Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 11

MIER SMAIL AGI CZENGICIA

IVAN MAZURANIC

I. AGA
Sug przyzywa Smail-aga
Pord Stolca, swej warowni,
A w ziemicy hercogowej:
Sam tu do mnie, sugi moje!
Wyprowadzi mi grali,
Corn ich oto uj w jestwo
Nad Moracz, wod chodn.
I Duraka starca z nimi,
Ktry, nicpo, rad dawa,
By uczyni ich wolnymi.
Mciwi, prawi, chrzecijanie
S gotowi pomsty szuka
Na mej gowie za ich gowy.
Tak jak gdyby mg wilk bury
Dre przed godn grsk mysz!
Chybkie sugi usuchau;
Jecw wlok mu z ciemnicy,
A na nogach ich okowy,
A na nogach widne pta.
Gdy ich ujarza mocny aga,
Przygna kaza tuczne woy
Oraz katw, rysiw lutych.
Dar turecki im gotuje aga:
Wszystkim chopcom ostre koy dawa,
Jednym koy, a innym powrozy,
Temu za si daje buat sieczny.
ywo giaury, dzielcie dary moje,
ktre ja wam, Turczyn, zgotowaem,
wam i waszym grom kamienistym!
Co wam bowiem to i grom bdzie!
Turczyn grozi ale nie jest straszno
Mrze za wit wiar Chrystusow;
Rad da szyj, kto si za ni bije.
K zazgrzyta owo kilka razy,
Miecz zawista za nim kilka razy,
Zaskrzypiaa wiotka szubienica
Lecz nie jkli Czarnogrcy modzi,
Ni zajkli, ni zbami szczkli,.
Krew si ciemna toczy po polanie
Ni zajkli, ni zbami szczkli.
Wypenia trupem si polana
Ni zajkli, ni zbami szczkli.
Tylko jeden Boga zwie wielkiego,
Drugi szepce sadkie jezus imi
I tak lekko z socem si rozstali
Wojownicy, ktrym mier nie dziwo.
Rzek ciecze krew po polu.

Turcu rce zaoyli;


Ktry mody rad oglda
Chrzecijaskiej obraz mki,
Lecz co starszy mki owe
Sam na sobie z giaurw rki
Z gry prawie ju przeczuwa.
Gniewny aga patrzy chmurnie;
Chce czy nie podziwia musi,
Mocny lew, te grskie myszy.
Czy jest sodk zemsta junakowi,
Gdy si wray junak nie ulknie?
Oto turczyn sia sci junakw;
Cho ich wyci, serca nie nasyci,
Bo si lkiem jecw nie poszczyci.
Dryj przed tymi, ktrzy zwykli
Nie w jkliwym kona blu!
Widzc aga mstwo takie
Dreszcz uczuwa w gbi serca,
Jakby rbkiem lodowatym
Sopel lodu tkn mu w dusz.
Czy z aoci po junakach,
Ktrym darmo odj ycie?
Nie zna Turczyn za giaurami alu.
Czyli stoi o sw wasn gow?
Macny aga sam to sobie tai.
Czy nie widzisz jak si stara,
Chrobry junak dreszcz powstrzyma,
Co z nikego rda biey
A po ciele mrone fale szerzy?
Patrz na gow, ku niebiosom
Dumnie, grnie uniesion.
W czoo jasne patrz i w oko,
Ktre pod nim bystro wieci.
Patrz na krzepk jego posta
Zna sw moc i prosto stoi.
Powiedze mi: jeste tutaj
Cho cie lku, cie choby najmniejszy?
Bacze teraz, co w junak prawi
I jak tchrzom hab do cz stawi;
le, Duraku, grzybie stary!
Gdzie ty pjdziesz, co zamierzysz,
Gdym sci oto grskie myszy?
Czyli w gry? Lecz tam s grale!
Czyli w d? Znijd na rwnin!
Czy y zechcesz, kiedy zbdziesz gowy?
Ja ci radz wznie si pod oboki...
Mysz, co gryzie, niechaj w ziemi gmerze;
Jeno orze wzbija si na wye!
Podejmijcie go na szubienic;
Niech si dowie, co mu strach podpowie.
A jeeli jeszcze wrd Turczynw
Jest kto taki, co si giaurw boi
To go dwign kniebu pod oboki;
Czarnym krukom za up niech obstoi!

Potruchlae milcz raby,


Milcz raby, up chwytaj...
Aman, Aman! starzec woa,
I Nowica syn te Aman!
ka daremnie dookoa.
Stoi aga, potwr grski,
Sup z elaza, kamie twardy.
Mig nie min, ledwo skin
Starzec Durak mierci zgin.
Biada, biada... kat okrutny
Strykiem mu spowija gardo.
w tchn rycho... Wszystko cicho.

II. WDROWIEC NOCNY


Soce zaszo, a za miesic wschodzi.
Kto si wspina przez skay, przepacie
I podkrada tak ku Czarnej Grze?
Noc idzie, a dniem wypoczywa...
Ju nie junak z ciebie, o junaku,
Ale trzcina na wichrowym szlaku!
Czy zaszuci gdzie u sciey mija,
Czy si porwie zajc spod sumaka,
To on, ongi wcieklejszy od mii,
Dry pochliwiej teraz od szaraka.
Myli, biedak, e to basior grski
Albo gorzej: junak czarnogrski.
Zgin mierci si przedtem obawia,
Nim to speni, co mt w sercu sprawia.
Drogo ceni swoj rud gow,
Cho ni zota jest, ni pozacana.
Zna, e ywot swj jeszcze ma w cenie,
Lecz jest sia, co go naprzd enie.
Czy to zbjnik, czyli szpieg turecki,
Czy kierdele ledzi srebrnorune
Albo woy o krtym porou?
Ni to zbjnik, ani szpieg turecki,
Lecz Nowica to, kawas Czengicia,
Wcieky Turzczyn i kat Czarnej Gry,
Znany krwawo starcom i modziey.
Nie przeniosyby go nawet wiy,
C dopiero jego wasne nogi,
Czrn Gr pord dnia biaego.
Sw rusznic zwiesi u ramienia;
Lni za pasem ostrze jatagana,
Obok niego sterczy krcic para
Skry pod paszczem to ij kbowisko.
Lekki sanda opasa na nodze,
W prostej czapce skry junack gow,
A turbanu nie wida ni ladu.
Turczyn oto a nie ma turbanu...
Zna, e ywot swj jeszcze ma w cenie,
Lecz jest sia, co go naprzd enie.

