Professional Documents
Culture Documents
Historyczne Bitwy 033 - Warszawa 1656, Mirosław Nagielski PDF
Historyczne Bitwy 033 - Warszawa 1656, Mirosław Nagielski PDF
ISBN 978-83-11-11532-3
HISTORYCZNE BITWY
MIROSŁAW NAGIELSKI
WARSZAWA 1656
BELLONA
WARSZAWA
WSTĘP
s. 203.
6 Zob. Handschriftlicher Bericht Dahlberg’s, vtv R i e s e , op.cit., zał.
2, s. 201-207.
Polacy natomiast niezbyt chętnie powracali do batalii,
w wyniku której musieli opuścić Warszawę. W
korespondencji króla, jak i pozostałych dostojników na
czele z kanclerzem koronnym Stefanem Korycińskim i
podkanclerzym Andrzejem Trzebickim, nie znajdziemy
dokładnego opisu bitwy warszawskiej, lecz jedynie
wyjaśnienia, jak doszło do przegranej, i luźne uwagi o jej
rzeczywistych rozmiarach. Strona polska, wobec
rokowań z Moskwą i Austrią, starała się pomniejszać
znaczenie tej kampanii, bagatelizując poniesione straty.
Widać to wyraźnie w korespondencji do polskich
komisarzy, pertraktujących w Niemieży o rozejm z
przedsta-wicielami cara Aleksego Michajłowicza7.
Dopiero w 1688 r. wydano dzieło Wespazjana
Kochowskiego, Annalium Poloniae climacter secundus z
obszernym opisem działań polsko-szwedzkich okresu
Potopu.
Na szczególną jednak uwagę zasługuje praca Samuela
Pufendorfa, De rebus a Carolo Gustavo Sveciae rege
gestis, commentariorum libri septem elegantissimis
tabulis aeneis exornati cum triplici indece, Norimbergae
1696, wraz ze świetnymi rycinami i planami
sytuacyjnymi Erika Dahlbergha. O jej poczytności
świadczy fakt, iż wkrótce przetłumaczono to dzieło na
język francuski i niemiecki. Dla nas największą wartość
mają trzy plany poświęcone bitwie warszawskiej, gdzie
w legendach autor opisał drobiazgowo oddziały armii
sprzymierzonych. Wiemy, iż autor brał udział w tej
bitwie i stąd znał dobrze uszykowanie wojsk szwedzko-
brandenburskich w poszczególnych fazach batalii
warszawskiej. Opracowanie Pufendorfa stanowi do
dzisiaj podstawowe źródło epoki przy opracowywaniu
tego tematu.
23 Tamże, s. 147.
W walkach nad Wełnianką miały wziąć udział znajdują
ce się w straży przedniej pułki jazdy Szemberka i Zbrożka.
Wydaje się jednak, iż obok pułku Szemberka w walkach
uczestniczył pułk strażnika wojskowego Mariusza Stani
sława Jaskólskiego, który nie był obecny na polu walki.
Już bowiem w marcu Jan Kazimierz wysłał go spod Lwo
wa do chana po obiecane posiłki i dopiero w czerwcu poja
wił się Jaskólski wraz z ordą pod murami Warszawy, obej
mując faktyczną komendę nad swym pułkiem. Kto zatem
dowodził pułkiem strażnika wojskowego? Może właśnie
Zbrożek, który na pewno uczestniczył w tej kampanii.
Oceniając kampanię kłecką, nie wydaje się, by rację
miał Mikołaj Jemiołowski, który twierdził: „niezgodzie
regimentarzów, co w samej rzeczy było, i niedostatkowi
armaty, nieforemny progres tej potrzeby przyczytano”24.
Pośrednio wskazuje on na marszałka koronnego jako win
nego przegranej pod Kłeckiem. Lubomirski nie mógł sfor
sować silnie bronionej przeprawy, świadomie rezygnując
z udzielenia pomocy oddziałom kasztelana kijowskiego.
Forsowanie Wełnianki pod ogniem szwedzkiej piechoty
mogło jedynie powiększyć straty własne.
Z chwilą gdy zaskoczenie przeciwnika nie powiodło
się, a oddziały polskie zostały podzielone na dwie grupy,
pozostające na przeciwległych brzegach Wełnianki, decy
zja Czarnieckiego ponownej przeprawy w celu ratowania
cofających się sześciu pułków jazdy była słuszna, liczył
bowiem, iż przewaga strony polskiej w jeździe umożliwi
rozbicie mniej licznej kawalerii przeciwnika. Kilkakrotne
szarże chorągwi Czarnieckiego nie zdołały rozerwać szy
ków szwedzkich, a przeciwuderzenie oddziałów Adolfa
Jana odrzuciło atakujące polskie chorągwie. Wytworzona
sytuacja była wielce niesprzyjająca dla strony polskiej, bo-
24 J e m i o ł o w s k i , op. cit., s . 95 .
wiem podzielone siły (grupy Czarnieckiego, Lubomirskie
go i uciekające sześć pułków jazdy bez wspólnego dowódz
twa) nie mogły stawiać skutecznego oporu. Dlatego decyzja
odwrotu była jedyną, jaką w tej sytuacji Czarniecki mógł
podjąć, tym bardziej iż reszta chorągwi pod komendą Jerze
go Lubomirskiego wycofywała się w kierunku Gniezna.
Polacy cofali się przez Środę w kierunku Pleszewa, aby
wkrótce dotrzeć do Uniejowa, gdzie 16 maja rozłożono od
działy na kilkudniowy odpoczynek. Postój ten był koniecz
ny dla zaprowadzenia większej dyscypliny w oddziałach,
które grabiły niemiłosiernie ludność, nie oszczędzając
również dworów szlacheckich. Jak pisał Stanisław Wierz
bowski, trudno było „opisać utrapienia od hołotej kwarcia-
nych naszych. Niewypowiedziane ich zbrodnie, a spusto
szenie wsiów i domów szlacheckich. To najcięższa, że im
tak Szwedzi jako wojsko nasze nie dokuczyło”25.
Obaj dowódcy ostro zabrali się do przywracania dyscy
pliny w oddziałach, wysyłając w teren po kilka chorągwie
w celu pohamowania „swawolników”. Skargi jednak na
zachowanie żołnierzy w Wielkopolsce musiały dotrzeć
do samego monarchy, gdyż kasztelan kijowski w liście do
Jana Kazimierza ze Środy obiecywał, iż będzie „skromił
swawolę” we własnych chorągwiach. Jednak poskromie
nie żołnierzy nie było sprawą prostą, gdyż służyli oni bez
zapłaty, a sam Jan Kazimierz nie dysponował odpowied
nimi funduszami na pokrycie wydatków nawet własnych
oddziałów przybocznych. Pamiętajmy bowiem, iż docho
dy skarbu nadwornego w okresie wojny ze Szwecją i zaję
cia znacznej części terytorium Wielkiego Księstwa Litew
skiego przez Moskwę były minimalne. Od lipca 1656 r. do
połowy marca 1659 r: wpłynęło do podskarbiego nadwor
24 Tamże.
pospolitej. Śluby te miały wzmocnić autorytet monarchy
wobec poddanych. Dwór królewski musiał liczyć się z na
strojami mas chłopskich zebranych pod Warszawą, które
wobec braku piechoty regularnej mogły się przydać pod
czas szturmu. Ludwika Maria w liście do swojej przyja
ciółki, pani de Choisy, pisała, iż „gdy się ta hałastra nastrę
czyła, Król JMść, który miał niewiele piechoty i rad był ją
oszczędzać, przyjął chętnie tych ochotników” 25.
Oczywiście król i jego doradcy doskonale wiedzieli, że
lud podniecony walką trudny jest do pokierowania i ła
two nie podda się obozowej dyscyplinie. Obawiano się,
że stolica po udanym szturmie może paść łupem wieloty
sięcznych mas ludowych. Sam Jan Kazimierz, który miał
w Warszawie dwa pałace, był zatrwożony perspektywą
ograbienia miasta podczas szturmu. Stąd kilkakrotne pró
by podjęcia rozmów z Wittenbergiem.
Także patrycjat Starej Warszawy z trwogą myślał o opa
nowaniu miasta przez zbrojne w kosy i spisy oddziały.
Nie dziwi zatem opinia Pruszowskiego, gdy pisał: „goło
ta alias ciurowie i luźni ludzie, którzy nie tak byli chciwi
chwały i sławy, jako łakomi zdobyczy, ostrząc zęby nie
tak na Szwedy, jako na ubóstwo i substancyje miejskie,
odpowiadając nie żywić ani jednej duszy” 26.
