Professional Documents
Culture Documents
Michaił Bułhakow - Mistrz I Małgorzata PDF
Michaił Bułhakow - Mistrz I Małgorzata PDF
Mistrz i Magorzata
Przekad: Irena Lewandowska i Witold Dbrowski
Tytu oryginalny
Wydanie oryginalne 1967 (1940)
Wydanie polskie 1988
Spis treci:
CZ PIERWSZA.......................................................................................................................................................4
1. Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi...................................................................................................................4
2. Poncjusz Piat.......................................................................................................................................................20
3. Dowd sidmy.....................................................................................................................................................51
4. Pogo...................................................................................................................................................................57
5. Co si zdarzyo w Gribojedowie..........................................................................................................................66
6. Schizofrenia, zgodnie z zapowiedzi...................................................................................................................82
7. Fatalne mieszkanie...............................................................................................................................................93
8. Pojedynek profesora z poet..............................................................................................................................107
9. Gupie dowcipy Korowiowa..............................................................................................................................119
10. Wieci z Jaty...................................................................................................................................................131
11. Rozdwojenie Iwana..........................................................................................................................................146
12. Czarna magia oraz jak j zdemaskowano........................................................................................................150
13. Pojawia si bohater..........................................................................................................................................169
14. Chwaa kogutowi!............................................................................................................................................195
15. Sen Nikanora Iwanowicza...............................................................................................................................206
16. Ka.................................................................................................................................................................223
17. Niespokojny dzie...........................................................................................................................................238
18. Pechowi gocie.................................................................................................................................................254
CZ DRUGA.........................................................................................................................................................282
19. Magorzata.......................................................................................................................................................282
20. Krem Azazella.................................................................................................................................................298
21. Lot....................................................................................................................................................................305
22. Przy wiecach...................................................................................................................................................322
23. Wielki bal u Szatana........................................................................................................................................339
24. Wydobycie Mistrza..........................................................................................................................................359
25. Jak procurator usiowa ocali Jud z Kiriatu..................................................................................................390
-2-
-3-
CZ PIERWSZA.
1. Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi.
Kiedy zachodzio wanie gorce wiosenne soce, na
Patriarszych Prudach zjawio si dwu obywateli. Pierwszy z nich,
mniej wicej czterdziestoletni, ubrany w szary letni garnitur, by
niziutki, ciemnowosy, zaywny, ysawy, swj zupenie
przyzwoity kapelusz zgnit wp i nis w rku; jego starannie
wygolon twarz zdobiy nadnaturalnie due okulary w czarnej
rogowej oprawie. Drugi, rudawy, barczysty, kudaty mody
czowiek w zsunitej na ciemi kraciastej cyklistwce i kraciastej
koszuli, szed w wymitych biaych spodniach i czarnych
pciennych pantoflach.
Ten pierwszy by to Micha Aleksandrowicz Berlioz we wasnej
osobie, redaktor miesicznika literackiego i prezes zarzdu
jednego z najwikszych stowarzysze literackich Moskwy, w
skrcie Massolitu, towarzyszy mu za poeta Iwan Nikoajewicz
Ponyriow, drukujcy si pod pseudonimem Bezdomny.
Kiedy pisarze znaleli si w cieniu lip, ktre zaczynay si ju
zazielenia, natychmiast ostro ruszyli ku jaskrawo pomalowanej
budce z napisem Piwo i napoje chodzce.
Tu musimy odnotowa pierwsz osobliwo tego straszliwego
majowego wieczoru. Nie tylko nikogo nie byo koo budki, ale i w
rwnolegej do Maej Bronnej alei nie wida byo ywego ducha.
Cho wydawao si, e nie ma ju czym oddycha, cho soce
rozpraywszy Moskw zapadao w gorcym suchym pyle gdzie
za Sadowoje Kolco - nikt nie przyszed pod lipy, nikogo nie byo
na awkach, aleja bya pusta.
- Butelk narzanu - poprosi Berlioz.
-4-
- 19 -
2. Poncjusz Piat.
W biaym paszczu z podbiciem koloru krwawnika, posuwistym
krokiem kawalerzysty, wczesnym rankiem czternastego dnia
wiosennego miesica nisan pod kryt kolumnad czc oba
skrzyda paacu Heroda Wielkiego wyszed procurator Judei
Poncjusz Piat.
Procurator ponad wszystko nienawidzi zapachu olejku
ranego, a dzi wszystko zapowiadao niedobry dzie, poniewa
wo r przeladowaa procuratora od samego rana.
Mia wraenie, e rany aromat sczy si z rosncych w
ogrodzie palm i cyprysw, e z wydzielanym przez eskort
odorem potu i skrzanego rynsztunku miesza si zapach
znienawidzonych kwiatw.
Z zabudowa na tyach paacu, gdzie kwaterowaa przybya do
Jeruszalaim wraz z procuratorem pierwsza kohorta dwunastego
legionu Byskawic, a tu, pod kolumnad, napywa poprzez grn
kondygnacj ogrodu gorzkawy dymek wiadczcy, e kucharze w
centuriach zaczli ju gotowa obiad, i w tym dymku take bya
domieszka oleistych ranych aromatw.
Za c mnie tak karzecie, o bogowie?... Tak, to bez wtpienia
znowu ta niezwyciona, straszliwa choroba... hemicrania, przy
ktrej boli p gowy... choroba, na ktr nie ma lekarstwa, przed
ktr nie ma ratunku...
Sprbuj nie porusza gow... Na mozaikowej posadzce przy
fontannie by ju przygotowany tron i procurator nie spojrzawszy
na nikogo zasiad na nim i wycign rk w bok. Sekretarz z
uszanowaniem zoy w jego doni kawaek pergaminu.
Procurator, nie zdoawszy opanowa bolesnego grymasu, ktem
oka pobienie przejrza tekst, zwrci sekretarzowi pergamin,
powiedzia z trudem:
- 20 -
- 23 -
- To zupenie proste - odpowiedzia po acinie aresztowany. Wodzie w powietrzu doni - tu wizie powtrzy gest Piata tak, jakby chcia go pogaska, a twoje wargi...
- Tak... - powiedzia Piat.
Milczeli przez chwil. A potem Piat zapyta po grecku:
- A zatem jeste lekarzem?
- Nie, nie - ywo odpowiedzia wizie. - Wierz mi, nie jestem
lekarzem.
- No c, jeli chcesz to zachowa w tajemnicy, zachowaj.
Bezporednio ze spraw to si nie wie. Utrzymujesz zatem, e
nie nawoywae do zburzenia wityni... czy te jej podpalenia,
czy zniszczenia jej w jaki inny sposb?
- Nikogo, hegemonie, nie nawoywaem do niczego takiego,
powtarzam.
Czy wygldam na czowieka niespena rozumu?
- O, nie, nie wygldasz na czowieka niespena rozumu - cicho
odpowiedzia procurator z jakim strasznym umiechem. Przysignij zatem, e nic takiego nie miao miejsca.
- Na co chcesz, abym przysig? - zapyta z oywieniem
uwolniony z wizw.
- Choby na wasne ycie - odpowiedzia procurator. Najwyszy czas, aby na nie przysig, bo wiedz o tym, e wisi
ono na wosku.
- Czy sdzisz, hegemonie, e to ty je zawiesi na wosku? zapyta wizie. - Jeli sdzisz tak, bardzo si mylisz.
Piat drgn i odpar przez zby:
- Mog przeci ten wosek.
- Co do tego take si mylisz - powiedzia z powtpiewaniem
aresztowany, umiechajc si dobrodusznie i zasaniajc doni
- 30 -
Procurator ledzi jej lot, myl mia teraz jasn i lotn, sentencja
wyroku dojrzaa. Bya taka: hegemon rozpatrzy spraw
wdrownego filozofa Jeszui, ktrego zw take Ha-Nocri, i w
jego dziaalnoci nie dopatrzy si cech przestpstwa. Nie
dopatrzy si zwaszcza adnego zwizku midzy dziaalnoci
Jeszui a niepokojami, ktre niedawno miay miejsce w
Jeruszalaim. Wdrowny filozof okaza si by obkany, w
zwizku z czym procurator nie zatwierdza wyroku mierci
wydanego na Ha-Nocri przez May Sanhedryn. Biorc jednak pod
uwag to, e utopijne mowy szaleca Ha-Nocri mog sta si
przyczyn rozruchw, procurator poleca wydali Jeszu z
Jeruszalaim i uwizi go w Caesarea Stratonica nad Morzem
rdziemnym, tam gdzie znajduje si rezydencja procuratora.
Pozostawao podyktowa t sentencj sekretarzowi.
Skrzyda jaskki zafurkotay tu nad gow hegemona, ptak
przemkn nad basenem fontanny, wylecia spod kolumnady na
otwart przestrze.
Procurator podnis wzrok na winia i spostrzeg obok niego
gorejcy sup pyu.
- To ju wszystko? - zapyta sekretarza.
- Niestety, nie - nieoczekiwanie odpowiedzia tamten i poda
Piatowi nastpny kawaek pergaminu.
- C wic jeszcze? - zapyta Piat i zaspi si.
Kiedy przeczyta podany mu pergamin, jego twarz zmienia si
jeszcze bardziej. Czy to ciemna krew napyna do szyi i twarzy,
czy te stao si co jeszcze innego, do e skra na twarzy
procuratora z tej staa si ziemista, a oczy jak gdyby si
zapady w gb czaszki.
Powodem tego bya z pewnoci jak zwykle krew, ktra
napyna do skroni i omotaa w nich teraz, ale co jednoczenie
stao si ze wzrokiem procuratora. Przywidziao mu si, e gowa
- 33 -
3. Dowd sidmy.
- Tak, bya mniej wicej dziesita rano, wielce szanowny Iwanie
Nikoajewiczu - powiedzia profesor.
