Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 243

HISTORYCZNE BITWY

KAZIMIERZ KACZMAREK

BUDZISZYN 1945
Wydawnictwo
Ministerstwa Obrony Narodowej
W a r s z a w a 1982
Obwoluta, oktadka, karta tytułowa i opracowanie graficzne:
Jerzy Kępkiewicz
Redaktor: Barbara Kosiorek-Dulian
Redaktor techniczny: Irena Chojdak-Rybarczyk
Redakcja kartograficzna: M a r i a Glinka

© Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej


Warszawa 1982

ISBN 83-11-06737-6
OD AUTORA

Znaczący i bynajmniej nie symboliczny był wkład Polski w zwycię-


stwo nad hitleryzmem w II wojnie światowej. Nieugięta i pełna po-
święcenia walka o wolność Ojczyzny, prowadzona w kraju i na
wszystkich frontach, zapisała na wieczne czasy kolejne stronice na-
szej tysiącletniej historii, wzbogacając ją o nowe postępowe tradycje
i szlachetne ideały narodowe.
Poczesne miejsce w dziejach wojny wyzwoleńczej narodu pols-
kiego i zarazem w historii ludowego Wojska Polskiego zajmuje
udział żołnierzy polskich w operacji berlińskiej. Przemierzyli oni
zwycięsko szlak bojowy od Lenino do Łaby i niemal do stolicy Cze-
chosłowacji — Pragi. Tylko im, obok żołnierzy radzieckich, przypadł
zaszczyt uczestniczenia w szturmie Berlina i zatknięcia w nim bia-
ło-czerwonych sztandarów w imieniu całego narodu. Ten historycz-
ny fakt uwieńczył prawie sześcioletni wysiłek naszego narodu
w wojnie z hitlerowskimi Niemcami.
Wśród wszystkich bitew stoczonych przez ludowe Wojsko Polskie
wyróżnia się — pod względem znaczenia operacyjnego, rozmachu
i dramaturgii — bitwa zaczepno-obronna pod Budziszynem stoczo-
na przez 2 arńrię Wojska Polskiego w ramach operacji berlińskiej.
W operacji tej armia dowodzona przez gen. dyw. Karola Świerczew-
skiego, wchodząc w skład 1 Frontu Ukraińskiego, z częścią sił ra-
dzieckiej 52 armii ubezpieczała od południa główne zgrupowanie
uderzeniowe Frontu, które obchodziło Berlin od południowego za-
chodu.
16 kwietnia, w dniu rozpoczęcia operacji berlińskiej, nad Nysą
Łużycką w rejonie Rothenburga 2 armia WP przeszła chrzest bo-
jowy. Następnie przełamała niemiecką obronę nad Weisser i Schwar-
zer Schóps, sforsowała Szprewę na północ od Budziszyna i rozwi-
jając pościg za rozbitymi wojskami nieprzyjaciela 22 kwietnia czo-
łowymi oddziałami dotarła do północno-wschodnich przedmieść Dre-
zna na odległość od 6 do 10 km.
Zajęcie Drezna przez 2 armię WP byłoby wspaniałym uwieńcze-
niem operacji łużyckiej, do czego z konsekwencją dążyło jej do-
wództwo. Niestety, zamiar ten nie mógł być zrealizowany, ponieważ
na tyłach 2 armii, w rejonie na wschód od Budziszyna, powstała
niezwykle groźna sytuacja na skutek nieoczekiwanego przeciwude-
rzenia tzw. zgorzeleckiego zgrupowania nieprzyjaciela wyłonionego
z Grupy Armii „Mitte" i jednostek korpusu pancernego „Gross-
deutschland". Zgrupowaniu temu, w skład którego wchodziły za-
prawione w bojach dywizje pancerne i grenadierskie, 22 kwietnia
udało się wbić klin w rozciągnięte ugrupowanie 2 armii WP. Po
zachodniej stronie klina włamania znalazły się główne, a po wscho-
dniej stronie — pomocnicze siły armii. Tylko od polskich wojsk,
na początku niemieckiego przeciwuderzenia, zależało, czy Niemcy
nie wyjdą na tyły głównych sił 1 Frontu Ukraińskiego operujących
w tym czasie na południe od Berlina. Należało za wszelką cenę
nie dopuścić do zakłócenia bitwy o stolicę III Rzeszy, którą główne
siły 1 Frontu Białoruskiego i. 1 Frontu Ukraińskiego marszałków
Gieorgija Żukowa i Iwana Koniewa rozstrzygały na swoją korzyść.
Opanowanie Berlina przybliżało bowiem kapitulację hitlerowskich
Niemiec, a tym samym zakończenie II wojny światowej w Europie.
Pierwsze oznaki przyszłej bitwy budziszyńskiej wystąpiły już
18 kwietnia, gdy nieprzyjaciel wykonał kontrataki na odsłonięte
lewe skrzydło 2 armii WP w rejonie na południe od Niesky, leżą-
cego 15 km na zachód od Nysy Łużyckiej. Jednocześnie Niemcy za-
atakowali radzieckie jednostki 52 armii, które przełamały obronę
nad tą rzeką na południe od naszej armii. Nieprzyjaciel zamierzał
uderzeniem na północ, wzdłuż Nysy Łużyckiej, odtworzyć obronę
4 armii pancernej. Gdy się okazało, że obrona polskich i radziec-
kich jednostek, chociaż zorganizowana pośpieszenie i w ogniu wal-
ki, jest nie do przebycia, nieprzyjaciel, ściągnąwszy większe siły,
przystąpił do kolejnych uderzeń — tym razem w obszarze na
wschód od Budziszyna, w widłach Szprewy i Schwarzer Schops,
gdzie znajdowały się tylko niewielkie polskie siły. Jednocześnie
kilka jednostek niemieckich uderzyło z północy, z rejonu nie obję-
tego jeszcze działaniami bojowymi polskich wojsk.
23 kwietnia 2 armia WP rozpoczęła pięciodniowe niezwykle dra-
matyczne i ciężkie walki w tzw. zaczepno-obronnej bitwie pod Bu-
dziszynem. Niewielkie początkowo siły armii stawiły zdecydowany
opór nawale pancerno-zmotoryzowanych wojsk przeciwnika. Bitwa
ta, nie przewidziana w planie operacji 2 armii, rozpoczęła się dla
niej w nie sprzyjających warunkach operacyjnych. W wyniku bo-
wiem dotychczasowych działań jej siły zostały rozrzucone na dużej
przestrzeni Łużyc, tworząc trzy odizolowane zgrupowania. Nie bez
znaczenia był fakt, że doświadczonym dywizjom niemieckim musiały
stawić czoło nasze młode nie ostrzelane jeszcze jednostki.
2 armia WP na polach Łużyc zmierzyła się w różnej kolejności
z 2 dywizjami pancernymi, 4 dywizjami piechoty, dywizją grena-
dierów pancernych, dywizją spadochronowych grenadierów pancer-
nych, dywizją do zadań specjalnych. 3 dywizjami zapasowymi, bry-
gadą dział szturmowych, brygadą strzelców przeciwoancernych oraz
brygadową grupą pancerną, nie licząc mniejszych jednostek i bata-
lionów Volkssturmu. Łącznie przeciwko naszym wojskom wystą-
piło 12 dywizji i 3 brygady.
W chwili najbardziej ciężkiej dowódca 1 Frontu Ukraińskiego
skierował na pomoc naszym wojskom część sił radzieckiej 5 armii
gwardii i 52 armii.
27 kwietnia wojska Grupy Armii „Mitte" były tak rozbite i osła-
bione, że nie mogły już realizować swoich planów, chociaż nadal
wykonywały skuteczne, lecz jedynie lokalne słabsze przeciwuderze-
nia. Po wytrąceniu nieprzyjacielowi inicjatywy operacyjnej 2 armia
WP przystąpiła do ostatecznej likwidacji klina włamania i wyrów-
nania linii frontu skierowanego na południe. Konsekwencje zasad-
niczych i decydujących działań bitwy budziszyńskiej trwały jednak
aż do końca operacji łużyckiej, tj. do 4 maja.
O tym, jak doszło do bitwy pod Budziszynem, w jakiej sytuacji
operacyjnej znalazła się 2 armia WP w chwili niemieckiego orze-
ciwuderzenia, jakie decyzje i środki podjęto, by zatrzymać nienrzy-
jaciela na Łużycach, oraz jakie znaczenie miał wysiłek bojowy pol-
skiego żołnierza dla przebiegu działań 1 Frontu Ukraińskiego, a więc
1 częściowo dla operacji berlińskiej, traktuje niniejsza książka.
Praca ta została oparta na dokumentach i rzetelnej literaturze
przedmiotu, stąd wszystkie dane liczbowe są uzasadnione naukowo.
Korzystałerrj również z relacji i wspomnień uczestników walk, bv
otrzymać odpowiedź na wiele nurtujących mnie spraw, których wy-
tłumaczenia nie mogłem znaleźć w dokumentach archiwalnych.
Starałem się w książce ukazać bohaterów pamiętnej bitwy. Nie
będzie przesadą, jeśli stwierdzę, że boje stoczone przez żołnierzy
2 armii WP na Łużycach są przykładem zbiorowego i indywidual-
nego bohaterstwa, bezgranicznego poświęcenia dla świętej sprawy
wolności Ojczyzny. Dzięki tym wspaniałym żołnierzom, którzy nie
szczędzili krwi, 2 armia WP wykonała powierzone jej zadanie.
Sądzę, że bitwa pod Budziszynem, którą można rozpatrywać w róż-
nych aspektach, z pewnością pobudzi do dalszych badań przyszłych
historyków. W pracy tej udało mi się jeszcze pełniej niż w moich
dotychczasowych opracowaniach poświęconych operacji łużyckiej
2 armii WP scharakteryzować siły i zamiary nieprzyjaciela, pogłę-
bić problemy z zakresu dowodzenia oraz uwypuklić jej miejsce i ro-
lę w operacji berlińskiej.
Bitwa pod Budziszynem, w której zaangażowane były ogromne
siły obu stron, ze względu na jej znaczenie dla przebiegu operacji
berlińskiej i na rozmach działań, należy do największych bitew
II wojny światowej. 2 armia WP, wychodząc z bitwy pod Budziszy-
nem zwycięsko, wykonała zadanie, jakie otrzymała od dowódcy
1 Frontu Ukraińskiego w ramach operacji berlińskiej — umożliwiła
bowiem jego głównym siłom niezakłócone wyjście nad Łabę oraz
natarcie na Berlin.
Krew żołnierza 2 armii WP przelana pod Budziszynem w 1945 r.
i osiągnięte tam zwycięstwo stanowi integralną, liczącą się część
polskiej drogi do Zwycięstwa i Wolności w latach II wojny
światowej.
NAD N Y S Ą Ł U Ż Y C K Ą (9—15 IV)

PRZED OSTATNIM ATAKIEM

Wiosną 1945 r. hitlerowskie Niemcy znalazły się w bezna-


dziejnej sytuacji. Wojna w Europie dobiegała końca, los fa-
szyzmu został przesądzony. Blok hitlerowski rozpadł się
ostatecznie. Dzięki misji wyzwoleńczej Armii Radzieckiej
cieszyły się wolnością i niepodległością narody Polski, Ru-
munii, Bułgarii, Jugosławii, Węgier, Finlandii, znaczna część
ludności Czechosłowacji, Austrii i Norwegii.
Wojska radzieckie znalazły się na przedpolach Berlina,
od którego dzieliło je znad Odry zaledwie 60 km w linii
prostej.
Na froncie zachodnim armie brytyjskie i amerykańskie
sforsowały w końcu marca Ren i, nie napotykając zorgani-
zowanego oporu wojsk niemieckich, rozwijały natarcie na
kierunku hamburskim, lipskim i praskim. W połowie kwiet-
nia osiągnęły linię: Brema, Wittenberg, Magdeburg, Des-
sau, Chemnitz, Strassburg, i znalazły się w odległości
100—120 km od Berlina. Na zachodzie nie było zwartego
i silnego frontu niemieckiego.
Główny wysiłek wojsk nieprzyjaciela był skupiony na
froncie wschodnim. Niemieckie przygotowania obronne na
linii Odry i Nysy Łużyckiej zapoczątkowane zostały już je-
sienią 1944 r. gdy Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych
(OKIi) wytyczyło tzw. linię Nibelungów, która miała „słu-
żyć niemieckim wojskom lądowym na wschodzie za oparcie
w rozstrzygającej walce o rdzeń Rzeszy niemieckiej" Roz-
poczęto wówczas szeroko zakrojone prace, polegające głów-
nie na przystosowaniu do nowych zadań znajdujących się
tam umocnień stałych i modernizacji twierdz. Przygotowa-
nia obronne wzmogły się z chwilą dotarcia wojsk radziec-
kich do Odry i Nysy Łużyckiej, a szczególnie gdy załama-
ły się niemieckie plany rozbicia wojsk 1 Frontu Białorus-
kiego nad Odrą, tj. od fiaska uderzenia 11 armii 16—18
lutego 1945 r. z rejonu Stargardu Szczecińskiego na południe.
Odtąd nieprzyjaciel codziennie spodziewał się radzieckiej
ofensywy na Berlin. Na berlińskim kierunku strategicznym
rozbudowano obronę na całą jego głębokość. Wyjątkowo sil-
nie umocniono zachodni brzeg Odry i Nysy Łużyckiej oraz
przygotowano do obrony Berlin. Berlińskiego kierunku
strategicznego broniła Grupa Armii „Weichsel" w składzie:
3 armia pancerna, 9 armia ogólnowojskowa i część Grupy
Armii „Mitte" (4 APanc).
III Rzesza, pomimo utracenia bogatych terenów surowco-
wych i uprzemysłowionych okręgów krajów okupowanych,
dysponowała dużymi zapasami uzbrojenia i amunicji. Do-
wództwo niemieckie, nie chcąc dopuścić do ostatecznej klę-
ski, czyniło rozpaczliwe wysiłki w celu zrealizowania tzw.
nadzwyczajnego programu w dziedzinie uzbrojenia. By zy-
skać na czasie i zapobiec radzieckiej ofensywie w głąb Nie-
miec, wydało bezwzględne rozkazy utrzymania obrony na
Odrze i Nysie Łużyckiej. W tym celu uzupełniono do peł-
nych etatów związki taktyczne wojsk lądowych. Uczyniono
to kosztem zasobów ludzkich i uzbrojenia wojsk lotni-
czych i marynarki wojennej oraz rozwiązanej armii rezer-
wowej. Wysłano na front wszystkie szkoły oficerskie i pod-
oficerskie, powołano do służby roczniki 1928 i 1929 oraz

1 T. S a w i c k i , Niemieckie wojska lądowe na froncie wschod-


nim (czerwiec 1944— maj 1945), Warszawa 1979, s. 229 oraz 493—512.
2 Kolejne dane o wojskach niemieckich, działających przeciwko
2 armii WP do 23IV, zaczerpnąłem z artykułu tegoż autora pt. Ope-
racja berlińska 1 Frontu Ukraińskiego w świetle dokumentów nie-
mieckich, „Wojskowy Przegląd Historyczny" 1981, nr 1.
uruchomiono Volkssturm, obejmujący obowiązkiem wojsko-
wym wszystkich mężczyzn mogących utrzymać broń.
W wyniku tych przedsięwzięć stan liczebny wojsk lądo-
wych według sprawozdania OKH z 8 kwietnia 1945 r. wy-
nosił, wraz z jednostkami SS, 7 348 000 ludzi (w chwili na-
paści na ZSRR — 22 VI1941 — siły niemieckie liczyły
5 340 000 żołnierzy). Natomiast stan wszystkich niemieckich
sił zbrojnych w analogicznych okresach wynosił odpowied-
nio: niemiecka armia wschodnia została rozwinięta do 204
dywizji i 18 brygad o rekordowej liczebności — 4 200 000 lu-
dzi. W tej liczbie znalazło się aż 38 dywizji oraz 3 brygady
pancerne i zmotoryzowane (79% w stosunku do walczą-
cych przeciwko aliantom zachodnim). W tym czasie na
froncie zachodnim zaangażowanych było 113 dywizji i 11
brygad, co w stosunku do całości niemieckiej armii czynnej
stanowiło 31,6%. Na front wschodni skierowano ponadto
wszystkie siedem dywizji pancernych SS oraz siedem (spo-
śród ośmiu) dywizji grenadierów pancernych SS, tj. wszy-
stkie dywizje szybkie mające w zasadzie pełne stany etato-
we. Ogółem do obrony berlińskiego kierunku strategiczne-
go między Zatoką Szczecińską a Sudetami dowództwo
niemieckie skierowało około 1 500 000—1 800 000 żołnierzy.
Ponadto w Berlinie w momencie jego okrążenia znalazła się
załoga przekraczająca 300 000 ludzi.
Chociaż sytuacja strategiczno-operacyjna Niemiec była
beznadziejna, to przywódcy hitlerowscy ciągle nie tracili
nadziei, że uda im się wykorzystać sprzeczności w łonie
koalicji antyhitlerowskiej i zawrzeć z państwami zachodni-
mi oddzielny pokój, który pozwoli skierować wszystkie siły
przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Potwierdził to w swych
zeznaniach na procesie w Norymberdze feldmarsz. Wilhelm
Keitel: „Począwszy od lata 1944 roku Niemcy prowadziły
wojnę jedynie w celu wygrania na czasie. W wojnie, w któ-
rej z obydwu stron uczestniczyły różne państwa, różni do-
wódcy, różne armie i floty, w dowolnym czasie mogły zajść
zupełnie nieoczekiwane zmiany sytuacji w wyniku kombi-
nacji owych różnorodnych sił. Tych oczekiwanych wyda-
rzeń nie można było z góry określić, jednak mogły one
zaistnieć i wywrzeć decydujący wpływ na całą sytuację wo-
jenną. Tak więc prowadziliśmy wojnę oczekując na wyda-
rzenia, które miały nastąpić, ale nie nastąpiły" 3.
Do upragnionego przez hitlerowskie Niemcy rozłamu jed-
nak nie doszło. Co więcej — decydujące zwycięstwa Armii
Radzieckiej odniesione w toku ofensywy styczniowej nad
wojskami niemieckimi jeszcze bardziej podniosły autorytet
Związku Radzieckiego w świecie.
W tym czasie Armia Radziecka miała zdecydowaną prze-
wagę. W rozstrzygającym uderzeniu, które doprowadziło do
kapitulacji III Rzeszy, walczyło ponad 6,5 mln żołnierzy ra-
dzieckich w siedmiu zaangażowanych w to uderzenie Fron-
tach, mających łącznie 15 tys. czołgów i dział pancernych;
flota powietrzna liczyła 15 tys. samolotów bojowych.
Działające w zachodniej Europie siły zbrojne Stanów
Zjednoczonych dochodziły do około 3 mln żołnierzy. Wiel-
ka Brytania skierowała na kontynent europejski 900 tys.
żołnierzy, z czego tylko 350 tys. brało udział w walkach
frontowych. Łącznie wojska te na froncie zachodnim mia-
ły około 6,5 tys. czołgów i dział pancernych oraz ponad
10 tys. samolotów.
Na froncie zachodnio- i południowoeuropejskim działały
jednostki Polskich Sił Zbrojnych, a nad środkowym Renem
w składzie 1 armii francuskiej biły się dwa zgrupowania
piechoty polskiej (19 i 29 ZPP). 1 maja 1945 r. stan formacji
polskich na Zachodzie wynosił 194 500 żołnierzy, z tego
około 100 000 w pierwszej linii. Na wyposażeniu formacji
polskich znajdowało się około 950 dział i moździerzy, blisko
11 tys. dział przeciwpancernych i przeciwlotniczych, 1330
czołgów i dział pancernych, 2970 transporterów opancerzo-
nych, prawie 1800 samochodów pancernych oraz około
32 tys. innych pojazdów mechanicznych. Siły lotnicze liczy-
ły około 300 samolotów. Polska Marynarka Wojenna skła-
3 Braterstwo broni, Warszawa 1975, s. 395—396.
dała się z krążownika, 6 niszczycieli, 3 okrętów podwod-
nych i 5 ścigaczy.
Znaczną siłę stanowiło ludowe Wojsko Polskie. W operacji
berlińskiej walczyły dwie nasze armie. 1 armia WP — pod.
dowództwem gen. dyw. Stanisława Popławskiego — wcho-
dziła w skład 1 Frontu Białoruskiego. 2 armia WP — pod
dowództwem gen. dyw. Karola Świerczewskiego — wraz
z 1 korpusem pancernym, 2 dywizją artylerii i 14 samo-
dzielną brygadą artylerii przeciwpancernej działała w ra-
mach 1 Frontu Ukraińskiego. Ponadto w składzie 1 Fron-
tu Białoruskiego walczył 1 korpus lotniczy oraz 1 samo-
dzielna brygada moździerzy. Siły polskie liczyły prawie
200 tys. żołnierzy, około 3 tys. dział i moździerzy, 521 czoł-
gów i dział pancernych oraz 422 samoloty. W głębi kraju
szykowało się do walki jeszcze około 200 tys. żołnierzy.
1 armia WP miała doświadczenie bojowe zdobyte w cza-
sie walk nad środkową Wisłą, o Warszawę, na Wale Po-
morskim i w Kołobrzegu. Dla 2 armii WP udział w opera-
cji berlińskiej miał być chrztem bojowym.
*

* *

Naczelne Dowództwo Armii Radzieckiej opracowując


plan ostatecznego rozbicia niemieckich sił zbrojnych wy-
chodziło z założenia, że szybkie ich rozgromienie nad Odrą
i Nysą Łużycką oraz opanowanie Berlina będzie najskutecz-
niejszym środkiem zmuszenia hitlerowskich Niemiec do
bezwarunkowej kapitulacji i zwycięskiego zakończenia
wojny w Europie. Realizując ten cel skoncentrowało na
kierunku berlińskim taką ilość sił i środków, która całko-
wicie zabezpieczała pomyślne i szybkie przeprowadzenie
operacji. Ogółem na froncie od Bałtyku do Sudetów wojska
radzieckie miały 2,5 mln ludzi, 41 600 dział i moździerzy,
6250 czołgów i dział pancernych oraz 8300 samolotów bojo-
wych. Dzięki temu Armia Radziecka osiągnęła na tym kie-
runku ogólną przewagę nad wojskami niemieckimi.
Plan operacji przewidywał czołowe uderzenie na zgru-
powanie wojsk broniących Berlina od wschodu, z jednocze-
snym obejściem nieprzyjaciela od południa i północy oraz
okrążeniem go przez główne siły 1 Frontu Białoruskiego
i prawe skrzydło 1 Frontu Ukraińskiego. Aby uniemożli-
wić przeciwnikowi przeciwdziałanie na skrzydła wojsk
okrążających Berlin, przewidywano natarcie 2 Frontu Bia-
łoruskiego i znacznych sił 1 Frontu Ukraińskiego w kierun-
ku Łaby w celu połączenia się z wojskami zachodnich
sojuszników. Główne zadanie w operacji miały wykonać woj-
ska 1 Frontu Białoruskiego i 1 Frontu Ukraińskiego. Ope-
racja miała być przeprowadzona w możliwie najszybszym
tempie.
1 Front Białoruski, dowodzony przez marsz. Gieorgija
Żukowa, zajął pozycje nad środkową Odrą i częściowo nad
Nysą Łużycką. Natomiast 1 Front Ukraiński marsz. Iwana
Koniewa — na linii Nysy Łużyckiej, na południe od Sęko-
wic i wzdłuż Sudetów. 2 Front Białoruski, pod dowództwem
marsz. Konstantego Rokossowskiego, skoncentrował się na
wybrzeżu Morza Bałtyckiego i nad dolną Odrą.
Główne siły 1 Frontu Białoruskiego zostały ześrodkowa-
ne na kierunku Kostrzyn — Berlin, w pasie szerokości
44 km. Natomiast 1 Frontu Ukraińskiego rozwinęły się
w pasie długości 34 km. Ogromną rolę w przełamaniu obro-
ny wroga powierzono artylerii, broni pancernej i lotnic-
twu. Na odcinkach przełamania Frontów przeciętna gęstość
artylerii i moździerzy dochodziła do 250 na kilometr fron-
tu. Każdy Front miał swoją armię lotniczą, a 1 Front Bia-
łoruski dysponował jeszcze polską 4 mieszaną dywizją lot-
niczą z odwodu Naczelnego Dowództwa, a w czasie operacji
wszedł do akcji 1 korpus lotniczy.
1 i 2 armie WP w ramach operacji berlińskiej miały do
wykonania podobne zadania. Obie armie działały w pier-
wszych rzutach operacyjnych Frontów, prowadząc natarcie
na zewnętrznych skrzydłach zgrupowań uderzających na
Berlin, jednocześnie zabezpieczając je od przeciwuderzeń
nieprzyjaciela z północy (i armia WP) i z południa (2 ar-
mia WP).
Marsz. Koniew wyznaczył 2 armii WP zadanie na pomoc-
niczym kierunku uderzenia Frontu, gdzie miała działać
obok radzieckiej 52 armii. Podstawowym zadaniem tego
zgrupowania miało być prowadzenie natarcia W kierunku
Budziszyna i Drezna oraz zabezpieczenie od południa głó-
wnego zgrupowania uderzeniowego Frontu, obchodzącego
Berlin od południowego zachodu. 2 armia WP winna była
przełamać obronę nieprzyjaciela nad Nysą Łużycką w pasie
szerokości 32 km, na odcinku od Młotów do folwarku
Wysokie.
52 armia gen. płk. Konstantina Korotiejewa, będąca le-
wym sąsiadem naszej armii, otrzymała zadanie nacierania na
Budziszyn tylko częścią sił, swoim prawym skrzydłem.
Wojska działające na j e j lewym skrzydle pozostawały w ob-
ronie, wzdłuż Sudetów, na prawie 100-kilometrowym od-
cinku. Prawy sąsiad 2 armii — 5 armia gwardii gen. płk.
Aleksieja Żadowa wchodząca w skład głównego zgrupo-
wania Frontu — miał nacierać w kierunku Spremberg, Tor-
gau, omijając od północy lasy mużakowskie (Muskauer
Forst).
W połowie kwietnia przygotowania do operacji berliń-
skiej zostały zakończone. Wojska i sztaby osiągnęły pełną
gotowość bojową i oczekiwały rozkazu do natarcia. Staran-
ne przygotowania miały zapewnić wspaniały sukces naj-
większej w dziejach wojen operacji.

OBRONA WROGA

Teatrem działań 2 armii WP miały być Łużyce, które są


historyczną krainą zachodniej Słowiańszczyzny między Ny-
są Łużycką a Łabą, zamieszkaną przez stary, nieliczny już
lud słowiański, nazywany potocznie Łużyczanami (sami zaś
nazywają się Serbami).
Szlak bojowy 2 armii WP w głąb terytorium nieprzyja-
ciela prowadził przez tzw. Bramę Łużycką, przez którą od
zarania dziejów wiodły drogi handlowe z zachodu na
wschód, z Lipska przez Drezno, Zgorzelec, Wrocław, War-
szawę aż do Moskwy. Przez Bramę Łużycką szły wojska
germańskie w czasie wypraw na wschód, na ziemie sło-
wiańskie. Tędy przechodziły też hufce zbrojne Bolesława
Chrobrego, by przynieść wolność Łużycom i zadokumento-
wać prawo do tych historycznych ziem słowiańskich wbi-
ciem słupów nad rzeką Saalą. Tym szlakiem ciągnęła
w marcu 1813 r. rozbita w Rosji armia Napoleona.
Ze względu na położenie geograficzne dużą rolę strate-
giczną odgrywał we wszystkich wielkich wojnach środko-
woeuropejskich Budziszyn. We wczesnym średniowieczu
stał tu gród obronny łużyckiego plemienia Milczan. Budzi-
szyn, leżąc na skrzyżowaniu ważnych linii komunikacyj-
nych, poważną rolę odegrał także w operacji berlińskiej
w 1945 r. W kwietniu zagradzał on drogę wojskom radziec-
kim i polskim w ich marszu na Drezno, w maju zaś na Pra-
gę. Zdobywany był dwukrotnie: w niezwykle zaciętych
walkach w operacji berlińskiej przez wojska radzieckie
52 armii i po raz drugi przez oddziały 2 armii WP w ope-
racji praskiej.
Obszar w pasie działania 2 armii WP na zachód od Ny-
sy w części północnej był pokryty zwartym masywem
lasów mużakowskich o nielicznych osiedlach. W części po-
łudniowej lasy miały mniej zwarty charakter niż na pół-
nocy. Teren różnił się również pod względem ukształtowa-
nia powierzchni. W części północnej był bardziej równinny,
w południowej występowały wzniesienia dochodzące do
300 m nad poziom morza przechodzące w Podgórze Łużyc-
kie i Saską Szwajcarię.
Przeszkodę w natarciu 2 armii stanowiły rzeki o biegu
południkowym oraz liczne jeziora i stawy, często połączo-
ne kanałami. Największą przeszkodą wodną w pasie na-
tarcia 2 armii była Nysa Łużycka, która na tym odcinku
miała szerokość od 20 do 40 m, głębokość od 1,2 do 2,5 m.
Dolina rzeki była trawiasta o szerokości od 200 do 500 m.
W czasie operacji nie była zalana wodą.
Kolejnymi przeszkodami wodnymi były: Weisser Schóps,
Schwarzer Schóps, Szprewa, Schwarzwasser, Schwarze Ei-
sler i inne. Największą rzeką spośród nich była Szprewa,
która w pasie działań armii miała szerokość od 20 do 30 m,
głębokość od 1,0 do 2,5 m.
Teren z punktu widzenia nieprzyjaciela był korzystny
do obrony. Do działań zaczepnych naszych wojsk dogod-
niejszy był kierunek na południe od lasów mużakowskich,
prowadzący na Rothenburg, Niesky, Budziszyn, Drezno.
Z tego też powodu został wyznaczony przez dowódcę 1 Fron-
tu Ukraińskiego jako kierunek głównego uderzenia 2 ar-
mii WP.
Nieprzyjaciel dobrze wykorzystał sprzyjające warunki te-
renowe — ukształtowanie powierzchni i jej pokrycie. Opie-
rając się na Nysie i rzekach płynących w głębi obrony, na
osiedlach i lasach, rozbudował system obrony, złożony
z trzech pozycji. W głębi operacyjnej wzdłuż Szprewy utwo-
rzył ponadto jeszcze jedną rubież obronną.
Najbardziej była rozbudowana pierwsza pozycja, której
przedni skraj przebiegał wzdłuż zachodniego brzegu Nysy;
składała się z 2—3 transzei. Transzeje miały przeciętnie co
100—150 m gniazda cekaemów oraz wiele schronów z lek-
kim przykryciem. Przed przednim skrajem, w odległości od
30 do 40 m, znajdowały się ciągłe pola minowe przeciwpie-
chotne i przeciwczołgowe oraz zapory z drutu kolczastego.
Wszystkie miejscowości na przednim skraju zostały przy-
gotowane do obrony okrężnej.
Druga pozycja ciągnęła się wzdłuż wschodniego skraju la-
su od Neusorge do Geheege za rowem przeciwczołgowym.
Trzecia przebiegała wzdłuż rzeki Weisser Schóps i kanału
Neu Graben w odległości od 5 do 9 km od przedniego skraju
niemieckiej obrony.
Wojska niemieckie, które znajdowały się przed 2 armią
WP, wchodziły w skład Grupy Armii „Mitte" broniącej się
na obszarze Czech i Moraw, na Pogórzu Sudeckim oraz Ny-
sy Łużyckiej. Należała ona do najsilniejszych zgrupowań
operacyjnych nieprzyjaciela. Miała 57 dywizji i 2 grupy bo-
jowe (w tym 9 DPanc, 3 DGren Panc i 1 GPanc). W dyspo-
zycji Grupy i jednocześnie w odwodzie OKH znajdowało się
dowództwo korpusu spadochronowo-pancernego „Hermann
Góring", 2 dywizja spadochronowo-paneerna „Hermann
Góring" i 600 dywizja piechoty (własowców).
Dowódca Grupy Armii „Mitte" feldmarsz. Ferdinand
Schórner, podobnie jak Adolf Hitler, oceniał, że główne ude-
rzenie wojsk radzieckich, a więc i 1 Frontu Ukraińskiego,
zostanie skierowane na Czechosłowację. Dlatego tylko 23%
swoich sił ugrupował na kierunku głównego uderzenia
1 Frontu Ukraińskiego. Błędna interpretacja zamiaru do-
wództwa radzieckiego spowodowała niewłaściwe usytuowa-
nie odwodów Grupy Armii „Mitte" i pośpieszne przegrupo-
wywanie wojsk w chwili rozpoczęcia, operacji berlińskiej.
Natomiast słusznie oceniano, że główne uderzenie radziec-
kie na Berlin, na Grupę Armii „Weichsel", wyjdzie z przy-
czółka pod Kostrzynem, a pomocnicze z rejonu Zgorzelca na
Budziszyn, Drezno, tj. przez Bramę Łużycką. Dlatego na ten
naturalny geograficzny szlak, na którym miały nacierać
wojska 1 Frontu Ukraińskiego oraz 2 armia WP, naczelne
dowództwo niemieckie skierowało zaliczoną do elitarnych
jednostek Wehrmachtu 4 armię pancerną gen. Fritza Greu-
sera z Grupy Armii „Mitte". Ponadto w rejonie Spremberg,
Cottbus i Gorlitz rozmieściło odwody w postaci kilku wy-
borowych dywizji pancernych z tej Grupy Armii.
4 armia pancerna przed operacją zajmowała obronę na
160-kilometrowym froncie od ujścia Nysy Łużyckiej do
Pieńska i dalej aż do Lwówka Śląskiego, osłaniając aż trzy
kierunki operacyjne: cottbuski, drezdeński i zgorzelecki,
oraz zamykając podejścia do Berlina od strony południowo-
-wschodniej. W skład armii wchodziły: 5 korpus armijny
(214, 275 i 342 DP, 35 i 36 DGren SS); korpus pancerny
„Grossdeutschland" (DGPanc „Brandenburg", 545 DP
1 615 D d/z spec); 57 korpus pancerny (6 i 72 DP). W dyspo-
zycji dowódcy armii znajdowała się: korpuśna grupa „Mo-
ser" (193, 404 i 463 D Zapas); 20 i 21 dywizje pancerne,
dywizja ochrony fiihrera z brygadową grupą pancerną „Bóh-
men"; 1 dywizja spadochronowo-pancerna „Hermann Go-
ring" i 10 dywizja pancerna SS „Frundsberg". Łącznie 4 ar-
mia pancerna miała 18 dywizji i jedną grupę bojową,
a wraz z odwodami Grupy Armii „Mitte" rozmieszczonymi
w jej pasie — 20 dywizji i 2 brygady.
Na początku operacji 4 armii pancernej dodatkowo pod-
porządkowano: 344 dywizję piechoty (przybyła 19 IV
z 1 APanc), 17 dywizję piechoty (przerzucona 20 IV z 17 A)
oraz brygadę strzelców przeciwpancernych „Freie Ukrainę"
(przekazana w tym samym dniu przez wojska zapa-
sowe).
Na terenie Górnych Łużyc, między Pieńskiem a miejsco-
wością Forst, czyli w środkowej części pasa obrony 4 armii
pancernej, znajdował się korpus pancerny „Grossdeutsch-
land". Bronił się on więc przed frontem 5 armii gwardii,
2 armii WP i częściowo 52 armii, osłaniając kierunek drez-
deński. Korpusem dowodził gen. art. Georg Jauer.
Przed frontem 2 armii WP, tuż za Nysą Łużycką, broniła
się większością sił doborowa i zaprawiona w bojach dywizja
grenadierów pancernych „Brandenburg", wzmocniona 1244
pułkiem grenadierów, dwoma dywizjonami 732 brygady ar-
tylerii, pułkiem 3 brygady moździerzy i innymi mniejszymi
jednostkami oraz 615 dywizja do zadań specjalnych.
Dywizja grenadierów pancernych „Brandenburg" zajmo-
wała obronę na 18-kilometrowym odcinku od Deschka (na
północ od Pieńska) do Steinbach. Przed operacją berlińską
liczyła ona 11 500 żołnierzy, w tym 1800 esesmanów. Na wy-
posażeniu miała 140 dział i 60 moździerzy, 20 czołgów, dużo
broni maszynowej oraz nowoczesnej broni przeciwpancer-
nej — pancerzownic i pancerzownic rakietowych. Dywizją
dowodził gen. Schulte-Heuthaus.
615 dywizja do zadań specjalnych, dowodzona przez płk.
Belova, obsadziła odcinek o długości 25 km od Steinbach do
Muskau. Stan liczebny dywizji wynosił około 7 tys. żołnie-
rzy. Uzbrojona była w 30 dział i 30 moździerzy oraz dużą
liczbę broni maszynowej i przeciwpancernej.
Oceniając wartość bojową tych jednostek należy stwier-
dzić, że dywizja grenadierów pancernych „Brandenburg" ze
względu na swój skład organizacyjny i wyposażenie zdolna
była do prowadzenia zdecydowanych działań nie tylko ob-
ronnych, lecz także do wykonywania silnych kontrataków,
a 615 dywizja do zadań specjalnych mogła bronić się sku-
tecznie w rozległych obszarach leśnych. Trzeba przyznać, że
dowództwo niemieckie należycie wykorzystało te związki
taktyczne powierzając im zadanie na miarę ich możliwości
bojowych. Właściwe wnioski wyciągnęło też ze studiów tere-
nowych skupiając główny wysiłek obrony na trafnie prze-
widzianym kierunku uderzenia 2 armii WP.
Największe niebezpieczeństwo dla" wojsk polskich i ra-
dzieckich nacierających na Budziszyn — Drezno stanowiły,
jak się później miało okazać, niemieckie odwody operacyjne.
Ponieważ 52 armia miała prowadzić natarcie w kierunku
Budziszyna tylko częścią sił, a na pozostałym 100-kilometro-
wym odcinku frontu działać w obronie, największe zagroże-
nie dla 2 armii WP stwarzały odwody ześrodkowane przed
radziecką armią. Każda próba nieprzyjaciela wykorzystania
tych odwodów przeciw głównym siłom 1 Frontu Ukraińskie-
go musiała rozpocząć się od uderzenia na 52 armię i 2 ar-
mię WP. Zagrożenie prawego skrzydła 2 armii WP było
mniejsze, gdyż należało się spodziewać, że odwody zgru-
powane przed 5 armią gwardii będą użyte przede wszystkim
w obszarze na południe od Berlina.
Do obrony Łużyc Niemcy wykorzystywali również miej-
scową ludność, z której sformowali oddziały Volkssturmu,
przeszkolili Hitlerjugend, zorganizowali przeciwpożarową
służbę obserwacyjno-meldunkową itp. Zawczasu stworzyli
też sieć wywiadu operacyjnego. Cywilna ludność z pasa
przyfrontowego została w większości ewakuowana.
Dowództwo niemieckie orientując się, że morale żołnierzy
nie jest najlepsze, starało się podnieść ich zapał do walki
rzucając hasło: „Lepsza śmierć w walce niż życie w sybe-
ryjskiej katordze". Część żołnierzy była zastraszona terro-
rem sfanatyzowanych oficerów i esesmanów, którzy za
najmniejszy opór przy wykonywaniu zadań bojowych natych-
miast rozstrzeliwali. Inni wciąż jeszcze wierzyli w obiecy-
waną przez Hitlera cudowną broń, która miała zmienić losy
wojny. Z żelazną konsekwencją egzekwował wykonywanie
wszelkich rozkazów bojowych zwłaszcza dowódca Grupy
Armii „Mitte" feldmarsz. Schórner. Należał on do organiza-
torów Reichswehry. Bardzo wcześnie związał się z NSDAP.
Znany z brutalności i braku wszelkich skrupułów w reali-
zacji polityki partii nazistowskiej, zdobył sobie całkowite za-
ufanie Hitlera. Gdy po śmierci Hitlera powstał ostatni rząd
III Rzeszy na czele z adm. Karlem Dónitzem, Schórner zo-
stał mianowany naczelnym dowódcą wojsk lądowych.
Drakońskie środki stosowane przeciwko nieposłusznym
żołnierzom połączone z różnymi formami terroru osiągnęły
zamierzony skutek. W czasie operacji okazało się, że po-
szczególne pododdziały, a nawet większe jednostki, stawiały
wyjątkowo zaciekły i desperacki opór, tym bardziej gdy się
dowiedziały, iż walczą przeciwko polskim wojskom. Zdarza-
ły się wypadki przyłączania się niemieckiej ludności cywil-
nej do swoich oddziałów, by razem walczyć przeciwko
naszym żołnierzom. Hitlerowskie chwyty propagandowe, gło-
szące przeciwstawianie się Armii Radzieckiej za wszelką ce-
nę, przyniosły pożądane wyniki.

NASZE PRZYGOTOWANIA

2 armia WP była młodym, jednym z dwóch związków


operacyjnych ludowego Wojska Polskiego. J e j formowanie
rozpoczęło się w końcu sierpnia 1944 r. na obszarach tzw.
Polski lubelskiej. Młody był też wiek jej żołnierzy, przeszło
połowa nie przekroczyła bowiem 25 roku życia. Większość
żołnierzy armii nigdy w wojsku nie służyła. Tylko część
brała udział w wojnie z hitlerowskim najeźdźcą w 1939 r.,
wielu natomiast walczyło w różnych oddziałach partyzanc-
kich.
Twórcą 2 armii WP był gen. dyw. Karol Świercze wski3
legendarny „Generał Walter". Brał udział w Rewolucji Paź-
dziernikowej i w wojnie domowej w Rosji. Należał do czo-
łowych i najbardziej popularnych dowódców armii republi-
kańskiej podczas wojny domowej w Hiszpanii. W latach
1941—1943 walczył w szeregach Armii Radzieckiej, m.in.
dowodził brygadą i dywizją, następnie zajmował stanowisko
komendanta szkoły wojskowej. W 1943 r. był współorgani-
zatorem Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, a następnie za-
stępcą dowódcy 1 Korpusu Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR
i zastępcą dowódcy 1 armii WP. Zimą 1944 r. został człon-
kiem Centralnego Biura Komunistów Polskich w ZSRR,
a jesienią 1944 r. członkiem KC PPR.
Stanowisko zastępcy dowódcy arrriii do spraw polityczno-
-wychowawczych objął ppłk Edmund Pszczółkowski, dzia-
łacz polskiego ruchu robotniczego, uczestnik bitwy pod Le-
nino. Do 2 armii przybył z 3 Dywizji Piechoty im. Romualda
Traugutta, pełnił w niej funkcję zastępcy dowódcy.
Zastępcą dowódcy armii do spraw liniowych i jednocześ-
nie szefem jej sztabu był oficer zawodowy Armii Radziec-
kiej gen. bryg. Józef Sankowski, uczestnik Rewolucji Paź-
dziernikowej. Przez kilka lat — do końca 1942 r. — był ko-
mendantem szkoły oficerskiej we Włodzimierzu.
Obowiązki dowódcy artylerii armii pełnił gen. bryg. Jan
Pyrski. Polak z pochodzenia, urodzony w Radomiu, ewakuo-
wany do Rosji w 1914 r. W Armii Radzieckiej służył od
chwili jej powstania.
Na czele wojsk pancernych i zmotoryzowanych armii sta-
Od 25 IX do 27X11 1944 r. 2 armią WP dowodził gen. dyw. Sta-
nisław Popławski. W tym czasie gen. Swierczewski formował 3 ar-
mią WP. Gdy zaniechano jej formowania — 28 X I I 1944 r. powrócił
na poprzednie stanowisko, a gen. Popławski objął dowództwo 1 ar-
mii WP.
nął gen. bryg. Jan Mierzycan, Polak z pochodzenia. W Ar-
mii Radzieckiej służył od 1922 r. Brał udział w wojnie ra-
dziecko-niemieckiej na stanowisku dowódcy brygady czoł-
gów. Od września 1943 r. pełnił służbę w ludowym Wojsku
Polskim. Dowodził 1 Brygadą Pancerną im. Bohaterów Wes-
terplatte, która wyróżniła się w walkach na przyczółku wa-
recko-magnuszewskim.
Żołnierze 2 armii nad Nysę Łużycką przybyli po ponad
1000-kilometrowym marszu, który rozpoczęli w końcu stycz-
nia 1945 r. W czasie przemarszu na front armia organizowa-
ła obronę na zagrożonych kierunkach operacyjnych, oczysz-
czała z hitlerowców lasy i mijane miejscowości. Oddziały
pełniły w miastach służbę garnizonową. Żołnierze, idąc tuż
za frontem, byli współorganizatorami nowej władzy i zara-
zem pierwszymi gospodarzami na wyzwolonych terenach;
to oni ochraniali i zabezpieczali budynki użyteczności publi-
cznej, magazyny i wszelkie dobro przekazując je następnie
społeczeństwu. W czasie przemarszów żołnierze zdobyli wie-
le praktycznych doświadczeń, okrzepli i przygotowali się do
wykonywania skomplikowanych i trudnych zadań bojowych
w czekającej ich operacji.
W nocy z 10 na 11 kwietnia 1945 r. 2 armia WP osiągnęła
Nysę Łużycką na północ od Zgorzelca, luzując oddziały 13
armii gen. Nikołaja Puchowa, na odcinku od Młotów do
folwarku Wysokie. Wyjście naszych wojsk nad tę rzekę
było wydarzeniem na miarę historyczną. Żołnierze polscy
wiedzieli, że po zakończonej wojnie wzdłuż Odry i Nysy
Łużyckiej przebiegać będzie zachodnia granica Polski.
Dlatego też po obsadzeniu pierwszej transzei, która biegła
wzdłuż Nysy, żołnierze niektórych pododdziałów
umieścili na niej chorągiewki o barwach narodowych i
białe orły wycięte z kartonu. Zastępca dowódcy 1 baterii
do spraw polityczno-wychowawczych 8 brygady artylerii
ciężkiej, ppor. Kazimierz Spirydowicz ze znalezionej beli
fotograficznego papieru zorganizował wycinanie metrowej
wielkości orłów, które umocowano na nadbrzeżnych
drzewach. W ten sposób ma-
nifestowano, że żołnierz polski wszedł ponownie na prastary
i zwycięski szlak bojowy Bolesława Chrobrego.
2 armia WP miała w swoim składzie organicznym: 5 dy-
wizji piechoty, brygadę pancerną, samodzielny pułk czołgów
ciężkich, samodzielny pułk artylerii pancernej, dywizję ar-
tylerii przeciwlotniczej, brygadę artylerii przeciwpancernej,
pułk moździerzy, brygadę saperów, pułk łączności i inne
mniejsze jednostki. Na okres walk została wzmocniona:
1 korpusem pancernym, 2 dywizją artylerii, 14 samodzielną
brygadą artylerii przeciwpancernej i 290 batalionem łącz-
ności rządowej oraz jednostkami radzieckimi: 98 pułkiem
artylerii rakietowej gwardii, 105 i 108 zmotoryzowanym ba-
talionem inżynieryjno-saperskim oraz 125 samodzielnym
zmotoryzowanym batalionem pantonowo-mostowym. Dzięki
temu 2 armia, przystępując do wykonania zadań bojowych,
była silnym i pełnowartościowym związkiem operacyjnym.
W czasie działań nasze wojska wspiejrało radzieckie lotnict-
wo oraz działały na naszą korzyść pododdziały rozpoznawcze
1 Frontu Ukraińskiego.
Pod rozkazami gen. Karola Świerczewskiego znajdowało
się 9761 oficerów (w tym 744 oficerów kobiet), 21 636 pod-
oficerów (w tym 222 podoficerów kobiet) oraz 58 495 szere-
gowców. Ogólny stan osobowy armii wynosił 89 892 ludzi.
2 armia, nie licząc bogatego i nowoczesnego uzbrojenia strze-
leckiego z wielką ilością broni maszynowej włącznie, sprzę-
tu łączności, sapersko-inżynieryjnego itp. miała 1736 dział
i moździerzy, 521 czołgów, dział pancernych i transporterów
opancerzonych, 2219 różnych samochodów, 8 samolotów
łącznikowych oraz 8185 koni. Nasza armia, w wojskach bo-
jowych, stanowiła 18% wojsk bojowych 1 Frontu Ukraińs-
kiego, blisko 10% dział i moździerzy oraz ponad 28% czoł-
gów i dział pancernych.
Na siłę 2 armii WP składało się także morale j e j żołnierzy,
których cechował wysoki poziom politycznego uświadomie-
nia oraz ogromny zapał bojowy. Wszyscy pragnęli wziąć
udział w walce o ostateczne rozgromienie Niemiec. Miały
się bowiem spełnić marzenia Polaków żywione od momentu
tragicznego września 1939 r., aby zapłacić faszystom nie-
mieckim za gorycz klęski i za lata cierpień okupacyjnych.
Dyrektywa dowódcy 1 Frontu Ukraińskiego, przesłana do
sztabu 2 armii WP 12 kwietnia, zawierała najważniejsze ele-
menty potrzebne do powzięcia decyzji do operacji. Mianowi-
cie określała odcinek przełamania armii, siłę zgrupowania
uderzeniowego, rubież i kierunek wprowadzenia do bitwy
1 korpusu pancernego. Dyrektywa określała również rubie-
że, które 2 i 52 armie miały osiągnąć w pierwszych trzech
dniach operacji.
Gen. Świerczewski wypracował decyzję wspólnie z sze-
fem sztabu gen. Józefem Sankowskim i dowódcą artylerii
armii gen. Janem Pyrskim. Zgodnie z nią armia miała być
ugrupowana w dwa rzuty. Na prawym skrzydle 10 dywizja
piechoty i dalej w lewo 7, 9 i 8 dywizje. 5 dywizja piecho-
ty tworzyła drugi rzut. 1 korpus pancerny stanowił armijną
grupę szybką, 5 pułk czołgów ciężkich — odwód pancerny,
8 brygada artylerii ciężkiej i 6 brygada artylerii lekkiej
z 2 dywizji artylerii — armijną grupę artylerii, 3 dywizja
artylerii przeciwlotniczej — armijną grupę artylerii prze-
ciwlotniczej.
W skład zgrupowania uderzeniowego armii wchodziła
większość związków taktycznych i samodzielnych oddziałów,
a mianowicie: 8, 9 i 5 dywizje piechoty, 1 korpus pancerny,
16 brygada pancerna, 5 pułk czołgów ciężkich, 28 pułk arty-
lerii pancernej, 2 dywizja artylerii, 3 dywizja artylerii prze-
ciwlotniczej, 9 i 14 brygady artylerii przeciwpancernej,
3 pułk moździerzy, 98 pułk artylerii rakietowej, 4 brygada
saperów oraz mniejsze jednostki. Zgrupowanie to, urzutowa-
ne głęboko, nacierając na lewym skrzydle armii miało sforso-
wać Nysę i przełamać obronę nieprzyjaciela na jej zachod-
nim brzegu na 4-kilometrowym odcinku od Rothenburga do
folwarku Nieder Neundorf, następnie współdziałając z wojs-
kami sąsiednich armii radzieckich — zniszczyć wroga bro-
niącego pozycji głównego pasa obrony. Celem dalszego na-
tarcia prowadzonego na Niesky, Welkę (na północ od Budzi-
szyna) było opanowanie w trzecim dniu operacji rubieży:
Buchwałde, Konigswartha (wył.) Budziszyn, w gotowości do
uderzenia na Drezno.
Zgrupowanie pomocnicze — 10 i 7 dywizje piechoty oraz
78 pułk artylerii przeciwpancernej — miało działać na pra-
wym skrzydle armii od Sagaru do Rothenburga z zadaniem
wiązania nieprzyjaciela nad Nysą i jednocześnie częścią sił
zwijania jego obrony w kierunku północno-wschodnim.
Opierając się na decyzji dowódcy 2 armii oddział opera-
cyjny sztabu armii pod kierownictwem płk. Sergiusza Nossa
13 kwietnia opracował plan operacji. Precyzował on zadania
wojsk armii w okresie przygotowawczym, w czasie artyle-
ryjskiego przygotowania natarcia oraz w pierwszych dniach
walki. Następnego dnia plan ten został zatwierdzony przez
dowódcę 1 Frontu Ukraińskiego marsz. Iwana Koniewa
i członka rady wojennej Frontu gen. Konstantina Krajniu-
kowa bez zmian.
Na podstawie planu operacji sprecyzowano zadania indy-
widualne dla związków taktycznych. Ujęto je w rozkazie
operacyjnym, który ukazał się 13 kwietnia o godz. 15.00.
Jak wynika z dyrektywy i przyjętych ustaleń, armia miała
nacierać w pasie o szerokości około 32 km, przy czym odci-
nek przełamania wynosił 4 km. Głębokość operacji wynosiła
prawie 90 km. W pierwszym dniu natarcia głębokość zada-
nia na głównym kierunku wynosiła około 12 km, w drugim
dniu 10, a w trzecim 25 km. Średnie tempo działań dla
związków piechoty i czołgów bezpośredniego wsparcia
określano na 15 km na dobę, a 1 korpusu pancernego —
grupy szybkiej — 35 km na dobę, a więc tyle samo, ile są-
siednich armii radzieckich.
Decyzja powzięta w zakresie ugrupowania operacyjnego
armii odzwierciedlała naczelną zasadę sztuki wojennej —
koncentracji większości sił i środków na wybranym kie-
runku głównego uderzenia. Na odcinku przełamania, stano-
wiącym około 12,5% pasa działania armii, skupiono 60%
piechoty, prawie całą armijną artylerię i wojska pancerne.
Na pozostałym odcinku, stanowiącym 87,5% pasa natarcia
armii, pozostawiono 40% sił piechoty i w zasadzie tylko or-
ganiczną artylerię działających tu dywizji.
Na uwagę zasługuje wykorzystanie wojsk pancernych
i zmotoryzowanych oraz ich głębokie ugrupowanie. Gen.
Swierczewski na kierunku głównego uderzenia uszykował
412 wozów bojowych, co stanowiło 96% wszystkich czołgów
i dział pancernych, jakimi dysponował. Pierwszy rzut two-
rzyły czołgi i działa pancerne bezpośredniego wsparcia pie-
choty w liczbie 129, tj. 30% wszystkich wozów bojowych.
Wozy te należały do 16 brygady pancernej, 28 pułku artyle-
rii pancernej, trzech dywizjonów artylerii pancernej 7, 8 i 9
dywizji piechoty oraz do kompanii czołgów 5 pułku. Drugi
rzut tworzyła przede wszystkim armijna grupa szybka,
a więc 1 korpus pancerny, odwód pancerny armii — 5 pułk
czołgów ciężkich (bez jednej kompanii) oraz dywizjon arty-
lerii pancernej 5 dywizji piechoty. W sumie w drugim rzu-
cie były 302 wozy bojowe, tj. 70% czołgów i dział pancer-
nych armii.
Dzięki głębokiemu ugrupowaniu wojsk pancernych i zmo-
toryzowanych armii zapewnione zostało narastanie siły ude-
rzenia naszych wojsk w głębi obrony wroga oraz istniała
możliwość stosowania szerokiego manewru operacyjnego.
Tym samym więc wojska pancerne mogły wydatnie przy-
czynić się do przełamywania kolejnych pozycji obronnych
pieprzyjaciela i wykonania ogólnego zadania przez armie.
14 kwietnia po południu w sali gospody w Jagodzinie ze-
brali się dowódcy i sztaby wszystkich dywizji piechoty i ro-
dzajów wojsk, przybyli wszyscy oficerowie sztabu armii.
Odbyła się odprawa, na której gen. Swierczewski omówił
szczegółowo plan operacji, posługując się mapą i stołem pla-
stycznym. Na odprawie był obecny szef zarządu operacyjne-
go 1 Frontu Ukraińskiego gen. Kostylew.
*

* *

Bardzo mało czasu miała armia na bezpośrednie przygoto-


wania do swego pierwszego starcia zbrojnego z nieprzyjacie-
lem. W lasach nad Nysą wrzała gorączkowa praca, ukryta
przed obserwacją niemieckich lotników.
Stanowisko dowodzenia 2 armii od 12 kwietnia godz. 21.00
znajdowało się w Jagodzinie w kilkunastu domach miesz-
kalnych. Miało ono łączność telefoniczną i radiową ze stano-
wiskami dowodzenia i punktami obserwacyjnymi podległych
jednostek oraz ze sztabem 1 Frontu Ukraińskiego rozmiesz-
czonym w Iłowie. Główny punkt obserwacyjny dowódcy
armii znajdował się w lesie na wierzchołku drzewa 2 km na
wschód od Rothenburga. Prócz tego na kierunku głównego
uderzenia zbudowano jeszcze dwa wysunięte punkty obser-
wacyjne. Znajdowały się one w pobliżu punktów obserwa-
cyjnych dowódców 8 i 9 dywizji piechoty, co w wypadku
przerwania łączności umożliwiało utrzymanie osobistej łącz-
ności z nimi.
W nocy z 14 na 15 kwietnia nastąpiło przegrupowanie sił
i środków związków taktycznych i samodzielnych oddziałów
z ugrupowania obronnego do zaczepnego. Szerokość pasów
działania po tych przegrupowaniach, licząc od prawej stro-
ny, była następująca: 10 dywizja — 20 km, 7 dywizja —
8 km, 9 dywizja — 2 km, 8 dywizja — 2 km, 5 dywizja
ześrodkowała się za 8 dywizją w odległości od 4 do 6 km
od Nysy Łużyckiej.
W rozlicznych przygotowaniach do operacji na czołowe
miejsce wysuwa się organizacja współdziałania na szczeblu
armii. Sprawami tymi osobiście zajął się gen. Swierczewski.
Pragnął bowiem, by dowodzona przez niego armia sprawiła
się jak najlepiej na polu walki i nie zawiodła pokładanych
nadziei.
Gen. Świerczewski organizując współdziałanie wewnątrz
operacyjnego ugrupowania armii szczególnie dużo wska-
zówek udzielił dowódcy 1 korpusu pancernego co do współ-
działania z dywizjami mającymi nacierać na głównym kie-
runku uderzenia armii i z 7 korpusem zmechanizowanym
gwardii 52 armii.
Zorganizowano również współdziałanie z lotnictwem
wspierającym, z którym ustalono sygnały, wzajemne wska-
zywanie celów oraz oznaczenie przedniego skraju. Dowódcy
jednostek lotniczych wspierających bezpośrednio 2 armię
WP znajdowali się wraz ze środkami łączności na punkcie
obserwacyjnym dowódcy 2 armii.
O organizacji współdziałania pomiędzy 2 armią WP a jej
sąsiadami wspomina gen. Józef Sankowski: „Na prawo od
nas nacierała gwardyjska armia generała Żadowa. Zaharto-
wana w walkach, stara, doświadczona, bojowa armia. ...Gdy
tylko otrzymaliśmy rozkaz do natarcia, natychmiast udałem
się do sztabu tej armii, aby uzgodnić z nimi współdziałanie.
Po uzgodnieniu naszych działań ze sztabem armii pojecha-
łem do ich lewoskrzydłowego korpusu, mającego bezpośred-
nią styczność z wojskami 2 armii. Okazało się, że korpusem
tym dowodzi mój stary znajomy, generał Bakłanow...
...A więc na prawo od nas nacierała wielka siła w postaci
5 armii gwardyjskiej, dowodzonej przez wszechstronnie doś-
wiadczonych w bojach, zdolnych dowódców. O tę stronę
mogliśmy być zupełnie spokojni. Natomiast gorzej przedsta-
wiała się sprawa z lewym sąsiadem — 52 armią. Ta armia
wcale nie miała zamiaru nacierać. Pozostawała nadal w ob-
ronie. Z tej armii przechodziła do działań zaczepnych tylko
część sił... Dlatego też uważaliśmy nasze lewe skrzydło za
absolutnie nie zabezpieczone... Stąd i całe trudności natarcia
2 armii, stąd cały problem i cała nauka wynikająca z tej
skomplikowanej, bogatej w kontrasty i kłopotliwe perypetie
operacji armijnej" 4 .
Organizacją przygotowania artylerii do operacji łużyckiej
kierowało dowództwo artylerii armii, z gen. Janem Pyrskim
4J. Sankowski, Frontowymi szlakami. Wspomnienia, MiD
WIH, IY/94/35, s. 101—102.
na czele, rozmieszczone w Jagodzinie, gdzie przeniosło się 11
kwietnia. W planowaniu użycia polskiej artylerii uczestni-
czyli oficerowie delegowani ze sztabu artylerii Frontu. Spra-
wami tymi interesował się osobiście dowódca artylerii Fron-
tu gen. Mikołaj Siemieniow.
Inżynieryjnym zabezpieczeniem natarcia 2 armii WP kie-
rował oddział wojsk inżynieryjnych dowództwa armii pracu-
jący pod kierownictwem płk. inż. Jana Gabera. Do najważ-
niejszych zadań w okresie przygotowawczym należało: roz-
poznanie i przygotowanie rejonu wyjściowego do natarcia
armii, rozpoznanie Nysy, możliwości eksploatacji miejsco-
wych materiałów, przygotowywanie środków przeprawo-
wych do forsowania i elementów do budowy mostów oraz
stanowisk dowodzenia dla dowódcy armii i dowódców dywi-
zji. Ponieważ wcześniej znajdowały się tu jednostki 13 ar-
mii radzieckiej, które wykonały część prac ziemnych, wojs-
ka inżynieryjne miały ułatwione zadanife przygotowania re-
jonu wyjściowego.
Sprawami związanymi z organizacją i prowadzeniem roz-
poznania w 2 armii WP zajmował się oddział rozpoznawczy
sztabu armii pracujący pod kierownictwem płk. Igora Krzy-
żanowskiego. Ponadto w dowództwach rodzajów wojsk
i w związkach taktycznych istniały komórki kierujące roz-
poznaniem w swoim pionie.
W strukturze organizacyjnej 2 armii WP nie było samo-
dzielnego zmotoryzowanego batalionu rozpoznawczego, jaki
miała 1 armia WP. W tej sytuacji oddział rozpoznawczy
sztabu armii uzależniony był w dużym stopniu od wyników
osiągniętych przez pododdziały rozpoznawcze poszczegól-
nych związków. Trudności 2 armii pod tym względem
w pełni doceniło dowództwo Frontu, kierując w kilka dni po
rozpoczęciu operacji w pas jej działania cztery samodzielne
zmotoryzowane kompanie rozpoznawcze.
Dla zachowania ciągłości w prowadzeniu rozpoznania,
w związku ze zluzowaniem jednostek radzieckich, jeszcze
przed wydaniem dokładnych wytycznych do rozpoznania
przez II oddział sztabu, w armii została zorganizowana sieć
oficerskich punktów obserwacyjnych: trzy punkty armijne,
po dwa w każdej dywizji, oraz po jednym punkcie w pułkach
i batalionach. W oddziałach artyleryjskich zorganizowano
ogółem 65 punktów obserwacyjnych, w inżynieryjno-saper-
skich — 10, a w wojskach pancernych — 20. Poza tym zor-
ganizowano sieć ruchomych punktów obserwacyjnych.
Jednostki, znajdujące się w pierwszym rzucie, w nocy
wysyłały podsłuch przed przedni skraj własnej obrony, po
dwie grupy w składzie od 3 do 4 ludzi na jeden batalion. We
wszystkich jednostkach, do kompanii włącznie, były poza
tym przygotowane dobrze wyćwiczone grupy rozpoznawcze
w składzie od 4 do 5 ludzi, które miały zadanie zdobywać
jeńców i zbierać dokumenty nieprzyjaciela na polu walki.
W celu rozpoznania Nysy na głównym kierunku natarcia
2 armii zorganizowano z kompanii rozpoznawczej 4 brygady
saperów dwa patrole rozpoznawcze każdy w składzie: oficer
i czterech saperów. 14 kwietnia i w nocy z 14 na 15 prze-
prowadziły one rozpoznanie Nysy, wykonując 19 poprzecz-
nych pomiarów rzeki. Ustalono wówczas 5 brodów: 3 w pa-
sie 9 dywizji piechoty, 2 w pasie 8 dywizji piechoty.
Przygotowano również przekroje poprzeczne rzeki w miej-
scach zamierzonej budowy mostów. Zorganizowano także
grupy do rozpoznania pól minowych na zachodnim brzegu
Nysy.
Dużo uwagi poświęciło rozpoznaniu dowództwo artylerii
armii. Plan rozpoznania opracowany przez sztab przewidy-
wał rozwinięcie 6 i 8 dywizjonu artyleryjskiego rozpozna-
nia pomiarowego na lewym skrzydle armii oraz wyznaczał
rejony punktów obserwacyjnych dla oddziałów artylerii.
W 1 korpusie pancernym zostały zorganizowane dwie gru-
py do prowadzenia rozpoznania. W skład pierwszej wcho-
dziły: pluton czołgów „T-34", pluton transporterów opan-
cerzonych, pluton motocyklowy, pluton dział przeciwpan-
cernych i drużyna saperów. Druga składała się z plutonu
czołgów „T-34", drużyny motocyklistów i drużyny sape-
rów. Zorganizowano również pięć samodzielnych patroli
rozpoznawczych przeważnie z fizylierów, 1—3 transporte-
rów opancerzonych i 2—5 motocykli. Poza tym każda bry-
gada przygotowała czołowe i boczne patrole rozpoznawcze.
Dowództwo armii dużą wagę przywiązywało do rozpozna-
nia walką, które miało być przeprowadzone w całym pasie
natarcia. Do tego zadania w dywizjach pierwszego rzutu zo-
stały wyznaczone: w 9 — jdwa bataliony, w 8 — z każde-
go pierwszorzutowego pułku po jednej wzmocnionej kom-
panii, w 7 i 10 — tylko po jednej wzmocnionej kompanii.
Pododdziały te zostały wsparte artylerią i moździerzami,
z wyjątkiem 3 batalionu 28 pułku piechoty 9 dywizji pie-
choty, który miał wykonać zadanie bez środków wzmoc-
nienia.
Rozpoznanie walką odbywało się w bardzo trudnej sytu-
acji. Czujny nieprzyjaciel albo otwierał już przygotowany
ogień na przeprawiające się przez Nysę pododdziały, albo,
gdy udało się go zaskoczyć, po wyjściu naszych żołnierzy
na lewy brzeg. Wróg odciął nawet niektóre grupy żołnie-
rzy. Akcje były przeprowadzone w ostatnich trzech nocach
przed operacją. W wyniku rozpoznania nie tylko dokładniej
ustalono siły i charakter obrony nieprzyjaciela, ale również
zdobyto trzy przyczółki: dwa w pasie działań 8 dywizji,
jeden — w 9. W ten sposób uniknięto strat podczas ogól-
nego forsowania rzeki oraz w terminie zbudowano przepra-
wy i mosty. Istotne wiadomości przekazali czterej jeńcy.
Poniesione straty własne były jednak zbyt duże w stosun-
ku do uzyskanych sukcesów.
Przed operacją duży nacisk położono na pracę politycz-
no-wychowawczą, co wynikało z faktu, że dla większości
oficerów, a zwłaszcza szeregowców 2 armii, zbliżająca się
operacja zaczepna miała być pierwszym egzaminem na po-
lu walki. Gen. Swierczewski zarządził, aby wszyscy ofice-
rowie polityczno-wychowawczy znajdowali się wśród żoł-
nierzy i wyjaśniali im stojące przed nimi zadania i ich zna-
czenie, wpajali wiarę we własne siły, pogłębiali ich patrio-
tyzm. Uczył oficerów bezpośredniego kontaktu z szere-
gowcami, wskazywał na ogromne znaczenie osobistego
przykładu dowódcy.
W pododdziałach i oddziałach omówiono zarządzenia i in-
strukcje dotyczące zachowania się w walce. Przeprowadzo-
no kilka pogadanek i gawęd na aktualne tematy polityczne
i wojskowe. Omawiano też komunikaty wojenne Radziec-
kiego Biura Informacyjnego, czytano gazetę 2 armii „Orzeł
Biały" i gazetki dywizyjne. Ponadto oficerowie polityczno-
-wychowawczy dużo uwagi poświęcili organizacji pisania
listów prywatnych i działalności poczty polowej. Nie pomi-
nęli również aktualnego problemu, jakim był stosunek żoł-
nierza polskiego do niemieckiej ludności cywilnej. Podkre-
ślano z naciskiem, że wobec lojalnie ustosunkowanych
Niemców należy zachować się poprawnie i z godnością.
Ogromną pracę przed operacją wykonali oficerowie i żoł-
nierze służby zaopatrzenia materiałowo-technicznego. W tro-
sce o zapewnienie sprawnego zaopatrzenia kwatermistrz
armii płk Bazyli Jewtiejew nakazał rozmieścić jednostki
tyłowe nie głębiej jak do rzeki Kwisy, tj. na odległość oko-
ło 30 km od pierwszej linii frontu. W ten sposób tyły armii
znajdowały się w rejonie ześrodkowania głównych sił linio-
wych armii. Zaopatrzenie dla armii przychodziło na sta-
cję kolejową w Ruszowie i na przystanek kolejowy Jan-
kowa Żagańska.
Komisyjnie sprawdzono w wojskach wszelką amunicję
i środki bojowe. Pewne braki były w zapasach naboi: ka-
rabinowych, do pistoletów „TT" oraz granatów ręcznych.
Niezupełnie pomyślnie przedstawiał się stan amunicji ar-
tyleryjskiej: najmniej zgromadzono amunicji do haubico-ar-
mat 152 mm i do haubic 122 mm. Niewielki niedobór amu-
nicji stwierdzono do armat przeciwpancernych i armat ar-
tylerii dywizyjnej. Ogółem zgromadzona amunicja wystar-
czała na 4—7 dni walki.
Nieodzownym warunkiem pomyślnego przeprowadzenia
operacji była organizacja transportu. Tymczasem kwater-
mistrzostwo armii w dalszym ciągu nie dysponowało prze-
widzianą etatem liczbą samochodów ciężarowych. Ich stan
dochodził zaledwie do 66% w stosunku do etatu; w dodatku
14% samochodów znajdowało się w remoncie. Kwatermis-
trzostwu armii przyszedł z pomocą zarząd tyłów Frontu,
który własnym transportem przewiózł amunicję ze swoich
składów oraz żywność i materiały pędne. Po otrzymaniu
13 cystern kolejowych z materiałami pędnymi potrzeby ar-
mii w tej dziedzinie były zaspokojone na całą głębokość
operacji.
Przed operacją udało się w zasadzie rozwiązać problem
żywności. Przywieziono w rejon ześrodkowania nagroma-
dzone pod Wrocławiem zapasy, a ponadto armia otrzymała
z Frontu pięć wagonów z żywnością i paszą. Armia w sto-
sunku do obowiązujących ówcześnie norm miała dwukrot-
nie więcej mięsa i 2,2 racji dziennej cukru. Braki nato-
miast odczuwała w tłuszczach, ziemniakach, świeżych ja-
rzynach oraz machorce dla żołnierzy.
Na zarządzenie szefa oddziału służby zdrowia 2 armii WP
płk. Dymitra Tiełkowa dokonano przeglądu sanitarnego
wszystkich żołnierzy, połączonego z kąpielą i zmianą bieli-
zny osobistej, a w niektórych wypadkach przeprowadzono
dezynfekcję umundurowania. Poza tym wszyscy żołnierze
zostali poddani szczepieniom ochronnym przeciwko durowi
brzusznemu i tężcowi, a wobec tych, którzy w ciągu ostat-
nich dwóch lat chorowali na malarię, dokonano zabiegów
profilaktycznych. Dzięki tym czynnościom stan zdrowotny
żołnierzy armii zarówno w okresie przygotowawczym, jak
i w toku operacji był na ogół dobry.
Baza szpitalna armii znajdowała się w Ruszowie. Zgod-
nie z etatem armia powinna dysponować 4100 łóżkami. Po-
nieważ jednak do wieczora 15 kwietnia tylko część szpitali
została rozwinięta, gdyż pozostałe z powodu niedostatecz-
nej ilości transportu samochodowego znajdowały się w dro-
dze spod Wrocławia, faktycznie miała przygotowanych 1530
łóżek, tj. 40% przewidzianych w etacie. Ponadto w rezer-
wie znajdowało się 200 łóżek. W związku z niedostatecz-
ną liczbą szpitali departament służby zdrowia Wojska Pol-
skiego wysłał 2 armii WP cztery chirurgiczne szpitale po-
lowe 1 armii WP. Ponadto szefostwo służby zdrowia Frontu
poczyniło przygotowania w celu udzielania pomocy sani-
tarnej żołnierzom polskim w toku operacji, przydzielając
grupę lekarzy specjalistów i pewną liczbę łóżek w swoich
szpitalach.
Żywiono obawy, czy uda się wszystkich rannych na czas
dowieźć do szpitali, ponieważ transport sanitarny był skom-
pletowany zaledwie w 50%, a armia nie miała pociągów
sanitarnych, nie mówiąc już o lotnictwie sanitarnym.
I w tej potrzebie przyszedł z pomocą marsz. Koniew, wy-
dzielając z szefostwa służby medycznej Frontu pewną licz-
bę samochodów; później w czasie operacji ewakuowano na-
szych rannych pociągami i samolotami sanitarnymi. Ponadto
departament służby zdrowia WP wzmocnił 2 armię 20 sa-
mochodami sanitarnymi.
Mimo ograniczonego czasu służba weterynaryjna armii,
na której czele stał ppłk Mikołaj Starodubcew, przeprowa-
dziła przegląd koni. Okazało się, że około 70% koni miało
kondycję dobrą, 27% dostateczną i 3% — niedostateczną.
Rekapitulując rozważania na temat zabezpieczenia ope-
racji 2 armii WP pod względem materiałowym, można
stwierdzić, że było ono należyte w podstawowych i istot-
nych dziedzinach. Ten stan armia osiągnęła dzięki dosta-
wom z kwatermistrzostwa 1 Frontu Ukraińskiego oraz
otrzymaniu jeszcze przed walką 49 wagonów ze sprzętem
inżynieryjno-saperskim, a 16 kwietnia aż 88 wagonów z ró-
żnego rodzaju sprzętem i materiałami.
14 kwietnia do 2 armii WP przybył Naczelny Dowódca
Wojska Polskiego, gen. broni Michał Rola-Żymierski i jego
zastępca do spraw polityczno-wychowawczych, gen. bryg.
Marian Spychalski. Zapoznali się oni z planem operacji ar-
mii oraz innymi dokumentami operacyjnymi. Większość
czasu jednak poświęcili na wizytacje jednostek. Dokonywali
przeglądu oddziałów, rozmawiali z żołnierzami, uczestni-
czyli w spotkaniach organizowanych przez aparat politycz-
no-wychowawczy w skali całych jednostek. 15 kwietnia
Naczelny Dowódca WP i jego zastępca razem z dowódcą
armii wyszli na pierwszą linię frontu.
2 armia WP była przygotowana do operacji należycie
nie tylko pod względem bojowym, a także moralnym i po-
litycznym. Zadanie, jakie miała wykonać w ramach działań
1 Frontu Ukraińskiego, było na miarę j e j możliwości ope-
racyjnych, zgodne z ówcześnie obowiązującymi normami
i zasadami prowadzenia walki.
N A ZIEMI N I E P R Z Y J A C I E L A (1 6 - 1 9 I V )

