Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 163

Hermann Hesse

Wilk stepowy
(Przeoya Gabriela Mycielska)

SCAN-dal

Przedmowa
Ksika ta zawiera notatki pozostae po czowieku, ktrego nazywalimy
wilkiem stepowym, czyli okreleniem, jakiego on sam wielokrotnie uywa w
stosunku do siebie. Jest kwesti dyskusyjn, czy jego rkopis wymaga przedmowy;
odczuwam jednak potrzeb dorzucenia do tych zapiskw kilku kartek, na ktrych
sprbuj naszkicowa moje o nim wspomnienia. Wiem o tym czowieku niewiele, a
zwaszcza nie znam ani jego przeszoci, ani pochodzenia. Osobowo jego wywara
na mnie jednak silne i - musz przyzna - mimo wszystko sympatyczne wraenie.
Wilk stepowy, mczyzna okoo pidziesicioletni, zjawi si pewnego dnia przed kilkoma laty - w domu mojej ciotki, szukajc umeblowanego pokoju. Wynaj
mansard i przyleg izdebk sypialn, wrci po kilku dniach z dwiema walizkami i
du skrzyni ksiek i mieszka u nas dziewi czy dziesi miesicy. Prowadzi
ycie bardzo ciche i samotne i gdyby nie ssiedztwo naszych pokoi sypialnych,
sprzyjajce przypadkowym spotkaniom na schodach i w korytarzu, prawdopodobnie
nie poznalibymy si nigdy, gdy by to czowiek nietowarzyski w stopniu
niespotykanym, prawdziwy wilk stepowy - jak siebie niekiedy nazywa - istota obca,
dzika, a take bardzo pochliwa, istota z innego wiata ni mj. Jak dalece pogry
si w osamotnieniu z racji swych predyspozycji i losu i w jakim stopniu osamotnienie
to wiadomie uwaa za swj los, o tym - rzecz jasna - dowiedziaem si dopiero z
pozostawionych przez niego zapiskw; jednak w pewnej mierze poznaem go ju
wczeniej z jego niepozornych gestw i rozmw; doszedem do wniosku, e obraz,
jaki wyrobiem sobie o nim na podstawie zapiskw, jest w zasadzie zgodny z oczywicie bledszym i mniej kompletnym - obrazem uksztatowanym na podstawie
naszej osobistej znajomoci.
Przypadek sprawi, e byem przy tym, kiedy wilk stepowy zjawi si w
naszym domu po raz pierwszy i wynaj u mojej ciotki pokj. Przyszed w porze
obiadowej, talerze stay jeszcze na stole, a ja miaem zaledwie p godziny przed
powrotem do biura. Jeszcze dzi pamitam dziwne i sprzeczne wraenie, jakie
wywar na mnie przy pierwszym spotkaniu. Wszed przez oszklone drzwi,
pocignwszy uprzednio za dzwonek. W mrocznym przedpokoju ciotka spytaa,
czego sobie yczy. Wilk stepowy zrazu nie odpowiedzia ani te nie wymieni
swojego nazwiska, unis w gr kanciast gow o krtko ostrzyonych wosach,

wszy wraliwym nosem dookoa i powiedzia: O, jak tu przyjemnie pachnie.


Umiecha si przy tym, a moja poczciwa ciotka umiechaa si rwnie, mnie za te
sowa powitania wyday si raczej mieszne i usposobiy do niego negatywnie.
- Prawda - powiedzia - przychodz w sprawie pokoju do wynajcia.
Dopiero kiedy we trjk wchodzilimy po schodach na poddasze, mogem
dokadniej przyjrze si przybyszowi. Nie by wysoki, chodzi jednak i trzyma gow
tak jak ludzie o susznym wzrocie, mia na sobie modny, obszerny paszcz zimowy i
w ogle ubrany by dostatnio, lecz niedbale, by gadko ogolony, a wosy, cakiem
krtko ostrzyone, tu i wdzie poyskiway siwizn. Jego chd pocztkowo zupenie
mi si nie podoba, byo w nim co z wysiku i wahania, co nie harmonizowao ani z
jego ostrym i surowym profilem, ani z tonem i temperamentem jego mowy. Dopiero
pniej spostrzegem i dowiedziaem si, e by chory i e chodzenie sprawiao mu
trudnoci. Z osobliwym umiechem, ktry wwczas by mi rwnie niemiy,
przyglda si schodom, cianom, oknom i starym, wysokim szafom stojcym na
korytarzu; odnosiem wraenie, e wszystko mu si podoba, a zarazem w jaki sposb
go mieszy. W ogle czowiek ten sprawia wraenie, jak gdyby przybywa do nas z
obcego wiata, by moe z zamorskich krajw, i uwaa, e wszystko tu jest adne,
ale troch mieszne. By - nie mog tego okreli inaczej - grzeczny, nawet uprzejmy,
podoba mu si dom, zgodzi si te natychmiast i bez zastrzee na pokj, czynsz,
niadania i w ogle na wszystko, a jednak czowieka tego otaczaa, jak mi si
zdawao, niedobra czy te wroga aura. Wynaj gabinet i pokj sypialny, wysucha
uwanie i grzecznie informacji dotyczcych opau, wody, obsugi i regulaminu
domowego, zgodzi si na wszystko, zaproponowa te od razu zadatek; a mimo to
by jak gdyby nieobecny, sam wydawa si sobie mieszny w swych poczynaniach i
nie bra siebie serio, tak jak gdyby wynajmowanie pokoju i rozmowa z ludmi po
niemiecku bya dla niego czym dziwnym i nowym i jak gdyby w mylach zajty by
zgoa odmiennymi sprawami. Takie mniej wicej byo moje wraenie i nie mgbym
nazwa go korzystnym, gdyby nie zostao przeobraone i skorygowane innymi
szczegami. Przede wszystkim od razu spodobaa mi si twarz tego mczyzny;
spodobaa mi si mimo wyrazu obcoci, bya to bowiem twarz moe troch dziwna i
smutna, ale czujna, mylca, przeorana dowiadczeniem i uduchowiona. A poza tym
nieco mnie udobrucha rodzaj jego grzecznoci i uprzejmoci, ktry - cho zdawao
si, e sprawia mu troch wysiku - by cakowicie pozbawiony pychy, a nawet mia
w sobie co nieomal wzruszajcego, co bagalnego, na co dopiero pniej znalazem

wytumaczenie, co mnie jednak od razu troch dla niego zjednao. Jeszcze nim
skoczyo si ogldanie obu pomieszcze oraz dalsze pertraktacje, upyn czas mojej
przerwy obiadowej; musiaem wraca do biura. Poegnaem si i zostawiem go
ciotce. Kiedy wieczorem wrciem do domu, ciotka owiadczya, e obcy wynaj
mieszkanie i sprowadza si w najbliszych dniach, prosi tylko, eby nie zgasza
jego przybycia policji, poniewa dla niego, czowieka chorowitego, formalnoci,
wystawanie w urzdach policyjnych itd. s nie do zniesienia. Przypominam sobie
dokadnie, jak mnie to zaskoczyo i jak ostrzegaem ciotk przed zgod na te warunki.
Z dziwn obcoci, cechujc tego czowieka, zdawa si a nadto dobrze
harmonizowa wanie w lk przed policj, ktry wrcz rzuca mi si w oczy jako
podejrzany. Tumaczyem ciotce, e na spenienie tego do dziwnego wymagania,
mogcego w pewnych okolicznociach mie dla niej bardzo niepodane skutki, nie
wolno si pod adnym warunkiem zgodzi, zwaszcza wobec cakowicie obcego
czowieka. Ale okazao si, e ciotka ju mu przyrzeka dostosowa si do tego
yczenia i e w ogle daa si uwie i oczarowa nieznajomemu; nigdy bowiem nie
przyjmowaa lokatorw, z ktrymi nie mogaby nawiza jakiego ludzkiego,
przyjaznego i rodzinnego, albo raczej matczynego kontaktu, co te przez niejednego z
poprzednich lokatorw byo solidnie wykorzystywane. Zdarzao si, e w pierwszych
tygodniach nowemu lokatorowi miaem niejedno do zarzucenia, gdy tymczasem moja
ciotka za kadym razem serdecznie braa go w obron. Poniewa nie podobao mi si
niedopenienie obowizku zameldowania na policji, chciaem przynajmniej usysze
od ciotki, co wie o obcym, o jego pochodzeniu i zamiarach. Okazao si, e wie o nim
ju to i owo, cho po moim wyjciu w poudnie bawi u niej bardzo krtko.
Powiedzia, e zamierza zatrzyma si w naszym miecie kilka miesicy, korzysta z
bibliotek i obejrze zabytki. Waciwie ciotce nie odpowiadao, e chcia wynaj
mieszkanie tylko na krtki okres, ale widocznie ju j sobie zjedna, mimo do
dziwnego sposobu bycia. Krtko mwic, pokoje byy wynajte, a moje zastrzeenia
okazay si spnione.
- Dlaczego waciwie powiedzia, e tu przyjemnie pachnie? - zapytaem.
Wtedy moja ciotka, ktra czasami miewa dobre przeczucia, owiadczya: - To
dla mnie oczywiste. U nas pachnie czystoci i porzdkiem, atmosfer pogodnego i
przyzwoitego ycia, i to mu si spodobao. Wyglda tak, jak gdyby od tego ju
odwyk i jak gdyby mu tego brakowao.
Niech i tak bdzie, pomylaem. - Ale - cignem - jeli nie jest

przyzwyczajony do porzdnego i przyzwoitego ycia, to co z tego wyniknie? Co


zrobisz, jeli nie jest schludny i wszystko zabrudzi albo jeli bdzie nocami wraca
pijany?
- To si okae - powiedziaa ciotka, miejc si; poprzestaem wic na tym.
I rzeczywicie obawy moje okazay si nieuzasadnione. Lokator, cho
absolutnie nie wid ycia solidnego i rozsdnego, nie przeszkadza nam ani nie
wyrzdza szkd; dzi jeszcze chtnie go wspominamy. Ale do naszego wntrza, do
mojej duszy i do duszy mojej ciotki, czowiek ten wnis jednak wiele zamtu i
wyrzdzi nam krzywd, a mwic szczerze, dugo jeszcze nie bd mg si z nim
upora. ni mi si czasem po nocach i czuj si samym jego istnieniem do gbi
poruszony i zaniepokojony, cho sta mi si wrcz drogi.
W dwa dni pniej wonica przynis rzeczy obcego, ktry nazywa si Harry
Haller. Bardzo adna skrzana walizka zrobia na mnie dobre wraenie, a duy paski
neseser zdawa si wskazywa na dawne dalekie podre, gdy by oblepiony
spowiaymi etykietami hoteli i firm spedycyjnych z rnych, take zamorskich
krajw.
W kocu zjawi si on sam, po czym zacz si okres, w ktrym stopniowo
poznawaem tego osobliwego czowieka. Zrazu niczym si do tego nie przyczyniem.
I cho interesowaem si Hallerem od momentu, kiedy tylko go zobaczyem, to
jednak w cigu paru tygodni nie uczyniem niczego, eby go spotka czy nawiza z
nim rozmow. Natomiast, musz to przyzna, obserwowaem go ju od pocztku,
wchodziem niekiedy do jego pokoju pod nieobecno lokatora i w ogle troch go z
ciekawoci szpiegowaem.
Powiedziaem ju nieco o powierzchownoci wilka stepowego. Na pierwszy
rzut oka robi wraenie czowieka wybitnego, wyjtkowego i niezwykle
uzdolnionego, twarz jego bya pena wyrazu, a niezwykle subtelna i oywiona
mimika odzwierciedlaa interesujce, ogromnie wraliwe, pene delikatnoci i
uczuciowoci ycie duchowe. Kiedy w rozmowie przekracza nieraz granice
konwenansu i z gbi swej obcoci wypowiada osobiste, wasne myli, wtedy kady z
nas musia si mu bezwzgldnie podporzdkowa, wicej bowiem przemyla ni inni
ludzie i w sprawach ducha by nieomal rzeczowy, pewny swych przemyle i wiedzy,
jakimi odznaczaj si tylko ludzie prawdziwie uduchowieni, cakowicie wyzbyci
prnoci, ktrzy nigdy nie pragn byszcze, kogokolwiek przekonywa albo za
wszelk cen postawi na swoim. Tak wypowied, ktra nie bya nawet

wypowiedzi, a raczej spojrzeniem, przypominam sobie z ostatniego okresu jego


pobytu u nas. Ot pewien sawny historiozof i krytyk kultury, czowiek o
europejskim nazwisku, zapowiedzia swj wykad w auli; udao mi si namwi
wilka stepowego do pjcia na ten wykad, cho pocztkowo wcale nie mia na to
ochoty. Poszlimy tam razem i siedzielimy na sali obok siebie. Gdy prelegent wszed
na katedr i zacz wygasza prelekcj, rozczarowa swoim nieco kokieteryjnym i
pyszakowatym wystpieniem wielu suchaczy, ktrzy spodziewali si dostrzec w nim
proroka. Kiedy wic zacz mwi i na wstpie zwrci si do obecnych z paroma
pochlebstwami, dzikujc jednoczenie za liczn frekwencj, wilk stepowy rzuci mi
krtkie spojrzenie, pene krytycyzmu zarwno wobec sw, jak i caej osoby
prelegenta; ach, niezapomniane i straszne spojrzenie, o ktrego znaczeniu mona by
napisa ca ksik! Spojrzenie to nie tylko krytykowao tego wanie mwc i
unicestwiao sawnego czowieka swoj nieodpart, cho agodn ironi: byo raczej
smutne ni ironiczne, nawet przepastnie i beznadziejnie smutne. Treci bowiem tego
spojrzenia bya cicha rozpacz, ktra w pewnym sensie staa si ju nawykiem i form.
Swoj rozpaczliw jasnoci spojrzenie to przewietlao nie tylko osob nadtego
mwcy, ale wyszydzao i osdzao sytuacj chwili, oczekiwanie i nastrj
publicznoci, nieco pretensjonalny tytu zapowiedzianej prelekcji - nie - spojrzenie
wilka stepowego przenikao ca nasz wspczesno, ca zapobiegliw krztanin,
cae karierowiczostwo i prno, ca powierzchown gr zarozumiaej, pytkiej
duchowoci i - niestety - sigao jeszcze gbiej, nie tylko do brakw i
beznadziejnoci naszych czasw, naszej mentalnoci, naszej kultury, ale przenikao
a do serca czowieczestwa, wymownie wyraao w jednej sekundzie cae
zwtpienie myliciela, by moe wtajemniczonego w godno i sens ycia ludzkiego
w ogle. Spojrzenie to mwio: Patrz, jakimi jestemy mapami! Patrz, jaki jest
czowiek! - i caa sawa, caa mdro, wszystkie zdobycze ducha, wszystkie denia
do wzniosoci, wielkoci i trwaoci, do tego co ludzkie, runy i stay si mapi
igraszk!
Relacj t wybiegem daleko w przyszo i - wbrew moim zamiarom i woli powiedziaem o Hallerze w gruncie rzeczy to, co istotne, cho pocztkowo
zamierzaem odsania jego obraz stopniowo, w miar opowiadania o naszej
rozwijajcej si powoli znajomoci.
Skoro ju wyprzedziem fakty, nie pozostaje mi nic innego, jak opowiada
dalej o zagadkowej obcoci Hallera i szczegowo zda spraw z tego, jak

stopniowo odgadywaem i poznawaem przyczyny i znaczenie tej obcoci, tego


niezwykego, straszliwego osamotnienia. Tak bdzie lepiej, gdy chciabym wasn
osob pozostawi w cieniu. Nie zamierzam przedstawia moich pogldw ani
opowiada bajek czy te uprawia psychologii, pragn jedynie jako naoczny wiadek
dorzuci co nieco do obrazu tego dziwnego czowieka, ktry pozostawi po sobie
rkopis wilka stepowego.
Ju wwczas, gdy go zobaczyem po raz pierwszy, kiedy wszed przez
oszklone drzwi do mieszkania ciotki i wycignwszy gow do przodu jak ptak,
chwali przyjemny zapach domu, uderzya mnie dziwno tego czowieka; moj
pierwsz, naiwn reakcj bya niech. Wyczuem (a moja ciotka, ktra w
przeciwiestwie do mnie wcale nie jest typem intelektualnym, wyczua mniej wicej
to samo), e mczyzna ten jest chory, e cierpi na jak chorob psychiczn, chorob
usposobienia lub charakteru, i instynktem zdrowego broniem si przeciwko temu. Z
biegiem czasu niech moja zmienia si w sympati, przejawiajc si w wielkim
wspczuciu dla tego gboko i stale cierpicego czowieka, gdy byem wiadkiem
jego osamotnienia i wewntrznego umierania. W tym te okresie uwiadamiaem
sobie coraz wyraniej, e jego choroba nie polega na jakich brakach natury, lecz
przeciwnie, na wielkim, a niezharmonizowanym bogactwie uzdolnie i si.
Przekonaem si, e Haller jest geniuszem cierpienia, e wyksztaci w sobie, w sensie
niektrych wypowiedzi Nietzschego, genialn, nieograniczon i straszliw zdolno
cierpienia. Przekonaem si rwnoczenie, e podstaw jego pesymizmu nie bya
pogarda dla wiata, lecz pogarda dla samego siebie, gdy mwic bezlitonie i
druzgocco o instytucjach lub osobach, nigdy nie wycza siebie, zawsze najpierw
przeciw sobie kierowa ostrze swych strza, siebie przede wszystkim nienawidzi i
negowa... Tu musz wtrci pewn uwag psychologiczn. Cho o yciu wilka
stepowego niewiele mi wiadomo, mam jednak wszelkie powody do przypuszczenia,
e przez kochajcych, ale surowych i bardzo pobonych rodzicw i nauczycieli
wychowywany by w duchu, ktrego zasad jest amanie woli. To unicestwienie
osobowoci i amanie woli u tego ucznia zawiodo, by bowiem zbyt silny i nieugity,
zbyt dumny i inteligentny. Zamiast unicestwi jego osobowo, zdoano go tylko
nauczy nienawici do samego siebie. Przeciw sobie samemu, przeciw temu
niewinnemu i szlachetnemu obiektowi kierowa odtd przez cae ycie genialno
swej wyobrani i peni swych intelektualnych moliwoci. By bowiem mimo
wszystko na wskro chrzecijaninem i mczennikiem w tym, e kade ostrze, kad

krytyk, kad zoliwo, kad nienawi, do jakiej by zdolny, kierowa przede


wszystkim przeciw sobie. W odniesieniu do blinich, do otoczenia, podejmowa stale
bohaterskie i powane wysiki, by ich kocha, by odda im sprawiedliwo, nie
sprawia blu; zasad mioci bliniego wpojono mu bowiem rwnie gboko jak
nienawi do samego siebie i w ten sposb cae jego ycie stao si przykadem, e
bez mioci wasnej niemoliwa jest te mio bliniego, e nienawi do samego
siebie jest tym samym co skrajny egoizm i podzi w kocu t sam okrutn samotno
i rozpacz. Ale czas ju przerwa rozmylania i przej do rzeczywistoci. A wic
pierwsz rzecz, ktrej dowiedziaem si o naszym lokatorze, po czci przez wasne
przeszpiegi, po czci dziki uwagom ciotki, byy szczegy dotyczce jego trybu
ycia. Niebawem okazao si, e by on intelektualist i molem ksikowym i e nie
wykonywa adnego praktycznego zawodu. Zwykle dugo lea w ku, czsto
wstawa dopiero okoo poudnia i w szlafroku przemierza par krokw, dzielcych
sypialni od pooonego naprzeciw gabinetu. Gabinet ten - dua i przyjemna
mansarda o dwch oknach - ju po kilku dniach wyglda inaczej ni wwczas, kiedy
zamieszkiwali go inni lokatorzy. Zapenia si i z czasem stawa coraz cianiejszy. Na
cianach zawieszono obrazy, poprzyczepiano rysunki, niekiedy wycite z czasopism
ilustracje, ktre si czsto zmieniay. By tam krajobraz poudniowy i fotografie
jakiego niemieckiego miasteczka, widocznie rodzinnych stron Hallera, midzy nimi
wisiay barwne, jasne akwarele, ktre - jak dowiedzielimy si pniej - sam
malowa. Dalej fotografia adnej modej kobiety albo modej dziewczyny. Przez jaki
czas wisia na cianie syjamski Budda, ktrego potem zastpia reprodukcja Nocy
Michaa Anioa, a nastpnie wizerunek Mahatmy Gandhiego. Ksiki wypeniay nie
tylko wielk szaf biblioteczn, ale byy porozkadane wszdzie, na stoach, na
piknym starym sekretarzyku, na otomanie, na krzesach, na ziemi: ksiki z
papierowymi zakadkami, ktre si cigle zmieniay. Ksiek przybywao stale, gdy
nie tylko znosi cae ich stosy z bibliotek, ale otrzymywa te czsto przesyki
pocztowe. Czowiek zamieszkujcy ten pokj mg by uczonym. Z wraeniem tym
harmonizowa snujcy si wszdzie dym z cygar i porozstawiane popielniczki z
niedopakami. Dua cz ksiek nie bya jednak treci naukowej. Ogromn
wikszo stanowiy dziea pisarzy wszystkich epok i wszystkich narodw. Przez
jaki czas leao na tapczanie, na ktrym czsto spdza cae dni, sze grubych
tomw dziea z koca osiemnastego wieku pod tytuem Podr Zofii z Kajpedy do
Saksonii. Zna byo, e czsto zaglda do zbiorowych wyda Goethego, Jean Paula,

Novalisa, a take Lessinga, Jacobiego i Lichtenberga. W kilku tomach


Dostojewskiego tkwio mnstwo zapisanych kartek. Na duym stole midzy t mas
ksiek i pism sta czsto bukiet kwiatw, tam te poniewieraa si stale zakurzona
kaseta z akwarelami, obok niej popielniczki, oraz - czego nie naley przemilcze rne butelki z trunkami. Butelka w somianej plecionce bya najczciej napeniona
czerwonym woskim winem, ktre przynosi z pobliskiego maego sklepiku, czasem
pojawiaa si te flaszka burgunda albo malagi, a pkata butelka winiwki,
oprniona - jak zauwayem - w bardzo krtkim czasie niemal cakowicie, znika w
kcie pokoju i tam pokrya si kurzem z nie umniejszajc si ju resztk zawartoci.
Nie chc si usprawiedliwia z uprawianego przeze mnie szpiegowania i przyznaj
otwarcie, e pocztkowo wszystkie te oznaki ycia, wypenionego wprawdzie
intelektualnymi zainteresowaniami, ale przy tym do hulaszczego i wyuzdanego,
budziy we mnie odraz i nieufno. Jestem nie tylko czowiekiem o mieszczaskich
nawykach, prowadzcym regularny tryb ycia, przyzwyczajonym do pracy i cisego
rozkadu godzin: jestem rwnie abstynentem i nie pal, wic owe butelki w pokoju
Hallera jeszcze mniej mi si podobay ni reszta malowniczego artystycznego
nieadu. Tak jak w spaniu i pracy, tak te w sprawach kulinarnych go nasz
prowadzi bardzo nieregularny i kapryny tryb ycia. Niekiedy wcale nie wychodzi z
domu i niczego nie bra do ust prcz rannej kawy, niekiedy ciotka znajdowaa skrk
od banana jako jedyn pozostao caego obiadu, ale znw w inne dni jada bd w
dobrych i wykwintnych restauracjach, bd w maych podmiejskich knajpkach.
Wydawao si, e zdrowie ma nie najlepsze. Poza niedowadem ng, czsto
utrudniajcym mu wchodzenie po schodach, zdawa si cierpie rwnie z powodu
innych dolegliwoci; kiedy wspomnia mimochodem, e ju od wielu lat nie sypia i
nie trawi normalnie. Przypisywaem to przede wszystkim piciu. Pniej, kiedy
towarzyszyem mu czasem do ktrej z jego knajp, byem nieraz wiadkiem, jak
duszkiem i z fantazj wlewa w siebie wino, ale ani ja, ani nikt inny nie widzia go
naprawd pijanym.
Nigdy nie zapomn naszego pierwszego bardziej osobistego spotkania.
Znalimy si ot tak, jak znaj si lokatorzy ssiadujcych pokojw w tym samym
mieszkaniu. Pewnego wieczoru, gdy wrciem z biura do domu, ku mojemu
zdumieniu zobaczyem pana Hallera siedzcego na schodach midzy pierwszym a
drugim pitrem. Siedzia na najwyszym stopniu i usun si na bok, aby mnie
przepuci. Zapytaem, czy nie czuje si le, i wyraziem gotowo odprowadzenia go

na gr.
Haller spojrza na mnie; odniosem wraenie, e wyrwaem go z jakiego
transu. Powoli zacz si umiecha na swj ujmujcy i smutny sposb, ktry tak
czsto kad mi si na sercu ciarem, po czym prosi, ebym usiad przy nim.
Podzikowaem, mwic, e nie zwykem siadywa na schodach przed mieszkaniami
obcych ludzi.
- Ach tak - powiedzia, umiechajc si swobodniej. - Ma pan racj. Ale
prosz poczeka chwilk, chciabym wyjani panu, dlaczego musiaem tu troch
posiedzie.
Wskazywa przy tym na podest przed mieszkaniem na pierwszym pitrze,
zajmowanym przez jak wdow. Na tej niewielkiej powierzchni, wyoonej
parkietem, midzy schodami, oknem i oszklonymi drzwiami, staa przy cianie
wysoka mahoniowa szafa, ozdobiona w grze staromodnym gzymsem, a przed szaf
na ziemi, na dwch maych, niskich postumencikach, umieszczono dwie roliny w
duych doniczkach: azali i araukari. Roliny wyglday adnie, byy zawsze
utrzymane czysto, bez zarzutu, co i ja ju z przyjemnoci zauwayem.
- Widzi pan - cign dalej Haller - ten may podest z araukari pachnie tak
bajecznie, e czsto nie mog tdy przej, eby nie zatrzyma si cho na chwil. U
paskiej szanownej ciotki take pachnie przyjemnie, panuje porzdek i wzorowa
czysto, ale ten kcik z araukari a byszczy schludnoci, jest tak odkurzony,
wytarty i wymyty, tak nieskazitelnie czysty, e po prostu promienieje. Musz si
zawsze narozkoszowa tym zapachem do syta... Czy i pan go czuje? Wo wosku z
lekk domieszk terpentyny, zmieszana z woni mahoniu, wilgotnych lici i w ogle
ze wszystkim, daj w sumie zapach, bdcy superlatywem mieszczaskiej czystoci,
starannoci i dokadnoci, speniania obowizkw i wiernoci w rzeczach maych.
Nie wiem, kto tu mieszka, ale za tymi oszklonymi drzwiami istnieje chyba raj
czystoci i odkurzonego mieszczastwa, a take raj adu i wzruszajco trwonego
oddania si maym przyzwyczajeniom i obowizkom.
Poniewa milczaem, cign: - Prosz nie sdzi, e mwi to ironicznie! Nic
nie jest mi bardziej obce, drogi panie, ni ch wymiewania tych mieszczaskich
cnt i porzdkw. To prawda, e sam yj w innym wiecie i... by moe... nie
zdoabym wytrzyma choby jednego dnia w mieszkaniu z takimi araukariami. Ale
jeli nawet jestem starym i troch nieokrzesanym wilkiem stepowym, to przecie i
moja matka bya mieszczk, hodowaa kwiaty, dbaa o pokj i schody, o meble i

firanki, i staraa si woy w swoje mieszkanie i swoje ycie tyle schludnoci,


czystoci i porzdku, ile potrafia. O tym wanie przypomina mi delikatny zapach
terpentyny i araukaria, wic siedz tu od czasu do czasu, spogldam w ten cichy,
may ogrdek porzdku i ciesz si, e co takiego jeszcze istnieje.
Chcia wsta, jednak sprawiao mu to trudnoci i nie protestowa, kiedy mu
troch pomogem. Milczaem dalej, ale ulegem - podobnie jak to si uprzednio
przytrafio mojej ciotce - jakiemu urokowi, roztaczanemu niekiedy przez tego
dziwnego czowieka. Powoli wchodzilimy razem po schodach na gr i przed
drzwiami, kiedy ju trzyma klucze w rku, spojrza mi raz jeszcze prosto i przyjanie
w twarz, mwic: - Czy wraca pan z biura? No c, nie znam si na tych sprawach,
wie pan, yj troch na uboczu. Przypuszczam jednak, e i pana interesuj ksiki i
podobne sprawy. Paska ciotka mwia mi kiedy, e pan skoczy gimnazjum i
dobrze zna grek. Ot dzi rano znalazem u Novalisa pewne zdanie, czy mog je
panu przeczyta? Z pewnoci i panu sprawiono przyjemno.
Zabra mnie do swego pokoju, mocno pachncego tytoniem, wycign ze
stosu ksiek jaki tom, odwraca kartki, szuka.
- To te jest dobre, bardzo dobre - powiedzia - niech pan posucha: Powinno
si by dumnym z blu... kady bl jest przypomnieniem naszej wysokiej rangi.
wietne! Osiemdziesit lat przed Nietzschem! Ale nie o tym zdaniu mylaem... niech
pan poczeka... ju je mam. Ot: Wikszo ludzi nie chce pywa, dopki nie
nauczy si pywania. Czy to nie dowcipne? Oczywicie nie chc pywa! Urodzili
si przecie dla ziemi, nie dla wody. I oczywicie nie chc myle, gdy stworzeni
zostali do ycia, a nie do mylenia! Tak, a kto myli i kto z mylenia czyni spraw
najwaniejsz, ten wprawdzie moe w tej dziedzinie zaj daleko, ale taki czowiek
zamieni ziemi na wod i musi kiedy uton.
Uj mnie tym i zainteresowa, pozostaem chwil u niego i odtd zdarzao si
do czsto, e kiedy spotykalimy si na schodach lub na ulicy, rozmawialimy
troch ze sob. Przy tym pocztkowo miaem zawsze wraenie, podobnie jak przy
araukarii, e odnosi si do mnie z ironi. Ale byo inaczej. ywi dla mnie, podobnie
jak dla owej araukarii, wrcz gboki szacunek, by tak gboko przekonany o swoim
osamotnieniu, o swoim pywaniu po wodzie, o swoim wykorzenieniu, e szczerze i
bez cienia szyderstwa wprawia go niekiedy w zachwyt widok jakiej zwyczajnej
mieszczaskiej codziennoci, na przykad punktualno, z jak chodziem do biura,
albo powiedzenie wonego czy konduktora tramwajowego. Pocztkowo wydawao mi

si to mieszne i przesadne, niby paska, kawalerska fantazja lub jakie zgrywanie si


na sentymentalizm. Ale stopniowo coraz bardziej si przekonywaem, e on
rzeczywicie z punktu widzenia swej prni, swej obcoci i wilczej natury po prostu
podziwia i kocha nasz may mieszczaski wiatek jako co trwaego,
niewzruszonego i pewnego, dla niego za dalekiego i nieosigalnego, jako rodzaj
gniazda rodzinnego i spokoju, do ktrego nie wioda adna z jego drg. Przed nasz
posugaczk, kobiet zreszt poczciw, zawsze zdejmowa kapelusz z prawdziwym
uszanowaniem, a jeli si zdarzyo, e moja ciotka gawdzia z nim przez chwile albo
zwracaa mu uwag na konieczno naprawienia bielizny lub na wiszcy guzik przy
palcie, sucha tego z dziwnym skupieniem i uwag, jak gdyby zadawa sobie
nieopisany i beznadziejny trud, eby przez jak szpar wtargn do tego maego,
spokojnego wiatka i zadomowi si w nim choby na jedn godzin.
Ju podczas pierwszej rozmowy przy araukarii, kiedy nazwa si wilkiem
stepowym, zrobio mi si przykro i zdziwiem si troch. C to za okrelenie? Wnet
jednak zaczem godzi si na to miano nie tylko z racji przyzwyczajenia; sam
nazywaem tego czowieka w mylach ju nie inaczej, jak wilkiem stepowym, a i dzi
jeszcze nie znalazbym trafniejszego okrelenia dla owej przedziwnej postaci. Wilk
stepowy, zabkany wrd nas, wrd miast i ycia gromadnego - aden inny obraz
nie mgby ukaza go dobitniej, jego trwoliwego osamotnienia, jego dzikoci,
niepokoju, nostalgii i bezdomnoci.
Kiedy miaem sposobno obserwowa go przez cay wieczr podczas
koncertu symfonicznego; ku memu zdziwieniu, siedzia w pobliu, wcale mnie jednak
nie widzc. Najpierw grano szlachetne i pikne utwory Handla - lecz wilk stepowy
pogrony by w sobie, oderwany od muzyki i otoczenia. Siedzia zagubiony,
samotny i obcy, spogldajc w ziemi z chodnym, ale penym troski wyrazem. Potem
grano inny utwr, ma symfoni Friedemanna Bacha, i wtedy to zdumiaem si,
widzc, e po kilku zaledwie taktach mj dziwak zacz si umiecha i ulega
czarowi muzyki, pograjc si cakowicie w sobie, i chyba w cigu dziesiciu minut
sprawia wraenie w peni uszczliwionego i zatopionego w rozkosznych
marzeniach, tak e wicej zwracaem uwagi na niego ni na muzyk. Gdy utwr
dobieg koca, ockn si i wyprostowa, zdawao si, e chce wsta i odej, pozosta
jednak i wysucha jeszcze ostatniego punktu w programie, wariacji Regera, muzyki,
ktr wielu odczuwao jako przydug i nuc. I take wilk stepowy, suchajcy
pocztkowo uwanie i chtnie, znw opad na krzele, wsun rce w kieszenie i

pogry si w sobie, ale tym razem bez wyrazu bogoci i marzycielstwa, by raczej
smutny, wreszcie zagniewany, jego twarz bya daleka, szara, zgaszona, wyglda na
czowieka starego, chorego i niezadowolonego. Po koncercie zobaczyem go znowu
na ulicy i poszedem jego ladem; otulony w paszcz, szed smutno i ociale w
kierunku naszej dzielnicy, zatrzyma si jednak przed ma, starowieck
restauracyjk, z wahaniem spojrza na zegarek i wszed do rodka. Czynic zado
chwilowej zachciance, wszedem tam za nim. Siedzia przy typowym na owe czasy
okrgym stoliku, gospodyni i kelnerka przywitay go jak staego bywalca, ukoniem
si i przysiadem do niego. Siedzielimy tam godzin i podczas gdy ja wypiem dwie
szklanki wody mineralnej, on kaza sobie poda p litra czerwonego wina, a potem
jeszcze wiartk. Wspomniaem, e wracam z koncertu, ale nie zareagowa na to.
Czyta etykiet na flaszce mojej wody i zapyta, czy nie chciabym napi si wina, na
ktre mnie zaprasza. Gdy usysza, e nigdy nie pijam wina, zrobi znw bezradn
min i powiedzia: No tak, ma pan racj. Ja te przez wiele lat yem
wstrzemiliwie i dugi czas pociem, ale obecnie znajduje si znw pod znakiem
Wodnika, a to znak ciemny i wilgotny.
Kiedy, artujc, napomknem, e wydaje mi si nieprawdopodobne, iby
wanie on wierzy w astrologi, przybra znw uprzejmy ton, ktry mnie czsto
uraa, i powiedzia: - Cakiem susznie, rwnie i w t nauk nie mog, niestety,
uwierzy.
Poegnaem si i wyszedem, on za wrci do domu dopiero pn noc, ale
jego krok by normalny; jak zwykle, nie od razu pooy si do ka, syszaem to
dokadnie przez cian, lecz chyba z godzin jeszcze siedzia w swoim pokoju przy
wietle.
Pamitam rwnie jeszcze inny wieczr. Byem sam w domu, ciotka wysza,
kto zadzwoni do drzwi wejciowych, a kiedy otworzyem, staa przede mn moda,
bardzo adna osoba i pytaa o pana Hallera; poznaem j od razu. Bya to pani z
fotografii w jego pokoju. Pokazaem jej drzwi lokatora i wycofaem si, pani
pozostaa chwil na grze, wkrtce jednak usyszaem, jak razem schodzili ze
schodw i wychodzili z domu, artujc przy tym wesoo i z oywieniem. Byem
bardzo zdziwiony, e nasz pustelnik ma kochank, w dodatku tak mod, adn i
eleganck, i znowu zachwiay si wszystkie moje domysy na temat jego ycia i jego
osoby. Ale w nieca godzin wrci do domu sam, cikim, smutnym krokiem, z
trudem stpa po schodach, po czym caymi godzinami chodzi w swoim pokoju tam i

z powrotem, cicho jak wilk w klatce, wiato palio si u niego przez ca noc, prawie
do rana.
Nie wiem nic o tym zwizku, chciabym tylko doda, e raz jeszcze widziaem
go z t kobiet na jakiej ulicy miasta. Szli pod rk, wyglda na czowieka
szczliwego, dziwiem si znowu, e jego zatroskana, wyobcowana twarz potrafi
zdradza - zalenie od okolicznoci - tyle wdziku, tyle wrcz dziecinnego uroku, i
zrozumiaem t kobiet, zrozumiaem rwnie wspczucie, jakie moja ciotka miaa
dla tego czowieka. Ale i w tym dniu wrci wieczorem do domu smutny i zbiedzony;
spotkaem go przy bramie, mia, jak nieraz, butelk woskiego wina pod paszczem i
przesiedzia przy niej p nocy w swojej jaskini na grze. al mi go byo, bo te jake
beznadziejne, stracone i bezbronne byo to jego ycie.
No, ale do ju gadania. Nie trzeba wicej relacji ani opisw, by wykaza, e
wilk stepowy prowadzi ycie samobjcy. Mimo to nie wierz, by je sobie odebra
owego dnia, kiedy nagle i bez poegnania, ale po zapaceniu wszystkich zalegoci,
opuci nasze miasto i znikn. Nigdy wicej nie da znaku ycia i cigle jeszcze
przechowujemy kilka listw, ktre do niego przyszy. Niczego nie pozostawi po
sobie prcz rkopisu, ktry sporzdzi podczas pobytu w naszym domu i ktry w
kilku sowach mnie zadedykowa, zaznaczajc, e mog z nim zrobi, co uznam za
stosowne.
Nie miaem monoci stwierdzi, ile prawdy zawieraj przeycia, opisane w
notatkach Hallera. Nie wtpi, e po wikszej czci s fikcj, ale nie w sensie
dowolnego zmylenia, lecz w sensie prby znalezienia wyrazu dla gboko odczutych
przey duchowych, prby, ktra przedstawiaby je w szacie konkretnych zdarze. Te
po czci fantastyczne przygody w opowieci Hallera pochodz przypuszczalnie z
ostatniego okresu jego pobytu w naszym miecie i nie wtpi, e ich podstaw jest
rwnie pewna doza prawdziwych, realnych faktw. W owym czasie rzeczywicie
zmieni si wygld i sposb bycia naszego gocia, czsto przebywa poza domem,
niekiedy nie byo go nawet caymi nocami, a jego ksiki leay nietknite. Podczas
nielicznych wwczas spotka wydawa mi si wyjtkowo oywiony i odmodzony, a
par razy wrcz uradowany. Oczywicie zaraz potem nastpowaa kolejna cika
depresja, caymi dniami lea w ku, nie dopomina si o jedzenie i na ten okres
przypada rwnie niezwykle ostra, nawet brutalna ktnia z jego kochank, ktra
pojawia si znw na horyzoncie; ktnia ta poruszya cay dom, za co nazajutrz
Haller przeprosi moj ciotk.

Nie, jestem przekonany, e nie odebra sobie ycia. yje jeszcze i chodzi
gdzie po wiecie na swoich umczonych nogach, w gr i w d po schodach obcych
domw, gdzie tam gapi si na wyfroterowane posadzki i starannie pielgnowane
araukarie, w cigu dnia przesiaduje w bibliotekach, noce spdza w knajpach albo ley
na wynajtym tapczanie i wsuchuje si w yjcy za oknami wiat i ludzi, i wie, e
jest wykluczony z tego wszystkiego, jednak si nie zabija, gdy resztka wiary
powiada mu, e cierpienia tego musi w sercu zakosztowa do koca i e na to
cierpienie musi umrze. Czsto myl o nim; nie uatwi mi ycia, nie mia daru
wspierania i rozwijania tego, co we mnie silne i radosne, przeciwnie! Ale ja nie
jestem nim i nie prowadz ycia w jego stylu, lecz moje wasne, mae i
mieszczaskie, bezpieczne i wypenione obowizkami. Dlatego moemy go
wspomina spokojnie i z przyjani, ja i moja ciotka, ktra umiaaby o nim
powiedzie wicej, ale to pozostanie na zawsze ukryte w jej poczciwym sercu.

A co si tyczy notatek Hallera, notatek dziwnych, po czci chorobliwych, po


czci piknych, penych zadumy i fantazji, to musz przyzna, e gdyby te kartki
przypadkiem wpady mi w rce, a ich autor nie byby mi znany, z pewnoci
wyrzucibym je z oburzeniem na mietnik. Ale moja znajomo z Hallerem
umoliwia mi czciowe ich zrozumienie, a nawet zaaprobowanie. Gdybym widzia
w nich tylko patologiczne urojenia jednostki, jakiego chorego na umyle biedaka,
miabym skrupuy, czy poda je do wiadomoci innym. Dostrzegam w nich jednak
co wicej, dokument czasu, gdy choroba umysowa Hallera - wiem to dzisiaj - nie
jest dziwactwem jednego tylko czowieka, lecz chorob epoki, neuroz caego
pokolenia, do ktrego naley Haller, neuroz, ktrej nie ulegaj bynajmniej tylko
osobowoci sabe i mniej wartociowe, lecz wanie silne, najbardziej uduchowione,
najbardziej uzdolnione.
Zapiski Hallera - bez wzgldu na to, czy opieraj si na wielu, czy na niewielu
wydarzeniach z ycia - s prb przezwycienia wielkiej choroby czasu, nie przez
jej omijanie i upikszanie, lecz przez prb uczynienia z samej choroby przedmiotu
opowiadania. Oznaczaj dosownie drog przez pieko, bd pen lku, bd
odwan, drog przez chaos mrocznego wiata duszy, podjt w celu przejcia przez
to pieko, stawienia czoa chaosowi, przecierpienia za do koca.
Jedna uwaga Hallera daa mi klucz do zrozumienia tego. Kiedy, po rozmowie

o tak zwanych okruciestwach redniowiecza, powiedzia do mnie: - W


rzeczywistoci nie byy to wcale okruciestwa. Czowiek redniowiecza odczuby
znacznie wikszy wstrt do stylu caego naszego dzisiejszego ycia, jako do czego
okrutnego, przeraajcego i barbarzyskiego! Kada epoka, kada kultura, kady
obyczaj i tradycja maj swj styl, swoj specyfik, swoje subtelnoci i ostroci, uroki
i okruciestwa, kada epoka uwaa pewne niedomogi za oczywiste, a inne zo znosi
cierpliwie. Prawdziwym cierpieniem, piekem staje si ycie ludzkie tylko tam, gdzie
krzyuj si dwie epoki, dwie kultury i religie. Gdyby czowiek antyku musia y w
redniowieczu, zginby marnie, podobnie jak zginby dzikus w naszej cywilizacji.
Bywaj okresy, w ktrych cae pokolenie dostaje si miedzy dwie epoki, miedzy dwa
style ycia, tak e zatraca ono wszelk naturalno, wszelki obyczaj, wszelkie
poczucie bezpieczestwa i niewinnoci. Rzecz jasna, nie wszyscy odczuwaj to
jednakowo silnie. Filozof taki jak Nietzsche przecierpia dzisiejsz ndze wczeniej o
cae jedno pokolenie - to, co on, wiadomy prawdy, musia znie sam, stao si dzi
udziaem tysicy.
W trakcie lektury notatek czsto musiaem myle o tych sowach. Haller
naley do ludzi, ktrzy dostali si midzy dwie epoki, ktrzy zostali wytrceni ze
stanu bezpieczestwa i niewinnoci, do tych, ktrych przeznaczeniem jest przeywa
w spotgowaniu ca problematyk ludzkiego ycia jako osobist mczarni i pieko.
W tym tkwi - jak si wydaje - sens, jaki jego zapiski mog mie dla nas, i
dlatego zdecydowaem si je opublikowa. Zreszt nie chc ich bra w obron ani
osdza: niech kady czytelnik uczyni to zgodnie z wasnym sumieniem!

Notatki Harry'ego Hallera


Tylko dla obkanych
Dzie min, jak mijaj dni; zepchnem go, zniszczyem delikatnie moj
prymitywn i niemia sztuk ycia; pracowaem kilka godzin, wertowaem stare
ksiki, miaem przez dwie godziny ble, jakie zwykle miewaj ludzie starsi, zayem
piguk i cieszyem si, e ble day si przechytrzy, leaem w gorcej kpieli i
wchaniaem bogie ciepo, trzy razy odbieraem poczt i przegldaem wszystkie te
zbdne listy i druki, odbyem wiczenia oddechowe, ale darowaem sobie dzi z
lenistwa gimnastyk myli, byem godzin na spacerze i obserwowaem pikne,
delikatne i niecodzienne desenie pierzastych chmurek, wrysowane w niebo. To byo
bardzo przyjemne, tak jak czytanie starych ksiek, jak leenie w ciepej kpieli, ale wziwszy wszystko razem - nie by to wcale zachwycajcy, promienny dzie
szczcia i radoci, lecz wanie jeden z tych dni, jakimi ju od duszego czasu
powinny dla mnie by dni normalne, zwyke: w miar przyjemne, cakiem znone, nie
najgorsze, nijakie dni starszego, niezadowolonego pana, dni bez szczeglnych
dolegliwoci, bez szczeglnych trosk, bez istotnego zmartwienia, bez rozpaczy, dni,
w ktrych nawet pytanie, czy nie naleaoby pj za przykadem Adalberta Stiftera i
ulec nieszczliwemu wypadkowi przy goleniu, rozwaa si rzeczowo i spokojnie,
bez podniecenia i bez uczucia strachu.
Kto zakosztowa tamtych dni zych, z atakami artretyzmu albo z dotkliwym
blem gowy, umiejscowionym za gakami ocznymi, szatasko zmieniajcym kad
rado oka i ucha w udrk, albo owych dni umierania duszy, niedobrych dni
wewntrznej pustki i rozpaczy, w ktrych wrd wyniszczonej, wyeksploatowanej
przez kartele ziemi na kadym kroku a do mdoci szczerzy do nas zby wiat ludzki
i tak zwana kultura w swoim zakamanym, prostackim i obudnym blasku
jarmarcznym, skoncentrowana i doprowadzona do szczytu obrzydliwoci we
wasnym, chorym Ja - kto zakosztowa tych piekielnych dni, ten jest zadowolony z
normalnych i poowicznych, podobnych do dzisiejszego, ten siedzi z wdzicznoci
przy ciepym piecu, z wdzicznoci stwierdza przy czytaniu rannej gazety, e i
dzisiaj nie wybucha znw wojna, e nie ogoszono nowej dyktatury, e nie wykryto
ani w polityce, ani w gospodarce szczeglnie jaskrawego wistwa, z wdzicznoci

stroi sw zardzewia lir na umiarkowane, wcale pogodne, niemal radosne tony


dzikczynnego psalmu, ktrym zanudza swego cichego, agodnego, troch bromem
odurzonego boka zadowolenia, a w tej letniej, zagszczonej atmosferze nudy, penej
dobrego samopoczucia i godnego wdzicznoci znieczulenia, ci dwaj: w monotonnie
kiwajcy gow pboek i w z lekka posiwiay i przytumionym gosem piewajcy
psalm pczowiek, s podobni do siebie jak bliniaki.
Jest co piknego w tym zadowoleniu, w tej bezbolesnoci, w tych znonych,
przyczajonych dniach, kiedy ani bl, ani rozkosz nie maj odwagi krzycze, kiedy
wszystko tylko szepcze i skrada si na palcach. Niestety ze mn jest tak, e le znosz
uczucie zadowolenia, szybko staje mi si ono nienawistne i wstrtne i peen rozpaczy
musz szuka innych temperatur, o ile to moliwe, w rozkoszy, a w razie
koniecznoci - rwnie i w cierpieniu. Jeli przez jaki czas nie doznaem ani
rozkoszy, ani blu i oddychaem letni, md i znon atmosfer tak zwanych dobrych
dni, wtedy dziecinn moj dusz ogarnia tak ogromny smutek i taka ao, e
zardzewia lir wdzicznoci ciskam sennemu bokowi zadowolenia w syt twarz,
wol bowiem czu w sobie prawdziwie diabelny bl ni zdrow temperatur
pokojow. Wtedy rozpala si we mnie dzika dza mocnych wrae, dza sensacji,
wcieko na wymuskane, paskie, unormowane i wysterylizowane ycie i obdna
ch zniszczenia czego, na przykad domu towarowego albo katedry, albo siebie
samego; chciabym wtedy popeni jakie zuchwae gupstwa, zedrze peruki paru
czczonym boyszczom, zaopatrzy paru zbuntowanych sztubakw w wymarzony
bilet do Hamburga, uwie ma dziewczynk lub skrci kark kilku
przedstawicielom mieszczaskiego adu. Gdy przede wszystkim najszczerzej
nienawidziem, brzydziem si i przeklinaem zadowolenie, zdrowie, wygodnictwo,
ten wypielgnowany optymizm buruja, t tust, prosperujc hodowl wszystkiego,
co mierne, normalne, przecitne.
W takim nastroju, przy zapadajcym zmroku, zakoczyem ten znony,
tuzinkowy dzie. Nie zakoczyem go, jak przystao na mczyzn troch
cierpicego, w sposb normalny i zdrowy, nie skusio mnie pocielone ko z
przynt w postaci termoforu, lecz niezadowolony i peen wstrtu na myl o
odrobinie dokonanej dzisiaj pracy, z niechci woyem buty, wliznem si w
paszcz i w ciemnoci i mgle poszedem do miasta, by w restauracji Pod Stalowym
Hemem wypi to, co pijcy mczyni starym zwyczajem nazywaj szklaneczk
wina.

Zszedem wiec z mojej mansardy na d po schodach, po owych trudnych do


schodzenia schodach na obczynie, owych na wskro mieszczaskich,
wyfroterowanych, czystych schodach jednego z wielce przyzwoitych trjrodzinnych
domw czynszowych, gdzie na poddaszu mam moj pustelni. Nie wiem, jak to si
dzieje, ale ja, bezdomny wilk stepowy i samotny wrg maomieszczaskiego wiata,
zawsze mieszkam w prawdziwie mieszczaskich domach, to taki stary mj
sentyment. Nie mieszkam ani w paacach, ani w proletariackich ruderach, lecz
wanie w tych bardzo przyzwoitych, bardzo nudnych, nienagannie utrzymanych
maomieszczaskich gniazdach, gdzie pachnie troch terpentyn i troch mydem,
gdzie ogarnia nas przeraenie, jeli nam si przytrafi gono zatrzasn drzwi albo
wej do pokoju w zaboconych butach. Niewtpliwie lubi t atmosfer z czasw
mojego dziecistwa i moja skryta tsknota za czym takim jak gniazdo rodzinne
prowadzi mnie niezmiennie na te same gupie cieki. A poza tym lubi rwnie
kontrast, jaki zachodzi midzy moim samotnym, pozbawionym mioci,
gorczkowym i na wskro nieporzdnym yciem a owym rodowiskiem rodzinnomieszczaskim. Lubi na schodach zapach ciszy, porzdku, schludnoci,
przyzwoitoci i swojskoci, ktry mimo mej nienawici do mieszczastwa ma dla
mnie zawsze co wzruszajcego, i lubi take przekracza prg mojego pokoju, gdzie
to wszystko si koczy, gdzie wrd stosu ksiek poniewieraj si niedopaki cygar i
stoj flaszki z winem, gdzie wszystko jest nieporzdne, obce i zaniedbane, a ksiki,
rkopisy, myli s naznaczone i przesycone bied samotnych, problematyk bytu
ludzkiego, tsknot za nadaniem nowego sensu yciu czowieka, ktre stao si
bezsensowne.
Minem wanie araukari. Na pierwszym pitrze tego domu schody
mianowicie prowadz przez may podest przed mieszkaniem, ktre z pewnoci
utrzymane jest jeszcze bardziej nienagannie, jeszcze czyciej i troskliwiej ni inne,
gdy ten may podest promieniuje jakim nadludzkim zadbaniem, jest ma, lnic
wityni adu. Na parkiecie, na ktrym lkamy si postawi nog, stoj dwa zgrabne
stoeczki, a na kadym z nich wielka doniczka; w jednej ronie azalia, w drugiej do
okazaa araukaria, zdrowe, silne drzewko o doskonaej symetrii, ktrego nawet
ostatnia igieka na ostatniej gazce lni czystoci. Czasem, kiedy wiem, e nikt mnie
nie obserwuje, przychodz tu jak do wityni, siadam powyej araukarii na jednym ze
schodw, odpoczywam troch, skadam rce i patrz z naboestwem na ten ogrdek
adu, ktrego wzruszajce wypielgnowanie i samotna mieszno w jaki sposb

chwytaj mnie za serce. Za tym podestem, niejako w witym cieniu araukarii,


domylam si mieszkania penego byszczcych mahoniw i ycia nacechowanego
statecznoci i zdrowiem, wczesnym wstawaniem, spenianiem obowizkw, z
uroczystociami rodzinnymi w miar wesoymi, z niedzielnym chodzeniem do
kocioa i wczesnym ukadaniem si do snu.
Z udan wesooci szedem po wilgotnym asfalcie uliczek, zawe, spowite
mg wiata latar patrzyy przez chodn, wilgotn szarug i wysysay z mokrej
ziemi leniwe odbicia wiateek. Przyszy mi na myl moje zapomniane modziecze
lata - jake lubiem wtedy takie ciemne i pospne wieczory pnej jesieni i zimy, jak
chciwie i z jakim upojeniem wchaniaem wwczas nastroje samotnoci i melancholii,
kiedy otulony paszczem, w deszczu i burzy, biegem przez wrog, odart z lici
natur, samotny ju wtedy, ale przepojony rozkosz i przepeniony wierszami, ktre
spisywaem przy wiecy w mojej izdebce, siedzc na brzegu ka! No c, to ju
mino, ten kielich wychyliem do dna i nigdy dla mnie si ju nie napeni. Czy tego
szkoda? Nie, nie szkoda. Nie szkoda niczego, co mino. Szkoda tylko tego, co jest
teraz i dzisiaj, szkoda tych wszystkich godzin i dni, ktre traciem, ktre tylko
cierpliwie znosiem, ktre nie przynosiy ani darw, ani wstrzsw. Ale, Bogu dziki,
byway te wyjtki, zdarzay si niekiedy, rzadko, rwnie i inne godziny, ktre
przynosiy wstrzsy, przynosiy dary, burzyy ciany i znowu sprowadzay mnie,
zbkanego, z powrotem do ywego serca wiata. Smutny, a jednak do gbi
poruszony, usiowaem przypomnie sobie ostatnie przeycie tego rodzaju. Byo to
podczas koncertu, grano cudown star muzyk, gdy nagle, midzy dwoma
ciszonymi taktami, wykonanymi na drewnianych instrumentach dtych, otworzya
si przede mn brama w zawiaty, przefrunem przez niebo i widziaem Boga przy
pracy, cierpiaem bogie ble i nie broniem si ju przed niczym w wiecie, nie
baem si ju niczego, akceptowaem wszystko, wszystkiemu oddawaem moje serce.
Doznanie to nie trwao dugo, moe kwadrans, ale powrcio tej samej nocy we nie i
odtd przez wszystkie jaowe dni rozbyskiwao niekiedy skrycie, czasem w cigu
minut widziaem wszystko wyranie, jak wijcy si przez moje ycie zoty, boski
lad, prawie zawsze pokryty botem i gboko zasypany kurzem, potem znw
wieccy zotymi iskrami, zdawao si, e nigdy ju nie zginie, a przecie niebawem
znw gdzie przepada w gbi. Kiedy zdarzyo si, e podczas bezsennej nocy nagle
zaczem mwi wiersze, wiersze zbyt pikne i zbyt dziwne, abym mg myle o
spisaniu ich; rano ju ich nie pamitaem, a jednak spoczyway we mnie ukryte, jak

ciki orzech w zmurszaej, kruchej upinie. Innym razem nawiedzao mnie to przy
czytaniu jakiego poety, przy analizowaniu jakiej myli Descartes'a, Pascala, kiedy
indziej znowu rozbyskiwao i prowadzio dalej zotym ladem w niebiosa, gdy byem
u kochanki. Ach, trudno jest znale lad Boga wrd ycia, jakie wiedziemy, wrd
tego zadowolonego, tak bardzo mieszczaskiego, tak bardzo bezdusznego czasu, na
widok tej architektury, tych interesw, tej polityki, tych ludzi! Jake nie mam by
wilkiem stepowym i ndznym pustelnikiem porodku wiata, ktrego celw nie
podzielam, ktrego radoci s mi obce! Nie mog dugo wytrzyma ani w teatrze, ani
w kinie, zaledwie zdoam przeczyta gazet, rzadko wspczesn ksik, nie
rozumiem, jakiej przyjemnoci i zabawy ludzie szukaj w przepenionych pocigach i
hotelach, w zatoczonych kawiarniach, przy haaliwej, natrtnej muzyce, w barach i
kabaretach eleganckich, luksusowych miast, w wiatowych wystawach, na korsach,
na odczytach dla zaknionych wiedzy, na wielkich boiskach sportowych - nie mog
zrozumie ani podziela tych wszystkich przyjemnoci, ktre przecie byyby dla
mnie dostpne i o ktre staraj si i dobijaj tysice ludzi. Natomiast to, co w
rzadkich chwilach staje si moim udziaem i radoci, co dla mnie jest rozkosz,
przeyciem, ekstaz i podwigniciem, towiat zna, kocha i tego szuka chyba tylko w
poezji, w yciu za uwaa za obd. W istocie, jeli wiat ma racj, jeli racj maj
masowe rozrywki, kawiarniana muzyka, zamerykanizowani ludzie, zadowoleni z byle
czego, w takim razie ja nie mam racji, jestem szalecem, jestem naprawd wilkiem
stepowym - jak czsto sam siebie nazywaem - jestem zwierzciem, zabkanym w
obcym i niezrozumiaym wiecie, zwierzciem, ktre nie moe ju znale swego
legowiska, swego poywienia i chci do ycia.
Zajty tymi zwykymi dla mnie mylami, szedem dalej po mokrym bruku
przez jedn z najcichszych i najstarszych dzielnic miasta. Nagle, po drugiej stronie
uliczki, zobaczyem w ciemnociach stary, kamienny, poszarzay mur, na ktry
zwykle chtnie patrzyem; sta tam zawsze taki sdziwy i beztroski, midzy maym
kocikiem i starym szpitalem. Za dnia oczy moje czsto spoczyway na jego
szorstkiej powierzchni, gdy takich cichych, dobrych, milczcych paszczyzn mao
byo w rdmieciu, gdzie przecie zwykle na kadym skrawku muru wykrzykuje
swoj firm jakie biuro, jaki adwokat, jaki wynalazca, lekarz, fryzjer czy te
pedikiurzysta. I teraz znowu ujrzaem stary mur, stojcy cicho i spokojnie, a przecie
co si w nim zmienio. Dostrzegem w jego rodku jaki niewielki, adny portal z
ostroukiem, co mnie zbio z tropu, gdy naprawd nie wiedziaem, czy ten portal by

tu zawsze, czy zosta dopiero teraz zbudowany. Niewtpliwie wyglda archaicznie;


naley przypuszcza, e maa, zamknita furtka o drzwiach z ciemnego drewna
wioda ju przed wiekami na jakie upione klasztorne podwrko i czyni to jeszcze i
dzi, cho dawno ju nie ma klasztoru; prawdopodobnie ze sto razy widziaem t
furtk, ale nigdy nie zwrciem na ni uwagi, moe bya wieo pomalowana i
dlatego wpada mi w oczy. Jakkolwiek by byo, stanem i uwanie spojrzaem na
drug stron, nie przeszedem jednak przez jezdni, gdy bya mokra i rozmika;
pozostaem na chodniku i tylko spogldaem na drug stron, wszystko pograo si
ju w cieniu nocy, kiedy wydao mi si, e furtk obwiedziono wiecem czy te inn
kolorow ozdob. A teraz, kiedy zadaem sobie trud, eby dokadniej rzecz zbada,
spostrzegem nad portalem jasny szyld, na ktrym, zdaje si, by jaki napis.
Wysiliem wzrok i w kocu, mimo bota i kauy, przeszedem na drug stron ulicy.
Wtedy dopiero zobaczyem nad bram, na znanej mi zielonkawej szarzynie muru,
matowo poyskujc plam; po tej za plamie biegy ruchome, kolorowe litery i
znikay niebawem, znw si zjawiay i znw znikay. Oczywicie, pomylaem, teraz
i ten stary, poczciwy mur zbezczecili wietln reklam! Tymczasem odcyfrowaem
kilka przelotnie ukazujcych si sw, byy trudne do odczytania, trzeba je byo w
poowie odgadywa, gdy litery jawiy si w nierwnych odstpach czasu, blade,
nike, i gasy szybko. Czowiek, ktry chcia na tym zrobi interes, nie by obrotny,
by - biedaczysko - wilkiem stepowym; dlaczego kaza swoim literom taczy tu, na
tym murze, w najciemniejszej uliczce starego miasta w taki deszcz, o takiej porze,
kiedy nikt tdy nie przechodzi, i dlaczego litery byy takie lotne, takie zwiewne,
kapryne i nieczytelne? Ale stop, teraz mi si udao, mogem pochwyci kilka
kolejnych sw, brzmiay one:
Teatr magiczny
wstp nie dla kadego
- nie dla kadego
Prbowaem otworzy furtk, ale cika, stara klamka nie drgna nawet pod
naciskiem. Gra liter skoczya si, urwaa nagle, smutna, wiadoma swej daremnoci.
Cofnem si o kilka krokw, zabrnem w boto, litery ju si nie ukazyway,
wietlne efekty zgasy, dugo staem w kauy i czekaem na prno.
Ale kiedy ju daem za wygran i wrciem na chodnik, upado przede mn na

lnicy asfalt par kolorowych wietlnych liter.