Chykiem junak skrada si przez Cuce.


Wojownicze przebywa Bielice
I poda do Cieklicw skalnych.
Ku nim zda i zleca si Bogu,
By i owe mu przenij dozwoli,
Niesysznemu, niedopatrzonemu.
Zna, ywot swj jeszcze ma w cenie,
Lecz jest sia, co go naprzd enie.
Drugo\ie kury na cetyskim polu
Piej wkracza na cetyskie pole.
Trzecie kury zapiay w Cetyniu,
A Nowica do Cetynia wbiega.
Tutaj strae wita w imie boe:
Bg ci pom, cetyski straniku1
jeszcze pikniej stra na to odpowie:
Bg ci prowad nieznany rycerzu!
Skd przybywasz, z jakiej dysz strony?
Jaki szczsny los ci tu przywodzi
Ze tak rano si znalaz na nogach?
Mdry Turczyn losem przymuszony
Mdry Turczyn mdrze odpowiada:
Gdy si pytasz, tedy prawd rzek:
Jam ci junak nad Maraczy chodnej,
A z Tuszyny, malekiego sioa,
Spod dzwonnego echem Durmitoru.
Nios oto troje blw w sercu:
A najpierwszy z moich w sercu blw
e mi Czengi wyci Moraczany,
A ten drugi z moich w sercu blw
e mi Czengi ojca zwid ze wiata,
A za trzeci z moich w sercu blw
e si dziwi e kat jeszcze ywie.
Przeto bagam w wielkie imie Boga:
Do swojego puc mnie hospodara,
Hospodara mojego i twego;
On to moe znajdzie lek na ble>
Mdrzej na to straz odpowiada:
Zdejmij or, nieznany rycerzu,
I i owo, kdyc serce radzi.
Wanie Turczyn wchodzi w dworca bramy,
Gdy ostatnia zamieraa gwiazda:
Gwiazda bya to agi Czengicia.

III. CZETA
Wyruszya maa czeta
Skro Cetynie czarnogrskie,
Maa czeta, ale chrobra.
Stu zaledwie w niej junakw,
Nie junakw dobieranych
Wedle ksztatw i urody,
Ale wedle serc junackich.
Ci junacy nie uderz

Na dziesitek, by go sposzy,
Lecz na dwch, by ich zarba.
Ci junacy za krzy legn
(Ten znaj wity ich znamieniem),
Za krzy wity i za wolno zot.
Dziwna czeta! Nie zbierana,
Jak si zwyko czety zbiera,
Nie woano tu jak wdzie:
Hej, kto junak na wwozy!
Nad wwozy, kto junakiem...
Nie zadwiky skalne echa.
Lecz jak duchw gos tajemny,
Ktrym mwi wysze duchy,
Idzie szept przez Czarn Gr
Ode skay a do skay.
I cud oto! Rzekby w mroku
Zimny kamie nagle oy:
Drga i peza, dwiga gow,
Z twardej skay pi wynurza,
Pi mocarn, nog krzepk
I przez ciemne ttno gazw
Wre jak gdyby krew strumieniem.
Widzisz potem ksztat rusznicy,
Ktra sterczy ku niebiosom,
A za w pasie co zasona
Wierna skrywa twoje oczy
Nie obacz... Lecz mrok gstszy
Ju ci spowi posta nocn.
Odszed onierz tam, skd gos dolata.
Mija gucho nocna chwila;
Chmura skrywa gwiazdy jasne,
Noc ukrywa bro byszczc.
Sunie czeta nocna, ciemna,
A przed czet wite zacny.
Imi jego druh druhowi
Gdyby szepn, rzekby: Mirko.
Sunie czeta... Dokd sunie?
Prno by jej pyta o to,
Jakby prno yskawice
Lub huczce pyta gromy,
Kiedy z chmury grzmi nad gry.
Spytaj ich odrzecze ktry:
Nie my wiemy wie bg gromw,
Ten, co wszystkim wada z gry!
Sunie czeta... Dokd? Kdy?
Wie ten chyba, co jest w grze;
Zna, e gdzie jest ciki grzesznik,
Na ktrego cinie burze
Z caej mocy sd niebiosw,
Wiekuicie sprawiedliwy.
Stpa czeta i cicho, i gucho,
Wsrd pomroki cichej, guchej.
Nie zaszepce kto, zagwarzy,

Nie zamieje si, zapiewa;


Sto jest gosw, a gos nie rozbrzmiewa.
Lecz jak chmura, cika gradem,
Cizkie w swym onie ciosy kryje,
Lecc gucho, groac gucho
Klsk wszdzie, gdzie si wije
Tak i czeta, cimnocio spowita,
Do prawicy podobna jest boej;
Sunie cicho niech nie myli z pych
Grzesznik, jeli nie od razu bije
Grom w przewin e grzech ju bezpieczny;
Grom im pniej, tym mocniej rnie w licho.
Hnie zaszczka bro byszczca,
Ni grzmi miercionone lufy,
Ni lekkiemu ng stpaniu
Zie zawtrz w takt brzkada.
Jakby wiedzc, kogo nios,
Chodakowi chrobrych dzieci
Twarde si poddaj skay
I skaliste, strome zway.
Wierny kroczy druh przy druhu,
Nierozcznie, wiernie, twardo
Jak bliniacze gwiazdy wanie,
Gdy soneczny blask uganie.
Ju Komlany i Zagaracz,
Bielopawlicz, mstwem synny,
Pozostay hen za nimi...
Ju spadziste depcz Rowce.
Za Rowcami nocna rzesza
W prannego brzask przedwitu
Ku Moraczy sawnej schodzi,
Ku Moraczy chodnowodnej,
Co swym mianem kraj chrzci rodny.
Chrobra czeta, aby dniowa,
Nad moracz chodn siada.
Kto na ronej przyleg trawie,
By snem skrzepi si ciaa;
Tamten paln bro oglda,
miercionone strzay liczy
Lub wiernego ostrze noa,
Peen pieczy, na osece toczy;
w, z krzemieniem iskr wyobywszy
Tward stal i w gazie krzewu
Skr wraziwszy przyrzuca gazi
I junackim tchem pomaej chwili
Ogie nieci; ten dar stada
Potulnego wier barana
Rano kreci na ronie z leszczyny,
Albo serca kromk bia
Z nieodcznej torby wydobywa.
Czyli pragnie? Moracza jest blisko.
Chce puchara? Starczy doni para.
Oto dzie ju kraniec pocz
I z ssiedniej grskiej hali