OGNIOWA P R Ó B A

Przed świtem 16 kwietnia na przyczółku pod Kostrzynem


powietrzem wstrząsnął huk tysięcy dział. Rozpoczęło się
artyleryjskie przygotowanie poprzedzające atak zgrupowań
uderzeniowych 1 Frontu Białoruskiego. Obezwładniony, głó-
wnie ogniem artylerii, nieprzyjaciel nie stawiał zorga-
nizowanego oporu na przednim skraju obrony. Później
jednak, ochłonąwszy po wstrząsie, hitlerowcy bili się zacie-
kle. Taki był początek wielkiej operacji berlińskiej Armii
Radzieckiej.
Wojska Frontu marsz. Żukowa w pierwszym dniu opera-
cji przełamały główny pas obrony nieprzyjaciela nad Odrą
i podeszły do silnie bronionych Wzgórz Seelowskich. W cią-
gu następnych dni opanowały je i rozbiły wroga w całej
taktycznej strefie obrony. 19 kwietnia główne zgrupowanie
1 Frontu Białoruskiego wbiło klin w operacyjną przestrzeń
obrony przeciwnika.
Nieco wolniej — ze względu na teren natarcia — prze-
biegały działania na pomocniczym kierunku uderzenia Fron-
tu. 1 armia WP w tym czasie sforsowała Odrę, przełamała
silną obronę wroga pomiędzy Odrą i Starą Odrą, a w nocy
z 19 na 20 kwietnia sforsowała Starą Odrę.
1 Front Ukraiński musiał rozpocząć natarcie od sforsowa-
nia Nysy Łużyckiej. O godz. 6.15 rozpoczęło się potężne
przygotowanie artyleryjskie, pod osłoną którego saperzy
przystąpili do budowy mostów. Bombowce i samoloty sztur-
mowe dokonały skutecznych nalotów na węzły oporu,
ośrodki łączności i stanowiska dowodzenia. Jednocześnie
w całym pasie natarcia Frontu, szerokości 390 km, lotnicy
postawili zasłonę dymną. Taka długość zasłony — jak wspo-
mina dowódca 1 Frontu Ukraińskiego — całkowicie dezo-
rientowała nieprzyjaciela co do punktów przepraw przez
Nysę. Przygotowaniu artyleryjskiemu dymy nie przeszka-
dzały, ponieważ ogień prowadzono na podstawie dowiąza-
nia topograficznego, a wszystkie zasadnicze cele zostały za-
wczasu wcięte. Później, podczas przeprawiania się, jeszcze
kilkakrotnie stawiano zasłony dymne. Było spokojnie, szyb-
kość wiatru wynosiła zaledwie pół metra na sekundę, i dy-
my powoli pełzły w głąb obrony nieprzyjaciela, co było
wojskom nacierającym właśnie potrzebne \
Obrona niemiecka nad Nysą nie była taka silna jak nad
Odrą na kierunku berlińskim. W rezultacie wojska zgrupo-
wania uderzeniowego 1 Frontu Ukraińskiego już pierwsze-
go dnia operacji sforsowały Nysę na 26-kilometrowym od-
cinku od Forst do Muskau, rozbiły oddziały niemieckie
w głównym pasie obrony i podeszły pod drugi pas. 17 kwie-
tnia wojska Frontu marsz. Koniewa przełamały drugi pas
obrony i podeszły do trzeciego biegnącego wzdłuż lewego
brzegu Szprewy. Ten sukces doprowadził do rozcięcia na
trzy odizolowane części 4 armii pancernej.
Okazało się, że spodziewane tempo natarcia wojsk
marsz. Żukowa było wolniejsze od tego, jakie osiągnęły
wojska marsz. Koniewa. Z tego powodu powstała groźba
niedotrzymania wyznaczonego w planie operacji terminu
okrążenia niemieckiego zgrupowania w Berlinie. W związ-
ku z tym radziecka Kwatera Główna nakazała wzmóc siłę
uderzeniową nacierających wojsk, przez skierowanie na
Berlin niektórych armii 1 Frontu Ukraińskiego. Do wyko-
nania tego zadania marsz. Koniew wyznaczył 13 armię
oraz 3 i 4 armie pancerne gwardii, które pod koniec
* I. K o n i e w, Czterdziesty piąty, Warszawa 1968, s. 91—93.
18 kwietnia sforsowały Szprewę na północ od Sprembergu
i następnego dnia szybko skierowały się na Berlin: część
sił Frontu uderzyła ku Łabie, w kierunku na Torgau.
Sukcesy wojsk radzieckich na kierunku berlińskim wpły-
nęły korzystnie na przebieg działań 2 Frontu Białoruskie-
go nad dolną Odrą. W ciągu dwudniowych walk zapocząt-
kowanych 18 kwietnia wojska marsz. Rokossowskiego sfor-
sowały wschodnią odnogę Odry i oczyściły z przeciwnika
nizinne zalane wodą międzyrzecze. Tym samym obrona
Niemców nad Odrą i Nysą Łużycką została przełamana.
*

* *

16 kwietnia o godz. 6.15 nad urwistym brzegiem Nysy


pod Rothenburgiem zagrzmiała salwa 24 rakiet, sławnych
„Katiusz". Salwa artylerii rakietowej zapoczątkowała jed-
nocześnie 145-minutowe artyleryjskie przygotowanie
1 wsparcie ataku. Ogółem z 1300 dział wystrzelono około
8500 pocisków na km2 pozycji wroga. Groza zawisła nad
niemieckimi pozycjami. Potężny huragan nadlatującej ma-
sy żelaza oszołomił hitlerowskich żołnierzy.
Pod koniec ognia artylerii — około godz. 7.00 — pod
przykryciem zasłony dymnej piechota przystąpiła do forso-
wania Nysy na łodziach, środkach podręcznych i wpław.
Odbywało się to pod bacznym okiem dowódcy 2 armii WP
gen. Karola Świerczewskiego, Naczelnego Dowódcy WP gen.
broni Michała Roli-Żymierskiego i przedstawicieli dowództ-
wa 1 Frontu Ukraińskiego.
Żołnierze rywalizowali o jak najlepsze wykonanie zadania.
Oni nie szli, oni lecieli jak burza do przodu — pisał w swych
wspomnieniach naoczny świadek tamtych walk szef sztabu
2 armii gen. Józef Sankowski.
Natarcie oddziałów 2 armii WP skutecznie wspierały dy-
wizje radzieckiej 2 armii lotniczej. Pojawienie się samolo-
tów nad polem walki jeszcze bardziej zmobilizowało żołnie-
rzy do wysiłku bojowego.
Pomyślnie przebiegało forsowanie rzeki przez 8 dywizję
piechoty. Żołnierze czołowych rzutów biegli ku rzece plu-
tonami, dźwigając wraz z saperami sprzęt przeprawowy.
Obok saperów polskich, którzy mieli towarzyszyć piechocie
w natarciu, walczyli saperzy radzieccy, przydzieleni do puł-
ków piechoty z zadaniem rozminowania pól minowych na
zachodnim brzegu rzeki. Za pierwszą falą poszły następne.
Drużyny i plutony, nie zatrzymując się, biegły w kierunku
zaczajonego wroga. Za nimi wchodziły do walki ciężkie środ-
ki ogniowe — cekaemy, moździerze, artyleria. Hitlerowscy
żołnierze, którzy ochłonęli po pierwszym uderzeniu polskiej
artylerii, chwytali za broń. Chwilami ogień niemieckich ka-
rabinów maszynowych i moździerzy był tak gęsty, że na-
cierający przypadali do ziemi.
Krótko przed godz. 9.00 cały pierwszy rzut 8 dywizji do-
wodzonej przez płk. Józefa Grażewicza sforsował Nysę i roz-
począł natarcie na pierwszą pozycję wroga, oddaloną około
100 m od rzeki. Do sukcesu przyczyniła się dzielna postawa
żołnierzy.
W 36 pułku piechoty jako jeden z pierwszych sforsował
rzekę kpr. Włodzimierz Smoktunowicz, dowódca drużyny.
Po zajęciu obrony wraz ze swoimi żołnierzami zniszczył nie-
miecki erkaem i osłaniał przeprawę dalszych fal 3 kompanii
piechoty. Obok niego weszła do walki drużyna kpr. Witolda
Bronowickiego, który nie czekał na środki przeprawowe,
lecz przebył rzekę w bród, pociągając za sobą żołnierzy.
W czołowej fali 34 pułku przepłynął na drugi brzeg szer.
Józef Alberty, celowniczy cekaemu. Od razu zajął dogodne
stanowisko ogniowe i celnym ogniem ostrzeliwał przedni
skraj obrony nieprzyjaciela. Ułatwił tym samym przeprawę
pozostałym żołnierzom swego plutonu. Podobną rolę odegrał
szer. Czesław Polonie, który celnymi seriami zdławił ogień
niemieckiego cekaemu i granatnika.
Zgodnie z planem natarcia razem z piechotą miały rozpo-
cząć forsowanie rzeki czołgi bezpośredniego wsparcia 3 ba-
talionu 16 brygady pancernej. Ponieważ saperzy nie zdołali
na czas wybudować mostu, postanowiono przeprawić wozy
bojowe w bród. To się jednak nie powiodło, gdyż w pierw-
szy, któremu udało się wyjść na zachodni brzeg, trafił po-
cisk nieprzyjacielskiej pancerzownicy w wieżę, tak że zo-
stała odrzucona w bok. Zatarasowało to drogę dwu następ-
nym czołgom, a innego przejścia w około 2-metrowej skar-
pie nie było.
Oceniwszy sytuację, dowódca 16 brygady płk Michał
Kudriawcew nakazał, aby 3 batalion przeprawił się przez
Nysę na odcinku 1 batalionu czołgów, który wspierał 28
pułk 9 dywizji piechoty, i następnie powrócił na swój kie-
runek natarcia. Dopiero o'godz. 12.00 czołgi osiągnęły za-
chodni brzeg Nysy. Pół godziny za nimi przeprawiły się
w bród działa 28 pułku artylerii pancernej. Tak więc przeła-
mania pierwszej pozycji niemieckiej dokonała wyłącznie
piechota.
W pasie natarcia dywizji płk. Grażewicza, w systemie
pierwszej pozycji, leżała przygotowana do obrony okrężnej
wieś Nieder Neundorf. Hitlerowcy bronili tu każdego metra
ziemi, stawiali zaciekły opór. Kiedy wydawało się, że ostat-
nia przeszkoda w dotarciu do wsi została już usunięta,
Niemcy ruszyli do kontrataku trzema czołgami i dwoma
działami pancernymi, a pod ich osłoną posuwała się piecho-
ta. Wzmógł się też ogień nieprzyjacielskich dział i moździe-
rzy strzelających zza zabudowań wsi.
Piechota polska nie miała w tym czasie szans na zdoby-
cie wsi. Ale już bateria dział 34 pułku piechoty kpt. Jerzego
Kuźmińskiego otworzyła ogień. Jeden niemiecki czołg sta-
nął w płomieniach, a działa pancerne kręciły się w miejscu,
mając uszkodzone gąsienice. Pozostałe czołgi, aby nie po-
dzielić losu poprzednika, zawróciły i oddaliły się w kierunku
Nieder Neundorf. Piechota niemiecka nie była w stanie po-
suwać się do przodu. Ogień polskich żołnierzy zmusił ją do
odwrotu.
W tym czasie do 8 dywizji piechoty, dołączyły czołgi 16
brygady, wozy bojowe 28 pułku artylerii pancernej oraz ba-
terie 53 pułku artylerii przeciwpancernej. Z tą chwilą wy-
nik walki o Nieder Neundorf został przesądzony. Chociaż
pododdziały dywizji grenadierów pancernych „Brandenburg"
stawiały opór, to jednak nie były już w stanie powstrzy-
mać ataku naszych jednostek. Około godz. 14.00 wieś została
zdobyta.
Na drodze dalszego natarcia 36 pułku leżała stacja kole-
jowa i wieś Biehain. Na atak naszych sił Niemcy odpowie-
dzieli kontratakiem pięciu dział pancernych i kompanią fi-
zylierów wspartych lotnictwem i ogniem artylerii strzela-
jącej z zamaskowanych stanowisk na pobliskim wzgórzu
166,7. Kontratak wroga został odparty. Hitlerowcy stracili
blisko 80 zabitych i rannych. O godz. 18.20 2 batalion pie-
choty, przy pomocy czołgów i dział pancernych, zdobył sta-
cję kolejową Biehain. W tym również mniej więcej czasie
3 batalion współdziałając z radzieckim 929 pułkiem piechoty
opanował wieś Biehain.
Niemcy ratując swoje położenie podpalili las. Ale dowód-
ca 36 pułku ppłk Mikołaj Kiryluk nakazał żołnierzom iść
przez ogień. Piechurzy i wspierający ich pancerniacy opano-
wali wzgórze 188,3 i odrzucili Niemców na linię kolejową
Mittel Horka — Miickenhain, przy czym 2 kompania wzmo-
cniona plutonem czołgów uchwyciła przyczółek na zachod-
nim brzegu Weisser Schóps w odległości 500 m na północ
od Mittel Horka.
W tym czasie prawy sąsiad 36 pułku, 34 pułk piechoty do-
wodzony przez ppłk. Stanisława Pluto, po pomyślnym sfor-
sowaniu Nysy utknął na dwie godziny przed pierwszą tran-
szeją nieprzyjaciela wskutek silnego i celnego ognia broni
maszynowej i moździerzy. Kilkakrotnie wykonywał nawały
ogniowe i kilkakrotnie zrywał się do natarcia, zanim przeła-
mał opór nieprzyjaciela. Dopiero około godz. 12.00 pułk
wspólnie z 3 batalionem czołgów wyszedł na szosę Rothen-
burg — Nieder Neundorf przerywając komunikację pomię-
dzy tymi dwoma silnymi punktami oporu wroga. W ten spo-
sób 34 pułk wysunął się do przodu w stosunku do swoich
sąsiadów — 36 i 28 pułków piechoty, mając odsłonięte
skrzydła.
Dalszemu natarciu 34 pułku silnie przeciwdziałał nieprzy-
jaciel z umocnionej miejscowości Geheege oddalonej 2 km
od szosy Rothenburg — Nieder Neundorf. Leżała ona w sy-
stemie drugiej pozycji obrony w pasie prawego sąsiada — 28
pułku. Sztaby jednostek zorganizowały współdziałanie na
czas walki o tę miejscowość. Do utrzymania Geheege Niem-
cy przywiązywali dużą wagę. Wyrazem tego może być de-
cyzja dowódcy dywizji grenadierów pancernych „Branden-
burg", który rzucił na zagrożony kierunek swoje odwody:
szturmowy batalion saperów z kilkoma wozami bojowymi
i batalion artylerii przeciwlotniczej wyposażony m. in.
w uniwersalne armaty 88 mm.
Natarcie 34 pułku na Geheege rozpoczęło się około godz.
14.30 przy pomocy pododdziałów pancernych. Gdy próby
zdobycia wsi od czoła nie powiodły się, postanowiono to zro-
bić dwustronnym oskrzydleniem. Nieco później do walki
o Geheege od strony północnej weszły bataliony sąsiedniego
28 pułku wsparte bateriami 63 pułku artylerii przeciwpan-
cernej i 2 batalionem czołgów. Po niezwykle zaciętych wal-
kach około godz. 17.30 wieś została opanowana.
Po walkach o Geheege pułk ppłk. Pluto rozwinął natarcie
w kierunku rozciągającego się w odległości około 700—800 m
lasu. Na drodze do niego najbardziej uporczywie bronili
Niemcy dostępu do szosy Rothenburg — Geheege — Horka,
by umożliwić ewakuację oddziałów rozbitych pod Rothen-
burgiem i Geheege.
Zakręt szosy zaatakował na czele drużyny plut. Mikołaj
Borys. Mimo ranienia nie zaprzestał szturmu aż do momentu
opanowania wyznaczonego odcinka szosy. Pierwszy wpadł
do okopu st. szer. Józef Birula, za nim podążyły drużyny
kpr. Jana Zawiszy i kpr. Czesława Szekina, który mimo ran
nie opuścił pola walki. Walki o przełamanie oporu wroga
w lesie przeciągnęły się do godz. 19.00.
Również pomyślnie przebiegało forsowanie Nysy w pasie
9 dywizji piechoty, którą dowodził płk Aleksander Łaski.
Dywizja główne natarcie rozwinęła z rejonu na południe od
Prędocic, gdzie utrzymywała zdobyty w nocy z 15 na 16
kwietnia przyczółek. Działał tutaj 28 pułk płk. Witolda Pop-
ki. Na tym kierunku, ze względu na bliskość stanowisk
2 batalionu, przedni skraj obrony wroga nie był objęty og-
niem polskiej artylerii. Umożliwiło to nieprzyjacielowi gwał-
towne i skuteczne ostrzeliwanie Polaków. W tej zaciętej
walce został ciężko ranny szef sztabu pułku, kpt. Karol
Wotruba, który dłuższy jeszcze czas trwał na posterunku
i nie pozwalał sanitariuszom wynieść się z pola walki. Gdy
jedna z drużyn cekaemów przydzielona do 4 kompanii zo-
stała całkowicie wybita, wówczas pełniący obowiązki do-
wódcy kompanii ppor. Mieczysław Ciecierski klęknął przy
cekaemie i ogniem ciągłym bił w nacierającą piechotę wroga.
Nie dane mu było przeżyć tej walki; nieprzyjacielski pocisk
ugodził go w czoło.
Przeprawa czołowych fal piechoty rozpoczęła się po godz.
7.00, przy czym korzystano z mostka szturmowego, podręcz-
nych środków przeprawowych i łodzi saperskich. Pod koniec
przygotowania artyleryjskiego saperzy dywizji zdołali usta-
wić 30-tonowy most w odległości 20 m na południe od Prę-
docic. Próby przeciwnika zniszczenia go ogniem artylerii
i moździerzy nie powiodły się. Przez most szybko zaczęły się
przeprawiać działa i moździerze. Również i na tym kierun-
ku natarcia Niemcy, po przetrwaniu potężnego przygotowa-
nia artyleryjskiego, zaczęli stawiać coraz bardziej zorganizo-
wany opór.
Walka piechoty o lewy brzeg Nysy prawie od początku
była wsparta bronią pancerną. Już o godz. 10.30 1 batalion
16 brygady wyszedł na szosę Rothenburg — Nieder Neun-
dorf, co było dużym sukcesem. To chwilowe oderwanie się
czołgów od piechoty było jedną z przyczyn znacznych strat.
Ranny został m. in. dowódca batalionu mjr Gorczakow. Od
ognia hitlerowskich niszczycieli spłonął czołg wraz z załogą,
dwa zostały uszkodzone, a jeden poderwał się na minie.
Razem z piechotą posuwały się wysunięte punkty obser-
wacyjne baterii i dywizjonów artylerii. Wyniki ich działania
zależały nie tylko od sprawności i uwagi obserwatorów, ale
również od szybkości i dokładności przekazywania danych
przez przydzielonych żołnierzy łączności. W czasie walki
w głębi pozycji wyróżnił się kan. Marian Rokoszny, telefo-
nista 5 baterii. Wysłany w celu sprawdzenia linii telefonicz-
nej dostrzegł w pewnej chwili dwóch hitlerowców, którzy
usiłowali uszkodzić kabel. Telefonista podkradł się do nich
i celnym rzutem granatu ręcznego zlikwidował ich, ocalając
tak ważną linię telefoniczną.
W pasie 9 dywizji piechoty najsilniejszy opór stawiali
Niemcy w Rothenburgu, mieście leżącym blisko Nysy. Do-
wódcy niemieccy zdawali sobie doskonale sprawę, że jego
utrata jest jednoznaczna z otwarciem drogi na Niesky. Bro-
nili się więc zaciekle. Odtąd zaczęło się żmudne natarcie,
metr po metrze. Jednoczesne wprowadzenie do walki arty-
lerii do ognia na wprost oraz energiczna działalność czołgów
przyczyniła się do pomyślnego rozwoju natarcia. O godz.
9.30 walczono już o opanowanie drugiej transzei nieprzyja-
ciela.
Na Rothenburg nacierał bezpośrednio 26 pułk piechoty,
dowodzony przez ppłk. Aleksandra Sosnorę. Okazało się, że
wszystkie domy na skraju miasta zostały zamienione w silne
punkty oporu. Jednak zadbano o przeprawienie artylerii
pułkowej, która wcześnie zaczęła wspierać atakującą pie-
chotę. Kpt. Sergiusz Matiuszkin, nie patrząc na gęsto pada-
jące pociski wroga, podciągnął na stanowiska swoją baterię
do prowadzenia ognia na wprost. Doskonale spisywała się
bateria artylerii 45 mm przydzielona do 3 batalionu. Nie-
zwykłą odwagę i ofiarność wykazał ppor. Tadeusz Kiełczew-
ski, dowódca plutonu dział 45 mm. Mimo morderczego ognia
nieprzyjaciela pododdziały pułku zbliżały się uparcie do
pierwszych zabudowań Rothenburga. Już blisko miasta ppor.
Kiełczewski został trafiony śmiertelnie kulą snajpera w czo-
ło.
Ze skraju Rothenburga biły nieustannie moździerze i cięż-
kie karabiny maszynowe. Teren był płaski. Piechota miała
trudne zadanie. Kilkakrotnie odpierana, ponawiała jednak
ataki i po południu wdarła się do miasta. Po około dwugo-
dzinnej walce, w czasie której niejednokrotnie używano bia-
łej broni, pododdziały 26 pułku piechoty wdarły się do śród-
mieścia. O 18.30 miasto zostało opanowane przez polskich
żołnierzy. W walce o Rothenburg 26 pułk stracił około 100
poległych i zaginionych oraz prawie 300 rannych.
Gdy główne siły pułku ppłk. Sosnory zmagały się z nie-
przyjacielem w Rothenburgu, pozostałe nacierały w kierun-
ku zachodnim wgłębiając się w zalesiony teren. Około po-
łudnia 28 pułk płk. Popki w uporczywym natarciu przełamał
ostatecznie opór nieprzyjaciela na południe od Rothenburga
i zmusił Niemców do wycofania się w kierunku na Geheege
i Algier. Pod wieczór został zatrzymany przez nieprzyjacie-
la w północnej części silnie umocnionego miasteczka Horka.
Walki prowadzone do późnej nocy nie dały wyniku.
Nasze pododdziały nie wywalczyły całodziennego sukcesu
bez ofiar. Niemcy byli doświadczonymi, nie przebierającymi
w środkach i sposobach przeciwnikami. Zauważywszy spraw-
ne natarcie i determinację w walce Polaków, usiłowali pod-
stępem wprowadzić zamieszanie w 2 kompanii piechoty ppor.
Edwarda Boryły. Z zagajnika wyszła grupa Niemców z feld-
feblem na czele z podniesionymi rękami i zbliżyła się do sta-
nowisk 2 plutonu ppor. Jana Wronki. Żołnierze powstali,
ażeby zabrać jeńców. Tymczasem Niemcy wydobyli nagle
spod płaszczy automaty i otworzyli ogień do Polaków. Kilku
poległo od zdradzieckich pocisków. Ppor. Wronka skoczył do
feldfebla, uderzył go automatem w głowę i wyrwał mu
broń. Zdezorientowani na moment żołnierze 2 kompanii
oprzytomnieli błyskawicznie.
Zacięte walki toczyły się również na pomocniczym kie-
runku uderzenia armii na północ od Rothenburga, gdzie for-
sowała Nysę 7 dywizja piechoty. Działający tu 37 pułk ppłk.
Włodzimierza Zinkowskiego umiejętnie wykorzystał zdoby-
ty przyczółek i już o godz. 7.25 rozpoczął natarcie na pierw-
szą transzeję wroga.
W miarę jak Niemcy wracali na opuszczone w czasie na-
szego przygotowania artyleryjskiego pozycje, walka stawała
się coraz bardziej zacięta. Pododdziały 1 pułku grenadierów
pancernych dywizji „Brandenburg" broniły się z wielkim
uporem. Na drodze do drugiej transzei napotkano ciągłe po-
le minowe oraz silny ogień z rejonu Bremenhain i Rothen-
burga oraz z lasów wzdłuż toru kolejowego, który uniemoż-
liwił dalszy ruch do przodu. Niezwykle silny opór stawiał
nieprzyjaciel także w Noes. Sytuacja była tym bardziej
ciężka, że 37 pułk zdany był początkowo tylko na ogień ba-
talionowych środków ogniowych, a później jeszcze artylerii
pułkowej, gdyż wspierający 78 pułk artylerii przeciwpan-
cernej pozostawał jeszcze na prawym brzegu Nysy, podob-
nie jak artyleria dywizyjna.
Do zmierzchu, mimo wielkiej ofiarności dowódców i żoł-
nierzy oraz osobistej interwencji dowódcy 7 dywizji płk. Mi-
kołaja Prus-Więckowskiego, nie zdołano osiągnąć nakaza-
nych, bliskich już celów. Chociaż 37 pułk nie zdobył osiedla,
to jednak w jakiejś mierze pomógł 26 pułkowi 9 dywizji
w jego walce o Rothenburg, wiążąc lewym skrzydłem nie-
przyjaciela na północy zachód od tego miasta. Około
godz. 20.00 pododdziały pułku ppłk. Zinkowskiego zaległy
pod morderczym ogniem nieprzyjaciela i przeszły do obrony
na wschód od toru kolejowego Rothenburg — Lodenau.
W wyniku całodziennych walk 7 dywizja przełamała dwie
transzeje obrony niemieckiej.
Na prawym skrzydle armii, na 20-kilometrowym odcinku,
działała 10 dywizja, nie mając środków wsparcia. Usiłując
sforsować rzekę na zbyt szerokim odcinku, przy niedosta-
tecznych siłach, nie zdołała osiągnąć zamierzonego celu. Kil-
kakrotnie pojedyncze kompanie wychodziły na zachodni
brzeg Nysy, ale za każdym razem morderczy ogień hitlerow-
ców spychał je do wody. Obrona 615 dywizji do zadań spe-
cjalnych i 500 batalionu saperów „Grossdeutschland" była
nie do pokonania.
W związku z pomyślnym sforsowaniem Nysy Łużyckiej
na głównym kierunku natarcia 2 armii WP gen. Świerczews-
ki zarządził przeprawę przez rzekę 1 korpusu pancernego,
5 dywizji piechoty i 5 pułku czołgów ciężkich.
Według planu operacji 1 korpus pancerny miał rozpocząć
przeprawę o godz. 12.00. Tymczasem, na skutek silnego opo-
ru oraz metodycznego ostrzeliwania przepraw przez artyle-
rię i bombardowanie lotnicze nieprzyjaciela, tempo budowy
mostów — 60-tonowego w rejonie Rothenburga i 30-tonowe-
go w rejonie Nieder Neundorf — zostało opóźnione. Spowo-
dowało to w konsekwencji opóźnienie przeprawy korpusu.
Natomiast sąsiednia 52 armia do godz. 14.00 zdołała przepra-
wić swój 7 korpus zmechanizowany gwardii.
Wyzyskując tę okoliczność dowódca, polskiego korpusu
gen. Józef Kimbar w porozumieniu z dowódcą 52 armii gen.
Konstantinem Korotiejewem i za zgodą gen. Świerczewskie-
go postanowił przeprawić przez Nysę część sił mostem 52
armii w rejonie 300 m na południe od folwarku Wysokie.
Przeprawę rozpoczęto o godz. 15.00.
Większą część sił natomiast przeprawiono na dwóch prze-
prawach przygotowanych przez saperów 2 armii po moście
30-tonowym w rejonie na południe od Rothenburga i po
moście zbudowanym przez radziecki 128 batalion pontono-
wo-mostowy w rejonie Nieder Neundorf. Do godz. 19.00
wszystkie siły korpusu ześrodkowały się na przyczółku.
Świadczyło to wymownie o dobrej organizacji dowodzenia
dowództwa tego dużego związku pancernego.
Drugorzutowa 5 dywizja piechoty gen. Aleksandra Wa-
szkiewicza wyruszyła w stronę Nysy o godz. 16.00. Do rzeki
oddziały dotarły około godz. 19.00 i kolejno przeszły przez
świeżo zbudowany, drewniany most w rejonie na północ od
Nieder Neundorf. Na noc dywizja ześrodkowała się w lesie
na północny zachód od Nieder Neundorf.
Po tym samym moście przeprawił się także 5 pułk czoł-
gów ciężkich ppłk. Teodora Rogacza (bez 4 kompanii czoł-
gów), stanowiący odwód pancerny dowódcy armii. Do godz.
24.00 ześrodkował się on w lesie 2 km na zachód od Nieder
Neundorf.
Na wschodnim brzegu Nysy z jednostek bojowych pozo-
stała 2 dywizja artylerii. Zgodnie z planem prowadziła ona
ogień do baterii niemieckich, które nie zostały obezwładnio-
ne w czasie artyleryjskiego przygotowania, i do nowo odkry-
tych. Na poprzednich stanowiskach pozostawał też 66 pułk
artylerii przeciwlotniczej, który osłaniał polową bazę armii
w Ruszowie. 75 pułk artylerii przeciwlotniczej zajmował
stanowiska ogniowe na wschodnim brzegu Nysy i osłaniał
armijne przeprawy. Pozostałe jednostki 3 dywizji artylerii
przeciwlotniczej działały razem z nacierającym rzutem ar-
mii: 61 pułk osłaniał 8 dywizję piechoty, a 69 — 9 dywizję.

* *

W pierwszym dniu operacji 2 armia WP sforsowała Nysę


Łużycką na kierunku głównego uderzenia, przełamała opór
nieprzyjaciela na pierwszej i drugiej pożyćji i nawiązała
walkę o trzecią pozycję wroga. Tym samym opanowała przy-
czółek o głębokości od 1,5 do 7 km i szerokości około 8 km.
W toku zaciętych walk wojska 2 armii zdobyły najsilniejsze
na przednim skraju obrony nieprzyjaciela punkty oporu, ja-
kimi były Rothenburg i Nieder Neundorf.
Do tego sukcesu w dużej mierze przyczyniły się wojska
pancerne, a zwłaszcza czołgi 16 brygady pancernej. Wspie-
rając piechotę niszczyły środki ogniowe nieprzyjaciela, które
mimo silnego ognia podczas artyleryjskiego przygotowa-
nia ataku nie zostały obezwładnione. Wozy pancerne stano-
wiły doskonałą zaporę dla piechoty w czasie odpierania kon-
trataków wroga. Zresztą sama ich obecność w ugrupowaniu
piechoty miała ogromne znaczenie moralne dla naszych nie-
doświadczonych żołnierzy.
Znaczący wpływ na przebieg natarcia 2 armii WP miała
praca wojsk inżynieryjno-saperskich. Zbudowały one dwa
mosty 60-tonowe, dwa 30-tonowe, jeden 9-tonowy, jeden
7-tonowy, jeden 5-tonowy nie licząc wysokowodnego mostu
wzniesionego przez samodzielny batalion budowy mostów
w rejonie Prędocic. Ponadto wytyczono wiele brodów i zor-
ganizowano punkty przeprawy promowej. Dzięki energicznej
i ofiarnej pracy wojsk inżynieryjnych przez Nysę mogła
przeprawić się artyleria, odwody specjalne, drugi rzut ope-
racyjny i armijna grupa szybka.
Na słabsze tempo natarcia, niż przewidywano, miały nie-
wątpliwie wpływ niezwykle trudne warunki terenowe, nie
sprzyjające działaniom zaczepnym, uporczywość obrony oraz
brak doświadczenia bojowego u dowódców i żołnierzy armii.
W tej sytuacji masowe męstwo żołnierzy nie mogło zadecy-
dować o powodzeniu.
Rzetelna ocena rezultatów działań 2 armii wymaga porów-
nania ich z wynikami sąsiednich związków radzieckich.
5 armia gwardii we współdziałaniu z 4 armią pancerną gwar-
dii sforsowała Nysę Łużycką, przełamała główny pas obrony
i odrzuciła nieprzyjaciela na odległość 8 km. Natomiast bez-
pośredni sąsiad naszej 10 dywizji — 34 korpus armijny
gwardii, zlikwidował niemiecki przyczółek na wschodnim
brzegu Nysy, sforsował rzekę i opanował leżące tuż za nią
miasteczko Muskau. Zgrupowanie uderzeniowe 52 armii
w składzie 254 i 50 dywizji piechoty (73 KA) oraz 373 dy-
wizji piechoty (78 KA) po sforsowaniu Nysy przełamało
umocnienia nieprzyjaciela na głębokość do 10 km. Wynika
z tego, że i radzieckie wojska nie w pełni wyszły na naka-
zane rubieże.
Dowództwo niemieckiej 4 armii pancernej oceniło bardzo
niekorzystnie dla siebie przebieg natarcia wojsk radzieckich
i polskich. Już bowiem w pierwszym dniu operacji zaanga-
żowało większość swoich odwodowych dywizji pragnąc roz-
strzygnąć bitwę nad Nysą Łużycką w taktycznej strefie ob-
rony. Po południu przed prawe skrzydło 52 armii, w rejon
/odel, Gross Krauscha, została wprowadzona 1 dywizja spa-
dochronowo-pancerna ,;Hermann Góring", którą podporząd-
kowano dowódcy korpusu pancernego „Grossdeutschland",
i następnego dnia 57 korpusowi pancernemu. Przed lewe
skrzydło 5 armii gwardii, w rejonie Muskau, wysunięto dy-
wizję ochrony fiihrera oraz 21 dywizję pancerną. Odwodo-
we dywizje niemieckie wprowadzono do walki zaledwie kil-
im kilometrów od pasa działań 2 armii WP.
Sukcesy 2 armii WP miały duże znaczenie nie tylko ope-
lacyjne, lecz także polityczne. Znalazły one uznanie u do-
wódcy 1 Frontu Ukraińskiego marsz. Iwana Koniewa oraz
Naczelnego Dowódcy WP gen. broni Michała Roli-Żymiers-
kiego. Naczelny Dowódca WP w rozkazie do dowódcy 2 ar-
mii WP, gen. dyw. Karola Świerczewskiego, i wszystkich je-
go żołnierzy, wydanym 16 kwietnia 1945 r., podkreślił poli-
tyczne i historyczne znaczenie sforsowania Nysy Łużyckiej
i wkroczenia żołnierzy polskich na niemiecką ziemię.

P R Z E Z WEISSER S C H Ó P S

W historii korpusu pancernego „Grossdeutschland" (Die


Geschichte des Pancerkorps „Grossdeutschland") Helmuth
Spaeter pisze, że po pierwszym dniu operacji berlińskiej po-
łożenie wojsk niemieckich, a zwłaszcza dywizji grenadierów
pancernych „Brandenburg", nie było pomyślne. Na skutek
rozbicia jej oddziałów i pododdziałów utraciły one w nie-
których wypadkach łączność ze sztabem dywizji. Niemcy
pośpiesznie porządkowali swoje jednostki, by były zdolne do
stawiania zorganizowanego oporu na trzeciej pozycji opartej
na rzece Weisser Schóps i kanale Neu Graben. Plany obron-
ne hitlerowców mogło pokrzyżować szybko zorganizowane
natarcie polskich wojsk.
Przebiegiem operacji 2 armii WP interesował się z polece-
nia marsz. Koniewa osobiście szef sztabu Frontu gen. Iwan
Pietrow, który 16 kwietnia o godz. 22.30 wydał zarządzenie
do prowadzenia dalszych działań zaczepnych.
Szef sztabu armii gen. Sankowski w porozumieniu z gen.
Świerczewskim wydał zarządzenie, w którym polecił prowa-
dzić natarcie wszystkimi siłami z wyjątkiem 10 dywizji pie-
choty. W natarciu miał wziąć udział 1 korpus pancerny z 47
pułkiem 7 brygady artylerii haubic, by wspólnie z 8 i 9 dy-
wizjami piechoty przełamać obronę nieprzyjaciela nad Weis-
ser Schóps i kanałem Neu Graben, następnie rozwinąć poś-
cig na Niesky (obchodząc to miasto z północy i południa),
Kleinwelka z zadaniem uchwycenia przepraw na Szprewie.
W tym czasie znajdująca się dotąd w drugim rzucie armii
5 dywizja piechoty, wzmocniona 16 brygadą pancerną i 28
pułkiem artylerii pancernej, winna była uderzyć zza prawe-
go skrzydła 9 dywizji piechoty w kierunku na Petershain,
Klitten.
Niejako kluczem do przełamania trzeciej pozycji obrony
Niemców było opanowanie dużej, o zwartej, murowanej za-
budowie, silnie umocnionej miejscowości Horka (Wehrkirch)
ciągnącej się na przestrzeni 6 km po obu stronach rzeki
Weisser Schóps. Dzieliła się ona na trzy części: północną
(Nieder Horka), południową (Ober Horka), środkową (Mittel
Horka). Ponieważ Horka przegradzała cały pas natarcia
2 armii na głównym kierunku, musiała być zdobywana ude-
rzeniem czołowym.
Natarcie na Horkę nasze wojska rozpoczęły o godz. 7.00 po
40-minutowym artyleryjskim przygotowaniu ataku, w któ-
rym wzięła udział większość baterii 2 dywizji artylerii.
8 dywizja główne uderzenie wykonywała na Ober i Mittel,
a 9 dywizja na Nieder Horka. Razem z piechotą dywizyjną
do południa walczyły czołgi 16 brygady i działa pancerne
28 pułku. Z 8 dywizją współdziałała 2 brygada pancerna,
a z 9 dywizją — 4 brygada.
Najbardziej uporczywą walkę musiał stoczyć 34 pułk pie-
choty wsparty silnie artylerią, nacierający na środkową
część ihiejscowości. Kiedy bataliony nacierające w pierw-
szym rzucie pokonały zaledwie kilkusetmetrową odległość,
wyszedł na nie silny kontratak niemieckich grenadierów
w sile około półtorej kompanii przy wsparciu pięciu czołgów.
Załamał się on w pobliżu stacji towarowej pod ogniem arty-
lerii dywizyjnej i 53 pułku artylerii przeciwpancernej oraz
.'i pułku moździerzy. Na szosie Horka — Geheege pozostały
1 rozbite czołgi i 3 transportery.
Wielu oficerów i żołnierzy wyróżniło się w tej walce. Do-
wódca plutonu ppor. Józef Stachura-Miehalski pod silnym
ogniem nieprzyjaciela postanowił zdobyć schron, utrudnia-
jący dotarcie do Horki. Mimo pewnych strat w plutonie,
poderwał żołnierzy do ataku, przebiegł kilkaset metrów i za-
rzucił wroga granatami, niszcząc załogę schronu.
Kpr. Józef Puchlowski na czele swojej drużyny wysunął
się przed nacierającą tyralierę, w ciężkiej walce dotarł do
schronu nieprzyjaciela i przy pomocy żołnierzy zdobył go.
Polakom bardzo dawały się we znaki hitlerowskie samolo-
ty. Artyleria przeciwlotnicza zajmująca stanowiska w głębi
ugrupowania armii nie zawsze mogła odpierać ich ataki. Pie-
churzy do nisko lecących maszyn prowadzili ogień salwowy
z broni ręcznej, maszynowej i rusznic przeciwpancernych.
Jeden z samolotów zestrzelił szer. Adam Korszun z ruszni-
cy przeciwpancernej. Samolot roztrzaskał się o ziemię tak
blisko Korszuna, że eksplozja zwaliła z nóg jego i stojących
obok kolegów.
Przed generalnym atakiem na Horkę patrol rozpoznaw-
czy 36 pułku piechoty przeniknął przez obronę nieprzyja-
ciela i wszedł do miejscowości. Ponieważ nasi żołnierze
ubrani byli w zdobyczne „panterki", zostali wzięci przez
cywilnych przechodniów za własowców. Żołnierze grali
komedię, aż natknęli się na oficerów Schutzpolizei. Wtedy
dowodzący patrolem i biegle mówiący po niemiecku kpr.
Władysław Sereda przedstawił się Niemcowi, rozbroił go
i przy okazji zastrzelił jakiegoś hitlerowca w mundurze SA,
który nadszedł i myśląc, że chodzi tu o wybryk satelickich
żołnierzy, sięgnął po pistolet w obronie oficera, jak się
okazało, komendanta miejscowej policji.
Po zaciętych walkach około godz. 13.00 oddziały 8 dy-
wizji dotarły do Horki i rozpoczęły bezpośrednią walkę
o oczyszczenie miejscowości z Niemców. Godzinę później
dywizja w całym swoim pasie wyszła nad wschodni brzeg
Weisser Schóps, gdzie bezzwłocznie przystąpiła do opano-
wania przepraw. Przez cały czas silnie wspierała ją arty-
leria, w tym również artyleria rakietowa oraz 2 brygada
pancerna, lecz tylko ogniem z miejsca, ponieważ błotniste
w tym miejscu koryto rzeki uniemożliwiało przeprawienie
wozów bojowych w bród.
Jeszcze silniejszy opór niemiecki musiała pokonać 9 dy-
wizja. Oddziały prowadziły walkę dosłownie o każdy metr
terenu. Głównym ogniskiem walki była Nieder Horka,
0 którą walczył 28 pułk oraz wieś Uhsmannsdorf, leżąca na
drodze 26 pułku piechoty i 4 brygady pancernej.
W ugrupowaniu bojowym 28 pułku znajdowały się ba-
terie 63 pułku artylerii przeciwpancernej. Na skutek prze-
ciągającej się walki piechoty o Horkę około godz. 9.00 zo-
stał wprowadzony do działań 1 batalion 16 brygady pan-
cernej. Dzięki współdziałaniu z czołgami piechota wdarła
się do północnej części miejscowości, natomiast czołgi z de-
santem kompanii fizylierów ppor. Stanisława Milera, po
błyskawicznej akcji w rejonie stacji kolejowej, szerząc
panikę wśród zaskoczonych hitlerowców uderzyły na sta-
nowiska ogniowe baterii artylerii wybijając obsługę i ni-
szcząc cztery działa. Dzięki dobremu współdziałaniu pie-
choty z bronią pancerną Nieder Horkę ostatecznie opano-
wano przed godz. 10.00. Piechota natychmiast przystąpiła
do forsowania w bród Weisser Schóps i przełamania obrony
Niemców na jej zachodnim brzegu. Dokonano tego po pół-
toragodzinnej walce.
Zacięte walki toczyły pododdziały 26 pułku, a zwłaszcza
1 batalion por. Leona Lubeckiego. Do natarcia przeszedł
on przed świtem, bez przygotowania artyleryjskiego. Na
drodze do Uhsmannsdorf wśród niskich świerków stano-
wiących podszycie kilkudziesięcioletniego rzadkiego lasu
sosnowego batalion został nagle ostrzelany z broni ręcznej
i maszynowej. Kompanie i plutony rozwinęły się szybko.
Zagrały pepesze i erkaemy. Z drzew zaczęli spadać ze-
strzeleni hitlerowcy. Wyskakującą do szturmu tyralierę
niemiecką położono na ziemi ogniem plutonu karabinów
maszynowych por. Bronisława Dubiela.
Doświadczeni żołnierze niemieccy tylko na moment stra-
cili impet. Wkrótce zaczęli się czołgać w kierunku Polaków.
Żołnierze polscy z bliskiej odległości przywitali ich ogniem
i ręcznymi granatami. Gdy kilkudziesięciu grenadierów
z okrzykiem „hura" rzuciło się do przodu, ppor. Edward
Zaleski, dowódca plutonu, rozkazał zatrzymać Niemców za
pomocą bagnetów. Jednocześnie otworzono ogień. Niemcy
ratowali się ucieczką w głąb lasu.
W tej groźnej, półgodzinnej walce dzielnie spisał się
młodziutki dowódca plutonu, ppor. Bronisław Kozłowski.
Gdy poległ celowniczy rusznicy przeciwpancernej, ppor.
Kozłowski wysunął się z rusznicą do przodu i celnym
ogniem dławił gniazda nieprzyjacielskiej broni maszynowej.
Osłaniał swoich kolegów dopóty, dopóki nie poległ.
Natychmiast po opanowaniu wschodniej i zarazem znacz-
nie większej części Horki nasze wojska przystąpiły do
forsowania Weisser Schóps, co przebiegało zrazu niepo-
myślnie, ponieważ Niemcy zniszczyli wszystkie mosty.
W czasie gdy piechota forsowała rzekę w bród i na środ-
kach podręcznych, saperzy przystąpili do budowy mostów,
co odbywało się pod osłoną ognia własnej artylerii i dział
wozów bojowych. Około godz. 14.00 piechota zaczęła wy-
chodzić na lewy brzeg rzeki.
Wcześniej Weisser Schóps sforsowała 4 brygada pancerna
z 24 pułkiem artylerii pancernej pokonując rzekę w bród
500 m na południe od Uhsmannsdorf — w miejscu przy-
stosowanym do tego celu przez 28 batalion saperów. Oddział
wydzielony brygady szybko wysunął się do przodu i omi-
jając niemieckie punkty oporu, mimo że został zbombar-
dowany przez 15 samolotów nieprzyjaciela, do godz. 14.00
osiągnął skrzyżowanie dróg na północny wschód od Niesky.
Brygadę skutecznie wspierał 24 pułk artylerii pancernej.
Jego dowódca płk Wiktor Artimienko kierował ogniem
znajdując się bezpośrednio w szykach bojowych swojej jed-
nostki. Niestety, był to jego ostatni bój — podczas wybuchu
pocisku artyleryjskiego został śmiertelnie ranny.
Nieprzyjaciel nie mając oparcia w przełamanej przez
nasze oddziały pozycji nad Weisser Schóps i kanale Neu
Graben rozpoczął odwrót, stawiając improwizowany opór
w dogodnych do obrony miejscach. Wzdłuż szosy Uhsmanns-
d o r f — Niesky i w lesie zorganizował liczne i dobrze wy-
posażone punkty oporu. Walka z nieprzyjacielem była o tyle
trudna, że czołgi mogły posuwać się tylko szosą. Pomimo
to do godz. 22.00 główne siły brygady opanowały skrzyżo-
wania dróg na północ od Niesky, przecinając w ten sposób
szosę Rietschen — Niesky. Polscy żołnierze szli przez
ogromne kompleksy leśne, pokonywali liczne strumienie
i wzgórza. Na szczęście Niemcy po dotychczasowych poraż-
kach nie byli w stanie wykorzystać naturalnych warunków
terenowych, chociaż w niektórych miejscach ustawili wy-
sokie zawały, z reguły zaminowane. Największą przeszko-
dę stanowiły lasy, które były podpalane przez tylne straże
wycofujących się oddziałów niemieckich.
17 kwietnia szczególnie pomyślnie rozwijało się natarcie
28 pułku płk. Popki. Wieczorem oddział ten dotarł do
północno-wschodniego skraju Niesky, gdzie zajął doraźną
obronę. Pozostałe siły 9 dywizji zatrzymały się na rozwi-
dleniu szosy w odległości 2 km na północ od miasta i w le-
sie na północ od wideł szos Uhsmannsdorf — Niesky
i Trebus — Niesky.
8 dywizja piechoty po sforsowaniu Weisser Schóps i ka-
nału Neu Graben rozwinęła natarcie na Niesky, korpuśny
oddział wydzielony nr 2 i 2 brygada pancerna pozostawały
za nią przez kilka godzin. Ruszyły za piechotą dopiero
w późnych godzinach popołudniowych, gdy radziecki
125 batalion pontonowo-mostowy zbudował most w rejonie
1 lorki. Wówczas oddział wydzielony nr 2 wysunął się przed
oddziały 8 dywizji i pokonując szybko lesisto-bagnisty te-
ren wyszedł od strony północnej za zachodni skraj Niesky,
odcinając drogi odwrotu załodze niemieckiej w kierunku
zachodnim.
Wykorzystując sukces oddziału wydzielonego siły główne
2 brygady po przeprawieniu się przez Weisser Schóps rów-
nież szybko wysunęły się przed piechotę i gwałtownym
uderzeniem opanowały skrajne domy w środkowej i wschod-
niej części Niesky. Z powodu jednak silnego oporu Niemców
i zapadającej nocy dowódca brygady zdecydował wycofać
czołgi z miasta i zaprzestać dalszych działań zaczepnych.
Chociaż 1 korpus pancerny osiągnął znaczny sukces (prze-
sunął się do przodu 6 km), to jednak dowódca armii nie
był zadowolony z przebiegu jego walk, ponieważ nie udało
mu się (poza pododdziałami rozpoznawczymi i oddziałami
wydzielonymi) wyprzedzić znacznie piechoty i lepiej wy-
konać zadania armijnej grupy szybkiej. „Macie tempo pie-
choty" — napisał gen. Swierczewski do gen. Kimbara,
przekazując mu rozkaz do dalszych działań.
Bezpośrednie uderzenie na Niesky wykonała także 8 dy-
wizja piechoty w późnych godzinach wieczornych. Pierwsza
próba zdobycia Niesky z marszu uderzeniem czołowym wy-
konanym przez 32 pułk nie powiodła się. Następna również.
Okazało się, że" miasta bronią większe siły niż przypuszcza-
no. Pułk poniósł przy tym poważne straty. Dowódca dy-
wizji zaniechał dalszych prób zdobycia Niesky od czoła i za-
rządził przejście do obrony na południowy wschód od
miasta.
Ciężkie boje toczył przez cały dzień również 36 pułk.
Oddział nie tylko musiał likwidować wiele punktów oporu,
ale także odpierać niemieckie kontrataki. O godz. 16.00
na wschodnim skraju lasu, przy szosie wiodącej z Neu
Odernitz, pojawiły się dwa niemieckie czołgi i działa pan-
cerne. Ciężkie „Ferdynandy" ugrzęzły na łące, a czołgi za-
wróciły ostrzelane naszą artylerią. Mimo to grenadierzy
niemieccy parli do przodu, ścierając się z Polakami. Wtedy
ppor. Franciszek Drosik, dowódca plutonu 1 kompanii pie-
choty, skoczył na wysunięte stanowisko, skąd ogień wymiótł
załogę. Jego automat jazgotał bez przerwy, aż nadjechały
polskie czołgi i spędziły z łąki grenadierów. Gdy nasze pod-
oddziały ruszyły w ślad za oddalającymi się Niemcami, żoł-
nierze zastali ppor. Drosika leżącego bez życia w płytkim
okopie.
Do godziny 17.00 pułk dotarł do wschodniego skraju lasu
pod Neu Ódernitz. Znów rozgorzała zacięta walka. Późnym
wieczorem pododdziały 36 pułku piechoty otoczyły przy-
stosowaną do obrony okrężnej wieś Ódernitz i o godz. 24.00
zdobyły ją biorąc 12 jeńców. Następnie wyszedł na szosę
łączącą Niesky z Jankendorf i wzg. 190,9, gdzie przeszedł
do obrony. Rejon ten osiągnął również sąsiedni, radziecki
929 pułk piechoty.
Nie tak pomyślnie jak na głównym kierunku rozwijało
się natarcie na pomocniczym kierunku, tj. na prawym
skrzydle armii. Główną przyczyną tego był brak środków
wsparcia walczących oddziałów, szerokie pasy działania,
a i opór nieprzyjaciela był silny.
7 dywizja piechoty, pozostając nadal bez 35 pułku, wzno-
wiła przerwane na noc z 16 na 17 kwietnia natarcie
o godz. 10.30, po krótkim przygotowaniu artyleryjskim.
Przed ogólnym natarciem dywizji rozpoczął walkę 37 pułk
piechoty. Chodziło bowiem o wcześniejsze opanowanie miej-
scowości Noes i Dunkelhauser. Pułk, ponaglany przez płk.
Prus-Więckowskiego, opanował te miejscowości w godzi-
nach rannych. Najcięższe, trzygodzinne walki rozpoczął
około południa o Bremenhain i Dunkelhauser. Natychmiast
po ich zdobyciu rozpoczął energiczny pościg za nieprzyja-
cielem. Zatrzymywał się jednak co pewien czas pod na-
głym ogniem nieprzyjaciela, który wykorzystując duże
kompleksy leśne umiejętnie organizował zasadzki niewiel-
kimi siłami, aby zyskać czas na obsadzenie kolejnej rubieży
obrony, przebiegającej od Spree do Hahnichen. Nic dziw-
nego, że pierwsze próby natarcia nie powiodły się. Dopiero
po obejściu i zaatakowaniu od tyłu i ze skrzydeł udało się
o godz. 21.00 opanować te miejscowości.
Prawoskrzydłowy 33 pułk piechoty nacierał po osi Lo-
denau, Neusorge. Opanowanie Lodenau okazało się niezwy-
kle trudne, gdyż hitlerowcy prowadzili zorganizowany ogień
z piwnic i okien budynków oraz z licznych schronów. 1 ba-
talion kpt. Jana Łowiannikowa ponosił zbyt duże straty.
Dowódca pułku, mjr Piotr Siginiewicz, zdecydował, że
udzieli batalionowi pomocy. Sprzyjającą okolicznością było
przeprawienie się około godz. 15.00 na zachodni brzeg Nysy
większej części 2 batalionu.
Wieczorem, gdy walka przeciągała się, mjr Siginiewicz
wezwał dowódcę kompanii fizylierów, ppor. Sergiusza Pa-
nasiuka i wydał mu rozkaz, aby razem z 1 batalionem
zdobył Lodenau. Po całodziennym ciężkim boju, w czasie
którego Polacy nie przełamali niemieckiej obrony, hitlerow-
cy nie spodziewali się kolejnego natarcia o zmroku, osłabili
więc czujność. Dzięki temu kompania bez strzału dopadła
do pierwszych domów. Za nią ruszyły inne pododdziały.
Hitlerowcy po chwilowym zaskoczeniu szybko opamiętali
się i otworzyli silny ogień. Do walki włączyła się polska
artyleria. Na nic zdał się desperacki opór wroga. Z nasta-
niem ciemności żołnierze polscy wkroczyli do Lodenau.
W czasie całodziennych walk 7 dywizji piechoty udało
się pogłębić wyłom w obronie wroga o dalsze 4—6 km i na
szerokość 8 km. Dywizja, nacierając w kierunku północno-
-zachodnim, poszerzyła front włamania i, co bardzo istotne
z punktu widzenia dalszych działań na pomocniczym kie-
runku natarcia armii, zabezpieczyła swoje prawe skrzydło
przed ewentualnymi przeciwuderzeniami nieprzyjaciela
z lasów mużakowskich, które bezpośrednio na północ od
niej nie były objęte działaniami zaczepnymi. 10 dywizja
piechoty nadal prowadziła działania wiążące wzdłuż
wschodniego brzegu Nysy.
*

* *

17 kwietnia, w drugim dniu operacji, 2 armia WP na


głównym kierunku uderzenia przełamała trzecią pozycję
obrony nieprzyjaciela rozbudowaną wzdłuż zachodniego
brzegu Weisser Schóps i kanału Neu Graben oraz podeszła
pod silny punkt oporu w mieście Niesky. Tym samym armia
pogłębiła dokonany wyłom o dalsze 5—6 km i rozszerzyła
go o 8 km. Do dołamania taktycznej strefy obrony nie-
mieckiej w dużym stopniu przyczynił się 1 korpus pancer-
ny, który następnie otworzył armii drogę na zachód. Został
za to wyróżniony przez dowódcę wojsk pancernych i zmo-
toryzowanych 1 Frontu Ukraińskiego gen. Mikołaja Nowi-
kowa. Dowódca armii, jak pamiętamy, zganił wcześniej
dowódcę korpusu gen. Józefa Kimbara za wolne tempo
natarcia.
W wyniku dwudniowych walk na kierunku głównego ude-
rzenia armia przełamała obronę Niemców na głębokości
od 12 do 14 km, a na pomocniczym, w pasie działań 7 dy-
wizji piechoty, od 2 do 8 km. Szerokość tego przełamania,
licząc długość linii frontu, dochodziła do 20 km. Tym
samym 2 armia WP przełamała główny pas obrony nieprzy-
jaciela i nawiązała walki na pośredniej rubieży obrony
opartej przede wszystkim na miejscowościach Trebus
i Niesky. Tylko prawoskrzydłowa 10 dywizja piechoty,
zgodnie z rozkazem, pozostawała na wschodnim brzegu
Nysy Łużyckiej. Wyniki działań 2 armii WP należy uwa-
żać niewątpliwie za duży sukces. Porównać go można z po-
wodzeniem osiąganym w operacji berlińskiej przez naj-
lepsze armie radzieckie.
Jeśli chodzi o sąsiednie związki operacyjne, to osiągnęły
one następujące wyniki. 5 armia gwardii z 6 korpusem
zmechanizowanym gwardii związała się ciężkimi walkami
z niemieckimi dywizjami pancernymi wykonującymi prze-
ciwuderzenie w rejonie Sprembergu. Po odparciu kontr-
ataków wojska armii przełamały drugi pas obrony na od-
cinku Tschernitz, Kromlau. Dywizje 34 korpusu piechoty
gwardii działające w sąsiedztwie 10 dywizji pogłębiły wy-
łom o 5 km. Natomiast wojska 52 armii, wśród których na-
cierał 7 korpus zmechanizowany gwardii, posunęły się do
przodu o 4—5 km. Na tempie natarcia dywizji 52 armii
zaważyła konieczność osłony swojego południowego skrzy-
dła, na które Niemcy zaczęli wykonywać uderzenia.
Działania sąsiadów 2 armii WP przebiegające w różnych
warunkach wywierały na nią istotny wpływ, z tym że
większe znaczenie miało w tym wypadku natarcie związków
taktycznych 52 armii, która swoim prawym skrzydłem po-
suwała się razem z lewym skrzydłem 2 armii; mniejsze —
prawy sąsiad — 5 armia gwardii, prowadząca natarcie za
ogromnym masywem lasów mużakowskich z dala od pozo-
stającego nad Nysą prawego skrzydła 2 armii.

