Professional Documents
Culture Documents
!hermann Hesse - Wilk Stepowy PDF
!hermann Hesse - Wilk Stepowy PDF
Wilk stepowy
(Przeoya Gabriela Mycielska)
SCAN-dal
Przedmowa
Ksika ta zawiera notatki pozostae po czowieku, ktrego nazywalimy
wilkiem stepowym, czyli okreleniem, jakiego on sam wielokrotnie uywa w
stosunku do siebie. Jest kwesti dyskusyjn, czy jego rkopis wymaga przedmowy;
odczuwam jednak potrzeb dorzucenia do tych zapiskw kilku kartek, na ktrych
sprbuj naszkicowa moje o nim wspomnienia. Wiem o tym czowieku niewiele, a
zwaszcza nie znam ani jego przeszoci, ani pochodzenia. Osobowo jego wywara
na mnie jednak silne i - musz przyzna - mimo wszystko sympatyczne wraenie.
Wilk stepowy, mczyzna okoo pidziesicioletni, zjawi si pewnego dnia przed kilkoma laty - w domu mojej ciotki, szukajc umeblowanego pokoju. Wynaj
mansard i przyleg izdebk sypialn, wrci po kilku dniach z dwiema walizkami i
du skrzyni ksiek i mieszka u nas dziewi czy dziesi miesicy. Prowadzi
ycie bardzo ciche i samotne i gdyby nie ssiedztwo naszych pokoi sypialnych,
sprzyjajce przypadkowym spotkaniom na schodach i w korytarzu, prawdopodobnie
nie poznalibymy si nigdy, gdy by to czowiek nietowarzyski w stopniu
niespotykanym, prawdziwy wilk stepowy - jak siebie niekiedy nazywa - istota obca,
dzika, a take bardzo pochliwa, istota z innego wiata ni mj. Jak dalece pogry
si w osamotnieniu z racji swych predyspozycji i losu i w jakim stopniu osamotnienie
to wiadomie uwaa za swj los, o tym - rzecz jasna - dowiedziaem si dopiero z
pozostawionych przez niego zapiskw; jednak w pewnej mierze poznaem go ju
wczeniej z jego niepozornych gestw i rozmw; doszedem do wniosku, e obraz,
jaki wyrobiem sobie o nim na podstawie zapiskw, jest w zasadzie zgodny z oczywicie bledszym i mniej kompletnym - obrazem uksztatowanym na podstawie
naszej osobistej znajomoci.
Przypadek sprawi, e byem przy tym, kiedy wilk stepowy zjawi si w
naszym domu po raz pierwszy i wynaj u mojej ciotki pokj. Przyszed w porze
obiadowej, talerze stay jeszcze na stole, a ja miaem zaledwie p godziny przed
powrotem do biura. Jeszcze dzi pamitam dziwne i sprzeczne wraenie, jakie
wywar na mnie przy pierwszym spotkaniu. Wszed przez oszklone drzwi,
pocignwszy uprzednio za dzwonek. W mrocznym przedpokoju ciotka spytaa,
czego sobie yczy. Wilk stepowy zrazu nie odpowiedzia ani te nie wymieni
swojego nazwiska, unis w gr kanciast gow o krtko ostrzyonych wosach,
wytumaczenie, co mnie jednak od razu troch dla niego zjednao. Jeszcze nim
skoczyo si ogldanie obu pomieszcze oraz dalsze pertraktacje, upyn czas mojej
przerwy obiadowej; musiaem wraca do biura. Poegnaem si i zostawiem go
ciotce. Kiedy wieczorem wrciem do domu, ciotka owiadczya, e obcy wynaj
mieszkanie i sprowadza si w najbliszych dniach, prosi tylko, eby nie zgasza
jego przybycia policji, poniewa dla niego, czowieka chorowitego, formalnoci,
wystawanie w urzdach policyjnych itd. s nie do zniesienia. Przypominam sobie
dokadnie, jak mnie to zaskoczyo i jak ostrzegaem ciotk przed zgod na te warunki.
Z dziwn obcoci, cechujc tego czowieka, zdawa si a nadto dobrze
harmonizowa wanie w lk przed policj, ktry wrcz rzuca mi si w oczy jako
podejrzany. Tumaczyem ciotce, e na spenienie tego do dziwnego wymagania,
mogcego w pewnych okolicznociach mie dla niej bardzo niepodane skutki, nie
wolno si pod adnym warunkiem zgodzi, zwaszcza wobec cakowicie obcego
czowieka. Ale okazao si, e ciotka ju mu przyrzeka dostosowa si do tego
yczenia i e w ogle daa si uwie i oczarowa nieznajomemu; nigdy bowiem nie
przyjmowaa lokatorw, z ktrymi nie mogaby nawiza jakiego ludzkiego,
przyjaznego i rodzinnego, albo raczej matczynego kontaktu, co te przez niejednego z
poprzednich lokatorw byo solidnie wykorzystywane. Zdarzao si, e w pierwszych
tygodniach nowemu lokatorowi miaem niejedno do zarzucenia, gdy tymczasem moja
ciotka za kadym razem serdecznie braa go w obron. Poniewa nie podobao mi si
niedopenienie obowizku zameldowania na policji, chciaem przynajmniej usysze
od ciotki, co wie o obcym, o jego pochodzeniu i zamiarach. Okazao si, e wie o nim
ju to i owo, cho po moim wyjciu w poudnie bawi u niej bardzo krtko.
Powiedzia, e zamierza zatrzyma si w naszym miecie kilka miesicy, korzysta z
bibliotek i obejrze zabytki. Waciwie ciotce nie odpowiadao, e chcia wynaj
mieszkanie tylko na krtki okres, ale widocznie ju j sobie zjedna, mimo do
dziwnego sposobu bycia. Krtko mwic, pokoje byy wynajte, a moje zastrzeenia
okazay si spnione.
- Dlaczego waciwie powiedzia, e tu przyjemnie pachnie? - zapytaem.
Wtedy moja ciotka, ktra czasami miewa dobre przeczucia, owiadczya: - To
dla mnie oczywiste. U nas pachnie czystoci i porzdkiem, atmosfer pogodnego i
przyzwoitego ycia, i to mu si spodobao. Wyglda tak, jak gdyby od tego ju
odwyk i jak gdyby mu tego brakowao.
Niech i tak bdzie, pomylaem. - Ale - cignem - jeli nie jest
na gr.
Haller spojrza na mnie; odniosem wraenie, e wyrwaem go z jakiego
transu. Powoli zacz si umiecha na swj ujmujcy i smutny sposb, ktry tak
czsto kad mi si na sercu ciarem, po czym prosi, ebym usiad przy nim.
Podzikowaem, mwic, e nie zwykem siadywa na schodach przed mieszkaniami
obcych ludzi.
- Ach tak - powiedzia, umiechajc si swobodniej. - Ma pan racj. Ale
prosz poczeka chwilk, chciabym wyjani panu, dlaczego musiaem tu troch
posiedzie.
Wskazywa przy tym na podest przed mieszkaniem na pierwszym pitrze,
zajmowanym przez jak wdow. Na tej niewielkiej powierzchni, wyoonej
parkietem, midzy schodami, oknem i oszklonymi drzwiami, staa przy cianie
wysoka mahoniowa szafa, ozdobiona w grze staromodnym gzymsem, a przed szaf
na ziemi, na dwch maych, niskich postumencikach, umieszczono dwie roliny w
duych doniczkach: azali i araukari. Roliny wyglday adnie, byy zawsze
utrzymane czysto, bez zarzutu, co i ja ju z przyjemnoci zauwayem.
- Widzi pan - cign dalej Haller - ten may podest z araukari pachnie tak
bajecznie, e czsto nie mog tdy przej, eby nie zatrzyma si cho na chwil. U
paskiej szanownej ciotki take pachnie przyjemnie, panuje porzdek i wzorowa
czysto, ale ten kcik z araukari a byszczy schludnoci, jest tak odkurzony,
wytarty i wymyty, tak nieskazitelnie czysty, e po prostu promienieje. Musz si
zawsze narozkoszowa tym zapachem do syta... Czy i pan go czuje? Wo wosku z
lekk domieszk terpentyny, zmieszana z woni mahoniu, wilgotnych lici i w ogle
ze wszystkim, daj w sumie zapach, bdcy superlatywem mieszczaskiej czystoci,
starannoci i dokadnoci, speniania obowizkw i wiernoci w rzeczach maych.
Nie wiem, kto tu mieszka, ale za tymi oszklonymi drzwiami istnieje chyba raj
czystoci i odkurzonego mieszczastwa, a take raj adu i wzruszajco trwonego
oddania si maym przyzwyczajeniom i obowizkom.
Poniewa milczaem, cign: - Prosz nie sdzi, e mwi to ironicznie! Nic
nie jest mi bardziej obce, drogi panie, ni ch wymiewania tych mieszczaskich
cnt i porzdkw. To prawda, e sam yj w innym wiecie i... by moe... nie
zdoabym wytrzyma choby jednego dnia w mieszkaniu z takimi araukariami. Ale
jeli nawet jestem starym i troch nieokrzesanym wilkiem stepowym, to przecie i
moja matka bya mieszczk, hodowaa kwiaty, dbaa o pokj i schody, o meble i
pogry si w sobie, ale tym razem bez wyrazu bogoci i marzycielstwa, by raczej
smutny, wreszcie zagniewany, jego twarz bya daleka, szara, zgaszona, wyglda na
czowieka starego, chorego i niezadowolonego. Po koncercie zobaczyem go znowu
na ulicy i poszedem jego ladem; otulony w paszcz, szed smutno i ociale w
kierunku naszej dzielnicy, zatrzyma si jednak przed ma, starowieck
restauracyjk, z wahaniem spojrza na zegarek i wszed do rodka. Czynic zado
chwilowej zachciance, wszedem tam za nim. Siedzia przy typowym na owe czasy
okrgym stoliku, gospodyni i kelnerka przywitay go jak staego bywalca, ukoniem
si i przysiadem do niego. Siedzielimy tam godzin i podczas gdy ja wypiem dwie
szklanki wody mineralnej, on kaza sobie poda p litra czerwonego wina, a potem
jeszcze wiartk. Wspomniaem, e wracam z koncertu, ale nie zareagowa na to.
Czyta etykiet na flaszce mojej wody i zapyta, czy nie chciabym napi si wina, na
ktre mnie zaprasza. Gdy usysza, e nigdy nie pijam wina, zrobi znw bezradn
min i powiedzia: No tak, ma pan racj. Ja te przez wiele lat yem
wstrzemiliwie i dugi czas pociem, ale obecnie znajduje si znw pod znakiem
Wodnika, a to znak ciemny i wilgotny.
Kiedy, artujc, napomknem, e wydaje mi si nieprawdopodobne, iby
wanie on wierzy w astrologi, przybra znw uprzejmy ton, ktry mnie czsto
uraa, i powiedzia: - Cakiem susznie, rwnie i w t nauk nie mog, niestety,
uwierzy.
Poegnaem si i wyszedem, on za wrci do domu dopiero pn noc, ale
jego krok by normalny; jak zwykle, nie od razu pooy si do ka, syszaem to
dokadnie przez cian, lecz chyba z godzin jeszcze siedzia w swoim pokoju przy
wietle.
Pamitam rwnie jeszcze inny wieczr. Byem sam w domu, ciotka wysza,
kto zadzwoni do drzwi wejciowych, a kiedy otworzyem, staa przede mn moda,
bardzo adna osoba i pytaa o pana Hallera; poznaem j od razu. Bya to pani z
fotografii w jego pokoju. Pokazaem jej drzwi lokatora i wycofaem si, pani
pozostaa chwil na grze, wkrtce jednak usyszaem, jak razem schodzili ze
schodw i wychodzili z domu, artujc przy tym wesoo i z oywieniem. Byem
bardzo zdziwiony, e nasz pustelnik ma kochank, w dodatku tak mod, adn i
eleganck, i znowu zachwiay si wszystkie moje domysy na temat jego ycia i jego
osoby. Ale w nieca godzin wrci do domu sam, cikim, smutnym krokiem, z
trudem stpa po schodach, po czym caymi godzinami chodzi w swoim pokoju tam i
z powrotem, cicho jak wilk w klatce, wiato palio si u niego przez ca noc, prawie
do rana.
Nie wiem nic o tym zwizku, chciabym tylko doda, e raz jeszcze widziaem
go z t kobiet na jakiej ulicy miasta. Szli pod rk, wyglda na czowieka
szczliwego, dziwiem si znowu, e jego zatroskana, wyobcowana twarz potrafi
zdradza - zalenie od okolicznoci - tyle wdziku, tyle wrcz dziecinnego uroku, i
zrozumiaem t kobiet, zrozumiaem rwnie wspczucie, jakie moja ciotka miaa
dla tego czowieka. Ale i w tym dniu wrci wieczorem do domu smutny i zbiedzony;
spotkaem go przy bramie, mia, jak nieraz, butelk woskiego wina pod paszczem i
przesiedzia przy niej p nocy w swojej jaskini na grze. al mi go byo, bo te jake
beznadziejne, stracone i bezbronne byo to jego ycie.
No, ale do ju gadania. Nie trzeba wicej relacji ani opisw, by wykaza, e
wilk stepowy prowadzi ycie samobjcy. Mimo to nie wierz, by je sobie odebra
owego dnia, kiedy nagle i bez poegnania, ale po zapaceniu wszystkich zalegoci,
opuci nasze miasto i znikn. Nigdy wicej nie da znaku ycia i cigle jeszcze
przechowujemy kilka listw, ktre do niego przyszy. Niczego nie pozostawi po
sobie prcz rkopisu, ktry sporzdzi podczas pobytu w naszym domu i ktry w
kilku sowach mnie zadedykowa, zaznaczajc, e mog z nim zrobi, co uznam za
stosowne.
Nie miaem monoci stwierdzi, ile prawdy zawieraj przeycia, opisane w
notatkach Hallera. Nie wtpi, e po wikszej czci s fikcj, ale nie w sensie
dowolnego zmylenia, lecz w sensie prby znalezienia wyrazu dla gboko odczutych
przey duchowych, prby, ktra przedstawiaby je w szacie konkretnych zdarze. Te
po czci fantastyczne przygody w opowieci Hallera pochodz przypuszczalnie z
ostatniego okresu jego pobytu w naszym miecie i nie wtpi, e ich podstaw jest
rwnie pewna doza prawdziwych, realnych faktw. W owym czasie rzeczywicie
zmieni si wygld i sposb bycia naszego gocia, czsto przebywa poza domem,
niekiedy nie byo go nawet caymi nocami, a jego ksiki leay nietknite. Podczas
nielicznych wwczas spotka wydawa mi si wyjtkowo oywiony i odmodzony, a
par razy wrcz uradowany. Oczywicie zaraz potem nastpowaa kolejna cika
depresja, caymi dniami lea w ku, nie dopomina si o jedzenie i na ten okres
przypada rwnie niezwykle ostra, nawet brutalna ktnia z jego kochank, ktra
pojawia si znw na horyzoncie; ktnia ta poruszya cay dom, za co nazajutrz
Haller przeprosi moj ciotk.
Nie, jestem przekonany, e nie odebra sobie ycia. yje jeszcze i chodzi
gdzie po wiecie na swoich umczonych nogach, w gr i w d po schodach obcych
domw, gdzie tam gapi si na wyfroterowane posadzki i starannie pielgnowane
araukarie, w cigu dnia przesiaduje w bibliotekach, noce spdza w knajpach albo ley
na wynajtym tapczanie i wsuchuje si w yjcy za oknami wiat i ludzi, i wie, e
jest wykluczony z tego wszystkiego, jednak si nie zabija, gdy resztka wiary
powiada mu, e cierpienia tego musi w sercu zakosztowa do koca i e na to
cierpienie musi umrze. Czsto myl o nim; nie uatwi mi ycia, nie mia daru
wspierania i rozwijania tego, co we mnie silne i radosne, przeciwnie! Ale ja nie
jestem nim i nie prowadz ycia w jego stylu, lecz moje wasne, mae i
mieszczaskie, bezpieczne i wypenione obowizkami. Dlatego moemy go
wspomina spokojnie i z przyjani, ja i moja ciotka, ktra umiaaby o nim
powiedzie wicej, ale to pozostanie na zawsze ukryte w jej poczciwym sercu.
ciki orzech w zmurszaej, kruchej upinie. Innym razem nawiedzao mnie to przy
czytaniu jakiego poety, przy analizowaniu jakiej myli Descartes'a, Pascala, kiedy
indziej znowu rozbyskiwao i prowadzio dalej zotym ladem w niebiosa, gdy byem
u kochanki. Ach, trudno jest znale lad Boga wrd ycia, jakie wiedziemy, wrd
tego zadowolonego, tak bardzo mieszczaskiego, tak bardzo bezdusznego czasu, na
widok tej architektury, tych interesw, tej polityki, tych ludzi! Jake nie mam by
wilkiem stepowym i ndznym pustelnikiem porodku wiata, ktrego celw nie
podzielam, ktrego radoci s mi obce! Nie mog dugo wytrzyma ani w teatrze, ani
w kinie, zaledwie zdoam przeczyta gazet, rzadko wspczesn ksik, nie
rozumiem, jakiej przyjemnoci i zabawy ludzie szukaj w przepenionych pocigach i
hotelach, w zatoczonych kawiarniach, przy haaliwej, natrtnej muzyce, w barach i
kabaretach eleganckich, luksusowych miast, w wiatowych wystawach, na korsach,
na odczytach dla zaknionych wiedzy, na wielkich boiskach sportowych - nie mog
zrozumie ani podziela tych wszystkich przyjemnoci, ktre przecie byyby dla
mnie dostpne i o ktre staraj si i dobijaj tysice ludzi. Natomiast to, co w
rzadkich chwilach staje si moim udziaem i radoci, co dla mnie jest rozkosz,
przeyciem, ekstaz i podwigniciem, towiat zna, kocha i tego szuka chyba tylko w
poezji, w yciu za uwaa za obd. W istocie, jeli wiat ma racj, jeli racj maj
masowe rozrywki, kawiarniana muzyka, zamerykanizowani ludzie, zadowoleni z byle
czego, w takim razie ja nie mam racji, jestem szalecem, jestem naprawd wilkiem
stepowym - jak czsto sam siebie nazywaem - jestem zwierzciem, zabkanym w
obcym i niezrozumiaym wiecie, zwierzciem, ktre nie moe ju znale swego
legowiska, swego poywienia i chci do ycia.
Zajty tymi zwykymi dla mnie mylami, szedem dalej po mokrym bruku
przez jedn z najcichszych i najstarszych dzielnic miasta. Nagle, po drugiej stronie
uliczki, zobaczyem w ciemnociach stary, kamienny, poszarzay mur, na ktry
zwykle chtnie patrzyem; sta tam zawsze taki sdziwy i beztroski, midzy maym
kocikiem i starym szpitalem. Za dnia oczy moje czsto spoczyway na jego
szorstkiej powierzchni, gdy takich cichych, dobrych, milczcych paszczyzn mao
byo w rdmieciu, gdzie przecie zwykle na kadym skrawku muru wykrzykuje
swoj firm jakie biuro, jaki adwokat, jaki wynalazca, lekarz, fryzjer czy te
pedikiurzysta. I teraz znowu ujrzaem stary mur, stojcy cicho i spokojnie, a przecie
co si w nim zmienio. Dostrzegem w jego rodku jaki niewielki, adny portal z
ostroukiem, co mnie zbio z tropu, gdy naprawd nie wiedziaem, czy ten portal by
obok nich Hamlet kroczcy z uwieczon Ofeli, pikne symbole wszelkiego smutku
i wszelkiego nieporozumienia w wiecie, a oto stoi w poncym balonie eglarz
powietrzny Gianozzo i dmie w rg, Attyla Schmelzle trzyma w rku swj nowy
kapelusz, a Borobudur* pitrzy w powietrzu gr swych rzeb. Gdyby nawet te
wszystkie pikne postacie yy rwnie w tysicach innych serc, to istnieje jeszcze
dziesi tysicy innych, nieznanych obrazw i dwikw, ktrych ojczyzna, widzce
oko i syszce ucho yj jedynie we mnie. Stary szpitalny mur peen plam starej,
zwietrzaej, szarej zieleni, mur, pod ktrego rysami i pkniciami mona si domyla
tysicy freskw - kto mu odpowiedzia, kto przyj go do swej duszy, kto go kocha,
kto odczuwa czar jego agodnie zamierajcych barw? Stare ksigi mnichw z
delikatnie poyskujcymi miniaturami i przez wasny nard zapomniane ksiki
niemieckich poetw sprzed stu i dwustu lat, wszystkie te zniszczone i zbutwiae
tomy, druki i rkopisy dawnych muzykw, owe sztywne, poke nuty, na ktrych
zastygy w tony zaklte marzenia - kto wsucha si w ich mdre, szelmowskie i
tskne gosy, kto nis w sercu ich ducha, ich czar przez inny, obcy im czas? Kto
zachowa w pamici may, uparty cyprys, stojcy wysoko nad wzgrzem Gubbio,
zamany i rozdarty kamiennym zwaem, cyprys, ktry mimo to przetrwa i wypuci
nowy, mizerny pd? Kto odda sprawiedliwy hod pracowitej wacicielce mieszkania
na pierwszym pitrze i jej lnicej czystoci araukarii? Kto czyta noc chmurne
znaki przecigajcych nad Renem mgie? Wilk stepowy. I kto na gruzach swego
ycia szuka jego rozwiewajcego si sensu, kto znosi to, co pozornie niedorzeczne,
przeywa to, co na pozr obdne, i nawet w ostatnim szalonym chaosie ywi skryt
nadziej na objawienie si i blisko Boga?