Gos pasterza brzmi, zowcy stado,


A za na to mu oddwika
Przodownika owczy dzwonek.
Lecz si oto inny pasterz zblia,
Kswemu stadu idcy w pogodzie.
Ni go srebro odziewa, ni zto,
Jeno cnota i czarne odzienie.
Nie ma przy nim rzeszy znamienitej
Z pochodniami iwiec pomieniami,
Ni mu dzwony z wie wyniosuch bij.
Towarzyszy mu z zacodu soce
I dzwiczcy z hali owczy dzwonek.

Masz wi wszystko, czego sercu chce si!


Lezc nad wszystko co te skay zdobi,
Jest krzy wity nad wszystko urasta.
On to w karzdej krzepi was potrzebie,
On, miociw, z nieba was ochrania.

Cudne jest mu wityni podniebie,


A otarzem gra i dolina;
Mirr wonie, ktre w niebo bij,
Wonie kwiatw i szerokih wiatw,
I krwi owej, co za krzy przelana.

Oby inne dostrzegy narody


Z nizin, z mroczy, skd nie widz oczy,
Krzy w sawny, krzy niezwyciony,
Ponad Lowczen ku grze wzniesiony!
I wiedziay, jak potwr turecki
Rad go pokn sw paszcz straszliw,
Ale stale kruszy zb na skale.
Moe gnune by zadrgay rce,
Gdy za krzy ten wy padacie w mce;
Moe by was dzicz ju nie zwali,
Was, gincych, kiedy inni spali!

Gdy ku czecie bliej sie podsun


Zacny suga zacniejszego Pana,
Wprzd pomocy dla nich wezwa boej
I zebrawszy walecznych witexiw
Wnet na kamie zimny stpi nog
(Kamie zimny, ale serce wrce).
Dobry strzelec tak do czety prawi:

Wycie umrze za krzyz ten gotowi;


By za gin dzisiaj-cie powstali,
Gniewu Boga waleczni mciciele!
Lecz kto idzie peni sub bo,
Niechaj z czystym sercem suy jemu.
Z czyst dusz suy Bogu trzeba,
Gdy chcesz speni, co on kae z nieba.

Dziatwo moja, chrobrzy wojownicy!


Was to owa ziemia urodzia,
Ziemia skalna, ale dla was ota.
Dziady wasze tutaj si rodziy,
Ojce wasi rodzili sie tutaj
I wy tutaj zrodzeni jestecie
Dla was w wiecie nic lepszego nie ma.

Czyli z was kto nie ukrzywdzi brata?


Czy nie ciy taki grzech na duszy,
e sabszemu zabra drogie ycie?
Czy nie zamkn drzwi przed wdrownikiem
Lub obieca, a nie strzyma wiary?
Lakncego z pokarmem omin
Lub rannemu rany nie spowin?
Grzech to wszystko, wszystko grzeszne czyny.
Bez kajania nie ma spustu winy.

Dziady wasze za ni krew przelay,


Ojce wasi za ni krew przeleli
I wy sami za ni krew lejecie
Dla was w wiecie nic droszego nie ma.
Orze gniazdo na skale buduje,
Bo swobody w rwninach nie czuje.
Z was, ktrzycie wzwyczajeni
Pdzi wasze dni surowo,
Ktz dba o to, czyli skay winem,
Czyli skay obrodziy zboem,
Czyli skay s jedwabiem plenne
Pki w rdach ciecze woda chodna,
Pki w kach rycz liczne stada,
Pki w grach sycha bek kierdeli?
Proch posiadasz, dosy masz oowiu,
I prawic junacy si szczyc.
Spod brwi ognie miota wzrok sokoli,
W piersiach serce pomieniste bije.
Wiara mocna; nie odmienisz wiary,
A pobratym strzee pobratyma,
ony wierne tul wiernych mw
I pie zacna gosi twoje dzieo...
Chcesz elaza? Turczyn ci je niesie!

Kajcie si, puki dzie przed wami,


Pki czas jest, dzieci, kajcie si!
Dusza ktemu, co jest na niebiesiach.
Kajcie si, bowem dla ziemiana
Czas upywa chyo kajcie si...
Kajcie si... moe kto z was z rana
Tam, skd nikt nie wraca, si przeniesie?...
Kajcie si...
Ale w gardle
Co dobrego starca dawi
I na mlecznej brodzie jasna
W promienistym socu kropla
Jak pereka zabyszczaa.
Chyba jego mode lata
W gorzkim wstay mu wspomnieniu
I, leczcy stada rany,
Sam wspomina swoje ble.
Dobry pasterz: co wskazuje innym,
To przykadem sam potwierdza czynnym.
Stoi rzezsza, poruszona
Zacnym sowem starca cnego.
Rzekby, e jagnita ciche

Na lww miejsce starzec stawia.