Czytaem:
Tylko - - dla - - ob - - kanych!
Przemoczyem nogi i marzem, mimo to staem tam jeszcze do dugo w
oczekiwaniu. Ale nic si ju nie pojawio. Kiedy tak staem, mylc o tym, jak adnie
mkny po wilgotnym murze i czarnym byszczcym asfalcie delikatne, barwne,
bdne ogniki liter, przypomniaem sobie nagle fragment moich poprzednich
rozwaa: podobiestwo do zotego, rozbyskujcego ladu, ktry nieoczekiwanie
staje si znw daleki i nie do odnalezienia.
Zmarzem i poszedem dalej, nic o tym ladzie, peen tsknoty za bram do
magicznego teatru, ktry by tylko dla obkanych. Doszedem tymczasem do okolicy
rynku, gdzie nie brak ju byo wieczornych rozrywek, co par krokw wisia plakat i
zachca szyld: damska kapela - kabaret - kino - dansing, ale to wszystko nie dla
mnie, to byo dla kadego, dla normalnych, ktrzy caymi falami cisnli si do
wej. Mimo to mj smutek rozwia si nieco, musno mnie przecie pozdrowienie z
innego wiata, zataczyo kilka kolorowych liter, zagrao na mojej duszy i dotkno
ukrytych akordw, bysk zotego ladu sta si znw widoczny.
Odszukaem ma, staromodn knajpk, w ktrej nic si nie zmienio od
czasw mojego pierwszego pobytu w tym miecie przed dwudziestu piciu laty. Jest
nawet ta sama szynkarka, a niektrzy z dzisiejszych goci rwnie i wwczas
siedzieli tutaj, na tych samych miejscach, przed tymi samymi szklankami.
Wszedem do tej skromnej gospody, tu bya moja ucieczka. Wprawdzie to
tylko przysta, mniej wicej taka jak na schodach przy araukarii, gdy i tutaj nie
odnalazem domu i wsplnoty, tylko ciche miejsce na widowni przed scen, na ktrej
obcy ludzie grali obce sztuki, ale to ciche miejsce te byo co warte: ani tumw, ani
krzykw, ani muzyki, tylko kilku spokojnych obywateli przy nienakrytych
drewnianych stoach (adnych marmurw, emaliowanych blach, pluszw czy
mosidzw), a przed kadym z goci trunek - dobre, mocne wino. Moe ci nieliczni
stali bywalcy, znani mi z widzenia, to prawdziwi filistrzy, ktrzy w domu, w swoich
filisterskich mieszkaniach stawiali aosne otarze gupawym bokom zadowolenia - a
moe to samotnicy i wykolejecy, wilki stepowe i biedacy jak ja, ktrzy dumali przy
kieliszku nad zbankrutowanymi ideaami? Tego nie wiedziaem. Kadego z nich

przycigaa tu jaka nostalgia, jakie rozczarowanie, potrzeba jakiej namiastki;


onaty szuka atmosfery kawalerskich czasw, stary urzdnik echa studenckich lat,
wszyscy byli raczej milczcy, chtnie popijali i podobnie jak ja woleli siedzie przed
butelk alzackiego wina ni przed damsk kapel. Tu rzuciem kotwic, tu mona
byo przesiedzie godzin, a nawet dwie. Zaledwie yknem wina, poczuem, e dzi
jeszcze nic nie miaem w ustach prcz kawaka chleba na niadanie.
Zadziwiajce, co te czowiek potrafi przekn! Chyba z dziesi minut
czytaem gazet, chonem oczyma wypociny jakiego nieodpowiedzialnego
czowieka, przeuwajcego w swych ustach sowa innych, by je nastpnie zaprawione lin, ale nie strawione - znw z siebie wydali. Pochonem tak ca
dug szpalt. Po czym zjadem dobry kawa wtroby, wycitej z ciaa zarnitego
cielaka. Przedziwne! Najlepsze ze wszystkiego byo alzackie wino. Nie lubi przynajmniej na co dzie - odurzajcych, mocnych win, ktre wydatnie pobudzaj i
odznaczaj si znanym, specyficznym smakiem. Najbardziej lubi cakiem mode,
lekkie, skromne wina bez nazwy; mona ich wypi duo, maj dobry i przyjemny
aromat wsi, ziemi, nieba i drzew. Kieliszek alzackiego wina i kawaek dobrego chleba
to najlepszy posiek. Zjadem wszake ju jedn porcje wtroby, szczeglny dla mnie
przysmak, gdy rzadko jadam miso, a przede mn sta ju drugi kieliszek wina.
Dziwne byo rwnie i to, e w jakich zielonych dolinach zdrowi, dzielni ludzie
uprawiaj winn latorol i tocz wino, aby gdzie tam w wiecie, z dala od nich,
kilku rozczarowanych, z cicha popijajcych mieszczuchw i bezradnych wilkw
stepowych mogo wysczy z kielichw nieco odwagi i dobrego samopoczucia. Co
do mnie - niech to bdzie i dziwne! Jest dobre, pomaga, poprawia humor. Na myl o
bzdurach w artykule parsknem spnionym, przynoszcym ulg miechem i nagle
przypomniaem sobie znowu zapomnian, cich, na trbce wygran melodi; uniosa
si we mnie jak maa, lnica baka mydlana, bysna, ukazujc w kolorowym,
zmniejszonym odbiciu cay wiat, i rozprysna si agodnie. Skoro byo moliwe, e
ta boska, maa melodyjka potajemnie zapucia w mej duszy korzenie i pewnego dnia
na nowo rozkwitaa cudownym wielobarwnym kwiatem, czy mogem by
cakowicie zgubiony? A jeli nawet jestem zbkanym zwierzciem, nie
rozumiejcym otaczajcego wiata, to przecie moje gupie ycie ma jaki sens, skoro
co we mnie udziela odpowiedzi, odbiera woania z dalekich, wyszych wiatw,
gromadzi w moim mzgu tysice obrazw:
Anielskie hufce Giotta z maego, bkitnego sklepienia kocika w Padwie, a

obok nich Hamlet kroczcy z uwieczon Ofeli, pikne symbole wszelkiego smutku
i wszelkiego nieporozumienia w wiecie, a oto stoi w poncym balonie eglarz
powietrzny Gianozzo i dmie w rg, Attyla Schmelzle trzyma w rku swj nowy
kapelusz, a Borobudur* pitrzy w powietrzu gr swych rzeb. Gdyby nawet te
wszystkie pikne postacie yy rwnie w tysicach innych serc, to istnieje jeszcze
dziesi tysicy innych, nieznanych obrazw i dwikw, ktrych ojczyzna, widzce
oko i syszce ucho yj jedynie we mnie. Stary szpitalny mur peen plam starej,
zwietrzaej, szarej zieleni, mur, pod ktrego rysami i pkniciami mona si domyla
tysicy freskw - kto mu odpowiedzia, kto przyj go do swej duszy, kto go kocha,
kto odczuwa czar jego agodnie zamierajcych barw? Stare ksigi mnichw z
delikatnie poyskujcymi miniaturami i przez wasny nard zapomniane ksiki
niemieckich poetw sprzed stu i dwustu lat, wszystkie te zniszczone i zbutwiae
tomy, druki i rkopisy dawnych muzykw, owe sztywne, poke nuty, na ktrych
zastygy w tony zaklte marzenia - kto wsucha si w ich mdre, szelmowskie i
tskne gosy, kto nis w sercu ich ducha, ich czar przez inny, obcy im czas? Kto
zachowa w pamici may, uparty cyprys, stojcy wysoko nad wzgrzem Gubbio,
zamany i rozdarty kamiennym zwaem, cyprys, ktry mimo to przetrwa i wypuci
nowy, mizerny pd? Kto odda sprawiedliwy hod pracowitej wacicielce mieszkania
na pierwszym pitrze i jej lnicej czystoci araukarii? Kto czyta noc chmurne
znaki przecigajcych nad Renem mgie? Wilk stepowy. I kto na gruzach swego
ycia szuka jego rozwiewajcego si sensu, kto znosi to, co pozornie niedorzeczne,
przeywa to, co na pozr obdne, i nawet w ostatnim szalonym chaosie ywi skryt
nadziej na objawienie si i blisko Boga?
Przytrzymaem kieliszek, ktry gospodyni chciaa mi znw napeni, i
wstaem. Nie potrzebowaem ju wina. Zabysn zoty lad, odyo wspomnienie
wiecznoci, Mozarta, gwiazd. Mogem znowu przez godzin oddycha, y, istnie,
nie musiaem znosi cierpie ani lku, ani wstydu. Kiedy wyszedem na cich ju
ulic, dzwoni wok latar drobny kapuniaczek, smagany zimnym wiatrem, i
migota szklanym blaskiem. A teraz dokd? Gdybym w tej chwili mia moc
czarodziejsk, to yczybym sobie maej, adnej salki w stylu Ludwika XVI, gdzie
kilku dobrych muzykw zagraoby mi dwa, trzy utwory Hndla i Mozarta. Miabym
teraz do tego odpowiedni nastrj i rozkoszowabym si chodn, szlachetn muzyk,
jak bogowie rozkoszuj si nektarem. Ach, gdybym mia teraz jakiego przyjaciela,
ktry gdzie, na jakim poddaszu, medytowaby przy wieczce i mia pod rk

skrzypce! Jake chtnie wliznbym si w jego nocn cisz, wspibym si delikatnie


po krtych schodach, zaskoczybym go znienacka i spdzilibymy par nieziemskich
nocnych godzin na rozmowie i muzyce! Niegdy, w minionych latach, czsto byo mi
dane zakosztowa takiego szczcia, ale z czasem i to oddalio si ode mnie i
oderwao, zwide lata leay midzy tym, co jest tutaj, a tym, co byo tam. Peen
wahania ruszyem w stron domu, wysoko podniosem konierz palta i uderzyem
lask w mokry bruk. Chobym nie wiem jak wolno odbywa t drog, przecie w
kocu i tak znajd si znowu w mojej mansardzie, w mojej maej, iluzorycznej
ojczynie, ktrej nie lubi, bez ktrej jednak oby si nie mog, miny bowiem dla
mnie czasy, kiedy potrafiem spdzi ddyst zimow noc, biegajc pod goym
niebem. Ale, w imi Boe, nie chciaem dopuci do tego, aby mi deszcz, artretyzm
czy araukaria zepsuy dobry nastrj tego wieczoru, i chocia nie mogem mie
orkiestry kameralnej ani znale samotnego przyjaciela ze skrzypcami, to owa pikna
melodia graa w mej duszy i nucc cicho z miarowym oddechem, mogem j sobie
cho w przyblieniu odtworzy. W zamyleniu szedem dalej. Owszem, mona si
oby bez muzyki kameralnej i bez przyjaciela i, rzecz mieszna, da si trawi
bezsilnemu pragnieniu ciepa. Samotno jest niezalenoci, yczyem jej sobie i
zdobyem j po dugich latach. Jest zimna, o tak, ale jest te cicha, cudownie cicha i
wielka, jak zimne, ciche przestworza, po ktrych wiruj gwiazdy.
Z jakiej dansingowej sali, ktr mijaem, buchna na mnie gorco i
brutalnie, jak odr surowego misa, haaliwa muzyka jazzowa. Przystanem na
chwilk; cho ten rodzaj muzyki by mi wstrtny, mia jednak zawsze dla mnie
tajemniczy urok. Nie lubiem jazzu, ale zdecydowanie wolaem go od dzisiejszej
muzyki akademickiej, gdy swoj radosn pierwotn dzikoci trafia gboko
rwnie i w mj wiat popdw i tchn naiwn, uczciw zmysowoci.
Staem tam chwil, wszc, chonem krwaw, krzykliw muzyk,
wietrzyem gniewnie i podliwie atmosfer tych sal. Liryczna cz tej muzyki bya
lepka, przesodzona i ociekaa sentymentalizmem, druga poowa bya dzika, kapryna
i pena mocy, a przecie obie czci czyy si ze sob naiwnie i harmonijnie,
tworzc jedn cao. Bya to muzyka schykowa, podobn uprawiano chyba w
Rzymie ostatnich cezarw. Oczywicie w porwnaniu z Bachem, Mozartem i w ogle
z prawdziw muzyk byo to paskudztwo - ale takim paskudztwem jest caa nasza
sztuka, cay nasz sposb mylenia, caa nasza pozorna kultura, jeli j porwnamy z
kultur prawdziw. A ta muzyka miaa znami wielkiej szczeroci i co

murzyskiego, godnego mioci i niezakamanego, a take co z wesoej dziecinnej


fantazji. Miaa co z Murzyna i co z Amerykanina, ktry nam, Europejczykom,
wydaje si w swej sile chopico wiey i dziecinny. Czy Europa te stanie si taka?
Czy ku temu zmierza? Czybymy, starzy znawcy i czciciele niegdysiejszej Europy,
dawnej, prawdziwej muzyki, prawdziwej poezji minionych lat - byli tylko nik,
gupi mniejszoci skomplikowanych neurotykw, ktrzy jutro zostan zapomniani i
wymiani? Czyby to, co nazywalimy kultur, duchem, dusz, piknem i
witoci, byo od dawna martwym upiorem, tylko przez nas, nielicznych szalecw,
uwaanym za co, co jest prawdziwe i ywe? A moe to wszystko nigdy prawdziwe i
ywe nie byo? Moe to, w co my, szalecy, wkadalimy tyle trudu, zawsze byo
tylko zudzeniem? Znalazem si znw w starej dzielnicy miasta, may kociek sta
w szarzynie zgaszony i nierealny. Nagle przypomniao mi si przeycie z
pamitnego wieczoru, zagadkowe ostroukowe drzwi, nad nimi zagadkowa tablica z
szyderczo plsajcymi wietlnymi literami. Jak brzmiay te napisy? Wstp nie dla
kadego. I: Tylko dla obkanych. Badawczo spojrzaem w stron starego muru z
tajonym yczeniem, aby znw zacz si czar, aby napis zaprosi mnie, obkanego, i
aby maa furtka mnie wpucia. Moe tam byo to, czego pragnem, moe tam grano
moj muzyk?
Spokojnie spogldaa na mnie ciemna kamienna ciana spowita w gboki
zmierzch, zamknita, cakowicie pogrona w swym nie. I nigdzie drzwi, nigdzie
ostrouku, tylko ciemny, cichy mur bez otworu. Umiechajc si, poszedem dalej,
przyjanie skinwszy staremu murowi. pij dobrze; murze, nie obudz ci.
Nadejdzie czas, kiedy ci zwal albo oblepi swymi natrtnymi szyldami, ale teraz
jeszcze tu jeste, jeszcze jeste pikny i cichy, i memu sercu bliski. Z ciemnej
ulicznej otchani wyoni si nagle przede mn i przestraszy mnie jaki czowiek,
samotny, spniony przechodzie o znuonym kroku, w czapce na gowie, ubrany w
niebiesk bluz; opar o rami drg z plakatem, na brzuchu zwisaa mu umocowana
na rzemieniu otwarta skrzynka, taka jak nosz kramarze na jarmarkach. Zmczony
szed przede mn i nawet nie oglda si na mnie, inaczej bybym go pozdrowi i da
mu cygaro. W wietle najbliszej latarni usiowaem przeczyta jego czerwony plakat
na drgu, ale chwia si tam i z powrotem i niczego nie mogem rozszyfrowa. Wtedy
zawoaem go i poprosiem, eby mi go pokaza. Zatrzyma si, troch wyprostowa
drg i wtedy mogem przeczyta taczce, chwiejne litery:

Wieczorek anarchistyczny.
Teatr magiczny!
Wstp nie dla ka...
- Wanie pana szukaem - krzyknem radonie. - Co z paskim
wieczorkiem? Gdzie si odbywa? Kiedy?
Ale on ju szed dalej.
- Nie dla kadego - powiedzia obojtnie sennym gosem i ruszy przed siebie.
Mia wszystkiego dosy, chcia i do domu.
- Stj - zawoaem, biegnc za nim. - Co pan tam ma w tej skrzynce? Chc od
pana co kupi!
Nie zatrzymujc si, czowiek machinalnie sign do skrzynki, wydoby jak
ma ksieczk i poda mi j. Pochwyciem j skwapliwie i schowaem. Gdy
odpinaem paszcz, chcc wydosta pienidze, nieznajomy skrci w bok, wszed w
jak bram, zamkn j za sob i przepad. Z podwrza dochodzi stuk jego cikich
krokw, najpierw po kamiennym bruku, pniej po drewnianych schodach, a w kocu
nie syszaem ju nic. Nagle i ja poczuem ogromne zmczenie i wydao mi si, e
jest ju bardzo pno i e dobrze byoby wrci do domu. Przyspieszyem kroku i
niebawem t pic uliczk podmiejsk dostaem si do mojej dzielnicy, pooonej
midzy waami, gdzie w maych, schludnych domach czynszowych za skrawkami
murawy i bluszczu mieszkaj urzdnicy i drobni rentierzy. Mijajc bluszcz, trawnik i
ma jodek, dotarem do bramy domu, trafiem do zamka, znalazem wcznik
wiata, przeliznem si obok oszklonych drzwi, politurowanych szaf, doniczek z
zieleni i otworzyem mj pokj, moj ma, iluzoryczn ojczyzn, gdzie czeka na
mnie fotel i piec, kaamarz i pudeko z farbami, Novalis i Dostojewski, podobnie jak
na innych prawdziwych ludzi wracajcych do domu czeka matka albo ona, dzieci,
suce, psy i koty.
Gdy zdjem z siebie mokry paszcz, wpada mi znw w rce maa ksieczka.
Wycignem j; bya to cienka, le i na zym papierze wydrukowana broszurka
jarmarczna., podobna do zeszytw, ktre miewaj tytuy: Czowiek urodzony w
styczniu albo Jak w cigu omiu dni odmodnie o dwadziecia lat?
Gdy tylko zaszyem si w fotelu i naoyem okulary, ze zdumieniem i nagle
budzcym si we mnie poczuciem doniosoci chwili przeczytaem na okadce tej
jarmarcznej broszurki tytu: Traktat o wilku stepowym. Nie dla kadego. A tre tego

pisma, ktre w rosncym napiciu przeczytaem jednym tchem, bya nastpujca:

Traktat o wilku stepowym


Tylko dla obkanych
By sobie raz kto, imieniem Harry, zwany wilkiem stepowym. Chodzi na
dwch nogach, nosi ubranie i by czowiekiem, ale naprawd by to wilk stepowy.
Naby sporo wiedzy, jakiej mog naby ludzie z dobr gow, i by wcale mdrym
czowiekiem. Nie nauczy si jednak zadowolenia z samego siebie i ze swojego ycia.
Tego nie potrafi, by czowiekiem niezadowolonym, a pochodzio to prawdopodobnie
std, e w gbi serca zawsze wiedzia (lub zdawao mu si, e wie), i waciwie nie
jest czowiekiem, lecz wilkiem ze stepu. Niechaj si mdrzy ludzie spieraj o to, czy
rzeczywicie by wilkiem, czy te kiedy, moe jeszcze przed urodzeniem, za pomoc
czarw zosta przemieniony z wilka w czowieka; a moe urodzi si jako czowiek
obdarzony dusz wilka stepowego i zosta przez ni owadnity, lub wiara w to, e
jest waciwie wilkiem, bya u niego tylko urojeniem albo chorob. Na przykad nie
jest wykluczone, e ten czowiek by w dziecistwie dziki, nieokieznany i
nieporzdny, e jego wychowawcy usiowali zabi w nim besti i przez to wanie
wytworzyli w nim urojenie i przewiadczenie, i w rzeczywistoci jest waciwie
besti o cienkiej tylko powoce wychowania i czowieczestwa. Mona by o tym dugo
i ciekawie rozprawia, a nawet pisa cae tomy; ale wilkowi stepowemu nic by to nie
pomogo, gdy byo mu obojtne, czy tkwi w nim wilk zaklty czarami, wbity kijami,
czy te by on tylko urojeniem jego duszy. Sd innych o tym, a take jego wasne
mniemanie nie przedstawiay dla niego adnej wartoci, gdy nie mogy przecie
wypdzi z niego wilka.
Wilk stepowy mia zatem dwie natury, ludzk i wilcz, takie byo jego
przeznaczenie, i by moe to przeznaczenie nie byo ani takie szczeglne, ani rzadkie.
Podobno widywano ju wielu ludzi, ktrzy mieli w sobie co z psa lub z lisa, z ryby
lub wa, a jednak fakt ten nie sprawia im specjalnych kopotw. W tych ludziach
yli wanie obok siebie czowiek i lis, czowiek i ryba, i adne nie sprawiao
drugiemu przykroci, a nawet jedno drugiemu pomagao, i niejeden czowiek, ktry
daleko zaszed i ktremu zazdroszczono, zawdzicza swoje szczcie raczej

tkwicemu w nim lisowi lub mapie ni temu, co w nim ludzkie. Wiadomo o tym
powszechnie. Z Harrym byo jednak inaczej: w nim czowiek i wilk yli obok siebie i
wcale sobie nie pomagali, lecz nieustannie trwaa midzy nimi miertelna nienawi i
jeden y wycznie cierpieniem drugiego; a gdy w jednej krwi i jednej duszy yje
dwch miertelnych wrogw, wwczas ycie jest niedobre. No c, kady ma swj
los, a aden los nie jest lekki.
Z naszym wilkiem stepowym sprawa miaa si tak, e w swoim odczuciu y
bd jak wilk, bd jak czowiek, a bywa tak zazwyczaj u istot mieszanych; kiedy
jednak by wilkiem, czowiek w nim stale warowa, obserwowa go, osdza i ferowa
wyroki - w chwilach za, kiedy by czowiekiem, to samo czyni wilk. I tak jeli Harry
jako czowiek mia pikn myl, ywi jakie delikatne, szlachetne uczucie lub speni
tak zwany dobry uczynek, wtedy wilk szczerzy w nim ky, mia si i pokazywa z
krwawym szyderstwem, jak nie do twarzy wilkowi stepowemu z tym caym miesznym
szlachetnym teatrem, wilkowi, ktry w gbi serca dobrze wie, co by mu przypado do
gustu, a mianowicie samotna gonitwa po stepach, od czasu do czasu cheptanie krwi
lub uganianie za wilczyc - i wtedy z punktu widzenia wilka kada czynno ludzka
stawaa si przeraliwie mieszna i enujca, gupia i prna. Ale zupenie tak samo
byo, kiedy Harry czu si i zachowywa jak wilk, kiedy szczerzy zby i odczuwa
nienawi i mierteln wrogo do wszystkich ludzi i do ich zakamanych i
zwyrodniaych manier i obyczajw. Wtedy to leaa w nim na czatach czstka
czowiecza, ledzia wilka, nazywaa go bydlciem i besti, psua i zatruwaa mu
kad rado czerpan z prostej, wilczej, dzikiej natury.
Tak miaa si rzecz z wilkiem stepowym i mona sobie wyobrazi, e Harry
nie mia ycia przyjemnego ani szczliwego. Nie znaczy to jednak, e by szczeglnie
nieszczliwy (chocia jemu, rzecz jasna, tak si zdawao, podobnie jak wszystkim
ludziom, ktrzy uwaaj, i przypadajce im cierpienia s najcisze). Nie naley
tego mwi o adnym czowieku. Rwnie i taki czowiek, ktry me ma w sobie wilka,
nie musi by dziki temu szczliwy. A z kolei najnieszczliwsze ycie ma swoje
soneczne godziny i swoje ubouchne kwiatki szczliwoci, rozsiane wrd piasku i
kamieni. Tak te byo i z wilkiem stepowym. By najczciej bardzo nieszczliwy,
temu nie mona zaprzeczy, i mg take innych unieszczliwia, mianowicie tych,
ktrych kocha, i tych, ktrzy jego kochali. Wszyscy bowiem, ktrzy go pokochali,
widzieli w nim tylko jedn stron. Niektrzy kochali go jako czowieka subtelnego,
mdrego i ciekawego i byli potem przeraeni i rozczarowani, gdy nagle dostrzegali w

nim wilka. A dostrzec go musieli, gdy Harry, jak kada ywa istota, chcia by
kochany cay i dlatego nie mg ukrywa i zapiera si wilka w sobie wanie przed
tymi, na ktrych mioci najbardziej mu zaleao. Byli jednak i tacy, ktrzy kochali w
nim wanie wilka, to co byo swobodne, dzikie, nieokieznane, niebezpieczne i silne, i
ci z kolei byli znw ogromnie rozczarowani i zawiedzeni, gdy nagle dziki, zy wilk
okazywa si rwnie czowiekiem, tsknicym za dobroci i delikatnoci,
pragncym sucha Mozarta, czyta wiersze i mie oglnoludzkie ideay. I wanie ci
ludzie byli najbardziej zawiedzeni i li, i dlatego to wilk stepowy wnosi swoj wasn
dwoisto, rozdwojenie we wszystkie obce losy, z ktrymi si styka.
Myliby si jednak ten, kto by sdzi, e zna wilka stepowego i e moe sobie
wyobrazi jego aosne i rozdarte ycie; daleko mu jeszcze do wiedzy o wszystkim.
Nie wie, e (tak jak nie ma reguy bez wyjtku i tak jak poszczeglny grzesznik w
pewnych okolicznociach moe by Bogu milszy ni dziewidziesiciu dziewiciu
sprawiedliwych) u Harry'ego te byway wyjtkowe i szczliwe przypadki, e
niekiedy wilk, a niekiedy czowiek mg w sposb czysty i niezakcony oddycha w
nim, myle i czu, ba, e czasem, w bardzo rzadkich chwilach, obaj zawierali ze
sob przymierze, yli we wzajemnej mioci, tak e nie tylko jeden czuwa, gdy inny
ni, lecz nawzajem si wspomagali i jeden podwaja siy drugiego. Zdawao si, e w
yciu tego czowieka, jak wszdzie na wiecie, wszystko, co zwyczajne, codzienne,
poznane i regularne, ma jedynie ten cel, by od czasu do czasu, w krtkiej jak
mgnienie oka pauzie zostao przerwane i ustpio miejsca czemu niezwykemu,
cudowi, asce. Czy te krtkie, rzadkie godziny szczcia wyrwnyway i agodziy zy
los wilka stepowego, rwnowac wreszcie szczcie i cierpienie, czy moe nawet to
krtkie, ale mocne szczcie owych nielicznych godzin pochaniao cay bl i dawao
pewn nadwyk w obrachunku?- oto pytanie, nad ktrym niechaj si gowi ludzie
nie majcy nic lepszego do roboty. Rwnie i wilk czsto przemyliwa nad tym i to
byy jego prniacze i zmarnowane dni.
Do tego trzeba jeszcze co doda. Istnieje do duo ludzi tego typu co Harry,
zwaszcza wielu artystw naley do tego gatunku. Ludzie ci maj w sobie dwie dusze,
dwie istoty, s w nich cechy boskie i szataskie, krew matczyna i ojcowska, a
zdolno do szczcia i zdolno do cierpienia tkwi w nich w takiej samej wrogoci i
pogmatwaniu, ssiedztwie i poczeniu, jak wilk i czowiek w Harrym. I ludzie ci,
ktrych ycie jest bardzo niespokojne, przeywaj niekiedy w rzadkich chwilach
uniesie tak silne i niewypowiedziane pikno, a fala ich chwilowego szczcia wznosi

si niekiedy tak wysoko i olepiajco nad morze cierpienia, e owa krtka


rozbyskujca bogo, promieniujc dokoa, ogarnia i oczarowuje rwnie innych.
Tak powstaj nad morzem cierpienia, jako cenna, krtkotrwaa fala szczcia,
wszystkie te dziea sztuki, w ktrych pojedynczy cierpicy czowiek wznis si na
jedn chwil tak wysoko ponad swj wasny los, e jego szczcie byszczy jak
gwiazda i wszystkim, ktrzy je widz, objawia si jako co wiecznego, jako ich
wasny sen o szczciu. Wszyscy ci ludzie, jakkolwiek bd si nazywa ich czyny i
dziea, waciwie nie maj w ogle adnego ycia, to znaczy, ich ycie nie jest bytem,
nie ma ksztatu, nie s oni bohaterami, artystami czy mylicielami w tym sensie, w
jakim inni ludzie s sdziami, lekarzami, szewcami czy nauczycielami, lecz ycie ich
jest wiecznym, penym cierpienia ruchem i wrzeniem, jest nieszczliwe i bolenie
rozdarte, jest przeraajce i bezsensowne, jeeli nie zechcemy dostrzec sensu w tych
wanie rzadkich przeyciach, czynach, mylach i dzieach, ktre rozbyskuj nad
chaosem takiego istnienia. Wrd ludzi tego rodzaju powstaa niebezpieczna i
straszliwa myl, e, by moe, cae ycie ludzkie jest tylko okrutn pomyk, jakim
gwatownym i niefortunnym, poronionym tworem pramatki, jak dzik i straszliwie
chybion prb natury. Wrd nich jednak zrodzia si te inna myl, e czowiek jest
moe nie tylko na p rozumnym zwierzciem, lecz i dzieckiem Boym, przeznaczonym do niemiertelnoci.
Kady gatunek ludzi ma swoje znamiona, swoje cechy, kady ma waciwe
sobie cnoty i wystpki, kady ma swj miertelny grzech. Do cech wilka stepowego
naleao, e by czowiekiem wieczoru. Ranek by dla niego z por dnia, ktrej si
lka i ktra nigdy nie przynosia mu nic dobrego. Rankiem nigdy naprawd nie
cieszy si yciem, nigdy w godzinach przedpoudniowych nie uczyni niczego
dobrego, nie miewa dobrych pomysw, nie umia ani sobie, ani innym sprawi
przyjemnoci. Dopiero w cigu popoudnia rozgrzewa si powoli i oywia, a pod
wieczr, w swych dobrych dniach, stawa si podny i czynny, niekiedy nawet arliwy
i radosny. Z tym wizaa si te jego potrzeba samotnoci i niezalenoci. Nigdy
aden czowiek nie odczuwa gbszej i bardziej namitnej potrzeby niezalenoci ni
on. W czasach modoci, kiedy by jeszcze biedny i z trudem zarabia na chleb, wola
godowa i chodzi w podartym ubraniu, byleby za t cen uratowa odrobin
niezalenoci. Nie sprzeda si nigdy dla pienidzy i dobrobytu, nie sprzeda si
nigdy kobietom czy monym i po stokro odrzuca i wyklucza to, co w oczach caego
wiata byo dla niego korzyci i szczciem, by za t cen zachowa wolno. adne

wyobraenie nie byo mu bardziej nienawistne i przeraajce ni to, e musiaby


wykonywa zawd na przykad urzdnika, przestrzega jakiego podziau dnia i roku,
sucha innych. Biuro, kancelaria, urzd - to byy pojcia znienawidzone przez niego
tak jak mier, a najokropniejsze, co mogoby mu si przydarzy, to niewola w
koszarach. Umia unika tych wszystkich moliwoci, czsto za cen wielkich ofiar.
W tym tkwia jego sia i cnota, w tym by nieugity i nieprzekupny, w tym jego
charakter by stay i prostolinijny. Tylko e z t zalet wizaa si znw najcilej
jego bieda i jego los. Wiodo mu si tak, jak wiedzie si wszystkim: to, czego z
najgbszego popdu swej istoty najuparciej szuka i czego pragn, stao si jego
udziaem, ale w wikszej mierze, ni to dla czowieka korzystne. Pocztkowo byo
jego marzeniem i szczciem, pniej gorzk dol. Czowiek wadzy ginie od wadzy,
czowiek pienidzy od pienidzy, poddany od suenia, rozpustnik od rozpusty. Tak
te i wilka stepowego zgubia jego niezaleno. Osign swj cel, stawa si coraz
bardziej niezaleny, nikt mu nie rozkazywa, do nikogo nie musia si stosowa, sam
swobodnie decydowa o swym postpowaniu. Kady bowiem silny czowiek
niezawodnie osiga to, czego kae mu szuka jego prawdziwy popd. Ale porodku
osignitej wolnoci Harry nagle spostrzeg, e jego wolno bya mierci, e jest
sam, e wiat w jaki niesamowity sposb pozostawia go w spokoju, e ludzie niego
ju nie obchodz, a nawet on sam siebie nie obchodzi, e si powoli dusi w tej coraz
cieszej atmosferze odosobnienia i samotnoci. Doszo bowiem do tego, e
samotno i niezaleno przestay by jego pragnieniem i celem, a stay si jego
losem, na ktry zosta skazany, e czarodziejskie yczenie zostao spenione i nie dao
si ju cofn, e nic ju nie pomagao, gdy peen tsknoty i dobrej woli wyciga
ramiona i gotw by do zadzierzgnicia jakiej wizi i wsplnoty; zostawiono go
teraz samego. Przy tym wcale nie by znienawidzony czy te ludziom niemiy,
przeciwnie, mia bardzo wielu przyjaci. Lubio go wiele osb. Ale bya to zawsze
tylko sympatia i yczliwo, zapraszano go, obdarowywano, pisano do niego mie
listy, ale nikt si do niego nie zbliy, nigdzie nie powstaa wi, nikt nie by gotw
ani zdolny do tego, by dzieli z nim jego ycie. Otaczaa go teraz cicha atmosfera
samotnych, jaki odpyw fali ludzkiej, nie by ju zdolny do nawizywania kontaktw,
czemu ani wola, ani tsknota ju nic nie mogy zaradzi. Byo to jedno z wanych
znamion jego ycia.
Drug cech byo to, e nalea do samobjcw. Tu trzeba wyjani, e
bdem jest nazywanie samobjcami tylko tych, ktrzy rzeczywicie odbieraj sobie

ycie. Midzy nimi wielu jest takich, ktrzy w pewnym sensie staj si samobjcami
tylko przez przypadek, a ch targnicia si na ycie wcale nie musi tkwi w ich
psychice. Wrd ludzi bez szczeglnej osobowoci, bez zdecydowanego charakteru,
bez wstrzsw w yciorysie, wrd ludzi tuzinkowych i yjcych stadnie s tacy,
ktrzy kocz samobjstwem, chocia w caej swej strukturze i uksztatowaniu nie
nale do typu samobjcw, gdy tymczasem bardzo wielu, moe nawet wikszo
spord tych, ktrych z istoty naley zaliczy do samobjcw, nigdy nie usiuje
targn si na ycie. Samobjca - a Harry nim by - niekoniecznie musi y w
szczeglnie bliskim kontakcie ze mierci, taki kontakt mona mie, nie bdc
samobjc; ale waciwoci samobjcy jest to, e swoje ja - obojtne, susznie
czy niesusznie - odczuwa jako szczeglnie niebezpieczny, niepewny i zagroony
element natury, e wydaje mu si, i stale jest naraony i wystawiony na
niebezpieczestwo, tak jak gdyby sta na szczycie skay, gdzie sabe pchnicie z
zewntrz lub drobna sabo od wewntrz wystarcz, by strci go w prni. Ten
typ ludzi tym si wyrnia w swym przeznaczeniu, e samobjstwo jest dla nich
najbardziej prawdopodobnym rodzajem mierci, przynajmniej w ich wasnym
mniemaniu. Przesank tych skonnoci, ujawniajcych si zawsze ju we wczesnej
modoci i towarzyszcych tym ludziom w cigu caego ycia, nie jest bynajmniej
jaka szczeglnie saba witalno, przeciwnie, wrd samobjcw znajduj si
natury wyjtkowo odporne, zaborcze i odwane. Ale podobnie jak bywaj organizmy
skonne do gorczki przy najbahszym schorzeniu, tak te bywaj natury, zazwyczaj
bardzo czue i wraliwe, ktre nazywamy samobjcami, skonne przy
najmniejszym wstrzsie podda si intensywnie wizji samobjstwa. Gdyby istniaa
nauka, ktra miaaby do odwagi i poczucia odpowiedzialnoci, by zaj si
czowiekiem, a nie tylko mechanizmami zjawisk yciowych, gdybymy mieli co w
rodzaju antropologii czy psychologii, to zjawiska te byyby wszystkim znane.
To, co powiedzielimy o samobjcach, dotyczy oczywicie tylko powierzchni,
jest psychologi, a wic czci fizyki. Z metafizycznego punktu widzenia sprawa
przedstawia si inaczej i o wiele janiej, gdy przy takim spojrzeniu samobjcy
jawi si nam jako obcieni poczuciem winy za indywidualizacj, jako owe dusze,
ktre za cel ycia uwaaj ju nie doskonalenie si i ksztatowanie samych siebie,
lecz unicestwienie si, powrt do matki, do Boga, do wszechwiata. Natury takie s w
wikszoci zupenie niezdolne do popenienia prawdziwego samobjstwa, poniewa
pojy dogbnie tkwicy w nim grzech. Dla nas s jednak samobjcami, gdy w

mierci, a nie w yciu widz wybawiciela, s gotowi usun si i powici, zgasn i


wrci do pocztku.
Tak jak kada sia moe sta si saboci (a w pewnych okolicznociach
nawet musi si ni sta), tak i na odwrt, typowy samobjca moe ze swej pozornej
saboci uczyni si i oparcie, ba, czyni to nawet bardzo czsto. Do tych przypadkw
zalicza si rwnie przypadek Harry'ego, wilka stepowego. Jak tysice jemu
podobnych, uczyni on z wyobraenia, e o kadej godzinie droga do mierci stoi
przed nim otworem, nie tylko modzieczo-melancholijn igraszk fantazji, lecz
zbudowa sobie z tej wanie myli pocieszenie i oparcie. Wprawdzie kady wstrzs,
kady bl, kada niepomylna sytuacja yciowa natychmiast budziy w nim, jak we
wszystkich ludziach jego pokroju, pragnienie ucieczki przez mier, stopniowo jednak
stworzy sobie wanie z tej skonnoci filozofi, suc yciu. Oswojenie si z myl,
e to zapasowe wyjcie stale jest otwarte, dodawao mu siy, budzio w nim ciekawo
wyprbowania cierpie i zych stanw, a gdy byo z nim bardzo le, mg czasem ze
zgryliw radoci, z pewnego rodzaju zadowoleniem z niepowodzenia, pomyle:
jednak jestem ciekawy, ile to waciwie czowiek potrafi wytrzyma! Jeli osignem
ju granic wytrzymaoci, to wystarczy mi tylko otworzy drzwi i ju mnie nie
bdzie. Jest wielu samobjcw, u ktrych takie wanie myli wyzwalaj niezwyke
siy.
Z drugiej strony wszyscy samobjcy dobrze znaj walk z pokus
samobjstwa. Kady w jakim zaktku swojej duszy wie a nadto dobrze, e
samobjstwo jest wprawdzie wyjciem, ale przecie tylko jakim wyjciem ndznym,
nielegalnym, zapasowym, i e w zasadzie szlachetniej i pikniej jest da si pokona
przez samo ycie ni gin z wasnej rki. Ta wiadomo, to ze sumienie, ktrego
rdo jest takie samo jak rdo nieczystego sumienia tak zwanych masturbantw,
skania wikszo samobjcw do nieustannego zmagania z pokus. Walcz tak,
jak kleptoman walczy ze swoim naogiem. Rwnie i wilk stepowy zna dobrze t
walk, walczy rn i coraz to inn broni. W kocu, w wieku lat czterdziestu
siedmiu, wpad na pewien szczliwy i nie byle jaki pomys, ktry czsto sprawia mu
rado. Pidziesiciolecie swoich urodzin ustali jako dzie, w ktrym pozwoli sobie
na samobjstwo. Tego dnia - tak sobie postanowi - bdzie mg swobodnie
skorzysta lub nie skorzysta z zapasowego wyjcia, zalenie od nastroju dnia. A
teraz niech si dzieje, co chce, niechby nawet zachorowa, zuboa, doznawa blu i
goryczy - wszystko jest ograniczone terminem, wszystko moe trwa najwyej tylko

tych kilka lat, miesicy, dni, ktrych liczba z kadym dniem maleje. I rzeczywicie, o
wiele atwiej znosi teraz niejedno niepowodzenie, ktre dawniej drczyoby go
dotkliwiej i duej, ba, moe wstrzsnoby nim do gbi. Jeli z jakiegokolwiek
powodu byo mu szczeglnie le, jeli do opuszczenia, osamotnienia i zdziczenia jego
ycia doczay si jeszcze nadzwyczajne dolegliwoci lub straty, wtedy mg tym
cierpieniom powiedzie: Poczekajcie tylko jeszcze dwa lata, wtedy ja bd waszym
panem! Po czym z luboci wyobraa sobie, jak to rankiem w pidziesit
rocznic urodzin napywa bd listy i powinszowania, gdy tymczasem on, pewny
swej brzytwy, egna si bdzie z blem i zamknie za sob drzwi. Wtedy artretyzm w
kociach, melancholia, bl gowy i odka nic mu ju nie zrobi!
Naley jeszcze wyjani szczeglny fenomen wilka stepowego, zwaszcza jego
osobliwy stosunek do mieszczastwa, sprowadzajc to zjawisko do ich praw
podstawowych. Wemy jako punkt wyjcia wanie jego stosunek do buruazji,
gdy problem ten sam si narzuca!
Wilk stepowy, zgodnie z wasnymi zapatrywaniami, znajdowa si cakowicie
poza obrbem mieszczaskiego wiata, nie mia bowiem ani ycia rodzinnego, ani
spoecznej ambicji. Czu si absolutnie odosobniony, czu si bd dziwakiem i
chorobliwym pustelnikiem, bd hipernormalnym indywidualist o zadatkach
genialnoci, wyszym ponad ciasne normy przecitnego ycia. wiadomie gardzi
burujem i dumny by z tego, e sam nim nie jest. Mimo to pod wieloma wzgldami
y najzupeniej po burujsku, lokowa pienidze w banku, pomaga ubogim
krewnym, ubiera si wprawdzie nonszalancko, ale przyzwoicie i nie wyzywajco,
stara si y w zgodzie z policj, urzdem podatkowym i innymi wadzami. Poza tym
jaka silna, utajona tsknota stale cigna go do mieszczaskiego wiatka, do
cichych, statecznych domw rodzinnych ze schludnymi ogrdkami, czysto
utrzymanymi schodami i do owej skromnej atmosfery porzdku i przyzwoitoci.
Chcia mie swoje mae grzeszki i ekstrawagancje, czu si kim spoza
mieszczastwa, jak dziwak albo geniusz, lecz nigdy nie mieszka i nie y, by tak to
okreli, na peryferiach ycia, gdzie mieszczasko ju nie istnieje. Nie czu si
swojsko ani w atmosferze potentatw czy ludzi wyjtkowych, ani wrd zbrodniarzy
czy wyjtych spod prawa, lecz zawsze mieszka w dzielnicy mieszczuchw, zajmujc
stale okrelone stanowisko wobec ich norm i atmosfery, choby to byo stanowisko
sprzeciwu i buntu. Poza tym odebra drobnomieszczaskie wychowanie i std te
zachowa cae mnstwo poj i szablonw. Teoretycznie nie mia nic przeciw pro-

stytucji, osobicie nie byby jednak zdolny traktowa prostytutki powanie i szczerze
uwaa za rwn sobie. Politycznych przestpcw, wywrotowcw lub ideologicznych
zwodzicieli, ktrych pastwo i spoeczestwo pitnowao banicj, mg kocha jak
braci, ale ze zodziejem, wamywaczem i morderc seksualnym nie wiedziaby, co
pocz, chyba e biadaby nad nimi w sposb typowo mieszczaski.
Tak wic uznawa i potwierdza stale jedn poow swej istoty i postpkw to,
co drug poow zwalcza i negowa. Wychowany w kulturalnym domu
mieszczaskim, w ustalonych zasadach i obyczajach, zawsze czci swej duszy zwizany by z normami wiata mieszczaskiego i wtedy nawet, kiedy ju od dawna wybi
si ponad moliwoci dostpne buruazji i wyzwoli z mieszczaskich ideaw i
wiary.
Mieszczasko jako stale istniejcy stan czowieczestwa jest tylko prb
wyrwnania i deniem do zotego rodka midzy rozlicznymi skrajnociami i
sprzecznociami przeciwstawnych ludzkich zachowa. Wemy jakkolwiek z tych
przeciwstawnych postaw jako przykad, a wic witego i rozpustnika, a nasza
metafora stanie si od razu zrozumiaa. Czowiek ma mono cakowitego oddania
si sprawom duchowym, prbie zblienia si do Boga, do ideau, do tego, co wite. I
na odwrt, ma te mono cakowitego oddania si swym popdom, podliwoci
zmysw i skierowania wszystkich de ku zdobyciu chwilowej rozkoszy. Jedna z
tych drg wiedzie ku witoci, ku mczestwu ducha, ku oddaniu si Bogu. Druga
wiedzie do rozpusty, do mczeskiej niewoli popdw, do zatracenia si w zgnilinie.
Midzy tymi obiema drogami mieszczuch usiuje y porodku. Nigdy siebie nie
zatraci, nigdy nie odda si ani upojeniu zmysw, ani ascezie, nigdy nie stanie si
mczennikiem, nigdy nie zgodzi si na swoje unicestwienie. Przeciwnie, jego ideaem
nie jest powicenie, lecz zachowanie swojego ja, nie zmierza on bowiem ani do
witoci, ani do jej przeciwiestwa, nie znosi skrajnoci, chce wprawdzie suy
Bogu, ale te i rozkoszy, chce wprawdzie by cnotliwy, ale te i na ziemi mie troch
dobrobytu i wygd. Krtko mwic, usiuje zaj miejsce porodku midzy
skrajnociami w umiarkowanej i zdrowej strefie, bez gwatownych sztormw i burz, i
to mu si te udaje, lecz za cen intensywnoci ycia i uczu, jak daje ycie
ukierunkowane na absolut i skrajno. Intensywnie y mona tylko kosztem swego
ja. Mieszczuch niczego wyej nie ceni nad swoje ja (oczywicie owo tylko z
grubsza rozwinite ja). Kosztem intensywnoci zyskuje stabilizacj i pewno, zamiast optania Bogiem - spokj sumienia, zamiast rozkoszy - zadowolenie, zamiast

wolnoci - wygod, zamiast miertelnego aru - przyjemn temperaturk. Dlatego te


mieszczuch jest z natury istot o sabej dynamice yciowej, tchrzliw, lkajc si
kadego ryzyka, atw do rzdzenia. Z tego te powodu zastpi wadz liczebn
przewag, gwat - prawem, odpowiedzialno - gosowaniem.
Jest jasne, e te sabe i trwoliwe istoty, choby nawet liczne, nie mog si
utrzyma, i ze wzgldu na swe waciwoci mog odgrywa w wiecie jedynie rol
stada jagnit midzy swobodnie uganiajcymi si wilkami. Mimo to widzimy, e w
okresie rzdw silnych natur mieszczanin natychmiast zostaje przyparty do muru,
nigdy jednak nie ginie, a niekiedy nawet rzdzi wiatem. Jak to si dzieje? Ani wielka
liczebno jego stada, ani jego cnota, ani common sense, ani organizacja nie s
do silne, aby uchroni go od zagady. Jeli czyja tyzna yciowa jest ju z gry
tak bardzo osabiona, nie utrzyma go przy yciu adna medycyna wiata. A mimo to
mieszczastwo yje, jest silne i prosperuje. - Dlaczego?
Odpowied brzmi: Dziki wilkom stepowym. W istocie sia witalna
mieszczastwa nie zasadza si bynajmniej na waciwociach jego normalnych
czonkw, lecz na cechach bardzo licznych outsiderw, ktrych ze wzgldu na
mtno i elastyczno ideaw moe do siebie wczy. W sferze mieszczastwa yje
stale wielu osobnikw silnych i dzikich. Nasz wilk stepowy, Harry, jest tu
charakterystycznym przykadem. On, ktry jako osobowo rozwin si daleko
ponad miar dostpn mieszczuchowi, on, ktry zna zarwno sodycz medytacji, jak i
ponur rado nienawici do innych i do siebie samego, on, ktry pogardza prawem,
cnot i common sense, jest przecie winiem mieszczastwa i nie moe si od
niego wyzwoli. Tak wic waciw spoeczno prawdziwego mieszczastwa
otaczaj szerokie warstwy ludzi, tysice istnie i inteligencji, z ktrych kada
wyrosa wprawdzie z mieszczastwa i mogaby by powoana do ycia w absolucie,
zwizana jest jednak wskutek infantylnych uczu ze wiatem mieszczaskim i,
zaraona saboci jego witalizmu, trwa w jaki sposb w tym mieszczastwie, jest
mu ulega, zobowizana i usuna. Do mieszczastwa mona zastosowa odwrotno
dewizy wielkich ludzi: Kto nie jest przeciw mnie, jest ze mn!
Jeli teraz zbadamy dusz wilka stepowego, to ukae si on nam jako
czowiek, ktry ju ze wzgldu na wysoki stopie zindywidualizowania nie jest
przeznaczony na mieszczanina, kada bowiem wybujaa indywidualno zwraca si
przeciw swemu ja i skania do jego unicestwienia. Widzimy, e ma on w sobie silne
zadatki zarwno na witego, jak i na rozpustnika, jednak z powodu jakiej saboci

czy opieszaoci nie mg zdoby si na lot w wolne przestworza kosmosu i pozostaje


w ptach, przykuty do ociaej macierzystej konstelacji mieszczastwa. Taka jest
jego sytuacja w obszarze wiata, taka jego niewola. Ogromna wikszo
intelektualistw, wikszo ludzi sztuki naley do tego typu. Tylko najsilniejsi z nich
przebijaj atmosfer mieszczaskiej ziemi i dostaj si do kosmosu, wszyscy inni albo
rezygnuj, albo id na kompromis, gardz mieszczastwem, a mimo to nale do
niego, umacniaj je i uwietniaj, a w kocu, zmuszeni, aprobuj je, by mc jeszcze
y. Te niezliczone egzystencje nie dorastaj do rozmiarw postaci tragicznych, ale
gnbi je nieszczcie i wielka niedola, w ktrych piekle talenty ich trawi ogie,
czynic je w kocu podnymi. Nieliczni, ktrzy potrafi si wyzwoli, docieraj do
absolutu i gin w jaki dziwny sposb, s to ci tragiczni. Jest ich niewielu. Przed
innymi natomiast, tymi jeszcze zwizanymi, ktrych talenty mieszczastwo czsto
nagradza wielkimi zaszczytami, stoi otworem trzecie krlestwo, wiat wyimaginowany, ale suwerenny: humor. Niespokojne wilki stepowe, stale drczone cierpieniem,
ktrym do osignicia tragizmu, do przedarcia si w gwiezdny obszar brak
odpowiedniej ku temu siy, ktre czuj si powoane do absolutu, a mimo to nie
potrafi w nim y: przed nimi - kiedy w cierpieniu ich duch staje si hartowny i
elastyczny - otwiera si kompromisowe wyjcie w sfer humoru. Humor w pewnym
sensie pozostaje zawsze czym mieszczaskim, cho prawdziwy mieszczuch nie
potrafi go zrozumie. W imaginacyjnej sferze humoru urzeczywistnia si zawiy,
peen sprzecznoci idea wszystkich wilkw stepowych: tu mona nie tylko
zaaprobowa jednoczenie witego i rozpustnika, nagi ku sobie oba bieguny, ale
nawet skoni mieszczucha, aby to uzna. Optanemu Bogiem nietrudno jest
zaaprobowa zbrodniarza i na odwrt, lecz dla nich obydwu, a take dla wszystkich
innych istot kracowych jest rzecz niemoliw zaaprobowa jeszcze i ten neutralny,
mdy rodek, jakim jest mieszczastwo. Jedynie humor, ten wspaniay wynalazek
wszystkich zahamowanych w swym powoaniu do rzeczy najwyszych, tych niemal
tragicznych, najbardziej uzdolnionych nieszcznikw, jedynie humor (by moe
najciekawsze i najgenialniejsze osignicie ludzkoci) spenia t niemoliwo,
ogarnia i scala promieniami swych pryzmatw wszystkie dziedziny czowieczestwa.
y w wiecie, jak gdyby to nie by wiat, szanowa prawo, a przecie sta ponad
nim, posiada, jakby si nie posiadao, rezygnowa, jak gdyby rezygnacji w ogle
nie byo - wszystkie te ulubione i czsto formuowane postulaty wielkiej modroci
yciowej jedynie humor zdolny jest urzeczywistni.

I gdyby wilkowi stepowemu, ktremu nie brak ku temu zdolnoci i zadatkw,


w dusznym zamcie jego pieka udao si ugotowa, wypoci ten czarodziejski napj,
wwczas byby uratowany. Do tego jednak wiele mu jeszcze brakuje. Istnieje wszake
moliwo, nadzieja. Kto go kocha, kto mu wspczuje, niechaj mu yczy takiego
ratunku. Wprawdzie w takim przypadku utkwiby ju na zawsze w mieszczastwie, ale
jego cierpienia byyby znone, stayby si podne. Jego stosunek do mieszczaskiego
wiata, zarwno w mioci, jak i w nienawici zatraciby sentymentalizm, a jego
zwizek z tym wiatem przestaby go ustawicznie drczy jako haba.
Aby to osign lub moe w kocu zaryzykowa skok w dziedzin
wszechwiata, musiaby wilk stepowy stan kiedy z sob oko w oko, musiaby
spojrze w gb chaosu wasnej duszy i doj do penej wiadomoci samego siebie.
Jego problematyczna egzystencja odsoniaby mu si wwczas w caej swej
niezmiennoci i odtd ustawiczna ucieczka z pieka popdw do sentymentalnofilozoficznych pociech, a std znw do lepego upajania si sw wilcz natur,
byaby ju dla niego niemoliwoci. Czowiek i wilk byliby zmuszeni rozpoznawa
si bez obudnych masek uczuciowych, musieliby spojrze sobie prosto w oczy. Potem
albo wybuchnliby i rozeszli si raz na zawsze, tak e nie byoby ju w ogle wilka
stepowego, albo te zawarliby maestwo z rozsdku pod wschodzcym wiatem
humoru.
Moliwe, e pewnego dnia Harry stanie w obliczu tej ostatniej szansy.
Moliwe, e pewnego dnia nauczy si poznawa siebie, bd dziki temu, e wpadnie
mu do rki jedno z naszych maych zwierciadeek, bd dziki temu, e spotka
ktrego z niemiertelnych lub moe w jednym z naszych magicznych teatrw
znajdzie to, czego mu potrzeba do wyzwolenia swej zaniedbanej duszy. Czekaj na
niego tysice takich moliwoci, jego los nieodparcie przyciga je ku sobie, wszyscy
ci outsiderzy mieszczastwa yj w atmosferze owych magicznych moliwoci.
Wystarcza jedno nic, by uderzy piorun.
O tym wszystkim wilk stepowy doskonale wiedzia, nawet gdyby nigdy nie
mia dostrzec zarysu swej wewntrznej biografii. Domyla si on swego miejsca w
gmachu wiata, przeczuwa i zna tych niemiertelnych, przeczuwa i lka si
moliwoci spotkania samego siebie, wie o istnieniu owego zwierciada, w ktre tak
bardzo pragnby spojrze, chocia si tego spojrzenia tak miertelnie obawia.

Na koniec naszego studium pozostaje jeszcze rozwia ostatni fikcj,


zasadnicze zudzenie. Wszystkie wyjanienia, wszelka psychologia, wszelkie prby
zrozumienia wymagaj rodkw pomocniczych, teorii i mitologii, kamstw; a sumienny autor powinien na kocu rozprawy, w miar monoci, te kamstwa sprostowa.
Kiedy mwi w grze lub w dole, jest to twierdzenie, ktre ju domaga si
wyjanienia, gdy pojcia w grze i w dole istniej tylko w myli, tylko w
abstrakcji. Sam wiat nie zna adnego w grze i w dole.
A wic, krtko mwic, wilk stepowy jest te tylko fikcj. Jeli Harry uwaa
sam siebie za czowieka-wilka i sdzi, e skada si z dwch wrogich i przeciwnych
sobie istot, to jest to jedynie upraszczajca mitologia. Harry wcale nie jest
czowiekiem-wilkiem, a jeli na pozr przyjlimy to kamstwo, ktre on sam wymyli
i w ktre wierzy, i jeli rzeczywicie usiowalimy go zanalizowa i zinterpretowa
jako istot dwoista, jako wilka stepowego, to - w nadziei na atwiejsze zrozumienie skorzystalimy z pewnej fikcji, ktr sprbujemy teraz sprostowa.
Podzia na wilka i czowieka, na popdy i na ducha, przez ktry Harry usiuje
uczyni swj los bardziej zrozumiaym, jest ogromnym uproszczeniem, jest
pogwaceniem rzeczywistoci na korzy pozornie susznego, a w gruncie rzeczy
bdnego wyjanienia sprzecznoci, jakie ten czowiek w sobie znajduje i jakie
wydaj mu si rdem jego wielkich cierpie. Harry odnajduje w sobie czowieka,
to znaczy wiat myli, uczu, kultury, oswojonej i wysublimowanej natury, ale obok
tego odnajduje te w sobie wilka, to znaczy ponury wiat popdw, dzikoci,
okruciestwa i niewysublimowanej, surowej natury. Mimo tego pozornie jasnego
podziau jego istoty na dwie wrogie sobie sfery przeywa jednak od czasu do czasu
stany, w ktrych wilk i czowiek godzili si ze sob na chwil, na jakie szczliwe
mgnienie oka. Gdyby nawet Harry prbowa w kadym momencie swego ycia, w
kadym swym czynie, w kadym odczuciu ustali, jaki udzia ma w tym czowiek, a
jaki wilk, wpadby natychmiast w potrzask i caa jego pikna wilcza teoria
rozpadaby si na szcztki. aden bowiem czowiek, ani najprymitywniejszy Murzyn,
ani nawet idiota, nie jest tak rozbrajajco prosty, eby istota jego daa si
wytumaczy jedynie jako suma dwch lub trzech zasadniczych elementw; a
okrelenie czowieka tak zrnicowanego jak Harry naiwnym podziaem na wilka i
czowieka jest beznadziejn, dziecinn prb. Harry nie skada si z dwch istot, lecz
ze stu, z tysicy. Jego ycie balansuje (jak ycie kadego czowieka) nie tylko midzy
dwoma biegunami, na przykad midzy popdem a duchem albo midzy witym a

rozpustnikiem, ale midzy tysicami, midzy niezliczonymi parami biegunw.


