Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 276

HISTORYCZNE BITWY

JAROSŁAW WOJTCZAK
NASEBY 1645

Dom Wydawniczy Bellona


Warszawa 2000
WSTĘP

W 1603 r. zmarła bezpotomnie królowa angielska Elżbieta I.


Jej śmierć zakończyła pomyślne dla Anglii rządy dynastii
Tudorów (1485-1603) i wprowadziła na tron angielski szkocką
dynastię Stuartów w osobie Jakuba I (1603-1625). Już wkrótce
okazało się, że zmiana dynastii i panującego oznaczała całkowite
odejście od dotychczasowych założeń w polityce wewnętrznej
i zagranicznej.
Jakub I, człowiek wprawdzie wykształcony, inteligentny
i zdolny do podejmowania szybkich decyzji, był w istocie
miernym politykiem i złym gospodarzem. Znany ze swoich
homoseksualnych skłonności i zamiłowania do polowań na
jelenie, zamiast ograniczać wydatki dworu, trwonił pieniądze
na ekstrawaganckie zachcianki i nieudolnych faworytów.
Zapatrzony we wzory rodzinnej Szkocji był gorącym zwolen­
nikiem absolutyzmu i nieograniczonej władzy królewskiej. Na
średniowieczną modłę przyrównywał władzę królewską do
władzy boskiej, nie uznając niczyjego prawa do jej ogranicza­
nia. Jego wygórowane i przestarzałe poglądy na temat znacze­
nia i charakteru władzy królewskiej nie pasowały do rzeczywis­
tości Anglii, kraju o starych tradycjach parlamentarnych
i znacznych, jak na owe czasy, swobodach politycznych. Co
gorsza, Jakub I nie rozumiał i nie chciał zrozumieć najważ­
niejszych problemów kraju, którym przyszło mu rządzić. Nie
bez powodu zyskał u potomnych opinię „najmądrzejszego
głupca w świecie chrześcijańskim”.
Początkowo Jakuba I przyjęto w Anglii z dużymi nadziejami.
Jego intronizacja oznaczała unię personalną ze Szkocją i zażeg­
nanie odwiecznych konfliktów pomiędzy obu krajami. Ducho­
wieństwo anglikańskie widziało w nim sojusznika w walce
z szerzącym się w kraju purytanizmem. Purytanie natomiast
mieli nadzieję, że wychowany w kalwińskim otoczeniu król
poprze ich zabiegi zmierzające do reformy państwowego
Kościoła anglikańskiego i likwidacji istniejącej hierarchii
kościelnej. Liczyli także na to, że jako władca protestanckiej
Szkocji doprowadzi do ostatecznej likwidacji katolicyzmu.
Z kolei arystokracja feudalna, częściowo jeszcze katolicka na
północy i zachodzie, wierzyła, że Jakub I (był synem katoliczki,
królowej Szkotów, Marii Stuart) przywróci w Anglii katoli­
cyzm lub przynajmniej złagodzi ostrze antykatolickich ustaw
uchwalonych za czasów Elżbiety I.
Wbrew purytanom, mającym silne wpływy wśród klas
posiadających, i reakcyjnym kręgom katolickim Jakub I opo­
wiedział się za episkopalnym Kościołem anglikańskim
i wszczął represje zarówno w stosunku do purytanów, jak
i katolików. W listopadzie 1605 r. stało się to przyczyną tzw.
spisku prochowego, który zrodził się w kręgach niezadowolo­
nej opozycji katolickiej. Spiskowcy z Guyem Fawkesem na
czele zamierzali wysadzić w powietrze gmach parlamentu
(pałac Westminster) wraz z królem1. W ostatniej chwili spisek
udaremniono, a jego przywódcy zostali skazani na śmierć. To
wydarzenie na krótko zbliżyło do siebie króla i parlament 1.
W rzeczywistości Jakub I od początku traktował parlament
z niechęcią i lekceważeniem, głosząc tezę, że funkcjonuje on
jedynie z „łaski króla”. Niejednokrotnie przyznawał, że ciąży
mu działalność parlamentu i z trudem toleruje jego istnienie.
Uważał, że parlament nie powinien posiadać praw ustawodaw-
1 Dla upamiętnienia tego wydarzenia rocznica „spisku prochowego”,

przypadająca 5 listopada, obchodzona jest w Anglii do dziś jako „Dzień Guya


Fawkesa” (Guy Fawkes’ Day).
czych, a tylko prawo ogłaszania ustaw zatwierdzonych uprzed­
nio przez króla. Szczególnie oburzały go próby ograniczania
prerogatyw królewskich, zwłaszcza w zakresie ściągania
podatków. W przekonaniu o swej władzy absolutnej Jakub I
dążył do prowadzenia polityki bez udziału parlamentu i zwo­
ływał jego sesje sporadycznie, w zależności od swoich potrzeb.
Starał się przy tym wpływać na działalność parlamentu w taki
sposób, żeby nie dopuścić do poszerzenia jego uprawnień
poza to, co parlamentowi udało się wywalczyć za panowania
jego poprzedników.
Pierwszy konflikt pomiędzy Jakubem I a parlamentem
zaistniał na tle wprowadzania nowych podatków i ceł bez zgody
Izby Gmin (tzw. impositions). Jakub otrzymał w spadku po
Elżbiecie I duży deficyt państwowy. Ponieważ dotychczasowe
źródła finansowania wydatków Korony w postaci tradycyjnych
danin feudalnych i ceł handlowych nie wystarczały, rząd
królewski przywracał dawno zapomniane opłaty i wprowadzał
nowe podatki, co wywoływało zaniepokojenie arystokracji i klas
posiadających. W petycji z 1611 r. parlament zażądał od króla
zniesienia wprowadzonych podatków i rezygnacji z danin
feudalnych, należnych królowi jako najwyższemu seniorowi
Anglii. W zamian za to parlament zgodził się przyznawać mu co
roku stałe subsydium w wysokości 200 000 funtów2. Ponieważ
w sprawie tej nie udało się uzyskać kompromisu, problem
nowych podatków i ceł pozostał kością niezgody do końca
panowania Jakuba I (około roku 1620 opłaty te stanowiły jedną
trzecią wszystkich dochodów Korony).
Parlament angielski, który w okresie elżbietańskim zdobył
dla siebie ważną pozycję, nie mógł pozostać obojętny wobec
poczynań króla i zdecydowanie przeciwstawił się jego ab-
solutystycznym zapędom. Wszystkie parlamenty obradujące
za panowania Jakuba I prowadziły ostrą krytykę polityki
dworu i występowały przeciwko ściąganiu nowych podatków
bez zgody Izby Gmin oraz stosowaniu na szeroką skalę handlu
patentami, monopolami i tytułami szlacheckimi. Rozrzutność

2 Był to tzw. Wielki Kontrakt (the Great Contract).


dworu, niechęć do poddania kontroli parlamentarnej ściągania
i wydatkowania dochodów państwowych oraz próby zdoby­
wania pieniędzy z pominięciem parlamentu spowodowały
nawet oskarżenia opozycji o zły i szkodliwy sposób sprawo­
wania władzy królewskiej. Pomimo to Jakub I okazał się na
tyle sprytny i przewidujący, że udało mu się uniknąć otwartej
wojny z parlamentem.
W pierwszych dziesięcioleciach XVII w. w Anglii toczyła
się nieustanna walka polityczna między Koroną a par­
lamentem o sprawy konstytucyjne, ekonomiczne i religijne.
Opozycję parlamentu wzbudzała dodatkowo polityka za­
graniczna króla. Wbrew tradycji elżbietańskiej Jakub I dążył
do zbliżenia w stosunkach z Hiszpanią, którą uważał za
ideał kraju feudalno-absolutystycznego. Zaraz po objęciu
tronu zakończył trwający formalnie od 1588 r. stan wojny
z Hiszpanią i zerwał sojusz z Niderlandami prowadzącymi
walkę z uciskiem hiszpańskim. W początkowym okresie
wojny trzydziestoletniej zamierzał nawet ożenić swego
syna Karola z infantką hiszpańską, córką Filipa III. Po
wybuchu wojny Jakub I stanął wprawdzie po stronie pro­
testantów przeciwko Habsburgom, zamiast jednak udzielić
konkretnej pomocy protestantom w Niemczech, usiłował
w tajemnicy przed parlamentem uzyskać pomoc hiszpańską
dla swego zięcia, elektora Palatynatu Fryderyka V, przywódcy
niemieckich książąt protestanckich, który utracił swoje
księstwo na rzecz koalicji habsbursko-katolickiej.
Plany powiązania Anglii z Hiszpanią za pomocą małżeństwa
księcia Karola z infantką wywołały istną burzę w parlamencie,
gdzie ujawniły się silne tendencje antyhiszpańskie. Wprawiło
to we wściekłość nie przyzwyczajonego do oporu króla, który
w 1621 r. rozpędził parlament i aresztował kilku jego członków
z Johnem Pymem na czele. Ostatecznie pod wpływem opinii
publicznej do niepopularnego mariażu nie doszło. Klęskę
prohiszpańskiej polityki dworu przypieczętowało niepowo­
dzenie misji następcy tronu, który w 1624 r. wraz z głównym
doradcą Jakuba I, księciem Buckingham, udał się do Madrytu,
aby tam rozwiązać kwestie swojego małżeństwa i uzyskania
pomocy dla elektora.
Nie powiodła się również późniejsza próba zawarcia przez
Anglię sojuszu z Francją przeciwko Hiszpanii, poparta zaaran­
zowanym przez Buckinghama w 1625 r. małżeństwem Karola
z siostrą króla Ludwika XIII, Henriettą-Marią. Francja nie
była jeszcze wtedy gotowa do przystąpienia do wojny ani
zainteresowana udzielaniem pomocy Fryderykowi V. Poza
tym w tak antykatolickim kraju jak Anglia flirt z Francją
spotkał się z chłodnym przyjęciem. Obawiano się, że może to
wciągnąć kraj do intryg obozu katolickiego i wojny przeciwko
francuskim hugonotom, którzy byli kalwińskimi protestantami,
przez co cieszyli się sympatią purytanów.
Wszczęty przez Jakuba I konflikt z parlamentem kon­
tynuował jego syn i następca, Karol I (1625-1,649). Po ojcu
odziedziczył kłopoty finansowe, brak stabilizacji w polityce
zagranicznej i słabość do znienawidzonego przez wszystkich
królewskiego faworyta, księcia Buckingham, którego ob­
winiano o wszystkie niepowodzenia Anglii. Trudny charakter
nowego króla, pusty skarb i agresywna polityka zagraniczna
dworu, która wymagała pokaźnych funduszy, od początku
wywołały ogromne problemy w stosunkach pomiędzy Koroną
a parlamentem.
W chwili obejmowania tronu w 1625 r. Karol I był młodzień­
cem nad wiek poważnym, surowym w obejściu i nienagannie
wychowanym w dworskiej etykiecie. Chociaż przewyższał
swego ojca licznymi zaletami osobistymi, w przeciwieństwie do
niego brakowało mu pewności siebie i poczucia humoru.
Podczas gdy Jakub był rubaszny i miał cięty język, Karol był
małomówny i zamknięty w sobie. Jakub był towarzyski,
uwielbiał hazard i pijatyki. Karol był wyniosłym, pełnym
godności ascetą. Jakub był człowiekiem usposobionym pokojo­
wo, Karol natomiast, zwłaszcza po upokorzeniu doznanym
w Madrycie, był pełen agresji i skory do wojny. Z drugiej strony
przypominał ojca uporem, lekkomyślnością, tą samą wiarą
w boskie pochodzenie władzy królewskiej i słabością do
faworyzowania nieudolnych doradców. Mimo że był autorem
wielu ciekawych pomysłów i projektów, rzadko kiedy udawało
mu się je realizować. Całe jego życie było nacechowane
brakiem konsekwencji i zdecydowania. Dwór, w otoczeniu
którego żył, był odizolowany od problemów zwykłych ludzi.
Karol nigdy nie rozumiał uczuć swoich poddanych i sprzecz­
ności dzielących społeczeństwo. Jego dworzanie i faworyci
we własnym interesie dbali o to, żeby do króla nie docierały
żadne informacje zmieniające ten stan rzeczy.
hilalne wady charakteru króla, niezrozumienie stosunków
panujących w kraju oraz ustawiczny brak pieniędzy na potrzeby
agresywnej polityki zagranicznej i rozpasanego dworu miały
w końcu doprowadzić do upadku rządów Karola i jego śmierci
z rąk własnych poddanych.
Przyczyny wydarzeń, które do tego doprowadziły, okreś­
lanych mianem „rewolucji angielskiej”, były, ogólnie mówiąc,
mieszanką motywów ekonomicznych, religijnych i konstytu­
cjonalnych, na które wpływ miały zarówno wydarzenia
w kraju, jak i w Europie. Złożyły się na to konflikty
religijne pomiędzy purytanami i anglikanami, historyczny
spór konstytucyjny o wyższość prawa do panowania z „łaski
Boga” przysługującego królowi nad „przyrodzonymi swo­
bodami narodu angielskiego”, ekonomiczna walka wzra­
stającej w siłę burżuazji z feudalizmem, konflikt interesów
pomiędzy dworem a nowym ustrojem społecznym i wreszcie
walka o władzę będąca wynikiem niekompetencji Stuartów
i ambicji parlamentu.
Bezpośrednią konsekwencją starcia sił starego i nowego
porządku w Anglii (właściwie na Wyspach Brytyjskich, gdyż
działania wojenne toczyły się na terenie Anglii, Szkocji
i Irlandii) były trzy oddzielne wojny domowe, z których każda
reprezentowała różne fazy tego samego konfliktu. Druga
(1647-1648) i trzecia (1649-1652) były właściwie kontynuacją
wielkiej wojny domowej z lat 1642-1646. Ojej rozstrzygnięciu
na korzyść parlamentu zadecydowała bitwa stoczona 14
czerwca 1645 r. pod wsią Naseby na terenie hrabstwa
Leicestershire w środkowej Anglii. Większość współczesnych
uznało ją za zwycięstwo decydujące pod względem taktycz-
nym, nie doceniało jednak jej politycznego i strategicznego
znaczenia. W rzeczywistości bitwa pod Naseby dokonała
ostatecznego przełomu w przebiegu wojny domowej. W jej
wyniku strona królewska została pozbawiona głównej armii
polowej. Po Naseby Karol I nie miał już środków, żeby podjąć
walkę o inicjatywę strategiczną.
,,Nie ma sławniejszej bitwy na ziemi angielskiej, z wyjąt-
kiem Hastings, niż bitwa pod Naseby — napisał jeden ze
znanych historyków angielskich A. H. Bume w pracy pt. The
Battlefields of England (1950) — i w żadnej bitwie lądowej,
jaka została stoczona w Anglii od czasów Hastings, nie
odniesiono bardziej zdecydowanego zwycięstwa”.
Jak się miało okazać, klęska pod Naseby przesądziła
nie tylko o przegranej Karola I w wojnie z parlamentem,
ale była także pierwszym stopniem w jego drodze na szafot.
„ODDAJCIE CESARZOWI, CO CESARSKIE!”

„Myślę, że nie można zapominać o powiedzeniu:


Wojna lemu miła się wydaje, kto nie zna jej oblicza”.
(John Taylor, 1642)

22 sierpnia 1642 r. na rozległym pastwisku Eastcroft Common


u podnóża starego, ponurego zamczyska w Nottingham odbyła
się niecodzienna uroczystość. Tego dnia „około szóstej wie­
czorem” — jak skrupulatnie zanotował królewski historyk
Edward Hyde, późniejszy hrabia Clarendon — Karol I Stuart
oficjalnie wypowiedział wojnę parlamentowi i jego rebelianc-
kiej armii pod dowództwem hrabiego Essexa.
Po raz pierwszy od wielu lat król Anglii miał napiętnować
swoich poddanych jako zdrajców i buntowników. Ani Karol,
ani jego heroldowie nie bardzo wiedzieli, jak powinna wy­
glądać realizacja takiego aktu. Król odrzucił radę, żeby z okna
zamkowej wieży wywiesić królewski sztandar wojenny i dać
tym samym znak formalnego wypowiedzenia wojny. Uparł
się, żeby uroczystość odbyła się na łąkach poza murami
miasta, żeby wszyscy mogli ją obejrzeć. Chociaż wszystkie
symboliczne szczegóły przygotowano z wielką pedanterią, nie
wypadło to jednak aż tak podniośle, jak tego chciał król.
Wieczór był deszczowy i wietrzny. Ulewa i silny wiatr
sprawiły, że na Eastcroft Common nie pojawiło się wielu
chętnych do obejrzenia aktu podniesienia królewskiego
sztandaru.
Sam król, szczupły, niewysoki mężczyzna o bladej cerze
i melancholijnym wyrazie twarzy, wjechał z niewielkim
orszakiem na szczyt zamkowego wzgórza. Towarzyszyli mu
dwaj starsi synowie, książę Walii, Karol, i książę Yorku,
Jakub, oraz siostrzeńcy, młodsi książęta Palatynatu, Rupert
i Maurycy. Otaczała ich garść oficerów, dworzan i możnych
panów, wśród których — jak to zwykle bywa w wypadku
wojny domowej — niejeden zadawał sobie pytanie, czy
wzniecanie wojny jest w ogóle potrzebne.
U podnóża wzgórza królewski chorąży, sir Edmund Verney,
w otoczeniu dwudziestu żołnierzy wzniósł sztandar wojenny,
na którym widniał herb królewski i ręka wskazująca wypisane
na placie motto: „Oddajcie cesarzowi, co cesarskie” („Give
Caesar his due”). Podczas gdy trzy szwadrony kawalerii
I regiment 300 piechurów stały kamie w deszczu, herold
usiłował odczytać królewską proklamację podającą powody
wypowiedzenia wojny. W ostatniej chwili Karol, zanim jeszcze
trębacze zdążyli dać znak fanfarami, zażądał, aby przyniesiono
mu dokument i naprędce dokonał odręcznych zmian w tekście.
Wywołało to konsternację wśród słuchaczy i wprawiło w za­
kłopotanie herolda, któremu krople ulewnego deszczu roz­
mywały dopiski, powodując przerwy w czytaniu. Na koniec
żołnierze wykrzyknęli sakramentalne hasło: „Boże, chroń
króla!”, a poczet sir Verneya przy wtórze bębnów i trąbek
osadził drzewce sztandaru w płytkim zagłębieniu u stóp
wzgórza, wykopanym naprędce nożem i gołymi rękami.
Jeszcze tej samej nocy silny powiew wiatru zmiótł chorągiew
i rzucił ją na błotnistą ziemię. Co bardziej przesądni w obozie
królewskim odebrali to jako zły znak na przyszłość.
Ci, którzy powątpiewali jeszcze w intencje Karola, pozbyli
się ostatecznie złudzeń, kiedy ta sama ceremonia została
powtórzona na Eastcroft Common w obecności króla w ciągu
dwóch kolejnych dni. Tym razem nie było już żadnych
wątpliwości, że wojna domowa stała się faktem.
Przez pierwsze osiem miesięcy 1642 r. w całym królestwie
mówiono o nadejściu „wielkiej wojny”. W owych czasach nie
istniały jeszcze żadne formy masowej informacji i ludzie
polegali głównie na wieściach i plotkach przekazywanych
sobie z ust do ust. Cztery piąte ludności Anglii żyło na wsi
w tysiącach małych wiosek rozrzuconych po całym kraju, do
których można się było dostać tylko wąskimi błotnistymi
drogami. Poczta funkcjonowała nieregularnie i tylko między
większymi miastami.
Mimo to wojna domowa nie nadeszła jako coś niespodzie­
wanego ani leż nie wybuchła przez przypadek. Obie strony,
publicznie mówiąc o pokoju, od początku roku przygotowy­
wały się do walki. Wiosną 1642 r. król i parlament prowadzili
kampanię propagandową nazwaną „wojną pamfletową”. W li­
cznych manifestach oponenci przedstawiali swoje poglądy
i racje mające uzasadnić ich działania. Król przedstawiał się
w nich jako obrońca swych tradycyjnych praw i prerogatyw
oraz stróż jedności Kościoła angielskiego. Jego przeciwnicy
nie pozostawali dłużni, dowodząc swej legitymacji do obrony
równie tradycyjnych praw jednostki, „prawdziwej religii”
i przywilejów parlamentu (tak naprawdę tylko jeden na ośmiu
mieszkańców Anglii korzystał z prawa wyborczego, wobec
czego trudno uznać ówczesną Izbę Gmin za ciało w pełni
reprezentatywne). Akcja przyniosła tylko ten skutek, że zamiast
przekonać i przyciągnąć niezdecydowanych, których była
większość, umocniła w poglądach ekstremistów po obu
stronach.
Przez całe lato zwolennicy parlamentu w Londynie groma­
dzili konie i broń oraz pieniądze, srebra stołowe i w ogóle
wszystko, co można było przetopić na brzęczącą monetę.
Ceny koni urosły do niespotykanych rozmiarów. Kupowano
ogromne ilości skóry na uprzęże i oporządzenie dla wojska.
To samo dotyczyło drewna, z którego wyrabiano wozy
taborowe i łoża do dział. Żeby uzupełnić arsenały, rekwirowano
tysiące sztuk broni, zdobiącej do tej pory ściany domów
i dworów szlacheckich.
Na terenach, gdzie przewagę mieli zwolennicy króla, kowale
w sekrecie kuli broń i zbroje. Zbrojne oddziały rojalistów
przemierzały konno kraj wymuszając pożyczki i nakładając
kontrybucje na bogatych kupców. Z kolei lokalne milicje
sprzyjające parlamentowi wdzierały się siłą do szlacheckich
dworów w poszukiwaniu broni i prochu.
Trudno powiedzieć, gdzie doszło do pierwszych starć
i w jakich okolicznościach przelano pierwszą krew. W hrab-
stwie Hertford samozwańcze siły parlamentarne operowały
już od czerwca. W Canterbury rozjuszony tłum zwolenników
parlamentu wdarł się do katedry i zdemolował wnętrze po
tym, jak w zakrystii znaleziono skład broni i prochu. W lipcu
padły pierwsze ofiary w Manchesterze, a na początku sierpnia
W Coventry. Nic dziwnego, że w tych warunkach normalne
życie w kraju zaczęło zamierać. W wielu regionach zaprzestano
płacenia podatków i renty feudalnej. Większość produkcji
pozostawała nie sprzedana. Rozpoczęła się pogoń za rekrutem
i w niektórych miejscach tylko młodzi chłopcy i starcy mogli
zająć się pracą przy nadchodzących żniwach. Szlachta na
prowincji ściągała konie z pastwisk i barykadowała się
w swoich dworach gotowa do odparcia niespodziewanego
ataku. Zwykli mieszkańcy udając się w podróż starali się
zaopatrywać w przepustki i nie okazywać zbytnio swoich
sympatii politycznych. W całej Anglii ludzie żyli pod wraże­
niem zbliżającej się zawieruchy wojennej. Oczywiście w his­
torii Anglii bywały już wcześniej liczne wojny domowe.
Ostatnia z nich, Wojna Dwóch Róż, miała jednak miejsce
prawie 200 lat wcześniej. Wszystkie one toczyły się między
ograniczonymi frakcjami politycznymi lub religijnymi, tym
razem jednak w konflikt miała być zaangażowana większość
społeczeństwa.
Tymczasem armia królewska zgromadzona w Nottingham
cierpiała na brak pieniędzy i zaopatrzenia. Wkrótce jej
stan stał się tak żałosny, że dowódca piechoty królewskiej,
sir Jacob Astley, ostrzegał: „Gdyby rebelianci dokonali
nagłego zamachu, nie zapobiegłbym aresztowaniu króla nawet
w łóżku”1. Przedłużający się pobyt sił rojalistycznych w Not­
tingham wywoływał wielkie niezadowolenie wśród tamtej­
szych mieszczan, przerażonych kosztami podejmowania króla
i wyższych oficerów oraz zniszczeniami dokonanymi przez
wojsko na pastwisku Eastcroft Common.
W drugim tygodniu września sytuacja armii królewskiej
znacznie się poprawiła. Pod jej sztandary zaczęli tłumnie
napływać rekruci z północnych hrabstw, zwłaszcza z Yorku,
Stafford i Lincoln. Znalazły się także pieniądze na ich
wyekwipowanie, podarowane przez uniwersytety w Oxfordzie
i Cambridge oraz katolicką szlachtę z hrabstwa Shropshire.
Wobec dotkliwego braku uzbrojenia dla nowych oddziałów
Karol kazał rozbroić niektóre pułki milicji szkolone do tej
pory w Nottingham, których lojalność wydawała mu się
wątpliwa, a wartość bojowa niewielka. Ich broń przekazał
bardziej lojalnym jednostkom ochotników. Po dokonaniu
reorganizacji król podjął decyzję o opuszczeniu miasta i marszu
na zachód, gdzie mógł liczyć na dalsze wzmocnienie swoich
sił rekrutami z Walii i posiłkami z Irlandii.
13 września armia królewska wymaszerowała z Nottingham
śpiewając słynną rojalistyczną pieśń, która miała towarzyszyć
jej podczas pierwszej kampanii wojennej:

Niech Pyma i jemu podobnych zaraza zabierze,


Wiwat książą Rupert i jego rycerze,
Gdy te kundle tu przyjdą, popędzimy im kota,
Nie ukryje strachu ta pieska hołota2.

Kraj, przez który maszerował król ze swoją armią w drodze


na zachód, zupełnie nie przypominał dzisiejszej Anglii.
Pokrywały go głównie lasy, pełne jeszcze dzikiego zwierza,

1 C. C a r l t o n , Karol I, PIW, Warszawa 1993, s. 350.


2 Ang. Plague take Pym and his peers,
Huzza for Prince Rupert and his Cavaliers,
When they come here these hunds will have fears,
Which nobody can deny (tekst polski w tłum. autora).
i pastwiska, z których miejscowa ludność zdążyła już spędzić
bydło. Drogi były nie oznakowane, wąskie i nierówne. Często
ginęły w otaczających je wrzosowiskach i moczarach. Ciężkie
wozy taborowe ciągnięte przez woły zapadały się w rozmok-
tych koleinach i trzeba je było wyciągać przy pomocy koni.
Z drugiej strony dwory i farmy, w których zatrzymywano się
na postój, były na ogół zamożne i dobrze zaopatrzone.
Większość z nich przypominała małe, samowystarczalne osady
pełnym zapleczem gospodarczym.
19 września, sześć dni po wymarszu z Nottingham, na drodze
z Derby do Stafford król zebrał swoich oficerów, żeby przekazać
im rozkazy, które miały być odczytane wszystkim oddziałom.
Karol, czuły na punkcie etykiety i właściwego zachowania,
przypomniał o konieczności zachowania dyscypliny wojskowej
i wytrwałości w walce o prawdziwą religię, w obronie króla
i obowiązującego prawa. Potem wszedł między żołnierzy
i cichym, przerywanym głosem wygłosił do nich mowę:
„Panowie, słyszeliście rozkazy, jakie Wam odczytano. Wa­
szym zadaniem jest je dokładnie wykonywać. Już niedługo
wejdziemy do akcji, dlatego musicie być bardziej ostrożni.
Wszyscy, którzy będą łamać instrukcje, zostaną surowo ukarani.
Nie wątpimy w Waszą odwagę i stanowczość, Waszą
swiadomość i lojalność, które przywiodły Was tutaj, żeby
walczyć o prawdziwą religię, za Waszego króla i prawa
lego kraju.
Ludzie, z którymi się spotkacie, nie są wrogami, to jedynie
zdrajcy [...], którzy pragną zniszczyć Kościół i Państwo
i którzy chcą Was doprowadzić do ruiny za waszą lojalność
wobec nas [...] Uwierzcie nam, że nie moglibyście walczyć
w słuszniejszej sprawie, w której — obiecujemy — pozo­
staniemy z Wami na śmierć i życie”3.
Jak wielu innych wodzów podczas wojny, Karol miał
nadzieję i głęboko wierzył w to, że wszystko będzie można
rozstrzygnąć jedną, zwycięską bitwą.
3 J . F i s h e r The true book about the Civil War, Frederick Muller Ltd.,
London 1958,s.19-20.
ANGLIA ZA PANOWANIA
PIERWSZYCH STUARTÓW

„Jesteśmy ostatnim królestwem chrześcijańskim,


które do tej pory zachowywało dawne prawa
i przywileje”.
(Sir Robert Phelips, 1625)

Przez wiele stuleci poprzedzających rewolucję Anglia była


krajem feudalnym, składającym się z odosobnionych i samo­
wystarczalnych wspólnot, utrzymujących między sobą słabe
kontakty handlowe. Na początku XVII w. jej obszar wraz
z Walią obejmował około 160 000 km kwadratowych, a lud­
ność liczyła nieco ponad 4 min, z czego Walijczycy stanowili
nie więcej niż 300 000, tj. około 8%. Szkocję, która była
niezależnym królestwem, chociaż od 1603 r. połączonym unią
personalną z Anglią, zamieszkiwało w tym czasie ok. 700 000
ludzi. Jednostką podziału administracyjnego Anglii było
hrabstwo (shire). Najwyższymi urzędnikami królewskimi
w hrabstwach byli szeryfowie (sheriff).
Przeważająca część ludności, ponad 80%, mieszkała w wios­
kach liczących od 100 do 600 osób i zajmowała się niemal
wyłącznie wytwarzaniem produktów rolniczych lub hodowlą.
Stopień urbanizacji kraju był niewielki. Jedynym wielkim
miastem był Londyn, który w przededniu rewolucji liczył
około 200 tysięcy mieszkańców. Inne większe miasta Anglii
Norwich, Bristol, York i Newcastle — zamieszkiwało od
15 do 30 000 ludzi. Pozostałe miasta były niewielkie i liczyły
nic więcej niż 2000 mieszkańców. Szacuje się, że łącznie
w miastach mieszkało poniżej miliona ludzi, tj. około 20%.
Przeciętna gęstość zaludnienia wynosiła 25 osób na kilometr
kwadratowy, ale rozmieszczenie ludności było bardzo nierów­
nomierne.
Już w XVI w. nastąpił widoczny podział kraju na dwie
części. Część południowo-wschodnia i wschodnia była bardziej
uprzemysłowiona i gęściej zaludniona. Część północna i za­
chodnia, łącznie z Walią, była biedniejsza i słabiej zaludniona.
Nieformalna granica pomiędzy obydwoma obszarami przebie­
gała wzdłuż rzek Severn i Trent, przecinających Anglię na
ukos z północnego wschodu na południowy zachód.
Rozwój gospodarczy obu części kraju odbywał się różnie.
Na terenach południowej i południowo-wschodniej Anglii
już od XV w. struktura społeczna zaczęła się zmieniać.
Na wsi zaczęto sprzedawać nadwyżki żywności i wełny,
a dotychczasowi rolnicy i hodowcy stawali się wytwórcami
towarów na rynek. Rozwijały się manufaktury wytwarzające
sukno. Wraz z rozwojem przemysłu sukienniczego zwiększył
się popyt na wełnę, zwłaszcza na rynkach zagranicznych.
Sukno angielskie stało się podstawowym artykułem eks­
portowym kraju.
Obok sukiennictwa rozwijały się inne gałęzie przemysłu:
górnictwo węglowe, hutnictwo, metalurgia, produkcja prochu,
szkła, papieru i budowa okrętów. Wydobycie węgla już
w połowie XVI w. stało się drugim przemysłem narodowym
Anglii (głównym centrum przemysłu węglowego było New­
castle). W 1560 r. roczne wydobycie węgla wynosiło około
210 000 ton. Na początku XVII w. węgiel stał się powszechnie
stosowanym opałem w Anglii. Głównym odbiorcą węgla
z Newcastle był Londyn, do którego dostawy wzrosły w latach
1580-1605 aż siedmiokrotnie. Około 1640 r. produkcja węgla
w Anglii była trzykrotnie większa niż całe jego wydobycie
w Europie. W tym samym czasie pięciokrotnie wzrosło także
wydobycie rud żelaza i produkcja hutnicza.
Stuartowie, wzorem ostatnich Tudorów, popierali większość
nowych gałęzi przemysłu, zwłaszcza tych, które przyczyniały
się do lepszego wyposażenia floty i armii. W niektórych
uprzemysłowionych hrabstwach wschodniej i południowej
Anglii już na początku XVII w. ponad 50% dorosłej ludności
męskiej było zatrudnione w przemyśle i rzemiośle, co daje
dość wyraźny obraz uprzemysłowienia tych okręgów.
W zachodnich i północnych hrabstwach Anglii wciąż
dominowały stosunki feudalne, a elementy gospodarki
kapitalistycznej były ledwo widoczne. Ta dysproporcja
w rozwoju ekonomicznym znalazła później odbicie w dzie­
jach politycznych Anglii. Aż do czasów rewolucji przemys­
łowej w XVIII w. konflikty polityczne oznaczały niejedno­
krotnie rywalizację między rozwiniętym południem i wscho­
dem a zacofaną północą i zachodem.
W miarę jak rozwijał się przemysł i rzemiosło, rosła
liczba ludności w miastach, a wraz z nią zwiększał się
popyt na żywność. Niektóre tereny przestały być
samowystarczalne. Trzeba było zaopatrywać je w żywność i
inne towary niezbędne do życia. To z kolei wymagało
zwiększenia produkcji zbóż i mięsa na potrzeby rynku
wewnętrznego. Na ten okres przypadają też początki pracy
najemnej w rolnictwie.
Aby podnieść produkcję rolną, w pierwszej połowie XVII w.
zaczęto wprowadzać nowe metody uprawy ziemi i osuszać
grunty w celu zwiększenia powierzchni użytków rolnych.
Szczególnego natężenia proces ten nabrał w latach trzydzies­
tych XVII w., kiedy to prace melioracyjne i osuszanie bagien
objęły 13 hrabstw północno-wschodniej i środkowej Anglii.
Mimo to jedną z cech charakterystycznych XVII-wiecznej
Anglii był wysoki procent ziem leżących odłogiem. Zaledwie
22,5% ziemi zajmowały grunty orne, 31,25% łąki i pastwiska,
a aż 46,25% stanowiły lasy, bagna i inne nieużytki.
Oprócz produkcji zbóż i hodowli trzody decydującym
czynnikiem w ekonomice angielskiej była od dawna hodowla
owiec i produkcja wełny. Przemysł wełniany stał się w XVI w.
głównym czynnikiem rozwijającego się kapitalizmu i wpro­
wadzania stosunków kapitalistycznych. Sukiennictwo rozwijało
się nie tylko w miastach, ale rozpowszechniło się w całym
kraju. Na początku XVII w. znaczna część produkcji znaj­
dowała się już w rękach właścicieli dużych manufaktur,
dysponujących zarówno surowcem, jak i najemną siłą roboczą.
Była to tzw. manufaktura scentralizowana. Oprócz tego istniała
też manufaktura rozproszona, której właściciel, posiadający
wełnę, dawał ją do przędzenia i tkania ludności wiejskiej,
pozbawionej ziemi w wyniku charakterystycznego dla wsi
angielskiej procesu ogradzania.
Ogradzanie (enclosure) było formą wywłaszczania chłopów
z gruntów gminnych, znaną w Anglii już od XV wieku.
Polegało na ogradzaniu przez dziedziców (landlords) i zamie­
nianiu na pastwiska dla wielkich stad owiec otwartych pól,
będących do tej pory we wspólnym posiadaniu pana i chłopów.
Bezwzględna dominacja hodowli nad rolnictwem powodowała
rugowanie rolników z ziemi i powstawanie mas biedoty
wiejskiej. Była ona później głównym rezerwuarem taniej siły
roboczej, potrzebnej rodzącemu się kapitalizmowi zarówno
w rolnictwie, jak i w przemyśle. Ponieważ liczba rąk do pracy
znacznie przewyższała zapotrzebowanie na siłę roboczą, część
bezrobotnych chłopów zasilała szeregi żebraków i włóczęgów,
a nawet band rozbójniczych. Zjawisko to stało się poważnym
problemem społecznym XVI- i XVII-wiecznej Anglii. Pomimo
masowych ogradzań chłopstwo pozostawało wciąż najlicz­
niejszą grupą drobnych wytwórców, mających wprawdzie
wolność osobistą, ale uzależnionych od szlachty — landlordów.
W tym czasie, mimo utrzymywania się większości form
feudalnych, na wsi dał się zauważyć kryzys starego ustroju.
Ważną rolę w rozkładzie feudalizmu odgrywało zastąpienie
danin i pańszczyzny przez opłaty pieniężne. W pierwszej
połowie XVII w. na wsi angielskiej dominowała już gospodar­
ka czynszowa, której istotą była renta feudalna płacona przez
chłopów landlordowi, mającemu zwierzchnie prawo własności
ziemi. Charakterystyczne dla tego okresu jest także głębokie
rozwarstwienie samego środowiska chłopskiego. Jego naj­
zamożniejszą częścią stało się tzw. yeomantry. Byli to ludzie
stanu wolnego, tworzący pośrednią warstwę społeczną między
średnim ziemiaństwem a chłopami. Spośród yeomanów re­
krutowali się dożywotni lub dziedziczni dzierżawcy majątków
szlacheckich i kościelnych. Wraz z bogatym chłopstwem
sprzyjali rozwojowi stosunków kapitalistycznych, zabezpie­
czając swoje interesy poprzez rozszerzanie wielkiej dzierżawy
w porozumieniu z burżuazją wiejską i przedstawicielami
nowej szlachty. Oprócz nich istniało średnie i biedne chłop­
stwo, drobni dzierżawcy i inni mali posiadacze pracujący na
roli „zgodnie z obyczajem i wolą lorda”. Ci ostatni widzieli
w swoich panach i bogaczach wiejskich grabieżców gruntów
gromadzkich i swych najgorszych wrogów. Razem z biedotą
miejską, bezrobotnymi mieszkańcami wsi i nędzarzami stano­
wili oni najliczniejszą grupę społeczeństwa angielskiego,
liczącą około 75% ludności kraju.
Chłopi angielscy niejednokrotnie przeciwstawiali się zgub­
nym dla nich ogradzaniom, wywołując bunty i powstania
zbrojne. Nasilenie procesu ogradzań wywołało w 1607 r.
wielkie powstanie chłopskie w środkowej Anglii, które
objęło swym zasięgiem hrabstwa Northampton, Warwick
i Leicester. W końcu lat trzydziestych doszło także do
wystąpień chłopów przeciwko akcji melioracyjnej w pół­
nocno-wschodniej Anglii (tzw. powstanie ludzi z bagien),
odbierające biedocie wiejskiej niektóre środki do życia
(rybołówstwo, polowanie na ptactwo wodne, zbiór trzciny
itp,), Podobne reakcje wywołała wyprzedaż lasów królew­
skich w hrabstwach Wiltshire, Somerset i w Kornwalii,
gdzie ludności wiejskiej przysługiwały serwituty leśne.
W okresie poprzedzającym rewolucję liczba ogradzań
znacznie się zmniejszyła. Wpłynęły na to zarówno próby
poszukiwania nowych rozwiązań poprawienia sytuacji rolnic­
twa i wyżywienia ludności, jak i polityka dworu. W latach
1630 - 1639 rząd Karola I wprowadził kilka rozporządzeń
zakazujących nowych ogradzań. Właściciele ziemi, którzy się
do nich nie stosowali, byli karani grzywną pod pretekstem
walki z „wyludnianiem” kraju.
W rzeczywistości kary pieniężne nie miały na celu walki
z ogradzaniami. Rząd wykorzystał je jedynie jako okazję
do zdobycia nowych funduszy na potrzeby dworu. Oczywiście
grzywny te najdotkliwiej odczuła nowa szlachta, która
popierała politykę ogradzań i to wzmogło dodatkowo jej
niechęć do władzy.
Rządy pierwszych Stuartów, zależne zwykle od subsydiów
parlamentarnych, próbowały różnych metod, żeby wycisnąć
Z ludności pieniądze na potrzeby Korony. Nie poprzestając na
zwykłych cłach handlowych i dotychczasowych podatkach
(tonnage and poundage)1 wynajdywały wszelkie preteksty do
Wprowadzania nowych form „fiskalnego feudalizmu”, które
miały stworzyć niezależną od parlamentu bazę finansową.
Jedną z najbardziej znanych i wzbudzających najwięcej
protestów była tzw. danina okrętowa (ship money). Była ona
Właściwie znana już dawniej jako forma podatku przeznaczo­
nego na budowę okrętów i organizowanie obrony przed
napadami piratów na wybrzeża Anglii. Zaniechaną od wielu
lat daninę rząd Karola I przywrócił stopniowo w latach
1634-1637. Początkowo nałożono ją w formie kontyngentu
okrętów potrzebnych do zwalczania piratów tylko na Londyn
(1634). W roku następnym daninę rozciągnięto na miasta
portowe i hrabstwa nadmorskie. Później, w latach 1636-1637,
objęto nią już wszystkie hrabstwa Anglii. Z punktu widzenia
obiektywnych interesów Anglii była ona nawet uzasadniona,
pochodzące z niej bowiem fundusze rzeczywiście przeznaczano
na rozbudowę i wyposażenie floty. Mimo to wprowadzenie
„daniny okrętowej” wywołało w całym kraju ogromne wzbu­
rzenie jako działanie pozakonstytucyjne i przejaw samowoli
królewskiej. Nie bez racji podejrzewano, że rząd chce w ten
1 Tonnage and poundage — prawo pobierania ceł handlowych z tytułu

eksportu i importu, przyznawane formalnie królowi przez parlament jedno­


razowo na cały okres panowania.
sposób wprowadzić jeszcze jedno źródło swoich stałych
dochodów. Koronie „danina okrętowa” dała jednak szansę
zaoszczędzenia wydatków skarbu na potrzeby floty i złudną
nadzieję, że z czasem uniezależni się ona od subsydiów
parlamentarnych.
Wynajdywanie przez rząd starych precedensów podatko­
wych prowadziło często do przywracania dawnych opłat
feudalnych, którym towarzyszyły grzywny nakładane na
opornych z byle powodu. W 1630 r. na przykład powrócono
do dawno zapomnianej ustawy, w myśl której każdy właściciel
ziemi o dochodzie rocznym przekraczającym 40 funtów
obowiązany był do stawienia się przed królem w celu
pasowania go na rycerza. Odmowa stawienia pociągała za
sobą wysoką karę. Rząd Karola I zebrał w ten sposób na swoje
potrzeby ponad 100 000 funtów. Z kolei w 1634 r. rząd
rozpoczął generalną kontrolę ziem wchodzących dawniej
w skład lasów królewskich. Skutkiem tych poczynań były
liczne grzywny nakładane na landlordów z tytułu rzekomego
naruszania ustaw leśnych (forest laws), dochodzące niekiedy
do kilkudziesięciu tysięcy funtów szterlingów. Rozbudowie
polityki fiskalnej towarzyszył jednocześnie, rozpoczęty jeszcze
w poprzednim stuleciu, handel ziemią i tytułami arysto­
kratycznymi, co w końcu doprowadziło do spadku prestiżu
tytułu lordowskiego i spowodowało rywalizację między starymi
feudalnymi rodami arystokratycznymi i nową arystokracją
„handlową”.
Inną skuteczną metodą podnoszenia dochodów króla była
sprzedaż monopoli handlowych i przemysłowych. Chociaż już
dwukrotnie za czasów Elżbiety I i Jakuba I zostały one
uroczyście potępione przez parlament, rządy stuartowskie
stosowały je nadal. Dla niepoznaki nadano im nazwę patentów,
które miały być oficjalnie formą premiowania wynalazców,
przedsiębiorców i finansistów. W praktyce napełniały one
skarb Korony i przyczyniały się do rozwiązywania przej­
ściowych kłopotów finansowych Stuartów. Utrzymaniem
monopoli była zainteresowana znaczna część wyższej arysto-
kracji, bogatego kupiectwa i finansjery, czerpiących dochody
z tytułu udziałów w kompaniach handlowych. Na początku
XVII w. wielkie monopolistyczno-kapitalistyczne kompanie
handlowe o charakterze spółek osiągnęły już znaczne sukcesy,
szczególnie na rynkach zamorskich, torując drogę przyszłej
ekspansji kolonialnej Anglii. Były one w większości własnością
nielicznej bogatej oligarchii kupieckiej z Londynu (tzw. 200
rodzin angielskich), która uzyskała monopolistyczną pozycję
W handlu i operacjach finansowych. Już na początku panowania
Stuartów bogate kupiectwo z londyńskiej City2, związane
ściśle z dworem i feudalną arystokracją, skupiało w swoich
rękach około 90% całej masy towarowej w Anglii, uzyskując
znaczne wpływy polityczne.
Działalność monopolistyczna budziła zdecydowany protest
szerokich mas średniego i mniej zamożnego kupiectwa oraz
rzemieślników, drobnych przemysłowców i wielu przedstawi­
cieli nowej szlachty, którzy w monopolach dostrzegali ogra­
niczenia wolnego handlu i zagrożenie dla rozwoju przemysłu.
Walka z monopolami, będąca zarazem walką o wolność
handlu, stała się z czasem jedną z podstaw opartego na
wspólnocie interesów sojuszu między średnią burżuazją a nową
szlachtą. Te właśnie klasy średnie stały się siłą napędową
rewolucji angielskiej i inspiratorem obalenia monarchii Stuar­
tów. Stuartowie bowiem, jak się okazało, woleli sojusz ze
starą feudalną szlachtą oraz bogatymi kupcami i monopolistami
niż zbliżenie z prokapitalistyczną nową szlachtą i burżuazją.
Szlachta angielska dzieliła się w tym czasie na dwie
podstawowe grupy. Jedną z nich była dawna szlachta feudalna
(nobility), która dominowała w najbardziej zacofanych regionach
kraju i utrzymywała się głównie z renty feudalnej pobieranej od
dziedzicznych posiadaczy chłopskich. Znaczną jej cześć stanowi­
ła arystokracja rodowa i wielcy właściciele ziemscy. Oprócz nich
na północy i zachodzie kraju dosyć licznie występowała szlachta
średnia i drobna, która kultywowała dawne, średniowieczne
2 City (ang. The City) — tradycyjna nazwa londyńskiego centrum finansów

i handlu.
obyczaje w sposobie życia i gospodarowania . Wielu przed-
stawicieli starej szlachty pozostało wiernych dawnej feudalnej
wierze katolickiej. Pozostali gorliwie popierali panujący Kościół
anglikański i jego episkopalną organizację.
Drugą grupę stanowiła nowa szlachta (gentry), króra po­
rzuciła dawne formy produkcji towarowej, czynnie uczest­
nicząc w handlu i przemyśle. Zamieszkiwała ona głównie
rejony rozwinięte gospodarczo, gdzie stosunki kapitalistyczne
powstawały wcześniej i szybciej. Znaczne wpływy wśród
nowej szlachty osiągnął purytanizm, który jako nowa ideologia
religijno - społeczna formułowała zasady rozwijającego się ka-
pitalizmu i zakładał walkę z feudalizmem we wszystkich jego
postaciach.
Bezpośrednim skutkiem polityki mobilitowania bogatszych
właścicieli gruntów, sprzedaży ziem królewskich i handlu
tyrułami arystokaratycznymii był znaczny wzrost liczebny
stanu szlacheckiego. Było to możliwe głównie dzięki konfiska-
cie ogromnych dóbr kościelnych dokonanej przez Koronę w okre-
się reformacji kościelnych. Olbrzymia ich większość jeszcze za
Tudorów, została sprzedana prywatnym właścicielom. Rządy
Stuartów, prowadziły wyprzedaż dziedzicznych dóbr królews-
kich i dawnych kościelnych. Wiele z nich trafiło do rąk
przedstawicieli średniej burżuazji, którzy poprzez kupno
ziemi zasilili szereg gentry. W rezultacie w okresie poprze-
dzającym rewolucję klasa właścicieli ziemskich w Anglii
wzrosła trzykrotnie.
Najwięcej na tych transakcjach zyskali przedstawiciele
gentry. Od ckońca XVI w. w ich ręce zaczęły przechodzić
także dobra należące do arystokracji rodowej, kupione wcześ­
niej od Korony lub stanowiące jej dziedziczną własność. Było
to skutkiem ogólnego kryzysu nobility, spowodowanego
upadkiem średniowiecznego systemu dochodów z renty feudal
nej. Kryzysu dawnych feudałów dopełnił zmiany w sztuce
i technice wojennej, które doprowadziłu do obniżenia wartości
jazdy rycerskiej, i wzrost tendencji absolutystycznych dworu.
Monarchia Tudorów i pierwszych Stuartów, likwidując ten­
dencje odśrodkowe wśród możnowładców, w znacznym stop-
niu przyczyniła się do upadku znaczenia dawnej arystokracji
feudalnej. Załamanie gospodarcze najwyższej warstwy nobility
doprowadziło bezpośrednio do zmniejszenia liczby najwybit­
niejszych rodów angielskich. W ciągu stu lat od 1559 do 1659 r.
wygasło w Anglii ponad 40% wielkich rodów arystokratycz­
nych. Równocześnie jednak, dzięki szczególnej polityce handlu
tytularni, ogólna liczba arystokracji angielskiej znacznie się
powiększyła.
Sprzedaż monopoli, grzywny i nowe podatki, które zna­
cznie zwiększyły niezadowolenie ludności, niewiele po­
prawiły stan finansów królewskich. Budżet Korony pod
koniec lat trzydziestych XVII w. wciąż cierpiał na chroniczny
deficyt. Dług państwowy wzrósł z 700 000 w 1617 r.
do ponad 1 000 000 w 1629 r. i doszedł do 1 200 000
funtów szterlingów w 1635 roku. Rząd próbował rekom­
pensować go wierzycielom za pomocą nadań ziemskich,
przyznawania urzędów, dożywotnich rent itp.
Deficyt skarbu państwa za panowania Karola I był wynikiem
nie tylko rozrzutności króla i wzrostu wydatków dworu, ale
również zmniejszenia się dochodów Korony, zwłaszcza z tytułu
cel handlowych i renty feudalnej. Początek rządów Stuartów
obiegi się z okresem inflacji, spowodowanej napływem szla-
chetnych kruszców z Ameryki i równie cennych korzeni
z Dalekiego Wschodu. Co gorsza, na przełomie lat trzydzies­
tych i czterdziestych XVII w. w Anglii doszło do poważnego
kryzysu ekonomicznego. Zastój w przemyśle i handlu, który
nastąpił po krótkim okresie ożywienia gospodarczego na
początku lat trzydziestych, spowodowany był m.in. przypad­
kową i nieudolną polityką rządu angielskiego w dziedzinie
gospodarki oraz niepohamowanym handlem patentami i mono­
polami. W wyniku rozpowszechnienia monopoli zaczął pod-
Upadać przemysł, rosła drożyzna, a wśród drobnych przemys­
łowców, rzemieślników i robotników najemnych zaczęło się
szerzyć bezrobocie. W 1640 r. powołani do zbadania przyczyn
kryzysu komisarze królewscy specjalnie podkreślali w swym
sprawozdaniu negatywne skutki konkurencji zagranicznej
i nadmiernie rozwiniętego systemu pośrednictwa przy sprze­
daży towarów, celowo zatajając dane o szkodliwej działalności
monopoli i ograniczeniach wolności handlu.
Szczególnie dotkliwy stał się kryzys w przemyśle sukien­
niczym, spowodowany wojną trzydziestoletnią i ogólnym
pogorszeniem koniunktury handlowej w całej Europie Za­
chodniej. Produkcja sukna w Anglii spadla w tym czasie
o połowę w porównaniu z ostatnimi latami rządów elżbietań-
skich. W latach czterdziestych XVII w. pogorszenie warunków
w przemyśle wełnianym stało się przyczyną licznych powstań
w większych ośrodkach sukiennictwa skoncentrowanych we
wschodniej części kraju, głównie w hrabstwach York, Norfolk,
Suffolk i Essex.
Na zastój w przemyśle i handlu wpływała także konkurencja
dobrze rozwiniętej Holandii, której rząd Karola I nie umiał się
przeciwstawić. Szczególnie groźna była ona w dziedzinie
produkcji i eksportu sukna. Rozwój holenderskiego przemysłu
wełnianego i operatywność floty niderlandzkiej stały się
poważnym zagrożeniem dla sukiennictwa angielskiego. Ry­
walizacja angielsko-holenderska na tym tle obfitowała w zat­
argi i konflikty, które niejednokrotnie prowadziły do otwartej
wojny. Niderlandy, w okresie elżbietańskim najważniejszy
sojusznik w walce z Hiszpanią, stały się w pierwszej połowie
XVII w. jednym z największych wrogów Anglii na arenie
międzynarodowej.
Niezadowolenie znacznej części społeczeństwa z rządów
Stuartów pozostawało w ścisłym związku z problematyką
religijną. Źródłem tego niezadowolenia była przede wszystkim
działalność zwierzchnika Kościoła anglikańskiego Williama
Lauda (od 1628 r. biskupa Londynu, a od 1633 r. arcybiskupa
Canterbury). Po śmierci Buckinghama, zamordowanego
w 1628 r., Laud stał się faktycznie pierwszym ministrem
Karola I i jego głównym doradcą w dziedzinie polityki
finansowej i religijnej. Dążąc do stworzenia trwałych finansów
państwowych, narzucał metodami feudalno-biurokratycznymi
wyzysk finansowy i decydował o fiskalnym charakterze
polityki rządu. Jednocześnie jako prymas Kościoła anglikań-
skiego starał się uczynić z niego jednolitą, ściśle zbiuro-
krayzowaną instytucję w rękach królewskich. Znalazło to
odbicie w organizacji hierarchii kościelnej, wzmocnieniu
władzy biskupów i ich kontroli nad parafiami oraz w jed­
nolitości kultu. Celem polityki Lauda było stworzenie silnego
koscioła, który miał być posłusznym narzędziem władzy
królewskiej i główną podporą absolutnej monarchii Stuartów.
Laud i podległe mu duchowieństwo uczyło posłuszeństwa
i lojalności wobec Korony. Jednocześnie tępiło wszelkie
odstępstwa od doktryny anglikańskiej, posługując się nierzadko
metodami policyjnymi. Ze szczególnym okrucieństwem prze­
śladowano purytanów, widząc w nich głównych wrogów
Kościoła i króla. Tępiąc purytanów osłabiono zarazem nacisk
na katolików. Polityka Lauda zbliżała Kościół anglikański
bardziej do katolicyzmu, a oddalała od tradycji protestanckiej.
Nic dziwnego, że wielu purytanów wierzyło, że walka z par-
lamentem i fiskalna polityka dworu są dziełem „kliki papistów
skupionych wokół króla, których celem jest obalenie praw­
dziwej wiary i praw Anglii”3. W środowisku niechętnym
Karolowi I dość powszechnie wyrażano przekonanie o istnieniu
na dworze spisku katolickiego i wątpliwości co do pobożności
króla „otoczonego złymi ludźmi”.
W warunkach zastoju gospodarczego i prześladowań religij­
nych znaczna część bogatej burżuazji zaczęła emigrować za
granicę wraz ze swoim kapitałem. Wielu purytanów wyjeż­
dżało do Ameryki, szukając tam lepszych warunków do życia.
Emigracja do kolonii amerykańskich przybrała pod koniec lat
trzydziestych takie rozmiary, że rząd Karola I zabronił na
pewien okres wyjazdów z Anglii do Ameryki. Mimo to tylko
w latach 1630-1640 do Ameryki przesiedliło się ponad 80 000
3 M. Ashley, The Battle of Naseby and the Fall of King Charles I, St.

Martin Press, New York 1992, s. 9.


Anglików. Powstające za oceanem kolonie, w których domi­
nowali ludzie wrogo usposobieni wobec władz centralnych,
szybko stawały się prężnymi organizacyjnie i gospodarczo
ośrodkami dążącymi do utrzymania samodzielności. Tendencje
odśrodkowe były najbardziej widoczne w opozycyjnych kolo­
niach purytańskich, które zwłaszcza w okresie wojny domowej
wykazywały dążenie do oderwania się od metropolii. Bezsil­
ność rządu, który bezskutecznie starał się regulować przepływ
osadników i wziąć w swoje ręce zarządzanie koloniami,
umocniła tylko elementy opozycyjne w kraju i przyspieszyła
jego upadek.
Pierwsza połowa XVII w. była okresem wzmożonej aktyw­
ności angielskiego kolonializmu i rozwoju handlu zagranicz­
nego. Od czasów tych datują się początki brytyjskiego
imperium kolonialnego. Złamanie potęgi morskiej Hiszpanii
w wyniku klęski Wielkiej Armady w 1588 r. umożliwiło
Anglii, Francji i Holandii ekspansję gospodarczą i polityczną
nie tylko w Europie, ale i w Ameryce oraz w Azji. Dla
rozwijającej się burżuazji angielskiej i związanych z nią kół
nowej szlachty rozwój kolonializmu i walka z Hiszpanią stały
się życiową koniecznością. Polityka Jakuba I i jego następcy,
szukających zbliżenia w kontaktach z Hiszpanią, hamowała te
tendencje i stała się istotnym czynnikiem wrogości elementów
burżuazyjnych wobec Stuartów.
Handel zagraniczny Anglii rzutował w znacznej mierze na
jej politykę zagraniczną. W latach 1603-1640 charakterys­
tyczny był zwrot w kierunku szukania porozumienia z głów­
nym wrogiem Anglii Hiszpanią (z wyjątkiem lat 1625-1630),
narastanie wrogości w kontaktach z Holandią i pogorszenie
stosunków z Francją, która po okresie wojen religijnych
zaczynała odgrywać coraz większą rolę w handlu, żegludze
i kolonizacji zamorskiej.
Ważnym elementem polityki zagranicznej Anglii stało się
wznowienie w 1625 r. sojuszu z Holandią, skierowanego
przeciwko Hiszpanii i jej sojusznikom. Wspólne próby za­
blokowania handlu Hiszpanii z Europą i krajami zamorskimi
nie przyniosły jednak spodziewanych rezultatów. Nie powiodły
się również operacje wojenne floty angielskiej przeciwko
głównej bazie marynarki hiszpańskiej w Kadyksie (1625)
i statkom wiozącym transporty srebra z Ameryki (zdobycz
miała poprawić sytuację skarbu państwa i uniezależnić króla
od parlamentu). Zle przygotowana i nieudolnie dowodzona
flota nie odniosła sukcesów, przysparzając jedynie Koronie
wydatków i powodując wzburzenie opinii publicznej w Anglii.
W listopadzie 1630 r. Anglia podpisała pokój z Hiszpanią,
zawierający tajną klauzulę skierowaną przeciwko dotych­
czasowemu sojusznikowi — Niderlandom, które stawały się
coraz większym zagrożeniem dla interesów handlowych
i kolonialnych Anglii.
Źródłem słabości angielskiej polityki zagranicznej był także
brak konsekwencji w stosunkach z Francją. W 1623 r. zawarta
została angielsko-francuska umowa handlowa, a w 1625 r.
doszło do małżeństwa Karola I z Henriettą-Marią. W wyniku
tego król i Buckingham znaleźli się w jednym obozie z Lud­
wikiem XIII i jego wszechwładnym ministrem, kardynałem
Richelieu. Sojusz ten, skierowany przeciwko francuskim
hugonotom, wywołał silne oburzenie w kraju. Pod naciskiem
opinii publicznej rząd wycofał się z kampanii przeciwko
hugonotom. W odpowiedzi Francja zawarła w 1627 r. traktat
z Hiszpanią i wkrótce Anglia znalazła się w stanie wojny
z obydwoma krajami. W rezultacie Anglia udzieliła pomocy
oblężonej przez wojska francuskie twierdzy hugonotów La
Rochelle. Operacja morska mająca odblokować La Rochelle,
osobiście przygotowana i dowodzona przez księcia Bucking­
ham, była źle zorganizowana i nie przyniosła powodzenia.
Buckingham musiał się wycofać, a osamotniona La Rochelle
Została zdobyta przez wojska kardynała Richelieu jesienią
1628 roku. Rząd angielski skompromitował się i w kwietniu
1629 r. został zmuszony do zawarcia pokoju z Francją.
W latach późniejszych stosunki angielsko-francuskie uległy
pewnej poprawie, Francji zależało bowiem na wciągnięciu
Anglii do wojny trzydziestoletniej ( sama przystąpiła do niej
w 1635 roku). Rząd Karola I w obliczu trudności wewnętrz­
nych i narastającej sytuacji rewolucyjnej nie był jednak
zainteresowany angażowaniem się w wielką wojnę europejsku.
Dyplomacja angielska prowadziła w tym czasie politykę
ustępstw i bierności wobec krajów rywalizujących z Anglia,
co wpływało hamująco na ekspansję kolonialną burżuazji
angielskiej. Rządy innych krajów o wiele energiczniej dbały
o swoje interesy międzynarodowe, spychając Anglię na dalszy
plan. Wywoływało to ostrą opozycję burżuazji angielskiej
i prokapitalistycznej gentry, niezadowolonych i oburzonych
niekonsekwencją i bezsilnością rządowej polityki zagranicznej,
ograniczającej udział przedsiębiorców angielskich w podziale
zysków z kolonii. W zaciekłej walce o posiadłości kolonialne
i rynki zbytu, jaką toczyły pomiędzy sobą największe potęgi
europejskie w pierwszej połowie XVII w., Anglia pierwszych
Stuartów pozostawała daleko w tyle.
REWOLUCJA ANGIELSKA

„Królu, pozwól nam korzystać z naszych swobód,


niczego więcej nie chcemy, jak tylko tego,
byś pozwolił nam z nich korzystać!”
(anonimowy londyńczyk, styczeń 1642)

OGÓLNE PRZESŁANKI REWOLUCJI ANGIELSKIEJ

Historia dowodzi, że najwyższym etapem feudalizmu jest


monarchia absolutna. Najlepszym tego przykładem są Francja
i Hiszpania, gdzie absolutyzm osiągnął najwyższy stopień
roz,woju, doprowadzając przejściowo do umocnienia potęgi
państwa. Zupełnie inny charakter miał rozwój Anglii. W kraju
tym przemiany społeczno-gospodarcze w końcu XVI i na
początku XVII w. poszły w kierunku rozwoju społeczeństwa
burżuazyjnego i gospodarki kapitalistycznej. W przeciwień-
stwie do Francji i Hiszpanii, gdzie przemiany dokonywały się
W drodze pokojowej ewolucji, w Anglii miały one charakter
rewolucyjny. Ich wynikiem była rewolucja angielska, która
W latach 1640-1660 wstrząsnęła krajem, kończąc absolutys-
tyczne rządy Stuartów i doprowadzając przejściowo do lik­
widacji monarchii angielskiej.
Gwałtowne przeobrażenia ekonomiczne w Anglii XVI
i XVII w., zmierzające do gospodarki kapitalistycznej, nie
mieściły się w istniejącym systemie feudalnym, powodując
konieczność zmian ustrojowych. Rozkład feudalizmu utorował
drogę nowemu ustrojowi, w którym dominującą rolę odgrywały
nowa szlachta i burżuazja, które nie chciały się już godzić
z absolutyzmem królewskim. Podłożem rewolucji stał się
zatem konflikt pomiędzy dążącymi do swobody gospodarczej
nowymi klasami społecznymi a Koroną, opierającą swoje
rządy na konserwatywnych kołach episkopatu anglikańskiego,
arystokracji i starej szlachty, zainteresowanych w utrzymaniu
feudalnych stosunków społecznych, politycznych i religijnych.
Główną siłą napędową rewolucji angielskiej była ta część
wielkich i drobnych feudałów, którzy zdołali przystosować się do
nowych warunków, oraz niezbyt liczne jeszcze, ale szybko
rozwijające się kupiectwo i burżuazja miejska. Ulegając prze­
kształceniom burżuazyjnym gentry porzuciła dawne sposoby
gospodarowania i zajęła się handlem, produkcją przemysłową
i wielką hodowlą. Przeobrażenia te dokonywały się najszybciej
tam, gdzie organizowano produkcję na dużą skalę, ukierunkowa­
ną na zyski z handlu i eksportu. W pierwszej połowie XVII w.
nowa szlachta przybrała na znaczeniu, uzupełniając swoje
szeregi nobilitowanymi przedstawicielami burżuazji, wzbogaco­
nymi kupcami, żeglarzami, a nawet korsarzami i handlarzami
niewolników, którzy chętnie lokowali swoje kapitały w ziemi,
zapewniając sobie w ten sposób wyższą pozycję społeczną.
Pozostała część szlachty żyła po staremu, opierając swój
byt na dochodach z renty feudalnej i kultywując stary
średniowieczny sposób życia. Jej trzon stanowiła arystokracja
feudalna wyrosła w okresie panowania Tudorów i pierwszych
Stuartów (stara arystokracja rodowa prawie w całości wyginęła
podczas Wojny Dwóch Róż w latach 1455-1485 i pod
rządami Tudorów zwalczających niezależność możnowład-
ców). Zawdzięczając swoją pozycję Koronie broniła ona
absolutyzmu i była zainteresowana w umacnianiu niekon­
trolowanej władzy królewskiej. Pretensje nowej szlachty
i burżuazji do sprawowania kontroli nad polityką dworu
uważała za zamach na „najświętsze prawa króla”. Rozłam,
jaki nastąpił wśród klasy panującej, przyczynił się do ak-
tywizacji nowych sił społecznych, które rozpoczęły walkę
o swoje prawa i wolności, wykorzystując do tego celu
odwieczną instytucję parlamentu.
Jeszcze w XVI w., za panowania Tudorów, parlament był
najmocniejszą ostoją monarchii. Popierał ich w walce z samo-
wolą możnowładców i w wysiłkach mających na celu uchro-
nienie kraju przed anarchią. Stanął murem za Henrykiem VIII
i Elżbietą I w ich zwycięskiej walce z papiestwem, między-
narodowym Kościołem katolickim i najbliższym sprzymierzen­
cem papiestwa — imperium hiszpańskim.
Dynastia Tudorów, panująca od końca XV do początku
XVII w., prowadziła na ogół politykę sprzyjającą powstawaniu
stosunków kapitalistycznych w Anglii. Henryk VIII i jego
córka Elżbieta I umiejętnie sterowali rozwojem nowej szlachty
i burżuazji, które stały się bazą społeczną dynastii i główną
podporą jej względnej potęgi. Działo się tak mimo to, że
właśnie za Tudorów ukształtował się angielski absolutyzm.
Podobnie jak w innych krajach absolutyzm odgrywał
W Anglii początkowo rolę postępową. Przyczynił się do
scentralizowania państwa po chaosie długotrwałej wojny
domowej Białej i Czerwonej Róży, osłabienia resztek zacofanej
arystokracji feudalnej i umocnienia elementów burżuazyjnych.
Władzę Tudorów wzmocniło także oderwanie Kościoła an­
gielskiego od Rzymu za panowania Henryka VIII i utworzenie
narodowego Kościoła anglikańskiego. Skutkiem zerwania
z Rzymem było zaprzestanie wnoszenia licznych opłat na
rzecz papiestwa oraz konfiskata wielkich majątków kościelnych
i ziem klasztornych, które w znacznej części dostały się
później w ręce gentry i burżuazji. Jednocześnie Tudorowie,
dążąc do wzmocnienia swojej potęgi politycznej i finansowej,
popierali rozwój przemysłu, handlu i żeglugi, prowadząc
zdecydowaną walkę z zagranicznymi konkurentami. Jej wyra­
zem była m.in. długotrwała wojna z Hiszpanią, zakończona
rozgromieniem w 1588 r. Niezwyciężonej Armady płynącej
na podbój Anglii.
Jest rzeczą charakterystyczną, że nawet w czasach absolutysty-
cznych rządów Tudorów i wzrostu autorytetu monarchii (szcze­
gólnie za panowania Henryka VIII) w Anglii nadal istniał
parlament1. W XVI w. parlament nie tylko kontynuował
działalność, ale nawet rozszerzył kompetencje i umocnił swoją
pozycję. Stało się to możliwe dzięki swoistemu sojuszowi dworu
z tymi warstwami społeczeństwa angielskiego, którym za
Tudorów dobrze się powodziło. W tej sytuacji Korona znajdowa­
ła oparcie w parlamencie, gdzie większość w Izbie Gmin
stanowili przedstawiciele nowej szlachty, wzbogaconej dzięki
rozwojowi kapitalizmu (w dużej mierze reprezentowali oni także
interesy burżuazji). Ponieważ parlament stanowił silne oparcie
dla władcy i był posłusznym narzędziem w jego rękach, nie
przeciwstawiał się on rozszerzaniu jego kompetencji. Z czasem
w gestii parlamentu znalazła się nie tylko polityka podatkowa
państwa, ale i sprawy z dziedziny ustawodawstwa społecznego,
ustroju Kościoła i regulacje dotyczące religii.
Pomimo zgodnego współistnienia Korony i parlamentu za
Tudorów władza królewska zachowała wszystkie typowe cechy
feudalne. Król nadal pozostawał najwyższym zwierzchnikiem
stanu szlacheckiego i był największym w kraju feudalnym
właścicielem ziemskim. Inni właściciele wciąż byli traktowani
jako jego wasale. Już pod koniec panowania Tudorów dały się
jednak zauważyć pierwsze rozdźwięki pomiędzy dworem
a parlamentem, który na początku XVII w. stanął wyraźnie
w opozycji do króla.
Rządy Tudorów, początkowo odpowiadające interesom
gentry i burżuazji, w miarę jak klasy te rosły w siłę i uświa­
damiały sobie własne interesy, zaczęły wywoływać ich krytykę.
Konflikty między Izbą Gmin a królem nasiliły się zwłaszcza
w ostatnich latach panowania Elżbiety I. Dotyczyło to m.in.