Przytrzymaem kieliszek, ktry gospodyni chciaa mi znw napeni, i
wstaem. Nie potrzebowaem ju wina. Zabysn zoty lad, odyo wspomnienie
wiecznoci, Mozarta, gwiazd. Mogem znowu przez godzin oddycha, y, istnie,
nie musiaem znosi cierpie ani lku, ani wstydu. Kiedy wyszedem na cich ju
ulic, dzwoni wok latar drobny kapuniaczek, smagany zimnym wiatrem, i
migota szklanym blaskiem. A teraz dokd? Gdybym w tej chwili mia moc
czarodziejsk, to yczybym sobie maej, adnej salki w stylu Ludwika XVI, gdzie
kilku dobrych muzykw zagraoby mi dwa, trzy utwory Hndla i Mozarta. Miabym
teraz do tego odpowiedni nastrj i rozkoszowabym si chodn, szlachetn muzyk,
jak bogowie rozkoszuj si nektarem. Ach, gdybym mia teraz jakiego przyjaciela,
ktry gdzie, na jakim poddaszu, medytowaby przy wieczce i mia pod rk
Wieczorek anarchistyczny.
Teatr magiczny!
Wstp nie dla ka...
- Wanie pana szukaem - krzyknem radonie. - Co z paskim
wieczorkiem? Gdzie si odbywa? Kiedy?
Ale on ju szed dalej.
- Nie dla kadego - powiedzia obojtnie sennym gosem i ruszy przed siebie.
Mia wszystkiego dosy, chcia i do domu.
- Stj - zawoaem, biegnc za nim. - Co pan tam ma w tej skrzynce? Chc od
pana co kupi!
Nie zatrzymujc si, czowiek machinalnie sign do skrzynki, wydoby jak
ma ksieczk i poda mi j. Pochwyciem j skwapliwie i schowaem. Gdy
odpinaem paszcz, chcc wydosta pienidze, nieznajomy skrci w bok, wszed w
jak bram, zamkn j za sob i przepad. Z podwrza dochodzi stuk jego cikich
krokw, najpierw po kamiennym bruku, pniej po drewnianych schodach, a w kocu
nie syszaem ju nic. Nagle i ja poczuem ogromne zmczenie i wydao mi si, e
jest ju bardzo pno i e dobrze byoby wrci do domu. Przyspieszyem kroku i
niebawem t pic uliczk podmiejsk dostaem si do mojej dzielnicy, pooonej
midzy waami, gdzie w maych, schludnych domach czynszowych za skrawkami
murawy i bluszczu mieszkaj urzdnicy i drobni rentierzy. Mijajc bluszcz, trawnik i
ma jodek, dotarem do bramy domu, trafiem do zamka, znalazem wcznik
wiata, przeliznem si obok oszklonych drzwi, politurowanych szaf, doniczek z
zieleni i otworzyem mj pokj, moj ma, iluzoryczn ojczyzn, gdzie czeka na
mnie fotel i piec, kaamarz i pudeko z farbami, Novalis i Dostojewski, podobnie jak
na innych prawdziwych ludzi wracajcych do domu czeka matka albo ona, dzieci,
suce, psy i koty.
Gdy zdjem z siebie mokry paszcz, wpada mi znw w rce maa ksieczka.
Wycignem j; bya to cienka, le i na zym papierze wydrukowana broszurka
jarmarczna., podobna do zeszytw, ktre miewaj tytuy: Czowiek urodzony w
styczniu albo Jak w cigu omiu dni odmodnie o dwadziecia lat?
Gdy tylko zaszyem si w fotelu i naoyem okulary, ze zdumieniem i nagle
budzcym si we mnie poczuciem doniosoci chwili przeczytaem na okadce tej
jarmarcznej broszurki tytu: Traktat o wilku stepowym. Nie dla kadego. A tre tego
tkwicemu w nim lisowi lub mapie ni temu, co w nim ludzkie. Wiadomo o tym
powszechnie. Z Harrym byo jednak inaczej: w nim czowiek i wilk yli obok siebie i
wcale sobie nie pomagali, lecz nieustannie trwaa midzy nimi miertelna nienawi i
jeden y wycznie cierpieniem drugiego; a gdy w jednej krwi i jednej duszy yje
dwch miertelnych wrogw, wwczas ycie jest niedobre. No c, kady ma swj
los, a aden los nie jest lekki.
Z naszym wilkiem stepowym sprawa miaa si tak, e w swoim odczuciu y
bd jak wilk, bd jak czowiek, a bywa tak zazwyczaj u istot mieszanych; kiedy
jednak by wilkiem, czowiek w nim stale warowa, obserwowa go, osdza i ferowa
wyroki - w chwilach za, kiedy by czowiekiem, to samo czyni wilk. I tak jeli Harry
jako czowiek mia pikn myl, ywi jakie delikatne, szlachetne uczucie lub speni
tak zwany dobry uczynek, wtedy wilk szczerzy w nim ky, mia si i pokazywa z
krwawym szyderstwem, jak nie do twarzy wilkowi stepowemu z tym caym miesznym
szlachetnym teatrem, wilkowi, ktry w gbi serca dobrze wie, co by mu przypado do
gustu, a mianowicie samotna gonitwa po stepach, od czasu do czasu cheptanie krwi
lub uganianie za wilczyc - i wtedy z punktu widzenia wilka kada czynno ludzka
stawaa si przeraliwie mieszna i enujca, gupia i prna. Ale zupenie tak samo
byo, kiedy Harry czu si i zachowywa jak wilk, kiedy szczerzy zby i odczuwa
nienawi i mierteln wrogo do wszystkich ludzi i do ich zakamanych i
zwyrodniaych manier i obyczajw. Wtedy to leaa w nim na czatach czstka
czowiecza, ledzia wilka, nazywaa go bydlciem i besti, psua i zatruwaa mu
kad rado czerpan z prostej, wilczej, dzikiej natury.
Tak miaa si rzecz z wilkiem stepowym i mona sobie wyobrazi, e Harry
nie mia ycia przyjemnego ani szczliwego. Nie znaczy to jednak, e by szczeglnie
nieszczliwy (chocia jemu, rzecz jasna, tak si zdawao, podobnie jak wszystkim
ludziom, ktrzy uwaaj, i przypadajce im cierpienia s najcisze). Nie naley
tego mwi o adnym czowieku. Rwnie i taki czowiek, ktry me ma w sobie wilka,
nie musi by dziki temu szczliwy. A z kolei najnieszczliwsze ycie ma swoje
soneczne godziny i swoje ubouchne kwiatki szczliwoci, rozsiane wrd piasku i
kamieni. Tak te byo i z wilkiem stepowym. By najczciej bardzo nieszczliwy,
temu nie mona zaprzeczy, i mg take innych unieszczliwia, mianowicie tych,
ktrych kocha, i tych, ktrzy jego kochali. Wszyscy bowiem, ktrzy go pokochali,
widzieli w nim tylko jedn stron. Niektrzy kochali go jako czowieka subtelnego,
mdrego i ciekawego i byli potem przeraeni i rozczarowani, gdy nagle dostrzegali w
nim wilka. A dostrzec go musieli, gdy Harry, jak kada ywa istota, chcia by
kochany cay i dlatego nie mg ukrywa i zapiera si wilka w sobie wanie przed
tymi, na ktrych mioci najbardziej mu zaleao. Byli jednak i tacy, ktrzy kochali w
nim wanie wilka, to co byo swobodne, dzikie, nieokieznane, niebezpieczne i silne, i
ci z kolei byli znw ogromnie rozczarowani i zawiedzeni, gdy nagle dziki, zy wilk
okazywa si rwnie czowiekiem, tsknicym za dobroci i delikatnoci,
pragncym sucha Mozarta, czyta wiersze i mie oglnoludzkie ideay. I wanie ci
ludzie byli najbardziej zawiedzeni i li, i dlatego to wilk stepowy wnosi swoj wasn
dwoisto, rozdwojenie we wszystkie obce losy, z ktrymi si styka.
Myliby si jednak ten, kto by sdzi, e zna wilka stepowego i e moe sobie
wyobrazi jego aosne i rozdarte ycie; daleko mu jeszcze do wiedzy o wszystkim.
Nie wie, e (tak jak nie ma reguy bez wyjtku i tak jak poszczeglny grzesznik w
pewnych okolicznociach moe by Bogu milszy ni dziewidziesiciu dziewiciu
sprawiedliwych) u Harry'ego te byway wyjtkowe i szczliwe przypadki, e
niekiedy wilk, a niekiedy czowiek mg w sposb czysty i niezakcony oddycha w
nim, myle i czu, ba, e czasem, w bardzo rzadkich chwilach, obaj zawierali ze
sob przymierze, yli we wzajemnej mioci, tak e nie tylko jeden czuwa, gdy inny
ni, lecz nawzajem si wspomagali i jeden podwaja siy drugiego. Zdawao si, e w
yciu tego czowieka, jak wszdzie na wiecie, wszystko, co zwyczajne, codzienne,
poznane i regularne, ma jedynie ten cel, by od czasu do czasu, w krtkiej jak
mgnienie oka pauzie zostao przerwane i ustpio miejsca czemu niezwykemu,
cudowi, asce. Czy te krtkie, rzadkie godziny szczcia wyrwnyway i agodziy zy
los wilka stepowego, rwnowac wreszcie szczcie i cierpienie, czy moe nawet to
krtkie, ale mocne szczcie owych nielicznych godzin pochaniao cay bl i dawao
pewn nadwyk w obrachunku?- oto pytanie, nad ktrym niechaj si gowi ludzie
nie majcy nic lepszego do roboty. Rwnie i wilk czsto przemyliwa nad tym i to
byy jego prniacze i zmarnowane dni.
Do tego trzeba jeszcze co doda. Istnieje do duo ludzi tego typu co Harry,
zwaszcza wielu artystw naley do tego gatunku. Ludzie ci maj w sobie dwie dusze,
dwie istoty, s w nich cechy boskie i szataskie, krew matczyna i ojcowska, a
zdolno do szczcia i zdolno do cierpienia tkwi w nich w takiej samej wrogoci i
pogmatwaniu, ssiedztwie i poczeniu, jak wilk i czowiek w Harrym. I ludzie ci,
ktrych ycie jest bardzo niespokojne, przeywaj niekiedy w rzadkich chwilach
uniesie tak silne i niewypowiedziane pikno, a fala ich chwilowego szczcia wznosi
ycie. Midzy nimi wielu jest takich, ktrzy w pewnym sensie staj si samobjcami
tylko przez przypadek, a ch targnicia si na ycie wcale nie musi tkwi w ich
psychice. Wrd ludzi bez szczeglnej osobowoci, bez zdecydowanego charakteru,
bez wstrzsw w yciorysie, wrd ludzi tuzinkowych i yjcych stadnie s tacy,
ktrzy kocz samobjstwem, chocia w caej swej strukturze i uksztatowaniu nie
nale do typu samobjcw, gdy tymczasem bardzo wielu, moe nawet wikszo
spord tych, ktrych z istoty naley zaliczy do samobjcw, nigdy nie usiuje
targn si na ycie. Samobjca - a Harry nim by - niekoniecznie musi y w
szczeglnie bliskim kontakcie ze mierci, taki kontakt mona mie, nie bdc
samobjc; ale waciwoci samobjcy jest to, e swoje ja - obojtne, susznie
czy niesusznie - odczuwa jako szczeglnie niebezpieczny, niepewny i zagroony
element natury, e wydaje mu si, i stale jest naraony i wystawiony na
niebezpieczestwo, tak jak gdyby sta na szczycie skay, gdzie sabe pchnicie z
zewntrz lub drobna sabo od wewntrz wystarcz, by strci go w prni. Ten
typ ludzi tym si wyrnia w swym przeznaczeniu, e samobjstwo jest dla nich
najbardziej prawdopodobnym rodzajem mierci, przynajmniej w ich wasnym
mniemaniu. Przesank tych skonnoci, ujawniajcych si zawsze ju we wczesnej
modoci i towarzyszcych tym ludziom w cigu caego ycia, nie jest bynajmniej
jaka szczeglnie saba witalno, przeciwnie, wrd samobjcw znajduj si
natury wyjtkowo odporne, zaborcze i odwane. Ale podobnie jak bywaj organizmy
skonne do gorczki przy najbahszym schorzeniu, tak te bywaj natury, zazwyczaj
bardzo czue i wraliwe, ktre nazywamy samobjcami, skonne przy
najmniejszym wstrzsie podda si intensywnie wizji samobjstwa. Gdyby istniaa
nauka, ktra miaaby do odwagi i poczucia odpowiedzialnoci, by zaj si
czowiekiem, a nie tylko mechanizmami zjawisk yciowych, gdybymy mieli co w
rodzaju antropologii czy psychologii, to zjawiska te byyby wszystkim znane.
To, co powiedzielimy o samobjcach, dotyczy oczywicie tylko powierzchni,
jest psychologi, a wic czci fizyki. Z metafizycznego punktu widzenia sprawa
przedstawia si inaczej i o wiele janiej, gdy przy takim spojrzeniu samobjcy
jawi si nam jako obcieni poczuciem winy za indywidualizacj, jako owe dusze,
ktre za cel ycia uwaaj ju nie doskonalenie si i ksztatowanie samych siebie,
lecz unicestwienie si, powrt do matki, do Boga, do wszechwiata. Natury takie s w
wikszoci zupenie niezdolne do popenienia prawdziwego samobjstwa, poniewa
pojy dogbnie tkwicy w nim grzech. Dla nas s jednak samobjcami, gdy w
tych kilka lat, miesicy, dni, ktrych liczba z kadym dniem maleje. I rzeczywicie, o
wiele atwiej znosi teraz niejedno niepowodzenie, ktre dawniej drczyoby go
dotkliwiej i duej, ba, moe wstrzsnoby nim do gbi. Jeli z jakiegokolwiek
powodu byo mu szczeglnie le, jeli do opuszczenia, osamotnienia i zdziczenia jego
ycia doczay si jeszcze nadzwyczajne dolegliwoci lub straty, wtedy mg tym
cierpieniom powiedzie: Poczekajcie tylko jeszcze dwa lata, wtedy ja bd waszym
panem! Po czym z luboci wyobraa sobie, jak to rankiem w pidziesit
rocznic urodzin napywa bd listy i powinszowania, gdy tymczasem on, pewny
swej brzytwy, egna si bdzie z blem i zamknie za sob drzwi. Wtedy artretyzm w
kociach, melancholia, bl gowy i odka nic mu ju nie zrobi!
Naley jeszcze wyjani szczeglny fenomen wilka stepowego, zwaszcza jego
osobliwy stosunek do mieszczastwa, sprowadzajc to zjawisko do ich praw
podstawowych. Wemy jako punkt wyjcia wanie jego stosunek do buruazji,
gdy problem ten sam si narzuca!
Wilk stepowy, zgodnie z wasnymi zapatrywaniami, znajdowa si cakowicie
poza obrbem mieszczaskiego wiata, nie mia bowiem ani ycia rodzinnego, ani
spoecznej ambicji. Czu si absolutnie odosobniony, czu si bd dziwakiem i
chorobliwym pustelnikiem, bd hipernormalnym indywidualist o zadatkach
genialnoci, wyszym ponad ciasne normy przecitnego ycia. wiadomie gardzi
burujem i dumny by z tego, e sam nim nie jest. Mimo to pod wieloma wzgldami
y najzupeniej po burujsku, lokowa pienidze w banku, pomaga ubogim
krewnym, ubiera si wprawdzie nonszalancko, ale przyzwoicie i nie wyzywajco,
stara si y w zgodzie z policj, urzdem podatkowym i innymi wadzami. Poza tym
jaka silna, utajona tsknota stale cigna go do mieszczaskiego wiatka, do
cichych, statecznych domw rodzinnych ze schludnymi ogrdkami, czysto
utrzymanymi schodami i do owej skromnej atmosfery porzdku i przyzwoitoci.
Chcia mie swoje mae grzeszki i ekstrawagancje, czu si kim spoza
mieszczastwa, jak dziwak albo geniusz, lecz nigdy nie mieszka i nie y, by tak to
okreli, na peryferiach ycia, gdzie mieszczasko ju nie istnieje. Nie czu si
swojsko ani w atmosferze potentatw czy ludzi wyjtkowych, ani wrd zbrodniarzy
czy wyjtych spod prawa, lecz zawsze mieszka w dzielnicy mieszczuchw, zajmujc
stale okrelone stanowisko wobec ich norm i atmosfery, choby to byo stanowisko
sprzeciwu i buntu. Poza tym odebra drobnomieszczaskie wychowanie i std te
zachowa cae mnstwo poj i szablonw. Teoretycznie nie mia nic przeciw pro-
stytucji, osobicie nie byby jednak zdolny traktowa prostytutki powanie i szczerze
uwaa za rwn sobie. Politycznych przestpcw, wywrotowcw lub ideologicznych
zwodzicieli, ktrych pastwo i spoeczestwo pitnowao banicj, mg kocha jak
braci, ale ze zodziejem, wamywaczem i morderc seksualnym nie wiedziaby, co
pocz, chyba e biadaby nad nimi w sposb typowo mieszczaski.
Tak wic uznawa i potwierdza stale jedn poow swej istoty i postpkw to,
co drug poow zwalcza i negowa. Wychowany w kulturalnym domu
mieszczaskim, w ustalonych zasadach i obyczajach, zawsze czci swej duszy zwizany by z normami wiata mieszczaskiego i wtedy nawet, kiedy ju od dawna wybi
si ponad moliwoci dostpne buruazji i wyzwoli z mieszczaskich ideaw i
wiary.
Mieszczasko jako stale istniejcy stan czowieczestwa jest tylko prb
wyrwnania i deniem do zotego rodka midzy rozlicznymi skrajnociami i
sprzecznociami przeciwstawnych ludzkich zachowa. Wemy jakkolwiek z tych
przeciwstawnych postaw jako przykad, a wic witego i rozpustnika, a nasza
metafora stanie si od razu zrozumiaa. Czowiek ma mono cakowitego oddania
si sprawom duchowym, prbie zblienia si do Boga, do ideau, do tego, co wite. I
na odwrt, ma te mono cakowitego oddania si swym popdom, podliwoci
zmysw i skierowania wszystkich de ku zdobyciu chwilowej rozkoszy. Jedna z
tych drg wiedzie ku witoci, ku mczestwu ducha, ku oddaniu si Bogu. Druga
wiedzie do rozpusty, do mczeskiej niewoli popdw, do zatracenia si w zgnilinie.
Midzy tymi obiema drogami mieszczuch usiuje y porodku. Nigdy siebie nie
zatraci, nigdy nie odda si ani upojeniu zmysw, ani ascezie, nigdy nie stanie si
mczennikiem, nigdy nie zgodzi si na swoje unicestwienie. Przeciwnie, jego ideaem
nie jest powicenie, lecz zachowanie swojego ja, nie zmierza on bowiem ani do
witoci, ani do jej przeciwiestwa, nie znosi skrajnoci, chce wprawdzie suy
Bogu, ale te i rozkoszy, chce wprawdzie by cnotliwy, ale te i na ziemi mie troch
dobrobytu i wygd. Krtko mwic, usiuje zaj miejsce porodku midzy
skrajnociami w umiarkowanej i zdrowej strefie, bez gwatownych sztormw i burz, i
to mu si te udaje, lecz za cen intensywnoci ycia i uczu, jak daje ycie
ukierunkowane na absolut i skrajno. Intensywnie y mona tylko kosztem swego
ja. Mieszczuch niczego wyej nie ceni nad swoje ja (oczywicie owo tylko z
grubsza rozwinite ja). Kosztem intensywnoci zyskuje stabilizacj i pewno, zamiast optania Bogiem - spokj sumienia, zamiast rozkoszy - zadowolenie, zamiast
dlaczego tak bardzo cierpi z powodu swej miesznej dwoistoci. Uwaa bowiem,
podobnie jak Faust, e dwie dusze w jednej piersi to za wiele, e musz one t pier
rozsadzi. Przeciwnie jednak, jest ich o wiele za mao, i Harry straszliwie gwaci
swoj biedn dusz, jeli usiuje rozpatrywa j w tak prymitywnym obrazie. Chocia
Harry jest czowiekiem wyksztaconym, postpuje jak dzikus, ktry umie liczy
zaledwie do dwch. Jedn swoj cz nazywa czowiekiem, drug wilkiem i uwaa,
e doszed ju do koca i e wyczerpa swj problem. W czowieka pakuje wszystko
duchowe, wysublimowane i kulturalne, co moe w sobie znale, a w wilka wszystko,
co jest popdem, co jest dzikie i chaotyczne. Ale w yciu nie wszystko dzieje si tak
prosto jak w naszych mylach, tak prymitywnie jak w naszej biednej mowie idiotw, i
Harry okamuje si podwjnie, jeli stosuje t murzysk wilcz metod. Istnieje
obawa, e Harry zalicza ju do czowieka cae dziedziny swej duszy, ktrym do
czowieka jeszcze daleko, a do wilka te czci swej istoty, ktre dawno wilka
przerosy.