Nie powinno nas dziwi, ze tak uczony i mdry czowiek jak Harry moe
siebie uwaa za wilka stepowego i sdzi, e bogaty i skomplikowany ksztat
swego ycia uda mu si wtoczy w tak marn, prostack i prymitywn formu.
Czowiek nie jest nazbyt zdolny do mylenia w wielkim wymiarze, i nawet najbardziej
uduchowiony i wyksztacony patrzy stale na wiat i na siebie - zwaszcza na siebie przez okulary bardzo naiwnych, uproszczonych i kamliwych formu! Gdy, jak si
zdaje, wszyscy ludzie maj wrodzon i zniewalajc potrzeb wyobraania sobie
swojego ja jako jednoci. Gdyby nawet to urojenie czsto ulegao cikim
wstrzsom, to i tak zawsze odradza si na nowo. Sdzia, ktry siedzi naprzeciw
mordercy, patrzy w jego oczy i przez chwil syszy morderc, mwicego jego
wasnym (sdziego) gosem, odnajdujc w swojej duszy wszystkie jego wzruszenia,
zdolnoci i moliwoci, jest ju w nastpnej chwili znw jednoci, jest sdzi, z
popiechem wraca w skorup swego wyimaginowanego ja, spenia swj
obowizek i skazuje morderc na mier. A jeli w szczeglnie uzdolnionych i
subtelnie uksztatowanych duszach ludzkich zawita przeczucie ich zoonoci, jeli
one, jak kady geniusz, przeami urojenia swojej jedynoci i poczuj si wizk
zoon z wielu jani, wystarczy, aby to ujawniy, a natychmiast zamknie je jedno,
przywoa na pomoc nauk, stwierdzi schizofreni i uchroni ludzko przed
wysuchaniem od tych nieszczliwcw gosu prawdy. Po co wic traci tu sowa, po
co mwi o rzeczach, o ktrych wiedza u kadego mylcego czowieka jest
oczywista, a o ktrych jednak nie zwyko si mwi. Jeli wic czowiek posunie si
tak daleko, e wyimaginowan jedno jani rozszerza do dwoistoci, to jest ju
prawie geniuszem, a w kadym razie rzadkim i ciekawym wyjtkiem. W
rzeczywistoci adne ja, nawet najbardziej naiwne, nie jest jednoci, lecz bardzo
zrnicowanym wiatem, maym gwiadzistym niebem, chaosem form, stopni i
stanw, dziedzicznych obcie i moliwoci. Kada jednostka dy do uznania tego
chaosu za jedno i mwi o swoim ja, jak gdyby ono byo zjawiskiem prostym,
zdecydowanie uksztatowanym, jasno nakrelonym; ale jest to zudzenie, waciwe
kademu czowiekowi, nawet najdoskonalszemu, jest - jak si zdaje - pewn
koniecznoci, postulatem ycia, tak jak oddychanie i jedzenie.
Zudzenie to polega na prostym przeniesieniu znaczenia. Jako ciao kady
czowiek jest jednoci, jako dusza nigdy. Rwnie w poezji, nawet najbardziej
wyrafinowanej, operuje si stale, wedug przyjtego zwyczaju, na pozr penymi,

jednolitymi osobowociami. W dotychczasowym pisarstwie fachowcy i znawcy


najwyej ceni dramat, i susznie, gdy daje on (lub daby) najciekawsz moliwo
przedstawienia jani jako wieloci - gdyby nie przeczy temu ordynarny pozr, ktry
ukazuje nam zudnie kad poszczegln osob dramatu jako jedno - poniewa
tkwi ona w niezaprzeczalnie unikalnym, jednostkowym i zamknitym ciele. Tote
naiwna estetyka najwyej ceni tak zwany dramat charakterw, w ktrym kada
posta wystpuje jako jedno w sposb wyodrbniony i atwy do rozpoznania.
Dopiero z daleka i stopniowo wita w niektrych jednostkach przypuszczenie, e to
wszystko jest moe tani, powierzchown estetyk, e bdzimy, gdy do naszych
wielkich dramaturgw stosujemy wspaniae, ale wcale nam nie wrodzone, tylko
wmwione kanony pikna antyku: one to, wychodzc zawsze z pozycji widzialnego
ciaa, waciwie wynalazy fikcj owego ja, fikcj osoby. W poematach dawnych
Indii pojcie to jest zupenie nieznane, bohaterowie hinduskich eposw nie s
osobami, lecz kbowiskiem osb, szeregiem inkarnacji. Take w naszym
wspczesnym wiecie istniej utwory, w ktrych pod oson gry osb i charakterw
autor - zapewne nie cakiem wiadomie - usiuje przedstawi zoono duszy. Kto
chce to zrozumie, musi spojrze na postacie takiego utworu nie jak na istoty
jednostkowe, lecz jak na czci, na strony, jak na rne aspekty wyszej jednoci
(choby nawet duszy pisarza). Kto w ten sposb rozwaa Fausta, dla tego Faust,
Mefisto, Wagner i wszyscy inni stan si jednoci, jak nadosob, i dopiero w tej
wyszej jednoci, a nie w poszczeglnych postaciach, zaznacza si co z prawdziwej
istoty duszy. Kiedy Faust wygasza sawne wrd nauczycieli szkolnych, a ze zgroz
przez filistrw podziwiane zdanie: Dwie dusze, ach, mieszkaj w piersi mej!,
zapomina o Meficie i o mnstwie innych dusz, ktre rwnie ma w swej piersi. Take
i nasz wilk stepowy wierzy, e ma w swym wntrzu dwie dusze (wilka i czowieka), i
uwaa, e ju z tego powodu bardzo mu ciko na sercu. Jedno jest tylko serce i
jedno ciao, ale mieszkaj w nich nie dwie dusze, nie pi, lecz niezliczona ich ilo;
czowiek jest skadajc si ze stu usek cebul, uplecion z mnstwa nitek tkanin.
Zrozumieli to i dokadnie o tym wiedzieli staroytni Azjaci, a w buddyjskiej jodze
wynaleziono precyzyjn technik demaskowania uroje osobowoci. Wesoa i
rnoraka jest zabawa ludzkoci: urojenie, ktre z takim trudem w cigu tysica lat
usiowano w Indiach zdemaskowa, jest tym samym urojeniem, ktre Zachd, z
podobnym nakadem trudu, stara si wesprze i umocni.
Jeli spojrzymy na wilka stepowego z tego punktu widzenia, to zrozumiemy,

dlaczego tak bardzo cierpi z powodu swej miesznej dwoistoci. Uwaa bowiem,
podobnie jak Faust, e dwie dusze w jednej piersi to za wiele, e musz one t pier
rozsadzi. Przeciwnie jednak, jest ich o wiele za mao, i Harry straszliwie gwaci
swoj biedn dusz, jeli usiuje rozpatrywa j w tak prymitywnym obrazie. Chocia
Harry jest czowiekiem wyksztaconym, postpuje jak dzikus, ktry umie liczy
zaledwie do dwch. Jedn swoj cz nazywa czowiekiem, drug wilkiem i uwaa,
e doszed ju do koca i e wyczerpa swj problem. W czowieka pakuje wszystko
duchowe, wysublimowane i kulturalne, co moe w sobie znale, a w wilka wszystko,
co jest popdem, co jest dzikie i chaotyczne. Ale w yciu nie wszystko dzieje si tak
prosto jak w naszych mylach, tak prymitywnie jak w naszej biednej mowie idiotw, i
Harry okamuje si podwjnie, jeli stosuje t murzysk wilcz metod. Istnieje
obawa, e Harry zalicza ju do czowieka cae dziedziny swej duszy, ktrym do
czowieka jeszcze daleko, a do wilka te czci swej istoty, ktre dawno wilka
przerosy.
Podobnie jak wszyscy ludzie, tak te i Harry sdzi, e dobrze wie, kim jest
czowiek, a przecie zupenie tego nie wiedzia, cho nierzadko to przeczuwa w
snach i w innych, trudnych do skontrolowania stanach wiadomoci. Oby nie
zapomnia tych przeczu, oby przyswoi je sobie jak najlepiej! Czowiek nie jest
wszak jakim mocnym i trwaym ksztatem (a byo to ideaem antyku, mimo
przeciwnych poj wczesnych mdrcw), jest raczej prb i stanem przejciowym,
jest niczym innym, jak wskim, niebezpiecznym mostem midzy natur a duchem.
Najgbsze przeznaczenie popycha go ku duchowi, ku Bogu - najgortsza tsknota
cignie go z powrotem ku naturze, ku matce: midzy obiema potgami, drc
lkliwie, balansuje jego ycie. To, co ludzie w danej chwili rozumiej pod pojciem
czowieka, jest zawsze tylko przejciow, mieszczask konwencj. Pewne
najbardziej prymitywne popdy zostaj w tej konwencji wyeliminowane i zakazane,
da si troch wiadomoci, moralnoci i odzwierzcenia, nie tylko zezwala si na
odrobin ducha, ale nawet si go wymaga. Czowiek tej konwencji jest, jak kady
idea mieszczaski, kompromisem, niemia, naiwnie chytr prb okpienia
zarwno zej pramatki natury, jak niewygodnego praojca ducha i wykrcenia si z
ich trudnych do spenienia postulatw, by zamieszka midzy nimi w nijakim rodku.
Dlatego mieszczuch godzi si i znosi to, co nazywa osobowoci, ale jednoczenie
wydaje t osobowo owemu molochowi, pastwu, i ustawicznie podjudza jedn
stron przeciwko drugiej. Dlatego mieszczuch pali dzisiaj na stosie tego jako

kacerza, tamtego wiesza jako zbrodniarza, a pojutrze stawia im pomniki.


Przeczucie, e czowiek nie jest czym ju stworzonym, lecz postulatem
ducha, pewn dalek, zarazem utsknion, budzc lk moliwoci, i e drog do
niej odbywa si tylko maymi etapami, i to w straszliwych mkach i ekstazach, e
odbywaj ow drog te wanie rzadkie jednostki, ktrym dzi stawia si szafot, a
jutro pomnik - przeczucie takie yje rwnie w wilku stepowym. Ale to, co - w
przeciwiestwie do swego wilka - nazywa w sobie czowiekiem, po wikszej
czci nie jest niczym innym, jak wanie owym miernym czowiekiem
mieszczaskiej konwencji. Drog do prawdziwego czowieka, drog do
niemiertelnych moe Harry wprawdzie przeczuwa, nawet z wahaniem idzie ni
niekiedy kawaeczek i paci za to wielkim cierpieniem, bolesnym osamotnieniem. Ale,
aby potwierdzi i dy do tego najwyszego postulatu, jakim jest prawdziwe, przez
ducha poszukiwane stawanie si czowiekiem, aby pj jedyn, wsk drog do
niemiertelnoci - przed tym jednak wzdraga si w gbi duszy. Czuje wyranie, e to
prowadzi do jeszcze wikszych cierpie, do wygnania, do ostatecznej rezygnacji,
moe na szafot - a jeli nawet u kresu tej drogi nci niemiertelno, to w gruncie
rzeczy nie zamierza znosi tych cierpie i umiera kad z tych mierci. Cho cel
stawania si czowiekiem jest mu lepiej znany ni mieszczuchom, to jednak zamyka
oczy i nie chce wiedzie, e rozpaczliwe trzymanie si swego ja, rozpaczliwe
niechcenie umierania jest najpewniejsz drog do wiecznej mierci, gdy
tymczasem gotowo umierania, zrzucania powok, wieczne oddanie swego ja
przemianie prowadzi do niemiertelnoci. Jeli spord niemiertelnych uwielbia
swych ulubiecw, na przykad Mozarta, to w kocu patrzy na niego przecie
mieszczaskimi oczyma i jest skonny, jak belfer, przypisywa doskonao Mozarta
jedynie jego wybitnym, specjalnym uzdolnieniom, a nie wielkoci jego powicenia i
gotowoci cierpienia, obojtnoci na ideay mieszczaskie i cierpliwego znoszenia
ostatecznej samotnoci, ktra wok cierpicego, stajcego si czowiekiem,
rozrzedza wszelk mieszczask atmosfer w mrony eter kosmiczny, stwarzajc
samotno getsemaskiego ogrodu.
Jakkolwiek by byo, nasz wilk stepowy odkry w sobie przynajmniej
faustowsk dwoisto, doszed te do przekonania, e w jednoci jego ciaa nie
mieszka jedno duszy, lecz e w najlepszym razie znajduje si on na drodze, na
dalekiej pielgrzymce ku ideaowi tej harmonii. Chciaby albo przezwyciy w sobie
wilka i sta si cakowicie czowiekiem, albo zrezygnowa z czowieka i przynajmniej

jako wilk prowadzi ycie jednolite, nierozdarte. Przypuszczalnie nigdy nie


obserwowa dokadnie prawdziwego wilka, gdy wwczas zauwayby, e i zwierzta
nie maj jednolitej duszy, e take i u nich pod najpikniejszym, sprystym ksztatem
ciaa mieszka rnorodno de i stanw, e wilk te ma w sobie otchanie, e wilk
take cierpi. Nie, haso powrotu do natury zawsze sprowadza czowieka na pene
cierpie i beznadziejne manowce. Harry ju nigdy nie moe sta si w peni wilkiem,
a gdyby si nim sta, to przekonaby si, e i wilk nie jest czym prostym i
pierwotnym, lecz e jest czym zoonym i skomplikowanym. Rwnie i wilk ma dwie,
a nawet wicej ni dwie dusze w swej wilczej piersi i kto pragnie by wilkiem,
popenia ten sam bd niepamici co czowiek, ktry piewa: O gdybym jeszcze
mg by dzieckiem! Taki sympatyczny, ale i sentymentalny czowiek, ktry piewa
piosenk o szczliwym dziecku i chciaby rwnie wrci do natury, do niewinnoci,
do pocztkw, zupenie zapomnia, e dzieci wcale nie s szczliwe, e maj wiele
konfliktw, wiek rozterek i wszelakich cierpie.
W ogle adna droga nie prowadzi z powrotem ani do wilka, ani do dziecka.
Na pocztku rzeczy nie ma niewinnoci ani prostoty; wszystko, co stworzone, a nawet
pozornie najprostsze, jest ju pene winy, jest ju rozdwojone, jest wrzucone w
brudny nurt stawania si i nigdy ju nie moe pyn przeciw prdowi. Droga do
niewinnoci, do stanu przedstwo-rzenia, do Boga, nie prowadzi wstecz, lecz naprzd,
nie do wilka czy dziecka, lecz coraz dalej w gb winy, coraz gbiej w stawanie si
czowiekiem. Take samobjstwo, drogi wilku, nie posuy ci do niczego, pjdziesz
dusz i uciliwsz drog stawania si czowiekiem i jeszcze czsto bdziesz musia
swoj dwoisto zwielokrotni, twoje skomplikowanie jeszcze bardziej skomplikowa.
Zamiast zacienia swj wiat, zamiast upraszcza swoj dusz, bdziesz musia do
twej bolenie rozszerzonej duszy przyjmowa coraz wicej wiata, w kocu cay
wiat, aby moe kiedy doj do kresu, do spokoju. T drog szed Budda, t drog
szed kady wielki czowiek, jeden wiadomie, drugi niewiadomie, i tak daleko, jak
mu si szczcio w tym ryzykownym przedsiwziciu. Kade narodziny oznaczaj
oddzielenie si od wszechwiata, oznaczaj odgraniczenie, odosobnienie si od
Boga, oznaczaj bolesne stawanie si na nowo. Powrt do wszechwiata,
zaniechanie bolesnej indywidualizacji, stawanie si Bogiem znacz: tak rozszerzy
sw dusz, aby znw moga ogarn wszechwiat.
Nie mwi si tu o czowieku, jakiego zna szkoa, ekonomia, statystyka, o
czowieku, jakich miliony przemierzaj ulice i o ktrych mona nic wicej powiedzie

ni o piasku nad morzem czy o kroplach rozpryskujcych si fal: nie chodzi o par
milionw wicej czy mniej, s materiaem, niczym innym. Mwimy tu o czowieku w
znaczeniu wyszym, o kresie dugiej wdrwki stawania si czowiekiem, o
krlewskim czowieku, o niemiertelnych. Geniusz nie jest zjawiskiem tak rzadkim,
jak nam si czsto wydaje, ale oczywicie i nie tak czstym, jak sdz historie
literatury i historia wiata, nie mwic o prasie. Wilk stepowy, Harry, mia - jak si
wydaje - do geniuszu, aby sprbowa ryzyka stawania si czowiekiem, zamiast
przy kadej trudnoci wymawia si paczliwie swoim gupim stepowym wilkiem.
Fakt, e ludzie o takich moliwociach posuguj si wilkami stepowymi i okrzykami:
ach, dwie dusze, jest rwnie zadziwiajcy i smutny jak to, e tak czsto ywi ow
tchrzliw mio do mieszczastwa. Czowiek, ktry jest zdolny poj Budd,
czowiek, ktry ma wyobraenie o niebiosach i otchaniach czowieczestwa, nie
powinien y w wiecie, w ktrym panuj common sense, demokracja i
buruazyjne wyksztacenie. yje w nim tylko z tchrzostwa, a gdy wymiary tego
wiata zaczynaj go uciska, gdy szczupa mieszczaska izba staje si dla za ciasna,
wwczas kadzie to na karb wilka i nie chce przyzna, e czasami wilk jest
najlepsz jego czstk. Wszystko, co w nim dzikie, nazywa wilkiem i odczuwa to jako
co zego, niebezpiecznego, jako strach na buruja - ale on, ktry mniema, e jest
artyst i posiada wyczulone zmysy, nie potrafi dostrzec, e oprcz wilka yje w nim
jeszcze co wicej. e nie wszystko, co gryzie, jest wilkiem, e tam mieszkaj jeszcze
lis, smok, tygrys, mapa i rajski ptak. I e cay ten wiat, cay ten rajski ogrd
wdzicznych i strasznych, duych i maych, mocnych i delikatnych ksztatw
przytacza i wizi bajka o wilku, podobnie jak prawdziwego czowieka przytacza w
nim i wizi czowiek pozorny, mieszczuch.
Wyobramy sobie ogrd z setkami odmian drzew, z tysicami odmian
kwiatw, z setkami rozmaitych owocw i zi. Jeli ogrodnik nie bdzie zna innego
rozrnienia botanicznego ni roliny jadalne i chwast, wwczas nie bdzie
wiedzia, co pocz z dziewicioma dziesitymi swego ogrodu, powyrywa
najcudowniejsze kwiaty, wyrbie najszlachetniejsze drzewa lub znienawidzi je i
bdzie patrzy na nie krzywym okiem. Tak postpuje wilk stepowy z tysicem kwiatw
swej duszy. Co nie podpada pod rubryki czowiek albo wilk, tego on w ogle nie
dostrzega. A czeg to nie zalicza do czowieka! Wszystko, co tchrzliwe, mapie,
gupie i maostkowe, jeli nie jest akurat wilcze, zalicza do czowieka, podobnie
jak wszystko, co silne i szlachetne, przypisuje wilkowi tylko z tej racji, e jeszcze nie

zdoa tego opanowa.


egnamy si z Harrym, niech dalej idzie sam swoj drog. Gdyby ju by u
niemiertelnych, gdyby ju by tam, dokd zda si zmierza jego ciernista droga, z
jakim zdziwieniem przygldaby si temu bdzeniu, temu dzikiemu,
niezdecydowanemu zygzakowi swej wdrwki, i jak zachcajco, strofujco,
wspczujco i kpico umiechnby si do stepowego wilka!

Kiedy skoczyem czytanie, wpado mi na myl, e kiedy, przed paru


tygodniami, napisaem w nocy troch dziwaczny wiersz, ktry rwnie traktowa o
wilku stepowym. Szukaem utworu w stosach papierzysk, w moim zapchanym po
brzegi biurku, znalazem go i przeczytaem:
Ja, wilk stepowy, gnam bez koca,
wiat pod caunem niegu leg
I nigdzie sarny ni zajca,
A nawet kruk z gazi zbieg.
W sarenkach jestem zakochany,
Ach, gdybym chocia jedn mia,
Wzibym j w zby, wzibym w apy,
I przy niej si rozkosznie grza.
Ach, jaki bybym dla niej czuy,
W jej uda kami bym si wpi,
Jej krew cheptabym a do syta,
A z alu bym po nocach wy.
Wystarczyby mi nawet zajc,
Kawaek grzbietu, jeden skok;
Czy wszystko mnie ju opucio,
Co rozwesela ycia mrok?
Siwieje mi ju wos ogona
I bystro oka przymi czas,
Przed laty zmara moja ona,
Wic gnam za sarn w ciemny las.
O sarnach marz i zajcach,

Pragnienie gasz lodu kr,


Zimowy wiatr po nocach plsa,
Zanosz diabu dusz m.
Miaem wic w rku dwa swoje portrety, jeden autoportret w rymach czstochowskich, smutny i lkliwy jak ja, drugi chodny, nakrelony przez kogo
postronnego, z pozorami wielkiego obiektywizmu, widziany od wewntrz i z gry,
sporzdzony przez kogo, kto wiedzia o mnie wicej, a przecie i mniej ni ja sam. I
oba te obrazy razem wzite, mj melancholijnie bekotliwy wiersz i mdre studium
nieznanej rki, zabolay mnie, obydwa byy suszne, obydwa rysoway bez upiksze
moj beznadziejn egzystencj, obydwa ujawniay niewyranie mj nieznony i
kruchy stan. Ten wilk stepowy musia umrze, musia wasn rk pooy kres
swemu znienawidzonemu istnieniu - lub te musiaby, przetopiony w miertelnym
ogniu podjtej na nowo introspekcji, zmieni si, zedrze mask i od nowa
ksztatowa swoje ja. Ach, ten proces nie by dla mnie ani nowy, ani obcy, znaem
go, przeywaem go ju wiele razy, zawsze w okresach skrajnej rozpaczy. Za kadym
razem w tym niezmiernie bolesnym przeyciu rozsypywao si w drzazgi moje
aktualne ja, za kadym razem wstrzsay nim i niszczyy je moce otchani, za
kadym razem zdradzaa mnie i gina przy tym strzeona i szczeglnie mi droga
czstka mego ycia. Najpierw straciem moje dobre mieszczaskie imi wraz z
majtkiem i musiaem nauczy si rezygnacji z szacunku tych, ktrzy dotd
zdejmowali przede mn kapelusz. Drugim razem, w cigu jednej nocy, rozpado si
moje ycie rodzinne; moja ona dostaa obdu i wygnaa mnie z domu i wygd;
mio i zaufanie zmieniy si nagle w nienawi i mierteln walk, ssiedzi patrzyli
na mnie ze wspczuciem i pogard. Wwczas zaczo si moje osamotnienie. I
znowu, po cikich, gorzkich latach, kiedy w surowej samotnoci i uciliwej
dyscyplinie zbudowaem sobie nowe, ascetyczno-duchowe ideay i znw osignem
pewnego rodzaju cisz i stabilizacj ycia, oddany abstrakcyjnym wiczeniom
mylowym i cile przestrzeganej medytacji - ten ksztat ycia rozpad si i nagle
straci swj szlachetny wyszy sens; podczas szalonych, wyczerpujcych podry co
gnao mnie znw przez wiat, pitrzyy si przede mn nowe cierpienia i nowe winy.
I za kadym razem zrywanie maski, zawalanie si ideau poprzedzaa owa okrutna
pustka i cisza, owo miertelne sptanie, osamotnienie i utrata wszelkiej wizi, owo
puste, ponure pieko obojtnoci i rozpaczy, przez jakie ponownie musiaem si

przedziera.
Z kadego takiego wstrzsu yciowego w kocu co zyskiwaem, temu nie
mog zaprzeczy, a wic troch wolnoci ducha, gbi, samotnoci, niezrozumienia,
oziboci. Z mieszczaskiego punktu widzenia ycie moje byo od kadego takiego
wstrzsu do nastpnego cigym spadaniem, coraz wikszym oddalaniem si od tego,
co normalne, dozwolone, zdrowe. W cigu tych lat straciem zawd, rodzin, dom,
stanem poza wszelkimi grupami spoecznymi, samotny, przez nikogo niekochany,
przez wielu podejrzewany, w ustawicznym gorzkim konflikcie z opini publiczn i
moralnoci, i chocia wci jeszcze yem w mieszczaskich ramach, to jednak z
moim sposobem odczuwania byem porodku tego wiata - obcy. Religia, ojczyzna,
rodzina, pastwo straciy dla mnie warto i nic mnie ju nie obchodziy,
pyszakowato nauki, cechw, sztuki budziy we mnie wstrt; moje pogldy, mj
smak, mj sposb mylenia, ktrym niegdy olniewaem jako czowiek zdolny i
lubiany, byy teraz zaniedbane, zdziczae i dla ludzi podejrzane. Jeeli nawet w tych
wszystkich moich bolesnych przemianach zyskaem co niewidzialnego i
nieuchwytnego - musiaem za to drogo zapaci i raz po raz ycie moje stawao si
twardsze, cisze, samotniejsze i bardziej zagroone. Zaiste, nie miaem adnego
powodu yczy sobie dalszego cigu tej drogi, ktra wioda mnie w coraz rzadsz
atmosfer, podobnie jak w dym z jesiennej pieni Nietzschego.
Ach tak, znam te przeycia, znam a za dobrze te przemiany, ktre los
przeznacza swym najbardziej wraliwym dzieciom troski. Znam je, jak ambitny, lecz
pechowy myliwy zna etapy polowania, jak stary giedziarz etapy spekulacji, zysku,
niepewnoci, chwiejnoci, bankructwa. Czy naprawd miabym to jeszcze raz
przeywa? Ca t mczarni, ca t obkan bied, wszystkie te wejrzenia w
mao i bezwartociowo wasnego ja, ca t okropn trwog przed klsk, cay
ten lk mierci? Czy nie byoby mdrzej i prociej ustrzec si powtrzenia tylu
cierpie i uciec? Z pewnoci, byoby mdrzej i prociej. Choby to wszystko, co w
ksieczce o wilku stepowym powiedziano na temat samobjcy, miao si tak czy
inaczej, nikt nie moe mi zabroni przyjemnoci oszczdzenia sobie za pomoc gazu,
brzytwy czy rewolweru powtrki tego procesu, ktrego gorzk bolesno nazbyt
czsto i gboko musiaem przeywa. Nie, do licha, nie istnieje w wiecie adna
moc, ktra mogaby da ode mnie, bym raz jeszcze spotka si sam na sam z jej
potwornymi okropnociami i raz jeszcze przeszed nowe ksztatowanie, now
inkarnacj, ktrej celem i kresem nie byyby przecie spokj i cisza, lecz wci nowe

samounicestwienie, wci nowe samoksztatowanie! Niechby nawet samobjstwo


byo gupie, tchrzliwe i pode, niechby byo niesawnym i haniebnym wyjciem
zapasowym - kade, nawet najbardziej habice wyjcie z tego myna cierpie jest
gorco podane, tu ju nie ma teatru szlachetnoci i heroizmu, tu postawiono mnie
przed prostym wyborem midzy maym, przelotnym blem a palcym, niekoczcym
si, trudnym do wyobraenia cierpieniem. Zbyt ju czsto bywaem w moim cikim,
zwariowanym yciu szlachetnym Don Kichotem i przedkadaem honor nad
przyjemno, bohaterstwo nad rozum. Do tego, koniec z tym.
Przez szyby wscza si ju oowiany, przeklty ranek zimowego, ddystego
dnia, kiedy wreszcie pooyem si spa. Do ka zabraem ze sob postanowienie.
Lecz w chwili zasypiania, nieznacznie, na ostatniej granicy wiadomoci, bysn
przede mn na moment w przedziwny fragment z ksieczki o wilku stepowym, w
ktrym jest mowa o niemiertelnych, a z tym wizao si nawiedzajce mnie
wspomnienie, e niekiedy, a nawet cakiem niedawno, czuem si dostatecznie bliski
niemiertelnym, by w jednym jedynym takcie starej muzyki wysmakowa ca ich
chodn, jasn, surowo umiechajc si mdro. Wspomnienie to wyonio si
nage, zabyso i zgaso, a na czoo moje pooy si ciki jak ow sen. Obudziwszy
si koo poudnia, odnalazem w sobie niebawem wyjanion sytuacj; na nocnym
stoliku leaa ksieczka i mj wiersz, przyjanie i chodno spogldao na mnie, z
zamtu ostatnich chwil sytuacji yciowej, moje postanowienie, ktre w cigu nocy,
we nie, uwypuklio si i umocnio. Popiech nie by konieczny, moja decyzja mierci
nie bya chwilowym kaprysem. Bya dojrzaym twardym owocem, ktry powoli
wzrasta i nabiera wagi, agodnie koysa si na wietrze losu, byem przekonany, e
nastpny podmuch z pewnoci go strci. Miaem w mojej podrnej apteczce
znakomity rodek przeciwblowy, jaki szczeglnie silny preparat opiumowy, na
ktrego zaycie pozwalaem sobie bardzo rzadko i odmawiaem go sobie caymi
miesicami; braem ten silnie oszaamiajcy rodek, kiedy nkay mnie fizyczne ble
nie do zniesienia. Do samobjstwa jednak rodek ten niestety si nie nadawa,
wyprbowaem go ju przed wieloma laty. Wwczas, a by to okres, kiedy znw
ogarna mnie rozpacz, poknem spor dawk tego specyfiku, ktra wystarczyaby
do umiercenia szeciu ludzi, mnie jednak nie zabia. Zasnem wprawdzie i leaem
przez kilka godzin bez przytomnoci, potem jednak, ku memu straszliwemu
rozczarowaniu, zbudziy mnie gwatowne kurcze odka, zwymiotowaem ca
trucizn, nie odzyskawszy penej przytomnoci, i znw zasnem, by nastpnego dnia

w poudnie powrci cakowicie do koszmarnej trzewoci, z wypalonym, pustym


mzgiem i prawie cakowicie zamroczon pamici. Poza pewnym okresem
bezsennoci i dokuczliwych blw odkowych, trucizna nie pozostawia adnych
ladw.
Ten wic rodek nie wchodzi w rachub. Ale mojemu postanowieniu nadaem
teraz nastpujcy ksztat: jeliby znw miao doj do tego, e musiabym sign po
ten rodek nasenny, niech mi wolno bdzie zamiast krtkotrwaego wyzwolenia
zastosowa ostateczno, czyli mier, i to mier pewn, niezawodn, od kuli lub
brzytwy. W ten sposb sytuacja bya wyjaniona - gdy czeka do dnia moich
pidziesitych urodzin, zgodnie z dowcipnym zaleceniem ksieczki o wilku
stepowym, wydawao mi si jednak za dugo, do tego czasu brakowao jeszcze dwch
lat. Gdyby to miao nastpi za rok albo za miesic, albo nawet ju jutro - furtka bya
otwarta.

Nie mog powiedzie, eby ta decyzja w duym stopniu zmienia moje


ycie. Uczynia mnie troch obojtniejszym na dolegliwoci, troch bardziej
beztroskim w uywaniu opium i wina, troch ciekawszym granicy ludzkiej
wytrzymaoci, to wszystko. Mocniej natomiast dziaay inne przeycia z tego
wieczoru. Traktat o wilku stepowym czytaem jeszcze nie raz, bd z oddaniem i
wdzicznoci, jak gdybym wiedzia, e jaki niewidzialny mag mdrze kieruje moim
przeznaczeniem, bd z szyderstwem i pogard wobec trzewoci traktatu, ktry
zdawa si zupenie nie rozumie specyficznego nastroju i napicia mojego ycia. To,
co tu napisano o wilkach stepowych i samobjcach, jest moe cakiem dobre i mdre,
dotyczyo gatunku, typu, byo pomysow abstrakcj; natomiast moja osoba, moja,
mnie tylko waciwa dusza, mj wasny, jednostkowy los nie da si chyba zowi w
tak grub sie.
Lecz bardziej ni wszystko inne zajmowaa mnie owa halucynacja czy wizja
na murze kocielnym, owo wiele obiecujce obwieszczenie plsajcego, wietlnego
pisma, ktre pokrywao si z aluzjami traktatu. Wiele mi tam obiecywano, gosy tego
obcego wiata ogromnie podnieciy moj ciekawo, czsto rozmylaem nad tym,
pogrony w zadumie przez wiele godzin. I coraz dobitniej przemawiao do mnie
ostrzeenie tych napisw: Nie dla kadego! i Tylko dla obkanych! Musiaem
wiec by obkany i daleko odsun si od kadego, jeliby owe gosy miay mnie

dosign, a owe wiaty do mnie przemwi. Mj Boe, czy nie byem ju od dawna
dostatecznie oddalony od ycia kadego, od bytu i sposobu mylenia normalnych
ludzi, czy nie byem od dawna dostatecznie wyizolowany i obkany? A jednak w
gbi duszy doskonale rozumiaem to woanie, to wezwanie do obdu, do odrzucenia
rozumu, hamulcw i burujstwa, do poddania si falom pozbawionego prawide
wiata duszy i fantazji. Pewnego dnia, kiedy znw nadaremnie przeszukiwaem ulice
i place, szukajc czowieka z transparentem, i par razy uwanie przeszedem obok
muru z niewidzialn bram, spotkaem na przedmieciu witego Marcina kondukt
pogrzebowy. Przygldajc si twarzom aobnikw drepczcych za karawanem,
mylaem: Gdzie w tym miecie, gdzie na tym wiecie yje czowiek, ktrego mier
byaby dla mnie strat? I gdzie jest czowiek, dla ktrego moja mier miaaby jakie
znaczenie? Istnieje wprawdzie moja kochanka, Erika, no tak; ale od dawna yjemy w
bardzo lunym zwizku, widujemy si rzadko bez ktni, a chwilowo nie znam nawet
miejsca jej pobytu. Przychodzia do mnie od czasu do czasu albo ja jedziem do niej,
a poniewa oboje jestemy ludmi samotnymi i trudnymi, o pokrewnych duszach i
chorobach duszy, wic mimo wszystko utrzymaa si midzy nami jaka wi. Ale
czy nie odetchnaby moe i nie odczua ulgi na wiadomo o mojej mierci? Tego
nie wiedziaem, nie wiedziaem te nic o trwaoci moich wasnych uczu. Trzeba y
w tym, co normalne i moliwe, aby mc co wiedzie o takich sprawach.
Tymczasem, idc za chwilowym kaprysem, przyczyem si do pogrzebu i
podyem za aobnikami na cmentarz, nowoczesny, cementowy i szykowny, z
krematorium i wszystkimi moliwymi szykanami. Naszego nieboszczyka jednak nie
spalono, lecz jego trumn wyadowano przy skromnym, ziemnym dole; przygldaem
si hienom cmentarnym, pracownikom zakadu pogrzebowego i ksidzu, przy
wypenianiu funkcji, ktrym tak dalece starali si nada pozory uroczystoci i aoby,
e, przemczeni gorliwoci woon w ten teatr, zakopotani i zakamani, popadli w
mieszno; widziaem, jak pokrywa ich czarny, zawodowy uniform, jak si starali
wprawi aobne grono w odpowiedni nastrj i zmusi je do ugicia kolan przed
majestatem mierci. By to jednak trud daremny, nikt nie paka, zdawao si, e
zmary nikomu nie by potrzebny. Nikogo te nie udao si nakoni do pobonego
nastroju, a gdy ksidz raz po raz zwraca si do zebranych ze sowami drodzy bracia
w Chrystusie, milczce twarze tych handlowcw, kupcw i piekarzy oraz ich on
spoglday z wymuszon powag w ziemi, zakopotane i zakamane, wyraajce
jedno tylko yczenie: eby ta niemia ceremonia skoczya si jak najprdzej. No i si

skoczya, dwaj najpierwsi z braci w Chrystusie ucisnli rk mwcy, otarli o


najbliszy brzeg trawnika wilgotn glin z butw, glin, w ktr zoyli swego
zmarego, twarze stay si od razu zwyczajne i ludzkie, a jedna z nich nagle wydaa
mi si znajoma - by to, zdaje si, ten czowiek, ktry wtedy nis plakat i wcisn mi
do rki ksieczk.
W chwili kiedy mi si wydao, e go poznaj, odwrci si, schyli i
majstrowa co przy czarnych spodniach, ktre pedantycznie zawija nad butami, po
czym szybko uciek, ciskajc pod pach parasol. Pobiegem za nim, dopdziem go,
skinem mu gow, ale zdawa si mnie nie poznawa.
- Czy dzi wieczorem nie bdzie imprezy? - zapytaem, prbujc mrugn do
niego porozumiewawczo, jak to czyni miedzy sob wtajemniczeni. Ale dawno
miny te czasy, kiedy byem biegy w tego rodzaju mimicznych wiczeniach; przy
moim trybie ycia omal ju mwi zapomniaem; sam czuem, e robi tylko gupi
grymas.
- Impreza? - mrukn czowiek i spojrza mi obco w twarz. - Czowieku, id
pan do Czarnego Ora, jeli masz pan takie zachcianki.
Rzeczywicie, nie byem ju pewny, czy to on. Rozczarowany szedem dalej,
nie wiedziaem dokd, nie istniay dla mnie adne cele, adne denia, adne
obowizki. ycie miao obrzydliwie gorzki smak, czuem, jak narastajcy od dawna
wstrt osiga swj szczyt, jak ycie mnie wycza i odrzuca. Wcieky biegem przez
szare miasto, zdawao mi si, e wszystko czu wilgotn ziemi i pogrzebem. Nie,
nad moim grobem nie bdzie wolno stan adnemu z tych zwiastunw mierci w
sutannie z sentymentalnym, braterskim gldzeniem! Ach, gdzie bym tylko spojrza,
dokd tylko skierowabym myl, nigdzie nie czekaa na mnie rado, nikt mnie nie
przywoywa, nic mnie nie ncio, wszystko czu byo zgniym zuyciem, zgniym,
poowicznym zadowoleniem, wszystko byo stare, zwide, szare, rozlaze,
wyczerpane do dna. Mj Boe, jake to byo moliwe? Jak mogo si to sta ze mn,
uskrzydlonym modziecem, poet, przyjacielem muz, obieywiatem, arliwym
idealist? Jak mogo mnie nawiedzi, skradajc si powoli, to poraenie, ta nienawi
do siebie i wszystkich, to zahamowanie wszelkich uczu, to gbokie, ze
zniechcenie, to obrzyde pieko pustki serca i rozpaczy? Przechodzc koo biblioteki,
spotkaem modego profesora; dawniej prowadziem z nim od czasu do czasu
rozmowy, a podczas mojego ostatniego pobytu w tym miecie przed paru laty nawet
kilkakrotnie odwiedziem go w jego mieszkaniu, by pogada o wschodnich

mitologiach, dziedzinie, ktr si wwczas ywo interesowaem. Uczony szed mi


naprzeciw, sztywny i troch krtkowzroczny, pozna mnie dopiero w chwili, gdy
zamierzaem go min. Zwrci si do mnie z wielk serdecznoci, a ja, w moim
aosnym nastroju, byem mu za to prawie wdziczny. Uradowa si i oywi,
przypomina mi szczegy naszych dawniejszych rozmw, zapewnia, e wiele
zawdzicza moim impulsom i e czsto o mnie myla; od tego czasu rzadko
prowadzi z kolegami tak pobudzajce i podne dyskusje. Zapyta, od kiedy
przebywam w miecie (skamaem, e od kilku dni) i dlaczego nie odwiedziem go
dotychczas. Spojrzaem w mdr, dobr twarz tego grzecznego czowieka, uznaem t
scen waciwie za mieszn, ale mimo to rozkoszowaem si jak zgodniay pies
okruchami ciepa, ykiem sympatii, ksem uznania. Wzruszony wilk stepowy, Harry,
szczerzy zby, do wyschnitej paszczy napywaa mu lina, sentymentalizm, wbrew
jego woli, zgina mu kark. Wykrcaem si wic gorliwie, e jestem tu tylko
przejazdem, w celach naukowych, i e poza tym niezbyt dobrze si czuj, inaczej
bybym go oczywicie kiedy odwiedzi. A gdy zaprasza mnie serdecznie, ebym
jeszcze dzisiejszy wieczr spdzi u niego, przyjem z wdzicznoci zaproszenie,
prosiem, by pozdrowi on, przy czym od oywionego mwienia i umiechania si
bolay mnie policzki, ktre odwyky ju od tego rodzaju wysiku. I podczas gdy ja,
Harry Haller, staem tu na ulicy, zaskoczony i obsypany pochlebstwami, uprzejmy i
peen zapau, umiechajc si do tej krtkowzrocznej, poczciwej fizjonomii
grzecznego czowieka, w drugi Harry sta obok i umiecha si szyderczo, szczerzy
zby i myla, jakim to ja jestem dziwnym, pomylonym i zabkanym bratem, skoro
jeszcze przed dwiema minutami z wciekoci szczerzyem ky przeciw temu caemu
przekltemu wiatu, a teraz na pierwsze wezwanie, na pierwsze spokojne
pozdrowienie jakiego szacownego poczciwca, wzruszony i nadgorliwy, mwi tak
i amen, i tarzam si jak prosie w rozkoszy z powodu odrobiny ciepa, szacunku i
uprzejmoci. Tak wic naprzeciw grzecznego profesora stao dwch Harrych, dwie
wyjtkowo antypatyczne figury, wyszydzali si wzajemnie, obserwowali si
nawzajem, pluli na siebie i - jak zawsze w takich sytuacjach - zadawali sobie pytania:
czy to po prostu ludzka gupota i sabo, powszechne ludzkie przeznaczenie, czy te
ten sentymentalny egoizm, brak charakteru, niechlujstwo i dwulicowo uczu jest
tylko specyficzn cech wilka stepowego. Jeli to bezecestwo jest oglnoludzkie,
wwczas moja pogarda dla wiata moe si na nie rzuci ze wzmoon si; jeli
natomiast jest tylko moj osobist saboci, to stwarza okazj do orgii pogardy dla

samego siebie.
Wobec ktni obu Harrych profesor popad prawie w niepami; nagle sta mi
si znw natrtny i pilno mi byo pozby si go. Dugo patrzyem za nim, jak
odchodzi ogoocon z lici alej, dobrodusznym i troch miesznym kroczkiem
idealisty, czowieka wierzcego. W mojej duszy toczya si gwatowna walka i
podczas gdy zmagaem si z podstpnie drcym mnie artretyzmem, machinalnie
kurczyem i prostowaem sztywne palce, musiaem przyzna, e daem si otumani,
e wpakowaem sobie na kark zaproszenie na kolacj o wp do smej wieczorem
wraz z obowizkiem uprzejmoci, naukowej gadaniny i obserwacji cudzego szczciu
rodzinnego. Wrciem do domu zy, zmieszaem koniak z wod, popiem tym tabletki
przeciwartretyczne, pooyem si na tapczanie i prbowaem czyta. Gdy wreszcie
zdoaem si nieco wcign w Podr Zofii z Kajpedy do Saksonii, urocze stare
powiecido z osiemnastego wieku, przypomniaem sobie nagle zaproszenie,
nieogolony zarost i konieczno przebrania si. Bg jeden wie, po co sobie tego piwa
nawarzyem! No, Harry, wstawaj, od ksik, namydl si, podrap sobie podbrdek
do krwi, ubierz si i ciesz si ludmi! Kiedy si namydliem, przyszed mi na myl
ohydny gliniasty d na cmentarzu, do ktrego dzi spuszczono na sznurach
nieznajomego, i wykrzywione twarze znudzonych braci w Chrystusie, i jako nawet
nie mogem si z tego mia. Tam, mylaem, koczyo si wszystko, przy owym
wstrtnym glinianym dole, przy gupich, zakopotanych sowach kaznodziei, w
obecnoci gupich, zakopotanych min zebranych aobnikw, w obliczu
beznadziejnego widoku wszystkich tych krzyy i tablic z blachy i marmuru, w
otoczeniu tych wszystkich sztucznych kwiatw z drutu i szka, tam by kres nie tylko
nieznajomego, tam bdzie nie tylko jutro czy pojutrze rwnie i mj kres, kiedy mnie
zagrzebi, zakopi w boto wrd zakopotania i zakamania uczestnikw, nie, tak
koczyo si wszystko, wszelkie nasze denie, caa nasza kultura, wiara, caa nasza
rado i ch do ycia, ktra jest tak bardzo chora i ktr wkrtce te tam pogrzebi.
Cmentarzem jest wiat naszej kultury, tu Chrystus i Sokrates, Mozart i Haydn, Dante
i Goethe byli ju tylko lepymi imionami na rdzewiejcych blaszanych tablicach,
otoczonymi przez zakopotanych i zakamanych aobnikw, ktrzy duo daliby za
to, eby mc jeszcze wierzy w te blaszane tablice, niegdy dla nich wite, ktrzy
wiele daliby za to, eby mc powiedzie chocia uczciwe, powane sowo smutku i
aoby na temat tego zaginionego wiata, i ktrym w zamian za to wszystko nie
pozostao nic prcz wystawania nad czyim grobem z zakopotanym grymasem

umiechu. Wcieky rozdrapaem sobie znw na brodzie wiecznie to samo miejsce i


przez chwil tamowaem krew, musiaem jednak mimo to raz jeszcze zmieni wieo
woony konierzyk i absolutnie nie wiedziaem, po co to wszystko robi, gdy nie
miaem najmniejszej ochoty i z t wizyt. Ale jaka czstka Harry'ego znw graa
komedi, nazywaa profesora sympatycznym chopem, tsknia za odrobin
czowieczego zapachu, za pogawdk i towarzystwem, przypomniaa sobie adn
on profesora, uznawaa myl o wieczorze u miych gospodarzy w gruncie rzeczy za
wcale obiecujc i pomoga mi przyklei angielski plaster na brodzie, ubra si i
zawiza przyzwoity krawat, a w kocu agodnie odwioda mnie od przemonej chci
pozostania w domu. Rwnoczenie mylaem: tak jak si teraz ubieram i wychodz,
odwiedzam profesora i wymieniam z nim mniej lub bardziej faszywe grzecznoci,
przy tym czyni wszystko to bez waciwej chci, tak postpuje, yje i dziaa
wikszo ludzi, dzie w dzie, godzina za godzin, z musu, wcale tego nie chcc,
skadaj wizyty, prowadz rozmowy, odsiaduj godziny w urzdach i biurach,
wszystko z musu, mechanicznie, wbrew woli, cho rwnie dobrze mogyby to
wykona lub tego nie wykona maszyny; i ten wiecznie funkcjonujcy mechanizm
nie pozwala im uprawia, podobnie jak ja to czyni, krytyki wasnego ycia,
poznawa i odczuwa jego gupoty i pytkoci, jego deformacji i zawika, jego
beznadziejnego smutku i pustki. O tak, i ci ludzie maj po stokro racj, e tak yj,
e rozgrywaj swoje gierki, e uganiaj si za swoimi rzekomo wanymi sprawami,
zamiast broni si przed przygnbiajc mechanik i rozpaczliwie spoglda w
prni, tak jak czyni to ja - czowiek wykolejony. Jeli na tych kartkach niekiedy
daj wyraz swej pogardzie wobec ludzi albo ich wyszydzam, to nie naley sdzi, e
chciabym ich obarczy win, oskary i innych uczyni odpowiedzialnymi za moj
osobist bied. Natomiast, skoro ju zaszedem tak daleko i stoj na krawdzi ycia,
gdzie pogra si ono w bezdenn ciemno, postpuj niesusznie i kami, jeli
usiuj udzi siebie i innych, e i mnie dotyczy w mechanizm, e i ja nale jeszcze
do tego powabnego, dziecinnego wiata wiecznej zabawy.
Tote i wieczr by odpowiednio osobliwy. Przed domem znajomego
zatrzymaem si na chwil i spojrzaem w gr na okna. A wic to tutaj mieszka ten
czowiek, pomylaem, i przez cae lata wykonuje swoj prac, czyta i komentuje
teksty, szuka powiza mitologiami Azji Mniejszej i Indii i jest przy tym
zadowolony, gdy wierzy w warto swej pracy, wierzy w nauk, ktrej suy, wierzy
w warto czystej wiedzy, w celowo gromadzenia jej, wierzy bowiem w postp, w

rozwj. Nie bra udziau w wojnie, nie przey wywoanego przez Einsteina wstrzsu,
ktry zachwia dotychczasowymi podstawami mylenia (uwaa, e to obchodzi tylko
matematykw), nie widzi, e dokoa niego szykuje si druga wojna, uwaa ydw i
komunistw za godnych nienawici, jest dobrym, bezmylnym, zadowolonym,
biorcym siebie serio dzieckiem, ktremu mona pozazdroci. Zdobyem si na
odwag i wszedem do mieszkania, przyja mnie suca w biaym fartuszku;
wiedziony jakim przeczuciem dokadnie zapamitaem miejsce, gdzie zawiesia mj
paszcz i kapelusz; zaprowadzono mnie do ciepego, jasnego pokoju i poproszono,
bym zaczeka, i zamiast odmawia pacierze lub przespa si troch, ulegem
chwilowej pokusie i wziem do rki pierwszy z brzegu przedmiot, jaki mi si
nawin. By to may obrazek w ramkach, stojcy na okrgym stole w pozycji
pochyej dziki sztywnej kartonowej podprce - sztych przedstawiajcy poet
Goethego jako wspaniale ufryzowanego starca o zdecydowanym, mocnym
charakterze i piknie wymodelowanym obliczu, w ktrym nie brakowao ani
sawnego pomiennego oka, ani owego rysu z lekka po dworsku upikszonej
samotnoci i tragizmu, co artysta uwydatni ze szczegln pieczoowitoci. Udao
mu si nada temu demonicznemu starcowi, bez szkody dla jego gbi, nieco
profesorski czy aktorski rys opanowania i zacnoci, a wszystko razem uksztatowa w
wizerunek prawdziwego, piknego starszego pana, ktry moe by ozdob kadego
mieszczaskiego domu. Przypuszczalnie obraz ten nie by gorszy od wszystkich
innych tego rodzaju obrazw, od wykonanych przez pilnych rzemielnikw sodkich
Zbawicieli, apostow, herosw, bohaterw ducha i mw stanu, i by moe obraz
ten podziaa na mnie tak podniecajco jedynie dziki pewnej sprawnoci artysty; tak
czy inaczej, kokieteryjny i peen zadowolenia z siebie konterfekt starego Goethego
by dla mnie - i tak ju dostatecznie rozdranionego i podminowanego - zaraz na
wstpie fatalnym dysonansem i dowodem, e nie jestem na waciwym miejscu. Tutaj
czuli si u siebie piknie stylizowani dawni mistrzowie i narodowe wielkoci, a nie
wilki stepowe. Gdyby teraz wszed pan domu, pewnie udaoby mi si, pod moliwymi
do przyjcia pozorami, zawrci. Zjawia si jednak jego ona, poddaem si wic
losowi, cho przeczuwaem co niedobrego. Przywitalimy si, po czym w lad za
pierwszym dysonansem nastpiy dalsze. Pani domu winszowaa mi dobrego
wygldu, gdy tymczasem wiedziaem a nadto dobrze, jak bardzo si postarzaem w
cigu lat dzielcych nas od ostatniego widzenia; ju przy ucisku doni bl w
zartretyzowanych palcach fatalnie mi o tym przypomnia. Zapytaa potem, jak si

miewa moja urocza ona, na co musiaem odpowiedzie, e ona mnie opucia i e


jestemy rozwiedzeni. Odetchnlimy z ulg, kiedy wszed profesor. On take
przywita mnie serdecznie, a niezrczno i komizm sytuacji znalazy niebawem
najwspanialszy wyraz, jaki tylko mona sobie wyobrazi. Profesor trzyma w rku
gazet, ktr prenumerowa, organ militarystw i partii podegaczy wojennych, a po
przywitaniu si ze mn wskaza na pismo i owiadczy, e jest tu mowa o moim
imienniku, publicycie Hallerze, ktry musi by jakim podejrzanym typem,
pozbawionym uczu patriotycznych warchoem, wymiewa bowiem cesarza i
opowiada si po stronie opinii utrzymujcej, e jego wasna ojczyzna nie mniej jest
winna wybuchowi wojny ni kraje nieprzyjacielskie. C to musi by za kreatura!
No, ale temu ajdakowi wygarnli, redakcja ostro rozprawia si ze szkodnikiem i
postawia go pod prgierz. Kiedy jednak zauway, e temat mnie nie interesuje,
przeszlimy do innych spraw; oboje ani przez chwil nie pomyleli, e ten potwr
mgby siedzie naprzeciw nich, a jednak tak byo, bo tym potworem byem ja. No,
ale po co robi szum wok siebie i niepokoi ludzi? Zamiaem si w duchu, ale
straciem ju nadziej, e tego wieczoru spotka mnie co przyjemnego. Moment ten
przypominam sobie dokadnie. W chwili bowiem, kiedy profesor mwi o zdrajcy
ojczyzny Hallerze, zagcio si we mnie uczucie depresji i rozpaczy, ktre od owej
sceny pogrzebowej gromadzio si i cigle potgowao a do wstrtnego ucisku, do
fizycznie odczuwalnego blu, do duszcego, penego lku poczucia doniosoci tej
chwili. Czuem, e co na mnie czyhao, jakie niebezpieczestwo skradao si za
moimi plecami. Na szczcie powiadomiono nas, e podano do stou. Przeszlimy do
jadalni, ja za, silc si cigle, by powiedzie co zupenie bahego lub o co bahego
zapyta, jadem wicej ni zazwyczaj i z kad chwil czuem si coraz gorzej. Mj
Boe, mylaem nieustannie, dlaczego my si tak wysilamy? Widziaem wyranie, e
i moi gospodarze wcale nie czuli si dobrze i e oywienie przychodzio im z trudem,
bd dlatego e dziaaem tak paraliujco, bd te w domu nastpio jakie
nieporozumienie. Pytali mnie cigle o sprawy, na ktre nie mogem da szczerej
odpowiedzi, niebawem mocno zapltaem si w kamstwach i walczyem z
obrzydzeniem przy kadym sowie, w kocu, by zmieni temat, zaczem opowiada
o pogrzebie, ktrego byem dzi wiadkiem. Ale nie trafiem we waciwy ton, moje
prby humoru dziaay przygnbiajco, oddalalimy si coraz bardziej od siebie, we
mnie mia si wilk stepowy, szczerzc ky, a przy deserze bylimy do milczcy.
Przeszlimy do drugiego pokoju na kaw i likier w nadziei, e moe to nas

troch pokrzepi. Niestety, tu znw rzuci mi si w oczy ksi poetw, cho


odstawiono go na komod. Nie mogem si od niego uwolni i mimo e syszaem w
sobie ostrzegawcze gosy, wziem znw portret do rki i zaczem si z nim
rozprawia. Byem jakby optany uczuciem, e sytuacja jest nie do zniesienia, e
teraz uda mi si albo rozgrza moich gospodarzy, porwa ich i nastroi na mj ton,
albo doprowadzi do wybuchu.
- Miejmy nadziej - powiedziaem - e Goethe w rzeczywistoci tak nie
wyglda! Ta prno i szlachetna poza, ta godno, z jak kokietowa czcigodne
grono obecnych, i ten wiat wdzicznego sentymentalizmu pod pozorami mskoci.
Mona mu zapewne wiele zarzuci, rwnie i ja mam czsto co do zarzucenia temu
staremu pyszakowi, ale przedstawia go w taki sposb, nie, to naprawd nie do
przyjcia.
Pani domu nalaa nam kawy z wyrazem gbokiego cierpienia, po czym
szybko opucia pokj, a m wyjani mi, na p zakopotany, na p z wyrzutem, e
ten portret Goethego naley do jego ony, ktra lubi go szczeglnie.
- A gdyby nawet pan obiektywnie mia racj, co zreszt kwestionuj, nie
powinien by pan wyraa si tak drastycznie.
- Ma pan suszno - przyznaem. - Jest to niestety mj zwyczaj i moja wada,
e zawsze decyduj si na okrelenie najbardziej skrajne, co zreszt czyni i Goethe w
swoich dobrych chwilach. Ten sodki, mieszczasko-salonowy Goethe nie uyby
nigdy, rzecz jasna, drastycznego, cho trafnego i bezporedniego wyrazu. Bardzo
pana i pask on przepraszam... Prosz jej powiedzie, e jestem schizofrenikiem.
A zarazem prosz, aby mi wolno byo si poegna.
Speszony pan domu podnis wprawdzie jeszcze jaki sprzeciw, znw zacz
mwi o tym, jak pikne i pobudzajce byy nasze dawne rozmowy, e moje hipotezy
dotyczce Mitry i Kriszny zrobiy na nim wwczas gbokie wraenie, e mia
nadziej rwnie dzi... i tak dalej. Podzikowaem, mwic, e s to bardzo mie
sowa, e jednak, niestety, moje zainteresowanie Kriszn, a take ch do naukowych
dysput cakowicie miny, e go dzi wielokrotnie okamaem, bo na przykad nie
przebywam w tym miecie od kilku dni, lecz od wielu miesicy, yj jednak zupenie
sam i nie nadaj si ju do bywania w dobrych domach, gdy po pierwsze jestem stale
w bardzo zym humorze i nka mnie artretyzm, a po drugie, przewanie jestem
nietrzewy. Wreszcie, by ju niczego nie ukrywa i przynajmniej nie odchodzi std
jako kamca, musz czcigodnemu panu profesorowi owiadczy, e mnie dzi

dotkliwie obrazi. Podziela bowiem niemdre i tpe stanowisko reakcyjnego pisma w


stosunku do pogldw Hallera, stanowisko godne jakiego emerytowanego oficera, a
nie uczonego. Tym bowiem warchoem i pozbawionym uczu patriotycznych
ajdakiem Hallerem jestem wanie ja. I lepiej dziaoby si w naszym kraju i w
wiecie, gdyby przynajmniej tych kilku zdolnych do mylenia ludzi opowiedziao si
za rozsdkiem i pokojem, zamiast lepo i zaciekle prze do nowej wojny. A teraz
egnam.
Podniosem si, poegnaem Goethego i profesora, porwaem moje rzeczy z
wieszaka i uciekem. Gono wy w mojej duszy zoliwie uradowany wilk, potny
dramat rozgrywa si midzy obydwoma Harrymi. Uprzytomniem sobie bowiem, e
ten niemiy wieczr mia dla mnie daleko wiksze znaczenie ni dla oburzonego
profesora; dla niego by rozczarowaniem i drobn przykroci, dla mnie natomiast by
ostateczn porak i ucieczk, moim poegnaniem z mieszczaskim, moralnym i
uczonym wiatem, by penym zwycistwem wilka stepowego. egnaem si jak
zbieg i pokonany, bya to deklaracja bankructwa wobec siebie samego, poegnanie
beznadziejne i niewesoe. egnaem si z moim dawnym wiatem i ojczyzn, z
mieszczastwem, obyczajem, uczonoci tak samo, jak czowiek cierpicy na wrzd
odka egna si z wieprzow pieczenia. Wcieky biegem pod latarniami, wcieky
i miertelnie smutny. Jaki to by beznadziejny, zawstydzajcy, zy dzie, od rana do
wieczora, od cmentarza a do sceny z profesorem! Po co? Dlaczego? Czy jest sens
zwala sobie na gow jeszcze wicej takich dni i yka jeszcze wicej takich zup?
Nie! I wobec tego dzi w nocy poo kres tej komedii. Id do domu, Harry, i
podernij sobie gardo! Do dugo z tym zwlekae.
Przebiegaem ulice, gnany swoj bied. Rzecz jasna, postpiem gupio i
niegrzecznie, opluwajc tym poczciwym ludziom ozdob ich salonu, ale nie mogem,
po prostu nie mogem inaczej, nie mogem duej znie tego obaskawionego,
zakamanego, grzecznego ycia. A e, jak si zdawao, nie mogem te duej znie
samotnoci, poniewa i moje wasne towarzystwo stao mi si niewypowiedzianie
nienawistne i wstrtne, poniewa bezsilnie miotaem si w pustce mego pieka,
duszc si, jakie wic pozostawao wyjcie? Nie byo adnego. Ojcze, matko, o
dalekie wite ognie mej modoci, o wy, tysiczne radoci, prace i cele mojego
ycia! Nic mi nie pozostao z tego wszystkiego, nawet skrucha, tylko wstrt i bl.
Zdawao mi si, e nigdy dotd sam przymus ycia nie bola mnie tak dotkliwie, jak
w tej godzinie.

