pallotynw, midzy innymi jako
wsporganizator spotka literackich pisarzy polskich zamieszkaych w kraju bd za granic.
Tam zetkn si bezporednio z Mioszem i jego poezj. Cae to spotkanie nagra na magnetofon, stao si ono, ju po powrocie Skorupskiego do Polski, jednym z nielicznych prywatnych
rde informacji na temat poety i jego twrczoci. Teraz posuyo jako kanwa, motyw, powd i cz skadowa spektaklu zatytuowanego, rzecz jasna, Spotkanie.
Niestety nie zdoaem przyjecha na premier, ktra miaa swoj dodatkow atrakcj, jeli
w ogle mona tu mwi o atrakcji. Ot wpywy z premiery w caoci postanowiono przeznaczy na pomnik gdaskich stoczniowcw. Mj spektakl by ju ktrym z kolei, bodaj
kilkunastym. Ale sala bya prawie pena, co niele wiadczy o zielonogrskiej publicznoci.
Wszak mimo wszystko, nawet mimo Nagrody Nobla, trudno spodziewa si, by jakikolwiek
wieczr poetycki by w stanie wstrzsn na duej Zielon Gr (i skdind nie tylko ni).
Na ten mj spektakl stawia si wiksz gromadk miejscowa suba zdrowia. Siadam na
wolnym miejscu. Oprawa plastyczna, zanotowana w programie pod nazwiskiem Skorupskiego (oprcz scenariusza i oczywicie reyserii), odpowiada dokadnie temu, co zapowiada,
czyli oprawie: po lewej spory dzban z wielkim wiechciem jakby suchych kwiatkw, szuwarowych chabazi; z tym, za dzbanem, nieco bliej rodka, zawieszony w powietrzu fotograficzny portret Miosza; porodku lekko stylizowany XIX-wieczny st, wok niego kilka
krzese; po prawej naturalnej wielkoci fotogram przedstawiajcy Miosza czytajcego wiersze z tomu Gdzie wschodzi soce i kdy zapada. Ju po spektaklu powie mi Skorupski, e
egzemplarz tej ksiki jest dokadnie ten sam, ktry trzyma w rku jeden z aktorw przedstawienia. Ot, taka prywatna, maa tajemnica realizatorw widowiska, zblienie na dosowny
dotyk z Mioszem.

95

Wic rzeczywicie tylko skromna oprawa plastyczna. Tak mgby wyglda autentyczny
wieczr autorski zorganizowany na przykad w szanujcym si domu kultury. Poza tym sala
niedua, scena kameralna, wic i nastrj taki raczej klubowy.
Aktorzy wchodz z widowni. Pitka, Trzy kobiety, dwch mczyzn. Zwyke ubrania, jeden w krawacie, drugi w golfie pod marynark. Panie lekko eleganckie, ale bez przesady. Kto
wie, czy to nie ich wasne, domowe ubiory. Pierwszy wiersz od razu ostro: Ktry skrzywdzie czowieka prostego...
I zaraz aktorka: Czym jest poezja, ktra nie ocala...; jestemy w samym sednie sprawy.
Ciekawym, w jakim kierunku potoczy si scenariusz. Bo przecie mona zrobi z t poezj
waciwie wszystko. Najwiksz trudno, jak myl, sprawi moe co, co z reguy niemal
automatycznie ustawia sposb realizacji, lektury nawet: styl. A Miosz wanie nie ma tak
rozumianego stylu. To znaczy nie ma jednej metody, jednego sposobu pisania, jego strukturami jzykowymi uywanymi w trakcie kilkudziesicioletniego pisania mona by obdzieli
kilku dosy rnych poetw. Miosz uywa penego jzyka, bez specjalnego zwracania
uwagi na przestrzeganie okrelonej konwencji. Nie jest mu to potrzebne indywidualizm
stylu poetyckiego zagwarantowany jest czym daleko wikszym: nadrzdnym wewntrznym
nastawieniem intelektualnym, programem etycznym, rozbudowanym systemem wartoci
wiatopogldowych, moralnych.
Wracajc do spektaklu: co zrobi z tym swoistym stylem negatywnym, antystylem, przeciwstylem? Czy zaatwi to sam scenariusz? Inscenizacja? Moe aktorstwo?
Na razie, po kilku deklamacjach, gos z tamy. wiato nieco przygasa, rozwietla si tylko
portret Miosza. Aha, bdzie co z autentyku. Faktycznie: sycha mikki, lekko przytumiony
gos poety. Nim przystpi do recytacji, mwi o trudnociach w czytaniu, tak jak przedtem w
pisaniu, wierszy wojennych. Tama milknie.
Rozwidnia si. Aktorzy recytuj teraz Campo di Fiori, bodaj co jeszcze z cyklu Gosy
biednych ludzi. Wyjania si zasada kompozycyjna scenariusza: nie wybr okrelonej cieki
tematycznej, tonu dominujcego w tej twrczoci, take nie aktualizacja, dobieranie pod ktem dzisiejszoci, szukanie aluzji. Raczej co najprostszego prezentacja tak zwanej palety
barw poetyckich, problemowych. Czyli cay Miosz, jaki jest. Ten z ciemnych tonw oskarycielskich i ten z lirycznej piosenki o ptaku. Miosz walczcy i Miosz zastanawiajcy si
nad natur sowa. I tak dalej.
No dobrze. Waciwie, prawd mwic, tylko tak. Zwaszcza e po raz pierwszy, e w
Zielonej Grze, gdzie o Mioszu wiedziao dotd moe sto osb, a dwadziecia czytao wiersze. Zielona Gra za to fragment znacznie, znacznie wikszej caoci, ktrej na imi Niewiedza, Niewiadomo.
Prosta jest te zasada inscenizacyjna. Stylizacja na spotkanie autorskie o tym ju bya
mowa. Co jaki czas uwiarygodnia to, przyblia, komentuje coraz to inny kawaek tamy z
nagranym Mioszem, teraz ju tylko czytajcym wiersze. Nie sdz, e chodzio tylko o odtworzenie tamtego wieczoru paryskiego. To spotkanie ma si oczywicie odbywa tutaj, dzisiaj, codziennie.
Naiwnie pomylane? A pewnie. Tyle e to naiwno skuteczna, poyteczna.
Po wierszach wojennych domowe. Ciepe, zaciszne, swojskie. Rodzinna Litwa, tak pysznie opisana gdzie indziej, w Dolinie Issy. Wiersze uczuciowe: o mioci, nadziei. Potem
polityka. Przeglda si w tych strofach Miosz, ktry wyjecha, ktry postanowi ocali umys
przed zniewoleniem. Zreszt wrd innych tomw poety rozrzuconych niedbale na stole
znajduje si take wakowo-polowy egzemplarz Zniewolonego umysu; w pewnym momencie
wejdzie nawet do akcji. Pomacha nim ktry z aktorw, mwic o szczurach dziennikarskich (z tomu Gdzie wschodzi sonce...). Pomys reyserski na miejscu, cho nie dziennikarze bezporednio winni, e Miosza mielimy dotd albo z przemytu, albo w wersji wakowopolowej. Ale ilu doceni ten pomys? I komu powinni zawdzicza to, e nie doceni?

96

Bd jeszcze wiersze o polskiej codziennoci, gwnie za spraw fragmentw z Traktatu


moralnego. O Norwidowskiej przystawalnoci sowa i rzeczy (z poematu Po ziemi naszej).
Wreszcie znakomicie mwiony przez samego Miosza Mickiewiczowski kawaek z
Traktatu poetyckiego.
Tyle scenariusz. O inscenizacji nieco ju powiedzielimy, i jako ywo mieci si w tych
kilku sowach. Reyseria: te niewiele da si doda. Jeli reyseri nazwa decyzj o tym, czy
na dany wiersz dany aktor ma wsta, czy nadal siedzie za stoem, a jeli ju wsta, to czy ma
zosta na miejscu, czy podej do proscenium to mniej wicej na tym reyseria Spotkania
by polegaa. Nie ebym mia za ze. Myl tylko, e midzy innymi ta troch sztywna
oszczdno dodatkowo usztywnia aktorw. Rozumiem intencje Skorupskiego: nic, co by
zakcao czysty odbir poezji, jej swobodny przepyw midzy scen a widowni. adnych
sztuczek, pomocy naukowych, protez inscenizacyjnych. To si ma tumaczy samo.
Tylko co zrobi, jeli najsuszniejsze zaoenia niekiedy obracaj si nie tyle przeciw wierszom, co przeciw naturalnej ich transmisji do widowni? Gdyby Skorupski mia najlepszych
aktorw... Ba, gdyby mia tylko doskonaych recytatorw, takich radiowych artystw, ktrzy ani rk, ani nog, ale za to wietnie czuj wiersz, fraz, melodyk, sens.
Niestety. No c, trzeba to wreszcie powiedzie, z blem serca, ktre chtnie przychylioby krytycznego nieba objawom a tak dobrej i a tak rzadkiej zespoowej woli; trzeba wic
powiedzie, e caa waciwie aktorska pitka wykonaa swoje zadanie nie tyle na poziomie
Czesawa Miosza, co, dajmy na to, miego skdind poety Czesawa Janczarskiego. To nie
wtpliwy dowcip: niekiedy rzeczywicie miaem podejrzenie, e Miosz wcale nie jest a tak
dobry, jak to o nim mwi i jak wynika z lektury, natomiast jak na Janczarskiego wcale,
wcale.
O co chodzi? Doprawdy trudno to jednoznacznie uj. No bo kwestia dykcji, przestrzegania dziaw wersowych, kadencji i antykadencji, wyczucia rytmw wewntrznych wiersza
na to ju nie ma rady, to trzeba po prostu wiedzie, czu i umie, co nie zawsze okazuje si
oczywiste w przypadku zielonogrskich artystw. Przy czym rzecz dziwna i troch dla mnie
niezrozumiaa: bywa, i ktry wiersz powiedz z penym instrumentarium wiedzy i umiejtnoci, jakby nic innego w yciu nie robili, po czym ci sami aktorzy! potrafi tak spapra
nastpne, jakby z kolei po raz pierwszy zaznajamiali si z liryk na lekcji polskiego. Ta sama
aktorka raz cignie frazy, e zby bol, rozwleka sowa jak gum do ucia, wyszukujc jakich nadzwyczajnych z jej punktu widzenia efektw emocjonalnych, po czym nagle mwi
wanie mwi! tak znakomicie sawny zreszt wiersz o niedwiedziu, ktrego bolay zby
(Przypowie), ze dostaje najbardziej zasuone brawa, cho trudno przypuszcza, by na sali
siedzieli sami jzykoznawcy i eksperci od wiersza w szkole teatralnej.
Istnieje ponadto pewna kwestia z aktorstwem tego spektaklu organicznie zwizana, niezwykle delikatna i kopotliwa. Mianowicie artyci, in gremio, bdc pod tym wzgldem rzeczywicie nadzwyczaj konsekwentni, zachowuj si wobec mwionej przez siebie poezji jako
ten Styka z legendarnej anegdoty, co to malowa Chrystusa nie tyle dobrze, ile na kolanach.
e maj poczucie speniania jakiej misji to jasne, bo tak rzeczywicie jest. e maj poczucie obcowania z czym czy kim wielkim te prawda i te nie sposb im tego odmwi.
Tyle e ta podwojona wiadomo Misji i Obcowania ciy na nich sporym kamieniem, paraliuje oddech, ugina kolana, usztywnia krgosup. Gdy ktry mwi, reszta patrzy we z naboestwem, bo przecie mwi JEGO wiersze, a kady JEGO wiersz to sowo Boe utkane w
wieo rozkwity pk czerwonej ry. Gdy otwieraj usta, odnosi si wraenie, e aden przecinek nie mie spa na podog, aden pytajnik nie ma prawa zaplta si midzy krzesami
widowni.
Skutek atwy do przewidzenia. Jeli jeden artysta boi si drugiego artysty, to znaczy e co
z tym pierwszym artyst nie bardzo w porzdku. I prosz nie miesza tego z szacunkiem dla

97

cudzego dziea. Artysta moe mie szacunek, ale nie mog mu dre nogi, nawet w przenoni,
bo wtedy cierpi na tym i ten drugi, zaleny od dyspozycyjnoci pierwszego.
I to by, szczerze mwic, tyle byo o samym spektaklu. Koczy si, jak zacz przed godzin: aktorzy wychodz na widowni i znikaj w drzwiach wejciowych, jakby te byli gomi na tym spotkaniu autorskim. Wczeniej poegna nas gos Czesawa Miosza czytajcego ostatni wiersz tamtego spotkania sprzed lat. Tam wybuchaj oklaski i tutaj te, chocia
niezbyt gone, takie uprzejme, porzdne, klasyczne oklaski dzikczynne za wykonany trud.
adnie si to nakada, i tak wanie pewnie miao by.
Wychodzimy do foyer. Tam na reysera czeka grupka przedstawicieli suby zdrowia, naszego dzisiejszego trzonu widowni. Bukiecik dla Skorupskiego, podzikowania. To by si
oczywicie nie mogo zdarzy w adnym wielkomiejskim teatrze. Taki sympatyczny, cho
konwencjonalny gest, z jakim wrcza si wizank po odbytym wieczorku autorskim w domu
nauczyciela. Jak wida, atmosfera spotkania autorskiego jako nas nadal nie opuszcza... Za
konwencjonalnym gestem idzie jednak mniej konwencjonalne zaproszenie na chwil rozmowy, jeszcze pobycie ze sob troch duej gdziekolwiek, gdzie da si spokojnie przysi.
Idziemy (ja na przyprzk, krytyk z Krakowa) do miejscowej kawiarni, reprezentacyjnej, oczywicie ustylizowanej na staropolsko, a jake. Panowie lekarze zamawiaj wino,
sodkie (bo panie), jakie kawy, pepsi. Jest nas kilkanacie osb, w sam raz nie na dyskusj,
lecz na rozmow. Pytaj Kazika o pobyt w Paryu, kontakt z Mioszem, jak to naprawd
wygldao. Jaki on jest, ten laureat, i w ogle. Bo, rzecz jasna, niestety, bardzo nam przykro,
ale wiecie, panowie, no c bdziemy duo gada, o tym Mioszu to my dopiero z gazety,
teraz ze spektaklu... Z ma poprawk: jeden i drugi wiedzieli, e jest taki, ktra z pa nawet
czytaa to i owo, poyczone, przywiezione zza granicy. Poza tym kilka dni wczeniej przesza
przez Polsk maa burza zwizana z publikacj w Znaku tomu wierszy, ktrego nakad, dwudziestotysiczny, mign tylko jak sen jaki zoty, rozgoryczajc napalonych. Fama o tej ksieczce dotara i do Zielonej Gry, ale oczywicie nikt ani z daleka dzieka nie oglda.
Prbujemy na zmian z Kazikiem wyjania, odpowiada, usprawiedliwia (cho kogo tu
usprawiedliwia...). Potem, jakby to by naturalny tok logicznego rozwoju rozmowy, pytaj o
premier Papiea w Krakowie. Troch myl fakty, nie wiedz, w ktrym teatrze i kto wystawia, nazwiska reyserw im si myl. Ale e w ogle si orientuj? Sam niewiele wiem na
rzeczony temat, premiera za dwa tygodnie, postaram si dosta na ni, cho bdzie to sztuka
chyba nie mniejsza ni nabycie tomu Miosza.
I jeszcze pytanie o to, o tamto. Mona by tak waciwie siedzie p nocy., tematw dziesitki, bo trzeba rozmawia nie tylko o sprawach czysto literackich. Wtedy wchodzi si natychmiast w ywe ycie, ktre i ich bezporednio dotyka, wic rozmowa mogaby w rne
strony...
No c, wyrzucaj nas, zakad koczy dziaalno. Gocie teatru, teraz gospodarze dalszej
czci wieczoru, uiszczaj rachunek, wychodzimy. Zimna listopadowa noc, za dwa dni 150
rocznica powstania, ktre zostao wymylone przez kilku poetw, dziennikarzy, krytyka literackiego oraz podporucznika armii Krlestwa Polskiego.

Lubuski Teatr im. L. Kruczkowskiego w Zielonej Grze. Spotkanie,


wedug wierszy Czesawa Miosza. Scenariusz, oprawa plastyczna i
reyseria Kazimierz Skorupski. Premiera listopad 1980.