Podobnie jak wszyscy ludzie, tak te i Harry sdzi, e dobrze wie, kim jest
czowiek, a przecie zupenie tego nie wiedzia, cho nierzadko to przeczuwa w
snach i w innych, trudnych do skontrolowania stanach wiadomoci. Oby nie
zapomnia tych przeczu, oby przyswoi je sobie jak najlepiej! Czowiek nie jest
wszak jakim mocnym i trwaym ksztatem (a byo to ideaem antyku, mimo
przeciwnych poj wczesnych mdrcw), jest raczej prb i stanem przejciowym,
jest niczym innym, jak wskim, niebezpiecznym mostem midzy natur a duchem.
Najgbsze przeznaczenie popycha go ku duchowi, ku Bogu - najgortsza tsknota
cignie go z powrotem ku naturze, ku matce: midzy obiema potgami, drc
lkliwie, balansuje jego ycie. To, co ludzie w danej chwili rozumiej pod pojciem
czowieka, jest zawsze tylko przejciow, mieszczask konwencj. Pewne
najbardziej prymitywne popdy zostaj w tej konwencji wyeliminowane i zakazane,
da si troch wiadomoci, moralnoci i odzwierzcenia, nie tylko zezwala si na
odrobin ducha, ale nawet si go wymaga. Czowiek tej konwencji jest, jak kady
idea mieszczaski, kompromisem, niemia, naiwnie chytr prb okpienia
zarwno zej pramatki natury, jak niewygodnego praojca ducha i wykrcenia si z
ich trudnych do spenienia postulatw, by zamieszka midzy nimi w nijakim rodku.
Dlatego mieszczuch godzi si i znosi to, co nazywa osobowoci, ale jednoczenie
wydaje t osobowo owemu molochowi, pastwu, i ustawicznie podjudza jedn
stron przeciwko drugiej. Dlatego mieszczuch pali dzisiaj na stosie tego jako
ni o piasku nad morzem czy o kroplach rozpryskujcych si fal: nie chodzi o par
milionw wicej czy mniej, s materiaem, niczym innym. Mwimy tu o czowieku w
znaczeniu wyszym, o kresie dugiej wdrwki stawania si czowiekiem, o
krlewskim czowieku, o niemiertelnych. Geniusz nie jest zjawiskiem tak rzadkim,
jak nam si czsto wydaje, ale oczywicie i nie tak czstym, jak sdz historie
literatury i historia wiata, nie mwic o prasie. Wilk stepowy, Harry, mia - jak si
wydaje - do geniuszu, aby sprbowa ryzyka stawania si czowiekiem, zamiast
przy kadej trudnoci wymawia si paczliwie swoim gupim stepowym wilkiem.
Fakt, e ludzie o takich moliwociach posuguj si wilkami stepowymi i okrzykami:
ach, dwie dusze, jest rwnie zadziwiajcy i smutny jak to, e tak czsto ywi ow
tchrzliw mio do mieszczastwa. Czowiek, ktry jest zdolny poj Budd,
czowiek, ktry ma wyobraenie o niebiosach i otchaniach czowieczestwa, nie
powinien y w wiecie, w ktrym panuj common sense, demokracja i
buruazyjne wyksztacenie. yje w nim tylko z tchrzostwa, a gdy wymiary tego
wiata zaczynaj go uciska, gdy szczupa mieszczaska izba staje si dla za ciasna,
wwczas kadzie to na karb wilka i nie chce przyzna, e czasami wilk jest
najlepsz jego czstk. Wszystko, co w nim dzikie, nazywa wilkiem i odczuwa to jako
co zego, niebezpiecznego, jako strach na buruja - ale on, ktry mniema, e jest
artyst i posiada wyczulone zmysy, nie potrafi dostrzec, e oprcz wilka yje w nim
jeszcze co wicej. e nie wszystko, co gryzie, jest wilkiem, e tam mieszkaj jeszcze
lis, smok, tygrys, mapa i rajski ptak. I e cay ten wiat, cay ten rajski ogrd
wdzicznych i strasznych, duych i maych, mocnych i delikatnych ksztatw
przytacza i wizi bajka o wilku, podobnie jak prawdziwego czowieka przytacza w
nim i wizi czowiek pozorny, mieszczuch.
Wyobramy sobie ogrd z setkami odmian drzew, z tysicami odmian
kwiatw, z setkami rozmaitych owocw i zi. Jeli ogrodnik nie bdzie zna innego
rozrnienia botanicznego ni roliny jadalne i chwast, wwczas nie bdzie
wiedzia, co pocz z dziewicioma dziesitymi swego ogrodu, powyrywa
najcudowniejsze kwiaty, wyrbie najszlachetniejsze drzewa lub znienawidzi je i
bdzie patrzy na nie krzywym okiem. Tak postpuje wilk stepowy z tysicem kwiatw
swej duszy. Co nie podpada pod rubryki czowiek albo wilk, tego on w ogle nie
dostrzega. A czeg to nie zalicza do czowieka! Wszystko, co tchrzliwe, mapie,
gupie i maostkowe, jeli nie jest akurat wilcze, zalicza do czowieka, podobnie
jak wszystko, co silne i szlachetne, przypisuje wilkowi tylko z tej racji, e jeszcze nie
przedziera.
Z kadego takiego wstrzsu yciowego w kocu co zyskiwaem, temu nie
mog zaprzeczy, a wic troch wolnoci ducha, gbi, samotnoci, niezrozumienia,
oziboci. Z mieszczaskiego punktu widzenia ycie moje byo od kadego takiego
wstrzsu do nastpnego cigym spadaniem, coraz wikszym oddalaniem si od tego,
co normalne, dozwolone, zdrowe. W cigu tych lat straciem zawd, rodzin, dom,
stanem poza wszelkimi grupami spoecznymi, samotny, przez nikogo niekochany,
przez wielu podejrzewany, w ustawicznym gorzkim konflikcie z opini publiczn i
moralnoci, i chocia wci jeszcze yem w mieszczaskich ramach, to jednak z
moim sposobem odczuwania byem porodku tego wiata - obcy. Religia, ojczyzna,
rodzina, pastwo straciy dla mnie warto i nic mnie ju nie obchodziy,
pyszakowato nauki, cechw, sztuki budziy we mnie wstrt; moje pogldy, mj
smak, mj sposb mylenia, ktrym niegdy olniewaem jako czowiek zdolny i
lubiany, byy teraz zaniedbane, zdziczae i dla ludzi podejrzane. Jeeli nawet w tych
wszystkich moich bolesnych przemianach zyskaem co niewidzialnego i
nieuchwytnego - musiaem za to drogo zapaci i raz po raz ycie moje stawao si
twardsze, cisze, samotniejsze i bardziej zagroone. Zaiste, nie miaem adnego
powodu yczy sobie dalszego cigu tej drogi, ktra wioda mnie w coraz rzadsz
atmosfer, podobnie jak w dym z jesiennej pieni Nietzschego.
Ach tak, znam te przeycia, znam a za dobrze te przemiany, ktre los
przeznacza swym najbardziej wraliwym dzieciom troski. Znam je, jak ambitny, lecz
pechowy myliwy zna etapy polowania, jak stary giedziarz etapy spekulacji, zysku,
niepewnoci, chwiejnoci, bankructwa. Czy naprawd miabym to jeszcze raz
przeywa? Ca t mczarni, ca t obkan bied, wszystkie te wejrzenia w
mao i bezwartociowo wasnego ja, ca t okropn trwog przed klsk, cay
ten lk mierci? Czy nie byoby mdrzej i prociej ustrzec si powtrzenia tylu
cierpie i uciec? Z pewnoci, byoby mdrzej i prociej. Choby to wszystko, co w
ksieczce o wilku stepowym powiedziano na temat samobjcy, miao si tak czy
inaczej, nikt nie moe mi zabroni przyjemnoci oszczdzenia sobie za pomoc gazu,
brzytwy czy rewolweru powtrki tego procesu, ktrego gorzk bolesno nazbyt
czsto i gboko musiaem przeywa. Nie, do licha, nie istnieje w wiecie adna
moc, ktra mogaby da ode mnie, bym raz jeszcze spotka si sam na sam z jej
potwornymi okropnociami i raz jeszcze przeszed nowe ksztatowanie, now
inkarnacj, ktrej celem i kresem nie byyby przecie spokj i cisza, lecz wci nowe
dosign, a owe wiaty do mnie przemwi. Mj Boe, czy nie byem ju od dawna
dostatecznie oddalony od ycia kadego, od bytu i sposobu mylenia normalnych
ludzi, czy nie byem od dawna dostatecznie wyizolowany i obkany? A jednak w
gbi duszy doskonale rozumiaem to woanie, to wezwanie do obdu, do odrzucenia
rozumu, hamulcw i burujstwa, do poddania si falom pozbawionego prawide
wiata duszy i fantazji. Pewnego dnia, kiedy znw nadaremnie przeszukiwaem ulice
i place, szukajc czowieka z transparentem, i par razy uwanie przeszedem obok
muru z niewidzialn bram, spotkaem na przedmieciu witego Marcina kondukt
pogrzebowy. Przygldajc si twarzom aobnikw drepczcych za karawanem,
mylaem: Gdzie w tym miecie, gdzie na tym wiecie yje czowiek, ktrego mier
byaby dla mnie strat? I gdzie jest czowiek, dla ktrego moja mier miaaby jakie
znaczenie? Istnieje wprawdzie moja kochanka, Erika, no tak; ale od dawna yjemy w
bardzo lunym zwizku, widujemy si rzadko bez ktni, a chwilowo nie znam nawet
miejsca jej pobytu. Przychodzia do mnie od czasu do czasu albo ja jedziem do niej,
a poniewa oboje jestemy ludmi samotnymi i trudnymi, o pokrewnych duszach i
chorobach duszy, wic mimo wszystko utrzymaa si midzy nami jaka wi. Ale
czy nie odetchnaby moe i nie odczua ulgi na wiadomo o mojej mierci? Tego
nie wiedziaem, nie wiedziaem te nic o trwaoci moich wasnych uczu. Trzeba y
w tym, co normalne i moliwe, aby mc co wiedzie o takich sprawach.
Tymczasem, idc za chwilowym kaprysem, przyczyem si do pogrzebu i
podyem za aobnikami na cmentarz, nowoczesny, cementowy i szykowny, z
krematorium i wszystkimi moliwymi szykanami. Naszego nieboszczyka jednak nie
spalono, lecz jego trumn wyadowano przy skromnym, ziemnym dole; przygldaem
si hienom cmentarnym, pracownikom zakadu pogrzebowego i ksidzu, przy
wypenianiu funkcji, ktrym tak dalece starali si nada pozory uroczystoci i aoby,
e, przemczeni gorliwoci woon w ten teatr, zakopotani i zakamani, popadli w
mieszno; widziaem, jak pokrywa ich czarny, zawodowy uniform, jak si starali
wprawi aobne grono w odpowiedni nastrj i zmusi je do ugicia kolan przed
majestatem mierci. By to jednak trud daremny, nikt nie paka, zdawao si, e
zmary nikomu nie by potrzebny. Nikogo te nie udao si nakoni do pobonego
nastroju, a gdy ksidz raz po raz zwraca si do zebranych ze sowami drodzy bracia
w Chrystusie, milczce twarze tych handlowcw, kupcw i piekarzy oraz ich on
spoglday z wymuszon powag w ziemi, zakopotane i zakamane, wyraajce
jedno tylko yczenie: eby ta niemia ceremonia skoczya si jak najprdzej. No i si
samego siebie.
Wobec ktni obu Harrych profesor popad prawie w niepami; nagle sta mi
si znw natrtny i pilno mi byo pozby si go. Dugo patrzyem za nim, jak
odchodzi ogoocon z lici alej, dobrodusznym i troch miesznym kroczkiem
idealisty, czowieka wierzcego. W mojej duszy toczya si gwatowna walka i
podczas gdy zmagaem si z podstpnie drcym mnie artretyzmem, machinalnie
kurczyem i prostowaem sztywne palce, musiaem przyzna, e daem si otumani,
e wpakowaem sobie na kark zaproszenie na kolacj o wp do smej wieczorem
wraz z obowizkiem uprzejmoci, naukowej gadaniny i obserwacji cudzego szczciu
rodzinnego. Wrciem do domu zy, zmieszaem koniak z wod, popiem tym tabletki
przeciwartretyczne, pooyem si na tapczanie i prbowaem czyta. Gdy wreszcie
zdoaem si nieco wcign w Podr Zofii z Kajpedy do Saksonii, urocze stare
powiecido z osiemnastego wieku, przypomniaem sobie nagle zaproszenie,
nieogolony zarost i konieczno przebrania si. Bg jeden wie, po co sobie tego piwa
nawarzyem! No, Harry, wstawaj, od ksik, namydl si, podrap sobie podbrdek
do krwi, ubierz si i ciesz si ludmi! Kiedy si namydliem, przyszed mi na myl
ohydny gliniasty d na cmentarzu, do ktrego dzi spuszczono na sznurach
nieznajomego, i wykrzywione twarze znudzonych braci w Chrystusie, i jako nawet
nie mogem si z tego mia. Tam, mylaem, koczyo si wszystko, przy owym
wstrtnym glinianym dole, przy gupich, zakopotanych sowach kaznodziei, w
obecnoci gupich, zakopotanych min zebranych aobnikw, w obliczu
beznadziejnego widoku wszystkich tych krzyy i tablic z blachy i marmuru, w
otoczeniu tych wszystkich sztucznych kwiatw z drutu i szka, tam by kres nie tylko
nieznajomego, tam bdzie nie tylko jutro czy pojutrze rwnie i mj kres, kiedy mnie
zagrzebi, zakopi w boto wrd zakopotania i zakamania uczestnikw, nie, tak
koczyo si wszystko, wszelkie nasze denie, caa nasza kultura, wiara, caa nasza
rado i ch do ycia, ktra jest tak bardzo chora i ktr wkrtce te tam pogrzebi.
Cmentarzem jest wiat naszej kultury, tu Chrystus i Sokrates, Mozart i Haydn, Dante
i Goethe byli ju tylko lepymi imionami na rdzewiejcych blaszanych tablicach,
otoczonymi przez zakopotanych i zakamanych aobnikw, ktrzy duo daliby za
to, eby mc jeszcze wierzy w te blaszane tablice, niegdy dla nich wite, ktrzy
wiele daliby za to, eby mc powiedzie chocia uczciwe, powane sowo smutku i
aoby na temat tego zaginionego wiata, i ktrym w zamian za to wszystko nie
pozostao nic prcz wystawania nad czyim grobem z zakopotanym grymasem
rozwj. Nie bra udziau w wojnie, nie przey wywoanego przez Einsteina wstrzsu,
ktry zachwia dotychczasowymi podstawami mylenia (uwaa, e to obchodzi tylko
matematykw), nie widzi, e dokoa niego szykuje si druga wojna, uwaa ydw i
komunistw za godnych nienawici, jest dobrym, bezmylnym, zadowolonym,
biorcym siebie serio dzieckiem, ktremu mona pozazdroci. Zdobyem si na
odwag i wszedem do mieszkania, przyja mnie suca w biaym fartuszku;
wiedziony jakim przeczuciem dokadnie zapamitaem miejsce, gdzie zawiesia mj
paszcz i kapelusz; zaprowadzono mnie do ciepego, jasnego pokoju i poproszono,
bym zaczeka, i zamiast odmawia pacierze lub przespa si troch, ulegem
chwilowej pokusie i wziem do rki pierwszy z brzegu przedmiot, jaki mi si
nawin. By to may obrazek w ramkach, stojcy na okrgym stole w pozycji
pochyej dziki sztywnej kartonowej podprce - sztych przedstawiajcy poet
Goethego jako wspaniale ufryzowanego starca o zdecydowanym, mocnym
charakterze i piknie wymodelowanym obliczu, w ktrym nie brakowao ani
sawnego pomiennego oka, ani owego rysu z lekka po dworsku upikszonej
samotnoci i tragizmu, co artysta uwydatni ze szczegln pieczoowitoci. Udao
mu si nada temu demonicznemu starcowi, bez szkody dla jego gbi, nieco
profesorski czy aktorski rys opanowania i zacnoci, a wszystko razem uksztatowa w
wizerunek prawdziwego, piknego starszego pana, ktry moe by ozdob kadego
mieszczaskiego domu. Przypuszczalnie obraz ten nie by gorszy od wszystkich
innych tego rodzaju obrazw, od wykonanych przez pilnych rzemielnikw sodkich
Zbawicieli, apostow, herosw, bohaterw ducha i mw stanu, i by moe obraz
ten podziaa na mnie tak podniecajco jedynie dziki pewnej sprawnoci artysty; tak
czy inaczej, kokieteryjny i peen zadowolenia z siebie konterfekt starego Goethego
by dla mnie - i tak ju dostatecznie rozdranionego i podminowanego - zaraz na
wstpie fatalnym dysonansem i dowodem, e nie jestem na waciwym miejscu. Tutaj
czuli si u siebie piknie stylizowani dawni mistrzowie i narodowe wielkoci, a nie
wilki stepowe. Gdyby teraz wszed pan domu, pewnie udaoby mi si, pod moliwymi
do przyjcia pozorami, zawrci. Zjawia si jednak jego ona, poddaem si wic
losowi, cho przeczuwaem co niedobrego. Przywitalimy si, po czym w lad za
pierwszym dysonansem nastpiy dalsze. Pani domu winszowaa mi dobrego
wygldu, gdy tymczasem wiedziaem a nadto dobrze, jak bardzo si postarzaem w
cigu lat dzielcych nas od ostatniego widzenia; ju przy ucisku doni bl w
zartretyzowanych palcach fatalnie mi o tym przypomnia. Zapytaa potem, jak si
posuszestwo.
- Jeste zuch - mwia zachcajco - nie sprawiasz trudnoci, zamy si, e
ju wiele czasu mino od chwili, kiedy po raz ostatni musiae kogo sucha.
- Tak, wygraa pani zakad. Skd pani o tym wie?
- To nie sztuka. Posuszestwo jest jak jedzenie i picie... Kto od niego odwyk,
temu przychodzi z atwoci. Chtnie mnie suchasz, prawda?
- Bardzo chtnie. Pani wie wszystko.
- Z tob nie ma kopotu, przyjacielu. Moe potrafiabym ci nawet powiedzie,
co czeka na ciebie w domu i czego si tak boisz. Ale ty sam wiesz to najlepiej, wic
nie musimy o tym mwi, prawda? Gupia sprawa! Albo si kto wiesza, no to si
wiesza, z pewnoci ma po temu powd. Albo kto jeszcze yje, to niech si troszczy
o swoje ycie. Nic prostszego.
- Ach - zawoaem - gdyby to byo takie proste! Do natroszczyem si o
moje ycie i nic z tego nie wyszo. Powiesi si to moe trudne, nie wiem. Ale y
jest o wiele trudniej! Bg jeden wie, jak trudno!
- Zobaczysz, e jest dziecinnie atwo. Zrobilimy ju pierwszy krok,
przetarlimy okulary, zjade i wypie.
Teraz pjdziemy oczyci twoje spodnie i buty, wymagaj tego. A potem
zataczysz ze mn shimmy.
- Widzi pani - zawoaem skwapliwie - e jednak miaem racj! Nic nie jest
dla mnie bardziej przykre, ni nie mc speni jakiego pani yczenia. Ale tego
speni nie mog. Nie umiem taczy shimmy ani walca, ani polki czy te jak tam si
te wszystkie tace nazywaj, nigdy w yciu nie uczyem si taczy. Wic widzi pani
teraz, e nie wszystko jest takie proste, jak si pani wydaje.
Pikna dziewczyna umiechna si krwistoczerwonymi ustami i potrzsna
rezolutn, chopico uczesan gwk. Kiedy na ni patrzyem, zdawao mi si, e
podobna jest do Ry Kreisler, pierwszej dziewczyny, w ktrej zakochaem si
niegdy jako chopiec, ale tamta bya smaga i ciemnowosa. Nie, nie wiedziaem,
kogo mi przypomina ta obca dziewczyna, wiedziaem tylko, e kogo z bardzo
wczesnej modoci, z chopicych lat.
- Powoli - zawoaa - powoli! A wic nie umiesz taczy? W ogle nie
umiesz? Ani nawet one-stepu? A jednoczenie twierdzisz, e Bg wie, ile trudu
zadae sobie z yciem! Blagowae, mj chopcze, w twoim wieku ju si tego nie
robi. Jak moesz mwi, e natrudzie si yciem, skoro nawet taczy nie chcesz?
bym straci!
- Jak ty waciwie masz na imi? - spytaa nagle.
- Harry.
- Harry? To imi chopice! No i jeste chopcem, Harry, mimo tych kilku
siwych pasemek we wosach. Jeste maym chopcem i powiniene mie kogo, kto
by o ciebie dba. O tacach nic ju nie powiem. Ale jak ty masz fryzur! Czy nie
masz ony albo kochanki?
- Nie mam ju ony, jestemy rozwiedzeni. Kochank mam, ale nie mieszka
tutaj, widuj j rzadko i nie bardzo si zgadzamy.
Gwizdna cicho przez zby.
