Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 230

H I S T O R Y C Z N E B I T WY

WITOLD BIERNACKI
ŻÓŁTE WODY -
KORSUN 1648

Dom Wydawniczy Bellona


Warszawa 2004
Chciałbym serdecznie podziękować Piotrowi Tafiłowskiemu
za pomoc przy pisaniu tej książki.
Witold Biernacki

Z niskąd nie słyszę pociesznej nowiny.


Wszędzie mizernie giną moje syny!
Z Zadnieprzu Kozak i Tatarzyn brzydki
Nakłada strzałę, wyciąga łuk szybki.

By to podobna, chcąc każdego ubić,


I syny moje z Korony wygubić.
Przeklęty Korsuń, i wy Żółte Wody!
Wyście mię pierwszej nabawili szkody.
(Lament Korony Polskiej)
PRZYCZYNY POWSTANIA

Po stłumieniu powstania kozackiego w roku 1638 zapanował


na Ukrainie „złoty pokój”. Krwawa rozprawa z powstańcami
być może na pewien okres uniemożliwiła silniejszy opór
zbrojny Kozaków, nie zlikwidowała jednak samej istoty
problemu. Nad Rzeczpospolitą Obojga Narodów nadciągała
powoli wielka burza dziejowa.

***

Lata 1638-1648 na wschodnich kresach Rzeczypospolitej


charakteryzowały się przede wszystkim intensywną kolonizacją
Naddnieprza. Na ziemiach ukraińskich rozrastały się do niespoty-
kanych rozmiarów latyfundia magnackie: księcia Jeremiego
Wiśniowieckiego, o którym mówiono, że „niemal całe Zadniep-
rze miał w swoim poddaństwie”, hetmana Stanisława Koniecpol-
skiego. Stanisława Lubomirskiego, Jakuba Sobieskiego, Janusza
Tyszkiewicza czy Janusza i Władysława Dominika Ostrogskich-
-Zasławskich. by wymienić tylko tych najpotężniejszych.
Mieszkańcy województw czernihowskiego, bracławskiego
i kijowskiego korzystali z bardzo długich (dwudziesto- lub
trzydziestoletnich) okresów zwolnień od wszelkich powin-
ności wobec właścicieli dóbr, którzy w ten sposób chcieli
zachęcić chłopów do osiadania w ich majątkach. Zwolnienia
6

te wymuszone były m.in. częstymi, wyniszczającymi najaz-


dami tatarskimi i związane były z określonymi obowiązkami
wojskowo-obronnymi. Wśród kolonistów przeważał element
najbardziej oporny, buntowniczy; byli to chłopi zbiegli głów-
nie z zachodnich ziem ukraińskich albo nawet zwykli prze-
stępcy uciekający przed wymiarem sprawiedliwości. Zasilali
oni także niezależną od władzy feudalnej organizację, jaką
była Kozaczyzna.
Ukraińskiemu społeczeństwu mieszczańsko-chłopskiemu,
jeszcze na początku lat dwudziestych XVII w. stosunkowo
swobodnemu, obciążonemu niewielkimi powinnościami, w la-
tach „złotego pokoju”, kiedy na przełomie lat trzydziestych
i czterdziestych kończyły się w wielu słobodach zwolnienia
podatkowe, spróbowano narzucić stosunki feudalne takie jak
na pozostałych ziemiach Rzeczypospolitej. I rzeczywiście na
niektórych terenach Ukrainy wprowadzono nawet pańszczy-
znę (chociaż była ona niższa niż na Wołyniu czy Podolu)
i folwark zbożowy, co stało się zarzewiem późniejszych
konfliktów o fatalnych następstwach. Bardzo trafnie jedną
z głównych przyczyn powstania na Ukrainie ujął w swym
pamiętniku człowiek nie podejrzewany o sympatie prokozac-
kie, towarzysz chorągwi pancernej Jakub Łoś: „Kozackiej
zaś wojny przyczyna była — uciążenie ich od panów ruskich
zbyteczne”
Niewiele mniejsze znaczenie w tej kwestii przypisać należy
powszechnie występującym na Ukrainie napięciom natury
społecznej, narodowościowej i religijnej. Szczególnie ostro
rysował się konflikt między prawosławiem, za którym, jak
wiadomo, opowiedziała się Kozaczyzna, a kościołem unickim.
Mimo że unia na Naddnieprzu została praktycznie zniesiona
w 1633 r., istnienie jej na innych obszarach, ostre ścieranie się
z prawosławiem, szczególnie na Rusi Czerwonej, wytwarzało
na Kijowszczyźnie poczucie zagrożenia.
J. Ł o ś. Pamiętnik towarzysza chorągwi pancernej, opracował R. Śrenia-
1

wa-Szypiowski, Warszawa 2000, s. 58.


7

Koncentracja ziemi w rękach nielicznych rodzin magnac-


kich, obok niewątpliwych zalet, czego pozytywnym skutkiem
był rozkwit gospodarczy Ukrainy, doprowadziła z drugiej
strony do występowania licznych patologii. Jedynym sposo-
bem na sprawne zarządzanie tak rozległymi majątkami był
system dzierżaw (arend), nie spotykany w innych częściach
Rzeczypospolitej.
Zwykłą praktyką było oddawanie w dzierżawę królew-
szczyzn. Obejmowały one od jednej do kilku, najwyżej czterech,
wsi. Często wydawano jednorazowe przywileje na użytkowanie
dóbr, które po śmierci posesora wracały do starostw. Dzierżawcy
ziem magnackich, przeważnie średnia szlachta, oraz dzierżawcy
młynów, karczem, ceł, którymi byli przeważnie Żydzi, zdając
sobie sprawę, iż zarząd tych dóbr będzie należał do nich tylko
przez pewien okres, starali się osiągnąć maksymalny zysk
z arendy w jak najkrótszym czasie, prowadząc gospodarkę
ekstensywną, nie inwestując własnego kapitału w odbudowę
infrastruktury itp. Mimo iż działali w ten sposób na niekorzyść
właściciela, to ciężar dodatkowych obciążeń spadał na barki
ukraińskiego chłopstwa. Ponadto Żydzi zapewnili sobie wyłącz-
ność na wytwarzanie i handel alkoholem. Wprawdzie zezwolono
Kozakom produkować piwo na własne potrzeby, ale trzeba
było jego ilość uzgadniać, a przede wszystkim odpowiednio
opłacić się miejscowemu arendarzowi. Z inspiracji arendarzy
żydowskich podstarostowie przeprowadzali rewizje w chutorach
kozackich, niszcząc kotły i garnce gorzałczane, „gdzie takowe
znaleźli”. Sytuację pogarszał fakt, że podatki i cła najczęściej
zbierali Żydzi, którzy, aby podnieść swe dochody, pobierali
dodatkowe opłaty2. Dochodziło do sytuacji, w których na
przykład arendarze cerkwi zabierali klucze do świątyń i nie
otwierali ich, dopóki nie otrzymali należnej zapłaty. Rodziło to
2 W. A. S e r c z y k , Na płonącej Ukrainie. Dzieje kozaczyzny 1648-1651,
Warszawa 1998, s. 8-12; J. K a c z m a r c z y k, Bohdan Chmielnicki, Wrocław
1988, s. 42; H. L i t w i n , Napływ szlachty polskiej na Ukrainę 1569-1648,
Warszawa 2000, s. 85.
8

powszechną nienawiść do dzierżawców, zwłaszcza pochodzenia


żydowskiego 3.
Zdławiwszy rebelię kozacką w 1638 r. hetman Stanisław
Koniecpolski, świetny znawca spraw kozackich, opracował
projekt utrzymania spokoju na kresach. Według jego pro-
pozycji zawartych w memoriale „Skrypt podany do Jego
Mości Pana Krakowskiego (...) na sejmie z strony zatrzymania
in ordine [w porządku] Kozaków”, należy ukrócić „swawolę”
kozacką, a Kozaków trzeba ująć w ryzy, gdyż nic sobie
nie robią z przysiąg. Przede wszystkim należy zlikwidować
stanowisko starszego nad rejestrem a zastąpić je urzędem
komisarza królewskiego, którego głównym zadaniem byłoby
trzymanie Kozaków w karbach i zapobieganie wszelkim
buntom. Rejestrowi wraz z całą starszyzną podlegaliby
komisarzowi, a z mm razem hetmanowi wielkiemu ko-
ronnemu. Komisarz miałby do dyspozycji rodzaj gwardii
przybocznej liczącej 800 żołnierzy, w połowie złożonej
z dragonów, w połowie z najemnych Kozaków, której
zadaniem byłoby utrzymywanie porządku wśród rejestro-
wych. Twierdza Kudak miała być odbudowana i obsadzona
silną załogą, której zadaniem byłoby pilnowanie „aby żaden
Kozak bez paszportu komisarskiego nie ważył się na Za-
poroże chodzić, i gdyby taki był (...) na Kudaku (...)
pojmany, na gardle aby był karany” 4.
Obradujący od 10 marca 1638 r. sejm Rzeczypospolitej
podzielił zdanie Koniecpolskiego i pod koniec kwietnia
uchwalił dwie konstytucje: „Obrona Ukrainy” i „Ordynacja
Wojska Zaporoskiego w służbie Rzeczypospolitej będącego”.
Ta druga pozbawiała Kozaków ich dawnych praw i sw'obôd.
Kozaczyzna została całkowicie uzależniona od hetmana wiel-
kiego koronnego. Wojsko rejestrowe zostało ograniczone do
6000 Kozaków, którzy byli opłacani przez Rzeczpospolitą.
Zabroniono Kozakom wypraw na Morze Czarne, a prze-
3 J. T. J ó z e f o w i c z, Kronika miasta Lwowa, Lwów 1846, s. 83.
4 Z. Wójcik, Wojny kozackie w dawnej Polsce, Kraków 1989, s. 58.
9

strzegania tego nakazu miał pilnować jeden z pułków reje-


strowych, na przemian stojący garnizonem na Siczy, a także
garnizon wojsk koronnych stacjonujący w odbudowanej
w 1639 r. twierdzy Kudak. Zniesienie autonomii musieli
szczególnie silnie odczuć ci rejestrowi, którzy pozostali wierni
władzom Rzeczypospolitej i walczyli przeciw powstańcom.
Wszystkich pozostałych, którzy nie mieścili się w rejestrze,
tzw. wypiszczyków, sejm uznał „za w chłopy obrócone
pospólstwo”. Do tej pory wypiszczycy (poprzednio określani
mianem „nieposłusznych”) stanowili rodzaj rezerwy woj-
skowej. Nie otrzymywali oni żołdu, podobnie jak rejestrowi
musieli zamieszkiwać wyłącznie w królewszczyznach, ale
byli ludźmi wolnymi, zwolnionymi od odrabiania pańszczyzny.
Ordynacja z 1638 r. zrównywała ich z chłopami ukrainnymi.
W ten sposób stwarzano sytuację, w której synowie wolnych
Kozaków stawali się chłopami poddanymi, a przecież byli to
świetnie wyszkoleni żołnierze i w każdej chwili mogli stać się
groźnym przeciwnikiem 5.
Pułkownicy kozaccy, wyznaczeni spośród szlachty, łatwiej
dogadywali się ze starostami i urzędnikami niż ze swymi
podwładnymi, a we wszystkich nadużyciach chętniej pomagali
urzędnikom i dzierżawcom. Jak twierdzili rejestrowi, „puł-
kownicy nasi, jako słudzy pańscy”, wykonywali wszelakie
polecenia urzędników 6. Często również wykorzystywali swe
stanowiska, pobierając od swych podwładnych np. opłaty za
polowania czy rybołówstwo na Zaporożu. Wysługiwali się
Kozakami rejestrowymi w swych majątkach, zaganiając ich
do prac w polu, zagrodach i do innych posług. Żołd zaś, który

5Z. W ó j c i k, op. cit., s. 58. A. B o r o w i a k, Kozaczyzna w przededniu


powstania Bohdana Chmielnickiego (1635-1648), [w:] Epoka „Ogniem
i mieczem” we współczesnych badaniach historycznych, zbiór studiów pod
redakcją Mirosława Nagielskiego, Warszawa 2000, s. 32-33.
6Listy Bohdana Chmielnickiego do hetmana wielkiego koronnego Mikołaja
Potockiego, 3 (13) marca 1648 r., [w:] Dokumenty Bohdana Chmielnickiego,
Kijów 1961, s. 28.
10

był ustanowiony „dla Kozaków przez Króla Jegomościa


i Rzeczypospolitą po 30 złotych rocznie, zabierali dla siebie
dzieląc się z setnikami” 7. Kozacy skarżyli się. że pułkownicy
„pospołu z pp. żołnierzami i dragonami, których przy sobie
mają, co by się któremukolwiek u nas podobało, lub koń jaki
dobry, lub oręże, albo co inszego zabierają, albo za półdarmo
kupują”. Niejednokrotnie stosowali wobec opornych Kozaków
przemoc: „biją, mordują, do turmy sadzają, na śmierć za nasze
dobra zabijają, gdzie rannych i okaleczonych towarzystwa
naszego siła narobili” 8. Szczególnym okrucieństwem wsławił
się podstarości czerkaski Jakub Śmiarowski, który podobno
„zabijał Kozaków, wykłuwał im oczy” 9.
Wiele zadrażnień powodowały sprawy sądowe. Zlikwidowano
własne sądownictwo kozackie, które zostało przejęte przez
pułkowników i starostów. Jeśli ktokolwiek naruszał prawa
kozackie, to był to z pewnością albo starosta lub jego urzędnicy,
albo pułkownik. Byli więc oni sędziami we własnej sprawie.
Nawet jeśli pułkownicy starali się nie krzywdzić swych
podwładnych, to w sporach Kozaków z dzierżawcami brali
z reguły stronę tych ostatnich. Historyk ukraiński Michaił
Hruszewski twierdzi, że starszyzna kozacka była ściśle związana,
a nawet była uzależniona od magnatów, starostów i urzędników,
nazywa ją pogardliwie „kreaturami magnatów”. Dużo więc
zależało od tego, jacy ludzie stali na czele wojska zaporoskiego,
kim byli komisarz i pułkownicy. Ale nie tylko, bardzo wiele
zależało od tego, kto sprawował urząd starosty lub podstaroś-
ciego. W latach 1641-1646 komisarzem kozackim był Mikołaj
Zaćwilichowski, prawosławny szlachcic. Rejestrowi z samym
Bohdanem Chmielnickim bardzo go cenili za jego prawość
i sprawiedliwość. Podobno mówił do Zaćwilichowskiego: „Póki
7 Litopys Samowydcia, Kijów 1971, s. 45-46.
8 Instrukcja dla posłów kozackich od Wojska Zaporoskiego do Władysława
IV, 12 czerwca 1648 r., [w:] Dokumenty Bohdana Chmielnickiego, s. 36.
9 W. O. G o ł u b i c k i , Zaporozskoje kazaczestvo, Kijów 1957, s. 250

(cytat za: A. B o r o w i a k , op. cit., s. 39).


11

będziesz komissarzem. poty Wojsko Zaporoskie jak za ojca


posiedzi; ale potem Boh toje znajet, szczo budet” 10. Podobnym
szacunkiem cieszył się jeden z pierwszych nominatów miano-
wanych przez Mikołaja Potockiego — pułkownik korsuński
Kiryk Czyż, Rusin. Ale np. pułkownik czehryński Jan Zakrzew-
ski tak mocno dał się we znaki Kozakom ze swego pułku, że
ci jesienią 1643 r. udali się do hetmana wielkiego Stanisława
Koniecpolskiego ze skargą „o wielkie krzywdy i gravaminia
[niesprawiedliwości], które od niego ponosili cum praeiudicio
[niezgodnie z wcześniejszymi ustaleniami] stanu ich rycer-
skiego”. Dowody, jakimi dysponowali Kozacy, musiały być
bardzo mocne, gdyż hetman przyznał rację Kozakom i natych-
miast usunął Zakrzewskiego ze stanowiska. Tylko dzięki
dawnym zasługom nie spotkała go surowsza kara. Nowym
pułkownikiem czehryńskim hetman mianował Stanisława Krze-
czowskiego. Ale nawet Krzeczowski nie potrafił uchronić
Bohdana Chmielnickiego, pisarza wojska zaporoskiego i swego
„kuma", który przecież nie był prostym Kozakiem, przed
podstarościm czehryńskim Danielem Czaplińskim 11. Równie
zła sława otaczała ostatniego komisarza Wojska Zaporoskiego
Jacka Szemberga, o którym mówiono, że kupił swój urząd od
króla za 30 000 złotych i „chcąc wybrać swoje pieniądze
nieznośne łupiestwa y złodziejstwa wymyślał nad Kozakami” l2.
Lista krzywd i nadużyć wobec Kozaków była bardzo
długa, przytacza je niemal każdy diariusz, kronika lub inne
źródło z tamtych lat. Jednakże wydaje się, że bezprawie
było niemalże normą na kresach Rzeczypospolitej, a dotykało
nie tylko Kozaków i chłopów. Magnaci, którzy w swoich
rękach trzymali w województwie kijowskim 68% ziemi,

10 Jakuba Michałowskiego, wojskiego lubelskiego, a później kasztelana

bieckiego księga pamiętnicza z dawnego rękopisma będącego własnością


Ludwika hr. Morsztyna, wyd. A. Hencel, Kraków 1846, s. 451.
11
A. B o r o w i a k , op. cit., s. 35-36; M. Hruszewski, Istorija
Ukrainy—Rusy, Kijów-Wiedeń 1922, t. VIII, cz. 2, s. 133.
12 M. H r u s z e w s k i, op. cit., s. 134.
12

a w bracławskim — aż 80%. dopuszczali się nadużyć również


wobec szlachty, bardzo nielicznej na Ukrainie, i mieszczan.
Pod osłoną prawa lub łamiąc wszelkie jego normy, wywłasz-
czali lub zagarniali majątki szlacheckie. Drobna szlachta była
dyskryminowana przez magnaterię, która często nie uznawała
jej praw szlacheckich, zmuszając ją jak chłopów do powinno-
ści pańszczyźnianych.
Ograniczenie liczby rejestrowych do 6000 nie złamało
ducha oporu Kozaków. Zniesienie autonomii Kozaczyzny
doprowadziło do likwidacji poprzedniego wewnętrznego
podziału rejestrowych na „statecznych” — bogatych Ko-
zaków, przejawiających tendencje ugodowe w stosunku
do władz polskich, i na „swawolnych” — biedotę, nastawioną
opozycyjnie wobec władz Rzeczypospolitej. Obecnie niemal
wszystkich Kozaków rejestrowych, poza większością star-
szyzny — wiernej Rzeczypospolitej — łączyło dążenie
do zrzucenia ordynacji 1638 r. Wśród Kozaków krążyło
powiedzenie: „Teper że nas Lachy zahnali w miech ta
ne zawiezali” 13.
Wielka liczba Kozaków znajdujących się poza rejestrem,
skazana teraz na poddańczy byt, czekała tylko sposobności,
aby się spod tego jarzma wyzwolić. Siedzieli po chutorach
i miastach w większej nieraz liczbie niż mieszczanie a mogli
wystawić 40 tysięcy, a może i więcej, sprawnej do walki
piechoty; mieli własną broń i zadowalali się byle jaką zapłatą.
Byli to ludzie skorzy do buntów, mieszanej narodowości,
„nalewajkowej wiary”, którzy bez wojny — jak mówił
Chmielnicki — żyć nie mogli. Pod ich wpływem znajdowali
się również mieszczanie, mieszkający wspólnie z Kozakami

13Diariusz z pierwszego okresu buntu B. Chmielnickiego spisany przez


towarzysza spod chorągwi kozackiej wziętego do niewoli pod Kniażymi
Bairakami, [w:] Relacje wojenne z pierwszych lat walk polsko-kozackich
powstania Bohdana Chmielnickiego okresu „Ogniem i mieczem" (1648-1651),
opracował, wstępem i przypisami opatrzył M. N a g i e l s k i , s. 96-97 (dalej:
Diariusz z pierwszego okresu buntu...).
13

w licznych i warownych miastach na Ukrainie, a także


ponadto bojarzy grodowi. Kozacy zamkowi, dworscy i miejscy,
a także milicje pańskie I4.
Rosyjski historyk Heller trafnie scharakteryzował sytuację
na Ukrainie w połowie XVII wieku pisząc: „Trzeźwo myślący
Polacy zdawali sobie sprawę z ciężkiej sytuacji chłopów.
Pojawiło się porzekadło w języku łacińskim, aż nadto dobrze
tłumaczące przyczyny powstań: «Królestwo polskie to niebo
dla szlachty, raj dla Żydów i piekło dla chłopów»” 15.

***

Zbigniew Wójcik uważa, że w 1638 r., po zwycięstwie nad


kolejnym powstaniem kozackim, istniała ostania szansa, „by
w sposób rozsądny, zgodnie z polską racją stanu, uregulować
kwestię kozacką, urastającą wyraźnie do jednego z zasadniczych
problemów państwowych (...) Rzeczypospolitej”. Polacy popeł-
nili poważny błąd usiłując zmienić większość Kozaków w chło-
pów pańszczyźnianych. Jednakże problem był niesłychanie
trudny, gdyż nawet wybitny historyk ukraiński z XIX w.
Pantalejmon Kulisz pisał: „Gdzie mieszkali Kozacy, tam była
niemożliwa prawidłowa gospodarka; gdzie panowie gospodaro-
wali prawidłowo — tam nie mógł być cierpiany kozacki
wędrowny tryb życia (...) Element kozacki był zaprzeczeniem
(...) zasady społeczeństwa, zaprzeczeniem zasady państwa” 16.
Ponadto w pierwszej połowie XVII w. Kozacy, których liczba
ciągle rosła, zamiast bronić granic Rzeczypospolitej, swymi
łupieżczymi wyprawami na Morze Czarne prowokowali Tatarów
i Turków do odwetowych najazdów l7.

14 L. K u b a 1 a, Wojna moskiewska r. 1654-1655, Warszawa 1910, s. 3.


15 M. H e 11 e r, Historia imperium rosyjskiego, Warszawa 2000, s. 269.
16 Z. W ó j c i k , op. cit., Kraków 1989, s. 58.
17 W. B r e c h u n e n k o , Kozaczyzna wobec najazdów tatarskich w pierw-

szej połowie XVII stulecia, [w:] „Mówią Wieki”, 1997, nr 6 (tłumaczył:


H. Grala).
WOJSKO RZECZYPOSPOLITEJ
W LATACH 1647-1648

Armia koronna po likwidacji zaciągów poczynionych na


wojnę smoleńską i utrzymywanych nadal w służbie wobec
możliwości wojny naprzód z Turcją (1634), a potem ze
Szwecją (1635), została zredukowana do etatu wojska kwar-
cianego. Król Władysław IV zdecydował się wówczas na
skadrowanie armii. Najlepszych żołnierzy król zatrzymał
w gwardii, w wojskach kwarcianych i załogach twierdz.
Zmniejszeniu uległa przede wszystkim liczebność dragonii
i chorągwi kozackich, poza tym zredukowano poważnie załogi
Pucka, Władysławowa i Kazimierzowa. Utrzymywano stosun-
kowo znaczną ilość husarii, jako tego rodzaju jazdy, który
najtrudniej było wystawić ad hoc w chwili wybuchu wojny,
natomiast poważnie redukowano ilość jazdy lżejszej, której
szybki zaciąg nie przedstawiał trudności.
W ostatnim roku panowania Władysława IV stan liczebny
wojska kwarcianego nie uległ większym zmianom. W okresie
od l maja 1647 do 1 maja 1648 r. składało się ono z:

14 chorągwi husarii — 1050 koni


22 chorągwi kozackich — 1110 koni
2 chorągwi wołoskich — 110 koni
15

2 regimentów i 9 chorągwi dragonii — 1315 porcji


2 chorągwi piechoty i załóg twierdz — 650 porcji

razem 4235 stawek żołdu, tj. około 3800 żołnierzy.

Wojsko to niemal w całości było rozlokowane na ziemiach


ukraińskich — wszystkie chorągwie jazdy stacjonowały w mia-
steczkach na Ukrainie lub w majątkach ich szefów dowódców
— magnatów kresowych, a dwie chorągwie piechoty znaj-
dowały się w rezydencjach hetmanów Mikołaja Potockiego
i Marcina Kalinowskiego.
Chorągwie husarskie w okresie pokojowym liczyły zwykle
po 60 i 100 koni, tylko chorągiew królewska miała etatowo
120 koni. Chorągwie kozackie liczyły po 50 koni, jedynie
chorągiew strażnika polnego koronnego Stanisława Jaskól-
skiego miała etatowo 60 koni 1.
Skadrowanie wojska kwarcianego uzyskano poprzez zmniej-
szenie liczebności pocztów. W chorągwiach jazdy dominowały
wówczas poczty 2-konne, 1,5-konne, a nawet 1-konne, co
relacjonują dokładnie ówczesne źródła.
„Wyjechawszy z Kudaku — pisze w swym pamiętniku
Stanisław Druszkiewicz, uczestnik bitwy pod Żółtymi Wodami
— zaciągnąłem się z Panem [Jackiem] Szemberkiem natenczas
komisarzem (alias hetmanem Kozaków zaporoskich), także po
kozacku na półtora konia, bo w ten czas na małe poczty
sługiwali. Trudno było o zaciąg, wojska wszystkiego tylko
cztery tysiące, pod każdą chorągwią jak rożenek natkał zawarte
były regestry” 2.
Jakub Bełchacki w liście z obozu pod Czerkasami z 20
maja 1648 r. pisze, że chorągwie kozackie, które poszły

1 J. Wimmer, Materiały do zagadnienia organizacji i liczebności armii


koronnej w latach 1648-1655, [w:] „Studia i Materiały do Historii Woj-
skowości” (dalej: SMHW), t. V, I960, s. 478-509.
2 S. Z. Druszkiewicz, Pamiętniki 1648-1697, opracował M. Wagner,

Siedlce 2001, 87-88.


16

w step ze Stefanem Potockim, a których etat wynosił po 50


koni, miały „pod każdą najmniej po 20 kilku Towarzystwa;
pod drugiemi i po 30” 3. Oznaczało to, że pocztowych było
najwyżej drugie tyle — proporcje nie spotykane wcześniej
w wojsku polskim.
Piechoty wybranieckiej z dóbr królewskich w pole wyprowa-
dzano nie więcej niż 1000 ludzi, natomiast powiększyła się nieco
w ostatnich latach przed wybuchem powstania kozackiego ilość
żołnierzy, jaką miały wystawić ordynacje; obok 600 ludzi
ordynacji ostrogskiej, ordynacja zamojska miała obowiązek
dostarczyć w razie wojny na wezwanie hetmanów 200 ludzi,
pińczowska zaś (Myszkowskich) 150 ludzi.
Wojsko rejestrowe — 6000 Kozaków — podzielone było
na 6 pułków terytorialnych: czerkaski. czehryński, korsuński,
perejasławski, kaniowski i białocerkiewski. Na jego czele
stał wyznaczony przez sejm komisarz wojska zaporoskiego,
którym był w roku 1648 Jacek Szemberg. Kwatera komisarza
znajdowała się w Trechtymirowie. Na czele pułków byli
wyznaczeni przez króla pułkownicy — szlachta polska.
Stacjonowali oni w miastach, od których brały nazwę pułki.
Przy boku komisarza i pułkowników znajdowały się chorąg-
wie kwarciane — konne (po 50 koni) i dragońskie (po 25
koni). Tworzyły one kadrę dla pułków kozackich i jedno-
cześnie miały charakter żandarmerii czuwającej nad po-
słuszeństwem Kozaków. Sami Kozacy rejestrowi osiedleni
w chutorach i słobodach na wezwanie pułkownika stawiali
się w rejonach koncentracji tworząc sotnie, dowodzone przez
sotników. Sotnie składały się z kurzeni, najmniejszych
jednostek organizacyjnych, którymi dowodził ataman kurzen-

3 20 maja. List Jakuba Bełchackiego z obozu pod Czerkasami do Niewia-


domego, [w:] F. R a w i t a - G a w r o ń s k i , Sprawy i rzeczy ukraińskie.
Materiały do dziejów Kozaczyzny i Hajdamaczyzny, Lwów 1914, s. 111.
Kopia tego listu między innymi w Bibliotece PAN w Krakowie, nr 367. Jakub
Bełchacki służył w chorągwi husarskiej Jerzego Sebastiana Lubomirskiego.
(Dalej: List Jakuba Bełchackiego).
17

ny. W wojsku zaporoskim nie było odrębnych pułków jazdy


i piechoty, w każdym kurzeni byli zarówno konni, jak i piesi
Kozacy. W zależności od sytuacji, Zaporożcy walczyli pieszo
lub konno (np. dosiadając wyprzęgnięte konie z wozów).
Zgodnie z konstytucją sejmu 1638 r. jeden z pułków Kozaków
rejestrowych (zmieniając się kolejno co roku) miał pełnić
służbę na Zaporożu, na Siczy, tworząc straż przednią przeciw
wypadom tatarskim.
Wraz z gwardią królewską, liczącą w tym czasie 1600
żołnierzy, dawało to około 13 000 żołnierzy, których Korona
miała do dyspozycji bez potrzeby uciekania się do specjalnych
uchwał sejmu i dodatkowych zaciągów 4.
Wielkie Księstwo Litewskie nie utrzymywało w okresie
pokojowym pierwszej połowy XVII w. żadnego wojska
polowego 5.
Odbudowano i wzmocniono twierdzę Kudak nad Dnieprem,
której załoga — regiment dragonów i chorągiew kozacka
— miała strzec zarówno przed najazdami Tatarów, jak i przed
wystąpieniami Zaporożców.
Mimo iż w cekhauzach Rzeczypospolitej znajdowało się
ponad 300 dział, z tych jednak nie więcej jak 40% przedstawiało
wartość użyteczną, w tym były działa regimentowe 6- i 3-
-funtowe nadające się do działań w polu. Jednakże ilość dział
wyprowadzanych na wyprawy była niewielka. Jednym z powo-
dów był brak pieniędzy na zapłacenie kosztów transportu, gdyż
armia koronna nie miała swojego parku pociągowego, który był
bardzo kosztowny. Na czas wyprawy każdorazowo wynajmowa-
no furmanów, którzy stawiali się wraz z końmi do ciągnięcia
dział, wozów z amunicją, sprzętu inżynieryjnego i narzędzi,
a także do przewozu personelu artyleryjskiego i jego bagaży.
Dlatego zwykle na wyprawy brano działa najlżejsze.

4 J. W i m m e r, Wojsko i Skarb Rzeczypospolitej u schyłku XVI i pierwszej

połowie XVII wieku, SMHW, t. XIV, cz. I, 1968, s. 71.


5
H. Wisner, Wojsko litewskie pierwszej połowy XVII wieku. Część I,
SMHW, t. XIX, cz. II, 1973, s. 69, p. 34.
18

Przyczyną skuteczności systemu ochrony granic południowo-


wschodnich przed ciągłymi najazdami Tatarów było to, że
nieliczne wojska zaciężne nie działały w pustce. Walczyły
czasami w oparciu o piechotę zaporoską, a z reguły wspomagane
były przez dość sprawne w tamtym terenie pospolite ruszenie
szlachty i przede wszystkim przez liczne wojska nadworne
magnatów ukraińskich, które liczyły około 30 000 żołnierzy 6.
Należy w tym miejscu rozgraniczyć dwa fakty: liczbę
żołnierzy utrzymywanych przez magnatów stale od liczby
żołnierzy zaciąganych przez nich na czas działań wojennych,
których przejmował na utrzymanie skarb państwa. Nawet
najbogatszych nie stać było na utrzymanie na stałe kilku
tysięcy wojsk. I tak Stanisław Lubomirski oprócz kozaków
srebrnych, utrzymywanych bardziej dla parady niż obrony,
dysponował 200 dragonami i 400 piechurami węgierskimi.
Prawdopodobnie w swych lepiej ufortyfikowanych miastecz-
kach Lubomirski miał jeszcze nieco uzbrojonych pachołków,
z których można było utworzyć oddział zbrojnych. Drugi co
do zamożności magnat w Koronie, Władysław Dominik
Ostrogski-Zasławski, miał na służbie w czasie pokoju od 50
do 100 piechurów, około 50 dragonów i około 30 Tatarów,
w sumie więc zaledwie około 150 żołnierzy. Podobnymi
siłami dysponował Aleksander Piaseczyński, który miał jedną
chorągiew dragonów i jedną chorągiew piechoty.
Z zachowanych rachunków księcia Zasławskiego wynika, że
w latach czterdziestych XVII wieku wydawał on rocznie na
utrzymanie i barwę stu żołnierzy (50 piechurów i 50 dragonów)
około 18 000 złotych. Przyjmując, że mniej więcej tyle samo
kosztowało utrzymanie żołnierza przez Stanisława Lubomirskie-
go, oznaczało to, iż jego chorągwie liczące 600 ludzi kosztowa-
łyby rocznie około 108 000 złotych. Był to wydatek bardzo
poważny, nawet dla Lubomirskiego 7.
6 Szerzej o tym: J. Teodorczyk; Polskie wojsko i sztuka wojenna pierwszej
połowy XVII w., SMHW, t. XXI, 1978.
7
W. Czapliński, J. Długosz, Życie codzienne magnaterii polskiej w XVII wieku,
Warszawa 1976, s. 62-63.
19

Inaczej przedstawia się sprawa wojsk pozostających w dys-


pozycji księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Według zapis-
ków jego dworzanina „Książę miał dwie nadworne husarskie
chorągwie, jedną czarną, a drugą czerwoną, a trzecią kozacką.
Osobno kilkanaście (? — W.B.) miał chorągwi szlachty
drobnej, przyczem tatarską, wołoską, dragońską i pieszą
chorągiew cudzoziemską”. Według Jana Wimmera jego siły
liczyły 1500-2000 żołnierzy z własną artylerią. Wiśniowiecki
dbał o swoje prywatne chorągwie, płacił im wysoki żołd,
wyższy niż w wojskach państwowych8. Prawdopodobnie
książę Jeremi Wiśniowiecki dysponował następującymi cho-
rągwiami nadwornymi: 2 chorągwiami husarii, swoją własną,
której porucznikiem był Jan Wolski (104 konie) oraz rotmi-
strza Jana Baranowskiego (94 konie), 1 chorągwią kozacką
pod komendą porucznika Kurosza, 1 chorągwią tatarską
(około 100 koni) i 1 wołoską „pana Aleksandra Zamoyskiego”
(100 koni), 1 chorągwią dragonii (100 porcji — ? — W.B.)
oraz 2-3 kompanie piechoty cudzoziemskiej (100-200 porcji).
Razem dawałoby to, po odliczeniu 10% na „ślepe porcje”
630-730 ludzi. Wojsko to tak charakteryzuje dworzanin
księcia: „Szabla bystra, koń Żarki, obrotny, a sam żołnierz
sprawny — tedy tak wybije Iwan, jak i Miłościwy Pan”9.
Resztę pieniędzy pochłaniało utrzymanie dworu książęcego,
który liczył razem z niższą służbą ponad 100 osób. Dysponu-
jąc takimi siłami z pewnością był w stanie chronić swoje
posiadłości, położone głównie na Zadnieprzu, przed ciągłymi
najazdami tatarskimi 10.
Oczywiście w razie potrzeby magnaci bez większego trudu
mogli zmobilizować dość pokaźne siły. Na przykład pod

8 J. W i m m e r, Wojsko polskie w drugiej połowie XVII wieku, Warszawa

1965, s. 35.
9 W. To m k i e w i c z, Jeremi Wiśniowiecki ( 1612-1651 ), Warszawa 1933,

s. 98-99; Ł. D e c, Bitwa pod Konstantynowem, [w:] „Teka historyka”, nr 12,


Warszawa 1998, s. 32-36.
10 W. Czapliński, Glosa do Trylogii, Białystok 1999, s. 26.
20

Ochmatowem w roku 1644 wojska magnackie były liczniejsze


niż wojska kwarciane hetmana Stanisława Koniecpolskiego.
W bitwie wzięło udział 19 130 żołnierzy polskich, w tym tylko
3550 żołnierzy kwarcianych. 4000 Kozaków rejestrowych, resztę
zaś, tj. 11 580, stanowiły wojska magnatów kresowych. Również
w czasie zatargów między magnatami, obie strony mobilizowały
dość znaczne siły. Wiadomo też, że np. na sejm elekcyjny
w roku 1601 Adam Czarnkowski przybył na czele kilkuset
żołnierzy. Na elekcję w roku 1632 Tomasz Zamoyski przypro-
wadził „kupę ludzi wojennych”: 150 husarzy pod komendą
Pawła Słotowskiego. 150 husarzy pod dowództwem Jana Dzika,
200 konnych petyhorców (litewska jazda średniozbrojna, odpo-
wiednik kozaków, tyle że uzbrojona w broń drzewcową), 100
kozaków, piechoty „służałej” 200, 800 piechurów „trybem
niemieckim ćwiczonej”, 100 dragonów oraz osobistej świty 30
ludzi 11. Razem było to 1730 ludzi.
Książę Jeremi Wiśniowiecki był w stanie szybko zmobili-
zować 3000, a w razie potrzeby nawet 6000 żołnierzy. Król
Władysław IV mówił do posła weneckiego Tiepolo, że Wiś-
niowiecki ma „sześć tysięcy (ludzi) gotowych na zawołanie” 12.
Wiśniowiecki mobilizował, obok kilkunastu chorągwi jazdy
rekrutowanej spośród drobnej szlachty, chorągwie dragońskie,
złożone z chłopów „do szturmów i inszych usług”. Nie
mniejsze siły zmobilizować mogli w swych włościach Koniec-
polscy, Potoccy, Lubomirscy czy też książę Władysław
Ostrogski-Zasławski. Jednak żaden z nich nie był w stanie
utrzymywać ich przez dłuższy czas. Gdy zachodziła taka
potrzeba, magnat przerzucał finansowanie zaciężnych na skarb
państwa, oddając je najczęściej do dyspozycji hetmanów.
Wojska nadworne magnatów składały się z chorągwi jazdy
złożonych z miejscowej szlachty i dzierżawców, ale w więk-
11 S. Ż u r k o w s k i , Żywot Tomasza Zamoyskiego, kanclerza w. kor.,
Lwów 1860, s. 144.
12 W. C z e r m a k , Plany wojny tureckiej Władysława IV, Kraków 1895,

s. 270.
21

szóści złożone były z piechoty i dragonów, zaciąganych wśród


poddanych chłopów. Ciągłe najazdy tatarskie sprawiały, że
chłopi musieli być uzbrojeni, część z nich, w zamian za
zwolnienie z obowiązku daniny, była zobowiązana do służby
w wojskach nadwornych. O piechurach i dragonach tych
mówiono, że są „natione Roxolani, religione Graeci, habitu
Germani” [narodowości ruskiej, wiary greckiej, ubioru nie-
mieckiego] 13.

***

W tym czasie Sicz Zaporoska znajdowała się na wyspie


zwanej Bazawłuk, u ujścia do Dniepru jego trzech prawo-
brzeżnych dopływów: Czartomliku, Podpolnej i Skarbnej
(Sicz Bazawłucka była też nazywana przez Kozaków Skarb-
nicą Wojskową). Wyspa Bazawłuk miała kształt równo-
ramiennego trójkąta o bokach dwukilometrowej długości.
Była nieco cofnięta od głównego nurtu, leżała w limanie
utworzonym przez wymienione rzeki Prawobrzeża. Warunki
naturalne sprzyjały obronie. Prócz tego Kozacy opasali swój
obóz wałami ziemnymi i drewnianą palisadą z wieżami
strażniczymi. Przed fortyfikacjami wykopano fosę, a w zimie
wyrąbywano w lodzie przeręble, które po lekkim przymarz-
nięciu powierzchni wody maskowano narzuconym na nie
śniegiem.
Najprawdopodobniej w 1638 r. powstała Sicz Mykityńska.
Leżała na przylądku Mykityn Róg, na prawym brzegu Dniepru,
nieco powyżej Bazawłuku. Po przeciwnej stronie rozsiadła się
niewielka miejscowość o tej samej nazwie 14.

13 J. Wimmer, op. cit., s. 35; W. C z a p l i ń s k i , J. D ł u g o s z , op. cit.,


s. 62-63; List Samuela Kuszewicza z 4 czerwca 1648 r., [w:] Żereła do istorii
Ukrainy-Rusy, t. VI, Lwów 1913, s. 108 (dalej; List Samuela Kuszewicza).
14 W. A. S e r c z y k , Na dalekiej Ukrainie. Dzieje Kozaczyzny do 1648

roku, Kraków 1984, s. 114-141.


PLANY WOJNY TURECKIEJ WŁADYSŁAWA IV

Panujący w latach 1632-1648 król Władysław IV Waza


przeszedł do historii jako doskonały wódz (pokonał Rosję
w wojnie o Smoleńsk w latach 1632-1634). Z drugiej jednak
strony był on skłonny do przerzucania się z jednych koncepcji
do drugich, nie zawsze zresztą realnych. Niepowodzenia
polityki królewskiej w stosunku do Zachodu, bierność Polski
wobec toczącej się w Europie wojny trzydziestoletniej, skłoniły
króla do skierowania swej polityki przeciw Turcji i chanatowi
krymskiemu.
W latach 1639-1643 król wraz ze swym głównym doradcą
do spraw polityki wschodniej, hetmanem wielkim koronnym
Stanisławem Koniecpolskim, mieli poczucie zagrożenia ze
strony Turcji. W latach 1640-1642 pojawiła się u nich myśl
podjęcia prewencyjnej wojny zaczepnej mającej doprowadzić
do opanowania Krymu.
Zwycięska wojna z Krymem i Turcją otwierała Rzeczypos-
politej kuszące perspektywy likwidacji dokuczliwych i ruj-
nujących kresy południowo-wschodnie najazdów czambułów
tatarskich oraz stopniowego przekształcania zbrojnej i groźnej
Kozaczyzny w element osiadły, niegroźny dla panowania
polskiego na Ukrainie. Te dwa aspekty były ze sobą ściśle
powiązane, stałe bowiem niebezpieczeństwo tatarskie pociągało
23

za sobą między innymi konieczność istnienia Kozaczyzny,


która powstała jako organizacja zbrojnej samoobrony ludności
stepowej przed napadami ordyńców. Zlikwidowanie niebez-
pieczeństwa tatarskiego podważało rację bytu Kozaczyzny
jako formacji wojskowej.
Ostatni większy najazd tatarski przed rokiem 1648 miał
miejsce zimą 1644 r. 31 stycznia 1644 r. hetman Koniecpolski
odniósł wspaniałe zwycięstwo nad Tatarami w bitwie pod
Ochmatowem. Zwycięstwo to stało się punktem zwrotnym
w stosunkach polsko-tatarskich na najbliższe lata. Od tego
czasu aż do roku 1648 stroną zaczepną stali się nie Tatarzy,
lecz Polska. Tatarzy pałali wprawdzie chęcią odwetu, przygo-
towana jednak wyprawa na Polskę me doszła do skutku
z powodu walk wewnętrznych na Krymie. Tatarzy woleli
próbować sił na ziemiach moskiewskich, zwłaszcza że sułtan
Ibrahim I zabronił chanowi Islam Girejowi III w drugiej
połowie września 1645 r. organizowania najazdów na ziemie
Rzeczypospolitej.
Jesienią 1645 r. rozeszły się pogłoski o grożącym napadzie
Tatarów. Nie bardzo wiedziano, czy mają oni zamiar wpaść
na terytorium Rzeczypospolitej, Rosji czy też Mołdawii.
Tatarzy jednak poszli dużymi siłami, obliczanymi na 30 000
wojowników, tzw. Murawskim Szlakiem na terytorium mos-
kiewskie i złupili okolice Kurska, Rylska i Putywla.
Hetman polny koronny Mikołaj Potocki zebrał ile się dało
chorągwi kwarcianych oraz poczty magnatów ukrainnych.
Z wojskiem tym, liczącym kilkanaście tysięcy żołnierzy,
wyruszył w pole, by odciąć odwrót Tatarom.
Gdy wojsko znalazło się na Murawskim Szlaku, hetman
Potocki kazał rozłożyć obóz nad rzeką Merą, aby tu oczekiwać
wracających Tatarów. Jednak prawdopodobnie ze względu na
silne mrozy, od których licznie ginęli ludzie i konie, Polacy
nie prowadzili dostatecznego rozpoznania. Tatarzy przeszli
w odległości zaledwie dwóch i pół mili od obozu wojsk
polskich i szybkim marszem uszli na Krym.
24

Pierwszym krokiem króla Władysława IV na drodze do


realizacji planów wojny z Turcją i Krymem było wstrzymanie
wypłaty zwyczajowych „upominków” dla Tatarów (koszt
owych upominków był znaczny, bo sięgał 100 000 złotych
rocznie). Senat Rzeczypospolitej opowiedział się za tym już
29 lutego 1644 r.
Podczas posiedzenia senatu w dniu 5 stycznia 1646 r.
hetman Stanisław Koniecpolski przedstawił „Dyskurs o znie-
sieniu Tatarów krymskich i lidze z Moskwą”, w którym
zaproponował uderzenie na Krym. Moskwie proponował,
w zamian za pomoc w ataku, zwrot terenów zdobytych przez
Rzeczpospolitą w wojnie 1632-1634.
Inwazja Turcji 24 czerwca 1645 r. na Kretę należącą
do Wenecji sprawiła, że republika ta zainteresowała się
podjęciem działań wojennych przez Polskę. Wenecja obie-
cywała Władysławowi IV subsydia pieniężne na ten cel,
w wysokości 600 000 talarów płatnych przez dwa lata,
poczynając od chwili rozpoczęcia działań wojennych. Poseł
wenecki Giovanni de Tiepolo „do tego doprowadził króla,
że ten niepomny zaprzysiężenia praw i nie zważając na
trudności, jakie w przyszłości mogą stąd wyniknąć, prywatnie
zadeklarował wojnę, pomianował pułkowników i kapitanów,
rozdzielił między nich około 80 000 dukatów bez wiedzy
nas wszystkich” — pisał kanclerz wielki litewski Albrycht
Radziwiłł1. Tiepolo nie zdołał jednak doprowadzić do
zawarcia formalnego traktatu i przyjęcia przez Wenecję
stałych zobowiązań.
11 marca 1646 r. zmarł hetman wielki koronny Stanisław
Koniecpolski. Wieść o śmierci Koniecpolskiego wstrząsnęła
nie tylko monarchą, który utracił swego najbliższego współ-
pracownika w przygotowaniach do wojny tureckiej. Dla wielu
z tych, którzy krytycznie oceniali ówczesny stan Rzeczypos-
politej, zdawała się ona wróżyć wielkie nieszczęście. Nie
1 A. S. R a d z i w i ł ł, Pamiętniki o dziejach w Polsce, wyd. A. Przyboś
i R. Żelewski, Warszawa 1980, t. II, s. 493.
25

brakło jednak i takich, którzy nazwisko zmarłego hetmana


tłumaczyli jako Finis Polonia 2.
Śmierć Koniecpolskiego wywołała poruszenie wśród Koza-
ków. Wśród rejestrowych rozeszły się wieści, że teraz sami
będą wybierać, jak poprzednio, starszyznę. Sytuacja była tak
poważna, że hetman polny Mikołaj Potocki nie mógł wyjechać
na sejm i pozostał na Ukrainie, aby „wojsko zaporoskie
w posłuszeństwie zatrzymać” 3. Nie wtajemniczony w plany
wojny tureckiej Władysława IV, nakazał w marcu (?) 1646 r.
spalić czajki kozackie. W maju stłumił jakieś rozruchy
rejestrowych 4.
Wiosną 1646 r. Władysław IV zaczął wydawać listy przy-
powiednie na zaciąg żołnierzy. Jednakże kanclerz wielki
koronny Jerzy Ossoliński, który aprobując plany króla nie
zgadzał się na sposób ich realizacji, odmówił przystawienia na
listach przypowiednich pieczęci. Tak też uczynił i kanclerz
wielki litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł. W rezultacie
król kazał je opieczętować pieczęcią pokojową, nie mającą
mocy prawnej w sprawach państwa.
Około 20 kwietnia 1646 r. król pozbawiony rad rozważnego
Koniecpolskiego postanowił rozpocząć wojnę przeciw Turcji,
licząc, iż senat pogodzi się z faktami już dokonanymi. Spotkał
się jednak z ostrą opozycją jego członków. Władysław IV
pozornie wycofał się ze swoich planów i 28 czerwca wydał
uniwersał, w którym wezwał do rozpuszczenia zaciągów, do
nieczynienia nowych, do niewprowadzania zaciągniętych
w granice Królestwa 5.
Sejm obradujący od 25 października do 8 grudnia 1646 r.
zmusił króla do formalnej rezygnacji z planów wojennych,

2 S. O ś w i ę c i m, Dyarjusz 1643-1651, wyd. W. Czermak, Kraków 1907,


s. 128-129.
3 L. Kubala, Jerzy Ossoliński, Lwów 1924, s. 257.
4 W. M a j e w s k i, Potocki Mikołaj, „Polski Słownik Biograficzny” (dalej:

PSB), t. XXVIII, s. 107.


5 Biblioteka Narodowa, Biblioteka Ordynacji Zamoyskiej nr 858.
26

rozpuszczenia swoich zaciągów i zmniejszenia liczebności


gwardii do 1600 ludzi. Opór szlachty wobec samowolnych
zaciągów Władysława IV wyrażał się nie tylko bezpośrednimi
atakami izby poselskiej na monarchę, ale konkretnymi działa-
niami w terenie. Wojewoda krakowski Stanisław Lubomirski
pisał 20 grudnia 1646 r. do hetmana Mikołaja Potockiego
ostro krytykując rozpoczętą akcję werbunkową, a jednocześnie
postulował rozpędzenie zaciągów siłą, nawet bez zgody króla.
Akcje takie faktycznie miały miejsce: rozpędzono żołnierzy
zaciągniętych przez Zygmunta Przyjemskiego w Wielkopolsce,
zabroniono czynienia zaciągów w biskupstwie warmińskim,
które prowadził Jan Pleitner, nawet Gdańsk aresztował Daniela
Konstantyna Koehne-Jaski, oficera w służbie francuskiej,
dokonującego zaciągów w imię królewskie 6.
Monarcha rozwiązał oddziały, na których dalsze utrzymanie
nie miał pieniędzy, ale w rzeczywistości nie wyrzekł się
swych planów. Zamierzał je przeprowadzić między innymi
w oparciu o Kozaków. Niemal bezzwłocznie po otrzymaniu
wiadomości o śmierci hetmana Stanisława Koniecpolskiego
wysłał posłańca (15 marca 1646 r.) na Ukrainę do starszyzny
kozackiej, wzywając jej przedstawicieli na dwór królewski do
Warszawy 7.
W pierwszych dniach kwietnia 1646 r. do Warszawy
przybyli przedstawiciele starszyzny kozackiej. W rozmowach
z Władysławem IV uczestniczyli asawułowie Iwan Barabasz,
Iliasz Karaimowicz, zwany też Ormianczynem, Maksym
Nestorenko oraz setnik czehryński Bohdan Chmielnicki,
a także, choć nie jest to już pewne, Roman Peszta i Jacko
Klisza. Wysłanników kozackich król Władysław IV przyj-

6 M. Nagielski, Gwardia przyboczna Władysława IV (1632-1648),


SMHW, t. XXVII, 1992, s. 113-145. Pełny skład proponowanych i zaciąg-
niętych wojsk zawiera praca M. N a g i e 1 s k i e g o, Komput wojsk Rzeczypos-
politej na projektowaną, kampanię przeciwko Turcji w 1646 roku, SMHW,
t. XXVII, s. 319-326.
7 H. W i s n e r, Władysław IV Waza, Wrocław 1995, s. 104.
27

mował w nocy, w towarzystwie siedmiu najbliższych powier-


ników. Byli to prawie wszyscy cudzoziemcy. Być może
w rozmowach brał udział Adam Kazanowski, marszałek
nadworny i przyjaciel z młodzieńczych lat królewicza Włady-
sława, który jako jeden z nielicznych dygnitarzy Rzeczypos-
politej poparł plany wojenne króla. Około 20 kwietnia Włady-
sław IV dał posłom kozackim dwa pisma, jedno upoważniające
do rozpoczęcia przygotowań wojennych, wystawienia na wojnę
z Turcją 60 dobrze uzbrojonych czajek, na co otrzymali
18 000 zł, drugie pozwalało na podwojenie rejestru do 12 000,
ale zapewne jego realizacja miała nastąpić w terminie później-
szym, tj. po wybuchu wojny — oba pisma były opieczętowane
pieczęcią pokojową. Prawdopodobnie król robił Kozakom
nadzieje na zniesienie ordynacji z 1638 r. i na przywrócenie
autonomii: podobno Władysław IV wydał przywilej, zabra-
niający chorągwiom kwarcianym posuwanie się dalej niż za
Białą Cerkiew 8.
Jednocześnie Władysław IV starał się o pozyskanie dla
swych planów wojennych magnatów ukraińskich, których
wojska nadworne — jak wspomnieliśmy — liczyły ponad
30 000 żołnierzy. Stopniowo latem 1646 r. zadeklarowali
królowi poparcie posiadacze największych latyfundiów, jak
Władysław Dominik Ostrogski-Zasławski, Jeremi Wiśniowie-
cki, chorąży koronny Aleksander Koniecpolski (syn zmarłego
hetmana), Mikołaj Potocki i Marcin Kalinowski. Obawy
jednak przed opinią szlachecką zdecydowanie przeciwną
wojnie z Turcją sprawiły, że żaden z tych magnatów nie
poparł otwarcie projektu monarchy.
Hetman polny koronny Mikołaj Potocki latem 1646 r.
przystąpił do realizacji projektów Władysława IV. W lipcu
wyprawił Kozaków na pomoc wojsk moskiewskich walczących
8 A. K e r s t e n , Hieronim Radziejowski, Warszawa 1988, s. 101-102;
W. M a j e w s k i, Przebieg wydarzeń w powstaniu Chmielnickiego 1648-1651,
[w:] O. G ó r k a, „Ogniem i mieczem" a rzeczywistość historyczna, Warszawa
1986, s. 234-235.
28

z Turkami i Tatarami pod Azowem. Bez jego zgody było


niemożliwe podjęcie przez Kozaków — zapewne latem
— budowy nowych czajek. Z drugiej strony, gdy król
przebywał we Lwowie i zażądał od Mikołaja Potockiego, aby
przesunął wojska pod Kamieniec Podolski, bliżej przyszłego
teatru działań wojennych, hetman polny nie wykonał tego
polecenia. Niewykonanie tego rozkazu uszło Potockiemu
bezkarnie.
Po śmierci hetmana Stanisława Koniecpolskiego, król miał
możność oddać władzę nad wojskiem człowiekowi całkowicie
zależnemu od jego woli. Równocześnie pominięcie hetmana
polnego, któremu zgodnie z dość niedawno dopiero ustalonym
zwyczajem należała się wielka buława, doprowadzić mogło
do konfliktów i zadrażnień. Władysław IV nie chcąc dla
swych wojennych planów stracić wpływowego magnata,
jakim był hetman polny koronny Mikołaj Potocki, oddał mu
w czerwcu 1646 r. najwyższy świecki urząd w senacie
— kasztelanię krakowską, za co Potocki wyraził zgodę na
atak na posiadłości ordy krymskiej, pod warunkiem jednak, że
wcześniej Tatarzy uderzą na ziemie Rzeczypospolitej. Wresz-
cie 19 października Mikołaj Potocki otrzymał obiecaną mu
buławę wielką koronną.
Do buławy polnej kandydowali również liczni magnaci
kresowi, jak Jeremi Wiśniowiecki. Stanisław Potocki, Alek-
sander Koniecpolski i Mikołaj Ostroróg. Jednak wskutek
starań wszechwładnego na dworze króla Władysława IV
kanclerza Jerzego Ossolińskiego buławę tę otrzymał ojciec
jego zięcia, wojewoda czernihowski Marcin Kalinowski.
Mikołaj Potocki herbu Pilawa (ur. ok. 1593 r.) na pewno
należał do doświadczonych dowódców. Doświadczenie woj-
skowe zdobywał u boku najwybitniejszych polskich dowód-
ców: Stanisława Żółkiewskiego i Stanisława Koniecpolskiego,
w wojnach z Turkami, Tatarami, Szwedami i Kozakami.
Odnosił sukcesy stojąc na czele pułku oraz większych zgru-
powań jazdy. Był dobrym wykonawcą, lojalnym wobec
29

przełożonych, ale w trudnych sytuacjach, gdy przyszło decy-


dować samemu, zawodził.
Jednakże początki kariery wojskowej Mikołaja Potockiego
były raczej udane. W 1609 r. podczas wojny z Moskwą, jako
16-latek przyprowadził pod mury Smoleńska swoją własną
chorągiew husarską, gdzie „często okryty zbroją wypadał na
czyniącego wycieczki nieprzyjaciela”. W grudniu 1614 r. sejmik
zbrojny szlachty halickiej wybrał go na jednego z rotmistrzów
powiatowych. Od roku 1617 Mikołaj Potocki służył ze swoją
chorągwią husarską w wojsku kwarcianym. Wraz ze swoim
hufcem, wchodzącym w skład pułku hetmana polnego Stanisła-
wa Koniecpolskiego, bierze udział w bezkrwawej wyprawie
hetmana Żółkiewskiego przeciwko Tatarom pod Buszę (1617)
i w bitwie pod Oryniem (1618). W 1620 r. wziął udział
w wyprawie Żółkiewskiego pod Cecorę. W nocy z 6 na
7 października, kiedy cofający się ku granicy Rzeczypospolitej
tabor polski został rozerwany przez „ludzi swawolnych” i cze-
ladź, Potocki dostał się w ręce Tatarów. Po roku niewoli
wykupiła go żona. Podobno ścigał pobitych 20 czerwca 1624 r.
przez Koniecpolskiego pod Martynowem Tatarów, lecz jest to
informacja niepewna. Mikołaj Potocki zdobył zaufanie i uznanie
Koniecpolskiego. Jako dowódca pułku hetmana polnego bierze
udział w wyprawie przeciw zbuntowanym Kozakom w 1625 r.;
na jego czele szturmuje obóz kozacki pod Kurukowem (30
października 1625 r.). Za te działania hetman Potockiemu
„wielkiego kawalera chwałę przyznał” (Niesiecki).
W latach 1626-1629 Potocki dowodzi pułkiem swego
mocodawcy w wojnie polsko-szwedzkiej. Na Pomorzu i w Pru-
sach Pilawita zetknął się z zachodnią sztuką wojenną. Wziął
m.in. udział w osaczeniu wojsk nieprzyjacielskich w Amersz-
tynie (Czarnem), gdzie Koniecpolski zmusił do kapitulacji
spieszącą z pomocą Gustawowi Adolfowi grupę zaciężnych
z Meklemburgii.
Po powrocie na Ukrainę znów walczy ze zmiennym szczęś-
ciem z powstańcami kozackimi dowodzonymi przez Tarasa
30

Fedorowicza. Toczy walki pod Perejasławiem, gdzie doznaje


porażki i traci 3 działa. Następnie bierze udział w bitwie pod
Kamieńcem Podolskim stoczonej 22 października 1633 r.
przez wojska koronne z Turkami i Tatarami. Potocki dowodzi
centrum szyku bojowego, przyczyniając się do ostatecznego
zwycięstwa nad Abuzym paszą. 12 lutego 1637 r. Mikołaj
Potocki otrzymał buławę hetmana polnego koronnego.
W roli samodzielnego dowódcy w walkach z Kozakami
wystąpił jako hetman polny w 1637 r. Wybuchło wówczas
kolejne powstanie kozackie pod wodzą Pawluka i ówczesny
hetman wielki koronny Stanisław Koniecpolski rozpoczął
przygotowania do jego stłumienia. Choroba zmusiła go jednak
do przekazania dowództwa swemu zastępcy, hetmanowi polne-
mu. 16 grudnia 1637 r. Mikołaj Potocki pobił Pawluka w bitwie
pod Kumejkami. Odniósł też zdecydowany sukces wiosną roku
następnego walcząc z powstańcami, którymi dowodzili Jacek
Ostranica (Ostrzanin), Hunia i Skidan. Ze względu na chorobę
nie wziął udziału w bitwie pod Ochmatowem (1644 r.).
Zwycięskie kampanie przeciwko Kozakom przyniosły Mi-
kołajowi Potockiemu znaczną sławę w kraju i przewróciły mu
w głowie. Nabrał —jak się wydaje — wysokiego mniemania
o swoich talentach wojskowych i zbytnio uwierzył w siebie.
Nadmierna pewność siebie, niedocenianie przeciwnika, zwle-
kanie z podjęciem decyzji to grzechy główne Mikołaja
Potockiego — hetmana wielkiego koronnego. Hołdując staro-
polskim zasadom prowadzenia działań wojennych, jakie poznał
pod komendą Żółkiewskiego i Koniecpolskiego, nie akcep-
tował wprowadzanych przez Władysława IV innowacji.
Wielu siedemnastowiecznych pamiętnikarzy (Jerlicz, Mas-
kiewicz, Michałowski) przedstawia hetmana Mikołaja Potoc-
kiego jako pijaka i rozpustnika. Znając realia epoki jest w tym
coś na rzeczy.
Nie wykazał się również Mikołaj Potocki talentem jako
dyplomata, szczególnie w stosunku do magnaterii ukrainnej,
która niechętnie wysyłała swe oddziały nadworne pod jego
31

rozkazy, oraz do Kozaków, opowiadając się za stosowaniem


ostrego wobec nich kursu 9.
Przymiotów wybitnego wodza nie posiadał również Marcin
Kalinowski herbu Kalinowa (ur. około 1605 r.) Brak mu było
odpowiedniego doświadczenia i wiedzy wojskowej. Dotych-
czas rotmistrzował jedynie własnej chorągwi, nigdy nie
dowodził natomiast większymi zgrupowaniami sił koronnych.
Służbę rozpoczął walcząc z Tatarami bądź pod Cecorą (T.
Krząstek), bądź pod Chocimiem (M. Nagielski). Ponieważ
źródła milczą o jego przewagach wojennych, widocznie niczym
szczególnym się nie wyróżnił.
W roku 1624 wraz z bratem Jerzym wyruszył na czele
oddziału wolontariuszy na wyprawę przeciwko ordzie dowo-
dzonej przez Kantymira. U boku hetmana Koniecpolskiego
bierze udział w świetnym zwycięstwie wojsk koronnych pod
Martynowem. Po elekcji króla Władysława IV rusza wraz
z nim pod mury Smoleńska na czele swojej chorągwi husar-
skiej. liczącej 120 koni. Bierze czynny udział w walkach
z Moskwicinami toczonych na sposób zachodnioeuropejski.
Pod murami Smoleńska odnosi ciężką ranę, lecz już po
kilku tygodniach wraca do swojej chorągwi. Za zasługi
pod Smoleńskiem zostaje wojewodą czernihowskim. W na-
stępnych latach Kalinowski nie angażuje się w sprawy
państwowe. Jest zajęty przede wszystkim zarządzaniem
swoimi olbrzymimi majątkami, na które nakłada nadmierne
świadczenia. Jedynie jego prywatne chorągwie biorą udział
w tłumieniu kolejnych powstań kozackich (1637-1638).
Dopiero w 1644 r. na czele swoich wojsk nadwornych,
liczących 1800 żołnierzy, bierze udział w bitwie z Tatarami
pod Ochmatowem. Jego żołnierze wzięli udział w pościgu
za pokonanymi ordyńcami, zadając im krwawe straty nad
Siną Wodą.
9M. N a g i e l s k i , Mikołaj Potocki, [w:] Hetmani Rzeczypospolitej Obojga
Narodów, Warszawa 1995, s. 160-163; R. R o m a ń s k i , Beresteczko 1651,
Warszawa 1994, s. 32-33.
32

Decyzja króla, przyznająca Marcinowi Kalinowskiemu


buławę hetmana polnego, była chybiona nie tylko dlatego, że
nominat nie miał odpowiedniego przygotowania, ale jego
gwałtowny charakter, nadmierna ambicja, przekonanie o słusz-
ności własnych sądów, a także wada wzroku — był krótko-
widzem, nie sprzyjały kierowaniu działaniami na tak wysokim
szczeblu dowodzenia 10 .
O ile Zamoyski, Żółkiewski czy wreszcie Koniecpolski
posiadali duże zdolności i odpowiednie przygotowanie woj-
skowe, to obecnie na czele armii koronnej stanęli nieudolni
magnaci, ludzie pozbawieni szerszych horyzontów i najzupeł-
niej nieodpowiedni do sprawowania tak ważnych stanowisk.
Podobnie miała się sprawa z buławami litewskimi. Od chwili
śmierci hetmana Krzysztofa Radziwiłła, tj. od 1640 r„ buława
wielka litewska nie była nikomu powierzona. Dopiero w kwiet-
niu 1646 r. nadano ją dotychczasowemu hetmanowi polnemu,
Januszowi Kiszce, pozbawionemu większych zdolności dowód-
cy. W tymże czasie buławę polną powierzono synowi Krzysztofa
Radziwiłła, Januszowi, jednemu z najpotężniejszych magnatów
litewskich. Był to, jak się później okazało, człowiek posiadający
duże walory jako dowódca, lecz równocześnie magnat, który
stawiał swe sprawy osobiste nad interesy państwa”.
Już w czasie obrad sejmu (listopad-grudzień 1646 r.) i tuż
po jego zakończeniu hetman Mikołaj Potocki był wyraźnie po
stronie króla. Listy Potockiego do króla i senatorów, ostrze-
gające przed rzekomymi zagrożeniami ze strony Turcji, miały
w istocie mobilizować do wojny. Podobny ton miał jego list
z 29 marca 1647 r. na sejmiki. Rozszyfrował istotny sens tych
wypowiedzi Potockiego już w grudniu 1646 r. wojewoda
krakowski Stanisław Lubomirski, przywódca opozycji, który
uprzednio próbował pozyskać go dla swego ugrupowania.
10 M. N a g i e l s k i , Marcin Kalinowski, [w:] Hetmani Rzeczypospolitej

Obojga Narodów, Warszawa 1995, s. 167-168.