1 Parlament angielski wykształcił się w XIII w. z rady królewskiej. Od

drugiej połowy XIV w. ustalił się istniejący do dziś podział na wyższą Izbę
Lordów (House of Lords), w której zasiadają parowie dziedziczni i dożywotni,
których liczba jest nie określona, oraz niższą Izbę Gmin (House of Commons),
w której zasiadają wybieralni przedstawiciele hrabstw i miast.
sprawy następstwa tronu, stosunku rządu do katolików i pury-
tanów, ustalania subsydiów parlamentarnych, a szczególnie
sprzedaży monopoli handlowo-przemysłowych. Oprócz tego
parlament protestował wielokrotnie przeciwko ingerencji rządu
w wybory parlamentarne i żądał unieważnienia mandatów
uzyskanych przez posłów będących jawnymi marionetkami
w rękach stronnictwa dworskiego.
Opozycja przeciwko absolutystycznym rządom Tudorów
przybrała pod koniec XVI w. formę religijną. W kraju zaczął
się rozwijać nowy ruch społeczno-religijny, zwany purytaniz-
mem2. Purytanami nazywano w Anglii protestantów, zwolen­
ników kalwinizmu, niezadowolonych z wyników reformy
religijnej przeprowadzonej w połowie XVI stulecia. Purytanie
uważali, że miała ona charakter połowiczny, a Kościół
anglikański zatrzymał się w połowie drogi między katolicyz­
mem a protestantyzmem. Krytykowali na wpół papieski
charakter episkopatu anglikańskiego i jego zależność od dworu,
decydującego o obsadzie stanowisk biskupich. Ponadto wy­
stęp o w al i przeciwko zachowaniu znacznej części kościelnej
własności ziemskiej i występowaniu licznych elementów
katolicyzmu w kulcie i obrzędach religijnych.
Purytanizm formułował nie tylko żądania przebudowy
organizacji kościelnej i dostosowania jej do burżuazyjnej
formy rozwoju kraju, ale wyrażał także nowy światopogląd
i określone dążenia polityczne epoki wczesnego kapitalizmu.
Potępiał stary, feudalny sposób życia w ,,lenistwie, zbytku,
wyuzdaniu i zepsuciu moralnym”, przeciwstawiając mu kult
życia bogobojnego, pracowitości, dyscypliny, umiarkowania
i gromadzenia bogactw.
Purytanizm nie był ruchem jednolitym. Już pod koniec XVI w.
podzielił się na tle stosunku do form nowej organizacji
kościelnej na kilka odrębnych nurtów. Najbogatsza część
purytanów, głównie przedstawiciele bogatego mieszczaństwa
i najzamożniejszej części gentry, utworzyła umiarkowany
2 Nazwa pochodzi od łacińskiego słowa purus (ang. Pure), czyli „czysty”,

gdyż purytanie chcieli „oczyścić” religię w Anglii z pozostałości katolicyzmu.


odłam zwany prezbiterianizmem (nazwa pochodzi od przez-
biterów — świeckich przywódców, którzy wraz z pastorami
kierowali sprawami gmin wyznaniowych). Prezbiteriańska
struktura kościelna miała ściśle scentralizowany charakter na
wzór kalwiński, a jej zwolennicy dążyli do uniezależnienia
Kościoła od władzy państwowej i stworzenia jednolitej formy
kultu religijnego.
Bardziej radykalny odłam purytanizmu reprezentowali
independenci (niezależni), którzy głosili hasło pełnej swobody
religijnej oraz całkowitą autonomię i niezależność każdej
gminy wyznaniowej od władzy zwierzchniej, zarówno świec­
kiej, jak i kościelnej. W przeciwieństwie do scentralizo­
wanego Kościoła prezbiteriańskiego independentyzm był
bardzo rozdrobniony i dzielił się na wiele mniejszych
sekt. Tworzyli je głównie przedstawiciele średniej i drobnej
burżuazji miejskiej, uboższa część nowej szlachty i część
chłopstwa, zwłaszcza ze wschodnich hrabstw Anglii. Duży
procent członków najbardziej radykalnych sekt indepen-
denckich stanowiła biedota miejska.
Chociaż purytanizm nigdy nie stał się religią większości
mieszkańców Anglii (nawet podczas rewolucji 1640-1660
ogromna część ludności pozostała wierna Kościołowi ang­
likańskiemu, a na północy nie brakowało również katolików),
osiągnął poważne wpływy w społeczeństwie. W dobie pierw­
szych Stuartów purytanie stanowili najlepiej zorganizowaną
i najbardziej zdyscyplinowaną część społeczeństwa, reprezen­
tującą interesy wczesnego kapitalizmu. Byli głosicielami nowej
moralności burżuazyjnej i twórcami nowych religijno-poli-
tycznych form organizacji, które pomagały zwolennikom
kapitalizmu w prowadzeniu walki z absolutyzmem królewskim.
Nic dziwnego więc, że rewolucję angielską często określa się
mianem „rewolucji purytańskiej”.
Pod koniec panowania Elżbiety I na purytanów zaczęły
spadać liczne represje rządowe. Dotyczyło to szczególnie
członków najbardziej radykalnych sekt independenckich. Wielu
z nich musiało emigrować z kraju, głównie do Holandii, gdzie
nawiązywali kontakty z sektami protestantów holenderskich
i niemieckich. Część emigrantów wracała później do Anglii,
gdzie kontynuowali działalność opozycyjną. Po wstąpieniu na
tron Jakuba I purytanie bardzo szybko stali się obiektem
nienawiści króla, wynikającej z jego feudalno-absolutystycz-
nych poglądów. „Purytanie — oznajmił król na posiedzeniu
parlamentu w 1603 roku — różnią się od nas nie tyle
sprawami religii, ile bałamutnym pojęciem polityki i równości;
stale bowiem są niezadowoleni z istniejącego rządu i niechętnie
znoszą wszelką władzę nad sobą, toteż sekt ich nie można
tolerować w dobrze rządzonym państwie”3. W 1604 r. Jakub I
publicznie zagroził, że wygna wszystkich purytanów ze
swojego królestwa i wydał proklamację surowo zakazującą
działalności jakichkolwiek sekt i organizacji kościelnych poza
państwowym Kościołem anglikańskim.
Purytanizm, choć nie zdobył sobie masowej popularności
W Anglii, uzyskał jednak silne wpływy w parlamencie.
Pojawiło się w nim wiele osób, które nie tylko domagały się
przeprowadzenia reformy Kościoła anglikańskiego w duchu
umiarkowanie purytańskim, ale każdorazowo przy zbieraniu
się nowego parlamentu dokonywały krytyki rządów Jakuba I.
Zadecydowała o tym przede wszystkim zmiana dotychczasowej
polityki zagranicznej króla oraz kłopoty finansowe rządu
i Jego zabiegi o napełnienie skarbu bez zgody parlamentu.
Jakub I nieraz twierdził, że słabość jego polityki za­
granicznej wynika z braku pieniędzy, „podczas gdy gentry
i burżuazja wyraźnie się bogacą”. Było w tym sporo racji.
Większość regularnych dochodów Korony pochodziła z renty
feudalnej z posiadłości królewskich. Ponieważ opłaty ścią­
gane z królewszczyzn miały ściśle określoną wysokość,
upadek wartości pieniądza od końca XVI w. stale obniżał
realną wartość dochodów królewskich. Było to jednym z naj­
większych problemów dworu, który stawał się coraz bardziej
zależny od subsydiów parlamentarnych. Sytuację tę starały
3 Z. Wójcik, Historia Powszechna XVI—XVII wieku, Wydawnictwo

Naukowe PWN, Warszawa 1996, s. 420.


się wykorzystać gentry i burżuazja, jeszcze do niedawna
wierni sojusznicy i pokorni poddani Korony. Za każdym
razem, kiedy zbierał się nowy parlament, prowadzona była
krytyka polityki finansowej, religijnej i zagranicznej króla..
Ustępstwa finansowe wobec rządu Jakuba I, któremu klasy
posiadające pieniądze coraz mniej ufały, opozycja starała się
uzależnić od większego wpływu na sprawy państwa.

GENEZA KONFLIKTU KAROLA I Z PARLAMENTEM

Wystąpienia opozycji parlamentarnej stały się jeszcze


bardziej gwałtowne po objęciu tronu przez Karola I. Pierwszy
parlament Karola I, który zebrał się w czerwcu 1625 r., był
wyraźnie niezadowolony ze sposobu sprawowania rządów
przez nowego władcę. Karol, który po ślubie z Henriettą-Marią
usiłował wciągnąć Ludwika XIII do wojny przeciwko Hiszpanii
i wspólnie z Francją udzielić zbrojnej pomocy swemu szwag­
rowi, Fryderykowi V, nawet nie raczył ujawnić parlamentowi
celów swojej polityki zagranicznej. Nie tylko nie wymienił
wroga, przeciwko któremu chciał prowadzić wojnę, ale i nie
określił wysokości środków finansowych, jakich potrzebował
na potrzeby wojenne. Co więcej, ukrył przed opinią publiczną
fakt, że w tajnym protokole do traktatu z Francją zobowiązał
się do tolerancji religijnej wobec angielskich katolików (tzw.
rekuzantów).
W odpowiedzi parlament ograniczył subsydia królewskie
i uchwalił należne Karolowi dochody z tonnage and poundage
tylko na rok, zamiast, jak nakazywała tradycja, na cały okres
panowania króla. Następnie ustami jednego z przywódców
opozycji, byłego dowódcy lokalnej floty z Kornwalii, sir
Johna Elliota (1592-1632), przeprowadził ostrą krytykę rzą­
dowego kierownictwa armią i flotą w wojnie z Hiszpanią.
Oskarżył też księcia Buckingham o korupcję i popieranie
piratów grabiących wybrzeża południowej Anglii. Za wydo­
bycie na jaw faktów kompromitujących Buckinghama i wska­
zujących no to, że nieumiejętne kierownictwo jest główną
przyczyną angielskich niepowodzeń w wojnie, król kazał
aresztować Elliota i w sierpniu 1625 r. rozwiązał parlament.
Po rozwiązaniu parlamentu Karol I zdołał za pomocą
nowych podatków zebrać odpowiednie fundusze i przy pomocy
Buckinghama zorganizował przeciwko flocie hiszpańskiej
8 tysięczną ekspedycję morsko-lądową pod dowództwem
Wicehrabiego Edwarda Cecila. 6 października 1625 r. źle
przygotowane, niezdyscyplinowane i upojone hiszpańskim
winem angielskie oddziały ekspedycyjne poniosły sromotną
klęskę na przedpolach Kadyksu. „Byli tak pijani, że w życiu
nie widziałem takiej chałastry” — podsumował zachowanie
wojska podczas wyprawy do Hiszpanii jeden z angielskich
dowódców 4.
W kwietniu 1626 r. wybuchła wojna z Francją. Ponieważ
przygotowania wojenne wymagały ogromnych środków fi-
nansowych, Karol I zdecydował się na zwołanie swojego
drugiego parlamentu. Ten jednak uzależnił przyznanie fun­
duszy od wniesienia formalnego oskarżenia przeciwko księciu
Buckingham i likwidacji nadużyć w aparacie rządzenia.
Monarcha, broniąc swojego faworyta, wdał się w kon_
sytuacyjny spór z parlamentem wyjaśniając, że Izba Gmin
nie ma prawa pociągania do odpowiedzialności królewskich
ministrów, a zwoływanie, czas trwania i rozwiązywanie
sesji parlamentu zależą wyłącznie od woli króla. Gdy
mimo to Izba Gmin powtórzyła swoje żądanie osądzenia
Buckinghama (był wtedy Wielkim Lordem Admiralicji
i głównym doradcą króla w polityce zagranicznej), Karol
rozwiązał 15 czerwca 1626 r. parlament. Jednocześnie
król wydał proklamację potwierdzającą niezależność władzy
królewskiej od parlamentu i stwierdzającą, że monarcha
odpowiada za swoje czyny tylko przed Bogiem.
Niepowodzenia wojenne w 1627 r., klęska ekspedycji
Buckinghama wysłanej na pomoc hugonotom w La Rochelle
i całkowity upadek finansów rządu zmusiły Karola I do
4 C. B a r n e t, Britain and Her Army 1509-1970, Allen Lane The Pengiun
Press, London 1970, s. 62.
zwołania w marcu 1628 r. rozpędzonego wcześniej parlamentu
i zwolnienia jego aresztowanych członków. Trzeci parlament
Karola okazał się jeszcze bardziej opozycyjny wobec rządu,
wybrano bowiem do niego wielu posłów, którzy mieli za sobą
pobyt w więzieniu za odmowę płacenia podatków. W kierow­
nictwie opozycjonistów, oprócz Elliota, znaleźli się Edward
Coke, wybitny prawnik i główny sędzia królestwa, Thomas
Wentworth, przywódca gentry z Yorkshire oraz John Pym
i John Hampden, reprezentujący interesy nowej szlachty ze
środkowej i wschodniej Anglii. Jednym z członków frakcji
opozycyjnej, zbyt mało znanym jeszcze, żeby aspirować do
przywództwa, był poseł z hrabstwa Huntington, Oliver Crom­
well, bliski krewny Hampdena.
Parlament rozpoczął obrady 17 marca. Zaczęło się od
skrytykowania wyprawy do La Rochelle, którą określono jako
„młodzieńczą i nierozważną eskapadę króla Anglii”5. Karolowi
zarzucono również, że nie podjął dochodzenia mającego
wyjaśnić przyczyny katastrofy (z 8000 żołnierzy i marynarzy
angielskich spod La Rochelle powróciło do kraju tylko 3000).
W czasie debaty posłowie gorąco przestrzegali przed grożącym
Anglii niebezpieczeństwem despotyzmu i papizmu, nie szczę­
dzili też skarg na wprowadzone ostatnio przez rząd przymu­
sowe pożyczki i aresztowania wśród tych, którzy odmawiali
ich płacenia.
Król, występując na forum parlamentu z żądaniem przy­
znania nowych funduszy (jak zwykle nie sprecyzował ani
wysokości żądanych sum, ani celów, na które chciał je
przeznaczyć), przestrzegł członków Izby Gmin: „Jeśli nie
dopełnicie swoich obowiązków w normalny sposób, użyję
innych środków”. Na koniec zaś oświadczył prowokacyjnie:
„Nie traktujcie moich słów jako groźby, gdyż gardzę strasze­
niem ludzi, którzy nie są mi równi”6. Większość Izby Gmin
przyjęła słowa króla z oburzeniem. Obie izby zgodnie uzależ­
niły zgodę na uchwalenie nowych podatków od gwarancji

5 A s h 1 e y, op. cit., s. 4.
6 Ibidem, s. 6.
poszanowania praw osobistych i majątkowych oraz uznania
przez króla uprawnień parlamentu.
Żądania te sformułowano w dokumencie zwanym „Petycją
o prawa” (Petition of Rights), który przedstawiono królowi
1 czerwca 1628 roku. W petycji tej parlament wypowiedział
się przeciwko nakładaniu bez jego zgody podatków i przymu-
sowych pożyczek, bezprawnym aresztowaniom i działalności
sądów wojskowych orzekających wyroki wobec osób cywil-
nych oraz przymusowi kwaterowania wojsk w domach prywat­
nych. Autorzy petycji powoływali się przy tym na Wielką
Kartę Wolności z 1215 r., która przewidywała, że żaden
poddany nie mógł być uwięziony i pozbawiony majątku bez
prawomocnego wyroku sądu oraz na tradycję, zgodnie z którą
od czasów króla Edwarda I (1272-1307) żaden podatek nie
był nakładany bez zgody parlamentu.
Początkowo król zwlekał z wyrażeniem zgody na te żądania,
chcąc jednak uzyskać od parlamentu potrzebne pieniądze
musiał się na nie ostatecznie zgodzić. Niedługo potem wdał
się jednak z Izbą Gmin w spór o interpretację petycji i zaczął
pobierać podatki, które parlament uznał za bezprawne (chodziło
o tonnage and poundage, które parlament przyznał Karolowi
na początku jego panowania, ale tylko na okres roku).
Parlament dopatrzył się w tym inspiracji Buckinghama i znowu
zaczął domagać się postawienia go przed sądem. W tej
sytuacji król pośpiesznie zamknął sesję parlamentu na okres
lata i wspólnie z Buckinghamem rozpoczął przygotowania do
nowej wyprawy pod La Rochelle. Dwa miesiące później, 23
sierpnia 1628 r., książę został zasztyletowany w Portsmouth
przez purytańskiego oficera, Johna Feltona. W ten sposób
Karol utracił swego kozła ofiarnego.
Nowa sesja parlamentu, która rozpoczęła się w styczniu
1629 r., nie przyniosła uspokojenia sytuacji. Opozycja ostro
zaprotestowała przeciwko łamaniu przez króla „Petycji o pra­
wa” (król nadal zbierał tonnage and poundage), co opozycja
uznała za niezgodne z zobowiązaniami wynikającymi z pety­
cji). Skrytykowano także kościelną politykę rządu, uważając,
że kieruje się ona coraz bardziej w stronę katolicyzmu
(szczególne oburzenie wywoływały wpływy królowej Hen-
rietty-Marii na dworze, znaczna liczba katolików wśród
dworzan Karola I i przyznanie ambasadorom państw katolic-
kich prawa do posiadania prywatnych kaplic, do których
uczęszczali także angielscy rekuzanci). Purytańsko nastawiona
Izba Gmin dopatrywała się w tym ograniczenia wolności
religijnej i wyjątkowego wzrostu wpływów papizmu („papis-
towski spisek na dworze”). Specjalnie wyłoniona przez Izbę
Gmin podkomisja parlamentarna natychmiast zażądała wpro-
wadzenia w życie wszystkich ustaw antykatolickich, spalenia
ksiąg głoszących odstępstwa od oficjalnej doktryny kościelnej
i ukarania autorów „papistowskich innowacji w religii”.
2 marca 1629 r. Karol I, rozczarowany odmową zalegalizo­
wania przez Izbę Gmin pobierania tonnage and poundage
i krytyką jego polityki w sprawach Kościoła, zdecydował się
rozwiązać i ten parlament. W odpowiedzi Izba Gmin wydała
trzy rezolucje opracowane przez Elliota, nawołujące ludność
do niepłacenia „bezprawnych” podatków i walki z papizmem
oraz uznające za „śmiertelnego wroga państwa każdego, kto
się temu sprzeciwia”. Poirytowany król kazał aresztować
jedenastu przywódców opozycji parlamentarnej (autor rezolu­
cji, Elliot, zmarł po kilku latach pobytu w więzieniu w Tower
na gruźlicę nie odzyskawszy wolności).
Deklaracja Izby Gmin, przyjęta z sympatią przez znaczną
część kupiectwa, gentry, yeomanów i wolnych dzierżawców,
była w praktyce pierwszym krokiem do rewolucji. Ponieważ
nawoływała wyraźnie do wypowiedzenia posłuszeństwa kró­
lowi, Karol I postanowił przejąć inicjatywę. Zdecydował nie
zwoływać więcej parlamentu i rządzić bez niego. W ten
sposób rozpoczął się jedenastoletni okres osobistych rządów
królewskich (1629-1640), nazywany często „jedenastoletnią
tyranią”.
W rzeczywistości sposób rządzenia Karola I bez parlamentu,
choć nosił wszystkie cechy absolutyzmu, nie był wcale tyranią.
Król powrócił do rządów, jakie sprawowali jego poprzednicy.
W realizacji dzieła umacniania władzy królewskiej pomagali
mu dwaj zaufani ministrowie, arcybiskup William Laud
1573 - l645) i Thomas Wentworth (1593-1641), dawny opo-
zycjonista, który po śmierci Buckinghama przeszedł na stronę
dworu i stał się nowym faworytem króla.
Domeną Lauda była polityka finansowa i kościelna. To on
doradzał Karolowi I nakładanie nowych podatków i pomagał
je ściągać. Jednocześnie z całą energią przystąpił do wzmoc-
nienia organizacji anglikanizmu, w celu uczynienia go silnym
i sprawnym narzędziem w rękach absolutyzmu królewskiego,
na wzór Kościoła katolickiego. Z kolei Wentworth (od 1640 r.
lord Strafford) doradzał Karolowi w sprawach sądownictwa
i wojska. Po przejściu na służbę królewską mianowany został
najpierw prezesem Rady Północy (the Council of the North),
głównej instytucji sądowniczej dla północnej części Anglii,
a w 1633 r. lordem-namiestnikiem Irlandii (Lord-Lieutenant
of Ireland). W ciągu siedmiu lat kolonizacji Irlandii Wentworth
wyróżnił się okrucieństwem i bezwzględnością wobec miejsco­
wej ludności. Swoją politykę realizował przy pomocy silnej
armii regularnej (złożonej głównie z katolików), która formal­
nie przeznaczona była do zdławienia oporu Irlandczyków,
w rzeczywistości jednak stać się miała głównym oparciem dla
absolutnych rządów Karola w Anglii. W listach do króla
Wentworth wyraźnie pisał, że w razie potrzeby jego żołnierze
łatwo będą mogli zdusić każdą opozycję w kraju.
Na razie jednak armia Wentwortha była Karolowi niepo-
trzebna. Po aresztowaniu przywódców parlamentu i przeciąg­
nięciu na swoją stronę części niezadowolonych opozycja
została rozbita i zepchnięta do podziemia. Do spacyfikownia
nastrojów przyczyniło się także zawarcie pokoju z Francją
(1629) i Hiszpanią (1630), co uwolniło skarb państwa od
ogromnych kosztów wojennych. Zakończenie wojny oznaczało
także prosperitę dla handlu zagranicznego.
Po wycofaniu się Anglii z awantur wojennych na kontynen­
cie nastąpiło kilkuletnie ożywienie gospodarcze. Szczególne
korzyści wyniosła Anglia z handlu z Hiszpanią. Armatorzy
angielscy na bardzo korzystnych warunkach przewozili ładunki
hiszpańskie do Flandrii i hiszpańskich posiadłości w Niderlan-
dach, porty angielskie otwarto dla statków hiszpańskich
a flota wojenna niejednokrotnie konwojowała hiszpańskie
transporty w kanale La Manche. W zamian za to Hiszpanie
płacili złotem i srebrem. W tej sytuacji kupcy i szlachta
zajmująca się handlem godzili się na płacenie podatków
(zaakceptowali nawet regularne płacenie tonnage and poun-
dage, choć z ich punktu widzenia były one wciąż nielegalne),
byleby nie przeszkadzać chwilowemu ożywieniu handlowemu,
Oczywiście boom handlowy oznaczał także wzrost dochodów
królewskich z ceł. Do końca 1635 r. dochody Korony
powiększyły się na tyle, że roczny deficyt skarbu państwa
zmniejszył się do 20 000 funtów szterlingów. Mimo to dług
państwowy w 1635 r. wzrósł do 1 173 000 funtów.
System rządów osobistych Karola I zaczął załamywać się
po nasileniu przez rząd polityki fiskalnej w połowie lat
trzydziestych. Nowe podatki i wysokie grzywny pieniężne,
które dotknęły przede wszystkim gentry, Zespoliły na nowo
członków dawnej opozycji parlamentarnej. Punktem zwrotnym
stała się sprawa jednego z przywódców rozpędzonego par­
lamentu, Johna Hampdena, bogatego przedstawiciela nowej
szlachty z hrabstwa Buckinghamshire. W 1637 r. odmówił on
zapłacenia należnej „daniny okrętowej” i wytoczył rządowi
proces o nielegalne ściąganie tej daniny. Wprawdzie sąd
królewski wydał wyrok niekorzystny dla Hampdena (więk­
szością zaledwie dwóch głosów: 7 do 5), ale sprawa nabrała
rozgłosu i spowodowała nasilenie się fali biernego oporu
przeciwko polityce podatkowej rządu. Odtąd coraz częściej
odmawiano płacenia podatków, i to nie tylko wśród szlachty
i burżuazji. Do grona niezadowolonych dołączyły także
szerokie masy yeomantry, średnio zamożnych farmerów,
a nawet warstw biedniejszych, które skarżyły się, że „żeby
zapłacić podatki, muszą sprzedawać ostatnią koszulę”.
Opozycja podatkowa nasiliła nastroje rewolucyjne, choć
wypadki otwartej walki z absolutyzmem królewskim były
rzadkie. Mimo powszechnego niezadowolenia społeczeństwo
angielskie nie było jeszcze gotowe do wystąpienia przeciwko
królowi. Potrzebna była iskra, która spowodowałaby wybuch
rebelii, Zupełnie niespodziewanie bodźcem do rewolucji
w Angli stało się powstanie w Szkocji, które wybuchło latem
1637 r, i pociągnęło za sobą wojnę Karola I ze Szkotami.

Powstanie w szkocji i wojny szkockie 1638-1640

23 lipca 1637 r. podczas porannej mszy w katedrze St.


Giles w Edynburgu „licznie zebrane pospólstwo” zakłóciło
przebieg nabożeństwa, a następnie obrzuciło kamieniami
celebrujących uroczystość księży, zmuszając ich do ucieczki
z kościoła. W ten sposób radykalna frakcja szkockich protes-
tantów zaprotestowała przeciwko wprowadzeniu na rozkaz
Karola I nowego zanglicyzowanego modlitewnika (Prayer
book) i próbie narzucenia szkockiemu Kościołowi prezbiteriań-
skiemu (Kirk) ujednoliconej formy liturgii na wzór angielski.
Chociaż na pierwszy rzut oka wyglądało, że bunt w Szkocji
był nagłą i spontaniczną eksplozją, w rzeczywistości jego
przyczyny miały bardziej złożony i długotrwały charakter.
Szkocja w XVII w. była samodzielnym królestwem, połą-
czonym z Anglią unią personalną od czasu wstąpienia na tron
angielski Jakuba I. Dzieliła się na północną Szkocję Górną
Highlands) i południową Szkocję Dolną {Lowlands). Część
północna była krainą zacofaną, w której nadal panowały
stosunki ustroju na wpół feudalnego, na wpół rodowego,
Ludność Szkocji Górnej pozostawała wierna tradycji celtyckiej.
Tworzyła ona wspólnoty rodowe (klany) i zajmowała się
głównie hodowlą i łowiectwem. Szkocja Dolna była bardziej
rozwinięta i widoczne były w niej wpływy angielskie. W części
południowej znajdowało się wiele miast, dość dobrze roz-
winięty był też handel i rzemiosło, a ludność wiejska zaj-
mowała się nie tylko hodowlą, ale i uprawą roli. Na ogół
jednak był to kraj biedny, w którym znaczna część ludności
cierpiała niedostatek. Wielu Szkotów, zwłaszcza pochodzących
z bitnych klanów górskich (Highlanders), emigrowało za
granicę i zaciągało się w charakterze żołnierzy najemnych
w innych krajach europejskich.
W okresie reformacji dominującą pozycję w Szkocji zdobyła
sobie religia protestancka, w czym duży udział mieli stronnicy
Anglii zwalczający wpływy katolicyzmu. Szlachta szkocki
chętnie przyjmowała kalwinizm (w formie prezbiterianizmu)
nie tylko ze względów religijnych, ale także z powodu
niechęci do katolickiego duchowieństwa, które miało w Szkocji
liczne dobra i duże przywileje. W wyniku sekularyzacji ziem
kościelnych znaczna ich część znalazła się w rękach szkockiej
szlachty. Osłabiło to i tak niezbyt mocną pozycję królewskiej
dynastii Stuartów, którzy zostali podporządkowani woli potęż­
nych feudałów szkockich i ich wasali. Zwycięstwo reformacji
w Szkocji było jednocześnie dużym sukcesem politycznym
Anglii, która zapewniła tu sobie znaczne wpływy.
Jakub I, zarówno przed objęciem tronu Anglii, jak i potem,
nie rezygnował z prób wprowadzenia w Szkocji absolutyzmu,
Umiejętnie wykorzystując niechęć północnych klanów górskich
do arystokracji z południa i antagonizmy między szlachty
a duchowieństwem, narzucił Szkocji Kościół episkopalny
i wzmocnił rolę biskupów (w myśl zasady: No bishop, no king
„Nie ma króla bez biskupa”, która podkreślała rolę hierarchii
kościelnej jako fundamentu władzy królewskiej).
Karol I kontynuował politykę wzmacniania wpływów ang-
likanizmu w Szkocji, brakowało mu jednak przezorności
i politycznego wyczucia ojca. Już na samym początku pano­
wania zniechęcił do siebie szkocką szlachtę wprowadzając
W 1625 r. Akt Unieważnienia (Act of Revocation), przewidu­
jący odebranie szlachcie dóbr kościelnych uzyskanych w wy­
niku konfiskat reformacyjnych po 1542 roku. Sprawa własności
bierni stała się główną przyczyną wrogości szlachty do Karola
i jednym z powodów pierwszej wojny szkockiej (1638-1639),
W obronie swojej niezależności wystąpiła także młoda bur­
żuazja szkocka, obawiająca się zwiększenia wpływów Anglii
i konkurencji kupiectwa angielskiego.
Niezadowolenie z rządów Karola I wzrosło po wizycie
króla w Szkocji w 1633 r. i oficjalnej ceremonii koronacji
dokonanej w Edynburgu. Anglikański rytuał uroczystości,
celebrowanej przez arcybiskupa Lauda, wywołał dawne resen-
tymenty szkockich prezbiterian, na których opierała się istota
reformacji w tym kraju, tj. niechęć do cudzoziemców i niena-
wiść do papizmu.
Krótko po powrocie do Londynu Karol I zadecydował
o konieczności wprowadzenia w Szkocji nowego modlitewnika
na wzór angielski. Jako gorliwy zwolennik ujednolicenia
religii w swojej pasji do porządku i harmonii postanowił, że
jego poddani w obu krajach mają modlić się w taki sam
sposób. Nie był to pomysł nowy, Jakub I bowiem przygotował
podobny projekt już w 1619 roku. Widząc jednak niechęć
Szkotów do zmiany liturgii mądrze wycofał się z niego,
unikając w ten sposób wzrostu opozycji w rodzinnym kraju.
Charakter Karola I czynił go mniej rozważnym i bezkom­
promisowym także w sprawach wiary. Po kilku latach prac
nad modlitewnikiem, prowadzonych pod kierunkiem Lauda
przez biskupów szkockich, w 1637 r. wprowadzono ostatecznie
nakaz odprawiania nabożeństw w Szkocji według nowego
obrządku. Zgodnie ze swoim zwyczajem Karol nie skonsul­
tował sprawy modlitewnika ani z przedstawicielami szkockiego
parlamentu, ani z oficjalnymi władzami Kirku (w gruncie
rzeczy Szkotów nie lubił, a na doradców w sprawach szkockich
dobierał sobie tylko zanglicyzowanych arystokratów). Nie
dziwi zatem fakt, że Szkoci odebrali to jako dowód na
istnienie katolickiego spisku zawiązanego w Londynie w celu
podporządkowania szkockiego Kościoła prezbiteriańskiego
Kościołowi anglikańskiemu. Tym samym zbliżyli się w swoich
opiniach do angielskich purytanów.
W ciągu kilku miesięcy bunt w Szkocji rozszerzył się ze
stolicy na cały kraj. W październiku 1637 r. przybrał już
wszędzie charakter narodowy (poparło go dziewięć dziesiątych
Szkotów). Karol początkowo uznał wydarzenia w Szkocji za
mało istotny spór i „zupełnie niepotrzebną awanturę”. Pod
wpływem arcybiskupa Lauda zignorował ostrzeżenia swoich
wysłanników donoszących mu z Edynburga, że „Szkotów
ogarnęła taka wściekłość, że nie da się już ich uspokoić
pokojowymi środkami”. Dopiero później doszedł do wniosku,
że zamieszki w Szkocji mają na celu osłabienie monarchii
Stuartów, zniszczenie episkopatu i ostateczne pozbawienie
Kościoła jego dóbr i bogactw.
9 lutego 1638 r. król wydał proklamację następujące
treści: „Uważamy, że nasza władza monarsza doznała znacz-
nego uszczerbku, dlatego wszelkie protesty wobec nowego
modlitewnika muszą ustać pod zarzutem zdrady”7. W od­
powiedzi przywódcy powstania sporządzili 19 lutego akt
konfederacji (National Covenant) i zaprzysięgli „walczyć aż
do śmierci przeciwko ostatnim innowacjom nie gwaran­
towanym słowem Boga, wymierzonym przeciwko reformacji
i ustawom Parlamentu oraz zmierzającym do przywrócenia
papizmu i tyranii”8. Z drugiej strony jednak przyrzekli
dochować wierności królowi i zachować jego autorytet, o ile
stanie on w obronie „prawdziwej religii oraz wolności i praw
królestwa Szkocji”. 1 marca akt konfederacji zaprzysięgły
w Edynburgu szlachta i duchowieństwo, następnego dnia
uczynili to mieszczanie. W ciągu kilku tygodni, w atmo­
sferze ogólnonarodowego patriotyzmu i zapału religijnego,
w całym kraju Covenant podpisało kilkaset tysięcy ludzi
pochodzących ze wszystkich stanów. 21 marca wojska
konfederatów zajęły zamek w Edynburgu, a wkrótce potem
zamek w Stirling, skąd można było kontrolować drogę
prowadzącą w góry Szkocji.
Powszechny zryw Szkotów zaskoczył i przeraził króla
i jego doradców. Mimo to Karol I odmówił wycofania
modlitewnika i uznał, że celów konfederacji nie da się
pogodzić z jego autorytetem. Obie strony zaczęły się przygo­
towywać do rozstrzygnięć militarnych.
7 C a r l t o n , op. cit., s . 283.
8 G. D a v i e s , The Early Stuarts 1603-1660, Clarendon Press, Oxford
1959, s. 88.
9 maja parlament szkocki zadecydował o utworzeniu 22-
tysięcznej armii. Na jej czele stanął doświadczony żołnierz
Wojny trzydziestoletniej, generał Alexander Leslie
(1580 -1661), który doszedł w armii Gustawa Adolfa w Niem-
czech do stopnia marszałka polnego. Trzon powstającego
wojska stanowić mieli weterani, którzy, podobnie jak Leslie,
mieli za sobą wieloletnią służbę w armii szwedzkiej. Środki
na zorganizowanie i wyposażenie armii uzyskano przez
dobrowolne opodatkowanie.
Żeby zyskać na czasie, w końcu maja Karol wysłał do
Szkocji jednego ze swoich faworytów, szkockiego arystokratę,
markiza Hamiltona, któremu polecił przeprowadzenie negoc-
jacji z przywódcami konfederacji. Już po jego wyjeździe po
raz pierwszy zdecydował się użyć siły przeciwko Szkotom. 11
czerwca wysłał do Hamiltona list, w którym napisał: „...spo­
dziewam się, że tylko siłą można lud ten zmusić do posłuszeń-
stwa. Tymczasem twoim zadaniem ma być rozproszenie ich
sił i (o ile to możliwe) zawładnięcie Edynburgiem i Stirling
( czego raczej nie oczekuję). Aby osiągnąć te cele, pozwalam
Ci się im przypochlebić” 9.
Latem król skoncentrował w Newcastle około 20 000
piechoty i 1200 kawalerii. Były to przeważnie pośpiesznie
zwerbowane i słabo wyszkolone oddziały milicji i pospolitego
ruszenia z północnych hrabstw. Niedostatki organizacyjne,
brak dyscypliny, złe zaopatrzenie i trudności w skompletowa­
niu odpowiedniej kadry dowódczej opóźniły przygotowania
do wojny. Brak w Anglii stałego wojska, ogólny rozkład armii
i floty potwierdził istniejący kryzys dotychczasowego systemu
politycznego.
W listopadzie 1638 r. zebrało się w Glasgow Zgromadzenie
Generalne szkockiego Kirku, które zniosło episkopat, odrzuciło
oficjalnie anglikański modlitwnik i przywróciło czysty prez-
biterianizm na wzór Kościoła kalwińskiego. Dla Karola I i jego
doradców w Londynie oznaczało to likwidację dotychczasowej
doktryny, w myśl której władza biskupów stanowiła podstawę

9 C a r l t o n , op. cit., s . 285.


władzy królewskiej. Z punktu widzenia króla był to bezpośre-
dni zamach na jego władzę monarszą. Wojna stała się
nieunikniona.
Odpowiedzią Anglików na decyzje zgromadzenia Kirku
było wysłanie w grudniu 1638 r. 5-tysięcznego korpusu
ekspedycyjnego pod dowództwem Hamiltona, który razem
z flotą miał zagrozić wybrzeżom Szkocji. Był to pierwszy akt
wojny ze Szkocją, znanej pod nazwą Pierwszej Wojny
Biskupiej (First Bishop War). Jednocześnie Karol I polecił
nielicznym oddziałom szkockim, które dochowały mu wierno-
ści, zająć zamek w Edynburgu. Na jego komendanta wyznaczył
Patricka Ruthvena (1573-1651), innego znakomitego żołnierza
ze szkoły Gustawa Adolfa, który pod rozkazami króla szwedz-
kiego dosłużył się stopnia generała-majora.
Obie akcje zakończyły się niepowodzeniem. Ruthvenowi
nie udało się przekonać konfederatów, aby oddali mu zamek
w Edynburgu, a ekspedycja Hamiltona została zmuszona do
odwrotu. Większość wojsk Hamiltona stanowili słabo wy­
szkoleni żołnierze, o których dowódca pisał w raporcie do
króla: „... są tak mało doświadczeni, że spośród 5000 ludzi
zaledwie 200 potrafi strzelać z muszkietu”10. Główne siły pod
wodzą samego Karola I tkwiły bezczynnie w rejonach przy­
granicznych. Sytuację króla pogarszał fakt, że wśród dowód­
ców było wielu purytanów przejawiających wyraźną niechęć
do wojny ze Szkotami.
W lutym 1639 r. Szkoci, ośmieleni bezczynnością armii
angielskiej, przekroczyli graniczną rzekę Tweed i rozpoczęli
natarcie na północną Anglię. Wojska Karola skoncentrowane
w rejonie Newcastle, niekarne, źle opłacane i słabo dowodzone,
cofnęły się na południe. Stało się oczywiste, że armia
królewska nie będzie mogła stawić Szkotom poważniejszego
oporu. Szkoci spustoszyli północne hrabstwa Northumberland
i Durham, po czym cofnęli się do Berwick nad rzeką Tweed.
Wiosną wojska królewskie przystąpiły do kontrnatarcia. Armia
angielska dotarła pod Berwick, brak jednak funduszy na

10 B a r r e t , op. cit., s. 73.


opłacanie żołnierzy i militarna przewaga Szkotów powstrzy-
mały króla przed wydaniem im walnej bitwy. W tej sytuacji
Karol I zmuszony został do zawarcia rozejmu.
18 czerwca 1639 r. zawarto w Berwick traktat pokojowy,
który gwarantował Szkotom pełną amnestię i prawo decydo-
wania o swoich sprawach kościelnych na Zgromadzeniu
Centralnym Kirku i świeckich w parlamencie. W zamian
Szkoci zobowiązali się do rozwiązania armii i wydania zamku
w Edynburgu Ruthvenowi. Następnego dnia (19 czerwca),
jakby na potwierdzenie sukcesu, wojska konfederatów pod
wodzą Jamesa Grahama, markiza Montrose (1612-1650),
rozbiły w bitwie pod Brig O’Dee siły wiernego królowi klanu
Gordon i zajęły Aberdeen.
24 czerwca w Edynburgu ogłoszono uroczyście zawarcie
pokoju z Karolem I. Wkrótce Zgromadzenie Generalne,
zachęcone niewątpliwym sukcesem, potwierdziło decyzję
o zniesieniu episkopatu i anglikańskiego modlitewnika oraz
podjęło uchwałę zobowiązującą każdego obywatela Szkocji
do zaprzysiężenia Covenantu. Zwołany niedługo potem par­
lament szkocki podjął decyzję o rozluźnieniu formalnych
więzów z Anglią. Przed końcem roku Karol I i jego doradcy
zdali sobie sprawę, że ustępstwa wobec Szkotów mogą
przynieść całkowitą utratę wpływów w Szkocji i stać się
zachętą do rebelii purytanów w Anglii.
Na początku 1640 r. król zaczął gromadzić wojska do
nowej wojny ze Szkotami. W lutym posłał Ruthvenowi
posiłki w postaci żołnierzy przebranych za marynarzy,
którzy po wylądowaniu w Leith (przedmieście Edynburga)
mieli przedrzeć się przez linie konfederatów i wzmocnić
załogę twierdzy. Nawiązał również potajemne kontakty
z wodzami zacofanych klanów górskich, na czele których
stał markiz Montrose. Sytuację ułatwiła mu walka o wpływy
wśród samych Szkotów, którzy po traktacie z Berwick
podzielili się na dwa wrogie obozy.
Pierwszy z nich, reprezentujący głównie ludność połu­
dniowej części kraju, domagał się zwiększenia reprezentacji
klas średnich w parlamencie i przyznania burżuazji większego
wpływu na religijne i polityczne sprawy kraju. Na jego czele
stanął Archibald Campbell, markiz Argyll. Drugi, z Montrosem
na czele, skupiał W'ielkich feudałów, popieranych przez górskie
klany z północy, którzy sprzeciwiali się pomniejszaniu roli
szlachty na rzecz nowych klas średnich i dążyli do pojednania
z królem, w którym widzieli obrońcę starego porządku
feudalnego.
Wznowienie wojny było nieuniknione, największym jednak
problemem króla stał się brak pieniędzy na zwerbowanie
nowej 30-tysięcznej armii. Karol stracił zaufanie do milicji
hrabstw i zdecydował się na powołanie armii najemnej.
W tym celu rozpoczął negocjacje z dowódcami wojsk
hiszpańskich w Niderlandach, pragnąc nająć tam 6000
piechoty i 4000 kawalerii, które miały stanowić trzon
jego armii.
Żeby stworzyć armię najemną, potrzebne były jednak
znaczne środki finansowe. Wobec dotkliwego braku pieniędzy
Karol skonfiskował zapasy złota i srebra zdeponowane w To­
wer przez kupców angielskich i planował obniżenie gatunku
monet. Czyn ten wywołał takie oburzenie kół handlowych, że
król zmuszony został wkrótce do zwrotu większości za­
grabionych skarbów właścicielom. Karol I zwrócił się wówczas
o pożyczkę do City, a gdy ta odmówiła, bezskutecznie
próbował pożyczyć pieniądze od króla hiszpańskiego, kupców
genueńskich, a nawet od papieża. Brak pieniędzy spowodował
zerwanie rozmów w sprawie najemników hiszpańskich. Wojska
angielskie zebrane w Newcastle zbuntowały się. Nieopłaceni
żołnierze masowo dezerterowali i plądrowali okoliczne miej­
scowości. Król, skrępowany postanowieniami ,,Petycji o pra­
wa”, nie mógł nawet wprowadzić prawa wojennego, żeby
utrzymać dyscyplinę w wojsku. Ludność Anglii otwarcie
odmawiała płacenia „daniny okrętowej” i innych podatków
ściąganych bez zgody parlamentu. Po jedenastu latach rządów
osobistych Karola I było jasne, że bez nowego parlamentu nie
uda się zdobyć pieniędzy na wojnę ze Szkotami.
Na wiosnę 1640 r. król wezwał z Irlandii na pomoc
Wentwortha, któremu nadał tytuł hrabiego Strafford oraz
uczynił pierwszym ministrem i głównym doradcą w sprawach
szkockich. Nominacja Strafforda okazała się spóźniona. W ob-
liczu bankructwa Korony, powszechnego niezadowolenia
społeczeństwa i spodziewanej inwazji Szkotów Strafford nie
miał ani czasu, ani możliwości, żeby uratować sytuację.
Popierany przez Lauda i Hamiltona poradził królowi zwołać
parlament. Wszyscy liczyli na to, że poprze on walkę Korony
ze szkockimi prezbiterianami i uchwali podatki na cele
Wojenne. Jakby na potwierdzenie tych oczekiwań Strafford
przywiózł królowi z Irlandii pomoc pieniężną w wysokości
180 000 funtów, przyznaną Karolowi na wojnę ze Szkotami
przez tamtejszy parlament i kler protestancki.
Nowy parlament rozpoczął obrady 13 kwietnia. Większość
jego członków była nowa, ale znaleźli się w nim także
niektórzy przywódcy dawnej opozycji purytańskiej z Pymem
i Hampdenem na czele. Kiedy Karol zwrócił się do parlamentu
o przyznanie pieniędzy, zamiast wybuchu angielskiego na­
cjonalizmu i wrogości wobec Szkotów (celowo rozpuszczono
pogłoskę, że konfederaci nawiązali zdradzieckie kontakty
z królem Francji), napotkał żądania naprawienia krzywd
i ukarania nadużyć popełnionych przez rząd w ubiegłych
latach. Okazało się, że opozycyjnie nastawieni posłowie nie
mają zamiaru popierać działań wojennych króla przeciwko
szkockim prezbiterianom, podejrzewając, że po zwycięstwie
nad Szkotami Karol jeszcze ostrzej zwróci się przeciwko
opozycji angielskiej i umocni absolutyzm.
17 kwietnia Pym wygłosił mowę oskarżycielską, w której
zażądał przeprowadzenia reform i poddał druzgocącej krytyce
„przestępstwa przeciwko wolnościom i przywilejom Par-
lamentu, naruszanie wolności i własności obywateli oraz
występki Lauda i jego sądów kościelnych”. Król obiecał
rozpatrzyć żądania parlamentu po przyznaniu pieniędzy na
cele wojenne. W odpowiedzi parlament nawiązał za plecami
rządu bezpośrednie rozmowy ze Szkotami i zgodził się
przyjąć przedstawicieli konfederatów, aby ci mogli osobiście
przedstawić powody, dla których wystąpili przeciwko Karolo­
wi I. Poirytowany król rozwiązał parlament 5 maja 1640 roku
Ponieważ obradował on niewiele ponad trzy tygodnie, na
zwano go Krótkim Parlamentem (Short Parliament). W Lon-
dynie doszło na tym tle do rozruchów, na które rząd od­
powiedział represjami i aresztowaniami. Strafford próbowa
jeszcze zreorganizować absolutystyczny rząd królewski i ściąg-
nąć z Irlandii na pomoc Karolowi 8000 swoich żołnierzy, na
przeszkodzie stanęła jednak letnia ofensywa Szkotów.
Na wiadomość o wydarzeniach w Londynie Szkoci zacisnęli
pierścień oblężenia wokół zamku w Edynburgu. W czerwcu
parlament szkocki otwarcie wypowiedział posłuszeństwo kró­
lowi. Powołano Komitet Bezpieczeństwa Publicznego, który
przejął całą władzę w kraju. Pod koniec lipca generał Leslie
złamał rozejm i ruszył na południe. Powiadomiony o marszu
Szkotów Karol osobiście wyjechał do Yorku, żeby nadzorować
operacje wojenne.
20 sierpnia, zanim jeszcze Karol zdołał dotrzeć do Yorku,
Leslie przeszedł rzekę Tweed w Coldstream i wkroczył do
Northumberland, rozpoczynając Drugą Wojnę Biskupią (1640).
28 sierpnia armia szkocka dotarła w pobliże Newcastle.
Angielski dowódca garnizonu, lord Conway, ufortyfikował
jedyną dogodną przeprawę na rzece Tyne w Newbum, kilka
mil na zachód od Newcastle. Leslie dysponował 22 000 ludzi
i liczną artylerią, w tym wzorowanymi na armii szwedzkiej
działami przewożonymi na grzbietach jucznych koni. Conway
miał do dyspozycji zaledwie 1500 jazdy pod wodzą lorda
Wilmota i 3000 piechoty.
Bitwę rozpoczęła około godz. 12.00 artyleria szkocka, która
przez trzy godziny ostrzeliwała umocnienia angielskie po
drugiej stronie rzeki. W wyniku ostrzału pozycje obronne
Anglików zostały niemal całkowicie zniszczone. O godz.
16.00 piechota szkocka sforsowała rzekę i zmusiła do odwrotu
broniący przeprawy regiment pułkownika Thomasa Lunsforda.
W pościg za uchodzącymi Anglikami ruszyła jazda szkocka
i osłaniający ją muszkieterzy. Kontratak kawalerii lorda
Wilmota załamał się w ogniu szkockich muszkieterów. Ucie-
kająca jazda angielska stratowała część własnej piechoty,
wywołując panikę w pozostałych oddziałach Conwaya.
Straty po obu stronach były niewielkie, ale skutki porażki
Anglików okazały się bardzo dotkliwe. Wilmot uciekł z ka-
walerią aż do Durham. Piechota angielska zdołała wprawdzie
wycofać się do Newcastle, ale dwa dni później skapitulowała
przed Szkotami, którzy wkroczyli do miasta bez walki.
W wyniku zwycięstwa pod Newburn Szkoci zajęli całą
północną Anglię od Berwick do Yorku. Leslie trzymał swoją
armię żelazną ręką i nie pozwolił złupić Newcastle. Wstrzymał
jednak transporty węgla z Newcastle, czym pogorszył i tak
trudną sytuację Anglików.
15 września, po czterch miesiącach oblężenia, skapitulował
wierny królowi garnizon w Edynburgu. Generał Ruthven, który
ślubował bronić twierdzy, nawet gdyby runęły mury zamku,
poddał się dopiero wtedy, kiedy zużył wszystkie zapasy, a jego
żołnierze na skutek głodu i szkorbutu nie mogli już chodzić.
Klęska pod Newburn i utrata zamku w Edynburgu przesądziły
w praktyce o losach wojny. Na przeglądzie wojsk w Yorku 10
września zebrało się wprawdzie 2000 jazdy i 16 000 piechoty,
armia królewska była jednak w stanie całkowitego rozprężenia,
a król nie miał pieniędzy, żeby zapobiec jej rozkładowi.
W październiku Szkoci zgodzili się na tymczasowe zawie-
szenie broni (rokowania toczyły się w Ripon koło Yorku) pod
warunkiem włączenia do pertraktacji przedstawicieli parlamen­
tu angielskiego i wypłacenia odszkodowania w wysokości
400 000 funtów. Ponieważ król nie miał na to pieniędzy,
wojska szkockie rozlokowały się w trzech najbardziej wysu-
niętych na północ hrabstwach Anglii, które potraktowały jako
zabezpieczenie swoich wierzytelności. Wypłacenie okupu
Szkotom stało się możliwe tylko poprzez zwołanie nowego
parlamentu i uzyskanie za jego zgodą niezbędnych subsydiów.
W czasie, gdy Karol I przebywał na północy, opozycja
zachęcona zwycięstwami Szkotów występowała otwarcie
domagając się zakończenia wojny i wznowienia obrad par­
lamentu. Na ulicach Londynu ukazały się proklamacje nawo­
łujące do powstania i zreformowania religii w duchu purytań-
skim. Ostatecznie król, nie mając innego wyjścia, na wielkiej
radzie parów zwołanej w Yorku 24 września wyraził zgodę na
zwołanie parlamentu. Ponieważ miał on w różnych postaciach,
obradować aż do 1653 r., nazwano go Długim Parlamentem
(Long Parliament).

DŁUGI PARLAMENT

Długi Parlament zebrał się po raz pierwszy 3 listopada.


W przeciwieństwie do Krótkiego Parlamentu, w którym rej
wodzili umiarkowani reformatorzy, Długi Parlament w ciągu
prawie 13 lat swojego istnienia stał się zarzewiem rewolucji
i głównym ośrodkiem organizacyjnym nowej szlachty i bur-
żuazji w walce z obozem królewskim. W większości weszli
do niego członkowie poprzedniego parlamentu (294 na 493
posłów), nie zmieniało to jednak faktu, że w nowym zgroma­
dzeniu reprezentowani byli zwolennicy wszystkich prądów
politycznych ówczesnej Anglii.
Wyniki wyborów do Izby Gmin były porażką króla. Zwolen­
nicy parlamentu, licząc z wynikami wyborów uzupełniających
z 1640 r., stanowili 57% (290 posłów), a zwolennicy króla
43% (221). Stronnicy parlamentu mieli wyraźną przewagę we
wschodnich i południowo-wschodnich regionach kraju. Wy­
brano tu 105 posłów sprzyjających parlamentowi i tylko 32
stronników króla. W północnych i zachodnich hrabstwach
sytuacja była odwrotna. Rojaliści zdobyli tu 119, a zwolennicy
parlamentu 71 mandatów. Z kolei na południowym zachodzie
wynik brzmiał 114 do 70 na korzyść parlamentu.
Decydującą rolę w nowym parlamencie odgrywała gentry
(jej przedstawiciele stanowili 55% ogólnej liczby posłów
w Izbie Gmin). Burżuazja miejska zdołała wprowadzić zaled­
wie 7-8 posłów. Resztę stanowili poplecznicy dworu, księża,
urzędnicy królewscy, zaprzysiężeni rojaliści oraz nieliczna
grupa niezdecydowanych, którzy później opowiedzieli się
niemal w całości za królem.
W wielu sprawach Karol I mógł za to liczyć na poparcie
większości spośród 150 członków Izby Lordów, głównie
wielkich feudałów świeckich i biskupów. Była to jednak
większość bez zorganizowanego przywództwa, skłonna do
gwałtownej zmiany stanowiska w zależności od sytuacji
i niechętna konfliktom z Izbą Gmin.
W parlamencie zasiadali ludzie zamożni, przedstawiciele
najbogatszych rodzin z okręgów wiejskich i posiadacze
najbardziej rozwiniętych interesów handlowych i finansowych
z okręgów miejskich. Konflikt, którego areną stał się parlament,
toczył się wyłącznie w obrębie klas posiadających i panują­
cych, a linię podziału tworzył stosunek do nowych wartości
kapitalistycznych i odchodzącego świata feudalizmu.
Na czele opozycji w Długim Parlamencie stanął znowu
John Pym (1584-1643), niemłody już szlachcic z hrabstwa
Somerset, który zyskał sobie wkrótce miano „króla parlamen-
tu”. Jego prawą ręką został, powszechnie znany od czasu
procesu o „daninę okrętową”, John Hampden. Wśród liderów
opozycji skupionych wokół Pyma znalazło się wielu później­
szych dowódców armii parlamentu w wojnie domowej, wśród
nich lord Ferdynand Fairfax, Nathaniel Fiennes, Arthur
Haselrig, John Hotham, William Waller i Oliver Cromwell.
Ten ostatni był bliskim krewnym Hampdena i Wallera;
wspólnie reprezentowali chyba najliczniejszą, bo liczącą 21
krewnych i powinowatych, grupę rodzinną w Długim Par­
lamencie.
Już pierwsze debaty parlamentu zapowiadały burzę. W swo­
im przemówieniu programowym Pym jak zwykle poddał
surowej krytyce politykę absolutyzmu królewskiego i sfor-
mułował żądania opozycji. Uwagi krytyczne dotyczyły trzech
kategorii zagadnień: gwałcenia przez rząd przywilejów par­
lamentarnych, psucia religii i zamachu na wolność poddanych.
Zgodnie z tym programem potępione zostało zachowanie
króla w stosunku do poprzednich parlamentów (szczególnie
Krótkiego), działalność arcybiskupa Lauda w sferze religii,
a także niesłuszne nakładanie danin, podatków i grzywien
oraz handel monopolami. Skargi opozycji dotyczyły więc
podstawowych wartości burżuazyjnych: wolności osobistej
i religijnej, nietykalności własności prywatnej i wolności
konkurencji handlowej. Na razie nie było jeszcze mowy
o zniesieniu episkopatu i sekularyzacji ziem kościelnych, nie
wysunięto także na pierwszy plan motywów purytańskich.
Jest rzeczą charakterystyczną, że nawet pewne koła szlachec­
kie, które znalazły się ostatecznie w obozie królewskim,
wystąpiły z krytyką niektórych poczynań rządu i domagały się
umiarkowanych reform.
Poważna opozycja, jaka ujawniła się w Długim Parlamencie
wystraszyła ministrów królewskich. Dość niespodziewanie
pierwszy atak stronników parlamentu wymierzony został
przeciwko znienawidzonym doradcom Karola, przede wszyst­
kim w Strafforda i Lauda. W wystąpieniach Pyma i jego
zwolenników pojawiły się żądania oczyszczenia ustroju poli­
tycznego z innowacji wprowadzonych przez „złych doradców
królewskich” i ukarania ich jako winnych zdrady stanu (w
rzeczywistości chodziło o pozbawienie króla najwybitniejszych
współpracowników, a jednocześnie najgroźniejszych wrogów
opozycji).
9 listopada przestraszony żądaniami parlamentu Strafford
poradził królowi zdławić opozycję poprzez aresztowanie jej
przywódców pod zarzutem „zdradzieckich pertraktacji ze
Szkotami” w czasie wojny szkockiej. Karol jak zwykle wahał5
się i zwlekał z podjęciem decyzji. Wykorzystał to Pym, który
dowiedział się od swoich szpiegów na dworze o planach
Strafforda i postanowił uprzedzić rywala (byli swego czasu
kolegami uniwersyteckimi, a później wspólnie przewodzili
opozycji antykrólewskiej, którą Strafford porzucił na rzecz
Karola). W imieniu Izby Gmin oskarżył Strafforda przed Izbą
Lordów o zdradę stanu. Jako pretekst posłużyły rzekome
zamiary Strafforda wykorzystania armii irlandzkiej przeciwko
opozycji w Anglii. 11 listopada Izba Lordów uległa namowom
Pyma i na jej rozkaz Strafford został aresztowany. „Pozo-
stawienie Strafforda na wolności oznaczałoby rozwiązanie
Parlamentu” — skomentował Pym konieczność aresztowania
królewskiego faworyta11.
Parlament, pozbywszy się najgroźniejszego przeciwnika,
przystąpił do wymuszania na królu dalszych ustępstw.
W krótkim czasie podjęto uchwałę o uwolnieniu więźniów
politycznych i wytoczono procesy innym dygnitarzom kró­
lewskim. W grudniu 1640 r. aresztowano arcybiskupa Lauda
oruz najbliższych współpracowników jego i Strafforda.
Kilku innych ministrów, którym groziło aresztowanie, uciekło
za granicę. 19 stycznia zgłoszony został wniosek w sprawie
corocznego zwoływania parlamentu, zastąpiony w lutym
przez Akt Trzyletni (Triennial Act), który zmuszał króla
do zwoływania nowego parlamentu nie później niż trzy
lata po rozwiązaniu poprzedniego. Parlament uregulował
również stosunki ze Szkotami, przeznaczając dla nich sumę
blisko 300 000 funtów w zamian za „przyjazny sojusz
i pomoc udzieloną Anglii”12. Pod obrady Izby Gmin weszła
ponownie sprawa legalności podatków i danin pobieranych
przez króla bez zgody parlamentu oraz ocena działalności
specjalnych sądów królewskich.
Po załatwieniu najpilniejszych spraw opozycja przystąpiła
do ostatecznej rozgrywki ze Straffordem. 22 marca przed Izbą
Lordów rozpoczął się proces Strafforda, oskarżonego o „podej­
mowanie wysiłków zmierzających do obalenia fundamental­
nych praw Anglii i Irlandii i wprowadzenia w zamian
samowolnych i tyrańskich rządów przeciwko prawu” oraz
"próbę podważenia praw parlamentu i odwiecznego trybu
procedur parlamentarnych”. Strafford mimo ciężkiej choroby
bronił się mądrze i energicznie, wykorzystując swoje wielolet-

11 Angielska rewolucja burżuazyjna XVII wieku (dalej cyt.: Angielska


rewolucja burżuazyjna...), t. 1, PWN, Warszawa 1957, s. 190.
12 Do 1 czerwca 1641 r. Szkoci otrzymali od parlamentu 286 000 funtów,

nu potrzeby armii królewskiej zaś przeznaczono w tym czasie 396 000 funtów
szterlingów.
nie doświadczenie prawnicze. Czynił to tak skutecznie, że 10
kwietnia Izba Lordów uznała, że nie można go skazać za
zdradę stanu. Nad przywódcami opozycji zawisło śmiertelne
niebezpieczeństwo. Stało się jasne, że jeśli Strafford nie
zostanie skazany na śmierć, los parlamentu będzie przesądzony,
a Pym i jego najwierniejsi współpracownicy stracą głowy.
W tej sytuacji Arthur Haselrig zgłosił w imieniu opozycji
dawno zapomnianą ustawę parlamentu, tzw. Wniosek o Niełas-
ce (Bill of Attainder), dopuszczający skazanie szczególnie
niebezpiecznych osób bez konieczności dostarczenia dostatecz­
nych dowodów winy13. Proces Strafforda przestał mieć charak­
ter prawny, a stał się wyłącznie sprawą polityczną.
21 kwietnia wniosek przeszedł w Izbie Gmin większością 204
do 59 głosów. Przed opozycją stanęło dużo trudniejsze zadanie
przeprowadzenia go przez Izbę Lordów, w której zwolennicy
Strafforda stanowili większość. Na początku maja rozeszły się
pogłoski, że król w obronie swojego faworyta gotów jest
rozpędzić parlament siłą i aresztować jego przywódców. Kilku
posłów z Londynu podburzyło wtedy mieszkańców stolicy,
którzy przez kilka dni tłumnie domagali się pod Westminsterem
„sprawiedliwości dla Strafforda i innych zdrajców”. Lordowie
w obawie przed rebelią zmuszeni zostali do ustąpienia. 8 maja
Bill of Attainder został zatwierdzony przez Izbę Lordów. Teraz
pozostało już tylko podpisanie go przez króla.
Po dwóch dniach wahania, kiedy wielotysięczny tłum
zgromadzony przed pałacem królewskim Whitehall nieustannie
domagał się głowy Strafforda, Karol I zaakceptował ofiarę
swojego ministra. 10 maja król, w imię utrzymania pokoju
i w obawie o los rodziny, podpisał wyrok śmierci, z którym
nie pogodził się do końca życia. Tego samego dnia ugiął się
pod jeszcze jednym żądaniem opozycji, podpisując akt prze­
widujący, że Długi Parlament może zostać rozwiązany jedynie
za zgodą samego parlamentu. 12 maja w obecności nie-
13 Bill of Attainder został uchwalony przez parlament w XV w. i był

stosowany przeciwko szczególnie niebezpiecznym przeciwnikom politycznym,


głównie w okresie wojny Białej i Czerwonej Róży.
przeliczonych tłumów ludzi Strafford został stracony, za-
chowująć do końca spokój i godność. Kiedy wiadomość
i jego śmierci dotarła do Paryża, kardynał Richelieu, docenia-
jąc talenty polityczne i administracyjne Strafforda, stwierdził:
,,Anglicy okazali się na tyle głupi, że zabili swojego najmąd-
rzejszego człowieka” 14.
Przez pierwsze tygodnie po śmierci Strafforda Karol
był zbyt przygnębiony, żeby przeciwstawić się dalszym
reformom, które wymuszał na nim parlament. W czerwcu
1640 r. całkowicie rozpuszczona została reszta armii kró­
lewskiej, pozostała po wojnie ze Szkotami. Na stanowiska
dowódców wojskowych mieli być odtąd powoływani tylko
ci, którzy cieszyli się zaufaniem obu izb parlamentu. Je-
dnocześnie parlament zażądał od króla usunięcia pozostałych
,,złych doradców” i wszystkich pozostających przy dworze
katolików. W lipcu skasowano znienawidzone sądy kró-
lewskie, uznane za główne polityczne narzędzie Korony
w walce z opozycją. W sierpniu zniesiono ostatecznie
daninę okrętową” i objęto całkowitą kontrolą finanse
państwa, łącznie z wydatkami dworu.
Przed zamknięciem letniej sesji parlamentu w dniu 9 wrześ­
nia, Izba Gmin faktycznie przejęła całą władzę wykonawczą.
Potwierdzeniem tego było obsadzenie przez załogę wierną
parlamentowi głównej bazy morskiej w Hull, gdzie znajdowały
się, materiały wojenne zgromadzone na wojnę szkocką15.
Parlamentowi udało się także przejąć kontrolę nad arsenałem
w londyńskiej Tower. Nie zdołał on natomiast przeforsować
ustawy o zniesieniu episkopatu. Znaczna część Izby Gmin
i większość Izby Lordów stanęła po stronie biskupów, skła­
niając się jedynie do zreformowania episkopatu. Wraz ze
ścięciem Strafforda i przeprowadzeniem pierwszych reform
jedność Izby Gmin zaczęła zanikać. Coraz bardziej widoczny
stawał się także brak zgodności w kontaktach z Izbą Lordów.
14M. A s h l e y , The Greatness of Oliver Cromwell, The MacMillan Co.,
New York 1958, s. 85.
15 Wydarzenie to znane jest w historii pod nazwą „Incydentu” (the Incident).
Na tle spraw kościelnych doszło wkrótce do konfliktu
między parlamentem a Szkotami, którzy zdecydowanie
domagali się likwidacji hierarchii kościelnej w Anglii
i wprowadzenia tam prezbiterianizmu. Wyrazem tego była
wycofanie się Szkotów z negocjacji pokojowych prowa­
dzonych z przedstawicielami parlamentu w Londynie.
Przed królem stanęła nagle możliwość wykorzystania,
rozdźwięku między konfederatami a parlamentem i po­
służenia się Szkotami do złamania opozycji w Anglii. 10
sierpnia Karol I, zachęcony wezwaniem hrabiego Mont­
rose, wyruszył do Szkocji pod pretekstem osobistego
rozwiązania problemu szkockiego. Po drodze do Edynburga
król dokonał w Newcastle przeglądu armii szkockiej.
okazując wielką przychylność generałowi Alexandrowi
Leslie. 14 sierpnia przybył do Edynburga, gdzie w ciągu
kilku następnych dni starał się zjednać sobie Szkotów. 24
sierpnia uznał Covenant i wszystkie ustawy parlamentu
szkockiego wydane przed wybuchem wojny, a następnego
dnia podpisał traktat londyński, kończąc w ten sposób
rokowania pokojowe rozpoczęte w Ripon.
Kiedy wydawało się już, że istnieją wszelkie przesłanki
do uzyskania pomocy Szkotów przeciwko parlamentowi
angielskiemu, plany króla gwałtownie się załamały. We
wrześniu wycofana została z Anglii okupacyjna armia szkoc­
ka, która po powrocie do kraju została w większości roz­
puszczona. W połowie października część arystokracji szkoc­
kiej, która pozostawała w opozycji do króla, oskarżyła
Karola i Montrose’a o przygotowywanie zamachu na życie
hrabiego Argylla i innych przywódców konfederacji oraz
próbę przekupienia najemnych żołnierzy pozostających na
służbie konfederatów. Po tym wydarzeniu stosunki króla ze
Szkotami szybko się popsuły. Król próbował je naprawić
przyznając godność markiza Argyllowi i hrabiego Leven
generałowi Leslie, ale 17 listopada stracił ostatecznie na­
dzieję na sojusz ze Szkotami i wyruszył w drogę powrotną
do Londynu.
Parlament angielski wznowił działalność 20 października
w bardzo napiętej atmosferze. Zachowanie króla w Szkocji
nie budziło wątpliwości co do jego intencji odwrócenia reform
przy pomocy części wpływowej arystokracji szkockiej. Niepo-
kój opozycji wzbudzały także wiadomości o utrzymywaniu
przez królową korespondencji z różnymi dworami w Europie
i zabieganie tam o pomoc dla Karola I. Na dodatek 23
października w Irlandii wybuchło powstanie narodowe, skie-
rowane przeciwko protestanckim kolonizatorom angielskim
i szkockim. Do Londynu zaczęły dochodzić przesadzone
wiećci o dziesiątkach i setkach tysięcy ofiar wśród Anglików
i Szkotów16. Kiedy zabrakło Strafforda i jego armii (trzeba
przyznać, że mimo rządów silnej ręki nie stosował on
prześladowań religijnych wobec irlandzkich katolików, a wiarę
katolicką traktował z pobłażliwością i tolerancją), nienawiść
Irlandczyków skierowała się przeciwko purytańskim stron­
nikom parlamentu. Powstańcy nie zapomnieli nigdy słów
Pyma, który w jednym z przemówień deklarował, że „wszy-
stkich papistów będzie traktować jak zdrajców i szaleńców”.
Karol I otrzymał wiadomość o powstaniu w Irlandii 28
października podczas pobytu w Edynburgu i uznał to za
okoliczność sprzyjającą jego planom. „Mam nadzieję, że
kiepskie wiadomości z Irlandii przeszkodzą w popełnianiu
pewnych szaleństw w Anglii” — napisał w jednym z listów
do żony17. Sądził również, że wydarzenia w Irlandii skom­
plikują działalność parlamentu i umożliwią mu odbudowę
armii przeznaczonej do zdławienia oporu powstańców.
W kołach parlamentarnych panowało głębokie przekonanie,
że powstanie irlandzkie jest dziełem papistów i agentów
rojalistycznych. Dał temu wyraz Pym w przemówieniu wy­
głoszonym w Izbie Gmin 10 listopada, w którym wskazał na

16 W rzeczywistości w pierwszych miesiącach powstania z rąk Irlandczyków

zginęło około 4000 kolonistów, a drugie tyle zmarło z głodu i chorób, za co


w wyniku akcji represyjnych prowadzonych w latach 1641-1651 wymor­
dowano w Irlandii ponad 500 000 rdzennych mieszkańców.
17 Angielska rewolucja burżuazyjna..., s. 199.
niebezpieczeństwa związane z powstaniem irlandzkim i napięt­
nował „nowe ożywienie działalności spiskowców na dworze
królewskim”.
Żeby uniknąć oskarżeń o przyczynienie się do wybuchu
powstania w Irlandii i zapobiec zorganizowaniu przez króla
nowej armii, która zamiast przeciwko Irlandczykom mogła
być użyta przeciwko opozycji, przywódcy parlamentu po-
stanowili opracować listę skarg na rządy królewskie i dalszych
żądań pod adresem Karola I. Dokument ten, znany jako
Wielkie Upomnienie (Grand Remonstrance), w 204 punktach
wskazywał na wszystkie nadużycia absolutyzmu prowadzące
do „naruszania fundamentalnych praw i zasad sprawowania
rządów, które pozwoliły ustanowić religię i wymiar sprawied­
liwości w królestwie”. Oprócz tego zawierał propozycje
różnych reform, które były w większości rozszerzeniem
wcześniejszych żądań politycznych i ekonomicznych. Wielkie
Upomnienie zostało przegłosowane w Izbie Gmin 22 listopada
nieznaczną większością głosów: 159 do 148. Rezultat głoso­
wania był na tyle widocznym potwierdzeniem rozłamu w ko­
łach parlamentarnych, że tekstu remonstrancji nie przesłano
nawet do zatwierdzenia Izbie Lordów.
Dokument wręczono Karolowi I 1 grudnia, kilka dni po
jego powrocie ze Szkocji. Król przyjął go z rezerwą, wyraźnie
podniesiony na duchu wynikiem głosowania i ufny w umiar-
kowane poparcie poddanych, którzy —jak sądził — docenili
jego osobisty wkład w zakończenie wojny ze Szkotami. 14
grudnia przywódcy parlamentu, zaniepokojeni spadkiem popar­
cia społecznego i wzrostem nastrojów rojalistycznych, wbrew
woli króla nakazali opublikowanie Upomnienia i rozpowszech­
nienie go wśród ludności. Wywołało to ogromny gniew
w szeregach zwolenników króla i otwarte przejście na jego
stronę umiarkowanych posłów z Johnem Colepepperem,
lordem Falklandem i Edwardem Hyde’em na czele, którzy od
lata 1641 r. przewodzili grupie zwolenników episkopatu
w parlamencie. Ich poparcie dodało królowi otuchy. Przed
świętami Karol stanowczo odmówił zatwierdzenia Wielkiego
Upomnienia. Jednocześnie zdymisjonował wiernego par­
lamentowi dowódcę Tower, sir Williama Balfoura, a na
jego miejsce mianował jednego ze swych ulubieńców,
znnego zawadiakę, pułkownika Thomasa Lunsforda. No­
minacja ta wywołała gwałtowne protesty mieszkańców i zdo­
minowanej przez purytanów rady miejskiej Londynu. Przy­
wódcy opozycji natychmiast wykorzystali niezręczność króla i
przy pomocy swoich agentów w Londynie rozpuścili
pogłoskę o spisku przeciwko parlamentowi przygotowy-
wanym na dworze. Doprowadziło to do nowych demonstracji,
które już raz na początku .maja 1641 r. pomogły opozycji
wygrać starcie z królem.
Zaskoczony grudniowymi demonstracjami Karol szybko
odwołał Lunsforda i zastąpił go bardziej szanowanym sir
Johnem Byronem. Było już jednak za późno. 25 grudnia tłumy
rozsierdzonych londyńczyków, podjudzane przez agentów
parlamentu, znowu wyległy na ulice domagając się dalszych
„wolności” i pozbawienia biskupów prawa zasiadania w par­
lamencie. 27 grudnia, doszło do aktów przemocy wobec
biskupów udających się na posiedzenie Izby Lordów, które
przerodziły się w starcia demonstrantów ze strażą królewską.
Po raz pierwszy wrogie strony nadały sobie wtedy obelżywe
przezwiska „kawalerów” (Cavaliers) oraz „okrągłogłowych”
(Roundheads), które utrwaliły się w czasie wojny domowej18.
Na początku stycznia 1642 r. sytuacja uległa dalszemu
pogorszeniu. Pierwsze posiedzenie Izby Gmin w nowym
roku przebiegało w atmosferze histerii. Rozeszły się nowe
pogłoski o zamierzonej interwencji wojska po stronie króla.
Od swoich agentów na dworze Pym otrzymał informacje
o intrygach królowej zabiegającej o pomoc Francji, Holandii,
Danii, Watykanu, a nawet Szkocji. Kiedy wiadomości te

18 Zwolennicy parlamentu nazywali rojalistów „kawalerami”, czyli „ryce-

rzami”, szydząc z ich szlacheckiego pochodzenia, a ci z kolei nazywali


stronników parlamentu „okrągłogłowymi”, nawiązując do charakterystycznych
fryzur purytanów, którzy, w przeciwieństwie do noszącej się z dworska
szlachty, strzygli sobie włosy na krótko.
potwierdzono w parlamencie, jego przywódcy otwarcie za­
częli mówić o postawieniu królowej w stan oskarżenia pod
zarzutem „spisku przeciwko wolnościom narodu i podżegania
do rebelii w Irlandii”
Obawa o los królowej przesądziła o dalszych działaniach
Karola I. 3 stycznia król, nie bez nalegań ze strony żony i jej
katolickich popleczników, wydał rozkaz aresztowania sześciu
najwybitniejszych przedstawicieli opozycji. Byli to posłowie:
John Pym, John Hampden, Arthur Haselrig, William Strode
i Denzil Holles, oraz jeden par, lord Kimbolton (późniejszy
hrabia Manchester, jeden z wodzów armii parlamentu).
Jeszcze tego samego dnia prokurator królewski oskarżył ich
o próbę naruszenia władzy królewskiej, przygotowywanie
buntów, podżeganie narodu do zdrady oraz spiskowanie
z wrogiem zewnętrznym (Szkocja) i zachęcanie go do najazdu
na Anglię.
4 stycznia król na czele oddziału liczącego około 400
oficerów i żołnierzy wkroczył do gmachu parlamentu, żeby
osobiście dopilnować aresztowania oskarżonych. Ci jednak,
w porę ostrzeżeni, wymknęli się tylnym wejściem i pod­
stawiona łodzią odpłynęli do City, gdzie znaleźli schronienie
w naprędce przygotowanych kryjówkach. Wieczorem król
wydał rozkaz zamknięcia wszystkich portów na wypadek,
gdyby uciekinierzy próbowali wyjechać z kraju. Następnego
ranka na czele zbrojnej eskorty wyruszył do miasta, żeby silą
wydostać zbiegów z ukrycia.
Akcja Karola I w Westminsterze stała się momentem
przełomowym rewolucji angielskiej. W dniach 4 i 5 stycznia
1642 r. wielotysięczne tłumy wypełniły ulice i place miasta,
przeprowadzając imponujące demonstracje pod hasłem „par­
lament i przywileje”. Na spotkanie króla przybyłego do City
wyległo 2000 uzbrojonych mieszczan i zwolenników par­
lamentu z prowincji, gotowych stanąć w obronie Pyma i jego
towarzyszy. Rada miejska wydała rozkaz mobilizacji milicji
londyńskiej i mianowała jej dowódcą doświadczonego żoł­
nierza, generała Philips Skippona. Na pomoc parlamentowi
wyruszyli także marynarze-ochotnicy z okrętów i statków
zakotwiczonych w porcie londyńskim.
10 stycznia rodzina królewska, nie czując się dostatecznie
bezpieczna, opuściła cichaczem Londyn i przeniosła się do
rezydencji w Hampton Court. Towarzyszyło jej nie więcej niż
30-40 dworzan i sług. Karol I uciekł ze stolicy, nie dbając
o polityczne następstwa swojej decyzji. Miał powrócić do
Londynu dopiero dziewięć lat później, już jako więzień
udający się na proces, który zakończył się jego egzekucją.
Dzień po wyjeździć króla Londyn stał się świadkiem triumfal­
nego powrotu Pyma i jego przyjaciół.