Takie cuda sowo boe sprawia.
Ale kto zacz sie pojawia
Przed oczyma cichej czety,
e sto rk za now setk
Pochwycio w jednej chwili?
Dziwna posta! Sto serc umie
Od niebiosw cign kziemi.
Cho stu wola chcce inaczej,
Ta, niszczca, wada nimi!
To Nowica, kat przeklty!
To Nowica, co z odwag
W krg zbonego koa kroczy
I, podszedszy ku starcowi,
Gromkim gosem si wysowi:
W Bogu, bracia, chrobrzy Czarnogrcy!
Nie imajcie za jasne ore.
Jam Nowica, lecz nie ten co wprzdy,
Bo nie na was, ale z wami id,
By w tureckiej krwi zanurzy donie.
To, co dotd u Turczyna miaem,
Wszystko mi Turczyn zabra okrutny.
Nic nad mn juz nie mam prawic,
A e krzye broni nie przystoi
Niechrzczonemu dam chrztu witego.
Czas do czynu; chye chwile bieg...
Wwnet sto prawic na t mow
Poniechao ostrej stali,
A sto oczu, jak przez ros,
Miasto soca tcz widzi.
Da zn starzec okiem; wod
W czapce mu z Moraczy nios:
Wierzaj synu, w Ojca najwyszego
oraz w Jego przez wiek wiekw Syna
i w trzeciego askawego Ducha.
Wytrwaj w wierze, onac jeno zbawi!...
Rzek i wod pola niewiernego,
A za wiadkw mia wysokie gry
Z ich synami czet nad skaami.
Wwczas starzec w gr podnis oczy,
Bogie oczy i swe donie biae,
I rozgrzeszy hufiec ode grzechu,
Potem zasi darowa ich Bogiem.
Kady z chopcw po czstce dostaje
Tajnej strawy niebiaskiego chleba;
Kady z chopcw po kropli dostaje
I napoju niebiaskiego wina.
Jasne soce dziwny cud oglda:
Saby starzec sabe krzepi ciaa,
Aby boe sia ich sie staa.
A gdy starzec moca ich pokrzepi,
Po kolei wszyscy si cauj.
Stoi hufiec peen aski boej

Nie jak krwawy n, co ran


Cik a mierteln sprawia,
Lecz jak wite piro zote,
Ktrym niebo dla pniejszych wnukw
Dzielne czynyprzodkw zapisuje.
Skrzce soce za gr si pali.
Starzec odszed; czeta kroczy dalej.

IV. HARACZ
Pikne jest, o gackie pole,
Gdy po tobie gd nie hula,
Luta bieda oraz ndza luta!
Dzi nieszczsne, bo ci oto gniot
Krwawe chopy z byszczcym orem,
Wojw konie i biae namioty,
Cikie pta oraz dyby grone.
Na co chopy i or byszczcy?
Na co konie i na co namioty,
Cikie pta oraz dyby grone?
Smail-aga krwawy haracz zbiera
W polu gackim i naokl niego.
Pord pola rozbi sw namioty,
Porozsya w krg poborce lute,
Swe poborce niech je por wilcy!
Chce od gowy po tym cekinie,
A od dymu po barnie tucznym
I co noc chce w namiot dziewki nowej.
Ode wschodu jad wnet poborce
Nag wiod przy ogonach raj;
Od zachodu jad wnet poborce
Nag wiod przy ogonach raj;
Jad smoki z poudnia, z pnocy
Nag raj przy ogonach wiod.
Biedna raja, z domi skreconymi
ladem koni na powrozach biey.
Miy Bo, czym im raja krzywa?
Czy tym krzywa, e gad Turkw zera?
Czy tym krzywa, e ich gnunoc morzy?
Czym im krzywa? krzywa tym, e ywa
I brak jej, czego Turkom trzeba:
Grudy zota i biaego chleba.
Aga wraz dzielnego konia
Przed namiotem to tu, to tam wspina,
A dzirytem oko bystre
I prawic wiczy chrobr:
Wnet przeciga innych Turkw skokiem,
A rumaka wnet przeciga dzid.
Dobry junak oby czowiek dobry!
A gdu ujrza, jakie upy
Mu poborce lute wlek,
Nadlatuje jako strzaa
Na dzinecie, dzielnym koniu,

Za czym w lot, wiczeniu kwoli,


Ujmie rk dziryt ostry
I ku pierwszej zmierzy giaurskiej gowie.
I dobrego te junaka
Zwiedzie czasem rka chrobra;
Tak i teraz los zawistny sprawia.
Bystry dzianet sie potyka,
Gr winie dziryt migy;
Lekkoskrzydy, mknc nierwnym lotem,
Miast jagnicia dgn burego wilka:
Saferowi, co wid oto giaura,
Jedno wiatl z cz wybija.
Pryso oko na zielon traw,
A turzcyna czer posoki zlewa.
Sykn Turczyn ni to luta mija;
Spon aga ni to pomie ywy.
Dla takiego srom to jest junaka
Zbiera haracz nie zebra haraczu,
Cisn dziryt nie ugodzi celu,
A co Turkw lepic miasto rai,
A c by si z niego giaur namiewa.
Spon aga ni to pomie ywy...
Strze nas, Boe, co tu dziac sie bdzie,
Gdy i tak mu byli giaury krzywi!
mujo, Hasan, Omerze, Jaszarza!
Nu, psie syny, konie dzielne
W cwa rozpuci w boniu rwnym,
Aby ujrze, jak to hiaury bie!
Ryknie aga by tur luty.
Chybkie sugi chybciej posuchau,
W cwa puciy dzielne konie w bonia.
Powsta rozgwar ode sug na koniach;
Powsta rozpd koni pod sugami;
Powsta lament rai poza komi.
W pierwszej chwili, e przecignie sdzisz
Konie lotne raja, jak jaskka.
W drugiej chwili pojc nic nie moesz,
Czyli konie s, czy raja szybsza.
W trzeciej chwili konie naprzd bie,
Biedna raja przyostaa w tyle.
A gdy w czwartej by popatrzy chwili
Biedna raja na ziem popadaa.
W proch j wlek konie skrzydonogie,
I po kale, i po pyle,
Jak pod Troj, grodem Hektorowym,
Gdy juz troje opuciy bogi.
Stoi aga, inni z nim Turczyni
I widokiem aoliwym
Gniewne swoje pas oko,
A swe grone krwi aknienie
Mk giaurw i krwi giaurw gasz.
Tak im serca ku temu si zasz,
e rykna w miech gromada
Na w widok, kiedy raja,
Gdyby psiarnia na ziem czarn pada.
Istny miech to, ktrym huczy pieko,

Gdy tam grzesznik z mk walczy wciek.


