Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 16

PL ISSM 04n-S042

Mr Indeksu 36762
• • ' -VI ' • ' • .„.. ' ·. ' ~ ~· . '

• Nierówności spole_ezne
• Polak, który hyl też
Wietnamczykiem
• Zloty biustonosz
• Skoro las wybacza.„
NUMER 27 (1371) ROK XXVD '1 LIPCA f984 ROKU CEIA f5 zt • Balina Kunieka - 84

Lizanie cukru
.przez szybę
ROMAN KUBIAK

ltl Międzynarodowe Targi Poznańskie. 3650 wystawcow 1 l i


państw, 122 tysiące metrów kwadratowych powierzchni ekspo-
ącyjnej, 350 rysięcy zwiedzających. Targi, targi, targiM.
Osiem dni festynu w Poznaniu. Miasto ogarnięte lnwaz3'
traniczniaków, rodzimych biznesmenów -1 zwyczajnych ogląd&oó

czy. Suną autokary z NRD, Czechosłowacji, Szwecji, Orbisów,
PTTK-ów, POM-ów, PGR-ów, Budopolów. Pomańskle hotele
przepełnione. Poznański dworzec zamienlon7 w ~blorową l'I•
pialnię. Poznańska gastronomia zadeptana.
W biurze zakwaterowań walka Idzie o każdy 1krawek woln„
10 łóżka. .
- Prz21;echalam a Warszawv ł nłe zdq:tł obefrud w11vstkłego
10 jeden dzień. Niech pani da jakU pokój
- Nie ma. Od miesiąca wszystkie młejsca objęte rezenoacn
łargowq.
- To mou da lłę .załatwic! łnaczeJ.••
- Nic podobnego! Tu jest, proszę panł Pozna'!\, a nłe Wa,._
aza.wal
Otó! to. Tu jest Pomałl. Tu nie pisze si' w cenniku, :le pOll-
cja lodów kosztuje złotych 15, tylko ie złotych 14 plus 1 zł wa-
fel. Tutaj bileter przed targową bramą nie wpuści za pl~ dych
wetkniętych w łapę, ale wyrzuci na zbity pysk I jeszcze zwy-
myśla ód oszustów. Tu jest Poznań, a nie Warszawa!
Główne arterie i wąskie ulkzkl wytapetowane reklamowymi
plakatami. Coopex, Con!exim, Polserwls, Energopol, Mostostal„.
Zastaw się, a postaw się... Na kredowym papierze parotysięczny
nakład handlowej oferty Poloneza. Nasz 1,1lubienlec na tle kull
ziemskiej. Przebojem na światowe rynki! Główny kandydat do
tytułu Mister Nonsensu?
Zjechały panienki wiadomej profesjL Kręcą się po parkin-
gach nocnych lokalach, poprawiają fryzury przed wejściem do
recepcj1. Uśmiechają się do dewizowców i do swojaków. Byle
kto na targi nie przyjeżdża„. '
Popisówkę reklamową daje koncern Inter-Fragrances - ten
od soczków, kolońskiej wody i niebieskiego mydła. Inter-Fra-
grances jest wszędzie - w każdym targowym katalogu, na od-
wrocie mapki Poznania, na płotach, ogłoszeniowych słupach,
świetlnych tablicach, papierowych torbach etc., etc Firma ma
kilka autonomic7.nych stoisk i jeszcze więcej kiosków, upłyn­
niających za złotówki bezcenny szampon. Casablanca - Poznań
- Paris - kokietuje firmowa etykietka. Odpornych na pokusy
wzrokowe Inter-Fragrances dopada z targowych megafonów.
Lansuje handlowy przebój smakowo-optymistyczny w wykona-
niu kapeli o brzmieniu zbliżonym do nieodżałowanych Waweli
1 Jankiem Wojdakiem. Słodki jak powidła głos wokalisty stwier-
dza: ·
,.lnter-F1'agrcznce1, lnter-hagrance1
1'a.tdv "" pewno tł 7141wę Jut 1nci
roto: C?AJ' Ka.id11 Jq chętnie powtarza co dn~
lnter-FTagrance1, lnteT-Fragrance1.
W11brczłd dzłnocz11nę ł dzteU11 z nłq dni
(Tutaj konłecznłe Jak1' rym do dnl - po-
. _ tltatnlGll 1Jrlcll pod panowaniem Knr- wiedzmy-· spełniły się 1ny)
Zmiany 1 n'"'-pfl7 •
':łzłeslęcłolecłI jak WJ'll-da
współczesn7 obras nasze10 spo-
łaków. W do4~ krótkim czasie
ekspansywny iywlol niemleckt
otoczył Polskę licznymi kolo-
ro 1DIZJ1Stko 1prawfł11 Uterkf te dwfe
Wa„ dobrv znaJomu, Uterkf IF•••"
ł~zeństwL •
ohlicza spoleeznego Polski Polski prOHI narodotw6rcą
zaczął się przeszło 1000 lat te-
mu, kiedy Pol,nłe dokonali
niami od zachodu (Swldnlca,
Wrocław, Legnica, Wschcwa,
Poznań, Inowrocław), północy
OJ, Il'' dała popalić kapitalistycznym specom od reklamy. Ucz-
cie się od nu, niedorajdy!
Chyba wszyscy wystawcy sięgnęli do portfeli, żeby słowem
zjednoczenia części plemion sło­ (Gdańsk, Chełmno, Toruń) I po- drukowanym ł mówionym zaznaczyć swoje istnienie. Rury ka-
JNiańskłch w jedno państwo. łudnia (Kraków, Wieliczka, nalizacyjne o przekroju... I trwałości 50 lat oferuje„ Najlepsze
Pod koniec X wieku granice Bochnia, Nowy Sącz, Tarnów,
tego t państwa sięgały od Odry Pilzno, Sandomierz, Kro3no, konstrukcje stalowe zamówisz w firmie_ Tylko śruby i pod-

Przez zawiłości
do Bugu i od Karpat po Bał­ Przemyśl, Lwów). Zarządy tych kładki naszej produkcji zapewnią cl komfort psvchiczny„.
tyk. Na obszarze ok. 225 ty1. miast zostały zdominowane Walają. się sterty pism ulotnych prospektów. Ludzie zabijają
km kw. mieszkało do 900 ty- przez Niemców. Nawet w tto-
łecznym Krakowie przewatalł
si. o dostęp do plastykowych toreb z napisem Bunde,republik
sięcy ludności. Dzisiejsi Pola-
cy są potomkami płodzących niemieccy kupcy i rze- Deutschland. Dziewczyny na wrotkach rozrzucoją wii okńwki, a
wtedy par, ale kddy chyba ma mieślnicy: w Kościele Mariac- targowi goście prędziutko zbierają te dary, uwijając się jak go-

lat • ol-..'. . .
przymieszki dziedzictwa obcych kim dopiero w 1537 r. przy- łębie na Placu Barlickiego.
ludów, które należały do nasze- wrócono nabożeństwa polskie.
go państwa lub wędrowały Dynda na sz.nurkach .dmuchany .potworek Michelina. Parndują
Księża I zakonnicy niemkccy
przez jego terytorium. Od bizne~meni z fi~mowym1 z_naczkam1 w klapad1 maryrian K , pra-
stanowili konkurencję dla du- c~wmcy obsługi w. serwisowych .kurtkach Firmowe P':rasole,
śmierci naszych ~prarodziców'' chowieństwa polskiego. Na tym
minęło wszak ponad 30 poko-
firmowe koszulki, firmowe długopisy, zapalniczki, b1elok1..
tle pojawiły się w Kościele star-
leń, a Polska długo była kra- cia narodowościowe. W 1285 r.
jem wielonarodowym. biskupi nasi s1i,arżyll się papie- OKRUCHY WIELKIEGO S·WIAT A
żowi, że naród polski jes* przez
EDMUND LEWANDOWSKI Niemców „uciskany, pogardza- :: .„.,."~
ny, podbijany, pozbawfan11
Ćhwalebnych praw ł obycza;óto U Boscha pokazują jak wycinać w stalowej płycie disnejow-
0Jczy11tych, w nocnej el!zy M- skie zwienątka - własnym aparatem ma się rozumieć. Ktoś

a
„Znowu lfłnks :tycfa zacho- latach do~wladczet\ historycz.
dzi nam drogę z zapytaniem: nych ł z okazji 40-lecia Polski padany we wlasnych dobrach•. buchnął na pamiątkę kawał tej płyty po obtóbce, ale dotarg.ił
kim jesteśct.e? ku czemu Ludowej, warto postawić po- W tym samym czasie arcybis- ją tylko do drzwi - dalej pewnie nie starc1yło sił.
Idziecie?" Tym zdaniem r<Jzpo- dobne pytanie o naszą tożsa­ Masowy napływ cudzoziem- kup Jakub Swinka zabraniał - Patrzaj · Heniek, leserem wypiłowali - objaśnia
czynała się głośna przed wojną mość narodową, o przebytą dro- có 'Jl do Polski rozpoczął slę w powierzania duszpaster- gminny mechanizator, wskazując palcem na porzucony
książka Artura Górskiego , Ku gę dziejową i perspektywy XIII wieku. Przede wszystkim stwa księżom nie znają- łup. - Dobra to rzecz. Takim promieniem można w
CZPmu Polska si~a?" . wydilm1 po dalszego rozwoju. W szczegól- przybywali do nas Niemcy: o- cym języka potskłego. trymiga każdy skobel przeciachać.
po raz pierwszy w 1918 roku. ności zaś należy uświadomić so- siedlając się głównie w Mało­ Stopniowo kształtowały Domowa go:ipodyni, silą wyprowadzona przez męża z
Dziś, po sześćdziesięciu sześciu bie, jakie przemiany społeczne polsce oru w miastach pomor- 1ię uprzedzenia do lud-
fbUh~ fbVksrtaleenłem. i !łowo~ć nłe jest - po pro-

• I d.• ;
p
f!O- to

Odgłosy negląd
M1ną ty z1en
Si'Odarki uspolecznło"'leJ w sfrrę ~tu koncepcja f;łkultetów r·~oo­
·1slug i przedsięwzięć pry·m:t- t nic .'. o-chłopskich w nowym,
nych. Namnożyło się bu7ikótv, bard7.lej strawnym opakowaniu.
Tylko założenie wstępne Skon-
pras-y firm poLonijT171ch itp.''
Hm . firmy polonijne i butiki
jako efekt kryzysu postaw pol-
ki jest prawidłowe: na studin
jednostki zdolne i przygotowa-
5kiej inteligencji... Wobec •akie- 11e Lepiej od razu zainwesto-
Adres red'akcji: 90-138 go poiiomu wnioskowania wać w szkołę średnią, skore. . ;\ • " - " ::. ' „. -:;. . ~. j. ' „\ „." . . ~ ''l ....

Łódź, al. Mickiewicza 11 ws1elka dyskusja z argumenta- „geniusze i olupcy rodzą się w
':I ' f 11 .' ' '. \„~• ·.I -
Telefony: redaktor naczelny mi Rurańskiego - aczkolwiek pałacach i pod strzechami w
sa słuszne, nawet głęboko słu­ równych proporcjach". 1 LIPCA WESZŁO W żVCIE PRAWO PRASOWE
1 sekretariat redakc3i: , Zreszta kwestia wyboru stu-
86-52-44, Wiele objawów w naszym ży­ szne - wydaje się by~ nlerno-
ciu publicznym wskazuje na to, ~liwa ..Test bowiem rzeczą przy- diów. jako drogi życiowej nie
zastepca redaktora że do rangi kluczowego probie· li:ra niezmiernie. miast rzPtelnr- jt.st decyzją autonomiczną, tyt- - nie wiadomo Jeszcze, czy na pociechę, czy na utrapienie wszy-
naczelnego, sekretarz rr>u wspólczemego społeczei\stwa g<. dyskutowania, uprawianie kCJ głęboko I różnorodnie UW!\- stkim, którzy z jego doniosłych regulacji prawnych będą korzy-
redakcji: 36-80-99. polskiego demistyfikacji podobnych l.loro- runkowaną, przy tym podejmo- stać. Prawo prasowe rozstrzyga o wielu ważnych kwestiach na-
sic?'.eń. Proce~,, społeczne. a cln waną niesamodzielnie. Rob'ltnik ~zego życia publicznego, do tej pory nie unormowanych stosow-
Redaktor naczelny: Lucjusz nich należy niewątpliwie 7.ja- czy chłop. decydując się na wy-
Włodkowski. ZACZYNA wi.sko pauperymcji (nie tylko ~łanie potomka po indeks 1 dy-
nymi przepisami - m.in. dotyczy prawa do informacji, prawa
Zastępca redaktora AW~NSOWAC materialnej. w sferze świndo­ plom magistra wie dokładni!' z
do krytyki, ochrony tajemnicy zawodowej dziennikarza, orga-
nizacji działalności prasowej, kwestii sprostowań i szczególnej
naczelnego: Tomasz Sas. moścf także) inteli<iencji, nie ~zego rezygnuje - z szybkiej
KWESTIA orzebie!?ają w tak prosty spo- stabilizacji dziecka, z jego po- odpowiedzialności dziennikarzy. Ustawa - zanim weszła w ży­
Sekretarz redakr.ji: Andrzej INTELIGENCJI i.ob, jak -zwlą7.ek nrzyczyn•>WY my.' lności materialnej t (tak. tak
cie - budziła liczne wątpliwości Interpretacyjne w środowisku
Karolczak. mtedzy kosumpcja ~ielonych śli­ - nowe czasy!) nolens volens dziennikarskim; teraz czas na jej praktyczne stosowanie ! kon-
Zastępca sekretarza ME & •• wek a - exCU$eZ le mot - ror.- - z akceptowanej w środowisku kretne orzecznictwo sądowe, pomocne w jednolitym rozumieniu
przyzwoitej pozycji społec>:nej. przepisów prawa .prasowego.
redakcji: Grażyna jej rozlicznych, klasowyc!1
wolnieniem.
w Pozwolę sobie do tej kwr.stii .Jeśli dziecko jest tym ,Jankiem
Olechnowicz.
Kierownik działu
poniekąd, aspektach. .Tuż .;:mia niebawem wrócić . ho ograi~i­ Muzykantem" to warto, jP.żeli MINISTER JERZY URBAN W PARYŻU
zapowiedź, że problem0m in'r1i- czone ramy przegladu prasy nie taka decyzja nosi
literackiego: Igor Sikirvcki. gencji będzie po5więcone jed- 9ozwalają szerzpj przy sp'.·awie
110 z najbliższ:vch pMiedzeń pl~ ­
Ze.spół: Rvszard Binl'.owski, inteli~enckiej ~lę zatrzymać. ZNAMIONA BŁĘDU oawiąc przejazdem w polskiej a:11basadzie w drodze na Kubę,
r>arnych KC PZPR. >prawin iż Nie porzucam ierlnak o~tote­
Dariusz Dorożvński, dy~kusja na ten tt>mat -- : lrn c:mi·"! tel'!o tematu. albowiern w STRATEG!CZNEGO zorganizował konferencję prasową, na którą przybyło około 70
Eu„eniusz Iwanicki, Teresa się od kilku lat - rozwl:iie sic; ;-)!'$'.ej prasie - jak co roku - dziennikarzy francuskich i paryskich korespondentów światowych
.forzvkowska, Jerzy 1 nową siłą. rozocczyna się wła~nie dvs!tusi? SB!~Dl~ill!l!:li!ll':!!fl!!!iillm!R!ll agencji. Przebieg tej konferent:ji - jak wynika z relacji - nie-
Kwieciński, Bogda Madej, Ta powszechna dysputa ma na<i r:ewn:vm o~liln0snołecznYm, mal niczym nie różnił się od typowych, wtorkowych spotkali w
kHka płas7czyzn rozgrywki. Na ac? '1iewątnliwie mahc,.,.,., -.:'1a- który uczyni z dziecka bied'lego, warszawskim centrum „Interpressu", tyle że więcej pytań do-
A•1drzej Makowiec 1d, Kńrol Jednej z nich trwają spory <'e- c7en;e d'a kwe, tii inte!lgenc!dej, sfrustrowanego przeciętniak-i z tyczyło stosunków francusko-polskich. Aie płaszczyzny zaintere-
J . Stryjski, Pa we! fmicy jne - nadal bowiem 1,.ista- 1agadni,,.~i"':-n.
ten7.usem ... sowal1 i dociekliwość paryskich dziennikarzy koncentrowały si~
'l'omaszewski, J elan ~a 'enie. czym w istocie jest. ta Sposób na to jest tylko jeden wokół tych samych spraw - obliczania frekwencji wyborczej,
grupa, czy może warstwa ·,po- - nadać wykształceniu wyż.;ze­ szczegółów z życia tzw. więźniów politycznych, sprawy momieur
Wron ska.
teczna, przysparza sporych t:u- KTO NA STUDIA f mu stosowną rangę, rangę cze- Challota - francuskiego konwojenta „darów'', :r:atrzymanego z
Grafik: Janusz dności rOZf"l"\;l!tym fachowe.om, gos. ku czemu warto dążyć ze 'ransportem materiałów poligraficznych dla podziemia i skaza-
Szymański-GlaPc. J ~r.cjologom i filozofom przede w~zy>tkich możliwych powodów,
1:ego przez sąd w Swinoujśclu, a także sprawy tzw. raportu Mię­
Fotoreporter: Grzc~o . 7. wszystkim. Ihna z osi owej dy- (A studia wyzsze są W1>zak
nie tylko w pogoni za
iluzoryczną karie:-ą. Jedy- dzynarodowej Organizacji Pracy. Rzecznik rządu przytoczył tak-
Ga łasiński ~kusji to kwestia oceny formalnie - mezależn~e od o- 7e liczne przykłady fałszerstw I dezinformacji, u-prawianych przez
wkładu Jnteli:;>encji. czym- ną sensowną bazą d1a
Korekta: Mariola Knaga, pin:• o ich poz:omfe - t>azą tra"lcuskie (i nie tylko) środki pn.eka-zu.
kolwiek by ona nie by- re:~rutacyjną d"a tzw. inteligen-
takiego manewru jest upowsze-
Jolanta Sawiuk. ła. u· do-:-obek narodu cji). chnienie i wysoki poziom ('du-
Stale współpracują: pnntyczny, kulturalny. eduk~cyj­ Namiętnoicl wokół tej spra\'ry
kacji' na poziomie średnim. Nie RADY NARODOWE ZAINAUGUROWAŁY NOWĄ
zaczynajmy raz jeszcze od hu-
dowy solidnego dachu na prowi- KADENCJĘ
Tadeusz Bł::iżejewskl, "Y i obyc7~jowy. Nasteony pro- sa wprawdzie seionowe, co nie .
i-,lem to kwestia niPiako ·ve- znaczy, że letnie. Przed laty
Edward Bryl, Krzvs7tof nętrzna - kondycji psychicz- zorycznym rusztowaniu.
skupiały się one '.'.'Okół kwt>stii,
Drzewi~cki: Gn.el!or7 ne.i intPłigencj!. delikatnie mówiąn, postępu ·ące­ Z rzeczy ważnych w na!tzej
Gazda, Rohdan Gad<'mskl. ladanif' an11lizv inteligenckiej go z roku na rok głupienia kan- p1·asie w ubiegłym tygodniu - w Łodzi w uroczystej sesii nowo wybranej Dz.ielnicowej Rady
iu<.zv podjął ostatnio Jan Ru- ci'ciałbym 7.asygnalizować tyl- ~arodowej na Polesiu wzięli udział: przewodniczący Rady Pań­
'Vitold Kasn .. r1dcowicz. d~datów do indek•u Prześcigano
'<o redakcyjną dysku~ję w ..0- stwa Henryk Jablońslti i cz.tonek Biura Politycznego KC PZPR
·ańsk; •v .P0lityce" (nr 21' - 'lię w cytowaniu co ~mleszniej­
\ 7łodzimierz l<FPminski, 10 06 8ll. Ale - rzecz ciekawa d~odzeniu" (nr 26 - 26.0fl.84) I se.itretarz KŁ PZPR Tadeusz Czechowicz.
Edmund L? x andowski, SzYCh i bardziej surrealistycz-
-· nisze on nie o psychologii oych odpowiedzi na egzamina- ot. „Demokracji nie można za- Podczas uroczystej sesji Rady Narodowe) miasta Łodzi doko-
Krvstvna Namys!'ow<>ka. b1teligenckiej zgoła. Jest to po dekretować" o projekcie ustnwy nano wyboru przewodniczącego - został nim prof. dr hab. Mie-
cyjne maglowanie .
•Jerzy ·P;inasewicz.. Ewa prostu A od 1968 roku ciężar dysku- o konsultacjach społecznych. czysław Serwiński, dotychczasowy przewodniczący Rady i poseł
sji przesunął się na kwestlf' Dziwna to dyskusja - zebrali na ~ejm, bezpartyjny.
Pankiewicz, Jerzy i:lę sam\ zwolennicy i autorzy
Wilmaf.ski. JEREMIADA NA TEMAT bardziej pryncypialni." - pro-
koncepcji konsultacji. ci~sząc /

PIENIĘDZY
blemem stał się
~lę swym dziełem, a cum grano ROZPOCZĘŁY SIĘ WAKACJE
W •dawca: L6d%kie Wydawnl-
salis zgłaszając jakieś dróbne
ct ·.vo Prasowe RSW „Prasa - DOBOR KLASOWY zas'trzeżenia. Czyli
K iiażka - Ruch" 91-\03 L6di.
ul PiotrkC'W<:kl! 96. PRZYSZŁYCH dla 150 tysięcy uczniów łódzkich szkół - jak doniósł „Głos Ro-
Pół tekstu Rurańskiego za3mu-
DRUK: Prao;:)We Zalttady Gra- ją bowiem statystvcme w:.·li- STUDENTOW ZGODNIE Z POLSKĄ botniczy" - a może nawet cUa przeszło 200 tysięcx (to według
f·czne RSW .. Pra~a - • K•iażk~ czPnia na poparclf' skądinąd po- TRADYCJĄ Expressu Ilustrowanego); „Dziennik Łódzki" okazał sit najbar-
Ruch" 90 950 Ł6d:i.. ul Armh wc::1echnie znanegr. fllktu, żP. in- dziej umiarkowany w szacunka"h .,- doliczył się 130 tysięcy ucz-
teligent (ktokolwiek by to nie
·„DVSKUTOWANJA" niów i 13 tys. nat1czycieli (nie jest źle: jeden szeryf na dzie~ię­
C7.erwonej '28 gdy ·okazało sfę, te odsetek
bvłl na ogół jest upo~ledzonym IWm!IDli!!l•!'!Wl!!lml*lll•••••t&lll du zbójców ... ). Jakkolwiek by się ta statystyka nie przed5tawia/a
R~dak<'ja nie zwraca n;~ za- n111teria!nie gołodupcem - 'l:'~ła­ młodzieży pochodzenia robotni- 1'I rze.c7..yw\stośc\ - W'&7..ys\~\m \ ~at.demu -z. osoi:>n.a .Z.yc~my
m9·.vionych rekopisów I z<1~trze­ l>l.CZa J!dY jest \nżyn\erem pTzy- czo-chłopskiego na wyższych u-
Wydaie się, że w dorobku ca- sbnerznych, pełnych przygód i nowych doświadczeń wakar'.i.
łl~ '!Obie prawo do 'ikrótów. padklem i pC1rhwnuje się ze l'Zelniach stale malał Był to o-
ficjalnie podawany powód wpro- IPj tej dysputy ,,Odrodzenia"
Warunki prenumeraty: 1. dla ;:•wm równie~nlklem - rob•?tni- n<1jcenniejs7.y jest jej tytul - MAfłSZAt EK POLSKI
!nstytucJi 1 zakłc1dow pracy: - kiPm. „Inżynierowie - pisze w::idzenia nader kontrowersyj-
demokracji istotnlE' zadekreto-
instytucje ł zakłady pracv tk>· Furań~ki - zarabia.iq dziś -M.niej
nych, atakowanych z różnych
wać żadną ·miarą nie można,
MICHA.t ROLA-żYMIERSKł
kalizowane w miastaeh woJe- ntż robotnicy, nauczyciele i stu-
stron tzw. „punktów za pocho-
dzenie'', jak zresztą wielu innych rz,>ezy.
wódz.kich I poz.ostałycl,1 miastach, żba zdrowia. mimo wiel11 lcnre1".t Ale co z konsultacjami?
w których r.najdują się sied7.ibY •Deiąź plasujq się na dol"!ych Oceny funkcjonującego od lat
systemu są niezwykle skrajne, .Tako zdecydowany przeciwnik
Oddziałów RSW „Prasa . szc:zehlnch średnich zarobkl>u.1 w tej koncepcji (choć nie konsulta- ?:ostałhonorowym obywatelem Głowna - liczącego ponad !')50 lat
mimo możliwości obiektyw'leito miasta w województwie łódzkim. Insygnia tytułu - medal 1 ~".le­
Książka Ruch" zamawlaią lcro.ju. Nie jest to rezultatem -
i.mierzenia efektów. Ale kryty- cji w ogóle) oczeku.ię w dalszym
prenumeratę w tych oddziałach: jak się pozornie wydaje - spt- c:lągu argumentów, a nie slo-
rialny dyplom - delegacja Mieiskiei Rady Narodowej Głr:"1a
mli inflaeji ostot'fliclt trzech cy systemu przywołują dan~ '"ręrzvła Marszałk0wl w ie<rn wa~~'."a"·~kim mi„szkaniu.
- instytucje zakłady oracy ~·mów w rodzaju poglądu je-
f(lt. lecz i;kutkiem wieloletnich, świadczące, te nic się nie zmie-
zlokalizowane w mlej-;cowoś- niło w strukturze klasowej stu-
dnego z dyskutantów, że ustawi\
ciach. gdzie nie ma ,~działów d.lugotrwalyeh f)'roeesów der;ra··
dentów, zaś przyjmowani z lmierza w kierunku wypracowa- ~WIĘTO „GtOSU ROBOTNJCZEGO"
RSW Prasa - Ksiązka dacji zarówno same; ra1igi pra- nia gwarancji demokracji po-
punktami są gorsi w nauce. Zaś
Ruchn f na terenach .viei;;ldrh C1i umy.ęlot11e3, jak i jej wym!a-
ru finansowego". G""olennicy punktów argument'u-. przez dyskusje publiczną i rete-
opłacają prenumeratę w u~zę: • ją dokładnie odwrotnie. Siły o- rendum. Guzik prawda - je-
Co z tego wynika? Ano tyle, dyną formą zabezpieczenia de- a przede wszystkim wielki festyn w parku na Zdrowiu - mimo
dach pocztowych I u doręczyc1eh. te „dominującym b6tem wsz11- bu obozów rozkładają si~ mniej
2. dla Indywidualnych ')renume· więcej równo, co trwałości sy-
mokracji jest demokratyczny sy- deszczowej pogody - zgromadziło tysiące c:r:ytelnik6w naszej par-
11tkich sq relatywnie ·niskie - stem przedstawicielski. Nie tyjnej ga_zety. Obok licznych atrakcji artystyczno-rozrywkowo-
ratorów: osoby fizyczne Lamleu- w stosunku do a,spir11cjt i spo- stemu i uporczywości dyskusji
kałe na wsi i w miejscowoś­ wróży jeszcze całe lata trwania.
mnóżmy bytów ponad potrzebę -handlowych uczestnicy święta i pozostali mieszkańcy Łodzi mogli
łeczne; rangi - dochody" - błagam ... obserwować wysokie i dalekie loty zawodników startujących w
ciach gdzie nie ma 'ldi1ziałów głosi Rura1\ski. I nie może być
Wszelako od· czasu do czasu
RSW' „Prasa - Książka pojawiają się rewolucyjne w Natomiast z rzeczy niewat- międzynarodowych zawodach balonowych, zaliczanych do mig-

.
inaczej skoro „młody inżynier t nych. ale na pewno śmiesZ"lych trzostw świata.
Ruch" opłacają prenumeratę w cztproletnim stażem pracy ma swej istocie pomysły reformy
chciałbym zasygnalizować cie-
urzędach pocztowych 1 u ~orę­ ( . } uposażenie podstawowe 8500 zreformowanego. Oto w .,'ry-
gawostkę podchwyconą przez
czycieli: osoby fizyczne rumesz- :-:l, doliczając premię . i relcom- godniku Kulturalnym" (nr 27 - TRADYCYJNĄ ZABAWĘ W CIEPŁO-ZIMNO
kałe w miastach
Odd?.iałów RSW „Prasa
Książka - Ruch" opłacają pre-
;ledz1bach "P•isatę przynost do domu oko-
ło 14 OOO zl miesięcznie. Aby u-
trzymat żonę i dzf.P-cko musi do-
01.07.84) Leszek Skonka postu-
luje zniesienie punktów:
· „O tte w pterwszym okre11u
,.Politykę" 1 „Razem" w ubie-
głym tygodniu, (Nam nie było to
dane, gdyż nie zdobyliśmy e-
g,.;emplarza ...). Oto ukazał ałę
...
numeratę wyłącznie w urzędach ra biat. (... ) Jeżeli ma troeh.ę 110 wojnie f)'referowanie mł.o­ ro:r:poczę1i łódzcy ciepłownicy. W lipcu bez ciepłej wody będą
dzieźy pochod:enia robotntcu- nowy numer ,,Rock-estrady", r musieli się obejść klienci EC Il, w sierpniu - mieszkańcy osie-
pocztowych nadaw:zo-oddaw- uczęlcia, moźe stę talapa6 na którego oba tygodniki obfici(!
czych właściwych dla mlej1ca nocne mycie pocł11gdw. Ze noc oo t chlopskteoo mialo uiaia· dli zasilanych przez EC IV. Najwcześniej w cieplej wodzie k~­
dnienie, gdyż oprócz W3kaza'I\ cytuj, nie tylko rozplenione
:r:amieszkania prenumeratora. 10yciągnie wdwczas J tys., ale pać 11ię będą klienci EC III, gdzie remonty trwają od połowy
oospodarcz11eh bylo pewnq for- rozmaite błędy merytoryczne,
Wpłaty dokonuje się utywając jest to możlłwe ra,z 10 tygod- ale przede wszystkim czerwca i powinny zakończyć się 15 lipca.
mą rekompensaty krz11wd spole-
blankietu wpłaty" na rachunek niu - czyli 8 tys. miesięczni«.
eznyeh jakie te wantwy dozna-
bankowy miejscowel(o Oddziału Etatowt sprzątacz~ wago.iów
ly w poprzednim systemie (co FRAGMENTY W ROKU 1990 ZACZNJE SIĘ WYŻ
K~iąź\ta (r;iezależnte od wyksttak1mia)
RSW „Prasa :r: tą gramatyką? - przyp. TS.),
mają miesięcznie 26-28 tys." „MECHANICZNEGO w AJW»' n
!tuch" 3 Prenumeratę ze z.lec~­
niem wysyłki za granirę orz?l·
muje RSW „Prasa - Kslą:r~a
W takich warunkach to obecn.fe taktch racjt jut nfe
ma Wyrosla przecież nowa war-
stwa, inteligencji wywodzącej
PSA" demograficzny w makroregionie ~rodkowym w grupie dzieci
'*'
FRUSTRACJE SĄ szkolnych - twierdzą autorzy prognozy, ogł.:>szonej podczas ob-
_ Ruch". Centrala Koloc,rta1u sie w olbrzymiej więks:zo§ct :ze rad ml_ędzywojewódzkiej komisji dla naszegc, centralnego obsza-
Prasy i Wydawnictw, ul. Towa· NIEUNIKNIONE środowiska robotniczego i chło~
rowa 28. 00-958 Warszawa kf'ln· pskiego. Czyż tę nową warstwę czyli nowej, nie wy- ru planowania. Jeżeli to prawda, to o szkołach i nauczycielach
to NBP XV Oddział w Warsza· ludowej inteiigencji można, dy- danej (jeszcze!?) w całości pro- należy pomyśleć już dziś - zresztą i bez prognozy je~t nie naj-
wie nr t 153-20104?;- I 3!l-1 l Pre- skryminowat? A jeśli tak, to za zy Andrzeja Jóźwiaka (nb. na- lepiej ...
numerata ze z.leceniem wysyłki Lecz gdyby chodziło 1ylko o r.o? Czy ta to, że na wezwanie 1 czelnego redaktora „Rock-estra-
za granicę pocztll zwykłą \est pieniądze! Rurański W' swej dia- ludou:•ej wladzy podjęto przed dy" - prozy zawierającej „rock, ADAM SCHAFF WYDALONY Z PZPR
droźsz.a od prenumeraty krajo- gnozie nie poprzestaje na try- laty trud naukł, a p6źni~j od- seks t crimt" (?).
wej o 50 pror dla :z:lereniodaw- 'Vtalnym materializmie. I idzie budowy t budowy kr'lju? Non- Na marginesie tej aferki -
dalej: „Na nastroje wśród tnte- sens". ::awierającej podobno Uczn4'
c6w indvwldualnych I o 100
proc. dla -zlecających ln~tvturil iipencji (...) mają dziś znaczny No pewnie. Ale Skonka pro- fragmenty biograficzne paru o- - głosi komunikat Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej PZPR
I -zakładów oracy Terminy il)plyw polityczne zai:zlo~ci :i: Lat ponuje w zamian nonsens wca- sobisto§ci, z lekka tylko zaszy- - za prezentowanie ocen i opinii politycznych sprzecznych &
19/<0-82. Wielu, zwlaszcza ,m io- le nie mniejszego kalibru: frowane; albo wcale - należ:V kierunkami działania PZPR, nadto głoszonych nie na forum par-
przyimow:mia orenumeratv na -tylko wyrazić zdumie:iie że kto- tyjnym, lecz w rozmaitych wydawnictwach zachodnich.
dych ludzi t wyższym wyksztal- „Przyjmująe założenie, że na
krai I t.a !!r::iniri;:· - in rlnla 10 kolwiek jeszcze śmie się u na11
ll,t,.,„;ida na l kwartał I ońl-ro­ ce-niem, zaangażowalo się po 'tudia wuższe powinny się do-
cze rnku o<i,tęonel!n nr::i1 "ałv Sierpniu w dzinlalno~t spolecz- stawać glów'flte jednostki trloL- uskarżać na cenzurę obyczaj'l- NIE MA CHĘTNYCH NA STUDIA
ną i polityczną. ( ... J Tym ( ... ), ne, pilne, dobrze pnygotou•ane wą ...
rok nai:tępny - do rlnla l kał­ raorzy ulokowati swe nadot:ieje metodycznie t erudyc1/jnie do „Mięsista pupa w kszt 1lcie
deito mie.!'iąra nnnrn"ha i<H'f'l!:O i ambicje w ro:i:wiązanych zwiqz- dalszej nauki, cel.owe i senso- odwróconego serca wystaje po-
okres prenumeraty roku bieta- 1<.uch i stowarzyszeniach, a wne, a także wbrew pozorom nad dyskot~kowym. parkietem ... " w Politechnice Łódzkiej - na 900 mteJsc zgłosiło się 1100 kan-
cego. zwlaszcza w ,,Solidarności", hi- ntezbyt drogie, byłoby wprowa- - pisze zgrabnie Andrzej J6- dydatów. Tradycyjnie najwięcej pa architekturę - 4 na jedno
Zam . Hl81 E-U ętoria sprawtla zawód. W dzenie roku wstępneoo, czy też twlak. Nie tylko, nie tylko, dro- miejsce, najmniej na włókiennictwo - 132 na 15!1 miejsr. l\Iało
mmejszym Lub włęksr.ym stop- terowego, w czasie którego by- dzy Czytelnicy. kto chce dziś zostać początkującym inżynierem: 5600 zł na sta-
żu, tadnych szans na mieszkania itp. dobra niezbędne 40 jakiej

Odgłosy
lliu sq oni dtt.ł sfrustrowJ.ni t labv możliwa bardziej prawt-
npatyczni, wielu potbawior;ych dfowa setekeja. ..•" Pomoc ta do- takiej egzystencji._
nnbicji pt>lityctnych gtracilo na- tyczyłaby oczywlkie młodzieży


VłCESEKATOR


d,-teje na .•ukces11 zawo- 1nwq tiJo- Mbotniczej, chłopskiej i mało- TOMASZ SAS
bec k„uzysu gospodarki N11sitil11 rriiaste-::zkowej" p!sZP. Skon-
dę tendencje ucieczki ludzł r ka.

I ODGlOoY NR 'J.7 (1371) XXVll, 7 L!PCA 1984 R.


dowy w ~wiecie udzłał sztar.hty. n!stwie 1 pijaństwie; wystą­ decydowano słę szuka~ szczę~­ a chłopstwo przede wszystkim cent. Ta ostatnia grupa rótnł·
l)okończ~nle Stan ten skupiał 10 proc. ;;po..; z;iło to we wszystkich zabo- cia w innych krajach. W lalach ukrah'lskie I białoruskie, w 1coń­ ła się poważnie od robotnikow
łeczeństwa I 25 proc. ludności rach. IR tQ-1914 wyemigrowało na sta- c1.1 ubiegłego stulecia pewna :t. miasta; w jej skład wchodzi-
z.e strony 1 etnicznie polskiej Im1yrni slo- Już w XVIII wieku - jako łe z ziem polskich aż 3 mln '>11 dziedziczka 1: tamtych stron - li pracownicy folwarczni (rze·
wy: co czwarty Polak był .,„7.!a- synonim niedbalstwa, nleud;icz- tys. osób; mrilej więcej tyle sa- .Jak podaje Tadeusz żel~ńskl -nleślnicy, dozorcy, ordynariu-
noścl niemieckie.I . Jut w poło­
wie XVTI w. znano p1·zysło·„ia: ct1clcem! A przy tym mi2li.,\- nictwa. marnotrawstwa - pojil- mo z każdego zaboru. Większą (Boy) - myślała. że na całym 'JZe, posyłki, stołownicy, robot•
,,Pok11 swiat swintem rr1y słabe rodzime mieszczał1- wiło się u zachodnich są,,;iauów od Polski stratę migracyjną <'bszarze polskim chłopi mówią nicy sezonowi), parobcy (430
Nie będzie Polak Niemczowy stwo W końcu XVTll wiPku r11:reślenle „polnische Wirt- :niały w Europie tylko Włochy. tvlko po rusku. tys. osób) ł wyrobnicy zatrud-
bratem". sami Żydzi stanowili przeszło ~chaft". W 1785 roku J~rzy Po 123 latach niewolł Po•ska O ile Ukraińcy i Białorusini 11ianl dorywczo u chłopów.
Obok Niemców, wcześni<> o- dwie trzecie mieszczan. Naród Adam Forster pisał z Wilna do 'Jrlrodziła się jako państwo \•.ie- l>yll w 90 proc. chłopami. to Na wsi mieszkało wówcza1
siedlali się w Polsce również polski dzielił się więc w z'isa- 'IWej narzeczonej. że tr:.id!'o lonarodowościowe o ustroju ka- •rzy czwarte ludności tydow- rionad dwie trzecie społec7.eń­
Flamandowie. Walonowie i Wło­ dtie dychotomicznie na dwa przekazać „wyobrażenie tego, ro "ltallstycznym Na powierzchnię skiej mieszkało w miastach - -itwa. Z danych statystycznych
si. Na kresach wschodnich orze- stany I dwa światy s\.lachtą i 1:> ościennych krainach ze znc.- Drugiej . Rzeczypospolitej przy- gzczególnie tych położonych na i oamietników wynika, że ~leś
ważała miejscowa luc1ność ru!'-
chłopów, panów I chamów. miennym naci.~kiem 'llazywajq i:adało aż 69 proc. tiem. które 1l\.~chodzie I w centrum kraju. ta była bardzo zacofana, prze-
ka. A w miastach Rusi Czer- Potęga szlachty I słabość rr.ie- polską gospodarką". A przecież ·ktąd były pod panowaniem ro- ·-Jl t 939 roku Warszawa miała !udniona i biedna W latach
wonej dość liczni byli Ormia- szczaństwa sprawiły, że nasz był to człowiek, który spor-> w syjskim, zaś tylko 20 proc. na- 380 tys. Żydów (29 proc. o~ółu dwudziestych Aleksander Swtę­
proces historyczny potoczył się życiu widział. gdyż brał u1ział leżało do Austrii oraz 11 proc. mieszkańców). Łódź - 250 ty- tnchowskl tak charakteryzował
nie oraz zdarzali się Grecy I
w kierunku przeciwnym do w drugiej wyprawie Cooka do- do Prus. Ludność tych trzech sięcy (37 procent). Żydzi stano- chłopa:
Wołosi (Rumuni). ·
r<Jzwciju przodujących państ•g okoła świata. <'bszarów różniła się pod wzglę- wili przeszło połowę drobno- „Poza nieltcznymt stosunkowo
Już od czasu pierwszej kru-
zachodnich. Począwszy od XVT mieszczaństwa w Polsce, 43 t.VyJątkami wszedl do Polski nie-
c.laty iaczeli napływ;ić ż:vdzi.
W 1264 roku gmina kaliska o-
tn:yma!a ochronę pra~'.ma . ci w
wie!m zaczęto tam reformować
ustrói. religie I obyczaje. zno-
L ZA S G pt oc. burtuazjł, połowę adwo-
k:itów, jedną trzecią lekarzy.
podleglej nieoświecony, nteuspo-
leczniony i niemoralny. („.)
«ić noddailSl.wo. twonyć nod- B:vła to społeczność niezwvkle Własności publicznej nie rozu-
nastennyrn sl•1leciu Ka?.iTJ'lierz ~ ,. • . ~ r •• . ,,.,:,.-. ~. ' \ „~· „ , .„ ~, .! • • „ . ,
mie t nie uznaje. Clilopi nasi
Wielki dał Żydom nrzvw'-ei<' stawv kaoitalistvco:neJ c:vwiii:1.- aktywna gospodarczo i kultu-
CJJ orzemyslowe.l W Polsce zaś r;,ilnie. lecz silnie zróżnicowa­ 11• ogromne; większości kradną,

