Pamiętnik Z Powstania Warszawskiego

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 96

1 sierpnia we wtorek 1944 roku byo niesonecznie, mokro, nie byo za

bardzo ciepo. W poudnie chyba wyszedem na Chodn (moja ulica


wtedy, numer 40) i pamitam, e byo duo tramwajw, samochodw,
ludzi i e zaraz po wyjciu na rogu elaznej uwiadomiem sobie dat
1 sierpnia i pomylaem sobie chyba sowami:
1 sierpnia wito sonecznikw". Tyle e to pamitam odwrcony
w Chodn w stron Kercelaka. A na jakim skojarzeniu soneczniki? Bo e
wtedy kwitn i nawet przekwitaj, bo dojrzewaj... I to, e byem wtedy
bardziej naiwny i sentymentalny, nie wycwaniony, po czemu i czasy byy,
naiwne, pierwotne, nieco beztroskie, romantyczne, podziemne, wojenne...
Wic ale ten ty kolor musia w czym by wiato tej niepogody
z dobijaniem si (i jednak z przebitk) soca na tramwajach czerwonych,
jak to w Warszawie.
Bd szczery, przypominajcy sobie siebie tamtego w fakcikach, moe
za dokadny, ale za to tylko prawda bdzie. Teraz mam czterdzieci pi lat,
po tych dwudziestu trzech latach, le na tapczanie cay, ywy, wolny,
w dobrym stanie i humorze, jest padziernik, noc, 67 rok, Warszawa znw
ma milion trzysta tysicy mieszkacw. Miaem siedemnacie lat, kiedy raz
si pooyem do ka i pierwszy raz w yciu usyszaem artyleri. To by
front. I to by chyba 2 wrzenia 1939. Miaem wtedy racj, e si bardzo
przeraziem. Pi lat potem - tak dobrze znani Niemcy chodzili w mun-
durach po ulicach.
(Uywam tu okrelenia Niemcy", i nie tylko tu, bo inaczej wypadnie
sztucznie. Tak jak wasowcw miao si wtedy czsto za Ukraicw.
Wiedzielimy,"e hitlerowcami byli nie tylko Niemcy. Nawet widzielimy.
W 1942 roku po likwidacji maego getta pamitam otyszw. Z karabina-
mi. Cali na czarno. Stali wzdu Siennej. Gsto. Na aryjskim chodniku.
I caymi dniami i nocami wypatrywali w oknach ydowskiej strony Siennej.
To byty resztki szyb w futrynach, zatkane pierzynami. Trupie puchy. Ulic
t jedn ulic szed od elaznej do Sosnowej nie mur, ale druty
kolczaste. Wzdu. Jezdnia, kocie by -po tamtej stronie miay ju wysokie
badyle i komosy zdyy zeschn si i zszarze na wgiel. A jednak ci a
przykucali. Tak mierzyli. I pamitam, jak jeden co i raz strzela. W te okna.)
Wic tego 1 sierpnia o jakiej drugiej po poudniu Mama powiedziaa,
ebym poszed po chleb do kuzynki Teika na Staszica; widocznie brako
chleba, a one si o to umwiy. Poszedem. I kiedy wracaem, pamitam, e
ludzi byo bardzo duo i byo ju zamieszanie. I mwili:
Na Ogrodowej zabili dwch Niemcw.
Zdaje si, e szedem nie tdy, co miaem i, bo apali ludzi, ale co mi
si zdaje, e szedem wanie Ogrodow. Moje zamieszanie na Woli mogo A wiesz, Mironku, e ja bym mu si oddaa powiedziaa do
by miejscowe, bo zaraz spotkaem si ze Staszkiem P., kompozytorem, mnie
i Staszek mia si potem: Irena w zachwycie przez firank.
A moja mama mwia, e dzi taki spokojny dzie. Zaraz potem z Ogrodowej na tamto podwrze wpadli ludzie i zaczli
Staszek sam widzia duo tygrysw". apa wzki i deski na barykady.
Takie czogi jak kamienice. Potem pamitam po ugotowaniu klusek przez Staszka i zjedzeniu
Wic kryy. Kto widzia, jak na Mazowieck 11 wjechao tysic ludzi gralimy w co, przegldalimy Gargantu Rabelais'go (pierwszy mj z nim
(naszych) na koniach. Byo wic rnie. A nie byo jeszcze pitej, czyli styk). I poszlimy spa. Oczywicie nie byo spokoju. Cay czas. Tyle e
godziny W". Mielimy ze Staszkiem i na Chodn 24 do Ireny P., mojej troch przycichy te grubsze kalibry, tak potem znane. Wic Irena posza
koleanki z tajnego uniwersytetu (nasza polonistyka bya na rogu wito- spa w pokoju swoim. A my ze Staszkiem do ka jej mamy w pokoju
krzyskiej i Jasnej, na drugim pitrze, siedziao si w szkolnych awkach; to mamy, ktra nie wrcia z miasta, rzecz jasna. Deszcz pada. Drobny. Byo
si nazywao, e to s kursy handlowe Tynelskiego). Wic mielimy i do chodno. Sycha byo karabiny te terkoty. Serie blisze, dalsze.
niej na pit (na sidm byem umwiony z Halin, ktra mieszkaa I kolorowe rakietki. Co i raz. Po niebie. Z tym chyba zasnlimy.
z Zoch i z moim Ojcem Chmielna 32), a e byo za wczenie, chodzilimy Pierwszy raz o bombardowaniu w yciu tak naprawd dowiedziaem si
po Chodnej od elaznej do Walicowa i z powrotem. Kocielny wyoy w 1935 roku. Kiedy faszyci woscy napadli na Abisyni. Siedziaa u nas
dywan na schodach wejciowych i wystawi zielone drzewa w kubach na kulawa Mania ze suchawkami na uszach, suchaa radia i nagle ogosia:
paradny lub. Nagle widzimy, e kocielny sprzta to wszystko, zwija Bombarduj Addis-Abeb.
dywan, odnosi kuby z drzewami, ale szybko, i to nas zastanowio. Wyobraziem sobie dom na Wroniej, od ciotki Natki, nie wiem,
(Wprawdzie wczoraj czyli 31 lipca przyszed egna si z nami Roman dlaczego ten akurat, i pite pitro, i e tam jestemy na podecie cztery i p
. Akurat byo sycha naraz sowiecki front, pioruny i jednoczenie pitra. I e si z tymi pitrami zaczynamy wali. Potem zaraz pomylaem,
samoloty z bombami na niemieckie dzielnice.) Wic weszlimy do Ireny. e to chyba niemoliwe. No ale w takim razie jak to wyglda?...
Byo przed pit. Rozmawiamy, nagle strzelanina. Potem tak jakby bro Co byo 2 sierpnia 1944 roku? Na zachodzie sza od czerwca ofensywa
grubsza. Sycha dziaa. I w ogle rne rodzaje. A krzyk: aliantw przez Francj, Belgi, Holandi. I od Woch. Front rosyjski sta
Hurraaa... na Wile. Warszawa wesza w drugi dzie powstania. Obudziy nas huki.
Powstanie od razu powiedzielimy sobie, tak jak i Pada deszcz.
wszyscy Zaczo si organizowanie. Blokowi. Dyurni. Kucie piwnic. Prze-
w Warszawie. kuwanie podziemnych przej. Caymi nocami. Barykady. Najpierw
Dziwne. Bo tego sowa nie uywao si przedtem w yciu. Tylko ludzie myleli, e ze wszystkiego, jak te z desek z tartaku i wzkw na
z historii, z ksiek. Ju nudzio. A tu raptem... jest, i to takie z hurraaa" Ogrodowej. (Ogrodowa caa bo wyjrzelimy na ni bya w polskich
i tumem na ubudu. To hurraaa" i ubudu to byo zdobycie Sdw od flagach dziwne wito!) Zebrania i narady na podwrkach. Ustalanie
Ogrodowej. Pada deszcz. Pilnowalimy, co tylko da si widzie. Okna kto, co. Chyba gazetka ju. Powstaniowa. W ogle powstacy. Si
Ireny wychodziy na drugie podwrze z czerwonym murkiem na kocu, i za pokazali. W poniemieckim co popado: hemie, butach, z byle czym
tym murkiem szo a do Ogrodowej jeszcze jedno podwrze, z tartakiem, w rku dobrze, jak strzelao. Wyjrzelimy na Chodn. A prawda: ustali
szop, z kup desek, z wzkami. Patrzymy, a tu kto chyba w niemieckiej si front. W caej Warszawie. Z miejsca. A raczej ile frontw. Ktre
tygrysce, w furaerce, z opask przeskakuje przez ten czerwony murek ustalia pierwsza noc. A dzie zacz przesuwa. Co doniosy gazetki. Huki
z tamtego podwrza na nasze. Skoczy na nasz mietnik z klap. Z klapy na byy. Wszystkie. Z dzia. Bomby. Karabiny. Moe front? Ten prawdziwy,
stoek. Ze stoka na asfalt. niemiecko-rosyjski. Gdzie od Modlina szed na Warszaw (nasza wielka
Pierwszy powstaniec! krzyknlimy. nadzieja). Od Woli jeszcze nie szo nic strasznego. Ale Chodna bya
w trudnej sytuacji. Bya niby nasza. Chyba ju wtedy z flagami. Ale rg
Walicw i Chodnej bya jedna wcha. Rg elaznej i Chodnej druga Spao si na zestawionych kanapach w przedpokoju. Raz zlecielimy
wcha ten dom pod filarami. Wcha to znaczyo caa kamienica z Iren chyba bez butw, bo ju nalot i bomby. Staszek akurat siedzia
niemiecka, a to znaczyo strzelanie z pitra (z piciu). Karabiny w ubikacji. Ju bomby. Jako w nas nic. Staszek schodzi po ilu minutach:
maszynowe. Granaty. Co raz strzelanie pojedyncze z dachu, zza komina, Wiecie, e jak siedziaem na sedesie, to ten cay sedes chodzi razem ze
kto ranny, kto zabity. To strzelali ci ukryci. mn i z caym pitrem... Ale jak...
Gobiarze mwio si. Wlatywao za nimi, szukao, i nic. Jednak nie od razu si wyszo na Chodn. Racja. Brama, tak jak i inne,
Strzelali bya zabarykadowana. Postanowilimy wywiesi flag. Wysadzio si j
z naszych kamienic. Potem ich przyapywali. Ale byo ich duo. Wci. Do przez elazn krat.
koca. Podobno szli za nacierajcymi czogami i wskakiwali do bram. Baczno! i Jeszcze Polska nie zgina.
Waliy pociski z dzia niemieckich od Woli, od Dworca Towarowego, czyli Niemcy zaczli wali. We flag. W bram. Komu co byo w palec.
z torw, z pocigu pancernego, od Ogrodu Saskiego. Samoloty nad Chyba temu porucznikowi, ktry wywiesza flag. A moe komendantowi
latyway i rzucay bomby. Co pewien czas. Czsto. Nieraz co p godziny. OPL na terenie tego domu? Nie pamitam. O ktrej godzinie nagy
I czciej. I czogi. I od Hali Mirowskiej. I od Woli. Chciay zdoby, czyli straszny huk. A wszystko podskoczyo. Zlecielimy na d.
oczyci tras. Chodn. Pierwsze barykady prowizoryczne drewniane Niemcy wysadzili si z wach na rogu Walicw! krzyczeli ludzie.
nie byy nic warte. Czogi szy po nich. Pociski od razu to zapalay. Albo Poszo pi kamienic!
bomby zapalajce. Pamitam, jak z kamienicy na drugim rogu Chodnej Wylecielimy na Chodn. Ulica bya w chmurach. Rudych i burych.
i elaznej, tej naprzeciw wachy, wyrzucali z drugiego pitra stoy, krzesa, Od cegie, dymu. Jak to si ustao, zobaczylimy straszn zmian.
szafy na ulic, a tu ludzie zaraz to apali na poczekaniu na barykad. I zaraz Rudoszary py siedzia na wszystkim. Na drzewach. Na liciach. Gruby na
te czogi po niej przechodziy. centymetr chyba. I to zniszczenie. Jedna wcha ubya. Ale jakim kosztem.
Wic zaczli ludzie wyrywa pyty z chodnikw, bruki z ulicy. Byy do Zreszt zaczo si ju zmienia. Na niespokojnie. I na coraz gorzej.
tego narzdzia. Tramwajarze przyszykowali na powstanie ile omw I widokowo. Od placu elaznej Bramy, od placu Bankowego, od
elaznych i kilofw. Rozdawali ludziom. I tym si rozbijao bruk, Elektoralnej Chodn po naszej stronie pod murem lecieli i lecieli ludzie,
podwaao pyty, rozwalao tward ziemi. Ale te dwie wachy bardzo kobiety, dzieci, wszyscy schyleni, szarzy, posypani czym. Pamitam, e
przeszkadzay. Wiem, e moja Mama nagle si pokazaa pod 24-ym, zachodzio soce. Palio si. Ludzie lecieli i lecieli. Potokiem. Ze zbombar-
u Ireny na podwrzu. Niespokojna o mnie. Przyleciaa zza elaznej dowanych domw. Uciekali na Wol.
z Chodnej 40. Przyniosa co je. Wolaem zosta tu u Ireny ze Na drugi dzie pod wieczr ze Staszkiem ka nam przenosi pyty
Staszkiem. Odprowadziem Mam za rg. Ten koo wachy. Rozstalimy si z chodnika. Na drug stron ulicy. Staszek zapa pyt i przenis.
na razie w dwie strony. Wszystko chykiem biegiem pod oson Podziwiaem. Nagle pociski. Jeden trafia w drewnian barykad straack
barykad. Nad samym skrzyowaniem druty tramwajowe jako si poob- na Chodnej, za kocioem. Caa w ogniu. Zaraz co wpada w Hale
ryway, popltay od obstrzau kto zreszt na nich powiesi portret Mirowskie. Pal si. ywym pomieniem. Pomidorowe i tak. Soce
Hitlera, co Niemcw zocio. I strzelali w to skrzyowanie. Gobiarze zachodzi. Pierwszy raz pogoda. Ludzie wzdu murw lec po naszej
pykali. stronie Chodnej do Elektoralnej i dalej. Tacy jak wczoraj. Ci sami.
Niemog dobrze rozrni, co byo 2, a co 3 sierpnia (roda i czwartek). Uciekaj z Woli.
Obydwa dni pochmurne i z deszczykiem. Ju z poarami, z bombami. Ukraicy id od Woli i rn. I pal na stosach!
Obydwa dni ze zlatywaniem na d. Na pity dzie sobota, 5 sierpnia. Duo dugiego huku. Wyleciaem do
Do schronu! czyli do zwykych piwnic. Na narady na bramy.
podwrko, Wcha zdobyta! wleciaem po schodach na gr. Z t
na dyury, na roboty przy kuciu, przy budowaniu barykad. Mieszkao si radosn
jeszcze na grze, na trzecim pitrze. Ale ju siedziao si w przedpokoju, wieci. Do Ireny i Staszka. Chodna bya wolna. Caa we flagach za
lajwyej w kuchni, w jak najrodkowszych cianach, bo waliy pociski.
chwil. Za chwil wylegy tumy. Do robienia barykad. Wszyscy. Kobiety.
Starsi. Pamitam. Ekspedientki w biaych fartuchach. I pani, starsz, wystajcy brzuch z taczek. Po kilku na jednych taczkach ich byo. Ma si
ktra podawaa mi szybko jedn rk cegy, bo w drugiej trzymaa torebk. ich pochowa. Na skwerze przed kocioem Boromeusza. I nie robi
Ja podawaem cegy tej ekspedientce w biaym fartuchu. I tak dalej. krzya. A zaznaczy koo z ziemi (co potem, mniej wicej tak o zmroku,
Potokiem! Potokiem! krzyko si. Cegy si brao z widziaem, e zrobili). Bior mnie do pomocy. Wstydz si wymwi. Ale
wysadzonych ycz sobie w tej chwili nalotu, eby to zrobili za mnie. I jest. Tak szybko,
kamienic na rogu Walicw. Nagle samoloty. Uciekamy na schody szybciutko. Nadlatuj. I ju bomby! e ci z taczkami rzucaj te taczki
secesyjnej kamienicy, pod 22-gi czy pod 20-ty. Bomby. Zlatujemy do w popochu, trupy Niemcw lec w rowy, w wykopy, obijaj si o rury, sieci
piwnicy. To by dom chyba pana Henneberga, inyniera, brata braci i gdzie tam zostaj gboko. Z tym, e ich natychmiast jacy wydobyli, ale
Henneberg, a ojca moich trzech kolegw szkolno-harcerskich, u ktrych tu ju inni. Po bombach. Ja uciekem dla wszystkiego o dwie kamienice dalej.
byem przed wojn. Pamitam, jak wtedy wszedem do nich, byo peno Potem powrt do Ireny. Postanawiamy si rozsta. No bo eby jednak i
ludzi, otwarty balkon i straszny haas z ulicy, tak jakby zupenie jedzili po do swoich matek. Irena zostaje tu, u siebie. Ja mam i do siebie, na
mieszkaniu. Pan Henneberg wczoraj czy dzi rano sta na maszcie od Chodn 40. Staszek do siebie. Na Sienn 17. Bo ludzie lec stamtd
tramwajw, podcina i zrzuca druty, eby zapltay si pod czogi, kl na i krzycz:
Niemcw, gono. Niedawno, dopiero w tym roku, ze Stolicy" dowiedzia Paska zbombardowana!
em si, e jeden z braci Hennebergw modszych, to znaczy moich Prosta zbombardowana!
kolegw, poleg wtedy w powstaniu. Drugi te zgin. Ich matk pamitam egnamy si midzy Walicowem a elazn. Lec do elaznej. Duo
ze szkolnych czasw, jak bya w aobie; miaa bardzo jasne wosy. Czogi ludzi, rzeczy, zniszczenia, zmian, zamieszania. Tok. Uciekanie. Gobia-
byo sycha. Ju szy. Na caego. Trzeba byo ucieka. rze. Pamitam. Patrz: z Chodnej w elazn koo tych arkad przez te rne
Wic w tej piwnicy w tej kamienicy jeden starszy pan. Przyszed. wertepy skrca rzdkiem ilu harcerzykw chyba w zielonych mundur-
Skd pan przyszed? spytaem. kach. Z butelkami z benzyn. Skrcaj w elazn. Jest pogoda. Sobota.
Z Krakowskiego Przedmiecia. Soce. Wpadam do nas. Mama jest. I oprcz Mamy:
Mwi o tym, e Niemcy api ludzi i gnaj ich przed czogami na Babu Stefu! bo rzeczywicie siedziaa na krzele. W duym
powstacw, eby powstacy w tych ludzi strzelali. pokoju.
I caa ulica spalona... Nagle. Tak j nazywaem, bo akurat czytaem Rabindranatha Tagore,
Ktra? pytam. gdzie wystpuje Panu Babu. Stefa ydwka bya nasz sublokatork
No, Krakowskie Przedmiecie powiedzia to bardzo smutno. do wiosny 44 roku. Prodzina. Mieszkaa przedtem u drugiej ony ojca
Zdziwiem si wtedy, pamitam, e, po pierwsze, Krakowskie Przed (nielubnej, Zochy), Chmielna 32, z Zoch, moim Ojcem i Halin. Ale nie
miecie kto nazywa ulic, i po drugie, e ten starszy pan tak strasznie by wiem, czy trzeba byo jakich innych powodw, czy po prostu si pokciy,
0 to zmartwiony, teraz si nie dziwi. tak e ktrego dnia w 42 roku, czyli wtedy kiedy dostalimy to mieszkanie
Po bombardowaniu wyszlimy. Woano do nastpnej barykady, przed na Chodnej, po ydach, bo przedtem tam byo getto, mur getta sta
sam elazn. Mczyzn. Poleciaem. Rozdali kilofy i omy. Do bruku w poprzek Chodnej midzy Wroni a Towarow, getto troch zmniejszyli,
1 pyt. Zreszt ju cz roww bya wykopana. Pierwszy raz bo getto cigle zmniejszali, wic ile mieszka byo wolnych. Ojciec
zobaczyem, e wystara si o to: Chodna 40, z tym, e te mieszkania byy nie tyle
taka pltanina rur i przewodw. Uprzedzali, eby kopa ostronie. Na zdemolowane, ile miay jaki dziwny wygld, w naszej kuchni leaa
czwartym rogu elaznej wywrcili kiosk z papierosami, jako przeszkod, zaschnita kupa na rodku, ludzka oczywicie, i wanie tam w kuchni
papierosy si posypay. Jeden facet zacz zbiera. zamieszkaa sobie Stefa, zasaniajca si zielon firaneczk, jak tylko kto
E, panie, w takiej chwili! i zaczli krzycze jeszcze inni, na do nas przyszed, cho potem nieraz si odsaniaa, bo niektrych znaa
niego. z przyjaci czy z rodziny, miaa zaufanie, a zreszt bardzo niewielu o niej
Zawstydzi si, przesta, kopa z nami dalej. Nagle wywo z wachy na wiedziao. Wic krzyknem wtedy:
taczkach trupy tych Niemcw. Rozebrani do poowy. I bosi. Wystaj im
zielone podeszwy. Goe. I czy u jednego, czy u dwch Niemcw pamitam
10
11
Skd si pani tu wzia!... i si cieszymy, witamy, krzyczymy, Deutsche", ale wepchna si do przedniej czci wagonu, odgrodzonej
dziwimy, co za traf! Ja chyba najwicej. Babu Stefu, co takiego... Jak si acuchem od reszty, z tokiem, a tu byo luno, ja te tam za ni, troch
pani tu dostaa waciwie? gupawo staem, ona siedziaa i zacza si niby to podkca z jak
Ach, co to byo... folksdojczwn o to, e si niby na ni pcha.
Krzeso, na ktrym Stefa siedziaa, te byo poydowskie, tylko nie Wic. tak Ojciec po sprowadzeniu Stefy sprowadzi krzesa. Dwie
z tego domu, ale z kamienicy, ktra chyba stoi do tej pory, czy ocalaa, czy ydowskie sprawy. Ktre si na pewien niewielki czas rozeszy. I znw si
odbudowana, w takiej lepej kiszce, dosownie lepej, od elaznej zaraz na spotkay.
Chodn po lewej stronie, tej od Wisy. Urzdzili tam licytacj. Poydows- W tym domu od licytacji z krzesami czy moe w tym naprzeciwko, ale
kich mebli. Ojciec wpad do domu, do nas. Krzykn, ebym szed z nim. w kadym razie w tej lepej kiszce elaznej, w 43 roku chyba zrobilimy
By akurat Swen, wic dla towarzystwa te polecia. Chocia ja nie jeden z tak zwanych wieczorkw. Swen, Halina, Irena, Staszek, no i ja.
chciaem. eby tam i. Ale byo trudno, bo Ojciec. W bramie tej kamienicy U kogo, kto tam mieszka. Taki wieczorek patriotyczno-literacki, z teat-
licytacyjnej poydowskiej byo peno kramu. Gratw. Rejwachu. Ludz- ralnociami, Swen przedstawia, gra wtedy Nicka, a ja wedug jego
kiego. Ojciec naapa ile krzese, kade z innej wsi, z tym, e wszystkie pomysu na prawach prawie statysty graem krla. Z tej niemiaoci,
miay swoj wag, wielko, no i znioso si na Chodn 40. I tak Ojciec drewnowatoci siedziaem cay czas sztywno i tak samo mwiem. Mj
najpierw przyprowadzi wtedy w 42 roku z tej Chmielnej 32 prosto Stef do kolega z tajnego uniwersytetu, Wojtek, ktry te zgin w powstaniu, na
nas, niby na jedn noc, na dwie, i tak zostaa na dwa lata. Papiery jej oliborzu, powiedzia, e mu si to bardzo podoba. Powiedziaem,
wyrobi po Zosi Romanowskiej. Bo Zosia Romanowska 8 wrzenia 39 dlaczego tak wypadem.
roku pojechaa na Grochw, do siostry i szwagra, i jeszcze zabraa ze sob To nic, ale to byo bardzo adne.
bratow, po to, eby zatrzasny im si drzwi i eby nie mogli wymanipulo- Gralimy tam, pamitam, kawaek Wesela Wyspiaskiego, Swen gra
wa kluczami, jak nadlatyway samoloty, i zanim co, to ju spadli do Staczyka, we fladze narodowej, ktr beztrosko sobie przenis w teczce
piwnicy, ocalaa tylko jedna osoba (na grze i pod gruzami), siostrzenica czy w zawinitku.
Zosi, ktra trzymaa za rk ma dziewczynk ssiadki, ju nieyw, sama Ojciec swoj drog robi rne interesy przedziwne. Raz przytacha
bya przysypana, i jak potem mieszkaa na Lesznie obok nas u Nanki, zKercelaka na Leszno, jeszcze na czwarte pitro, cay kosz kartofli. Zgnie.
kiedymy stracili mieszkanie w rdmieciu, wic jak mieszkaa po Zosi Zmarznite. Ale to i tak byo drogocenne. Nanka, Ojciec, Mama, Sabina
w jej pokoju, to wiem, e baa si nakrywa w ku kodr po szyj. Bo jak pamitali z zeszej wojny, e z takich zmarznitych kartofli mona robi
ju tracia wiadomo kodry, to jej si to mylio z gruzami, e s po szyj. placki kartoflane. Zrobili, i byy dobre. Kiedy indziej Ojciec kupi na takiej
Wic Stefa miaa kennkart na imi i nazwisko Zosi; troch starsza od niej, licytacji lodwk. Mama i Stefa dziwiy si cay czas, po co. Bo bya
ale i tak bya utleniona, nie tyle ruda, ile robica wraenie rudawej, w ogle zepsuta. Albo wchodzi kiedy na Chodn i ma cay paszcz rybek, takich
podobna do ydwki, tyle e Niemcy na szczcie si na tym nie znali, i na malutkich. Tak bez niczego. Na podoku. Przeciekaj. Mwi Mamie, eby
jeszcze wiksze szczcie Stefa miaa wiele odwagi i zbawiennego tupetu; zrobia z tego kotlety. Mama zrobia. Ale ile ich wyszo! Na wszystkie
skoro widziaa Niemcw na drodze bo chodzia po rnych drogach ze parapety. A mielimy wtedy cztery okna. Kiedy, w Wigili w 42 czy 43
Suewca na d na Wilanw albo na Augustwk z tak zwanymi krtkimi roku, wieczorem otwieraj si drzwi, wchodzi Ojciec i wnosi choink
towarami, bardzo krtkimi, z agrafkami, z czesk biuteri, eby mie sonink. Mama zaczyna wydziwia. Ja te. Ojciec, e niby co takiego.
z czego y i troch pienidzy na zapas wic jak widziaa Niemcw, to Trzeba j zacz ubiera. Zaczem. Dziwnie byo nadziewa zabawki na te
sama podchodzia, pytaa: Wie spdt ist"?, a wracaa zawsze tramwajem, sosnowe gazie. Sosna to dla mnie w ogle byo nie drzewo. To jakby
na pomocie ,,Nur fur Deutsche"; raz, jak mnie spotkaa w miecie ubiera zabawkami sosn w Otwocku. W ogle to nie miao nic wsplnego,
i mielimy wraca razem, powiedziaa: Niech pan jedzie ze mn, zrobi tak mi si wtedy zdawao, z choink. Zupenie inna faktura. Nic z tego
panu lekcj pokazow." I rzeczywicie, nie tylko wsiada przez Nur fur zapachu. Ani tego kolenia.

12 13
cofamy, elazna Brama, ludzie klcz, maj rozstrzeliwa, uciekamy,
Do pomysw Ojca naleao wykorzystywanie umarych, czego przy-
cudem, ach, panie Mironie.
kad ju jeden daem. Ale byo ich wicej. Bralimy marmolad, chleb i te
rne jedzenia na kartki na nazwiska chyba czterech nieboszczykw. Ale si pani tu dostaa?
Oczywicie bliskich. Ale wtedy takie rzeczy si robio. Czego si wtedy nie Ach, co to byo...
robio? Bya chyba zaraz i ciocia Jzia. Jej dom Ogrodowa 49 styka si
eby ju wyjani spraw Stefy. Stefa mieszkaaby u nas do koca. Ale z naszym Chodna 40. Tyle e jego trzecie podwrze, tylny mur, w nim
ktrego dnia na wiosn 44 roku wracam z miasta, a Mama (szya wtedy dziura, to byo przejcie na nasze dugie podwrze, ale jedno. Byem
dla bab, eby z czego miaa y i ona, i ja, kiecki, a waciwie przerabiaa, bo szczliwy, e byo nas wicej. Co prawda ciotka Jzia wrcia do siebie.
to byy przerbki z przerbek, fataachy tak zwane, a jak zacza sobie Ale Stefa zostawaa, nie byo smutno. I to, e ocalaa. Ale zaczo si nagle
ktra kombinowa palto z futrem, czyli pelis, to krliki; wiedziay, e po rnych klskach i wieciach tak okropne pogorszenie i pieko, e
oba, i to tak jak koty na wiosn, ale co miay robi) wic Mama, ktra odechciao si wszystkiego. Atak na Chodn, Ogrodow szed. Ludzie byli
obszywaa rwnie i nasz dozorczyni, mwi mi w drzwiach: tam ju rozstrzeliwani, paleni na stosach na Grczewskiej, na Bema, na
Wyobra sobie, e zdrtwiaam dzisiaj. Dozorczyni przysza po t Mynarskiej, na Wolskiej. Ci, co bronili z uporem linii polskiego frontu, co
swoj kieck i mwi mi: Ta pani syplokatorka to tak, jak idzie przez i raz mieli odcite schody, zejcia, leeli na dachach, na tych czwartych,
podwrko, to tak gow krzywi i tak jako bokiem idzie, oj, z daleka pitych pitrach, dachy si zapalay, paliy, a oni z dachem spadali w d.
pozna, e to taka ydwa." Piec, jak w getcie w 43 na Wielkanoc.
Wic Stefa musiaa si wyprowadzi. Dozorczyni, jak si okazao, Wydobywanie, odsypywanie, gaszenie, pomoc byo trudne, cho
powiedziaa to nie w zej myli, ale kto j wtedy wiedzia. Trzeba byo byo, ale uniemoliwiane przez wci nowe bomby, podpalania. Czyli
uwaa met za spalon, jak to si wtedy mwio. Zreszt po wy- beznadziejne. W kko. Na ktry krzyk:
prowadzeniu si Stefy ktrego ciepego dnia, chyba majowego, obudziem Samoloty!
si o szstej rano i sysz jaki harmider. Na dole. Tkno mnie od razu. zlatujemy do piwniczyki, pytkiej suterenki z wytwrni szklanych rurek
Lec do okna w koszuli. A tu przed kad klatk schodow Niemiec i bombek. Tok. Panika. Modlenie si. Huk. Warkoty, opotanie bomb.
z karabinem. A po wszystkich klatkach chodz i sprawdzaj wszystkich. Jki i strach. Znw zniaj si. Huk, chyba trafio we front, kulimy si.
Nie wiadomo po co. Skoczyo si, u nas przynajmniej, na sprawdzeniu Obok ktra stara ssiadka bije si w piersi:
kennkarty, mojego ausweisu, i poszli. Niemiec i konfident, mwicy po Najwitsze Serce Jezusa, zmiuj si nad nami...
polsku, w biaym paszczu. Moe by i nic nie byo. Ze Stef. Gdyby bya Wycie samolotw, bomb.
wtedy jeszcze. Moe by i usza jako Zofia Romanowska. Ale kto tam Najwitsze Serce...
wiedzia tego w paszczu. I nagle wyrywa co naszym domem. Fruwaj framugi z okien, drzwi,
No wic Stefa 5 sierpnia 44 roku siedzi na tym krzele, poydowskim, szyby. Huki. Koniec? Jeszcze trzaski. Jeszcze dalsze huki. Na razie
z ktrym si znw spotkaa, w turbanie na gowie, bo turbany na gowie wychodzimy. Podwrze zmienione, czarne, posypane, osiwiae, okna
i drewniaki na nogach byy wtedy modne, z musu, w caej Europie puste, w drzazgach. Przed bram lej na p jezdni. Patrzymy z drugiego
podobno, a szczeglnie jako rozpoznawao si Niemki po tych turbanach,
naszego pitra. Na to. Tumy na podwrzu. Pieko dalsze nieco ale bez
a Stefa przecie uchodzia za Niemk, wic siedzi Stefa w tym krzele
ustanku. le. Tumy w popoch. Z pakami, toboami. Lataj. Ci do bramy.
i mwi:
Ci z bramy. Ci do Ogrodowej przez dziur. Tamci z Ogrodowej do nas.
A, gdzie ja nie byam. Jad tramwajem. Zamieszanie. Patrz
Nagle zamieszanie. Straszny krzyk. Jakie zawirowanie tumu. Co nios.
w koszyk. A tu mi kto podrzuci opask. Zatrzymuj tramwaj, bior nas
Kogo... Kad. Trupy? Krzyk... Czyj?
na Gsiwk. Tam jestemy, odbijaj nas powstacy, lecimy przez Ogrd
To pani Grska jej syna zabio w szkole na Lesznie.
Krasiskich, Bielask i potem przez Ogrd Saski, tu Niemcy, tu si

14 15
Znieli trupy. Caa szkoa zbombardowana. Leszno 100 ile? 111 czy atak na plac Kercelego, Towarow, Okopow. Kercelak upad. Linia
113. To ta, do ktrej poszedem raz na Szopk. Dawno przed wojn, naszych cofaa si. Leeli ju przy barykadach na rogach Wroniej.
oczywicie. W czasie ktrego aktu oberway si w lewym kcie sceny koce. I strzelali. Ale po linii Towarowa Kercelak Okopowa miay pada
Nagle goe kulisy. Katastrofa, bo tam czekao peno aniow, krle i rni dalsze ulice, ju nie Wola, ale ku rdmieciu. (Zreszt i my na Chodnej a
na swoj kolej. Z piskiem to si rzucio w kt, stoczyo, zbio w trjkcik. do linii Kercelaka, Towarowej i Okopowej bylimy waciwie w rdmie-
Anioy tuliy si, wtulay, zakryway sobie okcie i piszczay. O, jak mi byo ciu, nie tylko w tym tradycyjnym administracyjnie, ale i w rdmieciu
ciko tu na tym podwrzu teraz. powstaniowym, przynajmniej tak to ustalono przed wybuchem powstania
(Pani Grska, jej syn i synowa patrioci, baptyci. Przychodziy sobie w dowdztwie przy podziale Warszawy na kilka obwodw.) Na razie
szy do Mamy. Obydwie. Jak moja Mama spytaa: Pani by nie rzucia bronio si tego paska midzy Towarow i Kercelakiem a Wroni. Ale atak
swojej wiary?" Ja? nigdy, w tej wierze si wychowaam i w tej umr.") szed nie tylko po jezdni, z piechoty, czogw, z artylerii, karabinw,
Postanowiem zajrze na razie do Ireny na Chodn 24. Zastaem ich ju granatw, miotaczy ognia, pepancw, ale co najgorsze z nieba.
wszystkich w piwnicy. Przygnbionych, ale tu byo i ciszej, i mniej ludzi. Samoloty bez przerwy teraz, wspierane tamt reszt, stadami leciay,
Naprzeciwko siedziay dwie kobiety. Jedna martwia si o dzieci, bo wracay i znw leciay, i bombardoway dom po domu, oficyn po oficynie.
zostawia na Pradze u Wedla. Druga bya z ni, troch modsza. Siedziay Chodn. Ogrodow. Krochmaln. Leszno. Grzybowsk. ucka. Itd.
skulone. W tym korytarzyku. Od chodzenia raz na ile po kartofle, po Waliy i paliy. Raz krzyk:
wgiel w normalnych czasach. Do odgrzebywania zasypanych!
Jak sowy powiedzia strasznie wyranym szeptem po swojemu Zgosiem si. Czekamy przy bramie. Odwouj nas.
i wolniutko Staszek. Ju poszli. Inni.
Pamitam spokj. I ulg. Po swoim domu. Tu si nocowao. Bo wiem, Ale zaraz znw krzyk:
e na drugi dzie byo soce, ciepo, niedziela 6 sierpnia. Sowy (starsza Pali si Chodna 39! Kto do gaszenia?!
Heka, modsza jak jej byo? wiem, e umiaa stawia karty) Wylatujemy. To akurat naprzeciwko. Cay dom pali si. Chyba
powiedziay: trzypitrowy. Wody nie ma. Jest, ale obok, z pompki, trzeba z kubekami.
Dzi Przemienienie Paskie. Moe Pan Bg co przemieni na lepsze. Przez dziur w murze. Jest i ziemia do gaszenia. Kobiety lataj, pomagaj.
I zaraz gruchna wie:
Upa. Pomienie. Te rodki do gaszenia marne. A tu ciany ju w ogniu. Na
Powstanie upado.
trzecim pitrze z ktrych drzwi dym. Ale zamknite. Walimy. Nic. Bijemy
Mj Boe zerway si piwnice, schody, baby, tumy tyle wysiku
siekierami. Wpadamy. ciana si pali. Goa ciana. Lecimy z tymi
i na marne, mj Boe? Niemoliwe.
No tak... wiadrami. Po wod. Wracamy. Lejemy. Co tu tyle znaczy. Zlatujemy.
Ziemi! Ziemi! krzycz baby.
Mj Boe zaamywali rce, latali w podwrzach. Po niejakich na
Lecimy znw. Tu samoloty. Sypi bombami. I bombkami. Zapalajcy-
pocztku narzekaniach ta zaprawa, solidarno. Bo rozpacz bya.
I nagle lec z krzykiem, z gazetkami, z odwoaniem. e nieprawda. mi.
Sami powstacy pamitam powiedzieli o upadku i zaczli rozpacz; Gasi bomby!
teraz co za rado! Zlatujemy. Sypiemy na bombki. Jest ich ze dwadziecia. Ze trzydzieci.
Ale niedziela zacza si dopiero. Sza groza, jakiej dotd nie byo. Na kupie. Na podecie. Znw tam na tym prawie trzecim pitrze. Pal si,
Wtedy wanie postanowienie rozejcia si w trzy strony. Staszek na sycz. I ju zaapuje od nich ogie ciana. Ziemia wietnie robi. Jednak.
Sienn. Irena zostaje. Ja znw do siebie. Soce, upa, dym, poary, huki, Sypiemy. Czy pomoe? Bo przecie to bucha i bucha. Pomaga. Ale tam ju
lec do domu. Wtedy chyba wanie zastaem cioci Jzi. W poudnie i te ciany prawe i lewe. Pal si. Lecimy na d. Mijamy si. Dobrze, e jest
Niemcy, wyprzedzani przez wasowcw, zaczli przypuszcza ostateczny nas troch. I e te kobiety. Daj gotowe ju kuby z ziemi (nie jestem
pewien, czy wody nagle nie zabrako). Podaj nam przez dziur w murze,
16
17
ebymy nie musieli niepotrzebnie przelatywa. Donosz do schodw.
apiemy od nich. Wlatujemy. Pamitam, e leciaem po tych bombkach. ywych czy nie. Zagrzebywali na miejscu. Te tak jak szo. Jako
dziennikarz w 1946 roku byem wysany na moment ekshumacji. Zajecha
e po nich deptaem. Bo nie byo inaczej jak. Gasio sieje po drodze. Ju
em z fotoreporterem. Weszlimy na ten dziedziniec. Trzy czy cztery rzdy
dogasajce. Caa ta sterta. Ale co najlepsze: ciany w pomieniach coraz
wygrzebanych wieo, obronitych ziemi bezksztatnych bry. Kojarzyo
mniejszych. Nie do wiary. Za ktrym sypniciem ogie si skurczy do
mi si to z rnociami. Z kotletami w buce i utytanymi w czym. Jeden
zaniku. Cud! 1 ugasilimy, W tym piekle. Akcja skoczona. Wracamy.
pamitam naprawd z koci, jedn, wystajc. Reszta utytana.
Natarcie si powiksza. Coraz wicej tego bombardowania. Urato-
Wpada nagle do schronu sanitariuszka:
wani, jako tako przytomni i cali, zlatuj si do naszych piwnic. Straszny
Kto pomoe nie rannego?
popoch. Na podwrku te. My sami w popochu. Przenosimy si do ciotki
I nagle, po haasie i pomimo hukw cisza.
Jzi. Przez t dziur . Na Ogrodow 49. Tam jakie baby na podwrzu przy
Nikt nie pomoe?
kuchniach, dymach, i chopy bij si siekierami. Goni. Rzucaj nimi. Byo kobiet ileset. I chyba z tylu mczyzn. Wszystko znieruchomiao.
Lataj siekiery w powietrzu. Nic nie przesadzam. Idziemy do mieszkania
Czy naprawd nikt?
ciotki na czwarte pitro. Ale tam nie da si duej wytrzyma ni dwie Ja pjd wstaem.
minuty. Razem z sublokatork, starsz pani, ciotki Jzefy i z jej bratem Nikt si nie ruszy. Wyskoczyem za sanitariuszk. Po schodach.
(te siwym) zlatujemy z jakimi ich i swoimi manatkami na ktre nisze I wskoczyem wprost w ulic. Ogrodow.
pitro do kogo. Do jakiej kuchni. Siadamy. Sublokatork ciotki Jzi Tu! Tu! Zapaem za przd noszy. I dalej szybko.
podaje siwemu bratu: Wczylimy
Masz chleb z cukrem. - Bierze, je. si w kondukt z noszami. Szli przed nami. Za nami. W stron elaznej
Da ci jeszcze chleba z cukrem? i dalej w stron Sdw, bo tam by szpital powstaniowy. Cae uwijanie si
Kiwa gow. szo do Sdw, do rodka miasta. Byo popoudnie, jaka czwarta czy
Ja tam nie mogem nic je od dwch dni. pita, niedziela, upa, podlatywanie dymu, ale razem z kurzem, czyli blisko
Nagle takie huki, wstrzsy, e lecimy na d. poar czy co gorcego, huki, kocie by pod nogami, szo si szybciutko, raz
Zbombardowanych przybywa. Wszystko siwe. Od gruzu. Zadymione. patrzao pod nogi, to znw naprzd, to za siebie, to po domach i po niebie,
Ciotka Jzia, Stefa, Mama uwaaj, e ta piwnica saba, dom z desek, latanina, wysokie kamienice, barykady w poprzek co i raz, gzymsy.
trzciny z wapnem i z cegie tylko. A ssiednia 51 kleinowskie sklepienia Chciaem jeszcze doda, e gobie. Ale chyba gobi albo ju nie byo, albo
nowy dom, nie otynkowany jeszcze. Przenosimy si szybko dziurami, pochoway si tak, e nie fruway, albo moe naprawd byy i wanie
podziemiami. Tam tumy. Siedz na betonie. Mokrym. Po ktach karbi- odryway si i odfruway za kadym hukiem, ale to chyba odryway si
dwki. Mama, ciotka Jzia i Stefa zdejmuj z siebie bety, rozkadaj si na i odfruway, i robiy ten dym i kurz tylko gzymsy i framugi. A dlatego nie
jakim wolnym kawaeczku. W tym tumie. Harmider. Huki, pociski, dowierzam sobie, e na pewno i wtedy dobrze nie wiedziaem co, bo i kiedy
bomby nie do wytrzymania. A najgorsze, e id ci Ukraicy. I rn. indziej i gdzie indziej wydawao mi si to samo, a zaraz po wojnie, jak
Wszystkich. Wci o tym mwi. Ludzie. Po dwudziestu latach wanie mieszkaem na Poznaskiej i bya Wielkanoc z rezurekcj raniutko, to te
teraz, w 1964 i 65 roku podano dokadne liczby od wiadkw gobie tym razem prawdziwe poszyy si i robiy furkot midzy
z obydwch stron. Nasze pisma day wykazy, ile rozwalono ludzi na samej gzymsami za kadym hukiem. Wic szlimy kusem. W bramy takie
Woli w sam sobot i niedziel, 5 i 6 sierpnia. Kilkadziesit tysicy osb. tradycyjne z wjazdem w podwrka, z Mikoajami z elaza po bokach albo
Niektre niedostrzeliwane podpalono razem z tamtymi niby-zabitymi. z wnkami te walio. W barykady. W ciany.
Rzucao si ich na wsplne stosy. Ze szpitala witego Stanisawa, rg Musielimy przecisn si przez wskie przejcie (takie wskie przejcia
Wolskiej i Mynarskiej (teraz Szpital Zakany nr 1), rozstrzeliwali i wy- midzy barykad a cian byy wszdzie dla bezpieczestwa) przed
rzucali ywcem chorych przez okna na dziedziniec. Tam podpalali, jak szo. elazn. I za elazn. Bo chyba dwie blisko siebie. Bo barykady szy gsto.
Wszdzie. I to przy elaznej leeli onierze i strzelali z karabinw.
18
19
schronisko dla bezdomnych" w czasie wojny, ale Swen tam do niedawna
Zwykych. W stron Kercelaka. ByPPoch- Uciekanie cywilw. Obrona mieszka, chocia ju od duszego czasu pracowa jako opiekun spoeczny
rozpaczliwa. Wiadomoci o tych paleniach, rozstrzeliwaniach szy, szy na Parysowie.) Wic, bo te bloki maj front od Rybakw. Ty od Wisy.
fakty, szy na nas, coraz bliej. Lecimy raz-dwa z tymi noszami. Ja z t Pywa wszyscy troje umielimy, jak si domwilimy. A stamtd przecie
sanitariuszk niosem kobiet. Ca!* 1 popielata. I na wosach. I twarz. cichcem w nocy da si przemyci dalej na era Jabonne. A tam ju
W konwulsjach. Postrzpiona kiecka. Bya przysypana. Na Chodnej. w Jabonnie Rosjanie. Nie wiem w dodatku, jak sobie wyobraalimy
Zaraz za nami - cho ten kto (mczyzna) mia rce, nogi grubo dopynicie na tamten brzeg, te z Niemcami i co lepsze przejcie przez
pobandaowane, to krew tak sza, iff si?laa z noszy. Co byo wicej, dalej front. I to taki front, jakiego raczej w historii wiata do tej wojny nie byo.
- ju nie wiem. Gmach Sdw. Opadamy do bramy, tu ludzie stoj Chyba zadziaao tu to, e to Warszawa i era, e przez wasne da si
w bramie, jacy, rni, jedna nasza s*siadka z Chodnej 40. Zaczyna paka wszystko.
na widok tego wszystkiego. Chyba si? zaczy pacze w ogle, takie ze Przesiedzielimy tak jeszcze. A noc. Atak usta. Zrobiy si normalne
spazmami. W caej bramie. Kazali rf" postawi przysypan. Zostawi. Bo huczki, pohukiwania. Moe i zupena cisza. Wylego wszystko na po-
ju szpital. Chyba zoyli nosze. Polcieli P nastpnych. A tych ju zaczli dwrze. Narady. Obgadywania. Gazetki. Przekuwania dalsze. Piwnic,
wnosi do rodka. przej. Pan Malinowski proponuje Irenie imnie spanieu nich. Bo gdziemy
Wyleciaem, eby wraca. Po drodze wpadem -tyami od tego tartaku - na trzecim pitrze? A oni maj due mieszkanie w pierwszym podwrzu, na
na Chodn 24, do piwnicy Ireny. Zastaem i Iren, i te dwie Sowy, i pana parterze. Poszlimy. Ja dostaj pokj. Osobny. ko. Kodr. Rozbieram
Malinowskiego w opasce OPL jako fokowego. I byo cicho, spokojniej ni si. Odchylam kodr, eby wle, a tu jak nie huknie pocisk w rg domu!
gdzie indziej. W tej drugiej oficynie przynajmniej. Bo nie od frontu. Sycha Jak nie walnie drugi, trzeci, czwarty; nic, tylko pociski. I ognie. Wszystko
byo wszystko dalej. I byo le. A1*5 spokj tej piwnicy. Zwyczajnej. si zrywa. Wylatuje na podwrze. Przefalowuje na to podwrze od
Korytarzyki z zakrtami, z komrki- Ciemno. Czy najwyej gdzie tam Ogrodowej. Z walizami, dziemi, plecakami. Ci ju wychodz. Ci si
wpadao na szaro wiato. To nic. I4"5 chciao mi si i dalej. Opowiada- zbieraj. Tok. Huki. Narady. Przechodzenie z grupy do grupy. Irena stoi
em. Co widziaem. Co za elazn. P Pytali- Zwlekaem tak. Zwlekaem. z chlebakiem. Naradzamy si. Z panem Malinowskim. No i z ca grup.
A wieczr. Radz poczeka. Tu. Na noc. Po co pcha si za elazn Stoimy blisko tej bramy od Ogrodowej (drewnianej). Ale Irena co zwleka.
z powrotem. Moe tam jest jeszcze gorzej, ni byo, moe ju id? Std A ja uwaam, e ju. Naradzam si z Sowami. Gotowe.
mona uciec. Bliej Starwki. Bo pigwie wszyscy, jak szykowali si, to na Tylko polec odnios Mamie klucze, bo zabraem od mieszkania.
Starwk. Z tymi dwiema Sowami coraz wi?ceJ si? dogadywaem na ten Akurat ja zabraem klucze, jakemy wychodzili z domu wtedy w po-
temat. Starsza, ta Heka, uczesana w koron, wci si martwia o swoje pochu. Brzcz mi teraz wci w kieszeni. Lec do elaznej. Przed elazn
dzieci, bo zostay na Pradze w doJ 1 Wedla. Modsza - Jadka chyba znw powstacy le, strzelaj w stron Wroniej, zmczeni, spoceni,
- zacza nam stawia karty. Mwiem im, e mam przyjaciela na midzy jakimi gratami.
Rybakach. Swena. e waciwie od kilku miesicy mieszka na Woli, na Dokd, dokd?
Szlenkierw, ale co mi si zdaje, e jest na Rybakach. Bo tam zostaa jego Ja musz. Chodna 40.
matka. Oczywicie aden dowd. Najwyej uczuciowy. I tak zwany Gdzie? Nie wolno.
yczeniowy sobie. Tego, e Teik i Swen najpierw ze sob z niewanego Ale Matka. A ja zabraem klucze.
powodu zerwali, potem ja zTeikiem Przez solidarno ze Swenem, a potem
Panie! Nic pan nie pomoe. Ani klucze na nic, ani w ogle...
ja ze Swenem, i za to nawizae z Teikiem (przypominam: ten ze
Staszica), to w ogle tego nie brae Pod uwag w teJ sytuacji. Jeszcze co: -Ale...
wpadem na pomys przepynici* Wisy. One to podchwyciy, jako Tam ju s Niemcy.
oczywisto. Ja mwiem, e Rybak*t0 to samo co Wybrzee Gdaskie. Bo Cofnem si. Wpadem na podwrze Ireny. Heka z Jadk gotowe.
to bloki. Takie czerwone. elbe*- Nie wykoczone. Wielkie. (Niby Jeszcze raz pytam Ireny, jak ona. Ale ona wci stoi koo tej bramy, w tej

21
20
chyba na rogu Leszna i Przejazdu zaoylimy buty lecimy Dug,
samej grupce, tak samo wisi jej przez rami chlebak, i w ogle do niej nie Mostow w d, do Rybakw. Ju jest dzie. I cisza. Stare Miasto
bardzo dochodzi, co mwi. Wic ja, Heka, Jadka wylatujemy spokojniutkie. Na Rybakach, za Prochowni, w zaomku chodnika pod
w Ogrodow, tym razem na prawo. I biegiem... murem nastpnej posesji bawiy si na trawie pomidzy kocimi bami
Ktra z nich powiedziaa: dzieci. Ty Prochowni wychodzi na Wis, tak jak ty kadego domu
Tylko zdejmijmy pantofle, eby nie byo nas sycha. z Rybakw. Ten mur, o ktrym wspomniaem, by bardzo stary. Byy
Zdejmujemy. Lecimy. Boso. Ogrodow. Barykada. Przeciskamy si. w nim dwie muszlowate rokokowe bramy. Stary zajazd. Jak tylko go
Do Solnej. Pali si po drodze. Huczy. Lec belki. Szum. Spadaj w ogie. minlimy, powiedziaem Hece i Jadce:
Z dudnieniem. Lecimy Soln. Do Elektoralnej. Barykada. Przeciskamy si. To tu.
I dalej. Elektoraln. Do placu Bankowego (tam, gdzie dzi Dzieryskiego, Rybaki 14/16. Dwa z cegy, na elbecie, nie tynkowane dwupitrowe
tylko mniejszy i trjktny). Pali si po prawej stronie. Cay dom jeden bloki, no i jeszcze przylepiony do nich trzeci blok, trjktny, ktry mi si
pomie. Lecimy. Gdzie za Orl pali si cay dom po lewej stronie. wydawa mniej wany. Te dwa bloki stay w poprzek do Rybakw i Wisy.
Waciwie dopala si. Stropw ju prawie nie ma. Ani cian. Tylko wielkie Midzy nimi byo due podwrze. Od Rybakw do samego Wybrzea. I od
ognisko na jakie trzy pitra. Znw szumi belki, odrywaj si. Gorco. To Rybakw, i od Wybrzea ogrodzone sztachetami. Wpadlimy przez bram
chyba Urzd Miar i Wag. Noc. Tu ciszej. A moe w ogle atak zacz z kraty do tego podwrza. I lew stron pod murem bo cay rodek by
przycicha? Jestemy nie jedni w biegu. Cay potok na Starwk. Wic za zajty na dziaki i zaronity do klatki schodowej, tej z mieszkaniem
ludmi wlatujemy w lewo. W dziedzice na tyy Resursy, czyli Matki Swena (chyba jest? i chyba Swen te jest miaem niespokojn
Rotundy, dawnego Ministerium Finansw i paacu Leszczyskich. Lu- nadziej). Ta klatka schodowa bya przy samym Wybrzeu, bo i ich okna
niej, mniej ciasno. Od placu Bankowego pojedyncze huki. I znw gzymsy. wychodziy na Wis. Patrz, a tu we wnce wejcia do tej klatki stoi dwch
Tylko mniej szare. A te. To znaczy w tym wicie (ledwie wicie) takie, dyurnych, jeszcze z nocy, z opaskami; jeden z czerwon opask AL, bo tu
jakby pod niedzi. To tu moe te gobie. Si zryway. Albo te tylko te na Starwce duo byo AL. A drugi znajomy i z domu, i z biura Swena, pan
gzymsy. Na innej zasadzie. Bo z anielicami Corazziego. W girlandach. Ad.
Tympanony. Wylot na Leszno. Tu nagle na pewno wita. Zatrzymuj nas Jest? Swen? pytam s?
przy barykadzie, a si zbierze wicej. S jacy nawet ydzi z ich kobietami.
S. Wszyscy. I pan Swen z narzeczon. I ciocia z synem. I moja ona
Jedna z tych ydwek trzymaa worek pod pach. Barykada jest w poprzek
z dzieckiem.
Leszna, u dzisiejszego wylotu na Tras W-Z. Tylko po prawej stronie bya
Gdzie s?
Rymarska, jako wylot placu Bankowego. A w lewo Przejazd z widokiem,
Pan Ad., wci umiechnity, mwi:
takim jak dzi, na paac Mostowskich. ydom sprawdzaj jakie papierki.
W schronie, jeszcze pi.
Oddzielaj ich. Do dalszego sprawdzenia. Nas puszczaj. Ca grup.
Wpadlimy po pachncych betonem, cegami i niewykoczeniem
Wlatujemy midzy barykady Leszna. W Przejazd. Tam kawaek. I skrt
schodach do gbokich piwnic z grubymi murami. Cisza. I zapach
w prawo. Przez barykad. Duga . Pohukiwania. Na lekkim skrcie Dugiej
zaduszonej pralni. Wpady nam w ucho i w nos. A co wpado w oko
po lewej paac Pod Czterema Wiatrami. Pali si calutki. Ju si koczy.
szkoda gada.
Wyje ogie w oficynach, we froncie. Szumi, spadaj belki. Tympanon
mawa otcha z pipicymi si wiecami na otarzyku z Matk Bosk
z paskorzebami jeszcze jest. Migaj medaliony. Bramy dziedzica
w porcelance, a reszta same dziwne dziaki, zatoczone, wszystkie pice,
z kuciami. I te Cztery Wiatry. Na filarach bramy. Maj zocone skrzyda.
chrapice, przygnbiajce.
Igraj, wiec. Jeszcze bardziej roztaczone ni zwykle. Lecimy dalej.
Te dziaki okazay si zespoami prycz. Kady zesp skada si z ilu
Ju Starwka. Wida. Na kocu Dugiej za ilu barykadami
prycz. Kada prycza z dwch albo czterech prycz sczepionych gowami.
doarza si niebieskozielona kula na dzwonnicy Dominikanw. Dziwne. Kada bya duga, bo leao na niej kilka osb. Midzy zespoami prycz
Resztka spalonego hemu z blachy? Chyba. Lecimy wic ju nie boso
23
22
pieniy si w mroku graty. I tylko wyrane byo jedno przejcie gwne od kotownie z mnstwem rur i kanalizacyjek bya tu nieskoczona ilo.
drzwi do otarza i dookoa. Poza tym betonowe filary. Czyli makabra Na dodatek dwa gwne bloki (A i B) miay poczenie, czyli tak zwany po
katakumbowej kaplicy. tutejszemu tunel. Pod dziakami z dyniami. I z pomidorami. No i chyba
Poszukaem dziaki rodziny Swena. Zobaczyem ich pokotem. Spali. z kartoflami, ktre w czasie okupacji byy tak modne w caej Warszawie, e
Schyliem si nad Swenem. I co mwiem. Nie pamitam co. Swen si nie tylko place, skwery (z ktrych w 39 roku w zimie ekshumowao si
przecign, spojrza do gry na mnie, zdziwi si, rozrzewni, zacz wita. pochowanych naprdce we Wrzeniu), nie tylko wybrzea, ale i Aleje
Zaraz reszta, gwnie Mama Swena, poruszyli si i zamrowili. Jerozolimskie byy obsiane i obkwite w lipcu kartoflami.
Ciotka Uff. spaa ze Zbyszkiem na razie. Powiedziaem, z kim jestem. Nasza sala" piwnicowa, chocia takich jak ona byo jeszcze ze dwie
Powiedzieli, e dobrze. Ka zajmowa miejsca. Przyjmuj. Goszcz. albo trzy pod naszym blokiem B, bya tak jakby gwn na ten blok. Bo
Zaraz si budz i Celinka, i Ciotka, i Zbyszek, i pani Ad. z malutk przecie sta tu otarz. A moe naprawd bya najwiksza? Chyba tak. Koo
creczk na ssiedzkim barogu. I inni. Ruszaj si. Troch wstaj. drzwi, to znaczy koo otworu wejciowego tego z klatki schodowej zaraz po
Wstawanie takie zupene nie byo wtedy w modzie. Bo po co? tylko prawej stronie, staa beka, pena wody, na wypadek poaru. Woda bya nie
eby si zbi w tok? za wiea ju 7 sierpnia. Co dao potem pole do smrodu, ktni i zmiany
Wic poporuszali si, poprzecigali, pogrzebali w swoich tumokach wody w bece metod potokow. Drzwi byy na korytarze, ppiwnice,
bez wstawania. I zaczo si: przejcia z kuchniami-kozami-sukami, o ktre baby zaraz si kciy,
Ru-ru-ru gadanie, ale jakie!... I chyba poranna modlitwa przy a mowie si zaraz pobili siekierami. Drugie siekiery w tym powstaniu.
otarzu, a raczej od otarza, czyli do otarza. Poranna, czyli pierwsza. Bo Stamtd byy wanie schody z betonu na gr, na parter. Tu zaraz na lewo
poza tym to modlitw byo duo. I pieww. Nawet w pierwszym tygodniu od nas byy wychodki (na razie z wod), wszystko czynne, wiato te. Tu
to nie tak duo, jak si okazao. Bo potem zaczy si czstsze. I gstniay. wpaday z gry supy soca z kurzem, z tym, e jak wpaday codziennie
A doszo do tego, e w caej Warszawie we wszystkich piwnicach modlili raniutko, tak wieciy ile godzin, codziennie, bo bya tylko pogoda. Tu
si na gos chrami i piewami wszdzie, bez przerwy i wszyscy. byy najwaniejsze wloty i wyloty, spotkania, narady, moje przesiadywania
Wic co? Od tej pory, od tego wejcia tam zacza si nowa, na kupce oegie i pisania.
potwornie duga historia wsplnego ycia na tle moliwoci mierci. Co I naprzeciw szy piwnice dalsze. Zaczyna si cig. Synny potem nasz
pamitam? I duo, i nie tak duo, nie zawsze po porzdku czy dzie po cig spacerowy. Bo si spacerowao. A nie byo jak na wierzchu. To tu. To
dniu. Mog co pomyli w kolejnoci, w jakiej dacie (jakiej nawet na og byy zreszt ulice, place, tumy, ycia, zawierania znajomoci.
wanej, cho mam kilka dat murowanych), w ukadzie frontw, i tych Wrmy do daty. Na dzie przede mn przylecia Swen z Celink.
naszych, i tego duego. 1 sierpnia o pitej byli akurat na ulicy, ale blisko Chmielnej. Przelatywali
Wic dowiedziaem si e ciotk Uff.-ow ze Zbyszkiem powstanie z podniesionymi rkami pomidzy czogami przez Nowy wiat chyba.
zastao na Freta w sklepie. ycie z piter w schrony, w doy przenioso si Wanie na Chmielnej miaa Celinka swj pokj. Ju tam zaczo si
ju par dni temu. Ze wszystkim, co si dao. Ssiadka, gucha, ale pomieszkiwanie wielu osb, zapltanych, oddzielonych od siebie. Wspl-
mwica, tyle e faszywie piewajca Bacia, czyli, niewaciwie nazywana, nota mieszkaniowa na kupie. Ale je co? Na duej? Mama Swena, starsza,
Baciakowa, z maszyn i z synkiem z nogami po biodra w gipsie, szya dowiadczona, uskadaa sucharw z paru lat w torby. Wic w niedziel
w piwnicy obok na maszynie i piewaa duo mia si Swen bo nie wzi Swen Celink. Przeleli okrn drog przez p rdmiecia. Bo nie
syszaa hukw. Wejcie (co, co miao by drzwiami, a zdyo zosta w 39 byo jak inaczej. Gdzie do Zotej czy Paskiej, potem Walicowem do
roku tylko otworem) do piwnicy z Baciakowa byo tylko malekim Chodnej, potem Ogrodow do Solnej, Elektoraln, placem Bankowym,
elemencikiem tego labiryntu pod Rybakami 14/16. Bo korytarzy, sal no i Dug do Mostowej, czyli tras Staszka z Chodnej na Sienn, i moj
piwnicznych z filarami i bez filarw, przej, wyj na schody, ktw, z Chodnej na Rybaki. Paac Pod Czterema Wiatrami ju si pali.
separat, schowkw, piwniczek kieszonkowych, podpiwnic, zej w tutejsze W stronach Staszka i mojej byo pieko. Bo to przecie byo to natarcie od