PRZYGOTOWANIA DO WOJNY

12 stycznia Karol I wraz z rodziną przeniósł się do zamku


w Windsorze. „Niektórzy twierdzą — napisał później — że
wyjeżdżając z Whitehallu myślałem o wojnie, podczas gdy
chciałem tylko uwolnić siebie i swoje myśli od przemocy.
Bóg jeden wie, że nie myślałem wtedy o wojnie”. Nie
przeszkodziło mu to jednak wydać swemu przyjacielowi,
hrabiemu Newcastle, rozkazu zajęcia Hull i przejęcia znaj­
dujących się tam zapasów uzbrojenia.
Przygotowując się do wojny Karol I nie zapominał jednak
o pokoju. 20 stycznia wysłał parlamentowi ugodową propozy­
cję zażegnania konfliktu, pod warunkiem zachowania auto­
rytetu monarchy i obowiązujących zasad religijnych. Ku jego
rozczarowaniu nie spotkała się ona z przychylnością par­
lamentu. Dwa tygodnie później, kiedy z północy nadeszła
wiadomość, że Newcastle nie wywiązał się ze swojego zadania,
król zdecydował się opuścić Windsor i wysłać żonę za
granicę. 16 lutego rodzina królewska okrężną drogą dotarła do
portu w Dover. Tydzień później Henrietta-Maria odpłynęła
z klejnotami koronnymi do Holandii, gdzie miała zakupić
broń i zabiegać o dalszą pomoc dla sprawy królewskiej. Po
wyjeździe królowej Karol I udał się do Canterbury, gdzie
założył tymczasową kwaterę.
Tymczasem parlament, przewidując nieuchronność zbroj­
nego starcia z królem, już 13 stycznia uchwalił deklarację
ogłaszającą wprowadzenie w kraju „stanu obrony”. De­
klaracja ograniczała prawo króla do mobilizacji wojska,
dysponowania magazynami wojskowymi i załogami twierdz,
uzależniając moc rozkazów królewskich od ich zatwierdzenia
przez obie izby parlamentu. 2 lutego przeciwnicy króla
uchwalili petycję, w której domagali się przekazania pod
rozkazy osób wytypowanych przez parlament dowództwa
Tower i innych twierdz królestwa oraz oddania pod kontrolę
parlamentu milicji hrabstw.
Król zwlekał z odpowiedzią do czasu bezpiecznego wyjazdu
królowej, po czym 28 lutego ostatecznie odrzucił żądania
parlamentu. „Nie mogę pozbawiać się legalnej władzy, którą
dał mi Bóg i ustawy dla obrony mego narodu, i przekazać ją
innym na czas nieokreślony” — napisał w liście wręczonym
wysłannikom Izby Gmin 19.
Odpowiedź ta wzburzyła parlament, który w wydanej
rezolucji podkreślił, że „władza nad werbowaniem, rozpo­
rządzaniem i dowodzeniem milicją nie może być wprowadzana
w życie inaczej niż za zgodą i zezwoleniem Parlamentu”.
5 marca parlament przegłosował ustawę o siłach zbrojnych
i wybrał nowych dowódców milicji. Reakcją króla na to
bezprawne — jego zdaniem — posunięcie parlamentu było
opuszczenie 6 marca Canterbury i wyjazd na północ. Karol
wydał przy tym oświadczenie, że udaje się do Yorku, aby tam
rozpocząć przygotowania do wyprawy przeciwko powstańcom
w Irlandii. 19 marca król przybył do Yorku, który na kilka
miesięcy stał się drugą stolicą królestwa.
Propozycja króla udania się osobiście do Irlandii, aby pod
tym pretekstem objąć dowództwo nad wojskiem i przejąć
składy materiałów wojennych, została przez parlament zdecy­
dowanie odrzucona. 9 kwietnia parlament zwrócił się do
Karola I o przesłanie drogą morską zawartości arsenału
w Hull do londyńskiej Tower, gdzie broń i amunicja miały

19 Angielska rewolucja burżuazyjna..., s. 205.


znaleźć się pod kontrolą obu izb. W odpowiedzi król zakomu-
nikował parlamentowi, że zamierza wykorzystać materiały
zgromadzone w Hull do swoich celów. Zanim jednak zdecy­
dował się to uczynić, Izba Gmin mianowała nowym dowódcą
twierdzy sir Johna Hothama i wysłała go do Hull z posiłkami
wkładającymi się z żołnierzy wiernych parlamentowi. 23
kwietnia Karol na czele niewielkich sił usiłował dostać się do
miasta, nie został jednak wpuszczony przez Hothama. Ponie­
waż jego oddział był zbyt słaby, żeby zaatakować twierdzę,
król musiał wycofać się z powrotem do Yorku. Wkrótce
potem skierował do parlamentu oficjalną skargę na Hothama
i zażądał surowej kary dla dowódcy garnizonu w Hull za jego
zuchwałość. Parlament zignorował ją i nie tracąc czasu kazał
przewieźć statkami większość arsenału do Londynu, co okazało
się niepowetowaną stratą dla sprawy króla.
Odmowa wpuszczenia Karola I do miasta, które było
częścią jego królestwa, stanowiła pierwszy akt otwartego
nieposłuszeństwa ze strony sił zbrojnych. 12 maja król wezwał
szlachtę największego hrabstwa Anglii, Yorkshire, do udzie­
lenia mu poparcia finansowego i zapowiedział pobór do
wojska na podstawie starego prawa dotyczącego zwoływania
pospolitego ruszenia (the commissions of ar ray). Parlament
zareagował na to ogłoszeniem własnej mobilizacji, mimo
królewskiego weta wobec niedawno uchwalonej ustawy o mili­
cji. Obie strony intensywnie rozpowszechniały liczne manifesty
i deklaracje przedstawiające ich stanowisko i potępiające
działania przeciwnika 20.
Widoczne przygotowania do wojny z królem spowodowały
dalszy rozłam w parlamencie. W maju wyjechała do Yorku
prawie połowa członków Izby Lordów, a większość pozo­
stałych przestała brać udział w pracach parlamentu. 20 maja
parlament oskarżył króla o dążenie do wojny domowej,
a tych, którzy stali po jego stronie, ogłosił zdrajcami królestwa.
1 czerwca obie izby przekazały Karolowi I deklarację, znaną
pod nazwą Dziewiętnastu Propozycji (Nineteen Propositions).
20 Okres ten nosi miano „wojny pamfletowej” (Paper War).
Było to w rzeczywistości ostateczne ultimatum parlamentu do
króla, którego odrzucenie doprowadziło bezpośrednio do
wybuchu wojny domowej. W dokumencie znalazły się m.in.
żądania dotyczące przyznania parlamentowi prawa zatwier­
dzania wyższych urzędników państwowych, sprawowania
przezeń kontroli nad sądownictwem i polityką zagraniczną,
bezwarunkowego zatwierdzenia ustawy o milicji, oddania pod
komendę dowódców mianowanych przez parlament twierdz
i zamków oraz rozwiązania królewskich oddziałów woj­
skowych, sformowanych bez zgody parlamentu.
3 czerwca król zwołał pod Yorkiem zjazd wszystkich
posiadaczy ziemskich z Yorkshire, na który przybyło prawie
100 000 ludzi. Zaprotestował na nim przeciwko twierdzeniom
parlamentu, że przygotowuje wojnę domową. Kilka dni
później odrzucił Dziewiętnaście Propozycji, tłumacząc, że „to
kpina i szyderstwo”, i że przyjmując żądania parlamentu
„zniweczyłby władzę monarszą, pozostawiając sobie jedynie
puste formy majestatu”. 11 czerwca król powtórzył swoje
weto wobec poboru wojska na mocy parlamentarnego billu
o milicji.
Apele Karola o pomoc dały pewien rezultat. Jako pierwsze
zareagowały uniwersytety w Oxfordzie i Cambridge, ofiaro­
wując królowi swoje srebra. Równie hojni okazali się niektórzy
wielcy feudałowie z północy, wśród nich hrabia Worcester
( wydał w obronie sprawy królewskiej ponad 700 000 funtów)
i hrabia Newcastle (jego wysiłek finansowy sięgnął w czasie
wojny 930 000 funtów). Równie pomyślne wieści nadeszły
z Niderlandów, gdzie królowa Henrietta-Maria zdołała uzyskać
znaczną sumę pod zastaw klejnotów koronnych.
16 czerwca rozpoczęto oficjalnie werbunek do armii królew­
skiej. Następnego dnia zwolennicy króla siłą opanowali
Newcastle. Nie udało się natomiast przeciągnąć na stronę
rojalistów królewskiej marynarki. Załogi okrętów okazały się
bardziej lojalne wobec swych parlamentarnych dowódców niż
królewskiego admirała, sir Johna Penningtona. Przejście floty
na stronę parlamentu przesądziło o izolacji Wysp Brytyjskich
od kontynentu. W ten sposób uniknięto obcej inwazji, a wojna
domowa w Anglii stała się wyłącznie sprawą Brytyjczyków.
Zdrada ze strony marynarki i utworzenie 4 lipca przez
parlament nowego organu, Komitetu Bezpieczeństwa Publicz­
nego, który miał zwalczać spiski rojalistyczne, skłoniły króla
do podjęcia nowej próby zdobycia Hull. 10 lipca nowo
mianowany dowódca armii królewskiej, hrabia Lindsey, oto­
czył miasto na czele 2500 ochotników i milicji z Yorkshire.
Obrońcy pod dowództwem szkockiego najemnika, sir Johna
Meldruma, którego parlament przysłał na pomoc Hothamowi,
odparli kilka niemrawych ataków rojalistów,po czym zrobili
z miasta wycieczkę i wypędzili oblegających z okopów. Król
po raz kolejny zmuszony został do wycofania się na północ
i rozpuszczenia oddziałów pobitych pod Hull.
12 lipca parlament podjął decyzję o utworzeniu własnej
armii w sile 5000 kawalerii i 20 000 piechoty.Na jej dowódcę
wyznaczono jednego z przywódców stronnictwa prezbiterian,
hrabiego Essexa. Pozostałości obu izb parlamentu przysięgły
wraz z nim żyć lub umrzeć „w obronie prawdziwej religii,
praw, wolności i spokoju królestwa”. W odpowiedzi król
nakazał Essexowi i wyższym oficerom jego armii zwrócić
patenty oficerskie pod groźbą oskarżenia o zdradę. Kiedy się
tego nie doczekał, 12 sierpnia wydał proklamację zwołującą
wszystkich swoich stronników do Nottingham, aby wraz
z nim uczestniczyli w formalnym wypowiedzeniu parlamen­
towi wojny pod pretekstem stłumienia „buntu hrabiego Es­
sexa”. Kilka dni później opuścił gościnny York i wyruszył do
Nottingham, które leżało bliżej Londynu i miało dogodne
połączenie z Walią, najbardziej lojalną wobec niego częścią
królestwa. Po drodze dołączyli do niego siostrzeńcy, książęta
Palatynatu Rupert i Maurycy, którzy na początku sierpnia
przybyli do portu Tynemouth z Holandii, aby złączyć swoje
wojenne losy z wujem.
22 sierpnia na pastwisku Eastcroft Common u podnóża
zamku w Nottingham odbyła się oficjalna ceremonia wypo­
wiedzenia wojny parlamentowi. Armia królewska składała się
zaledwie z 800 jeźdźców i 300 piechoty, nie licząc kilku
tysięcy milicji, której lojalność była wątpliwa, a wartość
bojowa niewielka. Wkrótce po proklamowaniu wojny więk­
szość doradców króla ogarnęły wątpliwości co do możliwości
zorganizowania armii i wywalczenia zwycięstwa. 25 sierpnia
nakłonili oni Karola do złożenia parlamentowi propozycji
podjęcia rozmów pokojowych. Załamany król ze łzami
w oczach uległ namowom i następnego dnia wysłał pismo
napisane w pojednawczym tonie. W odpowiedzi parlament
zażądał wycofania zarzutów oskarżających jego członków
o zdradę, a 6 września wydał deklarację domagającą się
wydania wszystkich osób popierających króla, które uzna za
przestępców, i konfiskaty ich majątków. Tym samym, zamiast
zmusić monarchę do bezwarunkowej kapitulacji, parlament
wzmocnił jego siły, gdyż wielu niezdecydowanych w obawie
o swoje życie i mienie zmuszonych zostało do zbrojnego
opowiedzenia się po stronie Karola I.
W tym czasie armia parlamentu gromadziła się powoli
w Northampton. Jej dowódca zwlekał z objęciem komendy,
tocząc spór z parlamentem o przyznanie mu uprawnień do
podjęcia bezpośrednich rokowań z królem. Wobec stanow­
czej odmowy parlamentu 10 września Essex dołączył w koń­
cu do wojska i rozpoczął przygotowania do marszu na
Nottingham. Bałagan organizacyjny i niechęć części milicji
do pełnienia służby poza własnymi garnizonami sprawiły, że
w połowie września Essex miał do dyspozycji niecałe
20 000 ludzi.
13 września król, uważając, że jego siły są jeszcze zbyt
słabe do stoczenia walnej bitwy, opuścił Nottingham i ruszył
na zachód. Armia królewska w poszukiwaniu większego
poparcia odbyła marsz przez Derby do Stafford. „Ostatnio
sytuacja króla poprawiła się znacznie, a siły jego rosną z dnia
na dzień. On sam zaś nie chce słyszeć o jakichkolwiek
rozmowach pokojowych” — pisał 21 września w liście do
żony towarzyszący królowi lord Spencer 21.
21 C a r 11 o n, op. cit., s. 356.
Mimo dużego napływu miejscowej szlachty wielu miesz­
kańców miast, przez które maszerowała armia królewska,
sprzyjało purytanom i król uzyskał mniejsze poparcie, niż się
spodziewał. Dzięki jednak nowym zaciągom z Yorkshire,
Lincolnshire, Staffordshire i Walii w trzeciej dekadzie września
stan liczebny armii królewskiej wzrósł do 2000 kawalerii,
6000 piechoty i 1500 dragonów.
20 września wojska królewskie wkroczyły do Shrewsbury,
a dwa dni później zajęły Chester, gdzie król zamierzał
zakończyć szkolenie oddziałów i dokąd chciał ściągnąć dalsze
posiłki z Walii i Irlandii. Tymczasem armia parlamentu
opuściła Northampton i po minięciu Coventry, Warwick
i Stratford zbliżała się do Worcester, gotowa do wydania
bitwy wojskom króla.
KAWALEROWIE I OKRĄGŁOGŁOWI

„Ludzi honoru powinni pokonać ludzie religii”.


(Oliver Cromwell, 1642)

SIŁY ZBROJNE ANGLII W PIERWSZEJ POŁOWIE XVII W.

Od czasów ostatnich Tudorów w Anglii nie było stałej


armii. Kiedy umarła Elżbieta I, wojna pomiędzy Anglią
i Hiszpanią (1587-1604) wciąż się tliła, bez szans jednak na
zdecydowane zwycięstwo którejś ze stron. Jedną z pierwszych
decyzji Jakuba I było jej zakończenie.
Pokój był nie tylko przejawem realizmu politycznego
nowego władcy i finansowej słabości Korony, ale wynikał
także z pokojowego charakteru króla. Angielskie siły zbrojne,
rozbudowane i zorganizowane wielkim kosztem w czasach
elżbietańskich, zostały rozwiązane. Późniejsze ekspedycje
zagraniczne, biorące udział w awanturach wojennych pierw­
szych Stuartów, były organizowane od podstaw. W większości
uczestniczyli w nich najemnicy, nieszczęśnicy przymusowo
wcieleni do wojska i różnej maści łotry, jakich nie brakowało
w XVI- i XVII-wiecznej Anglii.
Mimo likwidacji stałej armii wielu Anglików nie rezyg­
nowało z wojaczki. Najpopularniejszą formą zdobywania
doświadczenia wojennego przez młodzież szlachecką było
uczestnictwo w wojnach toczonych na kontynencie.Wielu
ochotników angielskich zaciągnęło się do armii holenderskiej
Wilhelma Orańskiego i wzięło udział w walkach z Hiszpanami,
toczonych w latach 1593—1609. Od 1605 r. w służbie holen-
derskiej walczyły trzy regimenty piechoty i kilka szwadronów
jazdy pod dowództwem sir Francisa Vere’a. Pewna liczba
Anglików służyła także w armii francuskiej.
W przededniu wojny domowej angielskie siły zbrojne
składały się z nielicznych wojsk regularnych i milicji hrabstw.
W skład wojsk regularnych wchodziła gwardia królewska oraz
garnizony różnych zamków i twierdz nadmorskich. Gwardię
królewską tworzył oddział jazdy szlacheckiej (Gentlemen
Pensioners), składający się ze starszych wiekiem Szkotów
którzy przybyli do Anglii jako szwadron przyboczny króla
Jakuba I, oraz oddział piechoty (Yeomen of the Guard ) w sile
wzmocnionej kompanii, liczący 210 ludzi. Załogi zamków
królewskich i twierdz były nieliczne. Ich głównym zadaniem
była ochrona majątku królewskiego i poprawianie stanu
umocnień popadających w ruinę.
Oprócz tego istniała Rada Uzbrojenia (Board of Ordnance)
z siedzibą w londyńskiej Tower, sprawująca kontrolę nad
królewską artylerią, magazynami wojskowymi , arsenałami
i składami amunicji. Inną jednostką wartą wzmianki była
Honorowa Kompania Artylerii (Honourable Artillery Com-
pany), utworzona za czasów Henryka VIII (1507) w celu
szkolenia dowódców „dla podniesienia zdolności obronnych
królestwa”. W 1588 r. wywodzący się z niej oficerowie
stanowili znaczną część kadry dowódczej pospolitego ruszenia,
zebranego do obrony Anglii przed spodziewaną inwazją
hiszpańską. W czasie wojny domowej Honorowa Kompania
Artylerii dostarczyła wielu oficerów różnym armiom par-
lamentarnym; tylko nieliczni zasilili szeregi rojalistów.
Do obrony kraju przeznaczone było pospolite ruszenie,
czyli milicja hrabstw (county militia), nad którą nominalne
zwierzchnictwo sprawowali lokalni dowódcy wyznaczani przez
króla (Lords-Lieutenants). System powoływania milicji opierał
się na dawnym feudalnym statucie (Statute of Winchester)
wydanym w końcu XIII w. za panowania króla Edwarda I.
Teoretycznie każdy wolny mężczyzna od lat 16 był zobowią­
zany do służby z bronią w ręku na wypadek rebelii lub obcej
inwazji. W celu utrzymania stałej gotowości bojowej części
milicji Elżbieta I zarządziła utworzenie w każdym hrabstwie
jednostek (Trained Bands), które miały prowadzić okresowe
szkolenie wojskowe w czasie pokoju, a co za tym idzie, miały
stanowić trzon armii narodowej na wypadek wojny. W 1623 r.
liczebność tych jednostek oceniano na 160 000 ludzi.
Lata pokoju, jakie upłynęły od czasu, gdy Elżbieta I przy­
gotowała naród do odparcia inwazji hiszpańskiej, znacznie
zmniejszyły wartość bojową milicji angielskiej. Wprawdzie
każde hrabstwo miało obowiązek utrzymywania regimentu
piechoty, szwadronu kawalerii i składów wojskowych (artyleria
znajdowała się w arsenałach królewskich, a monopol na
produkcję prochu miała Korona), szkolenie wojskowe stało
się jednak pobieżne i ograniczone do zaledwie jednego dnia
w miesiącu, i to tylko latem. Z czasem milicjanci stali się
pośmiewiskiem, a ich ćwiczenia przedmiotem publicznych
żartów. Większość czasu spędzali na pijatykach w pobliskich
karczmach, grze w kości i strzelaniu na wiwat po pijanemu,
przy czym wielkim szczęściem było, jeśli przy tej okazji nie
ranili się nawzajem. Kadrę dowódczą jednostek milicji tworzyli
oficerowie wywodzący się z miejscowej szlachty, którzy
w większości nie mieli ani wystarczającego doświadczenia
wojskowego, ani autorytetu, ani chęci do zaprowadzenia
dyscypliny w podległych oddziałach. Nic dziwnego, że kiedy
wybuchła wojna domowa, większość lokalnych milicji nie
chciała przyjąć na siebie roli prawdziwych sił zbrojnych
i często odmawiała pełnienia służby poza terenem swojego
hrabstwa.
Zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi, w imieniu króla,
sprawowała Rada Wojenna (Council of War), która dbała o to,
żeby przynajmniej na papierze zapewnić właściwą organizację
i zaopatrzenie milicji. Wśród członków Rady nie brakowało
dobrych, doświadczonych żołnierzy, którzy starali się prze­
zwyciężyć ogólną niewydolność systemu i często zalecali
Lordom-Lieutenantom „organizować generalne przeglądy
wojsk pieszych i konnych w ich hrabstwach, dbać o wystar­
czającą liczbę ludzi, koni i uzbrojenia oraz dostosowywać stan
podległych oddziałów do najnowocześniejszych form”1. W pla­
nach Rady znalazły się m.in. ćwiczenia milicji z udziałem
weteranów wojny trzydziestoletniej. W 1631 r. kraj objechał
zespół inżynierów wojskowych, którzy dokonali inspekcji
arsenałów i magazynów milicji. Jednym z efektów tej inspekcji
byl program standaryzacji uzbrojenia oraz zalecenie „zatrud­
nienia odpowiedniej liczby wykwalifikowanych robotników,
w celu zapewnienia wystarczającej liczby broni i uzbrojenia
ochronnego, aby uniezależnić się od źródeł zagranicznych” 2.
Mimo dobrych chęci rządowi Karola I nigdy nie udało się
wprowadzić w życie zmian w organizacji i uzbrojeniu sił
zbrojnych, ożywić ducha milicji i podnieść jej wartości
bojowej. Tylko milicja londyńska, złożona z rzemieślników,
czeladników i terminatorów oraz robotników z przedmieść
i doków, traktowała swoje obowiązki poważnie (liczebność
milicji londyńskiej wynosiła w 1614 r. 6000, a w 1642 r.
18 000 ludzi). Jej regimenty jako jedyne prowadziły regularne
szkolenie w strzelaniu. Milicji londyńskiej nie ustępowały
poziomem wyszkolenia tylko oddziały pospolitego ruszenia
z Kornwalii, gdzie ludność od pokoleń utrzymywała gotowość
do obrony przeciwko obcej inwazji i piratom najeżdżającym
południowo-zachodnie wybrzeża Anglii.
Z takiego materiału ludzkiego składała się też armia, z którą
Karol I wyruszył przeciwko Szkotom w 1639 i 1640 r.
i o której sir Edmund Verney napisał: „Ośmielam się twierdzić,
że nigdy jeszcze nie poprowadzono do boju armii tak surowej,
nicwyszkolonej i niechętnej do walki”3. Nic dziwnego, że
szkoccy prezbiterianie, zaprawieni w boju i dowodzeni przez
1 Barnet, op. cit., s. 60.
2 Ibidem.
3 J. Buchan, Oliver Cromwell, The Reprint Society, London 1941, s. 107.
weteranów wojny trzydziestoletniej, okazali się zbyt silnym
przeciwnikiem dla armii królewskiej4. Mimo to Karol I i par­
lament toczyli ze sobą polityczny spór o kontrolę nad milicją,
Urósł on do rangi ważnego problemu konstytucyjnego, w prak­
tyce jednak nie miał większego znaczenia ze względu na
ogólnie niską wartość bojową oddziałów milicji.
Jedyną realną siłą, jaką rozporządzała Anglia w przededniu
wojny domowej, była okupacyjna armia Strafforda w Irlandii,
licząca 8000 dobrze wyszkolonych i uzbrojonych żołnierzy.
Po rozwiązaniu Krótkiego Parlamentu w 1640 r. Karol I
zaprzepaścił szansę rozprawienia się z opozycją przy pomocy
oddziałów Strafforda. Późniejsze plany sprowadzenia posiłków
z Irlandii na wybrzeże zachodniej Szkocji spaliły na panewce,
najpierw w wyniku porażki pod Newburn, a potem w związku
z powstaniem irlandzkim.
Niezależnie od tego, czy taka była świadoma, czy nie­
świadoma wola narodu, pod rządami obu pierwszych Stuartów
Anglia nie dysponowała żadną realną siłą militarną. W tej
sytuacji jedyną logiczną formą polityki zagranicznej w dzie­
dzinie militarnej był totalny izolacjonizm. Było to możliwe
głównie dzięki naturalnemu położeniu kraju, przez co Anglii
udało się uniknąć bezpośredniego zaangażowania w wielki
konflikt europejski, wojnę trzydziestoletnią (1618-1648).
Zaraz po jej wybuchu przed pokojowo nastawionym
Jakubem I i całym narodem stanął poważny problem.
Jak wpłynąć na wydarzenia w Europie, w której święciła
triumfy nienawistna angielskim protestantom kontrreformacja,
i jak udzielić pomocy zięciowi Jakuba I, elektorowi Pa-
latynatu, Fryderykowi V, bez ponoszenia ogromnych wy­
datków na prowadzenie wojny?
W 1621 r. wojskowi doradcy króla ocenili, że do obrony
i utrzymania Palatynatu w rękach Fryderyka potrzebna będzie
armia licząca 25 000 piechoty i 5000 jazdy. Koszt jej
4 W wojnie trzydziestoletniej brało udział znacznie więcej Szkotów niż

Anglików, głównie w służbie holenderskiej i szwedzkiej (ze względu na


swoje kalwińskie sympatie), a później także francuskiej.
zorganizowania i transportu na kontynent miał wynieść ponad
2 miliony funtów, a utrzymanie dalsze 900 000 funtów
rocznie. Ogrom planowanych kosztów przeraził króla, zależ­
nego w dużej mierze od subsydiów parlamentarnych, ostudził
także zapędy tych członków Izby Gmin, którzy liczyli na duże
korzyści z przystąpienia do wojny.
W tej sytuacji Jakub I, zamiast tworzyć kosztowną armię,
wybrał neutralność i zdecydował się jedynie na wysłanie do
Palatynatu korpusu złożonego z 2000 ochotników pod dowódz­
twem Horace Vere’a. Wojska Vere’a walczyły dobrze, ale
były zbyt słabe, żeby wpłynąć na losy wojny.
Angielska opinia publiczna, wrogo nastawiona do Habs­
burgów i Hiszpanii, domagała się zdecydowanej pomocy
dla niemieckich i holenderskich protestantów. Po nieudanej
próbie utworzenia europejskiej koalicji w celu odzyskania
tronu dla Fryderyka i wznowieniu przez Hiszpanię wojny
z Niderlandami Jakub I uległ presji poddanych. Od 1624 r.
w walkach na terenie Holandii brały udział cztery regimenty
piechoty i kilka szwadronów jazdy złożone z angielskich
protestantów (6000 żołnierzy). Oddziały angielskie odegrały
znaczną rolę w walkach o panowanie nad dolnym biegiem
Renu, uczestnicząc w oblężeniach Bois-le-Luc (1629), Venlo
i Maastricht (1632) oraz Bredy (1637). W końcowym
okresie wojny trzydziestoletniej było też kilka oddziałów
angielskich w armii francuskiej. Z drugiej strony, regiment
angielskich rekuzantów pozostawał w służbie hiszpańskiej
we Flandrii, a kilka tysięcy katolickich ochotników prze-
winęło się przez szeregi różnych armii cesarskich.
W 1625 r. 12-tysięczny korpus angielski pod dowództwem
niemieckiego kondotiera, Petera Ernesta von Mansfelda,
wylądował w Niderlandach i wkroczył do Niemiec. Z powodu
braków w zaopatrzeniu i trudów wojennych w ciągu roku
w oddziałach Mansfelda pozostało przy życiu zaledwie
1200 ludzi.
Ogólne wydatki i wysiłek militarny Anglii podczas wojny
trzydziestoletniej okazały się większe, niż szacowali to doradcy
królewscy w 1621 roku. Koszty i ofiary poniesione przez
królestwo były niewspółmierne do osiągniętych korzyści
i znacznie przekroczyły nakłady, które należałoby ponieść na
utrzymanie stałej, profesjonalnej armii. Ważne było jednak to,
że w wyniku udziału w wojnach toczonych na kontynencie
powstała w Anglii nowa generacja doświadczonych i dobrze
wyszkolonych żołnierzy, którzy przenieśli na grunt angielski
nowoczesne wzory organizacji i taktyki wojskowej wyniesione
ze służby w armii holenderskiej, różnych armiach niemieckich
i świetnej szkoły szwedzkiej Gustawa II Adolfa.
W końcu 1638 r. na dworze Karola I sporządzono oficjalną
listę „oficerów i gentlemanów, którzy służyli w obcych krajach,
a obecnie znajdują się w służbie Jego Królewskiej Mości”,
zawierającą 195 nazwisk. Zaledwie kilku z wymienionych
znalazło się potem w szeregach wojsk parlamentu, zdecydowana
większość stanęła po stronie króla. Podczas wojen szkockich
i wojny domowej wielu z nich szybko awansowało na wysokie
stanowiska dowódcze. Wśród tych, którzy mieli odegrać
największą rolę w nadchodzącej wojnie domowej, byli: lord
George Goring, Henry Wilmot, Henry Wentworth, sir Ralph
Hopton, Charles Lucas, Charles Gerard, sir Richard Grenvile
i Bernard Astley. Poza nimi w gronie dowódców królewskich
znalazło się wielu doświadczonych żołnierzy, którzy także mieli
za sobą służbę w polu, wśród nich sir Jacob Astley, sir Arthur
Aston, lord Lindsey, Patrick Ruthven i George Monck. Z drugiej
strony, była również spora grupa weteranów wojen na kontynen­
cie, którzy stanęli później po stronie parlamentu, jak choćby
hrabia Essex, Philip Skippon, sir William Waller, lord Willough­
by i sir William Balfour.
Mimo potencjalnie bogatych rezerw kadrowych armii kró­
lewskiej zorganizowanej do walki ze Szkotami w latach
1639-1640 brakowało entuzjazmu, doświadczenia i dyscypliny.
Dosyć sprawnie udało się natomiast zorganizować wojsko.
Łącznie podczas obu Wojen Biskupich zmobilizowano 24 000
piechoty i 6000 kawalerii. Co najmniej połowa spośród 66
dowódców polowych miała za sobą służbę na kontynencie. To
samo dotyczyło dowodzącego armią królewską lorda Conwaya.
Na przeglądzie wojsk w Yorku 10 września 1640 r., dwa
tygodnie po porażce pod Newburn, armia królewska liczyła
2000 jazdy i 16 000 piechoty „wyszkolonej pod kierunkiem
sir Jacoba Astleya i prezentującej się całkiem dobrze dla
niewprawionych oczu cywilnych obserwatorów”. 25 marca
1641 r. armia królewska liczyła 22 regimenty piechoty, każdy
po 10 kompanii, i 6 regimentów kawalerii, łącznie 33
szwadrony. Wprawdzie tylko ośmiu dowódców jazdy figuruje
na liście oficerów z 1638 r., ale wielu innych, w tym sir
Thomas Fairfax, hrabia Caernarvon, i sir John Digby, także
miało doświadczenie wojenne.
Po rozpuszczeniu armii królewskiej latem 1641 r. w służbie
pozostało zaledwie kilka jednostek, których nie rozwiązano
tylko ze względu na wybuch powstania w Irlandii. W końcu
roku wysłano je przez Chester do Dublina, gdzie wzmocniły
oddziały następcy Strafforda, markiza Ormonda, dowodzącego
akcją tłumienia powstańczego zrywu Irlandczyków. Z wielkiej
armii Karola I pozostało zaledwie kilkuset oficerów i szlachty-
-awanturników, kręcących się zwykle przy dworze. To właśnie
oni najchętniej brali udział w starciach z londyńskimi tłumami
demonstrującymi pod Whitehallem zimą 1641/1642 r. i stano­
wili trzon oddziału, na czele którego Karol I usiłował
aresztować sześciu parlamentarzystów feralnego dnia 5 stycz­
nia 1642 roku.

ARMIE PRZECIWNIKÓW

Kiedy w końcu lata 1642 r. w Anglii rozpoczęła się wojna


domowa, kraj podzielił się na dwa wrogie obozy. Główną linię
podziału wyznaczał stosunek do króla i religii. Kawalerowie
walczyli oficjalnie pod sztandarem Kościoła anglikańskiego,
z wyraźną tendencją do zbliżenia do katolicyzmu. Zwolennicy
parlamentu tworzyli stronnictwo purytańskie, skupiające pod
swoim sztandarem różne sekty religijne, z prezbiterianami
i independentami na czele.
Oparciem dla króla były tradycyjnie rolnicze i bardziej
zacofane hrabstwa północnej i zachodniej Anglii (West
Midlands, Cheshire, Lancashire, Yorkshire, większość Hamp­
shire, Gloucestershire, Wiltshire i Kornwąlii) oraz Walia.
W słabo rozwiniętych regionach kraju, wśród moczarów
i pastwisk oraz na celtyckich obszarach Walii, gdzie nie
istniała klasa średnia, a wpływy purytanizmu były ledwie
dostrzegalne, rojalizm był uświęconą tradycją, akceptowaną
przez wszystkie warstwy społeczne. Dlatego też król znalazł
tam oparcie nie tylko wśród starej szlachty feudalnej i służby
szlacheckiej, ale także wśród licznych rzesz chłopstwa.
Całkowitego poparcia udzielał Karolowi I również pań­
stwowy Kościół anglikański i środowiska katolickie. Od
samego początku wojny król liczył też na poparcie nie­
których dworów europejskich i Irlandczyków, a później
znalazł realną pomoc u wodzów górskich klanów z pół­
nocnej Szkocji.
Najsilniejszym motywem jednoczącym zwolenników króla
była obrona Kościoła. Tradycyjna lojalność wobec religii
państwowej łączyła się z lojalnością wobec Korony. Król
nadal postrzegany był jako „pomazaniec boży i wysłannik
Boga na ziemi”. Nawet wielu z tych, którzy nie aprobowali
polityki Karola I i potępiali papistowskie intrygi królowej, nie
miało innego wyjścia, jak stanąć po stronie władcy. „Nie lubię
kłótni i całym sercem jestem za tym, żeby król ustąpił
i zgodził się na pragnienia parlamentu, ale honor i wdzięczność
każą mi iść za moim panem — pisał krótko po wybuchu
wojny królewski chorąży, sir Edmund Verney. — Jadłem jego
chleb i służyłem mu przez prawie trzydzieści lat, i nie
opuszczę go teraz; raczej zginę (co na pewno się stanie)
w obronie tego, co jest wbrew mojemu sumieniu, ale czego
bronić muszę.. Gorliwość wobec Kościoła i króla wzmac­
niały uprzedzenia wobec nowo wzbogaconych kupców i przed­
stawicieli burżuazji, wśród których szczególnie mocne były
wpływy purytanizmu.
5 D a v i e s , op. cit., s . 126.
Obok motywów religijnych istotną rolę odgrywały motywy
polityczne, socjalne i ekonomiczne, a szczególnie zagrożenie,
jakie dla feudalnych posiadaczy ziemskich niosły hasła rewo­
lucji społecznej, potęgujące wrogie nastroje wśród klas niż­
szych. Nic dziwnego, że większość lordów i wielkich feudałów
poparła kawalerów. Instynkt podpowiadał im, że prerogatywy
króla i ich własne przywileje zależą nawzajem od siebie.
Parlament znalazł oparcie w bogatych, gęsto zaludnionych
i rozwiniętych pod względem handlowo-przemysłowym hrab­
stwach południowej i południowo-wschodniej Anglii. Stron­
nictwo parlamentarne mogło liczyć na poparcie różnych warstw
burżuazji, nowej szlachty, yeomanów i farmerów. Sprzyjały
mu także szerokie masy chłopstwa, rzemieślnicy i plebs
miejski, wśród których panowała powszechna nadzieja na to,
że po zwycięstwie parlamentu poprawi się sytuacja najbied­
niejszych. Podobnie jak w wypadku rojalistów, istotnym
Czynnikiem jednoczącym zwolenników parlamentu był entuz­
jazm religijny. Potęgowały go plotki o spiskach papistowskich
i wyolbrzymione zagrożenie, jakie niosło ze sobą powstanie
irlandzkie. Poza Anglią parlament miał sojusznika w szkockich
prezbiterianach, wrogo nastawionych do absolutyzmu.
O sile parlamentu decydowały miasta, na czele ze stolicą
— Londynem, który skupiał jedną trzecią ludności miejskiej
kraju. Spośród 600 miast królestwa, tam gdzie purytanizm
miał największe wpływy, większość opowiedziała się za
parlamentem. Nawet na terenach opanowanych przez ro­
jalistów wiele miast, w tym Birmingham, Coventry, Not­
tingham, Manchester, Blackburn, Hull, Gloucester oraz
mniejsze ośrodki włókiennictwa w zachodnim Yorkshire
stanęło po stronie parlamentu. Za królem opowiedziały
się zdecydowanie tylko miasta uniwersyteckie, katedralne
i niektóre większe osiedla targowe, wśród nich Oxford,
York, Newcastle, Chester i Newark.
Najistotniejsze było jednak to, że oprócz Londynu, głównego
ośrodka politycznego i ekonomicznego kraju, w rękach par­
lamentu znalazły się wszystkie ważniejsze stocznie i porty (z
wyjątkiem Newcastle i Chester). Ponieważ po stronie par­
lamentu opowiedziała się także flota z wiceadmirałem hrabią
Warwickiem, strona królewska od samego początku została
odcięta od zewnętrznych źródeł zaopatrzenia i pomocy za­
granicznej. Jeśli pomoc taka docierała do rojalistów, to
w ograniczonym zakresie i tylko w postaci kontrabandy.
Parlament dysponował również innymi atutami. Jego poten­
cjał ekonomiczny i zasoby finansowe znacznie przewyższały
środki królewskie. Pod kontrolą parlamentu znalazły się
najbogatsze hrabstwa, w których zbierano co najmniej cztery
piąte ogólnej sumy podatków wpłacanych w Anglii za pano­
wania Stuartów. Stronnictwo parlamentarne mogło liczyć
także na kredyt u bankierów i kupców z londyńskiej City.
W jego rękach były wszystkie najważniejsze arsenały królew­
skie (Tower, Hull, Portsmouth) oraz główne ośrodki produkcji
broni i amunicji.
Z drugiej strony kawalerowie dysponowali bogatymi zaso­
bami drewna i węgla z północnej Anglii, złożami kornwalijs-
kiej cyny i ołowiem wydobywanym w kopalniach Walii.
Bardzo szybko udało się im zorganizować małe fabryki broni
w Oxfordzie, a później w Bristolu. Amunicja, granaty i musz­
kiety były też produkowane w Shropshire i Worcestershire,
a główne wytwórnie prochu zlokalizowano w Chester i Shrew­
sbury. W początkowym okresie wojny strona królewska
odczuwała jednak brak uzbrojenia i zdana była przeważnie na
prywatne arsenały zamożniejszej szlachty, konfiskaty i własną
broń ochotników. Nie było natomiast kłopotów z umun­
durowaniem. Znaczna liczba drobnych zakładów krawieckich
w Oxfordzie i jego okolicach nieustannie pracowała na
potrzeby armii królewskiej.
Cechą charakterystyczną pierwszego okresu wojny domowej
było to, że ani król, ani parlament nie dysponowali zorganizowa­
nymi siłami zbrojnymi. Początkowo jedyną realną siłą, o którą
toczono walkę, była milicja. Kiedy wyszła na jaw prawda o jej
niskiej wartości bojowej i braku dyscypliny, główny wysiłek
skupił się na pozyskaniu ochotników i żołnierza najemnego.
Zdobycie rekruta nie było łatwe. Szybko okazało się, że
w praktyce konflikt wzbudzał w społeczeństwie dosyć ograni-
czone zainteresowanie. Większość mieszkańców Anglii praw­
dopodobnie ubolewała nad wybuchem wojny i nie zamierzała
się w nią angażować. Przeciętny obywatel podchodził do niej
bez entuzjazmu, a jedynym jego pragnieniem było, żeby
zostawić go w spokoju. Chociaż sympatie ludzi mogły
kierować się bądź ku rojalistom, bądź stronnikom parlamentu,
mało kto chciał aktywnie uczestniczyć w wojnie. Nawet
w okresie największego nasilenia walk liczba żołnierzy po
obu stronach nie przekraczała jednej czterdziestej populacji
królestwa6. Początkowo za broń chwyciła mniej niż połowa
szlachty, a wielu ludzi niskiego stanu walczyło tylko dlatego,
że zmuszała ich do tego zależność od swoich panów. Wbrew
niektórym teoriom nie była to także walka klas, gdyż linie
podziału przebiegały często wewnątrz tych samych grup
społecznych7. Od początku do końca był to konflikt idei,
a walka była prowadzona pomiędzy dwiema nielicznymi, ale
zdecydowanymi mniejszościami.
Wobec ograniczonego zainteresowania wojną proces re­
krutacji wojska stał się głównie sprawą pieniędzy. W przeci­
wieństwie do parlamentu, Karol I nie miał żadnych regularnych
dochodów. Chcąc zdobyć pieniądze, musiał polegać na fun­
duszach uzyskiwanych ze sprzedaży dóbr królewskich, za­
stawiania klejnotów rodowych, darowizn i hojności swoich
najbogatszych zwolenników. Na szczęście dla króla na po­
czątku dużej pomocy finansowej udzieliły mu uniwersytety
i katolicka szlachta. Niektórzy wielcy feudałowie na własny
koszt tworzyli oddziały wojska spośród swoich dzierżawców
i służby, uwalniając króla od ponoszenia ciężarów ich utrzy­
mania. „Nieuleczalna choroba braku pieniędzy”, na którą
cierpiał król, miała jednak i tę fatalną stronę, że w razie
6 Ogólna liczba żołnierzy po obu stronach w latach 1643-1645 wynosiła

od 120 do 140 000.


7 Wśród stanu szlacheckiego było np. od 10 do 20% rodzin, których

członkowie walczyli po obu stronach konfliktu.


śmierci lub wycofania się z walki prominentnych stronników,
utworzone przez nich oddziały szły w rozsypkę.
Ponieważ w Anglii pierwszych Stuartów nie było sprawnego
systemu rekrutacji wojska, sposób w jaki obie strony tworzyły
swoje armie, nosił początkowo wszelkie cechy improwizacji.
Posiadanie dobrej armii wymagało regularnego żołdu i za­
opatrzenia. Ponieważ król nie mógł zapewnić ani jednego, ani
drugiego, przez cały okres wojny dysponował ograniczonymi
zasobami ludzkimi i materiałowymi. Wpływało to w sposób
decydujący na liczebność wojsk królewskich, które z reguły
musiały stawiać czoło znacznie silniejszemu przeciwnikowi.
Co więcej, armie królewskie zmuszone były utrzymywać się
z kraju, w którym operowały. Z tego powodu były podatne na
grabież i przymusowe rekwizycje, co odbijało się ujemnie na
dyscyplinie wojska i stosunku lokalnych obywateli do sprawy
królewskiej.
Tworząc swoją armię Karol I zastosował średniowieczne
metody zwoływania pospolitego ruszenia. W tym celu upoważ­
nił miejscowych arystokratów do powoływania lokalnych sił
milicji, poboru rekruta i zbierania funduszy na cele wojenne.
Początkowo o wyborze najwyższych dowódców decydowała
ich pozycja społeczna i wpływy, a nie umiejętności wojskowe.
Jedynymi, którzy dowiedli swojej wartości, byli hrabia New­
castle, dowodzący siłami królewskimi na północy, i markiz
Hertford, kierujący działaniami w południowo-zachodniej
Anglii. Także o wyborze dowódców regimentów (często tylko
tytularnych) decydował status materialny. Z reguły byli nimi
arystokraci, których stać było na wyposażenie i utrzymanie
żołnierzy własnym sumptem. Dowódcy oddziałów kawalerii
stali na ogół wyżej w hierarchii społecznej niż dowódcy
jednostek piechoty8. Później król odstąpił od tej metody
i zaczął wyznaczać zaufanych pułkowników mających do-
8 W pierwszej armii królewskiej w 1642 r. na 10 dowódców regimentów

jazdy było 3 książąt, hrabia, 3 lordów i 3 szlachty z tytułem rycerskim. Wśród


17 pułkowników piechoty był hrabia, wicehrabia, 8 rycerzy i baronów oraz
7 pomniejszych przedstawicieli szlachty.
świadczenie wojenne, którzy na podstawie listów przypowied-
nich tworzyli regimenty jazdy i piechoty bez względu na
swoją pozycję społeczną i uwarunkowania lokalne.
Liczebność regimentów królewskich nie była jednakowa
i zależała w dużej mierze od miejsca tworzenia jednostek oraz
zdolności organizacyjnych dowódców. Pułkownik Thomas
Lunsford np. udał się do hrabstwa Somerset i szybko odtworzył
regiment, na czele którego walczył przeciwko Szkotom w 1640
i 1641 roku. W Lincolnshire hrabia Lindsey zebrał tylu ludzi,
że starczyło ich nie tylko do sformowania jego własnego
regimentu. Najlepsi spośród szlachty wiernej Lindseyowi
utworzyli wraz z młodymi dworzanami Karola I gwardię
przyboczną króla. Drobna szlachta z północnej Walii pomogła
zebrać 1200 ludzi, którzy weszli w skład regimentu piechoty
sir Thomasa Salusbury.
Innym pułkownikom królewskim nie powiodło się już tak
dobrze. Opieszałość hrabiego Cumberland opóźniła rekrutację
piechoty w bastionie kawalerów, Yorkshire. W Leicestershire
sprawie króla zaszkodził konflikt pomiędzy dwoma rojalis-
lycznymi rodami Huntingtonów i Stamfordów, a w środkowej
Walii niechęć, jaką większość szlachty darzyła potężny ród
stronników króla, Herbertów.
Mimo to w pierwszym okresie wojny strona królewska
górowała pod jednym istotnym względem nad parlamentem.
W armii królewskiej znalazła się wystarczająca liczba ofice­
rów i podoficerów, którzy mieli doświadczenie wojskowe
i znali się na szkoleniu wojska. Można nawet powiedzieć, że
przez całą wojnę w armiach kawalerów było zbyt wielu
oficerów, a zbyt mało szeregowych żołnierzy. Powszechnym
zwyczajem było, że straty wojenne w wojskach królewskich
uzupełniano nie jak w armii parlamentu nowym rekrutem lub
poprzez łączenie zdziesiątkowanych oddziałów, lecz poprzez
tworzenie nowych jednostek. Prowadziło to do paradoksal­
nych sytuacji, w których regimenty miały często siłę kom­
panii, a armia była pełna pułkowników dowodzących garścią
żołnierzy.
Trzonem armii królewskiej była szlachecka jazda, składająej
się z posiadających dobre konie i nawykłych do władania
bronią jeźdźców. Część z nich brała poprzednio udział
w wojnie trzydziestoletniej. Większość jednak, zwłaszcza
młodsi synowie szlacheccy, nie miała doświadczenia wojen­
nego i nie znała dyscypliny wojskowej. Wielu nie miało
nawet należytego uzbrojenia, a na dodatek, przynajmniej na
początku wojny, nie mogli liczyć na regularny żołd, wikt i
furaż dla koni. Mieli jednak jeden ogromny atut, który
sprawił, że w pierwszych latach wyraźnie górowali nad
konnicą parlamentu. Wszyscy byli ochotnikami, którzy z
własnej woli stanęli u boku króla i którzy „nagle poczuli
smak perspektyw, jakie otwierały się przed nimi dzięki wojnie
domowej”. Większość stawiła się z własnymi końmi,
pancerzami i strojami udającymi się do jazdy konnej.
Pod okiem doświadczonych dowódców szybko przywykli
do służby w kawalerii i stali się elitą armii. Jeden z
nich, kapitan Richard Atkyns, który miał za sobą kampanię
holenderską, tak pisał o swojej służbie w oddziałach
rojalistycznej jazdy: „Przydzielono mnie do regimentu
księcia Maurycego, który uważany był za najaktywniejszy w
całej armii [...], dało mi to więcej żołnierskiego doświadczenia
przez pół roku niż generalnie w ciągu czterech czy pięciu
lat służby w Niderlandach; przez pół roku lata 1643 roku
rzadko kiedy trafiał się tydzień, kiedy nie było bitwy, potyczki
lub walki o kwatery [,..]”9. „Ich żołnierze są synami
gentlemanów, młodszymi synami szlacheckimi i ludźmi z
charakterem” — mówił z kolei o kawalerzystach królewskich
najwybitniejszy dowódca parlamentu, Oliver Cromwell10.
Oprócz nich w oddziałach kawalerów walczyło dużo służby
szlacheckiej: myśliwych, leśniczych, stajennych itp., dobrze
władających bronią i będących dobrymi jeźdźcami.
Krół werbował do swoich oddziałów także chłopów z pół­
nocnych hrabstw i z Walii, którzy tworzyli jego piechotę.
Piechota jednak nigdy nie była u kawalerów liczna i nigdy nie
9 P . Y o u n g - The English Civil War, Osprey Ltd., London 1973 s. 5
10 A s h l e y The Battle... s. 20.
odgrywała większej roli. Znaczna jej część, zwłaszcza po
1643 r., składała się z żołnierzy przymusowo wcielonych do
wojska. Po dostaniu się do niewoli ludzie ci często przechodzili
na służbę przeciwnika, o ile zapewniono im odpowiednio
wysoki i regularny żołd. Siła armii królewskiej leżała zatem
w średniej i drobnej szlachcie, uzupełnionej służbą szlachecką,
której kawaleryjskie ataki przeważnie rozstrzygały losy bitew
na korzyść rojalistów.
Wojsko parlamentu nie było jednolite pod względem składu
socjalnego, nie miało też żadnej struktury organizacyjnej i nie
było zdyscyplinowane. Jego bazę społeczną stanowiło w za­
sadzie yeomantry i zamożne chłopstwo angielskie. Dobra
i wytrwała w walce piechota, a później także jazda i dragonia,
składały się głównie z yeomanów. Poza nimi w oddziałach
parlamentarnych było wielu najemników rekrutujących się
z elementu niepewnego i zdemoralizowanego. Niektórzy z nich
dezerterowali natychmiast po wzięciu żołdu i zaciągali się po
kilka razy do różnych jednostek. Proceder ten został ukrócony
dopiero po wprowadzeniu w oddziałach parlamentarnych
dyscypliny opartej na wzorach purytańskich.
Oprócz oddziałów najemnych znaczną część wojsk par­
lamentu stanowiły milicje hrabstw. Z powodu niskiej wartości
bojowej i lokalnych partykularyzmów nie nadawały się
one w zasadzie do działań ofensywnych i były wyko­
rzystywane przeważnie do obrony. Tylko osiem regimentów'
milicji londyńskiej stanowiło wcale pokaźną siłę wojskową,
która mogła skutecznie przeciwstawić się natarciu kawalerów
na stolicę.
Główną słabością okrągłogłowych był na początku brak
zdolnej do walki jazdy. Atutem parlamentu była za to
możliwość wyposażenia swoich wojsk w liczną artylerię, silna
flota (18 okrętów i 26 statków handlowych) oraz pokaźne
środki pieniężne pozwalające finansować różne przedsięwzięcia
militarne.
Chociaż wojna domowa stanowiła w zasadzie wewnętrzną
sprawę Anglików, po obu stronach walczyli także obcy
najemnicy Byli to głównie wysoko kwalifikowani specjaliści
wojskowi i weterani wojen na kontynencie. W armii królew­
skiej znalazł się Kontyngent walońskich i francuskich oficerów
artylerii i saperów, którzy przybyli do Anglii z księciem
Rupertem. Także general Patrick Ruthven, po dołączeniu do
króla latem 1642 r., przyprowadził ze sobą kilka dziesiątków
szkockich oficerów służących pod jego rozkazami. Pod
sztandary królewskie zaciągnęła się również spora
grupa szkockich i angielskich najemników z armii
holenderskiej którzy podjęli w niej służbę w 1641 r. po
ślubie Wilhelma II Orańskiego z córką Karola I, księżniczką
Marią. Z kolei po stronie parlamentu walczyła pewna liczba
najemnych żołnierzy walońskich, francuskich, irlandzkich,
duńskich, a nawet amerykańskich purytanów z Nowej Anglii.
Oba wojska miały podobną strukturę dowodzenia i or­
ganizacji. Na czele armi stał wódz naczelny (Commander -in
-chief). Jego zastępcą był generał - porucznik (Lieutenet,-gene­
ral) będący jednocześnie dowódcą kawalerii. Piechotą dowo­
dził general-major (Major-general), na którym spoczywał
obowiązek uszykowania wojsk do bitwy. Dowództwo artylerii
należało do generała - porucznika artylerii (Lieutenent-general
of the ordnance).
Funkcje naczelnego dowódcy wojsk królewskich pełnił sam
Karoli. Ciałami doradczymi króla były: w sprawach politycz­
nych Tajna Rada (składała się z 11 lordów i 5 członków Izby
Gmin) której przewodniczył sekretarz stanu (najpierw Lord
Falkland, później lord Digby), a w sprawach wojskowych
Rada Wojenna, skupiająca najbliższych doradców i wyższych
dowódców, których dobierał sam król (ich liczba wahała się
od 10 do 17). W imieniu króla armią polową dowodził
tytularny wódz naczelny (Lord-general). Kolejnymi dowód­
cami głównej armii rojalistycznej byli Robert Bertie,
hrabia Lindsey (1642), generał Patrick Ruthven (1642-1644) i
książę Rupert (1644—1645).

Armia parlamentu miała na początku ogromne problemy


z dowodzeniem na najwyższych szczeblach. Formalnie naczel-
nym dowódcą armii był hrabia Essex (1642-1644). W praktyce
był on całkowicie ubezwłasnowolniony decyzjami Komitetu
Bezpieczeństwa Publicznego, wspólnego kolegium politycz­
nego obu izb parlamentu11.
Ponieważ większość wyższych dowódców parlamentarnych
była jednocześnie członkami Izby Lordów lub Izby Gmin,
musieli oni ściśle wykonywać rozkazy parlamentu. Przez cały
okres sprawowania dowództwa Essex nigdy nie miał większego
wpływu ani na generalną strategię, ani nawet na poszczególne
armie parlamentarne. Niemal zawsze był zawalony lawiną
listów, zawierających stale zmieniające się bądź sprzeczne
rozkazy wydawane przez polityków z Westminsteru. Mimo że
Komitet Bezpieczeństwa był mało efektywny jako organ
dowodzenia wojskiem, okazał się dość sprawnym ciałem
zarządzającym administracją i finansami armii.
W obu armiach nie brakowało wybitnych dowódców o du­
żych zdolnościach wojskowych. Sam Karol I wykazywał
godną podziwu odwagę i duże talenty militarne, gubił go
jednak charakterystyczny dla niego brak zdecydowania i podat­
ność na złe rady niektórych doradców. Pierwsi dowódcy armii
królewskiej, hrabia Lindsey i generał Ruthven, mieli wielkie
doświadczenie wojenne, byli jednak zbyt starzy (w 1642 r.
Lindsey miał 66, a Ruthven 69 lat) i zmęczeni, żeby podołać
trudom dowodzenia i podporządkować sobie dumnych arysto­
kratów z otoczenia króla. Siła kawalerów leżała w młodszych
dowódcach, zwłaszcza doskonałych kawalerzystach, takich
jak książę Rupert, lord Hopton i lord Goring, a na niższych
szczeblach książę Maurycy, sir Marmaduke Langdale, sir
Charles Lucas i sir John Digby. W walkach na terenie Szkocji
swojej wartości dowiódł także markiz Montrose, a w Irlandii
pułkownik George Monck.
Największą indywidualnością w armii rojalistów był książę
Rupert (1619-1682), drugi syn elektora Palatynatu Fryderyka V
i siostry Karola I, Elżbiety. W 1642 r. miał zaledwie 23 lata,
11 Po przystąpieniu do wojny szkockich prezbiterian w styczniu 1644 r.,

przekształcony w Komitet Obojga Królestw {Committee of Both Kingdoms).


ale był już doświadczonym żołnierzem. Wychowany w Nie
mczech, swoją pierwszą kampanię odbył w wieku 13 lat
w armii króla szwedzkiego Gustawa Adolfa. Rok później po
raz pierwszy przybył do Anglii, gdzie przebywał na dworze
swego wuja. W latach 1635-1638 służył w armii holenders­
kiej, dowodząc regimentem jazdy w walkach przeciwko
armii cesarskiej. Wzięty do niewoli, spędził kilka lat jako
jeniec wojenny Habsburgów. Ponownie przybył do Anglii
w sierpniu 1642 r. i w wojsku kawalerów objął dowództwo
jazdy w stopniu generała-porucznika. Był typowym kawale-
rzystą i urodzonym dowódcą. Rycerski, energiczny, czasami
popędliwy, ale odważny do szaleństwa, szybko zyskał auto­
rytet i lojalność swoich podkomendnych. Jego wadą były
nadmierna duma i skłonność do obrażania się. Jako dowódca
wyróżniał się inicjatywą, szybkością podejmowania decyzji,
talentem strategicznym i nowatorskim podejściem do sztuki
wojennej, czym zrewolucjonizował angielską taktykę kawa­
leryjską. Pierwszy wprowadził szwedzkie metody walki
kawalerii, zastępując przestarzały karakol gwałtownym ata­
kiem na białą broń w celu przełamania linii przeciwnika,
Spędzenia go z pola i zniszczenia lub rozproszenia w upor­
czywym pościgu. Nie przestając być przede wszystkim
Wybitnym dowódcą jazdy, przykładał dużą wagę do prac
inżynieryjnych i oblężniczych oraz stosowania nowych
rodzajów broni (jest m.in. uważany za prekursora prac
minerskich w Anglii, które zastosował po raz pierwszy
Podczas oblężenia Lichfield Close w 1643 roku). W 1644 r.
został wodzem naczelnym armii rojalistycznej, nie uratowało
to jednak sprawy króla, który zbyt rzadko słuchał rad
siostrzeńca i nie reagował na intrygi innych wyższych
dowódców i doradców królewskich, zazdrosnych o pozycję
księcia. Ogólnie Rupert lepiej spisywał się jako dowódca
mniejszych, ruchliwych zgrupowań jazdy lub podczas dzia­
łań oblężniczych, niż jako wódz dużej armii. W latach
późniejszych zasłynął jako zdolny admirał i twórca kanadyjs­
kiej kompanii handlowej Hudson Bay Company.
Wybitnym dowódcą wojsk królewskich na południu był
Lord Ralph Hopton (1598-1652), arystokrata z hrabstwa
gmerset, żołnierz wykształcony (studiował w Oxfordzie),
utalentowany i darzony szacunkiem przez obie strony ze
względu na swoją rycerskość i prawość. Chociaż był członkiem
parlamentu, stanął po stronie króla, dochowując mu wierności
do końca, za co zresztą został po wojnie skazany na banicję
( umarł na wygnaniu w Belgii). Jako dowódca był świetnym
organizatorem i oryginalnym taktykiem, stosującym chętnie
atak zbieżnymi kolumnami (bitwy pod Launceston i Stratton).
Mimo braku pieniędzy zdołał w 1643 r. wystawić silną i bitną
armię, której zalążkiem było kilka słabych regimentów milicji
kornwalijskiej. Znany był z surowej dyscypliny, ale i dbałości
o podwładnych, którzy odpłacali mu szacunkiem i wiernością.
Oddanie sprawie królewskiej podkreślał jego osobisty sztandar,
na którym widniało motto: „Dołożę wszelkich starań, żeby
służyć memu miłościwemu królowi”.
Typowym kawalerem był za to lord George Goring
(1608—1657), o którym mówiono, że ma „szczególny afekt do
butelki i skłonność do bluźnierczego języka”. Jako weteran
walk w Niderlandach był jednak doświadczonym żołnierzem
i taktykiem, a jego godna podziwu odwaga oraz sprawność
i szybkość działania w potrzebie postawiły go w rzędzie
najznakomitszych dowódców królewskich.
Dowództwo wojsk parlamentu znalazło się początkowo
w rękach umiarkowanych lordów prezbiteriańskich, wśród
których czołową rolę odgrywali hrabia Essex, hrabia Man­
chester i lord Brooke. Nie myśleli oni wcale o zniszczeniu
monarchii i dlatego wojnę prowadzili wolno i niezdecydowa­
nie, myśląc raczej o ugodzie z królem, a nie o osiągnięciu
szybkiego i zdecydowanego zwycięstwa.
Tak właśnie usposobiony był pierwszy wódz naczelny armii
parlamentu, Robert Devereux, hrabia Essex (1591-1648).
Chociaż był człowiekiem odważnym i miał za sobą służbę
w armii holenderskiej (był też jednym z dowódców ekspedycji
do Kadyksu w 1625 r.), nigdy nie wyróżniał się ani wielkim
talentem strategicznym, ani energią. Nie był też szczególnie
oddany interesom parlamentu. Całkowitego zwycięstwa nad
królem obawiał się na równi z wielką klęską. Jego wybór, jak
to często bywa w wypadku wojny domowej, miał głównie
charakter polityczny. Będąc synem straconego pod zarzutem
spisku faworyta Elżbiety I, Essex uważany był za symbolicz-
nego przeciwnika dworu. Dodatkowej popularności, szczegól­
nie w kręgach londyńskich, przysparzała mu ujmująca skrom
ność i gościnność. Był więc Essex odpowiednim instrumentem
w rękach parlamentu, który, wykorzystując jego popularność,
prostotę i niechęć do intryg, mógł się nie obawiać niezależności
dowódcy armii i dyktować mu warunki działania.
Poglądy Essexa podzielał również jego główny pomocnik,
Edward Montague, hrabia Manchester (1602-1671), który
przez dłuższy czas stał na czele wschodniej grupy wojsk
parlamentu (Asocjacji Wschodniej). Ten wyniosły, pobożny
i ospały purytański arystokrata nie miał wcale zadatków na
żołnierza i bardziej wierzył w pojednanie z królem niż
prowadzenie z nim walki.
W cieniu arystokratów z umiarkowanego odłamu prez-
biteriańskiego stali radykalniej usposobieni członkowie Izby
Gmin, zbliżeni do frakcji independentów. Wyróżniali się
wśród nich John Hampden (1594-1643), bardziej jednak
polityk niż wojskowy, oraz zdolny generał, sir William Waller
(1598-1668), przeciwnik Hoptona w Kornwalii. Obu ich
przewyższał zdolnościami podwładny Manchestera, Oliver
Cromwell (1599-1658), surowy, gwałtowny i bezlitosny
purytański właściciel ziemski z hrabstwa Huntington, którego
talent wojskowy miał się ujawnić w decydujących momentach
wojny. Oprócz nich największą rolę w walce z królem
odegrali tacy wybitni dowódcy, jak sir Thomas Fairfax,
generał Philip Skippon i szkocki generał Alexander Leslie.
Krajobraz XVII-wiecznej Anglii preferował działania ka­
walerii. Wielkie otwarte przestrzenie pełne wrzosowisk, mo­
czarów i pastwisk umożliwiały manewrowanie i walkę dużych
mas jazdy. Wprawdzie wojna domowa w Anglii przypadła na
Jakub I Stuart