Wbrew zdaniu Rudawskiego, iż „pierwszy raz tedy ze
chciała Polska zaradzić uciskowi poddanych, pierwszy raz
przyznała się do grzechu ściągającego gniew Boży, pierw
szy raz litować się poczęła nad nędzarzami, na których od
wieków spoczywało pognębienie”27, nie zamierzano oczy
wiście obalać podstaw ustroju feudalnego, lecz ograniczyć
28 Tamże, s. 95.
W połowie czerwca do obozu polskiego dotarła wia
domość, iż książę Adolf Jan, którego oddziały rozłożyły
się pod Modlinem, zamierza przekroczyć Narew i przyjść
oblężonej załodze szwedzkiej z odsieczą. Spostrzeżono
również, iż na rozkaz Wittenberga Szwedzi przygotowują
statki do spławu, ładując je po brzegi zagrabionymi łupa
mi. W celu sprawdzenia uzyskanych wiadomości Jan Ka
zimierz wysłał pod Nowy Dwór Stefana Czarnieckiego
wraz z częścią sił litewskich. Za blokowanie zgrupowania
modlińskiego odpowiadał wraz z kasztelanem kijowskim
także Paweł Sapieha. Podjazdy wysłane w kierunku obo
zowisk przeciwnika potwierdziły, iż siły królewskiego
brata są nieliczne i nie zagrażają armii polsko-litewskiej
oblegającej stolicę. Dlatego Czarniecki ponownie przepra
wił się na lewy brzeg Wisły i ruszył pod Warszawę, gdzie
stanął 23 czerwca.
Strona polska przystąpiła w tym czasie do budowy dru
giego mostu na Wiśle, poniżej miasta, aby uchronić siły
litewskie na prawym brzegu rzeki przed nagłym atakiem
przeciwnika. Natomiast sam monarcha, chcąc zlustrować
siły Adolfa Jana, zamierzał osobiście udać się na rekone
sans pod Zakroczym.
Tymczasem do obozu polskiego nadszedł list od zdraj
cy, Hieronima Radziejowskiego, skierowany do jego daw
nego przyjaciela, podkomorzego koronnego Gotharda
Wilhelma Butlera. Ekspodkanclerzy prosił go o zoriento
wanie się, czy Jan Kazimierz wyrazi zgodę na wypuszcze
nie z oblężonej Warszawy dam szwedzkich, jeśli otrzyma
oficjalną prośbę Adolfa Jana. W razie odmowy Radzie
jowski groził, iż Szwedzi nie tylko pozostaną głusi na
wszelkie propozycje kapitulacyjne, ale pobudzi to ich do
jeszcze większego oporu i zawziętości. Wskazywał także
na możliwość rychłej odsieczy dla oblężonej załogi
szwedzkiej.
Podkomorzy koronny za radą Jana Kazimierza odpisał
23 czerwca ekspodkanclerzemu, stanowczo odżegnując
się od wszelkiej pomocy w tej sprawie. Jednocześnie nie
bez złośliwości stwierdzał, iż „inter arma do nie-
przyjacielskich łożnic amores wprowadzać” nie chce,
mając na myśli przede wszystkim gen. Douglasa,
zaniepokojonego o los żony pozostawionej w oblę żonej
Warszawie” 29.
W obozie polskim po otrzymaniu informacji, jak się
okazało fałszywej, że przybyłe na pomoc Adolfowi
Janowi siły pod komendą Douglasa rozpoczęły przeprawę
przez Narew, postanowiono w nocy z 16 na 17 czerwca
skierować dywizję marszałka koronnego Lubomirskiego
na prawy brzeg Wisły w celu wzmocnienia sił litewskich,
blokujących zgrupowanie szwedzkie pod Pomiechowem.
Jak dodawał Des Noyers, sekretarz królowej Ludwiki
Marii: „Wszyscy Polacy okazują wielką radość z
przybycia przeciwnika i mają wielką ochotę stoczyć z
nim walną bitwę” 30.
Oczywiście Szwedzi, nie mając wystarczających sił,
ograniczyli się do umocnienia swoich dwóch obozów.
Większy, księcia Adolfa Jana, założony był na polach wsi
Modlin, natomiast mniejszy, przybyłego później gen.
Douglasa, 4 kilometry dalej, u przeprawy przez Wkrę pod
Pomiechowem. Oba te obozy, z wykonanymi szańcami
przedmostowymi za Wisłą w Kazuniu i za Narwią na tzw.
Kępie Szwedzkiej, zapewniały panowanie nad bardzo
ważnym szlakiem komunikacyjnym. Obaj dowódcy
mogli przygotowywać odsiecz dla Warszawy, będąc
pewni, iż Polacy nie podejmą ryzyka natychmiastowego
uderzenia na ich zgrupowanie. W ostateczności, wobec
przeważają-
29 H. Radziejowski do podkomorzego koronnego Gotharda Wil-
helma Butlera z 21 VI 1656 r. z obozu pod Nowym Dworem i respons
na list tegoż z 23 VI tr., B. Czart., rkps 149, nr 60, 64, f. 201-v, 221-v.
30 D e s N o y e r s , Lettres..., 2 VI 1656, s. 191.
cych sił, mogli zniszczyć mosty i wycofać się następnie
na Płock i Czerwińsk.
Nie bez znaczenia było i to, że oba obozy szachowały
siły polskie oblegające Warszawę. Szwedzi mogli
prowadzić działania w kierunku stolicy prawym lub
lewym brzegiem Wisły w zależności od tego, czy prze-
prawią swe oddziały przez Wisłę, czy przez Narew.
Słabość sił własnych, które dowódcy zgrupowania pod
Nowym Dworem oceniali na ok. 6 tys., a także prze-
sadzone wieści o siłach polskich, szacowanych na ponad
100 tys. ludzi wraz z pospolitym ruszeniem, spowo-
dowały, iż Szwedzi pozostali w oszańcowanych obozach.
Zdając sobie sprawę z krytycznego położenia załogi
warszawskiej, czekali na rozkazy Karola X Gustawa.
Ograniczyli się jedynie do wysyłania podjazdów w celu
zdobycia paszy dla koni i żywności, a także do budowy
mostów na Wiśle i Narwi.
Tymczasem sytuacja w oblężonym mieście była coraz
trudniejsza. Brakowało żywności, a choroby i coraz
częstsze dezercje osłabiały morale żołnierzy Wittenberga.
Jak pisał Des Noyers, „codziennie ucieka po kilkunastu
żołnierzy z Warszawy, którzy powiadają, że Szwedzi już
konie swe jedzą”31. Większość przekazów upatruje w
dezerterach piechurów spod dawnego regimentu
Radziwiłła, do których nieufnie odnosili się sami
Szwedzi. Wśród uciekinierów mieli znajdować się także
dawni podkomendni Jana Kazimierza z jego gwardii
pieszej pod dowództwem Fromholda von Ludingshausen
Wolfa, którzy zostali zagarnięci przez Szwedów w
listopadzie 1655 r. Wielu z nich, wykorzystując
przeprawę kilku skwadronów przez Narew 15 czerwca w
celu obsadzenia przyczółka przedmostowego na brzegu
praskim, ruszyło do polskiego obozu
31 Tamże
Wydarzenia pod Warszawą nie ograniczały się jedynie
do prowadzenia działań oblężniczych. Jan Kazimierz i se
natorowie właśnie pod murami stolicy prowadzili ożywio
ne rozmowy dyplomatyczne z posłami państw obcych; król
wysyłał także poselstwa do mocarstw ościennych. Stale
trwały narady. Niejednokrotnie opinie króla i otaczających
go senatorów były rozbieżne. Wielu dygnitarzy na czele
z kanclerzem koronnym Stefanem Korycińskim uskarżało
się, iż król ma odrębny pogląd na prowadzenie wojny i, co
szczególnie drażniło możnych, przedkłada nade wszystko
rady własnych dworaków 32.
Poczynania strony polskiej były obserwowane nie tyl
ko przez dyplomację francuską na czele z Antonim de
Lumbresem, ale i cesarską, z obecnym w obozie polskim
Fragsteinem. Pod murami Warszawy przyjmował Jan Ka
zimierz posła cara Aleksego Michajłowicza wraz z cztere
ma przedstawicielami wojska zaporoskiego przysłanymi
przez Chmielnickiego. Do obozu polskiego dotarł rów
nież poseł chana krymskiego, Mechmeda IV, Mechmed
Ali murza wraz z tłumaczem Romaszkiewiczem, znanym
ze swych częstych misji do Bachczyserąju. Zostali oni
wysłani nie tylko do polskiego monarchy z obietnicą ry
chłych posiłków, ale także do elektora brandenburskiego.
Mechmed IV już w jarłyku z marca 1656 r. przestrzegał
Fryderyka Wilhelma przed aliansem ze Szwedami. O wie
le groźniejszy w tonie był jarłyk wieziony obecnie przez
Mechmeda Ali murzę. Poseł chański został przyjęty przez
elektora, lecz zbyto go oświadczeniem, iż mimo prowa
dzonych rokowań z Karolem X Gustawem Prusacy nie
udzielą mu posiłków do wojny z Rzecząpospolitą. Kurfurst
38 K o c h o w s k i , op.cit., s. 183-184.
mury, korzystając z faktu, iż największe polskie działo,
zwane Smokiem, wybiło węgieł pałacu Radziejowskiego.
Pomimo odparcia atakujących przy Bramie Nowomiej-
skiej przypuszczono szturm na pałac Radziejowskiego.
Uciekający Szwedzi schronili się do klasztoru Bernardy
nów. Szturmującym przewodził towarzysz chorągwi pan
cernej kasztelana halickiego Aleksandra Cetnera - Andrzej
Zalski” 39.