Przez zawiłości
w całym k•·aju Uchod <ąc orzPd nie tylko jako złodzieje z ra-
prześhr:low~riiami na Zachorlzie, m1stllniła refeuda!i·rncja i n·- na: ocl wielkich bogaczy do
katolizacja oraz noj:iwilo <:ię zwykłych nędzarzy. wodu, co jest zlem mntejsz11m,
znaleźli w Polsce dobre wan;n-
,.wtórne poddaństwo" Teraz do- W społeczeństwie okresu mię- ale z przypadku i sposobnoś~i.
lri rozwoju, o czym pisałem już
p1ero powstała u nas prawdzi- 1h.ywojennego pod względem co jest zlem wielkim''.
w „Odgłosach" (nr 24 z 1981 r.).
Na przełomie XIV i XV w. za-
mieszkiwało nasz„ ziemie ok.
30 tys. żvdów, dwieście lat pó~­
niei - 150 tys., a w ostał.niej
wa niewola chłopów, którą u-
c;ankcionował swvm autoryte-
tem Kościół. Jes:>:cze w XIX
stuleciu stawiano chłooom za
wzór do naśladowania św. tzy-
lat i pok l ń prestiżu przodowała klasa zie-
miańsko-obszarnicza, choć naj-
bogatsza była burżuazja. Zie-
rr>iai1stwo, stanowiące zaledwie
0,3 proc. ludności, władało nż
Autor
ogromną
podkreślał jednoczefoie
religijność ludu, któ-
ra nie jest jednak oparta na
rozumie i głębokim uczuciu, lecz
wynika z przywiązania do zwy-
ćwierci XVIII wieku - !!OO ty-
<fora. Ksiądz Karol Antoniewicz Brak zrozumienia dla pracy, dem kulturalnym i długo u- jPdną czwartą powierzchni ca- czajów i obrzędów kośclelnyrh.
sięcy. W pewnym p;im!l?.cie z
w l84!ł r. pisał: egoizm i anarchia doprowadziły trzymywały się · wzaJemne U· łej własności rolnej. Przeciet- Świętochowski utrzymywał też,
1598 r. tak wyjaśniano fenomen że chłop polski jest „mrtlpq
szybkiego przyrostu „Wiedzia.l Izydor dobrze, że kraj do kryzysu i ułatwiły je- przedzenia. Jeszcze dziś v.:yod- na posiadłość Uczyła 3 tysiące
lud11ości
go Pan Bóg 'llie do palasza i go rozbiór. Kilka dziesięcioleci rębnla się niekiedy mieszkań­ l;a lecz Zamojski miał 191 tys. ięzlacheckq" - gdy awansu1e,
...żydowskiej:
pióra, ale do pluga, cev6w, sie- później ksiądz Walerian Kalin- ców Kongresówki, Poznańskiego ha. Radziwiłł - 177 tysięcy. -at:odabnia się do pana dwor-
„W lat dwunastu się żenia. na i Galicji, wciąż istnieją pewne Potężne majątki ziemskie rzad- skiego.
wojnie nie giną, od powieirza kiery stworzyl; nie ucz11nil r;o ka miał odwagę powiedzieć, że
nie umierają, więc się namno- wojakiem ani pisarzem, ale rol.- fłówną przyczyną upadku Pol- i.tereotypy charakterologiczr-,e. ko jednak prosperowały, z re- w ostatnich latach n :Rzeczy•
11ikiem; że wola boska, nie aby ski były „rozliczne niedost!l.tkł guły przeżywały kryzys, a łch pospolitej nastąpiła poprawa
iyl.i'". 'właściciele musieli się :zadłużać koniunktury gospodarczej. Dzię­
Nie odbiegało to może daleko frmi jemu, ale aby on inn11m charakteru narodowego". I ra-
uslu11iwal; nie abu on inT'ym, dził uważnie przyjrzeć się na- dla utrzymania odpowiedniego ki temu polepszyła się sytuacja
od prawdy, lecz trzeba również t'i~w' „.t . . ~ ~~·;.... . ~ ~- ~' .„ ' stylu życia. Burżuazja z lcolel klasy robeltniczej: wzrosły pła­
koniecznie uwzględnić imigra- ale inni jemu rozkazywali, t szym wadom, ponieważ zadzi- • •

kontent z powolania swego, nie wiająco powtarzają się w kolej- skupiała 0.9 proc. obywatdi I ce, zmniejszyło się bezrobocie,
<'je. W Polsce międzywojennej na- dysponowała wielkim i średnim więcej osób poszukujących pra-
W pierwszej noł. XVT stule- :uemral, nie narzekal przy T'laj- nych pokoleniach.
clęzszej pracy, ale szczerze ł Jak na ironię, rozbioru ród polski stanowił dwie trze- kapitałem. Połowę tef klasy cy mogło korzystać z zasiłków
t'ia nrzybyło do Polski dużo cie ogółu ludności. Prawie co stanowłll Polacy; przy czym Przeciętny robotnik zarabiał VI
Szkotów. Rozproszyli się jed- wiernie panu swemu shiżyl, nie „przedmurza ehrze§djaństwa"
jako ludziom, ale jako Bcigu dokonali eami chrześcijanie: 11Zósty obywatel był Ukraińcem, najmniej łch było wśród Ctl!- 1938 r. ok. 100 zł miesięcmie,
nak po miastach całej Korony co dziesiąty żydem ł co dwu- garchił przemysłowo-fłnanso:wej, ale w górnictwie •rednla się­
1lużqc". protestanccy Hohenzollernowie,
i z czasem ulegli asymilacji. d:r.iesty Białorusinem. Niemców gdzłe dominowali Żydzi 1 Niem- gała 1!10 zł, a w hutnictwie
Szlachta pogardzała każdą prawosławni Romanowie, arcy-
Nieco później sprowadzon" o- .,,,!elłśmy niespełna 3 procent. cy. przekraczała 200 złotych. Dla
sadników z Fryzji, Nadr'!nft. pracą I wszystkimi ludźmi u- katollccy Habsburgowie. Trzy
Ludność niepolska zdecydowa- Według zamo!nMcł na tne- porównania - najniższe \~posa­
północnych Niderlandow. <'zyli trzymującymi się z pracy W czarne orły były ochrzczone.
nie przeważała na wschód od lł­ clm miejscu znajdowała si~ :lenie nauczyciela wynosno 130
tzw. olędrów, którzy skolonizo- iizlacheckim systemie wartości ' Dlatego papież nie podjął tad- ?'lit Bugu I Sanu, gdzłe Polak6\V ~ł. zaś w szkole średniej 300 lło­
ceniono głównie zabawę, wolne nych skutecznych kroków w warstwa inteligencji, do której
wali część żuław. zagospod;iro- było 38 procent. W wojewódz- należało 8 proc. społeczeństwa. łych. Niezłe warunki mieli ro-
wali niektóre inne relony uod- Sf'jmikowanit- I ładną wojenke; obronie Polski, a później Grze-
gorz XVI potępił powstanie li- twach stanisławowskim ł wo- Przeciętnie biorąc - dochód bctnlcy zatrudnieni w sektC"l'ZG
mokłe. wprowadzili wvo;ok::i kul- praca natomiast nie stanowiła łyńskim sami Ukraińcy ohej- państwowym, który skupiał jcd•
wartości lec1 hańbiła i pozba- stopadowe. lronsumowany lntellgenta był
turę rolną i hodowlaną (byrlło), mowall 1!8 proc. mieszkańców. dwukrotnie mniejszy od kap_ł­ r1ą piątą klasy robotniczej. !o:a-
dali przykład wzorowej gospo- wiała godności. Praca f szla- W XIX wieku, mimo braku Na niektórych terenach krl)l'IO- talłsty, ale równocześnie w IP, k- tomiast najmniejsze zarobki o-
darności I samorządriości. chectwo wykluczały się wza- mepodległoścl, na ziemiach na- wych obecność Polaków ograni- s z y od drobnomieszczanin'l ,2 t1 zymywała służba domowa, Il·
Po unii realnej z Litwą. za- jf"mnfe. Człowiek „zacny" nie 11zych obserwujemy ogromne czała st_, do ziemiaństwa, u- razy, od robotnika - 2,5 i c1ąca 480 tys. osób.
wartej w 1569 roku w Lubli- mói?ł zajmować się riemiosłem :muany ł wielki rozw6j. W za- rzędników państwowych i woj- chłopa - 3 razy. Cyfry te da- Trzeba mleć świadomość, te
nie. Rzeczpospolita mlala 8l5 an! handlem; zajęci" te pozo- . borze pruskim kształtowały się ska. ją oczywiście tylko przybliżo­ na tle europejskim Polska
km kw. powierzchni I liczyła stawiano żydom, Niemcom i w ncwoczesne formy gospodaro- Czesław Miłosz łnteresu3ąco ny obraz rzeczywistości, ponte- przedwrześniowa była powa+nie
7,5 mln osób. Ale w tym <l'·i.el- ogóle prostakom - ludziom spo- wania, aktywnie działały sto- -wspomina na temat sytuacji
za dobrego towarzystwa. warzyszenia polskie, utrwalały wat każda z wymienionych opóźniona w rozwoju ekonomi-
kim państwie terytoTium 'Pol- !połeczno-3ęzykowe3 VI rejonie zbiorowości była '\Vewnętrznie cznym. Kiedy u nas dochód na-
ski 7..ajmowa.\o zalE>dw\e 35 proc. się nawyki dobrej pracy. Z ko- wileńskim: „Wiadomo było, kto uóżnicowana. rodowy na 1 mieszkańca wy-
ca\ego ob~zatu. a Pohcy ~tano­ lei Królestwo Polskie należało on1iwtl po białorusku - to bylł Poza klasami panującymi nosił 98 dolarów, to Hlszp~nia
do przodujących w lndustrlali- I
to,ili tylko połowę ogólu lud- chlopi, mlodziet pochodunia warstwą lntellgencji, reszta ltlas posiadała 170 dol., Czech'l~lo­
r1ości. Natomiast Ukraińców f 10.df rejonów Cesarstwa R.i~yj­ rhłopskiego, w gg proc. o ~ym.­ miała następujący udział wś„ód
<kiell(o. Gorzej natomiast było wacja - 185. Francja - 260,
Białorusinów było aż 40 proc., patiach do Mińska sowieckiego. ogółu ludności kraju: drobno- Niemcy 335, Stany Zjed-
Z.vdów - 5 proc. ora:r !'i nroc. w Galicji. gdzie panowało za- Wiadomo bylo, kto mówił 10 rnie.~zczaństwo - 12 proc., kla- noczone - 519 dolarów. Wobec
pozostałych ludów (f,iłwfnf. Ło­ Na nieszczęście dla Polski nfe c<.fanfe cywllfzacyjne I przy- łidysz - uboga ludno§~ tydow- . sa robotnicza - 21 proc., chło­
tysze, Estońc:>.:ycy. Niemcy, Wło­ <1ł<'wiowa nędza, ale za to miał
tego nasze aspiracje mocarstwo-
znosili swej pracy także chłopi. ~ka. Kto m6wił po rosyjsku1 pi 50 proc„ robotnicy rolni - we nie miały uzasadnienia ma-
si, Szkoci, Ormianie ł in.). W anachronicznym ustroju fol- m1Pjsce postęp kulturalny. Bogatsł Żydzi. Kto m6wil po 9 procent. Tak wyglądała stP1k- terlalneg~ Nie mieliśmy też
warczno-pańszczyźnianym naby- Rozwój ekonomiczny odbywał iftewsku1 No, ludzie pochodzą­ tura klasowo-warstwowa P".l!skl hdnych szans w samotnej kon-
walł nawyków partaczenia ro- a•ę jednak dużym kosztem spo- cy i chlopstwa. l{to m6wil po w 1938 roku. Jak widać, ide- !t ontacji z. ~otęgą niemiecką.
bo~y. Postępowali według msa- łecznym t moralnym., Klasa ro- polsku1 Ludzie pochodzr.nta cydowanie najliczniejszą była
dy „aby zbye' t marzyli o pań­ bi:-tnlcza była brutalnie wyzys-
lriwana, a ludność wiejska do-
szlacheckłego, tudziet tzw. lu- rblorowość chłopska, natomiast EDMUND
skim próżniactwie. Toteż kłf'dy dek wilei\skt•. Juasa robotnicza stanowiła jed-
Osobliwością społeczną Pierw- ich uwłaszczono, zamiast lepiej prowadzana często do stanu Ponieważ na kresach wschod- ną piątą społeczeństwa, a razem LEWANDOWSKI
szej Reczypospolitej był rekor- pracować - pogrążyli się w le- beznadziejnoścl W tej sytuacji nich ziemiaństwo było polskie, z proletariatem rolnym 30 pro-

z& N

ości społeczne-
eksponuję te wielkości. Odnoszę je do dyskusji o punktach pre-
l\Jierów ferencyjnych dla młodzieży robotniczej 'ha studia wy:tsze, fak rów-
nież problematyki stwarzania równych szans dla zdobywania
wykształcenia I wychodzenia dzieci robotników i chłopów z wła­
dzle~!· pc:imoc:r "! pokonywaniu trudnoścł, pomocy w odrabianiu
lekcJl, kierowaniu na korepetycje, jak i pilnowanie by dzieci
chodziły na lek~je wyrównawcze, wyniki_ mogłyby zmienić kie-
runek wnioskowania, a przynajmniej łagodzić zbyt kategoryczne
snej klasy, przechodzenia do Inteligencji poprzez wykształcenie. twierdzenie, jak na przykład zdanie, że „szybki wzrosł udziału
W rodzinie ogromną rolę przyoisu1e się matce i jak to udo- młodzieży inteligenckiej wśród absolwentów szkół średnich z
wadnia autorka: .Poziom wykształcenia matki ma (...) zasadniczy 35,9 proc. do ł8,9 proc. był ło wzros& zarówno k o s 1 ł e m mło­
K„iqżka Marii Jarosz .,Nierowności społeczne", wydana przez wpływ na podejmowanie studiów, Im wyższy poziom wykształ­
Książkę i Wiedzę w 1984 roku w nakładzie zaledwie 2650 egzem- dzieży robotniczej Jak I chłopskiej". Dlaczego kosztem chyba
cenia matki, tym rzadziej dzieci pracują zamiast uczy6 1lę („.)'". dlatego, że młodzież Inteligencka była lepiej przygotowa~a przez
plarzy, jak wysokość nakładu wskazuje będzie miała bardzo Podobnie jak w badaniach prowadzonych przeze mnie wśród
wąski krąg odbiorców. szkołę podstawową, ale to nie było działanie celowe szkoły a
włókniarek I pracownic przemysłu celulozowo-papierniczego w dział.anie dziec! i rodzic~w. Na pewno niezbyt częste były ~y­
Jak pisze autorka „Jesł &o książka o współczesnym polskim 1978 r., przeważająca większo§ć matek preferuje wykształcenie
społeczeństwie, eksponująca raczej cienie niż blaski. Takle zało­ tuacJe, aby dziecko inteligenckie gorzej si~ uczące zostało przy-
dla dzieci wyższe od swojego. Fakt niskiego odsetka rodzin ho- jęte do szkoły, a robotnicze czy chłopskie odsunięte.
żenie akcentów jest moim zdaniem (mo1m jako recenzenta tej
mogenicznych, rodzi niepokój czy czę~ć rodzin. robotniczych i chło· W moim przekonaniu autorka zbyt mało uwagi zwróciła na
książki także) niezbędną przesłanką ograniczania I przezwycię­ pskich, których jedno z rodziców jest pracownikiem umysłowym,
żania zjawisk niekorzystnych" Jak zjawisk niekorzystnych jest ogromną rófalcę w poziomie szkoły w mieście I na wsi na trud-
z reguły mniej zarabiającym niż robotnicy. zaliczać do rodzin ności jakie musi pokonać dziecko wiejskie, aby dociera~ do mia-
dużo, udowodniło XVJ łódzkie posiedzenie plenarne Komitetu robotniczych lub chłopskich? Czy nie utworzyć kategorii rodzin
Centralnego PZPR. O zjawiskach niekorzystnych mówiono w re- sta do szkoły średniej, że selekcja do zawodu nauczyciela jest
mieszanych, czy młodzieży z rodzin mle~zanych przydzielać punk- negatywna, a na wsi ta selekcja pogłębia się, te dzieci chłopskie
feracie Biura Politycznego, mówiono o nich także w dyskusji, ty preferencyjne I tym samym polepszyć statystyki przyjflć na
chocia:!: nie zawsze szukano ich przyczyn, nie zawsze rozgra- mają w perspektywie zostanie prywatnymi właścicielami gospo-
studia bez rzeczywistego wyrównywania nierówno§ci. A może darstwa rolnego, a takiej persP.ektywy pracy na swoim nie ma
niczano to, co jest wynikiem procesów obiektywnych. zachodZl\- punkty preferencyjne powinna otrzymywać tylko młodzie! z ro- młodzie:t robotnicza i Inteligencka.
cych w całym świecie a specyficznych dla naszego kraju. dzin robotniczych 1 chłopskich - tylko wówczas, gdy oboje n>· Książka Marii Jarosz budzi wiele pytati ł refleksji, między ln-
Nie przypadkiem nawiązuję do XVI Plenum KC PZPR. Uwa- dzice są robotnikami lub chłopami? Sądzę, te takie rozwiązanie
fam, te książka M. Jarosz jest ważnym, naukowym elementem n)'.mi I taltą: Dlaczego próbujemy przezwycięźyć pozostawanie we
byłoby bardziej 1prawledllwe, przy tzczególnym rozumieniu tego
w tej dyskusji, jakkolwiek nie zawsze otrzymujemy odpowiedzi wła~n~j klas!e dzieci robotniczych 1 chłopskich. otwierając droi,rę
słowa.
WYJŚc1a z mch, uważając, że pozoŚtanie w nich jest niezgodne
na pytanie, dlaczego tak jest, zawsze otrzymujemy obraz rzeczy- Kapitalna mołm .zdaniem w ksłątce jest analiza dotycząca ze sprawiedliwodclą społeczną, rozumiejąc wyjście, jako awans
wistości w wąskich granicach, .!akie ustatna sobie autorka opra- składu klasowo-warstwowego uczniów szkół podstawowych, łred­ pionowy, w górę dla dzieci robotniczych I chłopskich, a pionowy
cówanla, a fakt te nieco in.formacJI pochodzi. z końca lat 70-tych nlch i wyfszych. Autorka podjęła wamy problem dzłedziczenła w dół dla inteligenckich? Przecież dziecko intellgenckie I robot-
1 roku 1980, a więc dla przykładu nie 1ą jut aktualne dane o pozycji społecznej i nienowe zaga{inienie barie?'3" edukacyjnej. nicze nie może zostać gospodarzem indywidualnym, bo kto z ro-
wysokości dochodów, w różnych klasach 11połecznych nie za- .Tednak analiza problemu zdobywania przez młodrlet wykształ„ dziców może mu takle gospodarstwo kupić? Dlaczego akceptu-
przecza, te zróżnicowanie dochodów utrzymuje się, choclat wy- cenla w grupach pochodzenia społecznego, poziomu dochodu w jemy fakt, aby dzieci robotników I chłopów miały poziom wy-
1oko~ć ich w złotówkach na pewno Jest Inna. Autorka podejmu- rodzinie a wykształcenie matek nłe wyjafala wszystkich 1praw ks:ztałcenla wyższy nit Ich . rodzice, a odhleramy to prawo dzie-
je problem rozmiarów nierównoAcł między miastem a wsią, aby I rodzi konieczno~ć pogłf)bienia problemu, 1Zukanła innych zatet- ciom inteijgenckim? Dlaczego wres:>.:cie uważamy, że dziec! Inte-
następnie wskaza~ na rómłce między pod!>tawowyml klasami no~cł, uznając przedstawione przez autork~ za be:r.sporne. ligentów, w decydu,ącej masie w pierwszym pokoleniu. dzieci
społecznymi, robotnikami, chłopami I tntetlgencją. W anallzach brak jest odniesienia obserwowanego zjawiska do których rodzice awansowali na inteligentów nie mają mleć ta-
Zanim jednak podejmę problem nlerówno~ci zatrzymam 11ię nad wyników szkolnych młod:złety, będących podstawą kwalifikowa- kich samych szan1 jak Ich rówie§nicy z klasy chłopskiej i ro-
ttrukturą klas społecznych, 90rowadzonlł do „„zlomu rodziny, a nia do ~zkół oonadpodstawowych i wytszych. Autorka wskazuje, botniczej?
nłe jak to tradycyjnie robi GUS - ~ospodarstw domowych. A- te w szkołach ~rednich ogólnokształcących uczy się więcej mło­ Robotnice łódzkie, na pytanie, dlaczego są robotnicami odpo-
nallza w przekroju rodziny dokładnleJ aniżelt Informacje o Ucz- dzieży Inteligenckiej nlewspółmlemłe do l'rocentowego udziału wtadały dwuwierszem: „nie chciało się nosić teczki, teraz . się
błe ludzi zatrudnionych w przemy~le. rotnłctwie ł pracujących na młodzieży fintetigencklef w całym 1połeczeń.stwłe. udowadnia talr- wfąte niteczki". Wlęiksmść mówiła, że nie chciały sdę dalej uczyć.
własny rachunek, wskazuje, tle w Polsce Jest rodrln w rómych te te dochód na głowę w rodzinie jest czynnikiem wyrafnie rót- Tylko część, te nie miała do tego warunków w trudnych powo-
klasach społecznych. nlcuJącym, choć obnłta si_, on wraz z Uczbą d:złecł w rodzinie, jennych latach.
I tak - biorąc za punkt wyjAcła eharakter pracy głowy ro- • nie tylko pochodzeniem klasowym. Obserwu,ąc zachowania ludzi widzę jak troskllwle matki pro-
~ny - ?'Obotf1iczych 1est 43 nro.?. (w mieAcle urnwle 48 D'f.oc„ Autorka w swojej kslątce pomija fakt, fe do 1zk6ł łrednich wadzą dzieci na naukę religii, a nie wszystkie zaglądają do
a na ws! prawie 40 proc.}, rodzłn łntell~enckich 1est prawie 23 do r. 1981 przyjmowano bez egzaminów wstępnych 1 zatf!m IZan- szkoły, nawet jeśli dziecko ma trudnok! w nauce. Imtczej mó-
proc. (W mieAcie 32 proc., a na wsł P proc.}. a rodzin chłopskich se dla wszystkich były równe niezalemłe od pochodzenia spo- wiąc, szukałabym nie tylko obiektywnych, ale i sub1ektvwnyc'1
1!5,!5 proc. (w mfekle 1,3 nroc.. na wsi 38 nroc.l w datsze1 ana11- łeczr.ell(o, dochodu ł wykształcenia matek, a mimo to nkoły przyczyn nierówno~cl. aby nie stworzyć wra:tenła, :!:e to znów
!łe dkazuje sł~. te w rodzinach zaltczanych do robotniczych w otólnokształc~ce, jako nie da1ące zawodu, przygotowujące jedy- ktoś powinien „przyJ§6 I zrobl6 za nas", niejako automatycz-
'11!.4 proc. wsońłmalfonkowle 11t t>racownlkamł umvsłowymł (Y. re- nie do szkół wyższych nłe były wybierane przez młodzie! robot- nie przenie~ć nas w kraj szcześliwoścl ł równokl, biorąc za
~łv ~a to kobiety). a 4,8 proc. pracuje na własnym «oi:podar- niczą. Obet'nie przy obowiązującym egzaminie. wstęrmym do punkt wyjścia bardzo warną dla wiedzy i 11amowiedzy społe­
stwie rolnym, na wsi proporcje tl! ksrlaltu1a !!ł~ odnowlednło szkól ~rednłch, uczniowie o słabych wynikach szkolnyt'h ich po czeństw& książkę Marii Jarosz.
26.1 proc„ a 68.9 nro~. (rolnicy). Podobnie nrzedst~wła 11łę sy- prostu nie wybieraj~. Nie wolno anominać, te w 1.17.kołach ood-
tuacja w rodzinach ln~t>lli?encklch I chłonskich. R.odzln czy- ~tawowych prowadzon!l Jest łnteniiywna preorientacja zawodow11
s to rnhotnkzych w Pol~ce, w których oboie małtonkowle !l'l wlafole <fo zawodflw robotnir.zych. M~lę, te (dybv tntere~ul~ce
robntnikamf łf'st tv1kri 2'7 nroc.. rodzin czvsto ł'l'J.telii?enrkil'h 1'7 rozwafania autorki noszerzyć anall~ wyników nkotnych. 1ak STEFANIA DZIĘCIELSKA-MACHNIKOWSKA
proc.. a rodzin czysto chłopskich 13,!5 proc. Nie przypadkiem '6wnłet ~
..:.......J....:... .
~_....__
ll84nteM1owenła „kłycmeco ~- •uJaa
NR 27 (1371) XXVll, 7 LIPCA 1984 I. ODGŁOSY 3

I I
.(
„Wł/Ptł4 nł8 a4d Ile. ltop. wllle •iewlilit .......... M!l1a ~ w młe,see Jet6re1,
Nie mot«my dalej uwevm11t»CK Ale ł ono nS. lftetlło wiele p0- dowódca 3@kcji Wietnamskiej
1 Wamł lącmotoł.. Stop. JCo- wi6c. Włele bombowe6w l tran- Armii Ludowej Chu ta The wy-
a1ec". sµortowych amerykańskich „Da- wiuił po paru minutach czer-
Taka treść zawi&rała ostatnia kot", zaopatrujących załogę wonv sztandar ze zlotą qwza.z-
•mesza. iaką nadał francuski twierdzy w broń., . amunicję i d.ą na znak zwycięstwa„."
radiotelegrafista 8 maja 1954 r. żywność, zestrzeliła celnym og- W· uznaniu zasług, jakie po-
o god:;fnie 1 50 w nocy ntem wietnamska artyleria pru- łołył Stefan Kubiak w wojnie
z obleżonego l;)ien Bien Phu. Po ctwlotnicza. francusko-wietnamskif'j, a zwła­
55 dniach n'eźkich i krwawvch Dowodzący wietnamsk' ar- szcza w bitwie o Dien Bien
walk z: oblei;::i:!ącymi mirtvzan· mia ludową generał Vo Ngu- Phu, został odznaczony najwyż­
tarni wletnam11ki>ni, 15-tv~iecz­ yel.'I Gial' postanowił - dla o;zymi odznaczeniami wietnam-
na załoga francuska skapitulo· przyspieszenia ataku - zdoby~ skimi i mianowany major„m.
wala. najważniejszy. środkowy podod- Szczególnym wyróżnieniem by-
Zdcbyc1e Dien Bien Phu byto cinek twierdzy, położony w to zaadoptowanie go przez pre-
jednvm z pr7..eło:nowvch '!:W~'­ w1.osce Muon Thanh. Skoncen- zydenta Demokratycznej Repu-
cięstw w trwającej 8 lat (1946 trowano ta111 prawie 2/3 fran- bliki Wietnamskiej Ho Chi Min-
- 1954) wojnie francusko-wi<>t- cuskich wojsk garnizonu. ha i nada11ie mu nazwiska ~fo
namskiej i zadecvdowalo o wy- Chi Tuan.
„Pododciner~ slelą.dal sfę -
zwoleniu północnego Wietnamu. I
Francuzi 8tracill ponad 400 tys. czytamy we wspomnieniach ge-
zabitych i rannych. Po utracie nerała Giapa, - z kilku polq:- IV
r.zonvch punktów oporu, 011l.a-
twierdzy ai;:resorzy zmus?Ami
rita1ących. stanowisko dowodz:e-
:r:ostali do wycofania swvch
wojsk z Wietnamu i uznania na nfo. ba:y o:rtyleryjskit i il".te11- Po wojnie Stefan Kubiak peł­
denturę. a. tdk-=e lotnisko. Od n ił służbę w jednym :z garni-
konferencji genewsklei niepod-
ległości bohaterskieJ(o narodu.
w.•chod·u najwdżniejsze zgru.po- zr,nów wojskowych armii wiet-
Jednym z bohaterów lttórzy wanfo obronne 11odorlctnka sta- 1iamskiej na prowincji. W i ą ;;s
11ł'JW iŁ lańC"Uch wzgórz. N'eprz11- r. ożenił się z Wietnamką Ngu-
przyczynili sie do zdobycia ;acieL wielok.rotnie zapewnial.
Dien Bten Phu byl łodzianin. .ven Thf Phuong, zatrudnioną w
ze Dien Bien Phu jest twic'>'-
syn tkacza z widzewskie1 ra- •1otelu „Hoa Binh". zamies7.ka-
bryki włókienniczei, Stefan Ku- dzq nie do zdobycia, kt6re3 na- łym przez oficerów Mlędzyna­
biak (1923-1963). NieZWYkla sze wojska. nigd·µ nie tdnła.ją r,Jdowej Komisji Kontroli i Na-
::njqe. W rzecz'!,lwistolct sam tyl- dzoru w Indochinach.
je,,t jego droga, iaka przebył z
~o pododcinek środkowy tt.ys- - Tu poznałam Stefana Ku.
Lod7.1 do dalekiego Wietnamu.
Prowadziła ona poprzez Wiele
1)onowal potężnymi aiłami, "· biaka jako oficera Wietna.mJkrn1
Nguyen Thi Phuong - Teresa Kubiolc wzgórza: wschodnie trudno by(o Armii Ludowej opowiada
krajów dwóch kontynentów:
Niemcy, 4takowai!. Co więcej, artyle'i'i •t Teresa Kubiak; - Zakochal sit
Francję. Maroko,
i czołgi bacy był11 dostatecmie u e mnte ł oświadcz11l o moj14

Polak, który
Algier. Wietnam. ~ilM, by złamać kaidq j>1"Óbf rękę. Początkowo byłam u-
pod.e]!cia przez równinę; $1/~tem przedzona do niego. Byl prze.;
l okopóto i za$iek6w s: drutu kol- ''"eż Europejczykiem, obcym dla
czast<'!go wysto:rc::ał, by ode!)r.:::e~ :1 .~. Przez dluższy czas tra.kto•
-nasze nato:rcie; , suy ruchowe, ualam go obojętnie, t!mnaczqe
•formowane z batalionów 1pa- BH!, że nie %amierzam jeszcz11
Stefan Kubiak w czasie oku-

byl też Wietnamczykiem


d.ochroniarzt1, gotowe byly do wychodzić :za mąż, te jęstem
pacil - jak pisze Jan Budziń­ wspareio: punkt6UI oparu, kontr-
ski we . wstepie do pamietnika zn mloda. Stefan byl starszy ode
atakujqc na:sze natarcie fala.- r in.ie o 11 lat. Pod wplywem
pt. ..Zbieg z fortu Nam Oinh" mi".
(Warszawa - 1973) został WY- Jednak moich rodziców t ofice-
Mimo ogromnych trudności. 10 UJ, kolegów Stefano., cod'Zien•
wieziony na przymusowe robo- topograficznych i ciągłego bom- 11;e niemlll J)rzysyla.nych mł
ty do Westfalii. Po pewnym
bardowania samolotów, Wiet- przez niego listów z zapewnie-
czasie udekł z Niemiec. b:v po- namczycy przy pomocy budo-
wrócić do kraju. SzczeAele mu
niem o jego szczerych uczuciach
wanych napr~dce transze' pod- w ·stostmku. do mnie, po zapoz•
jednak nie sprzyjało w tym
przedslewzieciu.
FRANCISZEK LEWANDOWSKI chod;:ilł coraz bliżej twierdzy n• ".iu 1łę 1 jego sztachetnymł
W okolicy Mimo nieustającego bombardo- zntetamt t cechami charakteru,
Kłajpedy na Litwie · został
1 pi4(!łoma innymi towarzy1zamf
. wania wszystkich dróg wiodą­ po'lubtwm go t J>okochalam•
schwytany przez Niemców i w kilku bitwach ł potyczkach. bv %dobycl4 fort'IJ. 1%turmem cych do Dien Bien Phu i w:;-
skierowany do robocze1 bryta- W Son Tay sam jeden powstrz..v- Pr =ez 7-letnt przeciąg naszego
otrzymał !'olecenie udani1 1t19 kończyły się niep<Y.vodzeniem. 1'alania bombami napalmowymi W·P6lnego pożycia malżeńskie­
dy, budującej okopy, Wkrótce 1 ~owrotem do fortu Nam mywał ogniem karabinu maszy- W ta.J:iej sytuacji trzeba bylo tropikalnych las6w, w którrch :Ji, za.znałam przy jego boku
znów zdecydował sie na uoiecz- Dinh l rozrzucenia tam propa- nowego napór nieprzyjaciela, zastosować inne sposoby wa.i- przebywały jednostki oblegają­ w iel e szczęścia ł radości.
ke. tvm razem udaną. Dostał sie «iandowych ulotek w 1ezyku ścigającego wycofującą się kom- ki Polegały . one mi tym, i:e cych z działami, Francuzom nie
- jak pisze Arkady Fiedler w Po ślubie Stefan Kubiak za-
niemieckim i francuskim. panię wietnamską. Wiele odwa- żolnierze podkopywaLi się pod
udało si~ zahamować dopł~·wu mie.> zkał na s.tał~ w Hanoi,
książce pt. „Dzikie banany" - ,,.„OptS11tDatiAmt1 („) 1'0lL'Odt1 gi wykazał też pod Hoa Binh, druty kolczaste linii obronnej 7aopatrzenia frontu dla Viet gd ;-ie pracował jako dzienni-
do jednego ~ oddziałów t1arty- do którego po zaciętych i wysadza.li miny i beczki z pro-
2a11ckich polsko-ra,dzieck.ich. mmreao rwzdleia u stront Minhu. Ws?.e!kiml środkami 1„- k:irz w redakcji gazety wojsko.
walkach wdarł się razem z in- chem. Pod. gradem ktr.~ zol"tie- komocji, w tym i rowerami, we j „Quan Doi Nhan Dan",
Po żakończenlu wojny Stf!fan włetMmską oraz Jak 1osta.lU- nymi żołnierzami wietnamski- rze czolgając się zaklad.a.li bam- Wietnamc'!:yc:v zaopatrywali o- Przvjęto go do tej redakcji dla.o
Kubiak powrócił do Lodzi i za mv tam vreyjfaf, • ł4kźe 1wra- mi. busowe rury z dynam.item. i blegających w brm1. amunic.: .lę
radą znajomego ojca wstąpił do tel!o. że znał do.brze ki~ka ję­
aalilmt1 lit 1 apelem tło .łoZnłe· Najbardziej odznaczył się Ste- podpatalt ich lonty za11atniczka- 1 żywno§ł:. Od zmierzchu do z:vk :'lw, jak francuski. niemiecki,
Centralnej Szkoły Oficer6w Po- fan Kubiak w decydującej bit- mi W ten sposób oczyszrzalt
litycznych. W. tym czasie nrze· rav Leoit Cucboztemski•J. bv świtu pracowały ekipy napraw- ros;- Jski i wietnamski.
wie pod Dlen Bien Phu. Była ragę z zasieków drutu kol-
żył głęboko zdrade ukochanej poszU w tta.ue llad11„•. cze nad usuwaniem skutków
to twierdza. ostatni bastion o- czas~ego t umożliicialt piech.oci'! bombardowań i ulepszaniem na-
I opuścił Ló<li. Pnedostał ale ,,Po rozrzuceniu. ulotek wokci! bronny Francuzów, oblegimy ~atarcie na fort. Nad ranel"t 14 1\•:erzchni, · budo,~·ą nowycll mo-- Y ·
do okupowanych Niemiec. W posterttnku rttsz11ltlmy dat.} - przez wojska wietnamskie, do- marca 1954 r. nad Jtdob11tą po- stów itp. . .
francuskiej strefie oku1'acyjnej wspom1na S. Kubiak. - P'fU· wodzone przez generała Vo zycją_ „Beatri,ce" powiewrz! W"kU~ek 7.aci~kania cota'l. bnr-
został aresztowany za włóCV-?1ło- dzieraliśmv tł~ przez iu1rka'1y Nguyen Gia-pa. Z~cięt-e walki czerwonv próporczvk ze :::totq, -~ C'l.y 'PO va.lfońc::z~n\u W•"))TI."'!I
d'Zie) wokół tw1erd-zy . trans-.:e·, ma:': często bywał w Łodzi'?
1two. . ł krzewy wokól od dawna. o- gwia::dq zwycięstwa.. Wk„ótc'?
toczyły sie tu doś ć długo. od :;:rrut.:v spadochronowe có~az
- J e~elt przejdzłen ftłJ 1łuł· puszczonych domów w strone zosta.ty 1:dobyte dwa pozoi;ta:ll! - Tak, odwiedzrił nieraz
ifUdnia 1953 do maja 1954 r częściej spadały za lini:!mi wl~t­
bę do naszej armii, - oświad­ malego koicłółka, przy którym forty: :.Gabriel/.e" i „Anne Mo - Lód'". Ilekroć ktoś z Polaków
Jednym z umocniel'i twierdzy na1wddmi, zaopatrując w ten przebywa? w Wietnamie, zaw-
czył Kubiakowi jeden • ofice- mieliśmy s~ spotkać z gru.pq ri1?". Droga do twierdzy była.
była fortyfikacja tak zwana sposób oblegających w różnego
rów komendantury francuskiej Teitu. CHkaJt Jul: na Ml. Po- wotna. rodzaju broń i amunleję.
sze zapraszano go do odwie-
stc111owllfśm.v poprzecinać, gcf.rl.e
„Beatrice". Była to jedna z naj- dzania Polaki. Raz zapto•
- odzyskasz wolnoił! ł •01ta·
ważniejszych dróg, wiodl\cych W drugiej faio:fe błtwy, która &ii go ofłc;ia.lnte do kra;u
fliesz wlączon11 do na1r:ego wo1- s~ dalo, przewodv felefoni.czu„.
:ika. Jeżeli natomiast spriecł­ Po pólaodzłnie młeHśmv H do Dien Bien Phu. Francuzi m rozpoczęła się Słl marca 1954 r. przebywa.jqcy z wizytą w Wietna-
chełpili się, te iadna siła nie w nocy, padło kilka dl'llsiych mie przewodniczacy Rady Pa.?\-
wtsz stę, bę4zien: 1iedztal w trzt1 1dlom.etrv kabla telefontcz-
zmusi ich do wycofania się 1
więzieniu. ttego, który &vi bardzo cenną fortów obronnych: „Elia"'e". siwo A!ekso:nder Zawadzki. Pm•
Kubiak przyjął pierwsrAa pro- 1dobycz• dla dowództwa MUe tego miejsca, a tym sarnym do Z kolei Wietnamska Armia . Dominique 1", .,Dominique 2" sil mr;,ża przy tym. by 1'0 prz?J-
pozycję. go pulku. W pustych t zru.jno utraty twierdzy. Ludowa przystąpiła do decy- oraz inni'!. W kwietniu Wiet- jeźd<:ie- do Polski odwiedził go
Między innymi Stefan Ku- dującego natarcia na głó\\ony r amezycy zdobyli lotnisko. Ob- w Belwederze. Wted11 pojechal
Zaciągnął słe do Le1tt CUdr.o- wanych ulico:ch rozrzuelliśmy
kilka tysięcy ulotek„. biak otrzymał rozkaz prz:erwa- bastion obronny Francuzów - lęzonym dawały się odczuć co- wraz ze mnq i z synkiem Wik-
ziemskiej jako Stefan Kamiń­ Dien Bien Phu. Obroną twier- raz bardziej głód, brak broni
ski. Początkowo wywieźli ((O do BylMnt.y jednt z 1'ierwsiych torem do Polski.
rtia za wszelki\ cenę tej Unii dzy dO"'{Odził jeden z najbar- i amunicji. Niektórzy oficero- Drugim razem wstąpit do 1,o-
Marsylii, Tu razem z innvml - europejczyków - slużqcych. tu obronnej. dziej doświadczonych i wypr6- wie z dowództwa roio:ważali na-
został załadowany na oltr~t Wtetnamskie.1 Armii (,udowej i dzi i odwiedzil swoich 1'odzlc6w
- W bezpo§redntm natarciu bcwanych w wielu bitwach do- wet ewentualność rozejmu, ale w 1958 r. z ekipq sportowrów
,.Ville d'Oran" l przewieziony obawiano się o nasze życie. wódców wojskowych pułkownilc
dC> Algierii, a stąd w 1947 r. do Uważano, że mamy ważniejsze
w walce wręcz nie można b11fo mocodawcy z Hanoi nie chcie- wietnamskich, która brala U•
zdobyć silnie ufortyfikowaM3 de Castries. li słyszeć o tym. Rozkazali wal- dzial w międzynarodowej '>par-
portu wietnamskiego - Ha.l- zadania do spelnienia. Propa- czyć dalej, obiecuj'!C intenven-
„Beatrice" - opowiada Teresa Mimo utraty w elągu kilku takiad::ie ~ Lipsku. .
phongu. · oanda prowadzona. umf,ej~tnir
Kubiak. - B!!la przede w~zu­ dni trzech fortów, otwieraj!l- cję ciężkich bombowców ame- Stefan Kubiakzmarł na tra. ·
W tym czasie toczyły 1ie jut wśród wroga, choć fizycznie nie
stktm :ie wszystkich stron za.- cych drogę do twietdzy, de Ca- rykańskich. oikalną chorobę w Hanoi w
walki partyzantów wietnam- zo.bija, moralnie potrafi zadać mtnowana. Ponadto broniły jq W ostatniej trzeciej fl\zie
mu ciężkie stra.tv„. Z rioczatku
stries nie załamywał 11ię. Liczył 1963 r., tuż przed wybuchem
skich z najetdtca francuskim. oęsto rozsiane 1tanowiska ar- Rłównie na lotnictwo, którego walki o twierd~ dostały się do wojny z amerykańskimi 'ł~re­
W forcie Nam Dinh, korzystając •łrwiltśmy sobie z tej p·ropagan-
ty!erit moździerzy t karabtr6w Wietnamczycy nie posiadali, a rąk 'Vietnamczyk6w pozos+.ałe sorami. W pogrzebie wziął u„
. z chwilowego zamieszlłnia. Ku- dy trochę ł lekcewo:żyLiśmu jq, maszynow11ch. Kil.kakrotne pró- forty obronne. Żołnierze algier-
lecz przeleonaUśmy się p.Sfoiej. które dniem i riocą bombartio- dział przebywający wtedy na
biak oraz trze~ inni le"łonlścł: sey I marokai'lscy z L~gii Cu- gościnnych występach w W•et-
Niemiec z Gdańska Teitz, że w sytuo:cji, w jak.tej znaj-
dzoziemskiej odm6wili udziału namie łódzki Zespół
Piesni i
volksdeutsch z Lod7Ji ~oltz oraz dował się wówczo:s Wietnam,
w dalszej walce. Tańca im. Szymona Harnam9:.
Austriak Pentz wraz z odegro:la b~rdzo ważną rolP,".
W nocy z 8 na 'I' maja t954 W 1965 r. wdowa po Stefanie
dwomn jeńcami wietnamskimi. Stefan Kubiak początkowo r. odd ziały wietna.mskie podesz- Kubiaku wraz z dwoma syna-
pod osłoną nocy oddalili sie od był sanitariuszem. Do regu1ar- ły pod ostatni pµnkt obrony mi przybyła do Łodzi.
swego oddziału I schronlll ste nej armil wietnamskiej zo~tał twierdzy: bunkier dowódcy ge- -Jak umieral, Stefan powie-
dp dżungli. Tu dzieki Wietnam- wcielony dopiero w 1948 r. Od nerała de Castries. dział do mnie: - Jedź z dzi<?ć­
czykom dostali sie do najbliż­ tego czasu brał udział w woj- „ Nie1)rzvjtic~l atn:elał do Tit!~ mi do Polski. do Łod7i, g 1!?.te
szego oddziału partyzanckiego. nie francusko-wietnamsktej :.iż je~zcze z 1)istolet6w; - czyta- mieszkają moi rodzice. Onł
Początkowo byli traktowani ia- do 1954 roku. Dzięki niezwyk- my we wgpomnieniach Phiim& nrzyjmą cię jak wla~nq cli1·kę.
ko jeńcy. Ale gdy oświadczyli, ł~j odwadze uzyskiwał stopnio- Van Tuya - niektórzy ob„zn- Początkowo przez póltora roku
że uciekli z Legii Cudzoziem- wo nominacje ną podoficer::i i Hii wil!c gTnnata.mi otwory mieszkali.~my u nich przy nlicy
skie.i. by przejść do szere~ów o:flcera. począwszy od sierżan~ a strzeLnkz11 bunkra: i ogień u<ital. P elszty ńskiego. Potem dostaliś­
Viet Minhu i walczyć przeciw- a skończywszy na majorze. W kilka chwtl później jakiś ka- my mi,,.~zkanie przy ulicy Brzo-
ko agresorowi francm1k.iemu. pitan wys::edl i powiedzia.ł:; że zowskiego 2 Uzyskalam .,.ów-
zostali wcieleni do Wietnam- c[e Castries pragnie rozmawfo.ć nież pracę w Łódzkich .Zakla-
skiej Armii Ludowej. Il
z dowódcq wojsk Dien Bien rlach Radiowych i w Zaklaclzie
•. Następnego dnia przed śnta- Phu. Dowódca na.szl!j kompaniE F:lektro'flicznej Techniki Obli-
. daniem - czytamy w pamietni- O daluycft przeżyciach Ste- odpa rł, że de Castries mnże roz- cze1iiowej.
ku Stefana Kubiaka. - u/łta.­ fana Kubiaka raz.mawiam 'l je- ·„1au•iać z nim. nie z glówn.ndo- Stefan Kubiak pozostawił
wiono nas w ;ednym szerequ % r.o żoną Wietnamką - Nguy,,n ·wodząC?Jm. Kapitan odpowie- dwóch f;v n6w: Wiktora i S ~ P!a­
żolnierzami. Przed frontem sta.· th1 Phuong - Teresą Kubiak.: 6zial, ;;e otrzymał jeclynie roz- na Zgodnie z życzeniem ·1jca
nąl jeden z :iolnierzu ze zwinił­ - Opowiadal mi Stef an -z I.e- kaz przygotowa.nia spotkaniri z wychowywali się pod kierun-
ta na bambu.sowum drzewcu go okresu takie zrla:rienie: µo ql ównodowodiącym wojsk Dien kiP.m matki i nif!żyjąccgo iuż
flagą. Oficer wietnamski wydal nrzebytej potyczcl! z Frnncu::a- Dien Plm. po <'"'.ym dodał, ŻE> d·, iadka Stefana Kubiaka. U~ze­
. komendę i żolnierze zaczęli m• spotkał ciężko ram1epCl 1)Ójd:::il! i noprosi o rlalsze in- szcz<'li clo łódzkich szkół pod-
śpiewać pierwszą zwrotk ę hym- Wietnamczyka. NiP n11.m.y.~1.n;;ac: >irukcje. Powrócił do porlz;„m- stawowych, śrndnich i wyż­
nu „Quoc ca". Stojąc11 przed ~ię dlugo, wziąl go 'fla plcc:1. nego schrontt i przez pię,ć mi- szych.
frontem żol1iierz powoli odwi;al r,edwo u:;zedl kitka kT okń w, zo- 1111,t nie d::iało sie nic. Dowód- - Cel.cm mego życia - końc.7y
flagę. Miało to zastąpić wciąga­ !tal ostrzelany pn:1n. wrog'I.. ,.a naszej kompanii z pistol?.- rozmo\\'P Teresa Kubiakowa . ....,.
nie jej na ma.~it. Milczeliśmy. Wu.sial więc czoloa.ć się z rrm- t•mi w rr;ku, w towarzys1:wie byl<> w;1chowanie moich sy1•.Sw
Tyll•o Teitz pomrukiwnl basem v.ym. W pobliżu linii ~wego fJd- du•óch żo!n.ierzy uzbrojonych w -- jak ,ol')bie życzyl mój mąż -
jak niedźwiedź, wtórując melo- dzialu napotkal rlruqteao ra 'l - pi.1,to!ety ma!ł::ynowe, wszed1 do no poi:1m~czn11ch obuwatel.i Por-
dii nie znanego mu hymnu. Na neoo Wtetnomcz1;ka . Z dwo ma st:h-rontt. Sztab de Cast·rie:ęa oki. Lud.owej. Mimo te kochc.l
rozknz <.lowódcy ieden z żolnie­ rannymi nie mógl się uprmzć. z·r.ajdon•al si~ tam w komple- s~·oiq p-rzybranq ojczyznę i od.-
rzy, sto.iąc na baczność , zaczal Wiec doczolgal sie nn.jpierv• z cie .. " 1q.1 za r> ią życie. czul się jed-
<'OŚ szubko recytować. T·rwalo '1Jierwszym Tannym, oddai po 7 m;aja 1954 r. po 55 dniach nak nrzerie ws~ystkim Po/a-
to· bardzo krótko. Jak dowie· 7olnier:zom. wł~tnams1dm, a rw- i nocach zaciętych walk, zało'!a ldem.
d::ieli<my się później, bylo to stępnie udal się po dru?i.epo t·.vi'!:·dzy ~kapitulowała. 0\)ecnie Teresa Kubiakr···· a
dztes i ęć mmktów prz?1siP,gi żol­ rannego. S zc zęśliwie udało mu O t:vm pamiętnym dniu tak przebywa w Warszawie.
nierz11 W letnamsktej Armii Lu- ~ię dotrzeć do oddzialu t 1: tym pisał Stefan Kubiak:
„„. Md kwaterq glówr.q. ge-


dowej" rannym.
W kilka dni później Kubiak Stefan Kubiak odmaczył •1' 'ltt1'Tllla de Cast„ies, powic'vcrla

•ODGŁOSY NR 27 (1371) xxvn. 7 LIPCA 1984 R.


lurcznr dylemat poznawczr demonologii brzm!ał za•

Szpital-Pomnik Fotoreportaż
K
wsze tak: lle diabłów zmieści się na czubku szpilki? Roz„,
strzygnięcie tej kwestii - jak się wydaje - nie jest możlł•
we eksperymentalnie. Pozostaje zatem tylko droga kone' ·
Grzegorza Galasińskiego
wencjonalna: możemy po pro.stu umówić się, t. czterdzlff '
tel i cztery albo choćby tysiąc •to dwadzieścia oeiem. Ale ływoł ,

i*N&F*!A #Wid ,,. uwartej w ten sposób Powszechne J Konwencji w Sprawie Osta•,
tec.mego Ustalenia Kontyngentu Dl , 1błów byłby nader nietrwały~
Pod maskami nieugiętych poszukiwaczy najprawdziwszej pra•
wdy . odrzu~ających w.!;zelkie konwencje pojawiliby się natych•
mia.st - opłacani przez inne kręgi nlbynaukowe (choćby angelo•
logów którzy z liczeniem cherubinów mają problemy poznaw•
cze lndentycznej natury) - rze~znlcy, bal fanatycy „praw demo.O
nofoga". Praw, wśród których miejsce naczelne zajmowałaby wol•
ność indywidualnego liczen!11 diabłów przez każde~o. kómu na
fo orzyjdz!e ochota.
I tak anarchia w kwestii iloki diabłów uniemożliwiłaby nor•
malne funkcjonowanie społecTuoścl demonologów. Społecznoikt,
która - jak każda inna - bez powszechnej zgody co do zasad
swego funkcjonowania obejść się nie może. Nawet gdy ekspery•
menty wokół tych zasad nie sprawdzają się do końca„.
Te scholastyczne skojarzenia naTZuca1ą mi !lę nieodparcie pod-
czas ulubionej lektury - mianowicJe steno~ramów z konferencji
prasowych rzecznika rządu z dziennikarzami zagranicznymi, pu•
blikowanych w „Rzeczypospolitej".
Obraz Polski, kształtowany na podstawie funkcjonując~o w
centrum „Interpressu" obiegu informacji, jest zaiste niesamowity.
Głównym problemem - wedle ukształtowanego tam 6'chematu -
są w Polsce włafaie liczby. Uprzf'jmy rzecznik rządu prowad~
na przykład, na użytek niezwykle dociekliwej, acz nieznośnie monote<o
matycznej senory Sylvii Odoriz z agencji EFE (zdaje się E:isz•
pania). regularną statystykę ilości „węźniów politycznJch"; ;(;je•
struje tet wszelkie ich przypadłości gastryczne i zdrowotne. Obru
Polski, jaki odbierają klienci serwisu tej dziwnej agencji jest chy•
ba z lekka paranoiczny: oto trzydziestosześciomilionowe w!ęzienht
w którym wszyscy rozprawiają o stolcu aresztanta Kuronia."