Karol I Stuart
Królowa Henrietta-Maria Thomas Wentworth,
hrabia Strafford

Książę Rupert Reński


Sir John Byron

Książę Maurycy Reński


William Cavendish,
książę Newcastle
Robert Devereux, hrabia Essex

Oliver Cromwell
Żołnierze angielscy z okresu panowania Karola I
Kirasjerzy i arkebuzerzy angielscy z pierwszej połowy XVII wieku
Uzbrojenie i wyposażenie ciężkiej kawalerii angielskiej z I połowy XVII
wieku
Pikinier i muszkieter z okresu bitwy pod Naseby
okres gwałtownego rozwoju broni palnej, która wyparła z pola
bitwy średniowieczne zbroje, łuki i kopie, słabe strony piechoty
uzbrojonej w niedoskonały muszkiet lontowy pozwoliły jednak
kawalerii pozostać decydującą siłą uderzeniową.
Kawaleria stanowiła z reguły jedną trzecią wojska i uzna-
wana była za elitę armii. Feudalna jazda rycerska była już
w tym czasie przeżytkiem. Wraz z rozwojem broni palnej
zbroja straciła swoje podstawowe znaczenie ochronne i więk-
szość jazdy angielskiej stanowiła średniozbrojna oraz lekka
kawaleria wzorowana na nowoczesnych armiach wojny trzy­
dziestoletniej.
Pełna zbroja była rzadko noszona w polu. Używali jej tylko
pojedynczy jeźdźcy lub niewielkie oddziały. Podczas całej
wojny zaledwie jeden regiment jazdy parlamentu (kirasjerzy
pułkownika Haselriga) używał pełnych zbroi, i z tego względu
jego żołnierze nosili przydomek The Lobsters („Homary”)12.
Standardowy ubiór kawalerzysty stanowił skórzany płaszcz,
rękawice ochronne, buty do jazdy konnej, pancerz płytowy
chroniący piersi i plecy jeźdźca (kirys) oraz stalowy hełm
z nakarczkiem i nosalem lub trójprętową kratownicą osłania­
jącą twarz. Jednakowe mundury, przynajmniej w początkowym
okresie wojny, były rzadkością i podczas bitwy oba wojska
odróżniały się od siebie kolorowymi szarfami lub różnymi
znakami noszonymi przy nakryciach głowy.
Średniozbrojna jazda nosiła nazwę arkabuzerów. Wbrew
nazwie jej uzbrojeniem były głównie pistolety i szpady lub
rapiery, rzadziej krótkie muszkiety z zamkiem kołowym.
XVII-wieczne muszkiety jazdy angielskiej miały lufy o długo­
ści do 75 cm, kalibru od 17 do 24 mm i były noszone na pasie
przewieszonym przez ramię kawalerzysty (bandolet). Pod­
stawową bronią lekkiej jazdy była szpada i para pistoletów
noszonych w olstrach przy siodle. Pistolety były wyposażone
w zamki kołowe lub skałkowe. Miały długie lufy i swym
12 Zbroje kirasjerów Haselriga były cięższe od rycerskich, miały bowiem

napierśniki chroniące przed kulami muszkietów, a reszta blach była odporna


na ogień pistoletowy.
wyglądem przypominały krótkie muszkiety. W walce na
bliskie odległości używano ich często w charakterze maczugi
lub pocisku rzucanego po wystrzale w przeciwnika. W więk
szości miały gładkie lufy o kalibrze od 20 do 24 mm
i skuteczny zasięg ognia wynoszący zaledwie kilka metrów,
podczas wojny domowej niektóre manufaktury rozpoczęły
produkcję broni ładowanej odtylcowo, celniejszej i mającej
większą zdolność przebijania pancerzy. Niektóre regimenty
jazdy szkockiej używały dodatkowo krótkich toporów bojo­
wych i lekkich 4-metrowych kopii, cokolwiek staromodnych,
ale bardzo skutecznych w natarciu.
Podstawową jednostką jazdy był regiment (regiment of horse),
liczący 400—600 jeźdźców, składający się z 6-8 szwadronów po
około 70 kawalerzystów. W praktyce liczebność regimentów,
zwłaszcza u kawalerów, była różna i wraz z upływem czasu
miała tendencję malejącą. W 1645 r. większość regimentów
królewskich liczyła od 100 do 150 ludzi, a nie brakowało
i takich, których wielkość odpowiadała zaledwie jednemu
pełnemu szwadronowi. Wyjątkiem była elitarna konna gwardia
królewska (Lifeguard) pod dowództwem sir Richarda Crane’a
i regiment kawalerii księcia Ruperta (10 szwadronów), które
nawet pod Naseby liczyły jeszcze po około 500 jeźdźców.
W armii rojalistów regimenty jazdy miały zwykle trzech
oficerów polowych: pułkownika, podpułkownika i majora.
W armii parlamentu tylko najsilniejsze regimenty miały
w swoim składzie podpułkownika (np. słynny pułk Cromwella,
który był dwukrotnie silniejszy niż inne i liczył 1100 ludzi
w 14 szwadronach).
Przeciętny szwadron (troop) składał się z kapitana, porucz­
nika kometa, kwatermistrza, 3 kaprali, 2 trębaczy, siodlarza,
kowala i 60 szeregowych — razem 71 ludzi. Do bitwy
regiment jazdy ustawiał się skwadronami (squadron) składa­
jącymi się z 2-3 szwadronów i liczącymi w zależności od siły
regimentu od 50 do 300 ludzi.
Kawaleria parlamentu początkowo formowała się do bitwy
na wzór holenderski, skwadronami uszykowanymi w pięć lub
sześć szeregów, w sposób praktykowany raczej podczas walki
w karakolu, a nie ataku na białą broń. Jazda królewska,
począwszy od bitwy pod Edgehill, przyjęła szwedzki szyk
trzyszeregowy, który W' niedługim czasie stał się standardem
w obu armiach. Był on nieodpowiedni do walki ogniowej, ale
idealny do gwałtownej szarży, pozwalając na użycie „większej
liczby rąk do walki”. Najlepsi jeźdźcy stawali w pierwszym
szeregu prowadząc szarżę. W środku umieszczano najsłab­
szych, a trzeci szereg stanowili kawalerzyści o średnich
umiejętnościach, których zadaniem było w razie potrzeby
powstrzymanie drugiego szeregu przed ucieczką z pola walki.
Książę Rupert nauczył swoich żołnierzy atakować w pełnym
galopie ze szpadą w dłoni, zezwalając na użycie pistoletów
dopiero podczas walki wręcz lub w trakcie pościgu. Szarża
rozpoczynała się kłusem. Dopiero w odległości około stu
kroków od linii przeciwnika konie przechodziły do pełnego
galopu. Kawaleria parlamentu, dysponująca mniej doświad­
czonymi jeźdźcami i słabszymi końmi, atakowała najczęściej
kłusem, który umożliwiał lepszą kontrolę nad wierzchowcem.
Komendy dowódców były przekazywane sygnałami trąbek
lub ruchami sztandarów.
Piechota zyskała na prestiżu od końca XV w., ale przed
wynalezieniem bagnetu, mając do dyspozycji niedoskonałą
broń palną, nie była jeszcze „królową poła bitwy”. Jej wartość
bojową oceniano zaledwie na 1/5 wartości kawalerii.
Podstawową broń piechurów stanowiły pika, muszkiet
i rapier. Oznaką godności oficerskiej była partyzana, natomiast
podoficerowie byli zwykle uzbrojeni w halabardy. Uzbrojenie
nowo powstałych oddziałów bywało często improwizowane
i nie brakowało w nim nawet tak prymitywnej broni, jak pałki,
topory, widły, a nawet sierpy. Piechota szkocka, zwłaszcza
rekrutująca się spośród górali, powszechnie używała zapom­
nianych już w Anglii łuków oraz tradycyjnych dwuręcznych
mieczy (claymore) i okrągłych tarcz krytych skórą.
Długa na 5-6 m pika uważana była za broń najbardziej
honorową i jeśli szlachcic podejmował służbę w piechocie,
zwykle był uzbrojony w pikę. Pikinierzy byli wyżsi i silniejsi
od muszkieterów. Oprócz piki nosili ciężkie ukrojenie
ochronne, na które składał się otwarty hełm (najczęściej
morion), pancerz i taszki osłaniające biodra, (łownym
zadaniem pikinierów była osłona muszkieterów p:zed ata­
kiem przeciwnika w czasie długiego procesu załadowywania
broni. W obronie pika trzymana była w lewej ręce i oparta
końcem drzewca o prawą stopę, co dawało pravej ręce
swobodę władania rapiercm. Atakując pikinierzy nacierali
w sześciu szeregach, w zwartym szyku „na odległość pchnię­
cia piki”.
Muszkieter nie miał żadnego uzbrojenia ochronnego i jedyną
osłonę przed atakiem kawalerii mógł mu dać długi na 1,5 m
palik zakończony ostrzem („szwedzkie pióro”), który w razie
potrzeby wbijał w ziemię przed sobą niczym średniowieczny
łucznik. Jego główną bronią był muszkiet lontowy, długi,
ciężki i niewygodny, ale za to znacznie tańszy niż wynaleziona
niedawno skałkówka. Mimo ogólnej tendencji do zmniejszania
wagi broni palnej i skracania jej długości, waga muszkietu
dochodziła do 8 kg, a długość lufy do 1,2 metra. Podczas
strzelania broń wciąż opierano na forkiecie, chociaż zaczął on
już powoli wychodzić z powszechnego użycia.
Muszkieter ruszając do walki miał dodatkowo przewieszony
przez ramię pas amunicyjny (bandolier) z 12 gotowymi
papierowymi ładunkami, zwanymi potocznie „dwunastoma
apostołami”, pojemnik z prochem, ciężką ładownicę zawiera­
jącą ołowiane kule o wadze nieco powyżej jednej uncji (ok.
30 g) i wolno palący się lont. Przed rozpoczęciem strzelania
lont umieszczano w krętej zapadce zamka (wężownicy), która
po naciśnięciu spustu powodowała wkręcenie się wężyka do
panewki podsypanej prochem i zapłon ładunku. Ładowanie
muszkietu było długie i żmudne. Zgodnie z ówczesnymi
instrukcjami wymagało aż 48 różnych ruchów muszkietera.
W związku z tym częstotliwość strzelania była bardzo niska
i nawet dobrze wyszkolony żołnierz mógł w najlepszym razie
oddać zaledwie jeden strzał na minutę.
Zasięg muszkietu wynosił teoretycznie do 400 metrów.
Ciężka kula muszkietowa wystrzelona z odległości 200 m bez
trudu przebijała zwykły pancerz, a z odległości 150 m nawet
wzmocniony kirys ciężkiej jazdy. W praktyce jednak celność
muszkietu pozostawiała wiele do życzenia, głównie z powodu
niedoskonałości kuli, która nie była idealnie dopasowana do
przekroju lufy i po wystrzeleniu miała tendencję do zbaczania
z toru lotu. W tej sytuacji nieczęsto trafiali się strzelcy
wyborowi potrafiący strzelać na większe odległości, może
z wyjątkiem niektórych królewskich łowczych i leśniczych.
Największą skuteczność muszkiet zachowywał podczas strze­
lania do celu będącego w odległości nie przekraczającej 50
metrów. Nawet jeśli muszkieter otwierał ogień z odległości
300 m, rzadko kiedy zdołał oddać więcej niż dwa strzały,
zanim znalazł się w obliczu szarżującej jazdy przeciwnika.
Przy deszczowej i wietrznej pogodzie muszkiet często
wypalał z opóźnieniem, a czasami w ogóle nie nadawał się do
strzelania. Należało też uważać, aby zapalony lont nie znalazł
się zbyt blisko otwartej beczki z prochem. Dlatego też żołnierzy
stanowiących osłonę artylerii, taborów i magazynów z amuni­
cją uzbrajano w drogie, ale nowocześniejsze i dużo bezpiecz­
niejsze w użyciu muszkiety skałkowe (flintlocks).
Aby zwiększyć intensywność ognia piechoty, muszkieterów
ustawiano do bitwy początkowo w 10 (na wzór brygady
holenderskiej), a potem w 6 szeregów (brygada szwedzka),
z których każdy oddawał salwę i przechodził do tyłu
w celu ponownego załadowania broni. Czasami, zwyczajem
wprowadzonym przez Gustawa Adolfa, jednocześnie salwę
oddawały trzy lub nawet wszystkie sześć szeregów, po
czym muszkieterzy cofali się pod osłonę pikinierów. Sku­
teczność ognia muszkieterów obniżała duża liczba nie­
wypałów (przeciętnie 30-40%).
Dość często przed linię piechoty wysuwano pieszych
harcowników walczących małymi oddziałami (forlon hope)
lub w szyku rozproszonym (skirmishers). W wypadku za­
grożenia atakiem kawalerii piechota szukała schronienia
w rowach lub za płotami odgradzającymi pola, a jeśli nie
miała innego wyjścia, starała się formować czworoboki,
z pikinierami na zewnątrz.
Teoretycznie regiment piechoty (regiment of foot) powinien
liczyć 1200 żołnierzy w dziesięciu kompaniach. Kadrę dowód­
czą regimentu stanowili pułkownik, podpułkownik i major,
którzy jednocześnie dowodzili najsilniejszymi kompaniami
liczącymi odpowiednio 200, 160 i 140 ludzi. Pozostałymi
kompaniami, w sile po 100 ludzi, dowodzili oficerowie
w stopniu kapitana. W sytuacji, gdy dowódca regimentu pełnił
jednocześnie funkcję komendanta zamku lub miasta, w polu
zastępował go podpułkownik lub major, a najsilniejszą kom­
panią dowodził kapitan.
W miarę trwania wojny liczebność oddziałów ulegała
zmianie. Straty bojowe, choroby i dezercje redukowały stany
osobowe nawet o 2/3. Z czasem większość regimentów
piechoty miała przeciętnie po 400 żołnierzy (np. królewski
regiment sir Thomasa Salisbury, liczący na początku wojny
1200 ludzi, w listopadzie 1642 r. miał 910, a w kwietniu 1644 r.
już tylko 409 żołnierzy). W rezultacie zmniejszano liczbę
kompanii w regimentach i nawet te najliczniejsze miały ich
nie więcej niż osiem.
Zwykła kompania piechoty składała się z kapitana, porucz­
nika, chorążego, zbrojmistrza, 2 sierżantów, 3 kaprali, 2 do­
boszy i 90 szeregowych. Każda kompania miała swój sztandar
noszony przez chorążego. Typowy oddział piechoty angielskiej
w okresie wojny domowej składał się w 2/3 z muszkieterów
i w 1/3 z pikinierów. Proporcje w armii szkockicłi kon­
federatów wzorowane były na armii szwedzkiej i wynosiły
Odpowiednio 3 do 2, a w niektórych regimentach lojalistów
nawet 4 do 3. Do bitwy piechotę formowano w brygady
(tercje) składające się z 3-5 regimentów ustawionych w czwo­
roboki (batalie) po 400-500 żołnierzy. Bez względu na liczbę,
pikinierzy tworzyli zawsze centrum szyku, podczas gdy
muszkieterów rozwijano po obu stronach lub dookoła na­
jeżonego lasem pik czworoboku pikinierów.
XVII-wieczni dragoni i (Dragoons) nie osiągnęli jeszcze
statusu w pełni wartościowej kawalerii i byli tylko piechotą
dokonującą konnych przemarszów. Uzbrojenie dragona stano­
wił krótki muszkiet skałkowy noszony na bandolierze i rapier,
a ochronę zapewniał mu hełm i lekki pancerz lub skórzany
kaftan bez rękawów. Konie dragoni i były dość liche; ich
wartość była o połowę mniejsza niż wierzchowców kawalerii.
Dragonów używano głównie do zwiadu, ochrony obozu i jako
harcowników.
Artyleria (Ordnance), która miała odegrać ważną rolę
w wojnie, niewiele zmieniła się od połowy XV wieku. Wśród
armat przeważały ciężkie, wolno strzelające działa oblężnicze
o niewielkim zasięgu oraz moździerze przeznaczone do
niszczenia fortyfikacji. W polu używano całej gamy dużych
i mniejszych armat, od ciężkich 16-, 20-funtowych kolubryn
o zasięgu około 2000 kroków do lekkich 3-funtowych fal-
konetów, których zasięg nie przekraczał 1000 kroków. Wśród
dział artylerii polowej przeważały żelazne lub mosiężne
12-funtowe półkolubryny oraz lżejsze 6-funtówki o zasięgu
1800-1500 kroków. Większe działa polowe wykorzystywano
do ostrzału przedpola i szyków przeciwnika. Mniejsze, głównie
wykonane z brązu falkony i falkonety oraz popularne w armii
szkockiej wielolufowe organki, używano do bezpośredniego
wsparcia piechoty.
Proces przygotowania działa do strzału był długi i skom­
plikowany. Rzadko zdarzało się, żeby obsługa mogła oddać
więcej niż jeden strzał na 3 minuty. Skuteczność artylerii
obniżała niska jakość prochu (proch strzelniczy używany
do broni ręcznej miał zbyt wielką moc i nie nadawał
się do strzelania z armat), brak celności i niska wydajność
ognia, spowodowana nie tylko czasem ładowania i warunkami
atmosferycznymi, ale także koniecznością schładzania roz­
grzanych luf. Do tego w ferworze walki często zdarzały
się przedwczesne wystrzały i eksplozje prochu przechowy­
wanego luzem w beczkach. Obsługę każdego działa stanowił
przynajmniej jeden artylerzysta i dwóch doświadczonych
pomocników. Większe armaty wymagały zaangażowania do
pomocy pewnej liczby saperów i piechurów. W 1642 r. w
taborze hrabiego Essexa było ponad 40 oficerów, 600
saperów oraz 100 muszkieterów przydzielonych do osłony i
pomocy przy działach, nie licząc specjalistów i podstawowe­
go personelu artyleryjskiego. Jeśli się do tego doda setki koni i
inych zwierząt pociągowych (jedna 20-funtowa kolubryna
porzebowała do transportu 8 koni lub 4 par wołów), wozy do
transportu amunicji i zapasów oraz ekipy biegłych ludwisarzy,
artyleria okaże się bardzo kosztowna w utrzymaniu oraz
powolna i nieekonomiczna w transporcie (np. 4 ciężkie działa
królewskie użyte do oblężenia zamku Banbury Castle w paź­
dzierniku 1642 r. potrzebowały taboru pomocniczego liczące­
go 57 wozów). Mimo to była niezastąpiona podczas zdobywa­
nia ufortyfikowanych miast i fortec, a i w polu potrafiła dowieść
swojej skuteczności. Jeden celny strzał litą kulą lub kartaczem
mógł łatwo zdziesiątkować szwadron kawalerii lub
kompanię piechoty.
Większość potyczek i bitew wojny domowej było wynikiem
czystego przypadku oraz i gnorancji obu stron (sztaby w obec­
nym kształcie nie i stniały, a rozpoznanie prowadzone było
w sposób bardzo niedoskonały ), trudno zatem generalizować
zasady taktyki. Zwykle j ednak, przynajmniej w największych
bitwach, szyki obu armii były podobne. Centrum stanowiła
piechota i artyleria, a oba skrzydła kawaleria. Nad głowami
żołnierzy powiewało morze flag, gdyż każdy szwadron i kom­
pania miały swój sztandar. Stanowiska cięższych dział znaj­
dowały się z tyłu szyku. Lżejsze rozmieszczano parami
w przerwach pomiędzy brygadami piechoty. Dragoni, jeśli
byli obecni na polu bitwy, osłaniali zewnętrzne skrzydła
kawalerii i brali udział w harcach. Każda strona starała się
wydzielić silny odwód, składający się z piechoty i jazdy, przy
którym zanjdował się zwykle dowódca armii. Umocniony
tabor pozostawiano daleko w t yle pod osłoną piechoty uzbro­
jonej broń skałkową. Oficerowie szli do walki na czele
swoich oddziałów. Wyżsi dowódcy przed rozpoczęciem bitwy
przejeżdżali konno wzdłuż szyku, zachęcając żołnierzy do
walki i wydając ostatnie instrukcje. Niektórzy, jak książę
Rupert i Thomas Fairfax, sami prowadzili szarże i brali udział
w walce wręcz. Czasami po stronie królewskiej bitwę poprze­
dzała msza, podczas gdy żołnierze parlamentu modlili się
i gromadnie śpiewali psalmy.
Bitwę rozpoczynała artyleria, której ostrzał był z reguły
mało efektywny. Po drobnych utarczkach z udziałem dragonów
lub harcowników następował generalny atak przy wtórze
krzyków i wrzasków (w przeciwieństwie do Szwedów i Szko­
tów, którzy walczyli w milczeniu). Najpierw dochodziło do
walki kawalerii, potem do akcji wkraczała piechota. Bitwę
wygrywał na ogół ten, kto pierwszy zdołał rozbić kawalerię
przeciwnika i wyjść na tyły jego piechoty. Ostatnią fazą był
pościg za rozbitym nieprzyjacielem, podczas którego padało
zwykle najwięcej ofiar. Bitwy, z nielicznymi wyjątkami, nie
były zbyt krwawe. W większości toczono je „z dużą odwagą,
ale po rycersku”. W ręce zwycięzców wpadało wielu jeńców,
szczególnie spośród piechoty.
Armie polowe przeciwników były relatywnie małe. Zwykle
liczyły po kilka tysięcy ludzi (w największej bitwie wojny,
stoczonej pod Marston Moor, brało udział łącznie około
45 000 ludzi, ale pochodzili oni z pięciu różnych armii). Było
to po części wynikiem trudności związanych z utrzymaniem
dużych sił, po części wynikiem charakteru wojny.
Nie było oczywiście wyraźnej linii oddzielającej hrabstwa
kontrolowane przez rojalistów i parlament. Obie strony miały
licznych sympatyków na terenach opanowanych przez przeciw­
nika. Aktywni rojaliści działali w Londynie, w hrabstwie Kent
oraz niektórych miastach na południu, jak Reading czy
Buckingham. Z kolei stronnicy parlamentu kontrolowali
Plymouth i Lyme oraz wiele miast na zachodzie i północy
kraju. Wszędzie można było spotkać podzielone społeczności
lokalne, skłóconych sąsiadów, osobiste animozje, a nierzadko
członków tej samej rodziny walczących przeciwko sobie.
Porty, przeprawy na rzekach, bazy zaopatrzeniowe oraz stolice
obu wrogich stron, Londyn i Oxford, wymagały utrzy­
mywania stałych garnizonów. Jeszcze więcej ludzi było
zaangażowanych w starcia lokalne i mało istotne dla losów
wojny kampanie regionalne. Dawała o sobie znać niechęć
do wyjścia w pole z siłami głównymi i skupianie wysiłku
na walce miejscowym wrogiem.
Liczebność armii rojalistycznej ograniczała dodatkowo śred­
niowieczna praktyka utrzymywania zbrojnych załóg w zamkach
i ufortyfikowanych dworach niektórych stronników króla (np.
w zamku Donnington koło Newbury cały czas stacjonował
garniozon liczący 200 żołnierzy piechoty z czterema 6-funtowymi
działami i 25 jeźdźców). Z kolei dowództwo parlamentu
borykało się z dokuczliwym problemem regionalizmu i zaścian­
kowości. W wielu miejscach oddziały milicji odmawiały służby
poza granicami własnych hrabstw, co w konsekwencji powodo­
wało rozdrobnienie i tak słabych sil lokalnych. „Kiedy wróg
opuścił ich teren, dziękowali Bogu, że pozbyli się kłopotu
i wracali do swoich codziennych zajęć” — pisał o milicjantach
kronikarz tamtych czasów. Żeby skupić rozproszone siły lokalne
i wzmoomić obronę najbardziej zagrożonych terenów, zaczęto
tworzyć związki hrabstw (asocjacje). Najbardziej znanym z nich
był Związek Hrabstw Wschodnich (Asocjacja Wschodnia)13. Nie
uchroniło to sił parlamentu przed rozproszeniem. W 1643 i 1644
r. istniały cztery mniej lub bardziej samodzielne armie parlamen­
tarne: główna hrabiego Essexa, wschodnia hrabiego Manchester,
północna Ferdynanda i Thomasa Fairfaxow oraz zachodnia sir
Wolliama Wallera. Żeby im sprostać, król zmuszony był także
rozdzielić swoje siły. W centrum operowała główna armia
królewska pod dowództwem samego Karola i księcia Ruperta.
Na zachodzie walkę prowadził sir Ralph Hopton, a na północy
i wschodzie hrabia Newcastle.
Potencjał wojenny obu stron i sytuacja polityczna od samego
początku tawiały rojalistów w gorszej sytuacji. Król i jego
13 Utworzony 20 grudnia 1642 r. przez hrabstwa Essex, Norfolk, Suffolk,

Cambridge i Hertford. 25 maja 1643 r. przystąpiło do niego hrabstwo


Huntington, a 20 września 1643 r. hrabstwo Lincoln.
doradcy doskonale wiedzieli, że przeciąganie wojny będzie
działać na ich niekorzyść. Dlatego kawalerowie od razu przejęli
inicjatywę, dążąc do jak najszybszego zwycięstwa. Jeśli król,
który opuścił Londyn i schronił się na północy, chciał myśleć
o zwycięstwie, musiał tak ze względów politycznych, jak
i ekonomicznych odzyskać stolicę i zniszczyć gniazdo buntu.
Mimo chaosu, jaki ogarnął kraj, i trudności ze sformowaniem
silnej armii, strategiczny plan zakładał odbicie Londynu i opano­
wanie południowego wschodu z całym jego potencjałem
i machiną rządzenia państwem. Sposobem na osiągnięcie tego
celu było stoczenie walnej bitwy z wojskami Essexa i wiara w to,
że odwaga i wyższość kawalerii królewskiej pozwolą osiągnąć
decydujące zwycięstwo.
Wśród stronników parlamentu dominował nastrój optymiz­
mu. Większość z nich wierzyła, że król nie ma dość sił, żeby
przeciwstawić się wojskom parlamentu i wojna potrwa co
najwyżej miesiąc lub dwa. Tylko ci, którzy żądali całkowitego
i ostatecznego zwycięstwa nad królem, przewidywali, że
kampania może być długa i ciężka. Głównym celem strategicz­
nym parlamentu było możliwie szybkie pokonanie wojsk
królewskich i schwytanie samego Karola. Pierwszy rozkaz,
jaki otrzymał Essex, nakazywał mu „uwolnienie osoby króla
i jego synów z rąk zdesperowanych ludzi, którzy obecnie są
przy nim”14. Osiągnąć to można było tylko pokonując wojska
królewskie w decydującej bitwie.

14 B u c h a n , op. cit., s. 114 .


KAMPANIA JESIENNA 1642

„Boże! Ty wiesz, jak bardzo będę dziś zajęty.


Nawet jeśli o Tobie zapomnę, Ty nie zapomnij o mnie”.
(Sir Jacob Astley, Edgehill 23 X 1642)

POWICK BRIDGE I PIERWSZE AKCJE ZBROJNE

Na początku września 1642 r. armia parlamentu koncen­


trowała się w rejonie Northampton i Coventry. Jej stan
liczebny osiągnął niecałe 20 000 ludzi, oddziały były jednak
dobrze zaopatrzone i wyposażone w broń z arsenałów w Tower
i Hull oraz amunicję z przechwyconych na morzu dostaw dla
króla. W skład armii hrabiego Essexa wchodziło 6 regimentów
jazdy, 20 regimentów piechoty (o liczebności od 400 do 1200
ludzi) i kilkuset dragonów. Kawalerią dowodził hrabia Bedford,
a jego zastępcą był sir William Balfour. Na czele piechoty stał
sir John Merrick (po bitwie pod Edgehill zastąpił go generał
Philip Skippon), a dowództwo artylerii spoczywało w rękach
hrabiego Peterborough.
9 września hrabia Essex opuścił Londyn. Następnego dnia
dotarł do swojej kwatery w Northampton, wioząc ze sobą
trumnę i żałobną tarczę herbową na wypadek śmierci. Mimo
ponagleń ze strony Pyma, zaniepokojonego rosnącymi kosz­
tami wojny ( początkowo wynosiły one 30 000 funtów tygo-
dniowo, ale wkrótce podwoiły się), dowódca armii parlamentu
nie śpieszył się, obrażony na obie izby, które odmówiły mu
wysokiego tytułu Lord High Constable i upoważnienia do
prowadzenia bezpośrednich negocjacji z królem.
W tym czasie cała wschodnia i południowo-wschodnia
część kraju znalazła się w rękach wojsk parlamentu. 7 września
sir William Waller zmusił do kapitulacji Portsmouth, ważny
port na południowym wybrzeżu, którego gubernator, lord
Goring, opowiedział się za królem. Po kapitulacji Portsmouth
ostatnimi punktami oporu rojalistów na południu były już
tylko zamek Sherborne w hrabstwie Dorset, broniony przez
markiza Hertforda, i uniwersytecki Oxford. Komendantem
miasta był sir John Byron, żołnierz odważny, ale popędliwy
i niezdyscyplinowany, który dał się wcześniej poznać jako
dowódca Tower (od grudnia 1641 do lutego 1642).
12 września pod Oxford podeszły oddziały parlamentarne
lorda Saya. Byron ewakuował miasto i wycofał się na zachód,
wywożąc ze sobą znaczną kwotę pieniędzy i tyle sreber
z kolegiów uniwersyteckich, ile zdołał załadować na wozy.
Z obawy przed pościgiem wysłał do króla gońców z wiadomoś­
cią o cennym ładunku i prośbą o szybką pomoc. Lord Say,
zadowolony z zajęcia Oxfordu i złupienia uniwersytetu, nie
podjął pościgu, umożliwiając tym samym obciążonemu kon­
wojowi Byrona bezpieczny odwrót do Worcester nad rzeką
Severn. Kilka dni później w sukurs Byronowi przybyli do
Worcester komunikiem ze Stafford książę Rupert i jego brat,
Maurycy, na czele ośmiu szwadronów kawalerii i dziesięciu
kompanii dragonów.
Wiadomość o zajęciu Oxfordu podniosła morale żołnierzy
Essexa. Hrabia, wykorzystując dobry nastrój wojska, zdecydo­
wał się w końcu wyruszyć przeciwko królowi. Zanim jednak
zdążył opuścić Northampton, dotarły do niego informacje
o wyjściu 13 września wojsk królewskich z Nottingham i ich
pochodzie do Walii. W tej sytuacji Essex porzucił myśl
o marszu na północ i skierował się na zachód szlakiem
równoległym do drogi, którą szły wojska Karola. Po minięciu
Coventry, Warwick i Stratfordu armia parlamentu ruszyła
w kierunku Worcester z zamiarem przechwycenia znajdującego
się tam konwoju Byrona, a następnie stoczenia walnej bitwy
z wojskami króla.
23 września do Worcester dotarła przednia straż wojsk
parlamentu (10 szwadronów kawalerii i 5 kompanii dragonów)
pod dowództwem pułkownika Nathaniela Fiennesa. Jeden
z jego oficerów podjechał pod mury miasta i średniowiecznym
zwyczajem uderzył toporem w drewnianą bramę, żądając
natychmiastowej kapitulacji królewskiej załogi. Zdecydowana
postawa obrońców zmusiła Fiennesa do wycofania się spod
murów miasta. Okrągłogłowi przeprawili się na zachodni
brzeg rzeki Severn i stanęli na popas w oczekiwaniu na
nadejście głównych sił Essexa.
Obozujący w pobliżu mostu Powiek Bridge na niewielkiej
rzece Teme, uchodzącej do Severn parę mil na południe od
Worcester, Fiennes otrzymał od zwiadowców sygnał o przy­
gotowaniach rojalistów do wyjścia z Worcester. Mimo zapa­
dającego zmroku poderwał żołnierzy do akcji, chcąc uniemoż­
liwić konwojowi Byrona ucieczkę pod osłoną nocy.
Tymczasem Rupert i Byron uznali, że znajdujące się
w opłakanym stanie mury Worcester nie dają szans na
skuteczną obronę przed nadciągającą armią parlamentu. Bez
zwłoki podjęli decyzję o opuszczeniu miasta i dołączeniu do
głównych sił królewskich. Pod wieczór książę Rupert z około
500 kawalerzystami (dragonów pozostawił jako eskortę taboru)
ruszył na południe w celu rozpoznania pozycji oddziału
Fiennesa i osłonięcia odwrotu ciężkich wozów Byrona do
Shrewsbury. Kiedy kawalerowie dotarli do Powiek Bridge,
dostrzegli kolumnę kawalerii i dragonów Fiennesa (1000
ludzi) przechodzącą przez most i rozwijającą się na łąkach za
rzeką do dalszego marszu. Jeźdźcy Ruperta nie dali za­
skoczonemu przeciwnikowi czasu na sformowanie szyku
i spadli w promieniach zachodzącego słońca na stłoczonych
na wąskiej drodze ludzi pułkownika Fiennesa, którzy nie
zdążyli nawet nabić broni. Zaskoczeni gwałtownym atakiem
kawalerów, szarżujących ze szpadami w rękach, żołnierze
parlamentu po krótkim, stawianym bez przekonania oporze
zostali rozbici i rzucili się do ucieczki za rzekę Teme. Przez
nikogo nie ścigani uciekali dziewięć mil na południe, po czym
w pośpiechu przeprawili się wpław przez Severn i uszli
w kierunku nadciągającej armii Essexa. W miasteczku Pers-
hore, na drodze do Stratfordu, wpadli na kompanię piechoty
z gwardii przybocznej Essexa i w panice pociągnęli ją ze sobą
„z taką plamą na honorze, że zmyć ją mógł tylko wyjątkowo
bohaterski czyn wojenny” 1.
Zwycięstwo pod Powiek Bridge nie uratowało Worcester,
które rojaliści ewakuowali następnego dnia po bitwie. Kilka
godzin później miasto zajęły wojska Essexa. Sukces Ruperta
pozwolił jednak konwojowi Byrona na bezpieczny odwrót
i dotarcie do opanowanego przez rojalistów Shrewsbury.
Kiedy Rupert i Byron ze swoim skarbem dołączyli do króla,
ten uznał ich za bohaterów i zaczął odtąd ufać w zdolności
militarne swojego siostrzeńca.
Potyczka pod Powiek Bridge była pierwszym otwartym
starciem kawalerów i okrągłogłowych w wojnie domowej.
Chociaż jej znaczenie militarne było niewielkie (Fiennes
stracił około 150 ludzi, Rupert zaledwie kilkunastu, w tym
ciężko rannego w głowę księcia Maurycego, który początkowo
uznany nawet został za martwego), miała jednak duży wpływ
na morale obu stron. Rojalistom dała złudną pewność szyb­
kiego zwycięstwa i wiarę w jakościową przewagę nad woj­
skiem parlamentu, które pogardliwie nazwali „armią krawców
i koronkarzy”, oraz przekonanie o braku serca do walki
u żołnierzy Essexa. Niektórych dowódców parlamentu prze­
konała o konieczności dokonania poważnych zmian w armii,
w szczególności wprowadzenia purytańskiej dyscypliny i roz­
budzenia wśród żołnierzy fanatyzmu religijnego, zdolnego
wyzwolić w nich ducha walki.
W jednej z rozmów ze swoim kuzynem Johnem Hamp-
denem, pułkownikiem 20 regimentu piechoty w armii Essexa,
1 Bu c h a n , o p. c it., s. 118.
Oliver Cromwell, wówczas kapitan 67 szwadronu kawalerii
parlamentu, mówił po bitwie pod Powiek Bridge: „Wasi
żołnierze są przeważnie starymi, zdemoralizowanymi najem­
nikami, posługaczami z szynków i tym podobnymi ludźmi,
a ich żołnierze to synowie gentlemanów, młodsi synowie
szlacheccy i ludzie z charakterem. Czy sądzisz, że ludzie o tak
niskiej wartości jak wasi mogą kiedykolwiek stawić opór
gentlemanom uczciwym, odważnym i zdecydowanym? Musi­
cie znaleźć ludzi z charakterem, oddanych sprawie jak wasi
przeciwnicy, inaczej zostaniecie pokonani” 2.
Przez trzy tygodnie po Powiek Bridge obie armie szykowały
się do decydującego starcia. Essex, który utracił szansę rozbicia
króla, kiedy ten był słaby, zadowalał się na razie zajęciem
dogodnej pozycji strategicznej wokół Worcester. Pozwalała
mu ona na dogodną komunikację z Londynem i jednoczesne
blokowanie wojskom królewskim drogi w dół Severn, do
Gloucester i Bristolu, ważnych miast południowo-zachodniej
Anglii, kontrolowanych przez parlament. Kilka dni po zajęciu
Worcester wojska Essexa opanowały również miasto Hereford
na pograniczu z Walią, nie zdołały jednak przeszkodzić
markizowi Hertford w ucieczce z oblężonego Sherborne
i organizowaniu w południowej Walii oporu rojalistów.
Essex, pozbawiony skutecznego rozpoznania (hrabia Bedford
okazał się nieudolnym dowódcą jazdy i szefem rozpoznania),
z niepokojem odbierał wiadomości z Londynu o rosnących
siłach przeciwnika. Szczególnym niepokojem napawały go
wieści o sukcesach lorda Hoptona, który zdołał przeciągnąć
na stronę króla mieszkańców Kornwałii i powoli, ale skutecz­
nie, organizował tam nowe oddziały rojalistyczne. Nie mniejsze
wrażenie robiły na Essexie informacje o działaniach hrabiego
Newcastle, który w szybkim czasie zebrał w Yorkshire
8-tysięczną armię i szykował się do rozprawy z parlamentar­
nymi oddziałami Fairfaxow. Jego nastroju nie poprawiły
nawet informacje o pierwszych lokalnych sukcesach par­
lamentu, zwinięciu oblężenia Manchesteru przez rojalistów
2 Ibidem, s. 127.
Wojna domowa w Anglii 1642 -1652
hrabiego Derby i zdobyciu zamku Cawood koło Yorku
przez Hothama.
Zadziwiające, że mając dość dokładne wiadomości z innych,
często odległych teatrów wojny, Essex nie bardzo orientował
się w poczynaniach króla, od którego dzieliło go zaledwie 50
mil (80 km).

EDGEHILL

12 października Karol na czele armii opuścił Shrewsbury,


podejmując marsz na Londyn. Król, wzmocniony kilkoma
tysiącami walijskich rekrutów, czuł się wreszcie na siłach,
żeby stoczyć bitwę z wojskami Essexa i odzyskać stolicę.
Maszerując przez Bridgenorth, Wolverhampton i Birmingham
armia królewska bezpiecznie minęła twierdze parlamentu
w Warwick i Coventry i 19 października dotarła do Kenilworth.
Król był w dobrym nastroju. Wierzył, że wojna nie potrwa już
długo. „W każdej chwili spodziewam się bitwy — pisał
w liście wysłanym z Wolverhampton do swego przyjaciela,
markiza Hamiltona — mam jednak wrażenie, że rebeliantom
brakuje odwagi albo sił do walki”3. 21 października wojska
królewskie zajęły Southam, a następnego dnia Edgecott. Dalszą
drogę na Londyn blokował im już tylko parlamentarny garnizon
w Banbury, warownym mieście położonym 30 mil na północ
od Oxfordu.
Essex, nie mając aktualnych informacji o poczynaniach
przeciwnika, stracił bezczynnie cały tydzień, zanim dowiedział
się o ofensywie kawalerów. Armia parlamentu opuściła
Worcester dopiero 19 października i forsownym marszem
ruszyła przez Stratford w pościg za królem, chcąc przeciąć mu
drogę do Londynu. Przez cztery dni obie armie poruszały się
mniej więcej równoległymi szlakami nic o sobie nie wiedząc,
chociaż dzieliło je zaledwie 20 mil płaskiego i bezdrzewnego
terenu. Zły stan dróg rozmytych jesiennymi deszczami ogra­
niczał prędkość marszu. Wielu żołnierzy Essexa nie wy-

3 Ashley, The Battle..., s. 26.


trzymało trudów marszu i zostało w tyle. W ciągu kilku dni
w wyniku chorób i dezercji armia parlamentu straciła ponad
2000 ludzi. Jej dowódca, chcąc jak najszybciej dogonić
przeciwnika, pozostawił w tyle całą ciężką artylerię wraz
z silną eskortą w postaci dwóch regimentów piechoty pod
dowództwem Hampdena (2000 ludzi).
Wieczorem 22 października do kwatery Karola w Edgecott
dotarła wiadomość od Ruperta, że okrągłogłowi znajdują się
w miasteczku Kineton odległym zaledwie 7-8 mil na połu­
dniowy zachód od obozu króla. Obie armie odgradzała od
siebie wysoka skarpa wyżyny Cotswold, opadająca stromo na
równiny środkowej Anglii (,Midlands), zwana Edgehill. Karol
po wysłuchaniu opinii Rady Wojennej zrezygnował z plano­
wanego na następny dzień zdobycia Banbury i rozpoczął
przygotowania do bitwy. Zgodnie z sugestią Ruperta kazał
przemieścić armię w lukę pomiędzy Kineton a Banbury,
a następnie obsadzić grzbiet Edgehill i zająć dogodną pozycję
obronną w terenie umożliwiającym przeprowadzenie udanego
ataku. Około północy zmęczone i głodne oddziały królewskie
cofnęły się w kierunku Edgehill, którego grzbiet o świcie
znalazł się w rękach kawalerii Ruperta.
Essex początkowo nie zdawał sobie sprawy z bliskości
przeciwnika. W niedzielę rano 23 października udał się na
mszę do kościoła w Kineton i dopiero wtedy został powiado­
miony o zbliżaniu się oddziałów Ruperta. Książę praw­
dopodobnie stracił wówczas jedyną szansę zaskoczenia nie
przygotowanej armii parlamentu i zniszczenia jej nagłym
atakiem swojej jazdy. Nie pozwoliła mu na to jednak stromizna
Edgehill, która uniemożliwiała szarżę (biegła tamtędy tylko
jedna droga z Kineton do Banbury) oraz brak zgody wśród
wyższych dowódców królewskich (część z nich radziła Karo­
lowi przełożenie bitwy na poniedziałek, żeby nie grzeszyć
przelewem krwi w dzień świąteczny). Essex miał więc
wystarczająco dużo czasu, żeby zebrać oddziały stojące na
kwaterach po okolicznych wioskach i uszykować swoją armię
na przedpolu Kineton, w poprzek drogi do Banbury. Czyniąc
przygotowania do bitwy, przez bitych siedem godzin przezornie
trzymał żołnierzy w odległości około mili od szczytu wzgórza,
chcąc zmusić gromadzące się tam wojska królewskie do
zejścia na niżej położoną płaską równinę i pozbawić je w ten
sposób dobrej pozycji obronnej.
Wczesnym popołudniem armia królewska zaczęła schodzić
w dół nagiego zbocza Edgehill. Essex nie przeszkadzał jej.
w tym, czekając cierpliwie na nadejście spóźnionych regimen­
tów Hampdena i ciężkiej artylerii. Stojący na szczycie król
w milczeniu obserwował przez lunetę oddziały parlamentu,
wśród których kręcili się gorączkowo purytańscy duchowni.
— Nigdy przedtem nie widziałem rebeliantów w jednej
grupie — rzekł w końcu ze smutkiem do otaczających go
dworzan, wiedząc, że za chwilę będzie musiał podnieść broń
na swoich poddanych.
Około godziny 14.00 przeciwnicy sprawili swoje szyki,
gotowi do rozpoczęcia bitwy. Ustawienie obu armii było
podobne, z piechotą w centrum i kawalerią na skrzydłach,
osłanianych przez dragonów i luźno rozrzuconych musz­
kieterów. Dzień był suchy i bezwietrzny, popołudniowe słońce
przesłaniała lekka mgiełka, a nadchodzący jesienny wieczór
zapowiadał się na wyjątkowo chłodny.
Siły rojalistów liczyły około 13 000 ludzi, w tym 2500
kawalerii (12 regimentów), 9000 piechoty (18 regimentów)
i 1500 dragonów (2 regimenty) oraz 6 dział. Przed bitwą
Karol przychylił się do prośby Ruperta i wyłączył jego
kawalerię spod ogólnego dowództwa hrabiego Lindseya. Kiedy
król dodatkowo odrzucił radę hrabiego, który zalecał ustawie­
nie wojska na wzór brygady holenderskiej i poparł szwedzki
szyk siostrzeńca, stary wódz poczuł się dotknięty i złożył
dowództwo. Wziął do ręki pikę i jak zwykły pułkownik stanął
na czele swojego własnego regimentu. Nominalne dowodzenie
armią Karol przekazał w ręce generała Ruthvena.
Szkocki weteran uszykował armię w jednej linii. Na prawym
honorowym skrzydle stanęła brygada kawalerii Ruperta (5
regimentów, w tym doborowa konna gwardia królewska),
osłaniana przez dragonów pułkownika Washingtona. W cen­
trum szyku ustawiła się piechota sir Jacoba Astleya (brygady
Johna Belasyse, Charlesa Gerarda, Richarda Fieldinga, sir
Nicholasa Byrona i Henry Wentwortha). Na lewym skrzydle
zajęła pozycję brygada kawalerii lorda Wilmota (5 regimen­
tów), osłaniana przez dragonów sir Arthura Astona. W reze­
rwie pozostały dwie grupy jazdy (sir Johna Byrona na
prawym skrzydle i lorda Carnarvona na lewym) oraz musz­
kieterzy pułkownika Williama Legge uzbrojeni w skałkówki
i honorowa eskorta króla, złożona z Gentlemen Pensioners.
Stanowiska artylerii znalazły się w tyle za lewym skrzyd­
łem, u podnóża stromego stoku Edgehill. Przed linię wojska
wysunięto, jak zwykle, grupki pieszych straceńców.
Osłabiona armia parlamentu nie przekraczała 14 000 ludzi,
w tym nieco ponad 2000 jazdy (6 regimentów, razem 42
szwadrony), 11 000 piechoty (14 regimentów) i 900 dragonów
oraz 9 lekkich dział polowych. Szyk Essexa składał się
z dwóch linii ustawionych w szachownicę na modłę holender­
ską. Na lewym skrzydle, naprzeciwko Ruperta, rozwinęła się
brygada kawalerii sir Jamesa Ramsaya (3 regimenty, razem 24
szwadrony) osłaniana przez pięć kompanii dragonów. W cen­
trum zajęła pozycje główna masa piechoty (brygada Charlesa
Essexa i brygada Johna Meldruma), którą tworzyły najlepsze
regimenty armii parlamentu. Na prawo od nich znalazł się
regiment kawalerii lorda Fieldinga, osłaniany przez cztery
kompanie dragonów. W drugiej linii, za jazdą Ramsaya,
stanęła brygada piechoty Thomasa Ballarda i londyński
regiment pułkownika Denzila Hollesa. Po prawej stronie pola,
za piechotą Meldruma, Essex ustawił dwa regimenty jazdy, sir
Williama Balfoura i sir Philipa Stapletona, oraz regiment
piechoty sir Williama Fairfaxa. Działa rozmieszczono w płyt­
kich okopach w przerwach pomiędzy oddziałami pierwszej
linii. Wszyscy żołnierze parlamentu byli przepasani pomarań­
czowymi szarfami, które miały ich odróżniać od wroga.
Bitwa rozpoczęła się tuż po godzinie 14.00 pojedynkiem
straceńców. Potem dragoni Astona i Washingtona spędzili
dragonię parlamentu na obu skrzydłach, przygotowując pole
do ataku własnej jazdy. Po krótkiej kanonadzie artyleryjskiej,
która wyrządziła pewne straty w szeregach kawalerów (działa
rojalistów ustawione na podniesionym terenie u stóp Edgehill
zawiodły, przenosząc kule nad szykiem Essexa), nastąpiła
obustronna szarża kawalerii królewskiej.
Zanim galopujący jeźdźcy Ruperta dopadli przeciwnika,
szwadron kawalerii parlamentu sir Faithfula Fortescue dał
ognia w ziemię i przeszedł na stronę rojalistów (byli to
żołnierze przeznaczeni do służby w Irlandii, przymusowo
wcieleni do armii Essexa). Na ten widok szeregi jazdy
Ramsaya zachwiały się. Kawalerzyści parlamentu oddali
nieskładną salwę z pistoletów i rzucili się do ucieczki.
W panicznym odwrocie stratowali ustawione w drugiej linii
cztery regimenty piechoty z brygady Ballarda i popędzili co
koń wyskoczy w stronę Kineton. Triumfujący kawalerowie
wpadli na ich karkach do miasta i przystąpili do rabunku
stojących tam taborów armii parlamentu. Nieliczni gonili
przeciwnika przez dwie mile na drodze do Warwick, dopóki
nie natknęli się na śpieszące na pomoc Essexowi regimenty
Hampdena.
Na lewym skrzydle lord Wilmot łatwo zmusił do ucieczki
kawalerzystów Fieldinga i rozproszył pieszy regiment Fairfaxa,
docierając w pościgu za rozbitym nieprzyjacielem do Kineton,
gdzie jego jeźdźcy przyłączyli się do rabunku parlamentarnych
taborów. Nawet rezerwowe szwadrony Byrona i Cernavrona,
podniecone walką, przyłączyły się do ogólnego pościgu
pozostawiając swoją piechotę bez osłony kawalerii.
W ciągu kilku minut oba skrzydła armii parlamentu zostały
złamane i przez chwilę wydawało się, że nic nie odbierze
zwycięstwa kawalerom. Zrozpaczony hrabia Essex chwycił
pikę i szukając godnej śmierci stanął w jednym szeregu ze
swoją gwardią przyboczną. Nacierająca piechota królewska
podeszła do nieprzyjaciela na odległość strzału z muszkietu
i obie strony otworzyły ogień. Po oddaniu salwy wojska
królewskie ruszyły naprzód. Wtedy nastąpiło coś, czego nikt
się nie spodziewał. Kawaleryjskie regimenty Balfoura i Stap-
letona, ukryte do tej pory za lasem pik brygady Meldruma
wśród żywopłotów odgradzających farmerskie pola, spadły na
atakującą piechotę kawalerów, gotową do zadania armii
parlamentu ostatecznego ciosu.
Kawalerzyści Balfoura obeszli odsłonięte lewe skrzydło
rojalistów, roznieśli na kopytach jeden z walijskich re­
gimentów brygady Wentwortha i opanowali stanowiska
królewskiej artylerii. Nie mając czym zagwoździć zdobytych
dział, pozabijali artylerzystów i zniszczyli zaprzęgi. Potem
zaatakowali od tyłu główną masę królewskiej piechoty,
rozbili pozostałe regimenty brygady Wentwortha i lewo-
skrzydłowy regiment z brygady Nicholasa Byrona, a następnie
triumfalnie wrócili do swoich, ściągając na siebie pomyłkowy
ogień własnych dział.
Regiment Stapletona uderzył od czoła na brygadę Fieldinga,
rozerwał jej szyki i zagroził bezpośrednio prawej flance
rojalistów. Otoczony z obu stron przez piechotę Nicholasa
Byrona i Gerarda, stratował w odwrocie wstrząśnięte pierwszą
szarżą regimenty Fieldinga i cofnął się do swoich, odsłaniając
poharatane centrum rojalistycznej piechoty kontratakującym
brygadom Meldruma i Charlesa Essexa.
Nicholas Byron uformował na nowo front w centrum szyku
rojalistów i razem z prawoskrzydłowymi brygadami Gerarda
i Belasyse’a stawił piechocie parlamentu twardy opór. Obie
strony zbliżyły się do siebie na tyle, że niektóre regimenty
mogły wykonać uderzenie pikami. Piesza gwardia królewska
i regiment hrabiego Lindsey a starły się z doborowym regimen­
tem lorda Brooke’a z brygady Meldruma i piechurami Charlesa
Essexa. Dowodzący gwardią królewską lord Willoughby (syn
hrabiego Lindseya) własnoręcznie zabił piką jednego oficera
z regimentu Essexa i ranił drugiego, ale wkrótce sam został
ranny i dostał się do niewoli. Królewski chorąży, sir Edmund
Verney, został zabity przez członka gwardii przybocznej
hrabiego Essexa. Żołnierze parlamentu zdobyli osobisty sztan­
dar Karola. Padł także śmiertelnie ranny hrabia Lindsey,
którego regiment został w krwawym boju niemal zupełnie
zniszczony. Od całkowitej klęski uchronił królewską piechotę
twardy opór dwóch regimentów z brygady Belasyse’a, których
wspaniała postawa pozwoliła Fieldingowi zebrać na nowo
swoją rozproszoną brygadę i przyjść na pomoc zdziesiąt­
kowanym regimentom Byrona i Gerarda. Obie strony, wyczer­
pane walką, „cofnęły się kilka kroków, gęsto zatknęły w ziemię
swe proporce i nadal ostrzeliwały się, aż do samej nocy”.
Pod wieczór wróciła na pole bitwy jazda Ruperta i Wilmota,
kawalerzyści byli jednak zbyt zmęczeni i zdezorganizowani (a
także obładowani zdobytymi łupami, których nie chcieli
zostawić), żeby włączyć się na nowo do walki. Ich przybycie
uratowało jednak od całkowitego zniszczenia resztki bohater­
skiej piechoty. Lord Falkland, przewodniczący Tajnej Rady
Królewskiej, namawiał Wilmota (z Rupertem się gniewał) do
jeszcze jednego ataku, ten jednak odmówił, twierdząc, że
„trzeba żyć i cieszyć się owocami tego, co się zdobyło”.
Kiedy zapadły ciemności, jeden z katolickich oficerów
królewskich, kapitan John Smith, przepasał się pomarańczową
szarfą i nie rozpoznany przekradł się wraz z kilkoma ludźmi
do szeregów przeciwnika. Odszukał utracony sztandar królew­
ski, odbił go i szczęśliwie wrócił do swoich, składając
odzyskany łup u stóp króla4. Następnego dnia Karol uhonoro­
wał go za ten czyn tytułem rycerskim.
Obie armie przez całą noc pozostały na pobojowisku, na
którym zaległo 1500 zabitych i 4500 rannych (straty po obu
stronach były równe, rojaliści stracili jednak więcej oficerów).
Wielu rannych, którym na czas nie udzielono pomocy i których
obdarli z szat okoliczni chłopi, zmarło z zimna. Król był
zszokowany rozmiarem strat i krwawą łaźnią, jaką sprawili
sobie jego poddani. Stanowczo odrzucił wszystkie rady, żeby
cofnąć się na szczyt wzgórza. Wolał spędzić noc w wiejskiej
szopie w pobliżu swych żołnierzy. Rano armia królewska
4 Według jednej wersji zabił żołnierza parlamentu, który pilnował sztandaru,

według innej wykradł go sekretarzowi hrabiego Essexa pod pozorem, że tak


cenna zdobycz nie może pozostawać w rękach „zwykłego gryzipiórka”.
wycofała się z powrotem na grzbiet Edgehill, a wojska
parlamentu do Kineton. Essex, wzmocniony przez świeże
regimenty Hampdena, nie zdecydował się na wznowienie
walki i cofnął się do Warwick, szarpany po drodze przez
podjazdy Ruperta.
Po Edgehill obie strony przypisywały sobie zwycięstwo,
chociaż taktycznie starcie pozostało nierozstrzygnięte. W sensie
strategicznym bitwa była jednak sukcesem króla. Karol,
chociaż nie zdołał zniszczyć przeciwnika, utrzymał inicjatywę
i miał teraz otwartą drogę do Londynu. Bitwa uświadomiła
także przeciwnikom, że wojna potrwa dłużej, niż to zakładano.
Parlament stwierdził z zaskoczeniem, że król nie jest wcale
taki słaby, jak wcześniej sądzono, i ma do dyspozycji liczną
i bitną armię. Król natomiast przekonał się, że rebeliantów nie
można lekceważyć i że wojna nie jest tak piękna i romantyczna,
jak wydawało się to kawalerom, od króla poczynając, a na
prostym żołnierzu kończąc.

BRENTFORD I TURNHAM GREEN

Przez kilka dni po bitwie pod Edgehill Karol znajdował się


w stanie szoku i popadł w letarg charakterystyczny dla wielu
ludzi biorących po raz pierwszy udział w walce. Król wyznał
później Rupertowi, że krwawe jatki, których był świadkiem,
i duża liczba ofiar zadały mu „wielki i głęboki ból”. Szcze­
gólnie mocno przeżył śmierć swego przyjaciela z lat młodzień­
czych, sir Edmunda Verneya, oraz hrabiego Lindseya, którego
darzył ogromnym szacunkiem. Będąc w stanie odrętwienia
odrzucił radę Ruperta i Ruthvena, którzy namawiali go do
natychmiastowego zagonu kawaleryjskiego na Londyn, zanim
armia Essexa zdąży przyjść stolicy na odsiecz. Zamiast
pomaszerować prosto na Londyn, armia królewska zdobyła 27
października Banbury, a dwa dni później wkroczyła triumfalnie
do Oxfordu, ewakuowanego przez lorda Saya.
W Oxfordzie, który miał być przez następne trzy i pół roku
stolicą rojalistów, król zapewnił opiekę rannym i pozwolił
wojsku odpocząć. 3 listopada wyruszył do Reading, zapowia­
dając po drodze zastosowanie prawa łaski wobec wszystkich,
którzy ponownie zgodzą się uznać jego władzę. Proklamacja
ta wywołała w Londynie panikę wśród zwolenników par­
lamentu. 11 listopada wysłali oni do króla delegację w celu
omówienia warunków pokoju. Tego samego dnia Karol dotarł
do Colnbrook, gdzie spotkał się z deputacją z miasta gotową
do rozpoczęcia rozmów pokojowych. Za namową Ruperta
król nie przerwał jednak marszu na Londyn, czym naraził się
na zarzut, że prowadzi negocjacje w niezbyt uczciwych
zamiarach. 12 października armia królewska, omijając szero­
kim lukiem zamek w Windsorze (jego parlamentarna załoga
odrzuciła propozycję kapitulacji, złożoną przez idącego w stra­
ży przedniej Ruperta), wyszła na przedpole stolicy.
Prowadząc powolną ofensywę na Londyn, Karol nie wiedział
dokładnie, co się dzieje z armią Essexa. Tymczasem hrabia,
po krótkim odpoczynku w Warwick, wykorzystał kilkudniowy
pobyt króla w Oxfordzie i ubiegłszy go prześlizgnął się do
stolicy północnym traktem przez St. Albans. Organizując
pośpieszną obronę, przeprowadził dodatkową mobilizację
londyńskiej milicji (czym wzmocnił swoje siły o 8000 nowych
milicjantów Skippona) i wzniósł prowizoryczne fortyfikacje
polowe na zachodnich podejściach do miasta.
12 października kawaleria Ruperta dotarła do Brentford,
miasteczka leżącego na północnym brzegu Tamizy, zaledwie
7 mil od Londynu. Rano, pod osłoną gęstej mgły zalegającej
nad rzeką, jazda Ruperta wpadła do Brentford i zadała ciężkie
straty stojącym w mieście regimentom Denzila Holesa i lorda
Brooka5. Na wiadomość o splądrowaniu Brentford Essex
wyprowadził z Londynu pozostałe siły i zajął pozycje obronne
pod Turnham Green, 4 mile na zachód od przedmieść Londynu.
13 listopada doszło do jednej z decydujących w tej wojnie
potyczek między kawalerami i okrągłogłowymi. W Turnham
5 Rozbity regiment Holesa nie przetrwał katastrofy i nigdy już nie został

odtworzony; z regimentu Brooka, który w końcu września liczył około 1000


ludzi, po Edgehill i Brentford pozostało tylko 480 żołnierzy.
Green 20-tysięczna armia Essexa stanęła naprzeciw 6000
rojalistów. Jednocześnie sir James Ramsay z 3000 kawalerii
i piechoty parlamentu obsadził przeprawę w Kingston, za
prawym skrzydłem kawalerów, grożąc oskrzydleniem słabych
sił królewskich. Widząc, że przeciwnik ma czterokrotną
przewagę liczebną, król nie zdecydował się na wydanie bitwy.
Wieczorem, po długiej modlitwie i naradzie ze swoimi
dowódcami, Karol uznał, że atak na Londyn byłby „czystym
szaleństwem” i dał rozkaz do odwrotu. Zziębnięci i głodni
rojaliści cofnęli się do Kingston, gdzie znaleźli ciepłe przyjęcie
u mieszkańców (miasteczko stanowiło naturalne zaplecze dla
królewskiej posiadłości w Hampton Court).
Essex, mimo nalegań Hampdena, nie odważył się za­
atakować króla. Nie mając zaufania do kwalifikacji wo­
jennych i dyscypliny oddziałów milicji wolał obserwować
kawalerów z daleka. Król sfrustrowany porażką, która
odbierała mu jedyną szansę odniesienia szybkiego zwy­
cięstwa, wydał rozkaz postawienia przed sądem wszystkich
jeńców wziętych w Brentford. Część z nich niechybnie
zawisłaby na stryczku, gdyby parlament w odwecie nie
zagroził egzekucją dwukrotnie większej liczby rojalistów.
Nie widząc innego wyjścia Karol ogłosił, że rezygnuje
z ataku na Londyn, by uspokoić nastroje w stolicy, a następnie
w całkowitym porządku cofnął się do Reading.
23 listopada król powrócił do Oxfordu, by odpocząć po
trudach kampanii i przeczekać tam zimę. Czyniąc przygoto­
wania do wznowienia walki w roku następnym, w ciągu kilku
tygodni utworzył wokół Oxfordu pierścień obronny, na który
złożyły się ufortyfikowane posterunki w Banbury, Brill,
Reading, Abingdon, Wallingford, Farington i Burford (5
grudnia dołączono do niego zdobyte przez lorda Wilmota
Marlborough, a 2 lutego 1643 r. Cirencester, wzięty szturmem
przez Ruperta). Ponieważ strategiczny plan zdobycia Londynu
bezpośrednim atakiem nie powiódł się, Karol postanowił zająć
resztę kraju i odciąć stolicę od zaplecza. Jego wysunięte
posterunki znajdowały się zaledwie 30 mil od Londynu.
W całej Anglii pod koniec 1642 r. rozwój sytuacji był
pomyślny dla króla. W końcu listopada Hertford przyprowadził
do Oxfordu piechotę zwerbowaną w południowej Walii. Sir
Ralph Hopton oczyścił z wojsk parlamentu Kornwalię i wkro­
czył do Devonshire. Na północy hrabia Newcastle z 8000
ludzi przekroczył rzekę Tees, 1 grudnia pokonał młodego
Johna Hothama (syna sir Johna Hothama, komendanta Hull)
pod Piercebridge i zapewnił bezpieczeństwo Yorkowi. 6 grud­
nia został zaatakowany przez lorda Fairfaxa pod Tadcaster,
odparł go jednak z dużymi stratami. Następnie zajął zamek
w Pontefract i obsadził Newark, otwierając linie komunikacyj­
ne pomiędzy północą kraju a Oxfordem.
DRUGI ROK WOJNY — 1643

„Wielki Bóg wie, z jak wielką niechęcią podjąłem się


tej służby, i jak doskonałą nienawiść budzi we mnie
ta wojna bez wroga...”
(Sir William Waller, 1643)

KAMPANIA ZIMOWA-WIOSENNA

Sukcesy rojalistów w końcu 1642 r. skłoniły parlament do


szukania porozumienia z królem. Liczba zwolenników zawar­
cia pokoju w samym Londynie była niemała, a na dodatek
wśród londyńskiej szlachty było dużo agentów króla i mnożyły
się rojalistyczne spiski. Na początku 1643 r. parlament gotów
był już zgodzić się z Karolem, stawiając mu jednak dość
ciężkie warunki. 1 lutego przedstawiono królowi ofertę poko­
jową (tzw. propozycje oxfordzkie), która zawierała m.in.
żądania rozwiązania armii królewskiej, zniesienia episkopatu,
zatwierdzenia przez króla billu o milicji oraz zrehabilitowania
przywódców parlamentu oskarżonych o zdradę stanu. 3 lutego
monarcha oficjalnie odrzucił te żądania, uznając, że są one
zamachem na królewskie prerogatywy i mogą zniszczyć
Kościół. Mimo to negocjacji nie przerwano. Ostatecznie
załamały się one 14 kwietnia. Karol, który wciąż liczył na
militarne wsparcie z Irlandii (przez kilka pierwszych miesięcy
1643 r. przedstawiciele króla prowadzili rozmowy z powstań­
cami irlandzkimi w celu zawarcia rozejmu), uznał w końcu,
że zakończenie wojny w drodze rozmów pokojowych nie jest
konieczne i można tego dokonać na polach bitew.
Przez cały rok 1643 wojna toczyła się w rozproszeniu na
wielu frontach. Początkowo obie strony nie miały jasnej
strategii,skonfudowane tym, że nie udało im się rozstrzygnąć
konfliktu w jednej walnej bitwie. Oprócz głównej armii każda
strona zorganizowała kilka mniejszych, które liczyły po kilka
tysięcy ludzi i miały charakter sił lokalnych. W Kornwalii
i Devonshire rojaliści lorda Hoptona walczyli z purytanami
hrabiego Stamforda. Na północy i wschodzie operowały siły
hrabiego Newcastle, którym parlament przeciwstawi! armię
Ferdynanda i Thomasa Fairfaxow oraz wojska Asocjacji
Wschodniej hrabiego Manchester. Na zachodzie przeciwnikiem
markiza Hertforda i księcia Maurycego był sir William Waller.
Mimo istnienia kilku frontów, centralnym rejonem operacji
wojennych pozostał wąski, skręcający na wschód korytarz
pomiędzy Oxfordem i Londynem, biegnący wzdłuż drogi
przez Abingdon, Reading i Windsor. Dystans, jaki dzielił
stolice wrogich stron, wynosił zaledwie 60 mil i obie armie
mogły go pokonać w cztery dni. Chociaż zima początkowo
ograniczała możliwości działania, żadna ze stron nie zamierzała
zaprzestać walki. Kampania zimowo-wiosenna 1643 r. prze­
biegła niepomyślnie dla parlamentu.
Na południowym zachodzie Ralph Hopton przekroczył
granice Devonshire, zajął Launceston, Saltash i Tavistock,
zagrażając bezpośrednio portowemu miastu Plymouth. Nie­
przychylna postawa w większości purytańskiej ludności hrab­
stwa Devon zmusiła go jednak do zaniechania oblężenia
i odwrotu do Kornwalii. W połowie stycznia rojaliści Hoptona
przechwycili eskadrę floty parlamentu, którą potężny sztorm
zapędził doFalmouth, prosto pod lufy dział zamku Pendennis.
Znaczne ilości broni i pieniędzy, pochodzące ze zdobytych
statków,pozwoliłu wzmocnić siły kornwalijskiej milicji Hop­
tona i uzbroić regiment kawalerzystów, zorganizowany przez
przywódcę miejscowej szlachty, sir Bevila Grenville’a. 19
stycznia Hopton i Grenville pobili pod Braddock Down
ścigające ich wojska parlamentu hrabiego Stamforda, wzmoc­
nione oddziałami garnizonu w Plymouth. W ręce zwycięzców
wpadło 1500 jeńców i 4 działa. W pogoni za rozbitym
nieprzyjacielem rojaliści jeszcze raz wkroczyli do Devonshire
i ponownie zagrozili Plymouth. Twardy opór Stamforda zmusił
jednak Hoptona do przerwania ofensywy i wycofania się
w końcu lutego z powrotem do Kornwalii.
Na wiosnę Hopton (3000 piechoty, 600 jazdy i dragonów
oraz 4 działa) wznowił działania w Devon. 23 kwietnia rozbił
pod Beacon Hill oddział purytanów Jamesa Chudleigha (1700
piechoty i 300 jazdy), idący w straży przedniej armii Stamfor­
da. Dwa dni później wpadł jednak w zasadzkę pod Sourton
Down i musiał się cofnąć do swojej bazy w Launceston.
Ośmielony Stamford wysłał na jego tyły do Bodmin sir
Georga Chudleigha (ojca Jamesa), a sam obszedł Launceston
od wschodu i skoncentrował swoje siły główne w Stratton,
jedynym większym mieście w tej części kraju, które znaj­
dowało się jeszcze w rękach purytanów.
Na wieść o ofensywie okrągłogłowych Hopton zablokował
okupującego Bodmin Chudleigha kilkusetosobowym oddziałem
milicji, a z resztą sił (2400 piechoty i 500 jazdy) ruszył
przeciwko Stamfordowi. 16 maja, mimo znacznej przewagi
przeciwnika (5400 piechoty, 200 jazdy i 13 dział), zajmującego
mocną pozycję na wzgórzu pod Stratton, zaatakował go
koncentrycznym atakiem czterech kolumn piechoty (jazdę
pod dowództwem Grenville’a pozostawił w rezerwie). Dzielni
Kornwalijczycy wdarli się na wzgórze, zdobyli działa i wy­
mierzyli je w przeciwnika. Atakowana ze wszystkich stron
armia parlamentu załamała się i uciekła zostawiając na polu
bitwy 300 zabitych, 1700 jeńców (w tym Jamesa Chudleigha,
który wkrótce przeszedł na stronę króla), wszystkie działa
i zapasy. Po bitwie pod Stratton George Chudleigh wycofał
się z Bodmin do Plymouth. W ten sposób cała Kornwalia
i Devon ( z wyjątkiem Plymouth, Exeter i kilku mniejszych
portów na wybrzeżu atlantyckim, Bideford, Appeldore i Barn­
staple) znalazły się w rękach rojalistów. Zwycięska kampania
pozwoliła Hoptonowi nawiązać współdziałanie z siłami Her-
forda i księcia Maurycego, operującymi w zachodniej Anglii.
Na południu parlamentarny dowódca sir William Waller
(1500 jazdy i 1000 piechoty) oczyścił z rojalistów hrabstwa
Hampshire i Wiltshire. Posuwając się na północny zachód
zniszczył pod Winchester oddział rojalistycznej jazdy lorda
Grandisona, a następnie opanował Salisbury i Malmesbury. 15
marca zabezpieczył drugie co do wielkości miasto Anglii,
Bristol, pod którym od sześciu dni operowała grupa jazdy
księcia Ruperta. 24 marca Waller wkroczył do Gloucester,
ważnego purytańskiego przyczółka na drodze do południowej
Walii, skąd przeprowadził zagon dalej na zachód do Ross on
Wye, Monmouth i Chepstow.
Zagrożony ofensywą Wallera król wysłał przeciwko niemu
z Oxfordu księcia Maurycego (2000 piechoty i jazdy). 13
kwietnia Waller zaatakował korpus Murycego pod Ripple
Field, 14 mil na północ od Gloucester. Rojaliści odparli ataki
oddziałów parlamentu ogniem piechoty, a następnie rozproszyli
je szarżą kawalerii. Pobita armia Wallera odeszła do Glouces­
ter, a później ześrodkowała się w rejonie Wells i Bath
w północnym Somerset.
4 czerwca Maurycy, Hertford i Hopton połączyli swoje
wojska w Chard, na pograniczu Devonu i Somerset. Połączona
armia rojalistyczna liczyła 4000 piechoty, 2000 jazdy, 300
dragonów i 16 dział. Problem dowodzenia rozwiązano w ten
sposób, że ogólne dowództwo znalazło się w rękach Hertforda,
dowództwo w polu zachował Hopton, a książę Maurycy objął
komendę nad kawalerią. 10 czerwca kawalerowie podeszli
pod wioskę Chewton Mendip, gdzie doszło do potyczki
z oddziałami Wallera, osłaniającymi podejścia do Bath.
Pierwszy atak kawalerii Maurycego został odparty, a sam
książę odniósł ranę i dostał się do niewoli. Dopiero nadejście
rojalistycznej piechoty pozwoliło wyprzeć okrągłogłowych
z wioski. Wykorzystując zamieszanie w szeregach wroga
niewielki oddział kawalerów odbił księcia Maurycego z rąk
przeciwnika.
Po starciu pod Chewton Mendip obie armie przez kilka
tygodni manewrowały wokół Bath szukając dogodnej pozycji
do stoczenia bitwy. 3 lipca Hopton obszedł Bath przez
Bradford on Avon, zniszczył patrole okrągłogłowych osłania­
jące miasto od wschodu i odciął ich od Londynu. 5 lipca
Waller niespodziewanie wyszedł z Bath i zastąpił Hoptonowi
drogę na wzgórzu Landsdown Hill, 2 mile na północ od
miasta. Podobnie jak pod Stratton komwalijska piechota
Hoptona zaatakowała kilkoma kolumnami silną pozycję okrąg­
łogłowych na szczycie wzgórza. Trzy ataki Kornwalijczyków
pozwoliły opanować Landsdown Hill za cenę znacznych strat,
ale ponawiane pięciokrotnie kontrataki kawalerii parlamentu
(ze słynnymi Lobsterami pułkownika Haselriga) powstrzymały
pościg jazdy kawalerów, zadając jej duże straty. W walce
poległ sir Bevil Grenville, a część jeźdźców opuściła w po­
płochu pole bitwy i uciekła do Oxfordu, przynosząc przesa­
dzone wieści o klęsce. W nocy Waller wycofał się do Bath.
Hopton nie podjął pościgu i poniechał zamiaru oblężenia bazy
przeciwnika. Osłabiona stratami armia rojalistów rozpoczęła
odwrót w celu połączenia się z głównymi siłami króla (w
trakcie odwrotu kawaleria Wallera atakowała tylną straż
i tabory rojalistów, powodując wybuch wozu amunicyjnego,
który ciężko zranił Hoptona). Po drodze Hopton zatrzymał się
na kilkudniowy odpoczynek w Devizes, skąd kawaleria
Maurycego pierwsza odeszła do Oxfordu.
Wzmocniony posiłkami z Bristolu Waller (2500 piechoty,
2000 jazdy i 8 dział) wyruszył z Bath przeciwko osamotnionej
piechocie Hoptona (3000) i 10 lipca podszedł pod Devizes.
Czyniąc przygotowania do szturmu na miasto zaniedbał
rozpoznania i dał się zaskoczyć kawalerii księcia Maurycego,
która zdążyła powrócić z Oxfordu z posiłkową jazdą lorda
Wilmota (razem 1800 jazdy i 2 działa).
13 lipca obie armie stoczyły bitwę na górującym nad
Devizes wzgórzu Roundway Down. Kawalerowie Maurycego
i Wilmota rozbili szarżującą pod górę jazdę parlamentu, zadali
ciężkie straty atakującemu w centrum szyku regimentowi
kirasjerów Haselriga i rozproszyli skrzydła kawalerii Wallera.
Następnie uderzyli na pozostawioną u stóp wzgórza piechotę
parlamentu, która po krótkim oporze, zaatakowana od tyłu
przez garnizon Devizes, złożyła broń. Klęska okrągłogłowych
kosztowała ich 600 zabitych, 800 jeńców, wszystkie działa
i tabory. W rezultacie pobita i rozproszona armia Wallera
praktycznie przestała istnieć. Jej resztki schroniły się w Glou­
cester, Waller natomiast utracił szansę przejęcia dowództwa
głównych sił parlamentu z rąk hrabiego Essexa. Dzięki
zwycięstwu pod Round way Down kawalerowie uzyskali szansę
opanowania całej zachodniej Anglii i zniszczenia resztek
operujących tam wojsk parlamentu.
Na froncie centralnym książę Rupert 2 lutego szturmem
zdobył Cirencester w hrabstwie Gloucester, co pozwoliło na
otwarcie połączenia pomiędzy Oxfordem i południowym
zachodem. Jednocześnie król wysłał z Oxfordu do Midlandów
hrabiego Northampton, który w końcu lutego zajął Lichfield,
Tamworth, Stafford, Stratford i Ashby-de-la-Zouche, otwierając
nową drogę z Oxfordu do północnej Anglii. Zaniepokojony
parlament skierował w ten rejon dwie grupy wojsk pod wodzą
sir Williama Breretona i lorda Brooka. Na początku marca
Brereton odzyskał Stafford, Brook zaś zdobył Lichfield, poległ
jednak podczas walki o miasto. 19 marca hrabia Northampton
na czele 1200 jazdy z powodzeniem zaatakował pod Hopton
Heath, dwie mile od Stafford, oddziały Breretona liczące 1500
ludzi. Gwałtowne szarże kawalerów zmusiły okrągłogłowych
do odwrotu (stracili 500 ludzi i 11 dział), w walce poległ
jednak hrabia Northampton i pozbawieni dowództwa rojaliści
cofnęli się na południe. W rezultacie król powierzył dowództ­
wo w Midlandach Rupertowi. 3 kwietnia książę złupił do­
szczętnie purytańskie miasto Birmingham, a 21 kwietnia po
ciężkich walkach odbił Lichfield.
13 kwietnia hrabia Essex, wykorzystując osłabienie głów­
nych sił królewskich, po wyjściu z Oxfordu oddziałów Ruperta
i Maurycego, opuścił Windsor, gdzie skoncentrowana była
większość jego armii (19 000 ludzi) i podjął ofensywę
na kierunku oksfordzkim. Z zaskoczenia zajął umocniony
posterunek rojalistów na wzgórzu Caversham Hill i obiegł
Reading, broniony przez słaby garnizon pod dowództwem
pułkownika Richarda Fieldinga. Karol wysłał z Oxfordu
listy z prośbą o pomoc do Ruperta, zajętego przygotowaniami
do zdobycia Lichfield, a kiedy nie doczekał się nadejścia
księcia, osobiście poprowadził odsiecz do Reading. Przy
moście Caversham Bridge na Tamizie oddziały Essexa
powstrzymały Karola i blokowały go tak długo, że 27
kwietnia Fielding ogłosił kapitulację Reading (garnizon
wyszedł z miasta z bronią i honorami, nie uchroniło to
jednak Fieldinga przed sądem wojennym i wyrokiem śmierci,
który później został zawieszony).
Do czerwca główne armie obu stron operowały pomiędzy
Oxfordem i Londynem, nie mogąc zdecydować się na walną
bitwę. W końcu Essex ruszył ku słabo umocnionemu i źle
przygotowanemu do obrony Oxfordowi. 13 czerwca zajął
wysunięty posterunek rojalistów w Wheatley, 5 mil na wschód
od królewskiej stolicy. Jednoczeście liczący 2500 ludzi oddział
purytanów zajął leżące 6 mil na północ od Oxfordu miasteczko
Islip. Zanim jednak Essex przystąpił do oblężenia Oxfordu,
książę Rupert wymknął się z miasta na czele 1350 jazdy
i dragonów oraz 500 doborowej piechoty i wyszedł na tyły
purytanów. Od dezertera z armii parlamentu, pułkownika
Johna Hurry1, dowiedział się o konwoju z pieniędzmi dla
żołnierzy Essexa, zdążającym do jego kwatery w miasteczku
Thame, 13 mil na wschód od Oxfordu. W wiosce Chinnor
książę zniszczył blokujący mu drogę oddział okrągłogłowych,
ale odgłosy walki ostrzegły załogę konwoju z pieniędzmi,
która ukryła się w pobliskich lasach.
Straciwszy okazję do zagarnięcia zdobyczy, Rupert zawrócił
w stronę Oxfordu, ścigany przez jazdę parlamentu sir Philipa
Stapletona. 18 czerwca książę zabezpieczył drogę odwrotu
1 W niektórych opracowaniach występuje nazwisko John Urry.
obsadzając piechotą most w Chiselhampton, a sam z jazdą
i dragonami zastąpił drogę Stapletonowi na polu Chalgrove
Field, 3 mile na wschód od Chiselhampton. Kawaleria Stap-
letona nie wytrzymała wściekłej szarży kawalerów i po krótkiej
walce poszła w rozsypkę. Tym razem Rupert nie ścigał
przeciwnika, wiedząc, że ma na karku całą armię Essexa.
Sama potyczka przeszłaby zapewne bez echa, gdyby nie to, że
podczas walki śmiertelnie raniony został John Hampden,
który na ochotnika dołączył do oddziału Stapletona 2.
Dywersyjny rajd Ruperta, śmierć Hampdena i epidemia
biegunki, spowodowana złą wodą, zdezorganizowały wojska
Essexa. Kilka dni po starciu na Chalgrove Field dowódca armii
parlamentu zrezygnował z oblężenia Oxfordu i rozpoczął
odwrót. 25 czerwca oddział rojalistycznej jazdy pod dowódz­
twem sir Johna Hurry (po przejściu na stronę króla otrzymał tytuł
rycerski) zaatakował tylną straż purytanów, rozbił osłaniającą
odwrót armii Essexa jazdę Stapletona i splądrował Wycombe.
Wywołało to alarm w Londynie i spowodowało przygotowania
do obrony miasta, podobnie jak w listopadzie 1642 roku.
Na północy kraju sir Thomas Fairfax, jeden z najzdolniej­
szych dowódców parlamentu, uprzedził hrabiego Newcastle
i pod koniec stycznia 1643 r. opanował Leeds, Bradford,
Wakefield i Halifax, ważne ośrodki sukiennictwa w West
Riding (zachodnim okręgu Yorkshire), popierające parlament.
Zagroził w ten sposób tyłom hrabiego Newcastle, który
pozostawił silny garnizon w Newark i cofnął się do Yorku.
Pod koniec marca rojaliści opanowali obsadzony przez załogę
parlamentarną port Scarborough (purytański gubernator sir
Hugh Chomley zdradził i przeszedł na stronę króla). Wreszcie
30 marca lord Goring, który po kapitulacji Portsmouth
przedostał się morzem do Newcastle, na czele mniejszych
liczebnie sił kawalerii z Yorkshire pobił Fairfaxa pod Seacroft
Moor, zmuszając go do zamknięcia się za murami Bradford.
W maju w środkowowschodnich hrabstwach wszedł do
walki regiment kawalerii pod dowództwem Olivera Cromwella.
2 Hampden zmarł 24 czerwca w Thame.
13 maja Cromwell pobił pod Grantham oddział kawalerów, co
chwilowo pozostawiło pod kontrolą parlamentu południową
część hrabstwa Lincoln. Na początku czerwca okrągłogłowi
zgromadzili w Nottingham 6000 ludzi, którzy mieli zaatako­
wać Newark i udzielić pomocy armii Fairfaxa w Yorkshire.
Ich ofensywę na północ powstrzymało pojawienie się w oko­
licy silnego oddziału rojalistycznej jazdy, przysłanego przez
hrabiego Newcastle na pomoc garnizonowi Newark, oraz
niesnaski spowodowane oskarżeniem o zdradę młodego
Hothama (został aresztowany w Nottingham, ale uciekł do
Hull pod opiekę ojca, z którym razem postanowili wydać
twierdzę królowi) 3.
Pozostawiony własnemu losowi Thomas Fairfax (4000
piechoty i jazdy oraz kilkaset słabo uzbrojonej milicji),
wiedząc, że nie zdoła przetrwać oblężenia w mieście, 30
czerwca stawił czoło dwukrotnie silniejszej armii hrabiego
Newcastle (10 000 ludzi) na wzgórzu Adwalton Moor, koło
Bradford. Całkowicie rozbity, pozostawił na polu bitwy 500
zabitych i 1400 jeńców i z resztkami wojska schronił się
w Hull (nowym dowódcą twierdzy został jego ojciec, lord
Ferdynand Fairfax). Klęska Fairfaxa przesądziła o losie
„włókienniczych miast” West Riding. U progu lata całe
Yorkshire, z wyjątkiem Hull, znalazło się w rękach rojalistow.
W tym czasie, po rocznym pobycie w Niderlandach,
powróciła do kraju królowa Henrietta-Maria. 22 lutego wylą­
dowała pod osłoną holenderskiej eskadry admirała van Trompa
w Bridlington w hrabstwie York. Przez miesiąc królowa
przebywała w pobliżu Bridlington organizując transport dużych
ilości broni i amunicji, które zakupiła w Holandii (w czasie
sztormu na Morzu Północnym utraciła dwa statki z końmi)-
Pod koniec marca przeniosła się do Yorku, gdzie zorganizo­
wała własną armię liczącą 3000 piechoty, 30 szwadronów
jazdy i dragonii, 2 działa oraz tabor złożony ze 150 wozow.
Na jej czele zajęła Scarborough i bezskutecznie oblegała Hull
3 Nie doszło do tego, gdyż purytańscy mieszczanie Hull aresztowali obu
Hothamów i odesłali ich do Londynu.
i Lincoln. W konsekwencji, w ostatnim tygodniu maja, obie
izby parlamentu w Londynie uznały ją za winną „ciężkiej
zdrady stanu”.
Pomiędzy kwaterami króla i królowej leżał pas terytorium
zajętego przez okrągłogłowych, którzy mieli swoje garnizony
w Leicester, Coventry i Northampton. Mimo to królowej
udało się wysłać do Oxfordu duży transport broni i amunicji,
który 13 maja dotarł do celu, przyczyniając się wydatnie do
podniesienia zdolności obronnych miasta. Na początku czerwca
królowa opuściła bezpieczny York i przeniosła się do Newark.
3 lipca na czele swoich wojsk (2000 piechoty i 1000 jazdy)
wyruszyła z Newark w kierunku Oxfordu. 7 lipca Karol
wysłał na zachód lorda Wilmota, żeby wspólnie z Hoptonem
osłonili marsz królowej przed wojskami Wallera, a sam
z Rupertem wyszedł z Oxfordu na spotkanie żony.
Henrietta Maria zręcznie ominęła wojska sir Johna Meld­
ruma, który czyhał na nią w pobliżu Nottingham, i przez
Ashby-de-la-Zouch i Walsall dotarła do Stratfordu. Podniecony
bliską perspektywą spotkania z żoną król wysłał przodem
Ruperta, który powitał królową w Stratfordzie. 13 lipca,
w tym samym czasie, kiedy książę Maurycy i Wilmot gromili
Wallera pod Roundway Down, Karol i Henrietta-Maria spotkali
się w Kineton, tuż obok pola bitwy pod Edgehill. Następnego
dnia, przy wtórze dzwonów, królewska para w eskorcie 6000
żołnierzy wjechała do Oxfordu, prowadząc ze sobą wielki
tabor z zapasami przywiezionymi przez królową z Holandii.