Nadal, mimo wycofania się Szwedów do klasztoru
i kościoła mniszek, bronili się oni zawzięcie przy Bramie
Nowomiejskiej, gdzie nacierała zaciężna piechota pod ko
mendą Grotthauza. Dopiero gdy zdobyto szańce przy ko
ściele św. Ducha i wycięto drewnianą palisadę otaczającą
kościół, Szwedzi zaczęli się wycofywać. Gdyby Polacy
nie rzucili się na rabunek, jak podkreślał Des Noyers, stra
ty przeciwnika byłyby smacznie większe. Krótka chwila
zwłoki dała czas szwedzkiemu dowództwu na zorganizo
wanie obrony przy Bramie Pobocznej, gdzie mimo kilka
krotnych ataków odparto szturmujących.
Pogarszająca się sytuacja mocno zdenerwowała Wit
tenberga, który miał przybyć do pałacu Radziejowskiego
o kulach. Widząc, iż nie utrzyma pałacu, „z przestrachu
rzucił podpory i zaczął biegać jak gdyby zdrów i młody;
od tego czasu już dobrze chodzi”, jak pisała królowa Lu
dwika Maria do swej przyjaciółki pani Choisy40. Jedno
cześnie schorzały feldmarszałek długo nie mógł uwierzyć,
iż jego doborowe oddziały pod dowództwem Weyhera,
Forgella czy Hammarskjólda zostały wyparte ze stano
wisk nie przez regularną piechotę polską, ale przez masy
ludowe. „To go najbardziej boli, że ciury zwyciężyli”.
39 Volumina Legum, wyd. J. O h r y z k o , t. IV, Petersburg 1859,
s. 266.
40 Ludwika Maria do P. de Choisy z Głogówka 27 VI 1656 r.,
w : P r z e ź d z i e c k i , op.cit., s.202.
Mimo dalszych wyłomów w murach miejskich, szturm
przerwano z uwagi na późną porę. Tylko obawa przed
podłożonymi przez Szwedów minami skłoniła oddziały
ochotnicze do zaprzestania walki, gdyż dowódcy nie byli
już w stanie zaprowadzić dyscypliny w podległych im od
działach. Świadkowie tych wydarzeń z uznaniem wyraża
ją się o biorących udział w szturmie ochotnikach. Wespa-
zjan Kochowski, opisując atak na dawny pałac marszałka
nadwornego koronnego, stwierdzał: „Kiedy dano znak do
ataku, najpierw żołnierze, a następnie czeladź obozowa
(którą nazywać ciurami albo hałastrą byłoby krzywdzące)
ruszająnaprzód, podsuwająsię pod obwarowania (nagroda
czekała na tych, co się dzielnie spiszą) i lekceważąc sobie
niebezpieczeństwo, od razu forsują wysunięte umocnienia
przed pałacem Kazanowskiego” 41.
Pełen podżiwu dla postawy „ciurów, woźnic i inszej
drobniejszej czeladzi” był także uczestnik walk pod War
szawą - towarzysz znaku pancernego Mikołaj Jemiołow-
ski”42.
1. Zamek
2. Kolumna Zygmunta III Wazy
3. Klasztory: Bernardynów i Bernardynek
4. Pałac Adama Kazanowskiego (n. H. Radziejowskiego)
5. Kościół i klasztor Karmelitów Bosych
6. Kościół Wizytek
7. Pałac Kazimierzowski
8. Pałac Jerzego Ossolińskiego
9. Pałac Biskupów Krakowskich
10. Kościół i klasztor Dominikanów
11. Kościół św. Ducha
12. Kościół Najświętszej Marii Panny
Karol X Gustaw
Arwid Wittenberg, feldmarszałek Fryderyk Wilhelm Hohenzollern,
szwedzki elektor brandenburski
30 Tamże, s. 363-364.
31 B. Radziwiłł do J.K. Hlebowicza z Malborka z maja lub czerwca
1656 r.; w: Autobiografia Bogusława Radziwiłła, oprac. T. W a s i 1 e w -s
ki, Warszawa 1979, s. 228-231.
Widzimy więc, że wiele archiwaliów nie zdążył B.
Radziwiłł wywieźć z Tykocina wiosną tr. w trakcie
pierwszego swego tamże pobytu.
Działania S. Oskierki pod Tykocinem zaalarmowały
także kwaterę Karola X Gustawa. W systemie bowiem
komunikacyjnym przepraw na Narwi Tykocin odgrywał
istotną rolę. Szwedzi obsadzili nie tylko Pułtusk, ale
Różan, Ostrołękę, Łomżę oraz Wiznę, przejmując
kontrolę nad dorzeczem Narwi i w ten sposób
umożliwiając kontakt swych rozrzuconych korpusów od
Żmudzi po płn. Mazowsze. Spodziewana utrata Tykocina
byłaby bolesną stratą dla dowództwa szwedzkiego,
umożliwiając jednocześnie Litwinom szachowanie
garnizonów sił przeciwnika. Twierdza była dobrze
przygotowana do obrony, gdyż koniuszy opuszczając
Podlasie wiosną tr. wycofał piechotę z regimentu Jana
Berka, zastępując ją nowymi żołnierzami pod
dowództwem nowego komendanta, zaufanego sługi
Bogusława Przypkowskiego”32. Relacje, ilustrujące
działania S. Oskierki pod murami Tykocina, szacowały
przesadnie jego siły nawet na 18 ty sięcy ludzi. W
rzeczywistości dysponował swoim pułkiem i szlachtą
pospolitego ruszenia podlaskiego, wiskiego i łom-
żyńskiego; razem około 2-3 tysięcy ludzi. Jednak
współpraca ze szlachtą, począwszy od ścisłej blokady
twierdzy faktycznie rozpoczętej od 9 czerwca, układała się
od samego początku źle. Pułkownik siłą zmuszał szlachtę,
aby stawiła się pod jego komendę do działań
oblężniczych, a także do aprowizacji swego pułku. Stąd
nie dziwi nas, iż dziesięciotygodniowa blokada twierdzy
nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Doszło nawet
do tego, że dowódcy pospolitego ruszenia ziemi bielskiej
Stanisław Lewicki i Władysław Ołdakowski zostali przez
S. Oskierkę uwięzieni. Stałe jego
54 K u b a l a , Wojna brandenburska, s . 7 .
Warszawy, inni opowiadali się za przeniesieniem działań
do Prus, unikając bitwy z Karolem. Sam kasztelan kijow
ski Czarniecki, cieszący się poważaniem wśród żołnierzy
i niższej kadry dowódczej, obawiał się o wyniki kampanii
i radził prowadzić dalej działania podjazdowe. Spotkał się
wówczas z gwałtowną repliką króla. Jan Kazimierz miał
odpowiedzieć na radzie wojennej 27 lipca: „Wy, pano
wie, nie macie ochoty uczciwie walczyć, szarpana wojna
dotychczas podobała się wam”. Na replikę kasztelana, iż
przyniosła ona duże korzyści Rzeczypospolitej, monarcha
miał odpowiedzieć: „Położą głowę także i ci, którzy mo
ich rozkazów słuchać nie będą”55. Wobec tak gwałtownej
reakcji nikt nie oponował.
Jeśli dialog ów, przekazany nam przez rezydenta gdań
skiego Jerzego Barkmanna, uznamy za mało prawdopo
dobny, to jednak świadczył on o napiętej sytuacji wśród
wyższego dowództwa i potwierdzał opinię, iż decyzje mo
narchy spotykały się ze sprzeciwem części korpusu oficer
skiego. Nie stwarzało to dobrej atmosfery przed rozpoczy
nającą się batalią. Rady Czarnieckiego spowodowały, iż
król nie skorzystał z usług jego chorągwi podczas dwóch
pierwszych dni bitwy warszawskiej, a kasztelan kijowski
pojawił się na Pradze dopiero wieczorem 29 lipca.
Narada z 27 lipca zasługuje na uwagę, gdyż wziął
w niej udział dowódca posiłkowego oddziału Tatarów bu-
dziackich - Subchan Ghazi aga. Wraz z wojewodą san
domierskim Koniecpolskim, wysłanym dla powitania
i doprowadzenia ordy pod Warszawę, stanął w obozie kró
lewskim. Z ochroną, złożoną z kilkudziesięciu ordyńców,
miał przeprawić się rankiem 27 lipca po ukończonym mo
ście na brzeg warszawski. Podobno podzielał on pogląd
ok. 4-5 tys. jazdy, zob. Droysen, Die Schlacht von Warschau 1656,
s. 146.
z Tatarami, a kilkanaście chorągwi pod komendą Gosiew-
skiego znajdowało się w okolicach Pułtuska, maszerując
na Ciechanów. Stawiało to pod znakiem zapytania udział
hetmana polnego litewskiego w batalii warszawskiej.
W skład sił litewskich uczestniczących bezpośrednio w
trzydniowej bitwie pod Warszawą wchodziło pięć pułków
jazdy: królewski pod dowództwem pisarza polnego
litewskiego Aleksandra Hilarego Połubińskiego (795
koni), hetmana wielkiego litewskiego Pawła Sapiehy,
podczaszego litewskiego Michała Kazimierza Radziwiłła,
Krzysztofa Sapiehy i zmarłego wojewody smoleńskiego
Filipa Krzysztofa Obuchowicza.