- Widocznie jeste trudnym jegomociem, jeli adna nie moe przy tobie
wytrzyma. Ale teraz powiedz: co szczeglnego zdarzyo si dzi wieczorem, e jak
widmo biegae po wiecie? Miae awantur? Przegrae pienidze?
Trudno mi byo odpowiedzie.
- Widzi pani - zaczem - to bya waciwie drobnostka. Zaproszono mnie do
pewnego profesora... ale ja sam nie jestem profesorem... i waciwie nie powinienem
by tam pj, nie jestem przyzwyczajony do siedzenia u ludzi i do gawdzenia,
oduczyem si tego. Ju wchodzc do tego domu, miaem uczucie, e to si le
skoczy... A kiedy wieszaem na koku kapelusz, od razu przyszo mi na myl, e
moe niedugo bd go znw potrzebowa. No i u tego profesora sta na stole taki
gupi obrazek, ktry mnie zdenerwowa...
- C to za obrazek? Dlaczego ci zdenerwowa? - przerwaa mi.
- Obrazek przedstawia Goethego... wie pani, poet Goethego. Ale na portrecie
nie wyglda tak jak w rzeczywistoci... Waciwie w ogle nie wiadomo dokadnie,
jak wyglda, nie yje od stu lat. Ale pewien wspczesny malarz ufryzowa Goethego
tak, jak sobie go wyobraa, i ten portret denerwowa mnie i budzi we mnie wstrt...
nie wiem, czy pani to rozumie?
- Nie obawiaj si, rozumiem to doskonale. Co dalej?
- Ju dawniej nie zawsze zgadzaem si z profesorem; jest on, jak prawie
wszyscy profesorowie, wielkim patriot i w czasie wojny dzielnie pomaga w
okamywaniu narodu... oczywicie, w najlepszej wierze. Ja natomiast jestem
przeciwnikiem wojny. No, ale wszystko jedno. Jedmy dalej. Waciwie wcale nie
musiaem patrze na ten wizerunek.
- Oczywicie, e nie.
weimarskiego muzeum. Zaledwie mnie zauway, kiwn gow jak stary kruk i
odezwa si uroczycie:
- No c, wy modzi ludzie, zdaje si, nie bardzo zgadzacie si z nami i
naszymi deniami?
- Susznie - powiedziaem, na wskro zmroony jego ministerialnym
spojrzeniem. - My modzi ludzie w istocie nie zgadzamy si z panem, mistrzu. Jest
pan dla nas zbyt uroczysty, ekscelencjo, zbyt prny i pyszakowaty, a za mao
szczery. To chyba najistotniejsze: za mao szczery.
May, stary czowieczek wysun nieco ku przodowi swoj surow gow i
podczas gdy jego twarde, urzdowo zacinite usta rozluniy si w lekkim umieszku
i cudownie oyy, zabio mi nagle serce, gdy przypomniaem sobie wiersz
Dmmerung senkte sich von oben, i e jest to ten czowiek i te usta, z ktrych
wyszy sowa tego wiersza. Waciwie byem w tej chwili ju cakowicie rozbrojony i
pokonany, a najchtniej uklkbym przed nim. Ale trzymaem si dzielnie i
usyszaem z jego umiechnitych ust nastpujce pytania: - A wic zarzucacie mi
nieszczero? A c to za sowa! Czy nie zechciaby pan wyrazi si janiej?
Owszem, chciaem tego, nawet bardzo.
- Panie von Goethe, pozna pan dokadnie i wyczu - podobnie jak
wszystkie wielkie umysy - problematyczno i beznadziejno ludzkiego ycia:
wspaniao chwili i jej ndzne przekwitanie, niemono okupienia piknej
wzniosoci uczucia inaczej jak wizieniem codziennoci, trwajcym w wiecznej
miertelnej walce z rwnie palc i rwnie wit mioci do utraconej niewinnoci
natury, pozna pan to cae straszliwe bdzenie w pustce i w niepewnoci, to skazanie
na przemijanie, sta poowiczno, wieczne prbowanie i dyletantyzm - sowem, ca
beznadziejno, dziwaczno i palc rozpacz ludzkiego bytu. To wszystko nie byo
panu obce, nawet tu i wdzie przyznawa si pan do tego, a przecie caym swoim
yciem dawa pan wiadectwo czemu wrcz przeciwnemu, gosi pan wiar i
optymizm, udzi pan siebie i innych trwaoci i sensownoci naszych duchowych
wysikw. Wyznawcw gbi i gosy zrozpaczonej prawdy odrzuca pan i tumi,
zarwno w sobie, jak u Kleista i u Beethovena. Dziesitki lat postpowa pan tak, jak
gdyby gromadzenie wiedzy i zbiorw, pisanie i kolekcjonowanie listw, i caa paska
starcza egzystencja w Weimarze byy istotnie drog do uwiecznienia chwili, ktr
pan mg przecie tylko zmumifikowa, drog do uduchowienia natury, ktr pan
mg przecie tylko wystylizowa na mask. Oto nieszczero, ktr panu
zarzucamy.
Stary radca tajny spojrza mi w zamyleniu w oczy, jego usta jeszcze cigle
si umiechay.
Potem ku memu zdumieniu zapyta: - W takim razie nie znosi pan
Czarodziejskiego fletu Mozarta? - I zanim zdyem zaprotestowa, cign dalej: Czarodziejski flet przedstawia ycie jako wspania pie, wielbi nasze przemijajce
przecie uczucia jako co wiecznego i boskiego, nie przyklaskuje ani panu Kleistowi,
ani panu Beethovenowi, lecz gosi optymizm i wiar.
- Wiem! - woaem z wciekoci. - Nie wiadomo, jakim cudem wpad pan
akurat na Czarodziejski flet, ktry jest dla mnie czym najdroszym w wiecie! Ale
Mozart nie doczeka osiemdziesiciu dwu lat i nigdy w swym osobistym yciu nie
mia pretensji do trwania, do adu, do napuszonej godnoci jak pan! Nigdy si nie
pyszni! piewa swe boskie melodie i umar modo, biedny i niedoceniony.
Traciem oddech. Tysice spraw naleao uj teraz w kilku sowach. Pot
wystpi mi na czoo.
Ale Goethe powiedzia bardzo uprzejmie: - To, e przeyem osiemdziesit
dwa lata, jest, by moe, rzeczywicie nie do wybaczenia. Lecz miaem z tego
znacznie mniej przyjemnoci, ni si panu wydaje. Ma pan racj: zawsze przepeniao
mnie wielkie pragnienie trwania, zawsze lkaem si mierci i zwalczaem j. Sdz,
e walka ze mierci, e absolutna i uparta ch ycia jest popdem, dziki ktremu
dziaali i yli wszyscy wybitni ludzie. e w kocu musi si jednak umrze, tego, mj
mody przyjacielu, moimi osiemdziesicioma dwoma latami dowiodem rwnie
przekonywajco, jak gdybym umar jako uczniak. Jeliby to mogo mnie
usprawiedliwi, to chciabym doda, e w mojej naturze byo wiele z dziecka, wiele
ciekawoci, chci do zabawy i wiele zamiowania do marnotrawienia czasu.
Przyznaj, trwao to do dugo, zanim zrozumiaem, e kiedy zabawa musi si
skoczy.
Mwic to, umiechn si przebiegle, wrcz po szelmowsku. Jego posta
staa si wiksza, znikna sztywna postawa i kurczowa godno na obliczu.
Powietrze wok nas wypenio si teraz mnstwem melodii, mnstwem pieni
Goethego, syszaem wyranie Veilchen Mozarta i Fllest wieder Busch und Tal
Schuberta. A twarz Goethego bya teraz rowa i moda; mia si i by podobny bd
do Mozarta, bd do Schuberta, jak brat, a gwiazda na jego piersi skadaa si z
samych polnych kwiatw; z jej rodka wykwita wesoo i bujnie ty pierwiosnek.
rozumieniu spraw, tym wanie byem przesycony, na tym wanie zasadzaa si moja
najbardziej dotkliwa i najbardziej szydercza mka i haba, e tak dokadnie
widziaem mj stan i e tak wyranie uwiadamiaem go sobie. Widziaem przed sob
tego potwora, to bydl - wilka stepowego - jak much w sieci i przygldaem si, jak
jego przeznaczenie zmierzao do rozstrzygnicia, jak zapltany i bezbronny wisia w
sieci i niby pajk gotowa si do ciosu, a do niosca ratunek zdawaa si by
rwnie w pobliu. Mgbym na temat zwizkw i przyczyn mego cierpienia,
choroby mojej duszy, mego zaczarowania i neurozy, powiedzie mnstwo mdrych i
wnikliwych rzeczy, mechanika tego wszystkiego bya dla mnie przejrzysta. Ale nie
brak mi byo ani wiedzy, ani zrozumienia i nie za tym tak rozpaczliwie tskniem,
lecz za przeyciem, rozstrzygniciem, uderzeniem i skokiem. Cho w cigu tych paru
dni czekania ani przez chwil nie wtpiem, e moja przyjacika dotrzyma sowa,
jednak ostatniego dnia byem bardzo zdenerwowany i niepewny; jeszcze nigdy w
yciu nie czekaem adnego dnia z tak niecierpliwoci. A gdy napicie i
niecierpliwo stay si prawie nie do zniesienia, to jednak byy zarazem cudownie
bogie: niewyobraalnie pikne i nowe byo to uczucie dla mnie, otrzewionego, gdy
od duszego czasu na nic ju nie czekaem, na nic si nie cieszyem - cudownie byo
przez cay ten dzie biega z niepokojem, tsknot i gorczkowym oczekiwaniem,
ukada sobie z gry spotkanie, rozmowy, przeycia tego wieczoru, goli si i ubiera
na t okazj, wkada ze szczegln starannoci wie koszul, nowy krawat i nowe
sznurowada. Niech ta mdra i tajemnicza dziewczyna bdzie sobie, kim chce,
wszystko jedno, jakim sposobem zwizaa si ze mn, byo mi to obojtne; zjawia
si, zdarzy si cud, e jeszcze znalazem czowieka i nowe zainteresowanie yciem!
Wane byo tylko to, e sprawa posuwa si naprzd, e poddawaem si temu
urokowi, e szedem za t gwiazd.
Niezapomniana chwila, gdy j znw zobaczyem! Siedziaem w starej,
przytulnej restauracyjce, przy maym stoliku, ktry niepotrzebnie zawczasu
zamwiem telefonicznie, studiowaem spis potraw i postawiem w wysokiej szklance
dwie pikne orchidee, ktre kupiem dla mojej przyjaciki. Musiaem na ni do
dugo czeka, byem jednak pewny, e przyjdzie, i nie denerwowaem si ju.
Wreszcie nadesza, zatrzymaa si przed szatni i przywitaa mnie jedynie
uwanym, troch badawczym spojrzeniem swych jasnoszarych oczu. Nieufnie
kontrolowaem, jak zachowuje si wobec niej kelner. Nie, Bogu dziki, adnej
poufaoci, adnego braku dystansu, by nienagannie uprzejmy. A jednak znali si,
uwanie: nie dlatego to robi, e wanie ciebie uwaam za tak niezwykle uroczego.
Nie jestem w tobie zakochana, Harry, ani ty we mnie. Ale potrzebuj ciebie, tak jak ty
mnie potrzebujesz. Potrzebujesz mnie teraz, w tej chwili, bo jeste zrozpaczony i
trzeba ci pchnicia, ktre wtrcioby ci do wody i przywrcio ci ycie. Potrzebujesz
mnie, eby nauczy si taczy, mia i y. Ja natomiast potrzebuj ciebie, nie
dzisiaj, pniej, do czego rwnie niezmiernie wanego i piknego. Kiedy ju
bdziesz we mnie zakochany, dam ci mj ostatni rozkaz. I ty go spenisz, a to bdzie
dobre dla ciebie i dla mnie.
Uniosa nieco w szklance jedn z brunatnofioletowych orchidei o zielonych
ykach, na chwil pochylia nad ni twarz i wpatrywaa si w kwiat.
- Nie przyjdzie ci to atwo, ale to zrobisz. Wykonasz mj rozkaz i zabijesz
mnie. O to chodzi. O nic wicej nie pytaj.
Patrzc jeszcze wci na orchide, umilka, jej twarz si odprya, wyaniaa
si spod ucisku i napicia jak rozkwitajcy pk, a na ustach pojawi si
nieoczekiwanie czarujcy umiech, podczas gdy oczy jeszcze przez chwil byy
nieruchomo utkwione w prni. Potem potrzsna gow z maym, chopicym
loczkiem, ykna wody, spostrzega nagle, e siedzimy przy kolacji, i rzucia si na
potrawy z wielkim apetytem.
Syszaem wyranie kade sowo jej makabrycznego przemwienia, odgadem
nawet ostatni rozkaz, zanim go wypowiedziaa, a nawet nie byem ju przeraony
zwrotem ty mnie zabijesz. Wszystko, co mwia, brzmiao dla mnie
przekonywajco i fatalistycznie, przyjem to do wiadomoci i nie broniem si przed
tym, a jednak mimo koszmarnej powagi jej sw nie wydawao mi si to w peni
rzeczywiste i powane. Cz mojej duszy wchaniaa jej sowa i wierzya im, druga
cz potakiwaa pobaliwie i przyjmowaa do wiadomoci fakt, e oto i ona, ta
mdra, zdrowa i odpowiedzialna Hermina, ma swoje fantazje i stany depresji. Gdy
tylko pado ostatnie sowo, ca t scen pokrya warstwa nierealnoci i daremnoci.
Nie mogem jednak, tak jak to czynia Hermina, wrci z lekkoci
linoskoczka do wiata prawdopodobiestwa i realizmu.
- A wic mam ci kiedy zabi? - zapytaem, snujc w mylach senne
widziada, gdy tymczasem Hermina znw si miaa i z zapaem zabieraa si do
krajania drobiu.
- Oczywicie - potwierdzia od niechcenia - ale do o tym, teraz czas na
jedzenie. Harry, bd tak dobry i ka mi poda jeszcze troch saaty! Nie masz
apetytu? Myl, e musisz si uczy wszystkiego, co u innych ludzi jest samo przez
si zrozumiae, nawet przyjemnoci jedzenia. No popatrz, dzieciaku, to jest kacze
udko, a kiedy oddzielamy jasne, biae misko od koci, to mamy uczt, a czowiek
musi przy tym odczuwa w sercu tyle ochoty, zaciekawienia i wdzicznoci, ile czuje
zakochany, ktry po raz pierwszy pomaga swojej dziewczynie zdj akiet.
Zrozumiae? Nie? Gapa z ciebie! Poczekaj, dam ci kawaek tego licznego kaczego
udka, przekonasz si! No prosz, otwrz usta!... Och, ale potwr z ciebie! Boe
drogi, zezujesz teraz w stron innych ludzi, eby sprawdzi, czy widz, e daj ci ks
z mojego widelca! Nie martw si, ty marnotrawny synu, nie zrobi ci wstydu, ale jeli
na jak przyjemno potrzebujesz aprobaty innych, to rzeczywicie jest mi ci al.
Coraz bardziej nierealna stawaa si poprzednia scena, coraz bardziej byo
nieprawdopodobne, e te oczy jeszcze przed chwil wpatryway si we mnie tak
powanie i przeraajco. Pod tym wzgldem Hermina bya jak samo ycie: bya
zawsze tylko chwil, zawsze nieobliczaln. Teraz jada; kacze udko i saat, tort i
likier traktowaa serio, wszystko stawao si przedmiotem radoci i osdu, rozmowy i
fantazji. Po uprztniciu talerza zaczyna si nowy rozdzia. Ta kobieta, ktra
przejrzaa mnie na wylot, ktra, jak si zdaje, o yciu wiedziaa wicej ni wszyscy
mdrcy, z tak maestri uprawiaa dziecinad i kunszt ycia chwil, e bez zastrzee
staem si jej uczniem. Niech sobie to bdzie wysz mdroci albo najprostsz
naiwnoci: ale kto tak umie y biec chwil i kto tak przyjanie i troskliwie
potrafi docenia kady przydrony kwiatek, kady - choby najdrobniejszy - zabawny
moment, temu ycie ju nic zego zrobi nie moe. Lecz czyby to radosne dziecko o
dobrym apetycie i smakoszostwie miao by rwnoczenie marzycielk i histeryczk,
ktra pragnie mierci, czy te trzew kalkulatork, ktra wiadomie i z zimn krwi
zamierza rozkocha mnie w sobie i uczyni ze mnie swego niewolnika? To chyba
niemoliwe. Nie, Hermina bya po prostu tak cakowicie oddana biecej chwili, e
ulegaa zarwno kademu wesoemu pomysowi, jak i przelotnemu, ponuremu
dreszczowi z dalekich gbin duszy i pozwalaa im si wyy.
Hermina, ktr dzi widziaem po raz drugi, wiedziaa o mnie wszystko,
zdawao mi si niemoliwoci ukrycie przed ni czegokolwiek. Moliwe, e mego
duchowego ycia nie zdoaaby zrozumie w zupenoci, moe te nie byaby w
stanie dorwna mi w moim stosunku do muzyki, do Goethego, Novalisa czy
Baudelaire'a, ale i to pozostaje pod znakiem zapytania, prawdopodobnie i to nie
sprawioby jej trudnoci. A gdyby nawet - c mi pozostawao jeszcze z mego
duchowego ycia? Czy nie leao wszystko w gruzach, czy nie stracio swego
sensu? Ale e te wszystkie inne, moje najbardziej osobiste problemy i sprawy ona
zrozumie, o tym nie wtpiem. Wkrtce pomwi z ni o wilku stepowym, o
traktacie, o wszystkim, wszystkim, co dotd istniao wycznie dla mnie, o czym
nigdy z nikim nie zamieniem sowa. Nie mogem oprze si temu, by zaraz nie
zacz opowiada.
- Hermino - powiedziaem - niedawno przytrafio mi si co dziwnego. Jaki
nieznajomy da mi ma drukowan ksieczk, co w rodzaju jarmarcznej broszurki,
a w niej opisana bya dokadnie caa moja historia i wszystko, co mnie dotyczy.
Powiedz, czy to nie zadziwiajce?
- Jaki tytu ma ta ksieczka? - zapytaa od niechcenia.
- Traktat o wilku stepowym.
- O, wilk stepowy, to wietne! A wilkiem stepowym jeste ty? Czy tak?
- Tak, jestem nim. I to takim, ktry w poowie jest czowiekiem, a w poowie
wilkiem, albo sobie to wmawia.
Nie odpowiedziaa. Spogldaa mi w oczy z badawcz uwag, spojrzaa na
moje rce i na chwil znw zakrada si w jej spojrzenie i wyraz twarzy poprzednia
gboka powaga i ponura namitno sprzed chwili. Zdawao mi si, e odgadem jej
myli, mianowicie, czy jestem dostatecznie wilkiem, by mc speni jej ostatni
rozkaz.
- To oczywicie twoje urojenie - powiedziaa, wracajc do wesoego nastroju albo, jeli wolisz, poezja. Ale co w tym jest. Dzi nie jeste wilkiem, ale wtedy,
kiedy wszede do sali, jakby spad z ksiyca, bye troch besti i to wanie mi si
podobao. - Nagle przemkno jej co przez myl, przerwaa i powiedziaa nieco
speszona: - Gupio brzmi takie sowo jak bestia albo drapienik! Nie powinno si
tak mwi o zwierztach. S czsto straszne, ale przecie o wiele prawdziwsze ni
ludzie.
- Co to znaczy prawdziwsze? Jak to rozumiesz?
- Wic przyjrzyj si jakiemukolwiek zwierzciu, kotu, psu, ptakowi albo
nawet jednemu z tych piknych, duych zwierzt w ogrodzie zoologicznym, pumie
lub yrafie! Zobaczysz, e one wszystkie s prawdziwe, e adne nie jest
zakopotane, kade wie, co ma robi i jak si zachowa. Nie chc imponowa. adnej
komedii. S takie, jakie s, jak kamienie i kwiaty albo jak gwiazdy na niebie.
Rozumiesz?
Rozumiaem.
- Zwierzta s przewanie smutne - cigna - i jeeli czowiek jest bardzo
smutny, ale nie dlatego, e boli go zb lub e straci pienidze, lecz dlatego, e raz,
przez jedn godzin czuje, czym to wszystko jest, czym jest cae ycie, i jeli jest
wtedy prawdziwie smutny, to upodabnia si troch do zwierzcia... wyglda wtedy
aonie, ale prawdziwiej i pikniej ni zwykle. Tak to jest i tak wygldae, wilku
stepowy, kiedy ci zobaczyam po raz pierwszy.
- A co mylisz, Hermino, o tej ksieczce, w ktrej mnie opisano?
- Wiesz co, nie chce mi si cigle myle. Pomwimy o tym innym razem.
Moesz mi j przecie kiedy da do przeczytania. Albo nie, jeli znw kiedy znajd
czas na czytanie, to dasz mi jedn z ksiek, ktre ty napisae.
Poprosia o kaw i przez chwil zdawao si, e jest nieobecna i roztargniona,
potem nagle si rozpromienia, gdy prawdopodobnie w rozmylaniach dosza do
jakiego wniosku.
- wietnie! - zawoaa wesoo. - Ju wiem!
- Co takiego?