KOLEJNA PRZESZKODA WODNA

W trzecim dniu operacji, 18 kwietnia, obrona nieprzyja-


ciela nie miała już charakteru ciągłego, lecz opierała się
przede wszystkim na silnych punktach oporu znajdujących
się w poszczególnych miejscowościach, głównie w Niesky.
Silniejszą obronę Niemcy zorganizowali wzdłuż zachodniego
brzegu Schwarzer Schóps i na pozycji ryglowej przebiega-
jącej od Rietschen do Steinbach nad Nysą.
Gen. Swierczewski wieczorem 17 kwietnia powziął de-
cyzję do działań w dniu następnym. Zamierzał on głównymi
siłami armii dołamać taktyczną strefę obrony nieprzyja-
ciela przez sforsowanie Schwarzer Schóps i dotrzeć w po-
ścigu za rozbitymi jednostkami wroga do Szprewy na
północ od Budziszyna, a grupą szybką (1 KPanc) na odle-
głość około 15 km od wschodnich przedmieść Drezna. Od-
działy działające na pomocniczym kierunku miały zlikwi-
dować opór wroga na pozycji ryglowej w rejonie Daubitz
i Rietschen oraz w lasach mużakowskich. Ogólne rozwinię-
cie powodzenia armii miało być dokonane przez wprowa-
dzenie 18 kwietnia rano do pierwszego rzutu armii zza
prawego skrzydła 9 dywizji piechoty dotychczasowego od-
wodu armii — 5 dywizji piechoty z 16 brygadą pancerną
i 28 pułkiem artylerii pancernej. W ten sposób wszystkie
zasadnicze siły armii gen. Świerczewski zamierzał rzucić do
bezpośredniej walki z nieprzyjacielem, co miało doprowa-
dzić do przeniknięcia wojsk w głębię operacyjną przeciw-
nika.
Główną rolę w działaniach zaczepnych armii 18 kwietnia
odgrywał 1 korpus pancerny. Natarcie głównych sił tej
grupy rozpoczęło się o świcie. Ugrupowana na prawym
skrzydle korpusu 4 brygada pancerna z 24 pułkiem arty-
lerii pancernej napotkała silny opór przed północnym skra-
jem Niesky i w lesie na północny zachód od miasta. Nie
wdając się w walkę od czoła brygada dowodzona przez
ppłk. Pawła Stupina wykonała manewr w kierunku pół-
nocnym na Trebus. Następnie współdziałając z 5 dywizją
i częścią sił 16 brygady.pancernej gwałtownym uderzeniem
opanowała Trebus, gdzie zniszczyła baterię dział przeciw-
pancernych, zlikwidowała prawie 300 Niemców oraz wzięła
do niewoli około 70 jeńców.
Idąc za swoim sukcesem brygada rozwinęła natarcie
na Kosel, Stockteich, Fórstgen, wykorzystując powodzenie
oddziału wydzielonego nr 1, który opanował już przeprawę
na Schwarzer Schóps w rejonie Stockteich. Przy wsparciu
ogniem 47 pułku artylerii haubic brygada stosunkowo łatwo
sforsowała rzekę i osiągnęła las na wschód od Leipgen.
Następnie, po uzupełnieniu paliwa i amunicji, ruszyła w kie-
runku Buchwalde, gdzie dotarła w końcu dnia, opanowując
przeprawy na prawych dopływach Szprewy.
Swój pierwszy bój w operacji rozegrała w tym dniu
3 brygada pancerna z 25 pułkiem artylerii pancernej. Przy-
szło jej zmierzyć się z silnym nieprzyjacielem w Niesky.
Pancerniacy dowodzeni przez płk. Grzegorza Nikiforowa
wspólnie z 28 pułkiem piechoty 9 dywizji przez kilka
godzin szturmowali umocnienia niemieckie w mieście.
Głównym zadaniem brygady nie był jednak pełny współ-
udział z piechotą w opanowaniu Niesky, lecz natarcie na
zachód w celu wklinowania się w zasadniczą obronę Niem-
ców nad rzeką Schwarzer Schóps i pogłębienia sukcesu.
Do tych działań brygada przeszła około godz. 13.00, opa-
nowując wspólnie z piechotą 30 pułku osiedle Zeche Moholz,
a następnie z pododdziałami 26 pułku Zischelmiihle. Będąc
bez przerwy w akcji skwapliwie wyzyskała przeprawę
uchwyconą przez 4 brygadę pod Stockteich, około godz.
16.00 sforsowała w bród Schwarzer Schóps i kontynuując
pościg przez Fórstgen, Dauban zaskoczyła nieprzyjaciela
w Kleinsaubernitz, zdobywając na stacji kolejowej 30-wa-
gonowy transport pancerzownic. Późnym wieczorem pan-
cerniacy płk. Nikiforowa zajęli Guttau i Buchwalde.
Działając na lewym skrzydle korpusu 2 brygada pan-
cerna z 27 pułkiem artylerii pancernej od rana ,stoczyła
ciężkie walki razem z 8 dywizją o południową część Niesky.
Nie czekając na całkowite opanowanie miasta przystąpiła
do wykonania swojego zasadniczego zadania, a mianowicie
nacierania w kierunku południowym na Odernitz, Diehsa,
Gebelzig. O godz. 15.00 awangarda brygady została zatrzy-
mana silnym ogniem artylerii nieprzyjaciela ze wschodniej
części Diehsy.
Rozległa wieś Diehsa przekształcona została w silny punkt
oporu i zamykała kierunek natarcia naszych wojsk na
Budziszyn. Brak dogodnych dróg i błotnisty teren nie po-
zwalał brygadzie ostrzeliwanej w dodatku z panujących
wzgórz przez artylerię na zboczenie z wyznaczonej marsz-
ruty. W samej miejscowości, na dogodnych stanowiskach,
wróg ustawił około 20 dział przeciwpancernych i około
10 czołgów. W domach rozmieszczone były gniazda broni
maszynowej, pancerzownic i fizylierzy. Podejść do Diehsy
od strony szosy z Niesky broniły trzy betonowe schrony
bojowe.
Natarcie na Diehsę rozpoczęło się o godz. 20.00 od wy-
konania pomocniczego uderzenia od czoła na północną część
wsi. Zamierzano w ten sposób odwrócić uwagę Niemców
od innych kierunków. Dzięki temu główne siły brygady
niepostrzeżenie i bez wystrzału dokonały głębokiego obej-
ścia Diehsy przez las i wyszły na jej południowo-zachodni
skraj. Jednocześnie część sił opanowała przyległe wzgórza,
z których czołgiści otworzyli gwałtowny ogień do Niem-
ców broniących się w tej miejscowości.
Nieco później niż oddziały pancerne podszedł pod Diehsę
36 pułk piechoty wsparty kilkoma oddziałami i pododdzia-
łami artylerii. O tym, że będą wspólnie walczyć o tę samą
miejscowość, nie wiedziały. Dlatego nie zorganizowano
zawczasu współdziałania. Obiektywnie jednak biorąc, pra-
wie jednoczesne uderzenie czołgów i piechoty miało cechy
współdziałania i musiało wywrzeć korzystny wpływ na
przebieg walk. Dzięki śmiałemu manewrowi i zaskoczeniu
po 40 minutach walki ten silny ośrodek oporu wroga został
zdobyty. Nieprzyjaciel stracił około 140 żołnierzy, 2 czołgi,
12 dział przeciwpancernych, 10 transporterów opancerzo-
nych, 14 samochodów, 7 moździerzy, 15 karabinów maszy-
nowych. Swoje zwycięstwo brygada okupiła poważnymi
stratami: 7 zabitymi i 18 rannymi żołnierzami oraz 4 spa-
lonymi i 3 uszkodzonymi czołgami.
Nie zatrzymując się w zdobytej miejscowości brygada
przeszła do całonocnego natarcia w kierunku Budziszyna,
dochodząc o świcie 19 kwietnia do Weissenbergu, który już
wcześniej został zdobyty przez radziecką 254 dywizję
piechoty. W ten sposób pancerniacy płk. Stefana Werszko-
wicza wyszli na odległość 3 km poza lewą linię rozgrani-
czenia 2 armii WP.
18 kwietnia głównym terenem walk 2 armii WP było
miasto Niesky i rejon położony na południe. Niesky, oto-
czone szerokim pasem podmiejskich zabudowań i folwar-
ków, przygotowane zostało do długotrwałej obrony. Po-
szczególne domy przekształcono w punkty oporu, nie bra-
kowało także żelazobetonowych schronów. Miasta broniły
zaprawione w bojach pododdziały pułku szturmowego
4 armii pancernej i silnie uzbrojone pododdziały dywizji
grenadierów pancernych „Brandenburg", z których naj-
silniejszy był saperski batalion szturmowy. Do obrony
miasta zaangażowano również ludność cywilną i młodzież
z Hitlerjugend. Wróg, poza bronią maszynową, artylerią
i moździerzami, miał jeszcze czołgi i działa pancerne. Naj-
silniejszy opór hitlerowcy zorganizowali w dzielnicy fa-
brycznej i w pobliżu kościoła. Do rozpaczliwej obrony na-
woływały Niemców napisy na murach domów: „Zwycięstwo
albo śmierć", „Bolszewicy nie znają pardonu", „Jesteśmy
przedmurzem Europy". O zamiarze bronienia do końca
Niesky może świadczyć fakt, iż natychmiast zastrzelono
feldfebla, który widząc beznadziejność sytuacji wystąpił
w roli parlamentariusza, wychodząc przed stanowiska
ogniowe z białą flagą.
Gen. Swierczewski do walki o Niesky skierował zasad-
nicze siły armii działające na tym ważnym z operacyjnego
punktu widzenia kierunku. Należały do nich oddziały
8 i 9 dywizji oraz korpusu pancernego wsparte jednostkami
artylerii. Nad ranem grupy szturmowe uderzyły z kilku
stron na Niesky. Atak poprzedzony został przygotowaniem
artyleryjskim.
Północną część miasta szturmował 28 pułk z 9 dywizji,
południową — 32 pułk z 8 dywizji. W tym czasie główne
siły obu dywizji oskrzydliły miasto. Również część sił kor-
pusu pancernego uderzyła na Niesky od czoła. Pozostałe
oddziały miały obejść miasto od północy i południa, aby od-
ciąć hitlerowcom drogę odwrotu.
Baterie artylerii przeciwpancernej ogniem na wprost
rozbijały jedno stanowisko po drugim. Armaty przetaczano
coraz bliżej miasta. Niemcy jednak trwali w nieugiętej
obronie. Ogień szczerbił szeregi nacierających. Ginęli
strzelcy i kanonierzy, milkły trafione działa.
Dowódca 5 baterii 53 pułku artylerii przeciwpancernej,
kpt. Michał Rosłakow, niepokoił się coraz bardziej, widząc
rozwijające się z trudem natarcie. Gdy więc otrzymał roz-
kaz wprowadzenia swoich dział na pierwszą linię piechoty,
postanowił działać brawurowo. Jadące pełnym gazem sa-
mochody baterii minęły tyraliery piechoty i osiągnęły skraj
miasta, zaskakując Niemców. Kolumnie baterii udało się
dojechać do parku w samym środku miasta. Kanonierzy
odprzodkowali działa i otworzyli ogień do najbliższych do-
mów, z których byli ostrzeliwani. Nim obrońcy zoriento-
wali się, że cztery działa dezorganizują im obronę, do mia-
sta wdarli się już piechurzy.
Niemcy nadal nie ustępowali. Toczono zaciętą walkę
o każdy budynek, o każdy kawałek terenu przysposobiony
do obrony. Walczono nieraz o poszczególne piętra i po-
mieszczenia w budynkach, o każdą zabarykadowaną ulicę
i każdy ogród. O zaciętości walk w Niesky może świadczyć
fakt, że nawet dowódca 3 kompanii moździerzy 28 pułku
piechoty, ppor. Konstanty Pietuchow, stoczył walkę na
bagnety z niemieckim podoficerem; .zakończyła się pełnym
zwycięstwem naszego oficera.
Śmiało nacierał pluton czołgów chor. Wacława Zaręby.
W zgiełku trudno było rozróżnić, kto i skąd strzela. Pociski
bębniły po pancerzach czołgów. Pluton parł w kierunku
śródmieścia. Kilka gniazd ogniowych zostało zlikwidowa-
nych, ale napotykano wciąż nowe punkty oporu nieprzyja-
ciela. Czołg chor. Zaręby stanął przed barykadą uliczną.
W tym momencie został trafiony pociskiem przeciwpancer-
nym i zaczął płonąć. Załoga musiała go opuścić. Dopiero
wówczas żołnierze zauważyli, że dowódca jest ranny w nogi.
Pomimo to, leżąc na ziemi, strzelał z pistoletu aż do przyj-
ścia następnych czołgów.
W czasie walki o park ciężko ranny został dowódca
4 kompanii 32 pułku piechoty ppor. Franciszek Piechowicz.
Dowódca batalionu, jego serdeczny przyjaciel kp-t. Józef
Kuźma, usiłował przyjść mu z pomocą. Przebiegł tylko
kilkanaście kroków i również padł ranny. Czołgał się jeszcze
przez chwilę, aż dostał śmiertelny strzał w głowę. Por.
Bronisław Michalski, zastępca dowódcy batalionu do spraw
liniowych, również nie zdążył dobiec do pierwszej linii,
został ranny.
Dużą pomoc piechocie, poza bronią pancerną, niosła ar-
tyleria. Niszczyła ona umocnienia nieprzyjaciela, rozbijała
schrony i gniazda karabinów maszynowych. Kanonierzy
pracowali bez wytchnienia. Armaty przetaczano coraz bli-
żej śródmieścia. Pociskami dział i moździerzy niszczono
kolejne punkty oporu. Nieustanny ogień nieprzyjaciela
szczerbił szeregi nacierających Polaków. Padło wielu sze-
regowców i oficerów. Nie osłabiło to jednak bojowego
ducha żołnierzy.
Po południu walki uliczne przycichły. Ale dopiero około
godz. 18.00 Niesky zostało opanowane. Resztki hitlerowskiej
załogi, mając odciętą drogę odwrotu na zachód, poddały się.
Na powitanie polskich żołnierzy wyszli nieliczni żyjący tu
jeszcze Serbowie łużyccy, powiewając trójkolorowymi
chorągiewkami. Na skraju miasta znajdował się obóz kon-
centracyjny, w którym wśród Belgów, Czechów i Rosjan
najwięcej było Polaków — żołnierzy powstania warszaw-
skiego. Jeszcze poprzedniego dnia znajdowało się w nim
około 1,5 tys. ludzi, obecnie niecały tysiąc. Prawie 500 więź-
niów hitlerowcy popędzili w głąb Rzeszy.
Przez całą noc z 17 na 18 kwietnia wykonywała marsz
5 dywizja piechoty, by wejść do pierwszego rzutu armii.
Oddziały miały prowadzić działania samodzielnie i na z gó-
ry określonych kierunkach bez styczności nie tylko z sobą,
ale i z oddziałami sąsiednich dywizji. Z tego powodu pułki
piechoty zostały znacznie wzmocnione pododdziałami pan-
cernymi (każdy — batalionem czołgów 16 BPanc i dwiema
bateriami dział pancernych 28 papanc) i jednym dywizjo-
nem 2 pułku artylerii lekkiej.
Prawoskrzydłowy 13 pułk piechoty dowodzony przez
płk. Jana Siewkę pierwszy opór wroga napotkał około
godz. 10.00 w Trebus, która była broniona przez około
120 Niemców. Przy wsparciu wozów bojowych po krótkiej
walce opanowano wieś; zlikwidowano 52 hitlerowców,
wzięto do niewoli 32. Nacierając z kolei przez las w kie-
runku północno-zachodnim o godz. 11.20 czołowe podod-
działy pułku zdobyły Steinhufen i natychmiast rozwinęły
działania w kierunku Rietschen, wzdłuż szosy z Niesky.
Opór wroga zaczął narastać.
Na dalekim przedpolu Rietschen nieprzyjaciel przygoto-
wał wiele punktów oporu usytuowanych na skraju lasu,
w pojedynczych zabudowaniach i na wyniosłych fałdach
terenowych. Były tu schrony drewniano-ziemne i betonowe.
Niemal każdy odcinek terenu z tych 'schronów był „prze-
strzeliwany" ogniem maszynowym.
Pierwsze próby opanowania umocnień wroga zakończyły
się niepowodzeniem. Kiedy 7 kompania piechoty znalazła
się w zagajniku, zaczęły padać strzały z nieokreślonych
kierunków. Wielu żołnierzy zostało rannych, najczęściej
w tylną część tułowia. Młody dowódca plutonu, ppor. An-
toni Karpiński, zastanawiał się, dlaczego rany były zada-
wane, kiedy żołnierze leżeli na ziemi. Tajemnica szybko się
wyjaśniła — wspomina on — ogień był prowadzony z za-
maskowanych stanowisk, znajdujących się na drzewach;
hitlerowcy powszechnie używali w terenie zalesionym
strzelców „kukułek". Aby się przed nimi uchronić, żołnierze
przed wejściem do każdego zagajnika ostrzeliwali z pisto-
letów maszynowych korony drzew. Na odcinku 7 kompanii
piechoty padło wiele „kukułek". Byli to zazwyczaj młodzi
żołnierze, uzbrojeni w karabiny z lunetą, ciepło ubrani, do-
brze wyposażeni w amunicję, żywność i środki opatrun-
kowe.
Natarcie 13 pułku utknęło w odległości 2 km na południe
od Rietschen. Nie udały się próby opanowania cegielni przez
3 batalion. Nieprzyjaciel prowadził ze schronów bardzo
intensywny ogień z broni maszynowej. Ponadto z miasta
artyleria wykonywała ognie zaporowe przed schronami.
W walce tej został ciężko ranny dowódca 7 kompanii ppor.
Piotr Pryszczepczyk. Klucz do opanowania cegielni stanowił
schron bojowy zamykający kierunek z wyrobisk gliny na
plac, gdzie formowano cegłę. Na ten kierunek działań ściąg-
nięto 2 batalion czołgów 16 brygady. Walka o cegielnię
rozstrzygnęła się dopiero następnego dnia.
Lewoskrzydłowy 17 pułk piechoty pod dowództwem
mjr. Ludwika Barańskiego zetknął się z nieprzyjacielem
około godz. 10.00 w Sandschenke. Po dwugodzinnej walce
osiedle opanowano. Niedobitki wroga porzuciły broń i wy-
cofały się w popłochu.
Bez chwili wytchnienia oddział mjr. Barańskiego szedł
ku Szprewie, oddalonej o 20 km. Trasa wiodła znów przez
zwarty obszar leśny. Przed piechotą posuwały się podod-
działy pancerne z desantem. Siły te zajęły prawie bez walki
Petershain i Neudorf i wspólnie z pododdziałami 4 brygady
pancernej opanowały dwie przeprawy na Schwarzer Schóps
pomiędzy Stockteich i Neudorf. O zmierzchu podeszły pod
Klitten, której jednak nie były w stanie zdobyć. Późnym
wieczorem główne siły pułku osiągnęły Schwarzer Schóps
na południe od Neudorf i po północy ją sforsowały.
15 pułk piechoty (bez 1 i 2 batalionu), którym dowodził
ppłk Wasyl Humeniuk, posuwał się początkowo za 17 puł-
kiem. Od chwili zdobycia Sandschenke został wprowadzony
do pierwszego rzutu dywizji, na kierunek Kosel, Neudorf.
Od szosy Niesky — Rietschen 15 pułk zaczął spotykać nie-
przyjaciela, który w małych grupach prowadził działania
opóźniające. Do większej walki doszło po południu o miej-
scowość Kosel, a wieczorem o miasteczko Heideanger. Nie
mogąc znaleźć przeprawy na Schwarzer Schóps na swoim
kierunku działań, pułk przeszedł wzdłuż rzeki na południe
zatrzymując się w nocy w pobliżu Neudorf.
Również i w tym dniu nie osiągnięto wyraźnych sukce-
sów na pomocniczym kierunku działań armii. 7 dywizja
swoim prawoskrzydłowym 33 pułkiem posunęła się w kie-
runku północno-zachodnim niecałe 4 km, lewoskrzydłowym
37 pułkiem — 2 km. Zażarty bój stoczyły pododdziały
33 pułku o Neusorge — średniej wielkości wieś zamienioną
w silnie rozbudowany punkt oporu. Płaski teren i dobrze
zamaskowane stanowiska w gęstwinie leśnej utrudniały do
niej dostęp.
Opanowaniem Neusorge interesował się osobiście dowódca
7 dywizji płk Mikołaj Prus-Więckowski. Zdecydował on
przewieźć na działach pancernych grupę żołnierzy 3 batalio-
nu piechoty na tyły broniącego się nieprzyjaciela i jedno-
czesnym uderzeniem z dwóch stron złamać obronę przeciw-
nika. Na dowódcę całości (132 żołnierzy) wyznaczono ppor.
Henryka Przyborowskiego, zastępcę dowódcy 7 kompanii
do spraw polityczno-wychowawczych.
Przebieg walk o zdobycie Neusorge przedstawił w swej
relacji st. sierż. rez. Władysław Bil następująco: „Rozdzie-
lono nas na grupy po 16—17 ludzi. Ppor. Przyborowski
podał rozkaz: »Na maszyny!« i każda grupa ulokowała się
na dziale szturmowym... Po chwili rozległ się głos: »goto-
we!« Z trzaskiem zamykają się włazy. Płk Prus-Więckow-
ski wzniósł okrzyk: »Za wolną i niepodległą Polskę, na-
przód!«
Maszyny rycząc na pełnym gazie zerwały się ostro...
Jednocześnie rozległa się kanonada z dział 78 pułku arty-
lerii przeciwpancernej, która nas wspierała ogniem.
Niemcy widząc nadjeżdżające działa pancerne otworzyli
do nich ogień ze wszystkiej posiadanej broni..., lecz działa
nie zważając na nie parły naprzód... Już wjeżdżają do wio-
ski, miażdżą gąsienicami wszystkie napotykane na naszej
drodze przeszkody... Nagle działa gwałtownie zatrzymały
się, część żołnierzy zeskoczyła na ziemię, rozpoczynając
tyralierą nacierać za działami, kosząc z automatów i erkae-
mów" 2.
Działania prawoskrzydłowej 10 dywizji piechoty toczyły
się pod dowództwem płk. Aleksandra Struca, który objął
to stanowisko 17 kwietnia. Natarcie tego związku taktycz-
nego rozpoczęło się o godz. 13.45 wszystkimi siłami znaj-
dującymi się w pierwszym rzucie. Przebiegało ono spraw-
nie. Mimo bardzo silnego ognia poszczególne bataliony
2 MiD WIH, IY/94/27, s. 138—145.
dobiły do zachodniego brzegu rzeki i następnie zaatakowały
pozycje hitlerowców. Niektóre pododdziały wdarły się na-
wet do trzeciej transzei. Myślano, że tym razem sukces
będzie trwały. Niestety, Niemcy rozpoczęli kontratak i stop-
niowo spychali nasze bataliony w stronę Nysy.
Interesujący przebieg miała walka stoczona przez 2 ba-
talion 29 pułku, który forsował Nysę w rejonie dużego za-
kola, około 2 km na południowy zachód od Lipy Łużyckiej.
Do forsowania wykorzystano, poza środkami podręcznymi,
3-metrową kładkę skonstruowaną na początku akcji z belek,
hermetycznie zamkniętych baniek i beczek po benzynie
i tłuszczach. Forsowanie odbywało się pod dowództwem
por. Klemensa Kotusa, dotychczasowego dowódcy 6 kompa-
nii, ponieważ dowódca batalionu, por. Mikołaj Jeżyków,
przed akcją został ranny.
Lewy brzeg pierwsi osiągnęli żołnierze 6 kompanii do-
wodzonej przez por. Stanisława Pałkę. Dowódca batalionu,
por. Kotus, przeprawił się łódką razem z telefonistami.
Żołnierze, przyciśnięci morderczym ogniem broni maszyno-
wej, nie byli w stanie iść do przodu. Padli zabici i ranni.
Odłamki eksplodującej miny zraniły ciężko por. Kotusa
Dalszymi działaniami na maleńkim przyczółku kierował
st. adiutant batalionu, por. Mirosław Darmoliński, dyspo-
nując coraz większą liczbą kompanii, które kolejno wcho-
dziły do walki. Do późnej nocy próbowali Niemcy zlikwi-
dować polski przyczółek, przeprowadzając wiele kontrata-
ków. Polacy toczyli walkę dosłownie o każdy metr ziemi
i mocno usadowili się na lewym brzegu.
*

* *

18 kwietnia siły główne 2 armii WP wdarły się o dalsze


9 km w umocnienia nieprzyjaciela na Łużycach, a 30 pułk
piechoty i 3 brygada pancerna aż około 20 km. Po trzech
dniach działań wyłom w obronie wroga dochodził do 33 km.
Na pomocniczym kierunku natarcia armii wzrosła inten-
sywność walk, sukcesy jednak wyrażały się w rozszerzeniu
wyłomu nieprzyjaciela w obronie tylko od 4 do 8 km.
7 dywizja zmieniając kierunek natarcia z zachodniego na
północno-zachodni nacierała na pozycję ryglową nieprzyja-
ciela bez większego skutku. 10 dywizja walcząc przez cały
dzień o sforsowanie Nysy zdołała zdobyć i utrzymać nie-
wielki przyczółek na jej zachodnim brzegu.
Ostateczne dołamanie przez polskie jednostki taktycznej
strefy obrony Niemców nad Schwarzer Schóps oraz wyjście
1 korpusu pancernego na obszary operacyjne stworzyły
sprzyjające warunki do szybkiego przełamania armijnej
rubieży wroga na Szprewie. Wojska 2 armii działające na
głównym kierunku uderzenia mogły przejść do pościgu
w kierunku na Budziszyn — Drezno, tym bardziej że
zgrupowania uderzeniowe lewego sąsiada nie napotykały
na swej drodze większego oporu. Mianowicie 254 dywizja
piechoty i 7 korpus zmechanizowany gwardii po opano-
waniu Weissenbergu wyszły na rubież Reckel, Nechern wy-
suwając się w ten sposób o około 11 km przed 8 dywizję
piechoty w stronę południowo-zachodnią.
Niemieckie dowództwo za wszelką cenę pragnęło zatrzy-
mać natarcie wojsk radzieckich i polskich. 18 kwietnia obok
walczącej już drugi dzień na południe od pasa działań
2 armii WP dywizji spadochronowo-pancernej „Hermann
Góring" wprowadziło jednostki 20 dywizji pancernej. Dy-
wizje te oraz wchodząca dotychczas w skład korpusu pan-
cernego „Grossdeutschland" dywizja grenadierów pancer-
nych „Brandenburg" zostały podporządkowane dowódcy
57 korpusu pancernego. Właśnie to on otrzymał zadanie
zlikwidowania wyłomu utworzonego w niemieckiej obronie
nad Nysą Łużycką. Uderzając na północ miał się połączyć
z oddziałami broniącymi się przed 7 i 10 dywizjami piecho-
ty w celu odtworzenia obrony wzdłuż Nysy.
„Hitlerowscy generałowie — jak pisze dowódca 1 Frontu
Ukraińskiego marsz. Koniew — znajdowali się w tym
czasie w stanie depresji psychicznej, ale, jak mi się wy-
daje, zaczynali, choć z trudem, rozumieć, że kryzys stał
się faktem dokonanym, a sytuacja jest beznadziejna. Ich
sytuacja była tym trudniejsza, że Hitler wszystkie niepowo-
dzenia na froncie nadal tłumaczył zdradą, między innymi
zdradą generałów, którzy zostali rozbici przez wojska
1 Frontu Ukraińskiego na rubieży Nysy... Pragnę podkreś-
lić, że generałowie jego służyli mu na rubieży Nysy wiernie
i uczciwie do końca i chociaż zaczynali już pojmować nad-
ciągającą katastrofę, starali się, jeżeli nie zapobiec, to przy-
najmniej ją oddalić" 3.
Dowódca 2 armii WP bezzwłocznie meldował dowódcy
1 Frontu Ukraińskiego o wytwarzającej się sytuacji: pierw-
szy raz o godz. 12.00, drugi raz o 16.00. Ponadto próbował
zasięgnąć informacji u lewego sąsiada — 52 armii. Do szta-
bu tej armii jeździł zastępca szefa oddziału operacyjnego
2 armii ppłk Witalis Franciak, a następnie szef oddziału
rozpoznawczego płk Igor Krzyżanowski. Wiadomości, jakie
uzyskali, widocznie były niepomyślne, ponieważ gen. Swier-
czewski dodatkowo alarmował szefa sztabu Frontu gen.
Piętrowa, a gen. Sankowski szefa oddziału operacyjnego
Frontu gen. Kostylewa o ruchach nieprzyjaciela. Bez wąt-
pienia dowódca 2 armii otrzymał ze sztabu Frontu pewne
polecenia w sprawie zorganizowania obrony na południe od
Niesky.
Gen. Świerczewski zdecydował zabezpieczyć lewe skrzy-
dło swojego związku operacyjnego siłami 1 brygady zmo-
toryzowanej 1 korpusu pancernego i armijnego odwodu
pancernego — 5 pułku czołgów ciężkich (bez 4 kompanii)
wzmocnionego 28 pułkiem artylerii pancernej. Ponadto
w zagrożony rejon zostały skierowane wszystkie jednostki
artylerii przeciwpancernej, tj. 9 i 14 brygady. Na południe
od Niesky i Horki został ściągnięty 98 pułk artylerii ra-
kietowej gwardii. Ponieważ jeszcze tego samego dnia oka-
zało się, że siły nieprzyjaciela były znacznie silniejsze niż
przypuszczano, gen. Swierczewski postanowił skierować na
3 K o n i e w , op. cit., s. 99—100.
zagrożony kierunek armijną grupę artylerii w składzie:
6 brygada artylerii lekkiej, 8 brygada artylerii ciężkiej
i pułk 7 brygady haubic.
Widząc grożące armii niebezpieczeństwo gen. Swierczew-
ski zwrócił się z prośbą do dowództwa Frontu, aby zezwo-
liło cofnąć 1 korpus pancerny z kierunku drezdeńskiego
w celu wykorzystania go w rejonie Niesky. Otrzymawszy
takie zezwolenie, 18 kwietnia o godz. 23.00 wydał gen. Kim-
barowi za pośrednictwem dowódcy wojsk pancernych i zmo-
toryzowanych 2 armii gen. Jana Mierzycana rozkaz zawró-
cenia korpusu (bez 3 BPanc) z okolic Budziszyna do rejonu
Diehsy, a następnie wykonania uderzenia w stronę połud-
niowo-wschodnią w skrzydło zgrupowania uderzeniowego
nieprzyjaciela. Ze względu na wagę zadania i związany
z nią pośpiech do sztabu korpusu udał się osobiście gen.
Mierzycan.
Marsz. Koniew rozkazał, by obronę 2 armii WP w kie-
runku wschodnim do Nysy Łużyckiej przedłużały związki
taktyczne 73 korpusu piechoty 52 armii. Na pozostałym
odcinku aż do podgórza Sudetów związki taktyczne 52 armii
w dalszym ciągu zajmowały obronę, która nie była przez
nieprzyjaciela poważniej zakłócana.

ROZWINIĘCIE OPERACJI

Dowództwo Grupy Armii „Mitte" uważnie śledziło prze-


bieg działań na Łużycach. Wobec nieskoordynowanych
uderzeń dywizji odwodowych 4 armii pancernej zdecydo-
wało ono ingerować w przebieg bitwy. W rezultacie
19 kwietnia w rozbiciu wojsk polskich i radzieckich dzia-
łających na drezdeńskim kierunku operacyjnym miały
wziąć udział dwa niemieckie zgrupowania. Z południa
wzdłuż Nysy Łużyckiej winna była kontynuować natarcie
1 dywizja spadochronowo-pancema „Hermann Góring", na
lewo od niej 20 dywizja pancerna i 72 dywizja piechoty
oraz 2 pułk grenadierów pancernych dywizji „Branden-
burg". Wykonanie uderzenia na lewe skrzydło 2 armii WP
1 prawe skrzydło 52 armii powierzono dowódcy 57 korpusu
pancernego. W tym celu korpus ten wzmocniono 193 i 404
dywizjami zapasowymi (z rozwiązanej korpuśnej grupy
gen. Mosera) i 300 brygadą dział szturmowych (z odwo-
dów 4 APanc). Jednocześnie z północy z rubieży Klitten,
Spreefurt przygotowany był do uderzenia w kierunku po-
łudniowym 1 pułk grenadierów pancernych „Brandenburg",
z grupą bojową „Kappel" i 500 bataliom saperów „Gross-
deutschland", wsparte pododdziałami brygady pancernej
„Grossdeutschland". Działaniami miał kierować dowódca
korpusu pancernego „Grossdeutschland", któremu przydzie-
lono 463 dywizję zapasową (z korpuśnej grupy Mosera) oraz
10 dywizję pancerną SS „Frundsberg".
Realizacja planu dowództwa Grupy Armii „Mitte"
w pierwszym etapie miała doprowadzić do przecięcia ugru-
powania naszej armii, a następnie odcięcia wychodzących
w przestrzeń operacyjną wojsk polskich i radzieckich. Pełne
wykonanie tego planu musiało być jednak odłożone z powo-
du trudności ściągnięcia dywizji odwodowych (już poprzed-
nio zaangażowanych w różnych miejscach pola bitwy) na
podstawy wyjściowe do natarcia.
Warto się zastanowić, dlaczego 2 armia znalazła się w sy-
tuacji, w której musiała poważnie zadbać o zabezpieczenie
swojego lewego skrzydła? Otóż związki taktyczne lewego są-
siada (52 A) — 7 korpus zmechanizowany gwardii gen. Kor-
czagina i 254 dywizja piechoty płk. Żiwalewa — szybko par-
ły naprzód na Budziszyn, mając całkowicie odsłonięte lewe
skrzydło. W tym czasie pozostałe siły 52 armii odpierały
kontrataki wroga w rejonie Kodersdorfu i Rendersdorfu,
a na szerokim froncie na południowy wschód od Pieńska,
Dłużyny Dolnej i dalej w kierunku południowo-wschodnim
pozostawały nadal w obronie. Pomiędzy Weisser Schóps
a Budziszynem nie było więc żadnych wojsk lewego sąsiada
2 armii WP, jak również pomiędzy Budziszynem a Dreznem.
Najbliżej jednostek polskich działał 1 korpus kawalerii
gwardii, który znajdował się na północ od Budziszyna, pro-
wadząc tam walkę. Korpus ten, dowodzony przez gen. Wik-
tora Baranowa, został wprowadzony do walki z zadaniem
wyprzedzenia polskich wojsk i wtargnięcia jak najgłębiej
w przestrzeń operacyjną nieprzyjaciela, by opanować węzły
komunikacyjne i siać panikę na jego tyłach.
Gen. Swierczewski podejmując decyzję do działań 19
kwietnia był dosyć dobrze zorientowany w położeniu wojsk
nieprzyjaciela i zdawał sobie sprawę z jego zamiarów. Nie-
stety, chociaż widział zagrożenie swoich skrzydeł, musiał
kontynuować natarcie w kierunku zachodnim. Warto zwró-
cić uwagę, iż jego decyzja, zgodna z intencją dowództwa
Frontu, powzięta została bardzo szybko. Cechą charaktery-
styczną tej decyzji było dążenie do rozbicia dwóch niemiec-
kich zgrupowań — na południe od Niesky i w lasach rnuża-
kowskich, a więc na skrzydłach głównego zgrupowania armii
nacierającego w kierunku zachodnim; psnadto zakładała ona
kontynuowanie działań zaczepnych na Budziszyn — Drezno.
Działania bojowe armii miały się więc toczyć na trzech roz-
bieżnych kierunkach: zachodnim, północno-zachodnim i po-
łudniowym, w dość znacznie oddalonych od siebie rejonach.
Szczególnego znaczenia nabierał kierunek południowy.
Z punktu widzenia sztuki operacyjnej na uwagę zasługuje
dążenie dowódcy armii do maksymalnej manewrowości dzia-
łań zaczepnych na wszystkich kierunkach w nie sprzyjają-
cych warunkach taktyczno-operacyjnych i przeciwko nie-
rozpoznanemu dostatecznie nieprzyjacielowi, szczególnie na
południowym odcinku pola walki od Niesky j Ódernitz. Za-
danie osłony lewego skrzydła armii i rozgromienia nieprzy-
jaciela zamierzano wykonać przez połączenie aktywnej ob-
rony z jednoczesnymi działaniami zaczepnymi.
Zgrupowanie wojsk 2 armii działając na południe od Nies-
ky składało się z 13 batalionów piechoty, 16 pułków i kilku
dywizjonów artylerii (w tym 3 ciężkiej), 7 batalionów czoł-
gów, 4 pułków artylerii pancernej, pułku czołgów i dywiz-
jonu artylerii pancernej. Zgrupowanie miało 234 wozy bo-
jowe. Znaczna część tych sił, w tym 62 wozy bojowe, miały
zająć obronę na rubieży: Kana, Horka, a pozostałe — wspar-
te artylerią, otrzymały zadanie uderzenia w skrzydło i tyły
20 dywizji pancernej oraz innych jednostek wroga z zada-
niem ich rozgromienia. Główną rolę w tym zgrupowaniu
miały odegrać wojska pancerne i zmotoryzowane.
Dużą siłę przedstawiło zgrupowanie mające wykonać kon-
centryczne natarcie na Rietschen. Liczyło ono 18 batalionów
piechoty, 9 dywizjonów artylerii oraz 2 bataliony czołgów
i 2 dywizjony artylerii pancernej. Dysponowało 59 woza-
mi bojowymi. Z kierunku północno-wschodniego miały na-
cierać oddziały 10 dywizji piechoty, z południowo-wschod-
niego — 7 dywizja piechoty, a z kierunku południowo-za-
chodniego — część 5 dywizji piechoty (13 pp). Zadaniem
tych sił było związanie broniącego się w rejonie Rietschen
nieprzyjaciela i udaremnienie mu tym samym próby uderze-
nia w kierunku południowym w celu połączenia się z wojs-
kami wykonującymi uderzenia na południe od Niesky.
W sytuacji gdy dla zapewnienia dalszego rozwoju opera-
cji należało przede wszystkim zlikwidować powstałe niespo-
dziewanie niebezpieczeństwo na skrzydłach naszej armii,
siły nacierające na kierunku drezdeńskim musiały być osła-
bione. Pozostały na nim tylko 9 dywizja piechoty z 44 puł-
kiem artylerii haubic i 69 pułkiem artylerii przeciwlotniczej,
5 dywizja piechoty (bez 13 pp) z 3 batalionem 16 brygady
pancernej oraz 3 brygada pancerna z baterią 25 pułku arty-
lerii pancernej. Mimo że zgrupowanie to nie było zbyt silne
i dysponowało 71 wozami bojowymi, to jednak mogło z po-
wodzeniem prowadzić natarcie, głównie dlatego, że rozbity
w poprzednich walkach nieprzyjaciel nie był zdolny do sta-
wiania twardego oporu, a ponadto nasze zgrupowanie mogło
liczyć na pomoc 1 korpusu kawalerii gwardii, który naciera-
jąc w pasie 5 i 9 dywizji na niektórych odcinkach wyprze-
dzał nasze oddziały. W odległości kilku kilometrów na po-
łudnie rozwijał powodzenie 7 korpus zmechanizowany gwar-
dii i 254 dywizja piechoty, zbliżając się do Budziszyna.
Szczególnie ciężkie walki rozegrały się na lewym skrzydle
armii, gdzie z jednostek piechoty główny ciężar zmagań
z wrogiem leżał na 8 dywizji piechoty z 3 pułkiem moździe-
rzy, 98 pułkiem artylerii rakietowej gwardii i 25 batalionem
saperów. Zaczęła się ona przegrupowywać w nakazany rejon
o godz. 4.00. Do południa zajęła obronę na 16-kilometrowym
odcinku, ugrupowując się w jednym rzucie. Obrona dywizji,
zorganizowana na szerokim froncie wspólnie z innymi jed-
nostkami, zabezpieczała dostatecznie lewe skrzydło armii od
uderzeń nieprzyjaciela z kierunku południowego. Umiejęt-
nie wykorzystując dogodny do obrony teren ze względu na
brak czasu ograniczono się jedynie do wykopania jednej
transzei. Cechą charakterystyczną ugrupowania było sku-
pienie większości sił i środków w pierwszym rzucie.
Pododdziały najczęściej zajmowały obronę w walce. Czę-
sto dochodziło do bojów spotkaniowych. Zdarzyło się to
6 kompanii z 32 pułku piechoty. W czasie gdy wychodziła
ona na wyznaczoną linię równolegle z kompanią z lewej stro-
ny posuwała się tyraliera żołnierzy niemieckich. Nie namy-
ślając się długo, dowódca kompanii, por. Wacław Turski, roz-
winął pododdział frontem w lewo. 6 kompania otworzyła
ogień. Zaskoczeni Niemcy zaczęli w popłochu uciekać. Mogło
ich być około 300. Polacy ścigali ich gradem pocisków. Ale
Niemcy nie dali za wygraną i zaczęli się bronić.
Naraz intensywność ognia maszynowego wzrosła. Okaza-
ło się, że spoza drzew niedużego lasu zieją ogniem zamasko-
wane „Tygrysy". Atak 6 kompanii zatrzymał się. Ale por.
Turski był nieugięty — dał znak do skoku, sam wybiegł do
przodu i nagle padł. Został śmiertelnie ranny w górną część
klatki piersiowej.
Tymczasem ukryte za wzniesieniem nieprzyjacielskie czoł-
gi nadal ostrzeliwały tyralierę 2 batalionu. Żołnierze wyco-
fali się do rowu melioracyjnego. Mimo kilkakrotnie pona-
wianych kontrataków żołnierze 32 pułku nie pozwolili nie-
przyjacielowi włamać się w ich obronę.
- Szef wydziału polityczno-wychowawczego 8 dywizji kpt.
Andrzej Lipiński w meldunku do zarządu politycznego
2 armii WP z 20 kwietnia napisał, że w walce pod Odernitz
wyróżniła się 6 kompania, a jej dowódca por. Turski
z 4 żołnierzami zlikwidował 20 Niemców; st. szer. Julian
Bokaty zabił 2 hitlerowców i 4 wziął do niewoli; erka-
emista Czesław Skolasiński wyeliminował z walki 9 Niem-
ców i 1 wziął do niewoli; celowniczowie rusznic przeciwpan-
cernych: st. szer. Mikołaj Wasilewicz oraz szeregowcy Mie-
czysław Żugrza i Jan Kujarewicz unieszkodliwili 3 czołgi
wroga.
34 pułk piechoty, zanim wyszedł na nakazaną rubież, sto-
czył gwałtowną walkę o Kollm, tracąc kilkunastu zabitych
i około 100 rannych. Straty przeciwnika wynosiły około
30 zabitych i nie ustaloną liczbę rannych. Oddział zdobył
kilka dział, samochodów i motocykli. Zdołano również ocalić
podpalone przez wroga składy z żywnością.
Kolejną walkę pułk mjr. Stanisława Pluto stoczył o Stei-
nerlen z niemieckimi pododdziałami zmotoryzowanymi. Żoł-
nierze mimo zmęczenia nocnym bojem o Kollm w walce
wręcz wyparli przeciwnika ze świeżo przygotowanej linii
obronnej.
W czasie ataku — wspomina por. Henryk Dubois, dowódca
2 batalionu — kpr. Leon Chodas wpadł do rowu wroga,
przygniatając trzech Niemców. Jeden z nich wymierzył do
Polaka z pistoletu, który jednak się zaciął. Kpr. Chodas wy-
rwał mu pistolet z ręki i ogłuszył wszystkich Niemców.
36 pułk ppłk. Mikołaja Kiryluka załamał kontratak wroga
przed przednim skrajem dopiero co zajmowanej obrony. Nie-
miecką piechotę uderzającą z kierunku Gross Radisch od-
parli piechurzy 3 kompanii. W walce został ranny dowódca
1 plutonu ppor. Waldemar Kotowicz, który wraz z 51-letnim
szer. Dominikiem Marcinkiewiczem poderwał kompanię do
ataku. Na odcinku 2 kompanii na czele żołnierzy odpierają-
cych Niemców znaleźli się zastępca dowódcy do spraw poli-
tyczno-wychowawczych ppor. Stanisław Budzież i szer. Ro-
man Daniel. Obydwaj zostali ranni.
W nocy z 19 na 20 kwietnia Niemcom udało się wedrzeć
do Diehsy na styku 7 i 8 kompanii. Jednak w porę zostali
zauważeni i wyparci przez kompanię fizylierów ppor. Bole-
sława Ostrowskiego. W czasie odpierania kontrataku zginął
jeden z najstarszych żołnierzy pułku, chor. Ignacy Balchan,
podoficer zawodowy 78 pułku piechoty, miał 48 lat. Brał
udział w I wojnie światowej, potem w wojnie obronnej 1939
r., walcząc pod Mławą i w obronie Warszawy.
Obronę 8 dywizji piechoty, oprócz przydzielonej artylerii,
wspierała 8 brygada artylerii ciężkiej, dwa pułki z 7 bryga-
dy artylerii haubic oraz 6 brygada artylerii lekkiej. Jednost-
ki te odegrały dużą rolę w odparciu nieprzyjaciela. Wypadło
im walczyć bezpośrednio z bronią pancerną wroga.
W czasie takiej bezpośredniej walki baterii 6 brygady bra-
cia Jan i Piotr Klimczakowie tylko trzema strzałami znisz-
czyli dwa „Tygrysy". Gdy nie udało się zatrzymać wroga na
przedpolu i należało bić się z niemieckimi grenadierami,
ppor. Aleksy Wołkow, dowódca 1 baterii, pozostawił przy
działach po czterech artylerzystów, a pozostałym nakazał
walczyć jak piechota. Przyszła jej z pomocą 4 bateria por.
Konstantego Kuczenki strzelając z broni ręcznej i używając
granatów.
Lewe skrzydło 8 dywizji w stronę Nysy Łużyckiej silnie
zabezpieczały wojska 52 armii. Natomiast prawe skrzydło
było odsłonięte. Co gorsza, wielkość luki pomiędzy zgrupo-
waniem 2 armii rozwijającym pomyślnie działania na kie-
runku drezdeńskim powiększyła się w ciągu dnia (tak samo
zresztą jak pomiędzy radzieckimi związkami taktycznymi
nacierającymi na Budziszyn). Zabezpieczając się od strony
zachodniej dywizja płk. Grażewicza zajęła odpowiednio ob-
ronę.
Gen. Świerczewski nie zamierzał ograniczyć się do trwa-
łego zabezpieczenia lewego skrzydła armii, ale pragnął roz-
gromić zgrupowanie niemieckie. Zadanie to powierzył 1 kor-
pusowi pancernemu (bez 3 BPanc), który pośpiesznie prze-
grupował się spod Budziszyna, Ponieważ do przyjścia
Gen. dyw. Karol Swierczewski,
dowódca 2 armii WP (zdjęcie póź-
niejsze)

Gen. dyw. Karol Swierczewski zapoznaje przedstawicieli dowództwa


1 Frontu Ukraińskiego z planem overacji łużyckiej 2 armii WP
34 pułk piechoty forsuje Nysę Łużycką

Przeprawa 1 korpusu pancernego przez Nysę Łużycką


Piechota w natarciu po sforsowaniu Nysy Łużyckiej

Zwiadowcy 8 dywizji piechoty


Stanowisko ogniowe granatnika 32 pułku piechoty w bitwie pod Bu-
dziszynem

Żołnierze 32 pułku piechoty w zdobytym Niesky


Płk Józef Grażewicz, dowódca płk Aleksander Łaski, dowódca
8 dywizji piechoty (zdjęcie po- 9 dywizji piechoty
wojenne)

Obsługa działa prze-


ciwpancernego 32
pułku piechoty na
stanowisku ognio-
wym w rejonie Horki
Gen. bryg. Józef Kimbar, dowód- Por. Klemens Kotus, dowódca 6
ca 1 korpusu pancernego kompanii i następnie p.o. dowód-
cy 2 batalionu 29 pułku piechoty

Oficerowie 8 kompanii 36 pułku piechoty w Luppadubrau


Płk Aleksander Struć, dowódca Ppor. Ryszard Czarkowski, do-
10 dywizji piechoty wódca plutonu cekaemów 5 kom-
panii 2 batalionu 36 pułku pie-
choty

Ppor. Henryk Przyborowski, za-


stępca dowódcy 7 kompanii do
Płk Mikołaj Prus-Więckowski, spraw polityczno-wychowaw-
dowódca 7 dywizji piechoty czych 33 pułku piechoty
Ppor. Antoni Karpiński, dowódca
plutonu 7 kompanii 13 pułku pie-
choty

Czołgi korpusu pancernego w oczekiwaniu na kolejne zadanie


korpusu pod Niesky nasze oddziały piechoty z konieczności
ograniczały się do utrzymania zajętych rubieży i odpierania
uderzeń nieprzyjaciela, mógł on ten czas wykorzystać na
przygotowanie się do obrony opartej na lasach, wzgórzach
i osiedlach. Niemcy zorganizowali też liczne zasadzki ognio-
we, w czym mieli dużo wprawy, jako że wprowadzone tu
jednostki należały do starych — frontowych.
Dowódca korpusu, gen. Kimbar, zdecydował, by główne
siły zgrupowania uderzeniowego rozwinęły się w rejonie
Jankemdorf oraz uderzyły z marszu w kierunku: Ullersdorf,
Wiesa, a jeden batalion czołgów wzmocniony baterią artyle-
rii pancernej nacierał na Barsdorf, Thiemendorf. Natarcie
korpusu wspierał 47 pułk artylerii haubic. Główną siłę zgru-
powania uderzeniowego korpusu stanowiła 4 brygada pan-
cerna wsparta 24 pułkiem artylerii pancernej.
Do natarcia brygada pancerna ruszyła o godz. 15.20 po
silnym ogniu otworzonym z dział i karabinów maszynowych.
Niemcy wytrzymując psychicznie widok toczących się z ma-
ksymalną szybkością czołgów, zaczęli do nich strzelać dopie-
ro z bliska, z okopanych czołgów, z dział przeciwpancernych,
karabinów maszynowych i pancerzownic. Najgwałtowniej-
szy ogień wybuchnął na odcinku od Barsdorfu, Ullersdorfu
do wzg. 219,1. Nasi czołgiści przemogli opór wroga i wdarli
się w głąb niemieckiego ugrupowania.
Dowództwo niemieckie obserwując niekorzystny dla sie-
bie rozwój sytuacji pośpiesznie przerzuciło na zagrożony
kierunek kilkanaście czołgów — „Tygrysów" i „Panter",
i zorganizowało kontrataki. Pomimo to nasze jednostki pan-
cerne szły do przodu. 1 batalion mjr. Aleksego Guszczyna
śmiałym uderzeniem zdławił obronę hitlerowców pod Bars-
dorfem. Spadając na wroga jak lawina, do godz. 19.30 osiąg-
nął Thiemendorf. Tym samym od podstaw wyjściowych do
natarcia przeszedł około 7 km. Ten niewątpliwy sukces,
osiągnięty śmiałym i energicznym działaniem, batalion przy-
płacił jednak ciężkimi stratami. Działając w oderwaniu od
sił głównych brygady dostał się pod krzyżowy ogień niemiec-
kich środków przeciwpancernych, działających ż zasadzki.
Batalion straciwszy 7 czołgów, w tym 6 spalonych, zanie-
chał dalszego natarcia.
Z rozkazu nowego dowódcy brygady ppłk. Jana Weresz-
czagina (poprzedni dowódca ppłk Paweł Stupin został ciężko
ranny 17 IV) uczyniono wszystko, żeby wykorzystać sukces
batalionu mjr. Guszczyna. Pokonując wzrastający opór wro-
ga główne siły brygady do godz. 23.00 dotarły do zachodnie-
go skraju Kodersdorfu, tj. na głębokość prawie 7 km, prze-
cinając niemal cały pas działania 20 dywizji pancernej.
Błyskotliwy sukces osiągnął też 2 batalion mjr. Wasyla
Bielajewa z 2 brygady pancernej nacierającej na lewo od
4 brygady. Wieczorem, po obezwładnieniu niemieckich środ-
ków ogniowych na swej drodze, wdarł się do Kodersdorfu.
Niestety, tutaj wróg przygotował zasadzkę w postaci 8 oko-
panych „Tygrysów" i koncentrycznego uderzenia grup pan-
cernych wspartych artylerią. Okrążany batalion walczył do
końca. Polacy stracili 13 czołgów spalonych wraz z załoga-
mi, Niemcy zaś 9 czołgów, 7 dział szturmowych, 12 trans-
porterów opancerzonych, nie licząc wielu zabitych i rannych
żołnierzy.
Dowódca korpusu obserwując zmagania swoich jednostek
pancernych, ocenił, że dalsze natarcie na silnego wroga,
w dodatku nie w pełni rozpoznanego, jest niecelowe, nakazał
więc ściągnąć je do rejonu na południe od Jankendorfu. Tu
zajęły obronę, zamykając wszystkie dogodne dla niemieckich
wozów bojowych przejścia. Okrążonemu w Kodersdorfie ba-
talionowi 2 brygady przyszły z odsieczą pododdziały 4 bry-
gady.
Działania korpusu pod Niesky nie doprowadziły więc do
rozgromienia znajdujących się tam wojsk hitlerowskich.
Niemniej jednak nasi pancerniacy zadali Niemcom poważne
straty i odrzucili o kilka kilometrów na południe oddziały
20 dywizji pancernej, do czego przyczyniło się też natarcie
1 brygady piechoty zmotoryzowanej z rejonu Ódernitz na
Wilhelminenthal w pierwszej fazie uderzenia korpusu.
Dzięki niezłomnej obronie powierzonych rubieży na po-
łudnie od Niesky przez wszystkie rodzaje wojsk, a zwłasz-
cza przez 8 dywizję piechoty, oraz przeciwuderzeniu 1 kor-
pusu pancernego zgrupowanie pancerno-zmotoryzowane nie-
przyjaciela zostało zatrzymane i częściowo rozbite. Również
radziecki 73 korpus piechoty nie przepuścił przez swoje po-
zycje 1 dywizji spadochronowo-pancernej „Hermann Gó-
ring". Najdogodniejszy dla nieprzyjaciela kierunek na pół-
noc, prowadzący wzdłuż doliny Nysy Łużyckiej na tyły
głównych sił 1 Frontu Ukraińskiego, został zamknięty.
Trwałość polskiej obrony na południe od Niesky zasadzała
się na środkach przeciwpancernych. Ogółem armia na za-
grożonym kierunku dysponowała 374 środkami przeciwpan-
cernymi.
Dobre wyniki przyniosło natarcie na kierunku drezdeńs-
kim, głównym w planie operacji łużyckiej 2 armii WP, mi-
mo iż prowadzone było ograniczonymi siłami. A to, że na
tym kierunku 19 kwietnia nie brała udziału większość sił
armii, świadczy najlepiej o wkroczeniu operacji w nową
i zarazem nie przewidzianą, a więc nie zaplanowaną fazę.
W 9 dywizji piechoty przeszedł do natarcia najpierw 26
pułk, następnie pozostałe. Pułk ten z 1 dywizjonem artylerii
prowadził pościg wzdłuż szosy Fórstgen — Saubernitz, po-
suwając się w kolumnach batalionowych. Przed południem
osiągnął miejscowość Guttau, zdobytą w nocy z 18 na 19
kwietnia przez 30 pułk piechoty. Około godz. 15.00 dotarł
do wsi Salga, o którą stoczył krótką walkę, i zbliżył się
bezpośrednio do wschodniego brzegu Szprewy.
Działający początkowo na lewym skrzydle 30 pułk z 3 dy-
wizjonem artylerii przeszedł do pościgu za nieprzyjacielem
o godz. 13.00 w kierunku na Klix, Grossdubrau, Radibor.
Przebiegał on bez żadnych zahamowań do godz. 15.00, tzn.
do chwili, gdy oddział osiągnął wschodni brzeg Szprewy
w rejonie Klix. Miejscowość znajdowała się za Szprewą,
której brzegi połączone były w tym rejonie dwoma mosta-
mi. O opanowanie ich, jeszcze przed przyjściem pododdzia-
łów 30 pułku, walczyły oddziały 1 korpusu kawalerii
gwardii.
Błyskotliwym sukcesem zakończyła się akcja kompanii fi-
zylierów pod dowództwem ppor. Zygmunta Pruchno. Gdy
fizylierzy znaleźli się nad bardzo silnie ostrzeliwanym przez
Niemców brzegiem rzeki, dowódca kompanii wraz z sierż.
pchor. Wacławem Sawinem poderwali żołnierzy i skoczyli
do wody. Szprewa nie była w tym miejscu głęboka. Zanim
przygwożdżeni zmasowanym ogniem hitlerowcy zdążyli och-
łonąć, pierwsi fizylierzy wskoczyli już do okopów, strzelając
z bliskiej odległości i rzucając granaty.
Tymczasem na lewym skrzydle 30 pułku sytuacja rozwi-
jała się nieco inaczej. Nieprzyjaciel ze szczególną zaciętością
bronił dojścia do dwóch mostów zbudowanych równolegle
na rzece i jej dopływie. Do ataku wyruszyli z grupą ochot-
ników st. adiutant 2 batalionu ppor. Feliks Dmuchowski
i dowódca 1 plutonu 6 kompanii ppor. Piotr Potoczny. W bra-
wurowym ataku ochotnicy zdobyli pierwszy most, który był
zaminowany, lecz dzięki błyskawicznej akcji hitlerowcy nie
zdążyli go wysadzić. W ręce Polaków wpadło około 30 jeń-
ców.
Zdobyty przyczółek na zachodnim brzegu Szprewy miał
wielkie znaczenie dla przyszłych działań 9 dywizji. J e j do-
wódca, płk Łaski, wykorzystując go rozkazał kontynuować
natarcie i nie osłabiać tempa pościgu. W rzeczywistości jed-
nak nie wszystkie siły dywizji przeszły do nocnego pościgu,
ponieważ natrafiły wkrótce na zdecydowany opór wroga.
Tylko 30 pułk przesunął się do przodu o około 2 km, zajmu-
jąc jeszcze przed północą Sdier po gwałtownej walce, skąd
rozwinął pościg za nieprzyjacielem na Radibor. W wyniku
działań zapoczątkowanych 19 kwietnia rano 9 dywizja pie-
choty przesunęła się w kierunku zachodnim o 10—15 km,
najdalej na prawym skrzydle, gdzie nacierał 30 pułk.
W przeciwieństwie do oddziałów 9 dywizji, które dzięki
radzieckiemu korpusowi kawalerii miały przed sobą już czę-
ściowo rozbitego nieprzyjaciela, jednostki 5 dywizji piechoty
musiały torować sobie drogę dotychczas nie przetartą. O świ-
cie 19 kwietnia gdy dwa niepełne pułki tego związku takty-
cznego przystąpiły do działań zaczepnych, znajdowały się
w odległości około 11 km w kierunku północno-wschodnim
od prawego skrzydła dywizji płk. Łaskiego.
Na przebieg działań 5 dywizji największy wpływ wywarł
jej oddział wydzielony składający się z batalionu czołgów
16 brygady i kompanii fizylierów 17 pułku piechoty. Na po-
czątku jego rajdu, prowadzonego w oderwaniu od głównych
sił, chodziło o opanowanie dosyć silnie bronionej przez wro-
ga wsi Klein Radisch, leżącej w odległości 2 km, na zachód
od Schwarzer Schóps. Dzięki zdecydowanemu atakowi wios-
kę szybko zdobyto. Czołgiści z fizylierami ruszyli w kierun-
ku Klitten, posuwając się w dalszym ciągu przed głównymi
siłami oddziału mjr. Barańskiego. Miasto zdobyto w krótkiej,
lecz gwałtownej walce, w której uczestniczyły niektóre pod-
oddziały 17 pułku z 1 dywizjonem artylerii.
Następnie oddział wydzielony ruszył po szosie prowadzą-
cej do Spreefurtu, by z zaskoczenia uchwycić przeprawę na
Szprewie. Około godz. 17.00 oddział wykorzystał do przepra-
wy przęsło zniszczonego mostu w Halbendorfie i opanował
wioskę. Zdobycie tego przyczółka umożliwiło 17 pułkowi
przeprawę przez Szprewę. Dalsze natarcie pułk rozwinął
w kierunku Commerau i opanował rubież: Neudorf, Com-
merau, (wył.) Spreewiese, działając w płonącym lesie wśród
wybuchającej amunicji pozostawionej przez Niemców.
Uderzający na prawo od jednostki mjr. Barańskiego 15
pułk piechoty (bez 1 i 2 batalionu), wsparty 2 dywizjonem
artylerii, we wczesnych godzinach rannych przeprowadził
atak na wieś Neudorf i po uporczywej walce zdobył ją. Na-
stępnie przeszedł do natarcia na Zimpel, Ruhethal i nie na-
potykając poważniejszego oporu, z wyjątkiem nieprzyja-
cielskich ariergard i różnych małych grup rozbitych podod-
działów, pod wieczór osiągnął wschodni brzeg Szprewy na
zachód od Ruhethal.
Nieco inny charakter miały działania na prawym skrzy-
dle 2 armii WP. Dowództwo armii do rozbicia tzw. riet-
scheńskiego zgrupowania nieprzyjaciela przywiązywało du-
żą wagą, obawiając się, iż może dojść do połączenia się tego
zgrupowania z wojskami, które usiłowały przebić się przez
pas działań od południa.
Na pozycję ryglową, jak wiadomo, od 18 kwietnia nacie-
rała 7 dywizja piechoty i 13 pułk 5 dywizji. Dywizja wzmoc-
niona 78 pułkiem artylerii przeciwpancernej rozpoczęła
natarcie o świcie. Prawoskrzydłowy 33 pułk mjr. Piotra
Siginiewicza po gwałtownej walce opanował dużą wieś
Steinbach leżącą tuż na lewym brzegu Nysy przy linii roz-
graniczenia z 10 dywizją piechoty, następnie opanował
Paulinenhof i Schlangenhauser.
Działający na prawym skrzydle dywizji 37 pułk po uciąż-
liwych walkach w dniu poprzednim miał przed sobą duże
obszary leśne, jeziora i stawy. Kanalizowały one jego na-
tarcie na Quolsdorf i Daubitz wzdłuż przebiegającej przez
te miejscowości szosy. Nieprzypadkowo więc nieprzyjaciel
na tym kierunku zorganizował silną obronę. Mimo ponagla-
nia przez dowództwo dywizji i zaciętości żołnierzy natarcie
przebiegało wolno. Każdy niewielki nawet sukces osiągano
zbyt dużymi stratami. W czasie walk wyróżniło się wielu
żołnierzy. A oto jeden z przykładów.
Wspaniałego czynu dokonał zwiad dywizyjny. Chor. Ok-
siuto-Downacki, dowódca nieetatowego szwadronu zwiadu
w liczbie 21 ułanów, otrzymał zadanie rozpoznania przejść
między jeziorami na północ od Heinrichswalde. Wykonując
je zwiad natknął się na maszerujący pododdział nieprzyja-
ciela w sile około 200 ludzi. Chorąży dał rozkaz do ataku.
Hitlerowcy zaskoczeni uderzeniem zbili się w tłum, stając
się łatwym celem dla Polaków. Straty wroga wyniosły oko-
ło 70 zabitych i rannych. Pluton zwiadu nie poniósł żad-
nych strat. Wszyscy ułani patrolu zostali odznaczeni Brązo-
wym Medalem Zasłużonym na Polu Chwały.
W końcu dnia dywizja utknęła na rubieży: północny skraj
Steinbach, południowy skraj Hirsch, wschodni skraj Schlan-
genhauser i dalej na południe od Daubitz do Teichorde.
W czasie całodziennej walki pogłębiła wyłom w obronie
wroga na prawym skrzydle od 2 do 3 km, a na lewym —
około 5 km.
Bezpośrednio na Rietschen nacierał 13 pułk piechoty
z 3 dywizjonem artylerii i 2 batalionem czołgów z działami
pancernymi. Natarcie — jak wspomina płk doc. dr Antoni
Karpiński — zaczęło się od ataku 7 kompanii na cegielnię,
0 którą nawiązała walkę w dniu poprzednim. Z powodu nie
słabnącego oporu przeciwnika do walki o cegielnię włączyła
się też 9 kompania. Na ciekawy i zarazem prosty pomysł
wpadł chor. Józef Jurkiewicz, który z dwoma żołnierzami
przesuwając wagoniki napełnione gliną zbliżali się do schro-
nu bojowego i zarzucili go granatami przeciwpancernymi.
Nieprzyjacielski karabin maszynowy zamilkł. 7 kompania
wybitą w ten sposób drogą wyszła na tyły innych schronów.
W ich zdobyciu pomogli piechocie czołgiści. Cegielnię opano-
wano.
Ponieważ obrona nieprzyjaciela wokół Rietschen od stro-
ny południowo-wschodniej była nadal uporczywa, do-
wódca 13 pułku płk Jan Siewko postanowił zmienić kierunek
natarcia i uderzyć na miasto od strony południowo-zachod-
niej. Pierwszym celem natarcia 13 pułku piechoty była wieś
Nieder Prauske. Opanowano ją o godz. 13.00, po krótkich
gwałtownych walkach. Następnie bataliony wyszły pod Riet-
schen. Zaplanowane uderzenie wykonał również 2 batalion
czołgów. Gdy wozy bojowe zbliżały się do Hammerstadtu,
Niemcy wykonali kontratak siłami około dwóch kompanii
piechoty wspartych działami pancernymi i artylerią oraz
otworzyli ogień z moździerzy i broni maszynowej, odcinając
piechotę od czołgów. W tych warunkach dalsze natarcie nie
powiodło się. Rietschen pozostało nie zdobyte.
Nadal bez sukcesu prowadziła natarcie 10 dywizja piecho-
ty płk. Struca, której 27 pułk piechoty o godz. 4.00 zaczął
forsować Nysę w rejonie wzg. 151,8. Po uporczywej walce
1 i 2 bataliony zdołały opanować pierwszą i drugą transzeję
nieprzyjaciela, posuwając się szybko w głąb ugrupowania
wroga. Ale Niemcy korzystając z tego, że na innych odcin-
kach nie forsowano rzeki, zamknęli nasze pododdziały w leś-
nym kompleksie. Tocząc zacięty bój polscy żołnierze zmu-
szeni byli wycofać się na wschodni brzeg. Tylko 1 i 3 bata-
liony 29 pułku przyszły z pomocą 2 batalionowi, który bro-
nił zdobytego w dniu poprzednim przyczółka.
Nie zmienił swojego położenia także bezpośredni prawy
sąsiad 10 dywizji — 14 dywizja piechoty gwardii, prowadząc
walkę na poprzedniej rubieży. Pozostałe siły 34 korpusu pie-
choty z 4 korpusem pancernym gwardii po opanowaniu Hoy-
erswerdy zajmowały rubież od Bluno, Hoyerswerda do Wei-
sswasser. Rubież ta, łącznie z zajmowaną przez 14 dywizję,
dochodziła do 50 km, będąc zwrócona w stronę południowo-
-zachodnią.
*