24 25
Woli. A na Rybakach zaskoczy ich tak samo ten spokoik. Wic zalecieli na
powstanie zaczynao wyglda jak z ksiki. Jakiej takiej o obleniu.
drugie pitro. Tu puchy. No, ale ten spokj, lato i Wisa, wic Swen
redniowiecznym. I to egzotycznego, upalnego miasta. Gdzie si zaczyna
domyli si, e Mama gdzie jest na dole, idzie jej szuka, a do Celinki
je kor z drzew i podeszwy. A tu przecie to grozio prawie z miejsca.
mwi, eby sobie powygldaa przez ten czas oknem. Okno byo prosto na
Osaczenie byo. Szturmy te. Z tym, e jak ju byo, to zreszt o tym
Prag. Na wielkie drzewa ZOO. Plae. Most kolejowy, wtedy ten stary, ten
pniej. No i to niebo, i skwar. I tum. Prawie dostaem zawrotu gowy ze
lewy, przycytadelowy. W prawo Kierbed w kraty. Dobrze, e nikt ani
zdziwienia. Do dzi pamitam to uczucie. A do takiego gorca w nosie.
nic od tej Pragi nie strzelio wtedy, boby byo z Celink gorzej. Ludzie
w schronie, jak si dowiedzieli o tym, to zapali si za gowy. Wic prdko Wic polecielimy Mostow pod gr (jeszcze ta skarpa i te pochyoci).
po ni polecia. Na rg Freta. Do sklepu. Po prostu. Nie do wiary. Sklep by czynny. Tylko
jako tak dziwnie. Prawie otwarty (uchylony). Ale sprzedawa. Co? Kasz
Prawie zaraz Swen zapyta mnie, czy nie znam najnowszego szlagieru:
chyba. Chleb? Bo chybamy te dwie rzeczy kupili. W kadym razie co
Pamitasz noc lipcow kupilimy. Jedyny i ostatni raz. Bo wicej sklepw ani przedtem, ani potem
gorc... nie widziaem.
I zaraz dowiedziaem si, e crce, tej malutkiej, pastwa Ad. jest na Na ulicy by taki ruch, e ludzie szli jezdniami. Peno uciekinierw
imi Basia. I e jej si piewa. z caej Warszawy. Wszystko, co ucieko z Woli, to tu. Stare Miasto
synna reduta. (Ju synna.) Nie do zdobycia. Barykady. Wzizny. Nie
Mam... pajaca na sznurku, dla czogw. Stare Miasto jest mocne. Ma cae mury. I grube. I w ogle.
Fika w lewo, fika w prawo, I tradycje.
To najlepsz jest zabaw... Spotykania. Mijania z Iren P. Z chlebakiem. Przystpia do AK. Teik
No i piewao si to jej w kko przez cay sierpie. I jak sobie to lecia do akcji na czele grupki, gsiego, szybciutko, po tych kocich bach
przypomn, to mi si robi od tego Hajsmutniej, od tej melodii, i od tych Mostowej, pod gr, bomy si minli na Mostowej przy Starej, i albo nas
sw, nie wiem dlaczego. (Pastwo Ad. przeyli wszyscy troje, yj, tyle e nie zauway, albo w ogle to nie odgrywao roli, tak by i on, i oni zajci
ich si caymi latami nie spotykao, a tu ktrego czerwcowego piknego tym, na co szli. W kocu nie wiem, czy go spotkaem na tej Mostowej
dnia kilka lat temu przychodzi do mnie wanie Basia, przedstawia si, kim w sierpniu dwa razy, czy pierwszy raz na rogu Chodnej i elaznej, wtedy
jest, e obchodzi j moje pisanie wierszy i e podobno ja j znaem jako kiedy wracaem w sobot od Ireny do siebie. Chyba na Rybakach (te dwa
mae dziecko w schronie, i potem przeszo to w blisk znajomo, i Basia razy w odstpach). Bo inaczej nie pomyliliby mi si ci ludzie w rzdku,
wreszcie wysza za m za Wocha polonist, siedzi teraz we Florencji, mundurkowi jego, z tymi harcerzykami w mundurkach. Mniejsza o to na
chocia podobno po naszym wyjciu, jak one tam zostay w tych razie. Tak na czucie, to to spotkanie ze Swenem Teika byo pniej, wic
Rybakach, to matka, Ra, mwia do niej: Nie pacz, i tak nie bdziesz 0 tym pniej.
ya", byy nawet pdzone przed czogiem.) Jeszcze co z tego spaceru, ktry przypomina mi co tam z tego
Wic tego dnia z t Jadk i t drug i ze Swenem i Celink (chyba) nastroju z 1939 roku, bo to te lato, co i uroczystego, i klskowego. Wic
polecielimy na Mostow. Pod gr. Za trzy czy cztery barykady. chciaem o Dugiej. No bo Duga bya najwaniejsz ulic tego kawaka
Barykady nie takie, jak si robio na pocztku, nawet nie takie, jakie po Warszawy. Zreszt i najszersz. I najadniejsz. Wtedy jeszcze przynaj-
szeciu dniach na Ogrodowej, ale kada uoona z pyt chodnikowych na mniej. No i tu chyba, jak syszaem wtedy, mieciy si najwaniejsze
du wysoko, ubita ziemi, najeona szynami, powtykanymi, wbitymi urzdy, a nawet i samo dowdztwo AL. Mwiem ju o tym, e Duga
w t ziemi. Zupenie byy nie do zdobycia. Teraz dopiero przygldaem si miaa dwie jezdnie midzy placem Krasiskich a Freta. I midzy tymi
z niedowierzaniem w ogle na to wszystko tutaj. Bo dopiero tutaj to jezdniami szy kolejno dwa czy trzy placyki skwerowe. To dodawao jej
szyku. Bulwarowego. Co tam jeszcze byo z trawy. Gray goniki z tej
26 1 z tej strony ulicy. I gaday. Wisiay flagi w kadej bramie. Na
balkonach,

27
takich elaznych, siedziaa kupa ludzi. To pamitam. I pamitam, e Nielubne. On grubej koci. W granatowym mundurze. Na tramwajowe^
midzy te tumy ludzi przeciska si elegancki samochd z polsk Ona pamitam j jako najwicej od gry, od roztarganych wosw,
chorgiewk narodow. takich bujnych, popltanych. Na tle karbidwki. Te wosy. Bya grubej
Wieczorem w naszej piwnicy, w kcie nie naszym, ale ich bo znalazy koci te. W jakim kostiumie, raczej akiecie. W szar kratk czy pepit.
sobie kt -prycze pod cian koo filara w innej nawie Heka i Jadka... W miar modzi, troch adni i mili, i si kochali, przy tym wszystkim.
Jadka wrya na swojej pryczy Swenowi i mnie z kart. Nawet wywrya Zaznajomilimy si z nimi. Czyli to byo tak: e z jednej strony, tej od
szczegliki nieliche, Co do ycia. otarza, przyjanilimy si z pastwem Ad.; a od drugiej strony, od strony
Co jeszcze? Modlitwa. Ju wtedy pewnie Swen zaczyna je prowadz. beczki i wyjcia z tramwajarzami.
Nie. Jeszcze nie. Prawda. Jeszcze jedna baba. Swen za dwa trzy dni. Wracam na razie do dnia 7 sierpnia, cigle pierwszego dnia na Starym
Odmawia. Czyta na gos gazetki (od razu przechodz do tego, bo to Miecie. Co jeszcze si dowiedziaem. Zaraz na pocztku. e przepynicie
jednakowa liturgia), zawsze wtedy stawa porodku wszystkiego, w gw- przez Wis to w ogle... No bo nie od razu o to zapytaem, bo si
nej alei gwnej nawy, bo tak ju zabrnlimy w porwnywanie, ale suszne, krpowaem, za to od razu wyczuem, e to co nie na miejscu o to pyta.
bo to byo trzynawowe. Zawsze trzyma si prawej od wejcia strony tego Wic skoro odwayem si, pgosem w dodatku, Swen machn rk i si
przejcia, blisko pryczy i chyba blisko filara, a moe to ju dodaj ze rozemia:
zdawania mi si sobie. Dwie baby bray z otarza dwie wiece do Co-o-o...Id i zobacz... Cae wybrzee w zasiekach, jed czogi,
owietlania najnowszych wiadomoci. Niekoniecznie raz dziennie. Tak a w nocy bez przerwy owietlaj wybrzee i Wis reflektorami ze
samo jak z modlitw. Te rano i wieczr. Co najmniej. Wic te baby bray wszystkich stron.
z otarza te wiece. Zapalay je. I jak do odczytywania Ewangelii zbliay si Oczywicie od razu mnie to przekonao, bo przekonaa mnie ju
do Swena i staway po jego dwch stronach. Diakonki. Ja byem pierwsza chwila wejcia na ten teren i do tego schronu. Jadka i Heka te
subdiakonem czy kocielnym. Reszta naszej rodziny bliziutko na siedzco to syszay. 1 tak samo jak ja machny rk. Zreszt to byy takie lepe
na pryczy. Sam Swen porodku nas i dalszego kka zbitego tumku, instynkty. Raz chciao si tu. Raz tam. Na Woli by strach o te
najpierw siedzcego i kucanego, a w dalszych odlegociach stojcego. Ale rozstrzeliwania i palenia na stosach. Wic czowiek chcia si wydosta
zawsze z pilnym nasuchem. Co donosz. Bo to wane. Wszystko uciszao jakim cudem z tego pieka. Ale tu uderzyo do gowy od razu co innego.
si wtedy. Ju na rozpoczcie. Tak, e naprawd byo to bardzo nabone. Nowy nastrj. Od pocztku. I wiem, tak jak znamy siebie i kadego
Czytanie. Kartka czy pachta gazetki bya rna, rnej wielkoci, przecitnego warszawiaka, e natychmiast chciabym wrci z powrotem
wydawana przez rne redakcje i albo przez AK, albo przez AL, albo KB. spod tej Warszawy, z tego ocalenia cudownego do tego pieka. Przecie
Przy czytaniu od razu robio si tumnie miny, ale, zaamywania rk albo w 39 roku, bo z rodzicami rajzowaem wtedy a do Zdobunowa, wic nie
wybuchy radoci. byem od 5 wrzenia w Warszawie, nie mogem odaowa, e nie byo mnie
Dalej przez pewien cig dni bdzie mi si mieszao. Do 15 sierpnia. tutaj przez cay wrzesie. I jak mi mwili, co byo, i apali si za gowy, i ten
Z tym, e i 12-go bo przypominam sobie, co wtedy byo co byo. 23,24 i 25 wrzenia to wanie o te daty najbardziej mi chodzio Strasznie
I 13-go te co. I to znanego. Dotd. A co przypomniaem sobie: aowaem przez ca okupacj, e nie byo mnie tu 25 wrzenia, podczas
tramwajarza z kochank na pryczy obok naprzeciwko, przy beczce prawie. tego synnego bombardowania od smej rano do smej wieczr. Kiedy to
Bo jako byli i przy drzwiach, tych nie dokoczonych wyjciowych na Nanka z Sabin i Michaem na Ogrodowej rg Wroniej na parterze u Olka
schody, albo co tak przy filarze, chocia wydawao mi si przed chwil, e w mieszkaniu. (Olek brat Zosi Romanowskiej, tej co zgina na
pod cian. W kadym razie blisko nas, w zasigu gosu. Mieli karbidwk. Grochowie.) Wic Nanka tam przesiedziaa jak opowiadaa Sabina
I j palili. Ale pamitam ich duo w mroku. Takim betonowym. Czy moe cay ten czas bez ruchu, skulona i trzymajca si za wtrob. No i teraz
zafilarowyrn, Czy moe i to, e zmienili potem miejsce. Cho te blisko. Czy miaem to, co chciaem. No i chciaem ucieka. A jak bym uciek,
e wszystko byo takie w mroku. I pewnie tak. Uchodzili za maestwo. powtarzam, to bym znw aowa, e nie przeyem tego, co miaem

28 29
nw, czyli witego Jacka wanie. Tego u wylotu Dugiej, ktremu tak si
przey. Dlatego mi tak szkoda tych umarych zbombardowanych. e dopala na zielono hem dzwonnicy. Wic ten mur (biay, gruby i biay!),
mina ich ta frajda przeycia. Inna rzecz, e to na tym wanie polega. e jak si szo od Mostowej Rybakami lew stron od skarpy do Swena, to
mona nie przey. Ale dajmy na razie spokj z tymi rozwaaniami. I tak zaczyna si nie tak dugo za rogiem, za kamienic, z podwrka, zaraz bya
bdzie ich coraz wicej. Nie dlatego, e mi si teraz ich zachciewa. Ale e
ta brama z monstrancj w zaomie chodnika, tyle e nie z pyt, ale z kocich
one naleay do materii yciowej tamtego ycia. Wyobraenie sobie, co
bw, taki trjkcik jak ten naprzeciwko wanie, ten za Prochowni, tam
moe by albo co na pewno bdzie za chwil, zajmowao chyba poow
gdzie si bawiy raniutko te dzieci na trawce, bo i tu rosa trawka na pewno,
mylenia. Reszta sza na zaatwianie biecych spraw, rnych, a to
nawet chyba pamitam, e pod t monstrancj dominikask rosa taka
jedzeniowych, a to pooeniowych si, nakryciowych. Byo gorco i lato,
trawka warkoczowa, taka w listki na kadcych si odygach, i chyba
wic z tym nie byo specjalnie kopotu, bo przecie byo si bez niczego,
rumianek, taki zwyczajny, niski, taki, co lubi rosn midzy kocimi bami.
tylko w ubranku dosy zuytym, ze szwurgoami u nogawek, w pantoflach
Ogrd, bo to by ogrd od warzyw, owocw, od ywienia dominikanw
z dziurkami, letnich, wic sprawy teraniejsze, bytowe, te od skry, no
i ich wychowankw i podopiecznych, bo mieli, cign si i wzdu, i wszerz
i ostatecznie ta groza od Wisy, a jeszcze gorzej od nieba. Reszt odpychay
wspomnienia. Trudno mwi wspomienia" w cisym sensie. Bo i te i by widoczny, jak idzie pod gr od dou. A dalej w stron Kocielnej
z przedednia. I sprzed godziny. I te z Woli, i te ze wieej Mostowej. To graniczy i z kamienicami od Rybakw, i ogrodem, te takim na skarpie
wszystko si midlio. W kko. Razem z tymi wanie moliwociami, co i od ywienia Sakramentek. Zreszt bdzie o tym jeszcze duo.
moe by. Na tle tego, co si dziao. No i oczywicie musiaa by i luka na I dokadniej. Bo wanie te tereny bd wane.
gadanie. I to jeszcze jaka dua. Z tym, e gadanie byo wanie na te tematy. Z rnych powodw. Wic na tej Starej u tych zakonnic stao si
Gwnie. w ogonku po wspomniane zupki; wcale nie pogardliwie to mwi zupki",
I jeszcze dowiedziaem si czego. e Celinka Swen strasznie mia bo to by wtedy naprawd luksus i dobra wola, eby dawa zup, i to gst
si przy tym chodzi do pracy na Miodow codziennie. Do Orodka i dobr. Stawao si z garami od ulicy na takich schodkach do czerwonego
Zdrowia. No bo jej Orodek Zdrowia by na Parysowie. Chodzia ich budyneczku. Tego naprzeciw biaych Dominikanw. Klasztoru. Ma-
z koleank, ktr tu spotkaa, do tutejszego. Swen nie chodzi. Zreszt: sywnego, baroku, ju wszystko nad skarp, na jej wierzchu prawie. (A e
No i tak miay chodzi codziennie urzdowa, a dzi poszy biae u nich wszystko bo taki sobie kolor upodobali. Bo nosz habity te
i Orodka ju nie byo! I tu Swen zamiewa si i pokada. A ja z nim. biae, wprawdzie z czarnym, a nawet polscy dominikanie przepasuj si
I Celinka z nami. czerwon grub szarf w pasie, taki maj przywilej, przez to, e zamor-
Dugo si naurzdoway. dowali polskich dominikanw Tatarzy w Sandomierzu kiedy, co moe na
Chodzilimy przez te pierwsze dni na rg Mostowej i Starej, a raczej za og mao obchodzi, dopki nie zobaczy si gablotki w Sandomierzu,
rg, na sam Star, w prawo od Mostowej, na obiady, darmowe, do sistr. w kociele, z czaszkami odkopanymi niedawno tych dominikanw,
Nie pamitam, jakie i ktre to byy. Stara sza od Mostowej po skarpie, poupanymi przez tatarskie toporki, a nawet w jednej czaszce taki toporek
z tym, e wicej wyej ni niej, i to coraz wyej, do Nowego Miasta, do cigle siedzi jak si wbi, tak si nie wyj.) Tym bardziej ta biao zostaje
samego Rynku. Te zakonnice od naszych stoowa si byy naprzeciwko w pamici, e to by upa, sierpie, no i ten dym albo i nieraz biae niebo i od
tyw Dominikanw. Chocia ogrody Dominikanw szy a do Rybakw. dymu, i od skwaru, i tak Prochownia bya biaa, i Sakramentki byy biae,
Czyli ich obszar przecity ulic Star, i chyba tymi zakonnicami, zlatywa znaczy ich wysoki koci widoczny te od dou, z niebiesk kopu, wic
po skarpie do koca, na sam d, do samych Rybakw, oddzielony od znowu zwizany z niebem nawzajem. No i na dodatek byli Paulini (paulini
Rybakw starym, zupenie staroytnym murem, biaym, z bram, nad s tylko w Polsce teraz w XX wieku). Paulini chodz cakiem na biao co
ktr bya wyrzebiona, ale z metalu (wic jak prawdziwa) monstrancja, prawda ich koci by bez nich, bo car w XIX wieku znis i Paulinw,
symbol witego Jacka Odrowa, naszego polskiego witego rednio- i Dominikanw, i Benonitw, ktrzy byli na Nowym Miecie za Sak-
wiecznego, staromiejskiego, dominikanina, patrona kocioa Dominika- ramentkami, a ich koci zamienili na fabryk noy Biekowskiego (to

30 31
znaczy pozwoli na to, i tak to zostao do powstania, o czym pniej, bo te
znaczy te bidne zakonnice gotoway i gotoway. Tylko mwi o tym, e
wane w akcji). Ale jacy przedstawiciele tych zakonw byli na pewno.
nagle potem byo z nimi tak jak z tym urzdem na Miodowej. I jak ze
I byli ksia od witego Jacka i od Paulinw, ktrzy mieli koci
wszystkim. Gdzie tak w kadym razie okoo 13 sierpnia z zupkami by
naprzeciwko Dominikanw, tak e front wychodzi na Nowomiejsk i na
koniec. I w ogle stanie na Starej ulicy, na widoku, na skarpie, w ogle na
wlot w Nowomiejsk Mostowej tak jak Dominikanie naprzeciwko
dworze, byo raczej niemoliwe. I teraz sobie przypominam, e to wanie
nawzajem byli wylotem, jak ju powiedziaem, Dugiej. Z tym, e Paulini
z okazji icia na t zupk w jakie chyba popoudnie zobaczyem tego
mieli dwie wiee, barokowe, ktre nie paliy si, ocalay, mieli schodki
wspinajcego si szybciutko, z ogonkiem ludzi w szyku bojowym za nim,
dwustronne do gwnych drzwi. Na tle caej tej toci, takiej, jak to bywa
Teika. Wic chyba raz to byo z okazji sklepu. A drugi raz z okazji zupki.
z tymi tociami tynkowymi, staa Matka Boska midzy latarniami.
A Chodna to chyba zudzenie.
I wszystko to byo wida od dou, od rogu Mostowej i Rybakw, i ta Matka
To wszystko zreszt zupenie jest tak jakby jednym zudzeniem.
Boska staa u zakoczenia wspinania si dugo-dhigo pod gr, chocia
Strasznie oklepane powiedzenie. Ale tylko to mi pasuje. Do tego, co wtedy
stroma wiele kocich bw. Przy okazji przypomn, e Mostowa ma swj
si odczuwao. Bo nie trzeba byo by a poet, eby troio si w gowie.
dalszy cig do Wisy. Tylko nazywa si inaczej. Bole. Lewy bok ulicy
A jeeli mao pisz o wraeniach. I zwyczajnym jzykiem wszystko. Tak
Bole, liczc od skarpy, to bya przede wszystkim Prochownia z boku.
jakby nigdy nic. Albo nie wchodz w siebie prawie, czyli jestem jakby od
Bole sza do Wybrzea, tak jak zreszt idzie do tej pory, sza i wtedy,
wierzchu. To tylko dlatego, e inaczej si nie da. e zreszt tak to siebie si
i w ogle od wiekw, i nawet kiedy bya wana, kiedy most jeszcze taki
czuo. I w ogle to jest jedyny sposb, zreszt nie sztucznie wykombinowa-
niewysoki, ywowy by nie od Bednarskiej, ale wanie od Mostowej.
ny, ale jedyny wanie naturalny. Przekazanie tego wszystkiego. Przez
I wanie, jak si nim przeszo na Prag, to oprcz drzew, ktre byy
dwadziecia lat nie mogem o tym pisa. Chocia tak chciaem. I gadaem.
w powstanie ju ogromne, a dawniej moe mae, wic oprcz drzew zaraz
O powstaniu. Tylu ludziom. Rnym. Po ile razy. I cigle mylaem, e
dalej byo centrum Pragi. Z ratuszem. Od tego ulica Ratuszowa w tym
mam to powstanie opisa, ale jako przecie o p i s a . A nie wiedziaem
miejscu, jakby przecign Mostow przez Wis. I koci Matki Boskiej
przecie, e wanie te gadania przez dwadziecia lat bo gadam o tym
Loretaskiej. Barokowy. Tak zwany koci w kociele. Duo tu moe
przez dwadziecia lat bo to jest najwiksze przeycie mojego ycia, takie
mwi o tych zabytkach. Ale byy wane. Bo z nami giny. Prag byo
zamknite e wanie te gadania, ten to sposb nadaje si jako jedyny do
wida. Skarpa z tym wszystkim, co pisz, bya nad nami. A e witoci to
opisania powstania.
te nie od rzeczy. Stare Miasto byo i siedzib AL. I zagszczeniem
Wrmy do akcji. Okoo 13 sierpnia. Spady bomby. Na Stare Miasto.
witoci i duchowiestwa. A pisz o tym z sympati. Bo o tym
Oczywicie, e na t Miodow wczeniej. Ale w tych dniach Miodowej
duchowiestwie mona duo dobrego powiedzie. Przecie wanie od tych
jeszcze si tak wyranie nie wczao do Starego Miasta, dopki nie bya tak
zupek si zaczo. To moje a zdziwienie. e nie tylko nie odmawiaj, ale
bardzo i zupenie odcita od reszty Warszawy razem ze Starym Miastem,
same po prostu namawiaj. eby je, to co one daj. To stawanie
tak jak i caa ulica Duga, i a nawet Bielaska i Przejazd - to wszystko
w ogonku odbywao si szybko. Smo stanie byo niedugie. Nie niecierp-
byo Stare Miasto. Inaczej si o tym nie mwio. I chyba nawet rzutuje do
liwio. Tak jak wszystko wtedy. Nie niecierpliwio. Zreszt stawao si
dzisiaj ta sprawa. e to jest Stare Miasto do tego miejsca. Dam potem inne
w towarzystwie. Rodzinnym, przyjacielskim czy wieo zaoonym. Od
przykady na takie topograficzne przepojciowania. Bomby tak samo
razu byy wsplne gadania ze sob. Wszyscy znajomi. Przyjaciele. I byo
spady i na Muranw. Ten od Bonifraterskiej do Wisy. To znaczy ten od
nawet przyjemnie. Jak pamitam. Tylko e te samoloty. To si uciekao
Starego Miasta, cilej - od Nowego. I te to si zaczo nazywa: Stare
gdzie w cie. A potem znw stawao do tych schodkw. Z tymi
Miasto. I do dzi zostao nim. Czyli Nowym Miastem. I tutaj ja tych rzeczy
menakami. Bo pamitam, e co si miao, co dzwonio i byo lekkie.
nie plcz, bo Nowe Miasto jest czci Starego Miasta. No wic na
I chyba zjadao si na miejscu, od razu na tych kocich bach, w rynsztoku.
Muranw spady bomby, na Zakroczymsk, i trafiy w jaki tam ogromny
Ile to czasu trwao? Chyba te nie tak dugo. To codzienne chodzenie. To
zbiornik z benzyn. By jaki potworny wybuch. Ile ludzi zgino. Z tym,
32
33
Stawkach, yo z tych magazynw. Wci byy walki o utrzymanie tego
e to liczyo si jako wypadek muranowski. Dla nas. Pamitam, e na Stare w naszych rkach. Tak jak i elektrowni na Powilu. Wodocigi stracilimy
Miasto pierwsze bomby walny w sam rg Mostowej i Nowomiejskiej. szybciej. To bya pierwsza katastrofa: brak wody. Druga, troch pniej:
Tam gdzie dzi zdaje mi si jest bar mleczny Nowomiejski". Midzy
stracilimy elektrowni brak wiata. Trzecia lokalna dla Starego
murami a Mostow. Dzisiejszymi murami. Bo wtedy po tej stronie
Mostowej i Nowomiejskiej od Wisy nie byo murw. Tylko uryway si na Miasta: utrata Stawek, czyli gd. Wtedy ratoway ludzi, jak mogy, jeszcze
Nowomiejskiej. Nie byo Barbakanu przecie. Bo by wmurowany sakramentki. Ale o tym potem.
w Gdask Piwnic. W tak kamienic o tej nazwie. Wic gdzie walny A jak byo w ogle? Wola jak ju wiadomo odpada. Mokotw si
bomby, w ten dom naprzeciw sklepu albo w ten, w ktrym by sklep, ten trzyma. oliborz te. Czerniakw. Powile. Wikszo rdmiecia. To
jedyny, w ktrym kupilimy pierwszego dnia co tam. I wtedy zro- wszystko byo nasze. Oczywicie nie dosownie cay Mokotw czy cay
zumiaem, e to ju si zaczo. e nie ma na co liczy duej. Ani na p oliborz, czy Czerniakw. Na tym polegao, e nie cae. e czno
dnia spokoju. e moje wakacje staromiejskie ju si skoczyy. Ale to, e to wierzchem bya coraz trudniejsza. Wkrtce doszy do nas pierwsze wieci,
si stao ju to bya rnica. e to ju nie przeczucie. A e ju to jest. I jak e z Czerniakowem, z oliborzem, z Mokotowem jest czno, ale tylko
przyszlimy tam na Star, to nagle bya tylko kupa czerwonych cegie, pyu kanaami. Z tym, e na Czerniakw tak mwili trzeba i przez pewn
i same schodki. Moe ju wtedy poleciay i pierwsze bomby na Sakra- cz drogi na klczkach. Poczenie z oliborzem utrudnia burzowiec
mentki. Moe zaczy si ju pali. Bo si paliy do koca. Kolejno, co (chyba na Krasiskiego), do tego hitlerowcy odkrywali nieraz wazy
miay. Dominikanom te chyba co si dostao. i rzucali w d granaty albo (co wiem ju z filmw) zakadali cay wylot
Po Wile krya kanonierka i walia. A na tamtym brzegu Niemcy drutem kolczastym, a na tych drutach wisiay granaty.
siedzieli podobno na tych wielkich drzewach z lornetkami. Mwio si, e Mimo to czno bez przerwy bya. (Na wierzchu te ginli. Co za
wszystko widz i sysz. rnica!) cznikami byy przewanie dziewczyny albo mali chopcy.
Po Wybrzeu miotay si czogi i nieraz zapuszczay si w Kocieln, do Z Powilem byo poczenie wierzchem jeszcze dugo. To znaczy rdmie-
pierwszej barykady. Dokadnie nie wiem, jak z tymi czogami byo. Bo cia z Powilem. I ze rdmieciem na razie my mielimy poczenie
weszo ju wtedy w mod powiedzenie, ktrym straszyo si: wierzchem. Co prawda mocno problematyczne. I chyba duo kosztujce.
Cicho! Czog za cian. Co robio si w schronie?
I cay schron powtarza: Gadao. Leao. Czasem szedem przez korytarz do piwnicy rodkowej,
Cicho... czog za cian... tej u wylotu ze socem z gry, i tam siedziaem, pisaem. Duo byo
Nawet ten pan z czerwon opask lubi to mwi gono. modlitw, w ktrych brao si udzia. Byem wtedy na jaki sposb jeszcze
Swen mia si strasznie z tego. Ale ten czog za cian nieraz chyba wierzcy. (Niektrzy sceptycznie albo ironicznie na pewno na to patrz.
naprawd by. Bo kiedy patrz a tu wysoko w takim czerwonym Albo i szyderczo to wspominaj, co mnie drani, chocia nic nie mwi, bo
okieneczku piwniczki powstaniec z butelk z benzyn, przykucnity, mam z tym powizanie po prostu uczuciowe.) Czekao si na gazetki.
skulony, czeka. Tylko to chyba byo pniej. Przychodziy kilka razy dziennie. Bo byo duo drukarni. Akowskich.
Co byo w tych pierwszych czterech, piciu dniach Rybakw? jeszcze? Alowska. Palowska. Nie wiem, czy KB mia swoj. Wychodziy i te
Wyprawa po dynie. Bya chyba ju wtedy. Na to podwrze. To znaczy, prawicowe (Warszawianka" na przykad). Nie rozrnialimy wtedy tak,
e w cigu dwch trzech dni tak si zmienio, e wylecenie kusem na jak trzeba. Wydawao si, e polskie, to polskie. Zreszt na Starym Miecie
podwrko, zerwanie dwch dy i wlecenie do wnki schodw byo ju tych faszyzujcych raczej nie byo. Tu byo AK i AL. I ludzie uznawali
wielkim ryzykiem. Dynie (czy banie) pokroilimy natychmiast w plastry obydwie. Po pocztkowych pewnych, jak sobie przypominam, uprzedzon-
i zjedlimy ca tak zwan rodzin. Z jedzeniem zaczo by le. Teraz kach po prostu przywykli. I bya zgoda.
przy tym pozatrzaskiwaniu si dzielnic w fortece, na ile mogo starczy? Co do zaj jeszcze. Zaczlimy chodzi na spacery. Ze Swenem. Spacer
A jeszcze to, e jak kopa, jak tu wal pociski i bomby? Na razie Stare polega na tym, e bralimy si pod rce i chodzilimy przez wszystkie
Miasto z czci Muranowa ze Stawkami, to znaczy z magazynami na
35
34
piwnice naszych blokw po kolei. Na kocu cigu naszego bloku B by pewnie nieprawda. Tym bardziej e Leonarda ani my, ani nikt w ogle
tunel. Dugi. Obetonowany. Pod podwrzem. Pod tymi kartoflami i wicej od powstania nie spotka. Ani o nim ywym po powstaniu nawet nie
baniami. I tym tunelem szlimy nieraz na obchd drugiego cigu usysza.
schronw pod blokiem A. Dla cisoci trzeba doda (potem nie tylko W tunelu zagniedzili si ludzie, cho tu byo najwicej ruchu i przy
bdzie chodzio o ciso, ale i o ycie w tej topografii), e do naszego bloku okazji przecigu. Strasznego przecigu o kadej porze dnia i nocy, bez
B przylegay jeszcze dodatkowe dwa bloki boczne, mniejsze, ktre wzgldu na upa. Tak, e robio si w kocu zimno. Kiedy przy miotaniu
waciwie byy razem z naszym jedn caoci, tyle e ktry z nich mia si po piwnicach, w okresie strasznego bombardowania naszych blokw,
swoje wasne trjktne podwrko. Wic i tam si chodzio. Spacery trway pognao nas na lepym i gupim instynkcie w stron bloku A. Przez tunel.
dugo. Bo w kadej piwnicy byo duo ludzi. W korytarzach i w korytarzy- Oczywicie. Z ca rodzin i wszystkimi toboami. Bo zreszt przedtem na
kach te. A jeszcze byy po drodze mae piwniczki. Bez drzwi. Takie jakim tam spacerze odnalelimy moj dalek kuzynk ciotk Troci-
otwarte przegrdki. W jednej z nich mielimy nowych znajomych. Mode sk, bratow cioci Jzi. Ja bym jej nie pozna moe. Ale ona mnie
maestwo. Chodzio si do nich na ploty i na suchanie wierszcza. Bo pocigna za rkaw i ucieszya si. Mieszkaa przecie w okupacj w bloku
siedzia tam w cianie. wierszczy zreszt byo wicej. Ale ten by A. Wic bya tam pod wasnym domem. I po uprzykrzeniu sobie swoich
najgoniejszy. W jednej z piwnic dalszych, tych duych, odnalelimy pierwszych schronw sprowadzia si do tunelu. Bya sama. Miaa tylko
znajomego, Leonarda. Siedzia zwykle na jakich tobokach, chyba nie jakie tam rzeczy. Pamitam, e mieszkaa przy samych drzwiach, tych od
swoich. Bo by sam. A moe na cegiekach? Szczuplutki. W okularach. I bloku A. Namawiaa nas, ebymy si tam przenieli. Wrcilimy szybko ze
mia ze sob biay paszcz. Racja. Leonardek mieszka na Rybakach. Swenem do swojego punktu rodzinnego, do piwnicy pierwotnej. I wieczo-
Chyba pod 23. W czteropitrowej kamienicy po stronie Rybakw tej nie rem, pewno pnym, prawie w nocy, caa rodzina z nami na czele, bardzo
naszej. Tej od skarpy. O tym domu, ktry na razie jeszcze sta (wic albo chtnie, przetaszczya si do tunelu, pod cian koo tych samych drzwi co
Leonard przyszed tu wczeniej jako w miejsce bezpieczniejsze, bylimy Trociska. Ludzi jeszcze wtedy byo mao w tunelu. Tylko te przecigi,
przecie z elbetu, albo ja uprzedzam tutaj co najmniej o tydzie rne trzaskania drzwiami i przelatywania z toboami i bez tobow, szybkie
fakty), o tym domu Leonarda bd jeszcze pisa. Jako o kamienicy, i jeszcze szybsze, bo o powolnoci w powstanie to mwi co chyba nie ma.
dwupoziomowej, przez ktr przechodzi szlak nowomiejski, najpierw Chyba jeszcze tej samej nocy koo nas pod cianami uoyo si o wiele
jeden z dwch na caej Starwce, a potem jedyny do koca. Leonard na wicej osb. Rano tunel by ju zagszczony. Przesiedzielimy tam pewnie
pewno nieraz zaglda do nas. Ale czciej pamitam go w tej piwnicy jego. nie duej ni ptorej doby. Moe i to nie. Wystraszyo nas nie to, e ludzie.
W silnym owietleniu arwkowym. Moe to wtedy to wydawao si takie Tylko przecigi. W cigu pierwszej nocy ju zmarzlimy. I pewnie druga
silne. Bo tyle byo ciemnoci. Pod ziemi. Na tle czerwonych cian. Bo tam noc nas wygonia. I to na pocztku. Nie byo si znw tak za bardzo czym
byy strasznie czerwone ciany. Zreszt takie same jak u nas. Tylko chyba przykrywa. Po co zreszt takie beznadziejne luksusy, kiedy byo lato?
oni nie mieli tam betonowych filarw. Leonard w ostatnich spotykaniach I zdychao si wszdzie z gorca i z poarw? Znw wybiegem naprzd.
si by bardzo smutny chyba. Niezdecydowany. Gdzie i. Kiedy ju jego W piwnicach bloku A poznalimy jednego inyniera. Potem, kiedy
dom nie istnia. Zastanawia si, tak jak i my, czy nie i do Sakramentek na Swen ju prowadzi modlitwy przy naszym otarzu, napisalimy, we dwch
gr. Kiedy nareszcie powiedzia nam, e tam pjdzie. Chyba. Za do spki, aktualn litani.
nastpnym spacerem ju go nie zastalimy. Potem ju nie byo go jak Pamitam z tej litanii:
spotka. Tylko po wojnie ju i po powrocie do Warszawy dowiedzielimy
si, e tak zrobi. e poszed do Sakramentek. I tam go zasypao z reszt Od bomb i samolotw wybaw nas, Panie, Od
ludzi. Potem, w jakim 46 roku, kto znowu powiedzia, e by przysypany czogw i goliatw wybaw nas, Panie, Od
u Sakramentek, ale e znalaz dojcie do okienka, wygrzeba si i e pociskw i granatw wybaw nas, Panie, Od
podobno stamtd wyszed. Ale potem znw kto chyba jeszcze mwi, e to miotaczy min wybaw nas, Panie,
36
37
Od poarw i spalenia ywcem wybaw nas, Panie, Od
rozstrzelania wybaw nas, Panie, Od zasypania Ludzie wylecieli sprawdzi. Wrcili z t wieci o dachach. I e to co
wybaw nas, Panie... w ogle bardzo zego. Jakie V". Wybucha panika. Co to? Ale na
niedugo. Bo niedugo powtrzyo si to samo. Do tej pory noce byy
Litania bya dosy duga. Odmwilimy j jednego wieczora. Na gos. spokojniejsze. Samolotw w nocy nie byo. Byy nage ataki artylerii.
Strasznie to chwycio. Zaczy j odmawia i inne piwnice. Pamitam, e I rno dodatkowa. Taka jak czogi. Ale od tej pory ta nowa bro
odpisalimy j inynierowi. Na drugi wieczr ten inynier spotyka nas miotacze min zacza nas przeladowa dodatkowo, szczeglnie
i mwi: w nocy, coraz czciej: ile razy na noc.
Wiecie, panowie, e wasz litani odmawia w tej chwili ptora Byy i miotacze ognia. Nie wiedzielimy, jak one wygldaj. Te i te.
tysica ludzi w moim bloku. Sycha byo tylko najpierw trzy albo sze skrzypw-zgrzytw, a potem
Bo byo nas pod tym jednym adresem co najmniej 3000. Samych zaraz tyle samo wybuchw z podmuchami. Na te skrzypy mwio si, e:
powstacw byo 350 czy 300. Zreszt ich przybywao. Tak samo jak Szaf" nakrcaj...
i cywilw. Z innych zbombardowanych domw. Tak jak ten Leonard. 1 zaraz powsta nawet, i wyczytalimy go w gazetce, humorystyczny
Odmawianie modlitwy przez Swena wynikao nie tyle z jego pobono- wierszyk o nakrcaniu szafy".
ci, co z aktorstwa. Przedtem te modlitwy byy nieco monotonne. Ze Miotacze to te bya waciwa nazwa. Bo te podmuchy miotay
Swenem zrobio si od razu ciekawie. I sensowniej. Swen, oprcz aktor- murami i nami.
stwa, mia wyczucie yciowoci, czyli najwieszych potrzeb. Po ktrej Ale wrmy do tramwajarki. Czekaa na tramwajarza do wieczora. Nie
modlitwie wieczorowej, chyba tego dnia, kiedy w tym maym schronie koo wrci. W nocy nie spaa. Pakaa. Rano nie wrci. Pocieszalimy j.
wejcia bili si siekierami (nic sobie zreszt nie zrobili), Swen zwrci si do I chyba po ilu godzinach przestalimy j pociesza. Bo nie byo ju co.
wszystkich, od otarza: W tej chwili wydaje mi si nie takie pewne, czy to by 12-y. Ale chyba tak.
Prosz pastwa, przysignijmy sobie, e nie bdziemy si kcili. Tego dnia nastpnego by 13-ty. Synny dzie wybuchu goliata" na
Przysigamy... powtrzy pokornie cay tum. Dugiej. A jednak chyba mam racj. Przed goliatem" jeszcze, czyli 13-go
I nawet to pomagao. Przynajmniej na pewien czas. A potem znowu rano czy moe w poudnie, tramwajarka zwrcia si do nas:
Swen to powtrzy. I schron znw pokornie przyrzek sobie. I znw Moecie mi, panowie, pomc go szuka po szpitalach?
pomogo na ile. Wic jednak nie takie goosowne. Oczywicie!
Wracam teraz do kolejnoci zdarze. Do zaprzyjanionej pary tram- I we troje, ona, Swen i ja, wylecielimy na miasto.
wajarzy. Z nimi wie si data 12 sierpnia. A moe to byo jednak 14-go? Bo 13-go to bya niedziela. Kto zreszt ze
12 sierpnia z naszych piwnic, jak to zwykle w dzie, po co tam, po wiadkw osobistych kojarzy czy kojarzy kiedykolwiek wybuch goliata"
jedzenie, nie wiem, po wod, na jak akcj ratownicz, barykadow moe, z niedziel? To jest chyba dowd.
wyszo troch osb; a midzy nimi i tramwajarz. Przywyko si na razie do A to, e may kawaek czasu wydawa si wielki, to nic dziwnego.
pociskw. Do bombardowania. Z Pragi. Z tej kanonierki na Wile. Kadego dnia si mwio:
I z pocigu pancernego od torw Dworca Gdaskiego. Nie byy jeszcze te Ju dwunasty dzie powstania...
wszystkie dziaania takie czste jak troch pniej. Zreszt wanie dzie 12 Ju trzynasty dzie powstania...
sierpnia by przeomowy. Po poudniu, kiedy ich nie byo, cae Stare Miasto I wydawao si, e ju cae lata tego za nami, i co przed nami?, e nic
poderwao si od nagego kilkakrotnego huku z podmuchami. Byo to innego nie byo i nie bdzie, tylko powstanie. Ktrego nie mona byo
zupenie co nowego, jakby tajfun. Zdawao nam si zupenie, e pozrywao duej wytrzyma. Kadego dnia nie mona byo duej. Potem kadej
grne pitra na caej dolnej Starwce. Mwili zreszt, e pozrywao nocy. Potem kadych dwch godzin. Potem kadych pitnastu minut. Tak.
wszystkie dachy. Nieznana bro. A na rodzaje broni miao si wyczulenie. Liczyo si czas bez przerwy. Nasuchiwao si z powietrza albo macao
ziemi, czy dry teraz, czy nie, gdzie oni s? ten wschodni front? gdzie za
38
39
Wis, ale gdzie? w Winiewie? w Piekieku? Suchao si radia albo tych, co chyba tam na Starwce, mwia (bo te tam bya zaraz wtedy), e opatami
suchali radia, czyli co na Zachodzie. Tam te (od czerwca) szed front. zbierali wntrznoci.
Wyzwalane byy miasta francuskie. Belgijskie. A my co? Byy zrzuty. Kiedy wylecielimy z tramwajark na Rybaki, sprawdzilimy najpierw
Broni. Przylatywali niejeden raz. Najpierw ci z Zachodu. Alianci. Przewa- szpital na rogu Rybakw i Boleci. W tej Prochowni. Bo tam by szpital, na
nie w tych samolotach Polacy. Przewanie czy wycznie. Kto opowiada, parterze. Tramwajarza tam nie byo. Powiedzieli nam, e jeeli ranny nie
e raz caa chmura samolotw leccych ze zrzutami dla nas gdzie od Anglii wojskowy, to najprdzej gdzie na Dugiej.
czy Afryki trafia na zimny pas powietrza nad Alpami (chyba). Wszystkim Rybaki wyglday ju inaczej ni na pocztku. Co ile krokw
zamarzy motory. I wszystkie tam od razu runy. Raz na naszych oczach
barykady z ziemi, szyn, bruku i pyt; z wziutkim przesmykiem przy murze.
w nocy spad samolot Unii Poudniowej Afrykaskiej. Na Prag. Inny
Mury starego zajazdu i dwie muszlowe bramy poobijane z tynku,
spad na Miodow. U wylotu na plac Krasiskich. Na sam barykad, na
ktrej i tak by ju tramwaj. Lotnikw wydobyli. Wanie miaem si z nimi podziobane. Domy ju zaczynay zatraca swoje normalne cigi. Wysoko-
spotka tego 13 sierpnia przypadkiem. To byli Polacy. Ale moe nie ci. Linie fasad.
z tego samolotu? Od rogu Boleci wrcilimy kawaek w nasz stron (Kocielnej), bo tu
zaraz w zaomie by mur, ktrym si koczyy opadajce z gry, przecite
Na Dugiej, midzy wylotem Kiliskiego a kocioem Garnizonowym, po
wspomnian Star, ogrody Dominikanw. W tym murze, omwionym ju
stronie tej od Wisy oczywicie, byy po piwnicach nowe szpitale. Wtedy
kilka stron temu, bya omwiona te ju brama, chyba ta wanie
wanie zaoone. Gwnie z okazji goliata". Jak mam relacj od znajomej
z monstrancj, ktra rozpoczynaa szlak, ten staromiejski, przejcie
nauczycielki ostatnio, ktra tam bya, 13 sierpnia, w t nieuwiadomion
z dolnego Starego Miasta na grne. Po wleceniu w bram z monstrancj
niedziel tak pod wieczr, chyba po zachodzie soca, ze witojerskiej we
skrcao si natychmiast w lewo. Dolatywao do mietnika pod murem
Freta wykrci puszczony przez Niemcw goliat". Taki may czog.
poprzecznym. Wlatywao si na podstawiony stoek. Ze stoka na mietnik.
Raczej tank. e puszczony, to z pocztku si nie wiedziao. By raczej niby
Ze mietnika (starego typu skrzynia z klap) w dziur w murze. I byo si na
opuszczony. Czyli podpuszczony. I zdobyty przez Polakw. Natychmiast
troch wyszym poziomie, czyli na dnie podwrka, z ktrego po desce
tumy rzuciy si wiwatowa. Prowadziy zdobycz. I szy koo niej. Z Freta
wlatywao si w okno, z okna w czyje mieszkanie, z tego mieszkania przez
potem wykrcili w Dug. I gdzie koo Kiliskiego (wylotu), kiedy euforia
dziur w cianie w co drugiego ciemnego, co byo z dou parterem,
dochodzia do szczytu, a balkony byy oblepione ludmi, nastpia
a w rodku piwnic. Tam wpadao si na olep w tum siedzcych, lecych,
katastrofa. Po prostu wybuchn mechanizm zegarowy. Na balkonach
nawet rannych. Ktrzy krzyczeli:
zostao sporo postaci przechylonych przez elazne sztachetki. Najwicej
O Jezu!... nie depta... O Jezu!...
trupw, kawakw ng, rk, wntrznoci, ubra byo na tych skwerach na
Stamtd zakrtami po ciemku na co jeszcze wyej, na podwrko.
rodku. Natychmiast na noc zrobio si te nowe szpitale. Moja znajoma
Z tego podwrka w bram. Na Mostow. Tu si przelatywao w poprzek
nauczycielka miaa dwch braci, ktrzy brali udzia w akcji. Jeden
ulicy, za barykad chyjkiem. Po kocich bach. Zawsze std byo wida
dorolejszy zgin w potyczce. Drugi, chopczyk, przy czym tam
w szparze wylotu kawa niebieskiego nieba i Wis. Ulica jest spadzista.
pomaga. Lata. Tak byo i wtedy. One, to znaczy moja znajoma z matk
A ta barykada liczya si jako widokowo-frontowa. I czsto leeli na niej
(bo ucieky z Woli), siedziay w piwnicy, kiedy modszy brat by na Dugiej.
i strzelali na Wybrzee i na Prag powstacy. Moe nawet do tych
Wyleciaa jego siostra, ta moja znajoma. Szukaa. Po wybuchu. Bo mwili
legendarnych drzew z Niemcami z lornetkami. Po drugiej stronie Mostowej
jej, kto, e ten may tu by. I na tym skwerku, bez trawy wtedy, na goej
(wtedy byy tam domy) wpado si w bram dolnego podwrza Gdaskiej
ziemi znalaza jego kawaek nogi z bucikiem. Kto jednak mwi, e ten jej
Piwnicy. A moe to nie bya jeszcze Gdaska Piwnica, tylko jej ssiedztwo.
braciszek yje i pewnie jest w tym szpitalu nowym. Chciaa wej. Ale nie
Nieco nisze. Bo wydaje mi si, e najstarszy w Warszawie szpital, witego
puszczali. Bo dopiero si urzdzali. Na drugi dzie szpitale byy ju
azarza (pamitam jego wypalone mury, jeszcze stay, przylepione do
zbombardowane. Irena P., kiedy j spotkaem jeszcze w czasie powstania
murw obronnych, kiedy je odsaniano po wojnie; zabytek rozebrano), sta
40
41
chyba wanie naprzeciw wejcia z Mostowej, przy tym pierwszym, niszym
podwrzu. O ile to byy dwa podwrza. I e za parkanem albo murem, nie widziao si ani tych dzia, ani ich. Mimo woli czowiek przesuwa ca
w kadym razie za otwart na ocie drewnian bram, byo drugie topografi frontu. Brzeg praski wydawa si w ogle jak z innej mapy.
podobne podwrze. Z kocimi bami, te. I ono dopiero miao Gdask Hitlerowcy z lornetkami na wielkich drzewach w ZOO i front wschodni na
Piwnic. Gdaska Piwnica bya synn od zawsze kamienic. Mieszkaa eraniu czym, co si co prawda objawiao, ale jako druga i trzecia
w niej moja Babcia. Mj Ojciec caymi miesicami jako mae dziecko okoo rzeczywisto.
1905 roku tam przebywa. Gdaska Piwnica miaa cztery pitra od tego Wpadalimy do tych szpitali. Po lewej stronie wszystkie. Duo ich byo.
podwrza z kocimi bami i zawsze z szarymi kotami siedzcymi na nich, Chyba co jeszcze koatao si na parterach. Ale e niebezpiecznie
czyli miaa cztery pitra od dou, a dwa od gry, od Freta, czyli od frontu. (Miodowa bya ju fest poupana), wic w podziemiach. A e podziemia to
Schody byy drewniane. Te z kotami. Pamitam to jeszcze sprzed wojny. byy po prostu schrony, a schrony pod starymi domami to byy ordynarne
Tylko e wtedy nie wiedziao si ani o zabytkowoci w. azarza piwnice na wgiel i kartofle, ciasne klitki i klity, wic nic dziwnego, e
(przebudowywanego zreszt, nadbudowywanego, przerabianego, tak jak bylimy po wszystkich dowiadczeniach rbnici na nowo. Zdziwieniem.
wikszo takich rzeczy w Warszawie, wic trudno byo rozpozna Po korytarzyskach byy napisy nad tymi wejciami do klitek na kartofle:
znamiona zabytku), ani nie wiedziao si o tym, e Gdaska Piwnica sala 5, sala 6. A i w samym korytarzyku, tym od wejcia z podwrza byli
oprcz swojej frymunoci jest pasoytem na Barbakanie. Wic wpadao ranni. To te bya sala ile. Jedni leeli na piwnicowej pododze. Na czym?
si na klatk schodow. Na drugie pitro. I po przeleceniu sieni okazywao Na kocykach, jak byy. I na papierkach te. I pod szarymi papierami te.
si, e to jest parter Freta. I w ogle brama i ju ulica. Gra starego Drudzy siedzieli. Podnosili si wp. A jeszcze inni, cali obandaowani,
Miasta. Na tym szlaku, w Gdaskiej Piwnicy i u jej wylotu na Freta, na z twarzami spalonymi na kolor szafy, w owijakach z gazy. Rce te mieli
rogu Dugiej, Nowomiejskiej, Mostowej, mijao si wci w toku, szybko w tym. I tak poczone owiniciami z reszt, e wyglday na tym (czym)
duo ludzi. Chodzio si raz-dwa. Szukao. Zaatwiao. I leciao. Duga podparte. Bo chodzili w t i w t. Jak totemy. Wci si mijali. Wracali. Bo
bya wci t najwaniejsz i urzdow. cianiutko. Prawie dreptali w miejscu. I trzymali rce obydwie symet-
Ktry z domw, czy Gdaska Piwnica, czy ten z aniami przy rycznie (std te totemy) w tych bandaach do gry. Usta mieli otwarte.
Mostowej mia front wykadany kremowoszarymi kafelkami. Modnymi Oddychali. Chodzili ze strasznej niecierpliwoci. Bo si nie dao usiedzie.
w XIX wieku. Przecie podobne troch byy na Katedrze. Kolor kamienic Z tego popalenia si ywcem i ycia dalej ale wanie ycia ywcem. To
jednak ju zaczyna przechodzi w siwo-spalony. Rg Mostowej i Freta by byli podobno ci lotnicy. Z tego samolotu. Co spadli na wylot Miodowej na
w gruzach. Moe nawet i dwa rogi. Bo na pewno, z niedawnych relacji barykad z tramwajem. Co tam emy ich troch spytali. Niewiele. Co
wiem, e pierwsza bomba strzaskaa dom na prawo od Mostowej stojc odkiwali. Ale to prawie bya nie rozmowa. Oni chodzili. Tylko. Z tymi
twarz do Wisy; a za to w oczach do dzi mam rg lewy. Wanie ten rkami w grze. Z oddychaniem. Ze szpar na nos i na usta midzy
sklepowy. Kupa rudych cegie. Gruzy byy zreszt tu niejedne. Ale to by owijakami twarzy. Tramwajarza tu te nie byo. Czyli szans niky.
wszystko dopiero pocztek. Co prawda moe ju wtedy zadusili si, jak Tramwajarka pakaa. Chyba we troje wrcilimy. Po jakim czasie. Bo co
bomba wpada, w piwnicy ludzie w Starym Rynku od mki. Ale stay byo robi?
jeszcze kocioy, klasztory, Katedra. Ulice stay. Dziwne, a dzikie, jak Wspomniaem ju o maej piwniczce koo wejcia na schody, w ktrej bya
wtedy wszdzie byo daleko. Nigdy Warszawa chocia jest teraz cztery kuchnia i baby gotoway. Na blacie stao zawsze kilka garw, ale ciasno,
razy wiksza ni wtedy nie wydawaa si taka skomplikowana i dua, bez tak e ledwie si mieciy. Dlatego byy ktnie i nawet ta awantura z
koca. Odlegoci rozcignite. Ukady i podziay przetentegowane, siekierami. Raz dwie ssiadki te si pokciy o kolejno. Jedna z nich
przeuskane, wykopane i przeapane w drobn siatuchn. Teraz to mnie obrazia si i posza gotowa do swojego mieszkania. Czyli na gr. Od
rozczula, e byem na zbiegu Kruczej Piknej Mokotowskiej, a od placu razu waln pocisk i trafio j odamkiem. Byem akurat przy schodach,
Politechniki strzelali tamci i e to si wydawao i czuo daleko. Pewnie, kiedy j znosili. Zrobio si zamieszanie. Kto krzykn: Nosze!

42 43
I ju j na nosze kadli. Nie wiem, czy i ja. Ale i ja zaraz byem jednym Wic? Co tu poradzi? Co trzeba. I wyjcie si znalazo. Raz, jakemy
z nioscych. Chyba od ng. Bo dostaa odamkiem wanie w stop. wracali od otarzyka, kiwna na nas jedna dobra kobiecina mieszkajca"
I pamitam, e strasznie krew si laa. A nie zabandaowali, bo pewnie nie pod filarem po drugiej stronie naszego schronu:
byo czym, a szpital by blisko. W Prochowni. Jakby tak panowie odwayli si na gr do mojego mieszkania po
Po schodach leciay za nami jej dzieci i ryczay. Ona jczaa. Wydostali- mk, bo mam tam, ale sama boj si i, to przyniecie mnie troch,
my si szybko na podwrze. By jasny dzie. Upa. Waliy pociski. a reszt wecie, panowie, dla siebie, ile tylko chcecie...
Wylecielimy truchtem z tymi noszami na ulic. Rybaki jak ten garnek. Ani pierwszego dnia, ani drugiego nie mielimy jeszcze odwagi. To nie
Bum! Bum! Wziutkie przejcie koo naszej barykady, a trzeba byo nosze 7, 8 sierpnia. Bylimy raz na grze, nie pamitam, czy na samym pocztku,
z bab z nog z lejc si krwi wzi jako bokiem i przecisn. Dalej ten czy troch pniej, w kadym razie jeszcze w tych dniach z pewnymi porami
zajazd. Mur. Walio w ten mur i w te dwie wnki. Co koo ktrej si szo, to spokoju. Poszlimy w tajemicy. Na drugie pitro. Po co? Chyba po suchary.
bum! I tak do rogu. Do Prochowni. Bo musia by jaki wany powd. Drzwi wtedy jeszcze byy. Bo pamitam
Tam stawiamy nosze. W rodku na parterze (nie wiem, czy w piwnicy otwieranie, wchodzenie. I kanap. Zielon. Na tej kanapie wysiedzielimy
brako miejsca?). Pamitam szare wiato. Jeden tok, ndza i szarzyzna. si nieraz, gapic si za okno prosto na Wis, w dzie i w nocy. Mielimy tu
Chwileczk obywatelu chyba tak si do mnie zwrcono tu trzeba z Teikiem, z Halin i Iren zebrania naszego kka literackiego. Nawet raz
przenie tylko z ka (ka?) na (na co tam) rannego porucznika bez napisaem opowiadanie o nas i o tej kanapie. I okreliem j, e
obydwch ng. wywiechtana". Swen jako si na mnie o to rozali. Z czego sam pniej
Dobrze czekam zaszokowany. Ale nie. Za ile minut zwalniaj si mia.
mnie: Kiedy pierwszy raz przyszedem do Swena i oczywicie, jak to
Nie trzeba. Jest ju kto inny. wikszo ludzi chodzcych wtedy do przyjaci czy z wizytami, zostaem
A walio. Po tym garnku. Po tych Rybakach. Wracam. Walio. na noc. Siedziaem na parapecie okiennym. Patrzyem bokiem na Wis.
O matko, jak walio! Ale doszedem. Cao. Co gadaem do Swena. A Swen w pewnym momencie otworzy kanap,
A jednak kuchnia (czy moe byo ich wicej, nie pamitam) bya nieraz opar jej siedzenie o oparcie i klczc schylony dugo czego w niej szuka.
wolniejsza. Bo Mama Swena stawiaa swj garnek. To znaczy jedzenie dla Byem zdziwiony, e on taki rozproszony. Ale on mi pniej wyjani, e
nas wszystkich. Albo nieraz my ze Swenem pieklimy na blasze placki. szuka dla mnie koszuli do spania i e by to dla niego kopot. Scena si
Z ciemnej mki. powtrzya. Wanie teraz. Swen klcza przed otwart kanap i czego
w niej szuka. Ja staem przy drzwiach (okno to groza) i nie widziaem,
Jado si wtedy dwa razy dziennie. Nie byo wic le. Dostawao si
czego on szuka. (Suchary, jeeli wtedy wchodziy w rachub, mielimy ju
czasem moe co i z oglnego przydziau. Ale ktrego dnia wybucha
przyszykowane.) Swen wydoby chyba yki. Nie jestem pewien. Wiedzia-
panika:
em potem co, bo mi mwi. Ale nie pamitam.
Stracilimy magazyny na Stawkach!
Przypuszczalnie na trzeci dzie, po drugiej jeszcze namowie tej pani
Wanie z magazynu na Stawkach dostalimy raz kartofle w patkach. spod filara, namwilimy si ze Swenem i poszlimy na gr. Strach by.
O kartoflach w ogle nawet si nie marzyo. Przez cae powstanie. Bya to Moe waliy pociski, ale dalsze. Poszlimy chyba najpierw po drodze
wic nadzwyczajna okazja. zajrze do mieszkania Swena. Sytuacja bardzo si zmienia. Nie byo mowy
Innego dnia Swen mi zwierzy, e Mama mu zwierzya, e mki nie jest o otwieraniu drzwi. Ani o drzwiach. Korytarz i mieszkanie nie byy ju
ju tak duo. Oprcz mki byy jeszcze i suchary, ktrych sporo Mama przedzielone. Nawet cian. Wszystko byo pomieszane, aurowe od
Swena w cudownym przewidywaniu zdya ususzy. Ale to duo", na pociskw. Spojrzaem w stron kanapy. Byo jej kawaek wida. Caa
sze osb, to wcale nie tak duo. Jeszcze jedno, co byo, to kawa zboowa. przywalona kawakiem muru. Do mieszkania tej pani dolecielimy szybko.
No, ale to tylko co do picia. Oczywicie nie osodzone nawet sacharyn. Piorunem wzilimy mk. Ile si dao. I prdko na d!