11
B. B a r a n o w s k i , Organizacja wojska polskiego w latach trzydziestych
i czterdziestych XVII wieku. Warszawa 1957, s. 75.
33

Hetman jednak w styczniu 1647 r. przekazał listy Lubomir-


skiego królowi, co doprowadziło do ostrego skłócenia obu
magnatów 12.
Na sejmie 1647 r. Mikołaj Potocki i Marcin Kalinowski
domagali się bezskutecznie powiększenia wojska kwarcia-
nego 13.
Starania Władysława IV o pozyskanie Moskwy do wspólnej
walki z chanatem krymskim zakończyły się niepowodzeniem.
Rozmowy prowadzone z dworem carskim, toczyły się zbyt
wolno i niezręcznie. Kiedy wreszcie jesienią 1647 r. przybyli
do Moskwy posłowie, kasztelan kijowski Adam Kisiel i pisarz
litewski Jan Kazimierz Pac, spotkali się z chłodnym przyję-
ciem. Komisarze carscy dawali do zrozumienia, że nie mają
do Polaków zaufania i nie chcą narażać się na napady
Tatarów, z którymi Moskwa już w kwietniu 1647 r. zawarła
przymierze: „Żeśmy czekali długo na tę deklarację od was (...)
musieliśmy consulere [radzić sami] sobie”. Posłowie króla
polskiego zdołali jedynie zawrzeć 25 września 1647 r. traktat
obronny z Moskwą 14.

12 W. M a j e w s k i, Potocki Mikołaj, PSB, t. XXVIII, s. 107.


13 A. S. R ad z i w i ł ł, op. cit., t. III, s. 41.
14 H. W i s n e r, op. cit., s. 120.
WYPRAWY KONIECPOLSKIEGO
I WIŚNIOWIECKIEGO W STEPY

Mimo potępienia planów wojny tureckiej przez sejmy 1646


i 1647 r. król nie ustępował licząc, że uda mu się sprowokować
konflikt z Tatarami, który zmusi szlachtę do zaakceptowania
wojny z Krymem i uchwalenia podatków na ten cel. Okazja
do prowokacji zdarzyła się podczas audiencji kolejnego posła
tatarskiego Ali beja na Zamku Królewskim 20 czerwca 1647 r.
Na próżno poseł raz jeszcze zapewniał o przyjaźni dla Polski
chana Islam Gireja III oraz prosił o odesłanie zaległych
„upominków”. W imieniu króla kanclerz Jerzy Ossoliński
oświadczył, że „podarków” nie będzie i Rzeczpospolita nawet
zabrania w przyszłości o nie się upominać. Gdy skonfun-
dowany tymi słowami Ali bej poprosił o pozwolenie pocało-
wania na pożegnanie ręki królewskiej, senatorowie odmówili
mu i tego. Ali bej musiał poprzestać na trzykrotnym uderzeniu
czołem o podłogę i ucałowaniu rąbka szaty monarchy.
Obrażony doznanym przyjęciem szybko wyszedł z sali 1.
Władysław IV nie rezygnował z działań zmierzających do
sprowokowania wojny z Tatarami i Turcją. W sierpniu 1647 r.,
1 B. B a r a n o w s k i , Stosunki polsko-tatarskie 1632-1648, Łódź 1948,
s. 184—186, L. Podhorodecki, Chanat Krymski i jego stosunki z Polską
w XV-XVIII wieku, Warszawa 1987, s. 165-166.
35

pod pozorem lustracji swych dóbr, kanclerz Jerzy Ossoliński


wyjechał na Zadnieprze do Batrurynu i Konotopu. W rzeczy-
wistości miał zbadać możliwości złączenia prawosławia z gre-
kokatolikami. Podobno prowadził tajne rozmowy z przed-
stawicielami starszyzny kozackiej, wśród których miał również
być Chmielnicki. Prawdopodobnie próbował skłonić Kozaków
lub też magnatów kresowych do zaczepienia Tatarów2.
Ossoliński przebywający na Ukrainie niemal codziennie otrzy-
mywał skargi od wojska zaporoskiego, mówiące, że „nie-
słychaną i niewypowiedzianą krzywdę od panów podstarościch
i sług jmpp dzierżawców ponosi” 3.
Pod koniec maja 1647 r. Władysław IV i jego doradcy
uzgodnili, że książę Jeremi Wiśniowiecki i chorąży koronny
Aleksander Koniecpolski podejmą wyprawę na posiadłości
tatarskie, aby sprowokować odwetową wyprawę ordy, która
dostarczyłaby pretekstu do wszczęcia wojny zaczepnej przeciw
Krymowi. W połowie, względnie w drugiej połowie września
przybyli do hetmana Mikołaja Potockiego do Baru kanclerz
wielki koronny Jerzy Ossoliński i Aleksander Koniecpolski,
zapewne dla ostatecznego uzgodnienia przygotowań do tych
wypraw. Aleksander Koniecpolski uzyskał wówczas zgodę
Mikołaja Potockiego na zebranie Kozaków rejestrowych 4.
Prawdopodobnie hetman polny Marcin Kalinowski nie był
wtajemniczony w te zamierzenia, gdyż rozpuścił wojsko
kwarciane na leża zimowe. Mikołaj Potocki, „obawiając się,
by chorąży nie cofnął się otoczony ćmą Tatarów, rozkazał
żołnierzowi znowu powrócić do obozów”. Doszło wówczas
do zatargu między hetmanami koronnymi 5.

2 Z. W ó j c i k , Dzikie Pola w ogniu. O kozaczyźnie w dawnej Rzeczy-

pospolitej, Warszawa 1968, s, 154.


3 C z a p l i ń s k i , op, cit., s. 16.
4 W. M a j e w s k i , Przebieg wydarzeń..., s. 235-236; W. M a j e w s k i ,
Potocki Mikołaj, PSB, t. XXVIII, s. 107; B. B a r a n o w s k i , Stosunki
polsko-tatarskie..., s. 196-198.
5 R a d z i w i ł ł, op. cit., s. 55.
36

Jesienią 1647 r. ruszyli na Dzikie Pola w kierunku siedzib


tatarskich najpierw syn zmarłego hetmana chorąży koronny
Aleksander Koniecpolski, a następnie wojewoda ruski Jeremi
Wiśniowiecki. Ruszyli z osobna, gdyż byli ze sobą skłóceni.
Pierwszy szedł w kierunku Oczakowa. drugi — Perekopu 6.
Koniecpolskiego wspierał były strażnik koronny, głośny
awanturnik i zagończyk. Samuel Łaszcz7. Poza chorągwiami
prywatnymi Koniecpolskiego, w skład jego dywizji wchodziły
wojska nadworne księcia Władysława Dominika Ostrogskiego-
-Zasławskiego, którymi dowodził pułkownik Krzysztof Kory-
cki, a także niektóre pułki Kozaków rejestrowych (zapewne
jednak nie w pełnej sile). Prawdopodobnie były to pułki ze
starostw podległych Koniecpolskiemu, a więc: korsuński,
czehryński i perejasławski. Siły chorążego koronnego liczyły
około 4000 żołnierzy 8.
Pozostałe pułki rejestrowych pod dowództwem komisarza,
Jacka Szemberga zostały skoncentrowane pod Lebedynem,
podczas gdy wojsko kwarciane stało obozem pod Oratowem.
Straż na Siczy pełnił w tym czasie pułk białocerkiewski
(jego pułkownik, Aleksander Brzuchański, wziął udział
w wyprawie Koniecpolskiego). Król nie chciał, aby w dzia-
łaniach Koniecpolskiego i Wiśniowieckiego brały udział
chorągwie kwarciane. Nie chodziło tu o pozory wobec
Turcji i Krymu, a raczej wobec szlachty polskiej, tak
nieprzychylnej wojennym planom króla.
Chorąży koronny wyruszył z Uścia i szedł przez Mikuliniec,
Płoskirów, Bar. „włością” do Korsunia, a stamtąd „ruszył się
w Dzikie Pola aż ku Dnieprowi”.
6 R a d z i w i ł ł , op. cit., s. 55: „Na Rusi chorąży koronny, zebrawszy
żołnierzy, wyprawił się pod sam Oczaków, podobnie wojewoda ruski skierował
swoją jazdę ku Perekopowi”.
7 Jesienią 1646 r. książę Jeremi Wiśniowiecki wyjednał u króla urząd

strażnika koronnego dla swego adherenta Aleksandra Zamoyskiego.


8 Pamiatniki izdannyje kijewskoju komissjeju, Kijów 1989, t. I-II: Kratkaja

letopis o wojnach Polaków z Kozakami 1647—1656, s. 173 (dalej: Kratkaja


letopis...); Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 99.
37

W początkach listopada tabor „regimentarza” 9 Koniecpol-


skiego dotarł do rzeki Ingulec. Marsz dywizji chorążego
koronnego poprzedzały podjazdy Kozaków rejestrowych pod
dowództwem tzw. wodzów polowych — Semena Zabuskiego,
Iwana Gandży, Filona Dziedziały i Butowica. Niebawem dali
oni znać Koniecpolskiemu, że orda stoi na Koczuhurach
w liczbie 15 000 ludzi. Wówczas chorąży koronny podzielił
wojsko. Zostawił tabor i artylerię nad Ingulcem u jego ujścia
do Dniepru pod osłoną 300 ludzi, a sam z chorągwiami jazdy
i 100 lekkimi wozami przeprawił się przez Dniepr „burhuńską
przeprawą” i komunikiem ruszył szybko przeciwko ordzie.
Czambuły tatarskie zniknęły jednak nagle z Dzikich Pól.
Chorąży koronny powrócił z niczym do przeprawy; „przy-
szedłszy tamże, znowu brakuje ludzi” i wyprawia wybrane
chorągwie jazdy pod dowództwem Krzysztofa Koryckiego,
Aleksandra Brzuchańskiego i Azamet murzy, krewnego słyn-
nego Kantymira, który dowodził nadworną chorągwią tatarską
Koniecpolskiego10. Podjazdy polskie doszły do Kołonczaka,
60 km od Perekopu. Polacy zagarnęli kilkudziesięciu jeńców
tatarskich oraz obfite łupy (rzekomo 2000 wołów, 3000 koni
i 10 000 owiec) i zawrócili do granic Rzeczypospolitej 11.
Zresztą i te nieznaczne sukcesy zawdzięczali temu, że za
przewodnika mieli Azamet murzę: „Pan Pułkownik Białocer-
kiewski [Aleksander Brzuchański] z Azametem J.P. Chorążego

9
„Regimentarzem” tej wyprawy nazywają Koniecpolskiego Pamiętniki do
panowania Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza. Jest to staropolski
przekład dzieła Wespazjana Kochowskiego, zatytułowanego Annales Poloniae
ab obitu Vladislai Quarti — Climacter Primus. Przekład został wydany
w roku 1846 przez K. Wójcickiego.
10 Przywódca Tatarów budziackich Azamet murza, po pobycie wśród

Kozaków dońskich wszedł do służby hetmana Stanisława Koniecpolskiego,


a później jego syna Aleksandra i z ich polecenia urządzał napady na Tatarów
krymskich. Również i na służbie stojącego blisko Koniecpolskich Łaszcza
znajdowali się Tatarzy.
11 Kratkaja letopis..., s. 173-174; Diariusz z pierwszego okresu buntu...,

s. 99.
38

Koronnego, napadłszy na Ułus jeden obłowili się i do


trzydziestu jasyra wzięli” I2.
Książę Jeremi Wiśniowiecki, zapewne również w paź-
dzierniku 13, z wojskiem liczącym rzekomo 26 000 (? — li-
czba na pewno przesadzona i to wielokrotnie) ludzi, w tym
6000 sług (szlachty, urzędników i dzierżawców) wraz z po-
cztami oraz 20 000 chłopów „wybrańców”, którzy służyli
w piechocie i chorągwiach dragonii, wyruszył z miejsca
koncentracji pod Żołninem koło Czehrynia. Stepami ruszył
pod Kudak i stanęli „w mili od niego”, gdzie książę
rozkazał „trzykroć z dział wypalić, salwę dając guber-
natorowi kodackiemu”, na co komendant twierdzy Krzysztof
Grodzicki, uczestnik wojny trzydziestoletniej (między in
nymi służył w armii Wallensteina), uprzedzony o marszu
dywizji księcia, odpowiedział salwą armatnią. Nazajutrz
Jeremi Wiśniowiecki, „wziąwszy z sobą kozacką swoją
chorągiew (gdzie p. Kurosz porucznikował)”, udał się w od-
wiedziny do Grodzickiego. Nazajutrz, 15 października, wziął
ze sobą około 3000 jazdy i ruszył ku Mołocznym Wodom;
dotarł gdzieś na wysokość wyspy Chortycy, na uroczysku
Kuczkasów. Dworzanin książęcy i uczestnik tej wyprawy
pisze przesadnie, że książę kazał „mogiłę z kamieni usypać
na pamiątkę wieczną, gdyż tamtą stroną żaden jeszcze pan
naszego narodu niebywał tak daleko”. Ruchy wojsk, które
pod dowództwem księcia Jeremiego Wiśniowieckiego krąży-
ły po stepie, sprawiały wrażenie dość bezładnych i nieza-
planowanych. Po sześciu dniach takich działań zawróciły na
północ. „Nic tedy w polach nie sprawiwszy — pisze dalej

12Biblioteka Muzeum im. ks. Czartoryskich w Krakowie, Teki Naruszewi-


cza, nr 141, s. 61: kopia listu Mikołaja Potockiego do Jerzego Ossolińskiego
z Baru 21 listopada 1647 r.
13 Według Bogusława Maskiewicza wyprawa rozpoczęła się w dniu św.
Michała (29 września), a zakończyła na św. Marcina (12 listopada) — Pamięt-
niki Samuela i Bogusława Kazimierza Maskiewiczów, Wrocław 1961,
s. 230-235 (dalej: Pamiętniki Bogusława Maskiewicza).
39

Bogusław Maskiewicz — i żadnego Tatarzyna nie widziaw-


szy, przyszliśmy do Łochowic na św. Marcin zdrowo, chwała
Bogu, a mieliśmy tak pogodną jesień, że rzadko lato bywało
takowe” 14.
Po Rzeczypospolitej krążyły przesadzone informacje o wy-
prawach obu magnatów. Marcin Goliński, rajca kazimierski,
tak zanotował w swej terminacie: „Wpadł w ziemię Tatarską
książę Jeremi Wiśniowiecki i Aleksander Koniecpolski, cho-
rąży, szwagrowie, aż pod miasto Krym stolicę tatarską, gdzie
wiele Tatarów nabieli, nabrali do więzienia, koni sieła zagarnęli
i uszli zdrowo, słali Tatarowie do króla j. m. skarżąc się na
nich i o sprawiedliwość z nich — król j. m. odpowiedział
posłowi tatarskiemu przez kanclerza, że sam ich karać nie
może, ale do sejmu odłożeł te sprawę” 15.
W tym czasie w granice Rzeczypospolitej wpadły niewielkie
czambuły Tatarów oczakowskich. Były to małe wyprawy,
które miały charakter typowo rabunkowy, tzw. besz basz, tj.
pięć główl6. Teraz pod obóz komisarza Jacka Szemberga,
który stał pod Lebedyniem, „na dwie godziny przed wieczorem
Orda Oczakowska podpadła” i zagarnęła niektórych picow-
ników. Polacy schwytali jednego z ordyńców, od którego
dowiedzieli się, „że będziecie mieli co dzień besz basz
z Oczakowa”. Przez dziewięć dni oddziały Szemberga ścigały
drobne grupy Tatarów oczakowskich, „nie składając pancerzów

14
Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 235.
15 Hruszewski, op. cit., s. 25-26, p. 4.
16 W wyprawach tych uczestniczyło kilkuset albo tylko kilkudziesięciu

Tatarów, dowodzonych przez kilku przywódców małych grup. Odbywały się


często bez wiedzy chana, a nawet na przekór niemu. Inspiratorami tych
wypraw byli tureccy handlarze niewolników, zwłaszcza z Białogrodu i Ocza-
kowa, względnie bejowie oczakowscy. Kupcy tureccy, w trosce o własne
interesy, pożyczali biednym Tatarom konie i broń. W zamian za wypożyczo-
nego konia Tatar zobowiązany był do oddania kupcowi połowy zdobytych na
wyprawie łupów. Za drugą część handlarz płacił. Besz basz podejmowane
były przez biedotę tatarską, nie mającą prawie innych środków do utrzymania,
jak tylko grabież.
40

gotowi jak do bitwy (...) tylko do wozów po suchary, po


wędzonkę, po kaszę posyłali” 17.
Po zakończeniu wypraw Koniecpolskiego i Wiśniowieckiego
wojsko kwarciane i pułki rejestrowych rozłożono na leża
zimowe. Wprawdzie nie udało się sprowokować napaści ordy
krymskiej, ale chanat zareagował na tę demonstrację i skiero-
wał do Potockiego ostry protest, oskarżając Polskę o pogwał-
cenie pokoju. Hetman wielki koronny, aby dać satysfakcję
Krymowi, musiał upomnieć dowódców obydwu wypraw 18.
Wyprawy Koniecpolskiego i Wiśniowieckiego na Dzikie
Pola nie przyniosły spodziewanego rezultatu; chan krymski
nie przyjął wyzwania i nie zorganizował odwetowej wyprawy
na Rzeczpospolitą.

***

Główną przyczyną takiego stanu rzeczy była kolejna


fala zamieszek, jaka ogarnęła chanat krymski jesienią 1647 r.
Sprawcą niepokojów był odsunięty od władzy wezyr Sefer
Gazi aga, który usunął się z dworu chana Islam Gireja III
„(...) i wiele dni spędził w kącie dymisji pod chorągwią
Szirinów” 19.
Teraz Szirin murzowie —jeden z czterech najważniejszych
rodów krymskich — „mając dawne urazy swoje przeciwko
chanowi, uczynili coniuctionem armorum [przymierze zbrojne]
z Nahajskimi Tatarami i z synami Sułmas Murzy, których
chan in subsidium [do pomocy] sobie zaciągnął był, a teraz
odstąpiwszy Chana, tanquam ultores saguinis parterni [jakoby
mściciele krwi ojczystej], z Szyrin Murzami i Nahajskimi
Tatarami wpadłszy w Krym, chana oblegli, murzów i inszych
agów, którzy chanowi adhaerebant [sprzyjali], do siedmiuset

17 Diariusz z pierwszego akresu buntu..., s. 99.


18 Radziwiłł, op. cit., s. 55.
19 Hadży Mechmed S e n a i z Krymu, Historia chana Islam Gereja III wyd.
Z. Abrahamowicz, Warszawa 1971, s. 95-100.
.
41

w domach swych własnych pozabijali, dostatki ich pobrali


i żonom ich wielkie wiolencye uczynili” 20.
Chan Islam Girej III, widząc niebezpieczeństwo sytuacji,
za wszelką cenę chcąc uratować tron, zgodził się na wszystkie
warunki opozycji. Sefer Gazi aga został z powrotem przy-
wrócony do godności wezyra i faktycznie stał się jednym
z głównych kierowników polityki krymskiej. Także Tuhaj
bej wyznaczony zostaje na dowódcę twierdzy Ferahkerman
(Perekopu) 21.
Tuhaj bej mimo iż kilka razy wyprawiał się na Polskę, nie
mógł poszczycić się znaczniejszymi osiągnięciami. Wyprawy
pod jego dowództwem kończyły się zazwyczaj niepowodze-
niami. Największym upokorzeniem była bitwa pod Och-
matowem, pierwsza, w której Tatarzy zostali rozbici przed
wtargnięciem w granice Rzeczypospolitej. Do 1648 r. Tuhaj
bej nie wykazał jakichkolwiek cech dobrego dowódcy.

20 O ś w i ę c i m, op. cit., s. 209-210.


21 O ś w i ę c i m, op. cit., s. 210; Hadży Mehmed S e n a i z Krymu, op. cit.,
s. 100-101.
SPISEK, ARESZTOWANIE
I UCIECZKA BOHDANA CHMIELNICKIEGO

Po śmierci hetmana Stanisława Koniecpolskiego, kiedy Kozacy


na rozkaz króla, wbrew woli szlachty, gotowali się do wojny
z Turcją, w czterech z sześciu starostw, w których znajdowały
się siedziby Kozaków, spotęgował się ucisk rejestrowych.
Trzy starostwa (korsuńskie, czehryńskie i perejasławskie)
trzymał poprzednio hetman wielki koronny, który dbał o rejes-
trowych jako swych podkomendnych, podobnie jak strażnik
koronny Samuel Łaszcz, prawa ręka wodza naczelnego wojsk
koronnych, który miał czwarte — kaniowskie. Obecnie trzy
starostwa hetmana przeszły w ręce jego syna Aleksandra,
a kaniowskie zagarnął zbrojnie 3 października 1646 r. książę
Jeremi Wiśniowiecki.
Nowi posiadacze tych królewszczyzn patrzyli z niechęcią
na rejestrowych. Kozacy rejestrowi nie przynosili żadnego
zysku: nie wnosili opłat, nie odrabiali pańszczyzny. Trzeba
pamiętać, że królewszczyzny ukrainne zajmowały olbrzymie
obszary, ale mimo postępów w ich zasiedlaniu gęstość
zaludnienia w porównaniu z ziemiami Korony była niewielka,
również dochody nie były duże. Roczny dochód z folwarku
(prowent) ze starostw kresowych wynosił 1000-5000 złotych,
podczas gdy na ziemiach polskich czy pruskich nawet
43

20 000 złotych. Dlatego też obaj magnaci-szwagrowie zaczęli


bezprawnie obciążać Kozaków powinnościami na rzecz
dworu, a nawet rugować ich z chutorów. Dotknęło to również
setnika czehryńskiego i pisarza wojskowego Bohdana Chmiel-
nickiego
Bohdan Chmielnicki należał do grupy umiarkowanych
Kozaków, dążących do utrzymania pokojowych stosunków
na Ukrainie. W powstaniach lat dwudziestych i trzydziestych
XVII w. nie uczestniczył. Toteż znalazł się wśród starszyzny,
wybranej po stłumieniu powstania Pawluka. Jako pisarz
wojska zaporoskiego podpisał 24 grudnia 1637 r. kapitulację
pod Borowicą. Po stłumieniu powstania Ostrzanina i Huni
został wybrany na radzie kozackiej w Kijowie 9 września
1638 r. członkiem deputacji do króla w celu wyrażenia
submisji. Do mianowanej wówczas nowej starszyzny wszedł
już tylko na stanowisko setnika czehryńskiego. Ten urząd
jednakże umożliwiał mu osobistą gospodarkę w odziedzi-
czonym po ojcu Subotowie. Zyskał wtedy opinię dobrego
gospodarza i zamożnego ziemianina, a hetman wielki koronny
Stanisław Koniecpolski, widząc jego „stateczność”, przy-
wrócił go do godności pisarza wojskowego. W kwietniu
1646 r. jeździł, jak wspominaliśmy, z innymi zaufanymi
przywódcami kozackimi w delegacji do Warszawy, kiedy
to król Władysław IV wezwał Kozaków na poufną naradę
w sprawie planowanej wojny z Turcją.
W roku 1646 podstarości czehryński Daniel Czapliński za
aprobatą Aleksandra Koniecpolskiego odebrał Chmielnickiemu
chutor Subotów. Mimo potwierdzenia przywilejem królewskim
z 22 lipca 1646 r. praw Chmielnickiego do Subotowa, nie
zwrócono mu go pod pretekstem, że nie należy on do
1W. M a j e w s k i , Przebieg wydarzeń..., s. 236; L i t w i n , op. cit., s. 85;
A Przyboś, Koniecpolski Aleksander, PSB, t. XIII, s. 514. Aleksander
Koniecpolski otrzymał starostwo perejasławskie już w 1637 r., korsuńskie
i czehryńskie w 1643 r. Jednakże hetman Stanisław Koniecpolski aż do
śmierci trzymał opiekę nad Kozakami rejestrowymi.
44

starostwa czehryńskiego, ale do dziedzicznych dóbr mlejows-


skich Aleksandra Koniecpolskiego.
Czapliński nasyłał na Chmielnickiego morderców, kazał
wychłostać jego syna, a zapewne w 1647 r. odebrał mu
kochankę i wziął z nią ślub. Kiedy w 1646 r. doszło do starcia
z czambułem tatarskim, który zapędził się pod Czehryń, Kozacy
rejestrowi i żołnierze kwarciani rozbili ordyńców i wzięli dwóch
jeńców. Więźniów tych odwozili do hetmana Potockiego m.in.
pułkownik czehryński Stanisław Krzeczowski i Chmielnicki.
Wówczas na tego ostatniego dokonano zamachu. Bohdan
Chmielnicki tak opisuje to zajście: „Jechałem w kupie z pułkow-
nikiem swojem. Zajechawszy mnie z tyłu, między wsią, w polu
jeden żołnierz, p. Daszewski, ciął mnie umyślnie szablą po
szyjej, a że była u mnie misiurka, rozciął mi onę misiurkę na
dłoń wszerz, tylko dwa kółka w pośrodku szablę zatrzymały, że
głowa nie zleciała. Wymowę uczynił: «Jam — powiada
— rozumiał, że to Tatarzyn». A obok w wojsku z panami
jechałem. Jeśliż to nie czyja umyślnie naprawa?”.
Bohdan Chmielnicki zwrócił się w czerwcu 1647 r. ze
skargą do króla. Monarcha listownie (24 czerwca) dał mu
satysfakcję, upominając Aleksandra Koniecpolskiego oraz
nakazując, aby przestał krzywdzić Kozaków, „bo się dobrze
ojczyźnie zasługują”. Ponownie upomniał chorążego koron-
nego w październiku tegoż roku. Bezskutecznie. Koniecpolski
nie podporządkował się poleceniom króla i zatrzymał Subotów
wypłacając Chmielnickiemu tytułem odszkodowania jedynie
150 złotych, podczas gdy poszkodowany oceniał same swoje
grunty na 1000 złotych.
Hetman wielki koronny Mikołaj Potocki jako najwyższy
zwierzchnik rejestrowych, jesienią 1647 r. niepokoił się mocno
uciskiem Kozaków przez starostów, domagał się od Włady-
sława IV wysłania „surowego uniwersału” napominającego
podstarościch i dzierżawców. W liście z 18 listopada 1647 r.
do kanclerza Jerzego Ossolińskiego domagał się powołania
komisji królewskiej dla rozpatrzenia krzywd. Sam uprzednio
45

wstawił się dwukrotnie w sprawie Bohdana Chmielnickiego


u Aleksandra Koniecpolskiego 2.
Projekt Władysława IV wojny z Turcją w kwietniu 1646 r.
otworzył przed przywódcami kozackimi — a jednym z nich
był Bohdan Chmielnicki — perspektywę odzyskania swobód.
Gdy jednak doszło do prób realizacji tego zamiaru — wyprawy
jesiennej przeciwko Tatarom — na jej czas ściśle podporząd-
kowano Kozaków znienawidzonemu magnatowi Aleksandrowi
Koniecpolskiemu.
We wrześniu 1647 r. na wiadomość o planowanej wyprawie
Aleksandra Koniecpolskiego i Jeremiego Wiśniowieckiego na
terytorium tatarskie, w którym miały wziąć udział oddziały
kozackie, Bohdan Chmielnicki zawiązał spisek. Sprzysiężenie
zataczało coraz większe kręgi, sięgało również do wszystkich
pułków rejestrowych. Jego pierwotnym celem było wyjście na
Zaporoże i rozpoczęcie na własną rękę przygotowań do wyprawy
czajkami na posiadłości tureckie nad Morzem Czarnym, aby
zademonstrować swój sprzeciw wobec podporządkowania
rejestrowych władzy magnatów. Akcja ta miała zatrwożyć
magnatów ukraińskich groźbą wybuchu powstania i dzięki temu
umożliwić Władysławowi IV, przychylnemu, jak zakładano,
wojsku zaporoskiemu, interwencję na rzecz Kozaków 3.
Przygotowując się do wyprawy na Zaporoże Chmielnicki
zapewne we wrześniu 1647 r. wykradł asawułowi Iwanowi
Barabaszowi tzw. przywileje Władysława IV, tj. pisma króla
z kwietnia 1646 r. do Kozaków, dotyczące powiększenia
rejestru do 12 000 i zorganizowania wyprawy morskiej.
Asawuł kozackiego pułku czerkaskiego Iwan Barabasz (Bara-
baszeńko) — przed rokiem 1638 był pułkownikiem czerkaskim
wojska zaporoskiego — przestrzegał ze swej strony usilnie
Kozaków przed następstwami zamierzonego buntu 4.
2 W. M a j e w s k i , Potocki Mikołaj, PSB, t. XXVIII, s. 107; Dokumenty

Bohdana Chmielnickiego, s. 23.


3 W. M a j e w s k i, Przebieg wydarzeń..., s. 236.
4 E. L a t a c z, Barabasz Jan, PSB, t. I, s. 268.
46

Sprzysiężeni zamierzali ogłosić te dokumenty, aby pozyskać


sobie zwolenników. Chcieli oni podjąć ową wyprawę na
Zaporoże, gdy wojska kwarciane rozłożą się na leża zimowe na
znacznej przestrzeni i będą potrzebowały wiele czasu, aby
interweniować na Naddnieprzu, gdzie znajdowały się siedziby
pułków Kozaków rejestrowych 5.
Pod koniec listopada 1647 r. Aleksander Koniecpolski, po
trzech dniach wypoczynku na Bazawłuku, wracał z wyprawy
przeciwko Tatarom. Chorąży koronny postanowił wyprawić
swój tabor krótszą drogą wprost do Kryłowa, sam zaś, „aby
wszystkie widział porohy”, poszedł komunikiem wzdłuż
Dniepru ku Kudakowi. W drodze otrzymał wiadomość o spisku
oraz o jego przywódcy Bohdanie Chmielnickim — który nie
wziął udziału w wyprawie przeciwko Tatarom — „że cale
buntuje Kozaków” 6.
Jednym z donosicieli był dawny towarzysz walki Chmielnic-
kiego, a teraz skłócony z nim, asawuł czehryński Roman Peszta
(były uczestnik powstania Huni i jego pułkownik), który
poinformował chorążego koronnego, że pisarz wojska zaporos-
kiego zamierza podjąć wyprawę na posiadłości tureckie nad
Morzem Czarnym7. Prace przy budowie czajek były rzeczywiś-
cie prowadzone, ale nie samowolnie, lecz z inspiracji Władysła-
wa IV. Nie wiadomo, czy Aleksander Koniecpolski wiedział
o zamierzeniach króla. Wespazjan Kochowski podaje także imię
drugiego donosiciela — był nim niejaki „Oniasz, setnik kozacki,
życzliwy Rzplitej”, który komisarzowi wojska zaporoskiego
Jackowi Szembergowi „dał wiedzieć, że się rebelia zaczyna” 8.
5 W. M a j e w s k i, Przebieg wydarzeń..., s. 236-237.
6 Kratkaja letopis..., s. 174.
7 Pamiętniki do panowania..., s. 271; Regestr krzywd kozackich od

Chmielnickiego królowi Władysławowi IV przesłany, [w:] Jakuba Michałow-


skiego, wojskiego lubelskiego, a później kasztelana bieckiego księga pamięt-
nicza z dawnego rękopisma będącego własnością Ludwika hr. Morsztyna, s.
5-6; Dokumenty Bohdana Chmielnickiego, s. 23-30.
8 Pamiętniki do panowania..., s. 271 ; Diariusz Z pierwszego okresu buntu...,
s. 99-100.
47

Aleksander Koniecpolski, otrzymawszy wiadomość o spisku,


rozkazał natychmiast „słudze swemu” Adamowi Radlińskiemu,
który trzymał u niego Kryłów w dzierżawie, aresztować
pisarza wojska zaporoskiego. Adam Radliński, dowiedziawszy
się, że przywódca spisku przebywa w Bużynie niedaleko
Czehrynia. pośpieszył tam, pojmał Chmielnickiego i osadził
w więzieniu w Kryłowie 9.
Wespazjan Kochowski potwierdza informację, że aresz-
towanie pisarza wojska zaporoskiego nastąpiło w Bużynie,
a ponadto podaje, że Bohdana Chmielnickiego zwabili na
jarmark do Bużyna jego przyjaciele, aby sprzedał swego
słynnego z szybkości konia.
Tymczasem chorąży koronny przybył do Kudaku, gdzie
zatrzymał się na krótki odpoczynek, podejmowany przez
gubernatora twierdzy Krzysztofa Grodzickiego i majora Józefa
Łączyńskiego. Otrzymawszy wiadomości od Radlińskiego, że
Chmielnicki „jest pojmany”, wyruszył z Kudaku do Kryłowa.
Przybywszy z wojskiem do Kryłowa, chorąży koronny „zastaje
Chmielnickiego w więzieniu”. Koniecpolski zebrał radę wojenną,
by wydała wyrok doraźny na pisarza wojska zaporoskiego 10.
Na zwołanej radzie wojennej donosiciel, czy też donosiciele,
nie zdołali w pełni udowodnić istnienia spisku. Za uwięzionym
wstawili się oficerowie znający go z poprzednich lat jako
wiernego Rzeczypospolitej. Za Chmielnickiego ręczyli; były
strażnik wielki koronny Samuel Łaszcz, były komisarz wojska
zaporoskiego Mikołaj Zaćwilichowski i pułkownik czehryński
Stanisław Krzeczowski (przyjaciel i „kum” Chmielnickiego),
a nawet „niektórzy dworscy chorążego koronnego, w respek-
tach u pana będący”.
Dopiero sprzeciw członków rady, który podnieśli, że areszto-
wany podlega sądowi hetmana wielkiego koronnego, zmitygował
Aleksandra Koniecpolskiego i ostatecznie w początkach grudnia
1647 r. uwolniono Bohdana Chmielnickiego za poręką, której

9 Kratkaja letopis..., s. 174.


10 Ibidem, s. 174-175.
48

udzieliło trzech setników czehryńskich — także należących


do spisku — Wiśniak, Burłaj i Tokajczuk. Obiecali oni udać
się z Chmielnickim dla wyjaśnienia tej sprawy do komisarza
wojska zaporoskiego Jacka Szemberga, do jego kwatery, która
znajdowała się w Trechtymirowie. Do tego czasu Chmielnicki
został oddany pod dozór pułkownikowi Krzeczowskiemu 11.
Tymczasem spiskowcy zdawali sobie sprawę z krytycznej
sytuacji, w jakiej się nieoczekiwanie znaleźli i postanowili dalej
nie ryzykować. Dlatego też Bohdan Chmielnicki „dzieci swoje
oddał dobrym ludziom w opiekę”12, a sam z towarzyszami (oraz
najstarszym synem Tymofiejem), pod pozorem wyjazdu do
komisarza Szemberga, rozpoczął przygotowania do drogi.
Według relacji wielce niepewnego Samoiła Wełyczki,
wówczas to Bohdan Chmielnicki wydał 6 (16) grudnia 1647 r.
wielką ucztę w Czehrynie. Zaprosił na nią wielu ze starszyzny
kozackiej, a wśród nich i Iwana Barabasza. Po suto za-
krapianym przyjęciu goście rozeszli się do domów, podczas
gdy mocno pijanego Barabasza Chmielnicki zatrzymał na noc
u siebie. Pogrążonemu we śnie asawułowi gospodarz zabrał
czapkę (szłyk) i chustkę, wysyłając z nimi Kozaka w dwa
konie do Czerkas, do żony Barabasza. Posłaniec pokazał
Barabaszowej czapkę i chustkę i zażądał wydania schowanych i
w skrzyni dokumentów królewskich. Żona asawuła nie podej-
rzewając zdrady oddała posłańcowi listy Władysława IV.
Posłaniec wrócił do Czehrynia i Chmielnicki położył obok
śpiącego Barabasza czapkę i chustkę, a dokumenty zabrał
i niezwłocznie dosiadł przygotowanych koni i uciekł z towa-
rzyszami na Niż. Przybył tam 11 (21) grudnia 1647 r.13

11 Kratkaja letopis..., s. 175; Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 100;

Pamiętniki do panowania..., s. 271.


12 Akty otnoszaszczyjesa k istorii Jużnoj i Zapadnoj Rossi sobrannyje
i izdannyje Archeograficzeskoju komissjeju, Sankt Petersburg 1872, t. VIII, s.
349 (dalej: Akty JZR).
13 F. Rawita-Gawroński, Bohdan Chmielnicki, Lwów 1906, t. I, s. 158-159.
49

Według relacji litewskiego uciekiniera z tatarskiej niewoli,


który był w tym czasie na Zaporożu, a którą przekazano do
Razriadnego Prikazu w Moskwie (Rzariadnyj Prikaz zajmował
się sprawami wojska oraz wywiadem na południowo-zachod-
niej granicy moskiewskiej), „hetman kozacki Chmielnicki
przyszedł z listami królewskimi do Wojska Zaporoskiego trzy
dni przed niedzielą Mięsopustną [maslenicą]” — tj. 15/25
stycznia 1648 r.14
Według Wespazjana Kochowskiego — na tej samej uczcie
— Chmielnicki przed wyjazdem „upoił Krzeczowskiego” 15.
Spiskowcy, zapewne nie więcej niż kilkudziesięciu ludzi,
„boroszna do wozów nabrali, sami na konie powsiadali”
i wyruszyli do Trechtymirowa. Kiedy jednak zapadła noc
Kozacy zawrócili z traktu prowadzącego do Trechtymirowa,
przejechali „w prawo do Kryłowa i tam przez Taśmin”
przeprawili się i zbiegli na Zaporoże. Za Bohdanem Chmiel-
nickim uciekło w grudniu 250-300 konspiratorów z różnych
pułków rejestrowych.
Do Chmielnickiego przyłączyło się 300 przebywających
wówczas na Niżu myśliwych i rybaków 16. Były to siły zbyt
słabe, by można było z nimi przeprowadzić jakąś bardziej
znaczącą demonstrację.
Pod koniec grudnia 1647 r. lub w pierwszych dniach
stycznia 1648 r. Chmielnicki założył warowny obóz na wyspie
Buck (zwanej też Tomkówką lub Horodyszczem), dawnej
siedzibie Siczy Zaporoskiej, o dwie mile od ówczesnej Siczy
na Bazawłuku, i rozpoczął agitację za powstaniem w celu
obalenia ordynacji kozackiej z roku 1638. Wieści o jego
poufnych pertraktacjach z królem i o sekretnym przywileju
królewskim, przywracającym dawne wolności kozackie, nada-
wały jego akcji pozór legalności i jednały mu stronników.

14 H r u s z e w s k i, op. cit., s.
15 Pamiętniki do panowania..., s.
16 Ibidem.
SYTUACJA NA UKRAINIE
NA PRZEŁOMIE 1647/1648 R.

Stanisław Krzeczowski powiadomił Koniecpolskiego i Potoc-


kiego o ucieczce Chmielnickiego, „czem Aleksander Koniec-
polski sturbowany czynił w tem winnym Imci p. Krzeczow-
skiego”. Mimo to Krzeczowski nie stracił zaufania hetmanów;
stał zresztą wówczas zdecydowanie po stronie polskiej 1.
W tym czasie hetman Mikołaj Potocki nie naciskał chyba
zbytnio na schwytanie Chmielnickiego. Absorbowała Potoc-
kiego zresztą wówczas obawa przed najazdem ordy, o którym
informowali hetmana „językowie pod Perekopem (...) wzięci”,
oraz rozesłani szpiedzy. Do Baru, głównej kwatery hetmańskiej
zostali wezwani na radę wojenną dowódcy polscy, między
innymi Samuel Łaszcz, Jan Odrzywolski i Stefan Czarniecki.
„Przyjechali tedy ci jmci do Baru na radę, tylko jmc p. Łaszcz
nie zjechał był, bo zachorował w Lipowcu”. Po tej radzie
Mikołaj Potocki wydał 31 grudnia 1647 r. rozkaz koncentracji
wojsk koronnych pod Barem. Hetman koronny zwrócił się
z uniwersałem do szlachty, nakazując, aby wobec tatarskiego
zagrożenia ruszyła na Ukrainę. Potocki rozkazywał, by szlachta
stawała, „wozów wiele nie biorąc” i przestrzegał: „Sam

1 Kratkaja letopis..., s. 175.


51

wszystkie chorągwie rewidować będę; i którykolwiek się


znajdzie absens [nieobecny], podług ostrości artykułów woj-
skowych karany będzie” 2.
W ten sposób, z początkiem stycznia 1648 roku, chorągwie
wojsk kwarcianych, a także niektóre nadworne magnackie,
skoncentrowane zostały między Bracławiem a Winnicą. Trzeba
wyraźnie podkreślić, że powodem tego skupienia sił była
groźba najazdu tatarskiego.
Doniesienia schwytanych jeńców tatarskich i szpiegów
o możliwości najazdu ordy wcale nie były przesadzone.
Wypadki, które zaszły na Krymie w listopadzie 1647 roku,
miały niemały wpływ na politykę zagraniczną chanatu. O ile
w czasie osobistych rządów Islam Gireja III liczono się
poważnie z tureckimi zakazami i posłusznie zaprzestano
najazdów na Polskę (w roku 1646 i 1647 dochodziło jedynie
do niewielkich wypraw rabunkowych tzw. besz basz, podej-
mowanych bez wiedzy i zgody chana), to teraz, gdy do
władzy doszedł Sefer Gazi aga, który reprezentował wojow-
niczo usposobioną szlachtę krymską, a w szczególności
murzów budziackich, dla których zajęcie żołnierskie było
jedynym środkiem do życia, zaczęto coraz częściej mówić
o wojnie z Rzeczpospolitą.
Zapewne już zimą 1647/1648 r. przedsięwzięto by wyprawę
na terytorium Rzeczypospolitej, gdyby Tatarom nie zagroziło
od wschodu nowe niebezpieczeństwo. Pod koniec 1647 czy
też w początkach 1648 r. wyprawili się Kałmucy, w sile ponad
10 000 wojowników, na wyprawę przeciwko koczującym nad
Morzem Azowskim Tatarom i poważnie zagrozili nawet
Krymowi. Jazda kałmucka była bardzo dobra — bali się jej
nawet Tatarzy. Jak się zdaje, była równie ruchliwa jak
tatarska, górowała jednak zdecydowanie nad Tatarami w szarży
na białą broń, wyróżniała się bowiem szczególnie umiejętnoś-
cią władania dzidą, gdy u Tatarów główną bronią był raczej

2 Archiw Jugo-Zapadnoj Rossi, Kijów 1914, cz. III, t. IV, s. 1.


52

łuk. Wspierali ich Kozacy dońscy. Z powodu braku paszy dla


koni Kałmucy zmuszeni jednak zostali do powrotu w stepy
nadkaspijskie, zanim jeszcze mogli zmierzyć się z Tatarami 3.
Tymczasem na Krymie, gdy minęło niebezpieczeństwo
wojny z Kałmukami, na tajnej radzie uchwalono wyprawę
ziemie Rzeczypospolitej i w związku z tym wysłano posłów
do Stambułu, aby Wysoka Porta zezwoliła na to przedsię-
wzięcie. Mimo że Turcja zabroniła stanowczo zaczepiania
Polski, czambuły tatarskie, wysłane zapewne na rozpoznanie
ruszyły ku granicy polskiej, gdyż jak pisał Adam Kisiel,
„psom tatarskim nie pierwszyzna samowolnie przeciwko woli
cara tureckiego w oba wielkie państwa (tj. Rosję i Rzeczyposj
politą) chodzić”. Pod koniec stycznia Tatarzy pojawili się
najpierw na Lewobrzeżu. a później na prawym brzegu Dniepru
i co chwila próbowali przeniknąć w głąb Rzeczypospolitej. Na
Lewobrzeżu 21 stycznia 1648 r. „pan Sokolski bił Tatarów
5 mil od Połtawy i z łaski Bożej pogromił ich wielu, i żywcen
pojmał i koni mnóstwo przywiódł; ci Tatarzy powiadali, że
z tej strony nie będą i poszła wszystka orda za Dniepr” 4.
Na Prawobrzeżu wszystkie szlaki „od Dniestru do Bohu, od
Bohu do Dniepru dobrze były opatrzone” częścią chorągwiam
kwarcianymi; częścią księcia Jeremiego Wiśniowieckiego
i Aleksandra Koniecpolskiego. Ponieważ zima była tego roku
lekka, chorągwie polskie czekały „na tych pohańców, nie
w horodach”, ale zaległy w gotowości w polach „na szlakach”,
Na przełomie stycznia i lutego (?) 1648 r. liczne czambuły
Tatarów krymskich i Nogajców usiłowały teraz „ledwie nie
w dziesięciu miejscach, próbując gdzieby ludzi nie było”
wtargnąć w granice Rzeczypospolitej, jednak wszędzie „gro-
mieni nic nie zwiedli”. Ponieważ zima była niezwykle łagodna
(co niektórzy odczytywali jako zapowiedź niezwyczajnych
wydarzeń), a mróz nie skuł lodem Dniepru; środek rzeki nie
3 B. Baranowski, Geneza sojuszu kozacko-tatarskiego z 1648 roku,
[w:] „Przegląd Historyczny”, t. XXXVIII (11948), s. 286.
4 Akty JZR, t. III, s. 104-132.
53

zamarzł, brzegi zaś szeroko „olodowaciaiy” i ordyńcy nie


mogli swobodnie przekroczyć rzeki. Mimo to jakiejś ich
części udało się zaskoczyć Polaków i sforsować rzekę na
jednej z przepraw. „Mielibyśmy i teraz byli nieomylnie wielką
Ordę w państwach JKM, tylko dla słabości zimy i niepewnych
lodów na Dnieprze, ledwie ich kilka tysięcy do nas przeszło”
— pisał hetman Mikołaj Potocki. Na drugim brzegu ordyńcy
rozdzieliwszy się na luźne watahy „pod słobody podpadali”.
Wszędzie jednak natrafiali na zdecydowane przeciwdziałanie
chorągwi polskich i Kozaków rejestrowych, tak że „nie tylko
korzyści nie odnieśli, ale i swoich utracili”.
Tylko jednemu czambułowi, liczącemu rzekomo 1000
ordyńców, który wypadł z Czarnego Lasu (na północ od
źródeł Ingulca i Ingułu, tradycyjnego miejsca popasu Tatarów
w ich marszach na Ukrainę Czarnym Szlakiem), udało się,
pod osłoną ciągnących się aż pod Czehryń lasów, przeniknąć
w głąb Rzeczypospolitej. Tatarzy złupili wsie koło Czehrynia
i Medwedówki. Nad Taśminą dopadł ordyńców asawuł czeh-
ryński Iliasz Karaimowicz z Kozakami rejestrowymi i rozbił
ich, odbił jasyr i odzyskał łupy. Karaimowicz „żywcem
Tatarów 20 i kilka pojmał”5.
Po pierwszych starciach, w których również Tatarzy wzięli
jeńców, a od których dowiedzieli się o gotowości i sile
(zapewne przesadzonej) wojska polskiego, wycofali się; jedni
na Krym, inni do Oczakowa. Jednakże, jak pisał hetman
Potocki: „Orda (...) rozumiemy, że nas do czasu zaniechała” 6.

5 Archiwum miasta Krakowa, Zbiór Rusieckich, nr 41, f. 11, list sędziego

podolskiego Łukasza Miaskowskiego z Batabanówki z 16 lutego 1648 r.


(dalej: List Łukasza Miaskowskiego z Bałabanówki); Biblioteka Jagiellońska,
nr 49, f. 448, list Mikołaja Potockiego do „pana kijowskiego” (z listu jednak
wynika, że do Adama Kisiela) z 6 marca 1648 r. z Czerkas (dalej: BJ nr 49,
f. 448).
6 BJ nr 49, f. 448.
POWSTAŃCY OPANOWUJĄ SICZ

Z początkiem lutego 1648 r. Bohdan Chmielnicki przystąpił


do działań zaczepnych. Być może chciał wykorzystać
zaangażowanie chorągwi polskich w działaniach przeciwko
czambułom tatarskim. Jednakże początkowo zawiodły na-
dzieje na przeciągnięcie na stronę spiskowców Kozaków
rejestrowych z pułku czerkaskiego, dowodzonego przez
Stanisława Wadowskiego, który wraz z jego przyboczną
chorągwią kozacką (pancerną) i chorągwią dragonów na
Siczy „wedle powinności swojej i ordynatiey Rzptej ex
cubias [straż] odprawował” 1.
Dopiero 4 lutego 1648 r. udało się powstańcom opanować
forteczkę na Siczy. Bohdan Chmielnicki zdołał w jakiś
sposób przekonać Kozaków z pułku czerkaskiego, aby wydali
mu Sicz Zaporoską. Być może posłużył się dokumentami
królewskimi? Niektóre źródła twierdzą, że rebelianci mieli
ze sobą, otrzymaną od króla Władysława IV, chorągiew
z herbami koronnymi, a ich przywódca buławę wojska
1 List Łukasza Miaskowskiego z Bałabanówki. Według innych relacji
— mniej wiarygodnych, gdyż powstałych znacznie później — na Siczy
przebywał wówczas pułk korsuński pod dowództwem Stanisława Górskiego
(Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 100; Pamiętniki Bogusława
Maskiewicza).
55

zaporoskiego2. W każdym razie oddziały pułkownika czer-


kaskiego Stanisława Wadowskiego prawdopodobnie bez
walki wycofały się z Siczy i połączyły się z pułkownikiem
czehryńskim Stanisławem Krzeczowskim, który ciągnął im
z pomocą. Chmielnicki na Siczy „żywność wszystką pobrał,
i czółna wszystkie zabrał” 3.
Jak pisał sam Chmielnicki do Mikołaja Potockiego: „Doszła
też nas ta wiadomość, że wmć m. m. pan potrzebować raczysz,
z czyjej porady i namowy Chmielnicki wszedłszy do Siczy
czerkaskiej [tj. kozackiej], Tedy oznajmuję wm. swemu m-ści-
wemu panu, że czerkascy [tj. Kozacy rejestrowi] wszyscy
i sotnicy z nimi na to zezwoleli i nam kazali iść bezpiecznie,
dla czego nam i Sicze z borosznem [żywnością] popuścili” 4.
Zajęcie Siczy Zaporoskiej oraz zagarnięcie znajdujących
się tam czółen i żywności oznaczało otwarte wystąpienie
przeciw prawom Rzeczypospolitej, mimo że nastąpiło rzekomo
w imieniu i na życzenie króla, i że wszedł na Sicz „z
chorągwią czerwoną z orłem białym”.
Następnego dnia, 5 lutego, pułkownicy Wadowski i Krzeczo-
wski „nastąpili” na powstańców, kilkudziesięciu Kozaków
rejestrowych i „po dwu towarzystwa” ze swych przybocznych
chorągwi kwarcianych „na straż wyprawiwszy”. Akcja ta
zakończyła się niepowodzeniem. Podjazd wpadł w zasadzkę
i został wzięty przez buntowników do niewoli. Gdy pułkownicy
wysłali posłów do Chmielnickiego, aby uwolnił jeńców, ten
żołnierzy polskich „wypuścić nie chciał, powiadając, iż ich przez
wojnę wziął”, a do Kozaków rejestrowych zwrócił się z apelem:
„i wy Lachów potopcie, a do nas się przedajcie”.
2 M. J e m i o ł o w s k i , Pamiętnik dzieje Polski zawierający (1648-1679),
Warszawa 2000, s. 44—45; List Łukasza Miaskowskiego z Bałabanówki. Pod
Beresieczkiem (1651 r.) przyniesiono królowi Janowi Kazimierzowi trzy
chorągwie czerwone kitajkowe, na których były wyszyte krzyże i napis
Vladislaus IV (L. K u b a l a , Jerzy Ossoliński, s. 442, p. 26).
3 List Łukasza Miaskowskiego z Bałabanówki.
4 List Bohdana Chmielnickiego do Mikołaja Potockiego z Zaporoża z 3 (13)

marca 1648 r., [w:] Dokumenty Bohdana Chmielnickiego, s. 29-30.


56

Chmielnicki postanowił zaskoczyć przeciwnika i nocą


9 lutego uderzył o północy na tabor obydwu pułkowników,
„tajemne podobno ze wszystkimi Kozakami mając porozu-
mienie”, licząc na szybki sukces i dalsze powiększenie
własnych sił. Nie odniósł jednak spodziewanego rezultatu. Co
prawda doszło do starcia z Polakami i w walce tej Kozacy
rejestrowi nie stawili oporu powstańcom, ale w większości też;
nie przyłączyli się do nich. Tylko nieliczni rejestrowi przeszli
na stronę buntowników i ostrzeliwali z samopałów chorągwie
polskie. Kwarciane chorągwie kozackie i dragońskie Wadow-
skiego i Krzeczowskiego zostały rozbite i straciły 30-40 ludzi
(„20 i kilka dragonów i więcej niż 10 towarzystwa”), jednaki
obaj pułkownicy z Kozakami rejestrowymi pułku czerkaskiego
i czehryńskiego wraz „z chorągwiami i bębnami” wycofali się
do Kryłowa 5.
Sam Chmielnicki tak opisywał te wydarzenia w liście do
hetmana wielkiego koronnego, usprawiedliwiając się jedno-
cześnie ze swojej akcji zbrojnej: „I teraz przyszedłszy do nas.
na Zaporoże. dwóch ich, [pułkownik] czerkaski [Wadowski]
i [pułkownik] czehryński [Krzeczowski], nie żeby starszy
naszy w takich biedach mieli nas żałować, jeszcze dwiema i
pułkami na zdrowie nasze poczęli następować i do przystępu
na nasze wojska iść kazali, a po lud większy do horodów i na
Kodak posłali” 6.
Epizod z porażką dwóch pułkowników rejestrowych na
Zaporożu opisuje także diak Grigorij Kunakow, chociaż przed-
stawia go jako porażkę wysłanych 500 Kozaków rejestrowych
i 300 Lachów, dodanych im „dla wierności”, wysłanych za
uciekającym na Niż Chmielnickim z 300 towarzyszami 7.
Chmielnicki mimo opanowania Siczy leżącej na wyspie
Skarbnej pozostał na swej poprzednio zajętej i ufortyfikowanej

5
List Łukasza Miaskowskiego z Bałabanówki.
6List Bohdana Chmielnickiego do Mikołaja Potockiego z 3 (13) marca
1648 r., [w:] Dokumenty Bohdana Chmielnickiego, s. 28.
7 H r u s z e w s k i, op. cit., s. 170.
57

wyspie Bucku, bliżej południowego brzegu Dniepru. 14 marca


Myśliński pisał, że „Chmielnicki dalej do Bucku pod Karaj-
teben ostrowiu najwyższego ustąpił”8. „Chmielnicki wybrał ją
sobie na schronienie, kiedy był zagrożony oblężeniem. W tym
to właśnie miejscu poczynali się zbierać jego ludzie, gdy
zbuntowali się i ruszyli na wyprawę wojenną w maju 1648
roku, a potem wygrali tę bitwę pod Korsuniem 26 maja” 9.
Chmielnicki, aby pozyskać wzmocnienie dla swoich sił
wysyłał licznych emisariuszy na „włość”. Byli to w większości
rejestrowi z pułku czerkaskiego, którzy przeszli na stronę
powstańców. Teraz wracali do domów jako wierni Rzeczypos-
politej Kozacy, głosząc, że w lutym, w czasie walk na Siczy
lub odwrotu, zostali odcięci od wycofujących się pułków.
Mieli oni prowadzić agitację zarówno wśród Kozaków rejest-
rowych. jak i wypiszczyków.
Na początku marca (?) pułkownik czehryński Stanisław
Krzeczowski wyruszył na Dzikie Pola dla uzyskania wiadomo-
ści o powstańcach. Krzeczowski napotkał siedmiu „confiden-
torów”, wysłanych przez Chmielnickiego, wziął do niewoli
czterech i zawiózł ich do hetmana wielkiego koronnego.
Schwytani jeńcy powiedzieli Mikołajowi Potockiemu, zapewne
na mękach, że Chmielnicki ma z ludźmi „na włości porozu-
mienie” i zostali wysłani do Kolotaka (Kobelaka nad Worsklą?)
i Przewołocznej po „armatę”, wiedząc, że tam „i armata
i amunicja wojenna do niej potrzebna” się znajduje 10.