BOtESt.AW KĄ~.!!Ct<I

c •
z j
scholas y zny
Scholastyczne zamiłowania korespondentów zachodnich masa.
-mediów ujawniły się z niezwykłą siłll podczas wyborów do rad
narndowych. Szanowni mol koledzy z narałeniem zdrowia (~SY•
chicmcgo na ogól), mienia własnego i pracodawców, albo i tycia VI
ogóle, oblecieli całą Polskę z podręcznymi komputerkami i obli•
czyli, że tak czy siak - władza wybory przegrała. Niektórzy bar•
dtiej wprawieni w probabilistykę I zawiłości rachunku ekstrapola•
cyjnego (czyli wyprzedzającego rzeczywistość) jut przed 17 czerw•
ca triumfalnie donieśli to swoim klientom.
W każdym razie wszyscy unisono donieśli, te ogłoszone oftclal•
nie wyniki wyborów to klę3ka władzy, ale i tak wyniki te sfał•
szowano. Wynika z tego, że moi szanowni zachodni koledzy me
mają zbyt wielkiego mniemania o moiliwościach intelektualnyc;h
swych mocodawców i klientów - co zr~ztą daleko od prawdy me
odbiega. Wielomilionowe rzesze odbiorców zarhodniej papki in•
formacyjnej, przyzwyczajone du rozlicznych cudów i widomych
ingerencji sił nadprzyrodzonych w ich własnym „wolnym śv:1e­
cie". gotowe są uwierzyć, że krwawy reżim ,J aruzelskiego w tej
biednej Polsce nagle dożnał iluminacji 1' miisochistyczrtie i.:fałszo•
wał własn~ klęskę wyb~rczą. , .
Ne ulega wątpliwości, że te acholastyczno-matematyczne upodo·
bania PT. Korespondentów Zachodnich będą trwać niezmiennie.
Ewolucja naszej rzeczywir>tości politycznej i społecznej jest zja-
wiskiem przekraczającym możliwości intelektualno-poznawcze teg<>
szat:ownego grona. ?:resztą płaci się mu nie tylko za to, by roz'.1-
miało ono to. co się w Polsce dzieje, lecz za to, by donosiło o
nieprawościach reżimu i analizowało kardiogramy paru odsiadu-
jących wyroki prz!!.!.tępców, że o codziennych komun!katach z
prywatnego mieszkania pewnego noblisty nie wspomnę.
D3leki jestem od oburzania 1lę i potępiania owej nczególnej
działalności informacyjnej, choć z ducha i litery jest ona sprzecz-
na z wzajemnymi zobowiązaniami wszy,i;tkich rządów europej-
skich, podjętymi w helsińskim akcie końcowym KBWE akurat
przed dziewięcioma laty. Nie mam zamiaru prosić publicznie -.i:ze-
cznika rządu, aby zrobił wreszcie porządek z niesfornymi spra-
wozdawcami zachodnich agencji, jait to uczynili autorzy listu ze
Swi:1nika. Tym bardziej nie ch~iałbym być poi.'ądz<iny o próby
przekonywania moich szanownych zachodnich kolegów do naqze-
go punktu widzenia, naszy.ch argumentów i naszej racji stanu. By-
łoby to zajęcie nader jałowe z pragmatycznego punktu widzenia.
Mechanizm ,,informowania", w którym oni - na przekór reżi·
mowym represjom - tak dzielnie tkwią, jest napędzmy z ze•
wnątrz przy pomocy zupełnie konkretnych środków, wśród który~h
wal.1ty wymienialne zajmują pozycję niepąślednią. WHelka in•
gerencja w ten sy~tem musiałaby pn.Ybrać formę odpowiednią za•
sadom jego funkcjonowania„.
Żadna z wielkich światowych fabryk informacji nie przysyła
do Polski sympatyków naszego ustroju z zadaniem zrozumienia
wszystkiego, co się u nas dzieje. Deleguje się tu twardych zawo-
dowców, dobrze poinstruowanych, za co będą otrzymywać wyna·
grodzenie, a za co nie - to chyba zrozumiałe; przecież interesy
tych firm i ich politycznych mocodawców ulokowane są - w po·
dzielonym świecie - na całkiem odmiennym biegunie.
Konsekwencje tego faktu :ią o~zywiste: mamy i będziemy mieli
do czynienia z konfrontacją, w której aspekty moralne oraz takie
imponderabilia jak prawdomJwr.ośr, rzetelność i obiektywizm s ą
doprawdy drugorzędne. Nie oznac:ta to, że należy zrezygnować
z pryncypialnej krytyki owej polityki konfrontacyjnej, z przy-
gważdżania W.!izelkich, nawet najbadziej absurdalnych kłamstw -
nie, żadną miarą. Rezygnacja z konkretnych argumentów oznacza-
łaby stoczenie się na poziom narzucany przez przeciwnika, ozna·
czałaby przepychankę rodem z dziecięcej piaskownicy.
Nie można jednak, pod naporem owej prooagandowe1 agresji,
przyjmować postawy właściwej dla psychiki oblężonej twierdzy
- i to takiej, której obrońcy nie są bez reszty przekonani o słu­
sznc.ści swej sprawy, Nie można bez końca z zakłopotaniem tłu­
maczyć się światu z tego czy owego. Byłoby niedobrze, gd) by tros-
ka o obraz Polski w świecie przysłoniła nam istotne znaczenie na-
szych wewnętrznych problemów.
Naprawdę mamy większe zmartwienia niż owo image - wyo-
brai:ęnia świata o nas, kształtow;ane za pośrednictwem moich sza-
nownych, zachodnich kolegów Stosunkowo niewiele mamy je·
szcze powodów do śmiechu, natomiast - stenogramy z konferencji
rze(:znika rządu dla kQrespon:!entów zagranicznych zwiększają na-
sze skromne możliwości w tej mierze. Nie marnujmy okazji do
zdrowej, niewymuszonej rozrywki; tadne cyrkowe łamańce go.
łYch panienek z Tahiti nie zastąo!ą nam radości z nieustaj:;i~ego
spektaklu prokurowąnego przez liczne. doborowe grono r.achodnkh
agentów. Odrzućmy tylko komoleksy towarzyszące nam w sor~­
war.h tzw. zagranicznych. Zdaje się, że najlepiej zrozumiaf to
felietonista Jan Rem, zdrowo - jak należy sądzić - zmęczony
harówką w sw:vm urzędowym w.cieleniu.
- Wokół . ,'"lOlskłego oeizażu sC'holastvcznego" toczy się gra, kt6rej
nłe spol.ób przegrać ani wygrać , ale w międzyczasie ' można siQ rał­
klem nieź!e ubawić. Martwmy siE; o całkiem inne sprawy.

NR 27 (1371) XXV11, 7 LIPCA 1984 R. ODGŁOSY


• 5
w!ml dziurami na przestrzał. Podszedł faoeł :i serwisu, pnysia-
Dnkn1łr~enit'
t.~ tilron.l' l
japońskiego stoiska, ma łzy w o-
czach 1 niegasn ą ce wypieki na twa-
rzy . - T11 durna - pedagogicznie
podchodzi do sprawy jej małżonek.
Nawet jakby chcieli 11vrzedat, to
-
ł Ja oo b11j kupiła. Trzeba mieć ichnie1sz11 pieniądze Chodź
Lizanie cukru w il dyszę, wstrzelił żywicę I nie ma śladu. Musiał nawet obry-
sować miejsce po byłej dziurze. bo kolejka niewiernych Tomasz1
namacalnie szukała potwierdzenia nadprzyrodzonego zjawiska.
- Ile? - padały konkretne pytania ze strony prywatnej ini-
cjatywy.
- 3600 marek t krótkie te-rmi ny dostaw.
wracam11 do domu! .
Wielka mauyna do produkcji tekstylnego obuwia wszem I wo-
~c prezentuje swoje walory. Szef stoiska wynosi pełen kosz
biały~h trampasów I wspaniałomyślnie rzuca je na żer tłumu.
Ludzi~ r~z~apujll firmowe upominki - po jednym żeby było
1prawiedhw1e.
'

przez szybę Widzi mi się , te problem pęknię tych szyb rzemiosło bierze na
swoje barkL

MALI GO$Cl·E
I
Na stoisku perfumeryjnym uwijają się dwie kosmetyczki Za- W drewnianym domku mieści się targowa izba dLiecka. To dla
pr~szają z:-viedzające panie na rozłożysty fotel, na którym doko- tych, którzy zgubili swe pociechy zapatrzeni w okruchy wielkie-
nuJą publicznego pokazu makijażu z użyciem własnych firmo- go swiata i dla tych pociech, które najchętniej zgubiłyby się
wych specyfików. Ochotniczek jest wiele. ' - To ten kierowan11 przez komputer - wskazuje dobrze zo- w tłumie.
- Poczeka; D~icl.ek. Albo nie - dalej idź sam! Ja tu zostaję. rientowapy widl- Zbyszek ma lat pięć. Przed chwilą przyp r owadził 10 do izby
- Co to to nie! - protestuje Dzidek. - Jak cię w11szpachtu- - 1 po co to komu? Jeszcze tego brakowało, żeb11 ktoś dyk-
młody inspektor. Chłopiec w.szedł na tereny MTP przez dziurtt
Jq, to się przez tydzień ni e dasz dotknąć.„ tował ci gdzie masz jechać - sceptycznie podsumowuje kolega.
w płocie i zanim został zatrzymany, zdążył zgarnąć ze stoisk
Mocno przesadzili Grecy, Portugalczycy t Holendrzy. To co Japończycy wystawiają pod dachem. Jest Mazda, Toyota, Nis-
spory plik kolorowych prospektów.
paka.zali gra?iczy wręcz z prówokacją. Jak można wystawia<: na san, Daihatsu i MitsuoishL Nissan Sunny Diesel i Mitsubishi - Zbyszku, pamiętasz na jakie; ulicv mieszkasz? - pyta mal-
publiczny widok pełne gabloty jedzenia i picia, do tego w prze- Colt szokują wskaźnikami zużycia ropy - spalają po 4,6 l/100 ca pani porucznik kierująca izbą.
dziwnych, wymyślnych opakowaniach Ich stoiska wyglądają jak km. Nissan Micro pali jeszcze mniej (ale benzyny) - 4 2 1/100 - Na Sztrusza.„
supermarket w technikolorze. Tylko te pancerne szyby . . km. Posiadacze benzynowych talonów obliczają ile w ~iesiącu - Na. ulicy Strusia - tak?
Francuzi zdobyli się na polski akcent. Między rzędam\ konia- mof~ia prz.~jechać taką maszynką Wychodzi, ze sporo.
- Tak.
ków, szampanów l likierów ustawili porcelanową popielnicę z K1erowmcy stoisk zapraszają do zerknięcia pod maskę targo- - A jak mamusia mówi do tatu.sta1
papierosem marki popularny. Też ładnie. wych szlagierów. A tam - do szaleństwa, czyli po japońsku - Mirek.
Nie było w tym roku Brazylii. Nie było więc hektolitr ó\V dar- zminiatu1·yzowane silniki. Jeśli producenci nie opanują się w - A tatuś na mamusię?
mowej kawy, po którą przed laty pokornie wyczekiwał ogonek marszu ku miniaturyzacji, to za rok zaoferują wozy z przednim - Nie wiem.
spragnionych rodaków. i tylnym bagażnikiem. - No dobrze. Ty jestd Zbyszek, tatv.§ jest Mirek, a mamusia„ .
Za to tradycyjnie jut \\'. kubańskim pawilonie urzędował facet - Daihatsu Charade to lipa - autorytatywnie stwierdza starszy - Basza! - triumfalnie wy,k rzykuje nad wiek samodzielne
z maczetą I skręcał półmetrowe cygara. Szczególnie nac h?. lnym pan. - ~a gtosny i niewygodn11. dziecko. - A ja już chodzę do szredniaków.
obserwatorom wtykał w zęby dzieło swych rąk. po czym knlej- .::- To dołóż pan drugie tyte dolców i będzie Polonei z turbo- Teraz trzeba ustalić nazwisko malca t zawie!ć go do rodzin·
ny raz łapał się za głowę i wołał o pomstę do nieba. na widok dol aciowaniem - ripostuje ktoś obok. nego domu.
tors ji tudzież wybałuszonych oczu niefortunnych palaczy. Słynny POLONEZ TURBO DIESEL - duma rodzimej moto-
Izba gości dziennie do siedemd ziesięciu nieletnich zwiedzają•
Duńczycy przywieźli klocki Lego i zbudowali z nich baj'.rnwe ryzacji, niestety nie cieszył się zainteresowaniem zwiedzających. cych, lecz tylko kilkunastu z nich zgubili roztargnieni rodzice.
mias teczka oraz międzyplanetarne bazy. Na szybie stoiska pozo- Stał sobie na deszczu pośród stadka maluchów i benzynowych
Rodziców szybko odnajduje się za pośrednictwem targowego biu·
stały ślady setek dziecięcych nosków. braci. Na pierwszy rzut oka podobał się inny Polonez - cały ra poszukiwań. Przychodzą, odbierają zguby, 11. bywa te trafiają
C złowieka z walizką nie bardzo Interesowały przeludnione pa- na kremowo, te spoilerami prawie do ziemi· Atoli desze:& i słoń­ tu raz jeszcze. Pozostałe dzieci przełażą przez płoty I Inne. sobie
w ilony. Pr ze~ykał na tyły obiektów, a tam, po krótkiej obser- ce nadwątliły z lekka jego makijaż I z gumowych elementów tylko znane, miejsca. Dla nich legalny wstęp na targi możliwy
wacji terenu. przeglądał porzucone kartony od Tuborgów, Dabów zaczęła złazić prześliczna farba.
jest tylko pod opieką dorosłych. Czternastolatki mogą już 1<a-
i Calsbergów. Czasem znalazł szałową butelke po francuskim ko- Najciekawsze były jednak informacyjne tablice, np.: „Polonei modzielnie buszować po pawilonach, ale kto by czekał do tak
niaku, czasem zupełnie dobrą, plastykową torbę z napisem MAR- , osobowy 1,5 LF Bertina, 4-drzwiowa wersja luksusowa ze wzmo- póf.nego wieku.
TINI. Przecierał zdobycz chusteczką, układał w walizie popra- cnionym silnikiem 85 KM, skrZ11nia 5-biegowa, elektroniczny u- Piotruś i Bogdan przyjechalł 1 Piły. Troszkę im .Jeszcze b ~ il­
wiał krawat i ruszał dalej .. kład zapłonowy i oszczędzaczem paUwa, 6,9-10,9 l/100 km".
kuje do przepisowych 14 lat - dokładnie pięć wio5en, co nie
Firmy polonijne miały do dyspozycji cały wystawowy pawilon Prawda, że oszc1..ędny?
znaczy, :!!e można traktować Ich niepoważnie.
ł... najładniejsze dziewczyny - sam kwiat filologicznych wydzia- Jeśli w
wierzyć hasłom obcych, pompaty-
Słowniku wyrazów
relacjonują chłopcy. -
po;azd konny 1 - Wyjechali§my z domu o 6.20. -
łów. Panie zachwalały dżinsy Elvisa Katalińskiego. domki Dre- czna berlina to: „dawny podróżn11, resorowy
umie.s zczonymi w Zaraz mamy pociąg do P.tlu.
wexu, kosmetY'ki Ewa-Paris. Sliczna blondynka dzielnie trwa- czterema (lub dwoma) miejscami siedzącymi,
- Nie tak prędko. Wrócicie, ale nie samt.
ła na posterunku przy tQrbie sztucznego nawozu firmy Atlas. krytym, oszklonym nadwoziu". albo po prostu krypa. Okazuje się , że targi mają najlepsze notowania właśnie u pil-
Galerią figur woskowych nazwano ekspozycję polskiej odzieży. Swiatowe tendencje motoryzacyjne reprezentował sympatyczny skich nieletnich. Zatrzymano jut kllkunastu uczniów tamtej ~z'.·rh
Armia wypłowiałych manekinów dźwiga modne kreacje. żuk z etykietą DIESEL. Tylko że producent - przez nieuwagę
podstawówek. w tym całą nieformalną 11.rycieczkę jeden ast<:>lat-
- Może to i ladne, ale jako~ ile podane. Czuję się ;ak w kos- - nie podał ile ta rewelacja zżera paliwa t czy silnik przypad- k6w. Mieli być odesłani do pogotowill o!liekuńctef!O . ale uloh ill
tnicy - skwitowała właścicielka bu+!ku, poszukująca wzorów na kiem nie pochodzi z Ursusa. się vyskakując przez okno z pierwszego oiętra domku. Ci h;·H.
nowy sezon. - Zobaczcie jak wylakierowaH tego Żuka - ktoł wreszcie
Musi pociqgnęlł go u. pr11wa- jednak niegroźni - zwy,c zajnl łowcy kolorowych reklamów,,.k .
Fachowcy, niemi I głusi na cały ten ?;g!ełk, ślęczelł przy eks- zwrócił uwagę na eksponat. -
Czasem zdarzaj{\ sie lepsze ziółka.
ponatach i nowinkach ze swej branży . Szkicowali. notowali. za- cia.rza. _
ładne l nowoczeime. co nesz~
J acek skończył 13 lat i jest znanym wędrowniczkiem . T ym ra-
glądali w każdą szczelinę. Zamęczali pytaniami cierpliwych Niem- Były tet nasze cięiarówkł -
zem przyjechał z Gdań~ka. Po drod7e po d oallł !!amochód '1.a nól-
ców l Włochów. potwierdził złoty medal przyznany Jelczowi. t jeszcze dwa auto-
nocy kraju i obrobił kioqk :i: gazetami. Nil tar~ach rąbnął dam-
busy o niebanalnym wyglądzie. Przede wszystkim imponował
~ki'1 majtki z jakiegoś stoiska i nad ział się na inspektor a.
wydłuton:r Autosan z ciemnymi szybami I trójką automatycznych
SAMOCHODY drzwi - w wersji miejskiej. - .111.ck''· chodzłsz do szkoly i'
- Chodu.
- Można obejrze~ to cudo • lrodku? - mpytałem przedsta- A kfedu osttttnf raz byle§ w szkole'.'
-
wiciela firmy.
Clou targowego programu to oczywiście motoryzacja. - Będzie łch sporo 10 miejskiej komunfkaclf · - padła dumna
- Nłe pamietam..
- Gdzie sq auta? - pytają bileterów osoby płci męskiej. Podonno najll'oszy punkt pnerzutowv leqt tu wła~n!l' - n~
odpowiedt. :i::i.:ol~czu hbv dzieckll. Rzeczvwiśr.!e . T rza<;k łamanych galązek
Samochody stoją dutrmie wokół narodowych pawilonów l we-
- Dobrze, dobrze, wfd.złalem już różne OgaTtl ł Fiaty Zero,
wnątrz nich. Mają asystę gęstego tłumu krytycznie nastawionych l z krr.aków w:vłania się ruda ciupryna.
11 skończyło się na Syrence Bosto.
widzów. - Dokqd kolP'10'
I zobaczyłem. Jeżeli to jest prawda z tą miejską komunikacją,
- Co ten Mercedes pokazuje - zauważa bystry obserwator. - ./;·a tnrgł. Też eh~ zobaczy~ prmcdzlwe<Jo Chfltczvka.
·to..• AJ1! nie zapeszajmy. na ~f<t­
- Przecież tymi gablotami jeździ już polowa badylarz11. Rzemieślnicy godzinami koczowali w pawilonie Republiki Fe-
O 18.011 zamykann targowe b.i;arn'I\'. Taw:lr".ystwa f!T1"1n
Fakt, model 190 O zdążył się opatrzyć na · krajowych drogach, rv lł,ynek. bv 7..l\Si\i~ i\nl\n<;OWO ~W\t"\O\afo<'\<:\ :Jii:r':'ClaT\<:. "t' ...
„.~ ~-­
di!ralnei Niemiec, gdzie d-iialal warutat naprawy samocbodów. ciP mo>l:na by'o co~ \tup\fo. l{ra,owa waluta na'hleral:\ n:i~,~„ c 1.P1
a tutaj, nie wiedzieć czemu, przypięli do niego metkę NOWOSCt Prace blacharskie, konserwacja. lakierowanie, małe I dute dlu-
Macie tyły kochani... siłv. Kawa. herbata, czek ol!lda za 300. ciuchy buty, wl-;!o::lti,
banln:r. Dziarscy mechanicy krzątali się przy rotbitych pojaz-
Obok lśnill rzędy wozów ze znakami: Opla, BMW, Forda. Do dach, a !e mieli pod ręką same cuda techniki, rob<ńa szła w
słn,,...kowe ka„elusze .•.
niektórych można podejść, dotknąć, zajrzeć do środka, kopnąć kosmicznym tempie.
W podcieniach punkowcy katu1ą elektryczne bilard'.". -~'1 Ps-
w oponę. Inni wystawcy strzegą swych stalowych pupilków Widziałem jak wprowadzill na kanał blaszaną harmonijkę,
tradzie wYclna hołubce Pkipa z domu kulturv. Nawiedzony sta-
przed brudnymi łapami oglądaczy, którzy przecież nie wyglądaj' która na oczach tłumu przybrała ponownie kształt Fiata. Potem
wia horoskopy. Jest wesoło. odświętnie. pada de5z~z.
na klientów firmy. Ford dzielnie odpiera szturmy dzieci na kan- Rankiem przed kasami M'f'P znowu kocioł. O drll"wlatef n.:<:n
z \vibracyjnej ~elany zdj~ll wymieszany ju:!! lakier. oodłączvll nawałnica zy:rlechaiacych. F!vł~ na co nopatr 1eć - za stó... ·ę :ll'::l!'•
torek z prospektami. Grodzi swój teren i wywiesza napis: ,,Pros- pod pistolet, prysnell. wysuszyli. wyregulowali ł odjazd. - Na-
pektów brak!". ,
to! Ale n<1ll!'niP.i ~ -~,. ?-"ornce "hkf i piwo Lech
11tępn1J proszę!
- Patrz, onł nawet "'4;q plastykowv łańcuch w barierCf! - - Dziwni ludzie eł Niemcy - powiedział kto~ :r. widzów.
d;dwi się młodociany zbieracz kolorowych fotosów.


Jak oni mogq pracowa.ć, ktedy patrzą im na ręce. U nas nfe do ROMAN KUBl.ł\.k
Francuzi postawili na ropniaki ł elektronikę. Zupełnie zatarły pamy.4lenła.
się różnice między sylwetkami Peugeota, Citroena i Renaulta. Na 11tatywłe nmocowano samochodową szybę :& dwiema calo-
Jest tylko diesel, diesel, dieseL-

płeledwo mof:na się przecisnąć będzie tu kledył prawdziwa tylko u:ukają oknjl. teby wy- Metodyk mówi np. - m•1.si

Apo polu wiatr.„


sr.koła Teraz ludzie łmieją się prowadzić ~ię do miast.a Ji>śli by~ wiertarka, a U kosztuje
od klasy do klasy.
Najgorszą sprawił. która nie „ tej prowizorki. dzieciaki czę­
u1ej pomaitają w ~ospodarski.ej
mieszkać kątem to jut lep•ej
tam ~dzie !ą kina, teatry. ka-
ona 10 tys. to jut nasza spra-
wa
da.je mi spać po nocach lest
brak nauczYciell. Nikt nie chce :.-obocle. ni! siedzą w klacie. wiarnie.„ Bar dzo brakuje lektur - te,
tyć w takiej dtlurz.e. t!dzie tyl- 'Rodzice mówię . te tak napraw- Najgorsza tt0r11.w11. z j ęzykami kt óre są nie wystarczają, a co
ko kogut v.ri.e kiedy rozpoc?.yr.11 dę zaczną uczyć się w tej dm- obcymi - jeszcze nie znal ~ z.ł t u mówić o nowvch uwzgięd­
„1ę nowy dzie11. Dzień oodub- g!ei bm. zbiorczej szkole. s t ę chętny, który do j eżdżałby n ian ych w c iągle zmieniają,.;yrh
Nie wierzą młodym , ciągle tutpJ tylko 1111. c?.tery godziny ~: e orowamach?
ny do wszystkich innych. cliy-
zmieni a j ącym ~'ię nauczycielom, tygodn iowo. W ramach orzystlych pn1k-
ba te uro=aici so j aki~ "''- t yk uczniowskirh chcemy ·irz.1-
sele lub pogrzeb. z odrazą patrzą na tę walącą - Wielu z nu mur! u c:r:yć
ale ruderę. Na wywiadówki mu- P.rzedmiotów nit związany ch clzić oracownię intr<1ligator•ką .
Młoda nauczyciel.ka (bo tylko
IWONA SOKOl takie tu •I• zja_.iają) wytrzy-
muje rtajdłuteJ przez rok. a
sv: Cl.8abi~clt' zaoranać. a i t&k
dłtbrze jett, ieśll preyidzle oo-
ze zdebytym wyksztalcem~m .
Oznacza to uczestnictwo w ró!-
K'~iążki moglibyśmy opraw ' 'łć
Ne własnym zakresie, tytko iak
chłaMrbw. a ptee sapomnial juł łowa. Niewesoło tu. ale takl'!h ll)"Ch kun'lch prz:rgotowaw- to będzie 1 klejem, dratwą,
- Smoła? - a była. ale jak patem uclel,ca. Teraz ·- tutaj
r~h . O podręczniki sami ~lę płótnem?
porobili h 1biorcze to ian oewnie, il• ma lat ł 61atqo dWłe dzlew~zyny 1>0 maturn. młelll!c znajdzie pani 1poro. Są
1eezcze tł• nie rozleciał. Ta- Chciały pracować w jakim• tef Inne wiejskie szkoły. tyl- staramy - '"' one własności~ Liczymy na oomoc rodzi co N,
wszystlde nauczyciele w nog.1, nkoły I ucm1ow1E' je wypo:ty- którzv o szkole nie zaoom!na-
ino dyrektor zogtał. Teraz 1a blice 11 to Mwe - i>nH dwa 'l"•iasteezku, ale tam orzyjm11j1l Jro którrch 'est więcej? Taką
lata pisałem. progiłem t wresz.. inną szkołę znajd~e Pani w R„. czają . Niestet)'. lćdątkl rO?;!':t- lą . Dr.leci nilnowane są bar.'10
tam takie dwie. młode to. fiu \vlko po studiach. Siedzą. bo
cie s~. W tej .\Ufie mam:r po- 11ie maj!l wyboru, ale Pr.1 1 Wyglądem niewiele r6żnl !!lę -łają się bardzo szybko. Żle kle- dobne nie wae:aruią . bo \'' •n-
b:t.d·d u w głowie. a UC%YĆ ma- od nanej ale wał.De co w 1:.-<>d- i<°'n~ kartki, giętkie okładki nie kie i miejscowości jel't fo -"~ ­
Ją . Pewnie t one uciekną. bo moce naukowe. tm Podszvwa pierwszej okazji odjadą. Już
przedłu:!!11.ją ich :!!ywotno~ci. Sa- możliwl' . Wczvscy ~ie t,u ":-: ~ ;a
.!oi ę ood nie kilka tekturowych onygotowują się do egzami- ku.
co to ui robota? W jednej sali ~o pilnowanie i powtarzall.ie. i nawza .ielT' Pilnują Zi:n>l t e ż
s•edza dzieciaki z dwóch od- olans-i. które ciągle podkleja- nów M.tępnych na ucz.einię. Rzeczywiście, budynek rów-
my Sam nie zostanę, kto• pewnie te ni~'Zczyć ich nie wolno nk br ak nieobecności. spowo-60 .1·~ ­
c':ziałÓw. a taka tylko lata z nie:!! drewniany, większy 1t"d- r.Vrh inna przyrzvna nit rh"~"'-
W następnej nli jest nawet mów przyjedzie, tylko na jak nak i drzwi trzymają się moc- !lie pomoże, jeśli np. oodręrz­
Jednego końca w dri1gi. 7.ads niki do kla~v pierwszej nie n ie- ba Droe:i ~ą utwardzonP. 1 _, ,.._
~r afoskop - nie d?!iała co długo? niej na zawiasach.
co~ iednym uc:i.:y drugich. ale qzczą się często w teczce. Po- gularnie odśnieżane orz'?' :-·1-
z<:J1 az musi lecieć z powroLem. pr a1.\7da, ale jak błyszcz:VI Podobno ma 1hi co4 zmienić. - Tutaj d-zleci uczą się przez c!ziców , tak że nawet d :: P ~ i
Mote ktoł pomym. :te szkoła . osiem lat Je11t tet oddiiał moce naukowe zbieramy od
rh t amci już wariują i tak \V Dlaczego poosuty? - o to Melu lat - niektóre są już :nieszka iące najdalej od ,;z~ <'ły
k olko. prosze zapytać producentów. ('°d nosem, a dzieciaki jerożą przed!;zkolny. Sale małe, ale na (3 km) docierają na czas Przv-
do innej, oddalonej o kilkand- szczę!foie siedzi w nich nie wlę­ niestety przestarzałe. 111ne r oz-
Przez trzy lata nasze dzied a- rak! nam dostarc?.ono, a czę~­ latują się. Nowe rodzielane są tlr.łabv się bardzo i:tołówka . '>o
ci zamiennvch nie ma. Dla ta- cie kilometrów. l'!!J nit piętnastu uczniów. ~o­ po sześciu lekcjarh trurln <l ie-
'lr1 chodzą do tej szkoły . a 00- 1><.lgórnie i ~pora cz~ść trafia
te·.11 to już ich downżą d::ilej, kich szkól jak nru;u nle m11. Na razie wypada tylko współ­ rytarza też nie ma, jest za to s„.cze tatrzymywać ur.znló w na
czuć kierowcy, który p.neuija „sala gimnastyczna" - wyre- do większych szkół. Często do-
do tel zbiorczej. Widzi pan~ to uesztą wielu rzeczy. To co by- qtajemy takie bez któryeh :noż­ d·•diitkowvrh za jeciach Ws z··., +.-
ł<• zabrano do zbl orC'zych. a u sie zimą przez te wszystkie zl\S- montowana dawna oboTa dwor- kie kółka zainteresowań - m tF zą
ta nasza .s7lkoła - wiater rnoc- OY A j eśli kied y ś ugrzętn lc 7 ska. Gonej z boiskiem. często na by się obyć, 11. innych ora- ·
t•:e i oowie je i wszystko się 1 oz- tias czas st anął w mie jscu - kuje. vię •"' d~iałać w s'.lbotv .
pracujemy w warunkach 0ro- Ra z już tak było - dzieciak! -nożna jednak korzystać z pla-
leci. ale kto to teraz my śli o Mamy 1 pomoce audiowiz'•al- Braku ie jeszcze ·'ie lu rze cz".
wiz.orvC'znvch N!e d:d'-'iim:v ~ i e: - wracały do domu sine, a w nie- cu przy o§rodku wypoczynko- 1:1le zaf){)mina się o t:vm ki»dy
re-nontach? których domach matki przez w ym. ne, rzutniki. in-afoskopy, ale te
111ż że brakuje oomocy, skor1 d,., r ierają w iadom o ś r i o im1 •;r• h
Dziur)' w dachu to my sami wiele dni żadnego d-o h°Zkn ły Kiedyś chciano t tę &'Zkcłę p~ują się bardzo często - ja-
rzęsto nie ma książek. ze:,'7.y- 57..Jrnła 1· h . Włn~,. •tn i~ dęba !'a
ła tali. nie ouściły . Może ktoś się nad roł~rzyć z inną - zbiorczą. 'Ro- kość ich wykonania i&t c mtz
tów. kłopotów
-nyśl o oracy w ta.k k h wan•n-
P <tnl pójdzie do dyrektora to tym zastanowi I wrócą dawni dz!Cf' pisali petycje prosili i gorsu. Najwięre j
Ozego to u nu jeszcze nit 'Prawiają papierowe olansze -
kach - mat u k ie tdo,•ki. ma lut-
1<lf< lepiej dowie. Jakie tu tuk- nauczyciele? Chciałbym jeszcze nte utworzono tu tak jak w lne szk ółki i cora:i: mnie1ne
<:..Usy ! -na? ·- sal! gimnast:vcznej. La- dożyć dnia. kiedy wybudujemy innych wsiach szkoły trz:vkta- podklejamy je płótnem. odna-
tt"m oół biedy, na łąee pod la- wiamy. Dobrze wyposażona jest idów ki.
-Tak. to ja ~estem dyrek- nową szkołę. kiedy starczy mie- 'owej . Nauczycieli nie brakuje Kaganek oświat y wYua lił fi ę
ł<>rem . Dziwi się pani . te nie sf!m urzad7.ili śmy orąwh:.orvci· szkań dla wszystkich chętnvch Są tu tacy, którzy pracują od pracownia biologiczna - 1>r~
I'!~ boisko. Piłka i~t. łatana , oaraty ~romadzone od da·wn11.. tam r hvba doszc zętn:e . a nn-„e-
ui bin rldem. a i młotkie1n w ao pracy. Ters.z można dostać ~1elu lat, ale rnłodzl orzy<:hodzą
zszywana. ale je;.zcze tnchę modele nie niszczą ~le tak szyb- gn ieszrze nie udało si ~ r?o-
rę c e? Drzwi też naprawić ti tE'- kredyt, za który wybudu je !łę t szybko odjeżdżają Powód? -
meśt . Wiadomo . na ool ... rh m; la
ba. wvtrzyma O drabinkach. ma- kndament y, piw nice, a oo .:111.- !)rak mleszkań. Go~podarze wY- ko Gorze j z fi zyką - są po-
teracarh nłe myślę. bo nie .:hrę moce no nokazów . ale o ćwi~ze­ wiatr. a płomyk delika'nr ...
Prot>zę sobie wszvstko dokład­ lej? na imu i<i ooko je ba,i-rl 7"1 n i ę · h ~t­
s ię rlenPrwo w ać. włac n „go !iaeh nie możn a już marz y ć.


n1e obe j rzeć W t ych tri.ech Dlaczego stąd nie uciek am ? rue O budow ani u
~•lach prowadzi my lek r .le ~ ,aw-, żeby cho rła ż był koryt&r:r:. "Tu się ur od ziłem. mam ro d z in ę , domku mo ~ ą marzyć tylko ci. ZaJę !· ia prakty czno-techmc1.ne
lu pamięta j ą chyba na.szych ale w tej przedwojennej chału- dom i ciągle jeszcze wier~ że ~tórym p<>może rodzina. Młodzi -to iiamo.

I ODGLOSY NR 27 (1371) XXVll, 7 LIPCA 1984 R.


,

~olnn, pon!ewa! drogą sunął wćz z makulatur!\. 3erzy ukłonił

.
łac ~est zadrzewło.ny l ogrodzony grubą datką na pod-
1murowce.Brama 1 furtka zamykane jak sejfy w Ban-
ku P~n~a. W głębi stoi piękny parterowy domek z
wysokimi suterenami. Taras wychodzi na kirańcówikę
autobusową.
z się grzecznie wozakowi i
Następnie pomachał ręką
rozpłynął we mgle.
poszedł
i
dalej.
zatrzymał
biegł do trasy, samochód znikł w sinej dali. Blondyn też siq

Jerzy B. poukrywał łupy i udał się 1 pudełkiem do hali tar-


tuka. Zanim blondyn do• ~1

WW ba_wi~lni wisi oprawiony w złote ramy portret rodz.lny M.


..,1' ~-:..-.,.:~-'„ ••.o ,„. ·~.' •J • „ • •, I
gowej „Górniak". Magnetofon o wartoki dwudziestu pięciu ty„ 1
tl~ Jaki~ś .ponure, zamazane plamy, które powstały ze zdra- sięcy sprzedał za dy.chę. W parku z.a „Uniwenalem" wypił litr
dy, menaw~śCI, alkoholu, nielegalnego seksu i chciwstwa. Twarze ~VSZARD BINKOWSKI z facetem, który miał głowę handlową.
na portrec~e, od lewej do prawej, rysują się wyraziście niby - To co ty masz jeszcze na upych? - pyta ten fat=et.
czar.n~ napisy na ścianach miejskich klozetów. ' - Parę skórek, kolego.
OJciec,. Stefan ~·· m~ w oczach tęsknotę za knajpą i z.a cy- narzeczony_ sko1:so~idow:ał się wewnętrznie. Poważny był jak - Aha. Futrzarskie moma, bracie, wymieni!! u Cygana na
c~m swe1 ~ochank1 z biustem Racheli Welch. Tyle że ów biust le~iwy OJciec dzieciom l wysadził się na trzy skrzynki weselnej Retkini.
me wal~ się w puchach garsonier, jeno zwisa przeważnie nad wodki. Pojechali. W taksówce wypili jeszcze pół litra i Jerzy B. stra·
zalaną piwem cynową ladą, bo konkubina jest bufetową. Stefan Al~ miał ~aturę pocią_gliwą, nieszczęsny, i przynajmniej z jed- cił przytomność.
ma własne gospodarstwo rolne, osobne mieszkanie i bufetową neJ skr~ynki musiał pociągnąć. A potem z drugiej. Forsy nie ma Ocknął się w parku na Zdrowiu.
n~ noc. ~le rzadko bywa we wsi. Nie chce wzniecać konflik-
a garmtur ~lubny si~ szyje. Wiatr się zrobił wokół Jureczka: A Zofia M. ocknęła się po powrocie z roboty. Pamiętała, fe
tow rodzmnych, gdyż żona od dziesięciu lat nie daje mu roz- Okna pootwierane, więc co rusz coś wywiało z chałupy . A to przed wyjściem wszystko pozamykała. A tu okno kuchenne na
wodu. Ods~p:irował się od niej z powodu niezgodności charak- bluzka sztruksowa, a to odkurzacz., jakieś pumpy na szelkach, podwórze otwarte. Coś j§ tknęło, bo pod oknem ślady obuwia
terów i rózmcy _w poglądach. On likwidował nawis przez bufet to ~o'!" tuz.m sre.ornych dwus.tu~otówek. Narzeczony coraz po-
z podeszwami typu „pralka", a obok kawałek bakelitowej op·
ona zaś w bo~tikach, u jubilerów i u kuśnierzy. '
kormeJszy, blady 1 skacowany. Zmka na kilka dni jakby J:Glpał rawki.
Mama! Zofia M., ma taką seksowną figurę, że chłopi uciekają amnezJę. ' Obes:tła u •ciłniętym gardłem całe mieszkanie. Z§ffiek w
p7zed mą do ~ruchty. Leżąc krzyżem walcźą z pokusą, żeby ich Zofia M. widząc łzy córki wzięła chorobowe przebrała się u drzwiach kuchennych wyłamany, w pokoju Sodoma i Gomora.
me pchała p_od ~en. "':ale~ drogowy, bo jak on przejdzie przez Szafa otwarta, częściowo opró!niona. Poduszki na wersalce roz.
chłopa, to me. się JUZ me podniesie. Zofia chodzi do kościoła
por1:1cznik~ B?rewicza i ruszyła na tropicielski azlak. Wraca po prute. No i te pamiątki, o których było na wstępie. A najgor-
dobie, łapie corkę za grzdyl i ogłasza wyrok:
obwieszona świecidłem niczym medalistka konkursu loch hodow- - Maryska, on cię więcej nie będzie używać! sze, że biustonosze też wybebeszone. A w podarte biustonosze
lanyc~1. Po sumie uczy dzieci cnoty . A na co dzień jeździ do Łodzi były powtykane dla niepoznaki kawałki złotego szmalu.
- O jejku. O jejku - zawodz.i dziewczyna. - Co ja pocznę,
porobić trochę z~ pomoc biurową, czyli za sprzątaczkę, żeby
matulu? Miłość mnie przypala pod łonem! • - To on! - ryczy z bólu Zofia. - Zabił ją i obrabował, ban-
przez nadwagę me wyrosła ze swych licznych majtek halek - Weź z mleczarni lodu i rób okłady. dyta. Milicja! , ·
1 futer. ' Rany boskie, co się w tej wsi działo!
- Aha! A potem Jurek dostanie kataru._ Z domku Zofii M. znikło futro z nutrii, trzy czapki z tchórzów.
~wu?~iestol~tnia córka, Maria M. jest pełna szyku i wdzięku.
- .Milcz! On wrodzony w twojego tatusia. magnetofon, prawie sto tysięcy gotówki oraz cala wystawa ju-
NaJlep1e3 w~zięczy się w łóżku. We wsi mówią, że się goni jak - Tata ma jakieś nieślubne?
suka, ale me ~arr:io. Wiado~o, peryferyjny, wulgarny prymi- bilerska: pierścionki, sygnety, obrączki, bransoletki,, kolczyki.
- Nie! Ale Jurek to nałogowy alkoholiki
tyw .. Bo Marys~a me z tego me ma oprócz przyjemności. A le- Łączna wartość zrabowanego mienia osiągnęła milion.
- A. kto w naszej wsi nie pije, matulu?
galn~e to zar~bia jako pomoc fryzjera .w Łodzi. Ostrzy nożyczki Ale trupa ani włamywacza nie było.
- Ale on jest dodatkowo rozwodniki Ma 1yna, co nos1 włosy Maria M. spokojnie ostrzyła nożyczki u fryzjera, jej brat ko.o 1
i zbiera włos~e na ślubny. materac, bo pragnie stabilizacji. Jest na sztorc, cukrzone cukrem z kradzionych kartek.
romantyczna 1 miewa zamiary samobójcze jak jej coś w miłości ezował u trzeciej tony. Matka posądziła córkę o smowę 1 wred•
Na.za~utrz Zofia porwała miotłę, wy_mierzyła nią w niedosue-
nie wychodzi. ' nym narzeczonym. Zrozpaczona Marycha W1'l'Wała ka.rtk• z ~
10 zięcia niczym wściekły archanioł i wygnała go 1 raju. szytu i napisała Ust pożegnalny. Potem wło!yła 10 do zeszytu
Tr~ydziesto}etni syn, Kazimierz M., to zawodowy koczownilt
_Tuł~ł si~ pru:z dwa~zieścia cztery godziny po zaułkach, bo
bez _Jurty. ~ieszka kątem u żony w Łodzi. Ale to jest jego dru- me miał się gdzie podziać. Tak się bowiem złożyło, że ucieszony
i zapomniała, bo zmieniła zapatrywania.
ga ~?na,. więc. on bez przerwy zmienia kąty i pracę żeby nie Matka pobiegła z tym listem na posterunek MO. Córka prz:r•
rychłym weselem, wynajął swoje mieszkanie młodemu małżeń­
pł~cic ahmentow tej pierwszej. Z tego powodu nie ut1·zymu je sięgłą, że zabrakło jej odwagi i nie zamierzała popemić samo-
stwu. '.'I_ końcu trafił na melinę u kumpla na -Chojnach. bójstwa. Wezwano ojca z konkubiną, ale byli niewinni. Ojciec
tez ~o~taktów z rodziną. Ostatnio był we wsi przed rokiem. Marysia z ~ozpaczy zl_amała kilka par nożyczek tt fryzjera.
~iiesiąc temu przed portretem rodzinnym znaleziono kilka !:la- ~ię wzruszył, pojechał do rodziców .I,urka i oświadczył, fe jeżeli
Wypchała sukienkę włosiem, ale matka nie dała się złapać na
m1ątek. "
ciążę. Córka. nie mogąc sobie poradzić z płonącym łonem, wyru-
będą niewolić jego córkę, to ich pozabija.
Na '.l'demo.lowanej toaletce w przedpokoju - ptyś uwity z tak Ruszyły badania laboratoryjne. Kał był niewątpliwie ludzki.,
sz~ła na zwiady. Znalazła Jureczka i zamieszkała 1 nim na me-
zwanych ekskrementów. ale trudno określić czyj. Krew też była ludzka. Jednak w eks-
linie. Aby jej nie prysnął w jakiś kurewski plener, zabrała mu pertyz.le serologicznej nie ud1do 1ię oznaczyć irupy, bo krevr
~e wsi mówią, że zawinił mieszkający w pobli:!u elektryk,
dowód osobisty. była rozcieńcsona alkoholem. Odciski podeszew należały do bu• I
ktory podawał się z.a ogrodnika. Nakupił on rótnych włości od
Natenczas Zofia M. ponowni• wst!lplła na łcłe:Ucę tropfclela. tów, w jakich chodził Jerzy B. ' ~
gminy, rozkręcił interes eksportowy t zaczął budować dom, w
W!kryła mellnfl. wyciągnęła 1tamtąd eórk4 r.a kudły l omaj•
którym mógłby się maskować pododdział transporterów opance- Dzielnicowy a: Bałut ustalił, li Jerzy B. ni• mieszka • tlebł•
mila: _
rzonych na manewrach pozorujących atak z przedpola. U tego - Jefell jeszcze rai I.dyb!• ciebie w łó!ku pijanego rozwod-
I od roku nikt go tam nie widuje. 1
1
elektryka zatrudnił się jako murarz niejaki Jerr.y B., z zawodu nika, zostaniesz wydz.ledz.lcz.onal Koniec!
Nadszedł meldunek, ie w areszcie osadzono niejakiego 3erze.
tokarz. Zamiast jednak machać kielnią, toczył błędnym okiem go B. Ale był to mieszkaniec Gdańska. Zwinięto go z pociągllł '
- Ze mną tet, matulu! Ja 1płonęl gdzie wznosił hasła i bezcześcił pop\elniczk~ bo jawiła mu si4
za Marychą z. sąsiedztwa. A wieczorem toczył w gospodzie becz- - Zanim to nastąpi, ja ci powyrywam nogi z krzyia i umle-
ki z piwem i pianę z ust przy dysputach. IZCZfl w domu dla kalekich sierot.
jako pisuar.
I to był poc~tek tragedii prowincjonalnej. Wobec powyższego r.a włamywaczem Jwrrrm B. rozesłano Ustt.
Przerażona Maryśka przysiadła w domu jak mniszka przed
~aryśka zako~hała się w Jerzym z taką mniej więcej siłą, jak gończe.
nowicjatem. Ale kiedy znowu jlł przypaliło zaczęła się widywać Szukano 10 wszędzie, tylko nie w areszcie. A on właśnie tra•
JeJ matka w świecidełkach. No i sezonowy murarz. zaczął bywać 1 ukochanym. Nie miała pojęcia, 1 cz.ego 'się utrzymywał. Mó·
u M. na rautach. Pijał zsiadłe mleko, zagryzał skwarkami i pa- fił tam zara:r. po Jerzym B. 1 Gdańska. Znalazł się w areszcie
wił, te tyra za malarza pokojowego, l cz.asem przynosił nawet
trzył w Marychę z nadzieją psa, któremu pokazują przez szyb• z tej prostej pnyczyny, t.. wałęsał aię jak be7Jdomn:r pies, ISY•
tauzena. Oświadczyła, ie powinni się routać na zawsze, ale on piał w parkach, na dworcach, 'więc go w końcu patrol .r.apro•
gnat schabowego na kartki. Matka się dyskretnie rozanielała,
nie chciał o tym słyszeć. Na pięć dni przed wyznaczoną dat!\ wadził do przytułku dla bezrobotnych. A kolegium stwierdziw•
bo ~oś~ był miastowy. Nie to, co aąsiedzka hołota mocząca gęby ~łubu umówili się na randkę. Ale Marysill nie wyszła.
w piwie u wrednej bufetowej. szy, że osobnik nie ma dowodu osobistego, zaleciło kw8ł"antannę
Ale Jerzy B. nie mógł się zdobyć na oficjalne o~wiadczyny, Nazajutrz Jerzy B. przyjechał pijany taksówką. na miesiąc. .__
- Maryś - krzyczy - dawaj mnie na poczęstunek kawaler· W areszcie dowiedział się, te jest •ctgan:r listownie. Jeden
Wobec tego matka zaczęła go ośmielać. Pokazywała mu mimo-
chodem róine futerka, mebelki, sztruksy i wyroby jubilerskie. ski skrzyneczkę wódkil kumpel, co wyszedł zaraz na początku, dal cynk Marysi l wier·
Jak z?baczyl dwa poszarpane biustonosze, to oczy mu wyszły A tu wyłania się zza węgła niedoszła teklowa. Z 1lkierą. .na niedo.szła odwiedzała Jurka w areszcie. Mdala go wreszcie
~ ~rbit, ale zaraz je sobie powpychał, teby się nie zdradzić,
- A w łeb nie chcesz, rozpustny? - pyta z jadowitą słody­ całego, bezbronnego i za kratkami, Ale i tak strzegła 10 pilnie,
czą .
~akie to na nim robi wrażenie. Biustonosze były ciężkie, a po- nie oddając mu dowodu osobistego. I snuli plany na przyszłość.
.Jedynczy pokrowiec na cyc Zofii miał rozmiar koła od składaka. - Wódka moja, sam kuoowałem! Dyskretnie, żebr się broi) Boże nie uczycić bogactwem.
Zofia M. popatrzyła miłosiernie na pretendenta do ręki. - A r_nał?ś tu nakradł? Małoś wytarmosił, plugawcze, moją Marysia przebaczyła narzeczonemu przepity magneto!on. Bo to
córkę dziewicę?
- A co on. ma na koncie - pyta bez cienia chebpliwiOOcl. ona obrobiła z błyskotek mamusine biustonosze. A Jurek doko·
- Ma tylko ręce do pracy - rzecze· skonfudowany tokarz na Jak ten kat w spódnicy zasz.artował z siekierą, Jerzy B. wbił nal włamania, ukradł futro t czapki., żeby nazostawiać śladów
dorobku - i kawalerkę na Zgierskiej. się do taksówki. drzwi przytrzasły mu nogę, ale jakoś umknęli. 1 wziąć winę na siebie. Taki zakochany i ofiarny.
- Znaczy, punkt zaczepienia ma. Mógłby zało:!yć rodzinę.„ O. świcie Jurek strzelił sobie klina I. popadł w czarną melan- Po wyjściu z aresztu zaszył się na odwyku 'w 1z.pitalu w War•
chohę. .Wtedy drogę mu zaszedł taki niski, nieoozorny blondy- cie, by przeczekać najgorsze. Kiedy sprawa przyschła, wyjechalł
- A gdzieżby śmiał!
- Lata ma, a jaikby woli bożej nde czuł - zakiończyła Zofia nek. Miał twarz niemowlęcia - wcześniaka po trzech latach in- z Marysią w Bieszczady. Znaleźli PGR, gdzie były kłopoty z z.a•
& wdziękiem łagodnej bajzelmamy.
kubatora. trudnieniem: oborowego kopnął byk, a dojarka poszła na wcześ•
Jerzy B. natychmiast przybrał pozę mieslawionego Casanovy. - Koleś - rzecze Jurek - czemu ty jesteś smutny? niejszą emeryturę. Dostali więc pracę i mieszkanie.
Zatrzęsły mu się· spracowaJ11e dl-0nie o krótkich zwinnych pal- - żona mnie opuściła. Żyli zgodnie, jak mąż z toną, korzystając statecznie ze złota.
cach, poręcznych do dźwigania szuili oraz naprawy zamków za- - Twoja gęba mi mówi, te możesz mł pomóc. Mogli się tam nieźle urządzić, ale komendant miejscowego pos•
trzaskowl_Ch. otarłszy łzę z oka zaślepionego blaskiem potężnych - Co cl jest? terunku zniszczył im życie rodzinne :r. powodu bystrego wzroku.
cyckonoszów, szepnął zbolałym głosem robola lekceważonego - Załamałem się z powodu odejścia Maryśki. I włesz, eo Przyjechał on mianowicie do PGR, by sprawdzić, jak ludność
pomyślałem? Pod wpływem rozgoryczenia muszę zrobi/' włam.
przez ekipę strzyżonych na jeża. wykorzystuje strefę ochronną wyziewów. Naród wiedział, że wła­
- Swiadomość to u mnie jest, pani matko. Czuję jak mnie Pojechali autobusem na wie§ i wyoili w polu pół litra. Po- dz.a robi inspekcję, więc nie pędził bimbru w cieniu r.egeerow-
ta krzywda uwiera tam, gdzie słońce nie dochodzi. Jakże jednak tem weszli przez siatkę na teren siedliska. Blondynek oonsadzil skiej gorzelni. Ale komendant z.obaczył Jerzego B. z widłami
pchać się golcowi w majątek? Powiedzą, że ja nie z miłości... Jerzei:(o na taras. Jerzy zamiast podać mu ręki: polecił stać 1 przypomniał mu się Ust gończy.
- Ha, ha, ha! O mnie mówią, że zgwałciłam org,trlistę, i żyję. czujnie na lipku. '
Płynie stąd nauka moralna, te matce nie wolno stawać na
Przyzwyczajaj się, śynu. A Marysi się nie bój. To miłośniczka - Pilnuj - mówi - a ja clę ozłocę. drodze do szczęścia córki. Natomiast je~U męfczytnie nie dają
przyrody, każde zwierzatko oswoi. Wyjął spod kaooty krótką maczugę, rąbnal w szybę drzwi
się żenić, to powinien się tylko cieszyć. Najgłupszy ten, co robi
Co rzekłszy, udała się. na nieszpory. balkonowych, skaleczył slę w rękę, ale wszedł do środka. Mija skok z goryczy i załamania, w stanie nietrzetwym. No cóż mi-
Oczy Marii zapłonęły światłem grzesznoki, a płerś jej wez- kwadrans, nie wychodzi. Wreszcie blondyn widzi, :!e włamywacz łość z.aślepia.M ' '
brała chutliwym pomrukiem. Jak się wzięła do oswajania, to sadzi przez pole do trasy szybkiego ruchu. Dtwigal parciana tor-
Jerzy z miejsca u niej zamieszkał, i to bez oporu. Umówili się, bę, z której wystawały jakieś skórki, a pod pachą gcfskal ·owi-
re ślub wezmą dziewiątego czerwca w USC Górna. Szczęśliwy nięte w gazetę pudełko. Blondyn rzucił się w pogoń, ale zaras

..;- „ • -.„ ~. '~ •. . . ,„ . . . • ~ .~~ ~ - ..• · · ••\:„ "~ - ·-1 - ~ • ' ' -~r · -· '..- - '4.;I - - ~. ,,, ~. • .~ • .,. '. _. • • ·1

stąd też może owo wrażenie wewnętrznego roz- znamy & filmów czy niektórych programów

Ma1'ka Millera sposób na reportaż . bicia, rozdarcia. telewizyjnych.