Wypoczem chwil w obskurnej knajpie podmiejskiej, napiem si wody i


koniaku, pobiegem znw dalej, poganiany przez diaba, stromymi krzywymi
uliczkami Starego Miasta, w gr i w d, przez aleje na plac dworcowy. Wyjecha! mylaem, wszedem na dworzec, wpatrywaem si w rozwieszone na cianach
rozkady jazdy, wypiem troch wina, prbowaem si opanowa. Coraz bliej, coraz
wyraniej widziaem upiora, ktrego si baem. By nim mj powrt do domu, powrt
do mego pokoju, przymus milczenia wobec rozpaczy! Tego nie unikn, nawet
gdybym wiele godzin biega po miecie, nie unikn powrotu do mych drzwi, do stou
z ksikami, do tapczanu z zawieszon nad nim fotografi mojej kochanki, nie unikn
chwili, gdy trzeba bdzie naostrzy brzytw i podern sobie gardo. Coraz
wyraniej miaem ten obraz przed oczyma i coraz wyraniej, z obdnie bijcym
sercem, czuem najgorszy ze wszystkich strach przed mierci! O tak, straszliwie
baem si mierci. Chocia nie widziaem innego wyjcia, chocia pitrzyy si wok
mnie wstrt, bl i rozpacz, chocia nic mnie nie ncio i nic nie byo w stanie sprawi
mi przyjemnoci czy wzbudzi we mnie nadziei, to jednak straszliwie baem si
unicestwienia, tego ostatniego momentu, tego zimnego, rozdzierajcego ciosu we
wasne ciao!
Nie widziaem adnej drogi ucieczki przed tym koszmarem. Gdyby nawet w
walce midzy rozpacz a tchrzostwem zwyciyo dzisiaj tchrzostwo, to jutro i
kadego dnia na nowo stanie przede mn rozpacz, do tego spotgowana pogard dla
samego siebie. Tak dugo bd bra n do rki i znw go odrzuca, a w kocu
przecie kiedy si to stanie. Wobec tego lepiej ju dzi! Rozsdnie dodawaem sobie
otuchy, jak zalknionemu dziecku, ale dziecko nie suchao, uciekao, chciao y.
Rozdygotany, gnaem dalej przez miasto, szerokim ukiem okrajc moje
mieszkanie, majc stale na myli powrt do domu i cigle go odwlekajc. Tu i wdzie
zahaczaem o jak knajp na kieliszek lub dwa, po czym gnao mnie dalej, w
szerokim uku wok celu, wok brzytwy, wok mierci. miertelnie znuony,
siadaem od czasu do czasu na awce, na brzegu studni, na kamieniu, suchaem bicia
wasnego serca, ocieraem pot z czoa, biegem znw dalej peen miertelnego strachu
i palcej tsknoty za yciem.
Pn noc na odlegym i mao znanym przedmieciu zacigno mnie co do
gospody, za ktrej oknami rozbrzmiewaa gona muzyka taneczna. Wchodzc,
odczytaem nad drzwiami stary szyld: Pod Czarnym Orem. Wewntrz odbywaa
si swobodna nocna zabawa, panowa haaliwy zgiek ludzki, peno byo dymu,

winnych oparw i wrzasku, w tylnej za sali taczono, tam szalaa muzyka.


Zatrzymaem si w pierwszym pomieszczeniu, gdzie zbierali si proci, po czci
skromnie ubrani ludzie, gdy w tyle, w sali dansingowej, mona byo dostrzec rwnie
eleganckie postacie. Popychany przez tum, znalazem si przy stoliku obok bufetu,
adna blada dziewczyna siedziaa tam na awce przy cianie, w lekkiej, gboko
wycitej wieczorowej sukience, ze zwidym kwiatem we wosach. Widzc, e si
zbliam, dziewczyna spojrzaa na mnie z uwag i przyjanie, po czym, umiechajc
si, posuna si troch na bok, by mi zrobi miejsce.
- Czy mona? - zapytaem i usiadem obok niej.
- Oczywicie, e moesz - powiedziaa. - A kim ty waciwie jeste?
- Dzikuj - powiedziaem - nie mog absolutnie i do domu, nie mog, chc
tu zosta, przy pani, jeli pani pozwoli. Nie, nie mog i do domu.
Skina gow, jak gdyby mnie rozumiaa, a podczas tego jej ruchu
obserwowaem loczek, ktry z czoa spada jej koo ucha; spostrzegem te, e
zwidy kwiat by kameli. Z drugiej sali grzmiaa muzyka, przy bufecie kelnerki
spiesznie wykrzykiway zamwienia.
- No, to zosta tutaj - powiedziaa tonem, ktry sprawi mi ulg. - Dlaczego
nie moesz i do domu?
- Nie mog, w domu na mnie co czeka... nie, nie mog, to zbyt straszne.
- No to niech sobie czeka, a ty zosta tutaj. Pozwl, przetr ci okulary,
przecie nic nie widzisz. Dobrze, daj chusteczk. Czego si napijemy? Burgunda?
Przetara mi okulary; teraz dopiero zobaczyem j dokadnie - blad, wyrazist
twarz, usta uszminkowane krwist czerwieni, jasne, szare oczy, gadkie, chodne
czoo i krtki, mocno skrcony loczek nad uchem. Poczciwie i troch kpico zaja
si moj osob, zamwia wino, trcia si ze mn kieliszkiem, przy czym zerkna w
d na moje buty.
- O mj Boe, gdziee ty by, wygldasz tak, jakby piechot przyszed z
Parya. Przecie tak si nie przychodzi na zabaw.
Powiedziaem tak i nie, miaem si troch, pozwoliem jej mwi, podobaa
mi si bardzo, co mnie zdziwio, gdy jak dotd, unikaem modych dziewczt i
patrzyem na nie raczej z nieufnoci. Ale ta bya dla mnie w tej chwili taka, jakiej
potrzebowaem - i odtd zawsze ju bya taka. Oszczdzaa mnie, gdy mi to byo
potrzebne, kpia ze mnie, gdy zachodzia potrzeba. Zamwia kanapk i kazaa mi
je. Nalaa mi wina i kazaa mi pi, ale nie za szybko. Potem pochwalia mnie za

posuszestwo.
- Jeste zuch - mwia zachcajco - nie sprawiasz trudnoci, zamy si, e
ju wiele czasu mino od chwili, kiedy po raz ostatni musiae kogo sucha.
- Tak, wygraa pani zakad. Skd pani o tym wie?
- To nie sztuka. Posuszestwo jest jak jedzenie i picie... Kto od niego odwyk,
temu przychodzi z atwoci. Chtnie mnie suchasz, prawda?
- Bardzo chtnie. Pani wie wszystko.
- Z tob nie ma kopotu, przyjacielu. Moe potrafiabym ci nawet powiedzie,
co czeka na ciebie w domu i czego si tak boisz. Ale ty sam wiesz to najlepiej, wic
nie musimy o tym mwi, prawda? Gupia sprawa! Albo si kto wiesza, no to si
wiesza, z pewnoci ma po temu powd. Albo kto jeszcze yje, to niech si troszczy
o swoje ycie. Nic prostszego.
- Ach - zawoaem - gdyby to byo takie proste! Do natroszczyem si o
moje ycie i nic z tego nie wyszo. Powiesi si to moe trudne, nie wiem. Ale y
jest o wiele trudniej! Bg jeden wie, jak trudno!
- Zobaczysz, e jest dziecinnie atwo. Zrobilimy ju pierwszy krok,
przetarlimy okulary, zjade i wypie.
Teraz pjdziemy oczyci twoje spodnie i buty, wymagaj tego. A potem
zataczysz ze mn shimmy.
- Widzi pani - zawoaem skwapliwie - e jednak miaem racj! Nic nie jest
dla mnie bardziej przykre, ni nie mc speni jakiego pani yczenia. Ale tego
speni nie mog. Nie umiem taczy shimmy ani walca, ani polki czy te jak tam si
te wszystkie tace nazywaj, nigdy w yciu nie uczyem si taczy. Wic widzi pani
teraz, e nie wszystko jest takie proste, jak si pani wydaje.
Pikna dziewczyna umiechna si krwistoczerwonymi ustami i potrzsna
rezolutn, chopico uczesan gwk. Kiedy na ni patrzyem, zdawao mi si, e
podobna jest do Ry Kreisler, pierwszej dziewczyny, w ktrej zakochaem si
niegdy jako chopiec, ale tamta bya smaga i ciemnowosa. Nie, nie wiedziaem,
kogo mi przypomina ta obca dziewczyna, wiedziaem tylko, e kogo z bardzo
wczesnej modoci, z chopicych lat.
- Powoli - zawoaa - powoli! A wic nie umiesz taczy? W ogle nie
umiesz? Ani nawet one-stepu? A jednoczenie twierdzisz, e Bg wie, ile trudu
zadae sobie z yciem! Blagowae, mj chopcze, w twoim wieku ju si tego nie
robi. Jak moesz mwi, e natrudzie si yciem, skoro nawet taczy nie chcesz?

- Bo nie umiem! Nigdy si tego nie uczyem. miaa si.


- Ale czyta i pisa si uczye, prawda, i rachowa, a prawdopodobnie take
aciny i francuskiego, i innych takich rzeczy? Zao si, e z dziesi albo dwanacie
lat przesiedziae w szkole, a jeszcze potem gdzie studiowae, moe nawet masz
tytu doktora i umiesz po chisku albo po hiszpasku. No, mam racj? Ale tej
odrobiny czasu i pienidzy na par lekcji taca nie znalaze! Wiadomo!
- To moi rodzice kazali mi si uczy aciny, greki i Bg wie czego jeszcze usprawiedliwiaem si. - Ale taczy mnie nie nauczyli, to u nas nie byo w zwyczaju,
rodzice sami nigdy nie taczyli.
Spojrzaa na mnie chodno, pena pogardy, a z jej twarzy przemwio znowu
co, co przypomniao mi wczesn modo.
- Ach tak, wic twoi rodzice s winni! A czy pytae ich rwnie, czy wolno
ci dzi wieczorem pj do Czarnego Ora? Pytae si? Mwisz, e ju dawno
umarli. No, to trudno! Jeli za modu bye a tak posuszny, e nie chciae si uczy
taczy... Niech i tak bdzie! Cho nie wierz, eby wtedy by takim wzorem
posuszestwa. Ale pniej... co robie przez wszystkie nastpne lata?
- Ach - wyznaem - sam ju nie pamitam. Studiowaem, uprawiaem muzyk,
czytaem i pisaem ksiki, podrowaem...
- Masz dziwne pogldy na ycie! Zawsze robie rzeczy trudne i
skomplikowane, a tych prostych wcale si nie uczye? Nie byo czasu? Ochoty?
Niech i tak bdzie, Bogu dziki, nie jestem twoj matk. Ale zachowywa si potem
tak, jakby ycie pozna do dna i niczego szczeglnego w nim nie znalaz, to nie jest
w porzdku!
- Niech si pani nie gniewa - prosiem. - Ja wiem, e jestem zwariowany.
- E, daj spokj z t twoj melodi! Wcale nie jeste zwariowany, profesorze,
jeste nawet, jak na mj gust, o wiele za mao zwariowany. Mam wraenie, e jeste
w jaki gupi sposb mdry, akurat jak profesor. Prosz, zjedz jeszcze jedn kanapk.
Potem bdziesz opowiada dalej.
Postaraa si o jeszcze jedn tartink, posolia j, posmarowaa troch
musztard, odkroia kawaek dla siebie i kazaa mi je. Jadem. Uczynibym
wszystko, co by mi kazaa zrobi, z wyjtkiem taca. Byo mi tak bardzo przyjemnie
by komu posusznym, siedzie przy kim, kto mnie wypytywa, kto mi rozkazywa i
mnie aja. Gdyby profesor albo jego ona przed paroma godzinami postpili ze mn
w podobny sposb, oszczdziliby mi wiele. Ale nie, dobrze si stao, inaczej duo

bym straci!
- Jak ty waciwie masz na imi? - spytaa nagle.
- Harry.
- Harry? To imi chopice! No i jeste chopcem, Harry, mimo tych kilku
siwych pasemek we wosach. Jeste maym chopcem i powiniene mie kogo, kto
by o ciebie dba. O tacach nic ju nie powiem. Ale jak ty masz fryzur! Czy nie
masz ony albo kochanki?
- Nie mam ju ony, jestemy rozwiedzeni. Kochank mam, ale nie mieszka
tutaj, widuj j rzadko i nie bardzo si zgadzamy.
Gwizdna cicho przez zby.
- Widocznie jeste trudnym jegomociem, jeli adna nie moe przy tobie
wytrzyma. Ale teraz powiedz: co szczeglnego zdarzyo si dzi wieczorem, e jak
widmo biegae po wiecie? Miae awantur? Przegrae pienidze?
Trudno mi byo odpowiedzie.
- Widzi pani - zaczem - to bya waciwie drobnostka. Zaproszono mnie do
pewnego profesora... ale ja sam nie jestem profesorem... i waciwie nie powinienem
by tam pj, nie jestem przyzwyczajony do siedzenia u ludzi i do gawdzenia,
oduczyem si tego. Ju wchodzc do tego domu, miaem uczucie, e to si le
skoczy... A kiedy wieszaem na koku kapelusz, od razu przyszo mi na myl, e
moe niedugo bd go znw potrzebowa. No i u tego profesora sta na stole taki
gupi obrazek, ktry mnie zdenerwowa...
- C to za obrazek? Dlaczego ci zdenerwowa? - przerwaa mi.
- Obrazek przedstawia Goethego... wie pani, poet Goethego. Ale na portrecie
nie wyglda tak jak w rzeczywistoci... Waciwie w ogle nie wiadomo dokadnie,
jak wyglda, nie yje od stu lat. Ale pewien wspczesny malarz ufryzowa Goethego
tak, jak sobie go wyobraa, i ten portret denerwowa mnie i budzi we mnie wstrt...
nie wiem, czy pani to rozumie?
- Nie obawiaj si, rozumiem to doskonale. Co dalej?
- Ju dawniej nie zawsze zgadzaem si z profesorem; jest on, jak prawie
wszyscy profesorowie, wielkim patriot i w czasie wojny dzielnie pomaga w
okamywaniu narodu... oczywicie, w najlepszej wierze. Ja natomiast jestem
przeciwnikiem wojny. No, ale wszystko jedno. Jedmy dalej. Waciwie wcale nie
musiaem patrze na ten wizerunek.
- Oczywicie, e nie.

- Ale, po pierwsze, byo mi przykro ze wzgldu na Goethego, ktry jest mi


naprawd bardzo drogi, a potem byo tak, e pomylaem... to jest, mylaem albo
czuem mniej wicej tak: siedz tu u ludzi, ktrych uwaam za rwnych sobie i ktrzy
- jak sdziem - kochaj Goethego podobnie jak i ja, maj o nim podobne
wyobraenie jak ja, a tymczasem stoi u nich ten niesmaczny, zafaszowany,
przesodzony portret, a oni uwaaj, e jest wspaniay; nie spostrzegaj wcale, e
duch tego portretu jest dokadnym przeciwiestwem ducha Goethego. Uwaaj ten
obraz za nadzwyczajny, niech sobie nawet tak uwaaj... Ale w teje chwili straciem
do tych ludzi cae zaufanie, ca dla nich przyja i cae uczucie powinowactwa i
wsplnoty. Zreszt przyja i tak nie bya wielka. Zezociem si wtedy i
posmutniaem, widziaem, e jestem zupenie sam i e nikt mnie nie rozumie.
Pojmuje to pani?
- Harry, to nietrudno poj. Oczywicie. A potem? Cisne im tym obrazkiem
w gow?
- Nie, nawymylaem im i uciekem, chciaem wrci do domu, ale...
- Ale tam nie byo mamy, ktra pocieszyaby gupiego chopaczka i wyajaa.
No c, Harry, al mi ciebie, jeste dzieciakiem, jakich mao.
Zapewne, musiaem to przyzna. Podaa mi kieliszek wina. Rzeczywicie bya
dla mnie jak matka. Jednoczenie widziaem jednak chwilami, jaka jest pikna i
moda.
- A wic - zacza znw - Goethe umar przed stu laty, a Harry bardzo go lubi
i stwarza sobie cudowne wyobraenie o tym, jak on mg wyglda, i Harry ma do
tego prawo, prawda? Ale malarz, ktry te zachwyca si Goethem i stwarza sobie
jego obraz, nie ma do tego prawa i profesor te nie, i w ogle nikt, gdy Harry'emu to
nie odpowiada, on tego nie znosi, wic wymyla i ucieka! Gdyby Harry by rozsdny,
miaby si po prostu z malarza i z profesora. Gdyby by obkany, cisnby im
Goethego w twarz. A e jest tylko maym chopcem, to biegnie do domu i chce si
wiesza... Chyba dobrze zrozumiaam twoj histori, Harry. To zabawna historia.
mieszy mnie. Stop, nie pij tak prdko! Burgunda pije si powoli, inaczej za bardzo
rozgrzewa. Ale tobie, mj may, trzeba wszystko powiedzie.
Jej spojrzenie byo surowe i strofujce, jak spojrzenie szedziesicioletniej
guwernantki.
- Prosz, prosz - powiedziaem zadowolony - niech mi pani mwi wszystko.
- Co mam ci powiedzie?

- Wszystko, co pani moe.


- Dobrze, powiem ci wszystko. Od godziny syszysz, e mwi do ciebie ty, a
ty cigle mwisz do mnie pani. Zawsze acina i greka, zawsze jak najwicej
komplikacji!
Jeeli jaka dziewczyna mwi do ciebie ty i jeeli ci nie jest niemia,
powiniene te do niej mwi ty. No, to ju si czego douczye. A po drugie: od p
godziny wiem, e masz na imi Harry. Wiem, bo ci o to zapytaam. Ale ty nie chcesz
wiedzie, jak ja mam na imi.
- Ale tak, bardzo chc wiedzie.
- Za pno, mj drogi! Jeli si kiedy znw spotkamy, bdziesz mg
zapyta. Dzi ci ju tego nie powiem. A teraz chc taczy.
Poniewa zrobia taki ruch, jak gdyby chciaa wsta, prysn nagle mj
nastrj, ogarn mnie lk, e odejdzie i zostawi mnie samego, a wtedy wszystko znw
bdzie tak jak przedtem. I podobnie jak zaguszony chwilowo bl zba nagle znw
powraca i piecze jak ogie, w jednej chwili wrciy do mnie strach i groza. O Boe,
czy mgbym zapomnie, co mnie czeka? Czyby si co zmienio?
- Stj - zawoaem bagalnie - niech pani... nie odchod! Oczywicie, e
moesz taczy, ile zechcesz, ale nie ka mi czeka za dugo, wracaj!
Staa, miejc si. Wyobraaem sobie, e w pozycji stojcej jest wysza, bya
smuka, ale niewysoka. Znw przypominaa mi kogo... ale kogo? Nie mogem
odgadn.
- Wrcisz?
- Wrc, ale to moe potrwa dobr chwil, p godziny, a moe i godzin.
Powiem ci co: zamknij oczy i przepij si troch; dobrze ci to zrobi.
Przepuciem j i posza; spdniczk musna moje kolana, ju idc, spojrzaa
w okrge malekie lusterko kieszonkowe, uniosa brwi, przetara sobie podbrdek
miniaturowym puszkiem i znikna w sali tanecznej. Rozejrzaem si dokoa: obce
twarze, palcy mczyni, rozlane piwo na marmurowym stole, wszdzie krzyk i
zgiek, obok muzyka taneczna. Mam spa, powiedziaa.
Ach, moje dziecko, czy ty masz pojcie o moim nie, pochliwszym od
asicy! Spa w tym rozgardiaszu, siedzc przy stole, wrd brzku kufli? yknem
wina, wycignem z kieszeni cygaro, poszukaem zapaek, ale wcale nie miaem
ochoty pali, pooyem wic cygaro przed sob na stole. Zamknij oczy,
powiedziaa mi. Bg raczy wiedzie, skd ta dziewczyna ma taki niski, dobry,

macierzyski gos. Przyjemnie byo sucha takiego gosu, dowiadczyem tego na


sobie. Posusznie zamknem oczy, oparem gow o cian, syszaem szalejce
wok mnie setki gwatownych dwikw, umiechaem si na myl o spaniu w tym
miejscu, postanowiem podej do drzwi i rzuci okiem na sal taneczn - musiaem
przecie zobaczy, jak taczy moja pikna dziewczyna - poruszyem nogami i
dopiero teraz poczuem, jak miertelnie jestem zmczony po tym wielogodzinnym
bdzeniu, i nie ruszyem si z miejsca. Po chwili ju spaem, posuszny matczynemu
rozkazowi, spaem chciwie, peen wdzicznoci i niem janiej i pikniej ni
kiedykolwiek.
nio mi si, e siedz i czekam w starowieckim przedpokoju. Najpierw
wiedziaem tylko tyle, e jestem zameldowany gdzie u ekscelencji, potem
przypomniaem sobie, e to przecie pan von Goethe ma mnie przyj. Niestety,
byem tutaj w charakterze niezupenie prywatnym, lecz jako korespondent pisma, co
mi bardzo nie odpowiadao i nie mogem poj, jaki diabe wpdzi mnie w tak
sytuacj. Poza tym niepokoi mnie skorpion, ktry przed chwil by jeszcze widoczny
i usiowa wspi si po mojej nodze. Otrzsnem si wprawdzie i broniem przed
tym maym, czarnym, pezajcym stworzeniem, nie wiedziaem jednak, gdzie ono
teraz tkwi, i nie miaem odwagi sign gdziekolwiek.
Nie byem rwnie pewny, czy przez pomyk nie zameldowano mnie,
zamiast u Goethego, u Matthsona, ktrego jednak we nie pomyliem z Brgerem,
gdy jemu przypisywaem wiersze do Molly. Zreszt spotkanie z Molly byoby
bardzo po mojej myli, wyobraaem sobie, e jest cudowna, mikka, muzykalna,
wieczorowa. Ach, gdybym nie siedzia tu na zlecenie tej przekltej redakcji! Moja
niech wzmagaa si coraz bardziej i przenosia si powoli rwnie na Goethego, w
odniesieniu do ktrego miaem nagle najrniejsze zastrzeenia i zarzuty. adna to
bdzie audiencja! Natomiast skorpion, cho niebezpieczny i prawdopodobnie ukryty
w mojej bezporedniej bliskoci, moe nie by taki grony; zdawao mi si, e moe
rwnie dobrze oznacza co przyjaznego, a nawet mie co wsplnego z Molly, moe
jest czym w rodzaju jej wysannika lub jej zwierzcia heraldycznego, piknego,
niebezpiecznego goda kobiecoci i grzechu. Czy to zwierz nie mogoby si nazywa
na przykad Vulpius? Ale w teje chwili sucy otworzy drzwi, podniosem si i
wszedem do sali. Sta tutaj stary Goethe, bardzo sztywny, i oczywicie mia okaza
gwiazd orderow na swej piersi klasyka. Wci jeszcze zdawa si panowa, wci
przyjmowa audiencje, wci jeszcze kontrolowa wiat z wyyn swego

weimarskiego muzeum. Zaledwie mnie zauway, kiwn gow jak stary kruk i
odezwa si uroczycie:
- No c, wy modzi ludzie, zdaje si, nie bardzo zgadzacie si z nami i
naszymi deniami?
- Susznie - powiedziaem, na wskro zmroony jego ministerialnym
spojrzeniem. - My modzi ludzie w istocie nie zgadzamy si z panem, mistrzu. Jest
pan dla nas zbyt uroczysty, ekscelencjo, zbyt prny i pyszakowaty, a za mao
szczery. To chyba najistotniejsze: za mao szczery.
May, stary czowieczek wysun nieco ku przodowi swoj surow gow i
podczas gdy jego twarde, urzdowo zacinite usta rozluniy si w lekkim umieszku
i cudownie oyy, zabio mi nagle serce, gdy przypomniaem sobie wiersz
Dmmerung senkte sich von oben, i e jest to ten czowiek i te usta, z ktrych
wyszy sowa tego wiersza. Waciwie byem w tej chwili ju cakowicie rozbrojony i
pokonany, a najchtniej uklkbym przed nim. Ale trzymaem si dzielnie i
usyszaem z jego umiechnitych ust nastpujce pytania: - A wic zarzucacie mi
nieszczero? A c to za sowa! Czy nie zechciaby pan wyrazi si janiej?
Owszem, chciaem tego, nawet bardzo.
- Panie von Goethe, pozna pan dokadnie i wyczu - podobnie jak
wszystkie wielkie umysy - problematyczno i beznadziejno ludzkiego ycia:
wspaniao chwili i jej ndzne przekwitanie, niemono okupienia piknej
wzniosoci uczucia inaczej jak wizieniem codziennoci, trwajcym w wiecznej
miertelnej walce z rwnie palc i rwnie wit mioci do utraconej niewinnoci
natury, pozna pan to cae straszliwe bdzenie w pustce i w niepewnoci, to skazanie
na przemijanie, sta poowiczno, wieczne prbowanie i dyletantyzm - sowem, ca
beznadziejno, dziwaczno i palc rozpacz ludzkiego bytu. To wszystko nie byo
panu obce, nawet tu i wdzie przyznawa si pan do tego, a przecie caym swoim
yciem dawa pan wiadectwo czemu wrcz przeciwnemu, gosi pan wiar i
optymizm, udzi pan siebie i innych trwaoci i sensownoci naszych duchowych
wysikw. Wyznawcw gbi i gosy zrozpaczonej prawdy odrzuca pan i tumi,
zarwno w sobie, jak u Kleista i u Beethovena. Dziesitki lat postpowa pan tak, jak
gdyby gromadzenie wiedzy i zbiorw, pisanie i kolekcjonowanie listw, i caa paska
starcza egzystencja w Weimarze byy istotnie drog do uwiecznienia chwili, ktr
pan mg przecie tylko zmumifikowa, drog do uduchowienia natury, ktr pan
mg przecie tylko wystylizowa na mask. Oto nieszczero, ktr panu

zarzucamy.
Stary radca tajny spojrza mi w zamyleniu w oczy, jego usta jeszcze cigle
si umiechay.
Potem ku memu zdumieniu zapyta: - W takim razie nie znosi pan
Czarodziejskiego fletu Mozarta? - I zanim zdyem zaprotestowa, cign dalej: Czarodziejski flet przedstawia ycie jako wspania pie, wielbi nasze przemijajce
przecie uczucia jako co wiecznego i boskiego, nie przyklaskuje ani panu Kleistowi,
ani panu Beethovenowi, lecz gosi optymizm i wiar.
- Wiem! - woaem z wciekoci. - Nie wiadomo, jakim cudem wpad pan
akurat na Czarodziejski flet, ktry jest dla mnie czym najdroszym w wiecie! Ale
Mozart nie doczeka osiemdziesiciu dwu lat i nigdy w swym osobistym yciu nie
mia pretensji do trwania, do adu, do napuszonej godnoci jak pan! Nigdy si nie
pyszni! piewa swe boskie melodie i umar modo, biedny i niedoceniony.
Traciem oddech. Tysice spraw naleao uj teraz w kilku sowach. Pot
wystpi mi na czoo.
Ale Goethe powiedzia bardzo uprzejmie: - To, e przeyem osiemdziesit
dwa lata, jest, by moe, rzeczywicie nie do wybaczenia. Lecz miaem z tego
znacznie mniej przyjemnoci, ni si panu wydaje. Ma pan racj: zawsze przepeniao
mnie wielkie pragnienie trwania, zawsze lkaem si mierci i zwalczaem j. Sdz,
e walka ze mierci, e absolutna i uparta ch ycia jest popdem, dziki ktremu
dziaali i yli wszyscy wybitni ludzie. e w kocu musi si jednak umrze, tego, mj
mody przyjacielu, moimi osiemdziesicioma dwoma latami dowiodem rwnie
przekonywajco, jak gdybym umar jako uczniak. Jeliby to mogo mnie
usprawiedliwi, to chciabym doda, e w mojej naturze byo wiele z dziecka, wiele
ciekawoci, chci do zabawy i wiele zamiowania do marnotrawienia czasu.
Przyznaj, trwao to do dugo, zanim zrozumiaem, e kiedy zabawa musi si
skoczy.
Mwic to, umiechn si przebiegle, wrcz po szelmowsku. Jego posta
staa si wiksza, znikna sztywna postawa i kurczowa godno na obliczu.
Powietrze wok nas wypenio si teraz mnstwem melodii, mnstwem pieni
Goethego, syszaem wyranie Veilchen Mozarta i Fllest wieder Busch und Tal
Schuberta. A twarz Goethego bya teraz rowa i moda; mia si i by podobny bd
do Mozarta, bd do Schuberta, jak brat, a gwiazda na jego piersi skadaa si z
samych polnych kwiatw; z jej rodka wykwita wesoo i bujnie ty pierwiosnek.

Niezupenie mi odpowiadao, e ten stary czowiek chcia w tak artobliwy


sposb wymiga si od moich pyta i oskare, wic spojrzaem na niego z
wyrzutem. Wtedy pochyli si naprzd, przyoy swoje zupenie ju zdziecinniae
usta do mego ucha i szepn cichutko:
- Mj chopcze, bierzesz starego Goethego nazbyt powanie. Starych ludzi,
ktrzy ju umarli, nie naley bra powanie, gdy wyrzdza si im krzywd. My,
niemiertelni, nie lubimy powanego traktowania, lubimy art. Powaga, mj
chopcze, jest spraw czasu; powstaje ona - tyle chc ci zdradzi - z przeceniania
czasu. Rwnie i ja przeceniaem niegdy warto czasu, dlatego chciaem doy stu
lat. W wiecznoci, widzisz, czas nie istnieje; wieczno jest mgnieniem oka, w sam
raz dugim na art. Rzeczywicie, nie mona ju byo z tym czowiekiem zamieni
powanego sowa, podrygiwa w gr i w d, zadowolony i gitki, przy czym
pierwiosnek w gwiedzie bd strzela w gr jak rakieta, bd mala i nik. Kiedy tak
si popisywa tanecznymi krokami i figurami, pomylaem sobie, e ten czowiek
przynajmniej nie zaniedba nauki taca. Taczy wspaniale. Wtem przypomnia mi si
znw skorpion albo raczej Molly, wic zawoaem do Goethego: - Prosz pana, czy
nie ma tu Molly?
Goethe rozemia si gono. Podszed do stou, wysun szuflad, wyj
stamtd kosztown skrzan czy aksamitn szkatuk, otworzy j i podsun mi
przed oczy. Leaa w niej, na ciemnym pluszu, maa, ksztatna, poyskujca,
miniaturowa nka kobieca, nka zachwycajca, w kolanie zgita, ze skierowan w
d stop, ostro zakoczon delikatnymi paluszkami.
Wycignem rk, chcc wzi sobie t ma nk, w ktrej od razu si
zakochaem, ale kiedy signem po ni dwoma palcami, zabawka jakby drgna i
zacza si porusza, nagle zrodzio si we mnie podejrzenie, e to moe skorpion.
Goethe zdawa si to rozumie, a nawet jakby wiadomie pragnc mego gbokiego
zakopotania, tej dotkliwej rozterki podania i lku. Podsun mi uroczego
skorpionika tu pod nos, widzia, e go pragn i e si przed nim wzdragam; zdawao
si, e staremu wydze sprawia to wielk przyjemno. Podczas gdy si tak ze mn
droczy tym wdzicznym, niebezpiecznym przedmiotem, sta si znw zupenie
starym, prastarym, tysicletnim czowiekiem o nienosiwych wosach, a jego
zwida, zgrzybiaa twarz miaa si cicho i bezgonie, miaa si mocno do swego
wntrza z jakim otchannym, starczym humorem.

Gdy si zbudziem, zapomniaem o nie, przypomnia mi si dopiero pniej.


Spaem chyba z godzin przy stoliku restauracyjnym, wrd muzyki i haasu; nie
przypuszczaem nigdy, e to moliwe. Moja urocza dziewczyna staa przede mn,
trzymajc rk na mym ramieniu.
- Daj mi dwie albo trzy marki - powiedziaa. - Zjadam tam co nieco.
Daem jej moj portmonetk, odesza z ni i wrcia niebawem.
- Teraz mog jeszcze chwilk posiedzie z tob, potem musz znw odej,
umwiam si z kim.
Przeraziem si. - Z kim? - zapytaem pospiesznie.
- Z jednym panem, mj may. Zaprosi mnie do baru Odeon.
- A ja mylaem, e nie zostawisz mnie samego.
- No, to trzeba byo mnie zaprosi wczeniej. Kto ci ubieg. Ale dziki temu
zaoszczdzisz duo pienidzy. Czy znasz ten lokal, Odeon? Po pnocy... tylko
szampan. Fotele klubowe, orkiestra murzyska, szyk!
Tego nie przewidziaem.
- Ach - prosiem - pozwl, e ja ci zaprosz: uwaaem to za rzecz oczywist,
zaprzyjanilimy si przecie. Pozwl si zaprosi, dokd tylko zechcesz, prosz ci.
- To adnie z twojej strony. Ale widzisz, sowo jest sowem, przyjam
zaproszenie i pjd tam. Nie trud si ju! Chod, wypij kropelk, mamy w butelce
jeszcze troch wina. Wypijesz je, a potem grzecznie pjdziesz do domu i bdziesz
spa. Przyrzeknij mi to.
- Nie, do domu i nie mog.
- Ach, z tymi twoimi historiami! Czy jeszcze nie uporae si z twoim
Goethem? - W tej chwili znw przypomniaem sobie sen. - Ale jeli naprawd nie
moesz i do domu, to zosta tutaj, tu s pokoje gocinne. Czy mam ci zamwi taki
pokj?
Byem z tego zadowolony i zapytaem, kiedy znw bd j mg zobaczy.
Gdzie mieszka? Nie powiedziaa mi tego. Musz tylko troch poszuka, to j znajd.
- Czy mog ci zaprosi?
- Dokd?
- Dokd chcesz i kiedy chcesz.
- Dobrze. We wtorek na kolacj U Franciszkanw, na pierwszym pitrze.
Do widzenia!

Podaa mi rk i dopiero teraz zwrciem na ni uwag, na do, ktra


harmonizowaa z jej gosem, pikn i krg, mdr i dobrotliw. Dziewczyna miaa
si szyderczo, kiedy caowaem jej rk.
W ostatniej chwili obrcia si raz jeszcze w moj stron i dodaa: - Chc ci
jeszcze co powiedzie w sprawie Goethego. Widzisz, tak jak ci si to przydarzyo z
Goethem, e nie moge znie jego portretu, tak i mnie przydarza si to czasem ze
witymi.
- Ze witymi? Taka jeste pobona?
- Nie, niestety, nie jestem pobona, ale niegdy byam i kiedy znw bd.
Dzi nie ma czasu na pobono.
- Czasu? Czy na to trzeba czasu?
- O tak. Na pobono trzeba czasu, trzeba nawet czego wicej: niezalenoci
od czasu! Nie moesz by na serio pobonym, a rwnoczenie y w rzeczywistoci i
do tego traktowa j powanie: czas, pienidze, bar Odeon i ca reszt.
- Rozumiem. Ale jak to jest z tymi witymi?
- Ano tak, s wici, ktrzy s mi szczeglnie mili: wity Szczepan, wity
Franciszek i inni. Widz czasem ich obrazy, a take obrazy Zbawiciela i Matki
Boskiej, takie zakamane, zafaszowane, naiwne i tak samo nie mog ich cierpie,
jak ty owego portretu Goethego. Kiedy patrz na takiego sodkiego, naiwnego
Zbawiciela albo witego Franciszka i widz, e inni uwaaj te wizerunki za pikne i
budujce, odczuwam to jako zniewag prawdziwego Zbawiciela i myl: ach, po co
On y i tak straszliwie cierpia, jeli ludziom wystarcza taki naiwny Jego wizerunek!
Ale mimo to wiem, e i mj obraz Zbawiciela lub witego Franciszka jest tylko
wizerunkiem czowieka i nie dorwnuje prawzorowi, e i Zbawicielowi wydaby si
mj wewntrzny Jego wizerunek tak naiwny i niewspmierny, jak mnie wydaj si
niewspmierne owe sodkie konterfekty. Nie mwi ci tego, aby przyzna suszno
twojemu oburzeniu i zoci z powodu portretu Goethego, nie, nie masz racji. Mwi
ci to tylko dlatego, by udowodni, e mog ci zrozumie. Wy, uczeni i artyci, macie
gowy pene rnych osobliwych spraw, ale jestecie ludmi jak inni, a my, inni,
take mamy swoje marzenia i igraszki wyobrani. Zauwayam mianowicie, mj
uczony panie, e bye nieco zakopotany, kiedy miae mi opowiedzie swoj
histori z Goethem... Musiae si wysila, eby takiej prostej dziewczynie
uprzystpni swoje ideay. Wic chciaam ci przekona, e nie potrzebujesz si tak
wysila. Nie obawiaj si, ju ja ci zrozumiem. No, ale do ju tego. Pora na spanie.

Odesza, a mnie tymczasem stary sucy zaprowadzi na drugie pitro,


przedtem jednak zapyta o mj baga, a gdy si dowiedzia, e nie mam adnego,
musiaem to, co nazwa noclegowym, zapaci z gry. Potem zaprowadzi mnie
przez star, ciemn klatk schodow do jakiego pokoju i zostawi samego. Stao tam
proste ko drewniane, bardzo krtkie i twarde, na cianie wisiaa szabla i kolorowa
litografia przedstawiajca Garibaldiego oraz zwidy wianek z jakiej uroczystoci
zwizkowej. Bybym duo da za nocn koszul. Ale bya przynajmniej woda i may
rcznik, mogem si wic umy, po czym pooyem si w ubraniu na ku,
zostawiem wiato i miaem czas na rozmylanie. A wic z Goethem byem teraz w
porzdku. Wspaniale, e przyszed do mnie we nie! I ta cudowna dziewczyna - ach,
gdybym zna jej imi! Nagle zjawi si czowiek, ywy czowiek, ktry rozbi mtny
szklany klosz mej martwoty i wycign do mnie dobr, pikn, ciep rk! Nagle
pojawiy si znw rzeczy, ktre zaczy mnie obchodzi, o ktrych mogem myle z
radoci, z trosk, z napiciem! Nagle otwary si drzwi, przez ktre wchodzio do
mnie ycie! Moe znw bd mg y, moe bd mg znw sta si czowiekiem.
Moja dusza, pica w chodzie i prawie zamarznita, znowu oddychaa i sennie
trzepotaa maymi, sabymi skrzydekami. Goethe by u mnie. Jaka dziewczyna
kazaa mi je, pi i spa, okazaa mi yczliwo, wymiaa mnie, nazwaa mnie
maym, gupim chopcem. I ona, ta cudowna przyjacika, opowiadaa mi rwnie o
witych i pokazaa, e w moich najdziwaczniejszych ekstrawagancjach bynajmniej
nie jestem osamotnionym, niezrozumianym czy te chorobliwym wyjtkiem, e mam
rodzestwo, e mnie rozumiej. Czy zobacz j znowu? Tak, z pewnoci, mona
byo na niej polega, sowo jest sowem.
I ju spaem, spaem cztery czy pi godzin. Byo po dziesitej, kiedy si
obudziem w pomitym ubraniu, rozbity, zmczony, ze wspomnieniem czego
obrzydliwego, co przydarzyo si w przeddzie, ale ywy, peen nadziei, peen
dobrych myli. Wracajc do domu, nie odczuwaem adnego z tych lkw, ktre
wczoraj mogy towarzyszy powrotowi.
Na schodach, powyej araukarii, spotkaem ciotk, moj gospodyni, ktr
widywaem rzadko, ale ktrej mie usposobienie bardzo mi odpowiadao. Spotkanie
krpowao mnie troch, byem bd co bd zaniedbany i po nieprzespanej nocy,
nieuczesany i nieogolony. Ukoniem si i chciaem j min. Zazwyczaj
respektowaa moj potrzeb izolacji i dyskrecji, ale dzisiaj wida rzeczywicie
rozdara si jaka zasona, zerwaa si jaka bariera midzy mn a otaczajcym mnie

wiatem - ciotka stana i rozemiaa si.


- Hula pan gdzie, panie Haller, przecie dzi w nocy w ogle nie by pan w
ku. Musi pan by porzdnie zmczony.
- Tak - odpowiedziaem i rwnie musiaem si rozemia - dzisiejsza noc
bya do wesoa, a poniewa nie chciaem zakca stylu pani domu, przespaem si
w hotelu. Mam wielki szacunek dla spokoju i zacnoci tego domu. Czasem wydaje mi
si, e jestem w nim jak obce ciao.
- Niech pan nie drwi, panie Haller!
- O, ja drwi tylko z samego siebie.
- Wanie tego nie powinien pan robi. Nie powinien pan czu si w moim
domu jak obce ciao. Powinien pan y, jak si panu podoba, i robi to, na co pan
ma ochot. Miewaam ju nadzwyczaj czcigodnych lokatorw, klejnoty cnt, ale
aden nie by spokojniejszy od pana i aden nie sprawia nam mniej kopotu ni pan.
A teraz, czy nie napiby si pan herbaty?
Nie oponowaem. Podaa mi herbat w salonie z piknymi portretami,
meblami dziadkw, gawdzilimy przez chwil, mia starsza pani - nie zadajc
waciwie pyta - dowiedziaa si rnych szczegw z mojego ycia i moich myli i
przysuchiwaa mi si z mieszanin szacunku i macierzyskiej pobaliwoci, jak
mdre kobiety okazuj wobec dziwactw mczyzn. Bya te mowa o jej siostrzecu,
pokazaa mi w ssiednim pokoju jego najnowsz prac, wykonan po godzinach
biurowych: aparat radiowy. Pilny mody czowiek lcza tam wieczorami i
zmajstrowa tak maszyn, porwany ide komunikacji bez drutu, klczc pobonie, z
uwielbieniem przed bogiem techniki, ktremu po tysicleciach udao si odkry i
bardzo niedoskonale przedstawi to, o czym kady myliciel od dawna wiedzia i z
czego rozsdniej korzysta. Mwilimy o tym, poniewa ciotka skania si nieco ku
pobonoci i rozmowy na tematy religijne s jej mie. Powiedziaem, e
wszechobecno wszystkich si i czynw bya bardzo dobrze znana staroytnym
Hindusom i e technika tylko ma cz tej wiedzy uprzystpnia powszechnej
wiadomoci dziki temu, e skonstruowaa dla fal gosowych aparaty nadawcze i
odbiorcze, na razie jednak przeraliwie niedoskonae. Ale najwaniejszej rzeczy,
owej starej prawdy o nierealnoci czasu, technika do tej pory nie dostrzega, w kocu
jednak i to zostanie oczywicie odkryte i dostanie si w rce przedsibiorczych
inynierw. Moe ju wkrtce odkryje si, e nie tylko wspczesne, aktualne obrazy
i zdarzenia kr wok nas, tak e muzyk z Parya czy Berlina moemy usysze

we Frankfurcie albo w Zurychu, lecz e wszystko, cokolwiek i kiedykolwiek si


zdarzyo, rwnie jest zarejestrowane i obecne i e pewnego dnia, przy pomocy drutu
lub bez drutu, z zakceniami lub bez ubocznych, przeszkadzajcych zgrzytw,
usyszymy krla Salomona lub Waltera von der Vogelweide. Zobaczymy, e to
wszystko, podobnie jak dzisiaj pocztki radia, posuy ludziom do ucieczki od siebie
samych i wytknitego sobie celu i do otaczania si coraz gstsz sieci rozrywek i
bezuytecznej krztaniny. Ale o tych wszystkich znanych mi na wylot sprawach nie
mwiem zwykym tonem rozgoryczenia i pogardy dla epoki i techniki, lecz artobliwie i kpico, a ciotka si umiechaa; siedzielimy razem z godzin, pilimy herbat
i byo nam ze sob dobrze.
Pikn, dziwn dziewczyn z Czarnego Ora zaprosiem na wtorkowy
wieczr i wiele trudu kosztowao mnie zabijanie czasu do tego momentu. A gdy
nareszcie nadszed wtorek, wano tej obcej dziewczyny staa si dla mnie
przeraajco jasna. Mylaem tylko o niej, wszystkiego od niej oczekiwaem, byem
gotw powici jej wszystko i wszystko zoy u jej stp, cho zupenie nie byem w
niej zakochany. Ale wystarczyo, e wyobraziem sobie, i nie zechce przyj lub
zapomni o naszym spotkaniu, aby si przekona, co by si ze mn dziao; wtedy wiat
staby si znw pusty, dni byyby szare i bezwartociowe, otoczyaby mnie znowu
przeraliwa cisza i martwota i nie byoby innego wyjcia z tego milczcego pieka,
jak - brzytwa. A brzytwa w cigu tych kilku dni wcale nie staa mi si przyjemniejsza,
nie stracia nic ze swej okropnoci. To wanie byo najohydniejsze: odczuwaem
gboki, duszcy strach przed ciosem we wasne gardo, baem si umierania z t
sam dzik, upart, bronic si i opierajc si, jak gdybym by najzdrowszym
czowiekiem, a moje ycie byo rajem. Uwiadamiaem sobie mj stan z pen,
bezwzgldn wyrazistoci i doszedem do przekonania, e nieznone napicie
midzy niemonoci ycia a niemonoci umierania byo tym, co nieznajom,
urocz tancereczk z Czarnego Ora uczynio dla mnie tak wan. Bya maym
okienkiem, malekim jasnym otworem w mojej ciemnej jaskini strachu. Bya
wybawieniem, drog na wolno. Ona musi nauczy mnie y albo umiera, ona musi
swoj mocn, ksztatn doni dotkn mego zdrtwiaego serca, aeby pod
dotkniciem ycie albo rozkwito, albo zmienio si w popi. Skd czerpaa siy,
skd pyna ta magia, z jakich tajemniczych powodw staa si dla mnie tak wana,
nad tym nie mogem si zastanawia, byo mi to zreszt obojtne; nie zaleao mi na
tym, eby to wiedzie. Nie zaleao mi ju absolutnie na adnej wiedzy, na

rozumieniu spraw, tym wanie byem przesycony, na tym wanie zasadzaa si moja
najbardziej dotkliwa i najbardziej szydercza mka i haba, e tak dokadnie
widziaem mj stan i e tak wyranie uwiadamiaem go sobie. Widziaem przed sob
tego potwora, to bydl - wilka stepowego - jak much w sieci i przygldaem si, jak
jego przeznaczenie zmierzao do rozstrzygnicia, jak zapltany i bezbronny wisia w
sieci i niby pajk gotowa si do ciosu, a do niosca ratunek zdawaa si by
rwnie w pobliu. Mgbym na temat zwizkw i przyczyn mego cierpienia,
choroby mojej duszy, mego zaczarowania i neurozy, powiedzie mnstwo mdrych i
wnikliwych rzeczy, mechanika tego wszystkiego bya dla mnie przejrzysta. Ale nie
brak mi byo ani wiedzy, ani zrozumienia i nie za tym tak rozpaczliwie tskniem,
lecz za przeyciem, rozstrzygniciem, uderzeniem i skokiem. Cho w cigu tych paru
dni czekania ani przez chwil nie wtpiem, e moja przyjacika dotrzyma sowa,
jednak ostatniego dnia byem bardzo zdenerwowany i niepewny; jeszcze nigdy w
yciu nie czekaem adnego dnia z tak niecierpliwoci. A gdy napicie i
niecierpliwo stay si prawie nie do zniesienia, to jednak byy zarazem cudownie
bogie: niewyobraalnie pikne i nowe byo to uczucie dla mnie, otrzewionego, gdy
od duszego czasu na nic ju nie czekaem, na nic si nie cieszyem - cudownie byo
przez cay ten dzie biega z niepokojem, tsknot i gorczkowym oczekiwaniem,
ukada sobie z gry spotkanie, rozmowy, przeycia tego wieczoru, goli si i ubiera
na t okazj, wkada ze szczegln starannoci wie koszul, nowy krawat i nowe
sznurowada. Niech ta mdra i tajemnicza dziewczyna bdzie sobie, kim chce,
wszystko jedno, jakim sposobem zwizaa si ze mn, byo mi to obojtne; zjawia
si, zdarzy si cud, e jeszcze znalazem czowieka i nowe zainteresowanie yciem!
Wane byo tylko to, e sprawa posuwa si naprzd, e poddawaem si temu
urokowi, e szedem za t gwiazd.
Niezapomniana chwila, gdy j znw zobaczyem! Siedziaem w starej,
przytulnej restauracyjce, przy maym stoliku, ktry niepotrzebnie zawczasu
zamwiem telefonicznie, studiowaem spis potraw i postawiem w wysokiej szklance
dwie pikne orchidee, ktre kupiem dla mojej przyjaciki. Musiaem na ni do
dugo czeka, byem jednak pewny, e przyjdzie, i nie denerwowaem si ju.
Wreszcie nadesza, zatrzymaa si przed szatni i przywitaa mnie jedynie
uwanym, troch badawczym spojrzeniem swych jasnoszarych oczu. Nieufnie
kontrolowaem, jak zachowuje si wobec niej kelner. Nie, Bogu dziki, adnej
poufaoci, adnego braku dystansu, by nienagannie uprzejmy. A jednak znali si,

mwia do niego Emil.


Kiedy wrczaem jej orchidee, bya uradowana i miaa si.
- To adnie z twojej strony, Harry. Chciae da mi prezent i nie wiedziae, co
wybra, prawda, nie bye pewny, jak dalece jeste uprawniony do obdarowywania
mnie, czy si nie obra, i wobec tego kupie orchidee, to tylko kwiaty, ale za to
bardzo drogie. Piknie dzikuj. Zreszt powiem ci od razu: nie chc od ciebie
podarunkw. yj z mczyzn, od ciebie jednak nie chc pienidzy. Ale jak ty si
zmienie! Nie do poznania! Ostatnio wygldae tak, jak kto dopiero co odcity ze
stryczka, a teraz znw jeste ju prawie czowiekiem. Powiedz, czy wypenie mj
rozkaz?
- Jaki rozkaz?
- Tak prdko zapominasz? Pytam, czy umiesz ju taczy fokstrota?
Powiedziae mi, e nie pragniesz niczego wicej, jak otrzymywa ode mnie rozkazy,
i e nic nie jest ci milsze, jak by mi posusznym. Czy przypominasz sobie?
- Oczywicie, i tak ju pozostanie! Mwiem serio!
- A jednak jeszcze nie nauczye si taczy?
- Czy mona si tego nauczy tak szybko, w cigu zaledwie paru dni?
- Naturalnie. Fokstrota moesz si nauczy w godzin, bostona w dwie. Nauka
tanga trwa duej, ale to nie jest ci potrzebne.
- Chciabym wreszcie pozna twoje imi!
Przez chwil patrzya na mnie w milczeniu.
- Moe bdziesz mg je odgadn. Byoby mi bardzo mio, gdyby je odgad.
Teraz uwaaj i przyjrzyj mi si dobrze! Czy nie zauwaye, e mam czasem
chopic twarz? Na przykad teraz?
Rzeczywicie, przygldajc si dokadnie twarzy dziewczyny, musiaem jej
przyzna racj, miaa twarz chopca. Po chwili namysu ta twarz staa si dla mnie
wymowna i przypominaa mi mj wasny wiek chopicy i mojego wczesnego
przyjaciela, ktry mia na imi Herman. Przez chwil dziewczyna zdawaa si
cakiem przemieniona w tego Hermana.
- Gdyby bya chopcem - powiedziaem zdumiony - musiaaby mie na imi
Herman.
- Kto wie, moe jestem chopcem i tylko si przebraam - odpowiedziaa
artobliwie.
- Czy masz na imi Hermina?