44 45
wtedy zjedna grub kobit z grubymi nogami i rkami (bya w letniej sukni
Byem szczliwy, e widmo godu oddalone. Dla Mamy Swena, Swena, tylko, kwiecistej, z krtkimi rkawkami) z Towarowej rg Wolskiej.
mnie, Ciotki Uff. ze Zbyszkiem i Celinki. No i sprawa honoru. Przestaem
Ucieka stamtd. Na jej oczach ustawiali pod cian, zwaszcza mczyzn,
by darmozjadem.
rozstrzeliwali, podpalali. Ona, jak i sporo innych, jako w tym zamiesza-
Mam kopot znw z kolejnoci pewnych faktw, ktre dziay si
niu, paleniu, krzyku i huku zwiaa. W naszym ceglanym duym schronie
midzy 12 a 18 sierpnia. Wiem, e dla moich czytelnikw nie jest wane, co
z otarzykiem przez tyle dni ju si dopchao. Wic nie miaa gdzie spa.
kiedy dokadnie. Ale niech si nie dziwi. Dla mnie to jest wane ta
dokadno dat i miejsc (jak ju chyba zaznaczyem), to jest moje trzymanie Prycze byy zatoczone kompletnie. Znalaza sobie lune drzwi, takie
si kupy konstrukcyjnej. Uwiadomiem te sobie, e moe beztrosko z filongami, moe od piwnicznych ubikacji, i gdzie blisko nas, o ile prycz
wychodzi u mnie zadzierzgiwanie i gubienie, mimowolne, moich rnych za Ad-skimi, bliej otarza i przy samym przejciu, przespaa si pierwsz
postaci dalszych, jeszcze dalszych, a nieraz bliszodalszych. Ale to tak byo. noc na drzwiach (pooonych) i jak wstaa, to miaa cae te swoje grube rce
Tak si gdzie nagle gubili, jak si znajdowali. Byli bliscy przez ile tam. i ydki w rowach od filongw.
Potem byli bliscy inni. Nagle si ich gubio, a wani byli nowi. To byo By tok. Miejsca coraz mniej. Domw te. Obszar reduty Stare Miasto
oglne. Sprawa poczucia stadnego. Wszystko jedno, w jakim stadzie, pomaleku si zaczyna zmniejsza; tak e czasem przesuwano i barykady,
byleby w stadzie. Wszyscy si wci wiercili, jak to bywa w takich (bd co i okopy. Bo okopy byy normalne. Rowy. Do latania i strzelania. Cignce
bd) godzinach mierci, nie mogli znale miejsca. Ci z tej piwnicy szli do si. Krcone. Jak na froncie.
tej obok, a ci z tej obok do tej. Tak jak ci z dou Starego Miasta szli na gr, No i coraz wicej bombardowa. Artyleria, kanonierka z Wisy,
a z gry pod skarp, na d. Bo gdzie indziej lepiej. I nawet jak komu pancerniaki z kolei obwodowej, pociski najrniejszych kalibrw jednym
przyszo do gowy, e wszdzie jest jednakowo, to te nie pomogo. sowem. To swoj drog. Ale samoloty. Ta groza. Dzienna. A dnie byy
Wrmy do powstania. Sierpniowego. Jak wtedy mylelimy. e dugie. Samoloty przylatyway. Czyli zniay si nad dachy. I wtedy, jak ju
zostanie nazwane na wieki. W caej Polsce. Ale Polska ju w Mocinach, ju byo sycha, e s... drrrrr... i zlatuj nad nasze dachy, naszych blokw
we Wochach bya nie-Warszaw, ya swoim yciem. Dla Polski War- albo nad najblisze, to wiadomo byo, e i bomby. I zaraz od tego
szawa przede wszystkim palia si. To robio wraenie. Ojciec Romy widrowania z gry na d samolotowego odczao si wycie bomby;
Oliwowej wtedy pod Siedlcami wszed na drzewo, zszed i powiedzia: chwil si czekao, ale krciutk. Ta chwila to byo samo trafienie. A dalej
Oho, Warszawa si pali. huk, czyli wybuch. I dalej omot, trzask, rozsypywanie si czego, czyli
Lotnicy przylatujcy w nocy na pomoc ze zrzutami nad Warszaw nie skutki trafienia. Na szczcie strasznie duo byo niewypaw. Mwio si,
mieli trudnoci z trafieniem. Tam, gdzie byo czerwono, to Warszawa. e to Czesi. e u nich si te bomby robio i oni specjalnie nie dokrcali. Wic
Wic wracajc do Polski to Polska nie bya Warszaw. I powstanie jak od samolotu odczao si to wycie, lecenie bomby, trafienie i cisza, to
zostao powstaniem warszawskim. Wrmy wic do powstania warszaw- zaczynao si w pierwszych dniach po cichu, potem razem ze Swenem,
skiego. Ktrego dnia czy wieczora... to trudno ustali; w schronie palio potem caym chrem rodzinnym na gos liczy:
si peno karbidwek, troch wieczek, karbidu byo duo wszdzie na Raz, dwa, trzy, cztery, pi, sze, siedem, osiem, dziewi, dziesi,
Chodnej, po chodniku, widziaem, jak ludzie toczyli z chrobotem i tym jedenacie... dwa-na-cie... (tu ju spogldanie na siebie) trzy-na-ciee...
zapachem (karbidu) spod pachy cae blaszanki, takie karbowane beczuki. i ten ruch rk, niedowierzania, odpdzania, westchnienie:
Wic trudno byo rozrni, a ju w pamici na pewno, w tym wiecznym
Niewypa.
wieczorze schronu, co byo dniem, a co nie... Takiego jednego wic niby-
Ale niedugo zlatyway samoloty, widroway, to odczanie si bomb,
wieczora weszli, jak to bywao co i raz, nagle, ludzie, wszyscy
wycie, cisza i:
zwyczajnie tak, bez niczego, tym razem z Woli. Nie prosto z Woli, ale po
zatrzymaniu si po drodze w innych schronach, pewnie zbombardowanych Raz, dwa, trzy, cztery, pi, sze, siedem, osiem, dziewi,
albo pewnie wydajcych im si gorszymi ni nasze. Zaprzyjanilimy si dziesi,
jedenacie... i tu nieraz potrafio nagle jak grzmotn!
47
46
Przewanie wybuchao przy omiu, dziewiciu. No tak. Ale samoloty
znw zlatyway i: I znw:
wh...sz...wh rzsz...wh...sz ognie, podmuchy, latajce mury (czerwo-
Raz, dwa, trzy, cztery, pi, sze, siedem...
ne), ludzie z dziemi na rkach hurmem rzucaj si w stron beczki,
Trzask!
w wskie przejcie do tamtych piwnic, a ci z tamtych piwnic rzucaj si
W nas? Nie... Ale ju wycie.
w nasz schron.
Raz, dwa, trzy, cztery, pi, sze, siedem, osiem, dziewi...
Wszyscy naraz.
Trzask! Zderzaj si, obijaj o siebie. Wracaj. Szafa" ucicha. Rzucaj si na
Nie, obok, chyba no bo jestemy. Innego dowodu nie byo. I ju lec, prycze. pi. Dopki znw. Za godzin. Za dwie. Za p:
wyj... wszch...wszch...wch...
Raz, dwa, trzy, cztery, pi, sze, siedem, osiem, dziewi, dziesi... I znw z tymi dziemi na rkach, buch, w przejcie, tamci do nas,
Trzask! zderzenie, cisza, oklapnicie, tak jak stoj, w ubraniach, w paszczach...
Ale ju nastpne: z dziemi, chrapi...
Raz, dwa, trzy, cztery, pi, sze, siedem, osiem, dziewi, dzie- O, nie. Noce od 12 sierpnia nie byy dobre. Pomijam pociski. Czogi.
si, Podejcia. To te szafy".
jedenacie... dwa-na-cieee... trzyna...cie...
-O... Po mk... wyprawa. Bya raz. Udana. Dalimy tej kobiecie. I ona
Potem moga by nagle przerwa. P godziny. Godzin. I... miaa. I mymy mieli. Ale zaraz Swenowi przyszo do gowy niegupio, e
na ile nas byo? Mama, on, ja, Celinka, Ciotka Uff. i Zbyszek sze!
Raz, dwa, trzy, cztery, pi, sze, siedem, osiem, dziewi, dziesi...
no wic, e na sze osb po dwa razy dziennie, nawet po raz, nawet przy
sss i zaraz
reszcie sucharw, bo jeszcze byy, to nie tak duo tej mki. I powiedzia:
..........................................................raz, dwa, trzy, cztery, pi, Chodmy na gr.
sze, siedem, osiem, dziewi, dziesi, Poszedem za nim. Pierwszy raz byo te le. Co walio. W nasz blok.
jedenacie, dwanacie... trzy-naa-cie ........o... W te czci. Ale jako. Trzymaem si. A teraz co mniej. Na pierwszym
i ju zlatyway nowe pitrze krzycz do Swena:
raz, dwa, trzy, cztery, ...o rany!... i znw za troch Wracamy!
o ju s On:
o Jezu -Nie!
i Nagle trzask. Pocisk w cian obok.
raz, dwa, trzy, cztery, pi, sze, siedem, osiem, dziewi, Swen leci wyej.
dziesi, Krzycz:
jedenacie, dwa-na-cie... trzy-naa-cie... o! Wracamy! Swen! Swen!
To by dzie. A w nocy. Leymy. Potokiem. Potokami. Piwnicami. On nic.
I nagle: Ja krzycz (pociski wal) i ju wychodz:
trzszach... trzszach... trzszach... tszach... tszach... tszach... Ja schodz! Nie chod!
Podmuchy, ogie i rwanie murami po sze razy, przewanie. Nie pomogo. Pociski biy w schody. W te nasze. Ja zwiaem.
Ale jak te mury chodziy... raz patrz a one chodz chyba na metr w t Stchrzyem. Swen za moment wrci zziajany i umiechnity z now
i w t... i w t... i w t... rozlatujemy si?!... niee pohutay si... troch mk.
mniej, coraz mniej, i ustawiy... tak jak stay. Przecieraem oczy ze Tym bardziej mi to zaimponowao, e Swen mia zabandaowane
zdumienia. kolano, bo co mu byo w kolano, i nie chodzi potem (bo z pocztku to tak)
Po kadej takiej szafie" ludzie chwil
ru-ru-ru... i kadli si od razu, tak jak stali, i od razu spalimy.
48
49
To wito (teraz zniesione) kocielne byo jednoczenie rocznic tak
na akcje. Inni bez mienia powodu, bez tumacze, przykucali, przycupy-
zwanego cudu nad Wis". Ktrego wcale nie byo. Oprcz metafory nic
wali prawie za beczk, za filary, pod prycze. I nie szli.
si nie zdarzyo. Ale metafora w cigu lat udosownia si. Ale to chodzio
A byy cae grupy, co chodziy. Na kade zawoanie. Do rannych. Do
odsypywa. Do barykad. Przesuwa. Umocnie. Okopw. Gasze . Itd. 0 przedwojenno. Tym razem czekao si te na cud nad Wis. Te z
Mwiem ju o tych proponowanych przy otarzyku przez Swena nimi.
postanowieniach poprawy i o biciu si w piersi caego schronu z po- Po drugiej stronie. I za eraniem. Ale eby przyszli.
wtarzaniem przyrzekamy". Nie zawsze to si udawao, ale potem znw eby ju weszli.
byo bicie si w piersi i zgody z przepraszaniami. eby ju przyszli.
Raz, kiedy cay nasz czerwony schron jeszcze chrapa i tylko pipiy si eby ju byli.
wieczuchny od otarza, nagle z lewej strony blisko ciany za filarami Suchao si frontu. Macao ziemi. Szli. Czasem ustawali.
wybucha ktnia. Pitnasty dzie powstania mwio si rano 15 sierpnia.
Co pani, zwariowaa? Pitnasty dzie powstania...
Bo ktra miaa dziecko, a ktra inna czy wzia jej nocnik od tego Pitnasty dzie.
dziecka i z tego nocnika posypywaa chlor po przejciu tym midzy lew Wydaje mi si, e uprzedziem wobec tej daty pewne fakty, to
stron schronu a lew cian... czy szo o nocnik, ale bez chloru, a mnie rozhulanie si pieka. Ale przypominam sobie, e 15 sierpnia byo ju po
utkwia akurat posta tej idcej i co rozsypujcej, wanie chyba chlor, wielu strasznociach tu na Starwce. e ten poranek, nie pamitam jak
i szo chyba o ostry zapach... mniejsza o to. zaczty, oczywicie upalny, zadymiony, co si tam palio, to znaczy duo
Albo poszo o bek. T nie tak daleko od nas, przy korytarzyku 1 dymu, i ywego ognia... Wic ten poranek, a raczej przedpoudnie,
wyjciowym. to byo
mierdzi. Coo! Zmieni! kilka godzin wypoczynku, spokoju i witecznoci po caych ju katakli
Oo... co... cholera! zmach.
Wreszcie nadesza chwila, e postanowiono co z beczk. Za Miaa by na parterze w wielkiej sali z filarami uroczysta suma
bardzo mierdziaa ju na p schronu. z udziaem piciuset (chyba) powstacw, ktrzy tu u nas ju kwaterowali,
Zmieni. i caej ludnoci blokw A, B, C i D. Przygotowywano wiece, naczynia;
Zmieni, zmieni. skdci dywan chyba, moe i jeszcze co dla ozdoby co? nie pamitam.
Ale jak? Kto? Pamitam, emy si zaczli schodzi. e by upa, spokj. e tum
Metod potokow. cywilw i tum powstacw w poniemieckich tygryskach, kawakach
Tak, tak. munduru, z karabinami i z hemami w rku, zdobytymi na hitlerowcach.
Metod potokow! Prosz pastwa, prosz si ustawi i podajemy e tum by wreszcie ogromny, e wiata si zapaliy, e ksidz wszed
sobie brudn wod... jedno drugiemu... i tak dalej i dalej.. w zielonym, a moe biaym ornacie. I suma si zacza.
Tak jak cegy na Chodnej na barykady. Nikt nie bra pod uwag moliwoci zamieszania, popsucia si szykw.
I poszo. Do dna. Najpierw ta stara woda mierdzca. Potem nowa. Ani e prawie nikt si nie goli dwa tygodnie. Upa si zwiksza, suma
Najpierw przez korytarzyk do ubikacji (potok ludzi). Potem od ubikacji trwaa. Ludzie stali. I spokj. By i by. Na kocu ksidz zacz prawie
przez korytarzyk do beczki. Podawao. Jedno drugiemu. Wyleli. Naleli. rwno z powstacami i tumem:
Zmienili. Boe, co Polsk...
Dni si tak nie rozrniao za bardzo. Ale to jedno wito 15 sierpnia
(wypadao we wtorek) nagle postanowiono obej, uczci. Na przekr. Odpiewao si. Rozeszli si. Wszyscy. Po swoich piwnicach. Wojsko
Od rana. po swoich kwaterach. Czyli po stanowiskach na parterze, w okienkach,
u wylotu, u barykad, i reszta z cywilami po schronach. I wtedy chyba zaraz
przyleciay samoloty. Zleciay na nasze dachy. I zaczy si bomby za

50
bombami. Chyba si wtedy nie liczyo nawet. Tyle ich naraz. Wszystkie Z powstacami byy na og dobre stosunki. Chocia pamitam jak
w nasze bloki. Ludzie wiedzieli, e Niemcy wiedz, e tu jest kupa przykr scen na Freta przed Dominikanami. Jakie baby wymylay
powstacw. Ale co? Mie pretensje? (Nieraz byy pretensje cywilw do jakim przypadkowym powstacom. O to, co oni w ogle narobili.
wojskowych i na odwrt, ale tego dnia tu nie byo.) Nie wiem, czy to wtedy W innym miejscu (ale to ju tylko ze syszenia) powstacy wymylali
ktry z karabinu strzela (nieraz to robili) do lotnikw. I jednego trafi. babom. Bo jak Niemcy ogosili, e mona wychodzi z biaymi pachtami
Samolot spad. Ale spada i bomba na nas. Na nasz piwnic. Huk. czy chusteczkami do poddania si na wiadukt oliborski, ile tam bab
Ciemno. Wstrzs. I dziwne, ale stoimy, zbici w kup, jak stalimy. Wic podobno wybrao si. Wiadomoci byy o tym rne. Zreszt pewnie
nie na nas? Potem byy czogi. Atak. Waliy. Potem artyleria. I dopiero niejedno byo takie wyjcie. Czy raczej prby. Jedno chyba byo szczliwe
po paru godzinach w socu, w upale wychylilimy si ze Swenem na (dla tych z biaymi chustkami). Innym razem podobno Niemcy strzelali.
podwrko i zobaczylimy, e za cian naszego schronu jest d i wydoby- I moe to wtedy baby w przeraeniu cofny si. Do najbliszego domu.
waj co biaego. I to niejedno. A wiadomo, e jak zamiast domu i piwnicy Powstacy zatrzasnli przed nimi bram, obraeni. Potem chyba wymy-
d (otwarty) i wydobywaj co biaego, i co jeszcze biaego ley, to lali, ale wpuszczali. Ale wtedy niektre si obraziy. I poszy do innego
nagino sporo ludzi. Ano, przebio do piwnic. Najbliszych ssiadw. domu.
A my si nie poapalimy. Sprawa kluczy do mieszkania naszego (mojego z Mam i Stef) na
Od tej pory dalsze pieko Starwki ruszyo ju nieprzerwanie. I chyba Chodnej 40 wci mnie przeladowaa. Jak one wrciy na gr - jak
ju bez przerwy co dzie i co noc paliy si Sakramentki. Po kolei wychodziy do Niemcw jak nie miay kluczy? I w ogle co z Mam?
wszystkie ich zabudowania, te na skarpie i te nad skarp. Ciotk Jzia i Stef? Klucze miaem ze sob. A moe ciotka Limpcia
Sakramentki si pal mwio si ju odtd codziennie. i babka Frania (ciotka Mamy i jej crka) co wiedz? Mieszkaj Bielaska
A Sakramentki si paliy. I latay w welonach. Biaych. I biy winie 16 w oficynie, w suterenie, koo paacu Radziwiw. W ich podwrzu.
i krowy. Codziennie. I rozdaway ludziom. I przyjmoway, i opatryway Z ca rodzin. Na pewno tam s. Co szkodzi w ogle widzie si z nimi?
u siebie ludzi. Coraz wiksze gromady. Tysice. Te sakramentki, ktre A moe uda si dotrze dalej Lesznem do elaznej? Mwi, e Leszno
przez ileset lat, od Marysieki, pieway za kratami i przez kraty jednak w naszych rkach - cigle. e mona kilometr wzdu Leszna
przyjmoway komuni, nagle stay si dziaaczkami, spoeczniczkami, przej poczonymi, przekutymi piwnicami. W kadym razie - wybra
bohatersk instytucj, oparciem dla Nowego Miasta. ywiy i cz si. I wybraem si. Swen nie chcia. I Mama Swena:
wojska. Wojsko rozdawao cz swego cywilom. Tylko popeniano Nie chod.
w kko codziennie jeden i ten sam bd. Byy upay. I nie rozdawao si Ale ja si uparem.
misa z dopiero co zarnitych wi i krw, tylko to z wczoraj czy Wyruszyem.
z przedwczoraj. A to z wczoraj czy z przedwczoraj byo ju zamierdziae. Rybaki. Znany szlak staromiejski. Po stoku na mietnik, w dziur
I jak wojsko to gotowao, bo wojsko to gotowao, w rodkowych w murze. Podwruchno. Wlecenie na balkonik. Czyje mieszkanie.
schronach, w kotach, kubach, to smrd szed na cae piwnice. Raz Podwruchno. Wlecenie przez dug dech w okno czyjego mieszkania.
sprbowalimy i my je. Alemy ze Swenem nie mogli tkn. mierdziao Tam siedz. Baby. Ludzie. Dziura. Wlezienie na ciemno w lecych.
nie do zniesienia. Chocia bylimy ju bardzo wygodniali. O Jezu... To ci ranni.
W tym smrodzie pamitam lecych pokotem po nocnej akcji powsta- Z piwnicy w podwrko, w bram, przeskok, w poprzek Mostowej,
cw z czniczkami i sanitariuszkami pod jednymi kocami. Niektre barykady, ze strzelajcymi na leco na Prag z tych kaemw powsta-
kobiciny troszeczk si gorszyy, ale tylko tak, na zaszemraniu i spojrzeniu. cami. Otwarta drewniana brama. Podwrze w kocich bach. Bure. Due.
Wicej si chyba dziwiy. Jak mona w takiej sytuacji myle o czym takim. W dole Gdaska Piwnica. Kocia Kamienica. Tu drugie pitro. Tam
Reszta bya na to idealnie obojtna. parter. Freta. I Duga. Na wprost prawie... Dug przeleciaem szybko.

52 53
Byo nie tak najgorzej. Moe si co palio. Obejrzaem wtedy t barykad
Ooo... szkoda mwi. Jak? Nie dojdziesz. Co mylisz? Daleko
u wylotu Miodowej. Z tramwajem i samolotem. I wleciaem w Dug. Ten
dojdziesz? Do elaznej? I e Chodna 40 nie ma Niemcw?
jej dalszy, krzywy, wszo-nierwny brzeg. Tam co i raz barykada.
Ano tak pogodziem si.
I troszeczk gronie. Uprzedzali. Bo u wylotu Dugiej w Przejazd,
Id do babci z Rykiem, on ci zaprowdzi, a ja przez ten czas
naprzeciwko synnego z wybuchu powstania listopadowego Arsenau, sta
siedmiopitrowy dom, obsadzony przez hitlerowcw. I mieli pod ob- dogotuj krupnik. Chcesz? Duo dostaniesz.
strzaem ca okolic. A ju Dug specjalnie. Duga przed Arsenaem Tak, chc...
miaa w prawo wlot Nalewek, a w lewo, prawie naprzeciw, koniec No to idcie, ale babcia si rozpacze...
Bielaskiej. Przed tym skrzyowaniem barykada. Leciao si praw Idziemy do paacu. Wchodzimy. Przez ten zajazd. W pokrge, idce
stron, liczc od Wisy, bo bezpieczniejsza (wiksza osona). I pod w t i w t, rokokowe, szerokie korytarze, balowe kiedy; teraz pstrzy si tu
wiato arwki... i ludzi, ludzi. I gadania, szumu, ruuu... ruu..., a gratw
barykad przelatywao si w poprzek Dugiej. Wpadao w bram i podwrko
pod sufit. Po obydwu stronach jeden stos gratw w gr koo drugiego
domu, ktry graniczy prawie albo bezporednio z Bielask 16. Tam,
i ludzie, na tym, pod tym, niej, siedz, le, gadaj... i zakrt, i zakrt
gdzie ciotka Limpcia, a waciwie Olimpcia, a waciwie Olimpia. Z mem
Stachem, z Rykiem (moim kuzynem) i z bratem swoim, Cekiem, i tak idziemy, idziemy wci skrtem.
i z babk Franimoj, czyli swoj matk, ktra j zwaa Olemka. Sieniami A tu Rysiek pokazuje:
od Dugiej dostaem si na ich podwrze. Dziwne, dugie. W kocich bach. -O!
Cignce si spomidzy boku Bielaskiej (tej tu za Tomackiem) a paa- Patrz siedzi.
cem Radziwiowskim (tym, co dzi stoi na wyspie Wuzetu); skrcajce Siedzi. Babcia Frania.
pomidzy sztachetow bram wjazdow i kamienic z frontu, Bielask 16, Babciu. Babciu.
a front paacu, z podjazdem, pokrgym, na trzech filarach; dalej Obraca si na stoku, patrzy, z czerwonymi oczami. I apie mnie za
podwrze skrcao znw, obchodzio paac z drugiego boku, a naprzeciw szyj, i caowa, i w pacz.
miao dug, dug oficyn. I na koniec tej oficyny, ju pod mur ogrodowy Co z twoj matk, co z tob, bj si Boga, tak si martwi o was.
na tyach paacu wanie tam szybko szedem, chyba leciaem, doleciaem Co
i zajrzaem do ich okna. z Kazia?
Ciotka! krzyknem ciociu! Rysiek! Mwi, co (Kazia moja Mama).
Ciotka Limpcia gotowaa zup (krupnik), Rysiek wylecia na schody, Posiedzielimy. Wrcilimy. Dostaem zupy. Gstej. Pysznej, duo
by zaraz chyba i Limpci m, mj wujo, bidny Stach, pewnie brat Stacha kaszy. Peno. Pen, ogromn mich. Zjadem.
Jziek te by. Zawoali na mnie. Zleciaem. Do nich. (Nie potrzebowali Chcesz jeszcze?
schronu innego.) Jeeli mona.
A babcia Frania? zapytaem si. Dostaem drug. Tak sam. Co za szczcie byo wtedy z tymi dwiema
O ciotka Limpcia mieszaa gsty krupnik, bya pogodna. Babcia michami do syta. Posiedziaem. Trzeba byo wraca. Ale wanie zacz
siedzi w paacu... W korytarzu, tam peno, maj wiato... id do niej, jak si paskudny obstrza Dugiej. Z tego siedmiopitrowca z Przejazdu.
chcesz, o, jak ci zobaczy... Jak ty wrcisz? Jak przejdziesz?
A z moj Mam, nic nie wiecie? Zostaa na Chodnej. Ja mam klucze. Pod barykad.
Chciaem doj do Chodnej. Jako z kad minut robi si gorszy. Wyleciaem. W bramie Dugiej,
Nic nie wiemy. Gdzie chcesz doj? waciwie w sieni tej przy barykadzie widz, e ludzie co i raz hop! plecy
No, Lesznem sprbowa, tam. w d i lec w poprzek. Chwil zbieraem odwag. Ale widz: czniczka
leci i nic sobie nie robi, to ja lu! schylam si, przelatuj, pewnie, e tylko
54 tak. I ju lec drug stron Dugiej. W gb, w gb. Koo wypalenizny. Pod
Czterema Wiatrami. A po skrt i zaom. Tam, skd wida ju plac

55
Krasiskich, dalej Dug. Tam, w lewo, jest uliczka za tym zaomem
Dugiej maleka, lepa, na Ogrd Krasiskich od tyu. Barokowa j supkw, i tak na trawie stay, stay, na trawie, w trawie. Potem chyba na
si nazwao. Formalnie. Przed wojn. Okolica dumna z nowego czego. supkach znw, i teraz pomylio mi si jak stoj. A jak wtedy stay? Te.
Ale zrozumieli, e Barakowa" (tak mwili). (Przyznam si, e i ja do Niby na supkach. A waciwie nie. Bez. Czy wszystkie? Bo ja wiem.
1946 roku mylaem, e Barakowa). A jednak co si kurzyo. Zakurzyo (wtedy). Strzelio. Tak. Oho. Ju
Raptem bombowce. I ju kucaj na dachy, sypi bomby. Ju ich nie wiem. W Bank Polski. Ten z banknotw. Sprzed wojny. Obok. Wic si
ma. Ju s. Dalsze. Blisze. Ju wlatuj w Barokow. My te. One na olep. zaczo. cichapk. Raz. Drugi. Echo. Puk. Pudowe. Bo nieraz to jak te
My te. My to ja. Z drugim. Jak ja. My. We dwch. Tu. Tylko. Ni std, ni dechy. I co chyba spado. Z tego towarzystwa figur. I tyle.
siad. Bo ju. S! Wpadlimy. Do jednoczego pitrowego... Co (?) puste, W czasie okupacji dzieci polskie, ydowskie, staruszki, staruszkowie,
lata, latamy po (?) dole, sali (?), czym (?), hali (?), co ju si zmienia, huczy, Cyganie, wariaci (niby) i w ogle rni, osobno, grupami, od rana do
brzka, lecimy, cegy lec, bombowce paskudz. Cega przysowiowa. wieczora wchodzili na podwrze naszej Chodnej i piewali. Najczciej:
Jedna. A tu tyle: pac! pac! My z podniesionymi konierzami. Co za gupi
instynkt? Skaczemy. Pac-pac! Byle nie da si. Trafowi. Wszystko wane. Dnia pierwszego wrzenia
Bo leci. Ukosami. Z rozpdw. Pomidzy murkami. Szszu brzrzum. roku paa-mitnego napad
Osypy. Tynki. Co. Rynnowo. Czeka? Nie. Ale byle nie sta. Szszum. Ta wrg na Polsk z nieba
gra fruwa, moe usi... My skoki na ile, naraz pac! Nic. Uniki. Same... wysokiego.
Jak trzeba, w moim mniemaniu. Najwicej si uwzi na
(Z Leszna. Z 1930 roku. Klocki. Na szparach. Nanka obiera kartofle. naa-sz Warszaw, oj,
Ja si dziwi, jak moe trafi kulka, przecie j zobacz i odskocz. Nanka Warszawo biedna, ty
na to, e to si nie da. Tu si co z tego dao.) jest miasto krwawe.
Po nalocie. Facet w swoj. Ja w swoj. Wtedy biegiem. Duga. Plac.
Duga. Mostowa. W d. Przejcia. D. Rybaki. Kocie by. My. Czyli o! Bya kiedy pikna,
jest! Swen spakany. apie mnie. Matka Swena mwi: wielka i wspaa-niaa.
Co tu on nie wyprawia cay czas, e ty ju nie wrcisz, e co si Teraz z ciebie kupa
stao. gruzw pozostaa.
Eee macham rk.
Tak si wydawao po 1939 roku, po tym Wrzeniu. Kiedy jednego dnia
Tak chciaem. A tak przeoczyem. To nie a takie wane. Niby. Ale dla 23-go (chyba) na Warszaw spado 18 tysicy pociskw. 25 wrzenia
mnie... I paacu Radziwiowskiego. Wane. I dla tego muru. Z ogrodem. no, to by ten dzie decydujcy od rana do nocy dwanacie godzin
Takim, jak i teraz on jest. Bo raz, e z tyu paacu (ty Wuzetu, spadek na bombardowanie caej Warszawy. Na drugi dzie dopalanie si, bo
tunel ten ju); dwa, e rozmiar ten. Pewnie. I taka trawa. I te figury. Jasne, przecie poary. Szalay. Pociski. Ale ju co byo przesdzone. Rokowa
e muru dzi nie ma, cay w tym dowcip, e nie mur, ale i po tej, i po tej nia. Ludzie 25 wrzenia nie wytrzymali. 27-go wyleli z piwnic ci, co ocaleli.
tramwaje, on w rodku. Te figury wanie. By spokj, przerwa. Cichacz. Tak. Potem. Potem wywzki. Pawiaki. Nie tak od pierwszego tygodnia
Przynajmniej z grubsza. I przynajmniej tu. I w midzyczasie gotowania obozy. To narastao. Potem zaczo si getto. I ta ciana na placu
przez ciotk Limpci krupniku (ale parowa z okienka, z dou; i pachnia Krasiskich, w Wielki Wtorek 20 kwietnia drugiego dnia powstania
mia czym). Rysiek i ja. Do tego ogrodu. Nie bywa otwarty. Pogoda, w getcie. Niemiec strzela chyba spod Garnizonowego, przy Miodowej,
upa. Wiadomo, dzie. To niebo. Upa niebieskie. Trawa zielona. z armaty, w getto, w Bonifratersk. Tam spadali ludzie. Z murw takich
I one. Te figury. Bo pamitam, e po wojnie nie byy; potem byy; potem ze wielkich, lepych, z okienkami. I z tych okienek. A on po ilu tam
walniciach zdj hem, bo soce, spoci si, zmczy ten bohater
56 i ociera si z potu.

57
A potem bya synna pna i pikna Wielkanoc 1943. Aryjczycy Bugaj idzie od Mostu pod Zamkiem, pod Starym Miastem do
tak zwani jeszcze wtedy my po kocioach odwitni a tam to Mostowej. Od Mostowej a do Mennicy (tzw. Wytwrni), czyli Sanguszki,
pieko to wiadome, tylko bez nadziei. Byli tacy, co pomagali. Byli szy Rybaki.
yczliwi. Niektrzy nawet obojtni. A na sam Wielkanoc bya kulminacja Chodzio o utrzymanie Wytwrni. (Teik tam by. I tam byy cae
noce i dnie walki o kady pokj, korytarz.) I o remiz na Sierakowskiej,
poaru. Na niebie ogie. To zaczo dziaa. Ale na placu Krasiskich
pod Dworcem Gdaskim. eby przebi si przez wiadukt, kolej, na
by taki lunapark. Karuzele. Hutawki. No i troch naszej publiczki krcio
oliborz. Akcje byy uzgadniane z (oliborza i Starwki) dwch stron.
si na tych hutawkach i mynkach. W tym dymie gstym. Bo szed. I szed. Nie pomogo. Tracilimy ziemi niczyj", getto. Tracilimy remiz,
Z Bonifraterskiej. I Nowolipek. Z Dzielnej. witojerskiej. Przejazdu. kawaek Muranowa po Muranowie. Bronio si jeszcze Mennicy. To bya
Powstanie w getcie przecie trwao i trwao. Pierwsze jaskki. W maju najsynniejsza reduta w tej naszej reducie Stare Miasto. Tak. Jeszcze co do
ujrzaem wtedy w tych dymach i usyszaem, jak piszczay. Gdzie 10-go, tego wytrzymywania. Uporu. Co tu duo mwi: przymusowego. Wiado-
pamitam. To ju dwa dni po zbiorowym samobjstwie ydowskiego mo niby, e tam hitlerowcy, za Wis tu-tu Rosjanie, tu powstacy, tam
dowdztwa. W bunkrze na Miej. Niemcy ich wykryli. na zachodzie Amerykanie, Anglicy. Alianci. Ale to bya po prostu
Tak teraz my bylimy tymi odcitymi, niepodziwianymi. Przynajmniej rozkrcona, rozpdzona do nieprzytomnoci machina. Te fronty. I to
z nadziej frontu. Niemcy byli przegrani. Formalnie. Od czerwca ofensywa powstanie. Tu wiadomo trupie czachy, hemy raus! raus! krzyki,
sza na zachodzie. I na wschodzie, od duej. Tylko tyle, e powstacy le darcie si. Hitlerowcy, groza, balimy si, eby z czogu ktrego nie
obliczyli siy Niemcw. Za Wis. Myleli wtedy, przed wybuchem, e wyskoczyli, nie napadli, nie zaczli rzuca granatw do piwnic. Bo tak
zostaa resztka. A okazao si, e zostao ile dywizji. Tak. I nic nie byo. Wszdzie. Zawsze sobie wyobraaem te rumory, tupoty, rausy,
pomogo, e przegrywali. Tu byli silni. Hande hoch" i trzask! granatem, wizk, w wejcie. Bysk. Rozprysk.
Trzask. I e moe trafi co. A moe filar zasoni. Balimy si zwaszcza na
Pierwszy sierpie, dzie krwawy, spacerach po tych schronach, od jednego do drugiego, eby nagle nie
powsta nard Warszawy... zobaczy na cianie cieni duych, powikszonych, na ukos, tych hemw.
Wic to by ten strach, groza. I nie chciao si ani nagego wejcia ich,
...................................... amie ani niewiadomego wyjcia z sytuacji, ani adnego kontaktu. A wiadukt. Bo
Niemcy ju w kadej bramie, znw podobno ogaszali, oni, eby wychodzi, i ile tam kobiet z biaymi
tatatata tatata tata... chustkami wyszo i co tam na tym wiadukcie byo niedobrego. A samolo-
ty, pociski to to byy typowe objawy machiny. Kiedy i gdzie tu poza
Tu nie pamitam sw. Chodzi mi o t piosenk o powstaniu, naiwn tym w tym huku, kotle, potrzasku co decydowa, o sobie! wychodzi
ale... I dalej tak: z czym? do kogo? jak? ktrdy? kiedy?
Jaka rozpacz si w sercu rozpina, Ludwik z rozczuleniem miechu do ez opowiada 1939 rok, bombar-
dowanie, pieko, tok, ju si nie da wytrzyma i tu w tych bombach
walczy nie ma czym.
wiu
Idzie na czog z butelk dziewczyna,
wiuuu
by odpaci im
wijuuuuu nagle baby woaj, ktra najpierw, na toboach,
za zburzon, spalon stolic wpada na:
i za... poddajmy si
Jeszcze sprawa frontu. Wci mielimy nadziej. Tylko ju byy te i inne
odcicia, podziay: na oliborz, na Mokotw, Powile, rdmiecie, Stare poddajmy si
Miasto. i cay schron

58 59
wanie!
kobiety. Bez przerwy. Albo race. To i to drobione. Podobna
poddajmy si
ale tu nic, tylko technika.
wiuuu wijuuu wijuuu to Chodzio si chyba sporo. Wicej, ni pamitam. Nie to, e wszyscy.
baby, tum, schron dalej Swen mniej. Chocia chodzi. A Mama, Ciotka Uff., Zbyszek wcale.
---------------------------no poddajmy si Celinka,jak posza pierwszego dnia do tego obwodu na Miodow, do tej
No i tyle. pracy, a jake, tak potem ju nie. Nigdzie.
Wic dziki lataniom poznalimy ze Swenem i drugi szlak na gr.
Wrmy do powstania. Akcji. Freta. witego Jacka. Czyli Dominika- Nowomiejski. Rybaki 23 (dom Leonarda, tego w okularach i w paszczu,
nie. 17 sierpnia. Wanie jest witego Jacka. No i witego Mirona. Ale co stamtd uciek do nas, bo u nas beton). Od frontu. Do oficyny. Na
w kalendarzu byo tylko w 1922 roku Mirona B. M." (Biskupa drugie pitro. Przez podwrko z kocimi bami. Do oficyny na wprost. Na
Mczennika) bo z kalendarza Nanka mnie wybraa jako Mirona. A tak drugie pitro. Byo cztery. Wszystkich piter. Wic na drugim pitrze
to byo zawsze: Jacka Julianny." przelatywao si przez sie, jak w Gdaskiej Piwnicy, i byo si na parterze
I kocioa witego Mirona Biskupa Mczennika bizantyjskiego (bo Jacek na skarpie. Co w rodzaju dziedzica, ogrodw. Do tego wiszcych (tyy
to polski, Odrow) nie byo. Wic co mnie ponioso, eby na t okazj Sakramentek, ale i jeszcze co). (Zreszt wygldy i drzew, i budowanych
wyj i pole na gr. Tam. Niby. I polazem. W nieco moliwszej chwili. rzeczy, czyli zwalanych, czyli zapylanych, byy zmienione, i do tego wci
I moe te kulki to wtedy latay po Freta? Czy nie wtedy. A ja zbieraem z dalej zmieniane.) Wic co wiszce bo leciao si pomostem nad
rozwalonej ksigarni latajce lune kartki Psychologii Tit-schenera. Kulki przepaciami skarpy Nowego Miasta. I z pomostu do dawnego (teraz
wiuway mi koo ucha lewego, prawego i tak si schylam siedemnacie czynnego znw) kocioa witego Benona, baroku, zmienionego za caratu
razy, bo tyle nazbieraem podwjnych stron. Na lektur do piwnicy. I bya. na fabryk noy Biekowskiego. W rodku pamitam i halowo, i kociel-
17 sierpnia to wiem wszedem do kocioa witego Jacka. Stanem. no, i wlecenie na galeri. Czyli chr. Coraz gorzej ten fabrykokoci
Patrz. Pusto. I ju huki. Od pociskw. A kocioy, szczeglnie te due, wyglda, coraz poupaszy, w chudszych cegiekach, suchszych, bo
s fatalne. Echo po nich niesie. Jak rzadko w czym. Wic huki i huki. Z sucho, wszystko w tych upaniach, paleniach i upaach byo suche. A nic
tymi echami. Ale co za bardzo. Ju gdzie echa za cian. Ju walno si nie gasio, bo nie dawali, bo rozwalali znw, przypalali, wic bez celu, bo
obok. Ju koci si trzsie. Kurzy. Nagle bryzg, jak si zaperzyo, jak w kko. Za Benonem-Biekowskim, ju od gry, od Rynku Nowego
przeleciao przez cian, w rodek prezbiterium. I tyle e w grny Miasta, pamitam such, dug, drzazgowat i coraz bielsz (?) dech,
gzyms, od razu dziura na wylot, osypka konsol, suchy smak w gbie. ktra tylko pod nogami ubudu. No wreszcie wlatywao si w te elazne
Wyleciaem. Bo co. A tu nagle sycha nakrcanie szafy": kha... kha... kha kraty, t bram kut, co jest i dzi i koczy ten sam zasakramentkowy,
kha... kha... kha kha... kha... kha dobenonowy zauek. Tym zaukiem wylatywao si ju na sam Rynek
I ju z tumem jestem w bramie. Pan z teczk. Drzwi od apteki. Ju z Nowego Miasta. W najszerszym miejscu. Czyli po prawej. Za Sakrament-
tumem na schodach. Ju nami zaczyna miota, dmucha. A e kami ku odnodze na Pann Mari i Kocieln (ktra znw zlatywaa po
wlecielimy zamiast do dou na pitro, tym wicej strachu, kulenia si; nie drewnianych schodkach w d, cia Rybaki i sza a do tych zasiekw, do
wiadomo, co miotanie si wasne, a co nami. Szafy" miay to do siebie, e Wybrzea. Do czogu za cian). Miao si widok na cay Rynek. Zwenie.
nie tylko wyryway, wychapyway po cztery pitra, wysoko, ale ogupiay. W trjkt. W lejek. U Freta rg Kolej.
No to takie byy te imieniny. Bo zaraz wrciem. Na zacierki. Chyba mi Duo si chodzio, bo raz wtedy, kiedy, ze Swenem obaj poszlimy,
jednak winszowaa mama Swena. Krcia te zacierki. Jak wszystkie chyba specjalnie, do Katedry. Odwiedzi. Jeszcze raz. Zobaczy si z ni.
Dotkn. To byo potrzebne. U nas. Z t Katedr. Nic nie pamitam
60 z drogi. Tej i z powrotem. Na pewno biegem. Chykiem. Szlak staromiej-
ski. Dziura, piwnica, lecy, ranni: O Jezu...

61
Galeryjka. Balia. To prywatne co. Baby. W murze. Do Dominikanw.
Chyba. Mig: Mostowa barykada lecy strzelajcy widok wiato. Jeszcze raz. wiato i woda.
Praga (inne miasto?). Gdaska Piwnica. Stare mury. Czerwone. Rynek. Ze wiatem i wod bdzie mi si nieraz jeszcze mylio. wiato i woda
No, i wejcie do Katedry. byy jeszcze bardzo dugo. Ale przecie zdarzay si co i raz uszkodzenia.
Popoudnie. Upa. Jednak spokojniej. I ten tok w rodku. I to Wtedy szy w ruch karbidwki.
zapylenie. Podeszlimy. Prezbiterium. I nie tok od ludzi. Ale rzeb, Wspomniaem ju o wychodkach, ktre byy obok tej piwnicy od
postaci, figur, witych, biskupw, pozacacw, infu... Tok... Tum. schodw. Wejciowej. Waciwie jeden wychodek. Taki duy. Z iloma
wiatocie. Upa. Ale nieostry wiatocie. Reszta mawa. Tam na ubikacjami do kuca. Wanie tam pamitam arwki pod sufitem. Czyli
przodzie, w gbi, w dole (od drzwi) zapylenie. Podeszlimy. Prezbiterium to, e jeszcze byy. I wieciy. I to, e drzwi poszy. No, choby ta gruba
miao stalle. Po tej i po tej. No i otarz. I te katedralnoci. Fotele, trony, z Towarowej, co spaa na drzwiach od wychodka. Wic kabiny do kuca
nalepy, narzuty, narole. Stalle miay ciasno eb w eb rzeby, postacie. wszystkie bez drzwi. Pamitam zawiasy. Wszdzie. Wychodki zawsze
Ale wtedy to byy i te dodane, jak si okazao. Mao tego: zebrane, u drzwi, wszystkie byy zajte. Wic czekao si na swoj kolejk. I rajcowao. To, e
na posadzkach, zdaje si, po prostu oberwane, ocalae, schronione si tu, drzwi nie byo, tylko zawiasy, to nic. Nikt na nikogo nie zwraca uwagi. Ani
zebrane w tok, z rnych miejsc, ju rbnitych. Odpust wisia w powiet- si nie wstydzi. Niecierpliwoci te nie byo, bo niby komu dokd miao si
rzu. Zbir. Czy obir. Sd, ostateczno. I to raz-dwa, w dwa, trzy dni. spieszy? Rajcowao si. Z tymi obok. Co czekali. Co robili kup. Co ju.
Gazetka, zawsze biegiem. Kto wpada. Daje. Te api. Ta przeapuje. Ta Co jeszcze. Co dla towarzystwa. Co tak. Co siusiu. Co po drodze.
dalej. Te do otarza. Za wiece. Tu Swen. Ju ma. W rkach, w rodku. Ju Jednego razu na przykad to pamitam w nocy pod tymi
otoczenie. Oblepienie!... Bomba. Ta dosowna. Jako wiadomo: arwkami ja byem przykucnity w swojej kabinie bez drzwi, a obok bya
Dzi o godzinie... zostaa zbombardowana doszcztnie Katedra." -O o jedna starsza pani w biaym paszczu. Przez cay czas gadalimy ze sob po
o... ssiedzku.
Pamitam. To o o o szo przez wszystkie prycze, filary, sienie, Zaczo si le. To nie to, e dopiero wtedy. (Bo ile razy zaczynao si
schody. le.) Ale samopoczucie. Osaczenia. Tym razem narastajce do niemoliwo-
-O o o... ci. Oczywicie przyzwyczajenie, opanowanie, coraz wikszy sposb na
Jak jeszcze staa, cho podszarpywana, mwio si, e tam si tukli ci sposb.
z tymi. e barykady z konfesjonaw i z cukru (w worach). Zdrowa, Mario, aski pena, Pan z Tob...
To tak jak z t Mennic. Ci tu ci tu. Albo gmach PAST-y potem, wita Mario, Matko Boa, mdl si za nami grzesznymi teraz
w rdmieciu. Szo plastrami. Pitro ci. Pitro ci. I to wszystko i w godzin mierci naszej, amen.
uparte, dugie. Dni. Noce. A i tygodnie. Albo to, e w kociele witego Pamitam jaskraw tosamo teraz" i w godzin mierci" ile razy
Krzya powstacy na kociele. Niemcy na organach. Co, e rzucali j odczuwaem przy odmawianiach, a wci si odmawiao, syszao, tu,
piszczakami. Wyrywali. Czy e huczay. Same, piszczay, dmuchay. Albo obok, tu drugi raz, na spacerze, u tych obok, i obok dalej, i jak przej dalej,
te sprawy kanaw. e na oliborzu to mona wpa w burzowiec, do i jak i, jak co tylko goniej walio, to to jak fala:
Wisy. Porywa co i raz tych, co id. A na Mokotw trzeba nisko, garbi Zdrowa, Mario, aski pena...
si. A z Czerniakowa idzie si chwilami prawie na klczkach. W dodatku Teraz i w godzin mierci naszej, amen.
tam nawrzucali gazw, i granaty. I zasieki we wazach. Zatyki. I odmawianie. To mao. piewanie. To dopiero.
To byy te nie mity bo przecie ywe prawdy. Jak Bracka 18. Pod Twoj obroon
Wpadli. Wyrnli. Wycofali si. uuciekamy si...
Wychodzio si z piwnicy O
Paaani
62
63
Do drugiej piwnicy Co si wali------
Ordowniczko naasza, Poredniczko Pocieszycielko nasza
naasza, Pocieszycielko nasza Przechodzi raz dwa trzy cztery pi sze siedem... osiem dziewi dziesi...
si dalej - Niepokj si zacz, to trzeba byo spokoju. piewanie. Baganie.
OPaani Stanie. Ju bez ciska si. Race. Zacierki. Jedzenie pod framug. Bo si
brao ze sob. Jak zasypie, to co? Trudno. Chyba e jak duo. To si
- bo to ju inni - ci dopiero zaczli. Za odtego, yk. I si je.
zakrtem ju s przy Zacz si za to niepokj na temat, gdzie przebywa. W ogle.
Z Synem Twoim nas poojednaj U wszystkich. My te. Zaczlimy mie potrzeb zmiany miejsca. Na razie
Nagle goniej, bomby i maej. Potem to uroso. Pierwsza zmiana to by wanie tunel. Ale w tunelu
jak ju wspomniaem byo straszne trzaskanie drzwiami, od ludzkiego
Najwitsze Serce Jezusa, latania, od szaf, z tego przecigu, wianie, z tego zimno. No i to, e po
zmiuj si nad nami, pocztkowym luzie znw tok, bo si naszo takich amatorw jak my,
Najwitsze Serce Jezusa, z betami, a tam wsko, do tego przejciowo, bo przypominam, e tunel
zmiuj si nad nami, czy dwa bloki. I e szed pod podwrzem. I wyobrazilimy sobie, e
Najwitsze Serce Jezusa, bomba moe przebi (kto wie, moe bardzo cienk) warstw ziemi
zmiuj si nad nami. i betonowy sufit. Wic wrcio si szybko do duego czerwonego schronu,
Od otarzyka, klcz: tego z kaplic.
-Za wszystkich tych, ktrzy zgin tej nocy, i za wszystkich zmarych- Mwiem ju chyba, e oprcz blokw A i B byy jeszcze bloki dwa
Ojcze nasz... w niebie... Twoje... Twoje .......Twoja....... ziemi mniejsze. Bo pora tu ustali. C i D. Szy bokiem Kocielnej, od Rybakw
Walenie, lataj ciany. do Wybrzea Gdaskiego. Jakie w nich trjktne podwreczko. A poza
tym midzy blokiem B (tym naszym) a tamtymi C i D nie byo luzu.
Przyrastay do siebie. Tak e od piwnic tomy nie rozrniali. Byy
Ta rzeczywisto -marniuchno -dymi - oczy wci trzeba wtyka przejcia, piwnice, piwnice-przejcia-cigi, piwnice due, czyli schrony,

i8TWrSWZh ' **
w konierzyk -albo zatyka rkami -py, gruzik; siwo, czerwono, sucho i w ktrym miejscu zejcie po schodach z betonu w piwnic piwnic.
Kotownia. Drzwiczki. Podziemne pomieszczenie, elaza, drgomierze,
koty, rury. I jeszcze dodatkowe obnianie si, d i tam taka kotowniana
Oooo Paaani oo Paani... sadzawka; a gdzie obok waz do miejscowego kanau. Ktry by bardzo
I nagle (Najwitsze Serce Jezusa") liczenie -raz dwa trzy cztery pi przez nas ogldany, brany pod uwag, przymierzany do moliwoci,
(jest) obradzony, otoczony nami, ludmi, szczeglnie mczyni, bo najwicej
my si balimy, a jeszcze modzi do tego. Bo pierwsze, co rozwalali to
Oo Paaani modych.
-Oo Wic gdzie tam w okolicy tego popltania bya odnoga w betonie,
- Raz dwa trzy cztery pi sze siedem... fiest) wszystko w betonie, szaro, twardo, sucho, szorstko, z tym, e jak w pralni
hannider, latania, bety. Ta odnoga miaa drzwi do tunelu. Wspomnianego.
zmiuj si nad nami Tunel szed sobie dugi, kichowaty, szary, arwkowy. A do tych drzwi
od bloku A. Przy ktrych wtedy usadowia si z betami na cianie
Trociska. A potem my. I inni.

64
65
Wrcilimy do naszego duego schronu i zaraz mylelimy, do ktrej Wic dwudziesty dzie powstania. Jestemy w nowym schronie, pod
innej piwnicy si przenie. Czy? I kiedy? Jakie byy tak zwane powody filarami. W czasach wojny zawsze chyba jest nawrt do matriarchatu.
bezporednie i niezalene od tego, e si znao prawo wiercenia si i miao A jeszcze ta wojna. A jeszcze to zejcie w d, pod Warszaw (w to
stosunek do siebie i wzgldnoci przeprowadza si? Czy bezpieczno- mrowisko schronowe), to powstanie. To by nawrt wybuch. Matriar-
ciowe? e jednak? e ta piwnica ciut wystaje, ma za mao filarw? Czy jak? chatu. Piwnicznego? Jaskiniowego? Co za rnica. Kupy ludzi. Rzdz
Tak. Co z tego. Bo ta nastpna wanie bya, nie wiem, czy gbsza, ale matki. Siedzenie pod ziemi. Kryj si! Nie wychylaj si! Niebezpieczestwo
wicej ofilarowana, betonowa, caa szara, szarociemna, bardzo stropowa, miertelne. Wci. Nawet jak si nie wychyla. I te radzenia sobie. Dobrze,
mniejsza, tak, jednak niej stropy, i to by wany powd. Bya pod blokiem e byy wynalezione karbidy i karbidwki, i wiece. No i pierzyny. Bro
C czy D. Bliej Kocielnej. No, ale ta stara, dua, wysza, miaa za cian troch lepsza od jaskiniowej. Ale niewiele. I niewiele tej broni. Dla
Wybrzee. Prawda. Prag. Wis. Kanonierki. Czog za cian... ..." wybranych. Zapasy arcia. Z tym, e malay, do niknicia. Bo i jakie to
arty artami. Ale to Wybrzee byo ich. Miao zasieki. Na nas. (My na zapasy byy. Zwierzyna? Tej nie byo. Bo ta dua zjedzona ju. A ta maa?
nich barykady.) Wisa. I reflektory. Lewe. Prawe. I po asfalcie, i po wodzie, Kto czasem mia co swojego ulubionego, wzi to z sob na d i z tym
i po niebie, i znw po asfalcie, po wodzie, po niebie raz, dwa, trzy, siedza. Ale rzadko. Szczeglnie na Starwce. Albo mniej tu byo w ogle.
i w kko, raz, dwa, trzy, te z lewej raz, dwa, trzy te z prawej od Albo nie wzili. Albo wzili i poginy im. Co nie ucieko, nie odfruno, nie
Kierbedzia, i znw te lewe od mostu kolejowego, myn, myn. (I prawda, e spalio si, nie pado, nie zdecho, to zostao upolowane. Koty zniky. Psy
cao panoramy bya w dwch mostach. Dwie elazne kraty przez Wis. zniky. O fruwajcych mowy niema. Jedno co, to ten wierszcz w cianie po
Jeszcze stay. O! Suyy im. Prawy, Kierbedzia, ten, co szed od cerkwi, i ciemku. A potem we wrzeniu wszy.
lewy, kolejowy, obwodowy, co szed od lewego koca ZOO, ociera si o Wic schron pod filarami. Najpierw normalny tok. Czyli luno. Jedna
Goldzinw za Goldzinowem era do Cytadeli tu... Kolej sza nim para. J pamitam. Moda. Jak energicznie potrzsaa karbidwk.
wierzchem. Dwoma wierzchami. Bo to by taki dwumost. Na osobnych Z Zakroczymskiej.
filarach. W samych kratach-klatach pod kolejami szy drugie na takich Trzy razy gruzy bombardowali...
belach szuru-buru, co skakay i kurzyy bo drewno fury...) No nic. Ile Zdziwiem si strasznie. Bo zacza si rozmowa wanie od tego, e
jeszcze w schronie czerwonym, pierwotnym, tym pra, na prapryczach, mwiem, e gruzw chyba tak specjalnie nie bombarduj. Wic teraz nie
z widokiem na pipice wiece otarzyka potem tunel, wiania i przecigi, chciao mi si wierzy. A to tylko dlatego, e zaczo si liczy na gruzy jako
obliczenia, powrt na praprycze, ale ju bliej rodka, czyli i otarza na miejsce bezpieczniejsze. A tu masz ci los.
i ktrego, to nie pamitam, przeprowadzka. W drugi schron. Szary. Oczywicie, e gruzy bombarduj. I to specjalnie.
Filarowy. Ciemniej, ciszej, ludzi mniej, w ogle mao na razie. Prycze? Tu wanie myl si te sprawy ze wiatem. Bo niby byo. A pamitam j,
Chyba od razu tam byy tak czy to system taki, e to jako gotowe? Co jak czsto potrzsaa karbidwk. Bya krtko ostrzyona. Wci w ruchu.
z tego chyba. Wic zaraz... 17 sierpnia... witego Jacka i Mirona. Freta. Na siedzco te w ruchu. Kiedy tylko karbidwk przygasaa, apaa j,
Szafa. Ryms. W zasieki. Mama robia zacierki... i chrobot! chro-bot! I psss" pomie znw by duy.
W tunelu bylimy po 18-ym, po 19-ym. Czyli 20 sierpnia najwczeniej Poza tym w schronie pod filarami nic nowego. wita. Upa. Pali si.
bya przeprowadzka. 26 sierpnia bya wyprowadzka. A 23-go (bo chyba Sakramentki. Bo jeszcze wci si paliy. Prawie cay czas. I std dym leci.
tak!) by dzie pamitny. A siedzielimy tam kilka dobrych dni. Chyba na Z wysoka. Znad skarpy. I dou. I tam co. I tam. I zaraz:
pewno jeszcze dwa, trzy dni przed 23-im. Bo w pamici to wyglda na kilka Ju s bo ju byo sycha zlatujce na nas samoloty. Zaraz, pewnie
dobrych dni, te dwa dni. Prawie na tydzie. I nie tylko w pamici. Bo pierwszego dnia, pod filarami pamitam w szarym wietle z okienka awk
i wtedy. Czas wtedy, w tym przednajgorszym okresie Rybakw, zacz si
pod cian. Zaczli si schodzi ze zbombardowanych domw. Obdarci.
liczy jeszcze inaczej, szybciej. Schodzi niby wolniej. A to i tak pozr.
Godni. Z czym w rku ledwie albo bez niczego.
Zagcio si.
Jestem taka godna mwi jedna moda.
66 67
Ma pani przerywa jedzenie zupy na tej wanie awce jeden cych. Duo to pamitam blachy. A blacha robi echo. Duo uwijania
starszy si, ludzi, dwigania kusem i latania po nastpne, i znw. To wci
pan; a jak ju zacza je, to powiedzia: Ja nic nie jadem przez dwa dni, wszyscy, jedni do drugich, w tym lataniu z dwiganiem i mijaniem si,
ale wytrzymam. w tym chybciku, tylko siebie ciszyli:
W nocy szalay pociski i szafy". A jednak noce byy lepsze. Bo bez ...
bomb. W nocy najwicej byo akcji. Takich dla cywilw. Na ochotnika. A przecie przy tylu ludziach i rzeczach co musiao si gubi. Bo jeszcze
Tylko w nocy dao si teraz przesun barykad. Bo wanie o to chodzio. ten popiech. Wic ukadanie podobne do rzucania. Tyle e podobnego do
Raz. Pamitam. Widocznie stracilimy kawaek terenu. A moe tylko przykadania. Ale tyle tego!
taktyka. Bo trzeba byo przenie barykad o ile metrw. W nasz stron.
Na Rybakach. Ju niedaleko przed Wytwrni. Zbirka. Ochotnikw. Latalimy z tym od starej barykady (coraz mniejszej, znikajcej) w gb
O pierwszej czy o drugiej. Sporo nas. Dwudziestu paru chyba. opaty. Rybakw, do nowej barykady, coraz wikszej. Mijajc kamienice od
Kilofy. omy. Wszystko rozdane. Ruszamy. Cieplunio. Nawet w tym Wisy. A drewniak od skarpy. I chyba od skarpy te kamienic. Naraz kto
momencie cicho. A gwiazdy, wydaje mi si. Ale gdzie tam gwiazdy! Na chyba nie ja? upuci blach. Na te kocie by. Huk. Brzk. Potworne
pewno zasonite dymami. Prowadzi nas porucznik. Porucznik? Czyby? echo. W tej chwili wszystko, i to to z kompletnej ciszy, i to ciepo
Tak mi si powiedziao. Porucznik w czasie powstania to bya figura. Wic (sierpniowe), wydao nam si tak podejrzane, e zamarlimy. I nie wiem,
to by chyba kto taki jak kapral. Czy osoba cywilno-dyurno-pwojs- czy to naprawd to. Ale zaraz zalecia nad nas ogie. Taki ywy. Z wyciem.
kowa w ogle. Warto przypomnie, e wszystkich powstacw byo I trzasn gdzie blisko. To pocisk.
w Warszawie 55 tysicy. Potem drugi. Z wyciem. Jak kometa. I prask! Od mostu Kierbedzia.
Wic szlimy. Nasz blok, ten B z tym C i D, sztachety naprzeciw, skarpa I trzeci: ogie wycie prask! Ogie wycie prask! z naprzeciwka,
z Sakramentkami i murem. Barykada. Przecicie Rybakw z Kocieln. od Gdaskiego, nagle. I drugi, od Gdaskiego. I nowy od Kierbedzia. I od
Znw barykada. Rne rowy. Od Wybrzea skady, ale i co mieszkalnego. Gdaskiego. I od Kierbedzia. I prask! prask! Naraz. W dwa ognie nas
Rybaki cae krzywe, zaomy, nierwno. Kocie by. Na lewo skarpa, nad wzili. Dosownie. Barykad prawie skoczylimy. A i tak, jakby nie, toby
murkami, murami, gruzami. (Racja gruzy!...) Na skarpie, na grze za nie dao rady dugo. Chyba i od trzeciej strony. Zaczli. Z Wisy czy z ZOO.
kopu Sakramentek, Panna Maria. Gotycka. Z osobn wie. Z boku Wiem, e tylko te ognie z rnych stron. Mijanki. Krzywki. Czerwone.
zawiewa Wisa. Zreszt te myny reflektorowe. Pod nogami coraz to Nie od razu si spostrzegem. Co robi? I co inni? Jako zaczli znika.
inaczej. Nagle sucha trawa. Albo zway ziemi. Czy kupy czego nieokrelo- Trzeba znikn. Ale jak? Gdzie wpa? Wpadam pod mur. adna osona.
nego. Potem pamitam na pewno ju tylko te kocie by. I to, e byo wida Wpadam w bram tej kamienicy od Wisy. Wanie bya od Wisy. Od caej
troszeczk niskie zabudowania na Rybakach. I t barykad. Ktr trzeba Pragi. Nie wiem, czy miaa podwrze. Czy jak to si zwao. Wiem, e nic nie
byo wanie cofn. No i nagle ta cisza. Ktra bya i bya. Tak, e a miaa. Tylko Wis, Prag, pociski i huki z echem. Kto jeszcze koo mnie.
zaczlimy si bardzo ba. Ile tam mona byo by, sta? Raz, dwa, w minut wyskoczyem. I pod mur.
... bo Niemcy... I do bruku. Patrz... to znaczy raczej czuj: nagle zbawienie okieneczko
... bo usysz jeszcze... do piwniczki. Jak kot spaszczyem si. Siu. W d. Kto za mn. Te jak
Dochodzimy do celu. Wszystko idzie w ruch. Za barykad by jeszcze kot. I jeszcze kto. Ze rodka zawiao ciepekiem. I gadanin:
kawaek Rybakw. I wylot. Chyba zniajca si jezdnia. Przeprowadzanie Ru-ru-ru... Wpadem w zbit kup ludzk, w ciasnotk, chop przy
si z barykad byo dosowne. Pyta po pycie. Kady kawa bruczku. chopie. Bo to ci my, od barykady. Z czym, z opatami (wanie,
Szyna po szynie. (Chyba tych narzdzi, ktre wymieniem, nie rozdawali do pamitam opaty)... Ale jak tu byo ciasno. A adnego nic innego, wyjcia,
tego; pomyliem to z inn akcj nocn.) Noc nie bya za duga. W kadej dziury, zapasiku zakamarkowego. Tylko kocie okienko w grze i to
chwili mogo wybuchn nie wiadomo co. Cisza coraz bardziej robia si miejsconko. Ciepeko. Tyle bycia, co smrodku i strachu. I zbijania si
podejrzana. Wic tempo. Tempo. Ruch. A duo rzeczy cikich i brzcz-

68 69
w koci zaradno. Prawie miejsca na pi workw kartofli. Kto co i raz Tak. Prosimy. Oczywicie. Skd jestecie? Tu jest miejsce. Prosz.
jeszcze doszlusowywa, z okienka. Z naszych, z tej resztki. Szus! i jest. Z Kocielnej 2. Teraz nas zbombardowali. Dobrze, e yjemy.
I coraz cianiej. e ani nog, ani rk ruszy. Wic si nie ruszao. Zreszt Zrobilimy im miejsce blisko siebie. My caa szstka z kuchenk
i tak szczcie by tu. A za to co tam, o ten skok kota z ulicy. Co si z trzech cegie pod filarem. One usiady na awie chyba. Mareczek mia ze
dziao. Bryzg! W nasz barykad. Co si roztego. Bryzg. W bruk! Tu trzy-cztery lata. Ciocia Zosia przysza do Lusi w gocie akurat 1 sierpnia.
zaraz. Bryzg w drewniak! Pomienie wysokie. Przez chwil. I ju si zniay. Lusia bya literatk. Od razu emy si zaprzyjanili. Zaczy si gadania,
Drewniak si dopala. gadania. Tylko e nowe bomby. Nowe:
Iemy tam siedzieli? I dugo, i jednak nie do rana. Za ciemka jeszcze Raz, dwa, trzy, cztery... Nowi zasypani. I ci ocaleni, co wchodzili:
zaczo si uspokaja. Szybko. I ustao. Wylecielimy. Narzdzia w gar. Mona?
Co nie pozbiera. Szybko. Co jeszcze, nie pamitam. Tylko e szybko. Tak, skd jestecie?
Kocie by. To niebo. Sierpie. Pod pach co (opata?). Kocielna. Rg. Siadali. Opowiadali.
Przy barykadzie... tej tu... cisza tylko para on i ona powstaniec Cay nasz schron pod filarami y ze sob w wielkiej przyjani. Nie byo
i powstaczym siedz z boku barykady na dyurze. I rajcuj. Jakby nic tutaj ani jednej ktni, sprzeczki. Zreszt i w tamtych schronach te nie byo
innego nie byo, nie miao by. Tylko ciepo. Siedzi si. Barykada jak bok le. Schrony byy coraz lepsze dla siebie. I byo coraz gorzej.
mebla. I rajc. To, e byem szczliwy, e wracaem, to te pamitam. Nie pamitam daty. 23 czy 24 sierpnia? Po poudniu. Tego dnia duo
Rano od pocztku: soce, upa, dymy, samoloty, bombardowanie, razy stalimy. By jaki instynkt, eby podczas bombardowania sta. Nie
pali si. Cigle przypominam. Jeeli kto chce sobie wyobrazi trzy siedzie. Moe nie wysiedziaoby si. A moe to, e przy filarach, bo
niszczenia Warszawy, wrzesie 1939, powstanie w getcie, od 19 kwietnia stawalimy dokoa filarw. Przy filarach niby ten jeden procencik szansy
gdzie do 20 maja, i powstanie warszawskie 1944, to wszystkie byy wanie wicej. W ostatecznych sytuacjach. Tak jak mj Ojciec jak raz w tym
w tych socach, upaach, paleniach, samolotach. Upa, to soce i niebie- samym czasie wpad do piwnicy gdzie midzy Marszakowsk a Zieln,
skie niebo zmaglowane z poarami, dymem, hukiem, zasypaniem, to rbno obok, przebio piwnic i zaczo ukosem ich zasypywa. Wszyscy
jeszcze dodawao temu, w co i tak trudno byo wierzy, chocia byo, czego wtedy stali w miejscu i tylko trzymali sobie rkami gowy. eby jeszcze
egzotycznego. Czyli dodatkowego trojenia si w gowie. jak cega nawet spadnie to jeszcze da sobie szans. I jako ocaleli. Ci.
Wic od rana to. To ju byy te dni, kiedy co godzin, co p godziny Tych obok zaraz zaczli jacy inni odgrzebywa.
co si zawalao koo nas, bliej, dalej, wyej, zasypywao. Cz si Wic to byo popoudnie. Stalimy pod filarami ju chyba dosy dugo.
ratowaa, jak moga. Jedni drugich jak mogli, odgrzebywali. Co pewien Bo samoloty zlatyway jedne za drugimi. I waliy. I nastpne. I bomby. Nie
czas do naszych schronw wchodzili nowi ludzie. Osypani jeszcze tynkiem, wiedzielimy, co si dzieje w naszych blokach. W co ju tam trafili. Co
z toboami, bez tobow, bez niczego, z dziemi, z rodzinami, samotni. przebite. Chyba to wtedy zasypao w bloku A, od Rybakw. Wiem, e nie
Wchodzili. Wlatywali. Przyjmowao si wszystkich. To byo oczywiste. byo ani pieww wtedy. Ani liczenia raz, dwa". Mama Swena oparta
Coraz cianiejsze awko-prycze. Szare wiato z okienka. Jeszcze luno. gow o filar, koo mnie, modlia si po cichu. wiato wtedy si palio to
Potem wchodz, coraz nowi i nowi. Po ile razy na dzie. Ju zbombar- pamitam. Tak, to na pewno wtedy przebio blok A. Bo samoloty wci
dowane Rybaki 23, to przejcie. Ju Mostowa ile. Ju Kocielna ile. Ju zlatyway. Z wyciem. Potem to wycie bomby. Jednej, drugiej. I walio si.
Rybaki za Kocieln. Ju Bole. Co si obrywao. Coraz bliej. Wtedy, przy ostatnim filarze chyba, pod
W pewnej chwili weszy wanie te cztery pokolenia zbombardowanych. arwk stana nagle kobiecina w jasnym, takim zwykym paszczu. Nie
Lusia Romanowska z Mareczkiem, jej matka pani Rymiska, i ciotka zna jej nikt. I nagle w tej ciszy zacza mwi:
pani Rymiskiej ciocia Zosia, w czarnym kapeluszu, w czarnym Ludzie, mdlmy si, przetrwamy. Ludzie, mdlmy si do
paszczu, z ciemn lask. witego
Dzie dobry... czy mona... Krzysztofa wyja szybko z torebki obrazek. Znw co osypao si.
I znw wj-j-j-u-u.