* *

19 kwietnia 2 armia WP zakończyła pierwszy etap opera-


cji łużyckiej. W wyniku czterodniowych działań wojska
przełamały obronę nieprzyjaciela na głębokości taktycznej
i na pozycji pośredniej oraz stworzyły dogodne warunki do
przełamania armijnej rubieży obrony wroga na Szprewie, co
umożliwiło 2 armii przejście do pościgu w kierunku Drezna.
Wojska działające na głównym drezdeńskim kierunku ope-
racyjnym włamały się w obronę nieprzyjaciela na głębokość
36 km, przekraczając w kilku miejscach Szprewę — armijną
rubież obrony wroga. Na pomocniczym kierunku armia
wdarła się w obronę przeciwnika na głębokość od 3 do 14
km; 10 dywizja piechoty pozostawała w dalszym ciągu nad
Nysą, utrzymując mały przyczółek w rejonie na północny
zachód od Dobrzynia.
Działania 2 armii WP spowodowały rozciągnięcie jej linii
frontu na około 70 km. Począwszy od prawego skrzydła bie-
gła ona około 17 km wzdłuż Nysy, następnie 15 km w stronę
jzachodnią. Taki był zarys linii frontu pomocniczego zgrupo-
wania armii, a więc 7 i 10 dywizji piechoty oraz 13 pułku
piechoty. Pomiędzy nim a zgrupowaniem uderzeniowym —
9 dywizją piechoty i 5 dywizją (bez 13 pp) oraz 3 brygadą
pancerną wytworzyła się około 15-kilometrowa luka, przez
którą nieprzyjaciel mógł wyjść na tyły zgrupowania ude-
rzeniowego armii, jak również na tyły zgrupowania obron-
nego armii rozwiniętego na południe od Niesky. Linia frontu
zgrupowania nacierającego 'na kierunku drezdeńskim prze-
biegała południkowo i miała około 11 km długości.
Warto zwrócić uwagę, że w związku z pozostawieniem
nad Nysą 10 dywizji piechoty pomiędzy oddziałami naciera-
jącymi na prawym skrzydle głównego zgrupowania 2 armii
WP a lewoskrzydłowymi oddziałami 5 armii gwardii wytwo-
rzyła się luka o długości około 30 km i szerokości prawie 15
km, która nie była objęta działaniami bojowymi. Była to ko-
rzystna sytuacja dla nieprzyjaciela, ponieważ umożliwiała
mu ześrodkowanie i uporządkowanie rozbitych w walkach
jednostek oraz przegrupowanie ich do dalszych działań prze-
ciwko 2 armii WP i 5 armii gwardii.
Oceniając ogólne wyniki pierwszego etapu operacji łużyc-
kiej wypada stwierdzić, że 2 armia WP nie wykonała
w pełni zadania wytyczonego w dyrektywie dowódcy 1 Frontu
Ukraińskiego na trzeci dzień operacji. Miała bowiem oddzia-
łami piechoty osiągnąć głębokość około 45 km od przedniego
skraju obrony, a korpusem pancernym — około 75 km. Po-
mimo to osiągnięcia polskiego związku operacyjnego na
głównym kierunku natarcia były duże, jeśli się zważy, w ja-
kich warunkach przyszło mu działać. Dowództwo wytycza-
jąc wojskom zadania nie mogło przewidzieć, że już na po-
czątku operacji Niemcy wprowadzą do bitwy pancerno-zmo-
toryzowane odwody. Podobnie rzecz się miała w innych ar-
miach 1 Frontu Ukraińskiego oraz w pozostałych Frontach
uczestniczących w operacji berlińskiej, których przeciętne
tempo natarcia także było wolniejsze od planowanego.
W tym czasie główne siły 5 armii gwardii, która nadal na-
cierała z 6 korpusem zmechanizowanym gwardii, bezpośredni
prawy sąsiad 2 armii i zarazem 10 dywizji piechoty, 14 dy-
wizja piechoty gwardii, prowadził działania obronne na po-
przedniej rubieży, tj. na południe od Weisswasser do Sagar
nad Nysą. Pozostałe siły 34 korpusu piechoty z 4 korpusem
pancernym gwardii po opanowaniu Hoyerswerdy zajmowały
rubież Bluno, Hoyerswerda, Weisswasser. Cała rubież 34
korpusu dochodziła do 50 km będąc zwrócona w stronę po-
łudniowo-zachodnią.
Nie zmieniło się położenie wojsk lewego sąsiada 2 armii,
a mianowicie 52 armii. Na zagrożonym odcinku od pozycji
8 dywizji piechoty do Nysy Łużyckiej przedłużały obronę
oddziały 73 korpusu piechoty. Dalej od Pieńska w stronę po-
łudniowo-wschodnią znajdowały się dywizje 78 i 48 korpu-
sów piechoty.
Pomyślne działania wojsk radzieckich doprowadziły do
odcięcia 4 armii pancernej Grupy Armii „Mitte" od 9 armii
Grupy Armii „Weichsel". Poza pasem 4 armii pancernej
znalazł się jej 5 korpus armijny z podległymi mu dywiz-
jami: 21 dywizją pancerną, 35 i 36 dywizjami grenadierów
SS oraz 214, 275 i 342 dywizjami piechoty. W wyniku roz-
cięcia zgrupowania operacyjnego 4 armii pancernej jej 57
korpus pancerny zaczął działać jak oddzielne zgrupowanie.
(W historiografii polskiej i radzieckiej przyjęto je określać
jako zgorzeleckie zgrupowanie Grupy Armii „Mitte"). Aby
57 korpus pancerny był zdolny do kontynuowania prze-
ciwuderzenia w kierunku północnym w celu odtworzenia
frontu obrony 4 armii pancernej, feldmarsz. Schórner pod-
porządkował mu ósmą już z kolei dywizję, a mianowicie 17
dywizję piechoty, pośpiesznie ściągniętą z 17 armii. Tak
więc siły niemieckie przeznaczone do wykonania przeciw-
uderzenia na lewe skrzydło 2 armii narastały niepokojąco
szybko.
NA B U D Z I S Z Y N I D R E Z N O ( 2 0 — 2 2 IV)

RADOŚĆ POŚCIGU

20 kwietnia wojska radzieckie, po przełamaniu trzech pasów


obrony niemieckiej nad Odrą i Nysą Łużycką, dążyły do
operacyjnego rozcięcia ugrupowania nieprzyjaciela i okrąże-
nia Berlina. Następnego dnia związki taktyczne głównych sił
1 Frontu Białoruskiego i 1 Frontu Ukraińskiego wkroczyły
na przedmieścia stolicy Niemiec.
W tym czasie lewoskrzydłowe armie głównych sił 1 Fron-
tu Ukraińskiego — 13 i 5 armia gwardii, pomyślnie prowa-
dziły natarcie na zachód ku Łabie. Natomiast w kierunku
zachodnim rozwijały walki zaczepne wojska 2 Frontu Bia-
łoruskiego, które 20 kwietnia sforsowały zachodnią odnogę
Odry i przełamały obronę wroga na jej lewym brzegu.
22 kwietnia był dniem brzemiennym w skutki dla dal-
szego przebiegu operacji berlińskiej.
Kierownictwa wojskowe obu walczących stron powzięły
ważkie decyzje, których realizacja powinna była w sposób
zdecydowany wywrzeć wpływ na dalszy przebieg operacji
berlińskiej. Kwatera Główna Armii Radzieckiej wydała dy-
rektywę nakazującą zakończenie okrążenia zgrupowania
frankfurcko-gubińskiego do 24 kwietnia i niedopuszczenie
w żadnym wypadku do jego włamania się do Berlina lub
w kierunku zachodnim czy południowo-zachodnira. Hitler
rozkazał 12 armii gen. Walthera Wencka, działającej prze-
ciwko wojskom amerykańskim, obrócić front na wschód,
przejść do natarcia przeciwko wojskom radzieckim w ogól-
nym kierunku na Berlin i tam połączyć się z 9 armią gen.
Theodora Busse. Dowództwo niemieckie przedsięwzięło róż-
ne środki, by wzmocnić opór w rejonie Berlina. Ponadto
skonkretyzowano plan uderzenia na główne siły 1 Frontu
Ukraińskiego odwodów Grupy Armii „Mitte", które miały
uderzyć z południa przez pas działania 2 armii WP w rejo-
nie na wschód od Budziszyna. Jednocześnie na-prawe skrzy-
dło wojsk 1 Frontu Białoruskiego (bezpośrednio na 1 armię
WP), obchodzącego stolicę III Rzeszy od północy, zorganizo-
wano uderzenie znad Kanału Hohenzollernów armijnej
grupy gen. Felixa Steinera. Uderzenia wojsk niemieckich
miały doprowadzić do rozbicia armii radzieckich w obszarze
Berlina, a tym samym stworzyć warunki do zawarcia od-
rębnego pokoju z państwami zachodnimi. Przywódcy Nie-
miec nie zamierzali więc zaprzestać walki w sytuacji bez-
nadziejnej z operacyjnego punktu widzenia. Hitler oświad-
czył, że pozostanie w Berlinie, by bronić go do ostatniego
człowieka. Usiłując ocalić miasto, dowództwo niemieckie
zamierzało otworzyć front zachodni i rzucić znajdujące się
tam wojska przeciwko Armii Radzieckiej.
*

* •

W związku z powstałą sytuacją na kierunku bezpośrednio


berlińskim zarówno marsz. Żuków, jak i marsz. Koniew
główną uwagę zwrócili na rozwijające się tam wydarzenia.
Zachodziła też konieczność uczestniczenia wojsk marsz.
Koniewa w walce o Berlin, co zakładano w planie operacji,
ówczesna znajomość położenia podpowiadała marsz. Konie-
wowi, by 2 armia WP jak najszybciej skutecznie osłoniła
główne siły 1 Frontu Ukraińskiego od strony południowej
poprzez natarcie w kierunku Budziszyna i Drezna. Oczy-
wiście nie stracił on z pola widzenia groźnej sytuacji, jaka
istniała pod Niesky, uważał jednak, że jest ona możliwa do
opanowania przez dywizje 73 korpusu piechoty i 48 kor-
pusu sprewadzonego w ten rejon z Jaworowa. Jego pozycje
obronne przejęła 31 armia.
Analizując położenie 2 armii WP na początku drugiego
etapu operacji łużyckiej można stwierdzić, iż było ono po-
myślne i umożliwiało przejście wojsk do pościgu na Budzi-
szyn — Drezno, tym bardziej że korpus pancerny „Gross-
deutschland", broniący się na tym kierunku, w znacznej
mierze był rozbity. Realizacja następnego etapu operacji łu-
życkiej była jednak uzależniona od stopnia zabezpieczenia
obu skrzydeł głównego zgrupowania uderzeniowego 2 armii,
a przede wszystkim lewego skrzydła przez 52 armię. Pamię-
tać należy o tym, iż dywizje 52 armii nie uporały się jesz-
cze z kontratakującym nieprzyjacielem na około 18-kilo-
metrowym odcinku od Sarichen do Nysy. Na 7 korpus zme-
chanizowany gwardii i 254 dywizję piechoty nie można było
liczyć, ponieważ były one zaangażowane w walce o Bu-
dziszyn.
Wkrótce miało się okazać, że ocena sytuacji w rejonie
Niesky dokonana przez marsz. Koniewa niezupełnie odpo-
wiadała rzeczywistemu stanowi rzeczy. Nie docenił on mia-
nowicie możliwości narastania sił nieprzyjaciela w tym re-
jonie i konsekwencji w działaniu. Feldm. Schórner nie tylko
nie odstąpił od zamiaru przebicia się jego wojsk w kierunku
północnym, ale jeszcze nakazał wzmocnić siły i poszerzyć
pas działania zgorzeleckiego zgrupowania uderzeniowego
0 kilka kilometrów i 20 kwietnia przystąpić do wzmożo-
nych działań z rejonów: Ullersdorf i Diehsa na Sproitz, za-
mierzając wtargnąć w lukę pomiędzy zgrupowaniem polsko-
-radzieckim broniącym się na odcinku od Kollm, Janken-
dorf, Sarichen, Gross Krauscha do Zodel nad Nysą a siłami
radziecko-polskimi, które działały zaczepnie w Budziszynie
1 na północny zachód od tego miasta. Nieprzyjaciel uparcie
dążył do oskrzydlenia naszych wojsk walczących pod Nies-
ky, mając ku temu dostatecznie duże siły.
Dowódca 2 armii, realizując otrzymany od dowódcy
Frontu rozkaz, zdecydował prowadzić zdecydowane dzia-
łania zaczepne większością sił. Armia miała wykonywać
główne uderzenie na kierunku drezdeńskim przede wszyst-
kim siłami 9 dywizji piechoty współdziałającej z 3 brygadą
pancerną oraz głównymi siłami 5 dywizji piechoty. Wal-
cząca poprzednio na głównym kierunku 8 dywizja, po prze-
kazaniu obrony pod Niesky oddziałom radzieckim, winna do
końca dnia opanować przeprawy na Szprewie na północ od
Budziszyna. Na północ od tego miasta miał się też ześrodko-
wać 1 korpus pancerny i 2 dywizja artylerii. Natomiast jed-
nostki działające na pomocniczym kierunku natarcia armii
powinny rozbić zgrupowanie nieprzyjaciela w rejonie Riet-
schen i następnie rozwijać natarcie w kierunku zachodnim.
Gen. Swierczewski domagał się więc, by związki taktycz-
ne armii prowadzące pościg przekroczyły Szprewę, a 9 dy-
wizja piechoty z 3 brygadą pancerną i główne siły 5 dywizji
piechoty osiągnęły rubież położoną od 10 do 18 km na za-
chód od tej rzeki. Na szczególną uwagę zasługuje zadanie
dla 10 dywizji piechoty, która, jak pamiętamy, w dotych-
czasowych walkach zdołała tylko zdobyć siłami jednego ba-
talionu przyczółek na zachodnim brzegu Nysy. Obecnie win-
na sforsować rzekę w całym pasie i nacierając w kierunku
zachodnim przekroczyć szosę Rietschen — Bad Muskau.
Zgodnie z intencją dowódcy Frontu gen. Swierczewski
dążył do osiągnięcia jak największego powodzenia na kie-
runku głównego uderzenia, co zamierzał uzyskać siłami
armijnej grupy szybkiej, trzech dywizji piechoty (bez jed-
nego pułku), samodzielnej brygady pancernej (bez jednego
batalionu) oraz kilku artyleryjskich związków taktycznych.
Pomyślny przebieg pościgu niejako zapewniło 257 wozów
bojowych mających działać na tym kierunku. Wykonanie
tej decyzji było jak najbardziej realne również dlatego,
że zagrożony kierunek Niesky miały zabezpieczyć związki
taktyczne 52 armii, a 7 korpus zmechanizowany gwardii
i 254 dywizja piechoty skutecznie walczyły o Budziszyn.
Działania tych związków zabezpieczały lewe skrzydło zgru-
powania uderzeniowego (drezdeńskiego) naszej armii.
Możliwość przejścia do pościgu wyłoniła się także na po-
mocniczym kierunku działania armii, ponieważ w związku
z obejściem przez wojska 5 armii gwardii od północy la-
sów mużakowskich zagrożone okrążeniem zgrupowanie nie-
przyjaciela, znajdujące się przed prawym skrzydłem 2 armii,
na rozkaz dowództwa korpusu pancernego „Grossdeutsch-
land" zaczęło przesuwać się na południowy zachód. Tylko
część tego zgrupowania nadal broniła Rietschen i pozycji
ryglowej.
Cywilne władze hitlerowskie zdawały sobie sprawę z gro-
żącego im niebezpieczeństwa. Już 17 kwietnia, gdy pierw-
sze radzieckie bomby spadły na Budziszyn, komendant
obrony miasta, płk Hoepke, zarządził alarm całej załogi.
Pospiesznie ewakuowano kobiety, dzieci, starców; załogę
twierdzy oprócz wojska stanowiły oddziały Volkssturmu
i ubrana w mundury młodzież z Hitlerjugend. Pod Oehną
wysadzono autostradę drezdeńską, przygotowano się do
zniszczenia wszystkich mostów na Szprewie.
Gauleiter NSDAP wydał do obrońców Budziszyna ode-
zwę, w której wzywał do walki na śmierć i życię:
„Opór i walka do ostatniego żołnierza. Wróg wtargnął do
Saksonii. Zagraża naszej ojczyźnie głodem i nędzą, śmiercią
i wyniszczeniem. Kto w tym nieszczęściu narodu będzie
działał przeciw zarządzeniom partii i państwa, przyniesie
hańbę honorowi narodu, będzie wykreślony ze społeczności.
Każdy przejaw poparcia dla wroga, czy to będzie wywiesze-
nie białej flagi, czy inne formy sympatii — jest jednoznacz-
ny ze zdradą kraju i będzie karany śmiercią" \
Pościg za wojskami przeciwnika przebiegał szybko. Nie-
przyjaciel rozbity w poprzednich walkach wycofywał się
w popłochu. Przez Łużyce szerokim wachlarzem podążały
w bojowym marszu oddziały polskich żołnierzy. Piechota
najczęściej maszerowała w kolumnach batalionowych. Na-
kazany ze względów operacyjnych przez dowódcę 2 armii
1 J. C z y ż , Die K&mpfe um Befreiung der Lausitz, wyd. „Domo-
wina", 1970, s. 9.
pośpiech nie pozwolił na dokładne penetrowanie mijanych
osiedli i terenów zalesionych, co umożliwiało hitlerowcom
organizowanie zasadzek, sabotażu, napadów na gońców,
grupy żołnierzy, tabory itd. Hitlerowcy opanowali doskonale
sztukę wycofywania się. W dogodnych miejscach organi-
zowali drobne punkty oporu, które ogniem broni maszyno-
wej zmuszały nasze oddziały do ciągłego rozwijania się
w szyki bojowe. Prawie w każdej miejscowości byli ukryci
niemieccy obserwatorzy, którzy informowali swoje oddzia-
ły o zbliżaniu się „bolszewików". Wymagało to od polskich
żołnierzy stałej czujności zarówno w marszu, jak i na po-
stoju, we dnie i w nocy.
Nasi żołnierze niejednokrotnie zastawali dopiero co opusz-
czone domostwa. Ogień dopalał się jeszcze w kuchni, na sto-
le stały nie spożyte posiłki, paliło się światło, czynne były
telefony. W opuszczonych domach znajdowano starców
i chorych, którzy nie byli w stanie p własnych siłach wy-
ruszyć w daleką i niepewną drogę.
Szybko rozwijający się pościg polskich wojsk wprowadził
zamieszanie w sztabach niemieckich. Świadczy o tym na-
stępujący epizod. Pełniący obowiązki oficera łącznikowego
28 pułku piechoty przy dowództwie 9 dywizji sierż. pchor.
Maciej Chitrum wraz z szer. Andrzejem Woronkiewiczem
ujęli niemieckiego oficera sztabowego spokojnie jadącego
samochodem z adiutantem i kierowcą. Chociaż samochód był
wyposażony w radio, Niemiec nie wiedział, że w wyznaczo-
nym na spotkanie miejscu nie zastanie już poszukiwanej
jednostki, dla której wiózł rozkazy.
Na czoło pościgu wysunęła się 3 brygada pancerna
płk. Grzegorza Nikiforowa. Pozostałe jednostki korpusu
pancernego, po ciężkich walkach obronnych na południe od
Niesky, ześrodkowane kilka kilometrów na północ od Bu-
dziszyna, przygotowywały się do dalszych walk. Brygada
przekroczyła z marszu Szprewę pod Klix, zdobyła nagłym
uderzeniem Dóbschke, przecięła autostradę Drezno — Bu-
dziszyn i wyszła od północy na tyły Niemców broniących
Budziszyna przed oddziałmi radzieckimi.
Za brygadą maszerowały w kolumnach oddziały 9 dy-
wizji piechoty. Logicznie rzecz biorąc powinny mieć prze-
tartą trasę. Okazło się jednak, że przeciwnik nadel pojawiał
się nagle w małych grupach ostrzeliwując maszerujących.
Bardzo często Polakom w rozbijaniu pojawiającego się
oporu wroga pomagali radzieccy kawalerzyści.
Działający na prawym skrzydle dywizji 30 pułk piechoty,
który poprzedniego dnia wspólnie ze szwadronami 1 korpusu
kawalerii gwardii opanował dwa mosty na Szprewie
i w brawurowym ataku przedarł się na jej przeciwległy
brzeg, zdobywając Klix, wczesnym rankiem 20 kwietnia
osiągnął Radibor. Miasteczko otaczały od wschodu transze je,
zapory z drutu kolczastego i pola minowe. Dowódca pułku,
ppłk Marek Żuk, rozkazał z marszu przystąpić do ataku
jednocześnie ze wszystkich stron. Decyzja okazała się słusz-
na. Zanim nieprzyjaciel zdążył zmienić stanowiska moździe-
rzy i broni maszynowej, został obezwładniony ogniem arty-
lerii. Umożliwiło to piechocie wtargnięcie do miasteczka
i stosunkowo szybkie jego opanowanie.
Również 26 pułkowi ppłk. Aleksandra Sosnory w sfor-
sowaniu Szprewy pomogli radzieccy kawalerzyści. Oddział
podzielony na dwie części z impetem sforsował rzekę, od-
cinając drogę odwrotu własowcom. Pół godziny później
zamilkły karabiny maszynowe i moździerze zagradzające
pułkowi drogę. Jeszcze przez kilka godzin kawalerzyści ra-
dzieccy likwidowali opór wroga. Dzięki nim pułk zajął bez
walki Sdier, Lomske, Milkwitz, Cólln, Kleinwelka, Bol-
britz.
Na północ od 9 dywizji prowadziły pościg główne siły
5 dywizji. Początkowo działały w bliskim sąsiedztwie,
w miarę jednak jak związek płk. Łaskiego zmieniał kierunek
z zachodniego na południowo-zachodni, odległość ta wzra-
stała. Nie wpłynęło to bynajmniej niekorzystnie na tempo
pościgu, ponieważ na kierunku nie kontrolowanym przez
nasze jednostki prowadzili w szerokim pasie skuteczny po-
ścig radzieccy kawalerzyści. Zakończyli go po przejściu
około 25 km na północ i południe od miasta Kamenz.
Forsowny marsz prowadził 17 pułk piechoty mjr. Lud-
wika Barańskiego, który opanował Crostę i Holschdubrau.
Aby utrudnić naszym oddziałom pościg, Niemcy podpalili
las. Samoloty nieprzyjacielskie bezustannie krążyły w po-
wietrzu i bombardowały na ślepo. Pod nogami tlił się mech,
gryzący dym piekł w oczy, powodował męczące ataki kasz-
lu. Niektórzy żołnierze założyli maski przeciwgazowe. Konie
przy wozach taborowych i działach płoszyły się, tak że
trzeba było poowijać im łby i prowadzić za uzdy. Na szczęś-
cie ogień nie przerzucił się na cały las.
Z pododdziałów pułku najcięższą walkę stoczył 3 batalion
por. Pawła Marczuka. Na jego drodze stała wieś Milkel
broniona przez około 700 hitlerowców. Żołnierzom
por. Marczuka pospieszyło z pomocą 5 czołgów 16 brygady
z desantem fizylierów. Ogień hitlerowców uszkodził od
razu 3 wozy bojowe. Niemcy kontratakowali. Zatrzymała
ich dopiero polska artyleria. Po naszej stronie było 15 za-
bitych i 45 rannych. 3 batalion zaniechał prób natarcia od
czoła i przeszedł do obrony.
15 pułk piechoty (bez dwóch batalionów) ppłk. Wasyla
Humeniuka od samego rana prowadził w osamotnieniu cięż-
ki bój o sforsowanie Szprewy na kierunku Ruhethal —
Lieske. Około południa żołnierzom 3 batalionu walczącym
na maleńkim przyczółku zaczęło brakować amunicji. Do-
wództwo oddziału zorganizowało pomoc. Pod silnym ostrza-
łem żołnierze, dźwigając ciężkie skrzynie z cennym ładun-
kiem, przechodzili na lewy brzeg po nie dopalonych bel-
kach mostu. Most nie był osłonięty przed ogniem wroga,
toteż nie wszyscy dotarli do walczących. Gdy okazało się,
że bój nie przynosi rozstrzygnięcia, dowódca jednostki wy-
cofał pododdziały na prawy brzeg. Po południu pułk prze-
sunął się pod Halbendorf, gdzie rozpoznano już wcześniej
nie bronioną przeprawę. Do końca dnia doszedł marszem
ubezpieczonym do wsi Lieske.
W różnym czasie do pościgu przeszły oddziały 8 dywizji,
będąc kolejno luzowane przez jednostki radzieckie na ru-
bieży pod Niesky. Pułki prowadziły pościg w jednej lub
dwóch kolumnach. Pas działania dywizji był wytyczony po-
między 9 dywizją i radzieckimi związkami taktycznymi.
Zarówno polskie, jak i radzieckie oddziały przez ten obszar
przeszły w dniu poprzednim. W tej sytuacji opór Niemców
przed 8 dywizją nie powinien być zbyt silny. A jednak
stało się inaczej. Niemieckie pododdziały umiejętnie zakłó-
cały drobnymi nieraz siłami nasz ruch na zachód. Napór
polskich oddziałów był jednak tak silny, że nieprzyjaciel-
skie pododdziały musiały szybko rezygnować z doraźnie
zorganizowanej obrony.
W pewnym momencie ppor. Ryszard Czarkowski, do-
wódca plutonu cekaemów w 5 kompanii 36 pułku piechoty,
jadąc na rowerze, na skarpie porośniętej wrzosem dojrzał
stalowej barwy furażerkę. Bez namysłu krzyknął „hande
hoch". Nieoczekiwanie wstał wysoki Niemiec w lotniczym
mundurze. Oficer polski spytał Niemca, czy jest sam. Ten
odpowiedział, że w zagajniku opodal szosy są jego koledzy.
Z przesadnym entuzjazmem powtarzał, że „Krieg kaputt".
Ppor. Czarkowski udał się do zagajnika razem z żołnierzem
niemieckim, gdzie wziął do niewoli 6 grenadierów. Na rę-
kawach mieli wypustki z napisem „Brandenburg — Di-
vision".
Mając korzystne warunki do działania dywizja do końca
dnia przeszła od 10 do 18 km. Pościg kontynuowała
w nocy.
W dniu tym nie zaszły istotne zmiany w położeniu jedno-
stek walczących na kierunku pomocniczego uderzenia armii.
Zasadnicze walki toczono nadal o przełamanie pozycji ryglo-
wej nieprzyjaciela w rejonie Rietschen i Daubitz.
Istotny sukces odniósł 13 pułk piechoty, działający z dala
od głównych sił macierzystej 5 dywizji. Walcząc razem
z oddziałami 7 dywizji zajął Hammerstadt i Werde. Do za-
jęcia Hammerstadt przyczyniła się w dużej mierze 2 kom-
pania piechoty, a w niej pluton ppor. Emila Jadziaka, który
na czołgach wpadł do wsi, zaskakując tym śmiałym uderze-
niem Niemców. W bagnach pod Hammerstadtem ugrzęzło
13 polskich czołgów. Utrudniało to ogromnie walkę pie-
chocie. Niemniej Rietschen zostało okrążone od zachodu.
Miało to istotne znaczenie, gdyż Rietschen oraz Daubitz sta-
nowiły dwa najpoważniejsze hitlerowskie punkty oporu na
pozycji ryglowej. Oddziałom 7 dywizji nie udało się ich
jednak zlikwidować w tym dniu. Tempo natarcia było wciąż
niezwykle wolne. Niemcy mieli wszędzie dobrze rozbudowa-
ne i zamaskowane stanowiska. Dywizja, chociaż atakowała
bez przerwy i z dużą zaciętością, nie mogła jednak osiągnąć
większych rezultatów, gdyż ogólny stosunek sił w jej pa-
sie zaczął się coraz bardziej zmfeniać na korzyść przeciw-
nika.
Zasadnicza zmiana zaszła w położeniu 10 dywizji pie-
choty płk. Aleksandra Struca — przeprawiła się wreszcie na
zachodni brzeg Nysy. Udało jej się to dzięki sukcesom są-
siadów, których działania oskrzydlały Niemców i zmuszały
ich do odwrotu. 29 pułk mjr. Nikifora Jaśkiewicza pędził te-
raz przed sobą ariergardy przeciwnika, likwidował zasadz-
ki i rozbrajał miny. Przed wieczorem żołnierze doszli do
płonącej wsi Brand, podczas gdy żołnierze prawoskrzydło-
wego 25 pułku ppłk. Wiktora Andriejewa osiągnęli Neu-
dorf.
*

* *

Pościg, za rozbitym w pierwszym etapie operacji łużyc-


kiej nieprzyjacielem, 20 kwietnia zapoczątkował kolejny
etap. Ze względu na poprzednio ukształtowaną sytuację
operacyjną nie wszystkie nasze siły armii mogły wziąć
w pościgu udział. Typowe działania pościgowe prowadziła
przez cały dzień tylko 9 dywizja piechoty współdziałając
z 3 brygadą pancerną oraz 17 i 15 pułki piechoty (bez
1 i 2 batalionów) 5 dywizji, wspierane po jednym batalio-
nie czołgów 16 brygady. 9 dywizja przeszła w pościgu naj-
dalej, bo 20 km, przecinając wszystkie główne linie komu-
nikacyjne łączące Budziszyn z Dreznem.
Z powodu konieczności zabezpieczenia lewego, zagrożone-
go, skrzydła armii do pościgu nie mogły przejść główne siły
1 korpusu pancernego oraz armijne jednostki artylerii i bro-
ni pancernej. Rzecz jasna, że niemożność wykorzystania
w działaniach pościgowych grupy szybkiej, przeznaczonej do
odegrania głównej roli w tego rodzaju działaniach,.musiała
odbić się ujemnie na charakterze i tempie 2 armii WP.
W działanich na pomocniczym kierunku uderzenia 2 armii
WP nastąpił pewnego rodzaju przełom. 7 dywizja, w po-
równaniu z poprzednimi dniami, osiągnęła większe sukcesy
terenowe posuwając się od 2 do 6 km, co należy zawdzię-
czać lepszej organizacji dowodzenia i bardziej zdecydowane-
mu działaniu dowódców oddziałów. 10 dywizja, która osta-
tecznie w tym dniu przełamała obronę nieprzyjaciela nad
Nysą i posunęła się w kierunku zachodnim od 6 do 11 km,
nie wykorzystała wszystkich możliwości, aby wspólnie z są-
siadami okrążyć jednostki niemieckie w lasach mużakow-
skich.
Warto porównać sukcesy osiągnięte przez 2 armię WP
z jej sąsiadami. Radzieckie dywizje działające na północ
od pasa natarcia naszej armii pomyślnie walczyły nad
Szprewą na południe od Tzschelln, a 4 korpus pancerny
gwardii — o Seftenberg. Na poprzedniej rubieży, od
Weisswasser do Sagar, zajmowała obronę 14 dywizja
piechoty gwardii. Natomiast główne siły 5 armii gwardii
w ciągu dnia przeszły 22 km i opanowały Spremberg.
Żadne istotne zmiany nie zaszły na froncie 52 armii.
W GŁĘBI OPERACYJNEJ

21 kwietnia 2 armia WP miała rozwijać pościg w ogól-


nym kierunku na Elstrę, Drezno z zadaniem opanowania
do końca dnia rubieży: Kamenz, Elstra. Najgłębiej położone
cele powinien osiągnąć 1 korpus pancerny, a mianowicie —
rejon Pulsnitz, Ottendorf-Okrilla, Radeberg. Marsz. Iwan
Koniew określił też, by zgrupowanie nacierające na Drezno
składało się z korpusu pancernego i trzech dywizji pie-
choty.
Przyjrzyjmy się z kolei położeniu wojsk niemieckich
i ich planom operacyjno-taktycznym na 21 kwietnia. Otóż
nieprzyjaciel nie mogąc przełamać polsko-radzieckiej obro-
ny na odcinku na południe od Niesky do Nysy Łużyckiej
w nocy z 20 na 21 kwietnia obszedł wspomnianą obronę od
strony zachodniej, szykując się do kolejnego uderzenia na
północ. Na rubieży Ullersdorf, Weissenberg stanęły główne
siły tzw. zgorzeleckiego zgrupowania nieprzyjaciela w skła-
dzie: 20 dywizja pancerna, 1 dywizja spadochronowo-pan-
cerna „Hermann Góring", 17 i 72 dywizje piechoty, jed-
nostki dywizji grenadierów pancernych „Brandenburg", 300
brygada dział szturmowych, która wspierała świeżo wpro-
wadzoną do walki 17 dywizję piechoty. W składzie tego
zgrupowania działały także, ale na drugorzędnym kierunku,
193 i 404 dywizje zapasowe oraz 6 dywizja piechoty. Siłom
tym w ciągu dnia udało się włamać w ugrupowanie na-
szych wojsk do rubieży Kollm, Steinerlen, Sproitz, Stock-
teich, Margarethenhof, Buchholz. W rejonie Spreefurtu
przygotowano 1 pułk grenadierów pancernych „Branden-
burg", brygadę pancerną „Grossdeutschland", 500 szturmo-
wy batalion saperów i inne mniejsze jednostki. Jednocześnie
zgrupowanie korpusu pancernego „Grossdeutschland" bro-
niące się na południe od Weisswasser w lasach mużakow-
skich (615 D d/z spec, 464 DZapas. i 545 DP) próbowało
zorganizować obronę na linii: Alt Markt, Stockteich, Klit-
ten, Milkel, Zimpel, Klein Radisch, Greifswalde. Po połud-
hiu zgrupowanie td także przystąpiło do przeciwuderzenia
W kierunku południowo-wschodnim, docierając do Reichs-
waldu, Boxbergu, Tzschelln, Kóhlergrundu. Po połączeniu
się obu zgrupowań, co doprowadziłoby w konsekwencji do
przecięcia linii komunikacyjnych 2 armii, Niemcy planowali
przebić się przez tyły 5 armii gwardii w kierunku na
Spremberg, Cottbus z zadaniem odtworzenia obrony 4 armii
pancernej na rubieży Budziszyn, Spremberg.
W działaniach tych nie wziął udziału 5 korpus armijny
odcięty od 4 armii pancernej, i formalnie wyłączony z jej
składu, oraz korpuśna grupa „Jolasse" (gen. E. Jolasse był
dowódcą 344 DP), która została oskrzydlona z trzech stron
przez wojska 5 armii gwardii i odrzucona na zachód od
Sprembergu.
Dowództwo Grupy Armii „Mitte", zaniepokojone nie-
pomyślnym rozwojem sytuacji na Górnych Łużycach, na
kierunek działań 2 armii WP, w rejon Kamenz, Kónigs-
briick, Bischofswerda, przerzuciło 2 dywizję spadochrono-
wych grenadierów pancernych „Hermann Góring" i bry-
gadę strzelców przeciwpancernych „Freie Ukrainę" zorgani-
zowaną z własowców. Otrzymały one zadanie prowadzenia
działań metodą walk partyzanckich. Na wschód od Drez-
na ześrodkowało dowództwo korpus pancerny „Hermann
Góring" z jednostkami korpuśnymi.
Dowódca 2 armii WP na początku dnia, gdy przyszło
mu powziąć decyzję do działań, nie znał dokładnie położe-
nia wojsk niemieckich i ich zamiarów. Wydając rozkaz
bojowy musiał uwzględnić otrzymane od marsz. Koniewa
zadanie. Gen. Swierczewski zdecydował, aby w działaniach
zaczepnych wzięły udział wszystkie związki taktyczne i te
jednostki, które zostały zwolnione z obowiązku osłony lewe-
go skrzydła armii w rejonie na południe od Niesky. Na
głównym kierunku działały, licząc od lewego skrzydła,
9, 8 i główne siły 5 dywizji piechoty oraz drugorzutowa
7 dywizja, a na pomocniczym — 10 dywizja piechoty. 1 kor-
pus pancerny miał być w gotowości do uderzenia na Drezno.
9 dywizja piechoty z 44 pułkiem 7 brygady artylerii hau-
bic, osłaniana przez 69 pułk artylerii przeciwlotniczej, prze-
szła do pościgu przed południem. Tak jak poprzednio nie-
przyjaciel osłaniał swój ruch na zachód ariergardami, sta-
wiającymi opór na skrajach osiedli i w lasach. Opór ten
był jednak likwidowany bez większych trudności. Około
godz. 15.00 28 pułk doszedł do Uhyst, a 30 pułk do Tau-
cher Wald, Grosshanden i Libau. Wieczorem 28 pułk zdo-
był wieś Gódlau oraz miasteczko i stację kolejową Rau-
schwitz, a w nocy — duże i rozległe osiedle Obersteina.
Rozpoznanie doniosło, że nieprzyjaciel zorganizował
obronę miejscowości Kaschwitz, Saiiritz i Burkau. Natarcie
rozpoczęło się od zlikwidowania ubezpieczeń niemieckich.
0 godz. 17.30 dywizja zbliżyła się do tych miejscowości
1 natychmiast uderzyła na nieprzyjacielskie punkty oporu.
Przy wsparciu artylerii i moździerzy piechota przełamała
opór wroga i od razu rozpoczęła pościg za wycofującym
się przeciwnikiem.
Z walki 30 pułku na uwagę zasługuje zdobycie Pulsnitz.
Pułk ścigał nieprzyjaciela wzdłuż autostrady Budziszyn —
Drezno, zajmując z większych miejscowości Nederbraunn
i Ohorn. Dopiero pod Pulsnitz zmieniła się sytuacja. To
uprzemysłowione miasto było przygotowane do dłuższej
obrony w postaci rozbudowanej transzei, rowu przeciwczoł-
gowego, barykad itp. Niemcy przepuścili przez swoje ubez-
pieczenia czołgowe pododdziały pułku i otworzyli inten-
sywny ogień dopiero do sił głównych. Pomimo to kilka
pododdziałów rozwinęło się szybko do walki wśród zabu-
dowań, podczas gdy pozostałe zaczęły obchodzić miasto od
strony południowej. Przeciwnik widząc, że grozi mu odcię-
cie, zaczął ratować się ucieczką; 60 Niemców dostało się do
niewoli. Wielu jednak żołnierzy ukryło się z bronią w licz-
nych zakamarkach miasta, zaprzestając chwilowo walki.
W ciągu najbliższej nocy Pulsnitz opanowano.
Przez całą noc z 20 na 21 kwietnia prowadziła pościg
8 dywizja płk. Józefa Grażewicza. Pierwszorzutowe oddzia-
ły staczając potyczki ze słabymi ariergardami wroga
21 kwietnia rano osiągnęły Szprewę: 36 pułk — na kie-
runku Oehna, Neuteichnitz, a 34 — na południe od Nieder-
gurigu. Około godz. 7.00 po krótkim przygotowaniu artyle-
ryjskim przystąpiono do forsowania rzeki. Odbyło się ono
w dwóch miejscach — po moście zbudowanym przez 25 ba-
talion saperów pod Oehną, i po moście w Niedergurigu.
Przed południem 36 pułk minął od strony północnej Budzi-
szyn, w odległości około 4 km, i wyszedł na autostradę drez-
deńską.
Do końca dnia 36 pułk wyszedł na rubież Oberlichtenau,
Mittelbach, a 34 pułk zakończył pościg opanowaniem z mar-
szu miejscowości Reichenbach i Niederlichtenau.
Siły główne 5 dywizji piechoty do pościgu przeszły ra-
no. 17 pułk prowadził pościg w trzech kolumnach batalio-
nowych. Droga była trudna, bagnista, pojawiały się na niej
tylko małe opóźniające grupy niemieckie. Około godz. 19.00
podszedł pod Kamenz, gdzie natknął się na zorganizowaną
obronę Niemców. Mjr Barański oceniwszy sytuację zdecy-
dował okopać swój pułk pod miastem i oczekiwać dalszych
rozkazów ze sztabu dywizji.
15 pułk (bez 1 i 2 batalionów) posuwając się w jednej ko-
lumnie na prawie całej trasie nie spotykał oporu nieprzy-
jaciela. Po południu osiągnął niewielkie miasto Kónigs-
wartha. Na ulicach pełno było zapór i różnego rodzaju
przeszkód. Miasteczko już wcześniej opanowali radzieccy
kawalerzyści. Dalsza droga wiodła przez Ralbitz do Laskę.
Pierwszym i niejako wstępnym zadaniem 1 korpusu pan-
cernego było przekazanie dotychczas zajmowanej obrony
pod Niesky jednostkom radzieckim, a następnie przegru-
powanie się na północ od Budziszyna. Na nakazane dwie
marszruty oddziały pancerne zaczęły wychodzić o godz.
2.00. Zastępca dowódcy związku do spraw liniowych płk
Sergiusz Franków i oficerowie sztabu osobiście kierowali
wyciąganiem kolumn, przyspieszając w ten sposób rozpo-
częcie ruchu na zachód. Marsz (rozpoczął się o 4.00) przebie-
gał początkowo harmonijnie i bez zakłóceń, lecz im bliżej
Szprewy, tym częściej drobne i rozbite grupy nieprzyjaciela
w różnych miejscach starały się powstrzymać jadące od-
działy. Czołgistom wypadło na nowo zdobywać niektóre
miejscowości. Dlatego przegrupowanie korpusu przeciągało
się i dopiero o godz. 16.00 oddziały zaczęły przeprawiać się
przez Szprewę pod Oehną (w odległości 1,5 km na północ
od Budziszyna). O godz. 21.00 korpus w pełnym składzie
ześrodkował się w rejonie: Grossdubrau, Kronfórstchen,
Milkwitz, Luttowitz. Do korpusu dołączyła o godz. 23.00
z rejonu Goda, Dóbschke 3 brygada pancerna.
Dowódca armii, interesując się osobiście korpusem, do-
magał się, aby już 21 kwietnia opanował on miasto Rade-
berg, oddalone od Budziszyna około 40 km. W piśmie prze-
słanym gen. Kimbarowi stwierdził, że: „Korpus naciera
wolniej niż piechota. Dowódca korpusu winien zdać sobie
sprawę z wojskowej i politycznej konieczności jak najpręd-
szego uderzenia 1 Korpusu Polskiego na Drezno. Dlatego
też każda zbędna godzina postoju lub brak zdecydowanej
stanowczości pomniejsza walory i honor Waszych Jed-
nostek...
Natychmiastowe zjawienie się Wasze na przedmieściach
Drezna jest kwestią Waszego honoru i honoru Korpusu" 2 .
Dowódca korpusu nakazał więc w ciągu najbliższej nocy
wszechstronnie przygotować oddziały do pospiesznego poś-
cigu na Drezno. Miał się on rozpocząć o świcie 22 kwietnia.
Tyle czasu było potrzebne na przegląd techniczny wozów
i na ich zatankowanie materiałami pędnymi.
Na wojska, które działały na prawym skrzydle armii,
w pierwszej kolejności spadł obowiązek zlikwidowania
rietscheńskiego zgrupowania nieprzyjaciela. Ciążył on prze-
de wszystkim na 7 dywizji, która rozpoczęła natarcie już
o godz. 4.00. Wyraźny sukces osiągnął tylko 37 pułk dowo-
dzony przez płk. Włodzimierza Zinkowskiego. Walcząc
wspólnie z 10 dywizjonem artylerii pancernej po ciężkiej
2 Rozkaz dowódcy 2 armii WP z 21 IV 1945 r., CA W, III-5/16, s. 63.
walce ulicznej do godz. 13.00 opanował Daubitz. W tym
czasie 33 pułk uderzył na Rietschen od strony północno-
-wschodniej. Jednocześnie z południa i zachodu rozwinął
natarcie na miasto 13 pułk 5 dywizji z 3 dywizjonem arty-
lerii, 2 batalionem czołgów i 6 dywizjonem artylerii pan-
cernej (bez baterii). Ponadto do walki od strony wschodniej
(po opanowaniu Daubitz) włączył się 37 pułk. Natomiast od
strony północnej do Rietschen zbliżał się 25 pułk piechoty
10 dywizji. Dobrze zaplanowane koncentryczne uderzenie
polskich oddziałów złamało wreszcie uparcie broniony przez
hitlerowców ośrodek oporu, jakim było miasto Rietschen.
Przed naszymi jednostkami powstały warunki umożliwia-
jące im rozwinięcie działań w kierunku zachodnim.
Po złamaniu kolejnego punktu oporu 2 batalion 33 pułku
piechoty posuwał się marszem ubezpieczonym. Po pewnym
czasie dostrzeżono stojących na wzgórzu na świeżo wyko-
panym okopie kilkunastu żołnierzy niemieckich. Ręce mie-
li podniesione do góry. Kilku trzymało białe płachty i chust-
ki. Nie ulegało wątpliwości, że chcą się poddać. Wśród na-
szych żołnierzy zapanowała radość, zapomniano o ostrożnoś-
ci. Byli już w odległości około 250 m od Niemców, gdy wtem
zaterkotały niemieckie karabiny maszynowe. Hitlerowcy
szybko zbiegli do rowów. Polacy w pierwszej chwili stra-
cili głowę, szybko jednak ochłonęli. Rozpoczęła się zorga-
nizowana walka, w czasie której Niemcy zostali rozbici.
21 kwietnia przed 10 dywizją piechoty otworzyła się
możliwość osiągnięcia większych sukcesów jak w poprzed-
nich dniach. Za sobą miała sforsowaną Nysę i przełamaną
na zachód od niej obronę nieprzyjaciela, kierując się zaś
przez lasy mużakowskie w stronę Szprewy szła przez te-
ren, gdzie wcześniej przebiła się 14 dywizja piechoty
gwardii. Stąd na drodze swego pościgu natrafiała jedynie
na ariergardy nieprzyjaciela, które organizowały zasadzki
na przesiekach leśnych i na skrzyżowaniach dróg czy
w miejscowościach. Dywizja działając bardziej zdecydowa-
nie i śmiało, opanowała Nochten przez obejście. Miejsco-
wość ta zagradzała dywizji dostęp do Szprdw^. W ciągli
dnia posunęła się do przodu około 20 km. Z uwagi na trudne
warunki terenowe — bezdrożne lasy — należy pozytywnie
ocenić jej wysiłek.
Około północy rozpoznanie 3 batalionu 27 pułku piecho-
ty doniosło, że zbliża się kolumna niemieckiego wojska.
Ppor. Wacław Sietnicki, dowódca plutonu piechoty, i chor.
Jerzy Łyżwa, dowódca plutonu cekaemów 9 kompanii, zde-
cydowali zaatakować Niemców, którzy niefrasobliwie ma-
szerowali. Jeden z żołnierzy, obsługujący erkaem, nie mo-
gąc doczekać się sygnału, nacisnął język spustowy, kiedy
minęło go czoło kolumny. Natychmiast rozległy się serie
broni maszynowej, pojedyncze strzały karabinowe i rusz-
nic przeciwpancernych. Kolumna niemiecka cięta pociskami
od czoła i z boków, rwana eksplozjami granatów kłębiła się
i pękała. Jadące z góry tabory z pędem wbijały się w tył
ostrzeliwanej kolumny.
Sytuacja stawała się jednak dla Polaków poważna. Awan-
garda 27 pułku, licząca około 100 ludzi, zaatakowała kilka-
krotnie silniejszego przeciwnika. Wyzyskując kompletne za-
skoczenie, ciemność i celny ogień z bliskiej odległości nasi
żołnierze zadali Niemcom duże straty. Wielu Niemców zdo-
łało jednak zbiec na pole i do lasu; zaczęli organizować
opór. Na pomoc broniącym się przyszły posiłki. Nieprzyja-
ciel rozwinięty w tyralierę zaczął nacierać na Polaków, któ-
rym kończyła się amunicja. Ale i zaatakowanym rzucił na
pomoc kilka plutonów dowódca 3 batalionu mjr Michał Ma-
twiejczuk. Najskuteczniejsze okazały się moździerze. Do-
starczono też amunicję. Niemcy zmuszeni byli się wycofać
pozostawiając około 70 zabitych.
*

* *

W czasie operacji łużyckiej, na skutek przeciwdziałań


silnego i nie zawsze rozpoznanego nieprzyjaciela, dochodziło
nieraz do niebezpiecznych, a nawet tragicznych sytuacji.
W takim położeniu na obszarze na północny wschód od Bu-
dziszyna pomiędzy Szprewą a Schwarzer Schóps znalazło
się kilka naszych jednostek. Należały do nich: 16 brygada
pancerna (bez 2 batalionu) oraz 5 pułk czołgów ciężkich
i 28 pułk artylerii pancernej, które ześrodkowane w rejo-
nie Dauban, Fórstgen stanowiły odwód pancerny armii.
Około 5 km od tego rejonu, w kierunku północno-zachod-
nim, w Tauer, znajdowało się dowództwo 5 dywizji ze szta-
bem oraz samodzielnymi pododdziałami. Pułki prowadzące
pościg* na Kamenz pod koniec 21 kwietnia znajdowały się
w odległości od 28 do 36 km, a 13 pułk niespełna 7 km, pod
Rietschen. Takie położenie jednostek uniemożliwiało spraw-
ne dowodzenie nimi przez dowódcę dywizji gen. Aleksandra
Waszkiewicza.
Dowództwo 2 armii WP wnikliwie śledziło rozwój wy-
darzeń na Łużycach i na ogół właściwie oceniało sytuację.
Gen. Swierczewski widząc w ruchu obu zgrupowań nie-
chybną groźbę okrążenia, jaka zawisła nad oddziałami znaj-
dującymi się w rejonie Dauban, Fórstgen i Tauer, naka-
zał im przed południem przegrupować się za Szprewę. Z je-
go też polecenia o godz. 10.00 dowództwo i sztab rozpoczęły
dyslokację z Dauban za tę rzekę do Grossdubrau.
Do wykonania rozkazu dowódcy armii natychmiast przy-
stąpił 5 pułk czołgów i 28 pułk artylerii pancernej. Począt-
kowo ruch tych jednostek w kierunku zachodnim przebie-
gał bardzo sprawnie. Pewne zamieszanie w 5 pułku powsta-
ło jedynie nad rzeką Lebauerwasser na skutek nagłego
wybuchu nieprzyjacielskiego ognia. Jeden z czołgów prowa-
dzony z maksymalną szybkością zawadził o grube drzewo,
zrywając gąsienicę i uszkadzając koła napędowe. Natomiast
inny wóz bojowy w gorączce przeprawy runął z wysokości
kilku metrów do rzeki. Na zasadzkę ogniową w pobliżu
przeprawy przez Szprewę natknął się 28 pułk artylerii.
Stracił wówczas działo pancerne oraz kilka samochodów
z amunicją i materiałami pędnymi. Do rana następnego dnia
5 pułk czołgów ześrodkował się pod Lubachau, a 28 pułk
artylerii pancernej w rejonie wioski Kronfórstchen, gdzie
rozpoczęły przygotowania do działań w ramach armijnego
odwodu pancernego.
Gdy 16 brygada pancerna była przygotowana do przesu-
nięcia się za Szprewę, jej dowódca, płk Michał Kudriaw-
cew, otrzymał wiadomość, iż 2 batalion czołgów po walce
o Rietschen przybył do Zischelmiihle, a więc znalazł się od
sztabu brygady w odległości 5 km za Schwarzer Schóps.
Dowódca brygady samowolnie zdecydował niezwłocznie
przyjść batalionowi z pomocą przez przetarcie mu drogi do
sił głównych. W tym celu do pododdziału nad Schwarzer
Schóps wysłał kompanię czołgów z kompanią fizylierów.
Jednak pododdziałom tym nie udało się dotrzeć do rzeki
z powodu silnego oporu nieprzyjaciela, powróciły więc do
brygady.
Dowódcę wojsk pancernych i zmotoryzowanych armii,
gen. Mierzycana, zaniepokoiła zwłoka w nakazanym prze-
grupowaniu brygady. Późno wieczorem 21 kwietnia wydał
przez radio rozkaz płk. Kudriawcewowi, by przegrupował
się do lasu w pobliżu Grossdubrau, tj. 4 km na północ od
Budziszyna. Dowódca brygady postanowił jednak rozpocząć
przegrupowanie dopiero 22 kwietnia rano, zakładając, że do
tego czasu 2 batalion czołgów przy pomocy 7 dywizji pie-
choty zdoła przebić się z Zischelmiihle do Fórstgen. Nie-
stety żadna z prób sforsowania Schwarzer Schóps nie po-
wiodła się.
Gen. Aleksander Waszkiewicz też zwlekał z przeniesie-
niem sztabu za Szprewę, mimo rozkazu otrzymanego
21 kwietnia rano. Ten bardzo doświadczony dowódca nie
zdawał sobie sprawy z poważnego zagrożenia, a być może
w jakiejś mierze nie doceniał nieprzyjaciela. Już bowiem
około godz. 16.00, gdy jeszcze pozostawano na starym miej-
scu, rozległy się serie broni maszynowej i ogień ręczny
z lasów na północ i północny wschód od Tauer, a z kierun-
ku północno-zachodniego ukazały się niemieckie czołgi. Na
niewielkie siły polskie nacierały: 2 batalion 1 pułku grena-
dierów pancernych „Brandenburg", dwie baterie brygady
artylerii szturmowej „Grossdeutschland" i grupa bojowa
„Kappel".
Gdy wielogodzinny, dramatyczny opór pododdziałów dy-
wizji okazał się daremny, gen. Waszkiewicz zdecydował zor-
ganizować wspólną obronę z 16 brygadą pancerną, prze-
chodząc przed północą do Fórstgen z mocno nadwątlonymi
siłami. Płk Kudriawcew nie wyraził zgody na zorganizowa-
nie wspólnego dowództwa. Nie mogło to nie wywrzeć ujem-
nego wpływu na przebieg dalszej walki, tym bardziej że
zgorzeleckie zgrupowanie nieprzyjaciela zaczęło już od ra-
na 21 kwietnia przenikać, na razie niewielkimi siłami, w ob-
szar na zachód od Niesky.
Na zasadzki wroga napotykały rozczłonkowane kolumny
9 i 14 brygady artylerii przeciwpancernej w czasie przegru-
powywania na kierunek drezdeński. 9 brygada, podążając
zgodnie z rozkazem gen. Świerczewskiego w kierunku Bu-
dziszyna, posuwała się w składzie baterii. Gdy czoło kolum-
ny dojeżdżało do Diehsy, jej koniec znajdował się daleko
w lesie. Przez Diehsę, o którą walczono przed trzema dnia-
mi, większość kolumny przejechała spokojnie. Nie zauważo-
no, że jest ponownie zajęta przez nieprzyjaciela. Dopiero
gdy większość kolumny minęła miasteczko, hitlerowcy są-
dząc, że nadjeżdżają większe siły, otworzyli niespodziewa-
nie ogień do pododdziałów 53 pułku. Artylerzyści zaskocze-
ni niespodziewanym ogniem stracili orientację. Sytuację
uratował kpt. Ludomir Kościesza-Wolski, zastępca dowódcy
pułku do spraw liniowych, który objął dowództwo. Baterie,
wykonując jego rozkazy, rozwinęły się po obu stronach
drogi. Przed frontem strzelających baterii zajęli stanowiska
zwiadowcy, telefoniści, kucharze, gońcy i pisarze. Walczyli
wszyscy. Hitlerowcy nie spodziewali się takiej reakcji, li-
czyli na błyskawiczny sukces. Tymczasem zaatakowana ko-
lumna nie tylko nie uległa, ale zmusiła nieprzyjaciela do
opuszczenia skraju miejscowości. Lecz około godz. 10.00 na-
stąpił kolejny atak niemieckich czołgów. Artylerzyści do-
puścili je jak najbliżej i dopiero wtedy otworzyli ogień.
7 czołgów stanęło w płomieniach, pozostałe 12 wycofało się
do lasu.
Mimo niewątpliwego sukcesu dalsze pozostawanie w Die-
hsie było niebezpieczne. Rozsądek nakazywał oderwać się
od nieprzyjaciela i połączyć z brygadą, znajdującą się już
pod Budziszynem. Zdecydowano ruszyć drogą przez Niesky.
Tymczasem Niemcy zakończyli przygotowania do decydują-
cego uderzenia. Po krótkiej nawale ogniowej szerokim wa-
chlarzem uderzyło na Diehsę blisko 70 czołgów i dział pan-
cernych. Teraz wróg był pewien sukcesu, dysponował druz-
gocącą przewagą.
Artylerzyści 53 pułku artylerii przeciwpancernej dali
w tej walce przykład zbiorowego bohaterstwa, wykonując
z ogromnym poświęceniem swe obowiązki. Jeden z pocis-
ków trafił w działon, w którym służył kan. Nikodem Tele-
ryk. Cała obsługa została zabita lub ranna. Kan. Teleryk,
ranny, pozostał na stanowisku i razem z kucharzem Kazi-
mierzem Leszczotą zniszczył czołg niemiecki. Również ranny
kpr. Zygmunt Gorgol nie opuścił swego stanowiska celow-
niczego i zniszczył czołg. Śmiercią walecznych zginął dzia-
łonowy kpr. Adam Grzechnik, do końca dowodząc działo-
nem. Ogniomistrz Jan Gugula i kpr. Maciej Hernas wraz
z kierowcami Zdzisławem Czajkowskim, Czesławem Fryma-
nem, Józefem Kryckim, Rudolfem Miszczukiem i Henry-
kiem Miszkiewiczem pod ogniem nieprzyjaciela, wśród pa-
lącej się benzyny, wyprowadzili nie uszkodzone samochody.
Na szczególne wyróżnienie zasłużył kpt. Kościesza-Wolski.
Mimo iż ranny, w najcięższej sytuacji zachował spokój
i przytomność umysłu, dowodząc odciętymi bateriami. Za
swą bohaterską postawę został odznaczony Orderem Virtuti
Militari V klasy.
Również na trasie pozostałych pułków Niemcy zorganizo-
wali zasadzki. W każdym wypadku dowódcy rozwijali swoje
baterie i ogniem na wprost otwierali sobie drogę. Zniszczo-
no kilka czołgów i dział pancernych wroga, które paląc się
oświetlały przedpole i sprzyjały tym celności strzałów. Upor-
czywa i zacięta walka trwała niemal do rana 22 kwietnia
i zakończyła się przebiciem w stronę zachodnią naszej ar-
tylerii.
Nieco inny charakter miały walki 14 brygady artylerii
przeciwpancernej, która od 19 kwietnia pozostawała w od-
wodzie dowódcy armii w rejonie Nieder Neundorf, Biehain.
21 kwietnia o godz. 2.00 jednostka otrzymała rozkaz ód sze-
fa sztabu artylerii armii płk. Eugeniusza Wysokowskiego
(po ranieniu 16 IV dowódcy artylerii armii gen. Jana Pyr-
skiego pełnił on jednocześnie jego obowiązki) nakazujący
jej przemarsz przez Niesky, Sproitz, Dauban i ześrodkowa-
nia się do godz. 11.00 w rejonie Kleinsaubernitz, Weigers-
dorf (pomiędzy Szprewą i Schwarzer Schóps) jako odwód do-
wódcy armii.
Zarówno przejazd, jak i zajęcie rejonu przeciwpancerne-
go odbywało się sprawnie. Dowództwo oceniło, że oddzia-
łom zgorzeleckiego zgrupowania nieprzyjaciela będzie le-
piej zagrodzić drogę zajmując stanowiska bliżej zachodnie-
go brzegu Schwarzer Schóps. W tym celu o godz. 16.00
płk Wysokowski, po przyjeździe do sztabu brygady, rozka-
zał, by 63 i 78 pułki przesunęły się na wschód od Leipgen
oraz Ober i Nider Elsa. Przesunięcie pułków zakończono do
godz. 20.00. Później jednak oceniwszy, że w tym miejscu
nie ma nieprzyjaciela, o godz. 23.00 wydał rozkaz przesunię-
cia 14 brygady artylerii przeciwpancernej za Szprewę do
rejonu Sdier, Luttowitz.
Ten przemarsz nie przebiegał spokojnie, przeciwnik bo-
wiem na trasę od Dauban aż do rozwidlenia dróg na za-
chód od Leipgen wprowadził 500 batalion saperów korpusu
pancernego „Grossdeutschland", który zorganizował kilka
zasadzek w lesie. Gdy pierwsze samochody 4 baterii 58 puł-
ku ukazały się na szosie, nieprzyjaciel otworzył gwałtowny
ogień z broni maszynowej, moździerzy, pancerzownic i dział
czołgów. Pierwszy samochód, którym jechali dowódca pułku
ppłk Aleksander Gorlenko i jego zastępca do spraw linio-
wych mjr Michał Cebula, został zniszczony pancerzownicą.
Następnie wróg otworzył ogień do kolumny. Szefowi sztabu
artylerii armii, który osobiście kierował walką, udało się
rozwinąć trzy czołowe baterie. Torowanie drogi brygadzie
ogniem na wprost trwało 40 minut.
Zakłócone było też przegrupowanie na północ od Budzi-
szyna 2 dywizji artylerii, która, jak wiemy, uczestniczyła
w walkach na lewym skrzydle armii. W nakazanym miejs-
cu pod Quoos około godz. 14.00 ześrodkowała się 7 brygada
artylerii haubic (bez 44 i 47 pułków), a dopiero wieczorem,
w rejonie Crosta, Adolfschiitten — 8 brygada artylerii cięż-
kiej. Nie udało się natomiast przejechać wyznaczonej trasy
6 brygadzie artylerii lekkiej. Ponieważ rozpoznano, że rejon
Sproitz znajduje się w ręku nieprzyjaciela, nakazano bry-
gadzie bronić się na poprzednich stanowiskach na południe
od Horki. Brygada wykonywała ogień na korzyść radziec-
kiej piechoty.
Tragedia polegała na tym, że walczącym w okrążeniu
w rejonie Fórstgen oraz zaatakowanym na trasie przejazdu
pod Dauban, Steinelsa i Leipgen jednostkom polskim nie
mogły udzielić pomocy oddziały 52 armii walczące pod
Niesky, ponieważ mocno związane były walkami z ataku-
jącym nieprzyjacielem. W niekorzystnym położeniu znala-
zła się 294 dywizja piechoty 48 korpusu pod Weissenber-
giem, gdyż na jej tyły udało się w końcu dnia wyjść nie-
mieckiej 20 dywizji pancernej.
*

* *

21 kwietnia związki taktyczne 2 armii opanowały znacz-


ne obszary nieprzyjaciela. Najdalej, bo prawie 80 km, po
sześciu dniach działań posunęły się w kierunku zachodnim
8 i 9 dywizje piechoty oraz siły główne 5 dywizji piechoty.
W ten sposób zarysowało się formowanie oddzielnego zgru-
powania, tzw. drezdeńskiego, dysponującego dość dużą siłą
bojową, chociaż wsparte tylko 44 pułkiem 7 brygady arty-
lorii haubic, 3 pułkiem moździerzy, dwoma bateriami 4 bry-
gady saperów i osłaniane przez 69 pułk 3 dywizji artylerii
przeciwlotniczej.
Około 40 km od niego w kierunku północno-wschodnim,
na szerokim odcinku nad Schwarzer Schóps i częściowo
nad Szprewą znalazły się 7 i 10 dywizje piechoty oraz
13 pułk 5 dywizji piechoty, 2 batalion 16 brygady pancernej
i 6 brygada artylerii lekkiej.
Pomiędzy wspomnianymi zgrupowaniami w rejonie na
północ od Budziszyna pozostawały: 1 korpus pancerny,
5 pułk czołgów ciężkich, 28 pułk artylerii pancernej, więk-
szość sił 2 dywizji artylerii i 9 brygady artylerii przeciw-
pancernej oraz 98 pułk artylerii rakietowej gwardii. Jed-
nostki te osłaniane były od południa przez 7 korpus
zmechanizowany gwardii i 254 dywizję piechoty, które koń-
czyły walki o opanowanie Budziszyna.
W tym czasie 14 dywizja piechoty gwardii, w wyniku na-
tarcia prowadzonego pomiędzy 29 a 27 pułkiem 10 dywizji,
przeszła około 10 km i znajdowała się u ujścia Schwarzer
Schóps do Szprewy w rejonie Sprey. Główne siły 5 armii
gwardii natomiast posunęły się w stronę zachodnią około
25 km, opanowując Seftenberg, a 4 korpus pancerny gwar-
dii wyprzedzając o 3 km 58 dywizję piechoty gwardii, któ-
ra opanowała miasto Lauta, prowadził walkę o Neudorf..
Natomiast 1 korpus kawalerii gwardii, który nadal prowa-
dził pościg, zatrzymał się dopiero po około 40-kilometro-
wym rajdzie na rubieży: Plessa, Hirschfeld, wyprzedzając
tym samym najdalej wysunięte na zachód oddziały 5 armii
gwardii około 20 km. Po rozbiciu zgrupowania sprember-
skiego i przyparciu do bagnistego rozlewiska Szprewy zgru-
powania cottbuskiego wojska głównego zgrupowania ude-
rzeniowego 1 Frontu Ukraińskiego stworzyły sobie dogodne
warunki do dalszego rozwijania natarcia.
DREZNO J U Ż BLISKO

