Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 127

KAROL OLEJNIK

HISTORYCZNE BITWY

KAROL OLEJNIK
,

GŁOGOW 1109

Dom Wydawniczy Bellona


Warszawa 1999
WSTĘP

Zmagania polsko-niemieckie w okresie istnienia naszego


państwa wczesnofeudalnego nieomal od zarania wzbudzały
zainteresowanie dziejopisów. Pomijając relacj e powstałe we
wczesnym średniowieczu, już w XV wieku pierwsza wielka
synteza naszych dziejów, autorstwa Jana Długosza, jest tych
zainteresowań doskonałym przykładem. Wprawdzie czcigod­
nemu kanonikowi krakowskiemu można bez trudu wytknąć,
że nie wspomina nic o słynnym starciu pod Cedynią, ale to
swoiste przeoczenie (Długosz nie znał naj starszych źródeł
niemieckich, w tym naj bardziej kompetentnego w tej kwestii
Thietmara) nie dotyczyło wydarzeń z epoki Bolesława
Krzywoustego. Pośród wielu kampanii wojennych i bitew,
rozegranych na naszych zachodnich rubieżach zarówno przez
Mieszka, jak i też przez Bolesławów (Chrobrego, Śmiałego
i Krzywoustego), kampania z 1 1 09 roku zajmowała miejsce
szczególne.
Przyczyn takiego stanu rzeczy było wiele. Do najważniej­
szych pośród nich zaliczyć należy fakt, że występujący
wówczas przeciwko Polsce monarcha niemiecki Henryk V czy­
nił to z niespotykanym rozmachem. Siły napastników szeroko
rozlały płomienie wojny, utrwalając tym samym to wydarzenie
4

w pamięci współczesnych i potomnych. Po wtóre, podczas


tych orężnych zmagań miały miejsce wydarzenia szczególnie
dramatyczne, jak chociażby wytrwała (i skuteczna) obrona
Głogowa czy zwycięska dla Polaków bitwa nieopodal Wro­
cławia, zwana bitwą na Psim Polu" . Wprawdzie niezwykle
"
sugestywny j ej obraz, pozostawiony przez Wincentego Ka­
dłubka w jego Kronice, jest dziś przez badaczy dość sceptycz­
nie oceniany, a niekiedy nawet negowany, jednakże to
właśnie on zapisał się trwale w potocznej świadomości
historycznej .
Trzeci powód szczególnego traktowania wojny 1 1 09 roku
wynika stąd, że była to wojna wieńcząca niejako okres
zmagań cesarstwa z Polską Piastów, z których to walk
państwo nasze wyszło obronną ręką.
Przeciwnik, który od czasów M ieszka I nieprzerwanie
usiłował narzucić nam swoją zwierzchność (zarówno politycz­
ną, jak też kościelną), na krótko tylko - w czasach panowania
marzycielskiego Ottona III - zmienił taktykę postępowania
na pokojową. Poza tym krótkim okresem walka orężna
odgrywała rolę pierwszoplanową, a wojna roku 1 1 09 ten cykl
zmagań zakończyła. Wydarzenia późniejsze, jak chociażby
najazdy z roku 1 1 46 czy 1 1 57, odnosiły się do zupełnie już
innej sytuacji, gdy Polska, pozostając w rozdrobnieniu feudal­
nym, nie mogła skutecznie stawić napastnikom czoła. Warto
też pamiętać, że w okresie rozdrobnienia feudalnego zmieniły
się w znacznej mierze formy nacisku na nasze zachodnie
rubieże. Cesarstwo, rozpadające się pod wpływem przemian
wewnętrznych (których motorem był intensywny rozwój form
feudalnych), w miejsce dotychczas stosowanej agresj i orężnej
coraz częściej stosowało agresję ukrytą. Na dłuższą metę była
ona nie mniej groźna, a polegała na masowym napływie na
nasze ziemie przybyszów-kolonistów. Procesy te dotyczyły
w szczególności ziem Ś ląska i Pomorza Zachodniego, chociaż
później dotknęły one także Ziemi Lubuskiej i Wielkopolski.
A zatem zmagania wojenne Bolesława Krzywoustego kończyły
5

wojenne konflikty Polski z Niemcami we wczesnym średnio­


wieczu; następne wieki przyniosły zagrożenie ze strony
niemieckiego żywiołu w postaci Zakonu Krzyżackiego, ale to
już miało miejsce na innym froncie działań.
Szczęśliwym dla historyków zbiegiem okoliczności, te
odległe wydarzenia zostały stosunkowo dobrze utrwalone
w postaci przekazów pisanych. Są to zarówno źródła obce
(głównie niemieckie i czeskie), jak też rodzime. O ile jednak
w obcych przekazach, takich jak Kronika Czechów Kosmasa,
niemieckie Roczniki Magdeburskie i Roczniki Hildesheimskie
czy u bawarskiego kronikarza Ekkeharda, zagadnienia doty­
czące tego konfliktu zajmują niewiele miejsca, to w przeka­
zach polskich rzecz wygląda zgoła inaczej . Pośród tych
ostatnich szczególne miejsce przypada dwom naszym najstar­
szym kronikom, autorstwa Galla Anonima i Wincentego
Kadłubka.
Nieznanego pochodzenia autor pierwszej kroniki (Gallem
został nazwany dopiero w XVI stuleciu) pisał swoj e dzieło
prawie bezpośrednio po zakończeniu zmagań 1 1 09 roku, bo
w latach 1 1 1 3- 1 1 1 7. Uwzględniaj ąc, że przebywał on na
dworze książęcym, a zatem korzystał nie tylko z materiałów
pisanych, ale przede wszystkim z ustnych przekazów uczest­
ników wojny, możemy być właściwie pewni, że jego relacja
jest wiarygodna. Nieco tylko umniejsza ją apoteozujący
charakter dzieła, które miało na celu przede wszystkim sławić
Bolesława Krzywoustego, a tym samym podlegało pewnym
regułom stosowanym w średniowiecznym przekazie, tzw.
historiografii typu "gesta" . Owe "gesta" , czyli godne pamięci
potomnych czyny bohatera kroniki (księcia Bolesława zwanego
Krzywoustym, a także całej dynastii piastowskiej ), zdominują
zatem opis woj ny 1 1 09 roku. Wszelako obok nich znajdziemy
na kartach źródła szereg cennych uwag, np. na temat stosunku
polskiego dworu do niezależności od Niemiec czy relacj i
pomiędzy Polską a Czechami. Szczęśliwie dla naszych roz­
ważań, których celem jest ukazanie całej kampanii polsko-
6

-niemieckiej i bitwy pod Głogowem, wydarzenia wojenne


zostały w przekazie Galla Anonima potraktowane szczególnie
wnikliwie. Pozwala to na w miarę wszechstronne odtworzenie
sytuacj i militarnej Polski na szerokim tle pola walki, na
poznanie organizacji, uzbrojenia czy wyposażenia armii,
a także uwarunkowań orężnych zmagań, wynikaj ących
z ukształtowania teatru działań.
Drugi z wymienionych przekazów, Kronika polska Mi­
strza Wincentego (zwanego Kadłubkiem), powstał na po­
czątku XIII stulecia. Jego autor był człowiekiem wykształ­
conym, znał reguły konstruowania syntezy wydarzeń dzieją­
cych się w przeszłości, toteż podczas pisania dzieła wyko­
rzystał wiele dostępnych wówczas materiałów źródłowych,
w tym także przekaz ówczesnej tradycji. Prawdopodobnie
pod jej wpływem Wincenty wprowadził do swoj ego dzieła
epizod bitewny, który rozegrał się pod Wrocławiem, a pod
j ego piórem przybrał rozmiary "wielkiej bitwy na Psim
Polu" . Jak już wspominaliśmy, na temat tego fragmentu
przekazu zdania historyków są podzielone: od powątpiewa­
nia w jego wiarygodność aż po całkowitą akceptację. Z du­
żym prawdopodobieństwem można jednak przyjąć, że Mistrz
Wincenty wywiódł swoj ą relację z lokalnej tradycj i śląskiej,
która w miarę oddalania się w czasie od wydarzeń 1 1 09
roku ten stosunkowo niewielki epizod potęgowała i ubar­
wiała. Do kwestii tej jeszcze powrócimy, podobnie jak do
innych przekazów, które także wnoszą do omawianego
problemu interesujące relacje.
Na zakończenie tego krótkiego omówienia źródeł winniśmy
uczynić pewne istotne zastrzeżenie. Otóż podczas omawiania
polsko-niemieckich zmagań wojennych z 1 1 09 roku nie można
ograniczyć się wyłącznie do ich analizy. Zrozumienie tych
zagadnień wymaga przedstawienia szerszego kontekstu histo­
rycznego. Siłą rzeczy zatem będziemy musieli niejednokrotnie
cofnąć się do czasów wcześniej szych - okresu rządów
Władysława Hermana, a nawet dalej , aż po Mieszka I
7

i Chrobrego. Zmusza nas to do odwoływania się do wcześniej­


szych źródeł, że wspomnimy niemiecką Kroniką Thietmara.
Z tego samego powodu, aczkolwiek w mniejszym zakresie,
sięgamy po źródła węgierskie czy czeskie; pośród tych
ostatnich szczególnie cenne informacje zawiera Kronika
Czechów pióra Kosmasa z Pragi.
POLSKA NA PRZEŁOMIE XI I XII STU LECIA

KSZTAŁT PAŃSTWA, STOSUNKI WEWNĘTRZNE,


PRZEMIANY SPOŁECZNE I EKONOMICZNE

W dziejach polskiego państwa wczesnofeudalnego można


wyodrębnić kilka różniących się okresów. Najpierw pod rządami
Mieszka I , w wyniku stopniowo narastających przemian,
plemienne państewka słowiańskie wstąpiły na drogę feudalnej
integracj i i w drugiej połowie X stulecia przybrały kształt
państwa wczesnofeudalnego. Procesy te nie zawsze przebiegały
harmonijnie i bezkonfliktowo, toteż w historiografii można się
spotkać ze stwierdzeniem, że ich nader istotnym elementem były
tzw. wojny integracyj ne. Uwzględnianie tego jest o tyle istotne,
że zjawisko to łączyło się ze stopniowym wykształcaniem
militarnych struktur młodego państwa. Tak się szczęśliwie
składa, że o rozmiarach i znaczeniu tego procesu zaświadcza
zapis arabskiego podróżnika Ibrahima ibn Jakuba, który,
zwiedzając w owym czasie ziemie słowiańskie, zbierał informa­
cje także na temat państwa Mieszka I . Po stwierdzeniu, iż jest
ono "najrozleglejsze" pośród innych, podobnych słowiańskich
państewek, autor dał interesujący opis budowania grodów,
a także charakterystykę wojsk księcia Polan, stwierdzając m.in.:
9

,,( . . . ) Pobierane przez niego (tj . Mieszka - uwaga moja


K. 0.) podatki ( ... ) idą na żołd jego mężów ( . . . ) . Ma on trzy
tysiące pancernych, podzielonych na oddziały, a setka ich
znaczy tyle, co dziesięć secin innych wojowników. Daj e on
tym mężom odzież, konie, broń i wszystko, czego tylko
potrzebują" l.
Tym sposobem dowiaduj emy się, że w drugiej połowie
X stulecia funkcj onowała pod rządami Mieszka l silna struktura
drużynna, co (obok wciąż obowiązującej zasady udziału całej
ludności w pospolitym ruszeniu zbrojnym) pozwalało na
stopniowy rozrost stanu posiadania państwa. Proces rozbudowy
siły wojskowej trwał nieprzerwanie, toteż gdy autor później­
szego źródła (Kroniki Galla) chciał podkreślić potęgę następcy
Mieszka l, uciekał się do przytoczenia danych na temat j ego
hufców zbrojnych. Z pewną emfazą Gall podaje:
,,( . . . ) Większe są zaiste i l iczniejsze czyny Bolesława, aniżeli
my to możemy opisać lub prostym opowiedzieć słowem.
Albowiem jakiż arytmetyk mógłby żelazne jego szyki dość
pewną określić cyfrą, a cóż dopiero przytoczyć opisy zwycięstw
i triumfów w takiej mnogości! Z Poznania bowiem 1 300
pancernych rycerzy i 4000 żołnierzy z tarczami, z Gniezna 1 500
pancernych i 5000 tarczowników, z Włocławka grodu 800
pancernych i 2000 tarczowników, z Giecza 300 pancernych
i 2000 tarczowników, ci wszyscy niezwykle waleczni i wprawie­
ni w rzemiośle wojennym występowali do boju za czasów
Bolesława Wielkiego. Co do rycerstwa z innych miast i zamków,
to wyliczać je byłby to zbyt długi i nieskończony trud ( . ..)" 2 .
Tak rozbudowane struktury militarne syna Mieszka I w znacz­
nym stopniu przesądzały o możliwościach prowadzenia dyna­
micznej polityki. Badania historyków w całej rozciągłości te
przypuszczenia potwierdzają, a wynika z nich, że w czasach

I Relacja Ibrahima ibn JakI/ba z podróży do krajów slOlviOl;skich


[w:] MOlll/menta Poloniae Historica, N. S., t. I, Kraków 1 946, s. 50.
2 A n o n i m tzw. G a I I, Kronika polska, przekl. R. Grodecki, Wroc­
law-Warszawa-Kraków 1 965, ks. I, 8 (dalej cytowany jako: G a I I, Kronika).
10

panowania Bolesława Chrobrego państwo przeżywało szcze­


gólnie intensywny rozwój terytorialny, prowadziło dynamiczną
politykę zagraniczną i ostatecznie wykształciło niezbędne do
jego funkcj onowania instytucje. Wszelako zwrócono też
uwagę, że rozrost terytorialny był nieco ponad miarę, że
przekraczał on w gruncie rzeczy możliwości zintegrowania
nowo podporządkowanych obszarów z pozostałymi ziemiami,
a ponadto potęga Chrobrego niejako sprowokowała niechęt­
nych Polsce sąsiadów (nie tylko Niemców, ale także Czechów
i Ruś) do powściągnięcia polskich apetytów, co w konsek­
wencj i doprowadziło do tego, że już pod rządami Mieszka I I
zaczęły się kłopoty. Doprowadziły one d o załamania się
centralnej władzy państwowej w latach 1 037- 1 039, kiedy to
książę Kazimierz został wygnany z kraju, a na większości
obszarów Polski rozgorzało powstanie ludowe. Wówczas to, jak
pisze kronikarz, ,,(... ) niewolnicy powstali na panów, wyzwoleń­
cy przeciwko szlachetnie urodzonym, sami się do rządów
wynosząc ". Ten wewnętrzny chaos (Gall nazywa to "nękaniem
od swoich") zostaje zwielokrotniony przez najazdy ze strony
Rusi i Czech. Szczególnie ostatni atak, wykonany przez księcia
Brzetysława, spustoszył ziemie polskie aż po Gniezno, Poznań
i Giecz. Ponadto Brzetysław nie tylko wywiózł z Polski ogromne
łupy i uprowadził rzesze niewolników, ale pozostawił w grodach
dzielnicy śląskiej swoje załogi.
Po tym okresie załamania rozpoczął się powolny proces
odtwarzania aparatu państwowego, a także odbudowy prestiżu
Polski na arenie międzynarodowej . Sprawiła to zręczna
polityka księcia Bolesława Śmiałego, który, opowiedziawszy
się po stronie papieża w j ego sporze z cesarzem, uzyskał
zgodę Rzymu na swoją koronacj ę w roku 1 076. Wszelako za
tym powszechnie uznanym aktem, świadczącym o znaczeniu
książęcej pozycji, a nawet za licznymi sukcesami orężnymi
Bolesława Śmiałego (w walkach z Czechami i Rusią) nie szło
poparcie rodzimych feudałów. Możni niechętnym okiem
spoglądali na poczynania silnego władcy, który nie kwapił się
11

do przekazywania im swoich uprawnień do pełnego korzystania


z nadań ziemskich, z praw sądowych i innych dochodowych
atrybutów, do których spełniania zobowiązany był ogół
ludności. Narastający sprzeciw feudałów doprowadził do
konfliktu pomiędzy królem Bolesławem Śmiałym a przewo­
dzącym opozycj i biskupem krakowskim Stanisławem ze
Szczepanowa. Męczeńska śmierć biskupa i w konsekwencj i
wygnanie monarchy z kraju stanowiły punkt zwrotny, od
którego rozpoczął się etap przygasania blasku naszego państwa.
W historiografi i mówi się, że Polska wkroczyła wówczas
w okres tzw. drugiej monarchii wczesnofeudalnej, która
zakończyła się decyzją Krzywoustego o podziale państwa na
dzielnice (w roku 1 1 38). Faktem jest, że wyróżniany w ten
sposób okres w naszych dziejach będzie się charakteryzował
przede wszystkim pulsującym jakby konfliktem pomiędzy
władzą centralną a lokalnymi dążeniami możnych. Bez
nadmiernego wdawania się w szczegóły, już pobieżny rzut
oka na tamte lata pozwala stwierdzić zasadniczą różnicę
między pozycją władcy wobec możnych w okresie panowa­
nia np. Bolesława Chrobrego a Władysława Hermana. Są to
wszelako zagadnienia interesujące przede wszystkim histo­
ryków ustroju, w mniejszym zaś stopniu przydatne dla
naszych rozważań.
Tendencja do osłabiania władzy książęcej , która dała się
zauważyć już w czasach Bolesława Ś miałego, nasiliła się
w następnych latach. Naj lepszym jej przykładem był fakt, że
Bolesław Ś miały wprawdzie siłą rozprawił się z biskupem­
-opozycj onistą, ale przypłacił to wygnaniem z kraju. Potem
proces ten uległ gwałtownemu przyśpieszeniu. I tak zderzenie
następcy Bolesława Ś miałego - Władysława Hermana
- człowieka słabego i ostrożnego - z dynamicznym i am­
bitnym przedstawicielem feudałów - wojewodą Sieciechem
doprowadziło do niebywałego wzrostu znaczenia tego ostat­
niego, który - wyposażony przez księcia w Ii�zne atrybuty
władzy - naraził się innym wielmożom, a nawet niektórych
12

z nich zmusił do ucieczki z kraju. To zapewne właśnie ci


uciekinierzy spowodowali, że do Polski powrócił starszy syn
Hennana - Zbigniew, dotychczas przebywaj ący na terenie
Niemiec, gdzie sposobił się do stanu duchownego. Pod
wpływem feudałów Hennan uznał Zbigniewa (który był j ego
synem z nieprawego łoża) za legalnego potomka, a krok ten
spowodował dodatkowe komplikacje.
W roku l 097 Władysław wydzielił synom dzielnice, a tym
samym doprowadził do faktycznie pierwszego w dziejach
Polski podziału władzy pomiędzy księcia i j ego dwóch synów,
tzn. Zbigniewa i Bolesława Krzywoustego. W ramach tego
podziału Zbigniew otrzymał Wielkopolskę i Kujawy, natomiast
Bolesław - Ś ląsk i Małopolskę. Pozornie kraj funkcjonował
na dotychczasowych zasadach: identyczne były relacj e pomię­
dzy księciem a feudałami, takie same zasady powoływania
siły zbrojnej , bicia monety itd. Ale równocześnie nieprzerwanie
trwał proces, który zmierzał do rozsadzenia tych centralnie
zawiadywanych struktur. Polegał on, naj ogólniej mówiąc, na
tym, że stale wzrastająca klasa feudałów dążyła do osłabienia
władzy książęcej , aby przejąć jej prerogatywy w stosunku do
ogółu ludności. Klasa feudałów wzrastała, bowiem książę,
poprzez nadania ziemskie na jej rzecz, starał się zaskarbić ich
wierność i poparcie. Po raz pierwszy liczba tych nadań
wzrosła wyraźnie po wyj ściu państwa z kryzysu (w połowie
XI wieku); druga ich fala miała miejsce bezpośrednio po
wygnaniu z kraju Bolesława Ś miałego. Także Władysław
Hennan, a później każdy z jego synów, proces ten nieprzer­
wanie kontynuował.
Paradoksalnie owe działania, zmierzające do pozyskania
sobie obdarowywanych feudałów, przynosiły odwrotny skutek,
bowiem w ten sposób obdarowujący raczej przysparzał sobie
przeciwników. Silniejsi liczebnie feudałowie tym bardziej
bowiem naciskali na księcia, starając się uzyskać dla siebie
możliwie najwięcej uprawnień w odniesieniu do swoich
poddanych. Dla możnych gwarantem pożądanego przez nich
13

rozwoju wydarzeń były niesnaski pomiędzy panującym a j ego


następcami. Tego typu zabiegi w czasach Władysława Her­
mana znalazły swoje odzwierciedlenie w podsycaniu sporów
pomiędzy ojcem a synami, na skutek czego pozycja księcia
wyraźnie osłabła. Nie miejsce tu na szczegółowe omawianie
tych spraw, toteż poprzestańmy na krótkim scharakteryzowaniu
sytuacj i wewnętrznej w chwili, gdy w czerwcu 1 1 02 roku
zmarł książę Herman i zaistniała kwestia przejęcia władzy
w państwie.
Jak j uż wspomnieliśmy, pierwsze symptomy podziału
państwa pojawiły się w roku 1 097, kiedy to na mocy
decyzj i ustępliwego wobec feudałów Władysława Hermana
Zbigniew otrzymał "w dzierżawę" Wielkopolskę, a Bolesław
- Ś ląsk. Obydwaj młodzi książęta posiadali od tamtej
chwili prawo do utrzymywania własnych (dzielnicowych)
sił zbrojnych i lokalnych aparatów administracj i . Dyspo­
nowanie własnym wojskiem było szczególnie ważnym
atrybutem dla ambitniejszego z braci, tj . Bolesława Krzy­
woustego, który w tym czasie doszedł do tzw. lat sprawnych
( 1 2 ) i mógł doskonalić dane mu przez naturę (j ak utrzymuje
Gall Anonim) zdolności do wojaczki. Dalszym krokiem
w tym kierunku było pasowanie Bolesława na rycerza
(w 1 1 0 1 roku), co nabierało znaczenia w obliczu czekającej
braci rozgrywki o tron po śmierci Władysława Hermana.
Otwarty konflikt pomiędzy braćmi o dominację w państwie
został jednak poprzedzony ich wspólnymi działaniami prze­
ciwko utrzymującej się na książęcym dworze silnej pozycj i
Sieciecha.
Wielmoża ten poprzez swoje wpływy ingerował w rządy
juniorów, a nawet posunął się do próby zamachu na życie
młodszego z nich, czyli Bolesława. Książęta słusznie mogli
się obawiać, że w przyszłości będzie on dążył do całkowitego
zagarnięcia władzy. Aby temu zapobiec, zawarli w roku 1 099
przymierze, a ponieważ Herman stanął w obronie Sieciecha,
obaj synowie wystąpili zbrojnie przeciwko ojcu, w wyniku
14

czego Bolesław zajął Kraków i Sandomierz, a Zbigniew


oblegał Hermana w Płocku. Dalsza eskalacja tego groźnego
konfliktu najwyraźniej nie leżała w interesie feudałów, bowiem
w roli mediatora wystąpił arcybiskup Marcin, a finał całej
sprawy źródło przedstawia w sposób następujący:
, ,( . . . ) A zatem po pewnym czasie młodzi książęta zebrali
dostojników i wojska i stanęli obozem naprzeciwko grodu
płockiego, po drugiej stronie Wisły. Tam ( . . . ) arcybiskup
Marcin, wiemy starzec, z wielkim trudem i z wielką przezor­
nością załagodził gniew i niezgodę między ojcem a synami.
Tam książę Władysław, jak mówią, pod przysięgą stwierdził,
iż już nigdy więcej nie zatrzyma przy sobie Sieciecha ( . . . ).
Ostatecznie chłopcy zmusili starego oj ca do tego, by przez
wygnanie Sieciecha z Polski spełnił ich pragnienie. ( . . . ) nigdy
już później nie było mu danym sprawować żadnej władzy" 3.
Niestety, to załagodzenie konfliktu w łonie dynastii było
tylko chwilowe. Z nową siłą wybuchnął on po śmierci starego
księcia w czerwcu 1 1 02 roku.
Wedle Galla, , ( ... ) skoro zaś obaj bracia przybyli, zanim
,

jeszcze pochowali ojca, doszło pomiędzy nimi do wielkiego


sporu o podział skarbów i królestwa. ( . . . ) każdy z braci zajął
część przypadłą mu z podziału. Bolesław atoli, jako prawy
syn, otrzymał dwie główne stolice królestwa (tzn. praw­
dopodobnie Kraków i Sandomierz - uwaga moja K. 0. )
i część kraju ludniejszą" 4 . Kronikarz skupia się wprawdzie na
poczynaniach zwaśnionych synów Władysława Hermana, ale
nie ulega wątpliwości, że bez wyraźnego poparcia różnych
grup feudałów, opowiadaj ących się bądź za Zbigniewem,
bądź za Bolesławem, zamieszanie nie mogłoby osiągnąć
takiej dynamiki. Tymczasem konflikt przybrał postać woj ny
domowej , która trwała prawie 9 lat.
Literatura przedmiotu jest zgodna co do tego, że w swoich
zabiegach o przejęcie władzy w całym państwie Krzywousty
J Tamże, ks. I I , 1 6.
4 Tam że, ks. I I , 2 1 .
15

kierował się głębszą myślą polityczną, nie tylko zaś wąsko


pojmowanym interesem osobistym. Młody książę miał niewąt­
pliwie w pamięci zabiegi swoj ego wielkiego imiennika
- Chrobrego, jak też niezbyt odległe czasy silnych rządów
Ś miałego, i chcąc im dorównać, parł do konfliktu ze Zbig­
niewem, aby wyeliminować brata-rywala. Było dlań oczywiste,
że skoro chce urzeczywistniać swoje orężne i polityczne plany
(zabezpieczyć Wielkopolskę od północy, do czego było
konieczne powtórne podporządkowanie Polsce Pomorza, ry­
walizować z Czechami o posiadanie ziem położonych nad
granicą południową), a wedle przekazu Galla, ,,( . . . ) rozpierała
go żądza rycerskiej sławy i orężnych czynów" , może to
realizować jedynie przy wykorzystaniu możliwości całego
państwa, nie zaś jednej tylko dzielnicy.
Nieoceniony Gall podaje, że skoro tylko Bolesław objął
przypisany mu przez ojca nadział, natychmiast ,,( ... ) wzmoc­
niony rycerstwem i radą ( ... ) zaczął składać dowody dzielności
ducha i siły ciała" . Jeżeli nawet przyjmiemy, że kronikarz
podbarwia nieco obraz, choćby w celu przypodobania się
swojemu chlebodawcy, to analiza kolejnych poczynań Krzywo­
ustego wykazuje, że prowadził on od początku zręczniejszą
politykę aniżeli jego brat. Znalazło to swój wyraz przede
wszystkim w poczynaniach wobec sąsiadów. Bolesław, za
radą otaczaj ących go wielmożów, przyjął, że najgroźniejszym
dlań nieprzyjacielem są Czechy, a to z racji dążeń do silnego
władania Polski nad Ś ląskiem. Posiadanie tej dzielnicy było
- ze względów strategicznych - niezbędne dla utrzymania
zarówno granicy południowej , jak też zachodniej . Aby zmniej­
szyć zagrożenie ze strony Pragi, zapewnił sobie poparcie Rusi
(poprzez małżeństwo z córką Ś więtopełka, księcia Kijowa,
i zawiązanie z nim sojuszu wojskowego), a także pozyskał
przychylność Węgier, zawieraj ąc z tym państwem układ
zaczepno-odporny.
W kategoriach naj pilniejszych zadań traktował też Krzywo­
usty konieczność przywrócenia polskiej zwierzchności nad
16

Pomorzem, które po przerwaniu krótkotrwałych związków


z Polską w czasach panowania M ieszka I i Chrobrego, po
wspomnianym już kryzysie monarchii wczesnofeudalnej z lat
1 037- 1 039, stopniowo dryfowało w stronę stania się samo­
dzielnym bytem państwowym. Tak więc w tym miejscu
pojawiła się rozbieżność między interesami Pomorzan (dla
których osłabienie Polski było pożądane, a co starali się
osiągnąć zbroj nie niepokojąc północne tereny Wielkopolski)
a Krzywoustym. Dalekowzrocznym posunięciem na skalę
międzynarodową było także opowiedzenie się Bolesława po
stronie papieża Paschalisa II (przeciwko tzw. antypapieżowi),
co przyniosło mu wsparcie znacznej części duchowieństwa
polskiego.
Zbigniew tymczasem działał dokładnie odwrotnie, szukając
sojuszników tam, gdzie młodszy brat dopatrywał się wrogów.
Pomorze, Czechy, a później cesarstwo miały się więc
stać największymi sprzymierzeńcami Zbigniewa. Gwoli ści­
słości należy jednak dodać, że starszego syna Hermana
do takich decyzj i zmuszało niejako samo położenie dzierżonej
przezeń dzielnicy, jako że np. sojusz z Pomorzanami gwa­
rantował pokój północnym rej onom Wielkopolski, natomiast
przychylność Czech gwarantowała mu trzymanie Bolesława
w szachu.
Sympatia do obydwu książąt rozkładała się w społeczeństwie
mniej więcej równomiernie. Obydwaj jednako cieszyli się
wsparciem znaczących rodów możnowładczych (Zbigniewa
np. wspierali Prawdzice i Turzymowie, Bolesława zaś - potęż­
ne rody Awdańców i Łabędziów, z dobroczyńcą Wrocławia
Piotrem Włastem na czele), wszelako za młodszym z braci
opowiadali się w większości przedstawiciele rodzin mniej
znanych. Jak chce tradycj a (głównie za Gallem), byli to
w przeważającej części juniorzy i szeregowe rycerstwo, dla
których młody i wojowniczy książę stawał się gwarantem
orężnych sukcesów i związanych z nimi korzyści. Dodajmy,
że także większość z tych, którzy początkowo 'pozostawali
17

neutralni (a byli tam przedstawiciele tak znaczących rodów,


jak Toporczycy, Powałowie, Odrowąże, Pałuki czy Nagodzice),
znalazła się później w obozie Krzywoustego. Stało się tak
przede wszystkim za sprawą osobistych predyspozycj i obydwu
książąt, z którymi możni wiązali swoj e nadzieje.
Zarówno pod względem talentów politycznych, jak też
przede wszystkim wojskowych Krzywousty zdecydowanie
górował nad starszym bratem. Gall w kilkunastu miejscach
swojego dzieła opisuje odmienne zachowania synów Hermana.
Szczególnie znamienna jest relacja poświęcona nagłemu
najazdowi Pomorzan na strategicznie ważny gród w Santoku.
Wydarzenia te miały miejsce w roku 1 099, a przebieg ich
- wedle źródła - był następujący:
,,( . . . ) Doniesiono im (tzn. Hermanowi i synom
- uwaga
moja K. 0.) nagle, że Pomorzanie wyruszyli na wyprawę i na
wprost Santoku, który j est strażnicą i kluczem królestwa,
wystawili gród przeciwny ( ... ). Zbigniew więc, jako że wiekiem
był starszy i dzierżył część królestwa najbliższą Pomorzanom
( . . . ), z wojskiem ojca i swoim pospieszył przeciwko Pomorza­
nom bez młodszego brata; mniej jednak wówczas sławy
pozyskał starszy, który z większą siłą najpierw wyruszył, niż
młodszy, który z garstką za nim podążył. Albowiem starszy
( . . . ) ani owego nowego grodu dzielnie nie zaatakował, ani
wrogów nie wciągnął do walki, mając tak znaczne siły, lecz
z większym ponoć strachem sam, niż napędziwszy go Pomo­
rzanom, powrócił do domu. A natomiast skoro za odejściem
starszego brata pojawił się młody Bolesław, syn marsowy to,
choć jeszcze nie pasowany na rycerza, ( ... ) więcej wskórał niż
brat opasany już mieczem. Bo i most w natarciu odebrał
grodzianom, i w pościgu miecz swój zaniósł aż do bramy ( . . . ).
Zbigniewowi, który przybył z licznym wojskiem, a mężnego
czynu nie dokazał, naigrawając się zarzucili (Pomorzanie)
gnuśność, Bolesława zaś ( . . ) nazwali wilczym szczenięciem" 5.
.