70 71
*# *

razek do gry. Nagle... zrozumielimy, e nas nie zmiady. I dopiero w


wity Krzysztof nas z tej toni wyprowadzi. zaczli si krztusi, dusi, kasa, kto krzykn:
ty. Drzwi! s drzwi?!
szczu zacza mwi, monotonnie, ale tak, e dochodzio Drzwi! zobaczcie! czy nas nie zasypao? drzwi!
owo, z caym sensem: Zapaki! kto ma zapaki?
Drzwi?! chyba zasypao! okienko zasypao! zapaki!
Kto si w opiek odda Panu swemu,
Zbyszek, kaszlc, zapali pierwsz zapak:
a caym sercem szczerze ufa Jemu,
Nic nie wida...
miele rzec moe: mam obroc Boga, Drug, podchodzi:
nie przyjdzie na mnie adna straszna trwoga. Nie, chyba nie ma drzwi zasypao! Nie! s! s! otwi
. Obok mnie. Pod filarem. Wycie. I wtedy usyszelimy, e w porzdku, w porzdku...
uk. Zgaso wiato. Co drgno. Zaczo si trz nad Zbombardowany blok A od strony Rybakw ogldali
e drugiego pitra oberwao si na pierwsze. dopiero na drugi dzie. Ze Swenem. Tego, co byo po zbomb
nad nami, nikt nie szed oglda. Na drugi dzie te nie. N
On ciebie z owczych obierzy wyzuje ciekaw. A mnie to dziwio. Ze wiatem byo chyba niewyr
i w zaraliwym powietrzu ratuje, pewnie jeszcze byo. Tam, gdzie nie byy przerwane prze
w cieniu swych skrzyde zachowa ci wiecznie, pamitam, jak na ten drugi dzie powiedzieli, e na parterze
pod jego piry uleysz bezpiecznie. prysznice. Z zimn wod. Trudno byo wymaga ciepej. Swen
. Osypywao si jeszcze. Tylko cay czas kobieta w pasz- mia chci na zimn wod. Ja te jestem zmarlak. Ale byo go
tym uwaaem, e te czynne prysznice po takim czym s m
okazj do wykpania si w jakiej spokojnej porze po nal
Anioom swoim kae ci pilnowa, drugi dzie pod wieczr bo przecie te prysznice byy gdzie
gdziekolwiek stpniesz, bd ci piastowa... a pod nami wiadomo co? wic jak to waciwie wyglda
si posypao. Okryem korytarz, schody, wyjcie i stanem przed naszy
wy. od podwrza, tego drugiego. Nawet wszedem na ten parter. B
Przecie te prysznice tam naprawd byy. I byy czynne. N
Na rkach nosi, aby idc drog na i kabiny. I mona byo bo nikt tak si do tych my nie pcha
ostry krzemie nie ugodzi nog... rozebra si do naga i pokpa. A jak wygldaa reszta? Reszta
miejscu urwaa. dwa sklepienia oberwane, zlepione w jeden betonowy grzyb, k
si dalej z reszt parteru nasz schron by wanie tam, gdzie s
si dygot. Osuwanie si z szumem. Coraz wikszym. Swen
jama z prysznicami, a zaczynao oklapywanie grzyba i przy
k za kolano. Ja wciskaem w siebie oczy i wtuliem
parteru.
Wic ju? to ju? tak, trudno, tylko czy cinie od gowy?
Tego wanie dnia, drugiego po zbombardowaniu i p
zy? i eby tylko prdko." Dwa sklepienia razem runy bombardowaniach od rana do wieczora, po mojej kpieli, wie
ra na parter, wic teraz my. Swen wciska gow gdzie pod si uspokoio, przynajmniej od bomb, przybieg do nas ksidz. N
Matka Swena staa bez zmiany. Byo cichutko. Bya nas. Bo i do innych schronw. I nie pierwszy ksidz. I nie pi
Tylko co szumiao, osypywao si, jeszcze osypywao si, Przybieg, eby kademu schronowi udzieli tak zwanych
sakramentw. Przybieg tak, jak sta. Nie mia ze sob nic. Ws
z tym, e si kbio. ju wyczerpane albo przysypane. Pisz o tym, bo to te jest je
wanych wspomnie. Wiadomo, jak zawsze, w najgorsze czasy, kocioy s I dwa razy ju si zbierali. Na grne Stare Miasto. Tylko za obydwoma
zaopatrzone w te opatki do komunii i jak o to dbaj. To jest rzecz, ktrej razami ja gdzie byem. Po co. Raz na akcji pamitam. I dwa razy
nigdy nie braknie! Kiedy na lekcji religii uczyem si o komunii witej jednak czekali na mnie a jak przychodziem, to by taki obstrza,
z pragnienia". Wtedy, kiedy opatkw nie ma, a chce si przyj. nalot albo w ogle jakie pieko, e odkadao si to wyjcie. Ale chyba 25
Pamitam, e palio si wtedy wiato elektryczne i czy to bya nasza sierpnia bylimy bardzo naszykowani. I mielimy dosy Rybakw. Wisy.
piwnica,.czy obok. Byo w niej peno ludzi. Chyba nasza. Bo ksidz mia Tych blokw. My. Lusia z Mareczkiem i matk. Bo ciocia Zosia
blisko gowy arwk i strop. Byo ogromne przygnbienie. I skupienie. powiedziaa, ebymy szli, ona tu zostanie. I Ad. si wybierali z nami. Bya
Ksidz powiedzia: sprawa: gdzie i?
Teraz odmwimy wszyscy razem na gos Spowied Do Sakramentek.
powszechn. Ustalalimy na zmian:
Spowiadam si Panu Bogu Wszechmogcemu w Trjcy witej Jedy Do Sakramentek.
nemu... em zgrzeszy myl, mow i uczynkiem moja wina, moja wina, Do Sakramentek.
moja bardzo wielka wina." Sakramentki prawie si w caoci ju spaliy. Ale sam koci jeszcze
Cisza. sta. Nie wiem, w jakim stanie. Wydaje mi si, nadrbany. Ale e w zasadzie
A teraz powiedzia ksidz po tamtym odmwieniu sta. Czy z kopu? Nie pamitam. W tych czasach mwienie o czym, e
chrem stoi", mogo by tak wzgldne, e po prostu nie wiem. Ale gdzie, jak nie do
przyjmiemy wszyscy komuni wit z pragnienia. Tu krtka nich? Na caym obszarze naszej dzielnicy zostay jeszcze tak jak mwili
modlitwa. Cisza. Wszyscy pochylili gowy. I ju. wszyscy tylko dwa adresy: Hipoteczna 5 i Krzywa Latarnia (Podwale),
Ksidz przeszed do nastpnej piwnicy. wic bralimy pod uwag te dwa ocalae domy. Ale skoro tylko te dwa
Czy na noc, czy rano przenielimy si do duego schronu, do tego stay, to jaki tam tok.
starego. Jeszcze raz. W tamtej piwnicy, pod filarami, byo nam za bardzo Lusia mwia:
strasznie. Ale i tu w tej starej byo strasznie. Ogldalimy ju przedtem Najlepiej byoby na Hipoteczn 5. Mam tam znajom.
te wejcia, zejcia w nasz kanalik. Ale dokd on prowadzi? Mylelimy Ale znowu dodatkowa przeszkoda Hipoteczna 5 bya daleko. No,
o kanaach prawdziwych. Do rdmiecia. Ale podobno tumy czekay na ale tu zosta niemoliwe. Bloki s na wykoczeniu. I lada
wejcie. A na wejcie trzeba byo mie przepustki. A do przepustek byy moment Niemcy tu wejd. Jak nic.
tumy. A w gruzach?
Balimy si wejcia Niemcw. Balimy si tych cieni hemw. Przewa- Wanie! W gruzach.
nie pod wieczr. Czy w nocy. Patrzylimy ze Swenem nieraz na sufit: czy nie To te ju padao nie pierwszy raz, ten pomys.
schodz, w kadej chwili mogli wylecie zza czogw. Czogi teraz Kiedy gruzy te bombarduj.
naprawd podjedaj. I od Wybrzea. I od Kocielnej. Powstacy Moe jednak nie tak bombarduj jak tu, nie celuj.
rozmieszczali si tylko po okienkach. I schyleni we framudze czekali nieraz Tak, ale za to w gruzach jak przebije, to ju klapa, bo albo
godzinami. Z granatem. Albo z butelk. jedno
Mylaem wtedy o tych filarach. e w razie jak zaczn schodzi sklepienie, albo wcale...
(Niemcy) i rzuca granaty, to te filary zawsze jaka ochrona. Na pierwszy
No i tak w kko. Zawsze co si nie zgadzao. Ale mymy czuli, e
rzut przynajmniej. Pniej nie wiadomo co ka wychodzi roz-
musimy std wyj.
biera barykady pognaj przed czogami bo wci to robili. Przecie
Dzie 25 sierpnia na pewno by straszny, skoro chyba ju wieczorem
Ra Ad. z Basi zostaa tu i bya gnana przed czogiem. Podobno
przedtem, w tej piwnicy jeszcze, mwia do Basi: ustalilimy, e o wicie wychodzimy. Bo przejcie na Nowe Miasto i na
Nie pacz, i tak nie przeyjemy. Chocia przeyy. Stare Miasto ju spalone, zbombardowane. I do Sakramentek trzeba si
Wic wci czowiek, razem z innymi ludmi, kombinowa: co teraz wdrapywa po skarpie. Czyli po otwartej patelni". Pod obstrza.
zrobi? Ciotk Uff. i Mam Swena ju kilka razy ponosio, eby std wyj.

74 75
W nocy wpadli powstacy. jednoczenie zaczy wali pociski, i od razu zacz si baagan. Na
Kto pjdzie kopa okopy? Rybakach byo ju widno. Kilka postaci leciao zgitych pod toboami. Ja
Wstao ilu. Ja te. miaem na plecach peno sucharw w kocu. Szlimy do tej bramy
Tylko wracaj przed dniem mwi Swen. Dominikanw z monstrancj, eby klasztornymi ogrodami dosta si po
Dali nam po opacie, kilofie. I biegiem na ulic. Po cichu. Ciepo. Tylko skarpie na gr, bo Rybaki 23 byy ju zawalone.
wiem, e Rybaki, czyli tak zwane ulice, bo i Kocielna, i skrzyowanie Po chwili ciszy zaczo znw wali. Popoch. Pan Ad. z podwinitymi
bardzo si ju wtedy odmieniy. W ogle byy niepodobne ani do siebie, spodniami lecia na samym przedzie z teczk. Pani Ra Ad. z Basi na
ani do ulicy. Ani do skrzyowania. rku leciaa za nim i woaa, eby poczeka, ale znw waln pocisk i pan
Zapanoway inne ukady. Ad. zwikszy trucht. Wobec tego pani Ra z Basi wrcia si. Za panem
Gry. Rowy. Barykado-ciany. Gruzo-barykady. Co raczej w po- Ad. leciaa teraz Lusia z Mareczkiem, te coraz szybciej. Jej matka (pani
przek. I na gboko. Rymisk) chciaa za nimi nady, ale nie moga. Ju wymijali j Ciotka
Mwi o zmianach na tak zwany niuch, dotyk: od dreptania, wyciga- Uff. ze Zbyszkiem. Pani Rymisk woaa:
nia rk i wpadania kaszy gruzowej i dymu w dech; w ogle co w sylwecie Poczekaj... poczekaj...
bo przecie to noc. Mina j reszta naszych, a ona wci woaa:
Jak si unosio tamto cae grne, znaczy: po grze, gra i to, co na Poczekaj!
grze: Nowe Miasto Starego Miasta? Moe lepiej: jak wisiao? samo Zrobio mi si gupio i wrciem si. Tych ile krokw. Zaczem j
w sobie i nad sob? przepalone ywymi ogniami? dymione? pylone? bite? podprowadza. Pod rk. Bo peno byo pod nogami gruzw. I si
huczne? tuczone? potykaa. Jak szlimy za wolno, a tamci za prdko, to najpierw pod-
Sakramentki si paliy od gry do dou, od lewa do prawej. I tuky. cigaem j. eby szybciej. Potem podlatywaem do tamtych. eby wolniej.
Jeszcze w lewo Dominikany, te si tuky, kotoway, pieky. Te do Ale by ju ostrza. Rozhuka si. Na dobre. I niewiele pomagao woa.
dou. To, co niej szo, i w naszym dolnym miecie nie do pozbierania Wic znw wracaem po pani Rymisk. I znw wylatywaem. eby
co tu zbiera nawraca na ukad, jaki by jak nic ju nie byo. zachowa niby jak czno. Pan Ad. by coraz dalej. I wyej. Na skarpie.
Twierdza bloki, te od nas, twarde, szarpane i po ciemku. Mennic, czyli Lecia po tych gruzach. Spodnie zawinite. Potem po tej trawie. Z cegami.
Wytwrni, to si jeszcze widziao. Byy jeszcze stuczki, skorupy, midzy Z tynkiem. Kurczy si. I lecia. Kiedy tak naprawd dokadnie wrcia si
ni a Pann Mari, t nad Kocieln. Na wysokoci. Ra z Basi na rku nie mog ju ustali. Odwracaem si, ogldaem.
Nic. Robotmy w miejskiej, twardej ziemi, z przewodami, gdzie tkn, i to Podlatywaem. Nawoywaem. Widocznie ten instynkt stadny (we mnie).
ile, odwalili. Blisko. I wio! No, pewnie, e to trwao troszek. Alemy Poza tym ja lataem w ogle. Duo. Po ulicach. A oni nie. I oni si bali.
tymi rowkami skakali, szli chykiem, wracali. opaty, kilofy Bo nie przywykli. Do tych pociskw i kulek. A to naprawd sprawa
zwrot. Szybko. Mj labirynt. Mj schron. Moi na nogach, z toboami. przyzwyczajenia.
Idziemy? Wic Ra z Basi odpady. A caa reszta coraz bardziej chyba
Idziemy. rozcignita sza ju za t bram z monstrancj, ogrodami klasztor-
Kady co bierze. Ruszamy ca kup. Bo i Ad.-mscy. Lusia z pani nymi, coraz wyej, ukosem. Po trawie. Ziemi. Kawakiem czego. Czasem
Rymisk i Mareczkiem. Poegnanie. Przykre. Z cioci Zosi. witao. drzewo. To dobrze. Na oko. Jako osonka. Bo szlimy na Nowe Miasto.
I wanie o to chodzio, eby wyj, zanim zacznie si dzie. A jednak co si I byo coraz gorzej. Im wicej na prawo. I im wyej. Szli jeszcze jacy inni
zabaaganio. Czy za dugo co si pakowao, czy tamci wczeniej zaczli. ludzie. Duo. Zreszt szli z gry na d te. Mijali nas. Sza jeszcze z nami ta
Bo ju by obstrza. U samego wyjcia by jeszcze krtki namys, czy gruba kobita. Z Towarowej. Co spaa na tych drzwiach od ubikacji. Co
przeczeka chwil. Ale wikszo chyba pokrzykiwaa, e nie ma co. Bo miaa przywizane do plecw. Pod szyj. Chyba. Bo sza od niesienia
z kad chwil bdzie gorzej. Zreszt zaczli niektrzy ju wylatywa, czego schylona.

76 77
Zaczo huka i od erania. Od tamtych. Zza Wisy. Front. I to hukanie Ju, ju woam ju, ju!
narastao. I to niemieckie te. I kulki. Koo nas. Coraz gciej. Czyli chyba Mirek! Mirek! najduej pamitam gos Matki. Krzyk. I jej
w nas (miay by). Robio si gorco. Bio w oczy. Bo ju to soce. Pani schylanie si cigle. Z takim kocem jak ja. Z sucharami.
Rymiska jako wesza w tempo. Nie wiem, ile czasu szlimy. Pod gr. Ju-ju! bo ju.
Ukosem. Zaczlimy si drapa pod Sakramentki. Znaczy: pod Beno-na- Ju! i wi, i na plecy, i podlatuj.
Biekowskiego. Ktry by ju w gruzach te, ale jako jeszcze niby sta. Ale Szybko. Szybko. Bo le. I wpadam w ruiny fabryki-kocioa. Deski.
bylimy dopiero pod nim. Ju nad Rybakami, nad kamienic numer 23 w ubudu. Tup-tup-tup. Resztki sali. Chyba jeszcze byy. Front Benona. Od
gruzach hen w dole. Ale do Benona jeszcze byo wysoko. Wlelimy na gry. Dechy. Kupa gruzu. Gruziku. Wapna. Tynku. Trzciny. Drzazg.
najgorszy obszar. Najtrudniejszy do icia. Spadzisty. I najwicej ob- Cegie. Gzymsw. W ogle. Co tylko. Ju na skarpie. Ju nie na tej
strzeliwany. apalimy si chyba za gazie, za trawy, eby robi krok patelni-pochylni. Moe trafi. Ale co za Benonem, to za Benonem. Zreszt
wyej. I wyej. Za byle co. Bo kulki wiu! i wiu! W te gazie. W te trawki. dochodzimy ju do tych, co i dzi s, elaznych sztachet. Brama. Przez
W nas jako nie. Ale to nie byo takie pewne. Gazki i trawki byy szare. bram. W uliczk. T ulicuni od Benona na Rynek Nowomiejski. Po
I tryskay co i raz kulkami. Pociski te. No i ten front. Grzmot za prawej Przyrynek, Panna Maria ta ceglana, stara. Po lewej Sakramentki.
grzmotem. Ludzi peno. Z toboami. Z garbami. Z czym pod pach. Z koszykiem. Z
W tym wdrapywaniu si po trawkach co mi si rozlunia na szyi, zsuwa byle czym. Albo bez. Tu pamitam, e pan Ad. chyba w tych
z plecw, i... leci koc z sucharami, spada... niej... suchary si rozpryskuj, podwinitych nogawkach popodskakiwa, po gruzikach, odpadach i od-
gdzie si da. Natychmiast zaczynam apa te najblisze. I do koca. Rwno padkach domw. I tak go gubi w pamici. Rynek w trjkt. My u
z rozpacz. Jedna gar. Druga. Trzecia. Ale reszta i niej, i w trawie, podstawy. Jako si namylamy. Gorco. Jasno. Dym. Huczy. Front.
i z osobna. Moi ju od ilu tam sekund dr si na mnie, prawie pchaj, nie Ludzie.
daj. U szyi leja rynkowego zebrane w kup skupienia toku z ludzi; gruzw; te
Zostaw to, zostaw to! pomieszane ju, wiszce, sterczce, lecce bo coraz jeszcze co leci,
Widzisz, co si dzieje! zlatuje (przecie wci si dalej jeszcze z m i e n i a ! ) te Freta, Kola,
Miron, Mirek, Miron! Franciszkany. Rozupane kamienice. Nadbudwki. Po ile piter. Roz-
Ja nic. Przecie gd. Kada gar sucharw to ycie na dzie. upane na piony. W ukosy. Puste. W wiry. W wisiory. Z wapna, trzcin,
Miron! Zostaw to! desek, cegie. Strasznie duo tego. Z tego bya caa Warszawa. Prawie. Te
Miron! piciopitrowe te: trzcina, wapno, cega, dachy. Czyli drzazgi. Rozsypki.
Miron! Chod! Suche to. Trzeszczao. Jak trafiao w to, to to tryskao. Dom po domu.
Woali wszyscy. Ciotka Uff. Zbyszek. Swen. Celina. Swen bardzo Wisiay z dziur po balkonach albo z niczego ju po nich gzymsy
krzycza. podstawkowe konsole z blachy. Hutay si. Brzczay. Tuky. Cienkie,
Miron! Miron! puste w rodku, te, co si mylao, e to gzyms mur-marmur. W ogle
Mam te gosy do dzi w uszach, jak ywe. Czekaj. Troch id. Prawie Warszawa zdradzaa si ze wszystkich swoich sekretw. Ju si zdradzia
wracaj. Staj nade mn. Z tymi tobokami. Garbaci. Bo wci bzyka nie ma co ukrywa. Ju si sypna. Wkopaa. I te sto lat wkopaa. I te
i bzyka. I wali. A tu kady suchar. A tu ile ich w trawie. Trawa gsta. dwiecie. I te trzysta. I te wicej. Wszystko si wydao. Od gry do dou. Od
Zbieram, piorunem. Ale... Ksit Mazowieckich. Do nas. I z powrotem. Sta, Sobieski, Sasy, Wazy.
Miron! Miron! Wazy, Sasy, Sobieski, Sta, Fukier. Sobiescy, Marysieka, Sakramentki.
Ci, co byli niej, podeszli ju nade mnie. Jacy inni ludzie nadchodz. Skrcilimy. Wszyscy nasi. I ta w prgi od drzwi, i rni, co szli,
Garbi si. A tu w nas bije i bije. Ju nie tak duo. Jeszcze ten. Jeszcze ten. podchodzili, odchodzili. Front si rozegra. Jak ta ziemia. I na cae gruzy i
Z trawy trudno wydubywa. Wyrywam. Te suchary. niebo. Niebieskie. Zadymione. Czerwone. Soce. Kurz w zbach.

79
78
Z wapnem. Gruzy pachn. Silnie. A spalone jak! A huk jak pachnie z t
posypk. Przez uszy do nosa. Nos ma jeden katar z oczami. Pacz To gdzie teraz?
mechaniczny. Przesona. Dosownie. Reszta? Rce pracuj. Troch jak To gdzie teraz?
u lepych. Nogi w czym. Plecy maj wpraw. Cao zlepiona, spocona, Do Panny Marii?
zmachana, co si mwi na tle. Myli te. To samo, szybciej. Wejcie. No, czy tam s? tam przysypao, o! jak wyglda! Wygldaa
Z ludmi. Pod czym. Patrz. W dziur. Szpar. Schodki. W co ciemne, strasznie, Panna Maria. Tak, tak. Przypominam sobie teraz wszystko. Jak
wilgotne, z tokiem. I ta klapa, czy to bya klapa? to wejcie (zejcie) pod to byo ju wtedy.
Sakramentki? Czy w ogle co z desek? I pod tym gboko te chmary. To A moe siedz?
gniazdo. Swen tupie, krzyczy, zapiera si. Moe s.
Ja tam nie wejd. Ja tam nie pjd. Chodmy. Do Sakramentek nie Chodmy.
chodmy. Do Sakramentek nie wejd. Do Sakramentek nie wejd. Podeszlimy pod Pann Mari. Zupenie nas odstraszya. I koci. I ta
Pchamy go. A on swoje: ciemna dzwonnica. Jak te zabawy na wsi w sklep, w kakao z cegy; ano taka
Do Sakramentek nie wejd. Do Sakramentek nie wejd. bya Panna Maria.
Staje przed nami nagle sakramentka. Od dou. I czy tam teraz siedz?
U nas ju bardzo ciasno, tysic osb pod kocioem rozkada rce; Siedzieli. Ajednak. Pod tym kakaem" z cegy. Kto informowa. Kto'
ma schylone oczy z gow; mwi szaro-szaro dalej: Naprawd, dokd z nas troch pyta. Zreszt ludzie szli. Wracali. Wlekli si. Rozgldali.
moglimy... przyjmowalimy... zakopotana urwaa. Soce. Upa. Front. Te nasze: kulki, wisty, gwizdy, pociski. Nikt si
Moe, a moe my na to. nigdzie nie mieci. Tu te siedziao ile. Dwa tysice. Bo ja wiem?
No, dokd moglimy... Do Franciszkanw? Zburzeni. Pewnie te siedz. Dwa tysice. Trzy.
Moe jednak znwmy, czyli Ciotka, Matka, Zbyszek, ja, Celina, Pod gruzami. Wracamy. Jednak Sakramentki.
Lusia z Mareczkiem za rk (po skarpie go niosa, zasaniaa sob), pani
Jeszcze raz stajemy. Wpatrujemy si. Pod klap. Ale Swen krzyczy,
Rymiska. I ta z Towarowej.
Moe, moe jednak... cignie nas.
Moe jako... Ja nie pjd. Idcie! Aleja nie pjd. Ja nie pjd. Do
Prcz Swena, ktry: Sakramentek
-Nie! nie. Wszdzie pjd. W gruzy tak. Ale do Sakramentek nie. Do
i -Nie! Sakramentek nie!
Tu nie! i tupa na boku. Swen zrobi swoje. Odeszlimy. Idziemy. Grzmi. Ten front. Sypie si.
No, jak pastwo... no sprawdcie, tok... i ciany zarysowane... tyle Wci. Co. Wazimy w t szyj Rynku. Tu gdzie chyba ta kobieta. Od
bomb... ju trafio... w nas, w koci widzicie. (Tak, koci drzwi. W rowki. Posza. Odesza. Si rozesza. Nie wiem. Bo to wszystko si
Sakramentek na wierzchu nie bardzo ju jednak istnia, tak, tak, ju wtedy, rozazio. Nie trzymao kupy. Mijao. Szo.
a nie miay wicej nic, nic, tylko to, tyle, ile pod kocioem, pod t klap.) Garnizonowy? Dosta. Paulini? Po Paulinach. Katedra? Wiadomo.
No wejdcie, prosz jak si zmiecicie prosz, zobaczcie, wejdcie, Jezuici? Obok. To samo co Katedra. Dominikanie. Moe Dominikanie.
prosz zapraszaa pod klap w d. Idziemy Freta. I tak kocioy zreszt nie s dobre.
Co tam byo? Krzywa Latarnia tam wanie chcemy, albo Hipoteczna 5.
Bylimy zakopotani. Teraz my. Z toboami z sucharami. Wej? Nie? Chodmy na Hipoteczn 5 to Lusia.
Nie, tam nie zejd, tam nie wejd, nie, nie. Swen zdecydowa, nie Moe w gruzy? Peno ludzi, przecie mwi, siedzi w gruzach.
dopuci. Moe?
Chodmy pod Krzyw Latarni.
Tak, tam nie puszcz.
No to w gruzy.
80
81
Idziemy. Z wskiego Podwala w szerokie. Tyy paacw. Ludzi. Ludzi. I
Wstpmy do Dominikanw.
co huka. Grzmi. I ten front. I inne. Samoloty. Ju gdzie... Trzeba si
Patrzcie, jeszcze stoj.
spieszy. Na Dug machno si rk. Ju tam wtedy by klops. I te
Stali. Jako koci. Klasztor gorzej.
szpitale. W piwnicach. I ci podpaleni lotnicy. Poprzebijao. Poprzebijao.
Wchodzimy. W istn szaf. Pseudogotyck. W krucht. W kruchcie
Przysypane. Wszystko. I Dominikanie mieli za dzie dwa te to mie. I ci
w lewo rzd kuchenek. Wicej pokraki ni kuchenki. Za to na wszystkich
ludzie. I ci wici. Razem. I do piwnic. I w ogle.
gary. I wszystkie dymi. Ale jak! Rzdem. Przed kad stoi, kuca baba.
Chodmy w Kapituln. Do Miodowej. Kapucyska jest prawie
Rozczochrana. Pod siwe wiato, I macha pokrywk. Tak du. Od naprzeciw. Byle przej Miodow. A podobno trudno.
kotw. Nie pamitam, czy weszlimy w Kapituln, i tu kto mwi, bo duo stoi,
Wchodzimy. Na wprost. Drzwi. W d. Bo schody. Koci w dole. wraca, e Miodow si nie da. Zalana. Zagrodzona. Barykadami. Gruza-
W kociele echo, huk. Tok. Skrcamy. W naw. W lewo. Peno. Otarze. mi. Ale to, e ostrza. Z rogu Koziej, z siedmiopitrowca. I od Bonifrater-
A duo ich. Obijane zotem, srebrem. Baroki. Figury. Roztaczone. wite skiej. I co jaki czas czogi. Od Krakowskiego w Miodow. Dokd mog
gwatowniki, mistyki. Krc si, od otarza na boki, w gr, w skosy. Pod i z powrotem. Wal. Podpalaj.
otarzami, pod kadym (dlaczego akurat?), na schodkach postacie. ywe. Wic czy Kapituln. I w prawo, przez zburzone co tam. Czy
Plece. Swojski barok. Te w skosy, w boki, tylko e w d i w wymito- z powrotem na Podwale i t bram Chodkiewiczw z krat. W to samo
szonych ciuchach. podwrze, wielkie. Czy e Kapitulna zagrodzona barykady. I od razu
Wychodzimy... Barykady. Nasza Mostowa w d. Po lewej ju po przez te kraty, bram, w ten dziedziniec, w to gruzowisko, bo wszystko tu,
Gdaskiej Piwnicy. Spalona. Po prawej mostek, korytko po fosie. I mury. oficyny, bloki, front zburzone, spalone, sterty czego, cegie, desek. Cae
Te stare. Rekonstrukcje. Cegy. Grubo. I tu ludzie. Pod murami. Rozo- gry. Kupy. Przez podwrze. Potykanie si. Moe tdy przeskoczymy? Do
eni. Na trawie. Nad dnem rzeczki. Nieczynnej w dole. Od czterystu lat. Im sieni, do bramy. Z bramy do bramy Paca. Obok Kapucyni. Kapucyska.
bliej mostku, tym toczniej. I to pod goym niebem tak! Dalej te jednak. A z Kapucyskiej przebicie jest na ty Hipotecznej. Tam ju blisko. Ale
Obsiedli. Obleli. Te mury. Bo one id, krc. Rwno z Podwalem. A my gdzie tam: przej Miodow. Sycha, co si dzieje. Ludzie wracaj.
idziemy, krcimy Podwalem. Tym wskim. Jest. Krzywa Latarnia. Ostrzegaj.
To tu mwi Mama. Nie, nie, bo peno ley zabitych. Kto przelatuje, zaraz ley. I jczy.
-Tu? Albo trup.
Ale w bramie (bo to kamienica) stoi starszy pan, ysy, moe mia wsy. Wchodzimy w wypalony, cakiem wypalony, zawalony tylko te piony
Racja: wszyscy wtedy mieli brody, wsy, wosy. stercz front. W sie. Schody w d. Czarne. W d jeszcze czarniejszy. I
Ludzie kochani mwi co wy? Wy tu chcecie? Trzy tysice. Szpilki w straszny upa Po poarze.
gdzie niema... trzy tysice. Dusz si. Udusz si. Ludzie, mowy nie ma. Tam kto jest. na dole, zejdmy spyta.
Nawet bycie nie weszli. W ogle tu zejdmy, zobaczymy.
Nawet emy nie wchodzili. Nie mwili. Nie stali. Ju szlimy dalej. Schodzimy.
Chodmy Hipoteczna 5 mwi Lusia a moe... To Miodowa, tak?
Gdziee? i puszcz? Miodowa 14.
Tam pi piter, mam znajom. A jak nie, to w gruzy... Na wprost w czym ciemnym, czarnym na dole kobieta. Schyla si. Co
Pewnie, e w gruzy. robi. Koo kogo. Plecy. Goe plecy. I rana. Wida- Z daleka. On ley
Ale gdzie? W ktre? plecami do gry. Na ku. Ona mu przykada waty, gazy. Klitka. Czarno.
No, poszukamy. 1 szum. W ogle woda. Wodospad.
To ju chodmy w stron tej Hipotecznej. A nu. A przejcie jest? przez Miodow?

82 83
Co? Przez Miodow? Obstrza. Gdzie tam. Idziemy po deski dla nas mwimy ze Swenem i wychodzimy. Bo
Sycha obstrza i szum. jeszcze stoi elazne ko z siatk. Ca. Ale jak na tym?
A co to? O Jezu! sycha zza bramy, z Miodowej o Jezu, ratunku!...
Caa ulica zalana. Pynie rzeka. No tak, to on.
I tu leci? spada? No i polaz, ten z wsami, i teraz ley, a teraz jak i. Kto mu pomoe,
-Tak. jak tam zabijaj?
Wodospad dosowny. Ona moczy opatrunki w tej huczcej wodzie Szukamy na podwrzu desek. Wszystkie suche. Trzeszcz. S. Takie
dugie. Dwie.
z gry. Luksus!
Dobra.
A te piwnice w lewo?
Bierzemy.
To Izba Rzemielnicza. Niesiemy.
Tam da si? Tamten jczy. Trudno.
Pewnie. Pusto. O Jezu... ratunku... ratunku...
Wchodzimy w lewo. Za filary tego przedpokoju niby, zaraz obok, Ukadamy dechy na ceglanych podprkach. I od razu si kadziemy
z ocalaym Chrystusem na krzyu olejno. Jaki starszy pan, z wsami, obok. Swen na desce. Ja na swojej. Po lewej wysoko okienko. Ja od
zaglda, schodzi, pyta, odradzaj t Miodow, ale on nic, idzie. okienka. Tego od Miodowej.
Wchodzimy w dalsze. Za prg. Czyli za to, co zostao, za wypalon do O, jak dobrze mwi.
cegie framug. Jak dobrze mwi Swen.
Zostamy tu. Ranny po godzinie po dwch cichnie. Kto go albo zabra, albo si
Zostamy tu. wykoczy. My. Trudno. Swoje. W dziewicioro mieszkamy: Miodowa 14,
Wszyscy naraz godzimy si. Ulga. Pusto. S gruzy. Co jest. Nad paac Chodkiewiczw, Izba Rzemielnicza (front kamienicy od Miodowej,
gowami. Sklepienia. Niecae. Bliej ulicy co chyba brak. Ale mao. I to dziedzicowy od Podwala, bok Kapitulna).
nic. Okienko jedno czy dwa? Chyba jedno. Tak. Jedno. Filar czy dwa filary. Naprzeciw Miodowej paac Paca wnka empire, z paskorzeb,
Wszystko w czerniach, popioach, upale. Ju wiem. Filarw wicej. krat i tym dziedziczykiem w krg. Na prawo paac Prymasowski. Na
I okienko drugie. Od drugiej strony. Podwrza. Dalej w lewo framuga prawo po naszej stronie Bazylianie. Na lewo po naszej paac
Igelstrma, Branickich. Wszystko na dwa fronty: Miodowa Podwale
i co dalej jest takie jak to.
(wjazd). Na lewo, po nie naszej, za Pacem, tym w kko, w pkole, mur
Lusia rozkada paszcz za filarem na kupie popiou i tynku, siada, ciut cofnity, schodki taras figura nad takim czym: Kapucyni.
pierwsza. Z Kapucysk. Te Sobiescy. Na Krakowskim Matka Boska na czele
Uuff, Robinson Kruzoe. rozwidlenia, Zwyciska, sercowa od serc ze zot, wotywna, obwieszona
Mama Swena siada na skrzanym fotelu. te Sobieski. Sakramentki Marysieka. Senatorska dla wszystkich
Uff... jak dobrze. krlw prosto z elekcji pierwsze dziki, buch na kolana.
Ciotka siada na drugim takim samym fotelu. Bliej ciany. Leymy na dechach. Nie heblowanych. W drzazgi. Swen mwi:
Olaboga... nareszcie. Daj Boe, ebym mia cae ycie takie ko.
Zbyszek siada na trzecim. Celina kadzie si na dziecinnym wzku, na Pewnie przywiadczam, i te z tym dobrym mniemaniem, e
rodku. nic
Oo, dobrze... Wisz jej nogi i gowa, bo si nie mieci. Ale lepszego nie ma.
szczliwa. Jak wszyscy. Mama Swena robi jedzenie. Ostatnio jemy nieduo. Dwa razy dziennie.
My ze Swenem apiemy trzy cegy. Jest ju kuchnia. I po bardzo nieduo. Chciaa nam Mama dogodzi. Zrobia zacierki na
jakiej resztce octu, ktr miaa.

84 85
Jdi///.

o, zrobia mwi Swen. zakurzeniu. Czy wybuchu sadzy. Suszyo si w dziesi minu
e, nie da si chyba je mwi. Wanie to gorco. Nie do wytrzymania. I chyba wedug po
prbuj. zwyczaju chodzilimy w rnych strojach; pamitam, e ta
. siedziaa tam w tej ciemnicy pod wodospadem w halce.
k dla odmiany. No i nie wyszo. wzruszaa halka? Natychmiast si ustalio, e do pokoju, teg
a si to. Dostajemy co innego. Moe kaw z sucharami. za tym najbliszym za nami, bdzie si chodzio na kup
e, dostawao si w szklanych soikach. Przynajmniej tu
wychodzenie na podwrze byo bardzo ryzykowne. Nawet wy
itam. Czy byy znalezione ju na Rybakach, czy zaraz
schodki, przynajmniej te wysze. A wychodzio si na sch
orowe. Zielone. Brzowe. I moe troch pogite. Od
mona byo wytrzyma z gorca. Oczywicie woda. Mocz
oiczki.
trzeba i powietrza. Jak si ciemnio, zaczlimy obsiadywa t
ie na Miodowej w popiele, bo strasznie tu si grzzo
nisko byo za gorco, tak jak na dole. A od poowy mnie
ntylatora sypay si jak tylko hukno kupy sadzy.
wlatyway odpryski z pociskw. To zauwaylimy. Wic wy
cie byo zaraz popsute; i zaraz dalej i w kko psute
rodkowe stopnie. Tam gdzie ju mona apn yk powie
e ruszalimy si. No bo gdzie? Jestemy w gruzach. odamki ju nie dolatuj.
a, tego jednego, jest. Albo trafi akurat w nas, albo nie. Poszo si spa. Pooenie si spa polegao na usidni
ije. Tu ju cudw nie ma. Wic siedzimy. Wal. w swoim fotelu, wzku, na rozoeniu si na paszczu na kupc
ej. W skarp, w Dug, w Podwale. W Miodow. Nawet Lusia z Mareczkiem. Albo, jak my ze Swenem w tym, w c
jedzenia. Nauczylimy si tu zupenie jedzenia nie a byo si w jednym na dechach. Czyli na tym samym, na
e ju bardzo bliskie bomby. To na chwil czowiek si miejsc zaraz, ale to zaraz i to wszyscy naraz po wejciu
ywali. Mama modlia si. Zaproponowaa raniec na T pierwsz noc przespaem nie na deskach koo Sw
y. Potem z Lusi i Swenem mylelimy, co robi. Czy elaznym ku z go siatk, bo tak sobie stao obok puste
y, czy Lusia. Lusia wpada chyba na to, eby gra hamak. A e niemoliwe tu byo by w ogle w marynarce,
y we troje. Ze Zbyszkiem. Ale chyba Zbyszek siedzia jedna cienka koszula i ju siatka, elazna, w drobn kratk. N
byy wygodne. Due. I dziwnie poprzeginane w przegu- ilu godzinach i czy ju o wicie, czy wczeniej, wstaem i wrci
e nie chciao si wsta z wzka. Leaa, czyli wisiaa Cae plecy miaem w drobn kratk, w kolczug. By jeszcze
zt ng. I bya zadowolona. Pamitam, e karty byy wyj i pooy krat, sam siat znaczy, na dechach. I na tym
naszych deskach. I e duomy si nie nagrali. Bo ju nie. Te le. Co lepszego od desek? Zostao si na deskach.
przerwao. Niby nic. Odleciay. Gralimy dalej. Znw Pierwsza noc i te nastpne, i cay chyba czas Miodow
omby. Znw patrzenie w sufit tak dla wszystkiego. ksiycu. Dymy dymami. Poary poarami. A tu jako z n
przez okienko wida byo grn cz wnki bramy paacu
byo przynie wody. Dla Mamy. Do gotowania. Dla fryz. W ksiycu bo pogoda to bya, chyba e co z
miskiej, Do mycia. Do rnoci. Woda jest trzeba przesonio ta wnka. Szarobura przypominam sobie.
dzbankiem i z kubem do tej ciemnicy z rannym z on W nocy wic miaa kolor przestaych do wyschnicia zac
tam si nabierao w sekund. Poleciaem zaraz tam si tajcie, e byo wci sucho w gbie). I ten fryz. Z postaciami.
m. I pra koszul. Myda nie byo. Ale kto tam marzy Postacie byy paskie, ale daway cienie. Jednak. Do tego
zarna. Przyleciaa na ten pomys zaraz Celina. Te pra. Patrzaem na to godzinami. Zaintrygowany. Zdawao mi
a dziwi. e tak pierzemy. A moe dziwi si dopiero mniej. Troch miaem o to do niego gon pretensj. Zacierk
yba prao si niejeden raz. Po kadym grubszym Wszystko wtedy byo suche, mkowate, zacierkowane, d
I w tym wszystkim wodospad. Te! Przypadek, cud luksus. Wodospad tylko ze schodw obok. Te spopielone piwnice. I zaraz znalazem. Bo
szumia. Pobrzkiwa. Woda spadaa gdzie niej, ju nie pamitam jak. Mama Swena powiedziaa:
Caa Miodowa szumiaa. Przecie sza wci ni rzeka. Paac Paca. Bd co Mirek, ty tak potrafisz wynajdywa. A mnie by si przyday
bd. Tego Paca. Od paaca. Tego, nie tego. Ale tu tak sobie jakie
wyobraaem odbyway si sdy grodzkie za Prusa. naczyka. Filianki. Bo mamy za mao soikw. Na pewno bd.
Wic potem ta siatka. W nocy. wit. Jak zwykle pogoda arcy. Upa. No, I byy. Zaraz byy. Jak wszedem. Rozejrzaem si. Pogite. Przypalone.
a tu i upa, i do tego jak w piecu. Pi dni temu dom si spali Ale wida, e porcelana. I e w kwiatki. I e od kompletu. Ze spodeczkami.
powiedziaa ona rannego w plecy, ta w halce, z ciemnicy pod Ucieszyem si. Wygrzebaem. Zaniosem. Mama Swena te si ucieszya:
wodospadem. Dugo dom stygnie. A w lecie? Co to pi dni! A ile czasu O, jak to dobrze, bdzie w czym dawa.
poar pachnie! To wiem po 39 roku. Chyba pachniay te wypalenizny do Moe to wtedy wanie pokazali mi:
powstania. Tak. Bo te z powstania pachniay znw z pi lat. I po omiu O! patrz, odamek, jeszcze ciepy! Wpad...
latach jeszcze zalatyway. Tyle e deszcze i to nasiknicie, i tyle ludzkich Teraz?
kup, zaschnitych, nowych, wci, e trudno mwi, co pachnie. Wic Tak, akurat na twoje miejsce, gdzie plecy, jak tylko wyszede.
przebudzenie si z krat na plecach. Prba pooenia kraty na dechach. No, ledwie si podniose i wyszede, a to pac! przez okno.
I pooenie si na tym. Wreszcie rezygnacja. ko sobie zostao, gdzie Miae
stao. Z kolczug. I puste. Zardzewiae, elazne. Przecie si palio. Jak szczcie!
ocalay fotele? Nie wiem. Bo e ten Chrystus i nieodupki tynku. Miaem. Bo wicej nie wpad. aden. Ten sobie obejrzaem. Ano,
W przedpokoju. Ale fotele? Nie wyjanione. Nie wiem, czy to wtedy, czy na ciepy. Taka klucha. Tyle e z elaza.
trzeci dzie, ale chyba na ten drugi, tylko nie z rana, bo leelimy, leelimy. I moe to tego drugiego dnia - zrobilimy z Lusi i Swenem konkurs
Byy naloty. Dostalimy po kolorowym soiczku patkw czy krupniku. literacki. Pomys i od razu:
Chyba resztk kaszy. Czy przedostatni kasz. Wic z tymi naczyniami Robimy?
leelimy pod framug midzy nasz sal a tym duym przedpokojem Robimy.
z Chrystusem na filarze. Bo chyba by na filarze. A moe za framug na Teraz?
cianie. Bo wszyscymy si w jednej framudze nie pomiecili. Omioro Teraz.
dorosych. Bo dziecko przy kolanach. Wic cz chyba sza pod filar. By Teraz, ale co?
zaraz. A liczy si tak samo. Jak framuga. Zawsze to co, co w razie trafienia Temat?
i oberwania si czego, tych resztek, moe zosta. Framugi ze cianami No ten...
w pionie zostaway. Najczciej. Te zaleao. Ale miay szans. Filary te. Dobrze, ten.
Jakie. To nie betonowe co prawda. Jak tam na Rybakach. Ale zawsze. Piszemy...
Wic jedzenie w tych soiczkach brao si z sob w t framug i, e byo si Ile czasu?
godnym, no racja! i to jak! to to by powd. Si jado. Patrzao w gr. Dwie godziny.
Czasem potrafio posypa. Kasz. Kaw. Dlatego si nie zostawiao. To by Dobrze.
drugi powd. W sali tak zwanej zawsze duo rzeczy si sypao. Z gry, Uwaga powiedzia Swen, jak ju mielimy w rku owki, papierki
z okienek. Z sufitu. Z niewiadomokd. Pewnie, e si odgarniao. I jado.
zaczynamy.
Bo co? Bo i tu posypywao. Ale zawsze mniej.
Konkurs by przerywany. Kilka razy. Lecielimy we framugi. Potem si
Wic chyba to tego dnia po co na chwil zerwaem si z desek, bo
odczytao. Po kolei. Nie pamitam nic. Pamitam tylko kartk Lusi, du,
przecie si leao, jak nie stao si we framudze, i poleciaem na podwrko.
od poda, taki arkusz! I jej pochye, drobne pismo owkiem. I e jej byo
Moe po filianki. Do ssiedniej klatki schodowej. W tym samym rogu,
najkrtsze.
Wentylator si odmyka. Sadze leciay. Raz obsypay Zbyszka. Koszule
88
wiec wci si prao. I si moczyo, eby si chodzi. Raniec oglny.
89
Pamitam to. Framuga. Mama Swena opiera gow o pocztek ciany, pod
Wieczr. Troszk niby chodniej. Ale gdzie tam. To lato. W Warszawie.
olejnym Chrystusem. Walili na olep. Wszystko jedno im byo gdzie, skoro
I w tej piwnicy. Wic na schody. Wynalelimy idealny stopie. rodkowy.
wszystko ju poszo. Wic sypay si te same gruzy trzeci raz, czwarty raz.
Najwicej tam wysiadywalimy. Celina, Swen i ja. Na jednym schodku. Ale
Gruzw ubywao, jako resztek aurowych oson.
pamitam, e kiedy na dwch. To moe byy dwa idealne?
W nocy dechy. Ksiyc. Szrapnele. Szafy". Wanie. Miotajce si Wstawao si rano, nie do jedzenia przecie, bo zaczo si je ju chyba
szafy". Bo fryz fryzem, a spokoju to tyle byo co i w dzie. No, tyle e to wtedy raz dziennie. Mama nad wieczorem robia z resztek kaszy zboow
jednak nie samoloty. I na te nocne bronie to si nikt nie myla rusza kaw. Na wszystkich. Rozdawaa po filiance kademu. Oczywicie bez
z miejsca. Leao si. Suchao. Patrzyo. Co si sypno. I dalej dym, cukru. Ju odkd bez cukru. Od pocztku chyba. I po trzy suchary. Takie
dym i ksiyc w pkolu na fryzie. Podjeday czogi od Krakowskiego. ju cienkie, powyginane, niecae plasterki czarnego chleba. Potem byy ju
Zatrzymyway si koo nas, gdzie przy Kapitulnej, pewnie pod barykad. tylko po dwa. To bya najuroczystsza chwila. I przedtem czy potem
I waliy. I waliy. Miarowo. Gucho. Sucho. - raniec. Dzie by dugi. Chocia niby si mwi, e koniec sierpnia -
Pyk! dzie krtszy, to gdzie tam. Tyle tego soca. Upau. I tyle tych bomb. I
I po kadym pyk! co si sypao. Nieraz liczylimy. Gono. Raz sta pod framug. I licze.
doliczylimy si ju na pnie do 123. I wtedy mnie brzuch od tego huku Raz, dwa, trzy, cztery, pi, sze, siedem, osiem, dziewi, dziesi,
i pyu rozbola. jedenacie, dwaa-naacie... no... niewypa... o...
Wstao si. Soce. Upa. I tu jak w piecu. Dom nic a nic nie chcia I zaraz:
stygn. Moe ostyg o jeden, dwa stopnie? Ale czy czterdzieci dwa, czy -Raz, dwa, trzy, cztery, pi... -Huk, kotowanina, co si obrywa!
czterdzieci to wszystko jedno. A tyle byo na pewno. I przewiewu tyle My? Nie... I znw:
tylko, co od bomb, miotaczy, pociskw, granatw i czogw. Te za to miay Raz, dwa, trzy, cztery, pi, sze...
t z stron, e osypyway co tam zawsze. Albo maego, kruszonego, a za Doczytywaem jeszcze Titschenera. Te 36 czy 38 stronic. Z Freta. Czy
to z popioochodem, czy jak nazwa, popioopodrywem. Albo obryway co pisaem? Moe jeszcze i dopisywaem swoje to poemacisko. Bo
gzymsy, gzymsiki, konsole, mury, murki, cegy, zlepy cegie, tynki, kawaki powiedziaem Swenowi w to drugie czy trzecie popoudnie na Miodowej,
ktrego pionu; popychay kupy gruzu, te nad nami, te od frontu i od w chwili troch spokojniejszej, e chciabym mu przeczyta.
bramy. Zdawao si nam, e od pociskw i miotaczy min (tych szaf) Dobrze, to chodmy, wiesz, tam do trzeciego pokoju na kup,
cigle co si zwalao, sfruwao albo od bramy, albo od frontu. Coraz mniej i bdziesz mi czyta.
byo tego frontu, tych pionw, tych aurw, wisiorw. Szafa" swoim raz- No wiesz obruszyem si.
dwa-trzy, i drugie raz-dwa-trzy, szarpaa wszystkim, szarpaa, miotaa. Nie No, co takiego?
na darmo ta nazwa: miotacze. Miotaczy ognia z pocztku si balimy. e Nie, na kupie nie.
maj dostp do nas. Przez te dziury, aury. To samo z czogiem. e trafi. Dlaczego?
Ktrym wlotem. Albo podpali. To samo granaty. Ale po dwch dniach Bo nie; to id, jak wrcisz, to pjdziemy za filar i ci przeczytam.
przywyko si, e nie dowidrowuj si do nas. Byle tylko ci z czogw nie
No dobrze.
wpadli. Nagle nie zaczli nas obrzuca. Drze si. Kaza wychodzi.
I przeczytaem mu za filarem.
Ijednoczenie wali. A potem gna przed sob jako oson. Wszystko to na
Tymczasem z wod. Niemia pspodziewanka. Miodowa pyna,
razie by byo jako. Ale samoloty. Z samolotami nie mona byo sobie
pyna, szumiaa, ksiyc wieci. Ale soce te. A i te trafione rury si
poradzi. Piwnica jako nowo, jako gruzy, ju nie bawia. Moe by
wypompoway widocznie. Przestao szumie. Jeszcze pyno co. Ale
i bawia. Co z tego. Jak cigle co dwadziecia, co pitnacie minut lec.
wodospad w ciemnicy na trzeci dzie ju nie szumia. Najpierw leciao
Ciskaj. Znw przelatuj. Znw ciskaj. Co dwadziecia minut dziesi
stania we framudze. No tak. P na p. Nie pamitam, co wtedy z frontem. jeszcze ciurkiem. Potem jako tako. Potem te resztki. Prawie kapania.
Cierpliwe stanie nad wiaderkiem. eby cho na zapas do jutra. Prania
90
91
skoczone. Po luksusie. Po trzech dniach albo po dwch i p bylimy ju ciotk? To i inni te. Zreszt pokrzykiwao si nie tak bardzo znw.
bez wody. Dopiero ze rody na czwartek to ju dosy bardzo. I dosy chrem. I dosy
Wziem wiadro. Wyleciaem na podwrze. Zagracio si ile razy dugo. A przestaa jcze. To trzeba przyzna. Tego rannego na Miodo-
wicej rnociami. Za pierwszym razem gdzie blisko, chyba jeszcze wej, co sam sobie winien, z wsami, te si zostawio. W tym strachu
w naszym podwrku, naapaem wody. Ale to byo ostatni raz. Z wod. o siebie, o wychylenie.
W ogle. W caej naszej dzielnicy. Wprowadzili si ju wtedy do nas. Co byo z wiadomociami? Z gazetami? Chyba jednak docieray.
Ludzie. Ju mieszkali. W ten wtorek. Przyszli. Zeszli. Tak jak my. Weszli. Zdobywao si. Wiedziao si. e si pogarsza tak zwana oglna sytuacja.
Zostali. Chciaem powiedzie, e na Starwce nie miao si ju co pogarsza. Ale
Mona? nieprawda. To pogorszenie wanie nie miao dna. Okazywao si zawsze,
Mona. e moe by jeszcze gorzej. I jeszcze gorzej.
Caa rodzina. Dua. Skd, nie pamitam. Bya z nimi ciotka, stara. Czekalimy na wysadzenie mostw. Ze specjalnym hukiem. Przez cay
Jczaa. I zaraz si pooya na to elazne ko. Na t siatk. I ju si nie czas Rybakw. I byo si zdziwionym, e mosty jeszcze stoj. Na Pradze
ruszya. Mwia przez nos. Niewyranie. Wci si skarya. e ma sta czerwony Florian. Z wieami. I cerkiew. Z niebiesk kopu. Jak ta
przepalony cay przeyk od poaru. W ogle bya poparzona. Te kobity, pogoda. Czekao si na jeszcze jedn symboliczn, z a przesdzon
kilka ich, takie zdrowe, kobylaste, potwierdzay to, wiedziay, widziay. nowin. Na koniec Zygmunta Wazy na kolumnie. Bo sta jeszcze wci.
A jednak uciszay. I powtarzay: Dugo sta. A doszo do nas z gazetki, e zwalili go.
Dodaje sobie. Nie uchronili nas nasi krlowie. Ani mymy nie uchronili naszych
Potem ju, jak w nocy jczaa, to na gos do niej:
krlw. Tego, co po nich. Wszystkiego. Wszystkiego.
Dodaje sobie ciotka.
O moja Piwno! Od Augustianw! Od nieszporw! Psalmw: I Siedmiu
Dodaje sobie.
Boleci. Chodziem kiedy do Augustianw na nieszpory. Byl tok. Kadzili.
Byli jeszcze i inni ludzie. Po ktach pod cianami. Bo ich naszo. Te
Byy palmy. piewali. Te nieszpory. Te ydowskie sprawy w kociele
mwili:
Dodaje sobie. z gotyku, w XX wieku jzykiem Kochanowskiego. I kiedy dochodzio do:
Dodaje sobie. Ty jeste kapan do koca wieka
Naszo si i do tego pierwszego przedpokoju. I do tej sali za nami. wedle obrzdku Melchizedeka...
Kobity z tej rodziny jakemy tak w swojej czci siedzieli jako jedzcy
wzruszaem si najwicej. Od tych sw usyszaem, zapamit ;iem pierwsze
ju raz dziennie, po dwa suchary chodziy gotowa do przedpokoju
z Chrystusem. Tam miay kuchni. Raz przechodziy i przenosiy kluchy. nieszpory. Dlatego to pisz. Bo to si zazbia o siebie. Wszystko. 1 moje
wieo parujce. Biae. Kadzione. Czubata salatera. Z zapachem. Baranie strony, Leszno, Chodna. I Muranw. Bo tam najwicci tych moich
kluski jak ja jako may mwiem. Przechodziy z tym za filarami. Do kociow. Potem ydzi. I te psalmy. I ta kobieta pod filarami.
swojego gniazda. Nie pamitam ju, gdzie miay. W kcie, od podwrza. Jerozolima dom nasz, dom Boy,
Nie tyle w kcie, ile pod cian. One byy tu trzecie. Po tej w halce z rannym chwaa jego co dzie si mnoy...
w plecy w ciemnicy, ju suchej jak pieprz. I po nas. Zreszt, przecie
pisaem, e schrony nie byy niczyj wasnoci. Warszawa pod ziemi bya Potem byo, e co pena w spichrze", e zaszczyca ...trwaa stolica".
do spki. Swen to wspomina: Jerozolima na Starym Miecie czy Muranowie. Potem w getcie. By
Pamitasz, jak ta baba przenosia te kluchy... ppeno... jeszcze jeden psalm:
Baba moe by i daa kluch. Komu, jakby poprosi. Ale nikomu nie Jeeli domu sam Pan nie zbuduje,
przyszo do gowy. To i tak nic by nie zaatwio. Jeszcze po te dwa suchary daremno nad nim robotnik pracuje.
z popiciem kawy z porcelany przepalonej byo. A e baby pokrzykiway na

92 93
H I

Jeeli miasta Pan nie strzee z gry, tego, ta zupa bya jagodowa, to nie wiem. Dopiero po dwudzi
prno stra czujna opasuje mury. czyli ostatnio, zastanawiaem si, skd jagody? W kocu
mitam, tyle: I w kocu Starwki? W ogle tu? Wtedy? I tyle. Tej zupy. A prz
czarna.
...(co) odpowiada, No nic. Rozminem si. Lec. Dolatuj. Zlatuj w co
gdy do swych w bramie nieprzyjaci gada. Skrcam. Piekarska. Bo ja wiem. Znw ludzie. Kuby. I nic.
o zrozumiaem, e to brama obronna, taka z Podwala Bomby. Nie ma co myle o schowaniu si. Bo kiedy i gdzie. I t
znego rzymskiego dramatu Szekspira. Tam si wypycha- Wybuchy. I nastpne. I znw nadlatuj. Znianie. Wycie. Bom
przez tak bram. Ja wtedy mylaem naNowolipkach, co mona byo zrobi, to jeszcze szybciej lecie. Z kubem. Ws
j Piwnej, w toku, pod palmami, e to taka brama jak na jak najszybciej. Z kubami. Dzbankami. Ale to nic nie po
oznaskiej 37, w ogle jakich peno byo. Brama frontu. sytuacj. Tylko eby odrnio si lecenie bez bomb od lecenia
pisem Handlarzom, piewakom, muzykantom i ebra- Fakt, e zbombardowali co blisko. I duo. Bo si kurzyo. D
oniony". Z wnkami po bokach, z Mikoajami z elaza. rude, siwe, cegowe te Pompeje, popioy. I nagle gruchna
W krat, w kwiaty. A dalej, w rodku, przed wejciem Szerokim Dunaju trysa woda. Z rury. Od bomby. W tej chwili.
wrze-studni, sfinkswna na nenufarach, olejna, nad I lecimy wszyscy. Tam. W te pyy. W Wski Dunaj. Po pagrk
Albo kafle. W girlandy. Pompeje. Szerokiego. Tu si zleciao. I nagle cud wida, faktycznie w
ka Boska Piwna. Kto by myla, jak wtedy si tak jak fontanna, z grubej rury, przebitej, wypchnitej z ziemi. Ra
e sienie, bramy (zbuduje pilnuje, dom Boy mnoy), Nabieranie. Brzk. A e duo wody naraz, piorunem. I kad
c z kubem szuka wody na Podwale, to zobacz ten Przyleciaem na Miodow. Szczliwy. Z ywym dowodem s
rugi, w gruzach, siwy, czerwony, dom nasz, dom Boy" pokazania. I do picia. Od razu. Mama bya uradowana. A
owie, po starcach, co w sieni ,,sid i lud sdzi bd", e Potem noc. Haas. Huki. Race. Ksiyc na Pacu. Fryzie.
gustianw. Tyy. Od Podwala. Zburzone. Ju nie ma Rano ruch. Nalot. Framugi. I wtedy patrzymy, co ciotka
Palm. Toku. piewania ydowskich spraw. By zachd A ciotka nie yje.
pa. I te cegy, rozwaliska, siwe, popielate, kamie na No, nie yje tyle ju
mi, gruzem, z brzkiem kuba, pustego, mojego, i innych, czasu.
arzy mi si zachd soca. Wdrapywanie si na Podwale. -1 kiedy?
e. Coraz wyej. Na zway czego. Ju oglnego. To bya Wynieli j. Te one, znaczy. Ta rodzina. Na podwrze. Ale
oznawao si po tym, e krzywa. Bo to bya cieka, walili, to tylko tak pooyli szybko, prawie rzucili u wylot
gim pitrze, ze zbitych cegie. Czyli domw. Tyle ju Troch z boku. Tak, e leaa w kucki. Rozkraczona. Cay dzie
t Rycersk. Brzcz kuby. Puste. Nigdzie wody. Tylko I dalej. Bo naprawd nie byo jak i kiedy pochowa. Niby.
znalaz. Patrz nagle. Za krzywymi iluset metrami, po Nie wiem, czy to tego dnia pod wieczr, czy poprzedniego,
erwonym, leci kobieta, co niesie, w kuble, w dzbanku. z Celink i Swenem na dwch rodkowych schodkach i zaczli
z: niesie. Bo nie brzczy tak. A troch na jedn stron czy przeyjemy.
Doganiam. Pytam: Wiesz umiechaa si Celinka ja mam takie prz
.. przeyj.
o ona patrzy na mnie i w kube. I ja w kube patrz. A to Ja te powiedzia Swen.
w cigu powojennych opowiada moim przyjacioom Celinka na to z umiechem:
Tak, ale moja koleanka mwia to samo i zgina.
Jeszcze to moje drugie wylecenie po wod. Z szukaniem. Tym razem nielatania samolotw po mroku, to te przesadziem. Wanie 31 sierpnia,
jeszcze gorzej beznadziejnym. Bo gdzie? Drugi raz liczy na bomb w rur? jak si zaraz dowiedzielimy, batalion Chrobry", ponad 200 ludzi, wrci
Pltao si. Szukao. I nic. Z tym kubem. z akcji. Do siebie. Do piwnicy w Pasau Simonsa (Nalewki przy Ogrodzie
Jest! Podwale pi! Podwale pi! Krasiskich, dzi Bohaterw Getta). Wszyscy szybko si walnli na swoje
Podwale pi? ka polowe i pryczowe. To znaczy nie tyle walnli, ile zrobili ruch
Podwale pi, rg Kapitulnej, studnia, drewniana, odkryli... odchylania koca, eby si pooy i wtedy ten klops. Ocalao tylko czworo
Lec. Inni te. Tym lepsze, e to obok nas, tyle e przez Kapituln. A ja czy picioro. Ci te nie wiedzieli, chocia przeyli, kiedy co jak. Tyle e
gdzie zaleciaem daleko. Im bliej, tym wicej leccych z kubami, nagle bomby i si wali. Rozmawiaem z nimi, z tymi ocalaymi trzech czy
dzbankami. Nawet mijaj nas ju z penymi. czterech mczyzn i jedna (chyba jedna) kobieta. W 1946 roku. We
-Tak! Jest! wrzeniu. Wtedy w Warszawie od Ogrodu Saskiego do oliborza bya
Wlatuj do bramy numer pi. Jest. Tok. Brzk. Ogon. Podwreczko. pustynia. Ogrd Saski te. Waciwie to od Alej Jerozolimskich do
Studnia. Na podwreczku. Drewniana. Zielona. Omszaa. W kwadrat. oliborza. Ja byem dziennikarzem. Pisaem o ekshumacjach. Podawao
Taka stara, e a o niej nie wiedzieli. Kto odkry. Kto? Bo ludzi tu nie ma. si, e tu i tu to i to. I sprawa rozpoznania. Listy rozpoznanych. Wic i tu.
Dom niby stoi. Czciowo. Ale zupenie nieczynny. To znaczy, jaka Tylko e tych kilkoro ocalaych zaczo ekshumacj ze swojej inicjatywy.
czstka stoi. Nawet moe nie wypalona. Tylko co po bombach. Bo wci Kopao kilku robotnikw. Byo wiadro, taka wielka blaszanka, na gowy,
byy. I to co, co byo chyba biurem, posuyo za miejsce na ogon. Bo ogon rce i nogi. Ale nie bardzo dao si rozpozna, ktre czyje. Pamitam te:
by. I przybywa. Z wody nikt nie rezygnowa. I tak si stao. Cierpliwie. Czy to noga Zdzisia? A moe Ryka?
Parter bo parter. Ale zawsze nie na wierzchu. By upa. Dzie. Jasno. I wrzucanie do blaszanki po karbidzie.
I dugo si stao. Bo studnia bya naprawd stara. I trzeba byo po kolei Nie dziwcie si. To wtedy bya rzecz zwyczajna. Palili ogniska. Od
wpuszcza i wyciga (kijem czy sznurkiem) wiadro po wiadrze. A to byo strony Ogrodu. Bo zaczy si pierwsze chody. Ale si zrezygnowao
biuro. Pzyj raem si resztkom mebli, czyli szafce. Zasuwanej na drewnian z dalszego kopania. Bo ten Pasa by jedn pltanin, kup gruzu, i to
harmoni. Odsunit. Ale z papierami. Czystymi. Do pisania. Wziem takiego mocnego, zbitego, i sterczay elazne szyny. Bo dom by duy
sobie plik. To by luksus. Sam fakt. I gatunek. Pamitam znak wodny. i silny. Ale te jak si (jako resztka ocalaoci) zwali, to i przywali. Wic
Chyba SIMON i co tam. Papieru mi brako, wic bardzo si cieszyem. tyle o tym. Potem rozbierali. Racja. Wydobywali. Pochowali. Czy
I czekaem. Swojej kolejki. Godzin. Dwie. Chyba dwie. Oprcz szafki byo rozpoznali? Nie wiem. No, to tyle.
jeszcze moe co. Z gruzami. I wicej nic. Owszem gruzy, wapno Dnia 1 wrzenia roku pamitnego byo te wspaniae lato. I by te
z trzcin, cegy, otwory bez drzwi i okien. Przez taki otwr wychodzio si pitek. Przeszo pi lat, ale dwa lata w tym przestpne, i historia w ten
w tym ogonku do tej studni, jak nadesza swoja pora. Bo wreszcie sposb zrobia okrenie. Wiem, e sobie to wtedy pomylaem.
nadesza. Moja. Wpuciem kube. Wycignem. Kto nawet mi pomaga. To, e napad wrg na Polsk z nieba wysokiego", to sobie myl
Wiedzia jak. I poleciaem z wod i papierem do swoich. Do swoich teraz, e to dobrze opiewa. Bo i pogoda a w pogod niebo jest wysokie.
gruzw. I samoloty. Ale w 44-ym napad z nieba niskiego, dachowego.
Noc bya na pewno ksiycowa. Z fryzem naprzeciwko. Z czym e ten pierwszy dzie wrzenia bdzie historyczny rano jeszcze nie
walcym (cigle czog). I z potwornym upaem. Tym po poarze. Na pewno wiedzielimy. Czyli o wicie. Bo chyba zacz si ten dzie wczeniuchno.
zjado si po ptora suchara na cay dzie. Samoloty wstaway ze socem. Na pewno o pitej ju byy bomby.
A te dni na Miodowej to byy swoj drog cae w bombach. Od rana do Obrywanie si naszych resztek. I ju ginli ludzie. Ci od przysypa. Bo
nocy. Bo wci te stania we framugach. I jednak z widokiem ruin na dwa w nocy te ginli. Od czego innego.
pitra. Czyli e sklepienia nie byo w tym miejscu. adnego. Tyle e Wic 1 wrzenia raniutko Mama Swena ogosia nam, e nie mamy co
framuga. Ze sklepieniem w ogle przesadziem. Nie wiem, czy byo je. Mwi nam", bo caa piwnica bya ju na nogach. Kady mwi
kawaek nad nami. Moe byo. Ale liczyo si tylko na framug. A co do swoje.