Skina gow, uradowana moim domysem. Wanie podano zup, zaczlimy


je, cieszya si jak dziecko. Ze wszystkiego, co mi si w niej najbardziej podobao i
co mnie oczarowao, najadniejsze i najosobliwsze byo to, e umiaa nagle z
najgbszej powagi przechodzi do najbardziej niefrasobliwej wesooci i na odwrt,
a przy tym wcale si nie zmieniaa i nie szpecia grymasami, bya taka jak pojtne
dziecko. Teraz bya przez chwil wesoa, droczya si ze mn na temat fokstrota,
trcaa mnie nawet pantofelkami, z zapaem chwalia jedzenie, zauwaya, e zadaem
sobie wiele trudu z ubraniem, jednak miaa jeszcze wiele do zarzucenia mojej
powierzchownoci.
Tymczasem wtrciem: - Jak to zrobia, e nagle wygldaa jak chopiec i e
mogem odgadn twoje imi?
- O, to wszystko zrobie sam. Czy nie pojmujesz tego, mj uczony panie, e
dlatego ci si podobam i dlatego jestem dla ciebie wana, bo przedstawiam co w
rodzaju zwierciada, bo w moim wntrzu jest co, co daje ci odpowied i co ciebie
rozumie? Waciwie wszyscy ludzie powinni by dla siebie takimi zwierciadami i
wzajemnie sobie suy odpowiedzi i oddwikiem, ale tacy dziwacy jak ty s
waciwie cudaczni, atwo wpadaj w omamienie i ju niczego nie umiej dojrze i
odczyta w oczach innych ludzi, bo to ich ju nic nie obchodzi. A gdy taki dziwak
znajdzie jak twarz, ktra naprawd spojrzy na niego, w ktrej wyczuje co jakby
odpowied i powinowactwo, wwczas - rzecz jasna - cieszy si.
- Ty wszystko wiesz, Hermino - zawoaem zdumiony. - Jest wanie tak, jak
mwisz. A przecie jeste zupenie inna ni ja! Ty przecie jeste moim
przeciwiestwem; masz wszystko, czego mnie brak.
- Tak ci si zdaje - odpowiedziaa lakonicznie - i to dobrze.
A teraz na jej twarz, ktra w istocie bya dla mnie jakby czarodziejskim
zwierciadem, spyna cika chmura powagi, nagle cae oblicze wyraao tylko
powag, bezdenny tragizm pustych oczu maski. Powoli, sowo za sowem, jakby
dobywajc je z siebie wbrew woli, mwia:
- Nie zapomnij, co mi powiedziae! Powiedziae, e mam ci rozkazywa i e
suchanie moich rozkazw bdzie twoj radoci. Nie zapominaj o tym. Musisz
wiedzie, mj may Harry, czym ja ci su; e moja twarz daje ci odpowied i e jest
we mnie co, co ci sprzyja i wzbudza twoje zaufanie... tak samo dzieje si i ze mn.
Kiedy ostatnio wchodzie do Czarnego Ora, taki zmczony i nieobecny i prawie
ju nie z tego wiata, poczuam zaraz: ten bdzie mi posuszny, ten czowiek tskni za

kim, kto by mu rozkazywa! I bd to czynia, dlatego zaczepiam ci i dlatego


zostalimy przyjacimi.
Mwia z wielk powag i z takim przejciem, pod przemon presj swego
duchowego stanu, e niezupenie j rozumiaem; staraem si j uspokoi i skierowa
jej myli na inny temat. Odtrcia mj zamiar jednym poruszeniem brwi, spojrzaa na
mnie zniewalajco i cigna dalej zupenie zimnym gosem: - Musisz dotrzyma
sowa, chopcze, przypominam ci to, inaczej poaujesz. Otrzymasz ode mnie duo
rozkazw i bdziesz im posuszny, adne, przyjemne rozkazy, mio ci bdzie je
wykona. A na koniec, Harry, spenisz rwnie moje ostatnie polecenie.
- Speni je - powiedziaem nieomal bezwolnie. - A jakie bdzie to ostatnie
polecenie dla mnie? - Ale ju je przeczuwaem, Bg tylko wie dlaczego.
Drgna, jakby j przebieg lekki dreszcz, i z wolna zdawaa si budzi z
zadumy. Nie odrywaa ode mnie oczu. Nagle jeszcze bardziej spospniaa.
- Byoby mdrzej z mojej strony, gdybym ci tego nie mwia, ale nie chc by
mdra, Harry, nie tym razem. Chc czego zupenie innego. Uwaaj, posuchaj! Usyszysz i znw zapomnisz, bdziesz si z tego mia i bdziesz nad tym paka. Uwaaj,
may! Chc - zagra z tob o ycie i mier, braciszku, i chc ci odkry moje karty,
jeszcze zanim zaczniemy gra.
Jake pikna, jak nieziemska bya jej twarz, gdy to mwia! Jej oczy zasnuwa
chodny, jasny i wszechwiedzcy smutek, zdawao si, e te oczy wycierpiay ju
wszelki moliwy bl i godziy si z nim. Usta poruszay si z trudem, jakby
skrpowane, mniej wicej tak, jak si mwi, gdy od mrozu zdrtwieje twarz; ale
midzy wargami, przez kciki ust, z dreniem rzadko widocznego koniuszka jzyka
pyna, w przeciwiestwie do spojrzenia i gosu, sama sodycz rozkoysanej
zmysowoci, gorca dza rozkoszy. Na spokojne, gadkie czoo spada krtki
loczek, stamtd, z tego kcika czoa z loczkiem, wypywaa od czasu do czasu, jak
ywe tchnienie, owa fala chopicoci, fala hermafrodytycznej magii. Przysuchiwaem si jej z lkiem, a jednak jakby odurzony, jakby tylko na wp obecny.
- Lubisz mnie - cigna dalej - z powodu, o ktrym ci ju mwiam:
przeamaam twoj samotno, przychwyciam ci tu przed wrotami pieka i znw
obudziam. Ale chc wicej od ciebie, o wiele wicej. Chc ci w sobie rozkocha.
Nie, nie sprzeciwiaj si, pozwl mi mwi! Bardzo mnie lubisz, czuj to, jeste mi
wdziczny, ale zakochany we mnie nie jeste. Chc sprawi, eby nim by, to naley
do mojego zawodu, yj przecie z tego, e umiem uwodzi mczyzn. Ale posuchaj

uwanie: nie dlatego to robi, e wanie ciebie uwaam za tak niezwykle uroczego.
Nie jestem w tobie zakochana, Harry, ani ty we mnie. Ale potrzebuj ciebie, tak jak ty
mnie potrzebujesz. Potrzebujesz mnie teraz, w tej chwili, bo jeste zrozpaczony i
trzeba ci pchnicia, ktre wtrcioby ci do wody i przywrcio ci ycie. Potrzebujesz
mnie, eby nauczy si taczy, mia i y. Ja natomiast potrzebuj ciebie, nie
dzisiaj, pniej, do czego rwnie niezmiernie wanego i piknego. Kiedy ju
bdziesz we mnie zakochany, dam ci mj ostatni rozkaz. I ty go spenisz, a to bdzie
dobre dla ciebie i dla mnie.
Uniosa nieco w szklance jedn z brunatnofioletowych orchidei o zielonych
ykach, na chwil pochylia nad ni twarz i wpatrywaa si w kwiat.
- Nie przyjdzie ci to atwo, ale to zrobisz. Wykonasz mj rozkaz i zabijesz
mnie. O to chodzi. O nic wicej nie pytaj.
Patrzc jeszcze wci na orchide, umilka, jej twarz si odprya, wyaniaa
si spod ucisku i napicia jak rozkwitajcy pk, a na ustach pojawi si
nieoczekiwanie czarujcy umiech, podczas gdy oczy jeszcze przez chwil byy
nieruchomo utkwione w prni. Potem potrzsna gow z maym, chopicym
loczkiem, ykna wody, spostrzega nagle, e siedzimy przy kolacji, i rzucia si na
potrawy z wielkim apetytem.
Syszaem wyranie kade sowo jej makabrycznego przemwienia, odgadem
nawet ostatni rozkaz, zanim go wypowiedziaa, a nawet nie byem ju przeraony
zwrotem ty mnie zabijesz. Wszystko, co mwia, brzmiao dla mnie
przekonywajco i fatalistycznie, przyjem to do wiadomoci i nie broniem si przed
tym, a jednak mimo koszmarnej powagi jej sw nie wydawao mi si to w peni
rzeczywiste i powane. Cz mojej duszy wchaniaa jej sowa i wierzya im, druga
cz potakiwaa pobaliwie i przyjmowaa do wiadomoci fakt, e oto i ona, ta
mdra, zdrowa i odpowiedzialna Hermina, ma swoje fantazje i stany depresji. Gdy
tylko pado ostatnie sowo, ca t scen pokrya warstwa nierealnoci i daremnoci.
Nie mogem jednak, tak jak to czynia Hermina, wrci z lekkoci
linoskoczka do wiata prawdopodobiestwa i realizmu.
- A wic mam ci kiedy zabi? - zapytaem, snujc w mylach senne
widziada, gdy tymczasem Hermina znw si miaa i z zapaem zabieraa si do
krajania drobiu.
- Oczywicie - potwierdzia od niechcenia - ale do o tym, teraz czas na
jedzenie. Harry, bd tak dobry i ka mi poda jeszcze troch saaty! Nie masz

apetytu? Myl, e musisz si uczy wszystkiego, co u innych ludzi jest samo przez
si zrozumiae, nawet przyjemnoci jedzenia. No popatrz, dzieciaku, to jest kacze
udko, a kiedy oddzielamy jasne, biae misko od koci, to mamy uczt, a czowiek
musi przy tym odczuwa w sercu tyle ochoty, zaciekawienia i wdzicznoci, ile czuje
zakochany, ktry po raz pierwszy pomaga swojej dziewczynie zdj akiet.
Zrozumiae? Nie? Gapa z ciebie! Poczekaj, dam ci kawaek tego licznego kaczego
udka, przekonasz si! No prosz, otwrz usta!... Och, ale potwr z ciebie! Boe
drogi, zezujesz teraz w stron innych ludzi, eby sprawdzi, czy widz, e daj ci ks
z mojego widelca! Nie martw si, ty marnotrawny synu, nie zrobi ci wstydu, ale jeli
na jak przyjemno potrzebujesz aprobaty innych, to rzeczywicie jest mi ci al.
Coraz bardziej nierealna stawaa si poprzednia scena, coraz bardziej byo
nieprawdopodobne, e te oczy jeszcze przed chwil wpatryway si we mnie tak
powanie i przeraajco. Pod tym wzgldem Hermina bya jak samo ycie: bya
zawsze tylko chwil, zawsze nieobliczaln. Teraz jada; kacze udko i saat, tort i
likier traktowaa serio, wszystko stawao si przedmiotem radoci i osdu, rozmowy i
fantazji. Po uprztniciu talerza zaczyna si nowy rozdzia. Ta kobieta, ktra
przejrzaa mnie na wylot, ktra, jak si zdaje, o yciu wiedziaa wicej ni wszyscy
mdrcy, z tak maestri uprawiaa dziecinad i kunszt ycia chwil, e bez zastrzee
staem si jej uczniem. Niech sobie to bdzie wysz mdroci albo najprostsz
naiwnoci: ale kto tak umie y biec chwil i kto tak przyjanie i troskliwie
potrafi docenia kady przydrony kwiatek, kady - choby najdrobniejszy - zabawny
moment, temu ycie ju nic zego zrobi nie moe. Lecz czyby to radosne dziecko o
dobrym apetycie i smakoszostwie miao by rwnoczenie marzycielk i histeryczk,
ktra pragnie mierci, czy te trzew kalkulatork, ktra wiadomie i z zimn krwi
zamierza rozkocha mnie w sobie i uczyni ze mnie swego niewolnika? To chyba
niemoliwe. Nie, Hermina bya po prostu tak cakowicie oddana biecej chwili, e
ulegaa zarwno kademu wesoemu pomysowi, jak i przelotnemu, ponuremu
dreszczowi z dalekich gbin duszy i pozwalaa im si wyy.
Hermina, ktr dzi widziaem po raz drugi, wiedziaa o mnie wszystko,
zdawao mi si niemoliwoci ukrycie przed ni czegokolwiek. Moliwe, e mego
duchowego ycia nie zdoaaby zrozumie w zupenoci, moe te nie byaby w
stanie dorwna mi w moim stosunku do muzyki, do Goethego, Novalisa czy
Baudelaire'a, ale i to pozostaje pod znakiem zapytania, prawdopodobnie i to nie
sprawioby jej trudnoci. A gdyby nawet - c mi pozostawao jeszcze z mego

duchowego ycia? Czy nie leao wszystko w gruzach, czy nie stracio swego
sensu? Ale e te wszystkie inne, moje najbardziej osobiste problemy i sprawy ona
zrozumie, o tym nie wtpiem. Wkrtce pomwi z ni o wilku stepowym, o
traktacie, o wszystkim, wszystkim, co dotd istniao wycznie dla mnie, o czym
nigdy z nikim nie zamieniem sowa. Nie mogem oprze si temu, by zaraz nie
zacz opowiada.
- Hermino - powiedziaem - niedawno przytrafio mi si co dziwnego. Jaki
nieznajomy da mi ma drukowan ksieczk, co w rodzaju jarmarcznej broszurki,
a w niej opisana bya dokadnie caa moja historia i wszystko, co mnie dotyczy.
Powiedz, czy to nie zadziwiajce?
- Jaki tytu ma ta ksieczka? - zapytaa od niechcenia.
- Traktat o wilku stepowym.
- O, wilk stepowy, to wietne! A wilkiem stepowym jeste ty? Czy tak?
- Tak, jestem nim. I to takim, ktry w poowie jest czowiekiem, a w poowie
wilkiem, albo sobie to wmawia.
Nie odpowiedziaa. Spogldaa mi w oczy z badawcz uwag, spojrzaa na
moje rce i na chwil znw zakrada si w jej spojrzenie i wyraz twarzy poprzednia
gboka powaga i ponura namitno sprzed chwili. Zdawao mi si, e odgadem jej
myli, mianowicie, czy jestem dostatecznie wilkiem, by mc speni jej ostatni
rozkaz.
- To oczywicie twoje urojenie - powiedziaa, wracajc do wesoego nastroju albo, jeli wolisz, poezja. Ale co w tym jest. Dzi nie jeste wilkiem, ale wtedy,
kiedy wszede do sali, jakby spad z ksiyca, bye troch besti i to wanie mi si
podobao. - Nagle przemkno jej co przez myl, przerwaa i powiedziaa nieco
speszona: - Gupio brzmi takie sowo jak bestia albo drapienik! Nie powinno si
tak mwi o zwierztach. S czsto straszne, ale przecie o wiele prawdziwsze ni
ludzie.
- Co to znaczy prawdziwsze? Jak to rozumiesz?
- Wic przyjrzyj si jakiemukolwiek zwierzciu, kotu, psu, ptakowi albo
nawet jednemu z tych piknych, duych zwierzt w ogrodzie zoologicznym, pumie
lub yrafie! Zobaczysz, e one wszystkie s prawdziwe, e adne nie jest
zakopotane, kade wie, co ma robi i jak si zachowa. Nie chc imponowa. adnej
komedii. S takie, jakie s, jak kamienie i kwiaty albo jak gwiazdy na niebie.
Rozumiesz?

Rozumiaem.
- Zwierzta s przewanie smutne - cigna - i jeeli czowiek jest bardzo
smutny, ale nie dlatego, e boli go zb lub e straci pienidze, lecz dlatego, e raz,
przez jedn godzin czuje, czym to wszystko jest, czym jest cae ycie, i jeli jest
wtedy prawdziwie smutny, to upodabnia si troch do zwierzcia... wyglda wtedy
aonie, ale prawdziwiej i pikniej ni zwykle. Tak to jest i tak wygldae, wilku
stepowy, kiedy ci zobaczyam po raz pierwszy.
- A co mylisz, Hermino, o tej ksieczce, w ktrej mnie opisano?
- Wiesz co, nie chce mi si cigle myle. Pomwimy o tym innym razem.
Moesz mi j przecie kiedy da do przeczytania. Albo nie, jeli znw kiedy znajd
czas na czytanie, to dasz mi jedn z ksiek, ktre ty napisae.
Poprosia o kaw i przez chwil zdawao si, e jest nieobecna i roztargniona,
potem nagle si rozpromienia, gdy prawdopodobnie w rozmylaniach dosza do
jakiego wniosku.
- wietnie! - zawoaa wesoo. - Ju wiem!
- Co takiego?
- Problem fokstrota, cay czas o tym mylaam. Powiedz: czy masz pokj, w
ktrym moglibymy od czasu do czasu godzin potaczy? Moe by may, to nie
szkodzi, byle tylko pod tob nie mieszka kto, kto zaraz przybiegnie na gr i narobi
gwatu, e si na niego sufit wali. No to dobrze, bardzo dobrze! Bdziesz si mg
taca uczy w domu.
- Owszem - odparem niemiao - tym lepiej. Ale mylaem, e do tego trzeba
te muzyki.
- Oczywicie, e trzeba. Posuchaj, muzyk sobie kupisz, to kosztuje najwyej
tyle, ile kurs taca u nauczycielki. Wydatku na nauczycielk zaoszczdzisz sobie, ja
si w ni zabawi. W ten sposb bdziemy mieli muzyk tak czsto, jak tego
zapragniemy, a w dodatku zostanie nam gramofon.
- Gramofon?
- Jasne. Kupisz taki may aparacik i do niego par pyt tanecznych...
- Wspaniale - zawoaem - a jeli naprawd uda ci si nauczy mnie taca, to
gramofon dostaniesz jako honorarium. Zgoda?
Powiedziaem to bardzo dobitnie, ale bez przekonania. Nie mogem sobie
wyobrazi w mojej maej pracowni, wypenionej ksikami, takiego dla mnie
zdecydowanie antypatycznego sprztu, a miaem take wiele zastrzee wobec

samego taca. Mylaem, e kiedy, przy okazji mona by sprbowa, cho byem
przekonany, e jestem na to o wiele za stary i za sztywny i e ju nigdy nie naucz si
taczy. Ale tak od razu to byo dla mnie za szybko i za gwatownie, czuem, e
wszystko we mnie, co jako stary, wybredny znawca muzyki miaem do zarzucenia
gramofonowi, jazzowi i modnym orkiestrom tanecznym, przeciwko temu si burzy.
eby teraz w moim pokoju, obok Novalisa i Jean Paula, w mojej wityni dumania i
w moim schronieniu, rozbrzmieway amerykaskie szlagiery, a ja ebym przy tym
taczy, to waciwie byo wicej, niby ktokolwiek mg ode mnie wymaga. Ale nie
da tego przecie kto, daa tego Hermina, a ona miaa prawo rozkazywa. Ja
za byem posuszny. Rzecz jasna, e byem posuszny.
Spotkalimy si nazajutrz po poudniu w kawiarni. Kiedy przyszedem,
Hermina ju tam siedziaa, pia herbat i umiechajc si, pokazaa mi gazet, w
ktrej odkrya moje nazwisko. Bya to jedna z reakcyjnych gadzinwek krajowych, w
ktrej od czasu do czasu pojawiay si napastliwe paszkwile pod moim adresem.
Podczas wojny byem antymilitaryst, po wojnie, przy rnych okazjach,
nawoywaem do pokoju, cierpliwoci, humanitaryzmu i samokrytyki, a take
broniem si przed z dnia na dzie ostrzejszymi, gupszymi i dzikszymi
nacjonalistycznymi napaciami. I znw ukazaa si taka napa, le napisana, w
poowie spreparowana przez redaktora, w poowie skompilowana z wielu podobnych
elaboratw ideowo pokrewnej prasy. Wiadomo, e nikt tak kiepsko nie pisze jak
obrocy starzejcych si ideologii, nikt nie uprawia swego rzemiosa z mniejsz
schludnoci i starannoci ni oni. Hermina przeczytaa artyku i dowiedziaa si z
niego, e Harry Haller jest szkodnikiem i osobnikiem wyzutym z uczu
patriotycznych i e oczywicie z ojczyzn nie moe by dobrze, dopki toleruje si
takich ludzi i takie myli, a modzie wychowuje si na sentymentalnych ideach
humanitaryzmu, zamiast zaprawia j do wojennego odwetu na odwiecznym
wrogu.
- Czy to ty? - zapytaa Hermina i wskazaa na moje nazwisko. - No, no, ale
narobie sobie wrogw, Harry. Gniewa ci to?
Przeczytaem kilka wierszy, to samo co zwykle, od lat znaem a do znudzenia
kade z tych wielokrotnie powtarzanych sw potpienia.
- Nie - powiedziaem - to mnie ju nie irytuje, od dawna przywykem do tego.
Parokrotnie wyraziem pogld, e kady nard, a nawet kady pojedynczy czowiek,
zamiast usypia swoj czujno zakamanymi politycznymi kwestiami winy, musi

zbada, w jakim stopniu, skutkiem bdw, zaniedba i zych przyzwyczaje, sam


ponosi odpowiedzialno za wojn i za wszelk inn ndz wiata, i e jest to - by
moe - jedyna droga zapobieenia nastpnej wojnie. Tego mi nie wybacz, gdy
oczywicie oni sami s absolutnie niewinni: cesarz, generaowie, wielcy
przemysowcy, politycy, prasa... nie maj sobie absolutnie nic do zarzucenia, nie
poczuwaj si do adnej winy. Mona by sdzi, e na wiecie wszystko ukada si
wspaniale, tylko e w ziemi le dziesitki milionw pozabijanych ludzi. Widzisz
wic, Hermino, e cho takie paszkwile nie mog mnie ju zoci, to jednak niekiedy
mnie zasmucaj. Dwie trzecie moich ziomkw czyta ten rodzaj gazet, rano i
wieczorem czytuj artykuy pisane w tym tonie, codziennie kto ich obrabia,
upomina, podburza, budzi w nich niezadowolenie i zo, a celem i kocem tego
wszystkiego jest nastpna, przysza wojna, ktra z pewnoci bdzie straszniejsza od
poprzedniej. To wszystko jest jasne i proste, kady czowiek mgby to poj, mgby
w jednej godzinie refleksji doj do tego samego wniosku. Ale nikt tego nie chce, nikt
nie chce unikn nastpnej wojny, nikt nie chce sobie i swoim dzieciom oszczdzi
nastpnej masowej rzezi, skoro nie moe osign tego taszym kosztem. Godzin
pomyle, na chwil wnikn w siebie i postawi sobie pytanie, w jakim stopniu sami
bierzemy udzia i ponosimy win za niead i zo w wiecie... widzisz, tego nikt nie
chce! I tak to pjdzie dalej, a nastpna wojna jest przez wiele tysicy ludzi, dzie w
dzie, przygotowywana z zapaem. Odkd o tym wiem, jestem sparaliowany i
zrozpaczony, nie ma ju dla mnie ojczyzny ani ideaw, wszystko jest tylko
dekoracj dla tych panw, ktrzy przygotowuj now rze. Nie ma sensu myle,
mwi, pisa czego ludzkiego, nie ma sensu porusza w gowie dobrych myli... na
dwch, trzech ludzi, ktrzy to czyni, przypadaj co dnia tysice gazet, czasopism,
przemwie, jawnych i tajnych posiedze, ktre zmierzaj do przeciwnego celu i
osigaj go.
Hermina przysuchiwaa si z zainteresowaniem.
- Tak - powiedziaa - masz zupen racj. Oczywicie, e znw bdzie wojna,
nie trzeba czyta gazet, eby to wiedzie. Tym mona si, rzecz jasna, martwi, ale
nie ma to adnego znaczenia. To zupenie tak, jak gdyby kto si smuci z tego
powodu, e mimo wszystko, cokolwiek mgby uczyni przeciw temu, kiedy
niechybnie bdzie musia umrze. Walka przeciw mierci, drogi Harry, jest zawsze
rzecz pikn, szlachetn, cudown i czcigodn, a wiec i walka przeciw wojnie. Ale
jest te zawsze beznadziejn donkiszoteri.

- Moe to prawda - zawoaem porywczo - ale takimi truizmami, e wszyscy i


tak niedugo bdziemy musieli umrze i e wobec tego wszystko jest obojtne, czyni
si cae ycie paskim i gupim. Czy mamy wszystko odrzuci, zrezygnowa z caej
dziedziny ducha, ze wszystkich de, z caego humanitaryzmu, pozwoli na
panoszenie si ambicji i pienidza i przy kuflu piwa czeka na nastpn mobilizacje?
Hermina obrzucia mnie teraz dziwnym spojrzeniem, penym rozbawienia,
szyderstwa, szelmostwa, koleestwa, a jednoczenie penym troski, wiedzy i
niezgbionej powagi.
- Tego nie musisz - powiedziaa zupenie po macierzysku. - Twoje ycie
rwnie i przez to nie stanie si pytkie i gupie, e wiesz, i twoja walka jest
bezskuteczna. Jest o wiele pytsze, Harry, jeli walczysz o jakie dobro czy ideay,
sdzc, e musisz je osign. Czy ideay s osigalne? Czy my, ludzie, yjemy po to,
by zlikwidowa mier? Nie, yjemy po to, by si jej ba, a potem znw kocha, i
wanie dziki niej, czasem na przecig jednej tylko godziny, ponie tak piknie ta
odrobina ycia. Dziecko z ciebie, Harry. Bd teraz posuszny i chod ze mn, mamy
dzi wiele do roboty. Dzi nie bd si ju wicej troszczya o wojn i o gazety. A
ty?
O nie, ja take miaem tego dosy.
Poszlimy razem - by to nasz pierwszy wsplny spacer po miecie - do sklepu
muzycznego i ogldalimy gramofony, otwieralimy je i zamykali, sprawdzalimy na
pytach dwik, a kiedy jeden z nich uznalimy za odpowiedni, zgrabny i tani,
chciaem go kupi, ale Hermina nie tak szybko zaatwiaa zakupy. Powstrzymaa
mnie, musiaem odwiedzi z ni jeszcze jeden sklep i rwnie tam obejrze i
przesucha wszystkie systemy i wielkoci, od najdroszego do najtaszego, i dopiero
teraz zgodzia si wrci do pierwszego sklepu i kupi uprzednio wybrany aparat.
- Widzisz - powiedziaem - moglimy to zaatwi o wiele prociej.
- Tak uwaasz? A moe jutro zobaczylibymy w innym oknie wystawowym
ten sam aparat o dwadziecia frankw taszy. A poza tym kupowanie jest
przyjemnoci, a jeli co sprawia przyjemno, to trzeba jej uy do dna. Jeszcze
wiele bdziesz si musia uczy.
Z pomoc posaca przenielimy nasz zakup do mojego mieszkania.
Hermina dokadnie ogldaa mj pokj, chwalia piec i tapczan, prbowaa
krzese, braa do rki ksiki, dugo staa przed fotografi mojej kochanki. Gramofon
postawilimy na komodzie, midzy stosami ksiek. I zaraz rozpoczlimy lekcj.

Pucia pyt z fokstrotem, pokazaa mi pierwsze kroki, uja mnie za rk i zacza


prowadzi. Dreptaem za ni posuszny, trcaem krzesa, suchaem jej rozkazw, nie
rozumiaem ich, deptaem jej po nogach i byem w tym samym stopniu niezrczny, co
gorliwy. Po drugim tacu Hermina rzucia si na tapczan i miaa si jak dziecko.
- Boe drogi, jaki ty sztywny! Ide po prostu przed siebie, jak gdyby
spacerowa! Wysiek wcale nie jest potrzebny. Mam wraenie, e nawet zrobio ci si
ju gorco. No, wypocznijmy sobie z pi minut! Widzisz, taniec, jeli si go umie,
jest tak prosty jak mylenie. A nauczy si mona go znacznie atwiej. Teraz bdziesz
si daleko mniej niecierpliwi tym, e ludzie nie chc przyzwyczai si do mylenia,
lecz wol pana Hallera nazywa zdrajc ojczyzny i spokojnie czeka na drug wojn.
Po godzinie odesza, zapewniajc, e nastpnym razem pjdzie lepiej. Ja
zapatrywaem si na to inaczej, byem bardzo rozczarowany swoj gupot i
ociaoci, zdawao mi si, e w cigu tej godziny w ogle niczego si nie
nauczyem, i nie wierzyem, e za drugim razem pjdzie lepiej. Nie, do taca trzeba
mie wrodzone zdolnoci: wesoo, niewinno, lekkomylno, rozmach, a tych
zalet brakowao mi cakowicie. Wiedziaem o tym od dawna.
Lecz o dziwo, nastpnym razem rzeczywicie poszo lepiej i zaczo mnie to
nawet bawi, a pod koniec lekcji Hermina twierdzia, e umiem ju fokstrota. Gdy
jednak wycigna z tego wniosek, e nazajutrz musz z ni pj do restauracji na
dansing, zdrtwiaem i broniem si gwatownie. Chodno przypomniaa mi zoony
przeze mnie lub posuszestwa i kazaa przyj nazajutrz na herbat do hotelu
Balances.
Tego wieczoru siedziaem w domu, chciaem czyta, lecz nie mogem. Baem
si jutra, przeraajca bya dla mnie myl, e ja, stary, pochliwy i wraliwy dziwak,
nie tylko miaem odwiedzi jeden z tych podejrzanych, modnych dansingw z
muzyk jazzow, ale popisywa si tam przed obcymi ludmi jako tancerz, cho
jeszcze wcale nie umiaem taczy. I przyznaj, e miaem si z siebie i wstydziem
si siebie samego, gdy w mojej cichej pracowni nastawiem i puciem gramofon, i
cicho, w skarpetkach powtarzaem kroki fokstrota.
Nastpnego dnia w hotelu Balances gra niewielki zesp, podawano herbat
i whisky. Prbowaem przekupi Hermin, podsuwaem jej ciastka, namawiaem na
kieliszek wina, ale bya nieubagana.
- Nie jeste tu dzi dla przyjemnoci. To lekcja taca.
Musiaem z ni zataczy dwa lub trzy razy, a w przerwie zapoznaa mnie z

saksofonist, smagym, piknym modym czowiekiem hiszpaskiego czy


poudniowoamerykaskiego pochodzenia, ktry, jak twierdzia, gra na wszystkich
instrumentach i mwi wszystkimi jzykami wiata. Ten seor zdaje si bardzo
dobrze zna Hermin i by z ni zaprzyjaniony, stay przed nim dwa saksofony
rnej wielkoci, d w nie na zmian, podczas gdy jego czarne, byszczce, wesoe
oczy uwanie obserwoway taczcych. Ku memu zdziwieniu uczuem w stosunku do
owego nieszkodliwego, przystojnego muzyka co jakby zazdro, ale nie majc
rda w mioci, gdy midzy mn a Hermin o mioci nie byo mowy, lecz raczej
zazdro o duchow przyja, gdy wydawao mi si, e nie jest w peni godzien
zainteresowania i tego rzucajcego si w oczy wyrnienia, ba, nawet czci, jak mu
okazywaa Hermina. mieszne znajomoci musz tu zawiera, mylaem z niechci.
Potem Hermin raz po raz proszono do taca, ja za zostawaem przy herbacie
sam, suchaem muzyki, i to takiej, jakiej dotychczas nie znosiem. O Boe,
mylaem, a wic mam by tu wprowadzony i tu mam si zadomowi, w tak obcym i
wstrtnym mi wiecie, dotd starannie przeze mnie omijanym, gboko pogardzanym,
w wiecie hulakw i szlifibrukw, w tym gadkim, banalnym wiecie marmurowych
stolikw, jazzu, prostytutek i komiwojaerw! Peen smutku sczyem herbat i
wpatrywaem si w ten niezbyt elegancki tum. Dwie pikne dziewczyny przycigay
mj wzrok, obie byy dobrymi tancerkami; ledziem je z podziwem i zawici,
taczyy pynnie, piknie, wesoo i pewnie.
Wtem znw zjawia si Hermina i bya ze mnie niezadowolona. Nie po to tu
jestem, ajaa mnie, eby robi kwane miny i kamieniem siedzie przy stole,
powinienem wzi si w gar i taczy. Co, nie znam nikogo? To zupenie
zbyteczne. Czy nie ma tu adnej dziewczyny, ktra by mi si podobaa?
Pokazaem jej jedn, t adniejsz, ktra wanie staa w pobliu nas;
wygldaa zachwycajco w zgrabnej aksamitnej sukience, z jasnymi, bujnymi, krtko
ostrzyonymi wosami i krgymi kobiecymi ramionami. Hermma upieraa si, ebym
natychmiast do niej podszed i poprosi j do taca. Broniem si rozpaczliwie.
- Przecie nie mog! - powiedziaem nieszczliwy. - Ach, gdybym by
adnym, modym chopcem! Ale taki stary, niezdarny idiota, ktry nawet taczy nie
umie... przecie ona by mnie wymiaa!
Hermina spojrzaa na mnie pogardliwie.
- A jeli ja ci wymiej, to naturalnie bdzie ci obojtne? C z ciebie za
tchrz! Kady, kto zblia si do dziewczyny, ryzykuje, e bdzie wymiany; to jest

stawka. A wic ryzykuj, Harry, a w najgorszym razie pozwl si wymia... Inaczej


przestan wierzy w twoje posuszestwo.
Nie ustpowaa. Zgnbiony wstaem i podszedem do piknej dziewczyny
akurat w chwili, kiedy muzyka znowu zacza gra.
- Waciwie nie jestem wolna - powiedziaa i spojrzaa na mnie z ciekawoci
wielkimi, jasnymi oczyma - ale mj partner utkn, zdaje si, w barze. Prosz,
zataczmy!
Objem j i zrobiem pierwsze kroki, jeszcze zdziwiony, e nie daa mi kosza,
ona za od razu zauwaya, jak jest ze mn, i przeja prowadzenie. Taczya
cudownie. Wcigao mnie to, zapominaem chwilami o wszystkich obowizkach i
reguach tanecznych, po prostu pynem wraz z ni, czuem jdrne biodra i wawe,
gitkie kolana mojej tancerki, patrzyem w jej mod, promienn twarz i wyznaem
jej, e dzi po raz pierwszy w yciu tacz. Umiechaa si i dodawaa mi otuchy, na
moje pene zachwytu spojrzenie i pochlebne sowa odpowiadaa cudownie mikko,
nie sowami, lecz delikatnymi, zachwycajcymi gestami, ktre nas jeszcze bardziej,
rozkoszniej zbliay. Uszczliwiony, mocno trzymaem praw rk nad jej tali,
gorliwie powtarzaem ruchy jej ng, ramion i plecw i ku swemu zdumieniu ani razu
nie nastpiem jej na nogi, a kiedy muzyka przestaa gra, oboje stalimy w miejscu i
klaskalimy, a utwr zagrano raz jeszcze, a ja raz jeszcze dopeniem rytuau z
gorliwoci, zakochaniem i naboestwem.
Gdy skoczy si taniec, o wiele za wczenie, pikna, aksamitna dziewczyna
wycofaa si, a obok mnie nagle stana Hermina, ktra si nam uprzednio
przygldaa.
- Czy zauwaye co? - miaa si z pochwa. - Czy dostrzege, e kobiece
nogi nie s nogami stoowymi? Brawo! Fokstrota ju umiesz, Bogu dziki, jutro
zabierzemy si do bostona, a za trzy tygodnie bdzie bal maskowy w salach
Globusu.
Kiedy przerwano tace, usiedlimy, podszed do nas saksofonista, pikny
mody pan Pablo, skin gow i usiad obok Herminy. Zdaje si, e byli w wielkiej
przyjani. Mnie jednak, przyznaj, pan ten przy pierwszym spotkaniu wcale nie
przypad do gustu. By pikny, temu nie mona zaprzeczy, mia adny wzrost i
urodziw twarz, ale innych zalet nie mogem w nim dostrzec. Nie wysila si te, jeli
idzie o t jego znajomo jzykw, mianowicie nie mwi w ogle nic prcz takich
sw, jak: prosz, dzikuj, owszem, pewno, hallo i tym podobne, ktre to wyrazy

rzeczywicie zna w kilku jzykach. Nie, nie mwi nic, ten seor Pablo, i zdaje si,
e pikny caballero te niewiele myla. Jego zajciem bya gra na saksofonie w
zespole jazzowym i zawd ten uprawia z zamiowaniem i pasj; czasem podczas gry
nieoczekiwanie klaska w rce lub pozwala sobie na inne wybuchy entuzjazmu,
wykrzykujc gono piewne sowa, jak: o o o o, ha ha, hallo. Poza tym by na
wiecie najwyraniej tylko po to, aby by piknym, podoba si kobietom, nosi
konierzyki i krawaty najnowszej mody, a take duo piercionkw na palcach. Jego
towarzystwo sprowadzao si do tego, e z nami siedzia, umiecha si do nas,
spoglda na zegarek i skrca papierosy, w czym by bardzo zrczny. Jego ciemne,
pikne, kreolskie oczy, jego czarne loki nie kryy adnego romantyzmu, adnych
problemw, adnych myli - widziany z bliska, ten pikny, egzotyczny pbg by
zadowolonym i troch rozpieszczonym modziecem o przyjemnych manierach,
niczym wicej. Rozmawiaem z nim o jego instrumencie i o barwach dwiku w
jazzie, musia chyba zauway, e ma do czynienia ze starym smakoszem i znawc
muzyki. Ale na to wcale nie reagowa i podczas gdy z uprzejmoci dla niego, a raczej
dla Herminy, podjem co w rodzaju muzyczno-teoretycznej obrony jazzu,
umiecha si niewinnie do mnie i do moich wysikw; przypuszczalnie w ogle nie
wiedzia, e przed i poza jazzem istniaa jeszcze inna muzyka. By miy i grzeczny,
umiecha si adnie wielkimi, pustymi oczami, ale odnosio si wraenie, e midzy
nim a mn nie istnieje nic wsplnego; nic z tego, co dla niego byo wane i wite,
nie mogo by takim dla mnie, przybywalimy z przeciwnych kracw wiata, nie
mielimy w naszych jzykach ani jednego wsplnego sowa. Ale pniej opowiadaa
mi Hermina co zadziwiajcego. Mwia, e Pablo po tej rozmowie powiedzia jej,
eby si ze mn obchodzia szczeglnie troskliwie, gdy jestem bardzo nieszczliwy.
A kiedy zapytaa, z czego to wnosi, powiedzia: Biedny, biedny czowiek. Spjrz na
jego oczy! Nie umie si mia!
Gdy czarnooki Adonis nas poegna, a muzyka znowu zacza gra, Hermina
wstaa: - Teraz mgby dla odmiany zataczy ze mn, Harry. A moe ju nie masz
ochoty?
Rwnie i z ni taczyem teraz lej, radoniej i z wiksz swobod,
aczkolwiek nie z takim przejciem jak z tamt. Hermina pozwolia mi prowadzi,
stosujc si do mnie delikatnie i zwiewnie jak patek kwiecia. Odkrywaem take i u
niej bd to przybliajce si, bd umykajce wdziki, i ona pachniaa kobiet i
mioci, i jej taniec piewa delikatnie i gorco sodk, wabic melodi pci - a

jednak nie mogem na to swobodnie i radonie odpowiedzie, nie mogem zapomnie


si i odda cakowicie. Hermina bya mi za bliska, bya moim koleg, moj siostr,
bya mi rwna, bya podobna do mnie i do mojego przyjaciela z lat modoci,
Hermana, marzyciela, poety, do arliwego towarzysza moich duchowych wicze i
mojej rozpusty.
- Wiem - powiedziaa mi pniej, kiedy o tym mwiem - wiem o tym dobrze.
Wprawdzie mimo wszystko rozkocham ci kiedy w sobie, ale z tym nie ma gwatu.
Tymczasem jestemy kolegami, jestemy ludmi, ktrzy maj nadziej zosta
przyjacimi, poniewa poznali si na sobie. Teraz bdziemy si wzajemnie uczy i
bawi si razem. Ja poka ci mj may teatr, naucz ci taczy i jak by troch
wesoym i gupim, a ty pokaesz mi swoje myli i swoj wiedz.
- Ach, Hermino, nie ma tu wiele do pokazania, wiesz przecie duo wicej ode
mnie. Jakime ty jeste dziwnym czowiekiem, dziewczyno! We wszystkim mnie
rozumiesz i wyprzedzasz. Czy znacz co dla ciebie? Czy naprawd ci nie nudz?
Pospnym wzrokiem spojrzaa w ziemi.
- Nie lubi, kiedy tak mwisz. Przypomnij sobie wieczr, kiedy to
wykoczony i zrozpaczony, uciekajc przed mk i samotnoci, zaszede mi drog i
stae si moim koleg! Jak sdzisz, dlaczego potrafiam si wwczas pozna na tobie
i zrozumie ci?
- Dlaczego, Hermino? Powiedz!
- Poniewa jestem taka jak ty. Poniewa jestem, tak samo jak ty, samotna, i
nie mog, podobnie jak ty, kocha ycia, ludzi i siebie i traktowa tego wszystkiego
serio. Zawsze przecie istnieje troch takich ludzi, ktrzy wymagaj od ycia tego, co
najlepsze, i nie mog pogodzi si z gupot i brutalnoci.
- Hermino! - zawoaem gboko zdumiony. - Rozumiem ci, przyjaciko,
nikt nie rozumie ci tak jak ja. A jednak jeste dla mnie zagadk. Z yciem przecie
dajesz sobie wietnie rad, masz tyle cudownego respektu dla drobiazgw i
przyjemnostek, jeste prawdziwym mistrzem sztuki ycia. Jake wic moesz
cierpie z powodu ycia? Jak moesz rozpacza?
- Nie rozpaczam, Harry. Ale cierpi... o tak, w tym mam dowiadczenie.
Dziwisz si, e nie jestem szczliwa, skoro umiem taczy i tak pewnie poruszam
si po powierzchni ycia. A ja, przyjacielu, dziwi si, e ycie tak ci rozczarowao,
skoro jeste wtajemniczony wanie w najpikniejsze i najgbsze sprawy ducha,
sztuki, myli! Dlatego poczulimy pocig do siebie, dlatego jestemy rodzestwem.

Bd ci uczya taczy, bawi si i umiecha, a przecie nie odczuwa


zadowolenia. Od ciebie za naucz si myle, gromadzi wiedz, a mimo to nie
odczuwa zadowolenia. Czy wiesz, e my oboje jestemy dziemi diaba?
- Tak, to prawda. Duch jest diabem, a my jestemy jego nieszczliwymi
dziemi. Wypadlimy z krgu natury i jestemy zawieszeni w prni. Ale przyszo mi
co do gowy: w Traktacie o wilku stepowym, o ktrym ci wspominaem, jest
wzmianka o tym, e to tylko urojenie Harry'ego, jeli sdzi, e ma jedn lub dwie
dusze, e skada si z jednej lub dwch osobowoci. Kady czowiek skada si z
dziesiciu, stu, tysica dusz.
- To mi si bardzo podoba - zawoaa Hermina. - W tobie na przykad
pierwiastek duchowy jest wysoko rozwinity i dlatego w rnych drobiazgach
yciowych pozostae bardzo w tyle. Myliciel Harry ma sto lat, ale tancerz Harry ma
zaledwie p dnia. Tego ostatniego chcemy teraz doksztaci, a take wszystkich jego
maych braciszkw, ktrzy, podobnie jak on, s mali, gupi i niedojrzali.
Spojrzaa na mnie z umiechem. Potem spytaa cicho, zmienionym gosem:
- A jak ci si podobaa Maria?
- Maria? Kt to jest?
- Ta, z ktr taczye. adna dziewczyna, bardzo adna. Bye w niej troch
zakochany, jeli trafnie zauwayam.
- Znasz j?
- O tak, znamy si bardzo dobrze. Czy bardzo ci na niej zaley?
- Podobaa mi si i byem zadowolony, e tak pobaliwie odnosia si do
mojego taca.
- No, jeli to wszystko! Powiniene troch umizga si do niej, Harry, jest
bardzo adna, dobrze taczy, a zakochany te w niej jeste. Sdz, e bdziesz mia u
niej powodzenie.
- Ach, nie mam takiej ambicji.
- Teraz troch kamiesz. Wiem przecie, e gdzie tam w wiecie masz
kochank i widujesz j raz na p roku, eby si potem z ni kci. To bardzo adnie
z twojej strony, e chcesz by wierny tej dziwnej przyjacice, ale pozwl mi nie bra
tego serio! W ogle przypuszczam, e mio traktujesz straszliwie powanie. Moesz
to robi, moesz kocha na swj idealny sposb, ile tylko zechcesz, to twoja sprawa,
nie bd si o to troszczy. Troszczy si natomiast musz o to, eby troch lepiej
nauczy si maych, lekkich sztuczek i gierek yciowych, na tym polu jestem twoj

nauczycielk i bd lepsz nauczycielk, ni bya ni twoja idealna kochanka.


Moesz by pewny! Bardzo by ci si przydao, wilku stepowy, przespa si znw
kiedy z adn dziewczyn.
- Hermino! - zawoaem udrczony - spjrz na mnie, jestem starym
czowiekiem.
- Jeste maym chopcem. I tak, jak bye zbyt wygodny, eby nauczy si
taczy, i omal nie byo ju za pno, tak samo bye zbyt wygodny, by nauczy si
kocha. Kocha idealnie i tragicznie, drogi przyjacielu, to na pewno umiesz
znakomicie, nie wtpi w to, moje uznanie! Ale teraz nauczysz si kocha take
zwyczajnie, troch po ludzku. Pocztek ju zrobiony, niedugo bdzie ci mona
wyprawi na bal. Musisz si jeszcze przedtem nauczy bostona, jutro zaczniemy od
tego. Przyjd o trzeciej. A poza tym, jak ci si tu podobaa muzyka?
- Nadzwyczajnie!
- Widzisz, to ju postp, poduczye si troch. Dotychczas nie znosie
muzyki tanecznej i jazzowej, bya dla ciebie za mao powana i za mao gboka, a
teraz przekonae si, e jej wcale nie trzeba bra serio, e natomiast moe by mia i
pena wdziku, zachwycajca. Zreszt bez Pabla orkiestra nie byaby nic warta. On j
prowadzi, dodaje jej ognia.
Podobnie jak gramofon zepsu w mojej pracowni atmosfer intelektualnego
ascetyzmu, a tace amerykaskie wciskay si obco i przykro, a nawet niweczce w
mj pielgnowany wiat muzyki, tak wcisny si zewszd w moje dotychczas
zdecydowanie okrelone i szczelnie izolowane ycie sprawy nowe, przeraajce i
dezorganizujce. Traktat o wilku stepowym i Hermina mieli racj z t nauk o
tysicu dusz, co dzie pojawiay si we mnie obok wszystkich starych coraz to nowe
dusze, zgaszay pretensje, podnosiy wrzaw; widziaem teraz wyranie przed sob,
jak na obrazie, urojenie mojej dotychczasowej osobowoci. Uznawaem jedynie
troch tych uzdolnie i dyscyplin, w ktrych przypadkowo byem mocny, i
namalowaem obraz takiego Harry'ego, i yem yciem takiego Harry'ego, ktry by
jedynie wyrafinowanym specjalist w dziedzinie poezji, muzyki i filozofii; ca reszt
mojej osoby, ca reszt chaosu uzdolnie, popdw i de odczuwaem jako co
uciliwego i okrelaem mianem wilka stepowego.
Jednak to nawrcenie si z mojego urojenia i rozlunienie mojej osobowoci
bynajmniej nie byo tylko przyjemn i zabawn przygod, przeciwnie, byo niekiedy
gorzkie i bolesne, czsto nie do zniesienia. W tym otoczeniu, gdzie wszystko byo

nastrojone na cakiem inn nut, gramofon brzmia wrcz piekielnie. A czasem, kiedy
w jakim modnym lokalu, wrd tych wszystkich eleganckich figur wiatowcw i
aferzystw, taczyem one-stepa, czuem si jak zdrajca w stosunku do wszystkiego,
co niegdy w yciu byo dla mnie godne szacunku i wite. Gdyby Hermina zostawia
mnie samego choby na osiem dni, sprzeniewierzybym si tym uciliwym i
miesznym prbom uczynienia z siebie lowelasa. Ale Hermina bya tu cigle; cho
nie widywaem jej codziennie, to jednak zawsze byem przez ni obserwowany,
prowadzony, strzeony i szacowany - z umiechem odczytywaa rwnie z mej
twarzy wszystkie moje wcieke plany buntu i ucieczki.
W miar postpujcego niszczenia tego, co przedtem nazywaem moj
osobowoci, zaczynaem rozumie, dlaczego mimo caej rozpaczy tak straszliwie
baem si mierci; powoli dochodziem do wniosku, e ten ohydny i haniebny lek by
rwnie czstk mojej dawnej, mieszczaskiej, zakamanej egzystencji. Ten
dotychczasowy pan Haller, ten zdolny pisarz, znawca Mozarta i Goethego, autor
godnych czytania rozpraw o metafizyce sztuki, o geniuszu i tragizmie, o
humanitaryzmie, ten melancholijny eremita w wypenionej ksikami pustelni by
teraz systematycznie poddawany samokrytyce i nie sprawdza si nigdzie. Ten zdolny
i interesujcy pan Haller gosi wprawdzie apologi rozumu i humanitaryzmu i
protestowa przeciwko brutalnoci wojny, ale podczas wojny nie da si postawi pod
mur i rozstrzela, co byoby waciw konsekwencj jego postawy, lecz znalaz sobie
jaki sposb przystosowania si, rzecz jasna, absolutnie przyzwoity i szlachetny,
bdcy jednak kompromisem. By rwnie przeciwnikiem przemocy i wyzysku,
mimo to mia w banku spor ilo papierw wartociowych wielkich przedsibiorstw,
procenty za zgarnia bez najmniejszych wyrzutw sumienia. I tak byo ze wszystkim.
Harry Haller przebiera si wprawdzie cudownie za idealist pogardzajcego
wiatem, aosnego pustelnika i rzucajcego gromy proroka, ale w gruncie rzeczy by
burujem, uwaa ycie takie jak Herminy za zdrone, gniewa si na zmarnowane w
lokalach noce, na roztrwaniane tam pienidze, mia nieczyste sumienie i wcale nie
tskni za wyzwoleniem i dokonaniem ywota, lecz przeciwnie, ogromnie tskni za
powrotem do tych wygodnych czasw, kiedy bawiy go jeszcze i przynosiy mu saw
rozrywki intelektualne. Dokadnie tak samo tsknili za idealnymi czasami
przedwojennymi wzgardzeni i wyszydzani przez niego czytelnicy gazet, byo to
bowiem wygodniejsze ni wyciganie wnioskw z przebytych cierpie. Fe, c za
obrzydliwiec z tego pana Hallera! A jednak czepiaem si go kurczowo czy te jego

rozkadajcej si ju maski, kurczowo trzymaem si jego kokietowania intelektem,


jego mieszczaskiego strachu przed tym, co nieuporzdkowane i przypadkowe (do
czego zalicza rwnie mier), i porwnywaem szyderczo i zawistnie rodzcego si
nowego Harry'ego, tego troch niemiaego i miesznego dyletanta dansingw, z jego
dawnym, kamliwie idealnym konterfektem, w ktrym odkryem tymczasem
wszystkie ujemne cechy, tak bardzo mnie kiedy race w portrecie Goethego u
profesora. Dawny Harry by dokadnie takim po mieszczasku wyidealizowanym
Goethem, takim herosem ducha o nazbyt szlachetnym spojrzeniu, byszczcym jak od
brylantyny wzniosoci i humanitaryzmem, by te nieomal wzruszony
szlachetnoci swej duszy! Do licha, na tym wdzicznym obrazie powstay szpetne
plamy, idealny pan Haller zosta aonie odbrzowiony. Wyglda jak ograbiony
przez bandytw dostojnik w poszarpanych spodniach, ktry postpiby rozsdnie,
uczc si teraz roli ndzarza, zamiast obnosi swoje achmany, jak gdyby wisiay na
nich jeszcze ordery, i dalej paczliwie pretendowa do utraconej ju godnoci. Wci
spotykaem saksofonist Pabla i sd mj o nim musiaem podda rewizji, chociaby z
tego powodu, e Hermina bardzo go lubia i gorliwie szukaa jego towarzystwa.
Zarejestrowaem Pabla w mej pamici jako adne zero, jako maego, troch prnego
igolaka, jako zadowolone, nie majce adnych problemw dziecko, ktre z radoci
dmie w swoj jarmarczn trbk i ktre atwo mona udobrucha pochwa i
czekolad. Ale Pablo nie pyta o moje sdy, byy mu one tak obojtne jak moje
muzyczne teorie. Sucha mnie grzecznie i przyjanie, umiechajc si cigle, nie
dawa jednak nigdy prawdziwej odpowiedzi. Lecz mimo to - jak si zdaje wzbudziem w nim zainteresowanie, wida byo, e podejmuje pewne wysiki, by mi
si podoba i okaza yczliwo. Kiedy podczas jednej z takich jaowych rozmw
zniecierpliwiem si i staem si niemal grubiaski, spojrza mi w twarz zaskoczony i
smutny, uj moj lew rk i gaska j, po czym z maego pozacanego puzderka
poda mi co do powchania, twierdzc, e mi to dobrze zrobi. Spojrzaem pytajco
na Hermin, a gdy skina gow, wziem szczypt i powchaem. I rzeczywicie,
wkrtce staem si rzewiejszy i weselszy, prawdopodobnie w proszku byo troch
kokainy. Hermina opowiadaa mi, e Pablo ma wiele takich rodkw, ktre otrzymuje
potajemnie i ktrymi niekiedy czstuje przyjaci, a jest mistrzem w mieszaniu i
dozowaniu tych proszkw: ma rodki przeciwblowe, usypiajce, wywoujce pikne
sny, rozweselajce i lubczyki.
Pewnego razu spotkaem go na bulwarze nadrzecznym; bezceremonialnie

przyczy si do mnie. Tym razem udao mi si wreszcie wcign go w rozmow.


- Panie Pablo - powiedziaem, gdy tymczasem on bawi si srebrno-czarn
laseczk - jest pan przyjacielem Herminy, oto powd, dla ktrego interesuj si
panem, ale musz przyzna... nie uatwia mi pan rozmowy. Kilkakrotnie prbowaem
pomwi z panem o muzyce... ciekaw bybym usysze paskie zdanie, pask
opozycj, paski sd; ale pan nie raczy mi da jakiejkolwiek odpowiedzi.
Rozemia si serdecznie i tym razem nie pozosta mi duny, lecz odpar
spokojnie: - Widzi pan, moim zdaniem mwienie o muzyce nie ma adnego sensu. Ja
nigdy nie mwi o muzyce. C miaem panu odpowiedzie na paskie mdre,
suszne sowa? Mia pan przecie racj we wszystkim, co pan mwi. Ale, widzi pan,
ja jestem muzykiem, a nie uczonym, i nie sdz, aby w muzyce posiadanie susznoci
miao jakkolwiek warto. W muzyce nie chodzi o to, e si ma racj, smak,
wyksztacenie i t ca reszt.
- No tak. Ale o co waciwie chodzi?
- O to, eby gra, panie Haller, eby gra tak dobrze, tak duo i tak
intensywnie, jak tylko mona! O to chodzi, monsieur. Gdybym nawet mia w gowie
wszystkie dziea Bacha i Haydna i mg o nich wygasza arcymdre zdania, to i tak
nikomu nie przyniosoby to korzyci. Jeli jednak wezm moj dmuchawk i
zagram modne shimmy, obojtne, czy bdzie ono dobre, czy ze, to i tak sprawi
ludziom rado i wejdzie im w nogi i krew. O to tylko chodzi. Niech pan kiedy
przyjrzy si na dansingu twarzom w chwili, kiedy po duszej przerwie muzyka
znowu zaczyna gra... jak wtedy byszcz oczy, drgaj nogi, jak miej si twarze.
Oto powd, dla ktrego gramy.
- Zgoda, panie Pablo. Ale istnieje nie tylko muzyka zmysowa, istnieje
rwnie i duchowa. Istnieje nie tylko ta, ktr graj w danej chwili, lecz rwnie
niemiertelna, ktra yje nadal, chocia si jej nie gra. Kto moe lee w ku
samotnie i w mylach odtwarza melodi z Czarodziejskiego fletu lub fragment z
Pasji wedug witego Mateusza, wtedy muzyka rozbrzmiewa, cho nikt nie dmie we
flet ani nie pociga smyczkiem.
- Zapewne, panie Haller. Ale rwnie Yearning i Valenci odtwarzaj sobie w
milczeniu co noc tysice samotnych marzycieli; nawet najbiedniejszej maszynistce
biurowej snuje si po gowie ostatni one-step i moe ona stuka na maszynie w jego
takt. Maj racj ci samotnicy, ycz im z serca tej niemej muzyki, czy to bdzie
Yearning, Czarodziejski flet, czy te Valencia! Ale skd ci wszyscy ludzie bior t

samotn, niem muzyk? Bior j od nas, od muzykw, najpierw musi by zagrana,


usyszana i musi wej im w krew, zanim ktry z nich w domu, w swojej izbie
bdzie mg o niej myle i marzy.
- Zgoda - odpowiedziaem chodno. - Mimo wszystko nie godzi si stawia na
rwni Mozarta z najnowszym fokstrotem. I to wcale nie jest wszystko jedno, czy
zagra pan ludziom muzyk bosk i wieczn, czy te tani, efemeryczn.
Gdy Pablo wyczu w moim gosie podniecenie, od razu przybra najmilszy
wyraz twarzy, pogaska mnie pieszczotliwie po ramieniu i nada swemu gosowi
niewiarygodn sodycz.
- Ach, drogi panie, z tymi porwnaniami to ma pan zapewne racj. Nie mam
absolutnie nic przeciwko temu, eby pan stawia Mozarta, Haydna i Valenci na
takim poziomie, jaki pan uzna za suszny! Mnie jest to obojtne, nie moj rzecz jest
wartociowanie, nikt mnie o to nie pyta. By moe Mozarta bd grali jeszcze i za sto
lat, a Valencii moe ju za dwa lata nikt nie zagra... Myl, e moemy to spokojnie
pozostawi Panu Bogu, ktry jest sprawiedliwy i dziery w rku ycie kadego z nas,
a take decyduje o trwaniu kadego walca i kadego fokstrota, z pewnoci wic
postpi tak, jak naley. A my, muzycy, musimy robi swoje, czyli to, co jest naszym
obowizkiem i zadaniem: musimy gra to, czego w danej chwili ludzie sobie ycz, i
musimy gra tak dobrze, adnie i wnikliwie, jak tylko potrafimy.

Z westchnieniem daem za wygran. Tego czowieka nie mona byo


przekona.
Niekiedy w przedziwny sposb mieszao si stare i nowe, bl i rozkosz, lk i
rado. Raz przebywaem w niebie, raz znw w piekle, najczciej tu i tam
jednoczenie. Dawny i nowy Harry yli z sob bd w gorzkim skceniu, bd w
zgodzie. Czasami dawny Harry zdawa si cakiem nieywy, umary i pogrzebany, a
potem nagle si podnosi, rozkazywa, tyranizowa i wszystko wiedzia lepiej, a
nowy, may, mody Harry wstydzi si, milcza i pozwala przyciska si do muru.
Kiedy indziej znw mody Harry chwyta starego za gardo i dusi go z caych si,
byo wiele jkw, wiele miertelnych walk, wiele myli o brzytwie.
Czsto jednak ogarniaa mnie fala blu i szczcia jednoczenie. Byo tak,
kiedy w par dni po pierwszej publicznej prbie taca wszedem wieczorem do mojej
sypialni i ku niewysowionemu zdumieniu, osupieniu, przeraeniu i zachwytowi

zobaczyem lec w moim ku pikn Mari.