Pułków wojska litewskiego było więcej, gdyż na ich
czele obok Gosiewskiego, Samuela Oskierki czy cho-
rążego nadwornego litewskiego Zygmunta Słuszki mogli
stać pod Warszawą Michał Pac i Samuel Kmicic62. Z
wielkości pułku królewskiego możemy wnioskować, iż
pozostałe, z wyjątkiem hetmana wielkiego, nie prze-
kraczały 500 koni. Dlatego Litwinów, którzy od dawna
stacjonowali na polach praskich, należy szacować na ok. 4
tys. koni, a uwzględniając jednostki piesze i dragońskie,
ich liczebność przekraczała 5 tys. żołnierzy. Wraz z
dwutysięcznym oddziałem ordy i pospolitym ruszeniem
wszystkie siły polsko-litewskie, które przeprawiły się na
prawy brzeg Wisły, mogły liczyć ok. 34-36 tys. ludzi.
Pamiętajmy także, iż Jan Kazimierz pozostawił zapewne
w Warszawie, gdzie przebywała królowa i jej fraucymer,
kilka rot piechoty polsko-węgierskiej, o udziale której w
bitwie warszawskiej nie mamy żadnych wzmianek
źródłowych63.
62 Zob. Regestr chorągwi, które wyszły z panem chorążym W. Ks.
Lit. w 1655 r. z Litwy do Króla JMci, B. Czart., rkps 2247, s. 85-86;
por. H e r b s t , Trzydniowa bitwa pod Warszawą, s. 304.
63 J. W i m m e r, Wojsko polskie w drugiej połowie XVII w., s. 106
wą s. 307.
szej pracy schematów szyków wojsk sprzymierzonych
z drugiego dnia bitwy sporządzonych na podstawie rycin
Erika Dahlbergha i wykonanych przez Augusta Riesego.
Różnice te dotyczą nie tylko usytuowania poszczególnych
regimentów i skwadronów, ale też identyfikacji dowód
ców tych jednostek. Pewne jest, iż prawe skrzydło zajęła
rajtaria szwedzka, lewe natomiast brandenburska, która
została wzmocniona skwadronami rajtarii szwedzkiej pod
komendą znanych pułkowników: Larsa Krusego, Hansa
von Böddekera, Israela Ridderhjelma i Andrzeja Plantin-
ga. Środek zajęła głównie piechota szwedzka i elektorska.
Oba skrzydła miały być ustawione w trzech rzutach, cen
trum natomiast w dwóch lub trzech; dlatego przed rozpo
częciem bitwy widzimy osiem lub dziewięć odrębnych
jednostek z osobnym dowództwem.
Dowódcami trzech rzutów lewego skrzydła byli: Bran-
denburczyk gen. mjr Krzysztof Kannenberg i dwaj Szwe
dzi - gen. mjr Claes hr. Tott i Hans von Böddeker, do
tychczas pułkownik, mianowany właśnie generałem. Do
wódcą całego zgrupowania jazdy brandenburskiej był graf
Jerzy Fryderyk Waldeck. Trzema rzutami rajtarii prawego
skrzydła dowodzili: pfalzgraf Filip von Sulzbach, graf Ka
rol Magnus von Baden-Durlach i gen. mjr Henryk Horn.
Całą jazdą tego skrzydła dowodził Robert Douglas. Trze
ma brygadami pieszymi, uszykowanymi w dwóch rzutach
na prawym skrzydle, dowodził gen. mjr Bertold Hartwig
von Bülow, a artylerią hr. Gustaw Oxenstiema. Elektor
Fryderyk Wilhelm z przydzielonym mu doradcą, feldmar
szałkiem szwedzkim Karolem Gustawem Wranglem, po
zostawał na lewym skrzydle.
Naczelnym dowódcą zgrupowanej w środku szyku pie
choty był brandenburski generał artylerii Otto Krzysztof
Sparr. Dowódcami większych ugrupowań piechoty elek-
torskiej (brygad) byli dwaj generałowie majorzy: Wolrad
von Waldeck, Joachim Rüdiger Goltz i pułkownik Jan Je
rzy von Sieberg (Syburg) 3.
Oczywiście w trakcie długotrwałej wymiany ognia po
między wchodzącymi do walki skwadronami a przeciw
nikiem Karol X Gustaw wprowadzał liczne korekty do
wcześniejszych ustaleń. Szwedzki monarcha lekceważył
przewagę sił polsko-litewskich, gdyż teren nie nadawał
się do rozwinięcia kilkunastotysięcznej jazdy przeciwni
ka. Stanowił on podmokłą, poprzecinaną licznymi stru
mykami równinę, ograniczoną w odległości 1200-1500 m
od Wisły pasem wydm. Właśnie na owym tzw. tarasie pra
skim, usytuowanym 3-6 m nad średnim poziomem koryta
Wisły, rozegrała się kampania warszawska 1656 r. Od pół
nocnego wschodu pole bitwy ograniczone było mokradła
mi, począwszy od Białołęki po Bródno. Równolegle do
Wisły ciągnęły się, począwszy od kościółka parafialnego
na Kamionku prawie aż po Jabłonnę, wspomniane wydmy
wałowe, których opanowanie stwarzałoby trudną sytu
ację dla obrońców brzegu praskiego. Wzgórza te świetnie
nadawały się na stanowiska artylerii polowej, a obsadzo
ne przez piechotę stanowiły naturalną twierdzę trudną do
zdobycia, narażoną na atak tylko od północy - korytarzem
szerokości ok. kilometra. Teren rozciągający się pomię
dzy Wisłą a pasmem wydm obejmował ok. 10 kilometrów
kwadratowych, lecz, jak wspomniano, pocięty był liczny
mi strumieniami.
Słusznie zatem zauważył Stanisław Herbst, iż rejon ten
nadawał się na założenie obozowiska, ze względu na swój
charakter obronny, lecz w żadnym wypadku nie stwarzał
warunków powodzenia w wypadku szarży dużych mas ka
walerii.
6 Tamże, s. 444—445.
Skurczy, a od południowego zachodu flankowały wspo-
mniane umocnienia.
Jednocześnie przystąpiono od strony praskiej do wzma-
cniania szańca przedmostowego, który obsadzono
piechotą z regimentu podczaszego sandomierskiego Jana
Zamoyskiego. Usypane szańce, które pomimo wysiłku
żołnierzy Grodzickiego nie zostały do wieczora tegoż
dnia całkowicie ukończone, obsadzono całą będącą w
dyspozycji piechotą i dragonią. Stanowiły one potężną
przeszkodę dla atakującego przeciwnika. Reduty te nie
tylko asekurowały się wzajemnie ogniem dział i broni
ręcznej regimentów pieszych, ale zachowane odstępy
pomiędzy nimi umożliwiły częste wypady kawalerii na
pozycje sprzymierzonych, którzy zajmując pozycje
między wałem wydm a Wisłą mieli znacznie utrudnione
możliwości manewrowania swymi oddziałami.
Z rozmieszczenia szańców i redut jasno wynika, jaki
plan obrał Jan Kazimierz. Chodziło o maksymalne wy-
krwawienie sił szwedzko-brandenburskich przed umo-
cnieniami, aby następnie na zmęczonego walką prze-
ciwnika rzucić masy wypoczętej kawalerii z zadaniem
całkowitego jego zniszczenia. Wariant defensywny
przyjęto również ze względu na fakt, iż duża część
oddziałów konnych i pospolitego ruszenia nie przeprawiła
się jeszcze przez Wisłę. Aż do późnego wieczoru
pierwszego dnia bitwy trwała przecież przeprawa wojska
koronnego i jego taborów, więc ustalenie jak wyglądał
szyk przeprawionych oddziałów, jest trudne, tym bardziej
iż w trakcie walk doszło do przemieszczeń.
W szańcach, obok artylerii - 18 dział, stanęła cała
piechota zaciągu cudzoziemskiego, tj. regimenty
Krzysztofa Grodzickiego, Ernesta Magnusa Grotthauza,
gwardia piesza Jana Kazimierza pod komendą Wilhelma
Butlera i część piechoty Jana Zamoyskiego. Oddziały te
liczyły ok. 3300 żoł
nierzy. Mogły znajdować się tu także niektóre roty
piechoty polsko-węgierskiej, jak choćby hetmana polnego
koronnego Lanckorońskiego czy oboźnego koronnego
Andrzeja Potockiego7. Zapewne nieopodal stanęła gwardia
dragońska monarchy pod dowództwem Jana Henryka von
Alten-Bockum.
Kilka zdań należy poświecić polskiej artylerii, biorącej
udział w batalii pod Warszawą. Wiemy, że regimenty
zaciągu cudzoziemskiego miały jedynie po kilka działek
polowych niegroźnych nawet dla przestarzałych umocnień
Warszawy. W trakcie oblężenia stolicy wyszły wszystkie
mankamenty związane z brakiem ciężkiej artylerii
oblężniczej. Bowiem w trakcie zwycięskiej kampanii w
Rzeczypospolitej w 1655 r. Szwedzi zajęli arsenał w
Warszawie, Krakowie i Malborku. W stolicy 8 IX 1655 r.