Gen. Swierczewski podejmując decyzję do działań w dniu


22 kwietnia nie miał łatwego zadania, ponieważ łączność
ze sztabem 1 Frontu Ukraińskiego została przerwana. Poło-
żenie zaś armii było skomplikowane. Z jednej strony mogła
się ona poszczycić poważnym sukcesem zbliżając się siłami
prawie trzech dywizji piechoty do rejonu Drezna. Więk-
szość wojsk pancernych i artylerii ześrodkowana była na
północ od Budziszyna. Natomiast dwie dywizje piechoty za-
trzymały się nad Schwarzer Schóps. Główny problem sta-
nowiło wykorzystanie korpusu pancernego — można go by-
ło skierować do dalszego pościgu na Drezno (zgodnie z ostat-
nim rozkazem marsz. Koniewa) albo przeciwko zgorzeleckie-
mu zgrupowaniu nieprzyjaciela w celu oczyszczenia obszaru
pomiędzy Schwarzer Schóps a Szprewą i nawiązania bezpo-
średniej styczności z rozerwanymi elementami armii.
Dowódca 2 armii WP, wychodząc z założenia, że jego
związek nie w pełni wykonał zadanie w poprzednim dniu,
powziął decyzję, aby to zadanie zrealizować obecnie. Pod-
trzymując nadal otrzymane zadanie,, a odnoszące się prze-
de wszystkim do decyzji nacierania na Drezno, widocznie
nie zdawał sobie sprawy z sił nieprzyjaciela, które zdolne
były do aktywnych i skutecznych przeciwdziałań w widłach
Szprewy i Schwarzer Schóps, mógł też zakładać, że ze zgo-
rzeleckim zgrupowaniem poradzą sobie wojska 52 armii.
Bardzo prawdopodobne jest również, że decydującym mo-
mentem w jego decyzji był zamiar oskrzydlenia Drezna od
strony północnej w celu stworzenia sprzyjających warun-
ków 5 armii gwardii do wyjścia nad Łabę. Uwzględnienie
tego argumentu nie wydaje się słuszne, ponieważ dowódca
5 armii gwardii, gen. Żadow, sam się troszczył o osłonę swo-
jego lewego skrzydła, co prawda niezbyt dużymi siłami, ale
jak się okazało — wystarczającymi. Wprawdzie gen. Swier-
czewski przewidział właściwe usytuowanie swoich odwo-
dów, lecz należy pamiętać, że większość z nich była w trak-
cie przegrupowania, a niektóre jednostki znajdowały się na
terenie opanowanym przez nieprzyjaciela. Wykonanie jego
decyzji miało przynieść bardzo przykre następstwa dla ca-
łej armii.
Z racji położenia w dniu poprzednim na czoło związków
taktycznych 2 armii prowadzących pościg na kierunku drez-
deńskim wysunęła się 9 dywizja piechoty. Kontynuowała
ona ruch na zachód przez całą noc. Dywizję wspierała 9 bry-
gada artylerii przeciwpancernej, która o świcie opuściła
przeciwpancerny rejon obrony w Lubachau, Kronfórstchen
oraz 69 pułk artylerii przeciwlotniczej. Na większy opór na-
potkał o godz. 7.00 na skraju lasu na zachód od Frieders-
dorfu 28 pułk piechoty. Godzinę później pułk doszedł do
Grossnaundorfu. W tym czasie 30 pułk piechoty osiągnął
rubież Mittelbach, Lichtenberg.
Oddziały 9 dywizji na swoim szlaku likwidowały liczne
zasadzki i pojedyncze kontrataki wroga. Mimo ogromnego
zmęczenia drobne grupy nieprzyjaciela ścigano wytrwale.
Żołnierzy podtrzymywała na duchu świadomość wielkiego
powodzenia operacji łużyckiej. Krzepiąca była również
świadomość pełnego zaskoczenia wroga. W miasteczkach
i wioskach, przez które przechodzili żołnierze, toczyło się
normalne życie. W Grossnaundorfie oficerom 3 batalionu
28 pułku udało się uzyskać nawet telefoniczne połączenie
z międzymiastową centralą w Dreźnie, która wyłączyła się
dopiero na dźwięk polskiej mowy.
Stopniowo opór nieprzyjaciela przed dywizją płk. Łaskie-
go wzrastał. Pomimo to do końca dnia jej oddziały zbliżyły
się do północnych przedmieść Drezna na odległość 6 do
10 km. Jednakże szturmu na stolicę Saksonii zaniechano,
ponieważ siły dywizji były zbyt słabe, a poza tym nie mia-
ła ona styczności, a nawet łączności z sąsiadami.
Nader pomyślnie rozwijały się działania 8 dywizji pie-
choty, która wyraźnie wychodziła na kierunek drezdeński.
Niestety pomiędzy jej sztabem a sztabem armii łączność
została przerwana. Ponieważ rano zauważono zwiększony
opór nieprzyjaciela, płk Grażewicz zdecydował się przejść
dywizją do obrony. Jego decyzja pokrywała się w istocie
z rozkazem, który otrzymał później od gen. Świerczewskie-
go za pośrednictwem oficera kierunkowego ppłk. Michała
Kaseji. Dowódca armii w odręcznie napisanym rozkazie żą-
dał, by dywizja przeszła do obrony na południowy zachód
od Kamenz na rubieży: Gelenau, Bischheim, Niederlichte-
nau, Mittelbach. Jednocześnie jeden pułk piechoty miał być
skierowany do dyspozycji sztabu armii — został nim
34 pułk mjr. Stanisława Pluto. Na takie wykorzystanie sił
8 dywizji miała bez wątpienia wpływ pogarszająca się sy-
tuacja polskich jednostek działających pod Budziszynem.
Pułk po całonocnym marszu w późnych godzinach rannych
23 kwietnia przybył do Grosswelki, na północ od Budzi-
szyna.
W tym dniu pomyślnie mogły zakończyć się działania
głównych sił 5 dywizji piechoty. Dwa jej pułki podchodziły
bowiem pod Kamenz. Bezpośrednie natarcie 17 pułku na
miasto rozpoczęło się o godz. 13.00. Rozbijając silne punkty
oporu Niemców, oddział wdarł się do miasta i krok za kro-
kiem zbliżał się do śródmieścia.
O zmroku, w chwili gdy pułk pokonywał ostatni opór
wroga, do sztabu przybył oficer łącznikowy z armii, przy-
wożąc rozkaz wycofania się z Kamenz w kierunku Budzi-
szyna. Pułk miał przejść do dyspozycji dowódcy korpusu
pancernego. Rozkaz o zaniechaniu zdobycia opanowanego
już prawie miasta żołnierze przyjęli niechętnie. Wiadomoś-
ci o okrążeniu sztabu macierzystej dywizji i o wyjściu na
tyły 2 armii oddziałów hitlerowskich podziałały na nich
przygnębiająco. Pośpiech i noc nie pozwoliły na natych-
miastowe wyjaśnienie wątpliwości.
Pod Budziszyn został również ściągnięty 15 pułk. Ze
względu na silne przeciwdziałanie nieprzyjaciela w rejonie
na północ od tego miasta, marsz obu pułków musiał się od-
być drogą okrężną przez tereny położone na północ od re-
jonu głównego ogniska walk armii. To sprawiło, że prze-
grupowanie do wyznaczonego rejonu (od Kamenz w linii
prostej 25 km) trwało całą noc.
Na szczególną uwagę zasługują działania 1 korpusu pan-
cernego. Po walkach obronnych pod Niesky i krótkim przy-
gotowaniu w rejonie Budziszyna został on skierowany, jako
armijna grupa szybka, do pościgu na Drezno. Pościg kor-
pusu, rozpoczęty około godz. 3.00, był zaskakujący dla nie-
przyjaciela i przynosił świetne wyniki. Starano się niszczyć
po drodze wszystkie niemieckie środki łączności i komuni-
kacji, aby utrudnić wojskom hitlerowskim orientowanie się
w położeniu polskich jednostek. Dzięki błyskawicznemu
działaniu zaskoczono załogę niemiecką w Bischofswerdzie.
W mieście wybuchła niesamowita panika. W tej sytuacji
zdobycie Bischofswerdy nie przedstawiało większych trud-
ności. Następnie błyskawicznym uderzeniem zdobyto rów-
nież Radeberg i Hermsdorf.
Zwiadowcy 4 brygady pancernej ppłk. Jana Wereszczagi-
na zauważyli cofającą się piechotę i kolumnę samochodów
nieprzyjaciela oraz podążający w stronę Arnsdorfu trans-
port kolejowy. Pancerniacy runęli błyskawicznie na zasko-
czonych hitlerowców, szerząc w kolumnach nieprzyjaciela
nieopisany chaos i zamieszanie. W czasie tego uderzenia
zdali celująco egzamin zarówno dowódcy, jak i żołnierze
oraz sprzęt techniczny. W walce zniszczono około dwu ba-
talionów piechoty hitlerowskiej, 14 różnych dział, 12 moź-
dzierzy, około 80 samochodów, 10 motocykli, 8 ciężkich ka-
rabinów maszynowych, 6 ręcznych karabinów maszynowych
i rozbito transport kolejowy. To był najbardziej błyskotli-
wy sukces, jaki 4 brygada osiągnęła na Łużycach.
Wspaniały rajd na Drezno wykonała też 2 brygada pan-
cerna płk. Stefana Werszkowicza. Opanowując Radeberg
rozgromiła około batalionu piechoty niemieckiej, rozbiła
8 schronów bojowych oraz zniszczyła czołg, 4 działa prze-
ciwpancerne i 15 karabinów maszynowych, kosztem kilku-
nastu poległych i rannych żołnierzy oraz 2 uszkodzonych
czołgów,
Do południa korpus przebył od 42 do 50 km i wyszedł
w rejon Grosserkmannsdorf, tj. ok. 8 km od Drezna, a od-
dział wydzielony korpusu dotarł nawet do skraju stolicy
Saksonii.
Polscy pancerniacy mogli pokusić się o zdobycie Drezna,
mając przed sobą, jak się później okazało, różne rozbite
jednostki wroga i zdemoralizowane oddziały Volkssturmu.
W samym mieście nie spodziewano się większych sił nie-
mieckich. Około godz. 12.00 do rejonu Bischofswerdy, gdzie
mieścił się sztab korpusu, przybył oficer łącznikowy od
gen. Świerczewskiego z rozkazem, aby jednostki natych-
miast zaprzestały pościgu i ześrodkowały się na północ od
Budziszyna w celu wzięcia udziału w powstrzymaniu i znisz-
czeniu przeciwuderzającego zgrupowania wroga. Tym sa-
mym opanowanie stolicy Saksonii, które w zamiarze do-
wódcy 2 armii WP miało być uwieńczeniem operacji łużyc-
kiej, stało się nieaktualne. Idea wykorzystania 1 korpusu
pancernego do walk obronnych pod Budziszynem zniwe-
czyła marzenia dowódców i żołnierzy o opanowaniu blis-
kiego już Drezna.
Wykonanie trudnego zwrotu o 180 stopni drogami zapeł-
nionymi jednostkami odwodowymi i tyłowymi korpusu,
a także 9 i 8 dywizji piechoty w rzeczywistości przebiegło
dość łatwo i sprawnie, lepiej niż przypuszczano. Bez wąt-
pienia wykorzystano doświadczenie z przeprowadzeniem
podobnego manewru na początku operacji, gdy korpus zo-
stał zawrócony spod Budziszyna pod Niesky. Ponadto wy-
prowadzenie armijnej grupy szybkiej z bitwy odbywało się
w sytuacji, gdy nieprzyjaciel pod Dreznem był rozbity
i ogarnięty paniką.
Wyznaczony rejon Malsitz, Grossdubrau, Niedergurig
3 i 4 brygady pancerne osiągnęły już przed godz. 16.00.
Wieczorem w nakazanym rejonie ześrodkowały się wszyst-
kie siły korpusu. Większość jednostek pancernych zajęła
obronę frontem na południowy wschód, w zasadzie wzdłuż
zachodniego brzegu Szprewy. Chociaż obrona ta nie miała
charakteru ciągłego, to w dużym stopniu osłoniła ześrodko-
wane już wcześniej na północ od Budziszyna przede wszy-
stkim armijne jednostki naszej artylerii. W ogólnym zary-
sie przebieg tych walk był następujący.
Do osłony stanowisk artylerii użyto 8 samodzielny dywi-
zjon pomiarów artyleryjskich i 6 dywizjon pomiarów arty-
leryjskich 2 dywizji artylerii, których baterie, uzbrojone
jedynie w broń ręczną, obsadziły stanowiska obronne. Nato-
miast dywizjony artylerii 2 dywizji przygotowały się do
obrony okrężnej. W godzinach popołudniowych dywizja do-
wodzona przez gen. Benedykta Nesterowicza zmieniła stano-
wiska frontem na południe tak, by móc wspierać oddziały ra-
dzieckie walczące w Budziszynie. 8 brygada artylerii cięż-
kiej zajmując rejon Lubachau (3 km od północnego skraju
Budziszyna) prowadziła ogień na wprost przeciwko niemiec-
kim czołgom, nie dopuszczając do sforsowania przez nie
Szprewy pod Burgiem. Na zagrożony kierunek została rów-
nież ściągnięta z Quoos do Kronfórstchen 7 brygada arty-
lerii haubic (bez 44 i 47 pah). W tym czasie główne siły
14 brygady artylerii przeciwpancernej (bez sześciu baterii,
które odcięte od brygady walczyły wspólnie z 7 DP) prowa-
dziły ogień w rejonie Quatitz skutecznie odpierając ataki
wroga.
Także 61 pułk artylerii przeciwlotniczej, osłaniając nadal
sztab armii i swojej macierzystej dywizji w Welce, prowa-
dził intensywną walkę przeciwko nieprzyjacielskim samo-
lotom. Ponieważ do rejonu Welki zaczęły przenikać grupy
nieprzyjaciela, dowódca artylerii armii rozkazał, aby dwie
baterie 61 pułku osłoniły skrzyżowanie dróg na południe
od Lutowitz, pozostałe zaś baterie i kompania przeciwlot-
niczych karabinów maszynowych zorganizowały obronę
przeciwpancerną w rejonie Burk, Malsitz, Quatitz, Bornitz
i na przedłużeniu obrony zorganizowanej przez 58 pułk
artylerii przeciwpancernej 14 brygady. 75 pułk artylerii
przeciwlotniczej, który na skutek przeciwuderzeń nieprzy-
jaciela w rejonie Niesky pozostał poza swoją macierzystą
3 dywizją artylerii, wspólnie z radzieckim 73 korpusem pie-
choty odpierał ataki jednostek pancernych.
Po ściągnięciu pod Budziszyn 1 korpusu pancernego
1 głównych sił 5 dywizji, na kierunku drezdeńskim pozo-
stały 9 i 8 dywizje. Jak dotąd, największy sukces w dzia-
łaniach pościgowych uzyskała 9 dywizja płk. Łaskiego. Był
to najdalej na zachód wysunięty związek ogólnowojskowy
2 armii WP. Niezależnie jednak od jego zdobyczy tereno-
wych, po wycofaniu armijnej grupy szybkiej spod Drezna,
sytuacja tej jednostki stała się niekorzystna — miała odsło-
nięte skrzydła. Najbliżej od niej, na prawo, w stronie pół-
nocno-wschodniej, znajdowała się w obronie 8 dywizja.
Pomiędzy nimi istniała jednak około 12-kilometrowa luka.
Wojska 5 armii gwardii, prowadząc natarcie, opanowały
rejon Elsterwerdy i znajdowały się w odległości prawie
30 km na północny zachód od 9 dywizji. Główne siły 5 armii
gwardii osłaniały od południa dwie dywizje (14 DP z 34 KP
i 78 DP z 33 KP) rozciągnięte w obronie na odcinku prawie
100 km od Bróthen, Wittichenau, Buchwalde do Weiss-
wasser. Natomiast 9 dywizja miała zupełnie odsłonięte lewe
skrzydło. Najbliższe jednostki radzieckie: 7 korpus zmecha-
nizowany gwardii i 254 dywizja piechoty, zajmowały obronę
na południe od Budziszyna, a więc w odległości około
40 km.
W wytworzonej sytuacji gen. Świerczewski mógł jedynie
spowodować przegrupowanie 9 dywizji piechoty w celu
powiązania jej obrony z 8 dywizją i tym samym zorganizo-
wania skutecznej obrony od południa drezdeńskiego zgru-
powania armii. W związku z tym dowódca armii 22 kwiet-
nia o godz. 19.30 wydał dowódcy 9 dywizji rozkaz wyco-
fania się 10—12 km w kierunku wschodnim i obsadzenia
rubieży Mittelbach, zachodni skraj Lichtenbergu, Leppers-
dorf, Bretnig z zadaniem zorganizowania silnej obrony wo-
kół węzłów dróg komunikacyjnych na południowy zachód
od Pulsnitz. Ponadto gen. Swierczewski poinformował płk.
Łaskiego, że lotnictwo wykryło wyładowywanie czołgów na
stacjach kolejowych na południe od Budziszyna. Jak się
okazało, należały one do 2 dywizji spadochronowych gre-
nadierów pancernych „Hermann Góring". Aby zabezpieczyć
się przed ich ewentualnym atakiem, dowódca dywizji miał
ugrupować jeden z pułków frontem na południe. Przejście
9 dywizji na nakazaną rubież miało nastąpić w ciągu naj-
bliższej nocy.

W TRAGICZNEJ SYTUACJI

22 kwietnia szczególnie trudna sytuacja wytworzyła się


na obszarze pomiędzy Szprewą i Schwarzer Schóps, gdzie
nasze jednostki jeszcze poprzedniego dnia zostały niespo-
dziewanie zaatakowane przez przeważające siły wroga
1 częściowo okrążone. Po nocnych walkach położenie ich
pogorszyło się — zostały całkowicie okrążone i zdane właś-
ciwie na własne siły. Mocno osłabione pododdziały 5 dywizji
piechoty współdziałając z 16 brygadą pancerną z najwięk-
szym trudem odpierały nieustające ataki wroga w rejonie
Fórstgen.
Dowódca 16 brygady płk Michał Kudriawcew rano
22 kwietnia rozkazał wydzielonym siłom, aby przeprowa-
dziły akcję na Zischelmiihle w celu umożliwienia 2 batalio-
nowi (znajdował się nadal za Schwarzer Schóps) połączenia
się z macierzystą jednostką. Uderzywszy gwałtownie i zde-
cydowanie pododdziały dotarły nawet na odległość kilkuset
metrów od rzeki, lecz na skutek szybkiego kontrataku
Niemców musiały się wycofać.
Płk Kudriawcew, nie chcąc pogodzić się z pozostawieniem
2 batalionu poza brygadą, liczył na jakąś pomyślną okolicz-
ność. Ostatecznie jednak po południu zrezygnował z za-
miaru połączenia wszystkich swoich sił i zdecydował się
na przegrupowanie w ślad za 5 pułkiem czołgów ciężkich
i 28 pułkiem artylerii pancernej. 15 godzin temu było to
możliwe, obecnie już nie. Droga za Szprawę przez Dauban
na Grossdubrau była zamknięta przez oddziały 1 dywizji
spadochronowo-pancernej „Hermann Góring" i 500 bata-
lion saperów, silnie wyposażone w artylerię przeciwpancer-
ną i pancerzownice.
Ponieważ droga na zachód była odcięta, dowódca brygady
zdecydował więc uderzyć w kierunku południowym na Wei-
gersdorf. Sądził przy tym, że uda mu się zaskoczyć nie-
przyjaciela i w dalszych działaniach dotrzeć do radzieckich
jednostek walczących w rejonie Weissenbergu. Przypuszczał
również, że teren nie będzie obsadzony mocno przez nie-
przyjaciela, gdyż liczne jeziora, kanały i lasy nie sprzyjały
działaniom broni pancernej. (Rachuby jego miały okazać
się błędne).
Przedsięwzięcie zostało odpowiednio przygotowane. Płk
Kudriawcew zorganizował grupę przełamującą w składzie:
3 batalion czołgów i batalion fizylierów, kilka grup osłono-
wych i wspierających oraz w oddzielnej kolumnie siły głów-
ne. Pododdziały 5 dywizji i baterie .14 brygady artylerii
przeciwpancernej, które dołączyły do 16 brygady, zostały
podzielone na dwie skrzydłowe podgrupy wspierające.
Utworzył także tyłową grupę osłonową.
Wszystko zaczęło się około godz. 14.00. Lawina czołgów
i samochodów z maksymalną prędkością ruszyła na wroga.
Dzięki uzyskanemu zaskoczeniu czołgiści wdarli się do
Weigersdorfu i skierowali się do oddalonego o 7 km Weis-
senbergu. Niemcy jednak zdołali się już opamiętać i zasza-
chowali krzyżowym ogniem grupę przełamującą, a następ-
nie zatrzymali na północ od Weigersdorfu siły główne bry-
gady. Wykonane z kolei zbieżne kontrataki doprowadziły
do rozbicia ugrupowania naszych pododdziałów. W powsta-
łym zamieszaniu potworzyły się oddzielne grupy walczą-
cych, które na własną rękę próbowały przebić się z okrą-
żenia. W takiej sytuacji zginął dowódca brygady płk Michał
Kudriawcew i jego zastępca od spraw polityczno-wychowaw-
czych ppłk Włodzimierz Gwozdkow. Wiadomość o ich śmier-
ci wpłynęła na pancerniaków deprymująco.
Do akcji energicznie wkroczył dowódca 5 dywizji gen.
Aleksander Waszkiewicz i szef sztabu 16 brygady ppłk
Włodzimierz Makarów. Gdy próby przedarcia się na połud-
nie zawiodły, zorganizowali odwrót, a następnie obronę mię-
dzy Dauban i Fórstgen. Gen. Waszkiewicz rozkazał spalić
wszystkie dokumenty operacyjne. Ppłk Makarów postanowił
jednak ukryć „historię brygady"; dwom oficerom sztabu —
por. Berniejowi i por. Rykowowi, oraz żołnierzom plutonu
ochrony i regulacji ruchu powierzył sztandar jednostki
z zadaniem wyniesienia go z okrążenia.
Gen. Waszkiewicz nakazał wychodzić z okrążenia w kil-
kuosobowych grupach w kierunku wschodnim i przebijać
się przez lasy do 7 dywizji piechoty. Załogi czołgów i sztab
brygady miały odejść ostatnie. Prawie do północy garstka
czołgistów stawiała opór aż do chwili, gdy ostatni czołg
został trafiony pociskiem pancerzownicy.
Podczas tych walk 16 brygada pancerna straciła blisko
700 ludzi, z czego 119 zabitych i 556 zaginionych bez wieści,
22 czołgi, 45 samochodów oraz całe wyposażenie batalionu
fizylierów i kompanii przeciwlotniczych karabinów maszy-
nowych. Z okrążenia wyszła 2 kompania' 3 batalionu czoł-
gów, która jako szpica przedarła się do wojsk radzieckich
pod Weigersdorfem. Następnie wspólnie z nimi toczyła wal-
ki, tracąc 24 kwietnia jeden z pięciu czołgów. Dzięki od-
działom radzieckim kompania przebiła się do 2 batalionu
i połączyła się z nim 25 kwietnia. Razem z nim walczyła
w bitwie pod Budziszynem. Około 100 żołnierzom, w tym
niektórym oficerom sztabu brygady, z jego szefem ppłk.
Włodzimierzem Makarowem, udało się ukryć w lasach
i pod koniec kwietnia połączyć z nacierającymi w stronę po-
łudniową i południowo-zachodnią oddziałami 7 i 10 dywizji
piechoty. Wśród żołnierzy wielu było rannych.
Pod osłoną nocy z 22 na 23 kwietnia i dżdżu, nieznanymi
szlakami, przez lasy i pola, po bezdrożach, usiłowały prze-
drzeć się grupy żołnierzy 5 dywizji piechoty przez niemiec-
ki kordon. Wszystkie miejscowości, skrzyżowania dróg, klu-
czowe punkty terenowe były obsadzone przez wrogie woj-
ska. Przez cały dzień 23 kwietnia grupa gen. Waszkiewicza:
adiutant kpt. Józef Ogrodniczek, kapelan ksiądz kpt. Za-
rzycki, część plutonu ochrony sztabu, osobisty ordynans —
sierż. Mikołaj Wichert i kucharka imieniem Zosia, ukrywała
się w lesie. Zaczęli się przedzierać, gdy tylko ściemniało.
Przez trzy kolejne dni szukali wyjścia z sytuacji, bacznie
obserwując teren z gęstwiny lasów i śledząc ruchy niemiec-
kich wojsk. Generał nie miał mapy, pozostała w mapniku
zabitego adiutanta. Nocą szukano pożywienia. Znajdowane
w piwnicach ziemniaki pieczono lub gotowano, częściowo
zaspokajając dokuczliwy głód.
27 kwietnia w nocy dziesięcioosobowa grupa gen. Wasz-
kiewicza wznowiła przedzieranie się. Tym razem Niemcy
zauważyli naszych żołnierzy. Doszło do dramatycznej walki
pomiędzy Fórstgen a Weigersdorfem. Padali ranni i zabici.
Pod dowództwem generała grupa przebiła się jednak przez
niemiecką tyralierę. Nad ranem gen. W.ąszkiewicz zaczaił się
w przepustowym mostku betonowym, osłoniętym drzewami.
Było dość widno. Garstka Polaków zobaczyła wielką liczbę
hitlerowców. Wybuchło nagłe starcie. Dowódca 5 dywizji
strzelając z pistoletu maszynowego położył sześciu Niemców.
Atakujących hitlerowców ogarnęła wściekłość. Nie pamię-
tali o nakazie schwytania żywcem. Rzucili trzy granaty.
Jeden z odłamków ranił generała w prawą stopę. Rozju-
szeni hitlerowcy runęli na bezbronnego. Opanowani żądzą
zemsty znęcali się nad jeńcem, tłukli go kolbami, kopali
Znęcali się także nad schwytanymi żołnierzami.
Z okrążenia wyszedł szef sztabu 5 dywizji ppłk Piotr Wie-
sieński, który po siedmiu dniach przedostał się do sił głów-
nych związku i objął jego dowództwo.

3 Zwłoki gen. Aleksandra Waszkiewicza Bohatera Związku Ra-


dzieckiego znaleziono 4 maja w rejonie Stiftswiese; przewieziono je
z honorami do Warszawy. Uroczysty pogrzeb odbył się 28 V1945 r.
Ciało złożono w Parku Ujazdowskim, a po kilku latach przenie-
siono na Cmentarz Powązkowski do Alei Zasłużonych. Jego imię
nosi Wyższa Oficerska Szkoła Samochodowa w Pile, a także Techni-
kum Leśne w Białowieży, gdzie gen. Waszkiewicz się urodził.
W ciężkim położeniu znalazło się również sześć baterii
63 i 78 pułków artylerii przeciwpancernej 14 brygady.
Oddzielne grupy, nie mogąc przedrzeć się za Szprewę do
głównych sił brygady, szukały ukrycia w lesie na zachód
od Schwarzer Schóps. Do brygady dołączyły dopiero w koń-
cu kwietnia i na początku maja, gdy niemieckie wojska na
Łużycach zostały rozbite i pokonane.
Walki w rejonie Tauer i Fórstgen są niewątpliwie wyra-
zem niezłomnego ducha żołnierskiego i niezłomnej postawy.
Odosobnione i odcięte grupy artylerii, czołgów i piechoty
walczyły do ostatka nie dając się wziąć do niewoli i dążąc
wszystkimi siłami do przebicia się do swoich. Ich uporczywa
walka wiązała znaczne siły wroga i zdobywała cenny czas,
który pozwolił dowództwu 2 armii zorganizować przeciw-
działanie na wybranym kierunku, na północ od Budziszyna.
Tragizm położenia 16 brygady pancernej oraz sztabu 5 dy-
wizji piechoty z samodzielnymi jednostkami pogłębiał fakt,
iż zaledwie koło 6 km od nich, tuż za Schwarzer Schóps,
znajdowały się w obronie polskie jednostki, które nie mogły
sforsować rzeki i deblokować okrążonych oddziałów.
Rano 22 kwietnia do sztabu 7 dywizji piechoty przybył
szef sztabu 1 Frontu Ukraińskiego gen. Iwan Pietrow, któ-
ry podporządkował dywizję dowódcy 52 armii gen. Konstan-
tinowi Korotiejewowi, a dowódcy 7 dywizji z kolei działa-
jące w tym rejonie: 13 pułk piechoty, 1 i 2 bataliony 15 puł-
ku piechoty (które przybyły na front po wykonaniu zadania
w głębi kraju), 6 dywizjon artylerii pancernej (bez baterii),
6 brygadę artylerii 2 dywizji artylerii, sześć baterii 53 i 72
pułków artylerii przeciwpancernej, 75 i 66 pułki artylerii
przeciwlotniczej (bez 1 i 3 baterii) oraz 2 batalion czołgów
16 brygady. Ponadto płk. Prus-Więckowskiemu został pod-
porządkowany 25 pułk piechoty 10 dywizji z 1 dywizjonem
artylerii. Pułk otrzymał zadanie zajęcia obrony na prawym
brzegu Schwarzer Schóps na odcinku od Stockteich do
Sproitz.
Pomiędzy 37 i 25 pułkami piechoty, na południowy
wschód od Stockteich nad Schwarzer Schóps, miał zająć
obronę 13 pułk piechoty. Oddział ten w nakazany rejon
przegrupowywał się spod Rietschen przez całą noc. Jako
straż przednia maszerowała 7 kompania. Było bardzo ciem-
no, mżył deszcz, na niebie widniały łuny pożarów, miesz-
kańcy opuścili swoje domostwa, z daleka dochodził huk
dział. O świcie kompania podeszła do miejscowości Moholz,
skąd została ostrzelana bardzo silnym ogniem z broni ma-
szynowej i moździerzy. Zaskoczyło to naszych żołnierzy,
ponieważ w dniu poprzednim przeszły tędy oddziały 7 dy-
wizji. Na rozkaz ppor. Antoniego Karpińskiego, który zo-
stał wyznaczony dowódcą straży przedniej, kompania roz-
winęła się w tyralierę i krótkimi skokami zbliżała się do
wioski. St. szer. Piotr Bezruczko, potężne chłopisko z Wi-
leńszczyzny, trzymając w ręku granatnik zameldował, że
w pobliskim sadzie znajdują się hitlerowskie moździerze,
a w budynku stanowisko cekaemu. Dowódca straży postano-
wił zlikwidować rozpoznane siły niemieckie głównie za po-
mocą zdobycznych pancerzownic. Kpr. Masłowski, jako
dowódca patrolu, wraz ze st. szer. Rudzikiem mieli się pcd-
czołgać do domu i uspokoić cekaem. St. szer. Bezruczko ze
st. szer. Krasowskim otrzymali zadanie zlikwidowania moź-
dzierzy, które prowadziły ogień na nasze pododdziały. Atak
patrolu powiódł się. Uciekających hitlerowców żołnierze
ostrzeliwali z pistoletów maszynowych. Po zlikwidowaniu
niedobitków wroga w Moholzu 13 pułk piechoty już bez
przeszkód wyszedł nad Schwarzer Schops.
Dowódca 52 armii obejmując dowództwo nad zgrupowa-
niem płk. Prus-Więckowskiego o godz. 10.40 odręcznym
pismem rozkazał mu siłami 33 i 37 pułków przejść natych-
miast do natarcia z zadaniem opanowania Stockteich. Po
opanowaniu miasteczka pozostawić tam jeden pułk, a dru-
gim wykonać natarcie w kierunku Dauban. 25 pułk miał
opanować Zischelmiihle, a następnie uderzać w kierunku
Steinerlen, Dauban. Celem natarcia było jak najszybsze
przyjście z pomocą okrążonym w rejonie Fórstgen jednost-
kom i następnie połączenie się z głównymi siłami 2 armii.
Na prawo od 7 dywizji w kierunku na Tzschelłn miała na-
cierać 10 dywizja piechoty, a na lewo — 214 dywizja pie-
choty 52 armii na Sprotau, Kollm, Gross Radisch.
Zgrupowanie płk. Prus-Więckowskiego rozpoczęło natar-
cie od likwidacji utrzymywanego jeszcze przez Niemców
przyczółka na wschodnim brzegu Schwarzer Schóps w re-
jonie Stockteich. Zadanie to wykonał 37 pułk, któremu uda-
ło się nawet sforsować rzekę, ale nie zdołał utrzymać przy-
czółka. Sukcesu nie osiągnęły też inne jednostki.
13 pułk piechoty ppłk. Jana Siewki, który szykował się
do natarcia na północną część Stockteich, od wczesnego rana
stoczył ciężką walkę z kontratakującym nieprzyjacielem.
Główne uderzenie niemieckiej piechoty wsparte kilkoma
wozami bojowymi wyszło na 1 batalion. Niemcy dodawali
sobie animuszu okropnym krzykiem. Dowódca plutonu
z 2 kompanii ppor. Emil Jadziak w krytycznej chwili do-
padł do cekaemu, siejąc krótkimi seriami. Niestety, Polacy
zostali zepchnięci z toru kolejowego na odległość około
200 m, do lasku. Niemcy dalej nie poszli. Rozpętała się wie-
logodzinna walka ogniowa. Człowiek szukał człowieka, by go
zabić. Ppor. Jadziak stoczył pojedynek z niemieckim snaj-
perem, strzelając z pepeszki. Ponieważ młode drzewka
przeszkadzały mu w celnym strzelaniu z postawy leżącej,
ukląkł na prawe kolano, by mieć lepsze warunki do oddania
strzału. Nie zdążył pociągnąć za język spustowy, gdy poczuł
silne uderzenie w lewą nogę. Niemiecki pocisk trafiwszy
w drzewko odbił się i rykoszetem ciężko zranił polskiego
oficera. Pierwszej pomocy ppor. Jadziakowi udzielił sanita-
riusz szer. Marciniszyn, żołnierz jeszcze z I wojny świato-
wej i wojny obronnej Polski w 1939 r.
Najbliższy sąsiad wspomnianego zgrupowania — 10 dy-
wizja piechoty (bez 25 pp), nadal pozostawała nad Schwa-
rzer Schóps i Szprewą, w odległości ponad 10 km. J e j do-
wódca, płk Struć, zdecydował sforsować Szprewę na północ
i południe od Tzschelłn oraz obejść Boxbe.rg siłami 29 i 27
pułków piechoty, a następnie rozbić broniącego się tam
wroga, sforsować Schwarzer Schóps i dalej rozwijać natar-
cie w kierunku południowo-zachodnim.
Przez cały dzień trwały walki 29 pułku piechoty o zdo-
bycie Tzschelln, mimo okrążenia broniącej jej załogi
z trzech stron i dotarcia obu skrzydłami pułku do wschod-
niego brzegu Szprewy. W walkach tych ponieśliśmy znacz-
ne straty.
27 pułk ppłk. Jana Kuszniarowa z niewiadomych powo-
dów walczył o Boxberg nie — jak przewidywał rozkaz —
częścią sił, lecz całością. Niemcy bronili się uporczywie.
W rezultacie do końca dnia nie udało się opanować wsi.
Natarcie przeprowadzone następnego dnia też się nie po-
wiodło.
W walce o Boxberg wyróżnił się dowódca 2 batalionu
kpt. Stanisław Betlej, uczestnik wojny obronnej Polski
w 1939 r., później żołnierz AK. Jego batalion nacierał na
prawym skrzydle pułku. Kpt. Betlej walczył w pierwszej
linii. W pewnym momencie Niemcy otworzyli morderczy
ogień z cekaemów. Natarcie załamało się przy znacznych
stratach. Kpt. Betlej, z wiązką granatów, pobiegł w stronę
domu, z którego strzelali Niemcy, i wrzucił granaty do
środka. Zginął przeszyty serią kul.
Ponieważ dotychczasowe walki o Tzschelln i Boxberg oraz
o forsowanie rzek nie miały powodzenia, dowódca dywizji
zarządził przegrupowanie pododdziałów i zorganizował na
nowo natarcie. Wykorzystując ciemność zapadającej nocy
główne siły 29 pułku, nie zauważone przez Niemców, prze-
siekami leśnymi dotarły do Szprewy. Następnie, zaskakując
nieprzyjaciela, przystąpiły do forsowania rzeki i mimo
wzrastającego ognia nad ranem 23 kwietnia mocno uchwy-
ciły zachodni brzeg.
Nacierająca na prawo 14 dywizja piechoty gwardii
22 kwietnia sforsowała Szprewę na północ od miejscowości
Spree i do końca dnia pokonała odległość 20 km, osiągając
Bróthen, Wittichenau, Buchwalde.
*

* •

Po zakończeniu siódmego dnia operacji łużyckiej głębo-


kość wyłomu w obronie niemieckiej na głównym kierunku
uderzenia 2 armii WP wynosiła od 78 do 85 km. Najdalej
na zachód wysunęła się 9 dywizja piechoty. Od północnych
przedmieść Drezna dzieliło ją od 6 do 10 km. 1 korpus pan-
cerny, znajdujący się na lewym skrzydle zgrupowania ude-
rzeniowego, zbliżył się do tego miasta na odległość od
8 do 10 km, a pojedyncze czołgi (pododdziały rozpoznawcze)
dotarły do jego wschodnich przedmieść. Dywizje działające
na pomocniczym kierunku prowadziły walki o sforsowanie
Szprewy i Schwarzer Schóps. Głębokość wyłomu dokonana
przez nie wynosiła 20 km. W tych warunkach drezdeńskie
zgrupowanie od sił walczących nad Szprewą i Schwarzer
Schóps dzieliło ponad 50 km.
Istotną cechą działań 2 armii WP w końcu drugiego etapu
operacji było przede wszystkim to, iż mimo pomyślnych
warunków na kierunku natarcia zgrupowania uderzenio-
wego musiała ona przerwać jego dalszy ruch na Drezno.
Decyzję taką spowodowała groźna sytuacja, jaka się wy-
tworzyła w rejonie na północny wschód od Budziszyna
w widłach Szprewy i Schwarzer Schóps w związku ze zbież-
nym uderzeniem niemieckich wojsk pancernych i zmotory-
zowanych z południa i północy, co doprowadziło do roz-
cięcia armii na dwie części.
BUDZISZYŃSKA EPOPEJA (23—27 IV)

P O C Z Ą T E K BITWY

Rozwijająca się z wielkim rozmachem operacja berlińska


Armii Radzieckiej 23 kwietnia wkroczyła w nowe stadium.
Wojska radzieckie, tocząc zacięte boje, zacisnęły jeszcze bar-
dziej pierścień okrążający zgrupowanie wojsk niemieckich
pod Berlinem oraz w rejonie Frankfurtu i Gubina. Czołowe
oddziały radzieckie były już w Poczdamie, nad kanałem
Teltow, we Friedrichsteinie i w Tegalu oraz przedostawały
się przez Spandau do Dóberitz. 1 armia WP po sforsowaniu
Kanału Hohenzollernów na północ od Berlina mimo despe-
rackich prób wroga organizującego bezładny opór nacierała
uparcie na zachód. Następnego dnia, 24 kwietnia, na połud-
niowy wschód od Berlina wojska 1 Frontu Białoruskiego
spotkały się z wojskami 1 Frontu Ukraińskiego. Położenie
wojsk niemieckich gwałtownie się pogorszyło — nastą-
piło odcięcie frankfurcko-gubińskiego zgrupowania od gar-
nizonu berlińskiego.
Przywódcy III Rzeszy gorączkowo zaczęli wzmacniać
załogę Berlina. Wzmożono formowanie batalionów Volks-
sturmu. 22 kwietnia z więzień wypuszczono przestępców
kryminalnych, których hitlerowcy także użyli do obrony.
Załogę miasta wzmocniono przez wcielenie blisko 80 tys.
żołnierzy z wycofujących się z frontu oddziałów i 32 tys.
policjantów. Jej ogólny stan przekraczał obecnie
300 tys. ]udzi. Hitlerowskie dowództwo pokładało nadzieję
w 12 armii gen. Wencka, która nacierała na wschód w kie-
runku Jiiterbogu, aby połączył się w tym rejonie z usiłu-
jącymi przebić się z okrążenia na zachód oddziałami nie-
mieckiej 9 armii gen. Busse, a następnie, wspólnymi siłami,
wykonać natarcie w celu odblokowania Berlina. Nic już jed-
nak nie mogło ocalić hitlerowców od nieuchronnej klęski.
Rozwój sytuacji na obszarze działań 2 armii WP w znacz-
nym stopniu zależał od przebiegu natarcia jej sąsiadów.
Prawy sąsiad — 5 armia gwardii, pomyślnie rozwijał natar-
cie w kierunku Torgau nad Łabą. Jego lewoskrzydłowe
związki taktyczne, nacierające na pomocniczym kierunku
uderzenia, włamały się w obronę nieprzyjaciela około
30 km głębiej niż główne zgrupowanie 2 armii. Ponieważ
tempo działań pomocniczego zgrupowania naszego związku
operacyjnego było wolniejsze, wytworzyła się pomiędzy
głównym jej zgrupowaniem i pomocniczym zgrupowaniem
5 armii gwardii nie objęta działaniami bojowymi przestrzeń
o długości około 70 km i szerokości około 15 km. Nie miało
to korzystnego wpływu na warunki działań 2 armii.
Większy wpływ na przebieg walk 2 armii WP miały dzia-
łania 52 armii, z którą nasze wojska miały realizować je-
den cel — osłonić od południa główne zgrupowanie 1 Fron-
tu Ukraińskiego przed przeciwdziałaniem nieprzyjaciela.
Tymczasem tylko dwa związki taktyczne tej armii —
7 korpus zmechanizowany gwardii i 254 dywizja piechoty —
osiągnęły Budziszyn, odrywając się na ponad 20 km od jej
zasadniczych sił, które w uporczywych walkach odpierały
uderzenia Niemców w rejonie na południe od Niesky. Nie
można oczywiście zapomnieć o 294 dywizji piechoty, która
20 kwietnia opanowała Weissenberg, leżący w połowie drogi
pomiędzy Budziszynem a Niesky. Dywizja ta jednak razem
z 27 brygadą piechoty zmotoryzowanej, która przybyła j e j
na pomoc, została 22 kwietnia okrążona przez jednostki
zgorzeleckiego zgrupowania nieprzyjaciela. Luka pomiędzy
wojskami 52 armii została wykorzystana przez Niemców
do wykonania uderzenia w kierunku północnym pomiędzy
formujące się budziszyńskie zgrupowanie naszej armii i woj-
ska znajdujące się na wschodnim brzegu Schwarzer Schops.
Jednocześnie pozostawienie pod Budziszynem 7 korpusu
zmechanizowanego gwardii i 254 dywizji piechoty przy wy-
sunięciu się o 30 km dalej w stronę Drezna 8 i 9 dywizji
piechoty 2 armii WP spowodowało zagrożenie tych ostatnich
związków nie tylko od czoła, lecz przede wszystkim z le-
wego skrzydła i od tyłu przez zgrupowanie niemieckie ope-
rujące bardzo aktywnie w rejonie Budziszyna.
Dla 2 armii WP 23 kwietnia był początkiem kolejnego —
trzeciego etapu operacji łużyckiej, do którego weszła
w skomplikowanej i poważnej sytuacji operacyjnej. Pod ko-
niec poprzedniego dnia w wyniku zbieżnego uderzenia
57 korpusu pancernego i korpusu pancernego „Grossdeutsch-
land" oraz dywizji odwodowych Grupy Armii „Mitte"
nieprzyjaciel opanował rozległy obszar między Szprewą
i Schwarzer Schops, okrążył kilka jednostek polskich i ra-
dzieckich oraz rozciął ugrupowanie operacyjne naszej armii
i radzieckiej 52 armii na kilka części. W ciągu najbliższej
nocy niemieckie wojska odniosły dalsze sukcesy, powięk-
szając wyłom. Miał on formę klina, którego podstawa znaj-
dowała się w południowej części pasa działania 2 armii
i była szeroka około 22 km; taka też była mniej więcej wy-
sokość. Jego wschodni bok dochodził do Schwarzer Schops.
Zachodni bok kliina przesunął się poza Szprewę i sięgnął
do miejscowości Lohsa, Oppitz, Grossdubrau. Nieprzyjacie-
lowi nie udało się sforsować Szprewy na północ od Budzi-
szyna, dzięki oporowi jednostek 2 armii, zwłaszcza pancer-
nych.
Wojska niemieckie, mimo że uzyskały niewątpliwy sukces
terenowy, nie osiągnęły zamierzonego celu operacyjnego.
Mianowicie nie odtworzyły obrony nad Nysą Łużycką.
Z drugiej strony sukces zgorzeleckiego zgrupowania, któ-
rego trzon stanowił 57 korpus pancerny, miał charakter
względny. Niemcy znaleźli się jakby w kleszczach — między
pozycjami polskich i radzieckich wojsk nad Schwarzer
Schóps i Szprewą. Tym samym zgrupowanie to, mając za-
grożone skrzydła, nie mogło swobodnie kontynuować prze-
ciwuderzenia w kierunku północnym.
Głębokie wtargnięcie wojsk nieprzyjaciela w ugrupowa-
nie 52 armii i 2 armii WP spowodowało bardzo groźną
1 zarazem skomplikowaną sytuację operacyjną dla naszych
wojsk. Nastąpiło przecięcie dróg dowozu i ewakuacji,
naruszenie systemu łączności i dowodzenia, nie mówiąc
o zamieszaniu i objawach chaosu, jaki powstał na tyłach
jednostek zaatakowanych znienacka przez poważne pancer-
no-zmotoryzowane siły wroga. Trudność położenia 2 armii
wynikała także z rozrzucenia jej sił na rozległym obszarze.
Na północ od Budziszyna, który stawał się głównym
ogniskiem operacji łużyckiej 2 armii WP, walczył 1 korpus
pancerny, 17 i 34 pułki piechoty, 2 dywizja artylerii (bez
6 BAL), 14 brygada artylerii przeciwpancernej, 5 pułk czoł-
gów ciężkich, 28 pułk artylerii pancernej, 98 pułk artylerii
rakietowej gwardii, 4 brygada saperów oraz 61 pułk arty-
lerii przeciwlotniczej. W zgrupowaniu tym znajdowało się
około 230 wozów bojowych. Z jednostek radzieckich do-
stępu nieprzyjacielowi do Budziszyna bronił 7 korpus zme-
chanizowany gwardii (bez 27 BPZmech) z 254 dywizją pie-
choty.
Daleko, bo od 20 do 30 km, od budziszyńskiego zgrupowa-
nia działały pozostałe trzy mniejsze zgrupowania naszych
wojsk: w kierunku wschodnim nad Schwarzer Schóps —
7 dywizja z przydzielonymi jej jednostkami; w północno-
-wschodnim nad Szprewą i Schwarzer Schóps — główne
siły 10 dywizji; w kierunku zachodnim na południowy za-
chód od Kamenz — 8 i 9 dywizje z jednostkami wzmocnie-
nia. Powstanie tych właśnie częściowo lub całkowicie izo-
lowanych czterech rejonów walk było najbardziej istotną
cechą niekorzystnego położenia operacyjno-taktycznego
2 armii WP na początku tzw. budziszyńskiej bitwy zaczep-
no-obronnej.
Tylko zgrupowanie płk. Prus-Więckowskiego miało bli-
skich sąsiadów. W kierunku południowo-wschodnim jego
obronę przedłużały radzieckie dywizje 48, 73 i 78 korpusów
piechoty, które zajmowały obronę na poprzednich rubie-
żach od Sproitz, Sarichen, Gross Krauscha do Zodel (nad
Nysą) i dalej do Jaworowa. Bezpośrednim sąsiadem naszego
zgrupowania była 214 dywizja 48 korpusu.
Natomiast 294 dywizja 48 korpusu i 27 brygada 7 korpusu
zmechanizowanego gwardii zostały izolowane w okrążonym
Weissenbergu przez dywizję grenadierów pancernych „Bran-
denburg" z brygadą artylerii szturmowej „Grossdeutsch-
land".
W wyniku intensywnego rozpoznania prowadzonego na
różnych szczeblach dowodzenia i przez wszystkie rodzaje
wojsk, a głównie przez lotnictwo 1 Frontu Ukraińskiego,
wiadomości o ruchach jednostek zgorzeleckiego zgrupowa-
nia były coraz konkretniejsze. Wywołały one zrozumiałe
zaniepokojenie w radzieckich i polskjch sztabach. Marsz.
Koniew oceniając rozwój wydarzeń w obszarze Budziszyna
już 22 kwietnia o godz. 3.00 powziął decyzję w sprawie
rozgromienia niemieckich wojsk w widłach Szprewy
i Schwarzer Schops. Założył w niej wykonanie zbieżnego
uderzenia dużymi siłami 2 i 52 armii w skrzydła zgorze-
leckiego zgrupowania. 1 korpus pancerny i 7 korpus zme-
chanizowany gwardii (bez 27 BPZmech) miały wykonać
uderzenie z rejonu Budziszyna w kierunku wschodnim na
Diehsę, a radzieckie 116 i 214 dywizje piechoty znad
Schwarzer Schops w kierunku południowo-zachodnim, też
na Diehsę. Jednocześnie dowódca 52 armii winien był
wzmocnić odcinek od Sproitz do Niesky dwiema brygadami
artylerii przeciwpancernej, by nie dopuścić do rozprzestrze-
niania się nieprzyjaciela na tym kierunku. Marsz. Koniew
już wówczas przedsięwziął środki mające na celu zatrzy-
manie czołowych oddziałów zgorzeleckiego zgrupowania od
północy siłami dwóch dywizji piechoty 5 armii gwardii
(14 DP z 34 KP i 78 DP z 33 KP), które następnie w wyni-
ku natarcia w kierunku południowym miały połączyć się
z wojskami 2 armii WP. Ponadto rozkazał pod koniec
23 kwietnia wprowadzić 33 korpus piechoty gwardii i 4 kor-
pus pancerny gwardii do drugiego rzutu 5 armii gwardii
w rejon- Sedlitz, Hosena. Przewidział też silne wsparcie
wojsk lądowych jednostkami 2 korpusu lotnictwa myśliw-
skiego, 3 korpusu lotnictwa szturmowego oraz 4 i 6 korpu-
sów lotnictwa bombowego z 2 armii lotniczej.
Trafna z teoretycznego punktu widzenia decyzja marsz.
Koniewa opierała się niestety na niepełnej znajomości,
zresztą bardzo szybko zmieniającego się, położenia nie-
przyjaciela. Co prawda 23 kwietnia siły naszego budziszyń-
skiego zgrupowania były większe niż poprzednio, pomimo to
nawet w połączeniu z radzieckimi nadal nie dorównywały
niemieckim dywizjom rzuconym przeciwko nim. W tych
warunkach szanse zrealizowania decyzji dowódcy Frontu
były minimalne.
Dowódca 2 armii WP, uwzględniając złożoność sytuacji
operacyjnej, zdecydował się na rozwiązanie przede wszyst-
kim głównego problemu — rozbicia zgorzeleckiego zgrupo-
wania nieprzyjaciela. Zamierzał on o godz. 10.00 wykonać
zbieżne uderzenie w obydwa boki klina włamania nieprzy-
jaciela przy jednoczesnym zatrzymaniu i stępieniu jego
ostrza.
Przygotowania wojsk do działań miały być zakończone do
rana. Tymczasem gotowość bojową osiągnął wcześniej nie-
przyjaciel. Skoro świt niemieckie jednostki pancerne i zmo-
toryzowane, wspierane przez lotnictwo, wykonały uderzenie
z zamiarem dwustronnego oskrzydlenia budziszyńskiego
zgrupowania wojsk polskich i radzieckich, a następnie jego
rozbicia. Walki od razu nabrały niezwykle zaciętego charak-
teru. Pierwsze uderzenie wyszło na radzieckie jednostki.
7 korpus zmechanizowany gwardii i 254 dywizja piechoty
broniące podejść do Budziszyna zatrzymały wroga i odparły
go z ciężkimi stratami. Nieprzyjaciela osadziły na miejscu
także jednostki naszego korpusu, które broniąc się nad
Szprewą od Oehny do Klix uniemożliwiły Niemcom prze-
kroczenie rzeki. Odparła też wszystkie uderzenia w rejonie
Grossdubrau 4 brygada pancerna z 24 pułkiem artylerii
pancernej oraz 17 pułkiem piechoty i 3 batalionem 34 pułku
piechoty.
Nieprzyjaciel rzucał do kontrataków wszystkie swoje siły.
Sytuacja, w jakiej znalazły się polskie oddziały, była bardzo
trudna. Siły wroga rozpoznawano niejednokrotnie dopiero
w czasie walki, przy czym prowadzono ją nie tylko przeciw
regularnym oddziałom Wehrmachtu, ale i naprędce skleco-
nym pododdziałom Volkssturmu. Były wypadki, że spokojny
pozornie mieszkaniec, który poprzednio, na zajętych przez
Polaków terenach, przejawiał bierną uległość we wszyst-
kim, obecnie chwytał za karabin i występował przeciwko
naszym żołnierzom. Drogi, którymi poprzednio przechodzo-
no, bywały znów odcięte, a wsie i osiedla, w których kwa-
terowały polskie oddziały, nazajutrz po ich odejściu były
ponownie zajmowane przez wrogą i trzeba je było znów
zdobywać. Zdarzało się, że sanitariusze, mimo najwyższego
wysiłku i ofiarności, nie zdążyli wynieść wszystkich ran-
nych z pola walki. Hitlerowcy znęcali się wówczas nad
rannymi i mordowali ich w bestialski sposób. Drobne grupy
żołnierzy niemieckich, a nieraz i ludność cywilna napadały
na żołnierzy dowożących żywność i amunicję.
Ludzki i zarazem przyjacielski stosunek do naszych żoł-
nierzy okazywali Łużyczanie i antyfaszyści niemieccy. Wita-
jąc Polaków jako swoich wyzwolicieli gościli ich w swoich
domach, udzielali pomocy rannym; zdarzały się wypadki
wychodzenia na spotkanie polskich żołnierzy z białymi
i czerwonymi flagami. Uczynili to mieszkańcy Neudorfu:
Nikolaus Herbrich, który wyszedł z czerwoną flagą,
a Forch — z białą. W Rammenau witał polskich żołnierzy
białą flagą mistrz kołodziejski — Kretschmar. Rudolf Seem-
mer, który opuścił szeregi Wehrmachtu pod Berlinem,
w Obersteinie wywiesił na maszcie wieży obserwacyjnej
białe prześcieradło. Za jego przykładem wywieszano białe
płótna w okolicy. Ten sam Seemmer wyszedł następnie na
spotkanie polskich żołnierzy z białą flagą i zorganizował dla
nich gorące powitanie.
W czasie oczyszczania Pulsnitz od niedobitków wroga do
dowódcy kompanii fizylierów 30 pułku piechoty ppor. Zyg-
munta Pruchno zgłosił się J. Classen, kierownik miejsco-
wego obserwatorium astronomicznego i zarazem przewodni-
czący terenowej organizacji antyfaszystowskiej, ofiarowując
współpracę. Wskazał on pomieszczenia i schrony, w których
ukrywali się żołnierze niemieccy i miejscowi dygnitarze
hitlerowscy. W następnych dniach Classen i jego towarzy-
sze prowadzili akcje rozpoznawcze w okolicy na korzyść
naszej 9 dywizji piechoty.1
W walkach pod Budziszynem główną rolę odgrywał
1 korpus pancerny. Działania korpusu odznaczały się wielką
manewrowością i różnorodnością form walki. Z jednej
strony prowadził on aktywne działania obronne, z drugiej
zaś wykonał silne i gwałtowne uderzenie w skrzydło zgru-
powania niemieckiego.
W czasie kilkugodzinnych walk obronnych na początku
dnia jednostki korpusu tworzyły trzy zgrupowania bojowe.
Główne w składzie: 1 brygada piechoty zmotoryzowanej
z 2 pułkiem moździerzy, 2 brygada pancerna z 27 pułkiem
artylerii pancernej, walczyło wzdłuż drogi Budziszyn, Do-
berschiitz i na rubieży Nimschiitz, Niedergurig. Osłonowe
zgrupowanie złożone z 4 brygady pancernej, 17 pułku pie-
choty i 24 pułku artylerii pancernej zmagało się na rubieży
Zschillichau, Sdier, Brehmen. Natomiast zgrupowanie od-
wodowe w składzie: 3 brygada pancerna, 25 pułk artylerii
pancernej, 47 pułk artylerii haubic (2 DA), 26 pułk arty-
lerii przeciwlotniczej, 1 dywizjon artylerii rakietowej oraz
kilka mniejszych jednostek korpuśnych, pozostawało w re-

1 O pozytywnym stosunku antyfaszystów niemieckich i Łużyczan

do żołnierzy polskich pisze w swoich licznych artykułach mieszka-


niec Kamenz, nauczyciel historii, Dieter Rostowski. Pisze też
o zbrodniach hitlerowców dokonywanych na rannych i wziętych do
niewoli żołnierzach 2 armii WP. Te sprawy są przedmiotem pracy
doktorskiej D. Rostowskiego.
jonie Radibor, Welka, Kronforstchen w gotowości do działa-
nia.
Po południu niemal natychmiast po załamaniu się nie-
mieckiego przeciwuderzenia do natarcia przeszły 2 i 3 bry-
gady pancerne oraz wspierające je pułki artylerii, a także
inne mniejsze oddziały. W tym celu przeprawiły się one na
przyczółek na wschodnim brzegu Szprewy utrzymywany
przez 1 brygadę piechoty zmotoryzowanej, następnie roz-
winęły się na rubieży Burg, Doberschutz, by wykonać ude-
rzenie w kierunku na Kreckwitz, Gróditz z zadaniem de-
blokowania radzieckiej 294 dywizji piechoty i 27 brygady
piechoty zmotoryzowanej walczących w okrążeniu w Weis-
senbergu.
Nieprzyjaciel nie spodziewał się, że nagle runą na niego
polskie czołgi i działa pancerne. Zaskoczony, niezdolny był
zatrzymać brawurowego i zarazem silnego ciosu korpusu.
Dzięki temu nasze jednostki rozbiły nieprzyjacielskie od-
działy osłonowe i szybko podeszły do Kreckwitz. Później
jednak natarcie zostało zatrzymane zmasowanym ogniem
niemieckiej artylerii przeciwpancernej, okopanych czołgów
i dział pancernych, ustawionych wzdłuż autostrady w po-
bliżu północnego skraju Budziszyna.
W bardzo ciężkim położeniu znajdowała się 4 brygada
pancerna ppłk. Jana Wereszczagina z przydzielonymi jed-
nostkami. Wypadało jej walczyć niejako w osamotnieniu,
w znacznym oddaleniu od głównych sił macierzystego kor-
pusu i jednostek armijnej artylerii. Pancerniacy z piechotą
zagradzali wrogowi drogę na zachód, prowadząc ogień z za-
sadzek czołgowych. Najsilniejsze walki, zwycięskie dla Po-
laków, rozegrały się w rejonie Brehmen i na północny
wschód od Grossdubrau.
Mężną postawą wyróżniła się bateria dział pancernych
por. Zygmunta Boreckiego, która broniła pozycji pod Gross-
dubrau. Zatrzymała ona ogniem z dział i broni maszyno-
wej nieprzyjacielską piechotę, wspartą kilkunastoma czoł-
gami i działami pancernymi. Chociaż żołnierze Boreckiego
nie mieli chwili wytchnienia po kilkudniowych walkach,
trwali na stanowiskach. Hitlerowcy, widząc, że się nie prze-
drą, popędzili na baterię oszalałe od huku bydło, sami zaś
posuwali się za nim. Nasi żołnierze zarzucili wroga grana-
tami. Na polu walki pozostało kilkudziesięciu niemieckich
fizylierów i 3 „Tygrysy".
Około godz. 17.00 4 brygada pancerna z przydzielonym
17 pułkiem piechoty rozwinęła natarcie na Sdier — ważny
węzeł drogowy na trasie Budziszyn — Muskau i na linii
kolejowej Górlitz — Kónigswartha. Ponadto przez Sdier
przebiegał zachodni bok klina włamania wroga i dlatego
było ono szczególnie silnie bronione. Zmagania bojowe prze-
ciągnęły się do późnego wieczora. Czołgiści 3 batalionu śmia-
ło wdarli się w obronę nieprzyjaciela. Dowódca batalionu,
kpt. Piotr Nadutienko, nie mając amunicji do dział i broni
maszynowej swoim czołgiem „prasował" okopy hitlerow-
ców. Za jego przykładem poszły inne czołgi. Ponieważ arty-
leria niemiecka rozbiła kolumnę dowozu amunicji, dowódca
brygady, ppłk Jan Wereszczagin, był zmuszony wydać roz-
kaz o wycofaniu się spod Sdier. W tym boju brygada stra-
ciła 6 czołgów.
Wprawdzie natarcie 1 korpusu pancernego nie przyniosło
spodziewanych wyników, wytrąciło jednak wrogowi inicja-
tywę oraz spowodowało zatrzymanie jego licznych i silnych
jednostek pancernych i zmotoryzowanych między Budziszy-
nem i Grossdubrau. W czasie tej bitwy pancernej korpus
zniszczył 24 niemieckie czołgi i działa szturmowe. Sam
jednak stracił 23 wozy bojowe, w tym aż 16 spalonych.
Ciężkie walki nie raz na pierwszej linii musiały sta-
czać również oddziały artylerii, walczące nadal bez osłony
piechoty.
2 dywizja artylerii pod dowództwem gen. Benedykta
Nesterowicza częścią sił odpierała ataki piechoty oraz broni
pancernej wychodzących z rejonu Nimschutz. 8 brygada
artylerii ciężkiej prowadziła zacięty ogień na wprost z od-
krytych stanowisk w rejonie Lubachau, chcąc zatrzymać
kilkanaście czołgów i dział pancernych, usiłujących sforso-
wać Szprewę. W walkach tych męstwo i odwagę wykazały
nie tylko obsługi dział, ale i zwiadowcy, telefoniści, kie-
rowcy.
Zaciętą walkę stoczyła 7 brygada artylerii haubic dowo-
dzona przez płk. Jana Kusznarewicza. Od poprzedniego dnia
zajmowała obronę okrężną we wsi Drei Kretschen (8 km
na północny zachód od Budziszyna). Jeszcze w nocy nie-
przyjaciel rozpoczął ogień nękający, a rano przystąpił do
ataku siłami piechoty i czołgów wspartych ogniem arty-
lerii. Sytuacja brygady stała się bardzo poważna. Wszel-
kimi siłami 44 pułk artylerii haubic starał się nie dopuścić
hitlerowców do swoich stanowisk. Na rozkaz dowódcy puł-
ku ppłk. Wiktora Ługowcowa spieszono nawet obsługi dział,
pozostawiając przy każdym zaledwie po trzech kanonierów.
Pozostali artylerzyści, na czele z oficerami, zajęli obronę.
Część dział strzelała ogniem na > wprost do niemieckich
czołgów, a część ostrzeliwała kolumny samochodów. Ogień
przeciwnika przerzedzał szeregi pułku. Do obsługi dział
stanęli szef sztabu mjr Piotr Miczurin oraz dowódcy ba-
terii ppor. Mikołaj Mironow i ppor. Mikołaj Popkow.
44 pułk artylerii haubic odparł wszystkie ataki nieprzyja-
ciela, niszcząc 3 czołgi, kilka samochodów, nie licząc zlikwi-
dowanych hitlerowców.
Na bezpośrednie ataki nieprzyjaciela narażone były też
baterie 14 brygady artylerii przeciwpancernej dowodzonej
przez ppłk. Borysa Charkiewicza. W nocy z 22 na 23 kwiet-
nia 63 pułk artylerii przeciwpancernej zajął przeciwpancer-
ny rejon obrony, 4 km na północny wschód od Budziszyna
na prawym brzegu Szprewy. Od świtu nieprzyjaciel atako-
wał go kilkakrotnie. Nie udało mu się jednak przełamać
obrony artylerzystów. Nieprzyjaciel poniósł poważne straty
w ludziach. Pułk zniszczył 4 ciężkie czołgi wroga.
Pod silnym naciskiem przeważających sił, nie mając przy
tym osłony piechoty, dowódca pułku ppłk Józef Sawicki
wycofał się na lewy brzeg Szprewy. Gdy nadszedł z pomocą
batalion szkolny 8 dywizji piechoty, 63 pułk ponownie za-
jął stanowiska ogniowe na prawym brzegu rzeki.
W tym czasie pozostawały na stanowiskach w Quatitz
i Jeschutz 58 i 78 pułki artylerii przeciwpancernej. W go-
dzinach rannych na ustny rozkaz dowódcy artylerii armii,
płk. Eugeniusza Wysokowskiego, 58 pułk wydzielił dwie
baterie do bezpośredniego wsparcia pododdziałów radziec-
kich walczących w Budziszynie, które toczyły uporczywe
i zaciekłe walki uliczne z gwałtownie nacierającymi oddzia-
łami niemieckimi. Przedstawiciel dowódcy 7 korpusu zme-
chanizowanego gwardii przekazał bateriom zadania. Baterie
zajmując stanowiska w Rattwitz prowadziły ogień na zgru-
powanie piechoty i broni pancernej przeciwnika. Niemcy
niejednokrotnie podchodzili w pobliże punktów obserwa-
cyjnych znajdujących się w północno-zachodniej części
Budziszyna.
W związku z opanowaniem przez Niemców rejonów na
północ i zachód od Budziszyna trzeba było koniecznie zamk-
nąć kierunki prowadzone z tego miasta na Welkę, gdzie
znajdował się sztab 2 armii WP. W tym celu nad wieczorem
do rejonu Rattwitz i Temritz została skierowana reszta
58 pułku, aby wzmocnić stanowiska 1 i 2 baterii oraz zor-
ganizować przeciwpancerny rejon obrony.
W bitwie pod Budziszynem zostały również użyte odwody
pancerne. 28 pułk artylerii pancernej dowodzony przez
ppłk. Mikołaja Zubkowa zajmował obronę okrężną w re-
jonie Salzenforstu, w pobliżu Budziszyna (prowadził ogień
z zamaskowanych stanowisk ogniowych). Polacy jednocześ-
nie osłaniali pozycje 7 korpusu zmechanizowanego gwardii
z południowego zachodu. 5 pułk czołgów ppłk. Teodora Ro-
gacza zorganizował obronę okrężną w Kleinwelce, chroniąc
znajdujący się w tej wiosce sztab armii.
Działania 2 armii WP pod Budziszynem zaczęły stawać
się najważniejszymi w operacji łużyckiej. Od ich powodzenia
zależał wynik całej operacji. Dowództwo armii, zdając sobie
z tego sprawę, a zarazem trafnie oceniając niebezpieczeń-
stwo, jakie zarysowało się w związku z przeciwuderzeniem
nieprzyjaciela, zwróciło się nad ranem do sztabu Frontu
z prośbą o wyrażenie zgody na skierowanie jednostek armii
z kierunku drezdeńskiego (gdzie nieprzyjaciel nie przeja-
wiał większej aktywności) pod Budziszyn. Rozmowę tę
prowadził szef sztabu 2 armii, gen. Józef Sankowski z sze-
fem sztabu Frontu, gen. Iwanem Pietrowem. Propozycja,
w ogólnych zarysach, została przez sztab Frontu przyjęta.
Przez cały dzień 7 dywizja piechoty z przydzielonymi jed-
nostkami toczyła walkę o sforsowanie Schwarzer Schops.
Wykonanie tego zadania było warunkiem uderzenia od stro-
ny wschodniej w bok klina włamania nieprzyjaciela. Te
próby nie powiodły się. Tylko 37 pułkowi piechoty udało
się uchwycić mały przyczółek nad tą rzeką.
Podobnym rezultatem zakończyły się działania 10 dywizji
piechoty. Niemniej jednak zdobyty nad ranem 23 kwietnia
przyczółek na zachodnim brzegu Szprewy miał istotne zna-
czenie.
Dywizja uzyskała możliwość prowadzenia natarcia wzdłuż
Szprewy w kierunku południowym na wierzchołek klina
włamania zgorzeleckiego zgrupowania nieprzyjaciela. Na-
tarcie miało umożliwić przeprawę przez Szprewę i Schwar-
zer Schops pozostałych sił związku taktycznego i otworzyć
im drogę na południe.
W dniu tym nadal próbował zdobyć Boxberg 3 batalion
27 pułku. Na próżno. Silny nieprzyjaciel próbował nawet
przeprawić się przez rzekę, by wzmocnić załogę wioski.
W walce wyróżniła się 8 kompania ppor. Władysława Woj-
towicza. Z impetem zepchnęła do Schwarzer Schops tych
hitlerowców, którzy dostali się na wschodni brzeg i zatrzy-
mała się dopiero na piaszczystym brzegu. Ale umocnieni
za rzeką Niemcy otworzyli morderczy ogień. Nie osłonięta
niczym kompania ginęła. Ppor. Wojtowicz dostał w prawą
dłoń, później w lewą rękę. Przestrzelonymi rękami wyjął
gwizdek i komenderował. Jeszcze dwanaście kul utkwiło
w jego ciele.
Gdy zamilkł jego gwizdek, Niemcy ruszyli do natarcia.
Wyruszyli z wody mokrzy i butni, przekonani, że nie na-
potkają oporu. Czekała na nich reszta żołnierzy batalionu.
Uzbrojony w pepeszę prowadził ogień dowódca batalionu
mjr Michał Matwiejczuk, szukał celu dla rusznicy por.
Zenon Bratkowski, dowódca kompanii erpepanc, cekaem
obsługiwał dowódca kompanii moździerzy ppor. Bolesław
Wasilewski. Gotowali się do nieustępliwego boju inni ofice-
rowie i wszyscy szeregowcy.
Gdy Niemcy byli zupełnie blisko, rozszalał się ogień na
okrzyk: „Za Warszawę, za Polskę umęczoną, za naszych
kolegów ognia!" Padło wielu szeregowców i oficerów, ale
z tyraliery niemieckiej nikt nie wrócił na zachodni brzeg.
Cztery cekaemy, z których jeden obsługiwał ppor. Jerzy
Łyżwa, przecięły im drogę odwrotu.
W czwartym, w dodatku w zupełnie odosobnionym rejo-
nie, kontynuowały walki obronne 8 i 9 dywizje piechoty,
osłaniając polskie i radzieckie wojska zaangażowane w bi-
twie pod Budziszynem przed ewentualnym uderzeniem
Niemców z rejonu Drezna. Tym samym dywizje te two-
rzyły armijne zgrupowanie osłonowe.
W położeniu 8 dywizji (bez 34 pp i 8 batalionu szkol-
nego) z 3 pułkiem moździerzy nie zaszły istotne zmiany
w stosunku do poprzedniego dnia; rozbudowywała ona obro-
nę, prowadziła rozpoznanie i oczyszczała teren od działają-
cych jeszcze grup hitlerowców.
9 dywizja z 9 brygadą artylerii przeciwpancernej, 44 puł-
kiem artylerii haubic, 69 pułkiem artylerii przeciwlotniczej
i 3 batalionem 4 brygady saperów zaczęła zajmować obro-
nę przed świtem na rubieży: od Mittelbach, zachodni skraj
Lichtenberg, Leppersdorf, do Bretnig, wyrównując linię
frontu do lewego skrzydła 8 dywizji. Odbywało się to
w walkach z nieprzyjacielem, który przechodził do kontr-
ataków. Stosunkowo największą walkę stoczył 26 pułk
o miasto Gross Róhrsdorf, które ostatecznie zdobył nad ra-
nem. Następnie nieprzyjaciel zaczął aktywnie przeciwdziałać
po południu. Przed północą Niemcy zaatakowali na szero-
kim froncie. Żołnierze mając już doświadczenie potrafili
skutecznie walczyć wśród ciemności. Nic nie osiągnąwszy,
po kilkugodzinnej zaciętej walce Niemcy musieli się wyco-
fać w kierunku Radeberg, Arnsdorf i Grossharthau. Osta-
tecznie oddziały 9 dywizji zajęły obronę zgodnie z założe-
niami sztabu armii.
*
* *

Na początku bitwy zaczepno-obronnej 2 armii WP pod


Budziszynem istniało realne zagrożenie głównych sił 1 Frontu
Ukraińskiego. Czołowe oddziały zgorzeleckiego zgrupo-
wania Grupy Armii „Mitte" znajdowały się bowiem w od-
ległości 4 km od południowej linii rozgraniczenia pomiędzy
5 armią gwardii a 2 armią WP i zaledwie 12 km od ważnego
węzła komunikacyjnego, jakim było miasto Hoyerswerda.
W takiej sytuacji dowództwo Frontu zobowiązało dowódcę
5 armii gwardii gen. Żadowa do zorganizowania szybkiej
przeciwakcji. Na skutek tego do głównego ogniska walki
2 armii pod Budziszynem zbliżyła się znacznie 14 dywizja
piechoty gwardii, wychodząc na rubież Bernsdorf, Kónigs-
wartha. Dywizję tę od najdalej na północ wysuniętych jed-
nostek 2 armii WP wchodzących w skład budziszyńskiego
zgrupowania dzieliło około 10 km. Również w kierunku Bu-
dziszyna podążał 4 korpus pancerny gwardii; w końcu dnia
znalazł się w rejonie Lautawerk, Hohenbocka. W rejon dzia-
łań naszej 10 dywizji wyruszyła 95 dywizja piechoty
gwardii wzmocniona 150 brygadą pancerną. Dalsze prze-
grupowanie sił 5 armii gwardii miało nastąpić później.
W pierwszym dniu bitwy zaczepno-obronnej 2 armii WP
pod Budziszynem polskie jednostki wspólnie z radzieckimi
zatrzymały nacierające z impetem doborowe dywizje nie-
przyjaciela i wytrąciły mu inicjatywę operacyjną. Dowódz-
two Grupy Armii „Mitte" musiało zrezygnować z przebi-
cia się zgorzeleckiego zgrupowania na tyły głównych sił
1 Frontu Ukraińskiego do czasu rozbicia wojsk polskich i ra-
dzieckich pod Budziszynem.
23 kwietnia operacja łużycka 2 armii WP, która do tej
pory miała wybitnie zaczepny charakter, przechodziła
w etap zaczepno-obronny. Od tego dnia wynik operacji za-
leżał od rozstrzygnięcia na korzyść wojsk polskich i radziec-
kich bitwy budziszyńskiej.