Pytania zadaje 1woim wybranym mistrzom: Oczywiście jak zwykle trudno uogólniać. Nie
llyszardowł Kapuścińskiemu, Januszowi Rosz- wszyscy są tacy. W środowisku dziennikar•
ko, Małgorzacie SzeJneri, Wiesławowi Górnic- akim nie brak równie! karierowicz.ów alko·
kiemu, Stefanowi Kozickiemu, Jerzemu Lovello- holików, niespełnionych polityków czy poetów.
wt, Ryazardowl W6Jclkowt, Andrzejowi Mako- Ale tak jest na całym łwiecie, nie tylko u nas
wieckiemu, Ha.nnle Kral i Knysztofowl Kąko­ ł nie tylko w tym zawodzie.
lewskiemu. Wn.ystkim takie same, jak socjo- Dziennikarstwo jest swego rodzaju słufibl\
Nakładem „Czytelnika" ukazała się niedaw. · Iem przy łym, co by łu zrobi6, aby obronie\ log w ankiecie, po czym próbuje na tej pod- społeczną, ale także - o czym trzeba pamię­
no ksiąilka Marka Millera pt.: „Reporterów dyplom i nie zanudzić się przy tym na śmierć, stawie wypunktować to, co dla reporterów tać - zawodem politycznym, Jego obraz jest
Poz.a tym, iż powiruen Na którymś z kolejnych seminariów zapropo· wspólne, znamienne, charakterystyczne. Po- więc w pewnym sensie odbiciem sytuacji soo-
1posób na życie",
przeczytać ją każdy chyba polski dziennikarz, nowałem temat: ..Styl życia reporterów". Ku woł>uje się tet na o.pinie innych, cytuje frag- łeczno-politycznej w kraju w świecie zmie·
jako że dobrze jest wiedzieć więcej o swoim mojemu idumieniu i dzięki tolerancji promo menty wywiadów, reportaży, Md. nia się s·z ybciej nit w przypadku mny~h za·
własnym zawodzie i środowisku, będzie to tora doc. Zbigniewa Bokszańsklego prop0r&ycja I oto eo si• okazuje? Ano, te pokutujący od wodów. Między Innymi dlatego szkoda że de-
również z pewnością pasjonująca lektura dla została przyjęta". lat w 1połecznej świadom-Ości mit szalejące­ biutancka książka Marka Millera uka'zała si~
każdego, kto - najogólniej mówiąc - intere- Na marginesie tego cytatu chciałoby sit: at go reportera dosyć daleki jest od prawdy - ze znacznym opótnieniem.
suje się problemami naszej niełatwej rzeczy· westchnąć: gdyby tak więcej prac magister- przynajmniej jeAlt chodzi o czołówkę polAkie- Autor zbierał do niej materiał w Jatach
skich było na takim poziomie„ Z. "' to na ogół 1975-1978, a zatem już dosyć dawno temu.
wist ości. . Ale to jui go reportażu praaowego.
Niektórym czytelnikom „Odgłosów" nazwis- odrębny temat. Wracajmy do książki. Stąd też nieaktualność pewnych danych a
ludzie subtelni, wrażliwi, a czasem nawet -
ko autora nie jest zapewne obce, ponieważ „Reporterów sposób na życie" trudno jedno- w co trudno może uwierzyć - nieśmiali. że prawdopodobnie i niektórych poglądów. Kry-
zys lat 80 odbił się na tym środowisku ze
jednak jest to pierwsza książka, jaką wydał znacznie zaklasyfikować, nie jest to bowiem choć „bywają w świecie", często czują się sa-
wypada zacząć od krótkiego choćby przedsta- ani praca ściśle naukowa, ani też klasyczny motni, są schCl'l"owani, nieW()lni od komplek- sz~~e~ólną siłą. Zmieniły się redakcje, zmie-
wienia je~o sylwetki. reportaż. Jest czymś pomiędzy, co r. jednej sów. Kochają swój zawód, choć nieraz maną mh i r.eporterzy. Hanna Krall nie pracuje ju!
Marek Miller urodził się i mieszka w Łodzi. strony przydaje książce wartości (choćby ze o spokojniejszym tyciu, poczuciu stabilności 1 w „Polityce'', Małgorzata Szejnert - w Li-
Ukończył studia na Uniwersytecie Łódzkim, względu na niekonwencjonalny apos6b po- większego bezpieczeństwa. Zawieszeni między teraturze!', Wiesław Górnicki oświadczył " że
przez kilka lat praC'ował w łódzkiej prasie - traktowania tematu), z drugiej zaś - może społeczeństwem a władzą, każdego niemal dnia zakończył już swoją karierę dziennik;rską
między innymi właśnie w naszym tygodnik~ pozostawiać wrażenie niedosytu, niedopowie- narażają swoje nazwisko (największy kapitał
Ryszard Kapuściński pozostaje w kraju. '
Od 1982 roku jest członkiem zespołu redakcyj- dzenia, czy nawet pewnej niekonsekwencji. każdego prawdziwego repOTtera), swoją przy- Jest więc to książka, która - niestety -
jeszcze przed wydaniem straciła częściowo
nego tygodnika „Radar''. Swoje reportaż1.. pu- Wynika to jednak chyba przede wszystkim z szłość, nieraz naw~t tycie. Niesteiy, za
swą aktualność. Ale to już nie wina autora
blikował na łamach wielu czasopism - tak faktu, że cboć dziennikairstwo jest jednym z marne często pieniądze - w porównaniu :r.
łódzkich, jak i ogólnopolskich. Trzeba też ko- bardziej eksponowanych zawodów, to o dzien- przedstawicielami innych zawodów. a raczej - wydawcy. Mimo wszystko bardz~
niecznie dodać, że Marka Millera oprócz same- nikarzach i ich pracy pisze się w Polsce sto- Dlaczego więc robią to, co robią? Mofe przy- dobrze, że wreszcie się ukazała. Oprócz bo-
go reportażu interesuje także teoria tego g:a. sunkowo mało i rzadko. Zawodowym repor- najmniej mają satysfakcję? Ale i tu okazuje wiem ponadczasowych wartości poznawczych
tunku. Owocem tych właśnie zainteresowai1 terom (bo o nich tu głównie mowa) brak na się, fe nie zawsze. Szewc sam może de'Cydo- jest także dokumentem pewnego okresu '
jest książka .,Reporterów sposób na życie" ogół czasu na pogłębioną refleksję o · sobie, wać, jakie zrobi buty. Inaczej dziennikarz. Mu- tak, jak jest nim reportaż.
powstała w oparciu o pracę magisterską. Oto naukowcy zaś (głównie .socjologowie) jakoś nie si liczyć się ze swymi informatorami, z na-
jak sam pisze w niej na ten temat: kwapią się zbytnio do zajmowania tym spe- czelnym, cenzurą, władzami.„ A trudno wszy-
„Na po(:zatku był chaos trzeciego roku so-
e,iologii oa Uniwersytecie Łódzkim. Jak wszy-
cyficznym środowiskiem, gdyż temat to wcale
niełatwy - nie tylko zresztą ze względów
stkich jednocześnie zadowolić.
I jem dodać jeszcze do tego mordercze
P. T.
1cy moi ltoledzy musiałem napisać pracę ma- warsztatowych. nlemal tempo pracy, przeżywane 1tresy, ciągły
rłsterską. Terminy nagliły, a ja ciągle zanu- Marek Miller próbuje w swej książce być wyścig z czasem, który zwykle nie pozwala
nony byłem w świecie całkiem nie~alnych jednocześnie i reporterem i socjologiem. Jako doszlifować tekstu do końca, wyłania się nam Marek Miller: lleporter6w spos6b na życie.
pou;ysłów i koncepcji, Cały czas kombinowa- reporter - pyta, jako socjoloi ....... odpowiada. trochę inn1 obraz reportera, nit ten. któr1 Warazawa 1981.

NR 27 (1371) XXVll, 7 LIPCA 1984 R. ODGŁOSY 7

'
Grzegorz Kó§cttcskl
.. . . . tte wr•wd• ~ aa
~iatr ucichł prawie zupełnie. drzewa prosto-
wały liłł. 1eszcze chwiały Im tit czubki koron
t9 w lewo. to w prawo, ale Jut corat stat.ieJ,
8&ftll. ~ 'H1tłenmi ł 15B11161cM„ • łll.„
W przys'llłołeł myiłe Ił• jedyMe -~ tym dns-
g!m.
- ltto. ···rrt-~
i!if•
-
Judtie czy konie?
Ludzie I ko11le. Dobry
. koń uczy sle szyb-
- Odchodzisz 1 wojska! - !lłe dowierula ko z drewnem .·J · 1 dzić. Naileoiei uczvć takiego

Kosmogonia coraz wolniej PrzP.stało oarlać. cli rić nit>ho za-


snuwały wclaż chmury i panow ał cJił órl \\' yżei
w górach spadł Już oierwszv śnie;:t.
Sonia. - Nie może być!
- Za Jaki:t rok, dwa Musz~ zaj~~ s!e domem,
przy drugim N.i kloc musi
Musi umieć odsko c zyć w pore i n!ebe70 i eczeń­
stwo sobie tvlko wiadomym zmvc;lem wvczu ć.
mieć uwaU!nie.

~arkowi Charczunowt dzie6nl.


Weieanvm popolu<lntem zbierano sit: na J~k koń nie ten co trzeba. niby g?upl. to w le-
ementarz Wszyscy Horvnieccy wvszli z chutoru - Ot, filozof. Cey Olena źle zajmuje sie al· 11!e dłui::o nie pochodzi.
Pan Bóg miał aiwą brod,. mi? A w..-o1a kariera?
Z włosa rozdwojenia jak procesja . Tvlko CT!eronim .z żoną nie orzy. - A 1ak dłu~o dla J'rzykładu? - WYPYtrw ał
wypadła 1 akaś gwiazda
jechali Pt'2odem szlv dzieci t Olena. za nimi - Ołena może zeehce wyj~ć za mąt Czemu z eiekawościa M,elnicki.
i krzykn eła: - ..Ziellllal". kroczył dostoinie Józef a notem reszta Horv· by zresztą ni~ miała !echełeć? A kariera! Kie-
nłeekich . Mat'lei szedł ostatl'll. kilka kroków za dyś I owszem, marzvłem o tym.
JeehaV. ;3owoh ;;tromo t:1od gbrę Byli 1uż w
_wszystkimi Na cmenta1zu bvll iuż inni Paliły lesie i wydawało sle. że śn i e~ mniei padał.
Nie przewi dzi ała biedna mah>Y nł !Columba
Nie myśl ała co zenit co dno I cc trumna 1i~ łwiec~ na oporznrłwnvch. ustrojon.vch ga· - A teraz? Prze?. moment MWet zaświP.c!ło słońce
żarern mi łości pełne wyelagała dłorJe ł-zkeml Ś\"ierku I kwiatami ~robach . - Teraz - zamyślił sie - teru ehciatb:om - Jak dłuP.,o? Ano. iak sie zrlarzy, ale na~­
być iak najbliżei tego ehutoru. Chyba sie sta- wil~ce1 to kilka ht. oieć. sze~ć Bvwa że i dłu·
a wtedy cały wszecMwiat odsuwał 1ł41 od nie! Cmentarz był na skraiu si oła. w strr ., ··7.cki. żei Jak dłu~n koń przy zrvwce chodzi. to iuż
Na szczycie łagodoel'(o wzniesienia sta!u . ·-w a, rzeję. Jak myślisz?
Kied yś z zim na akonamr zabytkowa kapliczka. Szlo si ę ku niej od • ·ej- ochwaconv w 11n~ach mu !';frzela. na zadzie za-
- Nie wiem - odpnw;edziała t szybko do- padnięty . z,v;vc1aine końskie choroby. ieżell
od światła nadmiaru ileta szeroką aleją. Po iej prawej ~tronie lt!,:ały dała: - I ja c?asami myiślę o tym, co 1est r:aj- wcześniej nogi l'.lień mtt nie utrllci.
l kiedyś przerośniemy n.a1włekszY 1 .obszarów mogiły katolickie. a po lewe.i prawo~ławne.
ważniej sze.
K i edyś sle splącze nasza długa droga N!e opodal kapliczki na ,ś ro dku małe1 oolanki Byli 1u~ prawie na miejscu. Z daleka echo
z tą b ledną gwiazd:t 1tał grobowiec Horynieckich. duży, kamienny. - I co? niosło odłosy toporów ludzkich nawoływań ł
w brodzie Pana Boga 1tarannie utrzymany. Z drugte1 strony kaplicy - I coś ml ale zdaJe. f..e w pr:zysztvm roku końskiego rienh Tu droga sie kończyła Dalej
widać było 1emu podobny. w którym od poko- wyjdę 1.a mąż - powiedziała szeptem. - 'I)'l- riależa!(") póiść nieszo. trawersuiac po zboczu w
leń chowała swoich zmarły ch rodzina Dytków. góre, Po chwili byli 1u7. przy rlrwalach Jedno-
Tomasz Górski Reszta ' mogił na cmentarzu była skromnie.isza,
ko nikomu ani słowa. T·o na razie hje,nn1ca.
stajne. m!arowt'!. ..iłuche uderzenia toporów
Zgoda?
ale nie mnie.I starannie utrzymana. Prz.v wszy- wrzynały !':'. e \'" stojace ni!'rttchomo rosłe buki.
stkich stali teraz krewni I znaiomi. odmawia- - No. jakże miał ohy być inaCJej .- zarę­ D1"o:ew:i ~ ~oci :oiem ! dostoi!'ń~hvem wvczeki-
1

***
już nikt nie płacze
wyschły
I oceany
wszystkie morza
z chmur nie uderza deszcs
j•c w ciszy modli twy I ro zmawiając półgłosem.
Po mszy ojciec i braeia M'lr ii podeszli do gro-
bowca Horynieckich, aby o d mówi ć za nią mo-
dlitwę. Przyszli zaproszeni na kolac.lct do Pr.-
down. Tymczasem Maciej i Olena z dziećmi za-
palili •wteezkli I odmówilf modlitwe za pamied
cza?.

tym
- swoją drogą to I ty możesz j~zeze e
A
pomyśleć -- poKiedziała n~eśmi ało. nie-
pewna, czy wybrała n<ljsto1ownieJ!IZ:V moment
do takiej rozmowy.
wałv swoiE";zri '0su Cz11saml tvlko co~ i ekn t!ło
''hok iak z bólu r-adRne~o nieworawn::t rekl\ drwa~
la. to zmów rnskrz:voiało złowrogo. ponuro.
Wres:i:cie rosłe buki zwalały się w zawczac;u o-
kreślony kierunek Drwal przedtem da.wal znak
!n1iym I 1111m u~kakiwał na bezplecznii odległo~~.
uciekły babci Dytko. Zaraz potem 1 Maciej odprawił Ołe­ z dala od toru spadającej kolumny drzewa..
tródła wszelkich .U JlC 1 dzieemf do wyj$cia, gdzie iuż czekał Mat- Jeszcze tylko pr,;~ chwilę korona drgnie na tle
wymarły
nikt nie kocha
wiej, aby je odwie:tć do domu. Było wcil\ł KAROL JOZEF STRYJSKI nm~lonego n!eba I 1akby w ostatnich konwuf-
bardr4 zimno i Maciej bał 11~ o Ich zdro'Wie. sjach drzewo :>: rozpostartym! 1zeroko ramiona-
n ie cierpi - Ja tak!e zaraz prz.vjde - zapewniał. mi konarów ,~au lłe ze stoku, obclera~ąc lift
Zl•h dokucVlł. wł4'C wszyscy 7.abrall si4' do po drodze o Inne, jakby tegnająe z nlmi.
nikomu ba nie za.mad.nie
- Żal. jak t.:i.k spada nlezym drewniane efeJ..

Skoro las
na skrzywionej twarą powrotu. Stojący nieco z boku Baśko i Andrij
nie zabłyśnie poprosili ku sobie Macieja. sko - bąkną? r-torynieckl.
- Co tam u was! - zagadnął. Pokiwali ty1- - Przeeieł. to kloe drewna, nfe wleci!j -
I po cót wzywać sU'JZł - ko &łowami bez. entuzjazmu. - Macie 1ak11 zdziwił s!e inżvnier.
aama przyjdzie

wybacza„.
sprawę?
I - Dla -pana kloc drewna, bo pan z niego ~
pozostaną sypkie marzenia - zalety od ciebie - zaczął plerws21
To dziesz robił to czy tamto. Dla drwali, dla woza•
o wilgoci Andrlf. Chodzi o Protlsznlę. Jeśli ma ona Mi· ków to :fuż coł Wf~cet Oni z tego !}'1a. nasta•
13.11.198Sr. ehałowa byt, to myśl!my, że powinieneś sie nia wiają karku I prosZ111 Boga. aby to drzewo. kt6"
lepie1 H1•~ No. a s~s!ednia Zawadke wzlnć w re zabijaJ•. nie Ukt'%VWdziło ich. Oni niewin04

***
dzierżaw~ motna. Odpuszcza Jlł Jaremczuk. To- wate. tyć 1 ezegoł mus7.1t. Tak przekonuja drze-
bie pewnie by ja nie dał. ale za naszym po- wo. do którego sict ł'rzvm!erzał~. A drze.WU chY•
tarówce rozlała sie tółć jrednictwem. kto wte! ba tak jak '\ll''!zYStkłemu ' co iyje na ziemi tal
n a twarzy - A eo z Tucholka będzie? umierać - tłumaczył Józef.
cichnie lej krzyk ~rzechodziU teraz obok tych. któriy zreczny-
jask rawość ucieka - - A ~ ma być Innego 1ak to. eo my jut -po-
1tanowili? .Ja obiecał Mtchałowi przypisać. to m1 uderzenh:>mi siekiery obcinali zwalonvm
umier_a w szarość wieczoru drzewom gałęzie. Młelniekl oodziwiał Ich s•l4'
I uezvnlę Tyle 'if! Baśce coś by slct za to nale-
silną lest clemnośt! :tało . Ty 1ak dumajesz? 1 wprawe w robo'cle. Prz:vstanał. abv sle Im le-
piej przyjrzeć. Wreszcie gładkie już kloce drew-
która nigdy nie Powie: - Nłe inaczej. Myślałem teby emienić • na mocowali fańcuchaml. a konie wtoktv 1e na
niech stanie się Strybiszcze. smyka wzdłuż stoku do 1aru oo wvschnletvm
jasność !
- Tot to nie to samo. Tucholka chyba ~ięceł Potoku. Tam spuszczano w dół b:lle drewna · po
' on mi powiedział warta - włąezYł sle Bdko. wygład~~nvm w łotysku. ztodowl\clałvm ~n!egu.
Sehodz1h tet·az tladem kubików toczonego
raz usłyszał - Ja efebie nie pakra.ywd7.e. Dopłatę do war- rn:\rtwego drewna, w bezpleczne1 odle~łości - od
gdy noc tołel aroblt w gotówce. jaru. Na doJe korowano kloce. cleto I transpor-
tak rzekła - • to'"-ano do Skorodnego.
zmieniły słę tylko słowa - No I ja tak z ojcem my~lał. To my 1lt1 I
' ich znaczenia„. Jutro motem ugodzi~ - przystawał Baśito. Kiedy byli jut priy piłach. ktoś przeraflłwte
- Jutro mote nie. ale do końca roku · można ~rzykn~J. Echo poni~lo sie zlowJeszczo po le-
bo w sobot. Is,. to ułatwić Ja zafme sie 1praw4 Strybin- sie. Bal spusU7./U'ego drPwna . nfespodziewanf"
przyszli ludzle ezów a wy Zawadk~ Jak wszystko dobrze pój- przekoziolkował, WY'l>adl t rynny 'aru ' Ud<'t'.7.Vl
nie nie wiedząc dzie, na Bote Nnrodzen\e powinniśmy sie ugo- w st"rt~ klo~6w. J~den ?. n\ch drgnąl I zncząl
o pierwszym dniu dzi~. się toczy~ z corar włekszvm Impetem w strone
który use<~h ł ludzi pracu;!ącyeh na dole. ZdażYU uciec. Tylko
12. tt.1983 ' · - Krzywdy by nlkomu nie było - t>Owle- Dereś, atary, okul!lły drwal. nie uskoe:'.vł. Był
dział zadowolony AndriJ. teraz mniej wl,cej na ~rodku drogi dtul!'iego,
Henryk Czarneckl Postali 1eszcze chwile ~łą rodzin" ale nie- rozt'edzonego kloca. Wszyscy skulili sie w bez-
długo, bo wsmtklm nosy poczerwieniały z zim- .lt11s. Janmz !'zvmaftlki-GlaM piecznych kry1ówkach. zamkneli oczy I l':am::irn
na. I znów ruszyli procesia te~nall ukłonami ~ bezruchu Tymczasem stary 1'7.Ucłł 1lct plac-

Ziemia tyeh, którzy 1esttze zostali na cmentarzu Ma-


cłiej ostatni odsZf!dł od grobowca Mimo 7.apa-
dającego zmlerrchu na rmentarzu było jasno od
Długo mttczał.
bez trudu:
a potem wyrzucił a siebie nie
kiem na ~nłt'!~ l l)t'zyJeptł do naibJitszei;to nnla.
Miał sz~cte ~padaiite'.V ktoe poszedł iróra. od·
biiaiac słe od Innych pnł 1eszcze potoezyl słe
Ziemia 1est kul-. tebr mołna eb,~ t. • blaaku do1asafąeych świec. trochę. at zatrzymał ile na drzewach. które lęk,.
dłoni
- Jest taka. która powiedziała, ie mnie Je.e- n~łv. u~od:r;one słtnie.
Ziemia 1eat płaska. teby nie &toczy~ lie DO 'frzeba ez:r1e1ł łmlercl, odeiścla kogoł bll- cha. Ale fef..eli aic myli?
jej kuliste1 pochyłołcl. 1kleco, aby czło\Vlek zastanowił sie ~łebi eł nad - A ty? W:v<Jkoczytł teru ł pnbie~I w strone DerP~fa.
·T rójkatria bo luble ten lasztalt. tyciem - rozmvśtał po drodze. - Spotykamy Ten podniósł sie 1ut 1 kleczał na śnlel!'u Kloc
Wkięsła. by było Idzie ale wtulłf przed •i• tu eo roku t prze! kitka ~orlzin myśllmv o
tym samvm. Za kilkanaście lat nam taldP beda Ją~
- C6t Ja T Powiedziałem 11!, powinienem ••
sie domem. 1ospodarh i dzie6nl.
drasntłł 10 po plecach I . tylko rozdarł ko7uch
od Połotv? po rami41. ~vł w szoku I fakbv nie
wichrem
Pyzata. by... '- łwtecłll CZY do teito czasu nauczymy sle tv~ - 1.ona mote el w tym pomóc. dow!et'Zał 1eszcze 1wemu 1zcze~clu .Tó1.eł obma-
Zielona, czerwona. w ll'OSzkł, w nu.,, w lepiej, mądrzej? Po sło111ch zw:.dOnP~o drzewa eał go delikatnie I odetehnał s:łnśno. z ulf'ą.
warkocze. można odezvta~. fakl kawał dzh~iów oamielało. - Mo~ I prawda. Nie wtem. Przepraararn.
- Mo. Dereł. łat ty z oodr6h' da!ekte1 wr~­
z dzlurk• w, łrodlm - fak ciastko. . ....., ile lat O'Pleralo sict nl!!cząeym siłom. ale nie Odszedł od stołu, aby ujrzeć do dzleet. me en... wrócił Iła ty neze~llwle. to f Aocu dzlekut
Pozwólcie mi wierzń w 1eszeze łn!lY J'IJ'l odgadniemy tle oWYch 1P.tnfch burz przetrwało. zatrl"<.Vmywała 10. bo my Cf tu ntewfele maili pomóc - powie-
ile po.rodnych festenl Wtzv!ltki> to 1ut nieodstad- dział dobrodusznie. kted'." stary 1'odn1ósl sie 1
ksT~~ przekonrwuiele, te 1est szełctanem. eh~ nłone. talr 1ak myślł 1'2łowieka nie WVPOWie-
kolan ł jut ni~ U:!!!)nkofońv U!lfadł 'P?'7.Y oniu.
może tak akurat wvnlkać z rachunku.
Ziemia I tak po:r.ost."lnlP tak• 10. 1ś
dl!łane. których potem łut nikt nie usłvszv Ot.
udreka nasze1e otzemf1anla :fródło tiaszeio bun-
Zaraz
jeszcze mocno
"° łntadanłu.
1ypał,Józef
ate ~ na te. te łntec
.,aCoftił Mykołk„ aby
J6zef kazał Mykołc. odwleU co do domu.
To tylko dla mnie fest plaska. tu I nasr.e1 bezsftnośef zarazem, potulne~o 10- szykował konie do dl'Oll. - :Derd, ty ml przez nłedzlelP. w lesie nie
Trói kątna. · dzenła lie z losem, tatów Dretens1i I beuen-
1ownych nadzie1 Dlae7.ego'l' Dlaczel(o nle mote - Pojedziemy a penem Mlelnicldm ~~ !)Okazuj sia. A tu masz. abv tobie na kuracje
Wklęsła.
jak zrywka dnewa ~pu!e. M'e -. l'anle !ll- by?o - powtedział na od1ezdne ! wsunał •lrwa-
Pyzata. b:vf lna~n Po c6ż do diabła tv1emy? ... loWil pod rekawlce W!IZYstkie marki. kt6re miał
\ żynierze, pofedzłe 1'8n T
W groszki. w nuty. Maełef azedl bardzo wolno ct•tko mu byto przy sobie. Nie było łch mało.
z dziurka w środku - id: ełutko. wracał!. Prz.yspleszył. ktedy przYpomnlał sobie, - Oczywista. N '9 , _ ~ •kładów
eo obiecał dzleclom. Dzieci - 1'omyślał 1eszcze 1tłe2e10w Horynłecczyinle nie widziałem. Jest - Nu, 1'a1echalfl A ty Mvkołka. zaraz wracałt
· - mot. to one tylko stanowi• sens n&11ze10 ży­ okazja. to 1ak 1 niej nie 1ker9"1taf - ~tal Poszlł P. Mielnickim do s=romadkł drwali I w~
Janusz Koryl eta ł na1ze10 przeml1an111T
Kolaeja jut er-ekała. Najpierw danłe M 1<>9
~co. potem wódka I zak~ski. Maclei usiadł o-
ochoczo na pro-poz.ve1•.
Mykołka łJ'mCAMM tlił l&Pl tld mate
Hń, dwa lft'ftUkłe kasztanlo!. No mu te nleb:v·
„ •aków. aby oddechu po tYm. m sie stało. zła­
pa~.

- Muu - mrukn:tł po chwili dłułsze~o mn-


Modlitwa hok SonL
- I jak było w Krakowie? - •ladn-1.
wale sprawnie I 1..,.bk.o. Lubłl PoWMI~ tania·
ml. a 1ZCM16lnie wtedy, tdy nm Iła~ i-n
Horyniecki w dl'Oft ~ wybłeNł. DIW Jeehalł
ftenia J6zef - ot. t:;ika I leśna służba Ludzie
uważsjacy I konte nauczone co I lak. a bvwa.
tie uwalf 1udzkle1 za mało Ot elort I tvwio?.
surrealistyczna .A. w Hieronima? Nie zamierza wracać?
- Chyba nłe. Ul-z•dzłł si• nłl s11,.tu.
pod Parażk•.
- Teraa. ldF .._ • ....,_, ..,..... •!·
ltloe w czas 1akł Pó1dzle. fako chce, I nic ty
jemu nie poradziu. t.udzt I konie noturbuie.
objaśnij ml rybo - Tutaf teł by mógł. Słyszałem, te strY"!et lepiej łdlłe - epowiadal Ił& dredM J6r.ef. - dr:ttwa po drodze. nałamie.
biała kość strumienia proponował mu kredyt na kopal\ie ropy. Jut ziemia twarda, zmarmłeta. 1'łlftł„ a !enae '
To Bledz•c:v obok t palący maehorke Boiknwfe
&dY będziesz wedrowad może być dobry lnterea. śntegu nte u wiele T:.aq ta Inne Bł! Idzie In- l'lr:z:vtakriwatł mu w milczeniu l!'łowamf Mlelntckl
wzdłuż mego iez.vka dziej, niezwyczajne. Kle 111tuka łclna~ drzewa dopiero teraz zdał 1obfe 111prawe ze :>.~rozv ~v­
zdrad:t mi tajett'nłcc - Mt• anam 1łe na tym. Z łe10. eo wtem. tam, Idzie twardo I równo. t1 nu, panł•. te
ojcł~ .ma zamiar sam w to zainwestować tako tuacjl My~lał o tym, cc by słe . stalo. i?c vby
m ulistego dna m6wia na las, te niby l!fetone piekło. Takf &11 l'ctdzącv z gór:v kloc powalił drzewa, które sta-
a bym wiedział 1ak bon w1pólnik nie1aktego pana Wiraszka. jest dla ludzi. et1 w nim rcbłć mWlz._ Pod Pa- n~ na 1ego drodze.
halabarda wiatru - Mle mam. ale 1tryf \Vie. co robi O"-d rażka 1)arY1e t ba1na takie. Ae itawet d~~·
jak bolą naczvnia , wicewojewody nie oowlnien mu w tym orze- nie ma w. tym m!eiscu two!ch łcłriek. No nie - Tot one h:v zwaliły sie wprost na nas! -
w trzew iach · metnei .wodY uświadomił sobie ze zgrozą.
1zkodzić. a raeze1 oomóc. A t:1oia tym nie mu- ''J'!Zedzie, ale fak sfe n drzewem Idzie ~ ł
IElł wszvscy Horvnleccy grzebać siP- w 'Ziemi. tam doiść trzeba. Widział 1a. łe 21\Vierzetlł u- t spojrzał na drzewa z wd:z.iecznością Korony
zaufa j ml rybo pasać bydło i budowa~ tartaki, Cz89 idzie do pndałv s!e po bnueh. Jedneico konta furman na łch kołysały sie znów łednostainle na lekkim
aż po kolor łusek przodu. a ziemiaństwo to klasa na wY11larciu. suchym tr:ryma po to. by w razie potrzeb:v dru- wletr?:e. mleg ledwo prószył. 1akbv i:trząsany
którvml laskr:czesz · gtego 1 bagna .,ydosta~ . Ot. ludzki I ~11ierzeC1 już t.:vlko z iiałez.I Cisza bvła taka wokolo. że
pęktliętą krtań 'słońea - Chyba nte jest 1e!lzcze tak tJe - protesto-
wała Sonia.
mozót Ale I ludzie do robot)' ehetne. bn t 1 6w szum jednostajny zdał sle melodią k oły­
nie odpływaj nego by Im fyć prmszło? A Ja dobrze nłeee. sanki. 1a~by tas szumem ookornvm l'hNał !"lrze-
swa ;kre złóż - Moja d?Ola. ziemie mamy 1eszcze mf'. · ne ne. rozumie słe. za dobre drzewb. • takle 1'l'ZY ])rosic' ludzi Skoro las wvhacza ludziom n"wa „
w mych oczu dziuplach I ru.slłiska szlachta. handel nrze1ell całkowicie drodze nte ro~nle. lone siekierami buki ~wierkl t sosny -l h<'.l"!! o
nie odpływaj :tvdzi. a !'rzemv~ł. 1eże1! tak da!e1 P6.!dzle. za- &ni ni• mlet!by wybaczyć mu de!IPerackHi ,„ 1.
niebo odooczn!e 1arna Nieme!. I kto wtedy bedzie ~anem w - A konie!
rueh6w buntu'!'
w twveh tyłach ltzeceypos!)olite1? '- Moje. Taki k~. ee ~ ~ ~ech! '9
niezwv~..ajny, jak i ludzie. eo tam w leałe ro-
wstrzyma~ oddech rybo - Więc o1ciec robi dobrze.
bl!ł .


na par ' zabijania - C'tyba tak. choć I ja się na tym nłe naj- <!"ratment cłwutomowej "OOwiełcl pt .Eo-
lepiej 1111am. Naprawd• umiem tylko dowodzić - Powiada ll&ll JtiuwyC2a.iM. te Daellf' ta• rynieccy''. która nakładem Wvdaw11ir11"a
łlalet L6dzkł~o ukazała sle 1uż w ks iE'~arni 1cł: ) .

ODGŁOSY I NR 27 (1371) XXVI~ 7 LIPCA 1984 R.


!Ile• nłesam<>włto~ć ezy gToteskowo~ć .sytuacji,

Z półki reeenzenta były


chodz.iły mało
tak uzdolnionego
jakby sztucz.nie z. akcją i wy-
płynnie.
Dotyczy
aktorsko
związane
t-o właśnie
Tesarowicza. a
r.właszcza wspólnego z Martą przekomarzania
się z zakochanej pary - Fausta i Mał~orz.aty.
ów kwartet. ciekawie pomyślany scenicznie 1
muzvcznie rozpadał się jednak na dwa nie
przy.stając~ do siebie duetl'. Rozumiem _zresz-
. tą. że reżyser sz.ultał sposobów nrzełamar.11a tak
URZĘDY I GODNOSO cha:-akterystycz:1ej w tym dziele statyczności
akcji.
Wracając do kreacji wokalno-aktorskich,
ltto to był mostowniczy? Jakie obowiązki mia.i najspójniejszą. moim zdaniem, postać stworzy-
obożny nadworny, a iakie starosta bartny? O ła wspomniana iui Delfina Ambroziak która
tych i in.n~·ch unęćach , godnośdad1 .'.lolsifr ·b wyposażyła po~tać l\fahi:orzaty we wdzi~k nie-
pisi.e w niezwykle zajmujące1 pracy Zbigl!iew winnoś-ri i zarazem w dojrznł·1 kobiecośc. Bar-
Góralski. Autor. który musiał pokonać r.ie lada dziej nieró·vno wokalnie i aktorsko wypadł w
trudności zbiera1ąc inf.ormac.ie. da.ie iecino1..;,:~ś­ przebieE!u orzedstawienia .iako Faust TADE-
nie krótka hisV:irie dziejów urzędów w dawnej USZ KOPACKI, wydawał mi się zreszta bail'-
Polsce. Nie byJa to administracja w naszym ro- dziej orzekonującv w momentach tragirz.nych
zumieniu. a wiec zarówno dla nas iak i dla lu- czy · lirycz.nych. niż w sytuarjach (niepotr~b­
dzi ówczesnych, urz~dy i godności stanowiły ist- nie) komirznych. np. gdy w orszaku Mefista
znalazł się na czymś, co przypominało raczej
ny labirynt, prze:.t kt.Sry nie każdemu udawato
wielką furę słomy niż któryś ze szczytów gór
sit: przebrnąć. gdy musiał dochodllić swoich
1
praw i. należności. Harzu. gdzie. jak wiadomo, Goethe zlokalizo-
wał Noc Wal~11rgii. Obaj zresztą -ia.chowywalł
Zbigniew Góralski: Ur~~y ł codnvścł w dawnej się trochę tak. jakby mieli w czubie, chvć
Polsce. LSW 1983 r. Str. 282. Cena 90 ~ł. r· 1 •• r a·.,·~'a kr ro nacja :Vlefista byłaby po temll
d.J"i)rą oka;::'ą.