96 97
mmi*
m na pewno postaniu we framudze postanowilimy ze
zuka. Jedzenia. Jak? cian, moe tylko pod cian, moe nawet pod resztkami czego
dzie co znajdzie... wejcia z daszkiem.
o trzeba kra. Suchajcie powiedzia Henio wycofujemy si dz
kra powiedzielimy sobie na gos. kanaami,
o schodkach od mierzenia upau i bezpieczestwa na ciko rannych si zostawia, ale porucznik ma pupila, cik
anlimy za drzwiami nad rozkraczonym psiedzcym i trzeba go przenie. Zgodzicie si?
ciotki. Na jakim odruchu? Stalimy i przygldalimy si -Tak!
k na palcu. Dopiero po wojnie jeden drugiemu przyzna Moecie tylko we dwch, bo mog powiedzie, e trzeb
ej obrczce. Ale czy obrczka by wtedy posza to te na
o pienidze nie byy wane. zmian, bo trzeba go nie na plecach.
e od dawna nie lubiem 1 wrzenia. Moe to zrobia Swena bolaa wci ta noga. Kolano.
ek wmawia w siebie przeczucia? A moe ten dzie To nic, to ja go bd nis powiedziaem a ty mi troch
sobie na dugo przedtem niepokj? Prawie na pewno Ale nas jest trzech, suchaj na to Swen do Henia.
Trzech? To gorzej.
o dnia oprcz tego wyjcia za szukaniem je wygnao Mj kuzyn, nie moemy go tak zostawi.
wego. Po dugim staniu nad ciotk tych bab zaczlimy To si nie da.
ami, podwrzami Miodowej w stron placu Krasiskich. No trudno odezwaem si (jak to atwo z kogo zrezy
, e krymy nie my jedni. e niepokj. e koniec. Stare Ale Swen by solidarny.
ostatkiem si. Ale i ludzi coraz mniej. I je nie ma co. Nie, bez Zbyszka nie pjdziemy.
e maj. A tu idzie atak. Z rnych stron. Huki. Walenia. Henio zacz ustpowa.
nich piwnic. Soce si podwyszao na niebie. Upa No, to nie ode mnie zaley, bo jakby ode mnie, ale m
nia si. I cywilw, i powstacw. Bezradno. Nie wiem, sprbuj
wi, e Niemcy wchodz ju na Freta. I e kapitulacja wytumaczy... albo po prostu powie si o dwch, a trzeci si p
nic, przyjdcie we trzech, na Dug (tu chyba poda adres), na lew
my do naszej piwnicy. Co tam si mwio, radzio. Ale Krasiskich. Tam jest szpital. I ten ranny. Tam jest w ogle pu
wnie o to, e Niemcy o ktrej godzinie wpadn do Niemcy zdobywaj Stare Miasto, ale bdzie osona. Waz je
wrzuca granaty. Znw te filary. Pomylaem: byle by za Krasiskich. Nic ze sob nie bierzcie. Bo do wazu nie puszczaj
zaatwi spraw? Czy w ogle nasze gadanie, ustalanie co rzeczami. Najwyej chlebak.
, huk, krtanina, narady, dymy, bo si palio i palio, ta Nie mielimy jeszcze uwierzy w te kanay. To byo nasz
oraz wikszy niepokj. I znw wyszlimy. We dwch. Przej do rdmiecia. Legenda o kanaach, o wejciu za prze
yszek te. Nie pamitam dokadnie co byo od odejcia znajomoci, i to w wyszych sferach, zrobia swoje. A e w ka
tych pierwszych wieci. A potem od pierwszych wieci by le, e si topili, e gubili drog, e z Mokotowa, tego D
reta do spotkania naszego wsplnego znajomego, Henia. klczkach, bo dziewidziesit centymetrw, e niektre
ndurze powstaczym, czyli w czym poniemieckim, Niemcami i otwarte, e Niemcy wrzucaj granaty, to nas n
przeraao. Byleby std! Zostan same kobiety, a im zawsze
itariuszem powiedzia; i usiedlimy na podwrzu Tego rannego (tu poda nam jego pseudonim, nie pa
tym domu za Bazylianami. Na jakim schodku pod jaki)
trzeba ubra, trzeba w ogle udawa, e jest lekko ranny, bo
wpuszcz go do kanau. No, to o godzinie... (tu poda Hen
drug chyba po poudniu) bdcie... Na razie...
A moe nie poda godziny, bo nie mia nikt zegarkw, tylko
tak, prdzej to.
imani,
olecielimy szybko do naszych. e wpadlimy z wielkim Stoi dzi ten dom. Znw. Pierwszy od rogu. Chyba wtedy
a Uff. bya szczliwa, e i Zbyszek. Zbyszek te by z wnk. A moe mi si tak wydaje? Najdziwniejsze, e i wtedy t
ma Swena. O nas. Cho i Mamie, i Ciotce, i Celince, i Lusi Jeszcze. Przynajmniej w czci. Byo w nim jak w ulu. Napraw
ciko z nami si rozstawa. Szczeglnie Mamie Swena.
I chyba nie zmylam, e i na pitrach. Przynajmniej na pa
o bd na niewiadome. Tyle, e w rdmieciu na urawiej
pierwszym. Bo przecie chyba wchodzilimy na schody. Wan
ka Ciotki. Wic Zbyszek i Swen mieli tam Dank. A ja Ojca
Henio nam pokaza. Gdzie i. Czeka. Co robi. A dziwne
e wszystkim mielimy Halin.
wiedzielimy, e wychodzi si na rogu Nowego wiatu z nim znaleli. Bo nie mylcie, e cywilw tam nie byo. Kupa p
ic Ojciec, Zocha i Halina najbliej. Bo Chmielna 32. i kupa cywilw. Na schodach wlatywania i zlatywania. Nikt
a Marszakowsk. Wic do nich. Wszyscy trzej. Najpierw. uwagi na bomby. Okazao si, e kanay na wszystkich ta
kanaami po tych beznadziejnych godzinach byo takie Dobrze, e bomba w nas nie wpada. No, ale nie wpada.
ziaay na nas naloty, pociski, ktrych musiao by wanie 0 popiech. O kad godzin. Bo atak przybiera na sil
ego jeszcze wicej ni codziennie, cho skala ju si dawno kosztowaa. A skoro zostawiao si w zasadzie ciko rannych i
k zwany ostateczny ma swoje specyficzne cechy, znane mi cywilw, to przynajmniej musieli zdy wycofa si wszyscy p
y antyrodek: kanay. kocu i i z obrony, co mieli broni ju tylko wazu i siebie. A
historyczny dzie. Upadek Starwki. Starwka bya ju jeszcze czekao duo-duo. W dodatku, jak zobaczyem, nieje
olsce. I w obozach. I w Anglii. I kanay, te ze Starwki, byy ranny. I kupa cywilw, naprawd. Przemycanych tak jak my.
rszawa wiedziaa, e to historyczny dzie. Tylko e to 1 po znajomoci. A to wszystko wyduao wycofywanie. A
kie byo wietne. wszelk cen pilnowano planu. Porzdku. Dlatego nie byo ju
h udzieli si i reszcie. Szczeglnie Matce i Ciotce. Czyli banie si.
Sala, do ktrej wlecielimy za Heniem, bya roztrajkotana i
az, zaczekajcie! Przede wszystkim ruchem. Poza tym ludmi. I poza tym
az, jeszcze to... Pitrowymi. No i rnymi rzeczami. Szykowanie noszy.
o? Nie, chyba. One po prostu przez ten czas szybciutko rzdem pod cian jakich czyby plecakw? Plecakw nie
zupenie ostatnich zapasw dla nas na drog po dwa taszczy. Wic to musiao by co o wiele mniejszego i koniec
ze. Takie, jak to si wtedy pieko. I nie na blasze. Na pryczach siedzieli, leeli, ubierali si i ubierani byli p
pomniaem. Na tych trzech cegach za filarem. To wyszo rni ludzie. Znaczy powstacy, czniczki, sanitariuszki. I p
jakemy si egnali. Wtykay nam do kieszeni. Nie rodziny. Dodatki. W tej caej metodzie byo szalestwo
zlimy do rdmiecia. A im si zabierao ostateczki. Ale z popiechem. Ale nad tym znowu panowaa sprawa kolejnoci
a. Nasz ranny lea na pryczy parterowej. Nie pamitam, czy go
wszystkie kobiety jako niezwykle. A Mama Swena czy to zrobiy ju powstaczynie. Pamitam, e miaem woy
ka kademu z nas po kolei robiy krzyyki na czole pantofle. No i zasznurowa. Samo zabieranie si do tego trwa
byo moe najbardziej wzruszajce egnanie si z kim Mj ranny by wychudzony, bardzo mody. I postrzelony w
Pakay. Ostatecznie Mama Zbyszka nie zobaczya go ju miejscach. Pomylaem, e trudno bdzie za niego udawa
yje w Anglii. Ale... ona, bo si oeni, listy przysya. Za w porzdku. By pprzytomny. Jcza. Bolao go wszystko. 1 n
yje? Chyba tak. Ale dlaczego to tak? Co zaczem zakada mu pantofel, to jcza, krzywi si, cofa
my z piwnicy. Z Miodowej 14. Tyami. Praw stron. Do mwiem. agodziem. Odczekiwaem. I znw prbowaem. N
h. Tu przeszo si Miodow. Za barykad. W Dug. I ju si dziao na dworze, czyli na niebie i na miecie. Par r
pod murami mona byo rozpozna punkt zborny. porucznik Radosaw, ale nie ten synny. Blondyn. Po trzydzies
Oj... mylaem sobie zostay tam na Miodowej i te krzyyki przy
si z nami. Co te odbyo si w mig. Obchodzio go obucie rannego. I poza poegnaniu..."
tym kana. Pokaza si par razy Henio. I jaka sanitariuszka. Jego Znw si przesunlimy kawaek. Przy murze. A byo coraz groniej.
koleanka. I tego rannego. Z oddziau. Dogldaa mojej roboty. Ja ju Ooo mylaem sobie tam Halina, Ojciec, Zocha. rdmiecie."
zaczem jeden pantofel naciga. Nie wiem, kiedy nacignem. Chyba mi rdmiecie! Z Halin umwiem si na sidm. Pierwszego sierpnia.
pomoga w pewnym momencie. Nasza grupa miaa troszeczk luzu Bd pierwszego wrzenia. Te na sidm. Bo sobie pomylaem, e za dwie
w czasie. Chocia nie wiem. Moe to wanie zaleao od zapakowania si. godziny ju tam bd, bo byo popoudnie. A co z Mam? Gdzie moja
I od tych obu. Do kanau i tak bez przerwy wchodzili. Pantofle nareszcie Mama? I czy yje? Ja z tymi kluczami. Jak si dostaa do mieszkania, nim j
mu naoyem. Ale znowu sznurowanie okazao si tak samo trudne. No bo pognali? Co z Nank? Z Sabin? Z ciotk Jzia? Ze Stef?
nogi te byy przestrzelone. Zegarki jednak niektrzy mieli. Przesadziem, Znw kawaek przy murze. Pociski biy. I te poary. Po drugiej stronie
e nie. Zdaje si, e zakadanie pantofli ze sznurowaniem trwao dwie Dugiej. Tu. Jaki wiey. I Garnizonowy chyba. Duga 13 czy 15. ywy
godziny. Moe troch mniej. Ale niewiele. Bo bardzo dugo byo si w tej ogie. A tu pali soce. Przez dym. Z ogniem. I gryzie. We wszystko.
sali. Potem si ju niby miao i. Ale si czekao. Na znak. Pamitam kup I ja mylaem tak mniej wicej ktry czytaem z Mam dawno
lataniny, krztaniny, wynoszenia, wykrzyknikw, rozkazw. w spokoju tego Jana Waljana, jak to si wymawiao, Victora Hugo, co
Wreszcie my. Ja z rannym na plecach. By lekki. Tylko e go wszystko z rannym na plecach szed kanaami Parya ja teraz z rannym na plecach
bolao. Stara si pomc mnie i sobie. Jak mg. Na pocztek, na to wejcie za chwil, za trzy minuty wejd w kanay Warszawy. Kto by myla?"
do wazu, i jemu udzielia si idea przeprawy. Wic ja z tym rannym, A rdmiecie tak daleko. Dzi kto moe nie zrozumie. Nowy wiat
Zbyszek, Swen, Radosaw, Henio i ta sanitariuszka z chlebakiem. I ich plac Krasiskich. Tu i tu rodek, rdmiecie. Tak niedaleko. A to byo
ludzie. Tyle e pamitam idcych najbliej. Swen szed za mn, za Swenem strasznie daleko. Nie bliej mwi wam ni mnie po wojnie
Zbyszek. Za Zbyszkiem chyba Henio. Przede mn sanitariuszka. A moe z Warszawy do Parya. W ogle to si nie kojarzyo jako co wsplnego.
Henio przed ni. A przed nimi Radosaw. Bya pita po poudnu, jak oderwalimy si od rogu muru Dugiej i
Szybko zeszlimy po schodach. Prosto do bramy. Pamitam, e z bramy muru placu Krasiskich i rzucilimy si od razu peza. Teraz ju szybko,
przesunlimy si do wnki. I tu czekao si. Potem kawaeczek dalej, ale szybko. Bo pociski waliy niemiosiernie. W nas. W wejcie. Barykada
wci przy bramie. Pamitam, e mur tego domu, tej bramy by ty. I e Miodowa bya dobra. Ale barykada w poprzek placu Krasiskich, od
naprzeciwko palio si strasznie. I to nie w jednym miejscu. Ognie na kilka Bonifraterskiej, bya niziutka, do pasa najwyej. Z szarych worw
piter. I dym. Gryz w oczy. Olepia. Przez dym palio soce. Wydaje mi z papieru z czym w rodku. Z cementem pewnie. A ta barykada bya
si, e i za nami, i przed nami byo sporo cywilw. Nie tylko modzi. Bo wana. I osona. I pod ni pezalimy. Ja cignem rannego po ziemi. Na
i starsi. I starsze panie. Kto siedzia w kolejce na skadanym si, ile mi starczyo. Szybko. Szybko.
krzeseku. Kolejka bya bardzo wygita. Bo wnka. A trzeba byo cile Naprzeciw tego poaru, tych ogni na ile piter, w socu by waz. Nad
przy murze. Bo nagle tu w miar wychodzenia na ulic zaczo si czu te wazem p kuca, p sta kto. Jeden czy dwch. I regulowa ruch. Bez
grozy. Nie pamitam, czy samoloty. Na pewno tak. I tylko paszczylimy miosierdzia zrzuca, zdziera z plecw toboy i plecaki i ciska w bok; na
si. Do ciany. Bombardoway i podpalay. Pamitam pociski. Leciay od stos, bo si uzbierao. Tu szo wszystko piorunem. Pociski biy wyranie
Krakowskiego i od Bonifraterskiej. Pewnie i od Wisy. I od Przejazdu. w samo wejcie. Z dwch stron. Poar szala. I oblepia. Pezalimy. Ile si.
Czuo si, e celuj w ogon do wazu i we waz. Przed nami te. Za nami nieprzerwany ogon. Waz by nieduy. Pyta
Przesunlimy si. Z bramy. Zupenie na ulic. Pod mur. Tu szo si odrzucona w bok. Nikt nikogo nie uczy, co jak. Zarzuciem mojego
troch szybciej. I wida ju byo, jak przed samym rogiem ludzie odrywaj rannego na plecy. Nie. Podali mi go chyba jednak. Nie. Nie pamitam.
si od muru i pezaj po jezdni, do wazu. A waz z drugiej strony placu. Moe jednak z nim. W ten otwr. Ostatni widok. Koci Garnizonowy.
Naprzeciw lewej wiey kocioa Garnizonowego. Pali si. Dym. Soce. Ogie. Pociski. I klamry. Raz noga. Raz noga. Coraz
Na mylenie, takie z uczuciami, by czas. Nie mylcie. Mimo wszystko.
103
102
niej. A gboko. Wcale nietrudno. Ile tych klamer. U dohi rozszerzenie. liskie. Spodnie mielimy zawinite. Do kolan. Ale szo si w pantoflach.
Jakby w dzwon. I jestemy zupenie, zupenie pod ziemi. Szum. Od razu Woda wci bya do p ydki. Nie wiem czy mierdziaa. Czy parowaa.
idziemy. W prawo. Spodnie podwino si przedtem na Dugiej. Wazi si Nie wiem nawet, co w niej byo. Podobno rne rzeczy. Podobno
w to co. Wody do p ydki. Zaczynamy i. W wodzie. Tak zwanej. Noga przeszlimy po dwch trupach. Co mi si chyba wanie ze dwa razy
za nog: pltao pod nogami. A w ogle nie czuo si nic prcz
szszu... szszuuu... szszuu... chlup chlup...
Pierwsze, co mnie zaskoczyo, to spokj. Cisza. Szumi. Te kroki. i ulgi. I tego, e si idzie do rdmiecia. Na Starym Miecie musiao by
wiateka. Bo przed nami daleko wieczka. I nasza sanitariuszka te niosa zupene pieko, skoro miao si tak otpiae oczy i nos.
wieczk. Wic spokj. Po tym piekle. Ulga. Niesamowita ulga. Ranny mi Dopiero niedawno kto mnie spyta, skd tam wtedy byy pomyje.
jeszcze nic a nic nie ciy. Odpoczywa po wysiku. By bierny. Wic rado Dlaczego jeszcze pyny?
a. Po tym piekle na grze. Bomby, pociski daleko. Sycha tylko Nie wiem.
u-uu uuuu uu uu u wyduone, strasznie wyduone, guche Te betonowe awy moe s po to, eby obsuga miaa po czym chodzi.
uu uuu to te pociski czy bomby; zupenie odlege, obojtne i to Bo normalnie przecie pomyje pyn wyej i szybciej.
echo nioso, nioso. Wtedy si o tym nie mylao. awy to awy. Na awach zobaczyem
Chyba zaraz skrcilimy w Miodow. Bo szept. Jedno do drugiego: nagle porzucony plecak. Potem dalej sj ze smalcem. Potem znw plecak.
Idziemy pod Miodow. Czy koc. Przypominam sam sobie zreszt e niosem rannego. Pod
Idziemy pod Miodow. Miodow byo szeroko i wysoko. Tak, e niosem go normalnie. Ale pod
Idziemy pod Miodow. Miodow szo si i szo. I yskao. Od tych wiec. I ludzi. I grzmiao:
A szept te byo sycha w echach, w wydueniu, jak w muszli. Nie. Jak uu...
w studni. To te mao. Bo to tylko studnia w poprzek, bez dna. Ale w ogle u uu uuu...
co bez pocztku i koca. I nieprzeliczone. Bo rozwidlajce si. Przecie Wic si jednak tym niesieniem zmczyem.
tyle kanaw, ile ulic. Czyli jeszcze raz miasto. Trzecia Warszawa, liczc od Zbyszek odwrciem si gow tylko, bo si szo - moe go
wierzchu. Pierwsza na wierzchu wanie. Ta z przejciami przez podwrza wemiesz teraz ty?
i sienie. Druga schronowa. Z systemem podziemnych pocze. A pod t Dobra.
podziemn jedn ta podziemna. Z ruchem. Z regulowaniem. Z napisami. Swen zwolni. Zbyszek go min. Podszed. I wzi. Byem wolny.
Bo przy kadym rozwidleniu nad wejciem w kana waciwy, czyli arteri Zrobio mi si wygodnie. Jak rzadko kiedy. Nie pamitam, czy najpierw
dla pieszych Stare Miastordmiecie, bya kred na cegach byo:
strzaka i napis TU". Uwaga! zgasi wiato, waz otwarty.
Jak kanay wygldaj? Rnie w rnych miejscach. Zawsze w caoci Uwaga, zwalniamy kroku, podchodzimy pod otwarty waz.
sklepione ceg. I zawsze maj sklepienia okrge i dno te okrge. Czy Uwaga... gasi wiece., cisza zupena... u gry Niemcy...
raczej owalne. I w ogle s w przekroju, czyli w perspektywie, bo ten ich Czy najpierw moe to wiateko z naprzeciwka. Z daleka. Ale idce.
przekrj wyjtkowo si wanie widzi w nieskoczono. Na owal. Albo W nasz stron. Chyba emy si zaniepokoili. Moe i zapytali:
mniej wicej na owal. Pisz mniej wicej, bo wanie pod Miodow kana Co to?
by duy i mia po obydwu bokach takie (betonowe chyba) awy. Szlimy ze My, ci niedowiadczeni. Bo kto zaraz na kilka osb przed nami
wieczk. Sanitariuszka niosa. Przed nami daleko te kto nis wieczk.
szepn:
I chyba jeszcze dalej przed nami te. Tak, e si widziao. Oczywicie
czniczka.
niewyranie. Poyskiway ciany. Ta perspektywa. Ten pochd te bez
Nic, nic podalimy dalej czniczka...
pocztku i koca poyskiwa. Migota. Na lisko. Bo tu byo wszystko
Aha czniczka.

104 105
mmii*
a...
u-wa-ga... Krakowskie!
agle zrobio si bliskie, szybko idce, chlupot te szybki. Krakowskie!
uwaga to czniczka. Moe to tutaj dopiero by ten pierwszy otwarty waz. Bo K
e wieczk. byo opanowane przez Niemcw. Ale i Miodowa od Krakow
Koziej te bya ju chyba ich, skoro podjedali tam do nas po
az, nie wiadomo, czy nie otwarty. przy Kapucynach. I w ogle skoro siedzieli w siedmiopitrow
az... Koziej.
ktry nie by otwarty. Ale przeszo si wolniej, ciszej. Dla Wreszcie jest. Rozwidlenie. To wane. Skrcamy w prawo
bardzo przez ten miesic przyzwyczailimy si do ucisza, razu inny. Mniejszy. I tylko owalny. Bez tych aw. Troszeczk
cy podsuchuj" i do udawania, e nas nagle nie ma. poprzygarbialimy. Ale nie byo tak le. To znaczy przygarbi
m ju teraz tych supkw wiata pod otwartym wazem. na pewno. Nie pamitam ju, na ile. Ranny i tak mi ju ciy. Z
m. Z daleka byy podobne do wieczki. Taki sam efekt. Co si komu zmieni. Zbyszkowi. Czy komu trzeciemu. Z oddz
zawiecio. Szo. W nasz stron. Potem znw rannego wziem. Trzymaem go za kolana, n
uwaga... trzyma niej gow. I wcale tak nie wystawa. Bo gowa mu
chyba chopak. Bo mijaa nas ta czno kilka razy. Raz bardzo chciaa trzyma. Wic mu opadaa. A opada. N a ty mo
z chyba nawet wicej. Pi! jcza.
jest Miodowa, to si dziwilimy. O zabdzeniu nie byo No nie ma wody, co zrobi, jeszcze troch, niedugo dojdz
iata, i strzaki. I znawcy. I to, e nas byo bez koca. ja tak pocieszaem.
. Na rogu Nowego wiatu i Wareckiej od dawna ludzie ju Ale on jcza:
chodzili. A na placu Krasiskich wci jeszcze wchodzili. Pi... pii...
mieli wchodzi. My trafilimy na dobr por. Teik Znw mu tumaczyem. Za chwil znw woa:
ostatkami, ju zupenie w nocy. Musieli i szybciej i po Pi... nie wytrzymam...
zili. W ogle Niemcy rzucali im granaty. Z gry. Zrobi si Niedugo dojdziemy, niedugo dojdziemy...
cu doszli i wyszli. Ale nie wszyscy. Zacz si jeszcze wicej obnia, gowa mu leciaa w d i w
hwili znw wziem rannego. By ju i zmczony, i roz- pewnej chwili chciaem, przy jakim zatrzymaniu si, bo czy w
Chciao mu si pi. Bolao go wszystko. Jcza. Ja go zwolnienie kroku, czy nas kto mija, a tu cianiej, to trzeba by
e co z tego? Pi mu si chciao. A wody nikt nie mia. Ani wic chciaem oprze si troszk rk o cian. Oparem s
nie te nie byo lekarstwa. Trzeba byo go nie. Czyli I do mi zjechaa po zielonej na grubo mazi w d. Nie
elu miejscach dotykany. I tak dobrze, e trzyma si mnie, Wiedziaem, e to jest przecie pokrge i zielone, ale zdziwiem
yj. A ja mu rkami trzymaem nogi. na tyle zaronite tym czym. Bo chyba mi w to wlaza c
czasie zacza i od przodu wiadomo, e skrcimy gar. I zjechaa. Z polizgiem. Wic i z opierania si nic" po
I e tam nie bdzie ju tak wysoko i szeroko. Czyli e nie bo wci jeszcze niby oszczdzao si ubrania, o naiwnoci
ju tak swobodnie. Obchodzio to szczeglnie mnie. Ruszylimy dalej.
o nieli na barana rannych. Czowiek by o przeszo gow chlup chlup chlup...
ecie z kolei ja nie byem wysoki. buuuuu sycha byo znw powstanie na grze buu
i ciekawi tego rozwidlenia. Tego skrtu. Tej nowoci. uuuuuu uu...
ie! -Piii...
No ju niedugo... niedugo...
Piii... napij si tej wody z kanau... nie orientowa. A nawet gdyby, to trudno byo uwierzy, e jednak tych
-Nie! kilka godzin ju si szo. Wiem na pewno, e przed dochodzeniem do celu
Napij si... dajcie mi tej wody... z kanau... byo wielkie podniecenie. e bya dziesita. Czy nawet po dziesitej.
Nie, nie... Wieczorem. Nawet chyba wp do jedenastej. Tak. Na pewno. I to
Sanitariuszka przede mn usyszaa, te zawoaa: najwczeniej. Bo kto powiedzia, e szlimy pi godzin. A przecie
Nie, nie! weszlimy do kanau o pitej. Byo soce. Upa.
Napij si... I wiem, e rannego wziem od Zbyszka, czy tego kogo, na swoje plecy.
Chcia si zniy jeszcze wicej, ale nie da rady. By wykoczony. Nie pamitam ju, czy bez przerwy jcza. Czy by ju
No co z nim robi? co robi? byem troch zrozpaczony. cicho. I oklapy cakiem. Chyba to i to. Na zmian.
Zaraz sanitariuszka otworzya chlebak dam mu kostk cukru. W pewnym momencie haso:
Mam. Sta! sta! sta! wychodzimy kolejno. Poda dalej!
Oj, to dobrze - powiedziaem to pomoe na to pragnienie? Sta! sta! sta! Poda dalej!
Tak, cukier pomaga, gasi i podaa mu masz, to cukier, we. Sta! wychodzimy w kolejnoci...
Dobrze... Otworzy usta, woya mu kostk w usta. Stanlimy. Henio i sanitariuszka gadali z nami; Radosaw powiedzia
Szlimy dalej. Na razie byo z nim troch spokoju. do nas:
Dugo si szo. Pod tym Krakowskim. Rozwidlenia, nazwy ulic kred, -* Przed nami wychodzi caa grupa Parasola". Dwiecie ludzi.
strzaki: TU!" Mijania. Stawania. Stalimy. Dosy daleko od wazu. Nie byo nic wida. Nawet sycha.
Uwaga! uwaga! uwa-ga! wazy! Tego wychodzenia. Bo sami gadalimy. I za nami. Za daleko zreszt jeszcze
Ciisza! zgasi wiato! i znw zwalnianie kroku. od czoa. Przecigao si to bardzo. Ranny jcza. Traci przytomno.
Odgosy bomb, pociskw, czego, co i raz, nieskoczone: Mnie ciko te ju byo. Trudno. Co tam ubranie. Oparem si z rannym
bu-u-u-uu-uuu-uuuuu... razem o cian nim i sob, tak jak si stao. Jemu byo wszystko jedno.
Kto znw (cywil) jeszcze raz wzi ode mnie rannego. A mnie te ju. A e oparcie byo okrge, wklse, wic wgiem si
Wreszcie: wypuko. Czuem, e si wlepiem. O chodzie nie byo mowy tego lata.
Nowy wiat! A wilgo gupstwo. A i to, e ta mazi to te ju byo wszystko jedno.
Nowy wiat! Dobrze, e nie zjechaem plecami w d. Ranny przewiesi si przeze mnie.
Nowy wiat! I pojkiwa. Ja te si przygarbiem. Inni stali do siebie przodem, tyem,
Ju niedugo... bokiem, grupkami; chyba si te niektrzy opierali. Moemy si w pewnej
Nowy wiat! Ju niedugo wychodzimy, na rogu Wareckiej. chwili przesunli o kilka krokw naprzd. Na pewno tak. Raz. I drugi. Bo
Nowy wiat! Ju ostatni odcinek, wyjcie na Wareck! dolatywao ju od przodu zamieszanie, harmider, porozumiewawczy,
Nie pamitam, czy Nowy wiat czym si rni. Czy by troszk jeszcze jakie okazao si sprawy techniczno-sprztowe.
mniejszy. Czy nie. Moe nie. Na pewno byo rozwidlenie. Na pewno ju Henio czy sanitariuszka szepnli nam poufnie:
zmczenie. I niecierpliwo. Chocia pocieszajce byo to, e si udao. Bez Maj duo rannych... dlatego to tak si cignie... bo bior ich
granatw. I e wchodzimy pod nasz teren. Nie pamitam, jakimi sowami na
to si przekazywao. W ty, za siebie. Ale to byo bardzo istotne. nosze.
Godziny chyba nikt nam wtedy jeszcze nie ogasza. Ktra. Nie wiem, A wic to tak? Duo rannych? Dopiero tu przestao si ukrywa. Wic
czy specjalnie. Bo potem tak. Wkrtce potem. Blisko ju wyjcia. Nie to, e ten mj nie wyjtek.
ogasza. Ale si mwio ktra. Moe mnie si wydaje, e nie rozgadywali Wszyscy czuli si winni, za tych zostawionych. Cywile to mniejsza.
tak specjalnie, e tak dugo idziemy. A moe nie. Fakt e nikt si na og Oczywicie, e modzi mczyni to co innego. Ale ci powstacy? Ci ciko
ranni? Ci najgorzej. Bo mundurowi. I w kupie. I bezradni. I z tymi... co?
108
109
Weszlimy pod 12-ty. Przypadkowo. Due podwrze. Tu to niebo.
udzilimy si, e... tak, jako, jednak... A tu potem okazao si. Co. Jak. I chyba te gwiazdy. Wyrane. Usiado si na schodku. Wylewao si z kapci
Okropnie; inni to ju opisali. Nie bd powtarza. Tylko tyle, e powtrzyy wod. Poprawiao. Opuszczao nogawki. Wszystko w dobrej wierze.
si wolskie sprawy. I troszk dla wygody. rdmiecie. Stoi. ywe domy z ywymi ludmi. Nie
Dugo stalimy. Coraz bliej wyjcia i tego harmideru. Ju zaczo si pali si. Nawet cisza. Moe co. Ale jak na to, co wtedy pamitam, to byo
co widzie. Ruch w gr. Ale wci opieraem si razem z rannym o t kompletnie cicho. Halina! Ojciec! Niebo. Zapach. Noc.
zielon cian. Teraz to byo mi ju wszystko jedno, jak ta marynarka, w ilu Idziemy zerwalimy si raz-dwa. Brama. Warecka. Plac. Szpitalna.
miejscach bdzie do czyszczenia. Wszystko jedno, byleby nie zjecha po Znane. Znane. Jeszcze jak. Szlimy i szybko, i wolno.
cianie. Rg.
Stao si w sumie pod tym wazem prawie dwie godziny. Potem jak Chmielna. Wszystko stoi.
ju doszo do zdrowych tych z Parasola" i tych w ogle przed nami, to Skrcamy.
poszo szybko. Sprawnie. A poganiali. Bo przecie chodzio o tych za Do Marszakowskiej.
nami. A tych za nami byo wci do placu Krasiskich. Nadziany cay
Tylko to, e ciemno. Barykady. Ten klimat. A tak, to normalnie.
kana.
Domy. Noc. Spokj. Dwunasta. Lato. Ciepo.
Niespodziewanie krzyknli:
Wszystko jest.
Wychodzi, wychodzi, naprzd!
Wychodzi, teraz my! Chmielna 32.
Uwaga! teraz my! Wychodzi, wychodzi. Stoi!
Uwaga, teraz my! Wchodzimy. Brama. Podwrko. Zagldamy do dozorcy.
Pamitam, e najpierw chyba wcigali w gr, podpychali jakie nosze, Pani Rybiska jest? s? oni?
jakie co czy kogo. Potem Radosaw. Potem Henio. Potem sanitariuszka. S, s...
Potem ja. Po klamrach. Kazaem si rannemu mocno trzyma. I rkami, W ktrej piwnicy? pytamy.
i nogami. Czepiaem si w tej wzinie. Coraz wyej. Wyej. Moe mnie W piwnicy? zdziwi si dozorca. S u siebie na grze. pi.
kto podpycha. Zbyszek czy ten drugi pomagier. Oni i Swen wychodzili za To byo dopiero wstrzsem.
mn. Wiem, e w pewnej chwili jednoczenie poczuem zapach powietrza. Na grze?
Nocy. Zobaczyem gwiazdy. I kto szybko zapa mnie za obydwie rce. Tak... W mieszkaniu.
Nie, nie, ja sam! Dzikujemy... idziemy...
Pan nie ma ju siy... Panowie ze Starwki?
Nie miaem. Poddaem si. Wycignli mnie na wierzch. Nie wiem Tak, prosto z kanau.
kiedy. Szybko. Domy. Barykada. rdmiecie. wiadomo. Zapach. Dozorca wylecia na rodek podwrka i krzyknk do okien:
Zakoowanie. Ranny. Mj. By ju na noszach. Ju z nim dwie ruszaj. Panie Biaoszewskiii! Panie Biaoszewskiii! Paski syn przyszed ze
Sanitariuszki ze rdmiecia. W Wareck. Starwki.
Ja ponios zapaem za nosze. Ojciec odkrzykn co z trzeciego pitra. Zrobi si harmider. Zaraz.
Nie, nie! To ju do nas naley tak powiedziay dosownie. I ju Tupoty po schodach.
poszy. Nosze skrzypiay. Hutay si. Szedem chwil za nimi. Swen za Wlecielimy i my na schody. Szybciutko. Chyba na drugim pitrze
mn. I Zbyszek. Duo noszy szo. Dalej przed nami. I na pewno za nami.
wpadlimy na Ojca. Zobaczyem otwarte drzwi pitro wyej. I wylatujc
Nie wiem, co z Heniem. Pamitam ju tylko siebie. Byo cicho. Na og.
Barykady. Wska Warecka. Szedem. Szlimy. Rozklejeni. Wzruszeni. na schody Zoch.
Domy? Cae? Halina! Ojciec! rdmiecie! Oooo! Miron! Swen!
111
110
t iS I

To kuzyn Swena przedstawiam Zbyszka przyszlimy na razie do


zdziwienia. Halina. My. I to poczucie spokoju i szczcia Ch
.. ze Starwki... kanaami...
godzin. A moe da si do koca tego dnia. 1 na noc. Do
Oczywicie, wchodcie, wchodcie...
Nie pamitam, czy co byo. Chyba to wtedy - pierw
Wprowadzaj nas, sadzaj, daj jakie taborety, krzesa.
Halina powiedziaa w pewnym momencie:
Zaraz dam wam je, chcecie si umy? Jak wy wygldacie!
Zejdmy lepiej do piwnicy.
Budzi si Stacha, matka Haliny, Halina. W kach. Lecimy do nich.
Ale nic strasznego. I nie na dugo. Byo wci lato, up
ylam si po ciemku nad Halin. Ja ten z kanaw; ona, ta pod kodr,
Sobota. Jak pi lat temu. W 39 roku. Po poudniu arty
ta. Cauj j.
wyjania:
Mielimy si zobaczy pierwszego sierpnia mwi no to o rwny
O tej godzinie zaczynaj Wiemy, jakie ulice, bo maj
ic pniej.
Teraz Zota i Zgoda. Tam za Marszakowsk maj gorzej
Halina zaspana, pomau si rozglda.
Chyba ju tego dnia z Halin postanowilimy doucza si
Jak ty wygldasz, Boe, wosy zlepione, Zocha, trzeba mu zmieni
francuskim. Halina wycigna La symphoniepastorale Gide'
nie, Swen, jak wy wygldacie!
ku. Z zapaem przeczytalimy ca pierwsz stron. Co nie
Kady z nas dosta co do przebrania. Rozbieralimy si chyba na
bya gsta. A po duo sw trzeba byo zaglda do sownika.
dach. Potem kolejne mycie si w przedpokoju. Zrobi si ruch,
przy kadym zajrzeniu od razu si trafia.
owanie, wstawanie, gadanie, gotowanie wody, jedzenia. Wszystko
Ojciec powiedzia, e tu w rdmieciu obowizuje zn
ko.
i odzewu, ktre si zmienia codziennie. Przed gobiarzami.
estemy w tej chwili szczliwi. Gadamy bez przerwy. Naraz. Wszyscy
wieczorem po ciemnieniu. e jest godzina policyjna. e ro
. Oni te.
zatrzymywania przechodniw. Do prac publicznych. Do
Mycie trwao dwie godziny. Chyba jednak najpierw co si zjado.
barykad. e dowdztwo AK jest w tej chwili tu, na rogu w
m te michy. Gorce wody. Najduej wosy. Nie chciay si rozlepia.
i Marszakowskiej, w gmachu PKO. e na razie, przyna
agali nam.
rdmieciu rodkowym i poudniowym, jest jako tako, czy
Ubranie do ognia.
obrona i porzdek. e wobec tego wystara si nam tu gdzie
Tak, od razu do ognia decyduje za mnie Zocha z Ojcem. I buch
si co robi. Co obowizuje.
kuchni. Kapcie te. Wszstko, co byo na mnie. Pote m to jedzenie
To wszystko nas tego gupawego dnia radoci i dziwio, i
nie. Potem szykowanie nowych posa. Bo przecie taka dua zmiana
balimy si roboty, Do tego si przywyko. Do czego si n
kim maym mieszkaniu. Jeszcze gadania... I nage zanicie.
Tylko chyba mielimy w sobie pod posodzonym nastr
Budzimy si rano. Godni. Halina ju na m szykuje trzy michy
niepewno o to wszystko. Nawet pewno na nie. Ale na r
szonego makaronu. Podaje. Jemy.
tak.
Zaraz wam ugotuj co nastpnego. Zenek jest w AK. Jest na miecie.
1 tak midzy sob rozmawialimy juz o przystpieniu d
ha na kwaterze. Prowadzi kuchni.
Mylaam o tym mwia Halina.
Zenek to mj Ojciec.)
No wanie ~ powiedziaem -jak chcesz, moemy, wa
Z n w co jemy. Pe ne michy. Okr a szone. C o szumi. Dozorca?
ju wszystko jedno.
iata? Wygldamy przez okno. Tak.
Halina powiedziaa, e jej jest ju te wszystko jedno
Halina znw nam co gotuje i podaje. Co godzin, ptorej. Teraz
I tak zostao. Na tej biernoci. Jak si zreszt okazao, nie
ero to Stare Miasto zaczyna wyazi.
albo przyjmowali niechtnie, bo nie byo broni.
Na razie ani Starwka nie jest prawdziwa, ani kanay, ani to
Chyba tego samego wci dnia po ilu jedzeniach Zocha
miecie. Nic. Wszystko nieprawdziwe. Tylko chce si je. R ne
przyj najedzenie na swoj kwater Blisko. Rg Chmielnej
AK. Piciominutowa Rzeczpospolita rdmiecia". A przecie i tu bya
dom stoi do dzi. Taki tort, kawaek tortu, na pi piter, z trjkcikiem niejedna heca.
w rodku na dnie (niby podwrko). Mwiem ju, jak Hitlerowcy wpadli za czogami na Brack 18
Kwatera Zochy, czyli oddziau, dla ktrego gotowaa, bya w miesz- i wyrnli ile ludzi. Potem to samo na Jasnej. A i naloty, i berty", i inne.
kaniu pastwa Batarowiczw. Zocha nazywaa si tam pani Zula. Ojciec raz szed ulic Zgoda, kto gra na fortepianie. Nagle samoloty. Od
Chodzia w trenerkach i w turbanie na gowie. razu bomby. P tego domu nie ma. Ten kto na pitrze odcity. Klatki
Posadzia nas przy stole. Daa kademu talerz makaronu. Prcz tego schodowe spady. Na szczcie przyjecha wz. Straacki. Zdjli go
postawia sj ze smalcem. Ze skwarkami. I soki. Chyba te w sojach. drabinami.
Swen jako jednoczenie okrasi mnie i sobie. ych smalcu. Potem Nie na darmo w rdmieciu piewao si na star melodi rumby:
jeszcze.
Jeszcze masz jeszcze po jednej. Czo-gi przez Marszakowsk,
Jeszcze masz jeszcze po drugiej. czo-gi przez No-wy wiat...
I zapa za sok. Malinowy. Nie. Chyba winiowy. Lun na te smalce, na Sam gmach PKO (dowdztwa) by ju tykany. Ale niby sta. Niby nic.
makarony. Co krzyknem. Ale on zacz jeszcze dolewa. Natychmiast Mocny. Beton. Tyle piter. To siedzieli. Ojciec poszed po znajomego
zaczlimy to re. I to szybko. Z wielkim apetytem. Przyznaj. Z docenie- majora Brejdyganda. eby go stamtd wycign. Major Brejdygand na
niem wszystkiego w tym caym zmieszaniu. to:
Na tym chyba skoczyo si pierwsze wielkie naeranie. Byo ju Nie... tu dobrze...
ciemno. Bo pamitam, e potem Ojciec wzi nas do wuja Stefana. Zecera. Na drugi dzie rano Ojciec znw po niego poszed. Zasta gmach
Na Grskiego. Do drukarni gazetek. By sodki, ciepy wieczr. Jak w 39 w gruzach. Major Brejdygand zgin. Poprzebijao piwnice, chyba na dwa
roku. Tak samo 2 wrzenia. Sobota. Spokj posodzony, ciepo. Ciemno. pitra w gb. Nie pomg beton.
Ta sama Szpitalna i Chmielna. I ja z Mam. Z placu Napoleona poszlimy Od mamy Janka Markiewicza wiem, e mieli tam, ona i Janek, kogo
po ciastka do Jdrzejewskiego. Bo mia due i dobre ciastka. I ten front. znajomego, rannego. Trzeba byo go wynie. Zdobyli nosze, polecieli,
Udawane szczcie. To zmylenie si przez fizyczne samopoczucie. szukaj, nie ma. Woaj. Nic. Peno rannych. W wodzie. A wody
W drukarni byo duo wiate, maszyn, ludzi, zapachu gazetek, przybywa. Bo co popkao. Ranni pezaj, ale nie mog. Ci szukaj
skada, papierkw, stosw, nachyla si, stuka. Do tego nastawione swojego. Nareszcie saby gosik:
radio. Akurat na Lublin. Mwia Wanda Wasilewska. Do Warszawy Jestem tu...
0 Warszawie. Przyjmowao si to troch dziwnie. Patrz: mumia owinita w bandae. Bior na nosze. Wynosz. Inni
Wujo Stefan robi, zdaje si, skad. I zdaje si, podjada z papierka. woaj:
1 mwi, bo spytaem, co z ciotk Natk, Krysi i Bogusi (bo przecie nie A my kiedy? A kiedy nas?
s na Towarowej, koo kolei, a tam mieszkali). Przyjdziemy po was!" krzyknam opowiada mi mama
Nie, s na Miedzianej u Marychy. Tam jest strasznie. Markiewicza musiaam skama. Straszne. Niesiemy tego bidul.
Zrozumiaem, e tam ju jest po wszystkim, e chyba 26 i 27 sierpnia Niesiemy. Mnie ju ciko. Koo Sienkiewicza przewracam si z noszami
zrobili naloty, takie jak na Starym Miecie. One ocalay. Nie wiedziay, e i zaczynam si drze. Janek krzyczy na mnie: Czego si drzesz, histerycz-
maj przed sob jeszcze Drezno, bo tam akurat zostay po powstaniu ko!" A ja nic, tylko le i si dr ratunkuuuu!".
wywiezione. I co? pytam ze miechem pomogo?
Nie tylko za Marszakowsk byo strasznie. Za Nowym wiatem te Wyobra sobie, e pomogo. Nagle kto podlecia. W mundurze.
zrobio si strasznie. Za Ogrodem Saskim byy tylko ruiny i pustki. Przez Podnis z Jankiem nosze. Na kocu zasalutowa i odszed. I to by ten
Ogrd Saski szed front. Wic zosta tylko ten wybrany ocalay pas, Jugosowianin, ktry bra udzia w naszym powstaniu.
najwyej trzecia cz rdmiecia. Z pozorami porzdku. Z dowdztwem
115
114
Wszystko to dziao si wanie na pocztku wrzenia Jeszcze w sierpniu natknem si na grup ludzi piewajcych po francusku Marsy Hank.
polecili Ojcu odszuka jednego z pocztowcw. Adres: liska ile. Ojciec Dyrygowaa nimi kobieta stojca na dachu limuzyny, z czarnymi wosami
idzie: ten znajomy starszy pan ze swoj siostr siedz w kuchence. uczesanymi jakby na mokro i gadko i potrzsajca wielkimi zausznicami.
Opowiada Ojciec: Spytaem kogo, kto to. Powiedzia, e Sawojowa-Skadkowska.
Mwi, eby szli, oni: nie., nieee.. Przychodz za kilka dni. Nie ma Wic dzi 3 wrzenia 1944, urzdziem czytanie, Poematu. Na zupenie
ju ich tam Siedz w piwnicy Ale wiesz jak? pod podwrzem. Przekopali oderwany temat. Pisanego na Rybakach. I rozpocztego dramatu o po-
cae korytarze pod domem i pod podwrzem w kwadrat. I siedzieli tak po wstaniu. Ze scen w schronie na Rybakach. Dramat zapisywany by na
obydwch stronach na awkach z ludmi, jedno obok drugiego, ale jak papierze, ktry wycignem z szafy na Podwalu 5; tam gdzie bya ta
ciasno, bez odstpu. Znw namawiam, a on znw: Nieee... tu z siostr tak drewniana studnia. Podczas mojego popoudnia autorskiego" siedzieli-
ju zostaniemy..." lak szedem do nich za jeszcze jednym razem, to wanie my wszyscy czworo Halina, Swen, Zbyszek i ja - na kanapie. Byem
wtedy w tym domu, co kino Capitol", rzucio mnie o cian, wpadem do pewien, e tego dnia bdzie spokj do koca, I mniej wicej by.
piwnicy, a tam zacza si sypa ciana szczytowa, bo trafio widocznie za Nie wiem, czy najpierw zaczo si bombardowanie, czy wielka sraczka.
cian i przebio piwnice... No i jak doszedem do liskiej, okazao si, e Wiem, e najpierw Swen. Zacz lata. Do wychodka na podwrku.
wszyscy tak w tych korytarzach pod cianami zginli. Z trzeciego pitra. I to co i rusz. Sraczka i rzyganie. Wielkie. To i to.
Poza opowieciami o synnych walkach w Pacie" i w kociele Podejrzewam, e to ju go zapao pod koniec tej ostatniej (witej)
witego Krzya, gdzie podobno Niemcy byli na kociele, a Polacy na niedzieli. Mnie chyba w poniedziaek. Od rana. Ta pogoda Wiadoma.
chrze z organami i nawet wyrywali piszczaki, eby ciska, Ojciec i Halina Upa. Palenie mieci w mietniku. Wsplnym dla Chmielnej 32 i dla kina
mwili nam o jednym smarkaczu, ktry caymi dniami siedzia w tramwaju Palladium", bomy mieli wsplny mur z dziur. I u nich bya woda. U nas
na Marszakowskiej gdzie koo Zotej, i jak tylko zblia si czog, ciska nie. U nas za to leay trupy na podwrku. Ju od soboty. A achy z tych
butelkami: podobno tak wykoczy kilka czogw, a na kocu sam zgin. trupw, takie rne zakrwawione kapoty, wisiay na klamce wychodka.
Wicej wtedy mnie dziwio, e Woytowicz na Nowym wiecie na Wic jak si zacza nasza lataczka, to nam to nie byo mie. A bombar-
parterze w kawiarni urzdzi koncert chopinowski. Dla powstacw. By dowanie zaczo si jako te nagle. W poniedziaek.
wieczr. Zacz si obstrza artyleryjski. Woytowicz gra Etiud rewolucyj- Ojciec mwi, emy leeli wtedy po przejciu kanaami prawie trzy
n, kiedy pociski zaczy wista i wali w Nowy wiat. Tu. Woytowicz nie dni w kach. Ale to nie byo trzy dni ani nie cae leenie zaraz po
przerywa. Nikt si nie rusza. Tylko przewracay si i tuky nakrycia. To Starwce. Opisaem przecie nasze pierwsze dwa dni. Z chodzeniami.
mi opowiadaa po wszystkim Irena P. Trzeciego dnia, czyli 4 wrzenia, w poniedziaek, przypominam sobie
Halina mwia, e byy koncerty w Konserwatorium. A w kinie rozoone ka polowe. Ale wobec musu zlatywania na d nie moglimy
,,Apollo", blisko nich, dawali film. Dokumentalny. Z walk w kociele ze Swenem lee normalnie, po kowemu. Przecie nie tylko sraczka
witego Krzya. Sama ogldaa. Opowiadaa wtedy. i rzyganie, ale i bombardowanie.
Ale wrmy do sytuacji na Chmielnej 32, na trzecim pitrze. Nie Wspomniaem ju, e by jeden ciasny pokj z rodzajem przedpokoiku
pamitam ju, jak spalimy. Przecie byo nas siedmioro, a jednak i e byo nas tyle. Oprcz tego dwa mae koty. Jeden czarny, drugi biay.
wydawao si, e jako wygodnie. Zocha od pocztku okazywaa du Halina uwielbiaa koty. Ja te. Swen wola (bo ludzie dziel si na psiarzy
sympati Zbyszkowi, z czego Swen si podmiewa. i kociarzy) psy. Ale koty te lubi. No i mj Ojciec. Hoduje cae ycie
3 wrzenia by od rana upa. Niedziela. Czuo si wyjtkowo wito. zwierzta i jest dla nich cierpliwy. Jak rzadko kto. W ogle ma pogod
Jedzenie. Siedzenie. Rodzinne. Na kanapie. I spokj. Jak wtedy. W 39 ducha. yczliwo dla ycia, wiata i ludzi. Lubi dziaa. Bi stemple
roku. Te 3 wrzenia. Te w niedziel, Nagle nie byo bombardowania. w okupacj. Podrabia podpisy. Niemieckie. Na szkle. Pod szkem wiato.
Upa. Ludzie latali od ambasady do ambasady z manifestacjami, bo Anglia Umia to wietnie. Nocami. A dniami z tymi ausweisami i to jakie iloci
i. Frencja przystpiy do wojny. Na Nowym wiecie, przy Koperniku, do Izby Przemysowo-Handlowej. Na Wiejsk rg Senackiej. Tam