98

Malarz kwestarzem
Istniej okolicznoci, ktrych wpyw tak dalece potrafi zmieni obiektywn wymow
dziea sztuki, e prawidowa ocena, ba nawet zwyky opis staje si kwesti nader kopotliw. Z ktrej bowiem strony by nie ugry, wszdzie czyhaj puapki zgoa pozamerytorycznej natury. Idc na wiatow prapremier Brata naszego Boga Karola Wojtyy, wiedziaem z
gry, e jedyne, co powinienem zrobi, to spokojnie wrci do domu i zaj si zupenie
czym innym. Z kilku moliwych modeli sytuacyjnych, spord ktrych musiabym wybra
jaki dla siebie, aden waciwie nie rozwizywaby sprawy.
Najpierw mona byo uzna, e Karol Wojtya jest autorem jak kady inny i bynajmniej
nie nale mu si jakiekolwiek wzgldy wynikajce z jego aktualnego, by tak rzec, stanowiska. No tak, ale jak ja mam gwarancj, e mj wanie opis bdzie uwolniony od tego specyficznego obcienia? Przecie nie dabym za to gowy, jak kady w miar przytomny czowiek naszego globu majcy okazj zetkn si w jakikolwiek sposb z t postaci, pozostaj
pod wpywem potnej osobowoci Jana Pawa II. Tak, Jana Pawa II, nie tylko Karola Wojtyy. Jak to w sobie oddzieli?
No dobrze, mona by nawet zaoy, e nie do koca olepiony gwiazd papiesk zdobybym si na prb subiektywnej obiektywnoci. Wariant pierwszy, atwiejszy: chwal sztuk.
Zyskuj niewtpliwy poklask bezkrytycznych entuzjastw talentu Papiea, ale trac resztki
szacunku u tych, ktrzy radzi by zobaczy przynajmniej prb dialogu z tekstem. Nie mwi
ju o reakcji tych, ktrzy twrczo literack Wojtyy maj za drugorzdny aneks do jego
pierwszorzdnej filozofii i eseistyki.
Wariant drugi, trudny: gani utwr, nie odmawiajc mu wszalako, e... Mam przeciwko
sobie opini publiczn, w tym zakresie raczej bezkrytyczn, a niewykluczone te, e tych,
ktrzy w cichoci podzieliliby moje zdanie: a to chytrus, wiedzia, e pochwali tak za bardzo
nie moe, bo wyszedby na czczego apologet, wic przygania; skd jednak moemy mie
pewno, i czyni to szczerze, a nie zmuszony trudn sytuacj? Moe mu si naprawd podoba, a tylko chce si podliza salonom, gdzie do dobrego tonu naley lekko mie za ze, nawet
gdyby nie byo po temu specjalnych powodw?
Tyle co do tekstu. A spektakl?
Wariant pierwszy: chwal tekst, gani spektakl. Niewtpliwie sporo zyskuj, ale dwuznaczno tej sytuacji jest ewidentna. Pochwali, bo Papie, a zgani, bo tylko Skuszanka;
wychodz na moralnego drania, co to trzyma z silniejszym. Wic odwrotnie: zgani sztuk,
poprze inscenizacj? Ju sysz ten drwicy ryk miechu: na Papieu si nie pozna, a chwali
Skuszank; przecie wida jak na doni, e osoba Papiea, sawa Papiea, mdro Papiea
trzyma ten Spektakl, choby nawet by i najgorszy, i e w ogle umwmy si, kto kogo tu
niesie.
Zostay jeszcze dwa wyjcia. Pierwsze, gorsze: sztuka sama w sobie zawiera rne szanse
interpretacyjne, za inscenizacja raczej wydobya jej braki ni zalety, czyli, jednym sowem,
wiele haasu o nic. Jeszcze jedno przedstawienie wspczesne na waciwym poziomie naszej
sceny, a e poziomu waciwego nie wyznacza Kantor ani Wajda, tylko (tu wpisa kilkadziesit nazwisk), przeto nie ma co rozdziera szat, wszystko zostao na swoim miejscu.
A jednak byoby w tym co faszywego. Bo przecie spektakl ten ju jest, dzie po premierze, ba by nim i miesic przed premier swoistym wydarzeniem, przedmiotem przetar-

99

gw, obiektem adoracji, papierkiem lakmusowym. Wiadomo byo w dniu rozpoczcia prb,
e jeli nie przyjdzie na nas oglniejsza katastrofa, bdzie mia zapewniony ywot dugi i
szczliwy, wcale niezalenie od jego rzeczywistej (o ile takowa, jak si rzeko, bdzie do
uchwycenia) wartoci. Bo przecie dziaaj tu siy cakowicie pozateatralne, pozaartystyczne.
Na caym wiecie dyrektorzy, reyserzy i aktorzy staj na gowie, eby zrobi co, na co publiczno z takich czy innych powodw chciaaby chodzi, bo inaczej grozi to im godem,
bezrobociem i upadkiem, a tu najspokojniej pod socem wystarczyo wpisa sztuk do repertuaru, by tym samym mie w kieszeni kilkadziesit tysicy z gry sprzedanych biletw.
Zostao zatem wyjcie ostatnie: pochwali sztuk, pochwali spektakl i odetchn z ulg,
e si ma to ju za sob. Wielostronnych poytkw z wyboru tego wariantu nie trzeba uzasadnia. S jednak, jak zwykle, minusy: mao kto uwierzy w szczero tej opinii. Jako e najatwiejsza wyda si zdawkowa, koniunkturalna. A przecie, co tu kry, niezbyt mi zaley na
takim wyjciu z opresji. Obrzydzenie do siebie ma te swoje granice.
Oczywicie. Oczywicie brakuje w tym zestawie wariantowym czego, co wydaje si najprostsze i najrzetelniejsze: autentycznoci wasnego zdania, bez wzgldu na okolicznoci.
Przywoaem jednak tamten system uzalenie i modeli po to wanie, by zda spraw w
tym konkretnym, bodaj jedynym a tak wyranym przypadku z trudnoci wypowiedzenia
si jakby poza tamtymi modelami, z pominiciem wiedzy o nich. By moe i na tym polega
swoista perwersja pisania o teatrze e ociera si bez przerwy o granice niemoliwoci, niespenienia. Tu jednak szalestwo krytyczne siga swoich szczytw albo swojego dna: kiedy
musi si jeszcze uprawia te gry z samym sob i z jakkolwiek mnieman opini publiczn.
Zapewne wystarczyoby zapomnie o tym wszystkim. Ale czasami warto, jak myl, podj rkawic rzucan przez lepy los. Nie zapomina, nie ucieka. Wszak ryzyko gry, ktre
jest immanentn cech teatru, dotyczy nie tylko twrcw sceny. Take i tego, ktry podejmuje gr z nimi: o nich, o publiczno i o siebie.
Jest wieczr 13 grudnia. Do spektaklu jeszcze przeszo p godziny, ale przed wejciem do
Sowackiego kbi si spory tumek. Tych, ktrzy czekaj na innych, oraz tych, ktrzy czekaj
na Boe zmiowanie: a nu kto bdzie chcia odstpi bilet, zaproszenie. Moe te da si
jako przesmykn i bez tego... Nale do tych ostatnich, ale lata obcowania z teatrem, take
od kuchni, daj mi nad nimi pewn przewag. Oczekiwanie na miosierdzie przed oficjalnymi
drzwiami jest w przypadku tej premiery pozbawione sensu, tote od razu id ku wejciu dla
pracownikw teatru. Prdzej czy pniej trafi na waciwego konia.
Jako i si nie myl. Konie pojawiaj si a dwa. Sawny scenograf Kazimierz W. oraz
krytyk, muzykolog, pedagog, scenarzysta tudzie mj przyjaciel Jzef O. Te co prawda nie
posiadaj biletw, ale maj lepsze ukady w tym teatrze. Wdaj si z nimi w oywion rozmow i z czystej grzecznoci odprowadzam a na pitro, gdzie mieszcz si pokoje dyrekcyjne i kierownicze. W ktrym z nich zawieszam na gwodziu kurtk i swobodnym krokiem
staego bywalca znikam w korytarzyku prowadzcym do foyer. Tam ju tum i zbawienie.
Kawaek miejsca do siedzenia zawsze jako si znajdzie.
Pki co chon Towarzystwo. Rzecz jasna toute Cracovie. No, wicej: tout le monde. Bo
dyrektorzy i prezesi. Naczelni i kierownicy. Eminencje i sekretarze. Czoowi artyci innych
bran tudzie krytycy, z obfit delegacj stoeczn na czele. Wszelkie orientacje, kierunki,
prdy i frakcje. atwiej byoby wymieni, kogo nie byo, i tak ryzykujc, e si tylko nie dostrzego. Przy wejciu na gwne schody para dyrektorska zdaje si oczekiwa Kogo Wanego. Jeszcze rok, dwa temu wiedziabym na pewno kogo. Teraz tylko podejrzewam. Zgadza
si: teraz jest to kardyna Macharski ze wit. C, signum temporis.

100

Oczywicie wszystkie miejsca zajte, cznie z jaskkami. Szczcie jednak nadal mnie
nie opuszcza. Kiwaj na mnie przyjaciele radiowcy ze rodkowego rzdu parteru, koo nich
jest wolne. Gdy gasn yrandole i kinkiety, ogarnia mnie absolutny bogostan.
wiato reflektora pada na obraz olejny ustawiony po lewej, przed kurtyn. Obraz jest minoderyjnie do poowy przysonity jak szmato-draperi. Na tyle, by uzasadni wstyd artysty, i rwnie na tyle, by dao si zobaczy samo dzieo. Przedstawia ono Chrystusa i z odlegoci mojego rzdu nie prezentuje si jako utwr wybitny. Duszy czas idzie z gonikw
muzyka. Raczej wiecka, cho jakby troch religijnie symfoniczna. Cho to Penderecki (z
pyty?), nic z ducha nowatorstwa, wrcz przeciwnie. Potem odsania si kurtyna.
Na scenie wntrze pracowni malarskiej. Po lewej sztalugi, na nich obrazy, wiksze, mniejsze, ukoczone, niegotowe. Po prawej wieszak, porcz, nad tym wszystkim zawieszone ukonie wielkie okno sufitowe, pracowniane. Cao oboona elementami przestrzennymi:
podoga z dugich desek zwajcych si perspektywicznie ku tyowi sceny, gr ni to prawdziwe niebo, ni to gigantyczne ptno wymalowane w chmurne przewity i wieczorne zamglenia, niczym kawaek jakiego Turnera monstrualnie powikszony. Takie scenografie
robiy furor w kocu lat pidziesitych i na pocztku szedziesitych. Syn z nich midzy
innymi Teatr Ludowy w Nowej Hucie, wwczas skdind pod kierownictwem obecnej pary
dyrektorskiej Teatru Sowackiego, czyli nadal jestemy w domu.
Wntrze jest pracowni Adama Chmielowskiego, malarza yjcego na przeomie XIX i
XX wieku. Sam artysta na razie jest nieobecny. O nim, jego malarstwie, postawie yciowej i
w ogle o filozoficznych problemach samej sztuki rozmawiaj przyjaciele malarza, te artyci. Dialog dotyczy nader istotnej i niebanalnej kwestii: czy moliwe jest jakiekolwiek posannictwo w sztuce, przekaz takich, a nie innych treci, idei, odzywaj si echa modernistycznych, czy raczej premodernistycznych dyskusji na temat sztuki jako powinnoci yciowej i jako powinnoci czysto estetycznej (sam modernizm rozstrzygnie to prawie jednoznacznie). Malarstwo waciciela pracowni naley niewtpliwie do kategorii sztuki dla ludzi,
wyrana jest dno autora do ujawniania pewnych osobistych powinnoci wobec wiata,
take wobec Metafizyki; prosceniowy obraz Chrystusa dowodzi tego a nadto jednoznacznie.
Do dyskusji wczaj si kolejni gocie odwiedzajcy pracowni, w tym niejaka pani Helena, ktrej posta komentatorzy dramatu rozwizuj jako kryptonim Heleny Modrzejewskiej.
Gra j Anna Lutosawska. Po kilku minutach api si na tym, e przestaj kontaktowa z
tekstem. Urywaj mi si wtki, nie klej repliki. Wina tekstu? W jakiej mierze tak, dialogi
pisane s dosy retorycznym sposobem, ktry znam choby z dramatw Norwida, ale mnie to
nie pociesza nie lubi i niezbyt, szczerze mwic, ceni t akurat stron Norwidow. Dyskurs filozoficzno-teoretyczny, jeli ma by skutecznie przekazany ze sceny, winien by jako
specjalnie pieczoowicie opracowany przez reysera i aktorw; inaczej miast intelektualnie
pobudza, obezwadnia fizycznie. Aktorzy natomiast dostosowali si do tonu tekstu: deklamuj swoje kwestie niczym uciliwe referaty, i cho prbuj oywi ogln atmosfer, ju to
wstajc, ju to chodzc bd wymachujc rkami, przecie nie zmienia to oglnego wyrazu
scenicznej drtwoty. Rekordy sztywnej retoryki bij dwaj artyci wykonujcy niewielkie na
szczcie role Teologa i Ma Pani Heleny. Za to radosn twrczo zupenie z innej parafii,
mianowicie komedii obyczajowej w stylu Ciotki Karola, prezentuje aktor obsadzony w epizodzie Wonego Rady Miejskiej. Ja go rozumiem: jak si ma wejcie na pl minuty, to trzeba
si ostrzej spry, chcc wyj na swoje; ale eby a tak?
No nic. Czekajmy na gwnego bohatera. Wreszcie jest. Mody, rzeki, zaaferowany.
Sprawia wraenie, jakby zawsze mylami by gdzie indziej, a miejsce, w ktrym si wanie
znajduje, jedynie zaszczyca. Jan Frycz, wykonujcy premierow rol (jest bowiem i druga
obsada tej postaci), ma wyglda w kadym razie na to wszelkie tak zwane warunki do
zagrania bohatera. Jest co jednak niepokojcego w tym, co robi. Jaka dziwna sztuczno,
jakby nadmierna oczywisto. Po paru minutach chyba wiem, w czym rzecz. Oto sprawia