Poeta, jak czowiek, ktry dopiero co si obudzi, przesun
doni po twarzy i spostrzeg, e na Patriarszych Prudach zapad
ju wieczr. Po czarnej wodzie stawu lizgaa si lekka dka,
sycha byo plusk wiose i mieszek znajdujcej si w dce
obywatelki. Na awkach w alejkach pojawia si publiczno, ale
tylko na trzech bokach kwadratu, na czwartym, gdzie siedzieli
nasi znajomi, byo nadal pusto.
Niebo nad Moskw jakby wypowiao i zupenie wyranie
wida byo ksiyc w peni, jeszcze nie zoty, tylko biay.
Powietrze stao si chodniejsze i gosy pod lipami brzmiay teraz
agodniej, po wieczornemu.
Jak mogem nawet nie zauway, kiedy on nam tu opowiedzia
ca t bzdurn bajd? - ze zdumieniem pomyla Bezdomny. Przecie ju wieczr. A moe on nic nie mwi, moe po prostu
zasnem i to wszystko mi si przynio? Naley jednak sdzi,
i to profesor opowiada, inaczej bowiem musielibymy przyj,
e dokadnie to samo przynio si Berliozowi, poniewa
powiedzia wpatrujc si uwanie w twarz cudzoziemca:
- 51 -
- Diaba te...
- Nie sprzeciwiaj mu si - samymi wargami szepn Berlioz
przechylajc si za plecami profesora i robic miny do poety.
- Nie ma adnego diaba! - Iwan Nikoajewicz doprowadzony
do ostatecznoci caym tym cyrkiem wykrzykn zupenie nie to,
co trzeba. - Co to za obd! Czycie poszaleli?
Obkany wybuchn takim miechem, e z lipy, pod ktr staa
awka, wyfrun wrbel.
- To naprawd zaczyna by ciekawe - powiedzia trzsc si ze
miechu - co to si u was dzieje? Czego by nie tkn, tego nie ma
- nagle przesta si mia i, co przy chorobie umysowej zupenie
zrozumiae, po nadmiernej wesooci wpad w drug skrajno i
zirytowany zakrzykn surowo: - Wic to znaczy, e go nie ma,
tak?
- Prosz si uspokoi, prosz si uspokoi, profesorze - nie
chcc denerwowa chorego mamrota Berlioz. - Niech pan tu
chwileczk posiedzi z towarzyszem Bezdomnym, a ja tylko
skocz na rg do telefonu, a potem zaraz pana odprowadzimy,
dokd pan tylko bdzie sobie yczy. Pan przecie nie zna
miasta...
Plan Berlioza naley uzna za jedynie suszny - naleao pobiec
do najbliszego automatu i zawiadomi biuro turystyki
zagranicznej, e przybyy wanie z zagranicy konsultant znajduje
si na Patriarszych Prudach w stanie najwyraniej odbiegajcym
od normy. Trzeba z nim koniecznie co zrobi, bo sprawa
przybiera zdecydowanie nieprzyjemny obrt.
- Zadzwoni? No c, niech pan dzwoni - ze smutkiem wyrazi
zgod chory i nagle poprosi arliwie - ale na poegnanie bagam
pana, niech pan uwierzy chocia w to, e istnieje diabe. O nic
wicej nie prosz. Niech mi pan wierzy, e na to istnieje sidmy
- 54 -
4. Pogo.
Ucichy histeryczne krzyki kobiet, milicyjne gwizdki
odgwizday swoje, jedna karetka pogotowia zabraa do kostnicy
bezgowe ciao i osobno gow, druga za - poranion odamkami
szka licznotk, ktra prowadzia tramwaj, dozorcy w biaych
fartuchach zmietli rozbite szko, posypali piaskiem kau krwi,
poeta za jak upad na awk, nie zdywszy dobiec do wyjcia,
tak na niej pozosta. Kilkakrotnie prbowa wsta, ale nogi
odmawiay mu posuszestwa - Bezdomnemu przydarzyo si co,
co mona porwna jedynie do paraliu.
Pobieg do wyjcia, skoro tylko usysza pierwszy krzyk,
widzia podskakujc po kamieniach jezdni gow. Widok ten
niemal przyprawi go o szalestwo. Upad na awk i a do krwi
ugryz si w rk. Zapomnia oczywicie o zwariowanym Niemcu
i tylko jedno stara si teraz zrozumie; jak to moe by - dopiero
- 57 -
5. Co si zdarzyo w Gribojedowie.
Kremowy, starowiecki pitrowy dom sta przy okrnych
bulwarach w gbi wtego ogrodu, ktry oddzielao od trotuaru
ozdobne elazne ogrodzenie. Niewielki placyk przed domem by
wyasfaltowany, zim wznosia si tam uwieczona opat zaspa,
latem placyk przeksztaca si w uroczy ogrdek letniej restauracji
ocieniony wielk markiz z aglowego ptna.
Dom w nazywano Domem Gribojedowa, poniewa jego
wacicielk bya niegdy jakoby ciotka pisarza Aleksandra
- 66 -
- 67 -
Palce liza!
- Ty to umiesz si urzdzi, Ambrosij! - odpowiedzia z
westchnieniem wychudy, zaniedbany, z karbunkuem na karku
Foka rumianogbemu, zocistowosemu, czerwonoustemu poecie
Ambrosijowi.
- To adna umiejtno - protestowa Ambrosij. - Chc po
prostu y jak czowiek. Chciae powiedzie, drogi Foko, e
sandacz bywa take w Colosseum? Ale w Colosseum za
porcj sandacza bior trzynacie rubli pitnacie kopiejek, a u nas
pi pidziesit! Poza tym sandacz w Colosseum ma zawsze
przynajmniej ze trzy dni, a poza tym nikt ci nie zagwarantuje, e
nie dostaniesz w Colosseum kici winogron po mordzie od
jakiego modego czowieka, przecie moe tam wej kady, kto
przechodzi akurat pasaem Teatralnym. O nie, jestem
zdecydowanym przeciwnikiem Colosseum - grzmia na cay
bulwar smakosz Ambrosij. - Nawet nie prbuj mnie namawia,
Foko!
- Ja ci nie namawiam - piszcza Foka. - Mona zje kolacj w
domu.
- No wiecie pastwo - basowa Ambrosij - wyobraam sobie
twoj on przyrzdzajc w rondelku we wsplnej kuchni
sandacza au naturel! Chichi- chi!... Au revoir! - i Ambrosij
podpiewujc ruszy ku werandzie pod markiz.
Ech, ho-ho! Stare dzieje! Pamitaj znakomitego Gribojedowa
co starsi mieszkacy Moskwy! Co tam sandacz au naturel z
wody?! Sandacz to jeszcze nic, mj miy Ambrosij! A sterlet,
sterlet w srebrzystym naczyku, filet sterleta z szyjkami
rakowymi i ze wieym kawiorem? A jajka de cocotte w
pieczarkowym sosie w kokilce? A moe mielibycie co
przeciwko filecikom z drozdw? Z truflami? Albo przeciwko
przepirce po genuesku? Dziewi pidziesit, jak barszcz! A
- 70 -
- Damy nic tu nie maj do rzeczy, damom jest to obojtne odpowiada pirat dosownie spopielajc portiera oczyma. - Ale
milicji to nie jest obojtne! Czowiek w bielinie moe kroczy
ulicami Moskwy tylko w jednym wypadku, w tym mianowicie,
kiedy towarzysz mu milicjanci, i tylko w jednym kierunku - na
komisariat! A ty powinien wiedzie, skoro jeste portierem, e
masz obowizek gwizda nie zwlekajc ani przez sekund.
Syszysz? Syszysz, co si dzieje na werandzie?
Wtedy na wp oszalay portier usysza jakowe jki
dobiegajce z werandy, szczk tuczonych naczy, krzyki kobiet.
- No i co mam teraz z tob zrobi? - zapyta flibustier.
Skra na twarzy portiera przybraa tyfusowy odcie, jego oczy
zmartwiay. Wydao mu si, e czarna fryzur z przedziakiem
okry ognisty jedwab. Znik nieny gors, znik frak, a za
skrzanym pasem zjawia si gownia pistoletu. Portier widzia
ju oczyma wyobrani, jak wisi na marsrei fokmasztu. Na wasne
oczy oglda swj wasny wywalony jzyk i znieruchomia,
opad na rami gow, usysza nawet plusk fali za burt. Kolana
si pod nim ugiy. Ale wtedy flibustier uali si nad nim i
zagasi swe paace spojrzenie.
- Uwaaj, Mikoaju, eby mi to byo ostatni raz! Takich
portierw to nam tu nie potrzeba. Id lepiej za stra do cerkwi. Powiedziawszy to kapitan brygu szybko, wyranie i precyzyjnie
zakomenderowa: - Bufetowy Pantielej. Milicja. Protok. Wz.
Do czubkw. - I dorzuci: - Gwid!
W kwadrans potem niezmiernie podniecona publiczno nie
tylko w restauracji, ale take na bulwarze i w oknach
ssiadujcych z ogrodem restauracji domw, patrzya, jak
Pantielej, portier, milicjant, kelner oraz poeta Riuchin wynosz z
bramy Gribojedowa spowitego jak niemowl modego czowieka,
- 81 -
- 82 -
- 86 -
- Tak.
- Milicja? - wrzasn Iwan do suchawki. - Milicja? Towarzyszu
dyurny, natychmiast kacie wysa pi motocykli uzbrojonych
w karabiny maszynowe w celu ujcia zagranicznego konsultanta.
Co?