Karol X Gustaw miał zająć 2 pełne kartauny, 24
półkartauny, 24 ćwierćkartauny oraz kilka moździerzy. W
Krakowie, do którego weszły wojska szwedzkie po
kapitulacji miasta 17 X 1655 r., większość z nich pozostała
w mieście. Natomiast po kapitulacji Malborka (9 III 1656)
Szwedzi pod komendą gen. G.O. Stenbocka znaleźli w
arsenale 2 półkartauny, 2 kolubryny i 62 działa żelazne8.
Tym należy tłumaczyć, że Jan Kazimierz przystępując do
oblężenia Warszawy w czerwcu 1656 r., bazował po-
czątkowo na lekkiej artylerii oraz pożyczonych działach od
dygnitarzy koronnych. Do działań pod stolicą użyto także
dział przyprowadzonych przez Jana Zamoyskiego, który po
zajęciu
7 Wykaz rot polsko-węgierskich, wchodzących wówczas w skład
komputu wojska koronnego, znajdujemy w pracy J. Wimmera, Mate
riały do zagadnienia liczebności i organizacji armii koronnej w latach
1655-1660, „SMHW”, t. IV, Warszawa 1958, s. 526-529; por. H e r b s t,
Trzydniowa bitwa pod Warszawą, s. 310.
8 T.M. N o w a k , Polska artyleria koronna przed wojną 1655-1660
Benedykt Oxenstierna
Bitwa pod Warszawą - pierwszy dzień, 28 lipca 1656 r.
s. 252.
ronnych biorących udział w szarży stali starzy towarzysze,
znani i cenieni w hierarchii wojskowej. Porucznikiem roty
hetmana Potockiego był wówczas Sebastian Machowski,
a husarią Myszkowskiego dowodził Władysław Wilcz
kowski - późniejsi regimentarze, samodzielnie dowodzą
cy większymi ugrupowaniami jazdy.
Wydaje się więc, iż w szarży warszawskiej uczestni
czyło nie sześć chorągwi, w tym dwie litewskie, ale przy
najmniej osiem, tj. obok królewskiej i hetmana Sapiehy
mogły wziąć udział dalsze dwie roty litewskie: dawna Ja
nusza Radziwiłła22 i krajczego litewskiego Michała Kazi
mierza Radziwiłła. Nie wydaje się jednak, aby liczebność
atakujących chorągwi przekraczała tysiąc koni ze względu
na teren, który nie pozwalał rozwinąć większej ich liczby
w trój szeregowym ustawieniu niż 300 kopii w pierwszej
linii. Pamiętajmy także, że liczebność rot, podawana we
dług poszczególnych ćwierci popisowych, znacznie różni
ła się od stanu faktycznego. Popisu bowiem dokonywano
raz na kwartał, a ciągłe straty czy absentowanie się spod
chorągwi towarzystwa jeszcze bardziej zmniejszały ich
stany osobowe. Dwustuosobowe roty husarskie, hetmań
skie, rzadko kiedy liczyły więcej niż 2/3 towarzystwa pod
czas działań wojennych. Chorągwie litewskie po kampanii
nad Wisłą i Sanem były wyniszczone i mocno przetrze
bione. Królewska chorągiew husarska pod Połubińskim
straciła nawet własny sztandar, który król polecił dla niej
wykonać we Lwowie z nowej materii 23.
Podstawowym zadaniem uszykowanej na wzgórzach
praskich husarii było rozerwanie szyków brandenbursko-
22 Według stanu z 9II 1656 rota miała 196 koni, lecz w okresie kam
panii zimowo-wiosennej poniosła duże straty, Ar. Wileńskie (CPAH),
Aps 3410, s. 309.
23 Jan Kazimierz do Aleksandra Hilarego Połubińskiego ze Lwowa
1656,/.w.
biegając wszędzie z dobytą szablą w ręku; prosząc jed
nych, drugim grożąc i czasem tak czule przemawiając do
nich, że niektórym się łzy rzuciły do oczu. Jednym sło
wem, król ten nie znajdował się przy korpusie odwodo
wym, jak zwykle osoby jego stanu, ale w samym ogniu
walki jak prosty żołnierz. Przykład jego nic nie pomógł,
gdyż wraz z rozpoczęciem batalii reszta szlachty w swym
popłochu zmieszała szyki pozostałej armii 33.
Francuz miał zapewne na myśli szlachtę służącą w cho
rągwiach zaciągu narodowego, która nie była skora nad
stawiać karku wobec niepowodzenia chluby jazdy Rze
czypospolitej - husarii. Nie pomogły prośby ani groźby
i Jan Kazimierz mógł tylko płazować ze złości uchodzą
cych z pola walki.
Z listu naocznego świadka wydarzeń, sekretarza kró
lewskiego Mikołaja Szulgi, dowiadujemy się, że musiało
dojść do incydentów pomiędzy królem a oficerami po
szczególnych chorągwi, którzy odmawiali wykonania roz
kazu ponownego ataku na pozycje sprzymierzonych. Oto,
co pisał do sędziego sieradzkiego Zygmunta Stefana Ko
niecpolskiego: „Kwarciane (towarzystwo - przyp. M. N.)
niecnotliwie obstawali, mało jeden chorąży karku nie po
zbył od pałasza JKMci, z którym z bitwy uciekał” 34.
Jakże przypominająte wydarzenia pierwszą walną bitwę
stoczoną przez Jana Kazimierza w kilka miesięcy po swo
jej koronacji, pod Zborowem 15 sierpnia 1649 r. W oba
wie o swe życie część towarzystwa z pospolitego ruszenia
i chorągwi komputowych rzuciła się do ucieczki, ułatwia-
jąc ordyńcom dostęp do obozu. Tylko postawie króla, który
,,uchodzących za chorągwie, za wodze chwytał, animował,
drugich zabijać chciał, żeby nie uciekali”, opanowano sy-
33 D e s N o y e r s, Lettres..., 11 VIII 1656 r. z Łańcuta, s. 2 1 6 .
34 Mikołaj Szulga sekretarz JKMci do Zygmunta Stefana Koniecpol-
skiego, b. m. i. d„ AGAD AR, dz. II, ks. XXI, s. 191-192.
tuację. Jan Kazimierz był nawet zmuszony prosić żoł-
nierzy, aby szli do „wałów i obrony miasta (Zborowa -
przyp. M. N.), wołając: zmiłujcie się, nie odstępujcie mnie
i ojczyzny i racząc hałastrę obozową przednimi trunkami
skłonił ją do wyparcia nieprzyjaciół z przedmieść” 35.
Pod Warszawą nie doszło do tak krytycznej sytuacji, ale i
tu chorągwie komputowe odmówiły wykonania rozkazów
swego monarchy.
Dotychczas w literaturze podawano fantastyczne straty,
jakie ponieść miały chorągwie husarskie uczestniczące w
szarży. Z królewskiej roty litewskiej powróciło podobno
ośmiu towarzyszy. Straty musiały być duże szczególnie
w koniach, do których przede wszystkim mierzyła
piechota, ale nie przekraczały one 20% stanów w
poszczególnych jednostkach. Porównując różnice stanów
osobowych chorągwi, biorących udział w bitwach
trzeciego i czwartego kwartału, otrzymujemy straty jeszcze
mniejsze, wahające się od 10 do 15%. Wiemy jednak, że
po bitwie warszawskiej dokonano pośpiesznej rekrutacji do
chorągwi jazdy na obszarze Mazowsza i Lubelszczyzny.
Rzeczywiście duże straty poniosła królewska husaria pod
Połubińskim. Mogły one przekraczać nawet 1/3 stanu
osobowego tej chorągwi, ale pozostałe roty nie poniosły
już tak wielkich strat. Według badań Herbsta liczba
zabitych mogła dochodzić do 150 osób, ale jest to stan
maksymalny. Straty zatem wahały się od 15 do 20% w sto
sunku do całości sił biorących udział w szarży. Na uwagę
zasługuje bardzo ciekawy epizod tego starcia.
Towarzystwo chorągwi królewskiej okryło się sławą
przede wszystkim na skutek starcia legendarnego już
Jakuba Kowalewskiego z Karolem X Gustawem. O starciu
szwedzkiego monarchy
35 Zob. relację Wojciecha Miaskowskiego spod Zborowa z 22 V I I I
1649, w: Jakuba Michałowskiego wojskiego lubelskiego, a później
kasztelana bieckiego księga pamiętnicza.... wyd. A.Z. H e l c e l , Kra
ków 1864, nr 145, s. 436-437.
z polskim husarzem mamy wiele relacji źródłowych, ale są
one ze sobą sprzeczne36. Pamiętnikarze tacy jak Wespazjan
Kochowski, Samuel Twardowski czy Jakub Łoś uważają,
że był to Jakub Kowalewski (Kowalowski). Mikołaj
Jemiołowski widział w tym husarzu niejakiego
Dąbrowskiego, który, atakując kopią króla szwedzkiego,
ugodził inną osobę z orszaku i w glorii sławy cało
powrócił do obozu. Natomiast autor anonimowej,
współczesnej opisywanym wydarzeniom, kroniczki z lat
1647-1656 widzi w nim niejakiego Odachowskiego.