5 Tamże, ks. I I, 1 7.
18

Z pewnością w powyższym przekazie Gall zajmuje stano­


wisko stronnicze, wszelako owa stronniczość nie wyklucza
tezy, że jeden z braci miał wrodzone skłonności" do wojen­
"
nego rzemiosła, podczas gdy drugi był ich pozbawiony.
W innym miejscu tegoż przekazu kronikarz podkreśla staranne
wykształcenie Zbigniewa, dodaj ąc jakby na marginesie tej
oceny, że winien on w związku z tym pozostać duchownym,
a nie zajmować się sprawami państwowymi.
Niejako wbrew tej radzie, j eżeli damy wiarę przekazowi
czeskiego kronikarza Kosmasa, wojnę rozpoczął właśnie
Zbigniew, kiedy to ,,( . . . ) w roku od wcielenia pańskiego 1 1 03
( ... ) podniósł broń przeciw bratu swemu i, obiecuj ąc pieniądze,
pozyskał sobie pomoc Borzywoja (księcia czeskiego - uwaga
moja K. 0.). Ten posłał zaraz na Morawy po Ś więtopełka
i, zeszedłszy się razem, wytyczyli obozy przy grodzie Ry­
czyn ( ... )" 6. Wszelako Bolesław przekupstwem i odwołaniem się
do swoich związków rodzinnych z czeskim dworem (matką
Krzywoustego była czeska księżniczka Judyta) postarał się
o zneutralizowanie wrogich względem siebie zamiarów, bowiem
,,( ... ) posłał swego piastuna Skarbim ira i prosił księcia Borzywo­
ja, aby wspomniał na powinowactwo ( ... ), a ponadto wręczył mu
dziesięć mieszków wypełnionych tysiącem grzywien. ( . . . )
przekupieni też doradcy księcia Borzywoja zmusili samego
księcia, aby nie dotrzymywał Zbigniewowi przyrzeczenia. Zaraz
po wzięciu pieniędzy wrócił do domu ( . . . ) " - ze smutkiem
zauważa Kosmas 7. Po tym pomyślnym manewrze Bolesław
mógł zwrócić się przeciwko drugiemu sojusznikowi Zbigniewa,
jakim byli wówczas Pomorzanie.
Tutaj wszelako sprawa była o wiele trudniejsza, bowiem
rzecz nie sprowadzała się do tego, aby groźne dla wielkopol­
skiej dzielnicy najazdy Pomorzan zneutralizować, lecz - zgod­
nie z interesem Polski - obszary nad Bałtykiem podbić.

6 K o s m a s, Kronika Czechów, Warszawa 1 968, ks. III, 16 (dalej cytowany


jako: K o s m a s, Kronika).
7 Tamże.
19

W tym celu w latach 1 102- 1 10 6 odbył Krzywousty kilka


zbrojnych wypraw na Pomorze. Niestety, pomimo znaczących
sukcesów, jak chociażby zdobycie potężnych pomorskich
grodów w Białogardzie i Kołobrzegu, rychło się okazało, że
dzielnicowymi siłami Bolesław nie jest w stanie podporządko­
wać sobie nadmorskich obszarów. Aby pozbawić Pomorzan
sojusznika, Bolesław zdecydował się na taktyczny sojusz
z bratem. Porozumienie to było Krzywoustemu potrzebne i z tej
racji, że wespół z Kolomanem węgierskim zamierzał uderzyć na
Czechy, których wojska zaczęły zbrojnie niepokoić Śląsk 8.
Porozumienie zwaśnionych braci nastąpiło u schyłku 1 105 roku,
kiedy to ,,( ...) obaj nawzajem zaprzysięgli sobie, że żaden z nich
bez dmgiego nie będzie wchodził z wrogami w umowy co do
pokoju lub wojny, ani też jeden bez dmgiego nie zawrze z nikim
żadnego przymierza, wreszcie, że jeden dmgiemu przyjdzie
z pomocą przeciw wrogom i w każdej potrzebie" 9.
Pomimo tej uroczystej formuły było rzeczą oczywistą, że
żadna ze stron nie traktowała tego porozumienia jako ostateczne
rozwiązanie, ale raczej jako chwilową przerwę w konflikcie.
Zbigniew nie tylko nie pomógł bratu, gdy ten uderzył niebawem
na Morawy, ale gdy Krzywousty nie sprostał odwetowej
wyprawie Borzywoja na Śląsk (wiosną 1 106 r.), potraktował to
jako doskonałą okazję do zdobycia przewagi nad lokalnym
rywalem. Niebawem posiadłości Krzywoustego musiały odpie­
rać wspólny atak Czechów, Morawian i Zbigniewa. Przedłużają­
ce się walki wewnętrzne (a także obecność obcych wojsk)
wzbudziły jednak narastający sprzeciw zarówno szerokich rzesz
drobnego rycerstwa, jak też feudałów, pod naciskiem których
w początkach roku 1 10 7 doszło do pojednania Zbigniewa
z Bolesławem.
Na mocy układu starszy z braci uznał Krzywoustego za
księcia zwierzchniego, w zamian zaś otrzymał Mazowsze

• Szeroko na ten temat pisał K. M a I e c z y ń s k i w pracy Bolesław 1/

Krzywousty, Wrocław-Warszawa-Krak6w-Gdańsk 1 975.


9 G a I I, Kronika, ks. II, 32.
20

w charakterze lenna. W pełni zatem powiódł się zamysł


Bolesława, aby odciąć Zbigniewa od pomocy zarówno Pomo­
rzan, jak też Czechów. W kontekście losów całego kraju
najważniejsze było to, że odtąd Polska, z wyjątkiem Mazowsza,
miała pozostawać pod rządami tylko j ednego władcy. Te
oczekiwania jednak rychło okazały się złudne, bowiem wyszło
na jaw wiarołomstwo Zbigniewa w stosunku do brata", jak
"
to określił Gall Anonim. Nim jednak konflikt rozgorzał ze
zdwoj oną siłą, Krzywousty starał się pozyskać stronników
Zbigniewa, nadając im nie tylko dobra ziemskie, ale także
liczne godności i urzędy. Tym sposobem do jego obozu
przeszli tak znakomici ludzie, jak arcybiskup Marcin i komes
Magnus, który odtąd zarządzał strategicznym grodem w Płoc­
ku. Gdy młodszy z braci poczuł się dostatecznie silny,
zdecydował się na podjęcie rozstrzygających kroków.
Przebieg wydarzeń w relacj i wspomnianego dziejopisa
wyglądał następująco :
,,( . . .) Zimą (na przełomie lat 1 1 07/ 1 1 08
- uwaga moja
K. 0. ) zebrali się Polacy, by wkroczyć na Pomorze, bo
łatwiej zdobywać warownie, gdy bagna zamarzną. Wtedy
to przekonał się Bolesław o wiarołomstwie Zbigniewa,
ponieważ jawnie okazał się on krzywoprzysięzcą we wszy­
stkim, co zaprzysiągł. Grodu ( . . .) nie zburzył ani też,
mimo wezwania, jednego nawet hufca nie wystawił na
pomoc bratu ( . . .). Bolesław więc widząc, że nie dochował
wiary w niczym, co przyrzekł i zaprzysiągł, i ponieważ
jako szkodliwy i występny całemu krajowi zawadzał, wy­
pędził go całkowicie z Królestwa Polskiego" 10.
Decyzja ta pozornie tylko kończyła konflikt pomiędzy
braćmi i zamykała trwającą przeszło 5 lat batalię o ponowne
zjednoczenie państwa w jednym ręku. Pozornie, bowiem
odtąd Krzywousty musiał się liczyć ze stanowiskiem licznej
grupy feudałów dotychczas sprzyjających Zbigniewowi, któ-

Iti
Tamie, ks. I I, 39 i I I .
21

rych mógł pozyskać jedynie za cenę korzystnych dla nich


decyzj i . Po wtóre, jak się okazało, wygnany brat nie miał
zamiaru ostatecznie zejść ze sceny politycznej . Starszy syn
Władysława Hermana bowiem, po krótkotrwałym pobycie
u Pomorzan, a następnie na terenie Czech, gdzie faktycznie na
zbyt wielkie wsparcie nie mógł liczyć, na początku roku 1 1 09
znalazł się na dworze niemieckim. Wprawdzie przejęcie przez
Bolesława władzy w całym państwie oznaczało, że Polska
powróciła w ramy państwa rządzonego centralnie (co było
zjawiskiem ogromnie pozytywnym), ale wyjazd Zbigniewa do
Niemiec oznaczał umiędzynarodowienie konfliktu. W dodatku
zagrożeniem dla Polski miały odtąd być już nie Czechy,
Morawy czy Ruś, a więc państwa o mniej więcej podobnych
do polskich możliwościach militarnych, lecz przewyższające
Krzywoustego pod każdym względem - cesarstwo. Dodat­
kowym atutem dla Zbigniewa było także to, że był on dobrze
znany na dworze niemieckim, a w gronie osób wpływowych
mjał wielu przyjaciół. Największe jednak zagrożenie dla
Polski tkwiło w tym, że wygnanie Zbigniewa z Polski
stanowiło dla Niemców groźny sygnał, iż w razie umocnienia
się na tronie, Krzywousty sięgnje po Pomorze, a także że
może on (wespół z Węgrami) osłabić tradycyjnego sojusznika
cesarstwa, jakim były Czechy. Te zaś rachuby polityczne
wskazywały na potencjalny zbrojny konflikt niemiecko-polski.
Dodajmy, że interwencje w wewnętrzne sprawy państw Europy
Ś rodkowej były dla Niemiec stałym elementem działań
politycznych i to w zasadzie od chwili, gdy organizmy te
zaczęły stopniowo kształtować swoj ą wczesnofeudalną formę.
W tych działaniach szczególne możliwości stwarzały właśnie
rywalizacje dynastyczne, a zwłaszcza popieranie juniorów
buntujących się przeciwko władzy księcia zwierzchniego.
W tej sytuacji przywrócenie Zbigniewowi utraconej ojcowizny
stanowiło jedynie znakomity pretekst dla rozpoczęcia kroków
wojennych.
22

STOSUNKI POLSKO-NIEMIECKIE I POLSKO-CZESKIE


W POCZĄTKACH XII STULECIA

Zasadniczym tematem niniej szych rozważań jest wprawdzie


polsko-niemiecki konflikt zbroj ny z roku 1 1 09, ale dla jego
lepszego zrozumienia niezbędne będzie przypomnienie wzajem­
nych relacji pomiędzy obydwoma państwami w okresie
wcześniejszym.
Zacznijmy od stwierdzenia, że ekspansywna polityka polska
wobec Niemiec, która w czasach Bolesława Chrobrego za­
owocowała zajęciem Milska i Łużyc (poprzedziła je skuteczna
obrona niezależności w wojnach z lat 1 004-1 0 1 8), już nigdy
później nie odniosła takich sukcesów II. Badacze tego okresu
słusznie też zauważyli, że nieomal równolegle z umacnianiem
się naszej obecności na obszarach Milska i Łużyc postępowało
osłabianie wpływów Polski na Pomorzu Zachodnim, a także
pogarszały się stosunki z Czechami, Węgrami i Rusią. W tym
samym czasie wzrastała pozycja Niemiec na ziemiach Wiele­
tów i Obodrytów. Te negatywne tendencj e znalazły swoje
odbicie już podczas panowania Mieszka II, gdy tenże, w wy­
niku splotu różnych okoliczności, w tym najazdów Rusi,
nacisków Niemiec domagających się zwrotu Milska i Łużyc,
a także pod wpływem tmdności wewnętrznych, utracił tron.
Syn jego Kazimierz wraz z matką schronił się na dworze
cesarskim, zabieraj ąc ze sobą insygnia królewskie.
Dalszy krok w osłabianiu pozycj i Polski wobec Niemiec
nastąpił po okresie tzw. kryzysu wczesnofeudalnego
( 1 037-1 039), kiedy to nie tylko zamieszki wewnętrzne, ale
także najazdy Rusi i Czechów doprowadziły do załamania się
państwa. Ponieważ zbytnie osłabienie Polski nie leżało w in­
teresie Niemiec, które starały się zachować równowagę

II Całokształt tych zagadnień omawia G. L a b u d a w fundamentalnej

pracy Polska granica zachodnia. Tysiąc lal dziejów politycznych (Poznań


1 97 1 ). Tamże zawarło kompletny wykaz li teratury przedmi'otu oraz wnikliwą
polemikę zarówno z historiografią polską, jak i obcą.
23

w trójkącie Polska-Czechy-Węgry, udzieliły one swojego


poparcia Kazimierzowi Odnowicielowi podczas jego powrotu
do kraju. Poparcie to jednak Kazimierz musiał okupić ograni­
czeniem swojej władzy na Ś ląsku, który wprawdzie Henryk III
przyznał monarchii piastowskiej , ale z zastrzeżeniem obowiąz­
ku płacenia z tej dzielnicy trybutu Czechom. Mamy na to
wiele dowodów w źródłach, jak chociażby znana, nieco
później sza wzmianka Kosmasa, który w roku 1 1 00 zanotował,
że ,,( ... ) trybut, który w tym czasie był przyniesiony z Polski
( . . .), został rozdany czeskim klasztorom" 12.
W ciągu następnych dziesiątków lat książęta piastowscy
(Kazimierz Odnowiciel, a następnie Bolesław Śmiały) mozol­
nie starali się przywrócić dawną niezależność od Niemiec.
Udało się to w znacznej mierze w drugiej połowie XI wieku,
a to z tej przyczyny, że państwa sąsiednie (Czechy, Ruś,
a przede wszystkim Niemcy) zaczęły się borykać w gronie
własnych feudałów z narastającymi tendencjami do decen­
tralizacj i . Ponadto Niemcy uwikłały się wówczas w konflikt
z papiestwem o inwestyturę. Wykorzystał ten moment Bole­
sław Ś miały, który nie tylko wstrzymał dotychczas płacony
Czechom trybut ze Ś ląska, ale ogłosił pełną niezależność od
Niemiec. Dzięki stanowisku Kurii Rzymskiej Bolesław zyskał
niejako akceptację dla swoich dążeń, gdy w roku 1 076
otrzymał godność królewską. Akt ten, podobnie jak wcześ­
niejsza o pięćdziesiąt lat koronacja Bolesława Chrobrego, był
symbolem uznania suwerenności politycznej i ustroj owej
państwa Piastów.
Sukcesy w polityce zagranicznej nie powstrzymały wszelako
destrukcyjnych zjawisk wewnętrznych, a zwłaszcza dążenia
feudałów do ograniczenia władzy centralnej . Konflikt króla
Bolesława z biskupem krakowskim Stanisławem, w wyniku
którego ten ostatni poniósł śmierć, nie tylko spowodował, że
król musiał uchodzić z kraju, ale poważnie nadwyrężył pozycję

12
K o s m a s, Kronika, ks. I I I , 1 3 .
24

państwa. Władysław Herman nie potrafił kontynuować prężnej


polityki zagranicznej swojego poprzednika. Wobec cesarstwa
był uległy, a poprzez związki dynastyczne zasłużył sobie na
miano jego przyjaciela i powinowatego (amicus et consan­
quinus). Z drugiej strony nie mamy w źródłach przekazu
świadczącego o posyłaniu przez polskiego księcia posiłków na
zbrojne wyprawy podej mowane przez Niemców, np. przeciwko
papiestwu czy dla wsparcia cesarskiego dworu w walce
z feudalną opozycją wewnętrzną. Sądzić więc należy, że
Polska nie popadła wówczas w bardziej drastyczne formy
zależności, co prawdopodobnie wiązało się z wewnętrznymi
zaburzeniami na terenie krajów niemieckich, jak też z trwaj ą­
cym nadal sporem cesarza z papieżem. O Hermanie i jego
księstwie na cesarskim dworze jakby zapomniano.
Zrozumienie różnych aspektów wojny roku 1 1 09 wymaga
zwrócenia uwagi także na stosunki polsko-czeskie. Prowadzona
ze zmiennym szczęściem rywalizacja skończyła się po wspom­
nianym już załamaniu się państwa Piastów w latach 1 037- 1 039.
Najazd Brzetysława nie tylko spustoszył najbardziej rozwinięte
rej ony Polski, ale przede wszystkim spowodował ograniczenie
zwierzchności nad Ś ląskiem. Na mocy narzuconego przez
cesarza układu, podpisanego w Kwedlinburgu w roku 1 054,
książę polski zobowiązany był do płacenia Czechom trybutu ze
Ś ląska. Z pominięciem krótkiego okresu w czasach Bolesława
Ś miałego, danina ta wędrowała do Pragi w zasadzie aż do
schyłku panowania Władysława Hermana. W myśl ówczesnych
pojęć feudalno-prawnych, taki stan był symbolem ograniczonej
samodzielności politycznej państwa Piastów. Sytuacja Polski
pogorszyła się po roku 1 085, kiedy to cesarz wyraził zgodę na
koronację księcia czeskiego Wratysława (co było wyrazem
wdzięczności za pomoc, jakiej ten mu udzielił w walce
z wewnętrzną opozycją); odtąd Wratysław miał zasięgiem swojej
władzy obejmować także Polskę. Ta ostatnia kwestia wzbudziła
w literaturze ożywioną dyskusję, spowodowaną.po części przez
mało dokładny przekaz czeskiej kroniki autorstwa Kosmasa
25

z Pragi. Historycy od dawna mają kłopot z tym fragmentem jego


przekazu, w którym autor stwierdza najpierw, że ,( . . . ) cesarz
,

przyzwoleniem i pochwałą naj przedniejszych swego królestwa


- książąt, margrabiów, wielkorządców i biskupów - księcia
Czechów Wratysława postawił na czele tak Czech, jak też Polski
( . )" , a następnie informację tę potwierdza: ,,( ) arcybiskup
.. ...

trewirski, będący posłusznym rozkazom cesarza, przybywający


do stolicy Pragi 1 5 czerwca ( ... ), odzianego w królewskie oznaki
Wratysława pomazał na króla i włożył koronę na głowę tak jego,
jak jego małżonki (podczas gdy wszyscy wielkorządcy trzy razy
zakrzyknęli: Wratysławowi, królowi tak czeskiemu, jak też
polskiemu, wspaniałemu i pokój miłującemu, życie, zdrowie
i zwycięstwo)" 13.
Interpretacja badaczy idzie w tym kierunku, że Henryk III,
uznaj ąc Polskę za lenno niemieckie, nadał j ą Czechom jako
tzw. feudum pośrednie (drugiego stopnia). Przypuszcza się
także, że w warunkach narastających kłopotów wewnętrznych
Władysław Herman nie miał sił, aby się z tej czeskiej kurateli
wyrwać. Dodajmy, że w niektórych sytuacjach przynosiła ona
Polsce korzyści, jak np. w roku 1 09 1, pod którą to datą Gall
zanotował, że Herman ( . . . ) otrzymawszy z Czech trzy hufce
,,

na pomoc, wkroczył na Pomorze około św. M ichała" . Praw­


dopodobnie Wratysław wywiązał się wówczas z obowiązków
suwerena, który powinien udzielić zbrojnej pomocy swoj emu
lennikowi, i chociaż Czechy nie były w stanie wchłonąć
osłabionej Polski, to śmierć Hermana pozostawiła kraj w zależ­
ności od południowego sąsiada.
Warto też odnotować j eszcze j eden istotny element ów­
czesnych stosunków polsko-czeskich. O ile dwór praski
traktował manifestacyjne darowizny ziem polskich ze strony
Henryka III jako czek bez pokrycia (mimo wszystko państwo
polskie nie było aż tak słabe, aby Czechy mogły je wchłonąć),
to arcybiskupstwo praskie mogło żywić nadzieję, iż zdoła

13 Tamże, ks. I I , 37 i 38.


26

przyłączyć do swojej jurysdykcj i przynajmniej Ś ląsk i Mało­


polskę z Krakowem.
Bolesław jeszcze za życia ojca (w roku 1 099) uznał się za
lennika swojego wuja, księcia Brzetysława (Krzywousty był
synem siostry tegoż Brzetysława - Judyty), na rzecz którego
ponadto zrzekł się ważnego grodu w Kłodzku. Ta uległość
w gruncie rzeczy była zręcznym posunięciem politycznym,
ponieważ Krzywousty uzyskiwał w ten sposób gwarancj ę, że
nie zostanie zaatakowany od południowej flanki. Jednakże
późniejsze działania Bolesława dowodzą, że były to tylko
chwilowe ustępstwa. Ponieważ książę polski doskonale orien­
tował się w wewnętrznych kłopotach cesarza Hemyka IV,
które chwilowo wykluczały bezpośrednią interwencję w sprawy
polskie, swoje działania, zmierzające do wzmocnienia włas­
nego państwa, postanowił rozpocząć od akcj i przeciwko
Czechom. Prawdopodobnie w tych działaniach został on
uprzedzony, o czym świadczy następujący zapis u Kosmasa:
,,( . . .) Zbigniew po śmierci oj ca natychmiast podniósł broń
przeciw swemu bratu i, obiecuj ąc pieniądze, pozyskał sobie
pomoc Borzywoja ( . . . ) " . Wydaje się wątpliwe, aby tego
ostatniego do zbrojnego popierania Zbigniewa skłoniły wyłącz­
nie względy merkantylne. Raczej poczuł się zagrożony przez
Bolesława, o czym mogą świadczyć zarówno relacje Galla,
jak też Kosmasa (choć obydwaj akcentują odmienne wydarze­
nia). I tak kronikarz polski zanotował:
,,( . . . ) wojowniczy Bolesław, mściciel krzywdy doznanej
od Czechów, wysyła na Morawy trzy hufce rycerzy, które
( ... ), biorąc łupy i paląc, znalazły nieomal godną swych
czynów odpłatę (),. . . albowiem książę morawski Świętopełk,
gdy już wracali, ruszył w pościg za nimi z mężnym hufcem
rycerzy ( . . . ). Tak więc z obu stron zacięta wszczęła się
walka, która zakończyła się nie bez ciężkich strat po obu
stronach" 1 4 .

14 G a I I, Kronika, ks. I I , 2 5 i 26.


27

RycWo po tym pierwszym starciu w roku 1 1 03 Bolesław


zaatakował Morawy, natomiast książęta czescy w odwecie
wkroczyli na Ś ląsk. W następnych latach Krzywousty wzbo­
gacił arsenał środków walki z Czechami poprzez sojusz
z królem Węgrów Kolomanem, co dla obydwu układających
się stron było też formą zabezpieczenia się przed cesarzem.
W roku 1 1 05 wojska Krzywoustego (wespół z posiłkowymi
Węgrami) znów walczyły na terenie Moraw, a zaciekłość tych
ataków wynikała z dążenia do zabezpieczenia się od południa
przed decydującą rozgrywką ze Zbigniewem. Znaczenie pol­
sko-węgierskiej aktywności wobec Czech miało jednak ten
skutek, że wzbudziło czujność na dworze niemieckim, a cesarz
(wówczas już Henryk V) postanowił stanąć w obronie swojego
czeskiego sojusznika i latem 1 1 08 roku zaatakował Węgry.
Bolesławowi nie pozostawało nic innego jak stanąć u boku
księcia Kolomana, toteż wkroczył zbrojnie do Czech. Wyko­
rzystując dogodny moment, że posiłki czeskie, ze Ś więtopeł­
kiem na czele, opuściły Pragę i powędrowały na Węgry,
postanowił poprzeć zbrojnie wygnanego wcześniej Borzywoja.
Książę polski postarał się też o poparcie niektórych niechętnych
Ś więtopełkowi feudałów, co nadało całemu przedsięwzięciu
zupełnie nowy wymiar. Ponieważ ten akt jawnej wrogości
wobec cesarza stał się póżniej pretekstem do wojny niemiecko­
-polskiej (do poznania której konsekwentnie zmierzamy),
warto przyjrzeć się tym wydarzeniom przez pryzmat dzieła
czeskiego kronikarza.
Kosmas zanotował, co następuje:
,,( . . .) Borzywoj z Polakami wrogo najechał Czechy, zmusiw­
szy do ucieczki z obwarowania, które było bardzo silnie
usytuowane przeciw granicom Polski, Wacława i Mącinę
z ich załogami; albowiem książę Ś więtopełk odchodząc tym
dwom całą troskę swoją powierzył i postawił ich na czele
wszystkich, aby byli na straży Czech. Gdy Wacław widział,
że towarzysz jego Mącina nie walczy śmiało ani nie .opiera się
mężnie wrogom, ( . . .) powziąwszy podejrzenie, że to za jego
28

radą Borzywoj najechał Czechy, natychmiast potajemnie posłał


jednego z rycerzy, który to wszystko oznajmił księciu Święto-
pełkowi" 15.
Powyższą relację uzupełnia przekaz Galla Anonima, który
podaje, że Krzywousty przedostał się przez barierę lasów
i wzniesień sudeckich, zdobył kilka warowni, lecz musiał
przerwać uderzenie na wieść o wydarzeniach, jakie zaistniały
w Polsce. Doniesiono bowiem Krzywoustemu, że Pomorzanie
"zdradą zajmowali jego grody", co wymusiło odwrót Bolesława
z terenu Czech.
To dywersyjne uderzenie Krzywoustego całkowicie zni­
weczyło niemiecko-czeski atak na Węgry. Henryk V musiał
przerwać działania i po rozmowach z Kolomanem w Presz­
burgu wycofał się do Niemiec. Prawdopodobnie jedyne,
co cesarz wówczas uzyskał, to zapewnienie Kolomana,
że w przyszłości nie będzie on popierał Krzywoustego
w walce przeciwko cesarzowi. Wedle źródeł tak czeskich,
jak też niemieckich, winą za swoje niepowodzenia cesarz
obarczał polskiego księcia i poprzysiągł mu zemstę. Wedle
przekazu Kosmasa, niemiecki władca miał wówczas oświad­
czyć: "Jeżeli nie pomszczę na Polakach swoich krzywd,
będę się miał zawsze za nikczemnego".
Jeżeli o tej mało udanej wyprawie niemieckiej na Węgry
wspominamy, to jeszcze z tej przyczyny, że prawdopodobnie
wówczas (jak to utrzymują historycy polscy) Koloman,
w zamian za odstąpienie Henryka od najazdu, zobowiązał się
do osłabienia (a być może nawet całkowitego zerwania)
sojuszu z Bolesławem Krzywoustym. Do takich przypuszczeń
może skłaniać fakt, że gdy rok później Henryk V wespół
z Czechami zaatakował Polskę, Koloman uchylił się od
przysłania Bolesławowi zbrojnego wsparcia.
Tak więc w oparciu o dotychczasowe badania możemy
stwierdzić, że od jesieni roku 1 1 09 nad Polską zawisł cień

15 K o s m a s, Kronika, ks. I I I , 22.


29

zbroj nego konfliktu zarówno z Niemcami, jak też z Czechami.


Antagonizm, który do niego prowadził, wypływał zarówno
z przesłanek ogólniej szych (dążenie cesarstwa do kon­
trolowania sytuacj i w Europie Środkowej), jak też z wydarzeń
bieżących. Usilne i wyraźne dążenie Polski do zdynamizowa­
nia swoj ej polityki zagranicznej pod rządami młodego
Bolesława (zakusy na Pomorze, mocne usadowienie się na
Śląsku, próba osadzenia na tronie w Pradze swojego poplecz­
nika, wreszcie - pokrzyżowanie niemieckich planów na
Węgrzech) było tak rażąco odmienne od gnuśności Włady­
sława Hermana, że atak zaniepokojonego tym cesarza czyniło
wielce prawdopodobnym.
WOJSKOWOŚĆ POLSKA W CZASACH
BOLESŁAWA KRZYWOUSTEGO

W okresie wczesnofeudalnym woj skowość polska wykazywała


wiele podobieństw do struktur militarnych na terenie Niemiec,
Czech czy Węgier. Dotyczyło to zarówno podstaw społecz­
no-gospodarczych armii, jej struktury organizacyjnej i składu
społecznego, jak również strategii działań, taktyki, uzbrojenia
i wyposażenia. Jednocześnie można mówić o pewnych elemen­
tach specyficznych, jak chociażby charakterze teatru działań
wojennych, który przesądzał o sposobach prowadzenia wojen
przez polskie państwo wczesnofeudalne. Uwzględnienie tych
kwestii to niezbędny warunek zrozumienia przebiegu wojny
polsko-niemieckiej w roku 1 1 09.