Ze wszystkich niespodzianek, jakie dotd zgotowaa mi Hermina, ta bya
najbardziej zaskakujca. Nie wtpiem ani chwili, e to ona przysaa mi tego
rajskiego ptaka. Owego wieczoru wyjtkowo nie byem z Hermin, lecz suchaem w
katedrze starej muzyki kocielnej w dobrym wykonaniu - bya to pikna,
melancholijna wyprawa w moje dawne ycie, w czasy modoci, w dziedzin
idealnego Harry'ego. W wysokiej, gotyckiej nawie kocioa, w ktrej pikna siatka
sklepienia koysaa si niesamowicie oywiona w chybotliwym blasku nielicznych
wiec, wysuchaem utworw Buxtehudego, Pachelbela, Bacha, Haydna, chodziem
znw moimi ulubionymi dawnymi drogami, znw suchaem wspaniaego gosu
wykonawczyni utworw Bacha, z ktr niegdy byem zaprzyjaniony i z ktr
przeywalimy wiele wspaniaych koncertw. Dawna muzyka, jej nieskoczona
godno i wito wzbudziy we mnie uniesienia, zachwyty i entuzjazm modoci;
smutny i zatopiony w mylach siedziaem wysoko na chrze kocioa, byem przez
godzin gociem w tym szlachetnym, bogim wiecie, ktry ongi by moj ojczyzn.
Podczas duetu Haydna nagle napyny mi do oczu zy, nie doczekaem koca
koncertu, zrezygnowaem ze spotkania ze piewaczk (ach, ile to cudownych
wieczorw spdziem po takich koncertach w towarzystwie artystw!), wymknem
si z katedry i gnaem a do wyczerpania pogronymi w cieniu nocy ulicami, gdzie
tu i tam za oknami lokali orkiestry jazzowe wygryway melodie mojego obecnego
ycia. Ach, jak ponur pomyk staa si moja obecna egzystencja! Podczas tej
nocnej wdrwki dugo rozmylaem o moim osobliwym upodobaniu do muzyki i raz
jeszcze doszedem do wniosku, e ten wzruszajcy, a jednoczenie fatalistyczny do
niej stosunek jest losem caej niemieckiej mentalnoci. W niemieckiej duszy panuje
prawo macierzyste, czno z natur w postaci hegemonii muzyki, jakiej nie zna
aden inny nard. My, intelektualici, zamiast po msku broni si przed tym i
sucha ducha, logosu, sowa, a take postara si o posuch dla niego, marzymy
wszyscy o jakiej mowie bez sw, ktra wyraa, czego nie sposb powiedzie,
przedstawia to, co nie da si uksztatowa. Zamiast gra na swoim instrumencie
moliwie najwierniej i najuczciwiej, Niemiec-intelektualista buntuje si stale przeciw
sowu i rozsdkowi i kokietuje muzyk. A w muzyce, w cudownych, bogich
uczuciach i nastrojach, ktrych nigdy nie zmuszano do urzeczywistnienia si,
niemiecki duch cakowicie si wyywa i zaniedbuje wikszo swych istotnych
zada. My, ludzie intelektu, nie czulimy si swojsko w rzeczywistoci, bylimy jej

obcy i wrodzy, dlatego w naszej niemieckiej rzeczywistoci, w naszej historii,


polityce i opinii publicznej rola ducha bya aosna. No c, nieraz analizowaem t
myl, czujc niekiedy dojmujc ch, aby cho raz uczestniczy w ksztatowaniu
rzeczywistoci, aby raz robi co serio i z poczuciem odpowiedzialnoci, zamiast
stale uprawia estetyk, duchow sztuk stosowan. Ale koczyo si zawsze na
rezygnacji, na poddaniu si losowi. Panowie generaowie i wielcy przemysowcy
maj racj: nic si nie dao zrobi z nami intelektualistami, jestemy zbdnym,
obcym rzeczywistoci, nieodpowiedzialnym towarzystwem mdrkujcych gadu. Fe,
do diaba! Brzytwa!
Przepeniony mylami i echem muzyki, z sercem cikim od smutku i
rozpaczliwej tsknoty za yciem, za rzeczywistoci, za jej sensem nieodwracalnie
straconym, wrciem wreszcie do domu, wszedem po schodach na gr, zapaliem
wiato w gabinecie, na prno prbowaem troch poczyta, mylaem o
umwionym spotkaniu, ktre zmuszao mnie do pjcia jutro wieczorem na whisky i
tace do baru Cecil, i czuem wcieko i rozgoryczenie, nie tylko w stosunku do
siebie, ale i do Herminy. Moliwe, e ma dobre i szczere intencje, by moe, jest te
zachwycajcym stworzeniem, ale lepiej byoby, gdyby mi wwczas pozwolia
zmarnie, zamiast wprowadza mnie i wciga w ten pogmatwany, obcy i
rozbawiony wiat blichtru, gdzie przecie zawsze pozostan intruzem i gdzie to, co
we mnie najlepsze, marnieje i cierpi niedostatek.
Tak wic smutny zgasiem wiato, smutny wszedem do sypialni, smutny
zaczem si rozbiera, gdy nagle zdziwi mnie niezwyky zapach. Pachniao
delikatnie perfumami, a rozgldajc si, zobaczyem w moim ku pikn,
umiechnit Mari, nieco zalknion, spogldajc na mnie duymi, bkitnymi
oczyma.
- Mario! - zawoaem. Pierwsz moj myl byo, e gospodyni wymwiaby
mi mieszkanie, gdyby o tym wiedziaa.
- Przyszam - powiedziaa cichutko. - Czy pan si gniewa?
- Nie, nie. Wiem, Hermina daa pani klucz. No tak.
- Och, pan si gniewa. Ja sobie pjd.
- Nie, pikna Mario, prosz zosta! Jestem tylko dzi wieczr bardzo smutny,
dzi nie mog by wesoy, moe jutro bd znw weselszy.
Pochyliem si nieco ku niej, wwczas duymi, mocnymi rkoma uja moj
gow i dugo mnie caowaa. Usiadem przy niej na ku, wziem j za rk i

prosiem, by mwia cicho, gdy nie powinni nas tu sysze, spogldaem w d na jej
pikn, okrg twarzyczk, spoczywajc na mojej poduszce obco i cudownie, jak
wielki kwiat. Powoli przycigna moj do do swych ust, potem wsuna j pod
kodr i pooya na swej ciepej, spokojnie oddychajcej piersi.
- Nie musisz by wesoy - powiedziaa. - Hermina mwia mi ju, e masz
zmartwienie. Kady to rozumie. Czy podobam ci si jeszcze? Ostatnio, podczas
taca, bye bardzo zakochany.
Caowaem jej oczy, usta, szyj i piersi. Dopiero co mylaem o Herminie
gorzko i z wyrzutami. Teraz trzymaem jej dar w ramionach i byem jej wdziczny.
Pieszczoty Marii nie profanoway cudownej muzyki, ktrej dzi suchaem, byy jej
godne i byy jej dopenieniem. Powoli cigaem kodr z piknej kobiety, a
pocaunkami dotarem do jej stp. Kiedy si przy niej pooyem, jej twarz, podobna
do kwiatu, umiechna si wszechwiedzco i dobrotliwie.
Tej nocy u boku Marii spaem niedugo, ale gboko i smacznie jak dziecko. A
midzy okresami snu spijaem jej pikn, radosn modo i dowiadywaem si z
cichego szeptu wielu godnych uwagi szczegw z jej ycia i z ycia Herminy.
Bardzo mao wiedziaem o tego rodzaju istotach i o ich codziennoci, dawniej takie
stworzenia spotykaem tylko w teatrze, i to sporadycznie, zarwno kobiety, jak i
mczyzn, na poy artystw, na poy hulakw. Teraz dopiero wniknem nieco gbiej
w to dziwnie niewinne, osobliwe, zepsute ycie. Dziewczta te, przewanie z ubogich
rodzin, zbyt mdre i zbyt adne, by cae ycie strawi na le patnych i nudnych
posadach, yy bd z dorywczej pracy, bd ze swej urody i wdziku. Niekiedy
siedziay przez par miesicy przy maszynie do pisania, byway przejciowo
kochankami bogatych lowelasw, otrzymyway kieszonkowe i prezenty, niekiedy
stroiy si w futra, jedziy samochodami, mieszkay w Grand Hotelach, a kiedy
indziej na poddaszach; do maestwa mona je byo wprawdzie nakoni wysok
ofert, ale w zasadzie nie byy na to ase. Niektre z nich nie okazyway w mioci
podania, oddaway si niechtnie i to po targach o najwysz cen. Inne, a do nich
naleaa Maria, byy w sztuce kochania niezwykle uzdolnione i bardzo jej spragnione,
a wikszo z nich miaa dowiadczenie w mioci z obiema pciami, yy wycznie
dla mioci i romansoway nie tylko z oficjalnymi i paccymi przyjacimi. Skrztne
i pracowite, zatroskane i lekkomylne, mdre, a jednak nieopanowane, motyle te
pdziy ycie zarwno niefrasobliwe, jak wyrafinowane, byy niezalene, nie dla
kadego do kupienia, oczekujce swojego losu, zdane na ask szczcia i

sprzyjajcej aury, rozmiowane w yciu, a jednak o wiele mniej do niego przywizane


od mieszczuchw, zawsze gotowe pody za ksiciem z bajki do jego zamku,
zawsze w podwiadomoci pewne trudnego, smutnego koca.
Maria nauczya mnie - w cigu tej przedziwnej pierwszej nocy i w cigu
nastpnych dni - wielu rzeczy, nie tylko rozkosznych nowych igraszek i upoje
zmysowych, ale take nowego rozumienia, nowych pogldw, nowej mioci. wiat
tanecznych, rozrywkowych lokali, wiat kin, barw i holw hotelowych, ktry dla
mnie, pustelnika i estety, by jeszcze cigle czym podrzdnym, zakazanym i
poniajcym, dla Marii, Herminy i ich koleanek by po prostu wiatem, ani dobrym,
ani zym, ani godnym podania, ani nienawici; w tym wiecie kwito ich krtkie,
pene tsknoty ycie, w nim byy zadomowione i znay go na wylot. Lubiy pewien
gatunek szampana lub pewne danie w grill-roomie, tak jak kto z naszego rodowiska
lubi jakiego kompozytora czy poet, a dla szlagieru tanecznego lub sentymentalnej,
tkliwej piosenki piewaka jazzowego trwoniy tyle entuzjazmu, przejcia i wzruszenia, ile niektrzy z nas dla Nietzschego lub Hamsuna. Maria opowiadaa mi o
piknym saksofonicie Pablu i o jakiej amerykaskiej piosence, ktr im niekiedy
piewa, i mwia o tym z przejciem, zachwytem i mioci, co mnie znacznie
bardziej wzruszyo i porwao ni ekstazy jakiego wielce uczonego czowieka nad
wyrafinowanymi rozkoszami estetycznymi. Byem gotw podzieli jej zachwyt,
obojtne, jaka byaby ta piosenka; pene mioci sowa Marii, jej tskne spojrzenia
poczyniy gbokie wyomy w mojej estetyce. Zapewne istnieje niejedno pikno,
rzadkie, wybrane, ktre zda si by poza wszelk dyskusj i wtpliwoci, na
przykad takie zjawisko jak Mozart. Ale gdzie jest granica? Czy my, znawcy i
krytycy, jako modziecy nie kochalimy arliwie dzie sztuki i artystw, ktrzy dzi
wydaj si nam wtpliwi i kiepscy? Czy wielu nie dowiadczyo tego w odniesieniu
do Liszta, Wagnera, a nawet Beethovena? Czy wiey, dziecinny zachwyt Marii
amerykask piosenk nie by rwnie czystym, piknym i niewtpliwie wzniosym
przeyciem estetycznym, jak przejcie si jakiego profesora gimnazjum Tristanem
albo ekstaza dyrygenta przy wykonywaniu Dziewitej symfonii! I czy
przypadkiem nie pokrywao si to przedziwnie z pogldami pana Pabla i nie
przyznawao mu racji?
Zdaje si, e tego adonisa Pabla rwnie i Maria bardzo kochaa!
- To pikny czowiek - powiedziaem - mnie te si bardzo podoba, ale jak
moesz, Mario, rwnoczenie lubi jeszcze i mnie, takiego starego nudziarza, ktry

nie jest adny i nawet zaczyna ju siwie, nie gra na saksofonie i nie umie piewa
angielskich piosenek miosnych?
- Nie mw tak! - ajaa mnie. - To przecie jest zupenie proste. Ty te mi si
podobasz i w tobie te jest co adnego, miego i szczeglnego, nie powiniene by
inny, ni jeste. O tych rzeczach nie trzeba mwi ani si z nich rozlicza. Wiesz,
kiedy mnie caujesz w szyj lub w ucho, wtedy czuj, e mnie lubisz, e ci si
podobam; ty umiesz caowa w taki troch niemiay sposb i to mi mwi: on ci
kocha i jest ci wdziczny, e jeste adna. Bardzo, bardzo to lubi. A potem znw u
innego mczyzny lubi wanie co przeciwnego, jeli - zdawaoby si - nic sobie ze
mnie nie robi i tak mnie cauje, jakby to robi z aski.
Znowu zasnlimy. I znowu si obudziem, cigle trzymajc w ramionach mj
pikny kwiat.
I rzecz dziwna! Ten pikny kwiat pozostawa jednak niezmiennie
podarunkiem Herminy! Wci staa za Mari i okrywaa j na ksztat maski! Nagle
przysza mi na myl Erika, moja daleka, niedobra kochanka, moja biedna
przyjacika. Urod niewiele ustpowaa Marii, cho nie bya tak kwitnca, swobodna
i nie znaa tylu genialnych sztuczek miosnych jak ona; przez chwil stan przede
mn jej obraz, wyrany i bolesny, kochany i gboko spleciony z mym losem, po
czym znw pogry si w sen, w zapomnienie i na wp opakiwan dal.
Wiele obrazw z mego ycia wynurzao si przede mn w t pikn,
rozkoszn noc, przede mn, ktry tak dugo yem w pustce, w ndzy, bez
wspomnie. Teraz owo rdo obrazw, otwarte czarodziejsko przez Erosa, uderzyo
z gbin i trysno obficie; chwilami serce stawao mi z zachwytu i alu nad tym, jak
bogata bya galeria obrazw mego ycia, jak pena niedosinych, wiecznych gwiazd
i konstelacji bya dusza biednego wilka stepowego. Zajrzao do mnie dziecistwo i
matka, delikatnie i przez mg, jak daleki bkitny fragment pasma grskiego; niczym
dwik spiu czysto zabrzmia chr moich przyjaci z legendarnym Hermanem na
czele, duchowym bratem Herminy; wonne i nieziemskie, jak wilgotne, wykwitajce z
wody nenufary, wyaniay si obrazy wielu kobiet, ktre kochaem, ktrych
podaem i ktre opiewaem; niewiele z nich jednak zdobyem i usiowaem
zatrzyma dla siebie. Zjawia si te moja ona, wiele lat z ni przeyem, nauczya
mnie koleestwa, konfliktw, rezygnacji, do ktrej uczucie gbokiego zaufania mimo wszystkich yciowych niedosytw - pozostao ywe a do dnia, kiedy dotknita
obdem i chora, porzucia mnie w nagym popochu i buncie; przekonaem si

wwczas, jak bardzo j kochaem i jak bardzo musiaem jej ufa, skoro fakt, e
zawioda moje zaufanie, tak ciko mnie dotkn, i to na cae ycie. Te wszystkie
obrazy - a byy ich setki, z nazwiskami lub bez - wszystkie byy znw obecne,
wyaniay si mode i wiee ze rda tej miosnej nocy i wiedziaem znowu, o czym
w mojej biedzie dawno zapomniaem: e stanowiy wasno i warto mego ycia i
e trway nadal niezniszczalne, jako przeycia przemienione w gwiazdy. Mogem o
nich zapomnie, lecz przecie nie mogem ich zniszczy, stanowiy bowiem legend
mojego ycia, ich gwiadzisty blask by trwa wartoci mojego istnienia. Moje
ycie byo uciliwe, pogmatwane i nieszczliwe, wiodo ku rezygnacji i
zaprzeczeniu, byo gorzkie od soli losu caego czowieczestwa, ale byo bogate,
dumne i bogate, i nawet w ndzy jeszcze krlewskie. Choby ten krtki odcinek drogi
wiodcy do zagady zosta Bg wie jak aonie roztrwoniony, to jdro tego ycia
byo szlachetne, miao swoje oblicze i ras, nie liczyo si na grosze, lecz na gwiazdy.
I znw mino sporo czasu, wiele si odtd zdarzyo i zmienio, przypominam
sobie tylko niektre szczegy owej nocy, pojedyncze sowa, pojedyncze gesty i
odruchy gbokiej, miosnej tkliwoci oraz jasne jak gwiazdy chwile budzenia si z
cikiego snu miosnego utrudzenia. Ale bya to owa noc, podczas ktrej po raz
pierwszy od chwili zaamania si moje wasne ycie spojrzao na mnie nieubaganie
bystrym wzrokiem, kiedy w przypadku znw dostrzegem przeznaczenie, a w gruzach
mojego bytu fragment boskoci. Moja dusza znw oddychaa, oko znw widziao, a
przez moment miaem pomienne przeczucie, e wystarczy zebra rozproszony wiat
obrazw, ycie Harry'ego Hallera, wilka stepowego, jako cao podnie do
godnoci obrazu, abym wszed w wiat obrazw i sta si niemiertelnym. Czy nie to
byo celem, do ktrego zmierza kade ycie ludzkie i o ktry si ubiega?
Rano podzieliem si niadaniem z Mari, po czym musiaem j
niepostrzeenie wyprowadzi z domu, co mi si udao. Jeszcze tego samego dnia
wynajem w pobliskiej dzielnicy pokoik, przeznaczony wycznie do naszych
spotka.
Moja nauczycielka taca zjawia si punktualnie i musiaem uczy si
bostona. Bya surowa i nieubagana i nie darowaa mi ani jednej chwili, byo bowiem
postanowione, e pjd z ni na najbliszy bal maskowy. Poprosia mnie o pienidze
na kostium, o ktrym nie chciaa mi jednak nic bliszego powiedzie. Wci jeszcze
nie wolno mi byo jej odwiedza, nie mogem si dowiedzie, gdzie mieszka.
Okres okoo trzech tygodni, poprzedzajcy bal maskowy, by wyjtkowo

pikny. Maria wydawaa mi si pierwsz prawdziw kochank, jak kiedykolwiek


miaem. Od kobiet, ktre kochaem, zawsze wymagaem intelektu i wyksztacenia,
nie dostrzegajc wcale, e nawet najbardziej inteligentna i stosunkowo najbardziej
wyksztacona kobieta nigdy nie dawaa odpowiedzi tkwicemu we mnie logosowi,
lecz zawsze mu si przeciwstawiaa; przychodziem do kobiet z moimi problemami i
mylami i wydawao mi si niemoliwoci duej ni godzin przestawa z
dziewczyn, ktra przeczytaa najwyej jedn ksik, a nawet dobrze nie wiedziaa,
czym w ogle jest czytanie, i ktra nie umiaaby odrni Czajkowskiego od
Beethovena. Maria nie miaa adnego wyksztacenia, nie potrzebowaa ani
manowcw, ani zastpczych wiatw, jej problemy wyrastay bezporednio ze
zmysw. Jej sztuk i zadaniem byo osiga wyyny szczcia miosnego za pomoc
posusznych sobie zmysw, za pomoc swych wyjtkowych ksztatw, gosu, barw,
wosw, skry i temperamentu oraz znale i wyczarowa w kochanku odpowied,
zrozumienie i yw, dajc szczcie reakcj na jej zdolnoci, na kade zgicie linii,
na kade subtelne uksztatowanie ciaa. Odczuwaem to ju podczas pierwszego
niemiaego taca z ni, zwietrzyem zapach genialnej, zachwycajcej i wspaniale
kultywowanej zmysowoci, ktra mnie oczarowaa. I z pewnoci nie byo te przypadkiem, e ta wszechwiedzca Hermina sprowadzia mi wanie Mari. Jej zapach i
wszystkie jej walory kryy w sobie co z lata, co z ry.
Nie miaem szczcia by jedynym albo uprzywilejowanym kochankiem
Marii, byem jednym z wielu. Czsto nie znajdowaa dla mnie czasu, niekiedy tylko
godzin po poudniu, rzadko noc. Nie chciaa bra ode mnie pienidzy, bya to
zapewne sprawka Herminy. Ale upominki przyjmowaa chtnie, a gdy jej na przykad
podarowaem now, ma portmonetk z czerwonej, lakierowanej skry, to mogy si
w niej znale dwie albo trzy zote monety. Zreszt z powodu tej czerwonej
portmonetki porzdnie mnie wymiaa! Portmonetka bya liczna, ale niemodna. W
tych sprawach, o ktrych dotd nie wiedziaem i na ktrych mniej si rozumiaem ni
na jzyku Eskimosw, nauczyem si od Marii wiele. Przede wszystkim si dowiedziaem, e te mae cacka, przedmioty mody i zbytku, nie s tylko tandet, kiczami i
wynalazkami dnych zysku fabrykantw i handlarzy, lecz s celowe, pikne,
rnorodne, s maym albo raczej duym wiatem przedmiotw, majcych jeden
tylko cel: suy mioci, wysubtelnia zmysy, oywia martwe otoczenie i obdarza
je w cudowny sposb nowymi akcesoriami sztuki uwodzenia, poczwszy od pudru i
perfum po pantofelki balowe, od piercionka do papieronicy, od klamerki paska do

torebki. Torebka nie bya torebk, portmonetka nie bya portmonetk, kwiaty nie byy
kwiatami, wachlarz nie by wachlarzem: wszystko byo plastycznym materiaem
mioci, magii, podniety, byo posacem, przemytnikiem, broni, okrzykiem
bojowym.
Czsto mylaem nad tym, kogo Maria waciwie kocha. Najbardziej, jak mi
si zdawao, lubia saksofonist, modzieca o rozmarzonych czarnych oczach i
dugich, bladych, szlachetnych i melancholijnych rkach. Wyobraaem sobie, e ten
Pablo jest w mioci troch ospay, rozpieszczony i bierny, ale Maria zapewniaa
mnie, e wprawdzie powoli si rozpala, ale za to pniej jest bardziej przejty,
bardziej szorstki, mski i wymagajcy ni jaki bokser lub dokej. W ten sposb
dowiedziaem si i poznaem wiele rnych intymnych szczegw o muzyku
jazzowym, o aktorach, o niektrych kobietach, o dziewcztach i mczyznach z
naszego rodowiska, poznaem wiele tajemnic, zobaczyem ukryte pod powierzchni
zwizki i wrogoci, staem si powoli (ja, ktry w tym wiecie nie byem
ustosunkowany) kim zaufanym i wczonym w ten wiat. Rwnie o Herminie
dowiedziaem si wiele. Jednak szczeglnie czsto spotykaem si teraz z panem
Pablo, ktrego Maria bardzo lubia. Niekiedy potrzebowaa te ktrej z jego
tajemniczych mikstur, a take i mnie uyczaa czasami tych rozkoszy, Pablo za by
zawsze ze szczegln gorliwoci na moje usugi. Kiedy powiedzia mi bez ogrdek:
- Pan jest bardzo nieszczliwy, nie powinno si by takim. Bardzo mi przykro. Niech
pan zapali lekk fajk opium. - Mj sd o tym wesoym, mdrym, dziecinnym, a przy
tym niezgbionym czowieku zmienia si ustawicznie, stalimy si przyjacimi,
nierzadko korzystaem z jego specyfikw. Z rozbawieniem przyglda si mojemu
zakochaniu w Marii. Kiedy urzdzi libacj w swoim pokoju, czyli w mansardzie
podmiejskiego hotelu. Byo tam tylko jedno krzeso, Maria i ja musielimy siedzie
na ku. Poczstowa nas zlanym z trzech buteleczek tajemniczym, cudownym
likierem, a potem, kiedy byem ju dobrze podochocony, zaproponowa nam z
byszczcymi oczyma miosn orgi we troje. Szorstko odrzuciem t propozycj, co
podobnego byo dla mnie nie do przyjcia, mimo to zerknem w kierunku Marii, aby
si przekona, jak ona zareaguje na moj odmow, i cho od razu si zgodzia, to
jednak dostrzegem w jej oczach bysk alu z powodu tej rezygnacji. Pablo by moj
odmow rozczarowany, ale nie uraony. - Szkoda - powiedzia - Harry za duo myli
o moralnoci. Trudno. A byoby tak piknie, bardzo piknie! Ale ja znam namiastk. Kade z nas dostao par haustw opium i siedzc nieruchomo, z otwartymi oczyma,

przeywalimy sugerowan przez niego scen, przy czym Maria draa z zachwytu.
Potem zrobio mi si sabo, Pablo pooy mnie na ku, da mi par kropel
lekarstwa, a gdy na chwil zamknem oczy, poczuem na powiekach przelotny,
zwiewny pocaunek. Przyjem go, niby to wierzc, e pochodzi od Marii.
Wiedziaem jednak dobrze, e by to pocaunek Pabla. Pewnego wieczoru zaskoczy
mnie jeszcze bardziej. Zjawi si w moim mieszkaniu, owiadczy, e potrzebuje
dwudziestu frankw i e prosi mnie o te pienidze. W zamian za to proponuje, ebym
tej nocy dysponowa Mari zamiast niego. - Pablo - zawoaem przeraony - pan nie
wie, co pan mwi. Odstpi komu kochank za pienidze to u nas rzecz
najhaniebniejsza! Nie syszaem paskiej propozycji, Pablo! Spojrza na mnie ze
wspczuciem. - Pan nie chce, panie Harry? Dobrze. Zawsze sam pan sobie sprawia
trudnoci. Wobec tego niech pan nie spdza dzisiejszej nocy z Mari, jeli pan tak
woli, i niech mi pan po prostu da te pienidze, zwrc je panu. S mi koniecznie
potrzebne.
- Na c to?
- Dla Agostina... wie pan, to ten may drugi skrzypek. Od omiu dni ley
chory i nikt si nim nie zajmuje, nie ma ani grosza, a teraz i moje pienidze si
skoczyy.
Z ciekawoci, a troch dla ukarania samego siebie, poszedem razem z nim do
Agostina; Pablo zanis mu mleko i lekarstwa na bardzo ndzne poddasze, przecieli
ko, wywietrzy pokj i na rozpalonej gowie chorego pooy porzdnie, fachowo
przygotowany kompres; zrobi to wszystko prdko, delikatnie i zrcznie, jak dobra
pielgniarka. Tego samego wieczoru widziaem, jak gra w barze City a do witu.
Czsto prowadziem z Hermin dugie i rzeczowe rozmowy o Marii, o jej
rkach, plecach, biodrach, o jej sposobie miania si, caowania i taczenia.
- A to ci ju pokazywaa? - spytaa kiedy Hermina i opisaa mi specjaln
pieszczot jzykiem przy pocaunku. Prosiem, aby mi sama to zademonstrowaa, ale
odmwia z powag. - To przyjdzie pniej - powiedziaa - jeszcze nie jestem twoj
kochank.
Zapytaem, skd zna sztuk pocaunkw Marii i niektre intymne szczegy
jej ciaa, znane jedynie kochajcemu mczynie.
- Och - zawoaa - jestemy przecie w przyjani. Czy mylisz, e mamy przed
sob jakie tajemnice? Czsto u niej sypiaam i bawiymy si z sob. Tak, tak,
dostaa ci si adna dziewczyna, umie wicej od innych.

- Myl jednak, Hermino, e i wy macie tajemnice przed sob. A moe i o


mnie powiedziaa jej wszystko, co wiesz?
- Nie, to s inne sprawy, ktrych by Maria nie zrozumiaa. Jest zachwycajca,
miae szczcie, ale midzy tob i mn s sprawy, o ktrych ona nie ma pojcia.
Wiele jej o tobie mwiam, znacznie wicej, niby ci to wwczas byo mie... przecie
musiaam j uwie dla ciebie. Ale tak ciebie rozumie, przyjacielu, jak ja ci
rozumiem, nie potrafi ani Maria, ani adna inna kobieta. Zreszt i ja uczyam si
niejednego od Marii... Wiem o tobie wszystko, znam ci na tyle, na ile zna ci Maria.
Znam ci prawie tak dobrze, jak gdybym czsto z tob sypiaa.
Kiedy znowu spotkaem si z Mari, doznaem dziwnego i tajemniczego
uczucia, wiedzc, e Hermin tak samo tulia do serca jak mnie, e tak samo dotykaa,
caowaa, piecia i badaa jej rce i nogi, wosy i skr jak moje. Jawiy si przede
mn nowe, porednie i skomplikowne stosunki i zwizki, nowe moliwoci kochania
i ycia, mylaem o tysicach dusz w Traktacie o wilku stepowym.
W cigu tego krtkiego czasu, midzy moim poznaniem si z Mari a wielkim
balem maskowym, byem po prostu szczliwy; nie miaem jednak przy tym nigdy
uczucia, e jest to jakie wybawienie, jaki osignity stan bogoci, lecz czuem
bardzo wyranie, e wszystko jest prologiem i przygotowaniem, e wszystko gwatownie posuwa si naprzd, e to istotne dopiero nastpi.
Taca nauczyem si tyle, e - jak mi si zdawao - mogem wzi udzia w
balu, o ktrym z kadym dniem mwio si coraz wicej. Hermina miaa swoj
tajemnic, mocno upieraa si przy tym, by mi nie zdradzi, w jakim pojawi si
kostiumie. Mwia, e i tak j poznam, a gdyby mi si to nie udao, to mi w tym
pomoe, ale z gry nie powinienem nic wiedzie. Nie bya te ciekawa moich planw
kostiumowych, postanowiem zreszt wcale si nie przebiera. Kiedy chciaem
zaprosi na bal Mari, owiadczya, e na t zabaw ma ju partnera, i rzeczywicie
miaa ju bilet wstpu; wic troch rozczarowany uwiadomiem sobie, e bd
musia sam pj na bal. Bya to najelegantsza reduta w miecie, urzdzana corocznie
w salach Globusu przez wiat artystyczny.
W tych dniach rzadko widywaem Hermin, ale w przeddzie balu wstpia do
mnie - przysza po odbir karty wstpu, ktr dla niej zaatwiem - i posiedziaa
chwil w moim pokoju; doszo wtedy midzy nami do dziwnej rozmowy, ktra
wywara na mnie gbokie wraenie.
- Waciwie powodzi ci si teraz bardzo dobrze - powiedziaa - taniec ci suy.

Kto ci nie widzia przez ostatnie cztery tygodnie, z trudem by ci pozna.


- Tak - przyznaem - ju od lat nie wiodo mi si tak dobrze. To wszystko
zawdziczam tobie, Hermino.
- Czyby, a nie piknej Marii?
- Nie. Bo nawet i Mari ty mi darowaa. Ona jest cudowna!
- Jest kochank, jakiej potrzebowae, wilku stepowy. adna, moda, wesoa,
w mioci dowiadczona i nie co dzie mona j mie. Gdyby nie musia dzieli si
ni z innymi, gdyby nie bya u ciebie tylko przelotnym gociem, nie ukadaoby si
wszystko tak dobrze.
Tak, musiaem to przyzna.
- A wic masz teraz waciwie ju wszystko, czego ci potrzeba.
- Nie, Hermino, tak nie jest. Mam co bardzo piknego i zachwycajcego,
wielk rado i ukojenie. Jestem po prostu szczliwy...
- No wic? Czego jeszcze chcesz?
- Chc czego wicej. Nie jestem zadowolony ze stanu szczliwoci, nie
jestem do tego stworzony, to nie jest moim przeznaczeniem. Moim przeznaczeniem
jest co przeciwnego.
- A wic chcesz by nieszczliwy? Tego miae chyba pod dostatkiem
wwczas, kiedy z powodu brzytwy nie moge wrci do domu.
- Nie, Hermino, tu chodzi o co innego. Przyznaj, e byem wtedy bardzo
nieszczliwy. Ale byo to nieszczcie gupie, jaowe.
- Dlaczego?
- Dlatego, e nie naleao mie a takiego lku przed mierci, ktrej przecie
pragnem! Tskni za innym nieszczciem, innego potrzebuj; powinno by takie,
ktre pozwoli mi cierpie i umiera z rozkosz. Oto jest nieszczcie czy moe
szczcie, na ktre czekam.
- Rozumiem ci. Pod tym wzgldem jestemy rodzestwem. Ale co masz
przeciwko szczciu, ktre teraz znalaze przy Marii? Dlaczego nie jeste zadowolony?
- Nie mam nic przeciw temu szczciu, kocham je, jestem mu wdziczny. Jest
tak pikne jak soneczny dzie pord deszczowego lata. Ale czuj, e nie moe ono
trwa wiecznie. A poza tym, to szczcie jest jaowe. Zadowala, ale zadowolenie nie
jest dla mnie poywk. Usypia wilka stepowego, syci go. Ale nie jest takim
szczciem, dla ktrego warto by umrze.

- Wic trzeba umrze, wilku stepowy?


- Myl, e tak! Ciesz si moim szczciem, jeszcze przez jaki czas moe
by ono moim udziaem. Ale jeli niekiedy daje mi godzin wytchnienia na
przebudzenie i tsknot, wtedy nie mam ochoty zachowa go na zawsze, lecz znw
cierpie, tylko pikniej i nie tak ndznie jak dawniej. Tskni za cierpieniem, ktre
uczyni mnie gotowym i dnym mierci.
Naraz Hermina spojrzaa na mnie czule swoimi ciemnymi oczyma. Wspaniae,
straszliwe oczy! Powoli, szukajc poszczeglnych sw i zestawiajc je ze sob, powiedziaa tak cicho, e musiaem wysili si, eby j usysze:
- Chc ci dzisiaj oznajmi co, o czym wiem ju od dawna i o czym ty take
ju wiesz, ale moe sobie jeszcze tego nie uwiadomie. Powiem ci teraz, co wiem o
sobie, o tobie i o naszym losie. Ty, Harry, bye artyst, mylicielem, czowiekiem
penym radoci i wiary, zawsze na tropie wielkich i wiecznych rzeczy, nigdy nie
zadowalajcym si czym adnym i maym. Ale im bardziej budzio ci ycie i
przywracao ci wiadomo, tym wiksza stawaa si twoja bieda, tym bardziej, a do
dna, pograe si w cierpieniu, smutku i rozpaczy, i wszystko, co niegdy znae,
kochae i czcie jako pikne i wite, caa twoja dawna wiara w ludzi i w nasze
posannictwo nie moga ci pomc, staa si bezwartociowa i rozpada si w drzazgi.
Twoja wiara nie miaa ju czym oddycha. A mier przez uduszenie jest cika. Czy
tak, Harry? Czy nie taki jest twj los?
Skinem gow potakujco.
- Miae w sobie obraz ycia, jak wiar, jakie danie, bye gotw do
czynw, do cierpie i ofiar... a potem spostrzegae stopniowo, e wiat nie da od
ciebie ani czynw, ani ofiar, ani podobnych rzeczy, e ycie nie jest heroicznym
poematem z rolami bohaterw i tym podobnych postaci, lecz mieszczask najlepsz
izb, gdzie ludzi w peni zadowala jedzenie, picie i robtka na drutach, partia taroka i
radio. Kto za pragnie czego innego i ywi w sobie pragnienie tego, co bohaterskie i
pikne, pragnienie kultu dla wielkich poetw albo dla witych, ten jest szalecem i
donkiszotem. Tak, mj przyjacielu. Ze mn byo tak samo! Byam dziewczyn o
dobrych zadatkach, przeznaczon do ycia wedug okrelonego wzoru, do stawiania
sobie wielkich wymaga, do penienia szczytnych zada. Mogam przyj na siebie
wielki los, by on krla, kochank rewolucjonisty, siostr geniusza, matk
mczennika. A ycie pozwolio mi tylko zosta kurtyzan o wzgldnie dobrym
gucie... ale nawet i to utrudniano mi dostatecznie! Tak byo ze mn. Przez jaki czas

byam niepocieszona i dugo szukaam winy w sobie. ycie, mylaam, musi w kocu
przecie mie racj, a jeli wyszydzao moje pikne marzenia, to widocznie sdziam - moje marzenia byy gupie i nie miay racji. Ale to nic nie pomogo. A
poniewa miaam dobre oczy i uszy, a przy tym byam te troch ciekawa,
przyjrzaam si do dokadnie tak zwanemu yciu, moim znajomym i ssiadom,
pidziesiciu i wicej ludziom i ich losom, i wtedy przekonaam si, Harry, e moje
marzenia miay racj, po stokro miay racj, podobnie jak twoje. Natomiast ycie i
rzeczywisto nie miay racji. To, e kobieta mojego pokroju nie miaa innego
wyboru, jak bezsensownie starze si przy maszynie do pisania na usugach jakiego
groszoroba albo wyj za m za niego dla pienidzy, lub te sta si pewnego
rodzaju prostytutk, jest tak samo niesprawiedliwe jak to, e czowiek taki jak ty,
samotny, niemiay i zrozpaczony, musi siga po brzytw. Moja ndza bya zawsze
bardzo materialna i moralna, u ciebie za raczej duchowa, ale droga bya ta sama.
Mylisz, e nie rozumiem twej niechci do fokstrota, twojej awersji do barw i
dansingw, tego wzdragania si przed muzyk jazzow i przed tym caym kramem?
A nadto dobrze ci rozumiem, take twj wstrt do polityki, smutek z powodu
czczej gadaniny i nieodpowiedzialnych poczyna partii, prasy, twoj rozpacz z
powodu ostatniej wojny i tych, ktre jeszcze bd, sposb, w jaki dzi si myli,
czyta, buduje, uprawia muzyk, obchodzi uroczystoci, szerzy wiedz. Masz racj,
wilku stepowy, po stokro masz racj, a przecie musisz zgin. Jeste dla tego
prostego, wygodnego dzisiejszego wiata, zadowalajcego si byle czym, za bardzo
wymagajcy i za godny, on ci wypluwa, masz dla niego o jeden wymiar za duo.
Kto chce dzi y zadowolony ze swego ycia, temu nie wolno by takim
czowiekiem jak ty i ja. Kto zamiast brzdkania da muzyki, zamiast zadowolenia radoci, zamiast pienidzy - duszy, zamiast tamowej produkcji - prawdziwej roboty,
a zamiast flirtu - prawdziwej namitnoci, dla takiego ten pikny wiat nie jest
ojczyzn... Spucia wzrok i pogrya si w mylach.
- Hermino - zawoaem tkliwie - siostro, jakie dobre masz oczy! A przecie
nauczya mnie fokstrota! Ale jak to rozumiesz: e ludzie tacy jak my, majcy o jeden
wymiar za duo, nie mog tu y? Na czym to polega? Czy to tylko dzisiaj tak si
dzieje? Czy moe tak byo zawsze?
- Nie wiem. Na chwa wiata chc przypuszcza, e jest to tylko sprawa
naszych czasw, e jest to tylko choroba, chwilowe nieszczcie. Przywdcy pracuj
dzielnie i skutecznie nad now wojn, my tymczasem taczymy fokstrota, zarabiamy

pienidze i jemy czekoladki... W takich czasach wiat musi wyglda bardzo


skromnie. Miejmy nadziej, e inne czasy byy lepsze i znw bd lepsze, bogatsze,
szersze, gbsze. Ale to nam nie da adnych korzyci. A moe zawsze tak byo...
- Zawsze tak jak dzi? Zawsze wiat tylko dla politykw, paskarzy, kelnerw i
hulakw, a bez powietrza dla ludzi?
- Nie wiem, nikt tego nie wie. To zreszt obojtne. Ale myl teraz o twoim
ulubiecu, mj przyjacielu, o ktrym mi troch opowiadae i czytae mi jego listy: o
Mozarcie. Jak to z nim byo? Kto za jego czasw rzdzi wiatem, zbiera mietank,
nadawa ton i mia znaczenie: Mozart czy geszefciarze, Mozart czy nieciekawi,
tuzinkowi ludzie? I jak umar, jak zosta pochowany? By moe zawsze tak byo i
zawsze tak bdzie, a to, co w szkoach nazywaj histori powszechn i czego si
tam trzeba uczy na pami dla zdobycia wyksztacenia, razem z wszystkimi
bohaterami, geniuszami, wielkimi czynami i uczuciami... jest po prostu oszustwem,
wymylonym przez belfrw dla celw ksztacenia i po to, eby dzieci w cigu
obowizkowych lat szkolnych byy jednak czym zajte. Zawsze tak byo i zawsze
tak bdzie, e czas i wiat, pienidze i potga nale do ludzi maych i paskich, a do
innych, do tych waciwych ludzi, nic nie naley. Nic oprcz mierci.
- I nic ponadto?
- Owszem, wieczno.
- Masz na myli nazwisko, saw u potomnych?
- Nie, wilczku, nie saw... czy ma ona jak warto? Czy sdzisz, e
wszyscy rzeczywicie prawdziwi i penowartociowi ludzie osignli saw i znani s
potomnoci?
- Nie, oczywicie, e nie.
- A wic nie chodzi o saw. Sawa istnieje tylko dla celw ksztacenia, jest
spraw nauczycieli szkolnych. Nie miaam na myli sawy, o nie! Ale to, co nazywam
wiecznoci. Poboni nazywaj to Krlestwem Boym. Myl sobie: my, ludzie o
wikszych aspiracjach, tsknocie, o dodatkowym wymiarze, nie moglibymy w ogle
y, gdyby oprcz powietrza tego wiata nie byo jeszcze innego powietrza do
oddychania, gdyby oprcz czasu nie istniaa jeszcze wieczno; a ona jest wanie
krlestwem prawdziwego czowieka. Do wiecznoci naley muzyka Mozarta i
wiersze twoich wielkich poetw, do wiecznoci nale wici, ktrzy dziaali cuda,
umierali mczesk mierci i dawali ludziom wspaniay przykad. Ale do wiecznoci
naley rwnie obraz kadego prawdziwego czynu, sia kadego prawdziwego

uczucia, nawet jeeli nikt o nim nie wie, nikt go nie widzi, nie spisze i nie przechowa
dla potomnoci. W wiecznoci nie ma wiata potomnych, jest tylko wiat wspczesnych.
- Masz racj - powiedziaem.
- Ludzie poboni - cigna w zamyleniu - przecie najwicej o tym
wiedzieli. Dlatego ustanawiali witych i to, co nazywaj witych obcowaniem.
wici to prawdziwi ludzie, modsi bracia Zbawiciela. Przez cae ycie idziemy ku
nim kadym dobrym uczynkiem, kad odwan myl, kad mioci. W dawnych
czasach malarze przedstawiali witych obcowanie na tle zotego nieba,
promiennie, piknie i spokojnie... Jest ono wanie tym, co przedtem nazwaam
wiecznoci. Jest krlestwem poza granicami czasu i pozoru. My tam przynaleymy,
tam jest nasza ojczyzna, tam poda nasze serce, wilku stepowy, i dlatego tsknimy
za mierci. Tam odnajdziesz twojego Goethego, twego Novalisa i Mozarta, a ja
moich witych: Krzysztofa, Filipa z Neri i wszystkich innych. Jest wielu witych,
ktrzy najpierw byli wielkimi grzesznikami, grzech moe by rwnie drog do
witoci, grzech i wystpek. Bdziesz si mia, ale czsto sobie myl, e rwnie i
mj przyjaciel Pablo mgby by ukrytym witym. Ach, Harry, musimy po omacku
brn przez tyle bota i absurdu, aby si dosta do domu! Nie mamy nikogo, kto by
nas prowadzi, naszym jedynym przewodnikiem jest nostalgia.
Ostatnie sowa wymwia znw delikatnym szeptem, w pokoju zapanowaa
cisza, soce miao si ku zachodowi i rozwietlao byskami zote napisy na
grzbietach ksiek w bibliotece. Ujem w donie gow Herminy, pocaowaem j w
czoo, przytuliem po bratersku jej policzek do mego policzka i tak trwalimy przez
chwil. Najchtniej pozostabym tak i nie wychodzibym ju dzisiaj. Ale na t
ostatni noc przed wielkim balem zapowiedziaa si do mnie Maria.
Idc do niej, mylaem tylko o tym, co powiedziaa Hermina. Zdawao mi si,
e to moe nie byy jej wasne myli, lecz moje, ktre ta jasnowidzca odczytaa i
wchona, a teraz mi je oddawaa, tak e przyobleczone w ksztat jawiy si przede
mn w nowej postaci. Byem jej w tym momencie gboko wdziczny za to, e
wypowiedziaa myl o wiecznoci. Potrzebowaem tej idei, bez niej nie mogem y
ani umiera. Moja przyjacika i nauczycielka taca darowaa mi dzisiaj na nowo
bogosawione zawiaty, bezczasowo, wiat wiecznej wartoci i boskiej substancji.
Przypomnia mi si sen o Goethem, o portrecie sdziwego mdrca, ktry mia si tak
nieludzko i uprawia ze mn swoje niemiertelne igraszki. Teraz dopiero zrozumiaem

miech Goethego, miech niemiertelnych. miech ten by bezprzedmiotowy, by


tylko wiatem, jasnoci, by tym, co pozostaje po przejciu prawdziwego czowieka
przez cierpienia, wystpki, bdy, namitnoci i nieporozumienia ludzkie i po jego
przebiciu si do wiecznoci, do wszechwiata. A wieczno nie bya niczym innym,
jak wyzwoleniem si czasu, jego powrotem do niewinnoci, jego powtrnym
przeobraeniem w przestrze.
Szukaem Marii tam, gdzie zwykle jadalimy w wieczory naszych spotka,
lecz jeszcze jej nie byo. Siedziaem w cichej, podmiejskiej knajpce, czekajc przy
nakrytym stole i wci jeszcze wspominaem dzisiejsz rozmow. Wszystkie myli,
ktre wyoniy si midzy Hermin a mn, wyday mi si niezmiernie bliskie, od
dawna znane, zaczerpnite z mojej wasnej mitologii i z mojego wiata obrazw!
Niemiertelni, yjcy w bezczasowej przestrzeni, usunici sprzed oczu, przeksztaceni
w obrazy, wtopieni w krysztaow wieczno jakby w eter i ta chodna, gwiezdnie
promieniejca pogoda pozaziemskiego wiata - skd te to wszystko byo mi takie
bliskie? Zastanawiaem si i przyszy mi na myl fragmenty z Cassations Mozarta i
Wohltemperierte Klavier Bacha i wydawao mi si, e wszdzie w tej muzyce
byszczy owa chodna, gwiezdna jasno, drga czysto eteru. I rzeczywicie, ta
muzyka bya jakby zamroonym w przestrze czasem, a nad ni unosia si w bezkres
nadludzka wesoo, wieczny boski miech. Ach, jake znakomicie harmonizowa z
tym rwnie stary Goethe z mojego snu! I nagle usyszaem wok siebie ten
niezgbiony miech, syszaem, jak miali si niemiertelni. Siedziaem oczarowany i
oczarowany wydobyem z kieszeni kamizelki owek, poszukaem papieru, znalazem
lec przede mn kart win, odwrciem j i pisaem na jej odwrocie wersy, ktre
dopiero nazajutrz odnalazem w mojej kieszeni. Brzmiay one:

NIEMIERTELNI
Wci i wci na nowo z dolin ziemi
Wznosi ku nam si do ycia pd,
Dziki gd, upajajcy nadmiar,
Z setek uczt katowskich bije swd.
Spazm rozkoszy, dza nieustanna,
Rce dziadw, zbirw i lichwiarzy,

Trzoda ludzka, popdzana lkiem,


Dyszy chuci i o szczciu marzy.
Mdy jej odr wok si wyczuwa,
Sama zera si i znowu si wypluwa.
Knuje wojny, tworzy sztuki pikne,
Dom rozpusty przyozdabia zud,
Grznie w blichtrze dziecicego wiata,
Toczy si i ginie przed jarmarczn bud.
Dla kadego z fal si wznosi ksztat ywota,
By si rozpa znw na bryy bota.
Ale mymy odnaleli siebie
W sferze lodu przewietlonej gwiezdnie,
Obce s nam lata, dni, godziny,
Obca modo, staro i rnica pci.
Wasze grzechy, lki, wasze cnoty,
Mordy, zbrodnie, ble i radoci
Widowiskiem s wam jak soca obroty,
Kady dzie tu dugo ma wiecznoci.
Na wasz ywot patrzc pobaliwym okiem,
Na krce gwiazdy cicho spogldajc,
Przyjanimy si z niebieskim smokiem,
Oddychamy tu kosmicznym mrozem.
Chodny, nieruchomy jest nasz wieczny byt,
Chodny i promienny jest nasz wieczny miech.
Potem przysza Maria, a po kolacji w wesoym nastroju poszedem z ni do
naszego pokoiku. Tego wieczoru bya pikniejsza, gortsza i serdeczniejsza ni
kiedykolwiek i pozwolia mi zakosztowa pieszczot i czuoci, ktre odczuwaem
jako ostatni wyraz oddania.
- Mario - powiedziaem - jeste dzi rozrzutna jak bogini. Nie umiercaj nas
obojga tak bez reszty, jutro jest przecie bal maskowy. Jakiego bdziesz miaa kawalera? Obawiam si, mj drogi kwiatuszku, e bdzie to krlewicz z bajki, ktry ci
uprowadzi i nigdy ju do mnie nie wrcisz. Piecisz mnie dzisiaj prawie tak, jak to

czyni kochankowie na poegnanie, po raz ostatni.


Przytulia wargi tu do mego ucha i szepna:
- Nie mw tak, Harry! Za kadym razem moe to by ostatni raz. Jeli wemie
ci Hermina, ju wicej do mnie nie przyjdziesz. Moe zabierze ci jutro.
Nigdy nie przeyem silniej charakterystycznego uczucia i tego cudownego,
dwojakiego, gorzko-sodkiego nastroju, doznawanego w owych dniach, jak w t noc
przed balem. Szczciem byo to, co odczuwaem: uroda i oddanie Marii, dotykanie i
wchanianie setek subtelnych, uroczych pont zmysowych, ktre poznaem dopiero
jako starzejcy si czowiek, poddawanie si agodnej, rozkoysanej fali rozkoszy. A
przecie bya to tylko otoczka: wewntrz wszystko byo pene znaczenia, napicia,
doniosej wagi i podczas gdy peen tkliwoci i czuoci zajty byem sodkimi,
wzruszajcymi miosnymi szczeglikami, pawic si pozornie w atmosferze letniego
szczcia, w gbi duszy czuem, jak mj los na eb na szyj gna naprzd, pdzi na
olep jak sposzony ko ku otchani, ku upadkowi, peen lku, peen tsknoty, peen
poddania wobec mierci. I tak, jak jeszcze niedawno broniem si pochliwie i z
obaw przed mi lekkomylnoci wycznie zmysowej mioci, jak czuem strach
przed rozemian urod gotowej do oddania si Marii, tak teraz czuem strach przed
mierci - lecz strach wiadomy ju tego, e niebawem przeksztaci si on w ulego
i wyzwolenie.
Kiedy w milczeniu oddawalimy si absorbujcej grze naszej mioci i
naleelimy do siebie serdeczniej ni kiedykolwiek, dusza moja egnaa si z Mari i
z tym wszystkim, czym ona dla mnie bya. Dziki niej nauczyem si, raz jeszcze
przed kocem, dziecinnie oddawa si powierzchownym igraszkom, szuka
przelotnych uciech, by dzieckiem i zwierzciem w niewinnoci pci - stan, ktry w
moim dawnym yciu znaem tylko jako rzadki wyjtek, gdy ycie zmysw i pci
miao dla mnie zawsze gorzki posmak winy, sodki, ale niepokojcy smak
zakazanego owocu, ktrego czowiek ducha musi si wystrzega. Teraz Hermina i
Maria ukazay mi ten ogrd w jego niewinnoci. Gociem tam z wdzicznoci - ale
ju wkrtce nadejdzie dla mnie czas ruszenia w drog, zbyt adnie i zbyt ciepo jest w
tym ogrodzie. Moim przeznaczeniem byo ubiega si nadal o koron ycia, nadal
pokutowa za nieskoczon win istnienia. Lekkie ycie, lekka mio, lekka mier to nie dla mnie.
Z aluzji dziewczt wywnioskowaem, e na jutrzejszy bal, a raczej jako jego
dalszy cig, przewidziane s szczeglne rozkosze i rozpustne wybryki. Moe to

bdzie koniec, moe Maria miaa racj z tym swoim przeczuciem, moe po raz ostatni
leelimy obok siebie, moe jutro zacznie si nowa droga przeznaczenia? Byem
peen palcej tsknoty, peen duszcego lku, rozpaczliwie czepiaem si Marii,
przebiegaem raz jeszcze, rozpalony dz, cieki i gszcza jej ogrodu, wpijaem si
raz jeszcze w sodki owoc rajskiego drzewa.

Zaniedbany tej nocy sen odespaem nastpnego dnia. Rano pojechaem do


ani, po czym wrciem do domu miertelnie zmczony. Zaciemniem pokj
sypialny, rozbierajc si, znalazem w kieszeni mj wiersz i znw o nim
zapomniaem, pooyem si natychmiast, zapomniaem o Marii, Herminie i o balu
maskowym i spaem przez cay dzie. Kiedy wieczorem wstaem, uwiadomiem
sobie dopiero podczas golenia, e ju za godzin zaczyna si bal i e musz poszuka
koszuli do fraka. W dobrym nastroju dokoczyem toalety i wyszedem, by przede
wszystkim co zje.
By to pierwszy bal maskowy, w ktrym miaem wzi udzia. W dawnych
czasach bywaem wprawdzie na tego rodzaju zabawach i niekiedy nawet podobay mi
si, ale nigdy nie taczyem, byem tylko widzem, a entuzjazm, z jakim inni
opowiadali o tych balach i cieszyli si na nie, zawsze wydawa mi si mieszny.
Dzisiaj bal by rwnie i dla mnie wydarzeniem, na ktre cieszyem si z pewnym
podnieceniem i nie bez obawy. Poniewa nie miaem adnej damy pod opiek,
postanowiem pj pno, co mi zreszt zalecia rwnie i Hermina.
Restauracj Pod Stalowym Hemem, mj dawny azyl, gdzie rozczarowani
mczyni przesiadywali caymi wieczorami, sczyli wino i udawali kawalerw,
rzadko odwiedzaem w ostatnich czasach, nie harmonizowaa ju ze stylem mojego
obecnego ycia. Ale dzi wieczr co mnie tam cigno nieprzeparcie; w tym
nastroju o mieszanych uczuciach losu i poegnania, ktry mnie w owej chwili
opanowa, wszystkie przystanki i pamitne miejsca mego ycia zyskiway raz jeszcze
bolesny i pikny blask rzeczy minionych, a wic i maa, zadymiona knajpka, gdzie
jeszcze niedawno naleaem do staych bywalcw, gdzie jeszcze niedawno
prymitywny, oszaamiajcy rodek w postaci butelki wina bez nazwy wystarcza mi,
abym mg spdzi jeszcze jedn samotn noc w moim ku, abym mg znie
jeszcze jeden dzie ycia. Od tego czasu zakosztowaem innych rodkw,
mocniejszych podniet, rozkoszowaem si sodszymi truciznami. Z umiechem

wszedem do starej budy, witany pozdrowieniem gospodyni i milczcym kiwniciem


gowy staych goci. Polecono mi i podano pieczonego kurczaka, do chopskiego,
grubego kieliszka spyno jasne, mode alzackie wino, przyjanie spoglday na mnie
czyste, biae, drewniane stoliki i stare, te boazerie. A kiedy tak jadem i piem,
wzmagao si we mnie uczucie przekwitania i poegnania, owo sodkie i bolenie
tkliwe uczucie nigdy niezerwanej cakowicie, teraz jednak dojrzewajcej do zerwania
wizi ze sceneri mego dawnego ycia. Czowiek wspczesny nazywa to
sentymentalizmem; nie kocha ju tych rzeczy, nawet przedmiotu najwitszego swego samochodu, ktry spodziewa si moliwie jak najszybciej wymieni na lepszy.
Czowiek wspczesny jest energiczny, dzielny, zdrowy, chodny i surowy, wietny
facet, w razie nastpnej wojny zachowa si wspaniale. Nic mi na tym nie zaley, nie
jestem czowiekiem wspczesnym ani staromodnym, zostaem wytrcony z czasu i
gnam przed siebie, bliski mierci, zdecydowany na mier. Nie mam nic przeciwko
sentymentalizmem, jestem zadowolony i wdziczny, e w moim spalonym sercu w
ogle tl si jeszcze jakie uczucia. Tak wic oddawaem si wspomnieniom o starej
knajpie, mojemu przywizaniu do starych, skatych stokw, zapachw dymu i wina,
zudnemu byskowi przyzwyczajenia, ciepa, skojarzeniom z domem rodzinnym,
urokowi, jaki to wszystko miao dla mnie. Poegnanie jest rzecz pikn, nastraja
agodnie. Miy mi by ten twardy stoek, miy ten chopski kielich, ten chodny
owocowy smak wina alzackiego, mia zayo ze wszystkim i ze wszystkimi w tej
izbie, mie mi byy twarze rozmarzonych, przycupnitych, rozczarowanych pijakw,
ktrym przez dugi czas byem bratem. Odczuwaem tu mieszczaskie
sentymentalizmy, lekko zaprawione zapachem staromodnej romantyki z moich chopicych czasw, kiedy knajpa, wino i cygaro byy czym zakazanym, obcym i
wspaniaym. Ale aden wilk stepowy si nie podnis, aby wyszczerzy ky i w
strzpy rozerwa mj sentymentalizm. Siedziaem spokojny, rozgrzany przeszoci i
sabym promieniowaniem gwiazdy, ktra tymczasem ju zgasa.
Wszed jaki uliczny sprzedawca z pieczonymi kasztanami, kupiem od niego
ca gar. Potem przysza stara kobieta z kwiatami, kupiem od niej par godzikw i
podarowaem je gospodyni. Dopiero kiedy chciaem paci i na prno sigaem do
kieszeni marynarki, przypomniaem sobie, e jestem we fraku. Bal maskowy!
Hermina!
Ale byo jeszcze bardzo wczenie, nie mogem si zdecydowa, eby ju teraz
pj do Globusu. A take czuem w sobie - jak mi si to w ostatnich czasach

czsto zdarzao przy tego rodzaju rozrywkach - rne opory i zahamowania, niech
wchodzenia do wielkich, przepenionych i haaliwych sal, jak sztuback
niemiao przed obc atmosfer, przed wiatem salonowcw, przed tacem.
Wasajc si po ulicach, minem kino: jarzyy si tam snopy wiate i
olbrzymie kolorowe reklamy, poszedem par krokw dalej, zawrciem i wszedem
do rodka. Tutaj mogem sobie spokojnie posiedzie w pmroku do godziny
jedenastej. Prowadzony przez chopca z latark, potykajc si o zasony, dostaem si
do ciemnej salki, zdobyem jakie miejsce i znalazem si nagle w samym rodku
Starego Testamentu. By to jeden z tych filmw, ktre nakrcono pono nie dla
zarobku, lecz dla szlachetnych i witych celw, z wyrafinowanym smakiem i
wielkim nakadem kosztw, i na ktre nawet nauczyciele religii prowadzili po
poudniu swoich uczniw. Wywietlano histori Mojesza i Izraelitw w Egipcie, z
ogromnymi tumami ludzi, koni, wielbdw i mnstwem paacw, z przepychem
faraonw i mk ydw w gorcych piaskach pustyni. Widziaem Mojesza,
ufryzowanego troch wedug pierwowzoru Walta Whitmana, wspaniaego,
teatralnego Mojesza, wiodcego ydw, wdrujcego o dugim kiju przez pustyni
ognicie i pospnie, krokiem Wotana. Widziaem go modlcego si nad Morzem
Czerwonym do Boga i widziaem, jak Morze Czerwone rozstpuje si i otwiera
drog, rodzaj wwozu, midzy spitrzonymi zwaami wd (w jaki sposb dokonali
tego filmowcy, nad tym dugo mogliby si sprzecza konfirmanci, przyprowadzeni
przez ksidza na ten film religijny), widziaem, jak prorok i zalkniony lud
przechodz tamtdy na drug stron, jak ukazuj si za nimi wojenne rydwany
faraona, widziaem, jak Egipcjanie zdumieli si i przerazili, po czym jednak odwanie
weszli do wwozu; widziaem, jak nad wspaniaym, w zot zbroj zakutym faraonem
i nad wszystkimi jego wozami i wojownikami zamkny si gry wodne, przywodzc
mi na pami cudowny duet Hndla na dwa basy, wspaniale opiewajcy to zdarzenie.
Dalej widziaem Mojesza wstpujcego na gr Synaj, pospnego bohatera wrd
pospnej dzikoci ska, i przygldaem si, jak Jehowa, za porednictwem burzy,
wichru i byskawic, przekazywa mu tam dziesicioro przykaza, gdy tymczasem
jego niegodny lud wznosi u stp gry zotego cielca i oddawa si rozpustnym
uciechom. Byo dla mnie czym dziwnym i niewiarygodnym oglda to wszystko:
histori wiata, jej bohaterw i cuda, ktre niegdy w dziecistwie daway nam
pierwsze niejasne przeczucie innego wiata, czego nadludzkiego, oglda to
wszystko za cen wejciowego biletu, na filmie, przed wdziczn publicznoci, ktra

spokojnie spoywaa przyniesione ze sob kanapki; adny obrazek, kupiony na


olbrzymim bazarze, gdzie wyprzedaje si kultur naszych czasw. Mj Boe, aby
unikn tego bezecestwa, powinni byli wwczas razem z Egipcjanami zgin od
razu ydzi i wszyscy inni ludzie gwatown i godn mierci, a nie t okrutn,
pozorn i poowiczn, jak my dzisiaj umieramy. No c, trudno!
Moje skryte zahamowania, mj niewyznany lk przed balem maskowym nie
umniejszyy si przez kino i doznane tam wraenia, przeciwnie, spotgoway si nieprzyjemnie; mylc o Herminie, musiaem wzi si w gar, by wreszcie pojecha
do Globusu i wej na sal. Zrobio si pno, bal by ju w penym toku; trzewy i
niemiay, od razu, zanim zdyem zdj okrycie w szatni, dostaem si w wielki tok
masek, poszturchiwano mnie poufale, dziewczta namawiay do odwiedzenia
pawilonu z szampanem, klowni uderzali mnie po plecach i mwili mi ty. Nie
reagowaem na zaczepki, z trudem przecisnem si przez zapenione sale do szatni, a
kiedy dostaem numerek, woyem go starannie do kieszeni z myl, e moe niebawem bdzie mi potrzebny, gdybym mia do tego harmidru.
We wszystkich pomieszczeniach wielkiego budynku panowaa atmosfera
zabawy, we wszystkich salach, a nawet w piwnicy taczono, wszystkie korytarze i
schody przepenione byy maskami, tacem, muzyk, miechem i gonitw.
Przygnbiony snuem si wrd tumu, od orkiestry murzyskiej do chopskiej kapeli,
przechodziem z wielkiej, rzsicie owietlonej gwnej sali na korytarze, na schody,
do barw, bufetw i pawilonw z szampanem. ciany ozdobiono przewanie dzikimi,
zabawnymi malowidami najmodszych plastykw. Byli tu wszyscy, artyci,
dziennikarze, uczeni, kupcy, no i oczywicie cay wesoy wiatek miasta. W jednej
z orkiestr siedzia mister Pablo i z zapaem d w wygit tub; zobaczywszy mnie,
gono zapiewa na powitanie. Popychany przez tum, trafiaem coraz to do innej
sali, wspinaem si po schodach i schodziem po nich na d; jeden z korytarzy
piwnicy plastycy udekorowali jak pieko, a zesp muzyczny, zoony z diabw,
bbni tam optaczo. Powoli zaczem rozglda si za Hermin i Mari.
Postanowiem ich poszuka, wielokrotnie usiowaem przedosta si do gwnej sali,
ale za kadym razem szedem albo w zym kierunku, albo musiaem przedziera si
pod prd przez ludzk fal. Do pnocy jeszcze nikogo nie znalazem; i cho jak
dotd nie taczyem, byo mi ju gorco i krcio mi si w gowie, rzuciem si wic
na najblisze krzeso, wrd samych obcych ludzi, kazaem sobie poda wino i
uznaem, e udzia w haaliwych zabawach to nie dla takich podstarzaych panw jak

ja. Zrezygnowany popijaem wino i gapiem si na obnaone ramiona i plecy kobiet,


patrzyem na tumy przebiegajcych obok mnie groteskowych masek, pozwalaem si
poszturchiwa i milczco odprawiem kilka dziewczt, ktre siaday mi na kolanach
lub chciay ze mn taczy. - Stary ramol - zawoaa jedna z nich i miaa racj.
Postanowiem alkoholem doda sobie odwagi i animuszu, ale wino mi nie
smakowao, ledwo wmusiem w siebie drugi kieliszek. Powoli zaczem wyczuwa,
e wilk stepowy stoi za mn i wywiesza jzor. Byem do niczego, znalazem si tutaj
na faszywym miejscu. Przyszedem przecie w najlepszym zamiarze, ale nie mogem
si rozkrci, a caa ta gona, kipica rado, miechy i cae to szalestwo dookoa
wyday mi si gupie i wymuszone.
Tak wic stao si, e o godzinie pierwszej, rozczarowany i zy, dobrnem
znw do szatni, aby woy palto i wyj. Oznaczao to klsk, powrt do wilka
stepowego i wtpi, czyby mi to Hermina przebaczya. Ale nie mogem inaczej. Z
trudem torujc sobie drog przez cib ludzk do szatni, raz jeszcze rozejrzaem si
starannie dokoa, czy nie zobacz ktrej z moich przyjaciek. Daremnie. Staem
wic przed garderob, uprzejmy czowiek za lad wycign ju rk po mj
numerek, signem do kieszeni kamizelki, ale numerka ju nie byo! Do diaba, tego
tylko jeszcze brakowao! Podczas moich smutnych wdrwek przez sale, podczas
wysiadywania nad mdym winem, wielokrotnie sigaem do kieszeni, walczc z
pokus powrotu do domu, i za kadym razem czuem okrgy, paski znaczek na
swoim miejscu. A teraz znik. Wszystko sprzysigo si przeciwko mnie.
- Zgubie numerek? - zapyta przeraliwym gosem czarno-ty diabe
stojcy obok mnie. - Prosz, kolego, moesz wzi mj - i ju mi go wrcza. Gdy
machinalnie przyjem znaczek i obracaem go w palcach, zwinny koboldzik znikn.
Kiedy jednak may kartonowy eton przybliyem do oczu, by sprawdzi
numer, nie byo na nim adnego numeru, tylko jakie maczkiem pisane gryzmoki.
Poprosiem szatniarza, by chwil zaczeka, podszedem do najbliszego wiecznika i
zaczem czyta. Maymi, niepewnymi literkami, trudnymi do odczytania, byo tam
nagryzmolone:
Dzi w nocy, od godziny czwartej,
teatr magiczny
- tylko dla obkanych Wejcie kosztuje rozum

Nie dla kadego. Hermina jest w piekle.