OLIVER CROMWELL I „ŻELAZNOBOCY”

Mimo opanowania przez rojalistów w pierwszych miesią­


cach 1643 r. zachodniej i południowo-zachodniej Anglii oraz
większości hrabstw Yorkshire, Lancashire i Cheshire, zwolen­
nicy parlamentu nadal kontrolowali Lincolnshire oraz całą
wschodnią i południowo-wschodnią część kraju. W grudniu
1642 r. pięć hrabstw wschodniej i środkowowschodniej Anglii
( Norfolk, Suffolk, Essex, Cambridgeshire i Hertfordshire)
zawiązało związek nazwany Asocjacją Wschodnią (Eastern
Association) do walki z siłami rojalistycznymi4.
Wschodnie hrabstwa były głównym, oprócz Londynu,
bastionem parlamentu w ciągu całej wojny domowej. Szcze­
gólnie ważną rolę odegrały jednak w pierwszym okresie
wojny, kiedy parlament ponosił klęskę za klęską. Asocjacja
zajmowała ważną pozycję strategiczną. Hrabstwa wchodzące
w jej skład tworzyły rozległy trójkąt, który od wschodu
graniczył z Morzem Północnym, a od południa był oparty
o Tamizę i Londyn. Od północnego zachodu jej granicę
wyznaczał pas ziemi pomiędzy rzekami Nene i Welland,
stanowiący zaporę przed północną grupą wojsk królewskich
hrabiego Newcastle. Obronne położenie Asocjacji Wschodniej
i w większości purytański charakter ludności sprawiły, że
kawalerowie nie mogli jej opanować. W tej sytuacji gęsto
zaludnione hrabstwa wschodnie stanowiły najważniejsze źródło
uzupełnień dla armii parlamentu. Duszą asocjacji i głównym
organizatorem jej sił zbrojnych był Oliver Cromwell.
Oliver Cromwell urodził się w 1599 r. w maleńkim
hrabstwie Huntingtonshire. Pochodził ze średnio zamożnej
rodziny szlacheckiej o surowych, purytańskich zasadach. Jako
typowy reprezentant gentry, która zawdzięczała swoją pozycję
reformacji, szczerze nienawidził „papizmu” i obawiał się
przywrócenia katolicyzmu. W młodości studiował krótko na
Uniwersytecie w Cambridge, nie wykazywał jednak szczegól­
nej chęci do nauki. Interesował się za to historią i zagad­
nieniami militarnymi. Do wyrobienia jego zalet wojskowych
przyczyniło się zamiłowanie do strzelania i fechtunku oraz
polowania i jazdy konnej. Cromwell był doskonałym jeźdźcem
i znawcą koni wierzchowych. Jako szlachcic przeszedł prze­
szkolenie wojskowe w oddziałach milicji hrabstwa, dzięki
czemu posiadł znajomość musztry. W okresie wojny trzydzies­
toletniej interesował się jej przebiegiem i pilnie studiował
taktykę wojenną najwybitniejszych wodzów tego okresu
4 Oprócz Asocjacji Wschodniej zorganizowano także mniej znane: Asocja-

cję Północną, Zachodnią i Centralną.


(zwłaszcza króla szwedzkiego Gustawa Adolfa i Maurycego
Orańskiego). W 1628 r. wybrano go po raz pierwszy do
Parlamentu z hrabstwa Huntington. W 1640 r. zasiadł w Dłu­
gim Parlamencie jako poseł miasta Cambridge. W tym czasie
stał się jednym z najwybitniejszych działaczy politycznych,
chociaż w oczach króla i dworu nie był jeszcze uważany za
groźnego przywódcę opozycji.
Wybitne zdolności organizacyjne i wojskowe Cromwella
ujawniły się po wybuchu wojny domowej. W lipcu 1642 r.
z pomocą swoich szwagrów, Valentina Waltona i Johna
Disbrowe’a, zorganizował w Cambridge dwie kompanie
ochotników. Razem z nimi przechwycił srebra uniwersyteckie,
które miały być wysłane do króla, zajął lokalne magazyny
Wojskowe i aresztował głównych organizatorów ruchu rojalis-
tycznego. W sierpniu otrzymał stopień kapitana kawalerii
i sformował 60-osobowy szwadron jazdy, na czele którego
wziął udział w bitwie pod Edgehill.
Podczas swojej pierwszej kampanii wojennej nie miał
okazji, żeby się wyróżnić, zwrócił jednak uwagę na słabe
punkty wojska parlamentu. „Już w czasie pierwszej bitwy
Zauważyłem, że nasi ludzie są bici w każdym bezpośrednim
starciu — mówił podczas jednej ze swoich rozmów z Johnem
Hampdenem. — By walczyć z ludźmi honoru, musimy mieć
ludzi religii, a gdzie ich znaleźć wiem [...] Przyprowadzę wam
takich, którzy są silni duchem i mogą coś zdziałać w tej
rozgrywce[...]" 5.
Jako pierwszy zrozumiał też, że bez licznej i silnej kawalerii
nie uda się pokonać wojsk królewskich i że zwycięstwo mogą
osiągnąć tylko specjalnie dobrani, zdyscyplinowani i dobrze
wyszkoleni żołnierze.
Zimą i wczesną wiosną 1643 r. Cromwell prowadził
bardzo ożywioną działalność polityczną i wojskową we
wszystkich zakątkach wschodniej Anglii. Oficjalnie działał
w dwóch komitetach ( lokalne ośrodki władzy parlamentu)
5 P . Y o u n g , The British Army 1642-1970 (dalej cyt.: The British
Army...), William Kimber and Company Ltd., London 1967, s. 33.
— w Huntington i Cambridge, utrzymywał jednak ścisłe
kontakty z pozostałymi komitetami Asocjacji Wschodniej.
Osobiście nadzorował werbunek ochotników, wynajdował
wszelkie możliwe źródła pieniężne, zbierał broń i prze­
prowadzał aresztowania najbardziej aktywnych i najniebez­
pieczniejszych stronników króla. W marcu został awansowany
do stopnia pułkownika. Do maja jego oddział rozrósł się do
rozmiarów regimentu liczącego 12 szwadronów, czyli około
800 ludzi. W wyniku energicznej akcji Cromwella powstała
wreszcie zdolna do walki jazda, znana później pod nazwą
„żelaznobokich” (Ironsides)6, która stała się zaczątkiem
prawdziwej kawalerii parlamentu (pod koniec 1643 r. regi­
ment Cromwella miał 1100 żołnierzy w 14 szwadronach
i był dwa razy liczniejszy od pozostałych pułków wojsk
Asocjacji Wschodniej). Ogólna liczba żołnierzy zwerbowa­
nych przy udziale Cromwella we wschodniej Anglii już
w kwietniu 1643 r. wynosiła 12 000.
Przyjmując ochotników do swego regimentu Cromwell
stawiał wysokie wymagania natury moralnej. Konsekwentnie
powtarzał, że armia nie powinna składać się z „hultajów,
pijaków i różnego rodzaju mętów społecznych”. Szczególną
wagę przywiązywał do pozyskania bogobojnych i uczciwych
purytanów, gotowych wiernie służyć sprawie. „Tylko ludzie
o większej świadomości niż przeciętny żołnierz mogą zdawać
sobie sprawę z wagi i konsekwencji wojny — powtarzał
— i nie wykorzystają jej do robienia pieniędzy, tylko jako
środek do osiągnięcia wspólnego szczęścia, dlatego będą
odważniejsi i bardziej zaangażowani”.
Jego oddziały składały się głównie z wywodzących się
z wolnego chłopstwa yeomanów, drobnych dzierżawców i ich
synów, którzy „zaangażowali się w ten konflikt z pełną
świadomością” 7.
6 Nazwę „Żelaznoboki” ( Ironside) nadał Cromwellowi książę Rupert po

bitwie na Marston Moor; później objęto nią wszystkich kawalerzystów


Cromwella, a z czasem całą jego armię.
7 P. Y o u n g, The British Army..., s. 33.
Nowością był także skład społeczny kadry dowódczej
oddziałów Cromwella. Chociaż nic zabroniono wstępować do
nich przedstawicielom szlachty, Cromwell wolał jednak pros­
tych ludzi. Swoją opinię na ten temat przedstawił w liście do
komitetu w Suffolk z 29 sierpnia 1643 r.: „Radzę wam
staranniej dobierać kapitanów kwalerii [...], doprawdy wolał­
bym mieć zwyczajnie odzianego kapitana, który wie, o co
walczy i kocha to, o czym jest przekonany, niż takiego,
którego nazywacie gentlemanem i który poza tym nic sobą nie
przedstawia” 8.
Wywoływało to krytyczne reakcje niektórych wyższych
dowódców armii parlamentu. Przełożony Cromwella, hrabia
Manchester, który od 10 sierpnia 1643 r. dowodził nową
armią Asocjacji Wschodniej, zarzucał Cromwellowi, że wy­
biera oficerów „nie spośród mających liczne posiadłości
ziemskie, ale spośród ludzi prostych i biednych, nie wyróż­
niających się pochodzeniem, byle byli bogobojni i uczciwi”.
Takich ludzi Cromwell znajdował głównie wśród licznej
rodziny i grona zaufanych przyjaciół. W jego regimencie
służyli m.in.: przyszły zięć, Henry Ireton (kapitan 58 szwad­
ronu), szwagier, Valentin Walton (kapitan 73 szwadronu),
kuzyn Edward Whalley (kornet 60 szwadronu), syn, Oliver
(kornet 8 szwadronu), oraz kapitanowie James Berry, John
Desborough9, Aires i Evanson. Większość oficerów regimentu
Cromwella odwagą i zdyscyplinowaniem udowodniła swoją
wartość bojową.
Cechą charakterystyczną oddziałów Cromwella był zapał
i entuzjazm wynikający z fanatyzmu religijnego. Znaczna
część żołnierzy pochodziła z najbardziej radykalnych sekt
independenckich, bardzo rozpowszechnionych w środowiskach
chłopskich i rzemieślniczych wschodniej i środkowej Anglii.
Oddanie sprawie, nieprzejednany stosunek do starego reżimu,
gorliwość w wykonywaniu rozkazów i gotowość do poświęceń
8 Ibidem, s. 33.
9 John Desborough (1608-1680) został później generalem majorem armii
parlamentu (1651) i admirałem floty (1653).
czyniły z nich mężnych i zdyscyplinowanych żołnierzy,
którzy „walczą zwarcie jak jeden mąż”. Dzięki dobremu
wyszkoleniu bojowemu i umiejętności manewru taktycznego
zwracali oni na siebie uwagę zarówno przyjaciół, jak i wro­
gów. Hrabia Clarendon napisał, że „wojska królewskie,
bardzo silne w ataku, trudno było ponownie uszykować do
boju, podczas gdy wojska Cromwella, niezależnie od tego,
czy zwyciężały, czy też były bite, natychmiast ponownie
skupiały się i uporządkowane stawały w szyku, czekając na
dalsze rozkazy”.
Przeciwnicy Cromwella uważali jego żołnierzy za zaciekłych
fanatyków, którzy przedkładali śmierć nad ucieczkę i „mając
w głowach tylko ekstazę i objawienie, oduczyli się strachu”.
Wprowadzony przez Cromwella w maju 1643 r. surowy
regulamin wymagał od żołnierzy absolutnego posłuszeństwa
wobec dowódców i karał wszelkie przejawy demoralizacji.
„Nikomu nie wolno przeklinać pod karą 12 pensów; jeśli ktoś
się upije, zostanie wzięty w dyby, a jeśli ktoś nazwie
kogokolwiek okrągłogłowym zostanie zwolniony ze służby
[...]”10. Nic dziwnego, że ludność terenów, przez które
przechodziły oddziały Cromwella, była nimi zachwycona
i łączyła się z jego wojskami. Żałowano, że wszystkie inne
wojska nie były tak samo zdyscyplinowane.
Pierwsze walki oddziałów Asocjacji Wschodniej były mało
znaczącymi potyczkami. Dzięki Cromwellowi udało się jednak
osiągnąć w czasie tych walk widoczne sukcesy, które okazały
się bardzo ważne dla parlamentu, tym bardziej że ogólna
sytuacja wojenna była dla niego bardzo niekorzystna. Pierw­
szym zadaniem Cromwella było oczyszczenie terytorium
Asocjacji z resztek kawalerów i zapobieżenie groźbie rojalis-
tycznego powstania. Główne centra zwolenników króla, Lo­
westoft, Lynn i Crowland, po kolei doświadczyły ciężkiej ręki
Cromwella, a organizowane tam rojalistyczne bunty zostały
zduszone w zarodku. Po uzyskaniu pełnej kontroli nad własnym
terytorium, następnym krokiem miało być wzięcie Newark,

10 B u c h a n, o p . c i t.,s.140-1 41
oczyszczenie z rojalistów Lincolnshire i nawiązanie współ­
działania z Fairfaxami w Yorkshire.
Na początku maja regiment Cromwella znalazł się w oko­
licach Nottingham, gdzie miały się skoncentrować oddziały
parlamentarne wyznaczone do ofensywy w Lincolnshire.
13 maja pod Grantham, 14 mil na południe od Newark,
zamiast spodziewanych sojuszników, Cromwell napotkał
duży oddział rojalistycznej jazdy z garnizonu w Newark.
Przez pół godziny obie strony ostrzeliwały się z broni
palnej. W końcu Cromwell poprowadził szarżę, rozbijając
przeciwnika, który w popłochu wycofał się do swojej
bazy. Było to pierwsze zwycięstwo jazdy parlamentu nad
kawalerami. Zapoczątkowało ono przyszłe kawaleryjskie
sukcesy Cromwella.
W końcu maja Cromwell połączył się w Nottingham
z oddziałami z hrabstw Nottingham i Derby (sir John Gell),
Lincoln (młody Hotham) i Leicester (lord Grey). Planowana
ofensywa nie doszła jednak do skutku z powodu aktywności
kawalerów z Newark oraz personalnych sporów dowódców
i zdrady Hothama, który nawiązał potajemne kontakty z kró­
lową. Bezpośrednim skutkiem nieudanej koncentracji w Not­
tingham była klęska Fairfaxa w Yorkshire i zagrożenie
hrabstwa Lincoln przez kawalerów.
Przez kilka następnych tygodni na froncie północnym
panował względny spokój. Newcastle nie wykorzystał sprzy­
jających okoliczności i zamiast rozpocząć ofensywę na
południe, trwonił bezcenny czas na oblężenie Hull. W tym
czasie Cromwell odparł rajd kawalerii z Newark pod Pe­
terborough i wziął szturmem gniazdo rojalistów w Burleigh,
koło Stamford.
20 lipca parlamentarny dowódca, lord Willoughby of
Parkham, opanował Gainsborough, ważny przyczółek kawale­
rów nad rzeką Trent, przez który biegła droga do Newark
i dalej na południe. Newcastle wysłał przodem spod Hull silny
oddział sir Charlesa Cavendisha (30 szwadronów jazdy i dra-
gonii ), a sam z główną armią podążył za nim. Na wieść
o oblężeniu Gainsborough nowy dowódca wojsk parlamentu
w Nottingham, sir John Meldrum, razem z Cromwellem
ruszyli na odsiecz lordowi Willoughby.
28 lipca kawaleria Cromwella (1200 ludzi) starła się na
wzgórzach pod Gainsborough z jazdą Cavendisha. Szarża
jeźdźców Cromwella, mimo trudnych warunków tereno­
wych, rozbiła szyki kawalerów i zmusiła ich do ucieczki.
„Zaatakowaliśmy koń przy koniu i przez dłuższy moment
walczyliśmy przy pomocy naszych mieczy i pistoletów, cały
czas zachowując porządek, którego nikt nie mógł złamać.
W końcu zachwiali się, nasi ludzie spostrzegli to, nacisnęli
ich jeszcze bardziej i pogonili cały oddział”11.
O zwycięstwie zadecydowała dyscyplina żołnierzy Crom­
wella i jego geniusz dowódczy. Większość ludzi Cromwell
rzucił w 5-milowy pościg za rozbitym nieprzyjacielem.
Pamiętając jednak błąd, jaki popełniła kawaleria Ruperta pod
Edgehill, zatrzymał przy sobie trzy szwadrony i na ich czele
odparł rezerwowy regiment Cavendisha, który wyszedł na
jego tyły. W bezpośrednim pojedynku kapitan Berry zabił
Cavendisha, co przesądziło o wyniku starcia i ostatecznym
sukcesie Cromwella.
Następnego dnia pod Gainsborough podeszły główne siły
hrabiego Newcastle. Większość oddziałów lorda Willoughby
uciekła w popłochu do Lincoln, ale kawaleria Cromwella
dzielnie osłaniała odwrót piechoty Meldruma. 30 lipca New­
castle zajął miasto. Lord Willoughby musiał oddać Lincoln
i uszedł do Bostonu. Idący w straży tylnej Cromwell próbował
bronić Stamfordu, ale ostatecznie cofnął się do Peterborough.
Przygotowując miasto do obrony apelował do Essexa o posiłki:
„Jeśli coś nie zostanie zrobione, zobaczycie armię Newcastle’a
maszerującą do waszego wnętrza, gdyż jest on już po tej
stronie rzeki Trent”.
W pierwszych dniach sierpnia parlament był wystarczająco
przekonany o zagrożeniu ze strony Newcastle’a, żeby wyrazić
zgodę na utworzenie 10-tysięcznej armii Asocjacji Wschodniej

11 Ibidem, s. 141.
pod dowództwem hrabiego Manchester. Cromwell był w niej
jednym z czterech pułkowników jazdy, w praktyce jednak
pełnił obowiązki zastępcy dowódcy armii.

BRISTOL I GLOUCESTER

Na początku lata 1643 r. sprawa królewska była w zenicie.


Podbudowany przybyciem małżonki z transportem uzbrojenia
Karol zaplanował nową ofensywę na Londyn12. Plan zakładał,
że główna armia królewska wyruszy z Oxfordu lewym
brzegiem w dół Tamizy, podczas gdy zachodnia armia
Hoptona przejdzie prawym brzegiem rzeki do Kentu i oskrzy­
dli stolicę od południowego wschodu. Jednocześnie armia
Newcastle’a miała pomaszerować na południe przez wscho­
dnie hrabstwa, rozbić wojska Manchestera i zaatakować
Londyn od północy.
Żeby przeprowadzić ten strategiczny plan król musiał
najpierw rozbić parlamentarne garnizony na swoich tyłach.
Zadanie to powierzył swoim siostrzeńcom, Rupertowi i Mau­
rycemu. Rupertowi polecił zająć Bristol i Gloucester, dwa
ostatnie miasta trzymane przez okrągłogłowych na zachodzie
(pierwsze z nich było ważną bazą floty parlamentu, do której
mogły być kierowane posiłki parlamentarne zagrażające tyłom
armii królewskiej, drugie kontrolowało bogatą dolinę rzeki
Severn i połączenia z południową Walią). Maurycy z kolei
miał opanować Exeter, Plymouth i mniejsze porty na wybrzeżu
Devonu i Dorset, skąd okrągłogłowi podejmowali dalsze
próby infiltracji Kornwalii.
Ponieważ po klęsce pod Roundway Down w Gloucester
zamknęły się resztki armii Wallera, Rupert postanowił najpierw
zdobyć Bristol i odciąć Wallera od tego miasta (w rzeczywis­
tości Waller nie zaryzykował pozostania za murami Gloucester
i wymknął się przez Evesham do Londynu, zostawiając
12 Nie wiadomo dokładnie, kto był twórcą tego planu, wiele jednak

wskazuje na to, że pomysł wyszedł od namiestnika Niderlandów Fryderyka


Henryka (1594-1647), a przywiozła go ze sobą do Anglii Henrietta-Maria.
w mieście garnizon pod dowództwem pułkownika Edwarda
Masseya). Wydzielony z głównej armii korpus księcia Ruperta
(trzy brygady piechoty i dwie brygady jazdy) wyszedł z Ox­
fordu na początku trzeciej dekady lipca i nawiązał kontakt
z Hoptonem. Król z resztą swoich wojsk pozostał w Oxfordzie,
żeby zablokować próby odsieczy Bristolu przez siły par­
lamentarne z Londynu lub ze wschodniej Anglii.
Po forsownym marszu przez Chipping Sodbury oddziały
Ruperta podeszły 25 lipca pod Bristol, otaczając miasto od
północnego zachodu. Na południowych podejściach zajęła
stanowiska armia Hoptona, która dotarła tu prosto z bazy
w Devizes. Linie obronne Bristolu składały się z dwóch
pierścieni obrony, zewnętrznego z licznymi fortami na wszy­
stkich wzgórzach otaczających miasto, i wewnętrznego w ob­
rębie murów miejskich. Załoga liczyła 300 jazdy i 1500
piechoty z prawie 100 działami. Było to zdecydowanie za
mało, żeby obsadzić długi na 3 mile zewnętrzny pas obrony
i umocnienia wewnątrz miasta. Komendantem garnizonu był
pułkownik Nathaniel Fiennes, znany z potyczki pod Powiek
Bridge. Mimo słabości załogi mógł on liczyć na zbrojną
pomoc mieszkańców, którzy byli zdecydowanymi zwolen­
nikami parlamentu.
26 lipca, po odrzuceniu przez Fiennesa propozycji kapitu­
lacji, Rupert wydał rozkaz do szturmu. Mężni Kornwalijczycy
Hoptona mimo znacznych strat nie zdołali przełamać połu­
dniowej rubieży obrony. Lepiej powiodło się oddziałom
Ruperta, które znalazły lukę w obronie na swoim froncie i po
odparciu kilku kontrataków wdarły się do miasta. Pierwszy
wpadł do Bristolu oddział kawalerii pod dowództwem puł­
kownika Henry’ego Washingtona, przodka prezydenta Stanów
Zjednoczonych. Żołnierze Fiennesa bronili się dzielnie w środ­
ku miasta, ale wobec przewagi atakujących musieli skapitulo-
wać. W ręce zwycięzców wpadły bogato zaopatrzone maga-
zyny i ogromne zapasy uzbrojenia. Zdobyte w porcie okręty
przygotowano do wyjścia w morze i oddano pod komendę
admirała Penningtona. Natychmiastowa akcja floty parlamentu,
która zablokowała ujście rzeki Severn, okazała się spóźniona.
Parlament zareagował na poddanie Bristolu wydaniem wyroku
śmierci na Fiennesa, który Essex zmienił później na usunięcie
z czynnej służby.
Zdobycie drugiego co do wielkości miasta Anglii wywołało
wielką radość króla, który posłał siostrzeńcowi gratulacje
i złożył oficjalną wizytę w Bristolu. Przy okazji Karol musiał
rozstrzygnąć spór, jaki wynikł między jego dowódcami (Rupert
przyjął kapitulację Fiennesa bez konsultacji z Hertfordem,
który był formalnym dowódcą zachodniego teatru działań,
a ten w rewanżu, wbrew Rupertowi, mianował nowym
gubernatorem miasta Hoptona). Żeby załagodzić sytuację,
monarcha powierzył komendę nad Bristolem Rupertowi,
a Hertforda i Hoptona obdarował nowymi godnościami i oddał
hołd obu zwycięskim armiom.
10 sierpnia armia królewska licząca 8000 ludzi podeszła
pod Gloucester, którego komendant, pułkownik Massey,
zgodził się poddać miasto pod warunkiem, że król sam
zwróci się o kapitulację. Kiedy jednak Karol stanął pod
murami Gloucester, Massey, pod presją skrajnie purytańskich
mieszczan, wycofał się z obietnicy. Oburzony król postanowił
osobiście zdobyć miasto i ukarać jego dowódcę. Nie była
to sprawa łatwa, gdyż mimo stosunkowo nielicznego gar­
nizonu (1500 ludzi) Gloucester miało silne i nowoczesne
fortyfikacje, a okoliczny teren nie nadawał się do działań
kawalerii, stanowiącej znaczną część armii królewskiej.
W tej sytuacji król odrzucił śmiały plan Ruperta zakładający
frontalny atak i wybrał mniej kosztowną, choć powolniejszą
taktykę polegającą na regularnym oblężeniu miasta. Pewny
łatwego zwycięstwa Karol zrezygnował z budowy linii
cyrkumwalacyjnej i na kilka dni udał się nawet do Oxfordu,
pozostawiając kontynuowanie oblężenia generałowi Rut-
hvenowi13.
Bohaterstwo garnizonu Gloucester i wyzwanie, jakie miesz­
kańcy miasta rzucili Karolowi I, pobudziło parlament do

13 Ruthven podniesiony został w międzyczasie do godności lorda Forth.


działania. W końcu sierpnia Essex skoncentrował swoją armię
w Hounslow, po czym nie zrażony atakami podjazdów Ruperta
i Wilmota, które szarpały jego skrzydła, obszedł Oxford od
północy przez Bicester i Stow-on-the-Wold i 5 września dotarł
z odsieczą do Gloucester.
Król, zaskoczony szybkością marszu okrągłogłowych, od­
rzucił rady swoich dowódców, nalegających na wydanie bitwy
Essexowi, argumentując, że trudny teren nie pozwoli mu
w pełni wykorzystać kawalerii. Mając za plecami garnizon
Gloucester, a przed sobą całą armię Essexa, po pięciu
tygodniach Karol odstąpił od oblężenia i cofnął się do
położonego niedaleko zamku Sudeley. 8 września wojska
Essexa weszły do miasta. Pomoc nadeszła w ostatniej chwili,
gdyż obrońcom pozostały już tylko trzy ostatnie baryłki prochu.
Podczas gdy urażony wiarołomnością Massey a król z Ruper-
tem marnotrawił czas na oblężenie Gloucester, wydzielone
siły księcia Maurycego rozpoczęły ofensywę w Dorset. 4 sier­
pnia roj aliści zdobyli Dorchester, a kilka dni później Wey­
mouth i Portland. Po zajęciu obu portów Maurycy pozostawił
pod oblężonym Lyme Regis niewielki oddział pod dowódz­
twem hrabiego Carnarvona, a sam ruszył do Exeter. Parlamen­
tarna flota hrabiego Warwicka próbowała odblokować miasto,
ale po stracie trzech okrętów musiała odpłynąć. Po nieudanej
próbie zniesienia oblężenia Exeter z morza, parlament zor­
ganizował odsiecz lądem przy pomocy garnizonów w Ply­
mouth, Bideford, Appledore i Barstaple.
Żeby nie dopuścić do połączenia się okrągłogłowych znad
Atlantyku z załogą Plymouth, Maurycy wysłał na północ oddział
pułkownika Johna Digby. 21 sierpnia Digby rozbił w zasadzce
pod Torrington siły parlamentarne z Bideford, Appledore
i Barnstaple i w pościgu zajął wszystkie trzy porty na wybrzeżu
Atlantyku. Pozbawiona pomocy z zewnątrz załoga Exeter
skapitulowała 4 września. Zajęcie przez rojalistów portów
w Devon zawęziło bazę floty parlamentu. Po ich utracie jedynymi
punktami oporu sił parlamentarnych w całej południowo
- zachodniej Anglii pozostały Plymouth i Lyme Regis.
PIERWSZA BITWA POD NEWBURY

Planowana na sierpień koncentryczna ofensywa rojalistów


na Londyn nie doszła do skutku, nie tylko z powodu niepo­
wodzenia króla pod Gloucester, ale także niezdyscyplinowania
armii Hoptona i Newcastle’a. Kornwalijczycy, którzy ponieśli
ciężkie straty podczas szturmu Bristolu, odmówili marszu na
Londyn i nalegali na powrót do domów, zagrożonych atakami
garnizonu Plymouth. Armia Newcastle’a (po zwycięstwie pod
Adwalton Moor król nadał mu godność markiza) po odbiciu
Gainsborough łatwo zajęła Nottingham i Lincoln, wbrew
jednak obawom Cromwella nie wkroczyła na teren Asocjacji
Wschodniej. Rojaliści z Yorkshire nie chcieli oddalać się od
swoich domostw, mając za plecami silny garnizon parlamen­
tarny w Hull, z którego Thomas Fairfax organizował nisz­
czycielskie rajdy na północ i do West Riding.
Mimo załamania się królewskiego planu kampania 1643 r.
trwała nadal. Po odblokowaniu przez Essexa Gloucester
zaistniała podobna sytuacja, jak wcześniej przed Edgehill.
Armia parlamentu znalazła się daleko od swojej bazy i musiała
teraz bezpiecznie wrócić do stolicy. Jednocześnie obie strony
kontynuowały gorączkowe negocjacje z potencjalnymi sojusz­
nikami, król z powstańcami irlandzkimi, a parlament z kon­
federatami szkockimi.
Kilkudniowy pobyt w Gloucester pozwolił Essexowi na
wzmocnienie obrony twierdzy i dostarczenie zaopatrzenia jej
załodze. Zaraz potem armia parlamentu wyszła z miasta i, ku
zaskoczeniu przeciwnika, ruszyła na północ do Tawkesbury
i Pershore, zmuszając króla do przesunięcia swoich sił w rejon
Evesham. Przez kilka następnych dni kawaleria parlamentu
rozpoznawała teren na północ i zachód od Pershore, utwier­
dzając rojalistów w przekonaniu, że Essex przygotowuje
odwrót do Londynu tą samą drogą, jaką wybrał po Edgehill.
Tymczasem Essex, korzystając z ciemnej nocy, zrobił nie­
spodziewany zwrot i pomaszerował przez Cirencester (prze­
chwycił tu konwój z zaopatrzeniem dla króla ), Swindon
i Hungerford, zamierzając tym razem obejść Oxford od
południa i dotrzeć do Londynu traktem przez Newbury
i Reading.
Karol, kiedy tylko rozpoznał manewr przeciwnika, rzucił
w pościg kawalerię Ruperta, usiłując szaleńczym marszem
przez Stow-on-the-Wold i Farington zamknąć armii parlamentu
drogę na wschód. 18 września Rupert dopadł tylną straż
Essexa pod Aldbourne Chase i chociaż miał zbyt szczupłe
siły, żeby zatrzymać okrągłogłowych, opóźnił ich marsz na
tyle, że armii królewskiej udało się uprzedzić przeciwnika
i przeciąć mu dalszą drogę pod Newbury, w odległości 50 mil
na zachód od Londynu.
19 września Essex próbował oskrzydlić miasto, lecz
naciskany przez jazdę Ruperta, zatrzymał się w gęsto
poprzecinanym żywopłotami terenie na południowy zachód
od Newbury, gdzie mógł wykorzystać przewagę swojej
piechoty do stoczenia bitwy obronnej. Tego samego dnia
wojska królewskie rozwinęły się naprzeciw armii parlamentu,
opierając swoje skrzydła o rzeki Kennet na północy i Enbour-
ne na południu. Obie armie liczyły po około 14 000 ludzi z 20
działami, z tym, że król miał więcej kawalerii (6000 wobec
4000 Essexa).
Teren przyszłej bitwy stanowiły wilgotne łąki, pełne żywo­
płotów i wąskich, podmokłych ścieżek przegradzających
pastwiska. Pośród nich wznosiło się kilka wzgórz o poszar­
panych zboczach, z których największe, Round Hill, leżało
akurat pośrodku linii oddzielającej oba wojska. Karol odrzucił
radę Ruperta, żeby poczekać na przybycie z Oxfordu drago­
nów, którzy lepiej nadawali się do walki na nierównym
terenie. Pragnąc jak najszybciej powetować sobie porażkę pod
Gloucester, ufny w siłę swej kawalerii, nie zgodził się też na
przyjęcie bitwy obronnej i dążył do jak najszybszego roz­
strzygnięcia. Zaniedbał jednak rozpoznania i pozwolił piecho­
cie parlamentu (w połowie złożonej z milicji londyńskiej)
obsadzić kluczową, jak się miało okazać, pozycję na Round
Hill. Muszkieterzy Skippona, wspierani przez kilka lżejszych
dział, zajęli tu stanowiska, z których mogli ostrzeliwać
uszykowane w dole wojska królewskie.
20 września około godz. 7.00 rano odezwała się artyleria
królewska, która ostrzelała prawe skrzydło Essexa, przy­
gotowując pole dla stojącej naprzeciw kawalerii Ruperta.
Zanim jednak Rupert zdążył rzucić swoich jeźdźców do
szarży, piechota okrągłogłowych otworzyła z Round Hill
ogień tak silny, że zamiast myśleć o oskrzydleniu i zni­
szczeniu armii parlamentu, król musiał najpierw skierować
na wzgórze brygadę piechoty Nicholasa Byrona. Ciężki
teren osłabił impet natarcia królewskich piechurów, którym
Karol rzucił na pomoc regiment jazdy sir Johna Byrona.
Mimo że warunki terenowe zupełnie nie sprzyjały dzia­
łaniom kawalerii, jeźdźcy Byrona dwukrotnie szarżowali
na Round Hill mając do pokonania nie tylko opór prze­
ciwnika, ale i wysokie żywopłoty, przez które musieli
się przeciskać pojedynczo. Od kuli muszkietera poległ
tam królewski sekretarz stanu, lord Falkland, który tego
dnia wyraźnie szukał śmierci i poszedł do samobójczego
ataku u boku Byrona.
„Wyjechałem do przodu, żeby rozpoznać teren — wspo­
minał Byron walkę o wzgórze — i żeby zobaczyć, jaką
drogą można się dostać do miejsca, w którym była uszy­
kowana piechota przeciwnika. Otaczał ich wysoki żywopłot,
przez który można było się przecisnąć tylko wąską szczeliną,
przez którą mógł przejechać tylko jeden koń, i to nie
bez trudności. Lord Falkland uczynił mi honor i poszedł
w bój razem z moim oddziałem [...] Kiedy dawałem rozkaz
poszerzenia przejścia w żywopłocie, mój koń został trafiony
kulą muszkietową i musiałem sprowadzić nowego. W tej
chwili lord Falkland (odważnie, ale nierozsądnie) spiął
rumaka i wpadł w szczelinę, gdzie natychmiast padł pod
gradem kul wraz ze swoim koniem” 14.
Dopiero trzeci atak kawalerii Byrona, wzmocnionej regimen­
tem Thomasa Astona, wyparł przeciwnika ze wzgórza. Natych-

14 F i s h e r , op. cit., s . 50-51.


miast obsadziła je piechota królewska, a wykrwawiona jazda
Byrona wycofała się z pola walki.
Główny ciężar walki przeniósł się teraz na południowe
skrzydło. Rupert zaatakował jazdę Stapletona, ta jednak,
wzmocniona częścią londyńskiej milicji, odparła dwie szarże
kawalerów. Wreszcie za trzecim razem Rupertowi udało się
rozbić Stapletona i zepchnąć go z pola, ale w pościgu jazda
rojalistów dostała się w labirynt wąskich ścieżek, gdzie wytraciła
szybkość i poniosła ciężkie straty od kul londyńczyków.
Na skrzydle północnym walka nie była tak intensywna.
Początkowo królewska piechota łatwo zepchnęła przeciwnika
i zagroziła stojącemu w tyle taborowi parlamentu. Dopiero
kiedy dowodzący lewym skrzydłem armii parlamentu Skippon
skierował tu posiłki z centrum, sytuacja wyrównała się i po
nieudanej próbie obejścia przeciwnika przez bród na rzece
Kennet roj aliści cofnęli się na pozycje wyjściowe.
Przez resztę dnia trwał nieustanny pojedynek artyleryjski
(najintensywniejszy w czasie wojny) i walka na całym froncie.
Na południowym skrzydle oddziały parlamentu przeprowadziły
co najmniej dwa kombinowane ataki z udziałem piechoty
i kawalerii, odparte przez jeźdźców Ruperta, którzy zrzucili
nawet hełmy i pancerze, żeby ulżyć zmęczonym koniom.
Rupert kontratakował, parlamentarna piechota spisywała się
jednak w obronie znakomicie, umiejętnie wykorzystując
zasłonę z pik i grząskie łąki osłonięte szeregami żywopłotów.
Około godz. 19.00, po dwunastu godzinach nieprzerwanej
walki, bitwa wygasła. Zapadający zmrok skrył linie ostrzeli-
wującej się piechoty, która nie widząc celu cofnęła się
i zaległa na wilgotnej ziemi, obficie zroszonej krwią.
Podobnie jak pod Edgehill bitwa pozostała nierozstrzygnięta.
Na polu legło około 3500 zabitych, dużo więcej było rannych13.
Tradycyjnie już strona królewska miała większe straty wśród
kadry dowódczej. Oprócz Falklanda poległ lord Carnarvon
i lord Sunderland, a co najmniej 59 oficerów odniosło ciężkie
15 Po bitwie rojaliści przetransportowali do Oxfordu 600 ciężko rannych

żołnierzy piechoty.
rany. Straty armii parlamentu były mniej dotkliwe, ale wynik
bitwy nie mógł nastrajać Essexa optymizmem. Wojska królew­
skie zachowały zdolność bojową i nadal blokowały mu drogę
do Londynu. W tej sytuacji strona parlamentarna czyniła
przygotowania do wznowienia walki następnego dnia.
Wieczorem król zebrał Radę Wojenną. Po raz kolejny
odrzucił rady Ruperta i Byrona, którzy nalegali na kon­
tynuowanie walki za wszelką cenę. Pozbawiony wiary
w siebie i zdecydowania, które cechują zwycięskich wodzów,
Karol uznał, że wyczerpane zapasy prochu i amunicji
(zemściła się utrata konwoju w Cirencester, a nowy transport
z Oxfordu nie zdołał przybyć na czas), nie pozwalają mu
wznowić walki.
W nocy wojska królewskie wycofały się do Newbury,
zostawiając armii parlamentu wolną drogę do Londynu.
Zdziwiony Essex nie omieszkał skorzystać z okazji i pośpiesz­
nie pomaszerował do Reading, skąd niebawem wyruszył do
stolicy. Mimo ataku kawalerii Ruperta pod Aldermaston,
który wywołał wprawdzie panikę, ale nie spowodował więk­
szych strat, 28 września wkroczył do Londynu przy wtórze
radosnych okrzyków tłumu. Jego rajd pod Gloucester i zacięty
opór stawiony królowi pod Newbury uratowały sprawę par­
lamentu i ostatecznie postawiły Londyn poza zasięgiem
kawalerów.

KAMPANIA JESIENNA 1643 R.

Latem 1643 r. doszło do kilku ważnych wydarzeń po­


litycznych, których znaczenie uwidoczniło się wprawdzie
w latach późniejszych, ale które zapowiadały pomyślny
dla parlamentu przełom w wojnie. 10 sierpnia parlament
przyjął bill o przymusowym poborze do wojska, na który
król odpowiedział podobnym zarządzeniem. We wrześniu
natomiast, niemal w tym samym czasie, podpisano dwa
traktaty, które rozciągnęły angielską wojnę domową na
cały obszar Wysp Brytyjskich.
15 września królewski namiestnik Irlandii, markiz Ormonde,
zawarł roczne zawieszenie broni z katolickimi powstańcami.
Rozejm ten ostatecznie przesądził o zerwaniu negocjacji
pokojowych Karola I z parlamentem. Zatwardziali angielscy
protestanci, dla których Irlandczycy byli uosobieniem wszel­
kiego zła, nie mogli wybaczyć władcy tego kroku. Chociaż
Irlandczycy odegrali w późniejszej fazie wojny niewielką rolę,
wydarzenie to wyrządziło królowi ogromną szkodę polityczną.
Nie przyniosło także spodziewanych korzyści militarnych.
Dopóki flota parlamentu kontrolowała morza, król miał
ogromne trudności z przerzuceniem posiłków z Irlandii. Kiedy
to się w końcu udało, większość ściągniętych z frontu
irlandzkiego oddziałów została pobita w Cheshire i Hampshire,
a wielu jeńców chętnie przeszło na stronę parlamentu.
Drugim wydarzeniem, które w jeszcze większym stopniu
wpłynęło na przebieg wojny, było podpisanie 25 września
umowy sojuszniczej pomiędzy parlamentem a konfederatami
szkockimi, znanej pod nazwą Uroczystego Przymierza (Solemn
League and Covenant). Oficjalnym celem umowy było ujed­
nolicenie religii w obu królestwach w duchu Kościoła prez-
biteriańskiego oraz obrona przywilejów obu parlamentów.
W rzeczywistości alians ze Szkotami oznaczał zjednoczenie
sił wojskowych parlamentu angielskiego i armii szkockiej do
walki z królem i jego stronnictwem. Sojusz ze Szkocją
znacznie ułatwił parlamentowi prowadzenie wojny z królem.
Zanim jednak armia szkocka włączyła się do walki, przez
resztę 1643 r. wojna toczyła się ze zmiennym szczęściem.
We wrześniu armia markiza Newcastle wróciła do Yo­
rkshire i ponownie obiegła Hull. Pozwoliło to wojskom
Asocjacji Wschodniej na podjęcie nowej ofensywy w Lin­
colnshire. 16 września Manchester zajął trzymane przez
rojalistów miasto King’s Lynn, a następnie wysłał na północ
jazdę Cromwella, żeby nawiązać współdziałanie z Fairfaxami
w Hull. 26 września Cromwell wprowadził do Hull duży
konwój z zaopatrzeniem. Po kilku dniach wspólnie z Tho­
masem Fairfaxem wymknęli się z całą jazdą z oblężonej
twierdzy, żeby zmniejszyć ciężar wyżywienia zbyt dużej
liczby ludzi, i 9 października dołączyli do piechoty Manches­
ter, która oblegała królewski garnizon w zamku Bolingbroke,
niedaleko Bostonu.
10 października część kawalerii Fairfaxa starła się pod
Horncastle z odsieczą przysłaną przez królewskiego guber­
natora Newark, sir Johna Hendersona (1500 jazdy i 800
dragonów). Następnego dnia Fairfax i Cromwell (3000 ludzi)
stoczyli z Hendersonem bitwę koło wioski Winceby, 5 mil na
wschód od Horncastle. Podczas gdy „żelaznobocy” Cromwella
zaatakowali kawalerów od czoła, jazda Fairfaxa wyszła na
skrzydło rojalistów i kompletnie ich rozbiła. Było to pierwsze
znaczniejsze zwycięstwo wojsk parlamentu w walkach na
północy. Rojaliści stracili 600 zabitych i tyle samo jeńców,
tylko część kawalerii z Hendersonem zdołała ujść do Newark.
W bitwie tej Cromwell omal nie postradał życia. Kiedy
prowadził szarżę, jego koń został trafiony kulą i przekozioł­
kował nad nim, a podnoszącego się z ziemi jeźdźca powalił
ponownie jeden z nadjeżdżających kawalerów.
Tego samego dnia, kiedy stoczona została bitwa pod Winceby,
klęskę poniosła także armia markiza Newcastle oblegająca Hull.
Wzmocniony w wyniku akcji Cromwella garnizon parlamentar­
ny zrobił udaną wycieczkę, niszcząc wiele stanowisk rojalistów
i dział oblężniczych. Osłabione w wyniku dezercji wojska
Newcastle’a całkowicie straciły ducha. 12 października markiz
zwinął oblężenie, odchodząc na północ, do Durham i Northum­
berland. Osiem dni później wojska Asocjacji Wschodniej
ponownie zajęły Lincoln, a potem także Gainsborough. Groźba
inwazji Newcastle’a na Londyn została zażegnana.
Sukcesy wojsk parlamentu w Lincolnshire i groźba najazdu
Szkotów zmusiły króla do wzmocnienia frontu północnego.
W listopadzie Karol wysłał do Cheshire słaby korpus hrabiego
Byrona (sir John otrzymał tę godność po bitwie pod Newbury),
którego wkrótce wzmocniły napływające w końcu roku do
Chester oddziały z Irlandii. 13 grudnia Byron przybył do
Chester i wkrótce rozpoczął oblężenie Nantwich. Wraz z ode-
jściem wojsk Newcastle’a spod Hull siły parlamentarne na
północy zyskały jednak większe pole manewru i szykowały
się do zgniecenia Byrona.
Tymczasem sytuacja wojsk parlamentu na południu skom­
plikowała się. Po bitwie pod Newbury większość milicji
londyńskiej rozeszła się do domów. Osłabiło to armię Essexa
do tego stopnia, że na początku października musiał on
ewakuować Reading, które zostało natychmiast obsadzone
przez rojalistów sir Jacoba Astleya. W tym samym czasie
książę Maurycy ponownie najechał Devon. 6 października
zajął ufortyfikowany port Dartmouth, w którym przechwycił
40 statków należących do londyńskich kupców. Przerażeni
kupcy szybko wyasygnowali dodatkowe fundusze, dzięki
którym Essex mógł sformować kilka nowych regimentów
ochotników i pomyśleć o kontrofensywie.
Essex zaplanował wymarsz do Reading na 18 października.
Zanim jednak do tego doszło, 15 października książę Rupert
i sir John Hurry rozpoczęli niespodziewany rajd do Mi-
dlandów. W ciągu kilku dni spustoszyli Northamptonshire
i Bedfordshire, zajmując przy okazji miejscowość Newport
Pagnell. Była to poważna strata dla parlamentu, gdyż
z Newport Pagnell rojaliści mogli kontrolować część dróg
wiodących z Londynu na północ i uczynić z miasta przy­
czółek do ataku na wschodnią Anglię. Zamiast wyruszyć
do Reading, Essex zmuszony był zatem odzyskać Newport
Pagnell (co też uczynił) i zabezpieczyć Londyn od północy
poprzez ufortyfikowanie St. Albans.
Jesienią, po odejściu do domów Kornwalijczyków, król
przydzielił lordowi Hoptonowi nową armię złożoną ze świeżych
zaciągów i kilku regimentów wycofanych z Irlandii, z którą
w listopadzie skierował go do Hampshire. Początkowo ofensywa
rojalistów zaskoczyła parlament i armia Hoptona dość łatwo
opanowała Winchester, który stał się na jakiś czas jej bazą
operacyjną. Żeby zlikwidować zagrożenie od południa, parla-
ment skierował przeciwko Hoptonowi nową armię Wallera,
złożoną z najnowszych zaciągów londyńskich ( 4000 ludzi ).
Na wieść o marszu Wallera i oblężeniu przez okrągło­
głowych wysuniętego posterunku w Basing House Hopton
opuścił Winchester i zmusił Wallera do odwrotu do Farnham.
Na początku grudnia zostawił w sąsiednim Alton lorda
Crawforda z większością swojej piechoty, która miała szacho­
wać armię Wallera, a sam z resztą sił przeprowadził rajd do
Sussex, w wyniku którego 9 grudnia zajął silnie ufortyfikowany
zamek Arundel. Rozdzielenie sił Hoptona wykorzystał Waller,
który po otrzymaniu posiłków w postaci dwóch regimentów
londyńskiej milicji, 13 grudnia zaskoczył piechotę Crawforda
w Alton. Nowi rekruci królewscy i żołnierze pułków irlandz­
kich stawili silny opór, w końcu jednak skapitulowali i, jak to
zaczęło się stawać regułą, w większości przeszli na stronę
zwycięzców. Po utracie piechoty Hopton wycofał się do
Winchester, gdzie zapadł na leże zimowe.
Pod koniec 1643 r. rojaliści wciąż dominowali w zachodniej
i południowo-zachodniej Anglii oraz w większej części
Yorkshire, Lancashire i Cheshire. Okrągłogłowi kontrolowali
Lincolnshire i wschodnią Anglię oraz hrabstwa południowo-
-wschodnie. Ogólnie drugi rok wojny był raczej pomyślny dla
kawalerów i gdyby nie przewaga parlamentu na morzu,
umożliwiająca utrzymanie na tyłach wojsk królewskich Hull
i Plymouth, oraz niepowodzenie pod Gloucester i zgubne
lokalizmy, król mógłby osiągnąć zwycięstwo.
Był to także rok znaczących strat po obu stronach. Na
polach bitew legł kwiat młodszych dowódców rojalistycznych:
hrabia Northampton pod Hopton Heath, sir Bevil Grenville
pod Lansdown Heath, lord Falkland i lord Cernarvon pod
Newbury. 8 listopada zmarł z kolei główny architekt sprawy
parlamentu, John Pym. Wcześniej poległ w walce jego główny
pomocnik, John Hampden, a także lord Brooke, typowany
przez niektórych na następcę Essexa.
Mimo wszystkich znaczących wydarzeń, jakie przyniósł ze
sobą drugi rok wojny, walka trwała i była wciąż daleka od
rozstrzygnięcia.
TRZECI ROK WOJNY — 1644

„[...] nadeszły czasy wielkiego niebezpieczeństwa”.


(król Karol I, 1644)

PIERWSZE SUKCESY PARLAMENTU

Źle się zapowiadał dla króla trzeci rok wojny. 19 stycznia


szkocka armia generała Alexandra Leslie (teraz już lorda
Leven) przeszła graniczną rzekę Tweed i wkroczyła do
Northumberland. Szkoci, w sile 18 000 piechoty i 3000 jazdy,
z trudem przemierzali zaśnieżone drogi północnej Anglii,
wychodząc na tyły armii markiza Newcastle w Northumberland
i Yorkshire.
Początkowo Karol pocieszał się, że „pycha i tyrania
szkockich najeźdźców przeciągnie na jego stronę wszystkich
prawdziwych Anglików”, wkrótce jednak inwazja z północy
stała się głównym przedmiotem jego troski. Newcastle’owi
król kazał bronić dostępu do Yorkshire i obiecywał wesprzeć
go posiłkami z Holandii (które w rzeczywistości nigdy nie
nadeszły), a Byronowi w Cheshire polecił ochraniać lewe
skrzydło wojsk markiza.
25 stycznia Fairfax i Brereton (5500 ludzi) zaatakowali
lorda Byrona pod Nantwich. Rozdzielona wzburzonymi wo­
dami rzeki Weaver armia rojalistyczna (6800), atakowana na
dodatek od tyłu przez garnizon twierdzy, nie potrafiła
stawić skutecznego oporu. Dwa regimenty rojalistów, które
niedawno przybyły z Irlandii, łatwo oddały pole i uciekły.
Byron z kawalerią zdołał się wycofać do Chester, większość
jego piechoty dostała się jednak do niewoli i w znacznej
mierze przeszła na stronę parlamentu (wśród nich m.in.
pułkownik George Monck). Zaniepokojony sytuacją król
wysłał z Oxfordu do Cheshire posiłki pod wodzą księcia
Ruperta. 21 lutego Rupert dotarł do Shrewsbury, a następnie
do Chester, gdzie z ograniczonym skutkiem próbował od­
tworzyć pobitą armię Byrona.
Sytuacja króla stała się jeszcze groźniejsza, gdy na początku
marca sir John Meldrum (7000 ludzi i 13 dział) obiegł
Newark. Kiedy wydawało się, że rojalistyczny garnizon
twierdzy (1800 ludzi) tkwiącej niczym bolesny cierń w ciele
wschodnich hrabstw, wpadnie wreszcie w ręce parlamentu,
król posłał mu na pomoc z Chester niezawodnego Ruperta.
Mając dość ograniczone siły Rupert zebrał napotkane po
drodze drobniejsze oddziały rojalistyczne i 21 marca na czele
6400 ludzi dotarł pod Newark. Następnego dnia gwałtownym
atakiem kawalerii rozbił jazdę, a następnie zmusił do kapitu­
lacji osamotnioną piechotę Meldruma. Nieudane oblężenie
Newark kosztowało okrągłogłowych 200 zabitych, 3000
muszkietów oraz wszystkie działa i tabory.
Zwycięski rajd Ruperta pozwolił kawalerom odzyskać
kontrolę nad zachodnią częścią Lincolnshire oraz ponownie
zająć Gainsborough i Lincoln. Po obsadzeniu zdobytych miast
i odesłaniu zabranych po drodze z Chester garnizonów siły
Ruperta były jednak zbyt słabe, żeby wyprawić się na Hull lub
na teren Asocjacji Wschodniej. Jedynym trwałym sukcesem
kawalerów było zabezpieczenie Newark, które do końca
pierwszej wojny domowej pozostało w rękach królewskich.
Włączenie się do walki Szkotów zachęciło parlament do
nowej ofensywy. W lutym Essex opracował plan, który
przewidywał, że Fairfax i Leven wspólnie pobiją siły Newcas­
tle’a na północy, Waller zaatakuje Hoptona na południu,
a Brereton zwiąże Byrona w Cheshire, podczas gdy połączone
armie Essexa i Manchestera uderzą na króla w Oxfordzie.
W marcu wzmocniona posiłkami z Londynu armia Wallera
(7000 piechoty, 3000 kawalerii i 17 dział) wyruszyła przeciw­
ko Hoptonowi (3000 piechoty, 2200 jazdy i 13 dział), który
nie opuścił jeszcze zimowych leży w Winchester. 29 marca
obie armie starły się na polach pod wioską Cheriton,
niedaleko Winchester. Zacięta bitwa trwała całe osiem godzin.
O jej wyniku zadecydowała przewaga artylerii Wallera i atak
kirasjerów Haselriga, którzy znaleźli lukę w szyku zmęczonej
piechoty Hoptona, wyszli na jej tyły i zmusili rojalistów do
odwrotu. Wprawdzie straty po obu stronach były niewielkie
(300 zabitych kawalerów i 60 okrągłogłowych), konsekwencje
porażki okazały się jednak dla króla bardzo poważne1. Hopton
musiał opuścić Hampshire i wycofał się do Oxfordu, tracąc
definitywnie szanse na pochód do Surrey i Kent. Zwycięski
Waller 30 marca zajął Winchester, a później Andover,
Salisbury i Christchurch. Dalsza ofensywa do Dorset nie
doszła do skutku z winy milicji, która znowu odmówiła walki
i powróciła do Londynu. Waller, osłabiony odejściem regi­
mentów londyńskich, wrócił do dawnej bazy w Farnham.
Ostatecznie znalazł się tam, skąd wyruszył, ale cios, jaki zadał
kawalerom pod Cheriton, zadecydował o tym, że nigdy już nie
znaleźli sił, żeby zagrozić Londynowi od południa.
Nie lepiej wiodło się kawalerom na północy. W lutym
Szkoci Levena zajęli Sunderland i zagrozili miastu Ne­
wcastle, zmuszając markiza Newcastle do schronienia się
w Durham. Newcastle słał stąd rozpaczliwe listy o pomoc
do króla, przekonując, że bez posiłków długo nie będzie
mógł powstrzymać Levena. Zamiast oczekiwanych posiłków,
15 marca spotkał przywódcę szkockich górali, hrabiego
Montrose, który jechał z Oxfordu z królewskim rozkazem
zorganizowania rojalistycznej partyzantki na tyłach kon­
federatów.
1 W bitwie poległ m.in. sir John Smith, który pod Edgehill odbił z rąk

okrągłogłowych królewski sztandar.


11 kwietnia Fairfax pobił pod Selby część armii New­
castle’a broniącej południowego Yorkshire i bezpośrednio
zagroził Yorkowi. Newcastle, w obawie o bezpieczeństwo
miasta, ewakuował Durham i 20 kwietnia dotarł do Yorku.
Piechotą wzmocnił garnizon miasta, natomiast kawalerię
lorda Goringa odesłał przez zachodnie Yorkshire do księcia
Ruperta, którego oddziały operowały w Cheshire. Kilka
dni później Leven i Fairfax połączyli siły i rozpoczęli
przygotowania do oblężenia Yorku.
Przygotowania do nowej ofensywy wojsk parlamentu na
Oxford i stopniowe zacieśnianie parlamentarnej obręczy wokół
miasta bardzo zaniepokoiły króla. Szczególnie przerażała go
groźba dostania się w ręce wroga królowej, która spodziewała się
właśnie kolejnego dziecka i bardzo źle znosiła prawdopodobień­
stwo wytoczenia jej oskarżenia o zdradę kraju. 17 kwietnia,
w obawie o bezpieczeństwo małżonki i nie narodzonego dziecka,
Karol odesłał Henriettę-Marię na zachód, skąd mogła w razie
zaistnienia takiej potrzeby odpłynąć do rodzinnej Francji.
25 kwietnia odbyło się w Oxfordzie posiedzenie Rady
Wojennej z udziałem króla i Ruperta. Pozwoliło to opracować
szczegółowy plan strategiczny na nadchodzącą kampanię.
Przewidywał on wysłanie posiłków księciu Maurycemu ope­
rującemu w Dorset oraz utworzenie korpusu ekspedycyjnego
pod dowództwem Ruperta, który po uzupełnieniu sił i prze­
szkoleniu w Shrewsbury miał się połączyć z armią Newcastle’a
i pobić Szkotów zagrażających nie tylko miastu York, ale
i całej północy. Zadaniem króla było prowadzenie w tym
czasie aktywnych działań obronnych i wiązanie głównych sił
parlamentu w korytarzu oxfordzkim.
Po wydzieleniu części sił dla Maurycego i odejściu do
Shrewsbury oddziałów Ruperta główna armia królewska
stopniała do 8000 ludzi. W tej sytuacji parlament uznał, że
nadeszła właściwa chwila, żeby zaatakować Oxford i po­
chwycić króla lub zmusić go do wyjścia z miasta i zniszczyć
jego siły w walnej bitwie. Dokonać tego miały armie Essexa
i Wallera nacierające na Oxford z dwóch stron.
Osłabienie sił królewskich umożliwiło parlamentowi prze­
sunięcie wojsk w kierunku miasta i odcięcie go od reszty
kraju. 18 maja okrągłogłowi zajęli Reading, a tydzień później
Abingdon i Wantage, skąd król wycofał swoje garnizony
(3000 ludzi) i wzmocnił nimi załogę Oxfordu. 24 maja Waller
opanował Malmesbury, odcinając króla od południowego
zachodu. 29 maja główne siły Essexa znajdowały się w Islip,
a oddziały Wallera w Abingdon, czyniąc intensywne przygo­
towania do szturmu na miasto. Zanosiło się na to, że tym
razem król znalazł się w potrzasku.

CROPREDY BRIDGE

3 czerwca odbyło się kolejne posiedzenie królewskiej Rady


Wojennej, na którym poważnie rozważano możliwość oddania
Oxfordu. Król był tym pomysłem bardzo wzburzony.
— Co! — wykrzyknął. — Jeśli miałbym wpaść w ręce
hrabiego Essexa, to tylko martwy!
Ostatecznie król postanowił, że wyprowadzi z miasta 5000
jazdy i dragonii oraz 2500 muszkieterów i spróbuje odciągnąć
okrągłogłowych od swojej stolicy. W Oxfordzie miał pozostać
garnizon złożony z 3500 pikinierów i cała artyleria. Jeszcze
tej samej nocy rojaliści przeprowadzili pozorowany atak na
Abingdon. Pod jego osłoną armia królewska wymknęła się
z matni i po 20-milowym marszu na północny zachód dotarła
do Burford. 5 czerwca król znalazł się w Evesham. Nie czując
się bezpiecznie w mieście pozbawionym silnych fortyfikacji,
monarcha kazał zerwać most na rzece Avon i 6 czerwca
odszedł do Worcester.
Tak jak było do przewidzenia, Essex i Waller porzucili
zamiar zdobycia Oxfordu i ruszyli w pogoń za królem.
Tymczasem mobilna i pozbawiona dział armia królewska
oddaliła się znacznie od okrągłogłowych. Dopiero 6 czerwca
Essex i Waller osiągnęli Chipping Norton, 30 mil na południe
od Evesham. Doszło tu do kłótni pomiędzy obydwoma
dowódcami parlamentu, w wyniku której postanowili rozdzielić
swoje siły i prowadzić dalsze działania osobno. Essex (10 000
ludzi), który od dawna krytykował Wallera za brak sukcesów
we wcześniejszych walkach na zachodzie, postanowił wyruszyć
do Dorset i pobić księcia Maurycego, wciąż oblegającego
Lyme Regis, zanim ten przyjdzie na pomoc królowi. Waller
z kolei, którego armia (9000 żołnierzy) składała się głównie
z regimentów londyńskich, niechętnie walczących z dala od
domu, miał kontynuować pościg za królem, zadać mu ostatecz­
ną klęskę, a potem powrócić do oblężenia Oxfordu.
Pierwsza część planu powiodła się znakomicie. 15 czerwca
Essex odblokował Lyme Regis, wypierając słabsze siły księcia
Maurycego dalej na zachód. Potem skierował się do Exeter,
gdzie miał nadzieję pochwycić uciekającą królową. Tym­
czasem król, kiedy tylko zorientował się, że jego przeciwnicy
rozdzielili siły, 12 czerwca opuścił Worcester, zmylił Wallera
i szybkim marszem powrócił do Oxfordu. Po drodze monarcha
zatrzymał się w Bewdley, skąd 14 czerwca wysłał nowe
rozkazy Rupertowi, polecając mu odblokowanie Yorku.
Po wzmocnieniu armii pikinierami z załogi Oxfordu Karol
wyruszył na północny wschód, zamierzając zniszczyć Wallera,
zanim ten otrzyma posiłki lub zdoła wycofać się do Londynu.
21 czerwca wojska królewskie (8500 ludzi) zajęły Buckingham,
ważny punkt strategiczny położony 24 mile od Oxfordu.
Odcięły tym samym drogę odwrotu armii Wallera, oczekującej
w umocnionym obozie nad rzeką Cherwell koło Banbury na
przybycie posiłków z Londynu. Kilka dni później Karol
zamarkował marsz do zajętego przez parlament hrabstwa
Northampton, „szukając dogodnej okazji do wydania bitwy
rebeliantom”. Wywabiony ze swojej pozycji obronnej Waller
ruszył w ślad za królem, pozostając w kontakcie wzrokowym
z przeciwnikiem.
29 czerwca obie armie maszerujące równolegle na północny
zachód po przeciwnych brzegach rzeki Cherwell starły się
w boju spotkaniowym koło mostu Cropredy Bridge, na północ
od Banbury. Kiedy Waller spostrzegł, że armia królewska
zbytnio rozciągnęła się w marszu, zdobył nagłym atakiem
most Cropredy i przerzucił na drugi brzeg rzeki połowę swojej
armii, zagrażając bezpośrednio przedniej straży wojsk królew­
skich. Dowodzący awangardą królewską lord Cleveland odparł
jazdę Wallera i, wsparty przez brygadę kawalerii lorda
Wilmota, odciął oddziały parlamentarne na prawym brzegu
Cherwell. Po niezwykle długim i ciężkim boju Waller wyrąbał
sobie drogę odwrotu za rzekę, stracił jednak 700 ludzi i 13
dział (straty rojalistów wyniosły zaledwie 14 zabitych i 70
jeńców). Przed wieczorem, po ośmiu godzinach walki, obie
strony znalazły się z powrotem na przeciwległych brzegach.
Karol, chociaż miał dobrą pozycję do kontynuowania walki,
nie ścigał rozbitego nieprzyjaciela i zadowolił się jedynie
połowicznym sukcesem. Przez dwa następne dni obie armie,
rozdzielone rzeką, obserwowały się nawzajem, po czym
rozeszły się w porządku w przeciwne strony. W ten sposób
- król stracił kolejną okazję do odniesienia całkowitego zwycięs­
twa i zniszczenia armii przeciwnika. Mimo to bitwa koło
Cropredy Bridge dała mu znaczne korzyści, gdyż od tej pory
wojsko Wallera dotknęła plaga buntów i dezercji. 20 lipca
resztki armii Wallera, zredukowanej do około 4000 ludzi,
ponownie zajęły Abingdon. Była to jednak siła zbyt słaba,
żeby samodzielnie prowadzić jakiekolwiek działania zaczepne
przeciwko rojalistom w Oxfordzie. Tymczasem król, mając
chwilowo odciętą drogę do Oxfordu (posiłkowe oddziały
londyńskie generała Browne’a wykorzystały okazję i zajęły
Buckingham, wychodząc na tyły armii królewskiej), wycofał
się z Cropredy na zachód, do Evesham, gdzie pozwolił swym
żołnierzom na dwutygodniowy wypoczynek.