Rzeczywiście wśród towarzystwa królewskiej chorągwi
husarskiej pod Połubińskim dostrzegamy Konstantego
Odachowskiego, przyjętego do regestru za
wstawiennictwem samego Jana Kazimierza latem 1655 r. . 37
1987, s. 166.
Księża pochowali wielu uczestników bitwy warszaw
skiej, w tym także towarzyszy husarskich z osławionej
szarży w drugim dniu zmagań. I tak za pochówek wspo
mnianego Wojciecha Lipskiego otrzymali ze skarbu Rze
czypospolitej 650 florenów42. W bitwie pod Warszawą po
legło aż siedmiu Lipskich, z których trzech rzeczywiście
odnajdujemy w herbarzach43. Obrazuje to, jak duże straty
ponieśli Polacy nie tylko podczas wspomnianej szarży, ale
w ciągu trzech dni toczących się walk.
Reminiscencje batalii warszawskiej wraz z wyżej
przedstawionymi epizodami dotyczącymi pojedynku hu
sarza z Karolem X Gustawem znajdujemy w licznych
gazetkach ulotnych i listach z tej epoki, które kursowały
po całej Rzeczypospolitej. W jednej z takich relacji, prze
znaczonej dla polskich komisarzy traktujących z Moskwą
w Niemieży, czytamy: „...sam król szwedzki w znacznym
był niebezpieczeństwie od usarskiej kopijej, którą powia
dają, że w potrzebie z konia był zwalony, tylko od księcia
Radziwiłła ratowany, który towarzysza tamtego usara po
strzelił” 44.
Brawurowy atak husarii pod komendą Połubińskiego na
pozycje szwedzko-brandenburskie przyniósł zasłużoną
sławę jemu i towarzystwu królewskiej chorągwi litew
skiej, której przewodził. Wielu spośród towarzyszy już w
trakcie operacji warszawskiej otrzymało szereg nadań od
Jana Kazimierza za zasługi wojenne. Dla przykładu Sa
muel Wojna Jasieniecki, stolnik witebski, otrzymał w obo
zie pod stolicą 30 maja starostwo suraskie w wojewódz
nr 250.
57 Tamże, nr 252.
wojska swego zdesperowawszy zdrowiu, z pola ustępo
wać umyślił” 58.
Widzimy więc, że nie przypadkiem szereg źródeł wy
mienia królewską chorągiew husarską pod pisarzem
polnym litewskim jako tę, która przede wszystkim od
znaczyła się w szarży drugiego dnia batalii warszaw
skiej. Nie ulega wątpliwości, iż to ona na czele pozosta
łej husarii polsko-litewskiej pierwsza starła się z rajtarią
szwedzką. Dlatego wielu świadków opisywanych wyda
rzeń widziało w atakujących husarzach jedynie Litwinów
Połubińskiego, jak gdyby tylko ta chorągiew uczestniczy
ła w szarży. Oto, co pisał w swym pamiętniku towarzysz
znaku pancernego Jakub Łoś: „Chorągiew usarska litew
ska Króla JMci pod komendą pana Połubińskiego, pisa
rza polnego litewskiego, nie patrząc posiłków, skoczyła
z kopijami na ufy rajtarskie tak odważnie, że już wszytko
wojsko szwedzkie mieszać się i tył podawać poczęło było
i z szańczyków, odbiegłszy spansrajtarów, pouciekali byli
Szwedzi” 59.
Wraz z wycofaniem się husarii na pozycje wyjścio
we, sprzymierzeni mogli przystąpić do scalania swoich
rozproszonych skwadronów i ponownego ustawiania sił
zgodnie z opracowanym planem. Dowódcy pośpiesznie
wydawali komendy, gdyż obawiano się ponownego ataku
tych chorągwi polsko-litewskich, które nie brały dotych
czas udziału w walkach. Wbrew opinii kilku relacji bran
denburskich, świadomie wyolbrzymiających zasługi elek
tora i jego żołnierzy w drugim dniu bitwy, Jan Kazimierz
nie użył do walki wszystkich sił. Znaczna część chorągwi
Jan Leszczyński,
wojewoda
poznański
Dragoni z połowy XVII wieku. Trębacz cho
rągwi dragońskiej
22 Tamże.
jąc z zaangażowania sił głównych w drugim dniu bitwy
(atak husarii) rozbić tyłów armii szwedzkiej. Zapewne
wynikało to z ich skromnej liczebności, gdyż zamiast kil
kunastu tysięcy, uczestniczyło w działaniach ok. dwóch
tysięcy ordyńców.
Podczas gdy na Pradze nadal trwały walki z jazdą ko
ronną, w stolicy, niespodziewającej się tak złego obrotu
wydarzeń, powstała niesamowita panika. Wiemy, iż już w
nocy z 29 na 30 lipca Jan Kazimierz nakazał małżonce,
aby szykowała się do opuszczenia miasta, gdyż losy bi
twy nie są pewne. Królowa, która nie dopuszczała do sie
bie myśli o przegranej, oburzona namowami do wyjazdu,
miała odrzec: „Skoro król z tak wielkim wojskiem opusz
cza Warszawę, siedzibę monarchów, ja w niej wytrwam,
z bezbronną gromadką mojego fraucymeru, przygotowana
na najgorsze” 23.
Dopiero nazajutrz, za namowami kanclerza królowej,
Stefana Wydżgi, Ludwika Maria zdecydowała się opuścić
stolicę wraz z dworkami, senatorami i nuncjuszem Pio
trem Vidonim. Ze względu na tłum uciekających, uwożą-
cych cały swój dobytek, królowa udała się w stronę Czer
ska konno, bez karety.
Przybyły na Zamek Jan Kazimierz zwołał natychmiast
senatorów i wojskowych na naradę, aby podjąć decyzję:
bronić miasta czy też ponownie opuścić Warszawę, pozo
stawiając ją bez załogi i straży24. Obecni na naradzie se
natorowie na czele z kanclerzem Stefanem Korycińskim
i podkanclerzym Andrzejem Trzebickim różnili się w
poglądach. Kanclerz miał wówczas zarzucić Krzyszto
fowi Pacowi, późniejszemu kanclerzowi litewskiemu, iż
wszystkiemu winna jest jego nienawiść do Radziwiłłów.
23 K o c h o w s k i , op. cit., s. 208.
24 Z wojskowych w naradzie uczestniczyli m.in. Wilhelin Butler,
Henryk Denhof, Teodor Maydel (Meidel), D r o y s e n, op. cit., s. 150.
Chodziło Korycińskiemu o to, iż oddanie dóbr po Radzi
wiłłach wojsku litewskiemu pchnęło ostatecznie księcia
Bogusława do obozu szwedzkiego i znacznie przedłużało
wojnę o odzyskanie Litwy. Kanclerz zdecydowanie opo
wiadał się za obroną stolicy, której czerwcowe oblężenie
kosztowało tak dużo wysiłku. Bronić Warszawy miała
pozostała piechota i chętni spośród pospolitego ruszenia,
których w rzeczywistości już nie było.
Zdanie kanclerza poparł Jan Leszczyński, który miał
twierdzić, iż wojsko sprzymierzonych nie było w trakcie
działań „tak straszne potędze naszej i kiedy by kawałek
tylko ostrożności było przyłożono, mogło być i to wojsko,
chociaż wszystka potęga nieprzyjacielska złączona była,
na głowę porażone”25. Podobny pogląd reprezentował za
pewne Subchan Ghazi aga, który już wcześniej odradzał
Janowi Kazimierzowi staczanie decydującej batalii.
Inni uczestnicy narady mieli jednak odmienne zdanie.
Twierdzili, iż król winien opuścić stolicę, gdyż miasto
nie jest przygotowane do długotrwałej obrony. Brakuje
żywności i amunicji. Podkreślano, iż Warszawa nie jest
miejscem zbyt istotnym z punktu widzenia wojskowego,
a obsadzenie jej ponownie przez silny garnizon sprzymie
rzonych znacznie osłabi siły przeciwnika. Wreszcie ryzy
ko utraty znacznej części nielicznej piechoty, tak trudnej
do szybkiego odtworzenia, przeważyło.
Jan Kazimierz, wobec spadku autorytetu obu hetmanów,
miał „kupić” rozproszone oddziały, ratując tym samym
wojsko przed dalszymi podziałami, które umożliwiałyby
Karolowi X Gustawowi rozbicie po kolei poszczególnych
zgrupowań. Obawiano się również o los miasta, które i tak
podczas ponadmiesięcznego oblężenia poniosło duże stra
ty, a mury miejskie nie zostały na czas naprawione.
39 Tamże, s. 116.
40 Des N o y e r s , Lettres..., 11 VIII 1656, z Łańcuta, s. 217-218.
Z rozkazu Karola Gustawa nie oszczędzono także zakon-
ników laterańskich, gdyż w trakcie bitwy mieli odprawiać
modły, aby Bóg zesłał klęskę na heretyków.