Przyjedcie po mnie, pojad razem z wami... Mwi poeta
Bezdomny z domu wariatw... Jaki jest wasz adres? - zapyta
szeptem Bezdomny doktora, i znowu krzykn do suchawki: Syszycie mnie? Halo!... To skandal! - zawy nagle Iwan i rzuci
suchawk o cian. Nastpnie odwrci si do lekarza, poda mu
rk, sucho owiadczy ,,do widzenia i skierowa si do wyjcia.
- Na lito, dokd pan chce i? - powiedzia lekarz wpatrujc
si w oczy Iwana. - Pn noc, w samej bielinie... Pan si
przecie le czuje, niech pan zostanie u nas.
- Przepuci - powiedzia Iwan do pielgniarzy, ktrzy
zagrodzili mu dostp do drzwi. - Puszczacie czy nie! - zawoa
strasznym gosem.
Riuchin zadra, a kobieta przycisna zainstalowany w stoliku
guziczek.
Na szklanym blacie pojawio si lnice pudeko i ampuka.
- Ach, tak?! - toczc dookoa dzikim, zaszczutym wzrokiem
powiedzia Iwan. - No to poczekajcie... egnam!! - gow naprzd
rzuci si w zasonite okno.
upno do mocno, ale szko za zason nawet si nie
zarysowao i po sekundzie poeta miota si w rkach pielgniarzy.
Charcza, prbowa gry i krzycza:
- Ach, wic takie szyby zaoylicie tutaj! Puszczaj! Puszczaj!
W doni lekarza bysna strzykawka, kobieta jednym ruchem
rozdara rkaw koszuli i z niekobiec si unieruchomia rk
Iwana. Zapachniao eterem, Iwan osab w rkach czworga ludzi, a
- 88 -
- 89 -
7. Fatalne mieszkanie.
Gdyby nastpnego dnia rano kto powiedzia tak: Stiopa! Jeeli
natychmiast nie wstaniesz, zostaniesz rozstrzelany! - Stiopa
odpowiedziaby sabym, ledwie dosyszalnym gosem:
Rozstrzeliwujcie mnie, rbcie ze mn, co chcecie, za nic nie
wstan.
C tu mwi o wstawaniu - Stiopie wydawao si, e nawet
oczu nie zdoa otworzy, a jeeli tylko sprbuje zrobi co
podobnego, potworna byskawica rozwali mu gow na kawaki.
W gowie tej koysa si olbrzymi dzwon, pod powiekami
przepyway brzowe plamy z ognistozielon obwdk. Na
domiar wszystkiego Stiop mdlio, przy czym wydawao mu si,
e mdoci te wi si w jaki sposb z natrtnymi dwikami
patefonu.
Stara si co sobie przypomnie, ale przypomnia sobie tylko
jedno, e to byo chyba wczoraj, e sta gdzie, nie wiadomo
- 93 -
- 97 -
byo dosta krka - kto umar, kiedy i na co, czy nie pi, czy nie
chorowa na choroby weneryczne i tak dalej w tym stylu.
Wreszcie poprosili, by opowiedzia, co zaszo wczoraj na
Patriarszych Prudach, ale nie czepiali si zanadto, komunikat o
Poncjuszu Piacie przyjli bez zdziwienia.
Potem kobieta przekazaa Iwana mczynie, ten za zabra si
do niego zupenie inaczej i o nic ju nie pyta. Przy pomocy
termometru sprawdzi temperatur Iwanowego ciaa, zmierzy
ttno, przywiecajc sobie jak lamp zajrza Iwanowi w oczy.
Potem popieszya mu z pomoc druga kobieta i kuli Iwana
czym w plecy, ale nie bardzo bolenie, trzonkiem moteczka
rysowali mu na piersiach jakie znaki na skrze, stukali
moteczkami w kolana, co powodowao, e nogi Iwana
podrygiway, kuli go w palec pobierajc krew, kuli go w zgiciu
rki, zakadali mu na rami jakie gumowe opaski...
Iwan tylko gorzko umiecha si pod nosem i myla, jak to
wszystko gupio i dziwacznie wyszo. Pomyle tylko! Chcia
wszystkich uprzedzi o niebezpieczestwie, jakie stanowi
nieznany konsultant, zamierza go schwyta, a osign tylko tyle,
e trafi do jakiego tajemniczego gabinetu, po to, eby opowiada
jakie bzdury o wujku Fiodorze, ktry pi na umr w Woogdzie.
Strasznie to gupio wypado!
Wreszcie dano Iwanowi spokj. Zosta odtransportowany z
powrotem do swego pokoju, gdzie dosta filiank kawy, dwa
jajka ma mikko i biay chleb z masem. Zjadszy i wypiwszy to
wszystko Iwan postanowi, e bdzie czeka na kogo, kto jest
najwaniejszy w tej instytucji, a z tego kogo z pewnoci uda mu
si wydusi zainteresowanie swoj osob i sprawiedliwo.
Doczeka si kogo takiego, i to bardzo szybko, zaraz po
niadaniu. W pokoju Iwana nagle otworzyy si drzwi i weszo
mnstwo ludzi w biaych fartuchach. Na czele szed
czterdziestopicioletni wygolony starannie jak aktor mczyzna o
- 111 -
- Niech pan moe jednak dobrze poszuka w swojej teczce zaproponowa sodko Korowiow.
Wzruszajc ramionami prezes otworzy teczk - znalaz w niej
list od Lichodiejewa.
- Jak to si stao, e o tym zapomniaem? - patrzc na otwart
kopert tpo wymrucza Bosy.
- Nie takie rzeczy si zdarzaj, niech mi pan wierzy, nie takie! zatrzeszcza Korowiow. - Roztargnienie, roztargnienie,
przemczenie i podwyszone cinienie, drogi przyjacielu! Sam
jestem roztargniony do niemoliwoci! Kiedy przy kieliszku
opowiem panu kilka faktw z mojego ycia, daj sowo - nie
powstrzyma si pan od miechu!
- A kiedy Lichodiejew jedzie do Jaty?
- Ale on ju pojecha, pojecha! - krzycza tumacz. - On, wie
pan, jest ju w podry! Jest ju diabli wiedz gdzie! - w tym
momencie tumacz zamacha rkoma jak wiatrak.
Bosy owiadczy, e musi osobicie zobaczy si z
cudzoziemcem, tumacz jednak stanowczo odmwi: Niemoliwe.
Zajty. Tresuje kota.
- Kota, jeeli pan sobie yczy, mog pokaza - zaproponowa.
Z tego z kolei zrezygnowa prezes, tumacz za z miejsca zoy
mu nieoczekiwan, ale nader interesujc propozycj - poniewa
pan Woland za adn cen nie yczy sobie mieszka w hotelu, a
przywyk do ycia na szerokiej stopie, czy wic w takim razie
spdzielnia nie zgodzi si na wynajcie na tydzie, dopki bd
trway jego wystpy w Moskwie, caego mieszkania, to znaczy
rwnie tej jego czci, w ktrej mieszka nieboszczyk Berlioz?
- Przecie dla niego to jest zupenie obojtne, dla nieboszczyka,
znaczy si - szeptem chrypia Korowiow. - Zgodzi si pan chyba
ze mn, prezesie, e to mieszkanie nie jest mu ju teraz do niczego
potrzebne?
- 123 -
I w tym momencie sta si, jak pniej twierdzi prezes, cud paczka sama wlizna mu si do teczki. A nastpnie Bosy z
poczuciem dziwnej saboci, jak po cikiej chorobie, znalaz si
na schodach. Wicher myli szala w jego gowie. Bya tam i willa
w Nicei, i tresowany kot, i myl o tym, e wiadkw istotnie nie
byo oraz e Pelagia Antonowna ucieszy si z biletw. Myli te,
aczkolwiek bez adnego zwizku ze sob, byy na og
przyjemne. Niemniej jednak jaki cier w najgbszych
czeluciach prezesowej duszy uwiera Bosego. By to cier
niepokoju. Poza tym, tu, na schodach, nagle poczu si tak, jakby
dosta obuchem w eb: A w jaki sposb tumacz dosta si do
gabinetu, skoro na drzwiach znajdowaa si nienaruszona piecz?
I jak to si stao, e on, Nikanor Bosy, nie zapyta o to? Przez
jaki czas prezes jak baran wpatrywa si w stopnie schodw, ale
w kocu postanowi machn na to wszystko rk i nie zamcza
si rozwaaniami na zbyt skomplikowane tematy.
Skoro tylko prezes opuci mieszkanie, z sypialni dobieg niski
gos:
- Nie spodoba mi si ten prezes. To szubrawiec i krtacz. Czy
nie mona zrobi tak, eby on tu si wicej nie pojawia?
- Wystarczy, e wydasz polecenie, messer - odezwa si
Korowiow, a gos jego nie by ju skrzekliwy, ale dwiczny i
bardzo czysty.
I momentalnie przeklty tumacz znalaz si w przedpokoju,
nakrci numer i powiedzia do suchawki gosem nie wiedzie
czemu nad wyraz paczliwym:
- Halo! Uwaam za swj obowizek zawiadomi, e prezes
spdzielni, do ktrej naley dom pod numerem 302-A na ulicy
Sadowej, Nikanor Iwanowicz Bosy, spekuluje walut. W obecnej
chwili w jego mieszkaniu pod numerem trzydzieci pi w
przewodzie wentylacyjnym w ubikacji znajduje si zawinite w
- 127 -
DZI I CODZIENNIE
W TEATRZE VARITS
NADPROGRAM
PROFESOR WOLAND
SEANSE CZARNEJ MAGII
ORAZ MAGII OWEJ
CAKOWITE ZDEMASKOWANIE
Warionucha narzuci sztrajf na makiet, odszed na par
krokw, ponapawa si i poleci bileterowi, aby niezwocznie
kaza rozklei wszystkie egzemplarze.