8 BJ nr 49, f. 451-^52.
9
Eryka Lassoty i Wilhelma Beauplana opisy Ukrainy, Warszawa 1972, s.
120.
10 Kratkaja letopis..., s. 175; BJ nr 49, f. 447.
CHMIELNICKI ZAWIERA PRZYMIERZE Z TATARAMI

Powstała sytuacja oznaczała jednak załamanie się pierwotnych


planów powstańczych: uderzenia na posiadłości tureckie. Jedno-
cześnie, mimo że od ucieczki Chmielnickiego na Zaporoże
upłynęło około dwóch miesięcy nie było wiadomości, aby król
jakoś zareagował na ten rozpaczliwy krok jednego z przywódców
kozackich, którym dwa lata temu dawał daleko idące obietnice.
W tej sytuacji Chmielnicki postanowił zawrzeć przymierze
z Tatarami; pojął bowiem, że powstanie wtedy tylko ma szansę
powodzenia, jeśli będzie zabezpieczone od tyłu, czyli od strony
Tatarów krymskich. Ponadto z punktu widzenia czysto wojsko-
wego współdziałanie Tatarów z Kozakami było bardzo pożąda-
ne, w zamierzonej bowiem walce z wojskami polskimi niezbęd-
na wydawała się lekka i szybka jazda, której Kozacy nie mieli.
Nieliczna jazda kozacka dorównująca wprawdzie „natarczy
wością” uderzenia konnicy polskiej przegrywała z nią z powodu
jej większej zwartości, świetnego uzbrojenia i lepszego dowo-
dzenia taktycznego. Jazda kozacka miała bardzo marne konie
i zbyt wiele strzelała; była raczej rodzajem dragonii, koń służył
jej raczej do przemarszów, nie stanowił natomiast narzędzia
walki, jazda ta z upodobaniem spieszała się. Walcząc z Kozakami
wykorzystywano przede wszystkim przewagę ruchliwej jazdy
polskiej atakującej w głębokich, zwartych szykach, które z łat-
wością przerywały cienką ławę jazdy kozackiej. Jazda polska nie
59

obawiała się również oskrzydlenia przez cienkie szyki konnicy


kozackiej dzięki uszeregowaniu wojska w dwie linie i pozo-
stawieniu silnych odwodów.
Piechota była formacją dominującą w wojsku zaporoskim.
Miało to oczywisty wpływ na sposób prowadzenia i staczania
bitew. Należy zaznaczyć, że w wojsku zaporoskim nie było
odrębnych pułków jazdy i piechoty, w każdym istniały sotnie
piesze i konne. Również piechota zaporoska nie mogła stawić
czoła polskiej jeździe w otwartym polu. Jej głównym walorem
była umiejętność obrony zza umocnień lub w taborze. Kozacy
byli mistrzami w szybkim sypaniu wałów i zaciętej ich obronie.
Zwykle Kozacy maszerowali otoczeni taborem złożonym z kilku
rzędów wozów chłopskich i dwukonnych kolas. Rzędów tych
było zwykle od 6 do 10. Gdy tabor został zatrzymany przez
nieprzyjaciela. Kozacy szybko formowali warowny obóz z wo-
zów, który sprawnie okopywali rowem i niewysokim nasypem
zwanym przywałkiem. Wyprzęgano konie, a wozy spinano
łańcuchami metodą „koło do koła”. W ten sposób powstałaby
polowa czworokątna forteca, niezwykle trudna do zdobycia.
Szeroko rozpowszechniony jest pogląd, że Kozacy zaporoscy
najchętniej ustawiali swój tabor w trójkąt. Zwłaszcza sugestywne
rysunki w pracy E. Razina utrwaliły ten pogląd. Obecnie nie da
się obronić tej tezy. We wszystkich znanych z opisu bitwach
tabory kozackie uszykowane są w rzędy, tworzące prostokąt lub
najprostszą jego formę, kwadrat. Zatrzymując się na postój,
Kozacy przestawiali sworznie skrętne wozów o 90 stopni
i podnosili do góry dyszle (hołoble), tworząc rodzaj palisady
dodatkowo utrudniającej kawalerii polskiej wdarcie się do środka
taboru. W przypadku odwrotu nie zawracano całym taborem,
tylko przeprzęgano konie, tak że dotychczasowy tył stawał się
przodem taboru. Taboru kozackiego nie udawało się zwykle
Polakom rozerwać.
W czasie obrony taboru Kozacy prowadzili ogień z samo-
pałów. Były to długie strzelby — rusznice, w których
niezawodny, jednak bardzo skomplikowany w obsłudze zamek
60

lontowy zastąpiono tzw. krzoską. Był to prototyp zamka


skałkowego. Broń ta wywodziła się z zachodniej Europy,
gdzie obok skutecznych, ale drogich muszkietów, wynaleziono
półmuszkiety wyposażone w krzoski — o lufie krótszej o 10
cm i mniejszej o 2 kg wadze, tak że nie wymagały użycia
forkietu. Strzelby takie, tanie i proste w użyciu, były dosko-
nałym narzędziem na polu walki dla słabiej wyszkolonych
wojsk milicyjnych.
Żołnierze zaciężni niechętnie posługiwali się tą bronią, była
bowiem niezbyt celna, gdyż uderzenie skałki w krzesiwo
powodowało lekki wstrząs całej broni. Posługiwali się w dalszym
ciągu muszkietami lontowymi, znacznie celniejszymi, niezawod
nymi i bardziej donośnymi, albo arkebuzami z zamkiem
kołowym, które nie powodowały wstrząsu broni przy strzale.
Natomiast strzelby krzosowe rozpowszechniły się wśród wojsk
typu milicyjnego tj. w Szwecji, Danii. Norwegii, Turcji oraz
w Wielkim Księstwie Moskiewskim. Szybko znalazły również
uznanie wśród Kozaków, którzy nazwali je samopałami, gdyż
strzelano bez konieczności podpalania lontu. Była bronią wręcz
idealną w ich rękach. Donośność samopałów była mniejsza niż
muszkietów, ale znacznie większa niż pistoletów, półhaków
i bandoletów, w które uzbrojona była kawaleria Rzeczypospoli
tej. Nie były również tak celne jak muszkiety, ale gęsty ogień
salwami był równie skuteczny. Siłę ognia taboru wzmacniały
trzyfuntowe armatki regimentowe, które na uzbrojenie wojsk
polskich wprowadził król Władysław IV, oraz liczne hakownice
ciężkie i długie strzelby o znacznej donośności i sile przebicia.
Kozacy rejestrowi, służąc wśród wojsk kwarcianych na Dzikich
Polach, szybko uczyli się obsługi dział i budowy nowych
fortyfikacji, dorównując w tym zakresie umiejętnościami ofice-
rom cudzoziemskiego autoramentu 1.
1 J. T e o d o r c z y k , Dramat jazdy polskiej. Przyczyny porażek wojsk

koronnych..., [w:] Epoka „Ogniem i mieczem"..., s. 128-131; J. L. Ko m u d a


Wojsko zaporoskie według Henryka Sienkiewicza, [w:] Epoka „Ogniem
i mieczem"..., s. 144-145; M. F r a n z , Wojskowość Kozaczyzny Zaporoskiej.
61

Inżynier francuski Wilhelm de Beauplan pisze, że nawet


100 Kozaków potrafiło stawić czoła 1000 Polakom broniąc
się zza umocnień, gdy tymczasem 200 jeźdźców polskich
bez trudu rozpraszało 2000 konnych Zaporożców2. Dążąc
do zwiększenia siły ognia Kozacy formowali specjalne
grupy strzeleckie, w których kilku mołojców ładowało broń
i gotową podawało strzelcowi. Jak mówił już po wybuchu
powstania Adam Kisiel, „sto Niemców naszych kiedy strzeli,
jednego zabiją; kiedy Kozaków sto strzeli, nieomylna, że
50 trafią” 3.
Tatarzy z kolei dysponowali doskonałą, ruchliwą i trudno
uchwytną jazdą, pozbawioną do tej pory prawie zupełnie
wsparcia ogniowego i bardzo mało odporną na ogień przeciw-
nika. W boju jazda tatarska uderzała szeroką ławą w szyku
bardzo głębokim, złożonym z kilku, a nawet kilkunastu
(12-15) szeregów, choć najczęściej dość luźnym, z wysunię-
tymi do przodu skrzydłami i cofniętym nieco centrum.
W taktyce walki przeważała tendencja do okrążenia przeciw-
nika. Wymagało to zaskoczenia, siły główne musiały być więc
osłonięte linią harcowników. Tatarzy starali się uchylić od
uderzenia czołowego cięższej od nich jazdy polskiej, usiłując
uchwycić skrzydła przeciwnika i wyjść na jego tyły. Głębokie
uszykowanie w kilka linii jazdy umożliwiało wykorzystanie
tylnych szeregów do oskrzydlenia nieprzyjaciela, najczęściej
z lewego skrzydła, gdyż łatwiej było w ten sposób strzelać
z łuku, czy pozorowania ucieczki w celu skłonienia go do
rozpoczęcia pościgu, a tym samym do rozluźnienia szyku, by
w pościgu rozprzęgły się szeregi przeciwnika lub, by umoż-
liwić skrzydłowym elementom osaczenie. Główną bronią
Tatarów był łuk, nie szabla. Wojownik tatarski musiał mieć
w kołczanie od 18 do 20 strzał zwykłych i jedną o wiele
w XVI—XVII wieku. Geneza i charakter, Toruń 2002, s. 125-133; Polskie
tradycje wojskowe, pod red. J. Sikorskiego. Warszawa 1990, t. 1, s. 189-191.
2 Eryka Lassoty i Wilhelma Beauplana opisy Ukrainy, s. 110.
3 Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 286.
62

dłuższą, zapalającą. Tylko najbogatsi używali uzbrojenia


ochronnego, często zdobycznego, kolczugi, szyszaka lub
misiurki. Pozostali, jak pisze Beauplan. „z braku środków,
wyruszają na wojnę, tak jak stoją”, ubrani „w opończ
baranią, a w upał lub deszcz obracają ją wełną na wierzch
i gdy się ich tak widzi ubranych podczas niespodziewanego
spotkania w polu, dają powód do trwogi, jako że można ich
wziąć za białe niedźwiedzie posadzone na koniach, ale zimą
w chłód odwracają swą szubę wełną wewnątrz, a podobnie
czynią z czapkami, które są z tej samej materii”. W starciu
wręcz, jak się zdaje, ustępowali jeździe polskiej.
Z chwilą powstania koalicji kozacko-tatarskiej sprzymierzeni
mieli wszystkie elementy niezbędne do odniesienia sukcesu;
wartościową jazdę (Tatarzy) i dużą siłę ognia (Kozacy).
Chmielnicki dysponował teraz dużymi masami lekkiej jazdy
która mogła osaczyć wojska koronne i uniemożliwić cofanie
się przed nacierającym taborem kozackim 4.

***

Pertraktacje Chmielnickiego z chanatem krymskim poprze-


dziła wymiana jeńców. W rękach kozackich znajdował się
pewien Tatar, który był być może synem jednego z murzów.
Tatarzyn ten został pojmany przez żołnierzy polskich (lub
Kozaków rejestrowych) prawdopodobnie w 1646 r., kiedy to
wataha ordyńców wpadła aż pod Czehryń; schwytano wówczas
dwóch ordyńców. Hetman Mikołaj Potocki podarował jeńca
(„dać raczył [go] na okup”) setnikowi czerkaskiemu Iwanowi
Krawczence, którego pasierb przebywał w niewoli na Krymie.
Chmielnicki uchodząc na Zaporoże zabrał ze sobą m.in.
owego więźnia. Obecnie Kozacy nawiązali kontakt z rodziną
Tatarzyna i wymienili jeńca na pasierba Krawczenki. Podobną
relację przekazuje diak Grigorij Kunakow. Pisze on, iż

4 T e o d o r c z y k, op. cit., s. 135.


63

Chmielnicki rozpoczął rokowania z ordą wysyłając na Krym


20 Kozaków do jakiegoś murzy, którego syna miał ze sobą
w niewoli. Poselstwo to złożyło obietnicę oddania jeńca ojcu,
nawet bez okupu, jeśli tylko ten przybędzie z pomocą do
obozowiska powstańców. Rzeczony murza przybył na Sicz
i przysiągł Chmielnickiemu pomoc 5.
Bohdan Chmielnicki nie udał się sam na Krym, lecz
prowadził rokowania z Tatarami za pośrednictwem wysłanych
z Siczy posłów. W ostatnich dniach lutego i w pierwszych
dniach marca 1648 r. przybyły na Krym dwa poselstwa
kozackie, na czele których stali: Michajło Krysa, setnik
czehryński i syn Chmielnickiego, Tymofiej.
Posłowie kozaccy dysponowali wieloma atutami w roz-
mowach prowadzonych w Bakczysaraju. Przede wszystkim
mieli niezbite dowody w postaci listów króla Władysława IV
na poparcie swych słów o przygotowaniach Rzeczypospolitej
do ataku na Krym. Mimo to rozmowy posłów kozackich na
dworze chana krymskiego nie były łatwe. Chan Islam Girej III
i kierujący polityką zagraniczną Sefer Gazi aga początkowo
niechętnie odnosili się wobec Kozaków, mimo że projekt
wojny z Rzeczpospolitą okazał się bardzo popularny. Bunt
Chmielnickiego był na rękę Tatrom, ale znając siły Polaków
nie wierzyli w jego powodzenie. Tatarzy musieli też brać pod
uwagę stanowisko Turcji, która uwikłana w wojnę z Wenecją,
nie życzyła sobie wojny z Polską.
Jednakże propozycja wojny z Rzeczpospolitą była zbyt
kusząca. Poza normalnymi tendencjami łupieskimi, które były
głównym motorem wielu działań i wypraw tatarskich, żyła
tam chęć odwetu za prowokacje Koniecpolskiego i Wiś-
niowieckiego. Stosunki między Polską a chanatem krymskim
były bardzo napięte; Rzeczpospolita od 1644 r. nie płaciła
chanowi krymskiemu tradycyjnych „upominków”. Na Krymie
poważnie obawiano się próby podboju chanatu przez Polskę.
5 Dokumenty Bohdana Chmielnickiego, s. 29; Akty JZR, t. III, s. 280.
64

Posłowie Kozaccy przekonywali Islama Gireja i jego doradcy


że w przyszłych wyprawach będą wspierać wojska tatarskie.
Chmielnicki, przez posłów, obiecywał zerwać z Rzeczpospolitą
i „krew swoją przelewać za sprawę islamskiej wiary”. Na dowód
swych przyrzeczeń miał zostawić zakładników i zwodził chana
obietnicą przejścia na islam. Według innych pogłosek wódz
Kozaków zaporoskich miał rzekomo przejść na mahometanizm
w niewoli tureckiej (1620-1623), po bitwie pod Cecorą.
Dodatkową okolicznością, sprzyjającą zbliżeniu kozacko-
-tatarskiemu był panujący na Krymie głód, który był wynikiem
wielkiego nieurodzaju, pomoru bydła i owiec oraz zniszczenia
zasiewów przez szarańczę. „Minionego roku — pisali woje-
wodowie moskiewscy do Adama Kisiela — chleb nie urodził
się i teraz trzoda, owce i krowy zdychają, i czarni [tj. prości
Tatarzy gotowi są do wojny i bez wojny do lata żadnym
sposobem nie wytrzymają” 6.
Dlatego też Islam Girej III, pomimo obaw i styczniowego
zakazu tureckiego, by nie prowokować Rzeczypospolitej, po
krótkich pertraktacjach około 13 marca 1648 r. zawarł sojusz
z Kozakami. Bohdan Chmielnicki musiał dać chanowi zakładni-
ków, wśród których znalazł się i jego syn Tymofiej, a także
setnik czehryński Burłaj7. Niektórzy historycy polscy (m.in.
Władysław Serczyk, Zygmunt Abrahamowicz) negują udział
Tymofieja Chmielnickiego w poselstwie na Krym, a także fakt,
iż został zakładnikiem chana. Serczyk wysuwa argument, że ten
ważny szczegół nie uszedłby uwagi tatarskiemu kronikarzowi.
Ale już Abrahamowicz jest ostrożniejszy w swych sądach
i stwierdza, że Chmielnicki mógł „dać” chanowi swego syna
przez posłów. Natomiast historycy ukraińscy uważają, iż
Chmielnicki oddając swego ulubionego syna w zastaw Tatarom
dał dowód wielkiej ofiarności dla sprawy powstania.
Podobno, gdy chan wahał się jeszcze, za udzieleniem
poparcia Chmielnickiemu wypowiedział się Tuhaj bej, komen-
6 Wojewodowie moskiewscy do Adama Kisiela, 10 kwietnia 1648 r., [w;]

Akty JZR, t. III, s. 180.


7
Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 103; Kratkaja letopis..., s. 174.
Król Władysław IV Waza
Stanisław Koniecpolski

Jerzy Ossoliński
Mikołaj Potocki

Stefan Czarniecki
Bohdan Chmielnicki
Chan tatarski Islam Girej III
Maksym
Krzywonos

Jeremi
Wiśniowiecki
Rotmistrz chorągwi
husarskiej

Towarzysze husarscy
Rotmistrz chorągwi
kozackiej (pancernej)

Lekka jazda polska


65

dant Perekopu, który całą sprawę wziął na siebie mówiąc


Islam Girejowi III: „Powiedz, że bez twojej wiedzy uciekli
jacyś Nogajcy” 8.
Zawiązał się sojusz jako swego rodzaju „przewrót przymie-
rzy”. jako porozumienie dwóch zaciętych wrogów w celu
wspólnej walki z Rzeczpospolitą. Musimy zresztą pamiętać,
że chwilowe przymierza między zaciętymi wrogami: Kozakami
i Tatarami, zdarzały się już i przedtem, ale były mniej trwałe
i nie pociągnęły za sobą tak doniosłych następstw, jak to
z roku 1648.
Informacje o rozmowach posłów Chmielnickiego z Tatarami
uzyskali posłowie moskiewscy przebywający wówczas na
Krymie, którzy donosili 15 marca, że przybyło tam 4 Kozaków
zaporoskich z prośbą, aby ich chan przyjął w poddaństwo i dał
pomoc przeciwko Polakom. Chan obdarzył ich kaftanami
i końmi, zatrzymał przez cały tydzień, a potem odprawił;
krymskim ludziom i „czarnym” Tatarom i Nogajcom kazał
karmić konie i gotować się do wojny 9.
O pobycie Kozaków na Krymie opowiadał wojewodzie
biełgorodzkiemu wykupiony z niewoli Daniło Cziczirinow:
„Przyjechało do cara krymskiego z Zaporoża 3 Kozaków
i prosili cara krymskiego o ludzi na pomoc, aby iść na
wojnę z Lachami (...) car krymski posłał Kozakom przeciwko
Lachom Tuchaj murzę Szirina, a z nim wysłano 6000
krymskich i nogajskich Tatarów” 10. Wysłannicy Zaporożców
zapewniali chana, że gdy tylko ruszy wyprawa „na Budany
[Budziak — ?] lub państwo moskiewskie”. Kozacy wesprą
go dziesięcioma tysiącami mołojców. Ponadto informowali
Tatarów, iż panowie polscy „ściągnęli byli wojsko i szykowali
się do wyprawy w celu całkowitego rozgromienia Kozaków
8 M. C o s t i n, Latopis ziemi mołdawskiej i inne utwory historyczne, tłum.
Ilona Czamańska, Poznań 1998, s. 188.
9 Trubecki do Adama Kisiela, 20 marca 1648 r., [w:] Akty JZR, t.III, nr 172.
10
Wizwolna wijna 1648-1654 gg i wozzjedannja Ukrainy z Rosieji, Kijów
1954, s. 100.
66

dnieprzańskich”. W tych okolicznościach — jak uważa


Władysław Serczyk — gdy posłowie kozaccy w imieniu
Chmielnickiego złożyli mu hołd poddańczy, Islam Girej III
i jego wezyr dostrzegli możliwość uwolnienia swego państstwa
od przynajmniej jednego kłopotu — od Kozaków; zatem, według
takiego założenia, chan nie wierzył w powodzenie powstania,
co nie zniechęciło go, a wręcz zachęciło, do kolejnego najazdu
na ziemię Rzeczypospolitej, gdyż po swojej stronie miał teraz
bitnych Zaporożców. Z ich pomocą ordyńcy mogliby zgarnąć
większe łupy, schwytać liczniejszy jasyr.
W tej sytuacji Islam Girej III, „raczył ulitować się nad dolą
owego hetmana nazwiskiem Chmielnicki. «Nie jest to rzecz
słuszną ani właściwą— powiedział on — ażeby ci, którzy o nasz
wysoki próg ocierają swą twarz i składają nam hołd poddańczy,
choćby to nawet byli giaurowie, mieli być słabi i bezsilni wobec
nieprzyjaciół». Tak mówiąc, raczył posłać na pomoc owemu
Chmielnickiemu kilku emirów [dowódców] Tatarów, którzy
urządzają łowy na nieprzyjaciela, a wspomnianego już Tuhaj
beja, komendanta granicznego zamku Ferahkerman, wyznaczyć
i mianować wodzem oraz zwierzchnikiem nad owym woj-
skiem”11. Według stwierdzenia Zbigniewa Wójcika, w myśl
zawartego w Bakczysaraju porozumienia Tatarzy mieli działać
w roli „na poły sojuszników, na poły protektorów” zbuntowanych
przeciwko Rzeczypospolitej Kozaków.
Nie może dziwić fakt, że Tuhaj bej został postawiony na
czele posiłków tatarskich. Był on bowiem, obok wezyra Sefer
Gaziego agi, główną postacią opozycji antychańskiej i prowa-
dził niejednokrotnie dość samodzielną politykę, nie zawsze
zgodną z ogólną linią polityczną chana. Bez względu na
rozwój sytuacji na Ukrainie pozbycie się go z Krymu było
Islam Girejowi III jak najbardziej na rękę, gdyby Wysoka
Porta zechciała przypomnieć chanowi, że prowokowanie
11 Hadży Mehmed S e n a i z Krymu, op. cit., s. 100; Historia dyplomacji

polskiej 1572-1797, Warszawa 1982, t. II, s. 182.


67

Rzeczypospolitej w chwili, gdy Turcja zaangażowana jest


w wojnę z Wenecją, może kosztować go głowę.
Zapewne podczas rozmów w Bakczysaraju ustalono jakieś
szczegóły kozacko-tatarskiej współpracy wojskowej. Praw-
dopodobnie uzgodniono, że „Tatarzy wezmą w niewolę ludzi
i bydło, Kozacy zaś wszystko inne, to jest srebro, złoto
i szaty" 12. Porozumienie między Kozakami a Tatarami starano
się utrzymać w tajemnicy.
Dopiero w kwietniu wyruszyło z Tuhaj bejem na Zaporoże
6000-7000 wojowników tatarskich13. Trzon sił tatarskich
stanowiły czambuły ordy nogajskiej małej i dużej, którymi
dowodził Karasz bej14. Według opinii Beauplana Tatarzy
nogajscy ustępowali w walce Tatarom krymskim, a za najbar-
dziej walecznych inżynier francuski uznał Tatarów budziackich.
Wysłani z czółnami Kozacy do przeprawy Tawańskiej
przewieźli ordyńców Tuhaj beja na północny brzeg, podczas
gdy konie płynęły za i obok łodzi. Najpierw przez płynącą
równolegle do Dniepru rzekę Końskie Wody, zwykle spokojną
w tym miejscu, a następnie przez wielką wyspę między tymi
dwiema rzekami, w końcu zaś przez Dniepr, który trzeba albo
pokonać wpław, albo przepłynąć czółnami na jego prawy
brzeg, mimo iż nie jest zbyt szeroki (około 500 m).
Oddziały tatarskie stanęły na Bazawłuku leżącym kilka-
dziesiąt kilometrów od Mikitynego Rogu. Tuhaj bej natych-
miast wysłał na północ silne straże, aby „pilnie strzec szlaku,

12 Natan H a n n o w e r z Zasławia, Jawein Mecula tj. Bagno głębokie.

[w:] Sprawy i rzeczy ukraińskie. Materiały do dziejów Kozaczyzny i Haj-


damaczyzny, wyd. F. Rawita-Gawroński, Lwów 1914, s. 20.
13 J e m i o ł o w s k i , op. cit., s. 46 — 6000 Tatarów „przeciwko wojsku
polskiemu kwarcianemu”; Pamiętniki o wojnach kozackich za Chmielnickiego,
Wroclaw 1842, s. 4 — 7000 Tatarów, „a więcej potem nieomylnie dać
deklarował”. Miron C o s t i n , op. cit., s. 188 — „około 7000 Tatarów”.
14 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 103. „Karasz vel Karacz bej

późniejszy doradca Mengili Gireja syna Islam Gireja III i jeden z najzdolniej-
szych dowódców ordy, który odznaczył się w walkach z Polakami pod
Zbarażem" — M. Nagielski.
68

który rozciągał się od Czehrynia do Siczy, brać do niewoli


i przetrzymywać do odwołania wszystkich tych, którzy podążają
z Siczy do miasta. (...) Tatarzy zatrzymali na szlaku Siczowym
około dziesięciu podejrzanych ludzi. Chmielnicki, połączywszy
się z Tuhaj bejem, wiedział już, że wśród tych zatrzymanych są
wysłani na Sicz polscy wywiadowcy” 15. Oddziały tatarskie
docierały aż nad Taśminę pod Kryłów i Czehryń.
***

Według autora Litopysu Samowydcia, po zawarciu przymierza


z chanatem krymskim oraz przybyciu Tuchąj beja z ordą
Chmielnicki „zaatakował Zaporoże i całe wojsko będące na
Zaporożu przystało do niego i sobie za starszego obrało16.
Trudno jest określić datę, kiedy Bohdan Chmielnicki został
wybrany hetmanem wojska zaporoskiego. Samoił Wełycz
pisze, że stało się to 19 (29) kwietnia 1648 r., lecz jest to data
błędna — w tym czasie wojska kozacko-tatarskie toczyły już
bitwę pod Żółtymi Wodami. Natomiast sam przebieg uroczy-
tości Samoił Wełyczko opisał chyba dość wiernie; w ten sposób
zawsze przebiegały wybory hetmana kozackiego na Siczy, a
po śmierci Bohdana Chmielnickiego, pod koniec XVII wieku
opisując uroczystość wyboru Chmielnickiego na hetmana
Wełyczko po prostu konfabuluje.
Chmielnicki był pewny, że na Ukrainie przyłączą się do niego
Kozacy rejestrowi służący w pułkach i pozostający poza nimi
wypiszczycy, dla których nie było miejsca w rejestrze, a także
wszyscy inni niezadowoleni z „uciążenia Panów polskich".

* * *

Zawierając przymierze z Tatarami Chmielnicki przekroczył


Rubikon i „wzniecił taki pożar, że go nawet potoki krwi i łez
ugasić nie mogły” 17.
15 S. We ł y c zko, Litopis (strona w Internecie).
16 Litopys Samowydcia, s. 48; Wełyczko (strona w Internecie).
17 J ó z e f o w i c z, op. cit., s. 89.
OSTATNIE MIESIĄCE „ZŁOTEGO POKOJU”

Król zareagował na wieść o ucieczce Chmielnickiego i zawią-


zanie spisku dopiero około 20 stycznia 1648 r. wyprawiając
komisję dla rozpatrzenia spraw kozackich i domagając się od
hetmana wielkiego Mikołaja Potockiego prowadzenia pertrak-
tacji z powstańcami. Jednakże rozwiązywanie przez Włady-
sława IV tego ostrego konfliktu z Warszawy, czy później
z Grodna i Wilna, gdzie przebywał król, nie mogło dać
dobrego rezultatu, mimo prób Mikołaja Potockiego postępo-
wania zgodnie z poleceniami monarchy. Reakcja króla na
wydarzenia na Ukrainie była mocno spóźniona.
Dopiero po zdobyciu Siczy przez powstańców hetman
Mikołaj Potocki, po naradach z wyższymi oficerami w Barze,
gdzie znajdowała się główna kwatera hetmańska, postanowił
ruszyć w głąb Ukrainy. Oddziały koronne, jak wspomnieliśmy,
trzymano w pogotowiu od początku roku, licząc się z najazdem
Tatarów. Hetman wielki koronny rozkazał, aby wojsko koronne
skoncentrowało się 23 lutego 1648 r. w rejonie Rokitnej
i Olszanki, gdzie miały się stawić także chorągwie magnackie
oraz artyleria ściągnięta z arsenału w Barze1. Wysłał też list
do króla z prośbą o nadesłanie posiłków.

1 List Łukasza Miaskowskiego z Bałabanówki.


70

Marsz wojsk koronnych, mimo zimowych warunków, od-


bywał się dość szybko. 13 lutego wojsko stanęło w We-
biczowie. Stąd Potocki wysłał rozkazy do pułkownika kaniow-
skiego Jerzego Hołuba (?)2, by ten połączył się z pułkow-
nikiem czehryńskim Stanisławem Krzeczowskim oraz
z pułkownikiem perejasławskim Adamem Duszyńskim, wkro-
czył z Kozakami rejestrowymi, wspieranymi przez 200 drago-
nów z załogi Kudaku, na Zaporoże i położył kres rebelii 3. Do
realizacji tego przedsięwzięcia nie doszło, prawdopodobnie na
skutek fałszywych doniesień o przejściu Kozaków rejestrowych
na stronę powstańców. Komisarz Jacek Szemberg nie ufając
Kozakom rejestrowym rozpuścił ich, pozostawił przy swym
boku jedynie kilka chorągwi, „o ratunek prosząc” 4.
Właśnie na mylną wieść o przejściu 9 lutego Kozaków
rejestrowych z pułku czerkaskiego na stronę Chmielnickiego,
obawiając się powstania na Naddnieprzu, Mikołaj Potocki
postanowił przerzucić tu wojsko kwarciane nie czekając na
całkowitą koncentrację wojsk polskich, która miała nastąpić
— jak wspomnieliśmy wyżej — 23 lutego; jedynie wzywał
„aby cho[rągwie] jako najprędzej pośpieszały” 5.
16 lutego hetman wielki koronny dotarł do Bałabanówki,
a 17 — do Żywotowa. 20 lutego był już w Korsuniu. Tam
odbyła się druga narada dowództwa polskiego.
15 lutego 1648 r. wojewoda ruski Jeremi Wiśniowiecki
otrzymał wiadomość, że Chmielnicki „jakiś zebrawszy trochę
hultajstwa z Zaporoża spędził pułk korsuński, który był na
załodze, których spędziwszy na swawolą zawołał, do którego co
2 Po Jerzym Hołubie, już w lutym 1648 r., dowództwo nad pułkiem
kaniowskim objął Gabriel Wojniłłowicz, który służył w wojsku nadwornym
Wiśniowieckiego.
3 List hetmana koronnego Mikołaja Potockiego do pułkownika kaniow-

skiego, pisany 13 lutego 1648 r. w Werbiczowie, [w:] Dokumenty ob


osvoboditel'noj vojne ukrainskogo naroda 1648-1654 g., Kijów 1865, s. 14.
4 Archiwum miasta Krakowa, Zbiór Rusieckich, nr 41, f. 11: List Łukasza

Miaskowskiego z Żywotowa z 17 lutego 1648 r.


5 List Łukasza Miaskowskiego z Żywotowa.
71

żywo garnęło się”. Książę Wiśniowiecki nie wiedząc czy


hetman wielki koronny otrzymał już tę wiadomość, wysłał
natychmiast Maskiewicza z listami do Mikołaja Potockiego,
uprzedzając go o niebezpieczeństwie 6.
Mikołaj Potocki stosując się do poleceń Władysława IV
prowadził w lutym—marcu pertraktacje z Bohdanem Chmielnic-
kim. Już z początkiem lutego wysłał rotmistrza Mikołaja
Chmieleckiego do powstańców, „jako człowieka sprawnego
i humorów kozackich dobrze świadomego”7, z „uniwersałem
i instructią”, wzywając ich, aby opamiętali się i wytrwali
w wierności Rzeczypospolitej8. Hetman przywykły dotąd
rozmawiać językiem broni i represji nie okazał się zręcznym
dyplomatą. Potocki przez posłów przesyłał Chmielnickiemu
obietnicę „miłosierdzia i postępków jego indugentim [wybacze-
nia]” 9, lecz równocześnie wydał 20 lutego uniwersał skierowany
do powstańców, wzywając ich, by się rozeszli, a Bohdana
Chmielnickiego wydali w jego ręce. Groził im też, „iż jeżeli tej
mojej woli nie wykonacie, wszystkie dostatki wasze, które we
włości macie zabrać, żony, dzieci, wyścinać każę”. To samo
miał na Humańszczyźnie uczynić hetman polny koronny Marcin
Kalinowski. Mikołaj Potocki zapowiadał, że nie wycofa swych
wojsk z Ukrainy, póki nie dostanie w swe ręce „zdrajcy”
Chmielnickiego. Na zakończenie pisał: „Obiecuję wam, iż się na
Zaporożu nie osiedzicie, nie tylko ode mnie życia swego nie
będziecie bezpieczni, ale też i od Tatarów, i od Moskwy” 10.

6 Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 237.


7 Mikołaj Chmielecki herbu Jastrzębiec, rotmistrz piechoty wybranieckiej,
potem w 1653 r. podstoli kijowski (B o n i e c k i , Herbarz). Natomiast wg W.
Tomkiewicza (PSB, t. III. s. 316-317) i M. Nagielskiego byl nim Adam
Chmielecki herbu Bończa, rtm. JKM, bratanek słynnego „Bicza Tatarów”,
Stefana Chmieleckiego.
8 List Łukasza Miaskowskiego z Bałabanówki.
9 List hetmana Mikołaja Potockiego do króla Władysława IV z 31 marca

1648 r., Iw:] Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, S. 7.


10 Uniwersał hetmana Mikołaja Potockiego wydany 20 lutego 1648 r.

w Korsuniu, [w:] Dokumenty ob osvoboditel’noj vojne..., s. 15.


72

Chmielnicki w obawie przed wojskami koronnymi po-


spiesznie fortyfikował Buck, jednocześnie zatrzymał posłów
hetmana, wobec czego Mikołaj Potocki uwięził Kozaków
którzy przybyli do niego na rozmowy. Chmielnicki — prowa-
dząc zręczną grę dyplomatyczną — zwolnił żołnierzy kwar-
cianych, których wziął do niewoli w czasie walk na Siczy.
Tak pisał do hetmana koronnego: „Uniżenie prosiemy wmć
(...) nie racz (...) o to mieć za złe, żeśmy posłańców kilka
towarzyszów swoich, dla pilniejszej rezolucjej do wm. naszej
wmości-o pana zatrzymali. Tych pp. żołnierzy, którycheśmy na
podjazdu dostali, w całości odsyłamy” i dopominał się
o uwolnienie „posłańców Slejka i Hrynca i innych z nimi”
oraz o „dwóch czehryńców, Karpę i Troszenka” wysłanych
z listami do komisarza Szemberga. O jego dobrych intencjach
świadczyć miała informacja o Tatarach, których podobno
trzydzieści dwa tysiące wpadło na Wołoszczyznę i zamierzało
uderzyć na Polskę, ale zima zatrzymała ich w Budziaku 11.
Choć już przedtem zdawano sobie sprawę, że sytuacja na
Zadnieprzu jest poważna, dopiero wiadomości napływające
w końcu lutego i na początku marca dały pełniejszy obraz
kształtującego się powstania. Po wysłaniu poselstwa do
Chmielnickiego kontynuowano marsz na wschód. Prawdopo-
dobnie po miesiącu doszło do wymiany zatrzymanych po-
selstw. Oficjalna korespondencja z Chmielnickim nie wróżyła
jeszcze burzy i mogła w tym czasie rokować jeszcze nadzieje
porozumienia.
W marcu, już w Czerkasach 12, Mikołaj Potocki zaczął się
orientować, że być może nie obejdzie się bez zbrojnego

11 BJ nr 49, f. 449: List w imieniu wojska zaporoskiego do hetmana


Mikołaja Potockiego z 3 (13) marca 1648 r., [w:J Dokumenty Bohdana
Chmielnickiego, s. 29.
12 Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, t. I, Warszawa 1880, s.

802-808: „Aż do czasów Chmielnickiego były głównym miastem kozackim.


W 1637 r. w czasie buntu Pawluka zostały doszczętnie spalone. W od-
budowanych na nowo zimował h. w. koronny Potocki w 1647 r.”
73

starcia i że rokowania nie przynoszą poważniejszych re-


zultatów. Mniej więcej w tym czasie Krzeczowski przy-
prowadził do kwatery hetmańskiej schwytanych w stepie
na Zadnieprzu Kozaków, którzy byli emisariuszami wy-
słanymi przez Chmielnickiego. Hetman, zaniepokojony wie-
ściami o pojawieniu się na „włości” rebeliantów, wysłał
na lewy brzeg Dniepru strażnika wojskowego Mariusza
Jaskólskiego z kilkuset kawalerii, który wraz z chorągwiami
księcia Wiśniowieckiego, miał pilnować spokoju na Le-
wobrzeżu 13. Chorągwie Jaskólskiego w jakiś czas potem
zostały ściągnięte z powrotem do głównych sił hetmana,
na Prawobrzeże.
Tymczasem król radził spacyfikować zebranych na Siczy
buntowników, pozwalając Kozakom wyruszyć na Morze
Czarne, w tym celu wyprawił do Baru swego powiernika,
księdza Grotkowskiego z odpowiednimi instrukcjami. Hetman
wielki jednak był temu przeciwny, dowodząc, że powstańcom
nie o to teraz chodzi, lecz by żyli „w starodawnej swawoli” l4.
Mimo wszystko Potocki okazał się niepoprawnym optymistą
— Czemu dał wyraz w liście do króla Władysława IV
— traktując swą wyprawę na Ukrainę jako demonstrację
zbrojną, która miała porazić strachem buntowników i do-
prowadzić do stłumienia buntu bez walki. Hetman już wtedy
planował wysłać czółnami na Zaporoże komisarza Szemberga
z rejestrowymi, a sam z wojskiem koronnym miał nie tylko,
jak pisał, „Kodak nawiedzić, ale i zaporoskie oglądać kąty
gotowem i tych tam zdrajców znosić”. Hetman wielki koronny
wydał uniwersał zakazujący połowu ryb i polowania na Niżu

13 BJ nr 49, f. 448.
14 Compedium consliorum pana Jerzego Ossolińskiego, kanclerza koron-
nego, [w:] Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII
wieku, wyd. S. Przyłęcki, Lwów 1842, s. 422: „posłał Król J. Mść Xdza
Grotkowskiego do J.M.P. Krakowskiego, aby nie bronił Kozakom na Czarne
Morze iść, ale Pan Krakowski jako vir prudens, y dobry stróż prawa
pospolitego, wiedział co za tem iść mogło, z skąd nie dał sobie perswadować”.
74

i wyprawił w Dzikie Pola straże, które by uniemożliwiały


napływ ochotników do Chmielnickiego 15.
W połowie marca Potocki wysłał jeszcze raz rotmistrza
Mikołaja Chmieleckiego i pułkownika czehryńskiego Stani-
sława Krzeczowskiego do powstańców z wezwaniem, by
poniechali buntów. Mikołaj Potocki obiecywał teraz, że odda
Chmielnickiemu Subotów i usunie narzuconych Kozakom
niektórych pułkowników. Na Siczy przyjęto jednak polskich
wysłanników wrogo i „w majdanie Chmielecki i jego asis-
tantes [towarzysze] srogich głosów odpowiedzi i huczków się
nasłuchali”. Powstańcy, którzy zawarli już przymierze z Tata-
rami, o czym Polacy nie wiedzieli, wysunęli około 20 marca
wygórowane warunki, między innymi zniesienia ordynacji
z roku 1638 i wycofania wojska kwarcianego z Naddnieprza.
Ponadto Chmielnicki chciał uzyskać możliwość samodzielnego
podejmowania decyzji o wyprawach kozackich, zapewne na
Morze Czarne, przeciw Tatarom i Porcie Ottomańskiej, gdyż
żądał przywilejów „takich aby nie tylko nas z postronnymi
wadzili, ale też i na Majestaty, ś. p. anteccessorów i przodków
W. K. M. Jako też na samego W. K. M. rękę swoją niebożną
podnosili” l6. W tym wypadku komisarze królewscy mieliby
tylko czysto tytularne zwierzchnictwo. Zniesienie ordynat
z 1638 roku oraz wycofanie chorągwi kwarcianych z Ukrainy
oznaczało oddanie władzy w ręce Kozaczyzny i groziło
wybuchem powstania na Naddnieprzu, a obliczone było na
zerwanie przez Polaków pertraktacji, co istotnie nastąpiło 17.
Pod koniec marca powrócili wysłani do Chmielnickiego
posłowie, nic nie wskórawszy. Przed posłami polskimi Kozacy
starannie ukryli fakt zawarcia sojuszu z Tatarami 18.

15 List hetmana Mikołaja Potockiego do króla Władysława IV z 31 mara

1648 r., [w:] Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 7; BJ nr 49, f. 447.


16 Rawita-Gawroński, op. cit., s. 178.
17 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 102.
Łukasz Miaskowski, sędzia podolski do niewiadomego, z Baru 3 kwietnia
18

1648 r., [w:] Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 10.


75

Dowództwo polskie nic nie wiedziało o pertraktacjach


Bohdana Chmielnickiego z chanem Islam Girejem III. Sądzono
— co wynika z korespondencji Mikołaja Potockiego i Adama
Kisiela z marca-kwietnia 1648 r. — że doszło jedynie do
układu z jakimś murzą znad Mołocznych Wód 19, przywódcą
jednej z owych watah tatarskich, włóczących się bezkarnie po
stepach nad Dnieprem za jakimkolwiek łupem.
Potocki pisał do króla i Adama Kisiela, że Chmielnicki
trzystu Tatarów „u Dniepru czekających”, przeprawił przez
rzekę i dodawszy im swoich Kozaków, wysłał w Dzikie Pola,
aby spędzali polskie straże, które na wszystkich szlakach
ustawione skutecznie uniemożliwiały większy napływ na
Zaporoże ochotników z Ukrainy osiadłej 20.
Planując akcję przeciwko powstańcom hetman wielki koronny
zwołał radę wojenną. Zdania dowódców polskich były podzielo-
ne. Jedni, jak hetman polny Kalinowski, radzili ruszyć z całą siłą
na Zaporoże; inni proponowali podzielić wojsko na dwie części
— jedną posłać czółnami Dnieprem na południe, drugą — wy-
słać w Dzikie Pola na spotkanie z buntownikami, gdyby ci
ruszyli w głąb Ukrainy. Na realizację tego drugiego planu mocno
zabiegał komisarz Jacek Szemberg. Właśnie to drugie rozwiąza-
nie przyjął Mikołaj Potocki i o planie wyprawy poinformował 26
lub 27 marca wojewodę Adama Kisiela, zaufanego doradcę
monarchy do spraw kozackich. Na radzie wojennej podjęto
decyzję, by wyruszyć zaraz po Wielkanocy, kiedy step zazieleni
się nową trawą, a prawobrzeżne dopływy Dniepru będą dogod-
niejsze do przeprawy. Natomiast rzeka, po „niestatecznej zimie”,
stanie się dogodna do spływu dla kozackich czajek.
19 Mołoczne Wody albo Mołoczna rzeka, która „płynie na granicy pow.
metropolskiego i berdiańskiego, nie dochodząc do Morza Azowskiego tworzy
Liman Mołoczański. Wspominana przez kronikarzy małoruskich” (Słownik
Geograficzny Królestwa Polskiego, t. VI, s. 640).
20 List hetmana Mikołaja Potockiego do króla Władysława IV z 31 marca

1648 r., [w:] Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 7-8; List


hetmana Mikołaja Potockiego do Adama Kisiela z 25 marca 1648 r. BJ nr 49,
f. 455.
76

Potocki podejmując ryzyko wyprawy na Zaporoże zdawał


sobie jednak sprawę ze słabych stron tego przedsięwzięcia, na
które zwracał mu też uwagę w swoich listach wojewoda
bracławski. Początkowo Adam Kisiel był przeciwny wyprawie
wojska koronnego na Zaporoże. Kisiel uważał, że nie można
liczyć na Kozaków rejestrowych, bo wszyscy oni są potencjalny-
mi zdrajcami. Gdyby wojsko ruszyło na Niż i opuściło tereny
gdzie zgrupowano rejestrowych, ci uderzyliby zapewne na tyły
oddziałów koronnych. Poza tym wojsko koronne idąc w Dzikie
Pola o tej porze roku „musiałoby zażywać wielkiej nędzy,
a powstańcy i tak uniknęliby klęski chroniąc się na licznych
wyspach Dniepru. Należało też liczyć się z akcją Tatarów.
Dlatego wojewoda bracławski radził, że rozsądniej byłoby odciąć
strażami wojskowymi zbuntowanych od reszty Ukrainy, by nie
zasilali ich szeregów zbiegli chłopi i Kozacy rejestrowi oraz by nie
wspierano ich dostawami żywności. Najlepiej jednak
— zdaniem wojewody bracławskiego — pozostać na miejscu
z wypoczętymi oddziałami i Kozaków rejestrowych trzymać
mocno w garści, nie zaś, „jako się owi nazywają dnieprowych
pająków po spławach szukać”. Adam Kisiel przestrzega
Potockiego, aby ten nie dzielił „wojsko małe” na dwie części, by
prowadzić jednocześnie działania przeciw zbuntowanym Koza-
kom i przeciw Tatarom. Gdyby jednak hetman wielki koronny
zamierzał ruszyć na Zaporoże — radził wojewoda bracławski
— należało zabrać tylko najbardziej pewnych Kozaków rejestro-
wych (ale nie wszystkich), odebrać od nich przysięgę, opłacić ich
sowicie i dodać im dla towarzystwa piechotę cudzoziemskiego
autoramentu, aby nie mogli „zarażać się powietrzem zaporos-
kim”21. Ponadto Kisiel informował hetmana wielkiego, że wysłał
listy do wojewodów rosyjskich, putywlskiego Jurija Dołgorukie-
go i siewskiego Zamjatnii Leontiewa. iż „około tysiąca lub
niewiele więcej Kozaków zbiegło na Zaporoże, a starszym u nich
prosty chłop, nazywa się Chmielnicki. Zamierzają namówić
21List wojewody bracławskiego Adama Kisiela do hetmana Mikołaja
Potockiego, [w:] Dokumenty ob osvoboditel’noj vojne..., s. 16-18.
77

Kozaków Dońskich do pójścia na morze, co oznaczałoby


dla obu monarchów naruszenie pokoju z sułtanem tureckim”.
Wojewoda bracławski prosi zatem wojewodów moskiewskich,
aby ci zechcieli Chmielnickiego, kiedy zostanie pobity przez
wojska koronne i ucieknie nad Don, „nie przyjmować,
nie oszczędzać i na morze nie puszczać”22. Wojewodowie
moskiewscy, którzy mieli dokładne informacje od szpiegów
z Razriadnego Prikazu, co się dzieje w Bakczysaraju, z wła-
ściwą dla Moskwicinów przebiegłością nie zareagowali na
list Adama Kisiela; nie uprzedzili swego respondenta, ani
o rozmowach kozacko-tatarskich, ani o zawarciu przymierza
Chmielnickiego z chanem.
Na początku kwietnia donoszono Potockiemu, że Chmiel-
nicki ma przy sobie co najmniej 1500-2500 „hultajstwa”23,
w tym owych 500 Tatarów, którzy przybyli z Dzikich Pól. Do
kwatery hetmana przybyli komisarze królewscy mający przy-
wieźć żołd dla Kozaków rejestrowych, ale bez pieniędzy,
podczas gdy na zaległy żołd potrzeba było 300 tysięcy. W tym
czasie pułki koronne rozłożone na terenach kozackich nadal
czekały, aby dbpiero po świętach Wielkanocnych wyruszyć na
Niż. Pułk hetmana wielkiego koronnego stacjonował w Czer-
kasach, hetmana polnego koronnego w Korsuniu i Mirhorodzie,
pułk kasztelana czernihowskiego Jana Odrzywolskiego w Bohus-
ławiu i Kaniowie, a chorążego koronnego Aleksandra Koniec-
polskiego w jego włościach dziedzicznych24. Wojska koronne,
choć nieliczne złożone były z „weteranów żołnierzy, wy-
22 Wossojedinienije Ukrainy s Rossijej. Dokumenty i materiały, s. 14.
23 Bezimienny do Niewiadomego, z Czerkas 2 kwietnia 1648 r„ [w;]
Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 10: „Tegoż hultajstwa jest
na tem ostrowie najmniej 1500, bo im passy wszędzie przestępowano, aby się
do kupy nie schodzili”; Łukasz Miaskowski, sędzia podolski, do Niewiado-
mego, z Baru 3 kwietnia 1648 r., [w:] Jakuba Michałowskiego... księga
pamiętnicza, s. 10: „Chmielnicki rachuje swoich 2500, między niemi Tatarów
ma 500".
24 Bezimienny do Niewiadomego, z Czerkas 2 kwietnia 1648 r„ [w:]

Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 9-10.


78

ćwiczonych w bojach, doświadczonych w tak wielu potyczkach


z nieprzyjacioły” 25.
Tymczasem szlachta, która mieszkała najbliżej siedlisk
kozackich i która słyszała nawoływania z Zaporoża, uciekała
ze swoich domów przed grożącym buntem i ponaglała hetmana
wielkiego koronnego, by przybywał jak najszybciej i zgasił
w zarodku przygotowania do powstania.
Książę Wiśniowiecki skonfiskował w swoich dobrach na
Zadnieprzu kilkadziesiąt tysięcy samopałów w chłopskich
chatach, a na prośbę hetmanów rozstawił wzdłuż rzeki Worskli
straże, chwytające zbiegów na Sicz. Potocki zaś ściągał do
swych obozów artylerię z różnych słabo umocnionych i
bronionych zamków, z obawy, aby nie dostała się w
ręce zbuntowanych Kozaków 26.
W tym też czasie przybył do Mikołaja Potockiego poseł od
chana krymskiego, który hetmanowi wielkiemu koronnemu
przywiózł od swego pana „pokój i pozdrowienia”, w rzeczywis-
tości zaś miał zapewne uśpić jego czujność 27 .
Także do Jeremiego Wiśniowieckiego przybył 1 kwietnia
poseł od chana Islam Gireja III, Czaumis Murza z dwudziesto-
osobowym orszakiem, prosząc księcia o zwolnienie trzech
Tatarów posłanych przed dwoma laty z poselstwem do Moskwy,
a których schwytali żołnierze Wiśniowieckiego. Poseł przywiózł
też księciu dary od chana „konia gniadego tureckiego, choć
nieszpetnego, z kulbaką nie barzo wyśmienitą” i łuk turecki
„piękny”28. Prawdopodobnie jak w poselstwie wysłanym do
hetmana wielkiego koronnego, tak i tu chodziło Tatarom
o uśpienie czujności i ocenę sił księcia Wiśniowieckiego.
Mikołaj Potocki, sądząc, iż lada chwila grozi wybuch
powstania na Naddnieprzu uznał, że nie ma czasu na
25 Pamiętniki da panowania..., s. 280.
26 List Mikołaja Potockiego do króla Władysława IV z 31 marca 1648 r.,
[w:] Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 7.
27 L. K u b a 1 a, Jerzy Ossoliński, s. 264-265.

28 Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 237—238.


79

porozumiewanie się z królem. Nie chcąc działać bez-


prawnie zwrócił się do zaufanego doradcy do spraw
kozackich Władysława IV, wojewody bracławskiego Ada-
ma Kisiela, aby ten zaakceptował decyzję o wyprawie
przeciw rebeliantom na Zaporoże. Hetman koronny nie
chciał, aby Chmielnicki dotarł do Ukrainy osiadłej, gdzie
jego siły niewątpliwie wzrosłyby znacznie, gdyż wówczas
„te trzy tysiące prędko by się we sto tysięcy obróciło”,
ale wołał zgnieść bunt na Zaporożu lub — gdyby Chmiel-
nicki ruszył na „włość” — zniszczyć go gdzieś w stepach.
Ze strony chanatu czuł się bezpieczny; nieliczne siły
tatarskie znajdujące się u boku Chmielnickiego uważał
za „włóczące się nad Dnieprem, między Kozakami, zwykłe
swawolne kupy”, nie przedstawiające większego zagro-
żenia. Z trudnościami zaś zwalczania powstańców na
wyspach Dniepru chciano sobie poradzić w ten sposób,
że posyłano wojsko Dnieprem i lądem.
Pod koniec marca Adam Kisiel wiedział już, że Mikołaj
Potocki jest zdecydowany wyruszyć przeciwko Chmielnic-
kiemu i około 9 kwietnia zaakceptował jego zamiary.
Wojewoda bracławski miał nadzieję, że jeśli hetman będzie
działał szybko a Kozacy rejestrowi dochowają przysięgi, to
bunt zostanie szybko zgnieciony. „Toć pewna, że nie
będzie mógł ten zdrajca [Chmielnicki] wytrzymać, gdy
dotrzymają swej cnoty Kozacy [rejestrowi], chyba by gdzie
miał pierzchnąć praemeditato reclinatorio [do wcześniej
wybranej kryjówki], a to by jednak nie było bez pociechy
Rzptej, że jako zawsze ci zdrajcy chłostę brali na włości,
tak i na Zaporożu nie mogli agere radicem [zapuścić
korzeni]”. Wierząc, że wyprawa zakończy się sukcesem
wojsk koronnych, radził hetmanowi, aby ten zniszczył
Kozaków, tak by już nigdy nie sprawiali kłopotów Rzeczy-
pospolitej. W liście do hetmana podawał dwa sposoby
pozbycia się Kozaków. Po pierwsze radził, aby hetman
puścił Kozaków na morze: „kiedy mamy się zawsze bronić
80

Tatarom, niech się też Turcy Kozakom bronią”. Zmusiłoby


to Portę do większego wmieszania się w politykę chanatu
krymskiego i ograniczenia jego samodzielności, a tym
samym utrzymywaniu w ryzach Tatarów. Jak pisał wojewo-
da: „żeby tam basza był, gdzie chan rezyduje”. Według
drugiej propozycji należało „imię zgasić Kozaków”, gdyż
ono „tych kilka tysięcy Kozaków” zawsze jest powodem do
niepokojów. W tym celu trzeba byłoby zniszczyć Sicz,
gdyż Rzeczpospolita ponosi zbyt wielkie koszty na utrzy-
manie jej w posłuszeństwie. Starostwa ukrainne należy
oddać w ręce ludzi energicznych, a dla Kozaków ustanowić
obowiązkową służbę wojskową, wedle której Kozacy z woj-
skiem koronnym „chodzić będą” 29.
Potocki Kisielowi odpowiedział listem 14 kwietnia. Stwier-
dził, iż wyczerpał wszystkie możliwości dogadania się z Chmiel-
nickim w sposób pokojowy, pozostaje mu jedyny sposób
— zduszenie rebelii siłą. Zezwolenie Kozakom na wyjście
w morze sprowokowałoby odwetowy najazd Tatarów i Turków
na Rzeczpospolitą, która do wojny tej jest nieprzygotowana.
Poza tym Kozacy, którzy zakosztowaliby w czasie wyprawy
swobody, po powrocie z niej me chcieliby się poddać panującym
rygorom i wzniecili bunt jeszcze większy niż obecnie. Dlatego
należy ich teraz poskromić, aby wiedzieli, „że chłopskiej
swawoli generositate nostra coercere [naszą szlachetnością
poskromić] nie możemy” 30.
Adam Kisiel w odpowiedzi tłumaczył się, że to sekretarz
przekręcił jego myśl. „Byłcibym zdrajcą, nie konsyliatorem
[doradcą] ojczyzny, gdybym życzył tym zdrajcom pozwolić
[wyjścia na] morza w teraźniejszym czasie”. Jego zamysłem
jest zniesienie Kozaczyzny nie teraz, gdy hetman przygotowuje
29 Kopia listu wojewody bracławskiego Adama Kisiela do hetmana Mikołaja

Potockiego, [w:] Dokumenty ob osvoboditel’noj vojne..., s. 21—22.


30 List hetmana Mikołaja Potockiego do wojewody bracławskiego Adama

Kisiela z Czerkas 14 Aprilis 1648 r„ [w:] Dokumenty ob osvoboditel’noj


vojne..., s. 24—25.
81

się do wyruszenia do wyprawy na Zaporoże, ale w przyszłości,


po stłumieniu rebelii Chmielnickiego 31.
Na zwołanej radzie wojennej zamiary Potockiego poparli
oficerowie Kozaków rejestrowych 32, Ukraińcy w większości
wierni Rzeczypospolitej, którzy ręczyli za lojalność swych
podwładnych. Już w poprzednich latach 1630-1638 część
rejestrowych walczyła przeciw powstańcom kozackim. Sądzo-
no, że i teraz tak będzie, nie orientując się jak bardzo
rozgoryczeni są szeregowi Kozacy.