ROZWINIĘCIE DZIAŁAŃ

Ideą przewodnią planu działań 2 armii WP 24 kwietnia


w dalszym ciągu było zlikwidowanie włamania nieprzyja-
ciela w jej pas pomiędzy Szprewą a Schwarzer Schóps.
W tym celu zamierzano połączyć zasadnicze siły armii
znajdujące się na północ od Budziszyna z siłami po prze-
ciwnej stronie wyłomu niemieckiego na wschodnim brzegu
Schwarzer Schóps. Należało zażegnać niebezpieczeństwo za-
kłócenia działań głównych sił 1 Frontu Ukraińskiego przez
wojska Grupy Armii „Mitte". Warto dodać, że w tym czasie
główne siły 1 Frontu Białoruskiego osłaniała od północy
1 armia WP przed uderzeniem Grupy Armijnej gen. Stei-
nera szykującego się do przyjścia z odsieczą Berlinowi
z Meklemburgii. 2 armia WP realizowała przede wszystkim
zarządzenie szefa sztabu 1 Frontu Ukraińskiego gen. Iwa-
na Piętrowa wydane 23 kwietnia o godz. 18.30.
Szef sztabu Frontu domagał się zrealizowania już wcześ-
niej podjętego przez marsz. Koniewa planu rozbicia zgo-
rzeleckiego zgrupowania. W związku z pomyślnym sforso-
waniem Szprewy przez 10 dywizję w rejonie Tzschelln win-
na ona obecnie przeprawić na lewy brzeg pozostałe siły
1 nacierać w kierunku południowym na Spreefurt, Sdier
w celu połączenia się z budziszyńskim zgrupowaniem
2 armii. Dywizji przypadło więc do wykonania ważne za-
danie, polegające przede wszystkim na zamknięciu nieprzy-
jacielowi drogi na północ. Ponadto gen. Pietrow zdecydował
się na wzmocnienie piechotą budziszyńskiego zgrupowania
naszej armii przez ściągnięcie spod Kamenz 8 dywizji pie-
choty. Po ześrodkowaniu w rejonie Grossdubrau i Sdier
(na kierunku działań 4 BPanc i 17 pp) miała ona przystą-
pić do natarcia na wschód przez Szprewę w celu spotka-
nia się ze zgrupowaniem płk. Prus-Więckowskiego. Nato-
miast 9 dywizja piechoty winna była zorganizować obronę
na szerokim froncie (po włączeniu byłej rubieży 8 DP), aby
osłonić główne siły 2 armii z kierunku drezdeńskiego. 1 kor-
pus pancerny miał udzielić pomocy okrążonym w Budzi-
szynie jednostkom radzieckim.
Zarządzenie gen. Piętrowa dowodzi, że dowództwo Frontu
nawet w sytuacji poważnego zagrożenia swoich sił głów-
nych od południa nie zamierzało ograniczyć się do walki
obronnej, lecz w dalszym ciągu prowadzić aktywne działa-
nia zaczepne, które miały doprowadzić do połączenia
w jedną całość jednostek walczących w kilku oddzielnych
rejonach. Chciano w ten sposób utworzyć silne zgrupowanie
w rejonie na północ i północny wschód od Budziszyna,
składające się w większości z sił 2 armii oraz oddziałów
sąsiednich armii radzieckich. Poza tym zgrupowaniem mia-
ła pozostać w osłonie, od strony Drezna, 9 dywizja piechoty.
Plan zlikwidowania klina włamania nieprzyjaciela nie
został zrealizowany — naszym wojskom nie starczyło sił nie
tylko na pomyślne przeprowadzenie natarcia, ale nawet na
zatrzymanie napierającego wroga. Niemcom udało się wy-
przeć 294 dywizję piechoty z Weissenbergu i podejść do
Budziszyna od północnego zachodu. Nieprzyjacielowi nie
udało się jednak sforsować Szprewy na północ od Budzi-
szyna, gdzie działały jednostki 1 korpusu pancernego oraz
część sił radzieckich 7 korpusu zmechanizowanego gwardii
i 254 dywizji piechoty bardzo osłabionych po walkach
w Budziszynie. Po wyparciu z miasta jednostki te dowódca
Frontu podporządkował dowódcy 2 armii.
"Ponieważ posiadanie Budziszyna miało znaczenie opera-
cyjne i stanowiło doskonałe oparcie dla wojsk walczących
na północ od niego, gen. Świerczewski powierzył zadanie
odbicia miasta z rąk nieprzyjaciela 1 korpusowi pancer-
nemu, który spośród jednostek wchodzących w skład bu-
dziszyńskiego zgrupowania 2 armii w dalszym ciągu od-
grywał główną rolę. Korpus miał to zadanie wykonać we
współdziałaniu z 7 korpusem zmechanizowanym gwardii
i 48 korpusem piechoty, po uprzednim oskrzydleniu Budzi-
szyna od zachodu i wschodu.
Niestety, istniejąca sytuacja nie pozwoliła korpusowi wy-
konać powierzonego zadania. Inicjatywa należała do
nieprzyjaciela, który w rejonie Budziszyna na rubieży: Ta-
schendorf, Góda, Budziszyn, Niederheide, Puschwitz zgro-
madził duże siły. W tych warunkach korpus prowadził wal-
ki obronne na poprzednich rubieżach, aż do godz. 10.00.
Uderzenie oskrzydlające Budziszyn od strony zachodniej
wykonała 2 brygada pancerna z 28 pułkiem pancernym
i 2 batalionem 34 pułku piechoty. Bez większego trudu
rozbiła grupy osłonowe nieprzyjaciela, opanowała Stiebitz
i wyszła na tyły wojsk niemieckich. Powodzenie brygady
nie zostało jednak wykorzystane, nieprzyjaciel przegrupo-
wał swe siły i przystąpił do zniszczenia polskich jednostek.
Głębokie włamanie naszych oddziałów pancernych w ugru-
powanie wroga doprowadziło do ich półokrążenia w rejo-
nie Salzenf orstu
Dowódca 2 brygady płk Stefan Werszkowicz zdecydował
się bronić i w dogodnej chwili wyjść z niekorzystnego po-
łożenia. Ratunek widział w męstwie żołnierzy i celności pro-
wadzonego przez nich ognia. Należało wytrzymać napór du-
żych sił pancerno-zmotoryzowanych wroga i nie załamać się
pod uderzeniami niemieckiego lotnictwa działającego
w grupach po 15—25 samolotów. Polscy pancerniacy nie
zawiedli. Pluton czołgów ppor. Andrzeja Popiela wytrzymał
atak dwóch kompanii hitlerowskiej piechoty wspartej
6 czołgami. Sierż. Jerzy Kuglański trafił 2 czołgi

* Na polu pod Salzenforstem żołnierze hitlerowscy zamordowali


7 rannych polskich pancerniaków oraz 3 uciekinierów z obozu kon-
centracyjnego. „Żołnierz Wolności", nr 104 z 2 V 1965.
Warunki walki z każdą godziną stawały się trudniejsze.
Zmniejszyła się liczba sprawnych wozów bojowych, a załogi
kilku czołgów zostały zdekompletowane. Jednocześnie za-
czynało brakować amunicji, którą dostarczano sporadycznie
czołgami lub pod ich ochroną. U schyłku dnia czołgi miały
jedynie po 2—3 pociski armatnie i niewiele amunicji do
karabinów maszynowych. W tych warunkach kontynuowa-
nie walki groziło niechybną zgubą, dowódca brygady zarzą-
dził więc odwrót do Temritz, a następnie do Kleinseidau
na północ od Budziszyna.
W ciężkich walkach pod Salzenforstem 2 brygada pan-
cerna niemal przez całą dobę wiązała poważne siły nie-
mieckie. Czołgiści przemogli kilkakrotnie silniejszego wroga,
zadając mu ogromne, w stosunku do swoich, straty. Nie-
przyjaciel stracił kilkaset zabitych, 20 czołgów i dział sztur-
mowych, 6 transporterów opancerzonych, 15 armat i 30
karabinów maszynowych oraz 2 samoloty. Brygada straciła
42 poległych i 120 rannych żołnierzy oraz 8 spalonych
i 9 uszkodzonych czołgów.
Natarcie zgrupowania uderzeniowego korpusu wykony-
wane wzdłuż wschodniego brzegu Szprewy, tak jak 23
kwietnia, nie powiodło się. 3 brygada pancerna z przydzie-
lonymi jej jednostkami atakowała nieprzyjaciela z rubieży
Burk, Kreckwitz, pragnąc rozbić zachodni bok jego klina
włamania. Napotkała jednak zmasowany ogień artylerii
przeciwpancernej i straciła 8 czołgów, nie posuwając się
do przodu. Z konieczności pozostała więc na wschodnim
brzegu Szprewy pod miejscowością Burk.
Zacięta walka rozegrała się w rejonie cmentarza. Stał
tu w zasadzce czołg st. sierż. Stanisława Eichstodta. Po dłuż-
szym czasie żołnierze zauważyli sunącego wolno „Tygry-
sa". Czołgiści czekali na rozkaz otwarcia ognia. 200 m od
polskiego stanowiska „Tygrys" przystanął. Czołgiści, byli
przekonani, że zostali zauważeni. Padła komenda: „Ognia!".
W jednej chwili niemiecki czołg stanął w płomieniach. Po
chwili wyjechał drugi „Tygrys", który zaczął natychmiast
strzelać po cmentarzu. Nasz czołg nadal był nie zauważony.
Dowódca działa, plut. Jan Łasik, zameldował o gotowości
do otwarcia ognia. Padł rozkaz, a w chwilę później strzał,
ale chybiony. Po drugim strzale niemiecki czołg zaczął
płonąć.
Dopiero wówczas Niemcy zauważyli naszych. Od strony
lasu posypał się grad pocisków z cekaemów i działek prze-
ciwpancernych. Nieprzyjaciel ruszył do ataku. Polacy bro-
nili się ogniem z działa czołgowego i karabinów maszyno-
wych. W pewnej chwili nad wieżą czołgu przeleciał pocisk
z pancerzownicy. Hitlerowcy zaszli Polaków od strony mu-
ru cmentarnego. Czołg st. sierż. Eichstodta ruszył na wroga.
Dosięgły go jednak pociski z pancerzownicy. Zaczął płonąć.
Czołgiści zabrawszy broń osobistą opuścili płonącą maszynę.
Ostrzeliwując się dotarli cało do swojej jednostki.
W tym czasie 4 brygada pancerna z 17 pułkiem pie-
choty i 24 pułkiem artylerii pancernej broniła się w rejonie
Brehmen, Sdier, na zachód od stacji kolejowej Klix, na
skraju lasu na północny zachód od Zschillichau i na połud-
nie od Grossdubrau. W godzinach rannych ogniem z miej-
sca odparła trzy kolejne ataki nieprzyjaciela.
Brygada otrzymała rozkaz opanowania ważnego punktu
taktycznego, jakim było miasteczko Sdier. Do działań za-
czepnych przygotowywały się obydwie strony. Głównym
celem naszych jednostek było wyparcie wroga ze Sdier,
przeciwnikowi zaś chodziło o poszerzenie frontu włama-
nia, w tym wypadku na zachód. Niemcy dwukrotnie atako-
wali stanowiska ogniowe brygady. Pierwszy raz o godz.
11.00, następnie o 15.00. W efekcie gwałtownej i krótkiej
walki oba ataki zostały odparte mimo wsparcia lotniczego.
Dzięki doskonałemu zamaskowaniu nasze pododdziały nie
poniosły większych strat. Osłaniała je skutecznie kompania
przeciwlotniczych karabinów maszynowych.
Ogólne przygotowanie 4 brygady i wspierających ją od-
działów do natarcia na Sdier zakończono po południu. Pan-
cerniacy„ współdziałając z piechotą, ruszyli śmiało na wroga.
Do Sdier pierwsze wdarły się załogi czołgów i dział pancer-
nych por. Poniatowa, ppor. Freja i por. Bielasza. Nagle,
u wylotu którejś ulicy, jeden z czołgów został trafiony i za-
czął płonąć. Pozostałe czołgi błyskawicznie rozwinęły się
i wspierane z boku przez działa pancerne otworzyły ogień.
Zniszczono kilka grup niemieckich fizylierów uzbrojonych
w groźne dla czołgów pancerzownice.
Mimo morderczego ognia nieprzyjacielskiej broni maszy-
nowej 5 kompania piechoty pod dowództwem por. Maksyma
Miliczenki zajęła kilka domów i utrzymała je. Skutecznie
wspierał ją pluton cekaemów ppor. Janusza Zabielskiego.
Jego dowódca zachowywał się mężnie. Gdy Niemcy zabili
celowniczego, podskoczył do cekaemu i siekł ogniem, likwi-
dując i raniąc wielu hitlerowców. Ranny, nie przestał do-
wodzić aż do chwili, gdy został znów trafiony, tym razem
śmiertelnie. Żołnierze niszczyli punkty ogniowe wroga jego
własną bronią — pancerzownicami. Sierż. Tadeusz Węgie-
lek pociskiem pancerzownicy rozbił dom, w którym mieś-
cił się sztab batalionu nieprzyjaciela. Sierż. Tadeusz Świę-
tochowski prowadził ogień z pancerzownic do punktów
oporu wroga. Nazajutrz zginął od odłamka pocisku.
Wynik śmiało prowadzonego natarcia mógłby być inny,
gdyby polskie jednostki nie odczuwały braku amunicji ar-
tyleryjskiej. Niektóre działa przeciwpancerne miały zaled-
wie po kilka pocisków, które zgodnie z rozkazem mogły być
wystrzelone tylko bezpośrednio do czołgów. Kończyło się
również paliwo. Tymczasem hitlerowcy przeszli do kontr-
ataku. Powitał ich zmasowany ogień naszych piechurów.
Była to jednak walka nierówna. Nasze pododdziały z tru-
dem broniły swoich stanowisk. Pozbawiona amunicji artyle-
ria pułkowa nie mogła skutecznie wspierać piechoty i zwal-
czać broni pancernej wroga. Hitlerowskie czołgi i samo-
chody pancerne zaczęły się niebezpiecznie zbliżać. Próbowała
się im przeciwstawić 7 kompania piechoty, która odpie-
rała już czwarty w tym dniu kontratak. W nierównej wal-
ce poniosła jednak dotkliwe straty; zginął m.in. j e j dowód-
ca ppor. Zygmunt Kuczera. Kompania musiała w końcu
ulec.
Zapadał zmierzch, gdy nasze pododdziały wyszły na nie-
których odcinkach na wschodni skraj Sdier. Za miastecz-
kiem rozciągał się sosnowy las, w którym byli ukryci
Niemcy, gotujący się do uderzenia. Na skraju lasu stały za-
maskowane „Tygrysy". Hitlerowskie zgrupowanie pancer-
no-zmotoryzowane, a za nim piechota, uderzyło na wyczer-
panych całodziennym bojem żołnierzy. Pododdziały z tru-
dem broniły swoich stanowisk; z braku amunicji zostały
odrzucone za Sdier.
W czasie dramatycznych walk obronnych pod Budziszy-
nem grupa operacyjna sztabu 2 armii WP rozmieszczona
w Grosswelce około południa znalazła się bezpośrednio
w zasięgu ataków wroga. Punkt obserwacyjny dowódcy
armii oddalony był zaledwie o 600 m od Niemców (4 km
na północ od Budziszyna). Gen. Swierezewski obserwował
przebieg walki na najbardziej zagrożonym odcinku. Widząc,
że grupy żołnierzy będące w ochronie sztabu wycofują się,
wezwał szefa wojsk inżynieryjnych, płk. Jana Gabera, i roz-
kazał mu zaminować przedpole. Od dowódcy wojsk pancer-
nych gen. Jana Mierzycana domagał się, aby czołgiści wy-
trwali jak najdłużej na zajętych stanowiskach. Szefowi szta-
bu armii, gen. Józefowi Sankowskiemu, polecił wysłać do
pododdziałów na przednim skraju wszystkich oficerów szta-
bu, by podtrzymali ducha bojowego żołnierzy.
Gdy sytuację opanowano, gen. Świerczewski pojechał do
63 pułku artylerii przeciwpancernej w Luttowitz ściągając
kilka baterii w zagrożone miejsce na południe od Klein-
welki. Stojąc wśród dział zachęcał artylerzystów do cel-
niej szego ognia. Zawahało się natarcie Niemców. Tylko
600 m dzieliło polską obronę od czoła nacierającego wroga.
Spokojniejszy, celny ogień wywarł wrażenie na nieprzy-
jacielu. Za każde poderwanie się z ziemi atakujący płacili
krwią. Piechota niemiecka chwyciła za łopatki, czołgi, ma-
newrując, wycofały się.
Było już późne popołudnie, gdy gen. Świerczewski wró-
cił na stanowisko dowodzenia. Rozmawiał telefonicznie
z dowództwem 1 Frontu Ukraińskiego, przedstawiając aktu-
alną sytuację jako poważną, wyrażając jednak opinię, że
uda mu się utrzymać zajmowane pozycje.
Nie mając osłony piechoty, niestrudzoną walkę prowa-
dziły jednostki artylerii. Zwalczały one czołgi i piechotę
nieprzyjaciela bardzo często w bezpośrednim starciu. Tu
pod Budziszynem szczególną rolę odegrał ogień na wprost,
był on podstawowym sposobem prowadzenia ognia, stosowa-
nym przez całą artylerię armat, począwszy od dział 45 mm,
na ciężkich 152 mm haubico-armatach i na artylerii prze-
ciwlotniczej kończąc. Ogień na wprost był najskuteczniej-
szy, gdyż prowadzono go do rzeczywistych celów, a nie
przypuszczalnych, co pozwalało na wykonanie zadań mini-
malną ilością amunicji.
Przykładem skuteczności ognia na wprost może być wal-
ka, jaką stoczył 63 pułk artylerii przeciwpancernej pod
Niedergurig, gdzie bronił on przepraw przez Szprewę.
Grupa niemieckich czołgów posuwała się na wprost dzia-
ła st. ogn. Wincentego Kuryłowicza, które dysponowało
tylko pięcioma pociskami artyleryjskimi. Kuryłowicz zde-
cydował strzelać z najbliższej odległości — 170 m. Już
za pierwszym strzałem niemiecki czołg ogarnęły płomie-
nie. Jadące za nim zaczęły szybko zawracać. Padły dwa
kolejne strzały z polskiej armaty. Dwa czołgi zatrzy-
mały się. Załogi wyskoczyły z wozów i razem z desantem
rozbiegły się. Wówczas st. ogn. Kuryłowicz wypuścił kilka
szrapneli, by odpędzić hitlerowców. Ale niemieckie czołgi
zawróciły. Kuryłowicz szybko znalazł wyjście; błyskawicz-
nie wskoczył do niemieckiego czołgu 7. uszkodzoną gąsie-
nicą, obrócił wieżę w kierunku zbliżających się „Tygrysów"
i z bliska oddał kilka strzałów. Dwa czołgi zamarły
w miejscu, pozostałe zdążyły ukryć się za pagórkiem. Więcej
się nie pokazały.
W walkach pod Budziszynem wykorzystano również
18 pułk artylerii rakietowej gwardii, który zajmował stano-
wiska w rejonie Kleinwelki, tj. tam, gdzie rozpaliło się głów-
ne ognisko walki. Do walk pułk wszedł z małym zapasem
pocisków, ponieważ na skutek wdarcia się Niemców w ugru-
powania naszej armii były kłopoty z transportem. „Ka-
tiusze" otwierały ogień jedynie do dużych skupisk nieprzy-
jaciela.
Stanowisko dowodzenia dowódcy pułku ppłk. Kolenczen-
ki znajdowało się na wieży ciśnień w Welce, skąd można
było obserwować teren aż po północny skraj Budziszyna.
Na tej samej wieży mieścił się również punkt obserwacyjny
dowódcy artylerii armii i dowódcy 2 dywizji artylerii. Dzię-
ki temu większość ewentualnych podstaw wyjściowych do
natarcia i miejsc ześrodkowania niemieckiej piechoty oraz
czołgów artylerzyści mieli pod obserwacją. Ogień „Katiusz",
uzgodniony z dowódcą artylerii armii, rozproszył piechotę
wroga na podstawach wyjściowych do natarcia, wzniecił
trzy duże pożary w Budziszynie, zlikwidował około 50
Niemców i zniszczył czołg.
Ciężką sytuację wojsk polskich walczących pod Budziszy-
nem pogarszał brak dostaw zaopatrzenia, groził im kryzys
z powodu braku amunicji i materiałów pędnych. Dotarcie
zaś do składów armijnych, znajdujących się przeważnie za
Nysą, możliwe było tylko drogą okrężną przez pas działania
5 armii gwardii. Tę długą, ponad 150 km liczącą drogę
przez Muskau, Spremberg, Kónigswarthę wybrał kwater-
mistrz 2 armii płk Bazyli Jewtiejew. Punkt rozdzielczy
uruchomiono na skraju lasu w rejonie Zeschy. Kolumna
250 samochodów poniosła w czasie przejazdu bardzo duże
straty, została ostrzelana przez lotnictwo myśliwskie.
Z Welki widziano ciemne, gęste słupy dymu, wykwitające
jeden za drugim na horyzoncie — to paliły się samochody
z amunicją i benzyną. Jednak nie wszystko zostało znisz-
czone. Dowieziona amunicja i paliwo umożliwiły kontynuo-
wanie oddziałom armii walki w dniu następnym.
Tego dnia lotnictwo nieprzyjaciela zbombardowało rów-
nież w rejonie Neudorfu kolumną 50 samochodów z ma-
teriałami pędnymi, którą dowodził szef sztabu kwatermi-
strzostwa 2 armii płk Wiktor Sienkiewicz.
Wobec ciężkiego położenia naszych wojsk w czasie bitwy
budziszyńskiej utrudniona była też działalność sanitarna —
rannych nie nadążano ewakuować z jednostek do szpitala
armii. Dniem szczególnie ciężkim był 24 kwietnia, wtedy
bowiem, nie biorąc pod uwagę ogromu pracy związanej
z przegrupowaniem wielu szpitali polowych i rozwinięciem
ich w nowych rejonach, ewakuowano prawie 3,5 tys. ran-
nych, przy czym około 1400 rannych przewieziono dro-
gami w pasie 5 armii gwardii. Szpitale były przepełnione
rannymi.
Zacięte walki toczyły się także po wschodniej stronie
nieprzyjacielskiego klina włamania. Zgrupowanie płk. Prus-
-Więckowskiego przeszło do natarcia w południe. Hitlerow-
cy rozporządzali tak dużymi rezerwami sił, że każdy do-
konany przez polskich żołnierzy wyłom natychmiast likwi-
dowali. Ostatecznie 13 pułk opanował stację kolejową
Stockteich, a 37 pułk doszedł w pobliżu stacji do toru kole-
jowego. Próby 25 pułku sforsowania Schwarzer Schops by-
ły z góry rozbijane przygotowanym ogniem nieprzyjaciela.
Chociaż temu zgrupowaniu nie powiodło się przełamanie
obrony wroga na Schwarzer Schops, już nie mówiąc
o osiągnięciu głębiej położonych celów, to jego położenie
ze względu na pewien sukces sąsiednich oddziałów 48 kor-
pusu piechoty poprawiło się. Mianowicie 214 i 116 dywiz-
jom radzieckim udało się sforsować Schwarzer Schops na
odcinku od Sproitz do Jankendorfu i przełamać obronę
nieprzyjaciela na jej zachodnim brzegu na głębokość od
1 do 2 km. W ten sposób 214 dywizja znalazła się na ru-
bieży: (wył.) Zischelmuhle, Sproitz, północno-wschodni skraj
Kollm, a 116 dywizja — od wzg. 165,7, Kana, Jankendorf,
Ullersdorf do (wył.) kol. Wilhelminenthal. Na pozostałym
odcinku położenie wojsk 52 armii pozostało bez zmian.
10 dywizja (bez 25 pp), nie mając nadal łączności ze
sztabem 2 armii, działała według wytycznych dowódcy
52 armii otrzymanych jeszcze 23 kwietnia. Gen. Korotiejew
polecił jej nacierać w kierunku południowym na Klitten,
Budziszyn.
Natarcie nie przyniosło większych wyników. 29 pułk
głównymi siłami poszerzył nieco w stronę południową
przyczółek pod Tzschelłn. Do wieczora zbliżył się do drogi
Tzschelln, Geisslitz. Natomiast pozostałe siły współdziała-
jąc z 27 pułkiem opanowały zawzięcie bronioną od kilku dni
miejscowość Tzschelłn. Padł najdalej wysunięty na pół-
noc niemiecki punkt oporu. Ten sukces pozwolił 27 pułkowi
przeprawić się na zachodni brzeg Szprewy na wysokości
nacierających pododdziałów ppłk. Jaśkiewicza.
Podczas walki o Tzschelłn wyróżnił się szer. Sergiusz
Alchimowicz, który serią z pistoletu maszynowego wyparł
Niemców z dogodnego dla nich stanowiska, umożliwiając
w ten sposób kolegom posunięcie się do przodu. Sam został
ranny. Za czyn ten udekorowano go Krzyżem Walecznych.
Dzielnie walczyli jego koledzy — szer. Jan Piotrowicz —
13-letni ochotnik, który zginął w chwili, gdy dobiegał do
nieprzyjacielskiego cekaemu i o rok od niego starszy Sta-
nisław Mackiewicz, raniony granatem.
Utknięcie 10 dywizji na kilka dni nad Szprewą i Schwar-
zer Schóps zaniepokoiło dowódcę Frontu, ponieważ budzi-
szyńskie zgrupowanie właściwie miało otwartą drogę, co
prawda tylko wąską, na tyły 5 armii gwardii. Marsz. Ko-
niew nakazał więc gen. Żadowowi przyspieszyć przegrupo-
wanie części sił w celu osłonięcia lewego skrzydła jego
armii.
Tymczasem coraz bardziej komplikowała się sytuacja
wojsk 2 armii WP wysuniętych w stronę Drezna. Jak wia-
domo, jeszcze wieczorem 23 kwietnia gen. Pietrow nakazał
gen. Swierczewskiemu ściągnąć pod Budziszyn 8 dywizję
piechoty. Jednakże sztab armii, nie mając z tym związkiem
taktycznym łączności, nie przekazał płk. Grażewiczowi od-
powiedniego rozkazu nawet 24 kwietnia, lecz dopiero na-
stępnego dnia rano. Z tego powodu na kierunku drezdeń-
skim pozostały nadal te same siły na poprzednich rubieżach.
Obecnie jednak względny spokój dotychczas tam panujący
coraz częściej zakłócał nieprzyjaciel, który w rejonie obro-
ny 8 i 9 dywizji grupował ściągane z obszaru Drezna siły.
Szczególnie aktywnie atakowali Niemcy lewe skrzydło drez-
deńskiego zgrupowania armii, gdzie zajmowały pozycje
26 i 30 pułki 9 dywizji. Im bliżej końca dnia, tym ataki
wroga były silniejsze.
Po północy nieprzyjaciel przeszedł do ataku siłami od-
działów regularnych i ludności cywilnej na pododdziały 26
pułku znajdujące się w Gross Rohrsdorfie. Wróg strzelał
z okien, strychów, piwnic. Niemieckie pododdziały wtargnę-
ły do miasteczka przez styk 1 i 3 batalionów. Sztab 26 puł-
ku z pododdziałami specjalnymi wycofał się pod silnym
ogniem pocisków zapalających w kierunku północno-wschod-
nim. Droga na Bretnig została odcięta. Po dwugodzinnej
walce udało się opanować sytuację, rozbić siły niemieckie
na dwie części i zlikwidować tych żołnierzy, którzy nie
zdołali się wycofać.
Do godz. 8.00 na całym odcinku panował względny spo-
kój. Tylko artyleria i moździerze, wprawdzie rzadko, da-
wały znać o sobie. Po wspomnianej godzinie nieprzyjaciel
przypuścił zmasowany atak na pozycje 3 batalionu z lasu
z kierunku Arnsdorfu oraz z rejonu Klein Róhrsdorfu.
Ppor. Marian Kupicz, dowódca 3 kompanii rusznic przeciw-
pancernych, siedział mocno ze swoimi żołnierzami na wy-
suniętej reducie zajmując stanowiska w skrajnych domach
Gross Róhrsdorfu. Niemców widzieli jak na dłoni, na tle
młodej, ledwie wyrośniętej trawy. Gdy wróg zbliżył się na
odległość 300 m, ppor. Kupicz serią pistoletu maszyno-
wego dał sygnał kompanii do otwarcia ognia. Ogień był
celny. Również artyleria i moździerze prowadziły skutecz-
ny ogień. Uparty przeciwnik doszedł już na odległość około
150 m. Tu nacierający, nie mogąc iść dalej, zaczęli się
okopywać.
W odparciu ataku niemieckiego wzięły udział pozostałe
kompanie 3 batalionu. Chor. Józef Kijowski, dowódca
7 kompanii, jako pierwszy wyskakiwał na czele swoich żoł-
nierzy z okopu, granatami i ogniem broni ręcznej zmuszał
napastników do ucieczki. Po południu, gdy kolejny raz ru-
szył do kontrataku, przeszyły go kule nieprzyjacielskiego
karabinu maszynowego. Padł ciężko ranny stary weteran,
uczestnik wojny polsko-niemieckiej w 1939 r., świetny in-
struktor.
Gdy zabrakło chor. Kijowskiego, duch obrońców załamał
się. Wróg wtargnął do okopów. Jednocześnie sąsiedni pod-
oddział nieprzyjacielski zaatakował budynki bronione przez
ppor. Kupicza. Dowódca batalionu kpt. Sergiusz Ananiew
rozkazał przez gońca wycofać się, a sam z dowódcą 3 kom-
panii cekaemów ppor. Tomaszem Serafinem pobiegł do
opuszczonych dwóch działek przeciwpancernych. Dołączył
do nich Kupicz i kilkunastu żołnierzy.
Gęsta tyraliera nieprzyjacielska, wsparta kilkoma lekki-
mi czołgami, znajdowała się już około 100 m od działek.
Wróg prowadził straszliwy ogień. Kilku żołnierzy zostało
zabitych. Dowódca batalionu pierwszy dopadł armaty.
W momencie gdy chwytał za zamek, został ranny w twarz
i szyję. Rzucili się na ratunek oficerowie, rany były jednak
śmiertelne.
Najsilniejszy atak na pozycje 26 pułku wykonali Niemcy
krótko przed północą. Tym razem żołnierzom nie starczyło
już sił do odparcia wroga. Niektóre pododdziały wycofały
się na wzgórze na północ od Gross Róhrsdorfu *. Spowodo-

* W środku miasteczka Gross Rohrsdorf 26 pp miał urządzony


szpitalik. Nad jednym z większych domów powiewała biała flaga
z czerwonym krzyżem. 23 rannych leżało w kilku pokojach. Wszyscy
oni zostali bestialsko zamordowani na pobliskim trawniku przez
żołnierzy hitlerowskich. Z rozkazu dowódcy 26 pp, po odbiciu Gross
Rohrsdorf, cała ludność została natychmiast usunięta na odległość
4 km od stanowisk bojowych. Okazało się, że w kolumnie wycho-
dzącego tłumu znalazło się kilkunastu przebranych esesmanów.
wało to odsłonięcie stanowisk ogniowych 2 i 5 baterii
56 pułku oraz 1 baterii 72 pułku artylerii przeciwpancernej.
Dowództwo postanowiło wprowadzić działa.
Niespokojna była też obrona 30 pułku. Pierwszy atak wy-
konali Niemcy na krótko przed świtem siłami około bata-
lionu piechoty wspartego czterema czołgami z kierunku Ra-
deberg, Klein Rohrsdorf. Został on odparty po niezwykle
zaciętej walce. Po południu po kilku nawałach ogniowych
do ataku przeszły drobne grupy nieprzyjaciela. Następne
z kolei ataki wykonał w godzinach wieczornych. Za każdym
razem zostały one odparte.
1 bateria 72 pułku zdołała wycofać tylko jedno działo
i dwa samochody, wystrzeliwując uprzednio wszystkie po-
ciski rozpryskowe i kartacze, którymi zadała duże straty
nieprzyjacielowi.
Najbardziej wysunięta do przodu 5 bateria 56 pułku,
na którą skierował się pierwszy impet ataku wroga, po
45-minutowym boju, walcząc bez osłony piechoty, z tru-
dem wycofała obsługi. Straciła w tej walce wszystkie dzia-
ła, większość amunicji i sprzętu, oprócz dwóch samocho-
dów, które stały na północnym skraju Gross Róhrsdorfu.
Bateria miała dużo zabitych i rannych.
Zimną krwią i męstwem zaimponowali kolegom: celow-
niczy kpr. Jan Krupiński, który prowadził systematyczny
ogień, a później, ostrzeliwując się z automatu, jako ostatni
opuścił stanowisko; kpr. Edward Łuczak wykrył dwa ce-
kaemy przeciwnika i zniszczył je; współuczestniczył w tym
kpr. Stanisław Paluch, który mimo zranienia nie odstąpił
od celownika działa. Wśród dowódców baterii najbardziej
wyróżnił się por. Wasyl Grebienszczykow — dowódca
5 baterii.
Skuteczną walkę obronną prowadził 69 pułk artylerii
przeciwlotniczej, który osłaniając 9 dywizję piechoty
zniszczył cztery samoloty wroga. Ponadto pododdziały puł-
ku, szczególnie 1 i 2 bateria, prowadziły walkę z naziem-
Ppor. Emil Jaclziak, dowódca Chor. Zbigniew Malinowski, do-
plutonu 2 kompanii 13 pułku pie- wódca plutonu z 4 brygady pan-
choty cernej

Jeden z punktów obserwacyjnych 10 dywizji piechoty w lasach muża-


kowskich
Ppor. Zdzisław Bychawski, do-
wódca kompanii fuylierów 17
pułku piechoty

Oficerowie 15 pułku piechoty


Stanowisko ogniowe działa 35 pułku piechoty pod Neudorfem

W pościgu za nieprzyjacielem na kierunku drezdeńskim


Kpt. Stanisław Betlej, dowódca Gen. bryg. Benedykt Nesterowicz
2 batalionu 27 pułku piechoty

Chwila wytchnienia w ciężkich walkach pod Budziszynem


Jeńcy niemieccy

Samolot niemiecki strącony przez 3 dywizję artylerii przeciwlotniczej


w rejonie Kónigswarthy
Ppor. Edward Luszawski z 4 bry-
gady pancernej zdjęcie wcześ-
niejsze)

Pomnik poświęcony bohaterskim braciom Korczyńskim wzniesiony


przez Serbów łużyckich w Neudorjie nad Szprewą
Ppor. Marian Gotowiec, instruk-
tor propagandy 29 pułku piechoty

Zdobyte wozy bojowe nieprzyjaciela


Pomnik żołnierzy 2 armii WP poległych w „Dolinie Śmierci" w Crost-
witz

Pomnik żołnierzy 2 armii


WP w Zgorzelcu
nymi środkami nieprzyjaciela. 2 bateria utrzymywała przez
dłuższy czas swoje stanowiska na wzg. 299,5 znajdując się
w ugrupowaniu 26 pułku piechoty. Dopiero zdecydowana
przewaga wroga zmusiła ją do wycofania się.
U prawego sąsiada 9 dywizji — 8 dywizji piechoty,
w dniu tym główny ciężar walki sprowadzał się do ubez-
pieczenia tyłów i do likwidacji przenikających z tego kie-
runku grup wroga. Na prawo od niej, na wschód od Ka-
menz, zajął obronę 15 pułk piechoty 5 dywizji (bez 1 i 2 ba-
talionów) z 2 dywizjonem artylerii i 1 baterią 6 dywizjonu
artylerii pancernej. Siły te skierowane pod Budziszyn,
jak wiadomo, 22 kwietnia powróciły tu ponownie.
*

* *

Wojskom 2 armii WP 24 kwietnia nie powiodła się ko-


lejna próba zlikwidowania włamania zgorzeleckiego zgru-
powania nieprzyjaciela i tym samym połączenia głównych
sił armii walczących na północ od Budziszyna z wojskami
pozostającymi nad Schwarzer Schóps. Zgrupowanie niemiec-
kie uderemniło wprawdzie realizację planów naszego do-
wództwa, lecz poniosło przy tym niepowetowane straty
oraz, co jest bardzo istotne — straciło drogocenny czas,
który zaczął działać na korzyść wojsk polskich i radzieckich.
Niemcy też nie osiągnęli zamierzonego celu — nie rozbili
wojsk polskich i radzieckich pod Budziszynem, ani nie byli
w stanie zrealizować swoich szerokich planów operacyjnych,
nie biorąc pod uwagę niewielkich sukcesów taktycznych,
które w tym dniu osiągnęli.
24 kwietnia był znamienny i charakterystyczny dla walk
polskich wojsk pod Budziszynem. Niebezpieczne zbliżenie
się nieprzyjaciela do stanowiska dowodzenia armii w Klein-
welce dobitnie wskazuje na ciężkie położenie naszych wojsk
w tym rejonie, lecz także świadczy o manewrowym, zaczep-
no-obronnym charakterze walk z obu stron.
ZATRZYMAĆ WROGA

25 kwietnia Armia Radziecka odniosła kolejne sukcesy


w operacji berlińskiej. Tego dnia 47 armia i 2 armia
pancerna gwardii 1 Frontu Białoruskiego połączyły się
z 4 armią pancerną gwardii 1 Frontu Ukraińskiego (15 km
na północny zachód od Poczdamu) w rejonie Ketzin, zamy-
kając front okrążenia wokół Berlina. W ten sposób wojska
niemieckie nie tylko zostały okrążone, lecz także rozdzie-
lone na dwa zgrupowania — berlińskie i frankfurcko-gubiń-
skie. Był to kulminacyjny moment operacji berlińskiej, któ-
ry przyspieszył upadek Berlina. Jednocześnie zamknięto
drogę na wschód 12 armii gen. Wencka, która według Hi-
tlera miała uratować Berlin. Ponadto wojska radzieckie
udaremniły próby wyjścia z okrążenia (na południowy
wschód od stolicy III Rzeszy) 9 armii gen. Busse. Nato-
miast wojska 2 Frontu Białoruskiego, po przełamaniu obro-
ny niemieckiej nad Odrą między Szczecinem a Schwedt,
otworzyły sobie drogę w głąb Meklemburgii. Sukcesy
Armii Radzieckiej miały znaczenie operacyjno-strategiczne.
25 kwietnia o godz. 13.30 oddziały czołowe 58 dywizji
piechoty gwardii gen. W. Rusakowa 5 armii gwardii doszły
do Łaby pod Torgau. Tam spotkały się z patrolami 69 dy-
wizji piechoty 1 armii amerykańskiej. Była to historyczna
chwila. Strategiczny front wojsk niemieckich został rozer-
wany — armie hitlerowskie znajdujące się w północnych
Niemczech zostały ostatecznie odcięte od tych, które znaj-
dowały się na południu.
Podczas gdy na olbrzymim teatrze berlińskim wojska
radzieckie prowadziły pomyślne działania zaczepne, na Łu-
życach 2 armia WP zmagała się z coraz gwałtowniejszymi
uderzeniami nieprzyjaciela. Wojska polskie operujące w ob-
szarze Budziszyna nadal łączyły uporczywą obronę z na-
tarciem na wybranych kierunkach w celu aktywnego zwią-
zania zgorzeleckiego zgrupowania i zadania mu jak naj-
większych strat. Dowództwo Frontu widząc, że dalsza po-
myślna obrona jednostek pancernych i artyleryjskich na
północ od Budziszyna jest niemożliwa bez piechoty, po-
nagliło dowódcę 2 armii WP, by ściągnęło pod Budziszyn
8 dywizję.
Dowódca 2 armii planując rozegrać bitwę pod Budzi-
szynem zdecydował zorganizować trzy zgrupowania bojowe:
obronno-zaczepne, zaczepne i obronne.
Pierwsze, ześrodkowane pod Welką, składało się z 3 bry-
gady pancernej, armijnego odwodu pancernego oraz jed-
nostek wsparcia. Drugie, złożone z głównych sił 8 dywizji
piechoty, miało zająć pozycję w okolicach Quoos. Trzecie-
mu, w składzie 1 brygady piechoty zmotoryzowanej i 4 bry-
gady pancernej, polecono zorganizować obronę wzdłuż za-
chodniego brzegu Szprewy. Gen. Swierezewski zamierzając
wzmocnić zagrożone skrzydła budziszyńskiego zgrupowania
siłami 8 dywizji i 1 korpusu pancernego zdecydował się
na zajęcie obrony w terenie dogodnym do kontynuowania
bitwy z przeważającymi siłami wroga. Przedstawiona decy-
zja odnosiła się tylko do jednostek zgrupowanych na północ
od Budziszyna, tj. do tych, z którymi dowództwo armii mia-
ło łączność i nad którymi panowało bezpośrednio. Świadczy
ono, że gen. Swierezewski konsekwentnie dążył do konty-
nuowania bitwy obronno-zaczepnej ze zgorzeleckim zgru-
powaniem nieprzyjaciela, co było rozwiązaniem słusznym.
W realizacji swojego planu powinien jednak uwzględnić
siły pozostające na pozostałych kierunkach, a zwłaszcza na
drugorzędnym kierunku — drezdeńskim.
Dowódca armii podstawową wagę nadal przykładał do
działań wojsk pancernych, które otrzymały zadanie zorga-
nizowania obrony na 18-kilometrowym odcinku i głębokiej
5 km, przede wszystkim frontem na południe. Dopiero
z chwilą przyjścia pod Budziszyn 8 dywizji piechoty, co
nastąpiło o godz. 16.30, zaczęła ona stopniowo odciążać woj-
ska pancerne od obowiązku zatrzymania naporu wroga.
Od wczesnego rana cały odcinek obrony korpusu ogarnię-
ty był zaciekłą walką. Oddziały pancerne współdziałając
z nieliczną piechotą odpierały nieprzerwane natarcia czoł-
gów i piechoty nieprzyjaciela. Nasi czołgiści, walcząc z na-
wałą czołgów niemieckich, dawali dowody najwyższego
bohaterstwa. Niejednokrotnie oddziały korpusu musiały
przebijać się przez otaczający je pierścień wojsk nieprzyja-
ciela.
3 brygada pancerna z czterema czołgami 2 brygady pan-
cernej (tylko tyle wyszło z walki pod Salzenforstem),
2 batalionem 34 pułku piechoty i pododdziałami radzieckich
saperów przeprawiła się na wschodni brzeg Szprewy, obsa-
dzając 5-kilometrową rubież od Strohschiitz do Kleinwelki.
Wozy bojowe ubezpieczone przez piechotę i saperów roz-
mieściły się małymi grupami i zorganizowały zamaskowane
zasadzki ogniowe. Taktyka ciągłego manewrowania na polu
walki, zaskakiwania nieprzyjaciela zmasowanym ogniem,
przyniosła bardzo dobre wyniki. Brygada zniszczyła 18 czoł-
gów i 12 transporterów opancerzonych, sama straciła
7 czołgów.
Około godz. 11.00 powstała bardzo trudna sytuacja na
prawym skrzydle brygady; na skutek wycofania się 34 puł-
ku zostało odsłonięte jej lewe skrzydło. Wyzyskując to nie-
przyjaciel przedarł się na południowo-zachodni skraj Klein-
welki i zagroził bezpośrednio stanowiskom dowodzenia kor-
pusu oraz dowódcy wojsk pancernych i zmotoryzowanych
2 armii, które znajdowały się w Kleinwelce. W pewnej
chwili sztab brygady znalazł się na pierwszej linii. Nieprzy-
jacielskie pociski rozrywały się obok samochodów sztabo-
wych, dwa z nich zostały trafione. Zostały zniszczone dwie
radiostacje grupy operacyjnej. Oficerowie sztabu na czele
z dowódcą brygady płk. Grzegorzem Nikiforowem wzięli
bezpośredni udział w walce. Obrona brygady, która począt-
kowo zaczęła słabnąć, została utrzymana. Zniszczono 8 dział
pancernych wroga.
Niemcy, choć ponosili w każdym szturmie duże straty za-
równo w ludziach, jak i w sprzęcie, ponawiali wciąż ataki,
starając się odciąć rejon Gross- i Kleinwelka od północy.
Prawdopodobnie wiedzieli, że w Kleinwelce znajdowało się
stanowisko dowodzenia dowódcy 2 armii WP. Po południu
rejon ten był w zasadzie okrążony. Grupy Niemców zaczęły
przenikać w pobliże sztabu armii. W kilku miejscach czołgi
i piechota nieprzyjaciela wdarły się do Kleinwelki, przery-
wając linię obrony Polaków. Pozycje obu stron w niektó-
rych miejscach wyglądały jak szachownica. W rejonie wsi
było kilkanaście ognisk walki. Żołnierze polscy utrzymali
aż do wieczora tę część wsi, w której znajdowały się stano-
wiska dowodzenia i grupa operacyjna sztabu armii oraz
wylot szosy na Kónigswarthę. Ta droga nie była jeszcze od-
cięta.
Bardzo ruchliwe pododdziały wroga zbliżyły się do sta-
nowisk ogniowych armijnego odwodu pancernego — 28 puł-
ku artylerii pancernej i 5 pułku czołgów ciężkich znajdują-
cych się w rejonie na północny zachód od wsi. Baterie arty-
lerii i kompanie czołgów, które początkowo wspierały
pododdziały 34 pułku piechoty, obecnie stanęły oko w oko
z wrogiem i prowadziły ogień na wprost, często z bardzo
bliskich odległości. W ciągu dnia pancerniacy ppłk. Rogacza
zniszczyli lub uszkodzili 6 niemieckich wozów bojowych;
pułk jednak stracił aż 13 czołgów. Z większym powodze-
niem walczył 28 pułk artylerii pancernej. W czasie walki
zostało wprawdzie uszkodzonych 7 dział, lecz pododdziały
techniczne ewakuowały je natychmiast i szybko naprawiły.
Wieczorem dowódca 5 pułku czołgów pragnąc uniknąć
całkowitego odcięcia swej jednostki od własnych wojsk
przeniósł stanowiska ogniowe o 8 km na północ, w okolice
Neudorf. Tutaj pułk stoczył jeszcze jedną walkę z wrogiem.
Razem z fizylierami walczyli pancerniacy, których czołgi
zostały uszkodzone w poprzednich zmaganiach. Z pepeszami
w rękach walczyli: kpt. Jan Ponomarienko, ppor. Kazimierz
Krasowski, st. sierż. Leon Zieliński i wielu innych. Cztery
ostatnie czołgi z 21, jakie pułk miał przed operacją, siały
wśród nieprzyjaciela spustoszenie. Hitlerowcy zostali roz-
proszeni.
Silny i zdecydowany na wszystko wróg zaatakował rów-
nież pozostałe odcinki obrony 1 korpusu pancernego. 1 bry-
gada piechoty zmotoryzowanej z 2 pułkiem moździerzy
zaangażowana była w walce na wschodnim brzegu Szprewy
w rejonie Burk. Zdana na własne siły, dzielnie broniła sią
przed naporem wroga. Żołnierzy do boju zagrzewał oso-
bisty przykład dowództwa brygady, na czele z płk. Janem
Iwanczurą. Walczyli wszyscy, również oficerowie sztabu
w krytycznych chwilach zajmowali stanowiska ogniowe.
W nocy na rozkaz dowódcy wojsk pancernych i zmotory-
zowanych 2 armii gen. Jana Mierzycana brygada przeszła
na zachodni brzeg Szprewy, dołączając do głównych sił kor-
pusu. Tym samym oddała wrogowi przyczółek, który zdo-
była 22 kwietnia i dotąd go broniła.
Zacięty i bardzo męczący bój stoczyła także 4 brygada
pancerna i 17 pułk piechoty, walcząc przeciwko niemieckim
czołgom, które uderzały grupami na rubieży: Zschillichau,
Sdier, Brehmen. Sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Na-
tężenie walk rosło z każdą godziną. Brygada mimo przewa-
gi wroga nie tylko bohatersko odpierała natarcie, lecz rów-
nież sama atakowała.
Przeciwko hitlerowcom uzbrojonym w pancerzownice
śmiało stanęli czołgiści ppor. Adama Politańskiego. Dowód-
ca z pistoletem w ręku dawał przykład swoim żołnierzom.
Obok niego walczyli ppor. Jan Żabski i ppor. Jan Zasina.
Niemcy nie wytrzymali ataku naszych pancerniaków i rzu-
cili się do ucieczki, pozostawiając na placu boju broń.
W tym czasie 17 pułk piechoty rozwijał już drugie na-
tarcie na Sdier, gdyż pierwsze, wykonane rano, nie powio-
dło się. Nie miało ono już takiego impetu jak poprzednie.
Żołnierze byli zmęczeni, hitlerowcy natomiast poczuli się
pewniej i stawiali zdecydowany opór. Piechurom pomogli
pancerniacy, którzy głównie ogniem z miejsca ostrzeliwali
miasteczko.
Z pododdziałów 17 pułku na wyróżnienie zasługuje kom-
pania fizylierów ppor. Zdzisława Bychawskiego. Nie ugi-
nająć się pod morderczym ogniem wroga dotarła do du-
żej otwartej przestrzeni pomiędzy domami. Tutaj natknęła
się na ukrytych w schronie hitlerowców. Kpr. Stanisław
Hielak, dowódca drużyny 2 plutonu, postanowił na ochot-
nika, osłaniany przez dwóch żołnierzy, zniszczyć punkt opo-
ru wroga. Akcja powiodła się. Od wybuchu granatu zgi-
nęła trzyosobowa załoga schronu. Droga do następnego
domu była wolna.
Ale wkrótce fizylierzy zostali ostrzelani z cekaemu
dobrze zamaskowanego w jednym z domów. Ppor.
Bychawski zwrócił się z prośbą do dowódcy plutonu
dział 45 mm, by choć jeden pocisk skierował na ten dom.
Okazało się to jednak niemożliwe. Pluton, mając
zaledwie kilka pocis-ków na działo, musiał przestrzegać
rozkazu strzelania wy-łącznie do czołgów.
Nad wieczorem, kiedy w rękach wroga pozostało już za-
ledwie kilka zabudowań, na polskie pododdziały spadł na-
gle prawdziwy huragan nieprzyjacielskiego ognia artyle-
ryjskiego. Dym i pył przesłoniły wszystko. Jednocześnie
hitlerowcy wspierani czołgami ruszyli do kontrataku. Brak
ręcznych granatów uniemożliwiał skuteczne przeciwstawie-
nie się atakującym. Nie starczało amunicji do broni maszy-
nowej. Wobec niemieckich czołgów piechurzy byli bezsilni.
O zmroku pododdziały 17 pułku piechoty zostały wyparte
na podstawę wyjściową. Niektóre cofnęły się jeszcze da-
lej.
Piechocie przyszli z pomocą pancerniacy. Ppor. Zbigniew
Malinowski, dowódca czołgu z 3 kompanii 3 batalionu, wra-
cając z czołgiem z punktu technicznego zauważył w lesie
wycofujących się piechurów. Było ich kilkunastu. Nie mie-
li amunicji, a ich kompania została okrążona. Ppor. Mali-
nowski zawrócił żołnierzy i zorganizował z nich grupę
szturmową, której główną siłę stanowił czołg. Jej uderzenie
okazało się skuteczne. Poległo wielu Niemców, pozostali
wycofali się do lasu.
W tym dniu nie osłabło znaczenie walk oddziałów ar-
tylerii. Nie mając w zasadzie osłony piechoty, najczęściej
ogniem na wprost odpierały ataki wroga. Często wykorzy-
stywano plutony dowodzenia i część obsługi do kontrata-
ków. W krytycznych momentach dywizjony pomiarów arty-
leryjskich używano do walki tak jak oddziały ogólno-
wojskowe, chociaż były jednostkami specjalistycznymi, nie
szkolonymi w zakresie prowadzenia walki piechoty.
2 dywizja artylerii walczyła w rejonie Drei Kretschen,
Welka, Lubachau, Quatitz, Bolbritz. O ich charakterze mo-
że świadczyć fakt, iż stanowisko dowodzenia dywizji, tak
samo jak brygad i pułków, było kilkakrotnie zmieniane.
Rano wysunięty punkt obserwacyjny dowódcy dywizji
znajdował się na strychu jednego z domów w Cólln. Jego
załoga obserwowała natarcie piechoty i czołgów nieprzyja-
ciela, przekazując telefonicznie odpowiednie dane do do-
wództwa artylerii 2 armii. Walka przybierała coraz gwał-
towniejszy charakter.
W miarę upływu czasu ogień artylerii nieprzyjaciela prze-
platał się z ogniem broni ręcznej i maszynowej. Obsada
wysuniętego punktu obserwacyjnego dywizji coraz wyraź-
niej odczuwała wzrastającą gwałtowność toczącego się boju.
Przez lornetę nożycową można było doskonale obserwować
atakujących Niemców. Nasze oddziały wycofały się na
północ od Cólln. Przeniesiono też wysunięty punkt obser-
wacyjny i grupę operacyjną 2 dywizji artylerii.
Częste były też wypadki, że drobne grupki polskich żoł-
nierzy odcięte od jednostek macierzystych musiały się prze-
dzierać przez ugrupowanie nieprzyjaciela. W takiej sytua-
cji znaleźli się szef wydziału rozpoznawczego dywizji
mjr Andrzej Michajłow, dowódca drużyny rozpoznawczej
kpr. Wincenty Paniskis i kilku innych żołnierzy, którzy
zbyt późno opuścili punkt obserwacyjny.
Wieczorem sztab 2 armii WP ocenił, że opóźniająco-osło-
nowe działania wojsk pancernych wykonały swoje zadanie.
Trudno było również utrzymać zbyt długi odcinek obrony,
tym bardziej że niektóre jednostki walczyły w półokrążeniu.
Wydano więc rozkaz wycofania ich z zagrożonego odcinka
na rubież: Luga, Quoos, Radibor, Grossdubrau.
Całodzienny wysiłek bojowy jednostek korpusu nie był
daremny. Swym męstwem i uporczywością związały one
i wykrwawiły znaczne siły wroga oraz stworzyły warunki
umożliwiające przegrupowanie zasadniczych sił 8 dywizji
pod Budziszyn i wejście ich do walki. Oddziały walczące
pod Budziszynem wykazały przy tym niezwykłą wytrzy-
małość fizyczną i moralną. Trzeba przy tym pamiętać, że
jednostki pancerne od początku operacji były w ciągłym
ruchu i walce.
Oceniając działania zgorzeleckiego zgrupowania nieprzy-
jaciela nietrudno zauważyć, że 25 kwietnia zdolny on był
do wykonywania silnych uderzeń tylko na jednym wybra-
nym kierunku. Niemcy skupili bowiem największe i za-
razem najlepsze siły do walki na obszarze na północ od Bu-
dziszyna, pozostając bierni nad Schwarzer Schóps. Ponie-
waż do tej pory zgrupowanie płk. Prus-Więckowskiego nie
zdołało tej obrony przełamać, dowódca 52 armii gen. Ko-
rotiejew rozkazał, by przeszło ono całością sił do obrony,
nie dopuszczając do przebicia się nieprzyjaciela na wschód
przez rzekę.
Z jednostek wchodzących w skład pomocniczego zgrupo-
wania armii działania zaczepne prowadziła tylko 10 dywizja
piechoty i to głównymi siłami w kierunku południowym.
29 pułk, po ściągnięciu 1 batalionu, z opanowanego w po-
przednim dniu Tzschelln, nasilił uderzenie. Ale i nieprzy-
jaciel stawiał niezwykle zacięty opór w bardzo niekorzyst-
nym do natarcia terenie. Nic dziwnego, że pułk, którym
od 24 kwietnia dowodził ppłk Paweł Kuźmiczenko (po-
przedni dowódca ppłk Nikifor Jaśkiewicz zginął na polu
walki), posunął się zaledwie kilkaset metrów, osiągając
drogę leśną łączącą Barwalde z drogą Tzschelłn — Weiss-
kollm. Podobnie mało skutecznie rozwijało się natarcie
27 pułku bez 2 batalionu. Natomiast w położeniu 2 batalio-
nu i 10 batalionu szkolnego zajmujących obronę od 23
kwietnia na prawym brzegu Schwarzer Schops w rejonie
Boxbergu i Wilhelmsfeldu nie zaszły żadne zmiany.
Pomimo to sytuacja 10 dywizji pod koniec dnia była
znacznie lepsza niż na początku natarcia. Wpłynęło na to
nawiązanie łączności pomiędzy jego 29 pułkiem i radzieckim
287 pułkiem 95 dywizji piechoty gwardii w pobliżu leśni-
czówki Geisslitz. Dywizja ta w ciągu dnia opanowała
Lohsę i Steinitz, czym niepomiernie przyczyniła się do
zamknięcia nieprzyjacielowi drogi na północ.
Jeśli chodzi o działania drezdeńskiego zgrupowania osło-
nowego, to ściągnięcie 8 dywizji spod Kamenz do rejonu
na północ od Budziszyna postawiło 9 dywizję piechoty
wzmocnioną nadal 9 brygadą artylerii przeciwpancernej
i 69 pułkiem artylerii przeciwlotniczej wobec nowego po-
większonego zadania — obrony na szerokim froncie. Prze-
grupowanie 9 dywizji i zajęcie obrony w nowym pasie wy-
konano w dzień i z wielkim pośpiecjiem. Luzowanie zostało
zakończone do godz. 16.00, bez poważniejszej akcji ze
strony nieprzyjaciela. Położenie dywizji płk. Łaskiego pod
koniec dnia stało się ciężkie. Miała ona odsłonięte obydwa
skrzydła. Ponieważ 15 pułkowi piechoty (bez 1 i 2 batalio-
nów) nie udało się dotrzeć do Kamenz, pomiędzy nim
a 9 dywizją powstała około 5-kilometrowa luka. Na bliskich
tyłach w rejonie Elstry działały jakieś niemieckie jednostki.
Rozpoznano też nieprzyjaciela przed prawym skrzydłem dy-
wizji. A więc była już częściowo okrążona przez nieprzy-
jaciela.
*

* *

W opisywanym dniu bitwy pod Budziszynem wzrosła


intensywność uderzeń zgorzeleckiego zgrupowania Grupy
Armii „Mitte". Dowództwo niemieckie, przegrupowawszy
swe siły główne, wykonało uderzenie z rejonu opanowanego
Budziszyna w kierunku północnym, mając inicjatywę na
polu walki. W tej sytuacji 2 armia WP nie mogła skupić
wszystkich swoich wojsk i zorganizować ciągłej linii obron-
nej skierowanej frontem na południe. Dowództwo armii po-
trafiło skoncentrować na najważniejszych, trafnie przewi-
dzianych kierunkach uderzeń wroga główne siły budziszyń-
skiego zgrupowania, a mianowicie wojska pancerne i ar-
tylerię. Głęboko zorganizowana obrona przeciwpancerna
została zgrana ze zdecydowanymi uderzeniami silnego pan-
cernego zgrupowania odwodowego. Wojska pancerne wspie-
rane artylerią z powodzeniem stosowały taktykę stałego
manewrowania na polu walki, zaskakiwania nieprzyjaciela
nagłymi zwrotami zaczepnymi i uderzeniami, współdziałając
z nieliczną piechotą i saperami. Pewne wytchnienie znalazły
dopiero z chwilą wejścia do walki 8 dywizji piechoty (ściąg-
niętej z kierunku drezdeńskiego), stosunkowo świeżej i wy-
poczętej, z pełnymi zasobami zaopatrzenia. W warunkach
zdecydowanego oporu naszych wojsk, pomimo wyraźnej
przewagi na wybranych kierunkach natarcia, Niemcom uda-
ło się tylko nieznacznie zepchnąć Polaków w kierunku pół-
nocnym kosztem dużych strat.