POTENCJAŁ MILITARNY PAŃSTWA,


ZASADY POWOŁYWANIA SIŁ ZBROJNYCH

Próba przedstawienia możliwości mobilizacyj nych państwa


w okresie wczesnego średniowiecza z góry skazana jest na
daleko idące uproszczenia. Wprawdzie, jak pamiętamy, Gall
Anonim podaje przekonujące dane na temat potencjału woj­
skowego, jakim dysponował Bolesław Chrobry, ale są one
31

traktowane przez historyków bardzo ostrożnie. Niemniej jed­


nak wybitny badacz tamtej epoki, Henryk Łowmiański, przyjął
za Gallem, że państwo za Chrobrego l iczyło około
l mln 1 25 tys. mieszkańców. Pod broń, zdaniem tegoż
badacza, można więc było powołać ok. 1 8--20 tys. wojow­
ników. Przybliżając te wielkości do czasów Bolesława Krzywo­
ustego musimy uwzględnić kilka czynników. Wpraw­
dzie przez te bez mała sto lat nastąpił zapewne przyrost
ludności, ale musimy pamiętać, że obszar władania Krzywo­
ustego, był mniejszy niż Chrobrego. Odpadło przecież Pomorze
(i to w rozumieniu całości ziem leżących na północ od
Noteci), nastąpiły ubytki na Śląsku, a ponadto zapewne nie
zostały jeszcze uzupełnione ogromne straty z połowy X I
stulecia. Straty t e wynikały nie tylko z e zmniejszenia liczby
ludności w następstwie walk wewnętrznych, ale także z faktu,
że Brzetysław uprowadził z najechanych terenów Polski
znaczne grupy jeńców. Podobne spustoszenia czyniły częste
wojny z Rusią, Pomorzanami i Czechami za czasów Bolesława
Śmiałego czy Władysława Hermana. Tak więc naturalny
przyrost ludności był w poważnym stopniu niwelowany
zmniej szaniem się obszaru państwa, a także ubytkami wojen­
nymi. Czynniki powyższe nie wyczerpywały wszelako nega­
tywnych zjawisk, które miały decydujący wpływ na struktury
zbrojne państwa Piastów I.
Przede wszystkim trzeba tu wymienić zasady powoływania sił
zbrojnych, które zmieniły się od czasów Chrobrego. Za panowa­
nia pierwszego Bolesława naj szerszy krąg obrońców stanowiło
pospolite ruszenie, wprawdzie już nie z terytorium całego kraju
Uak to było we wcześniejszym okresie), lecz - w miarę
potrzeby - z danej dzielnicy. Do czasów Krzywoustego ten typ
uczestnictwa w wojnie z pewnością został znacznie ograniczony,

I Por. wywody A. N a d o l s k i e g o i A. F. G r a b s k i e g o [w:] ZO/ys


dziejów wojskowości polskiej do rokll 1864, t. 1 do roku 1 648, Warszawa
1 965. Także: A. N a d o 1 s k i, Polskie si�y zbrojl/e IV czasach Boles/awa
Chrobrego. ZO/ys strategii i taktyki, Łódź 1 956.
32

podobnie jak rozmaite inne posługi n a rzecz woj ska: opłaty


na cele wojenne, uczestniczenie w tzw. pogoni, czyli ściganiu
nieprzyj aciela na własnym terytorium, dostarczanie wojsku
transportu, rzemieślników, zapewnienie załogi w grodach
itp. Ograniczenia, o których tutaj mówimy, wynikały z prze­
mian zachodzących w feudalnej strukturze państwa. Książęce
nadania ziemi, które przecież niejako warunkowały harmonijny
rozwój państwa, trwały nieprzerwanie na przestrzeni kolejnych
dziesięcioleci. Ze źródeł pochodzących z czasów przez nas
omawianych wynika, że także Krzywousty ich nie skąpił.
W efekcie tego procederu l iczba możnych znacznie wzrosła
w porównaniu z np. okresem panowania Wielkiego Bolesława.
Dla struktur wojskowych państwa miało to wielopłaszczyz­
nowe znaczenie.
Po pierwsze, książę zrezygnował ze zwoływania pospolitego
ruszenia, które przecież już za Chrobrego było powoływane
sporadycznie i tylko na terenach bezpośrednio dotkniętych
wojną. Jak pamiętamy, od momentu utworzenia struktur
państwowych główna rola przypadała książęcej drużynie.
Możni, którzy wchodzili w jej skład, stanowili rodzaj stałej
armii. Część drużyny bezpośrednio towarzyszyła księciu i,
przemieszczając się wraz z nim po całym kraju, pomagała mu
niejako realizować patrymonialny sposób sprawowania władzy.
Inni drużynnicy przebywali w najważniejszych strategicznie
grodach, gdzie z reguły sprawowali rozmaite funkcje dowód­
cze, pozostali natomiast na wezwanie księcia musieli stawać
zbrojno na wyprawę wojenną. Ilościowy wzrost grupy feuda­
łów, o którym wcześniej wspominaliśmy, osiedlanie się
możnych na przekazywanych im przez księcia dobrach ziem­
skich powodowały, że zaczęli oni tworzyć własne drużyny,
podobne w strukturze i na podobnych zasadach działające jak
drużyna władcy. Drużyny te były mniej lub bardziej stałe,
niektóre powoływano jedynie na wyprawę wojenną, ale
w początkach XII wieku stanowiły one już znaczący element
armii . W relacjach Galla o wojnach Bolesława Krzywoustego
33

udział tych przybocznych oddziałów feudałów świeckich


i duchownych jest bardzo często odnotowywany. Stanowiły
one swego rodzaju bazę, na której opierała się siła zbrojna
państwa.
Biorąc pod uwagę powyższe możemy przyjąć, że w czasach
Bolesława Krzywoustego armia polska - w zależności od
zamierzeń strategicznych - mogła liczyć od kilku do kilku­
nastu tysięcy ludzi. Z drugiej strony sądzić należy, że nawet
w przypadku skrajnego wysiłku do wystawienia takiej ilości
wojska zapewne nie dochodziło. Wiele zależało bowiem od
chociażby sprawności aparatu państwowego, z czym wiązały
się takie kwestie, jak przesyłanie informacj i o przygotowywa­
nej wyprawie, konieczności wykonania rozmaitych posług itp.
Ważna była również możliwość egzekwowania tych obowiąz­
ków, na to zaś z kolei wpływało wieJe czynników, w tym
przede wszystkim pozycja księcia, jego zdolności dowódcze,
konsekwencja w działaniach i in.
Feudałowie świadczenia wojenne wykonywali na zasadzie
powinności wynikających z obowiązku wobec księcia, dawcy
dóbr i urzędów. Szeregowe rycerstwo - zazwyczaj użytkow­
nicy mniejszych nadziałów gruntu - wykonywało te obowiąz­
ki jako jedną z powinności wasala wobec seniora. Różnica
polegała na tym, że możny zajmował wyższe rangą miejsce
w strukturze armii, podczas gdy drobny rycerz był jedynie
cząstką większej grupy. Także i obowiązki księcia wobec
wojowników były różne w zależności od miejsca, jakie
zajmowali oni na drabinie feudalnej , np. możny, który dostał
się do niewoli, mógł liczyć na wykup (lub wymianę na
nieprzyjacielskiego jeńca, równego mu urodzeniem); drobny
rycerz takiej szansy raczej nie miał. Uczestnictwo w oddziałach
zbrojnych wynikało z faktu przynależności do gmpy posiada­
czy ziemskich, ponadto służący księciu rycerze otrzymywali
określony żołd, jak też w razie udanej wyprawy wojennej
mogli liczyć na pozyskanie łupów. Zwłaszcza ten ostatni
czynnik stwarzał (szczególnie młodym rycerzom) nadziej ę na
34

szybkie wzbogacenie się, a tym samym podniesienie swojego


statusu społecznego. Wojskowa droga kariery społecznej była
w owym czasie najpewniejsza i naj szybsza, książę bowiem
już na polu walki mógł obdarować wyróżniającego się
męstwem wojownika. Niemiecki kronikarz Thietmar, bezpo­
średni uczestnik walk z Polakami, opisuje np., jak rycerstwo
Chrobrego zaciekle szturmowało cesarską warownię, ponie­
waż książę zachęcał je do tego obietnicą natychmiastowej
nagrody. Tak więc możliwość pozyskania jeńców i łupów
oraz spodziewany awans w hierarchii feudalnej przyciągały
do szeregów nie mniej skutecznie, aniżeli uświęcony tradycją
obowiązek.
W omawianym tutaj okresie, tj . na początku XII wieku,
wspomniany wcześniej proces przemian dotychczasowej dru­
żyny książęcej uległ znacznemu przyśpieszeniu. Jej miejsce
powoli zajmowało prywatne i książęce rycerstwo służebne.
Ono to, aczkolwiek formalnie mało się różniło od dawnych
drużynników, tworzyło przyboczny oddział księcia-wodza i ono
też, jako najbardziej doświadczone, często przesądzało o wy­
niku bitewnego starcia. W literaturze przedmiotu zwracano
też uwagę, że w razie potrzeby (a więc stosunkowo często)
armię uzupełniali wojownicy rekrutujący się spośród ludności
wiejskiej (niekiedy grodowej). Na rozkaz panów feudalnych
nie tylko np. pełnili oni funkcję załóg w grodach prywatnych,
ale w razie potrzeby wyruszali także w pole. Można zatem
stwierdzić, że w omawianym przez nas okresie różnorodność
struktur wojskowych zastąpiła dawny, stosunkowo "sztywny"
podział na książęcą drużynę i pospolite ruszenie ludności.
Warto dodać, że podobne procesy miały miej sce także
w wojskowości innych państw feudalnych, zachodziły one
bowiem wszędzie tam, gdzie kosztem książęcej pozycji
wzmacniała się grupa właścicieli ziemi.
Owa różnorodność dotyczyła też wielkości sił zbrojnych
wyprowadzanych w pole. Wydaje się, że wymienione wyżej
możliwości mobilizacyjne (te faktyczne, nie zaś potencjalne)
35

były to wielkości wystarczające do prowadzenia walk z Po­


morzanami czy Czechami, natomiast przeciwstawienie się
znacznie silniejszemu nieprzyjacielowi wymagało zarówno
dodatkowych elementów podnoszących walory obronne śro­
dowiska (np. w postaci grodów), jak też rozwiniętej sztuki
wojennej .

RODZAJE WOJSK,
ICH STRUKTURA ORGANIZACYJNA I DOWODZENIE

Na podstawie wielu, choć zazwyczaj bardzo fragmentarycz­


nych przekazów źródłowych możemy sobie wyrobić pogląd
na skład i organizację wojska polskiego w średniowieczu.
Podobnie jak to miało miejsce w innych armiach feudalnych,
także w Polsce istniał podział na jazdę (ciężkozbrojną i lekką)
oraz piechotę (tarczowników i strzelców). Pomijając sytuacje
szczególne, jak np. pościg za nieprzyjacielem, konieczność
szybkiego wypadu w głąb terytorium przeciwnika itp., jazda
i piechota działały wspólnie, a w warunkach dalszej wyprawy
wojennej - towarzyszyły im wozy taborowe. Jeżeli przewi­
dywano działania oblężnicze, na wyprawę zabierano także
oddziały złożone z wyspecjalizowanych rzemieślników. Byli
oni wykorzystywani do budowy machin oblężniczych, prze­
praw przez rzeki, do oczyszczania i naprawy dróg oraz innych
tego rodzaju prac. Z naborem ludzi do tych służb pomoc­
niczych w zasadzie nie było kłopotów, bowiem umiejętności
kowalskie czy ciesielskie były powszechne wśród ludności
wiejskiej .
W owym czasie nie występował, jak się wydaje, jednolicie
stosowany podział na jednostki, ze ściśle przypisaną im liczbą
wojowników. Źródła na określenie jednostek organizacyj nych
wojska używają rozmaitych terminów łacińskich (acies, legio,
cohors), nie wiemy jednak, jakie wielkości kryły się za nimi.
Zapewne zmieniało się to w zależności od potrzeb pola walki,
a także zgromadzonej liczby wojowników. Poprzestać zatem
36

musimy na przypuszczeniach, wedle których termin acies


(szyk) oznaczał mniejszy oddział bojowy, natomiast legio
(legion) - oddział większy. Przyjmuje się natomiast, że
struktura oddziałów opierała się na systemie dziesiętnym.
Naj mniejszy oddział miałby więc l iczyć dziesięciu wo­
j owników, dziesiątki łączono w setki (acies), z tych zaś
formowano pułki (legiones), liczące około tysiąca ludzi.
Niekiedy mało dokładne przekazy źródłowe pozwalają się
domyślać, że stosowany był też system trój dziesiętny. I tak,
wedle Galla, drużyna Mieszka I liczyła 3000 ludzi, Otton
III podczas swojej wizyty w Gnieźnie otrzymał jakoby
od Chrobrego 3000 pancernych; także św. Wojciecha w jego
podróży do Prus otaczała 30-osobowa eskorta. Są to jednak
bardzo wątłe przesłanki, być może wynikaj ące z pewnej
maniery pisarskiej Anonima.
W Kronice Galla znajdujemy natomiast wzmianki, z któ­
rych wynika, że w początkach XII stulecia był już stosowany
terytorialny podział sił zbroj nych. I tak np. Zbigniew w czasie
walk z B olesławem posługiwał się nie tylko wojskiem
pogańskich Pomorzan, ale miał przy sobie siedem huf­
"
ców kruszwiczan" , a gdy Bolesław Krzywousty przygo­
towywał się do bitwy z oddziałami czeskimi, wydał rozkaz
, ( . . . ) aby każda ziemia, każdy oddział stanął z bronią
,

w ręku na swoim stanowisku" . Z tego wynika, że każda


prowincja wystawiała odrębny hufiec zbroj ny, a na polu
walki występowała jako zwarta j ednostka, co wszelako
nie oznacza, że w specyficznych warunkach nie mogło
być inaczej . Przyboczne oddziały księcia i poszczególnych
feudałów towarzyszyły im zazwyczaj bezpośrednio, ale
zapewne także one podlegały doraźnym dyspozycjom, wy­
nikającym z potrzeb. Tak więc możemy stwierdzić, że
organizacyjna struktura armii cechowała się w omawianym
okresie zr.taczną różnorodnością i podlegała ciągłym zmianom.
W omawianym okresie wprawdzie książę już utracił mono­
pol na posiadanie przybocznej drużyny, ale równocześnie
37

nadal przysługiwało mu szereg prerogatyw w odniesieniu do


spraw obronnych. Tak więc, na mocy prawa zwyczaj owego,
stał on na czele sił zbrojnych państwa, decydował o kierun­
kach polityki zagranicznej , zawierał sojusze i podejmował
decyzj e dotyczące negocjowania pokoju. Tym samym książę
przesądzał o sytuacji, w której na arenę wkraczały siły
zbrojne, a zatem od jego osobowości, zdolności dyplomatycz­
nych bądź skłonności do militarnego ryzyka zależała wojenna
polityka państwa. Powstaje pytanie, jak to się miało w od­
niesieniu do Bolesława Krzywoustego; pytanie, na które
odpowiedź jest wyjątkowo klarowna, a wynika z nadzwyczaj­
nej wprost troski Galla, aby swojego bohatera przedstawić na
tym polu szczególnie wszechstronnie. Narzucanie czytel­
nikowi swoj ej na ten temat opinii rozpoczyna kronikarz
nieomal od pierwszej chwili, gdy na kartach dzieła pojawia się
młodszy syn Władysława Hermana. Sam książę, zapytany,
którego z synów widzi jako swojego następcę, odpowiedział
jakoby: ,( ... ) życzę sobie, byście po mojej śmierci wszyscy
,

jednomyślnie posłuszni byli roztropniejszemu z nich i zacniej­


szemu w obronie kraju i w gromieniu wrogów" . Po takim
wstępie Gall czyni nadzwyczajne wysiłki, aby nas przekonać,
że owym zacniejszym" był Krzywousty. Nie sposób przyto­
"
czyć tutaj wszystkich zwrotów i opisów poszczególnych
sytuacj i (wieloma posłużymy się później , podczas analizy
działań wojennych 1 1 09 roku), w których książę Bolesław
występuje w charakterze woj ownika i wodza.
Wedle kronikarza, już w dzieciństwie książę nie uganiał
"
się za czczymi zabawami, jak to zwykła czynić częstokroć
swawola chłopięca, lecz starał się naśladować dzielne i rycer­
skie czyny. ( . ) Bolesław jeszcze w pacholęctwie więcej
..

cieszył się służbą rycerską" . Nie mamy powodów, by wątpić,


że młodszy syn' Hermana z temperamentu był woj ownikiem,
co szczególnie rzucało się w oczy na tle spokoj nego i skłon­
nego do refleksj i Zbigniewa. Odwaga i rozmaite bohaterskie
czyny towarzyszyły Bolesławowi jeszcze w dzieciństwie (np.
38

w czasie polowania na grubego zwierza), toteż Gall naj częściej


określa go jako ,,marsowe chłopię" . Młody książę nie tylko
przyswoił sobie podstawowe umiejętności rycerskie (jazda
konna, władanie mieczem, toporem czy oszczepem), ale był też
zabierany na wyprawy w celu poznania tajników dowodzenia.
Temu też służyły objazdy kraju w otoczeniu rycerskiego orszaku.
W ten sposób monarcha poznawał właściwości geograficzne
poszczególnych regionów, naj ważniejsze warownie, szlaki
komunikacyj ne itp. Tego rodzaju wojaże uprawiał Bolesław
jeszcze przed pasowaniem na rycerza, a gdy już ta ważna
w życiu każdego młodzieńca uroczystość się odbyła (czemu
naturalnie Gall poświęca wiele miejsca), jako nowy rycerz
"
zaczął od nowa nowe woj ny i zamyślał coraz więcej i częściej
wyzywać (do boju) swych wrogów" . Uprzedzając przyszłe
wydarzenia, nie sposób oprzeć się refleksji, że jeżeli książę
istotnie tak był przepojony chęcią dokonań orężnych, to rychło
musiało się to dać we znaki feudalnemu społeczeństwu. Konflikt
pomiędzy możnowładztwem a Bolesławem, mający miejsce
u schyłku jego panowania, w znacznej więc mierze wywodził się
z tych przesłanek.
Z relacj i Galla dowiaduj emy się, że księcia otaczało zawsze
grono doświadczonych wojowników, którzy mieli go wspierać
radą. Z Kroniki wynika, że w toku kampanii wojennych książę
narady wojenne, owszem, zwoływał, ale często ich postano­
wienia odrzucał jako zbyt ostrożne: ( ... ) zwoławszy starszyznę,
,,

złożył radę, na której wcale rozumnie zdecydował, co będzie


pożyteczniejszym i chwalebniej szym. Niektórzy bowiem ze
starszyzny mówili: zupełnie wystarczy, żeśmy mężnie ( . . . )
stali na ziemi nieprzyjacielskiej i nie znaleźli sposobności do
walki, mimo że wróg był zebrany przed nami. A inni znów
twierdzili: ( . . . ) dobrze nam się wiodło dotychczas, lecz jeśli tu
dłużej zabawimy, nie wiedzieć, jak się losy obrócą. Z drugiej
strony natomiast Bolesław i młodzież lekceważyl i te rady
starszych i twierdzil i, że trzeba iść na Pragę jak przedtem.
I zaiste, młodzieńczy plan wziąłby górę nad radami starszych,
39

gdyby nie zabrakło chleba, który więcej może niż prawo


rządzące ludzką społecznością" - czytamy w opisie wyprawy
na Czechy 2 .
Przy takim nastawieniu księcia do wojaczki nie mamy
wątpliwości, że wyprawami dowodził osobiście. Wszelako
gdy sytuacja tego wymagała, powierzał zaufanym dowodzenie
częścią wojska, najczęściej dla wykonania działań pomoc­
niczych. Taka sytuacja zaistniała np. w 1 1 06 (lub w 1 1 05)
roku, gdy na rozkaz Bolesława ,,( . ) Skarbimir, polski komes
. .

pałacowy, wkroczył ze swoimi towarzyszami broni na


Pomorze, gdzie niemałą dla Polaków pozyskał sławę ( . . )"
. .

Tutaj warto może dodać, że ów Skarbimir był swego czasu


piastunem Bolesława, cieszył się więc jego zaufaniem. Także
w kilku innych miej scach dzieła mamy wzmianki świadczące
o powierzaniu wydzielonych, mniej szych oddziałów wojska
ludziom z najbliższego otoczenia księcia. Krzywousty miał
też przymioty tak cenne, jak odwaga osobista, toteż często
oglądamy go, jak najpierw zagrzewa rycerstwo do walki,
a później na jego czele rusza do bitwy. Znów możemy się
w odniesieniu do tych kwestii powołać na Galla, który
w wielu miejscach przytacza przykłady, jak to książę
przemawia do swoich wojsk, a później sam rzuca się w wir
bitwy. Jest w tym miejscu sprawą drugorzędną, że relacja
Galla z reguły grzeszy pewn)'ln schematem, a słowa, które
autor kroniki wkłada w usta księcia, z pewnością są przez
niego samego wymyślone. Istotne jest, że oddają one atmo­
sferę pola walki, a także pewne zasady bezpośredniego
dowodzenia.
Równocześnie z kroniki wynika j ednoznacznie, że Krzywo­
usty nie był to jednak typ wymownego "rębajły" (chociaż i to
mogło być przez rycerstwo doceniane). Jak pamiętamy,
działania orężne zręcznie wspierał układami politycznymi
(np. z Węgrami, aby zaszachować Czechów), poszukiwaniem

2 G a I I , Kronika, ks. I I I , 22.


40

sojuszników w obozie wroga (w tym celu siostrę przyrodnią


wydał za przywódcę antycesarskiej opozycj i); umiejętnie
popierał malkontentów w sąsiednich krajach (tak było, gdy
poparł zbrojnie Borzywoja w j ego walce ze Ś więtopełkiem
o tron w Pradze), pamiętał też o możliwościach, jakie stwarzały
związki dynastyczne (sam pojął za żonę córkę księcia rus­
kiego). Potrafił także w razie potrzeby zręcznie zmienić
"
front", łącząc się z dotychczasowymi wrogami przeciwko
niedawnym sojusznikom. Tego rodzaju wielostronne posunię­
cia powodowały dodatkowo i to, że Krzywousty z wielu
źródeł czerpał szczegółowe informacje o przeciwnikach, o ich
planach politycznych i wojskowych. Był więc Bolesław III nie
tylko władcą odważnym, ale i rozważnym; zręcznym, ale też
i podstępnym politykiem. Potrafił działać z całą bezwzględ­
nością, jeżeli dobro sprawy tego wymagało, a dowodów na to
dostarczyła właśnie wojna z cesarstwem w 1 1 09 roku.

UZBROJENIE I WYPOSAŻENIE POLSKICH SIŁ ZBROJNYCH

o ile w dotychczasowych rozważaniach opieraliśmy się


przede wszystkim (o i le nie wyłącznie) na źródłach pisanych,
to w odniesieniu do wymienionych wyżej kwestii jesteśmy
w lepszym położeniu. Obok źródeł narracyjnych bowiem,
wiedzę na temat uzbrojenia i wyposażenia wczesnośred­
niowiecznej armii polskiej czerpiemy ze źródeł wykopa­
liskowych.
Wspominaliśmy JUZ, że w omawianym okresie wojsko
dzieliło się na piesze i jezdne. Uzbrojenie wojowników
każdego z tych rodzajów było po części podobne, po części
zaś różniło się od siebie. Odrębne zagadnienie stanowi
zróżnicowanie uzbrojenia osobistego oraz broni ciężkiej , która
służyła całej armii, np. podczas szturmowania czy dla obrony
umocnień grodowych. Ponadto j eżeli przyjmiemy, że w sy­
tuacj i szczególnego zagrożenia kraju książę mógł wezwać do
walki także ogół ludności wiejskiej , wówczas i uzbrojenie tej
41

grupy społecznej znajdzie się w obrębie naszych zain­


teresowań 3.
Broń osobistą, którą dysponowali pojedynczy woj ownicy,
można podzielić na zaczepną i ochronną. W tym miejscu
niezbędne wydaje się poczynienie pewnej uwagi. Otóż analiza
niniejsza ma charakter uogólnienia, tymczasem w tamtym
okresie, przy całym dążeniu do ujednolicenia, możliwe były
odstępstwa od reguł, co oznaczało, że np. o uzbroj eniu
i wyposażeniu decydował status materialny wojownika. Ź ródła
pisane, wykopaliska archeologiczne, a także ikonografia
pozwalają wiernie odtworzyć uzbroj enie przeciętnego wojow­
nika w początkach XII stulecia. Tak więc ciężkozbrojny
jeździec (zwany przez Galla pancernym") posiadał:
"
1-2 włócznie (j edna w pierwszej fazie walki służyła do
miotania) bądź oszczep i miecz. Włócznia posiadała chyba
naj starszą metrykę, chociażby z tego względu, że nieomal od
zarania dziejów była narzędziem służącym do zabijania
zwierząt. Używanie włóczni do walki wręcz wymagało wielu
ćwiczeń; podobnie było z miotaniem tą bronią do celu. Zaletą
włóczni było to, że przy jej użyciu jeździec uzyskiwał
możliwość rażenia przeciwnika z pewnej odległości. Długość
włóczni (drewnianego drzewca z żelaznym grotem) była
zróżnicowana, ale mogła dochodzić do 2 metrów. Podobnie
zróżnicowany bywał kształt grotu. Szeroki (tzw. liściasty) był
poręczny w walce wręcz, zwężony natomiast zwiększał siłę
przebicia podczas rzutu. Bronią drzewcową, którą równie
chętnie posługiwało się ówczesne rycerstwo (zarówno konne,
jak też piesze), były oszczepy. W przeciwieństwie do włóczni
oszczep służył wyłącznie do walki wręcz. Był bardziej
masywny, lecz krótszy (ok. 1 ,5 m). Ponieważ używano go
chętnie podczas polowań (zwłaszcza na grubego zwierza, jak
np. na niedźwiedzie), posługiwanie się nim nie nastręczało
wojownikom specjalnych trudności. Gall w jednym z opisów
l Podstawową pracą na ten temat jest książka A. N a d .o l s k i e g o pl.
Studia /lad uzbrojeniem polskim w X XI i XII wieJaI (Łódż 1 954).
42

zmagań bitewnych relacj onuje, jak to Krzywousty , ( . . ) widząc


, .

wroga w pobliżu, pierwszego w szyku oszczepem zwalił


z rumaka".
Podstawową bronią rycerza, a jednocześnie symbolem j ego
przynależności do rycerskiego stanu był jednak miecz. Dopiero
po wręczeniu miecza, co następowało po ukończeniu dwunas­
tego roku życia, młody feudał stawał się rycerzem. Sama
ceremonia pasowania na rycerza miała bardzo uroczysty
charakter, a kulminacyj nym jej momentem było właśnie
wręczenie miecza. Takie traktowanie miecza wynikało zarówno
z jego szczególnej przydatności na polu bitwy, jak też z faktu,
że wykonanie dobrego miecza stwarzało znaczne trudności
techniczne. Nic też dziwnego, że w owym czasie na ziemiach
europejskich istniały nieliczne ośrodki, w których specjalizo­
wano się w wytwarzaniu tej rycerskiej broni i z których
wędrowały one do najbardziej odległych krain. Literatura
specjalistyczna wyróżnia więc kilka typów mieczy, w zależ­
ności od miejsca wytwarzania (np. z Frankonii, Nadrenii).
Długością swoją miecze nieznacznie mogły się różnić (średnio
wynosiła ona 80-1 00 cm); zróżnicowana też była ich szerokość
(5-6 cm). Cechą charakterystyczną miecza było to, że j ego
głownia była zawsze obosieczna, szersza przy jelcu, węższa
przy sztychu, natomiast ten ostatni, shtżący do pchnięcia,
mógł być ostry lub zaokrąglony. Miecz noszono w pochwie
wykonanej ze skóry bądż z płótna, a zaopatrzonej w okucia,
które pozwalały na zawieszenie go u pasa. Ponieważ broń ta
mogła być używana zarówno do zadawania cięć, jak też
pchnięć, władanie mieczem wymagało znacznej wprawy,
zręczności, a także siły fizycznej . Ta ostatnia była przydatna
szczególnie w sytuacji, gdy przeciwnik dysponował tarczą,
odziany był w kolczugę, a walka odbywała się konno.
Do walki wręcz służył także topór bojowy U ako broń
sieczna i obuchowa, niekiedy też używana do miotania).
Szczególnie użyteczne w bitewnej ciasnocie były topory, toteż
z racj i tych wszechstronnych walorów były one chętnie
43

używane zarówno przez piechotę, jak też jazdę. Dodajmy, że


topór mógł służyć w razie potrzeby j ako narzędzie użyteczne
przy usuwaniu przeszkód, wznoszeniu polowych umocnień
obozowych, budowie machin oblężniczych itp. Ponieważ
posługiwanie się nim w życiu codziennym było powszechne,
nie wymagał on szczególnych ćwiczeń na potrzeby wojenne.
W średniowiecznych źródłach nader często spotykamy się ze
wzmiaI}kami na temat tejże właśnie broni.
Ciężkozbrojny jeździec dysponował ponadto łukiem o znacz­
nej sile rażenia i nośności do 200 m. Występowanie łuku
potwierdzają wszystkie źródła pisane (w tym także, i to
wielokrotnie, Gall Anonim), niestety, materiał, z którego go
wykonywano (drewniane pręty, cięciwa z jelit zwierzęcych), był
tak mało trwały, że wczesnośredniowieczne egzemplarze tej
broni nie zachowały się do naszych czasów. Wprawdzie zwykło
się używanie łuku łączyć z piechotą, ale można przypuszczać, że
w początkach XII stulecia, przy znacznej jeszcze dowolności
w uzbrojeniu, także jeźdźcy nie rezygnowali z możliwości
rażenia wroga na odległość. W literaturze specjalistycznej
wysuwa się przypuszczenie, że w omawianym okresie używano
już kuszy Uednym z argumentów, przemawiających na rzecz tej
tezy, jest decyzja II Soboru Laterańskiego z 1 1 39 roku,
zakazująca używania kuszy w walce między chrześcijanami), ale
w armii Krzywoustego broń ta występowała zapewne jedynie
sporadycznie. W każdym razie brak na ten temat danych, czy to
pisanych, czy też wykopaliskowych.
Bronioznawcy przypuszczają (głównie ze względu na dopu­
szczalną jeszcze wówczas dowolność w uzbroj eniu), że
ciężkozbrojni konni woj ownicy jako broni zaczepnej używali
niekiedy także innych jej rodzajów. Szczególnie dotyczy to
broni obuchowej, przy czym dawną maczugę (najczęściej
w postaci drewnianej pałki) zastępowała tzw. wekiera, której
głowica sporządzona była z żelaza.
Równie zróżnicowane było uzbrojenie ochronne ciężko­
zbrojnego jeźdźca. Składały się na nie: hełm, tarcza (zwana
44

szczytem") oraz tzw. pancerz. Każdy z tych elementów mógł


"
znacznie różnić się formą i kształtem. W naj mniejszym
stopniu dotyczyło to, j ak wynika z wykopalisk, ochrony głowy.
Pośród hełmów dominowały tzw. szyszaki stożkowe, zakoń­
czone na szczycie tulejką, w której zapewne umieszczano
pióropusz (nie znaleziono wprawdzie na ziemiach polskich
egzemplarza wyposażonego w ochronę na nos - tzw. nosal
- ale nie można wykluczyć, że i takie stosowano w armii
Krzywoustego). Hełmy ówczesne składały się z 4 żelaznych
blach, z których czołowa i tylna zachodziły na boczne.
Krawędź dolną stanowiła żelazna obręcz, do której (w tylnej
części) przymocowywano specj alny (najczęściej skórzany,
płócienny lub kolczy) kołnierz. Zadaniem tego elementu było
osłanianie szyi i ramion woj ownika przed uderzeniem strzały
lub cięciem. Warto dodać, że niekiedy zasadniczą część
hełmu (tzw. dzwon) pokrywano miedzianą blachą, niekiedy
złoconą. W ten sposób wyróżniano hełmy zamożnych feudałów
oraz hełm wodza. Można przypuszczać, że ten rodzaj bojowego
okrycia głowy gwarantował j ego użytkownikowi znaczny
stopień bezpieczeństwa. Szczególną odporność wykazywał on
na uderzenia strzał, chronił przed ciosami włóczni czy cięciem
miecza; nie wytrzymywał jedynie uderzenia obuchem topora.
W przeciwieństwie też do stosunkowo często importowanych"
"
mieczy, hełmy Uak o tym świadczą liczne wykopaliska) były
szeroko produkowane w Polsce i to w takich ilościach, że
eksportowano" je na sąsiednie tereny (np. na Ruś).
"
Równie jak hełm popularnym i szeroko stosowanym uzbro­
jeniem ochronnym była tarcza, zwana szczytem. O jej popular­
ności świadczą zarówno źródła archeologiczne (aczkolwiek
tych j est najmniej), źródła pisane czy ikonografia, jak i topo­
nomastyka, z której wynika, że istniały specjalne wsie służebne,
nazywane Szczytnikami. Tarcze w owym czasie wykonywano
najczęściej z trzciny, drewna lub skóry (często łączono te
materiały). Niekiedy powierzchnię tarczy pokrywano elemen­
tami ozdobnymi (np. metalowymi, czasami nawet złotymi lub
45

srebrnymi blaszkami), które stopniowo nabierały charakteru


znaków wyróżniających właściciela. W następnych stuleciach
te wyróżniki nabiorą cech znaków herbowych. Kształt tarczy
używanej przez ciężką jazdę był najczęściej migdałowaty; jej
długość nieco przekraczała 1 m, a zatem wystarczała do
osłony siedzącego na koniu jeźdźca. Umieszczony wewnątrz
rzemienny uchwyt pozwalał zarówno na jej trzymanie, jak też
przewieszenie przez ramię. Bywały również w użyciu tarcze
okrągłe i niewykluczone, że w pewnych sytuacjach właśnie
one dominowały.
Rycerza, a zwłaszcza ciężkozbrojnego jeźdźca ochraniał
pancerz. Tworzyła go zazwyczaj kolczuga sporządzona z dru­
cianych kółek, w formie kaftana z długimi rękawami. Czę­
stokroć kolczuga była zaopatrzona także w kołnierz, który
mógł być doczepiony do hełmu. Kołnierz taki ochraniał
nie tylko kark, ale też szyję i część twarzy. Niekiedy
długość takiej zbroi była znaczna i sięgała ona łydek, prze­
ważały jednak krótsze, sięgające nieco poniżej pasa. Jej
ciężar dochodził do kilku kilogramów, ale miała ona i tę
zaletę, że nie krępowała zbytnio ruchów rycerza podczas
walki. W omawianym okresie (tj . w pierwszej połowie
XII wieku) pojawiły się także kolcze spodnie jako ochrona
nóg jeźdźca, a rękawy wykończono kolczą rękawicą. Wy­
konanie takiej kolczej zbroi wymagało nie lada umiejętności
(w połączenie setek maleńkich, żelaznych kółeczek trzeba
było włożyć wiele pracy), toteż zbroje takie były bardzo
drogie. Z tej właśnie przyczyny mniej zamożni rycerze
w miejsce kolczugi używali skórzanych kaftanów wzma­
cnianych żelaznymi naszywkami. Powszechnie uważa się,
że starannie wykonany kaftan skórzany, wzmocniony na­
szywanymi nań blaszkami, nie ustępował zbroi kolczej wa­
lorami ochronnymi, był natomiast i tańszy, i znacznie prostszy
w wykonaniu, a także dużo lżejszy. Ten ostatni walor
prawdopodobnie przesądzał o odmiennych zadaniach przy­
odzianych weń rycerzy na polu walki. Jazda lekkozbrojna
46

była bowiem wykorzystywana przede wszystkim do prowadze­


nia działań rozpoznawczych, do gromadzenia zaopatrzenia
w nieprzyjacielskim kraju, do pościgu za pobitym przeciwni­
kiem, wreszcie, do wykonywania szybkiego zwrotu zaczepnego
podczas bitwy. Jeździec lekkozbrojny z reguły dysponował
podobną bronią zaczepną. Przypuszcza się, że w lekkozbrojnych
służyła przede wszystkim młodzież oraz ubożsi rycerze.
Strój jeźdźców uzupełniały ostrogi. Naj częściej w materiale
archeologicznym występuj ą ostrogi z tzw. bodźcem kolcowym.
Historycy uzbroj enia zwracają uwagę, że stosunkowo często
zmieniał się kształt ostróg (poza bodźcem); można nawet
mówić o swoistej modzie w odniesieniu do tego elementu
rycerskiego stroju. Ta zmienność wynikała z faktu, że wyko­
nanie ostróg było stosunkowo proste (i tanie), a więc ich
zmiana nie pociągała za sobą szczególnych wydatków.
E lementem wyposażenia rycerskiego był także rząd koński .
Stanowiło g o pełne oporządzenie, które było zakładane na
konia pod wierzch. Rząd pochłaniał znaczną część wydatków
ponoszonych przez rycerza, ale też jego posiadanie niejako
warunkowało sprawność walki. Zasadniczym elementem koń­
skiego rzędu było siodło (drewniane, z częściami skórzanymi,
z wysokimi łękami, często okute dla wzmocnienia konstrukcj i);
uzupełnienie siodła stanowiły strzemiona, popręg oraz uzda
(złożona z wędzidła, ogłowia i wodzów).
Przedstawiony powyżej zestaw uzbroj enia i wyposażenia
konnego woj ownika zawiera jedynie podstawowe, najbardziej
niezbędne elementy. A przecież rycerz mógł w tym zakresie
posługiwać się własną inwencj ą, w ramach dość znacznego
jeszcze wówczas marginesu dowolności. Mogła zatem pod
siodłem pojawić się derka (niekiedy ozdobna), zabezpieczająca
konia przed groźnymi obrażeniami. Niekoniecznie musiała
w skład uzbroj enia wchodzić włócznia, można było pominąć
łuk, a topór zastąpić maczugą (wekierą) itp. Wszystko zależało
od woli j eźdźca i od sytuacji, w której miało dojść do
spotkania z wrogiem. U Galla wielokrotnie znaj dujemy
47

informacj e o tym, że np. j eźdźcy odrzucili włócznie" , z


" "
mieczem w ręku rzucil i się na wroga" i szereg innych, tego
rodzaju wzmianek.
Woj ownicy piesi, którzy liczebnością przewyższali jezd­
nych, prawdopodobnie podzieleni byli na oddziały, których
zadania były różne w zależności od uzbrojenia. Gall wyróż­
nia tarczowników" i łuczników" . Pieszy tarczownik był
" "
uzbroj ony we włócznię, miecz (albo topór), łuk oraz znacz­
nych rozmiarów tarczę (szczyt). Zadaniem tak uzbrojonych
woj owników była osłona piechurów strzelczych przed ostrza­
łem piechoty nieprzyjacielskiej (także przed miotanymi przez
wrogów włóczniami). Pieszy łucznik w swoim uzbroj eniu
posiadał łuk, a być może U ak przypuszcza część badaczy)
także włócznię i tarczę. Niestety, nie wiemy, jak kształtowały
się wzajemne relacje pomiędzy liczebnością wojowników
strzelczych a tarczowników. Zapewne w badanym okresie
piechurzy jedynie sporadycznie stosowali procę jako środek
do miotania na wroga kamiennych pocisków. W bitewnym
starciu w polu czy podczas szturmowania grodu łucznicy
walczyli przy użyciu włóczni (bądź oszczepu), a zasłaniali
się tarczami. Wcześniej zarówno włócznia, jak też tarcza
mogły być przewieszone przez plecy. Nie można też wy­
kluczyć, że piesi wojownicy używali uzbrojenia ochronnego
w postaci hełmów, skórzanych kapturów czy takich samych
kaftanów.
Aby wyczerpać kwestie związane z uzbrojeniem osobistym
woj owników, należy dodać, że jeźdźcy i piechurzy z reguły
byli wyposażeni w noże bojowe. Służyły one do zadawania
ciosów podczas walki wręcz, w bitewnym tłoku; przy ich
użyciu dobijano też zwalonego z konia rycerza. W literaturze
przedmiotu zwykło się przyjmować, że długość takiego noża
boj owego dochodziła do 20 cm i był on traktowany jako
osobista biała broń krótka. Nóż taki służył nie tylko na polu
walki i do wykonywania czynności gospodarskich w obozie,
ale także do załatwiania rozmaitych porachunków. Gall
48

np. podaj e, że Zbigniew ,,( ... ) miał już kogoś upatrzonego


i umówionego, który by, znalazłszy dogodne po temu miejsce,
przebił Bolesława nożem ( . . )" . .