J!6 117
obrabianie wonego. A raczej nie wonego bo wony by swj ile przez
wonego upijanie kanarka" w rondlu, wartownika z SA. Szo o to, eby Chmielnej, Brackiej i Zgoda. A moe nawet i bliej Nowego wiatu. Nagle
mie atwiejszy dostp do gabinetu szefa o kadej porze. Szef by od zobaczylimy ludzi leccych w popochu i krzyczcych:
przybijania wron", czyli hitlerowskich gap. Czyli a la rzymskich orw. Powile zbombardowane!
Szefem bya kobieta. Podkochiwaa si w wonym, bo by mody. Powile si koczy!
I wychodzc na obiad nie zamykaa gabinetu, zdajc go na opiek Niemcy na Powilu!
wonego. Wony przez ten czas zostawia podpitego kanarka", wchodzi Wylecieli na pewno tak, jak stali. Bez niczego. Niektrzy z resztkami
do gabinetu, otwiera dorobionym kluczem szuflad ze stemplami i szybko gruzu we wosach. Wbiegali od Ordynackiej i Foksal. Pytaem. W biegu.
stemplowa wronami to, co poda mu mj Ojciec i inni. Ale jeszcze trzeba Tak jak tamtych, co uciekali Chodn najpierw na Wol, a potem z Woli.
byo sta w ogonku do okienka po podpisy. Stao si i stao, jak po Zaraz zaczo si i u nas bombardowanie i popoch. I wtedy ta sraczka
wszystko wtedy. Bya jeszcze dodatkowa trudno. Jedna osoba moga i rzyganie. I te trupy, ktre potem pochowali na tyach Palladium". I to
zaatwia tylko jeden ausweis. Wic Ojciec bra Zoch, Halin, nieraz mnie palenie mieci i odpadkw. Wszdzie.
i jeszcze kogo si dao. W ten sposb zaatwiao si cztery, pi ausweisw. Pali! Pali! Bo zaraza!
Ale na drugi dzie tak zwana Niemra moga pozna. No to Zocha si I byo peno dymu. Paniki. Lataniny.
przebieraa. Wanie gwnie Zocha. W okulary. W aob. Seplenia. Z pocztku emy nie zlatywali. Bo to cztery pitra. Trzy do parteru
Dosza do wprawy. i czwarte do piwnicy. No, ale sraczka i rzyganie i tak zmusiy do zlatywa.
Pamitam Ojca w 40 roku. Kiedy zaczy si apanki. Nasze okno na Wci chciao si lee. Pamitam, jak przez nasz dom do Palladium" na
rg Leszna i Wroniej byo na czwartym pitrze i wychodzio na cay cig Zot i z Palladium" na Chmieln przez cay dzie przelatyway stada
Leszna. Przez kawa wieczoru elazn jechay ciarwki z plandekami. ludzi. Bez przerwy. W obydwie strony. Na dole naszej klatki schodowej,
W stron Pawiaka. Migay tylko jedna za drug, przecinajc Leszno. To w poowie sieni, ktr wanie prowadzi szlak, byy wahadowe drzwi,
byy typowe, bardzo znane pniej, budy apankowe, zapakowane ludmi. poszklone. Te drzwi bez przerwy byy w ruchu i piszczay, i tuky
Ojciec sta w oknie. W bielinie. Za firank. I patrza w Leszno. Poszlimy 0 cian. I czy pierwszy raz z okna, a drugi raz w tych drzwiach, czy
dawno spa, ulica si ju uspokoia, a Ojciec cigle sta i patrza. odwrotnie, widziaem mczyzn prowadzonego pod pach przez dwie
W pierwszym dniu powstania, jako pocztowiec przedwojenny, polecia kobiety. Mia wyrwany policzek. To znaczy wiszcy. Wpadli do naszej sieni
zdobywa Poczt Gwn. Potem zorganizowa jedn wypraw po cukier kusem. W stron Chmielnej. Drzwi wci latay. I potem ci sami wracali
dla powstacw. Cukier by na Ciepej. Przy Ceglanej. Ojciec zwerbowa te kusem. Tylko ten pan mia ju policzek przyszyty. Nie pamitam, czy
dwudziestu cywilw. Przypadkowych. Ogosi, e p na p. Dla wojska. widziaem, e przyszyty, czy w bandaach. Ale zdziwiem si potem,
I dla nich. Polecieli na Ceglan. Ale e w tym magazynie czciowo byli ju w powstaniu jeszcze, jak policzek mia. W szramach, ale mia. Bo go
Niemcy, wzili obstaw. Trzech pitnastolatkw z granatami zaszo mijaem. A po wojnie te go spotkaem. I policzek znormalnia. A wyglda
Niemcw po cichu od tyu. Wykurzyli ich raz-dwa. A tu adowanie. wtedy przeraliwie.
Ojciec ponagla. eby nie przechytrzy. Bo oprcz cukru okazao si duo Wic nie zlatywalimy z pocztku. Swen. Zbyszek. I ja. I Halina. (Ojciec
innych jedze kuszcych. Wda te. liwowica. Podpili sobie. Pozabierali z Zoch byli na miecie, a Stacha -matka Haliny zesza do schronu od
na zapas. No i ten cukier. I jeszcze te frykasy. I chodu z powrotem. Ojciec razu.) Ale bombardowali dalej Zot, Chmieln, Zgoda, Jasn, Moniuszki,
przynis wtedy te mnstwo cukru. Cay wr. W kostkach. Wr Sienkiewicza. Dom chodzi. Nie byo co czeka. Ani chwili. Zeszlimy. Bo
pamitam. Taki ze sztucznego, rzadkiego, a w kratk, ptna. Ten cukier 1 pociski byy. Do tego. I krowy".
by wany potem za Alejami. Krowa ryczy mwio si tu w rdmieciu, tak jak na to
Nie pamitam dokadnej daty naszej ucieczki za Aleje Jerozolimskie. samo
Wtedy w poniedziaek 4 wrzenia bylimy ze Swenem i z Ojcem na rogu mwio si na Starwce szaf nakrcaj".
Piwnica. Raczej piwnice. W kwadrat. Z przebiciami. Odnogami. Byy
wskie. Troszk awek dla starszych. Na razie. Tu pod cianami. Reszta
118
119
obecno, jak go przyszli szuka. Na co by potrzebny. To chyba wtedy,
staa. Te pod cianami. I my te. Blisko wejcia. Obok siebie. Po kolei. kiedymy przyszli w nocy ze Starwki. A moe 2 wrzenia. Po wuju
I jedno przy dragim. Zrobio mi si niemio, e to ju. I znw zapada we Stefanie, drukarni i smalcu z winiami. Ojciec nie by takim dekownikiem.
mnie zgoda na mier. Chodzio tylko o sposb. Halina mwia:
Pisaem ju, e lata, dziaa. Ale czasem nie. Trzeba, wedug kogo. A on
Ja uwaam, e najlepiej trzyma si za rce.
uwaa, e ma swoje. Ale na kuby to to byo skuteczne. Przepust od razu. e
I za drugim zleceniem tego zaraz dnia stalimy pod cian i trzymalimy
kto z bab, cywilw marga, to zawsze marga. Woda bya w trzy kwadranse
si za rce. Strasznie bombardowali. Zaczo si po tej sielance nagle,
najpniej. W domu. Na grze. Na pace.
ale za to w wiadomy sposb. Duo byo zlatywa i hukw. Wstrzsw.
Bylimy moe ju u pastwa Baturowiczw. (Po nocy z 4 na 5 wrzenia,
Obrywa si Bieganin. Tupotw. Woa. Wieci. Takich zych. e to... e
bodaj ostatniej u Zochy, Chmielna 32.) Czyli na kwaterze. Czyli mielimy
to... e zaraz tu... I na Chmielnej. I na Zotej. I w ogle. Ju nie byo tego.
swj pokj. W szecioro. Bo tu byo pierwsze pitro w grubym trjkcisku,
Ju tego. Wydobywanie zasypanych. Poary. Z miejsca. Wiadome.
Wiadome. Ale to zmczenie mimo pogodzenia si trzeci raz... trzeci i pi piter, do tego kleinowskie sklepienia. A tam niebezpiecznie. Na
raz? to samo? O rany... Chmielnej 32. Wic moemy si ju przenieli po czci na w rg
Chmielnej i Zgoda. I chyba tak. To byo 6 albo 7 wrzenia. roda-czwar-
Zaczo si wtedy lata po wod dalej. Obok, w Palladium", wody
zabrako. Co pewnie rbno. W co. Wic latao si na Chmieln. Za tek. Bo tak si byo tu, nocowao, jado. Na Chmieln 32 czasem si
placyk Zgoda rg Brackiej i Szpitalnej. W bram. Ktr. A moe w ktr zagldao, coraz mniej. Bo wci szo na gorsze. Walio. Macanie po linii.
na tym odcinku. Ju nie pamitam. Pamitam, e stao peno ludzi To Zota, to Jasna, to Sienkiewicza. Wiadome wszystkim. Ktre kiedy. No,
w ogonie, poczwrnym ju na Chmielnej, przez bram, podwrza, na ale w dzie. Niebo. Fatalnawe. Duo. Duo. Czsto. Buuu-uu-u. Samolo-
Widok, przez Widok do bramy, podwrza i przejcia (skomplikowanego, ty. Jak bl zba. I pogoda. Upa. Niebieski. A tu siwo! I
pod ziemi) prowadzcego za Aleje, By ten pd. Za Aleje. Staa, uu-uu-uu-uu-uu...
pamitam, i Wawa. W kapeluszu. Z torb pod pach. Z fioletowymi wjuuuuuu-uu-u...
rzsami zupenie sztucznymi, przyklejanymi. Na tych swoich obcasach. Nie wiiijjjjjuuuu-uuu-trzask!
chc jej robi przykroci, ale jest, i wie, e jest, gruba, i e: wiiiiiii.. .jjuuu-.. .trzask.
Takie si wanie panu tu oblaa pewnego pana u Hani wod Po dniach. Trzech. Wielkiej biegunki i wielkiego rzygania. Wychodzili-
ze my. Bo co siedzie i siedzie. Na tej naszej kwaterze rg Zgoda. Chocia le
szklanki podobaj (z piskiem, troch opnionym). Potem byo jej tu nie byo. Bo i w rodzinie. I Halina. I ten pokj, niby nasz. Zocha
przykro, przepraszaa. Ale to i tak w 1950 roku. w samych czynnociach. Kumpelsko familijna. Podekscytowana wasn
Wawy wtedy jeszcze nie znalimy. Osobicie. Z widzenia, syszenia, energi. Gotuje. Warzy. Leje z ychy. Dokada. W turbanie i w trenerkach
wystpw -tak. Kto nie zna. Swen opowiada w tych dniach zaraz wtedy, bez przerwy. Opowiada, gada, do nas, do tych swoich z AK. Do jednego
e leci gdzie piwnicami w ten tum, ten przyklejony, nalotowy. W tumie lubia si odzywa:
Wawa w kapeluszu, Swen dolatuje: Ty, Smutny bo mia taki peudonim. Jak Teik Szpon. Roman .
Pani Wawo! Atos. Lech Emfazy. Zapomniaem, jak Ojciec.
Ach! ona na to. Raz chodz sobie biegiem, latam. Po Chmielnej. Ludzi tu i ludzi. Do
Dzie dobry! bramy. Przechodniej, za Aleje. Ogon narasta. Wi si. Dzie noc. Wic
Dzie dobry panu. sobie chodz. Tu bomby od linii Jasnej chyba, Moniuszki, Zotej. Id na
Pani tu? nas coraz gciej. I od Powila. I zza Marszakowskiej. A tu
-Ach... wiijjj... krowy".
Na razie przez te bramy. Chmielnej. Przelatywalimy z brzczcymi Wlatuj w taki ogrom kolos szaf siedem piter gity
kubami. Inni i z tym czekali. Ale Ojciec i Zocha mieli przepaski AK. w wykusze Chmielna ile. W prawo z bramy schody. Ju trzask, trzask.
Ojciec wprawdzie wczoraj wieczorem, czy moe dwa dni temu, zatai swoj
121
120
Gdzie tu. I wjjjjuu... trzask. 1 nastpne, i znw. Czasu nie ma. Schody to pomienie od parteru pod same ory. Nikt mc nie robi, nie gasi. Bo jak?
tylko te. Prawe. I tylko do gry. Wic wlatuj. Bram miao si za co No i zbuzowao si. Z tym, e mury zostay. Teraz kto by si tego domyli?
najgorszego (wobec krw"). To byy te bramy bramowe. Typowo. Panika narastaa. Coraz wicej ludzi toczyo si za Aleje. Tak jakb>
Ze schodw z zatrzymaniem si na ptora pitrze, na podecie tam miao by wybawienie. Ale po prostu, wedug znanego mi ju wtedy
i. oknem w podwruchno. Malutkie. Widz. Tak. Ale widz jeszcze co, prawa, ludzie musieli zmienia teren i uznawa co za gorsze czy lepsze.
czego nie spodziewabym si nigdy (tryb przypuszczajco-elegancki, czsto A e terenu do dzielenia zostaa ju resztka, wic Aleje zrobiy si
warimkowo-uprzejmociowy, typowo warszawski). Nagle wic na tle przedziaem.
tyw drugiego domu oficynka-paacyk piterko; na piterku wiszcy Oczywicie by niby powd. Bo kiedy zrobilimy wieczorem, chyba
ogrdek z alejkami, w kwiaty. Pyty, chodniczki, balustrady. I drzewa. 6-go, z Ojcem i Zoch wypad na tamt stron (metod przyspieszon,
Chyba bzy. Z limi posypanymi siwo i ceglasto. Z dosypk na wieo. dziki opaskom AK), okazao si, e tam na razie tak le nie jest. Nie mog
To by zaskok. Dziwny. Jeden z tych, co Katedra w figury, ty ogrodu sobie przypomnie, gdzie i do kogo wtedy za Alejami si poleciao. Tylko to
Radziwiw (dzi na wyspie), Cztery Wiatry na Drugiej palonej. oglne wraenie. Fakt, e ulegalimy coraz wikszej potrzebie uciekania
Innym razem chodzimy ze Swenem ulic Zgoda i Zot. Naprzeciwko std. Wtedy, 6 wrzenia wieczorem, a moe to byo z 5-go na 6-ty,
banku Pod Orami ogoszenie, e ubikacja. Zota chyba 5. Pakujemy si do szykowalimy si na dobre. Tego ostatniego wieczora na kwaterze
rodka. Dugie podwrze. Na kocu, gdzie tak koo przebitego do obsiedlimy dookoa st i zaczlimy je. Jedzenia byo jeszcze sporo,
nastpnej posesji murku latryna. Publiczna. Jedna z wielu. Takie grzdy. rnego. I przez to pogotowie i niepokj zrobi si, jak to przekornie bywa,
Z drgw, patykw. Dugachne. Nad dugimi doami. A na nich? Jak te uroczysty nastrj. Co w rodzaju uczty. No bo jemy, jemy, nawet
kury. W spodniach. Opuszczonych. Na wiszco. Rni. I midzy nimi popijamy, a tu Zocha na dodatek rozdaje kademu cukierki w byszczcych
Wojciech Bk. Znany nam z wierszy, z tomikw. Pokaza mi go znajomy. papierkach. Zbyszkowi daa o jeden cukierek wicej. Ale zaraz dooya
Raz. e jest. W wojn. W Warszawie. Wysiedlili go z Poznania. Wic by. i mnie. Nie pamitam, czy Swenowi. W kadym razie Halina. Nagle.
Doczeka. Tej chwili na grzdzie. W grozie i dymie. Widziaem, jak si tam Wstaa od stou i wysza. Do drugiego pokoju. Ciemnego i pustego. Id
gdzie jeszcze krci. No i okazao si przey wszystko. sprawdzi. Stoi w szparze za drzwiami, oparta o te drzwi, i pacze. Pytam,
Od latryny mona byo przej wybitymi dziurami na Chmieln 32. A te co? Ona pacze. Pocieszam j, cauj w gow, bo mi si zrobio gupio,
trupy, jak ju achy spalili, to pochowali. W Palladium". Z trzeciego a ona pacze jeszcze wicej. (Jak j spytaem niedawno o to, to w ogle tego
pitra wida byo wiee groby. Obok cigle dymicy mietnik. I jeszcze nie pamitaa, a co dopiero dlaczego.)
obok jeszcze jedna latryna. Po kolacji postanowilimy zosta tu jeszcze. Ale chyba tylko do rana
A co do banku Pod Orami... tak co i raz wychodzilimy z kwatery na Na niedugo przedtem bya inna koncepcja. Ojciec i Swen polecieli przez te
Zgoda. Z Halin na przykad. Wychodzimy. I tak patrzymy na bank zatoczone bramy na Widok i zaczli szuka tam kwatery. Zupenie nie
i marzymy sobie gono, e jak ma si pali, a na pewno ma, to niech ju wiadomo, dlaczego na Widok. Zaatwili zjedna pani nie tylko nasz pobyt
prdzej i przy nas. Bo to przecie bdzie widowisko. Pi potnych piter. od zaraz, ale Swen jako zmwi si z ni o sztuce i obydwoje ustalili, e
Okucia murw, w metal, czarne. W ogle cay gmach prawie czarny (by zaraz wieczorem urzdzimy tam wieczorek artystyczny. Plan szybko si
wtedy). A na dwch szczytach po rogach ory. Przykucnite. Czy szykujce odmieni, bo posypay si bomby na Widok wanie. 1 moe ja tam po
si do zrywu, Patrz na dachy i troch w d. I wobec tego to wszystko pod kolacji z nimi byem. Sprawdzi, e si nie nadaje (bo bomby obok) I moe
nimi robi si na skay. wcale nie przechodzio si pod Alejami, tylko mi si pomylio. I chyba tak.
No i wychodzimy znw z Halin. Przed nasz trjktn twierdz, t, By ksiyc. Pna noc, taka po pnocy. Byo ciepo. Bya penia.
w ktrej kwaterujemy. Nagle pocisk. Buch! I ory ju nad przepaci zajt. Oboeni walizami, workami (ja niosem na plecach papierowy wr peen
kostek cukru z Ciepej), wczylimy si zupenie powanie tym raz w tum
Ale jak. W mig. Ogniem. ywym. Na pi piter. Dymu ledwie-ledwie. Za
na szlaku. Oczywicie nie w ten tum powolny i strasznie wielki, ale

12.; 123
w mniejszy, szybki, ten, co mia chody. Halina i Zocha tachay walizy, bo Przykrycia wanie nie sposb byo si dorobi. Bo trzeba by popracowa
nie mogy zrezygnowa z ilu zmian bielizny. Halina sza z niespokojnym na wierzchu. A tu ju Niemcy z BGK pilnowali. Wic dla pewnej
sumieniem, bo zostawio si obydwa koty na grze. Naszykowao im si co sufitowoci byy przerzucone czy pnie, czy koy, czy gazie (sosny),
prawda bardzo duo jedzenia i picia i otwarte okno jak ju wspomniaem seriami, rzadko. Jak popado. I gdzie. Byleby jak najwicej. Troch mi si
a jednak byo nam gupio. Snulimy si w szumie idcego tumu w ogle z tym plcz palikowe wzmocnienia przekopu.
z dziwnymi i urywanymi uczuciami. Ksiyc wieci. Mino si podwrka Obstrza by. Chyba normalny. Nocny. Czyli niezbyt grony. Tak mi si
(z popiersiami Chopina i Mickiewicza), te, ktre do dzi su za pasa wydaje.
dalej, z tymi samymi popiersiami ku ozdobie. W pewnym momencie trzeba Raz-dwa i ju jestemy za Alejami. Wpadamy w takie same tunele,
byo zrezygnowa z przywileju (czy tupetu) i wczy si w taki tum, jaki
krtaniny. Korytarze. Niektre jednak z cegie. Moe czciowo. I chyba to
by. A by ju jeden, zbity w kup i suncy we wsplnym popochu. Lawina
po tej drugiej stronie Alej byo gorco. Bo moe od poarw.
sza i sza. Na ca szeroko. I tyle jeszcze miao i za nami. Chocia tyle
Na Nowogrodzk w ksiycu wylecielimy z tumem midzy
ju od kilku dni przeszo. Wawa te przesza. Bo za ktrym spacerem ze
Brack a Krucz. Na Nowogrodzkiej, na parterze od podwrka, mieszka
Swenem zauwaylimy w tumie wielki kapelusz z rondem, pod rondem
fioletowe rzsy, a pod pach torebk. dawny kolega Ojca, Mieczysaw Michalski. Ojciec poprowadzi ca
Dlaczego ogon szed wolno? hamowa? sta? Moe przelatywanie tych ksiycow kawalkad" (jak mwia Halina), z jasnymi toboami w tym
z prawdziwym pierwszestwem? Moe nieraz przeszkoda Alejowa? Czyli wietle, do Micia. Przeszlimy jezdni. Weszlimy w secesyjn bram.
obstrza na ostro? Artyleryjski. Dajmy na to od Wisy. I od Dworca I zaraz w trzypitrowe podwrko, w ksiycow studni ze sztachetami na
Gwnego. Moe najazd czogw, cho barykady czogw nie puszczay rodku. Bo niby ogrdek. Oparlimy wszyscy rzdem nasze tumoki i plecy
midzy BGK (na rogu Nowego wiatu) a Marszakowsk ju potem. na sztachetkach. I czekalimy. Nieco zmczeni. A Ojciec wszed w ktr
Z pocztku trudno byo te barykady uklepa. I urobi to przejcie. Ale po zaraz sie. Do Micia. Nie uprzedzonego. Zreszt, nie wiedzielimy, czy
wielkich trudach byo i to, i to. Wic gwn przeszkod hamowa y, czy tu by.
i przestojw ogona, czyli dwch ogonw (bo i zza Alej szli tu przed To poczekanie plecami do ogrdka musiao by niedugie. Ale nam to
Aleje), byo wanie to, e byo ich dwa. I e raz przepust by od nas za Aleje, uroso. Ju po kilku dniach. Do dugiej niepewnoci sennej. Lunatycznej.
a raz zza Alej do nas. Jak zwykle wiercenie si std tam, a stamtd tu. Bo ten ksiyc w peni.
Mimo oglnego pdu tam. Korytarze byy za ciasne i za krte, eby mogli Tata wypad z sieni.
si w nich mija ludzie. Nie mona byo pozwoli sobie na masowe Miecio y. By, znaczy. Z siostr. Maj pokj z kuchni. Prosz.
zderzanie w rozpdzie. No bo przypominam moda na pdzenie bya Zgarniamy plecy i toboy ze sztachetek. Zupenie biae byy niektre worki.
cay czas wszdzie. Bo chodzio nie o mod, ale o obstrza, popiech Haliny na pewno. Pamitam. W ksiycu.
i naloty. No i niecierpliwo. W kocu. Powitanie, goszczenie, roztasowywanie si, od razu swojsko; nocleg
Wic kiedy wczylimy si w bramie Widok czy w podwrzu w fal jest. Parter pzbawienie. Mona spa. Na byle czym. Byleby si
ludzi, postao si, posuno kawaek falang. Znw stano. A jak przysza rozcign. Pociskw na parterze nie bierze si za bardzo w rachub. Jeli
pora na nasz stron w stron ich, ruszylimy. Czyli wpadlimy w piwnice. to nie wcieky atak. A nie byo nic wciekego. Na t stron. Ksiyc
W korytarze nie piwnicowe, ale przekopowe, czyli sztuczne, czyli w po- wieci. Wic spokj. Oddech ulgi. Jedzenie. St. Siedzimy. Gadamy.
pieszne tunele na okoliczno. W korytarzach, zakrtach byo bardzo Myjemy si. Wszyscy. Po kolei. W miednicach. W prawdziwej wodzie.
gorco. I byo wida, e s z ziemi, takiej z korzonkami. Z mydem. I spa.
Przejcie, czyli przelecenie pod samymi Alejami Jerozolimskimi, byo Tak. To byo nie wczeniej ni z 6 na 7 wrzenia. Ze rody na czwartek.
jeszcze wsze. Pytsze. I bez przykrycia. Owszem. Byy osony z barykad. Dni si wtedy nie wiedziao. Teraz odliczam. Wiedziao si tylko daty. Bo
Pamitam, e ta lewa od Nowego wiatu barykada bya zupenie nad nami. ju to zamieszanie, kotowanina od pocztku. Nie pniej. Bo jak si
124
125
pokazaa si pani Alfreda. Zrobili gest zapraszajcy. Ale wanie ten
dowiedziaem, Powile pado 6 wrzenia. A przecie ci ludzie z dou, niepokj. W dodatku pierwsze pitro. Czyli pobyt odpada. Bo i oni musieli
z Tamki, Oklnika, Obonej, wlatywali z krzykiem: myle ju o schronie. Gadalimy w przedpokoju. Na stojco. Potem
Powile pado! (wtedy ostatecznie). jeszcze dugo w drzwiach i na schodach. Wszyscy w popochu. Zapytaem
To dowd na dat. o Zdzisia.
Z t jedn trzeci rdmiecia to moe przesadziem. e nasze. Ale jak Zdzich jest na Emilii Plater powiedzia mi pan liwerski w swojej
odpado Powile i getto, czyli ziemia niczyja. I trzeba wzi pod uwag, e jednostce.
rdmiecie nie obejmowao tyle co teraz. Na Emilii Plater? zdziwiem si, bo nie mylaem, e tam s nasi; a
Za to nie dodaem, a to wane dla nie znajcych historii powstania, e tam.
wci nasza bya cz Mokotowa, i Grnego, i Dolnego. Nasze byo Tak. Na Emilii Plater. Chce pan tam go odnale?
Powile poudniowe (tzw. wtedy bliski Czerniakw) i oliborz z Marymon- Tak. A tam da si doj?
tem. Tyle e to byy pooddzielane koty. No tak i poda mi nazw jednostki. To miao by przy Wsplnej,
Rano nalot. Na to nasze nowe" rdmiecie. Bomba gdzie obok. Hoej? Ktry rg.
Huk. I ju co si na nas sypie. Sadza. Ojca obsypao cakiem. Bo siedzia Poszlimy jednak najpierw ja i Tata na Wilcz. Wzdu Kruczej. Bo
pod wentylatorem. Poderwa si. I sta czarny i bezradny, z troch sam Krucz byo niebezpiecznie. A moe jeszcze wtedy Krucz. atwo
wycignitymi rkami. Troch emy si zaczli mia. Bo trudno. Nie jest nie pamita. Bo wszdzie barykady. Wysokie. Ubite. Z pyt chod-
mona byo nie. I potem zaraz go czycilimy, pralimy, mylimy; gwnie nikowych. Na pewno, nawet jak mona byo ulic, to nie cay czas. Czyli
Zocha. Siebie te musielimy podszorowywa. Znw. zaraz brama, podwrko, dziura w murze, sie. Znw dziura. W piwnicy.
By upa. Po ksiycu w peni soce w peni. Jak co dzie (bez
Podwrko.
wyjtku!). No i co si okazao za Alejami? W tym luksusie? e i ta
ostateczna ostoja te moe by zachwiana. Na razie jeszcze by spokj. Ruch by niesamowity. Zagszczenie tej czci rdmiecia doszo
Oczywicie wzgldny. Z pociskami. Czasem naloty. Ale to by ten, jak na te w tym czasie do kompletnego toku. A jeszcze przybywali. I mieli
czasy, spokj. przybywa. Roio si w kadym zakamarku.
Ju wiedziaem, e ten spokj lada chwila si skoczy. e na razie Na pewno ju wtedy wzdu Kruczej wyrabia si szlak podwr-
bombarduj tamto rdmiecie. I zaraz wezm si do tej mojej nowej kowo-dziurowy po jej lewej (idc od Alej) stronie. Potem zaraz ten szlak
dzielnicy. zszed bardziej pod ziemi. A e by, jak inne znane mi z powstania szlaki
Czyli czwarty raz to samo. I znw trzeba bdzie zacz godzi si ze czy deptaki elizejskie", zabawny bo byy i rury, i dziury, i piwniczki,
mierci. Albo z urwaniem rki czy nogi. To, e kto z nas zginie, to si nie krtaninki wic powsta o tym przechodzeniu niby-Krucz wierszyk. I
mylao, e osobno. Zawsze mylao si, e si zginie razem. czytalimy go w gazetce. Na gos. Zamiewajc si. Tak jak na Starym
Chyba Swen i Zbyszek poszli zaraz dowiedzie si na urawi o Dank. Miecie. Z nakrcan szaf". Tutejsz krow". Bo faktycznie, jak byo
A my z Ojcem, chyba we dwch, poszlimy na Wilcz 21 do najbliszych posucha, a nie trzeba byo nasuchiwa, bo to gone stworzenie, to miao
przyjaci Zochy, Ojca i Haliny. Do pani Jadwigi i pana Stanisawa Woj. co z porykiwa krowy. (Ogldane po wojnie w Muzeum Wojska
eby si do nich przenie. Bo z tym zamiarem przeszlimy Aleje. Na w Warszawie miotacze min, czyli szafy", czyli krowy", zdziwiy mnie.
dodatek chyba wydawao nam si lepiej na Wilczej ni tu na Nowogrodz- Szczeglnie pociski. Te po sze, po dziewi. Podobne byy do baniek na
kiej. Racja anty-Alejowa? Pd na poudnie? Pd! W ogle. Wszystkie mleko. Czyli co krowiego.) Tu za Alejami zobaczyem powyrywane
stwory w przeraeniu pdz, chowaj si, pdz dalej. przez krowy" kamienice, wsko, ale na cztery pitra nieraz. I jak
Wstpilimy, przed Wilcz chyba, do mojego szkolnego przyjaciela, mwiem, e krowy" to nic, to mi mwili: One potrafi, no, no!
Zdzisawa liwerskiego. Co z tego, e szkolnego. Duo by o tym mwi. Na No i potrafiy.
urawi 6. Na pierwsze pitro. Otworzy nam ojciec Zdzisawa. I zaraz
127
126
Tak samo lekcewaona artyleria. Szczeglnie te wielkie modzierze, Co do wysokoci domw jeszcze. Tu, w poudniowym rdmieciu,
ktre mi si kojarzyy z czym solidnym, jako metal, moe mosidz, ale ten wanie byo najlepiej pod tym wzgldem. To bya najwysza dzielnica
modzierzowy od modzierzy na tuczenie pieprzu i cynamonu. w Warszawie. Domy po pi, sze, po siedem wysokich piter. I po wicej
Te mi ludzie mwili: nawet. Czsto solidne. Ulice wskie. Czyli gsto. W ogle poudniowe
No, no... rdmiecie byo najwiksz dzielnic powstaniow. Na dugo i na
Ja na to: szeroko. Nie, przesadzam. I niepotrzebnie rozdzielam te dwa rdmie-
Ale nie przebijaj piwnic. cia. Przecie miay poczenie.
A ludzie na to: W rdmieciu w ogle caym byo jeszcze jedno charakterystycz-
Chacha! nie przebijaj? jeszcze jak potrafi przebija! ne. Byy roboty publiczne. Nie apania, ale takie w razie potrzeby
I to bya te prawda. zatrzymywania przechodniw i zwracanie si do nich z prob-roz-
Mwiem ju o wyczuleniu suchu. Na to, co front. Co inna dzielnica. kazem, e trzeba to i to. A e to na dwie, trzy godziny, wic wszyscy chtnie.
Co za Alejami. Co o dwie ulice. I jaki kaliber. Na such. Mielimy z Halin Takich rzeczy si w ogle nie odmawiao. Cho to niebezpiecznie mwi za
swoje porozumienia. Na to, co leci. Jedne pociski dziwnie miauczay. wszystkich. Ale w tym czasie prawie wszystko byo zrobione. A e ludzi
Mwilimy: byo strasznie duo, bo chyba ze dwiecie tysicy, to nikt mnie o nic nie
Oho, koty"! prosi. I tak sobie si obijaem prywatnie.
Najgorsze byy berty". To te o ile pamitam trzyczwartotonwki. Jeszcze jedno. W rdmieciu byo wybitne pomieszanie si cywilw
Trzy czwarte tony to niele. Tyle co trzy czwarte tony bomby, ale zamiast z powstacami. Duo byo opaskowcw z pozoru. Rni ppowstacy.
z nieba, to z boku. Uwaaem, e wanie to ma znaczenie. No, ale te z nieba Stany porednie. Skonno do geszeftw. W ogle rnoci.
leciay ukosem, po tej krzywej. A te z boku te po krzywej. Rnica nie taka Pani Jadwiga opowiedziaa nam zaraz, e na pocztku szya masowo
wielka. A jednak bya. Zostan przy swoim. Chodzi mi tylko o rachunek dla onierzy bielizn, furaerki i jeszcze co z mundurw.
piwnicowy. Wrcilimy na Nowogrodzk z pomyln wieci. Swen wrci te
z pomyln. Odnaleli Dank na urawiej. U pastwa Szu. Bo u nich
Pani Jadwiga bya w schronie. Bo ju wszyscy zeszli na partery. Raczej
odnajmpwaa pokj. Z tym, e oni raczej byli ju w piwnicy. Nie na drugim,
do schronu. Pani Jadwiga mwia, e zeszli, i powiedziaa do nas:
swoim (bodaje drugie) pitrze. A Danka przychodzi tam, ale jest w AK
Przyjdcie, bardzo chtnie, no pewnie, e przyjdcie; tylko e co,
czniczk. Wic siedzi w piwnicy, nadaje i odbiera. Zreszt blisko. Te
to
chyba urawia. Zbyszek u niej ju zosta. Ma si zapisa. Czyli maj go
piwnica. Zreszt zaraz przyjdzie Stasio.
przyj. O ile jest bro. Chyba bya. Bo i zdobyczna. I ze zrzutw. Nie tak
Pan Stanisaw by na dyurze. Pilnowa dachu. Z innymi. Zaraz zszed.
duo, jak trzeba. Ale zaczynaa naprawd by. Ludzi tutaj te chyba byo
No, niedugo.
sporo. Na miejsce tych, co zginli, zgaszali si nowi. Przypominam nasz
Leymy na dachu, jak tylko co, i pilnujemy, z mokrymi cierkami. by Mokotw, Czerniakw, oliborz. Po upadku Pragi, potem Ochoty,
Przed poarem.
Powzek i Woli dugo by stan terenowo pomylny. Cho nie przesadzajmy
Pan Stanisaw wpad na pomys, ebymy byli na parterze. Maj co byo zego ju po tygodniu.
ssiadk; samotn, starsz, pani Rybkowsk. Ma na parterze dwa pokoje Wrmy do naszej akcji. Swen te waciwie zamieszka" ju u pa-
z kuchni. Sama siedzi w schronie. Ju dawno. Boi si bardzo. stwa Szu. Czyli w piwnicy. Jeszcze poby z nami na Nowogrodzkiej. Jeszcze
Zaraz to zaatwimy! I polecia. emy tu co jedli, moe i pili. Ale pewnie nic. Pilimy wino na Chmielnej.
Dobrze, zrobione, zgadza si, przychodcie. Ju przychodcie! Bo mieli. Jeszcze zdya waln gdzie berta" czy bomba. Bo znw Ojciec
Dom Wilcza 21 mia pi piter. I podwrko pstudni. Wic bycie na nagle zosta cay posypany. Tym razem na niebiesko. Obok by skad
parterze byo w takim domu nie najgorsze. Zreszt to miao by mieszka- apteczny. Czy mydlarnia. Trafio w ni. I w farbk do prania. A to znw
nie. Dla nas. A schron to schron.

128 129
w niego. Znw miechy, czyszczenia, mycia. Jeszcze przypominam sobie Zlecielimy to mao powiedzie. Jednym zakrtem porczy w lotne kucki!
dzienne jedzenie zupy. I chyba mi si zdarzy wos. Jej. W zupie. Ale mog I ju byo si w piwnicy. Jak wtedy na Rybakach.
myli z czyj podobn do Mieciowej siostr, kiedy indziej, te w niebez- Swen zaprowadzi mnie do siebie. Pokaza, gdzie jest. Potem chyba do
pieczestwie. Te w zupie. Zbyszka. Zbyszek ju by wcielony. Blisko. Na ktrej z ulic midzy
No i hajda na Wilcz. Swen na urawi. I tak weszlimy w now faz urawi a Ho. A moe Wilcz? Od Kruczej ku placowi Trzech Krzyy.
topograficzno-mieszkaniow. Weszlimy na parter. Z bramy. Do czego zatoczonego powstacami. I na
Pierwsze co na Wilczej, u pani Rybkowskiej to zbudowalimy kanapie siedzia w toku z wycignitymi nogami ju niby umundurowany
kuchni. Tym razem solidniejsz. Z ilu cegie. Oblepiana glin. I ruszt Zbyszek.
w rodku. I popielnik. Zocha zacza zaraz co gotowa. Nie wiem, czy Na razie siedzi si i czeka, bo nie mamy broni powiedzia.
kuchni zaraz nie rozwalio, zanim wyscha, i budowalimy j na nowo? Pani Gdzie blisko Swena na urawiej weszlimy do piwnicy. W ktrej
Rybkowska wicej si baa, ni bya ciekawa. Poznalimy j dopiero na z komrek na wgiel, na kartofle, midzy cianami z aparatur tak jak
drugi czy trzeci dzie. rozebrane radio od tyu, siedziaa na krzeseku Danka. Miaa suchawki na
Spa mielimy wiele. Bo duo miejsca. Przed oknami komrka na co uszach. I obydwiema rkami jednoczenie w szybciutkim tempie wczaa
tam. Przy komrce beka z wod. Na poar. Po lewej stronie brama. Po i wyczaa rne wtyczki, przetyczki. Jednoczenie mwia. Szyfry. Te
prawej mur z dziur. Na krucz 7. Bo tam bya latryna i woda. Mur by w rodzaju:
szary: koci kolor. Caa kamienica te bya taka. Jeszcze co: naprzeciw, Bu-wa! Bu-wa! Sze! tu ma-ta-ha! tu ma-ta ha! hallo, hallo,
troch na lewo, przylepiony do kta sta domek pani Trafnej. Pani Trafna, nadajemy! en-ka osiemnacie! hallo! Dalej szy peniejsze toki, ale
jak mi potem Zocha powiedziaa, bya ydwk. Nie wiem, czy znay si zaraz przerywane, bo co tam.
przedtem, czy nie. Z pani Trafn weszlimy w przyja. Prdko. Jak to I tak dalej. Cigle. Szybciutko. Raz tylko po dugim czekaniu (naszym)
wtedy. troszeczk si do nas odchylia. Co: dzie dobry, co sycha?" I dalej to
Pierwszej czy nastpnej nocy miaem dyur. Na naszym podwrzu. samo. Nie moga si oderwa. Bo jak? Ale si nie nudzilimy. Bardzo nie!
Wilczej 21. Ze mn by jeszcze kto. Pan Stanisaw te dugo by. Pali Pierwszy raz byem w takiej nadajni.
papierosy. 1 Ojciec by. Stali. Gadali. Ja te. Stalimy na grkach, dokach, Podczas jakiego siedzenia na urawiej czy te na grze, jeszcze
deskach od wykopkw. W nocy teren wyczuwa si bez uprzedze u pastwa Szu., ktrzy zreszt byli w piwnicy czy na podwrzu pami-
wzrokowych. Ksiyc wieci. Cign si okres ksiycowy. Ju drugi tam, e w oknach na parterze w rogu sycha byo duo ludzi, na
przecie. Z nocami wzgldnymi. Przynajmiej bez najbliszych poarw. towarzysko, brzczay widelce i noe. Jestem pewien do dzi, e to byy
Byo bardzo ciepo ca noc, tak e byem tylko w kapciach, bez skarpetek imieniny. To znaczy: niemam adnej pewnoci. Tak mi si zdawao. I zdaje.
(skd skarpetki? luksus), w spodniach i w koszuli. Jasnej. Moe od A e dziwne. Tym wiksze zdawanie. Byo popoudnie. Soce. Upa. Kurz.
ksiyca. Na podwrzu duo. Czego? Rnoci. Baaganu. Krcenia si. Te imieniny
Na drugi dzie przyszed Swen. Posiedzielimy z Halin. We troje. mnie i dziwiy, i przygnbiay. Nawet denerwoway. Bo nie tylko ta
W pierwszym pokoju z kanap. Z oknem tu, naprzeciw beki z wod. beztroska. Ale nieomylny znak, e co zego nadciga.
W co moe gralimy. Moe co czytaem. Moe Swen te. Co pisaem Bo nadcigao, nadcigao.
prawie na pewno. Ale to ju mniej pamitam. Wydajemi si, e mniej. Cho Mieszkanie na Wilczej byo wietne, ale miejsce w schronie ju
nie. Wanie tu dopiero pisaem ten dramat o schronie. Cigle na papierze mielimy. I w schronie zaczo si nocowa. Raz tylko przesiedzielimy,
z Podwala rg Kapitulnej. czyli przespalimy noc na siedzco, ja i Halina, na zielonej pluszowej
Moe to wtedy zaryczaa krowa". Zacza wali. Pewnie blisko. Bo jak kanapie. Bo staa blisko drzwi na schody. A tu zostalimy sobie. Bo ja
zaryczaa druga, to tak jak bylimy, niedoubrani, bez butw jako zatskniem za luksusem luzu. eby go mie chocia raz. A Halina dla
i (jednak) w skarpetkach, tak zlecielimy ze schodw. Byy obok. towarzystwa. I dlatego, e nie za bardzo zya si jeszcze z nocowaniem po

130 131
piwnicach. Miaa na sobie ciemne palto (no zimowe, nosia na sobie, Czstochowskiej, ktry by za tym kredensem. Takie ordynarne obrazisko.
eby mie ze sob). Z popielatym futerkiem. Na rkawach. I na konierzu. Za szkem z kurzu. Bez koloru. Odsuwaa teraz kredens ona sama i tam
Wtulaa si w te futerka jak w swoje koty. wchodzia. Czsto przesiadywaa z nami na parterze - na gotowaniach
W schronie mielimy bety. Co pierzynowego. Bo wypchane od rodka, obiadu i lepieniach kuchni, bo wci krowa" albo modzierze rozwalay j
a czerwone z wierzchu. Ile byo pierzyn? Dwie? Bo przykrywa si czym i pan Stanisaw. (Zocha ciut-ciut podkrzywiaa si na cige Stasiu,
mielimy. Na czym spalimy, to ju nie wiem. Stoki? awki? Chyba Stasiu, nie chod" pani Jadwigi. Wreszcie doszo do przymwek o to. Z tej
wszystkiego po trochu. I te wtulanie si. W bety. Pierzyn, poduch byo po i z tej strony. Malutka obraza i krtka. Bo czasy nie sprzyjay. Znw si
naszych piwnicach i piwniczkach wiele. wieciy. Te karmazyny. Cynobry. kochay. I byy ze sob na pani". Dopiero po wojnie nie. Ale po wojnie si
Czyby w wietle elektrycznym? Chyba nie. Karbidwki! wiece! Ludzi na dobre pognieway: z Gdaska do Jeleniej Gry. A si przeprosiy. To
byo peno. Po wszystkich zakamarkach. Na parterze tylko my jedni wtedy Stasio umar.)
urzdowalimy. Te w pewnych godzinach tylko. I w dzie. Pani Trafna I jak pani Rybkowska za duo o tym kredensie, obrazie i o szklankach,
w swoim domku. Ale chyba pani Trafna przeprowadzia si na dobre do i zaczyna sprawdza, to pan Stanisaw razem z nami mwi:
piwnicy. Co i dobrze. Bo zaczo wkrtce trafia w nasze podwrze. Nieraz O, samoloty!
duo kalibrw. I to uparcie. Granaty. Koty" (tak zwane), krowy". Tak?! pyta pani Rybkowska.
Berty". Modzierze rednie. Co z gry chyba. Bo domu zaczo od gry Tak mwimy.
ubywa. Tak po troszku, na raty. Najpierw by demolowany. Potem mala. I ucieka do schronu. Wierzya nam. Bo dlaczego nie. Raz trafio,
Moe si i podpala. Na pewno tak. Ale zdyli zawsze ugasi. Pan podczas siedzenia na kanapie (Zocha gotowaa), w t beczk z wod. Z beki
Stanisaw bardzo lata (a by wysoki). Pilnowa. Blachy mokrymi cier- luna w bok fontanna. Potem trafio tu i tam. Potem walno w domek
kami. A pada plackiem troch pochyo, gow niej, nad rynn. Tak go pani Trafnej. Jedno. Drugie. Posypay si suche wapna, murki, trzciny.
sobie odtworzyem? wymyliem? Pani Jadwiga krzyczaa na niego w piw- Z kamienicy te si sypay. I tynk lecia. I framugi. I blacha. Dachy byy
nicy: wtedy jeszcze cynkowe. Przewanie. Domek pani Trafnej robi si te coraz
Nie chod! Stasiu! nie chod! A jak poszed, to si zamartwiaa. mniejszy.
A e chodzi co i rusz, to bya tylko troch przyzwyczajona, a tak to Bya jeszcze w schronie z nami, a raczej gdzie koo drzwi, bo co z tymi
zmartwiona. Bya modystk. Wic koleank po fachu i Stachy, i Zochy. drzwiami byo, przecigi... ale czy ktnia? chyba tak... Wic bya jeszcze
Ze Stasiem yli najpierw pitnacie lat bez lubu, bo bali si legalnoci, pani de la co. Czyli niby Francuzka. Czy tylko Francuzowa. Ale za to
odromantyzowania. Kiedy w wielkim strachu wzili si na odwag. lub. wdowa. Mieszkaa na czwartym pitrze. Bodaje. Raz awantura. Na cae
I znw pitnacie lat upyno. W lubnoci. Nic nie zepsua. I tak yli podwrko. Zgromadzonko mczyzn - blokowych, pblokowych,
potem w Jeleniej Grze do koca razem. wier-AK wymyla okronej, zastraszonej, w paltocinie pani de la co
Pani Jadwiga wolaa legowisko koo nas. W naszej pace. Bo tworzyli- przed klatk schodow, t jej klatk i nasz, bo j wanie dopiero co
my jedn rodzin. Oni -dwoje, Stacha, Zocha, Halina, Ojciec i ja. Obok przyapali na czwartym pitrze na robieniu kupy. Przed wasnymi drzwia-
pani Trafna. Inne panie, panowie, dzieci. Cae stada. Za prawym wejciem mi.
dalsze. Z lewej strony, w poprzedniej piwnicy poprzedniejsi zajmiciele No nic. Przeszo i to. Latryna bya na ssiedniej posesji: Krucza 7. Nie
miejsc. pamitam ju w tej chwili, czy to najpierw szo si przez (oczywicie
I pani Rybkowska w okularach, ktra czasem zajrzaa na parter, do najpierw przez dziur w murze) podwrze drugie. I dalej pierwsze. Od
siebie, czyli do nas. Bardzo rzadko. Ale miaa potrzeb sprawdzi. Raz Kruczej. Od frontu. Czy od razu wchodzio si za dziur w to dugie
sprawdzia, czy przypadkiem nie potuklimy szklanek w kredensie. Raz olbrzymie podwrko z olbrzymim doem w rodku. Z ca wyklepan
znw miaa al, e przesunlimy kredens. To byo przy niej. Nie wiem po opatami dolin. Z goej ziemi. I tam porodku w dole i jeszcze w doku bya
co, sta ukosem. Ale jej chodzio znw o obraz, cudowny, Matki Boskiej pompa. Zawsze z ogonem ludzi. Nieraz dugim. Na trzy zakrty. Tak, e

132 133
wypenia szczelnie dolin. Po to te ona bya. Tok by po poudniu padziernika, nikt nigdzie nie rozrnia dni. Niedawno obliczyem, bo to
najwikszy. Tak pod wieczr. Jak bya nadzieja na zaczynanie si data znaczca, w jaki dzie wypada 1 padziernika. Niedawno, czyli po
ciemnia. Bo to niby wtedy samoloty szy spa. dwudziestu latach. I ze zdumieniem dowiedziaem si po raz pierwszy, e to
A latryna? Latryna, tak czy owak, bya na prawo od dziury. Na kocu bya niedziela.
podwrza. Wszystko jedno ktrego. Na uboczu. W ogle w kcie. I to tak, Pamitacie. 6 sierpnia na Chodnej. (Moe Pan Jezus co odmieni.")
e tylko tyle, eby zmieci si na wsko drg. Z doem. I cieka. Do wiadomo niedzieli. 15 sierpnia Rybaki wito cud nad Wis
dochodzenia. Jak si usiado na drgu nad doem, to si miao przed sob ale nie przychodz. 3 wrzenia niedziela taka jak ta wiwatowni w 1939.
na nosie prawie szop z czym. 1 co nad ni, co szo wyej, wyej. W ten sam zbieg daty i dnia. Kanapa. Chmielna. I to czwarte. Wiedziane.
Chyba bok oficyny. Bez okien. A za plecami, czyli za de", miao si witeczne. Teraz. I to wszystko.
olbrzymi mur na ile piter. Te lepy. Nad sob miao si wycineczek W tych najpierwszych ju dniach szlak wzdu Kruczej zszed pod
(wski i dugi) nieba. Po ktrym przelatyway pociski. Chciaem powie-
ziemi. Na samej Kruczej midzy Wspln a Ho lea skrwawiony (z
dzie: stworzenia. Ale tylko te sztuczne. ywe byy po piwnicach. U nas
kawakiem stopy) pantofel damski. Od tej pory zacza publika nieco
ktra pani miaa psa. Rasy? maej tustej. Pan Stanisaw mwi, e na tym
psie (moe suce?) mona postawi szklank z wod. A do pani od psa czy uwaa. Tylko jeden odcinek ten od naszej Wilczej do Hoej zacz by
suki mwi: synny z bezpiecznoci. Zaczli si na nim krci ludzie. Krcili si i midzy
Radz pani go pilnowa! Bo podobno, a nawet na pewno, Wilcz a Pikn, czyli ju od naszego rogu do koca Kruczej. Do samego
psy placu Pikna Krucza Mokotowska. Plac mia w poprzek, na wprost
wtedy jadano. I koty. wylotu Kruczej, wzdu caej strony poudniowej Piknej barykad. Dug.
W schronie, nie tym, ale obok, pod 23-im (ogromne kamieniczysko na Solidn. Z tych worw i toreb z czym. Z chodnikw. Ale barykada nie
sze piter, tych dawnych, secesja, zazdrocilimy im tego, e maj bya wysoka. Trzeba byo biec. I schyla si. I uwaa na Kruczej, jak si
kleinowskie sklepienia) wic obok mielimy radiostacj. Bya w jednej szo do placyku. Bo tam zaczyna si obstrza od Marszakowskiej i od
z komrek na kartofle. Za dechami. Ale w szpary. Mwi mielimy", bo placu Zbawiciela.
tam si latao. Na radio. Ale ludzie latali. Duo. Mnstwo. Na Kruczej i na Mokotowskiej byo
--------------------- Bu bu bu buuu! Bi Bi Si... Ile razy duo kwater powstaczych i cywilnych. Po Kruczej wicej latali i cywile,
dziennie wiadomoci. i powstacy. I mieszacy. Krucza bya niewtpliwie gwn ulic pou-
Stao si przed tymi dechami. Wkadao uszy w szpary. A latao si tam po dniowego rdmiecia. A w ogle to, e bya podobna do ulicy. I miaa
prostu od siebie. Od swoich barogw. W swoim schronie. Przez inne ruch. Mimo rnych i gruzw, i barykad. I mimo to, e tylko na pewnym
schrony. Korytarze. Dziury. Przebitki. A gdzie w gb tamtych schro- kawaku. Ale to starczyo. e krlowaa. Staa si wnet Alejami na cae
nw. Pod 23-im. Czyli przelatywanie piwnicami. Jak wszdzie. Niezalenie rdmiecie. Na Kruczej mona byo zaatwi wiele spraw. Na Kruczej
od przej wierzchami. spotykali si ludzie z rodzinami, przyjacimi. Z przybyszami z rnych
Pamitam w tych pierwszych, a nawet najpierwszych dniach Wilczej
dzielnic. Z tymi, co mieli t dzielnic ju jako trzeci czy czwart
niedziel rano i naboestwo. Ktra pani wypoyczya na to swoje
w powstaniowym dorobku. Mona byo tu spotka kogo, kogo nie
mieszkanie. Na parterze. Prostopadle do nas. Z oknami oczywicie od
podwrka. Naszykowaa nawet dywan i palmy. Moe palm. Jedn. A to widziao si dziesi lat. Nagle. Tak ja miaem. Te. Spotkaem Frania
drugie to bya dracena? Co tam byo. Kocielnego. Niby. Po mszy bya hrabiego . Ze szkoy. Po ilu latach. Potem jeszcze kogo.
spowied. Powszechna. Byo duo ludzi. Z warunkiem odmawianym Na Kruczej spotkalimy Romana . W mundurze AK. Atosa". Tego,
gono pjcia do spowiedzi pojedynczej w razie przeycia tego ktry przyszed na Chodn wtedy, 31 lipca, jak bya ta burza i nalot
wszystkiego. jednoczenie. Poegna si. Z Mam. I ze mn. I zna Halin. Ojca i Zoch
Niedziela wypadaa 10 wrzenia. To bya druga niedziela w rdmie- chyba te. To niewane. Zaraz nas odwiedzi. Raz i drugi. Zocha go
ciu, a pierwsza za Alejami, ktr zapamitalimy. A raczej, o ktrej
wiedzielimy, e bya niedziel. Potem ju do koca, a do poowy
135
134
czstowaa. Zup wieo zrobion. Cay talerz. Zabiera si Roman do potrafili. Ona bya podobna do Giocondy. A z szyi, z gosu i mowy do
jedzenia. A tu krowa". synogarlicy. Bo tak nazwalaj Halina. Mieli dwoje maych dzieci. Dzieci
u-u! u-u! u-u! z innymi maymi dziemi latay. Chodziy po korytarzu. Bawiy si tak:
- i sypie si z sufitu. Prosto w zup. Roman odgarnia ych, co si da. Ty id naprzeciwko z torebk i spotkamy si.
Drobniejsze sufitowe zjada. Drugi raz te tak chyba byo. Z tym, e Wic si rozchodz. Z torebkami. Spotykaj:
i kuchnia si rozwalia. Co nie przejo nas. Bo si ulepio natychmiast od Dzie dobry pani.
pocztku. Sufit spada chyba codziennie. Plastrami. Plasterkami. I do zup. Dzie dobly.
I na gow. A miao co spada, bo to bya gorsza z wierzchu, ale w rodku Pani dom ppalony?
te secesja. A raczej ten pity-szsty klasycyzm warszawski. W stiuki. Ppalony i machnicie rk a pani ppalony?
Rozety. Girlandy. Co najmniej w gzymsy. Ppalony...
Draka z trzcin w poudniowym rdmieciu. W tej ostatniej desce Bya jeszcze i zabawa w czogi. Dwojgiem maych od pastwa Wi.
ratunku. Po naszym wynajciu (za darmo, bo pienidze nie szy. Wtedy!) zajmowaa si pani Jzia. Nauczycielka. Jak tylko by huk, zatykaa sobie
Wilczej i po paru nocach mylenia jednak o tym 23-im, obok. Nasz mia uszy palcami. A e hukw byo duo, wic siedziaa albo staa z palcami
nad sob te pi piter. Ale ju z ubytkiem. Wygryzione. Do tego okaza si w uszach. Ale e zajmowaa si dziemi i rozmawiaa z nimi albo
lichy. Od pocztku nie wyglda za mocno. I za twierdzowo. Ale jak z pastwem Wi., albo z ludmi w ogle, to coraz sobie odtykaa uszy. To
sypny si siwe tynki. Biaotawe, wyschnite do trzaskania dechy. znw szybko zatykaa. Pytaa:
Trzcina. I to si okazao wizaniami. To poszlimy. Caa grupa. Spod Co? tak, nabraa gestw guchej. Czy niemowy. Raz maa Ewa (Bo
21-go (dosownie spod, bo spodem). Oglda 23-ci. Pod ktem przepro- Ewa, nagle: pamitam to) chce kup. Nocnik jest. Pani Jzia sadza Ew na
wadzki. Lokatorzy 23-go nas znali. Wiadome byo przyzwolenie. A jakby nocnik. Na korytarzu. Pani Wi. w piwniczce-saloniku siedzi na workach.
i me znali, to tak samo. Miejsca troch jeszcze byo. Wic zostay ogldziny. I woa:
Pamitam, jak kto z nas po kolei zachwala kleinowskie sklepienia, Na sam rodek! Na sam rodek!
a reszta ogldaa, macaa. Rni ludzie, starsze baby Wszystko to Wic pani Jzia przesadza Ew na sam rodek. Zatyka sobie uszy. Bo
doceniao, znao si, macao Kleina". Chyba ten Klein, po prostu niejaki wal. Ale Ewa zaczyna si te ba:
pan Klein, Zyd, Niemiec, zrobi dobry wynalazek. I to w por. Tak, eby Ciociu, daj mi rk! Pani Jzia trzyma za rk Ew na
zdyo si nabudowa jeszcze za Prusa i Prousta duo takich domw nocniku.
w starym rdmieciu. A drug rk zatyka sobie to drugie ucho. No dobre i to.
Widocznie bomby waliy, bo decydowanie si nie trwao za dugo. Racja. Bya z nimi jeszcze i ich matka z Brackiej. I Jadzia, moda, jako
Zaczlimy apa nasze bebechy", toboy, i wio! pod Kleina! eby nie ten im tam pomocna. Tyle e one raczej siedziay tu. Bo kada rodzina wtedy
Klein, czyli bardziej w beczuk cegy i te szyny przeyskujce, toby si tej bya dua, a ta ich piwniczka malutka. Po korytarzach szy huki. Wstrzsy.
piwnicy od tamtej tak znowu nie rozrnio. Zajlimy jakie tam co I piewy.
wsplnego. Z wlotem dalej. Z wylotem na nas od piwnic poprzednich.
Pod Twoj obroon...
I znw pierzyny. awki. Torby. Rodziny. Siedzenia. Przeniosa si mniej
wie--ta...
wicej caa Wilcza 21.
Leciay. I bomby. I pociski. Takie due. Bo siedzielimy nawet Obok szo ju dalsze miejsce:
w rodkowym korytarzyku, jak najdalej od otworw na dwr. Na lewo
o Paa-nii,
korytarzyk mia piwniczk za piwniczk. Kada z drzwiczkami. Tyle e
oo Paaaniii-i,
otwartymi. W najbliszej siedziaa rodzina pastwa Wi. Pan Wi., inynier,
ooo Paa-ni na-a-sz-a
i pani Wi., jego ona. Siedzieli na workach. Z czym. Cay dzie. Tak
Po-cie-szy-cieel-ko naa-szaa...
136
137
liilii J
d sob Kleina. Dobre mury. Troch szyn. I te sze piter.
ykuszami. Wygiciami. Wisiorami. Sze piter. Plus caa jak kto ginie? Nawet dziesi osb tylko? I czy ten drugi raz ni
r. Osiem kondygnacji. Ale tylko siedem do przebicia. Bo caej reszty kocem? A przecie przypadek moe si uwzi. M
Siedmiu nie powinno przebi. Byy wyjtki. Czasem. Ale razy w to samo. Poza tym zaley wszystko od iloci bomb. A
orm. A jeeli bomba pjdzie wicej z ukosa i trafi nie tylko wielkie iloci. I na obszar nie tak ogromny. Pewnie, e du
tro niej? To tylko sze. Te nie powinno przebi. Ale jeszcze Mokotw. Tamto rdmiecie. oliborz. Czerniakw.
warte pitro? A i tak bywao w tych wielkich kamienicach. te s domy. Pod domami ludzie. Nie mwic o powstaca
przypadku PKO. To wtedy zostaje pi. Tylko e ta Z gorsz oson. Albo bez. Im nas wicej ubywa, tym gorzej. B
n. A jeeli krowa" wyrwie nagle od trzeciego w d? I z punktu widzenia statystyki te gorzej. Bo teraz na mniejsz
er i wychapie co? Z piwnicy? Gupia krowa"? Albo przypada tyle samo bomb. Albo wicej. A inne bronie?
, co si niby bierze mniej pod uwag. Albo wystarczy, e A rozwalania? Ustay podobno. A wywzki do obozu?
przegrdk. I utrci kogo z nas. Rodzin czy jednego. A teraz jeszcze niszczenia oson. Jak naruszy ten dom, jak g
ao si o swoich. O tych obok, ale dalej troch mniej, ale mamy gorsze szans. A potem moe go jeszcze uby. I jeszcze g
szcze dalej, ale od tego adresu jeszcze mniej, ale jeszcze indziej i? Gdzie? Wszdzie ubywa. I tok. Gin. To racja. Ale i
edni kamienic? Czy z przeciwka? Nie chodzi o przejcie. Albo poary. Bo s. Sam poar to jeszcze nic. W p
ebie, jak nas przysypie? Oni. To kto ich? My. No z bombami. Od poaru mona uciec. Ludzie siedz w piwnicy,
mi dalszymi cakiem? To dziwne obliczenia. Ktre kady na parterze. Dopiero ssiedzi woaj:
m miejscu. Wedle moliwoci. A ilu ju tych, co tak Wychodcie! Ju si pali parter!
o? No, ilu? Nikt nie wiedzia. Ale przeraliwa proporcja. I wychodz.
ub rannych, ocalonych, odgrzebanych. Im nas wicej Ale wtedy traci si oson. A osona? Im lepsza, tym wicej
Bo rozkada si moliwo tak zwanych wypadkw (bo e zostanie. Zdawaoby si. Ale za to, jak zdarzy si przypade
biorem nieszczliwych wypadkw, a powstanie wybu- fatalny, to wtedy cae dobre idzie na ze.
wicej. Czyli powinnimy gin rzadziej. Tymczasem co I w kko tak mona liczy, myle, bada, ucieka.
as bdzie w tej piwnicy 300 czy 500, jeeli nas zagrzebie na
e? W getcie byo strasznie duo. Nie 500. Nie 5000. Nie Swen nie przyszed. Jeden dzie. Nic dziwnego. I Roman
000.1 prawie wszystko poszo z tych, co nie uciekli. mier i te nie przyszed. Moe co wypado? Akqa? A zreszt te nal
jwiksz moliwoci. Prawie jedyn. Prawie jako sto drugi dzie te ich nie ma. Czekamy. No, przyjd... Cho
wielu prawie i bez tego. To te bd statystyki. Poza zastanowio.
raz wal bomby, to znaczy ginie kto. Od kadego takiego Siedzimy zaronici. Nie myjemy si. Czasem. Przewan
wali si co. Powiedzmy nie od kadego. Bo niewypay. Troszk. Co nieco. Nie ma mowy o wymyciu si caemu. Wody
i w jezdni. Czy w trawnik. Czy w rodek podwrka. Poza jest. W tej dolinie od Kruczej. Ale tam duy obszar. I wal. Al
i co, to moe si zwali i nie przebi do piwnic. Mog by Powinni wszyscy czeka do zmroku. Tylko e o zmroku sza
nie ranni. Tyle e do odgrzebania. Co te jest ryzykowne. modzierze, berty", krowy". Na podwrzu wano broni je
aszej Wilczej 23 odwala? Kto da rad? I ile ludzi? I czym? tylko bomby si licz, ale i ta reszta. I to bardzo. Mimo to lu
moe by uduszenie. Albo co. A brak wody? I przez ten czas wod. W ten dzie idzie i Ojciec. Bierze kube. Opaska na rk.
opoty. Teraz dalej. Jeeli tylko jest cz zasypana do Reszta: Zocha, Stacha, Halina, pan Stanisaw, pani Trafna
bania, a tylko cz zgina, a reszcie w ogle nic na ten Od pastwa Wi. te wszyscy siedz. Ojca dugo nie ma. W
a norma. Jako norma. W te czasy. Ale czy to w porzdku, Daleko te. Ale coraz gdzie tu. No nic. Wiemy, e tam ogon o
chyba wracaj. Niektrzy. Z wiadrami. Z wod. I mwi
Godzina. Dwie. Nagle huki. Obok. Czy sami emy wpadli na to? Czy kto To by ten refleks Swena. I dowiadczenie ze Starwki. e mona duo
wylecia sprawdzi? Czy przylecia? Tak. Chyba duo przyleciao. Bez zdy od uderzenia bomby do zawalenia.
wody. Wystraszonych. e walno. Raz. Czy wicej. Bo chyba bomba. Trupy le na podwrku do tej pory, chod, zobacz.
Blisko. I pociski. Jeden w sam studni. Chyba cz zgina. No tak. Polecielimy. P domu nie byo. Na podwrku leay przecierada. To
Studnia rozwalona, rdo wody ucite. To frajer. Ale ludzie... Co z Ojcem? znaczy co w przecieradach. Cz ju chowali chyba. Podwrze. Dom.
Zocha-Zula i ja podrywamy si. Lecimy. Przez dziur. Do tego ogromnego Wszystko tu wygldao strasznie. Zawalone. Nie wiadomo czym. Okna bez
dou w wielkim podwrzu. Chyba ju ma si ciemnia. Czy ciemnia. framug. W powietrzu upa. I jak po wulkanie. Co szarego. Cigle. Wisi.
Pobojowisko jakie jest. Rannych. Zabitych. Usunli. Ju. Ojca nie ma. Na trzeci dzie zgosi si Roman. Z zabandaowan ca gow.
Znikn. Wracamy. Nie ma. Siedzimy. Wieczr. Nie ma. Gdzie jest? Przywalia mnie berta" na Mokotowskiej, na kwaterze, na
Dlaczego go nie ma? Gdzie szuka? ladw? W takim razie. Nie pimy. szstym
Z Zoch. W ogle wszyscy. W naszej rodzinie. I czekamy. No przecie pitrze. Reszta zleciaa do schronu. Mymy we dwch zostali. Nagle
przyjdzie. A jak nie? Trzeba bdzie od rana po szpitalach. Od tego zacz. berta". I ju leymy pod cegami. Mnie przywaliy drzwi. A na drzwiach
Ale przyjdzie... No tak. I noc... I to pna. A jego nie ma. Wreszcie chyba cegy. Kawa ciany. Nie byo mnie wida. Miaem szpary do oddechu.
nad ranem czy rano, jak juemy byli pewni, e co zego, wraca. Chyba Sysz ludzi. Id. Woam. Usyszeli. Wlatuj. Odgrzebuj. I mnie od
z kubem. Zdrowy, cay. W opasce. Ano nic. Walno. Trafio. Rozwalio grzebali.
studni. Ludzi? Cz tak. Co. Ale na og zdyli si rozprysn. Ojciec
te uciek. Polecia na Szopena. Chyba po wod. Zaraz za ten placyk Studni rozwalio. Obok. I zaczo si wody szuka gdzie indziej. Chyba
z barykad w poprzek. Tam by blisko kolega. Ktregomy znali. Wszyscy. po to lecielimy na Ho, tu od Kruczej ku Skorupki (dzi Sadowej) a
Wieczny wojskowy. Jowialny. Pan Kowalski. Ojca skusio. Wstpi. Z tym nawet do Marszakowskiej prawie. Nagle gruzy. wiee. Zbombardowali.
kubem. Tam wchodzi. Na pitro. Bo kwatera na pitrze. Bo jedna strona Do piwnic. Kino Urania" przedwojenna Mewa". (Bya tu i rewia
Szopena polska, druga niemiecka, wic tu nie wal. eby nie trafi w 423 roku, polska, z najlepszymi piewakami. Od rewii si zaroio
w swoich. Kwatera u inyniera. Z crk. Doros. Okna otwarte. Pogoda. w Warszawie 423 roku.) Jak wychodzilimy, wyprowadzali z tej Me-
Dali-go! Gra w karty. Pewnie w bryda. Bo siadaj we czworo tak: Ojciec wy"-rewii-Uranii" duo Niemcw. W resztkach tynku, muru, w pal-
przy samej cianie, tyem do niej, midzy oknami. Kowalski naprzeciwko tocinach tych zielonych. Rozpitych. W strzpy nieco. Jecy. Na wymian.
Ojca. W jednym oknie crka. W drugim inynier. Graj. Pocisk. Siedzieli pod kamienic z Urani" po Mewie". Trafio. Bomba. Czy
Sowiecki. Nie wzili pod uwag frontu. Wlatuj odamki. I w to okno. bomby. Z przebitkami. Tych, ktrych nie zabio, odgrzebali. Teraz tych, co
I w to. Ojcu i Kowalskiemu nic. Inyniera rani, ale jeszcze p biedy. nie ranio, prowadzili. Po prostu w inne miejsce. Mijalimy si z nimi.
A crka ma wyrwany bok. Wic zlatuj po nosze. Znosz. aduj. W ogle mijao ich wiele tumu. Leccego. To ze zbombardowanych
Bandauj. Chyba gdzie odnosz. domw, to na pomoc, to szuka, to po wod, to subowo. Raczej ze
Crka co le wspomina do dzi Ojciec ten bok, e... zdziwieniem. A oni na nas i na domy, i na wszystko ze strachem. Co
cay z tego, e to oni na nas przedtem. Chcieli. Moe nie wszyscy. A teraz od
wyrwany... uszkodzona wtroba... co... jeszcze... nie wiem... le, panie. wasnych bomb. Ten paradoks. A nie arty.
Na drugi dzie przylatuje Swen. Przyapaem si na dwch ksiycach. Raz od 26 sierpnia na
Bomba trafia. W nasz oficyn. Przebia do piwnic. Poszo p Miodowej, na tym fryzie. Drugi okoo 6 wrzenia na Nowogrodzkiej. Wic
domu. rozpito trzynacie dni. Niby to jest moliwe, gdyby uzna to za odstp
Cztery pitra i przebia? od kwadry do kwadry. Ale na Nowogrodzkiej byo jednak co z tej peni,
No taaak. Ja staem w tej czci wanie, co miaa si zwali. Z ludmi. I na pewno to by ksiyc. A na Miodowej ksiyca nie powinno by. To
W ostatniej chwili zdyem nie tylko sam przelecie do tej czci ocalaej, mogo si tylko zdawa chwilami. Albo ju to przerobia na ksiyc pami.
ale popchnem jeszcze ca rodzin. A to by na pewno odblask od poarw. Gdzie tam ksiyc?