- Problem fokstrota, cay czas o tym mylaam. Powiedz: czy masz pokj, w
ktrym moglibymy od czasu do czasu godzin potaczy? Moe by may, to nie
szkodzi, byle tylko pod tob nie mieszka kto, kto zaraz przybiegnie na gr i narobi
gwatu, e si na niego sufit wali. No to dobrze, bardzo dobrze! Bdziesz si mg
taca uczy w domu.
- Owszem - odparem niemiao - tym lepiej. Ale mylaem, e do tego trzeba
te muzyki.
- Oczywicie, e trzeba. Posuchaj, muzyk sobie kupisz, to kosztuje najwyej
tyle, ile kurs taca u nauczycielki. Wydatku na nauczycielk zaoszczdzisz sobie, ja
si w ni zabawi. W ten sposb bdziemy mieli muzyk tak czsto, jak tego
zapragniemy, a w dodatku zostanie nam gramofon.
- Gramofon?
- Jasne. Kupisz taki may aparacik i do niego par pyt tanecznych...
- Wspaniale - zawoaem - a jeli naprawd uda ci si nauczy mnie taca, to
gramofon dostaniesz jako honorarium. Zgoda?
Powiedziaem to bardzo dobitnie, ale bez przekonania. Nie mogem sobie
wyobrazi w mojej maej pracowni, wypenionej ksikami, takiego dla mnie
zdecydowanie antypatycznego sprztu, a miaem take wiele zastrzee wobec
samego taca. Mylaem, e kiedy, przy okazji mona by sprbowa, cho byem
przekonany, e jestem na to o wiele za stary i za sztywny i e ju nigdy nie naucz si
taczy. Ale tak od razu to byo dla mnie za szybko i za gwatownie, czuem, e
wszystko we mnie, co jako stary, wybredny znawca muzyki miaem do zarzucenia
gramofonowi, jazzowi i modnym orkiestrom tanecznym, przeciwko temu si burzy.
eby teraz w moim pokoju, obok Novalisa i Jean Paula, w mojej wityni dumania i
w moim schronieniu, rozbrzmieway amerykaskie szlagiery, a ja ebym przy tym
taczy, to waciwie byo wicej, niby ktokolwiek mg ode mnie wymaga. Ale nie
da tego przecie kto, daa tego Hermina, a ona miaa prawo rozkazywa. Ja
za byem posuszny. Rzecz jasna, e byem posuszny.
Spotkalimy si nazajutrz po poudniu w kawiarni. Kiedy przyszedem,
Hermina ju tam siedziaa, pia herbat i umiechajc si, pokazaa mi gazet, w
ktrej odkrya moje nazwisko. Bya to jedna z reakcyjnych gadzinwek krajowych, w
ktrej od czasu do czasu pojawiay si napastliwe paszkwile pod moim adresem.
Podczas wojny byem antymilitaryst, po wojnie, przy rnych okazjach,
nawoywaem do pokoju, cierpliwoci, humanitaryzmu i samokrytyki, a take
broniem si przed z dnia na dzie ostrzejszymi, gupszymi i dzikszymi
nacjonalistycznymi napaciami. I znw ukazaa si taka napa, le napisana, w
poowie spreparowana przez redaktora, w poowie skompilowana z wielu podobnych
elaboratw ideowo pokrewnej prasy. Wiadomo, e nikt tak kiepsko nie pisze jak
obrocy starzejcych si ideologii, nikt nie uprawia swego rzemiosa z mniejsz
schludnoci i starannoci ni oni. Hermina przeczytaa artyku i dowiedziaa si z
niego, e Harry Haller jest szkodnikiem i osobnikiem wyzutym z uczu
patriotycznych i e oczywicie z ojczyzn nie moe by dobrze, dopki toleruje si
takich ludzi i takie myli, a modzie wychowuje si na sentymentalnych ideach
humanitaryzmu, zamiast zaprawia j do wojennego odwetu na odwiecznym
wrogu.
- Czy to ty? - zapytaa Hermina i wskazaa na moje nazwisko. - No, no, ale
narobie sobie wrogw, Harry. Gniewa ci to?
Przeczytaem kilka wierszy, to samo co zwykle, od lat znaem a do znudzenia
kade z tych wielokrotnie powtarzanych sw potpienia.
- Nie - powiedziaem - to mnie ju nie irytuje, od dawna przywykem do tego.
Parokrotnie wyraziem pogld, e kady nard, a nawet kady pojedynczy czowiek,
zamiast usypia swoj czujno zakamanymi politycznymi kwestiami winy, musi
rzeczywicie zna w kilku jzykach. Nie, nie mwi nic, ten seor Pablo, i zdaje si,
e pikny caballero te niewiele myla. Jego zajciem bya gra na saksofonie w
zespole jazzowym i zawd ten uprawia z zamiowaniem i pasj; czasem podczas gry
nieoczekiwanie klaska w rce lub pozwala sobie na inne wybuchy entuzjazmu,
wykrzykujc gono piewne sowa, jak: o o o o, ha ha, hallo. Poza tym by na
wiecie najwyraniej tylko po to, aby by piknym, podoba si kobietom, nosi
konierzyki i krawaty najnowszej mody, a take duo piercionkw na palcach. Jego
towarzystwo sprowadzao si do tego, e z nami siedzia, umiecha si do nas,
spoglda na zegarek i skrca papierosy, w czym by bardzo zrczny. Jego ciemne,
pikne, kreolskie oczy, jego czarne loki nie kryy adnego romantyzmu, adnych
problemw, adnych myli - widziany z bliska, ten pikny, egzotyczny pbg by
zadowolonym i troch rozpieszczonym modziecem o przyjemnych manierach,
niczym wicej. Rozmawiaem z nim o jego instrumencie i o barwach dwiku w
jazzie, musia chyba zauway, e ma do czynienia ze starym smakoszem i znawc
muzyki. Ale na to wcale nie reagowa i podczas gdy z uprzejmoci dla niego, a raczej
dla Herminy, podjem co w rodzaju muzyczno-teoretycznej obrony jazzu,
umiecha si niewinnie do mnie i do moich wysikw; przypuszczalnie w ogle nie
wiedzia, e przed i poza jazzem istniaa jeszcze inna muzyka. By miy i grzeczny,
umiecha si adnie wielkimi, pustymi oczami, ale odnosio si wraenie, e midzy
nim a mn nie istnieje nic wsplnego; nic z tego, co dla niego byo wane i wite,
nie mogo by takim dla mnie, przybywalimy z przeciwnych kracw wiata, nie
mielimy w naszych jzykach ani jednego wsplnego sowa. Ale pniej opowiadaa
mi Hermina co zadziwiajcego. Mwia, e Pablo po tej rozmowie powiedzia jej,
eby si ze mn obchodzia szczeglnie troskliwie, gdy jestem bardzo nieszczliwy.
A kiedy zapytaa, z czego to wnosi, powiedzia: Biedny, biedny czowiek. Spjrz na
jego oczy! Nie umie si mia!
Gdy czarnooki Adonis nas poegna, a muzyka znowu zacza gra, Hermina
wstaa: - Teraz mgby dla odmiany zataczy ze mn, Harry. A moe ju nie masz
ochoty?
Rwnie i z ni taczyem teraz lej, radoniej i z wiksz swobod,
aczkolwiek nie z takim przejciem jak z tamt. Hermina pozwolia mi prowadzi,
stosujc si do mnie delikatnie i zwiewnie jak patek kwiecia. Odkrywaem take i u
niej bd to przybliajce si, bd umykajce wdziki, i ona pachniaa kobiet i
mioci, i jej taniec piewa delikatnie i gorco sodk, wabic melodi pci - a
nastrojone na cakiem inn nut, gramofon brzmia wrcz piekielnie. A czasem, kiedy
w jakim modnym lokalu, wrd tych wszystkich eleganckich figur wiatowcw i
aferzystw, taczyem one-stepa, czuem si jak zdrajca w stosunku do wszystkiego,
co niegdy w yciu byo dla mnie godne szacunku i wite. Gdyby Hermina zostawia
mnie samego choby na osiem dni, sprzeniewierzybym si tym uciliwym i
miesznym prbom uczynienia z siebie lowelasa. Ale Hermina bya tu cigle; cho
nie widywaem jej codziennie, to jednak zawsze byem przez ni obserwowany,
prowadzony, strzeony i szacowany - z umiechem odczytywaa rwnie z mej
twarzy wszystkie moje wcieke plany buntu i ucieczki.
W miar postpujcego niszczenia tego, co przedtem nazywaem moj
osobowoci, zaczynaem rozumie, dlaczego mimo caej rozpaczy tak straszliwie
baem si mierci; powoli dochodziem do wniosku, e ten ohydny i haniebny lek by
rwnie czstk mojej dawnej, mieszczaskiej, zakamanej egzystencji. Ten
dotychczasowy pan Haller, ten zdolny pisarz, znawca Mozarta i Goethego, autor
godnych czytania rozpraw o metafizyce sztuki, o geniuszu i tragizmie, o
humanitaryzmie, ten melancholijny eremita w wypenionej ksikami pustelni by
teraz systematycznie poddawany samokrytyce i nie sprawdza si nigdzie. Ten zdolny
i interesujcy pan Haller gosi wprawdzie apologi rozumu i humanitaryzmu i
protestowa przeciwko brutalnoci wojny, ale podczas wojny nie da si postawi pod
mur i rozstrzela, co byoby waciw konsekwencj jego postawy, lecz znalaz sobie
jaki sposb przystosowania si, rzecz jasna, absolutnie przyzwoity i szlachetny,
bdcy jednak kompromisem. By rwnie przeciwnikiem przemocy i wyzysku,
mimo to mia w banku spor ilo papierw wartociowych wielkich przedsibiorstw,
procenty za zgarnia bez najmniejszych wyrzutw sumienia. I tak byo ze wszystkim.
Harry Haller przebiera si wprawdzie cudownie za idealist pogardzajcego
wiatem, aosnego pustelnika i rzucajcego gromy proroka, ale w gruncie rzeczy by
burujem, uwaa ycie takie jak Herminy za zdrone, gniewa si na zmarnowane w
lokalach noce, na roztrwaniane tam pienidze, mia nieczyste sumienie i wcale nie
tskni za wyzwoleniem i dokonaniem ywota, lecz przeciwnie, ogromnie tskni za
powrotem do tych wygodnych czasw, kiedy bawiy go jeszcze i przynosiy mu saw
rozrywki intelektualne. Dokadnie tak samo tsknili za idealnymi czasami
przedwojennymi wzgardzeni i wyszydzani przez niego czytelnicy gazet, byo to
bowiem wygodniejsze ni wyciganie wnioskw z przebytych cierpie. Fe, c za
obrzydliwiec z tego pana Hallera! A jednak czepiaem si go kurczowo czy te jego
prosiem, by mwia cicho, gdy nie powinni nas tu sysze, spogldaem w d na jej
pikn, okrg twarzyczk, spoczywajc na mojej poduszce obco i cudownie, jak
wielki kwiat. Powoli przycigna moj do do swych ust, potem wsuna j pod
kodr i pooya na swej ciepej, spokojnie oddychajcej piersi.
- Nie musisz by wesoy - powiedziaa. - Hermina mwia mi ju, e masz
zmartwienie. Kady to rozumie. Czy podobam ci si jeszcze? Ostatnio, podczas
taca, bye bardzo zakochany.
Caowaem jej oczy, usta, szyj i piersi. Dopiero co mylaem o Herminie
gorzko i z wyrzutami. Teraz trzymaem jej dar w ramionach i byem jej wdziczny.
Pieszczoty Marii nie profanoway cudownej muzyki, ktrej dzi suchaem, byy jej
godne i byy jej dopenieniem. Powoli cigaem kodr z piknej kobiety, a
pocaunkami dotarem do jej stp. Kiedy si przy niej pooyem, jej twarz, podobna
do kwiatu, umiechna si wszechwiedzco i dobrotliwie.
Tej nocy u boku Marii spaem niedugo, ale gboko i smacznie jak dziecko. A
midzy okresami snu spijaem jej pikn, radosn modo i dowiadywaem si z
cichego szeptu wielu godnych uwagi szczegw z jej ycia i z ycia Herminy.
Bardzo mao wiedziaem o tego rodzaju istotach i o ich codziennoci, dawniej takie
stworzenia spotykaem tylko w teatrze, i to sporadycznie, zarwno kobiety, jak i
mczyzn, na poy artystw, na poy hulakw. Teraz dopiero wniknem nieco gbiej
w to dziwnie niewinne, osobliwe, zepsute ycie. Dziewczta te, przewanie z ubogich
rodzin, zbyt mdre i zbyt adne, by cae ycie strawi na le patnych i nudnych
posadach, yy bd z dorywczej pracy, bd ze swej urody i wdziku. Niekiedy
siedziay przez par miesicy przy maszynie do pisania, byway przejciowo
kochankami bogatych lowelasw, otrzymyway kieszonkowe i prezenty, niekiedy
stroiy si w futra, jedziy samochodami, mieszkay w Grand Hotelach, a kiedy
indziej na poddaszach; do maestwa mona je byo wprawdzie nakoni wysok
ofert, ale w zasadzie nie byy na to ase. Niektre z nich nie okazyway w mioci
podania, oddaway si niechtnie i to po targach o najwysz cen. Inne, a do nich
naleaa Maria, byy w sztuce kochania niezwykle uzdolnione i bardzo jej spragnione,
a wikszo z nich miaa dowiadczenie w mioci z obiema pciami, yy wycznie
dla mioci i romansoway nie tylko z oficjalnymi i paccymi przyjacimi. Skrztne
i pracowite, zatroskane i lekkomylne, mdre, a jednak nieopanowane, motyle te
pdziy ycie zarwno niefrasobliwe, jak wyrafinowane, byy niezalene, nie dla
kadego do kupienia, oczekujce swojego losu, zdane na ask szczcia i
nie jest adny i nawet zaczyna ju siwie, nie gra na saksofonie i nie umie piewa
angielskich piosenek miosnych?
- Nie mw tak! - ajaa mnie. - To przecie jest zupenie proste. Ty te mi si
podobasz i w tobie te jest co adnego, miego i szczeglnego, nie powiniene by
inny, ni jeste. O tych rzeczach nie trzeba mwi ani si z nich rozlicza. Wiesz,
kiedy mnie caujesz w szyj lub w ucho, wtedy czuj, e mnie lubisz, e ci si
podobam; ty umiesz caowa w taki troch niemiay sposb i to mi mwi: on ci
kocha i jest ci wdziczny, e jeste adna. Bardzo, bardzo to lubi. A potem znw u
innego mczyzny lubi wanie co przeciwnego, jeli - zdawaoby si - nic sobie ze
mnie nie robi i tak mnie cauje, jakby to robi z aski.
Znowu zasnlimy. I znowu si obudziem, cigle trzymajc w ramionach mj
pikny kwiat.
I rzecz dziwna! Ten pikny kwiat pozostawa jednak niezmiennie
podarunkiem Herminy! Wci staa za Mari i okrywaa j na ksztat maski! Nagle
przysza mi na myl Erika, moja daleka, niedobra kochanka, moja biedna
przyjacika. Urod niewiele ustpowaa Marii, cho nie bya tak kwitnca, swobodna
i nie znaa tylu genialnych sztuczek miosnych jak ona; przez chwil stan przede
mn jej obraz, wyrany i bolesny, kochany i gboko spleciony z mym losem, po
czym znw pogry si w sen, w zapomnienie i na wp opakiwan dal.
Wiele obrazw z mego ycia wynurzao si przede mn w t pikn,
rozkoszn noc, przede mn, ktry tak dugo yem w pustce, w ndzy, bez
wspomnie. Teraz owo rdo obrazw, otwarte czarodziejsko przez Erosa, uderzyo
z gbin i trysno obficie; chwilami serce stawao mi z zachwytu i alu nad tym, jak
bogata bya galeria obrazw mego ycia, jak pena niedosinych, wiecznych gwiazd
i konstelacji bya dusza biednego wilka stepowego. Zajrzao do mnie dziecistwo i
matka, delikatnie i przez mg, jak daleki bkitny fragment pasma grskiego; niczym
dwik spiu czysto zabrzmia chr moich przyjaci z legendarnym Hermanem na
czele, duchowym bratem Herminy; wonne i nieziemskie, jak wilgotne, wykwitajce z
wody nenufary, wyaniay si obrazy wielu kobiet, ktre kochaem, ktrych
podaem i ktre opiewaem; niewiele z nich jednak zdobyem i usiowaem
zatrzyma dla siebie. Zjawia si te moja ona, wiele lat z ni przeyem, nauczya
mnie koleestwa, konfliktw, rezygnacji, do ktrej uczucie gbokiego zaufania mimo wszystkich yciowych niedosytw - pozostao ywe a do dnia, kiedy dotknita
obdem i chora, porzucia mnie w nagym popochu i buncie; przekonaem si
wwczas, jak bardzo j kochaem i jak bardzo musiaem jej ufa, skoro fakt, e
zawioda moje zaufanie, tak ciko mnie dotkn, i to na cae ycie. Te wszystkie
obrazy - a byy ich setki, z nazwiskami lub bez - wszystkie byy znw obecne,
wyaniay si mode i wiee ze rda tej miosnej nocy i wiedziaem znowu, o czym
w mojej biedzie dawno zapomniaem: e stanowiy wasno i warto mego ycia i
e trway nadal niezniszczalne, jako przeycia przemienione w gwiazdy. Mogem o
nich zapomnie, lecz przecie nie mogem ich zniszczy, stanowiy bowiem legend
mojego ycia, ich gwiadzisty blask by trwa wartoci mojego istnienia. Moje
ycie byo uciliwe, pogmatwane i nieszczliwe, wiodo ku rezygnacji i
zaprzeczeniu, byo gorzkie od soli losu caego czowieczestwa, ale byo bogate,
dumne i bogate, i nawet w ndzy jeszcze krlewskie. Choby ten krtki odcinek drogi
wiodcy do zagady zosta Bg wie jak aonie roztrwoniony, to jdro tego ycia
byo szlachetne, miao swoje oblicze i ras, nie liczyo si na grosze, lecz na gwiazdy.
I znw mino sporo czasu, wiele si odtd zdarzyo i zmienio, przypominam
sobie tylko niektre szczegy owej nocy, pojedyncze sowa, pojedyncze gesty i
odruchy gbokiej, miosnej tkliwoci oraz jasne jak gwiazdy chwile budzenia si z
cikiego snu miosnego utrudzenia. Ale bya to owa noc, podczas ktrej po raz
pierwszy od chwili zaamania si moje wasne ycie spojrzao na mnie nieubaganie
bystrym wzrokiem, kiedy w przypadku znw dostrzegem przeznaczenie, a w gruzach
mojego bytu fragment boskoci. Moja dusza znw oddychaa, oko znw widziao, a
przez moment miaem pomienne przeczucie, e wystarczy zebra rozproszony wiat
obrazw, ycie Harry'ego Hallera, wilka stepowego, jako cao podnie do
godnoci obrazu, abym wszed w wiat obrazw i sta si niemiertelnym. Czy nie to
byo celem, do ktrego zmierza kade ycie ludzkie i o ktry si ubiega?
Rano podzieliem si niadaniem z Mari, po czym musiaem j
niepostrzeenie wyprowadzi z domu, co mi si udao. Jeszcze tego samego dnia
wynajem w pobliskiej dzielnicy pokoik, przeznaczony wycznie do naszych
spotka.
Moja nauczycielka taca zjawia si punktualnie i musiaem uczy si
bostona. Bya surowa i nieubagana i nie darowaa mi ani jednej chwili, byo bowiem
postanowione, e pjd z ni na najbliszy bal maskowy. Poprosia mnie o pienidze
na kostium, o ktrym nie chciaa mi jednak nic bliszego powiedzie. Wci jeszcze
nie wolno mi byo jej odwiedza, nie mogem si dowiedzie, gdzie mieszka.
Okres okoo trzech tygodni, poprzedzajcy bal maskowy, by wyjtkowo
torebki. Torebka nie bya torebk, portmonetka nie bya portmonetk, kwiaty nie byy
kwiatami, wachlarz nie by wachlarzem: wszystko byo plastycznym materiaem
mioci, magii, podniety, byo posacem, przemytnikiem, broni, okrzykiem
bojowym.