Wspominana już proca Uako broń miotająca kamienne


pociski i to na znaczną odległość, została zarzucona wobec
rozwoj u uzbrojenia ochronnego.
Armia czasów Bolesława Krzywoustego posługiwała się
także środkami sygnalizacyjnymi. Książę zawiadamiał o wy­
prawie feudałów, a w razie nagłej potrzeby - także ogół
mieszkańców kraju, przy pomocy tzw. wici . Wici" była to
"
wiązka gałązek (witek), przekazywana od osiedla do osiedla,
od grodu do grodu przez specjalnych wysłanników księcia lub
przez jego urzędników (np. naczelników grodowych). Po
otrzymaniu takiego sygnału zobowiązany do udziału w wojnie
feudał powinien był niezwłocznie stawić się na wskazane
miejsce koncentracj i, zbrojno, konno i z towarzyszącymi mu
pachołkami.
Znano i stosowano także sygnały dźwiękowe. Na polu
bitwy wygrywano je na rogu bądź wybijano na bębnach. Rogi
i bębny służyły także do zagrzewania do walki na polu bitwy,
towarzyszyły pochodowi przez nieprzyjacielski kraj ; używano
ich także zapewne podczas zwycięskiego powrotu z wyprawy
zbroj nej . Niezawodny i w tym względzie Gall Anonim podaje:
,,(. . .) Skoro wreszcie wśród tylu niebezpieczeństw wkroczył
Bolesław do Czech ( . . .) z podniesionymi sztandarami, wśród
dźwięku rogów, w szyku bojowym, bijąc w bębny, z wolna
postępował przez czeskie równiny" 4 .
Wymienione przez kronikarza sztandary" były to znaki
"
boj owe, które na polu walki służyły do odróżniania własnych
wojowników od przeciwnika. Opisując walki z Czechami,
Gall zamieścił następujący fragment dotyczący tych właśnie
kwestii: ,,( ...) Bolesław podążył z boku, za swoim wojskiem,
przez ów rzadki las, na widok swoich i przez nich również

4 G a I I, Kronika, ks. 1 I l , 2 1 .
49

dostrzeżony, wziął swoich za wroga i oni podobnie uważali


go za wroga, i dopiero gdy bliżej podeszli ku sobie i dokładniej
przyjrzeli się broni, poznali znaki polskie i ( . ) poniechali
. .

prawie zaczętej bratobójczej walki" . Znaki bojowe służyły


także jako czynnik porządkujący kolumnę marszową wojska,
rycerze bowiem mieli obowiązek pozostawać podczas marszu
w wyznaczonych im oddziałach. Kronika zawiera opis sytuacji,
kiedy to w kraju nieprzyj acielskim ,,( ... ) nie znaj dując śladu
drogi, każdy sobie sam drogę torował przez bezdroża, wobec
czego nie mógł już trzymać się znaków ani szyku " 5 .
W opisie uzbrojenia i wyposażenia ówczesnej polskiej
armii nie sposób pominąć ciężkiej broni polowej i grodowej ,
używanej do oblegania stałych punktów oporu i obrony
twierdz. Występowała ona już wówczas w znacznej liczbie
i w zróżnicowanej formie. Dzieło Galla Anonima przynosi
na ten temat wiele informacji; rozsiane po całej kronice,
świadczą one o powszechności stosowania tego gatunku
skomplikowanej techniki wojennej , celowe zatem będzie
przytoczenie w tym miej scu naj bardziej plastycznych opisów.
I tak, omawiając walki z Pomorzanami, Gal l zanotował
m.in. : ,( . . . ) Bolesław, przybywszy pod miasto, które uważane
,

jest j akby za środkowy punkt całej krainy (mowa jest o Bia­


łogardzie - uwaga moja K. 0. ), rozbił obóz i kazał przy­
gotować machiny, przy pomocy których łatwiej i z mniej szym
niebezpieczeństwem można je zdobyć. Zbudowawszy je,
tak gorliwie nacierał orężem i machinami, że ( . . . ) zmusił
mieszkańców do poddania miasta" . W innym znów miejscu
czytamy: ,,( . . . ) Bolesław ponownie wkroczył na Pomorze
i przystąpił z wielkimi siłami do oblężenia grodu Czarnkowa.
Sporządziwszy zaś machiny różnego rodzaju i wzniósłszy
wieże wynioślej sze od obwarowań grodowych, tak długo ·
atakował miasto, aż j e zmusił do poddania się ( . . . ) i dalej :
"

,,( . . ) Bolesław, doprowadzony do gmewu, zwołał oddziały


.

5 Tamże, ks. III, 23.


50

woj owników i oblegał najpotężniejszy gród Nakło ( . ) i w co­


..

dziennych walkach usilnie atakując gród, wszystkie te trudy


na darmo ponosił, gdyż wilgotność terenu, pełnego wód
i bagien, nie pozwalała prowadzić machin i przyrządów
oblężniczych" . Inaczej znów było pod Wyszogrodem, bowiem
,,( . . . ) Gdy się wreszcie całe wojsko zebrało wokół grodu,
przygotowano już rozmaite przyrządy potrzebne do zdobywa­
nia miasta" 6. Więcej informacj i na temat rozmaitych machin
wojennych zawiera opis obrony Głogowa przed Niemcami
w roku 1 1 09, zamieszczony w dalszej części niniejszego
opracowania.
Z powyższych relacj i, jak też na podstawie innych źródeł
pisanych, możemy wnioskować, iż armia Bolesława Krzywo­
ustego w szerokim zakresie poshlgiwała się licznym i nader
zróżnicowanym ciężkim uzbrojeniem. Do najważniejszych
tego rodzaju machin zaliczały się wieże oblężnicze. Budowane
z drewna, sięgały co najmniej do wysokości wałów obleganego
grodu, co umożliwiało skuteczny ostrzał obrońców. Stosowny
fragment kroniki Galla brzmi: ,,( . . . ) Polacy wyrównali doły,
znosząc ziemię i drzewo, by po równym i gładkim podchodzić
pod gród ze swymi drewnianymi wieżami ( . . . ) " . Częstokroć na
drewnianej konstrukcj i wieży podwieszano taran (umieszczany
na sznurach ciężki bal, niekiedy okuty żelazem), przy pomocy
którego rozbij ano bramę obleganego grodu. Przyjmuje się, że
taran umieszczano w naj niższej części wieży i podczas gdy
przy jego pomocy starano się zdruzgotać wybrany fragment
umocnień, w tym samym czasie woj ownicy, umieszczeni na
górnej platformie wieży, absorbowali obrońców walką.
Innym, znacznie bardziej skomplikowanym konstrukcyjnie
rodzajem ciężkiej broni były machiny miotaj ące kamienne
pociski. Katapulty i balisty znane były już w okresie starożytnym
i zapewne na podobnych zasadach zostały skonstruowane
urządzenia średniowieczne. W użyciu były też znacznych

6 Tamże, ks. II, 39 i 44 oraz ks. III, 26.


51

rozmlarow kusze, które wyrzucały ciężkie strzały (bełty),


a zapewne także drewniane belki czy płonące głownie. Prawdo­
podobnie o ile machiny miotające (ze względu na ich znaczne
rozmiary) budowano dopiero pod obleganym grodem, to
wspomniane kusze przewożono na wozach.
Podobne urządzenia miotające pociski stosowali obrońcy,
którzy nawet mieli w tym zakresie przewagę, ponieważ mogli
odpowiednio wcześniej przygotować zapasy pocisków. Ponadto
używal i oni innych środków walki, pośród których znaj dowały
się długie haki (służące do odpychania drabin, przy pomocy
których atakujący wdzierali się na wał), zapalone głownie, duże
kamienie, drewniane belki (obrzucano nimi szturmuj ących);
stosowano też oblewanie rozpaloną smołą i wrzącą wodą. Opisy
średniowiecznych walk mówią nam też o wielu innych środkach
podręcznych, których nie sposób tutaj wymienić.
Posiadanie ciężkiej broni i sprzętu wymagało korzystania
z wozów taborowych, więc i ten element wyposażenia znaj ­
dował się w polskiej armii wczesnośredniowiecznej . Na
wyprawę zabierano nie tylko broń, ale i zapasy żywności,
dodatkowe wyposażenie oraz narzędzia służące do wyrabiania
machin oblężniczych, mostów, wzmacniania brodów itp.
Sądzić należy, że transport stanowił nie lada problem dla
ówczesnej armii. Z jednej strony wozy były niezbędne, należało
je ochraniać, ale jakże utrudniały marsz przez bagniste
i podmokłe tereny, po piaszczystych i leśnych drogach ! Toteż
analiza działań zbrojnych wskazuje, że jeżeli tylko istniała
możliwość, wyruszano na wyprawę bez obciążenia wozami
taborowymi, aby poprzez wykorzystanie szybkości zaskoczyć
nieprzyjaciela. Gall odnotowuje wiele takich szybkich wypa­
dów Bolesława Krzywoustego na terytorium Pomorzan czy
Czechów. Z nieco wcześniejszych relacji, np. niemieckiego
kronikarza Thietmara czy czeskiego Kosmasa, dowiadujemy
się, że taką właśnie taktykę z upodobaniem stosował Chrobry,
a także Bolesław Śmiały. Gdy z jakiegoś powodu rezygnacja
z wozów nie była możliwa i trzeba było ciągnąć na wojnę
52

z taborem, działania znacznie się wydłużały i wymagały


zastosowania innych środków taktycznych.
Na zakończenie rozważań o uzbrojeniu i wyposażeniu armii
polskiej za panowania B olesława Krzywoustego nieco miejsca
wypada poświęcić koniom. Używane zarówno w jeździe, jak
też jako siła pociągowa w transporcie (chociaż tutaj przeważały
znacznie silniej sze woły), były już w tym okresie zróżnicowane
pod względem posiadanych cech. Prawdopodobnie (aczkolwiek
j eszcze w stosunkowo ograniczonym zakresie) stosowano już
wówczas zasadę, wedle której rycerz miał więcej niż jednego
mmaka: jeden shlżył mu podczas przemarszów, inny zaś
(wypoczęty) w bitwie. Zapewne mogli sobie na to pozwolić
jedynie naj bogatsi feudałowie oraz sam książę.

STAŁE PUNKTY OPORU W POLSCE WCZESNOŚREDNIOWIECZNEJ

Pod pojęciem stałe punkty oporu" zwykło się rozumieć


"
wszelkiego rodzaju budowle obronne, wzniesione w celach
ochronnych dla okolicznej ludności, jak też ze względów
strategicznych, w celu obrony ważnych dla państwa miejsc.
W zależności od miej sca rozlokowania, budowle te mogły
także pełnić ważną rolę jako punkty wypadowe w momencie
podej mowania zbrojnych kampanii przeciwko nieprzyja­
cielowi. Ówczesne fortyfikacj e miały charakter budo­
wli drewniano-ziemnych, częstokroć bardzo rozbudowa­
nych. Były to grody, podgrodzia, wały obronne, a także
tzw. przesieki. Źródła, zarówno archeologiczne, j ak też
pisane, potwierdzają, że wymienione rodzaje umocnień
występowały na terenie całego kraju, jednakże szczególne
ich skupiska znajdowały się na kiemnkach głównego za­
grożenia, tzn. wzdhlż granicy zachodniej .
Podstawowe znaczenie, i to nie tylko militarne, ale także
administracyjne, polityczne i gospodarcze, miały grody. Budo­
wane w miejscach starannie wybranych - z reguły wykorzys­
tywano naturalne warunki obronne: wzgórza, Wyspy, zakola
53

rzek, bagna itp. - były dodatkowo sztucznie umacniane.


Najbardziej znaczącym ich elementem były wały grodu 7.
W czasach Bolesława Krzywoustego najważniejsze grody
były ochraniane potężnymi wałami drewniano-ziemnymi,
których wysokość dochodziła do 1 0 m, a szerokość
(u podstawy) mogła przekraczać 20 m. Rdzeń wałów stanowi­
ła misterna konstrukcja tzw. rusztowo-przekładkowa, w której
warstwy drewna (ułożone naprzemiennie) przesypywane były
warstwami ziemi. Warto dodać, że bierwiona, których używa­
no do wznoszenia wałów, zazwyczaj pochodziły z drzew
liściastych i nie były korowane. Badania potwierdzają, że
drewno z drzew liściastych z pozostawioną korą odznacza się
szczególną odpornością. Zasypane ziemią i kamieniami,
rozkłada się bardzo wolno, co wykopaliska w pełni potwier­
dzają. Natomiast drewno z drzew iglastych stosowano do
budowy elementów wykończeniowych, takich jak bramy,
zwieńczenia wałów, wieże obronne itp. Aby uchronić kon­
strukcję wału przed rozsuwaniem się na boki, wykorzys­
tywano specjalne haki w postaci nie do końca obciętych gałęzi
drzew używanych w stosie wału. Zwieńczenie wału tworzyły
potężne skrzynie drewniane, wypełnione kamieniami i ziemią.
Aby zabezpieczyć konstrukcję przed ogniem, wał był ob­
lepiany gliną i darniną. Kamienne ławy, ciągnące się wzdłuż
zewnętrznej linii wałów, zabezpieczały obro6ców przed
atakami z wież oblężniczych, podobnie jak głębokie fosy
wypełnione wodą.
Innym rozwiązaniem konstrukcyjnym był wał skrzyniowy.
Do jego budowy używano potężnych skrzyń sporządzanych
z bierwion, wypełnionych ziemią i kamieniami, a umiesz­
czanych jedna na drugiej . Taka metoda budowania gwaran­
towała szybkie postępy prac; łatwo też było osiągnąć pożądaną
wysokość konstrukcj i wału. Zwieńczenie wału także stanowiły

7 Podstawowe znaczenie dla omówienia tych kwestii ma praca B. M i ś ­

k i e w i c z a pl. Rozwój sta(vch punktów oparli w Polsce do polowy XV wieku


(Poznań 1 964), która zawiera także obszerny wykaz literatury przedmiotu.
54

skrzynie, w których umieszczone pionowo pale stanowiły


przedpiersie osłaniające obrońców. Za palisadą znaj dowała się
przestrzeń (z reguły biegła ona wokół całego wału), na której
można było umieszczać machiny obronne; tędy też przemiesz­
czali się wojownicy.
Konstrukcj ę tak wzniesionych wałów cechowała ogromna
stabilność, silne osadzenie w podłożu oraz niezwykła wy­
trzymałość na atak kamiennych pocisków czy uderzenia
taranów. Jedynym słabym punktem była stosunkowo niewielka
odporność na ogień; dotyczyło to zwłaszcza palisady wień­
czącej koronę wału oraz wieży, w której była osadzona brama
wjazdowa. Z tego też względu w grodach celowo ograniczano
liczbę bram, a także stopniowo rozbudowywano systemy
zabezpieczające przed dotarciem w ich sąsiedztwo od strony
zewnętrznej . Najczęściej więc do grodu prowadziła jedna
brama, do której podejścia broniła wypełniona wodą fosa
(niekiedy kilka fos) oraz most zwodzony. Wieża bramna
górowała nie tylko nad konstrukcj ą wału obronnego, ale także
nad najbliższą okolicą, a przebywająca na jej wysokiej
platformie załoga ustawicznie prowadziła obserwację przedpola
grodu. Budowniczowie grodu zazwyczaj starali się tak po­
prowadzić drogę dojazdową do bramy, aby przebiegała ona na
znacznym odcinku wzdłuż wału obronnego i fosy, co umoż­
liwiało obserwację zbliżających się ludzi i pojazdów.
Wedle źródeł, szturm na gród z reguły był kierowany
właśnie na bramy wjazdowe; np. podczas walk Bolesława
Krzywoustego o Santok książę ,,( . . . ) most w natarciu odebrał
grodzianom i w pościgu miecz swój zaniósł aż do bramy"
(prawdopodobnie załoga nie zdołała podnieść mostu). Do
obrony bram i mostu wydzielano z załogi specjalne oddziały.
Anonim podaje, że gotujący się do obrony Głogowianie:
,, ( ... ) rozdzielili się na poszczególne bramy i wieże". Ta ostatnia
wzmianka skłania do przypuszczenia, że w grodzie, oprócz
wież bramnych, mogły być również wieże rozmieszczone
w innych punktach wału obronnego (np. w miejscu załamywania
55

się całej konstrukcji). Jest to wszelako tylko hipoteza, dotychczas


nie potwierdzona materiałem wykopaliskowym.
Powyższa uwaga, że do grodu najczęściej prowadziła tylko
jedna brama, odnosiła się do mniejszych grodów; duże
(właściwie należy mówić o kompleksach grodowych, o czym
niżej) mogły mieć kilka bram. Takim grodem wielobramnym"
"
był np. Kołobrzeg, do którego umocnień woj ownicy polscy
wdzieral i się z kilku stron (, ( . . .) tymczasem inni szturmowali
,

drugą bramę, a jeszcze inni trzecią" - opisuj e Anonim).


W miarę, jak gród stawał się wielofunkcyj nym ośrodkiem
administracyjno-militarnym, j ego stała załoga ściągała świadczą­
cą na j ej rzecz rzeszę specjalistów, którzy lokowali się u stóp
warowni. W ten sposób powoli gród obrastał" w osadę, która po
"
otrzymaniu umocnień stawała się ufortyfikowanym podgro­
"
dziem" . Powstawał tym samym rozległy kompleks o znacznej
wartości obronnej . Główną rolę w tej dwuczłonowej warowni
odgrywał gród. Umocnienia jego były zazwyczaj szczególnie
rozbudowane i staranniej wykonane; znajdowała się tamże
siedziba księcia lub jego przedstawiciela. Niekiedy gród od
podgrodzia oddzielony był dodatkową (wewnętrzną) fortyfikacją.
Podgrodzie (suburbium) było miejscem zamieszkania ludności
służebnej i zależnej . Obydwa człony kompleksu wzajemnie się
ubezpieczały, bowiem dotarcie do umocnień właściwego grodu
wymagało wpierw zdobycia podgrodzia. Ponieważ było ono
rozleglejsze, a niekiedy na j ego terenie znajdowały się liczne
i godne pożądania łupy, bywało, że impet uderzenia nieprzyja­
cielskiego jakby "wypalał" się już po zdobyciu tej części
warowni . Taki właśnie przypadek opisuje Gall : , ( ...) obfitość
,

bogactw i łupów na podgrodziu zaślepiła waleczność rycerzy" .


Z dalszego przekazu wynika, że stało się to przyczyną załamania
całego planu, bowiem po złupieniu podgrodzia rycerstwo polskie
zaniechało dalszych walk i odstąpiło od grodu.
Fortyfikacje podgrodzia nie od razu dorównywały umoc­
nieniom grodu. Często podgrodzie składało się z kilku części
(tak np. było w Gnieźnie). W miarę upływu czasu, wzrostu
56

l iczby ludności (a także jej zamożności), podgrodzie upodab­


niało się umocnieniami do głównego grodu. Otaczający
podgrodzie wał starano się konstrukcyjnie związać z wałem
grodu. Na zewnętrznej stronie fortyfikacj i podgrodzia pojawiły
się fosy, a bram wjazdowych strzegły podobne do grodowych
wieże bramne. Taki kompleks obronny miał zwielokrotnioną
wartość bojową i stanowił nie lada przeszkodę dla nie­
przyjaciela.
Naturalnie, nie wszystkie grody posiadały tak potężne
podgrodzia, jak Gniezno, Wrocław czy Poznań. Wiele mniej­
szych warowni, zwłaszcza tych, które pełniły funkcje straż­
nicze, nie było tak rozbudowanych. Gródki strażnicze były
zazwyczaj rozmieszczone w punktach szczególnie newral­
gicznych strategicznie, w tym nad ówczesną polską granicą
zachodnią, a także w pobliżu granicy południowej . Część
badaczy skłonna jest nawet w takim rozmieszczeniu dopa­
trywać się planowej akcj i wczesnofeudalnego państwa R. Mówi
się niekiedy o powstaniu linii obronnych, na które składały się
zarówno przeszkody naturalne (rzeki, wzniesienia, bagna,
jeziora powiązane systemem przepływowym), jak też związane
z nimi grody. W historiografii zwrócono też uwagę, że system
ten, doskonale funkcj onujący w okresie rządów B olesława
Chrobrego, uległ pełnej dekompozycji podczas kryzysu lat
1 037-1 039, natomiast o j ego znaczeniu za panowania Bole­
sława Krzywoustego dowiemy się z dalszej części niniejszego
opracowania. Przeważaj ąca część grodów nie była tak roz­
winięta, wszelako znaczna ich liczba, troskliwie wybrane
miejsce ulokowania oraz walory umocnień podnosiły szeroko
rozumianą obronność państwa.
Na ziemiach Polski wczesnofeudalnej występowały też
sztuczne przeszkody w postaci tzw. wałów obronnych. Nie­
kiedy można się spotkać z opinią, że konstrukcj e te spełniały

8 Por. : B. M i ś k i e w i c z, Sludia nad obronG.. polskiej granicy zachodniej


w okresie wczesnofeudalnym, Poznań 1 96 1 . Tamże obszema analiza sztucznych
przeszkód terenowych, jak wały obronne i przesieki.
57

nie tylko funkcje militarne, ale także graniczne czy gospodar­


cze, choć te pierwsze w zamyśle ich budowniczych bez
wątpienia dominowały. Były to konstrukcje złożone z wielo­
kilometrowych ciągów drewnianych pali, które następnie
obsypywano ziemią. Wysokość takich wałów mogła do­
chodzić do 2-3 m; szerokość była podobna. Badania wykaza­
ły, że wały takie sypano zazwyczaj na spodziewanym
kierunku ataku nieprzyjacielskiego, ale tylko tam, gdzie
warunki naturalne nie stwarzały dostatecznie znaczącej
przeszkody. Dotychczas istnienie podobnych konstrukcj i
stwierdzono n a Ś ląsku (wzdłuż środkowej Nysy Łużyckiej),
na Wołyniu i na pograniczu kujawsko-pomorskim. Problem
ten wywołał w l iteraturze ożywioną dyskusję, z której
wniosek dotyczył przede wszystkim bardzo starej metryki
tych konstrukcj i. Mogły one być wzniesione (i wykorzy­
stywane w celach militarnych) już w IX-X wieku, natomiast
w czasie, który nas interesuje (początek XII wieku), ich
znaczenie było już niewielkie. Nie wdając się w szczegóły,
warto jednak zwrócić uwagę, że "bierna" wartość prze­
szkody, jaką stanowiły wały obronne, niepomiernie wzrastała
w chwili, gdy obsadzono je wojskiem. O ile jednak np. za
Bolesława Chrobrego zabieg tego rodzaju był możliwy do
wykonania przy licznej (bo zebranej z całego państwa) sile
zbroj nej , o tyle za Krzywoustego taki wysiłek był raczej
wykluczony. Osobną kwestią pozostaj e, czy za Krzywoustego
istniała możliwość utrzymania wałów śląskich w należytym
stanie technicznym przy, z jednej strony, wyraźnie rozluź­
nionej zależności tej dzielnicy od Polski, z drugiej zaś
- rezygnacj i księcia z szeregu posług ludności wiejskiej.
Ostatnią fonną sztucznej ochrony terytorium, stosowaną
w Polsce wczesnośredniowiecznej , były tzw. przesieki. Pod
tym tenninem należy prawdopodobnie rozumieć celowo
pielęgnowany las, który na kierunku spodziewanego zagrożenia
nieprzyj acielskiego poddawano częstemu przycinaniu, ścięte
pnie pozostawiaj ąc na miejscu, gdzie tworzyły nieprzebyte
58

zwaliska. Z pewnością była to potężna przeszkoda terenowa,


praktycznie nie do pokonania dla większej masy wojska.
Dodajmy, że przesieka stwarzała dogodne warunki do obrony,
o czym szeroko rozpisywały się źródła niemieckie w swoich
relacjach z cesarskich wypraw na Polskę już na początku
XI stulecia. Podobne relacje znajdujemy u Galla o czasach
woj owania Krzywoustego. Tenże książę, aby wzbronić przej­
ścia, zaczął zawalać rzekę, nad którą stał, ściętymi w tym
"
celu drzewami ". W innym momencie działań woj ownicy
polscy, celem zablokowania nieprzyjacielowi swobody manew­
ru, drogę, którą przebyli, oraz wszystkie inne ( . . .) zawalili
"
zasiekami" . Jak wielkie znaczenie obronne przypisywano
obszarom leśnym może świadczyć fakt, że jeszcze w okresie
rozbicia dzielnicowego źródło śląskie, tzw. Księga Henrykow­
ska, wspomina o zakazie trzebienia puszczy oddzielającej
Ś ląsk od Czech. Zakaz ten został zniesiony dopiero li schyłku
XIII stulecia, w wyniku intensywnych procesów kolonizacyj­
nych na tych terenach.
Tak więc ten fragment naszych rozważań wypada pod­
sumować stwierdzeniem, że w omawianym okresie występował
na naszych ziemiach wszechstronnie rozbudowany i dostoso­
wany do walorów środowiska naturalnego system obronny.
Składały się na niego grody, podgrodzia, rozlokowane w tere­
nie wały obronne i przesieki. Jego wysokiej przydatności
dowiodły działania woj enne prowadzone w okresie pierwszej
monarchii wczesnofeudalnej , a także w czasach Bolesława
Ś miałego. Ten egzamin system ów zdał pomyślnie nie tylko
dzięki własnym walorom konstrukcyjnym i doskonałej har­
monii ze środowiskiem geograficznym, ale przede wszystkim
dzięki sprawnie funkcjonującej machinie państwowej . Tym"
czasem, jak wiemy, pod rządami Władysława Hermana,
a później w okresie wewnętrznych zawirowań i walk pomiędzy
Zbigniewem a Bolesławem właśnie na tym odcinku zaszły
daleko idące zmiany. W ich rezultacie możliwoś�i organizacyj ­
nego i ludzkiego zaplecza w owym sztucznym systemie
59

zabezpieczającym uległy poważnym przeobrażeniom. Pozo­


staje kwestią otwartą, jak dalece odbiło się to na wojnie
polsko-niemieckiej w 1 1 09 roku.

STRATEGIA I TAKTYKA WOJSK POLSKICH


NA PRZEŁOMIE XI/XII STULECIA

Od zarania naszej państwowości siły zbrojne miały zadanie


zarówno wewnętrzne, tzn. integrację wokół plemiennego
państewka Polan ziem leżących w dorzeczu Wisły i Odry,
jak też zapewnienie tym obszarom obrony przed zagrożeniem
z zewnątrz. Niebezpieczeństwo narastało wraz z rozrastaniem
się tego państwa, a do grona wrogów, obok Wieletów,
Prusów, Czechów i Rusi, z początkiem XI stulecia dołączyli
Niemcy. Zagrożenie z zachodu wywarło też decyduj ący
wpływ na polską strategię i taktykę działań, bowiem woj­
skowość polska kształtowała się w warunkach zdecydowanej
przewagi przeciwnika. Wynikała ona zarówno z większych
możliwości mobilizacyjnych i doskonalszych form ustro­
j owych, jak i z bardziej zaawansowanego rozwoju w zakresie
uzbroj enia i wyposażenia oraz daleko posuniętej strategii
i taktyki feudalnej armii. Ten stan rzeczy wymagał od
polskich sił zbroj nych poszukiwania takich form działań,
które mogłyby zniwelować wszechstronną przewagę za­
chodnich nieprzyjaciół. W walce z agresją niemiecką, jaką
musieli prowadzić kolejni władcy Polski (Chrobry, Ś miały,
Mieszko II), dostrzec można wykorzystanie różnorodnych
środków obronnych. Obok zabiegów politycznych, w tym
także umiej ętnego posługiwania się systemem sojuszy, obok
prób popierania wewnątrzniemieckich opozycj onistów cesarza
i stosowania kompromisowych ustępstw - dostrzec można
bogactwo różnorodnych rozwiązań militarnych 9.