- Dobre! Zwraca uwag! - zauway po odejciu biletera.
- 132 -
- 155 -
- 168 -
- Bardzo przepraszam! Kto jak kto, ale pan nie powinien mwi
takich rzeczy. Jest pan przecie jedn z pierwszych jego ofiar.
Siedzi pan, jak sam pan o tym dobrze wie, w szpitalu
psychiatrycznym, a cigle jeszcze pan si upiera, e szatan nie
istnieje. To doprawdy dziwne!
Iwan, zbity z pantayku, zamilk.
- Skoro tylko zacz go pan opisywa - cign go - od razu
si domyliem, z kim pan mia wczoraj przyjemno. I, sowo
daj, dziwi si Berliozowi! Paski umys to puszcza dziewicza tu go znowu poprosi o wybaczenie - ale Berlioz, sdzc z tego,
co o nim syszaem, co nieco przecie czyta! Ju pierwsze zdania
tego profesora rozwiay wszystkie moje wtpliwoci. Trudno go
nie rozpozna, przyjacielu! Zreszt, pan... raz jeszcze prosz o
wybaczenie, ale chyba si nie myl, sdzc, e jest pan nieukiem?
- Niewtpliwie! - przytakn zmieniony nie do poznania Iwan.
- Wanie... A przecie nawet ta twarz, ktr mi pan opisa, te
oczy, z ktrych kade jest inne, te brwi! Prosz mi wybaczy, ale
moe nawet nie zna pan opery Faust?
Iwan nie wiedzie czemu zmiesza si okropnie, zaczerwieni i
zacz co mamrota o jakim wyjedzie do sanatorium... do
Jaty...
- No, wanie... No, wanie... Nic zatem dziwnego... Ale
Berlioz, powtarzam, zaskoczy mnie... To by czowiek nie tylko
oczytany, ale rwnie bardzo sprytny. Cho musz powiedzie na
jego obron, e Woland potrafi zamydli oczy nawet
sprytniejszym od Berlioza.
- Kto?! - krzykn z kolei Iwan.
- Ciszej!
Iwan paln si po gowie i wychrypia:
- 174 -
- Rozumiem, rozumiem. Mia liter W na wizytwce. Aj-ajaj, to ci dopiero! - Przez chwil milcza wzburzony, wpatrywa si
w przepywajcy za kratami ksiyc, potem znw zacz mwi: Wic on naprawd mg by u Poncjusza Piata? Przecie by ju
wtedy na wiecie! A mwi, e jestem wariat! - doda wskazujc z
oburzeniem drzwi.
Na ustach gocia pojawi si gorzki grymas.
- Musimy spojrze prawdzie w oczy - go zwrci twarz w
kierunku wdrujcego przez chmur bladego planety. - C tu
ukrywa, obaj jestemy obkani. Widzi pan, to jest tak - on
wywar na panu wstrzsajce wraenie i postrada pan zmysy, bo
widocznie mia pan do tego predyspozycj. Ale to, o czym pan
opowiada, niewtpliwie rzeczywicie miao miejsce. Jest to
jednak co tak niezwykego, e nawet genialny psychiatra
Strawiski nie mg, oczywicie, uwierzy panu. Strawiski pana
bada? (Iwan przytakn)... Paski rozmwca by u Piata, jad
niadanie z Kantem, a teraz odwiedzi Moskw.
- Ale przecie on tu diabli wiedz jak narozrabia! Trzeba go
jako zapa! - W nowym Iwanie powoli acz niepewnie dochodzi
do gosu Iwan dawny, najwidoczniej jeszcze nie dobity.
- Ju pan prbowa, a wicej prbowa bym nie radzi powiedzia go ironicznie. - Nie radzibym ani panu, ani innym.
A e narozrabia, o to moe pan by spokojny. Ach! Ach! Nie
mog odaowa, e to pan go spotka, a nie ja. Cho ju wszystko
spono do cna i popi przysypa wgle, to jednak przysigam,
e za to spotkanie oddabym wszystkie klucze Praskowii
Fiodorowny, bo niczego prcz nich nie mam do oddania. Jestem
ndzarzem.
- Po c on panu?
Go dugo wzdycha z aoci, a wreszcie zacz mwi:
- 175 -
- 182 -
- Przyznam, e chwilami zaczynaem ju by o to zazdrosny szepta do Iwana nocny go, przybyy z zalanego ksiycowym
wiatem balkonu.
Zanurzywszy we wosach szczupe palce o ostrych paznokciach,
czytaa w nieskoczono to, co ju napisa, a przeczytawszy
zaczynaa szy t wanie czapeczk. Niekiedy siedziaa w kucki
obok najniszych pek albo staa obok najwyszych i wycieraa
ciereczk setki zakurzonych grzbietw. Wrya mu saw,
ponaglaa go i wanie wtedy zacza go nazywa Mistrzem. Nie
moga si doczeka przyobiecanych ostatnich sw o pitym
procuratorze Judei, piewnie, gono powtarzaa poszczeglne
zdania, ktre jej si spodobay, i mwia, e w tej powieci jest
cae jej ycie.
Powie zostaa ukoczona w sierpniu, przekazana jakiej
nieznajomej maszynistce, a ta przepisaa ksik w piciu
egzemplarzach. I oto nadesza wreszcie chwila, kiedy trzeba byo
porzuci cich przysta i powrci do ycia.
- Powrciem do ycia, trzymajc oburcz moj powie, i
wtedy moje ycie si skoczyo - wyszepta Mistrz i zwiesi
gow, dugo chwiaa si aobna czarna czapeczka z t liter
M. Cign dalej swoj opowie, ale opowie ta staa si nieco
chaotyczna, jedno tylko mona byo z niej zrozumie - gociowi
Iwana przydarzyo si wwczas jakie nieszczcie, - Po raz
pierwszy wkroczyem do wiata literatury, ale teraz, kiedy ju jest
po wszystkim i kiedy moja zagada jest oczywista, wspominam to
z przeraeniem! - uroczycie wyszepta Mistrz i unis rk: Tak, on mn nadzwyczaj wstrzsn, jak on mn wstrzsn!
- Kto? - szepn Iwan ledwie dosyszalnie, nie chcc przerywa
zdenerwowanemu narratorowi.
- No, redaktor, mwi przecie, e redaktor! Tak, przeczyta
ksik.
- 183 -
Wstaa i powiedziaa:
- Boe, jaki ty chory. I za co to, za co? Ale ja ci uratuj, ja ci
uratuj.
Co to si dzieje?
Widziaem jej oczy opuchnite od dymu i paczu, czuem jej
zimne donie przesuwajce si po moim czole.
- Wylecz ci, wylecz - mamrotaa ciskajc moje ramiona. Napiszesz powie od nowa. Jak mogam, jak mogam nie
zostawi sobie choby jednej kopii?
Zaciskaa zby z wciekoci, mwia co jeszcze, czego nie
zrozumiaem. A potem zacisna wargi i zacza zbiera i
rozprostowywa nadpalone kartki. By to ktry rozdzia ze
rodka powieci, nie pamitam ju ktry. Starannie zoya kartki,
owina je w papier, przewizaa wstk. Wszystko, co robia,
wiadczyo o jej zdecydowaniu i o tym, e zdoaa si opanowa.
Poprosia, ebym da jej wina, a kiedy wypia, powiedziaa ju
spokojniej:
- Oto jak trzeba paci za kamstwo - mwia - nie chc ju
duej kama. Zostaabym z tob nawet teraz, od razu, ale nie
chc tego zaatwia w taki sposb. Nie chc, eby do koca ycia
pamita, e uciekam od niego w rodku nocy. Nigdy nie zrobi
mi najmniejszej krzywdy...
Wezwano go nagle, w fabryce, w ktrej pracuje, wybuch poar.
Ale niedugo wrci. Wytumacz mu wszystko jutro rano,
powiem, e kocham innego, i wrc do ciebie ju na zawsze. Ale
odpowiedz mi, moe ty tego wcale nie chcesz?
- Moja biedna, moja biedna - powiedziaem do niej. - Jednak nie
dopuszcz do tego. Ze mn bdzie le i nie chc, eby gina
wraz ze mn.
- Tylko o to ci chodzi? - zapytaa i zajrzaa mi z bliska w oczy.
- 191 -
- Tylko o to.
Oywia si ogromnie, przytulia do mnie, obja mnie za szyj i
powiedziaa:
- Zamierzam zgin wraz z tob. Rano tutaj przyjd.
I oto ostatni rzecz, ktr pamitam z mego ycia, jest smuga
wiata padajcego z przedpokoju, a w tej smudze jej potargane
wosy, jej beret i jej oczy pene zdecydowania. Pamitam dotd
czarn sylwetk w progu drzwi prowadzcych na podwrze i ten
biay rulon.
- Odprowadzibym ci, ale nie mam ju siy, by wraca
samotnie, boj si.
- Nie bj si. Wytrwaj jeszcze te kilka godzin. Jutro rano tu
przyjd.
- To byy ostatnie jej sowa, jakie usyszaem w yciu... - C! chory nagle sam sobie przerwa i unis palec do gry. - Taka dzi
niespokojna, ksiycowa noc.
Znikn na balkonie. Iwan usysza, e korytarzem przejeda
wzek, kto chlipn czy te jkn cichutko.