31 List wojewody bracławskiego Adama Kisiela do hetmana Mikołaja


Potockiego, [w:] Dokumenty ob osvoboditel’noj vojne..., s. 26-27.
32 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 103.
ŻÓŁTE WODY

Hetman wielki koronny Mikołaj Potocki, kierując się do-


świadczeniami z roku 1638, podzielił swe wojska na cztery
grupy (dywizje). Dwie wysłał przeciw powstańcom na Zapo-
roże; jedną Dnieprem — na czajkach (jej trzon stanowili
Kozacy rejestrowi), a drugą lądem (dowództwo jej powierzył
swemu synowi Stefanowi). Ze względu na warunki terenowe
obie grupy mogły się połączyć dopiero na Zaporożu (ówczesne
Zaporoże, czyli obszar Wielkich Pławni, około 1000 km
kwadratowych, składało się z licznych wysepek w dolinie
Dniepru). Dowódcy polscy zdawali sobie sprawę z trudności
walki wśród tych licznych wysepek: „bo to nie nasza rzecz
Kozaków na Zaporożach bić, tylko na włości (...) teraz w lecie
przy Dnieprze Kozak jak kaczka na wodzie” Aby te dwie
grupy mogły prowadzić efektywną walkę z nieprzyjacielem,
chroniącym się na licznych wysepkach Wielkiej Pławni,
potrzebowały wielkiej liczby łodzi i czółen, również dla
przewozu znacznej liczby koni. Hetman Potocki pozostawał
z resztą sił (trzecia dywizja) między Czerkasami a Korsuniem.
pełniąc rolę odwodu strategicznego. W razie potrzeby dywizja
hetmanów koronnych miała wesprzeć wojska wysłane na
Zaporoże. Jednocześnie dywizja hetmana koronnego miała
również pełnić rolę „żandarma”, aby nie dopuścić do wybuchu
83

powstania na Ukrainie osiadłej. Na tych obszarach, „włości”,


znajdowały się siedziby Kozaków zaporoskich, którzy pozo-
stawali poza rejestrem (wypiszczyków), którzy teraz czekali
tylko na sygnał do buntu. Czwartą dywizję tworzyły wojska
nadworne księcia Jeremiego Wiśniowieckiego.
Tymczasem —jak słusznie zauważa wybitny znawca polskiej
sztuki wojennej XVII w. Wiesław Majewski — Chmielnicki nie
musiał iść z Zaporoża jedynie na Prawobrzeże, mógł także
spróbować przenieść zarzewie powstania na Lewobrzeże. Obszar
ten był wówczas świeżo skolonizowany, zasiedlony przez
mieszkańców słobód, względnie niedawnych słobód, rekrutują-
cych się w dużej mierze spośród zbiegłych chłopów. Był to
element najbardziej oporny i buntowniczy. Dlatego też w 1638 r.
powstańcy z Zaporoża tu się przede wszystkim skierowali
— Zadnieprze stanowiło ich bazę przez cały czas walk. Mogło
tak stać się i teraz. Także hetman Koniecpolski w 1644 r. nie
wiedząc, gdzie uderzą Tatarzy, utworzył dwa zgrupowania na
prawym i lewym brzegu Dniepru. Tym ostatnim dowodził książę
Jeremi Wiśniowiecki. Prawdopodobnie Mikołaj Potocki, wzoru-
jąc się na planie Koniecpolskiego, obok armii na Prawobrzeżu
pod swoim dowództwem, mógł zostawić księcia Wiśniowieckie-
go na Zadnieprzu — dla jego obrony. Zapewne zamierzał, gdy
wyjaśni się w jakim kierunku zmierzają główne siły Chmielnic-
kiego. skoncentrować obie grupy. Gdyby siły hetmanów ruszyły
z pomocą grupom wysłanym na Zaporoże (Niż), prawdopodob-
nie Wiśniowiecki powinien przerzucić część swych oddziałów na
Prawobrzeże i wesprzeć dywizję hetmanów koronnych.
Mikołaj Potocki był doświadczonym wodzem, ale w jego
działaniach przebijała rutyna, podczas gdy rozwijająca się
dynamicznie sytuacja wymagała szybkich, nieszablonowych
rozwiązań, często improwizacji, również z uwagi na ukształ-
towanie terenu. Ukraina Naddnieprzańska rozdzielona była
potężną przeszkodą naturalną, Dnieprem, na którym nie było
mostów, rozlanym szeroko, zwłaszcza na wiosnę: „Wody
wielkie temi czasy na Dnieprze i teraz dopiero przybywają
84

z moskiewskich śniegów, które nie zwykły opadać aż we


żniwa” A tymczasem podział armii koronnej na cztery
niezależnie działające grupy (dywizje) wymagał szybkości
podejmowania decyzji, aby w porę można było wesprzeć
grupę lub grupy skierowane na Zaporoże, zanim zostaną
rozbite przez rebeliantów, a jednocześnie nie ogołocić na
dłuższy czas Prawobrzeża z wojsk kwarcianych.
Większość współczesnych historyków wojskowości uważa,
że hetman Mikołaj Potocki popełnił kardynalny błąd, roz-
dzielając siły koronne w obliczu nieprzyjaciela. Innego zdania
jest Wiesław Majewski, który usprawiedliwia postępowanie
hetmana koronnego obawą przed wybuchem powstania na
osiadłej części Ukrainy, a także koniecznością stłumienia
ruchu kozackiego w zarodku. Według Wiesława Majewskiego
autorem tego misternego planu działań wojennych był doradca
hetmana, Stefan Czarniecki, porucznik kwarcianej chorągwi
husarskiej Jerzego Lubomirskiego, starosty krakowskiego 2.
Stefan Czarniecki herbu Łodzia (ur. 1604 r.) pochodził
z ubogiej rodziny szlacheckiej. Służbę w wojsku rozpoczął
prawdopodobnie już w 1621 r. biorąc udział w walkach
z Turkami pod Chocimiem w szeregach słynnych Lisow-
czyków. W latach następnych walczył z Tatarami pod Mar-
tynowem (1624), a później ze Szwedami (1626-1629). Pod
komendą swego brata pułkownika Pawła Czarnieckiego wziął
udział w Wojnie Trzydziestoletniej, po stronie katolickiego
cesarza. Wobec zbliżającej się wojny z Moskwą pułk Czar-
nieckich został wezwany do powrotu do kraju. Już jako
porucznik chorągwi kozackiej hetmana polnego koronnego
Marcina Kazanowskiego brał udział w starciach z pułkami

1 List Jakuba Bełchackiego.


2 W. Majewski, Przebieg wydarzeń w powstaniu Chmielnickiego
1648-1651, s. 237-238; W. M a j e w s k i. Żółte Wody — 1648, [w:] Żółte
Wody — 1648, red. Tadeusz Krząstek, Warszawa 1999, s. 24-25; M.
Nagielski, Stefan Czarniecki, [w:] Hetmani Rzeczypospolitej Obojga
Narodów, s. 201-203.
85

moskiewskimi pod Smoleńskiem (1632-1634). Wziął udział


w zagonie kawaleryjskim, który król Władysław IV wysłał
na tyły przeciwnika. Czarniecki zapędził się aż po Kaługę
i Kozielsk.
Zapewne w związku z rozpuszczeniem większości chorągwi
po wojnie smoleńskiej, w 1635 r. Stefan Czarniecki otrzymał
stanowisko porucznika w chorągwi husarskiej Stanisława
Lubomirskiego, wojewody ruskiego. W owym czasie była to
niezwykle wysoka i prestiżowa funkcja wśród żołnierzy
kwarcianych. W 1637 r. już jako porucznik chorągwi S.
Lubomirskiego wziął udział w wyprawie hetmana polnego
Mikołaja Potockiego przeciwko powstańcom kozackim dowo-
dzonym przez Pawluka. 16 grudnia Potocki rozbił Kozaków
pod Kumejkami szarżą jazdy na tabor, w chwili gdy Kozacy
usiłowali zmienić jego szyk marszowy w obronny. Podobno
Potocki — jak twierdzi W. Majewski — zarządził atak na
tabor kozacki za radą Stefana Czarnieckiego. W tym szaleń-
czym ataku, jednym z niewielu, którym szarża kawaleryjska
doprowadziła do rozerwania taboru kozackiego, rota Czar-
nieckiego straciła 8 zabitych i 18 rannych towarzyszy. W 1644 r.
Czarniecki uczestniczył w zwycięskiej bitwie z Tatarami pod
Ochmatowem.
W przededniu wybuchu wielkiego powstania na Ukrainie
porucznik chorągwi S. Lubomirskiego został jednym z głów-
nych doradców hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Potoc-
kiego. Właśnie Stefan Czarniecki w przyszłości pokaże, że
potrafi prowadzić działania, dowodząc armią rozdzieloną na
kilka dywizji zarówno w skali taktycznej (1656 i 1660), jak
i operacyjnej (1664).
Decyzję wyprawy przeciwko powstańcom na Zaporoże na
pewno popierał komisarz wojsk zaporoskich Jacek Szemberg.
Obawy, aby Kozacy rejestrowi rzeczywiście nie „zarazili
się powietrzem zaporoskim”, usunięto przez zaprzysiężenie
ich na wierność Rzeczypospolitej. Uroczystość ta odbyła się
we wsi Woronówce nad Dnieprem, gdzie popi prawosławni
86

„w ryzach z krzyżami stoły ponakrywane mając, rotę [przy-


sięgi] im czytali” 3.
21 kwietnia 1648 r. syn hetman Stefan Potocki, starosta
niżyński, wyruszył z Czerkas4 na czele około 3000 wojska
drogą lądową na Zaporoże przeciw Bohdanowi Chmielnic-
kiemu, podczas gdy druga grupa wojska, którą dowodzili
pułkownicy: Górski, Wadowski i Krzeczowski, licząca około
3500 Kozaków rejestrowych (z pułku czehryńskiego, czer-
kaskiego. korsuńskiego i kaniowskiego), około 80 dragonów5
popłynęła czajkami, aby „spłynąwszy Dnieprem tył rebelizan-
tów wzięli” 6. Oddział ten posiadał kilka, zapewne 8, armatek
i kilkanaście hakownic.
Stan liczebny jednostek wojsk Stefana Potockiego przed-
stawiał się następująco:

Husaria:
1. Chorągiew husarska złożona z ochotników spod różnych
chorągwi kwarcianych pod dowództwem Stefana Czarniec-
kiego 7 — 150 koni

3 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 103; Kratkaja letopis..., s. 176:

„(...) niemało Kozaków zaporoskich, którzy przysięgali jchmościom pp.


hetmanom, że będą wiernymi”.
4Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, t. I, s. 802-808: „W czasie
buntu Chmielnickiego, stąd wyruszyła na wiosnę wyprawa pod Żółte Wody”.
5 Hadży Mehmed S e n a i z Krymu, op. cit., s. 102.

6 Pamiętniki do panowania..., s. 279.


7 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 103: „ochotnika z Czarnieckim
pod proporcem husarskim koni 150”. O ochotnikach wspominają także
w swoich listach Krzysztof Korycki i Jakub Bełchacki. Czarrniecki z chorągwi
Jerzego Lubomirskiego, której porucznikował, miał tylko 10 towarzyszy
i kilkudziesięciu z innych, w sumie 60-70 towarzyszy husarskich.
Husaria jak najmniej nadawała się do tej wyprawy, była zbyt ciężka do
walki z Tatarami. W walce z nimi husaria nie używała kopii, zabierała
natomiast muszkiety. Jazda kozacka (pancerna) była bardziej uniwersalna
i przydatna w walkach z Tatarami i Kozakami, stosującymi niekonwencjonalne
metody walki.
87

Kozacy (pancerni):

1. Chorągiew kozacka Stefana Potockiego, starosty niżyń-


skiego, kasztelanica krakowskiego — 50 koni
2. Chorągiew kozacka Piotra Potockiego, starosty kamie-
nieckiego — 50 koni
3. Chorągiew kozacka Mikołaja Zaćwilichowskiego 8,
wojskiego Winnickiego — 50 koni
4. Chorągiew kozacka Jana Sapiehy, rotmistrza królew-
skiego: pod dowództwem Karola Muchowieckiego — 50 koni
5. Chorągiew kozacka Jacka Szemberga, komisarza woj-
ska zaporoskiego — 50 koni
6. Chorągiew kozacka Stanisława Wadowskiego, puł-
kownika czerkaskiego — 50 koni
7. Chorągiew kozacka Stanisława Krzeczowskiego, puł-
kownika czehryńskiego — 50 koni
8. Chorągiew kozacka Stanisława Górskiego, pułkownika
korsuńskiego — 50 koni
9. Chorągiew kozacka Adama Duszyńskiego, pułkownika
perejasławskiegó — 50 koni
10. Chorągiew kozacka Gabriela Wojniłłowicza, pułkow-
nika kaniowskiego — 50 koni
11. Chorągiew kozacka Aleksandra Brzuchańskiego, puł-
kownika białocerkiewskiego — 50 koni

Dragoni:
1. Chorągiew dragonii „z Moszen”, księcia Jeremiego
Wiśniowieckiego 9 — 100 porcji
8 Kopia listu Krzysztofa Koryckiego, pułkownika ks. j. m. p. wojewody
sandomierskiego, [w:] Dokumenty ob osvoboditel’noj vojne..., s. 28-29 (dalej:
List Krzysztofa Koryckiego); List Jakuba Bełchackiego. Natomiast anonimowy
autor Diariusza z pierwszego okresu buntu... wymienia zamiast chorągwi
Piotra Potockiego i Mikołaja Zaćwilichowskiego chorągwie Wichrowskiego
i Chrząstowskiego.
9 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 103.
88

2. Chorągiew dragonii „książęcej” l0, Władysława Dormi-


nika Ostrogskiego-Zasławskiego — 100 porcji
3. Chorągiew dragonii Mikołaja Potockiego, kasztelana
krakowskiego, het. w. koronnego — ?
4. Chorągiew dragonii Marcina Kalinowskiego, wojewo-
dy czernihowskiego, het. p. koronnego — ?
5. Chorągiew dragonii Adama Hieronima Sieniawskiego,
starosty lwowskiego — ?
6. Chorągwie dragonii Jacka Szemberga i pułkowników
przy wojsku zaporoskim — 100 porcji
7. Chorągiew dragonii Lubomirskich (?) („kompania
Niemców komenderowanych Stefana Czarnieckiego)11
— 140 porcji
razem — 700-800 dragonów 12.

Kozacy rejestrowi:
Pułk białocerkiewski i perejasławski — 1500 Kozaków

Artyleria: — 6 dział 13.

Jak z tego wynika siły syna hetmańskiego i starosty


niżyńskiego Stefana Potockiego składały się z około 600
jazdy kwarcianej, 700-800 dragonów, 1500 Kozaków reje-
strowych i 6 dział regimentowych, które zabrano z arsenału

10 Ibidem.
11 Ibidem.
12Taką liczbę wszystkich dragonów w dywizji Stefana Potockiego podaje
Jakub Bełchacki. Alberto Vimina, poseł wenecki do Bohdana Chmielnickiego
w 1650 r. podaje, że było 800 niemieckich dragonów.
13 Diariusz Z pierwszego okresu buntu..., s. 103: 2 działa, ale być może
autor Diariusza zapamiętał liczbę dział w jego szańcu? A może tyle
przyprowadziła dragonia księcia Wiśniowieckiego? Alberto Vimina twierdzi,
że oddział Potockiego dysponował 6 armatami. Natomiast mało wiarygodny
Samoił Wełyczko podaje, że Polacy mieli 8 armatek polowych. F.R a w i t a -
- G a w r o ń s k i, op. cit., s. 190, pisze, że partia Stefana Potockiego posiadała
3 lekkie działka.
89

z Baru. Prowadzono również większość koni grupy płynącej


czajkami.
Jak zwykle wojsku towarzyszył znaczny tabor. Każdy
towarzysz miał jednego lub dwa konie tzw. luzaki, własne
wozy (2-3), własną służbę. Oficerowie występowali z bogat-
szym ekwipunkiem taborowym, a „bogate panięta” nieomal
z własnym taborkiem. Do tego doliczyć należy tabor, którym
ciągnęli Kozacy rejestrowi. Ponadto — jak zwykle — za
wojskiem ciągnęła pewna liczba tzw. wieszającej się czeladzi,
która szła dla przygody, łupów. Były tam również markietanki
(przedstawicielki najstarszego zawodu świata) oraz kupcy
zaopatrujący wojsko i liczący na zyski z wyprawy. Ta
chmara niekombatanów towarzyszyła każdej siedemnasto-
wiecznej armii, bez względu na czyhające niebezpieczeństwa.
Stefan Potocki był dowódcą niedoświadczonym. Zapewne
więc główną rolę w wyprawie odgrywał Stefan Czarniecki,
co wyraźnie potwierdza jedna ze współczesnych not: „Panu
Stefanowi Potockiemu, dany za dyrektora p. Czarniecki,
porucznik chorągwi JMP starosty krakowskiego, przydany
do kompanii p„ komisarz Zaćwilichowski i p. Sapieha”14.
Podobno hetman prosił, aby ci doświadczeni dowódcy
roztropnością swoją miarkowali zapalczywość młodego kasz-
telanica 15.
W grupie lądowej znajdował się komisarz do spraw
kozackich Jacek Szemberg, dowódca rejestrowych i od-
działów przybocznych ich pułkowników (w sumie około
1900 żołnierzy) — z jego zdaniem trzeba się było poważnie
liczyć.
Nie wynika z tego, że Stefan Potocki był dowódcą
tylko nominalnie. Z konieczności musiał być pośrednikiem
i mediatorem między Stefanem Czarnieckim a Jackiem
14 Biblioteka Uniwersytetu Wrocławskiego, Steinwehr, f. 37, III, s. 234,
notatka po znanym z wielu kopii liście Krzysztofa Grodzickiego z Kudaku
z 9 maja 1648 r. Zaćwlichowskiego nie było pod Żółtymi Wodami.
15 K o c h o w s k i, op. cit., p. 31.
90

Szembergiem, względnie narzucać komisarzowi zdanie


Czarnieckiego.

***

Bohdan Chmielnicki, pomimo iż dysponował niewielkimi


siłami w liczbie 1000 Kozaków oraz posiłkami ordy
(6000-7000 wojowników) z Tuhaj bejem na czele, postanowił
rozpocząć działania zaczepne. Wiedział dobrze, że tylko
wkraczając na Naddnieprze osiadłe (na „włość”) liczyć może
na przyłączenie się do jego sił tysięcy gotowych do rebelii,
pozostających poza rejestrem Kozaków, chłopów ukrainnych
i mieszczan.
Wódz zbuntowanych Kozaków mógł ruszyć z Niżu na
Prawobrzeże, gdzie znajdowały się siedziby 5 z 6 pułków
rejestrowych (poza pułkiem perejasławskim) oraz gdzie
mieszkali liczni wypiszczycy, skorzy do buntu, lub też
uderzyć na Lewobrzeże, które było stosunkowo niedawno
skolonizowane, głównie przez najbardziej hardą i buntow-
niczą ludność Naddnieprza, zbiegłych chłopów, mieszkańców
słobód lub niedawnych słobód. Chmielnicki wybrał moż-
liwość wyruszenia na Prawobrzeże. Wybór kierunku marszu
był starannie przemyślany, gdyż działa twierdzy kudackiej
zamykały łodziom powstańców drogę w górę Dniepru.
Z powodu wiosennego spływu wód poziom rzeki znacznie
się podniósł. Dniepr stał się poważną przeszkodą dla wszyst-
kich operujących na Naddnieprzu wojsk. Potężna rzeka,
której brzegi nie były spięte mostami, stanowiła nieprzebytą
przeszkodę, zwłaszcza w czasie roztopów, a jej nieliczne
przeprawy stawały się trudne do przebycia, będąc jednocześ-
nie łatwymi do zablokowania. Dniepr rozdzielał praktycznie
Ukrainę Naddnieprzańską na dwie części. Nie mogąc prze-
prawić obok Kudaku zgromadzonych na Niżu czółen, przy-
wódca rebeliantów był pozbawiony większej liczby środków
transportu do przeprawy i miał kłopoty z przerzucaniem sił
91

z prawego brzegu na Lewobrzeże i z powrotem (w 1638 r.


powstańcy uczynili swoją główną bazą Krzemieńczuk na
lewym brzegu Dniepru, gdzie gromadzono broń, żywność
i formowano nowe oddziały).
Według ustaleń Tadeusza Nowaka w Kudaku znajdowało
się przynajmniej 14 dział i moździerzy. Nie jest to liczba
pewna, być może było ich więcej, ale część ukryto przed
Kozakami przed kapitulacją twierdzy 29 czerwca 1648 r.
Artylerią twierdzy dowodził kapitan Hans Jakub Lok,
„ingénieur na Kudaku”. Miał on do dyspozycji 8 puszkarzy
i 2 pomocników puszkarskich, co było jednak liczbą
zbyt małą do obsługi 14 dział. Można przypuszczać,
że w czasie odpierania szturmów zatrudniano ponadto
przy obsłudze dział dragonów ze stacjonującego w twierdzy
regimentu l6.
Wiadomości, że wojsko polskie 25 kwietnia wyruszyło
z Kryłowa i „rozdzieliło się na dwoje” l7, Bohdan Chmiel-
nicki otrzymał od zbiegów z dywizji Stefana Potockiego.
Zostały one przekazane strażom tatarskim, które w tym
czasie dochodziły śmiało już nad Taśminę pod Kryłów
i Czehryń. Możliwość, że oddział tatarski pokonał odległość
dzielącą Kryłów od Siczy (około 200 km w linii prostej)
w ciągu dwóch dni i dotarł z tymi informacjami do obozu
Chmielnickiego już wieczorem 26 kwietnia18, jest praw-
dopodobna. Oczywiście wiadomości o wymarszu dywizji
Stefana Potockiego i wypłynięciu oddziału wod-
nego złożonego prawie wyłącznie z Kozaków rejestrowych
16 T. N o w a k, Polska technika wojenna XVI-XVII W., Warszawa 1970, s.

256-259. Jak podaje Marian Dubiecki, w 1876 r. znaleziono zakopane


w wałach Kudaku zagwożdżone działa polskie, jakby ukryte przed zdobyw-
cami.
17 K o c h o w s k i, op. cit., p. 31.

18 I. S. Storożenko, Bitwa pod Żółtymi Wodami 29 kwietnia-16 maja


1648 r., [w:] Żółte Wody, red. Tadeusz Krząstek, Warszawa 1999, s. 64,
uważa, że Chmielnicki otrzymał wiadomość 26 kwietnia; Samoił W e ł y c z k o
(strona w Internecie).
92

mogły dotrzeć do przywódcy powstańców już wcześniej, po


opuszczeniu przez Polaków Czerkas (21 kwietnia).
Dowódca kozacki, który dzięki zachowaniu w tajemnicy
informacji o liczebności swoich sił i przymierzu z Tatarami,
posiadał w swych rękach niezbędny element zaskoczenia.
Mimo iż w tym momencie dysponował tylko niezbyt licznymi
siłami, „o wszystkim wiedząc”, nie zamierzał czekać na
wojska koronne, „żeby go dobywali w Skarbnicy” 19 (choć
w rzeczywistości przebywał ciągle na wyspie Bucku), po-
stanowił natychmiast wyruszyć na spotkanie z dywizją
Stefana Potockiego. Zamierzał wykorzystać rozdzielenie się
sił koronnych i pobić grupę hetmanowicza, zanim przybędą
jej z pomocą wojska koronne pod dowództwem Mikołaja
Potockiego. Zapewne liczył również na to, że znajdujący się
w dywizji młodego Potockiego Kozacy rejestrowi i dragoni
zaciągnięci spośród ukraińskich chłopów przejdą na jego
stronę. Już od dawna działali wśród nich jego agitatorzy.
Podobnie jak i wśród Kozaków rejestrowych, którzy płynęli
Dnieprem. Dlatego postanowił działać zaczepnie i niezwłocz-
nie. zapewne późnym wieczorem 26 lub rankiem 27 kwietnia,
wyruszył na północ.
Znad Dniepru Tatarzy ruszyli szlakiem wprost na północ
ku rzece Ingulec, dochodząc do niej w miejscu oddalonym
od przeprawy Tawani o około 50 km (gdzie w XVIII wieku
Rosjanie zbudowali fort Ingulski, późniejszą Małą Aleksan-
drówkę). Następnie wzdłuż prawego brzegu rzeki Ingulec do
jego zbiegu z Saksaganiem (rzeka Saksagań, lewy dopływ
Ingulca, wpada do niego o 80-90 km na północ od miejsca
przypuszczalnego pierwszego postoju Tatarów nad Ingulcem).
Prawdopodobnie jeszcze nad Ingulcem połączył się z Tuhaj
bejem tabor kozacki. Wojska sprzymierzonych maszerowały
19 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 103, Biblioteka Muzeum im.
ks. Czartoryskich, nr 2576, f. 91, List spod Czerkas, zapewne z 5 maja
1648 r.: „Skoro dano znać [Chmielnickiemu], iż idą go dobywać i lądem
i wodą, uszedł do Ordy i śmiele ku włościom idzie”.
93

teraz w górę rzeki, a potem kierowały się ku tzw. wierz-


chowinie Saksagani, starając się omijać rzeki; jeśli było to
niemożliwe przekraczano rzeki w górnym ich biegu, w po-
bliżu źródeł, gdzie woda jest najpłytsza. Tutaj w pobliżu
źródeł Saksagani oddziały Tatarów i tabor Kozaków prze-
prawiły się na jego prawy brzeg, a następnie skierowały
zapewne na północny zachód, do Czarnego Lasu (okolice
dzisiejszego Krasnosiela), gdzie zbiegają się wszystkie
trasy Czarnego Szlaku, prowadzące z różnych przepraw
przez Dniepr 20.
Czambuły tatarskie, które poprzednio były wysunięte
daleko na szlaki, jak wspomniano docierały aż pod Taś-
minę, zostały teraz przez Tuhaj beja wycofane do sił
głównych. Dowódca tatarski zrobił to z rozmysłem. Chcąc
uzyskać maksymalne zaskoczenie przeciwnika zrezyg-
nował z dalekiego rozpoznania. Orda ciągnęła szybko nie
rozpuszczając „mimo zwyczaju” najmniejszych czambułów
na rabunek, „lecz cicho następowała”. Obawiano się, aby
Polacy nie pochwycili jakiegoś „języka”, ordyńca czy
Kozaka, który przedwcześnie zdradziłby im zamiary sprzy-
mierzonych oraz informacje na temat przymierza kozacko-
-tatarskiego.
Charakterystyczną cechą sztuki wojennej Tatarów było
rozczłonkowanie wojska w pochodzie na silną straż przed-
nią, liczącą 1/3 ordyńców, i siły główne, oddalone czasem
znaczną przestrzenią, dochodzącą niekiedy do kilkunastu,
a nawet kilkudziesięciu kilometrów. Z kolei straż przednia
wysyłała do przodu i na skrzydła grupy zwiadowców. Tak
zapewne posuwały się wojska sprzymierzonych i tym
razem. Tatarska straż przednia, licząca 1500-2000 szabel,
idąca w trzy konie na jeźdźca, była wysunięta o jeden
dzień marszu przed siły główne Tuhaj beja. Do straży
przedniej dołączono prawdopodobnie kilkudziesięciu kon-
20 Trasa marszu według Z. Abrahamowicza, [w:] Hadży Mehmed S e n a i
z Krymu, op. cit., s. 28-29.
94

nych Kozaków. Za siłami głównymi beja perekopskiego


ciągnął tabor Bohdana Chmielnickiego — „Przodem szli
Tatarzy (...), za niemi Kozacy otaborowani wozami po
bokach”. Tak dalekie wysunięcie straży przedniej przez
Tuhaj beja do pewnego stopnia rekompensowało ściągnięcie
wcześniej wysyłanych czambułów i niewysyłanie podjaz-
dów. Jakiś oddział tatarski wyprawiono na północ od
Chortycy na przeprawę do Kiczkas, aby strzegł tego dogod-
nego przejścia2l, być może z obawy przed uderzeniem wojsk
Wiśniowieckiego z Lewobrzeża na swoje tyły. Było to
najdogodniejsze w tej okolicy przejście przez Dniepr. W tym
miejscu rzeka zwężała się tak bardzo, że jej szerokość nie
przekraczała 150 kroków; Beauplan widział Polaków „strze-
lających z łuku z jednego brzegu na drugi, a strzała spadała
jeszcze o ponad sto kroków za przeciwległy brzeg”. Obydwa
brzegi były niezalesione i łagodnie opadały do koryta rzeki,
„przeto Tatarzy nie obawiają się wcale zasadzek” 22.
Chmielnicki szedł, według słów kronikarza Samoiła Wety-
czki, z wolna i ostrożnie: „mnogimi umu swojego oczyma,
jako łowiec chytry, na wszystkie strony poglądając i straże na
milę i dalej od obozu mając” 23.
Z jakimi siłami wychodził Bohdan Chmielnicki z Siczy?
Mikołaj Potocki oceniał siły powstańców pod koniec marca na
3000 ludzi24. Wełyczko pisze o 8000 Kozaków uzbrojonych
w muszkiety i łuki25. Wedle Kunakowa w ośmiu pułkach.

21 W. M a j e w s k i, Żółte Wody — 1648, s. 26; Eryka Lassoty i Wilhelma

Beauplana opisy Ukrainy, s. 121; Diariusz z pierwszego okresu buntu...,


s. 103.; Pamiętniki do panowania..., s. 280: List starosty kniazia Wiśniowiec-
kiego, Maluszyckiego, do wojewody putywalskiego Mikołaja Pleszewa,
z 1 maja 1648 r„ [w:] Akty JZR, t. III, s. 188.
22Eryka Lassoty i Wilhelma Beauplana opisy Ukrainy, s. 118-119.
23 S. Wełyczko, s. 62, tłumaczenie według Henryka Sienkiewicza,
Ogniem i mieczem. Warszawa 1956, t. I, s. 217.
24 List hetmana Mikołaja Potockiego do króla Władysława IV z 31 marca

1648 r., [w:] Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 8.


25 Rawita-Gawroński, op. cit., s. 175.
95

jakie stworzył Chmielnicki, szło 6000 Kozaków, szlachty


i wolnych chłopów26. Dlatego historycy wojskowości przyj-
mowali dotychczas, a niektórzy dotąd trwają przy tym zdaniu,
że Chmielnicki miał w pierwszych dniach wojny pod swoimi
rozkazami 3000-4000 mołojców.
Tymczasem autor listu spod Czerkas, zapewne 5 maja 1648 r.,
pisze: „Po tym 4-ta May przyszedł Kozak z naszego wojska,
który podczas tej potrzeby przedał się był Chmielnickiemu
w nadzieję tego, że przed tym był u niego postojem, gdzie
i Chmielnicki jest z Tatarami. Ma Kozaków ośmset, a horod
swój osadził kilkaset człowieka”27. Tak więc należy przyjąć, że
siły Chmielnickiego na Zaporożu liczyły wówczas około 1000
Kozaków. W taborze ciągnącym przeciwko Stefanowi Potoc-
kiemu było około 800 mołojców. Około 150 Kozaków Chmiel-
nicki posłał z czółnami na Tawań, aby pomagali w przeprawie
przez Dniepr spodziewanym posiłkom tatarskim, które zgodnie
z obietnicą chana miały wkrótce nadciągnąć, a 50 Zaporożców
zostawił jako załogę forteczki na Bucku. W sumie siły sprzymie-
rzonych liczyły 7000-8000 ludzi28. Dlatego też prawdopodobnie
naczelne dowództwo spoczywało — przynajmniej w pierwszej
fazie wojny z Polakami — w ręku Tuhaj beja.

***

Tymczasem pierwsze dni wyprawy dywizji Stefana Potoc-


kiego nie nastręczały trudności i oddziały polskie poruszały
się dość szybko. Wojsko polskie — jak pisze uczestnik
wyprawy — maszerowało „sprawnie taborem i szykiem (...)
straż mając przed sobą i po skrzydłach” 29. Aby uniknąć

26 Hruszewski, op. cit., s. 170.


27 Biblioteka im. ks. Czartoryskich, nr 2576, f. 92-93, anonimowy list spod
Czerkas (?), zapewne z 5 maja 1648 r. (dalej: Anonimowy list spod Czerkas).
28 W. Majewski, Przebieg wydarzeń..., s. 238; tenże, Potocki Stefan, PSB, z.

116, s. 176-177.
29 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 103.
96

uciążliwych przepraw przez liczne dopływy Dniepru, oddział


lądowy musiał iść z dala od tej rzeki, a więc od razu stracił
łączność z oddziałem wodnym.
25 kwietnia opuszczono Kryłów. Przodem wysłano na
podjazd „dla języka” pułkownika perejasławskiego, Adama
Duszyńskiego, w sile 200 koni, a który prawdopodobnie
składał się z chorągwi kozackiej Duszyńskiego oraz około l50
rejestrowych30. Podjazd wyprawiono na sposób tatarski, to
znaczy biorąc po dwa konie na jeźdźca. Zwykle każdy
towarzysz z chorągwi jazdy polskiej zabierał na wyprawę dwa
wozy, na których wieziono żywność dla niego, pocztowych
i pachołków, paszę dla koni, rynsztunek bojowy, namiot,
łopaty, siekierę i inne niezbędne narzędzia. Były to najczęściej
małe wozy dwukołowe, gdyż większe i ciężej załadowane nie
mogły się w miarę szybko poruszać po bezdrożach Dzikich
Pól. Jak podaje Mirosław Nagielski podjazd Duszyńskiego
zabrał kilkadziesiąt wozów taborowych31. Jednakże ruszając
komunikiem ograniczono zapewne ilość wozów, biorąc tylko
najlżejsze.
Jeszcze tego samego dnia dywizja Potockiego dotarła do
Cybulnika i pod Rewówką przeszła na jej prawy brzeg.
Zatrzymawszy się w Rewówce na noc, w niedzielę 26 kwietnia
czekano na wiadomości od Duszyńskiego. Nie mogąc się ich
doczekać, w poniedziałek 27 kwietnia ruszono ku Omelniczko-
wi. Tutaj przenocowano nad rzeczką, a we wtorek, 28 kwietnia,
przeprawiono się przez Omelniczek i ruszono dalej, by o zacho-
dzie słońca stanąć w Kniażych Bajrakach. W środę 29 kwietnia
rano wojsko polskie pociągnęło ku Żółtym Wodom 32.

30 Tzw. Relacja Pachołka, wyd. M. Korduba, [w:] Zapyski Naukowogo


Towaristwa im. Szewczenka, Lwów 1926, t. 144-145, s. 211-212; Anonimowy
list spod Czerkas.
31 Relacje wojenne z pierwszych lat walk polsko-kozackich powstania

Bohdana Chmielnickiego okresu „Ogniem i mieczem" (1648-1651), s. 96, p 5


32 Relacja Pachołka, s. 211.
97

***

W tym czasie podjazd pułkownika perejasławskiegó prze-


prawił się przez Żółte Wody i dotarł do rzeki Saksagani. Tutaj
Duszyński pozostawił swój „koszyk” pod osłoną kilkudziesię-
ciu Kozaków rejestrowych, a sam z resztą swego oddziału
jeszcze 27 kwietnia ruszył dalej „ku Dnieprowi” na południe.
Prawdopodobnie — jak przypuszcza Wiesław Majewski
— jakaś jego wysunięta do przodu straż natknęła się na
Tatarów z grupy strzegącej przeprawy Kiczkasów. Pułkownik
perejasławski ruszył za nimi i ucierając się z ordyńcami pod
wieczór 28 kwietnia dotarł do przeprawy. Duszyński, widząc
liczne czambuły tatarskie na drugim, lewym brzegu Dniepru,
„w polach w dół i wszerz długiej mili” stojące, nie zdecydował
się na forsowanie rzeki i wycofał się na północny zachód 33.
Podjazd Duszyńskiego wysunął się zbyt daleko przed siły
dywizji młodego Potockiego, nie informując o tym dowódców
polskich. Ponadto odskok pułkownika perejasławskiegó „na
wschód spowodował, że na szlaku marszu głównych sił
sprzymierzonych znalazło się tylko kilkudziesięciu ludzi z jego
«koszyka»”34. Rankiem 29 kwietnia na „koszyk” Duszyńskiego
natrafili Tatarzy ze straży przedniej i rozbili go. Praw-
dopodobnie Kozacy rejestrowi poddali się, a następnie przeszli
na stronę Chmielnickiego. Być może któremuś z rejestrowych
lub kilku z nich, udało się umknąć, gdyż wieść o tym dotarła
do dywizji hetmanowicza, ale być może dowiedziano się
o tym wydarzeniu później, już pod Żółtymi Wodami. Ordyńcy
swym zwyczajem rzucili się na rabunek taborku, co opóźniło
ich marsz 35.

***

33 Akty JZR. t. III, s. 188; W. M a j e w s k i, Żółte Wody — 1648, s. 26-27


34 W. Majewski, Żółte Wody — 1648, s. 27.
35 Anonimowy list spod Czerkas.
98

Koło południa oddziały Stefana Potockiego dotarły do


uroczyska Żółte Wody, gdzie miała źródła rzeka o tej samej
nazwie. Przeprawiły się przez jar zwany Kurzą Odnogą
i zatrzymały się na popas. Zatoczono obronny tabor, a konie
powyprzęgano z wozów, aby je napoić. Jak zwykle dowódcy
polscy wysunęli straż przednią i straże boczne, które miały
ubezpieczać oddział lądowy. Jednocześnie wysłano 12 Koza-
ków „dla zdobycia zwierza, którzy od taboru naszego mile
zaszli za zwierzęciem, a gdy jeden z nich do zwierza strzelił,
na ono strzelanie wypadło z jednego boku kilkadziesiąt koni
Tatarów, goniąc za nimi pojmali kilku [Kozaków]”. Od
schwytanych rejestrowych ordyńcy dowiedzieli się, „że nasze-
go wojska mało” i straż przednia sprzymierzonych ruszyła na
tabor Potockiego 36. Jednemu z rejestrowych udało się umknąć,
który, klucząc wśród jarów Dzikich Pól, przedostał się „na
włość” i dotarł do Czerkas. Przyniósł on hetmanom koronnym
pierwsze wiadomości o walkach nad Żółtymi Wodami.
Wysunięta straż przednia, którą dowodził Grzegorz Cze-
czel, „postrzegła straż tatarską”37 i odskoczyła w kierunku
taboru. Czeczel „dał wiedzieć o nadchodzącym nieprzyjacie-
lu”. Tatarom nie udało się zaskoczyć dywizji Stefana
Potockiego. Jednak „straż bokową” wojska polskiego „zaraz
orda pobrała”.
Spotkanie z ordą tatarską było niespodzianką dla dowódców
polskich tworzących sztab Stefana Potockiego, którzy nie
wiedzieli o jej przymierzu z Kozakami. Tylko chciwości
Tatarów, którzy zatrzymali się rabując „koszyk” Duszyńskiego,
zawdzięczano, że dywizja Stefana Potockiego nie została
zaatakowana wcześniej w stepie i odcięta od wody.
36 Anonimowy list spod Czerkas. Wspomina o tym Grądzki, chociaż
umieszcza ten fakt w innym kontekście: „Jednocześnie [Tatarzy] napadają na
polskich furażerów, chwytają kilku, od nich wszystkiego się dowiadują, biorą
się na odwagę, podchodzą bliżej” (Samuel Grądzki, Historia belli
Cosacco-Polonici, Pest 1789, s. 55).
37 Relacja Pachołka, s. 211; Pamiętniki do panowania..., s. 280.
99

Dowódcy polscy wysunęli przed tabor trzy kwarciane chorąg-


wie kozackie: komisarza wojska zaporoskiego Jacka Szemberga,
pułkownika kaniowskiego i pułkownika czerkaskiego, razem
około 150 szabel, oraz dragonów nadwornych (500-600 musz-
kietów). Zapewne konie dragonów pozostawiono w taborze pod
opieką czeladzi obozowej, a nie jak w bitwach w otwartym polu
pod opieką koniowodnych, którzy stanowili 1/3 stanu chorągwi
dragońskich. Być może Polacy zamierzali związać Tatarów
walką, a następnie rozbić ją uderzeniem ze skrzydeł wyprowa-
dzonymi z obozu wszystkimi swymi siłami. Podczas gdy kozacy
„żwawie starli się” z nieprzyjacielem, dragoni, niećwiczeni
i nieostrzelani, „z ruskich chłopów zaciągnionych, ulększy się”
ostro nacierających ordyńców, poczęli z wolna ustępować
z miejsca, w końcu złamali szyki i uciekli z pola, odsłaniając
skrzydła jazdy. Orda tatarska pobiła osamotnione chorągwie
polskiej jazdy, które poniósłszy straty, po zaciętej walce zostały
odrzucone „aż do taboru” 38.
Cofające się chorągwie polskie zostały w porę wsparte przez
trzy następne chorągwie kozackie: pułkownika czehryńskiego,
pułkownika korsuńskiego i pułkownika białocerkiewskiego (150
szabel). Przypuszczam, że wobec tak licznego przeciwnika
wyprowadzono również pozostałe chorągwie jazdy (350 szabel).
Teraz z kolei chorągwie kwarciane pobiły czołowy oddział
tatarski. Wzięto do niewoli dwóch Tatarów i zdobyto buńczuk.
„Pogaństwa tego siła było, przecież jak jedna nasza [tj.
komisarska] z nim się potkała chorągiew, ćmę uciekało”
— wspomina o tym starciu autor Diariusza. Straż przednia
nieprzyjaciela, poniósłszy duże straty, zaniechała walki i wycofa-
ła się. Od wziętych jeńców dowództwo polskie dowiedziało się,
że Tatarów jest 12 000, a ma przyjść jeszcze więcej.
Według uczestnika wyprawy orda tatarska była liczna, ale
„licha i niepozorna, w kożuchach i siermieszkach bez szabel,
bez łuków, najwięcej z maślakami, to jest kość wsadzona na
18
W. M a j e w s k i , Żółte Wody — 1648, s. 27; Relacja Pachołka, s. 211;
Pamiętniki do panowania..., s. 281; Józefowicz, op. cit., s. 90-91.
100

gibkie drzewo, co jest gorszego niśli szabla”. Jednak uzbrojenie


nie decydowało o sile militarnej Tatarów. Największą zaletą
ich wojska była jakość żołnierza i taktyka walki. Tatarzy nie
ustępowali sprawnością żołnierzowi polskiemu, a przewyższali
go zuchwałością zdeterminowanych głodem rabusiów.
Na pośpiesznie zwołanej radzie wojennej dowódcy polscy
stwierdzili, że wobec znacznej przewagi jazdy tatarskiej (liczące
wedle przesadzonych zeznań jeńców rzekomo 12 000 wojow-
ników, a przecież miało ich nadejść jeszcze znacznie więcej,
nie można było myśleć o stoczeniu bitwy w otwartym polu.
Zostawały dwa wyjścia. Wycofać się w szyku taborowym do
Kryłowa, który „zwyczajem innych miast ukraińskich był
opasany wałem i drewnianym przygródkiem, pozornie tedy od
napaści zabezpieczony”39, lub zamknięciem się w oszańcowa-
nym obozie w oczekiwaniu na nadejście sił głównych hetmanów.
Niektórzy z oficerów byli za natychmiastowym odwrotem.
Zapewne jednak plan dowództwa polskiego nie przewidywał
odwrotu grupy Stefana Potockiego (wśród dowódców byl
przecież Stefan Czarniecki, autor tegoż planu), gdyż Polacy
mogli jeszcze bezpiecznie wycofać się. Wyraźnie mówi o tym
autor Diariusza: „gdybyśmy byli poszli zaraz na odwrót,
przeszliśmy byli bezpiecznie do pana krakowskiego [Mikołaja
Potockiego]”40. Przeważyło więc zdanie, aby zostać. Przeciwni
odwrotowi byli również oficerowie Kozaków rejestrowych.
Stefan Potocki, Czarniecki i zapewne Szemberg liczyli na
szybką odsiecz; miano oczekiwać na przybycie dywizji het-
manów, stanowiącej odwód operacyjny. Widząc, że przeciwnik
nie dysponuje zbyt liczną piechotą ani silną artylerią, sytuacja
nie wyglądała na zbyt niebezpieczną. Polacy mieli dość amunicji
i żywności. Ponadto pozostając na miejscu dywizja Stefana
Potockiego wiązała siły kozacko-tatarskie do chwili nadejścia
głównych wojsk koronnych, a wówczas można było zmusić tak
ruchliwego przeciwnika jakim byli Tatarzy do przyjęcia bitwy,
39
Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, t. IV, s. 747-748.
40 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 103.
101

co zwykle w rozległych stepach Dzikich Pól było rzeczą prawie


że niemożliwą 41.
Po odparciu tatarskiej straży przedniej, Polacy pod kierun-
kiem rotmistrza Jana Fryderyka Sapiehy, który dysponował
sporą wiedzą i doświadczeniem w zakresie artylerii i inżynierii
wojskowej, a które nabył podczas pobytu na Zachodzie, gdzie
służył w wojsku francuskim i walczył w armii pod dowódz-
twem Bernarda Weimarskiego i Kondeusza, zaczęli for-
tyfikować obóz nad wodą, „przy Żółtych Wodach, to jest
nad jeziorem noszącym tę nazwę dla żółtawych wód swoich
i gliniastych błot” 42.
Analizę pola walki, na którym stoczono bitwę pod Żółtymi
Wodami, szczegółowo przeprowadził prof. Wiesław Majewski,
w oparciu o szczegółową mapę i rozprawę Mariana Dubiec-
kiego. Teren, na którym znalazł się polski tabor, stanowiło
płaskowzgórze rozcięte przez „olbrzymią wyrwę” dolin rzeki
Żółte Wody i jej źródeł. Jeden ze strumieni, wschodni, płynął
z północnego zachodu jarem Oczeretnym, drugi z północnego
zachodu jarem-Kurza Odnoga. Zbiegają się one w okolicy
dzisiejszej miejscowości Żełtoje, tworząc „głęboki jar”, a ob
szar u zbiegu obu strumieni tworzy „niedostępne stanowisko”.
Szerokość tych jarów u ich zbiegu sięga 900-1000 m.
W ostatnich dniach kwietnia zarówno strumienie, jak i utwo-
rzona z nich rzeka Żółte Wody były dostatecznie głębokie.
Poniżej zbiegu, nieco na południe, Żółte Wody rozlewały się
tworząc staw, a na dnie jaru znajdowały się liczne bagna. „W
tym miejscu ściany jaru schodziły w dół bardziej łagodnie niż
w sąsiedztwie, ułatwiając dostęp do wody”. Dalej Żółte Wody
płyną w kierunku południowym, aż do Ingulca 43.

41W. M a j e w s k i , Żółte Wody — 1648, s. 28; Diariusz z pierwszego


okresu buntu..., s. 103-104.
42 J ó z e f o w i c z, op. cit., s. 90.
45 M. D u b i e c k i , Pole bitwy u Żółtych Wód stoczonej w maju 1648 r.
Z planem i mapką. Warszawa 1880, s. 11-15; W. M a j e w s k i, Żółte Wody
- 1648, s. 27.
102

Tabor polski stanął u zbiegu obu jarów, zapewne na


południe od Kurzej Odnogi. Od północy stanowiska polskie
osłaniała naturalna przeszkoda, jaką były strome ściany
głębokiego jaru Kurza Odnoga, a od wschodu doliną połączo-
nej już w rzekę Żółte Wody, która tworzyła tutaj staw, a jego
brzegi prawdopodobnie usiane były licznymi błotami i
bagnami. Łatwiejsze podejście do obozu Stefana Potockiego
było jedynie od południa i z zachodu.
Obóz polski panował nad dwiema ważnymi przeprawami
„Jedna prowadziła przez Kurzą Odnogę przed jej połączeniem
się z Oczeretną, druga natomiast biegła bardziej na południe,
poniżej stawu utworzonego już przez Żółte Wody. Przez nie
przechodził prawdopodobnie główny szlak z Kryłowa na Sicz.
Polacy więc zajmowali kluczowe stanowisko w tym rejonie
uniemożliwiające działania w każdym z trzech wycinków
terenowych, na jakie rozdzielały ten obszar Żółte Wody i ich
źródła. Przeciwnik natomiast chcąc przerzucić swe siły z jed-
nego wycinka na drugi, musiał obchodzić stanowiska polskie
w dość znacznej odległości od nich. Problem polegał zresztą
nie tyle na trudności znalezienia innych przepraw, ile od-
szukaniu dogodnego zejścia na dno jaru” 44.
Tutaj Jan Sapieha, wytyczywszy metodą triangulacyjną
miejsce pod obóz, „kazał się wszystkim rzucić do rydlów”
i fortyfikacje „kopać kazał”. Żołnierze polscy wznieśli trzy silne
szańce, w których ustawiono po dwa działa45. Obóz otoczono nie
wałem, ale „mocnym szańcem z wozów”46. Prawdopodobnie
uczyniono to z trzech powodów. Po pierwsze uważano. że
przeciwko Tatarom, a oni przecież stanowili gros sił sprzymie-
rzonych, wystarczy osłona z wozów. Po drugie, barykada
z wozów umożliwiała szybkie rozsuwanie przejść dla koni
wypędzanych poza obóz dla paszy, a potem ich powrotu.
44 W. M a j e w s k i, Żółte Wody — 1648. s. 27.
45 Diariusz z pierwszego okresu buntu.... s. 104. W. M a j e w s k i, Sapieha
Jan Fryderyk. PSB. z. 144, s. 1.
46 Pamiętniki do panowania.... s. 281; J ó z e f o w i c z, op. cit., s. 90.
103

Wreszcie dowódcy polscy być może myśleli o stoczeniu


walnej bitwy, gdy nadciągnie dywizja hetmanów i zajdzie
konieczność szybkiego wyjścia w pole 47.
Jeszcze tego samego dnia komisarz Jacek Szemberg wysłał
jednego ze swych towarzyszy z chorągwi kozackiej, Jaśka
Rayskiego (lub Raskiego), z 30 Kozakami rejestrowymi, aby
przekazał wiadomość o przymierzu kozacko-tatarskim. Była
to wieść zbyt ważna, by można było z nią czekać aż się
uzyska bliższe informacje o przeciwniku. Polski obóz był już
dość szczelnie otoczony przez kordon tatarskich i kozackich
posterunków. Ordyńcy i Kozacy dopadli oddziałek Rayskiego
u Kniażych Bajraków. Trzydziestu Kozaków rejestrowych
przeszło na stronę Chmielnickiego, a Rayskiego z listami do
hetmanów, wzięli do niewoli Tatarzy 48.
30 kwietnia nadciągnęły główne siły Tuhaj beja perekop-
skiego, a w cztery godziny po Tatarach Kozacy z armatami
i wozami49. Powstańcy pod dowództwem Bohdana Chmiel-
nickiego (około 800 ludzi) i Tatarzy (6000-7000 wojowników)
otoczyli oddziały Stefana Potockiego nad Żółtymi Wodami.
Stosunek sił kształtował się jak 1:2 na niekorzyść Polaków.
Tego dnia nie doszło do żadnych walk. Obie strony
przygotowywały się do batalii. Powstańcy „jeno się pra-
esentowali z chorągwiami, a wołali, żeby Kozacy [rejestrowi]
od Lachów odstąpieli”. Schwytanego Jaśka Rayskiego „przy-
wiedli Tatarowie, i listy przejęte pokazywali przed obozem
polskim”

47 W. Majewski, Żółte Wody — 1648, s. 27.


48 Relacja Pachołka, s. 211; Hrihorij G r a b i a n k a , Litopiś Hrihorija
Hrabianki (strona w Internecie). Nazwisko towarzysza wysłanego przez
Szemberga podaje Wespazjan K o c h o w s k i , Pamiętniki do panowania....
s. 282. Wiesław Majewski odczytuje je jako Raski.
49 A. V i m i n a, Historia delle guerre civili di Polonia. Venezia 1671. s. 11.

Według E. R a z i n a. Historia sztuki wojennej. Warszawa 1964. t. III, s. 289.


Bohdan Chmielnicki dysponował 5 armatami.
50 Relacja Pachołka, s. 211-212; Pamiętniki do panowania..., s. 282;

G r a b i a n k a , op. cit. (strona w Internecie).


104

Następnego dnia (1 maja) sprzymierzeni postanowili przy-


puścić atak z dwóch stron na ufortyfikowany obóz polski.
Podczas gdy Kozacy, wzmocnieni częścią oddziałów tatar-
skich, zamierzali związać Polaków atakiem na szańce od
frontu, tj. od strony nie osłoniętej rzeką, siły główne Tuhai
beja miały się przeprawić przez rzekę w takiej odległości, aby
z obozu Stefana Potockiego nie można było tego spostrzec.
Następnie planowano obejść pozycje polskie i uderzyć w tym
samym czasie na Polaków od tyłu, od wschodu, przez Żółte
Wody. Wydaje się, że dowódcy polscy zostawili osłonę z tej
strony najsłabszą, gdyż dolina rzeki Żółtej była bagnista,
a w zagłębieniach parowu tworzyły się wiosną duże zbiorowiska
wód, podobne do jeziora lub stawu. Rzeka od wschodu była dość
trudna do sforsowania i stanowiła raczej pasywny odcinek
obrony taboru polskiego. Ponieważ nie było tu wałów, a tylko
prawdopodobnie umocnienia utworzone ze spiętych łańcuchami
wozów taborowych, Tuhaj bej zakładał, że ordyńcom uda się je
sforsować. Tatarzy, mało odporni na ogień broni palnej,
zazwyczaj unikali atakowania wszelakich umocnień bronionych
przez piechotę. Tuhaj bej, podejmując decyzję o szarży na obóz
polski, liczył na całkowite zaskoczenie przeciwnika i słabą
obronę na wybranym kierunku ataku. Wszystko zależało od
zgrania w czasie uderzeń obu grup: Chmielnickiego i Tuhaj beja,
które działały samodzielnie i w znacznej od siebie odległości.
Bohdan Chmielnicki decydując się na atak umocnionego
obozu polskiego, z tak niewielką liczbą piechoty zaporoskiej,
prawdopodobnie liczył, że agitacja jego wysłanników zrobiła
swoje i rejestrowi oraz część dragonów nadwornych zaciągniętych
wśród ruskich chłopów, przejdą w czasie szturmu na jego stronę.
1 maja, około godziny 11.00, Kozacy pod dowództwem
Bohdana Chmielnickiego, osłonięci taborem, ruszyli w kierunku
obozu polskiego. Zatrzymawszy się w odległości strzału,
rozpoczęli ostrzał z armat. Po przygotowaniu ogniowym, w czasie
którego pękło jedno z kozackich dział51, powstańcy ruszyli do

51 W. M a j e w s k i, Żółte Wody — 1648, s. 29.


105

szturmu. Być może niektórzy ordyńcy zeskoczyli z koni i wsparli


Zaporożców. Jednak większość przydzielonych Kozakom od-
działów tatarskich stanowiła odwód konny, który miał rozwinąć
powodzenie, lub, w razie porażki Zaporożców, odeprzeć
ewentualny wypad oddziałów polskich za pobitym przeciwnikiem.
Według Grądzkiego Chmielnicki wysłał przez mokradła do Tuhaj
beja łącznika, by ten uderzył na tyły Polaków.
Jednak — jak to często bywało na polu bitwy, nie tylko
w XVII wieku, ale i w czasie II wojny światowej, np. w czasie
bitwy pod Kurskiem — nie udało się zgrać całej tej akcji
w czasie i Tuhaj bejowi nie powiodło się zaskoczenie Polaków.
Znaczną rolę odegrały tu warunki terenowe: od wschodu część
obzu polskiego osłaniał staw oraz nierozpoznane wcześniej
przez ordyńców mokradła wokół rzeki i stawu. W każdym razie
grupa obchodząca pod dowództwem Tuhaj beja spóźniła się
i uderzyła poprzez rzekę na tyły obozu polskiego prawdopodobnie
dopiero w czasie przerwy w walkach, kiedy żołnierze polscy
odparli kolejny atak kozacki. Dowódcy polscy zdążyli przerzucić
część sił (może Kozaków rejestrowych? Tatarzy byli ich natural-
nym przeciwnikiem) i atak Tatarów załamał się w ogniu broni
palnej. Mimo tego niepowodzenia Chmielnicki i Tuhaj bej
ponawiali ataki. Kozacy i Tatarzy jeszcze cztery czy pięć razy
ruszali do szturmu. Chmielnicki „słowem i przykładem własnym”
zachęcał swych mołojców do wysiłku. Jednak wszystkie ataki
sprzymierzonych zostały przez Polaków odparte, głównie przy
pomocy broni palnej: dział, muszkietów, rusznic i pistoletów.
Tatarzy i Kozacy „niczego jednak nie osiągnęli, jako że Polacy
skutecznie się bronili, zwłaszcza dzięki działom”. Wreszcie po
sześciogodzinnych zaciekłych walkach sprzymierzeni, poniósłszy
znaczne straty, dali za wygraną i wycofali się. Podobno sami
Tatarzy stracili w walce kilkuset ludzi — liczba zdecydowanie
Zawyżona 52.
52V i m i n a, op. cit., s. 12; Wawrzyniec Jan R u d a w s k i, Historia polska
od śmierci Władysława IV aż do pokoju oliwskiego, czyli dzieje panowania
Jana Kazimierza od 1648 do 1660 r., Petersburg-Mohylew 1855, t. 1,
106

Po tym nieudanym szturmie Chmielnicki i Tuhaj bej wysłali


posłów do chana donosząc mu, że osaczyli w stepie część wojska
polskiego, które nadarza się okazja zniszczyć, z prośbą o jak
najszybsze posiłki w ludziach oraz działa i proch.
W nocy z 1 na 2 maja Kozacy podszańcowali się pod obóz
polski. W szańcu tym zatoczono działo i ustawiono hakownice,
aby można było prowadzić ogień nękający obóz polski.
W piątek nad ranem, 2 maja, wypad polski zdobył szaniec
kozacki. Powstańców „z tych szańców wygnano i działko odjęto
(...) nazabijano ich, beczkę prochu i ładunków osiemset
ankowniczych [do hakownicy] odjęto”. Fortyfikacje kozackie
zniszczono53.
Nastąpił teraz okres blokady, podczas której toczono ciągłe
walki. „Dzień i noc potrzeba z nimi bywała, po kilka razy na
dzień”54. Zarówno Kozacy, jak i Tatarzy rozłożyli się obozami
nad wodą, prawdopodobnie nad Żółtymi Wodami, zapewne nie
dalej niż 2,5 km na południe od obozu polskiego. Obóz
Chmielnickiego znajdował się na prawym (zachodnim) brzegu
Żółtych Wód, a kosz Tuhaj beja na prawym (wschodnim).
Tatarzy utworzyli wokół oblężonej grupy Stefana Potockiego
silny kordon osłonowy, który miał stanowić zaporę dla podjaz-
dów wysyłanych przez hetmanów i uniemożliwić jakąkolwiek
łączność między dywizjami polskimi. Najsilniejszą grupę
osłonową Tatarów wysunięto 15 km od Żółtych Wód „na
uroczysko (...) u Kniażych Bajraków”55, z kierunku, z którego
Tuhaj bej i Chmielnicki spodziewali się nadejścia posiłków
hetmańskich dla osaczonego oddziału lądowego. „Kordon
s. 13-14; G r ą d z k i , op. cit., s. 57; K o c h o w s k i , op. cit., p. 32;
W. M a j e w s k i , Żółte Wody — 1648, s. 29.
53 Relacja Pachołka, s. 212. Potwierdza te informacje list anonimowego

wyższego oficera z 9 maja pisany z Czehrynia: „naszych osadzili Tatarowie,


atoli nasi z łaski Bożej odjęli działko Tatarom i hakownicy jedną”. Archiwum
miasta Krakowa, Zbiór Rusieckich, nr 31, f. 35-36 (dalej: List wyższego
oficera).
54
Relacja Pachołka, s. 212.
55 Akty JZR, t. III, s. 191.
107

okazał się skuteczny, podjazdy hetmanów nie dochodziły pod


Żółte Wody” 56.

***

W tym czasie pułkownik Adam Duszyński wrócił znad


Dniepru „ku swemu koszykowi, a przyszedłszy do koszyka
nie zastał i żywej duszy; nie wiedząc czy ich zniosła orda, czy
też oni widząc potęgę [nieprzyjaciela] uszli sami z koszyka”.
Duszyński prawdopodobnie nie mógł przedrzeć się przez
liczne straże tatarskie, szczęśliwie uszedł im i 2 maja
dotarł do dywizji hetmanów koronnych stojących pod Czer-
kasami 57.

***

W obozie polskim nad Żółtymi Wodami — zgodnie


z opracowanym planem — oczekiwano pomocy hetmańskiej
i nadejścia oddziałów, które wyprawiono wodą. Polacy, mający
dość żywności, okopali się bardzo porządnie. Tuhaj bej
i Chmielnicki widząc, że nie wezmą obozu Stefana Potockiego
szturmem, postanowili zmęczyć przeciwnika ciągłymi atakami.
Starali się niepokoić Polaków i uniemożliwić im wypoczynek.
Sprzymierzeni nękali oddziały starosty niżyńskiego, które
„dzień i noc bronią się, we dnie Tatarom, a w nocy Koza-
kom” 58. Polacy nie ograniczali się do biernej obrony, ale sami
wypadali „i za tabor”.
Oddziały Stefana Potockiego miały dość żywności dla
żołnierzy i służby. Pozostawał problem paszy dla koni, których

56 W. Majewski, Żółte Wody — 1648, s. 29.


57 Anonimowy list spod Czerkas: W. Majewski, Krytyczny przegląd
Źródeł do powstania Chmielnickiego w okresie początkowym (jesień 1647-maj
1648), s. 154.
58 Archiwum miasta Krakowa, Zbiór Rusieckich, nr 41, f. 15, Nowiny

z maja 1648 r. (dalej: Nowiny z maja 1648 r.).


108

była w obozie znaczna ilość (jak wspomniano, były tam również


wierzchowce oddziału wodnego). Zapewne początkowo wypasa-
no je przed taborem, w zasięgu ognia z dział polskich
ustawionych na szańcach i osłanianych przez polskie chorągwie.
Być może już wówczas dochodziło do utarczek z Tatarami,
którzy usiłowali, mimo niebezpieczeństwa dostania się pod
armatni ogień, pochwycić nieco wierzchowców. Po kilku dniach
Polacy byli zmuszeni, w poszukiwaniu świeżej trawy, wypędzać
konie na popas dalej od szańców, poza zasięg dział polskich,
a wówczas Tatarzy starali się je zagarnąć, co zresztą im się
w części udawało. Wysyłanie czeladzi, aby tam kosiła trawę,
było chyba jeszcze trudniejsze, wymagało również silnej osłony.
W ten sposób dochodziło do nieustannych potyczek z Polakami,
kilka razy na dobę, w dzień i w nocy. Sytuacja taka trwała od
2 do 12 maja. Gdyby dowódcy polscy: Stefan Potocki, Czarniec-
ki i Szemberg zdecydowali się na odwrót taborem, istniała
szansa, że zamiar by się powiódł. Czas jednak pracował
zdecydowanie na niekorzyść oddziałów polskich.
Według XVII źródła tatarskiego, Polacy usiłowali wysłać
wiadomość przy pomocy psa: „Syn Potockiego, nie mając
informacji od swego ojca, wysłał mu list przez wytresowa-
nego psa. Ale psa złapano, list przechwycono. Psa odesłano
z powrotem. To wydarzenie zdenerwowało Polaków. Wów-
czas wysłano jeźdźca na koniu wyścigowym, ale i jeźdźca
zatrzymano” 59.
Mimo prawie dwóch tygodni walk Kozacy rejestrowi
i nadworni dragoni panów ukrainnych znajdujący się w obozie
Stefana Potockiego, wbrew oczekiwaniom Chmielnickiego,
pozostali wierni Rzeczypospolitej. Jednakże wódz kozacki
liczył, że rejestrowi w końcu ulegną agitacji i przejdą na
stronę powstańców.
W przeciwieństwie do obozu Polaków, w taborze sprzymie-
rzonych panował głód, działania rozpoczęto bowiem na

59 Storożenko, op. cit., s. 69.


109

przednówku. Aby temu zaradzić, celem zdobycia żywności,


wysyłano na „włości” podjazdy tatarskie i kozackie. Do-
cierały one aż do rzeki Taśminy w okolice Czehrynia,
przeprowadzając jednocześnie rozpoznanie i niepokojąc
straże polskie 60.
Przede wszystkim Chmielnicki „nie mogąc nic naszym
radzić (...) posłał po tych ludzi, którzy szli czółnami” 61.
Wiedział bowiem doskonale, że musi rozbić grupę Stefana
Potockiego przed przybyciem dywizji hetmanów koronnych,
która 10 maja dotarła już do Czehrynia i tu zatrzymała się.