Być może rzeź Pragi tak mocno przestraszyła magistrat
Warszawy, iż rankiem 31 lipca, mimo iż sprzymierzeni
dopiero zaczęli naprawiać uszkodzony most, wysłali na
brzeg praski pozostałe szkuty i czółna. Obaj wodzowie już
w nocy z 30 na 31 lipca dowiedzieli się o ewakuacji załogi
stolicy. Nie przewidywali tak szybkiego opanowania
miasta. Pod ogniem nawet skromnej załogi odbudowa
mostu musiałaby zająć sporo czasu. Korzystając z
dostarczonych środków, natychmiast przeprawiono dwa
regimenty piechoty pod komendą gen. mjr. Bertolda
Hartwiga von Bülow 41.
W Warszawie zajęli kwatery przede wszystkim ofice-
rowie, żołnierze natomiast pozostali na brzegu praskim, w
pozostałościach dawnego obozu wojsk koronnych.
Dopiero 3 sierpnia obaj wodzowie wjechali do stolicy.
Zajęcie Warszawy przez sprzymierzonych zahamowało
działania obu stron, dając czas Polakom na koncentrację
rozproszonych oddziałów.
15 We g n e r, op.cit., s. 120-121.
Spod Radomia rozpoczął Karol X Gustaw powolny od
wrót w kierunku Prus Królewskich. Po ściągnięciu załóg
z Iłży, Ujazdu i Janowca Szwedzi skierowali się pod Ło
wicz, odsyłając zagrabioną zdobycz do Warszawy.
Monarcha szwedzki z kilku powodów nie mógł konty
nuować rozpoczętej ofensywy. Sprzeciwiał się jej Fryderyk
Wilhelm, który nie widział dla siebie korzyści w dalszym
pochodzie w głąb Rzeczypospolitej, dążył zaś do całkowi
tego opanowania miast Wielkopolski, które przekazał so
jusznikowi Karol X Gustaw. Ponadto wcale nierozbita ar
mia Jana Kazimierza była nadal groźna. 20 sierpnia Stefan
Czarniecki z rozkazu polskiego monarchy na czele 4 tys.
jazdy i 2 tys. Tatarów po przekroczeniu Wisły pod Kazi
mierzem ruszył na Szwedów. Już w nocy z 24 na 25 sierp
nia zniszczył pod Strzemesznem koło Rawy duży konwój
szwedzki, a następnie w okolicy Łowicza pokonał silny
oddział rajtarii szwedzkiej pod komendą gen. mjr. Hansa
Bóddekera. Stanowiło to ostrzeżenie dla Karola X Gusta
wa, iż strona polska wkrótce przejdzie do kontruderzenia.
Około 25 sierpnia armia szwedzko-brandenburska, po
pozostawieniu załogi w Łowiczu, rozpoczęła marsz w kie
runku Zakroczymia, gdzie po sforsowaniu Wisły ruszyli
Szwedzi pod Gdańsk. Także Brandenburczycy wraz z elek
torem, od dawna narzekający na trudy kampanii, rozpoczęli
marsz w kierunku Królewca. Pod koniec sierpnia szwedzka
załoga opuściła Warszawę. Miasto długo pozostawało nie-
obsadzone przez żadne wojska16.
Dla dworów postronnych nie ulegało wątpliwości, iż
zwycięstwo sprzymierzonych w batalii warszawskiej je
dynie przedłużało zmagania wojenne pomiędzy obiema
stronami. Nawet przy współudziale sił Fryderyka Wilhel
ma Szwedzi nie byli w stanie rozbić armii Jana Kazimie
16 Tamże, s. 122.
rza, a tym bardziej zmusić go do podjęcia rokowań, o któ
rych Karol X Gustaw zaczął rozmyślać. Latem 1656 r.
sytuacja Rzeczypospolitej uległa znacznej poprawie. Woj
nę ze Szwecją rozpoczęła Moskwa, uderzając już w kwiet
niu w rejonie Keksholmu i Noterburga. Głównym celem
armii Aleksego Michajłowicza nie była jednak Finlandia,
a Inflanty. W początkach sierpnia padł Dyneburg, na
stępnie zajęto Kokenhausen (Koknese) i Dorpat (Tartu).
Z końcem tego miesiąca siły moskiewskie pod osobistym
dowództwem cara obiegły Rygę.
W tej sytuacji trudno się dziwić, iż Karol X Gustaw po
stanowił skierować główne siły do Prus Królewskich, blo
kując jednocześnie Gdańsk. Przerwanie blokady Gdańska
przez flotę holenderską, a także dwulicowa postawa Danii
i elektora, który wyrażał zgodę na mediację de Lumbresa
i d’Avangoura, jeszcze bardziej komplikowały sytuację. Dla
Szwedów głównym zadaniem było utrzymanie Prus Kró
lewskich z niezdobytym dotąd Gdańskiem. Karol X Gustaw
uległ więc namowom elektora w sprawie mediacji fran
cuskiej, a w razie jej fiaska zamierzał skłonić Rakoczego
i Chmielnickiego do udziału w rozbiorze Rzeczypospolitej.
Próba mediacji francuskiej została przez Jana Kazimie
rza, przebywającego wówczas w Lublinie, przyjęta niechęt
nie. Rokowania w sierpniu i wrześniu wykazały, iż obaj po
słowie sprzyjają Szwedom, pragnąc za cenę zrzeczenia się
przez stronę polską Prus Królewskich doprowadzić do po
koju. Dwór królewski, wobec niepowodzenia pod Warsza
wą i możliwości znacznego przedłużenia wojny, musiał wy
bierać, czy rozpocząć rokowania z Karolem X Gustawem,
czy kontynuować trudne rozmowy w Niemieży z Moskwą
o sojusz i zawieszenie broni na froncie wschodnim. Słusz
nie wybrano tę drugą ewentualność. Podpisany 3 listopada
1656 r. układ z wysłannikami cara dawał stronie polskiej
możliwość skoncentrowania wszystkich sił do walki ze
Szwedami. Stwarzał również nową sytuację w Europie,
gdyż obie strony zobowiązywały się do wspólnej walki ze
Szwecją, a także Brandenburgią, dopóki elektor nie podpo
rządkuje się Janowi Kazimierzowi. Ten punkt był już jed
nak nieaktualny wobec wcześniejszego układu brandenbur-
sko-rosyjskiego z 12 (22) września, w którym elektor za
pewniał sobie neutralność w toczącej się wojnie szwedzko-
-rosyjskiej, a car zobowiązywał Fryderyka Wilhelma, aby
w razie ataku Rzeczypospolitej na Moskwę Prusacy pozo
stali neutralni.
Traktat w Niemieży kładł kres kilkuletniej wojnie pol
sko-rosyjskiej, będąc jednocześnie związkiem przymierza
pomiędzy obu państwami, gdyż polscy komisarze z Janem
Kazimierzem Krasińskim wyrazili zgodę na elekcję cara
jako króla Polski jeszcze za życia Jana Kazimierza. Tylko
pod tym warunkiem Odojewski wyraził zgodę na prze
rwanie działań wojennych i wycofanie sił moskiewskich
z części terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Oczywiście na dworze królewskim w Lublinie zdania co
do kontynuowania rokowań z Moskwą, a głównie wzglę
dem „materii electiones”, były podzielone. Część koronia-
rzy z kanclerzem Korycińskim parła do pokoju ze Szwecją,
uważając, iż jest on bardziej potrzebny Rzeczypospolitej
niż porozumienie z Moskwą, gdyż „moskiewska wojna
łacniej się prowadzić może, bo ta zawsze szczęśliwsza beła
Polakom. Jest co u nich wziąć, jest i co nabyć. Do szwedz
kiej wojny mało serca i umiejętności mamy” 17.
Przeciwne zdanie miała frakcja Leszczyńskich z Bo
gusławem, podskarbim koronnym, i Janem, wojewodą
poznańskim, których popierała większość senatorów i dy
17 Zdanie JMci Pana Kanclerza wielkiego koronnego około Rzeczy
pospolitej in octobri 1656, w: J. K. P1 e b a ń s k i, Jan Kazimierz Waza.
Maria Ludwika Gonzaga. Dwa obrazy historyczne, Warszawa 1862, s.
327-328.
gnitarzy Rzeczypospolitej. Znaczny wpływ na rokowania
w Niemieży wywarła również kampania warszawska. Sta
nowisko delegacji rosyjskiej uległo usztywnieniu nie tylko
na skutek sukcesów oręża Aleksego Michajłowicza w Inf
lantach, ale również wobec niepowodzeń Polaków w woj
nie ze Szwedami. Grożąc ponownym rozpoczęciem działań
wojennych na Litwie, wymogli zgodę polskich komisarzy
na elekcję cara, wbrew instrukcjom Jana Kazimierza.
Sojusz z Moskwą, a także rokowania wiedeńskie, pro
wadzone przez Jana Leszczyńskiego i kasztelana woj
nickiego Jana Wielopolskiego z cesarzem Ferdynandem
III, wskazywały, iż przeciwko Szwedom zawiązuje się liga.
Nie mógł tej groźby lekceważyć szwedzki monarcha. Już
20 listopada 1656 r. zawarł on układ z Brandenburgią, uzna
jący suwerenność elektora w Prusach Książęcych i Warmii.