'I Szczególnie wartośc iową pozycją na ten temat jest książka


A. F. G r a b s k i e g o Polska sztuka wojenna IV okresie wczesl/�relldalnyl1l
(Warszawa 1 959).
60

Przede wszystkim starano się opanować naturalną barierę


oddzielającą terytorium Polski od sąsiednich plemion sło­
wiańskich graniczących z Niemcami. Barierę tę stanowiła
Odra i jej lewobrzeżne dopływy (Nysa i Bóbr z Kwisą).
Momentem decydującym dla tego rodzaju dążeń stało się
podporządkowanie Polsce Pomorza Zachodniego (przed
rokiem 972), a także Ziemi Lubuskiej . Krok dalej zrobił
następca Mieszka I, bowiem to właśnie za Chrobrego
uczyniono wiele (na krótko z dobrym skutkiem), aby opa­
nować ziemie Milska i Łużyc, a to w celu zabezpieczenia
podejścia do wspomnianej linii granicznej . Niedostatek
sił powodował jednak, że z konieczności wojsko polskie
musiało stosować taktykę defensywną. Służyła temu roz­
budowa systemu grodowego wzdłuż zagrożonej zachodniej
krawędzi państwa. Wprawdzie w wielu najbardziej new­
ralgicznych punktach, położonych nad wspomnianą odrzańską
barierą rzeczną, istniały już warownie o wcześniejszej
metryce, ale państwo wczesnofeudalne nadało im nowy
(rozbudowany) kształt i powiązało w j edną, spój ną całość.
Wzdłuż Odry zatem istniały takie główne warownie, jak
Szczecin, Cedynia, Lubusz, Krosno Odrzańskie, Bytom Od­
rzański, Głogów, Wrocław, Opole, Racibórz. Dodaj my, że
odcinek od Krosna do Raciborza stanowił dla centralnych
ziem zaporę przed najazdami Czechów. Podejścia do Odry
poniżej Krosna Odrzańskiego broniły ponadto jakby dwie
linie pomocnicze. Jedną z nich, opartą na Bobrze, ubezpieczały
grody w Iławie oraz we Wleniu. Drugą natomiast tworzyła
Nysa Łużycka, dodatkowo wzmocniona omawianymi już
poprzednio wałami śląskimi. Także w głębi państwa, na
zachód od środkowego odcinka Odry, istniało solidne zabez­
pieczenie w postaci linii rzeki Obry i jezior zbąszyńskich,
z grodami w Zbąszyniu, Międzyrzeczu i Santoku. Po utracie
Pomorza Zachodniego ciężar obrony centrum kraju (także od
strony bardzo agresywnych Pomorzan) przej ęła na siebie
rzeka Noteć z grodami w Santoku, Drezdenku oraz Wieleniu.
61

Wspomnijmy jeszcze, aczkolwiek dla naszych rozważań ma


to charakter wtórny, że podobnie starannie zabezpieczono
granicę południową. Na traktach wiodących z Czech przez
Sudety, po polskiej stronie gór, znajdowało się szereg silnych
grodów, takich jak kompleks wokół Zgorzelca, Bardo, Kamie­
niec i Niemcza. Dodajmy, że od końca X stulecia Polska
usilnie zabiegała o przejęcie grodu w Kłodzku, który strzegł
jednego z najważniejszych traktów prowadzących z Pragi do
Wrocławia. Także granica wschodnia, najmniej czytelna" ,
"
bowiem przez dhlgi czas nie oparta na przeszkodach natural­
nych, posiadała swoje warownie strażnicze, jak choćby Rze­
szów, Krosno czy też tzw. Grody Czerwieńskie. Kwestie te
możemy jednak w tym miejscu pominąć.
Z powyższych rozważań wynika, że wczesnofeudalne pań­
stwo polskie dokonało wielkiego wysiłku w celu stworzenia
strategicznego systemu zabezpieczającego własne terytorium
przed najazdem zewnętrznym. Pamiętać jednak należy, że
obok wojen obronnych z powodzeniem stosowano wówczas
działania zaczepne. Wykorzystywano przy tym różnorodną
taktykę, w której obok obrony głębokiego przedpola własnego
terytorium uciekano się do zręcznego manewru odwrotowego
- pozorowanego wycofywania się celem wodzenia nie­
przyjaciela po manowcach i bezdrożach. Z upodobaniem
stosowano taktykę walki podjazdowej . Obok zaciekłej obrony
własnych grodów zwycięsko szturmowano warownie przeciw­
nika. Strategia i taktyka opierały się na doskonałej znaj omości
zamiarów wroga i były do nich dostosowane. Własne działania
starannie planowano i przygotowywano: od wyznaczenia
miejsca koncentracji poczynając, poprzez wybór trasy przemar­
szu, a na wyznaczeniu celów strategicznych kończąc. W polu
stosowano zasadzkę, pozorowaną ucieczkę, zmasowany atak
na nieprzyjaciela w miejscu i czasie najmniej przez niego
spodziewanym. Umiejętnie broniono przepraw przez rzeki, ale
w czasie własnego marszu z powodzeniem pokonywano
znaczne przeszkody naturalne. Armię polską cechowała też
62

NO leć
Cedy

Warta

'"

� Praga
System obrony granicy zachodniej
w okresie wczesnego średniowiecza
główne linie pomocnicze
obronne linie obronne
o 50 100 km
I
63

szybkość działań, zarówno w pogoni za przeciwnikiem, jak


też w celu oderwania się od naciskaj ącego wroga. Natomiast
przewaga liczebna napastników i ich lepsze uzbroj enie powo­
dowały, że wojska polskie w wyjątkowych tylko sytuacjach
decydowały się na rozegranie większej bitwy w polu.
Każda wyprawa zbroj na, niezależnie od jej charakteru,
rozpoczynała się od powiadomienia osiadłego rycerstwa,
a w razie potrzeby także pospolitego ruszenia. Mobilizację
wojska zarządzał książę, ale mógł to uczynić upoważniony
przez niego zarządca prowincj i lub comes palatinus. Gall
podaje taki właśnie przykład zwoływania sił zbrojnych w lecie
1 1 09 roku, gdy niespodziewany atak Pomorzan dotknął
Mazowsza. Wówczas to: ,,( . . . ) komes imieniem Magnus, który
wtedy rządził Mazowszem, z Mazowszanami, niewielu wpraw­
dzie co do liczby, lecz dzielnością starczącymi za wielu,
wystąpił do straszliwej bitwy" . A więc mamy tu do czynienia
nie tylko z lokalnym dowodzeniem, ale i z lokalną mobilizacją.
Miejscem zbiórki był zazwyczaj wyznaczony do tego celu
gród; przeważnie był to jeden z potężniejszych w dzielnicy
stałych punktów oporu. Taki wybór wynikał prawdopodobnie
z chęci zapewnienia przyszłej wyprawie fachowców-rze­
mieślników, a także - zapewne - starano się w ten sposób
wykorzystać wcześniej nagromadzone zapasy uzbrojenia i wy­
posażenia. Na miejscu koncentracj i dokonywano przeglądu
zgromadzonych oddziałów i usuwano wszelkie niedociągnięcia,
dostosowywano też sprzęt do charakteru przyszłych działań.
Prawdopodobnie już wówczas książę, wiedząc, jakimi siłami
dysponuje, a przy tym świadom zamierzeń przeciwnika,
podejmował ostateczne decyzje strategiczne i taktyczne.
Wedhlg informacji źródłowych, przemarsz wojsk z rejonu.
zbiórki do obszaru działań wojennych odbywał się przeważnie
w szyku zorganizowanym. Wydzielone oddziały penetrowały
trasę przemarszu sił głównych, a to w celu uniknięcia zasadzki,
jak też na wypadek konieczności podjęcia przedwczesnej
walki. W razie odwrotu natomiast wydzielone ' siły straży
64

tylnej zabezpieczały odmarsz. W każdej z wymienionych


sytuacj i działania wojsk polskich cechowały się elastycznością
i brakiem schematycznych rozwiązań. Ze źródeł dowiadujemy
się zatem, że w kraju nieprzyjacielskim posuwano się w roz­
maitych szykach: inaczej maszerowano powracając z wyprawy,
gdy wozy wypełnione były łupami wojennymi, jeszcze inaczej ,
gdy już bez obciążenia taborami dokonywano przemarszu
na znacznych odległościach. Przeważnie marsz odbywał
się wzdłuż uczęszczanych szlaków, zdarzały się jednak i takie
sytuacj e, kiedy to w celu zaskoczenia nieprzyjaciela wybierano
tereny mało uczęszczane, pokonując przy tym znaczne prze­
szkody terenowe (góry, kompleksy leśne, tereny bagniste).
Przykład taki podaje Gall, odnotowuj ąc wyprawę Bolesława
Krzywoustego na Kołobrzeg w roku 1 1 03 : ,,( . . . ) Zwoławszy
tedy wojska do Głogowa, nie wziął ze sobą żadnego p iechura,
lecz wybranych tylko rycerzy i naj lepsze konie, a maszerując
dniem i nocą przez pustkowia, nie pofolgował dostatecznie
trudom ani głodowi przez pięć całych dni. Szóstego dnia
na koniec ( . . . ) przybyli pod Kołobrzeg, kieruj ąc się wedle
gwiazd" l O .
Wojska Piastów, wzorem innych wojsk słowiańskich tego
okresu, podczas postojów zakładały obozy warowne. W razie
krótkotrwałego postoju zazwyczaj poprzestawano na wyborze
właściwego miejsca, obronnego walorami naturalnego środo­
wiska (brzeg rzeki, wzniesienie, leśna polana, półwysep itp.).
Inaczej postępowano, jeżeli postój pociągał za sobą znaczne
ryzyko ataku nieprzyjacielskiego. Wówczas nawet krótkotrwały
popas zabezpieczano poprzez odpowiednie uszykowanie wo­
zów taborowych bądź przy użyciu wielkich tarcz piechoty
(tzw. ogrodzenie ze szczytów). Gdy sytuacja wymagała
dłuższego postoju, wówczas wokół obozu sypano ziemny
okop; niekiedy przygotowywano go tylko od strony spodzie­
wanego zagrożenia.

111
G a 1 1, Kronika, ks. I I , 28.
65

Zarówno w marszu, jak i podczas postoju wiele uwagi


poswlęcano obserwacji przeciwnika. Czyniły to niewielkie
wydzielone oddziały, grupy żołnierzy, ale i pojedynczy
zwiadowcy. Tych ostatnich niekiedy nawet podsyłano do
nieprzyjacielskiego obozu, także w celu przekazania błędnych
informacji na temat np. kierunku marszu itp. Niemiecki
kronikarz Thietmar ubolewa, że do cesarskiego obozu trafił
taki właśnie fałszywy przewodnik-zwiadowca Chrobrego, który
"chociaż mnich z powierzchowności", okazał się "chytry
"
liszka z czynów swoich .
Zapewne naj pełniej wojskowość polską charakteryzowała
bitwa. Niestety, zachowane przekazy źródłowe są w od­
niesieniu do tej kwestii wyjątkowo wstrzemięźliwe. Z całą
pewnością wojska polskie stawały do walnej rozprawy z prze­
ciwnikiem, wszelako czyniły tak jedynie w sytuacjach wyjąt­
kowych. Starano się przy tym przy pomocy dodatkowych
zabiegów taktycznych sukces bitewny uprawdopodobnić.
Takim zabiegiem mogło być np. wciągnięcie nieprzyjaciela
w zasadzkę (sytuacja tego rodzaju miała miejsce w bitwie pod
Cedynią w 972 roku). Niekiedy decydowano się na bitwę
w chwili, gdy przeciwnik był do niej zupełnie nie przygoto­
wany. Tak właśnie było, gdy oddziały Chrobrego dotarły do
Bugu, poza którym stała armia ruska. Rusini pewni, że Polacy,
widząc ich w gotowości bojowej , nie zdecydują się na
forsowanie rzeki, zlekceważyli przeciwnika. Tymczasem Chro­
bry nagłym atakiem pokonał przeszkodę i w walnej bitwie
doszczętnie rozbił wroga.
Podczas bitew stosowano rozmaite szyki. Zazwyczaj były
one dostosowane do ukształtowania terenu walki, ale też
wynikały z relacj i do woj sk nieprzyjaciela i ich ustawienia
bojowego. Jazda i piechota polska walczyły bądź to szerokim
frontem w kolumnie, bądź też w szyku zwanym ,,klinem" .
Z reguły piechotę ustawiano w centrum szyku bitewnego,
jazdę natomiast na jednym ze skrzydeł bądź na obydwu
flankach, z zadaniem okrążenia nieprzyjaciela w chwili, gdy
66

związał się w walce z piechotą. Takie oskrzydlające uderzenie


polskiej jazdy miało miejsce właśnie pod Cedynią, podobne
wykonał Krzywousty podczas walk z Pomorzanami w roku
1 1 09. Cechą charakterystyczną bitew rozgrywanych przez
oddziały polskie była zdolność do zmiany taktyki, jeżeli
sytuacja tego wymagała.
Najpełniejszy opis starcia bitewnego wojsk polskich zawiera
cytowana już wielokrotnie Kronika Thietmara. Wojska Chrob­
rego stoczyły bitwę z siłami cesarskimi na terytorium Dziado­
szan, a j ej przebieg odzwierciedla najbardziej charakterystyczne
elementy ówczesnej polskiej sztuki wojennej . Warto zapoznać
się z tą relacj ą:
, ( . . . ) Cesarz podążył naprzód i powierzywszy pozostałe
,

wojsko arcybiskupowi, znakomitemu margrabiemu Geronowi


oraz palatynowi Burchardowi, zalecił im, aby zachowali
większe niż zazwyczaj środki ostrożności . Po pewnym czasie
nieprzyjaciele ukryci w pobliskim lesie wznieśli potrój ny
okrzyk i zaraz potem rzucili się na nasze wojsko z łucznikami,
którzy nadbiegli w zamieszaniu. Nasi dzielny stawiali opór
przy pierwszym i drugim ataku i zabili wielu spośród nad­
biegających. Lecz nieprzyjaciele, nabrawszy otuchy na widok
ucieczki niektórych spośród naszych, zwarli się i uderzywszy
powtórnie, rozpędzili wszystkich i wybili pojedynczo przy
pomocy zdradzieckich strzał ( ... ) Polegli i ze zbroi odarci
.

zostali grafowie Gero i Folkmar oraz dwustu naj przedniej szych


rycerzy" 1 1 •

A zatem z przekazu wynika, że bitwę rozpoczęli woj ownicy


Chrobrego w miejscu przez siebie wybranym - w leśnej
gęstwinie. Zmasowany ostrzał polskich łuczników, jak też
brak miejsca spowodowały, że Niemcy nie mogli rozwinąć
swoich sił do walki i ponieśli znaczne straty. Zamieszanie
wywołane swoim nagłym pojawieniem się Polacy wykorzystali
do frontalnego ataku, zakończonego liczącym się zwycięstwem.

11
T h i e t m a r, Kronika, Poznań 1 953, s. 498.
67

Dwustu poległych rycerzy - a Thietmar zapewne miał na


myśli tylko ważnych feudałów-jeźdźców, nie zaś piechurów
- wymownie świadczy o skali sukcesu.
Wszelako bardziej szczegółowa analiza większości działań
zbrojnych w okresie wczesnofeudalnym prowadzi nas do
wniosku, że na bitwę decydowano się w wyjątkowych sytua­
cjach, w ostateczności. Ponieważ, jak już wiemy, woj ny
z zachodnim sąsiadem przeważnie stawiały siły polskie na
pozycj i słabszego partnera rozgrywki, do działań najczęściej
stosowanych należało opóźnianie marszu wroga, a przede
wszystkim obrona grodów. Warto w tym miejscu zaznaczyć,
że zaciekłość, przejawiana przez załogi grodowe podczas
obrony powierzonych im warowni, nie była cechą wyłącznie
wojsk polskich. Generalnie ówczesne źródła europejskie
(w szczególności skandynawskie i bizantyjskie) odnoszą ją do
wszystkich Słowian.
Każdy gród, a w szczególności warownia strażnicza, nie
wspominając o najważniejszych punktach administracyjno­
-politycznych, wyposażony był w stałą załogę. W razie
zagrożenia najazdem załogę wzmacniano (co wszelako było
ograniczone stanem zapasów i przestrzenią wnętrza warowni).
Podczas oblężenia załoga starała się utrzymywać kontakt
z księciem oraz z okoliczną ludnością, której podstawowym
zadaniem było szkodzenie nieprzyjacielowi i wspieranie
obrońców. W działaniach obronnych można było wyróżnić
kilka etapów. W pierwszym starano się przy pomocy machin
ostrzeliwać przeciwnika, zanim zdążył zająć pozycj e wokół
grodu, a także przeszkadzano w pracach nad zasypywaniem
fos. Intensywny ostrzał skierowany był także na budowane
przez wroga machiny oblężnicze, nim jeszcze zbliżyły się one
do obwarowań. Skoro jednak nieprzyjaciel zdołał przełamać
te próby oporu i przystąpił do opanowywania twierdzy,
zaczynał się najbardziej dramatyczny etap walk. Obrońcy,
ustawieni na wałach i wieżach, używali podczas niej zarówno
tradycyjnej broni (mieczy, tarcz, włóczni, które miotano na
68

wrogów, toporów i okutych żelazem drągów), jak też innych,


dostępnych środków podręcznych, takich jak gorąca smoła lub
wrząca woda, kloce okute żelazem, bale drewniane, kamienne
głazy itp.
Również wojska polskie doskonale sobie radziły ze zdobywa­
niem warowni nieprzyjacielskich, a nie było to zadanie łatwe,
zważywszy, że sztuka budowania grodów na terenach Czech,
Łużyc czy na Pomorzu stała na wysokim poziomie. Takie grody,
jak czeska Praga, Strzałów, Miśnia, Kołobrzeg czy Nakło,
zaliczały się do największych warowni w tej części Europy.
Podobnie jak to miało miejsce podczas obrony, także podczas
zdobywania warowni działania wojsk polskich cechowało
bogactwo rozwiązań taktycznych i determinacja. Zazwyczaj
stosowano niespodziewany atak na upatrzony punkt, a jeżeli
manewr taki się nie powiódł, wówczas przystępowano do
systematycznego oblężenia. Atak na wybrany punkt strategiczny
często był inspirowany, np. korzystnym wydarzeniem politycz­
nym ( Bolesław, dowiedziawszy się o śmierci arcybiskupa,
"
zebrał wojsko i ruszył na Lubusz ( )") dogodną porą roku,
... ,

a nawet chwilowymi zjawiskami pogodowymi ( rozbił tam


"
obóz, korzystając z tego, że z powodu wylewu Łaby nikt z naszej
strony nie mógł przyjść załodze z pomocą" - tłumaczył
Thietmar fakt, że wojowie Chrobrego bez przeszkód przedostali
się pod umocnienia Miśni).
Jeżeli skryte podejście i nagły atak na gród nie powiodły
się, a sama warownia okazała się zbyt potężna, aby próbować
ją zdobyć długotrwałym oblężeniem, wówczas poprzestawano
na zniszczeniu podgrodzia lub części umocnień i po zdewas­
towaniu najbliższej okolicy - wycofywano się. Takie właśnie
działania miały miejsce j esienią 1 0 1 5 roku, gdy w czasie walk
na terenach Miśni wojskami polskimi dowodził syn Chrobrego,
Mieszko II. U Thietmara opis tych wydarzeń należy do
najbardziej interesujących, a wygląda on następująco :
, ,( . . . ) Tymczasem cesarz dotarł ze swoim wojskiem do
Strzały, a ponieważ wiedział, że Mieszko następuje mu na
69

pięty z siłą zbroj ną, nakazał margrabiemu Hermanowi


przybyć szybko dla obrony miśnieńskiego grodu, sam zaś udał
się do Merseburga. Mieszko atoli, pouczony przez swego
niegodziwego ojca, skoro tylko zauważył, że nasi odeszli
rozdzieleni na części, nie pozostawiwszy żadnej osłony,
przeprawił się 1 3 września o świcie przez Łabę pod wspo­
mnianym grodem z siedmiu legiami i nakazał jednym z nich
pustoszyć okolicę, drugim zaś przystąpić do zdobywania
grodu. Kiedy to zobaczyli wietnicy (półwolni ludzie służebni
słowiańskiego pochodzenia, używani do obrony grodu
- uwaga moja K. 0. ) zwątpili o możności ocalenia i, zo­
stawiaj ąc prawie całą chudobę, schronili się do warowni
leżącej w górnej części grodu (tzw. castellum superius,
głównej części kompleksu obronnego, położonej wyżej , nad
podgrodziem, przeznaczonej tylko dla stałej załogi - uwaga
moja K. 0. ). Nieprzyjaciele, uradowani tym wielce, wdarli się
do opuszczonego podgrodzia i zabrawszy wszystko, co tylko
tam znaleźli, podpalili j e, po czym podłożyli ogień wyżej,
w dwóch miejscach pod ową warownią i natarli na nią z całą
zaciętością. Graf Hennan, widząc, jak jego nader szczupła
garstka obrońców słabnie ( . . . ), przywołał na pomoc niewiasty.
Te stanęły na szańcach i rzucając stąd kamienie wsparły
mężczyzn. ( . . . ) Mieszko, przypatrując się temu wszystkiemu
ze wznoszącej się obok góry, oczekiwał na przybycie reszty
rycerzy. Ci, pustosząc i paląc, gdzie tylko był ogień, wszystko
wokoło aż do rzeki Gany, powrócili późno na zdrożonych
koniach i byliby przenocowali tam ze swoim wodzem, by
ruszyć nazajutrz do sztunnu, gdyby nie zauważyli przybiera­
j ącej wody na Łabie. Z tego powodu wojsko, mimo wielkiego
zmęczenia, wycofało się ( . . ) " 12 .
.

W czasach panowania Krzywoustego warunkiem ponow­


nego podporządkowania Pomorza było uporanie się z licznymi
na tych terenach, potężnymi grodami. Nic zatem dziwnego, że

12
Tamże, s. 500-502.
70

wojska polskie imały się podczas tych walk rozmaitych


zabiegów taktycznych, byle tylko osiągnąć zamierzone cele.
Gall podaj e m.in. ciekawy przykład wyprawy zimowej , bo
wówczas, jak stwierdza, ,,( . . . ) łatwiej zdobywać warownie,
gdy bagna zamarzną" . Krzywousty podczas zmagań z Pomo­
rzanami oblegał Białogard, Kołobrzeg, Wieleń, Czarnków,
Nakło i Wyszogród. Szczególnie malowniczy opis zdobywania
grodu dotyczy Kołobrzegu w roku 1 1 04.
Wyprawa była nagła i błyskawiczna, Bolesław bowiem
wyruszył na Pomorze z rejonu Głogowa i to wyłącznie
na czele jazdy, a kierując się wedle gwiazd" . Przemarsz
"
zakończył się szóstego dnia, kiedy to ,,( . . . ) z rannym
brzaskiem zbliżyli się do miasta i przebywszy pobliską
rzekę ryzykownie, bez mostu czy brodu, by nie zwrócić
na siebie uwagi pogan, sprawili szyki i zostawiwszy z tyłu
dwa hufce w posiłku, aby przypadkiem Pomorzanie się
o tym nie dowiedzieli i na nie przygotowanych nie napadli
- wszyscy jednomyślnie zapragnęli uderzyć na miasto,
opływające w dostatki i umocnione strażami ( . . . ). Bolesław
w krótkich słowach zachęcił swoich, co dla wszystkich
stało się niemałą pobudką do męstwa ( . . . ). Po tych słowach
można by powiedzieć, że raczej lecieli ku miastu, niż
biegli, ale niektórzy myśleli tylko o braniu łupu, a inni
o wzięciu miasta. I gdyby tak wszyscy jak niektórzy
jednomyślnie natarli, to bez wątpienia posiedliby owego
dnia sławny i znakomity gród Pomorzan. Lecz obfitość
bogactw i łupów na podgrodziu zaślepiła waleczność rycerzy
i w ten sposób los ocalił miasto z rąk Polaków. Nieliczni
tylko zacni rycerze, sławę przenosząc nad bogactwa, wy­
rzuciwszy włócznie, z dobytymi mieczami przebiegli most
i wpadli do bramy miejskiej, lecz ściśnieni przez mie­
szkańców, w końcu j ednak zmuszeni zostali do odwrotu.
Sam nawet książę Pomorzan był w mieście podczas tego
natarcia ( . . . ). Tymczasem inni szturmowali drugą bramę,
a jeszcze inni trzecią. Bolesław ledwie pod wieczór zdołał
71

odwołać z walki rycerzy swoich ( . . . ) i złupiwszy podgrodzie,


odstąpił stamtąd poza mury, spaliwszy przedtem wszelkie
zabudowania " 1 3 .
Jeżeli nagły atak nie zakończył się powodzeniem, natomiast
istniały szanse na ostateczny sukces, wówczas rozpoczynano
regularne oblężenie. Punktem wyjścia do niego było odpowied­
nie przygotowanie terenu bezpośrednio do grodu przylegającego,
tak aby można było skutecznie wykorzystać machiny oblężnicze.
Starano się więc zasypać fosy, zniwelować inne przeszkody
terenowe, a .następnie, po intensywnym ostrzale obrońców,
przystępowano do szturmu. Ponieważ działania tego typu
wymagały znacznego wysiłku, zazwyczaj wódz wyprawy
zachęcał wojowników do działań, wynagradzając szczególnie
aktywnych. Niekiedy sam stawał na czele szturmujących, jak
chociażby Krzywousty podczas walk o Białogard.
Szczególne miejsce w polskiej sztuce wojennej okresu
wczesnofeudalnego zajmowała taktyka walki podjazdowej .
Stosowano j ą wielokrotnie i z powodzeniem, zarówno w dzia­
łaniach ofensywnych, jak też w wojnie obronnej . O ile jednak
w sytuacj i działań na terytorium przeciwnika walki podjazdowe
mogły być tylko środkiem pomocniczym, nie gwarantowały
bowiem osiągnięcia zamierzonych celów, to szczególne osiąg­
nięcia odnotowywała armia polska w zwalczaniu wroga na
własnym terytorium.
Wiele przykładów tego rodzaju działań można znaleźć
zwłaszcza w okresie wojen Bolesława Chrobrego z cesarstwem
w początkach XI stulecia. Już w pierwszej fazie zmagań,
w roku 1 005, przeciwnik odczuł dolegliwości takiej taktyki.
Gdy bowiem wojska niemieckie dotarły na obszary położone
między dolną Nysą a Szprewą (koło Gubina), woj ownicy
polskiego księcia zaczaili się, by zaatakować z boku" .
"
Napastnicy, posiadający zdecydowaną przewagę liczebną,
wysłali wprawdzie doborowy oddział w celu zlikwidowania

IJ G a I I, Kronika, ks. II, 28.


72

zasadzki, lecz - jak wynika z relacj i źródła niemiec­


kiego - przebieg wydarzeń nie był dla nich korzystny:
, ( . . . ) Nieprzyjaciel ( . . . ) bardzo przezornie uciekł między gęsto
,

leżące ścięte drzewa, aby tym skuteczniej móc nękać stąd


nacierających. Wypuściwszy j ak zwykle strzały, które u niego
główny stanowią środek obronny, zabił z tej zasadzki, a na­
stępnie złupił wielu" . Nie był to jednak kres niepowodzeń
niemieckich w tej wyprawie. Gdy napastnicy dotarli do Odry,
Chrobry zręcznie blokował przeprawę tak, że dopiero przypad­
kowo znaleziony bród umożliwił im przekroczenie rzeki.
Thietmar odnotował wprawdzie, nie bez złośl iwej satysfakcj i,
że Bolesław, ,,( ... ) upewniwszy się wreszcie przez wywiadow­
ców, zwinął szybko obóz i uciekł wraz ze swoimi, pozo­
stawiając na miejscu wiele materiału wojennego" . Dalszy
przebieg wydarzeń świadczy wszelako, że nie była to bezładna
ucieczka, lecz Polacy wycofali się rozmyślnie. Uniknęli starcia,
a przeszli do taktyki walki podjazdowej . Niemcy bez przeszkód
dotarli aż do Międzyrzecza, a następnie pod Poznań. Wszelako
tutaj wojsko, ( . . . ) które rozbiegło się dla zebrania żywności
,,

i innych potrzebnych materiałów, poniosło straty od nie­


przyjaciół, którzy atakowali je z zasadzki" 14.
Z podobną taktyką spotkali się niemieccy napastnicy w roku
1 0 1 5. Po dotarciu do Odry i przeprawieniu się przez rzekę zostali
oni wciągnięci do walki, lecz Polacy po krótkim (zapewne
pozorowanym) oporze zaczęli się śpiesznie wycofywać. Wojska
cesarskie w pogoni poniosły dotkliwe straty. Wprawdzie
Thietmar zapewnia nas, że ,,( . . . ) cesarz trzymał się silnie jak
długo chciał w tych stronach ( . . . )" , to jednak, nie mogąc
dosięgnąć przeciwnika, musiał się wycofać. Podczas odwrotu
annia niemiecka przeżywała dalsze kłopoty, bowiem polski
książę ,,( ... ) wysłał wielką liczbę pieszych z rozkazem, by starali
się zniszczyć (wroga) j eżeli nadarzy się do tego korzystna
okazja" .