***

W tym czasie grupa wodna, wzmocniona przez komendanta


Kudaku Krzysztofa Grodzickiego moździerzem z amunicją
i towarzyszącym mu oddziałkiem dragonów, „przebywszy
czółnami wszystkie porohy”, dotarła do przeprawy w pobliżu
Mykitynego Rogu (na wschód od Siczy). Na Zaporożu nie
zastano już Chmielnickiego. Postanowiono więc czekać tu na
grupę Stefana Potockiego. Aby nawiązać z nim łączność,
pozostawiono jakiś oddział na prawym brzegu przy Mykitynym
Rogu, natomiast siły główne przesunięto do Kamiennego
Zatonu, w pobliże Bucka, forteczki Chmielnickiego, ob-
sadzonej przez 50 Zaporożców.
Pułkownik Krzeczowski wraz z asawułem Barabaszem na
czele kilkuset ludzi ruszyli czółnami w kierunku Bucku
i zajęli powstańczą fortecę. 50 Kozaków Chmielnickiego nie
stawiło oporu i poddało się od razu. Krzeczowski, zabrawszy
żywność i znajdującą się w fortecy wszelaką broń, rozkazał
zniszczyć umocnienia forteczne na wyspie 62.
Podczas ich nieobecności wysłannikom Chmielnickiego
udało się pozyskać Kozaków rejestrowych z grupy wodnej
60 Anonimowy list spod Czerkas; List wyższego oficera.
61 Relacja Pachołka, s. 212.
62 List Krzysztofa Koryckiego; R a d z i w i ł ł , op. cit., s. 74-75.
110

i skłonić ich do przejścia na stronę powstańców. Główną rolę


w spisku odegrali Kozacy z pułku czerkaskiego: setnik
Topicha, szeregowy Kozak Filon Dziedziałyj oraz niejaki
Krywula. Jest bardzo prawdopodobne, że w początkach lutego
w czasie walk na Siczy przeszli oni na stronę Chmielnickiego,
a potem wrócili na „włość”, rzekomo jako Kozacy wierni
Rzeczypospolitej, którzy zostali odcięci od swego pułku
w czasie strzelaniny lub odwrotu. W rzeczywistości Chmielni-
cki wysłał ich jako emisariuszy.
„Gdy straże [Chmielnickiego] — pisze wielce bałamutny
Samoił Wełyczko — zobaczyły wojska wodne, wezwały je,
by w małych łodziach dobiły do brzegu na rozmowy. Między
innymi znalazł się wśród nich Krzeczowski, były pułkownik
perejasławski (?). Gdy zaś usłyszeli od strażników, że Chmiel-
nicki z wojskiem kozackim i tatarskim idzie przeciw Polakom
na Ukrainę i nieopodal (?) brzegu dnieprowego stoi obozem,
wielce się tym uradowali”.
W nocy z 3 na 4 maja jeden z Kozaków chwycił chorągiew
i zaczął zwoływać radę czerniecką, tj. bez udziału przełożo-
nych, na której przemawiał wysłannik Bohdana Chmielnic-
kiego — Iwan Gandża 63. Gandża mówiąc, że Chmielnickiemu
przybył z pomocą Tuhaj bej z licznymi czambułami Tatarów,
miał zwrócić się do rejestrowych z tymi słowami: „Czyją
krew idziecie przelewać? Czy nie na braci idziecie? Czyż nie
mamy jednej matki — Ukrainy?”. Doszło wówczas do buntu
i zbrojnego starcia, kiedy asawuł Iliasz Karaimowicz usiłował
przywrócić dyscyplinę wśród rejestrowych i „porwał się do
rusznicy do nich, ale go zaraz [buntownicy] poczęli obuchami
tłuc i pojmali, jako wszystkich starszych tego dnia pojmali

63 Iwan Gandża (Handża), który był jednym z tzw. wodzów polowych,

w czerwcu i lipcu 1648 r. dowodził powstaniem na Humańszczyźnie i został


kozackim pułkownikiem humańskim. Ale jeszcze we wrześniu przeszedł wraz
z innym wodzem polowym Semenem Zabuskim na stronę polską. W 1649 r.
został nobilitowany. W latach 1651-1653 dowodził chorągwią kozacką
(pancerną) w wojsku koronnym.
111

żywo”64. Pobitego Karaimowicza wraz z pułkownikami,


Wadowskim i Górskim, oficerami rejestrowymi i dragonami
polskimi uwięziono.
Zbuntowani rejestrowi wysłali teraz kilkuset ludzi za
Krzeczowskim i Barabaszem. Kozacy znajdujący się u boku
Krzeczowskiego przyłączyli się do powstańców i uwięzili
swego pułkownika i znajdujących się przy nim oficerów
rejestrowych z Barabaszem na czele.
5 maja rada czerniecka skazała na śmierć wiernych Rzeczy-
pospolitej oficerów, między innymi: Iliasza Karaimowicza,
Hajduszeńkę, Kalenenkę, Oleśkę, Romana Pesztę oraz Iwana
Barabasza, „najcieplejszego przyjaciela Polaków”65. Tylko
nieliczni oficerowie rejestrowi przyłączyli się do powstańców,
jednym z nich był Maksym Nestorenko, który przeszedł na
stronę Chmielnickiego. Zabito również wszystkich dragonów:
„Polaków wszystkich i dragonów, co ich pobrali przy pułkow-
nikach, rozstrzelali”66. Natomiast Samoił Wełyczko pisze, że
„wszystkich Niemców wykłuto i w nurt rzeki wrzucono”67.
Według kronikarza tatarskiego Hadży Mehmeta Senai Kozacy
zabili 80 żołnierzy polskich68. Ocaleli jedynie pułkownicy:
Górski, Wadowski i Krzeczowski, których wzięto pod straż
a później przekazano Tatarom. Do Kudaku dotarło tylko
dwóch rannych muszkieterów-dragonów, jedynych zbiegów
znad Kamiennego Zatonu, przynosząc wieści o zdradzie
Kozaków rejestrowych.

64 Biblioteka Muzeum im. ks. Czartoryskich w Krakowie, Teki Naruszewi-


cza. nr 142, s. 69, kopia listu Krzysztofa Grodzickiego do hetmana Mikołaja
Potockiego (dalej: List Krzysztofa Grodzickiego). G r a b i a n k a , op. cit.
(strona w Internecie).
65 Tak określa Barabasza Samoił Wełyczko.
66 List Krzysztofa Koryckiego.
67 Cytat z: R a w i t a - G a w r o ń s k i , op. cit., s. 191. Podobnie Diariusz

Z pierwszego okresu buntu...: „dragonów potopili, starszyznę swoję i asawułów


na brzegu jak to Eliasza, Barabasza, Pesztę i drugich rohatynami pokłuli
i w jeden dół powrzucawszy mogiłę im wysypali" (s. 104).
68 Hadży Mehmed S e n a i z Krymu, op. cit., s. 102.
112

Następnie Kozacy rejestrowi wybrali hetmanem nakaźnym


Filona Dziedziałę, a jego zastępcą (asawułem) Bohdana
Topichę. 6 maja zbuntowani Kozacy z grupy wodnej ruszyli
w stronę Żółtych Wód, by przyłączyć się do sił Chmielnic-
kiego. Prawdopodobnie z polecenia hetmana kozackiego 500
Kozaków popłynęło czajkami w dół Dniepru na Tawań, aby
ułatwiać przeprawę armii chana69.
Według anonimowego autora Litopysu Samowydcia zbun-
towanych Kozaków rejestrowych, prowadzących ze sobą zdjęte
z czajek lekkie armatki (falkonety), mieli przerzucić nad Żółte
Wody Tatarzy, użyczając im swych koni70. Nie jest to jednak
do końca jasne, bowiem inne, bardziej wiarygodne źródła
podają, iż rejestrowi maszerowali ku Żółtym Wodom na
piechotę.
Możliwe, iż jakieś czambuły tatarskie szły za flotyllą czajek
już od przeprawy pod Kiczkasami, śledząc z daleka ich ruchy.
Zapewne po rebelii pod Kamiennym Zatonem czambuły te
pojawiły się wśród buntowników. Kozaków wydali w ręce
ordyńców uwięzionych pułkowników rejestrowych i kilkunastu
pozostałych jeńców71. Jak wiadomo, to od Tatarów wykupił
później Chmielnicki Stanisława Krzeczowskiego.
Rejestrowi przybyli nad Żółte Wody dopiero 13 maja.
A więc droga licząca 120 km zajęła im aż 6-7 dni, podczas
gdy Chmielnicki przebył ją z taborem w ciągu zaledwie 3 dni.
Dlaczego szli tak długo? Historycy ukraińscy proponują kilka
rozwiązań tego problemu. Jedna z hipotez zakłada, że flotylla
rzeczna wyruszyła później — jest to mało prawdopodobne
wobec świadectwa źródeł. Inna wersja zakłada następujący
przebieg wypadków: czajki rejestrowych przybywają do Siczy
2 maja, Kozacy dowiedziawszy się, że trwają walki nad
Żółtymi Wodami, 3 maja wyruszają z powrotem w górę
Dniepru. Przebywszy progi (porohy), 8 maja rejestrowi docie-

69 List Krzysztofa Koryckiego.


70 Litopys Samowydcia, s. 50.
71 List Krzysztofa Koryckiego.
113

rają do Kudaku, gdzie potwierdziły się wiadomości o miejscu


walk. Kozacy zatem ruszają dalej w górę Dniepru do miejscowo-
ści Kamienny Zatoń, położonej u ujścia rzeki Omelnik, gdzie
wieczorem 9 maja spotykają się z wysłannikami Chmielnickiego.
Teraz dochodzi do buntu rejestrowych, którzy następnego dnia
płyną w górę rzeki Omelnik, aż do uroczyska Kniaże Bajraki.
Tutaj wysiedli z czajek i lądem ruszyli pod Żółte Wody. Niestety
ta hipoteza każę odrzucić datę buntu rejestrowych (4 maja), która
jest potwierdzona przez inne źródła. Jedyny jej plus, to
potwierdzenie, że Kozacy rejestrowi przeszli obok obozu Stefana
Potockiego, a więc z północy 72. Wobec braku innych źródeł nie
wiemy dlaczego Kozacy rejestrowi przybyli do obozu Chmiel-
nickiego tak późno, zwłaszcza jeśli przyjmiemy, iż słowa
w liście Koreckiego: „i zaraz ten hetman do włości ruszył się ze
swoją potęgą”, odnoszą się do hetmana nakaźnego Filona
Dziedziały, jak sugeruje Władysław Serczyk 73.

***

Tymczasem w obozie polskim pod Żółtymi Wodami za-


czynało brakować żywności, a zwłaszcza paszy dla koni.
Konie, które Polacy wyprowadzali na popas z taboru, zagar-
niała orda; tak że „towarzystwo pułkowe Kozakom kumom
swoim dobrowolnie w pole konie wywodzą i (...) oddają,
a w tym orda z Kozakami coraz lepiej ściskają”74. 11 maja
Polacy wypędzili część swych koni z taboru „za odjęciem
przez nieprzyjaciela wody”75, a pozostawili tylko najsilniejsze,
konieczne do ciągnięcia wozów taborowych. W ten sposób
72 S t o r o ż e n k o, op. cit., s. 60-62.
73 W. A. S e r c z y k. Na płonącej Ukrainie..., s. 69.
74 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 104.
75 List Samuela Kuszewicza z 4 czerwca 1648 r., [w:] Jakuba Michałow-

skiego... księga pamiętnicza, s. 32 (dalej: List Kuszewicza). O odcięciu


dywizji Stefana Potockiego od wody pisze także Kochowski, Pamiętniki
do panowania..., s. 200 i Joachim Jerlicz, Latopisiec albo kroniczka.
Warszawa 1853, t. I, s. 63.
114

grupa Stefana Potockiego pozbawiona została praktycznie


jazdy. W jaki sposób odcięto Polakom dostęp do wody, trudno
powiedzieć. Możliwe, że zmieniono bieg rzeki w jej górnym
biegu (jak to uczyniono później pod Korsuniem); możliwe też,
iż strzelcy kozaccy i tatarscy obsadzili przeciwległy brzeg
i skutecznie ostrzeliwali pachołków, którzy wyprowadzali
konie do wodopoju 76.

***

13 maja przybyło pod Żółte Wody 3500 zbuntowanych


Kozaków rejestrowych z oddziału wodnego, tylko nieliczni
jechali na koniach, które zabrano uprzednio na łodzie. Polacy
z dywizji Stefana Potockiego, zobaczywszy tuman kurzu,
sądzili, że to dla nich nadciągają posiłki z grupy wodnej.
Tymczasem Kozacy rejestrowi przeszli demonstracyjnie przed
obozem polskim, oddali salwę z samopałów i — radośnie
witani — weszli do taboru Chmielnickiego. Przyprowadzili ze
sobą 8 falkonetów, które były umieszczane na czajkach, oraz
moździerz sprowadzony z Kudaku. Teraz siły powstańców
wzmocniły oddziały doświadczonych żołnierzy, którzy w walce
odznaczali się zaciekłością i odwagą. Chmielnicki wzmocniony
tak doskonałą piechotą, natychmiast kazał sypać szańce
w pobliżu obozu polskiego.
W tej sytuacji 14 maja rejestrowi z dywizji Stefana
Potockiego, około 1200 Kozaków, z częścią dragonów na-
dwornych „z ruskich chłopów zaciągnionych”77, trzymani
76 S t o r o ż e n k o, op. cit., s. 73.
77 Według Diariusz z pierwszego okresu buntu...: „dragonia moszyńska [tj.
księcia Jeremiego Wiśniowieckiego] i z kapitanem swoim także się przedali”
(s. 104). Kłobukowski pisze o przejściu na stronę powstańców dragonów
Adama Hieronima Sieniawskiego (Dokumenty ob osvoboditel’noj vojne...,
s. 32). O zdradzie dragonów Sieniawskiego pod Żółtymi Wodami pisze także
Adam Kisiel: „Dragoni JMCi Pana Sieniawskiego w tamtym zniesionym
taborze przedali się do Kozaków” (K. S z a j n o c h a, Dzieła, Warszawa 1878.
t. IX. s. 273).
115

dotąd żelazną ręką polskich dowódców, teraz mówiąc: ,,na-


derżyte nas chyba my to pohoworymo da i mir naradzimo”,
pozaprzęgali część wozów i znaleźli się w obozie Chmielnic-
kiego, tak że „całą kwaterę pustą zostawili”. Większość
jednak uchodziła w pośpiechu z obozu obawiając się ataku
kwarcianych. Widząc teraz, że nikt ich nie goni, postanowili
wrócić po swe wozy. W powstałą lukę w polskiej linii
obronnej wpadli Kozacy, wsparci przez Tatarów, zawsze
gotowych do grabieży. Jednak ordyńcy zaraz zaczęli rabować
porzucone wozy i chwytać konie. Polacy, których siły
stopniały teraz do 1000 żołnierzy, w tym 600-700 kwar-
cianych, ruszyli do przeciwdziałania. Napastników wyparto
z pomocą czeladzi, która „kosami, cepami haniebnie tego
[nieprzyjaciela] siła położyli i pobili” 78.
Przejście rejestrowych i części dragonii na stronę Chmiel-
nickiego sprawiło, że proporcje wojsk zmieniły się na nieko-
rzyść Polaków, których siły w porównaniu z przeciwnikiem
przedstawiały się teraz jak 1:10. Ponadto sprzymierzeni
wiedzieli już, że dywizja hetmanów koronnych nie przyjdzie
z pomocą oddziałom Stefana Potockiego, gdyż od 13 maja
wycofywała się na północ w stronę Korsunia.
Mimo tak przytłaczającej przewagi zdobycie szańców
polskich nie było łatwym zadaniem, zwłaszcza wobec braku
ciężkiej artylerii po stronie Kozaków. Dowódcy sprzymierzo-
nych postanowili zdobyć je na Polakach podstępem. Jeszcze
tego dnia dowodzący Tatarami Tuhaj bej przez swego tłumacza
Esmelego zaproponował Polakom rokowania, mówiąc, że
i „Chmielnickiego wydać może” 79.
Rozpoczęto pertraktacje, do których zmusiło dowódców
polskich własne wojsko, nie mogąc się doczekać przybycia
dywizji hetmanów. Stefan Potocki wysłał na nie Czarnieckiego
z dwoma pułkownikami: Aleksandrem Brzuchańskim i Gab-
rielem Wojniłłowiczem.
78 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 104.
79 Ibidem.
116

Chmielnicki postawił Polakom twarde warunki. Dywizja


Stefana Potockiego miała swobodnie odejść do Kryłowa
w zamian za wydanie komisarza kozackiego Jacka Szemberga,
klejnotów koronnych, tzn. chorągwi Kozaków rejestrowych
oraz buławy, a przede wszystkim — dział. Jako gwarancję
dotrzymania układów Chmielnicki przysłał do obozu polskiego
zakładników, Maksyma Krzywonosa i Michajła Krysę. Ma-
ksym Krzywonos był według Theatrum Europaeum z po-
chodzenia Szkotem, żołnierzem najemnym, który w latach
wojny trzydziestoletniej walczył na Morzu Śródziemnym,
skąd przywędrował na Ukrainę. Jednakże współcześni histo-
rycy nie podzielają tego poglądu. Według nich był miesz-
czaninem i pochodził z Mohylewa lub Ostroga. Na pewno był
doświadczonym żołnierzem i okazał się niezłym dowódcą.
Polacy „Krysę ustroili w atłas, w kamnazyny, w pancerz,
Krzywonosa jeszcze lepiej” 80.
Dowódcy polscy na radzie wojennej zgodzili się na wszyst-
kie postawione warunki, poza wydaniem komisarza, który był
szczególnie znienawidzony przez Kozaków. Przeciwny takim
warunkom był zwłaszcza Jacek Szemberg. W wyniku dalszych
rozmów doszło do ugody: Kozacy wycofali się z roszczeń co
do klejnotów i wydania Jacka Szemberga. W zamian za
wydanie armat Polacy mieli swobodnie odejść do Kryłowa
pod osłoną taboru kozackiego, który chroniłby ich przed
Tatarami. Jednakże po wydaniu armat sprzymierzeni zerwali
umowę, zatrzymali posłów, podczas gdy zakładnicy kozaccy,
Krzywonos i Krysa, uciekli z obozu polskiego.
Krzywonos i Krysa przebywali w obozie polskim przez całą
noc z 14 na 15 maja. Rankiem 15 maja na dowód zgody polski
obóz zapełnił się Kozakami, gdzie „jedni u towarzystwa piją
gorzałkę, drudzy wozy rabują”. Zwrócono uwagę na to
zakładnikom i wtedy Krysa zażądał konia i niby wypędzając
Kozaków, razem z nimi uciekł z obozu polskiego. Pozostał
80 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 105; Relacja Pachołka.
117

jeszcze Krzywonos. Kiedy jednak koło południa Kozacy


powtórnie przyszli do obozu Potockiego, Maksym Krzywonos
tym samym fortelem uciekł od Polaków 81.
Tuhaj bej zamknął wszystkich trzech oficerów polskich
pod strażą, „onym szable poodbierawszy w jednych żupanach
zostawił i za wartę dał”, zagroziwszy im śmiercią82. Gdy
posłowie polscy protestowali, mówiąc: „przyjechaliśmy w po-
selstwie, armatę oddając, nie każ nas szarpać”, dowódca
Tatarów miał zwrócić się do Stefana Czarnieckiego z ironią:
„Mięły bracie, czy nie stanie cię na pas albo na szablę” 83.
15 maja tabor Chmielnickiego zbliżył się do stanowisk
polskich. Wówczas Polacy wyszli z okopów i usiłowali
przebić się taborem przez linie nieprzyjacielskie do Kryłowa.
W czasie tego manewru czoło taboru polskiego wjechało
w tabor kozacki, gdzie natychmiast zostało rozerwane, oto-
czone i wzięte przez Tatarów i Kozaków. Widząc to Stefan
Potocki i Jacek Szemberg dali swym pozostałym oddziałom
rozkaz do odwrotu. Polacy stracili kilkuset ludzi, głównie
wziętych do niewoli 84.
Tatarzy znowu wszczęli pertraktacje, domagając się,
by je prowadził sam Potocki, który miał się spotkać z Tuhaj
bejem między obu obozami. Starosta niżyński po naradzie
ze swoimi oficerami zgodził się i wyjechał „we 20 koni”,
ale w porę spostrzegł, że był to podstęp, by go schwytać,
gdyż „w tył orda skrzydłami zajeżdżała, aby go zagarnąć”,
i wycofał się do obozu 85.
Rozgniewany Tuhaj bej wymusił na Chmielnickim decy-
zję natarcia na umocnienia polskie. Wówczas sprzymierzeni
zaatakowali obóz hetmanowicza, wspierani ogniem artylerii,
także z dział, które Polacy wydali Kozakom. Polacy, których

81 Diariusz z pierwszego okresu buntu... , s. 105.


82 Diariusz z pierwszego okresu buntu... , s. 105; Relacja Pachołka.
83 Relacja Pachołka.
84
Ibidem.
85 Diariusz z pierwszego okresu buntu... , s. 105.
118

było zapewne nie więcej niż 600 żołnierzy, nie mając


wystarczającej ilości ludzi, zrezygnowali z obrony całego
obozu i zamknęli się w odosobnionych szańcach: w trzech,
ale być może tylko w dwóch. Nad jednym szańcem dowódz-
two objął Jacek Szemberg, zapewne nad drugim Stefan
Potocki (nad trzecim — jeśli broniono się w trzech — być
może Jan Sapieha). Główne natarcie Kozacy skierowali na
szaniec dowodzony przez Szemberga, pozostałe jedynie
wiążąc walką. „Wrzawa, krew, rzeź poczyna się niesłycha-
na”86. Szturm odparto. Po nim nastąpił następny: „bitwa
trwała przez cały dzień aż do wieczora, [Kozacy] nie mogli
nic radzić”. Jednak załoga szańca Szemberga poniosła tak
ciężkie straty, że obawiano się, iż nie zdoła sparować
następnego uderzenia nieprzyjaciela. Kozacy wycofali się
z pola bitwy, prawdopodobnie po to, aby uporządkować
swe oddziały. Wykorzystał to Szemberg i opuścił swój
szaniec, przebijając się do drugiego. Kozacy usiłowali mu
przeszkodzić improwizując atak, ale nie zdołali temu
przeszkodzić. Komisarz został wówczas „postrzelony w rękę
lewą z rusznicy”. W czasie tego starcia Polacy stracili
chorągiew królewską 87.
Zwołane wieczorem przez Potockiego koło wojskowe
zdecydowało wyruszyć taborkiem złożonym z 40 wozów
i przedrzeć się w stronę Kryłowa. Oficerowie polscy liczyli
zapewne na element zaskoczenia oraz rozprężenie w szeregach
pewnego już zwycięstwa nieprzyjaciela. Rachuby te nie były
całkowicie bezpodstawne.
Wymarsz taboru polskiego, około 400 żołnierzy i 40
wozów, nastąpił po zapadnięciu zmroku, zapewne po
godzinie 20.00 (według Iwana Storożenki oddział polski
wyruszył 16 maja, po godzinie 1.00 w nocy, gdy nad
Żółtymi Wodami wschodził księżyc). Ponakładawszy ognie
dla zmylenia przeciwnika, Polacy opuścili obóz kierując się
86 R u d a w s k i, op. cit., s. 14.
87 Relacja Pachołka.
119

na północ ku Kniażym Bajrakom, a więc drogą, którą


przybyli 29 kwietnia, wzdłuż grzbietu działu wodnego
między dorzeczami Mokrego Omelnika i Kamionki In-
guleckiej. Polakom udało się wymknąć nieprzyjacielskim
stażom. Znalazł się jednak zdrajca, pacholik, który dał
znać Tatarom o wymarszu taborku polskiego 88.
Tatarzy natychmiast ruszyli w pościg, „nie dając znać
Kozakom (...) chcąc sami pogarnąć tę zdobycz”, i szybko
dopadli polskich wozów. Tuhaj bej niezwłocznie ściągnął
także ordyńców z grupy osłonowej stojącej w Kniażych
Bajrakach. Prawdopodobnie byli to Nogajcy pod wodzą Karasz
beja. Uderzenie było nagłe i tak gwałtowne, że w pierwszych
szeregach konie od strzał padły lub zostały ranne. Jednak
wściekły atak Nogajców został sparowany przez Polaków,
zapewne silnym ogniem z muszkietów i półhaków. Przez całą
noc tabor polski był atakowany przez jazdę tatarską. Orda cała
wołając, „jedni Tohaj!, Tohaj; drudzy Karasz, Karasz”, starała
się zatrzymać marsz Polaków, „na tabor napadłszy tak
nacierała, że koniom w wozach głowy ucinała, strzałami
drugich zabijała”. Trzeba było wyprzęgać zabite lub ciężko
ranne konie u wozów i wpinać świeże, a nawet porzucać
niektóre wozy. Mimo to żołnierze polscy, „mocny odpór
Tatarom dali”, zapewne głównie ogniem broni palnej. W tych
warunkach tabor polski przeszedł dwie mile89. Aczkolwiek
nie udało się ordzie zatrzymać Polaków, to znacznie jednak
opóźniła ich marsz.
O świcie 16 maja, wozy polskie minęły Kniaże Bajraki
i skierowały się ku Wiązowkowi. Dopiero teraz nadciągnęli
Kozacy z artylerią, wezwani przez Tuhaj beja, który posłał po

88 Liczebność wycofującego się oddziału Stefana Potockiego podaje


Joachim P a s t o r i u s , Historiae Polonae partes duae..., Dantisci 1685, s. 74.
Diariusz z pierwszego okresu buntu...: „i gdy się ruszamy hajduk się
łogoszowy [służący przy cugowych koniach] przedał”.
89 Pamiętnik do panowania.... s. 282; Diariusz z pierwszego okresu buntu...,
s. 105.
120

sprzymierzeńców widząc, że zdobycz może mu się wymknąć.


Chmielnicki pozostawił Tuhaj bejowi zadanie zatrzymania
taboru polskiego, a sam minął go i zajął stanowiska przy
Zelenej Bałce, gdzie grzbiet działu wodnego zwęża się do
około 1 km. Tutaj Kozacy zatoczyli działa i zamknęli drogę
Polakom. Według jednej z relacji Zaporożcy przygotowali
i obsadzili wykop na drodze, aby zatrzymać tabor polski. Nie
wiadomo czy jednak mieli na to czas. Pozycji tej nie sposób
było obejść. Z obu stron spadały stromo zbocza wąwozów
(bałek). A nawet gdyby udało się zejść w dół, nie znając
terenu, trudno było stamtąd się wydostać. Natomiast przeciw-
nik, dobrze znający labirynt bałek z łatwością mógł dopaść
uciekających żołnierzy polskich 90.
„Na świtaniu — pisze autor Diariusza — Kozacy biegną
i z armatą naszą mijają, i w oczy przeciwko nam z koni
zsiadają, na ziemi pokładłszy się strzelają i haniebnie razili,
najbardziej strzałami nabijając, gęsto trup padał, tak że
znacznie umniejszyło się wojsko [polskie]”91. Ponieważ
Tatarom zależało przede wszystkim na wzięciu jak największej
liczby jeńców, zmusili Kozaków do przerwania ognia.
Po tym przygotowaniu ogniowym, widząc skutki swego ognia,
sprzymierzeni ruszyli do ataku. „Skoczą gęstym tłumem na nas”
— opowiadał autor Relacji Pachołka. Doszło do zaciętej walki
wręcz. Mimo iż przeciwnik rozporządzał znaczną przewagą
liczebną, pierwsze natarcie Polacy odparli i „siła [nieprzyjaciół]
koło siebie trupem położyli”. W starciu tym Stefana Potockiego
„postrzelono i zacięto”. Wówczas dowództwo nad resztkami sił
polskich objął rotmistrz Jan Sapieha 92.
Po chwili ruszyło drugie natarcie. „Bitwa trwała czas jakiś,
bo nasi dzielnie się opierali, kłopocząc się już nie o przeżycie,
ale o piękną śmierć raczej. Kiedy zaczęli słabnąć, rzecze
Potocki, że przypadek tak nieszczęsny i przezeń niespodzie-
90 W. M a j e w s k i, Żółte Wody — 1648, s. 32.
91 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 105.
92 Relacja Pachołka.
121

wany bardziej niesprawiedliwym zrządzeniem losu niż z włas-


nej jego winy czy też opieszałości wokół niego wyniknął.
A że zdrada drogę do zwycięstwa odcina, szukać im trzeba
zasługi w chwalebnej śmierci. Sądzonym jest raczej ginąć
z bronią na polu walki, niż aby wrażą pychą jak bydlę
niewolą, bądź rozgniewany ojciec o ducha podłego oskarżył.
Nikt tam w ów czas na odpoczynek rękom ni broni nie
pozwolił, z ręcznej broni palnej najwięcej odpór wrogą dając”.
Polacy w dalszym ciągu pomyślnie odpierali ataki nieprzyja-
ciela, ale wtedy —jak podają niektóre źródła — zaczął padać
deszcz, który zamoczył proch w muszkietach, rusznicach
i pistoletach93. Wówczas sprzymierzeni rozerwali taborek
polski najpierw z przodu, potem z końca i „dwie mile od
Żółtej Wody 16 Mai, to jest w sobotę o południu [tabor
polski] wzięli”94. W beznadziejnej sytuacji, po kilku godzinach
walki, niedobitki oddziału polskiego złożyły broń.
„Broniliśmy się potężnie i desperackośmy się bili — pisze
uczestnik tych walk, Stanisław Druszkiewicz — rzuciliśmy się
byli piechotą w nocy obronną ręką (bośmy już byli odpadli koni)
i od Żółtych Wód trzy mile uszliśmy, broniąc się i potężnie bijąc
się, na ostatek nas rozerwali na Wiązowku (uroczysko w Dzikich
Polach). Komu Pan Bóg śmierci nie dopuścił, to żywcem wzięto,
żaden człowiek tam ujść nie mógł” 95.
Autor Diariusza wspomina, że pomiędzy ordyńcami doszło
do szamotaniny o wziętych jeńców, podczas której zginęło
kilku Polaków. Z jeńcami zwycięzcy wrócili do Żółtych Wód.
Wśród Polaków „nie było żadnego, żeby nie był ranny”96. Do
niewoli dostało się — według Albrychta Stanisława Radziwiłła
— 300 towarzyszy i żołnierzy 97.
93 Kochowski, op. cit., p. 33; Pamiętniki do panowania..., s. 282;
Józefowicz, op. cit., s. 91.
94 List Jakuba Bełchackiego.
95 D r u s z k i e w i c z, op. cit., s. 88.
96 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 106.
97
Radziwiłł, op. cit., s. 75.
122

W ręce Tatarów i Kozaków dostali się wszyscy dowódcy


polscy, których odesłano na Krym. Rannym Stefanem Po-
tockim opiekował się Czarniecki. 19 maja syn hetmana
wielkiego koronnego zmarł, wskutek gangreny, w pobliżu
przeprawy Tawań przez Dniepr. Ciało jego odesłano do
Kudaku, gdyż Tuhaj bej spodziewał się uzyskać za nie
spore pieniądze. Zapewne w tym właśnie transporcie przedarł
się do twierdzy Stefan Czarniecki, uciekając Tatarom i Ko-
zakom. Być może Stefanowi pomógł jego brat Marcin
Czarniecki, który był oficerem załogi Kudaku. Prawdo-
podobnie dysponując odpowiednią kwotą pieniędzy po prostu
wykupił brata z niewoli 98.
W licznych ówczesnych listach uporczywie krążyła po
Rzeczypospolitej plotka, że Kozacy dostali w swe ręce Jacka
Szemberga, któremu zaraz ucięli głowę, a Chmielnicki kazał ją
na tykę wsadzić i obnosić po obozie99. Jakub Bełchacki, który
już 20 maja zdawał sobie sprawę, że sytuacja na Ukrainie staje
się coraz bardziej niebezpieczna, pisał z obozu hetmańskiego: „P.
Komisarz, który i sam zginął, bogdaj żeby za wszystkich”100.
Prawdopodobnie rzeczywiście Kozacy rejestrowi chcieli „obciąć
głowę” znienawidzonemu przez nich komisarzowi101, ale o losie
jeńców decydowali Tatarzy, a Szemberg był niewątpliwie cenną
zdobyczą. Później informowano, iż komisarz „żyje u Chmielnic-
kiego, ale w twardym bardzo więzieniu i zniewadze” 102.
Zapewne podczas walki oddzielne grupy oraz pojedynczy
żołnierze czynili próby wyrwania się z okrążenia, ale zakoń-
czyły się one niepowodzeniem. Z pogromu wyrwał się „już
98 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 106; Kratkaja letopis..., s. 176;

A. K e r s t e n , Stefan Czarniecki, Warszawa 1963, s. 135.


99 Wojciech Miaskowski, podkomorzy lwowski, do biskupa krakowskiego

JMXiçdza Gembickiego ze Lwowa 28 maja 1648 r., [w;] Jakuba Michałow-


skiego... księga pamiętnicza, s. 25.
100 List Jakuba Bełchackiego.
101 R a d z i w i ł ł, op. cit., s. 75.
102
Ossolineum, Rks. Nr 3562, f. 28v : Relatia listowna klęski wojsk
kwarcianych u Żółtych Wód.
123

z więzienia od Tatarzyna” jedynie pachołek, sługa czy też


pocztowy Jaskólskiego103, który dotarł 19 maja do obozu
hetmanów pod Czerkasami z wieścią o klęsce pod Żółtymi
Wodami. Pachołek ów przywiózł także wiadomości o marszu
Chmielnickiego i Tuhaj beja w kierunku Cybulnika. Jednakże
późniejsza, bo napisana w ćwierć wieku po wypadkach,
relacja Samowydcia, że „niektórzy z tego pogromu” uciekli104,
wcale nie musi być fałszywa. Być może nielicznym udało się
rzeczywiście w zamieszaniu bitewnym, w labiryncie bałek,
wśród chrustów, umknąć pogoni i dotrzeć po jakimś czasie na
tereny nie objęte powstaniem.
Do niewoli poszli Tomasz Uliński, siostrzeniec hetmana
wielkiego, Jan Chreptowicz, wojewodzic nowogrodzki, Krzysz-
tof Chełmski, Gabriel Bełchacki, Malicki, Dymitrowski,
Stanisław Druszkiewicz, późniejszy stolnik parnawski. Nato-
miast nieprawdziwe jest, podawane przez kilka źródeł, że pod
Żółtymi Wodami dostał się do niewoli Mikołaj Zaćwilichow-
ski, który nie wziął udziału w wyprawie kasztelanica. Trudno
jest oszacować straty „krwawe”, jakie poniosła dywizja Stefana
Potockiego. Kłobukowski w swym liście z 20 maja pisze, że
„towarzystwa naszego dziesiątek tam [tj. pod Żółtymi Wodami]
zginęło” 105.
Na przeprawie pod Tawaniem eskortowani jeńcy polscy
widzieli nadciągające nowe czambuły Tatarów krymskich,
które wyruszyły za Tuchaj bejem, „i już jakoś była pozorniejsza
orda choć nie pancerna, nie tak brzydka jako Nohaj” 106.
Warto wspomnieć o dwóch jeńcach, którzy dostali się
w ręce Tatarów. Jednym z nich był Stanisław Krzeczowski,
103 List Konstantego Kłobukowskiego do wojewody kijowskiego Tysz-
kiewicza z Czerkas 20 maja 1648 r., [w:] Dokumenty ob osvoboditel’noj
vojne..., s. 31-32 (dalej: List Konstantego Kłobukowskiego); List Jakuba
Bełchackiego. Nie był to pachołek strażnika polnego koronnego Stanisława
Mariusza Jaskólskiego, gdyż ten znajdował się w dywizji hetmanów.
104 Litopys Samowydcia, s. 50.
105 List Konstantego Kłobukowskiego, s. 32.
105 Diariusz z pierwszego okresu buntu..., s. 106.
124

którego Chmielnicki wykupił jakoby za 4000 talarów (12 000


zł); przeszedł on na stronę powstańców i przyjął prawosławie
(jego ojcem chrzestnym był Bohdan Chmielnicki), zmieniając
imię na Michał; później został pułkownikiem kijowskiml07.
Drugim był Jan Wyhowski, szlachcic ruski, prawdopodobnie
towarzysz spod chorągwi kozackiej Wojniłłowicza, schwytany
„na Żółtych Wodach ciężko zraniony”, a wedle legendy
wykupiony przez Chmielnickiego z niewoli tatarskiej tylko za
jednego konia bojowego (złośliwi powiadali, że „za starą
kobyłę”); w przyszłości Wyhowski został pisarzem wojska
zaporoskiego, a potem jego hetmanem l08. Na stronę powstań-
ców przeszedł także m.in. towarzysz chorągwi Stanisława
Potockiego Stanisław Rzeczkowski109.

107 W. M a j e w s k i, Krzyczewski (Krzeczowski) Stanisław (Michał), PSB.


t. XV, s. 553.
108 W. L i p i ń s k i , Stanisław Michał Krzyczewski. Z dziejów Ukrainy,

Kijów 1912, s. 233, p. 5.


109 Ibidem, s. 261.
KORSUŃ

Jeśli wierzyć niektórym źródłom w sztabie polskim w Czerka-


sach nie brano pod uwagę porażki dywizji kasztelanica. Podobno
żartowano sobie w obozie hetmanów, że młody Potocki,
rozbiwszy buntowników, zabawia się polowaniem na Dzikich
Polach. Nie stroniono również od flasz i kielichów1. Mikołaj
Potocki pewny zwycięstwa syna nad rebeliantami — jak pisze
znany pamiętnikarz Joachim Jerlicz — „więcej radził o kielisz-
kach i szklanicach, niżeli o dobru Rzeczypospolitej i całości
onej; jakoż w nocy radził o pannach albo o nadobnych żonkach,
będąc sam w starości lat podeszłych”. Ponadto stosunki
w dowództwie armii polskiej nie były najlepsze; hetman wielki
koronny był mocno skłócony z hetmanem polnym Marcinem
Kalinowskim. Hetman wielki — kontynuuje Jerlicz — „nie
znosząc się ani radząc kolegi swego Marcina Kalinowskiego,
hetmana polnego, ani innych pułkowników i rotmistrzów, tak też
towarzystwa”2. A przecież wśród nich znajdowało się wielu
niezłych dowódców, uczestników wielu wojen i bitew z Mosk-
wicinami, Szwedami, Tatarami, Turkami i Kozakami, jak np. Jan
Odrzywolski, Mikołaj Bieganowski, Henryk Denhoff, Jerzy
Bałaban czy Krzysztof Korycki.
1 S. G r ą d z k i, op. cit., s. 55.
2 J e r l i c z, op. cit., s. 63-64.
126

***

Kasztelan czernihowski i starosta Winnicki, pułkownik Jan


Odrzywolski, miał wówczas około 60 lat, w tym co najmniej
40 lat służby wojskowej. Mimo to był nadal pełen sil
fizycznych i umysłowych. W dalszym ciągu osobiście dowodził
podjazdami kawaleryjskimi. Pochodził z niezamożnej rodziny
szlacheckiej, a od roku 1643 był praktycznie trzecią osobą
w wojsku kwarcianym, po hetmanach. Służbę wojskową
rozpoczął jeszcze w czasie „Dymitriady” w roku 1607.
Uczestniczył m.in. w zwycięskiej batalii pod Kłuszynem
(1610) i służył w garnizonie moskiewskim w latach 1610-1611.
Prawdopodobnie w roku 1614 Odrzywolski zaciągnął się do
wojska kwarcianego stacjonującego na Ukrainie i od tej pory
robi błyskawiczną karierę. Już w roku 1618 był rotmistrzem
chorągwi kwarcianej. W walkach z Tatarami zasłynął jako
śmiały zagończyk. Często powierzano mu dowództwo nad
strażami przednimi, pościgami i zagonami. Za zasługi na polu
walki otrzymał w 1619 r. godność strażnika koronnego. Wziął
udział w wyprawie cecorskiej i w bitwie 19 września 1620 r.
walczył na prawym skrzydle w pułku hetmana polnego
Stanisława Koniecpolskiego. Po przegranej bitwie proponował
na radzie wojennej odwrót taborem i komunikiem. 20 września
wraz ze Stefanem Chmieleckim, na czele kilkuset ludzi,
samowolnie opuścili obóz i przeprawiwszy się przez Prut,
przebili się przez straże tatarskie i umknęli bezpiecznie do
kraju. Zapewne w wyniku tejże rejterady odebrano mu tytuł
strażnika. Nie wziął udziału w walkach pod Chocimiem, ale
strzegł szlaków tatarskich. Wziął natomiast udział w zwycięs-
kiej bitwie z Tatarami pod Martynowem (20 czerwca 1624 r.),
i wraz z S. Chmieleckim został wysłany przez hetmana
Koniecpolskiego na czele 2000 jazdy w pogoń za rozbitymi
ordyńcami. W następnym roku bił zbuntowanych Kozaków.
Walczył również ze zmiennym szczęściem ze Szwedami
podczas wojny polsko-szwedzkiej (1626-1629). Powróciwszy
127

na Ukrainę wziął udział w bitwie jaką stoczyły wojska


koronne dowodzone przez hetmana Koniecpolskiego z Turkami
pod murami Kamieńca Podolskiego (22 października 1633).
Pułk Odrzywolskiego, stojący na lewym skrzydle w trzeciej
linii, został zaskoczony i oskrzydlony przez Tatarów, którzy
obeszli szyk polski. W 1638 r. otrzymał starostwo Winnickie:
często w źródłach określany jest tym tytułem. W marszu pod
Ochmatów, w styczniu 1644 r., Odrzywolskiemu jako „pierw-
szemu pułkownikowi” Koniecpolski nakazał uszykować tabor.
30 stycznia starosta winnicki dowodził strażą przednią wysu-
niętą przed szyk bojowy, która rozbiła tatarską straż tylną
Tuhaj beja, a następnie ścigał ordyńców pod sam kosz.
Jan Odrzywolski w dowód uznania zasług wojennych dla
Rzeczypospolitej w 1646 r. został senatorem: otrzymał bowiem
godność kasztelana czernihowskiego 3.
Mikołaj Bieganowski herbu Grzymała urodził się w 1601 r.
Dzielny żołnierz oraz utalentowany dyplomata. „Młode swoje
lata nie domowym progom, nie pieszczotliwej poświęcił
Wenerze, ale je polskiemu Marsowi poświęcił. Z konia nie
zsiadał, póki mu zdrowie i lata pozwalały, żadnej nigdzie
wojennej nie omieszkał okazjej, a we wszystkich ekspedycjach
jako Herkules polski zawsze odważnie, zawsze szczęśliwie
stawał”. Służbę rozpoczął w Prusach mając 24 lata. Walczył
ze Szwedami w szeregach chorągwi wojewody poznańskiego
Ostroroga. Wtedy to hetman polny Stanisław Koniecpolski
widząc go „ad Martem urodzonego, przybrał do niego serce,
upodobał sobie i zaciągnął go pod swoją chorągiew”. Następnie
już na czele swojej chorągwi husarskiej Bieganowski bije się
ze zbuntowanymi Kozakami dowodzonymi przez Tarasa
(1630). Trzy lata później bije się z Tatarami pod Sasowym
Rogiem, a następnie z Turkami w bitwie pod Kamieńcem
Podolskim (1634). W 1635 r. zostaje oboźnym J.K.Mci
wojska ukrainnego. Jako pułkownik dowodził regimentem

3 W. M a j e w s k i , Odrzywolski Jan, PSB, t. XXIII, s. 562-565.


128

piechoty niemieckiej, tłumjąc powstanie kozackie w latach


1637-1638. Odznaczył się zwłaszcza w czasie bitwy pod
Kumejkami (16 grudnia 1637 r.). Jako dyplomata o niemałym
sprycie politycznym i bystrym umyśle dał się poznać już
w czasie wojny ze Szwecją. Posłował skutecznie na dworze
ottomańskim, gdzie jeździł dwukrotnie; w 1634 r. hetman
Koniecpolski wprawił go do sułtana Amurata IV, w sprawie
zawarcia pokoju, a w 1643 r. wysłał go król Władysław IV do
sułtana Ibrahima dla potwierdzenia pokoju z Turkami 4.
Henryk Denhoff herbu Dzik ”Był żołnierzem z krwi i kości.
Odznaczał się nieskazitelnym charakterem, czym zjednywał
sobie zaufanie nawet i u wrogów”. Po studiach w kraju
wyjechał za granicę, gdzie zapoznał się z zachodnioeuropejską
sztuką wojskową, zwłaszcza z budową i zdobywaniem for-
tyfikacji i wykorzystaniem artylerii. Służbę rozpoczął w czasie
wojny polsko-szwedzkiej (1626-1629). W czasie wojny z Mos-
kwą (1632—1634 na rozkaz króla Władysława IV przebił się
przez moskiewski pierścień obronny do Smoleńska i wprowa-
dził do miasta silny pułk piechoty niemieckiej oraz trzy wozy
z amunicją. Brał udział w tłumieniu powstania kozackiego
(1637-1638). Bił się pod Kumejkami i Żołninem. W 1644 r.
wziął udział w rozprawie z Tuhaj bejem pod Ochmatowem 5.
Jerzy Bałaban herbu Korczak, urodził się około 1610 r.
Pierwszy raz wyruszył w pole w czasie wojny z Moskwą
o Smoleńsk (1632-1634). W latach 1637-1638 walczył na
czele swojej chorągwi husarskiej przeciwko Kozakom; bił się
najpierw w pułku Stanisława Potockiego z Pawlukiem, a na-
stępnie pod Łubniami i Żołninem przeciw Ostrzaninowi i Huni.
Wziął udział w bitwie z Tatarami pod Ochmatowem (1644).
W 1643 r. został wmieszany w sprawę zabójstwa Jakuba
Poniatowskiego i skazany na infamię. Został co prawda
uwolniony od wyroku, ale utracił starostwo tembowelskie 6.
4 E. L a t a c z , Biegnowski Mikołaj, PSB, t. II, s. 26-27
5 E. L a t a c z , Denhoff Henryk, PSB, t. V, s. 110—112.
6 E. L a t a c z, Bałaban Jerzy, PSB, t. I, s. 250-251.
Jazda wołoska

Tabor polski w marszu


»T
Kozak zaporoski

Kozak zaporoski na koniu


Rada na Siczy Zaporoskiej

„Ława” kozacka
Czajki Kozaków zaporoskich

Kozacy zaporoscy w bitwie obronnej (według E. Razina)


Pochód Tatarów przez step

Spotkanie Chmielnickiego z Tuhaj bejem


Pochód Chmielnickiego z Tuhaj bejem

Bitwa pod Żółtymi Wodami


Tatarzy w bitwie

Powrót Kozaka z wyprawy wojennej


Obraz wotywny jeń-
ców polskich wzię-
tych do niewoli pod
Korsuniem w 1648
roku i szczęśliwie
wyzwolonych (Nie-
znany malarz polski
z XVII w.)

Blacha dziękczynna
Jana Chreptowicza
za uratowanie życia
pod Żółtymi Woda-
mi (? — identyfika-
cja niepewna)
129

Krzysztof Korycki herbu Prus I urodził się przed 1612 r.


Rozpoczął służbę wojskową w czasie wojny ze Szwecją,
około 1626 r. Jego życiorys do 1646 r. jest mało znany.
Prawdopodobnie w tym czasie dostał się do niewoli tatarskiej
i przebywał przez jakiś czas na Krymie, gdzie zawarł więzy
pobratymcze z Seferem bejem lub Kammechmetem bejem.
Jego ulubioną bronią był łuk. Musiał być dobrym i doświad-
czonym oficerem skoro został dowódcą wojsk nadwornych
księcia Dominika Zasławskiego-Ostrogskiego 7.

***

Nie mając żadnego „języka” ani innych informacji, Mikołaj


Potocki nic nie wiedział o zamiarach i liczebności przeciwnika.
Wiadomości o osaczeniu dywizji Stefana Potockiego i walkach
pod Żółtymi Wodami oraz przymierzu kozacko-tatarskim
spadły na hetmana wielkiego koronnego „jak grom z jasnego
nieba”. Były dla niego tak wielkim zaskoczeniem, że przez
kilka dni nie mógł się pozbierać. W tym czasie nie przedsię-
wziął żadnych kroków by ratować swego syna, mimo iż
pierwsze informacje o wydarzeniach pod Żółtymi Wodami
dotarły do niego już w pierwszych dniach maja; nie podjął
zdecydowanych działań, aby ratować dywizję Stefana Potoc-
kiego, choć istniały takie możliwości.
Już 1 maja dotarł do Czerkas Kozak rejestrowy, który
uciekł Tatarom spod Żółtych Wód, a który przesadnie szacował
ich siły na 20 tysięcy szabel (była to straż przednia Tuhaj
beja). 2 maja wieści o osaczeniu taboru starosty niżyńskiego
otrzymał od Duszyńskiego, a 4 maja hetman otrzymał szcze-
gółowe informacje o sytuacji oddziału swego syna od Kozaka
rejestrowego, który pod Żółtymi Wodami przeszedł na stronę
rebeliantów, a następnie został wysłany z podjazdem tatarskim
dla zdobycia żywności aż pod Czehryń i tu z kolei uciekł do

7 W. M a j e w s k i, Korycki Krzysztof, PSB, t. XIV, s. 139-141.


130

obozu hetmana. Od tego Kozaka uzyskano wiarygodną infor-


mację, że Chmielnicki ma przy sobie tylko 800 mołojców.
Natomiast liczbę ordy, jak zwykle, podał z dużą przesadą;
miało ich być 50 tysięcy 8.
Mikołaj Potocki, pozbawiony rad Stefana Czarnieckiego,
nie bardzo wiedział co robić. Jego działania nacechowane
były dużą dozą przypadkowości. Zamierzał co prawda ruszyć
z odsieczą swemu synowi (co stanowiło przecież istotę planu
Czarnieckiego), ale nie był zdecydowany, czy ma iść ze
wszystkimi siłami jakie miał pod ręką, czy też wysłać tylko
ich część pod dowództwem hetmana polnego Marcina Kali-
nowskiego. Być może hetman wielki koronny zaczął się
obawiać, że wyruszywszy ze wszystkimi wojskami pod Żółte
Wody pozostawi ogołocone „włości”, na których wybuchnie
powstanie. Aczkolwiek plan ten nie przewidywał możliwości
połączenia się Tatarów z Kozakami — nie dostrzegali tej
możliwości i tacy politycy jak Adam Kisiel — i nie brał pod
uwagę możliwości przejścia Kozaków rejestrowych na stronę
powstańców, jednak o klęsce pod Żółtymi Wodami zdecydo-
wało to, że Mikołaj Potocki nie zrealizował go w pełni.
Gdyby natychmiast skoncentrował swoje chorągwie kwar-
ciane i wyruszył ku Dzikim Polom, były realne szanse na
uwolnienie dywizji hetmanowicza. Wyruszywszy 4 lub 5 maja
(pułki nadworne magnatów dołączałyby w czasie marszu)
dotarłby pod Żółte Wody albo wieczorem 11 maja, albo
rankiem 12 maja, a więc przed przybyciem zbuntowanych
Kozaków rejestrowych z oddziału wodnego (którzy dotarli
tam dopiero 13 maja).
Tymczasem hetman wielki koronny dopiero 4 maja otrząsnął
się nieco z przygnębienia i zarządził, aby chorągwie kwarciane
skoncentrowały się pod Czerkasami i tam miały „obozem
leżeć w polu”. Prawdopodobnie tego samego dnia wysłał
rozkaz do oddziału wodnego, aby Kozacy rejestrowi, którzy
8 Anonimowy list spod Czerkas.
131

jak przypuszczał, nie zastali już Chmielnickiego na Siczy,


ruszyli na Krym, mylnie sądząc iż jest pozbawiony obrony
— „gdyż po temu teraz czas, bo tam teraz pustki, wszystka
Orda wyszła do Chmielnickiego” i spustoszyli go, „i pląd-
rowali, palili jako, a i lepiej”, i być może w ten sposób
zamierzali odciągnąć Tatarów stojących pod Żółtymi Wodami.
Rozkaz był nie tylko „mało realny wobec niedostatku koni
w grupie”9, ale także z uwagi, iż chan Islam Girej III z ordą
jeszcze nie wyruszył z Krymu.
Jednocześnie Mikołaj Potocki rozesłał z Czerkas uniwersały
do „Panów senatorów, ksztelanów, dygnitarzów koronnych,
urzędników ziemskich, grodzkich” donoszące, że „Tohaj bey
z inszemi Murdzami w ordzie potężnej przez pola ku państwom
J.K. Mci ciągnie y już z naszemi ludźmi u Żółtych Wód dni
kilka potyka się”; jednocześnie wzywał magnatów ukrainnych,
aby jak najszybciej przybywali ze swoimi wojskami nadwor-
nymi: — „Napisał Jmć pan krakowski [Mikołaj Potocki] do
panów, prosząc ich w kompanię” 10.
Dopiero w pierwszych dniach maja dotarły wiadomości od
wojewodów moskiewskich o poselstwie kozackim na Krymie,
które miało miejsce w marcu. Nie świadczy to najlepiej
o szczerości wojewodów moskiewskich.
5 maja przybył z Chwastowa pod Czerkasy pisarz polny
koronny, starosta lwowski Adam Hieronim Sieniawski, który
sprowadził swój pułk nadworny. Na wiosnę 1648 r. Sieniawski
zmobilizował znaczne siły. Jego dragonia i — według Mirosława
Nagielskiego — nadworni Kozacy, wysłani zostali już wcześniej
na Zaporoże z grupą Stefana Potockiego. Do obozu hetmanów
pod Czerkasami, obok rot konnych (w kompucie koronnym
Sieniawski miał tylko chorągiew husarską liczącą 60 koni)
9 W. M a j e w s k i , Żółte Wody — 1648, s. 33; Biblioteka Muzeum im. ks.
Czartoryskich, nr 2576, f. 91, List spod Czerkas, zapewne z 5 maja 1648 r.
10 L i p i ń s k i. op. cit., s. 232; Archiwum miasta Krakowa, Zbiór Rusiec-

kich. nr 31, f. 33, Uniwersał Mikołaja Potockiego z 4 maja 1648 r.


w Czerkasach.
132

przyprowadził także piechotę; łącznie 1000 żołnierzy i 4 działka


polowe. Znany pamiętnikarz Bogusław Kazimierz Maskiewicz,
wówczas żołnierz Jeremiego Wiśniowieckiego, pisze, że się
„panowie koronni jako wysokiego animuszu ludzie ze wszystkimi
dostatkami wybrali byli na wojnę”. Zwłaszcza młody Adam
Sieniawski, po raz pierwszy na wyprawę wyruszający, „który
jako primitias [pierwsze] usługi swojej ojczyźnie na tej ekspedycyi
chcąc oświadczyć i okazać, jako najdostatniej wybrał się na tę
ekspedycyją; jako rynsztunku barzo bogatego, tak srebra stoło-
wego dla traktowania rycerstwa i inszego ochędostwa, jako to:
koni, szat etc. Haniebną moc a niepotrzebnie nabrał” 11.
5 maja hetman wielki wysłał list do króla, w którym
informował monarchę o przymierzu z Tatarami, jakie zawarł
Chmielnicki, i o grożącym „dziś, jutro” najeździe tatarskim na
„włość”. Pisze dalej, że Tatarzy i powstańcy „jużby byli zawitali
[na włości], by ich część wojska, którą z synem moim
Stephanem i panem komissarzem na Zaporoże dla zatłumienia
tej swawoli posłałem, u Żółtych Wód w polach na siebie nie
zatrzymała, około której już to dni kilka bawią, aż się nasi
szańcami otoczyć musieli” 12.
Koncentracja chorągwi kwarcianych zakończyła się praw-
dopodobnie 6 maja. Do Czerkas nadszedł także pułk Jeremiego
Wiśniowieckiego liczący około 800 żołnierzy, których przy-
prowadził Aleksander Zamoyski, strażnik koronny. Pułk
Wiśniowieckiego składał się z oddziałów zaciągniętych w jego
dobrach znajdujących się na Prawobrzeżu, a być może również
z włości książęcych znajdujących się na Lewobrzeżu. Dywizja
hetmanów liczyła teraz około 4500 żołnierzy (2500 żołnierzy
kwarcianych i 1800 żołnierzy nadwornych).
Mniej więcej dopiero w tych dniach dowództwo wojsk
koronnych otrzymało od wojewodów moskiewskich informacje

11 M. N a g i e l s k i , Sieniawski Adam Hieronim, PSB, tom XXXVII, s.


103; Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 242.
12 W. K o r o t y ń s k i , Żółte Wody, [w:] Encyklopedia powszechna [S.

Orgelbranda], t. 28, Warszawa 1868, s. 1060.


133

o pobycie posłów kozackich na Krymie i ich prośbie


o pomoc tatarską13. Zaiste szczyt obłudy! Na dodatek
hetman wielki koronny nie wiedział, gdzie uderzą główne
siły ordy krymskiej. Zupełnie zawiódł wywiad. Z listów
otrzymywanych od hospodara mołdawskiego (zwanego
w Polsce również hospodarem wołoskim), wnioskowano,
że być może chan ruszy przez Wołoszczyznę na Podolel4.
Na Szlak Wołoski hetman wyprawił jedną kozacką cho-
rągiew kwarcianą pod dowództwem rotmistrza Seweryna
Kalińskiego.
7 maja 1648 r. Mikołaj Potocki wyruszył ze swoją dywizją
z Czerkas do Czehrynia l5.
W tym czasie książę Jeremi Wiśniowiecki zmobilizował na
Zadnieprzu wojsko liczące około 6000 ludzi16 i czekał na
decyzję hetmana koronnego.
10 maja dywizja hetmanów koronnych dotarła do Czehrynia.
11 maja przeprawiła się przez rzekę Taśminę, przeszła przez
Czehryń i stanęła obozem za miastem, „piętnaście mil od
Żółtych Wód” 17.

13 Biblioteka Muzeum im. ks. Czartoryskich w Krakowie, nr 2576, f. 91,


List spod Czerkas, zapewne z 5 maja 1648 r.
14 Archiwum miasta Krakowa, Zbiór Rusieckich, nr 31, f. 33; Uniwersał

Mikołaja Potockiego z 4 maja 1648 r. w Czerkasach; kopia listu p.