Czsto mylaem nad tym, kogo Maria waciwie kocha. Najbardziej, jak mi
si zdawao, lubia saksofonist, modzieca o rozmarzonych czarnych oczach i
dugich, bladych, szlachetnych i melancholijnych rkach. Wyobraaem sobie, e ten
Pablo jest w mioci troch ospay, rozpieszczony i bierny, ale Maria zapewniaa
mnie, e wprawdzie powoli si rozpala, ale za to pniej jest bardziej przejty,
bardziej szorstki, mski i wymagajcy ni jaki bokser lub dokej. W ten sposb
dowiedziaem si i poznaem wiele rnych intymnych szczegw o muzyku
jazzowym, o aktorach, o niektrych kobietach, o dziewcztach i mczyznach z
naszego rodowiska, poznaem wiele tajemnic, zobaczyem ukryte pod powierzchni
zwizki i wrogoci, staem si powoli (ja, ktry w tym wiecie nie byem
ustosunkowany) kim zaufanym i wczonym w ten wiat. Rwnie o Herminie
dowiedziaem si wiele. Jednak szczeglnie czsto spotykaem si teraz z panem
Pablo, ktrego Maria bardzo lubia. Niekiedy potrzebowaa te ktrej z jego
tajemniczych mikstur, a take i mnie uyczaa czasami tych rozkoszy, Pablo za by
zawsze ze szczegln gorliwoci na moje usugi. Kiedy powiedzia mi bez ogrdek:
- Pan jest bardzo nieszczliwy, nie powinno si by takim. Bardzo mi przykro. Niech
pan zapali lekk fajk opium. - Mj sd o tym wesoym, mdrym, dziecinnym, a przy
tym niezgbionym czowieku zmienia si ustawicznie, stalimy si przyjacimi,
nierzadko korzystaem z jego specyfikw. Z rozbawieniem przyglda si mojemu
zakochaniu w Marii. Kiedy urzdzi libacj w swoim pokoju, czyli w mansardzie
podmiejskiego hotelu. Byo tam tylko jedno krzeso, Maria i ja musielimy siedzie
na ku. Poczstowa nas zlanym z trzech buteleczek tajemniczym, cudownym
likierem, a potem, kiedy byem ju dobrze podochocony, zaproponowa nam z
byszczcymi oczyma miosn orgi we troje. Szorstko odrzuciem t propozycj, co
podobnego byo dla mnie nie do przyjcia, mimo to zerknem w kierunku Marii, aby
si przekona, jak ona zareaguje na moj odmow, i cho od razu si zgodzia, to
jednak dostrzegem w jej oczach bysk alu z powodu tej rezygnacji. Pablo by moj
odmow rozczarowany, ale nie uraony. - Szkoda - powiedzia - Harry za duo myli
o moralnoci. Trudno. A byoby tak piknie, bardzo piknie! Ale ja znam namiastk. Kade z nas dostao par haustw opium i siedzc nieruchomo, z otwartymi oczyma,
przeywalimy sugerowan przez niego scen, przy czym Maria draa z zachwytu.
Potem zrobio mi si sabo, Pablo pooy mnie na ku, da mi par kropel
lekarstwa, a gdy na chwil zamknem oczy, poczuem na powiekach przelotny,
zwiewny pocaunek. Przyjem go, niby to wierzc, e pochodzi od Marii.
Wiedziaem jednak dobrze, e by to pocaunek Pabla. Pewnego wieczoru zaskoczy
mnie jeszcze bardziej. Zjawi si w moim mieszkaniu, owiadczy, e potrzebuje
dwudziestu frankw i e prosi mnie o te pienidze. W zamian za to proponuje, ebym
tej nocy dysponowa Mari zamiast niego. - Pablo - zawoaem przeraony - pan nie
wie, co pan mwi. Odstpi komu kochank za pienidze to u nas rzecz
najhaniebniejsza! Nie syszaem paskiej propozycji, Pablo! Spojrza na mnie ze
wspczuciem. - Pan nie chce, panie Harry? Dobrze. Zawsze sam pan sobie sprawia
trudnoci. Wobec tego niech pan nie spdza dzisiejszej nocy z Mari, jeli pan tak
woli, i niech mi pan po prostu da te pienidze, zwrc je panu. S mi koniecznie
potrzebne.
- Na c to?
- Dla Agostina... wie pan, to ten may drugi skrzypek. Od omiu dni ley
chory i nikt si nim nie zajmuje, nie ma ani grosza, a teraz i moje pienidze si
skoczyy.
Z ciekawoci, a troch dla ukarania samego siebie, poszedem razem z nim do
Agostina; Pablo zanis mu mleko i lekarstwa na bardzo ndzne poddasze, przecieli
ko, wywietrzy pokj i na rozpalonej gowie chorego pooy porzdnie, fachowo
przygotowany kompres; zrobi to wszystko prdko, delikatnie i zrcznie, jak dobra
pielgniarka. Tego samego wieczoru widziaem, jak gra w barze City a do witu.
Czsto prowadziem z Hermin dugie i rzeczowe rozmowy o Marii, o jej
rkach, plecach, biodrach, o jej sposobie miania si, caowania i taczenia.
- A to ci ju pokazywaa? - spytaa kiedy Hermina i opisaa mi specjaln
pieszczot jzykiem przy pocaunku. Prosiem, aby mi sama to zademonstrowaa, ale
odmwia z powag. - To przyjdzie pniej - powiedziaa - jeszcze nie jestem twoj
kochank.
Zapytaem, skd zna sztuk pocaunkw Marii i niektre intymne szczegy
jej ciaa, znane jedynie kochajcemu mczynie.
- Och - zawoaa - jestemy przecie w przyjani. Czy mylisz, e mamy przed
sob jakie tajemnice? Czsto u niej sypiaam i bawiymy si z sob. Tak, tak,
dostaa ci si adna dziewczyna, umie wicej od innych.
byam niepocieszona i dugo szukaam winy w sobie. ycie, mylaam, musi w kocu
przecie mie racj, a jeli wyszydzao moje pikne marzenia, to widocznie sdziam - moje marzenia byy gupie i nie miay racji. Ale to nic nie pomogo. A
poniewa miaam dobre oczy i uszy, a przy tym byam te troch ciekawa,
przyjrzaam si do dokadnie tak zwanemu yciu, moim znajomym i ssiadom,
pidziesiciu i wicej ludziom i ich losom, i wtedy przekonaam si, Harry, e moje
marzenia miay racj, po stokro miay racj, podobnie jak twoje. Natomiast ycie i
rzeczywisto nie miay racji. To, e kobieta mojego pokroju nie miaa innego
wyboru, jak bezsensownie starze si przy maszynie do pisania na usugach jakiego
groszoroba albo wyj za m za niego dla pienidzy, lub te sta si pewnego
rodzaju prostytutk, jest tak samo niesprawiedliwe jak to, e czowiek taki jak ty,
samotny, niemiay i zrozpaczony, musi siga po brzytw. Moja ndza bya zawsze
bardzo materialna i moralna, u ciebie za raczej duchowa, ale droga bya ta sama.
Mylisz, e nie rozumiem twej niechci do fokstrota, twojej awersji do barw i
dansingw, tego wzdragania si przed muzyk jazzow i przed tym caym kramem?
A nadto dobrze ci rozumiem, take twj wstrt do polityki, smutek z powodu
czczej gadaniny i nieodpowiedzialnych poczyna partii, prasy, twoj rozpacz z
powodu ostatniej wojny i tych, ktre jeszcze bd, sposb, w jaki dzi si myli,
czyta, buduje, uprawia muzyk, obchodzi uroczystoci, szerzy wiedz. Masz racj,
wilku stepowy, po stokro masz racj, a przecie musisz zgin. Jeste dla tego
prostego, wygodnego dzisiejszego wiata, zadowalajcego si byle czym, za bardzo
wymagajcy i za godny, on ci wypluwa, masz dla niego o jeden wymiar za duo.
Kto chce dzi y zadowolony ze swego ycia, temu nie wolno by takim
czowiekiem jak ty i ja. Kto zamiast brzdkania da muzyki, zamiast zadowolenia radoci, zamiast pienidzy - duszy, zamiast tamowej produkcji - prawdziwej roboty,
a zamiast flirtu - prawdziwej namitnoci, dla takiego ten pikny wiat nie jest
ojczyzn... Spucia wzrok i pogrya si w mylach.
- Hermino - zawoaem tkliwie - siostro, jakie dobre masz oczy! A przecie
nauczya mnie fokstrota! Ale jak to rozumiesz: e ludzie tacy jak my, majcy o jeden
wymiar za duo, nie mog tu y? Na czym to polega? Czy to tylko dzisiaj tak si
dzieje? Czy moe tak byo zawsze?
- Nie wiem. Na chwa wiata chc przypuszcza, e jest to tylko sprawa
naszych czasw, e jest to tylko choroba, chwilowe nieszczcie. Przywdcy pracuj
dzielnie i skutecznie nad now wojn, my tymczasem taczymy fokstrota, zarabiamy
uczucia, nawet jeeli nikt o nim nie wie, nikt go nie widzi, nie spisze i nie przechowa
dla potomnoci. W wiecznoci nie ma wiata potomnych, jest tylko wiat wspczesnych.
- Masz racj - powiedziaem.
- Ludzie poboni - cigna w zamyleniu - przecie najwicej o tym
wiedzieli. Dlatego ustanawiali witych i to, co nazywaj witych obcowaniem.
wici to prawdziwi ludzie, modsi bracia Zbawiciela. Przez cae ycie idziemy ku
nim kadym dobrym uczynkiem, kad odwan myl, kad mioci. W dawnych
czasach malarze przedstawiali witych obcowanie na tle zotego nieba,
promiennie, piknie i spokojnie... Jest ono wanie tym, co przedtem nazwaam
wiecznoci. Jest krlestwem poza granicami czasu i pozoru. My tam przynaleymy,
tam jest nasza ojczyzna, tam poda nasze serce, wilku stepowy, i dlatego tsknimy
za mierci. Tam odnajdziesz twojego Goethego, twego Novalisa i Mozarta, a ja
moich witych: Krzysztofa, Filipa z Neri i wszystkich innych. Jest wielu witych,
ktrzy najpierw byli wielkimi grzesznikami, grzech moe by rwnie drog do
witoci, grzech i wystpek. Bdziesz si mia, ale czsto sobie myl, e rwnie i
mj przyjaciel Pablo mgby by ukrytym witym. Ach, Harry, musimy po omacku
brn przez tyle bota i absurdu, aby si dosta do domu! Nie mamy nikogo, kto by
nas prowadzi, naszym jedynym przewodnikiem jest nostalgia.
Ostatnie sowa wymwia znw delikatnym szeptem, w pokoju zapanowaa
cisza, soce miao si ku zachodowi i rozwietlao byskami zote napisy na
grzbietach ksiek w bibliotece. Ujem w donie gow Herminy, pocaowaem j w
czoo, przytuliem po bratersku jej policzek do mego policzka i tak trwalimy przez
chwil. Najchtniej pozostabym tak i nie wychodzibym ju dzisiaj. Ale na t
ostatni noc przed wielkim balem zapowiedziaa si do mnie Maria.
Idc do niej, mylaem tylko o tym, co powiedziaa Hermina. Zdawao mi si,
e to moe nie byy jej wasne myli, lecz moje, ktre ta jasnowidzca odczytaa i
wchona, a teraz mi je oddawaa, tak e przyobleczone w ksztat jawiy si przede
mn w nowej postaci. Byem jej w tym momencie gboko wdziczny za to, e
wypowiedziaa myl o wiecznoci. Potrzebowaem tej idei, bez niej nie mogem y
ani umiera. Moja przyjacika i nauczycielka taca darowaa mi dzisiaj na nowo
bogosawione zawiaty, bezczasowo, wiat wiecznej wartoci i boskiej substancji.
Przypomnia mi si sen o Goethem, o portrecie sdziwego mdrca, ktry mia si tak
nieludzko i uprawia ze mn swoje niemiertelne igraszki. Teraz dopiero zrozumiaem
NIEMIERTELNI
Wci i wci na nowo z dolin ziemi
Wznosi ku nam si do ycia pd,
Dziki gd, upajajcy nadmiar,
Z setek uczt katowskich bije swd.
Spazm rozkoszy, dza nieustanna,
Rce dziadw, zbirw i lichwiarzy,
bdzie koniec, moe Maria miaa racj z tym swoim przeczuciem, moe po raz ostatni
leelimy obok siebie, moe jutro zacznie si nowa droga przeznaczenia? Byem
peen palcej tsknoty, peen duszcego lku, rozpaczliwie czepiaem si Marii,
przebiegaem raz jeszcze, rozpalony dz, cieki i gszcza jej ogrodu, wpijaem si
raz jeszcze w sodki owoc rajskiego drzewa.
czsto zdarzao przy tego rodzaju rozrywkach - rne opory i zahamowania, niech
wchodzenia do wielkich, przepenionych i haaliwych sal, jak sztuback
niemiao przed obc atmosfer, przed wiatem salonowcw, przed tacem.
Wasajc si po ulicach, minem kino: jarzyy si tam snopy wiate i
olbrzymie kolorowe reklamy, poszedem par krokw dalej, zawrciem i wszedem
do rodka. Tutaj mogem sobie spokojnie posiedzie w pmroku do godziny
jedenastej. Prowadzony przez chopca z latark, potykajc si o zasony, dostaem si
do ciemnej salki, zdobyem jakie miejsce i znalazem si nagle w samym rodku
Starego Testamentu. By to jeden z tych filmw, ktre nakrcono pono nie dla
zarobku, lecz dla szlachetnych i witych celw, z wyrafinowanym smakiem i
wielkim nakadem kosztw, i na ktre nawet nauczyciele religii prowadzili po
poudniu swoich uczniw. Wywietlano histori Mojesza i Izraelitw w Egipcie, z
ogromnymi tumami ludzi, koni, wielbdw i mnstwem paacw, z przepychem
faraonw i mk ydw w gorcych piaskach pustyni. Widziaem Mojesza,
ufryzowanego troch wedug pierwowzoru Walta Whitmana, wspaniaego,
teatralnego Mojesza, wiodcego ydw, wdrujcego o dugim kiju przez pustyni
ognicie i pospnie, krokiem Wotana. Widziaem go modlcego si nad Morzem
Czerwonym do Boga i widziaem, jak Morze Czerwone rozstpuje si i otwiera
drog, rodzaj wwozu, midzy spitrzonymi zwaami wd (w jaki sposb dokonali
tego filmowcy, nad tym dugo mogliby si sprzecza konfirmanci, przyprowadzeni
przez ksidza na ten film religijny), widziaem, jak prorok i zalkniony lud
przechodz tamtdy na drug stron, jak ukazuj si za nimi wojenne rydwany
faraona, widziaem, jak Egipcjanie zdumieli si i przerazili, po czym jednak odwanie
weszli do wwozu; widziaem, jak nad wspaniaym, w zot zbroj zakutym faraonem
i nad wszystkimi jego wozami i wojownikami zamkny si gry wodne, przywodzc
mi na pami cudowny duet Hndla na dwa basy, wspaniale opiewajcy to zdarzenie.
Dalej widziaem Mojesza wstpujcego na gr Synaj, pospnego bohatera wrd
pospnej dzikoci ska, i przygldaem si, jak Jehowa, za porednictwem burzy,
wichru i byskawic, przekazywa mu tam dziesicioro przykaza, gdy tymczasem
jego niegodny lud wznosi u stp gry zotego cielca i oddawa si rozpustnym
uciechom. Byo dla mnie czym dziwnym i niewiarygodnym oglda to wszystko:
histori wiata, jej bohaterw i cuda, ktre niegdy w dziecistwie daway nam
pierwsze niejasne przeczucie innego wiata, czego nadludzkiego, oglda to
wszystko za cen wejciowego biletu, na filmie, przed wdziczn publicznoci, ktra
znika w tumie.
Podczas tej balowej nocy moim udziaem stao si przeycie, jakiego nie
znaem w cigu pidziesiciu lat, cho zna je kady podlotek i kady student:
przygoda zabawy, upojenie wspln uciech, tajemnica zatracenia si jednostki w
tumie, unio mystica radoci. Czsto o tym syszaem, znaa to kada suca, czsto
widziaem olnienie w oczach opowiadajcych i zawsze umiechaem si do tego na
wp pobaliwie, na wp zazdronie. T promienno w rozmarzonych oczach
wniebowzitego, wyzwolonego, ten umiech i na poy bdne zamylenie czowieka,
ktry roztapia si w upojeniu wsplnoty, widziaem w yciu po sto razy na
szlachetnych i prostackich przykadach, u pijanych rekrutw i marynarzy, a take u
wielkich artystw, w entuzjazmie podczas uroczystych spektakli lub u modych
onierzy wyruszajcych na wojn; jeszcze ostatnio podziwiaem, kochaem i
wykpiwaem z zazdroci u mego przyjaciela Pabla t promienno i umiech
wniebowzitego, gdy szczliwy i upojony muzykowaniem w orkiestrze pochyla si
nad swoim saksofonem lub gdy z ekstatycznym zachwytem przyglda si
dyrygentowi, perkusicie lub koledze grajcemu na banjo. Niekiedy mylaem, e taki
umiech, taka dziecica promienno moliwe s tylko u cakiem modych ludzi albo
u narodw, ktre nie pozwalaj sobie na zbytni indywidualizacj i zrnicowanie
jednostek. Ale dzisiaj, podczas tej bogosawionej nocy, ja sam, wilk stepowy, Harry,
promieniaem tym umiechem, sam pynem nurtem tego gbokiego, dziecicego,
baniowego szczcia, sam oddychaem sodkim snem i upojeniem wsplnoty,
muzyki, rytmu, wina i dzy; dawniej czsto przysuchiwaem si z szyderstwem i
politowania godnym poczuciem wyszoci wychwalaniu tych dozna w relacji o
balu, na przykad jakiego studenta. Nie byem ju sob, moja osobowo rozpucia
si w upojeniu balowym jak sl w wodzie. Taczyem z t lub ow kobiet, ale bya
to nie tylko ta, ktr trzymaem w ramionach, ktrej wosy mnie muskay, ktrej
zapach wchaniaem, lecz wszystkie inne kobiety, pynce w tej samej sali, w tym samym tacu, przy tej samej muzyce, ktrych promienne twarze przesuway si obok
mnie niby wielkie, fantastyczne kwiaty, wszystkie naleay do mnie i ja naleaem do
wszystkich, wszyscy naleelimy wzajemnie do siebie. A take mczyni naleeli do
tej wsplnoty, znajdowaem si take i w nich, i oni nie byli mi obcy, ich umiech by
moim umiechem, ich zaloty moimi zalotami i na odwrt.
Tej zimy nowy taniec podbi wiat: fokstrot pod tytuem Yearning. Tego
yearninga grano raz po raz i wci domagano si go na nowo, wszyscy bylimy nim
gesty ni ciao jakiejkolwiek innej tancerki w cigu tej nocy, wymykao mi si,
wyzywao i ncio igraszk do coraz to nowych zblie. I nagle, kiedy taczc,
pochyliem si nad ni, by ustami poszuka jej ust, one umiechny si pobaliwie i
bardzo znajomo, poznaem mocny podbrdek, poznaem z radoci plecy, rce. Bya
to Hermina, ju nie Herman, przebrana, wiea, lekko uperfumowana i upudrowana.
Nasze gorce wargi spotkay si przez chwil, cae jej ciao podliwie i z oddaniem
przylgno do mnie, potem oderwaa usta i taczya ju z rezerw, jak gdyby
umykajc przede mn. Gdy muzyka milka, stalimy, trzymajc si nadal w objciach,
wok nas podniecone pary klaskay, tupay, krzyczay, poganiay wyczerpan
orkiestr, aby raz jeszcze powtrzya yearninga. I nagle wszyscy spostrzeglimy, e
jest ju ranek, zobaczylimy blady wit za firankami, poczulimy bliski koniec
rozkoszy, radoci, przeczuwalimy nadchodzce znuenie i raz jeszcze rzucilimy si
na olep, ze miechem i rozpacz w wir taca, muzyki, w potop wiata, kroczylimy
szaleczo w takt muzyki, cinici, para przy parze, i raz jeszcze czulimy, jak zalewa
nas wielka fala szczcia. W tym tacu Hermina poniechaa swej przewagi, szyderstwa i chodu - wiedziaa, e ju nie musi niczego robi, by rozkocha mnie w
sobie. Naleaem do niej. Oddawaa mi si w tacu, w spojrzeniu, w pocaunku, w
umiechu. Wszystkie kobiety tej gorcej nocy, wszystkie, ktre mnie rozpalay,
wszystkie, do ktrych si zalecaem, wszystkie, na ktre spogldaem z miosn
tsknot, stopiy si i stay si jedn kobiet, rozkwitajc w moich ramionach.
Dugo trwa ten weselny taniec. Dwa, trzy razy saba muzyka, trbacze
odkadali instrumenty, pianista wstawa od fortepianu, pierwszy skrzypek przeczco
potrzsa gow, a za kadym razem rozpalay ich na nowo pprzytomne bagania
ostatnich tancerzy, grali raz jeszcze, grali szybciej, grali optaczo. Stalimy spleceni
uciskiem, ciko dyszc po ostatnim zachannym tacu, gdy z hukiem zatrzasno
si wieko fortepianu, nasze znuone ramiona opady, jak ramiona trbaczy i
skrzypkw; flecista, mrugajc oczyma, schowa flet do futerau, otwieray si drzwi,
do sali wtargno zimne powietrze, szatniarze zjawili si z paszczami, a kelner z baru
zgasi wiato. Wszyscy rozpierzchli si jak duchy, jak widziada; tancerze, ktrzy
jeszcze przed chwil ponli arem, teraz, dygocc, wlizgiwali si w paszcze i
podnosili konierze. Hermina bya blada, ale umiechnita. Powoli podniosa ramiona
i rkoma odgarna wosy do tyu. W wietle zajaniaa jej pacha, cieniutki,
nieskoczenie delikatny cie bieg ku zakrytej piersi. Zdawao mi si, e ta maa,
pynna linia cienia skupia niby umiech wszystkie uroki i sekrety jej piknego ciaa.
bowiem tym wizieniem, w ktrym pan tkwi. I gdyby pan wszed do teatru taki, jakim
pan jest, to widziaby pan wszystko oczyma Harry'ego, wszystko przez stare okulary
wilka stepowego. Dlatego zosta pan zaproszony, aby si pozby tych okularw i
askawie zoy t tak bardzo czcigodn osobowo w szatni, gdzie na yczenie w
kadej chwili bdzie znw do paskiej dyspozycji. Ten adny wieczr taneczny,
Traktat o wilku stepowym, a w kocu szczypta rodka podniecajcego, ktry wanie zaylimy, powinny byy pana dostatecznie przygotowa. Pan, Harry, po
zoeniu w garderobie paskiej cennej osobowoci, bdzie mia do dyspozycji lew
stron teatru, Hermina praw, a w rodku bdziecie si mogli spotyka wedle
yczenia. Prosz, Hermino, id na razie za kurtyn, chciabym najpierw wprowadzi
Harry'ego.