Kiedy wszystko to ucicho, go wrci i oznajmi, e do
stodwudziestki przyby nowy mieszkaniec. Przywieziono kogo,
kto nieustannie baga, by mu oddano jego gow. Obaj rozmwcy
przez chwil milczeli zalknieni, ale potem odzyskali spokj i
powrcili do przerwanej opowieci. Go ju otworzy usta, ale
noc rzeczywicie bya niespokojna. Na korytarzu stale sycha
byo jakie gosy, wic go zacz mwi Iwanowi do ucha tak
cicho, e to, co opowiedzia, znane jest tylko poecie, wyjwszy
pierwsze zdanie:
- W kwadrans po jej wyjciu zapukali do mojego okna...
- 192 -
- 222 -
16. Ka.
Soce ju si zniao ponad Nag Gr, a gra ta otoczona bya
podwjnym acuchem stray. Owa ala jazdy, ktra okoo
poudnia przecia drog procuratorowi, docwaowaa do bramy
Hebroskiej.
Przygotowano ju dla niej przejcie. Piechurzy z kohorty
kapadocyjskiej odepchnli na boki gromady ludzi, muy i
wielbdy i ala, wzbijajc pod niebo biae supy kurzu, dotara
cwaem do skrzyowania dwu traktw - poudniowego, na
Betlejem, i pnocno-zachodniego, wiodcego do Jafy.
Ala pocwaowaa drog na pnocny zachd. Tu take
kapadocyjczycy rozsypali si po obu stronach drogi i zawczasu
spdzili z niej na boki wszystkie karawany zdajce na wito do
Jeruszalaim. Tumy ptnikw stay za kapadocyjczykami,
porzucone przenone pasiaste ich namioty rozbite byy wprost na
trawie. Po przebyciu mniej wicej kilometra ala wyprzedzia
drug kohort legionu Byskawic, przebya jeszcze kilometr i
pierwsza zbliya si do podna Nagiej Gry. Tu zsiada z koni.
Dowdca podzieli al na druyny i druyny te ze wszystkich
stron otoczyy podne niewysokiego wzgrza pozostawiajc
tylko jedno wolne przejcie od strony drogi do Jafy.
Po pewnym czasie w lad za al dotara do wzgrza druga
kohorta, wspia si nieco wyej i opasaa gr acuchem.
Wreszcie nadesza centuria dowodzona przez Marka Szczurz
mier.
Sza rozcignita w dwa rzdy po obu stronach drogi, a midzy
tymi dwoma rzdami konwojowani przez ludzi z tajnej suby
jechali na wzku trzej skazacy, kady z nich mia na szyi bia
desk, a na deskach tych w dwch jzykach - po aramejsku i po
grecku - napisane byo: zbjca i wichrzyciel.
- 223 -
- 230 -
W jego poncej gowie dygotaa tylko jedna gorczkowa myl jak natychmiast, w jakikolwiek sposb, zdoby w miecie n i
jak potem dopdzi procesj.
Dobieg do miejskiej bramy, lawirujc w natoku wsysanych
przez miasto karawan, i po lewej stronie zobaczy otwarte drzwi
sklepiku, w ktrym sprzedawano chleb. Dyszc ciko, po biegu
rozpalon drog, Lewita opanowa si, statecznie wszed do
sklepiku, dostojnie pozdrowi stojc za lad wacicielk,
poprosi j, by zdja z pki lecy u samej gry bochen, ktry z
niewiadomego powodu spodoba mu si bardziej ni inne, a kiedy
ta si obrcia, w milczeniu szybko chwyci z lady co, od czego
nie mogo by nic lepszego - dugi, wyostrzony jak brzytew n
chlebowy, i natychmiast wybieg ze sklepiku.
W kilka minut pniej by znowu na drodze do Jafy. Ale
procesji ju nie byo wida. Pobieg. Niekiedy pada i apic
oddech lea przez chwil w bezruchu. Lea tak, zadziwiajc
ludzi, ktrzy jechali na muach i szli pieszo ku Jeruszalaim. Lea,
nasuchiwa, jak jego serce omoce nie tylko w piersiach, ale take
pod czaszk i w uszach. Wytchnwszy nieco zrywa si i bieg
dalej, coraz wolniej jednak i wolniej. Kiedy wreszcie zobaczy w
dali dug, wzbijajc kurz procesj, dochodzia ju ona do stp
wzgrza.
- O, Boe!... - jkn Lewita widzc, e nie zdy. I nie zdy.
Kiedy mina czwarta godzina kani, udrka Lewity osigna
szczyt i Mateusz wpad we wcieko. Wsta z kamienia, cisn
na ziemi niepotrzebnie, jak teraz myla, ukradziony n,
rozdepta flasz pozbawiajc si w ten sposb wody, zdar z
gowy kefi, chwyci si za swoje rzadkie wosy i zacz sam siebie
przeklina.
Przeklina siebie wykrzykujc bezsensowne sowa, rycza i plu,
zniewaa swych rodzicw za to, e wydali na wiat gupca.
- 231 -
- Nie yje.
To samo powtrzyo si rwnie przy dwu pozostaych supach.
Nastpnie trybun da znak centurionowi, zawrci i zacz
schodzi ze szczytu wraz z dowdc stray witynnej i
czowiekiem w kapturze.
Zapad pmrok, byskawice brudziy czarne niebo. Nagle
bryzn z niego ogie i krzyk centuriona: Zwija kordon! zaguszy grzmot. Szczliwi onierze zbiegali ze wzgrza
wkadajc hemy w biegu.
Ciemno okrya Jeruszalaim.
Ulewa luna nagle, zastaa centurie w poowie zbocza. Woda
runa tak straszliwa, e gdy onierze zbiegali na d, ju pdziy
za nimi w pogo rozpasane strumienie. onierze lizgali si i
przewracali na rozmikej glinie pieszc ku rwnej drodze, ktr
- ledwie ju widoczna za przeson wody - odjedaa do
Jeruszalaim przemoczona do suchej nitki konnica. Po kilku
minutach w dymnej kipieli burzy, wody i ognia na wzgrzu
pozosta jeden tylko czowiek.
Potrzsajc nie na darmo ukradzionym noem, osuwajc si z
olizgych uskokw, czepiajc si, czego si dao, niekiedy
peznc na kolanach wspina si ku supom. To znika w
nieprzeniknionej mgle, to nagle owietla go migotliwy bysk.
Dotarszy do supw, ju po kostki w wodzie, zdar z siebie
ciki teraz, bo przemoczony tallif, pozosta w samej koszuli i
przypad do ng Jeszui.
Przeci sznury na goleniach, wspi si na doln belk
poprzeczn, obj Jeszu i wyzwoli jego ramiona z grnych pt.
Nagie mokre ciao Jeszui zwalio si na Mateusza i przewrcio go
na ziemi. Lewita chcia je natychmiast zarzuci sobie na rami,
ale pomyla o czym i to go powstrzymao. Pozostawi w wodzie
na ziemi ciao z odrzucon do tyu gow i rozrzuconymi
- 237 -
zajciach, a po drugie - wpa do wydziau finansowowidowiskowego, eby wpaci wczorajsze wpywy z kasy dwadziecia jeden tysicy siedemset jedenacie rubli.
Pedantyczny i obowizkowy Wasilij Stiepanowicz opakowa
pienidze w gazet, przewiza paczk szpagatem, woy j do
teczki i, wietnie znajc instrukcj, poszed oczywicie nie do
autobusu ani nie do tramwaju, tylko na postj takswek.
Skoro tylko kierowcy trzech takswek zobaczyli zmierzajcego
w kierunku postoju pasaera z wypchan teczk, natychmiast
pustymi takswkami odjechali mu sprzed nosa, nie wiedzie
czemu ogldajc si przy tym z wciekoci.
Zdumiony tym ksigowy przez dusz chwil sta w
osupieniu, nie mogc dociec, co te by to miao znaczy.
Po trzech minutach podjechaa pusta takswka, kierowca
skrzywi si na widok pasaera.
- Wolny? - zapyta astoczkin odkaszlnwszy ze zdumieniem.
- Poka pan pienidze - nie patrzc na pasaera ze zoci
odpowiedzia kierowca.
Coraz bardziej oszoomiony ksigowy cisn pod pach
drogocenn teczk, wycign z portfela czerwoca i pokaza go
szoferowi.
- Nie pojad! - krtko owiadczy kierowca.
- Przepraszam bardzo... - zacz ksigowy, ale kierowca
przerwa mu:
- Trjek pan nie ma?
Zupenie ju zbity z tropu ksigowy wyj z portfela dwa
trzyrublowe banknoty i pokaza je kierowcy.
- Wsiadaj pan! - krzykn takswkarz i tak trzepn w
chorgiewk taksometru, e o mao jej nie zama. - Jedziemy.
- Zabrako panu drobnych? - niemiao zapyta ksigowy.
- 243 -
- 244 -
- 250 -
- 256 -
pan. Za nic bym nie wyda! Tylko raz bym spojrza na pask
twarz i momentalnie bym odmwi! - kot tak si rozgniewa, e
cisn dowodem o podog. - Paska obecno na pogrzebie
zostaje odwoana - oficjalnym gosem mwi dalej kot. - Bdzie
pan askaw powrci do miejsca staego zamieszkania - i wrzasn
w drzwi - Azazello!
Na to wezwanie do przedpokoju wbieg niski kulawiec w
obcisym czarnym trykocie, z noem za pasem, rudy, z tym
kem, z bielmem na lewym oku.
Popawski poczu, e brak mu powietrza, wsta z krzesa i
trzymajc rk na sercu zacz si cofa.
- Azazello, wyprowad pana! - poleci kot i wyszed z
przedpokoju.
- Popawski - cicho i przez nos powiedzia rudy - mam nadziej,
e ju wszystko jest jasne?
Popawski kiwn gow.
- Natychmiast wracaj do Kijowa - mwi dalej Azazello - sied
tam cicho jak mysz pod miot i niech ci si nawet nie ni o
adnych mieszkaniach w Moskwie. Jasne?