Wiszowatego, starosty połomskiego, (w:] Dokumenty ob osvoboditel’noj
vojne..., s. 34; Biblioteka Muzeum im. ks. Czartoryskich, nr 2576, f. 91, List
spod Czerkas, zapewne z 5 maja 1648 r.: „Od Hospodara Wołoskiego ta
wiadomość przyszła, iż Chan kazał gotować do Polskiej Ordzie, gdzie przez
wołoską ziemię na Pokucie mają wpaść jedni, a ci mają Ruś bawić, którzy są
z Chmielnickim”.
15 List Jakuba Belchackiego.
16 W i m m e r, op. cit., s. 36, p. 36.
17 List Jakuba Bełchackiego; Quinta junii. Relacyja jednego niedobitka,

muszkietera spod regimentu Henryka Denhoffa, obersztera, o pogromie


panów hetmanów pod Korsuniem, [w;] Relacje wojenne z pierwszych lat walk
polsko-kozackich powstania Bohdana Chmielnickiego okresu „Ogniem i mie-
czem” (1648-1651), opracował, wstępem i przypisami opatrzył Mirosław
Nagielski. Warszawa 1999, s. 115-122 (dalej: Relacja Muszkietera).
134

Podstawowym problemem dowództwa polskiego był brak


wiarygodnych informacji o sytuacji grupy Stefana Potockiego
osaczonej pod Żółtymi Wodami. „Jako widzę — pisał w liście
z 9 maja nieznany nam wyższy oficer polski, który znajdował
się wówczas w obozie hetmanów koronnych — że radzi
szukają Tatarów po polach, kiedy ich nie masz, ale ich teraz
siła. Dla języka słano, nic nie sprawili i owszem swych
stracili” 18.
Wysyłane przez hetmanów podjazdy, złożone z lekkich
chorągwi wołoskich (110 szabel), były zbyt słabe. Natrafiały
na silne straże tatarskie pod Kniażymi Bajrakami, przed
którymi — aby nie dać się ogarnąć — szybko się wycofywały
i wracały bez jeńców i bez rzetelnych wiadomości 19. Autor
Relacji Muszkietera pisze: „Słał pan krakowski [Mikołaj
Potocki] coraz Wołoszę, ale nigdy nie przywiedli języka.
Przyczynę tę dawali, że zawsze straże potężne stoją, trudno
się o nie kusić i nie przynieśli nigdy nic pewnego”. Potwierdza
to Jakub Bełchacki w swoim liście, „tak trudno było o języka,
żeśmy nie mogli o nich [tj. grupie Stefana Potockiego] mieć
nic pewnego”. Podjazdy informowały jedynie, że dywizja
hetmanowicza ciągle się jeszcze broni.
Tego dnia (11 maja) do obozu polskiego nadciągnęły oddziały
nadworne księcia Władysława Dominika Ostrogskiego-Zasław-
skiego, wojewody sandomierskiego, pod dowództwem pułkow-
nika Krzysztofa Koryckiego, które liczyły 1000 żołnierzy 20.
18 List wyższego oficera.
19 W armii koronnej były dwie kwarciane chorągwie wołoskie: Piotra
Potockiego (50 koni) i Mariusza Jaskólskiego (60 koni). Być może hetman
Mikołaj Potocki miał do dyspozycji nadworne chorągwie wołoskie magnatów
polskich. Sam hetman miał nadworną chorągiew wołoską, nie włączoną do
etatu wojsk kwarcianych. Jak wspomniano wyżej chorągiew taką miał Jeremi
Wiśniowiecki, a której rotmistrzem był Aleksander Zamoyski, teraz pułkownik
wszystkich sił księcia przy hetmanach. Czy miał ze sobą swoją chorągiew?
Jest wzmiankowana jako biorąca udział w bitwie pod Konstantynowem
w lipcu 1648 r. O Wołochach mówiono, że „są to wielcy rabusie, ale bitni".
20 List Jakuba Bełchackiego.
135

Zapewne na radzie wojennej hetmani postanowili wyruszyć


ku Żółtym Wodom. Hetman polny Kalinowski winien masze-
rować w straży przedniej. Jednak Mikołaj Potocki nie mógł
się otatecznie zdecydować, czy pójść z odsieczą synowi.
Sądził, że nie ma dostatecznych sił. Ciągle czekał na posiłki
„panięce”. A przecież dysponował około 5500 żołnierzami;
były więc spore szanse na zwycięstwo21. Pod Żółtymi Wodami
wojska koronne liczyłyby około 8200 ludzi (2800 żołnierzy
w obozie Stefana Potockiego i około 5500 w dywizji het-
manów). Przeciwnik miał do dyspozycji 7000-8000 ludzi.
Nawet gdyby do Chmielnickiego zdążył przyłączyć się oddział
wodny, wojska kozacko-tatarskie liczyłyby 9000-11 000 ludzi
i w dalszym ciągu istniały szanse na pobicie ich, a przynajmniej
na uwolnienie syna hetmańskiego z oblężenia i wycofanie się
na „włość”.
Wieczorem 11 maja doszła do hetmanów wiadomość o przejś-
ciu oddziału wodnego na stronę Chmielnickiego. Przyniosło ją
dwóch dragonów muszkieterów, jedynych zbiegów znad Ka-
miennego Zatonu, których wysłał komendant Kudaku Krzysztof
Grodzicki razem z listem do hetmana wielkiego, aby Mikołaj
Potocki mógł bezpośrednio u nich zasięgnąć języka. Gubernator
twierdzy kudackiej donosił również, iż 6 maja wysłał kilku ludzi
na podjazd, aby zorientować się w sytuacji, „ale się jeszcze i ci
nie powrócili” 22.
Mikołaj Potocki, który sądził, iż ruszywszy „w Ukrainę (...)
samym strachem wojnę” skończy, był teraz przerażony.
Otrzymawszy wiadomości „o wielkiej potędze nieprzyjaciół”
okopał się w silnie umocnionym taborze na południe od
Czehrynia. Polacy usypali „porządne szańce na armatę”,
a wozy taborowe spięli łańcuchami23. „Zamiast się tedy
ruszyć z całą potęgą ku Kudakowi i spotkać się nieodmiennie
21 W. M a j e w s k i , Przebieg wydarzeń..., s. 239; Czapliński, op. cit.,
s. 20.
22 List Krzysztofa Koryckiego; List Krzysztofa Grodzickiego.
23 Relacja Muszkietera.
136

z Chmielnickim, Hetman W. K. siedział w okopanym taborze


i rozsyłał podjazdy na wszystkie strony” 24.
Następnego dnia — 12 maja — hetman wielki koronny wysłał
do kanclerza koronnego Jerzego Ossolińskiego rozpaczliwy list,
w którym informował go o przymierzu kozacko-tatarskim,
przejściu Kozaków rejestrowych z oddziału wodnego na stronę
powstańców pod Kamiennym Zatonem i prosił, aby król
Władysław IV „z wojskiem i z pospolitym ruszeniem pośpieszył,
bo niepodobna pogańskiej potencji i [grożącej] rebellii chłopskiej
z tak małą ludzi garścią oprzeć się (...) Ordy haniebnie potężne
idą, co dzień ta rebellia ich wozi, jeżeli WM Pan Jego Królewską
Mość do tego nie przywiedziesz, aby wcześnie z pomocą
spieszył, zginęła Rzeczypospolita!” 25.
Mikołaj Potocki nie bardzo wiedział co robić. Rozdrażniony
szukał winy u swych doradców, którzy namówili go do realizacji
planu wyprawy na Niż, gdyż jak powiadał, „bo to nie nasza rzecz
Kozaków na Zaporożach bić, tylko na włości”26. Prawdopodob-
nie zrezygnował z wymarszu ku Żółtym Wodom uznając, że nie
ma szans w walce z siłami sprzymierzonych, które zostały
wzmocnione pułkami Kozaków rejestrowych z grupy wodnej.
Decyzja ta miała daleko idące konsekwencje, gdyż tym samym
wydawał wyrok na dywizję swego syna: „Poszedł był IMP.
krakowski [Mikołaj Potocki] — pisał Mikołaj Ostroróg — na
odsiecz synowi, ale się wrócił, co nieprzyjacielowi doda serca
i tamtym niebożętom ujmie. Już to tam widzę odżałowani
ludzie”27. W zasadzie od 13 maja odchodził na północ na
spotkanie posiłków — wojsk nadwornych magnatów, ale szedł
wolno, widocznie jeszcze się wahając.
Dnia 13 maja, „nescitus quo facto et consilio [nie wiedząc
dlaczego tak postanowiono] — jak opowiadał prosty musz-
kieter — bo tego nie dostało się wszystkim wiedzieć”, siły

24 R a w i t a - G a w r o ń s k i, op. cit., s. 198.


25 S z a j n o c h a, op. cit., s. 266-267.
26 List Jakuba Bełchackiego, s. 91.
27 S z a j n o c h a, op. cit., s. 270.
137

polskie przeprawiły się na północny brzeg Taśminy i za-


trzymały się „w pół mili” za Czehryniem. „stali tamże
i drugiego dnia [tj. 14 maja]”28. Hetman wielki liczył jeszcze,
że dywizja Stefana Potockiego, „nie mając tak długo posiłków”
od niego, zdoła się wyrwać znad Żółtych Wód i „nazad
taborem” do Czehrynia będzie uchodzić29. W stronę Żółtych
Wód hetmani wysłali Jana Odrzywolskiego, kasztelana czer-
nihowskiego i starostę Winnickiego, w 150 koni 30. Podjazd,
tak jak i poprzednie, był zbyt słaby, aby się mógł kusić
o przerwanie się przez tatarski kordon osłonowy.
Następnego dnia, 14 maja, hetmani stali pod Czehryniem
czekając na wieści od Jana Odrzywolskiego.
W tym czasie kasztelan czernihowski dotarł w pobliże
Żółtych Wód od uroczyska Kniażę Bajraki, ale — odparty
przez Tatarów — nie uzyskał bliższych informacji o oblężonej
grupie Stefana Potockiego. Żołnierze Odrzywolskiego słyszeli
jedynie, że Polacy w osaczonym przez sprzymierzonych
taborze „strzelbą mocno się bronią” 31.
15 maja Mikołaj Potocki powziął decyzję o wycofaniu się
z głównymi siłami na północny zachód ku Borowicy32.
Natomiast Marcin Kalinowski pozostał pod Czehryniem z re-
sztą chorągwi, gdyż następnego dnia miała ruszyć pod Żółte
Wody odsiecz pod dowództwem oboźnego wojskowego i staro-
sty bracławskiego, Samuela Kalinowskiego, syna hetmana
polnego, w sile 2000 ludzi.
Pod wieczór hetman wielki koronny dotarł do Borowicy
nad Dnieprem 33. Tutaj nastąpiło dalsze wzmocnienie sił
28 Relacja Muszkietera.
29 List Jakuba Bełchackiego.
30 Nowiny z maja 1648 r.
31 Relacja Muszkietera.

32 Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, t. 1. s. 319-321: „Tędy

przechodził główny szlak wojskowy, którym przeciągały zazwyczaj zastępy


polskie w wyprawach przeciwko Kozakom. Miejsce miało znaczenie strate-
giczne”.
33 Relacja Muszkietera.
138

polskich. Przybyło tam 400-600 żołnierzy „białocerkiewskich”


Stanisława Lubomirskiego, wojewody krakowskiego34. Dal-
szych posiłków spodziewano się w obozie polskim dopiero
pod Białą Cerkwią, gdzie zbierały się pozostałe oddziały
Stanisława Lubomirskiego i innych panów ukrainnych.
W nocy z 15 na 16 maja powrócił podjazd Jana Odrzywol-
skiego, który w starciu z Tatarami stracił dwóch swoich ludzi,
co prawda bez Języka”, ale z wiadomościami o „potężnym
strzelaniu” koło Żółtych Wód przez cały czwartek i piątek, tj.
14 i 15 maja.
Pod wpływem tych wiadomości hetman wielki koronny
porzucił zamiar wyprawienia Samuela Kalinowskiego pod
Żółte Wody i 16 maja ściągnął jego chorągwie do Borowicy,
decydując się na dalszy odwrót. Natomiast wysyłano raz po
raz podjazdy w stronę Żółtych Wód.
17 maja wojska hetmanów koronnych ruszyły z Borowicy
ku Czerkasom. Po całodniowym przemarszu dotarły na odleg-
łość mili od Czerkas. Kolejny podjazd wołoski przyniósł
informację, że pod Żółtymi Wodami „już cicho, nic strzelania
nie słychać”. Jak podaje Relacja Muszkietera, „były wieści
o rozgromionym taborze na Żółtych Wodach, ale nic pewnego
nie było”.
18 maja hetmani stali nadal pod Czerkasami, wyczekując
dalszych wiadomości.
19 maja Polacy stanęli nad Dnieprem pod Czerkaskimi
Folwarkami. Tego dnia hetman Potocki otrzymał pewną
wiadomość o rozbiciu oddziału lądowego swego syna, którą
przyniósł jedyny uciekinier spod Żółtych Wód — pachołek
Jaskólskiego 35.
Brak szybkiej decyzji i kunktatorstwo, cechujące hetmana
wielkiego pod koniec jego życia, przyczyniło się do pogromu
dywizji Stefana Potockiego. Nie przewidział Mikołaj Potocki
34 Według Jakuba Bełchackiego: „15 Mai przyszło ludzi białocerkiewskich

do obozu 400”, natomiast według Konstantego Kłobukowskiego było ich 600.


35 List Jakuba Bełchackiego.
139

zdrady rejestrowych, którzy przeszli na stronę powstańców,


nie przyszedł także z pomocą synowi, gdy tenże od 29
kwietnia do 16 maja był oblegany nad Żółtymi Wodami.
Na zwołanej radzie wojennej niektórzy dowódcy byli
zdania, że należy ruszyć przeciwko buntownikom i rozbić
ich zanim dotrą na „włość”. Argumentowali, że przeciwnik
będzie zmęczony forsownym marszem, a orda ukonten-
towana zdobyczą i jasyrem zawróci na Krym. Jednakże
większość, z Mikołajem Bieganowskim oboźnym koronnym
na czele, była zdania, że wobec słabości sił koronnych
i znacznej przewagi liczebnej przeciwnika nie wolno bez
wiedzy króla narażać Rzeczypospolitej na ryzyko ewen-
tualnej przegranej i że należy dokonać dalekiego odwrotu
w głąb Ukrainy. Hetman Potocki, który wcześniej wahał
się czy ruszyć z pomocą synowi, na pewno nie brał pod
uwagę pierwszej możliwości. Stał jeszcze pod Czerkasami
licząc, że dotrą do obozu koronnego inni rozbitkowie
znad Żółtych Wód.
20 maja nadeszła wiadomość, że Chmielnicki „ze wszystką
ordą” znajduje się nad rzeką Cybulnik, w odległości około
100 km od dywizji hetmanów koronnych i z 20 na 21 maja
będzie nocował w pobliżu Kryłowa. Ta ostatnia wiadomość
wstrząsnęła hetmanem wielkim, który do tych chwil nie mógł
uwierzyć w klęskę syna, i pod jej wpływem zaczął natychmiast
szybko się wycofywać w kierunku Białej Cerkwi 36.
Tegoż dnia (20 maja) hetmani koronni cofali się „wielkimi
piaskami, złemi przeprawami przez trzy rzeki, przykremi
lasami, w ciasnych lasach i drogach leśnych, przez długi
mosiński most” na rzece Taśminie. W nocy tabor polski dotarł
do Moszen. Był to teren doskonale znany hetmanowi Potoc-
kiemu z jego działań przeciwko zbuntowanym Kozakom
dowodzonym przez Pawluka w 1637 r., a zakończonym
wspaniałym zwycięstwem pod Kumejkami.

36 List Konstantego Kłobukowskiego.


140

Jak wspomina siedemnastowieczny żołnierz i pamiętnikarz


Jan Florian Drobysz Tuszyński, była to jedna z najtrud-
niejszych przepraw na Ukrainie: „Ale dziwną rzecz powiem
o miastach ukraińskich tak na tamtej jako i na tej stronie
Dniepru. Są tak niektóre obronne, że im właśnie natura
niektóre miejsca dała do obrony, trudno wypowiedzieć,
osobliwie jedno miasteczko tu przypomnę, dosyć niewielkie
i podłe w osiadłości, ale w obronie niepoślednie od naj-
większych fortec na tej stronie Dniepru, przezwiskiem
Moszny nad rzeką nazwaną Taśmin, do której nim przejdzie,
dwadzieścia i trzy mosty przebyć potrzeba, a tylko z jednej
strony do niego przystąp. Osobliwie siódmy most ku miastu,
dosyć długi, a ma swoje przezwisko, osobliwie zowie
się Sachnów Most. Kiedyś to tam u Sachnowego Mostu
dali Lachowie kozakom chłostę [hetman Stanisław Ko-
niecopolski pobił tu Kozaków w 1625 r.]. Tak wiele ta
rzeka odnóg ma w sobie, żadnej odnogi nie może przebyć
tylko na most, tak jest ta rzeka zabrzezista i błotnista” 37.
21 maja Mikołaj Potocki rozpoczął gwałtowny odwrót na
północny zachód w kierunku Korsunia. Wskazywało to na
zamiar dalekiego odskoku poza obszar, który mógł łatwo
zostać ogarnięty powstaniem, a więc zapewne aż poza Słucz.
Dywizja hetmanów koronnych ruszyła ku Sachnówce. Tutaj
„w wielką niepogodę” przeprawiła się przez rzekę Roś.
Przeprawa trwała przez całą noc, gdyż się „był most połamał”.
„Stał tam tabor przez dzień [22 maja] i przez noc drugą. Tej
drugiej nocy za wiadomością jakąś kazał się mieć pan
krakowski [Mikołaj Potocki] wszystkiemu wojsku na wielkiej
ostrożności. Cztery chorągwie usarskie były na straży”.
Wysłano na podjazd rotmistrza Marka Gdeszyńskiego 38.
Tymczasem Jeremi Wiśniowiecki, nie mając żadnych infor-
macji o sytuacji na Prawobrzeżu, wysłał Bogusława Maskiewi-
37 Dwa pamiętniki z XVII wieku, opr. Adam Przyboś, Wrocław 1954,
s. 41-42.
38 Relacja Muszkietera.
141

cza do Jeremiówki na drugi brzeg Dniepru, dla zasięgnięcia


wiadomości. Tu Maskiewicz dowiedział się o klęsce pod
Żółtymi Wodami, wysłał więc księciu przez gońca list.
W odpowiedzi książę przesłał mu kolejny list z poleceniem
przekazania hetmanom zapytania, gdzie ma ze swoim woj-
skiem stanąć. Maskiewicz nie zastał już hetmanów w obozie
pod Czehryniem, musiał więc gonić za nimi. Pogoń ta
okazała się nader niebezpieczna, bowiem na terenach, z któ-
rych wycofywało się wojsko koronne, chłopstwo chwytało
już za broń: zagrodziło drogi kobylicami i nie przepuszczało
nikogo. Pustoszono miasta i dwory, szlachta uchodziła
za cofającym się wojskiem koronnym.
Dopiero trzy mile za Mosznami, pod Kumejkami, Bogusław
Maskiewicz dogonił hetmanów zdążających do Korsunia. Nie
mieli oni żadnych nowych wiadomości o nieprzyjacielu ani
żadnej koncepcji bitwy. Hetmani koronni dali Maskiewiczowi
list do Wiśniowieckiego, w którym „nic nie mając pewnego,
gdyż i sami hetmani żadnego nie mieli języka spod Korsunia”.
Przez Perejasłąw wrócił Bogusław Maskiewicz do księcia na
Zadnieprze 39.
23 maja armia polska dotarła do Korsunia i tu Mikołaj
Potocki zaczął się znów wahać nie chcąc opuszczać tak
ogromnego obszaru bez walki, zwłaszcza że — jak podaliśmy
wyżej — do hetmanów koronnych przybył wysłannik Wiś-
niowieckiego Bogusław Maskiewicz, zapewne po instrukcje
dla księcia. W tej sytuacji Mikołaj Potocki postanowił stawić
czoła przeciwnikowi w warownym obozie pod Korsuniem.
Przypuszczalnie zadecydowały o tym dwa czynniki. Praw-
dopodobnie miał tu przybyć Jeremi Wiśniowiecki ze swoimi
oddziałami nadwornymi. Ponieważ zaś książę przebywał
wówczas po drugiej stronie Dniepru, wycofywanie się dalej na
zachód utrudniłoby połączenie się obu wojsk. Po drugie,
miasto było dobrze zaopatrzone, wobec czego można było od
39 Pamiętnik Bogusława Maskiewicza, s. 238-239.
142

mieszczan wziąć żywność dla wojska. W Korsuniu wreszcie


stał stary zameczek, a na zachód od miasta były jakieś dawne
wały, toteż wykorzystując je hetman Potocki zatoczył tu
ufortyfikowany obóz i zamierzał czekać przybycia księcia
Wiśniowieckiego 40.
Siły Mikołaja Potockiego składały się z około 2200-2300
żołnierzy kwarcianych oraz następujących wojsk nadwornych
magnatów: 1000 ludzi Adama Hieronima Sieniawskiego, 1000
ludzi księcia Władysława Dominika Ostrogskiego-Zasław-
skiego pod dowództwem pułkownika Krzysztofa Koryckiego,
800 do 1000 ludzi księcia Jeremiego Wiśniowieckiego pod
dowództwem strażnika koronnego Aleksandra Zamojskiego,
400-600 ludzi Stanisława Lubomirskiego. Tak więc dywizja
hetmanów koronnych liczyła około 6000 żołnierzy. Ponadto
hetman Potocki dysponował dwunastoma działami (ośmioma
kwarcianymi i czterema Sieniawskiego). Były to chyba 3-funtowe
działa regimentowe, chętnie używane przez dowódców pol-
skich do działań na bezdrożach Ukrainy; strzelano z nich
kartaczami i granatami, szczególnie morderczymi dla kawalerii.
Hetman zabrał działa regimentowe z arsenału wojsk koronnych
znajdującego się w Barze.
Pod Korsuń nie przybył natomiast chorąży koronny Alek-
sander Koniecpolski, który w tym czasie leżał chory w Bro-
dach „i ludzie jego przy nim zostały się” 41.
Według obliczeń Wiesława Majewskiego siły hetmana
wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego składały się z 2600
żołnierzy kwarcianych, w tym 1700 jazdy (z tego około 900
husarii) oraz 900 dragonów i piechoty węgierskiej. Wojska
nadworne panów ukrainnych liczyły 3200-3400. Składały się
głównie z piechoty i dragonii, które liczyły nie mniej niż 30%
ich sił, a więc nie mniej niż 2200 ludzi, a być może więcej.
W sumie dywizja Mikołaja Potockiego składała się z nie
40 W. M a j e w s k i, Przebieg wydarzeń..., s. 239; Czapliński, op. cit.,

s. 20; Relacja Muszkietera.


41 Pamiętniki do panowania..., s. 280.
143

Więcej niż 2800 jazdy i co najmniej 3100 dragonii i piechoty,


oraz ze wspomnianych 12 dział 42.
Kochowski pisze, że „dla pogodzenia godności rodu
z umiarkowaniem wydatków” dragonia panięca była świeżo
zaciągnięta z poddanych chłopów i mieszczan, w „nie-
mieckie” mundury odziana i słabo wyszkolona43. Zdanie
to podzielał Pierre Chevalier, który napisał, że w 1648 r.
magnaci, aby zaoszczędzić na wydatkach na utrzymanie
niemieckiej gwardii, jaką trzymali na swoich dworach,
uzbroili i odziali na wzór niemieckich dragonów wielu
miejscowych chłopów44. Mimo to, jak wynika ze źródeł,
dragonia, podobnie jak piechota, biła się pod Korsuniem
dobrze.
W obozie hetmanów koronnych pod Korsuniem znajdowały
się następujące chorągwie kwarciane:

Husaria:
1. Chorągiew króla Władysława IV — 111 koni
2. Chorągiew królewicza Jana Kazimierza — 94 konie
3. Chorągiew Mikołaja Potockiego, kasztelana krakow-
skiego, het. w. koronnego — 105 koni
4. Chorągiew Jeremiego Michała Wiśniowieckiego, woje-
wody ruskiego — 60 koni
5. Chorągiew Stanisława Potockiego — 100 koni
6. Chorągiew Aleksandra Dominika Niezabitowskiego
— 60 koni
7. Chorągiew Marcina Kalinowskiego, wojewody czer-
nihowskiego, het. p. koronnego — 60 koni
8. Chorągiew Jana Odrzywolskiego, kasztelana czernihow-
skiego — 60 koni
42 W. M a j e w s k i , Żółte Wody — 1648, s. 37; Liczba dział według
Relacji Muszkietera.
43 K o c h o w s k i, op. cit., p. 30.

44
P. C h e v a l i e r , Istorija vijni Kozakiv proti Polsci (per. z francuzkogo
vid. 1663 roku), Kijów 1993, s. 78.
144

9. Chorągiew Aleksandra Koniecpolskiego, chorążego ko-


ronnego — 60 koni
10. Chorągiew Jerzego Sebastiana Lubomirskiego, general-
nego starosty krakowskiego — 100 koni
11. Chorągiew Konstantego Lubomirskiego, starosty sądec-
kiego — 60 koni
12. Chorągiew Piotra Potockiego, starosty śniatyńskiego
— 60 koni
13. Chorągiew Adama Hieronima Sieniawskiego, starosty
lwowskiego — 60 koni
14. Chorągiew Jerzego Balabana, byłego starosty tembowol-
skiego — 60 koni

Kozacy (pancerni):
1. Chorągiew Adama Kazanowskiego, chorążego sando-
mierskiego — 50 koni
2. Chorągiew Stefana Chomentowskiego, podczaszego
bełskiego — 50 koni
3. Chorągiew Stanisława Mariusza Jaskólskiego, strażnika
wojskowego — 60 koni
4. Chorągiew Stefana Kowalskiego — 50 koni
5. Chorągiew Piotra Komorowskiego — 50 koni
6. Chorągiew Marka Gdeszyńskiego — 50 koni
7. Chorągiew Hieronima Chrząstowskiego — 50 koni
8. Chorągiew Stefana Wolińskiego — 50 koni
9. Chorągiew Stanisława Hołdakowskiego — 50 koni
10. Chorągiew Adama Duszyńskiego, pułkownika pereja-
Sławskiego — 50 koni

Wołosi:
1. Chorągiew Piotra Potockiego, starosty kamienieckiego
— 50 koni
2. Chorągiew Stanisława Mariusza Jaskólskiego, strażnika
wojskowego — 60 koni
145

Dragonia:
1. Regiment Henryka Denhoffa, obersztera JKM — 500 porcji
2. Chorągiew Mikołaja Bieganowskiego, chorążego lwow-
skiego i oboźnego wojskowego — 100 porcji
3.Chorągiew Andrzeja Koniecpolskiego, kapitana JKM
— 100 porcji

Piechota typu polsko-węgierskiego:


1. Chorągiew Mikołaja Potockiego — 200 porcji
2. Chorągiew Marcina Kalinowskiego — 100 porcji

W grupie Stefana Potockiego, rozbitej pod Żółtymi Wodami,


była — jak wspomnieliśmy wyżej — chorągiew husarska
złożona z ochotników spod różnych chorągwi, pod dowódz-
twem Stefana Czarnieckiego, która liczyła 150 żołnierzy.
W bitwie pod Korsuniem nie wzięła udziału kwarciana
chorągiew kozacka Seweryna Kalińskiego, gdyż została wy-
prawiona z obozu na podjazd i strzegła szlaków tatarskich,
być może Kuczmańskiego lub Wołoskiego, gdyż o możliwości
najazdu Ordy krymskiej od tej strony ostrzegał w swych
listach hospodar mołdawski Bazyli Lupul 45.

***

Tymczasem powstanie na Ukrainie zataczało coraz szersze


kręgi i na pomoc Chmielnickiemu przybywały liczne uzbrojone
oddziały Kozaków, którzy pozostawali poza rejestrem od
czasu zdławienia powstania kozackiego w roku 1638. Szeregi
powstańców zasilali wypiszczycy z pułków czehryńskiego,
czerkaskiego oraz kaniowskiego. Do Kozaków zaczęli garnąć
się również chłopi ukraińscy. Znów rozpoczęły się napady na
majątki, rabowanie i niszczenie dobytku, zabijanie szlachty
i Żydów arendujących karczmy oraz spontaniczne tworzenie
45 W i m m e r, op. cit., s, 40-41; Jakuba Michałowskiego... księga pamięt-
nicza, s. 492.
146

oddziałów powstańczych, które później miały wejść w skład


wojska kozackiego. Chłopi ruscy zewsząd dostarczali Kozakom
i Tatarom żywność i furaż. Siły powstańców z każdym dniem
rosły. Prawdopodobnie siły kozackie powiększyły się
o 3000-5000 ludzi. Zapewne zachowano dotychczasowy
podział na sześć pułków, zwiększono jedynie w nich ilość
sotni. Dlatego też Chmielnicki nie czekał na główne siły
tatarskie, które pod dowództwem chana Islam Gireja III
wyruszyły z Krymu dopiero 11 maja, ale postanowił przejąć
inicjatywę strategiczną i szukać rozstrzygnięcia już na początku
powstania, mimo iż chan wysłał do Tuhaj beja i Chmielnic-
kiego posłańca z rozkazem, aby ci: „Niech staną i zatrzymają
się nad rzeką zwaną Ingulec tak długo, aż przybędziemy
z wojskiem muzułmańskim”. Siły hetmanów koronnych,
spieszące na pomoc dywizji Stefana Potockiego, oceniano
w otoczeniu chana tylko na 3000 żołnierzy 46.
Jak pisze Wełyczko: „Następnie Chmielnicki z Tuhaj bejem
spędzili w tym miejscu [tj. nad Żółtymi Wodami] jeszcze trzy
dni, koncentrując i przygotowując wojsko i sztab do następnej
bitwy z hetmanami koronnymi. Szczególnie starannie przygo-
towano 15 armat wodnych, które były nowego wzoru i posia-
dały tylko 2 koła. Potrzebowały one tylko jednego konia, a to
pozwalało lekko i szybko je obracać w zależności od sytuacji
bojowej. Chmielnicki posiadał już 26 dużych i małych armat,
do których przysposobił 50 dobrych strzelców zaporoskich.
Na wszelki wypadek dołączył do nich jeszcze 300 kozackiej
jazdy. Nowa obsługa potrafiła strzelać tak z armat, jak
z muszkietów” 47.
Wojska kozacko-tatarskie, pod wodzą Chmielnickiego i Tuhaj
beja, ominęły Kudak, nie usiłując go zdobywać. Po klęsce
oddziałów Stefana Potockiego Grodzicki nie miał złudzeń, że

46List Kuszewicza, s. 33; G r a b i a n k a, op. cit. (strona w Internecie);


Hadży Mehmed S e n a i z Krymu, op. cit., s. 104-105.
47 S t o r o ż e n k o , op. cit., s. 76; Samoił W e ł y c z k o (strona w Inter-

necie).
147

uda mu się utrzymać twierdzę. Donosząc Mikołajowi Potoc-


kiemu o przejściu na stronę Chmielnickiego Kozaków reje-
strowych wysłanych wodą, podkreślał wyraźnie, że mając 400
ludzi, zamiast minimum 800, nie jest w stanie stawić oporu
wrogowi, choć on i jego oficerowie bronić się będą tak długo,
jak długo pozostaną przy życiu 48.
Bohdan Chmielnicki, zostawiwszy twierdzę kudacką za
sobą, ruszył na północ w ślad za cofającą się dywizją
hetmanów koronnych; krótko zatrzymał się nad Cybulnikiem,
a następnie zajął Czehryń. „Chmielnicki w tryumfie powrócił
do Czehryna; wjeżdżał uroczyście, z muzyką na czele i za-
stępami swoich Kozaków. Na spotkanie wodza zwycięskiego
lud wyległ cały z okrzykami powitania i radości”49. Armia
kozacko-tatarska, która liczyła teraz już około 14 000-18 000
ludzi, ruszyła w kierunku Korsunia. „Rebelizanci Kozacy im
dalej w głąb Ukrainy postępowali, tym więcej chłopstwa
zbuntowanego do nich przybywało. Chmielnicki też głosił
przed chłopstwem, że jedne wojsko zniósł, drugie przed nim
uciekło” 50.

***

24 maja powrócił z podjazdu rotmistrz Marek Gdeszyński,


co prawda bez języka, ale z wiadomością, że widział przeciw-
nika, który przeprawiał się przez rzekę Taśminę pod miastecz-
kiem Taśminkiem i który dotrze pod Korsuń jeszcze tego
samego dnia wieczorem lub najdalej nazajutrz rano.
Hetman Mikołaj Potocki rozkazał niezwłocznie umocnić
obóz. Piechota, dragonia i czeladź obozowa pracowały przy
umocnieniach, także przez całą noc, sypiąc nowe i poprawiając
stare wały. W polu, przed obozem, usypano prawdopodobnie
48
List Krzysztofa Grodzickiego.
49 Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, t. I, s. 783-790. Informacja
ta pochodzi zapewne od Wełyczki.
50 Pamiętniki do panowania..., s. 283-284.
148

pod kierunkiem pułkownika Henryka Denhoffa pięć szańców,


które obsadzono piechotą, dragonią i artylerią. W pierwszym
szańcu obsadzonym przez Denhoffa stały cztery chorągwie
dragonii z 4 działami; w drugim szańcu trzy chorągwie
dragonii: oberszterlejtnanta Aleksandra Rajmunda de Coridona,
Stefana Czarnieckiego i Andrzeja Koniecpolskiego, również
z 4 działami. W trzecim szańcu, „kędy wał był prosty”, stali
dragoni oboźnego wojskowego Mikołaja Bieganowskiego,
którzy nie mieli ani jednego działa. W czwartym szańcu była
piechota i dragonia Adama Sieniawskiego i jego 4 działa:
w piątym — „średnim” — piechota i dragoni wojewody
sandomierskiego, księcia Władysława Ostrogskiego-Zasław-
skiego. Prawdopodobnie pozostała piechota i dragonia, o której
milczą źródła, została ustawiona na wałach obozu, aby strzegła
doń przystępu.
Tyłów obozu polskiego broniła rzeka Roś, w dolnym swym
biegu posiadająca znaczną głębokość (ponad 2 m) i szerokość
(50-160 m). Wiosną Roś szeroko rozlewała się na 600-1000
m. Przy normalnym stanie wody miała stosunkowo dużo
przepraw: znana była przeprawa na zachód od Korsunia pod
Steblowem, a na wschód pod Sachnówką. Odkryty teren
ułatwiał obserwację sił nieprzyjaciela nadciągających z połu-
dnia, tylko nad Rosią ciągnęły się lasy.
Jeszcze wieczorem 24 maja pojawiły się pierwsze oddziały
jazdy kozackiej pod dowództwem Maksyma Krzywonosa 51.
Zaporożcy zakradali się brzezinami na tyły obozu polskiego,
którego broniła tutaj rzeka i gdzie nie było polskich straży,
spodziewając się schwytać tam jeńców i konie. Jednakże
hetman wielki koronny wydał surowy rozkaz, aby po zmierz-
chu czeladź nie wyprowadzała koni na popas i Kozacy nie
dostali w swe ręce ani jeńców, ani koni.
25 maja, jeszcze przed wschodem słońca, z szańca płk.
Denhoffa, który sprawował dowództwo nad całą artylerią,

51 Pamiętnik Bogusława Maskiewicza, s. 240.


149

piechotą i dragonią polską, oficerowie polscy dostrzegli przez


perspektywy po drugiej stronie rzeki Roś, w niskiej brzezinie,
jeźdźców „w białych siermięgach” — byli to Kozacy, którzy
prawdopodobnie szukali dogodnych przepraw przez rzekę.
Nieco później naprzeciw Korsunia ukazały się trzy czambuły
tatarskie, każdy liczący po 500-600 ordyńców.
Kiedy słońce poczęło wschodzić, nadciągnęły główne siły
kozacko-tatarskie, widziane dobrze z obozu polskiego po
drugiej stronie rzeki pod Korsuniem. Kosz tatarski „szedł
doliną”. Część tych oddziałów zaczęła przeprawiać się przez
sam Korsuń, inni zaś poniżej miasta52. „Kozacy (...) w Korsuń
wszedłszy, sedem belli [obóz wojskowy] założyć mieli53.
Silny oddział pod dowództwem Maksyma Krzywonosa został
skierowany jeszcze dalej na zachód pod miasteczko Steblów 54.
Mikołaj Potocki pozwolił swoim żołnierzom obrabować
Korsuń, by znajdujące się w nim zapasy żywności i paszy nie
dostały się w ręce wrogów. Któryś z żołnierzy lub pachołków
przypadkowo zaprószył ogień w stodole w pobliskim folwarku,
od którego zajęły się zabudowania Korsunia. Spłonęło całe
miasto, „jeno sam zamek a cerkiew na stronie” ocalały55.
Niestety spaliły się również znajdujące się w mieście wszystkie
zapasy żywności56.
Bohdan Chmielnicki i Tuhaj bej, przeprawiwszy oddziały
przez rzekę Roś, uszykowali swe wojska półksiężycem na
wzgórzach na północ i północny-wschód od obozu polskiego.
Tatarzy zajęli stanowiska na prawym skrzydle, Kozacy zaś na
52 Relacja Muszkietera.
55 Krzysztof Rajecki (sługa) do Krzysztofa Lubomirskiego, starosty san-
deckiego, Połonne 23 (?) maja 1648 r., [w:] Jakuba Michałowskiego... księga
pamiętnicza, s. 17-20 (dalej: List Krzysztofa Rajeckiego).
54 Encyklopedia Wojskowa, Warszawa 1930-1939, L IV. s. 523-524, hasło:

Korsuń.
55 Relacja Muszkietera. Co przeczy doniesieniom moskiewskim, jakoby

żołnierze polscy ograbili i sprofanowali cerkiew w Korsuniu, a potem ją spalili


(Wossojedinienije Ukrainy s Rossijej. Dokumenty i materiały, t. 2, s. 128).
56 Pamiętniki do panowania..., s. 283.
150

lewym57. Chmielnicki obsadził ogrody i pasieki miejskie piechotą


i artylerią, lecz nie wszczynał bitwy, licząc być może na to, że
potrafi osaczyć całkowicie Polaków i zmusić ich do kapitulacji.
Przednie straże tatarskie i kozackie „na śniadaniu pod obóz
nasz, który był pod Korsuniem nad rzeką Rosią, podpadały,
z którymi straż nasza ucierała się i kilka języków wzięła” 58.
Obecność Tatarów w wojsku Chmielnickiego postawiła pod
znakiem zapytania skuteczność wszystkich wypracowanych
dotychczas przez stronę polską schematów i koncepcji walki.
Jazda polska nie mogła już bowiem dążyć do osaczenia taboru
kozackiego, gdyż w każdej chwili na jej skrzydła lub tyły
mogło spaść uderzenie jazdy tatarskiej.
Rację bytu utracił również tradycyjny szyk przeciwtatarski:
jazdy w centrum lub w przodzie z taborem bojowym
osłaniającym skrzydła i tyły, oczekującej na możliwość
przejścia do kontrataku po osłabieniu przeciwnika ogniem
artylerii i muszkietów piechoty i dragonii. Teraz przeciwnik
mógł przeciwstawić jeździe polskiej, związanej z własnym
taborem i wskutek obawy przed działaniami Tatarów po-
zbawionej swobody ruchów, swój tabor kozacki rozpo-
rządzający znaczną siłą ogniową.
Losy polskiej armii, a z nią całej Rzeczypospolitej, splotły
się w tym momencie z losami jednego człowieka, hetmana
wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego. Nigdy dotychczas
nie dowodził on samodzielnie większymi zgrupowaniami
wojskowymi w walkach z ordą, a czynnikiem psychologicznym
mogącym obniżać jego sprawność bojową był fakt, iż podczas
wyprawy cecorskiej w 1620 r. dostał się do niewoli tatarskiej.
Przypuszczalnie szczególnie obawiał się on ruchliwej jazdy
tatarskiej, a za jedyny skuteczny środek obrony i walki uważał
57 S. Twardowski, Wojna domowa z Kozaki i Tatary..., Kalisz 1681, s. 8.
58
Jan Uliński i Stanisław Jaskólski do ks. Leszczyńskiego, podkanclerzego,
Bar 9 Junii 1648 r., [w:] Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza,
s. 36-40 (dalej: List Jana Mińskiego i Stanisława Jaskólskiego).
151

zwiększenie siły ognia. Osobisty dramat hetmana miał nieko-


rzystny wpływ na przebieg kampanii. Niezrozumiałą w sensie
militarnym (choć naturalną z psychologicznego punktu widze-
nia) była obawa Potockiego przed ordyńcami i brak szukania
rozwiązania zaistniałej sytuacji na polu walki. W wojsku
polskim znajdowało się przecież wielu wyższych oficerów,
którzy brali udział w zwycięskich bataliach przeciwko Tatarom,
również w wiktorii pod Ochmatowem w 1644 r. Takim
dowódcą był m.in. Jan Odrzywolski, Henryk Denhoff czy
Jerzy Bałaban. W bitwie tej brało udział wielu rotmistrzów,
a zapewne i większość zwykłych towarzyszy.
Dlatego też hetman Mikołaj Potocki spróbował stoczyć bitwę
obronną z wojskami kozacko-tatarskimi w oparciu o reduty
wysunięte przed obóz. Hetmani koronni „w godzinę po ich [tj.
Kozaków i Tatarów] przybyciu” wyprowadzili jazdę przed wały
obozu polskiego i „wszystko zordynowali”59. Chorągwie polskie
stanęły pod osłoną własnej artylerii, piechoty i dragonii
umieszczonej na szańcach. Hetman wielki koronny zapewne
zamierzał wykrwawić i załamać ogniem broni palnej ataki jazdy
nieprzyjacielskiej, a następnie wykonać uderzenie przełamujące.
Dowódców chorągwi upomniano, by cofających się Tatarów nie
ścigano dalej niż na jedno stajanie (około 134 m), w obawie
przed zasadzkami kozackimi oraz w obawie, aby Tatarzy nie
zdołali wyjść na skrzydła szyku polskiego i odciąć je od
umocnień60. Być może dowódcy polscy liczyli, „że coś zawie-
dzie w mechanizmie współdziałania Kozaków z ordą i jazda
tatarska odskoczy zbyt daleko do tyłu, pozostawiając osamotnio-
ną piechotę powstańczą” 61.
Mikołaj Potocki ustawił zapewne jazdę w tradycyjnym
szyku, w dwóch lub trzech rzutach; sam objął dowództwo
nad chorągwiami stojącymi w środku linii bojowej, mając
do pomocy oboźnego koronnego Adama Kazanowskiego.
59 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 36.
60 Pamiętniki do panowania..., s. 284; K o c h o w s k i , op. cit., p. 35.
61 W. M a j e w s k i , Żółte Wody — 1648, s. 40.
152

Dowództwo prawego skrzydła powierzył hetmanowi polnemu


Marcinowi Kalinowskiemu, a lewego kasztelanowi czer-
nihowskiemu Janowi Odrzywolskiemu. Artylerią dowodził
Henryk Denhoff 62.
Chorągwie jazdy polskiej (husaria, kozacy) walczyły głów-
nie w szyku rozczłonkowanym i głębokim, co najmniej
w dwie linie, a często w trzy i więcej. Między chorągwiami
pozostawiano odstępy na długość frontu chorągwi stojącej
w drugiej linii. W ten sposób szyk kawalerii polskiej przybierał
formę szachownicy, podobnej do szyku legionu rzymskiego.
W pierwszej linii ustawiano chorągwie husarii, a w drugiej
kozaków (pancernych) lub odwrotnie. Czasami chorągwie
husarskie i kozackie ustawiano w jednej linii, na przemian
Pod dowództwem hetmana Stanisława Koniecpolskiego husaria
nie używała do walki z Tatarami kopii, które pozostawiano
w obozie. „Bo kopia dobra (tylko) na spiśnika pieszego
niemieckiego, na husarzów węgierskich i tureckie dzidy, dla
rozerwania i przesiągnienia długością swoją”63. Być może
podobnie postąpił jego były podkomendny, a teraz hetman
wielki koronny, Mikołaj Potocki. Zarówno husaria, jak i kozacy
walczyli z Tatarami głównie ogniem broni palnej, chociaż
w sprzyjających warunkach chętnie szarżowano cwałem na
białą broń. Do szarży chorągiew kawalerii ruszała w szyku
luźnym zapewne z odstępami na długość konia. Na rozkaz
rotmistrza lub porucznika, tuż przed przejściem w cwał oba
skrzydła chorągwi zjeżdżały się ku środkowi i atakowała
w szyku zwartym, przyjmowanym w ostatniej chwili przed
starciem, często „kolano w kolano”.
62 Pamiętniki do panowania..., s. 284; K o c h o w s k i , op. cit., p. 35.
63 Pisał w swym traktacie Militarium sue axiomatum belli w 1667 r.
Andrzej Maksymilian Fredro. Cytat za J. T e o d o r c z y k , Bitwa pod
Gniewem (22 1X-29 IX-1 X 1626), SMHW, t. XII, cz. II. s. 169. Jak
wspomina Stanisław Oświęcim, pod Ochmatowem w 1644 r. hetman
Koniecpolski, „kazał zaraz (...) nastąpić panu [Stefanowi] Czarrnieckiemu
porucznikowi (...) z kilką chorągwi usarskich, przez kopiej będących, którzy
z taką furją na nich napadli, że się im i obrócić nie dali” (Dyarjusz..., s. 44).
153

Przeciwnik jednak nie zaatakował większymi siłami. „W


pole wyszedłszy — pisze Krzysztof Rajecki — że jenośmy
zabawiając się, ten strawili dzień” 64.
Tatarzy pod dowództwem Tuhaj beja częścią sił zaatakowali
lewe skrzydło polskiego ugrupowania bojowego, którym
dowodził Odrzywolski. Tatarzy zgodnie ze swą taktyką,
usiłowali oskrzydlić Polaków z lewej flanki, gdyż łatwiej było
ordyńcom w ten sposób strzelać z łuków.
Kilkuset Tatarów przemknęło wokół stanowisk wojsk koron-
nych i spróbowało wpaść prawdopodobnie na tyły polskie
w lukę pomiędzy szańcem pułkownika Henryka Denhoffa
a wałami, ale ogień artylerii zmusił ich do odwrotu. „Ubito
kogoś między niemi znacznego, bo go Tatarowie wziąwszy,
przewiesili przez konia, i drugim się dostało, i koniom.
Kozaków kilkadziesiąt skradało się od mogił, strzelali do nich,
ale że było opodal, nic [im] nie szkodziło”65. Działa regimen
towe donosiły kartaczem na odległość 300 m, a ciężki
muszkiet, zwany „kobyłą”, był skuteczny do około 250 m, ale
w nie wyposażone były tylko zawodowe chorągwie piechoty
i dragoni oraz niektórzy towarzysze husarscy, gdy przyszło im
walczyć pieszo. Pozostali używali rusznic o skutecznej donoś-
ności sięgającej zaledwie 100 m.
Tatarzy zostali ostatecznie odrzuceni kontratakiem jazdy
polskiej Jana Odrzywolskiego. Nie ścigano ich jednak
daleko, gdyż kasztelan czernihowski obawiał się zasadzek
kozackich66. Informacja Kaspra Niesieckiego o osobistym
starciu Jana Odrzywolskiego z Tuhaj bejem jest mało
prawdopodobna 67.

64 List Krzysztofa Rajeckiego, s. 17.


65 Relacja Muszkietera.
66 Pamiętniki do panowania..., s. 284.
67 K. N i e s i e c k i , Herbarz Polski, Lipsk 1838: Jan Odrzywolski „we

wszystkich okazyach pięknego serca dał dowody, osobliwie jednak pod


Korsuniem, gdzie Tohajbega na siebie nacierającego. Odważnie zrzucił:
lewem skrzydłem wojska na ten czas rządząc”.
154

Tymczasem oddziały Tuhaj beja przegrupowały się i ponow-


nie uderzyły na polskie lewe skrzydło, ale znów zostały odparte;
głównie ogniem broni palnej. Tatarzy odskoczyli i udali
ucieczkę, by sprowokować Polaków do pościgu i naprowadzić
ich na ukryte w zasadzkach oddziały strzelców kozackich. Jan
Odrzywolski jednak w porę wstrzymał swoje chorągwie jazdy.
Być może sytuacja taka powtarzała się kilkakrotnie. „To jedni, to
drudzy przeważali”. W końcu Tuhaj bej widząc, że Polacy nie
dadzą się sprowokować, przerwał walkę 68.
Być może Bohdan Chmielnicki zaatakował częścią sił
prawą flankę wojsk koronnych, również po to, aby wyciągnąć
chorągwie jazdy pod ogień swych dział i samopałów kozac-
kich. Jak pisze Jan Józefowicz: „Kalinowski, hetman polny,
Kozaków po kilkakroć nacierających na siebie odpędzał”.
Wedle Sierakowskiego, towarzysza husarskiego spod chorągwi
kwarcianej, Tatarzy przez cztery godziny z wielką „nawałnoś-
cią” atakowali szyki polskie, odpierani ogniem broni palnej,
a dopiero potem do natarcia ruszyli Kozacy, z którymi
ucierano się aż do południa69. Żadne ze znanych nam źródeł
nie wspomina nic na temat wykorzystania przez Chmielnic-
kiego w walkach toczonych 25 maja artylerii.
Teraz na przedpolu dochodziło jedynie do drobnych starć
harcowników polskich z Tatarami i Kozakami, które „aż do
samego trwały południa” 70,

68 K o c h o w s k i, op. cit., p. 35.


69 Józefowicz, op. cit., s. 92; In anno 1653 (?). „List zawierający
w sobie rozmaite nowiny”, [w;] Miron K o r d u b a , Zapysky Naukowogo
Towaristwa im. Szewczenka, Lwów 1926, t. 144-145, s. 213-214. List ten
zawiera relacje o bitwie pod Korsuniem — Rogowskiego i Sierakowskiego,
którzy określani są jako towarzysze kwarciani spod chorągwi wojewody
krakowskiego, Stanisława Lubomirskiego. Jednak w latach 1647-1648
w wojsku kwarcianym występują dwie roty husarskie Lubomirskich: Jerzego
Sebastiana i Konstantego. Zapewne wojewoda krakowski przekazał jedną
z nich, liczniejszą: 100-konną, swemu synowi staroście generalnemu krakow-
skiemu Jerzemu S. Lubomirskiemu. W niej służyli zapewne: Rogowski
i Sierakowski (dalej: List Sierakowskiego).
70 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 36.
155

Po południu dowodzący wojskami tatarskimi Tuhaj bej, „ze


wszystkim wojskiem mimo szyki nasze (upatrując jaka wojsk
polskich potentia) przejażdżkę uczynił, żadnego impetu na
wojsko [koronne] nie uczyniwszy. Z taboru naszego gęsto do
nich strzelano, i niemałą w tem pogaństwie uczyniono szkodę.
Trwała ta ostenta Tuhaj beja ku wieczorowi”.
Pod wieczór, gdy Tatarzy „z pola do kosza” zaczęli zjeżdżać,
kilkuset jeźdźców polskich uderzyło na nich. Doszło do walki
wręcz, bez wyraźnej przewagi którejś ze stron. Zapadający
zmierzch przerwał starcie. Polacy wzięli do niewoli jeńców:
dziewięciu Tatarów i „buta alias tłumacza kozackiego”. Jeńców
wzięto na tortury, chcąc zdobyć informacje o siłach przeciw-
nika, a później, na rozkaz Mikołaja Potockiego, ścięto ich
jeszcze tego samego dnia 71.
Między hetmanem wielkim Mikołajem Potockim a het-
manem polnym Marcinem Kalinowskim istniała zasadnicza
różnica zdań co do prowadzenia dalszych działań bojowych.
Podczas gdy młodszy i energiczny Kalinowski chciał tegoż
dnia stoczyć pod obozem walną bitwę z przeciwnikiem i przez
cały dzień „przykro o to nacierał” na Mikołaja Potockiego,
hetman wielki żadną miarą pozwolić nie chciał, „tę najważ-
niejszą dając rację, że nie chce wszystkiej Rzeczypospolitej
poddać w niebezpieczeństwo, i to przypominał, że w ponie-
działkowy dzień [a był nim 25 maja] tak wiele razy doświad-
czył, nigdy szczęścia nie miał” 72.
Jak pisał Maskiewicz, pod Korsuniem hetman polny koronny
„choć chciał co począć, nie barzo go posłuchano, a do tego
wzroku dobrego nie miał, i kiedy na strzelanie z łuku do niego
kto był, ledwo rozeznał, że to człowiek stoi” 73.
Wieczorem hetman wielki Mikołaj Potocki wezwał „wszyst-
kich pułkowników, rotmistrzów, poruczników, i których rozu-
71 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 36; Relacja Muszkietera.
72 Czapliński, op. cit., s. 21, Relacja Muszkietera.
73 Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 241.
156

miał i widział w wojnie doświadczonych, do siebie, i konsul-


tował z niemi, co dalej z nieprzyjacielem czynić i siłom jego
oprzeć się? Czyli mu się bronić z okopu, — czyli też iść dalej
w ziemię, et securiorem locum [i miejsca bezpieczniejszego]
szukać?”74. Rozważano więc, czy należy wycofać się jak
najdalej, oddając znaczne tereny, które stanowiły doskonalą
bazę mobilizacyjną dla armii Chmielnickiego.
Na zwołanej radzie wojennej zdania się mocno podzieliły.
Podczas gdy część dowódców z hetmanem polnym Kalinow-
skim i kasztelanem czernihowskim Odrzywolskim na czele
była za niezwłocznym stoczeniem bitwy w otwartym polu,
zanim nieprzyjaciel zdoła skupić wszystkie siły, część zaś,
z Bieganowskim, obawiając się ścisłego oblężenia, gdyż
trzeba byłoby zgromadzić znaczne zapasy żywności i furażu,
co na przednówku było niemożliwe, zwłaszcza z powodu
znacznej straty zapasów żywności w przypadkowym pożarze
w Korsuniu, wypowiedziała się za niezwłocznym odwro-
tem75. Ponadto trzeba było utworzyć nową armię odsieczo-
wą, co wymagało jakiegoś czasu, przynajmniej 1,5-2 mie-
sięcy (po Korsuniu wyznaczono termin popisów między
1 a 25 lipca) 76.
Jak przedstawiały się szanse Polaków w bitwie? Według
zeznań „na mękach” pochwyconych jeńców Chmielnicki
dysponował siłą około 4000 wojsk kozackich i 44 000 wojsk
tatarskich, ale „dzisiejszego dnia przyszło zewsząd Kozactwa
z różnymi orężami więcej niż 15 tysięcy”. Takie zawyżone
dane miał podać — według Hrihorija Grabianki — wzięty do
niewoli Kozak, czy to z własnej przebiegłości, czy też nasłany
przez samego Bohdana Chmielnickiego77. W rzeczywistości
Chmielnicki miał około 9000-11 000 wojsk powstańczych:

74 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 36.


75 Pamiętniki do panowania..., s. 285.
76 W i m m e r, op. cit., s. 51.
77Relacja Muszkietera; G r a b i a n k a , op. cit. (strona w Internecie);
Wedle historyka M. Kostomarowa tym „butem" był Mikita Hałachan.
157

Kozaków rejestrowych, wypiszczyków, dragonów, którzy


przeszli na stronę rebeliantów, oraz mieszczan i chłopów,
którzy przyłączyli się do powstańców, a także 26 dział78.
Liczba wojsk tatarskich pod Korsuniem jest na pewno przesa-
dzona. Tuhaj bej miał — jak podano wyżej — 6000-7000
wojowników.
Główne siły Tatarów krymskich, pod wodzą samego chana
Islam Gireja III, dopiero 23 maja dotarły do Dniepru i rozpo-
częły z pomocą Kozaków, przeprawę przez rzekę pod Tawa-
niem. „Nadpłynęły liczne łodzie Kozaków dnieprzańskich,
które posługiwały przy przeprawianiu się wojska przez ową
rzekę. Jednakże większość wiatrolotnych Tatarów, po niecier-
pliwym oczekiwaniu na kozackie łodzie, przeprawiła się
i przebyła rzekę w jednej chwili, jak te błyskawice nagłe,
starym swoim zwyczajem wpław, uczepiwszy się koni”. Po
sforsowaniu Dniepru orda wolno ruszyła na północ, często
zatrzymując się na odpoczynek. 26 maja chan przybył nad rz.
Saksagań, gdzie połowa jego koni pochorowała się 79.
Biorąc pod uwagę, że hetmani mieli przy sobie około 6000
żołnierzy, proporcja sił przedstawiała się dla Polaków źle, ale
nie beznadziejnie, zwłaszcza że żołnierz polski był dobry
i wyszkolony - jak wspomniano wojsko koronne było skad-
rowane, w służbie kwarcianej trzymano najlepszych.
Niemniej zaniepokojony wiadomościami o tak znacznej
przewadze nieprzyjaciela Mikołaj Potocki postanowił opuścić
obóz pod Korsuniem i cofnąć się taborem w głąb Rzeczypospoli-
tej. Na tę decyzję wpłynęły różne względy. Po pierwsze Kozacy,
znani z dużych technicznych umiejętności, rozpoczęli prace koło
Steblowa (o 9 km na zachód od Korsunia) zamierzając odwrócić

78 Relacja Muszkietera, List Jana Ulińskiego, s. 38 — 12 000 Kozaków.


Liczba dział kozackich według E. R a z i n a, op. cit., s. 294.
79 Hadży Mehmed S e n a i z Krymu, op. cit., s. 104-105. Jak przypuszcza
Z. Abrahamowicz konie ordy zjadły w zbyt dużych ilościach roślinę
o potocznej nazwie „mydlnik” (chodzi tu o Saponaria officinalis Lin.) i trzeba
było dać koniom odpocząć i pławić je w rzece.
158

bieg przepływającej koło obozu rzeki Roś, aby w ten sposób


pozbawić wojska polskie wody. Rzeczywiście już wkrótce woda
w rzece znacznie opadła i niektórzy dowódcy polscy uważali, że
wnet zabraknie wody pitnej dla ludzi i koni80. Drugim motywem
przemawiającym przeciw pozostaniu w miejscu było to, że
wobec otoczenia przez Kozaków i Tatarów obozu polskiego
ścisłym pierścieniem nie byłoby gdzie paść koni 81.
Ponadto u Mikołaja Potockiego spotykamy się z tak
typowym dla ówczesnych wodzów polskich rozumowaniem,
że wobec szczupłości sił obronnych nie można się odważyć
na walną rozprawę, albowiem w wypadku klęski kraj stałby
otworem, bezbronny 82.
Podobno gdy Kalinowski i inni oficerowie radzili, aby
zaatakować Tatarów w otwartym polu i „jeśli Bóg da” rozbić ich
i „z pola ich odrzucić”. Po pobiciu Tatarów — według
Kalinowskiego i popierających jego plan oficerów —,,nie trudno
będzie” rozprawić się ze zbuntowanymi Kozakami. Hetman
polny proponował, aby zaatakować Tatarów jak najszybciej, póki
konie nie są osłabione brakiem paszy, gdyż wojsko bez pomocy
kawalerii stanie się łatwym łupem nieprzyjaciela. Ponadto
zwolennicy koncepcji wydania bitwy argumentowali, aby
korzystając z zapału żołnierza nie zwlekać z bitwą. Nie wiadomo
jak miał wyglądać w praktyce atak na ordyńców; rozbicie
Tatarów nie obciążonych przecież łupami i jasyrem było rzeczą
niemal niewykonalną, gdyż dzięki szybkości swych bachmatów
uchyliliby się od walki, a poza tym czambuły współdziałałyby
z pułkami kozackimi. Rozgniewany Mikołaj Potocki ostro
przeciął dyskusję, przypominając, że to on jest naczelnym
wodzem. Kalinowskiemu odpowiedział: „gdy proboszcz w do-
mu, wikarego o zgodę nie pytają”, a hetman polny niechaj
rozkazów jego słucha. Do oficerów zaś zwrócił się ze słowami:
80 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 36-37; Radziwiłł.
op. cit., s. 76.
81
Pamiętniki do panowania..., s. 285.
82 C z a p 1 i ń s k i, op. cit., s. 21.
159

„Wy bądźcie mężami wedle dzielności, żołnierzami wedle


powinności! Ja będę pamiętał, że jestem wodzem! Roztropność
każę bitwę odwlec, nie zaniechać. Do niej hasło nie słodkim
głosem proszącego, lecz grzmiącymi trąbami otrzymacie”83.
Być może duży wpływ na zachowanie i upór Mikołaja
Potockiego miał alkohol. „I diabła miał być tam dobry rząd,
kiedy pan krakowski, hetman wielki koronny, Mikołaj Potocki
ustawnie się opił gorzałką” 84.
Po słowach tych nastąpiło zamieszanie wśród dowódców.
Jan Odrzywolski bezskutecznie przeciwstawiał się projektowi
odwrotu; argumentował, że grozi to nową Cecorą i występował
za pozostaniem na miejscu. Wojsko koronne okopało się
w dobrym miejscu, miało amunicji i żywności na dwa albo
trzy miesiące, „mogli się bronić i wstręt nieprzyjacielowi
uczynić”, zwłaszcza że Tatarzy nie przywykli do oblężenia
umocnionego obozu „musieliby (...) ustąpić pola”85. Do tego
czasu poczynione w głębi Rzeczypospolitej nowe zaciągi oraz
zgromadzone pospolite ruszenie niechybnie przyszłoby z od-
sieczą wojsku hetmanów. Zwłaszcza że na Lewobrzeżu
znajdowały się oddziały wojewody ruskiego, które lada chwila
mogły nadciągnąć z pomocą. Hetman Mikołaj Potocki, mimo
opozycji podkomendnych, postanowił jednak, nie czekając na
przybycie księcia Wiśniowieckiego z jego dywizją, wycofać
się taborem w kierunku Bohusławia w przekonaniu, że „broniąc
się w miejscu, pewna zguba, taborem uchodząc, jakażkolwiek
nadzieja”86. Decyzja hetmana Potockiego odwrotu, aż ku
Słuczy, oznaczała, że nie zamierza czekać na siły księcia
Jeremiego Wiśniowieckiego, którego pozostawiał tym samym
własnemu losowi.