101

wraenie od pocztku lepszego od wszystkich. Raczej jako posta ni jako aktor. Od pierwszego wejcia skasowane zostay wszelkie inne moliwoci odbioru poza t, e mamy do czynienia z kim Wikszym, Szlachetniejszym, Powaniejszym itp. eby sobie nikt nie myla.
To jest, prosz pastwa, gwny bohater, on musi by inny, ponad nimi, ma si po prostu
wyrnia. Tak si ustawia romantycznych rewolucjonistw ale gdzie Adamowi Chmielowskiemu, przyszemu zaoycielowi albertyskiego bractwa ndzy i miosierdzia, do modego Byrona czy Kordiana?
Ha, powiem teraz co okropnego, ale powiem. Bohater Brata naszego Boga powinien by
jak jego autor-twrca w latach pisania dramatu: wikarym z Niegowici zaprzyjanionym ze
swoj wiejsk parafi, skromnym sug Boym i sug ludzi. A w przedstawieniu jest on
tak, tak, nie bjmy si tego powiedzie, co mi tam ot w przedstawieniu Skuszanki jest on
po prostu wcieleniem Jana Pawa II, waciciela tronu Piotrowego, zwyciskiego suebnika
wiary i tumw, pokornego i porywajcego mwcy. Przyznam, e trudno by mi byo przekonujco, przy pomocy konkretnych faktw, uzasadni to mniemanie. Jest ono raczej intuicj
ni wiedz, ale to odwieczna skaza krytycznego zawodu; poprzestamy wic na tym.
Do koca tego aktu toczy si dyskurs o roli sztuki w spoeczestwie, o posannictwie artysty, prawdzie i pozorach twrczych gestw. Nawet pomimo niejakiej retorycznoci tekstu jest
to jeden z waniejszych gosw na temat ywo przecie obchodzcy wszystkich odpowiedzialnych artystw. Mam wraenie, e wanie dzi mgby zabrzmie nowym tonem, wszak
po raz ktry wrciy publiczne rozmowy o roli twrcy we wspczesnym spoeczestwie. W
innych co prawda warunkach; ale pewne sytuacje maj to do siebie, e, jak wiadomo, lubi
si powtarza. Tymczasem dialog prowadzony na scenie jest doskonale historyczny, zakonserwowany w jakim gdzie-kiedy. Nijak nie odbrzmiewa na widowni, co by si czuo; nie
inaczej suchaoby si wywodw zawartych na przykad w znamiennych dla takich dyskusji
sztukach Jana Augusta Kisielewskiego. Tyle e w dramatach Kisielewskiego dyskutoway
ywe postaci, ich dramat intelektualny wpisany by w konkretne sytuacje yciowe. Wojtya
proponuje wedle wasnego okrelenia dramat wntrza: wszystko, co wane, rozgrywa
si w ludzkiej duszy. Mona oczywicie i tak; nakada to jednak zwikszone obowizki na
reysera, a za tym i na aktorw. Sto razy trudniej obroni aktorowi swoje racje, gdy ma do
dyspozycji tylko sowa i praktycznie adnej akcji; wtedy jedynym ratunkiem jest tylko wasna wewntrzna prawda, ktra udzieli si widowni. Aktorzy, o ktrych mowa, przekazuj
widowni tylko tekst napisany trzydzieci lat temu, dosy pracowicie wyuczony na pami.
Dramat wntrza nie oznacza jednak zewntrznej statycznoci. Sama akcja jest rzeczywicie wtawa, ale nadrabia to w innej paszczynie: poszerza yciowy realizm o wymiar
nadrealistyczny, poetycki. Skuszanka susznie i posusznie idzie za tym tropem. Oto w pewnym momencie wiato przygasa, podwietla si podoga (adny efekt byszczcych smugszpar), wchodzi posta Nieznajomego. Do koca nie bdzie wiadomo, kto zacz, i chyba o to
te chodzi. Ni alter ego Adama, ni Zy Duch Rewolucji, skrzyowanie diabelskiego sobowtra Iwana z Braci Karamazow z Pankracym. w Nieznajomy bdzie prezentowa racje doczesnej siy, ziemskiej wiary w odrodzenie spoeczne przy pomocy ziemskich (czytaj: materialistycznych) energii zawartych w gniewie czowieka. Potencjalny przywdca wieckiej rewolucji oskary Adama o marnotrawstwo ludzkiej zoci przeciw panujcemu systemowi
spoecznemu, o wewntrzne rozbrajanie susznego gniewu ludu przy pomocy miosierdzia.
Adam bowiem wanie we wszechludzkim miosierdziu zaczyna dostrzega szans przetrwania ubogich; wtedy krystalizuje mu si idea ubstwa jako Wielkiej Szansy. Ale w peni dojrzeje do tej idei nieco pniej, ukae to akt II. Na razie zanotujmy wpyw Nieznajomego na
krystalizacj postawy Adama. To wanie Nieznajomy wyranie mwi naszemu artycie, e
sztuka to nie droga dla niego. Sztuka jest bowiem wytwarzaniem przedmiotw (w najgrubszym ujciu) on za czuje potrzeb bezporedniego kontaktu z czowiekiem.

102

Ten akt koczy si scen zaiste teatraln: na ostatnie sowa Adama, Panie, Panie..., z gry pada snop wiata wyrczajcy Pana w dziele iluminacji, ktrej dostpuje nasz bohater.
Akt II jest niewtpliwie kulminacj caego dramatu, przedstawione s kolejne etapy dojrzewania w Adamie ostatecznego wyboru. Troch jak akt II Wesela, rozgrywa si praktycznie
w wyobrani bohatera, a ludzie, ktrzy bior w nim udzia, s bardziej fantomami zaludniajcymi rozgorczkowan myl Chmielowskiego ni postaciami zupenie realnymi. Dlatego nie
znika cakowicie ze sceny zarys pracowni malarza, tyle e staje si bardziej tem ni zabudow pierwszoplanow. Ale to, co atwo mona byo zapisa sowami, co stosunkowo atwo
ukada si w wyobrani czytelnika tekstu, napotka musiao podstawowe trudnoci czysto
teatralne.
I oto stao si tak, zapewne mimowiednie, moe nie dao si inaczej, ale niemniej stao si
tak, e jedna z podstawowych idei dramatu ulega w wersji teatralnej pewnemu znamiennemu, nieszczsnemu jak myl, wypaczeniu. Ot gwnym partnerem Adama staje si teraz
tum ebrakw, ndzarzy wegetujcych w miejskiej ogrzewalni; do nich to chadza w rzeczywistoci, w wyobrani malarz przeobraajcy si coraz skuteczniej w kwestarza na rzecz
ubogich. Podkrelam zwrot: do nich. W zakoczeniu tego aktu pada z ust Adama jake znamienne zdanie, kluczowe dla poprzedzajcego je wywodu-rozmowy z Nieznajomym. Przytoczmy, bo sprawa jest wana, fragment tego dialogu.
Adam wskazuje gow na upionych ndzarzy:
Oni te za panem nie poszli.
Oni?... Tak, ale oni nie s winni w tym stopniu, co pan. Nie s winni, e nie zaraz uwierzyli. A prcz tego... ich rewolucja wchonie. Pan co innego. Bo pan masz ca wiadomo.
O nie... chocia mam tej wiadomoci wicej od pana.
By moe.
A jednak oni za panem nie poszli.
A za panem pjd, myli pan? Bdziesz ich pan mg zapewne nawleka na sznurek?
Nie. Ja pjd za nimi.
Pjd za nimi. W tym okreleniu zawiera si istota filozofii ebractwa ju w wydaniu ojca
Alberta, w ktrego rycho przeksztaci si artysta Chmielowski. By sug ludzi. Boga. Nie
przywdc (jak tamten Nieznajomy), prowodyrem, ale wanie sug. Znamienne odwrcenie
rl rozdzielajce na zawsze postawy obu dyskutantw.
Tymczasem w przedstawieniu Skuszanki nastpuje co, co, jak powtarzam, moe byo inscenizacyjnie, reysersko nieuniknione, ale niestety zaprzecza tamtej myli: ot ebracy
tak to wyglda na scenie przychodz do Adama. Dosownie, fizycznie: wchodz na scen,
gdzie, jakby ich oczekujc, siedzi nasz bohater.
No dobrze, niech bdzie i tak, e oni tym sposobem zaludniaj jego wyobrani, rzeczywicie do niej wchodz. Alici ten moment odwrotny wanie, wdrwek Adama do
nich, do miejskiej ogrzewalni, jest staym motywem sztuki Wojtyy, kilkakrotnie, a nachalnie si powtarzajcym. Dzieje si to zarwno na jawie, jak we nie, i przecie nieprzypadkowo. Tymczasem w inscenizacji nic z tego motywu nie zostao. Nic, prcz parokrotnych
odwiedzin w pracowni Adama jakby doprawdy ON by - tu wany, on jeden. Tak oto po
raz wtry mci si romantyczne ustawienie gwnej postaci dramatu, jej wywyszenie
kosztem mimowiednego zapewne zaprzeczenia idei sztuki. Idei suebnictwa wanie.
Jest w tym akcie fragment zaiste genialny, godny najwikszych osigni mylowych i
dramaturgicznych nie tylko powojennej sztuki scenopisarskiej. Myl o caej sekwencji powtrnego spotkania Adama z Nieznajomym i odbytej przez obu bohaterw walce o rzd
dusz ndzarzy z ogrzewalni. Kto wie, czy w tej kilkuminutowej scence nie zawiera si najgbsza istota dramatu, ponadto symptomatyczny wykad prawd wiary samego autora, prawd
obowizujcych zarwno niegdysiejszego proboszcza w Niegowici, byego aktora i utajonego
odtd pisarza, jak i obecn gow Kocioa katolickiego. W dialogu tym przegrywa teoria

103

wieckiej rewolucji dokonujcej si w imi gniewu, nienawici przewrt majcy na celu


osignicie przede wszystkim dbr doczesnych. Wygrywa za idea wszechmilosierdzia ocalajcego intymne, gbokie prawdy czowieka pojedynczego, miosierdzia skierowujcego
ludzk energi na bogacenie duszy, przekraczanie ziemskich perspektyw w imi bogactw
najwikszych, jakimi s mio czowieka i wolno w Bogu. Nie oznacza to bynajmniej porzucenia prb poprawy czysto ziemskiej doli. Tyle e Nieznajomy rad by wyzyska kady
objaw gniewu do obrcenia go przeciw innym ludziom, podczas gdy Adam myli o miosierdziu jako wychowaniu ku rewolucji. Jako i si nie myli, w kadym razie w dramacie. Biedacy nie pjd za Nieznajomym, bo gniew sam nie wystarczy, trzeba mie jeszcze poczucie
wsplnoty, ktra rodzi wiar w zwycistwo najsuszniejszych racji. Wsplnota za tworzy si
poprzez wychowanie w miosierdziu, czyli poszanowaniu, czyli litoci, czyli wspczuciu,
czyli porozumieniu. I oto ten sam biedny lud w finale dramatu rzeczywicie wychodzi na ulice, odbywa si strajk rewolucyjny. Tyle e jest to ju lud wierzcy w swoj godno, wychowany do wasnej godnoci, uwiadomiony w swoim czowieczestwie.
Nie inaczej rozumiem, staram si rozumie, idee Karola Wojtyy jako Jana Pawa II, goszone po dzi dzie gdziekolwiek ma okazj mwi do ludzi. Jake czsto spotyka na swojej
drodze w Pielgrzym Porozumienia dokadnie takich Nieznajomych, ktrzy zarzucaj mu, i
zdradza idee spoecznych i politycznych rewolucji, nie nawouje do jawnych przewrotw,
nie uruchamia susznego ludzkiego gniewu przeciw deprawacji, ndzy, upodleniu. Mg to
by przecie zrobi jake atwo by mu przyszo zyska aplauz jeszcze powszechniejszy!
podczas swoich licznych wizyt. Ale nie. To byby tylko naskrek prawdziwych przemian.
Najpierw trzeba zbudowa w ludziach wiar w samych siebie, wiar w co wikszego od
materialnych zdobyczy, rotacji w hierarchii spoecznego systemu posiadania. Reszta przyjdzie
jakby sama, narodzi si z tamtej wiary (i dziesitkw innych okolicznoci rzecz jasna).
Przemiana artysty Adama Chmielowskiego w sug boego brata Alberta jest wic tylko
kwesti decyzji. Nieatwej, wiadcz o tym wewntrzne dialogi bohatera (rozpisane w przedstawieniu na rozmowy z sobowtrem, czyli drugim aktorem ucharakteryzowanym na Adama), take konieczno zrozumienia do koca potrzeb i myli tumu ndzarzy. Powiedzmy
jeszcze swko o tyme zbiorowym bohaterze sztuki.
Jaki on jest, w tum ebraczy, w wydaniu zespou Teatru im. J. Sowackiego? Ano gdybymy sobie wyobrazili kawaek z Opery za trzy grosze wykonanej przez wielce skdind zasuony i bezcenny na swj sposb Teatr Kolejarza w Krakowie, zmieszali to z fragmentem
Krla wczgw w wydaniu operetki gliwickiej, a wszystko przyprawili bugarsk wersj
filmow Ndznikw wedug Wiktora Hugo, otrzymalibymy mniej wicej to, co wida byo
kilkakrotnie na scenie Sowackiego, tyle e bez tacw i przypiewek. Ten wysoce estetyczny
tum achmaniarzy doprawdy nie zasuguje na lepsze potraktowanie; to bowiem, co wyrabiaj
aktorzy, usiujcy gra naturalnych i wyobraon przez siebie ebracz obyczajowo, nadaje si do karania po dwie normy za kade wejcie. Niele si im skdind przysuya pani
reyser, kac na przykad w scenie rozdawania zdobytych przez Adama achw zgrzebnie
pojkiwa i zawodzi, jak to im si ubranka nie podobaj, przy czym powywaj tak schludnie,
tak uczenie, z tak maestri i wyczuciem harmonii, jakby byli co najmniej mieszkacami
Wysp Szczliwych, gdzie ostami biedak zmar w chwale przed stuleciem i nikt ju nie pamita, jak takie co wyglda.
Podobnych scen czy uj jest w tym przedstawieniu niestety wicej. W zupenie faszywym tonie ckliwej i pseudouduchowionej prostoty prowadz aktorzy scenk wizyty siostry
Adama Maryni oraz wuja Jzefa; para ta zapewne miaa przedstawia symbol wiejskiej sielanki la Pan Tadeusz, a jest trjwymiarow wersj witych obrazkw rozdawanych grzecznym dzieciom po koldzie. Z operetki do tyche obrazkw przenosz si skwapliwie w akcie
III ndzarze z ogrzewalni, teraz przemienieni w braciszkw zakonnych albertynw. W
schludniutkich habitach ju to baraszkuj niewinnie przy rozwzce zdobycznej odziey, ju to

104

rwniutkim szeregiem zanosz mody do wielkiego krzya rozpitego teraz w tle sceny pozbawionej ju wszelkich innych rekwizytw, wic metafizycznie i fizycznie pustej.
Brat Albert, postarzay ju znacznie i posiwiay, odbdzie jeszcze dwie wane rozmowy: z
modym muzykiem Hubertem (paralela do rzeczywistej rozmowy brata Alberta z Jackiem
Malczewskim?), ktremu radzi wrci do sztuki miast powica si boej subie, i z bratem
zakonnym Antonim na temat samej idei ebractwa dla ebractwa. Jan Frycz, najlepszy w akcie II, moe dlatego e mia najwicej do zagrania i powiedzenia, ale bodaj nie, tylko dlatego,
tu znw gra gr, jak mawia pewien mj przyjaciel. Gra gr oznacza posiada schemat wykonania konkretnego zadania aktorskiego i realizowa go przy pomocy nadczynnoci rodkw artystycznych, skoro nie starcza innych. Schemat postaci brata Alberta w akcie III zrealizowa Jan Frycz poprzez ciszony glos, wolniejsze posuwanie si po scenie oraz oglne wewntrzne i zewntrzne uspokojenie. Trudno skdind modemu aktorowi wiedzie, jak moe
zachowywa si siedemdziesicioletni starzec o takim yciorysie jak brat Albert, zwaszcza
wobec dylematw postawionych mu pod koniec ycia przez obu wspomnianych rozmwcw,
a s to problemy na wag ostatecznej wewntrznej prawdy i uczciwoci wobec siebie tudzie
innych. No c, na to nie byo i bodaj nie bdzie rady, wic z pewnym uczuciem alu rozstamy si z bratem Albertem, ktra to rola moga by wielka.
Fina spektaklu jest niewtpliwym zwycistwem dramaturga, ponadto specyficzn a
mam wraenie, e wiadom polemik z finaem Nie-Boskiej. Galilejczyk u Krasiskiego,
przychodzcy jako zwycizca, zastawa pogorzelisko wiata, upady rd ludzki. Przegra rewolucjonista Pankracy, przegra poeta Henryk. U Woj tyy rewolucja dopiero si zaczyna, ale
ma to by rewolucja suszna, w dobrej wierze i w dobre imi poczta. Najwiksze zwycistwo odnosi znw Chrystus, tyle e nie jako Bg-mciciel, ale ten, ktry daje wiksz wolno.
Skuszanka wyprowadza w fina spokojnie, bez zadcia, cho moe razi nadmierna hieratyczno w ustawieniu braci mnichw, zbyt jawnie komponowana w adne obrazki. Nie jest
to fina porywajcy, ale i taki by nie musia. Racje jego tumacz si wystarczajco jasno,
zwaszcza w obliczu dosy dziwacznego stanu, w jakim si wszyscy obecnie znajdujemy,
mianowicie jednoczesnego poczucia rozpaczy i triumfu, ndzy i bogactwa, upadku i wywyszenia.
Wynika rwnie dosy jasno z tego spektaklu, kto mia racj w ostatnim przynajmniej
okresie polskiej pastwowoci. e jednak nie brzmi to cakiem przekonujco w wykonaniu
Krystyny Skuszanki i jej zespou, te jest jako symptomatyczne. Oklaski, ktrymi obdarzono
spektakl, nie byy spontaniczn owacj. Gorce ycie, ktre grzmi i dudni za cianami Teatru
im. J. Sowackiego, opornie, cienkimi strukami przescza si na scen. Cho wydawaoby
si, e zrobiono wszystko, by buchno wielk lawin.

Teatr im. J. Sowackiego w Krakowie. Karol Wojtya Brat naszego Boga. Ukad tekstu i reyseria Krystyna Skuszanka. Scenografia
Anna Sekua, Grayna ubrowska. Muzyka Krzysztof Penderecki.
Prapremiera wiatowa grudzie 1980.