W NIEUSTĘPLIWEJ OBRONIE

Dotychczasowy przebieg bitwy budziszyńskiej wykazał,


że rozciągnięte na kilku kierunkach dywizje 2 armii WP
1 wojska radzieckie nie są w stanie zatrzymać nieprzyjaciel-
skich kolumn pancernych, nie mówiąc już o możliwości zli-
kwidowania klina wbitego w pas działań naszego związku
operacyjnego. Dowództwo 1 Frontu Ukraińskiego, poświę-
cając zwiększoną uwagę bitwie pod Budziszynem, zdecydo-
wało wzmocnić swoje kierownictwo nad walczącymi tu
wojskami polskimi i radzieckimi.
Przejawiło się to przede wszystkim w wydaniu 25 kwiet-
nia o godz. 20.25 dyrektywy operacyjnej dla dowódcy
2 armii WP oraz 52 armii i 5 armii gwardii. Marsz. Koniew
dążył do zorganizowania ciągłego frontu obrony na Łu-
życach przez polskie i radzieckie wojska, a następnie do
rozbicia zgorzeleckiego zgrupowania feldrn. Schórnera. Dy-
rektywa nie tylko określała całokształtowe zadania wymie-
nionych armii, ale nawet precyzowała je oddzielnie dla po-
szczególnych związków taktycznych.
2 armia WP otrzymała zadanie zorganizowania ciągłego,
prawie 50-kilometrowego frontu od Kamenzu, północny
skraj Budziszyna, Spreewiese do Heideangeru. Warto pod-
kreślić, że dyrektywa marsz. Koniewa zakładała zaniechanie
dalszej osłony głównych sił 2 armii od strony Drezna, a więc
odejście 9 dywizji piechoty oraz 15 pułku piechoty (bez
1 i 2 batalionów) z pozycji obronnych na południowy za-
chód od Kamenzu i na wschód od tego miasta. Tylko 7 i 10
dywizje piechoty miały prowadzić natarcie z zadaniem opa-
nowania do końca 26 kwietnia rubieży Sdier, Heideanger.
Gen. Swierczewski, uwzględniając konkretne nakazy za-
warte w dyrektywie, postanowił wnieść do niej pewne
korekty wynikające z zaistniałej .sytuacji na polu walki.
Nie można było na przykład zająć obrony wzdłuż północ-
nego skraju Budziszyna, ponieważ po wyparciu z niego
7 korpusu zmechanizowanego gwardii i 254 dywizji piechoty
nieprzyjaciel opanował już teren na północ od miasta.
Dlatego gen. Swierczewski nakazał zorganizować obronę na
skróconej rubieży, a mianowicie — od Kamenzu, Thonber-
gu, Cólln, Sdier do Heideangeru, a więc nie opartą bez-
pośrednio na Budziszynie, a przebiegającą w odległości
około 4 km na północ od miasta.
W pierwszym rzucie przewidywał ugrupowanie czterech
dywizji piechoty, a w drugim — jednej. Główny wysiłek
obrony zamierzał skupić w środku, tj. na północ od Bu-
dziszyna. Na prawym skrzydle armii miała działać 9 dy-
wizja, dalej w lewo 8 dywizja, 17 pułk, 10 i 7 dywizje
piechoty. Do drugiego rzutu dowódca armii przeznaczył
5 dywizję piechoty (bez 17 pp).
Dowódca armii dążąc do maksymalnej koncentracji wojsk
pancernych na najważniejszych odcinkach obrony jedno-
cześnie zdecydował się na zdecentralizowane wykorzysta-
nie korpusu pancernego. Zakładając, że największy nacisk
nieprzyjaciel będzie wywierał na 8 i 9 dywizje, gen. Świer-
czewski wydatnie je wzmocnił jednostkami artyleryjskimi
i pancernymi. I tak: 8 dywizja została wzmocniona 3 puł-
kiem moździerzy, 3 brygadą pancerną, 24, 25 i 27 pułkami
artylerii pancernej, 25 batalionem saperów oraz wsparta
47 i 50 pułkami artylerii haubic; 9 dywizja — 2 pułkiem
moździerzy, 1 dywizjonem artylerii rakietowej (1 KPanc),
30 batalionem saperów oraz została wsparta 44 pułkiem
artylerii haubic. 17 pułk piechoty wzmocniono 1 batalionem
4 brygady pancernej.
Na specjalną uwagę zasługuje zorganizowanie silnego
odwodu pancerno-zmotoryzowanego w składzie: 1 brygada
piechoty zmotoryzowanej, 4 brygada pancerna (bez ba-
talionu czołgów), 5 pułk czołgów ciężkich i 28 pułk
artylerii pancernej.
Tego dnia 8 brygada artylerii ciężkiej, 98 pułk artylerii
rakietowej gwardii i 3 dywizja artylerii przeciwlotniczej
winny były zabezpieczyć działania obronne piechoty pod
Budziszynem. 9 i 14 brygady artylerii przeciwpancernej
otrzymały zadanie wzmocnienia obrony przeciwpancernej
na rubieży od Crostwitz do Radiboru, a więc na północny
zachód od Budziszyna. Przysłane na pomoc naszej armii
bataliony radzieckiej 25 szturmowej brygady inżynieryjno-
-saperskiej miały przygotować operacyjną strefę zapór
inżynieryjnych. Tak więc 26 kwietnia przestała istnieć, z
formalnego punktu widzenia, paradoksalna sytuacja — 2 ar-
mia od kilku dni w rzeczywistości prowadziła działania
obronne, lecz wyższe dowództwo jak gdyby nie uznawało
tego faktu i jeszcze w poprzednim dniu nakazało prowadzić
działania zaczepne. Obecnie koncepcja planu działań odpo-
wiadała realnej sytuacji i nie stała w sprzeczności z możli-
wościami bojowymi naszych wojsk.
Według przyjętej koncepcji 2 armia WP winna działać
na prawie 45-kilometrowym froncie, prowadząc kombino-
wane działania — większa część sił miała bronić się na
północ od Budziszyna, a mniejsza kontynuować natarcie
znad Schwarzer Schops. Ugrupowanie oddziałów zostało tak
pomyślane, aby do minimum ograniczyć ruchy wojsk. Głę-
bokość ugrupowania taktycznego wynosiła około 5 km,
a ugrupowania operacyjnego — około 9 km. Było to więc
stosunkowo płytkie ugrupowanie, co wydaje się uzasadnio-
ne, jeśli się zważy, iż armia miała działać na szerokim
froncie znacznie uszczuplonymi siłami w dotychczasowych
walkach.
Do działań 26 kwietnia przygotowywał się też wszech-
stronnie nieprzyjaciel. W planie dowództwa niemieckiego
leżało wykonanie zaskakującego uderzenia na budziszyńs-
kie siły 2 armii WP. Początek natarcia wyznaczono na godz.
1.00. Rozpoczęto je jednak o świcie, ponieważ jednostkom
wyznaczonym do wykonania uderzenia nie udało się na wy-
znaczony czas zająć podstaw wyjściowych.
20 dywizja pancerna i 1 dywizja spadochronowo-pancerna
„Hermann Góring" wyruszając z rejonu Budziszyna posu-
wały się wzdłuż szosy Budziszyn — Konigswartha. Dywizja
grenadierów pancernych „Brandenburg" z przydzielonymi
jednostkami, stanowiąc lewe skrzydło zgorzeleckiego zgru-
powania, działaniem na północ, przez Klein- i Grossbrósern
na Milkwitz, miała odciąć polskie oddziały znajdujące się na
kierunku drezdeńskim od sił głównych, a ponadto winna na-
wiązać łączność z 2 dywizją spadochronowych grenadierów
pancernych „Hermann Goring" i brygadą strzelców przeciw-
pancernych „Freie Ukrainę", które znajdowały się na zachód
od naszych głównych sił, a więc na kierunku działań ra-
dzieckiej 14 dywizji piechoty gwardii i na tyłach 9 dywizji
piechoty. Nieprzyjaciel wykorzystał naturalny szlak o biegu
południkowym, a mianowicie doliny rzeczek Schwarzer Was-
ser i Klosser Wasser, wraz z przylegającymi do tych dolin
drogami. Niemcom zależało ponadto na opanowaniu okolic
Konigswarthy, ponieważ znajdowały się tam ich ogromne
magazyny amunicji. W tym czasie pozostałe siły zgorzelec-
kiego zgrupowania operujące na linii Szprewy i Schwarzer
Schóps (czyli po wschodniej stronie klina włamania) wyko-
nywały lokalne uderzenia bądź za wszelką cenę broniły
swoich pozycji.
Wynika z tego, że główne niemieckie siły pancerne dzia-
łały na kierunku, gdzie 2 armia zajmowała najsilniejszą
obronę. Tak więc gen. Swierezewski przewidział zamiar
nieprzyjaciela i umiejętnie ugrupował swoje wojska. Rów-
nież marsz. Koniew trafnie skierował w zagrożone rejony
związki taktyczne 5 armii gwardii. Ponieważ Niemcy wy-
przedzili nasze działania, przejęli więc inicjatywę. Na na-
sze wojska spadł obowiązek walki na zajmowanych po-
zycjach i stanowiskach, co przekreśliło realizację planu
walki nakreślonego w rozkazie operacyjnym dowódcy Fron-
tu i dowódcy armii.
Gwoli jasności należy stwierdzić, że położenie wojsk
2 armii operujących na północ od Budziszyna było korzyst-
niejsze niż nieprzyjaciela, ponieważ teren na północ od Klein-
welki wznosił się. Na ogół więc ruchy wroga były widoczne
i każde skupienie jego sił mogło być od razu ostrzeliwane.
Dowództwo armii całą nadzieję pokładało w wytrzymałości
obrony 8 dywizji piechoty, którą, jak wiadomo, wzmocnio-
no silnie jednostkami pancernymi i artyleryjskimi. Dowód-
ca dywizji, płk Józef Grażewicz, zorganizował wieloszczeb-
lowy system obrony przeciwpancernej. Gen. Swierezewski
był na punkcie obserwacyjnym zbudowanym w wewnątrz
ugrupowania bojowego dywizji. Zaś szef sztabu armii, gen.
Sankowski, przebywając na stanowisku dowodzenia armii
do godz. 10.00 we wsiach Neudorf, a później Wartha, ca-
ły czas utrzymywał łączność telefoniczną z płk. Grażewi-
czem. Sztab armii znajdował się przy szosie Budziszyn —
Hoyerswerda tuż za zgrupowaniem bojowym wojsk.
W 8 dywizji piechoty pierwsze walki obronne stoczył 32
pułk piechoty działający na prawym skrzydle. Rozpoczęły
się one jeszcze przed świtem. Czołgi i działa pancerne wro-
ga, prowadząc ogień ze wszystkich kaemów i dział, parły
niepowstrzymanie naprzód. Wśród nich posuwała się piecho-
ta. Wnet jednak wkroczyły do akcji polskie działa przeciw-
pancerne, strzelając celnie z odległości kilkuset metrów.
Kilka wozów bojowych stanęło w płomieniach. Nieprzyja-
ciel w dalszym ciągu jednak nacierał. Niektóre pododdzia-
ły przeszły do kontrataku. Pierwszy atak wroga został od-
party.
Po około półgodzinie Niemcy przegrupowali się i ruszyli
ponownie na polskie pozycje. Nieprzyjacielskim czołgom
udało się przerwać przedni skraj obrony pułku i wyjść na
tyły niektórych pododdziałów. Rozegrał się dramatyczny
bój, w którym obie strony poniosły dotkliwe straty. Pod-
oddziały pancerne nieprzyjaciela razem z piechotą wtarg-
nęły do wsi Milkwitz, w której znajdował się sztab 32 puł-
ku. Po krwawej walce ulicznej pododdziały 2 pułku grena-
dierów pancernych „Brandenburg" wyparły Polaków z Neu
Ługi.
W czasie walki 3 batalionu dniała pułkowej baterii 76
mm por. Wiktora Smirnowa otworzyły ogień do wozów
pancernych. Celowniczy plut. Józef Pantuleja dwoma
strzałami trafił dwa czołgi niemieckie, które stanęły w pło-
mieniach. Wróg jednak nacierał. Nagle pocisk nieprzyja-
cielski rozerwał się obok działa. Pantulej zwalił się na zie-
mię, a tuż obok niego ładowniczy kan. Henryk Zduńczyk
i amunicyjny bomb. Władysław Szyllejko. Do działa pod-
biegł szef baterii kpr. Antoni Wiśniewski i wspólnie z ran-
nym kan. Franciszkiem Kaletą prowadzili ogień do wroga.
I znów jeden z czołgów został trafiony. Kiedy Niemcy po-
deszli bliżej, żołnierze 3 batalionu przygotowali -do rzutu
granaty przeciwpancerne. Ale kilka wozów bojowych obe-
szło batalion, piechota zaś na transporterach wdarła się w je-
go szyki. Dwa działka przeciwpancerne zostały zniszczone
ogniem z czołgów, a do dział 76 mm zabrakło amunicji. Wy-
tworzyła się niezwykle krytyczna sytuacja. Batalion otrzy-
mał wówczas rozkaz wycofania się około 500 m na północ,
na następne wzgórze, co dawało szanse stawienia dalszego
oporu.
Dramatyczna sytuacja powstała, gdy sztab 32 pułku z plu-
tonem specjalnym i kompanią fizylierów został odcięty od
pierwszorzutowych pododdziałów. Przez kilka godzin nie-
mieckie czołgi ostrzeliwały budynek, w którym bronili się
Polacy. Szef sztabu pułku kpt. Mieczysław Jezierski roz-
kazał zniszczyć dokumenty. Broniono się z determinacją
aż do nadejścia pomocy z dywizji i 1 korpusu pancernego.
36 pułk piechoty ppłk. Mikołaja Kiryluka ugrupowany na
lewym skrzydle 8 dywizji miał bronić za wszelką cenę wsi
Cdlln, gdyż leżała ona na głównym kierunku natarcia Niem-
ców. Około godz. 7.00 Niemcy rozpoczęli ostrzał artyleryjski,
zasypując pociskami odłamkowo-burzącymi stanowiska pols-
kie. Po chwili nadleciały „Stukasy", zrzucając swój śmier-
cionośny ładunek. Jednocześnie na szosie od strony Klein-
welki ukazało się kilkanaście czołgów i dział pancernych,
które natychmiast ostrzelali nasi artylerzyści. Zniszczone
czołgi spowodowały zator, więc Niemcy musieli szukać
okrężnej drogi. Polacy trochę odetchnęli.
Ale niebawem z Welki wyruszyły nowe wozy bojowe. Mi-
mo dużych strat zbliżyły się do pozycji polskich. W ciągu
dwóch godzin hitlerowscy pancerniacy i moździerzyści zni-
szczyli 9 polskich dział i działek przeciwpancernych. Gdy
Niemcy zbliżyli się, do akcji przystąpiły rusznice przeciw-
pancerne. Ich ogień uszkodził trzy czołgi wroga, ale nawała
niemieckiej piechoty szła na pułk. Dochodziło do starć na
białą broń. Czołgom wroga udało się jednak przebić do
Cólln. Za nimi wtargnęli piechurzy. Poszczególne budynki
zamieniły się w punkty oporu. Polscy żołnierze bronili się
przed niemiecką piechotą. Mimo ofiarności żołnierzy
o godz. 12.00 hitlerowcy opanowali Cólln 4.

4 W czasie któregoś tam z rzędu ataku ppor. Ryszard Czarkowski


został trafiony kulą snajpera na wysokości serca, ale miał ogromne
szczęście — pocisk natrafił na notes o twardej okładce, który nosił
w górnej kieszeni munduru. Kula przebiła tekturę okładki i połowę
kartek, wyszła grzbietem notesu, rozerwała materiał pod pachą,
przecięła i oparzyła skórę. Ów notes jest przechowywany w Mu-
zeum Wojska Polskiego w Warszawie, gdzie leży w szklanej gablo-
cie.
Oddziały pancerne ugrupowane w pasie obrony 8 dywizji
zorganizowały obronę przeciwpancerną w ważniejszych miej-
scowościach oraz kontratakowały grupy hitlerowców dążące
do przeniknięcia na tyły maszych wojsk. Wspólnie z piecho-
tą odparły dziewięć silnych ataków wroga. Najcięższe walki
stoczyła 3 brygada na rubieży: Luga, Quoos, gdzie osłaniała
prawe skrzydło 8 dywizja. Brygada wzmocniona czołgami
2 brygady, 5 pułkiem czołgów ciężkich i przez pewien czas
24 pułkiem artylerii pancernej prowadziła zacięty bój przez
całą noc i następnie przez cały dzień.
O godz. 2.00 Niemcy uderzyli na pluton dział przeciwpan-
cernych ppor. Macieja Rafińskiego. Nieprzyjacielska piecho-
ta w sile batalionu osłaniana przez wozy bojowe szła śmiało
do ataku, prowadząc nieprzerwany ogień z pistoletów i ka-
rabinów maszynowych. Do odparcia wroga włączyły się inne
pododdziały brygady. Po trzygodzinnej walce atak odparto.
Przedpole było zasłane ciałami zabjtych i rannych hitlerow-
ców. Brygada straciła 21 żołnierzy, 4 spalone czołgi
i 1 uszkodzony. W wyniku zastosowania elastycznej taktyki
rozgromiła bez większego trudu kolumnę pancerną oraz dwa
bataliony piechoty nieprzyjaciela.
Na podejściach do miasteczka Radibor oraz w rejonie wsi
Camina, tj. na lewym skrzydle 8 dywizji piechoty, broniła
się 1 brygada piechoty zmotoryzowanej wzmocniona 27 puł-
kiem artylerii pancernej, 2 pułkiem moździerzy i 1 dywizjo-
nem artylerii rakietowej korpusu pancernego. Odparła ona
pięć ataków nieprzyjaciela, który rzucił do boju około pułku
piechoty i 26 wozów bojowych. Mimo trudnych warunków
brygada utrzymała obronę powierzonego odcinka.
Przez cały dzień nieustępliwa była obrona wojsk walczą-
cych na południowym skrzydle budziszyńskiego zgrupowa-
nia. Lecz wieczorem nieprzyjaciel zaczął przełamywać nasze
pozycje i oskrzydlać wojska armii. Gen. Swierczewski mu-
siał zdecydować się na wycofanie 8 dywizji piechoty oraz
wspierających ją jednostek pancernych i artylerii na rubież:
Neudorf, Holschdubrau, Luppadubrau. Wojska pancerne sku-
tecznie osłoniły manewr odwrotowy piechoty.
Północno-wschodnie skrzydło budziszyńskiego zgrupowa-
nia osłaniała 4 brygada pancerna. Nie mogąc utrzymać bro-
nionych przez całą noc pozycji pod Sdier, 26 kwietnia nad
ranem zajęła npwy odcinek obrony na wschód i południowy
wschód od Luppy. Cofnęła się więc około 7 km. Odwrót bry-
gady osłaniał 17 pułk i artyleria 5 dywizji. I on zmuszony
został do opuszczenia stanowiska pod Sdier, by zająć z kolei
obronę na linii Lomske, Droben, tj. na północ od 4 brygady.
Przegrupowanie to miało na celu pogłębienie obrony 8 dy-
wizji.
Nasilenie walk obronnych brygady ppłk. Wereszczagina
rosło niemal z godziny na godzinę. O godz. 9.00 Niemcy roz-
poczęli natarcie na szerokim 3-kilometrowym froncie, od
Lomske do Radiboru. Nacierali więc częściowo na odsłonięte
skrzydło brygady. Mimo to pancerniacy odparli hitlerow-
ców. Na przedpolu pozostało 5 zniszczonych dział różnych
typów oraz przeszło 100 zabitych Niemców.
Również w tym dniu duże niebezpieczeństwo zagroziło
sztabowi brygady znajdującemu się w Luppie; grupa hitle-
rowców przedarła się na jego tyły. Sztab ochraniało kilka
czołgów i dwa sprzężone 4-lufowe przeciwlotnicze karabiny
maszynowe na ciągnikach. Walka była zażarta. Niemcy ude-
rzyli kilkakrotnie. Podchodzili tak blisko, że obrzucano ich
granatami, na niektórych odcinkach dochodziło do walki
wręcz.
Do bezpośredniej walki przeciwko niemieckim wozom bo-
jowym musieli wystąpić artylerzyści 1 dywizjonu 22 pułku
artylerii lekkiej, a zwłaszcza 1 baterii armat 76 mm. Bateria
którą dowodził por. Siergiej Brukowski, zajmowała stano-
wiska na północ od wsi, na skraju wysuniętego cypla lasu.
Z powodu ograniczonej liczby pocisków postanowił strzelać
do czołgów tylko ogniem na wprost. W związku z tym kilka
czołgów, dział pancernych i piechota na transporterach wy-
szły na niewielką łączkę leżącą pomiędzy Lomske a lasem.
Dopiero teraz artylerzyści otworzyli ogień.
Już pierwsze pociski były celne. Podniosło to na duchu
obsługi dział. Pluton dowodzenia i zwiadowcy strzelali z ka-
rabinów i peemów. Tempo było tak szybkie, że zaczynało
brakować pocisków do dział. Pociski znajdowały się w lesie
o jakieś 100 m od walczących. Lecz oderwanie się od stano-
wisk groziło niebezpieczeństwem. Jedno działo zostało tra-
fione, byli ranni.
Po rozkazie dowódcy baterii: „Przynieść pociski", żołnie-
rze na moment zawahali się. I wtedy dowódca 1 plutonu
por. Jan Łazutkin, wezwawszy ppor. Czesława Mojsiewicza,
zastępcę dowódcy baterii do spraw polityczno-wychowaw-
czych, pobiegli po pociski. Za ich przykładem ruszyli żołnie-
rze. Zorganizowano swoistą „taśmę", podając pociski z rąk
do rąk. Bateria ożyła, na przedpolu paliły się coraz to nowe
wozy bojowe wroga.
I właśnie gdy to gwałtowne starcie kończyło się zwycięst-
wem Polaków, jakiś zabłąkany pocisk trafił w nogę por. Ła-
zutkina. Do szpitala nie chciał pójść. Chodził kulejąc pod-
party laską, z temperaturą, do czasu aż minęły najgorsze
dni walki pod Budziszynem.
Także na tym odcinku Polacy nie oparli się wrogowi.
W czasie wycofywania się na nową rubież 17 pułk piechoty
został zaskoczony w rejonie Crosta, Brehmen i Adolfshiitte
silnym uderzeniem nieprzyjaciela. Po dziesięciominutowym
przygotowaniu ogniowym ze wszystkich rodzajów broni od-
dział przeszedł do natarcia w kierunku wsi Crosta. Zgrupo-
wanie wroga zostało rozbite na kilka oddzielnych grup, któ-
re nadal broniły się uporczywie. Dochodziło do bezpośred-
nich starć, w których przewagę zdobyli Polacy. Po południu
nieprzyjaciel wycofał się do Crosty.
Postanowiono wykorzystać osiągniętą przewagę i opano-
wać tę wieś. Zadanie to otrzymał 1 batalion dowodzony
przez por. Michała Kołomackiego i pułkowa kompania fi-
zylierów ppor. Zdzisława Bychawskiego. Na początku natar-
cia 2 kompania ppor. Michała Daniłowa musiała przebyć roz-
ległą polanę przed leśniczówką. Żołnierzy gotujących się do
skoku nękał nieustanny ogień niemieckich strzelców wyboro-
wych. Ppor. Daniłow, zirytowany, postanowił sam zlikwido-
wać snajperów. Doczołgał się szczęśliwie do leśniczówki
i wybiwszy szybę wszedł przez okno do wnętrza. Następnie
z karabinu snajperskiego zaczął ostrzeliwać hitlerowców.
Strzelał skutecznie, toteż ogień niemiecki wyraźnie osłabł.
Opuszczając leśniczówkę został śmiertelnie trafiony kulą
w szyję.
Kiedy czołgi nieprzyjaciela zaczęły oskrzydlać batalion, je-
go zaimprowizowana obrona, mimo energii dowódców i za-
pału żołnierzy, zaczęła się kruszyć. Pierwsze stawiły czoło
wrogowi batalionowe działka przeciwpancerne pod dowódz-
twem chor. Romualda Wysockiego, zajmując stanowiska
przed piechotą. Czołgom dzielnie przeciwstawili się także
żołnierze kompanii rusznic przeciwpancernych. Kpr. Jerzy
Gątarczyk, ranny w głowę, zdołał strzałem z bliskiej odleg-
łości zapalić czołg. Drugi uszkodzili szeregowcy Bartłomiej
Drozd i Julian Wolański, również za pomocą rusznic.
Późno wieczorem, gdy oddział mjr. Barańskiego zdany był
właściwie na własne siły, dowództwo pułku postanowiło
szukać wyjścia z sytuacji. Ostatecznie zdecydowano bronić
się nadal, a jednocześnie próbować nawiązać łączność z ra-
dziecką 254 dywizją piechoty, która znajdowała się w dru-
gim rzucie 2 armii i po ciężkich walkach w Budziszynie zbie-
rała siły do dalszych zmagań.
26 kwietnia dowództwo armii postanowiło skupić wszyst-
kie jednostki 5 dywizji piechoty w rejonie Budziszyna. Na
początku dnia pułki piechoty znajdowały się jeszcze daleko.
13 pułk piechoty płk. Jana Siewki, który dotychczas walczył
w składzie 7 dywizji za Schwarzer Schóps (po wschodniej
stronie niemieckiego klina), tj. w odległości około 23 km od
głównych sił armii, został ściągnięty pod Budziszyn na samo-
chodach. Jadąc okrężną trasą częściowo przez pas działania
5 armii gwardii, przez Niesky, Rietschen, Muskau, Sprem-
berg, Hoyerswerdę, Konigswarthję, w południe zajął obronę
pod Zeschą.
Wykorzystanie zdolności zaczepnych każdej jednostki
w bitwie budziszyńskiej było stale aktualne. Dlatego o godz.
19.00 13 pułk rozpoczął natarcie na rozległą wieś Neschwitz
i po godzinnej walce osiągnął północny skraj miejscowości.
Dalsza próba opanowania Neschwitz załamała się w ogniu
nieprzyjacielskiej broni maszynowej, artylerii i moździerzy.
Jak przyznają Niemcy w Historii korpusu pancernego
„Grossdeutschland", Neschwitz była dla nich newralgicznym
punktem, którego posiadanie umożliwiało kontrolę szosy
prowadzącej z Budziszyna na północ. Szczególnie gwałtow-
ne walki rozpętały się o pałac i park, które kilkakrotnie
przechodziły z rąk do rąk. Ostatecznie Neschwitz pozostało
w rękach wroga.
W sąsiedztwo 13 pułku w nocy został ściągnięty 15 pułk
piechoty (bez 1 i 2 batalionów), który od kilku dni zajmował
obronę na wschód od Kamenzu, tj. około 15 km na zachód
od budziszyńskiego zgrupowania armii. Pod koniec dnia do
pułku przybyły 1 i 2 bataliony wykonujące do tej pory za-
dania na tyłach frontu.
W dniu tym bezpośredni udział w odpieraniu uderzeń nie-
przyjaciela wzięły prawie wszystkie armijne jednostki pan-
cerne i artyleryjskie. Na skutek przegrupowania się na nowe
pozycje pierwszorzutowych jednostek także i one zmieniły
stanowiska ogniowe, przenosząc je bardziej na północ.
Wzorowo sprawiły się na polu walki brygady 2 dywizji
artylerii. Wszystkie pułki 7 brygady ogniem na wprost i bro-
nią ręczną plutonów dowodzenia odpierały piechotę nieprzy-
jaciela. 44 pułk zajmował stanowiska w rejonie Neudorfu,
47 prowadził ogień ze stanowisk w okolicy Schwartz Adler
i stacji kolejowej Radibor, a 50 pułk ze stanowisk na pół-
nocnym skraju Radiboru. Największe sukcesy odniósł 47
pułk artylerii haubic, który odparł sześć ataków, niszcząc
4 czołgi i około 400 żołnierzy wroga.
W dokumentach zanotowano tylko niektóre nazwiska,
szczególnie wyróżnionych artylerzystów. Oto oni. Dowódca
plutonu w 44 pułku artylerii haubic, por. Wasyl Udkin, od-
pędził ogniem swoich dział niemieckie czołgi, zniszczył dwa
transportery opancerzone. W czasie ataku nawały czołgów
na dwie baterie 50 pułku artylerii haubic dowódcy plutonów
ogniowych podporucznicy Adam Bielawski i Franciszek Dą-
browski szybko ustawili działa i ogniem na wprost rozpoczę-
li pojedynek. Dzięki ich przytomności i dobremu wyszko-
leniu celowniczych: bombardierów Władysława Krausego
i Nikodema Klucznika oraz kan. Franciszka Balickiego, spło-
nęły trzy niemieckie czołgi, a czwarty, uszkodzony, ratował
się ucieczką.
Należy też podkreślić działania 8 brygady artylerii cięż-
kiej, która zajmując stanowiska ogniowe w rejonie Kónigs-
warthy ogniem pośrednim i na wprost odpierała ataki nie-
przyjaciela na kierunku Wittrau, Holscha. Zniszczyła 2 czoł-
gi i działo pancerne.
Nieprzejednaną walkę prowadziły oddziały 14 brygady
artylerii przeciwpancernej; 58 i 63 pułki wzięły udział w od-
parciu dwóch kontrataków w rejonie Luppy, a 78 pułk zaj-
mując rejon przeciwpancerny w Niedergurig — Droben
o godz. 21.00 odparł atak nieprzyjaciela. W czasie tych walk
brygada zniszczyła 6 czołgów, 2 działa pancerne i 2 samo-
chody pancerne.
Pod naporem wroga zmienił swoje stanowiska ogniowe 98
pułk artylerii rakietowej gwardii, wycofując się do rejonu
na wschód i południe od Kónigswarthy. W tym czasie jed-
nak kilkakrotnie otwierał dywizjonami ogień do dużych
zgrupowań nieprzyjaciela, skutecznie opóźniając jego ruch
w kierunku północnym.
Oddziały wchodzące w skład budziszyńskiego zgrupowania
2 armii były osłaniane przed nalotami niemieckiego lotnict-
wa przez 61 i 75 pułki artylerii przeciwlotniczej ze stano-
wisk zajętych w rejonie Zescha, Kónigswartha, Wartha.
Od 26 kwietnia na położenie budziszyńskiego zgrupowania
i w ogóle 2 armii coraz większy wpływ zaczęły wywierać
działania 10 dywizji piechoty. Znalazła się ona w korzystnej
sytuacji w związku z pomyślnym przebiegiem walk 95 dy-
wizji piechoty gwardii z 228 pułkiem 78 dywizji piechoty
gwardii. Dywizja ta bowiem opanowała rubież: północny
skraj Steinitz, Driewitz, Griinhain i lewym skrzydłem zbli-
żyła się do Spreefurtu od strony zachodniej zmuszając
Niemców do przejścia do obrony.
Dywizja kontynuowała natarcie na lewo od jednostek ra-
dzieckich w ogólnym kierunku na Spreefurt. Początkowo na-
tarcie natrafiło tylko na zacięty opór grup osłonowych, lecz
już o godz. 6.00 stwierdzono stopniowe wycofywanie się
sprzed oddziałów głównych sił nieprzyjaciela. Mając zdecy-
dowaną przewagę nad wrogiem 29 pułk szybko opanował
Marzdorf i Kolpen, a później leśniczówkę Lippen. Po połud-
niu opór Niemców zaczął wyraźnie wzrastać.
W tym czasie 27 pułk piechoty (bez 2 batalionu) wsparty
dywizjonem artylerii przedzierał.się w kierunku wzgórz
143,1 i 124,4 gdzie hitlerowcy stawili silny opór. Złamano go
jednak. Wycofując się na południe Niemcy podpalili las. Po-
mimo to bataliony spychały wroga, wychodząc o godz. 16.00
w okolice Schópsdorfu. Niemcy przywitali Polaków silnym
ogniem artylerii i sześciolufowych moździerzy. Walka o opa-
nowanie wsi przeciągnęła się do godz. 23.00.
Zlikwidowanie sił niemieckich nad Szprewą oraz w wid-
łach Szprewy i Schwarzer Schops przez główne siły 10 dy-
wizji stworzyło korzystną sytuację dla 2 batalionu 27 pułku
i 10 batalionu szkolnego, które nadal zajmowały obronę za
Schwarzer Schops. Niemcy zagrożeni od tyłu nie przejawia-
li już takiej zaciętości jak poprzednio. Nasze pododdziały
skwapliwie wykorzystały nadarzającą się okazję i przepra-
wiły się przez rzekę w Boxbergu, a następnie włączyły się
do natarcia głównych sił macierzystego związku.
W wyniku całodziennego natarcia dywizja płk. Struca
przesunęła się w stronę południową 7 km, wychodząc w re-
jon położony około 2 km na północ od Spreefurtu. W stosun-
ku do poprzednich dni powolnego natarcia był to dość duży
sukces, chociaż do wykonania zadania powinna dywizja
przejść jeszcze ponad 10 km. Tym samym spłaszczyła ona
wyraźnie ostrze niemieckiego klina włamania w pas działań
2 armii, a więc sukces ten miał w pewnym stopniu znacze-
nie operacyjne. Pod koniec dnia położenie dywizji ukształto-
wało się pomyślnie — utworzyła ona jednolity front, skie-
rowany na południe, mając zabezpieczone prawe skrzydło
przez radziecką wzmocnioną 95 dywizję piechoty gwardii.
Na lewym skrzydle sytuacja nie była pomyślna, gdyż po
opanowaniu przez 7 dywizję piechoty do końca dnia rubie-
ży Reichwalde, Diirrbach pomiędzy dywizjami pozostawała
jeszcze około 4-kilometrowa luka; miała ona być wypełnio-
na 28 kwietnia siłami 25 pułku piechoty, który 27 kwietnia
po południu wszedł ponownie w skład macierzystej 10 dy-
wizji.
Najdalej od wojsk 2 armii, które zmagały się z nieprzyja-
cielem pod Budziszynem, znajdowała się 9 dywizja piecho-
ty z przydzielonymi poprzednio jednostkami. Jej siły na
obszarze głównych i decydujących walk armii mogły
wydatnie wzmocnić przemęczone i osłabione wojska. Nic
dziwnego, że dowództwo armii bardzo liczyło na przybycie
tej dywizji. Rozpoczęła ona marsz w rejon na północ od
Budziszyna 26 kwietnia o godz. 18.00 w trzech kolumnach
pułkowych wspartych jednym dywizjonem artylerii.
Północną marszrutą posuwał się 28 pułk, środkową
30, a południową 26. Właśnie ten pułk był najbardziej
narażony na przeciwdziałanie wroga, ponieważ od strony
południowej nie był osłonięty, a tam właśnie operowały
oddziały 2 dywizji spadochronowych grenadierów pancernych
„Hermann Góring", które poprzednio tak aktywnie atakowały
pod Gross Róhrsdorfem.
Na czele kolumny 26 pułku maszerował 1 batalion por.
Leona Lubeckiego. Drogę tarasowały tabory i pojazdy zała-
dowane rannymi, sprzętem wojskowym itp. Po przejściu
Krohnembergu i Raderunu czoło kolumny zostało nagle za-
atakowane przez pięć czołgów niemieckich. W płomieniach
stanęło kilkanaście samochodów, niektóre załadowane ran-
nymi. Czołgi wrzynały się bezkarnie w kolumnę, szerząc
śmierć i zniszczenie. Wreszcie żołnierze otrząsnęli się
z pierwszego wrażenia i zaczęli zajmować stanowiska w przy-
drożnym rowie i na polu; czołgi obrzucili granatami prze-
ciwpancernymi. Do akcji wszedł pluton dział przeciwpancer-
nych st. ogn. Wacława Ejsmonta. Trzy czołgi niemieckie sta-
nęły w płomieniach. Dwa pozostałe szybko zawróciły.
Na polskich żołnierzy na każdym kroku czyhały niebez-
pieczeństwa. Pojedyncze budynki, nie mówiąc o miejsco-
wościach, kępach drzew i zagłębieniach terenu, kryły za-
sadzki. Mimo to wróg ciągle musiał ustępować. Na stacji
Rauschwitz, po krótkiej walce, zdobyto transport czołgów
niemieckich, który zniszczono. Pułk, walcząc nieustannie,
posuwał się naprzód. Do kolumny dołączyły grupki żołnierzy
z innych pododdziałów. Czołowy 1 batalion, który w chwili
wymarszu liczył około 250 ludzi, urósł do około 700 żołnie-
rzy, a 2 batalion został wchłonięty przez masę wozów, sa-
mochodów i samodzielne pododdziały dywizji. Spowodowało
to całkowite zerwanie więzi organizacyjnej pułku i osłabiło
tempo marszu.
W czasie zaciekłych walk piechurzy docenili raz jeszcze
artylerię bezpośredniego wsparcia. Ona likwidowała nie-
przyjacielskie karabiny maszynowe i zagradzała drogę czoł-
gom. Gdy celny pocisk uciszał na moment wroga, piechota
posuwała się kilkaset metrów do przodu. Po niezwykle za-
ciętej całodziennej walce Passditz zostało zdobyte. Dalsze
posuwanie się do przodu, na skutek silnego oporu nieprzy-
jaciela, stało się niemożliwe.
W 30 pułku piechoty kolumnę marszową sformowano na
zachodnim skraju lasu w rejonie Leppersdorfu. Na j e j czele
uszykował się 1 batalion por. Włodzimierza Szyriajewa.
Około godz. 19.00 rozpoczął on marsz w kierunku Pulsnitz.
Początkowo pułk, jako środkowa kolumna dywizji, nie był
niepokojony przez wroga. Dopiero od Pulsnitz, które zdobył
w krótkiej walce, atakowały go kilkakrotnie niemiecka pie-
chota i czołgi.
W rejonie Rehnsdorfu pułk został ostrzelany z kierunku
Wohlan. Na skutek zaskoczenia, w stoczonej tam walce ba-
terie 9 brygady artylerii przeciwpancernej straciły kilka sa-
mochodów. Następną walkę oddział ppłk. Marka Żuka sto-
czył w Elstrze 5 .
Miasteczko było częściowo spalone i wyludnione. Począt-
kowo wydawało się, że jest wolne od nieprzyjaciela. Siły
główne pułku przeszły bez wystrzału. Kiedy jednak pojawi-
ły się na ulicach pododdziały ariergardy, od strony stacji
kolejowej posypały się pociski cekaemów i miny moździe-
rzy, a z poddaszy kilku domów pojedyncze strzały. Po oczy-
szczeniu miasteczka 5 kompania por. Pawła Olechnowicza
na jego skraju natknęła się na silny ogień cekaemu ukrytego
w bunkrze. Wnet saperzy ustawili w pobliżu kilka świec
dymnych, oślepiając załogę niemiecką. Po kilku seriach bun-
kier umilkł.
Zapadająca noc sprzyjała Niemcom w organizowaniu opo-
ru i zasadzek. Często akcja niewielkiej nawet grupki Niem-
ców, jak na przykład pod Jauer, wywoływała zamieszanie
w maszerującej kolumnie.
*

* *

W kolejnym dniu bitwy budziszyńskiej na wszystkich od-


cinkach działań 2 armii WP wzrosło ich natężenie i zaciętość.
W walkach przeciwko zgorzeleckiemu zgrupowaniu nieprzy-
jaciela uczestniczyły wszystkie rodzaje wojsk, zarówno znaj-
dujące się na pierwszej linii, drugorzutowe, jak i odwodowe.
Naszym wojskom nie udało się w pełni wyjść na nakazane
rubieże. Również jednostki, które miały stanowić odwody,
ześrodkowały się nie tam, gdzie należało, lecz przeciętnie
od 2 do 3 km dalej na północ.

* Na szosie prowadzącej z Oberstein do Elstry pułk natknął się


na trupy polskich żołnierzy oraz rozbite i częściowo spalone samo-
chody kwatermistrzostwa dywizji i batalionu sanitarnego. Były to
resztki konwoju transportującego rannych, któremu udało się wy-
dostać z Horki, gdzie Niemcy bestialsko wymordowali 165 rannych
żołnierzy wraz z personelem medycznym.
Przykładny opór zwłaszcza 8 dywizji piechoty i 1 korpusu
pancernego umożliwił ześrodkowanie się na głównym kie-
runku uderzeń nieprzyjaciela 5 dywizji piechoty oraz wpro-
wadzenie jej do walki. Tym samym powstały korzystniejsze
warunki do zorganizowania ciągłego frontu obrony 2 armii
WP w powiązaniu z wojskami radzieckimi.
Budziszyńskie zgrupowanie dobrze odegrało swoją rolę.
Dzięki umiejętnie i elastycznie prowadzonym działaniom
uniemożliwiło przedarcie się niemieckich dywizji pancer-
nych i grenadierskich na tyły 1 Frontu Ukraińskiego. Tym
samym wykonało podstawowe zadanie.

SUKCESY I PORAŻKI

27 kwietnia 2 armia WP miała nadal dążyć do zorganizo-


wania wspólnie z wojskami radzieckimi zwartego frontu ob-
rony zwróconego w stronę południową dla odparcia przeciw-
uderzeń zgorzeleckiego zgrupowania nieprzyjaciela.
Zgodnie z zarządzeniem szefa sztabu armii gen. Sankows-
kiego wydanym tego samego dnia o godz. 6.00 główny wysi-
łek obrony spośród związków taktycznych walczących na
północ od Budziszyna miała dźwigać 5 dywizja, która w tym
celu została odpowiednio wzmocniona, a mianowicie: 3 bry-
gadą pancerną, 5 pułkiem czołgów ciężkich, 27 i 28 pułkami
artylerii pancernej, 2 pułkiem moździerzy oraz wsparta
7 brygadą artylerii haubic (bez 50 pah). Dywizja otrzymała
zadanie bronienia rubieży od Zeschy, Holschdubrau, Droben
do Lippitsch. Znajdującą się poprzednio w tym rejonie i wy-
czerpaną ciężkimi walkami 8 dywizję z 25 batalionem sape-
rów przeznaczono do drugiego rzutu operacyjnego z zada-
niem bronienia rubieży: Kónigswartha, jezioro leżące 1 km
na północ od Neudorfu.
Maszerująca od poprzedniego dnia wieczorem w rejon Bu-
dziszyna 9 dywizja piechoty, którą dowództwo armii naka-
zało wzmocnić 3 pułkiem moździerzy, 47 pułkiem artylerii
haubic i 78 pułkiem artylerii przeciwpancernej, miała
przejść do natarcia na lewo od 4 korpusu pancernego gwardii
w kierunku Crosta, Sdier i wspólnie z nimi przeciąć szosę
Budziszyn — Weisswasser. Dywizja miała więc nacierać
w kierunku wschodnim, by dołączyć do budziszyńskiego
zgrupowania armii. Początek natarcia dywizji miał być wy-
znaczony oddzielnym rozkazem. Natomiast 7 i 10 dywizje
winny były wykonywać poprzednio otrzymane zadanie, które
sprowadzało się do opanowania rubieży Heideanger, Sdier.
Do odwodu armii została przeznaczona: 1 brygada pie-
choty zmotoryzowanej, 4 brygada pancerna, 24 i 25 pułki
artylerii pancernej 1 korpusu pancernego, 9 i 14 brygady
artylerii przeciwpancernej (bez 78 pułku). Jednostki te two-
rząc armijne zgrupowanie manewrowe winny były przygo-
tować obronę w rejonie Zeschy i rozwidlenia dróg w odle-
głości 1 km na północny zachód od Holschdubrau.
Armijną grupę artylerii nadal stanowiła 8 brygada artyle-
rii ciężkiej 2 dywizji i z pewnością 98 pułk artylerii rakieto-
wej gwardii, chociaż zadanie dla tej jednostki w zarządzeniu
gen. Sankowskiego zostało pominięte.
W dniu tym główną pozycję obrony dowództwo armii na-
kazało obsadzić piechocie, która miała ją zorganizować sy-
stemem silnych punktów oporu, wykonać transzeje o peł-
nym profilu oraz rozbudować pod względem inżynieryjnym.
Jednostkom pancernym natomiast pozostawać w pełnej go-
towości bojowej i działać z zasadzek. Dowódcy mieli zbęd-
nych ludzi na tyłach skierować na pierwszą linię.
Polskie dowództwo zamierzało rozegrać piąty dzień bitwy
budziszyńskiej siłami dwóch zgrupowań operacyjnych — ob-
ronnego i zaczepnego. Zgrupowanie obronne złożone
z 5 i 8 dywizji piechoty, 1 korpusu pancernego, armijnych
jednostek pancernych i artylerii oraz wojsk inżynieryjnych
winno zająć pozycje w odległości około 4 km na południe
i południowy wschód od Kónigswarthy. Przedni skraj obro-
ny tych w o vvał przebiegać w odległości około 10 km na

północ od Budziszyna. Zaczepne zgrupowanie w sile 7, 9 i 10


dywizji piechoty otrzymało rozkaz nacierania zza wspom-
nianego zgrupowania obronnego (9 DP) oraz znad Szprewy
i Schwarzer Schops (z 7 i 10 DP). Na najbardziej zagrożony
kierunek skierowano najsilniejszą wówczas 5 dywizję pie-
choty, która została odpowiednio wzmocniona. Dowództwo
armii wyraźnie dążyło do opanowania dogodnej do obrony
rubieży od Zeschy, Sdier do Heideangeru, długiej koło 30 km
i przebiegającej prawie równoleżnikowo.
Ta w głównych założeniach trafnie podjęta decyzja oka-
zała się niemożliwa do zrealizowania. Na skutek silnego
przeciwdziałania nieprzyjaciela do zaplanowanej bitwy nie
włączyła się w nakazanym miejscu 9 dywizja, a i pozostałe
związki i oddziały zostały zmuszone bądź to częściowo, bądź
wszystkimi siłami do wykonywania innych odpowiednio ak-
tualnych zadań rodzących się na polu walki.
Przeciwko budziszyńskiemu zgrupowaniu armii od strony
południowej nacierały: dywizja grenadierów pancernych
„Brandenburg", 20 dywizja pancerną i 1 dywizja spado-
chronowo-pancerna „Hermann Goring". Od strony wschod-
niej — 17 i 72 dywizje piechoty oraz 7 pułk piechoty Wła-
sowa. Przed frontem 7 i 10 dywizji piechoty działały 615
dywizja do zadań specjalnych, 464 dywizja zapasowa i 545
dywizja piechoty. 2 dywizja spadochronowych grenadierów
pancernych „Hermann Goring" oraz brygada strzelców prze-
ciwpancernych „Freie Ukraine" obecnie przede wszystkim
wykonywały uderzenia na 14 dywizję piechoty gwardii
i 4 korpus pancerny gwardii, niepokoiły też tyły 9 dywizji
piechoty odciętej od głównego zgrupowania armii. Nato-
miast jednostki korpusu spadochronowo-pancernego
„Hermann Goring" penetrowały obszar pomiędzy Dreznem
a Kamenzem, a więc działały przed naszą 9 dywizją.
Dywizje niemieckie wsparte były różnymi jednostkami ze
szczebla korpusu pancernego „Grossdeutschland" i 57
korpusu pancernego 4 armii pancernej oraz Grupy Armii
„Mitte".
Przegrupowanie 8 dywizji do drugiego „.nui i za-
razem przejęcie jej obrony przez 5 dywizję piechoty unie-
możliwiło rozpoczęte wczesnym rankiem uderzenie nieprzy-
jaciela. Z tego powodu ugrupowanie oddziałów piechoty na
północ od Budziszyna pozostało takie samo, jak w dniu po-
przednim. Na prawym skrzydle budziszyńskiego zgrupowa-
nia od Zeschy do Holschdubrau zajęła obronę 5 dywizja (bez
17 pp), dalej w lewo do Lomske — 8 dywizja; na lewym
skrzydle od Lomske do Droben, frontem na południe i na
wschód — bronił się 17 pułk 5 dywizji. W szykach bojo-
wych piechoty, i to wzdłuż przedniego skraju ich obrony, za-
jęły stanowiska ogniowe jednostki pancerne. Wspólnie z pie-
chotą i artylerią tworzyły one zwarty system obrony prze-
ciwpancernej. Na rubieży utrzymywanej przez 17 pułk pie-
choty rozwinęły się jednostki 7 korpusu zmechanizowanego
gwardii.
Na głównym kierunku natarcia nieprzyjaciela znalazła się
8 dywizja. Gen. Swierezewski uwzględniając znaczenie ru-
bieży zajmowanej przez ten związek taktyczny dla całego
budziszyńskięgo zgrupowania nakazał płk. Grażewiczowi
„utrzymać linię za wszelką cenę".
Niemcy wykonywali uderzenia w całym pasie dywizji,
lecz najsilniej na pozycje 36 pułku ppłk. Kiryluka w rejonie
Luppadubrau. Tutaj nacierało kilka kompanii piechoty
i pododdziały Volkssturmu, wsparte kilkunastoma czołgami
i działami pancernymi.
Około godz. 11.00 trzy niemieckie czołgi zaatakowały 2 ba-
talion. Za nimi posuwali się w gęstej tyralierze grenadierzy.
Niemcy pewni siebie zmniejszali odstępy, a niektórzy zbijali
się w grupki, jakby nie wierzyli, że skraj lasu jest obsadzo-
ny przez Polaków. Zanim ppor. Ryszard Czarkowski wy-
dał swoim cekaemistom rozkaz otwarcia ognia, któryś z żoł-
nierzy nie wytrzymał i nerwowo puścił serię. Wybuchła
gwałtowna, chaotyczna strzelanina. Część niemieckiej tyra-
liery zaległa, a reszta, kryjąc się skutecznie za „Panterami",
posuwała się dalej. Czołgi wypatrzyły nasze stanowiska i za-
częły macać je z dział i karabinów maszynowych.
Polacy nie mieli działek przeciwpancernych, tylko dwie
rusznice. Odległość była jednak jeszcze za duża. Niemieccy
grenadierzy, którzy zostali w tyle, dołączyli skokami do
czołgów. Mieli rozchełstane bluzy, podwinięte rękawy. Strze-
lali przed siebie nie celując, z biodra. Kilkunastu z nich pad-
ło skoszonych seriami polskich cekaemów, ale pozostali parli
naprzód, ufni w ochronę czołgów. Ppor. Czarkowski pode-
rwał się krzycząc: „Rusznice, ognia!". Biegł schylony do naj-
bliższego stanowiska, by otworzyć z bliska ogień do czołgów.
Po kilku krokach dostał jednak w lewą stopę odłamkiem po-
cisku czołgowego. Pociemniało mu w oczach i osunął się na
ziemię. Rana była bardzo ciężka.
Walka o podobnym charakterze toczyła się też na pozosta-
tych odcinkach. Ponieważ poprzedniego dnia pod Cólln
i Storchą pułk utracił niemal wszystkie działa przeciwpan-
cerne 45 mm, walka z bronią pancerną wroga była niezwyk-
le utrudniona, tym bardziej że 28 pułk artylerii pancernej
nie miał dość sił, aby oprzeć się wrogowi. Mimo to o godz.
16.00 Niemcy stracili około 40 zabitych i rannych żołnierzy,
7 spalonych i uszkodzonych czołgów oraz 17 dział i moź-
dzierzy.
O zmierzchu przyjechał na odcinek 36 pułku gen. Świer-
czewski. Wydał on ppłk. Kirylukowi rozkaz niezwłocznego
zdobycia Cólln. Po godzinie, około 19.00, 1 batalion, dowo-
dzony przez por. Leonida Wiktorowa, po zaciętych walkach
wspieranych przez artylerię zdobył to osiedle.
Mimo gradu rozrywających się pocisków dowódca armii
spokojnie obserwował walkę. W pewnej chwili jedno z dział
zamilkło w pojedynku artyleryjskim z niemieckim czołgiem,
który parł prosto na naszych żołnierzy. Zdawało się, że lada
moment zmiażdży ich gąsienicami. Generał spokojnie zako-
menderował: „Granatami przeciwpancernymi i butelkami
zapalającymi!" Natychmiast kan. Zdzisław Świszcz i dwóch
jego kolegów z obsługi rozbitego działa rzucili się ku „Ty-
grysowi". Udało się. Pancerny kolos stanął w płomieniach.
Położenie 36 pułku pogorszyło się po południu, kiedy 17
pułk walczący w rejonie Lomske był zmuszony cofnąć się.
Nieprzyjacielowi udało się wówczas opanować skraj lasu na
południe od stawu Gross w rejonie Milkel i zarośla w odle-
głości 1 km na południowy wschód od Luppy. Spowodowało
to groźbę wyjścia na tyły 8 dywizji. Przeciwnik dotarł wąs-
kim klinem do stanowisk artylerii dywizyjnej. Pod dowódz-
twem zastępcy dowódcy dywizji ppłk. Franciszka Berezow-
skiego artylerzyści przeszli do kontrataku i odrzucili Niem-
ców od swych stanowisk, wyprowadzając działa w bezpiecz-
ne miejsce.
Do bezpośredniej walki z wrogiem został również wciąg-
nięty drugorzutowy 32 pułk, znajdujący się w rejonie Johns-
dorfu. Wynikało to ze specyfiki jego ugrupowania pole-
gającej na tyfti, że miał on odsłonięte lewe skrzydło narażo-
ne na przeciwdziałanie wroga. Jeden z ataków na oddział
poprzedził nalot kilkunastu samolotów wroga. Odparły go
baterie 61 pułku artylerii przeciwlotniczej. Przed atakiem
czołgów obroniła pułk salwa wyrzutni rakietowych, otwo-
rzona w momencie, gdy znalazły się one w odległości około
400 m od przedniego skraju obrony. Atakujący na chwilę
zniknęli w dymie i kurzu. Kilka czołgów stanęło w płomie-
niach, ale piechota posuwała się do przodu. Ostatecznie jed-
nak hitlerowcy nie-wytrzymali, morderczego ognia Polaków
i wycofali się, pozostawiając wielu zabitych. Niestety i 32
pułk poniósł straty. Zginęło kilkunastu żołnierzy, czołgi nie-
mieckie rozbiły kilka dział i karabinów maszynowych.
Na atak nieprzyjaciela była również narażona 5 dywizja
piechoty. Z powodu wczesnego przejścia do natarcia nie-
przyjaciela dywizja nie zdołała zająć nakazanej obrony na
całej 10-kilometrowej rubieży, a tylko na około 4-kilometro-
wym odcinku od Zeschy do Holschdubrau. Na prawym
skrzydle bronił się 15 pułk z 2 dywizjonem 22 pułku arty-
lerii lekkiej i baterią 6 dywizjonu artylerii pancernej, a na
lewym — 13 pułk piechoty z 3 dywizjonem artylerii.
Najcięższe walki stoczył 15 pułk na skraju lasu w rejonie
Zeschy. Napór wroga był tak silny, że wśród żołnierzy po-
wstała skłonność do paniki wywołanej pojawieniem się du-
żej liczby niemieckich czołgów. Dopiero salwa artylerii ra-
kietowej przywróciła opanowanie piechurom. Te walki dla
15 pułku należały do najcięższych w operacji łużyckiej.
Zacięte walki toczył 13 pułk. Były chwile, że piechurzy
nie wytrzymywali nacisku pododdziałów pancernych nie-
przyjaciela. Żołnierze pod dowództwem płk. Jana Siewki
mężnie stawili czoło niemieckim wozom bojowym i licznej
piechocie. Dowództwo pułku wiedziało jednak, że wobec
przewagi Niemców pozycji tej nie będzie można długo
utrzymać bez odpowiednich środków przeciwpancernych.
Płk Siewko zameldował o sytuacji dowództwu armii. Gen.
Swierczewski przysłał do pomocy 13 pułkowi niektóre jed-
nostki korpusu pancernego. Wskutek braku paliwa czołgi
i działa pancerne wkopano w ziemię, organizując zasadzki.
Obsługi czołgów często walczyły jako piechota. Wspólnymi
siłami piechoty i pancerniaków pozycję pod Neschwitz
utrzymano.
Około godz. 9.00 piechota 13 pułku wsparta przede wszyst-
kim pododdziałami 4 brygady pancernej i 24 pułku artylerii
pancernej przeszła do przeciwuderzenia. Naszym oddziałom
udało się-opanować Neudorf i Holschdubrau. Wydarcie
Niemcom tych wsi zostało jednak okupione znacznymi stra-
tami w rannych i zabitych. W nocy aktywność wroga wzros-
ła, przejawiając się w kilku atakach piechoty i czołgów nie-
przyjaciela. Pułk potrafił jednak obronić swoje pozycje.
W dniu tym z jednostek pancernych najcięższe walki sto-
czyła 3 brygada, zajmując o godz. 11.00 Johnsdorf. W połud-
nie wieś zaatakowały z kierunku Kotten—Rahlau niemiec-
ka piechota i czołgi. Na uwagę zasługuje akcja rozpoznawcza
przeprowadzona w rejonie wsi Neudorf przez czołgistów plu-
tonu chor. Romana Millera z 3 brygady pancernej. Pluton
ten był znany w jednostce jako „pluton trzech braci". Trzy
czołgi bowiem prowadzili w nim trzej bracia Korczyńscy:
kpr. Bolesław (21 lat), kpr. Zygmunt (23 lata) i plut. Bronis-
ław (19 lat). W czasie pojedynku ogniowego załoga czołgu
Bronisława Korczyńskiego zniszczyła 3 działa przeciwpan-
cerne i 5 cekaemów. Ogniem z czołgu Zygmunta Korczyńs-
kiego zniszczono 4 działa przeciwpancerne i zabito kilkunas-
tu żołnierzy uzbrojonych w pancerzownice. Załoga rozbiła
niemiecką baterię artylerii i podpaliła zajętą przez wroga
wieś.
Dowódca plutonu wydał rozkaz zajęcia Neudorfu od pół-
nocy. Gdy czołgi dotarły do przedniego skraju niemieckiej
obrony, wróg rzucił do kontrataku kompanię „Tygrysów".
Rozpoczęła się walka na śmierć i życie. Niemcy zaskoczeni
niezwykłą zaciętością polskich czołgistów ściągnęli jeszcze
działa pancerne. Na nasze czołgi runęła lawina ognia. Czołg
Zygmunta Korczyńskiego zapalił się. Załoga wyskoczyła
i poczęła gasić płomienie. Wówczas posypał się na nią grad
pocisków z broni maszynowej. Wszyscy zginęli. Wkrótce
i czołg Bolesława Korczyńskiego stanął w płomieniach. Za-
łoga pomimo to prdwadziła ogień do końca. Do ostatka wal-
czył czołg Bronisława Korczyńskiego, niszcząc jeszcze jed-
nego „Tygrysa". Został jednak trafiony z pancerzownicy.
Zapalił się silnik. Wkrótce płomienie wdarły się do prze-
działu bojowego. Jedynie plut. Bronisław Korczyński, ciężko
poparzony, zdołał się uratować.
4 brygada pancerna w nocy z 26 na 27 kwietnia zajęła
obronę wzdłuż skraju lasu na północ od Holschdubrau, tj.
za oddziałami 5 i 8 dywizji piechoty. Gdy nastał świt, nie-
miecka grupa dywersyjna przedarła się przez pierwszą linię
piechoty i zbliżyła do stanowisk czołgów. Kilka godzin póź-
niej w odległości niecałych 100 m od sztabu brygady ukazała
się kompania fizylierów SS. Po południu na tyłach zauważo-
no grupę chłopców z Hitlerjugend uzbrojonych w pance-
rzownice. W tej sytuacji front walki brygady przebiegał
wszędzie, podobnie zresztą jak w innych jednostkach bu-
dziszyńskiego zgrupowania armii.
Działający poza siłami głównymi swojej macierzystej
5 dywizji (przegrodzony przez oddziały 8 DP) 17 pułk pie-
choty z przydzielonym 1 dywizjonem artylerii przez pół dnia
umacniał swoją obronę i przeprowadzał czynności organi-
zacyjne po przebytych ciężkich walkach. Na lewo od Droben
pułk nie miał żadnego sąsiada, czyli był najdalej wysuniętą
na północ jednostką piechoty wchodzącą w skład budziszyńs-
kiego zgrupowania armii, toteż groziło mu z tej strony
oskrzydlenie. W pododdziałach panował nie najlepszy na-
strój. Żołnierze byli przemęczeni nieustannymi walkami,
utrata kilku dowódców wyraźnie osłabiła ich morale. Spe-
cjalny rozkaz dowódcy pułku mjr. Ludwika Barańskiego
uświadamiał żołnierzom trudną sytuację i nakazywał wał-
czyć do granic wytrzymałości. Rozkaz ten odczytywali żoł-
nierzom oficerowie polityczno-wychowawczy idąc od stano-
wiska do stanowiska.
Główny wysiłek obrony jednostka mjr. Barańskiego sku-
piła pod wsią Lomske. Niespodziewanie około godz. 14.00
otworzyły ogień niemieckie 6-lufowe moździerze rakietowe.
Kilka minut później żołnierze ujrzeli 26 tankietek i 6 czoł-
gów.
Pierwsze uderzyły rusznice chor. Jerzego Jastrzębskiego,
znajdujące się przed linią piechoty. Największe siły szły na
1 kompanię, którą dowodził chor. Józef Ceronik. Kompania
broniła się za pomocą dwóch rusznic i granatów przeciwpan-
cernych. Chor. Ceronik granatem zapalił czołg, następnie
serią z pistoletu maszynowego położył pięciu hitlerowców.
W kilka minut później sam zginął.
Tymczasem na tyłach 1 batalionu pojawiło się coraz wię-
cej nieprzyjacielskich czołgów i transporterów. Niemieccy
czołgiści dobijali rannych żołnierzy. Ofiarnie -walczyli
z czołgami wroga żołnierze kompanii batalionowych rusznic
przeciwpancernych pod dowództwem ppor. Juliana Tarno-
wicza, niszcząc kilka transporterów. Jeden zniszczył dowód-
ca. W chwilę później zginął, obrzucony granatami przez hi-
tlerowców.
W zasięgu ognia strzeleckiego wroga znalazł się sztab ba-
talionu. Pod budynek, w którym kwaterował, dotarł trans-
porter z młodymi esesmanami. Jeden z niemieckich grana-
tów rozerwał się w mieszkaniu. Sytuacja stawała się coraz
trudniejsza. Wówczas kpr. Jakub Łuczyc zaproponował, aby
oficerowie spróbowali przebić się do batalionu, a on z kilko-
ma żołnierzami będzie osłaniał ich odwrót. Bronili się do za-
padnięcia nocy, unieszkodliwiając dwa niemieckie transpor-
tery. Następnie, obrzuciwszy granatami podwórze, wycofali
się w kierunku lasu. Kapral Łuczyc, sam dwukrotnie ranny,
dźwigał rannego żołnierza.
W godzinach przedpołudniowych sztab 2 armii WP za-
alarmowany został wiadomością o trudnej sytuacji 14 dy-
wizji piechoty gwardii walczącej pod Naussłitz oraz o ruchu
silnych grup niemieckiej piechoty zmotoryzowanej, wzmoc-
nionej czołgami, w kierunku północnym, a więc przez
obszar pomiędzy budziszyńskim zgrupowaniem armii i 9 dy-
wizją piechoty maszerującą w kierunku wschodnim. Gen.
Swierezewski natychmiast nakazał rozwinąć na zagrożo-
nym skrzydle i tyłach zgrupowanie osłonowe. Do Comme-
rau nakazał skierować kompanię czołgów i transportery
opancerzone z 2 batalionu rozpoznawczego w celu zorga-
nizowania zasadzki ogniowej i zajęcia magistrali zaopa-
trzeniowej armii na odcinku: Kónigswartha — Hoyerswer-
da. Jednocześnie z analogicznym zadaniem wysłał do Kot-
ten kombinowaną grupę bojową w składzie: kompania pie-
choty z 1 brygady piechoty zmotoryzowanej, 8 czołgów
z 2 brygady pancernej, 2 działa z 25 pułku artylerii pancer-
nej, 1 działo z 27 pułku artylerii pancernej oraz kilka
transporterów opancerzonych z 2 batalionu rozpoznawcze-
go. Tak więc w wyniku interwencji dowódcy 2 armii WP
na zagrożonym skrzydle i tyłach głównych sił dywizji roz-
winięto zgrupowanie osłonowe w składzie trzech batalionów
piechoty zmotoryzowanej i 66 różnych wozów bojowych.
W lesie na zachód od Kónigswarthy stało też w goto-
wości armijne zgrupowanie odwodowe wojsk szybkich
w składzie: 1 brygada piechoty zmotoryzowanej i 27 pułk
artylerii pancernej; pod koniec dnia dołączyła do niego
4 brygada pancerna.
Do bezpośredniej obrony stanowiska dowodzenia armii
rozwiniętego w Wartha gen. Świerczewski przeznaczył
13 wozów bojowych z 5 pułku czołgów ciężkich i 28 pułku
artylerii pancernej.
W ostatnim i zarazem przełomowym dniu bitwy budzi-
szyńskiej, bardziej niż w poprzednich dniach, wzrosła rola
wojsk inżynieryjno-saperskich, które wykonały wiele prac
mających na celu wzmocnienie obrony oddziałów, w ra-
mach których działały. Szczególna rola przypadła 28 bata-
lionowi saperów, działającemu jako oddział zaporowy na
rubieży Kónigswartha, Eutrich, Ralbitz, zamykając prawie
4-kilometrową lukę powstałą pomiędzy budziszyńskim zgru-
powaniem armii a 14 dywizją piechoty gwardii i 4 korpu-
sem pancernym gwardii, które rozwinęły się na północny
wschód od Kamenzu. Batalion działał zarazem na najdo-
godniejszym dla nieprzyjaciela kierunku prowadzącym
w stronę północną wzdłuż szosy Budziszyn — Kónigs-
wartha, Wartha. Wykonując prace zaporowe postawił szereg
zapór i pól minowych.
Najwyższe uznanie należy się wojskom pancernym, któ-
re umiejętnie łączyły uporczywą obronę z kontratakami
oraz wykonywały zwroty zaczepne, w kilku wypadkach
zapobiegły panice, której objawy powstały wśród piechoty
w chwili natarcia nawały niemieckich jednostek pancer-
nych. Ponieważ intensywność uderzeń nieprzyjaciela
27 kwietnia osłabła, można było zakładać, że wkrótce na-
stąpi przesilenie w sytuacji 2 armii, tym bardziej że dzia-
łające po drugiej stronie niemieckiego klina włamania
10 i 7 dywizje piechoty osiągnęły dalsze sukcesy.
Po całonocnych i rannych przygotowaniach przed połud-
niem przeszła do natarcia 10 dywizja w ogólnym kierunku na
Spreefurt — ważny węzeł komunikacyjny. Jego zdobycie
otwierało 10 dywizji w jakiejś mierze drogę na Budziszyn.
W związku z tym Niemcy przygotowali to miasto do długo-
trwałej obrony. W wyniku walk prowadzonych aż do nocy
ogólnie położenie dywizji płk. Struca ukształtowało się po-
myślnie, nie tyle z powodu sukcesów terenowych, bo te
w gruncie rzeczy były niewielkie, ile przez nawiązanie tak-
tycznego współdziałania z jednostkami radzieckimi nacie-
rającymi na prawo oraz dzięki dołączeniu do dywizji
25 pułku piechoty. 10 dywizja znajdując się na przedpolu
Spreefurtu uzyskała korzystne warunki do bezpośrednich
działań o opanowanie miasta.
Natarcie 7 dywizji wyruszyło rano, po kilkuminutowej
nawale ogniowej. Już od początku było wiadomo, że będzie
miało wolny przebieg. Nieprzyjaciel bronił się uporczywie
wzdłuż północnych skrajów miejscowości Jahmen i Klitten
oraz jezior Zumpf Teich i Blumenthal Teich. W rezultacie
całodzienne walki oddziałów 7 dywizji piechoty zakończyły
się dla nich tylko nieznacznym sukcesem, wyrażającym się
w opanowaniu terenu na głębokość od 200 do 500 m.
Przebieg działań 7 dywizji w pewnej mierze zależał od
rezultatu walki jej sąsiadów. 10 dywizja piechoty, jak wia-
domo, wciąż jeszcze znajdowała się na północ od Spreefurtu,
a 294 dywizja piechoty, która od kilku dni pozostawała
w odwodzie dowódcy 48 korpusu piechoty w rejonie na
północ od Niesky, 27 kwietnia obsadziła wschodni brzeg
Schwarzer Schóps od Heideangeru do Zischelmuhle nie
przechodząc jednak do działań zaczepnych. Pozostałe od-
działy korpusu w drugiej połowie dnia prowadziły natarcie,
ale na skutek silnego oporu wroga bez powodzenia.
Wprowadzenie 25 pułku piechoty do walki w dotychczas
istniejącą lukę pomiędzy ugrupowaniem 7 i 10 dywizji pie-
choty umożliwiło nawiązanie bezpośredniej łączności i współ-
działania między obu dywizjami. Przekazanie natomiast
przez 7 dywizję części swego dotychczasowego pasa obrony
oddziałom radzieckim zmniejszyło jego szerokość do 7 km.
Z tych powodów ogólne położenie 7 dywizji w stosunku
do poprzedniego dnia poprawiło się.
9 dywizja piechoty od chwili dojścia do rejonu Miltitz,
Jauer, Kuckau w nocy z 26 na 27 kwietnia rozpoczęła prze-
grupowanie w kierunku północno-wschodnim do rejonu
Neschwitz oddalonego 9 km. Okazało się to jednak niemoż-
liwe, gdyż nieprzyjaciel prawie że okrążył dywizję i pona-
wiał silne ataki, ostrzeliwując oddziały ogniem artylerii.
W tragicznej sytuacji znalazł się 30 pułk piechoty w re-
jonie Kuckau i klasztoru St. Marienstern. Nastąpiło prze-
mieszanie oddziałów dywizji w nie kończącej się walce
z piechotą i bronią pancerną nieprzyjaciela, które nacierały
niemal ze wszystkich stron. Chaos ten pogłębiło jeszcze
przyjście czoła kolumny 28 pułku piechoty. Akcją wypro-
wadzenia dywizji z częściowego okrążenia kierował osobi-
ście jej dowódca płk Aleksander Łasku
Dowódca dywizji wykonując ostatni rozkaz dowódcy
armii za wszelką cenę dążył do przebicia się -w kierunku
wschodnim, prawdopodobnie nie wiedząc, że droga do re-
jonu na północ od Budziszyna jest przecięta przez oddziały
2 dywizji spadochronowych grenadierów pancernych „Her-
mann Goring" i dywizji grenadierów pancernych „Bran-
denburg".
Dowódca 30 pułku ppłk Żuk prowadził swoją jednostkę
w niekorzystnym terenie, gdyż na jej drodze leżało pasmo
pagórków obsadzonych przez Niemców. Ponadto wróg opa-
nował wszystkie ważniejsze punkty terenowe i powiązał je
umiejętnie systemem ogniowym. Po wyjściu na wschodni
skraj Kuckau pułk rozwinął się do natarcia po obu stronach
szosy na Crostwitz. Oddział nacierał bez przygotowania ar-
tyleryjskiego. Z wielkim trudem piechota dotarła do wsi
Ziegelscheune położonej w połowie drogi od Kuckau do
Crostwitz. Tutaj Niemcy otworzyli huraganowy ogień arty-
leryjski. Wieś stanęła w płomieniach.
Kpr. Michał Oleszkiewicz, dowódca drużyny 6 kompanii,
chcąc pomóc kolegom zabrał od poległego erkaemisty ka-
rabin maszynowy i podezołgał się na drugą stronę wą-
wozu. Kilkoma seriami ostrzelał z bliskiej odległości niczego
nie spodziewających się Niemców, umożliwiając swojej
kompanii przesunięcie się dalej. W drodze powrotnej do
pododdziału kapral został ranny, ale nie zszedł z pola walki.
Dopiero drugi pocisk wyeliminował dzielnego drużynowego
z dalszego boju.
Bohatersko walczył ppor. Nikodem Dziudzik, dowódca
plutonu cekaemów, który zauważywszy, że ostatni żołnierz
obsługujący tę skuteczną broń szer. Leon Burak wali się
na bok z rozbitą głową, sam chwycił za tylce karabinu
przygważdżając ogniem do ziemi nacierających hitlerow-
ców. W pewnej chwili kilkanaście metrów od niego ukazali
się zza wzgórza dwaj Niemcy na motocyklu z przyczepą,
strzelający z erkaemu. Ppor. Dziudzik posłał im serię.
Obydwaj hitlerowcy zostali zabici. Były to ostatnie chwile
walki tego dzielnego oficera; został bowiem ciężko ranny od
rzuconego weń granatu.
Gdy intensywność ognia żołnierzy ppłk. Żuka osłabła,
wróg przeszedł do kontrataku z pobliskiego lasu, mając
czołgi i samochody pancerne. Obrona pułku załamała się.
Dla ratowania położenia zastępca dowódcy pułku do spraw
liniowych mjr Mikołaj Demidiuk zorganizował z 3 batalionu
grupę uderzeniową z około 200 ludzi i dywizyjnych dział
pancernych. Jednak natarcie jej załamało się w ogniu nie-
przyjacielskiej artylerii. Atak piechoty w tych warunkach
stał się niemożliwy.
Również 26 pułk płk. Aleksandra Sosnory próbował prze-
bić się z okrążenia, organizując w tym celu grupy ude-
rzeniowe, które miały jednocześnie odpierać ataki niemieckie.
Okrążone pododdziały nacierały to w jednym, to w dru-
gim kierunku, szukając słabych ogniw w pierścieniu okrą-
żenia. 26 pułk praktycznie nie istniał wówczas jako zorga-
nizowana jednostka. Sytuacja była niezwykle trudna
i skomplikowana. Nic dziwnego, że tu i ówdzie wystąpiły
objawy paniki.
Prawdziwa tragedia losów ludzkich rozegrała się na pół-
nocny wschód od Kuckau, w kotlinie, gdzie znajdowała się
nieduża łąka okrążona strumykiem i zalesiona po bokach.
Tam zgromadziła się masa ludzi i wszelkiego rodzaju środ-
ków transportu, szukających ochrony przed bombardowa-
niem lotniczym. Stąd wychodziły również kontrataki żoł-
nierzy zdolnych do walki. Wokół „Doliny Śmierci", jak
nazywano wtedy tę łąkę, toczyła się' zażarta walka na
śmierć i życie.
Wiele godzin trwały zmagania polskich żołnierzy z wro-
giem. Ostatecznie ppszczególne jednostki zaczęły przebijać
się na północ, gdzie napór wroga był stosunkowo najsłabszy
i gdzie drogę torował 28 pułk piechoty. Pułk ten podczas
wychodzenia z okrążenia poniósł duże straty. Były one
jednak o wiele mniejsze od strat pozostałych pułków
9 dywizji. Zresztą pod Kuckau, gdzie ataki wroga były
najsilniejsze, znalazła się tylko część jego sił. W bohater-
skich zmaganiach w rejonie Kuckau został ranny dowódca
dywizji płk Aleksander Łaski. 30 pułk piechoty stracił
318 zabitych i zaginionych, a 26 pułk — 259 żołnierzy, nie
licząc rannych. 26 pułk stracił wszystkie zapasy uzbrojenia,
umundurowania -i żywności. Uratowano tylko jeden wóz
z ładunkiem 250 kg chleba i 50 kg makaronu. 30 pułk stra-
cił prawie cały sprzęt artyleryjski, chemiczny i saperski.
W walkach 9 dywizji piechoty pod Kuckau dużą rolę
odegrała 9 brygada artylerii przeciwpancernej. J e j baterie
walczyły na pierwszej linii piechoty wspierając ją ogniem.
Natomiast żołnierze i oficerowie, nie należący bezpośrednio
do obsługi dział, sformowani w pieszy oddział pod dowódz-
twem dowódcy brygady płk. Skugarewskiego, wzięli udział
w natarciu razem z piechotą. Gdy Niemcy ruszyli do pości-
gu, większość ich czołgów zniszczyli artylerzyści 9 brygady,
uniemożliwiając im wykorzystanie przewagi. W boju pod
Kuckau zginęło bez wieści 22 oficerów, 48 podoficerów
i 115 kanonierów. Były to największe straty brygady
w czasie operacji łużyckiej. Brygada straciła tu również
większość swojego sprzętu artyleryjskiego.
O godz. 19.45 dowódca 2 armii przesłał samolotem do-
wódcy 9 dywizji rozkaz zaniechania prób przebicia się
w kierunku wschodnim i skierowania uderzenia na północ
na Wendischbaselitz, Piskowitz, Kotten w celu ześrodko-
wania się w rejonie Sollschwitz. Dywizja miała iść na spot-
kanie z 14 dywizją piechoty gwardii, która w tym czasie
skierowała swoje uderzenia w kierunku południowym w pa-
sie o szerokości około 12 km na miejscowości: Kamenz,
Wendischbaselitz, Ralbitz, Neusslitz, Casslau. Działania ra-
dzieckiego związku taktycznego odciążyły przede wszyst-
kim 28 pułk piechoty, który znajdował się na północnym
skrzydle dywizji i przebijając się w kierunku północnym
miał przed sobą zdezorientowanego nieprzyjaciela. Dzięki
temu oddział dotarł do radzieckich pozycji, skąd został
skierowany dalej na północ, do wyznaczonego rejonu ze-
środkowania w Sollschwitz. Przebijanie się pododdziałów
9 dywizji, małych grup i nawet pojedynczych żołnierzy
trwało całą noc z 27 na 28 kwietnia.
Na skutek przecięcia dróg i zupełnie niespodziewanego
przeciwdziałania nieprzyjaciela 9 dywizja piechoty nie po-
łączyła się z siłami głównymi armii i, co za tym idzie,
nie przedłużyła j e j frontu obrony w kierunku wschodnim.
Po ciężkich stratach poniesionych w czasie wychodzenia
z częściowego okrążenia nie wykonała tego zadania również
w dniu następnym. W związku z tym miała jej przypaść
inna rola.