FELIETONY PASSENTA W roli Marty usłyszeliśmy (piszę cały czas


tdko o zna.wm mi sobotnim, czyli p1erwszy1n
p!·z.cdstawieni.u) znajdującą się w dobrej for-
mie \\'Okalnei JOLANTĘ ZIELIŃSKĄ. Jako
Wzorem swoich kolegów lelietoni!otów Daniel Wagner, którego rola nie dawała większej spo-
Passent wydał także zbi6r swoich. drukowam·ch sobności do ponisu wy stąnił ANDRZEJ NIE-
na łamach „Polityki" w latach 1976-198'.:: Jest MIEROWICZ„ W postać Heleny trojańskiej
t.o lektura ze wszech n:i:ar ciekawa. I nie tylko wcieliła się młoda ELŻBIETA ARDAM, która
:re wr.ględu na o.sob~ ich au~ra, który dość foto: Chwalisław Zieti1hld stosunkn\.,,·o niedawno tak znakomioie zapre-
szczęśliwie potrafi alę poruszać w ciągle z.rnie- zentowała "ię na galowym koncercie i jest T.
niającej się sytuacji polityozn~j o.kreślo- pewnością renn.vm nabytkiem teatru. mimo 't
nej wyżej wspomnianymi datami. Ze- rh vilami zbyt ostro atakowała wysokie tony.
brane w cało3ć feliet6ny są zatem Jako Panatalis wystąpiła URSZULA JANKO

Reanimacja Mefista
swoistą kroniką c:i:uów niełatwych, WlAK. Nereuszem bvł artv~ta chóru RYSZARD
bur:i:liwych. a w sumie smutnych i przvgnebia- ADAMUS. . .
jąc.vch. I choć autor twierdzi, że „felieton nie Dość istotna funk cj a w przedstawienia
jest żadnym traktatem &ni rozprawa. tylko muś­ przypadła scenoin baletowym, które były
nięciem tematu. zaledwie podrapaniem naskór- czymś więcej niż formalnym „przerywnikiem",
ka", to tirzecież jest to dokument mahcy 1wo- wypelniaty k~.ię w spllsób korespondują­
ją określon• wartość. cy r. dramaturgią utworu i z nastrojem posz-
cz.ególnych .ie~o scen. Z dużą sugestywnością
Daniel Passent: Bitwa pod wersalikami. ltiW wykonał balet zwłaszcza orgię dem<>nów w II
1984 r. Str. 49~. Cena 200 Il. akcie. W roli MQZY (i chyba także Błędnego
Ognika - z przytwierdzonym do głowy pło­
WSPOMNIENIA DOWODCY Dla większości polskich bywalców opero- w dziedzinie muzyki genialnemu dz.ielu literac- mieniem) wystąpiła z powodzeniem subtelna i
.„„,„„lllllSl&m!llllilll:mllllllllll ll„llict&:JIRI
wych nazwisko Arrigo Boito
dźwiękiem, kojarzy się co najwyżej
jest pustym
z tytu-
łem opery „. Ie!istofe!cs", a rz::i<lko kto z melo-
kiemu. A rezultat?
Kiedy tylko roi.brzmiały pierwsze dźwięki u·
wertury i zanim zaczął się „Prolog", dały S!ę
wd1.lecr.irn KATARZYNA WO.TTKOWIAK.
Priedstawienie miało niezbyt strojną, r.v
mi~rę widow i~ kową oprawę scenograficzną, z
Wydawnictwo MO~ wznowiło obszerny tom manów mógłby słę jeszcze powoł~ć na zn~­ dyszeć w orkiestrze odgłosy donośnych „wy- kosti'.J-
malarską w~·obraźnią zaprojektowano
wspomnień gen. St~nlslawa Popławskiego, który jomość ar~i basowej, wykonywaneJ w radiu strzałów", ale nie na zasadzie cz.ysto muzycz- my w Sabacie Antycznym. Co do .,Łodzi
na czele 1 Armii Wojska Polskiego \Vkrocz.yl wtedy, kiedy sic: prezentuje szeroki przekroj nej onomatopei (jak np. pomruki burzy w Głupców", którą szybują w pn.estworzach Me-
wraz z wojskami radzieckimi do Berlina, Pie- sztuki wokalnej jakiegoś slawnego basa. ~ymfonii Pastoralnej Beethovena), lecz dosć fist<> z Faustem. stanowi ona zapewne ukłon
czętując tym samym fakt. że Pobka nie zo.stala Nie cierpiałbym nad tym s-z.czególnie boleś­ płaskiej imitacji dźwiękowej. Ponadto gwał­ scenografa I reżysera w stronę operowej kon-
wymazana z mapy Europy. nie, tyle bowiem napisano dzieł operowy.eh towna i zmienna dynamika partii orkiestr·:>- wenc.ii z. czasów powstania ;,Mefistofelesa".
Wspomnienia cen. Popławskiego 8łł właściwie które niedostatecznie się u nas zadomowiły, wej nie majdowała uzasadnienia w dr&m:>.tyz- Łódzka premiera stanowi. juk się zdaje,
obszern~ relacją z jego słutb:v, poc~tkowo w choć na to zasługują, że Boita moina by so- mie muzyki. która w dodatku była uboga ko- pierw.;i.ą od pół wieku polską Tealizację tel!O
szeregach Armil Czerwonej, potem wraz z od- bie da:ować. Nie jest przecież nasza łótlz.ka lorystycznie i otrzymała nieuniernie „chudą" utworu. Wszędzie tei wystawienie „Mefistofe-
radzającym się wojskiem polskim na scen'e Po- placówka w sytuacji tych op.J!rowych teatrów, i-nstrumentację. le.~a " nalezy do rzadkości. Y iest w tym - jak
nurego teatru zwanego ll wojną światową. Jest które juz po wielekroć wy~tawlały co tylko To samo o{)nosi się także do muzyki,.. partii !ię okazuje - dużo racji. Niestety„.
to nie tylko opis przygotowań I bitew, al~ możliwe z dzieł Mozarta, Verdiego, Pucciniego wokalnych, z nielićznymi z.resztą wyjątkami.
wspomnienia o przyjatniach, o braterstwie. o· i dotrzymują jednocześnie kroku dokonanioin wśród których na specjalne wyróżnienie z.a-
JERZY KWf Cł"'fŃSKł


bohaterskich dow6dcach i żołnierzach - 'tych. współczesnym. by \\Teszcie, dla urozmaicenia sługuje pełna ekspresji aria Małgorzaty, zała­
którzy doszli do Berlina. i o tych. ktlirych r'no- ~ operowego menu, dać ludziom. uk-0utować też manej otruciem matki, znakomicie z.resz,tą oj-
giły znaczyły bojow~· s:tlak 1 Armii WP. Boita. . ., śpiewana przez DELFINĘ AMB.RQZIAK, któr!I
Jest to z.rentą postać, o której warto wie- rozwinęła tu cały swój kunszt wokalny. W ' -
Stanisław Popławski: Towarzysze frontowych dzieć coś niecoś, że mianowicie był cenionym ogóle odnosiłem Wl!'ażenie, ie gdyby nie sztuka
dróg. MON 1983 r. Stt. 492. Cena 120 zL librecistą, ro. in. opeT Verdiego, a ponadto, co wykonawcz.a niektórych !Olistów, a przede
wsz.vstkim ROMUALDA TESAROWICZA \V Arrigo Boito: „Mefistofeles" Opera w 4
ma dla nas posmak ciekawostki, rodir.ił się 1.
POEZJA POLSKA xvm w. matki Po1·ki. de domo Rad<11ii1skiej z wielko-
polskiego ziemia.."1stwa. pnyczynił się wiflc do
roli" tytułowej, którego soczyście brzmiący ba,
pełen był siły i blasku, a przy tym z duią
aktach, Libretto: kompozytor (wg J. W. Goet-
hego). Przekład libretta - Krystyna Cltudo-
giętkością p-0konywał technicz.ne trudaości, to wolska. Kierownictwo muzyczne - Tadeusz
- .,. ~ „ ' , ..;: : - . . „~ wr.bogacenia muzycznych poloniców. No i tyle! Kozłowski, inscenizacja, .scenografia, reżyseria
Bo rzecz w tym, iż lllbretto do opery „Me- nie byłoby czego słuchać.
Myślę też. że trochę chybiła koncepcja - Ryszard Peryt, kostiumy - Irena Biegań.
Ta ~iąika bedzie poszukiwana przede 't'.'.s~· fistofeles" (autorstwa Boita) uchodzi u naj. ska, kierownictwo chóru - Henryk Karpiński,
stklm przez uczniów jako uzupełnienie JekcJ1 Ję­ wierniejsze akcji „Fausta" Goethego. Kompo- KrY aktorskiej, która być może nie została
przygotowanie chóru dz:iecięcego - Janina
zyka polskiego. Z całego XVIII w. ~a~yc~j zytor jakby \Vięc pro~kuje nas do tego, że­ przez solistów dostatecznie przy&wojona,
Koprowska. Premiera w Teatrze Wielkim ,...
ograniczano się do P.rezentowan~a . Osw1ecema, byśmy do jego muzyki odnieśli się najpoważ· wskutek czego wn.ystkle przez nich wykony-
które wydalo Krasickiego, Karpitl.1kiego, Trem- niej, jako do wielce ambitnej próby sprostania wana nagłe ruchy i zwroty, jakby podkreśla- dniu 23 czerwca 84 r.
beckiego, Węgierskiego czr ltniafnina. Nato-
„.,...,_ .;. ' ):
miast prawie :rupełnle 1ł41 ni• pamieta o całyni • J ! • < r'! ..... )< •N' ~ '> • ł- '·j' '\ • ' „ ~: '"),. • ' ~ '> t,.'. • • • <-

ważnym okres-ie poprzedzaJ!łeym te lata świet­


ności polskiej literatury. Totet słowa uznania
naleŻlł ale Zdzisławowi Liberze n te. ~. oprócz którego• z bohaterów, wlewa się w dialog która dla Bradicia je.&t sensem istnienia, dla

Obcy i swoi
części naukowe:\ umieści? w tomie bo&at• anto- faktyczny l pozorny, staje się narracją typu Brenki s,tanowi 1ymbol niewoli.
logię poezji wczesnego CMwieeenla. ,.1trumień świadomo§ci". . Na tle tych tak mocno zarysowanych indy-
Sabolović umie podpatrzeć l usłyszeć rzeczy- widualności -pozostałe postacie stają się margi-
Zdzisław Libera: r>~zJa riotska XVIlI w. Czyt. wistość i zebrane okruchy przetransponować w nalne. Choć charakterystyka bez.pośrednia nie
1983 r. Str. f94. Cena 180 zł. materli literackiej, ra:z.szyfrować znaczenie 1e- obchodz:i się z nj.mi po macoszemu. .jednak .;ą
1t6w i spojrzeń, o'budawać je kontekstami w jakiś sposób do siebie podobne. Są wię-c
SZNUR ~ycholo1icznym.i. Lnteruujące efekty osiąga p<>wstali bohaterowie powieści dni dobrzy, ani
w kon1tru<>wani:u acan charakterystycznych; tli, czdciem niez.dary, czasem g,łupio pri.ebiegli.
powiedzieć - rodzaj-Owych - to nie wuystko, Autor, nie poświęcając im proporc3onaLn1e du-
bo ni. ma w nich 1ztampy, przypisanJ.!i do żo uwagi, nie z.różnicował kh dostatecznie. Ba!
Wyd. l.ódzklie konsekwentnie realim1e iwo.ie Do dobrych hadyej( prasy ju1o.łowianlki•J 1tałych schematów, ale 1woistołć, mimo braku tatwo p-0wiedzdeć - poowięcić więcej uwagi. W
ambitne zamierzenia, by 110Isk!emu ezytelrilkowt nawiązuje powieść Mirko Sabolovicia „Mied?A, b•llPOjredniego uogólnienia - pewie.n hiperrt?- powieści występuje kilkadziesiąt postaci! Z na-
przybliżyć literature narodów Jugosławii Oto które dzielą". Tytuł jest symptom~ycimr dl• alizm, a jednej .trony - pierwi.&1tk.i naturall- tury powieści wynika, że ktoś ma swoje miej-
w znanej seriL „Biblioteka Jugosłowiańska" uka- tej s:r.er-0kiej paporamy chorwacki•J wsi, ja- 1tyczne, z d·rugiej - 1ymboM.ka. 1c1 na drugim pla·n ie. Ale dlaczego na plan
zala si~ nowa powieść pt. „Sznur" Ratko Ada- k~ daje książka. Panoramy,. a _włdciwi• szera- Posiada powieść ta wiele walor6w, 1ł6wnie pierwszy wysuwają się akurat stary Bradić
movica. O czym jegt ta lcsią&a'? Właśdwie fa. cu mniej lub ba.rdziej powiązanych ze 1o'oai w płaaaczyźnie poetyki i stylistyki, zarzucić i. Brenka? Czyżby tylko dlatego, że ich por-
buła jest skromna i nie l(łdze, by 'Pt'ZYciaf.lneła obrazów, tak jak poszczególne rodz~n;r ny trety są tak plastyczne i przekonywające?
jej nat<>miut motna niedos•konałoścl kompozy-
ezyta]ącego, natomiast wykładnia wsp~łczesnej grupy ludzi połączone są wspólnotą m1eJtca. cyjne, puede wszystkim llbyt chaotyc:me r-0~ Dwie inne postacie, nad którymi dłuzej zatrzy-
moralności I .sprawy seksu zapewnią je1 oony- Specyficma jest to 1połecz.ność. Tw<:irienl• łożenie aikcemów fabuluny'Ch. W 1alMiii po-
muje się autor, ·nie są tak frapujące. Petar i
tność Tym bardzie.i. te bohater„wie ..Sznura" 1itt jej, scalanie - a procea ten niewąt>pliwi• staci przyciągają uwagę dwie, bardzo dobrze Savka mają cechy bohaterów pozytywnych.
nie są lud_tmi zwvcz::ijnymi. nr1.eriętnv:ni ;:ile postępuje, choć powoli, nie bez: prz.es:skód, nie- fkon.struowane, o zdecydowanym rysunku psy- Przyjmują postawę ,,frontem do postępu". Ży­
reprezentu1ą grupę °'mbników nie m;eszczą­ kiedy :tadz.iwiająco zygzak<lwatymi drogami ~­ ją w przykładnej zgodzie.. Petar (chol- ma sta-
chologicznym: •tarego Paja Bradicia i Cygan-
eyeh sle w kanonie obowiązujacych nu norm. t<> nieustanne wrzenie w ogromnym tyg u lri Brenkł. re grzeszki na sumieniu) usiłuje być niena-
Przekład Jolanty Klaśninovskiej. grup etnicznych i narod()wych. W tySlu? W Pajo Bradił, sadziwlająea •ynteu hieratyc1- ganny. Włą(:za się aktywnie w życie społecz..
trotle. W .,kotle bałka~kim". Innym niż pr:TJed naj wzniOlłojci Rolnika-Dawey Chleba l wpro1t no-polityczne wd, przejawia niemałe pokłady
Ra-tko Adamovk: Smur, Wyd. Łód'Zlkle 1984 r stu esy sied«n.dzlesięciu laty, uapokajającym altruizmu i s~a<:hetności. Ale są to postacie
naturallstyczru. 1lcą•p•g<>, prymitywnego, ,be:r.
Str. 158. C~a 70 zł. •i,. 111.dnyich, nie tyllko wyżsr.y-ch, potrzeb, chyitirego,
Wl'OW„o chłopa. kieruje •i• 1obie tylko wła­
bledne, trochę bezbarwne. Cóż, niełatwo być
bohaterem p07.ytywnym.
Jednak wet~ odtywaj' echa p&"Mell<*&
SZKICE O REFORMIE Maćekowc:r, ustau.e, c?.etnlc7, domobrani. Par- kiwym ll<>deklem postępowania. Jest w nim Cr.y należy posunąć się do zaszufladkowa la
tyzanci Tity. Echa starych animozji mi41dsy miejst:4ł 1 na 11lachetność, i na łmiesmość. powieści Sabolovicia i opatrzyć ją etykietką
Chorwatami a Serbami - Szokcamt i Vlaha- Relilil\ Paja Bradicla jest miłoić do ziemi, a ,,nurt wiejski"?
. mi. O miedzę tyj' kolonHci czescy, 1 drusł•3 ltOłunek człowieka do !iem.i j&1t dla niego Porusza wszak pewne problemy o azerszym
Mim<' że k.sią:żka. o której c-hce pisać. I któ!'lł strony - grupa osiadłych Cyganów. Wiej rzą­ jedynym kryterlm wartości. Uważa. że Sądu zuięgu, jak dezintegracja społeczeństwa. wy-
zamierzam polecić uwadze Czytelników nie ie1t· dzi się swoimi prawami, ma do :roawiązani1 Ostatecznego nie ten powinien się bać, :b.-t.o obcowanie i osamotnienie jednostki. Jkreślanie
dziełem llterackim jednakże pragnę 1ą zapro- własne, s.pecytici,ne problemy. Nie. widać' st-d bluźni Bogu, lecz ten, kto o>brab r.iemię. Nie sensu istnienia, zachowanie człowierze1'tstwa w
ponować fako lekture z zakresu edukacji polity- „dalekiego świata". Pojawienie 11ę przyby1z1 bał 11ifl Boga stary Pajo Bradić, nie bał się tei: ekstremalnych sytuacjach życiowych. walka n
czno-społecznej . Mówię o „Obliczu po1skie1 r„ .stanowi dy~onalli w aamcswoim tydu Włi. 1zatana. Ale r. Bogiem walczyć nie musi, Zll byt, \!i.·alka o zachowanie własnej os ..,bowoś 1•i,
formy gospodarczej" Witolda Kasperkiewicza. A ta, jak przed wiekami, zę.leżna jest pv..ede to przychodzi mu stawić cr.oła szatanowi. W pokonyv.·ani e 1\·ew11ętrznych lęków i słabo~ : i
Autor udowadnia. 7.e reforma 1est taktem. że wsz.vstkim od cyklicznych przemian w przy- ostatniej, llymbolicz.nej scenie, wśród oszala- - a tu wszelka klasyfikacja spłaszczyłaby wr-
wraz z nią wchotlzi w nasze życie l \V nas~ .rodż.ie. Bieg dni wyzmaczajfll orki, 1iewy, zbio- łej przyrody, walcr.y z szatanem w lmię seruu 1o.c1 humanistyczną , wymowę utworu.
świadomoś~ nowy st~·I zaI'Ułdzania ~osoodark~.
nowe metody oracy. lnn~ nit dot.ad Z:lsady gry
ry, omłoty. W tym dostosowaniu •i•
do natu~
ry trochę jest wewnę-trznej potrzeby, trochę
1wojego tycia.
,Drugą, o dużej aile wyrazu postacią, jest Cy-


ekonomiczQej. a nade wszystko rodzi sle nowy surowej koniecznoki, trochę idylli. A i fuzyj- ranka Brenka, natura dzika, wolna, nłeokieł~ EWA-KATARZYNA NOWAK
sposób mvślPnła o 1prawaeh IOBPodarczych. ka grz:ecma - mimo powojennych konfiskat mana, dus%ąca się z:a wiejskimi opłot:kaml. tę1-
broni - albo karabi-n, zawsu slc :ir.najdit, :teby knhica do zapachu <>gniska, szatry, ta.boru.
Witolti 'K'lsperkiewłez: ObUcze polskie' reformy zakłusować na koziołka - lu pod bokiem, : Brenka, wciąż protestująca przeciw próbom
1ospodarczet KA W Oddz w Lodzi 1983 r. Str. patrony są w zapasie, i rakija w pi-wnłcr.ce zdeptania jej swobody i prote!t swój nieu-
170. Cena 80 zł. się pędz.i... !tann!e manifestująca. odważna, ualona, nie Mirko 8abolović. Miedze, które d:delą. Prze .
Mirko Sabolović umie prow~dzi~ :tywą, o lękająca się nawet„. upiorów. kład z ~horwacko-~erbskiego Maria Krukow-

NR 27 (1371) XXVll, 7 LIPCA 1984 R.


• zróżnico>vanej poetyce narrację. Narracja au-
ktorialna pnechod:si. nieza.u.waieni• w monolo1
Brenka i Pajo Bradić reprezentują skrajnie
lYI'Zeciwstawae poataw1 wobee lo1u. Ziemia,
8ka. Wyda"'"'Dictwo Łódzkie 1983. StrQU f09 .
Cena 90 zL

ODGŁOSY 9
GRZEGORZ WALENDA
Daryl Hall i John Oates od kilku lat należą do grona najpopu•
larniejszych wykonawców muzyk! rockowej. Początek światowej
sławy zawctzięczają wydanej w 1980 roku płycie „Voices". Wczei•
niej duet znany był głównie w USA, gdzie zaczynał muzyczną ka•
rierę.
W początkowym okresie działalno§ci Hall i Oates zaliczani byU
do tzw. „blue-eyed soul" czyli białej odmiany muzyki soubwaj,
Określenie to pasowało zwłaszcza do kompozycji Johna Oatesa.
Wyczuwało się w nich wiele cech charakterystycznych dla mu-
rzy11skiej „muzyki duszy". Hall był bardziej zainteresowany ame-
rykańskim rockiem ZróZ.nicowanie upodobań muzycznych pary
wykonawców pomogło w wypracowaniu oryginalnego stylu, który
dał o sobie znać w lic:inych nagraniach z drugiej polowy lat sie-
demdziesiątych. „Rich Girl", „Orazy Eyes", „Bigger Than Both Of
Us" to typowe k:impozycje z tego okresu. Wszystkie charaktery-
zują się wspaniałą aranżacjll partii wokalnych. To właśnie współ·
brzmienie głosów Halla i Oatesa w znacznej mierze stanowi o ich
atrakcyjności. Równie:!: partie instrumentalne wykonywane są :&
dużym wyczuciem i starannie wyważoną ekspresją. Obaj wokali-
ści grają na instrumentach klawiszowych i gitą.rach. Skład zespo-
łu towarzyszącego uległ kilkakrotnie zmianom. Ostatnio tworz!ł
go perkusista Mickey Currie, gltarz.ysta G. E. Smith, grający na
saksofonach Charlie De Chant ora:t basista Tom „T-Bone" Wolic.
Lata osiemdziesiąte to kolejny etap w d:tiałalnoścl duetu. Jego
początek wyznaczają c:ttery wielkie prr.eboje z płyty „Voices'"
(w§ród nich super-hit .,Kiss On My List"). Nawet najpopulam1ej-
szym wykonawcom nie zawne udaje się wylansować tyle piose•
nek z jedneg{) albumu. Suk:ce1 "Volces" umocnił pozycję jej au•
torów na rynku amerykafakim i przyc:tyn!l tlę do wzrostu za•
interesowania wykonawcami w Europie. W l!J82 roku na listach
bestsellerów Hall I Oates umieślili longplay „Private Eyes" oraz
single „I Can't Go For That" i „Did It In A Minute". W tym
rnmym roku przygotowali materiał na płytę „H~O". Wkrótce po
jej nagraniu odbyli wielkie światowe tournee. vJ Londynie grali
N słynnym Hammersmith Odeon. Po koncercie za kulisami od-
wiedzili ich m.in. Bill Wyman z zespołu Rolling Stones oraz Phil
=omns i gratulowali wspaniałego występu. W Japonii legendarny
audokan nie zdołał pomieścić wszystkich wielbicieli amerykań•
•kiego duetu. Hall i Oate1 :tgodzlli aię na dodatkowy koncert. Mi•
mo to dla aporej grupy fanów biletów zabrakło. '1'rasa koncerto-
wa zakońc:tyła się w 1983 roku w Australii, gdzie płyta „H20"' w
Yoto: Arc:hłtou"' ciągu wyjątkowo krótkiego okresu (5 tygodni) uzyskała miane»
„platynowej", a singiel z utworem ,,Maneater" dotarł do pierwsze-
go miejsca listy przebojów. R6wn<>eześnie znalazł •ii: w piąte•
łowe ziewanie (wynikające a najlepiej sprzedawanych płyt w Japonii. ~
charakteru piosenki) gwiazdy Gdy Hall i Oates wrócili do USA, sprzeda! „H20" pr:z.ewyższała
wieczoru nie udziela się wi- milion egzemplarzy. Jest to chyba naj1enszy longplay w dysko-
dzom. którzy domagają sie bisu_ grafii duetu oraz jeden 1 najbardziej udanych, jakie ukazały si•
Lucjan Kydryi\ski iest wYI"at- na rynku muzycznym w 1982 roku. Jedenaście makomitych kom-
. ~'\. ~ ,,
nle zadowolony z WYstepu swo-
• - • • : •, ·' ·.,.,, • , ·· .:.. l • ' • t..
pozycji, wśród których wszystkie odznaczają się dobrymi aranża•
jej żony. cjami i perfekcją wykonania. .,Maneater" to klasyczny materiał
na przebój. Jeden :t lepn.ych jakie wydała ostatnio muzyka roz•
Przyjechała do Lodzi na za- Piosenka okazała sie 1eJnak cl miłośników piosenki l posze- „tłtE COPMEŁABYM rywkowa. „Art O! Heartbreak" to z kolei pokazowa lekcja dla
rzyły repertuar Haliny Kunic-
proszenie Estrady Lódzkie1 i
zaprezer•towała w Klubie
silniejsza od suchych artykułów
i paragrafów„. kiej o ambitne Przeboje. JEDNEGO siow A ••• u tych, którzy nie wiedzą jak powinien brzmieć współczesny rock.
Solo na saksofonie przyprawia o zawrót głowy. Do tego popiso-
„TEST'' swói nowy, kameralny Wspominając próby Poszuk:i-
we wykonanie„Family Man", przepiękne „One On One" oraz za•
recital oiosenkurski. Kolorowe wania siebie innej, nieznanej, pierające dech „Go Solo". Płyta ani przez: moment nie nuży.
plakaty rozlepione w m~t.>~cie ciekawszej w piosence chc:E: na- Szkoda, że stanowi jeden z niewielu wyjątków na współczesnym
wiązać do obecnej wizytówki Interesujące są wglądy w wi-
zgr"madziły w maleńkiej salce rynku muzyczn~, z~ominowanym przez albumy, na których u-
klubowei tylko niektócych z piosenkarki. którą jest recitaL zerunki artystyczne uznanych
piosenkarzy, szczególnie tych z dane kompozycJe sąsiadują z piosenkami słabymi. Nawet w§ród
lic.mych wielbicieli talentu Ha- Ten najnowszy składa sie z P?zycji z list przebojów często zdarzają się longplaye bardzo nie-
czterech części. czołówki krajowej. Takie spor
liny KunickiP.i. Można było za- ro•vne, zawierające niekiedy tylko jeden dobry utwór.
uważyć. że ookolenie citerc!zie-
Debiutowała w Klubie Archi- rzenie PO latach na to co zro-
tektów „Pinezka". ~cizie zdoby- bili. co robią obecnie, czy sto.ią W przypadku duetu Hall i Oates wysokim lokatom w zestawie-
stolatkó\·! (i starsnrch ::>sób) po- niach najpopularniejszych płyt towarzyszy równy tioziom muzyci•
zostało wierne jednej z najpC'· ła doskonała szkołe oraktvcz- J~C w miejscu. czv też ieszcze pró-
bują zaskakiwać -publiczność i;ych produkcjt Szkoda, że para amerykańskich wykonawców
nego zastosowania wiadomosci
pularnie1szych piosenkarek lat
teoretycznych zawodu estrado- Pl RW~Ii czymś uowym. Jest u nas tak mało mana. Jesteśmy raczej przyzwyczajeni do
siedemdziesiątych. muzyki. brytyjskiej. Zachwycamy się, często bezik.rytycznie, każdą
wego I piosenkarskiego. Halina Kunicka zaskakiwala
Jak wv2lada 1 Czy sie posta· nas przez długli! lata wieloma r~owo~c1ą .z tamteg~ rynku. Tymczasem amerykański rock jest
Traktując swói zawód bardzo
rzała? Co zaśpiewa 1 Czv be- nowościami. Ostatnio w dobie również ciekawy. Nie nadużYWa elektroniki, wierny jest instru-
poważniP.. przez trzy lata pobie-
dzie .. Gwiazda miłości". a może Słuchaliśmy 4 ar.nbitnych ekspansji rocka zeszla z rynku men~?m ak_ust:v:cznym i częściej wykorzystuje soczyste brzmienie
rała lekcje śpiewu u Olgi Lady
„Orkiestrv dęte"? przebojów: „Po co żyjemy"c wraz z gronem naszych na1lep- ~ekCJI dętei. Billy Joel, Kenny Loggins Jackson Browne Bruce
przez rok u Wandy Wermiń­
Lucjan Kydryński prowadzą­
skiei. Kunicka spopularyzowała walc z filmu .Noce I dnie". szych piosenkarzy tradyc:v.invch. Springsteen, Chrissie Hynde to zaledwi~ wycinek czołówki ame-
CY recital. przypomniał w du- r~kańs~ie~o rock3: pod wieloma względami przewyższającego swój
wiele piosenek o charakter~e „Była raz taka droga". „T0wa- Nie chce już epatować, nie sili
żym skrócie naiważnleisze suk- e~ropeJsk1 ?dpow1ednik, Rock zza Oceanu jest otwarty na wsze!-
przeboiowvm. które były nie rzystwo przyjaźni męża z żo­ sie na śpiewanie w modnym
cesy Haliny Kunickiei a było ną". W nich znana l lubiana Jne nowości ze Starego Kontynentu. Amerykanom podobają si4
tch spom (,.Złote Płyty" zagra- tylko do słuchania. ale i do aktualnie stylu, .manierze.
śpiewania („Orkiestry d<;:te". Halina Kunicka. Pozostaje sobą, dążąc bardziej zwłaszcza Cult~.re C:::lub, Eurythmics i Duran Duran, którego pio-
niczne \vystepy od Stanów Akompaniator Jerzy Derfel senka „R_e-fl~x. ~aJmowała w połowie czerwca pierwsze miejsce
Zjednoczonvcll po Japonie. na- „Niech no tylko zakwitna ia- ku zakrzepłości artystyczneJ.
Dłonie" .. Marionetka". „Jeszcze gra dwa walce Chopina. aniżeli ku dalszemu r0zwo.lowi. na tamteJszeJ liście przebojów. Mimo silnej penetracji rynku USA
gi·octy na festiwalach oiosenki>. przez muzykę brytyJską, rock amerykański zachował własny nie-
nie raz" „To były piekne dni" Gdzieś w końcu kończą sie u
Prezenter nie , wdawał sie w
„Kasieńka"). tak doświadczonych artystów p~w.tarz!łlnY ~tyl. ~Vięcej w nim zaangażowania i ekspresjl co
biograficzne szczegóły i dvwa- w1.ąze się z s1l~;,m1 wpłYWarni muzyki murzyńskiej, mniej nato-
gacje na temat arty~tycznych Na ol<ładce jednei z ]ei plyt estradowych granice ich możli­
Lucjan Kvdrvński napisał: „Nie wości', pomysłów. miast sztucznosci 1 przepychu.
produkcii własne1 żonY. choć Muz:r_ka duetu J?arrl Hall i John Oates wyrasta z najlepszych
jak go znam - miał na to na ma w sztucp piosenk11rskiei nic A pomysł Haliny Kunickiej
gorszego niż osiadanie na lau- na siebie w 1984 roku to bazo- tradycJ1 amerykansk1ego r.ocka. Ostatnio staje się bardziej mi-
pewno duża ochote. Dla zainte· Najnowsze piosenki z nagra· woczesna. Dawne okre§leme „blue-eyed soul" nie zawsze pasuje
resowanych i niedoinformowa- rach. Przy obecnym tempie ŻY­ nej iuż płyty, która ma się u- wanie na tym co sie wypraco-
cia estradowego, szyb,ko traci wało latami pracy i próba prze-
do nowy.eh . nagrań. Hall i Oates to d:tig typowi przedstawiciele
nych podale wiec niektóre kazać w końcu tego roku. W
sie w takkh wvpadkach ~runt mawiania z estrady współczes­ amer:v:ka?sk1ego ri;icka tzw. „głównego nurtu". W niektórych kom-
szczegóły z zyciorysu gwiazdy ... nowym repertuarze, który iak pozyciacn nadal Jednak słychać wpływy muzyki murzyńskiej s
pod nogami. traci sie svmoatie zapowiedział Lucjan Kydryń- nym językiem o aktuainych,
f zaufan'e publiczności. Kunic- . skli -- współczesnym iezvkiem kręgu soul i tzw. „Motown Sound"•
bliskich nam sprawach.
ka rozumie to doskonale bo o dzisieiszych sprawach („Kiedy Zupełnie oddzielnym 2:agad- Wyd~na pod ~oniec ubiegłego roku płyta „Rock and Soul
swoim zwolennikom nigdy nie ciemno i smutno". ~Malowany nieniem jest to. że adresaci wo- Part 1. była koleJn.ą, która dotarła do pierwszej dwudziestki li~t
sprawia zawodu: każda nowa konik" ,Było źle". „Ochroń nas lą 1ednak stare kody, przy po-
przeboJów w An~l11 i w USA. Jest do wydarzenie tym bardziej
jei płyta iest krokiem naprzód. Boże". ..Co sie stało z moją mocy których łatwiej iest po· godne ?d_notow.ama, że album składa się w większości z materiału
jest dowodem stałego rozwo1u klasą"> Kunicka wraca do o- sługiwać sie w odbiorze swoich :wc~e~meJ pub!J~owanego. Ta~ zwane „składanki" mają zazwyczaj
Halina Irena Kunicka urodzi- jei talentu I coraz to nowych kresu, gdy próbowała być b'lr- dobrych. starych znajomych s .nmeiszy zbyt mż płyty premierowe. Na listy dostają się podobne
ła sle we Lwowie 18 lutego artystycznych poszukiwa1i". dziej refleksyjna. zadumar1ą. li- estrady. nlbumy tylk~ najpopularniejszych wykonawców. z „Rock and
1933 roku. W Warszawie miesz- Czy rzeczywiście kon5ekwen- ryczną niż 1est naprawdę i to Na korytarzu rozmawiają o Soul Part 1 pochodził dwa ostatnie przeboje due~u Say It
ka od dziecka i tu ukończvla cja w tym wzgledzie w przy- nie wychodzi 1ej na dobre. No- tym, te Kunicka prawie sle nie Isn't So" oraz „Adult Education". Na początku roku "Haii l Oates
liceum. Tu również zdobvla dy- padku Haliny Kunickiej była we piosenki są powtórzeniem postarzała, ale za to Kydryński przybyli do Europy na koncerty promocyjne wspomnianego al-
plom ukończenia studiów wyż­ reguła ootw:erdzoną przez nią dawnego, amb:tnego repertuaru. posiwiał i przytył, że stare Pio- bumu: Oto fragment recenzji z występu na Wembley którą za• /
sama? m!e§c1ł Metody Maker: '
szych na Wvdziale Prawa Uni- do którego niezbyt orzystaje ser.ki sa ładniejsze od nowych.
wersytetu W'1rszawskiego, uzvs- Piosenkarka podejmowała li· miły. ciepły, maty głos piosen· tylko dlaczego nie było „Czum- „Tłum byl oczarcwany. Hall ł Oates mają to swoim repertua•
kulac w 19511 roku tytul magi- czne próby wyzwolenia $ie z karki. Ale o czym ma dzi~ bałałajki" i „Gwiazdy miłości"? rze wiele riuzycznych perełek. B11ła to noc dla smakoszu dobre.
stra prawa f Pl aca m<igist~rska szuflady „piosenkarki pa. pa, śpiewać renomowana artystka. W zamian tycl•t'lielk.!ch prze- oo art11st11cznego rzemioala",
nosiła tvtuł: „Udział prokurato- pa.„", jednym z przykładów by- gdy sytuacja Polaków wciąż. bojów sprzed lat, Halina Ku·
ra w procesie prvwatno-skarl!o- ła ołvta pn. „W lnnvm lesie. w niełatwa? nicka śpiewała:
wvm") . . CiekawC"stka z tel'!o o- Innym o;adzie". Ale z 11 piose-
kresu iest fakt. ze mature zda- nek tam nagranych. poza utwo-
ła , w 16 roku 7.vcia. W szkole rem „Po c-0 żyjemy" (Wandy
mł znów
,,C:dvbt1 przyszlo
udzielah sie na licznyC'h akade- Warskiei do wiersza Władysła­ przewędruwa~
miach I uroczystościach iako wa BroniewskiP.go) i t:vtulową każdy dzłd, młesiąc, rok ż11cia
recytatorka Może rlhtegn ma (Andrzeh Kurylewicza l Bole- _ mego.
sława Leśmiana) fadna nie ..Spiewnik Polski" - Halina
dz'ś znakomita dykcie. czeii:o nie cofnęlabym jednego słowa
przvoadła do gustu słuchaczom. Kunicka przypomina wiązankę
nie mo?.na powiedzie<" o wielu najbardziej znanych Piosenek nie zmienilabym postępku
sl'.>ośród naszvch piosenkarek. żadna nie została wylansowana.
jednego
Pra!'(nęła studiować jęz,·ki or.· choć twórcami byli: Włodzi­ ludowych. które w iei interpre-
mierz Nahorny, Andrzei Kury- tacji nabieraia nowego blasku Poszlabym przez ~wiat
ce, ale znalazła ~i~ na prawie. pod tą samą gwiazdą,
Piosenkarka ?.Osfała w wvniku lewicz. Wanda Warska Kazi- i miło iest słuchaczom przy- po plynęla bym
miera Iłłakowiczówna. K. I. pomnieć ie sobie raz ieszcze.
konkursu na oinsPnkarzv zorl!a- z prądem i pod prąd,
nizowanel'(o orzez P:ilskie Ra- Gałczy11ski.
powtórzyla bym
dio. Wśród 1200 kanclydatek i Ostatnia płyta „Dwanaście go- swe zwycfęstwo każde
kandvdatów nie wyhrano lau- dzin z życia kobiety" to autor- i swój każdy bląd
reatów T I n nagrody III zdo- skie piosenki Woiciecha Mły­ i swój każdy bląd ...
była Sl:\wa Przybylska. IV - narskiego i :Jerzego Derfla nie-
Hanna Rek. wśród czterech wY- zwykle starannie dobrane. I piosenki przebojowe. atrak-
różnionych znalazła sie Halina spójne tematyc:mie. świetnie cyjne. jakby specjalnie pisane
Kunick-;i Jako nowv talent zo- zaaranżowane i zinstrumento- dh Kunickiej. ,Niech no tylko
stała zakw111ifikowana do Stu- wane Mo1e serce iest wolne", zakwitną .jabloTl,ic", „Obudź s1e".
dia Piosenki. choć uczvła sie „Spóźniłam sie na mó1 ślub". „Kryzys·•. „To ia pro.sze oana.
„Dwanaście ~o:1zin z zrcia ko- to ja" .. Białe tango" ... Nie waż­ BOHDAN
tam sztuki oiosi>nkarskiei swo-
ja zawodowa nrzvszłość wiazala biety". .Oi. rzuc·ć to wszystko„. ny początek" i zabawna .Do- GADOMSKI
z serl1iowska togą', nie z estra- „Towarzystwo T)rzyi'1Żni meża z branoc". z której wykonawczy·
Da711l Hall Jotin Oates
dowa sukienka żoną" zaistniały· w łwiadomoś- ni robi aktorską perełk•. Fina-

10 ODGŁOSY NR 27 (1371) XXVll, 7 LIPCA 1984 R.


Polemiki • Listy • Opinie
MV w TRAMWAJU stwierdzić, że pracowników niekulturaL'lie zachowujących 1ię wo-
bec innych można znaleźć w każd.Ym zawodzie.
Polki. W okre6ie budowy Szpitala-Pomni·ka pragniemy zebra~
\
odpowiednio przygotować kilkutysięczny · księgozbi6T i przekaza~
Dlatego też proponujemy Panu Redaktorowi, aby przypadki go w dniu inauguracji dyrekcli Centrum z uwz~lednieniem listy
niechlujstwa i niekulturalnegc zachowania się napiętnował sta- ofiarodawców. Mamy nadzieje. że dzic~kl poparciu kolegów-wy-
Nawiązują-: do felietonu „Bilety proszę do kontroli" stwi~zam, nowczo i konsekwentnie, lecz imiennie, a jeżeli to niemożliwe dawców nasz zamiar powiedzie sie i da nam wspólna satysfak-
tie n.e vt!L !JJWOc:ru na r z.ekam~ na łódz,ką komunikację. Mnie naj- należy podać czas, miejsce akcji oraz nr wagonu, aby można cję udziału w realizacji tak powezechnie akceptowanego przed-
bardziej daje się we znaki, kiedy ~pieszę się do pracy i muszę było w stosunku do winnych wyciągnąć konsekwencje. sięwzięcia.
się przesiadac, bo trnmwaj się spóźnia, czy zwycLajnie psuje się. Za niekulturalne zachowanie się „łagodnie pisząc" co poniektó- Oczekujemy na ksi ą7..ki ! Nasz <1dres: 90-361 Lód:f, ulic~ Piotr-
Od nas wymaga się punktualności, ale komunikacja spóźnia się rych pracowników da!lego zawodu nie należy obrażać całej pra- kowska 272 b tel. 36-47-20 z dopiskiem „Bibllotek<T Centrum
nagminnie, albo jeździ „stadami". Nie pomogły nowe linie. jak cującej społeczności. A swoją drogą przydałoby się więcej życz­ Zdrowia Matki Polki".
staliśmy, tak stoimy na przystankach w nieskończoność. Praw- liwości człowieka do drugiego człowieka. Uważamy, że wtedy
żyłoby się nam wszystkim o wiele lepiej. JERZT WAWRZAK
·dziwym problemem jest korzystanie z usług MPK w wolne so-
boty, niedziele. Niektóre autobusy, tramwaje w ogóle nie jeżdżą,
Redaktor N'1czelny Oddziału KA W w Lodzi
iloś.: pozostałych jest tak niewielka, że czas oczekiwania wydłuża
JADWIGA URBARSKA
(wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników MPK)
się cLasem wielokrotnie, Biletów kupić też nie można. Sko::o
istnieje samoobsługa wypadałoby zadbać, aby nie była udręką. Do wiadomości: ,,))ARTYZANCKA AKCJA
Nie każdego stac na zakup całego bloczka biletów, a w nawale
codLiennych trosl< nie Lawsze :;ię pamięta o zapasie.
1. Obywatel Prezydent Miasta l:'odz1. W WIŚMtCZU NOWYM'~
2. I Sekretarz Komitetu Łódzkiego PZPR.
Osobną sprawą jest stosunek pracowników MPK do pasażerów.
3. I Sekretarz Komitetu Dzielnicowego Ł6d~-$rodmieśde.
Kontroler ty wiecznie najeżeni. W$'l ystkich traktują nieuprzejmie. OD REDAKCJI: Publikujemy Usty, .ialde otrzymaliśm7 od
jednakowo. W ubiegłym roku jesienią przytrafiła mi się nieprzy- Czytelników po felietonie Mściwoja Zasadnego „Bilety proszę do W numerze 23 „Odgłosów" w artykule p.t. „Partyzancka akcja
jemna sytuacja podobna do tej opisywanej w felietonie. Z siat- kontroli" oraz pisma ZZ Pracowników MPK w Łodzi. Zgodnie w · W.iŚ1!1:icz:u Nowym" w sllpalcie 6; w wiers·zu 14 z dołu, opus1l-
kam !, pakunkami ·,,.,;tałam na jednej nodze" i usJowałam wyciąg­ z art 32 pkt. 6 „Prawa prasowego" nie ustosunkowujemy się do C7. J1io z winy korekt orów wyraz „oficerski". Zamiast „Krzyż Or·
nąć bilet. Dwóch kontrolerów przyglądało się z satysfakcją mo-
te~o pistva w bieżącym numerze. Zrobim:v to w następnym. S1- deru Odrodzenia Polski" powinno być „Krzyż Oficerski Orderu
im zabiegom, a potem zażądało dowodu. Do kary jednak nie do- dzimy, że publikacja naszego stauo;vlska zamknie całą dyslrn~Ję. Odrodzenia Polski".
szło. Oburzeni pasażernwie wyperswadowali to nadgorliwcom.
Przyznaje:, że nawet niezbyt grzecznie. Byłam upokorlOna Nigdy FRANCISZEK LEW ANDOWSltl
nie jetdżę na gapę. To nieuczciwie wykorzystywać tłok. przymu-
sowe unieruchomienie ludzi, bo faktycznie bywają sytuacje, :i:e SltAMOALU W LE$1':UERZU CIĄG DALSZY LIST DO JAMNIKA
trudno nawet ręką sięgnąć do kieszeni. a co dopiero wyciągnąć
ją przed siebie z biletem i prosić o ~kasowanie, a przecież ro-
bimy to skwapliwie jak się nieN> rozluźni. Naprawdq!
:\ie mia iam okazj i •łyszeć od kontrolera ,,pro< zę. clzięku·ję". Sprawa przeciwko lekauowi Jerz.tlinu Krawczykowi, Jesz.cze
Natomiast kilkakrotnie przy ni es przy jającej aurze wyczekiwałam do weuawna K1en;wnu;;uw1 usrodka .lurow1a w .L..e:sm1erz.u, v11- Pomyślałem aobie, że chyba tylko swej młodości zawdz\ęczass
na krańcówkach autobusowych. tramwajowych aż pojazdy łaska­ 1~ai·zu11ei.1u o wyłud:iame korz.ysc1 materialnych 11awet od uaj- zd'ziwienie wynurzeniami p. Kaszaka z „Przeglądu Tygodniv-
wie otworzą drzwi mimo że stały gotowe do odjazdu. Tego roku uooz:,zycl1 pacjentow, oaoyła ~1ę 11:1 cu1·wca .i.111:14 rvku w ::>ąuz.ie wego'', czemu dałeś „odpór" w artykule pt. ,,Wie5zanie Ps'>w„
7Jimą dwa raz:-' n·e zgążyłam wsią~ć do tramwaju. Motorniczy H.ejonuwj·m w .lgierz.u. ·.i:rwała z.aledw1e kilka mmuL, gdyJ z u- (OdJ ło; y, nc 2 ·Mi-ł l . Gdybyś byl meco star;,zy i czytał „Prze-
podjechał i odjechał błyskawicznie. nie zabrał kilku oczekują­ wagi ua uęzar gatunkowy prze:;tępstwa została przeis.azana do gląd" od początku, a w szczególności felietony p. Kaszaka - nie
cych osób. , Tramwaj wcale nie był przepełniony, ale późne go- Sąuu Wojewóazkiego w Lodzi. Prokurator przygotowując .akt os- dziwiłbyś się niczemu. Tak jak i ja.
dziny wieczorne na pewno mobilizowały punktualnego pracow- karL.ema vn.y;ął kwalifikacJę z. art :t311 paragraf l i :t k.k. l'.a- „Przegląd" bowiem, a także p, Kaszak wziął sobie za cel i ho-
nika MPK do pośpiechu Gdyby jednak pomyślał zrnzumiałby, że tonuast ~ąct łteJonowy w Zg1euu doszedł do wruosku, ze czyn nor atakowanie (kąsanie?) wszystkiego i wszystkich. Nic dziwne-
my też ~ię spieszymy I wycze.kujemy na pojazd, który prowadzi wy ,Jelma uyspo:eycJę art. 240 paragraf l k.k. ~ędzia Arkadiusz go, że także i Ciebie, przedstawiciela najbardziej chyba altrui-
długo. staPJOWC70 za długo. ' l>remplewsiti powieuział: stycznej i bezinteresownie przyjaznej człowiekowi odmiany 1.stot
CM. ":<:kuje życzPw,.,ści. kul'..ury a przydałob~· ~ie ni; ro - Waga problemu Jest z.byt duia. Wymiar moralny, 11połecz.t'ly żywych. Atakowanie z pozycji źródła wiadomości złeg.o i d~brego,
d :d~ń . C-rasy nie ~ą najłatwiejsze, po co sobie dodatko'-~·o u!1Td- •prawy, oópo.viedzialuośc lekarza za . zdro...,1e, zycie ludzkie - niemal „krynicy mądrości" I t-0 bez żadnych dyskusji . Na wzór
r.;ać żyde. zasiedziałych od lat w prasie krajowej osób, o których R. liiuth
~vpłynęły 1a naszq ciecyzJę. Tego czlowieka nie możemy pot!'ak-
U.A. tować Lq 1am4 miarką, co poi.polhego pr:z;es tępcę, zwykłego ia- pisal przemyślnie . że przelewając co tydzień na papier okre~lo­
L •ar.i'!isko I , dr e• do wiado;-r. ki r edakc;il ną ilo ść słów na wszelkie możliwe tematy - osiagają, a ra-
pvwkarLa. Jegu czyny mają :i;upełnie inny, głębszy a.>pekL, 11.
cze j pr ....raczają granice niekompetencji. I pomyśleć, że jedna
~rzeJe wlizystkun rueooliczalne skutki.
z tych o ~ób lat temu .„dzieścia parała się wyłącznie sprawi.lrm
WTłOKU Innego z.dania były władze łódzkiel ałui.l.>y zdrowia, ktore jui
kultury, a o napastliwości i wszystkoizmie nie było nawet lllOWl'
.:ikaraly" doktol'a Jerze&o Krawczyka. Komisja kontroli zawo- .,;o cóż - tempora mutantur„.
dowej :r.a całokształt działalności pozbawiła go prawa :r.ajmowauia Wróćmy jednak do ,,Przeglądu" i jego współpracownikł>w.
kierowniczych stanowisk na okres trzech lat i„. obciąiyla kosz- Nie mogę odżałować, że wyrzuciłem ze złości
tami postępowania w wysokości około dwóch tysięcy zlotyohl jeden z l}!er'll'. -
Chciałabym podz.iękować autorowi felietonu "Bilety proszę szych numerów tego periodyku, w którym ktoś z przedstawiciell
cl'> kontToli", ie ujął się :r.a nami, pasażerami. Niestety jest to Dziwić się należy takiej pobłażliwości! Wszak samo wydawa- prasy stołecznej (a może nawet był to p. Kaszak) oplsywal swo-
prawda, łodzkie MPK traktuje nas nie ;ak podmiot, ale z:będny nie aktów zgonów bez oględzin denata, tylko z.a opłatą - co je peregrynacje do i po Łodzi. przedstawionej tam na miarę
dodatek do swoich pojazdów. Zawsz.e narzekano na łódzką ko- czynił doktór Jerzy Krawczyk - ;est chyba poważnym przestęp­ Ciemnogrodu. Pan Redaktor rozprawił się szczególnie bezlito-
nw11ikację, że niepunktualna, że wsiąść do autobusu, tramwaju stwem. Medycyna sądowa wyraźnie określa okoliczności wyda- śnie z Klubem Dziennikarza, a konkretnie z dwoma faceto.m1
w godziuacb $Zczytu, to wielkie szcz:ęście, a przede wszystkim wania takiego dokumentu„. Komisja Kontroli Zawodowej dys- „na bramce" którzy nie zawierzyli jego oświadczeniom a puy-
kariiołol'lµly wyczyn. ponuje .z:nacZJ}ie ostrieJUYmi sankcjami, a:i; do pozbawienia pra- należności do Polskiej Elity Dziennikatskiej, tytko tąd~li ·: wyle-
Przyz.wycz:aillśmy się do tłoku, nawet, do tego, te stale si• wa wykonywania zawodu włącznie„. gitymowania się. Nie posługuję się cytatami. gdyż· moje-• wr~d70-­
psują, do długich wyczekiwań na przystankach, ale do trakto- Niepokojem tei napawa postawa Wydziału Zdrowia. Ukazanie ne lenistwo buntuje się przeciwko przeglądaniu starych rorzni-
wa:11a nas jak uciążliwy balast trudne przywyknąć. •i4 w „Odgłooach" 19.11.83 r. airtykulu pt. ,,Sk&indał w ośrodku ków prasy. W każdym razie wszystko, z czym spotkał się nutor
Nie dalej Jak tydzień temu oczekiwałam przy „krańcówce" na ll!irowia" &powodowało niemale, dz.iś należy powiedzieć, z.ainte- tej rozprawki w Łodzi (gdzieś tak już od Koluszek) - to było s:.-.-
Stokach wraz ze sporą grupą pasażerów na tramwaj. Były też resowanie. Na tyczenie władz łódzkiej służby zdrowia lokalna mo barachło. Takie było moje ogólne odczucie, a pamiętam, że
wśród nas matki :r. dziećmi. Dochoduła urno, lało jak :r. cebra.
prasa „Głos Robotniczy", „Dziennik Łódzki", „Express Ilustro- po przeczytaniu tego paszkwilu czułem slę jako łodzianin bardzo
Tramwaje stały wszystkie - tuy „siedemnastki" i dwie „dwu- wany", także telewizja zamieściły komunikat, ii Wydział Zdrowia podle. Na miarę szekspirowskiego „bić albo nie bić . „"
nastki", iaden :r. motorniczych nie otworzył wcześniej drzwi, aby i Opieki Społecznej m. Łodzi powołał specjalną komisję do zba- Autor uważał się oczywiście za warszawiaka, choć przy:mav ał
ludzi wpuścić do wnętrza, nawet ten pierwszy, który stał goto- dania prawdziwości podniesionych zarzutów l zobowiązał się wy- jednocześnie, że mieszka opodal Stolicy.
to·.vy c::O odjazdu. Czyźby rzecz:ywiścle przepisy zabraniały uprzej- niki jej prac przekazać do wiadomości publicznej. Ale już na- Za czasów mej młodości mówiło się: „Ej - ty, wars;.a\v: ait
m osci? Na pętli na Stokach jest niby wiata, ale w stanie poźal stępna informacja Prokuratury Rejonowej w Zgierzu, która pro- 1 Grójca.„". bowiem z faktu kontaktów ze Stolicą, choćby w po-
się Boże; przeraźliwie brudno, cuchnie 1 daleka, a może to nie wadziła śledztwo właśnie w sprawie doktora Jerzego Krawczyka staci pracy w MPO (nie obrażając Grójca i MPO) wywod z1no
wia a. tylko WC? była osamotniona, ukazała si41 jedynie w · „Odgłosach". Wydział jakieś mityczne uprawnienia do bycia lepszym I mądrze J S z_t m.
Zdrowia wykręcił si• ze swej obietnicy skromniutkim komuni- Czyżby z racji września 1939 i Powstania Warszawr,kiego? A je-
Gdybym wiedziała, te taki felieton ukaże się, spisałabym nu-
katem, zamieszczonym także w tym tygodniku - podał do wia- śli tak - to jaki był procent autentycznych warszawiaknw w
raery pojazdów. Ale zwyczajnie w tyciu codziennym nie mamy
c?<..isu na biurOikrację, nie mamy ta!kte <lChoty ani siły docho- domości „kary", jakie nałożył na oskarżonego medyka. Czyżby stosunku do ogólnej liczby tych, którzy się do Stolicy przyzna-
dlatego tak cichutko, li teportat wyciągnął na •wiatlo dzienne wali? ·
dzić swoich praw na każdym kroku, w kolejce po mięso. w urzę­
dzie, jeszcze w tramwajach- Tyle nieuprzejmości, wrogości wo- różne fakty? Niestety - abyt duto je1t jesze%e ludzi, którzy chcieliby, -:by
kół. Rzecznik Dobra Sluiby Zdrowia dr Tadeusz Lewy równiet na splendor nazwy i faktów obejmował nie tylko tych, którzy goóro.
łamach „Odgłosów" wielce 1ię ucie11zył, ie podniesione w tym są najwyższych pochwał, lecz znacznie większą grupę osób,
Kontrola biletów była dopiero w łr6dmieściu. Prawie łokciami którzy żadnego tytułu do tego nie mają.
przepychali 1ię kontrolerzy przez tłum pasażerów. Po drodze samym artykule zarzuty przeciwko lekarz stomatolog B. Kraw-
czY'k nie znal.a.zły pokiryda. Osobiście raidujtt się szc~erze, iż wy- Po wojnie „Caly Naród Budował Swoją· Stolicę". Bez wię­
gdzieś na linii była awaria, ludzie stall jak śledzie w beczce,
szła z nich obronną ręką, · lecz niepomiernie dziwi mnie, dlaczego kszych krzyków i hałasów, może nawet czasem z.a ba;rdzo za-
przemoknięci, zmarznięci. Nikt nas nle przeprosił, nie · powie-
Wydział Zdrowia w ogóle ulto1un\rnwał się do nich - ciskając pan (tu właśnie chod:i:i mi o Łódź: środki z budz.etu
dział zyctliwego Iłowa. Każdy pasażer musiał się tłumaczyć: „ja potrak-
towałem je bowiem marginesowo, a centralnej postaci doktora centralnego zaczęły do nH kapać dopiero pod koniec lat P i <,-ć­
z przesiadki"••. Tym razem nikt nie płacił „gapowego", ale wszy- dzlesiątych). I nic. I dobrze Lecz to nie „prowincja'' 1:H·:r.~ła
scy byli bardzo zdenerwowani. Jerzego Krawczyka - który jest oskarżony o powa:tne WY.kro-
kopać rowy i 1tawiać zasieki odgradzające ją od Stolicy. 1~cz
Komunikacja zbyt często „nawala" - jednak najczęklej nwan- czenia przeciwko prawu ł etyce li!karaklej - w 1wołch praso-
wych doniesieniach połwiccił tak niewiele miej1ca? odwrotnie. A gdy jeszcze widzę, że preceder ten kontynuujii lu-
kuje ludzka zwyczajna tyczliwo•ć, o ł4 w•ród kierowców, motor- , dzie, których zasług~ jest bodaj tylko to, te w Stolicy zdarivło
niczych, kontrolerÓ\V - zwłasir:cu tych ostatnich - coraz trud- Sytuacja tym bardziej wydaje 1lę niejasna, bo jut na dwa dni
niej. Najchętniej jetdziliby pustymi pojazdami, bo I teras 1ię przed ukazaniem •i• tero:t reportału, to jest w poniedziałek
1U1.88 odbyła aię w Wydziale Zdrowia narada, na której w po-
im się zamieszkać - wyłazi ze mnie ten pięknie wypracowany
k<>mpek.s . .KompleklJ !X'głębiany głoszonymi ex cathedra są.dam.i,
s.darza często , te umykają pasażerom, zatrzaskują dnwl przed ocenami itp. •
ftMetn. 05'()biście ada.rzyło ml lię to ldlikak:rotni•. e:iątkowej fazie zdecydowano 1łct na publleme saj1tcie 1tanowt1ka
Leci kompleks ten ałe jest at tak głęboki, jakby się to wy-
żvczę MPK naprawdę lufniejs1.1ch pojas.dów. I niech katdego wobec doktora Jene10 Krawczyka, a •cłłlej mojego artykułu - dawało. Zawsze bowiem pami~tam ro:tmowę ze swoim pierw!lzvrn
Jtać będ&ie na własny, ch~by najskromniejszy. A tym którzy jeszcze przed jego opublikowaniami Dopiero jakitl rouądny głos 1zefem w pracy :1awodowej - Cz.W. Jako młoJy pracownik po
rnus1.ą Je:tdzić lromunlkacj„ miej11ką, c'll:ylł i sobie, łyca: takich podpowiedział, Ił logiczniej będzie, «dr komunikat ukałe 1ię po studiach, przejmując się uwagami "kontroli„ ministerialnej ska„-
felietonów, w których dostrzega Ilię sprawy nas ZWYCzajnych „Skandalu w ołrodku zdrowia", w piątek, co teł nastąpno. Skąd tyłem się na nieprzyjmowanie · do wiadomości określonych, a sadzę
pasażerów. zatem wzięła Ilię p6inlejsza póbła!llwoł~T Czytb:r 11watano po- te i uz:aaadnionych m<>ich wyjaśnień. W takich orzypadkach
Stała czytelniczka „Odgłosów" dobne wykroczenia za nieistotne, błahe? Cz.W. twierdził: „Panie, co się Pan przejmuje? Czy Pan sądzl,
TRENA KOZł,OWSKA Przvkre, · że władze ł6dz.1tlej 1łutby zdrowła do tej pory nłe te oni A m14dnejsi od Pana i dlatego pracują w Ministers1 \°d e?
pomy~lały - jak szkodliwe jest kamunowanie ra& jut odkrytej Skąd! Oni pracują w Ministerstwie, bo mieszkają w Warsza-
IW1AZEK ?A.WODOWY PRACOWNłKOW MPK 1
prawdy, te 1łuty podrywaniu wiary w prav1orządno~ć ł uczcl- wie„.".
wo~ć u ludzi, którzy bole~nle. na własnej 11kórzo odczult dna- I to był władni• ten dystans i spojrzenie. które pozwoliło mi
PROTESTUJE łalno~ć takich lekarzy. na przebrnięcie niejednej ciężkiej chwili. A zawd7lęczam ~o n o-
I jeszcze jedna 1prawa. POl'tawłono ml zarzut w „Tyg~nnru jemu pierwszemu s:i;efowi na r6wnł z dalszymi naukami (e;or.:ł na•
t<ulturalnvm", it nap!~ałem na ten temat dwa artykuły. Jest w robocie, co się zowie>: ., ·„niezależnie od tego. że mari.e dy;i;nmy
tu zarzut niestosowny wobec mł1C1-l\CO-wstydltwej postawy - jesteście urzędnikami. A urzędnik musi myśleć, pisać n.;i rna-
Związek Zawodowy Pracowników Miejskiego Przedsiębiorstwa łódzkiego Wydziału !:drowla i Opieki Społecznej. Były to prze- azynie, liczyć na maszynie i nie lekceważyć Innych.„
K o:nunikacyjnego w Łodzi po zapoznaniu się z artykułem pt. eiet dwa odrębne reoortaże. Powtarzaj" 1ię w nich jedynie fak- Hej - to były czasy!
„Bilety proszę do kontroli" w „Odgłosach" Nr 23 i 9.06.1984 r. ty I wyoowiedzi rozmówców - czego nie 11po~6b uniknąć. Tyle wtrętu :1 mojeg-0 tycia zawodowego. ~ci przytoczyłem
podpisanym prze:r. P Mśdwoja Zasadnego ostro i z całą stanow- (..'~ą~ Eskulapa", „Tygi,dnłk Kulturalny" 1 !7.11.1983). Pisać dw"' to nie bez przye%yny. Nie chodzi bowiem o prawo do wła•"'·' eh
c:?.:0~ cią protestuje I wyrafa qwoje oburzenie na tak · niesprawied- razy o krzywdzie matki, które1 lekan zabiera ostatnie grosze poglądów (co uznaję jako oczywiste) - lecz o S'POR6b leli efo-
ti·vą ocenę przez Pana Fedaktora całej Załogi MPK-Ł6d:!. prr.e:i:naczone na mleko dla dzieci, w kra ~ u. gdzil" opieka zdro- azenia - najczęściej grzmi14cy, zagłuszający, apodyktyczny. ~le
Ch vba nie trzeba Panu Redaktorowi wyjaśniać, iaka ciężka wotna leRt powszechna i bezołatna - to za mało! Tym bardziel, znoszący sprzeciwu.
ł niewdzięczna jest praca w Naszym prl'edslębiorstwie, w związ­ te eł którzy są odoowiedziafoi u 1e1 prawidłowe funkclono'l\•!l- A temu zawsze będę się sprzeciwiał, bowiem Czytelnika n,ile-
ku i: tym nie nnżna odosobnione orzyparlki niezdyscyplinowania nte. 1ak wMać, waha5ą sle nie tylko karać adekwatnie do popeł­ ty traktować jako osobnika myślącego. Niezależni e wier o·l l"o•
p r,;ypisywać całej załodze. Nie mu-;imy uświadamiać Pana Re- ziomu pasjj i zaangażowania piszącego - łopatolo!!!n i kr1„·lr ; ~~t
nlrm vrh wykrocttń, ale talde pietnować je publ!cmle.
d aktrra, h'.I i eieli ·est Pan dobrym obserwatorem i czytu ·e Pan Chce „nnev.'l11ć Czvtelnikńw, te o pr:r.eble~ procesu 11ądowe~o czymś żałosnym. A często jesteśmy tym częstowttni, co mn niby
prast' . to r.:iu~\·ażył Pan równie:!: na jakie szykany, a wręcz nie- J1>nef(o Krawczyka bf:„!l informował na bieżąco. stanowić o atnkcyjnokl materiału„.
h i! ~"1iu ~e·:~ twa narafana .i est ~łu:i'ba ruchu począwszy · od u bli-
.
EDWAltD mtYL Tak więc nili! przejm u i się i myśl co 11•voie.
7.ania , a ~k flń czywszy na oob!clach, a nawet spowodowania ka- A ,,Przeglądu" od dłuższego ćzasu nie czytuję. Dis z:a.SJ1d y.
ter.t wa '.J::ze~ marclnesową rzęść społeczeństwa. Powyższe fakty
j e;.· e ~•rv '-'! st~·, !e ud o k urr. ento•.\·ać, opisu:e je również wielokrot-
I
Scis~a m la O"'
nie prasa. APEL DO WVDAWCOW W. A.FELT
;'\°i" 'l'•' rlno~cia l nie.taktem człowieka wvksztalr.onego .le~t obel-
ż;:„•·p o rt n f' ~t.1>"; 1? sie na łamach ora E ~· do ludzl rię?ko p::-acują-
cy~. '
Pn:>"·'1a 'e:11:v rłlw nleż. że prz)"padki niekv!t ,1ral•1eg,., za ·~ 1 11'>'V a­ L6dzkl Oddział Krajowej AgencU Wydnwnicze1 zwraca sle a