Ukoronowaniem zabiegów monarchy szwedzkiego był
traktat rozbiorowy Rzeczypospolitej zawarty w Radnot na
Węgrzech 6 grudnia 1656 r. pomiędzy Szwecją, Siedmio
grodem, Brandenburgią, Ukrainą Chmielnickiego i Bogu
sławem Radziwiłłem. Inna jednakże była sytuacja państwa
polskiego pod koniec 1656 r. Traktat z 1 grudnia z Austrią,
choć nie zadowalał dworu polskiego, w nowej, trudnej
sytuacji (najazd Rakoczego) stanowił rękojmię, że Rzecz
pospolita nie pozostanie osamotniona w walce z koalicją
państw „heretyckich”18.
Bitwa warszawska, stoczona w drugim roku wojny pol
sko-szwedzkiej, mimo iż nie przyniosła rozstrzygnięcia,
wywarła jednak swoje piętno na dalszych dziejach zmagań
polsko-szwedzkich w latach 1656-1660. Było to ostatnie
walne starcie ze Szwedami, na które zdecydował się Jan
20 P. E n g l u n d , Lata wojen, s. 3 6.
w sprzęcie i ludziach, ale nie aż takie, jakie prezentuje
w swym opisie autor, a co potwierdzają relacje źródłowe,
pochodzące głównie od strony polskiej, zamieszczone
w niniejszej pracy. W opisie bowiem walk w dniu 30 lip-
ca czytamy: „Wschodnią część mostu chronił szaniec
w kształcie gwiazdy. Wojska sprzymierzone ruszyły do
ataku, przedzierając się przez krzaki, płoty i zbocza umoc
nień. Przerażeni Polacy tylko przez krótki czas stawiali
opór. Ci, którzy znajdowali się w środku szańca, zostali
albo zarąbani, albo wzięci do niewoli. Działa, namioty,
amunicja, żywność i wiele innych rzeczy wpadło w ręce
Szwedów i Brandenburczyków”21. Podsumowując wiel
kość strat obu stron w batalii warszawskiej - polskie sza
cuje autor na 2000 zabitych, nie licząc rannych i wziętych
do niewoli, a sprzymierzonych na 700 ludzi. Rozkładają
ca się olbrzymia liczba ciał ludzkich, grożąca epidemią,
spowodowała, że po uzyskaniu informacji o poddaniu się
stolicy Karol X Gustaw podjął decyzję natychmiastowej
przeprawy na brzeg warszawski, zajmując bez jednego
wystrzału Warszawę. Tak zakończyła się konfrontacja
zachodnioeuropejskiej sztuki wojennej ze staropolską,
opartą na indywidualizmie, spontaniczności i braku dys
cypliny polsko-litewskich żołnierzy.
Dla P. Englunda, jak i innych zachodnich badaczy historii
wojskowości doby nowożytnej, trzon polskich sił zbrojnych
(husaria), który niejednokrotnie decydował o zwycięstwach
oręża Rzeczypospolitej (Kircholm, Kłuszyn, Trzciana etc.)
przeszedł do historii. Było to zasługą rewolucji militarnej,
przez którą przeszła większość państw Europy Zachodniej22
21 Tamże, s. 48.
22 Zob. prace poświęcone rewolucji militarnej: M. R o b e r t s , The
Military Revolution, 1560-1660, Belfast 1956; N. G. P a r k e r , The
Military Revolutions a Mythl\ w : t e g o ż ; Spain and the Netherlands
1559-1659, Glasgow 1979.
w odróżnieniu od krajów położonych w środkowo-wschod
niej Europie, w tym Rzeczypospolitej z przestarzałym sys
temem finansowania armii. Powstanie bowiem kilkusetty-
sięcznych armii wymagało modernizacji struktur państwa,
które zdolne byłyby obsłużyć machinę wojenną działającą
w służbie władcy. Takiej modernizacji nie dokonano bo
wiem w Rzeczypospolitej, choć działania w tym zakresie
podjęto w dobie panowania dynastii Wazów. Wojna zatem
w Europie Zachodniej stała się domeną działań fachowców,
w żadnym wypadku amatorów, jak to często miało miejsce
w Rzeczypospolitej (nominacja na hetmana w. lit. byłego
kanclerza Lwa Sapiehy).
Tezy te potwierdzały prace M. Robertsa23, N.G. Par-
kera24, D. Parrota25 czy J. Blacka26, które mimo istotnych
różnic w podejściu do tematu i okresu funkcjonowania re
wolucji militarnej i jej wpływu na struktury państwa pod
kreślają istotny wpływ tych przeobrażeń na rozwój państw
Europy Zachodniej. Nie ulega bowiem wątpliwości, że
większość państw ówczesnej Europy dysponowało stałymi
siłami zbrojnymi finansowanymi z budżetu centralnego.
Na tym tle Rzeczpospolita odbiegała od standardu, gdyż
obok nielicznej armii stałej (okres do 1648 r.) dysponowa
ła wieloma formami i rodzajami wojsk nieregularnych, fi
nansowanych z różnych źródeł (gwardia JKMci, oddziały
nadworne, powiatowe, ordynackie, Kozaków zaporoskich,
posiłkowe lenników Rzeczypospolitej, a w końcu samo
Piechota (Infantería):
- regiment gwardii pieszej elektora pod komendą płk. Piotra
de la Cave zwerbowany w Prusach Książęcych; dowódcami
kompanii byli: ppłk Otto von Prömock, kpt. Kasper Christoff
Klitzing, kpt. Friedrich Wilhelm von Rödern, kpt. leutnant
Hans Heinrich von Schlabrendorff.
- regiment gen. mjr. Joachima Rüdigera Goltza; dowódcami
kompanii byli: kpt. leutnant Johann Siegmund von Wal
dau, ppłk Dietlof Friedrich von Barfus, Oberstwachtmeister
Hennig Klenck oraz kapitanowie: Heinrich Adam von der
Osten, Bertold Kracht, Hans Christoph Zacharias von Ro-
chow, Christian Weyler oraz Albrecht Döberitz.
- regiment gen. mjr. grafa Wolrada von Waldeck od IX 1655
r. w Prusach Książęcych.
- regiment gen. broni grafa Ottona Krzysztofa Sparra sformo
wany w kwietniu 1655 r. w Liepstadt i Minden, od IX 1655
w Prusach Książęcych; dowódcami kompanii wg stanu z X
1656 r. byli: kpt. leutnant Hans Lehmann, ppłk Moll. Obe-
4 Był to regiment brandenburski przekazany przez elektora jako od
dział posiłkowy Karolowi X Gustawowi zgodnie z układem z Królewca
171 1656. Jeden skwadron Kanitza wziął udział w bitwie warszawskiej,
Te s s i n, op.cit., t. 1 , s. 201 .Wg S. Augusiewicza dowódcą jednego z
regimentów dragonii był płk Elias von Kanitz zapewne z tejże rodziny
co ww.; Skład i liczebność stałej armii w Prusach Książęcych, s. 35.
5 Według Carlboma, który korzystał ze szwedzkich akt skarbo-
Piechota (Infantería):
- gwardia piesza Karola X Gustawa pod komendą Bengta
Nielssona Skytte19
- regiment Smaland (Kronoberg) pod dowództwem grafa Ka
rola Gustawa Wrangla20
- regiment Upland pod komendą płk. Nisbetta21
- regiment Sudermanland pod komendą płk. Vitinghoffa22
- regiment Hàlsinge pod komendą płk. Lowenschilda (Lager-
skjôlda, Leyonskiôlda)23
Karol Sparr.
- regiment Westgothen (Skaraborg) pod komendą płk. Jana
Nehra (Nairn) 24
Dragonia
- regiment księcia Bogusława Radziwiłła 285
- regiment karelski 26
Wojsko litewskie
Ze znajdujących się wówczas pod Warszawą pułków litew
skich znamy jedynie pięć:
- hetmana wielkiego litewskiego Pawła Sapiehy (tu znajdo
wały się chorągwie husarska i pancerna po Januszu Radzi-
wille, przejęte przez Sapiehę)
- królewski pod komendą Aleksandra Hilarego Połubińskie-
go (w jego skład wchodziły dwie chorągwie husarskie: kró
la i hetmana wielkiego Sapiehy)
-księcia Michała Kazimierza Radziwiłła, podczaszego li
tewskiego, z jego chorągwią husarską
- Krzysztofa Sapiehy
- zmarłego wojewody smoleńskiego Filipa Krzysztofa Obu-
chowicza.
Armia koronna
W jej skład wchodziły:
- zaciężne oddziały jazdy i piechoty (ok. 21-22 tys. ludzi)30
29 Zob. komput chorągwi litewskich, które wyszły do Korony w 1655
i 1656, B. Czart., rkps 2247, s. 85-86.
30 Wojsko koronne, które przybyło pod Warszawę w czerwcu 1656
ŹRÓDŁA
OPRACOWANIA
Wstęp .................................................................................. 5
Rzeczpospolita powstaje.................................................... 11
Odzyskanie Warszawy...................................................... 43
W oswobodzonej stolicy.................................................... 93
Pierwsze starcie (28 lipca) ................................................140
Wspaniała szarża (29 lipca) ............................................. 162
Zwycięstwo sprzymierzonych?......................................... 217
Zakończenie........................................................................248
Aneks .................................................................................280
Bibliografia.........................................................................292