KAMPANIA MARSTON MOOR

W końcu kwietnia ponownie weszła do walki armia Aso­


cjacji Wschodniej. 6 maja hrabia Manchester odbił Lincoln,
a wkrótce potem Gainsborough. Po kilku starciach kawalerzys-
tów Cromwella (21 stycznia otrzymał awans na generała-
-porucznika i dowództwo całej jazdy w armii Manchestera)
z kawalerami z Newark walki w Lincolnshire ustały. Umoc­
niwszy panowanie parlamentu w hrabstwie Lincoln Manchester
pomaszerował na północ i 3 czerwca połączył się z Levenem
i Fairfaxem pod oblężonym Yorkiem. Wkrótce potem roz­
paczliwe wołania o pomoc ze strony Newcastle’a przekonały
króla, że, mając przeciwko sobie trzech przeciwników, markiz
bez posiłków długo nie zdoła utrzymać Yorku. Wiedząc, że
ocalenie całej północy zależy od jak najszybszego pobicia
Szkotów i ich sojuszników, Karol ponaglił Ruperta, by ten
podążył na pomoc Newcastle’owi i uwolnił York od oblężenia.
16 maja Rupert opuścił bazę w Shrewsbury, gdzie uzupełniał
swój korpus nowymi zaciągami, i ruszył na północ, lecz nie
bezpośrednio do Yorku, ale do obleganego przez okrągło­
głowych Latham House w Lancashire. 25 maja książę zajął
Stockport, a 28 zdobył szturmem Bolton. 1 czerwca dołączył
do niego Goring z kawalerią północną. 11 czerwca wspólnie
opanowali Liverpool i odblokowali Latham House. Dopiero
stąd, przez Preston i Skipton, skierowali się w stronę Yorku.
W drodze dotarł do nich słynny list Karola, wysłany do
Ruperta 14 czerwca z Bewdley, który — zdaniem wielu
— przesądził o wyniku kampanii.
W liście król złożył siostrzeńcowi gratulacje z powodu
zajęcia Stockton, Bolton i Liverpool i rozkazał udzielić pomocy
oblężonemu w Yorku markizowi Newcastle. „Jeśli York
zostanie stracony, moje szanse na zachowanie korony będą
mniejsze — pisał król — jeśli jednak York zostanie oswobo­
dzony, a ty pobijesz rebelianckie armie obojga królestw, które
stoją naprzeciw niego, mógłbym się dłużej bronić i zyskać na
czasie, zanim z powrotem do mnie nie dołączysz”2. W razie
niepowodzenia akcji Rupert miał jak najszybciej powrócić do
Worcester i połączyć swoje siły z armią króla, który stwierdził,
że „znalazł się w wielkiej potrzebie”.
Karol, jak zwykle, sformułował swoje rozkazy tak nie­
precyzyjnie, że praktycznie dawał Rupertowi pełną swobodę
działania. Rupert odczytał je w taki sposób, że tylko oswobo-
2 F i sh e r , op. cit., s . 85 .
dzenie Yorku i pokonanie wrogich armii może usprawiedliwić
jego dalsze pozostawanie na północy. Brak jasności rozkazów
króla musiał być oczywisty, skoro lord Colepeper, który
przeczytał je już po wysłaniu do księcia, pozwolił sobie na
krytyczną uwagę: „Panie, jesteś zgubiony, gdyż po tak
sformułowanym rozkazie będzie walczył bez względu na
okoliczności”3.
Swobodnie interpretując królewskie instrukcje, Rupert
w końcu czerwca dotarł do celu. 28 czerwca starł się
z podjazdami Cromwella, śledzącymi jego marsz ze Skipton,
a 30 czerwca osiągnął miasteczko Knaresborough, leżące 16
mil na zachód od Yorku. 1 lipca dowódcy parlamentu,
w obawie przed groźbą znalezienia się w pułapce pomiędzy
nadciągającą odsieczą a garnizonem Yorku, wycofali swoje
siły spod oblężonego miasta i rozwinęli je na wrzosowisku
Marston Moor, kilka mil od miasta na drodze do Knares­
borough. Rupert zasłonił się przed nimi częścią swojej
kawalerii pod dowództwem lorda Byrona, a resztę sił po­
prowadził na północ. W Boroughbridge przeprawił się przez
rzekę Ure, potem w Thornton Bridge sforsował rzekę Swale
i pod koniec dnia stanął przed ostatnią przeszkodą oddzielającą
go od Yorku, rzeką Ouse. Wieczorem 1 lipca oddziały
Ruperta nagłym atakiem zdobyły most pontonowy w Pop-
pleton, osłaniany przez dragonów z armii Manchestera, i bez
przeszkód weszły do Yorku od północy, zamiast od zachodu.
Zaskoczeni przeciwnicy, w obawie, że połączone armie
Ruperta i Newcastle’a mogą im odciąć drogę na południe,
pozostawili naprzeciw kawaleryjskiej zasłony Byrona na
Marston Moor całą jazdę Cromwella, a pozostałe siły skiero­
wali rankiem 2 lipca do Tadcaster, przez które prowadziła
główna droga z Yorku na południe.
Zaraz po przybyciu do Yorku, mimo zmęczenia swoich
ludzi, Rupert zaczął nalegać na markiza Newcastle, aby
wydał bitwę armiom sojuszników. Newcastle początkowo
oponował, zdając sobie sprawę ze znacznej przewagi liczebnej
3 Ibidem, s. 84.
przeciwnika, i proponował zaczekać na posiłki od hrabiego
Montrose. Ostatecznie jednak uległ namowom księcia i,
chociaż niechętnie, podporządkował się jego rozkazom.
W nocy z 1 na 2 lipca pierwsze oddziały rojalistyczne wyszły
z Yorku i przeprawiły się przez most w Poppleton, kierując
się w stronę Marston Moor.
Około godz. 9.00 rano czołówka kawaleryjska Ruperta
i Goringa połączyła się z jazdą Byrona na Marston Moor
(pozostawała ona cały czas w kontakcie wzrokowym z jeźdź­
cami Cromwella, którzy osłaniali teraz odwrót głównych sił
parlamentu do Tadcaster). Dowodzący tylną strażą wojsk
parlamentu Thomas Fairfax trafnie ocenił zagrożenie ze strony
nadciągających kawalerów i wysłał pilne wiadomości do
Levena i Manchestera, ponaglając ich do powrotu. W ciągu
kilku następnych godzin Szkoci i piechota Manchestera
w pośpiechu zawrócili spod Tadcaster i stopniowo zaczęli
docierać pod Marston Moor.
Wczesnym popołudniem oddziały Ruperta uszykowały się
do boju, mając przed sobą jedynie tylną straż przeciwnika.
Książę przez moment Wahał się, czy nie wykorzystać chwilo­
wej przewagi liczebnej i nie rozbić Fairfaxa. Ostatecznie
postanowił poczekać na spóźnioną piechotę Newcastle’a zajętą
plądrowaniem porzuconego obozu Szkotów. Około godz. 17.00
przeciwnicy zakończyli ustawianie szyków. Pod wieczór na
polach Marston Moor stanęło do największej bitwy angielskiej
wojny domowej ponad 45 000 żołnierzy, pochodzących z pię­
ciu różnych armii. Były to największe wojska, jakie widziała
Anglia od czasów Wojny Dwóch Róż.
Wrzosowisko Marston Moor, rozciągające się na przestrzeni
1,5 mili, leży siedem mil na zachód od Yorku, pomiędzy
osadą Tockwith na zachodzie i dużą wsią Long Marston na
wschodzie. Latem 1644 r. na jego południowym krańcu,
ograniczonym drogą łączącą obie wsie, ciągnął się długi,
głęboki rów, osłonięty na znacznym odcinku żywopłotem.
Stanowił on naturalną przeszkodę terenową oddzielającą oba
wojska. Zachodni skraj Marston Moor pokrywały liczne błota,
w południowej części leżały pola żyta i fasoli, pośrodku
natomiast, na głębokości około pół mili, znajdowała się
zagroda dla bydła zwana White Syke Close. Przez wrzosowisko,
prostopadle do drogi, biegło kilka polnych ścieżek, z których
najszersza, Moor Lane, wiodła tuż obok zagrody.
Wojska sprzymierzonych, liczące razem około 27 000 ludzi
i 30 dział, rozwinęły się ćwierć mili na południe od drogi,
frontem na północny wschód, wzdłuż niewielkiego wzniesienia
opadającego łagodnie w kierunku Marston Moor. Najliczniej­
szy kontyngent stanowili Szkoci Levena (12 000 piechoty
i 2000 kawalerii), armia Manchestera liczyła 8000 ludzi (5000
piechoty i 3000 jazdy), a Fairfaxa około 5000 żołnierzy (3000
piechoty i 2000 jazdy). Prawe skrzydło tworzyła rozmieszczona
w dwóch liniach kawaleria Fairfaxa, za którą stanęły trzy
regimenty szkockiej jazdy pod dowództwem lorda Eglingtona.
W centrum znajdowała się uszykowana w trzy linie główna
masa piechoty parlamentu. Tworzyli ją Szkoci pod dowódz­
twem generałów Bailliego i Lumsdena oraz Anglicy z armii
Manchestera pod dowództwem sir Lawrence’a Crawforda
i z armii Thomasa Fairfaxa pod komendą jego ojca, lorda
Ferdinanda Fairfaxa. Ogólne dowództwo nad centrum szyku
parlamentu sprawował lord Fairfax. Z tyłu szyku znajdował
się odwód złożony z piechoty i punkt dowodzenia hrabiego
Manchestera. Lewe skrzydło sprzymierzonych tworzyła cała
jazda Cromwella, uszykowana w dwóch liniach (razem 16
szwadronów), oraz ustawiona w trzeciej linii szkocka jazda
generała Davida Leslie (22 szwadrony). Lewe skrzydło dodat­
kowo osłaniało 1000 dragonów szkockich i angielskich pod
dowództwem pułkownika Frizela. Artylerię rozmieszczono
w przerwach pomiędzy oddziałami pierwszej linii. Nominalne
dowództwo wojsk sprzymierzonych spoczywało w rękach
Levena, ponieważ jednak jego przybycie na pole bitwy
opóźniało się, do czasu jego powrotu z Tadcaster faktyczną
komendę sprawował hrabia Manchester. Uszykowaniem woj-
ska zajął się Thomas Fairfax, który jako dowódca tylnej straży
miał najwięcej czasu na rozpoznanie przyszłego pola bitwy,
Znakiem rozpoznawczym żołnierzy parlamentu była tego dnia
biała chusteczka przy nakryciu głowy.
Armia rojalistyczna rozwinęła się do bitwy na północ od
drogi, na polach Marston Moor. Jej liczebność nie przekraczała
18 000 ludzi. Trzon armii kawalerów stanowił korpus Ruperta
(10 000 ludzi), wzmocniony jazdą Goringa (5000 żołnierzy).
Wojska markiza Newcastle liczyły około 3000 piechurów.
Razem siły rojalistyczne składały się z 7000 jazdy i 11 000
piechoty oraz 20 dział.
Rupert uszykował wojsko około 100 m za rowem. „Ich
piechota była tuż przed naszym nosem” — zanotował z pewną
przesadą Cromwell, jako że oba wojska dzieliła odległość
około 500 metrów. Na lewym skrzydle, naprzeciw jazdy
Fairfaxa, zajęła pozycje kawaleria Goringa. W centrum stanęła
piechota pod dowództwem zastępcy Newcastle’a, lorda Eyt-
hina. Wzdłuż rowu rozwinęły się dwa najlepsze piesze
regimenty, lorda Byrona i własny księcia Ruperta, znany jako
Bluecoats („Niebieskie Mundury”). Za nimi stanęła reszta
piechoty, a sam tył szyku wypełnił spóźniony, doborowy
regiment piechoty Newcastle’a zwany Whitecoats („Białe
Mundury”)4. Na prawym skrzydle znalazła się jazda Byrona
przemieszana, zwyczajem przejętym z kontynentu, z kom­
paniami muszkieterów i wspierana z boku przez pieszy
regiment pułkownika Napiera.
Armia kawalerów była uszykowana w dwie linie, tylko
piechota w centrum ustawiona była w trzy linie, a dodatkowo
za nią znajdował się odwodowy regiment kawalerii Ruperta
pod dowództwem lorda Widdringtona. W rowie Rupert umieś­
cił grupy straceńców, a żywopłot i Moor Lane obsadził luźno
muszkieterami, którzy mieli wspierać ogniem lewe skrzydło
Goringa. Podobnie jak u przeciwnika, w przerwach pomiędzy
oddziałami pierwszej linii znalazły się stanowiska artylerii.
Sposób rozmieszczenia wojsk kawalerów świadczył o tym,
że Rupert zamierzał stoczyć bitwę obronną. Znalazłszy się
4 Nazwa pochodzi od nie barwionych mundurów ze zgrzebnej wełny,

w jakie ubrani byli piechurzy Newcastle’a.


w obliczu znacznie silniejszego nieprzyjaciela, książę chciał
sprowokować wroga do natarcia, wykrwawić go w walce
obronnej na linii rowu, a osłabionego rozbić atakiem swojej
świetnej kawalerii. Strategię walki Ruperta potwierdzają
rozkazy, jakie książę wydał lordowi Byronowi. Byron (2600
ludzi) miał przed sobą dużo liczniejsze oddziały Cromwella
i generała Leslie (5000 żołnierzy), odgradzał go jednak od
nich błotnisty teren i rów. Ciężki teren i ogień muszkieterów
były zatem trudną do pokonania przeszkodą, która mogła
opóźnić, a nawet zatrzymać natarcie Cromwella, dlatego
Rupert wydał Byronowi ścisły rozkaz stania w miejscu
i czekania tak długo, aż siły nieprzyjaciela nie wykrwawią się
i nie zostaną rozproszone.
Przez cały dzień poprzedzający bitwę nad Marston Moor
przechodziły gwałtowne burze i padał deszcz. Po ustawieniu
szyków żaden z przeciwników nie mógł zdecydować się na
rozpoczęcie bitwy. Walkę prowadziła tylko artyleria obu
stron. Ogień dział parlamentu dał się szczególnie we znaki
jeźdźcom Byrona, którzy, stojąc w miejscu od rana, byli
u kresu wytrzymałości nerwowej. Niecierpliwi kawalerzyści
coraz częściej nękali swego dowódcę pytaniami, dlaczego
wciąż czeka, skoro nieprzyjaciel bez przerwy ostrzeliwuje ich
ogniem artylerii.
Około godz. 19.00, kiedy wciąż nie było widać żadnego ruchu
po stronie okrągłogłowych, Eythin przekonał Ruperta, że tego
dnia do bitwy już nie dojdzie i książę pozwolił swoim ludziom
rozpocząć przygotowania do kolacji. Na to tylko czekał
Cromwell, który uznał, że jest wystarczająco dużo czasu i światła
dziennego, żeby zaatakować wroga w najmniej spodziewanym
dla niego momencie. Natychmiast udał się do Levena i przekonał
go do podjęcia akcji. Stary wódz spojrzał na przejaśniające się po
kolejnej burzy niebo, na którym pojawił się zarys księżyca.
— Ruszajcie — odrzekł zgodnie z legendą — letni wieczór
jest tak samo długi jak zimowy dzień.
Krótko po godz. 19.00 dragoni pułkownika Frizela poderwali
się do ataku i oczyścili zachodni skraj rowu ze straceńców
Ruperta. Potem nastąpił atak kawalerii Cromwella. „Żelaznobo-
cy” w ogromnym porządku zjechali w dół stoku i rozpoczęli
forsowanie rowu, wychodząc naprzeciw jazdy Byrona. Porywczy
Byron nie wytrzymał nerwowo i ponaglany przez swojego
zastępcę, sir Johna Hurry’ego, ruszył do kontrataku, niwecząc
starannie obmyślaną strategię Ruperta. Cała jego pierwsza linia
rzuciła się bezładnie do przodu, zostawiając z tyłu muszkieterów,
którzy powinni ją wspierać ogniem. Błoto, które miało utrudniać
posuwanie się sił Cromwella, teraz opóźniło kontratak kawale­
rów. Prawoskrzydłowy regiment Byrona utknął w moczarach
i został rozbity przez dragonów Frizela. Jazda Cromwella
złamała pozostałe regimenty pierwszej linii Byrona, które
rozproszyły się „jak drobny pył” i wniosła zamieszanie w szere­
gach piechoty Napiera.
Nacierająca kawaleria Cromwella stanęła teraz wobec dużo
trudniejszego zadania. Zanim „żelaznobocy” zdążyli wyrównać
szyk, spadła na nich druga linia jazdy Byrona wspierana przez
kawaleryjski odwód Ruperta. Czołowe szwadrony Cromwella
zostały rozbite i cofnęły się zatrzymując posuwanie się swojej
drugiej linii, która właśnie przekraczała rów. W powstałym
bałaganie Cromwell został ranny kulą w kark i pod wpływem
uderzenia chwilowo stracił wzrok. Na jakiś czas musiał
opuścić pole bitwy. Odprowadzono go do jednej z chłopskich
chałup w Tockwith, gdzie opatrzono mu ranę i pozwolono
dojść do siebie po doznanym szoku.
Pozbawieni dowódcy „żelaznobocy” zaczęli się cofać i przez
chwilę wydawało się, że rzucą się do ucieczki. Od niechybnej
porażki uratowała ich szkocka jazda generała Leslie, która
szerokim łukiem obeszła pole walki i zaatakowała rojalistów
z boku. Niespodziewany atak 1000 kawalerzystów na małych,
lekkich konikach, które świetnie radziły sobie na podmokłym
terenie, przesądził o klęsce prawego skrzydła kawalerów.
Rupert nie miał już żadnych rezerw, którymi mógłby odeprzeć
nacierających Szkotów.
Jazda Cromwella wykorzystała powstałe w szeregach rojalis­
tów zamieszanie i po przegrupowaniu się zaatakowała ponow-
nie. Niezwyciężeni dotychczas jeźdźcy Ruperta zaczęli
ustępować pod naporem liczniejszego wroga, aż w końcu
rzucili się do ucieczki ścigani trzy mile przez zawziętych
Szkotów drogą do Yorku. „Lewe skrzydło, którym do­
wodziłem [...] — pisał Cromwell do swego szwagra Waltona
— rozbiło całą kawalerię księcia. Bóg uczynił z nich
jakby żniwo dla naszych mieczy [...]”5. Sam Rupert walczył
do końca i omal nie dostał się w ręce wroga. Odcięty
od swoich zeskoczył z konia, zrzucił kapelusz i ukrył
się w zagonie fasoli. Udało mu się uniknąć niewoli, ale
stracił definitywnie kontrolę nad bitwą.
Rozbicie kawalerii księcia stanowiło dopiero połowę dzieła.
Była godz. 20.00, a na pozostałych odcinkach walki sytuacja
wojsk parlamentu nie układała się pomyślnie.
Uderzenie kawalerii Cromwella stało się hasłem do natarcia
sprzymierzonych na całym froncie. Lewoskrzydłowa piechota
Crawforda stosunkowo łatwo przeszła rów i, korzystając
z zamieszania na prawym skrzydle rojalistów, w zaciętym
boju rozbiła pieszy regiment Byrona i Bluecoats Ruperta. Po
spędzeniu z pola kawalerii księcia Crawford wykorzystał
powstałą przestrzeń, zrobił częściowy zwrot w prawo i wyszedł
na odsłonięte skrzydło piechoty rojalistów.
Gorzej powiodło się lordowi Fairfaxowi i Szkotom generała
Baillie, którzy zostali zatrzymani ogniem piechurów Eythina
na linii rowu. Po zmieszaniu szyków przeciwnika rojalistyczna
piechota przeszła tu do kontrataku i zmusiła regimenty Fairfaxa
do bezładnego odwrotu. Ten sam los spotkał dwie brygady
szkockie, które atakowały w trzeciej linii Fairfaxa. Sytuacja
na tym odcinku walki stała się dla parlamentu tak krytyczna,
że wszyscy trzej dowódcy znajdujący się w centrum uznali
bitwę za przegraną i uciekli z pola bitwy (lord Fairfax do Hull,
lord Leven do Leeds, jedynie Manchester po chwilowej
nieobecności powrócił na pole walki). Tylko osamotniona
piechota generała Baillie i Lumsdena stawiła rojalistom
zaciekły opór, odpierając trzy kombinowane ataki piechurów
5 B u c h a n , cit., s . 158.
Eythina i kawalerzystów Goringa, którzy w tym czasie
rozprawili się z jazdą Thomasa Fairfaxa.
Jazda Fairfaxa na prawym skrzydle parlamentu stanęła
przed zadaniem przekraczającym jej możliwości. Po prze­
kroczeniu rowu kawalerzyści z Yorkshire wpadli w labirynt
krzaków, rowów i wąskich ścieżek uniemożliwiających walkę
w szyku rozwiniętym. Ostrzelani przez muszkieterów ob­
sadzających Moor Lane i zaatakowani od czoła przez kawalerię
Goringa poszli w rozsypkę, rzucając się do bezładnej ucieczki.
Czołowe szwadrony Goringa ścigały ich zapamiętale aż poza
Tadcaster. Część jazdy Goringa przystąpiła do rabunuku
parlamentarnych taborów (powtórzyła się sytuacja spod Ed-
gehill), reszta starła się w walce z rezerwowymi regimentami
szkockiej jazdy Eglingtona i zaatakowała z boku piechotę
generała Baillie.
Thomas Fairfax został ranny w twarz i wraz z kilkoma
członkami gwardii przybocznej odcięty od sił głównych. Nie
namyślając się wszyscy zrzucili białe chustki z kapeluszy
i wydostali się na tyły rojalistów, objeżdżając pole bitwy od
północy. Nie rozpoznani przez wroga szczęśliwie dołączyli do
oddziałów Cromwella, które zadały właśnie ostateczny cios
kawalerii Ruperta.
Około godz. 20.30 nastąpił decydujący moment bitwy. Kiedy
Cromwell, który po opatrzeniu rany zdążył już powrócić do
swoich, otrzymał od Fairfaxa wiadomość o krytycznej sytuacji
centrum i prawego skrzydła wojsk parlamentu, nakazał ogólne
natarcie swoich oddziałów przez wrzosowisko w kierunku
wschodnim. Powierzając kontynuowanie pościgu za niedobitka­
mi jazdy Ruperta Szkotom generała Leslie, wspólnie z Fairfaxem
poprowadził „żelaznobokich” drogą przebytą wcześniej przez sir
Thomasa i zaatakował od tyłu najpierw drugą linię kawalerii
Goringa, a później pierwszą, która powracała z pościgu za jazdą
Fairfaxa. W ciągu pół godziny losy bitwy odmieniły się. Wsparty
częścią jazdy generała Leslie, wracającej z pogoni za Rupertem,
Cromwell kolejnymi atakami pobił zdezorganizowane siły
Goringa i przyszedł na pomoc otoczonej piechocie szkockiej.
Po pokonaniu całej kawalerii rojalistów pozostałe na polu
bitwy wojska parlamentu zwróciły się przeciwko osamotnionej
piechocie Eythina. Atakowana z jednej strony przez piechurów
Crawforda i generała Baillie, a z drugiej przez kawalerzystów
Cromwella i generała Leslie, piechota królewska rozproszyła
się lub wyginęła w nierównym boju. Tylko doborowy regiment
Whitecoats nie poddał się ogólnej panice i wycofał krok po
kroku na mocniejszą pozycję w zagrodzie White Syke. Tam,
wśród zapadających ciemności, po odmowie złożenia broni
i walce do ostatniego, dzielni żołnierze markiza Newcastle
zostali w całości wybici lub dostali się do niewoli.
Około godz. 22.00 walka ostatecznie wygasła. Manchester
zabronił ścigania uciekającego w panice nieprzyjaciela,
chociaż Cromwell konsekwentnie domagał się całkowitego
zniszczenia armii rojalistów w uporczywym pościgu. I bez
tego klęska kawalerów była zupełna. Na polu bitwy zaległo
ponad 4500 zabitych, wśród których było przynajmniej
3000 żołnierzy króla. W ręce zwycięzców wpadło z górą
1500 jeńców (w tym 100 oficerów) oraz 20 armat, 100
sztandarów i 6000 muszkietów.
Północna armia rojalistów przestała istnieć jako całość.
Następnego dnia książę Rupert zdołał zebrać większość swojej
rozproszonej kawalerii i z 6000 ocalonych z pogromu żołnierzy
pośpiesznie odszedł z powrotem do Lancashire. Markiz Newcast­
le, uznając, że wszystko już stracone, razem z Eythinem uciekł
do Scarborough, skąd wkrótce obaj odpłynęli do Niderlandów.
16 lipca komendant Yorku, sir Thomas Glenham, przekonany
o bezcelowości dalszej obrony, poddał miasto sprzymierzonym.
W ten sposób cała północna Anglia, z wyjątkiem kilku
izolowanych twierdz, znalazła się w rękach parlamentu.
Mimo całkowitego rozgromienia północnej armii kawalerów
bitwa na Marston Moor okazała się jedynie taktycznym
sukcesem wojsk parlamentu. Zadziwiające, że jej rezultat
bardziej wpłynął na kariery dwóch czołowych indywidualności
wojny niż na losy samego konfliktu. Paradoksalnie przyczynił
się też do dezintegracji zwycięskiej armii sojuszników.
Największym zwycięzcą okazał się Cromwell, który wyrósł
na czołową postać w armii okrągłogłowych i któremu Marston
Moor otworzyło clrogę do stanowiska naczelnego dowódcy
kawalerii parlamentu. To głównie jego umiejętności dowodze­
nia, manewrowania na polu walki oraz prowadzenia zdecydo­
wanych uderzeń na flanki i tyły przeciwnika, jak również
wytrwałości, zdyscyplinowaniu, męstwu i fanatyzmowi „żelaz-
nobokich”, armia parlamentu zawdzięczała swoje zwycięstwo.
Podkreślając rolę Cromwella i jego kawalerzystów w bitwie,
generał David Leslie oświadczył: „Europa nie widziała lep­
szych żołnierzy od nich”6. Wraz z ujawnieniem się geniuszu
Cromwella, przybladła gwiazda Ruperta, który na polach
Marston Moor utracił reputację niezwyciężonego dowódcy.
Zwycięstwo na wrzosowiskach Marston wywołało wśród
dowódców parlamentu spory kompetencyjne, osobiste zawiści
i kłótnie dotyczące roli w bitwie. Cromwell, jak zwykle
przekonany o swej wyższości i sprzyjającej mu łasce Boga,
podważył znaczenie udziału Szkotów w bitwie („trochę
Szkotów na naszych tyłach”) i poddał krytyce postawę
dowódców armii. Nietolerancyjny wobec innych, wszystkie
zasługi przypisał sobie i swoim purytanom. Sprzeciwił się też
pokojowym propozycjom Levena, Fairfaxa i Manchestera,
którzy uważali, że klęska na Marston Moor skłoni króla do
przyjęcia dogodnych dla parlamentu warunków pokoju.
Obrażeni Szkoci odeszli wkrótce na północ, kończąc kam­
panię oblężeniem Newcastle i odwrotem za rzekę Tweed.
Manchester, wbrew radom Cromwella, który nakłaniał go do
pościgu za Rupertem i zgniecenia oporu rojalistów w Cheshire,
wycofał się do wschodnich hrabstw. Fairfax pozostał w York­
shire, skupiając swoją uwagę na lokalnych walkach z odosob­
nionymi punktami oporu kawalerów7. Jedność sprzymierzo­
nych prysła. Dowódcy skupili się na realizacji partykularnych
celów, nie przykładając wagi do ogólnej strategii. Żadnemu
6 Ibidem, s. 158.
7 Niektóre twierdze, takie jak Pontefract i Scarborough, rojaliści z Yorkshire
utrzymali w swoich rękach aż do lipca 1645 roku.
z nich nie przyszło na myśl, żeby ruszyć na południe i pomóc
Essexowi w jego konfrontacji z królem.
Kampania Marston Moor, choć była ciężkim ciosem dla
sprawy Karola, nie miała większego wpływu na ogólną
sytuację króla, który na południu radził sobie zupełnie dobrze.

LOSTWITHEL

12 lipca Karol, zaniepokojony groźbą pochwycenia królowej


przez Essexa, opuścił Evesham i, nie zagrożony dłużej przez
Wallera, pomaszerował do Devonshire i Kornwalii. W Bath
dotarła do niego wiadomość o klęsce Ruperta i ucieczce
markiza Newcastle. Z tym większą determinacją ruszył za
Essexem, który niebezpiecznie zbliżał się do Exeter, gdzie
Henrietta-Maria z trudem przychodziła do siebie po przebytym
porodzie (14 czerwca urodziła córkę).
Tymczasem Essex, po odblokowaniu w połowie czerwca
Lyme Regis, zwabiony obecnością królowej w Exeter, ruszył
do Devon i na początku lipca zajął Taunton, odcinając
Henriettę-Marię od jej królewskiego małżonka. Nie zdążył
jednak przeszkodzić w ucieczce królowej, która 16 lipca
odpłynęła z Falmouth do Francji. Chcąc powetować sobie
niepowodzenie zajął Tavistock i uwolnił od oblężenia Ply­
mouth, blokowane przez siły sir Richarda Grenville’a (brata
poległego pod Lansdown Hill sir Bevilla). W pościgu za
Grenville’em wkroczył do Kornwalii, spychając przeciwnika
w głąb Półwyspu Kornwalijskiego. Ścigając Grenville’a Essex
zbyt późno zorientował się, jak wielkie niebezpieczeństwo
grozi mu ze strony króla, który w tym czasie wyszedł na jego
tyły i zamknął armię parlamentu (10 000 ludzi) w potrzasku.
26 lipca Karol wkroczył do Exeter, gdzie dołączył do niego
książę Maurycy na czele 4600 żołnierzy. 1 sierpnia obaj
przekroczyli rzekę Tamar i wyszli bezpośrednio na tyły
Essexa. Armia parlamentu, mając od południa morze, a od
północy bagniste wrzosowiska Bodmin, cofała się powoli na
półwysep Lostwithel, gdzie mogła przynajmniej liczyć na
współdziałanie z flotą hrabiego Warwicka. 6 sierpnia król
wysłał Essexowi oficjalną propozycję poddania się i przejścia
na jego stronę. Uczciwy i lojalny wobec sprawy parlamentu
Essex odrzucił ją, nie godząc się na wszczynanie pertraktacji
bez zgody obu izb.
Dalsze działania króla opóźniło trochę ujawnienie spisku
dowódcy królewskiej kawalerii, lorda Wilmota. Wilmot,
żołnierz dzielny, lecz zawistny o pozycję księcia Ruperta,
wykorzystał klęskę księcia pod Marston Moor i próbował
odsunąć go od wpływów. Chociaż Karol kazał aresztować
zdrajcę, któremu wspaniałomyślnie pozwolił udać się na
wygnanie, Rupert na wszelki wypadek skierował na pomoc
królowi kawalerię Goringa8.
Tymczasem Essex, wykorzystując chwilowe zamieszanie
w otoczeniu króla, wezwał parlament do przysłania mu
drogą morską posiłków i skierowania na tyły króla armii
Wallera. Sztormowa pogoda uniemożliwiła jednak pomoc
ze strony Warwicka, a żołnierze Wallera, o czym Essex
nie wiedział, zbuntowali się i ruszyli na Londyn z żądaniem
wypłacenia im zaległego żołdu i rozpuszczenia ich do
domów. 11 sierpnia do wojsk Karola dołączyli ze swymi
oddziałami lord Hopton i Grenville. Razem z żołnierzami
przyprowadzonymi przez Goringa stan liczebny armii kró­
lewskiej wzrósł do 16 000 ludzi.
W drugiej połowie sierpnia Karol zacisnął pętlę wokół
armii Essexa, spychając ją w długi na 5 i szeroki na 2 mile
korytarz pomiędzy wzgórzami otaczającymi ujście rzeki
Fowey. 21 sierpnia rojaliści zajęli miasteczko Lostwithel,
odcinając Essexowi możliwość ucieczki na północ i wschód.
26 sierpnia jazda Goringa opanowała St. Blazey, uniemoż­
liwiając armii parlamentu ucieczkę na zachód. Porażka, jakiej
doznał Essex 31 sierpnia w bitwie obronnej pod Dor Castle,
przekonała go ostatecznie o bezcelowości dalszego oporu.
„Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko sprzedać nasze życie
8 Po zdymisjonowaniu Wilmota Karol mianował Goringa naczelnym
dowódcą kawalerii królewskiej.
tak drogo, jak się da [...]” — przyrzekał w ostatnim meldunku
do Komitetu Obojga Królestw 9.
Wykorzystując rozciągnięcie kordonu wojsk królewskich
na długości 15 mil i fakt, że znaczna ich część zajęta była
aprowizacją armii, 31 sierpnia w nocy kawaleria parlamentu
(2000 ludzi), dowodzona przez sir Williama Balfoura, wy­
mknęła się z matni i mimo pościgu prowadzonego przez
hrabiego Cleveland uszła bezpiecznie do Plymouth. Sam
Essex, pozostawiwszy własnemu losowi piechotę pod dowódz­
twem generała Skippona, uciekł podstawioną łodzią rybacką,
początkowo do Plymouth, a potem statkiem do Portsmouth.
Osamotniony Skippon poddał się 2 września, uzyskując
nadspodziewanie łagodne warunki kapitulacji.
Karol, zamiast zniszczyć osaczonego wroga, kazał 6000
piechoty Skippona złożyć broń (w tym 42 działa i 5000
muszkietów) i po odebraniu przyrzeczenia, że nie podejmą
dalszej walki przed dotarciem do Plymouth lub Southampton,
pozwolił im odmaszerować do domów. Wspaniałomyślność
króla nie na wiele się zdała bezbronnym piechurom parlamentu.
Atakowani w drodze przez zawziętych komwalijskich chłopów,
cierpiąc z powodu niedostatku żywności i chorób, ponieśli
ogromne straty i tylko 1000 spośród tych, którzy wyszli
z matni pod Lostwithel dotarło cało do celu.
Chociaż Karol uwolnił Kornwalię od wroga i zadał armii
parlamentu poważną klęskę, ucieczka Essexa i wymknięcie
się z okrążenia kawalerii Balfoura oznaczały, że jego zwycięs­
two było połowiczne. Chcąc powetować sobie częściowe
niepowodzenie, 4 września król wyruszył przez Dartmoor do
Tavistock, a po jego odbiciu zajął jeszcze Saltash i przystąpił
do oblężenia Plymouth. Z obozu pod Plymouth wysłał nowe
rozkazy Rupertowi, polecając mu wrócić z Cheshire do
Oxfordu i czekać w pogotowiu do rozpoczęcia działań
zaczepnych na kierunku londyńskim.
Przystępując do oblężenia Plymouth król popełnił jednak
taki sam błąd, jak pod Gloucester. Nie ważąc się na frontalny
9 A s h l e y , The Battle..., s . 4 1 .
atak, stracił szanse szybkiego zdobycia miasta. Co więcej, nic
podjął także żadnych działań w celu odzyskania Taunton
i Lyme Regis. Twierdze te, razem z Plymouth, stały się
w przyszłości bazami wypadowymi okrągłogłowych, które
umożliwiły im podbicie zachodniej Anglii.

DRUGA BITWA POD NEWBURY

Po kilku dniach spędzonych pod Plymouth Karol, nie


widząc szans na szybkie zdobycie miasta, pozostawił na
miejscu kornwalijskie oddziały sir Richarda Grenville’a, a sam
z siłami głównymi wycofał się do Chard. Mimo zwycięstwa
pod Lostwithel jego sytuacja nie była dobra. Kornwalijczycy
tradycyjnie już odmówili służby poza granicami swego kraju,
a wśród zmęczonych żołnierzy jego własnej armii zaczęły się
pojawiać nastroje buntu. W Chard armia królewska przez
tydzień odpoczywała po trudach czteromiesięcznej kampanii
i wzmacniała swoje szeregi nowymi zaciągami, którymi król
zamierzał zastąpić oddziały kornwalijskie.
W połowie września Karol opuścił Chard i ruszył do
Berkshire, skąd miał zamiar wyprowadzić nową ofensywę na
Londyn lub zaatakować hrabstwa Asocjacji Wschodniej.
Maszerując na północ ponaglał Ruperta, który organizował
nowe oddziały w Cheshire i Gloucestershire, do jak najszyb­
szego połączenia się z główną armią królewską. Żeby dać
księciu czas na przyprowadzenie swoich wojsk (4000 ludzi)
do Berkshire, Karol postanowił odblokować po drodze kilka
rojalistycznych twierdz obleganych przez okrągłogłowych,
wśród nich położony w pobliżu Basingstoke Basing House
oraz Donnington Castle koło Newbury.
Powolność działań Karola pozwoliła parlamentowi otrząsnąć
się z nastroju klęski i odgadnąć jego zamiary. Zadanie
powstrzymania króla przed wkroczeniem do doliny Tamizy
i niedopuszczenia do jego połączenia z Rupertem Komitet
Obojga Królestw powierzył wojskom Manchestera, Wallera
i Essexa ( chorego Essexa zastąpił wkrótce Skippon), którzy
mieli uzgodnić plan działania. Ponieważ siły króla były
dwukotnie mniejsze niż połączone armie parlamentu, ich
dowódcom wydawało się, że nie będą mieli trudności z od­
cięciem króla od Oxfordu i wciągnięciem go w pułapkę, jaką
zamierzali dla niego przygotować.
Organizacja kampanii została przeprowadzona wyjątkowo
nieudolnie. Choroba Essexa pozbawiła armię parlamentu
naczelnego wodza, wskutek czego pozostali dowódcy działali
według własnych planów. Jako pierwsza do rejonu koncentracji
wojsk parlamentu w Reading przybyła 29 września kawaleria
Cromwella, idąca w przedniej straży armii Manchestera. Sam
Manchester, od dawna pozostający w konflikcie z Cromwel­
lem, potrzebował aż dwóch tygodni na dotarcie do miejsca
zbiórki. Waller tymczasem opuścił dotychczasową bazę w Ab­
ingdon i skoncentrował swoje oddziały w Shaftesbury, gdzie
wraz z przysłaną mu na pomoc kawalerią Balfoura i Mid-
dletona usiłował powstrzymać pochód króla do czasu nadejścia
piechoty Essexa, którą Skippon reorganizował w Portsmouth.
Karol przejrzał zamiar Wallera i obszedł Shaftesbury przez
Blandford. 15 października dotarł do Salisbury, zmuszając
oskrzydlonego przeciwnika do odwrotu do Andover. W wyniku
niesubordynacji oddziałów księcia Maurycego Karolowi nie
udało się skutecznie zaatakować Wallera w Andover, kawaleria
królewska zadała jednak pewne straty okrągłogłowym, którzy
w panice wycofali się do Basingstoke. 19 października, pod
osłoną jazdy Cromwella, w Basingstoke doszło do spotkania
oddziałów Wallera z armią Manchestera przybyłą z Reading.
Dwa dni później do Basigstoke nadciągnęła także piechota
Skippona i w końcu wszystkie trzy armie parlamentarne
połączyły się. Połączone wojska parlamentu liczyły teraz
prawie 19 000 ludzi i 20 dział. Żeby uniknąć sporów kom­
petencyjnych powołano kolektywną Radę Wojenną, która
miała rozstrzygać wszystkie sprawy operacyjne.
Tymczasem armia Karola (10 000 ludzi), która w wyniku
koncentracji wojsk parlamentu utraciła możliwość oswobo­
dzenia Basing House, ruszyła z Andover na północ, żeby
uwolnić od oblężenia zamek Donnington. 22 października
wojska królewskie weszły do Newbury, zmuszając do od­
stąpienia siły parlamentarne oblegające zamek. Po oswobo­
dzeniu Donnington Castle, Karol wysłał 800-osobowy oddział
jazdy i piechoty pod wodzą hrabiego Northampton w celu
odblokowania leżącego dalej na północ Banbury (Northampton
uczynił to 25 października). Następnie zajął pozycję obronną
na północ od miasta, umiejętnie wykorzystując ukształtowanie
terenu i wzniesione fortyfikacje ziemne do zabezpieczenia się
przed atakiem połączonych armii parlamentu.
Pozycja armii królewskiej, zredukowanej do 9000 ludzi,
opierała się o przekształconą w twierdzę posiadłość Shaw
House, położoną za północno-wschodnimi przedmieściami
Newbury. Prawą flankę wojsk królewskich, zwróconych
frontem na wschód, zabezpieczała rzeka Kennet, a lewą
zamek Donnington. Tyły wojsk króla osłaniały oddziały księcia
Maurycego, stojące w rejonie umocnionej wsi Speen.
25 października podeszła pod Newbury armia parlamentu.
Przez cały dzień patrole okrągłogłowych próbowały zbadać
uszykowanie głównych sił królewskich. Następnego dnia, po
wymianie ognia artyleryjskiego, Rada Wojenna uznała, że
pozycja obronna rojalistów jest zbyt silna, żeby nacierać na
nią frontalnie i postanowiła zaatakować króla z dwóch stron.
Oddziały Wallera, wzmocnione piechotą Skippona oraz kawa­
lerią Cromwella i Balfoura, liczące łącznie 12 000 ludzi, po
13-milowym, forsownym nocnym marszu miały obejść od
północy zamek Donnington i zaatakować od tyłu siły Maury­
cego w Speen, podczas gdy Manchester na czele pozostałych
7000 żołnierzy miał związać armię królewską jednoczesnym
atakiem od frontu.
27 października rano Manchester, chcąc odwrócić uwagę
rojalistów od marszu Wallera, przypuścił pozorowany atak na
Shaw House, łatwo odparty przez piechotę lorda Astleya.
Wkrótce potem na tyłach kawalerów czołowe oddziały Wallera
pobiły w zaciętej walce ubezpieczenia Maurycego i wyszły na
przedpole Speen. Zgodnie z planem ustalonym z Manches-
terem, około godz. 15.00 Waller, mając w centrum piechotę
Skippona, a na obu skrzydłach kawalerię Cromwella i Ba­
lfoura, przypuścił atak na pozycje Maurycego. Po godzinie
walki atakujący z wigorem piechurzy Skippona wyparli
rojalistów z naprędce wykopanych okopów i opanowali
artylerię księcia, wśród której było wiele dział utraconych
wcześniej pod Lostwithel. Jednocześnie prawoskrzydłowa
jazda Balfoura pobiła kontratakującą konnicę hrabiego Cle-
velanda. Trudny teren, niesprzyjający działaniom kawalerii,
osłabił jednak impet natarcia okrągłogłowych. Na dodatek
królewscy muszkieterzy schowani za rzędami żywopłotów,
zasypali jeźdźców Balfoura i Cromwella gradem kul i za­
trzymali ich ruch do przodu.
Tymczasem Manchester, działając z właściwą sobie opie­
szałością, zbyt długo rozmieszczał swoje oddziały na pozycjach
wyjściowych i spóźnił się z rozpoczęciem głównego natarcia.
Umożliwiło to Karolowi przerzucenie części sił na pomoc
Maurycemu. Wykorzystując zamieszanie w szeregach okrąg­
łogłowych Karol, który osobiście znalazł się na tym odcinku
walki, rzucił do kontrataku przeciw Cromwellowi jazdę
Goringa i swoją własną gwardię konną. Pod naporem kontr­
atakujących sił królewskich kawaleria Cromwella cofnęła się
w nieładzie, pociągając za sobą zwycięską do tej pory jazdę
Balfoura. W zapadających ciemnościach wszystkie oddziały
Wallera cofnęły się do Speen i zajęły pozycje obronne.
Około godz. 16.00 doszło w końcu do długo oczekiwanego
natarcia Manchestera na odcinku centralnym. Było już jednak
za późno, żeby przechylić szalę zwycięstwa na stronę wojsk
parlamentu. O zmroku piechota Astleya gwałtownym kontr­
atakiem odrzuciła oddziały Manchestera i bój powoli wygasł.
Przez cały wieczór oba wojska, przekonane o swej porażce,
pozostawały na zajmowanych stanowiskach. W rzeczywistości
bitwa pozostała nierozstrzygnięta, a straty obu stron wyniosły
po około 500 ludzi.
W nocy król, obawiając się nowego ataku Wallera na swoje
tyły, dał rozkaz do odwrotu. Pod osłoną ciemności Astley
przeprowadził mistrzowski odwrót i nie niepokojona przez
okrągłogłowych armia królewska odeszła przez Wallingford
do Oxfordu. Karol pozostawił w Donnington rannych, artylerię
i tabory, a sam z małą eskortą przemknął się przez lukę
pomiędzy Donnington a Shaw House i, zanim wróg się
zorientował, bezpiecznie wycofał się do Bath. 28 października
pogalopował dalej do Bristolu, gdzie spotkał się z długo
oczekiwanym Rupertem.
Następnego dnia po bitwie Waller ruszył w pościg za
odchodzącą armią królewską, nie zdołał jednak przeszkodzić
jej w bezpiecznym dotarciu do Oxfordu i musiał zawrócić do
Newbury. Cromwell, wściekły na Manchestera za jego nie­
zdecydowanie, nalegał na podjęcie natychmiastowego marszu
na Oxford i kontynuowania walki „do pełnego zwycięstwa”.
Manchester odmówił jednak, tłumacząc ostatnie niepowodzenia
„wolą opatrzności bożej” i zgodził się jedynie na ponowne
oblężenie Donnington.
Przez dwa dni Karol i Rupert uzgadniali w Bristolu plan
dalszych działań. Następnie wrócili do Oxfordu, gdzie król
dokonał reorganizacji swej armii. Po nadejściu oddziałów
Ruperta i świeżych zaciągów walijskich, przyprowadzonych
przez sir Charlesa Gerarda, siły królewskie wzrosły na tyle, że
Karol mógł znowu pomyśleć o stawieniu czoła armii
parlarnentu. Król, zadowolony z rozwoju sytuacji,
wybaczył Rupertowi klęskę na Marston Moor i 3 listopada
mianował go nowym naczelnym dowódcą swojej armii, na
miejsce rannego pod Newbury Ruthvena.
7 listopada król i Rupert na czele 11-tysięcznej armii
opuścili Oxford, kierując się z powrotem do Newbury. Dwa
dni później bez przeszkód dotarli do Donnington Castle
i oswobodzili zamek. 10 listopada armia parlamentu wyszła
z Newbury i cofnęła się do Kingsclere, kilka mil na południe
od miasta. Król pomaszerował za przeciwnikiem, rzucając
okrągłogłowym kolejne wyzwanie. Opinia dowódców armii
parlamentu, pozbawionej zapasów i osłabionej licznymi dezer­
cjami, była podzielona. Na Radzie Wojennej przeważył pogląd
Manchestera, który uważał, że trzeba uwzględnić zmęczenie
żołnierzy i wyczerpanie koni i w związku z tym nie należy się
śpieszyć z dalszymi działaniami.
— Nawet jeśli rozbijemy króla 99 razy — tłumaczył
Manchester — to jednak pozostanie on królem, ale wystarczy,
by król rozbił nas jeden raz, a wszyscy zostaniemy powieszeni
i potomstwo nasze stanie się niewolnikami.
— Jeśli tak, milordzie — odpowiedział na to Cromwell
— to po co w ogóle braliśmy broń do ręki? Czy zatem
w ogóle nie należy walczyć? W takim razie zawrzyjmy
z królem pokój bez względu na hańbiące warunki.
W miesiąc później Cromwell przytoczył słowa Manchestera
na forum parlamentu, oskarżając go o „celową bezczynność”,
którą określił jako zdradę. Jego wystąpienie stało się przyczyną
dyskusji w sprawie reorganizacji armii i zmiany sposobu
prowadzenia wojny. Tymczasem jednak dowódcy parlamentu
nie zdecydowali się na wydanie nowej bitwy królowi i 15
listopada zawrócili do Reading. Król nie ścigał przeciwnika.
Zadowolony z wyników kampanii obsadził Newbury, po
czym wywiózł z Donnington zgromadzone zapasy broni
i artylerię. 23 listopada Karol triumfalnie wrócił do Oxfordu
witany tam jako zwycięzca.
Powracając do Oxfordu na zimową kwaterę król miał
powody, żeby czuć satysfakcję. Pomimo najazdu Szkotów
i utraty prawie całej północy, rok 1644 zakończył się dość
zadowalającym zwycięstwem pod Lostwithel i sukcesem pod
Newbury. Co prawda na jesieni okrągłogłowi opanowali całą
dolinę Severn i odbili Liverpool, a Szkoci Levena 27 paź­
dziernika ostatecznie opanowali Newcastle, nie miało to jednak
większego wpływu na wciąż mocną pozycję króla na głównym
froncie. Dużo większe znaczenie dla sprawy króla miały
sukcesy hrabiego Montrose, który w Szkocji wszczął działania
wojenne na tyłach konfederatów.
30 sierpnia Montrose wzniósł sztandar wojenny w Blair
Athol i, wzmocniony trzema regimentami irlandzkimi, roz-
począł jedną z najbardziej śmiałych kampanii wojennych
w historii Wielkiej Brytanii. 1 września na czele 3000
szkockich górali i Irlandczyków rozgromił pod Tippemuir,
koło Perth, 7-tysięczną armię konfederatów pod wodzą lorda
Elcho10. 13 września z siłami liczącymi zaledwie 1500
piechoty i 80 jazdy rozbił pod Aberdeen dwukrotnie liczniej­
sze wojsko lorda Balfoura of Burleigh, tracąc zaledwie 12
ludzi i zadając przeciwnikowi straty wynoszące 1000 zabi­
tych. 28 października odniósł kolejny sukces, wytrzymując
w zamku Fyvie Castle (załoga 880 ludzi) dwudniowe ob­
lężenie ścigającej go armii lorda Argylla (3700 ludzi). Mimo
trudnych warunków pogodowych w górach Szkocji nie prze­
rwał działań i wojował przez całą zimę rozbijając w ciągu
kilku miesięcy trzy armie konfederatów i wzbudzając nieopi­
sany popłoch w Edynburgu.
Sukcesy króla w drugiej połowie 1644 r., szczególnie
zdolności manewrowe wykazane przez kawalerów pod Lost­
withel i podczas drugiej bitwy pod Newbury, przeraziły
parlament i stały się przyczyną ogromnej krytyki armii i jej
najwyższych dowódców. Całkowite niepowodzenie wojsk
parlamentu w kampanii jesiennej 1644 r. i zaostrzający się
konflikt Cromwella z Manchesterem zakończyły się ważnymi
decyzjami politycznymi i reformą wojska, która miała zade­
cydować o losach wojny.

10 Kosztem zaledwie 1 zabitego (sic!) Montrose zadał przeciwnikowi straty

sięgające 2000 zabitych i 1000 jeńców.


ARMIA NOWEGO WZORU

„Tylko jeśli będziecie mieli własną armię, bę­


dziecie mogli nią dowodzić, inaczej nic ważnego
nie da się zrobić”.
(Sir Wiliam Waller do parlamentu, 1644)

Sukces wojsk królewskich w drugiej bitwie pod Newbury oraz


ich szybkie przegrupowanie i ponowne zajęcie miasta wy­
straszyły przeciwników króla do tego stopnia, że 27 listopada,
zaraz po powrocie monarchy do Oxfordu, parlament wystąpił
z nowymi propozycjami pokojowymi (pertraktacje w tej
sprawie toczyły się w Uxbridge od listopada 1644 do stycznia
1645 roku). Król uznał je za oznakę słabości rebeliantów
i choć przyjął warunki rozpoczęcia negocjacji, energicznie
przygotowywał się do nowej kampanii wojennej.
Równolegle z rozpoczęciem rozmów pokojowych z królem
parlament wezwał do powrotu do Londynu wszystkich ofice­
rów będących członkami obu izb, żeby usłyszeć ich opinie na
temat przyczyn niepowodzenia kampanii jesiennej. Wśród
nich znalazł się Oliver Cromwell, który 25 listopada przed­
stawił parlamentowi dokładną relację z przebiegu działań pod
Newbury. Poddał w niej totalnej krytyce hrabiego Manchester
i wskazał go jako winnego niepowodzeń wojsk parlamentu.
Bezlitośnie wyliczył wszystkie błędy, zaniechania i opóźnienia
w działaniach hrabiego od upadku Yorku do zniesienia
oblężenia zamku Donnington.
„Oświadczam — mówił Cromwell — że hrabia Manchester
jest najbardziej winny wszystkich niepowodzeń i wynikających
z nich złych skutków. I działo się tak nie na skutek jakichś
przypadkowych lub szczególnych okoliczności, lecz z powodu
jego niechęci do wszelkiego działania, a to wynika nie tyle
z braku zdolności i ospałości, co z niechęci do doprowadzenia
wojny do pełnego zwycięstwa [...]” 1.
Atakując Manchestera Cromwell zatakował jednocześnie
całą partię pokojową, skupioną wokół przywódców prez-
biteriańskich, którzy od dawna dawali do zrozumienia, że
woleliby zakończyć wojnę z królem i zawrzeć z nim pokój.
Podważał także podstawy sojuszu ze Szkotami, których
osobiście nie znosił zarówno jako narodu, jak i nienawistnych
mu wyznawców prezbiterianizmu.
Manchester ze swej strony replikował 28 listopada nie tylko
odpierając zarzuty Cromwella, ale oskarżając go wprost
o nieposłuszeństwo, warcholstwo, podżeganie do buntu, fana­
tyzm religijny i niechęć do szkockich sojuszników. Broniąc
się podkreślał, że wszystkie decyzje podczas kampanii New­
bury były podejmowane kolegialnie i nie on ponosi za nie
odpowiedzialność. Polemika Cromwella z Manchesterem
przybrała tak zażarty charakter, że doprowadziła do wyraźnego
podziału w parlamencie na partię pokojową i partię „jastrzębi
wojennych”. Manchester znalazł poparcie wśród umiarkowa­
nych posłów prezbiteriańskich i w Izbie Lordów, Cromwella
poparli radykalni independenci z Izby Gmin i wielu wpływo­
wych oficerów armii, wśród nich sir William Waller i pułkow­
nik Henry Ireton. W celu wyjaśnienia faktycznej odpowiedzial­
ności za niepowodzenia wojenne powołano specjalną komisję
parlamentarną pod przewodnictwem prezbiteriańskiego posła
z Northamptonshire, Zoucha Tate’a.
Drugą sprawą, która zdominowała obrady parlamentu w lis­
topadzie i grudniu 1644 r., ściśle związaną ze sporem, jaki
1 B u c h a n , op. cit., s. 167.
toczyli między sobą Cromwell i Manchester, był problem
zmian organizacyjnych w armii.
Nie była to sprawa nowa, gdyż już w czerwcu 1644 r. sir
William Waller zwrócił parlamentowi uwagę na konieczność
podjęcia stanowczych kroków i zreformowania armii w kierun­
ku jej ujednolicenia i większego scentralizowania. Od dawna
wskazywał na braki dotychczasowego systemu organizacji
wojska: zawodne metody rekrutacji, słaby system dowodzenia,
źle pojmowaną lojalność, partykularyzmy lokalne i brak
dyscypliny. Klęska pod Lostwithel pokrzyżowała wówczas
plany przekształcenia armii Essexa w niewielką, nowocześnie
zorganizowaną i regularnie opłacaną siłę zbrojną, która miała
być wzorem dla wszystkich wojsk parlamentu.
Po jesiennych porażkach sprawa zreformowania armii
i zmiany sposobu prowadzenia wojny trafiła na podatny
grunt w Izbie Gmin. „Wydaje się, że nasze zwycięstwa
— przemawiał w pełnej dramatyzmu mowie jeden z jej
członków — okupione ofiarą bezcennej krwi, osiągnięte
z takim trudem dzięki łasce Pańskiej, zostały wrzucone
do dziurawego worka. Co wygraliśmy jednym razem, stra­
ciliśmy następnym. Skarb państwa jest wyczerpany, kraj
zrujnowany. Letnie zwycięstwo (Marston Moor — przyp-
J.W.) okazało się zimową historyjką do poduszki. Ludzie,
którzy to obserwują, tracą nadzieję [...]” 2.
Sprawa zmian w organizacji armii stała się tym pilniejsza,
że pod obrady parlamentu wpłynął wniosek władz Asocjacji
Wschodniej, w którym zapowiadały one, że nie będą w stanie
dłużej ponosić kosztów utrzymania swojej armii i sugerowały
parlamentowi znalezienie jakiegoś innego rozwiązania.
Wykorzystując nastroje w parlamencie i podchwytując
wcześniejsze pomysły Wallera, 9 grudnia Cromwell wygłosił
w Izbie Gmin jedno ze swoich najważniejszych przemówień
politycznych, w którym podkreślił konieczność dokonania
radykalnych zmian w armii: „Nadszedł wreszcie czas, żeby
przemówić lub zamilknąć na wieki. Chodzi o uratowanie
2 B a r n e t t , op. cit., s. 89.
przed wykrwawieniem narodu, któremu z powodu prze­
ciągającej się wojny grozi właściwie śmierć [...] Jeśli
wojna nie będzie prowadzona szybciej, bardziej energicznie
i z lepszymi efektami, może dojść do tego, że kraj znie­
nawidzi nas i samą nazwę Parlamentu [...] Cóż bowiem
widzimy? Wielu dotychczasowych dowódców, członków
obu Izb, korzystając ze swojej władzy i pozycji w Parlamencie
bardziej dba o swój majestat, niż o szybkie doprowadzenie
wojny do końca z mieczem w ręku. Znam wartość tych
dowódców, ale uważam, że jeśli armia nie zostanie poddana
gruntownym zmianom, a wojna nie będzie prowadzona
bardziej energicznie, naród tego nie wytrzyma i zmusi
was do zawarcia haniebnego pokoju [...]”3. Po takim wstępie,
już bez czynienia żadnych osobistych aluzji, Cromwell
zaproponował izbie, żeby wszyscy dotychczasowi dowódcy,
członkowie parlamentu, niezdolni do energicznego prowa­
dzenia wojny, podali się do dymisji. Wyraził przy tym
nadzieję, że w obu izbach nie znajdzie się nikt, kto nie
zechce zrzec się własnych korzyści dla dobra ogółu.
Tego samego dnia komisja Tete’a przedstawiła swój raport,
podkreślając, że głównym powodem niepowodzeń armii jest
„duma i żądza władzy” jej dowódców. Tak zdecydowane
potępienie moralne czołowych osobistości w wojsku spotkało
się z ogólną akceptacją posłów. Uświadomiło im wszakże, że
wzajemne obwinianie się do niczego nie doprowadzi. W tej
sytuacji Tate, uwzględniając nastroje panujące w izbie oraz
uwagi Cromwella i innych energicznych oficerów armii,
zaproponował rozwiązanie kompromisowe. Miało ono polegać
na tym, że na czas trwania wojny wszyscy członkowie obu izb
sprawujący jakiekolwiek urzędy lub dowództwo zrezygnują
z pełnienia stanowisk cywilnych i wojskowych przyznanych
im przez parlament po 29 listopada 1640 roku. Cromwell
zgodził się na takie rozwiązanie, które choć godziło bezpo­
średnio i w jego osobę, wychodziło naprzeciw składanym
przez niego propozycjom. Eliminując z życia publicznego
3 B u c h a n, op. cit., s. 169.
jego największych przeciwników w armii, Manchestera i Es­
sexa, dawało jednocześnie możliwość objęcia najwyższych
stanowisk dowódczych przez ludzi, których cenił: Fairfaxa,
Skippona, Balfoura, oraz wszystkich tych pułkowników,
których sam dobrał i wyszkolił w armii Asocjacji Wschodniej.
W ten sposób doszło do powstania dokumentu znanego pod
nazwą „Dekretu Rezygnacyjnego” (Self-Denying Ordinance).
Dziesięć dni później, 19 grudnia, dekret został przegłosowany
w Izbie Gmin i przesłany do Izby Lordów. Tam jednak
napotkał niespodziewany opór parów pod pozorem, że jest on
„obraźliwy dla członków Izby”, zwłaszcza hrabiego Essexa,
hrabiego Manchestera i admirała floty, hrabiego Warwicka.
Dopiero złagodzona wersja dekretu, przewidująca 40-dniowy
termin na opuszczenie stanowisk i zapewnienie możliwości
ponownego wyboru zainteresowanych, pozwoliła na prze­
głosowanie go w Izbie Lordów. Nastąpiło to wprawdzie ze
znacznym opóźnieniem, bo dopiero 3 kwietnia 1645 r., ale
w końcu dawne dowództwo prezbiteriańskie miało na tej
podstawie opuścić armię.
Jednocześnie z wydaniem „Dekretu Rezygnacyjnego” Izba
Gmin zleciła Komitetowi Obojga Królestw „rozważenie stanu
i kondycji poszczególnych armii” parlamentarnych w celu
przygotowania „struktury lub modelu nowej milicji”, która
miała wygrać wojnę z królem. Odpowiedni dokument w tej
sprawie Komitet przedłożył Izbie Gmin 6 stycznia 1645 roku.
Został on natychmiast przegłosowany jako „Akt o Armii
Nowego Wzoru” (Bill of New Model Army).
Istota billu o Armii Nowego Wzoru, będącego właściwie
dokumentem o nowej organizacji armii parlamentu, sprowa­
dzała się do kilku podstawowych punktów.
Po pierwsze, ustalono ścisły kontyngent wojska, które
miało liczyć 22 400 oficerów i żołnierzy, w tym: 12 regimen­
tów piechoty po 1200 ludzi (razem 14 400), 11 regimentów
jazdy po 600 kawalerzystów (razem 6600) oraz jeden regiment
dragonii liczący 1000 ludzi i park artyleryjski obsługiwany
przez 400 artylerzystów i saperów.
Po drugie, określono stały budżet państwowy na utrzymanie
armii wynoszący 45 000 funtów miesięcznie i 585 000
funtów rocznie.
Po trzecie, wprowadzono regularny żołd dla wszystkich
oficerów i żołnierzy wchodzących w skład armii (wynosił on
8 pensów dziennie dla piechura, 1 szylinga i 6 pensów dla
dragona i 2 szylingi dla kawalerzysty; dla porównania pensje
oficerów kawalerii wynosiły odpowiednio: 10 szylingów dla
kapitana, 15 szylingów i 8 pensów dla majora i 22 szylingi dla
pułkownika).
Po czwarte, wprowadzono jednolite umundurowanie, którego
zasadniczą częścią był mundur lub kurtka mundurowa w ko­
lorze czerwonym.
Po piąte, wprowadzono jednolite zasady dyscyplinarne.
Po szóste, ogłoszono zasadę przymusowego poboru w róż­
nych hrabstwach w celu skompletowania ustanowionych
kontyngentów wojskowych.
Po siódme, ustanowiono jednolite dowództwo i stanowisko
naczelnego dowódcy armii (Commander in Chief of the New
hiodel Army), który miał pełną swobodę w sprawach strategii,
dyscypliny oraz awansowania podwładnych i był niezależny
od wszelkich nacisków politycznych ze strony parlamentu.
W ten sposób, po raz pierwszy w dziejach Anglii, stworzono
Podstawy pod budowę regularnej, jednolitej i zdyscyplinowanej
armii, nie ustępującej w niczym regularnym armiom najpotęż­
niejszych krajów Europy kontynentalnej, Francji i Hiszpanii.
15 stycznia Izba Gmin zaproponowała na stanowisko
dowódcy Armii Nowego Wzoru 33-letniego Thomasa Fair­
fax „Czarny Tom” (Black Tom), jak nazywali go żołnierze,
nie był członkiem parlamentu i jako taki nie podlegał
Postanowieniom „Dekretu Rezygnacyjnego”. Żołnierze ko­
chali go za odwagę i skromność. Nawet wrogowie nie mogli
mu zarzucić, że kiedykolwiek złamał słowo. Mimo że nie był
nigdy wybitnym strategiem, miał jednak chlubną kartę bojową
z walk na północy i cieszył się ogólnym szacunkiem w obozie
parlamentu. Przez kilka lat dowodził oddzielną armią w Yor-
kshire i zgodnie współdziałał z wojskami Asocjacji Wscho­
dniej. Nic dziwnego, że jego kandydaturę, choć ze względu
na poglądy rełigijno-połityczne uważany był za umia­
rkowanego prezbiterianina, poparł sam Cromwell, będący
głównym doradcą Komitetu i jednym z najważniejszych
architektów reformy.
19 stycznia 1645 r. Fairfax przybył na posiedzenie Izby
Gmin, która zatwierdziła jego nominację stosunkiem głosów
101 do 69. 4 lutego nominacja uzyskała aprobatę Izby Lordów.
15 lutego Izba Lordów zatwierdziła ostatecznie bill o Armii
Nowego Wzoru i przyznała Fairfaxowi prawo mianowania
podkomendnych oficerów (od stopnia kapitana w górę nomina­
cje te wymagały zatwierdzenia przez parlament). Wszystkie te
nastepujące po sobie decyzje spowodowane były kryzysem
negocjacji pokojowych z królem, co zmusiło obie Izby do
podjęcia wobec siebie kroków pojednawczych i wznowienia
współpracy nad utworzeniem nowej armii, „aby szukać
rozstrzygnięcia wojny środkami militarnymi”.
Zastępcą Fairfaxa w Armii Nowego Wzoru został general-
major Philip Skippon, który objął także dowództwo piechoty.
Na czele artylerii i wojsk inżynieryjnych stanął Thomas
Hammond, któremu podlegał dowódca artylerii (Comptroller
of Artillery) Richard Deane. Oprócz nich sztab armii stanowi­
li: naczelny sędzia wojskowy (Judge-Advocate), dwóch
komendantów żandarmerii (Marshal-Generals), naczelny
kwatermistrz (Commissary-General), szef transportu (Wcig-
gon-Master General), dwóch skarbników wojskowych (Trea­
surers at War) oraz dowódca rozpoznania armii (Scoutmaster-
-General).
Chwilowo nie obsadzono stanowiska dowódcy jazdy.
Zarezerwowano je dla Cromwella, który jednak na mocy
„Dekretu Rezygnacyjnego” nie mógł początkowo wejść
w skład dowództwa Armii Nowego Wzoru. Było jednak
oczywiste, że bez niego armia nie będzie mogła się obejść
i oddani mu żołnierze w końcu upomną się o swego
dowódcę. Przy sztabach jednostek utworzono stanowiska
oficerów medycznych i kapelanów wojskowych. Dowództwo
armii zostało ulokowane na zamku w Windsorze.
Prace nad rekrutacją, zorganizowaniem i wyszkoleniem
Armii Nowego Wzoru zajęły Fairfaxowi prawie trzy miesiące.
Początkowo wydawało się, że nową armię uda się utworzyć
na bazie dotychczasowych oddziałów Essexa, Wallera i Man­
chestera. Jej trzon istotnie stanowiły zaprawione w bojach
i zdyscyplinowane konne regimenty „żelaznobokich” Crom­
wella. Ich dyscyplina, zalety bojowe i oddanie sprawie
parlamentu stały się wzorem dla innych jednostek. „Podwójny”
regiment Cromwella podzielono na dwa, jeden znalazł się pod
dowództwem jego kuzyna, pułkownika Edwarda Whalleya,
drugi pod nominalnym dowództwem samego Fairfaxa.
Trudności napotkało natomiast znalezienie odpowiedniej
liczby żołnierzy piechoty. Po włączeniu do szeregów 600
ludzi z dawnej armii Wallera, 3000 piechurów Essexa i 3500
Manchestera, wciąż brakowało ponad połowy żołnierzy i trzeba
ich było uzupełniać przymusowym poborem. Oferowany żołd
— 8 pensów dziennie lub 6 szylingów na tydzień — od­
powiadał w zasadzie płacy robotnika rolnego i chociaż
rekrutom obiecywano regularną wypłatę, pobór stwarzał
niemało problemów. Przeprowadzono go w Londynie, na
terenie Asocjacji Wschodniej i w hrabstwach południowo-
-wschodnich na podstawie z góry określonych kontyngentów.
O tym, że nie było to łatwe zadanie, świadczy przykład
jednego z okręgów w Sussex. Podczas trzech przymusowych
branek w kwietniu, lipcu i wrześniu 1645 r. zwerbowano tam
kolejno 44, 49 i 56 rekrutów, których musiano odtransportować
do kwatery armii pod konwojem odpowiednio 29, 44 i 56
żołnierzy eskorty. Nic dziwnego, że w początkach maja, kiedy
to armia Fairfaxa podjęła pierwsze działania bojowe, niektóre
regimenty nadal nie miały pełnej obsady etatowej, z czym nie
poradzono sobie do czasu bitwy pod Naseby.
Kwalifikacje żołnierzy Armii Nowego Wzoru okazały się
bardzo różne. O ile kawaleria, w której służyli bardziej
inteligentni i odpowiednio dobrani jeźdźcy dawnej Asocjacji
Wschodniej, stanowiła rzeczywiście realną siłę i wzór do
naśladowania, o tyle pozostałe jednostki pozostawiały wciąż
wiele do życzenia. Jeden z kronikarzy wojny domowej pisał
o żołnierzach New Model Army, że „są oni lepszymi chrześ­
cijanami niż żołnierzami, mądrzejszymi w wierze niż w walce”.
Z kolei sir Samuel Luke, parlamentarny gubernator Newport
Pagnell, napisał po ich przemarszu przez miasto: „Myślę, że
ci Newmodellers wydawali wszystkie pieniądze na piwo, gdyż
nigdy w życiu nie widziałem tylu pijanych w tak krótkim
czasie”4. Wielu postronnych obserwatorów szczerze wątpiło,
czy z takimi żołnierzami da się pokonać króla. Hrabia Essex
i dawni dowódcy prezbiteriańscy byli wręcz przekonani
o nadchodzącej katastrofie. Z kolei szkocki obserwator, Robert
Baillie, pisał w liście do domu, że „ich nowa armia składa się
w większości z surowych, niedoświadczonych rekrutów, nawet
niewielu oficerów zna swoje miejsce w szeregu [...], jeśli
dojdzie do bitwy, wielu zawiedzie”. W rzeczywistości rekrutów
było mniej niż połowa, charakterystyczna jest jednak niewiara
wielu współczesnych w zdolność bojową nowej formacji
zbrojnej parlamentu.
Nic dziwnego, że również w armii królewskiej sceptycznie
i z lekceważeniem odnoszono się początkowo do żołnierzy
Armii Nowego Wzoru. Wśród kawalerów powstało nawet
złośliwe określenie The New Noddle Army („Armia Nowych
Łebków”), nie ma jednak dowodów na to, jak zareagowali
na utworzenie nowej armii parlamentu najwyżsi dowódcy
rojalistów.
Niezależnie od profesjonalizmu żołnierzy w Armii Nowego
Wzoru wprowadzono wiele nowych rozwiązań, przejętych
z Armii Asocjacji Wschodniej. Oficerów dobierano ze względu
na umiejętności i zasługi, a nie status społeczny lub majątkowy.
Byli to na ogół ludzie o solidnych podstawach moralnych
i materialnych, chociaż nie wszyscy wysoko urodzeni. Spośród
dowódców regimentów piechoty pułkownik Pride był woźnicą,
pułkownik Rainsborough szyprem, pułkownik Hewson szewcem,
4 As h le y , The Battle..., s . 5 3 .
a dowódca dragonów, pułkownik Okey, dostawcą okrętowym.
Niemniej jednak spośród 37 wyższych oficerów aż 21 po­
chodziło z rodzin szlacheckich, a 9 nawet z arystokratycznych.
Zdecydowaną większość oficerów kawalerii stanowili przed­
stawiciele lokalnej gentry o dużym doświadczeniu wyniesionym
z dotychczasowych walk, cieszący się zaufaniem swoich
podwładnych.
Podstawą do awansu były rzeczywiste zasługi i zdolności,
rzadko kiedy decydował o tym wiek, czy powiązania polityczne
lub rodzinne, choć wśród dowódców kawalerii znaleźli się
zarówno kuzyn Cromwella, Edward Whalley, jak i wuj
Fairfaxa, Thomas Sheffield. W zasadzie nikogo nie pytano
o poglądy polityczne i religijne. Wprawdzie od oficerów
wymagano uznania prezbiteriańskiego Covenantu, co oburzało
najbardziej radykalnych independentów, ale pozostawiono im
dużą swobodę w jego interpretacji. W istocie w oddziałach
piechoty purytanie stanowili znikomą mniejszość, za to
w kawalerii przeważali ukształtowani przez Cromwella in­
dependenci. Ogólnie w korpusie oficerskim istniało duże
spektrum różnych poglądów politycznych i religijnych. Jak
pisano o oficerach Armii Nowego Wzoru, „aż do końca
pierwszej wojny domowej powstrzymywali się oni od aktyw­
ności politycznej”. Taki był ogólnie rzecz biorąc charakter
armii parlamentu, która już wkrótce miała stoczyć decydującą
o losach wojny bitwę pod Naseby.
W pierwszych miesiącach 1645 r., kiedy toczyły się prace
nad utworzeniem Armii Nowego Wzoru, dużo więcej działo
się w polityce niż na polach bitew. 10 stycznia, po ciągnącym
się rok procesie, dokonano egzekucji arcybiskupa Lauda.
Wykorzystano do tego celu ten sam mechanizm (Bill of
Attainder), który pozwolił parlamentowi zgładzić Stafforda.
Kilka dni przed Laudem położyli głowy pod topór kata obaj
Hothamowie. Król usztywnił swoje stanowisko w sprawie
rokowań pokojowych, uważając, że „rebelianci postępują po
barbarzyńsku”. Naciskany przez negocjatorów parlamentu 17
lutego stwierdził, że „nie posunie się ani o krok dalej”. 22
lutego król powtórzył swoje credo, które towarzyszyło mu
przez cały czas rozmów pokojowych: „Są trzy rzeczy, z któ­
rymi się nigdy nie rozstanę: Kościół, moja korona i moi
przyjaciele” i negocjacje pokojowe ostatecznie się zakończyły.
Jednocześnie z zerwaniem rozmów pokojowych w Uxbridge,
do czego niewątpliwie przyczyniły się także wieści o nowym
zwycięstwie Montrose’a w Szkocji5 i przegłosowanie przez
parlament billu o Armii Nowego Wzoru, król rozpoczął nowe
operacje na południowym zachodzie. W Hampshire, Surrey
i Somerset lord Goring przeprowadził zwycięski rajd, zajmując
przejściowo dawną bazę Wallera w Famham i ponownie
oblegając Lyme Regis. W końcu lutego rojaliści poważnie
zagrozili Weymouth i Plymouth, a na początku marca siły
Goringa obiegły parlamentarny garnizon w Taunton.
W marcu parlament wysłał przeciwko Goringowi Wallera
z kilkoma regimentami kawalerii, których nie zdążono jeszcze
odesłać do kwatery Fairfaxa w Windsorze. W ich składzie
znalazł się też były regiment Cromwella. Wieści o planowanym
włączeniu kawalerii Cromwella do armii Fairfaxa i dymisji
dowódcy wywołały ferment wśród „żelaznobokich”. 4 marca
Izba Gmin, ustępując przed żądaniami żołnierzy, przywróciła
Cromwellowi dowództwo nad regimentem i wysłała go do
pomocy Wallerowi. 11 marca Cromwell pobił koło Devizes
grupę wojsk królewskich, idącą na pomoc Goringowi, ale
kilka dni później jazda Goringa zrewanżowała się „żelaz-
nobokim”, zadając im ciężkie straty w starciu pod Dorchester.
Zagrożona przez Wallera i Cromwella armia Goringa cofnęła
się jednak w głąb Somerset, gdzie wśród ogrodzonych pól
pozbawione piechoty wojska parlamentu nie zaryzykowały
nowej bitwy. W pierwszych dniach kwietnia siły parlamentarne
odeszły do Salisbury, skąd obaj ich dowódcy apelowali do
Fairfaxa o posiłki, aby „uniknąć wstydu i niebezpieczeństwa
odwrotu” z tej części kraju. Zamiast spodziewanych posiłków
5 2 lutego Montrose na czele 1500 ludzi pokonał pod Inverlochy wojska

sir Duncana Campbella (3100 ludzi), zadając im straty w wysokości 1700


zabitych i tracąc samemu zaledwie 12 poległych.
dotarła do nich wiadomość o przyjęciu przez Izbę Lordów
„Dekretu Rezygnacyjnego”, a wraz z nią polecenie złożenia
dowództwa w ciągu przewidzianych czterdziestu dni. 17
kwietnia Cromwell i Waller otrzymali definitywny rozkaz
odwrotu z Salisbury i przekazania swoich oddziałów pod
komendę Fairfaxa, który na koniec kwietnia zaplanował
generalny popis wojska na polach Windsoru.
W 1645 r. oprócz Armii Nowego Wzoru parlament dys­
ponował dodatkowo kilkoma innymi armiami: szkocką armią
Levena, 10-tysięczną armią północną sir Johna Meldruma6,
a także liczącymi łącznie tyle samo ludzi siłami generała
Browne’a w Midlandach oraz Breretona w Cheshire i Masseya
w dolinie Severn. Uwzględniając wojska garnizonowe, na
wiosnę 1645 r. parlament mógł wystawić do ostatecznej
rozprawy z królem prawie 100 000 żołnierzy.