14 T h i e t m a r, Kronika, s. 350-354.
73

W tym miejscu można pokusić się o stwierdzenie, że taktyka


unikania otwartych bitew, tak chętnie stosowana w tym okresie
przez polską armię, po części miała swoje źródło w sposobie
powoływania ludności pod broń. W chwili najazdu nieprzyjaciel­
skiego książę ogłaszał bowiem lokalną mobilizację ludności
w ramach tzw. defensio terrae. Te znaczne ilości chłopów mogły
być z powodzeniem używane np. do obrony długich odcinków
rzeki, jako załogi i siła pomocnicza w grodach, przy psuciu
brodów, do budowy przesieki czy zawalaniu pniami spodziewa­
nej trasy marszu przeciwnika, nie wspominając o tym, że rozbite
oddziały wojsk nieprzyjacielskich były zaciekle likwidowane
przez okoliczne chłopstwo. Tym samym defensywna taktyka
walki mogła z powodzeniem opierać się zarówno na umiejętnoś­
ciach rzemieślniczych, jak też znaj omości terenu wśród tych
gmp ludności, co oznaczało, że była stosunkowo skuteczna.
Takich korzyści nie przynosił natomiast udział tej ludności
w walce w otwartym polu, ponieważ w starciu z dobrze
wyszkolonym i uzbrojonym rycerstwem feudalnym nie miała
ona większych szans.
Zamykaj ąc ten fragment naszych rozważań możemy stwier­
dzić, że wojskowość polska okresu wczesnofeudalnego charak­
teryzowała się znacznym stopniem rozwoju. Jej zmiany były
wyrazem całokształtu przemian, którym podlegało ówczesne
państwo. Zmieniała się ilościowo dmżyna książęca, bowiem
wzrastała stopniowo (wraz z kolejnymi książęcymi nadziałami
ziemi) liczba tych, którzy w drużynie mieli obowiązek walczyć.
Zmiany dotknęły także pospolitego mszenia ludności, który to
obowiązek został ograniczony do ściśle określonych powin­
ności, takich jak budowa i naprawa grodu, stróża, pogoń za
nieprzyjacielem, dostarczanie podwód na wyprawę i rze­
mieślników do budowy machin oblężniczych. Zmiany w sys­
temie drużynnym polegały też na tym, że rozwijający się
system feudalny spowodował pojawienie się drużyny także
u boku znaczniejszych możnych, natomiast księciu coraz
częściej towarzyszył rodzaj stałej siły zbroj nej .
74

Przeobrażeniom ulegały także pozostałe elementy woj­


skowości polskiej . Dotyczyło to zarówno uzbroj enia (stop­
niowo było ono ujednolicane; rozpowszechniała się też broń
bardziej skuteczna, a zanikała ta o pierwotnym rodowodzie
- np. proca), jak też strategii i taktyki. Wprawdzie te ostatnie
pozostawały nadal w kręgu tradycyjnie polskich (poniekąd
specyficznych) metod działania, ale i tutaj zmiany np. w sprzę­
cie oblężniczym czy technice wznoszenia grodów powodowały
określone skutki.
Doskonaleniu ulegał w omawianym okresie także sposób
dowodzenia, w którym wprawdzie książę nadal pozostawał
·
centralną postacią, ale coraz częściej zastępowali go desyg­
nowani do konkretnych zadań feudałowie. Dominującą cechą
poczynań armii polskiej w omawianym okresie było znakomite
wykorzystywanie warunków topograficznych i to zarówno
w działaniach obronnych, jak też ofensywnych.
Możemy zatem stwierdzić, że w okresie swojego panowania
Bolesław Krzywousty miał do dyspozycj i siły zbroj ne stano­
wiące ważki czynnik stabilizacj i wewnętrznej (nieco tylko
zachwiany w okresie współrządów obydwu braci), jak też
będące silnym gwarantem pozycj i państwa na arenie między­
narodowej . W tej sytuacj i wojna roku 1 1 09 była swoistą
próbą, która miała potwierdzić bądź zachwiać tym elementem
polityki państwa. Wiele też zależało od osobistych przymiotów
wodza, od układu sił na arenie międzynarodowej (zwłaszcza
tych bezpośrednio zaangażowanych w konflikt), jak również
od postawy wszystkich anonimowych uczestników woj ny.
WOJNA POLSKI Z CESARSTWEM W
ROKU 1109

TEATR DZIAŁAŃ WOJENNYCH

W okresie wczesnego średniowiecza nie można w zasadzie


mówić o granicach w znaczeniu linearnym, natomiast analiza
tych kwestii powinna raczej dotyczyć szeroko rozumianej
strefy granicznej . Ta przestrzeń pasa granicznego charak­
teryzowała się tym, że stanowiła mniej lub bardziej wyraźnie
zarysowaną w terenie krawędź, do której sięgało panowanie
danego państwa. Jednocześnie w rozważaniach naszych powin­
niśmy uwzględnić pojęcie granicy politycznej . Łączyła ona
w sobie elementy geograficzne (środowiska naturalnego),
demograficzno-gospodarcze i polityczne.
Nasza naj starsza granica zachodnia, kształtująca się wraz
z powolnym procesem integracj i ziem położonych wokół
plemiennego państewka Polan, podlegała rozmaitym przemia­
nom w zależności od wydarzeń politycznych, wszelako można
też do niej odnieść szereg stałych, niezmiennych czynników.
Jednym z nich były warunki naturalne.
Naj bardziej charakterystycznym, wręcz dominującym czyn­
nikiem geograficznym, występującym na zachodniej krawędzi
76

państwa Piastów, były przeszkody wodne I . Teren ten, ograni­


czony od południa pasmem Sudetów, a od północy - brzegiem
Bałtyku, obniżał się stopniowo; taki też był bieg rzek, których
wody spływały z gór. Podążały one do głównej arterii wodnej
tego regionu, jaką była Odra płynąca u podnóża wysoczyzny
sudeckiej z południowego wschodu ku północnemu zachodowi.
Pośród j ej lewobrzeżnych dopływów szczególne znaczenie
miały Nysa Łużycka i Bóbr (wspomagany przez Kwisę),
które, płynąc równoległymi nurtami, nie dość, że dublowały
przeszkody na starym trakcie drogowym wiodącym z głębi
południowych Niemiec na Ś ląsk, to wpadały do Odry w miej ­
scu, gdzie j ej nurt rozlewał się w szerokiej pradolinie. O d tego
też miejsca na obydwu brzegach Odry występowały tereny
silnie zabagnione i to aż po j ej ujście do Zalewu Szczeciń­
skiego. Tutaj też system wodny był najbardziej rozbudowany,
bowiem ta potężna rzeka nie tylko płynęła kilkoma korytami
i po zabagnionej szerokiej dolinie, ale towarzyszyły jej
(skupione na zachód od głównego koryta) liczne, mniejsze
cieki wodne. Ujście Odry ze Ś winą, Pianą i Dziwną tworzyło
rozbudowany i trudny do przebycia labirynt.
Z powyższego wynika, że Odra i jej dopływy w wyraźny
sposób oddzielały ziemie położone na obydwu jej brzegach.
Tym samym zachodnia krawędź polskiego państwa wczesno­
feudalnego posiadała czytelny kształt, a także dobre warunki
w postaci naturalnie obronnego środowiska. Te warunki były
ponadto wspomagane przez występującą tam szatę roślinną,
a zwłaszcza kompleksy leśne. Szczególnie rozległe były
tzw. Bory Dolnośląskie (zajmuj ące obszar pomiędzy Bobrem
i Nysą Łużycką), a także lasy na Ziemi Lubuskiej i na
Pomorzu.
W mniej szym stopniu przeszkodę naturalną stanowiły góry
i znaczne wzniesienia terenowe. Sudety, z racj i swojego

I Studium zbiorowe pl. Monogra.fla Odl:V ( poznań 1 948) zawiera m.in.

analizę geologiczną, hydrologiczną, morfologiczną i klimatY'izną doliny Odry


oraz wszystkich jej dopływów.
77

równoleżnikowego ukierunkowania, broniły jedynie od połu­


dnia (z Czech) dostępu do Ś ląska, natomiast niewielkie
pofałdowania terenu występowały po obydwu stronach Nysy
i na pomorskim odcinku przełomu Odry. Powyższa ocena
przeszkód w postaci wzniesień, która ich wartość obronną
w znacznej mierze obniża, nie może j ednak nie uwzględniać
ocen, jakie w tej materii przynoszą ówczesne zapisy źródłowe.
W cytowanej już przez nas kronice Galla Anonima, podobnie
jak w dziele Kosmasa z Pragi, wielokrotnie znaj dujemy
malownicze opisy trudności, z jakimi wiązało się pokonanie
granicznych Sudetów podczas kampanii wojennych.
Dowiadujemy się np., że: ,,( . . . ) od strony Polski Morawy tak
są odgrodzone stromymi górami i gęstymi lasami, że i dla
spokoj nych podróżników, idących pieszo i bez pakunków,
drogi są tam niebezpieczne i nader uciążliwe" . Pokonanie tych
przeszkód kronikarz traktuj e jako niebywały wyczyn, a Bole­
sław j est porównywany do Hannibala, który podczas wyprawy
wojennej przekroczył Alpy. Książę polski, przekonuje dziej o­
pis, ,,( . . . ) chcąc najechać Czechy, zapuścił się w miejsca grozę
budzące, gdzie przedtem nie stanęła ludzka stopa". Wojsko
polskie musiało podczas tej wyprawy ,,( ... ) na wiele szczytów
się wspinać, otwierać przejścia przez mroczne puszcze i bu­
dować mosty na głębokich bagnach" 2. Pomijając swoistą
manierę pisarską zacytowanego tekstu, trudno nie zgodzić się
z autorem, że góry pograniczne mogły nastręczać w marszach
wojskowych znacznych trudności. Były one jednak wielokrot­
nie przekraczane (w obydwie strony) przez Czechów, Węgrów,
Niemców, Wieletów i oddziały polskie. Szczególnie dogodna
droga strategiczno-handlowa wiodła przez Kotlinę Kłodzką,
co stało się przyczyną uporczywych zabiegów wokół niej ze
strony Czechów i Polaków.
W tym miejscu należy podkreślić, że spośród wszystkich
obszarów Polski, które były narażone na najazdy z zachodu

2 G a I I, Kronika, ks. I I , 2 1 .
78

i południa, obraz śląskiego teatru działań wojennych był


chyba najbardziej złożony. Część tej dzielnicy, bezpośrednio
przylegająca do gór, była na ogół silnie zalesiona, a napast­
nicy mogli działać jedynie wzdłuż traktów drogowych. Tereny
położone bardziej ku północy nie przedstawiały już większych
trudności dla działań orężnych. Przeszkodę w dotarciu do
centrum kraju stanowiła dopiero Odra, która na odcinku od
Raciborza do Krosna Odrzańskiego płynie z południowego
wschodu na północny zachód. Jeżeli napastnicy przekroczyli
rzekę, wówczas droga w głąb Wielkopolski stała otworem.
Choć ogólnie rzecz biorąc środowisko naturalne pasa
granicznego można było uznać za korzystne dla prowadzenia
działań obronnych, w kilku miejscach warunki naturalne
niejako łagodniały". Poczynając od południa (na "śląskim"
"
odcinku granicy) były to: tzw. B rama Łużycka (tuż u pod­
nóża Sudetów, a poniżej dolnej krawędzi wspomnianych
Borów Dolnośląskich); przejście w okolicy grodów Żo­
ry-Żagań, wiodące wzniesieniem morenowym, gdzie lasy
wyraźnie przerzedzały się; przeprawa w rejon ie dolnej
Nysy Łużyckiej, którą wiódł szlak ku przeprawie przez
Odrę pod Krosnem. Te trzy przejścia w zasadzie wyczer­
pywały możliwości dogodnego przemieszczenia się większej
masy wojska przez południowy odcinek pasa granicznego.
Warto zauważyć, że z wyjątkiem wspomnianego trzeciego
wariantu przekroczeni a granicy, który stwarzał możliwość
pokonania i Nysy Łużyckiej, i Odry, dwa pozostałe zmuszały
do przeprawienia się trzykrotn ie: najpierw przez Nysę,
potem przez Bóbr (z Kwisą), a wreszcie przez właściwe
koryto Odry.
Na środkowym odcinku pasa granicznego występowało
w zasadzie jedno dogodne przejście, n ieopodal grodu Lubusz.
Z racji zwężen i a dolina rzeczna była w tym miejscu stosun­
kowo łatwa do przekroczenia; na odcinku północnym poko­
nanie szerokiej i zabagnionej doliny było znacznie trudniej­
sze. Najdogodni ejsze m iejsce do przeprawy znajdowało się
79

na wysokości Odrzycka-Cedyni, a dalej dopiero pod Szcze­


cinem.
Z powyższego wynika, że zachodnia granica wczesno­
feudalnej Polski posiadała dogodne naturalne warunki obronne.
Dodajmy, że poza wspomnianymi przeszkodami, chroniącymi
skrajne obszary państwa, na drogach wiodących do jego
centrum występowały przeszkody nie mniej liczne i trudne do
pokonania. Jeżeli przyjmiemy, że centrum takie stanowiła
w owym czasie Wielkopolska, to broniły jej zarówno liczne
przeszkody wodne (Noteć, Obra z długim ciągiem tzw. jezior
zbąszyńskich, Barycz), jak też potężne bory Ziemi Lubuskiej
oraz lasy oddzielające Wielkopolskę od Ś ląska. Naturalne
walory obronne polskiej granicy zachodniej były dodatkowo
wzmacniane poprzez celową działalność wczesnofeudalnego
państwa, a służyły temu wznoszone w starannie wybranych
punktach grody warowne.

WAŻNIEJSZE WAROWNIE W PASIE G RANICY ZACHODNIEJ

Pomiędzy umacnianiem się struktur państwowych a roz­


budową punktów warownych występował ścisły związek.
W epoce przedpaństwowej powstało szereg warowni, na ogół
niezbyt dużych, pełniących rolę schronienia dla lokalnej
(plemiennej ) ludności. Państwo tymczasem potrzebowało wielu
grodów i to znacznie potężniejszych, toteż książęta piastowscy,
wykorzystując potencj ał ludnościowy i powinności, jakie ta
ludność musiała świadczyć na rzecz obronności, przystąpili do
rozbudowy i przekształcania budowli obronnych. Dzięki tym
działaniom już za pierwszych Piastów powstały na terenie
całego kraju liczne warownie, które w rejonach szczególnie
ważnych strategicznie tworzyły wzajemnie się ubezpieczające
kompleksy. Taka sytuacja miała miej sce wzdłuż całej zachod­
niej krawędzi państwa.
W historiografii omawiającej te kwestie wyróżnia się
zazwyczaj kilka grup nadgranicznych warowni. ' Poczynaj ąc
80

od północy, za pierwszą grupę można uznać te grody, które


strzegły ziem pomorskich leżących u ujścia Odry, nad Zalewem
Szczecińskim. Należały do nich: Wolin, Kamień, Lubiń,
Wołogoszcz i Uznam. Poniżej wymienionych, aż do ujścia
Warty do Odry, wyróżnić można grupę pomorską" . Tworzyły
"
ją grody w Szczecinie, Gryfinie, Widuchowej , Ognicy, Cedyni,
Starej Rudnicy i Kostrzynie. Wszystkie wymienione grody,
aczkolwiek zbudowane za pierwszych Piastów, w okresie
panowania Krzywoustego pozostawały jednak w niezależnych
od Polski strukturach Pomorza Zachodniego. Obszary u uj ścia
Odry straciły kontakt z pozostałymi ziemiami polskimi w rezul­
tacie załamania się tzw. pierwszej monarchii wczesnofeudalnej
i kryzysu państwa na przestrzeni lat 1 037-1 039. Aczkolwiek
z punktu widzenia interesów całego państwa to uszczuplenie
dotychczasowego stanu posiadania było bardzo ważne, to
jednak dla głównych kierunków agresji z zachodu nie miało
istotnego znaczenia.
Trudno nie zauważyć, że w tej sytuacj i od północy broniły
Wielkopolski bezpośrednio grody nad Notecią (Santok, Drez­
denko, Wieleń, Czarnków, Uj ście, Nakło), którym jednak
- ze względu na kontekst naszych rozważań - nie będziemy
poświęcać większej uwagi. Natomiast od zachodu bezpieczeń­
stwa Bolesławowego państwa strzegła grupa warowni lubus­
"
kich" . Były to grody rozłożone na przestrzeni wyznaczonej
z j ednej strony ujściem Warty do Odry, z drugiej zaś
- ujściem Nysy i Bobru. Należały do nich: gród w Rytwinach,
centralny dla tego odcinka granicy Lubusz (którego siłę
obronną potęgowało kilka okalających go mniejszych gród­
ków), a także grody w Kleszczowie i Włostowie. W tym
miejscu dla oddania wartości obronnych lubuskiego kompleksu
można posłużyć się przekazem niemieckiego kronikarza
Thietmara, który zanotował, że: , ( ...) obok Lubusza od strony
,

północnej wznosiło się grodzisko oddzielone od niego tylko


doliną i posiadaj ące dwanaście bram. W grodzisku tym mogło
się pomieścić przeszło dziesięć tysięcy ludzi" . Jeśli nawet jest
81

w tym przekazie sporo przesady, to wartość tych umocnień


w pełni potwierdziły badania archeologiczne.
Charakterystyczne dla wymienionych warowni było to, że
leżały one na lewym brzegu Odry (co było spowodowane ich
starszą nawet niż miało wczesnofeudalne państwo polskie
metryką), a tym samym mogły przyjąć na siebie ciężar
uderzenia od zachodu jeszcze przed pasem granicznym.
Od Szydłowa rozpoczynała się grupa grodów śląskich.
On sam (leżący na wprost ujścia Nysy Łużyckiej) był
związany z obroną przeprawy pod Krosnem, którą zabez­
pieczał przed obejściem od północy. Nad Nysą leżały
ponadto grody w Niemczy Łużyckiej i Gubinie. Poniżej ,
wzdłuż prawego brzegu Nysy, zbudowano - jak wspo­
minaliśmy - ciąg wałów ziemnych. W historiografii do­
minuje przekonanie, że ze względu na konieczność ogrom­
nego nakładu pracy, jak również szeroko zakrojonych działań
organizacyjnych - budowa tych wałów mogła być prze­
prowadzona dopiero w warunkach silnie scentralizowanego
państwa, a więc na przełomie X i XI stulecia. Ta sztuczna
przeszkoda terenowa została doprowadzona aż do ważnego
naturalnego przejścia, tzw. Bramy Łużyckiej , której strzegł
gród w Zgorzelcu (wspomagany przez kilka mniejszych
gródków strażniczych). Linii Bobru i Kwisy, która stanowiła
jakby drugą nitkę obrony śląskiego odcinka granicy, strzegły
grody w Krośnie Odrzańskim, Nowogrodzie, Żaganiu, Iławie,
Bolesławcu i Wleniu. Nad Kwisą rozłożył się gród Lubań.
Na szczególną uwagę w tej grupie warowni zasługuj e
Krosno Odrzańskie, niewątpliwie najważniejszy gród pośród
wszystkich grodów pogranicznych. Położony przy uj ściu
Bobru, na lewym brzegu Odry, był niejako ubezpieczany
przez kilka mniejszych gródków strażniczych, leżących
nieopodal. Jego szczególną rolę dobitnie potwierdziła
kampania roku 1 1 09.
Napastnicy podążający od zachodu w głąb Polski byli
zmuszeni nie tylko przełamać obronę wspomnianych nad-
82

granicznych warowni, ale także pokonać Odrę na j ej "śląskim"


odcinku; stąd ogromne znaczenie warowni, które strzegły
przepraw przez tę rzekę. Poczynając od Krosna i podążając
w górę rzeki były to: Bytom Odrzański, Głogów i Wrocław.
Natomiast leżące jeszcze dalej Ryczyn, Opole, Koźle i Raci­
bórz ubezpieczały państwo Piastów od strony Czech i Moraw.
Obszaru Śląska pomiędzy Sudetami a Odrą strzegły grody
leżące na ważnych szlakach prowadzących od strony połud­
niowej . Poza Kłodzkiem, które należało do Polski stosunkowo
krótko, pielwszorzędne znaczenie miały takie warownie, jak
Bardo, Niemcza, Grodziszcze, Otmuchów i Strzegom. Więk­
szość z nich zdała egzamin ze swojej sprawności już za
pielwszych Piastów, wszelako późniejsze załamanie się pań­
stwa, najazd Czechów oraz walki Zbigniewa z Bolesławem
- obniżyły ich walory obronne. Krzywousty wprawdzie
zabiegał o odtworzenie tych struktur, ale nie wiadomo, na ile
te zabiegi były skuteczne. Woj na roku 1 1 09 miała zatem
stanowić kolejną weryfikację systemu obronnego polskiej
granicy zachodniej .
Niezależnie o d przedstawionej powyżej charakterystyki
zachodniego (i centralnego) teatru działań wojennych, nie
możemy zapominać, że z najazdami ze strony Czech czy
Niemiec, którym udało się przełamać szeroki pas graniczny,
musiały się borykać grody położone w głębi kraju. O obronie
północnej krawędzi Wielkopolski już wspominaliśmy; zapew­
niały ją warownie w Santoku, Drezdenku, Wieleniu, Czarn­
kowie, Ujściu i Nakle. Linii Obry strzegły grody w Między­
rzeczu, Zbąszyniu i Przemęcie, zaś przepraw przez oddzielaj ącą
Wielkopolskę od Śląska rzekę Barycz broniły: Sandowel,
Czestram i Milicz. Podej ścia do Poznania (od strony Wroc­
ławia) strzegł Śrem, a dalej Bnin. Wokół Gniezna straż pełniły
m.in. Ląd, Ostrów Lednicki, Giecz, Strzelno i Mogilno.
Wymienione warownie należały do najważniejszych; w rze­
czywistości grodów na omawianych terenach było o wiele
więcej , wszelako pozostałe były to raczej niewielkie punkty
83

schronieni owe, które dawały pewne zabezpieczenie okolicznej


ludności, lecz nie mogły stanowić skutecznej zapory dla
znaczniejszej siły napastników.

WOJNA POLSKO-NIEMIECKA W ROKU 1 1 09

Działania wojenne, które miały miejsce w letnich miesiącach


1 1 09 roku, była to ostatnia w zasadzie kampania prze­
prowadzona na tak wielką skalę przez polskie państwo
wczesnofeudalne, zjednoczone pod władzą jednego monarchy
i dysponujące pełnią swoich możliwości militarnych. Zagad­
nienia, do których analizy przystępujemy, głęboko utkwiły
w świadomości współczesnych, czego wyrazem jest stosun­
kowo szeroka Uak na średniowiecze) baza źródłowa.
Przede wszystkim informacje na ten temat są zawarte
w dziele Galla Anonima. Jego Kronika powstała zaledwie
w kilka lat po tych wydarzeniach, a jej podstawą stały się
relacje uczestników wojny z Niemcami. Z przełomu XIIIXlII
stulecia pochodzi Kronika polska Wincentego Kadhlbka,
w której opis interesujących nas wydarzeń został wprawdzie
oparty na doniesieniach Galla, ale znajdujemy tam także kilka
wiadomości zupełnie nowych, a przede wszystkim wielce
kontrowersyj ny zapis poświęcony wielkiej (wedle autora)
bitwie na Psim Polu. Późniejsze źródła polskie (Kronika
Wielkopolska, Rocznik Ma/opolski, Rocznik Traski i inne
pomniejsze), pochodzące głównie z XIII i XIV stulecia, nie
wnoszą już nic nowego, a stanowią mniej lub bardziej zręczne
powtórzenie Galla i Kadłubka, z daleko idącymi interpretacjami
i zmianami. Zamknięciem polskiej historiografii średniowiecz­
nej są Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego
Jana Długosza 3. Nasz naj wybitniejszy dziej opis tamtej doby
pozostawił w tym fragmencie zapis barwny i bardzo obszerny,
być może oparty na znanych sobie, a nie zachowanych do
J Por. A. S e m k o w i c z, Klytyczny rozbiór " Dziejów. polskich Jana
D/ugasza " (do roku 1384), Kraków 1 887.
84

naszych czasów źródłach wcześniejszych. Wszelako także


Długosz korzystał przede wszystkim z Galla, Kadłubka
i Kosmasa z Pragi. Wartość zwłaszcza tego ostatniego jest
bezdyskusyjna, a to z tych przyczyn, że opisał on udział
w woj nie oddziałów czeskich, a ponadto jego relacja pow­
stawała nieomal bezpośrednio po wydarzeniach. Równie cenne
informacje zawierają niektóre roczniki niemieckie, a zwłaszcza
Roczniki Magdeburskie i Roczniki Hildesheimskie. Tak więc
podstawy źródłowe do odtworzenia wojny roku 1 1 09 możemy
uznać za wystarczaj ące.
O bezpośredniej przyczynie konfliktu już wspomnieliśmy.
Była nią zbroj na interwencja Krzywoustego na terenie Czech
w 1 1 08 roku, kiedy to polski władca opowiedział się po stronie
swojego węgierskiego sojusznika, co w konsekwencji spowodo­
wało załamanie się cesarskiej wyprawy przeciwko Kolomanowi.
Wówczas to, jak powiada źródło, Henryk V postanowił poczekać
na sprzyjające okoliczności i zemścić się na Bolesławie. Ta chęć
zemsty, aczkolwiek zrozumiała, nie wyjaśnia jednak źródeł
konfliktu, które tkwiły znacznie głębiej .
Cesarstwo n a dobrą sprawę nigdy (może z wyjątkiem
krótkiego okresu panowania Ottona III) nie pogodziło się
z istnieniem silnego państwa Piastów. W interesie feudałów
niemieckich leżało, aby Polska funkcjonowała jako organizm
zależny, lenny. Będąc jednym z elementów hierarchicznej
struktury feudalnej w Europie, na szczycie której stał cesarz,
Polska stanowiła swoisty czynnik przeciwwagi dla Czech czy
Węgier. Stosownie do zmieniających się układów była popie­
rana lub atakowana przy próbach bardziej samodzielnych
działań. To dążenie do ograniczenia samodzielności (nie tylko
zresztą Polski, ale także dwóch wspomnianych państw)
najczęściej sprowadzało się do zabiegów politycznych (np.
popierania opozycyj nej w stosunku do władcy grupy feudałów),
ale też niekiedy owocowało woj ną. Po rozwiązania orężne
cesarstwo sięgało jedynie w ostateczności, ale też w roku
1 1 09 taka właśnie "ostateczność" zaistniała.
85

Wśród wielu przyczyn, które się na to złożyły, najważniej­


sza była niewątpliwie rosnąca aktywność polityczna polskiego
księcia. Po wygnaniu Zbigniewa Krzywousty z ogromną
energią przystąpił do zdobywania Pomorza, ingerował w we­
wnętrzne sprawy Czech, umiejętnie korzystał ze wsparcia
Rusi i Węgier, a wszystko to prowadziło do wzrostu pozycj i
Polski w tej części Europy. W perspektywie mogło to
oznaczać zrzucenie przez Polskę lennej zwierzchności cesar­
stwa, pod którą formalnie pozostawała od 1 033 roku. Aby do
tego nie dopuścić, cesarz postanowił wykorzystać fakt, że
jesienią 1 1 08 roku na jego dworze zj awił się wygnany
z Polski starszy syn Władysława Hermana. Osadzenie Zbi­
gniewa na książęcym stolcu nie tylko gwarantowało osłabie­
nie Bolesława, ale także przedłużenie istniejącego dotychczas
układu sił. Decyzja o wyprawie na Polskę została też podjęta,
ponieważ Henryk V (jak zgodnie podkreślają źródła niemiec­
kie) ogromnie potrzebował sukcesów, aby wzmocnić swoją
pozycj ę wobec wewnętrznej opozycj i feudalnej . Przypomnieć
należy, że rok wcześniej prestiż niemieckiego władcy został
poważnie nadszarpnięty, gdy nie powiodła się podj ęta przez
niego próba podporządkowania sobie Węgier. Wspomniany
wcześniej fakt, że prawdopodobnie jednak Koloman - na
mocy bliżej nie określonego układu - zobowiązał się
odstąpić swojego polskiego sojusznika, zapewne nie był
szeroko znany, a tym samym nie miał należytego znaczenia
propagandowego 4.
Wyprawę poprzedziły bardzo staranne przygotowania. Rocz­
niki Hildesheimskie podaj ą, że cesarz już w czerwcu 1 1 09
roku przybył do Saksonii, aby w Erfurcie oczekiwać na
koncentrację sił całego państwa. Wynika z tego, że zarządzenie
cesarskie miało charakter expeditio generalis, co zdarzało się
jedynie wyjątkowo, w sytuacj i gdy zamierzona wyprawa
miała na celu realizację najbardziej żywotnych interesów
4 W l iteraturze polskiej na fakt ten zwrócil uwagę K. M a I e c z y ń s k i
w pracy pl. Wojna polsko-niemiecka / 1 09 r. (Wrocław 1 946).
86

cesarstwa. Także inne źródła niemieckie, a nawet francuskie


odnotowały przygotowania, podkreślając ich skalę. Cenny też
jest przekaz czeskiego Kosmasa, który relacjonował: ,,( ... ) W tym
samym roku naj doskonalszy król Henryk, pamiętny swego
gniewu i oburzenia na księcia Polaków imieniem Bolesław
( . . . ), podróżując przez Saksonię ( ... ), prowadzi ze sobą
Bawarów, także i Alamanów, i wschodnich Franków, i tych,
którzy są około Renu pod Kolonią Agryppową, aż do zachod­
nich granic j ego cesarstwa; nie brakło twardszych od skał
Sasów z długimi włóczniami ( . . .)" 5. Niektórzy historycy są
skłonni szacować wielkość armii niemieckiej na ok. 1 00 tys.
ludzi. Dodajmy, że Henryka wspomogli też Czesi, których
w liczbie ok. 2 tys. przyprowadził książę Świętopełk (ta
szczupłość korpusu czeskiego wynikała z faktu, że część
feudałów opowiedziała się przeciwko Świętopełkowi, a po
stronie Bożywoja).
Rozmiar przygotowań spowodował, że jeszcze w sierpniu
Henryk przebywał w Erfurcie. Czas ten niemiecki wódz
wykorzystał m.in. na próbę politycznego rozwiązania konflik­
towej sytuacj i. Wedle Galla, wysłał w tym celu do Polski
poselstwo z informacją, na jakich warunkach cesarz gotów
jest zaniechać wyprawy. Warunki te obejmowały: uznanie
przez Krzywoustego niemieckiego zwierzchnictwa, dostar­
czenie cesarzowi pomocy wojskowej w postaci 300 rycerzy
oraz zapłacenie 300 grzywien trybutu. Ponadto Henryk upo­
mniał się o umożliwienie powrotu Zbigniewowi i zwrócenie
mu połowy królestwa. W liście zawarta też była groźba
"podboju mieczem" w razie niespełnienia żądań. W historio­
grafii panuje przekonanie, że żądania przedstawione przez
Henryka Krzywoustemu, nie były szczególnie wygórowane.
Domaganie się trybutu oraz pomocy wojskowej (prawdopodob­
nie miała ona być przeznaczona na wyprawę koronacyjną
niemieckiego króla, który jeszcze wówczas nie miał cesar-

5 K o s m a s, Kronika, ks. I I I , 27.


Wyprawo Henryka V no Polskę w roku 11 09
O rejon ześrodkowania gl""ny,h ,a Boleslowo Krzywousrego
kierunki dziołoń głównych ,a Boleslowo krzywousrego
kierunki dziołoń pobkich oddziol"" wydzielony,h
i partyzanckich • grody pobki.
goid pom",ki oblężony i zdobyty przez
woj'ko Boleslowo krzywouslego
rejony ześrodkowania wo�k cesarskich i "eski,h
kierunki dziołoń główny<h ,ii ,,,a,,kich
kierunki clziołoń woj,k "eskich
kierunki dziołoń wydzi.lony<h oddzioł"" ",,,,kkh
@ goid pol,ki oblęiony przez woj,ko ,,,.,,ki.
� kierunki dzioł.ń woj,k pomor,kich
O 50 1 00 km

_./
I
.
-' · - · .... · �
011'"=0

c
88

skiego tytułu) mieściło się całkowicie w ówczesnych normach


prawnych i zwyczajach międzynarodowych. Przypomnijmy,
że na niemieckim dworze Polska była nieprzerwanie trak­
towana jako lenno i powyższe propozycje z takiego właśnie
jej statusu prawnego wynikały.
Krzywousty jednak wszystkie te żądania odrzucił, pomimo
że groźba woj ny zastała go w trakcie przygotowań do kolej nej
kampanii przeciwko Pomorzanom. W argumentacj i polskiego
księcia (wedle Galla), uzasadniającej ten śmiały i brzemienny
w skutki krok, wskazano przede wszystkim na to, że Zbigniew
jako buntownik, który spiskował przeciwko ojczyźnie i jedno­
czył się z nieprzyjaciółmi - drogę powrotu ma zamkniętą. Co
do pozostałych roszczeń Bolesław oznajmiał, że jest władcą
suwerennym i niezależnym. Gdyby Henryk zwrócił się z prośbą
o pomoc, wówczas Bolesław skłonny byłby jej udzielić,
natomiast przed żądaniami nie ustąpi.
Prawdopodobnie odpowiedź polskiego księcia nie była tak
buńczuczna, jak to podaj e Gall, z pewnością jednak podkreś­
lała, że niezależność Polski wyklucza podporządkowanie się
tak jednoznacznym próbom narzucenia zwierzchności. Wy­
miana poselstw, które zaprezentowały stanowiska obydwu
władców, nie przesądziła jeszcze o wybuchu wojny, na co
zdaj e się liczył zwłaszcza Krzywousty, który nie odstąpił od
realizacj i wcześniej zaplanowanych działań przeciwko Pomo­
rzanom. Wszelako aby wzmocnić się na wypadek najazdu
niemieckiego, ,,( . . . ) rozesłał komorników ( . . . ) po Rusinów
i Węgrów" . Warto dodać, że te nadzieje na pomoc sojuszników
okazały się płonne i Polska musiała samodzielnie stawić czoło
przeciwnikowi. Wróćmy j ednak do wydarzeń poprzedzaj ących
niemiecko-czeski najazd, ponieważ miały one istotny wpływ
na całą kampanię.
Woj na z Pomorzanami rozpoczęła się zimową wyprawą
roku 1 1 08-1 1 09 na tereny położone nad Notecią, a przerwał
ją dopiero rozejm, który wygasał z początkiem sierpnia.
Polski książę, do którego dochodziły wieści o ' niemieckich
89

zamierzeniach, miał zatem do wyboru albo wyczekiwanie na


bieg wydarzeń w południowych regionach państwa, albo też
kolej ny atak na Pomorzan. Wybrał ten drugi wariant i na
początku sierpnia oddziały polskie wyruszyły z północnej
Wielkopolski w rejon Nakła. Nasuwa się pytanie o przyczynę
tak (pozornie) ryzykownego postępowania. Była nią - jak
należy sądzić - obecność w obozie Henryka V Zbigniewa
będącego wypróbowanym sojusznikiem Pomorzan, Bolesław
mógł się zatem obawiać, że gdy on całością sił będzie walczył
z najazdem niemieckim, Pomorzanie uderzą na Wielkopolskę.
Szczęśliwie dla Krzywoustego atak na Nakło powiódł się,
a w polskie ręce ( w dzień świętego Wawrzyńca", tzn. 1 0
"
sierpnia) wpadły ponadto inne grody pomorskie, takie jak
Łobżenica, Kraj na, Piła, Wysoka, Złotów i Wyrzysk. Ich
opanowanie praktycznie wyeliminowało w tym momencie
niebezpieczeństwo ataku z Pomorza. Niezależnie od tych
faktycznych sukcesów, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że
Bolesław rzeczywiście ufał w sprawność działania swojego
rycerstwa i zakładał, że zdoła je przemieścić na tereny
zagrożone niebezpieczeństwem niemieckim.
Tymczasem Henryk nie spieszył się z wyprawą. Prawdo­
podobnie (obok szeregu innych przyczyn) wynikało to z faktu,
że najniższy poziom wody w rzekach zachodniej Polski
występował pod koniec lata, a ponadto rozpoczęcie działań
już po zbiorach zbóż i trawy gwarantowało wyprawie dobrą
aprowizacj ę. Gall był zdania, że ostatecznie Henryka do
wojny skłoniło odrzucenie przez Bolesława jego propozycji,
zachęty Zbigniewa i namowy Czechów. ,,(. . .) Odpowiedzią tą
(tzn. odmową KrzYwoustego - uwaga moja K. 0. ) do­
prowadzony do niesłychanego gniewu, cesarz takie w myśli
powziął zamiary i na taką wstąpił drogę, z której już ani zej ść,
ani zawrócić nie będzie mógł inaczej , jak tylko z ogromnymi
stratami i upokorzeniem własnym. Zbigniew też rozgniewane­
go w ten sposób cesarza jeszcze bardziej podburzał, obiecując,
że tylko niewielu Polaków będzie mu stawiało opór. Nadto
90