Nie ustau turki lute
Przyustay dzielne konie,
Straszn broni cia yjcych
Przewczce rwne pole;
Przyustay, tedy si strzymay.
Rzecze aga: Nue, sugi!
Raja zdecha, haracz pad mi, sugi,
Lecz wy wskrzesn zmucie zdech raj!...
Moe bycie haracz z niej wywlekli?
Ndzne sugi ndzniejszega pana
Pochwytay troiste kaczugi
I od dzielnych odskoczyy koni,
Aby natrze na pmartw raj
Czy si aby znw nie ocknie raja?
Okrutnego wstg bicza,
Sprawn rk powiedziona,
Przez nieczue tnie powietrze
I potrjnym zbem niem
Mczennikw ksa skr,
Jakby rda tworzc krwawe.
Gdy za chybia rka wzwyczajona,
To po ciele czarnomodre
We straszny bicz rysuje,
Pki biedna ofiara dech czuje.
Hajda, rajo, wsta na nogi!
Wsta na nogi, giaury, psiarnio!
Z ust tureckich po polu rozbrzmiewa.
Ten, kto krzepszy, zwtlaego
Pod batami skrzepia ducha
I na drcej opiera si nodze.
A kto sabszy jak przez wieczny
Sen przeklta syszy sowa
I okrutne czujc razy
Podbiega wraca dusz.
Wic posuwa si i na czworakach
Po zielonym peza polu.
Smutny dowd, i nie tylko trba
Ostateczna martwe budzi mo:
Bicz troisty czyni to nie gorzej.
Gdy przypeza, krwia zalana,
Licha raja pod namioty,
Wcieky aga, bies szpetoty:
Haracz, rajo! Haracz! ryczy,
haracz, haracz, lub mao wam biczy!
Stwrca wita ptakom da niebiosy,
Ciche dziuple, gniazda upragnione;
Rybom wod i gbiny morskie,
Szkliste lea, by si tam chroniy,
Aa zwierzynie lewady i grki,
Chodne jamy i zielone gi.
Biednej rai c da? Ani skrki,

Skrki chleba, by j wilyc zami.


Lecz co mwi? day chleb niebiosy,
Ale Turczyn i ten zgarnia w trzosy!
Haracz, haracz! Skd da raja haracz?
Skd bra zota, gdy i dachu nie ma,
By spokojnie schroni pod nim glowe?
Skd bra zota, gdy i niwy nie ma
Lecz tureck znojem rosic trzeba?
ySkad bra zota, gdy i trzody nie ma
Lecz za cudz tluc si trzeba w skaach?
Skd bra zota, gdy odzienia nie ma?
Skd bra zota,gdy jedzienia nie ma?
Gd, golizna, wadny panie!
Ach, wyczekaj pisze dzionkw,
Nim ci owy haracz wyebrzem!
Haracz, rajo, da mi trzeba!
Chleba, chleba, wladny panie!
Dawnomy nie mieli chleba!
Czekaj, giaurze ! Kiedy z nieba
Dzisiaj noc zpadnia cicha,
Dam ci piecze miasto chleba! . . .
Teraz, chopcy, mi tych giaurw bosych
Pada ywo pies mi matk grzeba!
Aga doda i namiot si poda.
Sprawie sugi drcz raj,
A najwawiej Safer jednooki
Ponad innych naprzd si podaje;
Chce uciech wszystkich pa gbok
I i a ponie, by pomci swe oko.
Dyb skrzypienie si rozlega,
Ryk Safera im wtruje:
Haracz, rajo, da potrzeba!
Obok cikie rai jki:
Chleba, chleba, wadny panie!
Dawnomy nie mieli chleba!
--Czekaj, gieurze! Kiedy z nieba
Dzisiaj noc zapadnie cicha,
Dam ci piecze miasto chleba!
Klnie przeklty tymi sowy.
Ale kt to wiernie spisze
Wycierpiany bl przez raj?
Kto spokojnie cierpie moe
Gorzki al, co w sercu wstaje?
Dzie przemin, za nim mrok si skrada,
Wjego lady cicha noc zapada.
Na niebiesiech rozelkniy gwiazdy,
Zach jeno opowich si chmur;
Rg miesica w nieba dry poowie,
Smtne wiato widoku smtnego.

Na tym polu cichym, pustym


Storodawna lipa stoi,
Awrd onych --- najpikniejszy,
Najpikniejszy i najwikszy
Agi namiot si nad inne wznosi,
Jako abd, ptak nieysty,
Nad golebie nienobiae.
Tak biel te namioty biae
W cichym blasku ksiycowym
Jak olbrzymie mogiy pod niegiem,
Wok ktrych o zaguchej dobie
Ze si duchy krc i strasznymi
Posz widmy przechodnia nocnego
Albo uszy mu udanym
Rykiem lwa i psimi skowytami
Oraz jkiem ptpionych gusz.
Groby sa to, mniemasz, ojcw
Tych sowiaskich, ktrych wokoo
Saawi si przesawne imi.
A naok Turki dzikie
W jasny dzie i w nocn por
Krc si i myl, aby
Znale wreszcie sposb jaki
I odstraszy sawy dzieci
Ode wspomnie dawnej chway,
By na cieki swj los nie kwiliy.
Wyda ci si oto jak lwy rycz,
Wyda ci si e jak psiarnia wyj.
Oto syszysz meczennikw jki,
Pacz, kwilenie i westchnienia cikie,
Syszysz podwik kajdan elaziwa,
A w lad za nim gorzkie nzrzekanie . . .
Suchaj, bracie: czyli to si zdaje?
Suchaj dwikw: i onie si zdaj?Suchaj. . . sluchaj. . . Ach, to si nie zdaje
Widz, bracie, jak cie serce boli. . .
Co?. . . zy ronisz?. . . Ach, to si nie zdaje!
Urojenie wszak ez nie wyzwoli!
U namiotw ogie gore;
Wok niego Turcy si miotaj.
Jeden watr karmi swie straw,
A za inny z ust swych miech uczyni,
Podmuchujc w pomie, by by ywszy.
Trzeci podgi nogi, przysiad
Wpodle ognia i na wielkim
Prcie wierci tucznego barana.
Skwierczy tuczny baran od zawierza;
ywy pomie obok wok bije
I rozwieca ros znoju,
Ktra ciecze Turkom spod turbanw.
Gdy si Turczyn nawierci barana,
Tedy zdjli go z cikiego rona;
Ogromnego na st go wwalili
I rozsiekli cierwo wielkim noem.
Przy gotowej zasiedli biesiedzie
Godne Turki jak zgodniali wilcy

I up jli szarpa pazurami.