105

Kawalery i chamy
Trzeba to sobie jasno powiedzie: ostatnie lata nie byy dla STU najszczliwsze. Nie byy
co prawda szczliwe prawie dla nikogo. Publiczno STU miaaby jednak szczeglne powody do zaniepokojenia. Gdzie si skoczyy burzliwe czasy sporw ze wiatem, wadzenia
wprost z yciem. Sztandarowy teatr buntu zaj si musicalem, operetk (wprawdzie Gombrowicza, ale c z tego), literack aluzj. Rwiena widownia, wychowana na Spadaniu,
zaczynaa mie, ogldnie mwic, wtpliwoci. Modzi, dla ktrych tamto byo tylko legend,
traktowali STU jako ambitn rozrywk bd twrczo moralnie obojtn.
Mona by powiedzie: nie dao si inaczej. Zwariowana polityka kulturalna nie omina
przecie i teatru. No tak, ale istnieje argument nie do zbicia: na przykad Teatr 8 Dnia. W
okresie polowania na prawd, autentyczno i ywe ycie zrobi swoje dwa, kto wie czy nie
najwiksze, spektakle. Wic jednak si dao. Na przekr wszystkiemu. Tyle e trzeba to byo
jako okupi. STU nie zaryzykowa. Nie chcia? Nie wierzy w tak moliwo? Mia inn
koncepcj na ycie i teatr?
Wszystkie odpowiedzi po czci bd prawdziwe. Ale choby ich lista bya dusza, nic
nie zmieni faktu podstawowego: to nie STU zawiadczy o rzeczywistoci pnych lat siedemdziesitych w Polsce. Jeli to jednak uczyni, dokona tego nie wprost, rebours, poprzez
to, czego si nie dao i nie udao.
Warto by jeszcze o jednym wspomnie: sprawie profesjonalizacji.
Rwno dwa lata temu, w styczniu 1979, podjto najwikszy bodaj od lat dwudziestu
(umowna to liczba) eksperyment teatralno-organizacyjny: przekwalifikowanie kilku czoowych scen studenckich na zawodowstwo. Ruch artystyczny powstay na przeomie lat szedziesitych i siedemdziesitych uzyska jakby oficjaln nobilitacj. Nikt nie wiedzia, co z
tego wyjdzie. Spontaniczno, niezaleno, oddolna inicjatywa: w gorsecie przepisw,
zarzdze, struktur, etatw. Obroni si czy padnie na polu byej chway (jak pad niegdy
samotny biay agiel podobnego eksperymentu, warszawski STS)?
STU poszed na pierwszy ogie, cztery lata wczeniej, jako e od dawna zdecydowa si na
profesjonalizacj. Pech? przypadek? zdarzy, e najtrudniejszy okres adaptacji przypad na
czasy, w ktrych rwnie trudno byo zbudowa sal teatraln, jak zapeni j yw myl. To,
e STU do dzi w ogle istnieje i co robi, zawdzicza naley niewtpliwie uporowi Jasiskiego i tysicznym kompromisom, najrniejszej zreszt natury. Kompromisy atwiej wybacza si konwencjonalnym zawodowcom (nie wiadomo zreszt dlaczego), gorzej z byymi
amatorami, zwaszcza tymi, ktrzy sami si okrzyknli poszukiwaczami prawdy i, jake
czsto, bywali jej blisi ni ktokolwiek. Jest to jeden jeszcze przyczynek do nieatwej drogi,
jak maj nadal przed sob teatry eks-studenckie. Wprawdzie kleszcze organizacyjne s cokolwiek luniejsze ni w przypadku tradycyjnych scen pastwowych, ale i odpowiedzialno
na swj sposb wiksza, bo po prostu przed wiksz ni kiedy widowni. Grupy towarzy-

106

sko-pokoleniowe bd zapewne jaki czas jeszcze towarzyszy wasnym zespoom, ale nie od
nich bdzie zaleaa caociowa opinia.
Po nieudanej Operetce i duszej przerwie spowodowanej budowaniem wasnego budynku
teatralnego STU wystawi, w 1979, adaptacj powieci Buata Okudawy Mersi, czyli przypadki Szypowa; tytu spektaklu Tajna misja5. Temat moralno-kryminalny: podrzdny agencina III oddziau tajnej policji carskiej dosta zadanie wyledzenia wywrotowej dziaalnoci
hrabiego Lwa Tostoja. Agentowi ani w gowie dotrze do prawdy, natomiast podoba mu si
wiatowe ycie, jakie prowadzi dziki policyjnym pienidzom przeznaczonym na ledztwo.
Aby pomnoy fundusze, prokuruje zmylone donosy o rzekomym spisku antyrzdowym
Tostoja, ktry w tym czasie spokojnie siedzi u wd i leczy kaszel kumysem. andarmeria
urzdza zbrojny zajazd na Jasn Polan, oczywicie cakiem bez sensu, natomiast Szypow, w
pierwszej chwili zdegradowany, uzyskuje jednak wybaczenie, za rzecz caa koczy si jego... wniebowstpieniem, na swj sposb symbolicznym.
Powie Okudawy traktuje o niezniszczalnoci policji, i jej jednoczesnym bezsensie, take o stosunkach wadzaartyci. Zrobiono z tego w STU zupenie przyzwoite przedstawienie,
cho ukry si nie da, w wydaniu powieciowym problem wydawa si i gbszy, i efektowniej rozwizany. Forma piewano-operowa, jak przyjto w inscenizacji (co leao zreszt w
zwyczaju STU), spowodowaa co prawda podniesienie atrakcyjnoci widowiska, z drugiej
jednak strony odpowania jakby gwny problem, sam w sobie skdind tyle mieszny,
co grony. Moe to zreszt mimowiednie uratowao w ogle istnienie spektaklu. Temat naczelny potraktowany dosowniej doprowadziby prawdopodobnie Tajn misj do granic jednej z prb generalnych, tej, ktr zazwyczaj wizytuje cenzura.
Wic co za co; czy gra bya opacalna? Myl, e mimo wszystko tak. Bya to bowiem
take wana prba dla samego zespou w nowych warunkach: pierwsza premiera repertuarowa na wasnej scenie w warunkach ostatecznej ju profesjonalizacji take pod wzgldem
techniczno-administracyjnym. No i sprawdzian aktorski. Tu ju bowiem nie przelewki, tu
trzeba si okaza fachowcem take od rl, nie tylko wyraania stanu wiadomoci. Z tym
aktorstwem niestety byo troch gorzej. Znakomity Franciszek Mua w roli gwnej i kilka
niezych epizodw w wykonaniu pozostaych artystw mogoby z powodzeniem starczy na
konkurencj wobec 90% scen polskich, ale... chciaoby si, eby i te dalsze procenty poczuy
si zagroone. Na to, jak myl, jeszcze trzeba poczeka. Zesp STU w nowych warunkach
dopiero si formuje, i cho zostao w nim paru dawnych, sprawdzonych aktorw, przecie
sami nie podoaj zmienionemu rytmowi pracy i twrczoci.
O nastpnym spektaklu suchy chodziy od dawna, pomysy rodziy si bodaj rwnolegle z
pracami nad Tajn misj. Przymierzano si do wersji Don Kichota, czyli rzeczy o polskiej
inteligencji. Z Cervantesa zaczerpnito tylko symbolicznych bohaterw, reszta miaa pochodzi z teraniejszoci. Zanosio si na premier jeszcze przed wakacjami 80. Miao to by
najwaniejsze przedstawienie autorskie STU od czasw Spadania i Sennika polskiego, zrealizowane w tym samym skadzie scenariuszowo-reyserskim. Nareszcie STU przemwi wasnym gosem. Sprbuje mwi. (Jasiski co prawda zawsze gosi, e teatr przez ostatnie
dziesi lat wcale si nie zmienia, e bierze nadal za wszystko pen odpowiedzialno, ale ta
konsekwencja bya dla patrzcych z zewntrz zbyt jednak niekonsekwentna).
Nie zdono przed wakacjami. Po wakacjach trzeba byo wstrzyma premier. Nagle
zmieni si jzyk, zmieniy kryteria, pojcia. Premiera odbya si dopiero w grudniu. Rwne,
symboliczne 10 lat po tym, jak STU dosta na dzkich Spotkaniach Teatralnych anno 70
gwn nagrod festiwalu za Spadanie. Tego samego dnia Edward Gierek pierwszy raz prze5

Nieco wczeniej odbya si premiera Ludzi wydronych wedug poezji T. S. Eliota w adaptacji i reyserii T.
Malaka i K. Jasiskiego. Spektakl stanowi uboczny raczej nurt dziaalnoci teatru, podobnie jak pniejsza
warsztatowa premiera Czasu na uwizi N. Ain.
107

mwi w roli I sekretarza. Tytu spektaklu zgoa mimowiednie okreli przysze dziesiciolecie jego wadztwa.
Na premierze Donkichoterii spotkalimy si niemal wszyscy. To znaczy ci, ktrzy towarzyszyli temu teatrowi od kilkunastu lat, i ci, ktrzy zetknli si z nim niedawno. Byli sojusznicy i aktualni zwolennicy. Kombatanci kontestacji, dzi midzy trzydziestk a czterdziestk.
Niektrzy na stanowiskach, inni otrzepujcy jeszcze piwniczny py z czapek i konierzykw.
Wszyscy a jednak nie wszyscy. Nie byo na przykad kolegw z innych teatrw, z ktrymi
kiedy STU zaczyna trudn drog w kulturze. Nie byo wita pokolenia: u przyjaci nowa
premiera, wic nasza premiera.
Ju nie nasza. Ju jestemy ja, ty, on. Na tej premierze odbyo si, dla mnie przynajmniej,
symboliczne pogrzebanie snu o pokoleniu. To, e problem praktycznie nie istnieje od lat, e
podziay poszy w poprzek, nie wzdu generacji, byo powszechnie wiadome. Ale bodaj nigdzie jak wanie w teatrze te wizy generacyjne nie manifestoway si tak mocno, dugo i wyranie. Teraz ostatecznie przestay istnie. Teraz kady musi samotnie przekopywa si przez
ycie. Na swj wyczny rachunek.
W hallu STU powikszone fotografie ze Spadania i Sennika, plakaty, sztrajfy. Dokumentacja przeszoci i jednoczenie punkt odbicia w dzisiejsze czasy. Tamte spektakle powstay te
w trakcie odnowy. cilej: Spadanie kilka miesicy przed Grudniem. Donkichoteria, ktr
naley traktowa jako trzeci cz tryptyku, na swj sposb ponawia inicjacj Spadania.
Teraz jednak nie toczymy si w gocinnie uyczonej, zadymionej salce jakiego studenckiego klubu. Na cianach hallu lustra, drewniane boazerie, dyskretne, nowoczesne owietlenie, elegancka szatnia, panie w lepszych strojach, panowie niedbaym ruchem pokazuj przy
wejciu zaproszenia. Sama sala teatralna zbudowana around, z trzech stron widownia (fotele,
a jake), z czwartej zaplecze aktorskie i to akcji, w rodku przestrze do grania.
Z tyu, oparta o cian, blisko trzymetrowa posta mczyzny w szynelu do ziemi, trzyma
w rku dug, wypowia chorgiew. Kapelusz, pod kapeluszem blada, ziemista twarz, oczy
przecite pionowo cienk czarn kresk, makijaem klownw. Polski Don Kichot?
Ostry, ywy rytm. Wbiegaj na scen dwaj mczyni, w programie okrelani jako Cogito
i Gospodarz. Zaczyna Cogito synnym zapytaniem: Kto ty jeste? Polak may odpowiada Gospodarz. Wszystko piewem, pulsujcym, agresywnym. Byskaj wiata, kolorowe,
dyskotekowe. Wic introdukcja od razu na obrazoburczo. W trzeciej wersji Sennika polskiego, z roku 1973, po raz pierwszy uyto tego piorunujcego efektu, wprowadzajc sekwencj
Ody do modoci w wykonaniu grupy telewizyjnych rewelersw na nut modnej piosenki
modzieowej. Oto jak si rozmienia wielkie idee na drobne chatury, wite sowa gin pod
zwaami pusto-ycia, pozorowanej kultury.
Teraz gos ma Don Kichot. Skada deklaracj, wyznanie wiary, wierszem Kazimierza Wierzyskiego z wrzenia 1939 Zstp, duchu mocy, modlitw o siy do walki, przetrwania, wygrania. Zdejmuje szynel, szczuda. W chwil potem jeden z wersw tego wiersza, przerobiony
na teatralny song (Musimy bi si), piewa bdzie chrek dziecicy: sentymentalna wersja
przepuszczona przez sitko ojczynianego zadcia.
Otwieraj si odrzwia z tyu, wjeda na scen ogromna konstrukcja drewniana, w pierwszej chwili przypominajca d-ark. Moment, a rozwinie si w wielkiego konia z husarskimi skrzydami. Konstrukcja jest imponujca, symbol oczywisty. O koniu bdzie si mwi i
piewa jako zwierzciu dosownym i magicznym zarazem dla polskiej mentalnoci (fragmenty poematu Kasprowicza). Jest on jednoczenie Rosynantem Don Kichota i rzecz jasna
koniem trojaskim. Wikszo dziaa scenicznych bdzie si odbywaa na koniu, obok
konia, pod koniem i wok konia, ktry ma te mechaniczne zdolnoci obracania si na osi i
skadania bd we wspomniany ksztat odzi, bd w form czogu z luf-szyj. Jest to bodaj
najwszechstronniejszy, najpojemniejszy z dotychczasowych rekwizytw-symboli budowanych przez Jasiskiego we wszystkich najwaniejszych spektaklach STU, ogniskujcych wo-

108

k siebie akcj niczym obrzdowe centrum ycia i sztuki. W Spadaniu by to gumowy ponton, w Senniku wielki st, w Exodusie balia z wod.
Wchodz nowe postaci. Przede wszystkim Sancho Pansa: przedstawiciel ludu, cham, prostak, suga, take chop polski. Obok Swojego, rodzimego szowinisty pojawia si Obcy, nie
okrelony jednoznacznie, ale dystansujcy si wobec sprawy polskiej, co to mu wszystko
jedno. Jest Kobieta, o ktrej bliej niewiele wiadomo. Wreszcie Dulcynea. Ubrana na czarno,
zakwefiona. aoba? Po kim? Po Narodowej Sprawie?
Pierwsze sceny s jednoczenie rozpoznaniem sytuacji i prb zarysu historycznych okolicznoci. Niekonkretnie jednak idzie wszak o przedstawienie pewnego snujcego si przez
wieki, lata, problemu: polskiej inteligencji i wzajemnych stosunkw midzy ni a zmieniajcymi si okolicznociami dziejowymi. Take midzy ni a pozostaymi warstwami spoecznymi symbolizowanymi w scenariuszu przez posta Sancho Pansy. To historyczne rysowane
jest wic o tyle tylko, o ile da si ze wyuska nowe elementy tego samego motywu. Od powsta ubiegowiecznych a po ostatnie miesice jesieni 80 rozciga si zatem historiografia
Donkichoterii i cho to obszar ogromny, udaje si go (czasem kosztem pewnych niejasnoci
w ledzeniu nastpstwa dziejw) zamkn w ramy niewiele ponadgodzinnego widowiska.
A wic najpierw by tylko Don Kichot, bojownik i marzyciel, wspierany przez Swego oraz
Cogito. Kichot romantyk; Cogito zimny intelektualista, pord nich prymitywny nacjona
Swj. W tych pierwszych sekwencjach Sancho jest waciwie nieobecny. Krci koniem, suy. Pojawia si jako problem nieco pniej: gdy panu przyjdzie zsi z konia. Czyli, idc
historycznym tropem spektaklu, gdy Polska wywalczy niepodlego. Ale nadal liczy si tylko to paskie stanie. Chyba e... chyba e pan dostrzee swoj szans w chamie. I tak si staje, w znakomitej zreszt scenie, gdy od balowo-salonowych pogwarek i przypiewek inteligenckich samcw zabiegajcych o wzgldy Dulcynei przechodzi do synnego zbratania z Parobkiem (z Ferdydurke). Rozpoczyna Don Kichot, rzucajc si na Sancho, zaraz potem reszta
na siebie, rozdziewajc si do dezabilu, gaworzc w pseudogwarze. Nie jest to scenka smaczna, ale mieszna, zreszt w duchu panujcego wyzwania ustalonym konwencjom mylowym i
estetycznym.
Blok, by tak go nazwa, przedwojennych przekomarza inieligencko-ludowych koczy
oglne gombrowiczowskie zbratanie, gdzie po raz pierwszy pan i cham znajduj si na rwnym poziomie, z tym e jest to poziom poziomy, upady, sztuczny i zagany. Nastpne bowiem koleje dziejowego losu rzuc pana na kolana przed chamem.
Odbdzie si to, oczywicie, za spraw ustrojowych przemian. Na koniu (trojaskim)
wjeda z triumfem Dulcynea odziana od stp do gw w czerwie: czerwona kufajka, czerwone cholewy, czerwony hem, w rce czerwony sztandar. U jej boku nasz Sancho Pansa, w
domyle biao-czerwony, de facto w swojej starej niebieskiej kurtce roboczej. Teraz on gr
(za przyzwoleniem wyszej gry).
Rozpoczyna si cyrk zaprzyjaniania i oswajania z now wadz. Na pocztku paskie
pastwo zgodnie (i dosownie) szczeka, ale ju po chwili dzieli si pogldami tudzie stanowiskami w pryncypialnej sprawie. Jeden usiuje si dostosowa, drugi zrozumie, inny w
ogle wypisuje si ze wsppracy. Pierwsze lata powojenne, niepewno i niejasno. Czerwona Dulcynea rozdaje waciaki, take dobywa z kosza motki i sierpy. Inteligencja przywdziewa na siebie te zgrzebne rekwizyty spoecznego egalitaryzmu, pobiera narzdzia.
Wraz z Dulcynea wchodzi co jeszcze nowego, innego. I jake wanego, co si wkrtce
okae: nowy jzyk. Nie nowomowa, przynajmniej na razie. (Nowomow musz wymyli...
inteligenci). Wchodzi zwykle chamstwo jzykowe, potoczno, grubiastwo. Pomys z uyciem do tej sceny fragmentw Szewcw Witkacego doskonale si sprawdza. Sancho wygasza wstpn mow do narodu w jzyku jednoczenie artystycznym i ludowym, co daje
dodatkowe efekty, tym bardziej e pastwo natychmiast podchwytuj konwencj.