Hermina znikna, idc w praw stron koo olbrzymiego lustra, ktre
zajmowao ca tyln cian, od podogi a po sklepienie.
- Tak, Harry, a teraz pan pjdzie ze mn i prosz by w dobrym nastroju.
Celem caej tej imprezy jest wprowadzi pana w dobry humor, nauczy pana mia
si... mam nadziej, e mi pan to uatwi. Pan si przecie dobrze czuje? Nieprawda?
Czy pan nie boi si przypadkiem? A wic dobrze, bardzo dobrze. Teraz wejdzie pan
bez obaw i z prawdziw przyjemnoci do naszego wiata uudy, popeniwszy,
zgodnie ze zwyczajem, mae pozorne samobjstwo.
Znw wycign mae kieszonkowe lusterko i podsun mi je przed oczy. I
znowu spojrza na mnie obkany, chmurny Harry, przez ktrego przepywaa
zmagajca si ze sob posta wilka, obraz dobrze mi znany i naprawd
niesympatyczny; jego zniszczenie nie mogo mi sprawi przykroci.
- To zbdne ju lustrzane odbicie zetrze pan teraz, drogi przyjacielu, to
wszystko. Wystarczy, eby pan, jeli paski humor na to pozwoli, przyjrza si temu
obrazowi ze szczerym miechem. Jest pan tutaj w szkole humoru, ma pan nauczy si
mia. Ot wszelki humor wyszego rzdu zaczyna si od tego, e nie bierze si ju
powanie wasnej osoby.
Uparcie wpatrywaem si w zwierciadeko, w ktrym wilk Harry wyczynia
swoje harce. W pewnej chwili co we mnie drgno, gboko, cicho, lecz bolenie, co
jak wspomnienie, nostalgia, jak al. Potem ten lekki niepokj ustpi nowemu
uczuciu, podobnemu do tego, jakiego doznajemy, gdy ze znieczulonej kokain
szczki usunie si chory zb, uczucie ulgi z gbokim odetchniciem, a jednoczenie
zdziwieniem, e to wcale nie bolao. A do tego uczucia przyczya si nowa
wesoo i potrzeba miechu, ktrej nie mogem si oprze; parsknem wic jakim
wyzwalajcym miechem.
Mtne odbicie w lustrze drgno i zgaso; maa, okrga tafla lustrzana staa
si nagle jakby przepalona, szara, chropowata i nieprzezroczysta. Pablo ze miechem
wyrzuci skorup; toczc si, zgina gdzie na pododze nie koczcego si
korytarza.
- Dobrze, Harry - zawoa Pablo - nauczysz si jeszcze mia jak
niemiertelni. Teraz nareszcie zabie wilka stepowego. Tego nie da si zrobi
brzytw. Pilnuj, eby ju nie oy! Zaraz bdziesz mg opuci gupi rzeczywisto.
Przy najbliszej sposobnoci wypijemy bruderszaft, nigdy jeszcze, mj drogi, nie
podobae mi si tak, jak dzi. A jeli bdzie ci na tym zaleao, to bdziemy mogli
te ze sob pofilozofowa, podyskutowa i porozmawia o muzyce, o Mozarcie,
Glucku, Platonie i Goethem - ile tylko dusza zapragnie. Zrozumiesz teraz, dlaczego
przedtem byo to niemoliwe. Mam nadziej, e ci si uda i e na dzi po-zbdziesz
si wilka stepowego. Twoje samobjstwo nie jest bowiem ostateczne; jestemy tu w
teatrze magicznym, tu s tylko wizje, nie ma rzeczywistoci. Wyszukaj sobie adne i
wesoe obrazy i poka, e nie jeste ju zakochany we wasnej wtpliwej osobowoci!
Gdyby jednak mimo wszystko pragn j odzyska, to wystarczy ci spojrze w
lustro, ktre ci teraz poka. Znasz chyba stare przysowie: Jedno zwierciadeko w
rku jest lepsze od dwch na cianie. Haha! - Znw zamia si piknie i
przeraajco. - No tak, a teraz pozostaje do spenienia ju tylko maa, wesoa
ceremonijka. Odrzucie okulary osobowoci, chod wic i spjrz raz w prawdziwe
lustro! Ubawisz si!
Wrd miechu i maych, zabawnych gestw czuoci obrci mnie w ten
sposb, e stanem naprzeciw olbrzymiego ciennego zwierciada. Zobaczyem w
nim swoje odbicie.
Przez krtk chwil widziaem znanego mi ju Harry'ego, tylko e z
niezwykle weso, jasn, rozemian twarz. Lecz zaledwie zdyem go pozna,
rozpad si, a wyonia si z niego druga posta, trzecia, dziesita, dwudziesta,
wreszcie cae olbrzymie zwierciado zaroio si od Harrych czy te od czstek
Harry'ego, od niezliczonych Harrych, z ktrych kadego widziaem i poznawaem
tylko przez mgnienie oka. Kilku z tych licznych Harrych byo w moim wieku, kilku
byo starszych, kilku sdziwych, inni byli zupenie modzi: modziecy, chopcy,
uczniacy, smarkacze, dzieci. Pidziesicioletni i dwudziestoletni, trzydziestoletni i
mdre, jasnoszare oczy byy otwarte, zdawao si jednak, e jest ciko ranny, w
kadym razie krew cieka z jego ust, szyj mia nieprzyjemnie przekrzywion i
sztywn.
- Szanowny pan pozwoli, nazywam si Gustaw. Omielilimy si zastrzeli
paskiego szofera. Czy wolno zapyta, z kim mamy zaszczyt?
Starszy pan popatrzy chodno i smutno swymi maymi, szarymi oczyma.
- Jestem generalny prokurator Loering - odpowiedzia powoli. - Zabilicie nie
tylko mojego biednego szofera, ale i mnie, czuj, e zblia si koniec. Waciwie
dlaczego strzelalicie do nas?
- Za zbyt szybk jazd.
- Jechalimy z normaln szybkoci.
- To co wczoraj byo normalne, dzi ju takim nie jest, panie prokuratorze
generalny. Dzisiaj jestemy zdania, e kada szybko, z jak samochd moe jecha,
jest za wielka. Niszczymy teraz samochody i inne maszyny.
- A wasze strzelby?
- I na nie przyjdzie kolej, jeeli starczy nam czasu. Prawdopodobnie jutro albo
pojutrze wszyscy bdziemy zaatwieni. Pan przecie wie, e nasza cze wiata bya
paskudnie przeludniona. No, ale teraz bdzie czym oddycha.
- Czy strzela pan do kadego, jak popadnie?
- Oczywicie. Niektrych niewtpliwie mi szkoda. Na przykad tej modej,
adnej pani byoby mi al... to zapewne paska crka?
- Nie, to moja sekretarka.
- Tym lepiej. A teraz prosz wysi albo pozwoli pan, e go wycigniemy z
wozu, gdy samochd musimy zniszczy.
- Wol zgin razem z nim.
- Jak pan sobie yczy. Pozwoli pan, jeszcze jedno pytanie! Pan jest
prokuratorem. Byo dla mnie zawsze rzecz niepojt, jak czowiek moe by
prokuratorem. Pan yje z tego, e oskara i skazuje na kary innych ludzi, przewanie
biedakw. Czy tak?
- Tak jest. Speniaem mj obowizek. To by mj zawd. Podobnie jak
zawodem kata jest zabija skazanych przeze mnie ludzi. Pan przecie przej taki sam
zawd, pan przecie take zabija.
- Susznie. Tylko e my nie zabijamy z obowizku, lecz dla przyjemnoci albo
raczej z niezadowolenia, z rozpaczy, jak budzi w nas ten wiat. Dlatego zabijanie w
pewnym sensie nas bawi. Czy nigdy nie bawio pana zabijanie?
- Pan mnie nudzi. Zechce pan askawie skoczy swoj robot. Jeli pojcie
obowizku jest panu obce...
Umilk i wykrzywi wargi, jak gdyby chcia splun. Ale wypyno tylko
troch krwi, ktra zakrzepa na podbrdku.
- Chwileczk! - powiedzia uprzejmie Gustaw. - Pojcia obowizku
rzeczywicie nie znam, ju nie znam. Dawniej miaem urzdowo wiele z nim do
czynienia, byem profesorem teologii. Poza tym byem onierzem i braem udzia w
wojnie. To, co wydawao mi si obowizkiem i co nakazyway mi autorytety i zwierzchnicy, wcale nie byo dobre, stale miaem ochot uczyni co przeciwnego. Ale
jeli nawet nie znam ju pojcia obowizku, to przecie znam pojcie winy... zreszt
kto wie, moe obydwa oznaczaj to samo. Ju z chwil, kiedy matka mnie urodzia,
staem si winny, skazany na ycie, zobowizany do okrelonej przynalenoci
pastwowej, zobowizany do suby wojskowej, zabijania, pacenia podatkw na
zbrojenia. A teraz, aktualnie, jak niegdy podczas wojny, grzech ywota znw
doprowadzi mnie do tego, e musz zabija. Lecz tym razem nie zabijam z odraz,
poddaem si poczuciu winy, nie mam nic przeciwko temu, eby ten gupi,
przeludniony wiat rozpad si w gruzy, chtnie przyczyni si do tego i chtnie sam
przy tym zgin.
Prokurator zadawa sobie duo trudu, by si troch umiechn sklejonymi
krwi ustami. Nie najlepiej mu si to udawao, lecz dobre chci byy widoczne.
- W porzdku - powiedzia. - A wic jestemy kolegami. Prosz teraz speni
swj obowizek, panie kolego.
Tymczasem adna dziewczyna usiada na skraju drogi i zemdlaa.
W teje chwili znw zatrbi jaki samochd, zbliajc si na penym gazie.
Odcignlimy dziewczyn nieco na bok, przywarlimy do ska i pozwolilimy
zbliajcemu si samochodowi wjecha na szcztki poprzedniego. Zahamowa jednak
gwatownie, wz stan dba i zatrzyma si nieuszkodzony. Szybko signlimy po
nasze strzelby, celujc do nowo przybyych.
- Wysiada - zakomenderowa Gustaw. - Rce do gry!
Z samochodu wysiado trzech mczyzn i posusznie podnioso rce.
- Czy ktry z panw jest lekarzem? - zapyta Gustaw.
Zaprzeczyli.
- W takim razie zechc panowie ostronie wycign tego pana z samochodu,
dusz, z bardzo wielu jani. Rozszczepianie pozornej jednoci osoby na wiele postaci
uchodzi za obd, nauka wynalaza na to okrelenie schizofrenia. Nauka ma racj o
tyle, e oczywicie adnej wieloci nie da si ujarzmi, nie kierujc ni, bez pewnego
rodzaju porzdku i ugrupowania. Nie ma natomiast racji w tym, e sdzi, i moliwy
jest jednorazowy, obowizujcy, doywotni porzdek licznych jani pochodnych. Ten
bd nauki ma wiele niemiych skutkw, jego warto polega jedynie na tym, e
zawodowi nauczyciele i wychowawcy uwaaj swoj prac za uproszczon, a
mylenie i eksperymentowanie za zbdne. Wskutek tej pomyki sporo ludzi,
nieuleczalnie chorych umysowo, uchodzi za normalnych, ba, nawet za spoecznie
wysoko wartociowych, i na odwrt, niektrych geniuszy uwaa si za obkanych.
Uzupeniamy wic niedoskona nauk o duszy, podawan przez wiedz, pojciem
zwanym sztuk odbudowy. Pokazujemy temu, kto przey rozszczepienie swojej
jani, e moe on w kadej chwili na nowo zestawi wszystkie czstki w dowolnym
porzdku i w ten sposb osign nieskoczon rnorodno ksztatu ycia. Podobnie jak autor z garci figur tworzy dramat, tak my z figur naszej rozszczepionej
jani budujemy coraz to nowe ugrupowania z nowymi fabuami i napiciami, z
wiecznie nowymi sytuacjami. Prosz, niech pan spojrzy!
Spokojnymi, dowiadczonymi palcami chwyci moje figurki: figurki starcw,
modziecw, dzieci i kobiet, figurki wesoe i smutne, mocne i delikatne, zgrabne i
nieporadne, ustawi je szybko na szachownicy do rozegrania partii, w ktrej
zorganizoway si one wkrtce w grupy i rodziny, urzdzay zabawy i toczyy walki,
nawizyway przyjanie i doznaway uczu wrogoci, tworzc miniaturowy wiat.
Przed moimi zachwyconymi oczyma szachista pozwoli temu oywionemu, a
zarazem dobrze uporzdkowanemu, maemu wiatkowi porusza si przez chwil,
bawi si i walczy, zawiera przymierza i stacza bitwy, pozwala figurkom zaleca
si do siebie, pobiera si i rozmnaa; by to w istocie wielopostaciowy, burzliwy i
pasjonujcy dramat.
Potem szachista wesoym gestem przesun rk po desce, delikatnie
przewrci figurki, zgarn je razem, po czym wybredny artysta ustawia w
zamyleniu z tych samych figur zupenie nowe kombinacje, z zupenie innymi
ugrupowaniami, stosunkami i ukadami. Druga gra bya podobna do pierwszej, by to
ten sam wiat, z tego samego tworzywa, z ktrego budowa gr, ale tonacja bya
zmieniona, inne byo tempo, inaczej podkrelone motywy, inne sytuacje.
I tak ten mdry budowniczy konstruowa z postaci, z ktrych kada bya
czstk mojej jani, wci nowe ukady, na pozr wszystkie do siebie podobne,
wszystkie jakby przynalene do tego samego wiata, wszystkie tego samego
pochodzenia, a jednak cakowicie odmienne.
- Oto jest sztuka ycia - powiedzia pouczajco. - W przyszoci bdzie pan
mg sam dowolnie dalej ksztatowa i oywia, komplikowa i wzbogaca gr
swojego ycia, to bdzie zaleao od pana. I tak jak obd, w wyszym tego sowa
znaczeniu, jest pocztkiem wszelkiej mdroci, tak schizofrenia jest pocztkiem
wszelkiej sztuki, wszelkiej fantazji. Nawet uczeni uznali to ju po czci, co mona
sprawdzi czytajc Des Prinzen Wunderhorn, zachwycajc ksik, w ktrej
mozolna i solidna praca uczonego zostaa uszlachetniona dziki wspudziaowi
pewnej liczby obkanych artystw, przebywajcych w zamknitych zakadach...
Prosz, niech pan schowa swoje figurki, ta zabawa nieraz jeszcze sprawi panu przyjemno. Figur, ktra dzi rozrosa si do rozmiarw nieznonego pomiewiska i
psuje panu gr, zdegraduje pan jutro do rangi nieszkodliwego pionka. Z biednej,
uroczej figurki, ktra przez moment wydawaa si skazana jedynie na zy los i na z
gwiazd, w nastpnej kombinacji uczyni pan ksiniczk. ycz panu dobrej zabawy!
Skoniem si gboko i z wdzicznoci przed tym zdolnym szachist,
schowaem figurki do kieszeni i wycofaem si przez wskie drzwi.
Mylaem, e zaraz w korytarzu usid na ziemi i godzinami, przez ca
wieczno, bd si bawi figurkami, ale gdy tylko znalazem si w jasnym
pkolistym korytarzu, pocigny mnie nowe, silniejsze ode mnie prdy. Przed
moimi oczyma jaskrawo zapon napis:
Cud tresury wilka stepowego
Napis ten wzbudzi we mnie mieszane uczucia; rne lki i przymusy z
mojego dawnego ycia, z opuszczonej przeze mnie rzeczywistoci bolenie cisny
mi serce. Drc rk otworzyem drzwi i wszedem do jarmarcznej budy, w ktrej
elazna krata oddzielaa widzw od ubogiej scenki. Na scenie sta pogromca zwierzt,
wygldajcy troch na krzykliwego szarlatana i pyszakowatego faceta, ktry mimo
ogromnych wsw, okazaych bicepsw i fircykowatego stroju cyrkowego w jaki
zoliwy, mocno odraajcy sposb podobny by do mnie. Ten siacz - c za aosny
widok! - prowadzi na smyczy, jak psa, wielkiego, piknego, ale straszliwie
wychudzonego i niewolniczo spogldajcego wilka. Widok brutalnego pogromcy
byem mody, a to, co czuem: rozarzony ogie, potna porywajca tsknota, owa
przenikajca wszystko namitno - niby ciepy powiew wiosny - byo mode, nowe i
prawdziwe. Ach, jake rozgorzay znw zapomniane ognie, jak nabrzmiay i gboko
zadrgay dwiki minionych lat, jak migotliwie budzio si co we krwi, jake
krzyczao co i piewao w mojej duszy! Byem chopcem pitnasto- czy
szesnastoletnim, gow miaem pen aciny, greki i piknej poezji, myli pene de
i ambicji, fantazj pen marze artystycznych, ale o wiele gbiej, silniej i straszliwiej ni wszystkie te ponce ognie pali si we mnie i drga ogie mioci, gd pci,
dojmujce przeczucie rozkoszy.
Staem na jednym ze skalnych wzgrz nad moim rodzinnym miasteczkiem,
unosi si tam zapach wiosennego wiatru i pierwszych fiokw, wida byo
poyskujc rzek i okna mojego rodzinnego domu; wszystko byszczao, dwiczao
i pachniao oszaamiajc peni, wie twrcz gotowoci, wszystko janiao
soczystymi barwami i mienio si nierealnie w podmuchach wiosennego wiatru, a
wiat wydawa mi si taki, jak niegdy w najbujniejszych, poetyckich uniesieniach
mojej pierwszej modoci. Staem na wzgrzu, wiatr rozrzuca moje dugie wosy;
zatopiony w marzycielskiej, miosnej tsknocie bezwiednie signem do ledwie
zieleniejcego krzewu i zerwaem mody, na wp rozwinity pczek listka,
przybliyem go do oczu, powchaem (ju sam zapach przypomnia mi wszystko, co
byo, i obla mnie arem), potem, bawic si, chwyciem ten may, zielony pczek
ustami, ktre jeszcze nie caoway adnej dziewczyny, i zaczem go gry. Ten
cierpki, aromatyczny, gorzki smak nagle uwiadomi mi, co przeywam, wszystko
znw byo obecne. Po raz drugi przeyem chwile z ostatnich lat mojego chopictwa,
niedzielne popoudnie wczesnej wiosny, w dzie, kiedy na samotnym spacerze
spotkaem R Kreisler, niemiao zoyem jej ukon i nieprzytomnie si w niej
zakochaem.
Patrzyem wwczas peen lkliwego oczekiwania na t pikn, rozmarzon
dziewczyn, ktra samotnie sza w gr i jeszcze mnie nie spostrzega, patrzyem na
jej wosy splecione w grube warkocze i podpite, na spywajce po obu stronach
policzkw lune kosmyki, ktrymi igra i powiewa wiatr. Po raz pierwszy w yciu
spostrzegem, jak bya pikna, jak pikne i nierealne byy igraszki wiatru w jej
delikatnych wosach, jak piknie i powabnie spywaa po jej modych ksztatach
cienka, niebieska sukienka; i podobnie jak gorzko-aromatyczny smak rozgryzionego
pczka przenikn mnie niemia, sodk rozkosz i lkiem wiosny, tak widok
w trawie, gaskaem jej rk, ona za niemiao gadzia moje wosy, potem znw
wstalimy i prbowalimy zmierzy, kto z nas jest wyszy, i waciwie ja byem o
palec wyszy, ale nie chciaem tego przyzna, lecz utrzymywaem, e jestemy
dokadnie tego samego wzrostu, e Pan Bg przeznaczy nas dla siebie i e
pobierzemy si kiedy. Wtedy Ra powiedziaa, e czuje zapach fiokw,
uklklimy w niskiej, wiosennej trawie, szukalimy i znalelimy par kwiatkw o
krtkich odykach i darowywalimy je sobie wzajemnie, a gdy zrobio si chodniej i
wiato ju ukonie padao na skay, Ra powiedziaa, e musi i do domu, i wtedy
oboje posmutnielimy, gdy odprowadzi jej nie mogem, ale mielimy teraz wspln
tajemnic i to byo najmilsze, co posiadalimy. Pozostaem na grze wrd ska,
wchaem fioki od Ry, pooyem si na ziemi nad przepaci, z twarz nad gbi,
i spogldaem w d na miasto, czyhajc, a ukae si tam na dole jej urocza, maleka
posta i przebiegnie przez most obok studni. Teraz wiedziaem, e jest ju w domu
ojca, e chodzi tam po pokojach, a ja byem tu na grze, daleko od niej, ale ode mnie
ku niej biega ni, pyn strumie, wiao tajemnic.