Jak marionetka, ktrej drut na chwil wylizn si aktorowi z rki, oywia si
na nowo po krtkiej, drtwej mierci i otpieniu i na nowo wcza si do gry, taczy i
dziaa, tak i ja, sprycie, modo i z zapaem, jakby pocigany magicznym drutem,
rzuciem si w wir, z ktrego dopiero co uciekaem zmczony, zniechcony i stary.
Jeszcze nigdy aden grzesznik nie spieszy si do pieka tak jak ja. Jeszcze przed
chwil uwieray mnie lakierki, mdlio mnie cikie, przepojone perfumami powietrze,
osabia upa; teraz biegem wawo na sprystych nogach w takt one-stepa, przez
wszystkie sale w stron pieka, czuem, e powietrze przesycone jest jakim czarem,
e jestem koysany i niesiony ciepem, szumem muzyki, szalestwem barw,
zapachem kobiecych ramion, oszoomieniem tumu, miechem, tanecznym rytmem i
blaskiem rozognionych oczu. Jaka Hiszpanka sfruna mi w ramiona: - Zatacz ze
mn! - Nie mog - powiedziaem - musz i do pieka. Ale chtnie zabior ze sob
twj pocaunek. - Czerwone usta spod maski zbliyy si do mnie i dopiero w
pocaunku poznaem, e bya to Maria. Przygarnem j mocno ramionami, jej pene
wargi rozkwitay jak dojrzaa ra. I ju taczylimy, jeszcze z ustami na ustach,
przesunlimy si koo Pabla, ktry z wyrazem rozkochania pochyla si nad swoim
tkliwie zawodzcym saksofonem; promiennie i tylko na p przytomnie ogarn nas
swym piknym, zwierzcym spojrzeniem. Zaledwie jednak przetaczylimy
dwadziecia krokw, muzyka urwaa si nagle; z alem wypuciem Mari z obj.
- Chtnie zataczybym z tob raz jeszcze - powiedziaem oszoomiony
ciepem jej ciaa - odprowad mnie kawaek, Mario, jestem zakochany w twym
piknym ramieniu, zostaw mi je jeszcze przez chwil! Ale, wiesz, Hermina mnie
wezwaa. Jest w piekle.
- Tak sobie pomylaam. egnaj, Harry, zachowam ci w miej pamici. egnaa si. Poegnaniem, jesieni, przeznaczeniem pachniaa ta dojrzaa, rozkwita,
letnia ra.
Pobiegem dalej przez dugie korytarze, wypenione tkliwie rozmarzonym
tumem, w d po schodach do pieka. Tam, na czarnych jak smoa cianach, pony
ze, jaskrawe lampy, a diabelska kapela graa jak w malignie. Na wysokim barowym
stoku siedzia adny modzieniec we fraku, bez maski; zmierzy mnie krtkim,
szyderczym spojrzeniem. Wir taczcych przycisn mnie do ciany, okoo
dwudziestu par bawio si w tym maym pomieszczeniu. Chciwie i z lkiem

obserwowaem wszystkie kobiety, wikszo bya jeszcze w maskach, niektre


umiechay si do mnie, ale adna z nich nie bya Hermin. Szyderczo spoglda w
moj stron w pikny, mody czowiek z wysokoci swego barowego stoka.
Mylaem, e podczas nastpnej przerwy w tacu Hermina przyjdzie i zawoa mnie.
Taniec si skoczy, ale nikt nie przyszed.
Podszedem do baru, wcinitego w kt maej, niskiej salki. Stanem obok
stoka, na ktrym siedzia w modzieniec, i kazaem poda sobie whisky. Pijc,
widziaem profil modego czowieka, wyglda tak znajomo i wdzicznie jak obraz
zamierzchych czasw, cenny dziki delikatnie pokrywajcej go patynie przeszoci.
Wstrzsn mn dreszcz: to przecie Herman, mj przyjaciel z modoci.
- Herman! - powiedziaem niemiao.
Umiechn si. - Harry? Znalaze mnie?
Bya to Hermina, tylko troch inaczej uczesana i lekko uszminkowana; jej
mdra twarz, wyaniajca si z modnego sztywnego konierzyka, wygldaa osobliwie
i blado, z szerokich, czarnych, frakowych rkaww i biaych mankietw wysuway
si dziwnie mae rce, a z dugich czarnych spodni niezwykle drobne stopy w czarnobiaych, jedwabnych, mskich skarpetkach.
- Czy to kostium, w ktrym chcesz mnie rozkocha w sobie?
- Jak dotd - skina - rozkochaam w sobie dopiero par kobiet. Teraz kolej
na ciebie. Wypijmy najpierw kieliszek szampana.
Uczynilimy to, siedzc na wysokich barowych taboretach; tymczasem obok
taczono, a gorca, gwatowna muzyka smyczkowa nasilaa si coraz bardziej. I
jakkolwiek Hermina nie zadawaa sobie w tym kierunku adnego trudu, to jednak
zakochaem si w niej niebawem. Poniewa miaa na sobie strj mski, nie mogem z
ni taczy, nie mogem te pozwoli sobie na adn pieszczot lub natarczywo, i
chocia w tym mskim przebraniu robia wraenie dalekiej i obojtnej, to jednak
otaczaa mnie w spojrzeniach, sowach i gestach wszystkimi urokami swej
kobiecoci. A mimo i nawet jej nie dotknem, ulegaem jej czarowi, gdy czar ten
tkwi w jej roli, by hermafrodytyczny. Mwia bowiem ze mn o Hermanie i o
dziecistwie, moim i swoim, o latach przed dojrzaoci pciow, kiedy to
modzieczy zapa miosny ogarnia nie tylko obie pci, lecz wszystko - i to co
zmysowe, i to co duchowe - wszystko obdarza czarem kochania i zdolnoci
baniowego przemieniania si. Zdolno ta powraca niekiedy i w pniejszym wieku,
ale tylko u wybranych i poetw. Hermina zachowywaa si zupenie jak chopak,

palia papierosy i gawdzia lekko i inteligentnie, czsto w tonie troch artobliwie


szyderczym, ale wszystko byo przepojone erosem, wszystko przeksztacao si w
drodze do moich zmysw w rozkoszne uwodzenie.
Sdziem, e znam Hermin dobrze i dokadnie, a tymczasem tej nocy
objawia mi si w zupenie nowej postaci! Jak delikatnie i niepostrzeenie zarzucaa
na mnie upragnion sie, jak, igrajc niby wodna nimfa, podawaa mi sodk trucizn
do picia!
Siedzielimy przy barze, gawdzilimy i pilimy szampana. Wdrowalimy
przez sale, obserwujc, niby szukajcy przygd odkrywcy, wyawialimy parki i
przysuchiwalimy si ich flirtom. Pokazywaa mi kobiety, zachcajc mnie do
taczenia z nimi, dawaa mi rady co do sztuki uwodzenia, jak naleaoby stosowa
przy tej czy innej dziewczynie. Wystpowalimy jako rywale, przez chwil szlimy
ladem tej samej kobiety, taczylimy z ni na przemian, oboje staralimy si j
zdoby. A przecie to wszystko byo tylko igraszk masek, tylko gr midzy nami
dwojgiem, gr, ktra splataa nas cilej ze sob, rozpalaa bardziej ku sobie.
Wszystko byo bani, wszystko byo bogatsze o jeden wymiar, gbsze o jedno
znaczenie, byo igraszk i symbolem. Zauwaylimy bardzo adn mod kobiet,
ktra miaa wygld troch cierpicej i niezadowolonej. Herman zataczy z ni,
rozpali j i znik z ni w altance szampaskiej; Hermina opowiadaa mi pniej, e
kobiet zdobya nie jako mczyzna, ale jako kobieta, lesbijskim czarem. Dla mnie
za ten cay rozedrgany dwikami gmach, peen kipicych tacem sal, ten upojony
tum masek zmienia si stopniowo w jakie obdne senne widziado raju, kwiat za
kwiatem kusi mnie swym zapachem, dotykaem rkoma owocu za owocem, poddajc
go prbie badawczych palcw, we patrzyy na mnie uwodzicielsko spoza lici
rzucajcych zielony cie, kwiat lotosu majaczy nad czarnym bagnem, czarodziejskie
ptaki wabiy w gaziach, a wszystko wiodo mnie przecie tylko do jednego,
upragnionego celu, wszystko napeniao now tsknot do tej Jedynej. Przetaczyem raz jeden z nieznan dziewczyn, gorco, zdobywczo porwaem j w wir i
sza, a kiedy tak unosilimy si w nierzeczywistoci, powiedziaa nagle, miejc si: Nie mona ci pozna. Dzi wieczr bye taki gupi i nudny. - Poznaem w niej t,
ktra przed paru godzinami nazwaa mnie starym ramolem. Teraz mylaa, e ju
mnie ma, ale w nastpnym tacu ponem przy innej. Taczyem dwie godziny albo
nawet duej, wszystkie tace, nawet takie, ktrych nigdy si nie uczyem. Co chwil
zjawia si w moim pobliu umiechnity modzieniec Herman, kiwa mi gow i

znika w tumie.
Podczas tej balowej nocy moim udziaem stao si przeycie, jakiego nie
znaem w cigu pidziesiciu lat, cho zna je kady podlotek i kady student:
przygoda zabawy, upojenie wspln uciech, tajemnica zatracenia si jednostki w
tumie, unio mystica radoci. Czsto o tym syszaem, znaa to kada suca, czsto
widziaem olnienie w oczach opowiadajcych i zawsze umiechaem si do tego na
wp pobaliwie, na wp zazdronie. T promienno w rozmarzonych oczach
wniebowzitego, wyzwolonego, ten umiech i na poy bdne zamylenie czowieka,
ktry roztapia si w upojeniu wsplnoty, widziaem w yciu po sto razy na
szlachetnych i prostackich przykadach, u pijanych rekrutw i marynarzy, a take u
wielkich artystw, w entuzjazmie podczas uroczystych spektakli lub u modych
onierzy wyruszajcych na wojn; jeszcze ostatnio podziwiaem, kochaem i
wykpiwaem z zazdroci u mego przyjaciela Pabla t promienno i umiech
wniebowzitego, gdy szczliwy i upojony muzykowaniem w orkiestrze pochyla si
nad swoim saksofonem lub gdy z ekstatycznym zachwytem przyglda si
dyrygentowi, perkusicie lub koledze grajcemu na banjo. Niekiedy mylaem, e taki
umiech, taka dziecica promienno moliwe s tylko u cakiem modych ludzi albo
u narodw, ktre nie pozwalaj sobie na zbytni indywidualizacj i zrnicowanie
jednostek. Ale dzisiaj, podczas tej bogosawionej nocy, ja sam, wilk stepowy, Harry,
promieniaem tym umiechem, sam pynem nurtem tego gbokiego, dziecicego,
baniowego szczcia, sam oddychaem sodkim snem i upojeniem wsplnoty,
muzyki, rytmu, wina i dzy; dawniej czsto przysuchiwaem si z szyderstwem i
politowania godnym poczuciem wyszoci wychwalaniu tych dozna w relacji o
balu, na przykad jakiego studenta. Nie byem ju sob, moja osobowo rozpucia
si w upojeniu balowym jak sl w wodzie. Taczyem z t lub ow kobiet, ale bya
to nie tylko ta, ktr trzymaem w ramionach, ktrej wosy mnie muskay, ktrej
zapach wchaniaem, lecz wszystkie inne kobiety, pynce w tej samej sali, w tym samym tacu, przy tej samej muzyce, ktrych promienne twarze przesuway si obok
mnie niby wielkie, fantastyczne kwiaty, wszystkie naleay do mnie i ja naleaem do
wszystkich, wszyscy naleelimy wzajemnie do siebie. A take mczyni naleeli do
tej wsplnoty, znajdowaem si take i w nich, i oni nie byli mi obcy, ich umiech by
moim umiechem, ich zaloty moimi zalotami i na odwrt.
Tej zimy nowy taniec podbi wiat: fokstrot pod tytuem Yearning. Tego
yearninga grano raz po raz i wci domagano si go na nowo, wszyscy bylimy nim

przepojeni i oszoomieni, wszyscy nucilimy jego melodi. Taczyem bez przerwy, z


kad kobiet, ktra mi si nawina, z dziewcztkami, z modymi kobietami w peni
rozkwitu, z dojrzaymi, z aonie przekwitajcymi: wszystkimi byem zachwycony,
umiechaem si szczliwy i promienny. A kiedy Pablo, dla ktrego zawsze byem
tylko poaowania godnym nieborakiem, zobaczy mnie tak promieniejcego, oczy
jego zabysy szczciem, zachwycony zerwa si ze swego krzesa w orkiestrze,
mocno zad w saksofon, wszed na krzeso, stan wysoko i gra, wydymajc
policzki, koysa si przy tym wraz z instrumentem optaczo i rozkosznie w takt
yearninga, ja za i moja tancerka posyalimy mu causki i piewalimy gono wraz z
nim. Ach, pomylaem, niech si dzieje co chce, wreszcie i ja raz jestem szczliwy,
promienny, oderwany od samego siebie, jestem bratem Pabla, dzieckiem.
Zatraciem poczucie czasu, nie wiem, ile godzin czy chwil trwao to upojne
szczcie. Nie zauwayem te, e w miar jak zabawa stawaa si gortsza, wszyscy
skupiali si na coraz cianiejszej powierzchni. Wikszo goci ju wysza, w
korytarzach zapanowaa cisza, pogasy wiata, zamar ruch na schodach i w grnych
salach, po kolei milky orkiestry i szy do domu; tylko w gwnej sali i w piekle
szalao jeszcze barwne optanie zabaw, coraz bardziej przybierajc na sile.
Poniewa z Hermin, jako chopcem, nie wolno byo mi taczy, spotykalimy si i
pozdrawiali tylko przelotnie, w przerwach midzy tacami, a w kocu znikna mi
cakowicie, nie tylko z oczu, ale nawet z myli. Od pewnego momentu w ogle nie
mylaem. Wyzwolony pynem w upojnym, tanecznym kbowisku, dolatyway do
mnie zapachy, dwiki, westchnienia i sowa, obce oczy witay mnie i obrzucay
palcymi spojrzeniami, otaczay mnie obce twarze, usta, policzki, ramiona, piersi i
kolana, byem, niby fala, koysany w takt muzyki tam i z powrotem.
Ocknwszy si na chwil, zobaczyem nagle pord pozostaych jeszcze goci,
wypeniajcych jedn z maych sal, w ktrej wci rozlegaa si muzyka, czarnego
pierrota o pomalowanej na biao twarzy; adna, wiea dziewczyna, jedyna z mask
na twarzy, o zachwycajcej figurze, ktrej w cigu caej tej nocy nie widziaem ani
razu. Podczas gdy na innych zna byo pn por, na ich czerwonych rozgrzanych
twarzach, na zmitych kostiumach, pogniecionych konierzach i kryzach, ona bya
wiea z bia twarz pod mask, w niepogniecionym kostiumie, z nieskaziteln
kryz, biaymi koronkowymi mankietami i now fryzur. Cigno mnie do niej,
objem j, zaczlimy taczy, jej pachnca kryza echtaa mnie w podbrdek, wosy
muskay policzki, a prne, mode ciao subtelniej i serdeczniej reagowao na moje

gesty ni ciao jakiejkolwiek innej tancerki w cigu tej nocy, wymykao mi si,
wyzywao i ncio igraszk do coraz to nowych zblie. I nagle, kiedy taczc,
pochyliem si nad ni, by ustami poszuka jej ust, one umiechny si pobaliwie i
bardzo znajomo, poznaem mocny podbrdek, poznaem z radoci plecy, rce. Bya
to Hermina, ju nie Herman, przebrana, wiea, lekko uperfumowana i upudrowana.
Nasze gorce wargi spotkay si przez chwil, cae jej ciao podliwie i z oddaniem
przylgno do mnie, potem oderwaa usta i taczya ju z rezerw, jak gdyby
umykajc przede mn. Gdy muzyka milka, stalimy, trzymajc si nadal w objciach,
wok nas podniecone pary klaskay, tupay, krzyczay, poganiay wyczerpan
orkiestr, aby raz jeszcze powtrzya yearninga. I nagle wszyscy spostrzeglimy, e
jest ju ranek, zobaczylimy blady wit za firankami, poczulimy bliski koniec
rozkoszy, radoci, przeczuwalimy nadchodzce znuenie i raz jeszcze rzucilimy si
na olep, ze miechem i rozpacz w wir taca, muzyki, w potop wiata, kroczylimy
szaleczo w takt muzyki, cinici, para przy parze, i raz jeszcze czulimy, jak zalewa
nas wielka fala szczcia. W tym tacu Hermina poniechaa swej przewagi, szyderstwa i chodu - wiedziaa, e ju nie musi niczego robi, by rozkocha mnie w
sobie. Naleaem do niej. Oddawaa mi si w tacu, w spojrzeniu, w pocaunku, w
umiechu. Wszystkie kobiety tej gorcej nocy, wszystkie, ktre mnie rozpalay,
wszystkie, do ktrych si zalecaem, wszystkie, na ktre spogldaem z miosn
tsknot, stopiy si i stay si jedn kobiet, rozkwitajc w moich ramionach.
Dugo trwa ten weselny taniec. Dwa, trzy razy saba muzyka, trbacze
odkadali instrumenty, pianista wstawa od fortepianu, pierwszy skrzypek przeczco
potrzsa gow, a za kadym razem rozpalay ich na nowo pprzytomne bagania
ostatnich tancerzy, grali raz jeszcze, grali szybciej, grali optaczo. Stalimy spleceni
uciskiem, ciko dyszc po ostatnim zachannym tacu, gdy z hukiem zatrzasno
si wieko fortepianu, nasze znuone ramiona opady, jak ramiona trbaczy i
skrzypkw; flecista, mrugajc oczyma, schowa flet do futerau, otwieray si drzwi,
do sali wtargno zimne powietrze, szatniarze zjawili si z paszczami, a kelner z baru
zgasi wiato. Wszyscy rozpierzchli si jak duchy, jak widziada; tancerze, ktrzy
jeszcze przed chwil ponli arem, teraz, dygocc, wlizgiwali si w paszcze i
podnosili konierze. Hermina bya blada, ale umiechnita. Powoli podniosa ramiona
i rkoma odgarna wosy do tyu. W wietle zajaniaa jej pacha, cieniutki,
nieskoczenie delikatny cie bieg ku zakrytej piersi. Zdawao mi si, e ta maa,
pynna linia cienia skupia niby umiech wszystkie uroki i sekrety jej piknego ciaa.

Stalimy i patrzylimy na siebie, ostatni na parkiecie, ostatni w budynku.


Gdzie na dole sycha byo trzaniecie drzwiami, brzk tuczonego szka, gubicy si
chichot zmieszany z niedobrym, pospiesznym haasem ruszajcych samochodw.
Gdzie w nieokrelonej dali i wysokoci syszaem rozbrzmiewajcy miech,
niezwykle jasny i wesoy, a mimo to przeraajcy i obcy, jakby z krysztaw i lodu,
jasny i promienny, ale zimny i nieubagany. Skd te dolatywa ten dziwny, a znany
mi miech? Nie mogem sobie przypomnie.
Stalimy oboje i patrzylimy na siebie. Na moment oprzytomniaem i
otrzewiaem, czuem, jak ciy mi przepocone, wstrtne, wilgotne i ciepawe
ubranie, widziaem moje wystajce ze zmitych i przepoconych mankietw czerwone
rce z nabrzmiaymi yami. Ale natychmiast wszystko znw mino, zgaszone
jednym spojrzeniem Herminy. Pod tym spojrzeniem, ktrym - jak mi si zdawao przygldaa mi si moja wasna dusza, rozpadaa si wszelka rzeczywisto, nawet
rzeczywisto zmysowego podania Herminy. Zauroczeni spogldalimy na siebie,
spogldaa na mnie moja biedna, maa duszyczka.
- Czy jeste gotw? - zapytaa Hermina, przy czym umiech jej rozwia si,
jak w cie ponad piersi. Gdzie daleko i wysoko, w nieznanych pomieszczeniach
przebrzmiewa w obcy miech.
Skinem gow. O tak, byem gotw.
Teraz zjawi si w drzwiach muzyk Pablo i promiennie spojrza na nas
wesoymi oczyma, ktre waciwie byy oczami zwierzcia, ale zwierzce oczy s
zawsze powane, a jego oczy zawsze si miay i wanie ich miech czyni je
czowieczymi. Skin na nas z ca swoj serdeczn yczliwoci. Mia na sobie
barwn jedwabn bonurk z czerwonymi wyogami, z ktrej wyziera przepocony
konierzyk; jego zmczona, blada twarz wydawaa si dziwnie zwida i zszarzaa, ale
byszczce, czarne oczy agodziy to wraenie. One rwnie przymieway rzeczywisto, one rwnie czaroway.
Poszlimy za jego skinieniem, a przed drzwiami powiedzia do mnie cicho: Bracie, Harry, zapraszam pana na mae posiedzonko. Wstp tylko dla obkanych,
paci si rozumem. Czy jest pan gotw? - Znowu skinem gow.
Miy chopak! Delikatnie i troskliwie wzi nas pod rami, Hermin z prawej
strony, mnie z lewej, i poprowadzi pitro wyej do maego, okrgego pokoju,
owietlonego z gry niebieskawym wiatem i prawie zupenie pustego; nie byo tam
nic prcz maego, okrgego stolika i trzech krzese, na ktrych usiedlimy.

Gdzie bylimy? Czy niem? Czy byem w domu? Czy siedziaem w


samochodzie i jechaem? Nie, siedziaem w niebiesko owietlonym, okrgym
pokoju, w rozrzedzonej atmosferze, w jakiej warstwie bardzo nieszczelnej
rzeczywistoci. Dlaczego Hermina jest taka blada? Dlaczego Pablo mwi tak duo?
Czy to aby nie ja zmuszaem go do mwienia, czy to nie ja przez niego mwiem?
Czy z jego czarnych oczu, podobnie jak z szarych oczu Herminy, nie spogldaa na
mnie tylko moja wasna dusza, ten zagubiony, strwoony ptak?
Przyjaciel Pablo patrzy na nas z ca swoj poczciw i troch ceremonialn
serdecznoci, mwi duo i dugo. On, ktrego nigdy nie syszaem mwicego
potoczycie, ktrego nie interesowaa adna dysputa, adne sformuowanie i ktremu
ledwie przyznawaem zdolno mylenia, mwi teraz swym dobrym, ciepym gosem
pynnie i bezbdnie.
- Przyjaciele, zaprosiem was na spektakl, ktrego Harry od dawna pragn, o
ktrym od dawna marzy. Jest troch pno i prawdopodobnie jestemy wszyscy
troch zmczeni. Dlatego najpierw odpoczniemy tutaj nieco i posilimy si.
Z wnki w cianie wyj trzy kieliszki i ma, mieszn buteleczk, wyj te
mae, egzotyczne pudeko z kolorowego drewna, nala z butelki trzy kieliszki do
pena, wycign z pudeka trzy cienkie, dugie, te papierosy, wydoby z kieszeni
jedwabnej bluzy zapalniczk i poda nam ogie. Kade z nas, siedzc wygodnie w
fotelu, palio teraz powoli papierosa, z ktrego dym by tak gsty jak dym kadzida;
pilimy maymi, powolnymi ykami cierpko-sodki, przedziwnie obco i nieznajomie
smakujcy napj, ktry rzeczywicie dziaa niezwykle oywczo i uszczliwiajco,
jak gdyby napenia nas gazem i powodowa utrat ciaru ciaa. Siedzielimy tak,
palilimy powoli papierosy, pocigalimy z kieliszkw, czulimy si lekko i ogarniaa
nas wesoo. Wtem odezwa si Pablo swym ciepym, stumionym gosem:
- Wielka to dla mnie rado, drogi Harry, e mog dzi pana ugoci. Nieraz
ju panu ycie obrzydo, stara si pan std wydosta, prawda? Tskni pan za tym,
eby zostawi t epok, ten wiat, t rzeczywisto i przenie si w inn, bardziej
panu odpowiadajc, w wiat bez czasu. Niech pan to zrobi, drogi przyjacielu,
zachcam pana do tego. Pan przecie wie, gdzie jest ukryty ten inny wiat, ktrego
pan szuka, i wie pan, e jest to wiat paskiej wasnej duszy. Tylko w paskim
wntrzu yje ta inna rzeczywisto, za ktr pan tskni. Nie mog panu da niczego,
co by nie istniao ju w panu, nie mog panu otworzy innej galerii obrazw prcz
galerii paskiej duszy. Nie mog panu da niczego prcz sposobnoci, bodca i

klucza. Pomagam panu ujawni jego wasny wiat, to wszystko.


Sign znw do kieszeni swej barwnej bluzki i wycign z niej okrge
lusterko kieszonkowe.
- Niech pan spojrzy: tak pan dotychczas widzia samego siebie!
Podsun mi lusterko pod oczy (przypomnia mi si dziecinny wierszyk:
Zwierciadeko, powiedz przecie) i zobaczyem, nieco zamazany i zachmurzony,
niesamowity, poruszajcy si, dziaajcy i fermentujcy sam w sobie obraz: siebie
samego, Harry'ego Hallera, a wewntrz, w tym Harrym, wilka stepowego,
pochliwego, piknego, ale obdnie i lkliwie patrzcego, z oczyma arzcymi si
bd wrogo, bd smutno, a caa ta wilcza posta przepywaa przez Harry'ego w
nieustannym ruchu, podobnie jak w rzece dopyw o innej barwie mci wod i obi
dno, walczc bolenie; nurty poeraj si nawzajem, pene niezaspokojonej tsknoty
za wasnym ksztatem. Smutno, smutno patrzy na mnie swymi piknymi,
pochliwymi oczyma pynny, na wp uksztatowany wilk.
- A wic tak widzia pan samego siebie - powtrzy Pablo agodnie i schowa
lusterko do kieszeni. Wdziczny zamknem oczy i umaczaem usta w eliksirze.
- Myl, e wypoczlimy - rzek Pablo - pokrzepilimy si i pogawdzilimy
sobie. A jeli nie czujecie si zmczeni, to zaprowadz was teraz do mojej panoramy i
poka wam mj teatrzyk. Zgoda?
Wstalimy, Pablo, umiechajc si, szed naprzd, otworzy jakie drzwi,
odsun zason i oto znalelimy si w pkolistym korytarzu teatralnym, dokadnie
w rodku, skd ukiem rozchodzi si w obie strony krty korytarz obok
nieprawdopodobnie wielu wskich drzwiczek, prowadzcych do l.
- To jest nasz teatr - owiadczy Pablo - wesoy teatr, mam nadziej, e
znajdziecie tu wiele rzeczy do miechu. - Zamia si przy tym gono; byo to tylko
par dwikw, ale przeszyy mnie na wskro, by to znw ten cienki, niesamowity
miech, ktry ju przedtem doszed mnie z gry.
- Mj teatrzyk ma tyle drzwi do l, ile tylko zechcecie... dziesi albo sto,
albo tysic, i za kadymi z nich czeka was to, czego wanie szukacie. To adny
gabinet portretw, drogi przyjacielu, ale na nic by si panu nie zdao przebiec go.
Zahamowaoby pana i olepio to, co pan przywyk nazywa swoj osobowoci.
Niewtpliwie odgad pan ju dawno, e przezwycienie czasu, wyzwolenie od
rzeczywistoci i caa paska tsknota, jakkolwiek by j pan nazwa, nie oznacza
niczego innego jak pragnienie pozbycia si paskiej tak zwanej osobowoci. Jest ona

bowiem tym wizieniem, w ktrym pan tkwi. I gdyby pan wszed do teatru taki, jakim
pan jest, to widziaby pan wszystko oczyma Harry'ego, wszystko przez stare okulary
wilka stepowego. Dlatego zosta pan zaproszony, aby si pozby tych okularw i
askawie zoy t tak bardzo czcigodn osobowo w szatni, gdzie na yczenie w
kadej chwili bdzie znw do paskiej dyspozycji. Ten adny wieczr taneczny,
Traktat o wilku stepowym, a w kocu szczypta rodka podniecajcego, ktry wanie zaylimy, powinny byy pana dostatecznie przygotowa. Pan, Harry, po
zoeniu w garderobie paskiej cennej osobowoci, bdzie mia do dyspozycji lew
stron teatru, Hermina praw, a w rodku bdziecie si mogli spotyka wedle
yczenia. Prosz, Hermino, id na razie za kurtyn, chciabym najpierw wprowadzi
Harry'ego.
Hermina znikna, idc w praw stron koo olbrzymiego lustra, ktre
zajmowao ca tyln cian, od podogi a po sklepienie.
- Tak, Harry, a teraz pan pjdzie ze mn i prosz by w dobrym nastroju.
Celem caej tej imprezy jest wprowadzi pana w dobry humor, nauczy pana mia
si... mam nadziej, e mi pan to uatwi. Pan si przecie dobrze czuje? Nieprawda?
Czy pan nie boi si przypadkiem? A wic dobrze, bardzo dobrze. Teraz wejdzie pan
bez obaw i z prawdziw przyjemnoci do naszego wiata uudy, popeniwszy,
zgodnie ze zwyczajem, mae pozorne samobjstwo.
Znw wycign mae kieszonkowe lusterko i podsun mi je przed oczy. I
znowu spojrza na mnie obkany, chmurny Harry, przez ktrego przepywaa
zmagajca si ze sob posta wilka, obraz dobrze mi znany i naprawd
niesympatyczny; jego zniszczenie nie mogo mi sprawi przykroci.
- To zbdne ju lustrzane odbicie zetrze pan teraz, drogi przyjacielu, to
wszystko. Wystarczy, eby pan, jeli paski humor na to pozwoli, przyjrza si temu
obrazowi ze szczerym miechem. Jest pan tutaj w szkole humoru, ma pan nauczy si
mia. Ot wszelki humor wyszego rzdu zaczyna si od tego, e nie bierze si ju
powanie wasnej osoby.
Uparcie wpatrywaem si w zwierciadeko, w ktrym wilk Harry wyczynia
swoje harce. W pewnej chwili co we mnie drgno, gboko, cicho, lecz bolenie, co
jak wspomnienie, nostalgia, jak al. Potem ten lekki niepokj ustpi nowemu
uczuciu, podobnemu do tego, jakiego doznajemy, gdy ze znieczulonej kokain
szczki usunie si chory zb, uczucie ulgi z gbokim odetchniciem, a jednoczenie
zdziwieniem, e to wcale nie bolao. A do tego uczucia przyczya si nowa

wesoo i potrzeba miechu, ktrej nie mogem si oprze; parsknem wic jakim
wyzwalajcym miechem.
Mtne odbicie w lustrze drgno i zgaso; maa, okrga tafla lustrzana staa
si nagle jakby przepalona, szara, chropowata i nieprzezroczysta. Pablo ze miechem
wyrzuci skorup; toczc si, zgina gdzie na pododze nie koczcego si
korytarza.
- Dobrze, Harry - zawoa Pablo - nauczysz si jeszcze mia jak
niemiertelni. Teraz nareszcie zabie wilka stepowego. Tego nie da si zrobi
brzytw. Pilnuj, eby ju nie oy! Zaraz bdziesz mg opuci gupi rzeczywisto.
Przy najbliszej sposobnoci wypijemy bruderszaft, nigdy jeszcze, mj drogi, nie
podobae mi si tak, jak dzi. A jeli bdzie ci na tym zaleao, to bdziemy mogli
te ze sob pofilozofowa, podyskutowa i porozmawia o muzyce, o Mozarcie,
Glucku, Platonie i Goethem - ile tylko dusza zapragnie. Zrozumiesz teraz, dlaczego
przedtem byo to niemoliwe. Mam nadziej, e ci si uda i e na dzi po-zbdziesz
si wilka stepowego. Twoje samobjstwo nie jest bowiem ostateczne; jestemy tu w
teatrze magicznym, tu s tylko wizje, nie ma rzeczywistoci. Wyszukaj sobie adne i
wesoe obrazy i poka, e nie jeste ju zakochany we wasnej wtpliwej osobowoci!
Gdyby jednak mimo wszystko pragn j odzyska, to wystarczy ci spojrze w
lustro, ktre ci teraz poka. Znasz chyba stare przysowie: Jedno zwierciadeko w
rku jest lepsze od dwch na cianie. Haha! - Znw zamia si piknie i
przeraajco. - No tak, a teraz pozostaje do spenienia ju tylko maa, wesoa
ceremonijka. Odrzucie okulary osobowoci, chod wic i spjrz raz w prawdziwe
lustro! Ubawisz si!
Wrd miechu i maych, zabawnych gestw czuoci obrci mnie w ten
sposb, e stanem naprzeciw olbrzymiego ciennego zwierciada. Zobaczyem w
nim swoje odbicie.
Przez krtk chwil widziaem znanego mi ju Harry'ego, tylko e z
niezwykle weso, jasn, rozemian twarz. Lecz zaledwie zdyem go pozna,
rozpad si, a wyonia si z niego druga posta, trzecia, dziesita, dwudziesta,
wreszcie cae olbrzymie zwierciado zaroio si od Harrych czy te od czstek
Harry'ego, od niezliczonych Harrych, z ktrych kadego widziaem i poznawaem
tylko przez mgnienie oka. Kilku z tych licznych Harrych byo w moim wieku, kilku
byo starszych, kilku sdziwych, inni byli zupenie modzi: modziecy, chopcy,
uczniacy, smarkacze, dzieci. Pidziesicioletni i dwudziestoletni, trzydziestoletni i

picioletni, powani i weseli, godni i mieszni, dobrze ubrani, obszarpani, a take


cakiem nadzy, ysi i dugowosi biegali i skakali bezadnie, a wszyscy byli mn,
kadego dostrzegaem i poznawaem byskawicznie, a potem wszyscy znikali,
rozpraszali si na wszystkie strony, na lewo, na prawo, biegli w gb lustra i z niego
wybiegali. Jeden z nich, mody, elegancki chopak, miejc si, skoczy Pablowi w
ramiona, ucisn go i uciek z nim. A inny, ktry szczeglnie mi si podoba, adny,
uroczy szesnasto- czy siedemnastoletni chopiec wpad jak byskawica do korytarza,
chciwie czyta napisy na drzwiach. Pobiegem za nim, zatrzyma si przed jednymi,
na ktrych przeczytaem nastpujcy napis:
Wszystkie dziewczta s twoje Wrzu jedn mark
Uroczy chopak jednym susem wspi si w gr, gow naprzd sam rzuci
si w otwr na pienidze i znikn za drzwiami.
Znikn rwnie Pablo, zdawao si, e i lustro znikno, a z nim razem
wszystkie niezliczone postacie Harry'ego. Czuem, e jestem teraz pozostawiony
samemu sobie i teatrowi, i z ciekawoci szedem, mijajc kolejne drzwi, na ktrych
odczytywaem jakie sowa, jak przynt, jak obietnic.
Pocign mnie napis:
Heje na wesoe owy Wielkie polowanie na samochody
Otworzyem wskie drzwi i wszedem do rodka. Co gwatownie wcigno
mnie w gony i peen podniecenia wiat. Ulicami pdziy samochody, po czci
opancerzone, i urzdzay polowanie na pieszych, miadyy i unicestwiay,
rozgniatajc o mury domw. Zrozumiaem od razu: bya to walka midzy ludmi a
maszynami, od dawna przygotowywana, dugo oczekiwana, dugo ze strachem
przewidywana i wreszcie doprowadzona do wybuchu. Wszdzie leay ciaa zabitych
i poszarpanych, wszdzie potrzaskane, pogite, na wp spalone samochody, nad
opustoszaym pobojowiskiem kryy samoloty; z wielu dachw i okien take i do
nich strzelano ze strzelb i karabinw maszynowych. Dzikie, wspaniale podniecajce
afisze o wielkich, poncych jak pochodnie literach, rozlepione na wszystkich
murach, nawoyway nard, by wreszcie uj si za ludmi przeciw maszynom, by
wreszcie pozabija tustych, piknie ubranych, pachncych bogaczy, ktrzy za
pomoc maszyn wyciskaj tuszcz z blinich, by pozabija ich wreszcie wraz z

wielkimi, kaszlcymi, wciekle warczcymi, diabelnie turkoczcymi samochodami,


by wreszcie podpali fabryki i sponiewieran ziemi nieco uprztn i wyludni, aby
znw moga rosn trawa, by zakurzony wiat cementu mg znowu sta si czym
takim jak las, ka, pastwisko, strumyk i moczar. Natomiast inne plakaty, cudownie
namalowane, wspaniale wystylizowane, utrzymane w delikatniejszych, mniej
jarmarcznych barwach, niesychanie mdrze i inteligentnie zredagowane, w
przeciwiestwie do tamtych plakatw wzruszajco ostrzegay ludzi posiadajcych i
zamonych przed grocym chaosem i anarchi, przedstawiay w sposb naprawd
rozczulajcy bogosawiestwo porzdku, pracy, wasnoci, kultury i prawa,
wychwalay maszyny jako najwikszy i najnowszy wynalazek czowieka, dziki
ktremu ludzie stan si bogami. Z zadum i podziwem czytaem te plakaty, zarwno
czerwone, jak i zielone, bajecznie dziaaa na mnie ich pomienna wymowa, ich
zniewalajca logika, miay racj; gboko przekonany stawaem to przed jednym, to
przed drugim, aczkolwiek przeszkadzaa mi w tym do ostra strzelanina dookoa. No
c, sprawa zasadnicza bya jasna: toczya si wojna, gwatowna, rasowa i niezwykle
sympatyczna, w ktrej nie chodzio o cesarza, republik, granice, chorgwie i barwy,
i tym podobne raczej dekoracyjne i teatralne rekwizyty, a w gruncie rzeczy o
ajdactwa, lecz taka wojna, w ktrej kady, ktremu byo zbyt duszno na wiecie i
ktremu ycie niezbyt ju smakowao, dawa dobitny wyraz swemu niezadowoleniu i
dy do zapocztkowania powszechnego zniszczenia tego cywilizowanego wiata
blichtru. Widziaem, jak dza niszczenia i mordowania jasno i miao wyzieraa z
rozemianych oczu, a i we mnie rozkwitay wysoko i bujnie te czerwone, dzikie
kwiaty, a oczy te si miay. Z radoci wczyem si do walki.
Najpikniejsze jednak ze wszystkiego byo to, e nagle koo mnie zjawi si
mj kolega szkolny Gustaw, ktry od dziesitek lat znik mi z oczu, niegdy
najniesforniejszy, najsilniejszy i najbardziej dny ycia z wszystkich przyjaci
mego wczesnego dziecistwa. Serce mi si miao, e mruga do mnie swymi
jasnoniebieskimi oczyma. Skin na mnie, ja za natychmiast podyem za nim z
radoci.
- Boe drogi, Gustaw - zawoaem uszczliwiony - e te znw ci mog
oglda! Kim teraz jeste?
Rozemia si z niezadowoleniem, zupenie jak za chopicych lat.
- Och, bydlaku, czy od razu musisz stawia pytania i gldzi? Jestem
profesorem teologii, jeli chcesz wiedzie, ale teraz na szczcie nie ma ju teologii,

mj chopcze, tylko wojna. No, chod!


Gustaw zastrzeli kierowc ciarwki, ktra sapic, wanie jechaa wprost na
nas; zwinny jak mapa wskoczy do wozu, zatrzyma go i kaza mi wsi, po czym w
piekielnym tempie, wrd karabinowych kul i przewracanych samochodw,
pomknlimy przez miasto i przedmiecia.
- Czy jeste po stronie fabrykantw? - spytaem mego przyjaciela.
- Ach, to rzecz gustu, zastanowimy si nad tym za miastem. Albo nie,
poczekaj, jestem raczej za tym, ebymy wybrali tamt parti, chocia w gruncie
rzeczy jest to waciwie zupenie obojtne. Jestem teologiem, a mj przodek, Luter,
swego czasu pomaga ksitom i bogaczom przeciw chopom, skorygujemy to teraz
troch. Marny wz, miejmy nadziej, e wytrzyma jeszcze tych par kilometrw!
Szybko jak wicher, z trzaskiem i haasem rwalimy naprzd przez zielon,
spokojn okolic, dugie mile pdzilimy przez wielk rwnin, a potem, wznoszc
si powoli, wjechalimy w gb potnych gr. Tu zatrzymalimy si na gadkiej,
wylizganej szosie, ktra midzy strom cian skaln a niskim murkiem ochronnym
miaymi serpentynami prowadzia wyej i wyej nad bkitnym, lnicym jeziorem.
- Pikna okolica - powiedziaem.
- Bardzo pikna. Moemy j nazwa drog osi, podobno amie si tu mnstwo
osi, uwaaj, mj drogi!
Przy drodze staa dua pinia, a na niej wysoko zobaczylimy co w rodzaju
budki zbitej z desek czy punktu obserwacyjnego lub stranicy. Gustaw zamia si
gono, chytrze mrugajc do mnie niebieskimi oczyma. Szybko wysiedlimy z wozu,
wspilimy si po pniu w gr, ciko dyszc, ukrylimy si w stranicy, ktra bardzo
nam si podobaa. Znalelimy tam strzelby, rewolwery i skrzynki z nabojami.
Zaledwie ochonlimy troch i urzdzilimy si na posterunku, a ju zabrzmia na
najbliszym zakrcie ochrypy i wadczy klakson luksusowego samochodu, ktry
warczc, pdzi z du szybkoci po lnicej, grskiej drodze. Trzymalimy ju
strzelby w pogotowiu. Byo to niesychanie emocjonujce.
- Celuj w szofera! - rozkaza szybko Gustaw, ciki samochd przejeda
wanie pod nami. Wycelowaem i strzeliem w niebiesk czapk kierowcy. Czowiek
osun si, wz pdzi dalej, uderzy o cian, odskoczy do tyu, znw uderzy ciko
i wciekle o niski murek, jak duy, gruby bk, przekoziokowa i z krtkim, sabym
trzaskiem run przez murek w przepa.
- Zaatwione - mia si Gustaw. - Nastpny naley do mnie.

I znw nadjeda w pdzie samochd, wewntrz na poduszkach rozparo si


trzech albo czterech dziwnie maych pasaerw, na gowie kobiety powiewaa jasnoniebieska woalka, waciwie byo mi al tej woalki, kto wie, moe pod ni
umiechaa si pikna kobieca twarz. Na mio Bosk, jeli ju bawimy si w rozbjnikw, to byoby moe suszniej i adniej - naladujc wielkie wzory - nie
rozciga naszej bohaterskiej dzy mordowania na pikne damy? Ale Gustaw ju
strzeli. Szofer drgn i osun si do przodu, wz stan dba, uderzajc o pionow
ska, odskoczy i run na szos koami do gry. Czekalimy, nie ruszyo si nic,
ludzie leeli bezgonie pod swoim wozem, jakby w puapce. Tymczasem samochd
wci jeszcze warcza i chrzci, a jego koa zabawnie obracay si w powietrzu, a
nagle wyda straszliwy huk i stan w pomieniach.
- To ford - powiedzia Gustaw. - Musimy zej i oczyci szos.
Zeszlimy na d i przygldalimy si poncemu wrakowi. Wypali si
szybko; zrobilimy z modych drzew dwigary, przesunlimy szcztki samochodu na
pobocze drogi, po czym przerzucilimy je przez murek; dugo jeszcze sycha byo w
zarolach trzaski. Gdy samochd przewraca si, wypado z niego dwch zabitych;
leeli na drodze w czciowo spalonych ubraniach. Jeden mia marynark jeszcze
wzgldnie dobrze zachowan, przeszukaem kieszenie zaciekawiony, czy dowiemy
si, kim by. Wydobyem skrzany portfel, byy w nim bilety wizytowe. Na jednym z
nich odczytaem nastpujce sowa: Tat twam asi.
- Bardzo dowcipne - powiedzia Gustaw. - Ale w gruncie rzeczy wszystko
jedno, jak nazywaj si ludzie, ktrych tu zabijamy. To takie biedaki jak my, nie
chodzi o nazwiska. Ten wiat musi zgin, a my razem z nim. Najmniej bolesnym
rozwizaniem byoby zanurzy go na dziesi minut w wodzie. No, do roboty!
Zrzucilimy trupy w lad za wozem. W tym momencie zatrbi nastpny
samochd. Zestrzelilimy go z miejsca. Krci si jeszcze wciekle na szosie, jak
pijany, potem przewrci si i ciko dyszc, utkwi nieruchomo; jeden z pasaerw
spokojnie siedzia we wntrzu, z ktrego wysza adna, moda dziewczyna; nie
doznaa adnego szwanku, ale bya blada i draa na caym ciele. Pozdrowilimy j
uprzejmie i zaoferowalimy nasze usugi. Bya jednak ogromnie przestraszona, nie
moga mwi i przez chwil patrzya na nas osupiaym wzrokiem.
- No, zobaczymy najpierw, co si dzieje ze starszym panem - powiedzia
Gustaw i zwrci si do pasaera, ktry wci jeszcze tkwi na swoim miejscu za
plecami zabitego szofera. By to pan o krtko ostrzyonych, siwych wosach, jego

mdre, jasnoszare oczy byy otwarte, zdawao si jednak, e jest ciko ranny, w
kadym razie krew cieka z jego ust, szyj mia nieprzyjemnie przekrzywion i
sztywn.
- Szanowny pan pozwoli, nazywam si Gustaw. Omielilimy si zastrzeli
paskiego szofera. Czy wolno zapyta, z kim mamy zaszczyt?
Starszy pan popatrzy chodno i smutno swymi maymi, szarymi oczyma.
- Jestem generalny prokurator Loering - odpowiedzia powoli. - Zabilicie nie
tylko mojego biednego szofera, ale i mnie, czuj, e zblia si koniec. Waciwie
dlaczego strzelalicie do nas?
- Za zbyt szybk jazd.
- Jechalimy z normaln szybkoci.
- To co wczoraj byo normalne, dzi ju takim nie jest, panie prokuratorze
generalny. Dzisiaj jestemy zdania, e kada szybko, z jak samochd moe jecha,
jest za wielka. Niszczymy teraz samochody i inne maszyny.
- A wasze strzelby?
- I na nie przyjdzie kolej, jeeli starczy nam czasu. Prawdopodobnie jutro albo
pojutrze wszyscy bdziemy zaatwieni. Pan przecie wie, e nasza cze wiata bya
paskudnie przeludniona. No, ale teraz bdzie czym oddycha.
- Czy strzela pan do kadego, jak popadnie?
- Oczywicie. Niektrych niewtpliwie mi szkoda. Na przykad tej modej,
adnej pani byoby mi al... to zapewne paska crka?
- Nie, to moja sekretarka.
- Tym lepiej. A teraz prosz wysi albo pozwoli pan, e go wycigniemy z
wozu, gdy samochd musimy zniszczy.
- Wol zgin razem z nim.
- Jak pan sobie yczy. Pozwoli pan, jeszcze jedno pytanie! Pan jest
prokuratorem. Byo dla mnie zawsze rzecz niepojt, jak czowiek moe by
prokuratorem. Pan yje z tego, e oskara i skazuje na kary innych ludzi, przewanie
biedakw. Czy tak?
- Tak jest. Speniaem mj obowizek. To by mj zawd. Podobnie jak
zawodem kata jest zabija skazanych przeze mnie ludzi. Pan przecie przej taki sam
zawd, pan przecie take zabija.
- Susznie. Tylko e my nie zabijamy z obowizku, lecz dla przyjemnoci albo
raczej z niezadowolenia, z rozpaczy, jak budzi w nas ten wiat. Dlatego zabijanie w

pewnym sensie nas bawi. Czy nigdy nie bawio pana zabijanie?
- Pan mnie nudzi. Zechce pan askawie skoczy swoj robot. Jeli pojcie
obowizku jest panu obce...
Umilk i wykrzywi wargi, jak gdyby chcia splun. Ale wypyno tylko
troch krwi, ktra zakrzepa na podbrdku.
- Chwileczk! - powiedzia uprzejmie Gustaw. - Pojcia obowizku
rzeczywicie nie znam, ju nie znam. Dawniej miaem urzdowo wiele z nim do
czynienia, byem profesorem teologii. Poza tym byem onierzem i braem udzia w
wojnie. To, co wydawao mi si obowizkiem i co nakazyway mi autorytety i zwierzchnicy, wcale nie byo dobre, stale miaem ochot uczyni co przeciwnego. Ale
jeli nawet nie znam ju pojcia obowizku, to przecie znam pojcie winy... zreszt
kto wie, moe obydwa oznaczaj to samo. Ju z chwil, kiedy matka mnie urodzia,
staem si winny, skazany na ycie, zobowizany do okrelonej przynalenoci
pastwowej, zobowizany do suby wojskowej, zabijania, pacenia podatkw na
zbrojenia. A teraz, aktualnie, jak niegdy podczas wojny, grzech ywota znw
doprowadzi mnie do tego, e musz zabija. Lecz tym razem nie zabijam z odraz,
poddaem si poczuciu winy, nie mam nic przeciwko temu, eby ten gupi,
przeludniony wiat rozpad si w gruzy, chtnie przyczyni si do tego i chtnie sam
przy tym zgin.
Prokurator zadawa sobie duo trudu, by si troch umiechn sklejonymi
krwi ustami. Nie najlepiej mu si to udawao, lecz dobre chci byy widoczne.
- W porzdku - powiedzia. - A wic jestemy kolegami. Prosz teraz speni
swj obowizek, panie kolego.
Tymczasem adna dziewczyna usiada na skraju drogi i zemdlaa.
W teje chwili znw zatrbi jaki samochd, zbliajc si na penym gazie.
Odcignlimy dziewczyn nieco na bok, przywarlimy do ska i pozwolilimy
zbliajcemu si samochodowi wjecha na szcztki poprzedniego. Zahamowa jednak
gwatownie, wz stan dba i zatrzyma si nieuszkodzony. Szybko signlimy po
nasze strzelby, celujc do nowo przybyych.
- Wysiada - zakomenderowa Gustaw. - Rce do gry!
Z samochodu wysiado trzech mczyzn i posusznie podnioso rce.
- Czy ktry z panw jest lekarzem? - zapyta Gustaw.
Zaprzeczyli.
- W takim razie zechc panowie ostronie wycign tego pana z samochodu,

jest ciko ranny. A potem zabior go panowie swoim samochodem do najbliszego


miasta. Szybko, do roboty!
Niebawem uoono starszego pana w drugim samochodzie, Gustaw wyda
komend i wszyscy ruszyli w drog.
Tymczasem nasza stenotypistka odzyskaa przytomno i przygldaa si
zajciu. Byem zadowolony, e zowilimy tak zdobycz.
- Prosz pani - rzek Gustaw - stracia pani swego chlebodawc. Mam
nadziej, e ten starszy pan nie by dla pani kim bliszym. Angauj pani, prosz
by dla nas dobrym koleg! No, ale teraz trzeba si troch pospieszy. Wkrtce
bdzie tutaj nieprzyjemnie. Czy umie pani chodzi po drzewach? Tak? No, to jazda,
wemiemy pani midzy siebie i pomoemy.
Tak szybko, jak tylko si dao, wdrapalimy si w trjk do naszej kryjwki.
Na grze zrobio si panience niedobrze, ale dostaa yk koniaku i wkrtce na tyle jej
si polepszyo, e moga podziwia wspaniay widok na jezioro i gry; owiadczya
nam, e ma na imi Dora.
Zaraz potem na dole znw nadjecha samochd; ostronie, nie zatrzymujc
si, omin przewrcone auto i natychmiast przyspieszy.
- Dekownik! - zamia si Gustaw i zastrzeli kierowc. Wz taczy troch na
szosie, uderzy o mur, uszkodzi go i zawis ukonie nad przepaci.
- Doro - powiedziaem - czy umie pani obchodzi si z broni?
Nie umiaa, ale nauczya si od nas, jak aduje si strzelb. Pocztkowo bya
niezrczna i skaleczya si w palec do krwi, rozpakaa si i zadaa plastra. Ale
Gustaw owiadczy, e jest wojna. Powinna wic pokaza, i jest dzieln i odwan
dziewczyn. To pomogo.
- Ale co bdzie z nami? - zapytaa potem.
- Nie wiem - powiedzia Gustaw - mj przyjaciel, Harry, lubi adne kobiety,
on bdzie pani przyjacielem.
- Ale oni przyjd z policj i z onierzami i pozabijaj nas.
- Policja i tym podobne organizacje ju nie istniej. Mamy do wyboru, Doro:
albo pozostaniemy spokojnie tu na grze i wystrzelamy wszystkie wozy, ktre by
chciay tdy przejecha, albo wemiemy wz, wyruszymy std i pozwolimy, eby
inni do nas strzelali. Wszystko jedno, po czyjej stronie staniemy. Jestem za tym, eby
tu zosta.
Na dole znw pojawi si samochd, rozleg si gony dwik klaksonu. Wz

zosta wkrtce zlikwidowany, lea na szosie odwrcony koami do gry.