109

Inteligencja usiuje dyskutowa, wyraa jakie racje, wtpliwoci... ale nie takie teksty do
czerwonej Dulcynei. Jej filozofia jest prosta, przekazuje j zreszt grzecznie Sancho: zje,
poczyta, pogwajdi, pokierdasi i pj spa. Za wybryki inteligenckie: po dupie. oj si
zatem w samo krytykach panowie szlachta, co skdind wzite ywcem zostao z naszej stalinowskiej historii. Dulcynea, wysuchujc skwapliwych samobiczowa, mizdrzy si i upiksza, maluje i czesze, co, prawd powiedziawszy, jest chwytem nieco grubawym i plaskawym
jednoczenie. Ale moe po prostu nie byo co zrobi w tym czasie z aktork.
Od samokrytyki do krytyki droga niemal prosta. Teraz sekwencja pod hasem: co te nam
ci mili panowie od mylenia maj do zakomunikowania o yciu i w ogle. Wypowiedzi do
zudzenia przypominaj co drug dyskusj telewizyjn, gdzie pseudoteorie mieszaj si z
pseudoprawdami, pseudoproblemy ze zwykym bekotem. Byby to moe pomys banalny,
niegodny lepszej sprawy, gdyby go tak zostawi; szczliwie twrcy brawurowo wychodz z
tej puapki. Ot mylowy bana koczy si uwielbieniem banau do entej potgi, banau
przeksztaconego w przerne zote myli typu: Na wiecie dziwnie si plecie, Pki wiat
wiatem, nie bdzie Polak Niemcowi bratem, Kto cieki prostuje, w domu nie nocuje itp.
Panowie w dzikim amoku przerzucaj si sowami i zdaniami, opluwaj wzajemnie, podczas
gdy pod koniem, sucym teraz za knajp, Dulcynea rozlewa autentyczne piwo beczkowe,
towarzyszy jej Sancho roznoszcy napitek; dosy ich nie obchodz paskie swary. Te zataczaj rwne koo: w pewnej chwili okazuje si, e ktry z dyskutantw powtrzy zot myl
wypowiedzian jaki czas temu. Konsternacja, panika, bo otomy do czego doszli jawnej
bredni, ktra na dodatek ma swoj histori.
Zmiana nastroju, zgodnie zreszt z kontrapunktow budow spektakli STU. Cogito, ktry
nie bra udziau w dyskusyjnej przepychance, ten ironista, cynik i przenikliwy analizator ruchu idei, robi kolegom krtkie pranie mzgu. Wynika ze, i faszywe postawienie yciowych
rl i ambicji musi doprowadzi do rzeczonego chaosu i braku wyjcia (...wam szo o wadz.
Rewolucja bya pokrywk. To by fasz i ten fasz si zemci). Inna sprawa, e ekspertyza
Cogito dotyczca postawy polskiej inteligencji po wojnie jest dosy skrajnie negatywistyczna;
pozostaje aowa, i nie dano mu godniejszego przeciwnika mogcego obroni racj przeciwn bd co najmniej odmienn.
Ta sekwencja koczy si ostatecznym rozprzeniem, tacem zbjnickim do taktu zderzanych motkw i sierpw, marszem z kuflami piwa w doniach, wreszcie songiem o zjawisku
wdki (z Miosza). Dulcynea, ktra zdaje si by zadowolona z takiego obrotu sprawy, z
wysokoci wirujcego konia zagrzewa do picia, wymachuje chorgwi. I zaraz ko wyjeda
za kulisy; pie zbiorowa do tekstu Skumbrii w tornado Gaczyskiego z gorzkim finaem:
Chcielicie Polski, no to j macie!
Znw zmiana sceny, nastroju. Przygasa wiato. Sancho rozrzuca w publiczno ulotki,
sam jedn czyta na gos. Jest to odezwa PPS do chopw o sposobach strajkowania. Tekst
brzmi jake wspczenie, cho ma przeszo p wieku. Najpierw lekkie mieszki na widowni,
ale zaraz zacichaj. Robi si ponuro. Jestemy ju w domu, czyli dzi. Dulcynea, tak, znw
ona, wita nowe wadze.
No wic jest nowy Sancho. Smutny, powany, jakby przygaszony, moe tylko bardzo
zmczony. Ostatnie dialogi przedstawienia odbywaj si ju waciwie tylko midzy nim.
Don Kichotem a Cogito. Sancho ten, ktry chcia dobrze, a wszystko sypao si, a ostatecznie rozsypao. Don Kichot ktry jeszcze rad by uwierzy w dziejowe, biologiczne, metafizyczne wreszcie posannictwo syna ludu. I Cogito ktry nie ma adnych zudze: idea
nie wysza.
Ten, co ma jeszcze resztki wiary, czyli Don Kichot, prbuje oywi w Sanchu resztki
czowieczestwa, godnoci, nadziei. Ale jest ju za pno. Sancho nie dowierza inteligentowi,
inteligent ma poczucie wasnej nicoci bez Sancha. ...Dopki ty bdziesz woem, dopty ja

110

bd wini. Mroek, oczywicie, z Emigrantw. Sancho prbuje si wiesza. Z gry zjeda gustowna ptla. Ale si nie powiesi, bo nie ufa nawet wasnym wyborom.
Nastrj, cho niby jednolity, coraz to si rwie. Dialogi wygasaj, brak ju w nich aru, przekonania. Fina waciwie si rozmywa. Jeszcze Cogito i Don Kichot prbuj wymienia myli o wasnych szansach w wiecie wyjaowionym z idei; oni, ludzie te na swj sposb z idei wyjaowieni.
Jeszcze pojawia si Dulcynea, w trzecim wcieleniu. Jest tym razem caa na biao, w stroju
weselnym. Na ironi? Kolejn szans? piewa pikn zreszt pie, moe najpikniejsz w
caym spektaklu, do wiersza Wierzyskiego Nie lkaj si, nostalgiczn pie gasncej wiary i
ostatniego wezwania do nadziei. Ale wyglda na to, e tych ywych trupw nic ju nie wskrzesi. Nieprzypadkowo ostatnie zdania ich dialogu pochodz z Maej apokalipsy Konwickiego.
Spektakl zamyka zbiorowy song te do sw Wierzyskiego, o symptomatycznym jakby
refrenie: Jeli nie zejdziesz na samo dno, jak odmierzysz wysoko gry, z ktrej spadae?
Jeszcze brzmi melodia, gdy aktorzy wychodz. Z ciemnoci sceny i widowni w otwr zaplecza lekko podwietlony od wewntrz. Podnosi si ruchoma ciana penica rol drzwi i
podestu. Sypi si kartki ulotek strajkowych rozrzuconych po podecie, byskaj w delikatnym wietle pyncym z wntrza, opadaj bezgonie na ziemi. Zamyka si ciana. Oklaski.
Przyznaj: nie umiem zaj wobec tego przedstawienia jednoznacznego stanowiska. Jego
autentyczno, czyli wewntrzna prawdziwo, nie ulega kwestii, oto gos konkretny, oferta
wyrazista. Jedna z istotnych wypowiedzi zgoszonych do wsplnej rozmowy o wspczesnoci. Ale przecie... nie umiem mimo wszystko pogodzi si z wieloma wnioskami, take sposobem ich artykulacji. Potwierdza si jawnie to, o czym pisaem na pocztku tej relacji: e
mamy do czynienia z propozycj mylowo-artystyczn uwolnion jakby z kontekstu pokoleniowego; symptomatyczne, e w Donkichoterii nie ma adnego tekstu powstaego w obrbie
generacji... Jest to Wic te najbardziej autorska, osobista wypowied tego teatru, o wiele w
tym dalej idca ni poprzednie programowe spektakle.
Sprbujmy zatem zacz od tej niezgody. Przecie, co atwo zauway, teza naczelna
Donkichoterii jest dosy jawn prowokacj wobec nie tylko tak zwanej aktualnej sytuacji, ale
i przewiadcze znacznej czci dzisiejszego spoeczestwa.
I tu pierwsze ale: e jest prowokacj zbyt atw. Rozumiem twrcw spektaklu, e starali
si jak od ognia uciec od stereotypowego ju dzi, kilka miesicy po Sierpniu zachwytu nad
rewolucj, zbrataniem narodowym itp. Starali si zatem uj doranej publicystyce, ktra
nieuchronnie wpdziaby spektakl w pask deklaratywno albo tani moralistyk, co w efekcie oznaczaoby jego rych mier. Cho tak atwo byoby pj za ciosem wypadkw i, raz
jeszcze zgosiwszy si do narodowego apelu zyska chwilowy przynajmniej poklask.
No wic jeli nie tdy droga to moe owdy. Dalimy si dziesi lat temu wpuci w
maliny, zawierzajc momentowi dziejowemu (Spadanie) teraz nikt nas nie nabierze. Dziesi lat rosncej tragedii urodzio sceptycyzm, nieufno tudzie nie bjmy si i tego powiedzie swoisty nihilizm. Mwi si, e robotnicy uzyskali nagle wysok samowiadomo: dobra, poczekajmy jeszcze troch, zobaczymy, czy potrafi wycign z tego praktyczne wnioski. Mwi si, e inteligencja po raz pierwszy (na tak skal) uzyskaa rzetelny
kontakt z klas robotnicz, e wspdziaanie jej (a przynajmniej jej czci; zawsze jednak
wany ten pierwszy krok) poczwszy od roku 1976 skoczyo si w sierpniu 80 komisj ekspertw przy strajku gdaskim, zaistnieniem w porozumieniach punktw o cenzurze, wolnoci
obywatelskiej itp. Dobrze, poczekajmy, znamy te inteligenckie amoki, chwilowe sojusze.
Jeszcze si to wszystko sypnie, spokojna gowa. I wtedy zobaczymy, kto wyszed na swoje.
No c, mog na to powiedzie, e jeden rzeczywicie nawrcony wart wicej ni stu dotychczasowych pozornych sojusznikw, deklarujcych gwnie w mowie i pimie braterstwo
z robotnikami, czyli e te sojusze z lat ostatnich bd moe trwalsze i powaniejsze, ni si

111

zdaje. Tym bardziej po tylu rzeczywistych i ponurych raczej dowiadczeniach inteligenckich


z powojnia. Gdybym myla inaczej, powinienem si z ycia wypisa, czego sobie przede
wszystkim nie bardzo ycz.
Po drugie, czyby rzeczywicie nie znalazo si biblijnych dziesiciu sprawiedliwych w tej
35-letniej Gomorze? Doprawdy, ani jeden?
No tak, ale jeli dobrze rozumiem, spektakl nie mia by prezentacj racji obiektywnych,
wywaonych proporcji itp. Przeciwnie, mia by subiektywny, osobisty, zajmujcy okrelone stanowisko. Zaj wic i bardzo dobrze. A e takie wanie, to ju dowd moe na co
wicej ni tylko na czyst myl wyraon w formie artystycznej. Bo mgby by na przykad
dowodem na to, e nieprzypadkowo w ostatnich kilku latach to nie przez STU przebiega najywszy nurt inteligenckiej myli. Nie tam odbyway si najwaniejsze spory o ksztat obecny i przyszy naszego ycia cielesnego i duchowego. e nie tam wreszcie granica midzy
istnieniem a nieistnieniem (publicznym) bywaa najciesza. To za, e Donkichoteria jest
wanie taka, jaka jest, wiadczy o swoistej konsekwencji, wic i uczciwoci twrcw. Ot
jeli STU mia do czegokolwiek na pewno prawo, to do wygoszenia tezy o sceptycyzmie.
Kademu wolno tylko raz w co uwierzy i tylko raz si sparzy. Najgoniejsze za spektakle
STU wiadcz, e prby innego stanowiska byway podejmowane, i nikt nie mia wtpliwoci
co do intencji.
Powiedzmy jeszcze kilka sw o tak zwanej stronie artystycznej. Nie ukrywam, e czsto
mnie drania. Nie dlatego, aby bya niesprawna. Przeciwnie, jej perfekcjonizm nie ulega
wtpliwoci. Myl tylko, e nie bya zawsze po prostu adekwatna. Tam, gdzie raczej naleao mwi piewao si. Gdzie naleao rozmawia uywano (naduywano) krzyku. Odnosz poza tym wraenie, e Jasiski troch nazbyt przywiza si do wypracowanej stylistyki, ktra tyle mu chway przyniosa; bywa jednak, i ten sam jzyk w rnych czasach i okolicznociach zyskuje lub traci na mocy.
Ponadto mam podejrzenie, e wiele sw, rekwizytw w obecnej formie zostao wyzwolonych li tylko przez osabienie cenzury, natomiast wewntrzny jzyk spektaklu nie daje
szczeglnych powodw do a takiego eksponowania wasnej wolnoci. Przez co poniektre
gesty, zdania, przedmioty wydaj si jakby na wyrost, na efekt.
Aktorzy tradycyjnie lepiej si czuj w takiej formie teatralnej, jakiej zazwyczaj STU hodowa: skadance tekstw i problemw, otwartej formie scenicznych reakcji. Zwikszya si
przy tym dyscyplina, pogbia gama rodkw technicznych. Z niema satysfakcj obserwuj
od lat rozwj, wyrany i widoczny, niektrych aktorw tego teatru, przecie nie tak wielu,
kilku, kilkunastu. Z premiery na premier kto inny dociga do swoistej doskonaoci. Na
przykad w Donkichoterii rewelacj by dla mnie Adolf Weltschek, niezy ju w Tajnej misji,
ale tam znowu prym wid Franciszek Mua. Natomiast najmniej przekonujcy wydawa mi
si Krzysztof Stachowski w roli Cogito. Wida jeszcze, e pochodzi z innego teatru, innej
szkoy grania, scenicznego bycia, debiutant zreszt w tym zespole. Dulcynea bya efektowna
fizycznie, ale najlepsza w piewaniu. Muzyka Szwajgiera jak zwykle pikna.
Koczc t garci uwag zaiste zawstydzajcych, jako e jzyk krytyczny tu wanie bywa
najuboszy, zostawiam Donkichoteri na pastw kolejnych inteligentw niezbyt przez ni
docenionych.