Przez ca t wiosn widywalimy si tu i wdzie, na skaach, przy
sztachetach ogrodu, a kiedy zaczy kwitn bzy, zamienilimy pierwszy niemiay
pocaunek. Niewiele jako dzieci moglimy sobie wzajemnie da, a nasz pocaunek nie
mia jeszcze ani aru, ani peni; zaledwie odwayem si delikatnie pogaska jej
lune, wijce si koo uszu wosy, ale wszystko byo nasze, wszystko, do czego
bylimy zdolni w mioci i radoci, a kadym niemiaym dotkniciem, kadym
niedojrzaym sowem miosnym, kadym niespokojnym oczekiwaniem na siebie
uczylimy si nowego szczcia, wznosilimy si w hierarchii sztuki kochania o jeden
may szczebel wyej.
Tak przeywaem, poczynajc od Ry i fiokw, cae moje ycie miosne raz
jeszcze, ale pod szczliwszymi gwiazdami. Ra znika, zjawia si Irmgarda, soce
stao si gortsze, gwiazdy bardziej pijane, ale ani Ra, ani Irmgarda nie naleay do
mnie, musiaem si wspina stopie po stopniu, wiele przey, wiele si uczy,
musiaem rwnie Irmgard i Ann znw utraci. Kad dziewczyn, ktr kochaem
niegdy w mojej modoci, kochaem znowu, ale kad potrafiem natchn mioci,
kadej co da, od kadej otrzyma co w darze. Pragnienia, sny i moliwoci, ktre
niegdy yy jedynie w mojej wyobrani, byy teraz przeywan przeze mnie
rzeczywistoci. O, pikne kwiaty, Ido, Lauro i wy wszystkie, ktre niegdy
kochaem przez jedno lato, przez jeden miesic, jeden dzie!
porzdek na mojej szachownicy. Ale figurek ju nie byo. Zamiast nich wycignem
z kieszeni n. miertelnie przeraony pobiegem korytarzem, mijajc drzwi, znalazem si nagle naprzeciw olbrzymiego lustra i spojrzaem w nie. W lustrze sta, wysoki
jak ja, olbrzymi, pikny wilk, sta cicho i pochliwie yska niespokojnymi lepiami.
Mruga do mnie pomiennymi oczyma, umiechn si troch, tak e wargi rozczyy
si na chwil i wida byo czerwony jzor.
Gdzie jest Pablo? Gdzie Hermina? Gdzie ten mdry magik, ktry tak adnie
gldzi o odbudowie osobowoci?
Raz jeszcze spojrzaem w lustro. Byem obkany. W wysokim lustrze nie
byo adnego wilka mielcego jzorem. W lustrze staem ja, Harry, o szarej twarzy,
pozbawiony wszelkich uciech, znuony wszystkimi wystpkami, wstrtnie blady, ale
- jakkolwiek by byo - czowiek, zawsze kto, z kim mona byo pogada.
- Harry - powiedziaem - co ty tu robisz?
- Nic - odpowiedzia ten w lustrze - czekam tylko. Czekam na mier.
- A gdzie jest mier? - zapytaem.
- Ju idzie - odpowiedzia tamten. I usyszaem muzyk pync z pustych sal
teatru, pikn i straszn muzyk, towarzyszc wystpieniu kamiennego gocia w
Don Giovannim. Przeraajco brzmiay lodowate dwiki w upiornym budynku,
dochodziy z zawiatw, od niemiertelnych.
Mozart, pomylaem i wywoaem t myl najbardziej drogie i
najwzniolejsze obrazy mego wewntrznego ycia.
Wtem rozleg si za mn gony i lodowaty miech, zrodzony z nieznanych
czowiekowi zawiatw cierpie, z humoru bogw. Odwrciem si, zmroony i
uszczliwiony tym miechem; wtem nadszed Mozart, min mnie z umiechem,
podszed spokojnie, niedbaym krokiem do jednych z drzwi prowadzcych do loy,
otworzy je i wszed do rodka, ja za, zakniony, skierowaem si tam jego ladem,
ladem bstwa mej modoci, za tym dozgonnym celem mojej mioci i czci. Muzyka
brzmiaa dalej. Mozart sta przy porczy loy, teatru w ogle nie byo wida,
bezkresn przestrze wypenia mrok.
- Widzi pan - powiedzia Mozart - mona si obej i bez saksofonu. Zreszt z
tym znakomitym instrumentem nie chciabym zawiera bliszej znajomoci.
- Gdzie my jestemy? - zapytaem.
- Jestemy na ostatnim akcie Don Giovanniego. Leporello ju upad na
kolana. wietna scena, muzyki te mona posucha, a jake. I chocia ma ona w
sobie jeszcze pewne cechy bardzo ludzkie, to jednak wyczuwa si w niej zawiaty,
ten miech... prawda?
- To ostatnia wielka muzyka, jak napisano - powiedziaem uroczycie jak
belfer. - Zapewne, by potem jeszcze Schubert i Hugo Wolf, a tego biednego
wspaniaego Chopina te nie wolno mi pomin. Pan marszczy czoo, maestro... no
tak, jest te Beethoven, on te jest cudowny. Ale to wszystko, bez wzgldu na swe
pikno, ma ju w sobie co z odamka, co z roztapiania si; od czasu Don
Giovanniego adne dzieo o tak znakomitym ksztacie nie zostao przez ludzi
stworzone.
- Niech si pan nie wysila - zamia si Mozart straszliwie szyderczo. - Pan
zapewne sam jest muzykiem? No c, ja ju porzuciem ten metier, przeszedem w
stan spoczynku. Tylko dla zabawy przygldam si niekiedy temu, co dzieje si w
muzyce.
Unis rce, jak gdyby dyrygowa, gdzie wzeszed ksiyc czy te jaka inna
blada planeta, znad balustrady spogldaem w niezmierzon gb przestrzeni,
przecigay tamtdy mgy i oboki, majaczyy gry, morskie wybrzea, a pod nimi
rozcigaa si szeroka jak wiat pustynna rwnina. Na tej rwninie zobaczylimy
czcigodnie wygldajcego starszego pana o dugiej brodzie, ktry z bolesnym
wyrazem twarzy szed na czele potnego pochodu, skadajcego si z kilkudziesiciu
tysicy czarno ubranych mczyzn. Wyglda ponuro i beznadziejnie.
- Niech pan spojrzy - powiedzia Mozart - to jest Brahms. Dy do zbawienia,
ale to jeszcze troch potrwa.
Dowiedziaem si, e te czarne rzesze wyobraay wszystkich wykonawcw
tych gosw i nut, ktre wedug boskiego osdu byy zbdne w jego partyturach.
- Niezbyt starannie zinstrumentowane, za wiele roztrwoni materiau - pokiwa
gow Mozart.
Zaraz potem zobaczylimy Ryszarda Wagnera, kroczcego na czele rwnie
wielkiej armii, i czulimy, jak te czarne tysice czepiaj si go i jak go wysysaj;
widzielimy, e i on znuony wlk si jak cierpitnik.
- Za czasw mojej modoci - zauwayem ze smutkiem - obaj ci muzycy
uchodzili za swoje najwiksze przeciwiestwa.
Mozart mia si.
- Zawsze tak jest. Z pewnego oddalenia tego rodzaju kontrasty staj si
coraz bardziej do siebie podobne. Bogate instrumentowanie nie byo zreszt
osobistym bdem ani Wagnera, ani Brahmsa, byo bdem ich epoki.
- Jak to? I za to musz teraz tak ciko pokutowa? - zawoaem z wyrzutem.
- Oczywicie. To idzie przez rne instancje. Dopiero kiedy odpokutuj win
swoich czasw, okae si, czy pozostanie jeszcze tyle osobistych walorw, eby
warto byo dokona obrachunku.
- Ale oni obaj nie s temu winni!
- Oczywicie, e nie. Nie jest rwnie ich win, e Adam zear jabko, a
przecie musz za to pokutowa.
- Ale to straszne!
- Zapewne, ycie jest zawsze straszne. Nie jestemy winni, a mimo to
jestemy odpowiedzialni. Z chwil kiedy si rodzimy, ju jestemy winni. Musia si
pan uczy jakiej dziwnej religii, skoro pan tego nie wie.
Zrobio mi si bardzo nieswojo. Zobaczyem samego siebie jako miertelnie
znuonego pielgrzyma, wdrujcego przez pustyni zawiatw, obadowanego
mnstwem zbdnych ksiek, ktre napisaem, zbdnych artykuw i felietonw, a za
mn postpowaa armia zecerw, ktrzy musieli przy tym pracowa i armia
czytelnikw, ktrzy to wszystko musieli przekn. Mj Boe! A prcz tego by tu i
Adam i jabko, i w ogle cay grzech pierworodny. Wszystko to trzeba wic byo
odpokutowa w bezkresnym ogniu czycowym, a dopiero potem wyonioby si
pytanie, czy poza tym jest jeszcze co osobistego, co wasnego, czy te caa moja
dziaalno i wszystkie jej skutki s tylko pust pian na morzu, tylko bezsensown
igraszk w potoku wydarze!
Widzc moj min, Mozart zacz si gono mia. Ze miechu fikn w
powietrzu kozioka i nogami wywija trele. Krzycza przy tym do mnie: - Hej, hej,
modziecze, nie paw si w mce, jzyk ci swdzi czy w pucach rzzi? A moe
mylisz o czytelnikach, molach ksikowych i zych krytykach? O swych drukarzach,
cierwach, kacerzach, przekltych szczwaczach i podegaczach? Psiakrew, do czarta,
rzecz miechu warta, miech do rozpuku uly ci w brzuchu... O ty, serce w
poniewierce, druk, czernido to mamido, czujesz wieczny al do wiata, gdzie czek
czekiem wci pomiata, na pociech dam ci wiec, zapal sobie, tak na hec. Plote
bzdury i michaki, banialuki, fidrygaki, wywijae wci ogonem, ale koniec z tym
fasonem. ycz ci szczliwej drogi, diabe wemie ci na rogi, a e pirem moc
napsoci, dobrze kijem ci wygrzmoci. Za bezczelne plagiaty bies ci porachuje gnaty.
Ale tego byo mi ju za wiele. Gniew nie pozostawia mi czasu na smucenie
si. Chwyciem Mozarta za warkocz, ale mistrz unis si w gr, warkocz - niby
ogon komety - stawa si coraz duszy, ja za wisiaem u jego koca i wirowaem
przez wiat. Do licha, ale w tym wiecie byo zimno! Ci niemiertelni wytrzymuj
wida paskudnie rozrzedzone, lodowate powietrze. Ale to lodowate powietrze
rozweselao, czuem to, nawet przez t krtk chwil, zanim omdlaem. Przenikna
mnie gorzka, ostra, lnica jak stal lodowata wesoo i ch do rwnie gonego,
optaczego i nieziemskiego miechu, jakim mia si Mozart, ale w teje chwili
straciem oddech i przytomno.
Oszoomiony i rozbity odnalazem si znowu, biae wiato korytarza odbijao
si w lnicej pododze. Nie byem u niemiertelnych, jeszcze nie. Byem wci
jeszcze po tej stronie zagadek, cierpie, wilkw stepowych i drczcych konfliktw.
Niedobre to miejsce, trudny do wytrzymania pobyt. Trzeba bdzie pooy temu kres.
W duym lustrze ciennym sta naprzeciwko mnie Harry. Nie wyglda
dobrze. Podobnie jak owej nocy po wizycie u profesora i po balu w Czarnym Orle.
Ale to byo dawno, przed laty, przed setkami lat; Harry postarza si, nauczy si
taczy, odwiedza magiczne teatry, sysza, jak mieje si Mozart, nie ba si ju ani
tacw, ani kobiet, ani noy. Nawet przecitnie uzdolniony czowiek, przebiegszy
kilka stuleci, staje si dojrzay. Dugo przygldaem si Harry'emu w lustrze: jeszcze
go dobrze znaem, wci jeszcze by troszeczk podobny do pitnastoletniego
Harry'ego, ktry pewnej marcowej niedzieli spotka w grach R i zdj przed ni
czapk konfirmanta. A jednak od tego czasu postarza si o kilkaset lat, uprawia
muzyk i filozofi, sporo wojowa, spija alzackie wino w gospodzie Pod Stalowym
Hemem, prowadzi dysputy z poczciwymi uczonymi na temat Kriszny, kocha Erik
i Mari, sta si przyjacielem Herminy, zestrzeliwa samochody i spa u boku gadkiej
Chinki, spotka Goethego i Mozarta, a w wielu miejscach rozerwa sie czasu i
pozornej rzeczywistoci, ktra go jeszcze wizia. I cho zgubi swoje adne
szachowe figurki, to jednak w kieszeni zosta mu solidny n. Naprzd, Harry,
naprzd, stary zmczony chopie!
Fe, do licha, jake gorzko smakuje ycie! Splunem na Harry'ego w lustrze,
nastpiem na niego nog i rozbiem go w kawaki. Wolno szedem przez
rozbrzmiewajce echem korytarze, uwanie przygldaem si drzwiom, ktre
obiecyway wiele ciekawych przygd: na adnych drzwiach nie byo ju napisw.
Powoli obszedem sto drzwi magicznego teatru. Czy nie byem dzi na balu
maskowym? Sto lat mino od tego czasu. Wkrtce nie bdzie ju adnych lat.
bardziej czerwieniy si uszminkowane usta w gasncej twarzy. Takie byo cae moje
ycie, taka bya odrobina mego szczcia i mioci, jak te zastyge usta: troch ru
na znieruchomiaej twarzy.
I od tej martwej twarzy, od tych martwych biaych plecw, martwych biaych
ramion powoli powiao groz, zimow pustk i samotnoci, jakim wolno
wzmagajcym si chodem, od ktrego zaczy mi drtwie rce i wargi. Czybym
zgasi soce? Czybym zabi serce wszelkiego ycia? Czy moe wtargn tu
miertelny chd wszechwiata?
Z przeraeniem patrzyem na skamieniae czoo, na sztywny lok, na blady,
zimny poysk ucha. Chd pyncy od nich by miertelny, a jednak pikny: brzmia i
wibrowa cudownie, by muzyk!
Czy nie czuem ju kiedy tej grozy, ktra jednoczenie bya jakby
szczciem? Czy nie syszaem ju kiedy tej muzyki? Tak, owszem, u Mozarta, u
niemiertelnych.
Przyszed mi na myl wiersz, ktry kiedy, w innych czasach, gdzie
znalazem:
Ale mymy odnaleli siebie,
W sferze lodu przewietlonym gwiezdnie,
Obce s nam lata, dni, godziny,
Obca modo, staro i rnica pci...
Chodny, nieruchomy jest nasz wieczny byt,
Chodny i promienny jest nasz wieczny miech.
Wtem otworzyy si drzwi loy i wszed Mozart, ktrego na pierwszy rzut oka
nie poznaem: nie mia warkocza ani krtkich spodni, ani pantofli ze sprzczkami, by
ubrany wspczenie. Usiad tu koo mnie, omal go nie dotknem i nie
przytrzymaem, eby si nie pobrudzi krwi, ktra spyna na podog z piersi
Herminy. Usiad i zaj si pilnie kilkoma maymi porozstawianymi tu instrumentami
i aparatami, a robi to z du powag, krci co i majstrowa przy tych przedmiotach,
ja za z podziwem spogldaem na jego zrczne, ruchliwe palce, ktre tak chtnie
zobaczybym kiedy, gdy graj na fortepianie. Zamylony przypatrywaem si
Mozartowi, a raczej nie tyle zamylony, co rozmarzony i zagubiony w widoku jego
piknych, mdrych rk, ogrzany uczuciem jego bliskoci, a zarazem troch
uszy do gry! Tak. A teraz syszy pan nie tylko pogwaconego przez radio Handla,
ktry nawet w tej najobrzydliwszej formie wci jeszcze jest boski, syszy pan i widzi
jednoczenie, czcigodny ssiedzie, znakomite porwnanie wszelkiego ycia.
Suchajc radia, syszy i widzi pan odwieczn walk midzy ide a zjawiskiem,
midzy wiecznoci a czasem, midzy tym co boskie a tym co ludzkie. Wanie tak,
mj drogi, jak radio ciska najwspanialsz muzyk wiata w cigu dziesiciu minut,
bez wyboru, w najmniej do tego odpowiednie miejsca, w mieszczaskie salony i na
poddasza, pomidzy plotkujcych, oberajcych si, ziewajcych i picych
abonentw, tak jak t muzyk odziera z jej zmysowego pikna, psuje j, niszczy,
zaflegmia, a mimo to nie moe cakowicie zniszczy jej ducha... dokadnie tak samo
ycie ciska wok siebie tak zwan rzeczywistoci, wspaniaym kalejdoskopem
wiata, pozwala na to, by po Handlu nastpowa odczyt o sposobie faszowania
bilansu w rednich zakadach przemysowych, z czarodziejskich dwikw orkiestry
czyni odraajc zawiesin tonw, a swoj technik, zapobiegliwo, sw straszliw
ndz i prno wsuwa wszdzie midzy idee a rzeczywisto, midzy orkiestr a
ucho. Cae ycie jest takie, mj may, i musimy je takim pozostawi, a jeli nie
jestemy gupcami, to musimy si z tego mia. Ludziom paskiego pokroju
stanowczo nie przystoi krytykowa radia lub ycia. Niech si pan raczej nauczy
najpierw umiejtnoci suchania! Niech si pan nauczy bra serio to, co jest tego
warte, a z reszty niech si pan mieje! Czyby pan przypadkiem sam dokonywa tego
lepiej, szlachetniej, mdrzej, z wikszym smakiem? O nie, monsieur Harry, na pewno
nie. Ze swego ycia uczyni pan jak wstrtn histori choroby, ze swych zdolnoci
nieszczcie. I, jak widz, nie potrafi pan nic innego zrobi z pikn, zachwycajc,
mod dziewczyn, jak wbi jej n w ciao i zada mier! Czy pan to uwaa za
suszne?
- Suszne? Ach, nie! - zawoaem zrozpaczony. - Mj Boe, wszystko jest
takie faszywe, tak piekielnie gupie i ze! - Jestem bydlciem, mistrzu, gupim, zym
bydlciem, chorym i zepsutym, co do tego ma pan po tysickro racj... Ale co si
tyczy tej dziewczyny, ona sama tego chciaa, speniem tylko jej yczenie.
Mozart mia si bezdwicznie, zdoby si jednak na wielk uprzejmo i
wyczy radio.
Moja obrona, w ktr dopiero co tak szczerze wierzyem, dla mnie samego
zabrzmiaa nieoczekiwanie gupio. Gdy kiedy Hermina - przypomniaem to sobie
nagle - mwia o czasie i wiecznoci, natychmiast byem gotw uzna jej myli za
ycia, wielbi j, mia si z jej niepotrzebnej wrzawy. Koniec, wicej si od pana nie
da.
Cicho, spoza zacinitych zbw, spytaem: - A jeli si sprzeciwi? Jeli
panu, mistrzu, odmwi prawa rozporzdzania wilkiem stepowym i wtrcania si do
jego losu?
- Wwczas - rzek Mozart pojednawczo - zaproponowabym, eby zapali
jeszcze jeden z moich adnych papierosw. - Mwic to i wyczarowujc z kieszeni
kamizelki papierosa, czstowa mnie nim. Nagle nie by ju Mozartem, lecz moim
przyjacielem Pablo, spogldajcym na mnie ciepo swoimi ciemnymi, egzotycznymi
oczyma; podobny by te jak bliniak do czowieka, ktry nauczy mnie gry w szachy
z figurkami.
- Pablo - zawoaem drgnwszy. - Gdzie jestemy?
Pablo poda mi papierosa i ogie.
- Jestemy - umiechn si - w moim magicznym teatrze i gdyby chcia
nauczy si tanga, zosta generaem albo porozmawia z Aleksandrem Wielkim...
wszystko to bdzie moliwe nastpnym razem. Ale musz powiedzie, Harry, e
mnie troch rozczarowae. Bardzo si zapomniae, pogwacie humor mojego
maego teatrzyku i popenie wistwo, kue noami i skalae nasz pikny wiat
obrazw plamami rzeczywistoci. To nieadnie z twojej strony. Mam nadziej, e
zrobie to przynajmniej z zazdroci, widzc lec obok mnie Hermin. Z t figurk,
niestety, nie umiae si obchodzi. Mylaem, e lepiej nauczye si tej gry. Ale to
mona naprawi.
Uj Hermin, ktra w jego palcach natychmiast skurczya si do wielkoci
figurki szachowej i woy j do tej samej kieszeni w kamizelce, z ktrej przedtem
wycign papierosa.
Przyjemnie pachnia sodki, ciki dym. Czuem si wyczerpany i byem
gotw spa choby przez cay rok.
Zrozumiaem wszystko, zrozumiaem Pabla, Mozarta, gdzie za plecami
syszaem jego straszliwy miech, wiedziaem, e w mojej kieszeni s setki tysicy
ukadw gry yciowej, wstrznity przeczuwaem jej sens, byem zdecydowany
rozpocz j raz jeszcze, raz jeszcze zakosztowa jej mki, raz jeszcze wzdrygn si
przed jej bezsensem, raz jeszcze i wiele razy przej pieko mojej duszy.
Kiedy bd lepiej gra w t gr z figurkami Kiedy naucz si mia. Czeka
na mnie Pablo. Czeka na mnie Mozart.