6 Na początku maja Meldrum poległ podczas oblężenia zamku w Scar­


borough, a jego miejsce zajął pułkownik Sydenham Poyntz.
NASEBY 1645

„Jest to nic innego, jak ręka boska; i to wyłącznie


jemu (Bogu) należy się chwała tego zwycięstwa [...]”
(Oliver Cromwell, 14 czerwca 1645)

DROGA DO NASEBY

Kiedy rozpoczęła się kampania 1645 r., rezultat wojny nie


był jeszcze przesądzony. Pomimo ogólnie niekorzystnej sytu­
acji król miał nadal szanse na ostateczne zwycięstwo. Północ
była wprawdzie definitywnie stracona, ale rojaliści wciąż
mieli przewagę na zachodzie i w hrabstwach południowo-
-zachodnich. Karol miał jeszcze do dyspozycji dwie armie
polowe: 11-tysięczną armię Ruperta, skoncentrowaną pomiędzy
Oxfordem a Worcester i Hereford, oraz 10-tysięczną armię
Goringa i Hoptona w Somerset. Oprócz tego sam król
prowadził energiczną akcję rekrutacyjną w rejonie Oxfordu
i Bath, a inny dowódca rojalistów, sir Charles Gerard,
z powodzeniem zbierał nowe zaciągi walijskie.
Nadto zwycięska kampania Montrose’a w Szkocji zmusiła
Levena do odesłania części swoich najlepszych wojsk do
kraju. Próba wykorzystania przez parlament sojuszniczej armii
szkockiej jako siły, która miała zadecydować o losach wojny,
spaliła na panewce. W tej sytuacji Leven przesunął pozostałe
wojska pod Pontefract i w rejon Carlisle, skąd mógł blokować
drogę siłom królewskim, gdyby te zechciały się połączyć
z Montrose’em.
W marcu, w celu wzmocnienia pozycji następcy tronu,
król utworzył na zachodzie odrębne dowództwo pod tytularną
zwierzchnością księcia Walii (głównym doradcą 15-letniego
księcia Karola został lord Hopton). Sam prowadził w Ox­
fordzie energiczną akcję organizacyjną i polityczną, zbierając
pieniądze, zaopatrzenie i organizując nowe oddziały woj­
skowe. Nie przestawał przy tym zabiegać o posiłki z Irlandii
i innych krajów. Wydatnie pomagała mu w tym przebywająca
w Paryżu królowa Henrietta-Maria, która próbowała uzyskać
pomoc zbrojną ze strony Francuzów, Holendrów, Duńczyków
i Szwedów.
Mimo wyraźnie zarysowanej przewagi parlamentu na po­
czątku 1645 r. król był w dobrym nastroju i liczył na
powodzenie. Wojska parlamentu były rozrzucone po całym
kraju, a główna armia okrągłogłowych nie zakończyła jeszcze
procesu formowania się i nie była zdolna do akcji. Karol mógł
myśleć o połączeniu się z Rupertem i uderzeniu na Armię
Nowego Wzoru lub o wyruszeniu na północ w celu roz­
prawienia się z osłabioną armią Levena.
Na przeszkodzie planom królewskim stanęła niespodziewa­
nie utrata ważnej bazy rojalistów w Shrewsbury, gdzie
krzyżowały się szlaki do Oxfordu, Chester i Walii, oraz
powstanie chłopów (tzw. clubmenów)1 w Herefordshire i Wor­
cestershire, które mogło zagrozić komunikacji z Oxfordem
i Walią. Zamiast przecierać drogę na północ, Rupert musiał
tłumić zbrojne wystąpienia chłopów, zdesperowanych rabun­
kami wojsk królewskich. Nie powiodła się także podjęta
w marcu przez księcia Maurycego próba odblokowania okrą­
żonych w Chester wojsk lorda Byrona.
Na początku kwietnia, po przywróceniu porządku na swoim
zapleczu, Rupert połączył się z Maurycym w Cheshire
i wspólnie zagrozili tyłom Breretona. Nie udało im się jednak
1 Clubmeni (pałkarze) — od ang. club (pałka, maczuga).
zmusić go do odstąpienia spod Chester. W tej sytuacji Rupert
zrezygnował z planowanego pochodu do Lancastershire, gdzie
spodziewał się zebrać więcej rekruta, tak jak to uczynił przed
Marston Moor. Na wiadomość o zagrożeniu swojej bazy
w Hereford przez siły parlamentarne pułkownika Masseya
z Gloucester książę szybkim marszem cofnął się do doliny
Severn, gdzie pokonał Masseya pod Ledbury. Po tym zwycięs­
twie Rupert wzmocnił garnizon Hereford, a z resztą wojska
udał się do Bristolu, gdzie kwaterował sztab księcia Walii.
W oczekiwaniu na wymarsz króla z Oxfordu obaj książęta
przygotowali plan zdobycia Gloucester i zwrócili się do
Karola o przysłanie im niezbędnej do oblężenia miasta ciężkiej
artylerii.
Na początku trzeciej dekady kwietnia Komitet Obojga
Królestw, poważnie zaniepokojony przygotowaniami króla
do wspólnej akcji z Rupertem, przywrócił Cromwella do
czynnej służby i skierował go w rejon Oxfordu. Jego
zadaniem było niedopuszczenie do wysłania artylerii dla
Ruperta i prowadzenie działań opóźniających wyjście głów­
nych sił królewskich z miasta.
21 kwietnia Cromwell opuścił Reading i udał się do
Watlington, gdzie zbierała się oddana pod jego komendę
brygada kawalerii nie należąca do armii Fairfaxa (1500 ludzi).
Trzy dni później na jej czele rozbił pod Islip brygadę jazdy
królewskiej osłaniającą Oxford od północy. W pościgu za
kawalerami otoczył i 26 kwietnia zmusił do kapitulacji
ufortyfikowaną posiadłość Bletchington House, a następnie
obszedł Oxford od zachodu i pokonał inny regiment królew­
skiej kawalerii, który zastąpił mu drogę pod Bampton.
Działając szybko i zdecydowanie w ciągu kilku dni spustoszył
cały rejon Oxfordu, konfiskując m.in. wszystkie napotkane
konie pociągowe, co w rezultacie uniemożliwiło królowi
wysłanie ciężkich dział do Bristolu.
Dywersja Cromwella chwilowo wytrąciła z równowagi króla,
który — zwykle łagodny i litościwy — w przypływie złości
skazał na śmierć oficera dowodzącego obroną Bletchington
Kampania Naseby 1645
House, a następnie wezwał z zachodu na pomoc kawalerię
Goringa. 29 kwietnia Goring, który nadciągnął komunikiem
spod Taunton, nocnym atakiem zaskoczył i pobił część sił
Cromwella oblegających zamek Faringdon, na drodze do
Swindon. Zwycięstwo Goringa przerwało błyskotliwy rajd
Cromwella wokół Oxfordu, nie zmieniło jednak faktu, że
przygotowania króla do nowej kampanii uległy dezorganizacji,
a wymarsz jego wojsk w pole znacznie się opóźnił. Porażka
pod Faringdon zmusiła jednak Cromwella do cofnięcia się na
południe od miasta. Pozwoliło to na bezpieczne ściągnięcie
dalszych posiłków dla króla, które przyprowadzili Rupert
i Maurycy.
W czasie kiedy Cromwell pustoszył Oxfordshire, Komitet
Obojga Królestw doszedł do wniosku, że Armia Nowego
Wzoru jest już gotowa do wyjścia w pole i na początek
skierował ją na pomoc oblężonemu przez rojalistów Taunton.
30 kwietnia Fairfax wyruszył z Windsoru na czele sfor­
mowanych już jednostek (około 15 000 ludzi) i pomaszerował
do Somerset. W Londynie liczono, że po odblokowaniu
Taunton armia Fairfaxa pomści ubiegłoroczną klęskę Essexa
pod Lostwithel i zdobędzie dla parlamentu południowo-
-zachodnią część kraju.
Po drodze w pierwszych dniach maja Fairfax spotkał się
w Newbury z Cromwellem, któremu kończył się 40-dniowy
termin na złożenie dowództwa (10 maja Izba Gmin przedłużyła
go o kolejne 40 dni). W wyniku dokonanych ustaleń Fairfax
wzmocnił jego brygadę obydwoma regimentami sformowany­
mi z dawnego „podwójnego” pułku Cromwella (własnym
i pułkownika Whalleya).
7 maja wojska Fairfaxa doszły do Blandford w Dorset,
gdzie dotarła do nich wiadomość o przygotowywaniu przez
kawalerów generalnego szturmu na Taunton. Następnego dnia,
zanim jeszcze Armia Nowego Wzoru osiągnęła Taunton,
Fairfax otrzymał nowe rozkazy parlamentu. Informowano go
w nich o wyjściu króla z Oxfordu i nakazywano natychmias­
towy powrót do korytarza oxfordzkiego. W tej sytuacji Fairfax
wysłał na pomoc załodze Taunton część swoich sił (3400
jazdy i piechoty), a z resztą armii wyruszył w drogę powrotną.
Tymczasem Karol, wzmocniony nowymi posiłkami i pod­
niesiony na duchu obecnością Ruperta, który przybył mu na
pomoc z Bristolu ze swoją gwardią przyboczną, zdecydował
się wreszcie na rozpoczęcie decydującej kampanii. 7 maja,
mając u swego boku Ruperta i Maurycego, wyszedł ze swojej
stolicy drogą na północny zachód, zupełnie nie niepokojony
przez kawalerię Cromwella, która pilnowała jedynie połu­
dniowych podejść do miasta. Armia królewska skierowała się
najpierw do Woodstock, gdzie wojska Karola spędziły noc,
a potem do Stow-on-the-Wold, gdzie połączyła się z kawalerią
Goringa. Następnego dnia, po inspekcji zgromadzonych od­
działów, liczących ponad 11 000 ludzi (były wśród nich:
gwardia przyboczna i regiment jazdy księcia Ruperta, oddziały
księcia Maurycego, garnizonowe wojska królewskie z Oxfordu,
główne siły piechoty lorda Astleya oraz kontyngent kawalerii
północnej pod wodzą sir Marmaduke’a Langdale’a i kawaleria
Goringa), król zwołał Radę Wojenną, na której miały zapaść
decyzje odnośnie dalszej strategii działań.
Większość członków Rady (w tym Goring i królewski
sekretarz stanu, lord Digby) namawiała króla, by skierował się na
zachód i uderzył na Fairfaxa, dopóki jego armia nie jest jeszcze
w pełni zorganizowana i wyszkolona. Z kolei Rupert i Langdale
opowiadali się za marszem na północ w celu odblokowania
Chester, gdzie można było przyjąć spodziewane posiłki irlandz­
kie, a później pobiciem armii Levena i otwarciem komunikacji
z Montrose’em. Padały także głosy o konieczności odbicia
vShrewsbury i przywrócenia bezpiecznej komunikacji z Walią.
Karol, jak zwykle niezdecydowany, wybrał wyjście kom­
promisowe. Mianował Goringa naczelnym dowódcą wszystkich
sił rojalistycznych na zachodzie i odesłał go z 3000 kawalerii
przeciwko armii Fairfaxa. Sam z resztą sił (około 8000-9000
żołnierzy) pociągnął na północ. „Pierwszą rzeczą, którą
postaram się zrobić, będzie zapewnienie odsieczy Chester, co,
mam nadzieję, pójdzie gładko i szybko” — pisał w liście do
markiza Ormonde’a w Irlandii. Jak się miało później okazać,
rozdzielenie i tak szczupłych sił było wielkim błędem króla.
Na razie jednak monarcha nie zdawał sobie z tego sprawy.
Podczas marszu na północ wzdłuż granicy walijskiej cieszył
się wcielając do swoich szeregów setki nowych rekrutów
zwerbowanych przez sir Charlesa Gerarda, zastępując nimi
tych, którzy odeszli z Goringiem.
11 maja armia królewska przemierzająca Herefordshire
dotarła do Droitwich. 22 tegoż miesiąca osiągnęła Market
Drayton w Shropshire, gdzie król dowiedział się o odstąpieniu
Breretona spod murów Chester. Utwierdziło to Karola w prze­
konaniu, że jego decyzja podjęta na Radzie Wojennej w Stow
była prawidłowa.
Podczas gdy król ze swoją armią maszerował na północ
drogami Herefordshire i Shropshire, parlament gorączkowo
przygotowywał się do kontrofensywy, której głównym narzę­
dziem miała być armia Fairfaxa. Najważniejszym powodem
odwołania oddziałów Armii Nowego Wzoru z Dorset było
bowiem przekonanie panujące wśród członków Komitetu
Obojga Królestw (podzielane zresztą przez większość w West-
minsterze), że opuszczenie przez armię królewską Oxfordu
daje znakomitą okazję zajęcia głównej bazy króla.
Przywódcy parlamentu liczyli na to, że oblężenie Oxfordu
zmusi Karola do powrotu na odsiecz miastu i rezygnacji
z jakichkolwiek akcji zaczepnych. W nowym planie działań
przeciwko królowi znalazło się także miejsce dla Szkotów
Levena, których 10 maja wezwano do niezwłocznego marszu
na południe (na wszelki wypadek parlament wysłał na pomoc
Szkotom brygadę jazdy z Armii Nowego Wzoru pod dowódz­
twem pułkownika Vermuydena). Jednocześnie wojskom Mas­
seya, operującym w dolinie Severn, nakazano wyjście na tyły
Goringa, żeby zapobiec próbie ponownego połączenia się jego
oddziałów z armią królewską. Idealny scenariusz zakładał, że
izolowana armia Karola zostanie zmuszona do powrotu na
południe, a potem wzięta w kleszcze przez wojska Fairfaxa
i Levena i doszczętnie zmiażdżona.
Zgodnie z nowym rozkazem Komitetu 22 maja Fairfax
i Cromwell spotkali się w Marston, koło Oxfordu, rozpo­
czynając przygotowania do oblężenia miasta. Już jednak 28
maja Cromwell został odwołany spod Oxfordu i z kilkoma
szwadronami jazdy skierowany do garnizonu w Ely w celu
wzmocnienia obrony hrabstw Asocjacji Wschodniej na wypa­
dek ofensywy króla na tym kierunku. Zadanie zdobycia
Oxfordu spadło wyłącznie na Fairfaxa. Zanim jednak jego
armia mogła przystąpić do szturmu, upłynęło kolejne dziesięć
dni potrzebnych na sprowadzenie ciężkiej artylerii oblężniczej
pozostawionej w Reading i Windsorze.
Opuszczając 22 maja Market Drayton król nie był do
końca zdecydowany, jaką trasę dalszego marszu wybrać.
Odwrót Breretona spod Chester otworzył mu wprawdzie
drogę do Lancastershire i dalej do Yorkshire, ale monarcha
wahał się, czy ruszyć dalej szlakiem północno-zachodnim
przez Staffordshire, czy skierować się na północny wschód
przez Yorkshire (król nie wiedział jeszcze, że armia Levena,
po otrzymaniu wiadomości o zwycięstwie Montrose’a nad
siłami generała Baillie pod Auldearn wycofuje się na pół­
noc). Ostatecznie, mając od zachodu silny garnizon par­
lamentarny w Shrewsbury, zdecydował się skręcić na wschód
i przez Stone i Uttoxeter w Staffordshire 25 maja dotarł do
Burton on Trent.
W Burton Karol otrzymał pierwszą wiadomość o oblężeniu
Oxfordu przez wojska Fairfaxa, która wpłynęła na zmianę
jego planów. Zaskoczony akcją Armii Nowego Wzoru król
przerwał ofensywę na północ i zaczął się zastanawiać nad
możliwością udzielenia pomocy swojej stolicy, której słabo
zaopatrzony garnizon nie miał dużych szans na dłuższą obronę.
O nerwowości, jaką w obozie królewskim spowodowały
informacje o oblężeniu Oxfordu, świadczy fakt, że początkowo
król wezwał na pomoc Goringa, któremu kazał niezwłocznie
połączyć się z główną armią w Leicestershire, później zaś
kazał mu iść samemu na odsiecz załodze Oxfordu, licząc na
to, że Gornigowi uda się tego dokonać własnymi siłami.
Kiedy trochę ochłonął, znowu wezwał Goringa do siebie, nie
bacząc na to, że ten znalazł się w trudnej sytuacji pod
Taunton, nie tylko z powodu wzmocnienia obrony twierdzy
posiłkami od Fairfaxa, ale także z powodu kłótni, do jakich
stale dochodziło pomiędzy dowódcami rojalistów na zachodzie.
Ostatecznie król skierował się na wschód, zamierzając
zagrozić wschodnim hrabstwom parlamentu i w ten sposób
zmusić armię Fairfaxa do odstąpienia spod Oxfordu. Po
drodze, za radą Ruperta, który uważał, że najlepszym wyjściem
będzie „zdobyć jakieś ważne miejsce będące we władaniu
parlamentu”, Karol zdecydował się zająć Leicester, bogate,
ale odizolowane i słabo ufortyfikowane miasto zwolenników
parlamentu w środkowej Anglii. Z punktu widzenia nowej
strategii króla był to bardzo dobry wybór, gdyż Leicester
mogło stanowić doskonałą bazę rekrutacyjną dla armii królew­
skiej i odskocznię do natarcia w kierunku wschodniej Anglii.
28 maja król wzmocnił swoje siły lokalnymi wojskami
garnizonowymi z Leicestershire pod wodzą lorda Lough­
borough i 1200 kawalerii z garnizonu w Newark pod komendą
sir Richarda Willisa. Dwa dni później armia królewska
podeszła pod mury Leicester (załoga 2070 ludzi, w tym 900
uzbrojonych mieszczan). W nocy z 30 na 31 maja, po
odrzuceniu przez mieszczan propozycji kapitulacji, Rupert
szturmem zdobył obwarowania i w ciągu godziny Leicester
znalazło się w rękach rojalistów (ponieśli przy tym straty
sięgające 200-300 zabitych i kilkuset rannych). Przez dwa dni
trwało brutalne plądrowanie miasta, z którego wywieziono
140 wozów pełnych łupów. Jako nowy garnizon król pozo­
stawił w Leicester 1000 żołnierzy swojej piechoty.
Zdobycie Leicester i rabunki, których wojska Ruperta
z pełną premedytacją dopuściły się na mieszkańcach miasta,
nie pozostały bez wpływu na dalsze decyzje parlamentu.
Niemal natychmiast Fairfax otrzymał rozkaz zwinięcia ob­
lężenia Oxfordu i wyruszenia przeciwko królowi, aby nie
dopuścić do wkroczenia jego wojsk na terytorium Asocjacji
Wschodniej. Tym razem parlament, świadom zagrożenia jakie
zawisło nad wschodnimi hrabstwami, dał dowódcy armii
wolną rękę w wyborze strategii i całkowitą swobodę działania.
5 czerwca Fairfax zwinął obłężenie Oxfordu i szybkim
marszem przez Buckinghamshire ruszył na północ, włączając
po drodze do swej armii posiłki przysłane mu przez Komitet
Obojga Królestw do Stony Stratford. Tego samego dnia
w imieniu burmistrza i rady miejskiej Londynu została złożona
petycja wzywająca parlament do pozostawienia w armii Olivera
Cromwella i mianowania go na stanowisko dowódcy kawalerii
Armii Nowego Wzoru.
Tymczasem król po krótkim odpoczynku w Leicester,
pod wpływem rozpaczliwych listów dworzan i żon oficerów
pozostawionych w Oxfordzie, znowu zmienił plany i mimo
wyraźnego sprzeciwu Ruperta, 1 czerwca ruszył na południe
/. zamiarem udzielenia pomocy oblężonej stolicy. „Pędzę
obecnie na odsiecz Oxfordowi — pisał w jednym z nie­
zliczonych listów do żony — a jeśłi Bogu spodoba się
pobłogosławić moje poczynania, następnej zimy może ujrzy­
my Londyn” 2.
5 czerwca, w dniu, w którym Fairfax odstępował spod
Oxfordu, król dotarł do Market Harborough, miasteczka
położonego 16 mil na południe od Leicester. Tutaj znowu
zmienił plan i postanowił wstrzymać się z dalszym marszem
na Oxford „dopóki nie będzie to niezbędnie konieczne”.
(ilównym powodem tej decyzji były zapewne oznaki zaniepo­
kojenia wśród kawalerii Langdale’a, która stanowiła istotną
część armii królewskiej, a której żołnierze nie chcieli dłużej
walczyć z dala od domów i domagali się kontynuowania
obiecanego im wcześniej marszu na północ. Zamiast ruszyć
dalej ku Oxfordowi, król odesłał do Newark sir Willisa z 400
jazdy i wysłał silny konwój z zaopatrzeniem dla załogi
Oxfordu (były w nim m.in. owce i bydło zagarnięte w Leices­
tershire). Jednocześnie powiadomił listownie komendanta
Oxfordu, sir Williama Legge, że do czasu nadejścia Goringa
nie może udzielić mu żadnego wsparcia.

2 C a r l t o n , op. cit., s . 410.


7 czerwca Karol założył kwaterę w Daventry (12 mil na
zachód od Northampton), gdzie przez sześć dni oczekiwał na
powrót eskorty 1200 kawalerzystów Ruperta osłaniających
konwój wysłany do Oxfordu. Jednocześnie — jak informował
swego sekretarza, sir Edwarda Nicholasa — zbierał maruderów,
ściągał informacje o ruchach Armii Nowego Wzoru i czynił
przygotowania, „jeśli byłoby to konieczne, do wydania bitwy”3.
Król, zadowolony z uwolnienia Oxfordu od oblężenia i zapew­
nienia mu aprowizacji, pozwolił sobie nawet na udział
w polowaniu w lasach Daventry.
Wbrew temu co Karol pisał do Nicholasa, jego rozpoznanie
musiało działać słabo, skoro przez dłuższy czas dowództwo
rojalistów nie miało informacji o aktualnych ruchach Armii
Nowego Wzoru. Tymczasem 7 czerwca armia Fairfaxa,
maszerując w kierunku Northampton, dotarła do Sherington
w pobliżu Newport Pagnell. Tam dołączyła do niej brygada
kawalerii pułkownika Vermuydena (2500 ludzi) wysłana
uprzednio z nieudaną misją udzielenia pomocy Szkotom
Levena w Yorkshire. Gubernator Newport Pagnell, sir Samuel
Luke, pisał później w liście do hrabiego Essexa, że armia
Fairfaxa „składa się z 8000 piechoty i 7000 jazdy, a część
ludzi, koni i broni należy do naj lepszych, jakie kiedykolwiek
widziałem w Anglii”4. Jak wiadomo, nie przeszkodziło to
Lukę’owi przy tej okazji zarzucić znacznej części żołnierzy
parlamentu skłonności do pijaństwa i braku dyscypliny.
8 czerwca Fairfax dowiedział się o pobycie króla w Daventry
i natychmiast polecił Skipponowi opracować plan bitwy. Tego
samego dnia na radzie wojennej przygotowano osobną petycję
do parlamentu, w której domagano się powołania Cromwella
na wakujące stanowisko dowódcy jazdy. „Ogólny szacunek
i miłość, jaką darzą go oficerowie i żoł­
nierze całej armii, jego osobista wartość i zdolności, wielka
troskliwość, pracowitość i odwaga oraz wierność w służbie
parlamentu, z których korzystaliście już wcześniej, pozwolą
3 A s h l e y , The Battle..., s . 6 2 .
4 Ibidem, s . 6 3 .
mu, w obecności i z błogosławieństwem Boga, spełnić swój
obowiązek, a nas zmuszają do wystosowania tej prośby
w imię dobra publicznego” — brzmiała treść petycji 3.
Doceniając wartość Cromwella jako dowódcy, Izba Gmin
przychyliła się do prośby Fairfaxa i powierzyła mu stanowisko
generała-porucznika jazdy Armii Nowego Wzoru. Natychmiast
po otrzymaniu nominacji Cromwell opuścił Ely i popędził na
zachód na czele 600 kawalerzystów Asocjacji Wschodniej.
Król po raz pierwszy dowiedział się o zbliżaniu Armii
Nowego Wzoru dopiero 10 czerwca, kiedy to herold par­
lamentu przybył do Daventry z propozycją wymiany jeńców
wziętych przez rojalistów w Leicester. 12 czerwca armia
Fairfaxa była już w Kislingbury, 8 mil na wschód od Daventry
i 3 mile na zachód od Northampton. Jeszcze tego samego dnia
oddziały parlamentu zaatakowały patrole rojalistów na strate­
gicznym wzgórzu Borough Hill, budząc niepokój w obozie
królewskim. 13 czerwca o godz. 6.00 rano do kwatery Fairfaxa
w Kislingbury przybył Cromwell na czele swoich kawalerzys­
tów. Przywitano go ogromnym wybuchem radości, a obecni
w obozie żołnierze wydali z tego powodu „potężny okrzyk”.
Nieco wcześniej, bo około godz. 5.00 tego samego dnia,
dowódca rozpoznania poinformował Fairfaxa, że armia królew­
ska pali obozowisko u podnóża Borough Hill i wycofuje się
na północny wschód w kierunku Market Harborough.
Karol, ostrzeżony w porę, lecz niedostatecznie przygotowany
do walki, istotnie nakazał odwrót i popędził przodem do
Leicester, żeby przygotować naradę wojenną. Na noc zatrzymał
się w posiadłości Lubenham Hall, 2 mile na zachód od Market
Harborough, gdzie znajdowała się kwatera księcia Ruperta.
W rzeczywistości, kiedy rankiem 13 czerwca król wyjeżdżał
z Daventry, nie zdawał sobie sprawy z bliskości armii
parlamentu i determinacji jej dowódcy. „Rozejrzę się trochę,
zanim odskoczę dalej na północ” — zanotował przed wyjaz­
dem6. W tym czasie jego armia cofała się z Daventry przez
5 B u c h a n, op. cit., s. 178.
6 A s h l e y , The Battle..., s . 7 4 .
West Haddon, Cold Ashby, Naseby i Clipston do Market
Harborough, gdzie po 20-milowym marszu zatrzymała się
na nocleg.
W tym samym czasie Fairfax, kierując się wyłącznie własną
oceną sytuacji, wysłał za cofającą się armią królewską oddział
zwiadowców pod dowództwem majora Thomasa Harrisona.
W ślad za zwiadowcami wyruszyła silna grupa jazdy pod
komendą pułkownika Henry’ego Iretona, która w razie sprzy­
jających okoliczności miała niepokoić tyły i skrzydła armii
królewskiej. Kilka godzin później zwiadowcy parlamentu
przechwycili list od Goringa, w którym ten informował króla
o chwilowej niemożności połączenia się z siłami głównymi.
Przyśpieszyło to decyzję Fairfaxa, który postanowił w tej
sytuacji wydać królowi bitwę. Nie tracąc czasu wyprowadził
więc resztę armii z Kislingbury i do wieczora 13 czerwca, po
przejściu 14 mil drogą przez Northampton, Harlestone i East
Haddon, dotarł do Guilsborough, wsi położonej w odległości
13 mil od obozu wojsk królewskich w Market Harborough.
W późnych godzinach wieczornych kawaleria Iretona za­
skoczyła we wsi Naseby, 7 mil na południe od Market
Harborough, patrol rojalistycznej jazdy należący do tylnej
straży Karola. Poległ młody oficer dowodzący patrolem,
a większość jego żołnierzy dostała się do niewoli w chwili,
gdy ucztowali w miejscowej gospodzie i zabawiali się rzucając
strzałkami do tarczy.
Wiadomość o wieczornym incydencie w Naseby dotarła do
króla około godz. 23.00, skłaniając go do natychmiastowego
zwołania narady wojennej. Na posiedzeniu Rady, które odbyło
się o północy w kwaterze Ruperta w Market Harborough,
opinie — jak zwykle — były podzielone. Rupert, popierany
przez Langdale’a i innych oficerów, rozsądnie namawiał króla
do dalszego odwrotu do Newark, gdzie można było zebrać
więcej wojska i bezpiecznie poczekać na nadejście sił Goringa.
— Armia nie jest dostatecznie silna, żeby ryzykować bitwę
o Koronę, a ludzie z północy są zawiedzeni i nieskorzy do
walki — argumentował książę.
Cywilni doradcy króla, szczególnie lord Digby i skarbnik
królewski, sir John Ashburnham — obaj bardzo wpływowi
dworzanie — sprzeciwili się jednak „niechlubnemu odwrotowi
z wrogiem depczącym po piętach” i nalegali na wydanie
rozstrzygającej bitwy.
— Morale wojska po zdobyciu Leicester i zwycięstwie
Montrose’a pod Auldearn jest wysokie — przekonywał Digby.
— Lepiej cofnąć się i zmierzyć z wrogiem, niż być po­
szukiwanym i gonionym. Trzeba rozbić armię buntowników
i triumfalnie wrócić do Oxfordu.
Król, przekonywany przez Digby’ego i Ashburnhama, że
w razie ataku wroga na tyły wojsk królewskich w niebez­
pieczeństwie znajdzie się cała armia (decydującym argumen­
tem stała się owa drobna, ale — jak się okazało — doniosła
w skutkach potyczka koło gospody w Naseby), po dłuższym
wahaniu przychylił się do ich zdania i wydał rozkaz rozpo­
częcia przygotowań do bitwy.
14 czerwca około godz. 2.00 w nocy wojska królewskie
zaczęły zbierać się w Market Harborough, dopiero jednak
o godz. 6.00 nad ranem opuściły miasto i ruszyły drogą
w kierunku Naseby. Około godz. 7.00 oddziały rojalistów
zajęły stanowiska obronne w odległości 2 mil na południe od
miasta, na paśmie wysokich wzgórz (East Farndon Ridge)
ciągnących się na przestrzeni mili pomiędzy wioskami East
Farndon i Great Oxendon.
Tej samej nocy około godz. 3.00 nad ranem Fairfax, niedługo
po tym, jak otrzymał meldunek o starciu Iretona z królewskim
patrolem w Naseby, wydał rozkaz wymarszu z Guilsborough. Po
dwóch godzinach armia parlamentu dotarła do Naseby i stanęła
na krótki odpoczynek w pagórkowatej okolicy na północny
wschód od wioski. Tutaj Fairfax otrzymał wiadomość o przygo­
towaniach wojsk królewskich do wyjścia z Market Harborough,
nie było jednak pewne, czy szykują się one do dalszego odwrotu
do Leicester, czy też czynią przygotowania do bitwy.
O godz. 7.30 dowódca armii parlamentu w towarzystwie
Cromwella i osobistej eskorty zjechał ze wzgórz, żeby zbadać
Kawalerzysta i artylerzysta rojalistów
Bitwa pod Marston Moor

Sir William Waller


Generał Philip Skippon General Alexander Leslie,
hrabia Leven

Sir William Brereton Generał Thomas Fairfax


Plan uszykowania wojsk w bitwie pod Naseby

Karol I w czasie bitwy pod Naseby


Sir Marmaduke Langdale

sir Bernard Astley

Generał Henry Ireton


Pułkownik Edward Montague

Egzekucja Karola I
Pałac Whitehall, miejsce stracenia Karola I

Tablica pamiątkowa ku czci Karo­


la I na ścianie pałacu Whitehall Pomnik Cromwella w Londynie
Pomnik Karola I w Londynie

Parlament w Londynie. Stan obecny


leżący przed nimi teren. Znalazł tam szeroką dolinę, która,
oddzielała wzgórza leżące na wschód od Naseby od położonego
3 mile dalej pasma East Farndon, przedzieloną strumieniem
i bardzo błotnistą po deszczach, jakie padały w ostatnich dniach.
Wkrótce potem na przeciwległym krańcu doliny „dostrzeżono
wielkie ilości nieprzyjacielskiej kawalerii, zajmującej stanowiska
na południe od Market Harborough na linii wzgórz wysokich na
ponad 500 stóp (ok. 160 m — przyp. J. W.), stojące w porządku
i gotowe do natarcia lub odparcia szarży” 7.
Pozycje armii królewskiej na wzgórzach East Farndon
znajdowały się trochę na wschód od miejsca, w którym
biwakowała armia parlamentu, co groziło oskrzydleniem jej
prawego skrzydła. Zaraz po powrocie z rekonesansu Fairfax,
chociaż podobały mu się walory obronne aktualnej pozycji,
nakazał przesunięcie wojska bardziej w lewo. Stało się tak za
radą Cromwella, który obawiał się, że w razie bitwy kawaleria
Ruperta nie zaatakuje frontalnie przez błotnistą dolinę i uderzy
na odsłoniętą flankę armii parlamentu.
Przyjmując argumentację Cromwella Fairfax polecił zając
nową pozycję. Znajdowała się ona 1,5 mili w głąb, na
północno-zachodnich przedpolach Naseby, na skraju niskiego
płaskowyżu (Red Hill Ridge) utworzonego przez rząd trzech
sąsiadujących ze sobą wzgórz: Rutnutt Hill, Fenny Hill i Mill
Hill. Naprzeciwko pasma Red Hill, w odległości około 1,5
mili, rozciągało się kolejne pasmo pagórków, wśród których
dominowało rozległe wzniesienie zwane Dust Hill. Oba pasma
oddzielała od siebie szeroka, płaska przestrzeń znana pod
nazwą Broad Moor. Wkrótce miała ona przejść do historii
jako Pole Naseby (Naseby Field).

BITWA

Przyszłe pole bitwy leżało w samym sercu Anglii, pośród


wielkich, otwartych pól i pastwisk, na ogół wilgotnych i poroś­
niętych krzakami jałowca, z rzadka tylko poprzecinanych
7 Ibidem, s. 66.
żywopłotami i podziurawionych tu i ówdzie norami dzikich
królików. Stanowiła je prostokątna równina o wymiarach
1 mili na 1,5 mili (1,6 na 2,4 km). Od zachodu ograniczały
ją zarośla i żywopłoty Sulby Hedges, które oznaczały
granicę parafii, od wschodu zaś główna droga biegnąca
z Naseby przez Clipston do Market Harborough. Środek
pola przecinała polna droga łącząca Neseby z leżącą po
północnej stronie Dust Hill wioską Sibbertoft. U podnóża
Dust Hill, tuż przy drodze do Sibbertoft, wznosiły się
zabudowania samotnej farmy Dust Hill Farm, wokół której
rozciągały się poletka złotej kukurydzy. Dalej, na lewo od
farmy, wyrastał niewielki lasek znany jako Naseby Covert
lub Long Spinney Hold. Przez Broad Moor przepływało
kilka małych strumieni wpadających dalej do rzek Avon
i Nene, z których pierwsza toczyła swe wody do Severn
i dalej do Atlantyku, druga do rzeki Wash, należącej do
zlewiska Morza Północnego.
14 czerwca około godz. 8.00 rano armia królewska była już
całkowicie uszykowana na linii wzgórz pasma East Farndon,
wciąż jednak nie widziała przed sobą nieprzyjaciela. Tuż po
porannej modlitwie Rupert wysłał naprzód patrol zwiadowczy
pod dowództwem swojego szefa rozpoznania, sir Francisa
Ruce’a. Ten jednak wpadł w labirynt pagórków, które prze­
słoniły mu pozycje okrągłogłowych na wschód od Naseby i po
przejechaniu 3-4 mil wrócił z meldunkiem, że „nie zauważył
ani nie usłyszał rebeliantów” 8.
Niezadowolony z wyników zwiadu Ruce’a Rupert sam
wyruszył na rekonesans z niewielkim oddziałem kawalerii
i muszkieterów. Widząc błotnistą i nie nadającą się do akcji
kawalerii dolinę u podnóża pasma East Farndon, skierował się
w prawo i wkrótce dotarł w pobliże Clipston. Wspiął się na
wschodni skraj Dust Hill, skąd w oddali zobaczył maszerujące
na północ od Naseby kolumny wojsk parlamentu. Obserwując
ten ruch książę uznał być może, że armia Fairfaxa wycofuje
się na południowy zachód, pognał więc dalej w prawo

8 Ibidem, s. 76.
i stwierdził, że teren, choć podmokły, nadaje się do działań
kawalerii i można go wykorzystać do obejścia skrzydeł
przeciwnika.
Bez względu na to, czy Rupert rzeczywiście sądził, że
armia parlamentu znajduje się w odwrocie, czy też zorientował
się, że przeciwnik czyni przygotowania do zajęcia nowej
pozycji, postanowił szybko przejść do działań zaczepnych
i zaskoczyć wroga. Natychmiast wysłał gońca z wiadomością
dla króla, prosząc o wydanie armii rozkazu opuszczenia
dotychczasowych stanowisk i „przyspieszenia marszu piechoty
i dział” w kierunku Clipston.
Do godz. 9.30 wojska królewskie zeszły ze wzgórz East
Farndon i pośpiesznym marszem przebyły 2 mile dzielące je
od drogi z Clipston do Sibbertoft. Szukając dogodnego wejścia
na Dust Hill rojaliści poruszali się przez jakiś czas równolegle
do trasy marszu armii parlamentu w kierunku zachodnim, po
czym wspięli się na wzniesienie i rozpoczęli zajmowanie
stanowisk bojowych. Czynili to w wielkim pośpiechu, ponag­
lani rozkazami zniecierpliwionego Ruperta, któremu — według
Clarendona — „gorąca krew i wrodzona niecierpliwość nigdy
nie pozwalały zbyt długo znosić widoku wroga”.
Obecność kawalerów na Dust Hill nie uszła uwagi Fairfaxa,
który uważnie obserwował to, co się działo po drugiej stronie
Broad Moor. Kiedy tylko zaobserwowano pierwsze ruchy na
przeciwległym wzniesieniu, piechota Skippona zaczęła scho­
dzić w dół, żeby sformować szyki na skraju pola. Widząc to
Cromwell podjechał do Fairfaxa i wskazał ręką na grzbiet
Mill Hill.
— Panie, błagam cię, pozwól wycofać się nam za szczyt
tamtego wzgórza, by ukryć nasze siły i zachęcić wroga do
ataku przez to błotniste pole, czego nie będzie mógł dokonać
bez całkowitej szkody dla siebie!
„Wycofaliśmy się około 100 kroków za szczyt wzgórza
— napisał kronikarz Armii Nowego Wzoru, Joshua Sprigge
— tak że przeciwnik nie mógł dostrzec naszych przygotowań
do bitwy, podczas gdy my widzieliśmy go jak na dłoni [...];
w razie potrzeby mogliśmy też wykorzystać przewagę, jaką
dawał nam atak ze wzniesienia, co też uczyniliśmy” 9.
Dokładne określenie liczebności obu armii w bitwie pod
Naseby nastręcza wiele trudności. Dotyczy to zwłaszcza armii
królewskiej. Stany osobowe jednostek walczących po stronie
rojalistów były tak zróżnicowane, że niemal zupełnie niemoż­
liwe do dokładnego odtworzenia. Wiadomo jedynie, że w bit­
wie wzięło udział 13 regimentów jazdy i nie mniej niż 21
regimentów piechoty lub ich elementów, nie licząc osobistej
straży przybocznej króla i księcia Ruperta.
Niektórzy współcześni autorzy dość bezkrytycznie zaniżają
liczebność armii królewskiej i określają ją na 7400 do 9000
ludzi10. Podstawą tych wyliczeń jest zapewne informacja
zawarta w liście, jaki Karol wysłał do sir Edwarda Nicholasa
4 czerwca, wkrótce po zdobyciu Leicester: „Moja armia jest
tak słaba, że nie przekracza 4000 piechoty i 3500 jazdy”11.
Skądinąd wiadomo jednak, że przed oblężeniem Leicester
wojska Karola liczyły 5300 piechoty i 5520 jazdy, nie licząc
lokalnych sił lorda Loughborough. Nawet jeśli się uwzględni
straty poniesione przy szturmie Leicester, nowy garnizon
miasta i maruderów (których zresztą król zbierał przez nastepne
dni, o czym pisał w liście do Nicholasa z Daventry), liczba
wojsk królewskich była zapewne zbliżona do tej, z którymi
Karol na początku maja opuszczał Oxford. Trudno zresztą
podejrzewać króla, a zwłaszcza Ruperta, o to, że ryzykowaliby
stoczenie walnej bitwy na czele sił dwukrotnie słabszych od
przeciwnika.
Najliczniejszą jednostką kawalerii rojalistów był regiment
jazdy księcia Ruperta, liczący około 500 jeźdźców. Pozostałe
miały zapewne nie więcej jak 400 ludzi. Biorąc pod uwagę

9 Ibidem, s. 76-77.
10 J. H. Kenyon w pracy The Civil Wars in England (1988) i H. C. B.
Rogers w Battles and Generals of the Civil Wars (1968) podają liczbę 7400,
z kolei W. Seymour w pracy Decisive Factors in Twenty Great Battles of the
World (1988) 8180, a P. Young w Naseby 1645 (1985) 9200 ludzi.
11 A s h l e y , The Battle..., s. 155.
gwardię konną Karola (500 ludzi) i straż przyboczną Ruperta
(150 ludzi) oraz fakt, że w ostatnich dniach przed bitwą król
otrzymał posiłki z lokalnych garnizonów, liczebność kawalerii
królewskiej można oszacować na około 5500 ludzi.
Jeśli chodzi o piechotę, to tylko dwa regimenty, księcia
Yorku i Bluecoats Ruperta, liczyły ponad 600 ludzi. Sumując
nawet umiarkowane stany liczebne wszystkich 21 regimentów
piechoty biorących udział w bitwie oraz kilku kompanii
muszkieterów przydzielonych do wsparcia kawalerii, z dużą
dozą prawdopodobieństwa można oszacować liczebność pie­
choty królewskiej także na około 5500 ludzi. Poza tym armia
królewska dysponowała artylerią, na którą składało się 12
dział polowych i 2 moździerze. Fakt ten jednak nie ma
większego znaczenia, gdyż nie wzięły one udziału w bitwie.
Podsumowując można założyć, że król dysponował pod Naseby
armią liczącą co najmniej 11 000 ludzi 12.
Mniej problemów nastręcza ustalenie liczebności armii
parlamentu. W jej skład wchodziło 11 regimentów kawalerii
(w tym jeden nie należący pierwotnie do Armii Nowego
Wzoru) oraz kontyngent jazdy posiłkowej z Asocjacji Wschod­
niej (400 ludzi), regiment dragonów (1000 ludzi) i 8 regimen­
tów piechoty oraz obsługi 13 dział. Wśród regimentów jazdy
parlamentarnej tylko trzy miały stany trochę niższe od
przewidzianej regulaminem liczby 600 oficerów i żołnierzy.
Razem kawaleria parlamentu liczyła około 6700 ludzi.
Spośród ośmiu regimentów piechoty większość, z powodu
chorób i dezercji, miała poniżej regulaminowej liczby 1200
ludzi. Ostrożnie licząc daje to 7500 ludzi. Dodając do tego
1000 dragonów pułkownika Okeya można przyjąć, że armia
Fairfaxa liczyła nieco ponad 15 000 oficerów i żołnierzy13.
Odpowiadałoby to z grubsza liczebności Armii Nowego Wzoru

12 C. Markham w biografii Fairfaxa (1870) wymienia liczbę 10 820, a R.

N. Dore w Sir William Brereton’s Siege of Chester and the Campaign of


Nasehy (1968) podaje 11 000.
13 Większość historyków szacuje liczebność armii parlamentu na 13 000

do 16 000 ludzi.
podanej przez sir Samuela Luke’a po jego wizycie 7 czerwca
w obozie Fairfaxa w Sherington, koło Newport Pagnell.
Około godz. 10.00 obie armie zakończyły sprawianie
szyków, stając naprzeciwko siebie na przeciwległych wzgó­
rzach, oddzielonych od siebie równiną Broad Moor. Morale
wojsk królewskich, podbudowanych ostatnim zwycięstwem
pod Leicester, było wysokie. Wśród żołnierzy parlamentu
także panował dobry duch i pewność zwycięstwa.
Armia królewska rozwinęła się na froncie o długości blisko
jednej mili po obu stronach drogi prowadzącej z Naseby do
Sibbertoft. Na prawym skrzydle ustawiła się kawaleria Ruperta
(5 regimentów, około 2000 ludzi) uszykowana w dwie linie.
W pierwszej stanęły regimenty księcia Ruperta, królowej
(dowodzony przez sir Thomasa Dallisona) oraz księcia Mau­
rycego, w drugiej regimenty hrabiego Northampton i sir
Williama Voughana, wspierane wzorem szwedzkim przez
plutony muszkieterów (200 ludzi).
W centrum szyku rojalistów znalazła się główna masa
piechoty lorda Astleya. Na przedzie stanęły trzy brygady pod
komendą sir Barnarda Astleya, sir Henry’ego Barda i sir
George’a Lisle’a, pikinierzy wewnątrz, muszkieterzy po bokach
(razem 3500 ludzi). W drugiej linii rozwinęły się piesze
regimenty sir Johna Pauleta, sir Williama Murreya i sir
Matthewa Appleyarda, które wspierała brygada jazdy sir
Thomasa Howarda (około 900 kawalerzystów z różnych
garnizonów wraz z częścią jazdy z Newark). Z tyłu za
piechotą Astleya i jeźdźcami Howarda, w rezerwie, stanęła
konna gwardia Karola pod dowództwem hrabiego Lichfielda
(500 ludzi) oraz piesza gwardia królewska i słynny regiment
Bluecoats Ruperta (łącznie 800 ludzi). Stanowisko dowodzenia
króla po rozpoczęciu walki znalazło się na terenie farmy Dust
Hill, skąd był dobry widok na całe pole bitwy.
Lewe skrzydło wojsk królewskich, dowodzone przez sir
Marmaduke’a Langdale’a, utworzyły szwadrony pięciu regi­
mentów kawalerii północnej i jazdy z garnizonu w Newark,
trzy w pierwszej i dwa w drugiej linii ( 1500 jeźdźców
Bitwa pod Naseby 14 czerwca 1645 — I faza
z Yorkshire i 500 kawalerzystów z Newark). Drugą linię
Langdale’a, podobnie jak na prawym skrzydle, wspierały
plutony muszkieterów (200 ludzi).
Fairfax, który mógł dokładnie obserwować rozmieszczenie
wojsk królewskich, uszykował armię częściowo w dwie,
częściowo w trzy rozczłonkowane linie, z kawalerią na
skrzydłach i piechotą w centrum szyku. W przerwach
między piechotą i kawalerią umieszczono stanowiska artylerii
liczącej 13 dział.
Na lewym skrzydle znalazło się pięć regimentów kawalerii
(3000 ludzi) i posiłkowy skwadron jazdy z Asocjacji Wschod­
niej (200 ludzi) pod ogólnym dowództwem generała-komisarza
Henry’ego Iretona (awans i dowództwo lewego skrzydła
Ireton otrzymał na wyraźne życzenie Cromwella na kilka
godzin przed bitwą). W pierwszej linii stanęły skwadronami
trzy regimenty: pułkownika Butlera, pułkownika Vermuydena
(dowodzony przez majora Huntingtona) i własny Iretona.
W drugiej regiment pułkownika Richa, pułkownika Fleetwooda
i skwadron jazdy Asocjacji Wschodniej. Cromwell, jako
dowódca jazdy, wzmocnił skrzydło Iretona regimentem dra­
goni i pułkownika Okeya, którego zadaniem było do tej pory
trzymanie straży wokół obozu. Obsadzili oni linię żywopłotów
Sulby Hedges, na zachodnim skraju pola, żeby osłonić odkrytą
flankę Iretona, a w razie szarży kawalerów razić ich z boku
i pomieszać im szyki.
W centrum ugrupowania wojsk parlamentu stanęło osiem
regimentów piechoty generała Skippona (7000 ludzi), pięć
w pierwszej linii (własny Skippona, sir Hardressa Wallera,
pułkownika Pickeringa, pułkownika Montague i lorda Fairfaxa)
oraz trzy, złożone z weteranów (pułkownika Pride’a, pułkow­
nika Hammonda i pułkownika Rainsborough), w drugiej
i trzeciej linii jako rezerwa. Większość piechoty parlamentu
ukryła się przed wzrokiem kawalerów za grzbietem Mill Hill.
W ten sposób linie piechoty znalazły się nieco w tyle za
jazdą. Na przedpolu Fairfax pozostawił jedynie 300-osobowy
oddział straceńców, którzy mieli za zadanie uniemożliwić
skryte podejście wojsk królewskich do szyków piechoty
Skippona.
Prawe skrzydło parlamentu utworzyła kawaleria dowodzona
osobiście przez Cromwella (3500 ludzi). Trzy regimenty
(pułkownika Whalleya, pułkownika Pye’a i Thomasa Fairfaxa)
w pierwszej linii, dwa (pułkownika Sheffielda i pułkownika
Fiennesa) w drugiej w lukach pomiędzy szwadronami pierw­
szej linii oraz skwadron Asocjacji Wschodniej w trzeciej linii.
Tuż przed rozpoczęciem bitwy Cromwellowi przysłano jako
wzmocnienie rezerwowy regiment pułkownika Rossitera.
Ponieważ ciężki, poszarpany teren na prawo od pozycji
stojących tam już oddziałów nie pozwalał na rozwinięcie
szyku, Cromwell rozdzielił pułk Rossitera na dwa skwadrony,
którymi wzmocnił swoją drugą i trzecia linię. Tego dnia
Cromwell był w doskonałym humorze. Objeżdżał stanowiska
z uśmiechem, „modląc się do Boga z prośbą o zapewnienie
zwycięstwa”.
Front armii parlamentu, choć częściowo skryty za grzbietem
Mill Hill, był dłuższy od linii królewskich i wynosił prawie
1,5 mili (2,4 km). Regiment piechoty lorda Fairfaxa i stojąca
na prawo od niego jazda Cromwella były znacznie wysunięte
na wschód poza lewe skrzydło kawalerów, od którego od­
gradzały je drzewa lasku Naseby Covert. Daleko w tyle za
pasmem Red Hill, w dużym zagłębieniu terenu na zachodnim
skraju Naseby, znalazł ukrycie tabor armii parlamentu broniony
przez kilkuset piechurów uzbrojonych w muszkiety skałkowe.
O godz. 10.30 król, ponaglany przez Ruperta, dał swoim
wojskom sygnał do natarcia. Pierwsza zeszła w dolinę piechota
lorda Astleya. Żołnierze, każdy z łodygą fasoli przy kapeluszu,
głośno wykrzykiwali bojowe zawołanie kawalerów: God and
Queen Mary! („Bóg i Królowa Maria!”) 14.
Ledwie brygady rojalistycznej piechoty wyrównały swoje
szyki na Broad Moor i ruszyły na wroga, niecierpliwy Rupert
dał sygnał do szarży swoim kawalerzystom. Z właściwą sobie
14 Angielscy poddani nie mogli dokładnie wymówić francuskiego imienia

Henrietta-Maria i nazywali królową angielskim imieniem Mary.


galanterią przegalopował przed frontem oddziałów prawego
skrzydła, wymachując mieczem nad głową i wykrzykując
hasło do boju. Pęd powietrza rozwiewał poły jego czerwonego
płaszcza, a długie pióro zwisające z kapelusza dumnie furkotało
na wietrze. God and Queen Mary! — powtarzały za nim
gromkie głosy. „Książę nie wierzył, aby wróg miał odwagę
przyjąć jego szarżę — zanotował Clarendon. — Tak więc,
weszliśmy do walki, zanim zdążyły nadejść działa i zanim
zdołaliśmy sprawdzić grunt, na którym mieliśmy walczyć [...],
w tych warunkach mogliśmy już tylko polegać na naszej
odwadze” 15.
Widząc natarcie prawego skrzydła ruszyła także konnica
Langdale’a. Posuwała się wolno w trudnym terenie pełnym
krzaków i dziur wyrytych przez króliki. Za to jeźdźcy Ruperta
szybko wysforowali się naprzód, zostawiając daleko w tyle
własną piechotę. Chcąc jak najszybciej dopaść wroga, przeje­
chali pędem wzdłuż stanowisk dragonów Okeya. „Kiedy
przeciwnik zbliżył się do nas, moi ludzie powitali go ogniem
[...]” — wspominał Okey 16.
Sir Henry Slingsby, który walczył pod rozkazami Ruperta,
napisał później, że wielu kawalerzystów z regimentu księcia
„zostało rannych od ognia zza żywopłotu”, zanim jeszcze
zdążyli zaatakować lewe skrzydło Iretona. Kule dragonów,
choć zrzuciły z siodeł niektórych jeźdźców i zraniły wiele
koni, nie zatrzymały pędzących kawalerów.
Tymczasem stojący na szczycie Fenny Hill Ireton, widząc
zbliżającą się nawałnicę rojalistów, przez dłuższą chwilę nie
wiedział, czy przyjąć szarżę przeciwnika na wzgórzu, czy
zjechać mu na spotkanie. Krótkotrwałe zamieszanie w od­
działach Ruperta, spowodowane ostrzałem z Sulby Hedges,
pozwoliło mu na podjęcie decyzji. Stając na czele regimentów
pierwszej linii, poprowadził swoich ludzi w dół zbocza na
spotkanie z wrogiem, który „nacierał pod górę w doskonałym
porządku, szybko i z wielką odwagą”. Zanim jednak doszło
15 A s h 1 e y, The Battle..., s. 78.
16 Ibidem, s. 81.
do starcia, Rupert zatrzymał swoich ludzi, dając im czas na
krótki odpoczynek i wyrównanie szeregów. Widząc to Ireton
również wstrzymał marsz swoich regimentów „częściowo
z powodu trudnego terenu, częściowo po to, żeby zaczekać na
nadejście skwadronów drugiej linii”.
Krótka przerwa zarządzona przez Ruperta pozwoliła podejść
bliżej piechocie rojalistów, która szybkim, równym krokiem
zbliżała się do centrum szyku wojsk parlamentu. Widząc
nadchodzącego nieprzyjaciela, Fairfax kazał wyjść z ukrycia
piechocie Skippona, odzianej po raz pierwszy w nowe czer­
wone mundury, które wkrótce miały rozsławić brytyjską
armię na całym świecie, i ruszyć na spotkanie wroga. Widok
ten zaskoczył niewątpliwie kawalerów, którzy dopiero teraz
ujrzeli w pełni zdyscyplinowane i gotowe do boju zastępy
Armii Nowego Wzoru. Siły były nierówne, ale było już za
późno, żeby zatrzymać nacierające oddziały.
Przerwa na prawym skrzydle kawalerów nie trwała długo.
Po nadejściu rojalistycznej piechoty Rupert poprowadził na
skraju pola gwałtowną szarżę swojej kawalerii. Jego atak,
chociaż prowadzony pod górę, szybko nabrał impetu i wkrótce
wzdłuż całej linii Iretona rozgorzała zacięta walka. Walcząc
na czele swojego własnego regimentu i gwardii przybocznej
książę, mimo ciągłego ostrzału dragonów parlamentu, bez
trudu rozbił lewoskrzydłowy regiment Butlera, „znosząc
wszystko na swojej drodze”. Pułkownik Butler i jego major
zostali ranni. „Dzięki opatrzności boskiej byliśmy na stanowis­
kach, inaczej z regimentu pułkownika Butlera niewielu zo­
stałoby przy życiu” — wspominał później Okey17.
Tymczasem regimenty Huntingtona i Iretona, wsparte przez
jazdę drugiej linii, powstrzymały natarcie pozostałych pułków
królewskich. W tym momencie Ireton popełnił jednak błąd,
który mógł się okazać tragiczny w skutkach. Sądząc, że szarża
oddziałów Ruperta została powstrzymana na całym jego
froncie, zwrócił swoją uwagę na walkę piechoty, która
rozgorzała właśnie po jego prawej stronie.

17 Ibidem, s. 83.
Szybkość natarcia piechurów lorda Astleya zaskoczyła
okrągłogłowych w centrum. Artylerzyści parlamentu zdążyli
wystrzelić zaledwie z pięciu dział. Żołnierze Skippona powitali
atakujących rojalistów gromkim okrzykiem God our Strengh!
(„Bóg naszą siłą!”), ale zdołali oddać tylko jedną salwę
z muszkietów. Rojaliści odpowiedzieli ogniem i, niezrażeni
liczebną przewagą wroga, zaatakowali z nastawionymi pikami
i kolbami muszkietów.
Aby sprostać zadaniu, lord Astley musiał rozciągnąć swoje
szczupłe siły wzdłuż całej linii piechoty parlamentu. Mimo to
jego doświadczeni żołnierze zaczęli spychać przeciwnika,
który cofał się w górę stoku. Już na samym początku starcia
Skippon został ranny kulą w bok i wyłączony z dalszej akcji.
Mimo rozkazu Fairfaxa, by opuścił pole bitwy, odmówił i,
choć odprowadzono go na tyły, pozostał na placu boju do
końca. Utrata dowódcy wpłynęła jednak deprymująco na
morale lewoskrzydłowych regimentów pierwszej linii, złożo­
nych głównie ze słabych i wielokrotnie bitych wcześniej
oddziałów Essexa i Manchestera. Kiedy na dodatek w szere­
gach walczących rozeszła się pogłoska o śmierci Skippona,
cała pierwsza linia piechoty parlamentu, z wyjątkiem regimentu
lorda Fairfaxa, zaczęła się cofać. „Pułkownicy i oficerowie,
walcząc bardzo dzielnie, podejmowali wysiłki, żeby nie
dopuścić do zamieszania — opisywał Sprigge — a kiedy ich
usiłowania zawiodły, cofnęli się ze swoimi chorągwiami ku
rezerwom, wybierając raczej walkę aż do śmierci niż oddanie
pola, na którym stali”18.
W tym właśnie momencie Ireton skierował część swoich sił
na pomoc załamującej się piechocie Skippona, którą rojaliści
spychali powoli za grzbiet Mill Hill. Na nieszczęście dla
okrągłogłowych koń Iretona został zabity, a on sam, pchnięty
piką w biodro i cięty halabardą w twarz, padł ranny i dostał
się w ręce przeciwnika. W powstałym tumulcie udało mu się
wprawdzie uciec, ale jego ludzie, pozbawieni dowódcy, ulegli
naporowi i szermierczej biegłości arystokratycznych jeźdźców

18 Ibidem, s. 85.
Ruperta i poszli w rozsypkę. Część lewego skrzydła wojsk
parlamentu uciekła z pola bitwy tratując po drodze stanowis­
ka własnej artylerii. Ogarnięci paniką artylerzyści porzucili
działa i razem z częścią konnicy Iretona schronili się za
szeregami własnej piechoty.
Zmusiwszy do odwrotu lewe skrzydło parlamentu Rupert
i Maurycy, zamiast przyjść z pomocą piechocie Astleya,
rzucili się w pościg za tą częścią jazdy Iretona, która uciekała
w kierunku Naseby. W ten sposób, podobnie jak kiedyś pod
Edgehill, oderwali się od głównych sił królewskich. W pościgu
dotarli do taborów parlamentu, oddalonych o dobrą milę od
pola bitwy. Załoga taboru, liczącego 1000 wozów, szybko
zajęła stanowiska i „z godną podziwu odwagą” powitała
rojalistów gęstym ogniem skałkówek. Rupert, przy którym
pozostała zaledwie połowa jego ludzi (pozostali na rannych
lub zmęczonych biegiem koniach wracali bezładnymi grupami
w kierunku pola bitwy), wezwał dowódcę taboru do poddania.
Odpowiedział mu dobrze znany okrzyk God our Strengh!
i kolejna salwa muszkieterów.
Zdecydowana postawa obrońców zmusiła Ruperta do po­
rzucenia myśli o zdobyciu wozów. Przypomniawszy sobie
Edgehill książę przerwał pościg i zarządził powrót na pole
bitwy. W drodze powrotnej kawalerzyści Ruperta próbowali
opanować jeszcze pozostawione wcześniej bezpańsko działa
okrągłogłowych. Tym razem jednak artylerzyści parlamentu
i osłaniający ich muszkieterzy, którzy zdążyli powrócić na
swoje stanowiska, stawili niespodziewany opór. Rupert z żalem
stwierdził, że okazja została stracona i zarządził pełny odwrót.
Pościg za nieprzyjacielem i próba zdobycia taboru wroga
zabrały mu przeszło godzinę. W tym czasie bitwa osiągnęła
punkt kulminacyjny, a jej szala przechyliła się na stronę
parlamentu.
Po zranieniu Skippona dowództwo w środku szyku wojsk
parlamentu objął osobiście Fairfax, będący do tej pory przy
prawym skrzydle Cromwella. Widząc cofające się oddziały
piechoty w centrum, skierował się tam ze swoją strażą
przyboczną i rzucił do kontrataku rezerwowe regimenty drugiej
linii. Weterani Pride’a, Rainsborougha i Hammonda najpierw
powstrzymali, a później w zażartej walce wręcz zepchnęli
zmęczonych piechurów Astleya z powrotem na równinę. Tutaj
obie strony przegrupowały się pod ogniem muszkietów, który
okazał się jednak mało skuteczny.
Zupełnie inaczej przebiegała walka na lewym skrzydle
kawalerów. Trudny teren znacznie opóźnił natarcie jazdy
Langdale’a, który na dodatek musiał, podobnie jak lord
Astley, rozciągnąć swoje szwadrony wzdłuż linii przeciwnika,
przez co osłabił ich siłę uderzeniową. Kiedy w końcu
kawaleria północna rozpoczęła szarżę pod górę, Cromwell
przyjął przeciwnika kontratakiem. „Gdy ujrzałem, jak nie­
przyjaciel ustawia się w szyku i idzie na nas we wspaniałym
porządku — pisał po bitwie — i gdy pomyślałem, że my
jesteśmy tylko gromadą ignorantów [...], jeździłem usiłując
zaprowadzić porządek i uśmiechałem się dziękując Bogu,
gdyż byłam pewny, że Bóg pohańbi kawalerów, co też
uczynił” 19.
Po związaniu szwadronów Langdale’a walką z jazdą pierw­
szej linii Cromwell skierował na oba ich odsłonięte skrzydła
regimenty Sheffielda i Rossitera z drugiej linii. Otoczeni
z trzech stron rojaliści przez jakiś czas stawiali bardzo dzielny
opór, „na tyle, na ile pozwalał im na to teren i ich liczba”.
Przytłoczeni przewagą wroga zaczęli jednak ustępować z pola
i w końcu rzucili się do ucieczki. Część uciekających kawa­
lerów schroniła się w lasku Naseby Covert, część dołączyła
do rezerwy królewskiej. Wielu kawalerzy stów z Yorkshire
uznało, że bitwa została przegrana i, wykorzystując okazję,
uciekło do domów na północy.
Po pobiciu Langdale’a Cromwell nie powtórzył błędu
Ruperta i nie wdał się w bezsensowny pościg za przeciw­
nikiem. Uważnie obserwując pole bitwy skierował trzy regi­
menty pierwszej linii pod dowództwem Whalleya za niedobit­
kami Langdale’a, żeby nie dopuścić do ich powrotu na pole

19 B u c h a n , op. cit., s . 179.


bitwy, a główne siły swej zdyscyplinowanej kawalerii rzucił
na odsłonięte lewe skrzydło i tyły piechoty lorda Astleya.
Tymczasem walka piechoty w centrum została wznowiona.
Fairfax na nowo uformował linię złożoną z pieszych regimen­
tów, stojących do tej pory w rezerwie, którą uzupełnił
nienaruszony pułk lorda Fairfaxa. Liczyła ona teraz około
4000 świeżych żołnierzy. Druga linia Astleya przegrupowała
się także i stanęła do ostatecznego boju z przeważającymi
siłami parlamentu. Wkrótce na całej linii zmagania piechoty
przerodziły się w najbardziej zażartą walkę wręcz, jaką
stoczono w historii tej wojny. Żadna ze stron nie mogła
osiągnąć wyraźnej przewagi i przechylić szali zwycięstwa na
swoją stronę.
Krótko po wznowieniu walki w środku pola Cromwell,
podobnie jak pod Marston Moor, zaatakował piechotę rojalis­
tów, a następnie zaczął bezpośrednio zagrażać rezerwie
królewskiej, gdzie znajdował się sam król. Po drugiej stronie
pola dragoni Okey’a dosiedli koni i wypadli zza Sulby Hedges
na prawą flankę rojalistów. Pierścień okrążenia zamknęły
resztki kawalerii Iretona rozbitej wcześniej przez Ruperta.
Tymczasem stojąca w tyle brygada jazdy Howarda, która
miała wspierać piechotę rojalistów, z niewiadomych powodów
nie ruszyła naprzód i nie przyszła na pomoc dzielnym
żołnierzom Astleya (byli to głównie kawalerzyści z różnych
lokalnych garnizonów, nie nawykli do walki w polu i nie
nadający się do manewrowania podczas bitwy). Pozostawieni
sami sobie otoczeni piechurzy królewscy zaczęli składać broń.
„Zaatakowane z boków i z tyłu przez naszą jazdę dzielne
regimenty, które tak dobrze służyły królowi w wielu kam­
paniach, zaczęły się poddawać” — wspominał jeden z oficerów
parlamentu20. Lewoskrzydłowa brygada sir George’a Lisle’a
próbowała stawiać opór „z wielką odwagą i determinacją”
— zanotował Sprigge. Zaatakowana jednak przez regiment
piechoty lorda Fairfaxa i straż przyboczną dowódcy armii,
została pokonana i zaprzestała walki.
20 A s h l e y , The Battle..., s . 8 8 .
Bitwa pod Naseby 14 czerwca 1645 — II faza
Obserwując klęskę własnej piechoty król, przekonany, że
nie wszystko jeszcze stracone, próbował zorganizować kontr­
atak. Pragnąc osobiście poprowadzić ostatnią szarżę, wysunął
się na czoło stojących w rezerwie oddziałów, liczących jeszcze
1500 jazdy i 800 piechoty.
— Jeszcze jedna szarża, a ten dzień będzie należał
do nas! — krzyknął do otaczających go gwardzistów wy­
ciągając szpadę.
W tym krytycznym momencie stojący obok Karola szkocki
arystokrata, hrabia Camwath, chwycił za uzdę królewskiego
konia i powstrzymał go.
— Czy chcesz jechać prosto w objęcia śmierci? — wy­
krzyknął, rzucając przy tym „dwa lub trzy dosadne szkockie
przekleństwa”.
Zanim król zdążył zareagować, Carnwath zawrócił jego
konia w prawo i odciągnął go w bok. W tej samej chwili ktoś
z tyłu, być może dowódca gwardii królewskiej, hrabia Lich­
field, wydał rozkaz: „Marsz na prawo!”. Stojący w tyle
kawalerzyści, myśląc, że król wskazuje kierunek ataku, spięli
konie ostrogami i, skręciwszy w tę stronę, pognali przed siebie
oddalając się od przeciwnika. Karol niespodziewanie znalazł
się w tyle kolumny. Zanim zdołał ją zatrzymać, jej czoło
przebyło dobre ćwierć mili. Ostatnia okazja przyjścia na
pomoc okrążonej piechocie została stracona.
W tym samym czasie (dochodziła właśnie trzecia godzina
walki) na placu boju pojawiła się powracająca z ataku na
tabory parlamentu konnica Ruperta. Spojrzawszy z góry na
równinę książę stwierdził, że bitwa jest przegrana. Szybko
przejechał przez pobojowisko i dołączył do królewskiej
rezerwy, która utworzyła nową linię bojową na północnym
skraju Broad Moor. Przez jakiś czas król i Rupert bezradnie
obserwowali beznadziejną walkę własnej piechoty. Nie chcąc
pogodzić się z przegraną, książę próbował zorganizować
swoją kawalerię do jeszcze jednej szarży, wyczerpani jednak
walką i upadli na duchu kawalerowie nie byli już w stanie
stawić czoła triumfującym okrągłogłowym. „Nikt już nie
mógł zmusić tych rozproszonych i przestraszonych żołnierzy
do stawienia oporu lub jeszcze jednej szarży” — zanotował
znajdujący się wówczas w otoczeniu króla lord Belasyse 21.
Kiedy ostatnie regimenty lorda Astleya złożyły broń, Fairfax
przeprowadził swoją piechotę przez szeregi rozbrojonych rojalis­
tów i podjął natarcie w kierunku pozostałych sił królewskich.
Jednocześnie kawaleria Cromwella osaczyła osamotniony regi­
ment Bluecoats Ruperta, który stał twardo na swoich stanowis­
kach w oczekiwaniu na kontratak jazdy księcia. Podobnie jak
słynni Whitecoats Newcastle’a pod Marston Moor, piechurzy
w niebieskich mundurach stawili zacięty opór, walcząc już tylko
o honor królewskiej piechoty. Dopiero wtedy król uznał, że
wszystko jest stracone i nakazał odwrót. „Z narażeniem swojego
życia, po dokonaniu wszystkiego, co było w ich mocy, król
i książę Rupert zostali zmuszeni do opuszczenia pola i zostawili
Fairfaxa panem całej naszej piechoty, artylerii, bagaży i całej
zdobyczy wziętej w Leicester” — napisał Walker 22.
Po złamaniu dzielnych Bluecoats kawaleria Cromwella
ruszyła w pościg za resztkami królewskiej jazdy, które
uchodziły na północ, przerywając go dopiero w odległości
2 mil od Leicester. Mimo pogoni król w otoczeniu najwier­
niejszych oficerów i swojej gwardii przybocznej szczęśliwie
przebył 20 mil dzielących go od Leicester i schronił się za
jego murami. Jeszcze tego samego wieczoru, nie czując się
w pełni bezpieczny, uszedł do Ashby-de-la-Zouche, gdzie
spędził noc. Za nim podążył Rupert z ocalałymi jeźdźcami,
których zdołał skupić wokół siebie.
W czasie, gdy jazda Cromwella ścigała uciekających
kawalerów, piechota parlamentu zdobyła tabor królewski.
Okrągłogłowi na miejscu wymordowali z zimną krwią 100
irlandzkich kobiet ciągnących za armią rojalistów. Stu innym,
Walijkom i Angielkom, które fanatyczni purytanie uznali za
ladacznice, oszpecono twarze, chcąc odstręczyć je w ten
sposób od uprawiania prostytucji.
21 Ibidem, s. 90.
22 Ibidem.
Po przeszło trzech godzinach walki bitwa „wszystkich
o wszystko” była skończona. Kiedy milczący kroi w poczuciu
klęski uchodził wraz ze swą gwardią przyboczną do Leicester,
na polu walki leżało 1500 zabitych i ciężko rannych rojalistów,
a kolejne 5000 ludzi oddawało się w ręce przeciwnika. Bitwa
pod Naseby nie należała do szczególnie krwawych. Jak
wynika z raportu cywilnych komisarzy parlamentu przy Armii
Nowego Wzoru, wojska królewskie straciły w niej około 800
zabitych (w tym tylko 20 oficerów), z czego 600 w bitwie
i 200 podczas pościgu (nie licząc 100 kobiet w taborze). Do
niewoli dostało się ponad 5000 ludzi (w tym 500 oficerów
i 200 kawalerzystów). Straty wojsk parlamentu wyniosły 1000
oficerów i żołnierzy, z czego zaledwie 200 zabitych (najwięcej
wśród piechoty w centrum i kawalerii Iretona; dragoni Okeya
nie utracili ani jednego człowieka!).
Bitwa pod Naseby okazała się decydująca pod względem
taktycznym i ostatecznie przesądziła o losach wojny, choć
miała ona trwać jeszcze przez kolejny rok. Król utracił w niej
główną armię połową, podczas gdy dla wojsk parlamentu była
ona potwierdzeniem słuszności zasad reformy wojskowej
dokonanej na przełomie 1644 i 1645 roku. Szczególnie ciężkim
ciosem dla króla była utrata całej piechoty. Nawet jeśli
w późniejszym okresie wojny monarcha mógł utworzyć nowe
regimenty, nic miał już wystarczającej liczby oficerów, którzy
mogliby nimi dowodzić. Fairfax w swoim meldunku do
Westminsteru pisał, że „cała piechota wroga została wzięta do
niewoli lub wybita” 23.
W ręce zwycięzców dostała się cała artyleria królewska,
8000 sztuk broni ręcznej i tabor liczący 200 wozów wypeł­
nionych zapasami wojennymi, pieniędzmi, kosztownościami
i łupami wziętymi w Leicester. Wśród zdobytych wozów
jeden okazał się szczególnie cenny. Znajdowały się w nim
najbardziej poufne papiery z tajnej kancelarii królewskiej.
Ujawniały one knowania króla i królowej w celu sprowadzenia
do Anglii armii francuskiej i irlandzkiej oraz inne plany pary

23 Ibidem.
monarszej wymierzone przeciwko własnemu narodowi. Opub­
likowanie tych dokumentów przez parlament w dniu 18 lipca
przyniosło sprawie króla nieobliczalne szkody i przyczyniło
się do jego upadku w nie mniejszym stopniu niż militarna
przegrana w bitwie pod Naseby.