Czesi, nawykli do życia z łupów i grabieży, zachęcali cesarza,


by wkroczył do Polski, zapewniaj ąc go, że dobrze znają drogi
i ścieżki wiodące przez polskie lasy. Na podstawie takich to
rad i zachęt cesarz, nabrawszy nadziei, że odniesie zwycięstwo
na Polską, wkroczył do niej ( . . . )" 6.
Z Erfurtu armia napastników - trasą przez Merseburg
i dolne Łużyce - podążyła pod Krosno Odrzańskie, prze­
kraczając Nysę Łużycką w rejonie Gubina. Interesujący jest
j ednak także przekaz z Kroniki Wielkopolskiej, który brzmi:
,,(... ) cesarz Henryk, dobrze pamiętając krzywdę, której doznał
od Bolesława na Węgrzech, z niezliczoną ilością zbroj nych
wyrusza, aby spustoszyć Polskę. Szturmuje wielki gród Lubusz,
sądząc, że łatwy będzie do wzięcia" 7 .
Powyższa informacja pozwala przypuszczać, że główne siły
niemieckie podążały inną trasą, natomiast na środkowy odcinek
polskiego pasa granicznego zostało skierowane uderzenie
pomocnicze. Wprawdzie Kronika Wielkopolska pochodzi
z późniejszych lat (przełomu XIII/XIV wieku), ale zawiera na
ten temat szereg interesujących danych i nie ma podstaw, aby
akurat ten fragment j ej relacj i odrzucać. Jeżeli zatem atakujący
usiłowali zdobyć Lubusz, to zapewne w celu zdezorientowania
Bolesława co do kierunku właściwej marszruty głównych sił.
Ponieważ źródła nic nie wsporninąją o utracie warowni nad
środkową Odrą, zapewne zamysł ten nie powiódł się, a wy­
dzielone oddziały napastników także pociągnęły w rejon
Krosna, gdzie połączyły się z głównymi siłami Henryka.
Armia nieprzyjacielska stanęła pod Krosnem Odrzańskim
ok. 20 sierpnia. Prawdopodobnie w tym też punkcie do wojsk
niemieckich dołączyły czeskie oddziały Świętopełka. Przema­
wia za tym fakt, że napastnicy zrezygnowali z próby prze­
kroczenia Odry pod tym wielkim grodem (a właściwie
kompleksem grodów Krosno i Gostchorze) i wzdłuż lewego
brzegu rzeki wyruszyli pod Bytom Odrzański. Był to zapewne
6 G a I I , Kronika, ks. l ł l , 3 .
7 Kronika Wielkopolska, Warszawa 1 965, s . 1 1 3 i następne.
91

wynik informacj i udzielonych Henrykowi przez woj owników


czeskich, doskonale znaj ących tereny Śląska. Niewątpliwie
na woj skach niemieckich deprymujące wrażenie musiały
wywrzeć już choćby same umocnienia wspomnianego kom­
pleksu 8.
Jeżeli rzeczywiście Henryk zrezygnował z próby forsowania
rzeki pod Krosnem z powodu zbyt silnych umocnień strzegą­
cych przeprawy, to gdy postąpił zgodnie z zaleceniami
Czechów i pociągnął w górę Odry ,,( ... ) doznał zawodu pod
każdym względem. Albowiem uj rzał gród Bytom tak uzbroj ony
i obwarowany ( . . .) jako niemożliwy do zdobycia ze względu
na obwarowania i naturalne położenie wśród opływających go
wód ( . . . )" 9 .
Badania archeologiczne, przeprowadzone na terenie bytom­
skiej strażnicy, w pełni potwierdzaj ą relacje pisane. Wynika
z nich, że bytomski gród leżał tuż nad brzegiem rzeki,
w miejscu z natury obronnym (w bagnistej, trudnej do
przebycia pradolinie). Od zachodu był otoczony wodą (mok­
radłami), od południa natomiast szeroką, napełnioną wodą
fosą. Na odcinku najbardziej dogodnym do podejścia warowni
broniła potrójna linia umocnień drewniano-ziemnych. Prawdo­
podobnie właściwy gród był jeszcze ubezpieczany przez
mniejsze gródki strażnicze leżące opodal.
W tym stanie rzeczy napastnicy w ogóle nie próbowali
zdobyć warowni, lecz - nie przerywając marszu - usiłowali
ominąć jej umocnienia. Manewr ten nie powiódł się, a to
z tej przyczyny, że załoga grodu zaatakowała kolumnę
marszową. Zapewne grodzianom zależało na tym, aby zmusić
przeciwnika do przerwania pochodu w głąb ziem polskich.
Dysproporcj a sił wykluczała wprawdzie większą bitwę,
ale już samo zmuszenie przeciwnika do zatrzymania się

R Por.: E. D ą b r o w s k i, Funkcje obronne przejść IV rejonie ujścia Bobru


za pierwszych Piastów [w:] Obronność polskiej granicy zachodniej w dobie
0.
pierwszych Piastów, Wrocław-Warszawa-Kraków 1 984, s. 69--8

9 G a I I, Kronika, ks. I II, 3 .


92

wywołało zamieszanie w jego szeregach i stratę czasu.


Ponadto aktywna załoga grodu mogła liczyć na lokalny sukces
chociażby z tego powodu, że na ograniczonej powierzchni
wokół warowni nieprzyjaciel nie mógł wykorzystać swojej
liczebnej przewagi. Tak więc, wedle źródła, ,(. . ) Grodzianie,
, .

otwarłszy bramy, wyszli z dobytymi mieczami, nie obawiaj ąc


się ani mnogości różnorodnych wojsk, ani napastliwości
Niemców, ani obecności samego cesarza, lecz czołowo
stawiając im odważny opór. Widząc to cesarz niesłychanie się
zdumiał, że tak ludzie bez zbroi ochronnej walczyli gołymi
mieczami przeciw tarczownikom, a tarczownicy przeciw
pancernym, spiesząc tak ochoczo do walki, jakby na biesiadę.
Wtedy ( .) cesarz posłał tam kuszników i łuczników, aby
..

przynajmniej przed ich groźbą grodzianie ustąpili i cofnęli się


do grodu. Ale Polacy na pociski i strzały zewsząd lecące tyle
zwracali uwagi co na śnieg lub krople deszczu. Tam też cesarz
po raz pierwszy przekonał się o odwadze Polaków, bo nie
wszyscy jego rycerze wyszli cało z tej walki" l O .
Potyczka pod Bytomiem (prawdopodobnie 22 lub 23 sierp­
nia) nie zdołała, rzecz jasna, powstrzymać ogromnej armii
nieprzyjacielskiej , która po zagnaniu załogi do grodu pociąg­
nęła dalej , w górę Odry. Kolej nym miejscem, dogodnym do
pokonania rzeki, był bród nieopodal Głogowa. Znów praw­
dopodobnie dała o sobie znać czeska znajomość tych terenów,
bowiem armia niemiecko-czeska skorzystała ze sprzyjaj ących
warunków i 24 sierpnia przekroczyła wielką rzekę. Jeżeli
Henryk zamierzał kierować się na Wielkopolskę, to w zasadzie
musiał dokonać przeprawy właśnie tutaj . Dalej, w górę rzeki,
leżał już tylko potężny Wrocław, lecz pokonanie Odry
w tamtym punkcie wymagało - w drodze do Poznania
- przekroczenia bagnistej doliny Baryczy. Właśnie w widłach
Odry i Baryczy leżała warownia głogowska. W tym momencie
losy państwa polskiego były praktycznie uzależnione od

10 Tamże.
93

postawy załogi grodu. Skoro bowiem Bolesław znaj dował się


nadal na odległym Pomorzu, Henryk po zdobyciu Głogowa
mógłby spokojnie przystąpić do niszczenia centralnych ziem
państwa polskiego.

Położenie grodu w Głogowie


_ główne szlaki wokół Głogowa

Głogów powstał w miejscu, w którym leżące na lewym


brzegu Odry tzw. Wzgórza Dalkowskie zbliżyły się do
pradoliny, kształtując urwisty brzeg. Rzeka tworzyła tutaj
liczne meandry i łachy, pośród których często zmieniała
główne koryto. O walorach obronnych tego miejsca decydował
ponadto fakt, że nieopodal grodu, od północnego zachodu, do
Odry wpadała rzeka Barycz. Obydwie rzeki przed połączeniem
się, na odcinku ok. 30 km, płynęły nieomal równolegle, a ich
94

koryta dzieliło zaledwie kilka kilometrów. Podejście do brodu


głogowskiego było łatwe, prowadziło bowiem wysokim i su­
chym lewym brzegiem. Po przekroczeniu głównego nurtu
Odry droga wiodła przez szerokie, plytkie rozlewisko i piasz­
czyste łachy, a po pokonaniu małej odnogi Odry i nurtu
Baryczy wychodziła na prawy, piaszczysty brzeg dopływu. Na
wspomnianej już wyspie, która przylegała do głównego nurtu
Odry i do jej lewego (wysokiego) brzegu, a którą nazywano
Ostrowem Kolegiackim, już od X wieku istniał zespół osad­
niczy. Składał się on z grodu książęcego położonego w centrum
wyspy oraz z podgrodzia I I .
Badania archeologiczne pozwoliły ustalić, że już podczas
wznoszenia naj starszych umocnień warowni zostały one
pomyślane w ten sposób, aby bronić przeprawy od strony
Niemiec. Przemawia za tym fakt, że gród został usytuowany
od południa, natomiast podgrodzie od północy. Właśnie obok
grodu, a przez podgrodzie wiódł szlak drogowy. Podstawowym
elementem obronnym grodu był wał drewniano-ziemny. Pod­
grodzie również było otoczone wałem, ale niższym. Zapewne
konstrukcja wału nie odbiegała od innych tego typu budowli
wznoszonych w owym czasie w państwie polskim, tzn. został
on zbudowany z zastosowaniem drewnianego rusztu i przekład­
ki uzupełnianej ziemią, a zabezpieczonej hakami i - być może
� kamienną ławą. Zwieńczenie wału stanowiła palisada z ostro
zakończonych, drewnianych pali. Zespół gród-podgrodzie ota­
czała fosa, o której istnieniu mówią jeszcze źródła z połowy XIV
wieku. Na wzmiankę zasługuje również istniejący na podgrodziu
murowany kościół, którego bryła stanowiła ważne wzmocnienie
II
Por.: M . K u t z n e r. Glogów [w:] Studia nad początkami i rozplanowa­
niem miast .nad środkową Odrą i dolną WartaJ Zielona Góra 1 970. t. I I .
s. 1 3 5-2 1 0 (zawiera też obszerny wykaz literatury niemieckiej). Warto
zwrócić uwagę. że badacze niemieccy przyjmowali za dobrą monetę relacje
Galla o murowanych umocnieniach grodu glogowskiego. a niek iedy przeko­
nywali o istnieniu kamiennych mostów zarówno na Baryczy. jak też na
Odrze. Ten ostatni pogląd podziela A. F. G r a b s k i [w:] Polska sztuka
wojenna. . . • op. cit.. s. 1 88 .
95

obronnych walorów tej części warowni. Wprawdzie Gall


utrzymuje, że w Głogowie były w tym czasie umocnienia
murowane (wspomina także o murowanych wieżach i kilku
bramach, a cały kompleks nazywa miastem"), ale badania
"
archeologiczne istnienia takowych nie potwierdziły.
Bram grodu (zapewne dwóch w podgrodziu i jednej w gro­
dzie) strzegły drewniane wieże obronne. Przebieg wydarzeń
pozwala sądzić, że kompleks grodowy znajdował się w dobrej
gotowości bojowej . Taki stan rzeczy wynikał zapewne nie
tylko ze spodziewanego najazdu Henryka V
(o którym przecież Krzywousty doskonale wiedział), ale także
z obawy przed częstymi wypadami Czechów.
Nasuwa się pytanie, jak to się stało, że - skoro warownia
głogowska pozostawała w dobrej kondycj i obronnej - tak
łatwo doszło do pokonania nurtu Odry. Otóż okazało się, że
marsz wzdłuż lewego brzegu rzeki w poszukiwaniu dogodnej
przeprawy był trafnym posunięciem, a na dodatek Niemcom
i Czechom dopisało szczęście. Napastnicy bowiem niespo­
dziewanie, nieomal pod samym grodem głogowskim, znaleźli
bród. Gall opisuje to w sposób następujący:
,,( . . . ) Cesarz w marszu nie zboczył ani w dół, ani w górę
rzeki próbować brodów, lecz przeprawił się za j ednym
zamachem pod miastem Głogowem, w miejscu, gdzie nikt
tego nie oczekiwał i gdzie nikt przedtem się nie przeprawiał
ani nie wiedział o jego istnieniu i dlatego nikt go nie bronił".
W tej sytuacji cesarz ,,( . . . ) przejścia dokonał w zwartych
szykach z orężem w ręku ( . . . )" 1 2 . A zatem przyczyną
tego dosyć nieoczekiwanego sukcesu wojsk napastniczych
był szczęśliwy zbieg okoliczności . Jedyną zasługą z ich
strony był trafnie wybrany termin wyprawy, kiedy to stan
wody w rzece był niski.
Zastanawiać może, dlaczego po pokonaniu Odry wojska
napastnicze nie ruszyły w głąb Wielkopolski, lecz przystąpiły

12
G a I I , Kronika, ks. 1 l I , 5 .
96

do zdobywania Głogowa. Takie postępowanie w pewnym


stopniu wyjaśnia wcześniejsze zachowanie się załogi z Byto­
mia Odrzańskiego. Jej odwaga i wyzywająca postawa skłania­
ły do przypuszczenia, że skoro napastnicy miną Głogów,
wojska tam zgromadzone będą postępowały tuż za nimi, co
w perspektywie mogło się okazać bardzo niebezpieczne. Po
wtóre, Niemcy i Czesi musieli się liczyć z koniecznością
odwrotu tą samą trasą, a to wymagało wyeliminowania
z walki głogowskiej twierdzy. Była wreszcie i trzecia
przyczyna: nadzieja, że skoro tak niespodziewanie udało się
pokonać rzekę, równie składnie uda się opanować warownię.
O wszystkim mogło zadecydować zaskoczenie. Niewiele
brakowało, aby wydarzenia potoczyły się w taki właśnie
sposób, ale w tym momencie swoją obecność zaznaczył
książę Bolesław.
Wieści o zbliżaniu się armii nieprzyjacielskiej do granic
Polski napływały zapewne do księcia na Pomorze w ciągu
czerwca-lipca. Trudno przypuszczać, aby Krzywousty nie
wydał w związku z tym odpowiednich rozkazów załogom
grodowym, zwłaszcza warowni położonych na linii Odry.
Tym prawdopodobnie należy tłumaczyć aktywną postawę
załogi Lubusza oraz zaczepne działania załogi B ytomia
Odrzańskiego. Po zdobyciu Nakła ( 1 1 sierpnia) Krzywousty
mógł zwrócić się przeciwko najazdowi niemiecko-czeskiemu,
wymagało to jednak od sił działających na Pomorzu znacznej
sprawności, zważywszy, że obydwa teatry działań wojennych
dzielił dystans ok. 200 km, drogi ówczesne pozostawiały
wiele do życzenia, a ponadto tereny te poprzecinane były
licznymi przeszkodami wodnymi.
Z relacji Galla wynika, że Krzywousty, ,,( .. . ) na wiadomość,
że cesarz wkroczył do Polski - mimo że ludzie i konie
pomęczeni byli długim oblężeniem, że trochę rycerzy poległo,
trochę odniosło rany, a trochę odesłanych zostało do domów
- z iloma tylko mógł, z tyloma ruszył w pochód". Nieco
dalej dowiadujemy się, że książę podzielił swoje siły i
97

,( . ) pewną ilość dzielnych rycerzy wysłał przodem do


, ..

Głogowa dla pilnowania przejść na rzece; mieli oni tak długo


opór dawać cesarzowi, aż z przyjściem samego (tj . Bolesława
- uwaga moja K. 0.) na pomoc nad brzegiem rzeki w ogóle
odniosą zwycięstwo, albo przynaj mniej, zatrzymując go tam,
doczekaj ą się przyjścia wojsk i posiłków" 1 3 .
Faktycznie, w chwili, gdy annia cesarska przekraczała
Odrę pod grodem, na terenie piaszczystego Ostrowa Kole­
giackiego, w namiotach znajdowali się już wojownicy przy­
słani przez polskiego księcia. Bolesław nadciągnął nieba­
wem, ale ponieważ cesarz zatrzymał się pod Głogowem, on
sam pozostał w niewielkim oddaleniu", zapewne oczekując
"
dalszego rozwoju wydarzeń. Ich początek nie wróżył zało­
dze niczego dobrego.
W literaturze przedmiotu zwracano uwagę, że w omawianym
okresie znano i stosowano kilka najbardziej popularnych
sposobów zdobywania grodów. W zasadzie wszystkie one
znalazły swoje odbicie podczas walk pod Głogowem. Sposób
pierwszy polegał na działaniu przez zaskoczenie. Jak już
wiemy, pod Głogowem manewr ten po części się udał, bo
napastnicy bez przeszkód pokonali barierę Odry. Niewiele
brakowało, aby i dalsze wydarzenia potoczyły się zgodnie
z zasadą zaskoczenia. Dzień 24 sierpnia był świętem Bartło­
"
mieja Apostoła", który -jak się zdaje - cieszył się w grodzie
szczególnym kultem. Gall bowiem podaje, że , ( .. ) gdy cesarz
, .

przebywał rzekę, cały lud w mieście słuchał wówczas mszy


świętej . Jasne tedy, że przeszedł bezpiecznie i bez trudności".
Rozmodlenie obrońców to jeszcze jedna (obok odkrycia nie­
znanego brodu) przyczyna zaskoczenia. W tych religijnych
uroczystościach zapewne uczestniczyła także załoga grodu,
inaczej bowiem trudno wytłumaczyć tak karygodny brak
czuj ności z jej strony (wszak o wydarzeniach pod umocnienia­
mi Bytomia Odrzańskiego w Głogowie musiano już wiedzieć!).

13 Tamże, ks. I I I, 4.
98

Po przeJSClU brodu na Odrze napastnicy obeszli gród


i zaatakowali podgrodzie od strony Baryczy. Manewr ten
zaskoczył przede wszystkim wspomniane już posiłki przy­
słane przez Bolesława. Zaskoczenie było zupełne, toteż tylko
część napadniętych ratowała się ucieczką, natomiast pozo­
stali polegli bądź dostali się do niewoli. Ponadto napastnicy
"
"pobrali znaczne łupy , co mogło świadczyć o bogactwie
podgrodzia. Załoga z wielkim trudem zawarła bramy grodu,
chroniąc się przed jeszcze większym nieszczęściem. Krzywo­
usty, dowiedziawszy się (zapewne od zbiegłych z pola
bitwy) o tej porażce, "zaczął zawalać rzeczkę, nad którą stał,
ściętymi w tym celu drzewami" . Z tego wynika, że polski
książę oczekiwał nieopodal, zapewne gdzieś na trakcie
wiodącym w głąb Wielkopolski, i zamierzał blokować drogi,
gdyby napastnicy ruszyli dalej . Znamienne, że pod gród
Krzywousty nie pospieszył, co dowodziło słabości jego
oddziałów.
Cesarz tymczasem, nie zdobywszy grodu przez zaskoczenie,
rozpoczął pertraktacje z załogą. W zasadzie zwłoka była na
rękę obydwu stronom. Obrońcom stwarzała szansę poczynienia
ostatnich przygotowań i usunięcia niedociągnięć. A musiały
takowe być, skoro Gall zauważa, iż załoga wartko zaj ęła się
usuwaniem "zniszczonych ze starości" fragmentów obwarowań
i wznoszeniem w ich miej sce doskonalszych zabezpieczeń.
Przekaz ten można sobie jedynie tłumaczyć w taki sposób, że
niespodziewany kierunek ataku naraził na niebezpieczeństwo
nie gród (o którego obwarowania zawsze starannie dbano),
lecz podgrodzie, gdzie siłą rzeczy o zaniedbania nie było
trudno. Także napastnicy mogli liczyć, że ewentualny sukces
rokowań wart jest nawet kilku dni wyczekiwania. Ponadto
przygotowania do szturmu (rozłożenie się obozem, budowa
machin, zadbanie o aprowizację itp.) także wymagały czasu.
Początkowe rozmowy zakończyły się fiaskiem. Grodzianie
propozycję poddania się odrzucili, zażądali natomiast od
cesarza możliwości kontaktu z Krzywoustym. Postępowanie
99

takie było zgodne z ówczesnymi zwyczajami pola walki:


oblężona załoga mogła zwrócić się do swojego władcy i prosić
go o zgodę na poddanie. Henryk V pozwolił na to, wszelako
pod warunkiem przekazania mu zakładników. Gall, który
relacjonuje te przetargi, nie ma wątpliwości, że cesarz działał
"
"z ukrytym zamiarem , bowiem zamierzał tą drogą, "nawet
dopuszczając się wiarołomstwa, dostać gród w swoje ręce" .
Natomiast Głogowianie spełnili warunek cesarza, aby móc
bez przeszkód naprawić zniszczone fragmenty obwarowań.
Dalej wydarzenia potoczyły się wedle częstego w takich
sytuacjach scenariusza: Krzywousty zakazał wysłannikom
załogi poddania grodu ("uniesiony gniewem, zagroził miesz­
czanom szubienicą"), a gdy ci przekazali jego stanowisko
cesarzowi, ten w zamian za oddanie zakładników zażądał
oddania warowni. Zagroził ponadto posłom: ,,( ... ) jeśli mi
opór stawiać będziecie, to i was, i zakładników w pień
wytnę" . Jeżeli nawet przekaz Galla nie oddaje wiernie słów
cesarza, to z pewnością taka była ich intencja.
Gród w Głogowie stawał się w tym momencie swoistym
gwarantem sukcesu całej wyprawy. Utrzymanie tego przejścia
na Odrze oznaczało bowiem dla Bolesława niepewność co do
dalszych poczynań niemieckich, natomiast zdobycie go przez
napastników stwarzało im możliwość spokojnego podboju
całego Śląska, a w dalszej perspektywie - przekazania tej
dzielnicy Zbigniewowi bądź Czechom. W tej sytuacji o wszyst­
kim miał rozstrzygnąć oręż.
Oblegaj ący przystąpili do sypania wału wokół umocnień
grodowych. Miał on zarówno blokować twierdzę, jak też
umożliwić prowadzenie ostrzału, a jednocześnie chronić
przygotowania do szturmu przed ostrzałem załogi. Armia
napastnicza została podzielona na części (" legiony" , wedle
relacj i źródła), z których każdej wyznaczono określone zadania.
W tym momencie dla oblegających szczególnego znaczenia
nabrało przygotowanie środków technicznych, przy pomocy
których można by było złamać opór załogi. Ponieważ drewna
1 00

wokół obozu było dostatecznie dużo (zapewne bardziej


skomplikowane elementy tych urządzeń armia niemiecka miała
już ze sobą, jako że źródło wspomina o przyprowadzeniu pod
Głogów "ładownych wozów"), do działań mogli przystąpić
rzemieślnicy, którzy zapewne znajdowali się w oddziałach
piechoty.
Ze źródła wynika, że pod Głogowem używano wielkiej
rozmaitości ciężkiego sprzętu, takiego jak machiny wyrzucaj ące
głazy, nakręcane kusze, które jako pociski wyrzucały ciężkie
strzały, a także proce strzelaj ące kamieniami. Do osłony
atakuj ący używali specjalnych konstrukcj i sporządzanych z de­
sek, a do burzenia bram wykorzystywali żelazne tarany umiesz­
czane na specjalnie osłoniętych konstrukcjach z drewnianych
belek. Posługiwali się też lekkim sprzętem w rodzaju drabin,
haków żelaznych i okutych żelazem drągów. W użyciu były
również rozmaite środki podręczne, którymi posługiwano się
w razie potrzeby. Ponieważ obie strony dysponowały podobnym
sprzętem, wynik starcia w gruncie rzeczy zależał od postawy
obrońców i od determinacj i szturmujących.
Podobnie jak napastnicy, gorączkowe przygotowania do
walki prowadzili także obrońcy. Grodzianie nie tylko usuwali
ostatnie słabe punkty w umocnieniach, ale dokonali od­
powiedniego podziału swoich sił na poszczególne wieże
i bramy. Przygotowali też posiadane przez siebie środki
obronne (kamienne pociski, drewniane bale; w gotowości była
też gorąca woda, którą oblewano atakuj ących itp.). Dodajmy,
że zgodnie z ówczesnym feudalnym prawem zwyczaj owym,
załoga była bezwzględnie zobowiązana do wypełnienia woli
księcia, którego "własnością" był gród. A grody często
zmieniały swoją przynależność, zwłaszcza na tych terenach,
gdzie toczyła się ostra rywalizacja pomiędzy państwami, że
wymienimy Milsko czy Łużyce. Tak więc j eśli książę nie
zwolnił załogi z obowiązku obrony grodu, musiała ona do
końca trwać w oporze, co oznacza, że nie "świadomość"
(w znaczeniu przywiązania do instytucj i państwa), ale "obo-
101

wiązek" dotrzymania przysięgi wierności księciu posiadał tu


decydujące znaczenie. Źródła jednak na ogół zgodnie pod­
kreślaj ą, że załogi grodów na ziemiach polskich wiernie
dotrzymywały swoich zobowiązań i warowni nie oddawały.
Przykładów takiej właśnie postawy dostarczały niejednokrotnie
woj ny Polski z cesarstwem na początku XI wieku, a kampania
roku 1 1 09 dobitnie to potwierdziła.
Po zakończeniu niezbędnych przygotowań i ostrzelaniu
wałów kamiennymi pociskami do szturmu ruszyły oddziały
pieszych wojowników agresora. Byli oni osłaniani przez
łuczników, którzy zasypywali obrońców gradem strzał. Ponie­
waż ten etap walk nie przyniósł spodziewanych rezultatów,
a jedynie udowodnił, że załoga tanio nie sprzeda swojej skóry,
atakujący zastosowali nowe środki. Po zasypaniu fosy workami
z piaskiem piechurzy zaczęli podtaczać w kierunku wałów
machiny oblężnicze, do których ,,( . . . ) cesarz, sądząc, że litość
nad synami i krewniakami zmiękczy serca mieszczan, polecił
co znaczniejszych pochodzeniem spośród zakładników z miasta
oraz syna komesa grodowego przywiązać, w przekonaniu, że
tak bez krwi rozlewu otworzy sobie bramy grodu. A tymczasem
grodzianie wcale nie oszczędzali własnych synów i krewnych
więcej niż Czechów i Niemców, lecz zmuszali ich kamieniami
i orężem do odstąpienia od muru" 1 4 .
Determinacja obrońców Głogowa potwierdza liczne prze­
kazy średniowieczne, w tym także bogate źródła z terenów
Rusi, Łużyc, Czech i Bizancjum, że Słowianie przejawiali
niesłychaną zaciętość podczas tego typu walk. Odparcie
pierwszego ataku powinno było spowodować przystąpienie do
systematycznego oblężenia, ale cesarz z różnych względów
(m.in. w obliczu groźby pogorszenia się pogody, przyboru
wód w rzekach itp.) naj wyraźniej chciał tego uniknąć, toteż
- jak wynika ze źródeł - napastnicy postanowili zmęczyć
Głogowian ponawianiem szturmów.

14 Tamże, ks. I I I , 8.
1 02

Niezawodny Gall Anonim pozostawił bardzo sugestywny


opis tych walk, toteż - mimo zarzutu, że jego relacje są
schematyczne i wzorowane na rzymskich historykach, zwłasz­
cza na Salustiuszu - zanurzmy się w jego tekst:
,,( . . . ) Cesarz tedy, widząc, że takim sposobem nie pokona
miasta ani też mieszczan nie potrafi zachwiać w powziętym
postanowieniu, siłą oręża starał się osiągnąć to, czego pod­
stępem nie zdołał. Zewsząd zatem przypuszczano szturm do
grodu i z dwu stron podniósł się krzyk potężny. Niemcy
nacierają na gród. Polacy się bronią, zewsząd machiny
wyrzucają głazy, kusze szczękają, pociski i strzały latają
w powietrzu, dziurawią tarcze, przebijają kolczugi, miażdżą
hełmy, trupy padają, ranni ustępuj ą, a na ich miejsce wstępują
zdrowi. Niemcy nakręcali kusze, Polacy - machiny oprócz
kusz, Niemcy wypuszczają strzały, Polacy - pociski oprócz
strzał; Niemcy obracali proce z kamieniami, Polacy kamienie
młyńskie z zaostrzonymi drągami. Gdy Niemcy, osłonięci
przykryciem z belek, usiłowali podejść pod mur, Polacy
sprawili im łaźnię płonącymi głowniami i wrzącą wodą.
Niemcy podprowadzali żelazne tarany, Polacy staczali na nich
z góry koła, nabijane żelazem. Niemcy po drabinach pięli się
w górę, a Polacy nabUali ich na haki żelazne i podnosili
w powietrze ( . . . ). Takimi to sposobami przez wiele dni cesarz
usiłował zdobyć miasto, lecz nic innego nie dostawał w zysku,
jako tylko co dzień świeże mięso ludzkie swoich zabitych.
Codziennie bowiem ginęli tam szlachetni mężowie, których
po wypruciu wnętrzności balsamowano solą oraz wonnościami
i składano na ładownych wozach, aby cesarz mógł ich
zawieźć do Bawarii lub Saksonii jako jedyny trybut z Polski " 1 5.
Bez wątpienia podczas tych walk ogromną rolę odgrywał
fakt, że szczupła przestrzeń wokół grodu uniemożliwiała
napastnikom wykorzystanie znaczącej przewagi liczebnej .
Nie umniejsza to wszelako zasług załogi (najwyżej

15 Tamże, ks. 1II, 8 i 9.


1 03

ok. 200-300 ludzi), którzy potrafili stawić czoła ponawianym


atakom. Biorąc pod uwagę wszystkie dane (termin przybycia
pod gród, zwłokę wynikającą z wysłania poselstwa do
Bolesława, przygotowania do szturmów, ponawiane "przez
wiele dni " ataki), pobyt cesarza pod Głogowem mógł
trwać ok. 3 tygodni. Z przekazu czeskiej Kroniki Kosmasa
dowiadujemy się, że gdy cesarz wtargnął do Polski, nie
tylko przystąpił do oblężenia Głogowa, ale ,,( ... ) pustoszył
ją z obu stron rzeki Odry od wspomnianego grodu aż
do grodu Ryczyn (ok. 30 km od Głogowa - uwaga
moja K. 0.) i z wszelką zdobyczą wrócił do obozu" 16.
Wieści te potwierdza Gall wspominający o "łupieżcach
i podpalaczach" , których gromiły oddziały księcia Bolesława.
Tutaj winniśmy nieco miejsca poświęcić zachowaniu Krzy­
woustego, ponieważ właśnie ono (obok obrony Głogowa)
stanowiło immanentną część taktyki polskich działań.
Podczas gdy woj ska niemiecko-czeskie usiłowały zdobyć
gród głogowski, ,,( ... ) Bolesław nie spoczywał ani we dnie, ani
w nocy, lecz nieraz rozpędzał Niemców wychodzących z obozu
po żywność; często też w obozie samego cesarza siał postrach
i przebiegał to tu, to tam, czyniąc zasadzki" 1 7 . Te doraźne
działania na rzecz grodu nie wyczerpywały zamysłów strate­
gicznych polskiego wodza. Do większego rozmachu po­
trzebował on jednak znacznie większych sił, toteż sięgnął po
nie w głąb kraju. Interesujący materiał przynosi w tej kwestii
Kronika Wielkopolska, która zanotowała:
" Ślężanie, Mazowszanie i Lechici z innych dzielnic na­
pływali na pomoc swemu sławnemu królowi Bolesławowi ze
wszystkich stron; na zmiany wielokrotnie napadają i za­
czepiaj ą wojsko cesarza, nie dając mu ani chwili wy­
tchnienia, lecz ciągłymi napadami niepokoją obóz lub pla­
cówki wrogów" 18.