nla ąt e1'rarownik ów ko t"tmnikar.ii mie .i~kie ; 1.'1?.rza ;a <ię i są apelem do wszystkich oulskich wydawców o poparcie na~ ? ei •nt-
prie1. · ogN z11tr11dn!nnych piętnowane I karane. Lecz należy ciatywy aoraanizowania bibliotek.i dla Centrum Zdrowia Matki

NR 27 (1371) XXVll, 7 LIPCA 1984 R. ODGŁOSY 11


j-ak ojcu, z tym te ojciec miał Izydor Jan. Na gurował na lifcie plac, pokazując się tam raz w c;.ekal w deszczu przy pomniku Mickiewicn na
(... ) Dlug!e lata po n!ebo~kfon!e „Karuzeli"
na zakończenie:
krążyła i jusnym świeciła blaskiem gwiazda r.ogrzabie Gałczyńskiego Tuwim spytał mistrza m'.esiącu, w dniu wypłaty Ciągle miał jakieś Marylę, stwierdzając
dwojga imion: Jan Izydor. Mistrz Sztaudynger, kto to był Izydor Sztaudynger. „Mój ojciec". pretensje do tamtejszej księgowości. Jego poga- Piszę erotyk dla „Karuzeli",
1'0dobnie jak Horacy Safrin, towarzyszył nam ,.Mój też mial Izydor na imię" - powiedział duszki doprowadzały nas do białej gorączki. Je- Odrzucq wazystko.
od pierwszego numeru. Przylgnęła doń opinia, Tuwim. I właśnie wtedy dla uczczenia pamięci dyny telefon redakcyjny 31ł-3Z godzinami był Wfencz moknie. Od niego - l>v wzłęlU
że ma trzy pasje - grzyby, marionetki i frasz- ojca Tuwima, Sztaudynger zaczął używać rów- zajęty. Stasio Gratkowsld :nial pilną sprawę do Nazwisko.
ki. Pan Jan kochał również dzieci, piękne ko- nież swego drugiego imienia. załatwienia. Podniósł ałuchawkę drugiego apa- Coj w tym było •.• Leopold Beck w pogoni •
biety, zwierzęta, k\viaty, przyrodę... Umiał łą­ Długa jest lista tytułów książek poetY, frasz- ntu będącego na tej samej linii I wrzasnął: rozgłosem, gdy tylko „Karuzela" powstała, ~a­
„No to cze§~/". ,,No to cze§~" - odpowiedział
czyć swoje upodobar.i<'.. Do lasu wybierał się z kopisarza, tłumacza, autora sztuk lalkowych. wiązał kontakt z Adolfem Dymszą. P?kładah•­
koszykiem w jednej i kartką papieru w drugiej Ostatnią bodaj pozycją, wydaną pii;ć lat po je-
dobrodusznie Fijaa i odłożył mikrofon. Niech my w nim duże nadzieje. Mało kto wie, że ten
ręce. Polował jednocześnie na grzyby i fraszki. go śmierci, są „Piórka znalezione". Jak wspo- pan nam wybaczy, panie Zygmuncie, !e odtąd wszechstronny ·aktor zbierał swego czasu laur.1
N ie przyncs ił maszynopisów. Błysll.otliwe, fi- mina w posłowiu Anna Sztaudynger-Kalisze- pański rozmówca coraz częściej w środku zda- równie:i jako autor. W lat3:ch trzydziestyc~ P!;
nezyjne, pclne hunmru i pogody ducha fraszki, wicz, w zbiorku tym znalazły się fraszki odna- nia kończył z: panem rozmowę._ sal humareski do „Cyrulika Warszawskiego •
które zdobyły mu taką popularność w całym lezione w różnych okolicznościach i miejscach. Ryszard Brudzyński zainicjował trwając11 do Nazwisko Dudka figurowało w dobrym towarzy-
kraju, zapisywał zazwycza i na marginesie gaze- Trafiały się istne perełki. Kilku dostarczył Ste- dzlś rubrykę „Sylwetki TV i Filmu" pisząc jako stwie obok ta.kich sław jak Tuwim, ~łoni:i;skl,
ty, na papierowych serwetkach, nawet na bile- fan Gaspary, kierownik zakopiańskiej księgarni, Lancet wierszyki do rysunków Ibisa Gratkow- Gałczyński, Minkiewicz, Swia:opełk-Karp1~ski.
tach trnmwajowych. Najpierw czytał je nam na zaprzyjaźniony z autorem. Na odwrocie parago- skiego. Marian Piechat pod swoim nazwiskiem Beck powierzył Dymszy funkcJe warsz8:~k1ego
głos, potem siad:::ł przy maszynistce (bliziutko!) nu zanotował zaimprowizow;:me ad hoc przez I jako Zygmunt Oścień w felietonach i wier- korespondenta naszej rubryki wędkarsk1e1 „Ha-
i dyktował, wtrącając co chwib jakiś przeważ­ pana Jima wyznanie: szach zajmował się różnorodną tematyką, Wie- czyk" prowadzonej przez Igora Sikiryckiego.
nie rymowany komplement, co dziewoja przyj- Znalem jedną dziewuchę, sław Jażdżyński, „Dyzio", umoralniał błądzące Dostał ryczałt miesięczny (duży!), miał nads!ła~
mowr.ła z niekłamanym zadowoleniem i ru- Leżała do góry brzuchem, duszyczki, a Jerzy Wilmański w każdym nume- różne historyjki o rybach I o tych z drugiego
mieńcem na buzi. Lecz to tyllw z ochoty rze, w rubryce „Prosto w oczy", rozprawiał się końca wędki. Coś tam napisał, potem zastopo·
A kiedy nasza m;o:szynistka po uszy tonęła N Do męczqcej roboty. z naszymi ogólnolud:zkim! bolączkami. wał. Szef nie chciał zrezygnować z tak atrak-
papierzysk.:ch, p::m hn wędrował na trzecie Ponad dwieście nie przeznaczonych do druku Literaci chętnie korzystali z: przejażdżki ,,Ka- cyjnego nazwiska. Na jego polecenie pichciliśmy
piętro do „Dziennika". T:;i.m było nasze ostre fraszek schował pan Gaspary w pudełku po ruzelą", co im nie przeszkadzało objeżdżać ją różne duperele pod firmą Dymszy - o zgrozo
pogo·towie. Sympatyczna blondynka, o modrych, czekoladzie. Przewa?.nie obracają się wokół od- od czasu do czasu ile wlezie, gdy co4 było nie - bezpłatnie! Honoraria wraz z: ryczałtem in-
niewinnych oczętach, nie odmawiała awych u- wl~czncgo tematu małżeńskiego („Od męża do tak. kasował Dodek„.
sług. I ja ją kiedyś poprosiłem o przepisanie żony wiedzie most zwodzony".) Nie omijali naszych progów I dziennikarze Leon Pasternak w charakterze dyżurnego sa•
pilnego tekstu. Dyktując podjadałem sobie ma- Wiesław Trzaskalski równie! niemal od po- łćdzcy. Ten sam gmach, kasa na czwartym pię­ nitariusza wyżywał się w wymyślonej przez sie-
cę, któirą nasi specjaliści od nazewnictwa z im czątku towarzyszył nam w podniebnych lotach. trze, winda przewatnie działała. A te droga do bie „Izbie wytrzeźwień". Nadsyłał nam równieł
tylko wiadomych powodów ochrzcili mianem W redakcji zjawiał się rzadko. Nie po~w'.ll~ 1 y klubu wiodła przez nasz korytarz, więc przy wiersze, podobnie jak Włodzimierz Słobodnik,
płatków dietetycznych. Dziewoja, przebierając okazji podrzucali co kto miał "do śmichu". Leopold Lewin. Rysunkami zaszczycali nas Je-
mu na to obowiązki z:twodowe. Jako kierowca
sprawnie palcami po klawiszach maszyny, co rzy Zaruba (jaką wspaniałą herbatą ugościł
ehwila rzucała wzrokiem na pochłaniany prze- mnie w Aninie, gdy robiłem z nim wywiad!),
ze mnie przysmak. ADAM OCHOCKI Eryk Lipiński, Szymon Kobyliński. Współpraca
- Proszę, niech 11!ę pani poczęstuje - pod- z nimi odbywała się przeważnie za pośrednic­
sunąłem torebkę z płatkami. twem poczty, raz na parę lat któryś składał wł•
- O, nie, dziękuję/ - potrząsnęła niesforny- ;:ytę w ,,Karuzeli". Adres nasz znali właściwie
m! lokami. ze stopki czasopisma.
- To dobra maca, prawdziwa, na chrześci­ Lista warszawskich satelitów była długa. Czę•
jańskiej krwi - zażartowałem. sto przyjeżdżał Tadeusz Fangrat z fraszkami ł
- Pan mnie uważa za glupiq, nfe ulwiado- przekładami z węgierskiego. Od czasu do czasu
mtoną gąskę/ - przerwała pisanie. - Co inne- wpadał Włodek Boruńsk!. Sporo wierszy druko-
go przed wojną, ale dzłsia;, w Polsce Ludou5ef!I mechanik I kat. często bywał w terenie. Przez Najczęściej produkował slę Henio Sperber. wanych u nas zamieśc!J on w swych tomikach
Owe zapisane karteluszki pana Jana bywały jakiś czas jeżdził karretką Pogotowia Ratunko- Jako dr Bublik z całą powagą, w stylu pseudo- satyrycznych. Wszystkie ofiarował mi z dedy-
przyczyną zabawnych komplikacji. Razu pewne- wego. Żartowaliśmy, że tekstów dostarcza nam naukowym, biczował ułomności ludzkie. Wy- kacjami. Tomik „Co mi zostanie z tych lat„." w
go - jak wspomina Anna Sztaudynger-Kalisze- na sygnale alarmowym. stępował w imieniu stworzonego przez siebie w posłaniu do mnie zawiera słowa uznania dla
wicz w napisanym wspólnie z ojcem „Chwall- Autentyczny, samorodny talent. Pisał humore- CL.IW (Centralne Laboratorium Instytutu naszego wspólnego, rodzinnego miasta:
p!ęcie" - mistrz Jadąc tramwajem do łódzkiej ski, felietony, wiersze satyryczne, fraszki. Jego Wsze~hnauk), a jego praiwą ręlką w tej pladwce
Tv, który jestel z !,Karuzelą"
nozgłMni Radiowej (miał tam nagrać audycję Myśli podpatrzone odznaczają się nieskazitelną był docent Jesionka. Pisa.I m.ln. o tym jak to
Zwiqzanv oraz z piękną Łodziq,
dla dzieci) zamiast biletu wr~zył konduktorowi formą, lapidarnością i głęboką refleksyjnością. „grupa naukowców CLIW po.stanowila ratować Przyjmij tę książkę, która celom
karteczkę z wierszykiem o swojej wnuczce. Stanowiły stałą, chętnie czytaną rubrykę „Ka- moralność socjalistyczną i .skonstruowala w tym
Najszlachetniejszym sluży. Wtodzio.
Konduktor prze<:zytał i poprosił autora, ażeby ruzel!". Wydaje mi się, że Wydawnict\vo Ł6dz· celu zdradograf wykrywający wiarolomnoU
towarzyszył mu do krańcówki, tam przepisze kie powinno zebrać, posegregować i wydać My- małżeńską, c działający na zasadzie oscylogra- z panią Magdaleną Samozwaniec była zabaw-
śli Wiesława Trzaskalskiego. Bo „Karuzelu" cal~ fu". na historia. Poznałem ją w Zakopanem, w pen·
sobie wierszyk, bo też ma wnuczkę, którą bar- sjonacie „Halama", namówiłem do współpra~Y·
dzo kocha. No i tak się staro. Audycja o mało kiem zapomniała o swym wieloletnim współpra­ Jerzy Urbankiewicz to popularny w pierw-
szym okresie „Karuzeli" Olgierd Bajarz. Szkoda, Przedtem wraz z Tadeuszem Kwiatkowskim
nie dOiSzła do skutku, bowiem aut01' o całą go- cowniku. Na jego pogrzebie (na miejscu, w t,o-
bezczelnie ograliśmy ją w remika. On swą wY-
dzinę spóźnił się do studia. dzi) nie było nikogo z redakcji. Jako emeryt re- :te zarzucił pisanie humoresek. Wychodziły cał­
kiem, całkiem. Chciałem mu zaimponować moją graną zamienił na szałową koszulę, ia - ~:i
Sława pana Jana zataczała szerokie kręgi. prezentowałem tylko siebie. A w wydanym.
opowiedziałem o soodnie z elany, która właśnie zdohywała sobie
Gdy w ąbiegu znalazła się jakaś cięta, przewat- w 1983 r. wyborze .,Kuszenie na Karuzelę", zawie- pracą hen pod Leningradem,
r1nek. Pani Madzia dotrzymała słowa - przy-
nie pikantna, fraszka, jemu przypisywano au- rającym utwory 120 autorów z minionego 25-le- białych nocach I siarczystych mrozach. Okaza-
ło się, że Jurek był jeszcze dalej - pod samym syłała nam wiersze, felietony, wśród których
torstwo. Tak było m.!n. z uszczypliwą uwagą o cia, zabrakło miejsca choćby na kilka aforyz-
zawsze znalazł się miły liścik do mnie. Rewan-
pewnej debiutującej aktorce: „Raz da ! jut mów wypróbowanego autora. Ale w słowie kołem biegunowym, a o mrozach zaśpiewał mi
wstępnym, ·wyliczającym lud"Zi najróżniejszych popularną czastuszkę z Kołymy, gdzie spędfl tując się odplsnłe~: i ja 'pamiętam, za kB;źd;'.11-
gwiazda". Utwór ten wyszedł spod pióra zazdro- razem gdy zdejmuJę spodnie, myślę o Pam. N!e
snej kaletanki, uznanej, choć nieco nadgryzio- profesji, tworzących dla „Karuzeli", wymienio- kilka lat:
· Kolyma, Kołyma, obraziła się: przy pierwszym spotkaniu wycało­
nej zębem czasu dussesy. ny jest, a jakże, zawodowy kierowca.-
czudnaja planieta, wała mnie serdecznie.
Nieoczekiwane gromy na głowę Sztaudyngera Spytałem kiedyś pana Wiesława czy nie za-
Spółka autorska Gozdawa i Stępień kawał
•ciągnął epigramat: mierza profesjonalnie poświęcić się pisarstwu. dwienadcat' miesiacew złmy,
- Za k6lkicm czuję się pewniej - odparł i . ostalnyje - lieta ..• czasu gościła w naszym periodyku Cały reper-
O ttJ, eo ustalasz nam gat•, Nieśmiało podrzucał nam humoreski Wojciech tuar treny Kwlatkowskiej t innych gwiazdorów
cło przedwczesnej śmierci prowadził ciężarówkę,
O ty, co ustalas%. nam stawki, Drygas, ówczesny szef łódzkiej PAP. Jego ko- „Syreny" przewinął się przez nasze łamy. .
:rawodu nie zmienił.
O ty, m6j przelotonv
Szkoaa, te za jego przykładem nie pOdlzl! in- leżanka redakcyjna Irena Beck, tona naszego Pierwszym naszym satelitą z podwawelskiego
Z Zewe; do prawe; nogawki. ___,_ _ naczelnego, miała w ,,Karuzeli" stalą rubrykę grodu był mój najserdeczniejszy przyjaciel -
ni. Jak np. 6w doktor humoris causa, który jut
Fraszką tą poczuł się dotkntęty do !ywego pe- (przez dziesięć lat) „U nas w biurze", poza tym Eoguł Brzeziński. Najpierw karmił nas wier-
w wieku dojrzałym, bez tadnego przygotowa-
wien dygnitarz z pionu kultury. Przekonany, nia dziennikarskiego, wprost od szafy z kataio- w każdym numerze Jeszcze co' na dokładkę. szami f fraszkami; potem monologami z „Pod-
te to jego Sztaudynger miał na my•I!, ledwo mu 1am! książek zasiadł przy biurku redakcyjnym. Inni dzlenmkarze tet próbowali swych sil i wieczorku przy mikrofonie", pisanym! dla Han-
1ię odikła111iał, a na powitanie podawał ci.ubki Płodził na poczekaniu humoreski. Mnie rozśmie­ talentu, ale odpadali w przedbiegach. Beckowi ki B\eUck\e\. 1 • nim spotykałem się w zako-
palców. Tymczasem to nie było o nim i nie pan zależało na dobrych stosunkach ze środowis­ piańskiej „Halamie", przeważnie w święta Bo·
szał tylko przy witaniu się i żegnaniu, gdy
Jan to napisał. Tę wspaniałą rymowaną repry- skręcony w sprężynę, z pochyloną głową jak kiem, bo to popieranie rodzimych autorów, na 7.ego Narod1enia. Nikt nie znał tylu uciesznych
mendę palnął Marian Załucki do swego zwierz- byk przed atakiem, zapewniał czołobitnie: „Slu- co w ,,białym domu" patrzono zawsze przy- historyjek o wspólnych znajomych. Oto jedna
chnika. Był nim - jak twierdzą jedni - Karol ua uniżonv, trzaskam kopytami!". Najważniejsze, chylnym okiem, a więc okazja do wypinania opowiedziana przez Bogusia w czasie tradycyj-
Szp-alski, inni dowodzą, te znakomity satyryk że w ostatecznym rachunku sprawdził się. Jak piersi, no i opinia dobrego wujaszka. nego remika:
pił do swego późniejszego szefa z „Podwi-ec.zor- mawia lud - mierny, bierny, ale wierny. Sama f;ódź nie dałaby rady utrzymywać „Ka· Karol Szpalsk! szedł ulicą z przewieszonym
ku przy mikrofonie" - Romana Sadowskiego. Leopold Beck konsekwentnie realizował awą ruzelę" w ciągłym ruchu. Totet przez wiele lat przez ramię patrontaszem z rolek papieru toa-
Sztaudynger od 195~ r. stale mieszkał w Za- politykę:, przy mikroskopijnym składzie redak- świetlnych (świetnych?) blasku użyczały nam letowego. Zaczepił go ksiądz.
kf!panem. Pensjonat „Zaiksu" - urlopowa przy- równiet gwiazdy z odległych konstelacji --'war- - Niech będzie pochwalony. Gdzie pan kupił
cyjnym jak najwięcej „dochodzących" autorów.
11tań moja i tony - usytuowany jest na tej aa- Przyciągnęliśmy do współpracy plejadę litera· szawskiej, krakowskiej, poznańskiej.„ ten papier?
mej ulicy co domek rodzinny Sztaudyngerów. tów łódzkich uprawiających również działkę sa- Arcykomik, rubaszny Władysław Walter, - O, tam za rootem Karmeliekłej, na wieki
Chodziliśmy tam na brydża, czasem pan Jan tyry. Trzech Janów - Czarnego, Huszczę i Ko- pierwszy zameldował się mad Wisły. Opowie- wieków amen.
składał nam wizytę w „Halamie". Na wyrafne prowskiego, Igora Sikiryckiego, a także na d7.iał czytelnikom o swych przygodach w boga- J&zcze dwaj kirakowianie krątyU w naszym.
tyczenie mistrza grało się na zapałki. Pan Jan wskroś oryginalnego w swej twórczości i spo- tej karierze aktorskiej, potem szybko jak me- gwiazdozbiorze. Witold · Zechenter do same!
emocjonował się licytacją 1 rozgrywką, ale ni- sobie bycia Zygmunta Fijasa. Jego humoreska teoryt odłączył się od naszego firmamentu. śmierci utrzymywał kontakt z: „Karuzelą", a
gdy się nie unosił. Opanowany był w najkryty- o etudentach z „Puchatka", cyklinujących po- Prutkowski wytrwał długo, ponad dziesięć lat. Leszek Maruta chyba debiutował na naszych ła­
czniejszych momentach, a przerwy między roz- sadzkę w rytmie skandowanych po grecku wier- Koronną pozycję Józka stanowiły ,,Listy z War- mach.
daniem kart urozmaicał rymowanym! na pocze- szy klasyków, chyba nie tylko mnie roz~mieuy­ szawy". Dotyczyły przeważnie aportu, spraw te· Wspomagała nas tet dzielnie poznańska trójca
kaniu odzywkami. ła do łez. atralnych i... osobistych autora. Gdy pytaliśmy - Włodzimierz Scisfowski, Lech Konopiński l
Zdradził mi kiedył tajemnic41 awego warazta- Roztrzepany, rozkojarzony pan Zygmunt gu- czemu nie spojrzy szerzej, mówił, te Inne tematy Janusz Przybyaz. Nazwisko Scisłowskiega często
tu. Z regarkiem w ręku, w c!ągru jednej god:l'J!- nikQgo nie interesuj11. Był przekonany, te „Ka- ukazywało aię z: kreseczką nad „S", eo wywoły­
bił różne czę§ci garderoby, przeważnie kapelu-
ny, spłodził 70 fraszek. A rekord życiowy to sze. Toteż kupował je hurtem po kilka sztuk i ruzela" podobnie jak „Szpilki" ukazuje aię co wało wybuchy oburzenia płodnego jak królik
ponad 160 !raszek - od wpół do piątej rano do przechowywał u nas w redakcji, aby je mieć tydzień i robll nam wymówki dlaczego posyła­ fraszko- I wierszopisarza. Miłosne fraszki Kono-
południa. na podorędz.!u. Godzinami przysiadywał fałdy w my mu do Warszawy co drugi numer. t,ódź od- pińskiego stanowiły pTawdziwą ozdobę „Karu-
Nic nie potrafiło zamącić tworzenia. Fraszki pokoju rY!owników. Na powitanie obdairzał na1 wiedzał często, z wszystkim! w redakcji, łącz­ zeli'' („Kocham twe oczt1, usta, podbródek, lecz
wylatywały mu :z: ust jak ptaki z klatki. Na- dziarskim „Czelć/!", na pożegnanie ,,No to nie z gońcem, od pierwszej wizyty był po wolę dziala~ ~ niższych pobudek"), a refieksyj-
wet jazda na stojąco w zatłoczonym poci11gu nie cześć!". Zaszywał się w kąciku przy kaloryfe- imieniu. Potem miał do naa rozmaite pretensje. no-sentymentalne felietony Janusza Przybysza
stanowiła przesz.kody, W drodze z Warszawy do rze i telefonował. Najczęściej do zakładów włó­ Dał temu wyraz w wienzu · „Zawiść" w swym przetrwały wszystkie okresy burz I naporu.
Łodzi dał popis swoich motl!wości. Początkowo kienniczych, gdzie podobnie jak sportowcy fJ- tomiku poetyckim „Kawał serca". Zły 1 ponury Należałoby jeszcze wspomnieć o innych gwia-
usiłowałem liczyć płody jego ducha, jednak zdach, nie tyle mniejszych, co krócej świecą­
szybko pogubiłem się w rachunku. Zd mistrz, cych: Jerzy Afanasjew z Sopotu, Jerzy Bile-.
jeszcze w upolowanej taksówce skwitował na· wlcz z Gliwic, Bruno Brożynlak z Wrocławia,
u:e długie oczekiwanie zgrabnym dwuwie'!'- Roman Lenech (Hennel) I Bolesław Ożóg -
szem Kierowca spoglądaJąc w wsteczne luster- oba 1 z Krakowa, Roman Majewski z Ursusa ko-
ko zarecytował: „Myjcie się dziewcz11n11, ni• ło Warszawy, Lech Niekrasz, Marcin Wolski ł
znaciP. dnia o.ni godziny". Marek Antoni Wasilewski z Warszawy._ Gdy·
Nic nie pPrkręcił. Robili to inni. Zaniósł par bym wymienił wszystkich, moja opowie§ć za-
Jan do ,.DŻiennika" fraszkę: mieniłaby si~ w księgę adresową. To teź - jak
Powiedzialo gówno §Uwie: kto~ zauwatył - ciekawa lektura, tylko za du-
- ,Spadnij, .1a cię uszczę.mwł4. to bohaterów w niej występuje. W ciągu sie-
ówczesny zastępca n11czelnego, Jerzy Grębow demnaatu lat mojej kadencji w „Karuzeli" dłu­
ski. nie mógł przełknąć tego słowa, bez: poro• tej lub krócej systematycznie' pisało dla na•
zumienia z autorem zmienił: ponad stu autorów.
Powicdzialo lajno śliwie: No dobrze, a rysownicy, karykaturzyści?
- Spadnij, ja cię uszczęAliwię. Przeciet tak 1amo latam! krążyli na naszym
W „Głosie Robatniczym" też się znalazł „po- firmamenćie użyczając nam swego blasku. Ka-
prnY;i~cz". Fr::iszka Sztaudyngera: zimierz Mozolewski, Ludwik Gater I Józef Sko-
Rzekla lilia do motyla: nieczny z Łodzi, Rajmund Klarzak I Wiesław
Nikt nie patrzy, niech pan zapyla! Fuglewicz z Wrocławia, Wacław Potoczek i
ukazała się w wersji: Andrzej Stok z Krakowa, Zbigniew Jujka z:
Rzeklrt lilia do motyla: Gdańska, Marek Kamecki z Klucr.bnrka, Ry-
Nikt nie patTzy - zapylaj! szard Twardoch z Sosnowca, Edward Tomenko
Dobrze, że nic wydrukowano: niech towan:Y.SZ 1 Bytomia, Grzegorz Stańczyk z Ozorkowa ...
zapyla. _ A jednak to szkoda, te wzorem Innych cza-
Pan Jan często występował na wieczorkach 1op!sm nie wymienialiśmy w stopce redakcyj-
autorskich. Jak k'lżdy twórca lubił ±ywą reak- nej nazwisk z sakramentalnym: stale wspMpra-
cję publiczności. W Zak0panem przetył trage- cuj11. Podniosłaby się nam ta stopa, że hejf
dię. Słuchacze w p:envszych rzędach mieli twa-
rze jC\k Sfinksy. Nic nie pomagało - najcelnie'-
tze fras?.ki nie wyw0ływały cienia zaintereso-
wania. Oka?.alo się, że kieMwnlk domu kultu-
ry, nie mając co zrobić z wycieczką Węgrów,
zaorosił ich na wieczór S2ltaudy1flgera i poro1:-
sadzał na poc7.esn:vch miejscach.
PrzE>r iakiś czas pan Jan podpisywał swe u-
Fragment Wlp()tnnień z pTzygotowywanego do
dru.ku d·ruglego tomu książki „Reporter przed
konfesjonałem, czyli jak się po wojnie robiło

twory d~nma imionami - Jan Izydor. WY:jal· 1azetę".
nił ml to. Na chrzcie dano mu owe dwa imiona

tl ODGŁOSY NR 27 (1371) XXVll, 7 LIPCA 1984 R.


M!ICSWAMł tunk6w seksuamyolt w aiposm>

,
USUWAJĄ
NIEPOŻĄDANĄ CfĄżĘ
odpawiedzlalny, ale nie powin-
no ;,ię im zsbran!ać ani takich
stosunków, ani też me.sturbarji.
·rrzebe vvvjaśniać ·dziewc-zęttim
- dodaje tekan - iź życie ·e-
O czym .
• 'dys' J„~ut'9
ksual nc nie jest grzechem :mi
W mlnionycq dziesięciu la- .:z.vnem niemoralnym, brz.ydl<im

IDDI Ją.
tarh w Meks:vku prteprowa.dzo- r:1y brudnym
no sześ~ a~kiet !kilka o charak- Według R. Riggioni 42 :iroc.
terze ofa:ialnvm. rządr>u·ym) na c!ęża:·ny.c:h na, tok.tek to pan-
temat ewentualności zniesienia n.' Wiele z nkh iednak oo
kar, groiacy~h za usunięcie rią- 7nJśriu w ciążę zawle:-a neł­
7y Chociaż z!!r<>mad'l(lne tą ?enstwo Lir,me takie prz.y:.arl-
rirogą arqumentv hyh· nieood- ki , wvstęoują jaż w~rod rlziew-
11.-ażalne, orzemawialv za O'"ZY· cza: 15, a nawet 13-letnich
7.naniem kobietom ł)r~wa do te- Ortiz - sek;. ,1nloi.-r. ~or ."'1log ZADOWOLENI ZE SWEGO RZĄDU
~o rodzaju zahiettu. ierlnakże i antropolog stwierdza , że kosta-
władze nie zaięły w tei ~ora­ ryk'ł:'lski::- spokcz.et1stwo wkra-
wie jasnego i zde~y;3owane~o r:;:u w okres dojrzewania jeśli
stanowiska. idzie o znajomość spraw seksu,
Mieisc<>wa dziennikarka ~ara .., czego należałoby wyciągnąć
l overa opublikowała w.otrwsa- odpowiednie wnio:.ki. .,Na po- są Jugosłowianie. Belgrad:Gki tygudnik „NIN" po raz drugi -
jącą .statystykę o rozmiarnch '7Ó~ seks nie jest zwią1.any r. popri:ednio w 1983 t•oku - przeprowadl.ił ankietę na temat pracy
gos'JOdarką. mi z polityką. lecz
tego zjaw1ska I ie~o o;kutków rządu federalnego Jugosławii 1 .lego premiera Milka Płanino.
w Meksyku. Wynika z tyrh '113· ś -iśle łączy si~ z prawem '<0-
Ankietowanych wybrano z książki telefonicznej. Reprezentowali
teriałów, że Mrocznie nota 1em- s~c:rykańczyków do życin w om wszystkie republiki. Wśród ollpowlaqających 88 proc. Jest
nit> oozby\~'a s i ę rif!ŻY 2 mln .Me. ha: monii i ~pokoju'' - :>:D.k.•!\- cal,"owicie lub częsciowo z3dowol·>nYch z pracy rządu, a 11 pro-
k~ykanek. e. 140 tys. z nich u- rz.,·ł Ortiz.
cent nier.<i.dowolonych:
miera wskutek tle prz!!pro~,'a­ Mimo tego zadowolenia Jugoslcw ·anie mają szereg pretensji t
dzo nego zabiegu. KOLUMBU SKI zarzutów pod adresem S\vego nądct. Przede wszystkim o drożvz­
Popularnie zwane ,,skrobanki„
i.li czwartą najcz~stszą arzvczy-
„DON JUAN" nę i niepohamowaną inflację TakitJ pretensje ma przeszło· 60
pr.oc., ankietowar.ycJ1, Nieco mniej niź w ubiegłym roku (a by.
ną śmierci Mek!ykanek. Wię,.. W PRACY to ich wówczaa ·40 proc.. u\Jecnie .i:nś 13 proc.) jest niezadowoJo·
eej łch umiera z tego powodu,
'l'llz w wyniku takich !ehorui~.
iak nk tnaclcf. cukrzyca. czy
tei pn.y normalnym porodzie. Ujemne Uwod11en:le tony kolegi w pra-
cy można traktować j:!ko za-
nych ze stanu zaoputrzenfa rynku wewnętrznego
Główny wszakże zarzut dotyczy małe.I skuteczności rządu w
przezwyciężaniu wewn1;trznych podzlał6w. iakie występują
Jugosławii. Zarzucają ·więc Jugoblowianie rządowi. że zbytnio U•
w