- Zabawne - powiedziaem - e strzelanie moe sprawia tyle przyjemnoci! A
przecie dawniej byem przeciwnikiem wojny!
Gustaw umiecha si: - Tak, stanowczo za duo ludzi jest na tym wiecie.
Dawniej nie rzucao si to tak w oczy. Ale teraz, gdy kady nie tylko chce oddycha
powietrzem, ale mie take samochd, dostrzega si to od razu. Rzecz jasna, e to, co
tu robimy, nie jest rozsdne, jest dziecinad, tak jak i wojna bya olbrzymi
dziecinad. Kiedy, w przyszoci, ludzko bdzie musiaa w rozsdny sposb
przyhamowa swj przyrost naturalny. Tymczasem reagujemy na nieznone stosunki
do nierozsdnie, ale w gruncie rzeczy postpujemy susznie: redukujemy.
- Rzeczywicie - powiedziaem - to, co czynimy, jest prawdopodobnie
szalone, a mimo to jest chyba suszne i konieczne. Niedobrze, jeli ludzko nazbyt
wysila swj umys i stara si logicznie uporzdkowa sprawy, ktre dla rozumu s
jeszcze w ogle niedostpne. Obraz czowieka, niegdy szczytny idea, staje si dzi
schematem. My, obkani, by moe na nowo uszlachetnimy ten idea.
Gustaw odpar ze miechem: - Chopcze, gadasz niezwykle mdrze, suchanie
takiej krynicy mdroci jest przyjemnoci i przynosi poytek. Moe nawet i masz
troch racji. Ale na razie bd tak dobry i naaduj swoj strzelb, jeste dla mnie
nazbyt romantyczny. Lada chwila moe znw nadbiec par koziokw, ktrych nie
ustrzelimy filozofi, w lufie zawsze musz by naboje.
Nadjecha samochd i przewrci si natychmiast, droga zostaa zatarasowana.
Pozostay przy yciu zaywny, rudy mczyzna, gwatownie gestykulowa przy
szcztkach wozu, wytrzeszcza oczy to w d, to w gr, odkry nasz kryjwk,
podbieg ku nam z wrzaskiem i odda w nasz stron kilka strzaw rewolwerowych.
- Odejd pan, bo strzel! - krzyn Gustaw w d. Czowiek wycelowa w
niego i strzeli raz jeszcze. Wwczas pooylimy go dwoma strzaami.
Nadjechay jeszcze dwa samochody, te rwnie zmietlimy. Potem droga staa
si cicha i pusta, widocznie rozesza si wiadomo o tym, e jest niebezpieczna.
Mielimy czas przyjrze si piknemu widokowi. Z drugiej strony jeziora, na nizinie,
leao mae miasteczko; w kbach unoszcego si nad nim dymu spostrzeglimy, jak
ogie przenosi si z dachu na dach. Sycha byo rwnie strzay. Dora popakiwaa,
a ja gaskaem jej mokre policzki.
- Czy wszyscy musimy umrze? - zapytaa. Nikt nie odpowiedzia.
Tymczasem doem nadszed jaki piechur, zobaczy zniszczone i rozrzucone

samochody, wszy dokoa wrakw, zajrza do wntrza jednego z nich, wycign


kolorow parasolk, damsk skrzan torebk i flaszk wina, usiad spokojnie na
murku, pi z butelki, jad co, co byo owinite w staniol i co wyj z torebki, wypi
zawarto butelki do dna i, ciskajc parasolk pod pach, wesoo powdrowa dalej.
Kiedy tak szed spokojnie, zapytaem Gustawa: - Czy mgby teraz strzeli do tego
sympatycznego nieboraka i zrobi mu dziur w gowie? Bg wiadkiem, ja bym nie
mg.
- Tego si nie da - rzek mj przyjaciel. Ale i jemu zrobio si nieswojo koo
serca.
Ledwo zobaczylimy czowieka, ktry zachowywa si niefrasobliwie,
spokojnie jak dziecko i y jeszcze w stanie niewinnoci, cae nasze tak chwalebne i
konieczne dziaanie wydao si nam gupie i wstrtne. Obrzydliwo, tyle krwi!
Ogarn nas wstyd. Podczas wojny podobno i generaowie odczuwali co w tym
rodzaju.
- Nie siedmy tu duej - lamentowaa Dora - zejdmy na d, z pewnoci
znajdziemy w samochodach co do jedzenia. Nie jestecie godni, rozbjnicy?
Na dole w poncym miecie dzwony biy gwatownie na trwog. Zaczlimy
schodzi. Kiedy pomagaem Dorze przeprawia si przez murek, pocaowaem j w
kolano. Rozemiaa si dwicznie. Ale w teje chwili zaamaa si porcz i oboje
runlimy w prni...
Znw znalazem si w pkolistym korytarzu, podniecony myliwsk
przygod, a wszdzie, na niezliczonych drzwiach nciy napisy:
Mutabor przemiany w dowolne zwierzta i roliny
Kamasutra nauka indyjskiej sztuki mioci Kurs dla pocztkujcych: 42 rne
metody wicze miosnych
Rozkoszne samobjstwo Zamiejesz si na mier
Czy chcesz si uduchowi? Mdro Wschodu
Ach, gdybym mia tysic jzykw! Tylko dla panw
Zagada Zachodu Znione ceny. Wci jeszcze bezkonkurencyjne!
Istota sztuki Przemiana czasu w przestrze za pomoc muzyki

Rozemiana za Gabinet humoru


Zabawy pustelnikw Penowartociowa namiastka wszelkiego ycia towarzyskiego

Nie byo koca napisom. Jeden brzmia:


Wskazwki do odbudowy osobowoci Skutek gwarantowany
To wydao mi si godne uwagi. Wszedem wic do tych drzwi.
Znalazem si w mrocznym, cichym pomieszczeniu, w ktrym na sposb
wschodni siedzia nie na krzele, lecz na ziemi, mczyzna; przed nim stao co w
rodzaju duej szachownicy. W pierwszej chwili wydawao mi si, e jest to przyjaciel
Pablo, w kadym razie mia podobn kolorow bluz i takie same jak saksofonista
ciemne, promienne oczy.
- Czy pan jest Pablo? - zapytaem.
- Nikim nie jestem - wyjani uprzejmie. - Nie nosimy tu adnych imion, nie
jestemy osobami. Jestem szachist. Czy yczy pan sobie lekcji odbudowania
osobowoci?
- Tak, prosz.
- W takim razie zechce mi pan askawie postawi do dyspozycji kilka tuzinw
swoich postaci.
- Moich postaci...?
- Figur, na jakie rozszczepia si paska osobowo, jak to pan sam widzia.
Bez figur nie mog przecie gra.
Podsun mi lustro i znw zobaczyem w nim jedno mojej osoby,
rozszczepiajc si na wiele jani, zdawao si, e ich liczba jeszcze wzrosa. Ale
teraz postacie byy bardzo mae, mniej wicej takie jak zwykle figury szachowe, a
szachista spokojnymi, pewnymi ruchami wybra spord nich kilka tuzinw i
postawi je na ziemi, koo szachownicy. Mwi przy tym monotonnie jak czowiek,
ktry czsto powtarza wygaszane przemwienie albo lekcj:
- Bdne i nieszczliwe w skutkach mniemanie, jakoby czowiek by trwa
jednoci, jest panu znane. Wiadomo panu rwnie, e czowiek skada si z mnstwa

dusz, z bardzo wielu jani. Rozszczepianie pozornej jednoci osoby na wiele postaci
uchodzi za obd, nauka wynalaza na to okrelenie schizofrenia. Nauka ma racj o
tyle, e oczywicie adnej wieloci nie da si ujarzmi, nie kierujc ni, bez pewnego
rodzaju porzdku i ugrupowania. Nie ma natomiast racji w tym, e sdzi, i moliwy
jest jednorazowy, obowizujcy, doywotni porzdek licznych jani pochodnych. Ten
bd nauki ma wiele niemiych skutkw, jego warto polega jedynie na tym, e
zawodowi nauczyciele i wychowawcy uwaaj swoj prac za uproszczon, a
mylenie i eksperymentowanie za zbdne. Wskutek tej pomyki sporo ludzi,
nieuleczalnie chorych umysowo, uchodzi za normalnych, ba, nawet za spoecznie
wysoko wartociowych, i na odwrt, niektrych geniuszy uwaa si za obkanych.
Uzupeniamy wic niedoskona nauk o duszy, podawan przez wiedz, pojciem
zwanym sztuk odbudowy. Pokazujemy temu, kto przey rozszczepienie swojej
jani, e moe on w kadej chwili na nowo zestawi wszystkie czstki w dowolnym
porzdku i w ten sposb osign nieskoczon rnorodno ksztatu ycia. Podobnie jak autor z garci figur tworzy dramat, tak my z figur naszej rozszczepionej
jani budujemy coraz to nowe ugrupowania z nowymi fabuami i napiciami, z
wiecznie nowymi sytuacjami. Prosz, niech pan spojrzy!
Spokojnymi, dowiadczonymi palcami chwyci moje figurki: figurki starcw,
modziecw, dzieci i kobiet, figurki wesoe i smutne, mocne i delikatne, zgrabne i
nieporadne, ustawi je szybko na szachownicy do rozegrania partii, w ktrej
zorganizoway si one wkrtce w grupy i rodziny, urzdzay zabawy i toczyy walki,
nawizyway przyjanie i doznaway uczu wrogoci, tworzc miniaturowy wiat.
Przed moimi zachwyconymi oczyma szachista pozwoli temu oywionemu, a
zarazem dobrze uporzdkowanemu, maemu wiatkowi porusza si przez chwil,
bawi si i walczy, zawiera przymierza i stacza bitwy, pozwala figurkom zaleca
si do siebie, pobiera si i rozmnaa; by to w istocie wielopostaciowy, burzliwy i
pasjonujcy dramat.
Potem szachista wesoym gestem przesun rk po desce, delikatnie
przewrci figurki, zgarn je razem, po czym wybredny artysta ustawia w
zamyleniu z tych samych figur zupenie nowe kombinacje, z zupenie innymi
ugrupowaniami, stosunkami i ukadami. Druga gra bya podobna do pierwszej, by to
ten sam wiat, z tego samego tworzywa, z ktrego budowa gr, ale tonacja bya
zmieniona, inne byo tempo, inaczej podkrelone motywy, inne sytuacje.
I tak ten mdry budowniczy konstruowa z postaci, z ktrych kada bya

czstk mojej jani, wci nowe ukady, na pozr wszystkie do siebie podobne,
wszystkie jakby przynalene do tego samego wiata, wszystkie tego samego
pochodzenia, a jednak cakowicie odmienne.
- Oto jest sztuka ycia - powiedzia pouczajco. - W przyszoci bdzie pan
mg sam dowolnie dalej ksztatowa i oywia, komplikowa i wzbogaca gr
swojego ycia, to bdzie zaleao od pana. I tak jak obd, w wyszym tego sowa
znaczeniu, jest pocztkiem wszelkiej mdroci, tak schizofrenia jest pocztkiem
wszelkiej sztuki, wszelkiej fantazji. Nawet uczeni uznali to ju po czci, co mona
sprawdzi czytajc Des Prinzen Wunderhorn, zachwycajc ksik, w ktrej
mozolna i solidna praca uczonego zostaa uszlachetniona dziki wspudziaowi
pewnej liczby obkanych artystw, przebywajcych w zamknitych zakadach...
Prosz, niech pan schowa swoje figurki, ta zabawa nieraz jeszcze sprawi panu przyjemno. Figur, ktra dzi rozrosa si do rozmiarw nieznonego pomiewiska i
psuje panu gr, zdegraduje pan jutro do rangi nieszkodliwego pionka. Z biednej,
uroczej figurki, ktra przez moment wydawaa si skazana jedynie na zy los i na z
gwiazd, w nastpnej kombinacji uczyni pan ksiniczk. ycz panu dobrej zabawy!
Skoniem si gboko i z wdzicznoci przed tym zdolnym szachist,
schowaem figurki do kieszeni i wycofaem si przez wskie drzwi.
Mylaem, e zaraz w korytarzu usid na ziemi i godzinami, przez ca
wieczno, bd si bawi figurkami, ale gdy tylko znalazem si w jasnym
pkolistym korytarzu, pocigny mnie nowe, silniejsze ode mnie prdy. Przed
moimi oczyma jaskrawo zapon napis:
Cud tresury wilka stepowego
Napis ten wzbudzi we mnie mieszane uczucia; rne lki i przymusy z
mojego dawnego ycia, z opuszczonej przeze mnie rzeczywistoci bolenie cisny
mi serce. Drc rk otworzyem drzwi i wszedem do jarmarcznej budy, w ktrej
elazna krata oddzielaa widzw od ubogiej scenki. Na scenie sta pogromca zwierzt,
wygldajcy troch na krzykliwego szarlatana i pyszakowatego faceta, ktry mimo
ogromnych wsw, okazaych bicepsw i fircykowatego stroju cyrkowego w jaki
zoliwy, mocno odraajcy sposb podobny by do mnie. Ten siacz - c za aosny
widok! - prowadzi na smyczy, jak psa, wielkiego, piknego, ale straszliwie
wychudzonego i niewolniczo spogldajcego wilka. Widok brutalnego pogromcy

prezentujcego w szeregu numerw i sensacyjnych scen tego szlachetnego, a tak


haniebnie ulegego drapienika budzi we mnie wstrt i emocj, obrzydzenie i tajon
rozkosz.
Trzeba przyzna, e pogromca, mj przeklty bliniak z krzywego
zwierciada, bajecznie ujarzmi swego wilka. Wilk sucha uwanie kadego rozkazu,
reagowa na kade zawoanie i trzaniecie bata jak pies: pada na kolana, udawa
nieywego, posusznie suy i grzecznie nosi w pysku bochenek chleba, jajko, kawa
misa i koszyczek, ba, musia nawet podnie szpicrut, ktr pogromca upuci, i
nie j w pysku za nim, przy czym merda ogonem, paszczc si obrzydliwie.
Przyprowadzono wilkowi krlika, potem biae jagni, i chocia szczerzy zby i dra
cay z podliwoci, a lina cieka mu z pyska, nie ruszy adnego ze zwierzt, lecz na
rozkaz przeskakiwa w eleganckich susach przez dygocce i skulone na ziemi
zwierzta, ba, pooy si midzy krlikiem a jagniciem, obj je przednimi apami i
utworzy wraz z nimi wzruszajc rodzinn grup. Na domiar wszystkiego zear z
rki czowieka tabliczk czekolady. Byo prawdziw mk patrze, do jakiego nieprawdopodobnego stopnia wilk ten nauczy si zadawa kam swojej naturze; wosy
jeyy mi si na ten widok.
W drugiej czci spektaklu zarwno wzburzony widz, jak i wilk zostali jednak
za t mk wynagrodzeni. Mianowicie po tym wyrafinowanym programie tresury i po
triumfujcym i penym wdziku ukonie, zoonym przez pogromc nad grup
jagnicia i wilka, role zostay zmienione. Nagle podobny do Harry'ego pogromca,
kaniajc si nisko, zoy z gbokim ukonem swj pejcz u stp wilka i zacz tak
samo dre, kuli si i przybiera aosny wygld, jak przedtem zwierz. Wilk
natomiast, miejc si, oblizywa sobie mord. Pozby si drenia i zakamania, oczy
mu byszczay, ciao odzyskao prno i rozkwitao w odzyskanej na nowo
dzikoci.
Teraz wilk rozkazywa, a czowiek musia sucha. Na rozkaz pada na kolana,
gra rol wilka, wywiesza jzyk, plombowanymi zbami zrywa z siebie ubranie.
Zalenie od rozkazu pogromcy ludzi chodzi na dwch nogach albo na czworakach,
suy, udawa nieywego, pozwala wilkowi jedzi na sobie okrakiem, nosi za nim
pejcz, z psim talentem i fantazj godzi si na kade upokorzenie i perwersj. Na
scen wesza pikna dziewczyna, zbliya si do tresowanego czowieka, gaskaa go
w podbrdek, pocieraa policzek o jego policzek, on jednak trwa na czworakach,
pozosta zwierzciem, potrzsa gow i zacz do piknej dziewczyny szczerzy

zby, w kocu tak gronie i drapienie, e ucieka. Podano mu czekolad, ktr


pogardliwie obwcha i odtrci. Na koniec przyniesiono znw biae jagni i tustego
pstrokatego krlika, a pojtny czowiek pokaza swj szczytowy numer i zagra wilka
a mio. Palcami i zbami chwyta wrzeszczce zwierzta, wyrywa im kaway sierci
i ciaa, umiechajc si, u ich ywe miso i nieprzytomny, pijany, z rozkosznie
przymknitymi oczyma chepta ich ciep krew.
Przeraony wybiegem przez drzwi. Przekonaem si, e ten magiczny teatr
nie by idealnym rajem, pod jego zachwycajc fasad kryy si wszystkie pieka. O
Boe, czy i tu nie ma wybawienia?
Peen lku biegaem tam i z powrotem, czuem w ustach smak krwi i
czekolady, obydwa jednakowo wstrtne, gorco pragnem wyrwa si z tej pospnej
fali, arliwie walczyem w mylach o znoniejsze, milsze obrazy. O, przyjaciele, nie
takie tony! piewao co we mnie i z przeraeniem przypomniaem sobie potworne
fotografie z frontu, jakie niekiedy ogldaem podczas wojny, owe stosy skbionych
trupw o twarzach zmienionych maskami gazowymi w szczerzce zby diabelskie
maszkary. Jake gupi, dziecinny byem jeszcze wwczas, kiedy jako humanitarnie
usposobiony przeciwnik wojny przeraaem si tymi obrazami! - Dzi wiedziaem, e
aden pogromca, aden minister, genera czy obkany nie jest w stanie wyhodowa
w swoim mzgu myli i obrazw, ktre nie drzemayby take we mnie, i to w formie
rwnie ohydnej, dzikiej i zej, rwnie okrutnej i gupiej.
Z poczuciem ulgi przypomniaem sobie napis, ktry na pocztku
przedstawienia tak gwatownie pocign owego adnego modzieca. Napis brzmia:
Wszystkie dziewczta s twoje
Ostatecznie wydawao mi si, e przecie nic nie jest tak podania godne, jak
to. Cieszc si, e bd mg znw uciec z tego przekltego, wilczego wiata,
wszedem do wntrza.
Zadziwiajce: powia na mnie legendarny, a zarazem tak bardzo bliski zapach
mojej modoci, atmosfery mych lat chopicych i modzieczych, e a zadraem, w
moim sercu pyna krew tamtych dni. Wszystko, co przed chwil jeszcze czyniem i
mylaem i czym byem, opado ze mnie i znw staem si mody. Jeszcze przed
godzin, jeszcze przed chwil mylaem, e dobrze wiem, czym jest mio,
podanie i tsknota, ale to bya mio i tsknota starego czowieka. Teraz znw

byem mody, a to, co czuem: rozarzony ogie, potna porywajca tsknota, owa
przenikajca wszystko namitno - niby ciepy powiew wiosny - byo mode, nowe i
prawdziwe. Ach, jake rozgorzay znw zapomniane ognie, jak nabrzmiay i gboko
zadrgay dwiki minionych lat, jak migotliwie budzio si co we krwi, jake
krzyczao co i piewao w mojej duszy! Byem chopcem pitnasto- czy
szesnastoletnim, gow miaem pen aciny, greki i piknej poezji, myli pene de
i ambicji, fantazj pen marze artystycznych, ale o wiele gbiej, silniej i straszliwiej ni wszystkie te ponce ognie pali si we mnie i drga ogie mioci, gd pci,
dojmujce przeczucie rozkoszy.
Staem na jednym ze skalnych wzgrz nad moim rodzinnym miasteczkiem,
unosi si tam zapach wiosennego wiatru i pierwszych fiokw, wida byo
poyskujc rzek i okna mojego rodzinnego domu; wszystko byszczao, dwiczao
i pachniao oszaamiajc peni, wie twrcz gotowoci, wszystko janiao
soczystymi barwami i mienio si nierealnie w podmuchach wiosennego wiatru, a
wiat wydawa mi si taki, jak niegdy w najbujniejszych, poetyckich uniesieniach
mojej pierwszej modoci. Staem na wzgrzu, wiatr rozrzuca moje dugie wosy;
zatopiony w marzycielskiej, miosnej tsknocie bezwiednie signem do ledwie
zieleniejcego krzewu i zerwaem mody, na wp rozwinity pczek listka,
przybliyem go do oczu, powchaem (ju sam zapach przypomnia mi wszystko, co
byo, i obla mnie arem), potem, bawic si, chwyciem ten may, zielony pczek
ustami, ktre jeszcze nie caoway adnej dziewczyny, i zaczem go gry. Ten
cierpki, aromatyczny, gorzki smak nagle uwiadomi mi, co przeywam, wszystko
znw byo obecne. Po raz drugi przeyem chwile z ostatnich lat mojego chopictwa,
niedzielne popoudnie wczesnej wiosny, w dzie, kiedy na samotnym spacerze
spotkaem R Kreisler, niemiao zoyem jej ukon i nieprzytomnie si w niej
zakochaem.
Patrzyem wwczas peen lkliwego oczekiwania na t pikn, rozmarzon
dziewczyn, ktra samotnie sza w gr i jeszcze mnie nie spostrzega, patrzyem na
jej wosy splecione w grube warkocze i podpite, na spywajce po obu stronach
policzkw lune kosmyki, ktrymi igra i powiewa wiatr. Po raz pierwszy w yciu
spostrzegem, jak bya pikna, jak pikne i nierealne byy igraszki wiatru w jej
delikatnych wosach, jak piknie i powabnie spywaa po jej modych ksztatach
cienka, niebieska sukienka; i podobnie jak gorzko-aromatyczny smak rozgryzionego
pczka przenikn mnie niemia, sodk rozkosz i lkiem wiosny, tak widok

dziewczcia napeni mnie miertelnym przeczuciem mioci i kobiety, wstrzsajcym


przeczuciem niesychanych moliwoci i obietnic, nieopisanych rozkoszy,
nieprawdopodobnych powika, obaw i cierpie, najserdeczniejszego wyzwolenia i
najgbszej winy. O, jake bardzo pali mi jzyk gorzki smak wiosny! O, jake igra
wiatr lunymi kosmykami wosw, spywajcymi wok jej rumianych policzkw!
Potem zbliya si, uniosa oczy i poznaa mnie, zarumienia si jeszcze bardziej i na
chwil spojrzaa w bok; potem zdjem kapelusz konfirmanta i ukoniem si, a Ra,
znw opanowana, odkonia si z umiechem, troch jak dama, z podniesion gow, i
odesza powoli, pewnie i wyniole, otoczona tysicem miosnych ycze, da i
hodw, ktre w lad za ni posyaem.
Tak byo niegdy, pewnej niedzieli przed trzydziestu piciu laty, i wszystko
niegdysiejsze powrcio w tej wanie chwili: wzgrze i miasto, marcowy wiatr i
zapach pczkw, Ra i jej kasztanowe wosy, nabrzmiewajca tsknota i sodki,
duszcy lk. Wszystko byo jak wtedy, wydawao mi si, e pniej ju nigdy nikogo
tak nie kochaem, jak wwczas R. Lecz tym razem dane mi byo przyj j inaczej
ni wwczas. Widziaem jej rumieniec, gdy mnie poznaa, widziaem, jak staraa si
go ukry, i wiedziaem od razu, e mnie lubi, e to spotkanie miao dla niej takie
samo znaczenie, jak dla mnie. I zamiast znw zdj kapelusz i uroczycie trzymajc
go w rku, czeka, a ona przejdzie, uczyniem tym razem, mimo lku i niepokoju to,
co nakazywaa mi krew; zawoaem: Ro, jaka ty liczna! Dziki Bogu, e
przysza! Tak bardzo ci kocham! To moe nie byo najlepsze, co mona byo w
podobnej chwili powiedzie, ale nie wymagao inteligencji, wystarczao zupenie.
Ra nie udawaa damy i nie odesza, zatrzymaa si, spojrzaa na mnie, zaczerwienia si jeszcze bardziej ni przedtem i powiedziaa: Dzie dobry, Harry, czy
naprawd mnie lubisz? Jej ciemne oczy promieniay w wyrazistej twarzyczce, a ja
czuem, e cae moje minione ycie i kochanie byo faszywe, zagmatwane i pene
gupiego nieszczcia od chwili, kiedy owej niedzieli pozwoliem Ry odej. Ale
teraz bd zosta naprawiony, wszystko stawao si inne, wszystko zmieniao si na
dobre. Wzilimy si za rce i tak szlimy powoli dalej, niewymownie szczliwi,
bardzo zakopotani, nie wiedzielimy, co mwi, co robi, z zakopotania zaczlimy
szybciej biec i pdzilimy tak, a nam tchu zabrako i musielimy zatrzyma si, nie
zwalniajc jednak ucisku naszych rk. Oboje bylimy jeszcze dziemi i nie bardzo
wiedzielimy, po co jedno drugiemu, tej niedzieli nie doszo nawet do pierwszego
pocaunku, ale bylimy niesychanie szczliwi. Stalimy i oddychalimy, usiedlimy

w trawie, gaskaem jej rk, ona za niemiao gadzia moje wosy, potem znw
wstalimy i prbowalimy zmierzy, kto z nas jest wyszy, i waciwie ja byem o
palec wyszy, ale nie chciaem tego przyzna, lecz utrzymywaem, e jestemy
dokadnie tego samego wzrostu, e Pan Bg przeznaczy nas dla siebie i e
pobierzemy si kiedy. Wtedy Ra powiedziaa, e czuje zapach fiokw,
uklklimy w niskiej, wiosennej trawie, szukalimy i znalelimy par kwiatkw o
krtkich odykach i darowywalimy je sobie wzajemnie, a gdy zrobio si chodniej i
wiato ju ukonie padao na skay, Ra powiedziaa, e musi i do domu, i wtedy
oboje posmutnielimy, gdy odprowadzi jej nie mogem, ale mielimy teraz wspln
tajemnic i to byo najmilsze, co posiadalimy. Pozostaem na grze wrd ska,
wchaem fioki od Ry, pooyem si na ziemi nad przepaci, z twarz nad gbi,
i spogldaem w d na miasto, czyhajc, a ukae si tam na dole jej urocza, maleka
posta i przebiegnie przez most obok studni. Teraz wiedziaem, e jest ju w domu
ojca, e chodzi tam po pokojach, a ja byem tu na grze, daleko od niej, ale ode mnie
ku niej biega ni, pyn strumie, wiao tajemnic.
Przez ca t wiosn widywalimy si tu i wdzie, na skaach, przy
sztachetach ogrodu, a kiedy zaczy kwitn bzy, zamienilimy pierwszy niemiay
pocaunek. Niewiele jako dzieci moglimy sobie wzajemnie da, a nasz pocaunek nie
mia jeszcze ani aru, ani peni; zaledwie odwayem si delikatnie pogaska jej
lune, wijce si koo uszu wosy, ale wszystko byo nasze, wszystko, do czego
bylimy zdolni w mioci i radoci, a kadym niemiaym dotkniciem, kadym
niedojrzaym sowem miosnym, kadym niespokojnym oczekiwaniem na siebie
uczylimy si nowego szczcia, wznosilimy si w hierarchii sztuki kochania o jeden
may szczebel wyej.
Tak przeywaem, poczynajc od Ry i fiokw, cae moje ycie miosne raz
jeszcze, ale pod szczliwszymi gwiazdami. Ra znika, zjawia si Irmgarda, soce
stao si gortsze, gwiazdy bardziej pijane, ale ani Ra, ani Irmgarda nie naleay do
mnie, musiaem si wspina stopie po stopniu, wiele przey, wiele si uczy,
musiaem rwnie Irmgard i Ann znw utraci. Kad dziewczyn, ktr kochaem
niegdy w mojej modoci, kochaem znowu, ale kad potrafiem natchn mioci,
kadej co da, od kadej otrzyma co w darze. Pragnienia, sny i moliwoci, ktre
niegdy yy jedynie w mojej wyobrani, byy teraz przeywan przeze mnie
rzeczywistoci. O, pikne kwiaty, Ido, Lauro i wy wszystkie, ktre niegdy
kochaem przez jedno lato, przez jeden miesic, jeden dzie!

Zrozumiaem, e jestem teraz tym adnym, rozpromienionym chopcem, ktry


przedtem jawi mi si jako niecierpliwie wbiegajcy do wrt mioci, e teraz
przeywam czstk samego siebie, ale t spenion tylko w jednej dziesitej, w jednej
tysicznej czstce mej istoty i mego ycia, e pozwalam jej teraz rosn,
nieobciony ju innymi postaciami mej jani, niehamowany przez myliciela,
niedrczony przez wilka stepowego, nieograniczony przez poet, fantast i moralist.
Nie, teraz byem tylko i wycznie kochankiem, oddychaem tylko szczciem i
cierpieniem mioci. Ju Irmgarda nauczya mnie taczy, Ida caowa, a najpikniejsza, Emma, bya pierwsz, ktra pewnego jesiennego wieczoru pod szumicymi
gaziami wizu daa mi caowa swoje smage piersi i pozwolia wypi do dna
kielich rozkoszy.
Wiele przeyem w teatrzyku Pabla, nawet tysicznej czci tego nie da si
wyrazi sowami. Wszystkie dziewczta, ktre kiedykolwiek kochaem, byy teraz
moje, kada dawaa mi to, co tylko ona jedna da moga, kadej dawaem to, co tylko
ona umiaa wzi ode mnie. Zakosztowaem wiele mioci, wiele szczcia, wiele
rozkoszy, wiele powika i cierpie, caa zaniedbana mio mego ycia zakwita w
tej godzinie sennych majakw w moim ogrodzie, kwiaty niewinne i delikatne,
jaskrawe i paajce, ciemne i szybko widnce, pomienna rozkosz, serdeczne
marzenia, tlca si melancholia, trwona mier, promienne narodziny. Spotykaem
kobiety, ktre mona byo zdoby szybko i szturmem, i takie, o ktre zabiega dugo i
wytrwale byo prawdziwym szczciem; kady mroczny zaktek mego ycia, w
ktrym niegdy przywoywa mnie gos pci choby tylko na chwil, w ktrym
rozpalao mnie kobiece spojrzenie lub nci poysk biaej dziewczcej skry, wyania
si znowu i nadrabiaem wszystko niegdy zaniedbane. Kada naleaa do mnie,
kada na swj sposb. Znalaza si tu rwnie kobieta o dziwnych, ciemnobrzowych
oczach i jasnych jak len wosach, obok ktrej staem kiedy przez kwadrans przy
oknie w korytarzu pospiesznego pocigu. Pniej wielokrotnie jawia si w moich
snach - nie powiedziaa ani sowa, ale nauczya mnie nieprzeczuwanych,
przeraajcych, miertelnych sztuk miosnych. A ta spokojna, agodna Chinka z portu
w Marsylii, o gadkich, kruczoczarnych wosach i wilgotnych oczach, te znaa
niesychane rzeczy. Kada miaa swoj tajemnic, pachniaa swoj ziemi, caowaa,
miaa si po swojemu i take po swojemu bya wstydliwa i bezwstydna.
Przychodziy i odchodziy, przynosi mi je nurt, przerzuca mnie w ich stron lub od
nich odrywa; byo to zabawne, dziecinne pywanie w strumieniu pci, pene uroku,

niebezpieczestwa i niespodzianek. I zdumiewaem si, jak bogate w miosne


przygody, okazje i pokusy byo moje na pozr tak ubogie i pozbawione mioci ycie
wilka stepowego. Prawie wszystkie sposobnoci zaniedbaem i uciekaem od nich,
potykajc si o nie, prdko o nich zapominaem - ale tu przechoway si wszystkie
bez wyjtku, cae ich setki. A teraz zobaczyem je, poddawaem si im, byem gotw
na ich przyjcie, pograem si w ich rowe, mroczne podziemia. Powrcia
rwnie uwodzicielska propozycja, ktr mi kiedy podsuwa Pablo, a take inne
wczeniejsze, ktrych wwczas nawet dobrze nie rozumiaem; fantastyczne igraszki
we troje, we czworo z umiechem wcigay mnie w swj korowd. Dziao si wiele
rzeczy, rozgryway si rne, trudne do opisania gry.
Z nieskoczonego strumienia pokus, wystpkw i konfliktw wypynem
znowu na powierzchni cichy, milczcy, uzbrojony, nasycony wiedz, mdry,
gboko dowiadczony, dojrzay dla Herminy. Jako ostatnia figura mojej
tysicpostaciowej mitologii, jako ostatnie imi w tym nieskoczonym szeregu,
wyonia si wanie ona, Hermina; jednoczenie powrcia wiadomo i pooya
kres tej miosnej bajce, gdy nie chciaem spotka si z Hermin tu, w mroku
czarodziejskiego zwierciada; do niej nalea cay Harry. Ach, chciabym teraz
przestawi moje szachowe figurki w ten sposb, eby wszystko odnosio si do niej i
poprowadzio do spenienia.
Fala wyrzucia mnie na brzeg, staem znw w milczcym, cichym,
prowadzcym do l korytarzu teatralnym. Co dalej? Signem do kieszeni po
figurki, ale ju mi jako przesza ochota do tej zabawy. Otacza mnie nie koczcy si
wiat drzwi, napisw, magicznych luster. Mimo woli przeczytaem najbliszy i
dreszcz mnie przeszed. Napis brzmia:
Jak si przez mio zabija
Nagle pojawi mi si i trwa przez sekund obraz wspomnie: Hermina przy
stoliku restauracyjnym, nagle daleka od rzeczywistoci, ze straszliw powag w
spojrzeniu, zagubiona w brzemiennej rozmowie, oznajmiajca mi, e tylko dlatego
rozkocha mnie w sobie, by ponie mier z mojej rki. Cika fala lku i mroku
przepyna przez moje serce, nagle wszystko znowu stano przede mn, nagle
poczuem znowu w gbi duszy moj ndz i donioso tej chwili. Zrozpaczony
signem do kieszeni, by wydoby figurki, zabawi si troch w magi i zmieni

porzdek na mojej szachownicy. Ale figurek ju nie byo. Zamiast nich wycignem
z kieszeni n. miertelnie przeraony pobiegem korytarzem, mijajc drzwi, znalazem si nagle naprzeciw olbrzymiego lustra i spojrzaem w nie. W lustrze sta, wysoki
jak ja, olbrzymi, pikny wilk, sta cicho i pochliwie yska niespokojnymi lepiami.
Mruga do mnie pomiennymi oczyma, umiechn si troch, tak e wargi rozczyy
si na chwil i wida byo czerwony jzor.
Gdzie jest Pablo? Gdzie Hermina? Gdzie ten mdry magik, ktry tak adnie
gldzi o odbudowie osobowoci?
Raz jeszcze spojrzaem w lustro. Byem obkany. W wysokim lustrze nie
byo adnego wilka mielcego jzorem. W lustrze staem ja, Harry, o szarej twarzy,
pozbawiony wszelkich uciech, znuony wszystkimi wystpkami, wstrtnie blady, ale
- jakkolwiek by byo - czowiek, zawsze kto, z kim mona byo pogada.
- Harry - powiedziaem - co ty tu robisz?
- Nic - odpowiedzia ten w lustrze - czekam tylko. Czekam na mier.
- A gdzie jest mier? - zapytaem.
- Ju idzie - odpowiedzia tamten. I usyszaem muzyk pync z pustych sal
teatru, pikn i straszn muzyk, towarzyszc wystpieniu kamiennego gocia w
Don Giovannim. Przeraajco brzmiay lodowate dwiki w upiornym budynku,
dochodziy z zawiatw, od niemiertelnych.
Mozart, pomylaem i wywoaem t myl najbardziej drogie i
najwzniolejsze obrazy mego wewntrznego ycia.
Wtem rozleg si za mn gony i lodowaty miech, zrodzony z nieznanych
czowiekowi zawiatw cierpie, z humoru bogw. Odwrciem si, zmroony i
uszczliwiony tym miechem; wtem nadszed Mozart, min mnie z umiechem,
podszed spokojnie, niedbaym krokiem do jednych z drzwi prowadzcych do loy,
otworzy je i wszed do rodka, ja za, zakniony, skierowaem si tam jego ladem,
ladem bstwa mej modoci, za tym dozgonnym celem mojej mioci i czci. Muzyka
brzmiaa dalej. Mozart sta przy porczy loy, teatru w ogle nie byo wida,
bezkresn przestrze wypenia mrok.
- Widzi pan - powiedzia Mozart - mona si obej i bez saksofonu. Zreszt z
tym znakomitym instrumentem nie chciabym zawiera bliszej znajomoci.
- Gdzie my jestemy? - zapytaem.
- Jestemy na ostatnim akcie Don Giovanniego. Leporello ju upad na
kolana. wietna scena, muzyki te mona posucha, a jake. I chocia ma ona w

sobie jeszcze pewne cechy bardzo ludzkie, to jednak wyczuwa si w niej zawiaty,
ten miech... prawda?
- To ostatnia wielka muzyka, jak napisano - powiedziaem uroczycie jak
belfer. - Zapewne, by potem jeszcze Schubert i Hugo Wolf, a tego biednego
wspaniaego Chopina te nie wolno mi pomin. Pan marszczy czoo, maestro... no
tak, jest te Beethoven, on te jest cudowny. Ale to wszystko, bez wzgldu na swe
pikno, ma ju w sobie co z odamka, co z roztapiania si; od czasu Don
Giovanniego adne dzieo o tak znakomitym ksztacie nie zostao przez ludzi
stworzone.
- Niech si pan nie wysila - zamia si Mozart straszliwie szyderczo. - Pan
zapewne sam jest muzykiem? No c, ja ju porzuciem ten metier, przeszedem w
stan spoczynku. Tylko dla zabawy przygldam si niekiedy temu, co dzieje si w
muzyce.
Unis rce, jak gdyby dyrygowa, gdzie wzeszed ksiyc czy te jaka inna
blada planeta, znad balustrady spogldaem w niezmierzon gb przestrzeni,
przecigay tamtdy mgy i oboki, majaczyy gry, morskie wybrzea, a pod nimi
rozcigaa si szeroka jak wiat pustynna rwnina. Na tej rwninie zobaczylimy
czcigodnie wygldajcego starszego pana o dugiej brodzie, ktry z bolesnym
wyrazem twarzy szed na czele potnego pochodu, skadajcego si z kilkudziesiciu
tysicy czarno ubranych mczyzn. Wyglda ponuro i beznadziejnie.
- Niech pan spojrzy - powiedzia Mozart - to jest Brahms. Dy do zbawienia,
ale to jeszcze troch potrwa.
Dowiedziaem si, e te czarne rzesze wyobraay wszystkich wykonawcw
tych gosw i nut, ktre wedug boskiego osdu byy zbdne w jego partyturach.
- Niezbyt starannie zinstrumentowane, za wiele roztrwoni materiau - pokiwa
gow Mozart.
Zaraz potem zobaczylimy Ryszarda Wagnera, kroczcego na czele rwnie
wielkiej armii, i czulimy, jak te czarne tysice czepiaj si go i jak go wysysaj;
widzielimy, e i on znuony wlk si jak cierpitnik.
- Za czasw mojej modoci - zauwayem ze smutkiem - obaj ci muzycy
uchodzili za swoje najwiksze przeciwiestwa.
Mozart mia si.
- Zawsze tak jest. Z pewnego oddalenia tego rodzaju kontrasty staj si
coraz bardziej do siebie podobne. Bogate instrumentowanie nie byo zreszt

osobistym bdem ani Wagnera, ani Brahmsa, byo bdem ich epoki.
- Jak to? I za to musz teraz tak ciko pokutowa? - zawoaem z wyrzutem.
- Oczywicie. To idzie przez rne instancje. Dopiero kiedy odpokutuj win
swoich czasw, okae si, czy pozostanie jeszcze tyle osobistych walorw, eby
warto byo dokona obrachunku.
- Ale oni obaj nie s temu winni!
- Oczywicie, e nie. Nie jest rwnie ich win, e Adam zear jabko, a
przecie musz za to pokutowa.
- Ale to straszne!
- Zapewne, ycie jest zawsze straszne. Nie jestemy winni, a mimo to
jestemy odpowiedzialni. Z chwil kiedy si rodzimy, ju jestemy winni. Musia si
pan uczy jakiej dziwnej religii, skoro pan tego nie wie.
Zrobio mi si bardzo nieswojo. Zobaczyem samego siebie jako miertelnie
znuonego pielgrzyma, wdrujcego przez pustyni zawiatw, obadowanego
mnstwem zbdnych ksiek, ktre napisaem, zbdnych artykuw i felietonw, a za
mn postpowaa armia zecerw, ktrzy musieli przy tym pracowa i armia
czytelnikw, ktrzy to wszystko musieli przekn. Mj Boe! A prcz tego by tu i
Adam i jabko, i w ogle cay grzech pierworodny. Wszystko to trzeba wic byo
odpokutowa w bezkresnym ogniu czycowym, a dopiero potem wyonioby si
pytanie, czy poza tym jest jeszcze co osobistego, co wasnego, czy te caa moja
dziaalno i wszystkie jej skutki s tylko pust pian na morzu, tylko bezsensown
igraszk w potoku wydarze!
Widzc moj min, Mozart zacz si gono mia. Ze miechu fikn w
powietrzu kozioka i nogami wywija trele. Krzycza przy tym do mnie: - Hej, hej,
modziecze, nie paw si w mce, jzyk ci swdzi czy w pucach rzzi? A moe
mylisz o czytelnikach, molach ksikowych i zych krytykach? O swych drukarzach,
cierwach, kacerzach, przekltych szczwaczach i podegaczach? Psiakrew, do czarta,
rzecz miechu warta, miech do rozpuku uly ci w brzuchu... O ty, serce w
poniewierce, druk, czernido to mamido, czujesz wieczny al do wiata, gdzie czek
czekiem wci pomiata, na pociech dam ci wiec, zapal sobie, tak na hec. Plote
bzdury i michaki, banialuki, fidrygaki, wywijae wci ogonem, ale koniec z tym
fasonem. ycz ci szczliwej drogi, diabe wemie ci na rogi, a e pirem moc
napsoci, dobrze kijem ci wygrzmoci. Za bezczelne plagiaty bies ci porachuje gnaty.
Ale tego byo mi ju za wiele. Gniew nie pozostawia mi czasu na smucenie

si. Chwyciem Mozarta za warkocz, ale mistrz unis si w gr, warkocz - niby
ogon komety - stawa si coraz duszy, ja za wisiaem u jego koca i wirowaem
przez wiat. Do licha, ale w tym wiecie byo zimno! Ci niemiertelni wytrzymuj
wida paskudnie rozrzedzone, lodowate powietrze. Ale to lodowate powietrze
rozweselao, czuem to, nawet przez t krtk chwil, zanim omdlaem. Przenikna
mnie gorzka, ostra, lnica jak stal lodowata wesoo i ch do rwnie gonego,
optaczego i nieziemskiego miechu, jakim mia si Mozart, ale w teje chwili
straciem oddech i przytomno.
Oszoomiony i rozbity odnalazem si znowu, biae wiato korytarza odbijao
si w lnicej pododze. Nie byem u niemiertelnych, jeszcze nie. Byem wci
jeszcze po tej stronie zagadek, cierpie, wilkw stepowych i drczcych konfliktw.
Niedobre to miejsce, trudny do wytrzymania pobyt. Trzeba bdzie pooy temu kres.
W duym lustrze ciennym sta naprzeciwko mnie Harry. Nie wyglda
dobrze. Podobnie jak owej nocy po wizycie u profesora i po balu w Czarnym Orle.
Ale to byo dawno, przed laty, przed setkami lat; Harry postarza si, nauczy si
taczy, odwiedza magiczne teatry, sysza, jak mieje si Mozart, nie ba si ju ani
tacw, ani kobiet, ani noy. Nawet przecitnie uzdolniony czowiek, przebiegszy
kilka stuleci, staje si dojrzay. Dugo przygldaem si Harry'emu w lustrze: jeszcze
go dobrze znaem, wci jeszcze by troszeczk podobny do pitnastoletniego
Harry'ego, ktry pewnej marcowej niedzieli spotka w grach R i zdj przed ni
czapk konfirmanta. A jednak od tego czasu postarza si o kilkaset lat, uprawia
muzyk i filozofi, sporo wojowa, spija alzackie wino w gospodzie Pod Stalowym
Hemem, prowadzi dysputy z poczciwymi uczonymi na temat Kriszny, kocha Erik
i Mari, sta si przyjacielem Herminy, zestrzeliwa samochody i spa u boku gadkiej
Chinki, spotka Goethego i Mozarta, a w wielu miejscach rozerwa sie czasu i
pozornej rzeczywistoci, ktra go jeszcze wizia. I cho zgubi swoje adne
szachowe figurki, to jednak w kieszeni zosta mu solidny n. Naprzd, Harry,
naprzd, stary zmczony chopie!
Fe, do licha, jake gorzko smakuje ycie! Splunem na Harry'ego w lustrze,
nastpiem na niego nog i rozbiem go w kawaki. Wolno szedem przez
rozbrzmiewajce echem korytarze, uwanie przygldaem si drzwiom, ktre
obiecyway wiele ciekawych przygd: na adnych drzwiach nie byo ju napisw.
Powoli obszedem sto drzwi magicznego teatru. Czy nie byem dzi na balu
maskowym? Sto lat mino od tego czasu. Wkrtce nie bdzie ju adnych lat.

Pozostawao jeszcze co do zrobienia, Hermina czekaa jeszcze. Bdzie to osobliwe


wesele. Pynem w mtnej fali, pospnie wleczony: niewolnik, wilk stepowy. Do
licha!
Zatrzymaem si przed ostatnimi drzwiami. Tam zaniosa mnie mtna fala. O
Ro, o daleka modoci, o Goethe, o Mozarcie!
Otworzyem drzwi. To, co za nimi ujrzaem, byo prostym i piknym obrazem.
Na dywanach, na pododze leao dwoje nagich ludzi, pikna Hermina i pikny Pablo,
leeli tu obok siebie, pogreni w gbokim nie, do dna wyczerpani miosn gr,
ktr na pozr nigdy nasyci si nie mona, a ktra jednak syci tak szybko. Pikni
ludzie, wspaniae obrazy, cudowne ciaa. Pod lew piersi Herminy spostrzegem
wiey, okrgy, ciemno podbarwiony lad; miosne ukszenie piknych,
poyskujcych zbw Pabla. W to miejsce wbiem n a po rkoje. Krew spyna
na bia, delikatn skr Herminy. Scaowabym t krew, gdyby wszystko byo
inaczej, gdyby wszystko odbyo si troch inaczej. Teraz tego nie uczyniem;
przygldaem si tylko, jak krew pyna, i widziaem, jak na chwil otworzyy si
oczy Herminy, bolenie, gboko zdziwione. Dlaczego jest zdziwiona? - pomylaem.
Potem przyszo mi na myl, e musz jej zacisn powieki. Ale zamkny si same.
Stao si. Obrcia si tylko troch na bok, od pachy do piersi zamigota cienki,
delikatny cie, mia mi co przypomnie. Zapomniane! Potem leaa ju spokojnie.
Dugo na ni patrzyem. W kocu przeszy mnie dreszcz, jakby po
przebudzeniu, chciaem odej. Wtedy zobaczyem, e Pablo przeciga si, otwiera
oczy, prostuje czonki, pochyla si nad zmar i umiecha si. Ten czowiek nigdy ju
nie bdzie powany, wszystko pobudza go do miechu. Ostronie odwin jeden rg
dywanu i przykry Hermin a po piersi, tak e rana nie bya ju widoczna, po czym
bezszelestnie wysun si z loy. Dokd poszed? Czy wszyscy zostawiaj mnie
samego? Zostaem sam z t na wp okryt zmar, ktr kochaem i ktrej
zazdrociem. Na jej blade czoo spada chopicy lok, usta wieciy czerwieni w
zupenie zbielaej twarzy i byy nieco rozchylone, jej wosy pachniay subtelnie,
delikatnie, a przez ich gszcz przewitywao mae, piknie uksztatowane ucho.
yczenie Herminy zostao wic spenione. Zabiem moj kochank, zanim j
w peni posiadem. Uczyniem rzecz nie do pomylenia, a teraz klczaem,
wpatrywaem si w ni i nie wiedziaem, co ten czyn oznacza, nie wiedziaem nawet,
czy by on dobry i suszny, czy te odwrotnie. Co by o nim powiedzia mdry
szachista, co powiedziaby Pablo? Nie, nie wiedziaem, nie mogem myle. Coraz

bardziej czerwieniy si uszminkowane usta w gasncej twarzy. Takie byo cae moje
ycie, taka bya odrobina mego szczcia i mioci, jak te zastyge usta: troch ru
na znieruchomiaej twarzy.
I od tej martwej twarzy, od tych martwych biaych plecw, martwych biaych
ramion powoli powiao groz, zimow pustk i samotnoci, jakim wolno
wzmagajcym si chodem, od ktrego zaczy mi drtwie rce i wargi. Czybym
zgasi soce? Czybym zabi serce wszelkiego ycia? Czy moe wtargn tu
miertelny chd wszechwiata?
Z przeraeniem patrzyem na skamieniae czoo, na sztywny lok, na blady,
zimny poysk ucha. Chd pyncy od nich by miertelny, a jednak pikny: brzmia i
wibrowa cudownie, by muzyk!
Czy nie czuem ju kiedy tej grozy, ktra jednoczenie bya jakby
szczciem? Czy nie syszaem ju kiedy tej muzyki? Tak, owszem, u Mozarta, u
niemiertelnych.
Przyszed mi na myl wiersz, ktry kiedy, w innych czasach, gdzie
znalazem:
Ale mymy odnaleli siebie,
W sferze lodu przewietlonym gwiezdnie,
Obce s nam lata, dni, godziny,
Obca modo, staro i rnica pci...
Chodny, nieruchomy jest nasz wieczny byt,
Chodny i promienny jest nasz wieczny miech.
Wtem otworzyy si drzwi loy i wszed Mozart, ktrego na pierwszy rzut oka
nie poznaem: nie mia warkocza ani krtkich spodni, ani pantofli ze sprzczkami, by
ubrany wspczenie. Usiad tu koo mnie, omal go nie dotknem i nie
przytrzymaem, eby si nie pobrudzi krwi, ktra spyna na podog z piersi
Herminy. Usiad i zaj si pilnie kilkoma maymi porozstawianymi tu instrumentami
i aparatami, a robi to z du powag, krci co i majstrowa przy tych przedmiotach,
ja za z podziwem spogldaem na jego zrczne, ruchliwe palce, ktre tak chtnie
zobaczybym kiedy, gdy graj na fortepianie. Zamylony przypatrywaem si
Mozartowi, a raczej nie tyle zamylony, co rozmarzony i zagubiony w widoku jego
piknych, mdrych rk, ogrzany uczuciem jego bliskoci, a zarazem troch

zalkniony. Nie zwracaem uwagi na to, co on waciwie robi, co tam majstrowa,


czym si zajmowa.
A by to aparat radiowy, ktry tu ustawi i uruchomi, po czym wczy
gonik i powiedzia: - Sycha Monachium, Concerto grosso F-dur Handla.
I rzeczywicie, ku memu nieopisanemu zdziwieniu i przeraeniu, piekielny,
blaszany lejek zacz niebawem wypluwa ow mieszanin flegmy i przeutej gumy,
ktr posiadacze gramofonw i abonenci radia postanowili nazywa muzyk; poprzez
pospny harkot i skrzeczenie mona byo istotnie pozna - podobnie jak pod grub
warstw brudu stare, wspaniae malowido - szlachetn struktur tej boskiej muzyki,
jej krlewsk budow, chodny, daleki oddech i nasycony, szeroki dwik instrumentw smyczkowych.
- Mj Boe - zawoaem przeraony - co pan robi, mistrzu? Czy serio chce pan
sobie i mnie zrobi tak przykro? Nastawia pan ten ohydny aparat, triumf naszej
epoki, jej ostatni zwycisk bro w niszczycielskiej walce ze sztuk. Czy musi tak
by, mistrzu?
O, jake zamia si ten niesamowity czowiek, jake mia si zimno i
upiornie, bezdwicznie, a jednak druzgocc wszystko tym miechem! Z prawdziw
przyjemnoci przyglda si moim mkom, krci przy przekltych gakach,
poprawia blaszany lejek. miejc si, pozwoli tej znieksztaconej, bezdusznej i
zatrutej muzyce w dalszym cigu przenika do naszego pomieszczenia i, miejc si,
da mi odpowied.
- Tylko bez patosu, panie ssiedzie! Czy pan w ogle zwrci uwag na to
ritardando? Niezy pomys, co? No tak, a teraz niech pan, niecierpliwy czowieku,
pozwoli, by przenikna pana myl tego ritardanda... czy syszy pan te basy? Krocz
jak bogowie... i niech pan pozwoli, by ten pomys starego Handla nasyci i uspokoi
paskie serce! Posuchaj raz, czowieku, bez patosu i szyderstwa, jak za t istotnie
idiotyczn i beznadziejn zason miesznego aparatu majaczy daleki ksztat muzyki
bogw! Niech pan uwaa, mona si przy tym czego nauczy. Niech pan zwrci
uwag, jak ten zwariowany gonik czyni rzecz na pozr najgupsz w wiecie,
najbardziej niepotrzebn i najbardziej zakazan, ciskajc gran gdzie muzyk bez
wyboru, gupio i brutalnie, w dodatku aonie znieksztacon, w obcy, dla niej
niewaciwy obszar - i jak, mimo to, nie moe zniszczy pierwotnego ducha tej
muzyki, a tylko ujawnia na jej przykadzie wasn bezradn technik i bezduszn
przemylno. Suchaj dobrze, may czowieczku, trzeba ci tego koniecznie! Zatem

uszy do gry! Tak. A teraz syszy pan nie tylko pogwaconego przez radio Handla,
ktry nawet w tej najobrzydliwszej formie wci jeszcze jest boski, syszy pan i widzi
jednoczenie, czcigodny ssiedzie, znakomite porwnanie wszelkiego ycia.
Suchajc radia, syszy i widzi pan odwieczn walk midzy ide a zjawiskiem,
midzy wiecznoci a czasem, midzy tym co boskie a tym co ludzkie. Wanie tak,
mj drogi, jak radio ciska najwspanialsz muzyk wiata w cigu dziesiciu minut,
bez wyboru, w najmniej do tego odpowiednie miejsca, w mieszczaskie salony i na
poddasza, pomidzy plotkujcych, oberajcych si, ziewajcych i picych
abonentw, tak jak t muzyk odziera z jej zmysowego pikna, psuje j, niszczy,
zaflegmia, a mimo to nie moe cakowicie zniszczy jej ducha... dokadnie tak samo
ycie ciska wok siebie tak zwan rzeczywistoci, wspaniaym kalejdoskopem
wiata, pozwala na to, by po Handlu nastpowa odczyt o sposobie faszowania
bilansu w rednich zakadach przemysowych, z czarodziejskich dwikw orkiestry
czyni odraajc zawiesin tonw, a swoj technik, zapobiegliwo, sw straszliw
ndz i prno wsuwa wszdzie midzy idee a rzeczywisto, midzy orkiestr a
ucho. Cae ycie jest takie, mj may, i musimy je takim pozostawi, a jeli nie
jestemy gupcami, to musimy si z tego mia. Ludziom paskiego pokroju
stanowczo nie przystoi krytykowa radia lub ycia. Niech si pan raczej nauczy
najpierw umiejtnoci suchania! Niech si pan nauczy bra serio to, co jest tego
warte, a z reszty niech si pan mieje! Czyby pan przypadkiem sam dokonywa tego
lepiej, szlachetniej, mdrzej, z wikszym smakiem? O nie, monsieur Harry, na pewno
nie. Ze swego ycia uczyni pan jak wstrtn histori choroby, ze swych zdolnoci
nieszczcie. I, jak widz, nie potrafi pan nic innego zrobi z pikn, zachwycajc,
mod dziewczyn, jak wbi jej n w ciao i zada mier! Czy pan to uwaa za
suszne?
- Suszne? Ach, nie! - zawoaem zrozpaczony. - Mj Boe, wszystko jest
takie faszywe, tak piekielnie gupie i ze! - Jestem bydlciem, mistrzu, gupim, zym
bydlciem, chorym i zepsutym, co do tego ma pan po tysickro racj... Ale co si
tyczy tej dziewczyny, ona sama tego chciaa, speniem tylko jej yczenie.
Mozart mia si bezdwicznie, zdoby si jednak na wielk uprzejmo i
wyczy radio.
Moja obrona, w ktr dopiero co tak szczerze wierzyem, dla mnie samego
zabrzmiaa nieoczekiwanie gupio. Gdy kiedy Hermina - przypomniaem to sobie
nagle - mwia o czasie i wiecznoci, natychmiast byem gotw uzna jej myli za

odbicie moich wasnych. Przyjem jednak za rzecz oczywist, e myl poniesienia


mierci z mojej rki bya wasnym pomysem i yczeniem Herminy bez jakiegokolwiek wpywu z mojej strony. Ale dlaczego wwczas nie tylko przyjem ten
straszliwy i niesamowity pomys i nie tylko w niego uwierzyem, ale nawet z gry go
odgadem? Moe jednak dlatego, e bya to moja wasna myl? I dlaczego zabiem
Hermin wanie w chwili, gdy leaa nago w ramionach innego? Wszechwiedzco i
szyderczo brzmia bezgony miech Mozarta.
- Harry - powiedzia - pan jest dowcipnisiem. Czyby rzeczywicie ta pikna
dziewczyna nie moga sobie od pana yczy ju niczego innego jak pchnicia noem?
Niech pan to opowiada komu innemu! No, przynajmniej ugodzi j pan solidnie,
biedne dziecko ani drgno. A teraz byaby moe pora, eby pan uwiadomi sobie
skutki swojej galanterii wobec tej damy. Czy te miaby pan zamiar uchyli si od
poniesienia konsekwencji swego czynu?
- Nie - krzyknem - czyby pan mnie zupenie nie rozumia? Ja miabym si
uchyla od konsekwencji? Przecie niczego innego nie pragn jak tylko pokutowa,
pokutowa, pokutowa, pooy gow pod topr, da si ukara i zniszczy.
Mozart spojrza na mnie z trudnym do zniesienia szyderstwem.
- Jaki pan jest patetyczny! Ale pan si jeszcze nauczy humoru, Harry. Humor
jest zawsze humorem wisielczym, a w razie potrzeby nauczy si go pan wanie na
szubienicy. Czy jest pan na to przygotowany? Tak? Dobrze, wobec tego niech pan
idzie do prokuratora i pozwoli zastosowa wobec siebie cay ten pozbawiony humoru
aparat sadownikw, a do chodnego cicia gowy wczesnym rankiem na podwrzu
wiziennym. Czy wic jest pan gotowy?
Nagle zabysn przede mn napis:
Stracenie Harry'ego
Kiwnem gow na znak zgody. Pusty dziedziniec midzy czterema murami o
maych, zakratowanych oknach, porzdnie ustawiona gilotyna, tuzin panw w togach
i surdutach, a porodku staem ja, drc z zimna w szarym mroku wczesnego ranka, z
sercem cinitym strachem penym aoci, lecz zdecydowany i pogodzony z losem.
Na rozkaz wystpiem do przodu i na rozkaz uklkem. Prokurator zdj biret i
chrzkn, inni panowie te chrzknli. Trzyma przed sob rozoone uroczyste
pismo i odczyta z niego, co nastpuje:

- Szanowni panowie, stoi przed wami pan Haller, oskarony i uznany za


winnego lekkomylnego naduycia naszego magicznego teatru. Haller nie tylko
obrazi wznios sztuk, mylc nasz pikn galeri obrazw z tak zwan
rzeczywistoci i zabijajc iluzorycznym sztyletem lustrzane odbicie dziewczyny, ale
zamierza ponadto posuy si naszym teatrem, i to bez poczucia humoru, jako
pewnego rodzaju mechanik samobjstwa. Wskutek tego skazujemy Hallera na kar
wiecznego ycia i na dwunastogodzinne pozbawienie prawa wstpu do naszego
teatru. Ponadto oskaronemu nie moe by darowana kara jednorazowego wymiania.
Moi panowie, zaczynamy: Raz... dwa... trzy!
Na trzy zaintonowali wszyscy obecni z bezbdn jednoczesnoci
chralny miech w wyszych rejestrach, straszliwy miech zawiatw, trudny do
zniesienia dla ludzkiego ucha.
Kiedy znw odzyskaem wiadomo, siedzia obok mnie jak przedtem
Mozart, poklepa mnie po ramieniu i powiedzia: - Sysza pan wyrok. Bdzie wic
pan musia przyzwyczai si do suchania muzyki radiowej ycia. To panu dobrze
zrobi. Jeste niezwykle mao pojtny, miy, gupi chopcze, ale z czasem zrozumiesz
wreszcie, czego si od ciebie da. Musisz si nauczy mia, tego si wymaga. Musi
pan poj humor, wisielczy humor tego ycia. Pan jednak gotw jest uczyni
wszystko, tylko nie to, czego si od pana wymaga! Jest pan gotw sztyletowa
dziewczta, jest pan gotw da si uroczycie ci, z pewnoci byby pan rwnie
gotw umartwia si i biczowa przez setki lat. Czy nie tak?
- O tak, z caego serca bybym gotw - zawoaem w rozpaczy.
- Oczywicie! Da si pan wzi na kad gupi i pozbawion humoru
imprez, wielkoduszny panie, na wszystko, co jest patetyczne i pozbawione dowcipu.
Ale ja si na to nie dam nabra, grosza bym nie da za t ca pask romantyczn
pokut. Chce pan by stracony, chce pan, eby cito panu gow, awanturniku! Dla
tego gupiego ideau popeniby pan jeszcze z dziesi zabjstw. Do diaba, ale pan
wanie ma y! Postpiono by susznie, gdyby pana skazano na najcisz kar.
- Jaka byaby to kara?
- Moglibymy na przykad znw oywi t dziewczyn i pana z ni oeni.
- Nie, nigdy bym si na to nie zgodzi. Staoby si nieszczcie.
- Jak gdyby nie dosy nieszcz ju pan spowodowa. Ale teraz trzeba
skoczy z patosem i zabjstwami. Niech pan wreszcie zmdrzeje! Ma pan y i
nauczy si miechu. Musi pan nauczy si sucha tej przekltej radiowej muzyki

ycia, wielbi j, mia si z jej niepotrzebnej wrzawy. Koniec, wicej si od pana nie
da.
Cicho, spoza zacinitych zbw, spytaem: - A jeli si sprzeciwi? Jeli
panu, mistrzu, odmwi prawa rozporzdzania wilkiem stepowym i wtrcania si do
jego losu?
- Wwczas - rzek Mozart pojednawczo - zaproponowabym, eby zapali
jeszcze jeden z moich adnych papierosw. - Mwic to i wyczarowujc z kieszeni
kamizelki papierosa, czstowa mnie nim. Nagle nie by ju Mozartem, lecz moim
przyjacielem Pablo, spogldajcym na mnie ciepo swoimi ciemnymi, egzotycznymi
oczyma; podobny by te jak bliniak do czowieka, ktry nauczy mnie gry w szachy
z figurkami.
- Pablo - zawoaem drgnwszy. - Gdzie jestemy?
Pablo poda mi papierosa i ogie.
- Jestemy - umiechn si - w moim magicznym teatrze i gdyby chcia
nauczy si tanga, zosta generaem albo porozmawia z Aleksandrem Wielkim...
wszystko to bdzie moliwe nastpnym razem. Ale musz powiedzie, Harry, e
mnie troch rozczarowae. Bardzo si zapomniae, pogwacie humor mojego
maego teatrzyku i popenie wistwo, kue noami i skalae nasz pikny wiat
obrazw plamami rzeczywistoci. To nieadnie z twojej strony. Mam nadziej, e
zrobie to przynajmniej z zazdroci, widzc lec obok mnie Hermin. Z t figurk,
niestety, nie umiae si obchodzi. Mylaem, e lepiej nauczye si tej gry. Ale to
mona naprawi.
Uj Hermin, ktra w jego palcach natychmiast skurczya si do wielkoci
figurki szachowej i woy j do tej samej kieszeni w kamizelce, z ktrej przedtem
wycign papierosa.
Przyjemnie pachnia sodki, ciki dym. Czuem si wyczerpany i byem
gotw spa choby przez cay rok.
Zrozumiaem wszystko, zrozumiaem Pabla, Mozarta, gdzie za plecami
syszaem jego straszliwy miech, wiedziaem, e w mojej kieszeni s setki tysicy
ukadw gry yciowej, wstrznity przeczuwaem jej sens, byem zdecydowany
rozpocz j raz jeszcze, raz jeszcze zakosztowa jej mki, raz jeszcze wzdrygn si
przed jej bezsensem, raz jeszcze i wiele razy przej pieko mojej duszy.
Kiedy bd lepiej gra w t gr z figurkami Kiedy naucz si mia. Czeka
na mnie Pablo. Czeka na mnie Mozart.

You might also like