I� K o s m a s, Kronika, ks. I I I , 27.


11
G a I I, Kronika, ks. Ill, 9.
IK Kronika Wielkopolska, s. 1 1 4-- 1 1 5.
1 04

Henryk V i jego doradcy zdawali sobie sprawę z zagrożenia,


jakie niosły ze sobą te posiłki (a także zbliżaj ące się jesienne
niepogody), toteż ok. 1 5 września napastnicy odstąpili od
Głogowa i ruszyli na Wrocław. Autor Kroniki Wielkopolskiej
w tej decyzji dopatrzył się inicjatywy czeskiego księcia, który
,,( ...) widząc, że Ślężanie, wyszedłszy ze swoich granic, przybyli
na pomoc Bolesławowi, poddaje cesarzowi myśl, aby część
swojego wojska wysłał celem zdobycia miasta Wrocławia" .
W sugestii tej zapewne tkwi ziarno prawdy. Czesi, którzy
doskonale znali stosunki polskie, a także orientowali się
w terenie, mieli swoje powody, aby ruszyć na Wrocław
właśnie. Apetyty czeskie na dzielnicę śląską miały przecież
starą metrykę i obecna wyprawa na te tereny, wespół z cesa­
rzem, mogła być kolejną okazją do ich zaspokojenia. W tym
też kierunku mógł kierować swoj e starania Zbigniew, dla
którego niepowodzenie pod Głogowem zwiastowało załamanie
się planów, natomiast ewentualny sukces w postaci opanowania
Wrocławia, jeszcze te nadzieje prolongował. Faktem jest, że
po porażce pod Głogowem dowództwo niemieckie miało do
wyboru kilka wariantów działań. Pierwszym mógł być marsz
w głąb Wielkopolski, aby tam, po uprzednim opanowaniu
Poznania czy Gniezna, osadzić Zbigniewa na tronie (a przynaj ­
mniej nadwerężyć znacząco siły Krzywoustego). Druga moż­
liwość polegała na odwrocie do Niemiec. Wybrano wspom­
niany już wariant trzeci, co mogło być zarówno ukłonem
w stronę czeskich sprzymierzeńców, jak też próbą upozorowa­
nia sukcesu.
Nic nie wiemy ma temat trasy marszu Niemców i Czechów
pod Wrocław. Możemy jedynie przypuszczać, że wiodła ona
wzdłuż lewego brzegu Odry, ponieważ wówczas nurt rzeki
ubezpieczał napastników od wojsk groźnego księcia polskiego.
Wszelako w miarę jak cesarz zbliżał się do Wrocławia,
aktywność Bolesława wzrastała:
,,( ... ) Cesarz ( ... ) po odbyciu narady ruszył obo�em z stronę
miasta Wrocławia, gdzie również miał sposobność poznać siły
1 05

i talent wojenny Bolesława. Albowiem dokądkolwiek się


cesarz zwrócił, gdziekolwiek rozbił obóz lub zrobił postój,
postępował za nim Bolesław, raz z przodu, a raz z tyłu,
i zawsze trzymał się w pobliżu miejsca postoju cesarza. A gdy
cesarz, ruszając w drogę, zwijał obóz, Bolesław dalej był mu
nieodstępnym towarzyszem i jeżeli tylko ktoś wyszedł z sze­
regów, to już nie znalazł powrotnej drogi; a jeżeli czasem
większy jakiś oddział w poszukiwaniu żywności lub paszy dla
koni oddalił się bardziej od obozu, ufny w swą liczbę, to
Bolesław natychmiast stawał pomiędzy nim a wojskiem
cesarskim, i tak ci, którzy wyprawili się po łup, padali łupem
Bolesława.
W ten sposób tak liczne i sprawne wojsko wprawił w taki
strach, że nawet Czechów, urodzonych łupieżców, zmusił, by
jedli własne zapasy albo całkiem pościli. Nikt bowiem nie
śmiał wychylić się z obozu, żaden giermek nie poważył się
trawy zbierać, nikt nie wychodził nawet za swą potrzebą poza
rozstawioną linię straży. Obawiano się Bolesława w dzień
i w nocy, ciągle mając go w pamięci, nazywano go «Bole­
sławem, który nie śpi». ( ... ) Dlatego też rycerstwo cały dzień
szło w pełnym rynsztunku, spodziewając się nieustannie
zjawienia się Bolesława. W nocy także wszyscy spali w kol­
czugach lub stali na stanowiskach, inni odbywali straże albo
przez całą noc obchodzili obóz dookoła" 1 9 .
W historiografii niemieckiej pojawia się niekiedy przy­
puszczenie, że cesarz nie przerywał oblężenia Głogowa,
lecz kontynuował je, pozostawiwszy tam część wojska.
Wszelako wydaje się, że takie stanowisko należy odrzucić,
zważywszy, że podobny krok oznaczałby zbyt wielkie
ryzyko zagłady dla oblegających Głogów, j ak również
uszczuplałby siły, którymi przecież cesarz chciał zdobywać
potężny gród we Wrocławiu. Ci sami badacze utrzymują
ponadto, że część armii napastników wykonywała odwrót

19 G a I I, Kronika, ks. III, ł O.


1 06

prawym brzegiem Odry, a to ze względu na łatwiejszą


aprowizację, jak też możliwości szerszego działania wy­
niszczającego. Rozumowanie takie, choć z pewnością po­
prawne, jest wielce wątpliwe. Wysyłanie na prawy brzeg
wielkiej rzeki części sił U ak należy mniemać części mniejszej ,
ale przecież kolejnej już, bowiem pod Głogowem miały
jakoby pozostać wydzielone jednostki), oznaczało wysta­
wienie ich na ciosy Bolesława. Armia główna, oddzielona
barierą Odry, nie miałaby wówczas najmniej szych szans
przyjścia zaatakowanym z pomocą.
Do oblężenia Wrocławia nie doszło, gdyż siły cesarskie
topniały: ,,( . . . ) Konie padały, ludzie udręczeni byli czuwaniem,
trudami i głodem, a gąszcza leśne, bezdenne bagna, kłujące
muchy, ostre strzały, zawzięte chłopstwo - wszystko to nie
pozwoliło na wykonanie przedsięwzięcia" 20. W powyższym
fragmencie warto zwrócić uwagę na informację o włączeniu
się do walki miejscowej ludności. Postawa owych "zawziętych
chłopów" (rus/iei mordaces) może być traktowana nie tylko
jako przejaw wypełniania książęcego żądania stawiania oporu,
ale także jako naturalny odruch protestu w odpowiedzi na
łupiestwo Niemców i Czechów.
Wódz wyprawy na Polskę dostrzegał narastające trudności
zewnętrzne, a także zdemoralizowanie we własnych szeregach;
to ostatnie szerzyło się także z tej przyczyny, że część
rycerstwa niemieckiego pociągnęła na wyprawę znęcona
nadziejami na bogate łupy, tymczasem dotychczas jedyną
zdobyczą było podgrodzie w Głogowie. ,,( . . ) Zdawał sobie
.

jasno sprawę, że tyle ludu dłużej bez łupów żyć nie zdoła i że
Bolesław jako lew ryczący nieustannie koło nich krąży"
- zauważa Gall.
W tej sytuacj i Henryk, "poznawszy już dzielność swoj ego
przeciwnika, ( . . . ) co innego zamyślił potajemnie, a udawał,
że co innego zamierza uczynić", bowiem pozorując marsz

20
Tamże, ks. I I I , 1 2.
1 07

na Kraków, wysłał do Bolesława poselstwo pokoj owe.


Gall utrzymuj e, że cesarz za odstąpienie od swoich planów
zażądał 300 grzywien jako dowodu czci ", którą to pro­
"
pozycj ę polski książę odrzucił. Wedle źródła, odmowa
sformułowana była ironicznie, bowiem Krzywousty pro­
ponował cesarzowi, aby, jeżeli ma na to ochotę, kontynuował
swój marsz lub wracał do Niemiec, ale pokoju za cenę
denarów nie zdoła wymusić: ,,( . . . )Wolę bowiem w tej
chwili stracić królestwo Polski, broniąc j ego wolności,
niż na zawsze spokojnie j e zachować w hańbie poddaństwa"
- zamyka kronikarz odpowiedź daną przez księcia Bo­
lesława.
,,( . . . ) Usłyszawszy taką odpowiedź, cesarz postąpił po miasto
Wrocław, gdzie jednak nic więcej nie zyskał, jak tylko trupy
na miejsce żywych własnych rycerzy". Nieco dalej żródło
dodaj e, że Henryk ,,( ... ) przez dłuższy czas udając, jakoby
szedł na Kraków - kręcił się wokoło nad rzeką, raz tu, raz
ówdzie, w nadziei, że w ten sposób napędzi strachu Bole­
sławowi i zmieni jego postanowienie" 2 1 . Warto też - w kon­
tekście źródła o wiele późniejszego - zwrócić uwagę zarówno
na lakoniczny w tym miejscu przekaz rozgadanego" za­
"
zwyczaj Anonima, jak też na ową wzmiankę o kręceniu się"
"
wokół Wrocławia.
Otóż prawie sto lat po wyprawie Henryka V na Polskę
Kronika Mistrza Wincentego, zwanego Kadłubkiem przynosi
obszerny opis bitwy, którą jakoby w 1 1 09 roku stoczył
Bolesław z Niemcami i Czechami nieopodal Wrocławia.
Brzmi on następująco:
Kiedy więc spełzły na niczym wysiłki, podstępy, groźby,
"
wrogowie przenoszą dalej znaki wojenne do prześwietnej
prowincj i śląskiej , lecz pod zgoła niepomyślną i nieszczęśliwą
wróżbą. Owi bowiem jakże dzielni Ślązacy, którzy wszędzie
zabłysnęli świetnymi triumfami, jak niegdyś odmówili trybutu

21
Tamże, ks. I I I , 1 5.
1 08

Aleksandrowi Wielkiemu, tak samo postąpili i z Niemcami.


Niechętnie znosząc, że tak potężny wróg zalega ich ziemię,
proszą Bolesława, by nie odkładał bitwy, ponieważ zwłoka
pociąga za sobą niebezpieczeństwo, i lepiej polec, niż ciągle
żyć w niepewności; niech działa nieustraszenie, to jest ich
zdaniem sposób osiągnięcia niewątpliwego zwycięstwa. Król
Bolesław oznajmia więc cesarzowi: «Gotów będąc do bitwy
odkładasz j ą, a ja j estem świadkiem twego tchórzostwa.
Żądasz trybutu? Krwawej w dniu jutrzejszym oczekuj daniny.
Albowiem jutro z naszej daniny dowiesz się, czego winieneś
od kogo wymagać»".
Po tym fragmencie, w którym bez trudu znajdujemy
zmienioną wersję relacj i Galla, okraszoną bogatą wiedzą
uniwersytecką Kadłubka (ta wzmianka o Aleksandrze Wielkim
dotyczy wcześniejszych tez autora, który dowodził, że Alek­
sander Macedończyk zabiegał o Kraków i spotkał się z od­
mową ze strony plemion zamieszkujących dawniej te ziemie),
Mistrz Wincenty przechodzi do kwestii, które nas najbardziej
interesują:
,,( ... ) Skoro tylko więc zaświtało, z obu stron wybiegają
naprzód lekkozbrojni, różniąc się zarówno liczbą jak i odwagą.
Naprzeciw siebie ustawiają się szyki bojowe. I o ile (siły)
Niemców zwiększa ich liczebność, o tyle Polaków śmielszymi
czyni większa odwaga. Tymczasem z tyłu wyskakuje potęż­
ny zastęp Ś lężan, którzy zwracaj ą ku sobie znaczną liczbę
nieprzyjaciół, umyślnie udaj ą ucieczkę i odciągając tamtych
od (innych) oddziałów, zwabiają ich coraz dalej , zwracają się
przeciw zwabionym, a gwałtownym uderzeniem oszczepów
z ukosa wystające ich długie włócznie równocześnie od­
trącaj ą i w nich godzą. Gdy ci polegli, inni spieszą im
z pomocą i (też) padają. I tak jedni po drugich (giną), aż
wreszcie niemal wszystkie w tyle stojące wojska zwracają
się (przeciw nim). Skutkiem tego nie tyle środkowe, ile
pierwsze mieszają się szyki; nie znaj ąc bowiem przyczyny
zamieszania sądzą, że swoi uciekają, a nie ścigają, toteż
1 09

(sami) niemal w ucieczce się rozpierzchają. (Jednakże) z jednej


strony wstyd, a z drugiej Bolesław zmusza ich do zatrzymania
się. A ponieważ falangi prażan idą na czele, (one to) padają przy
pierwszym starciu. Po czym owe olbrzymie legiony niemieckie
- jedne niszczy Bolesław, drugie Ślężanie ( ... ) Skąpe tedy
i rozbite ich resztki pozbierała smutna Lemania (Wincenty
używa francuskiej nazwy Alemania na określenie Niemiec),
życie cesarza za łaskę, a ucieczkę za tryumf poczytując. Na
dowód tego istnieje jeszcze nazwa (owego) miejsca, zbiegła się
tam (bowiem) niezmierna sfora psów, które, pożerając tyle
trupów, wpadły w jakąś szaloną dzikość, tak że nikt nie śmiał
tamtędy przejść, i dlatego owo miejsce nazywa się Psim
Polem" 22.
Podobną relację, w nieco zmienionej formie, powtórzyła
później Kronika Wielkopolska.
Współczesna historiografia nie kwestionuje prawdopodo­
bieństwa rozegrania bitwy nieopodal Wrocławia. Różnice
pomiędzy zazwyczaj "rozgadanym" , tym razem zaś bardzo
"
"wstrzemięźliwym zapisem Galla (że cesarz pod Wrocławiem
" zyskał jeno trupy własnych rycerzy" , co moźna odczytać
jako kolejną porażkę) a relacją Kadłubka da się wytłumaczyć
tym, że dla Anonima istotny był obraz całej wielkiej
wyprawy czesko-niemieckiej ; na jej tle starcie pod Wroc­
ławiem było zaledwie jednym z epizodów. Kadhlbek tym­
czasem oparł się również na żywej wówczas lokalnej (śląs­
kiej) tradycj i, która była nie tylko nasycona szczegółami,
ale i nierzadko ubarwiona emocjami. Wydaje się, że zwłaszcza
ten ostatni czynnik mógł mieć ogromne znaczenie dla kształtu .
zapisu. Zgodnie z ową tradycją, szczegółowy przebieg zwy­
cięskiego starcia z Niemcami w warunkach narastającego
rozbicia dzielnicowego (przełom XIIIXIII wieku) nasycony
był niezaprzeczalnie wartościami emocj onalnymi. Ponadto
tradycja, ściśle związana z miejscem wydarzenia, mogła

22
M i s t r z W i n c e n t y, Kronika polska, Warszawa 1 974, s. 1 56-1 57.
1 10

wiernie przechowywać szczegóły, których nie dostrzegały


inne źródła.
Przyjmijmy zatem, że bitwa rzeczywiście miała miejsce
i zakończyła się sukcesem polskich woj owników, natomiast
jej rozmiary wskazywały, że była to raczej większa potyczka.
Krzywousty nie po to stosował taktykę defensywną, nie po to
blokował trakty drogowe, atakował przeciwnika w zasadzkach,
ścigał jego oddziały aprowizacyj ne, aby podejmować ryzyko
walnej bitwy w polu. Na takie działania Polacy nie mieli dość
sił. Starcie na Psim Polu było więc zapewne spotkaniem
części wojsk Krzywoustego z częścią sił czesko-niemieckich.
Ponieważ miejsce bitwy umieszcza się na prawym brzegu
Odry, mógł to być nieprzyjacielski zagon, który nie sprostał
chwilowej przewadze woj owników Bolesława, wspomaganych
dodatkowo przez rozeźlonych chłopów. Decyduj ącego zna­
czenia potyczka na Psim Polu nie miała, była natomiast
lokalnym sukcesem Polaków, który w obozie niemieckim
mógł przechylić szalę na rzecz odwrotu.
Brak sukcesów, dotkliwe kłopoty aprowizacyj ne, a przede
wszystkim obawa przed zagrożeniem ze strony polskiego
księcia spowodowały, że w otoczeniu Henryka rosło niezado­
wolenie i zaczęto przemyśliwać o odwrocie. Pierwsi od­
maszerowali Czesi ze Świętopełkiem, który wkrótce po
opuszczeniu obozu cesarskiego został zabity przez jednego ze
swoich poddanych. Nie można wykluczyć, że czyn ten
spowodowany był niezadowoleniem pobratymców księcia,
którzy spodziewali się w Polsce bogatych łupów.
Odejście czeskich przewodników przesądziło o losach wypra­
wy: ,( . .) Cesarz przeto, widząc, że przez dalsze wyczekiwanie
, .

raczej narazi się na straty i hańbę, niż (znajdzie) chwałę i zysk,


postanowił wracać, trupy tylko wioząc ze sobą jako trybut" 2 3 .
Powyższy fragment przekazu był przedmiotem wielu pole­
mik i dyskusji, zwłaszcza w politycznym aspekcie kwestii

23 G a I I, Kronika, ks. I I I, 1 5.
111

zakończenia wojny 1 1 09 roku, wszelako przyjąć należy, że


informacja powyższa w zasadzie wyczerpuje dostępne dane
źródłowe na temat zmagań Krzywoustego z Henrykiem V
i Czechami.
O dalszych działaniach woj sk niemieckich nic nie wiadomo,
poza wzmiankami, że w drodze powrotnej pustoszyły one
Śląsk. O politycznych rezultatach woj ny z 1 1 09 roku - źródła
milczą. Gall ocenia ją jako klęskę napastników, Wincenty
- poza obszernym opisem starcia na Psim Polu - nie podaje
żadnych informacji. Kosmas ogranicza się do ubolewania nad
śmiercią Świętopełka. Źródła niemieckie podkreślają przede
wszystkim ogrom zniszczeń dokonanych w Polsce, sugerując
w ten sposób, że wyprawa osiągnęła zamierzony cel. Niektóre
z przekazów niemieckich (jest ich jednak zdecydowana
mniejszość) zdają się sugerować, że wojnę zakończyło mil­
czące rozejście się zwaśnionych armii, bez zdecydowanych
zwycięzców i pokonanych. Jedynie relacja bawarskiego kro­
nikarza Ekkeharda z Aura utrzymuje, że Bolesław zawarł
z cesarzem pokój i zapłacił trybut 24.
Literatura histOlyczna rozmaicie interpretowała rozbieżność
źródeł. Przyjmuje się, że prawdopodobnie wojnę zakończył
nie znany nam układ (zawarty jednak już w późniejszym
czasie), na mocy którego Krzywousty zgodził się płacić
trybut, ale z terenów Pomorza, które zamierzał podbić w nie­
dalekiej przyszłości. Takie traktowanie przewidywanych zdo­
byczy pozostawało poniekąd w zgodzie z wcześniejszymi
relacjami pomiędzy Polską a cesarstwem jeszcze za Mieszka 1
(wiemy, że i on płacił trybut z Pomorza Zachodniego)
i w niczym nie umniejszało niezależności Bolesława Krzywo­
ustego. Zagadnienia te jednakże wykraczają poza ramy roz­
ważań poświęconych woj nie Polski z Niemcami i Czechami
w roku 1 1 09.

24 Por. : K . M a I e c z y il S k i, Wojna. . . , op. cit., s. 30-3 1 .


ZAKOŃCZENIE

Pomyślne starcie orężne spowodowało, że Bolesław Krzywo­


usty osiągnął szereg istotnych korzyści. Można je oceniać
zarówno w kategoriach doraźnych, jak też przez pryzmat
późniejszych wydarzeń. Sukcesem był przede wszystkim fakt,
że Polska zdołała obronić swoj ą suwerenność i niezależność
od cesarstwa. Nie został uszczuplony obszar terytorium
państwa, a zniszczenia można było szybko naprawić. Książę
Bolesław zdołał też obronić swoją pozycj ę w kraju, po­
wstrzymuj ąc w ten sposób (przynajmniej na pewien czas)
narastające tendencj e decentralistyczne. Dążenie do zjed­
noczenia państwa wpłynęło na zdynamizowanie polityki
zagranicznej, której efektem stało się ponowne podporząd­
kowanie Polsce całego Pomorza. Ten fakt niejako przesądził
o powrocie Polski na ziemie leżące u ujścia Odry i spowodo­
wał, że zachodnia granica ponownie Uak za pierwszych
Piastów) oparła się o tę potężną zaporę wodną. Nie bez
znaczenia było i to, że opustoszały po śmierci Świętopełka
książęcy stolec w Pradze mógł zaj ąć faworyt Krzywoustego
- Bożywoj . To zaś zdawało się przechylać szalę polsko-
-czeskiej rywalizacj i o Śląsk na naszą korzyść. Wszystkie
wymienione tu sukcesy (niezależnie od tego, że część z nich
1 13

miała bardzo krótki żywot), państwo zawdzięczało swoim


siłom zbrojnym.
Ukształtowane w okresie monarchii wczesnofeudalnej
zasady ogólne, jak też przyjęte później szczegółowe roz­
wiązania w zakresie struktur militarnych, raz jeszcze z powo­
dzeniem zdały egzamin. Założenia strategiczne i taktyka
działań, system stałych punktów oporu, powinności wojskowe
feudałów i ogółu ludności, sposób dowodzenia - wszystkie
te czynniki sprawdziły się podczas wojny z przeważaj ącymi
siłami doskonałej armii niemiecko-czeskiej . Oceniając tamte
zmagania wojenne nie możemy przecież zapominać, że
przeciwnicy Bolesława Krzywoustego dysponowali wieloma
atutami. Przede wszystkim znaczniej szymi możliwościami
mobilizacyjnymi, szersza bowiem była feudalna podstawa" ,
"
z której można było rekrutować rycerstwo na wyprawę.
Przewaga dotyczyła także uzbrojenia i wyposażenia. Wpraw­
dzie jakością uzbrojenie polskich woj owników nie ustępowa­
ło uzbroj eniu przeciwników, ale w armii niemieckiej była to
broń bardziej ujednolicona. Podobna przewaga istniała w za­
kresie wyposażenia wojska. Wreszcie, należy podkreślić, że
feudalne oddziały niemieckiego rycerstwa górowały nad
wojami Krzywoustego doświadczeniem bitewnym. Zaprawio­
nym w boj ach na terenie Niemiec, Włoch czy Francj i
rycerzom niemieckim nie sposób było przeciwstawić się
w walnej rozprawie bitewnej . W polu, w otwartym starciu,
ich zastępy były niezwyciężone. Stąd wzięła się tylekroć
przez nas wspominana taktyka wojny szarpanej , metody
umiejętnego wciągania nieprzyjaciela w zasadzkę, wreszcie,
powodzenie zaciekłej obrony potężnych, drewniano-ziemnych
umocnień grodowych.
Wojna roku 1 1 09 w zasadzie zakończyła okres zmagań
zbrojnych Polski z Niemcami w naj starszej fazie naszego
państwowego bytu. Rozpoczęła go zwycięska dla Mieszka I
bitwa pod Cedynią, zakończyła - obrona Głogowa i bitwa na
Psim Polu. Wprawdzie państwo nasze nie zdołało wówczas
1 14

wysunąć się ku zachodowi poza naturalną barierę Odry i Nysy


Łużyckiej ani Uak to zamierzał Bolesław Chrobry) pod­
porządkować sobie słowiańskich terenów pomiędzy Odrą
a Łabą, ale ocaliło własną odrębność pol ityczną. Poczucie tej
odrębności, tradycja samodzielnego państwowego bytu - oka­
zały się szczególnie cenne w okresie feudalnego rozdrobnienia
dzielnicowego. W budowaniu tej świadomości woj na roku
1 1 09 bezsprzecznie odegrała ogromną rolę.
BIBLIOGRAFIA

ŹRÓDŁA

Anonim, tzw. Gall, Kronika, Wrocław-Warszawa-Kraków 1 96 5 .


J a n Dł ugosz, Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego,
ks. I-IV, Warszawa 1 962 i 1 969.
Kosmas, Kronika Czechów, Warszawa 1 968.
Kronika Wielkopolska, Warszawa 1 965.
Mistrz W incenty, Kronika polska, Warszawa 1 9 74.
Thietmar, Kronika, Poznań 1 953.

LITERATURA (wybór)

Arnold S., Terytoria plemienne w ustroju administracyjnym Polski


piastowskiej [w : ] Z dziejów średniowiecza, Warszawa 1 968.
Buczek K., Ziemie polskie przed tysia.cem lat. Zarys geograficzno­
-historyczny, Wrocław 1 960.
Dąbrowski 1., Obowia;?ek obrollY kraju w X/-X/IJ wieku, Kraków
1 95 3 .
Grabski A . F., Bolesław Krzywousty 1 08 1-1 138, Warszawa 1 968.
Kowalenko W., Grody i osadnictwo grodowe Wielkopolski wczesno­
historycznej (od VII do XII w.), Poznań 1 93 8 .
Kutzner M . , Głogów [ w : ] Studia nad początkami i rozplanowaniem
miast nad środkową Odrą i dolną. Warta., Zielona Góra 1 970.
1 16

Labuda G., Polska granica zachodnia. Tysia..c lat dziejów politycznych,


Poznań 1 97 1 .
Maleczyński K., Bolesław /JI Krzywousty, Wrocław-Warsza­
wa-Kraków 1 975.
Maleczyński K., Wojna polsko-niemiecka 1 109, Wrocław 1 946.
Miśkiewicz 8., Rozwój stałych punktów oporu w Polsce do połowy
XV w., Poznań 1 964.
M i śkiewicz 8., Studia nad obron ą polskiej granicy zachodniej
w okresie wczesnofeudalnym, Poznań 1 96 1 .
Monografia Odry, studium zbiorowe, Poznań 1 948.
Nadolski A., Broń i strój Iycerstwa polskiego w średniowieczu,
Wrocław 1 979.
Nadolski A., Polskie siły zbrojne i sztuka wojenna w poczajkach
państwa polskiego [w:] Poczajki pwistwa polskiego. Księga
tysia..clecia, t. I , Poznań 1 962.
Nadolski A . , Studia nad uzbrojeniem polskim w X. Xl i XlI wieku,
Łódź 1 954.
Nowak T. M., Wimmer J., Historia oręża polskiego 963-/ 795,
Warszawa 1 98 1 .
Polska pielwszych Piastów. Państwo--społeczelistwo--kultura, Wro­
cław 1 968.
Tymieniecki K., Bolesław /JI Krzywousty [w:] Polski słownik
biograficzny, t. 2, Kraków 1 936.
Wasi lewski T., O służbie wojskowej ludności wiejskiej i składzie
społecznym wojsk pieszych i konnych we wczesnym średniowieczl/
polskim [w:] " Przegląd H istoryczny " , t. 5 1 , 1 960, z. I .
Zajączkowski S. M., Służba wojskowa chłopów w Polsce do połowy
XV wieku, Łódź 1 95 8 .
Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864, t . I-I I , Warszawa
1 965- 1 966.
SPIS ILUSTRACJI

Bitwa rycerstwa niemieckiego ze Słowianam i . Relief katedry


w Moguncj i
Proca bojowa. Wielkość metalowej (lub drewnianej) "miseczki "
decydowała o wielkości kamiennego pocisku. Posługiwanie się
taką bronią wymagało dużej zręczności i żmudnych ćwiczeń
Rysunek przedstawiający sposoby łączenia żelaznych kółek, z których
sporządzano kolczugę, lub blaszek naszywanych na skórzany kaftan
Przekrój wału grodowego na Górze Lecha w Gnieżnie. W idoczny
sposób układania kolejnych warstw drewnianych bierwion, prze­
miennie (równolegle i prostopadle) do linii wału. Całość stanowiła
niezwykle trwałą i stabilną konstrukcję
Sposób mocowania miecza do pasa rycerskiego
Ciężkozbrojny piechur niemiecki z przełomu XI i X I I wieku
Rycerz w pancerzu karacenowym z tarczą. Rysunek umieszczony na
monecie z połowy X I I wieku
Piechur niemiecki z tarczą i toporem
Tarczownik niemiecki z mieczem
Wojownicy polscy z początków X I I wieku
C iężkozbrojni z czasów Bolesława Krzywoustego
Piechota polska z czasów Bolesława Krzywoustego
Polskie rycerstwo ciężkozbrojne z czasów Bolesława Krzywoustego
Bitwa pod umocnieniami Głogowa
SPIS MAP

System obrony granicy zachodniej w okresie wczesnego śre­


dniowiecza
Wyprawa Henryka V na Polskę w roku 1 1 09
Położenie grodu w Głogowie
SPIS TREŚCI

Wstęp ................................ . . . . . . . . . . . . . . ........................................ 3


Polska na przełomie XI i XII stulecia . ..... . . . . . . . . . . . . . . . ....... . . . . . . 8
Kształt państwa, stosunki wewnętrzne, przemiany spo-
łeczne i ekonomiczne . ......... .
..................... . . . .................. 8
Stosunki polsko-niemieckie i polsko-czeskie w począt-
kach XII stulecia . ........ . . . . . . ........ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
......... . 22
Wojskowość polska w czasach Bolesława Krzywoustego . . . 30
Potencjał militarny państwa, zasady powoływania sit
zbrojnych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ....... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . 30
Rodzaje wojsk, ich struktura organizacyjna i dowodzenie 35
Uzbrojenie i wyposażenie polskich sił zbroj nych . . . . . . . . 40
Stałe punkty opom w Polsce wczesnośredniowiecznej 52
Strategia i taktyka wojsk polskich na przełomie
XIIXII stulecia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ........ ..... . . . . . . . ....... . . . . . . . . . . . . . . . . . 59
Wojna Polski z cesarstwem w roku 1 1 09 .................... . . . . . . . . . 75
Teatr działań wojennych . ........ ....................................... 75
Ważniejsze warownie w pasie granicy zachodniej . . .... 79
Wojna polsko-niemiecka w roku 1 1 09 . . . . . . . . . . . . . . . . ......... 83
Zakończenie ..
............................... . . . . . .... .. .
. . . . . .............. . . . . . . .. . . . 1 12
B ibliografia .
................. . . . . . . . . . . . ... ............................... .. . . . . . . . ..... 1 15
Spis ilustracj i .......... .......... . . . . . . .......... ................... . . . . .. ............. 1 17
Spis map . . ........... . . . . . .... .. . .. ..
........ . . . . . . . . . . . . . . . . ... . ... .
.......... .
......... 1 18
Bitwa rycerstwa niemieckiego ze Sło­
wianami. Relief katedry w Moguncji

Proca bojowa. Wielkość metalowej


(lub drewnianej) " miseczki " decydo­
wała o wielkości kamiennego pocis­
ku. Posługiwanie się taką bronią wy­
maga/o dużej zręczności i żmudnych
ćwiczeń
Rysunek przedstawiający sposoby łączenia żelaznych kółek, z których
sporządzano kolczugę, lub blaszek naszywanych na skórzany kaftan

Przekrój wału grodowego na Górze Lecha w Gnieźnie. Widoczny


sposób układania kolejnych warstw drewnianych bierwion, przemiennie
(równolegle i prostopadle) do linii wału. Całość stanowila niezwykle
trwałą i stabilną konstrukcję
Sposób mocowania miecza do pasa
rycerskiego

Ciężkozbrojny piechur nie­


miecki z przełomu XI i XII
wieku
Rycerz w pancerzu karaceno­
wym z tarczą. Rysunek umie­
szczony na monecie z połowy
XII wieku

Piechur niemiecki z tarczą


i toporem
Wojownicy polscy
z początków XII
wieku

C iężkozbrojni z
czasów Bolesła­
wa Krzywoustego
Piechota polska
z czasów Bole­
sława Krzywous­
tego

Polskie rycerst­
wo ciężkozbrojne
z czasów Bole­
sława Krzywous­
tego
...
(' .: ,i . . .'
... '::-' . :� O ',

I· ', '
"
. { �� c{t.�:-
�# .�

Bitwa pod umocnieniami Głogowa

You might also like