PO BITWIE

Fairfax nie ścigał rozbitej armii Karola, pozwolił jednak


kawalerii Cromwella gonić uciekających rojalistów niemal do
samych bram Leicester. Następnego dnia Armia Nowego
Wzoru podeszła pod miasto i, po kilkudniowym oblężeniu, 18
czerwca zmusiła jego załogę do kapitulacji.
W tym czasie Karol był już daleko w drodze do Walii. Ze
względu na bliskość nieprzyjaciela król pozostał w Leicester
zaledwie kilka godzin. Pierwszą noc po bitwie spędził w Ash-
by-de-la-Zouch. Nazajutrz orszak królewski skręcił na połu­
dniowy zachód, minął Lichfield i stanął na odpoczynek
w Wolverhampton. 18 czerwca król dotarł do Bewdley
w Herefordshire, gdzie dołączyli do niego książę Rupert
i Langdale z 4000 jeźdźców ocalałych z bitwy.
Mimo przegranej pod Naseby Karol i jego doradcy
nie poddawali się rozpaczy. 19 czerwca w Hereford król
i Rupert omówili plany odtworzenia armii przy pomocy
nowych zaciągów walijskich i irlandzkich. W południowej
Walii wciąż znajdowało się 4000 piechoty sir Charlesa
Gerarda, a w rejonie Hereford 1000 jazdy księcia Mau­
rycego. Na południowym zachodzie był jeszcze Goring
z 10-tysięczną armią oblegającą Taunton, który otrzymał
rozkaz połączenia się z siłami króla, jak tylko uda mu
się zdobyć miasto. Największe nadzieje Karol pokładał
jednak w wojskach irlandzkich, o które rozpaczliwie prosił
w listach markiza Ormonde’a. W ciągu kilku dni pobytu
w Hereford ponury nastrój Karola prysł i ustąpił miejsca
złudnej nadziei, że „wkrótce jego wojska będą silniejsze
niż kiedykolwiek”.
Tymczasem jednak nic nie zapowiadało odmiany Josu. 28
czeiwca Szkoci generała Davida Leslie zdobyli po długo­
trwałym oblężeniu Carlisle, a lord Leven ruszył na południe,
żeby zająć Worcester i Hereford. W tym samym czasie
Fairfax i Cromwell, którzy po Naseby nie mogli się zdecydo­
wać, czy podążyć śladem króla, czy też iść na południowy
zachód przeciwko operującym tam siłom Goringa, ruszyli do
Wiltshire, Somerset i Devonu. Król opuścił zagrożone Hereford
i schronił się w południowej Walii, najpierw w Abergavenny,
a później, od 3 lipca, w ufortyfikowanej rezydencji markiza
Worcester, zamku Raglan. Rupert, przygotowawszy do obrony
Heieford, przekroczył rzekę Severn i po nawiązaniu kontaktu
z księciem Walii, który znajdował się ze swym sztabem
w Barnstaple, objął komendę garnizonu w Bristolu.
Mimo niekorzystnego rozwoju sytuacji po Naseby sprawy
króla nie wyglądały źle. Mając w swoich rękach ważny port
w Bristolu, południową Walię i wiele silnych twierdz w hrab­
stwach Wiltshire, Somerset, Dorset i Devon oraz armię Goringa
blokującą launton, Karol mógł uważać zachodnią Anglię za
bastion, w którym można było zreorganizować siły królewskie
i wzmocnić je spodziewanymi posiłkami z Irlandii. Po
połączeniu z Goringiem król mógł skoncentrować około 15 000
doświadczonych żołnierzy, siłę zdolną przeciwstawić się
jeszcze raz zwycięskiej Armii Nowego Wzoru. Pomyślne
wieści nadchodziły też ze Szkocji, gdzie mała armia Mont-
lose a 2 lipca odniosła kolejne zwycięstwo nad dużo liczniej­
szymi wojskami konfederatów generała Baillie pod Alford.
Wszystkie plany króla legły w gruzach na skutek wydarzeń
w Somerset, do jakich doszło w lipcu 1645 roku. Najpierw
Fairfax i Cromwell zmusili Goringa do odstąpienia spod
Taunton, a potem 10 lipca doszczętnie rozbili go w bitwie pod
Langport. Później Fairfax obiegł Bridgewater. 23 lipca, po
silnym przygotowaniu artyleryjskim, wziął miasto szturmem,
przecinając linie komunikacyjne króla z Devonem i Kornwalią.
Na dodatek w Yorkshire okrągłogłowi zdobyli 21 lipca
Pontefract, a cztery dni później Scarborough. Załamała się
również obrona rojalistów w południowej Walii. Do 5 sierpnia
w ręce parlamentu wpadło całe Pembrokshire.
Tego samego dnia Karol opuścił Raglan i na czele oddziału
złożonego z 2200 kawalerii i 400 piechoty ruszył na północ,
żeby połączyć się z Montrose’em, jedynym wodzem, który
nadal odnosił zwycięstwa w jego imieniu (15 sierpnia Montrose
odniósł nowe zwycięstwo nad wojskami generała Baillie, tym
razem pod Kilsyth, koło Glasgow, po czym wkroczył do
południowej Szkocji). Idąc przez Ludlow i Lichfield, 18
sierpnia król dodarł do Doncaster w Yorkshire. Tutaj, bardziej
przez przypadek niż w wyniku dokładnego rozpoznania,
dowiedział się, że podążają za nim oddziały generała Leslie,
które znalazły się w odległości zaledwie 10 mil od Doncaster.
Mając wroga przed sobą i za plecami, Karol uznał dalszy
marsz do Szkocji za zbyt ryzykowny. Pośpiesznie cofnął ludzi na
południe do Newark, po czym złupił rodzinne miasto Cromwella,
Huntington, i 28 sierpnia powrócił do Oxfordu. Szczęśliwie dla
króla, na wiadomość o klęsce generała Baillie pod Kilsyth,
Szkoci odstąpili od pościgu i porzuciwszy oblężenie Hereford
wycofali się na północ. Karol wykorzystał sposobność i po
zaledwie dwudniowym odpoczynku w Oxfordzie 30 lipca podjął
szybki, forsowny marsz z powrotem w kierunku granicy z Walią.
Tymczasem Fairfax 30 lipca obiegł Bath, a 15 sierpnia
zdobył ważny punkt oporu rojalistów w Somerset, zamek
Sherborne. 23 sierpnia jego wojska przystąpiły do oblężenia
Bristolu, bronionego przez 1500 żołnierzy księcia Ruperta. Po
zorganizowaniu przez obrońców sześciu wycieczek, okrągło-
głowi ściągnęli pod miasto wielkie działa oblężnicze i zasypali
je gradem ognia. 10 września Fairfax zdobył szturmem
południową i wschodnią część umocnień, na pełne obsadzenie
których Rupertowi nie starczyło ludzi (linie obronne rojalistów
ciągnęły się na przestrzeni 5 mil). 11 września, wobec
siedmiokrotnej przewagi nieprzyjaciela, po utracie kluczowego
bastionu, Fortu Prior, którego załoga została wybita, Rupert
zaprzestał oporu. Uzyskawszy honorowe warunki kapitulacji,
książę wyszedł z Bristolu z bronią i sztandarami ( w ręce
okrągłogłowych dostały się tylko działa) i odmaszerował
do Oxfordu.
Powróciwszy do swojego walijskiego bastionu, król prze­
niósł kwaterę z Hereford do Raglan, żeby być bliżej oblężonego
Bristolu, i wezwał na pomoc Goringa24. 9 września napisał do
Ruperta list, w którym zapowiadał rychłą odsiecz. Wiadomość
o upadku Bristolu po zaledwie trzytygodniowym oblężeniu
(Rupert zapowiadał, że będzie się bronił co najmniej cztery
miesiące) wywołała u niego wstrząs. Przez trzy dni król nie
mógł dojść do siebie. Przekonany o zdradzie Ruperta, 14
września zwolnił go ze służby i kazał mu wyjechać z kraju.
Cztery dni później znowu opuścił Raglan i ruszył na północ
na spotkanie z Montrose’em.
Podejmując marsz na północ, monarcha nie wiedział jeszcze,
że 13 września pod Philiphaugh, koło Melrose w południowej
Szkocji, wezwani z Anglii konfederaci generała Leslie (4000
ludzi) zaskoczyli i zmasakrowali siły Montrose’a, osłabione
odejściem górali, którzy uszli do domów z łupami wziętymi
w Glasgow, liczące zaledwie 500 irlandzkich piechurów i
kilkudziesięciu arystokratycznych jeźdźców.
22 września oddziały Karola dotarły do zamku Chirk
w pobliżu Chester, którego lord Byron bronił przed siłami
parlamentarnymi Breretona i oddziałami generała Sydenhama
Poyntza z Yorkshire. Chociaż król nadal zamierzał iść na
północ, postanowił najpierw odblokować miasto, które mogło
być dogodnym miejscem do przyjęcia posiłków z Irlandii.
23 września Karol z gwardią przyboczną przemknął się do
Chester, zostawiając kawalerię Langdale’a (3000 ludzi) na
tyłach oblegających. Nazajutrz doszło do zaciętej bitwy
kawaleryjskiej Langdale’a z oddziałami Poyntza (3800 ludzi)
pod Rowton Heath, która zakończyła się porażką rojalistów
(stracili 1000 zabitych i jeńców). Po bitwie król cofnął, się do
walijskiego Denbigh, a następnie obszedł przeciwnika i poma­
szerował do Newark, jednej z niewielu twierdz w Anglii, jakie
pozostały w rękach królewskich.
24 Goring po klęsce pod Langport schronił się w Exeter.
1 października w Bridgnorth Karol otrzymał wiadomość
o katastrofie Montrose’a pod Philiphaugh i jego rzekomej
śmierci. Trzy dni później wszedł do Newark, nie uwierzywszy
jednak w doniesienia o klęsce Montrose’a, po krótkim od­
poczynku podążył dalej na północ. Wkrótce po wyjściu
z Newark, w Welbeck Abbey, król spotkał posłańca od
Montrose’a. Zrezygnowawszy z dalszego marszu, wysłał na
pomoc ukrywającemu się w górach Szkocji markizowi część
jazdy Langdale’a, a sam 15 października powrócił do Newark.
Tego samego dnia Langdale, w drodze na północ, pobił pod
Sherburn wycofaną spod Chester grupę wojsk Poyntza, próbu­
jących odciąć oddziałom królewskim drogę do Szkocji.
Pod koniec października Karol spotkał się w Newark
z księciem Rupertem, który odmówił opuszczenia królestwa
i w towarzystwie swego brata, Maurycego, podążył za królem,
aby przed obliczem monarchy błagać go o wybaczenie.
Zebrana w Newark Rada Wojenna oczyściła księcia z zarzutu
zdrady i tchórzostwa, król jednak, straciwszy zaufanie do
siostrzeńca, nie przywrócił go do poprzednich stanowisk.
3 listopada Karol wysłał na północ kilkuset dalszych
jeźdźców z lordem Digby na czele, a z resztą sił ruszył
z powrotem do Oxfordu. 5 listopada o godz. 10.00 w nocy
wyczerpana kilkudniowym marszem, szczupła kolumna wojsk
królewskich weszła do miasta. „I tak król zakończył najnud­
niejszy i najsmutniejszy marsz, jaki kiedykolwiek przedsię­
wziął, będąc niemal w ciągłym mchu od czasu przegranej pod
Naseby do tej chwili, marsz obwitujący w całą masę ponurych
wydarzeń, które musiałyby złamać ducha każdego, kto nie
byłby najbardziej wielkoduszną osobą na świecie” — pod­
sumował działania króla po bitwie pod Naseby Clarendon 25.

25 A s h l e y , The Battle..., s . 106.


ZAKOŃCZENIE
WOJNY DOMOWEJ W ANGUS

„Jeśli nie mogę być królem, umrę jak gentleman”


(Karol I, 1647)

KONIEC PIERWSZEJ WOJNY DOMOWEJ

Po bitwach pod Langport i Rowton Heath wojna nabrała


charakteru działań oblężniczych. Dla Fairfaxa i Cromwella
ostatnią przeszkodą w kampanii na zachodzie były mury
licznych twierdz i zamków obsadzonych przez rojalistów. Po
zdobyciu Bristolu ofensywę okrągłogłowych zahamowało też
na pewien czas powstanie clubmenów w Somerset i Devons­
hire. Dopiero kiedy w wyniku ostrożnej i elastycznej taktyki
obu wodzów parlamentu udało się spacyfikować miejscowe
chłopstwo, można było kontynuować walkę.
Ogromną rolę w decydującej kampanii w południowo-
-zachodnich hrabstwach odegrała przewaga artylerii parlamen­
tu, stosowanej z powodzeniem zarówno przez Fairfaxa, jak
i Cromwella. Nawet największe twierdze kawalerów, takie jak
Bristol i Basing House, nie wytrzymywały długo ostrzału
artyleryjskiego i poddawały się jedna po drugiej. 23 września
padł Devizes, trzy dni później poddał się Berkeley Castle, a 28
oddziały Cromwella opanowały Winchester. 11 października
Cromwell obiegł Basing House, pozostający w rękach kawa­
lerów od początku wojny. 14 października po morderczej
nawale artyleryjskiej okrągłogłowi wzięli twierdzę szturmem,
wycinając w pień niemal całą bohaterską załogę. „Ponieśliśmy
niewielkie straty — napisał po zakończeniu walki Cromwell.
— Większość wrogów nasi ludzie roznieśli na mieczach,
w tym wielu znamienitych oficerów; pozostałych wzięliśmy
do niewoli”1. Załogi pozostałych rojalistycznych zamków,
przerażone losem Basing House, kapitulowały później bez
oporu (w ciągu roku Cromwellowi poddało się 50 twierdz).
Po zdobyciu Basing House zwycięski Cromwell zawrócił
na zachód i 24 października połączył się z Fairfaxem w miej­
scowości Crediton, niedaleko Exeter, która miała być ich bazą
do ostatecznego natarcia na południowo-zachodnią Anglię.
W listopadzie rojaliści stracili lorda Goringa, który z powodu
choroby złożył dowództwo i odpłynął do Francji. Komendę
nad pozostałymi na zachodzie siłami królewskimi, liczącymi
5000 jazdy i 6000 piechoty, w większości nie wyszkolonych
rekrutów, objął osobiście książę Walii. Podtrzymywany na
duchu listami od matki młody następca tronu skoncentrował
większość wojsk na leżach zimowych w Tavistock, gdzie
postanowił poczekać na przybycie zapowiadanych przez
królową na wiosnę posiłków francuskich i irlandzkich.
Fairfax i Cromwell, nie chcąc dopuścić do wzmocnienia sił
przeciwnika, zdecydowali się na kontynuowanie kampanii
mimo nadchodzącej zimy. W normalnych zimowych warun­
kach byłoby to prawie niemożliwe, wyjątkowo niskie tem­
peratury na przełomie 1645 i 1646 r. ścięły jednak błotniste
drogi zachodniej Anglii i pozwoliły okrągłogłowym zaskoczyć
rojalistów
W styczniu 1646 r. Fairfax wkroczył do Devonu i Kornwalii.
Pod Bowey Tracy rozbił brygadę kawalerii lorda Wentwortha,
osłaniającą od wschodu zgrupowanie księcia Walii w Tavis­
tock. Po tym wydarzeniu książę Karol przekazał komendę
bardziej doświadczonemu lordowi Hoptonowi, a sam schronił
1 D a v i e s, op. cit., s. 142.
się w Lauceston. Tymczasem Fairfax zmienił kierunek natarcia
i pomaszerował na południe. 18 lutego, pod osłoną szalejącej
burzy śnieżnej, opanował szturmem zamek Dartmouth. Na­
stępnie zawrócił z powrotem na północ i obiegł główną
twierdzę rojalistów w tej części kraju, Exeter. Hopton w obawie
przed odcięciem w worku kornwalijskim, pomaszerował z 5000
ludzi na północ do Torrington, żeby połączyć się z załogą
Barnstaple i nawiązać komunikację z królem.
Dowiedziawszy się o pochodzie Hoptona Fairfax pozostawił
pod Exeter oddział sir Hardressa Wallera, a sam z 10 000
ludzi ruszył w pościg za kawalerami. 23 lutego jego wojska
zaatakowały Torrington rozbijając oddziały Hoptona w cięż­
kim, całonocnym boju, toczonym na ulicach miasta. W fer­
worze walki wyleciał w powietrze magazyn prochu, co
pozbawiło Hoptona zapasów amunicji i praktycznie przesądziło
o losie zachodniej armii rojalistów.
Po bitwie o Torrington Hopton wycofał się początkowo do
Stratton, a następnie do Launceston. Podążający za nim
Fairfax 25 lutego opanował Launceston i zepchnął Hoptona
do Bodmin. 1 marca oddziały Hoptona opuściły w panice
Bodmin, cofając się w głąb Kornwalii. Ścigani przez Fairfaxa
rojaliści schronili się w zamku Pendennis w Falmouth i w St.
Michael’s Mount. Książę Karol, korzystając z ostatniego
skrawka wybrzeża, wsiadł na statek w Penzance i odpłynął
bezpiecznie na Wyspy Normandzkie. 6 marca Fairfax przesłał
Hoptonowi propozycje honorowej kapitulacji. Cztery dni
później opanował Truro i podszedł pod mury Falmouth. 20
marca lord Hopton, uznając swoją misję za zakończoną,
poddał Falmouth i rozpuścił pozostałe wojska 2.
Po zajęciu prawie całej Kornwalii Fairfax powrócił do
Devonshire, aby kontynuować oblężenie Exeter. 13 kwietnia,
niecały miesiąc po kapitulacji Hoptona, stolica zachodniej
Anglii poddała się. Dwa dni później skapitulowała wygłodzona
załoga St. Michael’s Mount, 20 kwietnia padły ostatnie
2 Rozkazowi kapitulacji nie podporządkowały się załogi zamków St.

Michael’s Mount i Pendennis.


twierdze rojalistów w tej części kraju, Barnstaple i Dunster.
Kampania na zachodzie dobiegła końca.
Po zajęciu przez okrągłogłowych zachodniej Anglii militarna
pozycja króla stała się beznadziejna i wojna zaczęła gwałtownie
zbliżać się do końca. 3 marca lord Byron poddał Breretonowi
Chester. Z kolei 21 marca siły parlamentarne generała Poyntza
osaczyły pod Stow-on-the-Wold idące do Oxfordu na pomoc
królowi oddziały lorda Astleya, który, uszedłszy cudem spod
Naseby, zdołał jeszcze zorganizować w Worcester 3000
żołnierzy. Była to już ostatnia armia połowa króla. Na wiosnę
1646 r. w rękach królewskich pozostały tylko Oxford, Newark
oraz kilka mniejszych twierdz w Walii i Kornwalii.
W marcu 1646 r. Karol, stojąc w obliczu całkowitej klęski
(król nie miał już żadnego portu, do którego mogłyby przybyć
ewentualne posiłki z zagranicy), rozpoczął sekretne negocjacje
ze szkockimi konfederatami. W jego imieniu prowadził je
młody francuski dyplomata, Jean de Montreuil, który jako
specjalny wysłannik kardynała Mazarina, podjął się mediacji
pomiędzy królem Anglii a Szkotami.
Trwające blisko dwa miesiące rozmowy nie przyniosły
spodziewanych rezultatów. Chociaż król próbował za pomocą
obietnic nowych ustępstw przeciągnąć Szkotów na swoją
stronę i uzyskać od nich gwarancje bezpieczeństwa dla siebie
i rodziny, nie zdołał osiągnąć celu. Stało się tak dlatego, że
konfederaci jako główny warunek postawili zobowiązanie się
monarchy do wprowadzenia w całej Anglii prezbiterianizmu
na wzór szkockiego Kirku. Ponieważ Karol nie chciał wyrazić
na to zgody, negocjacje utknęły w martwym punkcie.
Mimo niezadowalającej odpowiedzi Szkotów, wczesnym
rankiem 27 kwietnia Karol, w przebraniu służącego, z dwoma
towarzyszami, zaufanym dworzaninem, Johnem Ashbumhamem,
i dworskim kapelanem, Michaelem Hudsonem, opuścił potajem­
nie Oxford i skierował się na północ, podążając do kwatery
wojsk szkockich oblegających od listopada 1645 r. Newark.
5 maja, po dziewięciu dniach podróży okrężną drogą przez
St. Albans, Cambridge, Downham, Huntington, Melton Mow-
bray i Stamford, Karol z towarzyszami dotarł do Southwell,
gdzie natknął się na obóz wojsk generała Leslie. Szkoci,
zaskoczeni niespodziewanym przybyciem monarchy, zaprze­
czyli, jakoby kiedykolwiek dawali mu gwarancje bezpieczeńs­
twa, i nie ufając królowi potraktowali go jak jeńca wojennego.
W ten sposób Karol I znalazł się faktycznie w ich niewoli.
Następnego dnia na rozkaz króla garnizon Newark złożył broń
i miasto dostało się w ręce wojsk parlamentu generała Poyntza.
Wkrótce potem króla przeniesiono bliżej granicy szkockiej, do
Newcastle, skąd monarcha wysłał komendantowi Oxfordu
rozkaz rozpoczęcia rozmów kapitulacyjnych z oblegającym
miasto Fairfaxem. 24 czerwca, po uzyskaniu honorowych
warunków kapitulacji, Oxford otworzył bramy przed Fair­
faxem. Książę Rupert z bratem Maurycym i resztką swych
kawalerów wyszedł z miasta i po uzyskaniu zgody Karola
odpłynął do Francji.
W drugiej połowie 1646 r. zaniechały oporu ostatnie,
mające jakieś znaczenie twierdze rojalistów w Walii i zachod­
niej Anglii. Daleko na północy markiz Montrose, który po
klęsce pod Philiphaugh organizował partyzantkę w górskich
rejonach Szkocji, w końcu lipca złożył broń i rozpuścił swoje
ostatnie oddziały. 3 września, śladem Ruperta i wielu innych
przywódców rojalistycznych, wyjechał z kraju i udał się na
emigrację do Norwegii.
Tak więc w rok po katastrofie pod Naseby ostatnie punkty
oporu rojalistów dostały się w ręce wojsk parlamentu i Szkoci
mogli nareszcie zakomunikować więzionemu w Newcastle
królowi Angli, że „skoro Jego Królewska Mość nie ma więcej
fortów, wojsk i garnizonów, nie można zaprzeczyć, że wojna
się skończyła” 3.
16 września zmarł w Londynie hrabia Essex. Pierwszy
dowódca armii parlamentu dożył jeszcze chwili, kiedy wojna
domowa w Anglii dobiegła końca.
3 Nie była to do końca prawda, gdyż zamek Pendennis poddał się dopiero

16 sierpnia, a zamek Raglan 19 sierpnia 1646 r. Ostatnie twierdze rojalistów,


Chirk i Harlech, zaniechały oporu na początku 1647 roku.
DRUGA WOJNA DOMOWA

Jesienią 1646 r., podczas pobytu w szkockiej niewoli, Karol I


otrzymał z Westminsteru propozycje zawarcia pokoju i zabez­
pieczenia praw do tronu dla swoich następców na warunkach
określonych przez parlament. W tzw. Propozycjach z Newcas­
tle (Propositions of Newcastle) domagano się od niego zgody
na zaprzysiężenie Covenantu i wprowadzenia w całej Anglii
prezbiterianizmu, przekazania parlamentowi na 20 lat pełnej
kontroli nad wojskiem i flotą, jak również ukarania wszystkich
rojalistycznych przywódców popierających sprawę króla.
Karol bardzo szybko uznał Propozycje z Newcastle za
„destrukcyjne dla monarchii” i zupełnie niemożliwe do przy­
jęcia. Nie odrzucił ich jednak, starając się zyskać na czasie
i przeciągnąć na swoją stronę Szkotów. Ci jednak w grudniu
1646 r. stracili zainteresowanie dalszymi pertraktacjami z kró­
lem i postanowili wydać go parlamentowi angielskiemu
w zamian za jak największą sumę tytułem rekompensaty za
poniesione wydatki wojenne. Domagając się początkowo
700 000 funtów, konfederaci zgodzili się w końcu na sumę
400 000, płatną w dwóch ratach po 200 000 funtów. 3 lutego,
po wpłaceniu przez Anglików pierwszej raty, król został
wydany specjalnie przybyłym do Newcastle pełnomocnikom
Westminsteru i przewieziony do Nottingham. Ponieważ par­
lament obawiał się sprowadzenia króla do Londynu, 16 lutego
umieszczono go w areszcie w posiadłości Holdenby (potocznie
zwanej Holmby House), koło Althorp w hrabstwie Northamp­
tonshire. Pięć dni wcześniej, zgodnie z zawartym porozumie­
niem, ostatni żołnierze szkoccy przekroczyli graniczną rzekę
Tweed i powrócili do ojczyzny.
Po wydaniu króla w ręce parlamentu i opuszczeniu Anglii
przez oddziały szkockie wydawało się, że wojna ostatecznie
się skończyła. 28 lutego poddał się zamek Chirk, broniony
przez załogę królewską mimo wcześniejszych rozkazów
o kapitulacji. 13 marca padła ostatnia twierdza rojalistów
w Walii, zamek Harlech. Parlament kontrolował obecnie
prawie całą Anglię, łącznie z najbardziej odległymi obszarami
na zachodzie i północy kraju.
W ciągu następnych kilku miesięcy sprawa króla zeszła na
drugi plan. Przesłonił ją pogłębiający się konflikt pomiędzy
parlamentem, w którym większość mieli umiarkowani prez-
biterianie, a zdominowaną przez independentów armią.
W marcu 1647 r. parlament, uznawszy, że wojna się
skończyła i nie posiadając pieniędzy na wypłacenie żołnierzom
zaległego żołdu, postanowił zmniejszyć liczebność armii.
W służbie miały pozostać tylko jednostki kawaleryjskie
i dragonia oraz garnizony kilku najważniejszych twierdz.
Część żołnierzy z rozwiązanych regimentów miała utworzyć
ochotniczy korpus do walki z powstańcami w Irlandii 4.
Wojsko uznało próbę redukcji armii za zamach na swoje
interesy. W szeregach armii zaczął narastać opór przeciwko
planom parlamentu i pojawiły się buntownicze nastroje, podsyca­
ne przez radykalne ugrupowanie levellerow5. Dowództwo armii,
które stanęło przed wyborem albo iść razem z większością
wojska, albo poprzeć działania prezbiterian w parlamencie,
opowiedziało się po stronie independentów. Konsternację
parlamentu zwiększyło jeszcze powołanie, początkowo w ośmiu
regimentach kawalerii, a później we wszystkich jednostkach
armii, delegatów żołnierskich, tzw. agitatorów, którzy mieli
reprezentować interesy mas żołnierskich.
Pod wpływem wydarzeń w szeregach wojska przywódcy
prezbiteriańscy rozpoczęli przygotowania do walki z armią,
której zamierzali przeciwstawić liczące 18 000 ludzi oddziały
4 Po redukcji armia miała się składać z 6600 jazdy i dragonii oraz
niewielkiej liczby piechoty, stanowiącej załogi najważniejszych twierdz. Etat
wojsk przeznaczonych do walk w Irlandii ustalono na 4200 jazdy i dragonii
oraz 8400 piechoty.
5 Levellerzy („zrównywacze”) — radykalny odłam independentów, na
czele którego stał dawny podpułkownik John Lilburne (1614-1657). Wy­
stępowali przeciwko przywilejom feudalnym, domagali się likwidacji monar­
chii i ustanowienia republiki z jednoizbowym parlamentem oraz powszechnego
prawa wyborczego, swobód religijnych i zrównania wszystkich obywateli
wobec prawa.
milicji londyńskiej. W ciągu krótkiego czasu z milicji londyń­
skiej usunięto wszystkich independentów, pozostawiając wy­
łącznie zadeklarowanych prezbiterian. jednocześnie przywódcy
prezbiteriańscy z Denkiem Hollesem na czele podjęli rozmowy
w sprawie sojuszu Szkotami i nawiązania współpracy
z królem, którego chcieli wysunąć na czoło koalicji angielskich
i szkockich prezbiterian i rojalistów.
W końcu maja parlament podjął jeszcze jedną próbę rozwiąza­
nia armii. Wszystkie regimenty piechoty otrzymały rozkaz
zorganizowania oddzielnych zbiórek, na których każdy żołnierz
miał wybrać pomiędzy służbą w Irlandii (do tej pory z 21 500
ludzi zgłosiło się zaledwie 2300 ochotników) a natychmiasto­
wym zwolnieniem z wojska. W odpowiedzi independenci zebrali
wszystkie oddziały 4 - 5 czerwca 1647 r. na zbiórce wojska
w pobliżu Newmarką. Na zbiórce tej, na żądanie Cromwella,
podjęto uchwałę o powołaniu Generalnej Rady Armii (General
Council of the Army), która miała reprezentować całą armię
w sprawach politycznych i pertraktacjach z parlamentem.
Żeby wzmocnić pozycję armii w sporze z parlamentem
i przeszkodzić porozumieniu prezbiterian z królem, Cromwell
zdecydował się na ujęcie Karola. 31 maja kornet George
Joyce z regimentu Whalleya6, stojący na czele specjalnego
oddziału 500 kawalerzystów, udał się do Holmby House
i 3 czerwca, pod pozorem zapewnienia królowi bezpieczeństwa
przed rzekomą próbą porwania do Szkocji, odwiózł go do
głównego sztabu armii w Newmarket.
Ujęcie króla wywołało w parlamencie burzę. Przywódcy
prezbiteriańscy zażądali aresztowania Cromwella, ale nie mając
realnej siły do walki z armią, nie mogli nic zrobić. Tymczasem
Rada Armii 14 czerwca sformułowała żądania polityczne
i finansowe wobec parlamentu (Declaration of the Army),
domagając się m.in. usunięcia z parlamentu najbardziej
nieprzyjaznych wobec armii posłów prezbiteriańskich. W razie
niespełnienia żądań wojsko zagroziło wkroczeniem do stolicy.
W rewanżu parlament ogłosił mobilizację milicji londyńskiej, ale

6 Według niektórych źródeł Joyce służył w regimencie Thomasa Fairfaxa.


kiedy okazało się, że na apel zgłosiło się zaledwie kilkuset
ludzi, zebrano przy pomocy kupców i burżuazji z City pewną
kwotę pieniędzy i wypłacono żołnierzom miesięczny żołd.
Zgodzono się także na usunięcie z Izby Gmin jedenastu
posłów prezbiteriańskich z Hollesem na czele. Kiedy na
dodatek 19 lipca parlament zatwierdził Fairfaxa na stanowisku
dowódcy armii, buntownicze nastroje w armii na pewien czas
przygasły.
Pogarszająca się atmosfera polityczna w obozie zwycięzców
wzburzyła londyńczyków, którzy coraz bardziej stanowczo
domagali się normalizacji sytuacji w kraju. 2 sierpnia w mieście
doszło do rozruchów, w wyniku czego prezbiteriańska więk-
szość w parlamencie przegłosowała uchwałę o wezwaniu
króla do Londynu w celu rozpoczęcia negocjacji pokojowych.
Sześćdziesięciu sześciu sprzyjających independentom człon
ków obu izb uciekło z Londynu i schroniło się w obozie
Fairfaxa. Korzystając z sytuacji, do stolicy powrócili Holles
i pozostali przywódcy prezbiteriańscy, którzy przystąpili do
organizowania obrony miasta.
Na początku sierpnia, wobec próby wyeliminowania in­
dependentów z życia politycznego, wojsko podjęło marsz na
stolicę. 6 sierpnia oddziały Fairfaxa wkroczyły do Londynu
i po spacyfikowaniu nastrojów rozpoczęły pierwszą bezkrwawą
okupację miasta. Do końca sierpnia independenci usunęli
z parlamentu wielu posłów prezbiteriańskich i oczyścili szeregi
armii ze wszystkich niepopularnych oficerów sprzyjających
prezbiterianom7. Pozbawiwszy chwilowo prezbiterian wpły­
wów i możliwości prowadzenia pertraktacji z królem, Crom­
well i jego najbliższy współpracownik, Henry Ireton, sami
podjęli rozmowy z Karolem I, aby zmusić go do porozumienia
z independentami.
Tymczasem król, którego przenoszono z miejsca na miejsce
w ślad za zmianami miejsca postoju armii, 24 sierpnia
został umieszczony w podlondyńskim pałacu Henryka VIII
7 Usunięto wówczas m.in. dawnych dowódców parlamentu: Wallera,

Masseya i Stapletona.
w Hampton Court. Po złożeniu przez monarchę przyrzeczenia, że
nie będzie próbował ucieczki, Karolowi pozostawiono tyle
swobody, że mógł utrzymywać kontakty krajowe i zagraniczne.
W październiku król spotkał się w Hampton Court ze szkockimi
komisarzami, którzy w zamian za ustępstwa w sprawach religii
zaoferowali Karolowi pomoc wojskową i zasugerowali mu
ucieczkę do Szkocji. Wierny danemu słowu król odmówił.
Wkrótce jednak zmienił zdanie pod wpływem wiadomości, jakie
dotarły do niego z konferencji Rady Armii.
W pierwszych dniach listopada 1647 r. w Putney pod
Londynem odbyła się konferencja Rady Armii, na której
zarysowały się poważne różnice stanowisk pomiędzy indepen­
dentami a levellerami, m.in. w sprawie stosunku do króla.
Wielu levellerow, uznając Karola I winnym wojny domowej,
domagało się szybkiej likwidacji monarchii i postawienia
króla przed sądem, wspominając nawet o konieczności strace­
nia Karola. Przewodniczący obradom Cromwell, będący
zwolennikiem zachowania monarchii pod kontrolą parlamentu,
znalazł się w trudnej sytuacji. Z przejętych listów króla
wiedział o knowaniach rojalistów i szkockich prezbiterian,
lecz nie mniej obawiał się radykalizmu levellerow i ich
rosnącego wpływu na masy żołnierskie. Aby rozwiązać sobie
ręce, 11 listopada Cromwell polecił uczestnikom konferencji
powrócić do swoich jednostek, co faktycznie oznaczało koniec
Rady Armii. Jej funkcje przejęła Rada Oficerów.
Zanim do tego doszło, król otrzymał z Putney anonimowy list,
w którym ostrzegano go, że „krążą plotki o pewnych zamiarach
wymierzonych w osobę Jego Królewskiej Mości”. W nocy 11
listopada Karol w towarzystwie najbliższych przyjaciół uciekł
z Hampton Court. Oficjalnym powodem ucieczki — jak
zanotował to królewski dworzanin, sir John Berkeley — była
„istotna obawa o życie ze strony buntowniczej części armii”8.
Kilka dni później Karol odpłynął na wyspę Wight, gdzie został
zatrzymany przez, gubernatora wyspy, pułkownika Roberta
Hammonda, i osadzony w zamku Carisbrooke, koło Newport.
8 A s h l e y , The Battle..., s . 125.
Umocnienie się w Anglii pod koniec 1647 r. wpływów
independenckich i wzrost radykalnych nastrojów w armii
spowodowały zmianę dotychczasowej polityki Szkotów wobec
króla. Obawiając się wprowadzenia w Anglii radykalnych
porządków politycznych i kościelnych szkoccy prezbiterianie
zawarli sojusz z królem i angielskimi rojalistami. W grudniu
1647 r. na Wyspie Wight między królem a komisarzami
szkockimi zostało podpisane porozumienie (The Engagement),
zgodnie z którym monarcha zobowiązywał się do zatwierdzenia
Covenantu i wprowadzenia w ciągu trzech lat prezbiterian izm u
w całej Anglii. Ze swej strony Szkoci obiecali Karolowi
pomoc zbrojną w walce z armią Fairfaxa, o ile ta nie
podporządkuje się rozkazowi o demobilizacji i nie umożliwi
królowi powrotu do Londynu w celu zakończenia rozmów
pokojowych z parlamentem.
Porozumienie króla ze Szkotami oraz zerwanie pertrak­
tacji z parlamentem i z armią, jak również silny nacisk ze
strony żołnierzy pozostających pod wpływem levellerow,
zmusiły independentów do zdecydowanego wystąpienia
przeciwko królowi. „Konieczne jest ustanowienie w kraju
porządku bez dalszego zwracania się do króla” — stwierdził
3 stycznia 1648 r. podczas wystąpienia w parlamencie
Cromwell 9.
Parę dni później parlament pod naciskiem independentów
rozwiązał Komitet Obojga Królestw, w wyniku czego 24
stycznia komisarze szkoccy opuścili Londyn. W połowie
lutego przewagę w szkockim Zgromadzeniu Generalnym
uzyskali zwolennicy zbrojnej interwencji w sprawy angielskie
kierowani przez dawnego królewskiego faworyta, księcia
Jamesa Hamiltona. W marcu po stronie Karola opowiedział
się oficjalnie parlament w Edynburgu, otwierając drogę do
wybuchu drugiej wojny domowej 10.
9 Angielska rewolucja buriuazyjna..., s. 303.
10 Przeciwko wojnie 7. parlamentem angielskim wystąpiła tylko grupa
umiarkowanych przywódców prezbiteriańskich z markizem Argylle’em na
czele.
Zwrot dokonany przez Szkotów w polityce wobec króla
dodał otuchy rojalistom i spowodował ich uaktywnienie.
W lutym 1648 r. w różnych częściach kraju zaczęły się
tworzyć ogniska rojalistycznego powstania. Z braku jednolitego
przywództwa działania rojalistów miały charakter żywiołowy
i nieskoordynowany11. Mimo to w marcu doszło do wybuchu
nowej wojny domowej.
Działania wojenne rozpoczęły się w południowej Walii,
gdzie rojalistycznie nastrojony komendant twierdzy Pembroke,
pułkownik John Poyer, nawiązał kontakt z księciem Walii i 23
marca wywiesił na murach królewski sztandar. Wysłane
przeciwko niemu znaczne siły lądowe i morskie parlamentu
pod dowództwem pułkownika Hortona poniosły duże straty
i musiały się wycofać. W rezultacie rojaliści opanowali
pobliski zamek Tenby, a następnie zajęli większą część
Pembrokshire i wiele walijskich miast.
Drugie ognisko wojny domowej rozpaliło się w hrabstwie
Kent. 21 maja wybuchło tam rojalistyczne powstanie, które
ogarnęło wiele miast i zagroziło samemu Londynowi. Rojaliści
z Kentu, zagarnąwszy w Rochester zapasy umundurowania
i uzbrojenia, sformowali oddziały liczące około 11 000 ludzi
i zamierzali ruszyć prosto na Londyn, licząc na czynny udział
zwolenników króla i współdziałanie z prezbiterianami. W sa­
mej stolicy doszło do rojalistycznych rozruchów pod hasłem
„Za Boga i króla Karola I”, stłumionych z trudem przez
regularne oddziały wojskowe.
Trzeci front wojny domowej powstał na północy, w pobliżu
granicy ze Szkocją. Zachęcony przygotowaniami Szkotów do
interwencji w Anglii sir Marmaduke Langdale w kwietniu
zajął strategiczne miasto Berwick, podczas gdy inne oddziały
rojalistyczne wkroczyły do Lancashire i opanowały Carlisle.
W maju, jednocześnie z powstaniem w Kent i przygotowa­
niami Szkotów do wojny, wybuchł bunt we flocie parlamentu,
11 W końcu grudnia 1647 r. król podjął nieudaną próbę ucieczki z Wyspy

Wight i stanięcia na czele powstania; niepowodzeniem zakończyły się też


dwie kolejne próby ucieczki, 20 marca i 28 maja 1648 roku.
wywołany nie wy płaceniem marynarzom należnego im żołdu.
Na stronę rojalistów przeszła połowa floty, razem 12 okrętów,
mających ogółem 3690 ton wyporności. Zbuntowane załogi
odpłynęły do wybrzeży Holandii, gdzie dołączyli do nich
książę Karol, Rupert i wielu innych wybitnych rojalistów
przebywających na wygnaniu. Prezbiterianie wykorzystali bunt
w marynarce, aby usunąć jej nowego dowódcę, wiceadmirała
Rainsborough, którego zastąpił poprzedni dowódca floty,
prezbiterianin Warwick.
Groźba nowej wojny postawiła parlament w trudnej sytuacji.
Większość lokalnych oddziałów była już rozwiązana i jedyną
siłą zdolną przeciwstawić się rojalistom i Szkotom była Armia
Nowego Wzoru. Sytuację pogarszał fakt, że armia była ogólnie
niepopularna, zwłaszcza w okręgach prezbiteriańskich, takich
jak Londyn, i tam, gdzie z powodu trudności finansowych
parlamentu ludność musiała utrzymywać wojsko na darmo­
wych kwaterach.
Pod wpływem narastającego zagrożenia w armii zażegnano
wewnętrzne spory. 29 kwietnia w Windsorze odbyła się
narada oficerów, na której formalnie sformowano wspólny
blok independentów i levellerow i określono stanowisko armii
w związku z rozpoczętą wojną. Po trzydniowych dyskusjach
politycznych przedstawiciele armii jednomyślnie uznali Karola I
„krwawym tyranem” i postanowili postawić go przed sądem.
Jednoczeście wypracowano strategię na nadchodzącą walkę
z siłami rojalistycznymi.
Na początek wysłano do Walii oddziały liczące 7000 jazdy
i piechoty pod dowództwem Cromwella. Wyruszając 3 maja
z Londynu Cromwell bardzo się śpieszył, aby zdławić rojalis-
tyczną rewoltę, zanim do akcji wkroczą Szkoci. 10 maja jego
wojska były już w południowej Walii. Jeszcze przed ich
przybyciem, 8 maja, Horton pobił rojalistów pod Cardiff,
pozostałe zamki i twierdze znajdowały się jednak nadal
w rękach zwolenników króla. 24 maja Cromwell rozpoczął
oblężenie Pembroke Castle. Tydzień później Horton zdobył
zamek Tenby i dołączył do Cromwella. Oblężenie przeciągało
się jednak z braku artylerii. Dopiero 4 lipca Cromwell otrzymał
ciężkie działa i rozpoczął ostrzał twierdzy, który 11 lipca
zmusił Poyera do kapitułacji12. Do połowy maja rebelia
w południowej Walii została zgnieciona.
W końcu maja, w czasie kiedy Cromwell tłumił powstanie
wywołane w Walii przez Poyera, Fairfax i Ireton na czele
innych oddziałów wyruszyli przeciwko rojalistom w Kent.
Rebeliantom przewodził tam ojciec lorda Goringa, starszy już
wiekiem hrabia Norwich, który usiłował wywołać powstanie
zwolenników króla również w Essex i w samym Londynie.
Mimo zagrożenia ze strony zbuntowanej części floty, która
wspólnie z okrętami holenderskimi admirała van Trompa
szykowała się do udzielenia pomocy powstańcom, działania
wojsk parlamentu w Kent rozwijały się pomyślnie. 1 czerwca
Fairfax pobił rojalistów pod Maidstone i odbił Rochester,
zdobywając przy tym wielu jeńców i znaczne łupy. 6 czerwca
pułkownik Rich zajął Dover, a dwa dni później Ireton opanował
Canterbury. Powstanie w Kent wygasło. Hrabia Norwich,
mając jeszcze pod swoimi rozkazami 4000 ludzi, nie zamierzał
jednak kapitulować. Mimo pościgu Fairfaxa przeprawił się
przez Tamizę i po przedostaniu się do Essex 12 czerwca
opanował silnie umocnione miasto Colchester. Następnego
dnia Fairfax podszedł pod miasto, ale z braku artylerii nie
mógł go zdobyć przez sześć tygodni. Dopiero 26 sierpnia, po
silnym ostrzale z dział, wojska parlamentu przypuściły szturm
generalny i zmusiły zamkniętych w Colchester rojalistów do
poddania 13.
8 lipca 1648 r. rozpoczęła się spóźniona ofensywa Szkotów.
17-tysięczna armia szkocka księcia Hamiltona przekroczyła
granice Anglii i wtargnęła do jej północnych hrabstw, idąc
wolno wzdłuż zachodniego wybrzeża. Po połączeniu się
12 W kwietniu 1649 r. Poyer został stracony za zdradę.
13 Po kapitulacji Colchester Fairfax kazał rozstrzelać dwóch dowódców
rojalistycznych, którzy wyróżnili się podczas pierwszej wojny domowej;
jednym z nich był sir Charles Lucas, który poprzednio dowodził kawalerią
w armii hrabiego Newcastle i dostał się do niewoli pod Marston Moor.
w Carlisle z 4000 rojalistów Langdale’a i 3500 żołnierzy
generała Monroe, ściągniętymi z Irlandii, siły interwencyjne
wzrosły do 25 000 ludzi.
Początkowo parlament mógł im przeciwstawić tylko nielicz-
ne oddziały generała Johna Lamberta, które miały zadanie
opóźniać posuwanie się Szkotów na południe do czasu
przybycia posiłków. Wkrótce na pomoc Lambertowi po-
śpieszyły wojska Cromwella. Zwolnione po stłumieniu po-
wstania w południowej Walii w szybkim tempie ruszyły na
północ, aby nie pozwolić Szkotom wejść w głąb kraju.
1 sierpnia Cromwell był już w Leicester, 5 sierpniu
w Nottingham, a 11 sierpnia, po przebyciu w ciągu 33 dni
ponad 300 mil (500 km), połączył się w Doncaster z Lamber-
tem. Połączone siły parlamentu liczyły około 9000 ludzi (w
tym 6500 jazdy). Byli to dobrze uzbrojeni i sprawnie dowo-
dzeni weterani, podczas gdy w oddziałach szkockich służyło
wielu rekrutów i brakowało doświadczonych dowódców (lord
Leven i generał David Leslie, którzy podczas pierwszej wojny
domowej walczyli jako sojusznicy Fairfaxa i Cromwella,
odmówili wzięcia udziału w walce z armią parlamentu)
Ponadto Szkotom brakowało zaopatrzenia i nowoczesnej broni,
a z powodu niedostatku koni pociągowych nie mieli wenie
artylerii i tylko niewielkie zapasy amunicji 14.
13 sierpnia, po trzydniowym odpoczynku w Doncaster,
Cromwell wyruszył z Yorkshire i najkrótszą drogą 16 sierpnia
osiągnął miejscowość Preston, wychodząc na lewą flankę
wolno maszerującej na południe przez Lancashire armii
szkockiej. Wykorzystując fakt, że z powodu trudności apro-
wizacyjnych armia przeciwnika uległa rozbiciu na trzy odosob-
nione kolumny, rozciągnięte w marszu na długości 50 mil,
Cromwell postanowił pobić ją częściami.
17 sierpnia rozpoczęła się decydującą bitwa pod Preston
Wojska Cromwella pod osłoną mgły wbiły się klinem pomię-
dzy główne siły Hamiltona, znajdujące się na południe od
14 Cromwell przed wyruszeniem z Walii nakazał dostarczenie do Doncaster

dział i amunicji z głównego arsenału armii w Hull.


Preston za rzeką Ribble, a środkową kolumnę Langdale’a
(piechota) i Middletona (jazda) stojącą na północ od miasta.
Skierowawszy całą siłę uderzenia na środkową kolumnę i nie
dopuszczając do udzielenia jej pomocy przez Szkotów, Crom­
well zadał całkowitą klęskę lojalistom, którzy po czterech
godzinach zaciętej walki uciekli z pola bitwy. Część kawalerii
z Middletonem zdołała przejść przez rzekę i dołączyć do
głównych sił Hamiltona.
Po rozgromieniu Langdale’a Cromwell wszedł do Preston
i opanował północny brzeg rzeki, odcinając Szkotom drogę
odwrotu na północ. Następnego dnia jego wojska przeprawiły
się przez Ribble i ruszyły w pościg za głównymi siłami
Hamiltona, cofającymi się w kierunku Wigan. Rozbiwszy
osłaniajacą odwrót Szkotów jazdę Middletona, 19 sierpnia
Cromwell dogonił pod Warrington piechotę przeciwnika, rozbił
ją i zmusił do kapitulacji. W ciągu trzech pierwszych dni
walki Szkoci stracili 1000 zabitych i 4000 jeńców, jak również
znaczne ilości uzbrojenia. Zleciwszy dalszy pościg za Hamil­
tonem jeździe Lamberta, Cromwell zawrócił na północ prze­
ciwko trzeciej kolumnie Szkotów (5000 ludzi), która pod
dowództwem generała Monroe spiesznie cofała się ku grani­
com Szkocji. 25 sierpnia Hamilton wraz z resztkami kawalerii
poddał się Lambertowi pod Uttoxeter, a pod Nottingham
został wzięty do niewoli Langdale 13.
Chociaż Cromwellowi nie udało się rozgromić kolumny
generała Monroe, klęska Szkotów była zupełna. Armia szkocka
straciła do 2000 zabitych i 9000 wziętych do niewoli. Część
jeńców zwolniono do domów, natomiast ochotników Anglicy
wysłali jako niewolników do swoich posiadłości w Ameryce
lub sprzedali na galery do Wenecji.
Dzień przed bitwą pod Preston zbuntowana część floty
angielskiej pod dowództwem księcia Walii wypłynęła na
pomoc załodze Colchester, u ujścia Tamizy została jednak
zatrzymana przez okręty Warwicka. Brak pomyślnych wiatrów
uniemożliwił stoczenie bitwy i okręty księcia Karola zostały

15 9 marca 1649 r. Hamilton został stracony na mocy wyroku parlamentu.


zmuszone do powrotu do Holandii, gdzie przeszły pod
komendę Ruperta.
Zwycięstwo pod Preston pozwoliło Cromwellowi mszyć na
północ i wkroczyć do Szkocji. 21 września Cromwell prze­
kroczył Tweed, a 30 września zajął Berwick i skierował się
w stronę Edynburga. Oddziały sprzyjających Argyllowi prez­
biterian pod dowództwem generała Leslie otoczyły Edynburg
i zmusiły wojska Monroe do opuszczenia stolicy. Umożliwiło
to przejęcie władzy w Szkocji przez partię Argylla, na którego
stronę przeszło wielu wybitnych przedstawicieli szlachty
i arystokracji szkockiej.
4 października wojska Cromwella weszły do Edynburga.
Wszystkich zwolenników Hamiltona usunięto ze stanowisk,
a szkockie siły zbrojne zostały rozwiązane. Pozostawiwszy
w Szkocji dwa regimenty kawalerii pod dowództwem Lam­
berta, 7 października Cromwell opuścił Edynburg i przybył do
Yorkshire, gdzie bronił się ostatni punkt oporu rojalistów,
zamek Pontefract16. 9 listopada Cromwell zażądał poddania
twierdzy. Załoga trzymała się jednak przez kilka dalszych
miesięcy (poddała się dopiero w marcu 1649 roku). Nie
mogąc zdobyć zamku z braku artylerii, Cromwell pozostawił
pod jego murami dodatkowe oddziały i w końcu listopada
ruszył na południe. Oblężenie Pontefract było ostatnim wyda­
rzeniem drugiej wojny domowej, która zakończyła się cał­
kowitym zwycięstwem wojsk parlamentu nad rojalistami
i Szkotami.

PROCES I EGZEKUCJA KAROLA I

23 sierpnia 1648 r. parlament oddał hołd zwycięzcom


spod Preston, wykorzystał jednak nieobecność Cromwella
i innych oficerów będących jego członkami do wznowienia
przerwanych pertraktacji z królem. Rozmowy przeciągały
się jednak, gdyż po zakończeniu na kontynencie wojny
16 Podczas walk o Pontefract poległ dowodzący oblegającymi twierdzę
oddziałami parlamentu były dowódca floty, wiceadmirał Rainsborough.
trzydziestoletniej Karol I znowu liczył na obcą interwencję i
umocnienie swojej pozycji w rozmowach z parlamentem.
Wywołało to wzburzenie wśród independentów, którzy w prze­
słanej parlamentowi 20 listopada remonstrancji zażądali, aby „te
złe i niebezpieczne traktaty zostały zerwane, a główny sprawca
kłopotów został pociągnięty do odpowiedzialności” 17.
Prezbiteriańska większość odmówiła zerwania pertraktacji
z królem, wyrażając opinię, że angielskie prawo winno po wsze
czasy gwarantować istnienie monarchii. Reakcją parlamentu na
żądania wojska była kolejna próba rozwiązania armii. 22
listopada Izba Gmin stosunkiem głosów 123 do 53 podjęła
uchwałę o rozpuszczeniu armii i pozostawieniu tylko jej części
jako garnizonów w niektórych większych miastach i twierdzach
królestwa. Gdy wiadomość o uchwale dotarła do armii, Rada
Oficerów, w której pod nieobecność Cromwella decydujący głos
miał Henry Ireton, postanowiła wystąpić przeciwko Izbie Gmin.
Mimo sprzeciwu Fairfaxa stwierdzono, że większość Izby
składa się ze zdrajców i ludzi sprzedajnych nie reprezen­
tujących interesu narodu i że parlament musi być z nich
oczyszczony. 2 grudnia armia (cztery regimenty piechoty
i sześć regimentów jazdy) wkroczyła do Londynu. Jej sztab
zajął rezydencję królewską Whitehall, znajdującą się w bez­
pośredniej bliskości miejsca obrad parlamentu, pałacu West­
minster. Jednocześnie independenckie dowództwo armii po­
zbawiło prezbiterian możliwości kontynuowania pertraktacji
z Karolem, odwołując gubernatora Wyspy Wight, Hammonda,
i mianując na jego miejsce nowego komendanta. Na jego
rozkaz król został I grudnia zatrzymany przez przedstawicieli
armii, a następnie przewieziony pod strażą z Carisbrooke do
zamku Hurst w hrabstwie Hampshire.
5 grudnia zebrana w Whitehallu Rada Oficerów postanowiła
siłą rozwiązać parlament18. Decyzję podjęto bez konsultacji
17 A s h l e y , The Battle..., s . 1 4 1 .
18 Ostatecznie pod wpływem indepcndenckiej mniejszości w Izbie Gmin
zrezygnowano z rozpędzenia parlamentu i ograniczono się do dokonania
czystki wśród posłów prezbiteriańskich.
z Fairfaxem (uważano, że jego żona potajemnie sprzyja
rojalistom), chociaż Ireton twierdził, że występuje także
w imieniu naczelnego dowódcy. Następnego dnia oddziały
milicji londyńskiej, zwyczajowo strzegące Westminsteru,
zostały wycofane, a ich miejsce zajęli żołnierze Armii Nowego
Wzoru z regimentów pułkowników Pride’a i Richa. W dniach
6 i 7 grudnia 1648 r., w wymiku tzw. Czystki Pride’a” (Pride’s
Purge)19, dokonanej w Izbie Gmin, aresztowano 47 posłów,
a dalszym 97 nie pozwolono wejść do sali posiedzeń. Około
160 innych posłów zrezygnowało później na znak protestu
przeciwko działaniom Iretona i Pride’a (zostały one w całości
zaaprobowane przez przybyłego do Londynu wieczorem
6 grudnia Cromwella). W rezultacie przewrotu, jakim były
wydarzenia z 6 i 7 grudnia 1648 r., w „oczyszczonym”
z wrogów armii parlamencie (w historii nosi on nazwę
„kadłubowego”) pozostało zaledwie 50 posłów posłusznych
woli independentów. Tym samym w Anglii zakończył się
okres panowania prezbiterian i cała władza przeszła w ręce
Cromwella i independentów.
Po rozpędzeniu prezbiterian independenci mogli wreszcie
rozwiązać sprawę króla. 23 grudnia pozostali posłowie „Kad­
łuba”, wykorzystując liczne petycje nadchodzące z różnych
miejscowości w Anglii, w których domagano się sądu nad
królem, ogłosili Karola I głównym sprawcą nieszczęść kraju
i podjęli uchwałę o rozpoczęciu procedury sądowej. Tego
samego dnia króla przeniesiono z Hurst Castle do zamku
w Windsorze, gdzie miał oczekiwać na sąd. 1 stycznia 1649 r.
Izba Gmin uznała Karola winnym wywołania wojny domowej
i sojusznikiem wrogów państwa angielskiego i zaproponowała
powołanie trybunału sądowego dla osądzenia jego zbrodni.
Mimo sprzeciwu ograniczonej do kilkunastu osób Izby Lordów,
4 stycznia Izba Gmin przejęła pełnię władzy ustawodawczej,
a dwa dni później uchwaliła akt o utworzeniu Najwyższego
19 Nazwa wzięła się od nazwiska pułkownika Pride’a, który stał przed

wejściem do Izby Gmin i na podstawie posiadanej listy decydował o losie


wchodzących do Westminsteru posłów.
Trybunału Sądowego (High Court of Justice) dla odbycia sądu
nad królem. W jego składzie znalazło się 135 osób, w tym
Cromwell, Ireton, Fairfax, Haselrig, Pride, Rich, Lambert,
Okey, Skippon i inni wyżsi oficerowie. Część z nich, w tym
generałowie Fairfax i Skippon, odmówiła wzięcia udziału
w pracach Trybunału, Izba jednak postanowiła, że sąd będzie
prawomocny przy obecności nawet 20 członków. Przewod­
niczącym Trybunału został zawodowy sędzia, John Bradshaw.
19 stycznia król został przywieziony do Londynu i umiesz­
czony w pałacu St. James. Nazajutrz sąd rozpoczął publiczne
posiedzenia. Królowi zarzucono, że „dążąc do nieograniczonej
i tyrańskiej władzy sprzeniewierzył się zaufaniu poddanych
i popełnił straszne zbrodnie poprzez rozpętanie wojny domo­
wej, naruszając pokój i porządek w kraju”.
Karol nie odpowiedział na zarzuty, stwierdził tylko, że nie
jest monarchą z wyboru i może odpowiadać jedynie przed
Bogiem. Tym samym nie uznał legalności sądu i zakwes­
tionował jego kompetencje. „Król — oświadczył — nie może
być sądzony przez żadne ciało na ziemi” 20.
W czasie trwania przewodu sądowego rojaliści w kraju i za
granicą podejmowali wysiłki dla uratowania króla. W jego
obronie interweniowali przedstawiciele Francji, Holandii
i Szkocji. Także w samej Anglii przeciwko sądowi występowali
prezbiterianie, a i wśród independentów nie brakowało takich,
którzy nie godzili się na skazanie Karola. Tłumy cywilów
i żołnierzy, wyczekujące każdego dnia pod pałacem westmin-
sterskim, wywierały jednak nacisk na sąd, skandując hasło:
„Osądzić i stracić!”
26 stycznia, po odbyciu wielu posiedzeń, w trakcie których
rozpatrzono zeznania świadków i oceniono dowody, 59
członków trybunału zatwierdziło wyrok (uważa się, że wielu
z nich uczyniło to dopiero pod wpływem gróźb, zwłaszcza ze
strony Cromwella). Następnego dnia sąd zebrał się na swoje
ostatnie posiedzenie. Po wygłoszeniu przez przewodniczącego
Bradshawa mowy oskarżycielskiej królowi odczytano wyrok

20 D a v i e s , op. cit., s . 157.


śmierci, którego treść brzmiała: „Rzeczony Karol Stuart, jako
tyran, zdrajca, morderca i wróg publiczny dobrego ludu tego
narodu musi być skazany na śmierć przez oddzielenie jego
głowy od ciała”21.
30 stycznia 1649 r. około godz. 14.00 Karol I, zachowując
do końca odwagę i godność, został ścięty na specjalnie
przygotowanym szafocie na wprost pałacu Whitehall w obec­
ności wielotysięcznych tłumów mieszkańców stolicy i żoł­
nierzy. 9 lutego zabalsamowane ciało króla, z głową przyszytą
do tułowia, zostało złożone do grobowca w kaplicy St.
George’s na zamku w Windsorze „bez zbędnych słów i bez
żadnej ceremonii, z wyjątkiem łez i szlochów Kilku osób
towarzyszących mu w ostatniej drodze” 22.

21 A s h l e y , The Battle..., s . 147.


22 Ibidem, s. 148.
ZAKOŃCZENIE

Stracenie króla postawiło przed parlamentem sprawę nowej


organizacji władzy państwowej oraz ułożenia stosunków
wewnętrznych i zewnętrznych. Po egzekucji Karola I parlament
kadłubowy uchwalił dwie ustawy, na mocy których zniesiono
w Anglii monarchię i Izbę Lordów. 17 marca 1649 r.
proklamowano w Anglii republikę (Commonwealth) z jedno­
izbowym parlamentem i Radą Państwa {Council of State) jako
władzą wykonawczą.
Powstanie republiki przypadło na bardzo trudny okres
w dziejach Anglii. Kraj był podzielony i wyniszczony wielo­
letnimi działaniami wojennymi. W toku wojny zginęło około
100 000 ludzi, a znacznie większa liczba odniosła rany.
Trudności wewnętrzne, które potęgował kryzys gospodarczy
oraz szalejąca drożyzna i bezrobocie, zaktywizowały przeciwko
władzom republiki zarówno prawicową opozycję rojalistyczną,
jak i lewicowych levellerow. Jedyną siłą zdolną utrzymać
porządek w kraju stała się armia, na czoło której wysunął się
Oliver Cromwell.
W pierwszej połowie 1649 r. Cromwell zgniótł radykalne
ruchy levellerow i diggerów (tzw. prawdziwych levellerow),
a następnie w sierpniu 1649 r. wyprawił się do Irlandii, gdzie
pod pozorem ukarania Irlandczyków za powstanie w 1641 r.
i poparcie udzielone rojalistom chciał zdobyć środki na
spłacenie długów parlamentu i utrzymanie armii. Do wiosny
1650 r. armia angielska licząca 12 000 ludzi w okrutny sposób
spacyfikowała główne punkty oporu Irlandczyków, a uzyskane
przez nią w Irlandii zdobycze stały się wkrótce podporA
wojskowej dyktatury Cromwella. Na wiosnę 1650 r. Cromwell
powrócił do Anglii, pozostawiając zakończenie podboju Irlandii
swoim generałom z Henrym Iretonem na czele (opór Irland-
czyków stłumiono dopiero w maju 1652 r., kiedy to padła ich
ostatnia twierdza — Galway).
Wiele krajów europejskich potępiło stracenie Karola I i zerwa-
ło z Anglią stosunki. Sąsiednia Szkocja, związana z Anglią
jedynie unią personalną, nie uznała republiki i obrała królem
syna Karola I, księcia Karola. Po pewnych wahaniach młody
książę przyjął Covenant, który narzucili mu szkoccy prezbiteria-
nie, i w czerwcu 1650 r. wylądował w Szkocji, aby 15 lipca 1650 r.
zasiąść na tronie szkockim jako Karol II. Republika angielska
potraktowała to jako wyzwanie i zdecydowała się na interwencję
zbrojną, tym bardziej że Karol II szykował się do wyprawy na
Londyn w celu przywrócenia władzy Stuartów w Anglii. Miała
mu w tym pomóc armia szkocka licząca 18 000 piechoty i 8000
jazdy pod dowództwem generała Davida Leslie.
22 lipca 1650 r. dobrze dowodzona i złożona z weteranów
armia Cromwella w sile 10 000 piechoty i 6000 jazdy
przekroczyła granicę Szkocji i ruszyła na Edynburg. Wobec
silnego umocnienia miasta, surowego klimatu i unikania przez
przeciwnika decydującego starcia 31 sierpnia wojska angielskie
rozpoczęły odwrót na wschód. 3 września pod Dunbar doszło
do bitwy, która przyniosła Cromwellowi jego nąjwiększe
zwycięstwo. Osłabiona chorobami i zredukowana do 12 000
ludzi armia okrągłogłowych rozbiła dwukrotnie silniejsze,
lecz mało wartościowe i źle dowodzone wojska szkockie,
które zamykały jej drogę do Anglii (Szkoci stracili 3000
zabitych i 10 000 jeńców oraz całą artylerię i tabor, podczas
gdy straty Anglików wyniosły nie więcej niż 30 zabitych).
Po bitwie pod Dunbar Szkoci wycofali się na północ i zajęli
silne pozycje obronne pod Stirling. W grudniu 1650 r.
Cromwell opanował zamek w Edynburgu, ciężka choroba, na
jaką zapadł w lutym 1651 r. uniemożliwiła mu jednak dalsze
działania. Wznowiono je dopiero latem. W lipcu 1651 r.
Cromwell przeprawił morzem swoje siły główne na tyły
Szkotów, zdobył ważne miasto Perth i odciął im dostawy
zaopatrzenia. Mając otwartą drogę do Anglii, 31 lipca Ka­
rol II na czele 16-tysięcznej armii szkockiej pomaszerował na
południe. 6 sierpnia wkroczył do Anglii i ruszył wzdłuż
zachodniego wybrzeża kraju, licząc na wywołanie kolejnego
powstania rojalistów i odzyskanie tronu. 3 września 1651 r.
maszerująca na Londyn armia szkocka została zniszczona pod
Worcester przez ściągnięte ze Szkocji wojska Cromwella
i pośpiesznie zebrane oddziały ochotniczej milicji (razem
28 000-30 000 ludzi). Karol II z trudem zdołał ujść z pogromu
i po sześciu tygodniach ucieczki przedostał się do Francji.
Klęska Karola II pod Worcester oznaczała koniec niepod­
ległości Szkocji. Do maja 1652 r. cała Szkocja została podbita
przez wojska republikańskie generała George’a Moncka (daw­
nego oficera rojalistycznego, któremu powierzono dowództwo
w Szkocji), a w 1654 r. włączona do Anglii. Po podbiciu
Irlandii i przyłączeniu Szkocji wszystkie trzy brytyjskie
królestwa zostały połączone w jeden organizm państwowy,
tworząc podwaliny pod powstanie Wielkiej Brytanii.
W kwietniu 1653 r. Cromwell oświadczył, że „konieczność
nie zna prawa” i przy pomocy części burżuazji i armii
rozpędził parlament kadłubowy. Przyjąwszy tytuł lorda-protek-
tora (Lord-Protector) przejął pełnię władzy w kraju. Mając
faktycznie pozycję niekoronowanej głowy państwa wprowadził
w Anglii dyktaturę wojskową, którą dzierżył aż do swojej
śmierci w dniu 3 września 1658 roku. Anglia z republiki
przekształciła się w protektorat, w którym oparcie dla rządów
Cromwella stanowiła armia (lord-protektor sprawował ją za
pośrednictwem dowódców 11 okręgów wojskowych, na jakie
podzielono obszar całego kraju).
Po śmierci Olivera Cromwella godność lorda-protektora
objął jego nieudolny syn, Ryszard, będący marionetką w rękach
kierownictwa armii. Po ośmiu miesiącach nieudanych rządów
(wrzesień 1658-maj 1659), podczas których nie umiał sobie
poradzić z trudną sytuacją wewnętrzną, zmuszono go do
ustąpienia. Nominalna władza przeszła w ręce reaktywowanego
w maju 1659 r. parlamentu kadłubowego, znajdującego się
całkowicie pod kontrolą elity oficerskiej i republikańskiej
Rady Państwa.
W końcu 1659 r. Rada Państwa obrała naczelnym dowódcą
armii komendanta wojsk angielskich w Szkocji, generała
Moncka. Monck zawarł porozumienie z rojalistami, wkroczył
do Anglii i 3 lutego 1660 r. zajął Londyn. Z jego inicjatywy
zwołano nowy parlament, w którym przewagę uzyskali zwolen­
nicy przywrócenia monarchii. Wiosną 1660 r. parlament
doprowadził na zasadzie ogólnonarodowej zgody do restauracji
monarchii, powołując na tron Anglii przebywającego na
wygnaniu Karola II Stuarta (22 maja 1660 roku). Symbolem
końca rewolucji angielskiej i nieudanego eksperymentu repub­
likańskiego stał się trup „królobójcy” — Olivera Cromwella,
wywleczony z grobu i powieszony na szubienicy w Londynie.
BIBLIOGRAFIA

Angielska rewolucja burżuazyjna XVII wieku, PWN, War­


szawa 1957.
A s h l e y Maurice, The Battle of Naseby and the Fall of King
Charles I, St. Martin Press Inc., New York 1992.
A s h l e y Maurice, The Greatness of Oliver Cromwell, The
MacMillan Co., New York 1958.
B a k e r Anthony, A Battlefield Atlas of the English Civil War,
The Promotional Reprint Company Ltd., London 1986.
B u c h a n John, Oliver Cromwell, The Reprint Society,
London 1941.
B u r n e A. H., The Battlefields of England, Naseby Field,
Macdonald, London 1950.
C a r l t o n Charles, Karol I, PIW, Warszawa 1983.
C o o p e r Leonard, British regular cavalry 1644-1914, Chap­
man and Hall, London 1965.
C o r e l l i Barnet, Britain and her Army J509-1970, Allen
Lane The Penguin Press, London 1970.
D a v i e s Godfrey, The Early Stuarts 1603-1660, Oxford At
The Clarendon Press, Oxford 1959.
D u p u y Emest i Trevor, The Encyclopedia of Military History,
Macdonald, London 1970.
F i s h e r John, The True Book about The Civil War, Frederick
Muller Ltd., London 1958.
G r e e n Howard, Great Military Battles, Leo Cooper Ltd.,
London 1971.
H i l l Christopher, Oliver Cromwell i rewolucja angielska,
PIW, Warszawa 1988.
K i n r o s s John, The Battlefields of England, David and
Charles, London 1979.
Low Charles, Battlefields of the British Army, George
Routledge and Sons Ltd., Glasgow 1890.
R a z i n E., Historia sztuki wojennej, t. II, Wydawnictwo
MON, Warszawa 1958.
Y o u n g Peter, The British Army 1642-1970, William Kimber
and Company Ltd., London 1967.
Y o u n g Peter, The Decisive Battles of the Western World,
Vol. 2, Eyre and Spottiswoode, London 1954.
Y o u n g Peter, The English Civil War, Osprey, London 1996.
W ó j c i k Zbigniew, Historia Powszechna XVI-XVII wieku,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996.
Z i n s Henryk, Historia Anglii, Ossolineum, Wrocław 1979.
SPIS MAP

Wojna domowa w Anglii 1642-1652 ........................................ 113


Kampania Naseby 1645 ............................................................. 198
Bitwa pod Naseby 14 czerwca 1645 — I faza ........................... 215
Bitwa pod Naseby 14 czerwca 1645 — II faza ......................... 224
SPIS TREŚCI

Wstęp .................................................................................................. 5
„Oddajcie cesarzowi, co cesarskie!” ............................................... 12
Anglia za panowania pierwszych Stuartów .................................... 18
Rewolucja angielska ........................................................................ 33
Ogólne przesłanki rewolucji angielskiej ..................................... 33
Geneza konfliktu Karola I z parlamentem .................................. 40
Powstanie w Szkocji i wojny szkockie 1638-1640 ..................... 47
Długi Parlament ........................................................................... 58
Przygotowania do wojny ............................................................. 69
Kawalerowie i okrągłogłowi ........................................................... 76
Siły zbrojne Anglii w pierwszej połowie XVII wieku 76
Armie przeciwników ................................................................... 83
Kampania jesienna 1642 ............................................................... 108
Powiek Bridge i pierwsze akcje zbrojne ................................... 108
Edgehill ..................................................................................... 114
Brentford i Turnham Green ...................................................... 121
Drugi rok wojny — 1643 .............................................................. 125
Kampania zimowo-wiosenna .................................................... 125
Oliver Cromwell i „żelaznobocy” ............................................ 134
Bristol i Gloucester ................................................................... 142
Pierwsza bitwa pod Newbury ................................................... 146
Kampania jesienna 1643 r.......................................................... 150
Trzeci rok wojny — 1644 ............................................................. 155
Pierwsze sukcesy parlamentu ................................................... 155
Cropredy Bridge ....................................................................... 159
Kampania Marston Moor .......................................................... 161
Lostwithel ................................................................................. 173
Druga bitwa pod Newbury ........................................................ 176
Armia Nowego Wzoru .................................................................. 183
Naseby 1645 .................................................................................. 195
Droga do Naseby ...................................................................... 195
Bitwa ......................................................................................... 209
Po bitwie ................................................................................... 228
Zakończenie wojny domowej w Anglii ........................................ 233
Koniec pierwszej wojny domowej ........................................... 233
Druga wojna domowa ............................................................... 238
Proces i egzekucja Karola I ...................................................... 249
Zakończenie ................................................................................... 254
Bibliografia .................................................................................... 259
Spis map ........................................................................................ 261

You might also like