140 141
o ziemi. Albo -i chyba tak to wtedy czuem e rwie si cae na kaway (i
A co z frontem? Sowieckim - tak si wtedy mwio. (Sowieci" albo a dziwne, e wisi dalej). Tak szo. I szo. To. Bez zmiany.
wprost Rosjanie", czasem bolszewicy". Ale w powstanie rzadziej Nie wiedziaem, e tego rodzaju huk moe istnie.
bolszewicy", bo to miao tradycje brzmieniowe u nas nie tego. A w tej A znao si bardzo duo rzeczy. No... Ale.
sytuacji jako tego, co czym trcio, si nie uywao. W myl, jak bida, to To byo jedno z gwnych uderze. Wschodniego frontu. W tej wojnie.
do yda"). Po prostu tyle bio naraz. Bomb. Innych artylerii. Broni. I organw
Wic chyba z 9 na 10 wrzenia pierwszy nalot na niemieckie dzielnice. Stalina" (odpowiednik krw"-szaf'). e echo nie nadyo w ogle za
Zrzucanie lampionw; tych, co tak si koysay i owietlay dugo, dugo niczym. Wylecielimy wszyscy. Gdzie kto by. Natychmiast. Cae tumy.
wszystko, e mona byo ig znale na ziemi; a najwicej to si koysay Wylegy z piwnic. Ludzie stawali coraz wyej. Na deskach. Na pagrkach.
to na due, to na krtkie cienie trawek. Pamitam huki. I byski. Na gruzach. Tak jakby co to pomogo w zobaczeniu. 1 tak widziao si
Wszystko to blisko nas. W Koszykow, w alej Szucha i alej R, tylko niebo. Ale wydawao si, e na kawaku gruzw czy wykopkw
w Szopena i w Bagatel. A wylecielimy na ulic z radoci. Potem, za z dechami, pytami bdzie bliej. A przynajmniej bdzie si wicej
dalszych nocy, byy nastpne. Z 13 na 14 wrzenia pierwszy raz rozleg si syszao. Czy w tym byo. Wanie. Zaskoczenie byo, due. Mimo pewnych
kukurunik. Sowiecki. Dwupatowiec. Znany z przydatnoci. Trajkota. przedtem znakw na niebie i od nieba do ziemi. Niemcw to musiao
Tur-tur-tur, tur-tur-tur... Nazwalimy go od razu trajkotk. Lata po zaskoczy wicej ni nas. Mimo wszystko. Bo mymy tego chcieli. Choby
cichutku. Po ciemku. Niziutko. By trudny do strcenia dla Niemcw. dlatego.
Nigdy nie strcili. I robi zrzuty. Broni. ywnoci. Bez spadochronw. Tak Co tam si dziao - na Pradze trudno byo si domyli. Znajome
to pacao, bo z niewysoka: pac! i worek z sucharami, albo: pac! i worek miejsca, ulice, ogrody, w ktrych teraz mog si rozgrywa dantejskoci.
z broni. Przecie front musi przechodzi przez wszystkie domy, rowy, skwery.
Mwili, e bro poamana. Nie wiem. Na zrzuty tamtych aliantw (Chyba e nagle trafi si prnia. Jak komu na lsku w lutym 45, ale to
znowu mwili, e wikszo leci na stron Niemcw. przez upicie si pewnej grupy, ktra zaspaa.) I rozgryway si. Podobno
Nastpnej nocy te trajkotk. Lataa, lataa dugo. Jak robak wito- wanie w parku Skaryszewskim bya jedna z tych najwikszych
jaski. Tur-tur-tur-tur-tur-tur-tur-tur... Troch w kko. Zawracaa. Cich- kotowanin. Ile razy potem, ju po wojnie, przechodziem przez ten
a. To znw trajkotaa, tur-tur... Niby si mylia. Nie trafiaa. Z pozoru. Jak znajomy park, szczeglnie koo murowanego wychodka, bardzo poharata-
te owady. Co wiedz, co robi. Dla wszystkiego jednak powstacy nego kulami, granatami, odamkami pociskw, wyobraaem sobie, e to
rozpalali ogniska. I czekali. Trajkotk miaa uatwione koowania. gupie miejsce byo wtedy wane, e potoczya si tdy historia, e dla
Wic front naprawd szed? Widocznie tak. Gosio to radio. I gazetki. niejednego ten wychodkowy budyneczek by ostatni ucieczk albo
Szed. To znaczy ju szed tu. Naprzeciw. ostatnim widokiem w yciu. Druga kotowanina bya podobno przy
A stao si. praskim wejciu na most kolejowy, ten od Cytadeli. Zgrupowao si tu
15 wrzenia. duo Niemcw. Dla obrony przyczka. Rosjanie zrobili na nich napad.
W upa. Samolotowy. Niemcy, spychani do Wisy, bo ich od ldu wypiera atak,
Po poudniu. O czwartej. Moe. Czy pitej. rzucili si do pontonw. Wpaw. W wod. Ale nic nie pomogo. Zmasakro-
Zaczo si. wali ich. My obserwatorzy ze suchu patrzelimy po sobie. Potem byy
Nagle. do siebie wykrzykiwane uwagi. Poza tym pamitam e przeszyway
Wszystko naraz. mnie dreszcze od ucha do odka i z powrotem. Nie przypuszczabym
I ju tak szo. Jednakowo. dawniej, e taki huk moe sprawi tyle radoci.
Byo w tym sycha katiusze, czyli tak zwane organy Stalina". To Atak musia by potwornie silny. To si czuo. Po jednakowym
znaczy - jakie serie, wyroje ale grzay. I t reszt. Ale chyba le nateniu bitwy. Przez dwie, moe trzy godziny. Nie duej. Bo stalimy
okrelam. Bo jak raptownie zacz si jeden huk. Taki, e niebo si obijao
143
142
cay czas w najwyszym napiciu. I nagle wszystko ucicho. Byo ju po
wszystkim. Soce jeszcze wiecio. Tylko Praga bya zdobyta. Tak. To
by naprawd pierwszy szczliwy dzie. Bez cienia przygnbienia. Zacza nasz krtk cierpliwo. Co miay poprzypinane. Czekalimy co. Okazao
si nadzieja. A prawd mwic pewno. e koniec naszej ndzy. Bomb. si, e co tam z broni, bandae i ksiki. Okazao si nie tak od razu. Bo
Niemcw. aden spadochron nie wyldowa koo nas. By chyba tego dnia troch
Ta pewno osaba nieco po kilku dniach. Nie pamitam, czy to wtedy, powiew wiatru. Nawet wydaje mi si, e pogoda wyjtkowo nie ta upalna.
czy za czasw przyczka czerniakowskiego mieli pewno i w dowdztwie. I Wic znosio gdzie te spadochrony. Ju-ju zdawao si, e na nas. A tu
w gazetkach podawali, jak mamy si zachowa przy wkroczeniu armii nie. No i wcale nam si nie zdawao. Bo wikszo tego poleciaa na stron
radzieckiej. No wic co tu duo mwi. Bya wskazwka. eby nie robi niemieck.
owacji. I nie okazywa niechci. Ale co w rodzaju obojtnoci. Pamitam Po tej rozrywce nastroje si psuy. Bo front wprawdzie dziaa. Czyli
te dwa sowa, w ktrej gazetce, to ju nie wiem, moe w jakiej prawicowej: strzela. Trajkotka lataa po nocach. Ale mymy chcieli po prostu by
,,... zachowa milczenie". "Po prostu zachowa milczenie." To nas zdobyci. A tu jako nie.
zdziwio. Wzruszalimy ramionami. Przecie jaki tam kontakt zosta Jedno zaczo si wane. Bardzo czsto, jak tylko zaczynali nas
nawizany. U nas byli zrzuceni obserwatorzy radzieccy. Na dzielnice. eby bombardowa, tamci ich po prostu przeganiali. Swoimi samolotami.
dawa wskazwki swoim, jak kierowa artyleri. Byy i prby dogadania A Niemcy teraz byli tu silniejsi. Bo ci przerzuceni z Pragi na ten brzeg
si. I proby o pomoc. Przez radio suchalimy o Mikoajczyku. e jedzie zostali wczeni w akcj przeciwpowstaniow. Artyleria zacza si wcie-
do Moskwy. Samolotem. Niecierpliwiem si, e nie od razu wsiada w ten ka. Pocig pancerny bi i bi. Od kolei obwodowej. Z zachodu. No
samolot. e si najpierw wybiera. e pewnie bdzie si dugo ubiera. i ataki na oddziay powstacw. Nie wiadomo byo, czy utrzyma si
O Boe! Co za naiwno! I po co to wszystko, eby i tak z tego nic nie
front przy Ogrodzie Saskim. I w zachodnim rdmieciu. Co i tak mnie
wyszo?
dziwio po piekle na Chodnej i Wroniej, e front od Ceglanej-uckiej
Prby dogadywania si tu na miejscu przez Wis te byy tylko utrzymywa si wanie na Wroniej.
prbami. To si i czuo. I jako wiedziao. Nie mam zamiaru wchodzi Zaraz po utracie Pragi Niemcy zaatakowali to, co tu byo nie ich. Od
w dalsze roztrzsanie i tak wyjanionych ju rzeczy. To zaznaczam. Bo Wisy. Pady Sielce. Z 15-go na 16-ty. I 16-go pad Marymont. O tym
konieczne. Radio angielskie te nas nieraz denerwowao. Cho latalimy pewnie wtedy si czytao. Ale zapomniaem. I nie tylko ja. Jak taki
cigle przez korytarze z zakrtami do tych szpar sucha. Wic po Marymont wytrzyma ptora miesica? Kupka domw na pochyym
pierwsze denerwowao, bo wpltali nam w audycje za duo dodatkw. piasku. Tyle e przypity jedn stron do oliborza. Bielany byy wtedy
yczenia na Nowy Rok ydowski." Z dymem poarw." I nowy hymn, oddzielne, o wiele dalsze i mae. oliborz kilka razy mniejszy. Mia nie tak
cho bardzo stary, z czasw konfederacji barskiej: Do broni, wiele ulic. Zabudowa raczej blokowa. Wic trudne przelatywanie. Mao
Jezus Maryja, do broni... zakamarkw. Bloki niezbyt wysokie. Wysze stay tylko przy placu
Wtedy mylelimy z Halin, e nowy cakiem, i bardzo nam si Inwalidw i Wilsona (dzi Komuny Paryskiej). Byo troch ciasnych
spodoba. Po drugie denerwowalimy si z zazdroci. e tamten front uliczek. Ale z zabudow pod Kubusia Puchatka. Wic jak ten oliborz si
idzie. e w Paryu powstanie. Cztery dni. I ju wolny Pary. Czyli jakemy trzyma? A jednak si trzyma. Mao o nim wiem. Pamitam za to, jak
sobie wyobraali swoje, zanim wybucho. e potem w Holandii coraz wygldaa wypalona Mickiewicza. I doszcztnie zbombardowane centrum.
nowe nazwy oswobodzonych miast. Utkwio mi Arnhem. Jak gwd. Wilsona. Krasiskiego. I tyy. Tam, gdzie teren idzie w d. Niemcy
18 wrzenia w biay dzie nadleciaa nagle masa amerykaskich tymczasem wzili si za Powile poudniowe. Czyli dawny grny Czer-
samolotw. I cae niebo zaczo fruwa. Od kolorowych spadochronw. niakw. Co tam si dziao, wiem od Teika, ktry przecie ju przey Wol.
Naprawd byy kolorowe. I to na rnie. Opuszczay si dugo. Jak na Potem Starwk. Potem to. Przey to troch za mao powiedziane. To
144 oni przecie spadali z dachami. Tacy jak Teik. Oni bronili Wytwrni (w
sierpniu). I prbowali poczy si z oliborzem. Przez Muranw. oliborz
si spni. Niemcy si spostrzegli. I zaczli atakowa. Teik i jego koledzy

145
bronili si w remizie. Przy Dworcu Gdaskim. Nie wiem, ilu ich wyszo
z tego ywych. Teik w pewnym momencie znalaz si w ustpie. Nie na Rosjanie podobno na Ksicej!
darmo wspomnia mi si ustp skaryszewski. Znam jeszcze kilka tragi- Co znaczyo, e tylko plac Trzech Krzyy i urawia ile to? kilometr
cznych sytuacji wychodkowych. Zygmu M. opowiada mi (w sanatorium i ju my. Ale nie. Potem, po tej nadziei radio. Sysz:
ju), jak w 39 roku, jako onierz, podczas ataku Niemcw wskoczy do Dzi o godzinie... kociuszkowcw... z przyczka na Czerniakowie...
wychodka drewnianego. Jak wychodek dosta seri z karabinu. I Zygmu wycofano...
myla, e to jego koniec. Ja sam w 43 roku podczas nalotu sowieckiego Na Starwce mwio si, wzdychao:
w nocy wpadem nagle do swojej tak zwanej ubikacji podwrkowej na Pitnasty dzie...
Chodnej. Za mn wpad jaki facet. Samoloty sowieckie celoway w tory Szesnasty...
dawnej Syberii". Troch niedaleko nas. Bomby leciay z opotem. Takim, Dwudziesty dzie powstania.
jakby kto bi w blach. I troch chybiay. Bo z duej wysokoci. W pewnej Teraz, tu, po tylu koowrotach, ju nie byo co liczy.
chwili wychodek si zatrzs. I mylelimy, e to ju nasze miejsce do ziemi. Czterdziesty czterdziesty.
Bomba trafia w naronik elaznej i Chodnej. Ale wrmy do Teika. Wic Pidziesity drugi pidziesity drugi...
jest w tym remizowym wychodku na Muranowie. Z koleg. Naraz obydwaj Zaczlimy to traktowa bo i czu jako jedyne rzeczywiste, co byo,
le. Przez chwil nieprzytomni. Potem patrz, e nie mog si ruszy. Bo jest. I bdzie. artowao si:
przywaliy ich i drzwi, i troch murku. Potem chc si ze sob porozumie. I co? A jak nadejdzie zima?
Ale nic nie sysz. Wic wygrzebuj si. Zbieraj. I w midzyczasie do siebie Wanie? I Boe Narodzenie?
na migi. A tu ju pora wia. Wpadaj do hali. Niemcy zaskoczeni. Rzucaj No? I tak bdziemy siedzieli...
dwa cekaemy i uciekaj. Teik w pdzie oblicza: mie dwa cekaemy, ale co Moe choinki... skd bd.
potem? I dalej w nogi. Wybra dobrze. Bo yje. Obce nam byy sprawy zimna. Dalekie. W tym roku. Szczeglnie.
Teik by te na Solcu. Solec, ten daleki, szed dziwnie. Kocie by. Nie Po wod chodzio si na Szopena. Chyba najpierw. W okresie nocnych
wiedziaem, e Solec idzie a tam. Wtedy jak byem may, zaszedem sobie. nalotw sowieckich. Za t barykad. Bo te szare torby. I schylanie si.
A tu kamienice, ludzie, baby. A e pogoda, wiosna, to duo-duo nieba W nocy te byy szare. Kawaek jeszcze prosto. I zaraz w lewo. W nocy
z wody. Bo gdzie to, a gdzie to? Nie pamitam. No i ci ludzie. Wanie. Mieli najbezpieczniej.
tu, oj, mieli. I ten desant mia.
Potem na Wilcz. Nie wiem, czy od razu do tego domu tu za rogiem
Dzi w nocy wojska radzieckie (bo chyba tak nazwali) wyldoway na
przyczku czerniakowskim. Mokotowskiej, po prawej stronie. Bo raz si szo Krucz i Wilcz. To znw
Byem wtedy rano sam przy radioszparach. Na t wie zaczem lecie Mokotowsk. W kadym razie gdzie tam. Duo razy pamitam w dzie.
od razu do swoich. Korytarzami. Zakrtami. W podskokach. Co za rado! Ale byo i chodzenie wieczorem. I o zmroku. Bo uczylimy si hasa.
Wic jednak! A nagle huk w gow. Bl. Krew. No, nic wanego. I odzewu (odzew by waniejszy). I nieraz si odpowiadao. Ludzi szo
W podskoku zapomniaem si. Co do niskoci przej. Z belkami Kleina. z nami duo. I duo nas mijao. I cywilw. I powstacw. I tych na p.
I o takie jedno co elazo rbnem si w czoo. Z zamroczkiem. Potem Z kubami i bez kubw. Wieczory byy ciepe. Pod nogami pamitam
miaem przez sporo lat szramk na tym miejscu. such ziemi. I piasek. Przy barykadach. Rowach przeciwczogowych.
Wic desant. I ten oliborski (na Krasiskiego), o ktrym chyba wtedy Przy dziurach. Gruzach. I te sylwetki w mroku. Popieszne.
nie bardzo wiedzielimy. Nie uday si. Ludzi zgino a zgino. Reszta W dzie zapamitaem raz Wilcz. Na tym kawaku od Kruczej do
wycofanie. Cz z nimi. Chyba od nas. Cz naszych z dou i chyba ich Mokotowskiej. Byo soce. Wielkie domy. Wysokie barykady. Zapach
przebia si na gr. Na Grny Mokotw. I po kilkudziesiciu godzinach pyt chodnikowych. Z barykad. Wziutkie przejcia. Kto z powstacw
drugiej nadziei pewnoci, razem z plot (czy moe prawd): na dyurze. I, jak zwykle, tum. Zostao mi to w gowie, bo zaczem si
wtedy od pocztku dziwi. e s ludzie. Chodz. S nawet resztki ulic.
146 Domy. Jest wci lato. Niebieskie niebo. Spokojna godzina. Wic te

147
pozory. I ta prawda. Smutna. al mi si wtedy nagle zrobio. e mogoby No dobrze, ale co to bdzie?"
by normalnie. Nie wiem, czy mylaem o caej Warszawie. Pewnie nie. S coraz bliej.
Wystarczyo, e na tym kawaku Wilczej co stao jeszcze, co yo. Byo Jeszcze chwila... no dobrze, ale co to bdzie..."
ciepo. Wic eby sobie zacz y normalnie na tym kawaeczku. Powstacy jako nie strzelaj... Bo nie strzelali w takich wypadkach. Tu
Kiedy indziej szlimy z Halin. I z Zoch czy z Ojcem. Na Wilcz. Ju nastpi jaki nieoczekiwany zwrot w sytuacji. Chyba trafienie w czog
pod ten adres wiadomy potem na duej. Po poudniu, nad wieczorem. Po czym. Ci zeskoczyli. Niemcy zginli (albo w nogi, albo do niewoli). No
upale. Sucho. Kurz. Trzeszczy a w zbach. Drzazgi, ziemia, niewygody i byli u swoich. Nasi. Tu chyba dopiero matka Janka zobaczya si z nim.
pod nogami. Byo wieo po bombardowaniu. Wanie tu. Z daleka ju
I byli do koca razem. On mia wtedy mao lat. Prawie jeszcze harcerski
brak byo naronej trzy- albo czteropitrowej kamienicy. Nie. Nie z daleka.
wiek.
To jak wracalimy. Ale to jak si ju wiedziao. Bo szlimy Wilcz.
Wrmy do wody. Tych chodze. Najczciej potem chodzilimy we
A zbombardowany by rg Wilczej i Mokotowskiej. Cakiem roztrzaska-
ny. Wanie roztrzaskany. Na sucho. Trzeszczco. Na dechy, trzciny, mur, dwoje z Halin. Uczylimy si odzewu. Bralimy kuby. Przewanie
cegy. Resztki, poszarpane, stay, wisiay. Kamienica wysypaa si na ulice. o zmroku. I hajda. Z tumami. Na Wilcz. Czy kawaek dalej. Gdzie to
Na obydwie. Na skrzyowanie. I rozsypaa. Posypaa. Bo tego byo i byo. zaraz napisz. Bo wiem, e na Wilczej za Mokotowsk skrcao si z bramy
Coraz rzadziej, im dalej. To decha, to cegy. A suche wszystko! na lewo. Ale czy tu bya gdzie druga brama? Bo w jakiej (chyba drugiej)
Z powrotem, jakemy szli z wod, zabralimy kilka dech na opa. bramie wanie siadao si w nocnej kolejce. Dugiej. Stawiao si wiadra
Wszyscy to robili. No bo co? Na Starym Miecie tak samo. Przez cae dnami do gry. Siadao si na nich. I dalej rajcowa. Dwie godziny. Trzy.
powstanie. Wszdzie. Bo niby czym pali. Nie wiemy nic, czy byli zabici. Wszystko jedno. Traktowao si to i tak jako spacer z dyskusj i z przyjem-
Nie widzielimy adnych zawinitek. Przecierade. Grobw swoj noci. Bez niecierpliwoci. Ogon si posun kawaek? Kuby zazgrzytay?
drog musiao by ju wtedy bardzo duo. Na skwerkach, trawnikach. To i my nasze podcigalimy. I znw klap na dna i gadanie.
Po wykopanych kartoflach. Na podwrkach. I trotuarach. W naszych Raz Halina powiedziaa, e pjdziemy troch dalej. Chyba nawet
schronach na Wilczej, niedaleko radiostacji, umara tak zwan naturaln powiedziaa, e za Aleje Ujazdowskie. Byo ju porzdnie mawo. Wic
mierci pewna starsza pani. I by jej pogrzeb. Na podwrku. idziemy. Idziemy. Przez podwrze. Jedno. Drugie. Wygldam. Gdzie te
Mama mamy Janka Markiewicza te wtedy umara naturaln mierci. Ujazdowskie? Jestemy na nie takim znw duym podwrzu. Z murkami
W tej dzielnicy, tylko kawaeczek na poudnie. Czy na Mokotowskiej. Czy czy co. Czarne ciany.
Suewskiej. Wiem, e musieli szuka we dwoje desek na trumn. Latali. To s Aleje mwi Halina.
Opowiada mi to i Janek, i jego matka. A znaleli. Zbili trumn. Pochowali -Jak to? to? -pytam.
u skraju Mokotowskiego Pola. Na Polnej. Trudno byo potem znale. No to.
Sprowadzeni byli ju ludzie do ekshumacji. Spytali: To to nie jest podwrko?
Gdzie kopa? Aleje Ujazdowskie.
Wtedy mama Janka uklka w bocie, bo byo boto, przyoya ucho do To jak? zaczynamy si przyglda.
ziemi. I usyszaa zupenie jakby gos swojej matki. Spod ziemi. Z tym jej No, Aleje Ujazdowskie.
niewyranym rh": Nic nie pomogo przyjrzenie si. To na pewno byy barykady. Te murki.
Nie bj si, crhunio, nie sprhawi ci kopotu... Wic przestrze zamknita. A e biednie no! I e czarne ciany, fronty.
Nie dosy, e jej m dosta si na Szucha. e chyba 4 sierpnia by Takie same miay i inne pryncypialne ulice. Marszakowska te. Poszlimy
rozwalony. To po tym wszystkim matk Janka wsadzili z innymi jeszcze dalej. Na drug stron Ujazdowskich. Za Ujazdowskimi nie wiem czy
Niemcy na czog i ruszyli Alejami Ujazdowskimi do placu Trzech Krzyy. bylimy wtedy tylko. Ten raz. Ale to zaskoczenie, co to jest, to mi ju
Uyli ich jako ywego zabezpieczenia dla swojego ataku. Mama Janka zostanie do koca ycia. No bo wzi Aleje Ujazdowskie za ndzne czarne
siedzi na czogu. I myli: podwrko!
148 149
Kuchnia dalej nam si rozwalaa. I dom numer 21. I domek pani
Trafnej. I murki. I podwrze z granatami. By czas, e chyba nie
gotowalimy na parterze. Siedziao si w schronie. Wtedy chyba ju zaczo Na Mam... Tak, byle klepn.
si le zjedzeniem. W ogle. Cukru w kostkach te byy resztki. I to wtedy. - Przecie ya z twoim ojcem - to ao i y.
Raz. Jak Zocha wysza z piwnicy. Dorwaem si do jej butelek. I prze- - Jak to? - ja na to nagle.
chyliem sobie do garda. Jedn. Jako sok. Sodkie. A tu nagle zaskok! Co _ No jak to? A nie siedziaa teciowi i RozWalUa si. i Na

(niezwykle!) innego. Wstrtne! Poknem. Bo nie byo jak inaczej. Teraz ja. Niepotrzebnie. Plunem i v Bya nowo. Na ^ B o -
I zaczynam si zastanawia. malutka cisza. Nastpnie Zocha oc nikim to nie ktry raz?
Olej! nage olnienie. Przecie olej lubi. No tak. Tylko gdybym zrobio wraenia. To, z< Zaraz byo tuszowanie. rozmowa. Najduej
wiedzia, e to olej, to nie byby wstrtny. Potem rozi moe mnie byo gupio. Mama mam.
Raz zdarzyo si, e mielimy w piwnicy sporo swojej wody. Nawet znaczyo. Rozmawialimy ze sob raz'a , chyba e. A na drugl
w kotle. Stacha co przelewaa. Przyszed Swen. Z buteleczk. n i e b y o l a d u . Z t y m , e ^ ^ ^ t a n i e m.
Mona nabra? zapyta jako o oczywisto. J e s z c z e w j a k i m.
Nieeee... o nieee... nagle w Stach wstpio co. Ale jeszcze inny numer przytocz. Przed P ^ ^^ tam
Ach, przepraszam cofn si Swen. 41 roku. Jak Ojciec nieraz n ocowaj* a ^
O nie... niech pan idzie sam sobie po wod przynie; tak jak wszyscy wtedy mieszkali. U Nanki ^^^ Mamy mojej nie byo.
mog. urodzenia. Pada nieg. Rano byo. Przys^o ^ ^ ^
Bo Zocha wypatrzya. Ojciec lea w ozku. leg
Swen pamita to do tej pory. Moe i ma racj. Bo w tych niedobrych
czasach Roman przynis mi nieduy, ale prawdziwy bocheneczek chleba. W pokoju. Ja siedziaem sobie w kuchni.
ytniego. Puk-puk! Otwiera Nanka.
Masz pooy. Miaem. Jaki byem zdumiony. I rozczulony. - Przepraszam, nie ma tu Zenka? " W^ z o b a c z y a . I zostaj
Przecie pamitaem mu to przez tyle lat. I dlatego mieszka u mnie po Ja zamykam szybko drzwi od pokoj Nim ^ ffiwi > j N ,
wojnie. Chyba przez ten bochenek. Wic nie trzeba si dziwi Swenowi. w pokoju. Widz. Ojciec przeraony^c poa * N ^
Chocia Stacha wcale nie bya za. A miaa taki numer... Ojciec si przykrywa. N/e ^.^^ sina wtedy nie mylaa. Co
Wanie sprawa numerw. Wracam do kuchni. Tej glinianej. Kiedy Nanka jeszcze co. Normalnie. I jeszcze cny
jestemy tam w kupie. Pora gotowania. Zocha pilnuje. Przyrzdza. O co zrobi. Bo ju zmienia si jej gos. _Uapie za szczotk.
jest za. Na Ojca. Czy na mnie. Wobec mnie bya raczej (i po wojnie te) -A zreszt coo? Co Pani tu rob ; ? Zjakie^ra ^ ^ .....
dobra. Nawet wietna. Ale nagle za. I co mwi. O mojej Mamie. Ktra
przecie jak si potem dowiedziaem rozbieraa barykad, gnana bya
ze Stef i ciotk Jzia midzy tymi stosami trupw. Dalej Pruszkw. Stefa i. Z
w pewnej chwili znika. Wykupia si (jak wiele osb). Potem wywzka. Do Pani Bachmanowa. Z grubym mnie
Gogowa. W Gogowie spotykaj Michaa. Ktry rozsta si na Lesznie - Zygmunt Stary. Mwia:
z Nank. I nie zna jej adresu. Dopiero przez rodzin ze Skaryska. Ale ju _ Ale Nanka? patrzcie si ^ ytla Lgodno d . Bo tak jest. Nanka
po powrocie. Nanka mieszkaa u Sabiny. Micha przychodzi. Nie chciaa Nanka uchodzia, i uchodzi, za szczyt g jest
razem. Koniec! nie! W kocu ulega. A co? O co szo? Ano w pewnej chwili anioem. Ale i w anioa nieraz co wstpi.
bomby wal, Niemcy wkraczaj, tam rn a on (nie wiem o co) do niej, Ale los te jest sprytny. Czechosowacj. Pieszo.
na gos, w piwnicy: Jest 1945 rok. Zocha wrcia z Austru. Przez ^ P o z nanskiej.
eby ci, cholero, pierwsza bomba zabia! Z wzkiem. Piszc pamitnik. Zamieszkaa na razie
151
150
Ja jej znosiem codziennie drzewo. Deski z kamienic. Ona gotowaa. Jak za Dziwiem si, e dla niego co warte te sto zotych. Tak mao i przedtem
powstania. I byo dobrze. warte. e w ogle bierze. Czyli e przyjmuje.
Wic jest pierwsze Boe Ciao. pi. Rano. Sysz przez sen. Co. Kto. Swen siedzia z brod. Rud.
Budz si. No wiesz. W takiej chwili...
Nanka?! wyskoczyem. Wita si. Chwila trwaa ju pidziesit dni. Dlaczego miaem nie i? Dostaem
Zocha tymczasem szykuje niadanie. od Ojca sto zotych. Mieli duo pienidzy. Ojciec, Zocha, Halina.
Prosz bardzo... prosz je... podejmuje Nank. I polazem. Podwrkami. Czy moe ulic. W stron Marszakowskiej. Pod
A przecie si nie widziay. Od tej szczotki. tymi wielkimi secesjami Wilczej. Strzelali. Owszem. Tak w miar. Z ar-
Wic Gogw. Ten z historii. Z Krzywoustego. Tam Mama. Micha. Na tylerii. Wszedem w podwrze. I czy z podwrza, czy z bramy, od tyu,
waach. Nanka trzydzieci kilometrw dziennie piechot po pitnacie dostaem si do fryzjera. Przyjmowa. Drzwi mia uchylone. Kogo chyba
w te i we wte. Do pracy. I z pracy. W drewniakach. Przez nieg. Po grach. koczy obrabia. Bo kto wychodzi. Zaprosi mnie. Na fotel. Fotel by.
I wrcia rzeka. Chocia dawniej do Komety" na Chodn sza, sza, a Usiadem. Przed lustrem. Bo te byo. Woda bya zimna. I troszk jej. Ale
mwia: bya. I grzebie. I maszynka. I brzytwa. I fartuch chyba mi zaoy. I mydo
E, pantofle uwieraj! i nie sza. byo. Tylko wszystko wydawao si sztuczne. Cay lokal by ciemny. Bo
Wic czy trzeba byo wojny na to? I powstania? Ruszenia narodu? Na te mia front od ulicy dokadnie zasonity dechami. Ale dechy miay szpary.
wicewersaszczotki, wspaniaomylnoci? Nie wiem. One te nie wiedz. I byo tak pciemno. Cay lokal w kurzu. Pyle. Przedmioty te musiay by
Ostatecznie Mama te przedtem, dawno-dawno, sza co pewien czas opylone. Krzeso. Fryzjer. Nie mwic o mojej gowie. Pamitam siedze-
dowiadywa si o Ojca. Raz wychodzi z korytarza Zochy. I mwi, e nie nie. Bierno. Tradycyjn. Niby t od strzyenia, golenia. Ta pciemnia.
od niej. Potem mia jeszcze awantur od Zochy. O to, e Mama bya. Po Autozjawa w lustrze. Czyli pwidok caej tej sceny. Posadzk. Tak.
wojnie, jak Mama bya ju pani Piekutow, zreszt i wczeniej, Zocha Leciay wosy. Duo ich. O dechy chrobotao, bo co i raz co gdzie
mwia mi. Raz, drugi, trzeci: walno. Z tej artylerii. Fryzjernia bya dua. Miaa echo. Ulica tunel.
Ta twoja matka to wita kobita... Wic te. Ta swoje, ta do tego swoje. Fryzjer nic. Ja nic. Jakby nic.
A Sabina mwia do mnie: Zapaciem.
No co? Matka powinna jej teraz postawi wdk. Dzikuj.
A obydwie, Mama i Sabina, mwiy: Dzikuj.
Teraz on powinien si z ni oeni. Po siedemnastu latach! Leciaem do swoich schronowych rodzin. Odnowiony. Bez brody. Bez
Przyjecha do Warszawy, bo pojecha w 1945 roku z Zoch do kakw na szyi, na uszach. Nigdy ju przedtem ani potem fryzjer nie mia
Gdaska. Oeni si z Wal. Nanka z Sabin przyszy na wesele. Potem ju takiego uroku i obrzdu. Chocia. 10 wrzenia 1939 roku, w dziesitym
nie. A to jego siostry. Jed do Mamy. Mama do nich. Nie tak dawno dniu wojny, w pitym dniu rajzy", w Rwnem, pierwszy raz w yciu
wysza Zocha za m. Jeszcze jak zadowolona! Ojciec si z ni widzia. zasiadem u fryzjera do ogolenia. Tamten fryzjer by jednak na rozpdzie
ycz se dobrze.
przedwojennym. Tamto byy postrzyyny.
Wrmy teraz do naszego toku. Za 20 wrzenia. Jak to z myciem byo Wszy. Musiay si zacz. Ju byo za dugo. eby nie byo. Tak. Bez
gorzej. Bo po wod daleko. Brody rosy. Rosy. W ogle kaki. Tak, e jak wody. Te kaki. Piwnica. Wiadomo. Tylko kto? Komu? Najpierw na wp
usyszaem niespodziewanie o fryzjerze, ktry przyjmuje, i to tu, na Wilczej, niemiao ci tym. Piwnica piwnicy. Ulica ulicy. Przesadzam. Moe
po naszej stronie, o trzy czy pi kamienic dalej, zamarzyem o tym rodzinami. To na jedno wyjdzie. W dzie, dwa byo jasne. Jawne. Nikt
ostrzyeniu, ogoleniu. nikogo si nie wstydzi. A radzi. Jak szuka. Wszyscy szukali.
Ile bierze? Nie wiem, kto z naszej rodziny najpierw. Chyba w ogle. urawia ju
Sto zotych. ogosia wszy. Swen przyszed. Powiedzia, e i on ma. Bo i wszyscy. e

152 153
Jutro. Organizowaa si wanie wyprawa na jutro. Punkt zborny by na
chodz. Nawet. Wszy. Zaczy. Trudno. Rkawem te, bywa wylezie. Hoej.
Troch si czowiek obtentegowuje. Obmywa. Obszukiwa. Wytukiwa. Nie pamitam, ile nas byo. W naszej grupie. Bo grupy szy co i raz. Ze
I dalej siedzi si. Wiadomo. Przele inne. 20 osb. A moe 30? 40? Szlimy: ja, Ojciec i Swen. Reszta nieznajomi
Zaczlimy u siebie czu. Natychmiast. e co pali. Caa Wilcza 21. albo pznajomi. Byy chyba i kobiety. Jedn pamitam na pewno.
Prdko! Szuka. Lecimy z Halin do kuchni. Bo chyba ju pastwo Woj. Z workiem pod pach. Kady mia worek. Swj. O worki nie byo trudno.
znaleli. Zabili. W tej kuchni pani Rybkowskiej. Ta kuchnia bya osobna. Mielimy przewodnika. Zbirka musiaa by szybciutka. I tempo caej
Skd wchd? Nie wiem. Z przedpokoju? No. Lecielimy z drzwi w drzwi, wyprawy te. Bo nie pamitam nic z czekania. A powstacom, czyli
do kuchni. cigamy z siebie z Halin szybko to, mo. Halina apie swoje. organizatorom wypraw, zaleao na duej obrotnoci grup po zboe.
Szuka. Kada osoba to byo 15 kilo dla wojska. Utrzymanie myna nie byo takie
-Nic. pewne.
apie moje. Czekam pgoy. Chyba od razu nasza grupa ruszya mniej wicej szeregiem. Takie
-Nic.
chodzenie byo wtedy w modzie. Zreszt inaczej i si nie dao. Przez te
A moe to ja najpierw. Swoje. A ona po mnie. Moje. I nic. A ogie
piwnice, dziury i lochy Kruczej. Potem pod Aleje.
rozpalilimy, na t okazj.
Wic bylimy pierwszy raz przed Alejami" po ucieczce przy ksiycu.
E, to niemoliwe! mwi Halina.
Wiksze wraenie robio to, e mamy i na Marszakowsk. Pierwszy raz w
A ju Zocha si szykuje szuka. I Tato. Zocha te mwi, e niemoliwe. ogle. Ja i Swen. I chyba i niektrzy inni. Nie pamitam, ktrdy
Halina apie swoje. Moje. Na wyrywki. dokadnie doszo si do Marszakowskiej. Zacza si caa debata w
Dawaj! locie. Ktrdy i. Po przekroczeniu Marszakowskiej. Najpierw miao si
Zaglda. Zot. Ale gruchna wie ju tu e Zot si nie da. Wic Sienn. Wic
Trzeba chyba zajrze dobrze w szwy. O, jest! Prosz! 1 prztyk. Na chyba skrcilimy gdzie w tyy Sienkiewicza. 1 tu si przeleciao
blach. Marszakowsk. To znaczy najpierw byy piwnice. I piewali w nich:
O, druga! prztyk. Pod Twoj obron... wie-
Cztery! A ty? ta Boa Ro-dzicielko...
Cztery. Potem czajenie si. 1 siup! Przez ten czarny wd. Bo jak to nazwa?
A moe po osiem? I tak potem byo wicej. 1 dugo. Szukanie weszo Chykiem pod barykad. Niewiele widziaem. Marszakowska wida
w mod. Miao si wpraw. Godziny. Miejsca. Wyuszczyem pocztek. bya pod obstrzaem z wie kocioa Zbawiciela. Czarne ciany. Spody
Tymczasem co zaznaczyem gd zacz si dawa we znaki. Kto tramwajw. I syszaem w czasie przelatywania, jak kto po naszej
z kim zamieni si na rogu Wilczej i Kruczej zapakami na pomidor. Potem stronie (naszej Chmielnej) bbni na fortepianie Warszawiank. 1 natych-
kto wynis na ten rg chleb. Moe suchary. Znw kto inny papierosy.
miast wpado si w piwnice po tamtej stronie. Tu piewali: Ale od
I chyba zoto. I tak zacz si bazar.
wszelakich zych przy-y-gd...
Syszao si, e jest w naszych rkach myn na Prostej. Zaopatrzony
jeszcze w duo yta, pszenicy, jczmienia. e organizuje si wyprawy. Takie Wpadamy w nastpn piwnic:
karawany. Kto chce. Pitnacie kilo dla wojska. Reszt ile si O Pa-a-ni,
udwignie dla siebie. Podobno szli. Zaraz sami ujrzelimy takich o Panii,
z workami pod pach. Na ten myn. By daleko. Prawda. To mnie dziwio. o Paani na-asza.
e za elazn. A. I e to byo nasze. Ale to, e daleko. e hece po drodze.
155
Niebezpiecznie. Artyleria. Z kolei. Z Syberii". Zza Towarowej. Z pancer-
niaka. To nas nie przeraao. Pomylelimy, e chyba trzeba. 1 to szybko.
154
Pod Tward by podkop. Pod ulic. Cianiutki. Na grubo jednej
Pamitam, e na pewno w trzech piwnicach po kolei trzy rne miejsca osoby. Z rurami porodku. Tak, e trzeba byo si przelizgiwa. Dalej
tej samej Antyfony. Byo widocznie troch nie bardzo, skoro tak piewali. nie pamitam, co byo. Ale te gry. Bieg. 1 drugi taki sam podkop pod
Czyli walili. Walili z tego pancerniaka. Ojciec, bo posuguj si tu ze trzy elazn. Lecielimy chyba Pask. Bo tam te podkopy. Za elazn znw
razy pamici Ojca, twierdzi, e co siedem minut pocisk. nie pamitam co. Myn by blisko. Po prawej stronie. Ale wlatywao si
Co siedem? najpierw w jakie podwrze. A dopiero z tego podwrza po ogromnej
No, nie pamitasz, jak patrzelimy na zegarki i emy si spieszyli, drabinie. Przez mur. Naprawd wysoki. 1 tam po drugiej drabinie si
eby tylko zdy przed nastpnym... schodzio.
-A to... tak... Szybko! szybko! popdzali.
Ale wydawao mi si, e jeszcze waliy i inne. Dodatkowe. Amoe tylko Schodzio si wprost do myna, czyli w rojowisko ludzi na podwrze. I do
to? W kadym razie co, co byo groz. Dla nas leccych. rampy. Ta rampa bya celem. Bo tu stay wory ze zboem. Stukilowe. Co w
Huk by chyba przy wleceniu zaraz za Marszakowsk. Moe w tych rodzaju kolejki moe byo. A moe nie. Chyba od razu skok na ramp.
piwnicach. Potem wylecielimy. Na wierzch. Zacza si Sienna. Tylko Rozpruwanie worw. I adowanie. Czyli sypanie do swoich. Obsuga
jak ona i ta caa okolica wygldaa! Ona, i te boki, i te tyy. A dlaczego nawzajem. Ta rampa bya wysoka i duga, i zdawao mi si, e jestem
leciao si ni sam? No bo po prostu wszystko byo zasypane. Z przej- naTowarowej przy odnodze kolei. Wiedziaem, e nie. Ale chwilami chyba
ciami razem. Zbombardowane. I pitrzyo si na jakie dwa pitra! Jak prawie zapominaem. I dziwiem si, e nie Towarowa. Trzymaem wory.
sign okiem. Bo i w lewo, i w prawo. Gdzieniegdzie co tam sterczao. Ale Czy apaem z dou. Bo chyba byem pod ramp. A Ojciec i Swen weszli. I
to si nie kojarzyo z yciem. Nie przypuszczao si, e pod takim czym sypali sobie. Do sypania byy wielkie szufle. Swen i Ojciec przy tym sypaniu
mog siedzie ludzie. A siedzieli. Ci, co ocaleli. Bo mylaem o tym, eby troszeczk si pokcili. Szybciutko. I tylko na moment. Nie wiadomo o
wstpi do Staszka. Przynajmniej dowiedzie si. Mieszka wanie w tych co. Wszyscy tu si kcili. Nie wiadomo o co. 1 sypali. Chyba o to, eby
lewych Tatrach". Ale po pierwsze, nasza grupa leciaa. A po drugie,
szybciej. Bo popdzali.
byem pewien, e go nie ma. Bo jak? Prawie pewien. Staromiejskie
Ju! Ju!
dowiadczenie gdzie tam na dnie podpowiadao moliwo, e siedz. Ale
A kady chcia jak najwicej. A tu walili. I na dodatek pokazyway si
rozum na oko wzi gr. I leciao si dalej. Leciao si po grzbiecie
acucha grskiego z gruzw. Nawet chyba po ciece. Czerwonej. Od niemieckie bombowce. Zaczy polowanie na nas. Zrobio si zamieszanie.
cegie. Z przysypk na siwo. Ojciec pamita, jak zahaczyem o co w biegu i Nagle radzieckie myliwce. Przegoniy tamte. Bylimy uratowani.
rozwaliem sobie but. Ju z worami na plecach szlimy do muru z drabin. Ja wziem tylko 30
- No i co? czy 35 kilo. Swen wzi wicej. A najwicej Ojciec. Przechytrzyli w dobrej
No nic, leciae jako dalej. myli. Swen ba si godu. Zreszt nie mia za bardzo co je. A Ojciec
Ja tego nie pamitam. myla, e to i dla innych. Obydwaj zreszt byli skorzy do dzielenia si. Dla
Tylko ten bieg. eby zdy. Nawoywania. I coraz wikszy strach. Swena to bya oczywisto. Ojciec mia z kolei instynkt rodzinny. I w ogle
W pewnym momencie rbno. W nas. Tylko nie w nas trzech. W ogon instynkt robienia zapasw. Za to mieli ciko, okropnie. Ju po tej drabinie
grupy. Zrobio si zamieszanie. My jednym skokiem przypadlimy do ledwo wchodzili. W ogle te drabiny byy okropne do ciarw. Kiway si. A
muru. W prawo. Bo jaki mur by. I w co skrcilimy. W ulic chyba, jak tu z ciarem apa rwnowag? A tu inni popdzaj. Dlaczego tu nie byo
w Komitetow. Nie wiem, czy to miao sens. Tu za murem chwilk si dziury w murze? Nie wiem. Jaki powd musia by. Przypomniaem sobie:
przeczekao. Moe dlatego, e ten ogon. I trzeba byo pomc. Pomagali ci, Swen mia 35 kilo. Ojciec wzi wicej. Ja 30. Ja wypadem tu na
co byli bliej. Zaraz polecielimy dalej. T sam Sienn. Czy moe ju najwikszego egoist. Po prostu baem si zziajania pod worem nad siy.
lisk? Ale liska bya tak samo okropna. I caa w grach. Wic na jedno A o to, e nie bd mia co pniej, to si nie baem. Jczmienia bo by tam
wychodzio. Byle prdzej!
157
156
i jczmie chyba nikt na razie nie tyka. Sta w worach. Jako co Przypuszczam, e to w dniach zboowych wrcia beznadziejno. Nie
gorszego. taka jak w sierpniu. Bo ju nas na og wywozili na roboty do Niemiec.
Przekopy pod elazn i pod Tward dopiero teraz day si we znaki. A nawet niezdatnych do pracy i tych z dziemi po Guberni Generalnej.
Grzlimy midzy rurami z tymi worami. I jeden drugiemu musia wr Beznadziejno co do frontu. I losw powstania. Kociuszkowcy si
podpycha, popycha, uklepywa i przeciga. wycofali. Front si ustali. Za to front may, ten nasz, powstaniowy, by
Za Tward podwrzami i dziurami przeszlilmy z Paskiej a na niepewny. Mwio si, e mog nas zepchn z linii Krlewskiej. Ja i taksie
Sienn. I to na drug stron Siennej. Na podwrza tych dwch czy trzech dziwiem, e ta linia bya zachowana. e w ogle tyle si dao utrzyma.
domw w nowym stylu przedwojennym. Tych, co ocalay i stoj. Jeden Kiedy poszedem na Marszakowsk. Do Zdzisawa . Na rg Emilii
z nich dobrze znalimy, bo tu si urzdzao u Teika literackie wieczory. Plater. (I tu si przyapuj na tym, e albo przekroczenie Marszakowskiej
W podwrzu, tym od Teika, przy dziurze w murze na Zot usiedlimy, w wyprawie do myna nie byo pierwsze, albo, jeli u Zdzisia byem po
zziajani. Soce jeszcze wiecio. Byo gorco. Jakie kobiety wyniosy mynie, to dopiero wtedy poznaem ostatni wiartk grnego rdmie-
wiadro z kaw, czy kilka wiader, i rozdaway wszystkim. Byy rozczulajco cia. wiartka to te okrelenie niedokadne. Powiedzmy czstk). Wic
dobre, pogodne. One wanie chyba powiedziay nam, e tylko Zot kiedy przeleciaem za Marszakowsk wzdu ktrej z tych ulic. Hoej.
wraca. e to plota o Zotej, e nie mona. Na podwrzu, i tym, i tym od Moe Wsplnej. Zdziwiem si, e mona przelecie. A potem dziwiem si,
Zotej, byo duo rozkopanej ziemi, rowy, ogrdki, rolinki, tynk. Wszyst- e mona i dalej. A moe to byo tylko na rogu Poznaskiej? E, chyba nie!
ko pomieszane. W socu. I jeszcze w tej kawie z wiader. Mj Boe! Ile w tej Nasz teren w kadym razie szed a do Emilii Plater. Albo i kapk dalej. Bo
Warszawie byo wtedy dobroci. Po prostu dobroci. Ile!
to by narony dom. Ta kwatera. Duo powstacw. Trafiem atwo.
Dalej widocznie byo jako tako. Na tej Zotej. Bo nic nie pamitam. Zdzisia odszukaem te atwo. By. Usiedlimy na schodach parteru.
Przejcie przez Marszakowsk jak przejcie przez Marszakowsk. Co
W tumie mundurowcw. Ktrzy albo siedzieli, albo latali. A nastrj by
innego teraz powrt z wiadomego. Przecie to wane byo dla mnie:
pogodny od pogody. Do tego akurat nie walili. Ale poza tym nastrj by
pozna t ostatni zachodni wiartk powstaniowego rdmiecia. Bo
melancholijny. A moe tam byem dwa razy? Ten raz, jeden z dwch czy
tak si stao, e oprcz Powila rodkowego i poudniowego (bo pnocne
jedyny, by wtedy, kiedy czuo si ju bliski upadek powstania. Siedzieli-
przecie tak!) poznaem w powstanie cae rdmiecie. Tak zwany IV
my. Zdzisio o stopie wyej. eby nie tarasowa przejcia. Mwilimy do
obwd. Wic gdzie po przekroczeniu Marszakowskiej na wysokoci
siebie mao. Chocia byo swojsko. Zdzisio da mi kostk cukru.
Zotej szlimy z tymi worami dalej Zot. I albo na rogu Zotej i Zgoda
w podwrku, albo na rogu Zgoda i Szpitalnej w podwrku mieli punkt do Masz.
odwaania zboa. Podwrko, czyli podwreczko byo trjktne. Od razu j zaczem ssa. Poczstowanie kogo wtedy kostk cukru
Zabudowane z trzech stron na cztery czy pi piter. Wic bezpieczne. byo czym znaczcym. To byo nasze ostatnie widzenie. Moe jeszcze
Czekao si w kolejce. Dugiej. Dugo. Do tej wagi. Obsugiwanej przez kiedy si zobaczymy? Bo obydwaj yjemy. Mieszkamy po prostu od tamtej
dwie czy trzy osoby. A pociski waliy. ciemnio si. Pociski waliy. Ogon pory w innych krajach.
doszlusowa. Moe nie tylko nasz. Moe i inna czy inne wyprawy. Z tej Powrt Zot wtedy ze zboem natchn Ojca i mnie do zajrzenia do
dzielnicy. Bo szy ze wszystkich dostpnych. Sabiny. Sabina z Czesawem mieszkali na Zotej. Za Sosnow. Wic chyba
Byo ju zupenie ciemno (i ciepo) i pociski biy, jak waga jeszcze nastpnego dnia po wyprawie polecielimy. Zota wygldaa lepiej ni te
chodzia. Ogon si zmniejsza. Przysza pora na nas. Odwayli po 15 kilo. Sienne, liskie, Paskie. Stay jeszcze domy. Byy bramy. Sabin raz-dwa
I ze zmniejszonym, czyli lekkim ciarem przelecielimy pod gorcymi znalelimy. W schronie. Czyli w piwnicy. Takiej zwykej. Z korytarzy-
Alejami. Moe teraz dopiero byy gorce? Po poarach tutaj? Wiem, e kiem. Czyli w piwniczce (na kartofle). Jako tu byo dziwnie luno.
jaka zmiana w przejciu pod nimi zasza. Krucza jak Krucza. Znana. Swen I spokojnie. Sabina i Czesaw mieli drzwi. Mieszkali osobno. Wstawili
skrci do siebie. My dobrnlimy ze skarbem na Wilcz. sobie tapczan. I siedzielimy u nich naprawd jak w gociach. Palia si
karbidwka. By wieczr.
158
159
Trzeba byo wraca. Wyjcie na Zot. Zota z elaznymi bramami. Na z nas. A do potw. Zagldamy. A tam znw nieduuchno. Zrezygnowali-
chwil przypomniay si dobre czasy, a si zakoowao w gowie, a my z dalszego przemiau. Podzikowalimy. Przeprosilimy tych pastwa.
zapachniao normaln ulic. Byo ciepo. I cakiem ciemno. I nagle: e niby ju wieczr. I rano wzilimy si za pogardzone te mae
buuu uu! mynki. Od kawy. Te byy niezastpione.
Wskakujemy do bramy. Pocisk. Rbn niedaleko. Wylatujemy. Bo I tak ju do koca cae rdmiecie szuru-buru" meo zboe,
trzeba dalej. Nastpny. Znw si chowamy. Tyle co we wnk. Tak jakby gotowao i jado z plewami, z apetytem i z zadowoleniem.
to miao ochroni. Jak zaczli wali, tak ju walili. Wiadomo byo, e nie W dniach rozkrcenia mynkw i bazaru Niemcy po Czerniakowie
przestan. Wraca nie ma co. Czeka nie ma co. Idziemy. Byo proci ute- rzucili si na Mokotw i na oliborz. Przypominam: 23 wrzenia
ko. Do samej Marszakowskiej. Ale dalej ju nie pamitam. Czerniakw Powile poudniowe; 27 wrzenia pad Mokotw;
Co byo jeszcze? W tych dniach? Handel wymienny na Kruczej midzy
30 wrzenia skapitulowa oliborz. I caa sia uderzenia miaa i teraz na t
Ho a Wilcz szybko narasta. Z dnia na dzie. Ju trzeciego dnia to by
bazarek. Czwartego bazar. Pitego zbity tum. Stojcy. Wierccy si. (Ten resztk rdmiecia.
odcinek do koca by wybrany", czyli bezpieczny.) Kady prawie co Jeszcze raz zbijam faszywe legendy o tym, e oliborz ocala.
trzyma w rku. Byle co. Wszystko mogo i na wymian, byle nie za I Mokotw. e tam nic takiego nie byo. Pamitam wygld i tego, i tego
pienidze. Pienidze byy tyle warte co miecie. Podobno kto zacz w 1945 roku: nie tylko spalone domy, ale kupa gruzu. W 1949 roku byem
handel za zoto. Oprcz sprzedajcych krcio si duo niby-kupujcych na Dworkowej, jak odkryli mas trupw (chyba koo dwustu) w kanale
czy takich, jak ja i Swen zwiedzajcych. zapchanym. Tam gdzie schodki. Ponure dzieje mokotowskich kanaw s
znane. Wanie tam i wtedy byy najgorsze kanaowe historie.
Drug rozrywk byo mielenie zboa. Z dnia na dzie mielenie
narastao. Jak ten bazar. I te szybciutko. Bo coraz wicej ludzi przytachi- To po wojnie Warszawa piewaa z werw Marsz Mokotowa:
wao sobie zboe. Z tym, e w dwa-trzy dni po nas to by ju tylko jczmie. ...nam przecie te noce sierpniowe i
Cieszyli si i z tego. I odchodzio mielenie. Po wszystkich schronach. Od prne ramiona wystarcz...
rana do nocy. Na rnych mynkach. Mniejszych, wikszych. Przewanie
zaczynao si od maych. Tak jak u nas. Na takich od kawy. Szu-ru-buru- Ten pierwszy marsz
szuru-buru korbkami. ma dziwn moc...
Ale to nam si wydawao powolniutkie. Malutkie. A pszenicy mielimy
duo. (Ju j jedlimy. W kko. Po peniutkich talerzach. Z sokiem. Co w piersiach dry
1 z plewami. Bardzo dobra!) Czstowao si ni, kto jej nie mia. Dalimy i w sercu ka...
cz pastwu Wi., bo nie bardzo mieli co je. Wic od mynka do kawy i trbka gra, tra ta ta
przeszo si do mynka nie wiem na co, wikszego. Poyczyo si. Wydaje tra-tatata-ta-ta...
mi si, e ten wikszy wymaga wicej wysiku, jako e mia wiksz korb
i wiksze obroty. Tote Zocha posza i wystaraa si u niby to znajomych Ale do rzeczy.
0 mynek duy. Taki duy, e nie by do poyczenia. Czyli do ruszenia. Na Mokotowie ani na oliborzu nie byem. Byli inni. Przeyli albo nie
1 trzeba byo z pszenic lecie tam. Na mielenie. Polecielimy prawie przeyli. Ci, co przeyli tam swoje tamtejsze wzruszenia, pieka i rzeczywis-
wszyscy. Mynek by podobny do magla. Mia olbrzymi korb, chodzc toci, wiedz. I ju opisali. I jeszcze opisz.
w pionowe koo. Sypnlimy pszenicy. I dalej mle. Na zmian. Raz Zocha. oliborz czeka chyba na swoje dzieje. Bo Mokotw ma swoj wielk
Raz ja. Raz Halina. Raz Ojciec. Zagldamy do szuflady. A tam led- tradycj powstaniow. Prawie kada dzielnica ma. Tej lewej Warszawy. Bo
wie-ledwie w kcie. Tej mczki. Owszem: moe i drobniej zmielona. Ale co przejdmy od Wisy do Wisy pnoc poudnie wachlarzykiem.
z tego, jak tak wolno? Znw mielemy. Na zmian. Namachao si kade oliborz.
Powzki tu wiem mao (stracone chyba 4 sierpnia).
160
161
I ja poleciaem chyba tego dnia wanie na urawi. Do Swena. Tym
Wola wiadomo co.
razem na gr. Bo co sobie wyobraziem, e moe Swen jest na grze. Nie.
Ochota synny Zieleniak, gdzie siedzieli dzie i noc zganiani ludzie; To chyba byo na drugi dzie. Nie mogem tak myle. e s na pierwszym
raz puszczono seri z karabinu do ogona przy pompie; i te gwacenia to
pitrze 30 wrzenia. A jednak chyba mogem. Chyba to byo 30 wrzenia.
wiem od rnych, i od Ludwika, bo by tam zagnany on, Ludmia, caa
Bo co byo jeszcze z tego niebezpieczestwa wprost, z nieba. I ju byo co
rodzina, e co i raz ktra z bab wracaa na swoj dziak" rodzinn, do
z tego koca, klapy, zawieszenia. Gromu, za przeproszeniem metafory. Bo
ma, z rykiem.
Mokotw co wyej. 0 kapitulacji nie tylko si mwio. Byo jak mi si zdaje oficjalnie
Czerniakw wiadomo. podane o bliskich rokowaniach.
Po kapitulacji oliborza 30 wrzenia bya pogoda, upa. (Nie 30 wrzenia. Id na urawi. Jasno w podwrzu. Soce na wylot
dziwcie si, e pamitam nagle. To tak jest. A poprawek nie robi, eby schodw, mieszka. Moe nie byy pootwierane te inne; tylko to jedno, na
wyszo to szamotanie pamici i ta oddzielno dzielnic.) Zostao tylko pierwszym pitrze, pastwa Szu., zupenie na przestrza, w amfilad. Co
rdmiecie. A w rdmieciu co? e ta Krucza bya? Z przecznicami? Czy pohukiwao. Co leao wszdzie. Czuo si duo ludzi. Gdzie? Niej? Tu
Zota? I to tak na niby. wiecio puch. W socu. Tu na klatce. Byo wczenie przed zachodem.
A reszta? 1 cigno, wcigao w ten aur piewem. Jednym, pojedynczym. Z chryp
W gruzach. i zajadle. A nabonie. Msko-wiej sko. Odprawczo-piwnicznie. Cho
Po reszcie. dochodzio z pierwszego pitra. Si okazao. I to z tej amfilady. A si
Wic co? chciaem przesysze. Kto u pastwa Szu. No jednak... Wnikam
Par na p i na wier ocalaych ulic, ktre tyle, e byy do ulic w pierwsze drzwi. Chciaem si dowiedzie o Swena. piew coraz przera-
podobnawe. Tak si wtedy wydawao. Bo teraz by si nie wyday podobne liwszy. Drugie drzwi. Przybiera na sile. No tu! No i widz, bo id dalej e
nawet i te. Gdzie tam. kto siedzi na krzele, na rodku. Ju widz, e pan Szu., starszy. Tyem do
Myn by wyczerpany. Zboe naniesione dla wojska, niby tak go duo, mnie, do schodw, frontem do okna, podwrza i punktu naprzeciwko.
a ju si koczyo. Broni te wcale nie byo tak bardzo. Zreszt co za bro? W pokoju co? Luz. Wszystko wyniesione. Tylko ten piew. Ryk. Po
miech na sali. Wiadomo, e rusz za chwil bombowce, krowy", porzdku, z przystankami: pikna jest caa, przyjaciko moja" jak
pancerniak, artylerie wszelkich rodzajw, czogi na to rdmiecie. Na t trza, pmwione. Znw ryczenie. Przeplot stacja. Fachowo. I znw:
Krucz. No i co? ,jak wskazwki zegara nazad s cofnione".
Kupa gruzw? Przebitych piwnic? I kupa trupw? Co chcecie od tekstu Godzinek, od intencji, od skupienia w uporze?
Niepotrzebnie mdrkuj. Dawno inni zrobili ju i histori, i wnioski Byem ogupiay. To byy naprawd Godzinki. Podchodz do pana Szu.
z tego, i ogosili. I rzecz jest znana. Tak mwi od siebie laika. I od
Ktry siedzi nieruchomy na krzele. Z rkami zoonymi na podoek.
innych. Te laikw. O tyle nam wolno mwi, e tam bylimy. Laicy
I odprawia. I nic. Nie odwraca si. Nie przerywa. Nie widzi. Nie syszy.
z nielaikami. Wszyscy razem skazani na jedn histori. Po rnych
wrzeniowych plotach nabieralimy coraz wikszej nadziei. Na ocalenie. piewa. Stoj za nim. Zapyta? Nie?
Wic moe nie skazani? Jeeli nie dopuci si do tej katastrofy na tym Przepraszam, czy... Nic.
kawaku? Moe warto byo obroni, uratowa, co si da i kogo si da. Moe Prosz pana, czy... Nic.
tu kto si z litoci umiechnie. Teraz? Jak ju tyle? Ano tak. Czy Swen jest? Nic, ryczy dalej, nieruchomy.
Mymy yli. Wci. I ten pan z oberwanym policzkiem chodzi jednak Czy nie ma nikogo? Tuu? S??? Nie?! Na dole?? gono, i nic. Gupi
po Kruczej ju z policzkiem przyszytym, bez bandaa. Kapitulacja wisiaa Miron. Pan Szu. ryczy. Miron lata. Obchodzi go z przodu. Pana Szu. Co
w powietrzu. Soce te. Kurz te. Czyli upa z hukiem z gruzem. Bo walio! oczy ma wlepione w okno, niebo; rce jak wyej (niej); piewa (ryczy) i nic.
walio! Obszedem go i speszony o wanie speszony wyszedem szybciutko.