Teatr STU w Krakowie. Edward Chudziski i Krzysztof Jasiski


Donkichoteria. Reyseria Krzysztof Jasiski. Scenografia Katarzyna ygulska. Muzyka Krzysztof Szwajgier. Premiera grudzie
1980 (wersja I). Powyszy opis dotyczy I wersji spektaklu. Wersja II
(premiera luty 1981) miaa odmienny fina.
112

Lakierowanie kartofla
Nie ma co gra, nie ma jak gra. ycie wygrywa z teatrem, jak chce. W czasach zbiorowej
narodowej histerii miny aktorw s co najwyej poaowania godne. Parali jest niemal powszechny. Aktorzy zapewne najchtniej czytaliby po zakadach pracy wiersze Miosza albo
grali w jakich rewolucyjnych sztukach o strajku i robotniczym zwycistwie, tylko e tych
sztuk nie ma. Zostaje nadal klasyka, adaptacje, Mroek i operetka, ale wszystko to jakby si
przejado, naduyte w ubiegej dekadzie. O teatrze studenckim zapomniano tak dokadnie, e
nikt nawet nie wie, co si z nim dzieje. Dyrektorzy jaki czas robili przedstawienia dedykowane Solidarnoci, ale to tylko kolejne miny do coraz gorszej gry. SPATiF przeflancowa
si na ZASP, ale od reform w zwizku jeszcze nie rodzi si sztuka. Stare, starcze s teatralne
instytucje. Gdyby z zawartoci wielu budynkw zostawi tylko pracownie krawieckie, szewskie i stolarskie w ramach usug dla ludnoci, istnieje podejrzenie, e poytek byby wikszy
take w zakresie podtrzymania ducha.
Oczywicie, robi si nadal przedstawienia. Robi si je w co zupenie wierz z jak najlepsz wol i nadziej. Mao tego. Przypuszczam, e teatr nasz (moe nie tylko on) znajduje
si w zupenie szczeglnym okresie: kiedy to wola i wiara zdaj si tak wyranie dominowa
nad innymi skadnikami artystycznych przedsiwzi, i wprowadzaj skuteczny zamt w
jakiekolwiek wartociowanie. Oto teatr, ktry porywa si na sztuk Karola Wojtyy, zarabia
na powszechne wzicie ju samym tym pomysem, dzi jake skdind atwym. Granie Miosza, Konwickiego czy wierszy poetw Nowej Fali ju przez sam fakt przejawienia woli i wiary oddala od siebie widmo klski, cho moe taka podprka wcale nie byaby potrzebna do
odniesienia sukcesu.
Pisz o tym, bo zdarzyo mi si zetkn z takim wanie kolejnym przypadkiem, a jest on
jeszcze szczeglniejszy. Zobaczyem oto po raz drugi w yciu spektakl gdyskiego Teatru
Muzycznego. Po Krakowiakach i Gralach sprzed dwch lat synn ju Kold-Nock, zaprezentowan na gocinnych wystpach teatru w Warszawie. Syszaem, e przedstawienie,
ktrego premiera odbya si w grudniu 80 roku, zrobio na Wybrzeu spor karier. Mam te
powody podejrzewa, e sami twrcy spektaklu (Krzysztof Bukowski, Marian Koodziej i
Wojciech Trzciski) s z siebie szczerze zadowoleni. Spenili bowiem prawdopodobnie
wszelkie warunki potrzebne do wytworzenia dziea znaczcego, aktualnego, powanego, interesujcego artystycznie, a przy tym popularnego. Owacja, jak zgotowaa przedstawieniu publiczno warszawska w Teatrze Wielkim, tylko potwierdzia ogln fam. Spektakl sukcesu.
Czeg chcie wicej?
Ano wanie. Tu zaczyna si niewdziczna rola autora tego tekstu. Musi on wbrew sukcesowi, wbrew owacjom publicznoci, wbrew dobremu (prawdopodobnie) samopoczuciu
twrcw, wreszcie wbrew zdrowemu rozsdkowi i elementarnemu poczuciu bezpieczestwa
stwierdzi, e mia do czynienia z wielkim kiczem mylowym i artystycznym, ktry, jak
kady kicz, bywa grony rwnie dlatego, e odnosi sukces.

113

O czym jest Kolda-Nocka? O naszym cikim, trudnym, szarym yciu. O kolejkach, biedzie, kamstwie, braku mieszka, o rannym wstawaniu do pracy, lataniu o jednym skrzydle
nadziei i wreszcie o promyku szansy, e jako si z tego wszystkiego wygrzebiemy. Prawda,
e s kolejki? Prawda. Prawda, e jest ciko? Prawda. Prawda, e s kopoty z mieszkaniami? Prawda. Prawda, e ludzie bardziej wol sucha, i jest ciko, kolejkowe i bezdomnie,
ni e jest pysznie, adnie i zasobnie? Te prawda. No wic Bryll to robi, co kady woli, w
dodatku mwic prawd.
Czy ca prawd? A zanadto ca. To znaczy tak ca, e niekonkretn, mglist i oglnikow. Jest to oczywicie gwnie kwestia jzyka. Oto Bryll o naszym, zasugujcym zaiste na
co wicej, poszarpanym yciu napisze tak:
Ciemni si cosik nad nami
Pogody s jak dynamit.
Koledzy ju za grami
Jak ziarnko jestemy sami.
Nie chodzi o licencj poetyck, przynajmniej nie tylko o ni. Kady poeta ma wszak swoje
zdanie w kwestii jzyka i doprawdy nie byoby nic bardziej miesznego, ni gdyby Bryll zacz nagle udawa Baraczaka. Problem w tym, e Bryllowe sowa pojedynczo znacz, ale w
sumie niewiele przenosz. Ich zawarto emocjonalna i informacyjna jest na poziomie wiedzy
nawet nie zwykego stoczniowca (ktry jest sto razy mdrzejszy i bardziej uwiadomiony od
bohaterw Brylla), ale na poziomie wiedzy o spoeczestwie byego wicewojewody Bka.
Szlachetno tonu, jakim brzmi kada strofa Brylla, jest zaiste paraliujca, ale tak sam
szlachetnoci wykazuj si na przykad wypowiedzi telewizyjne Mieczysawa Rgwiostka, ktry gorco pragnie, eby partia bya demokratyczna, ludzie wyszli z kopotw, a
prawda zatriumfowaa.
Szczerze mwic, jeli Bryll pisze, e u nas cicho i jeszcze raz cicho, a za moment, e
pusto i jeszcze raz pusto, za w chwil pniej wzywa ustami Anioa-Archanioa Powstacie i nie bjcie si, stacie i w oczy sobie popatrzcie doprawdy nie wiem: kpi, czy
o drog pyta? Do kogo, rany boskie, te mowy? Te labidzenia i odezwy, ale i wspczucia,
wskazania i zalecenia? Do tych, ktrzy wanie ju to wszystko wykonali? Ktrzy dlatego
postanowili rok temu zabarykadowa stoczni, e mieli ju tego serdecznie i na zawsze do?
Tej pustki i kamstwa ale te bezwolnych i oglnikowych jkw nad pustk i kamstwem? I
wanie nie bali si powsta? Do czego, jak mniemam, nie Bryll ich przekona, jako e
wwczas jeszcze Koldy-Nocki po prostu. nie napisa.
Sama konstrukcja sztuki te dowodzi, e nie szo o co wyranego, jasnego i dopowiedzianego. Konwencja szopki koldniczej (ach, te nasze kochane rodzime tradycje!) spowodowaa
niekonieczno dosownoci i realnoci, wic anioowie mieszaj si z ludmi, przebieracy z
kukami. Poeta z Tumem i wszystko z wszystkim. Nie ma adnej akcji, jest splot lunych
scenek ju to muzycznych, ju to recytacyjnych. Dlatego w przedstawieniu praktycznie nie
ma rl. Nie ma ywych, konkretnych, z krwi i koci ludzi. S anonimowi nosiciele idei, hase
i masek. Jedyne konkretne postaci to dwie zawodowe piosenkarki estradowe, Teresa Haremza
i Krystyna Proko, o ktrych zreszt wiadomo skdind, poza tym s jedynymi z prawdziwego zdarzenia fachowcami na scenie, tyle e niekonieczne im byo do tego piewanie akurat
Brylla. Oto jeden z ostatnich, moe najwaniejszy, najsmutniejszy dowd pozornoci tej sztuki, tak rzekomo ludzkiej, takiej o nas.
Reszt dooyli twrcy spektaklu. Ktrzy z wielkim wysikiem (uwaga!) dobrej woli, wiary i nadziei zaatwili Brylla na amen. To znaczy cokolwiek jeszcze byo w tekcie ludzkiego,
prostego i naturalnego obrcili w sztuczno, stylizacj i bana. Poszczeglne sceny zbiorowe komponowane s tak piknie, z rozmachem i wyobrani, e doprawdy Rossini i Wa-

114

gner powinni si w grobach przewrci z alu, e to nie na ich opery wydatkowano tyle
przednich pomysw. Symptomatyczne: im bardziej chodzio o szary tum roboczy, tym byo
pikniej. A najadniej chyba podawano sobie nad gowami tumu-kolejki zabitego chopca
(c za dyskretna aluzja...), ktry wanie przed chwil gustownie upad pod niesionymi
drzwiami, co mu byy miertelnym krzyem (a tu znowu ile symboli...). Cho moe nie, bodaj pikniejsza bya scena wymachiwania przedmiotami domowego wyposaenia, w odwanym zwolnionym rytmie chocholego taca. Ale kto wie, moe jednak przebia to wszystko
scena ostatnia: krcce si na obrotwce trupy (?) Polakw malowniczo poukadane w rne
konstelacje. Zreszt teatralny fina by jakby przeciw tekstowi Brylla, ktry na wszelki wypadek zakoczy utwr akcentem zdecydowanie pozytywnym; wida inscenizatorzy gorzej sdz o naszej przyszoci ni autor dziea literackiego.
Muzyka, a jake, bya kiedy trzeba przejmujca, nostalgiczna bd patetyczna. Czsto
trzeba odda sprawiedliwo rzeczywicie sama w sobie znakomita, cho czasem bez sensu,
zwaszcza wwczas gdy nie chcc i za ciosem ilustracyjnoci, popadaa nie tyle w kontrapunkt wobec tekstu, ile wrcz w sprzeczno.
Marian Koodziej nie po raz pierwszy dowid, e interesuje go przede wszystkim jego
wasny talent dekoratorski, w zwizku z czym scenografia przedstawiajca skrzyda la brama stoczni (wzgldnie odwrotnie), od wewntrz wykpione pomalowanymi na biao ubraniami
roboczymi i hemami, przypominaa przysowiowy barszcz peen pieczarek. W ogle, ogldajc Kold, miaem niemal cay czas wraenie, e twrcy dokonuj heroicznego wysiku
lakierowania kartofla, co jest zajciem miaym, acz nieco jaowym.
arty artami, przecie miao i o kwestie wane i powane. Chciabym si myli, ale w
przygodzie z Kold-Nock upatruj co zgoa symbolicznego dla aktualnego stanu polskiego
teatru. Jedno jest niewtpliwe e za wszelk cen chce nady za swoim czasem. Ale jego
siy i rodki s po prostu drastycznie nieadekwatne. Tam, gdzie ma by ostra rzeczywisto,
s atrapy i kuky. Tam, gdzie zakada sobie mwienie prawdy, wychodzi fasz i pozr. Zamiast dramatu patetyczna operetka, zamiast rozmowy z widzami echtanie instynktw. W
gruncie rzeczy Kolda-Nocka tym si gwnie rni od sawetnej Polskiej krwi Nedbala, e
nie ma w niej hrabiw i baronw.
No tak, powie kto przytomny, ale jak mona powanie traktowa Bryllowe piewogry i
Teatr Muzyczny? Przecie Bryll to zwyky folklor miejsko-ludowy w stylu Zakazanych piosenek, a teatr muzyczny nie jest po to, by robi dramaty o narodowej duszy. Gdyby zreszt
nagra na pyt (w co nie wtpi, e nastpi) same piosenki z Koldy, powstaby z pewnoci
doskonay hit bez pretensji do zbawiania Polski. No ale mamy teatr, i jeli w tym teatrze, w
finale, krc mi si na obrotwce polskie ywe trupy, wrd ktrych mam by ja sam, a na
rozpoczcie drugiej czci przedstawienia artystki przebrane za anielice proponuj mi z przejt min przeamanie si z nimi prawdziwym opatkiem, to dalibg jest to powaniejsze, ni
mona sdzi. Bo albo kto si tu koszmarnie myli, niechby i w najlepszej wierze, albo ja
powinienem natychmiast ukocha puste polskie pole z rzadka przetykane kikutami wierzb
osnutych listopadow mg, pord ktrego, zgarbiony pod naciskiem czarnych myli o narodzie, przechadza si Ernest Bryll z cierniow koron na gowie, a nad nim polatuj anioowie,
sypic popioem i piewajc gosem Krystyny Proko o kolejkach po szaro.

Teatr Muzyczny w Gdyni. Ernest Bryll Kolda-Nocka. Reyseria


Krzysztof Bukowski. Scenografia Marian Koodziej. Muzyka
Wojciech Trzciski. Prapremiera grudzie 1980.

115

Wiea Babel
Wilgotny, ciepy wieczr l czerwca. Podwrze przy Straszewskiego, przestronne i ponure,
gdzie tu w oficynie ma by spektakl Pieszo zrobiony przez Jareckiego z dyplomantami krakowskiej PWST. Podobno graj ju ostatni raz, potem jeszcze jad bodaj do Jugosawii na
gocinne wystpy i koniec wsplnoty szkolnej; wolna droga do etatw teatralnych. Na spektakl wycign mnie mj byy szef z teatru opolskiego, Bohdan Hussakowski, teraz dyrektor
w odzi. Polecono mu jedn dziewczyn z tego Pieszo, podobno znakomita. Chce j obejrze,
moe zaangaowa. Ja z ciekawoci samego spektaklu. Pierwszego podejcia prbowaem
kilka tygodni wczeniej, ale pechowo trafiem: kto wanie w nocy ukrad sprzt elektryczny
i spektakl odwoano. Z grup widzw czekamy na podwrku. Przewanie modzie, ale i troch starszych. Kto pgosem mwi, eby nie siada w pierwszym rzdzie, chlapi botem.
13 czerwca, chodno, kropi deszcz, wybraem si do Warszawy w cienkiej kurteczce dinsowej, w Krakowie byo jeszcze gorco, zostaem wezwany do odbioru nagrody Klubu Krytyki Teatralnej (ciekawostka przyrodnicza), podratowaa mnie M. wasnym ciepym swetrem
sigajcym kolan, redaktor Szydowski, jak zwykle nienagannie w czerni i bieli, wrczajcy
mi dyplom i ucisk doni, musia by lekko poruszony, ale dzielnie ani okiem mrugn, teraz
jest wieczr, postanowiem wykorzysta pobyt w stolicy i odwiedzi po latach Dramatyczny,
gdzie od niedawna idzie Pieszo przeniesione przez Jareckiego z krakowskiej PWST. Wyprbowana przyjacika porzucia mnie tym razem, dajc mi w susznym zastpstwie siostr do
towarzystwa. Zajedamy samochodzikiem, jest jeszcze czas, w kasie czeka na nas eleganckie zaproszenie, w hallu ogldam fotograficzn wystaw ostatnich przedsiwzi teatru, w
bufecie tylko jaka ta woda gazowana. Przeomie spogldam w jedno z wielkich luster
zawieszonych w hallu, ale zaraz odwracam wzrok, ta posta z naprzeciwka patrzy na mnie
niechtnym okiem, wydaj si jej jakby mniejszy ni zazwyczaj, polepiony nieudolnie z rnych fragmentw, kawakw, spodnie nie pasuj do wosw (coraz ich mniej), sweter do teniswek, prawa rka dziwnie dusza, wic j wkadam do kieszeni, ale teraz spodnie wykrzywiaj si, znieksztacajc do reszty cao, zamykam oczy, koszmar znika. Za chwil je otwieram, pierwszy dzwonek, w lustrze nikogo nie ma.
Wchodzimy. Po deskach uoonych na bocie, autentycznym, rozmikym. Siedzenia
proste krzesa ustawione s porodku sali, dokoa to boto, wszdzie, po brzegi cian. Uwaam, eby nie usi w pierwszym rzdzie, pomny ostrzeenia. Wic w drugim. Przed nami
panienki chyba szkolne, rozchichotane, jest z nimi mody nauczyciel. Rozgldam si, jestem
tu po raz pierwszy. Sala przypomina dawny mane albo jak porzucon wietlic, ciany
niegdy te, teraz odrapane, wilgotne, okna na p wybite, czciowo zatkane tektur, pozostae szyby zalepione na krzy paskami papieru (pamitam z filmw o wojnie). Przed oczami
wiksza przestrze bota, w poprzek autentyczne tory kolejowe, z tyu ciana, zasona, czarna,
niby to. Po prawej stara szafa.