83 Pamiętniki do panowania..., s. 285; K o c h o w s k i , op. cit., p. 35-36.


84 Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 241.
85 Pamiętniki do panowania..., s. 285; Mikołaj Ostroróg podczaszy koronny

do Ossolińskiego w. kanclerza kor., 17 czerwca, [w;] Jakuba Michałowskiego...


księga pamiętnicza, s. 52.
86 Relacja Muszkietera.
160

Oficerowie wychodząc z namiotu hetmana, „wadzić się


poczęli, jeden hetmana wielkiego zdanie, drugi polnego
utrzymując”87. Nieporozumienia pomiędzy oficerami na pewno
musiały wpłynąć negatywnie na morale i wolę walki zwykłych
żołnierzy.
Mikołaj Potocki rozkazał przygotować się do odwrotu
w szyku taborowym. Zazwyczaj w skrajnych rzędach ustawia-
no wozy najmocniejsze, „skarbne” lub kolasy podróżne,
często wypełnione, dla nadania ciężaru, kamieniami lub
ziemią88. Tym razem, aby zachować większą manewrowość
taboru w czasie marszu, rozkazano pozostawić na miejscu
cięższe wozy ze względu na błotnisty trakt, którym przyszło
cofać się do Bohusławia. Jeszcze wieczorem, aby zachować
zamiar w tajemnicy, „otrąbiono cicho przez minsztuk, żeby
porzucili wszystkie ciężkie wozy, jeno lekczejsze dla taboro-
wania wzięli”. Postanowiono ograniczyć liczbę wozów w ten
sposób, aby każda chorągiew, która liczyła 100 koni, mogła
wziąć z sobą 25 lekkich wozów, ta która miała 60 koni
— tylko 18 wozów, a ta która liczyła 50 koni — nie więcej
niż 15 wozów89. Tym sposobem trzy wozy przypadały na
9-10 kawalerzystów i jeden wóz na 6 piechurów. Ponieważ
na jeden wóz przypadało 3,2 kawalerzysty, oznaczało to, że
jazda dysponowała 2800 : 3,2 = 875 wozami, a piechota
i dragonia 3100 : 6 = 515. Tak więc tabor polski liczył około
1400 wozów.
Tymczasem oddziały tatarskie i kozackie, które „ustąpiły
na górę” podpadały pod obóz polski i niepokoiły wojska
koronne, aż do późnej nocy. Podobno nawet — jak twierdzą
dwa źródła — Bohdan Chmielnicki planował następnego
dnia 90, wbrew zaleceniom chana, zaatakować obóz polski

87 Pamiętniki do panowania..., s. 285.


88 R . M a j e w s k i, Cecora rok 1620, Warszawa 1970, s. 204-206.
89 Relacja Muszkietera.

90
T w a r d o w s k i , op. cit., s. 8; Pamiętniki o wojnach kozackich za
Chmielnickiego, s. 6.
161

przed nadejściem zasadniczych sił ordy, kiedy to dowiedział


się o zamiarze wycofania się dywizji koronnej drogą do
Bohusławia od zbiegłej z obozu polskiego „czeladzi ruskiej
wiary” oraz od wziętego do niewoli żołnierza91. Postanowił
wówczas rozbić przeciwnika naprowadzając go na wcześniej
przygotowaną zasadzkę. Było to posunięcie godne najwięk-
szych wodzów.
W nocy z 25 na 26 maja silny oddział kozacki pod
dowództwem Maksyma Krzywonosa został przesunięty w oko-
lice wsi Grochowiec, aby tu zasiekł i oszańcował wszystkie
przejścia na drodze z Korsunia do Bohusławia. „Chmielnicki
kazał zaprowadzić piechotę Kozaków korsuńskich w te laski” 92
— zapewne jako najlepiej znających okolicę wokół Korsunia.
Oddział Krzywonosa składał się przypuszczalnie z pułku
korsuńskiego i zapewne jeszcze jednego lub dwóch pułków.
Liczył rzekomo 6000 piechoty, ale prawdopodobnie tylu
mołojców znalazło się w tym miejscu dopiero w ostatniej
fazie bitwy, i posiadał silną artylerię — 10 najcięższych
dział93. Możliwe, że siły powstańców zasilili liczni tutaj
wypiszczycy z pobliskiego Bohusławia, gdzie zawsze miesz-
kało więcej Kozaków niż mieszczan94. Maksym Krzywonos
zajął pozycję, przez którą musiało się cofać wojsko hetmanów
koronnych.
Polacy zamierzali cofać się traktem Korsuń-Bohus-
ław-Sinica-Sieniawa-Rokitna-Biała Cerkiew, który prowadzi
wzdłuż rzeki Roś. Dowódcy polscy dobrze znali ten teren.
W 1637 r. Mikołaj Potocki prowadził w tym rejonie działania
przeciwko Pawlukowi. „Obszar między Korsuniem a Bo-
husławiem pocięty licznymi jarami. Trakt łączący obie te

91 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 37; Pamiętniki


Bogusława Maskiewicza, s. 240.
92 Litopys Samowydcia. s. 50.

93 Pamiętniki do panowania..., s. 286; Józefowicz, op. cit., s. 93.

Liczba dział według Listu Sierakowskiego.


94 Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, t. I, s. 288-291.
162

miejscowości biegł grzbietem między wąwozami. 1,5 km na


północny zachód od obecnej wsi Samorodnia, a 3 km na
północny wschód od Grochowiec, grzbiet ów zwęża się do
około 80 m”95, gdyż w tym miejscu pod trakt podchodziły
„wielkie dwie gęstymi chrustami przeplatane doliny”. Jedną
z nich — północną — zwano Krutą Balką. W ciągu nocy
oddział Krzywonosa wykopał w poprzek tego zwężenia
głęboki rów i usypał wał, którego nie można było wyminąć,
a za nim dowódca kozacki ustawił w szańcach działa i umieś-
cił strzelców. Także po obu stronach drogi Krzywonos
wzniósł szańce, które także obsadził piechotą i artylerią.
Prawdopodobnie silną baterię ustawiono na wzgórzu 1783,
które dominowało nad okolicą, a także usypano szaniec
w okolicy dzisiejszej wsi Samorodnia, po wschodniej stronie
traktu; możliwe, że usypano również szaniec po drugiej
stronie, na zachód od traktu, na drodze prowadzącej do wsi
Grochowiec (dziś Wyhrajewo)96.
Bohdan Chmielnicki rozkazał także urządzić zasieki i wy-
kopać rowy na grząskiej i bagnistej drodze, która prowadziła
przez dębowy las do Krutej Bałki.
W wielu źródłach znajdujemy informację, że na zasadzkę
pod Kratą Bałką naprowadził celowo Polaków przewodnik.
Samuel Twardowski pisze, że był to Kozak. Kratkaja letopis...
podaje informację, że o zamiarze i trasie odwrotu przekazał
Chmielnickiemu Samoił Zarudnyj, jeden z niewielu Kozaków
rejestrowych, którzy pozostawali jeszcze w służbie polskiej
i którzy służyli jako przewodnicy. Wedle Samuela Kuszewicza
miał to być rzekomy zbieg z obozu Chmielnickiego, a w rze-
czywistości celowo wysłany przez hetmana kozackiego. Jed-
nakże wszystkie te przekazy były tylko próbą usprawied-
liwienia dla braku przewidywania i zmysłu operacyjnego,
wykazanego nie tylko przez hetmana wielkiego koronnego,
95 W. M a j e w s k i. Żółte Wody — 1648, s. 37.
96 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 38; Relacja Musz-
kietera.
163

a także pozostałych innych dowódców. Teren działań był


doskonale znany wielu oficerom polskim, również Mikołajowi
Potockiemu 97.
Przed świtem 26 maja Mikołaj Bieganowski, oboźny
wojskowy, „sprawnie i dobrze” zestawił tabor. Wozy usta-
wiono w osiem rzędów, po cztery rzędy z każdego boku98.
Oboźny wojskowy „szykował go (...) od każdej chorągwi
rząd, a który był krótki, nadstawiano go inszymi cho-
rągwiami”99. Wozy taborowe posuwały się jeden za drugim
zachowując między sobą niewielkie odstępy w rzędzie,
tak że konie ciągnące wozy dotykały nieomalże łbami
tyłu wozów poprzedzających. Wozy w rzędach łączone
były łańcuchami, jeden za drugim. Być może tak uczyniono
i teraz, gdyż Albrycht Radziwiłł pisze, że Polacy „postanowili
posuwać się powiązawszy wozy łańcuchami”100. Tabor
polski — jak wspomniano wyżej — liczył 1400 wozów,
co przy ośmiu rzędach daje około 170 wozów w rzędzie.
Tak więc długość taboru wynosiła około 1700 m.
Tabor składał się z trzech części, mniej więcej o zbliżonej do
siebie liczbie żołnierzy, tj. po około 2000 każda, ale być może
hetman wielki koronny, zgodnie z przyjętymi wówczas zasada-
mi, dowodził najsilniejszą grupą, liczącą około 2500 żołnierzy.
Czołem taboru dowodził hetman wielki koronny Mikołaj
Potocki. Przed taborem umieszczono 4 działa, obok których
maszerowała chorągiew piechoty węgierskiej hetmana wiel-
kiego pod dowództwem Pawła Kochana (około 180 ludzi),
a za nimi szły trzy kompanie dragonii. Piechota i dragonia
miały oczyszczać teren, między innymi ścinając drzewa
i porządkując drogę taborowi. Za nimi jechały wozy taboru
w otoczeniu reszty sił Mikołaja Potockiego, w skład których
97 Kratkaja letopis..., s. 177; Twardowski, op. cit., s. 9; S. Kusze-

w i c z, De origine, situ, moribus, militia bellisque Kozacorum, s. 29.


98 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 37.
99 Relacja Muszkietera.
100 Radziwiłł, op. cit., s. 76.
164

wchodziły: pułk kwarciany hetmana wielkiego (militiae robur),


pułk wojsk nadwornych Jeremiego Wiśniowieckiego pod
dowództwem Aleksandra Zamoyskiego i pułk Stanisława
Lubomirskiego.
Przy samym taborze na prawym skrzydle ustawiono chorą-
giew strażnika wojskowego Stanisława Mariusza Jaskólskiego.
Podczas marszu strażnik wojskowy dowodził zazwyczaj strażą
przednią armii. Do jego obowiązków należało ubezpieczenie
wojska podczas przemarszu.
Hetman wielki Mikołaj Potocki, który dowodził czołem
taboru, jechał zapewne w otoczeniu chorągwi kozackiej
dowodzonej przez rotmistrza Piotra Komorowskiego, który
pełnił funkcję kapitana wojskowego; było to stanowisko
dowódcy straży przybocznej hetmana101. Nie można wy-
kluczyć, że mocno zmęczony, po nocnej radzie wojennej
i nadużyciu alkoholu, jechał w karocy 102, a dopiero potem
przesiadł się na konia bojowego.
Środkiem taboru dowodził kasztelan czernihowski Jan
Odrzywolski. Miał on do dyspozycji swój pułk jazdy kwar-
cianej oraz pułk wojsk nadwornych Władysława Ostrogskiego-
-Zasławskiego, dowodzony przez pułkownika Krzysztofa
Koryckiego. Również miał do dyspozycji 4 działa, pod osłoną
piechoty i dragonii l03.
Tył taboru, którym dowodził hetman polny Marcin Kalinow-
ski, był broniony przez jego pułk jazdy kwarcianej (dowodzony
przez Jerzego Bałabana) oraz pułk wojsk nadwornych Adama
Hieronima Sieniawskiego, były tam również 4 działa oraz 600
101 Ustawienie taboru polskiego głównie na podstawie relacji Jana Uliń-
skiego i Stanisława Jaskólskiego, a także Relacji Muszkietera. Historycy
ukraińscy podają, prawdopodobnie za Twardowskim (s. 9-10), że Mikołaj
Potocki dowodził prawym skrzydłem taboru, a Marcin Kalinowski — lewym.
102 Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 241. Także w „Wiersze na

pogrom hetmanów pod Korsuniem”; „Przecie w karocy chcemy bitwę


zwodzić”, na marginesie dopisano do tego zdania „Hetman Koronny” (Jakuba
Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 475).
103 W. M a j e w s k i, Odrzywolski Jan, PSB, t. XXIII, s. 564.
165

dragonów pod komendą obersztera Henryka Denhoffa i 200


piechoty typu polsko-węgierskiego.
Mikołaj Potocki postanowił wzmocnić swą siłę odporną
spieszając jazdę, ale pozbawił ją w ten sposób walorów
zaczepnych. Po obu stronach zewnętrznych taboru szły chorąg-
wie piechoty i dragonii, a także spieszone chorągwie husarskie
i kozackie z nabitą bronią palną na ramieniu. Konie kawalerii
polskiej umieszczono wewnątrz taboru 104.
O wschodzie słońca (in aurora — o jutrzence — około
godziny 2.30) 26 maja tabor polski ruszył „w oczy nie-
przyjacielowi”. Przeciwnik usunął się z drogi, tak że „z obu
stron było cichusieńko”. Polacy wyszli na gościniec korsuński
prowadzący do Bohusławia. Wkrótce zostali otoczeni ze
wszystkich stron przez nieprzyjaciela, który trzymał się na
razie z daleka od taboru polskiego 105.
Hetman Mikołaj Potocki popełnił wszelkie możliwe błędy
w sztuce wojennej. Przede wszystkim spieszył jazdę, rezygnując
z jej walorów zaczepnych. Rozpoczął odwrót taborem marszem
nie ubezpieczonym. Taboru nie poprzedzała wysunięta dostate-
cznie daleko straż przednia złożona z kilku chorągwi jazdy
i dragonii. Odwrót odbywał się co prawda doskonale znanym
traktem, ale nie rozpoznanym i wcześniej nie sprawdzonym; nic
nie wiedziano o zasadzce pod Krutą Bałką. Tak doświadczeni
dowódcy jak Mikołaj Potocki, Jan Odrzywolski czy inni
zaniedbali tego i „tak nieostrożnie z okopu uchodzili, że
speculatores [zwiadowców]” przodem nie pchnęli106. Maskie-
wicz pisał, że „panowie hetmani z wojskiem ku Bohusławiu (...)
bez żadnej straży, tylko taborem, a wojsko wkoło taboru (...)
takie zaślepienie pańskie było, że wprzód (...) nie posłali
chorągwi jakiej [na rozpoznanie], ale zaraz piechota szeregiem
przed armatą szła, armata za nimi, wozy za armatą” 107.
104 Relacja Muszkietera; List Krzysztofa Rajeckiego, s. 17.
105 Relacja Muszkietera.
106 List Samuela Kuszewicza, s. 109.

107 Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 241.


166

Tymczasem wysłana przodem straż złożona z jazdy wspartej


dragonami, dostatecznie silna, aby nie dać się ogarnąć i rozbić
przeciwnikowi, zdołałaby rozpoznać zasadzkę pod Krutą Bałką
i w porę ostrzec siły główne o grożącym niebezpieczeństwie.
Rozpoznanie fortyfikacji kozackich usypanych tam, gdzie
zbiegały się drogi do Grochowiec i dzisiejszej Samorodni
ustrzegłoby siły polskie przed całkowitym otoczeniem. Dałoby
czas hetmanowi na skierowanie taboru na inny trakt lub
szukaniu innego rozwiązania. Takim mogło być np. sformowanie
silnej grupy kawaleryjskiej, złożonej głównie z husarii, której
szarża miała spore szanse na przebicie się przez nieprzyjacielskie
szańce pod Grochowicami lub Samorodnią.
Kiedy tabor polski, w doskonałym porządku, przeszedł już
„ćwierć mili” od Korsunia, sprzymierzeni gwałtownie zaatako-
wali „po skrzydłach i w tył tern bardziej z okrzykiem”108. Polacy
odparli ogniem broni palnej atak Tatarów i Kozaków, zadając im
przy tym ciężkie straty: „bardzo gęsto trup padał tak od ręcznej,
jako też dzielnej [armatniej] strzelby, tak tatarski, jako i kozac-
ki” 109. Wróg ostrzelany kartaczami i rzęsistym ogniem z broni
ręcznej został zmuszony do wycofania się.
Znaczne straty sprawiły, że Tatarzy i Kozacy posuwali się
z dala od taboru (kosz tatarski szedł w ćwierć mili za taborem
polskim), tylko drobnymi oddziałami starali się niepokoić
Polaków: „z daleka jeżdżą, już kiedy niekiedy skoczyli
skrzydłami, małą w nas za łaską Bożą czyniąc szkodę”110.
Sprzymierzeni podpadali pod tabor polski, oddawali salwę
z samopałów (Kozacy) lub zasypywali gradem strzał (Tatarzy),
a następnie odskakiwali na bezpieczną, poza zasięgiem broni
palnej, odległość. Ataki te powtarzano wielokrotnie.
Po przebyciu „nad pól mile” 111, tj. około 4 km od Korsunia.
cofający się tabor polski musiał przejść przez las dębowy zwany

108 Relacja Muszkietera; List Krzysztofa Rajeckiego, s. 18.


109 List Krzysztofa Rajeckiego, s. 18.
110 Ibidem.
111 T w a r d o w s k i, op. cit., s. 9.
167

Grochową Dąbrową. Trakt prowadził błotnistą drogą. Czy


trzeba było zmienić ugrupowanie marszowe taboru, zmniejszając
ilość rzędów w taborze, jak sugeruje to Razin 112? W źródłach
nie ma żadnej wzmianki. Albo trakt był na tyle szeroki, że nie
trzeba było tego czynić, albo rzeczywiście zmniejszono ilość
rzędów. Jednakże zarówno Sierakowski, jak i Rajecki piszą,
że las był gęsty, a droga wąska. Według słów Sierakowskiego,
„kiedy (...) przyszło im przez lasy tabor uwodzić przez
gęstwy, orda i Kozacy ustąpili. Myśmy rozumieli, iż nas Pan
Bóg uwolnił od nieprzyjaciela, gdzieśmy przyszli na góry” 113.
Być może chodzi tu o wzniesienie 180,2 m. Jak pisze autor
Relacji Muszkietera: „Kiedy [Polacy] wyszli na jedną górkę
skąd nieprzyjacielskie wojsko wszystko widzieli, poczęli ich
ze wszystkich stron strzelbą donosić, oni się po wszystkich
stronach umknęli, tak żeby ich strzelba nie donosiła”.
Tymczasem tabor wojsk koronnych „wszedł w tę Dąbrowę
jako w matnię jaką”. Ponieważ w lesie Kozacy urządzili
zasieki, a droga była wąska i błotnista, polska kolumna
marszowa posuwała się bardzo wolno. Piechota i dragonia
straży przedniej musiały ścinać drzewa, usuwać zasieki
i zasypywać rowy, aby utorować przejście działom i wozom.
W odległości około 0,5 km od wzniesienia 180,2 m, „na
wchodzonym do lgnącej Dąbrowy” — jak pisze autor Relacji
Muszkietera, gościniec korsuński prowadził przez wąwóz
(bałkę). Według Twardowskiego: „Było z góry na górę przez
jedną dolinę lgnącą się przeprawować” 114. Teren wąwozu,
podobnie jak cały trakt korsuński, „który idzie do Bohusławia”,
był mocno rozmokły po padających deszczach. Gliniasta

112
Razin, op. cit.. s. 295.
113 List Sierakowskiego, s. 213.
114
Twardowski, op. cit., s. 9. Sierakowski pisze, że: „Między górami
trafił się wąwóz, którym się tabor przeprawiał, którego było wąwozu na stai
szesnaście”. Szesnaście stai to ponad 2000 m. Prawdopodobnie jest to
pomyłka autora lub kopisty. Analiza mapy topograficznej wskazuje, że
wąwóz mógł mieć 6 stai szerokości, tj. około 700 m.
168

ziemia stała się lepka, kleista, a przy tym była bardzo


grząska. Idące z tyłu kolumny marszowej wozy napierały
na przednie, które zjeżdżały szybko w dół. Niektóre wozy
i działa, nie mogąc się zatrzymać, całym pędem wpadały
na siebie, inne wywracały się na boki tarasując drogę.
Z woźniców żaden „nie mógł koni w wozie utrzymać,
że była przykra dolina, ale jeden drugiego mijając przewracali
się z wozami i końmi”. W błocie „siła wozów uwięzło
i powywracało się”. Część wozów wyciągali żołnierze
i pachołkowie, część trzeba było porzucić. Pojazdy, które
wywróciły się powodowały zatory na drodze.
W tych warunkach tabor polski musiał się rozerwać.
Czoło dowodzone przez Mikołaja Potockiego oderwało
się od reszty kolumny i wozy jego dywizji „ciężko w górę"
pracując, wspięły się na drugą stronę wąwozu, gdzie hetman
wielki koronny uporządkował ich szyki. W tym czasie
„owe zaś poślednie [z grupy Kalinowskiego] przykro na
dół spuszczają, a trzecie [z grupy Odrzywolskiego], pomału
z owego się zaledwie dobywają kału”. Po jakimś czasie
hetman polny Kalinowski przeprawił przez wąwóz pozostałą
część taboru 115.
Kolumna marszowa wojsk polskich rozciągnęła się teraz na
znacznej przestrzeni. Znaczna liczba wozów, ludzi i koni
powodowały, że trakt i pobocza, po których poruszał się tabor,
zamieniły się w grząską maź. Wozy i armaty grzęzły w błocie.
Przysparzało to Polakom dodatkowych kłopotów i wysiłku.
Zakłócało rytm marszu.
Zamieszanie w szeregach wojsk koronnych postanowili
wykorzystać Bohdan Chmielnicki i Tuhaj bej, nakazując
uderzenie z tyłu i ze skrzydeł116. Było „wpół do południa”,
zapewne więc około godziny 8, marsz bowiem trwał już
cztery godziny. Kozacy zatoczyli działa blisko tyłów taboru
polskiego, otworzyli silny ogień i „większą w nich [tj.
115 Twardowski, op. cit., s. 10.
116 Relacja Muszkietera.
169

Polakach] stragem [spustoszenie] uczynili”117. Jednocześnie


Tatarzy zasypywali Polaków gradem strzał, a Kozacy ostrze-
liwali koroniarzy z samopałów i znacznie celniejszych musz-
kietów, zdobytych nad Żółtymi Wodami. Celem były głównie
konie ciągnące armaty: „to był najpierwszy kunszt nieprzyja-
cielski, że konie pod działami wybijał”118, ale także strzelano
do koni ciągnących wozy taborowe. Zabite lub poranione
zwierzęta musiano wyprzęgać i zastępować innymi, co za-
kłócało marsz kolumny wozów. Polacy, mimo panującego
zamieszania i coraz cięższych strat, ostrzeliwali się gęstym
ogniem z muszkietów i z dział nabijanych kartaczami.
Jednakże Kozacy i Tatarzy, nie zważając na ostrzał,
zaatakowali tabor polski. Zwłaszcza ordyńcy, którzy wypadli
z gęstwiny lasu, ze wszystkich stron „potężnie między” wozy
się „darli”. Doszło do zaciętej walki wręcz: „był wspólny
ciężki raz z obudwu stron”. Z gwałtownie atakującymi
Tatarami żołnierze szablami bili się zza wozów taborowych,
za które musieli się schronić. Polacy z trudem odparli to
natarcie. Jak pisze Jaskólski: „Zaledwie nasi wytrzymali”119.
Mimo tych zaciekłych ataków i gęstego ostrzału, taboru nie
udało się nieprzyjacielowi rozerwać, chociaż Polacy musieli
porzucić 1/3 wozów, w tym „złym miejscu”. Tabor posuwał
się w zwartym ugrupowaniu, ze wszystkimi działami, które
były głównym celem tatarskich ataków; gdyby został poroz-
rywany na mniejsze grupy, stałby się łatwym łupem szarż
nieprzyjaciela. Ostatecznie wojska koronne odparły ataki
nieprzyjaciela. Zapewne było to zasługą dowódców polskich:
hetmana Kalinowskiego, pułkownika Denhoffa, Jana Od-
rzywolskiego i Jerzego Bałabana, którzy — jak pisze autor

117 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 37.


118 List pana Czernego podstarościego z Białej Cerkwi, Biała Cerkiew 26
maja i 6 czerwca 1648 r., [w:] Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s.
25, (dalej: List pana Czernego)
119List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 37; Relacja Musz-
kietera.
170

Relacji Muszkietera — „Tatary wszystkie trzymali na głowie


swojej”, ale również dzielnej postawie i zdyscyplinowaniu
wszystkich żołnierzy polskich, a także zwykłych czeladników
i pachołków.
Znacznie zmniejszona polska kolumna marszowa posuwała
się wolnym marszem do przodu. Dzień był upalny; gorące,
wilgotne powietrze mocno dawało się we znaki żołnierzom.
Szczególnie dotkliwie odczuwali to towarzysze husarscy,
którzy maszerowali swoje „zbroje ciężkie dźwigając” 120.
Wojsko koronne zdołało ogniem broni palnej powstrzymać
kolejne ataki Tatarów, którzy teraz na wąskiej drodze tylko
z tyłu polski tabor szarpali. Dragoni i piechurzy razili ogniem
z muszkietów Kozaków zaległych w zasadzkach i „z kilku
dolin i chrustów” ich wystrzelali. Jednak mimo tych sukcesów
w bezpośrednich starciach zmęczeni i coraz słabsi Polacy
poczęli odnosić teraz znaczne straty; „u nas też trup gęściej
padać począł” — pisze Krzysztof Rajecki l21. Wydaje się, że
pułk Sieniawskiego został znacznie w tyle, gdyż Maskiewicz
pisze, iż szedł za „kwarcianym obozem” 122.
Kozacy widząc, że „taborowi radzić nie mogą, poszli jedni
w chrusty i doliny, przy drogach będące”, gdzie zalegli
z zasadzkach, „drudzy za się w mili zagradzać taborowi
przekopami i szańcami drogę”. Chmielnicki i Tuhaj bej wobec
nieskuteczności dotychczasowej walki zaczęli przerzucać swoje
oddziały, które do tej pory posuwały się z boku i tyłu taboru
polskiego, w pobliże Krutej Bałki, do wcześniej przygotowanej
zasadzki, gdzie zamierzali stoczyć decydujący bój123. Z
tyłu pozostawiono część oddziałów, głównie tatarskich.
Przebywszy drogę około 10 km od Korsunia, po wyjściu
z dębowego lasu, kolumna wojsk koronnych natrafiła na
przekopany wzdłuż traktu głęboki rów i obsadzone piechotą
120 Twardowski, op. cit., s. 9.
121 List Krzysztofa Rajeckiego, s. 18.
122
Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 241.
123 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 37.
171

i artylerią kozacką szańce, które zamykały Polakom dalszą


drogę odwrotu. Szańców nie sposób było wyminąć, gdyż jak
już powiedziano, po obu stronach znajdowały się dwie
głębokie, porosłe gęstymi krzakami bałki, również obsadzone
przez kozacką piechotęl24. Polacy — pisze Maskiewicz
— „przyszli tedy pod tę nieszczęsną Krutą Bałkę nie wiedząc
o zasadzce” 125.
Sprzymierzeni otoczyli teraz „niesprawny” tabor wojsk
koronnych ze wszystkich stron. Bohdan Chmielnicki zamknął
Polakom drogę odwrotu za pomocą szańców w wąwozie Kruta
Bałka, a Tuhaj bej przegrupował swych wojowników i część
z nich rzucił do szarży na tyły taboru. Powstańcy otworzyli
gwałtowny ogień z szańców usypanych z przodu i „pobok” przy
Krutej Bałce, a także z usypanych redut przy Samorodni oraz
wzdłuż drogi do Grochówie. Zwłaszcza działa ustawione
w szańcu na wzgórzu 178,3 m zadawały Polakom znaczne straty.
„Na tyły wszystką potęgą nacierali Tatarowie; Kozacy z przodka
i z boków, z przygotowanych szańców wielką szkodę czynili” 126.
Hetman Mikołaj Potocki nie zdołał zdobyć szańców przeciw-
nika zamykających Polakom drogę. Wywiązała się wówczas
półgodzinna, zupełnie beznadziejna walka. Poszczególne pułki,
a nawet chorągwie walczyły w odosobnieniu, nie mogąc się
wzajemnie wspierać. Kozacy ukryci w szańcach lub za
drzewami nie ponosili większych strat, strzelali z bliskiej
odległości salwami z krzosek do znajdujących się na odkrytej
przestrzeni żołnierzy polskich. Morderczy ogień krzyżowy
dział i samopałów kozackich, jak też grad strzał wypusz-
czanych z łuków przez ordę zadawał Polakom ogromne straty.
„Szły ogniste kule jako grad, więcej jednak kozacka armata
przy fortelach raziła, aniżeli nasza Kozaków”127. W taborze
124 Ibidem, s. 38.
125 Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 241.
126 Relacja Muszkietera, List Krzysztofa Rajeckiego, s. 18: „Gdy wojsko

i tabor następować poczęło, gęstą wypuszczono strzelbę”.


127 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 38.
172

polskim, atakowanym przez Kozaków i Tatarów, powstało


zamieszanie.
Gwałtowny ogień kozackiej broni palnej sprawił, że nie-
którzy żołnierze polscy w popłochu porzucili swoje stanowiska
przy wozach taborowych i szukali schronienia wewnątrz
tabru l28.
Walczące na prawym skrzydle w środku szyku taborowego
oddziały dowodzone przez Jana Odrzywolskiego znalazły się
„na goliźnie na samym gościńcu”, tak blisko nieprzyjaciela,
że strzelano do siebie na odległość kopii; „a tak z bliska, że
jeno co nie pasa rura (rusznicy) sięgała”. Chorągwie polskie
ponosiły ciężkie straty od ognia przeciwnika. Wówczas
chorągwie kasztelana czernihowskiego, wspierane ogniem
dragonów i piechoty węgierskiej, ruszyły do desperackiego
ataku na szańce kozackie (w okolicach dzisiejszej wsi Samo-
rodnia). Jak pisze Krzysztof Rajecki: „tam salwując się w tym
razie skoczyć wszystkiemu pułkowi z strzelbą i szablą na nich
przyszło” l29. Jednakże ten atak pułku Odrzywolskiego został
odparty przez Kozaków 130.
Tymczasem pułkownik Krzysztof Korycki, dowódca pułku
złożonego z chorągwi z ordynacji księcia Ostrogskiego-
-Zasławskiego, widząc rosnące straty, chaos i zamieszanie
w taborze polskim, przypadł do Mikołaja Potockiego i wespół
z paru innymi dowódcami domagał się od hetmana wielkiego
koronnego rozkazu dla jazdy siadania na koń, „bo nigdy nie
będąc lud nasz polski zwyczajny do boju pieszego”. Potocki
nie wyraził zgody, a wówczas Korycki samowolnie, nie
dbając na ordynans hetmański, rozkazał swym żołnierzom
wsiadać na wierzchowce i na czele kilku chorągwi jazdy, być
może wspierany przez dragonów ze swego pułku, szarżował
zdecydowanie na szaniec kozacki w okolicach dzisiejszej wsi
Samorodnia. Zapewne, aby ruszyć do ataku Korycki polecił
128 Pamiętniki do panowania..., s. 286.
129 List Krzysztofa Rajeckiego, s. 18.
130 W. M a j e w s k i , Żółte Wody — 1648, s. 39.
173

usunąć wozy taborowe. W brawurowej szarży zdobył for-


tyfikacje kozackie, wyrzucając z nich Kozaków, przerwał się
przez pozycje nieprzyjacielskie i uszedł z pola bitwy. Po
pewnym czasie nadciągnęła część Tatarów, która do tej pory
szła z tyłu taboru i natychmiast ruszyła w pogoń za Koryckim.
Za lasem grupę Koryckiego dopadła orda, z którą trzeba było
się bić. Chorągwie pułku ostrogskiego zostały rozproszone.
Pozostałych kawalerzystów polskich „mało co nieprzyjaciel
gonił, widząc smaczniejszy kąsek na oczach”l31. Niemniej
w pierścieniu nieprzyjacielskim powstała luka.
W tym czasie doszło do rozstrzygnięcia w przedzie i w tyle
taboru polskiego, gdzie Kozacy i Tatarzy ruszyli do decydu-
jącego szturmu. Wojownicy Tuhaj beja uderzyli na pułk
Adama Sieniawskiego, który szedł, jak wspomniano, całkiem
z tyłu szyku polskiego. Tym razem ogień z dział nabijanych
kartaczami oraz nieskładne salwy z muszkietów, nie po-
wstrzymały szarżujących Tatarów. Doszło do zaciętej walki
wręcz. Polacy „szablami potężnie następujących odpierając”
nie wytrzymali uderzenia. Ordyńcy błyskawicznie znieśli
chorągwie Sieniawskiego. Sieniawski, ranny w nogę, został
wzięty do niewoli przez Tatara, któremu kiedyś ojciec Adama,
Prokop Sieniawski, uratował życie 132. Według Kochowskiego
Tuhaj bej widząc młodego Sieniawskiego w niewoli „u Tatara
mnieyszej kondyciey, wydarł go, mówiąc — nie tobie takowy
więzień należny” 133.
Natomiast oddziały Kozaków i Tatarów, których część
znalazła się teraz pod Krutą Bałką, uderzyły na czoło szyku
polskiego, który był broniony przez działa, dragonów i piechotę
węgierską straży przedniej, „co przedtem drogę torowali
obozowi”. Oddziały te poniosły zapewne już znaczne straty
w walce. Teraz Kozacy i Tatarzy „wsiadłszy na onych spędzili”
131 Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 241-242.
132 Mikołaj Ostroróg do Ossolińskiego, w. kanc. kor., 17 czerwca 1648 r.,
[w:] Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 51.
133 Pamiętniki do panowania..., s. 287.
174

ich z pola, zdobyli działa i „z całym impetem na taborowy


obóz uderzyli”134. Zginął dowodzący artylerią koronną ka-
pitan 135.
Piechota kozacka wdarła się od czoła do taboru polskiego
który został rozerwany. Mimo wysiłków hetmana polnego
Kalinowskiego, który przypadłszy z kilku oficerami i ochot-
nikami z tyłu taboru, krzykiem, prośbami i groźbami zachęcał
żołnierzy do obrony i „restarował szyki wozów”, nie udało się
go zewrzeć 136.
Przez wyłom ruszyła do szarży jazda tatarska Tuhaj beja,
która dopełniła klęski uderzając na rozprzęgający się szyk
wojsk koronnych. Tatarzy „ulicami taborowymi w tabor
wpadli, siekli, bili i ostatek taboru rozgromiwszy, padli na łup
— wtenczas uchodził kto mógł” 137.
Jak barwnie pisze Samuel Twardowski:
„(...) Szyk już przełomiony,
Jako w dziurę gotową w tey i z owey strony,
Przypadną Tatarowie niesłychanym gwałtem
I ogarną strwożonych. Nie inakszym kształtem
Powódź z wiosny na stawu niezmiernego wpadszy,
A skrytym się ponikiem przez groblę wkradszy,
Przerwę wielką uczyni: która bez żadnego
Sobie wstrętu, cóżkolwiek ma zastąpionego,
Zabierze i potopi. Biada tym co w domu
Ich zastanie, bo uciec niepodobna komu” l38.
Wśród narastającego zamieszania najpierw czeladź i pachoł-
kowie zaczęli chwytać konie wierzchowe i na nich wymykać się
z taboru. Ponieważ dowodzenie przestało istnieć, żołnierze
polscy z dywizji Mikołaja Potockiego poczęli porzucać w popło-

134 Ibidem, s. 286.


135 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 40.
136 List Krzysztofa Rajeckiego, s. 18; Pamiętniki do panowania..., s. 286:

T w a r d o w s k i, op. cit., s. 10.


137 Relacja Muszkietera.
138 T w a r d o w s k i, op. cit., s. 10.
175

chu swoje stanowiska, szukając ocalenia w ucieczce. Doszło do


tego, że żołnierze siłą odbierali konie pachołkom. Inni uciekali
na piechotę. Większość Polaków uchodziła głównie „tą luką
gdzie pułk ostrożki (ordynacji ostrogskiej dowodzony przez
Koryckiego) stał” (tj. przez okolice dzisiejszej Samorodni) 139.
Również hetman wielki koronny Mikołaj Potocki wyrwał
się z okrążenia z grupą liczącą około 100 jeźdźców. Oddział
ten odskoczył już „od tej dąbrowy na pól mili”, gdy otoczyła
go znaczna liczba nieprzyjaciół 140. Mikołaj Potocki został
„trzykroć szablą w głowę uderzony”, ale hełm wytrzymał.
Wzięli go do niewoli Kozacy i nie rozpoznawszy go, o mało
co nie zabili l41. Kozacy musieli oddać hetmana Tuhaj bejowi,
z którym łączyły go więzy „pobratymstwa”.
W tym samym kierunku przebijały się jeszcze dwie zwarte
grupy jeźdźców, liczące po kilkaset ludzi, którym udało się
szczęśliwie ujść pogoni.
Jedną z nich, liczącą około 300 jeźdźców — towarzyszy,
pocztowych, dragonów, piechurów na koniach, pachołków
i czeladzi — wyprowadził z kotła Paweł Kochan, rotmistrz
chorągwi piechoty kwarcianej Mikołaja Potockiego. Oddział
ten został dogoniony przez czambuł liczący około 150
ordyńców. Wówczas Paweł Kochan uszykował uciekinierów
i „animował” ich do walki. Widok gotowych do boju jeźdźców
polskich, którzy „wszyscy dobyte w ręku trzymali bronie”, do
reszty zniechęcił Tatarów, którzy zawrócili „do taboru roz-
gromionego na lepszy obłów” l42.
Orda nie ścigała uciekających Polaków ani zbyt daleko, ani
też zbyt natarczywie, gdyż wołała plądrować rozbity tabor
139 Pamiętniki do panowania..., s. 286. K o c h o w s k i , op. cit., p. 38: „ec

qua statio Ostrogiensis legionis”.


140 Relacja Muszkietera.
141 List Mikołaja Ostroroga, podczaszego koronnego, do J. Mci Pana

Jerzego Ossolińskiego, kanclerza koronnego, [w:] Pamiętniki o


Koniecpolskich, Lwów 1842, s. 424 (dalej: List Mikołaja Ostroroga).
142 Relacja Muszkietera.
176

wojsk hetmanów koronnych, w którym znajdowały się


bogate łupy i wielu jeńców. Tylko niektóre czambuły
tatarskie „albo trzy, albo cztery mile gonili, i wielu nie-
sprawnych uchodzących brali”.
Kilka chorągwi polskich, które znajdowały się „w środku
na skrzydłach taborowych”, a więc na południowej stronie
taboru, ostrzeliwało się w gęstwinie zza wywróconych „na
wertebach” wozów. Żołnierze spod tych chorągwi spostrzegli
klęskę wojska koronnego dopiero wtedy, gdy zobaczyli swych
pachołków uciekających na koniach z taboru. Chwilę potem
uderzyła na nich orda, która wróciła właśnie z pościgu za
uciekającymi żołnierzami polskimi. Wspierała ją teraz piechota
kozacka. „Na przełam przez nasz poszli — pisał jeden
z walczących tam żołnierzy polskich, porucznik (?) chorągwi
husarskiej Konstantego Lubomirskiego Krzysztof Rajecki
— i gdy już nasz środek jeno zatrzymany rozrywali, snadno
rozerwać mogli (...). Jednych tedy pozabijali, drudzy żywcem
pobrali. Kto też obronną schodził ręką, a mógł w tym razie
wydrzeć konia i ujść, ten jako mógł uchodził” 143.
Natomiast Józefowicz tak obrazowo opisuje walkę w środku
szyku taborowego: „Jeszcze jednakże niezwyciężył nieprzyjaciel,
dopokąd służba pociągowa i liczna hałastra przyjęta pomiędzy
wozy, wsiadłszy bojaźliwie na konie, nie rzuciła się do ucieczki
i bok wozów tylnych bezwstydnie ogołociła, co umysły panów
dzielnie się potykających niezmiernie zatrwożyło, a nieprzyjacie-
lowi otuchy dodało. A ponieważ na okrzyk wszczęty przez
kozaków nadbiegli także Scytowi [Tatarzy] z wielkim zapałem
i gęstą chmurą strzał naszych razili, a potem tam, gdzie szereg
wozów z obrony ogołocony został, bok cały przełamali,
wytoczyła się zacięta walka, w której każdy z dzielnych naszych
wojowników stawiał mężnie czoła wpadającym nieprzyjaciołom,
szukając przy wspólnych razach chwalebnej dla siebie śmierci.
Mało było takich, którzy utraciwszy wszystko i więcej życie,

143 List Krzysztofa Rajeckiego, s. 19.


177

niźli sławę ważąc, przez poboczne uchodzili ścieżki; większa


część i godniejsza wspomnienia padła ofiarą śmierci, dawszy
wprzód swej dzielności dowody; reszta poszła w jasyr” 144.
Pewnej liczbie tych żołnierzy udało się uciec, w tym
Rajeckiemu. Jego uchodzącą grupę napotkała inna wataha
ordyńców, powracająca z pościgu za Koryckim. Doszło do
starcia wręcz. Polacy przebijali się, ostrzeliwując się gęsto.
Większości z nich udało się umknąć. Uciekający Rajecki, już
ranny nad okiem od kuli z samopału i w nogę z łuku, natrafił
na wracającego z pościgu Nogajca, który zadał mu kiścieniem
cios w głowę. Życie uratował mu szyszak, który wytrzymał
cios, ale Rajecki spadł z konia i wpadł między gęste krzaki.
Zapewne Tatarzyn dobiłby go, gdy wtem przypadł towarzysz
husarski i „odstrzelił” ordyńca, a Rajeckiemu podał podjezdka,
na którym, jak pisze, „uchodząc, jenom strzelbą się ratował”.
Po jakimś czasie dołączył do grupy Koryckiego „w kilkunastu
koni uchodzącego” 145.
Hetman polny koronny Marcin Kalinowski, któremu nie
można odmówić odwagi, bił się dzielnie w otoczeniu tylko
swej dragonii i piechoty węgierskiej, w jakiejś części rozer-
wanego taboru. Gęsty ogień muszkietów polskich „bardzo
psował Kozaków”. Dopiero gdy Chmielnicki podciągnął
działka. Kozacy złamali opór żołnierzy hetmana polnego.
Kalinowski postrzelony przez Kozaków w łokieć u prawej
ręki, a „od Tatarów zaś szablą przez puls [w rękę] cięty”,
spadl z konia i dostał się do niewoli. Dragonia jego „okrutnie
wycięta została”, natomiast z piechoty „część jakaś uszła” l46.
Jak podsumowuje Krzysztof Rajecki: „Na przełom przez
tabor Horda poszła i Ich M Panów Hetmanów, a także JM
Pana czerniechowskiego [kasztelana czernihowskiego, Jana
Odrzywolskiego], jako też JM Pana Sieniawskiego wzięli” l47.
144
J ó z e f o w i c z , op. cit.. s. 94.
145
List Krzysztofa Rajeckiego, s. 19.
146
List Sierakowskiego, s. 214: List Krzysztofa Rajeckiego, s. 18-19.
147
List Krzysztofa Rajeckiego, s. 18-19.
178

Z pierścienia okrążenia wyrwało się około 2000 ludzi. Wielu


zginęło lub wpadło w ręce Tatarów, ale większym zagrożeniem
dla uchodzących spod Korsunia żołnierzy koronnych byli
zbuntowani chłopi ukraińscy, „którzy się wszędzie kupili"
i wyłapywali niedobitków148. Niektórzy żołnierze polscy,
pozostający bez koni, przedarli się przez pierścień okrążenia
i próbowali uciekać pieszo, „ale ich chłopi wielu zabijają po
gościńcach” 149. Wielu z uciekających błądziło po lasach i bał-
kach, i utonęło w bagnach 150.
Z pogromu pod Korsuniem zdołało ujść pogoni i przedostać
się bezpiecznie przez tereny objęte buntem, „gdzie po lasach,
po ługach chłopi się zbierali” 151, w głąb Rzeczypospolitej
zaledwie około 1500 ludzi, „i to pachołków a ciurów” 152, „z
rzadka który nie postrzelony” 153. Korycki zebrał 90 kawale-
rzystów i zdołał „przez wielkie kupy chłopstwa ciągnącego do
Chmielnickiego” przebić się do Kijowa l54.
Armia hetmanów koronnych została doszczętnie zniesiona.
Sprzymierzeni zdobyli wszystkie działa, wozy i sprzęt obozo-
wy. W ręce Kozaków wpadły znaczne ilości muszkietów
i arkebuzów, którymi dozbroili swoje oddziały piechoty.
Około 500 żołnierzy koronnych (kwarcianych i magnatów
polskich) poległo w bitwie l55, pozostali — w tej liczbie
148
Ibidem, s. 19.
149
Ibidem.
150
C h e v a I i e r, op. cit., s. 82.
151
T w a r d o w s k i, op. cit., s. 11.
152
List Mikołaja Ostroroga, s. 424.
153
List od Pana Czernego z Białej Cerkwi do jm. P. Jerzego Ossolińskiego,
kanclerza w. kor. De data 25 mai 1648, (w:] Pamiatniki izdannyje Kijewskoju
kommisieju dlja razbora drewnieli aktów, t. I-II, Kijów 1898, s. 203.
154
Kasper N i e s i e c k i , Herbarz Polski, t. V, s. 255.
155
W. A. S e r c z y k. Na płonącej Ukrainie..., s. 79; Wojciech Miaskowski.
podkomorzy lwowski, do biskupa krakowskiego JMXiędza Gembickiego ze
Lwowa 28 maja 1648 r., [w:] Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s.
25, pisze iż „500 towarzystwa zginęło”. Ponieważ są to pierwsze — i niestety
jedyne — informacje o stratach polskich, nie można ich zweryfikować.
Wydaje się, że 500 poległych samych towarzyszy kawalerii, to liczba zbyt
179

wszyscy ranni i chorzy — dostali się w ręce Tatarów


i Kozaków, ci ostatni musieli oddać schwytanych swym
sprzymierzeńcom. Tatarzy, których głównym motywem ciąg-
łych najazdów na Polskę było zagarnięcie jak największej
liczby jasyru, zwłaszcza spośród szlachty, zapewne i tym
razem, już po walce, starali się nie zabijać żołnierzy polskich,
ale chwytać ich dla okupu. Bogusław Maskiewicz pisze, że
w bitwie pod Korsuniem nieprzyjaciel „zgoła niemal wszyst-
kich żywcem pobrał” 156. Z kolei Samuel Kuszewicz pisze, iż
nieprzyjaciel „krwie chrześcijańskiey tak wiele (bo ledwie
półtora tysiąca uszło y to pacholików y ciurów) rozlawszy” 157.
Hetman polny Kalinowski w liście pisanym nazajutrz po
bitwie, stwierdza że pod Korsuniem zostało żołnierzy polskich
„siła pobitych, poranionych i niemalże wszyscy zostali schwy-
tani” 158. Prawie wszyscy oficerowie, a także osoby mające
większe znaczenie w armii hetmanów koronnych, znaleźli się
w niewoli tatarskiej. Z oficerów pod Korsuniem głowę położył
Adam Kazanowski, oboźny koronny i starosta czerkaski 159.
W niewoli poza hetmanem wielkim koronnym Mikołajem
Potockim, kasztelanem krakowskim i hetmanem polnym koron-
nym Marcinem Kalinowskim, wojewodą czernihowskim, znaleź-

wysoka. Do tej liczby, należałoby dodać zabitych pocztowych w rotach


kawalerii — przynajmniej dwa razy tylu, oraz poległych piechurów i drago-
nów. Być może jakąś wskazówką może być fragment z Wiersze na pogrom
hetmanów pod Korsuniem: „Pięćset [Tatarów] ich żenie [tu: pędzi] naszych
pięć tysięcy”. (Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 475). Jeśli
wszystkie źródła zgodnie przyjmują, iż armia koronna liczyła pod Korsuniem
6500 ludzi i że wśród uciekinierów było nie więcej niż 500 żołnierzy, to straty
krwawe (zabitych i zmarłych z ran) mogły wynieść 6500-5000-500=1000
ludzi. Zapewne były jeszcze wyższe. Być może sięgały nawet 30% — tj.
2000-2500 zabitych.
156 Pamiętniki Bogusława Maskiewicza, s. 242.
157 List Kuszewicza, s. 109.
158 W. A. S m o l i j . W. S. S t e p a n k o w , Bohdan Chmielnicki, Kijów

1995, s. 108.
159
A. B o n i e c k i , Herbarz Polski, cz. I, t. IX, Warszawa 1906,
s. 359-360.
180

li się: syn hetmana polnego Samuel Kalinowski oboźny


wojskowy (praefectus castrorum), kasztelan czernihowski Jan
Odrzywolski, starosta lwowski Adam Hieronim Sieniawski,
strażnik wojskowy Stanisław Mariusz Jaskólski, oboźny wojsko-
wy Mikołaj Bieganowski, chorąży sandomierski Adam Hieronim
Kazanowski, podczaszy bełski Stefan Chomentowski, rotmistrzo-
wie: Jerzy Bałaban, Mikołaj Chmielecki, Piotr Komorowski
i Stefan Kowalski, oberszter Henryk Denhoff (postrzelony),
oberszlejtnant Coridon, kapitanowie: Flik i Lokiesztali, Jan
Uliński, chorąży halicki, a także Stefan Bidziński, późniejszy
strażnik wielki koronny. Wśród jeńców był też niefortunny
wysłannik Władysława IV do hetmana wielkiego, ksiądz Grotko-
wski. Do niewoli dostał się również Adam Chmielecki, który
przyjął służbę u Chmielnickiego, początkowo jako setnik
białocerkiewski, a następnie został pułkownikiem powołockim.
Nie jestem w stanie określić co się działo z dowódcą pułku
Jeremiego Wiśniowieckiego, Aleksandrem Zamoyskim, straż-
nikiem wielkim koronnym. Jeśli dostał się do niewoli, to nie
przebywał w niej zbyt długo. Już w lipcu 1648 r. bierze udział
w bitwie pod Konstantynowem u boku swego dobroczyńcy,
księcia Jeremiego.
Wszystkich tych jeńców przejęli Tatarzy. Tuhaj bej rozkazał
rannych hetmanów położyć na wozy i dał ich pod opiekę
również wziętego do niewoli osobistego lekarza hetmana
wielkiego Hirbeniusa (Kalinowski byl ledwie żywy od poniesio-
nych ran) 160. Jak pisze kronikarz tatarski jeńcy polscy, w tym
również wysocy dowódcy zostali prowadzeni na Krym w „kajda-
nach i więzach”. Również hetmanów, mimo okazywanego im
szacunku, zakuto w kajdany, z których uwolniono ich dopiero
kiedy znaleźli się „pod kluczem” na Krymie 161.
160 K o c h o w s k i , op. cit., p. 38
161 Hadży Mehmed S e n a i z Krymu, op. cit., s. 106. Natan Hanower pisał:
„Obaj hetmani, tj. Potocki i Kalinowski, musieli znosić wielkie męki, gdyż
obu zakuto nogi kajdanami” (s. 21). W. Majewski jest zdania, że informacje
o zakuciu hetmanów w kajdany są mało wiarygodne (PSB, t. 23, s. 108).
181

Spośród oficerów uratowali się ucieczką: pułkownik Krzy-


sztof Korycki, rotmistrz Paweł Kochan i rotmistrz Marek
Gdeszyński, który ranny strzałą w nogę zdołał wyrwać
się już z więzów tatarskich i dogonił uchodzących z pola
walki towarzyszy nad Krasną, w pobliżu Trypola, a więc
ponad 80 km w linii prostej na północny zachód od
Korsunia!
Nie można określić strat jakie ponieśli Kozacy i Tatarzy,
ale nie mogły być zbyt wysokie, najwyżej wynosiły kilkuset
zabitych.
Na ironię losu zakrawa fakt, że w ręce powstańców wpadły
pieniądze (ponad 70 000 zł) przeznaczone na żołd dla Koza-
ków rejestrowych, które przywiózł Budzyński 162.
Klęska była tak wielka, że po bitwie krążyły pogłoski
jakoby jej przyczyną była zdrada Kozaków rejestrowych,
„którzy byli w taborze”, i „za pierwszym rozerwaniem taboru
zaraz obrócili się na naszych”. Pierre Chevalier pisze o 1800
Kozakach rejestrowych znajdujących się przy hetmanach
w polskim taborze. Na nieprawdziwość takiego stwierdzenia
zwrócił uwagę już Hruszewski: w wojsku koronnym nie było
oddziałów Kozaków zaporoskich 163.
Jak wynika z listu wojewody bracławskiego Adama Kisiela
pod Korsuń podchodziło w dniu bitwy kilka jego chorągwi (w
liście z 27 maja pisze, że wysłał do hetmanów kilkaset ludzi)
oraz „część ludzi księcia Imci Wdy krakowskiego [Stanisława
Lubomirskiego]”, których rozbito i za nimi „orda aż do Białej
Cerkwi jechała” 164.

* * *

162 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 38.


163 List pana Czernego, s. 25; C h e v a 1 i e r, op. cit., s. 81; H r u s z e w s ki,
op. cit., s. 189, p. 2.
164
Kopia listu do IMX. Prymasa od IMP. Wdy Bracławskiego. [w:]
S z a j n o c h a , op. cit., s. 273 i 284.
182

Joachim Pastorius, królewski historiograf Jana Kazimierza


porównał bitwę pod Korsuniem do bitwy pod Kannami: veras
Polonorum Cannas 165.
***

„Kozacy tak się wzbogacili z obozu polskiego — pisze


autor Litopysu Samowydcia — że srebro małą ceną sprze-
dawali”. „Wojsko kozackie — podaje Samoił Wełyczko
— zdobyło się na zbroje, na konie, na rzędy, na pancerze,
na sajdaki, szable, broń różną, na pieniądze, sukna proste
jako też drogie. Przed tema dwiema bitwami mało który
Kozak liche szaty miał na sobie, a potem każdy towarzysz
kozacki lub ordyński po troje, czworo i pięcioro koni prowadził
i rzędów wiele, po kilka par sukien posiadał. Gdy tedy
po korsuńskiej potyczce wojsko Chmielnickiego w dalszy
pochód ruszyło, patrzącemu z góry zdawało się, że to
są niwy holenderskim albo włoskim różnobarwnym makiem
zasiane (...). Cieszył się i Chmielnicki ze zwycięstwa — po
swojemu. Najpierw podziękował wraz z wojskiem Panu
Bogu dziękczynnem nabożeństwem; następnie na zakończenie
swojej radości kazał, wojsku swemu wydać 25 kuf gorzałki,
ażeby dziękując Panu Bogu, popili należycie (...)” 166.

***

Klęska pod Korsuniem wywołała wielkie wrażenie w całej


Rzeczypospolitej, tym bardziej że wydawało się, iż istotnie
w tej chwili granice państwa stanęły otworem przed nie-
przyjacielem. Jedynie na Lewobrzeżu znajdowała się dywizja
księcia Jeremiego Wiśniowieckiego (na pewno lepszego
dowódcy od obu hetmanów), która jednak wobec szybkiego
rozpowszechniania się buntu rozpoczęła pośpieszny odwrót
165 P a s t o r i u s , op. cit.. s. 80.
166 R a w i t a - G a w r o ń s k i , op. cit., s. 207-208.
183

w głąb kraju. Do tego wszystkiego, niemal równocześnie


z wiadomością o klęsce korsuńskiej, rozeszła się po kraju
wieść o śmierci króla Władysława IV, który dokonał żywota
20 maja w Mereczu. Jednakże Chmielnicki musiał się liczyć
z tym, że Rzeczpospolita dysponuje dużym potencjałem
wojskowym. Przede wszystkim na drodze powstańców znaj-
dowały się liczne zamki obronne oraz miasta mniej lub lepiej
ufortyfikowane, jak Kamieniec Podolski, Bar, Lwów, Zamość,
które mogły zatrzymać, przynajmniej na jakiś czas, pod
swymi murami siły przeciwnika. Ponadto magnaci kresowi
dysponowali znaczną liczbą wojsk prywatnych, o różnej
wartości bojowej. Można było zmobilizować dobrej jakości
pospolite ruszenie szlachty na terenach Rusi, zaciągnąć wojska
powiatowe, a także sprowadzić gwardię królewską. Niemniej,
żeby zorganizować obronę, trzeba było przede wszystkim
czasu, a potem jakiegoś ośrodka dyspozycyjnego koniecznego
specjalnie po śmierci króla, wreszcie przezwyciężenia paniki,
która opanowała szerokie kręgi szlachty w ziemiach sąsiadu-
jących z terenem powstańczym 167.
Wbrew jednak powszechnym obawom Bohdan Chmielnicki
doszedł do Białej Cerkwi i tu zatrzymał się. Prawdopodobnie
wobec dużego napływu Kozaków, chłopów i mieszczan,
chciał wpierw zorganizować swoje wojsko, zaopatrzyć je
w broń i amunicję oraz żywność, zorientować się, jak
zachowują się sąsiedzi, zwłaszcza Rosja pozostająca w
dobrych stosunkach z Polską, wreszcie ułożyć
ostatecznie stosunki z chanem.
2 lub 3 czerwca 1648 r. do Białej Cerkwi przybył chan
krymski Islam Girej III z 11 000 wojowników tatarskich l68.
Na drugi dzień do chana przybył Tuhaj bej, by poinformować
go o tym co zaszło. „Chan przyjął go łaskawie, po czym
w dwie godziny później — jak pisze kronikarz tatarski
— ustawiły się w ordynku wojska tatarskie, a hetman Kozaków
167 Czapliński, op. cit., s. 34-35.
168 List Jana Ulińskiego i Stanisława Jaskólskiego, s. 38.
184

dnieprzańskich (...) znakomity mąż nazwiskiem Chmielnicki,


przedstawił carowi swe wojska i dopełnił ceremonii hołdu
poddańczego”.
Chan niemal nazajutrz powrócił na Krym, zostawiając
jakieś siły przy hetmanie kozackim. Zanim jednak ostatecznie
ruszył w drogę powrotną, rozpuścił po okolicy swe czambuły,
które dokonały swego normalnego dzieła, „paląc wiele
miast giaurowskich oraz uprowadzając nieskończone mnó-
stwo jasyru” 169.
Władze Rzeczypospolitej w osobie prymasa jako interrexa
i senatu, wobec wielkich klęsk pod Żółtymi Wodami i Kor-
suniem oraz śmierci króla Władysława IV, powierzyły prowa-
dzenie rokowań ze zwycięskim hetmanem zaporoskim Ada-
mowi Kisielowi, wojewodzie bracławskiemu, prawosławnemu
Rusinowi cieszącemu się wielką powagą i uznaniem na
Ukrainie. Kisiel nie czekając na formalne uprawnienia wysłał
do Chmielnickiego czerńca monastyru w Huszczy o. Petronieja
Łaskę. Przekazał on przywódcy powstańców prośbę o zanie-
chanie dalszych działań wojennych i odprawienie ordy tatar-
skiej, w zamian za obietnicę Chmielnickiemu w imieniu
Rzeczypospolitej i przyszłego króla amnestii i pomyślnym
załatwieniu wszystkich pretensji wojska zaporoskiego. Misja
zakończyła się nieoczekiwanym powodzeniem. Przede wszyst-
kim Polacy nie wiedzieli, że Tatarzy obładowani łupami
powrócili na Krym, pozostawiając powstańców samych sobie.
W tej sytuacji zawieszenie broni było na rękę Kozakom,
którzy chętnie na nie przystali. Chmielnicki powiadomił o tym
wojewodę bracławskiego w liście z 13 czerwca 1648 r. spod
Białej Cerkwi l70. Przerwę w działaniach wojennych powstańcy
postanowili wykorzystać do lepszego przygotowania się,
czekając tylko okazji, by wznowić działania wojenne.