aspekty kobieeośei
85 proe. kobiet poddających sif: chowanie .niemoralne". Jed:rnk- lega naciskom paszczeg61nych repu blik, te zbyt powolnie nast~­
takim zabiegom łG mtżatkf lub że nie może to być powodem - puje parozumiewanie się pomiędzy -tymi republikami. W Ju·g o-
tyjąc• w stałym, acz ruefor- ~-~ rwolnienia uwodziciela z sławii s.tało się obecnie modne powiedzenie: ,.sto granit', sto
malnym &Wiązku s męż~zym1-1.
68 proe. kobiet usuwających
nrac:}". Werdykt• tc:ki ogłosił w miedz", na określenie Istniejącej sytuacji wewnętrznej, Te po-
19s3 r. Sąd ~ajwyższy Kolum- działy głównie przeszkadzają w rozwlązYWaniu wewnętrznych
-płód noszonego dziecka wywo- bil. sprzeczności.
dzi sit ze środowisk o naj.niż. Polemikę prawną, trwają~ą Na pytani~, kiedy zostaną rozwiązane p.od>tawowe trud~1oki ,
sz.vm poziomie wyk&'Ztałcenia,
a '6proc. s rodzin najubotszych
i ubogich. Co do.iga (40 oroc.) re zsyła Bóg". Według wyda- mieszkiwanym przez tylim 4
przez kilka mie5ięcy, WYW·'ła'.'..
ła tam spr~wa Miguela Villa:·a,
połowa ankietowanych pow1edz:ała. ~e nie wiP. natomiast w 198:1
roku takiej odpowiedzi udzieliło 4G proc ankietowanych.
irtóry zyskał już sobie prz~do­
Jfobieta :r. tej li~by - to ll'O•- wanego w stolicy kraju - Te-
cucigalpie, dziennika ,El Heral-
tnln lud:zi. kontrola urodzeń jest
7lbytecma. Zacofany kraj po- mek ,,Don Juana" wśród tows- NA GRANICY UBÓSTWA
podY'!li domowa. Tylko-3,5 pt'oe. rzyszy pracy z plantacji kawy
zarejestrowanych zabiegów usu- do", pomimo !zerokiej kampa- trzebuje więk.>-z.ej liczby mie:n·
nii w łrodkach masowego kańc6w, aby zaludni~ puste clo-
w depairtamencie Santander.
'1ięcia ciąty to PTZY'Plldkl Jego flirty najpierw doprowa-
zalegaUzowane prawem (ze ~rzeka:ru na r:i:ecz planowani& tychczu obszary. Z drugiej
•trony krytycy tego poglądu dziły do ooważnych konfliktów
wzgl~d6w zdrowotnych). Jed- ródziny, miejscowe kobiety .są
między nim a innymi zbieracza-
nskżę 34 proc. takich zabiegów niechętne Wbzelkiego rodzaju d.c>wodz.ą, iż nędza będąu u- żyje w Jugosla.wii - jak to ustalił Związkowy Urząd do Spraw
t11etodom antykoncepcyjnym d~ałem znacznej części narorh,
mi kawy, później zaś - nawet Planowa11ia Społecznego_ - 2,5 milionE. osób W Jugosławii w
d:>kor111jlł lekarze. I at 21' proc. do zwolnienia I J prLez dyrekcję
w~zystkich łóżek w placówkach W grudniu ub. r. Kongre~ przemawia za planowaniem -po-
plantacji z pracy Dyrekcja tt- ogóle żyje 22 mmony osób. W liczbie 2,5 miliona ludzi żyjących
lecznictwa publicznego ujmują Narodowy Honduruu zatw"•r- tomstwa. w stanie zagrożenia socjalnego jest 1,3 mln dzieci Na granicy
wzgl~dniła przy tym skargę zł"­
pacjentki, u których wystąpi­ dl.ił nowy kodek.!! karny_ i:e- Wszelkie jednak argume,1ty
:Zoną 1Jrzeciw Villarowi przei je-
ubóstwa żyje też około 260 tysięcy rencistów i emerytów, 200 ty-
ły komplikacje M „skrobance". iwalający, w pewnych pn;y- na rzecz ogran!C?.enia urod?.eń
gc pracownika. któremu ten sięcy osób korzystającrch regularr.ie z pomocy społecznej ora1
padkach uzasadnionych wzglę­ rozbijają się o stanowisko ty- 150 tysięcy młodych ludzi ·Jtrzy1m1iących stypendia.
Przed rokiem 1972, meluyktu\- „Don Juan" usiłował odbić żo-
!ięcy kobiet, które nie chcą sły­
~·kie ubezpiecoz:enia· 11połerzne '3ami lekarskimi, na przerwa•1ie
szeć o żadnych pigułkach ani 11ę. Według dyrekcji plantacji., D~- tej ~or~ wśród działaczy społ.::cznych Jugosławii panowało
wyplacałv roemie przecl~tnie ciąty, MieJ~owy Ko5cl61 kato- P~ze„on~n.e, zi: do. grupy ludzi żyj4cy..:h w zagrożeniu socjalnym
1iC'ki. potęµił tę dec~"Z.ję, pQdob- innych profilaktykach, 1-ecz z re- autor skargi doznał poważm.;p
po ok. .! mln dolarów na po-
zygnacją oczekują dzieci, .,któ- unc7.erbku na honone, co ..iza- i:•e ~ozna 1zabcu.c pracu1acych. Pu ollzszycb badaniach okazało
moc dla kobiet z te~ typu nJe jak l akcję przeorowallzo- ~ ~-'.~"o pozbawienie Villaa·a :nę, ~e pog.ąd taki jest nieuzasadni0ny. Srednia pł'lca w Jugo-
re ześ!e im Bóg".
lromolikacjami zdrow'>tnyml. ną Qrzez niektóre tuteisze or-
pracy. sła\vu _wynosi 17 ~ysięcy dinarów a tymczasem 240 tysięcy ro-
Senat meksykańirki podjął de- ianłzacje. n::i rzerz dopuszczal-
Ptsmo dyrekcji zarzuca temu botnlkow otrzymu2e place poniżei 8 tys. dinarów. Ich też ml!·
bate nad tym problemem w ności zabiegów. MACIERZY"'STWO czono. do g.rupy l~dzi żyjących w iagl'Ożeniu socjalnym.
Gazeta . El Herald{)" wvµo- osta,.tniemu, że często usiło\\•ał ObLcza się też, ze liczba ta możE' wzrosnąć w najbliższYm ~za.
19'73 r. i l)<)no..,,,"il ją tn.y lata
pó:fniel, P<>WOłujac mię1hyre~or­ wtedziała się u potrzebą o- WśRóD sie do 3 milionów osób ·
~;:iskać i całować tonę nieobec-
tową komisję, która wszech- pracowania programu kontroli NASTOLATEK nego· kolegi, oraz że propono- W zwią~ku :& lakim stanem rzeczy S.:>cJalistyczny . Związek Lu-
zbadała tprawę. \\'I demograficznej ludności teg:.'l
11tronnie
takie p0dję­ kraju. Argumentowała, pow'lłU'­ '":ał jej stosunki sek>,ialne. ri.<>- du PracuJącego crez Hada Zwiqzków Zawodowych Jugosławii
11178 roku badania
ła Kraj-Owa Rada Demo~aflcz­ ~ąc .>i~ na takie zjawiska, jak m-0 to nie wspomina z:reszią w uznaly walkę . z Uig~ożetl.i~m socjalnym jako najważniejszą. Bę­
ria W latach 1970 i 1!190 \:o- hezrobode. niedożywienie, o.grn- Dwaj lekarze z San Jose - ogóle, jak zachowała się ~-o­ da ~>n~ pr~~1wst!łw1ały _s1e pr~ede wszys~im nieuzasadnionym
niczenla produkcji i inne podob- stolicy Kostaryki - zaalanno- bądz nadmiernym pod,wyzk-0m cen artykułow pierwszej potrzeby
;nisja Izby Deputowanych •ol!· bec 'tych prób i propozycji o· .-a
ne problemy. Rząd Hondura~u
YI RUMUNII ŻYJE 29 TYSIĘCY żVDO\V
ważała, zgłoszony nrzez partię wali przed kilkoma miesiącami
le>wcy, projekt ustawy o ·nie zajął dotychcza.s konkretne- opmię publiczną tego kraju, niewiasta. gdyż wcale nie v·y-
prawie d<i ~Wi!ldomego mac!e- to ~tanowiska ro do konl:roli wskazując na coraz cze,stsze z&. ~łuchano jej oplnil w tej ~~··-­
rzyfu.twa. urod.zei'1. Jednakże większośłl c:hodz.enie w ciążę killtunas•to- w1e.
Komis i• utwonona w 197fl 1. miejscowych lnstYtuc~l publlcz- letnich d-ii~wcz:;.t. Javier Ortiz Miguel Villar stra.c!l rów:no-
przez 6wc:zesny rząd ptel!yden- n~j opieki leka·!'SUłie3 prl)pa·guje i Reimund-0 Riggion.i z.god11ie c-ieśnie :zajęcie i możliw , <(: k ~:-i ­
ta Luisa Echeverrli, złożi:>na 1 stO!owanle środków antykon- ocenia.ją, iż dotychczlSowy s~-s­ taktowania się z nożądan'\ 'l!'Z~z - poinformował na ko11ferencji prasowei główny rabin RumunU.
wielu ekspertów reprezentuj~­ eepeyjnyeh. Państwowe !~oih­ tem 'A,'YChowania seksualnego siPbie kobietą. Zło.żył jednak dr MO.!es ~sen. W 1939 roku żylo w Rumunii 800 tysiecy ży­
f:Ych różne resorty, dyscypliny le zaczyna,lą WProwadzae beoz- mło<lzieży koota.rykańskiej po- Jdwołanie od decyzji o z,-;,,-o!- ~ów, fO ~OJnie zostafo ich 400 t;).s1ęcy W ciągu 40 lat 338 ty-
nauki oraz grupy wyznaniowe, płatnie takie §rodki. :r.arówno niósł !ias·ko. Pos·tuiuJą wuęc nieniu z plantacji, do regional- sięcJ'.. Zydow r1;1muńskir.h wyemigrowało do Izraela. Żydzi w Ru·
jednomyślnie zaproponowała w miastach. jak I na wsl o.ni, aby piL-1ie zajęli się tymi ne.i dele;!atury Ministerstwa munu k<>rzystaJ<ł z wszechstronnej pomocy państwa.
W!łrową.dzenie zmian w Ul!t.a- Szf'!f wydziału statystyki w -"Prawami zaróW'l'lo sami rodzi- Pracy w Santander. Wobec bra- Odbudowano. wszystkie gminy żydowskie. których obecnie jest
wodawstwie i nrzep1sach nni- ministerbtwie zdrowia, At·e!y ce, jaik i władze szkol11e. ku podobnych precedensów, rfo- 68. Czynnych Jest. przeszlo 100 synagog a oołowa z nich otwarta
tarnych. na temat zabie~6w Paz poinformowała, że w pierw- Zdaniem wymienionych lek:i- lcgatura skierowała iego apela- j~st d~a wyzn~wcow , religii mo:i.żt!sLowei codziennie W Bukaresz-
przerywania cią.ży. Pny- nym oółroczu 1983 r. -orzek~­ rzy. od 1972 do 1982 r. liczba cję do miej.!.·cowego Sądu fe- ~ie .dzia~a Panstw:rwy Te•1tr Żydr,wsk1. kt.ory wystawia sztuki w
znając, it zabieg taki ne.no 28.194 kobietv do stosowa- uczennic szkół · średnich, któ:.-e wizyjńego. Sąd ten uz.nał za Języku Jidys:, D~ ała Il rytualnych restauracji, z których k aida
wzbudza wiele zastrzeteń, ni• środk6w 'tS!)Obieitanin •in- ~aszły w ciążę w tym kn;ju, 1.lsprawiedliwioną decyzję dy- ob~lu~uje ,dz1enme po 2,5 n•siąca osób. Działają żydowskie orkie-
m.in. natury moralnej i reli- ij:' W t~-m <iamym okresie !a- W?;rosła o ok. 30 proc.. pomimo rekcji plantacji, odrzucając 7.ą­ stry 1 c?ory. Ud2:ela się nauki iezyks hebrajskiego Od 28 lat
gijnej. te zagrała zdrowiu fi. reiestl'<'>wano w HONDUR.A.StE 'populary:z:owarrla w tym cz<J.sie danie „'bon Juana" o przywró- wychodzi w Rumunii dwumiesięcznik . Revista Cultului Mozaik".
.i;yrznemu i psyC'hicznemu ko- 135.809 noworodk1'lw. Are1y Paz środków antykoncepcyjnvch. cenie mu straconego etatu . Jego n~kład ~~o~i ~oo tysiecy e,gz~molarzy, ukazuje sie w ie-
biety, członkowie komłsił u'F.na- dodaje, !! wlele kob~et z.nie- Jednakże małoletnie dziewczęta, Villar wykazał jednak ~ta­ ?:Ykach .. hebraJsk.m Jidysz rumunsk1m i ang:elskim. Rozprowa-
h, że 1lraktyka .s~banek" nie ' l'hęea mała skutecznośc niektó- jak twierdzą lekarze, nie korzy- nowcllO~Ć i wniósł p<>nowną :tpe- az~ny Jest nie tylko w Rumunii ale l'ównież w krajach arab-
może zastąnf~ nolitvkl nlmowll· rych środków orofilaktyemvch stają z tych środk6w lub po- lacj~ do Sądu Na.fwytszego Ko- sktch i ZSRR.
n:a rodrlny Przymali on1 ied- Li<"Zne kobiety uważaj11 pouad- sługują się nimi w J.'!)Ol!ób nie- lumbii. Ta najwyższa instlłn­ Ostatnip oddano do użytku w Ruk;:ireszc!e luk$usowy dom
to że pigułki lub spirale mol!a właściw;E.
nak także. !t łstnfei11eY sygt.1m cja w końcu przyznała mu ?'a- ~t~rców dl'! Ży?ów. Nadano mu imię głównego rabina Rumunii
by~ l)OWi)dem zachorowania Obaj l'pacjaWcł uwataj,, cję. Werdykt przyznaje, iż za-
kar zaostrza całv nr()blem t1ie- I Jego małzonk.i: „Amalia i sef rabin dr Moses Rosen".
leealnych zabieit6w, oraz 1'0• przez nie na raka. te wobec niepowodzenia r'howanie Vlllara „pod każóym J:?r Moses Rosen Jest postacią liczącą sie w życiu spolecznyro l
;tulowali. aby kobieta mfoła Margarita Suazo. kierująca dotychczasowych programów względem wydaje 8ię niein<iral- poht~cznym ~umunii. a także cenicn:!I w miedzynarodowym ru·
jednvm z d:i:iałów w Hondurns- oświaty seksualnej, należałoby
swobode decydowania o ewen-
innymi sposobami, Slkuteemiej,
ne". P<>mimo to. nie ma to nic chu zyd~wsk1m. W 1963 roku był w Polsce z okazii obchodów
tuslnym u~unięciu Pł<>du. kim Sto1;1.ranyszeniu Planowa- w.o'J)ólnego ze sprawami słu7:bo­ 40. roc~mcy powsta.nia w getcie warszawskim. Rumuński poeta i
jednakże przez dłubzy eut nia Rodziny (ASHONPLArA). zaipomawat dorastające dziew- W',9'mi l)racownJka. Jest jasne, dziennikarz Cornehu Vadim Tudor zaatakował w wierszu „Osz-
finansowanym przez USA, o- o:iJęta 1 poważnymi lronsekwen- w ocenie Sądu Najwyhzego. i:t
nie publikowano konkluzji, do czercy spaza kraju". jaki znalazł sle w tomle iegc wierszy Sa-
,iakich doszła t1 komhja Tym- świadczyła. ze katda pacjent.ka ej ami przedwczesnych stosun- w sprawach wyłącznie natury turnalia" wydanym przez .• Albatros" glównei:i•> rabina Rum~nii
orzed zastosowaniem jakie?.o~ k6w seksuamyeh.
"."zssem oodobne badania bvł:v
śrotft{a z:a11obiegawcze:io jest Zwracają oni przy t:rm uwa-
osobistej nrych pracowników, dr ~osesa Rosenn. Zastosował on niepowtarwlnq grę słów. zro-
lrontvnuowane. m.in. w ram;ich wła~dciel• J)lsntacji nie mają zumiałą tylko dla Rumunów. Jaf: to stwierdził dr Moses Rosen
tzw. Prol!ramu tnte~acj! Ko- ooddawann badaniom le- lt: ns obserwowane u dorll.9ta- żadnego prawa ingerować. w 14 linijkach tego wiersza zr..ajd•1ie sie 15 inwektYW pod adre-
biet. . T tvm razem wysunięto oo· karskim. Wiele kobiet przekc- jącej młodzieży n~atywne &kut- Na margine!ie tego werdvk- ~em Żydów i jego.
stulPt t"le!!alizowania usuwarla nafo 8lę oo oigułek antyk„n- ki hamowania wszelkich nrze- tu, który wzbudził w Kolumbll Sprawa nabrała szerokiego Wy!I'Jaru. Dr Mose:; Rosen pcwie-
ciąt·· 'Y"P.lnwkań!kie orianiznrie cenc:Vjn •eh. Niektóre zdecydo- jawów zainteresowania kw~tia­ duże tainteregowanie, miej;;c-0- dz~al na wspomnianej konferencji, że w Rumunii istnieje .,pod-
~· ały sie aa sterrlh:ację pełn~ mf seksualnymi w~ród młod­ we organizaoje femini.>ty·czne
łem'n' < +ek oodięłY kamo'łnię
nycll dzieci. W tym zaikresf1, skorny antysemityzm". Sprawą znlnteresowały się najwyższe wła­
na rze~z swobodnel!'.o i bewlat- lllbo czasową stwierd'Ziły, że przedsiębiorcy dze Rumunii z prezyde·ntem N. Ce!mcescu. którei:::,., częstvm gnś­
nel!o on:ecrC1wadzania „skroba- Rótne analizy wykazały ;i:.-ia- ich zdaniem, akcja powiodła nie p<>wi·n ni mieszać się do ts- ciem jest rabin dr Moses Rosen. Nakład książki został w.vcofa-
nek" Partie lewlcowei konli- iomość metod taoobiegania d;:i- się. Od najmłodszych lat dzieciom cia prywatnego swych robotni-
:ły orzez wjele kobiet' w tym wpaja 11ię pr:r.ekonanie, że sek!& ny, a autor i wydawca ponieśli odpowiednie kary Dr Moses
di wYstąolłv z podobnym pro- ków. Jednakie feministki zwró- R?sen powiedział, że władze Rumun.'i zajęły stanowisko matki
kraju. Jednakże. jak mówi iri~ ,lKt czymś złym. brttooym, nie- ciły uwag• na rozbieżność mię­
fpktem.
moralnym. Ale gdy wkraczaj!!& k1lkorga dzieci, z l~tórych jedno jest '""7.'.)"'Ólnie r lrnre i iemc1 ~ie
w koła-eh rządowych, liczba ko- d'ZY opisanym przypadkiem
0 1iecny urezydent Miguel de
one w okres d<ijrze'\':ania, wy- naleź1t szczególne względy i pomoc. Taką pomoc władze Rumunii
la Madrld w ~wei k11moanii biet .stosujących odpowiednie „tr<it'kł patrona e fntere'll rodzi- udzielają Żydom.
nrzer!wyborczei 140 razy ~ble­ «rodkl ł metody jes_t znikoma. wołuje to u n.Ich negaty1J11ne ny pracownika", a czę-s~ym
cvwal zaj~.ć s!e tvm orobleme„n. ASHONPLAF A rozwija kem- konsekwencje. ;:zantażowanfem 1ebualnym ro-
Tak.;e ~'' niedawnej POWS7,Pl'h- pąplę provagandową w radio i Ortiz r>odkreHa, h pow.trzy- iłltnłe przez wielu patronów 1
STOPNIE WOJSKOWE
nei kon~11Jta~H n<'łd or.nj~l(+em TV. ab:v skłonić · kobiety do ~a- 1
mywani e popędu sek.malnego li :nnych nefów. Gazety kobm- DLA CHIŃSKICH ŻOŁNIERZY
11owel!'o knrll'ksu karne~o '!ma- nl<>d-iielnego decydowania o dzieci ;est poważnym błędi;m, łiiskie coraz częściej rejestr•; Jl'\
wiano tę kwestie .Tel"lm!kt- w tvm, ile icłl małże1\stwo powin- gdyż „z punktu wid7.eriis bio- ti•kie przypadki. Jednakże r.ie
~alszvm ria1?•1 nrohle-n 7-l'lel!Eili- no mieć dzieci". Wymieniona or- logicznego. nie można terr„ zja- jest many ani jeden fakt rwnl-
:r.owanla ll'lhie11Ąw u.rnwan!a cia- itanizacj" jest ostro zwalc1.ana wiska opanować". A co nienia c&y ukarania w inny zoo;taną już niedługo w prowadzone. Zost~ły one z111es1one w l!l6!i
tv nie „o~tał ro1,•tn.v<?ni~fv i przez hi~nrr.hię kościoła li:rito- - dodaje - społeczeństwo nt sPoS6b mężczyzny, wrkorz;rsb- roku. Wprowadzono zasady eg?.!itaryzmu mięr.l;::v żnłn'erzami I
lickiego. Np, arcybiskup Teitu- ~wiadamia V.f należyty i'p0;;;6b jl\c.ego swą \•;ytszą oozy cj ę 7.a- kadrą. Chi(1scy specjaliści prze5turliownl: w zory sto oni wo1sko-
!"lud:i:i <;norv w mek<:~k21ńsldrn
snołe~zeń-:twie. 'iPalny Heotor Enrigue Santo11 dorutającym d:tieciom, jakie wodową do s'zanta:Wwania u.>d- wych w Rumunii. Jugosławii, Fr~ncii i Nepalll i opracowali za-
<ikreśla metody zaoobie1wnia proc.~y zachodzą w ich organi- ległych mu kobiet wzbudzają- sady nadawania stopni woiskowvch w chińskiej Armii. Obecnie
ciąży mial"em bezwót:Ydnych. z~aeh. Wedłut tego lekarza, • C)'Ch u file_go apetyt seksualny. w Chinach trwa dyskusja nad prz.vi:iot c.wvwann ustawą o wpro-
REZYGNACJA KOBIET Stowarzy:;;zenle to zaoroocno- dziewczęta prakt:v1mjące :~'11.­ Niektórzy komentatorzy za- wadzeniu stopni wojskowych w chińskiei armii.
W HONDU~A~łE "Vało władzom kościelnyn1 pu- sturbację ła.rni~j dosto- stanawiaj1g się też, co by oyh, W dyskus.1i tej wysuwa sie cały szt'l'cg zastrzeżeń l tructnośc!.
bliczną dyskusję nad kwes~iq, i.owuj~ się pótniej d'O .tria ~dyby zamiast męskiego „Don jakie trzeba będzie J)okonaC:. a kt<Sn! rkt vi::za nie tvlko wewne-
"ZY Honduras ootrzebuje km1- ~ek1ualnego nu te, które nie Jvana''. podobny spór prawny trznych oporów występu;ących w armii. ale i Z'Viązanych ze
troli urodzeń. Rząd Hondura•u czyniły tego w dzieciństwie. ~powodowała u•vodzi<'iehka ko- ~prawą emeryto\\·an:,·ch wojskowych i kombatantów.
Z 847 tys. kobiet honduras- r.i.chowuje milczenie w aporie Riggioni po.dkreślt>., Ż8 więk:­ oiera. Czv i j'i} S ąd aj\\"Yi:s1.y
L T

kich. będących w wieku roz- t<Jczonym przez kościół s AS- .i.'Zość dzjewcz.ą't w I{ostarvce po.;tano\\-iłby ponownie prZ.f~'lć
rorlrzości. tylko 17,7 oroc. sto- fIONPLAF A ol.:iąga dojnało~t .~ek~ualną do pracy.„?
"uje metody kontroli urodzeń. Niektón:y eks perci twlerd~ ;uż w wieku 12 lat ..Jego zd:..-


A. B. SEKATOR
Natomiast cała reszta z rezyg-
nacją 1todzi się na dtiecl .,któ-

NR '27 (1371) XXVll, 7 llPCA 1984 R.


te w H<indurasie, kra iu o po-
wierzchni 112.080 km kw. 1 U•
niem należy wpajać młotlyrn,
iibF polic®d.aiK '9 •wvch iiW-

ODGŁOSY 11

Brama była :r.awsz.e szeroko otwarta. Lecz bardzo rzadko - $pi? - spytał Vires szeptem. - Nie, wystarczy.
pn:eJeżdżał mą Jakiś- san.oc.:nud. Rauo c1emno111eb1eska furgcmet- - Nie. Możesz mówić głośno, bez aparatu prawie nie słyszy. Wziął książkę w rękę. Niemal połowę strony zajmowało trój-
ka przywozi:la swieze warzywa, ml~ko 1 pocLtę. Wieczorem do Vires zbliżył się do łóżka patrząc na obciągniętą cienką, po- wymiarowe zdJęde młodego, ciemnowłosego mę:i:czyzny o wy-
ogrodu wtaczał się automatyczny woz samtarny . .:itanąw:;zy na marsi.~zoną skó r ą twarz stairca. Merock otworzył oczy i poto- datnym podbrouku i wy raz1stym spoJrzeniu. Podpis pod niin
1h'octku wypluwał z siebie dziesiątki małych elektrnmcznych żół­ czył po pokoju nieprzytomnym wzrokiem. Dostrzegłszy Viresa brzmiał: „Porucznik Ealt Merock, wsławiony m.in. bohaterską
wi, które sprzątały trawmki, czyściły piasek aleJek, czasem potrząsnął lekko głową, usiłując unieść ją z poduszk1 i wyciąg­ akcją na Zeta Atri'. Przyµatrywał mu się długo. Trudno było
11trzygły żywopłot i oprożniały komorę zsypu w południowej ścia­ nął ku niemu kościsty palec. Spomiędzy rozchylonych warg roz- się z tym pogodzić, ale niewątpliwie był to ten sam człowiek,
nie domu. Po kilkunastu minutach bezgłośnie opuszczał teren legł się cichy szept. ktory teraz leżał nieprzytomny w pokoju numer 43.
zakładu, unosząc w sobie wszelkie nieczystości pozostawione w - Kto ..• Kto to? Kiedy Vires był mały, to samo zdjęcie wisiało nad jego łó­
<:iągu dnia przez skupisko ludzi. Vires pochylił się -nad leżącym. żeczkiem. Marzy) wtedy, by kiedykolwiek spotkac Merocka. 'Czy
Zawsze przesiadywali przy tej bramie. Codziennie wydepty- - Panie Merock. mógł przypuszczać, że jego marzenie spełni si~ w ta~ sposób?
wali do niej długie, smutne ścieżki, i zastygali w bezruchu, ~po­ - Kto? ... Nie, to ·nie Merock. Kto to ..• co tutaj ... „Kiedyś i ciebie to czeka, Vir" - pomyślał. - ·„Na razie jesz-
glądając tęsknym wzrpkiem na drogę. Czekali. Ten ostatni frag- - Panie Merock. cze jesteś dość silny, żeby pchać swój wózek. Masz dobrą po-
ment życia, którego właściwie mogłoby już nie być, a który po- - Daj spokój. - Gren położyła mu rękę na ramieniu. - Nie sadę i nie musisz się ma twić o pieniądze, choć może nie masa
darowała im w swej dumnej hojności nauka, był odmierzany wie, co sie :z: nim dzieje. ich tyle, ile byś chciał. Masz Gren i nie czujesz się samotny.
rytmem czekania. Czeltania na śniadanie, czekania na otwar cie - Ciągle jest w takim stanie? Ale co będzie za te siedemdziesiąt kilka lat.„ Cholera, nigdy
drzwi do świetlicy i ogrodu, czekania na wydawanie leków, cze- - Nie, czasem odzyskuje świadomość. Ale w tej chwlli w ogó- jeszcze się nad tym nie zastanawiałeś? Ale ty przynaJmniej nig-
kania na obiad i kolację, na dzień i na noc, na słońce albo le się z nim nie dogadasz. dy nie byłeś bohaterem..."
chmury, albo na ponury deszcz, który spływał czasami • z poblis- - MC 429 Iltron ... melduje.„ Iltron melduje.~ L. l-0 ....n,1.>l<L.1 wy.:wat ~o ~~k c;.t-wierających sl~ i zamykających
kich gór. Przesiadywali przy bramie wypatrując, czy drogą nie - Co on mówi? ponowme arzwi.
jadą do nich dzieci z wnukami albo starzy przyjaciele. Ale dro- - Nie wiem, powtarza to ciągle. W drzw1acn stała Gren. Sukienkę miała mokrą, po twar:l.J'.
&a zawsze była pusta. Virezi wyprostował się. l włosach spływaty JeJ il:rnpelki wody.
Vires odwrócił się od wychodzącego na bramę zakładu okna - Zginęła mi suszarka, pozyca - powiedziała, podchod~c eh
1 podszedł do biurka. Odsunął krzesło i usiadł ciężko przed pli- szafy. - <..:zemu leżysz po ciemku?
kiem papierów, które rozpanoszyły się na stole pod jego nie- RAf At A. ZIEMKJEWICZ Podczas jego rozmyślań niespodzianie, jak zawsze w tej oko-
ol>ecność. Zaczynał się kolejny dzień pracy.
licy, zapadł z.mrok. Pod oknem, gdzie leżał, było jeszcze doś4
Niechętnie zaczął się wgryzać w stertę dokumentów. Najważ­
widno, ale wnętrze poko ·u zalegała już ciemno11ć.
niejsze odłożył na środek biurka, pozostałe układał kolejno w Nie odpowiedział na pytanie, leci. 1pojrzawsz7 na Gren •-
odpowiednich szufladach lub wyrzucał do kosza. Wśród tych
1 pytał :z:e1ziwiony:
najważniejszych znalazło się kilka świadectw zgonów, które
:r.darzyły się w czasie jego urlopu i rachunki związane z pogrze-
bami na koszt zakładu. W dziewięciu przypadkach na dziesięć
chowali zmarłych sami, na pobliskim cmentarzyku. Rzadko kie-
dy dzieci zajęte pracą na odległych planetach znajdowały czas,
by osobiście pożegnać swych rodziców lub rlziadków. Zazwyczaj
ilot - Co ci się stało?
Potrząsnęła głową, rozrzucając wkoło kropelki wod7, które
spłynęły 1. jej włosow.
- Ten nowy pacjent, jak mu tam." Merock?
- Merock. Co zrobił?
Otworzyła szafę.
tylko kiwały głowami nad zawiadomieniem o śmierci pacjenta - Zaczaił się za łóżkiem
o nazwisku takim a takim, regulowały ostatni rachunek i zapo-
i kiedv przyniosłam mu kolację
zaczął do mnie strzelać pastą do mycia szyła
minały o całej sprawie. Zycie idzie naprzód ..•
- Czym?
Znalazł tylko jedną kartę Informacyjną o przyjęciu nowego
- Pastą!! - przeuuciwszy w al.Ilfie wszystko wyciągnęła a
pacjenta. Rzucił wzrokiem na jego nazwisko: Ealt Merock. Wy- niej suszarkę i zbliżyła ją do swoich włosów, naciskając jed-
dało mu się skądś dobrze znane. I to nie samo nazwisko -
nocześnie włącznik. - Krzyczał, ie wytłucze wszystkich rebe-
często przecież spotyka się wielu ludzi noszących to samo naz-
liantów, a mnie pierwszą, l tych z ,,Enterprise" też.
wisko - ale właśnie te dwa połączone ze sobą słowa: Ealt - To by się zgadzało - mruknął, podnosząc aię leniwie. Do-
Merock. Musiał kiedyś, zapewne bardzo dawno słyszeć o tym piero chwilę potem dotarł do niego sens ostatnich słów. Zerwał
człowieku, może nawet znal go osobiście. Ale nie mói;ł skoja-
się z tapczanu.
rzyć go z żadnym faktem, z żadną twarzą. Machnął na to ręką.
- Jak? spytał, chwytając Gren za ramię. -- Powtórz to,
Z pewnością gdy zobaczy tego Merocka na własne oczy, przy- proszę!
pomni sobi_e, skąd go zna. . - Co?
Pracy zebrało się sporo, ale udało mu się z nią uporać sto- - No, co on
mówił.
aunko\vo szybko. Już wkrótce biurko było puste. Wtedy Vires - Majaczył coś, jak zwykle.
podniósł się i otworzył szeroko okno. Do gabinetu wpadł ożyw­
- Ale powtórz to, proszę cię, jak najdokładniej.
czy powiew świeżego, słonecznego powietrza. Spojrzał na bra- Włwy miała już suche. Wylą-czyła suszarkę i w.strząśniędern
mę, pod którą zastygły niczym na warcie przygarbione figurki
ramion wyswobodziła się z jego uścisku.
pacjentów. Odetchnął głęboko I wyszedł z gabinetu. Przeszedł - „Zabijemy wszystkich rebeliantów l tych drani 1. ,,Enter-
obok sekretarki, 'itukającej coś zawzięcie na maszynie I znalazł prise też". I jeszcze wołał: ,,Leat, w tamtym korytarzu, uważaj".
się w przestronnym korytarzu.
O to ci chodziło?
- Dzień dobry, panie dyrektorze. dzień dobry ... - odezwał Opuścił rękę i uśmiechnął 1ię lekko, jakby zawsty~ony.
się . siwy, wąsaty mężczyzna w pasiastej pidżamie, siedzący pod
- Tak. f:rzepraszam.
oknem na wózku inwalidzkim. Spod koca, którym ·przykryte - Znałeś tego faceta?
mijił nogi wystawała. tylko jedna stopa. Drugą stracił kilka lat - Porncz.wh.U 1\łerockl - p;:iwiedział głośno, tak, by odebrał Pokazał jej zdjęcie Merocka.
temu w siłowni na Menu Atar. Nie chciał się za nic zgodzić na to przytępiony słuch starca. - To on - powiedziaŁ - Kiedy byłem mały, był moim ido-
cyborgizację. Twierdził, że jest już za stary i nie będzie się za- .Merock drgnął. Tr1ęsąca się dłoń powędrowała do czoła. lem•
paskudzał żadnymi mechanizmami. Wolał fotel na kółkach. - lltron melduje, panie admirale - wyszeptał Ealt - wcho- - Byl całkiem · przystojny. Kto by pomy,lal - 1twierdziła o•
- Dzień dobry, panie Sayters - owiedział Vires. przystają.: dzę w chmurę.- Brak tlenu ... Leat nie... 5lądai~c fotografię.
- piękna pogoda, czemu nie ubierze się pan i nie wyjdzie na Głowa opadła mu bezwładnie na poduszkę. - Po)dę tan1. Nie wiadomo, i:o on V\OW\1 uo'o\.
dwór? Vires zwiesił głowę i odwrócił się powoli. - Teraz 1e. Przypuszczam, że już nic ni• pamięta. Idę do
- E, tu ml dobrze - odpowiedział Sayters swoim zduszonym, - Był kiedyś bardzo sławny - powiedział do Gren wyjaś­ siebie, muszę się przebrać.
chrapliwym głosem, trudnym do zrozumienia dla kogoś, kto nie niającym tonem. Patrzył na nią, dopóki ni• 1.niknęła u drzwiami, odruchowo
jest przyzwyczajony od słuchania takich głosów każdego dnia. Jego wzrok padł na leżący przy łóżku jaskrawopomarańczowy koncentrując spojrzenie na jej delikatnie zaokrąglonych, rozko·
Ponownie odwrócił się do otwartego okna. skafander. Kompletny skafander, 1. hełmem 1 stelażem na butle- łysanych pośladkach. Nagle uświadomił sobie, te patr:r.y na nie
- Panie dyrektorze - przypomniał sobie nagle. - A m6j tlenowe. Wziął go w rękę. o wiele częściej, niż na jej twar:r..
Robert riie przysłał jakiegoś listu? Bo wie pan, ostatnim razem, „Wygląda na bardzo stary" - pomyślał. Nie zastanawiał ai41 nad tym. Odłożył ksiąikfl na p6łk•· C:hwil•
jak był, obiecywał że coś przyśle. Merock uniósł się z wysiłkiem i zacisnął dłonie na pomarań­ potem Jego kroki :r.adudniły na schodach.
Robert Sayters nigdy nie zjawił się osobiście w domu spokoj- czowym materiale. Rzężąc rozpaczliwie ,,Leat, Leat", zaczął kur- Korytarzem na piętrze powoli toczył aię robot, zagarniając •
nej starości, w którym ulokował ojca. Ograniczał się tylko do czowo ciągnąć skafander ku sobie. pneumatycznym śpiewem papiery, kurz i wszelkie możliwe za-
regularnego płacenia naletności, co zresztą było warunkiem po- - Zostaw to. Nie pozwala go dotknąć. nieczyszczenia, lttore w ciągu dnia znalazły się na d)'.wanie i
zostawania starego Saytersa w zakładzie. Vires posłusznie rozlu:tnil ręce. N~ prawym rękawie kombine- wykładzinie ścian. Vires ominął go i zbliżył s141 do drzwi po-
- Nie wiem, byłem na urlopie. Ale zaraz zapytam, na pewno zonu dostrzegł wyramy, choć nieco starty napis: EALT ME- koju 43. Były uchylone. Najwidoczniej Gren w pośpiechu zam-
coś przyszło. ROCK i porucznikowskie dystynkcje. knęła je niezbyt dokładnie. Pchnął je lekko palcem. Otw-0rzyły
- Niech pan zapyta. - Leat... - szepnął Merock przyciskając skafander do siebie. się bezgłośnie. Wsunął się do pokoju.
- Zapytam - skinął głową Vires i poszedł dalej. Vires nabrał głęboko powietrza i podszedł do drzwi. Fotts Merock siedział przy dosuniętym do ściany atole, plecami do
Przyzwyczaił się już do takich rozmów, ale nie lubił ich. miał rację. drzwi. Nie zauważył, jak Vires wszedł. Przed nim na stole stała
Cieszyło go, że dzięki pięknej pogodzie większość pacjentów - Czasami naprawdę zachowuje się zupełnie normalnie - po- taca z kolacją, a obok na krześle leżał, a właściwe siedział ni-
przeniosła -siędo ogrodu. wiedziała Gren. czym żywy człowiek, podtrzymywany dłonill Merocka za kryzę
Przy windzie spotkał głównego lekarza, Amara Fottsa. Nacisnął klamkę i znaletll się na korytarzu. Nagle Gren za- llełmu Jaskrawopomaraiiczowy skafander.
1
- Jak udał się urlop? - spytał Amar podając mu rękę. nuciła mu ręce na szyję- i obróclw.szy go ku sobie wycisnęła na - Jedz, Leat - mówił cicho Ealt wlewając lewą ręką kolej-
- Dziękuję, świetnie. Trochę był za krótki... ale i tak jestem jego wargach namiętny pocałunek. ne łyżki zupy za uniesioną szybę prożniowego hełmu. - Mu-
teraz zawalony papierami. - Co robisz - rozejrzał się nerwowo, usiłując się wyplątać simy ich wykończyć ... Nie pytaj po co, Leat. Musimy, takie jest
- Tak, sypnęli się - skinął głową Amar, wpychając ręce do spomiędzy jej ramion. nasze zadanie.
kieszeni. - Malev dostał ataku serca. Pięć lat temu wyciągnął - Nie bój się, nikt nie zobaczy. Co ci się stało? Zamiast się Zamilkł na chwilę, jakby wysłuchując odpowiedzi skafandra.
bym go z tego jednym palcem, ale teraz._ ze mną przywitać od razu wpadłeś oglądać tego biedaka. Z trzęsącej się łyżki 11kapywały na podłogę krople zupy.
- W końcu prędzej czy pó:tniej czeka to wszystkich. - Chyba nie jesteś o niego zazdrosna? - Nie, nie - podjął po chwili. - Wykończą nas, jeśli si•
- I mamy jednego nowego. Zauważyłeś już chyba? - Och, skąd ... To jak będzie? - 11pytałL zorientują. To już lepiej stąd wiać, tlen dostaniemy od naszych
· - Tak. Ealt Merock. Gdzie go ulokowałeś? - A jak ma być? Normalnie. jak wyjdziemy :r. chmury.
- Na góne, w pokoju po Tensteyu. Zasyczały rozśuwające się powoli drzwi windy. Ledwie zdązyli l znów chwila na milczącą odpowiedt. skafandra.
- Już tak z nim źle? od siebie odskoczyć. Gren machinalnie poprawiła dłonią swoje - Nie, do cholery! Je..s1JCze ja tu rozkazuję, Leat!
- Fatalnie. To sprawa tygodnia, najwyżej dwóch. Przenieśli długie włosy i rzucając mu ostatni uśmiech pobiegła ku scho- Ealt z trudem podniósł się :r. fotela i powlókł do łóżka. Prawlł
go do nas z „Domu zachodzącego słońca". Pewnie rodzina doszła dom. dłonią przesunął niewidzialną dźwignię na poduszce.
do wniosku, że tam jest za drogo. Przepraszam cię, muszę le- Tego samego dnia, pótnym popołudniem, zamknąwszy się w - MC 429 Ilt.iron - wyszeptał do nie istniejącego milkrofonu.
cieć. pokoju wyjął z półki opasły tom „Historii podboju kosmosu" - Sierżant Merock melduje: Zdrajcy ze statku „Enterprise"..•
- Oczywiście. Pójdę zobaczyćtego Merocka. i odszukał w skorowidzu nazwisko Merocka. Otworzył plastyko- Jego głowa opadła bezwładnie na poduszkę. Leżał prze:& chwi-
„- Beznadziejna sprawa - powtórzył lekarz, znikając w ko- wą księgę na odpowiedniej stronie i wyciągnąwszy się na tap- lę, potem przewrócił się i naciągnął na siebie kołdrę.
rytarzu. czanie włączył wmontowane w oprawę urządzenie czytające. - Leat ..• - powiedział. - Leat, zimno ci tam.
Vires oparł rękę ·na poręczy schodów, wykonanej 1. imitują­ - „Oddziały rebeliantów - zaczął miękki, przyjemny bary- Zwlókł się z łóżka 1 ściągnąwszy skafander z krzesła położył
cego drewno plastyku. Zawsze chodził schodami. Po części dla- ton - schroniły się wtedy w opuszczonej bazie Zeta Atri. Udało go obok siebie.
tego, że winda była przeznaczona dla tych, którzy nie mogli już im się jednocześnie zmylić poszukujące lch oddziały floty wo- Vires zaczął li• powoli wycofywat. Zawadził o coś nogą. Po-
o własnych siłach pokonać stromych stopni, a po części... Kiedyś jennej. Podczas gdy siły zbrojne przeczesywały inne rejony u- chylił się i podniósł :& ziemi kilkunastocentymetrowy, blaszany
doszedł do wniosku, że po prostu żal mu tych omijanych przez kładu, zwiad rebeliantów zaatakował statek pasażerski „Enter- walec, pokryty kolorowymi napisami. Na korytarzu przyjrzał
wszystkich schodów. prise" i uprowadził go na Zeta Atrl. mu się uważniej. Mała, płaska rękojeść, w której umieszczony,
„Czy schody 'potrzebują deptania, tak jak astronauta lo~ów?" Jedyną jednostką floty, która znajdowała się w tym rejonie był przypominający spust przyc~k, podobna była do kolby pisto-
Zastygł z ręką uniesioną nieco nad poręczą, o trzy stopme od był niszczyciel Iltron (MC -429), 1. załogą w składzie: Nawigator, letu. W dodatku po lewej stronie ,,lufy", prostopadle do ręko­
piętra. Astronauta... ależ tak, na litość boską, jak mógł zapom- dowódca jednostki sierżant Ealt Merock i strzelec, kapral Phil- jeści przymocowany był nieduży prostopadłościan, jakby maga-
nieć! Ealt Merock, bohater kosmosu, osławiony akcją na Zeta lip Leat. Nie czekając na rozkaz sierżant Merock rzucił swoją zynek. Przy pewnej dozie wyobraZni można było uznać ten prze-
Atri. Twarz, którą w okresie, gdy Vires był jeszcze małym jednostkę w kierunku opanowanej przez buntowników bazy. Re- dmiot za brqń.
chłopcem rozkolportowano w milionach holowizorów i trójwy- belianci jednak okryli ją zawczasu chmurą pyłową, mającą Vires wycelował przed siebie l nacisnął spust. Struga białej
miarowych pism. Bohater przestworzy„. Jak mógł zapomnieć? chronić ich przed ogniem artyleryjskim. Iltron zwrócił się do pasty wytrysnęła na kilka metrów, zostawiając na w:rkładzinie
Szybkim krokiem wbiegł w korytarz. Gdy był dzieciakiem, centralnej pamięci komputerowej z prośbą o podanie planu ty- ścian i podłogi smugę pieLiistej substancji. Robot odwrócił się
miliony chłopców takich jak on marzyło, by być takim jak Me- powej pazy ZA. Po otrzymaniu· tych danych zdecydował się i zabrał do jej usuwania.
rock . Z biegiem czasu zapomina się o młodzieńczych ideałach.„ podjąć niebezpieczną próbę lądowania w jednym z bocznych Przez chwilę zastanawiał sifl, czy zabrać Merockpwi jego „broń",
Przystanął przed drzwiami, opierając dłon na klamce. Pokój doków przeładunkowych bazy i odbicia zakładników. Okazało w końcu jednak wrzucił mu ją do pokoju przez szparę w
43, opuszczony przed kilkoma dniami przez Tensteya. Tu zaw- się jednak, że pasażerowie jut nie żyją, a sam statek został drzwiach I domknąwszy je zbiegł na dół.
ne lokowali tych, których stan był już beznadziejny. przez rebeliantów zamieniony na krążownik wyposażony w broń Tej nocy nie mógł zasnąć. Nawet przyjemne ciepło Gren przy-
Klamka pod jego dłonią drgnęła i osunęła się w dół. Drzwi I, który miał w samobójczym ataku zniszczyć Ziemię. W walce tulonej do jego boku tym razem nie było w" stanie· wyrwać go
otworzyły się gwałtownie i stanęła w nich siostra Gren. z buntownikami poległ kapral Leat. Merockowi udało się uciec, 1. rozmyślan.
- Och, to ty? Nie wiedziałam, że jut wróciłeś. zakładając uprzednio w jednym 1. reaktorów ładunek wybucho- „Zdrajcy ze statku „Enterprise"-· Dlaczego zdrajcy? Dlaczego
- Wróciłem - wzruszył lekko ramionami. - Właśnie przy- wy, który doprowadził do zniszczenia bazy i statku „Enterprise" chce ich zabić?"
szedłem zobaczyć twojego nowego podopiecznego. zanim rebelianci zdążyli użyć go przeciwko Ziemi. Zasnął nad ranem nie doszedłszy w swych rozmyślaniach do
Gren uśmiechnęła się z zakłopotaniem. Odsunęła się, wpusz- Sierżant Merock został w uznaniu swego bohaterstwa odzna- niczego.
czając go do pokoju. ' czony krzyżem V.S.C. 1 awansowany do stopnia porucznika. Je-
Na śnieżnobiałym, pneumatycznym tapczanie spoczywała drob-
na, wysuszona figurka człowiekL Kurc&0wo uciskała na koł­
den z je ... (DOKOŃCZENIE W NASTĘPNYM NUMERZE)
- Czy mam przeloty~ stronę?" - spytała ksiątka, przerywa·
trze, malutkie, suche dło~ ~wpół słowa.
-~-~- ·~---- __J.1,
t4 ODGł.OS1 / NR 27 (1371) XXVll, 7 LIPCA 1981 R.
/
łtbr eałk!em było _ , ut der"o- nawet dobrze. .ile kiedy D~· motna ta!de ~Ml.wd?.t~ .:tak
kratyc;;:;ie - o atrai-: cy ;'\Ji mo- ch od:r.!!o strzelać, to jakby Ich :twa ne d o p:ł~. owani e
sic:" cl·voc'1
rne:-i t lo s o ~\ ania. p1 ra 1·:z· ogarniał. osób. np. na rzec".o nych, n ak łct­
daj:1c na siebie ich biorytmv i
• •
Spo1rzenHl 3. A o co Hisz.pa11ie maja pre- odczytując j„ pod Ś',viatło : ··
tens.ie do sędziego z; CSRS ·: Wiedza v1 tej mle;-ze . wvdai ·
Biedni moto-rodacy. ~ami Ja- Ma.la o to. że n:e podyktowal się szczególnie cenna. gdy± j ~k
znad lbcie się wykołować, a co gor-
Sla tym raz.em za nic nie znaj-
dwóch - ich zdan:em zaslu-
ż-0ny-ch rzutów karnych .
zapewnia mgr inż. W. Czapsk i
„dla dwu osób wzajemny sto-
szachownic1 dziecie winnego! Rachuneit pra-
wdopodobieństwa jest bezlito-
Wszystko wskazu ·e na. to, że
było to khtsyczne wymusza-
sunek Ich predyspozycji
stalv przez CAŁE ZYCIE'"·
jest
sny, a rachunek ten powiada nie. na którym sędzia dobrzt>
że kto miał forlię na otwarci~ s!e poznał. Mają też pretens j(' . •. ••.• ... ( ·, '·:': • '>I~- N„- ~·· • ·'. : Podana w ulotce przykład o­
dziesięciu przedpłat (oraz tyluż o to. że sędzia oodyktowa! wo tabela poucza, że np. w
rzut wolny na korzvść Fran-