116

Spogldam z balkonu w d. Miejsca mamy doskonae, wida jak na doni i scen, i widowni. Boto zajmuje ca scen i wychodzi gustownym prostoktem w rodek widowni,
adnie obrzeone, ujte w ram. Publiczno jakby wcita we po obu stronach, ale w stosownym oddaleniu, eby si nie pobrudzi. Na razie jest bardzo jasno, wiec wszystkie kinkiety, grne lampy. wiato zaamuje si na balkonach, wyostrza przestrze teatru, matowieje
tylko na prostoktach bota i jzykach chodnikw. Po mojej lewej siedz dwie panie, mode,
ale ju nie dziewcztka, raczej rednio mode, studiuj uwanie program, w programie curriculum vitae Mroka. W pewnym momencie jedna do drugiej, zdumiona: Ty, popatrz, to
Mroek nie mieszka w Polsce? Tu jest napisane.
Nad gow wyrane kreski drutw-yek-linek biegncych nad widowni sponad sceny i
gincych ponad drugim balkonem, mam je kilka metrw nad sob, tworz rodzaj delikatnego
drugiego sufitu. Robi si ciemno. Gona muzyka, bodaj fragment V symfonii Beethovena,
ale nie dam gowy, moja pami muzyczna jest funta kakw niewarta. Otwiera si szafa, w
szafie dwoje modych ubranych w dziecinno-modzieowe ni to mundurki, ni to bazeskocyrkowe stroje. Dialog z Matki Witkacego: Leon snuje wizje odrodzenia spoecznego przez
powstanie odmaterializowanego socjalizmu, Nowej Organizacji Spoecznej, gdzie nie bdzie ju jednostek, ale ogromna jedno w wieloci; do tego trzeba przerobi spoeczestwo
przy pomocy najpikniejszej transformacji. No tak, idee skde znane. Ale skd ten Witkacy do Mroka?
Rzeczywicie, dziewczyna polecana Hussakowskiemu, ta na razie grajca panienk w szafie, jest doskonaa. Chopak te niezy, ale jak na mj gust za bardzo ekspresyjny, zewntrzny. Potem ciemno i symfonia przetykana teraz odgosami wojny, jakie strzay pojedyncze, serie, wybuchy, wizgi samolotw. Z lewej co wieci przez okno: to reflektor gdzie z
oddali wdziera si do wntrza, przesuwa powoli po nas i znw zawraca. Sycha czapanie,
oddechy, mikki pask bota. Rozjania si, przed nami Ojciec i Syn. Prostackie twarze, takie
ubrania. Ubocone buty, d paszcza, spodnie. Biaawe, zastyge boto przechodzi gr w
czer i szaro odziey. Plecaki. Odsuwaj pust ju szaf. Przechodz przez tory. Syn znajduje niewypa. Ojciec go opieprza, kae odoy na miejsce. Ciko poruszaj si po bocie,
s bardziej kumplami ni Ojcem i Synem, moe dlatego e podobni wiekiem (w rzeczywistoci), ale to nie przeszkadza, przecie wszyscy tu rwnolatki, trzeba tylko przyj konwencj.
Obaj poza tym jakby z jednego pnia, p wsiowi, pl miastowi, troch gruboskrni.
Zapasiewiczowi grajcemu Ojca atwiej azi po bocie, bo twardsze. I obaj mniej uboceni, tylko buty. Zapasiewicz szeroki w ramionach, w cyklistwce, nie tyle mwi, ile wyrzuca z
siebie sowa i zdania. Syn przy nim chucherko, chopaczek, w okularach, cienki gosik, blada
twarzyczka. W cieniu potnego Ojca musi czu si bezpieczniej. Czuje wyrany respekt.
Caym sob nastawiony na zadawanie pyta, poddanie si czyjej woli i wadzy. Te okularki,
wiek... alter ego samego Mroka?
Pojawia si Superiusz z Dam. To ci sami, co byli przedtem w szafie, tylko znacznie postarzali. Superiusz powczy nog w gipsie obleczon w szmaty, ona elegancka, futro na szyi,
tyle e boto jak tamtych i ich oblepia, niedyskretnie od dou barwic wiatowe stroje.
Superiusz jest filozofem o umyle paradoksalnym, patrzy na ludzi jak na okazy zoologiczne,
klasyfikujc ich podug jakoci przystosowania do otoczenia. Jego byskotliwa frazeologia,
pena wyszukanych a zjadliwych metafor, przypomina postaci z Witkacego; std bodaj ta dolepiona na wstpie Matka. Nie, zamys by chyba inny Jarecki zobaczy w Superiuszu model
samego Witkacego, tak, to nie ulega wtpliwoci: oto Umys Filozoficzny postawiony wobec
Koniecznoci Historycznej. Ale co mi zgrzyta w tym modelu. Najpierw aktor. Wiesaw Sokoowski, poczwszy od prologu, jest wci agresywny, ekspresyjny, wynioso miesza si u
niego ze zwykym chamstwem i gruboskrnoci. Pretensje do wiata za istnienie kopotliwej
wojny kieruje pod adresem kadego, kto mu si pod rk nawinie, ofiar pada gwnie towarzyszka podry, potulnie znoszca te paskie fochy. Inna rzecz, e posta sama w sobie zo-

117

staa ju przez Mroka uproszczona mylowo do dwch zasadniczych rysw charakteru. Superiusz z jednej strony jest wyrafinowanym intelektualist, z drugiej wobec yciowych
przypadoci i niewygd zachowuje si jak brutal i histeryk. Tak wyglda cienko umysu
zderzona z realiami ycia, zdaje si mwi Mroek, i cho tak by moe, przecie nie musi.
Superiusz jest jakby wyjty z najwczeniejszych sztuk Mroka, jednoaktwek choby, gdzie
postaci upraszczane wanie byy do podstawowych tez, zaoonych konstrukcji mylowych.
Ale po Emigrantach? Po Amorze? Po tak doskonaych dowiadczeniach Mroka z psychologi postaci scenicznych? Wobec Ojca i Syna z tego samego Pieszo?
Holoubek, dziki intuicji aktorskiej, pewnie te sugestii samego Jareckiego, wychodzi bardziej obronn rk ze swojej roli. Moe to take kwestia wieku, inaczej si przecie aktor
czuje w postaci wiekowo adekwatnej, a inaczej gdy si j z koniecznoci a podwjnie odgrywa: bo za kostiumem teatralnym kryjc dodatkowo wasn modo. Holoubek, panisko,
zachowuje do koca elegancj i cienko salonow, jego pogarda i wynioso s pochodn
umysu arystokratycznego, a nie wrodzonego chamstwa pokrywanego wiedz i intelektem.
Ale i on potyka si co jaki czas na uproszczeniach Mrokowych, za ktrymi zbyt chyba biernie poszed Jarecki. Mocny w gbie Superiusz natychmiast, gdy tylko ycie zaczyna mu doskwiera, podnosi gos do histerycznego pisku, co wywouje wprawdzie zamierzone efekty na
widowni (kt nie lubi popatrze, jak intelektualista obnaa si wobec podoci ycia) ale
gdy czyni to po raz drugi i trzeci, zamienia si ju tylko w mechanizm do efektw. Jaka szkoda, e tak wspaniay aktor da si wpuci w t marn gr z postaci i widowni. A przecie
nie musia, nie musi. wiadczy o tym caa reszta jego roli, grana jak za najlepszych czasw.
Duszno, cho siedz w samej koszuli. Wyobraam sobie, jak musz czu si aktorzy poubierani w grube kostiumy, w czapki, palta. Na przykad obie baby, Matka z Crk. Zakutane
po uszy w szmaty, ledwo nosy im wida. Pchaj dziecinny wzek, w wzku, jak si okazuje,
dobytek uhandlowany przez sprytn i pazern Matk. Crka niebacznie, z przymusu i gupoty, zasza z onierzami (rnej. narodowoci zreszt) w ci. Teraz, niczym bohaterki Matki
Courage, wlok si przez wojenny wiat. Ich mowa jest gruzowata, rwana, pena pretensji do
siebie i innych. Oto cwana parka dotknita rzeczywistym, oprcz wojny, nieszczciem.
Poszczeglne pary, jak w akcie I Wesela, wchodz i wychodz na plan pierwszy, graj
swoje i robi miejsce nastpnym. Znikaj za nami, z boku i z tyu; tam te jest przestrze do
ycia, do grania. Czuj si jakby osaczony, przez nich i przez boto. Ciamkanie, cikie oddechy tu, na wycignicie rki. Spocone twarze. Ci modzi ludzie, peni werwy, graj na penych obrotach, nie kryj si jeszcze za technik.
Pojawia si nowa parka: porucznik Zieliski i jego adiutant zwany Drabem. Postaci niczym wyjte ze zego snu stalinowskiej propagandy, ale Mroek zdaje si bra pen odpowiedzialno za ich autentyczno. Oficerek jest oczywicie antysemit, skurwysynem, chojrakiem i obuzem z gb pen ojczynianych frazesw. Gdyby w latach pidziesitych nie
istnia taki typ, naleaoby go moe wymyli;
Mroek powtarza jednak wanie on! schemat modego akowca w wersji zaplutego
kara reakcji. Boga tam szarganie narodowych witoci. Jeli jednak pokazuje si posta t
y p o w dla czasw wojny (a wszystkie postaci Pieszo s wanie typami, schematami zachowa i charakterw, panoram polskiej spoecznoci), to dobrze jest przynajmniej pamita, e ma si dzi do czynienia w ojczynie bynajmniej nie z jasnymi i czystymi kategoriami narodowej kultury, ale z grub i lepk mas pracowicie ugniecionych stereotypw naoonych na polskie zmysy i umysy. Zatem Mroek, ktry by moe postanowi pj na cao i skontestowa rodzimy portrecik witego wojaka z obrazkw Kossaka, mimowiednie
popad w inny, rwnie agresywny stereotyp, rodem wanie z propagandy tu-powojennej.
I c z tego, e wiem, rozumiem, doceniam intencje. Odkamanie stereotypw, zwaszcza
wojennych, jest zadaniem niesychanie kopotliwym, bo ze wszystkich stron czyhaj albo

118

mionicy mitw, albo dewotki; zazna tego choby Rewicz publikujc Do piachu..., a potem omnicki wystawiajc to w Teatrze na Woli.
Na stereotypie sprawdza si najlepiej warto aktorstwa. Ogldajc modego Zdzisawa
Korzeniowskiego, miaem wraenie, e kto si pomyli, kwalifikujc go po egzaminie
wstpnym do szkoy teatralnej. Marek Kondrat z kolei zagra jedn z najlepszych rl warszawskiego Pieszo, i to pord obsady samej w sobie brawurowej.
Pojawia si i akcent metafizyczny. Ten sam kilkakrotnie. Wymyli go Mroek, Jarocki
przyprawi. Najpierw jest to stojca tyem martwa posta onierza niewiadomej armii, upada
pod dotkniciem Ojca, twarz ma zakrwawion. Wysoki aktor, ubrany w dugi szynel, jest ysy; symbol mierci? Potem ta sama posta pojawia si jako Grajek, lepy, ze skrzypcami.
Przez dugi czas miaem wraenie, e i w Krakowie, i w Warszawie wystpuje jeden aktor,
pene zudzenie. Ale nie. Krakowski nie umia gra na skrzypcach, porusza tylko smyczkiem,
dwiki dobiegay z gonikw; warszawski gra rzeczywicie. Jest to figura obecna w dramaturgii (w prozie zreszt te) Mroka od samego pocztku, tyle e w rnych wcieleniach.
Raz by to Tygrys z Mczestwa Piotra Oheya, kiedy indziej Rka w Strip-teasie, Dziewczyna w Czarownej nocy, tajemnicza armia w Domu na granicy. To Co, czego nikt nie rozumie,
ale ktre jest, istnieje, absurdalne, niepojte. Wdziera si w ycie symboliczn tajemnic,
ucieleniajc bd marzenia, bd lki. W Pieszo jest strachem, mierci, anioem zagady.
Gra do taca zarwno inteligencji i arystokracji (w takt La Palomy tacz Nauczyciel z Dam), jak klasie robotniczo-chopskiej (polka w wykonaniu Ojca i Baby). Jest, oczywicie.
Chochoem, narodowym upiorem; jego dotknicie skazuje na mier Superiusza.
Drugi akt prawie cay dzieje si w pmroku, rozwietlanym tylko ogniem z metalowego
pojemnika. Wojna skupia przypadkowych wczgw na jednej awce, wok ogniska, oczekujcych na jaki pocig, ktry przecie musi przyjecha. Musi si take skoczy ta ponura
noc wyzwalajca strach, agresj, wisielczy i pijacki skowyt zagroonego ycia. Jedyne, co
naprawd czy bohaterw sztuki, to ogie, sytuacja i tskna pie Jak szybko mijaj chwile.
Poza tym wszystko ich dzieli. Pochodzenie, wygld, sposb bycia, mentalno. Jest to wojenna wersja Tanga; tu te spotkao si kilka pokole. W Pieszo najwspanialszy jest jzyk postaci. Nie sytuacje, dowcipy, nawet nie typy. Te niekiedy wpadaj w bana albo stereotyp, cho
wszystko oczywicie jest na swj groteskowy sposb wiarygodne. W Pieszo udao si Mrozkowi zbudowa polsk wie Babel, i to na skal dotd nie spotykan. Kada z postaci mwi
innym jzykiem, dosownie. Ich wzajemna obco, nieprzystawalno jest konsekwencj
wzajemnej obcoci jzyka, wic poj, sw i myli. Polski dramat okazuje si midzy innymi
dramatem jzyka.
W Emigrantach AA nie mg si porozumie z XX, ale byli na siebie skazani niejako
sztucznie, wic musieli do siebie mwi za wszelk cen, eby nie zwariowa. W Pieszo nikt
nikogo nie zmusza do wzajemnego kontaktu, ludzie przypadkowo spotykaj si i rozchodz,
wymieniaj jakie sowa, zdania, gesty, ale przypominaj kule bilardowe odbijajce si od
siebie. Jedna ojczyzna, a jakby kady nosi w sobie inn. Cay ten dramat jzyka skupia si w
Synu. Ile w sztuce jego pyta kierowanych bd do Ojca, bd do Superiusza: e nie rozumie, e nie wie, co si do niego mwi. Moe dlatego zostanie pisarzem, jeli upiera si, e to
alter ego Mroka.
Akt trzeci jest pod tym wzgldem jeszcze bardziej szalony. Wojna si skoczya, weszo
nowe ycie, tak upragnione przez Ojca i Syna. Ale nie usta, przeciwnie, powikszy si
dramat jzyka. Akt ten jest najsabszy, czysto skeczowy, ale znw najbardziej przekonujce
jest w nim spojrzenie na ycie poprzez pryzmat jzyka. Teraz rzeczywisto rozsadza nowomowa, propagandowo-gazetowy bekot pyncy z ust przeflancowanych na nowy model ycia
przedwojennych inteligentw Damy i Nauczyciela. Ojciec znw nic nie rozumie. Syn tym
bardziej. Jarecki robi w tym miejscu znakomity numer teatralny, godny reysera bezbdnie
wyczuwajcego istot sztuki, z ktr ma do czynienia:

