Professional Documents
Culture Documents
Stachura-Wybór Wierszy
Stachura-Wybór Wierszy
Letnia noc była w stogach. Pod gwiazdami. Oglądałem je długo. Najdłużej. Mógłbym nie
oglądać. Wystarczyło przewrócić się na brzuch. Wystarczał jeden ruch ciała, by przewróciło
się niebo, półkula świata. W takich chwilach jednak nie pragnąłem kataklizmów. Mogłem
patrzeć na gwiazdy bez końca. Były morzem. Mogłem na morze, w morze, bez końca.
Ulatywałem do niego wysoko. Najwyżej. Nic nie było prócz tego ulatywania. Ulatywałem i to
było jakby omdlewanie w górę, coraz wyżej. Jaka to była lekkość, o gwiazdy! Pióro, które
skrzydło lub ogon ptaka zgubiło i teraz ma wszystkie wybiegi. Niedziela po niedzieli
zapomniana i teraz sama się świętuje. Jakie to było świętowanie, o gwiazdy! Najwyższe.
Ulatywałem też najwyżej i jeszcze... Kiedy błysk spadającej gwiazdy, gdzieś nad lewą nogą,
błysk jak klinga, bo to była szpada przecinająca niebo nie tylko, przecinająca wybieg,
niedzielę i zapomnienie jak cios między oczy, po którym się nie odchodzi, lecz przychodzi do
siebie. I spadałem. Nisko, coraz niżej, w stóg. Musiałem bardzo nisko upaść, bo zamykałem
oczy i wtedy spadałem dalej, jeszcze najniżej...
Pieśń III
A teraz
czuwajmy
Cyt
Jeszcze zegar nie usnął
Pieśń V
Pieśń VI
Wymazał deszcz
jasne oczy gwiazd
Cichy spokój stawu zmącił
O jak smutno...
Mokry chłód w okno puka
Mokre nuty na szybie
jak sekundy jesieni spływają
O jak smutno...
Porwał deszcz dziecka sen
Śliczne bajki porwał deszcz
O jak smutno...
Szły symfonie mokrych nut
nie zasnęło dziecko już
O jak smutno...
Pieśń IV
* * *
8.VIII. 1956
"Poezja" 1982 nr 9 s. 48
Zabawy dziecięce
* * *
Włóczęga jestem
co późną nocą
gwiazdy wykrada
i rozdaje ubogim
włóczęga jestem
bez czapki
z długimi włosami
w których noc się bawi z gwiazdami
stary drelich mam na plecach
i spodnie wytarte na tyłku
Dobre duchy - w mych kieszeniach
no i księżyc
największa złotówka
Więc gwiżdżę, gwiżdżę na bogatych
i razem ze mną wiatr gwiżdże na nich
Bo to przecież xiężyc mi strącił
xiężycową złotówkę -
z wysokiej topoli
Ja żem tylko
kieszeń nadstawił.
"Poezja" 1982 nr 9, s. 65
* * *
Jednakowo piękna jest noc, jak śmiech obłąkanego w tej nocy. ``A piękno jest początkiem
przerażenia''. Ja jestem owym szalonym, dla którego nieważny jest klucz, którym można
otworzyć drzwi, a to, że ten klucz mogę wrzucić do studni, a drzwi rozbić głową, dla którego
nieważna jest kieszeń, do której mogę wsadzić 100 zł, a dziura w kieszeni, którą może
wylecieć ostatnia nadzieja - zaproszenie na bal samobójców. Wierzę w siebie tak jak nie
wierzę w ``Świętych obcowanie'' i ``Grzechów odpuszczenie''. Bo ja żadnym kreto i szczurom
nigdy nie przebaczę. Jeśli jest Bóg, jeśli Bóg mnie stworzył, jestem jego częścią - częścią
boga i też będę sądził ludzi jak oni będą mnie sądzić. Los kazał mi zostać włóczęgą, matką
włóczęgi jest poezja. przyjaźń jest dla mnie zbyt szlachetnym uczuciem, bym po Twoim
milczeniu, mógł jeszcze Cię o coś prosić. Zbliża się już balet biały połnocnych czarownic, a
ja nadal chodzę w trampkach. Ej przyjaciele moi, przyjaciele. Puszkin miał rację. nie ma
sprawiedliwości. ``Piękno jest absolutną sprawiedliwością''.
"Poezja" 1982 nr 9 s. 66
Credo (recitativo)
Fragment scenariusza przedstawienia Naprzód, niebiescy, którego część stanowił poemat
Missa pagana. Finalnie text ten w poemacie się nie znalazł.
Oto credo
Czyli wierzę
Ty, co wierzysz
W co ty wierzysz?
Ech, jaskółki chyże
Długo, długoby wyliczać
Długo, długoby wyliczać
Tak, jak stąd do Australii
Albo nawet jeszcze dalej
Tam, gdzie zielona wyspa Tasmania
Tam, gdzie zielona wyspa Tasmania
I z powrotem biegiem tutaj
tu gdzie rozlana Wisły polana
W co zatem wierzysz
Ty, który wierzysz?