* *

27 kwietnia był dniem przełomowym w bitwie 2 armii


WP pod Budziszynem. Nieprzyjaciel osłabiony w pięcio-
dniowych nieustannych walkach nie był w stanie prowadzić
aktywnej i skutecznej działalności. Chociaż Niemcy jeszcze
wykonywali uderzenia na różnych kierunkach, ale prócz
nowych dotkliwych strat nie osiągnęli trwałego powodze-
nia. Ich natarcie straciło impet.
Duży wpływ na pogorszenie sytuacji nieprzyjaciela miały
energiczne działania jednostek radzieckich z 32 i 33 korpusów
piechoty oraz 4 korpusu pancernego gwardii, które o świcie
rozwinęły się na północny wschód od Kamenzu i przeszły
do przeciwuderzenia w kierunku południowym wiążąc część
sił zgorzeleckiego zgrupowania. Położenie nieprzyjaciela po-
gorszyło się także w związku z nieoczekiwanym wyjściem
na lewe skrzydło niemieckiego zgrupowania 9 dywizji pie-
choty.
Uwzględniając jednocześnie działania 52 armii, która
swoimi prawoskrzydłowymi jednostkami broniła się na
obszarze od Schwarzer Schops do Nysy, można stwierdzić,
że przed nieprzyjacielem zorganizowano obronę, skierowa-
ną frontem na południe, od Kamenzu do Nysy. Długość
tej obrony, licząc wzdłuż linii frontu, wynosiła około 80 ki-
lometrów.
Działania 2 armii 27 kwietnia zakończyły trzeci etap ope-
racji łużyckiej, trwający od 23 kwietnia. W dniu tym zgo-
rzeleckie zgrupowanie Grupy Armii „Mitte" ostatecznie
wyczerpało swój potencjał uderzeniowy. Utrata zaś czyn-
nika zaskoczenia i przewagi na wybranych kierunkach, roz-
proszenie sił na szerokim froncie, poniesione straty oraz
wyczerpanie fizyczne żołnierzy długotrwałymi działaniami
zaczepnymi, przy wzroście sił obronnych naszych wojsk,
sprawiły, iż tak groźne jeszcze nie dawno zgorzeleckie
zgrupowanie nieprzyjaciela nie stać było obecnie na osiąg-
nięcie jakichkolwiek sukcesów operacyjnych.
*

* *

W czasie bitwy budziszyńskiej, mimo zdecydowanej prze-


wagi, nieprzyjacielowi udało się zepchnąć polskie wojska
w kierunku północnym jedynie na odległość około 5 km.
Taktyka bronienia się na kolejnych rubieżach okazała się
słuszna; doprowadziła do ostatecznego wyczerpania sił ude-
rzeniowych wroga i unicestwienia jego planów operacyj-
nych. Poprawę położenia 2 armii WP zawdzięczać należy
w dużej mierze radzieckim związkom taktycznym, które
marsz. Koniew skierował w obszar Budziszyna. W bitwie
pod Budziszynem w całej pełni zdał egzamin czynnik mo-
ralny, który w dużej mierze przyczynił się do pokonania
wojsk hitlerowskich.
Dzięki wysiłkowi bojowemu żołnierzy polskich wspoma-
ganych przez radzieckich nieprzyjacielskie przeciwuderze-
nie objęło wyłącznie obszar działań 2 armii WP i zgrupo-
wania uderzeniowego 52 armii oraz nieco zahaczyło o po-
łudniową część pasa natarcia 5 armii gwardii. Przeciw-
uderzenie to zostało więc zlokalizowane na pomocniczym
kierunku działań 1 Frontu Ukraińskiego. Przeważające siły
niemieckie związały tylko te wojska polskie i radzieckie,
które miały to zadanie wykonać.
Na wykonanie zadania istotny wpływ miało bohaterstwo
żołnierzy, ich upór w walce, rozumna inicjatywa podczas
ataków i obrony — w sumie dążenie do jak najlepszego
wykonania rozkazów. Ważkim elementem było współdziała-
nie i braterska pomoc radzieckich towarzyszy broni. Dzięki
temu wysiłek 2 armii WP oraz jednostek 5 armii gwardii
i 52 armii zakończył się powodzeniem — nie dopuszczono
silnego zgrupowania nieprzyjaciela na tyły 1 Frontu
Ukraińskiego, który mógł kontynuować natarcie ku Łabię
i na Berlin.
Marsz. Koniew we wspomnieniach pisze, że „Polacy
w bitwie pod Budziszynem wykazali ogromne męstwo i po
pewnym zamieszaniu w pierwszym momencie przełamania
walczyli na odwróconym froncie wytrwale i odważnie...
I kiedy we współdziałaniu z naszymi wojskami właśnie
Polacy pod dowództwem gen. Świerczewskiego — bohatera
wojny domowej w Hiszpanii, który już tam zetknął się oko
w oko z niemieckimi faszystami — dali jak należy w zęby
zgrupowaniu zgorzeleckiemu, wywołało to we mnie uczucie
podwójnego zadowolenia: oprócz naturalnej radości ze zwy-
cięstwa, uczucie sprawiedliwego odwetu" 6.
6 I. K o n i e w , Czterdziesty piąty, Warszawa 1968, s. 138, 140.
OSTATECZNE ZWYCIĘSTWO
P O D B U D Z I S Z Y N E M (28 IV — 4 V)

OPANOWANIE K R Y Z Y S U

Pod koniec kwietnia i na początku maja wojska radzieckie


zlikwidowały okrążone w Berlinie i na południowy wschód
od niego frankfurcko-gubińskie zgrupowanie. Tylko nie-
wielkim rozproszonym grupom wroga udało się lasami prze-
dostać na zachód.
Gdy położenie wojsk niemieckich stało się beznadziejne,
30 kwietnia Hitler popełnił samobójstwo, pozostawiając
testament, w którym władzę przekazał admirałowi Karlowi
Dónitzowi. Naczelnym dowódcą wojsk lądowych został do-
wódca Grupy Armii „Mitte" feldm. Ferdinand Schórner,
który praktycznie tego stanowiska nie mógł objąć, ponieważ
nadal bezpośrednio dowodził swoimi wojskami. Wojska nie-
mieckie nadal prowadziły walkę. Wczesnym rankiem
30 kwietnia oddziały radzieckie rozpoczęły szturm Reichs-
tagu. 2 maja berliński garnizon skapitulował.
W szturmie Berlina wzięły również udział jednostki pol-
skie. Najpierw 1 samodzielna brygada moździerzy, następ-
nie, 6 Warszawski Samodzielny Zmotoryzowany Batalion
Pontonowo-Mostowy, 2 Pomorska Brygada Artylerii Haubic.
30 kwietnia do walk o Berlin została wprowadzona 1 War-
szawska Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, która
dotarła w walkach do Bramy Brandenburskiej i pobliskiej
Siegessaule, zawieszając obok radzieckiego czerwonego
sztandaru polski biało-czerwony.
Rząd Dónitza zdawał sobie doskonale sprawę z bezna-
dziejności sytuacji wojskowej Niemiec, uważał jednak za
niezbędne kontynuowanie wszystkimi środkami walki na
froncie wschodnim. Do naczelnych dowódców angielskich
i amerykańskich sił zbrojnych na kontynencie europejskim
zwrócił się z prośbą o przyjęcie częściowej kapitulacji
wojsk niemieckich.
Na skutek osiągniętego porozumienia 4 maja przedstawi-
ciele dowództwa niemieckiego podpisali akt kapitulacji
wszystkich wojsk znajdujących się w północno-zachodnich
Niemczech, Holandii, Szlezwiku-Holsztynie i Danii. Na-
stępnego dnia został podpisany akt kapitulacji wojsk Gru-
py Armii „G", co doprowadziło do zakończenia działań
wojennych w Austrii Zachodniej i w Niemczech Południo-
wo-Zachodnich.
Kapitulacja na zachodzie pozwoliła Niemcom na wzmo-
żenie oporu przeciwko Armii Radzieckiej i wojskom pol-
skim. Pomimo to 1 Front Białoruski i walcząca w jego
składzie 1 armia WP oraz 1 Front Ukraiński z 2 armią WP
skutecznie łamały opór okrążonych zgrupowań niemieckich
i na szerokim froncie wychodziły nad Łabę. W tym czasie
(3 V) wojska 2 Frontu Białoruskiego osiągnęły wybrzeże
Morza Bałtyckiego, zajęły Rugię, a nieco później wyszły na
rubież na linii Wismar, Schwerin, Łaba, gdzie spotkały się
z wojskami angielskimi.

* *

28 kwietnia, na początku kolejnego — czwartego etapu


operacji łużyckiej, 2 armia WP kontynuowała działania
obronne, odpierając słabnące przeciwuderzenia na północ
od Budziszyna mocno wykrwawionych jednostek wroga.
Z naszymi wojskami działały jednostki radzieckie 7 kor-
pusu zmechanizowanego gwardii i 254 dywizji piechoty.
W dalszym ciągu dowództwu chodziło o wzmocnienie sił
obronnych armii i o utworzenie jednolitego, nieprzerwanego
frontu stałej obrony skierowanej w stronę południową. Na-
tarcie prowadziły tylko 7 i 10 dywizje piechoty w celu
dołączenia do głównego zgrupowania armii i jednocześnie
zmniejszenia wciąż jeszcze istniejącego wyłomu w j e j pasie
działań. Front działań 2 armii WP w kierunku zachodnim
nadal przedłużały wojska 5 armii gwardii, a w stronę
wschodnią — 52 armii. Wojska te prowadziły lokalne dzia-
łania zaczepne.
Znajdujące się na prawym skrzydle armii zasadnicze siły
5 dywizji piechoty wspartej 3 pułkiem moździerzy i 7 bry-
gadą artylerii haubic (bez 47 pułku) zajmowały obronę
na głównym kierunku wysiłku obrony budziszyńskiego
zgrupowania armii, który znajdował się w rejonie szosy.
Budziszyn — Kónigswartha.
Na lewo od niej rozwinięta była 8 dywizja piechoty,
wsparta 47 pułkiem 7 brygady artylerii haubic. Pod
względem inżynieryjnym ubezpieczał ją 25 batalion saperów
4 Brygady. 8 dywizja stoczyła w tym dniu najcięższe
walki.
Na prawym skrzydle dywizji, gdzie bronił się 34 pułk,
Niemcy Wykonali uderzenie o godz. 7.30. Było ono tak silne
i nagłe, że nie udało się utrzymać Neudorfu. Niemcy po-
nieśli przy tym poważne straty. Tylko 24 pułk artylerii
pancernej zniszczył 3 „Tygrysy". Następne uderzenie
Niemców wyszło około godz. 15.00. Wywiązał się długo-
trwały bój. Odparto je przy pomocy pododdziałów 4 bry-
gady pancernej.
Obrona lewoskrzydłowego 36 pułku została zaatakowana
o świcie. Niemcy wdarli się głęboko w jego pozycję. Twardo
broniły się poszczególne punkty oporu. W niebezpieczeń-
stwie znalazł się sztab pułku. Tylko doświadczenie dowód-
ców, ogromny wysiłek i poświęcenie żołnierzy uratowały
oddział przed całkowitym rozbiciem. Dowódca, pułku, ppłk
Mikołaj Kiryluk, rzucił do walki wszystkie rezerwy ludzkie.
Nieugięta postawa żołnierzy zmusiła nieprzyjaciela do za-
trzymania się. Umożliwiło to dowództwu oddziału zorgani-
zowanie kontrataku, który rozpoczął się około godz. 10.00
we współdziałaniu z sąsiadami. Pododdziały pułku, wsparte
ogniem radzieckiej 26 brygady zmechanizowanej, zaatako-
wały wieś Luppadubrau i wyparły z niej nieprzyjaciela,
rozcinając jednocześnie jego zgrupowanie na kilka części,
lecz dalsze polskie natarcie przebiegało powoli. Po południu
Polacy zajęli wioskę Holschdubrau, wytrącając w tym miej-
scu inicjatywę nieprzyjacielowi.
Na lewym skrzydle budziszyńskiego zgrupowania 2 armii
nadal, aż do wieczora, zajmował obronę 17 pułk piechoty.
Około godz, 6.00 po silnej nawale ogniowej artylerii i 6-lu-
fowych moździerzy piechota niemiecka przeszła do ataku.
Początkowo pododdziały nasze ogarnęła panika, broniły się
chaotycznie. Sytuację w dużej mierze uratował dowódca
pułku mjr Ludwik Barański, który przywrócił porządek
w pododdziałach i przebywał z żołnierzami na przednim
skraju. Na pierwszą linię poszli wszyscy oficerowie sztabu
pułku.
Decydujący wpływ na poprawienie sytuacji w pułku
miał 3 batalion czołgów z 4 brygady pancernej i podod-
działy radzieckie z 254 dywizji piechoty, które zatrzymały
wroga. 3 batalion odparł cztery kontrataki. W walce zni-
szczył 4 czołgi, 2 działa pancerne, 3 transportery opancerzo-
ne, 5 różnych dział oraz zlikwidował około 40 hitlerowców.
W związku z wyraźnym spadkiem aktywności nieprzyja-
ciela oraz faktem, że oddziały korpusu nie znajdowały się
w bezpośredniej styczności z nieprzyjacielem, nie prowa-
dziły one większych walk z wyjątkiem 4 brygady pancernej,
która wspólnie z oddziałami 8 dywizji piechoty odpierała
ataki nieprzyjaciela.
W godzinach wieczornych wojska pancerne razem z pie-
chotą zaczęły organizować obronę, zwracając szczególną
uwagę na rozbudowę rejonów i rubieży przeciwpancernych,
a ponadto przygotowywały się do wykonywania zwrotów za-
czepnych. Wojska pancerne rozwinęły się w głębokim ugru-
powaniu taktycznym. Pierwszy rzut tworzyły 3 i 4 brygady
pancerne, 24, 25 i 27 pułki artylerii pancernej oraz orga-
niczne dywizjony artylerii pancernej 5, 7 i 8 dywizji pie-
choty. Natomiast drugi rzut składał się z 1 brygady piechoty
zmotoryzowanej, 2 i 16 brygad pancernych oraz 5 pułku
czołgów ciężkich i 28 pułku artylerii pancernej.
28 kwietnia działalność armijnych jednostek artylerii wy-
raźnie osłabła. Po prostu nie zachodziła potrzeba otwiera-
nia często ognia. Skutecznie wspierała piechotę armijna
grupa artylerii — 8 brygada artylerii ciężkiej pod dowódz-
twem płk. Ananiusza Szezadrina. Wynikiem jej celnego
ognia było zniszczenie dwóch czołgów nieprzyjaciela, obez-
władnienie trzech baterii i 16-lufowego moździerza.
98 pułk artylerii rakietowej gwardii ppłk. Kolenczenki
wielokrotnie otwierał ogień do przeciwnika ześrodkowują-
cego się na podstawach wyjściowych do natarcia oraz do
wykrytych stanowisk ogniowych artylerii. Łącznie wyrzut-
nie wystrzeliły 213 pocisków. Największym sukcesem było
rozbicie zgrupowań niemieckich na skraju lasu na północny
wschód od Neudorfu i pod Lomske.
Od świtu przeszły do działań zaczepnych 10 i 7 dywizje.
Celem natarcia jednostki płk. Struca było opanowanie
Spreefurtu. Niestety, stało się to niemożliwe. 10 dywizja
zdołała się tylko nieco do miasta przybliżyć. Natomiast
dywizja płk. Prus-Więckowskiego właściwie nie ruszyła
z miejsca.
9 dywizja piechoty z 9 brygadą artylerii przeciwpancer-
nej i 69 pułkiem artylerii przeciwlotniczej po dramatycz-
nych i krwawych walkach w okrążeniu znajdowała się poza
pozycjami 14 dywizji piechoty gwardii w rejonie Hoske,
Sollschwitz, Kotten. 9 brygada ześrodkowała się w okolicy
Gross Sarchen, a 69 pułk na zachód od miejscowości Wartha,
gdzie znajdowało się stanowisko dowodzenia armii. Wszyst-
kie te jednostki przystąpiły do. uporządkowania pododdzia-
łów, do podciągnięcia taborów i pobrania amunicji.
W STAŁEJ OBRONIE

29 kwietnia gen. Świerczewski nakazał jednostkom


wchodzącym w skład budziszyńskiego zgrupowania zorgani-
zować obronę stałą. W związku z tym wykopano transzeje
o pełnym profilu i rowy łączące. Zbudowano na przesiekach
leśnych zawały oraz założono pola minowe. W głębi obrony
budowano ziemianki, stanowiska ogniowe dla artylerii. Wy-
konane prace natychmiast maskowano. Ponadto organizo-
wano pozorne rejony obronne, ustawiając po kilka makiet
czołgów, do których nieprzyjaciel otwierał ogień, demasku-
jąc swoje stanowiska ogniowe. Zorganizowano także w no-
wych warunkach działań łączność oraz system dowodzenia
i współdziałania.
Gen. Świerczewski dając wytyczne do organizowania
obrony stałej, a jednocześnie realizując zarządzenia szefa
sztabu 1 Frontu Ukraińskiego nakazał prowadzić lokalne
natarcie 7 i 10 dywizjom piechoty w celu dalszego zmniej-
szenia klina włamania zgorzeleckiego ugrupowania wroga.
Ta koncepcja działań: łączenie obrony z lokalnym natarciem,
będzie sztabom Frontu i armii przyświecać do końca ope-
racji łużyckiej.
Dowództwo 4 armii pancernej nieprzyjaciela upewniwszy
się o fiasku przeciwuderzenia zgorzeleckiego zgrupowania
rozpoczęło w nocy z 28 na 29 kwietnia przegrupowanie
i luzowanie wojsk. Sprzed frontu 2 armii WP i sąsiednich
radzieckich związków taktycznych wycofało rozbite w bi-
twie budziszyńskiej dywizje pancerne i grenadierskie,
wprowadzając słabsze jednostki, a mianowicie 72 i 269 dy-
wizje piechoty. Wsparte one były zapasowymi batalionami
piechoty i batalionami ochrony. 72 dywizję wspierał dy-
wizjon 777 brygady artylerii.
5 i 8 dywizje piechoty organizowały obronę w zasadzie
na osiągniętej w końcu poprzedniego dnia rubieży.
Na lewo od 8 dywizji wzdłuż lasu aż do Droben zajęła
pozycje radziecka 26 brygada piechoty zmotoryzowanej.
Pozostałe jednostki 7 korpusu zmechanizowanego gwardii
oraz oddziały 254 radzieckiej dywizji piechoty ugrupowane
były w głębi porządkując swoje oddziały po ciężkich wal-
kach w Budziszynie.
Bezpośrednio za 5 i 8 dywizjami piechoty zajmowały obro-
nę główne siły 1 korpusu pancernego. Na oddzielnym kie-
runku, w rejonie Kotten, znajdowała się 2 brygada pan-
cerna, zamykając, co prawda niewielkimi siłami, ewentual-
ny kierunek natarcia nieprzyjacielskiej broni pancernej na
Hoyerswerdę. 1 brygada piechoty zmotoryzowanej przeszła
do odwodu ogólnego armii znajdującego się na wschód od
Kónigswarthy.
Ogólnie pomyślne położenie 2 armii spowodowało mniej-
sze zaangażowanie w walce oddziałów artylerii pozostają-
cych na poprzednich stanowiskach. Np. 98 pułk artylerii
rakietowej oddał tylko dwie salwy, łącznie 161 pociskami,
do czołgów i samochodów nieprzyjaciela. 9 brygada
artylerii przeciwpancernej, jako odwód przeciwpancerny
armii, przeszła do miejscowości Wartha (gdzie nadal
mieściło się stanowisko dowodzenia armii), organizując
przeciwpancerny rejon obrony.
Tak więc 29 kwietnia obrona głównych sił armii na po-
łudnie od Kónigswarthy ustabilizowała się jeszcze bardziej.
Podobna sytuacja powstała również przed sąsiednimi woj-
skami 5 armii gwardii, które umocniły swoje pozycje obron-
ne. Natomiast celowe było natarcie 7 i 10 dywizji piecho-
ty — jedynie bowiem tą drogą można było zmniejszyć
wciąż jeszcze istniejący wyłom w obronie armii.
Najbliższym i zarazem głównym celem natarcia 10 dywi-
zji było nadal miasto Spreefurt. Płk Struć do decydującej
walki o ten silny węzeł oporu nakazał oddziałom starannie
się przygotować. Tymczasem Niemcy zorientowawszy się,
że na skutek przybliżenia się do miasta oddziałów polskich
i radzieckich (95 DP gw z 228 pp 78 DP) nie mają szans
stawiania długotrwałego oporu, w nocy z 28 na 29 kwietnia
skrycie wycofali się w kierunku południowym, który nie zo-
stał jeszcze zamknięty pierścieniem naszych wojsk. W Spree-
furcie i na drogach odejścia pozostawili tylko silne pod-
oddziały osłonowe. W tej sytuacji ruch oddziałów rozpoczął
się żywiołowo, w miarę jak stwierdzały one wycofanie się
nieprzyjaciela. Do południa 29 i 27 pułki opanowały Spree-
furt. Otworzyło to drogę na Budziszyn.
Teraz pościg rozwijał się szybko. Utrudniały go jednak
liczne stawy i jeziora oraz niewielkie lasy. Wszędzie groziło
niebezpieczeństwo zasadzek i kontrataków, gdyż nieprzyja-
ciel wycofując główne siły osłaniał się ariergardami, które
prowadziły aktywną działalność. Dywizja przesunęła się
w kierunku południowym około 10 km.
Także przed frontem 7 dywizji piechoty dało się zauwa-
żyć odchodzenie ubezpieczeń bojowych wroga na południe.
Wnet się okazało, dlaczego nieprzyjaciel zrezygnował z dal-
szego oporu — uczynił to na skutek pomyślnego natarcia
sąsiedniej radzieckiej 294 dywizji piechoty, która po sfor-
sowaniu Schwarzer Schóps zbliżała się już pod Fórstgen,
a więc w rejon położony około 4 km na zachód od rzeki.
Wykorzystując tę sprzyjającą okoliczność oraz poranną
mgłę oddziały 7 dywizji przeszły natychmiast do natarcia
wszystkimi siłami.
7 dywizja piechoty i 294 dywizja piechoty 29 kwietnia
opanowały rejon tragicznych walk 16 brygady pancernej
oraz sztabu 5 dywizji piechoty i niektórych samodzielnych
pododdziałów rozbitych w okrążeniu 21 i 22 kwietnia. Dy-
wizja płk. Prus-Więckowskiego w wyniku całodziennych
walk zepchnęła nieprzyjaciela od 5 do 7 km w stronę po-
łudniowo-zachodnią.
W dniu tym nie prowadziła walk 9 dywizja piechoty,
która przeszła do obrony w drugim rzucie armii, za 4 kor-
pusem pancernym gwardii i 14 dywizją piechoty gwardii,
broniącą się na linii: Zschornau, Piskowitz, Żerna, Zescha.
Duży nacisk położono na obronę przeciwpancerną. Dywizja
znalazła warunki do przeprowadzenia prac porządkowo-or-
ganizacyjnych. Na miejsce zaginionego dowódcy płk. Alek-
sandra Łaskiego gen. Świerczewski naznaczył dowódcę
28 pułku piechoty płk. Witolda Popkę.
*

* *

29 kwietnia położenie 2 armii WP znacznie się poprawiło;


obrona wojsk wyraźnie okrzepła, a natarcie 7 i 10 dywizji
piechoty doprowadziło do zmniejszenia wyłomu w ugrupo-
waniu armii o dalsze 5—10 km.
Tak znaczne ścięcie wierzchołka niemieckiego klina wła-
mania przyniosło korzyść w skali operacyjnej, ponieważ
nastąpiło nawiązanie bezpośredniej styczności między zgru-
powaniem pomocniczym a siłami głównymi armii przez
dotarcie prawego skrzydła 10 dywizji piechoty (29 pp) do
rejonu Milkel. Po wielu więc dniach ostatnia część armii
dołączyła do macierzystego związku operacyjnego. Dla dal-
szego przebiegu operacji miało to ogromne znaczenie.

PEŁNA STABILIZACJA

30 kwietnia gen. Świerczewski postanowił ostatecznie


uporządkować wszystkie sprawy związane z organizacją
stałej obrony i zarazem wytyczyć zadania na najbliższy
okres. Zamierzał utrzymać przyjętą wcześniej ogólną kon-
cepcję działań polegającą na łączeniu zadań obronnych
przez główne siły z natarciem częścią sił w celu wyrównania
(równoleżnikowo) linii frontu całego związku operacyjnego.
Utrzymał też w mocy zamiar wykorzystania wszystkich sił
i środków; korpus pancerny zamierzał nadal wykorzystać
zdecentralizowanie.
Dowódca armii zdecydował zorganizować na prawym
skrzydle, prawie w 12-kilometrowym pasie działania od
Zeschy, Holschdubrau, Luppadubrau do Droben silną obro-
nę. Zadanie to powierzył trzem dywizjom piechoty, 1 kor-
pusowi pancernemu oraz armijnym jednostkom pancernym,
artyleryjskim i inżynieryjno-saperskim.
Dywizje pierwszorzutowe zostały silnie wzmocnione,
5 dywizję piechoty wzmocnił 4 brygadą pancerną oraz
25 i 27- pułkami artylerii pancernej, 7 brygadą artylerii
haubic (bez 47 pal) i 3 pułkiem moździerzy, a 8 dywizję —
3 brygadą pancerną, 24 pułkiem artylerii pancernej oraz
2 pułkiem moździerzy i 47 pułkiem artylerii haubic. Drugi
rzut operacyjny tworzyła 9 dywizja piechoty. Z racji swo-
jego wcześniejszego położenia ten związek taktyczny po-
głębiał obronę naszych wojsk na styku z wojskami 5 armii
gwardii.
Gen. Świerczewski prawe skrzydło armii wzmocnił ponad-
to licznymi jednostkami specjalnymi i odwodami. Z kilku
korpuśnych i armijnych oddziałów pancerno-zmotoryzowa-
nych utworzył zgrupowanie manewrowe w sile czterech
batalionów piechoty zmotoryzowanej i 53 wozów bojowych.
Zgrupowanie to rozmieścił w następujących rejonach:
1 brygadę piechoty zmotoryzowanej w Johnsdorfie, 2 bry-
gadę pancerną z 5 pułkiem czołgów ciężkich w Kotten,
a 28 pułk artylerii pancernej w miejscowości Wartha. Ze
względu na skład oraz rozmieszczenie zgrupowanie to mogło
z powodzeniem występować w charakterze odwodu ogól-
nego, pancernego lub przeciwpancernego, a nawet częścią
sił w charakterze odwodu przeciwdywersyjnego. Zadanie
zorganizowania rejonu przeciwpancernego w miejscowości
Zescha, a więc na prawym skrzydle armii, otrzymała
14 brygada artylerii przeciwpancernej. Godne podkreślenia
jest wzmocnienie drugiego rzutu (9 DP) 2 brygadą pancerną
i 5 pułkiem czołgów przez ich ugrupowanie w pobliżu oraz
osłona stanowiska dowodzenia armii przez 28 pułk artylerii
pancernej.
Armijna grupa artylerii składała się z 8 brygady arty-
lerii ciężkiej i 98 pułku artylerii rakietowej gwardii. 8 bry-
gada zajmowała stanowiska ogniowe w rejonie na południo-
wy wschód od Kónigswarthy. 98 pułk miał 1 dywizjon
w rejonie Entenchenkhauseru, 2 — w Neudorfie, 3 —
w Johnsdorfie.
Oddziały 3 dywizji artylerii przeciwlotniczej miały zaj-
mować stanowiska ogniowe za głównym zgrupowaniem
armii, tj. na prawym skrzydle. Tylko 66 pułk (bez dwóch
baterii i trzech plutonów przeciwlotniczych karabinów ma-
szynowych, które osłaniały przeprawy na Nysie) osłaniał
7 dywizję piechoty, 26 pułk — swój macierzysty korpus
pancerny.
Odwód inżynieryjny stanowiła 4 brygada saperów, która
25 batalion miała rozmieszczony w Schónau, 28 batalion
na zachodnim skraju Kónigswarthy, 30 batalion w Trado
i 32 batalion w Eutrich.
Takie ugrupowanie 2 armii ś.wiadczy, że opanowała ona
w pełni sytuację i nastąpiła całkowita stabilizacja jej obrony.
Poszczególne związki taktyczne i oddziały zostały wykorzy-
stane zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Ogólnie mówiąc,
obrona armii została zorganizowana zgodnie z obowiązują-
cymi ówcześnie zasadami.
Mimo pełnego panowania nad sytuacją dowództwo 2 ar-
mii WP, nauczone doświadczeniem, brało pod uwagę moż-
liwość przedarcia się broni pancernej nieprzyjaciela na tyły.
Aby zabezpieczyć przed tym zagrożeniem jedną linię komu-
nikacyjną Kónigswartha — Hoyerswerda — Muskau, któ-
rędy dostarczano zaopatrzenie naszym wojskom walczącym
na północ od Budziszyna, 9 brygada artylerii przeciwpan-
cernej, która 29 i 30 kwietnia znajdowała się w odwodzie
przeciwpancernym armii w Wartha, otrzymała zadanie zor-
ganizowania-rejonu przeciwpancernego w Spreefureie. Bry-
gada znalazła się na tyłach 10 dywizji piechoty.
Dowódcy związków taktycznych położyli szczególny na-
cisk na organizację obrony przeciwpancernej opartej przede
wszystkim na jednostkach pancernych.
Ppłk Piotr Wiesieński, który czasowo pełnił obowiązki
dowódcy 5 dywizji (etatowo był szefem sztabu 5 DP), wła-
ściwie wykorzystał przydzielone mu jednostki pancerne,
a mianowicie w sposób zdecentralizowany. Jego decyzja
umożliwiała przygotowanie zasadzek czołgowych wzdłuż
przedniego skraju obrony, wzmocnienie obrony przeciwpan-
cernej oddziałów i pododdziałów piechoty, a także zabez-
pieczenie skrzydeł i styków. Silny odwód pancerno-zmoto-
ryzowany mógł być w każdej chwili skutecznie użyty prze-
ciwko uderzeniom nieprzyjaciela oraz do wykonania innych
zadań.
Natomiast dowódca 8 dywizji posiadane oddziały pan-
cerne wykorzystał w sposób scentralizowany organizując
dywizyjne rejony oraz odwód przeciwpancerny. Tym sa-
mym płk Grażewicz zrezygnował z wykorzystania walorów
bojowych czołgów i dział pancernych w pierwszym rzucie
piechoty.
Siły 5 i 8 dywizji piechoty były wzmocnione przez jed-
nostki 7 korpusu zmechanizowanego gwardii i 254 dywizji
piechoty. Ponieważ w poprzednich walkach poniosły znacz-
ne straty i pilnie wymagały uzupełnienia pod każdym
względem, a ponadto były przemieszane z naszymi jedno-
stkami, dowództwo 1 Frontu Ukraińskiego zdecydowało wy-
cofać je na tyły w ciągu najbliższej nocy. Wycofana została
też z pierwszej linii 95 dywizja piechoty gwardii.
Po odparciu przeciwuderzeń zgorzeleckiego zgrupowania
nieprzyjaciela i opanowaniu sytuacji operacyjnej na pół-
noc od Budziszyna nadal celowe było natarcie tylko po-
mocniczego zgrupowania 2 armii WP, a mianowicie
10 i 7 dywizji piechoty.
Natarcie 10 dywizji rozpoczęło się o godz. 8.00 po 5-mi-
nutowej nawale ogniowej. Prawoskrzydłowy 29 pułk roz-
począł walkę od opanowania wsi Neudorf, do której zbliżył
się w dniu poprzednim. Następnie natknął się na zorgani-
zowaną obronę nieprzyjaciela na północnym skraju wsi
Droben i stawu Gross Teich oraz na rubieży Lomske, Cro-
sta, Kauppa, Commerau. Przez cały dzień oddział wyko-
nywał uderzenie w różne miejsca niemieckiej obrony, chcąc
za wszelką cenę przełamać ją i kontynuować natarcie w kie-
runku południowym. Na próżno.
W walkach wyróżnił się instruktor propagandy ppor.
Marian Gotowiec. Walczył on z Niemcami w czasie okupa-
cji jako „Antek Szczur" — dowódca oddziału specjalnego
V Obwodu Batalionów Chłopskich w Radzymińskiem. Gdy
powstało zagrożenie 1 batalionu na skutek nieprzyjaciel-
skiego kontrataku, podjął się, mimo kilku ran, dostarcze-
nia meldunku o niebezpieczeństwie do sztabu dywizji
w Manau. W drodze hitlerowcy ranili go jeszcze raz, tym
razem śmiertelnie. Odmówił pomocy nakazując towarzyszą-
cemu mu łącznikowi kontynuowanie wykonania zadania
i sprowadzenie posiłków \
W pasie natarcia 25 pułku Niemcy skupili główny opór
nad Szprewą na południe od Lieske, gdzie pułk poprzednie-
go dnia opanował mały przyczółek. Po południu oddział
ponowił próby rozszerzenia przyczółka i rozwinięcia natar-
cia w kierunku południowym na Commerau. Posuwając się
powoli po lewej stronie szosy Lieske, Commerau pułk opa-
nował bezimienne wzgórze położone 800 m na południe
w Lieske i w dalszym natarciu pokonał jeszcze odległość
prawie 100 m. Wznawiane ataki rozbijał ogień wroga, któ-
ry przechodził do kontrataków, głównie na kierunku 3 ba-
talionu.
Wyniki natarcia 10 dywizji można ocenić jako pomyślne.
Na głównym kierunku uderzenia, gdzie walczył 29 pułk,
do przodu posunęła się najdalej, a mianowicie 4 km. Mniej
pomyślne natarcie 25 pułku nie miało istotnego znaczenia,
ponieważ działał on na drugorzędnym kierunku, a lewe
skrzydło sił głównych związku zabezpieczał znakomicie ze-
spól stawów Kuh Teich i Raudener Teich. Działania dywizji
spowodowały dalsze stępienie wierzchołka klina niemiec-
kiego włamania od strony północno-zachodniej.
Nie tak korzystnie jak w dywizji płk. Struca przebiegały
działania dywizji płk. Prus-Więckowskiego. Niemcy niemal
1 Ppor. Marian Gotowiec pośmiertnie został odznaczony Krzyżem

Grunwaldu III klasy. W 1975 r. Gminną Szkołę Podstawową w Klem-


bowie (Wołomińskie), w miejscowości położonej w centralnym rejonie
jego okupacyjnej działalności, nazwano imieniem ppor. Mariana
Gotowca.
na całym odcinku prowadzili silny ogień z moździerzy, ka-
rabinów i pistoletów maszynowych. Atakując grupami fizy-
lierów na skrzydłach broniących się pododdziałów usiłowali
przenikać na ich tyły. Ożywioną działalność przejawiali też
niemieccy strzelcy wyborowi. Nieprzyjaciel nie zdołał jed-
nak naszej obrony przerwać. Agresywne zachowanie się
nieprzyjaciela nie pozwoliło dywizji na przejście do na-
tarcia.
30 kwietnia można uznać za przełomowy w organizacji
obrony 2 armii WP. W dniu tym gen. Swierezewski upo-
rządkował wszystkie sprawy związane z organizacją obrony
stałej i wytyczył zadania na najbliższy okres. Po ośmiu
dniach od początku bitwy zaczepno-obronnej pod Budzi-
szynem doszło do utworzenia nieprzerwanej linii frontu
długości 28 km od Zescha, Holschdubrau, Ruhethal do Tauer
obsadzonej wyłącznie wojskami 2 armii WP. Miało to
dodatni wpływ na dowodzenie wojskami oraz trwałość
całego ugrupowania 2 armii WP.

FINAŁ OPERACJI

Przez pierwsze cztery dni maja główne siły 2 armii WP


nadal doskonaliły obronę. To samo zresztą czynił nieprzy-
jaciel, który nie przechodził do działań zaczepnych.
W tym czasie czołowe wojska 5 armii gwardii gen. Żadowa
znajdując się nad Łabą nadal utrzymywały przyczółki na
jej zachodnim brzegu pod Torgau i Rieisą, 1 korpus kawale-
rii gwardii bronił przyczółka (zdobytego też 25 IV) na pół-
noc od Meissenau. Oddziałom niemieckim nie tylko nie uda-
ło się zepchnąć jednostek radzieckich w kierunku Łaby,
lecz same w dalszych walkach zostały Wyparte w głąb,
w wyniku czego doszło do połączenia przyczółka pod Riesą
z przyczółkiem w rejonie Meissenau. Stał się on dogodnym
obszarem wyjściowym do rozwinięcia w przyszłości głów-
nego zgrupowania uderzeniowego 1 Frontu Ukraińskiego
i przejścia do natarcia w ramach operacji praskiej.
Bezpośrednimi sąsiadami 2 armii z prawej strony w dal-
szym ciągu był 4 korpus pancerny gwardii i 14 dywizja
piechoty gwardii, zajmując w zasadzie poprzednie pozycje
z tym, że obecnie wypełniły one lukę pomiędzy naszymi
wojskami, przedłużając obronę do Zeschy. W przeciwień-
stwie do 2 armii WP nieprzyjaciel w pasie jednostek ra-
dzieckich był bardzo aktywny. Potrafiły one jednak nie
tylko odeprzeć ataki, lecz iiawet przejść do działań zaczep-
nych w celu poprawienia swojego położenia.
Dowództwo Frontu zamierzało wyrównać linię bojową
w pasie naszej armii i radzieckiej 52 armii poprzez natar-
cie czterech dywizji piechoty (dwóch naszych — 7 i 10 DP
i dwóch radzieckich — 214 i 294 DP 48 KP).
Mimo ogólnej bardzo korzystnej dla naszych wojsk sy-
tuacji natarcie 7 i 10 dywizji prowadzono bardzo ostrożnie
i w ciągłej obawie przed nagłym (zresztą nierealnym)
zwrotem zaczepnym wroga.
Celem natarcia 10 dywizji było opanowanie wsi Jetsche-
ba, Commerau i osiągnięcie linii Crosta — Sdier. Na każ-
dym kierunku napotykano zacięty opór ńieprzyjaciela po-
łączony z kontratakami. Nasze jednostki posuwały się do-
słownie metr po metrze. 3 maja gen. Świerczewski obser-
wując małą skuteczność zmagań dywizji płk. Struca naka-
zał mu przejść do obrony.
Na osiągniętej rubieży 10 dywizja zakończyła swój udział
w operacji łużyckiej. W ciągu ostatnich czterech dni walk
posunęła się w kierunku południowym około 5 km, docho-
dząc do lewego skrzydła 8 dywizji. Bez wątpienia rubież tę
osiągnięto by wcześniej, gdyby dywizję wsparła przynaj-
mniej jedna jednostka artylerii.
1 maja rozpoczęła natarcie 7 dywizja w kierunku na
Zimpel, Lómischau. Jednostki 545 dywizji piechoty nie-
przyjaciela stawiały twardy opór broniąc się w dobrze
przygotowanych i zamaskowanych stanowiskach ognio-
wych w lesie. W tych warunkach do wieczora 35 pułk po-
konał zaledwie 200 metrów, a 37 pułk — 400 m. Pozostałe
siły dywizji nie zmieniły swojego położenia.
O świcie 2 maja ruszyło starannie przygotowane natarcie
7 dywizji. Mimo że oddziały z miejsca napotykały silny
ogień wroga, pokonały pas neutralny i z impetem (wdarły
się do niemieckiej traniszei. Ale dalsze próby wykonania
otrzymanego zadania nie powiodły się, a co gorsza, nasze
oddziały zrywając się do ataku spotkały się z kontrataka-
mi. Ostatecznie musiały zadowolić się niewielkim sukcesem
taktycznym, i przejść do obrony.
3 maja od wczesnego rana oddziały 7 dywizji nadal wy-
konywały zadania dnia poprzedniego. Również natarcie
przedsięwzięte następnego dnia spełzło na niczym. Wobec
tego płk Prus-Więckowski zdecydował przejść do obrony.
Nadzieje na przełamanie obrony w pasie 7 dywizji były
płonne. Poza tym niecelowe było dalsze natarcie, za wszel-
ką cenę. Dlatego dowódca 2 armii, prawdopodobnie póź-
nym wieczorem 4 maja, wydał ustny rozkaz płk. Prus-
- Więckowskiemu, aby przeszedł do obrony na rubieży:
1 km na północ od Neudorf, na południe od rejonu Ka-
schel i Tauer, stawy Wilhelm i Oster Teich. Tym samym
zaakceptował wcześniej podjętą przez niego decyzję.
Stabilizacja położenia wszystkich wojsk 2 armii WP
osiągnięta na początku maja, umożliwiła jej oddziałom
przeprowadzenie zabiegów organizacyjno-porządkowych
mających na celu zorganizowanie i uporządkowanie najbar-
dziej rozbitych oddziałów i pododdziałów, uporządkowania
ewidencji, przeglądów i remontu sprzętu wojennego, uzu-
pełnienia armii oraz wszelkiego zaopatrzenia i dokonania
zabiegów sanitarnych.
Przywracanie zdolności bojowej Rozwiązywano różnymi
metodami. Dość powszechnie łączono dwa — trzy podod-
działy w jeden, albo też odtworzono dowództwa i sztaby
z ocalałych żołnierzy i przybyłego uzupełnienia. Szybkie
i sprawne odtworzenie zdolności bojowej jednostek możliwe
było dzięki utrzymywaniu przy wyższych sztabach tzw.
grup oficerów rezerwy. Oficerowie ci jeszcze w czasie wal-
ki kierowani byli do jednostek, by uzupełniać powstałe
straty.
W końcu kwietnia 2 armia otrzymała uzupełnienie liczą-
ce łącznie z 5 zapasowym pułkiem piechoty 3632 żołnierzy.
Większość nowo przybyłych pochodziła z Wielkopolski, po-
wołana do wojska w drodze normalnego poboru; znaczną
część stanowili też ochotnicy, którzy po latach ciężkiej oku-
pacji Poznańskiego pragnęli wziąć odwet na zbrodniarzach
hitlerowskich. Ponieważ byli to ludzie młodzi i bez do-
świadczenia bojowego, dowódcy pododdziałów otoczyli ich
szczególną troską, organizując dla nich szkolenie w przy-
spieszonym tempie. Serdecznie przyjęli ich do swojego
grona starzy wiarusi. W tym sprzyjającym klimacie nowo
wcieleni żołnierze szybko się adaptowali.
Prowadzona jednocześnie w oddziałach praca polityczno-
-wychowawcza szybko doprowadziła do ukształtowania
wysokiego morale żołnierzy, a tym samym do przywróce-
nia nadszarpniętej siły i gotowości bojowej wojsk. Na do-
bre nastroje wpłynęły również awanse i pierwsze odznacze-
nia. Dowódca armii nakazał nadawać odznaczenia „bez żad-
nego klucza, ale rzetelnie zasłużonym w minionych wal-
kach". Ogromne znaczenie miała wizyta gen. Świerczew-
skiego w najbardziej zasłużonych w walkach jednostkach,
a zwłaszcza jego rozmowy z żołnierzami oraz troska, jaką
przejawiał o ich sprawy osobiste.
Oficerowie polityczno-wychowawczy zorganizowali wy-
syłanie zawiadomień do rodzin poległych żołnierzy, przy-
gotowywali listy żołnierzy, którzy najbardziej wyróżniali się
w walkach. Na podstawie tych list dowództwo pułku wysy-
łało do rodzin zasłużonych żołnierzy pisma — podziękowania
o wyróżnieniu się w walkach ich synów. Wysyłano także
delegacje żołnierzy do rannych pozostających na leczeniu
w szpitalach armijnych. Po przerwie, spowodowanej dra-
matycznymi walkami pod Budziszynem, rozdano żołnie-
nom czasopisma i przekazano osobistą korespondencję, co
dla wszystkich było przekonywającym dowodem pełnego
opanowania sytuacji bojowej i zwycięstwa nad wrogiem.
*

* *

Czwarty i zarazem ostatni etap operacji łużyckiej 2 ar-


mii WP charakteryzował się stopniowym i szybkim krzep-
nięciem jej obrony, lepszą organizacją dowodzenia i dzia-
łań na wszystkich szczeblach. Nastąpiło dalsze poprawienie
zarysu linii frontu naszych wojsk przez jego wyprostowa-
nie i skrócenie. Konsekwencją zaś tego było zmniejszenie
wyłomu nieprzyjaciela w pasie 2 armii. Wszystkie dywizje
piechoty miały obecnie ze sobą bezpośrednią styczność,
a w ugrupowaniu armii nie istniały już niebezpieczne luki.
Gen. Karol Swierezewski w sposób wysoce przemyślany
wykorzystał wojska do zorganizowania obrony na prawym
skrzydle, które dotychczas najbardziej było narażone na
przeciwuderzenie wojsk pancerno-zmotoryzowanych Grupy
Armii „Mitte". Obrona na tym odcinku ponadto zamykała
drogi wyprowadzające ku północy, na tyły wojsk 1 Fron-
tu Ukraińskiego i ku Berlinowi. Skupienie głównych sił ar-
mii na południe i południowy wschód od Kónigswarthy
umożliwiło zorganizowanie stałej obrony z dnia na dzień
doskonalszej. Kościec jej stanowiły wojska pancerno-zmo-
toryzowane.
4 maja, z formalnego punktu widzenia, 2 armia WP za-
kończyła swój udział w operacji berlińskiej Armii Radziec-
kiej. W dniu tym bowiem dowódca 2 armii gen. Swier-
ezewski otrzymał od dowódcy 1 Frontu Ukraińskiego
marsz. Koniewa dyrektywę, która wytyczała jej nowe za-
dania w planowanej operacji praskiej.
POSŁOWIE

Udział 2 armii WP w operacji berlińskiej ma szczególne


znaczenie w historii dziejów oręża polskiego. Stanowi on
przede wszystkim realny, jak na możliwości wyniszczone-
go przez wojnę kraju i narodu, poważny wkład w dzieło
ostatecznego rozgromienia hitlerowskich Niemiec przez
państwa sprzymierzone i jest jednocześnie częścią ogólno-
narodowej walki narodu polskiego o wolność Ojczyzny.
2 armia WP, która niosła główny ciężar bitwy budziszyńs-
kiej, przyczyniła się do wcześniejszego upadku Berlina
i bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy.
Znaczenie walk 2 armii nie sprowadza się tylko do j e j
czysto militarnego wkładu w II wojnę światową, lecz tak-
że ma wielkie znaczenie polityczne. Działania 2 armii, bę-
dącej częścią ludowych sił zbrojnych, toczyły się o nowe,
sprawiedliwe dziejowo granice Polski na zachodzie, o słupy
graniczne na Odrze i Nysie Łużyckiej.
Wywiązanie się 2 armii WP ze wszystkich najważniej-
szych zadań otrzymanych w czasie operacji berlińskiej
świadczy, że była ona w pełni dojrzałym związkiem opera-
cyjnym, tym bardziej jeśli się zważy, iż nie miała żadnego
doświadczenia bojowego i w dodatku walczyła przeciwko
doborowym dywizjom pancernym i grenadierskim nieprzy-
jaciela. Zadanie wykonała dzięki wytrwałości i męstwu
żołnierzy, ich niespożytej energii oraz operatywności do-
wództw i sztabów wszystkich szczebli. Żołnierze wykaza-
li pełne zaangażowanie w walce i niezachwianą wiarę w os-
tateczne zwycięstwo; osiągnięto te wartości moralne po-
przez ideowopolityczne wychowanie. Wszyscy byli głębo-
ko przekonani o słuszności prowadzonej przez siebie walki
o wolność Ojczyzny, w imię której oddali wszystkie swoje
siły.
Działania 2 armii WP są również poważnym wkładem
w dziedzinę sztuki wojennej, ponieważ uczą, jak należy po-
myślnie rozwiązywać problemy walki w różnych jej for-
mach, jakże bogatych w operacji łużyckiej. Nasza armia,
która na Łużycach przeszła swoją próbę ogniową, zetknęła
się niemal ze wszystkimi rodzajami współczesnych działań,
jak: natarcie z forsowaniem przeszkód wodnych, pościg, na-
tarcie na kierunkach w oderwaniu od reszty sił, odpiera-
nie kontrataków i przeciwuderzeń, likwidacja okrążonych
zgrupowań wroga, przechodzenie do działań obronnych
w toku operacji zaczepnej i ponownie do natarcia, walka
w półokrążeniu i wyjście z niego. Charakterystyczne, że
oddziały z jednego do drugiego rodzaju działań przechodzi-
ły w walce i w krótkim czasie.
W opisywanych działaniach 2 armia zadała nieprzyjacie-
lowi poważne straty. W zabitych wyniosły one 20 499,
a w jeńcach 551 szeregowców i oficerów. Ponadto armia
zniszczyła 314 czołgów oraz 135 dział i samochodów pan-
cernych.
Swoje sukcesy operacyjno-taktyczne 2 armia okupiła
bezprzykładnym wysiłkiem żołnierzy, a także obficie prze-
laną krwią. Z jej szeregów ubyło 4902 poległych, 10 532
rannych i 2798 zaginionych żołnierzy, tj. 20,3% ogólnego
stanu.
Znaczne straty armia poniosła w uzbrojeniu i sprzęcie,
zniszczonych zostało 160 czołgów i 45 dział pancernych,
uszkodzonych — 10 czołgów i 11 dział pancernych. Sta-
nowiło to około 57% stanu etatowego. Wyprowadzonych
zostało z walki przez nieprzyjaciela 356 dział i moździerzy,
tj. prawie 20% stanu. Armia straciła 1373 konie — 17,5%
i około 330 samochodów, co stanowiło blisko 11% ogólnej
liczby wszystkich wozów, jakie miała przed rozpoczęciem
operacji.
Walki 2 armii są pięknym świadectwem polsko-radziec-
kiego braterstwa broni, swoje zadanie wykonała ona bowiem
przy znacznej pomocy oddziałów radzieckich. Z drugiej
strony działania 2 armii w sposób niezaprzeczalny wpłynę-
ły korzystnie na przebieg operacji 1 Frontu Ukraińskiego.
Ogólne zwycięstwo nad hitlerowskim przeciwnikiem na Łu-
życach było wspólnym dziełem polskiego i radzieckiego żoł-
nierza.
Nasza obecność w decydującej dla II wojny światowej
operacji berlińskiej, która zadecydowała o ostatecznej klęs-
ce hitlerowskich Niemiec, to wielki triumf ludowego Wojs-
ka Polskiego. Na wieczne czasy w księdze dziejów narodu
polskiego, który powrócił na stare piastowskie ziemie nad
Odrą i Nysą Łużycką, zapisane zostały walki 2 armii WP
na Łużycach, a zwłaszcza jej zwycięska bitwa pod Budziszy-
nem należąca do największych bitew w historii oręża pols-
kiego.
SPIS TREŚCI

Od autora 5
Nad Nysą Łużycką (9—15IV) 9
Przed ostatnim aktem 9
Obrona wroga 15
Nasze przygotowania 21
Na ziemi nieprzyjaciela (16—19 IV) 37
Ogniowa próba 37
Przez Weisser Schops 51
Kolejna przeszkoda wodna 61
Rozwinięcie operacji " . . . . . 74
Na Budziszyn i Drezno (20—22IV) 91
Radość pościgu 91
W głębi operacyjnej 102
Drezno już blisko 116
W tragicznej sytuacji 123
Budziszyńska epopeja (23—27IV) 132
Początek bitwy 132
Rozwinięcie działań 147
Zatrzymać wroga 162
W nieustępliwej obronie 171
Sukcesy i porażki 188
Ostateczne zwycięstwo pod Budziszynem (28 IV—4 V) 206
Opanowanie kryzysu 206
W stałej obronie 211
Pełna stabilizacja 214
Finał operacji 219
Posłowie 224
Printed in Poland

Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej


W a r s z a w a 1982. W y d a n i e X

N a k ł a d 20 000 + 2 5 0 e g z . O b j ę t o ś ć z w k ł a d k a m i :
12,73 a r k . w y d . , 15,50 a r k . d r u k . P a p i e r d r u k .
m a t . V k l . 65 g, 82X104 z Z a k ł a d ó w C e l u l o z o w o -
-Papierniczych im. J. Marchlewskiego we Wło-
cławku. Oddano do składania we wrześniu
1981 r. D r u k u k o ń c z o n o w m a r c u 1982 r. W o j -
skowe Zakłady Graficzne w Warszawie. Zam.
nr 3097.

C e n a zł 30.— Z-91

You might also like