Ten niski, ktry swoim kem, noem i biaym okiem wprawia
Popawskiego w miertelne przeraenie, siga ekonomicie
zaledwie do pasa, ale dziaa energicznie, sprawnie i w sposb
zorganizowany.
Przede wszystkim podnis dowd osobisty i poda go
Maksymilianowi Andriejewiczowi, ktry przyj dokument
zamar rk. Nastpnie ten, ktrego nazwano Azazellem, jedn
rk wzi walizk, drug otworzy drzwi, uj pod rami
wujaszka Berlioza i wyprowadzi go na schody.
Popawski opar si o cian. Azazello za bez adnego klucza
otworzy walizk, wyj z niej zawinit w przetuszczon gazet
olbrzymi pieczon kur bez jednej nogi i uoy j na pododze.
- 261 -
Wanie wtedy na grze stukny drzwi. ,,To tamten wszed... pomyla Popawski i serce mu zamaro. W komrce byo
chodno, mierdziao myszami i obuwiem. Wuj Maksymilian
usiad na jakim pieku i postanowi, e zaczeka. Pozycja bya
wygodna, z komrki byo wida wyjciowe drzwi klatki
schodowej numer sze.
Oczekiwanie trwao jednak duej, ni przypuszcza
ekonomista. Przez cay ten czas na klatce schodowej, nie wiedzie
czemu, nie byo ywego ducha. Sycha byo kady dwik.
Wreszcie na czwartym pitrze stukny drzwi. Popawski zamar.
Tak, to jego kroczki. Schodzi... Otworzyy si drzwi pitro
niej. Kroczki ucichy. Kobiecy gos. Gos smutnego czowieczka,
tak, to jego gos... Powiedzia co w rodzaju: Odczep si, na
mio bosk... Ucho Popawskiego sterczao w rozbitej szybie.
Dobieg do tego ucha kobiecy miech. wawe, szybkie kroki
kogo, kto schodzi.
Migny kobiece plecy. Kobieta z zielon ceratow torb wysza
z klatki schodowej na podwrko. Znowu sycha kroki tamtego
czowieczka.
Dziwne! Wraca do mieszkania? Moe te naley do gangu?
Tak, wraca.
Znowu otworzyy si drzwi na grze. No c, poczekajmy
jeszcze chwil... Ale niedugo trzeba byo czeka. Trzasny
drzwi. Kroczki. Kroki umilky. Rozpaczliwy krzyk. Miauczenie
kota. Szybkie, drobniutkie kroczki na d, na d, na d!
Popawski doczeka si. egnajc si znakiem krzya i
mamroczc co pod nosem przemkn obok niego w smutny
czowieczek w zupenie mokrych spodniach, bez kapelusza, z
obdem w oczach i ze ladami pazurw na ysinie. Szarpn
klamk drzwi wejciowych, by tak przeraony, e nie mg si
- 264 -
- 281 -
CZ DRUGA.
19. Magorzata.
Za mn, czytelniku! Kt to ci powiedzia, e nie ma ju na
wiecie prawdziwej, wiernej, wiecznej mioci? A nieche wyrw
temu kamcy jego plugawy jzyk!
Za mn, czytelniku mj, podaj za mn, a ja ci uka tak
mio!
O, nie! Mistrz by w bdzie, kiedy w lecznicy, gdy przemijaa
pnocna godzina, mwi Iwanowi z gorycz, e ona zapomniaa
go ju. Tak sta si nie mogo. Oczywicie, e nie zapomniaa o
nim.
Zdradmy przede wszystkim tajemnic, ktrej Mistrz nie
zechcia zdradzi Iwanowi. Ukochana Mistrza miaa na imi
Magorzata. Wszystko, co opowiada o niej nieszczsnemu poecie,
byo szczer prawd. Opisa sw ukochan wiernie. Magorzata
bya pikna i mdra. I jeszcze jedno trzeba tutaj doda - mona
stwierdzi z caym przekonaniem, e jest wiele kobiet, ktre nie
wiem co dayby za to, aby zamieni si z Magorzat.
Trzydziestoletnia bezdzietna Magorzata bya on wybitnego
specjalisty, ktry w dodatku dokona pewnego odkrycia o
oglnopastwowym znaczeniu. Jej m by mody, przystojny,
dobry, uczciwy i uwielbia on.
Magorzata zajmowaa z mem cae pitro piknej willi
stojcej w ogrodzie przy jednej z uliczek w pobliu Arbatu.
Uroczy zaktek! Kady moe si o tym sam przekona, jeli tylko
zechce si uda do owego ogrodu. Nieche si zwrci do mnie, ja
mu podam adres, wska drog, willa stoi do dzi.
Magorzacie nigdy nie brakowao pienidzy. Moga kupi
wszystko, na co miaa ochot. Wrd znajomych jej ma byo
- 282 -
- A diabli wiedz jak! - nonszalancko odpowiedzia rudy. Sdz zreszt, e warto by o to zapyta Behemota. Co
okropnego, jak zrcznie j gwizdnli! Co za skandal!... I co
najwaniejsze, to niepojte, komu i do czego moe by potrzebna
taka gowa!
Chocia Magorzata bya bardzo zajta swoimi sprawami, to
jednak zadziwiy j dziwaczne garstwa nieznanego obywatela.
- Chwileczk! - zawoaa nagle. - Jakiego Berlioza? Tego, co to
dzisiaj w gazetach...
- A tak, tak...
- To znaczy, e za trumn id literaci? - zapytaa Magorzata.
- No jasne, e literaci!
- A pan ich zna?
- Wszystkich co do jednego - odpowiedzia rudy.
- Prosz mi powiedzie - wyrzeka Magorzata, a gos jej sta si
guchy - czy nie ma wrd nich krytyka atuskiego?
- Jake go moe nie by? - odpowiedzia rudy. - Ten w
czwartym rzdzie z samego brzegu to wanie on.
- Ten blondyn? - mruc oczy zapytaa Magorzata.
- Z popielatymi wosami... o, wznis oczy do nieba!
- Podobny do pastora?
- O to, to!
O nic wicej Magorzata nie spytaa - zapatrzya si na
atuskiego.
- Jak widz - z umiechem powiedzia rudy - nienawidzi pani
tego atuskiego.
- Nienawidz jeszcze paru innych osb - odpowiedziaa
Magorzata - ale to nieciekawy temat, to pana nie zainteresuje.
- 292 -
21. Lot.
Niewidzialna i wolna! Niewidzialna i wolna!... Magorzata
przeleciaa nad swoim zaukiem, znalaza si nad innymi,
krzyujcymi si z tamtym pod ktem prostym. W jednej chwili
pozostawia za sob t wylatan, wycerowan, krzyw i dug
uliczk, wypaczone drzwi sklepu z materiaami atwopalnymi,
gdzie sprzedaj naft na kubki i flakony pynu na pasoyty, i
wtedy zrozumiaa, e aczkolwiek jest zupenie wolna i
niewidzialna, to przecie nawet w upojeniu powinna zachowa
troch rozsdku. Doprawdy tylko cudem zdoaa przyhamowa i
unikn roztrzaskania si o star naron latarni. Uchylia si
jednak, mocniej cisna szczotk i poleciaa wolniej, wypatrujc
przewodw elektrycznych i umieszczonych w poprzek trotuaru
szyldw.
Trzecia z kolei uliczka prowadzia wprost na Arbat.
Doleciawszy tam Magorzata cakiem ju si oswoia z
kierowaniem szczotk, zorientowaa si, e szczotka posusznie
reaguje na najlejsze dotknicie doni czy nogi, zrozumiaa, e
- 305 -
- Pewnie, e on!
Chopczyk chytrze spojrza gdzie w bok i zapyta:
- A gdzie ty jeste, ciociu?
- Mnie nie ma - odpowiedziaa mu Magorzata - ja ci si ni.
- Tak sobie mylaem - powiedzia chopczyk.
- Kad si - polecia Magorzata - pod rk pod policzek, a
ja ci si bd nia.
- No to si nij - przysta na to may, natychmiast si pooy i
podoy do pod policzek.
- Opowiem ci bajk - zacza mwi Magorzata i pooya
rozpalon do na ostrzyonej gwce. - Bya sobie razu pewnego
ciocia... Nie miaa dzieci i w ogle nie bya szczliwa. Wic ta
ciocia najpierw dugo pakaa, a potem zrobia si taka za... Magorzata zamilka, zabraa do, chopczyk spa.
Po cichutku odoya motek na parapet i wyleciaa za okno.
Przed domem by sdny dzie. Ludzie krzyczc co biegli
wyasfaltowanym chodnikiem osypanym potuczonym szkem.
Wrd nich wida ju byo milicjantw. Nagle zagrzmia dzwon i
od strony Arbatu wpad w zauek czerwony samochd straacki z
drabin.
Ale Magorzata nie interesowaa si tym, co bdzie dalej.
Uwaajc, eby nie zaczepi o aden przewd, cisna mocniej
szczotk i w mgnieniu oka wzniosa si ponad dach pechowego
domu. Zauek pod ni przechyli si na bok i zapad gdzie w gb.
Pod stopami Magorzaty miejsce jego zaja ciba dachw pod
rnymi ktami poprzecinana poyskliwymi ciekami. Wszystko
to nagle odpyno w bok, acuszki wiate rozmazay si i zlay
ze sob.
Magorzata wykonaa jeszcze jeden zryw, wwczas ziemia
pochona ca t cib dachw, a na ich miejscu pojawio si na
- 313 -
Zadziwiajco niezwyky wieczr - mylaa Magorzata wszystkiego mogam si spodziewa, ale przecie nie tego.
wiato im si zepsuo czy co? Ale najbardziej zdumiewajce s
rozmiary tego pomieszczenia... Jakim cudem wszystko to moe
si zmieci w moskiewskim mieszkaniu?