A najpierwszy chwyta Smail- aga ,
Za nim Bauk, zza nim - Turcy inni,
Piknie w kolei jako grscy wilcy.
I kademu wdki flach dali.
Chlebem, misem ywi si rumianym,
Zalewaj biesem gorzalczanym.
Gdy si aga obroni godowi
I gdy biesa zdwoi chmielnym biesem,
Spon znowu ni to pomie ywy:
Dla takiego srom to jest junaka
Zbiera haracz nie zbra haraczu,
Cisn dziryt nie ugodzic celu,
A c Turkw lepi miasto rai,
A c by si z niego giaur namiewa.
Spon aga ni to plomie ywy
I rzekl sugom:Oto misa do mi;
Cisn w raje ogryzymi komi!
Koci rzucie, piecze przygotujcie,
A gdy skin to ma by gotowa!...
Rykn aga, wyszed przed namioty.
Poszyy sugi wieczerz poywa,
Powieczerza, pociech zgotowa,
Such som i twardym powrozem
By przypieka nieposuszn raj,
Gow na d, nogami ku grze
Zawieszon na lipy konarze.
Czym przypiek, czym zoto wylewa
Z goej rai, ktra chleba nie ma?
C to za raja?Co ma pocz, biedna?
Ziemia twarda, niebo jest wysoko;
zawym sercem czuje startszn sprawe,
Serce zawe ma, lecz suche oko.
Kiedy sugi to przygotoway,
Serce ich doczeka si nie moe;
Pierwsz Safer jednooki czeka,
By zawoa wwwreszcie Czengi-aga:
Hajda, chopcy, na konar lipowy
Wlec mi sug tych krzya lipowego!
W czas on aga siedzi pod namiotem,
A z nim chytry Bauk wojeewoda
I Mustafa, skryba jego wierny,
I gwniejsi razem Turczynowie.
Pod namiotem naokolusieko
Piek dywany si ciel
I poduszki po nich mikkie,
Rozrzucone ciaa krzepkie
Wabi ksobie, ku rozkoszy,
Do rozkoszy i do snu cichego.
A w kciku, na maym ogniku
Pryska arem ga urbana
Lub te syczy i piosenk mi
Paczc nuci albo nucc pacze.
Za porodku, na drewnianym supie,
W krg ktrego na wsze strony

Biay namiot si panoszy,


Lkni ore byszczce i harde:
Lufe grone i elastwo twarde.
Damasceskie s tu szable krzywe,
Stokro giaurw posok skarwawione;
Tu omioro jataganw zwisa,
Mniejszych noy za przeliczy trudno.
Lufy rusznic, piknie wyzacanych,
Wile razy tutaj postrzec moesz,
Krcic zasi nie przeliczysz zgoa.
Lecz c to si o buzdygan wspiera?
Cud przedziwny, dotd nie widziany :
Ciche jagni tuz przy burym wilku,
Smuka wila przy krwioerczym smoku!Gle to s ; lecz si nie bj, bracie,
e buzdygan w trzaski je rozupie
I e struny w ogniwa zamieni,
Smyk niewinny zmieni w uk, w ciciw,
A konika w konia bojowego.
Nie lkaj si sowiaskie wiy
Buzdyganu grozy pposzstego.
Pomnij, bracie: tam, gdzie w nie piewa,
I slowiaska pie te nie dojrzewa.
A na dworze niebo cudne
W ciemny kir oblicze skryo.
Gdyby spojrze przez oboki,
Mae kwoczki, gwiazdu drobne,
Nad namiotu biel by zadrgay,
A rogaty miesic by poglda
Od zachodu, spoprzed gwiazd wieccych
Jako baran, przewodnik, sprzed stada.
W polu noc jest slepa, gucha;
Nigdzie gaosu, my zaledwie
Drobna rosa, jakby niebios paczem.
Mrok gstnieje, a pomroka ciemna
Tak owada rwni i grami,
e nie dojrzysz palca przed oczyma,
Tym ci bardziej ciey przed sob.
Biada temu, kogo w drodze
Taka czarna noc spotyka,
Bez noclegu, biedak cierpi srodze!
Popdziy niebem wichry,
A znw std yskania nage
Ogniem szyjc swym niebieskim
Twoje ziemskie lepi oczy
I wraz gstsz nili przedtem
Ciem na oczy ci nawlek.
Sysz: za nimi lec teraz grzmoty,
Gdzie dalek na pocztek ttni,
Potem bliej, a wci mocniej, straszniej,
oskot gromki pord gr rozbrzmiewa.
Powsta rozgwar nieba i rwniny;
Wstao echo z gry i doliny
Mniema trzeba, e grad idzie ciki.
Biada temu, kogo w drodze

Taka czarna noc spotyka;