Oto wyznaję
Ty zaś daj wiarę
Wierzę w miłość
Od spojrzenia pierwszego
Ze sporzeniem drugim
Jak stal ze stalą
Z błyskiem skrzyżowanego
Więc w miłość wierzę
Wierzę w przyjaciół spod żebra
Jestem tutaj
Wołam cię
Jestem tutaj
Przeszyj mnie
Promieniu świetlisty złocisty
W lustrze nieba
widać cię
W ziemi drżeniu
Słychać cię
Promieniu świetlisty złocisty
Z błyskiem w oku
będę szedł
Wprost na ciebie
będę biegł
Promieniu świetlisty złocisty
Nowy dekalog, czyli dziesięć wskazań i dziesięć przeciwwskazań dla ciebie, sieroto
nieboża, Zygmusiu K.
WYBRANE WIERSZE
Zobaczysz
Ach, kiedy ona cię kochać przestanie:
Zobaczysz!
Zobaczysz noc w środku dnia,
Czarne niebo zamiast gwiazd;
Zobaczysz wszystko to samo,
Co ja.
A ziemia, zobaczysz,
Ziemia to nie będzie ziemia:
Nie będzie cię nosić.
A ogień, zobaczysz,
Ogień to nie będzie ogień:
Nie będziesz w nim brodzić.
A woda, zobaczysz,
Woda to nie będzie woda:
Nie będzie cię chłodzić.
A wiatr, zobaczysz,
Wiatr to nie będzie wiatr:
Nie będzie cię koić.
Ach, kiedy ona cię kochać przestanie:
Zobaczysz!
Zobaczysz obcą własną twarz,
Jakie wielkie oczy ma strach;
Zobaczysz wszystko to samo,
Co ja.
A ziemia, zobaczysz,
Ziemia to nie będzie ziemia:
Nie będzie cię nosić.
A ogień, zobaczysz,
Ogień to nie będzie ogień:
Nie będziesz w nim brodzić.
A woda, zobaczysz,
Woda to nie będzie woda:
Nie będzie cię chłodzić.
A wiatr, zobaczysz,
Wiatr to nie będzie wiatr:
Nie będzie cię koić
I wszystkie żywioły,
Wszystkie będą ci złorzeczyć:
Lepiej byś przepadł bez wieści!
-----------------------------------------
-----------------------------------------
-----------------------------------------
Będziemy smucić się starannie!
Będziemy szaleć nienagannie!
Będziemy naprzód niesłychanie!
Ku polanie!
Musisz mi pomóc
Kocham za siebie, kocham za ciebie,
Kocham jeden za dwoje.
Słońce po niebie, księżyc po niebie,
Gwiazdy po niebie, chmury po niebie -
Wszystko spoczywa na mojej głowie!
Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoją miłością musisz mi pomóc;
Musisz pokochać mnie więcej,
Bliżej wyciągnąć kochane ręce
Musisz!
Sam nie podołam, sam nie dam rady
Unieść tyle miłości.
Księżyc i gwiazdy, chmury i słońce,
Lody wciąż łamać, ciągle i ciągle,
Sił mi brakuje, o pomoc proszę!
Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoją miłością musisz mi pomóc;
Musisz pokochać mnie więcej,
Bliżej wyciągnąć kochane ręce
Musisz!
Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoją miłością musisz mi pomóc;
Musisz pokochać mnie więcej,
Żebym się nie mógł w głęboką wodę
Rzucić!
Metamorfoza Metamorphosis
A mountain
Gora
clouds were bursting black
chmury pekaly czarne
ever more black
coraz czarniejsze
like terrible herds of Phrigian horses
jakby koni frygijskich grozne tabuny
until thunder
az grom
pierced the still unfinished painting
przeszyl obraz nie dokonczony jeszcze
and the model was falling
a model spadal
head down
glowa w dol
into the canvas
w plotno
and grew into
i wrosl
the still warm contours
w cieple jeszcze kontury
of sudden dazzlement
naglego olsnienia
It was morning already
To byl juz ranek
and you were laughing to me from the
a ty sie smialas do mnie z portretu
portrait
To znak ze nie dosyc fioletu It’s a sign that there’s not enough purple
zapachu mydla or smell of soap
chleba i laskotania nozdrzy or bread and tickle of nostrils
Skandynawia Scandinavia
Jesien Autumn
I liscie zrywac bez zalu And to pick off leaves without sorrow
z usmiechem cieplym i smutnym with a smile both warm and sad
a maly listek ostatni and the last little leaf
zostawic komus i umrzec to leave for someone and die
Zachod slonca w Prowansji Sunset in Provance
Pejzaz Landscape
Usypia horyzont w kaciku twych ust Horizon's asleep in the corner of your mouth
i powracaja chmury i slonce and the clouds and the sun return
lagodniejsze polwyspy prosic to ask the more gentle peninsulas
o miekkie nory twoich oczu for the soft burrows of your eyes
na legowisko as a lair
Rano kiedy szyje pondosisz leniwie In the morning when you softly raise your
rece zlodziei podsuwaja ci neck
grzebienie z kosci sloniowej the hands of thieves offer you
i najpiekniejsze konie ivory combs
przybiegaja pod okno and the most beautiful horses
run up to the window