Przecie doprawdy w aden sposb nie moe! Cho kaganek
Korowiowa rzuca bardzo wte wiato, Magorzata zorientowaa
si, e jest w sali monstrualnych rozmiarw, w sali kolumnowej,
ciemnej i na pierwszy rzut oka cigncej si w nieskoczono.
Korowiow przystan obok jakiej kanapki, odstawi kaganek na
jaki postument, gestem zaproponowa Magorzacie, by usiada,
sam za ulokowa si obok w malowniczej pozie, z okciami
wspartymi na postumencie.
- Pani pozwoli, e si jej przedstawi - zaskrzypia regent Korowiow.
Dziwi to pani, e nie ma wiata? Myli pani z pewnoci, e
chodzi o oszczdno? Skde! Niech pierwszy lepszy kat,
chociaby jeden z tych, ktrzy dzi, nieco pniej, bd mieli
zaszczyt ucaowa pani kolano, na tym oto postumencie odrbie
mi gow, jeli to o to chodzi! Po prostu messer nie lubi wiata
elektrycznego, wic wczymy je w ostatniej chwili.
A wtedy, prosz mi wierzy, bdzie go dosy. Moliwe nawet,
e byoby lepiej, gdyby go byo mniej.
Korowiow spodoba si Magorzacie i jego zgrzytliwa gadanina
podziaaa na ni uspokajajco.
- Nie - odpowiedziaa mu Magorzata - najbardziej mnie
zdumiewa, gdzie si to wszystko mieci. - Powioda doni
podkrelajc w ten sposb nieograniczony ogrom sali.
Korowiow umiechn si sodko, co spowodowao, e
poruszyy si cienie w zmarszczkach jego nosa.
- 325 -
- 354 -
- 358 -
- 361 -
- 368 -
- Nie pacz, Margot, nie drcz mnie, jestem bardzo chory chwyci za parapet, jak gdyby zamierzajc wskoczy na i uciec,
i, wpatrujc si w siedzcych za stoem, zawoa: - Boj si,
Margot! Znowu zaczynaj si halucynacje!
Magorzata krztusia si od szlochu, szeptaa:
- Nie, nie, nie... Niczego si nie bj... jestem przy tobie... jestem
przy tobie...
Korowiow, nie wiedzie kiedy, zrcznie podsun Mistrzowi
krzeso i Mistrz usiad, Magorzata za pada na kolana, przytulia
si do boku chorego i tak zamara. Bya bardzo przejta, nawet nie
zauwaya, e jako nagle przestaa ju by naga, e ma teraz na
sobie czarny jedwabny paszcz. Chory spuci gow i wbi w
ziemi pospny wzrok.
- Tak - powiedzia po chwili milczenia Woland - niele go
zaatwili. - Zwrci si do Korowiowa: - Daj no, rycerzu, temu
czowiekowi co wypi.
Magorzata drcym gosem bagaa Mistrza:
- Wypij! Wypij! Boisz si? Oni ci pomog, wierz mi!
Chory wzi kieliszek i wypi to, co w nim byo, ale rka mu
zadraa, kieliszek wypad z niej i stuk si u jego stp.
- To na szczcie, na szczcie - szepn do Magorzaty
Korowiow. - Prosz popatrzy, przychodzi do siebie.
Rzeczywicie, spojrzenie chorego byo ju mniej dzikie,
spokojniejsze.
- Ale to ty, Margot? - zapyta ksiycowy go.
- To ja, moesz by tego pewien - odpowiedziaa Magorzata.
- Jeszcze! - poleci Woland.
Kiedy Mistrz osuszy drugi kieliszek, jego oczy oywiy si
oprzytomniay.
- 372 -
- 377 -
- 386 -
- Ta-ak... C jeszcze?
- Jest bardzo przystojny.
- A oprcz tego? Ma moe jak sabo?
- Trudno jest wiedzie wszystko o kadym mieszkaca tak
duego miasta, procuratorze...
- O, nie, nie, Afraniuszu! Prosz, nie pomniejszaj swoich zasug.
- Ma on pewn sabo, procuratorze! - go zrobi ma pauz.
- Ma sabo do pienidzy.
- A czym si zajmuje?
Afraniusz wznis oczy ku grze, zastanowi si i odpowiedzia:
- Pracuje w kantorze wymiany, ktry naley do jednego z jego
krewnych.
- Ach, tak, tak, tak, tak - procurator zamilk, rozejrza si, czy
nikogo nie ma pod kolumnad, a potem powiedzia cicho: - A
wic, chodzi o to, e doniesiono mi, i zostanie on tej nocy
zasztyletowany.
Usyszawszy to, go nie tylko obrzuci procuratora osobliwym
swoim spojrzeniem, ale nawet zatrzyma je przez chwil na
rozmwcy, a potem powiedzia:
- Zbyt pochlebny by twj sd o mnie, procuratorze. Uwaam,
e nie zasuguj na to, aby donosi o mnie Rzymowi. Mnie nic o
tym nie wiadomo.
- Zasugujesz na najwysze nagrody - odpar procurator. - Wiem
jednak, e ten mody czowiek ma by dzisiejszej nocy
zasztyletowany.
- Omielam si zapyta, od kogo pochodz te wiadomoci.
- Wybacz, e tego na razie nie zdradz, tym bardziej e to
wiadomoci przypadkowe, niepewne i niejasne. Mam jednak
obowizek przewidzie wszystko. Tego wymaga ode mnie mj
urzd, a ja wierz przede wszystkim moim przeczuciom, bo one
- 401 -
- 403 -
- 419 -
- 422 -
- 454 -
- Niestety, nie mam, nie mam - smutnie powiedzia Korowiow tylko jemu dostanie si w lodowaty kufel piwa, o ktrym tak
marzylimy my, biedni pielgrzymi. Sytuacja nasza jest nieatwa,
smutna, i nie wiem, co mam pocz.
Behemot za tylko boleciwie rozoy rce i woy czapk na
okrg gow, poronit gstym wosem, przypominajcym
koci sier.
W tym momencie nad gow obywatelki zabrzmia niegony,
lecz wadczy gos.
- Zofio Pawowna, prosz przepuci.
Obywatelka z ksig zdumiaa si. W zieleni ywopotu pojawi
si nieny frakowy gors i przycita w klin brdka flibustiera.
Pirat yczliwie spoglda na dwch podejrzanych oberwacw i
co wicej, wykonywa zapraszajce gesty. Autorytet Archibalda
Archibaldowicza posiada swoj wag na terenie restauracji, ktr
zarzdza, wic Zofia Pawowna pokornie zapytaa Korowiowa:
- Paskie nazwisko?
- Panajew - uprzejmie odpowiedzia tamten. Obywatelka
zapisaa to nazwisko i podniosa pytajce spojrzenie na Behemota.
- Skabiczewski - zapiszcza Behemot, nie wiadomo dlaczego
wskazujc na swj prymus. Zofia Pawlowna zapisaa rwnie i to
nazwisko, po czym podsuna ksig gociom, aby zoyli w niej
swe podpisy. Korowiow naprzeciw nazwiska Panajew napisa
Skabiczewski, a Behemot naprzeciw Skabiczewskiego napisa
Panajew.
Archibald Archibaldowicz wprawi Zofi Pawown w
kompletne osupienie - z uwodzicielskim umiechem poprowadzi
goci do najlepszego stolika na przeciwlegym kocu werandy, w
miejsce najbardziej zacienione, do stolika, przy ktrym w szparze
zieleni wesoo iskrzyo si soce.
- 464 -
- Do fundamentw! - potwierdzi niepocieszony Korowiow dosownie, messer, do fundamentw, jak bye askaw trafnie
okreli. Garstka popiow!
- Popdziem - opowiada Behemot - na sal posiedze, to ta
sala kolumnowa, messer, chciaem wynie z ognia co cennego.
Ach, messer, moja ona, gdybym j tylko mia, dwadziecia razy
moga zosta wdow! Ale, na szczcie, messer, nie mam ony i,
mwic szczerze, szczliwy jestem, e jej nie mam. Ach, messer,
ktby zamieni kawalersk wolno na nieznone jarzmo!...
- Znowu zacz ple od rzeczy - zauway Woland.
- Sucham i kontynuuj - odpowiedzia kocur. - Wic ten oto
landszafcik! Nic wicej nie udao si wynie z sali, pomie bi
prosto w twarz. Pobiegem do spiarni, uratowaem ososia.
Pobiegem do kuchni, uratowaem fartuch. Uwaam, messer, e
uczyniem wszystko, co byo w mojej mocy, i nie rozumiem,
czym tumaczy ten sceptyczny wyraz na twojej twarzy.
- A co robi Korowiow, podczas gdy ty szabrowae - zapyta
Woland.
- Pomagaem straakom, messer - odpar Korowiow wskazujc
rozdarte spodnie.
- Ach, skoro tak, to, oczywicie, trzeba bdzie zbudowa nowy
dom.
- Zbuduj go, messer - powiedzia Korowiow - miem ci
zapewni.
- No, c, pozostaje mie nadziej, e bdzie on adniejszy ni
dotychczasowy - zauway Woland.
- Tak te bdzie, messer - powiedzia Korowiow.
- Moecie mi wierzy - doda kot - ja naprawd jestem
niezawodnym prorokiem.
- 474 -
- Dobrze ju, dobrze - powiedzia Mistrz, rozemia si i doda: Oczywicie, ludzie ograbieni ze wszystkiego jak my oboje szukaj
ratunku u si nadprzyrodzonych! No c, godz si szuka go tam.