Bez noclegu, biedak, cierpi srodze!
Lecz wichrowi podaj barki
I gdy sieknie ogin spod oboku,
Tedy obr sw renic
Przez rwnin w t gdzie wicher stron,
A oobaczysz, skd si huf ten sczy;
Noc ich dzieli co innego czy.
To raz pomie cie im wskazuje,
To znw noc j chonie ciemna.
Ale oni lekkim krokiem
W polu mrocznym sun skoro,
Zasi przestrze midzy sob
A obozem rycho bior.
Noc jest ciemna; akn ju noclegu,
W mroku, biedni, przypieszaj biegu.
Znowu pomi bys z wysoka;
Druhy nocne bliej wci podchodz.
Ju rozezna dobrze moesz,
Kto ich wiedzie i kto jest na przedzie.
Jeden pewno gow jest druyny,
Drugi przewodnikiem wiernym,
Co, zwyczajny gr i dolin,
Wiedzie mrokiem wdrujcych.
Spojrzyj, bracie, jak on lekko idzie
By powietrzem mtnym pynie.
Sdzisz, e co gna ku przodowi,
Podczas kiedy w lad druyna
Dwustonona rano stapa.
Pewno w nocy ciemnej z lkiem kroczy,
Rozmylajc, gdzie na nocleg zboczy.
Ale oto pierwsza yskawica
Obaczya ich za namiotami,
Kdy w szereg sie uszykowali
Po trzech stronach, by ich wiecej byo.
I tak trwa ta czeta nocna
Jak grom nieoczekiwany
Albo jako wrzca lawa,
Ktra z szczytw ogniorodnych
Pomieniami na d wali
I niweczy ludzi, co zaspali.
Stoi czeta, w gosy sie wsuchuje,
By rozezna, kdy wdz spoczywa.
Lecz innego nie sychac haasu
Oprcz gosw Safera z Turkami,
Jak z mk giaurw si smiej zawczasu.
Pod namiotem siedzi aga,
Cignie tyto, cignie kaw,
Ciemn kaw tchem piekielnym zmienia.
Pod turbanem jasne czoo
W mroczne bruzdy si schmurzyo,
A junackie pod nim oko
Niby pomie pod obokiem
Zgasi, milczc, milczek prawy.

Snuje aga rozmaite myli:


O dziewczciu i szabli ujciu,
O ponowach, z sokoami owach
I o zocie, o krwawej robocie
I o palach, pojmanych gralach,
O dzirytach i o dzidy zgrzytach...
Nagle spon ni to pomie ywy:
Dla takiego srom to jest junaka
Zbiera harach nie zebra haraczu,
Cisn dziryt nie ugodzi celu,
A co Turkw lepi miasto rai,
A c by si z niego giaur nasmiewa.
Sponl aga ni to pomie ywy...
Ale dwiczne gdy na supie gle
Wsrd ora junak zoczy,
Przycich neco bies krwi dny,
Sodycz w gorzk krew spyna,
Jak przez strun niebiaskich pienia.
I co krwi pragnieniem spiewa,
To si zmienia w adz pieni
Taka sodych z pieni sie wylewa!
Do Bauka tedy rzecze aga:
Oj, Bauku, zacny wojewodo!
Chwal ciebie, e ty junak chrobry,
Ale gdyby myszy z gr napady,
Praw, Bauku, ileby te myszy
Samojeden ty, junak powysiek?
-Zwl mi szeciu, dobry hospodarze
Psie Bauku, otrze wojewodo!
A jam myla, ie junak mielszy!
Niech uderzy grali dwudziestu
Oby tak mi Prorok dopomaga
Ja, sam jeden, wszystkim cibym gowy!...
Ale otom prawie sie zatroska
Lulk cignc, obracajc myli,
Bo nam noc ta ciemna nie dozwala,
By sie giaurw przypiekaniem bawi.
Jeste wier piewakiem wybornym,
A ja akn gli i spiewaka...
Nu, zapiewaj uczye mi zadoc!
Powsta Bauk, gle uj
I w skromnoci, podwinwszy nogi,
Swe poprzednie zasiad miejsce.
A przed sob przyoparszy
Na poduszce dwiczne struny
Wnet przewczy smyk brzczcy
To tam, to tu po koskim ogonie.
I gdy kilka razy gwd drewniany,
Wiercon, skrzypn gosem grzmicym,
We wtr strunom nastrojonym,
Tak przebiegle chytry piewak zacznie:
Miy Boe, cz to za cud wielki!
Jak niezwalczon by w Rizwan-aga
Czy na szable, na dziryty smige,
Czy w strzelaniu, czy na noe ostre,
Czy na pici, czy na dobrym koniu!

Przyby aga na Pole Kosowe,


J wybiera harach sutanowy,
A od gowy po tym cekinie,
A od dymu po tucznym baranie
I co noc chcia w namiot dziewki nowej.
Zbiera aga haracz sutanowy;
Skpa raja daje i nie daje.
Gdzie chce z glowy po tym cekinie,
Czsto-gsto ni miedziaka nie ma.
Gdzie chce z dymu po tucznym baranie,
Cho go daj, lecz z stercz ebra.
Skd chce na noc modziuchnej dziewojki,
To tam nawet brzydkiej baby nie ma.
Schwyta aga twardogow raj
I po polu rozstawi w szeregi;
Wnet j konno przeskakiwa zacznie.
Pierwszych aga przeskoczy dziesitek,
Drugich aga przeskoczy dziesitek,
Drugich aga przeskoczy dziesitek,
Lecz gdy nasta ich dziesitek trzeci
Wcieky buan wciekle mu si wspina;
Kiedy skoczy marny rzemien pka...
Silny aga znalaz sie na trawie.
Po niedugim, po najkrtszym czasie
Z ust ku ustom szepty podnosz
Po tym piknym Polu, po Kosowym,
A im dalej, tym ci bardziej rosn.
Dalej miechy, dalej drwiny rai
A urosa z tego pie glarzy,
Co j piewa na Kosowie lepiec:
kpem by prawym silny Ryzwan-aga!1
kiedy jeszcze pie zowrbna
z ust Bauka lec brzmiaa,
ten, kto w ag, nie w piewaka,
wpar swe oczy ujrza: paa
Agi twarz wyrazem mki.
Bl tam by, zoc, gniew i wciekoc,
I sto innych namitnoci,
Ktre, ponc w dumnym sercu,
Na wiew miechu habicego
Krwawym szponem gniazdo ryj.