Lśniącl/
krewnych I znajomych . którzy
podfirmowali je własnym na- cuzów. z którego t.o rzutu
szczytowej formie biorytmu e-
mocjonalnego mamy „możliwość Memento
zwiskiem) z pewnościa Ldążyl
już przynajmiej ze trzy samo-
M'.chel Platini strzelił
Zadziwiające. że zuoetnie nie
gola
„Zobacz udanego romansu" (osobiście
radziłbym nie bagatelizować tu-
Mam w r ~ku mewielki tol-
przedmiot chody wygrać, dwa sprzedać
korzystnie. a uz.yskana nadwyż ·
ką za ten trzeci zapłacić . Ma
ma.ia pretensji do Luisa Arco-
nady. że wvouścił oiłkę z rąk
I wreszcie mają oretensje .-, gdzie jesteś
taj także biorytmu fizycznego
~tóry określa kondycję!). Gd;
Je~te~my w formie „złej", po-
der, wydany w R~'N w uoie-
głym roku w :.:wiązku z cz.ter-

naszych marzeń go tedy za darmo, a właściwie


na koszt frajerów, którzy prze-
to. że sędzia orzedłużyl czas
trwania meczu ooza 45 minut
i właśnie w tym przedłużo­ i dokąd
wmmśmy „zapomnieć o roman-
sie", zaś w formie określor:ej
dziestą rocznicą zoombardowa-
nia Hamburga przez aliantow.
Moze warto przypomieć aobie
płacili dwa poprzednie.
nym czasie padła druga bram-
jako „dno", mgr inż. W. Czap- jak takie bombardowanie wy~
chcesz iść"
Słowem odchodząc od talo- s~i radzi - i słusznie - „le-
nów, przy których niesprawie- ka dla Francji. StałQ się. Wy- glądało - oto parę danych 1
piej spędzić wieczór w domu". tolderu.
dliwości zdarzać się mogły - l'!rali lepsi, nie ulega to naj- ·Z tabeli wynika, że w dniach
j~st to jednak sprawa kryte- mn ieiszej watpliwości. Ale - 27 maja 1943 r. angielski
l. krytycznych czekają nas choro- marszałek lotnictwa Artur
riów, jawności przydziałów komentatorzy sportowi nie b;r, :-VYPadki, możliwość pop~ł­
wreszcie kontroli społecznej ~ bez racji podkreślają. że Hi- Harris zapowiedŹiał zamiar
-Oczywiście mogłyby to być Dotarła do moich rąk ulotka n~~ma błędu, kłótni i separa-
zbombardowania Hamburga
również pralka automatyczna, z wdziękiem wybraliśmy sy- szpanie zroblli postępy od cza- któ7,a wpły.nęł_a na adres insty~ CJl (a samotni? - przyp. PS).
stem. przy którym niesprawie- su mistrzostw świata w piłce z głównym celem zniszcze-
lodówka, albo wręcz emaliowa- tttCJl w ktoreJ pracuję. A wła­ nia morale ludności l przy-
ny nocnik, czytelnicy trafnie dliwości zdarzać się muszą I nożnej. Mogą ieszcze zagrozić Dia sporządzenia analizy mgr
ściwie dwie ulotki: jedna for- śpieszenia tą drogą końca
jednak odgadli, :i:e chodzi o tak ładna siła tu nie pomoże. Nic, uznanym potęgom. tllik ja·k za- matu A-4, przeznaczona dla do- Inż. W. Czapski „wymaga po-
tylko ustąść I płakać, 11.lbo grodzili drogę drużynie RFN. wojny,
zwany samochód. Podkreślam rosłych, druga o formacie odpo- dania równocześnie" następują­
zwrócić się do mnie po radę, Ale też Niemcy pokazali fut- cych danych: dokładnej daty - od 6 do 12 czerwca
z naciskiem, TAK ZWANY, wiednio mniejszym, przeznacza-' nieprzerwane narady w do-
rzadko która nazwa jest bowiem a rada będzie taka. bo 1 wyrozumowany, wyreżyse­ na - jak informuje napis - urodzenia, wniesienia opłaty t
rowany I mało 1kuteczny. zwrotnego. wództwie l we władzach
- za przeproszeniem - tak dla młodzieży. Do ulotek dołą­ wskazania adresu zagrożonego miasta.
głęboko tdłotycma I ani trochę czony jest przekaz poc:i:towy z ?~sponując powyższymi,_ mgr
Gdyby titk nasi pił:karu wypełnionym jut, poprzez 1to- - od 24 czerwca do 3 1łerp­
nie oddalająca Istotnego stanu mz. W. Czapski zapewnia mo- nia 1943 angielskie l ame-
Rzecr nie w Uołcł, 11. w pro- mogli v; najblitszym czasie sowny nadruk, adresem na żliwość dowiedzenia się · z na-
rzeczy. wykazać Ił• takim pos~m. rykańskie bombowce w sile
Przede wszystkim samoch6d porcji, co podkreślałem jut na który przekaz ten, po w~iesie­ szego biorytmu, ile przeżyliś­
ca 3000 maszyn dokonały
wstępie. Nie mogąc nastarczyt Nasi b~• mieli trudny orzech należy skierować. my „lat, a ile dni od daty uro-
Jeździ. a nie chodzi. Po wtóre niu opłaty siedmiu nalotów na miasto.
S11.mochodów, ubierzmy slf: za do zgryzienia w eliminacjach Adresu nie zdradzę, nie chcę dzenia do chwili sporządzenia
pomieniony wynalazek nawet do mistrz06tw łwlat.a. Belgo- Zburzono ponad 40.000 bu-
je:tdzić SAM nie potrafi, po-
kierowców, weryfikacje papier- bowiem być posądzany o biorytmu" (li! -pr:i:yp. PS). Do-
ków iwanych amatorskim pra- wie, choć wyeliminowani we współudział w reklamie. Ulot- wiemy się także „jaki jest pro- dynków mieszkalnych (o-
trzebne są Jeszcze benzyna tu- koło 250 tysięcy mieszkań).
dzież kierowca; dopiero trzy wem jazdy - przy dodatkowym Francji, '" grotnym przeciw- k~ bowiem reklamują usługi cent obecnie żyjących naszych
warunku, te tylko jego posia- nikiem, a poza tym nuza 24 szpitale, 277 1zkół, 58
rówieśników" (a po co? -
te elementy ,kładają się na ta-
dacz 1amoch6d mo:!e kupić - liga przeżywa nieustanny niecodzienne. Oto „pierwsza w przyp. PS) I jaka jest progno- kościołów, 580 zakładów
kie coś, co robiąc „wrrr" pró- kryzys. Nie przypadlklem naj- kraju prywatna firma infor- przemysłowych l 3 tysiące
1 miejsca ro?:Wląte cał1 pro- matyczna" magistra Inżyniera za (1. dokładnością M proc·) do-
buje staranować nas na , pasach. lepsza pQl~a drutyna - po- obiektów handlowych.
Logicznie rzecz biorąc praw- blem. Nie zachęcam do pod- W. Czapskiego „BIO-RYTM'', życia przez tychże rówieśników
chwytlfwych p:rtat\, n;:r ordy- znański Lech - zdobyła nie określonego wieku. (Chyba wra-
- Jeden z tych nalotów, w
dziwym „SAMO-CHODEM" jest posiadająca, jak zapewnłają u-
narnych utrudnień. sądzę ~ tylko mistrzostwo l>()lski. ale ca mi forma cyklu intelektu- nocy z 27 na 28 lipca, na•
tedy tylko i WYłącznle koń, lotki „uprawnienia EXPORT - zwano „nocą ogniowej na-
dnak, ·te wprowadzenie egza- i Puchar Polski. To pokazuje alnego, myślę bowiem, że w
znany również 1 tej roztropnej dystans.. jaki najlepszych dzie- - IMPORT", oferuje wykona- wałnicy". Osiemset maszy11
cechy, że całkiem bez szwanku minu I: rrekl - klasycznej o- nie na rzecz „Qsqb i instytucji tak delikatnej postaci mgr łnt.
przydałoby prawu li. od reszty. Po prostu tadnel zaatakowało miasto. W cią­
czywiście - (?), także zagranicznych (!), na W. Czapski chce nam dać do
zdarzało mu się dowietć pod innej drużyny w Polsce nie dowolny adres w świecie" a- gu pół godziny w morze
jazdy dodatkowego blasku. zrozumienia, że jest to prawdo-
chałuoę w sztok pijanego wo.i.- stać na walkę o dwa cele jed- 'Płomieni zamieniły się ca-
nicę. Annały motoryzacji nie
Nie przypadkiem przyrówn.t-
nocześnie: o dobrą pozycję w ·
naliz blorytmicznych. An~lizy podobny (w 50 proc.) wiek·,
łe dzielnice, temperatura •
łem Polmozbyt do Troi, któr" takie mają „pozwolić na unlk- którego możemy dożyć my sa-
zanotowały dotąd podobnie sięgała ośmiuset stopni.
zdobywano długie lata. Nie lidze I Puchar Polski. Na ogół nięci.e wielu kłopotliwych sy- mi.) Dowiemy się takte o da-
sympatycznego przypadku. pró- gra sie albo, albo. I najczęś­ Około czterdziestu tys1ę_c.1
żno !Obie jednak język strzę­
masz irekł. to won od kiero- tuac3l życiowych, zapobiec po- tach „potrójnych predyspozycji
wnicy l won od tego świętego ciej nic :r. tego nie wychodzi. biorytmicznych na prawie sto osób zginęło tej jednej no-
pię, bo I tak nie wyb\)~ niko- dejmowaniu działań lub decy- cy: spaleni, uduszeni, przy.
przybytku\ 'P0119 11\~. ulow\e- tak ?:Wanych lat".
mu z gło~ czterech kółek.
ku, popracu~. tym razem n\l!l Nie wiem., tle wyipito nam- :r.j\ w okresie waleni gruzem na ulłcacb
Odłóżmy przeto :tarty na bok I dni krytycznych", bowiem, ~ak l w schronach. W ciągu n ...
pomon eł ani chody, an\ na- pana w Poznaniu., bo o 1zam- Ulotka adresowana do m10:.:
zastanówmy się całkiem Hrio pan u nu racze~ trudno, al• zapewnia mgr lnt. W. Cza.""ki 1tępnych 24 godzin ewaku-
,,ęemłaly parlfeJ. Grecy tet - „znajomość własnych predy- dzieży, zawiera w skróconej
nad 5\osunk\em ilości dostw- bfeJ?alf na piechot~, mało któ- być mote ~ft.o sporo d<J- owano • miasta 900 tysłęcw
nycn na \ua~ cynku 1a- spozycji Jeszcze NIGDY I NI- formie tę samą treść, z pomi-
re~o 1ta~ było na rydwan, a b"'lro poznańskiego piwa l nle nięciem Informacji, te cykl e-
oa6b!
mochod6w do Uolc\ dostępne~ watt>ię, r6wnielł poznań.sklej
KOMU na złe nie wyszły". (Co - Wedłu1 meld.unk6w poli-
atworzylł kulturę. te palce li- m-0cjonalny wskazuje m .in. dni
benzyny I ilości potencjalnych wó.dk!. Radować .dę było :s do mnłe my~lę, że równie! ma- cyjnych pojed'„ncze wypad·
n~ po prostu. Poza tym "1sto- jomo~ć gramatyki nfkomu na szczególnych predyspozycji e-
kierowców, tu bowiem pogrze- czego. ki kradzieży i plądrowaA
bany jest ten pies, który utru- wa!f w demokracji. m!ło~nłkom złe ni!" wyszła. Nie wykluczam rotycznych. I słusznie. Jak bo-
losowanych przedpłat nauka doświadczenie,
były karane •mterci!l. Je-
dnJa nam w~jścle w posiadanie Powodów do rad<>kf nie ma ws:i:akże, że ulotka pisana była wiem poucza
tr@kł l'OWlnna by~ tedy w:rJ!!t- młodzlet, w tej mierze, znajduje
dnocześnie .„działająca w
lśniącego przedmiotu marzeń. natomiast trentt L!Cą Les~k „w "kresie dni krytycznych". mieście 11 Brygada Budo-
kowo młł!L na skutek e:r.e~o :r.:łist11iala ~a­ się raczej w dniach permane"l•
• l Jeziel'Sld. Najpierw ,,Express
tnej „zwyt.kl". wlana SS wywoziia całe
2. Ilustrowany" po~ sensacyjn" matvcznie „kłopotlłwa sytua- transpo;ty -środków tywno-
cja".)


JERZV P. wiadom~ć, te Leszek Jezier- Aclowych, futer, alkoholu
O benzyn1t mniejsza. Wszyscy Wszystkich tych cennych in-
ski został swolniony ze stano- formacji mo:temy się dowie- itp. ze zbombardowanych
wprawdzie narzekają na skrom- wiska trenera LKS. a pótniej W „!yc.fu człowieka - objdnl& domów„.
dzieć :r.a opłatą jedynie dwustu
ne przydziały · t wygórowane LKS opublikował komunikat nas mgr int. W. Czapski w u- - 7 sierpnia Goebbels ogło­
złotych przesłanych przekazem
czarnorynkowe ceny - w które, te nie z.ostał zwolniony a je-'.. lotce - motemy określić trzy pocztowym, lub opłatą jedne- sił „Dwanafoie przykazań
rzec-i zrozumiała, wkalkulowa• dynie klub przychylił ~!~ do biorytmy, które zawiązują słę go dolara USA, wpłaconego na obrony przeciwlotniczej", 1
ne zostały rosnące kos:r.ty TY• prośby trenera - Leszka Je- których najwa:!niejsze: „Od-
zyka - kto jerlnak bardzo mu- zierskiego - kt6ry zwrócił Sił (?!) w chwilł urodzenia I pod- wskazane w ulotce konto ban·
kowe. Myślę, te ta forma opła­ ważne serce, dzielny umysł
si. ten jetdzi. czylł pewno mi- z prośba o zwolnienie :s obo- legają, • wra~ s nimf caly or- I zimna krew niech będ4
mo W'l?ystkfch obostrzeń upar- wiązków na skutęk... złego
ty obliczona jest na ewentual-
ganizm, cyklicznym amianom, nych klientów zagranicznych silniejsze nit terror naszych
cie! kupuje· na lewo. 1tanu zdrowia Niegdyl wszy- które motna przyrównać do fa- wrogów".
Z samochodem gorze,. Trze- odchodzili z pracy na Polak bowiem w najbardziej
scy - 13 pa:tdzlernika senat ham-
ba talentu Romera. iżby opl.sa~ skutek... zleg.o Manu zdrowia. lowania". Oznacza to, „te każdy nawet krytycznych dniach blo-
ryt!11u intelektualnego nie . „pu- burski podjął zarządzenia
W'l'ZY"ltkle boje toczone przed choć zdrowi byU jak bykL Te- :s nas regularnie przechodzi o- mające „Zwalczać antypań-
ści dolara za dwie „stówy".
Polmozbytem - tą współczesną raz sportowcy zaczęli bawić kres tzw. dnia krytycznego, 1twową postawę wielu mło­
Troia zdobywana ol'ze?: chytrych · się w.„ dyplomaeje. Być może
Analizy wykonane !a opłatą
1zereg dni ZWYŻKI dyspozy- dolarową sporządzane '" z od-
docianych". Powołano spe-
Greków - nie staje mf go te- Leszek Je'Z.i.erski jest faktycz- cji I określoną liczbę dni .zNI- cjalny urząd I nasilono fa-
dnak. powiem więc całkiem po nie chory, nie mam :sam!aru pisem „w tr:i:ech językach"" „na
dowolny adre1 w świecie". lę aresztowań.
prostu. że ?: dwóch pnemłen­ tego kwestionować, ale prze- tKI formy", w kddym ze zna-
W niespełna dziesł~ lat pó..
nie stosowanych podstawowych cież od dawna wróble sporto- nych trzech biorytmów. Biory- Ulotkę l'Wą mgr Int. W. Czap.. łnieJ, Hl sierpnia 1952 roku,
technik, talonów oraz pnedpłat. we 6wierkały. łe w Ltq; tle tmy te, to: •ki kończy hasłem: „ZOBACZ podczaa odsłonięcia pomnika o-
niP. snrawdrlła słe żadna. - sit: dzieje. Pozycję LKS ma GDZIE JESTES I DOKĄD fiar bombardowania Hambur-
Historycmle rzecz biorą<' bowiem p!l:I'!lzyw' - Odltatnll\ - cykl FIZTCZNY, który o- CHCESZ ISCH. ga, burmistn miasta, Max
w ligowej tabeli. A gdy zespół krejla silę, kondycję, witalno"ść,
orzPdołatv bvły

l?dv f?O jeszcze


wcześniełsze i
nl'ł
kto "?.Rlanal o;ię
nie
malut'ha
było na
De Francuzi ma złą pozycje i złe \\ryniki, wytrwałość, energię, odporność
to na ogół odchodzi trener na ból itp.",
Otót to. Gdy w myśl
zacząłem się zastanawiać gdzie
hasła
Brauer, powiedział: „Pamiętaj­
cie, te nie b~dzle już na świe­
cie wojen Innych niż totalne
Jakie będą da•Isze fosy J~
rvnku. wyl!rał. Pne~all ci..
k•6r~ nłe młl"lf t>fenł~dZT. b11r'lł.
nie zorłf'ntowalf się w non:. tf'
wypili Tomaszewskiego? Zre&ztlł on - ąkl EMOCJONALNY ste-
s!e najmniej ma o co kłopo­ rując," nu~ wrailiwoścf.11. "lm-
jestem", przypomnlałem "•oble
pewną reklamc, którą przyta-
czam w całości z przedwojenne-
a Ich ofiary będą w przyszł~
ścl nieskończenie liczniejsze nil
te, nad których grobem dzistnf
przy wy„odzonym rynku 'll'ł­
mocMd z dwu. ezy na~t triy-
1„tnłm 'Pl'l'f'błm"m wełflł ~drle
szampana? tać. fach komentatora 1porto-
wego w TV~ ma Jut opano- wanłem nerwowym,
wany. wiec 10 chV'ba net
pulsywnojcl„ Intuicją, opano-
.,,.półą.
go kalendarza. Oto ona: „PRZE-
ZNACZENIE! Poznaj 1łebie.
Klm jesteś? ltłm b:r~ motesz?
stoimy."

Hamburga Jak następuje: ·


·
Bilans wojny zamknął iłę dta
etem 1 otocunlem oras... ERO-
rlro~~~. nłt poJHd "l>WY fa- łódzkiej telewi·rJ!. Michal Ssyller-Szkolnfk Psycho-gr•- 115 tysięcy ofiar bombal'do-
Walczak, wetmie na etat TYZMEM!•,
hrve.,.T'lfe. folog. Autor prac naukowych, wań,
Nie \ylko w Parytu 11zampa1l określa charakter, zdolności lll- na
poległych
'Delikatna ta okoUczność 1 - c;rld INTELEKTUAI.NY
lał ai19 obficie. gdy francuscy ~ie wiem teł. C%Y w :Rado-
biegiem lat zacv:ła odbijać Błę się s pam~cill. lety l wady. Nadeślłj char~kter frontach,
czkawką. Gdy weszły w użycie
piłkarze zostali mistrzami Euro- m1 u Pito szampana, ale powo- kt6ry „wląie pisma swój, lub zainteresowa- 111 tysięcy osieroconych
py, Lal się on w całej Francji. dy tam b}tły. Po pierwsze - Inteligencją, przytomnością u-
talony - przyznawane w za. mysłu, logikll oraz sprytem nej osoby, napisz rok, miesiąc dzieci,
Była to noc u.pojna. Szkoda, Radomiak wszedł do I ligi, a 900 tysięcy bezdomnych.
sadzie ludziom szczególnie za- kombinacyjnym (?I)". (Widocz- urodzenia, kawaler tona ty
że mnie tam nie bvlo. Cieszy- po drugie Ryszard SzurkoWS"'id ponad ćwierć miliona mie-
służonym, a ?:Właszcza wykorzy- nie w wyniku „falowania cv- wdowiec, ile osób 'najblltsze;
łabym się razem z nimi, bo zwyciężYł na mecie w Rado-
rodziny, otrzymasz naukową szkań zupełnie miszczonvch
stującym swój pojazd w ce- klu" jestem w okresie „?:rutki
Francuz! wygraU zasłużenie, miu młodszych od siebit szczegółowlł analizę charakteru 711 proc. urządzeń port~
lach służbowych rótnica byli lepsi. Cieszyłabym 1ię „8:sów" polskiego kolarstwa. formy Intelektualnej", bowiem
określenia wdniejszych zdarzeń
między państwową a wolnoryn-
kową ceną sprawiła, te talon
jeszcze bardziej, gdyby t.o Po-
lacy znalefll sht w finale mi-
Pisałam nie tak dawno,
,.staruchy" maj" ruszyć na
*•
ani rusz nie mog~
:ma~zy ,„spryt
pojąć co
kombinacyjny". :tyciowych, odpowiedzi na
wych I 40 proc. zakładów
przemysłowych obr6conych
!!tal się formą wysokiej płenłę­ 11Zczerze zadane pytania, r6w- w perzynę.
strzostw Europy i -zostali ch-0- start. I &to ruseyły. Szefuj• Pocieszam słę wsz:akte, te gdy
mel premii. tm c:zęAciel UdA• nie:t horoskop uło:!ony przez Dziś chodząc po mieście nie
cłat wicemistrza.mi. Ale nam f,m Mi eczysła'" Nowiclrl. „wraz 1 cyklem cały mój or-
W!lło sie wymienić stary samo- słynne medium M-lle Evtgny sootyka słę jut :tadnych śla­
daleko do tego. Pogardzani ganizm" ulegnie zmianie bioryt-
chód na nowy. tym większa młcznej ł znajdę sl1t w dniach Analizę-horoskop wysyłamy p~ dów tamtej Apokalipsy. Dozy-
n!e~dyA Duńczvcy byli znacz- Ryszard Szurkows!d po- wają swych dnł ostatni śwład·
sumka odkładała si1t w kiesze- otrzymaniu trzech ?:łotych. Oso-
nie bliżej. I nle bez racji wie- twierdził swój sukeea eprzed - „zwyżki dyspozycji", podniesie kowle wydarzeń . Po Dużym ł
ni. 7.darzało się więc, te nłe- Ilię równlet moja Inteligencja). biście przyjmuję dwunasta _
lu kibiców uważa, te byłoby 10 lat, k iedy to również w Małym Alsterze krąt" statki.
kt6rzy dy'lponencł talon6w znacznie ciekawiej. gdyby to Tour de Pologne zwyciętył w siódma. Doświadczenia nauko-
szcze~lnłe ehetnłe obdarzali Anali:sa („sporządzona na we Szyllera-Szkolnłk& zaszczy- motorówki. jachty, bogatymi w
do rywalizacji o mistrzostwo Radomiu. A teraz red. Eugenio zieleń ulkaml sun!ł ekhobie7.r1e
nłm! lłcznych kumnll ł jencze stanęli z Francuzami właśnie Bomboni z „Unity" zaprosił 1pecjalnych drukach, z bano- cone chwalebnymi protokofaml
Jłc:r.nłe1szych noclotk6w. et. peł­ naukowych towarzystw War- autll. obt!to~ć wsze'tk!ch to-
Duńczycy, Stale> się inaczej. io. osobitlcle do Rzymu na kry- nymi wykresamt predyapozycji" warów wylewa słę ~ do-
ni wd7lfl!cmn~cł. rewantowalf termm Gra Premio della - podkreśl. w oryginale) poz- uawy, świadectwami najwybit-
niejszych pował!; ~wiata lekar- rnów handlowych ł sklc-
sie iak uml.-11. at wreszcie -·- W Hiszpanii jednak nie Ił\ Liberazione. Ryszard Szur- woli nam „odczytać w które
trach - cała zupa wvlała. ~łe zadowoleni z wicemistrzow- dnl miesiąca oczekują nas dni skiego. Adres: Szylter-Szkolnik oów na uliczne tarl'OWH!lu
kowski oblecat że or:zyjedzie. l niezliczone kramy wzdłut do-
na obrus. Ten l frw z nazbTŁ sk!eio!O tytułu. Niektórzy sąd~ Ma nadziejlt, że da sobi' jesz- krytyczne", kiedy zaś nastąpi Warszawa, Piękna 2~". ·
hojnych wujaszkfrw „trat'łł pi,.. mów. Czy fakt, te rany się za-
te należał sie im tytuł mi- cze rade. zwyżka lub zniżka naszych
fołły, ka:!e nam zapomnieć e
sadę razem z ległtymacllł par- Dokąd chcę pójść? - Na ra-
1trzowsld I jedy·nie, sędzia za- Wzniosłabym a Jeta powo- predyspozycji w każdym z bio· tamtych przeratających eza-
tyjną. łnnymł w przykry !l'l»- winił. iż tego tytułu nie uzy- rytmów, kiedy wreszcie, znaj- złe wiem, te nfe chą "6Hć po
dzenie toast szampanem ale 1ach? Umać je za niepowta-
s6b z~lntere1:ował sfo prokun. -skali Najtrudniej ie.st miec! dziemy się „w prawdopodobnym analizę blorytmłcm" mgr. łn·+.
go nie mam. ' rzalne 1 zostawf~ pomnikom?
tor. T>rzy okazji cala fT1stvtu- Dretensje do siebie. A prze- okresie szczytowej formy w za- W. Czapskiego.
Ludzi„. ludzie...


c1& talon6w 'lOstal!I łeftnak cież orawda j~t taka. że Hi- BOGDA MADEJ kresie ZDROWIA, EMOCJI I
PIOTR SIKORSKI


-:komnromłtowana. Wr()cflMmv szpanie w finał~wvm meczu INTF.LEKTU". Przy pomocy a- Wł'. 1')07fM1E'łZ
do J't"rl'!dp?at, wzbol!aconych ~ byli mniej ekuteczn.ł. Grali nalizy mgr Inż. W. Czapskiego KRZEMIASKł

NR 'l.7 (1371) XXVll, 7 LIPCA 1984 R. ODGł.OS'IJ f S


ol wk eh 26
o• ty1n9- że istnieje a!ę malutka I wiotka, jeszcze 'frlększyrn łmłechem Il• zaniosła.
Wówczas ugryzł ją w gołe ramię I uderzając głową w piersi
wyrwa! się z jej uścisku. P:>tPm w drzwi huknął całym ciałem
i z domu wybiegł. A ona, gniewna, te ją ugryzł i uderzył, zaraz
nf.e t)1ko efebie, ale ł mnł•. lak adowodntss wobec prawa, •
eł• namawiam do śmierci? Przecie& rozmawiamy hes hriadków,
tak jak ty bez świadków zabijałeś dziewczyny. Zresztą, może tego
wszystkiego n!.e mówię do ciebie, lecz rozmawiam głośno z sobą sa•

nie tylko prawo, za nim wyskoczyła I tak jak st!ła, w halce z urwanym ramiącz­
kiem. wymachując pięścią, wykrzykiwała głośno:
mym. a ty tylko podsluchuJeaz m<>jlł rozmowę? Z grobów zabi-
tych przez ciebie dziewcząt słychać wołanie, 1 mogił podnos~
sit dziewczęce ręce l wyclągają po ciebie.

ale I• sprawiedliwość
- Ty gnojku! Ty zboczeńcu! Ty flaku obmierzły! 9ziewczynld - To nieprawda! One m.aJą piach w ustach.
małe zabijaj po lasach. ale do porzą~nej kobiety nie przychodt! - Nde slyszyaz? - po ras pierw111 doktor zwrócił twan 1nl
Patrzcie no ludzie na tego ~nojka! Niech wam pokate, • czym An~ow! l popatrzył na niego • 1dwnl.Uem, jak • Jakie1oł
do mnie przysredł! Wymoczek. flak, zboczeniec! obrzydliwego robaka.
On zaś biegł prze~ wioskę o~lepły od wstydu. Zdawało mu "'· - PoWiedzlalem, te " martwe. Ont~-. Nie Dlot\ krąc• ..,.
~e po opł<łtkach jacyś Iudzitt stoją i sły1~ wrzukl Porowej, imewnie odparł Pasemko,
dumę jego raniąc gorzej, nif: matki bat ranił mu ciało. Wpadł - Zdradt ml, czym sobie uą •tkał„. U11ll uapokoOeł l air
do obory, na wyro swoje .dę rzucił i płacz nim wstrząsnął. „Za- krzyczałeś 1Umienie? Wł•lld Hkret poaiadłeł, bo nłewielu lucmt
biję tę kurwę, zabiję" - mruczał zanosząc się płaczem. Ale to potrafi. Otto Szulc przez ponad trą dsietl"tk! lat 1łysul
wiedział, ie tego nie zrobi. bo WÓWCZH już nic łO oif IZUbienfCJ wołanie czlowdeka, ~t6reio zabłl w le&le dla kromkł chleba.
nie uratuje. Mnie teł spokoju nie daje t:rle 1los6w l tyle spraw. Wciął mana
Dosta? od Turleja niewielką zaliczkę I zaraz po robocie po- Od tego dnia nie chodził już Antek Puemko do pracy w lesie w uszach krzyk człowieka, któremu strzeliłem w twarz ze 1ta•
1z.edł do sklepu Na ławeczce nie byłe nikogo, ale 'za to w skle- przez wioskę, ale brzegiem jez.lora lub ia 1todołami. Nie chciał rego manlicherL ·Nawet tale pr<>&ty człowiek jak kowal Malawka
pie sporo kobiet stało w kolejce. Drżą':!ymi ze strachu rękoma po- spotykać nikogo, nawet kobiet lub dziewcząt, poniewat obawiał do tego 1topnia ogłuchł od j~ku i wołania zabitych, te 1łysze4
dał:i mu Smugoniowa cztery butelki plwa. kobiety wybałuszyły się, że zamiast strachu ujrzy w ich oczach drwin• i pogardi:. Co 1 mówić zaprzestał. A ty naprawdę nikogo nie słyszysz? Dop6ld.
na ru:ego pełne strachu oczy - tedy- poczuł się syty ludzkiel!o noc czekał na przyjście matki z batem, ale Zofia Pasemko prze- katdy z nas tyje, dopóty popri.cz nas tyją umarli, któr,.m wy.
stała karać swojego syna. Na 11powledzl, ~dy opowiedziała pro-
lęku i wyszedłszy ze sklepu usiadł samotnie na ławeczce. Pil rządziliśmy dobro lub zło, Mówisz. te w ustach tych dziewcząt
piwo powoli. butelka za butelką. a w tym czasie żadna kobieta boszczowi Mizererze, co czyni Antkowi, aby 11prawledllwośc1 stało 3eat jut piach, a ich ciała gni)I\ I nie mogą one r"k wyciągać ze
się zadość i jaką to uspokajającą słodyczą wypełnia ją wymie-
sklepu .~le opuściła, co znaczyło, że z powodu jego oso9y lekają swoich mogił. A czy wiesz te głosy umarłych słyszymy nawet prze•
.się WYJsć na dwór nawet w gromadzie, w biały dz!~i'I. Cieszył rzanie sprawiedliwoścJ - Mizerera rzekł do niej surowo: „Za- całe tysląclecta i to wołanie poprzez wieki nazywamy historią?
się . tym strachem i taka go ogarnęła odwaga i męska r.uma, że przestań. kobieto, tych praktyk, jeśli nie pragniesz, aby szatan
Dzięki historll raz po raz ożywa~ą umarli, wchodzą do naszych
zamm czwartą butelkę opróżnił postanowił. jak inni mężczyźnJ w tob:e zamieszkał. Módl się, a karę zostaw Bogu''. Ustało więc mieszkań Ilia dają - z namł do stołu, biesiadują, pouczają, skartą
karani~ Antka, a kiedy to pJjqł i wydało mu siq, że matka )ak
pójść do Porowej. sł~ i są przez nas osądzani. A czy myślisz, ł.e oni na1 nie sądzą
Myśl swoją natychmiast w czyn wprowadził, w zdziczałym gdyby przebaczyła mu wszystkie zbrodnie - nagle zaczął od- poprzez to, że porównujemy nasze i ich postępki, odczuwamy
1adz;e pr:red jej domem się znalazł i do drzwi zapukał czuwać ·dziwny strach. Ogarniał go ten strach w lesie, ogarniał
wobec nich winę, zdradę, małoduszność, a nawet zwykłą zbrod·
- Nie boisz slię mnie? - zapytał kiedy mu drzwi otworzyła. go nocą w oborze. Ale nie był to te.'1 sam strach, który dawniej nię? Powiedz mi więc, jak.lego wosku użyłeś, aby zatkać swoje
Czarne gęste włosy miała Porowa rozpuszczone na ramiona wprowadzał w niego ból f słodycz, ogromne napięcie ł padnie·
Uszy, jaką oliwę rozlałeś na swoje sumienie, żeby je uspokoić.
I w krótkiej halce tylko była. z jednym ramiączkiem urwanym, cenie, lecz strach groźny, wszechobecny I paraliżujący umysł Zdradź mi, na Boga, człowiecze, tę tajemnicę! A wtedy być może
prnez co obwisła pierś niemal na wierzchu leżała. 1 ciało. Antek zacząl się bać - nie wiadomo kogo !. er.ego I to tak iak ty nauczę sie deptać sprawiedliwość 1 nie będę 1lyszał
- Trochę się ciebie boję - przyznała, drzwi za ndm zamyka- było najgorsze, że nie wiedz'ał ko;o i czego się boi, kto ten
głosu pomordowanych. .
jąc I prowadząc do Izby 1 czarną od brudu podłogą I z dwoma strach na niego sp_rowadza albo skąd on nadciąga. Rodził się Pasemko uśmiechnął 1ię s odrobin" wyższości, ale to nie był
łóżkami. Na jednym łóżku siedziała trójka dziecJ., tef: prawie w nim l<:k przed Niewiadomym i to było najgorsr.e, gorsz.e od prawdziWY uśmiech, a coś jak skrzywienie polówką ust. Zara•
:nag!ch i wytrzeszczających oczy na przybyłego. wszystkiego, co do tej pory przeżył, od cell aresztu, od przesłu­ zem oprócz wyższości odczuw<1ł 1ozczarowanie. Dotąd, jak wielu,
- To dobrze, te się mn!e boisz - powiedział Pasemko. - chań, od fo_tografl.i zabitych dziewczyn, które mu raz po raz w
którzy w tej wiosce się urodzili, doktor wydawał się mu zawsze czł•J·
:Bo ja zabijam. żebra łamię, p11lce ze stawów wyłamuję. Ale śledztwJe przed oczy kładziono. ·czPkał na coś - i lękając 1\ę wieki.em nadludzko mądrym, on to uesztą wskazał na niegu. jako na
teraz popatrz, z czym do ciebie' przyszedłem. tego, dygotał z trwogi.
zbrodniarz.a. ~ przecież teraz. w te3 rozmowie z sobą samym,
To mówiąc I nie bacząc na małe dzieci rozp!ąl rozp•>rek I po- Aż pewnego dnia około południa, wycinając w młodniku cień­ okaz.al aiq tak samo ogranlezonym, Jak wuyscy ludzie dookoła
ka?.al Porowej nabr!miały żyłami członek z czerwonym żołę­ sze drzewka zbliżył się Ant~k Pasemko do polanki rozświetlonej
niego. Czyżby to nie doktor, ale on, Antek Pasemko, był na-
dz!em. promieniami jesiennego slońc:i i ujrzał Niegłowjcza. Doktor stał prawdę jedynym w tej wiosce l)}brzymem. kimś większym od
...- Każdy tu z takim przychodm - lek::eważąco powiedziała pod wielkim dębem i wsparty o niPgo plecami woln.J palił pa- Kawalerów Maltańsldch, od księcia Reussa. od wuystkicl1. ja-
Porowa ledwie rzuciwszy okiem na przedmiot dumy Antka. pierosa. obserwując, 'nk smi.żkn ~iwego dymu powoH rozplywn kich ta ziemia kiedykolwiek na świat wydała? Wla>nymi sło­
Dz:eciakl i ja jesteśmy głodne. Wódki bym się napiJa. się w spokojnym powietrzu Antek :>tarł pot z czoła. wyprosto-
wami powiedział to co chcial pow!.e17."~. A sens jego słów był
- Masz - rzekł Pasemko i wrĘczyl jej zwitek banknotów, ·- wał grzbiet i lekko uśmlech".!ął s1ę. Doznał też uczucia ulgi. al-
taki:
Kup co trzeba i dzieciaki stąd 7.abferz. bo~iem to, co było do .tej pory Niewiadomym, stało się nagle
„Przyszedł pa.n tutai, aby m6wf~ o sprawiedl\wołcl. a pi~zeciei
- Po co? - zdziwiła 11ę. - One tego zwyczajne. Nawet, Wiadomym, czymś. pried czym mógł się spróbować obroni~. tak naprawdę chodzi panu o zwykłą pomstę. Powiesiliście na
Jeśli mnie udu.s.lć zechcesz. krzyku nie narobią. Tedv odłożywszy tasak i siekierę, wolnym krokiem podszedł do konarze sznt!r z pętlą, bo szukacie pomsty za zabite w lesie
To mówiąc narzuoiła na halkę cbszerną chustkę ł wyb!egl:i - doktora, poprosił go o papierosa, dostał, zapalił i także wsi:,nrł dziewczyny. I nawet panu przez myśl nie przeszło, że t<>m w.
do sklepu - po wódkę i coś do r.jedzenia. się plecami o pień starego drze>W'l,
lesie dokonala się właśnie sprawiedliwość, W jednym m1al pan
Antek Pasemko rozejrzal się po Izbie za jakimś krzesłem czy - Znasz Swińską Łąkę. Wiesz, gdzie jest miejsce, na którym tylko rację, że prawo l sprawiedliwość nie zawsze chodzą w pa-
zydlem. ale oprócz dwóch łóżek Innego sprzętu w domu Poro- nic nie rośnie bo stała tam k;edyś szubienica Baudów - doktor rze, a nawet czasami odwracają sl1.; do siebie piec.ami. Co ro~i~.
wej nie było. Usiadł więc na drugim łóżku okrytyrri swrym przemówił do Antka, ale to było tak, jakby sam z sobą rozm:i-
jeśli prawo chroni grr.ech I zbrodnię? Sam pan powied.z1ał:
kocem ! z kon!ecmości popatrzył na trójkę dzieci, które na niego wlał. - Obok tego mie~sca :1toi J:rah z jednym konarem niezbyt trzeba wówczn1 dochodzić sprawledllwoścl. A one w majestacie
również patl'zyły. Jedno było zupełnie male I letąc na brzuchu wysoko nad ziemią wyrastającym. Na tym konarze '>d d:twna prawa. które je chronfło. ob::ioslły swoje uda i podbrzusza, swo'je
monotonnie tłukło glową o poduszkę Dumnie wyprostowany Da- wisi konopny sznur z pętlą I przyszedłem tutaj, aby ci o tym piersi i swoje uśmiechy, Gdy mlja~em Haneczkę, specjalnie za-
riusz nagi od pasa w dół. siedział na krawędzi łóżka I gołymi przypomnieć Ten sznur czeka ria ciebie. Pójdziesz tam. kiedy
dzierała sukienkę, dram!.ła, rozpalałlj do blaloścl, a potem robiła
nor<a~i w powietrzu przebierał, a pięcioletnia Zosia. też naga zechcesz. Dziś. jutro albo nawet za kilka dni. Musi~z jednak skromną minę i odchodziła, jak gdyby ni~ popełniła na mnie
od"' pasa w dół, po turecku kucnęła obok Darka i drapała się wiedzieć, że on tam na ciebie czeka i że go nle unikniesz.
zbrodni. A ta druga? Po co przez całą drogę podciągała sukien-
zawzięcie po głowie. Dzieciaki brzuchy miały duże, jakby odęte Antek zadygotał z trwogi, ale nie dał tego po 1ob'e pozna~. kę, po co wykrzywiała do mnie usta. wabfla, zachęcała. u wre-
I tak samo duże oczy, niemo w Pasemkę wpatrzone. Wypuścił w powietrze duży kłąb dymu i rzekł obojętnie:
szcie wyprowadziła w las? Czy pan widzi, co t'Obi najstarsza
- Co się tak na mnie gapicie. Chcecie, żebym wam głowy - Moje życie chroni prawo lt1dzkle. Ono mnie uniewinniło. żarynówna? Jak dumnie obnosi swój wielki przód,jakgoobnaia,
urwał? - pogroził im Antek. A kto mnie zechce zabić albo do śmierci będzie zachęcał, ten
Ale te dzieci chyba nawet 1nm~o diabła z rogarnd. by 1lę nie wedle prawa sądzony zostanie jale zbrodniarz.
a:t staje 1ię podobny do pulchnego tyłka. Jak drażni, podnieca!
zachęca, aby sdę z nią otenlć, popaść w niewol4', słuehać JeJ
ulękły. - Masz rację, Wiedz jednak, że oprócz prawa istnieje na ~wie­
- Pokaż nam jes7lCze raz. to i ja ci pokatę - zaproponował rozkazów i bata. Czy ukarało prawo Włdłągową za to te n'.'-
cie coś takiego jak sprawiedliwość. Prawo I sprawledliwośt~ czę­ szosie swój wielki zad wypięła i każdy kto drogą przec1;1odz.il
Dar!usz, o którym we ws.i mówiono. te dumnie 1ię nosi. a mała sto chadzają w parze, ale me zawsze. Prawo chroni twoje życie.
Zosia głośno zachichotała. „Będzie z niej dziwka gorsza odr mat- mógł go dosiąść? A czy jest prawo na Porową, że z.wabia ku
sprawiedliwość jednak skazała cię na śmierć. Człowiekowi dano
ki~" - pomyślał i złość go na tę dziewczyn.kę ogarnęła. Za to, sobie, aby się obnażać, pokazy\vać swoje ło;io. swoj~ krocze. tak
wolną wolę. Sam osądt siebie według swoich czynów, sam wybierz
te przez nią odczuwał w c..>hie bolesne napięcie, a także prng- wielkie, że dwie butelki może sobie w me wsadzić? D~1łem:
między prawem I sprawtedliwośc:ą, między życiem I śmiercią.
n:enie. aby chwycić tę dziewczynkę za ci~ką szyję I dusz.1c, miażdżyłem im żebra, wyłamywałem palce ze stawów. O Jedne}
Prawo jest w ksią~ach, a sprawiedliwość zawiesiła konopny z nich nie wiecie. A zrobiłem to po to, aby dokonała się spra-
jednocześnie wbić zęby w jej p<>dbrzusze. Nie zdawał sobie spra- sznur na konarze. Sznur 1 pętla czekają na ciebie.
wv że twarz mu 1!ę wykrzywiłR ; zęby obnażył. co Duek l Zo- wiedliwość. Na nich to dokonałem 1prawied:Liwości la fch 1f7:eu-
- Poskarżę sdę sierżantowi Korejwie. Pojadę IAł skargą do ną kobiecość. za moje 1 Innych męczarnie t.ądzy. A co? Nigdy
sia' przyjęli z ogromnym §m!eche~ bo wydawało lm 1lę, ie kapitana Sledzika l powiem, f:e pan, doktorze, namawia mnie
wesołe mill1y do nich 1trol. Ten •miech smagnął "o jak matczy- pan n!.e miał ochoty, aby zadusić taką, co idzie prze"& wie.I krę­
do śmierci. cąc pośladkami j obndając •woje cl.ało, ale nie po t~, aby da~
ny bat - nagle otrzefw!.ał. minęło bolesne napięcie. l"hłodnJ - Jedź. Skart się - u§mlechnął słę doktor. - Prawo chroni
się wewnątrz poczuł. Spuśdł 1ftl'Ok na brudną podło~e ulgę męskiej łądzy, leca po to. aby ją tylko podratn1ć, narazi"
Przyszła Porowa, postawiła na parapecie butelkę wódki l po- na zbrodnię cierpienia? Tylkc. :te .panu ?:&brakło odwag\ tak lak
łożyła pęto kaszanki. Drugie oęto rzuciła dzieciakom na łóżko. ł wielu innym. A ja miałem odwag~. Byłem i jest.em le~~zym
NI~ wiedzieć skąd nóż wynalazła, bochenek chleba ookrolła . ua od was, bo bylem odważniejszym I najbardziej spraW!l'.dhwym.
tw'artki. trochę chleba dała dZ1ieclom I sam~ jeść zaczęła. Z sieni Nie chciałem ukorzyć się przed prawem, ale sam wym1erzyłem
wniosia ławkę zrzuciła z siebie rhustkę usiadła na tawce I bu- 1prawiedliwość. I to jest ponad pana i !innych rozum''. .
telke z parapetu podała Antkowi , Poczęstował doktor papferusem Antka Pasemkę. Sam takze za-
- Masz, pij pierwszy. Sz:klankl dziecla~ patłukły - zachę­ palił a później zerknął na zegarek.
c:ała go, uśmiechając się szczerbatymi zębami. - 'Pó:tno jut, chłopcze. Słońce teraz szybko umyka z nieba.
Golnął sobie porządnie l taraz mowu ciepło mu slę :io:lło Twoje nurśli •ą mł 7Jlla3ome, nle jednocześnie ł obce. Dlatego
we wnętrzu. Jeść nie chciał - brzydrlł się kaszanką • c e em pójdę jut do domu, a tobie przypominam o smune l pęUi na
z brudnego parapetu. Porowa saś piła I jadła, głośnkmla~kf j': driewi• kolo Swińskiej ~.
f co jakiś czas kr6tką halkę do góry ~l~a. ka dzi~~ego Po ru drugi P.-emko domał uaucla trwolł. Nagle wydało
swe"O miejsca widzieć jej śni&df' uda i o o ę ę i d razu mu si41, te wraz • odejklem doktora sacmle ""tracić tycle. Chwr
zaro~tu na podbrzu!!Zu. Nogi fednak zaciskała. teby n e of:c zn cl.l wt~ Niegłowlcsa za 1weter na i>ienlach I zaczął Wykrzykiwa61
zobaczył to co najwatn1ejsH. wled~Jała bowiem. jak m• zy ~ - Pan mWll mnł• wysłuchać do koJ\ca. Jeszcze nie wazystko
i:achęcać do czynu. powiedziałem. Ndech pan nie myśli, ł• p6Jdę na Swinską Łąk"
i koU Ił• Antek -
- Nie jesteś ty aby chora? - nhagleb ~ e!°znej motna do~tać nie ma pan przed 1obą 1lupca! Muli pan mnłe wyaluchać.
Matka mi mówiła, te od kobiet c oro Y r Wrzody się Doktor Niegłowłcz popatrzył w ocą Antka. delikatnymi dłoA·
i potem .przez całe tycie 1~!lt ;et ni~fez~;fą~em 1 takimi ml uwolnfł sweter • Jeio palc6\V,
robią ciało od kości odpads o ogr - Przyjdę tu mowu. Na pewno przyjdę. Powiesz ml, 1dzie
ludźn:il I na !'lyśl o nic~ a~ ~~i4;a~!11 'n:le jest chory, t tw6j brat, Ief:y ta trzecia zabita- przez efebie dziewczyna. Pochowa~ ją mu•
simy jak innych ludzi, IJ'6b zrobi~. teby ktoś mógł na nlm kwia-
- Twój 03ci.ec u mme Y · dl 1 t było daw-
l w;elu innych Owszem na ch('lrobę zapa ~· a e o ty położyć i łwieczkę zapalić. Przyrzekam ci tet. te i ty poch0<-
niej kiedy · do mnie jeszcze taksów~aml przyJ~żtż;~k ~~:S~oł:!? wany zostaniesz jak człowiek, chociaż fyłeś jak bestia.
te;n zdrowa. Zresztą po co do mnie przyne e , J Poszedł doktor w kierunku swego domu, a Antek p:>znstał pod
To ty mnie się bQis1 - OŚ\\1adczył. kl d ' ł 1· starym dębem I usiłował spokojnie wypalić papierosa Nie po-
Skinęła· głową I dalej ia :ił~ ~~~o c:!~k~tb~.n~ ś~l:che':n
1 ~ trafił jednak powstrzymać dygotu ręki, gdy ją z papler<.•sem pod-
pod1adła I popiła wódki. n e t' ł t plerSiiaml rl nosił do ust. Nie podjął tet 'uf: tego dnia pracy. Pod dębem do·
zaC"zęla się zanosić, głowę od{zugijąc :owt;łą~ 1pa~:.;fcmiędzy ie1 ~ czekał wczesnego zmroku i 'Vlrlatru. który zac?.ął rozrzucać po
jakby zrobione były z gala:e 3' n za le się upewnić f:e tadnej i' polanie suche Uście. Wtedy ~o po raz pierwszy usłyszał Antek
za:::i:~nięte ~da. chciał ~owiem naz~kędzierzawych W)O!:ÓW nie ,,, col jak jęk. pisk czy' · wołanie 1 daleka - I szybko 'ul"iekł r po•
choroby me ma, ale niczego. o~r. . drainił go jej śmiech Po- lanki. Ale nie poszedł prosto do domu. Minął starodnew ~osno•
pok::izywała. Dlatego coraz rcir~~eJ pneclef chciał !ej °'trachu. wy, potem ubiegłoroczny zrąb i trwożnie kryjąc się za pniami
mawal po tvm, że się go n e 0 · a ytał i" wreszcie. podkradł •lę do miejsca, gdzie nigdy nic nie chciało r0snąć.
- Boisz s.ię mnie chocia~ trochę? - ~ał halkę do ~óry pod- Zobaczył rozwichrzony grab z grubym konarem i przywiązanym
- Nie - wybuchnęła śm1e,·hem i zupe n e do niego sznurem z pętlą. Chciał podbiec tam rozwiazac' netlę,
nlo~la obnafaląc .śniadv pofaMowanv brzuch. s:mur rzucić gdzieś w krzaki. c:>~ jednak (O powstrzymało. Chyba
_· Żadusiłem je. Kolanamł iebra polamałem Palce Im ze sta- strach, że gdy tam podejdzie, juf będzie musiał tę pętlę założyć
. wów wyłamywałem. A jednej butelkę wsadziłem - bełkotliwie sobie na szy,ę. Więc tylko patrzył I patrzył na ów konar i sznur,
powt~rzał Antek Pasemko. i na pętlę, która wolno kołysnł.a się na wietrze,. .
- Słabiutkie były - szcze1 z:vła połamane zęby. Nted('lrosłe. I gdy tak stał i patrzył, raptem ujrzał w marzeniu całą po-
'A ja ~arna pól metra kartofli wezmę na plecy. Mnte byś nie dal stać Justyny. kobietę piękną I czystą. o której od oowrotu dn
rady. Delikatny jesteś, Antek ctrucberko. Sklroławek nawet ?JlYśleć nie •miał, gdył to wiedział, że nie
:Roześmiana t rozochocona Porowa na lótko I ławki dslę prz;­
nto·l~ l"hwyciła wpół Pasemkę I tak ramionami przy us a, e 11 jest je3 godny.
na' eh.wiłę af: oddech stracił Chciał się jej \VY?'W&ć I uclec. ale
na plecy go obaliła rozporek zaczęła rozpina~. t'I •
q-,

- Zobaczę te:t dokładnie 1ak'f'l!O to tam ma~z. ho a1a. tA!
ładnej po męsku nie młatwne~- ~ c.d.n.
l ·choć gniewnie bełkotał '7.3~l'e.ł się i d!aw!I 1V\as 1'" .,_1'1 · (" 1!\,
~ 1ego rzecz na wierzch wyciągnęła, a zobaczywszy, ie uoblła
. NR 27 (1371} XXVll, 7 LIPCA 1964 R.
to ODGŁOSY

..

You might also like