- No wanie, no wanie, teraz jeste taki jak dawniej, miejesz
si - odpowiedziaa Magorzata - i niech diabli wezm twoje
uczone sowa.
Przyrodzone czy nadprzyrodzone, czy to nie wszystko jedno?
Jestem godna! - i pocigna Mistrza za rkaw do stou.
- Nie dabym gowy, czy jedzenie nie zapadnie si za chwil
pod ziemi albo czy nie wyfrunie przez okno - mwi cakiem ju
spokojny Mistrz.
I w teje chwili zza okienka da si sysze nosowy gos:
- Pokj temu domowi!
Mistrz drgn, a Magorzata, ktra zdya si ju przyzwyczai
do rzeczy niezwykych, zawoaa:
- Przecie to Azazello! Ach, jak to mio, jak to dobrze! - i
szepnwszy do Mistrza: - No, widzisz, nie zapominaj o nas! pobiega otworzy drzwi.
- Zapnij si przynajmniej! - krzykn za ni Mistrz.
- Mam to w nosie - ju z korytarzyka odpowiedziaa mu
Magorzata.
I oto Azazello ju si kania, ju si wita z Mistrzem
pobyskujc swoim biaym okiem, Magorzata za woaa:
- Ach, jak si ciesz! Nigdy w yciu tak si nie cieszyam! Ale
prosz mi wybaczy, Azazello, e jestem naga.
Azazello prosi, eby si tym nie przejmowaa, zapewnia, e
widzia nie tylko nagie kobiety, ale nawet kobiety kompletnie
obdarte ze skry, chtnie usiad przy stole odstawiajc do kta co
zapakowanego w ciemny zotogw.
- 480 -
- Niech pan zaczeka! Tylko jedno sowo - poprosi Iwan. Odnalaz j pan? Czy zostaa panu wierna?
- Oto ona - odpowiedzia Mistrz i wskaza na cian. Od biaej
ciany oderwaa si ciemna Magorzata, podesza do ka.
Patrzya na lecego chopaka i w jej oczach malowaa si ao.
- Biedak, biedak... - bezgonie szeptaa Magorzata, pochylia
si nad kiem.
- Jaka pikna - bez zawici, ale ze smutkiem i z jakim cichym
rozczuleniem powiedzia Iwan - patrzcie no, jak si panu
wszystko dobrze uoyo. Nie tak, jak mnie - tu zamyli si i
doda z zadum: - a zreszt moe i tak...
- Tak, tak - wyszeptaa Magorzata i jeszcze niej pochylia si
nad lecym. - Teraz ci pocauj i wszystko bdzie tak, jak by
powinno... Moesz mi wierzy, ja ju wszystko widziaam,
wszystko wiem...
Lecy chopak obj j za szyj, pocaowaa go.
- egnaj, uczniu - ledwo dosyszalnie powiedzia Mistrz i zacz
rozpywa si w powietrzu. Znikn, a wraz z nim znikna i
Magorzata.
Zamkna si krata balkonu.
Iwanem owadn niepokj. Usiad na ku, rozejrza si
lkliwie, jkn nawet, powiedzia co sam do siebie, wsta. Burza
rozhasaa si na dobre i najwyraniej go rozstroia. Niepokoio go
take to, e jego przyzwyczajony do niezmconej ciszy such
wyowi niespokojne kroki i przyguszone gosy za drzwiami.
Zawoa, zdenerwowany ju i drcy:
- Praskowio Fiodorowna!
Praskowia Fiodorowna ju wchodzia do pokoju i
zaniepokojona, pytajco patrzya na Iwana.
- 489 -
- 490 -
rozmawia. - I Woland znowu zwrci si do Mistrza, mwic: No c, teraz moesz zakoczy swoj powie jednym zdaniem!
Mistrz, ktry sta nieporuszony i patrzy na siedzcego
procuratora, jakby tylko na to czeka. Zwin donie w trbk i
krzykn tak, e echo ponioso si po bezludnych i nagich grach.
- Jeste wolny! Jeste wolny! On czeka na ciebie.
Gry przemieniy gos Mistrza w grom i ten grom obrci je w
perzyn.
Runy przeklte ciany skalne. Pozosta tylko szczyt, na
ktrym sta marmurowy tron. Ponad czarn otchani, w ktr
zwaliy si skay, zapony wiata bezkresnego miasta, a nad
miastem dominoway poyskliwe idole, grujce nad wspaniale
rozrosymi w cigu wielu tysicy ksiycw ogrodami. Wprost ku
tym ogrodom prowadzia tak dugo wyczekiwana przez
procuratora, uczyniona z ksiycowej powiaty cieka. Pierwszy
pobieg t ciek spiczastouchy pies. Czowiek w biaym
paszczu z podbiciem koloru krwawnika wsta z tronu i krzykn
co ochrypym, zaamujcym si gosem. Nie mona byo si
zorientowa, czy pacze, czy te si mieje, ani te, co krzyczy.
Mona byo tylko zobaczy, e i on popieszy ksiycow
ciek za tym, ktry wiernie peni przy nim stra.
- Mam i tam, za nim? - ujmujc cugle niespokojnie zapyta
Mistrz.
- Nie - odpowiedzia mu Woland. - Po c i za tropem tego,
co si ju skoczyo?
- A wic tam? - zapyta Mistrz, odwrci si i wskaza za siebie,
tam gdzie znowu zarysowao si za nimi niedawno opuszczone
miasto, pene piernikowych wie monasterskich i rozprynitego
w szkle na drobne kawaeczki soca.
- Take nie - odpar Woland. Gos jego nabra mocy i popyn
nad skaami. - Romantyczny Mistrzu, ten, ktrego tak pragnie
- 499 -
- 501 -
Epilog.
A swoj drog - co si dziao w Moskwie po owym sobotnim
wieczorze, kiedy to Woland o zachodzie soca opuci stolic
zniknwszy wraz ze sw wit z Worobiowych Gr?
O tym, e dugo jeszcze w caym miecie huczao od
najniewiarygodniejszych pogosek, ktre nader szybko dotary
take do najdalszych, zabitych deskami prowincjonalnych dziur,
nie trzeba chyba nawet wspomina. Czowieka a mdli na sam
myl, e miaby te pogoski powtarza.
Spisujcy t rzeteln relacj na wasne uszy sysza w pocigu,
ktrym jecha do Teodozji, opowie o tym, jak to w Moskwie
dwa tysice ludzi wyszo z teatru na golasa i w takim stanie
takswkami rozjechao si do domw.
Szept: nieczysta sia mona byo usysze w kolejkach przed
mleczarniami, w tramwajach, w sklepach, w mieszkaniach, we
wsplnych
kuchniach,
w
pocigach
podmiejskich
i
dalekobienych, na stacjach i na przystankach, na letniskach i na
plaach.
Ludzie wyrobieni i kulturalni nie brali oczywicie udziau w
tych dyskusjach o nieczystej sile, ktra nawiedzia stolic, szydzili
z nich nawet i usiowali apelowa do rozsdku opowiadajcych.
Ale, jak to si mwi, fakt pozostaje faktem i zostawi go bez
wyjanienia nie sposb - kto niewtpliwie by w stolicy.
wiadczyy o tym wymownie choby zgliszcza, ktre pozostay z
Gribojedowa, a take wiele innych rzeczy.
Ludzie kulturalni podzielali pogld prowadzcych ledztwo bya to robota szajki hipnotyzerw i brzuchomwcw, ktrzy
doszli w swoim rzemiole do perfekcji.
Zarwno w Moskwie, jak poza jej granicami podjto oczywicie
natychmiast energiczn akcj majc na celu schwytanie bandy,
- 502 -
Ach, duo bym da, eby pozna jego tajemnic, eby wiedzie,
co to za Wener utraci, a teraz daremnie chwyta rkami
powietrze usiujc j odnale?...
I profesor wraca do domu cakiem ju chory. Jego ona udaje,
e nie dostrzega, w jakim profesor jest stanie, goni go do ka.
Ale sama si nie kadzie, siedzi z ksik przy lampie, patrzy ze
zgryzot na picego. Wie, e o wicie m obudzi si z
przeraliwym krzykiem, e zacznie si rzuca na ku i paka.
Dlatego na obrusie przy lampie ley w spirytusie zawczasu
przygotowana strzykawka i ampuka z pynem koloru mocnej
herbacianej esencji.
Biedna kobieta, ktra zwizaa si z ciko chorym, moe ju
teraz zasn bez obawy. Profesor po zastrzyku a do rana bdzie
spa z uszczliwion twarz i cho ona nie wie, co bdzie mu si
nio, bd to sny szczliwe i natchnione.
Budzi za uczonego w noc peni ksiyca zawsze to samo,
zawsze to samo sprawia, e krzyczy aonie. ni mu si
niesamowity beznosy oprawca, ktry podskakuje ze stkniciem i
przebija wczni serce przywizanego do supa obkanego
Gestasa. Ale oprawca nie jest tak straszny jak nienaturalne wiato
rozwietlajce sen, wiato wysyane przez jak chmur, ktra
wre i zwala si na ziemi, jak to si zdarza tylko podczas
oglnowiatowych kataklizmw.
Po zastrzyku wszystko si zmienia przed oczyma picego. Od
posania do okna zalega szeroka droga z ksiycowej powiaty,
wstpuje na ni czowiek w biaym paszczu z podbiciem koloru
krwawnika i zaczyna i w kierunku ksiyca. Obok niego idzie
jaki mody czowiek w podartym chitonie, ze zmasakrowan
twarz.
Idcy z zapaem o czym rozprawiaj, spieraj si, chc si
wreszcie porozumie.
- 515 -
- 517 -