Na brwi czarna mu opada chmura,


Pon oczy ni to pomie ywy,
Krany pomie wpeza mu na lico,
Strasznym gniewem nozdrza mu si szerz,
A na uciech popod bia pian
D szataski sie ukada,
Jak by mwic: Raja niech przepada!
Dryj przed pieni! Osawionym biada!
Lecz gdy Bauk rzek ostatnie sowo,
W jednej chwili yskawica
Bystra mzg mu rozwiecia:
Czyli raja sama haby wiadkiem?
Czy nikt inny nie ma cz i mowy?
Morduj raj, morduj Turkw spoem
I bacz jeno, by wyj z czystym czoem!
Ale wraz te myli straszne
W gbiach serca aga topi,
Rysy lica umierza, agodzi,
A po licu coraz dalej schodzi
Pomie gniewu; pragnie by spokojny
Wobec wiata, a cay dygota.
I nareszcie, gdy potwornej zoci
Przed wiadkami ukry ju nie zdoa ,
Wsta i krzykn drcy: Naprzd, chopcy!
Naprzd krzye, naprzd ostre noe,
Pal i ogie, k i olej wrzcy!
Rozkuwajcie wszystkie piekie siy!
Jam jest junak! Bd mnie sawiy
Pieni! Niecha wszystko legnie trupem!...
Jeszcze aga nie dopowie,
Gdy na dworze hukn strzay;
Saferowi, ktry pierwszy
Na gos agi rad poskoczy
W ciemnoci wtrc drugie oko
I co dzisiaj ju rzpocz
Dziryt rczy merci ziarno koczy.
Giaury, giaury! zewszd bije.
A to pierwszy szereg czety
Ku namiotom le wystrzay
Giaury, giaury! Turcy krzycz.
Konia, konia! wzywa aga.

Krwawy pomie najprzd mu rozgorza


W gniewnym sercu przeciw czarnej rai,
Gniew na giaur, psw i na krzy
Ten lipowy, co czy godzien ninie,
By go grzao soce przy Turczynie?

Szereg drugi wnet uderzy.


Giaury zewszd! Rusznic! Noy!
Konia, konia! Hasan konia!

Wizy, trutki, powrz, no,


Pale, ogie, kl straszliwy,
Olej wrzcy i mk setk
W jednym mgnieniu junak zoczy,
Aby zgadzi gorzkiej haby lady,
Da zachowa od si wspomin czysty,
Czyste imi w gosach bogiej struny.

Da w nich ognia szereg trzeci.


Hasan ju, nad wya cigy,
Konia wiedzie mu dobrego.
Kiedy aga wsi zamierza,
Mignie z chmury yskawica;
Ziarno mierci ziemi nim przemierza.
Noc jest mroczna: nie wiesz, kto go zwali,
Lecz w pobliu Mirko z rusznic pali...
Przez noc ciemn, smtn i bez ciaa,

Mna dusza, naga, poleciaa!...


Poleg aga,lecz si Turcy broni.
Tylko mroki ci dostrzec nie zwol,
Jakie mstwa tam sprawiaj cudy.
Wrd ciemnoci nic nie dojrzysz zgoa,
Jeno ogi gdy z nieba zabynie
Albo z rusznic wiernych towarzyszy;
Chrzecijanin z Turkiem si potyka
Na odlego lutych noy
A by pewien, e go strzaem zoy.
W chwyt ramieniem elaznym ujmuj
I elaznnym dzibem si cauj:
Chryst z Prorokiem, pki ktry moe
Taka w sercu ich nienawi gorze!
Czarn noc otulona
mier okrutna we krwi grznie polu;
Jak yskawic oczy jej si wiec,
A skro koci wicher przedmuchiwa.
Gosem gromu strasna sie odzywa:
Ta raz Gorze!, to znw Medet, medet!,
To Dopom, o Jezusie bogi!
A wci wzdycha, piszczy, kwili, chrapie,
Raz chrzecijan zgrabi, a raz Turkw,
I sw szat oczy im spowija.
Legli tutaj! Wiernik agi skryba
Mujo, Hasan, Omer, Jaszar krwawy,
Trzy dziesitki innych tu Turczynw,
Za Bauka noc ratuje mroczna
Wraz z t reszt, ktra zbiec popiala.
Ale kto to obok agi ley?
Czyj na trupa trup si gniewnie szczerzy?
To Nowica; ci go Hasan luty,
Gdy w junak lwa martwego zoczy
Pord Turkw i zdj gow skoczy.
Grad miertelny z luf ustaje,
A upada grad z niebiosw;
Nocna czeta w namiotach przypada.
Noc jest straszna, rwi oblana,
Ciemna, czarna ale czecie bogo
Spa strudzonej bojem oraz drog.

V. LOS
Gra Lowczen ku niebu sie wspina,
A tu obok rozciga sie pole.
W polu stoi chatka pustelnika,
A w tej chatce jedna izaba maa,
A w tej izbie stoi cud nad cudy:
Wcieky Turczyn si krzyowi kania.
Stoi Turczyn piknie przyodziany:
I w turbanie, i z ostrzon szabl,
I z rusznic, i z okrutnym noem.
Strach ci chwyta, e ci zetnie, wcieky.
Lecz si nie bj, pobratymie drogi,
Oswojony Turczyn ci nie zetnie;
Turczyn cichy, atwo go przestraszy.
Tupnij jeno mocno w ziemi nog,
On pobonie zoy rce obie,
Rce zoy i opuci gow,
I prawic przed lico podniesie,
I nareszcie nad czoem j zwiesi.
Podejd bliej i odgadnij, bracie,
Czyj jest owy turban okazay?
Oto turban jest agi Czengicia,
Lecz si smtnie koo gowy wije.
Czyja to jest pobratymie gowa?
Oto gowa jest agi Czengicia,
Lecz z niej ciemne oczy wyzieraj.
Czyja to jest owa szabla kuta?
Oto szabal jest agi Czengicia,
lecz aonie mu na biodrach zwisa.
Czyja to jest ta bro pozacana?
Oto bro jest agi Czengicia,
Lecz spokojnie u pasa rdzewieje.
Czyje to jest ten strj pozocisty?
Oto strj jest agi Czengicia,
Ale ndzny, w socu nie rozbyska.
KONIEC

You might also like