119

Dama pisze kred na cianie haso 3 x TAK, ale zaczyna od ostatniej litery; Syn czyta
prawidowo KAT.
Teraz jest na scenie jasno, wrcz rzsicie. Ale cofnijmy si jeszcze troch, w ciemno,
kiedy to nasi domniemani podrni czekali na pocig. Najbardziej przejmujca scena krakowskiego spektaklu: Ojciec, ktry przed chwil w taneczno-pijanym widzie przewrci Bab na
ziemi i zadar jej spdnic, wszystko na oczach przeraonego Syna, zrywa si teraz w obronie maego, uderzonego przez Draba. Ju ma doj do bjki, gdy daje si sysze stukot nadjedajcego pocigu. Wszyscy zrywaj si, nagle pogodzeni, ustawiaj wzdu torw. Narasta huk pocigu, pocigu-wybawienia, co ma ich zawie, idcych wci pieszo, do jakiego
upragnionego celu. Nie wiadomo: wolnej ojczyzny, tajemnego kraju szczcia i porozumienia? Huk narasta, wagony przetaczaj si po torach przed naszymi oczami i uszami, ale niewidzialne, dwik przenosi si na drug stron sali, coraz cichszy, niknie wreszcie. Niedoszli
pasaerowie odwracaj gowy za ruchem dwiku, stoj martwo wzdu torw, twarzami do
nas, odlegych o dwa, trzy metry w bladym wietle; zdaj si teraz jeszcze ciej wrasta w
boto, w t nieruchomo, grzsko i niemono, w ziemi tego kraju, przez ktry przelatuj
niewidzialne pocigi do niewidzialnych, zawsze lepszych miejsc, podczas gdy my skazani
jestemy na piechot, na brnicie, na trwae lady bota zostawione na ubraniach, twarzach i
duszach.
I zaraz potem, w ciemnoci, inny szum i huk samolotw Te narastajcy a do drenia
powietrza. Znad sceny, pod sufitem, wylatuj w nasz stron na linkach mae samolocikizabawki. W rwnym szyku, powolutku, jakby leciay gdzie wysoko, daleko. S zielone, na
skrzydach maj czerwone gwiazdki. Za kadym cignie si ogon niby-ognia, w istocie pasemko czerwonego papieru. Kiedy przelec na drug stron i znikn za naszymi gowami,
zostan po nich lady w postaci girlandek zasnuwajcych niebo rwnymi rzdkami. Metafora
jest a nadto prosta i przejrzysta, ale gdy zapala si ostrzejsze wiato, sala, ta obrzydliwa,
ponura sala z odacym tynkiem i powybijanymi oknami przypomina teraz remiz straack
z lat pidziesitych, udekorowan na zabaw pierwszomajow. Wraenie jest wspaniae, ale
tylko tutaj. W spektaklu warszawskim ledwo cz tego efektu dao si uzyska. Zosta pomys teatralny, i to do poowy: metafora czerwonego nieba bya wprawdzie nadal przejrzysta,
ale ju o wietlicy ani mowy. W wielkiej, przepysznej sali Teatru Dramatycznego Pieszo stao
si przede wszystkim sztuk, sztucznoci, zestawem pomysw i chwytw, rl i konwencji.
Oto przykad. Gustaw Holoubek pojawia si w finale odziany w chopice marynarskie
ubranko, i do tego pojawia si w towarzystwie Bajadery, na linie rozcignitej w poprzek nad
scen, po czym, dialogujc z Dam i Nauczycielem, przechodzi w powietrzu na drug stron.
Ot jasne jest, e, dyrektor na linie, w dziecicym ubranku, musi wywoa piorunujcy efekt.
Nie jest to jednak temat ze sztuki Mroka. Jest to temat dyrektora Holoubka na linie. Dowcip
sam w sobie niezbyt, ale na miejscu, jak mawia Cyprian w Iwonie Gombrowicza. Na miejscu
w Teatrze Dramatycznym; nie jestem natomiast przekonany, czy uyteczny dla idei Mroka.
Pieszo w powietrzu? Perskie oko do Ionesco, autora sztuki pod takim tytuem? e arystokracja jak zwykle buja w obokach? Niegdysiejszy wizjoner Cudownego Spoeczestwa, jakim
by Superiusz-Leon we fragmencie Matki na pocztku spektaklu, omieszony we wtrnym
infantylizmie? A moe tak: masz oto swoje zrealizowane marzenie o Nowym, Wspaniaym
wiecie, twrco absurdw, paradoksw i ironii. Teraz pjdziesz dalej pod rk z Bajader czy
Kleopatr, swoim sennym widziadem, miraem i utopi, ktra jest zwykym kiczem, podwrkowym anioem, tandetnym mitem. A wiat, ktry si wanie co narodzi, godny jest
tylko twego ironicznego skrzywienia.
Wszystko to by moe. Ale na Boga, po co? A tak lew nog do prawego ucha?
Klaszczemy, potem przeciskamy si do wyjcia po deskach oddzielajcych nas od bota,
dziel nas ode centymetry, w kadej chwili noga moe si omskn i ugrzzn w mazi.

120

Klaszczemy, schodzimy w d krtymi, marmurowymi schodami, na parter, do foyer,


stamtd do wyjcia na chodny, wieczorny plac Defilad, sycha szum zapuszczanych silnikw samochodowych, wsiadamy i my do swojego fiacika, z tyu maleje ciemny kolos Paacu
Kultury, tylko w kilku oknach i otwartych jeszcze drzwiach teatru byszcz plamy wiata,
zanurzamy si w pustawe ju miasto, za szybami samochodu przesuwaj si szyby Domw
Towarowych Centrum, przypominam sobie sowa spotkanego niespodziewanie w wychodzcym tumie publicznoci Tadzia Sobodzianka vel Jana Koniecpolskiego, ktry umiechn si
jowialnie i sarkastycznie, po czym przywita mnie jedynie suszn kwesti: Co ci spotykam, to si zarzekasz, e ju koczysz z teatrem...
Umiecham si teraz i ja na wspomnienie tej niby-wymwki, bo rzeczywicie, kocz z
tym teatrem i skoczy nie mog. Ale obiecuj to ju naprawd niedugo. Ju od dawna
teatr nie jest mi do szczcia potrzebny. Jestem ju zym widzem, nie umiem podda si magii
teatralnego kamstwa, wszdzie podejrzewam sztuczki, udawanie, nieprawd. A przecie teatr
sztuczk i nieprawd yje, udawaniem i kamstwem. Jestem przekonany, e dla wikszoci
ludzi prawdziwsze, wspanialsze i ywsze byo to, co zobaczyli w Dramatycznym, ni to, co
mogliby zobaczy w salce przy Straszewskiego. Bo Dramatyczny to jest teatr. Ano tak. To
jest teatr. A mnie bardziej porusza wpwybite okno zalepione paskiem papieru, boto centymetr od mojego buta. Najwysza pora si wypisa. S granice krzywdy czynionej zawiedzion mioci, skrajnym nieobiektywizmem, wybircz wraliwoci, arbitraln uzurpacj.

Sawomir Mroek Pieszo. Reyseria Jerzy Jarocki. Scenografia


Jerzy Juk-Kowarski. Muzyka Stanisaw Radwan. Ukad tacw
Zofia Wicawwna. Realizacja I Teatr Studentw PWST w Krakowie, premiera stycze 1981. Realizacja II Teatr Dramatyczny
m. st. Warszawy, premiera maj 1981.

121

Tak zwana panorama,


czyli epilog napisany w listopadzie 1983 roku
Kupiem ksik Janiny Hery o Henryku Tomaszewskim. Bardzo lubiem Tomaszewskiego. Od wczesnych lat szedziesitych chodziem na wszystkie jego przedstawienia, o ile takowe gociy w Krakowie, a gociy bodaj wszystkie, bo jest to teatr objazdowy z zasady i
przekonania. Dzi przyapuj si na tym, e mwic, mylc czy piszc o Tomaszewskim,
uywam czasu przeszego. Nawet nie dlatego, e przestaem go lubi. Ot dlatego, e jakby
go nie byo. Chocia jest.
Symptomatyczne: nie znam ani Sporu (1978), ani Hamleta, Ironii i aoby (1979). Jeszcze
kiedy nie do pomylenia. Przecie widziaem parokrotnie ogoszenia o wizycie Teatru Pantomimy, mogem pj. Nie poszedem. Owszem, widziaem Rycerzy Krla Artura, ostatni
jak dotd spektakl tego teatru. Nie wiem, dlaczego akurat ten, ale tak si wida zoyo. Moe
miaem wicej czasu, moe dostaem skd zaproszenie, a moe by w tym zwyky palec boy, decydujcy o naszym yciu nie mniej ni inne palce. Rozpaczliwie si nudziem. Mczyli
mnie aktorzy, o ktrych nic nie wiedziaem (tak jak kiedy wiedziaem o Stanisawie Brzozowskim, Danucie Kisiel, Pawle Roubie, Ewie Czekalskiej, Stefanie Niedziakowskim, Leszku Czarnocie, Januszu Pieczuro Pieczurze? Jerzym Kozowskim; to znaczy umiaem ich
rozpozna, odrni, porwna na scenie). Mczyo mnie ledzenie akcji z programem w rku. Mczya scenografia, nie wiedzie czemu brudna i ponura. Miaem wraenie, e siedz na
jakiej naradzie produkcyjnej, ktra trwa ju od szeciu godzin i nie zapadaj adne istotne
decyzje, tylko referenci miel wci te same oglniki. Wiem, e Teatr Pantomimy nadal istnieje. e jedzi po Polsce i po wiecie, podoba si albo nie, odnosi sukcesy albo nie, czyli
wszystko w porzdku. A jednak. Chyba nie tylko ja si posunem. Chyba nie tylko ja odstaj
i nie nadam. Chyba nie tylko ja przechodz obok afiszy ogaszajcych wystpy Teatru Tomaszewskiego i nie podrywa mnie to do ustawienia si w kasie po bilety. O przyczynach moe innym razem.
Druga przeszo: Szajna. O Szajnie zwyko si od dawna mawia z pewnym przeksem,
jakim takim lekkawym tonem: Ach, Szajna... no wiesz... i zaraz zmieniao si temat, e
niby tyle jest rzeczy ciekawych na wiecie, o jakich jeszcze nie porozmawialimy. Kiedy nie
do pomylenia. Szajna scenograf, zwaszcza w Nowej Hucie za Skuszanki, fascynowa i porywa. Potem, kiedy zacz robi swj teatr, byo ju gorzej. Cho z pocztku te wietnie, a
przynajmniej niebanalnie. Nie wiem jak innym, ale mnie si nowohucki Rewizor bardzo podoba. Moe byem w wieku, gdy podoba si wszystko, co nie podoba si starszym, pieszczotliwie zwanym starymi wujami. Lubiem mier na gruszy, Puste pole i jeszcze kilka spektakli. Potem Szajna przenis si do Paacu Kultury i to by ju, jak mawia pewien mj przyjaciel, mid z salcesonem, czyli szmaty w marmurze. W onych latach mona te byo w warszawskim towarzystwie usysze kilka anegdot o tym, jak to Szajna chcia co, he, he, wyre-

122

yserowa, ale... (tu paday nazwiska co wytrawniejszych aktorw dowcipnisiw, ktrzy


niejednego reysera zrobili w konia) zdoano w por go obrazi, eby przesta chcie.
Szajna jednak by, robi, wyjeda, zdobywa laury midzynarodowe, ale w Polsce mala,
schodzi na coraz dalszy plan, nikogo ju specjalnie nie interesowa, a skurczy si cakowicie i zanik.
Grotowski. Nie ma Grotowskiego.
Teatr studencki. Nasza modo grna i chmurna. Jakie oszalae festiwale, duszne, zadymione salki, gdzie odbywao si ceremonie wsplnych wtajemnicze, a kilkanacie godzin
pniej zaprzedaoby si dusz za szklank wody na wyschnite od rozmw i wdki gardo.
Gupia, naiwna walka, eby To, ten teatr, stao si powszechne, eby wszyscy podobnie jak
my przejmowali si spraw i sob, poszukiwaniem prawdy i sztuki. Ukrywao si wistwa i
nieszczcia, byle tylko. Ale szans Tego byy niewielkie. Z bezsiln wciekoci patrzylimy, jak powolutku przyduszono teatry, spektakle, ludzi, jak dusili si sami. Pniej, po 80
roku, wszystko si oywio, ale teatr studencki ju nie. Owszem, prbowa. Coraz to kto
wstawa, krzycza, klka, mia si, piewa, paka, bil si w piersi (wasne i cudze). Ale to
byo na nic, po nic. Trup podskakiwa, ale nie oy. Moe udaoby mu si to za jaki czas.
Gdyby opady histerie, przepchay si zatkane garda. Wiadomo, e tak si nie stao, nie zdyo sta. Byo nawet coraz gorzej. A si definitywnie skoczyo. Dzi, pod koniec roku
1983, nie ma ju teatru studenckiego. Dosownie i dokadnie.
Niech si. o te sowa nie obraaj ci, ktrzy jeszcze prbuj. Ja mwi o zjawisku jako
caoci. Caoci ju nie ma.
Dugie lata dziaa na lsku fascynujcy Teatr Dzieci Zagbia Jana Dormana. Zjawisko
unikatowe w skali wrcz wiatowej. Folklor, ale rozumiany powanie, bez gupawych stylizacji i mdych cepeliad. Autentyk z prawdziwego zdarzenia, przeywajcy swoje najlepsze lata
wtedy, gdy si powszechnie mwio o koniecznoci powrotu do rde w teatrze, do naturalnoci, obrzdowoci, autentycznoci wanie. Nie by popularny w wysokiej kulturze. By
w niej wrcz mao znany. Nie istnieje ani w Sowniku wspczesnego teatru Semil i Wysiskiej, ani w Trzydziestu piciu sezonachi Fik; nawet nie wspomniany, nawet nie wymieniony.
Ale dla caoci ycia teatralnego, kulturalnego w Polsce stanowi zjawisko ciekawe, niepowtarzalne, jak prawdziwe gralskie malarstwo na szkle czy jaseka.
W 1979 szukaem Teatru Dzieci Zagbia, eby opisa go w cyklu skadajcym si na t
ksik. Nie znalazem. Powiedziano mi, e jeszcze do niedawna byli, wystpowali. Ale ju
ich nie ma, bo nie ma Dormana. Nikt bliej nie wiedzia, dlaczego6.
Jest, owszem. Kantor. Ale jeeli zrobi po Wielopolu, Wielopolu to, co zrobi po Umarej
klasie, czyli Wielopole, Wielopole, bdzie go coraz mniej. Nie licz cricotage'u pod tytuem
Gdzie s niegdysiejsze niegi..., bo niewiele o nim wiem oprcz zapoznania si z partytur
zapisan przez Kantora czciowo jeszcze przed powstaniem Wielopola, czciowo po, a wydrukowan przez Pismo nr 5/6 z 1983 roku. Cricotage w (a wic niespektakl, paraspektakl) wykonywany by w rnych czciach Europy, cho nie w Polsce, z tego za, co syszaem, nie by nawet prochami po Umarej klasie.
Ale jest Kantor.
Jest Jerzy Grzegorzewski. To znaczy jest Jerzy Grzegorzewski, ktry cigle mgby zrobi
w teatrze to, co zrobi swego czasu ze lubem, mierci w starych dekoracjach, Weselem czy
Dziesicioma portretami z czajk w tle, a czego od tamtego czasu nie robi, bo nie byy jednak
tym Parawany, cho bardzo chciay, i wszyscy chcieli. Wic myl, e wci jeszcze moe
co takiego najlepszego zrobi, albo co innego rwnie dobrego.
S jeszcze bye teatry studenckie, kilka lat temu sprofesjonalizowane i dla zadouczynienia ironii losu oddane pod skrzyda Zjednoczonych Przedsibiorstw Rozrywkowych, gdzie
6

Okazao si, e Teatr jako taki, cho bardzo zmieniony, pozosta, odszed tylko Jan Dorman, z ktrego osob
zwyko si dotd t scen utosamia (przypis pniejszy).
123

zarabiaj na ycie obok zespow cyrkowych i wacicieli flipperw. S ale te jakby ich
nie ma. Daj przedstawienia, ktre s cieniami dawnej wietnoci i sawy. Z rnych powodw. O tym te przyjdzie kiedy szerzej napisa, cho nie wiem, czy zamiar ten bdzie do
zrealizowania. Te z wielu rnych powodw.
No wic tak. Taka jest panorama nie teatru w ogle ani nawet nie czasu w szczegle, tylko
panorama czego, co jeszcze do niedawna skadao si na tak zwane bogactwo pejzau polskiej sceny. Nie mwi tu o wszystkich normalnych teatrach dramatycznych, muzycznych,
rozrywkowych itp., stanowicych podstaw, rodek, konwencj czy jak by to jeszcze nazwa,
ale o tym (te zreszt niekompletnie, w wyborze), co przydawao niezbdnych barw, byo
wyprawami w nieznane, koniecznym buntem i wci umykajc granic gatunku. Cho nie
miaem od dawna najlepszego zdania o polskim teatrze, podobao mi si to przynajmniej, e
jest taki jako cao wielogbny, rnobarwny.
Pki co zastanawiam si, czy nie powinno mi si zacz podoba ju to tylko, e w ogle
istnieje.

124

You might also like