162 163
Swena chyba nie znalazem tego dnia, piew rycza za mn na cae schody, 1 padziernika? Pokazaem to im, popatrzyli i nic; dalej si mwio. Potem
na cae podwrze i chyba jeszcze dalej.
Dziwny by jednak dom na urawiej. A pan Szu. odprawia w napiciu. zaraz do widzenia, i dalej. Z tumem za Aleje, czyli przed Aleje przejciem
Godzinki na zakoczenie powstania. podziemnym.
To bya sobota. Jeszcze tukli; w modzierze, w krowy" (bomby Cigno nas na Chmieln, na stare miecie. W ogle cigno i
nie); w nocy te nie pamitam co, przywyko si. A mieszkao si patrze sprawdza. Koomt by taki i pomieszanie wrae; i te tumy, i
w betach w piwnicy pod potg secesji, pod tym kredensem" Wilcza 23, soce; i to, e cisza i tyle rzeczy byo po drodze, ciasnot, mija, e nie
ktry dotrwa, dosta do dzi. Rano doskwierao. Soce. Dalej. Bez zmian. pamitam, jak, co dalej. Zaszlimy na Chmieln 32. To wiem. W bram.
Suche lato. I bya niedziela. O czym nikt nie wiedzia. Dzi te nie. Oficyna stoi. Pamitam, jak z bramy ju ujrzelimy, e oficyna nasza stoi.
Wiedziao si natomiast, e to ju padziernik. Padziernik... Padziernik... Ujrzelimy pitro. Drugie. I trzecie. Nasze. I nasze okna. Cae. Otwarte.
Niesamowite. Trzeci miesic? Trzeci. To ktry dzie? Szedziesity drugi. Zahaczone. Tak jak si zostawio. Wlecielimy na gr. To wszystko
Ale nagle wtedy rano wszystko ucicho. Duy front by cicho. Niemcy w socu, w suchym upale, w przezroczystoci. Kotw nie byo. Bo tak
cicho. I my cicho. Cisza. Taka, jakiej nie byo od 1 sierpnia. Czy emy ju byo wszystko. Stao. Jedzenie dla kotw te. Gdzie koty? Zlecielimy na
przedtem wiedzieli, czymy si od razu domylili, czy byskawiczne d, do dozorcy. Dozorca nam mwi, e kto widzia, jak koty wyszy
ogoszenie, e zawieszenie do nocy i e pertraktacje? Chyba ogoszenie. ktrego dnia oknem na dach i ju nie wrciy. Oni wszyscy zostali na
A wic koniec? Waciwie? Wiadomo, e jak pertraktuj, to si zgodz. Chmielnej. Tylko my ze Swenem poszlimy dalej, do placyku, w Szpitaln
Wierzyo si, e nic zego nas nie czeka, chciao si w to wierzy, bo si miao i ktr na lewo do Jasnej. Bo przez plac Napoleona (Powstacw). Zaraz
dosy i powstania, i wojny w ogle, i nienawici, i zabijania, i ginicia. od placyku zaczo si strasznie.
Nagle zachciao si wszystkim y! y! I! Wyj! Popatrze! Na I to narastao. Gruzy za gruzami. Zway za zwaami. Nie wiem, czego
soce. Normalnie. si spodziewalimy. Przecie wiadomo byo chyba, e te ogryzki Kruczej
I naraz zaczli ze wszystkich piwnic, lochw, dziur wszyscy wychodzi. czy Wilczej to tylko to i nic wicej. No, jeszcze gdzie co, p domu,
Na ulice! ptora. Z tym, e to ju nie miao znaczenia.
Ani to aoba. Ani wito. Nie wiadomo co. Wszystko naraz. Po prostu Ale jednak. To pewnie byo to, co Adam powiedzia, jak opowiadaem
wylegnicie narodu na wierzch. 0 tym dniu:
I mymy wyszli. Ca piwnic. Na Krucz. Na Kruczej byo ju takie No, bo nagle powrt do normy, i nagle niema miasta, nie ma domw,
zaludnienie, e ledwie si przechodzio. Ale komu si spieszyo? Szlimy no... rozpacz...
ca famu: Halina, Zocha, Stacha, Ojciec, Swen (bo przyszed), ja, pani Tak, wanie to, e to ju spokj. Koniec. Po wszystkim. Dwiecie
Trafna z torebk pod pach. Waciwie to byo wito, co tu ukrywa. tysicy ludzi ley pod gruzami. Razem z Warszaw.
Szlimy z tumem. I mijalimy si z tumem narodu odwrotnym. Na Jasnej byo chyba najgorzej. Szlimy po potwornych zwaliskach. To
Tum wali ze wszystkich bram, podwrek, gruzw, wylotw i prze- wysoko. To nisko. Tu byo pusto. I Swen zacz nagle paka. Na cay gos.
cznic. Bo gruzw nie brako. Caa Krucza bya w barykadach, w doach. Na ca ulic. To mnie do reszty rozoyo. I tak zreszt ryczaem. Tyle e
W gruzach i w tumach. No i w socu. I w tej ciszy, posypanej miejscowym moe ciszej. Doszlimy do placu Dbrowskiego. Z czterech stron i na
rozgardiaszem wylegnicia na miasto". Na rogu spotykao si rnych rodku gruzy. I puchy. I to niebo. Z zaczajonym echem. Bo by zachd.
znajomych, dalszych, bliszych. Mijao si. Gadao. Przystawao. Patrzyo 1 co gdzie wystrzelio. W Ogrodzie Saskim. I dalej cisza. Zawrcilimy.
w niebo. Wszyscy ze wszystkimi. Na rogu Nowogrodzkiej weszlimy na Zaczy si znw strzay. W nocy byy jakie dziaania.
Iren P. z mam i chyba z ciotkami. Tu byy te wykopy. Barykady. Rano 2 padziernika 1944 roku wszystko w ogle ucicho. Tym razem
Stanlimy. Co si mwio i patrzao do gry. I nagle na niebieskim niebie na stae. Kapitulacja. Koniec powstania. Ogoszone. Wszyscy od dzi
zobaczylimy ze Swenem wysoko-wysoko, jak leciay dwa bociany. wychodz. Do 9 padziernika ma by pusto. Cae miasto. Powstacy
skadaj bro. Ludzie zdolni do pracy bd rozwoeni na roboty do
164
165
U bauera piesek wyje.
Rzeszy. Niezdolni i jedyni opiekunowie dzieci rozwiezieni bd po Na niadanie jad pomyje.
Guberni. Soca wyranego tego dnia wyjtkowo chyba nie byo, bo skoro A na obiad kawa flaka,
wylecielimy: Zocha, Ojciec, Halina, Swen i ja, do Piknej tym razem eby szczeka na Polaka.
byle bliej i prdzej na Marszakowsk, sprawdzi pierwszych wy- Oj... lala -lala -la la
chodzcych to byo jako matowo. O pierwszych wychodzcych trudno tu tra lala lala la la
byo mwi. Marszakowska, jak spojrze w prawo, roia si. Ludzie... alalalalalala lala
ludzie... w ogonie... ju czekali. Ju do wyjcia, z toboami, rodzinami. alalala lala lala...
Marszakowska bya pokopana, poprzegradzana. Barykadami, rowami. Mielimy wychodzi razem. Pani Jadwiga i pan Stanisaw. Pastwo Wi.
Wic tum ustawi si po tej stronie od nas. Zahaczyem wzrokiem o napis w caym komplecie, z dziemi, z Jzia, zmatk, z Jadzi. My wszyscy. Pani
,,Imperial"(kino) nad tumem i w tumie zobaczyem Waw. Spojrzelimy Trafna. Zocha wiedziaa o pani Trafnej, i pastwo Woj. te, e to
na lewo: tum tu ju wyazi na ca szeroko. Doszlimy naszym ydwka. Wiele ydw miao wychodzi z Polakami jako nie-ydzi. Inni,
brzekiem, od naszej strony, do rogu Marszakowskiej, Koszykowej jak chcieli, to zostawali w gruzach. Ale na og ydzi mieli zaufanie wtedy
i niadeckich. Jedno wyjcie byo wanie tu, std przez niadeckich do do warszawiakw. Sytuacja uatwiaa zreszt i zaufanie, i nierozpoznawa-
placu Politechniki. A drugie Alejami albo Towarow do placu Zawiszy. nie, i niemylenie o tym.
Z dalszej Marszakowskiej od Zbawiciela nadchodziy tumy. Z Koszyko- Moje spotkanie z ydami, z ca rodzin Kuby.
wej, tej lewej, jeszcze wiksze tumy. Wszystko to albo pakowao si Kuba by uroczym, zgrabnym, po prostu piknym modym ydem.
w niadeckich i tam poruszao si powoli czy w miejscu, mrowio, roio, Chodzi w kapeluszu, w butach z cholewami. A by wysoki, mia czarne
albo ogldao, oblatywao, miotao si jak my, albo wracao z Pola wspaniae wosy i biae wspaniae zby. Znaem go. I ja, i inni. Strasznie by
Mokotowskiego, z dziaek, z burakami, marchwi, pietruchami, baniami, lubiany. Chodzi, mia si. By bardzo kokieteryjny. Ale nie za bardzo.
narcza wieunie i te licie, zapachy, kolory i zachanno niesienia do Zna si na sobie. Ostatni raz spotkaem go na placu Dbrowskiego, tu
swojego gara, eby co prdzej ugotowa i zje! pierwszy raz! od takiego gdzie dzi mieszkam; byo lato, czerwiec, pioruny, burza; luno; stalimy
czasu co takiego; te pochody z Pola Mokotowskiego byy coraz wiksze, pod daszkiem, a Kuba mia si z piorunw tymi zbami. I potem jeszcze
ludzie lecieli, rwali, nieli, gotowali, jedli, i znw lecieli, rwali i jedli, eby jak z workiem czy czym dla rodziny szed. Potem znikn. Co byo
normalne. Wspominao si go i mylao, e moe z nim le. I nagle teraz
chocia par dni poby tu sobie jeszcze, pooddycha, poje i dopiero
2 padziernika stoimy, chodzimy w miejscu po naszych podwrkach
wyj.
Wilczo-Kruczej. Zmieniamy pagrki. Bo byo ich duo. I dow te.
Duo ludzi, obadowanych ju do wyjcia, kryo koo gwnego
Radzimy. Co. Jak. Kto kiedy z kim wychodzi. Patrz w bok. Te biae zby
wyjciowego naronika. Siadao na toboach. Szukao swoich. Reszty. rozemiane. Ta sama wspaniaa sylwetka. Patrz i nie wierz. Ale ten si
Zagubionych. Umwionych. Walizy. Dzieci. Niektrzy rozkadali si mieje. Podlatuje.
caymi obozami. Chyba na nocleg. Na tym skrzyowaniu Koszykowej ze Kuba!
niadeckich. Na samym rodku zbiegu piciu wylotw ulic by wielki lej od Jak si masz!
bomby, obsiedziany przez ludzi, okrany. Racja. Prawda. Te leje po To ty?
bombach. Co pewien czas co sobie przypominam dosy wanego na Ten si mieje. Szeroko.
wygld i na such. Jak ty si uchowa?
To cae wychodzenie szo powoli. I byo podobne do zbierania si na
Dobrze.
sd ostateczny. Chyba ju wtedy z miejsca ustalilimy, e wychodzimy na Gdzie jeste? No i co? Co robisz? Sam jeste? Wychodzisz? Nie?
drugi dzie, czyli 3 padziernika. Zwleka niema co. Co bdzie, to bdzie. Kuba! Co podobnego...
Moe nie tak le. Jasne, e nas wywioz wszystkich na roboty do Rzeszy. 167
Byle nie na zachd. I nie do bauera (synna harwa i godowa):

166
takie miejsce. Mimo upaw. Ludwik w 1939 roku na Kercelaku w bramie
Kuba z caym zaufaniem do mnie i do Ojca, bo stoi obok, i do pana sta midzy dwoma poarami w przecigu od ognia i trzs si z zimna.
Stanisawa. Mwi: Pan Szu., ten od Godzinek, wcale wtedy nie zwariowa. Bo teraz z
Jestemy tu w gruzach. Na Wilczej. Caa rodzina. Cay czas. rodzin szykowali cae soje ze smalcem. Ich syn mia waliz pienidzy.
Dwadziecia sze osb. Jestemy urzdzeni. A co wy? Wychodzicie? Przezornie. To, co wiem, to wiem ju po ilu miesicach potem. Po
No, niby tak. spotkaniu Swena z Mam. Jego. Bo tu emy si tak niby zgubili, rozleli.
Naprawd wychodzicie? Do Niemcw? Po co? Swen wyszed z Sz.-ami. Do Ursusa. Ich zagnali. Starych oddzielili. Syna
No wanie do koca nie wiemy. Bo faktycznie Halina miaa ch Sz.-w, tego z pienidzmi, i Swena wsadzili na roboty, na wywz do
zosta w gruzach. Ja te. Ojciec z Zoch tak na p. Ale niby byo towarwki. Tyle e otwarty wagon. Jad. Jad. Jest noc. Gdzie. Daleko.
postanowione wyj. A tu Kuba namawia: Jeszcze Gubernia. Pocig skrca. Zwalnia. Wyskakuj. Najpierw kto tam.
Zostacie z nami. Mamy dobrze. Nie bdziecie mieli le. Mamy co Strza. Co? Kto wie co? Potem Szu. rzuca waliz z pienidzmi, Swen
je. Mamy zapasy. Nie znajd nas. tob. I sami skok! skok! Udao si. Lec do wsi. Obok jest Schwanzdorf.
Ojciec mwi a moe? Gubernia. Kieleckie. Po polsku: Ogonowice... Id do chaupy. Nocleg.
No czy ja wiem? Ojciec zacz si zastanawia. Wypytki. No i olnienie z zatkaniem. Mama, ciotka Uff. i Celina. I Lusia
Zostacie z nami. z pani Rym. Wszystkie tu s. Co nie do wiary. Ale tak byo.
Ja zaczem ulega Kubie. Spodobao mi si. eby zosta. Oni mieli Nasza starwkowa rodzina: Mama Swena, Ciotka, Celina, Lusia
dowiadczenie. Kuba by mdry, wietny. Naprawd miaem ch. Wielk. z Mareczkiem i swoj mam wyszy, jak Niemcy wpadli, w ile godzin po
I Halina te. Bo zaraz do niej poleciaem. Kubie powiedziaem: naszym wyjciu do kanaw. Granaty gdzie tam rzucili. Ale nie tak
No zobaczymy. gronie. Powieli do Pruszkowa czy Ursusa. Matce i Ciotce nie grozio nic.
Zostacie z nami. Celince roboty. (Bya w 1942 cztery miesice w Majdanku.) Przebray j.
Halina i ja bylimy zdecydowani. Wcale nam si nie chciao wychodzi Czyli ponakaday na ni, co si dao, pookryway. Chustkami. eby bya
do Niemcw na niewiadome, na te roboty. Niby liczyo si, e niedugo. Ale brzydka i stara. I tak przeszy. Przez segregacj. Wszystkie jako niezdolne
licho wie ile. Moe p roku jeszcze? Nie lepiej tu zosta w gruzach? do pracy. Do Guberni.
Kto nas znajdzie? Wrmy do wychodzenia gwnego. Ostatecznego. Do tak zwanego
Zocha te rozpatrywaa. I Ojciec. I zdawao si przez moment, e wyjcia. Dzie kapitulacji cign si i cign. Ci wychodzili. Ci si
prawie tak. Ale potem zaczli si ba. A moe niebezpiecznie. Znajd, to szykowali. Ci si namylali. Ci mijali. Naradzali. A wszystko to do-
chodzio. Mnoyy si spotkania. Zbierania. I mnoyy si niezdecydowa-
rozwal. A wywioz (jak wyj), to na roboty, i tyle; na ycie, a nie na
nia. Gupie rozdzielania si. Gapowatoci. Nitakoci-nisiakoci. No
mier.
i jeszcze co: znoszenie wody, ile razy tyle co zwykle, na wielkie mycie
Rozbija si znowu nie chcielimy. Chocia stao si w kocu inaczej.
przed wielkim wyjciem. Caa Warszawa zacza si my. Rodzinami.
Bo zaczo si gupawe rozbijanie si, nietrzymanie si razem. Stopniowo.
Schronami. We wszystkich moliwych naczyniach. Nie pamitam, co byo
Coraz wiksze. Zaczo si od Swena. Zamiast eby wyszed z nami, on
z goleniem. Na pewno, kto mia czym, ten si goli. Po wczorajszym wicie
i Zbyszek (jeliby chcia po cywilnemu), to nie. Jako si nie umwilimy.
wylegnicia na ulic dzi by dzie szykowania si. My odoylimy nasze
Nie dogadalimy. Z winy mojej. Troch Haliny. Ale co Halina winna. Ja!
mycie pod wieczr. Tymczasem zacza si narada, co bra ze sob. Ile si
Niechlujstwo. Prawie polegajce na miniciu si. I niespotkaniu w por.
udwignie. I co wobec tego zostawi na marne. Wszyscy odbywali te
Jeszcze tego dnia Swen u nas by. Czyja tam. To, e Swen by zraony t narady. Pastwu Wi. zostao nagle kaszy wicej, ni mogli wszyscy unie.
wod od Stachy wtedy i jeszcze tym, owym, drobiazgami, to co? Nie Nam zostao sporo pszenicy, ktr te trzeba byo zostawi. Czciowo.
zadziaaem. I przegraem ja. Swen nie mia dobrze we wrzeniu. Z byciem. Byli i tacy, co nic nie mieli. Ale sporo ludzi musiao co zostawi, co by si
Z myciem. Z arciem. Wszystko le. I jeszcze przecigi. Bo mu wypado
169
168
przydao, czy zjedzenia, czy z ubrania. Ale nie dao rady tacha ze sob. Po Przemowa? Ano, przemowa. Zobaczyem w tumie ale troch wyej, bo
ustaleniu, co wzi, zaczlimy radzi, w co wzi. Najlepiej: kady wemie niby idcego, a niby zatrzymujcego si na pagrkach pijaka. O ile nie
co na plecy, a do rki to ju kto co chce na dodatek. Ojciec z Zoch wpadli wariata. Przemawia to tumu:
na pomys, eby uszy dla nas piciorga pi workw-toreb na plecy. Na Luuuudzie... dokd wychodzicie! Luuudzie! Ju Napoleon powie-
pasach, a la plecak. Torby z ptna. I pasy z ptna. Bo skry nie byo.
dzia...
Ptno byo. I maszyna si znalaza. Zocha, Halina i Stacha zaczy szy te
Nikt nie sucha. Przemowa bya nieco niezwyka.
torby. Ja zaczem si wierci za zapasem zeszytw i owkw. W kcie
mieszkania pani Rybkowskiej odkryem garbaty pokoik. Cay zapchany Wyszlimy od Sabiny przez te mrowia. Na Krucz. Pki reszta dnia.
stosami zeszytw. Moe nie by garbaty. A tylko zrobi si garbaty przez te My si.
zeszyty. By zatchy. Zeszyty byy stare. Wic szybko wyrywaem nie Mycie byo wielkie. I dugie. Po kolei. W miednicy, w grzanych wodach
zapisane kartki. Na to akurat wesza pani Rybkowska. na cztery fajery. Myli si wszyscy. Halina, Zocha, Stacha, ja, pan Stanisaw,
Co pan robi? To s zeszyty szkolne mojej zmarej crki. pani Jadwiga, Tata.
No, ale przecie... Nadchodzi Trzeci Dzie wit. To niby metafora. Ale tylko niby.
Ale, prosz pana... Wtedy ju j odczuwaem. I nie tylko ja. Koczy si dzie kapitulacji.
Nic nie pomogo moje ale. Skoro sprawa wyrywania kartek ze starych Dzie, ktry rano jeszcze by ostatnim, szedziesitym trzecim dniem
zeszytw nie bya oczywistoci, to nie byo jak przekona. Nawet gdyby to powstania warszawskiego 1944 roku.
traktowa jako pamitki. Postanowiem po wyjciu pani R. dalej wyrywa. Czo-gi przez Marszakowsk,
Przecie musiaem mie na czym pisa. Na drog. I na wywzk. No i skoro Czo-gi przez Nowy wiat...
wysza, wyrywaem dalej.
Chyba po uszyciu toreb troch emy si porozchodzili. Czy jeszcze na Pamitasz noc lipcow...
Chmieln? Wiem, e ja z Ojcem poszlimy na Zot. Zachciao nam si
jeszcze zobaczy z Sabin, na poegnanie. Byo poudnie, pochmurnawe, Fika w lewo, fika w prawo...
z tym, e bez deszczu. Pochmurno sza nie tyle od gry, ile od dou, tak
byo rojno. Tdy przecie te ludzie wychodzili do placu Zawiszy. I tak Caa Warszawa wykrzyknie nam hallo...
samo mijali si, wracali, naradzali. Domy byy czarne i siwe. Jednoczenie.
Jak tum. Poobrywane balkowy. I nagle w tych balkonach bo trudno Pod rk przez cay Mokotw...
powiedzie na ludzie. W oknach gowy. Dziwio to, e patrz z gry na
ulic. Dawno nie byli na grze. Coraz kto taska rannego na noszach. Do broni, Jezus Maryja, do...
Chorego.
Sabina z Czesawem krztali si w swojej piwniczce. Spokojni. Co jedli. Pod Twoj obron...
Czy mieli je. Wychodzi nie mieli zamiaru, ani jutro, ani pojutrze. Jak
najpniej. Jak si obluni zupenie. Po co si spieszy. I wyszli 9 czy 10 Na lwa srogiego bez obawy sidziesz...
padziernika. Na ktrym pitrze byy przecie mieszkania. Sabiny, Mcio si w gowie.
Czesawa, siostry Czesawa. Wic poszedem na gr i stanem na 3 padziernika, we wtorek, poszlimy jeszcze raz na Chmieln. Ludzie
pokiereszowanym balkonie. Tum wi si. Krzywo. Zbit kup. Omija wci chodzili, szykowali si do wyjcia, wychodzili, spotykali si, znosili
przeszkody. Raz na lewo. Raz na prawo. Raz te porodku. Ulica szumiaa. sobie buraki i marchwie z Pola Mokotowskiego. Mymy te si waciwie
W to wszystko wdawa si pijacko-wariacki ton. Gono. Coraz bliej. jeszcze krcili. Pastwo Baturkiewiczowie, gospodarze kwatery na rogu
Zgoda, wzili nas do swojej piwnicy, ebymy si doubierali. Nie wiem, cz

170 171
to wtedy dostaem palto, czy w ogle od Zochy i Ojca, czy od nich. Od nich w prawo. Nie wiadomo po co. Co si mwio. Wypytywao. Co dalej. Ale
wtedy dostaem zimowe buty. Na wyjcie. I nie tylko ja. Caa rodzina dalej byli tylko ludzie i ludzie. Od tych wszystkich ludzi razem szed jeden
grzebaa w piwnicy. Midzy butami. Dziwiem si w duchu, e ci ludzie szum. Byo si w szumie, w rodku. I samemu si szumiao. Nogami.
cigle dbaj o innych. W tej piwnicy zostawiem w wglu brulion jednego Mwieniem. Szum mia zafalowania. Bo coraz to wybijao si na wierzch
mojego dramatu. Nie znalaz si nigdy. Drzwi na Chmielnej zamkno si pojkiwanie, nawoywanie. Nieraz ktre nosze wymijay nas. Czuo si
na klucz. Niepotrzebnie. Bo dom zosta przez Niemcw spalony. Potem. falowanie dosownie. I co z pynicia. Ktre byo odpywaniem.
Ale kto wiedzia, e to bd gruzy, e bdziemy tu za ile miesicy tylko we ciany niadeckich zaczy si koczy. Ju. Ju. I wylegnicie na plac
dwch z Ojcem? e przyjdziemy tu z pdzlem i mokr farb w garnku i e Politechniki. Tu odgosy si zmieniy. I wpado si w szybki rwetes. Z tumu
si bdzie pisao malowao malowao wielkimi literami: wykrcay popiesznie nosze za noszami. Krzyki Niemcw. Podjedanie
ZOCHA, HALINA, STACHA karetek. Samochodw. adowanie chorych i rannych. Zielone mundury.
JESTEMY POZNASKA 37 M. 5 Hitlerowskie. Rozlatane. Duo ich. Wszystko na tle barykady w poprzek
placu. Na barykadzie leaa biaa pachta. Barykada sza tylko do poowy.
W butach, paltach, w czym (narciarce pewnie, bo to si wtedy nosio) Dalej w bok od niej ruch samochodowy. I Niemcy. Ci od przejmowania
na gowie zrobilimy ostatnie przejcie przez Krucz. Zatoczon. Chyba nas. Jeden z oficerw, jakemy ju podchodzili pod barykad, badawczo
jeszcze wpad do nas Swen. I jednak si widzielimy. Decydujc si na wpatrywa si w nas. Wpatrywa si kolejno. W pewnym momencie we
gupie rozstanie. I ni to egnajc si, ni to nie egnajc. mnie. Podszed do mnie. I szybko obmaca mnie od gry do dou. I ju sta
Jeszcze w ostatniej chwili z Ojcem wzilimy dokumenty swoje, dalej na boku, wypatrywa i podlatywa do nastpnych. Ale nie tak czsto.
wiadectwo maturalne Haliny, aparat fotograficzny i moje zapiski (ten
Zdziwiem si wtedy, e upatrzy sobie mnie. Na podejrzanego. Czyli
dramat o powstaniu inny ni na Zgoda) na papierze z Kapitulnej. eby
z ukryt broni. Powstacy mieli przecie wyj na kocu. I mieli tu
zakopa. Do piwnicy, czyli schronu Wilcza 21. W schronach nie siedziao
skada bro. Pod barykad. I tak byo. Dwadziecia dwa tysice.
si ju dwa dni. Zeszlimy. Byo czarno. Pusto. Owinlimy aparat
9 padziernika. Ci, co wychodzili po cywilnemu zrzucali z siebie wszystko,
w gagan. Papiery razem do blaszanego puda. Wykopalimy doek.
co mogo zatrca umundurowaniem. I broni nikt ze sob nie mia zamiaru
Wkopalimy to. I zaklepalimy. Po powrocie w lutym odkopalimy. Byy.
nie. Po co? Teraz? Widocznie nam nie dowierzali. Teraz si nie dziwi, e
Inne rzeczy, na Miodowej, na Zgoda pozakrywane dokadnie cegami
mnie obmaca. Nie dowierzali modym. A ja miaem wtedy dwadziecia
wsiky. Swen te by, osobno. I te nic nie byo.
Wreszcie kady zaoy sobie na plecy du bia torb z ptna. Na dwa lata... A to, e wlokem si z rodzin, w tumie, z torb na plecach, to
szelkach. I wyszo si. My. Pastwo Woj., caa rodzina Wi. Pikn. Do co... Swoj drog musielimy wtedy wyglda dziwnie. I cywile. I powsta-
Marszakowskiej. Tu ju tum si zagszcza. I w tym tumie dobrno si do cy. Nie byli znowu wcale do siebie tacy niepodobni. Wszyscy ludzie, co
rogu niadeckich, Koszykowej i Marszakowskiej ze wspomnianym lejem wyazili wtedy z Warszawy, byli do siebie podobni i zupenie niepodobni do
po bombie porodku (gdzie ludzie nocowali). Dzi byo troch atwiej innych.
dosta si w nurt. Bo to by nurt. Ta niadeckich. Ju ten gwny nurt A moe ten dzie by pochmurny i z deszczykiem? Bo ruch samo-
wychodzcych. Pogoda bya, wydaje mi si, nie cakiem soneczna. Ale chodw. Koo barykady i w Nowowiejsk syszaem na mokro. I tak, jakby
ciepo. niadeckich miaa po obydwu stronach ciany, czciowo popalo- bya jezdnia pomokrzona. Troch. Tak mi si widzi. I zaraz szpital
ne, poburzone, czciowo cae; w kadym razie wygldaa na ulic. Szo si z czerwonej cegy. Po lewej. Z licwki. Bo i tak liska... To moe. Ale nie.
wolno. Bo ludzie szli gsto na ca szeroko. Do tego trzeba byo uwaa, Te mi si widzi pomokrzony. Nikt nie zwraca na to uwagi. Kompletnie.
eby nie wej w dziur w jezdni albo na nosze z rannymi. Szo si i szo. Za bardzo zajci bylimy wychodzeniem. W wiat, jak by nie byo. Nie taki
Chocia to nieduga ulica. Czasem robi si na lewo albo na prawo, albo pewny. Ten wiat. Ale z nadziej. I nie taki daleki na razie. A ju wydawa
przed nami may luz. To si przyspieszao. Albo skrcao w lewo. Czy si za barykad daleki. Za dalekiego wiata nie chciao si. Wiadomo.

172 173
Tu nurt ogona skrca w lewo. Do Wawelskiej. Czyli do Pola
Gubernia to wygrana. Wielka. I tacy jak my nie mieli co na ni liczy. Mokotowskiego. I znw w prawo. Brzegiem Pola. Wawelsk. Zawiao
Chyba zwia gdzie, z Pruszkowa, po drodze, z pocigu. marchwiami. Zielenin. Przebyso soce. Ogon przed nami teraz wlk si
Nas mieli siupn do Rzeszy. Niemcy robili wraenie zorientowanych, i wlk. Byo wida daleko. Bo daleki widok. Po prawej popalone wille
zorganizowanych, nie traccych rezonu. Do ostatka. A ponadto byli nami i elegancje Kolonii Staszica, z ogrdkami, i pitrowe w ogrdkach, i te mae
wszystkimi zaskoczeni. e nas wychodzi a tyle. Przecie tyle zgino. Tyle wszystko puste, dawno. Szlimy bardzo wolno. Nawet przystawalimy,
ju gnao si przedtem. Po upadku dzielnicy. Ulicy. Z rnych stron bo robiy si korki, zgrubienia. Co kilka metrw wloka si wzdu nas
Warszawy. A tyle jeszcze zostao. My sami bylimy sob zdziwieni. e eskorta. Bo chyba si wloka. A moe przekazywali nas sobie kolejno? Na
nas tyle. Przed nami, w nieskoczono, ogon. I to ogon na szeroko ulicy. pewno na niektrych odcinkach szli. To byli wehrmachtowcy. Inni ni ci
W nieskoczono, bo trudno mwi o jego pocztku. Za nami trudno przy barykadzie. Pokrzykiwali bez zoci. Z humorem. Ze szwargotaniem.
byo mwi o kocu. Ogon ogona wyszed 9 padziernika. W tym Rwali marchwie, pomidory. Woali do kobiet:
wychodzeniu po kapitulacji cakowitej. Marijaa! Marijaa!
Skd byo w nas tyle dobrej wrby? Przecie wywzki z Warszawy I dawali, co im si wyrwao. Warszawskie Marije" przyjmoway
byy ze. Wywzki z getta w zachlorowanych wagonach, w ktrych si i jady. Co tam odpowiaday, w kombinowanym jzyku.
umierao. Wywzki do obozw. Wywzki na roboty, przymusowe, to byo Przy ktrym korku zaczlimy przysiada. Wehrmachtowcy przy-
i tak szczcie. Przecie nigdy nie wiadomo byo co i jak. Mojego wuja zwalali, bardzo grzecznie. Jak tylko si odtykao, pokrzykiwali znw.
z Bielaskiej, ma cioci Olimpii-Limpci, wywieli 31 sierpnia do Owici- E, Marijaa!! - i co tam, eby i.
mia. Dlatego mwiem ten bidny Stach". Limpcia dostaa puszk Ta Wawelska rozpogodzia ludzi. Bo i Pole Mokotowskie pachniao,
z prochami. Moe nam si zdawao, e mamy szans, bo tyle nas w kupie.
i bomby nie waliy.
Jak te mrwki w lesie w Buchniku pod Jabonn, co widziaem przed
Moe powinienem opisa wicej, jak Warszawa wygldaa od brzegu,
wojn; bylimy blisko szosy wtedy, w lewo szed las, i gdzie tam spory
tak niby w caoci i na poegnanie. Bo brzeg Warszawy szed tdy wtedy.
kawa szo si do Wisy; budzimy si rano, a tu szum, wylatujemy: a tu
Mokotw by niewidoczny. Prdzej si urywa. I Pole Mokotowskie po
Wisa przysza do nas, powd; patrzymy pod nogi: tu przecieka struka, tu zahaczeniu o wystajc Grjeck star Ochot (te mniejsz, krtsz) szo
robi si coraz szersza, obok ta, obok ta; i tak z sekundy na sekund szerzej; i szo, nie wiadomo dokd, otwarte, na Koluszki i Konstantynopol. Wic
a tu pynie nagle wielka kula, z mrwek, przepyna; nie wiem, czy Warszawa od brzegu. Ale czy tak si wtedy ogldao? Troch tak. Ale
ocalay, czy moe te od spodu nie, czy stopniowo si topiy? One liczyy na wyszlimy przecie ze rodka tego, co tu sterczao i musiao nie robi
co, a musiay zrobi z siebie kul natychmiast; a moe si pchay na zmian wraenia. Troch przesadzam. Po jednej stronie Pole Mokotowskie, duo
do rodka? tak jak ci na Cudzie w Mediolanie? w jednym rzuciku soca rosncego. I ludzi nie wida. Po prawej wci stercz ulice, domy, jedne za
raniutko wylatuj ze zmarznitego spania, zbijaj si w kupk, kady chce drugimi, i po kolei te wszystko ciemne i puste. A rodkiem z przodu
do rodka, i wci si magluj dorodkowo; Ludwik macha na to rk, bo i z tyu wychodzimy my. Wychodzimy i wychodzimy. I przysiadamy.
mia to bez metafory na Zieleniaku pierwsze noce powstania byy mokre Ruszamy dalej. I gadamy. I wszyscy idziemy jedn ulic. To nie byo takie
i chodne, a oni byli na goych kocich bach. zwyczajne. Za wirki i Wigury, wtedy jeszcze bardzo nieulicow, za-
Uczucie, e skoro nas tyle, to przecie jako", moe by mylne. Ja tam czynao si wchodzi w rodek Ochoty. Midzy prawe zburzenie i lewe
od czasw getta nie wierz. zburzenie. Na Grjeckiej powinien by ruch. Ale nie pamitam. Bo i tych
No i szlimy t Nowowiejsk. Nie byo wyboru. Wybr by przed nas drugich od placu Zawiszy - nie. I przelotowego ruchu Niemcw
Sniadeckich. Mona byo zosta z rodzin Kuby w gruzach. Pod grami nie. Pamitam cig nasz. Przecinanie Grjeckiej. Pamitam kocie by
Siennej, liskiej, Paskiej. Ale si nie zostao. A szo. Wolno. Doszo si. z szynami pod nogami. Gruzy. Spalenizna. W nos. W oczy. Pamitam,
Do skrzyowania. Z alej Niepodlegoci. jakemy si rozgldali. A nie pamitam za czym. Wychodzio si w niedue

174 175
ruiniarnie Kopiskiej z nieduych piterek, drewniakw, wozowni ze Wprost. Na surowo. Ojciec od razu zjad. Ja nie mogem. Jechalimy.
stajniami. Kopiska miaa kocie by na wsko, w spadzisty bochenek. Na Wolniusieko. Wolniusieko. Za Warszaw. Sensacja! Co w Piastowie? Co
dwa rynsztoki z deskami w podskokach na kady wjazd do bramy. w Ursusie? Mawki. Przerzutki jarzyn z peronu. Mroczki. Tumki
Urywaa si. Wkrtce. Znaczy sza dalej, ale jako przejcie ju do obserwatorw-pomagierw.
Dworca Zachodniego; przez pole z ogrdkami, niby jeszcze prawie Jechao si i jechao. Te pitnacie kilometrw. Tymi wagonami. Na
Mokotowskie. Wida ju byo nasypy, perony, wagony. Towarowe. Duo. czerwono. Spod choinki. Bo jak miaem cztery lata, to dostaem pocig
Powykrcany ogon ludzi. I na kocu na tle peronw ogromne zamieszanie towarowy z czterema towarowymi wagonami. Wiem, e jeden by na
w poprzek. Za kocem, czyli za torami, peronami, musiay stercze gruzy wgiel, a jeden na drzewo, taki duszy. Ja z moimi jechalimy teraz tym na
Woli, okrglaki i bben Gazowni. Nie wiem, czy to wtedy widziao si jako wgiel. W Pruszkowie by ju mok. Wysiadka. Peno wyskakiwa,
ostatni widok Warszawy. wyae, nawoywa. Bo nie tylko duo nas. Ale duo tych, co czekali.
S bocznice. Krzyki. Ruch. Upychanie kupami ludzi, gratw. Jestemy Niemcw. I naszych z RGO taka Rada (Gwna Opiekucza) od
niedaleko peronw. My dobijamy wolniunio. U koca Kopiskiej wida uatwienia przetrwania, dawania zup. I z Czerwonego Krzya. Weszlimy
nagle grup Polakw. Nios opaty, wory, worki, cebule, pomidory, od razu od torw w prawo w nurt szyku. I zaczlimy i w gb,
kartofle. Przy nas Szwaby. Tam dworcowi. Peronowi. Te Szwaby. w pruszkowskie kolejowe zagrody, przemysy teraz: obozy; bo to byy
Zrwnujemy si z Polakami, tymi od kopania. Pilnuje ich tylko jeden najpierw betonowe parkany, tory pod nogami, a potem hale, hale i jeszcze
Niemiec, a i to nie tak cile. Polacy trzymaj worki na plecach, w prawych raz hale. Obz - remiza. To znaczy: obz remizy. Cig tych remiz
rkach opaty. Patrz: midzy nimi mj znajomy. Podchodz. Da si. zaczyna si ju w Ursusie. Takich, nie tych. Racja, e po Wochach jest
Wszdzie rejwach. Tu obojtno. Znajomy wita si. Pytam go, co tu robi. Ursus. Po Ursusie Piastw. I dopiero po Piastowie Pruszkw. Kojarzy mi
Przyjedaj od kilku dni z Pruszkowa na wykopki. Pytam dalej: czy nie da si z kredkami w owkach. Bo i od tego przemysu, i od tych kredek zacz
si do nich doczy. Daje mi od razu opat. si Pruszkw jako co. Choby powd miasto-stacji. Ta cz prawa. Ta,
Prbowa, moe pan przejdzie. gdzie my - transport - transmisja czyli bez ustanku suw, suw, suw za
Bior w gar opat. Wrmam przecie swj. Nie obliczyem, e jestem suwem, si cignlimy - to ta cz, prawa, ten Pruszkw mniejszy,
a tak napitnowany. Moi, nasi z Warszawy lawinami kitosz si, z mniejszym pseudogotykiem ni po lewej.
kiebasz. Wszystko trwa moment. Idziemy. Niemiec sprawdza z pamici. Niemcy. mok. My transport - do hal. Tamocig. Padao? Jak
Wszyscy links... Widz ju. A boj si. Halin. Zoch. Z tymi torbami. padao, to mao, nie wida. Szlimy. Od razu weszlimy. W te figury. Co
Biaymi na plecach. Uda si? Niee. Strach przed... co?... bicie?...A w nosie metr, co p. Z Czerwonego Krzya, z RGO. Po tej i po tej stronie. My
zapach cudu. Zdrada. No! To to pierwsze. Zostawi swoich. Prawie bez wolniuchno. Pod nogami nie wiemy co. Oni w miejscu. W paszczach. Bo
umwie. Nic. Tak. Ju. Prawie nie zauwayli. Niewane. Nie wiem. Nagle zna. Janiej. Janiej. I te wywoywania. Na gosy. Adresy. Nazwiska.
jestem odhalcowany w prawo, co, fafluchter" i nic wicej, adnego kopa, Szuka si. Wci. Lewe. Prawe. Lewe. Prawe. Lewe. Prawe. Adresy,
odstawionko, opat zaraz oddaem, egnaj, pruszkowska wolnoci Ha- nazwiska. Ogaszaj. Wci. Ci w paszczach, raz z prawej, raz z lewej.
lina znw biae wory, Zocha, Tata. Stada. I ju w nich ja. Kto zauway? Niemcy ich mijaj, ci od nas, z karabinami. A my brniemy i brniemy.
Nikt. Halina te nie? Nie. Wtedy byem pewien. A czuem si zdrajc. Marszakowska 35. Jadwiga Szamotulska.
Paskudnie. Ju oto i kara. Ju kroczymy. Nic nie zaszo. Co byo jeszcze? Chmielna 18. Andrzej Polakowski.
zajmowanie miejsc? Wsiedlimy przecie na otwart platform. Zaczo si Bracka 5. Zofia Wgrzyn.
rozemywa. Szaro. Dugo. Smutno. Nagle ni to, ni sio. Dokd? co to? Malwina Kociela, Mazowiecka 5.
Gupie tory tory -je!... Wochy zatrzymanie. Rzucaj na nas, ale Grjecka 13. Pelagia Wchocka.
ile, z ulicy, ze schodw, okien, peronw: marchwie, cebule, rzodkwie, Antoni Marzec. Artur Marzec.
buraki. Niemcy nic za to. apiemy. My z Ojcem te. Cebul. Od razu ciach. Malawski... Szopena 2.

176 177
Kazimierz Czelad.
Zeszlimy na dziwne ubocze z torem kolejowym, pod ktrym bya
Hoa 35.
przepa (jak si tam fachowo nazywa) do reperacji podwozia. Na kocu
Jadwiga Penetrowa. Poznaska 12. szyn staa budka. W budce znalelimy dug i szerok dech.
Mieczysawa Puchaowska. Idealne powiedziaa Halina.
Wsplna 43. Zapalimy zdobycz. Co za ulga! I cakiem szczliwi donielimy j
Zenon Koodziej. sobie do naszego rodzinnego nagrobka, ktry nie tak od razu si odnalazo.
Marszakowska 94. Wycignlimy si zaraz spa. Byo wietnie. Na razie o nic wicej nie
Jerzy i Barbara Poroscy, Zota 7. chodzio. Jeszcze co zjedlimy, co nam daa Zocha, i tak w nieustajcych
Borowska Barbara, Chmielna 5... Zaduszkach w gigantycznej hali urwa si nam nie dokoczony pierwszy
Dlaczego nie mogem opdzi si od Zaduszek? Bo szlimy tak, jak dzie ju nie-powstania.
wychodzi si z cmentarza w Zaduszki, w toku, midzy majaczejcymi Rano byo cakiem inaczej. Nic z Zaduszek. Zapach szyn, hali; ludzie.
biaawo (bo ju ciemno) figurami aniow i wypominkami dziadw Bomby si nie waliy na eb. Do roboty na razie nikt nie popdza. Ani
ustawionych rzdami. Najdziwniejsze byo to, e przez cay czas nikt a nikt nawet do wyjazdu. Dowiedzielimy si, e RGO rozdaje zup, e duo, e
przed nami ani za nami na adne zawoanie nie odpowiedzia; nikt si nie dobra, e z pomidorami i kartoflami. Polecielimy. Ogony przed beczkami
zatrzyma ani nawet nie obejrza. Zupena obojtno. z zup przesuway si szybko. Naleli peno. Ciepej, pachncej, prawdziwej
Moja zaduszkowa metafora wcale nie bya metafor. A jeeli bya, to pomidorowej z ziemniakami. Zjado si. Ogosili dolewki. Znw zjado si.
nigdy nie przeywaem silniejszej. Zupy byo strasznie duo. Zawsze dobrej. Podjeday beczkowozy czy
Weszlimy w now przestrze. Jeeli powiem, e do hali nr 5, cysterny, czy nie wiem co, i nalewali, ile kto chcia. Tak byo przez cay
parowozowej, ale bez parowozw, to to nic nie wyjani; wanie nowa pobyt. A dostaem sraczki, lataem do wielkiej i dugiej latryny, w ktrej
przestrze, bez brzegw, bez koca, i nie tyle ciemna, ile zapeniona zawsze by tok.
tumem wchodzcych, rozchodzcych si i oporzdzajcych chykiem ze Z hali pitej przenieli nas do innej.
wieczkami kwatery... Takie wanie jak na Powzkach, poprzedzielane Poza jedzeniem, lataniem do latryny, spaniem i gadaniem byy jeszcze
alejkami, kada kwatera to ile tam przylegajcych do siebie grobw, na takie sobie krcenia si z nudw. Widziaem przy tych okazjach niezliczone
kadym grobie wieczki i rodzina, ktra co oporzdza albo siedzi, albo krztaniny z pertraktacjami w grupkach, midzy ewakuowanymi a tymi
porozumiewa si, albo modli... A wic po wychodzeniu z cmentarza z RGO i PCK. W bramie ruch nie ustawa. Pielgniarze i pielgniarki
(Brdna czy Powzek) wejcie na cmentarz odwrcorfa kolej rzeczy. wynosili na noszach i wyprowadzali ludzi. Domylaem si, e duo tam
byo udawa przed Niemcami. Miaem pretensj do swoich, e tacy bogaci,
Dugo nie mogem uwierzy, e to nie cmentarz i nie Zaduszki. Nawet, jak
a nie dziaaj. Bo co si okazao e pienidze byy wane. A mnie zatkao
ju nas osadzili w ktrej kwaterze, na czym... a moe po prostu na
ze zdziwienia. Objawio mi si to nagle bodaj na drugi dzie. Poszlimy do
betonie; nagrobki byy zbudowane i budowane dalej chyba z tobow
bocznej maej przybudwki. Nie wiedzieem, po co tam tyle ludzi i po co
i walizek. Bo zaczlimy si z Halin natychmiast rozglda za desk do my. A dostrzegem szpar-luk w cegach w cianie, czy okienko, przed
spania. ktrym stana Zocha, Halina i Ojciec. Nie wiedziaem, czego wypatrywali.
Byle si wycign mwi do niej. Zobaczyem na pionowo, tyle co w strzelnicy, kawaek domu naronego,
Mnie te na tym zaley, chodmy czego poszuka. Poszlimy w gb jezdni i chodnika. Zza rogu wyszed i skrci w socu elegancko ubrany
hali. Rozgldalimy si na lewo, na prawo. Wszdzie tumy, nagrobki, pan w kapeluszu. Po prostu poszed sobie. Wic poza Warszaw by
wieczki, krztania i szum obijajcy si o ciany i nakrycie hali. Co w normalny okupacyjny cig ycia i spraw...
rodzaju ciany w kolorze tej przestrzeni zarysowao si, moe rozrniem W tej chwili pod okienko od ulicy, od tamtych", podesza kobieta. Co
j po poysku czy po jakim stwardnieniu cienia, bo tak, to oglny mok przez szpar z Zoch i Halin mwiy do siebie. Co one jej podaway. Za
by rozproszony. Stropw trudniej si byo dopatrze. moment zobaczyem w ich rkach gom masa.

178 179
To pienidze id? spytaem si Haliny. Ludzie wspinali si i wygldali przez okienko: gdzie jestemy. Halina te
No pewnie. wygldaa, ubrana w swoje palto z popielatym konierzem.
I s wane? Podobno minlimy przedtem d tyle na razie wiadome byo.
Wane kiwn gow Ojciec. Tak na razie nic nikt nie widzia. Powoli zorientowalimy si, e wioz
No tak. Dlaczego poza Warszaw pienidze miay by niewane? Tutaj nas na Dolny lsk.
nie musieli budowa kuchni z trzech cegie. Tutaj nie panowaa pierwotna Pocig nareszcie stan. Byo rano. Pora potrzeb. Ci od drzwi bbnili
jaskiniowa wsplnota. w drzwi. A zgrzytny rygle i rzucilimy si do wyskakiwania. Ze
W Pruszkowie moglimy zosta jeszcze. I tak mdrzejsi robili, bo do wszystkich wagonw wyskakiwali wszyscy. Ja ukucnem obok Haliny.
czego si pieszy? do robt? Ale Halina zarazia Zoch i swoj matk Na ca dugo pocigu w czterech rzdach odprawiao si kucane
Stach jeszcze raz ide co ma by, to niech bdzie prdzej". Mj Ojciec potrzeby, bez mrugnicia. Potem ju tylko skok do wagonw po rzeczy
poszed za nimi. Do Haliny czu wiele sympatii, przywizania; i znajc jej i kazali nam si ustawia do przemarszu.
sabe strony, e wygodnicka i nic nie zaryzykuje co sama potwierdzaa Na stacji z iloma torbami, z belkami drzewa na boku odczytalimy
e zawsze z walizami i ona, i Zocha, bo musz mie ile bielizny na zmian napis: Lammsdorf'. Dzisiejsze ambinowice.
mimo to mia dla niej respekt i nawet podziw. Poprowadzili nas w krajobraz. Pierwszy prawdziwy. Ciepy. Bez huku.
Zdecydowalimy si stan do sortowania ju w czwartek 6 padzier- Od caej tamtej epoki sprzed 1 sierpnia. W pewnej chwili wolno byo
nika po poudniu. Sortowanie odbywao si cigle. Na zdolnych do roboty odpocz. Bady bachn si z toboami, walizami, jak popado, pod
i na nadajcych si tylko do rozwzki po wsiach Guberni Generalnej. krzakami, drzewami, na wrzosie. Kwitn w najlepsze. Ludzie kadli si,
W poczwrnym ogonie stanli koo nas pastwo Wi. z Jadzi, ciotk, przecigali, cieszyli, wchali, wzdychali.
matk i dwojgiem dzieci. Namwili si: Wreszcie wprowadzili nas bram na teren ogrodzonego drutami obozu,
Ty wemiesz ma, ja jego i tak zrobili; jedyny opiekun dziecka te alej dug i szerok. Na terenie obozu byy drzewa, trawa, pagrki,
nie nadawa si na roboty. Segregacja sza raz-dwa. Ilu Niemcw naraz wydawao nam si tu spokojnie i przyjemnie, wyjtkowo, jak na obz. Po
pokrzykiwao, pytao, rozdzielao, pilnowao cay szpaler tych waniej- obu stronach alei szy way obronite zieleni. Dopiero w kilkanacie lat
szych. Na lewo Gubernia, na prawo Rzesza. Stacha trzymaa si mocno po wojnie przez przypadek ruszyo si te way. Okazao si, e byy w nich
Haliny. Chcia j Niemiec, jako za star, do Guberni. Na to Stacha zapaa trupy. Po to byy way.
pod pach Halin. Obz rozciga si hen, bo skrcilimy w inn alej i doszlimy do
Nieee... razem i bya ju w naszym ogonie, i ju przesuwalimy rezerwatw rnych narodowoci, jenieckich. Pierwszy raz widziaem obz
si jeniecki. Nie przypuszczaem, e taki malutki kawaek ziemi dokoa
do bramy, za bram, i do wagonw. kadego baraku dla tylu ludzi, i ju druty, i nastpny wybieg". Bo to byy
Wagony towarowe, czerwone, tak zwane wiskie. W naszym byo nas troch wybiegi, zoologiczne. Klateczki.
szedziesicioro. Zaryglowali nas. Pocig ruszy. Tok. Jednak powoli Nas, tych z tego pocigu, wpucili w odrutowany obszarek bez baraku,
utrzsnlimy si. Raptem wyoni si kopot: siusiu. I co za rado: bya bez niczego. A moe kilka rezerwacikw, bobymy si nie zmiecili. (To
ogromna zocista blaszanka. Ju krya. Trzeba byo siusia przy znaczy zmieci, toby si zmiecili wszyscy, jakby hitlerowcom zaleao na
wszystkich. Do tego si przywyko. Gorzej, e nie mogem a chciao mi dosownym upchniciu w jedn kup.)
si bardzo zacz przez kiwanie si wagonu. Staem i staem z blaszanka. Z lewej strony mielimy Polakw, z 1939 roku. Za nimi Francuzw.
Denerwowaem si. e przepadnie mi okazja, jak oddam i nic, a musz Dalej Anglicy, Belgowie i inne narody. No i Rosjanie. Natychmiast
wreszcie odda, bo tyle czeka. Po kwadransie udao si. Nowe szczcie. stalimy si sensacj. Francuzi przerzucali nam kolorowe drobiadki. Co
Potem uoylimy si na swoich toboach i jak si zaczlimy budzi do jedzenia. yletki. Jecy byli dosy zadbani, ogoleni tak wygldao to
- orze? mae wziutkie ^Haneczko z wysoka wpadao wiato dzienne.

180 181
na oko i w tym czasie. Polacy z 39 roku mwili, e teraz tu spokj. Ojciec z pakunkw i tornistrw. Potem akurat zachodzio soce powstacy
pamita, e wspominali co z dawniejszego czasu gorszego. na rozkaz rozbierali si. Potem robio si ciemnawo i nas pucili w drog do
Zapytaem jednego z oficerw to byli chyba oficerowie sami naszych nowych miejsc. Widzielimy, jak tamci stali i stali rozebrani do
kiedy dowiedzieli si o powstaniu. bielizny na razie. Nie wisiao mimo to nic gronego w ciepym
Pierwszego dnia, wieczorem. powietrzu. A jednak jak wiadomo ju po ciemku musieli rozebra si
Tak od razu? do naga i czekali. Co byo dalej trudno dociec. Cz wywieli gdzie
Radio powiedzia. indziej. Cz wrcia. Przeya. A inni nikt nie wie co. Wsikli. Czy
Grupami zaczto nas doprowadza do kpieli. Mwio si wtedy na to: tej nocy po cichu na boku gdzie dalej? czy pniej? nie wyjanione do
Do mykwy. koca.
Szlimy znw kawa drogi, przez ki. Przy baraku z mykw peno si Nas wprowadzili w obszerny tym razem rezerwat na grce z zieleni,
uwijao Ukraicw, jecw. Obsugiwali nas w kpieli. Czyli szatnia, trawk, drzewami, odosobniony od caej reszty obozu, ssiadujcy nie-
prysznice, ustawianie, wyprowadzanie. omal z szos i polami rzepy i kartofli po bokach w dole.
Mycie jak mycie. Jeden tylko drobiazg. Kontrola wszowa. I przymuso- Czekao na nas kilka obszernych namiotw. Kiedy weszlimy pod swj
wa rada. e tu na supku w tym wgbieniu jest szara ma. Kady po ni namiot, okazao si, e mamy spa na grubej warstwie wirw. Byy
signie i wysmaruje sobie wosy, pod pachami i w trzecim miejscu. Trudno, uoone w dwa rzdy, midzy nimi przejcie. Wiry okazay si ciepe.
ale przytocz tu okupacyjny szlagier: Zreszt i noc bya ciepa.
Dali co je. Ale dojedlimy sobie jeszcze czym tam z zapasikw
Najlepsza jest szara ma, z Warszawy. Mielimy soki, makaron, kostki cukru. Zjado si co na
nie trzeba jej duo ka. sucho i dalej spa.
Naciera wszdy, a zgin Dopiero na drugi dzie od rana szy gotowania. Na kuchenkach
mendy... z trzech cegie, na prawdziwych piecykach nie wiem skd a moe to
Jak nas na drodze zczyli znw z kobietami, Halina powiedziaa, e nie byy a takie piecyki, tylko byle co ze sob wzite. Zocha i Stacha te
one byy te obsugiwane przez Ukraicw, czyli samych mczyzn. ugotoway makaron, chocia pod wieczr przed beczk z kasz stana
Chodzili midzy nagimi kobietami, eby regulowa prysznice, miali si jako rozlewaczka Zocha. Po jednej porcji krupniku podszedem z menach
i rozmawiali. po nastpn, bo Zocha zrobia do mnie oko, i wlaa mi pen chochl.
I co? mylisz, e bvv wszystkie obraone? Dopiero w dzie rozejrzelimy si dokadnie w terenie. Podoba nam si
No?... bardzo. Bya pogoda do tego, wci ciepo. Za cigiem namiotw, czyli tak
Akurat. Te szczerzyy zby i umawiay si z tymi Ukraicami na jakby za podwrkiem tego nowego gospodarstwa, by zagajnik z wrzosa-
randki. mi. Ci, co nie gotowali albo nie byli w namiotach, siedzieli chtnie tam.
Jak ruszylimy drog, pkolist, za ukiem ukazaa si grupa w mun- Mymy z Halin te siedzieli i gadali. Byo nam dobrze, jak na majwce za
durach specjalnego rodzaju, przewanie khaki, z tornistrami, chlebakami. szkolnych czasw.
To byli powstacy. Dopiero co przywiezieni. Szlimy pod konwojem Nad wieczorem, wedug mojego zwyczaju, zrobiem dokadny obchd.
wzmocnionym. Oni te. Szlimy naprzeciwko siebie. Narastao podniece- W namiotach byo luno i sielsko. Na podwrzu" krztali si albo azili
nie. Szum. No i mijanka. Krzyki, nawoywania. Niemcy popdzaj, dr sobie rni ludzie, na brzegu podwrza naprzeciw namiotw by rw
gby. Ich prowadzili do mykwy. Nas na bok na razie. Czekalimy przez i wzniesienie z krzakami. Nad rowem stay rzdem parujce kuchnie, to
pewien czas w miejscu. Byo pne popoudnie. Ciepo. Powstacw warszawianki robiy kolacj indywidualnie. Za kuchniami tu bawiy si
wyprowadzili z mykwy i ustawili przy drodze na ce, ale daleko od nas. dzieci. A za dziemi na tle krzeww nad rowem na dugich erdziach
Najpierw stali. A potem kazali im co wyjmowa, moe wszystko, zupenie polowej latryny siedzieli szeregiem mczyni i srali. Z koca

183
182
HfHH

TO P P 3 S 2'

%%Q.* R 2 &

O N B

a 8
oa-
I
- ss
* O ^ N N

a H
3
o" 52. o'
C - P9 N ~
J er ' S. o-
3
sr & g- o
^ B o o o
3 S " P S-

o' UQ "O ^'

N
o a "g
N
Matka Janka M., jak si dokadnie dowiedziaem od niej samej, jechaa przesiekali wp. Teik zrzuci buty z cholewami i tak wyszed do Niemcw
z innymi na czogu. Wjechay w Mokotowsk. Powstacy nie chcieli z czniczk. To zdjcie butw go ocalio. By w obozie. Potem w Anglii
strzela. One krzyczay, eby strzelali, e sobie poradz. Czog sun na Zmywa talerze. Tam pne powoanie. Zosta ksidzem. Pojecha do
barykad. Powstacy zaczli strzela. Kobiety z czogu zeskoczyy, i do Rzymu. Wrci po pidziesitym szstym roku do Polski. By ksidzem
bramy. Zdaje si, nie od razu im bram otworzyli. Zamieszanie, strzelani- w Sandomierzu i Skarysku. Niedawno umar, majc ledwie po pi-
na, huki, dym, krzyki. W kocu otworzyli. Ucieky i schoway si, te, ktre dziesitce. Do mierci nie sysza na jedno ucho.
ocalay. Co do tej zupy, ktr tak dugo gotowaa ciotka Olemka, wyjanio si.
Swen na swoim przeczuciu wyskoczy z pocigu koo Opoczna, wkrtce Rysio powiedzia mi po Przeczytaniu Pamitnika to by groch.
trafi do chaupy z mam, Celin i Lusi. Ciotka Olemka jedzi do mojej Mamy do Garwolina, a Mama do niej
Lusia i Celina s do tej pory w Warszawie. Swen, wiadomo, te. na Stare Miasto.
Halina i Zocha mieszkaj w Gdasku. Stacha niedawno umara. Sabina po pochowaniu Nanki i Michaa yje w starej kamienicy na
Chmielnej. Kamienic maj rozebra. Mwi, e szkoda. Ale Sabina tam
Zawsze jedzia na Okcie do Warszawy na wakacje. Czekaa na to
marznie i musi wchodzi bez windy. Martwi si, e nie doyje lepszych
kadego roku jedenacie miesicy.
warunkw chocia na chwil.
Moja Mama mieszka w Garwolinie w swoim domku. Wysza tam drugi
raz za m, owdowiaa. Zaznaczam, e jest rodowit warszawiank. Oczywicie mowa tu o krewnych i przyjacioach bohatera ksiki.
Ojciec mieszka na Targwku.
Oboje, Ojciec i Mama, czuj si dobrze. Autor
Teik ze swoim oddziaem na Starym Miecie bra udzia w prbie
poczenia si z oliborzem. Stare Miasto i oliborz porozumiay si ze
sob przez Londyn. Inaczej si nie dao. oliborz opni natarcie na
gdaskie tory co o dwie godziny. Byy przeszkody oczywiste. Teik z koleg
znaleli si podczas natarcia Starego Miasta od tej strony w remizie na
Muranowie, w ustpie. Granat niemiecki wyrwa drzwi. Ich przewrcio.
Obaj porozumiewali si ze sob na migi. Oguchli, Teik wyskoczy pierwszy
na hal. Kolega za nim. Teik nagle widzi dziako, od ktrego uciekaj
Niemcy. Zlkli ich si. Teik biegnc namyla si, czy opanowa dziako,
czy w zaskoczeniu uciec. Opanowanie dziaka byoby chwilowe. Dalej
okrenie. Uciek, nim Niemcy ochonli. Kolega za nim. Po przejciu
kanaami walczyli na Czerniakowie. Byli w kamienicy na drugim pitrze.
Na pierwszym Niemcy. Zakradli si, eby ich wygna. Z granatami.
W skarpetkach. Idcy przed Teikiem po schodach zatrzyma si na
zakrcie. Teik go wyprzedzi. Jednoczenie rzucili granaty, oni i Niemcy. * Dodatek" napisa Miron Biaoszewski w roku 1978 odpowiadajc w ten
A raczej oni o moment wczeniej. Niemcy na nich te w zaczajeniu czekali sposb na pytania czytelnikw i przyjaci,,Pamitnika z powstania warszawskiego ",
zainteresowanych dalszymi losami jego bohaterw. Przeznaczy go pocztkowo do
na swoim podecie. Jeden zgin od polskiego granatu, drugi od wasnego.
publikacji w IV wydaniu ,,Pamitnika", ale ju w trakcie produkcji ksiki
Byo ich tylko dwch. Pomogo to na krtki czas. Ataki szy. Oddzia Teika zrezygnowa z tego pomysu; odoy tekst ,,na pniej".
wycofa si do portu czerniakowskiego na statek Bajka". Tam obrona, ale Le. So.
te nie na dugo. Ludzie wyrywali deski z pokadu, przywizywali si do
nich i rzucali w Wis. Niemcy strzelali, topili. Dowdc pod filarem mostu

186

You might also like