169 Hadży Mehmed S e n a i z Krymu, op. cit., s. 108.


170 Chmielnicki do Kisiela wojewody i ceduła do listu tegoż, 13 czerwca
1648 r., [w:] Jakuba Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 25.
ZAKOŃCZENIE

Według ówczesnych opinii za klęski pod Żółtymi Wodami


i Korsuniem odpowiedzialność ponosili hetmani koronni
— „Jacy hetmani, taka sprawa” miał powiedzieć marszałek
nadworny Antoni Jan Tyszkiewicz. A główną winą obarczano,
nie bez słuszności, hetmana wielkiego koronnego Mikołaja
Potockiego. Hetman podobno „wszystkie siły i fortele wojenne
w jednej gorzałce najdował, i wielce ich w głębokiej flaszy
szukał”1. Od samego początku jego działania, po odejściu
rzeczywistego twórcy planu operacyjnego Stefana Czarniec-
kiego, jego działania były niezdecydowane i przypadkowe.
Przede wszystkim nie ruszył z pomocą oblężonemu nad
Żółtymi Wodami oddziałowi, co było częścią planu. Gdy
zrezygnował z tego zamiaru, nic nie uczynił, aby powiadomić
o tym swego syna, a zawsze istniała szansa dla oblężonych na
przebicie się do sił głównych.
Planu Czarnieckiego nie rozumieli współcześni; krytykował
go m.in. Adam Kisiel, który przecież dał przyzwolenie na jego
realizację. Usprawiedliwiał się przed królem, o którego śmierci
jeszcze nie wiedział, że nie należało „szukać po spławach
zadnieprowskich jednego Kozaka, nie wyprawiać drugich
1
Zmyślony przez potwarcę list Chmielnickiego, [w:] Jakuba Michałow-
skiego... księga pamiętnicza, s. 639.
186

Kozaków na Dniepr, ale ich przy wojsku Rzptej zatrzymać


przyłaskawiwszy jakkolwiek. Nierozrywać tak szczupłego
wojska wysyłaniem w pola”2. Również wielu współczesnych
historyków wojskowości ostro krytykuje hetmana za roz-
dzielenie wojsk koronnych. Np. Tadeusz Krząstek uważa, iż:
„Od początku lekceważył siły Chmielnickiego. Nie był
zorientowany, że przyjdzie mu walczyć z połączonymi siłami
kozacko-tatarskimi, mającymi przewagę nad jego wojskami.
Rozpoczynając kampanię hetman nie miał planu operacyj-
nego. Nie czekał na nadejście chorągwi księcia Jeremiego
Wiśniowieckiego. Swoje oddziały podzielił na trzy grupy
wbrew zasadom sztuki wojennej. Swego syna Stefana wraz
z jazdą i częścią piechoty skierował wzdłuż prawego brzegu
Dniepru na Kudak. Pułki Kozaków rejestrowych wysłał
czajkami po Dnieprze. Sam z najsilniejszą grupą pozostał
w rejonie Korsunia. Opieszałość w podejmowaniu decyzji
i brak analitycznego myślenia były przyczyną klęski syna nad
Żółtymi Wodami. Nie dał mu wsparcia nawet wtedy, gdy
dowiedział się o jego krytycznym położeniu i boju w za-
mkniętym taborze”3. Staraliśmy się wykazać w niniejszej
pracy, że nie można oceniać tak ostro hetmana wielkiego:
dowództwo polskie posiadało plan operacyjny, zawiódł
natomiast głęboki wywiad polski, który nie zdobył informacji
o przymierzu Kozaków z Tatarami. W opracowanym przez
Czarnieckiego planie uwzględniono działanie sił księcia
Jeremiego na Zadnieprzu, a w bitwach nad Żółtymi Wodami
i pod Korsuniem wzięły udział oddziały Wiśniowieckiego.
Możemy się w pełni zgodzić z zarzutem zbyt opieszałego
działania hetmana wielkiego koronnego i nie udzieleniu na
czas pomocy oblężonej dywizji swego syna, choć istniały ku
temu realne możliwości.
2 List P. Adama Kisiela Wdy Bracławskiego do JKMci już po śmierci
oddany, [w:] K. S z a j n o c h a, op. cit., s. 280.
3
T. K r z ą s t e k , Hetman wielki koronny Mikołaj Potocki, [w:] Żółte
Wody — 1648, red. T. K r z ą s t e k , Warszawa 1999, s. 134.
187

Pod Korsuniem hetman „nie chciał słuchać rady starego


żołnierza, ale osób niewiadomych”4. Według nich należało
dużo wcześniej zgromadzić tam wystarczająco duże zapasy
żywności i furażu, zamknąć się w przygotowanych szańcach
na dwa albo trzy miesiące i bronić się. W tym czasie
Rzeczpospolita była zdolna wystawić znaczną armię od-
sieczową. W Koronie i na Litwie nie brakowało doświad-
czonych oficerów i żołnierzy, których niedawno zwolniono
z wojska po likwidacji zaciągów czynionych na wojnę turecką
przez króla Władysława IV. Nadto do kraju wracali, po
zakończeniu wojny trzydziestoletniej, liczni Polacy służący
w walczących w niej armiach, z bogatym doświadczeniem
wojskowym. Do tego dochodziła gwardia królewska: regiment
gwardii pieszej cudzoziemskiego autoramentu, liczący 1200
żołnierzy, pod dowództwem pułkownika Osińskiego już ma-
szerował na Ukrainę. Aleksander Koniecpolski już 21 maja
był gotowy do wymarszu ze swymi chorągwiami kawalerii
oraz 10 działami. Również znaczne siły zebrał pod Zasławiem
książę Władysław Ostrogski-Zasławski. Jednakże obaj, jak
donoszono, „piechoty i dragonów nie mają” 5.
Wobec nie przygotowania się do obrony „włości” pod
Korsuniem, Mikołaj Potocki odrzucił sugestię stoczenia decy-
dującej bitwy pod Korsuniem i zdecydował się na odwrót,
chyba aż za Słucz. Hetman wielki koronny przeprowadził
odwrót taborem w sposób fatalny, spieszając jazdę i nie
wysyłając straży przedniej, która rozpoznałaby drogę odwrotu.
Rezultatem był pogrom armii koronnej.
Natomiast Bohdan Chmielnicki nieoczekiwanie okazał się
wybitnym politykiem i niezłym dowódcą. Przede wszystkim
zaskoczył Polaków zawierając przymierze z Tatarami. Wszyst-
kie jego posunięcia były głęboko ukryte przed przeciwnikiem,
4 Mikołaj Ostroróg do Ossolińskiego w. kanclerza kor., [w:] Jakuba
Michałowskiego... księga pamiętnicza, s. 51.
5
Kopia listu od j.m. księdza arcybiskupa lwowskiego do j.m.p. cześnika
koronnego d. 8 junii, [w:] Dokumenty ob osvoboditel’noj vojne..., s. 16-18.
188

dzięki temu zaskoczył młodego Potockiego pod Żółtymi


Wodami, a potem szybkim marszem, nie czekając na gros sił
tatarskich, ruszył ku głównym siłom koronnym. Pod Kor-
suniem, dysponując doskonałym rozpoznaniem zamierzeń
przeciwnika, przerzucił część sił, aby zorganizować zasadzkę
pod Krutą Bałką. Wycofujący się tabor polski był nękany
ciągłymi atakami jazdy tatarskiej. Następnie po przygotowaniu
artyleryjskim ruszyła do ataku piechota kozacka, która roze-
rwała obronę taboru, a wówczas do szarży ruszyli Tatarzy,
którzy ostatecznie złamali opór Polaków między wozami.
Jak pisał Ludwik Kubala, cudzoziemcy porównywali Chmiel-
nickiego do Cromwella. Jednak historyk polski pisze bez-
stronnie, że miał on do pokonania dzieło o wiele trudniejsze.
Cromwell „przyszedł na rzeczy gotowe”, natomiast hetman
kozacki musiał na wielkich obszarach Ukrainy i Wołynia
budować z niczego administrację państwową, organizować
wojsko i znaleźć miejsce dla tworzonego organizmu między
wrogimi sąsiadami 6.

6 L. K u b a l a , Wojna moskiewska r. 1654—1655, s. 7.


ANEKSY

ANEKS 1

List Łukasza Miaskowskiego,


sędziego podolskiego z Bałabanówki, d. 16 Februarii 1648

Ordy krymskiej żadnej tymi czasy nie obawiamy się, bo niemałymi


torhakami ledwie nie w dziesięciu miejscach próbując, gdzieby ludzi
nie było, podpadali Tatarowie, wszędzie jednak gromieni nic nie
zwiedli, gdyż wszystkie szlaki od Dniestru do Bohu, od Bohu do
Dniepru dobrze były opatrzone częścią chorągwiami Rzeczypo-
spolitej, częścią Książęcia Jego Mści Wojewody Ruskiego i Jego
Mści pana Chorążego Koronnego ludźmi. Posyłam cofessaia [ze-
znania] świeżo od pana Kalińskiego przysłanego Tatarzyna, posyłam
list Hospodara Wołoskiego od siebie pisany.
Dnia wczorajszego dał znać Pan Commisarz, iż Tatarów więcej
niż 1000 wpadli od Czarnego Lasu i koło Czehryna i Medwedówki
wsi wybrali, ale ich Iliasz z regestrowymi Kozakami, na Tasmieniu
przeszedłszy, szczęśliwie gromił, plon wszystek i ludzie odbił.
Tatarów 20 i kilka pojmał.
Tenże dnia onegdąjszego dał znać, iż die 4 praesentis na Sieczy,
w której pułk czerkaski wedle powinności swej i ordynatiey Rptej
excubias odprawował, zdrajca Chmielnicki nastąpił i żywność
wszystką pobrał, i czółny wszystkie zabrał. Die 5 praesentis pan
Wadowski czerkaski i pan Krzeczowski czehryński — który dla
kumoterstwa na porękę wypuścił Chmielnickiego — pułkownicy
nastąpili, kilkadziesiąt Kozaków i po dwu towarzystwa swego na
straż wyprawiwszy, których on zaskoczył, pojmał i gdy posyłali,
wypuścić nie chciał, powiadając, iż ich przez wojnę wziął, wabiąc
i tych do siebie, wołając: „i wy Lachów potopcie, a do nas się
przedajcie”. O żadnej pokorze nie myśli, bo z piastunów, łukowników,
190

lisiczników nie leda jako anxii numerum [zebrał znaczne posiłki]


hultajstwa swego, chorągwią czerwoną z orłem białym i jakiemiś od
Króla Jego Mości — jako on twierdzi — pola i morza wolności
przywilejami, tak rok danymi, ich tuląc i do siebie przywabiając.
Tenże oznajmił dnia wczorajszego, iż już ten zdrajca die 9 praesen-
tis, tajemne podobno ze wszystkimi Kozakami mając porozumienie,
apertam intulit hostiltatem [otwarcie wyznał swoją nieprzyjaźń]
i o północy tamże na Zaporożu na wyżej pomienionych pułkowników
tabor uderzył. Zdrada się wszystkich regestrowych odkryła, bo samiż
strzelali do nich; tak iż z chorągwiami i z bębnami ledwie do
Kryłowa pouchodzili, 20 i kilka dragonów i więcej niż 10 towarzystwa
straciwszy.
Posłał był J.M. Pan Krakowski przed kilka dni Chmieleckiego,
rotmistrza z uniwersałem i instructią do nich, dobrych w wierze
animując, a złych do opamiętania przywodząc, ale za wczorajszą
wiadomością, widząc iż multorum capitum bellum [w większości
pragnęli wojny], nie chcą z pokojem chleba jeść, sanguinis et
praedae avida [chciwi są krwi i łupów], jad swój dawny wywiera
i na pana Commisarza na armatę naszą iść chce, ruszył się wczora
z Werbicza, wojsku wszystkiemu pro die 23 praesentis koło Rokitnej
i Olszanki stanąć rozkazawszy, a po więcej armaty i munitii do Baru
posławszy, nie czekając już żadnej nadziei cnoty wszystkich regest-
rowych, kiedy czerkascy zdradzili.
Przyczyny buntu, że im już 4 lata mizernego żołdu nie dają, że ich
starszyzna gnębi, znieważa, bije, brody wyrywa; starostowie, pod-
starostowie dziesięciny wszelakie i powołoszczyznę niektórzy biorą.
Nie będzie bez srogiego krwi rozlania, który już zaczął ten zdrajca
Chmielnicki.

List Łukasza Miaskowskiego,


sędziego podolskiego, w Żywotowie 17 Februarii

Przyszła wiadomość, iż pan Com[misarz] rozpuścił od siebie


regestrowych Koza[ków], onym nie ufając i tylko się z kilku
chorą[gwiami] został, o ratunek prosząc. J.M. Pan Kra[kowski]
bardzo frasuje i pospiesza, bieży J.M. Pan Wojewoda Czerni[howski]
z Winnice. Pisze J.M. Pan Kra[kowski] uniwersały, zwołując dobrych
do siebie; już pewnie na włości ten Chm[ielnicki]. Dziś w Wołodarce,
191

jutro będziemy w Bra[cławiu], Już nie chce 23 ptis czekać, ale


posyła, aby cho[rągwie] jako najprędzej pośpieszały.

List hospodara mołdawskiego Bazylego Lupuli


do Łukasza Miaskowskiego, z Jass 1 Februarii

JMP. Sędzio Podol. M. Wielce M. P. i Przł. Orda Krymska nie


tylko w państwach JKM, ale i w moich coś sobie [unkowała (?)
— nieczytelne] i ogłosiwszy hostilitatem [wrogie zamiary] swoje, już
in procinetu itineris [przygotowana do wymarszu, do drogi] była,
tymczasem znowu zaś trochę ucichła. Nie dziwuję się, że ten
nieprzyjaciel chciwie krwi chrześcijańskiej ausus [zuchwałe postępki]
swoje gdziekolwiek wywrzeć chce. bo praeda zawsze inhiat i praeda
victibat [łupów zawsze żądny i łupami się żywi]. Nie rozumiem
jednak, aby bez consensu od Porty sobie danego ich pod ten czas,
gdy Turczyn bello cretensi est [w tym miejscu rękopis jest uszkodzo-
ny] (...) attentare [bacznie obserwuje wojnę na Krecie?]. Posłał
wprawdzie chan do Porty, o conses prosząc, lecz na petita swoje
jeszcze declaratiey nie otrzymał. Jeśliby ci hyrawcy (?) złe zamysły
swoje gdziekolwiek chcieli wykonać, niewielką by ordą poszli, bo
konie bardzo nędzne mają. Dziwują się, iż Królestwo Polskie zdawna
zawsze florens et potens [kwitnące i silne] tak wiele motus [porusze-
nia] od tak nikczemnego narodu coraz z większą obywatelów swoich
szkodą ponosi cierpi. Więcej nic nie piszę, mądremu dość. Wasil
Wojewoda i Hospodar Ziem Mołdawskich.

Tekst za: Wacław L i p i ń s k i, Z dziejów Ukrainy, Lwów 1912, s. 353-354.

ANEKS 2

Z Czerkas 4 Maji

Gdy p. Stephan, syn Jeo Mci pana krakowskiego, z panem


commisarzem szedł Kozaków dobywać, Chmielnicki w bellis [żoł-
nierzy] ze dwadzieścia tysięcy Tatarów zaszedł im w oczy i ze
wszystkich stron dobywając chciał rozerwać tabor ich, który jest
barzo dobry i obronny, jednak nasi bronią się dobrze i nadzieja
192

w Bogu, że się odstrzelają. Jednak Jeo Mść pan hetman obawia się,
aby Tatarowie barzo głodni nie wpadli za tą okazją na Ruś, gdyż tam
wszystko jest wojsko, a pewnie z nimi Chmielnicki pójdzie. Niechaj
tedy będzie wszelka ostrożność w Barze i po inszych miastach, bo
wiadomości dalej trudno będzie dawać z tych krajów.

Tekst: Muzeum Narodowe w Krakowie, Biblioteka książąt Czartoryskich, nr


2576, f. 91-92.

ANEKS 3

Anonimowy list spod Czerkas (?), zapewne z 5 maja 1648 r.

Przy ścisłości czasu brevibus [pokrótce] przyjdzie mi oznajmić


WMMP Panu nasze wszystkie transacta [przejścia].
Die 21 Aprilis wojsko nasze ruszyło się na Zaporoże, gdzie
przyszedłszy nad Żółtą Wodę, za Kryłowem mil dwanaście jako
Kozacy powiadali. Tam stanąwszy nasi na pokarm wyprawili
dwanaście Kozaków dla zdobycia zwierza, którzy od taboru
naszego mile zaszli za zwierzęciem, a gdy jeden z nich do
zwierza strzelił, na ono strzelanie wypadło z jednego boku kil-
kadziesiąt koni Tatarów, goniąc za nimi pojmali kilku. Ten
jeden, który uszedł powiada przed Jm. P. Krakowskim, że Tatarów
na oko swe widział więcej niż dwadzieścia tysięcy. Dopierasz
Tatarowie wziąwszy języka, że naszego wojska mało, tylko cztery
tysiące, uderzyli tegoż dnia, zaraz o południu, bo słyszał z dział
i ręcznej strzelby od samego południa aż godzina w noc.
Seconda May przyszła wiadomość: Pan Duszyński, który był
poszedł dla języka we dwuchset koni, zostawiwszy w koszyku
kilkadziesiąt koni, sam ku Dnieprowi obrócił. Ten powracając nazad
napadł na wielki szlak tatarski ku swemu koszykowi, a przyszedłszy
do koszyka nie zastał i żywej duszy, nie wiedząc czy ich zniosła
Orda, czyli też oni widząc potęgę uszli sami z koszyka.
Po tym 4-ta May przyszedł Kozak z naszego wojska, który
podczas tej potrzeby przedał się był do Chmielnickiego w nadzieję
tego, że przed tym był u niego postojem, gdzie i Chmielnicki jest
z Tatarami. Ma Kozaków ośmset, a horod swój osadził kilkaset
193

człowieka. Słychać, że się już pobisurmanił i hetmanem jest u Ordy,


któremu obiecali Tatarowie tę dań, którą biorą od Moskwy, żeby
zawsze był na Zaporożu i bronił Kozakom przechodu na Morze.
Ten Kozak taką relację dawał JM. P. Krakowskiemu, iż Tatarów
jest około 50 tysięcy i osadzili naszych u Żółtej Wody, ale nic
naszym nie szkodzą, co ranek i wieczór to się ze sobą ucierają, bez
szkody to jednak być nie może. Nasi się okopali, wypadają i za
taboru. Tego Kozaka posłał był Chmielnicki z pięćdziesiąt Tatarów
pod Czehryń dla zdobyczy, a on aż tym czasie uciekł do Czehrynia.
O tych Kozakach, którzy wodą poszli żadnej wiadomości nie masz.
Jm. P. Krakowski wszystkim chorągwiom rozkazał ściągać pod
Czerkasy i obozem leżeć w polu. Tego jeszcze nie wiemy jeżeli P.
Hetman Polny nie pójdzie na odsiecz onym, abo li Jm. P. Krakowski.
Lud Jm. P. Sieniawski[ego] pod Czerkasy zwiedziony z Chwastowa.
Atoli tuszą wszyscy, że ta wojna bez mała się nie całe lato
poprowadzi.

Tekst: Muzeum Narodowe w Krakowie. Biblioteka książąt Czartoryskich, nr


2576, f. 92-93

ANEKS 4

List spod Czerkas, zapewne z 5 maja

Ta burda kozacka co dalej, to barziej powstaje i Ordy wyruszyła


[w] 30 tysięcy Tatar, którzy spiknowszy się z Kozakami wyszli na
włość pod Czehryń, tam i podjazdy i straż naszą pochwytawszy.
Jci Mści pana Stephana, syna Jci Mci pana krakowskiego,
z panem Szemberkiem commisarzem kozackim w kilka tysięcy
na Żółtych Wodach osadzili, tak że im posiłku i odsieczy trudno
dać. Jednak przecie armatę z sobą i żywności dosyć [mają],
odstrzeliwują się z okopu.
Chmielnicki ten jest z tą Ordą. Pobisurmanił się z drugimi
Kozakami, a którzy na to pozwolić mu nie chcieli, dał onych
w niewolę do Krymu.
Kozacy drudzy regestrowi wodą poszli, rozumiejąc, że tego Chmiel-
nickiego jeszcze w Siczy tej zastaną, gdzie był osiadł, ale skoro dano
194

znać, iż idą go dobywać i lądem i wodą, uszedł do Ordy i śmiele ku


włości idzie, za czym, że to jest właśnie zajadłościej chamską. Posłał
Jeo Mść pan krakowski za Kozakami co prędzej wodą, aby wpadli
w Krym i plądrowali, palili, jako a i lepiej, gdyż po temu czas, bo
tam teraz pustki, wszystka Orda wyszła do Chmielnickiego i co dalej
to więcej jej przybywa.
Przyszła wiadomość o tym z Moskwy, iż kilku Kozaków imieniem
wszystkich byli u chana tatarskiego oddawając mu poddaństwo swoje
i ziemię kozacką, a mianowicie czerkaską, prosząc go o posiłek
przeciwko nam, aby pomógł im wojować z nami i znosić nas. Jakoż
wielkie są podobieństwa do tego, bo i od hospodara wołoskiego ta
wiadomość przyszła, iż chan kazał gotować do Polskiej ordzie, gdzie
przez wołoską ziemię na Pokucie mają wpaść jedni, a ci mają Ruś
bawić, którzy są z Chmielnickim.
My tu obozem stoimy pod Czerkasami oczekując dalszej wia-
domości, gdzie się zechce ta Orda obrócić. Za nią iść musimy,
odprawując dwie wojnie oraz z Kozakami i z Tatarami. Wysłał
Jeo Mść pan krakowski uniwersały, abyście WM na ostrożności
mieli, aby uchowaj Boże niespodziwanie Tatarowie nie wpadli
na tamte kraje, gdyż się na to zanosi. Dalej P. Bóg to wie
co się będzie działo, gdyż już rozumu Jchmciom pp. hetmanom
nie stawa w takim srogim zamieszaniu.
Już się i turecka wojna znać otwiera, kiedy takowe początki
niedobre, bo te przeciwko pactom chan czyni, że tak następuje
z potęgą na nas.

Tekst: Muzeum Narodowe w Krakowie, Biblioteka książąt Czartoryskich, nr


2576, f. 91.

ANEKS 5

List anonimowego wyższego oficera z 9 maja 1648 r.

Co się tam na Ukrainie dzieje krótko przychodzi mi wypisać, gdyż


ten posłaniec nagle mi się opowiedział. Dałem już Wm panu przez
pisanie wiadomość, że p. starosta dereziński z panem komisarzem
lądem puścił się dla uspokojenia na Zaporoże tego zła, gdzie ten
195

zdrajca Chmielnicki praktike uczynił z Tatary i z chanem, zaciągając


ordę wszystką, aby pustoszyła dobra Rzeczy Pospolitej i obiecując
mu oddać Ukrainę po samą Białą Cerkiew, gdzie idąc zaś ma
Chmielnicki ordę wielką, której mianują trzydzieści tysięcy, Kozaków
tysiąc (?).
Zszedł się z naszemi u Żółtej Wody die 29 aprilis. Wczas
w południe tam z sobą poczęli się strzelać. Nasi dla potęgi
nieprzyjacielskiej od taboru strzelali, a orda i Kozacy Chmielnickiego
na naszych następowali aż do samego zmroku, gdzie w pogaństwie
wielka szkoda i tak w naszych.
Ta wiadomość przyszła przez Kozaka, który uciekł z naszego
taboru do Chmielnickiego. Tam obaczywszy, że tam był głód
u Chmielnickiego, którego zaś posłał pod Czehryń dla strawy
zebrania. Stamtąd upatrzywszy czas uciekł do miasta, który dał te
wiadomości, że naszych osadzili Tatarowie, atoli nasi z łaski Bożej
odjęli działko Tatarom i hakownicę jedną. Jednak tenże powiada, że
posłali do Krymu po posiłki i po działo i po prochy, którym by
potrzeba dać posiłek, że już prawie prawa ręka nam odpadła przez te
ludzie i Kozaki. Nie masz z kim, gdyż pp. hetmanów dwa a wojska
mało, atoli rozpisał JMi pan krakowski do panów prosząc ich
w kompanię. Ta orda, która jest, być jej w państwie JKM, bo
nadzieja w Panu Bogu, że ci tam ludzie nie dadzą się wziąć, których
jest cztery tysiące, prochów i kul, żywności dość mają, a tymczasem
mogą się skupić panowie do wojska kwarcianego.
O tym wojsku co wodą poszło wiadomości nie mamy, jednak
spodziewamy się co godzina, gdyż dla języków posyłają różno. Passy
wszystkie od nas zabiegli, że żadnej wiadomości nie masz z taboru
dotychczas.
Do obozu wychodzimy, gdyż już stawa pod Czerkasami. Tej ordy
tuszemy, że na szlak kuczmański wypadnie. A Chmielnickiego chcą
osadzić w takim miejscu, aby się do niego ta swawola kupiła. A orda
idzie w państwa JKM i tu już chcą zostawać, przy czem onego im
Pan Bóg nie dopomoże i tem łotrowym [skreślony początek wyrazu].
Dokończyć tego listu, przysłał Jm pan krakowski po mnie, dawsi
pokój [tj. nie kończąc listu] pobieżałem do Jeomści i już znowu
ordinans [rozkaz] stanył, żeśmy poszli pod Czehryń. Tam będziemy
czekać tych, którzy się obiecywali Jmości panu krakowskiemu. Jako
widzę, że radzi szukają Tatarów po polach, kiedy ich nie masz, ale
196

ich teraz siła. Dla języków słano, nic nie sprawili i owszem swych
stracili. Więcej nie piszę jedno, że orda jest potężna, atoli z łaski
Bożej już Dniepr wszystek opugnowali. i pozwolenie od Jeomości
pana krakowskiego wzięli na morze i posiłki już pogańskie, już
odcięli, jako to powiadają o potędze. Trzeba być ostrożnym w domu
swym. Oddając się spowolnością usług moich w łaskę Wm mm Panu.
W obozie pod Czehryniem die 9 maiy 1648.

Tekst: Archiwum miasta Krakowa, Zbiór Rusieckich, nr 31, f. 35-36.

ANEKS 6

Kopia listu od JM Pana Grodzickiego gubernatora kudackiego


do JM Pana krakowskiego de data 9 maii

Tę żałosną nowinę oznajmuję WWMć Panom: 4 maja u Kamien-


nego Zatonu wszystko wojsko zaporoskie rebellizowało i pozabijało
p.p. pułkowników i starszyznę wszystką, a to już pewna nowina,
wierz WWMć Pan, bo dziś godzina w noc przybiegło do mnie dwóch
muszkieterów rannych moich, którechem tam posłał był przy tym
moździerzu i granatach, to tam wszystko siadło i puszkarz co lepszy,
a te rzeczy bardzo by mi sam teraz potrzebne były.
Obrali sobie starszyznę, hetmanem Dziełeley, a assawułem
Krzywula. To mi też ci muszkieterowie powiadali, że była rada
u nich, żeby ordę i chana wezwać, i pospołu iść Pana Komisarza
dobywać i Kudaku. W tym kiedy już wszystkich jedno był
Polak albo starszy poczęli zabijać, ci jakoś szczęściem pouciekali
i już wiedzieć nie mogli co dalej za zamysły ich.
Wszystek bunt jedno się tak począł, jak jeden chorągiew porwał
i począł krzyczeć: „do Czernicki Rady”, tak zaraz wszyscy skoczyli
za nim. Heliasz assawuł porwał się do rusznice do nich, ale go zaraz
poczęli obuchami tłuc i pojmali, jako wszystkich starszych tego dnia
pojmali żywo i dopiero nazajutrz zabili po Radzie.
To oznajmiwszy WWMć Panu proszę o prędki sukurs tej fortecy,
bo WWMć Pan wiedz, że nie na czterysta człeka zbudowana
i osiemset będzie miało co robić, bronić onej, tak że jakom pirwej
pisał do WWMć Pana o lonty, proch, ołów, tak i teraz proszę przy
197

tym sukursie racz to WWMć Pan posłać, bez którego to jest sukursu
trudno ten fort dobrze trzymać.
Dziś też wieczór przyjechali sami Kozacy od WWMć Pana
z uniwersałem do tego Wojska Zaporoży, ale go nie masz po co
posełać, zatrzymam go sam przy sobie. Ja też 6 maja posłałem kilku
człeka na podjazd, co się dzieje z JM Panem Kasztelanicem i z Panem
Komisarzem, ale się jeszcze i ci nie powrócili.
Już nie mam nic więcej WWMć Panu i Dobrodziejowi. Jeżeli
WWMć Pan, zawaruj Boże, zasłyszysz, że Kudak wzięto, racz sobie
imaginować mnie i inszych oficerów żywych w Kudaku.
Die 9 mai 1648

Tekst: Muzeum Narodowe w Krakowie, Biblioteka książąt Czartoryskich,


Teki Naruszewicza, t. 142, s. 69.

ANEKS 7

Nowiny z maja 1648 r.

Siedem chorągwi, co poszły z jegomościem Panem Stephanem


Potockim i z Komisarzem [i z] Panem Czarnieckim, nulla spes
[żadnej nadziei], aby ujść mieli.
Maj 11 już tydzień minął, jako się bronili nad Żółtymi Wodami,
okopawszy się. Konie już byli z taboru wygnali. Wodę im odjęli, a dzień
i noc bronią się. We dnie Tatarom, a w nocy Kozakom. O ratunek
gorąco proszą, ale trudno bez wojska. Z Pany Hetmany niewiele wojska,
posłać tych mało, przecie trudno. Ordy kilkadziesiąt tysięcy.
13 Maj pan starosta winnicki [Jan Odrzywolski] w półtoraset koni
poszedł tam, Pan Bóg wi co sprawi. Pięć tysięcy zaś Kozaków co
wodą poszli byli, tych tysiąc dwieście zdradziło. Pozabijali starszyznę,
Heliasza i Kliszę, sławnych Kozaków. O Wadowskim pułkowniku
nie wiedzieć, gdzie go podziali i poszli do Chmielnickiego. Drudzy
pułkownicy ledwo pouchodzili. Wrócili się nazad dwa tysiąca,
a o drugich jeszcze nie słychać gdzie są. Jegomość pan hetman
wielki już ustąpił nazad do Borowicz.
Tegoż dnia i od Sulowskiego przywieziono szpiega, jeno dano
koni gdzie Wołoszyna jego, który był aż w Kochaniszczu niżej
198

Techyniej, któremu Agę tamtecznego ukazali posyłanego od chana


z chorągwiami, bo on ordzie imieniem cesarskim rozkazując, aby
jeno który na koniu siedzieć może wyganiano przeciwko chanowi,
żeby mu zabieżali za Buchem u Dniepru.
Znać tam, że do tej Ordy Nachajskiej, która się złączyła z Chmiel-
nickim i już jest 10 maja, wiadomo że poczęli się przez Dniepr
przeprawiać, na Kuczmaniu zbierać się, znaju. Widziała już ich
i straż polna, w tamtej Dąbrowie. Owo zgoła jest od Kuczmania
strach, tam bronić się trzeba. Panięcych pocztów mało, jeno ks.
Wiśniowieckiego, ks. Dominika [Zasławskiego], jegomości Pana
Sieniawskiego. Jegomość Pan starosta bracławski [Samuel Kalinow-
ski] we dwóch tysięcy tedy wychodzi.
Po napisaniu listu widziałem copiey listu pana krakowskiego
[Mikołaja Potockiego] do jegomości pana kanclerza [Jerzego Os-
solińskiego], gdzie pisze, aby wiódł króla jegomości, aby o pospolitym
ruszeniu myślał, a po województwach co mają być wybirane pieniądze
na żołnierza, aby co prędzej zbierano ludzi i dawano ratunek, bo
zgoła gwałt. Bo i te dwa tysiące Kozaków nie powróciło się,
a drudzy oraz minąwszy Kudak do korzenia czem[ieckiego ?]
i chorągwie poodbierali, a starszyznę pozabijali i pułkowników
niektórych.
Pan hetman polny [Marcin Kalinowski] pozostał się, patrzyć się co
sprawi jegomość pan starosta winnicki, chciej iż i tego i tamtych
w oblężeniu ratować.

Tekst: Archiwum miasta Krakowa, Zbiór Rusieckich, nr 41, f. 15.

ANEKS 8

Kopia listu p. Koryckiego


pułkownika ks. Jm p. woj. Sandomirskiego

Jaśnie oświecony m. książę, p. mój miłościwy i dobrodzieju.


Wprawdzie nieszczęsną nowinę w. ks. m. p. i d. m. oznajmuję, ale
że w. ks. m. d. m. należy o całości Rzplitej, która widzę bardzo
periclitatur [zagrożona, w niebezpieczeństwie] wiedzieć, jako słudze
życzliwemu swemu z złe mieć w. ks. m. d. m. nie będziesz raczył.
199

Wypiszę tedy wszystek nieszczęsny nasz progres w. ks. m. d. m.


Ich m. m. pp. hetmani wyprawili Wojsko Zaporoskie wodą nie
wszystko wprawdzie, ale przeszło tysięcy cztery, którzy przyszedłszy
na Zaporoże, mając z sobą trzech pułkowników p. Wadowskiego, p.
Górskiego, p. Krzeczowskiego, bo drudzy ziemią poszli. Poszedł
naprzód do tego miejsca, gdzie był Chmielnicki ufortyfikował,
pułkownik czehryński, p. Krzeczowski, wziąwszy z sobą kilkaset
człeka, nad którymi był u Kozaków starszy Barabasz, czerkaski
Kozak, junak bardzo dobry. Na tym miejscu nie zastali tylko 50
Kozaków Chmielnickiego, którzy zaraz poddali się, o miłosierdzie
prosząc. Tę fortyfikację, zabrawszy żywność i wszelką municję, co
tam była, p. Krzeczowski z gruntu rozrzucił.
W niebytności p. Krzeczowskiego Kozacy wszyscy, mając dawną
konspirację z Chmielnickim, bunt uczynili i rebelię przeciwko Rzp.,
podnieśli. Zaraz chorągwie królewskie pobrali i buławy i pułkow-
ników. Cokolwiek było życzliwej starszyzny między nimi Rzp., jako
setnicy, porucznicy, asawułowie i insza starszyzna, wszystkich
pobrawszy, pozabijali. A że nie byli p. Krzeczowski z Barabaszem,
co znosili ten okop Chmielnickiego, którzy jeszcze nie wiedzieli
o tym buncie, posłali ci rebelizanci kilkaset człeka za nimi, gdzie ci
ludzie przyszedłszy do nich, zaraz pojmali p, Krzeczowskiego,
Barabasza i inszą starszyznę. Tych wszystkich do rady przywiódłszy,
potracono, mianowicie p. Górskiego, pułkownika korsuńskiego, p.
Krzeczowskiego, pułkownika czehryńskiego, p. Wadowskiego, puł-
kownika czerkaskiego.
Z między Kozaków zaś, co bywali dobrymi junakami i hetmanami
u nich, stracili Barabasza, Iliasza, Kalenonka, Oleszka, Hajduszenka,
Nestarenka i wszystką starszyznę od mała do wielu, okrom jednego
setnika, co go zowią Topichem, co im jest faworytem, i obrali sobie
na hetmana jednego hultaja, co go zowią Działały. A wszystko to
pobrali czerniący hultajstwo.
I zaraz ten hetman do włości ruszył się z swoją potęgą, mając na
pomoc ordę wszystką krymską i nahajską, gdyż dał w zakładzie
kilkunastu Kozaków chanowi i więźniów za Tatarami, co ich tylko
biorą, gdzie zaraz o włości wyprawiła, aby się do niego co żywo kupiło.
„Gdyż my wszystką Ukrainę odbierzemy Lachom”, tak do nich pisze.
Polaków wszystkich i dragunów, co ich tylko pobrali przy
pułkownikach, rozstrzelali.
200

My sami w wielkim zostawamy niebezpieczeństwie, ale o nas


mniejsza, lecz wszystka Rzp. w jeszcze większym. Bóg wie, co się
z nimi dziać będzie.
Za się, co poszli z synem j. m. p. krakowskiego, z j. m. p. Stefanem
Potockim ziemią, to jest p. Sapieha, p. Stefan Czarniecki, p. komisarz,
pułkownik kaniowski Woiniłowicz, drugi białocerkiewski p. Buczanski,
chorągwie kwarciane wszystkie pułkownicze i p. komisarzowe, także p.
starosty kamienieckiego, p. Sapieżyna, p. Stefana Potockiego, p.
Zaćwilichowskiego, towarzystwa spod różne chorągwie, co poszli pod
70; dragonia j. m. p. krakowskiego, j. m. p. wojewody czernihowskiego,
j. m. p. Sieniawskiego, kwarcianych 140 Niemców komenderowanych
z j. m. p. Czarnieckim, komisarskich i pułkowniczych 100, Kozaków
zaporoskich półtora tysiąca.
Tedy to wszystko wojsko, com ich mianował. Chmielnicki,
złączywszy się z ordą, obiegł ich i na każdy dzień do naszych
szturmuje potężnie. Już to niedziel dwie, 29 Apr., jako ich orda
z Kozakami osadziła, aż do tego czasu ich dobywa u Żółtych Wód,
których, których my żadną miarą ratować nie możemy, bo o język
się starają, ale że orda bardzo wielka, 40 tysięcy krom Kozaków,
a nas i piąci nie masz tysiący, żadną miarą języka dostać nie mogą.
I wiemy, że ich jeszcze nie wzięto, ale długo nie wytrzymają, bo ich
m. m. pp. hetmani ratunku dać nie mogą, mając w tyle nieprzyjaciela,
muszą z wojskiem ustąpić. A ci rebelizanci, którzy już wyszli
z Zaporoża, idą do Chmielnickiego, aby się z nim złączyli. Skoro się
złączą, tedy im nie wytrzymają nasi i wszyscy z synem j. m. p.
krakowskiego przepadną, którym może requiem śpiewać, chyba pan
najwyższy kogo wyniesie i to wielkim cudem. Wielka to szkoda
będzie Rzp. i wielki uszczerbek szlachty, bo tam jest towarzystwa
pod 300 dobrego. To już w. ks. m. racz rozważyć, jaka to zguba. I my
się sami tego spodziewamy, jeżeli nie będzie posiłków, bo sam co
żywo do Kozaków i będzie ich bardzo wielka kupa. Tatarów jeszcze
więcej na pomoc idzie, których pewnie będzie z 80 tysięcy i o Turkach
już prawią, to i na requiem pewnie zaśpiewają.
W. ks. m. racz ludzi zebrać do kupy, bo strzeż boże nieszczęścia.

Tekst: Dokumenty ob osvoboditel’noj vojne ukrainskogo naroda 1648-1654,


Kijów 1965, s. 28-29.
201

ANEKS 9

Kratkaja letopis o wojnach Polaków z kozakami 1647-1656

Anno 1647

Chodził w pola in octobre [w październiku] jmć p. Alexander


Koniecpolski, chorąży koronny, z którym byli ci ichmość przyjaciele:
jmć pan Samuel Łaszcz, strażnik koronny, jmć pan Krzysztof
Korycki, pułkownik książęcia jmci Dominika Ostrozskiego, jmć pan
Gurski, jmć pan Krzeczowski, czehryński, a jmć p. Brzuchański,
białocerkiewski, pułkownicy wojska Zaporoskiego, i innych tak
wiele przyjaciół.
Wychodził tedy jmć p. chorąży z Uścia do Mikuliniec; stamtąd do
Płoskirowa, na Bar, a z Baru szedł włością aż ku Korsuniu,
a z Korsunia ruszył się w Dzikie Pola aż ku Dniepru, na Borchuńską
przeprawę, na której utonął towarzysz chorągwi nadwornej, którą
jmć p. Wrzyscz wodził, nazwiskiem Bakowski, posławszy przed
sobą dwiema dniami galaurów: Zabuskiego, Gandżę i Dżuiłaja,
Tatara, wodzów polowych. Przeprawiwszy się już galaurowie przez
Dniepr na Borhunie, szli szpiegując, gdzie orda stoi z ułusami; tamże
wyszpiegowawszy dają znać do jmci p. chorążego, że orda stoi
z ułusami na Koczuharach, których było 15 tysięcy. Brakuje wojsko
jmć p, chorąży koron., idzie sam ku Dniepru do przeprawy Borhun-
skiej z temi ludźmi brakowanemi, biorą z sobą wozów 100 dla
taboru, a co cięższy tabor zostawuje nad rzeką Ingulcem Małym,
który wpada w Dniepr. Zostawiwszy przy tymże taborze ludzi ze
trzysta, przeprawiwszy się przez Dniepr na tamtę stronę ku Krymowi
idzie, według powieści tychże galurów, na ułusy dniem i nocą. Nie
zastaje na tym miejscu, bo się umknęli z ułusami ku morzu Gniłemu,
a to dlatego, że odeszła orda do Krymu na bairam, zostawiwszy
jednak ordy część przy ułusach i dobytkach. Wraca jmć p. chorąży
koronny nazad do Borhunia; przyszedłszy tamże, znowu brakuje
ludzi i wyprawuje jmć p. chorąży koron., z którymi idzie p.
Krzysztof Korycki i inszych wiele starszyzny, między któremi był
Azamet-Murza, który był uciekł do jmć p. krakowskiego, hetmana
wiel. koronnego, ojca jmć p. chorążego koronnego. Ci ludzie
przychodzą na ułusy, znoszą Tatarów, zabierają ich żony i z dziećmi
202

w niewolą i wszystkie dobytki ich. Powracają z wiktoryą nazad do


Borhunia, tamże przyszedłszy, popajowali się zdobyczą. Popajowaw-
szy się, przeprawuje się imć p. chorąży koronny nazad na tę stronę
Dniepru, a po tabor posłał, który stał nad Ingulcem rzeką, aby
przychodził do niego. Skupiwszy się znowu z taborem, idzie ponad
Dnieprem ku Kodakowi, przyszedłszy do Bazałuku i Skarbnicy,
gdzie pułk białocerkiewski był na ten czas na straży. Tamże na
Bazałuku wypocząwszy trzy dni czyni radę, jeżeli iść ze wszystkim
taborem ku Kodakowi. Tak tedy stanęła rada, że kommunikiem iść,
a tabor wyprawić ku Kryłowu. Rusza się tabor ku Kryłowu, a jmć
chorąży kor. ku Kodakowi ponad Dnieprem, aby wszystkie porohy
widział na Dnieprze. Przychodzi wtem wiadomość, że Chmielnicki
buntuje Kozaków. Posyła tedy jmć p. chorąży kor. jmć p. Adama
Radlińskiego, sługę swego, który trzymał Kryłów od jmć p. chorążego
kor.; na ten czas zastaje, przyjechawszy do Kryłowa, różne wieści
o buntach Chmielnickiego, że cale buntuje Kozaków, aby tabor ten,
który idzie do Kryłowa, znieść. Jmć p. Radliński już zrozumiawszy,
że ma te zamysły, idzie z Kryłowa do Bużyna, w którym był
Chmielnicki, złapał go i przyprowadził do Kryłowa. Jmć p. chorąży
koronny, przyszedłszy do Kodaku, zastaje jmci p. Grodzickiego,
gubernatora kodackiego, i jmci p. pułkownika Łączyńskiego; tamże
odpoczywa jmć pan chorąży koronny, na Kodaku, z wojskiem, dni
kilka. Znowu ponowa przychodzi, że Chmielnicki jest pojmany. Jmć
p. chorąży koronny z Kodaku rusza się do Kryłowa; tamże przyszedł-
szy zastaje Chmielnickiego w więzieniu. Czyni radę, co czynić
z Chmielnickim? — Tak się przecie naradzili, aby była poręka;
ręczył się za niego jmć p. Krzeczowski, pułkownik wojska zaporos-
kiego, i przyjaciele Chmielnickiego. Po tym zaraz ruszył się jmć p.
chorąży ku Korsuniowi; tamże niewiele w Korsuniu zabawiwszy,
zostawiwszy swoje ludzie na włości, pojechał do Brodów. Jmć p.
Łaszcz na ten czas jeszcze się został w Steblowie, niedaleko
Korsunia; tam przychodzą wieści do jmci p. Łaszcza, że uciekł
Chmielnicki z swoimi przyjaciółmi zza poręki na Zaporoże, tamże
przyszedłszy buntuje Kozaków. Gdzie daje znać jmć p. Krzeczowski
do jmci p. chorążego koronnego, że uciekł Chmielnicki, który był tą
jego ucieczką sturbowany, czyniąc w tym winnym jmci p. Krzeczow-
skiego. Idzie p. Krzeczowski w pola dla wiadomości, co dzieje się
w Zaporożu; potyka w polach od Chmielnickiego zesłanych dwóch
203

Kozaków i dwóch butów, łapa ich, których pyta, co się dzieje na


Zaporożu; powiedzieli, ze bunty wielkie, wszystko się Zaporoże
zbuntowało i z Tatarami już traktuje Chmielnicki, aby mu pomagali
tej wojny na Polskę. Posyła Kryszę, swego Kozaka i syna swego
Tymosza na traktaty z Ordą z Zaporoża. Jmć p. Krzeczowski
przybiega z temi językami do jmć p. Mikołaja Potockiego, hetmana
wielkiego koronnego, który na ten czas rezydował w Barze; z których
wyrozumiawszy jmć p. hetman posyła po jmć p. Łaszcza, który na
ten czas był w Lipowcu, niedaleko Winnicy, i po jmć p. Odrzywol-
skiego, starostę Winnickiego, i po jmć p. Czarnieckiego, który był
w Ilińcach. Po tej radzie wydał uniwersały jmć p. hetman w. k., aby
się co najprędzej ściągało wojsko z różnych miejsc, na których
miejscach na stanowisku stało, na wyznaczony termin pod Bar.
Przychodzi znowu wieść z Ukrainy, że już cale Chmielnicki ztrak-
tował z Ordą i dał swego syna Tymosza w zastaw. Orda, która była
na ten czas zajątrzona zabranemi tymi ułusami, z ochotą na to
pozwoliła. Gdzie jmć p. hetman, skupiwszy wojsko, rusza się in
februario [w lutym] ku Korsuniowi.

Roku 1648

Przyszedłszy pod Korsuń, czyni radę, na której tak stanęło, aby


poszło wojsko na dwoje znosić Chmielnickiego na Zaporożu; przy
którym wojsku jeszcze było niemało Kozaków zaporoskich, którzy
przysięgali jchmościom pp. hetmanom, że będą wiernymi. Śle jmć p.
hetman na dwoje wojsko: jednych lądem, drugich wodą, na Zaporoże,
i przy nich Kozaków zaporoskich wszystkich, którzy byli na ten czas
przy wojsku polskim. Jmć p. hetman wielki koronny posyła syna
swego lądem z wojskiem, drugich wodą na Zaporoże pułkowników,
a sam jmć p. hetman w. k. zostaje pod Korsuniem z częścią wojska.
Ruszyło się tedy to wojsko z pod Korsunia lądem i wodą ku
Zaporożu; gdzie przychodzą wiadomości, że Orda już się skupia
z Chmielnickim na tę stronę Dniepru, tamże potyka syna jmci p.
hetmana na Żółtych Wodach z ordą, z niemałą potęgą, oblega wojsko
na Żółtych Wodach, trzyma ich w oblężeniu kilka dni, gdzie poczęli
nasi z Chmielnickim traktować i dali między sobą zastawę. Zastawa
ta, która była kozacka, uciekła do nich, a nasza się przy nich została;
gdzie znowu Chmielnicki traktuje z naszymi na wymiot; „Wróćcie
204

wy moje zastawę, a ja waszę”, która już była uciekła od naszych.


Przysyła do naszych Chmielnicki, że „ja wam wydam waszą zastawę,
tylko mi wydajcie swoję armatę”, co nasi uczynili. Kozacy obawszy
się, którzy byli przy wojsku naszym, zbuntowali się, poczęli zaprzęgać
w wozy konie swe. Widząc to, Chmielnicki zniósł wojsko, kiedy się
Kozacy przedali od naszych do Chmielnickiego; tamże syna jmci p.
hetmana w. k. postrzelonego wzięto w niewolę, który tamże umarł,
i inszych jchmciów p.p. pułkowników, tylko jmć p. Stefan Czarnecki
uszedł na Kodak do naszych.
Kozacy, którzy byli posłani wodą Dnieprem na Zaporoże z woj-
skiem polskim, dowiedziawszy się o zniesieniu wojska na Żółtych
Wodach, i oni też, wybiwszy i wytopiwszy tak naszę starzyznę, jako
i swoich, poszli do Chmielnickiego. Tamże się skupiwszy wszyscy
z Chmielnickim i z Tohaj-bejem, nad ordą starszym, rusza się
Chmielnicki ku Korsuniowi. Imć p. hetman Mikołaj Potocki, jmć p.
Marcin Kalinowski, wziąwszy wiadomość o zniesieniu wojska, tak
na wodzie, jako i na lądzie, poczęli się kopać pod Korsuniem, po tym
w radę, i tak się naradzili: uchodzić taborem ku Pawołoczy. Gdzie
był jeden Kozak w wojsku naszym na imię Samojło Zarudny, ten się
podjął wojsko uprowadzić ku Pawołoczy, któremu miano za to
nagrodzić dobrze; ale był wielki zdrajca, co dał znać do Chmielnic-
kiego, którym ma szlakiem wojsko uchodzić, aby co najprędzej
zastępował Chmielnicki z ordą i z Kozakami; którzy zaraz dniem
i nocą szedł ku wojsku polskiemu, Kozaków wprzód posławszy na
ten szlak, zachodząc wojsku, którędy miało iść. Na tym szlaku,
naszedłszy, przekopali przez drogę wielki rów i zasadzki poczyniwszy
podle tegoż szlaku w bałkach. Przychodzi wojsko nasze na wielki
impet nieprzyjacielski, już spieszywszy się wszystko wojsko z koni,
idą na przebój. Tamże, niedaleko uszedłszy od Korsunia, na tymże
szlaku, wyżej mianowanym, wojsko rozgromione, jchmciów pp.
hetmanów w tatarską niewolą wzięto i siła starszyzny; tylko jmć p.
Korecki, pułkownik książęcia jmci Ostrozkiego, uszedł do Dubna, do
książęcia jmci Dominika. To się działo in rnajo, w roku wysz
mianowanego (...).

Tekst: Pamiatniki izdannyje kijewskoju kommisjeju, Kijów 1898, t. I-II.


s. 173-177.
205

ANEKS 10

In anno 1653 [!]. List zawierający w sobie rozmaite nowiny,


tak względem Kozaków, jak y Tatarów.

Nowiny świeże od towarzystwa pana wojewody krakowskiego,


niejakiego Rogowskiego, kwarcianego, który uszedł z tej potrzeby
dwakroć postrzelony, który pisze do JMć pana wojewody krakow-
skiego, rotmistrza swego, że Kozacy z Tatary, nastąpiwszy na obóz
kwarciany, wojsko znieśli i panów hetmanów pobrali żywcem,
obudwu bez szwanku, których i teraz Kozacy u siebie mają,
a wojsko rozproszyli. Jednych nabito, drugich pojmali, trzeci
pouciekali, którzy się dopiro do obozu wracają. Wszyscy przyczynę
kładą na pana wojewodę krakowskiego, że z tak małą garścią ludzi
poszedł pod nieprzyjaciela, bo panięcych ludzi nie było w obozie,
jedno co pan Sieniawski, którego wzięto pospołu, i pana Czer-
nichowskiego, którzy pozad taboru bronili, bo nie było tylko trzy
tysiące kwarcianych w obozie, z którymi ruszywszy się pan
Krakowski poszedł w pole, tamże insperate [nieoczekiwanie]
spotkali się z ordą.
Taki diariusz od pana Sierakowskiego, towarzysza Jmci pana
wojewody krakowskiego. Ten wszystko przypisuje panu wojewo-
dzie [winno być: kasztelanowi — W.B.] krakowskiemu, jak się
w taborze broniąc uchodzili, i tak pisze. Który i sam uszedł z tego
razu, dwa razy postrzelony w nogę z luku, a z samopału w czoło,
i tak pisze, że J. Pan Krakowski, ściągnąwszy się do obozu,
umyślił iść naprzeciwko nieprzyjacielowi, któremu wszystka star-
szyzna odradzała, aby na pewnym miejscu czekał, żeby się
tymczasem ludzie powięcej ściągnęli, który nikomu sobie per-
swadować nie dał i owszem ruszył się o południu. W poniedział-
kowy dzień nastąpiła na nas orda, która nawałnością wielką
następowała, że przez godzin cztyry szumieć strzelba nie ustawała,
a potym nastąpili Kozacy, z któremi do samej nocy bronić się nam
przyszło, atoli z łaski Bożej bez szwanku naszych, jednak z tamtej
strony legło kilka tysięcy.
Nazajutrz skoro świt nastąpili i trzymał czoło taboru JW. pan
Krakowski sam, a na zadzie J. pan hetman polny, J. pan Czer-
niechowski, J. pan Szaniawski, na których, gdy się t abor ruszył, orda
206

nastąpiła. Broniąc się, odstrzeliwując, uchodzili przez mil cztyry cały


dzień, gdzie trupa srodze siła nieprzyjacielskiego legło, że prawie
trup na trupie przez mil cztyry. Bo tak pisze, że orda następowała,
że prawie szablami przez wozy koszami się z niemi bili. Doszedł
jednak tego Chmielnicki, którędy umyślił pan Krakowski tabor
prowadzić, który zaraz posłał dziesiątek dział na zasadzkę i pewną
część Kozaków; gdzie cały dzień uchodzili, broniąc się, atoli bez
szkody naszej. Atoli, kiedy ku wieczorowi przyszło im przez lasy
tabor uwodzić przez gęstwy, orda i Kozacy ustąpili. Myśmy
rozumieli, iż nas Pan Bóg uwolnił od nieprzyjaciela, gdzieśmy
przyszli na góry. Między górami trafił się wąwóz, którym się tabor
przeprawiał, którego było wąwozu na stai szesnaście, gdzie się tabor
rozerwać musiał. Przeprawił się J. pan Krakowski swym taborem,
który znowu sprawował tabor za przeprawą, a tymczasem się
przeprawowali pan hetman z drugą częścią, gdzie zaraz za temi
górami ona zasadzka kozacka na niesprawny tabor wpadłszy,
z onych dział uderzono niespodzianie, gdzie tabor zmieszali i w tabor
wpadli, gdzie zaraz pana Krakowskiego wycięli czeladź, którzy
w taborze byli, konie trzymając, uciekać poczęli, gdzie już kto mógł.
A pan hetman potny został z dragonią, piechotą węgierską, przy
którym było sześćset dragonów i 200 Węgrów, którzy kiedy się rwać
poczęli i towarzystwo uchodzące co żywo do koni, gdzie który mógł.
I tak pisze, że większa część pouchodziła wojska, bo ci, co zaraz
wprzód ku domowi uchodzili, dopiero za lasy z ordą się przyszło bić.
Drudzy, postrzegłszy, nazad, skąd tabor, uchodzili, gdzie znowu dla
chłopstwa uchodzić nie mogą, aż podobno przez Węgry im uchodzić
przyjdzie.
Wiedzieć tego trudno, kędy się kto podział, nie mogę sprawy dać
w tej mierze, tak pisał. JW. pan hetman polny z dragonią i z Węgrami
bronili się znowu, gdzie barzo psował Kozaków, ale jednak nie
mogąc wytrzymać żadną miarą potencyj nieprzyjacielskiej, zwłaszcza
gdy cząstka pozostała wojska do szczętu fatygowana była, trudno
zatym było wytrzymać impety dział tych, któremi tabor rozerwali.
Dragonia wycięta okrutnie została, Węgrów część jakaś uszła, i j.
pana hetmana polnego wzięto w niewolę, i pana Czerniejewskiego
i J. pana Sieniawskiego, którzy teraz są u Kozaków w więzieniu. Tak
rozproszywszy wojsko wszystkie, dostatki pobrali i dział polowych
wzięli 30, które były przy panu Krakowskim. Kiedy już w więzieniu
207

pan Krakowski będąc u Chmielnickiego prosił, aby syn jego pospołu


z nim był, który się był dostał ordzie, którzy powiedzieli zrazu, że
go do Krymu odesłali, ale Chmielnicki na nich następował, aby mu
go wrócili, powiadając: „Jeżeli go nie wrócicie tego więźnia, tedy
mnie samemu przyjdzie was znosić”. Którego drugiego dnia orda
wróciła i siedzą pospołu wszyscy teraz.
Kozacy się okopali na miejscu w Białej Cerkwi, a obóz nasz pod
Glinianami się ściąga, tak panięcych jako i szlachty wszystka
ukraińska, których kładą w obozie na piętnaście tysięcy. O książęciu
Jmci Wszniowieckim nie wiedzą, gdzie się obraca, bo za Dnieprem
był, kiedy się te zamieszania i bitwy poczęły, atoli mówią, że przez
Moskwę miał uchodzić. Gwoli tedy tej swawoli chłopskiej pan
chorąży koronny w obozie i pan wojewoda sędomirski, co kiedy taki
rumor i strach padł, że zaraz zgromadziwszy się wszyscy sejmikowali
w Opatowie, na którym zjeździe namówili sejmik nazajutrz po
świętym Janie, a teraz zaciągać rozkazali i uchwalili jednak, aby
zaciągnęli ludzi tysiąc z województwa Sędomirskiego, usarzów
sześćset, kozaków czterysta; pułkownikie (?) [prawdopodobnie
— „rotmistrzami”] J. pan Sędomirski, Jmość pan koniuszy koronny,
J. pan Zaborowski, JMć pan Czechowski, JMć pan starosta radomski,
kozacki JMć pan Lachowski, J. pan Puchowski, JMć pan Piasecki;
dragonii dzielnej JMć pana Sędomirskiego koni sto, piechoty Węgrów
sto. Ci wszyscy naznaczone już dla siebie wygodne stanowisko mają.
Jeśliby też in quantum [w kwocie] w ciężkim razie gwałtowna
stanęła potrzeba, pospolite ruszenie zgodnie uchwalili, które na tym
sejmiku nieodmiennie publikować mają. Do obozu ruszyć się
niezwłocznie mają te chorągwie za niedziel sześć, z którymi w marszu
pójdzie pan Sędomirski, jako pułkownik. Żołd uchwalili usarzowi po
złotych sześćdziesiąt, kozakom po złotych czterdzieści pięć. Bo
dlatego pospolite ruszenie uchwalili, jeśliby od Szląska jakowy
niepokój w czasie nastąpić miał, o którym inni za pewną rzecz
twierdzą, jakoby królewicz JMść Kazimierz miał sprodukować wojsko
szwedzkie, którego się mocno obawiają. Więcej nic ciekawego do
wiadomości nie mam.

Tekst: Zapysky Naukowogo Towaristwa im, Szewczenka, t. 144—145, Lwów


1926, s. 213-125.
216
217
218
219
220
WYKAZ ILUSTRACJI

Król Władysław IV Waza


Stanisław Koniecpolski
Jerzy Ossoliński
Mikołaj Potocki
Stefan Czarniecki
Bohdan Chmielnicki
Chan tatarski Islam Girej III
Maksym Krzywohos
Jeremi Wiśniowiecki
Rotmistrz chorągwi husarskiej
Towarzysze husarscy
Rotmistrz chorągwi kozackiej (pancernej)
Lekka jazda polska
Jazda wołoska
Tabor polski w marszu
Kozak zaporoski
Kozak zaporoski na koniu
Rada na Siczy Zaporoskiej
„Ława” kozacka
Czajki Kozaków zaporoskich
Kozacy zaporoscy w bitwie obronnej (według E. Razina)
Pochód Tatarów przez step
Spotkanie Chmielnickiego z Tuhaj bejem
Pochód Chmielnickiego z Tuhaj bejem
Bitwa pod Żółtymi Wodami
222

Tatarzy w bitwie
Powrót Kozaka z wyprawy wojennej
Obraz wotywny jeńców polskich wziętych do niewoli pod Kor-
suniem w 1648 roku i szczęśliwie wyzwolonych (Nieznany
malarz polski z XVII w.)
Blacha dziękczynna Jana Chreptowicza za uratowanie życia pod
Żółtymi Wodami (? — identyfikacja niepewna)
SPIS TREŚCI

Przyczyny powstania .......................................................................... 5


Wojsko Rzeczypospolitej w latach 1647-1648 ................................... 14
Plany wojny tureckiej Władysława IV ............................................... 22
Wyprawy Koniecpolskiego i Wiśniowieckiego w stepy .................... 34
Spisek, aresztowanie i ucieczka Bohdana Chmielnickiego ................ 42
Sytuacja na Ukrainie na przełomie 1647/1648 r .................................. 50
Powstańcy opanowują Sicz ................................................................ 54
Chmielnicki zawiera przymierze z Tatarami ...................................... 58
Ostatnie miesiące „złotego pokoju” .................................................... 69
Żółte Wody ......................................................................................... 82
Korsuń .............................................................................................. 125
Zakończenie ...................................................................................... 185
Aneksy .............................................................................................. 189
Bibliografia ....................................................................................... 209
Mapy ................................................................................................. 215
Wykaz ilustracji ................................................................................ 221

You might also like